JACKIE COLLINS Hollywoodzkie rozwody Z angielskiego przełożyła IZABELA MATUSZEWSKA WARSZAWA 2006 Tytuł oryginału: HOLLYWOOD DIVORCES Copyright © Chanc...
18 downloads
24 Views
2MB Size
J A C K I E COLLINS
Hollywoodzkie rozwody Z angielskiego przełożyła IZABELA MATUSZEWSKA
WARSZAWA 2006
Tytuł oryginału: HOLLYWOOD DIVORCES Copyright © Chances Inc. 2003 Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz 2006 Copyright © for the Polish translation by Izabela Matuszewska 2006 Redakcja Lucyna Lewandowska Ilustracja na okładce: Jacek Kopalski Projekt graficzny okładki: Andrzej Kuryłowicz ISBN-13: 978-83-7359-175-2 ISBN-10: 83-7359-175-3 Dystrybucja Firma Księgarska Jacek Olesiejuk Kolejowa 15/17, 01-217 Warszawa tel./fax (22)-631-4832, (22)-535-0557/0560 Sprzedaż wysyłkowa - księgarnie internetowe www.merlin.pl www.ksiazki.wp.pl www.empik.com WYDAWNICTWO ALBATROS ANDRZEJ KURYŁOWICZ Wiktorii Wiedeńskiej 7/24, 02-954 Warszawa Wydanie I Skład: Laguna Druk: B.M. Abedik S.A., Poznań
Dla Tracy, Tiffany i Rory: Czyż nie mówiłam, że dziewczyny wszystko potrafią? Dla Indii, Dylana, Bena, Chloe Jordana i Austina: Jesteście słońcem mojego życia. Dla Oscara i Franka: Moje serce należy do was na zawsze.
Rozdział pierwszy
Shelby Cheney wzięła długi, głęboki oddech i przygotowała się do wejścia: głowa do góry, wyprostowane plecy, megawatowy uśmiech, kruczoczarne włosy do ramion pieczołowicie ułożone w lekko niedbałą fryzurą, oszałamiająca koronkowa suknia od Badgely & Mishka z głębokim dekoltem oraz diamenty na szyi i w uszach. U boku mąż — gwiazdor filmowy. Przyjechała na Festiwal Filmowy w Cannes razem z mężem, Lincem Blackwoodem. Oboje prezentowali tu swoje filmy. Ona: ambitny dramat o kobiecie stojącej na krawędzi załamania — trzydziestoparoletnia nimfomanka, która przechodzi nerwowy kryzys. W tym oczywiście pikantna scena erotyczna, ponieważ Shelby posiadała wszystkie atuty, a skoro film ubiegał się o nominację do Oscara, nie miała oporów przed ich odsłanianiem. On: film akcji o supergliniarzu — prawdziwy twardziel, seksowny, trochę kpiarz. Trzecia część wielkiego kasowego hitu. Linc Blackwood — jeden z najlepiej opłacanych gwiazdorów na świecie — nadal był na szczycie. Tego wieczoru miał na sobie czarnogranatowy smoking od Armaniego i granatową jedwabną koszulą bez krawata. Muskularne ciało, zielone rozmarzone oczy, ciemne, dość długie włosy, lekki zarost i wygięty nos — złamany w czasach, kiedy nie był jeszcze dość sławny, aby żądać dublerów do bardziej niebezpiecznych scen. Shelby i Linc — ta gwiazdorska para budziła dreszcz podniecenia w tłumie wielbicieli, obserwujących ich chciwie, kiedy szli szpalerem 7
dziennikarzy i agentów prasowych do Palais des Festivals, gdzie miał się odbyć pokaz filmu Shelby — Ekstaza. — Cholera — mruknął przez zęby Linc, prezentując swój firmowy uśmiech jednemu z paparazzich — muszę się napić. — Nie ma mowy — odmruknęła Shelby, uśmiechając się do potrójnego rzędu fotoreporterów i kamerzystów telewizyjnych, walczących o najlepsze ujęcie. Alkohol był w ich związku wielką kością niezgody. Linc dwukrotnie przechodził odwyk, nie na wiele się jednak to zdało, nadal zapijał się na umór, gdy tylko poczuł ciąg. A dzisiaj zdecydowanie czuł ciąg. Shelby wiedziała, że wypił już kolejkę w hotelu i teraz ma ochotę na więcej. Źle to wróżyło. Akurat tego wieczoru chciała się odprężyć i spędzić czarującą noc, ale jeśli Linc jest dzisiaj w nastroju do picia, będzie go musiała nieustannie mieć na oku, żeby nie skompromitował ich obojga. A był do tego zdolny. Kiedy się upijał, skandal wisiał w powietrzu. Albo robił się bojowy i wszędzie szukał zaczepki, albo przeciwnie, nieznośnie rozamorowany, flirtował z każdą kobietą w zasięgu wzroku. Żadna z tych perspektyw nie była pociągająca. Do diabła! Czemu nie może po prostu cieszyć się swoim sukcesem? Bo wszyscy ją zapewniali, że rola w Ekstazie będzie wielkim sukcesem. Wszyscy poza Lincem, który widział tylko fragmenty, ale już zdążył zauważyć, że wygląda na zmęczoną i zdenerwowaną i że dali jej złe światło. Czy on naprawdę tego nie rozumiał? Grała kobietę stojącą na krawędzi upadku, więc nie mogła wyglądać olśniewająco. Prawda była taka — chociaż Linc nie chciał się do tego przyznać — że był zazdrosny. Zżerała go zawiść, bo Shelby zagrała w filmie, który był skazany na entuzjastyczne przyjęcie krytyki i kasowy sukces zarazem. Lincowi nigdy się ta sztuka nie udała. Tak naprawdę pragnął uznania dla swych aktorskich umiejętności, nie tylko oklasków za kaskaderskie popisy. Jego filmy w dalszym ciągu zarabiały miliony, ale recenzje nie były zbyt entuzjastyczne, co doprowadzało go do szału, zwłaszcza teraz, kiedy Shelby zaczęła dostawać coraz ciekawsze role. Wiedziała, że Linc ją kocha, ale jej kariera przyjmowała właśnie nowy kurs i nie była pewna, jak on na to zareaguje. 8
Zastanawiała się nieraz, czy nie powinna rzucić tego wszystkiego, zostać w domu i opiekować się Lincem. Po czterech latach dość burzliwego małżeństwa nadal go kochała, pomimo jego pijaństwa, flirtów i birbanckich wypadów z bandą niewydarzonych kumpli, których nie chciał się wyrzec, chociaż wielokrotnie go do tego namawiała. W filmowym macho drzemał mały zagubiony chłopiec, słodki i bezradny, i — co najważniejsze — należący wyłącznie do niej. W nocy, w łóżku, kiedy wtulała się w jego plecy i zasypiała, wdychając jego zapach, czując ciepło jego ciała, kochała każdą jego cząstkę. I nie chodziło tylko o seks, co zresztą było w tym wszystkim najlepsze. Linc był jej mężczyzną i miała gorącą nadzieją, że zostanie nim na zawsze. Nikt poza nią nie znał prawdziwego Linca, nikt nie miał pojęcia o jego okropnym dzieciństwie, o ojcu, który go bił dzień w dzień, i o matce — łagodnej kobiecinie, która nie potrafiła chronić syna i razem z nim stała się ofiarą brutalnego łajdaka. Linc miał jedną siostrę. Czterdziestoośmioletnia Connie była od niego sześć lat starsza i razem z nim dźwigała brzemię bolesnej rodzinnej przeszłości. Kiedy Linc miał dwanaście lat, ojciec zakatował matką na śmierć, po czym strzelił sobie w głowę, rozpryskując swój mózg po całej kuchni i zostawiając Connie i Linca własnemu losowi. Connie nie porzuciła brata. Zatrudniła się jako kelnerka i jakimś sposobem zdołała go uchronić przed sierocińcem do czasu, kiedy skończył siedemnaście lat i wyjechał do Los Angeles, gdzie rozpoczął długą i zdradliwą wspinaczkq na szczyt kariery. Connie była zdeklarowaną lesbijką. Nie chciała mieć nic wspólnego z mężczyznami, mieszkała ze swoją przyjaciółką Suki na ranczu w Montanie, które kupił dla niej Linc, i obie kobiety rzadko stamtąd wyjeżdżały. Rozpocząwszy samodzielne życie, Linc Blackwood osiągnął w końcu ogromny sukces. Shelby kochała go za to i podziwiała. Z drugiej strony jednak miała z nim niemało kłopotów i sama nie była pewna, jak długo zdoła znosić wszystkie jego ekscesy. Chciała mieć dziecko. On nie chciał. Chciała mieć więcej prywatnego życia. On nie chciał. Chciała, żeby przestał flirtować z każdą kobietą, która go do tego zachęcała. A zachęcała, rzecz jasna, każda. Był gwiazdorem, a to 9
znaczyło, że równie dobrze mógł sobie wypisać na czole: PRZEŚPIJ SIĘ ZE MNĄ. Mimo to Shelby była mu bez reszty oddana. W jej kodeksie moralnym nie było miejsca nawet na myślenie o romansach. Jej rodzice żyli ze sobą od czterdziestu lat i do tej pory chodzili, trzymając się za ręce, wymieniali rozkochane spojrzenia i szeptali do siebie czule. Shelby bardzo chciała, żeby i jej małżeństwo tak wyglądało. — Shelby! —wrzeszczeli fotografowie. — Tutaj! Popatrz tutaj! Shelby! Shelby! SHELBY!!! Kiedy ich błagania stawały się coraz bardziej natarczywe, Shelby łaskawie odwracała głowę to w jedną stronę, to w drugą, uważając jednocześnie, żeby wszystko w jej toalecie było na swoim miejscu, a zwłaszcza śmiało wydekoltowana suknia. Odrzuciła w tył kruczoczarne włosy, otworzyła szeroko zniewalające orzechowe oczy. W pierwszym rzędzie liczy się wizerunek i choć Shelby miała tylko trzydzieści dwa lata, była świadoma, że tuż za jej plecami czyhają całe hordy młodych obiecujących aktorek, gorączkowo wyglądających swojej szansy na sukces. Wszystkie chcą zrobić wielką karierę, mieć za męża gwiazdora i mieszkać we wspaniałej rezydencji w Beverly Hills. Macie pecha, moje drogie, myślała Shelby, uśmiechając się do reporterów. Linc Blackwood jest mój. Tylko mój. I mimo jego licznych wad mam zamiar go przy sobie zatrzymać. Więc lepiej trzymajcie się z daleka. Linc Blackwood jest zajęty. *** — Chcę Linca Blackwooda — oświadczyła Lola Sanchez niskim, gardłowym głosem. Nie patrzyła na Elliottta, który siedział obok niej na tylnym siedzeniu limuzyny. Elliottt Finerman był producentem jej najbliższego filmu. Naprzeciwko Loli siedział jej mąż, były zawodowy tenisista Matt Seel, oraz jej rzeczniczka prasowa Faye Margolis. — Przerabialiśmy to już setki razy — powiedział Elliottt, z trudem hamując rozdrażnienie. — Myślałem o Benie Afflecku albo Matthew Mc... — Nie! — przerwała mu ostro Lola. — Chcę Linca Blackwooda. 10
A jeśli nie, to proponuję, żebyś sobie znalazł inną aktorkę do głównej roli. Suka! — pomyślał Elliottt. Za kogo ty się masz? Cztery lata temu byłaś kelnerką w restauracji U Denny’ego, a teraz mi mówisz, co mam robić? Mnie, Elliotttowi Finermanowi, mającemu na koncie ponad trzydzieści znakomitych filmów! — No więc? — zapytała Lola władczym tonem, unosząc spiczastą brodę. — Skoro nalegasz, cukiereczku — odparł Elliottt, siląc się na spokojny ton. — Myślę jednak, że... — W porządku — przerwała mu po raz drugi. — Czyli jeśli Linc się zgodzi, wszystko jest ustalone. Elliottt popatrzył ponuro za okno. Tej nadętej diwy ani trochę nie obchodziło, co on myśli. To wszystko przez Annę. Anna Cameron — największa szycha, trzęsąca całym Live Studios — zgodziła się dać Elliotttowi zielone światło dla jego najnowszego filmu, Nowojorskiej świadomości, pod warunkiem, że zaangażuje Lolę Sanchez. A Lola wyrazi zgodę tylko wtedy, jeśli sama wybierze aktora do głównej roli męskiej. — Daj jej tę rolę — powiedziała Anna — a my już odpowiednio nią pokierujemy. Jasne, pomyślał kwaśno Elliottt. To się nazywa odpowiednie kierowanie. Lola od samego początku przebąkiwała o Lincu Blackwoodzie. Miał nadzieję, że potrafi ją ugłaskać i wybić jej z głowy ten pomysł, ale nic, Lola chciała Linca, a było z niej zacięte babsko, w dodatku pycha przepełniała ją po same dziurki w nosie. Elliottt nie mógł zrozumieć, dlaczego tak się uparła. Nawet nie znała Blackwooda, w przeciwnym razie z pewnością pożałowałaby swojego wyboru. Linc Blackwood nieuchronnie zwiastował kłopoty. Stawiał absurdalne żądania i pieprzył cudze żony, kiedy tylko uważał, że ujdzie mu to na sucho. Stosował najstarsze chwyty na świecie, a jednak kobiety i tak się na nie nabierały. Inna sprawa, że nie potrzebowały wiele zachęty — jeśli chodzi o gwiazdorów filmowych, wszystkie tworzyły rozwartonogie królestwo, każda gotowa była oddać się za jedno spojrzenie, za jeden uśmiech. Elliottt wiedział o tym aż za dobrze, bo jego własna eks, Lynsey Fraser, nie była pod tym względem wyjątkiem. Była ładną, ale niestety łatwo ulegającą wpływom młodą aktorką. 11
Trzy miesiące po ślubie Elliottt lekkomyślnie dał jej jakąś małą rólkę w jednym ze swoich filmów, w którym grał Linc Blackwood. Po tygodniu zdjęć plenerowych przyłapał ją w przyczepie Linca, jak mu dogadzała na kolanach. To było dziesięć lat i jeden rozwód temu. Nie trzeba dodawać, że od tamtej pory Elliottt postanowił nigdy więcej nie pracować z Lincem. Żal mu było Shelby Cheney. Taka zdolna aktorka, a przy tym wyjątkowo atrakcyjna kobieta. Chociaż najwyraźniej niezbyt mądra, skoro nie widziała, jakim kłamliwym śmieciem jest jej mąż. — Jeśli naprawdę jesteś tego pewna... — zaczął. — Tak! — Lola znowu nie pozwoliła mu dokończyć zdania. — Jestem pewna. Elliottt prychnął. „Primapizda!”. Cała Ameryka uważa ją za słodką seksowną laleczkę, a tymczasem to dwudziestoczteroletni kawał krwiożerczej suki, którą natura przypadkiem obdarzyła długimi nogami, wielkim biustem i sercem z kamienia. Ameryka kocha jej nogi, usta i zniewalający uśmiech, lecz nie ma pojęcia o jej niedoborach jako człowieka. Ale może ta dwójka jest siebie warta, pomyślał. Może w pędzie do samozniszczenia wygryzą się nawzajem z interesu. Jeśli tylko Nowojorska świadomość pozostanie kasowym hitem, co mu właściwie zależy? Niech sobie robią szum, niech przyciągają uwagę publiczności. Kiedy film wejdzie na ekrany, mogą sobie nawzajem zrujnować swoje nędzne żywoty. Gwiazdy filmowe! Banda nadętych dupków z krótkim terminem ważności. Jeszcze pięć lat temu ludzie z branży pytaliby: „Co to za jedna, ta Lola?”. Niestety Linc Blackwood prawdopodobnie utrzyma się na rynku. Jak Stallone, Willis i Schwarzenegger był jednym z tych, którzy wciąż tkwili w tym biznesie twardzieli. Poza tym jego filmy nadal zarabiały kupę forsy, zwłaszcza za granicą — oraz dzięki sprzedaży kaset i płyt DVD. — Jesteśmy prawic na miejscu — powiedziała Faye Margolis. Faye budziła respekt. Dobiegała pięćdziesiątki, miała stalowoszare włosy, fryzurę na pazia i niezrównaną wiedzę w sprawach public relations. W jej rękach każda znana osoba miała gwarantowane maksymalne nagłośnienie i przychylność prasy. Faye chroniła swoją 12
doborową gromadkę klientów z żarliwą lojalnością. — Jak wyglądam? — zapytała Lola, przejawiając rzadką u niej niepewność. — Wystrzałowo! — oświadczył Matt, który ze swoją sylwetką sportowca, długimi ciemnoblond włosami i bródką w szpic też wyglądał wystrzałowo. Lola w ogóle nie zwróciła na niego uwagi. — Faye? — zapytała i popatrzyła na swoją asystentkę. — Pamiętaj, żeby się prostować — przykazała jej Faye swoim schrypniętym od papierosów głosem. — Ta sukienka to chodzące ryzyko, lepiej o tym nie zapominaj, bo inaczej biust ci wypadnie na zewnątrz. Lola zachichotała. Tylko Faye mogła sobie pozwolić na takie uwagi. Teraz, kiedy Lola była wielką gwiazdą, od każdego wymagała najwyższego szacunku. — Jak jej wypadną cycki, wszystkie pierwsze strony we Francji będą należeć do niej! — zarechotał Matt. — Nie chciałeś przypadkiem powiedzieć „na świecie”? — zapytała Lola, piorunując go wzrokiem. — Jak sobie życzysz, kochanie — przytaknął Matt, stosownie zawstydzony. Byli małżeństwem od pięciu miesięcy. Jeśli chodzi o Lolę, etap miesiąca miodowego mieli już dawno za sobą, chociaż Matt jeszcze tego nie zrozumiał. Ślub brali w majątku pewnego miliardera w Malibu, w pełnym blasku reflektorów, z helikopterami wiszącymi nad głową, reporterami siedzącymi na drzewach, listą gości pełną gwiazd i ludzi, których prawie nic znali. Brytyjskie czasopismo zapłaciło dwa miliony dolarów za prawo wyłączności na zdjęcia szczęśliwej pary, a Faye dopilnowała, żeby wszystko odbyło się dokładnie tak, jak zaplanowała. „Żadnych potknięć” — to było jej motto, a każdy, kto się potykał, momentalnie znikał z listy płac. Dla Loli jednak dreszczyk emocji już dawno minął. Szybko się nudziła, a Matt poza atletycznym ciałem i wyglądem ratownika morskiego niewiele wnosił do ich związku. Porzucił zawodowy tenis i przyssał się do niej jak pijawka, a kiedy narzekała na jego bezczynność, zapewniał ją, że pisze scenariusz do filmu i zamierza brać lekcje gry aktorskiej. 13
Pięknie! Czemu jej się nie zwierzył, że zamierza robić karierę w show-biznesie, zanim za niego wyszła? Ale on z kolei nie wiedział, że Lola wyszła za niego za mąż tylko po to, żeby chronić swój image seksgwiazdy. Zapomnijcie o Halle Berry, Jennifer Lopez i Angelinie Jolie — to Lola Sanchez jest na szczycie. I musi dbać o to, aby tam pozostać. Przed ślubem z Mattem wdała się w głośny romans z Tonym Alvarezem, zdolnym latynoskim reżyserem, którego niektórzy uważali za Pedra Almodovara swojego pokolenia, z tą różnicą, że Tony był produktem Bronksu i wszystkie trzy filmy, które wyreżyserował, były amerykanikami, chociaż pokazał w nich lwi pazur. Problemem Tony’ego było nieprzerwane uzależnienie od narkotyków i pomimo kilku nagłośnionych aresztowań i długoterminowych zwolnień warunkowych nadal potrafił pakować się w kłopoty. Kiedy jego ekscesy zaczęły się niekorzystnie odbijać na wizerunku Loli, doradcy ostrzegli ją, żeby zerwała z nim bliskie kontakty, bo prawdopodobnie będzie musiał odsiedzieć kilka miesięcy, oskarżony o handel narkotykami. Jak wszyscy dobrze wiedzieli, było to bzdurą, ale ponieważ Tony był sławny, władze musiały stworzyć pozory, że coś robią. Lola zawsze dbała o swój wizerunek, więc zerwała zaręczyny, chociaż zrobiła to niechętnie. Zaraz potem poślubiła Matta, który wprost nie mógł uwierzyć we własne szczęście i ochoczo podpisał żelazną intercyzę. No i utknęła w tym małżeństwie. Ale nie na długo. Snuła różne plany. A te plany dotyczyły między innymi Linca Blackwooda. *** Cat Harrison wcale się nie cieszyła, że musi przyjechać na Festiwal Filmowy w Cannes. Światowe imprezy były takie nudne, roiły się od gwiazd z przerośniętym ego. Nie znaczy to, że była na wielu takich imprezach, ale od czasu, gdy napisała i wyreżyserowała swój pierwszy film, Dzikie dziecko, częściowo oparty na jej własnym, cokolwiek niekonwencjonalnym życiu, musiała zacząć obracać się w towarzystwie. A kiedy ta niskobudżetowa (czy raczej bezbudżetowa) produkcja stała się kultowym przebojem, Cat obwołano główną atrakcją miesiąca. 14
Wielkie halo. Nie znosiła być ośrodkiem uwagi. Nie cierpiała się stroić i wdzięczyć przed grubymi rybami i milionerami z branży, którzy się prześcigali, żeby sfinansować jej następny scenariusz. — Powinnaś go zrobić, skarbie — radził jej australijski muzyk i zarazem mąż, Jump Jagger. (Brak pokrewieństwa z Mickiem, chociaż Jump bardzo tego żałował). — Czemu? — Bo to będzie dobra karma dla nas obojga. A mnie bardzo by się przydało trochę dobrej kanny. Można było na nim polegać, że we wszystko wmiesza własną osobę. Miał irytujący zwyczaj wysuwania się zawsze na pierwszy plan. Ale to było bez znaczenia, bo Cat i tak za nim szalała. Była dzieckiem rozwiedzionych rodziców; dorastała, rozdzielając czas pomiędzy ekscentryczną angielską matkę i kompletnie zwariowanego amerykańskiego ojca, co oznaczało, że większą część dzieciństwa spędzała na podróżowaniu między dwoma krajami. Kiedy skończyła siedemnaście lat, uznała, że potrzebuje własnej przestrzeni i swojej własnej kariery (tata był wziętym rzeźbiarzem, a mama wielokrotnie nagradzanym fotografikiem). Przeprowadziła się do Nowego Jorku i tu poznała Jumpa, który wyrwał ją ze zgubnej spirali narkotyków i szaleństwa. Pędziła przed siebie na oślep, on zaś przyhamował ją i ściągnął ze złej drogi dosłownie w ostatniej chwili. Wkrótce potem bardzo po staroświecku wzięli ślub i zamieszkali w mansardzie w Soho. Podczas gdy Jump pracował nad swoją muzyką, Cat łapała się najróżniejszych chałtur — wyprowadzała psy, opiekowała się dziećmi i przez jakiś czas pracowała jako asystentka pewnego gburowatego, ale za to niezwykle twórczego reżysera teatralnego. W któryś weekend, tryskając entuzjazmem i pomysłami, zaczęła pisać scenariusz filmowy, a sześć tygodni później przystąpiła do kręcenia zdjęć. Wygrzebała z piwnicy ojca starą ręczną kamerę, w charakterze aktorów zatrudniła osobliwą galerię własnych znajomych, a Jump ze swoim zespołem sklecił całkiem ciekawą i intrygującą ścieżkę dźwiękową. Voilà! Fiłm na poczekaniu! Wuj pewnego znajomego przedstawił ją drobnemu dystrybutorowi, który wziął jej film, i od pierwszej projekcji — jak niegdyś po The Blair Witch Project — zaczęło huczeć. Najpierw pojawiła się strona w 15
Internecie, potem druga i trzecia. Trzy tygodnie później w sieci było już dwadzieścia jeden stron i czatów poświęconych Dzikiemu dziecku. Cat rozpierał entuzjazm, dopóki, niejako wbrew własnej woli, nie znalazła się w świetle reflektorów. Media pokochały dziewiętnastoletnią smukłą blondynkę z włosami ostrzyżonymi na jeża, oliwkowozielonymi oczami i wyrazistą twarzą o wysokich kościach policzkowych. Mogłaby być modelką albo aktorką, ale żadna z tych profesji jej nie interesowała. Najbardziej lubiła stać po drugiej stronie kamery, gdzie miała największy wpływ na efekt swojej pracy. Merrill Zandack, szef Zandack Films, przejął dystrybucję Dzikiego dziecka i teraz chciał sfinansować następny scenariusz Cat, Złapaną — przewrotny film o oszuście i uwodzicielu oraz dwulicowej tajnej policjantce. Z tego właśnie powodu Cat musiała być obecna na festiwalu w Cannes. — Szybko się pniesz w górę, koteczku — powiedział Merrill, kiedy przyjechali. — Tylko bądź dla wszystkich miła. — Będę miła, jeśli przestaniesz do mnie mówić „koteczku” — odparła z irytacją. Wkurzali ją mężczyźni, którzy zwracali się do kobiet w taki sposób i uważali to za zupełnie naturalne. Ciekawe, jak by mu się podobało, gdyby zaczęła do niego mówić „pieseczku”? Merrill — pulchny, łysiejący mężczyzna, który pocił się obficie i wciąż ssał wielkie kubańskie cygaro, uznał Cat za miłą odmianę. Podziwiał w niej to, że nic próbuje się nikomu przymilać. Podobała mu się jej nonkonformistyczna postawa. Miał nosa do talentów i wiedział, że jeśli tylko Cat nie rozzłości zbyt wielu ważnych ludzi swoim aroganckim zachowaniem, czeka ją wielka przyszłość. *** Shelby wykonała swój numer i wykonała go dobrze. Ale Linc wykonał go jeszcze lepiej. Był mistrzem w przekonywaniu ludzi, że są jego najlepszymi przyjaciółmi. Miał mnóstwo nieodpartego uroku. Shelby obserwowała, jak flirtuje z Sharon Stone, która tego wieczoru wyglądała wyjątkowo smukło. Lubiła na niego patrzeć, kiedy o tym nie wiedział. Był taki piekielnie seksowny. 16
— Prawdziwa z ciebie piękność, złotko — powiedział Merrill Zandack, puszczając kłęby dymu za jej plecami. — Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę twój film. — Dziękuję, Merrillu. Odwróciła się w jego stronę, a on pocałował ją w policzek, pozostawiając na nim wilgotną plamę, którą miała ochotę natychmiast wytrzeć. — Powinniśmy razem pracować — ciągnął Merrill, wydmuchując jej w twarz kłąb dymu z drogiego cygara. — Słyszałem, że dałaś prawdziwy popis w tym dzisiejszym filmie. — Naprawdę? — wymamrotała, próbując niepostrzeżenie wytrzeć policzek grzbietem dłoni. — Miałem zrobić prywatną projekcję — oświadczył. — Ale jakoś nie znalazłem czasu. — Przykro mi. — E tam, tak jak tutaj jest lepiej — stwierdził, znów wydmuchując przed siebie dym i wcale nie tak bardzo ukradkowo zaglądając jej za dekolt. Cofnęła się i uśmiechnęła do towarzyszki Merrilla — posągowego sobowtóra Anjeliki Huston. Od czasu kiedy kilka lat temu zmarła jego żona, Merrilla rzadko widywano dwa razy z tą samą kobietą. Preferował przy tym najwyraźniej bliźniacze brunetki, których nigdy nie uznawał za stosowne nikomu przedstawiać. — No cóż... mam nadzieję, że ci się spodoba. Zerknęła w stronę Linca, który pogrążony był teraz w ożywionej rozmowie z Woodym Allenem. Raczej nie mogła oczekiwać ratunku z jego strony. — Pięknie wyglądasz, złotko — powtórzył Merrill. — Dziękuję — mruknęła. W tej samej chwili jednak odetchnęła z ulgą, bo Merrill zobaczył efektowne wejście Loli Sanchez i natychmiast ruszył w jej stronę. Jego czarnowłosa towarzyszka podążyła za nim dostojnym krokiem. Do Shelby podeszła przydzielona jej asystentka od public relations, młoda Francuzka z włosami zwiniętymi w ciasny kok i wywiniętymi do dołu ponurymi ustami. — Czy zechce pani porozmawiać z reporterem „Paris Match”? — zapytała. Shelby pokręciła głową. Nie miała teraz najmniejszej ochoty na spotkanie z dziennikarzami. 17
— Jutro na konferencji prasowej — odparła. Kobieta ściągnęła wąskie usta. — Ten reporter nie będzie mógł wziąć udziału w konferencji prasowej, ponieważ musi wcześnie rano wrócić do Paryża. Jeszcze kilka lat temu Shelby zgodziłaby się na wszystko. Ale po dwóch latach terapii nauczyła się mówić „nie”. — Jeśli tak mu zależy na rozmowie ze mną, to niech zostanie dłużej — oświadczyła. Zanim kobieta od PR zdążyła odpowiedzieć, do Shelby podszedł Linc i wziął ją pod ramię. — Chodź, kochanie — powiedział ciepło, puszczając oko do asystentki. — Chodźmy poszukać naszych miejsc. Shelby skinęła głową. W żołądku poczuła przyjemne drżenie. To był jej wielki wieczór i chciała się nim nacieszyć.
Rozdział drugi
Cat zamieszkała na jachcie Merrilla Zandacka, trzydziestometrowej luksusowej łodzi z sześcioma gościnnymi sypialniami i dwudziestoma ludźmi obsługi. Szkoda, że Jump nie mógł jej widzieć, jak się przechadza po kabinie, a potem, mrużąc oczy, patrzy w duże lustro w łazience. Włożyła na wieczór dżinsowe biodrówki Juicy Couture, odsłaniające opalony brzuch i świeżo przekłuty pępek z brylantem, oraz króciutki czarny T-shirt z Rolling Stonesami, na szyi zawiesiła łańcuchy i krzyżyki od Loree Rodkin, a w uszach zapięła wielkie złote kolczyki w kształcie kół. Może nie był to w powszechnym wyobrażeniu najlepszy strój na wielki festiwal filmowy, ale co tam, przynajmniej czuje się swobodnie. Od lat nie nosiła sukienek i nie będzie teraz zaczynać. Poza tym Jump wyjechał na koncerty do swojej rodzinnej Australii, a bez niego czuła się trochę niepewnie. Kiedy nie było go przy niej, faceci nic dawali jej spokoju. Nie znosiła ściągać na siebie uwagi. Była monogamistką i zażarcie broniła swojej niezależności, ale bardzo brakowało jej Jumpa. Zawsze robili wszystko razem, przynajmniej tak było kiedyś, zanim jej kariera przybrała tak niespodziewany obrót, a Jump postanowił wyruszyć w trasę. Oczywiście nie miała mu za złe, że wyjechał, w końcu od dawna oboje nad tym pracowali, a dzięki sukcesowi, jaki odniosła jego ścieżka dźwiękowa do filmu, załapał trochę dobrych chałtur. Występ przed koncertem gwiazdy rocka Krisa Phoeniksa w Sydney był prawdziwym przełomem. Jump i chłopaki z jego kapeli szaleli z radości. Cat też się 19
cieszyła z ich sukcesu, chociaż chciałaby, żeby tego wieczoru Jump był przy niej. Rozległo się pukanie i po chwili w drzwiach ukazała się głowa Jonasa Browna, gorliwego asystenta Merrilla Zandacka. — Łódź jest gotowa, żeby nas zawieźć na brzeg — poinformował. — Gdzie jest Merrill? — zapytała. Jonas był kompletnym zaprzeczeniem swego krzykliwego i trochę ordynarnego szefa. Przede wszystkim był młody — prawdopodobnie jeszcze nie przekroczył trzydziestki — i na swój powściągliwy sposób dość atrakcyjny. Ale nie w jej typie. — Pan Zandack już wyszedł — odparł. — Prosił, żebym pani przekazał, że spotka się z panią na premierze. — Chce pan powiedzieć, że mam tam jechać sama? — Wzdrygnęła się na samą myśl o wchodzeniu do środka w pojedynkę. — Będę pani towarzyszył — oświadczył Jonas. — Nie rozumiem, czemu on się uparł, że muszę tam być — burknęła, sięgając po torebkę z frędzelkami. — Ponieważ uważa, że w pani interesie leży, aby panią widziano — odparł Jonas i oczy mu się zwęziły, kiedy lustrował jej garderobę. — Ma pani zamiar w tym jechać? — zapytał z dezaprobatą. — Nie — warknęła, zła, że jakiś facet ośmiela się oceniać jej gust. — Przebiorę się w mundurek od Prady, żebym mogła wyglądać tak jak pan. — Nie miałem zamiaru pani krytykować — powiedział szybko. — Właśnie że miał pan — odparowała i dodała beztrosko: — Ale nic nie szkodzi. Czuję się swobodnie w tym, co noszę. Nie potrzebuję pochlebstw. — Wobec tego powinniśmy już jechać — stwierdził Jonas bez mrugnięcia okiem. — Pan Zandack nie lubi, kiedy mu się każe czekać. — Dobrze, że mi pan o tym powiedział — wycedziła. — Nie chcemy przecież, żeby wielki człowiek musiał na mnie czekać. *** 20
Lola zauważyła, że Linc wchodzi na widownię. Psiakrew! A tak jej zależało, żeby zrobić na nim wrażenie. No bo kto by nie był pod wrażeniem, widząc, jak błyskają dla niej flesze? Jak dziennikarze rzucają się do niej i próbują ściągnąć jej uwagę? Może i ma za żonę gwiazdę filmową, ale teraz to ona, Lola Sanchez, jest gwiazdą chwili. Żadna kobieta nie wzbudza większych emocji, żadna nie wygląda bardziej seksownie. Zupełnie inaczej niż w czasie jej pierwszego spotkania z panem Blackwoodem. O tak, wtedy sprawy wyglądały całkiem inaczej. Retrospekcja: sześć lat wcześniej Lucia Conchita Sanchez, ładna osiemnastolatka, zawsze marzyła o karierze śpiewającej i tańczącej aktorki. W dzień pracowała jako kelnerka, a wieczorami pomagała swojemu chłopakowi, który trzy razy w tygodniu pracował jako didżej w hollywoodzkim klubie. Miała kasztanowe włosy do pasa i wyjątkowo kształtne ciało. Mieszkała w Silverlake, razem z matką, Claudine, pół Murzynką, pół Indianką, i ojcem Meksykaninem, Louisem Sanchezem. Ojciec był podrzędnym bokserem i kobieciarzem, uważającym się za prawdziwego ogiera. Lucia miała dwie starsze zamężne siostry, Isabelle i Selmę, oraz leniwego bezrobotnego brata, Louisa juniora, który chciał być taki jak ojciec. Nie mogła się już doczekać, kiedy opuści dom rodzinny. W szkole wyróżniała się w śpiewie i tańcu oraz na zajęciach teatralnych. Uwielbiała grać, kiedy więc skończyła szkołę średnią, ruszyła na podbój świata show-biznesu. Była ambitna i zdecydowana zrobić karierę aktorki. Kłopot polegał na tym, że nikt jej nie chciał zaangażować. Nie mogła nawet znaleźć menażera. „Masz za bardzo etniczne rysy”. Taka była ogólna opinia. Etniczne rysy? Uważała, że wygląda bosko — miała piękne ciało, gładką oliwkową skórę i ognisty temperament. No dobrze, może nie była typową banalną pięknością, ale miała własny styl. Po wielu przesłuchaniach, po których na próżno czekała na odzew, postanowiła spróbować w agencji modelek. „Za gruba” — orzekła koścista suka z dwiema witkami zamiast nóg i kompletnie pozbawiona tyłka. 21
Za gruba? To śmieszne! Tylko dlatego, że nie poddała się hollywoodzkiej manii chudości? Mimo to zaczęła stosować dietę, odmawiając sobie wyśmienitych smażonych kurczaków Claudine i ulubionych enchilad taty. Rodzice uważali, że zwariowała. Któregoś wieczoru tata posadził ją obok siebie i powiedział, że nie ma absolutnie żadnych szans, a ponieważ dobrze jej szło w szkole z matmy, powinna tak jak Selma znaleźć sobie porządną pracę w banku, gdzie będzie miała nawet szansę na awans. — Jako kelnerka nie zajedziesz daleko — orzekł. Jak gdyby boks to było Bóg wie co. Ojciec miał uszy jak kalafiory, całą twarz w bliznach i utykał na jedną nogę. To jednak nie przeszkadzało, żeby kobiety rzucały mu się w ramiona. Matka Lucii była piękną kobietą o egzotycznych rysach, włosach do pasa i seksownych krągłych kształtach, których wcale nie zepsuły cztery porody. Lucia lubiła myśleć, że jeśli chodzi o wygląd, wzięła od obojga rodziców to, co najlepsze. Po mamie miała długie nogi, bujne piersi i gęste kasztanowe włosy, po tacie lekko spłaszczony nos, kuszące brązowe oczy i pełne usta. „Usta kochanków — mawiał Louis. — Przechodzą w naszej rodzinie z pokolenia na pokolenie”. Jasne, myślała Lucia. A w naszej dzielnicy z sąsiadki na sąsiadkę. W domu Sanchezów seks nie należał do otwartych tematów. Chociaż wszyscy wiedzieli o wybrykach Louisa, nikt o nich głośno nie mówił. Kiedy Lucia dorosła na tyle, żeby po raz pierwszy usłyszeć o wyczynach swojego niewiernego ojca, była wstrząśnięta. Nigdy nie mogła zrozumieć, czemu jej matka pozwalała, żeby uchodziło mu to na sucho. Kiedy osiągnęła okres pokwitania, nie mogła się wręcz opędzić od chłopców. Wzbudzała pożądliwość bujnymi piersiami, kształtnymi pośladkami i kokieteryjnym sposobem bycia, który odziedziczyła po ojcu. — Nie daj im się — ostrzegała ją matka, kiwając przed nosem Lucii kościstym palcem. — Niech wytrzeszczają oczy, patrz, jak się ślinią, a potem pozwól im się błagać. Ale jeśli skapitulujesz, szybko będziesz tego żałować. Ostatnie, czego ci trzeba, to rosnący brzuch. 22
Te złowieszcze słowa wystarczyły, żeby odstraszyć Lucię od seksu do czasu, gdy skończyła szesnaście łat i zakochała się w pewnym raperze, który mieszkał na drugim końcu ulicy. Po kilku szaleńczych miesiącach zaszła w ciążę. Matka była taka wściekła, że nie odzywała się do niej przez kilka tygodni. Ojciec okazał więcej wyrozumiałości. Zaprowadził córkę do miejscowej kliniki, żeby usunęła ciążę. Selma też jej wtedy towarzyszyła. To był jeden z najgorszych dni w życiu Lucii. Po tym przeżyciu zniechęciła się do seksu i od tej pory nigdy nie posunęła się poza stosunki oralne, a i to tylko wtedy, kiedy chłopak naprawdę jej się podobał. Z Carlosem była to dwukierunkowa jazda, ale nawet kiedy na tylnym siedzeniu samochodu zerwał jej biustonosz, zadarł spódnicę do pasa i błagał, żeby się zgodziła na więcej, była nieugięta. Nigdy więcej aborcji. Dobrze nauczyła się tej lekcji. Pewnego wieczoru Carlos powiedział, że złapał chałturę na jakimś nadętym przyjęciu w Bel Air, i zapytał, czy chciałaby mu towarzyszyć. Lucii aż mowę odebrało. Bel Air! Terytorium sławnych i bogatych! Może wreszcie ktoś ją odkryje, a jeśli nie, to może przynajmniej spotka menażera, który zechce ją reprezentować. Nie zdradziła się przed Carlosem ze swojej szaleńczej radości. Był typem rockandrollowca, luzakiem z długimi przetłuszczonymi włosami. Żył muzyką, był mistrzem w składaniu dźwięków, których ludzie chcieli słuchać. Wszyscy przyjaciele wróżyli mu świetną przyszłość. Przyjęcie, które wydawał superproducent Freddy Krane, miało się odbyć w jego wspaniałej starej rezydencji na szczycie Bel Air, do której dojeżdżało się długim krętym podjazdem, obsadzonym po obu stronach palmami. Lucia siedziała obok Carlosa w jego podrasowanym srebrnym mustangu z 1968 roku i rozkoszowała się każdą sekundą. Kiedy dojechali na miejsce, pomogła mu rozstawić sprzęt na brzegu ogromnego basenu z czarnym dnem. Dookoła roiło się od służących, dostawców, barmanów i kelnerów, którzy uwijali się jak w ukropie, przygotowując wieczorne atrakcje. Chłonęła każdy szczegół — setki świec we wspaniałych kryształowych świecznikach otaczających basen, olśniewające wiązanki kwiatów na środku każdego stołu; srebrno-białe obrusy i czarne jedwabne serwety. Chciała zapamiętać każdy drobiazg, żeby potem 23
opowiedzieć o tym mamie, Isabelle i Selmie. Chociaż wszystko robiło na niej ogromne wrażenie, starała się niczego po sobie nie pokazać. Z pozorną obojętnością wypakowała bogatą kolekcję kompaktów i płyt i układała je w staranne sterty. Carlos był bardzo skrupulatny i lubił mieć wszystko zapięte na ostatni guzik. Czasem myślała sobie, że jeśli wkrótce nie uda jej się wkręcić do show-biznesu, to może powinna wyjść za Carlosa. Aż się palił, żeby ją przelecieć, nie miała więc cienia wątpliwości, że uda jej się sprowokować go do oświadczyn, gdy tylko uzna, że tego właśnie chce. Czy ślub z Carlosem byłby taki zły? Może nie. Przyjęcie okazało się wielką paradą gwiazd, Lucia rozpoznała mnóstwo znanych twarzy, które widywała co tydzień w popularnych magazynach. Może była to gra jej wyobraźni, ale po jakimś czasie zaczęło jej się wydawać, że Freddy Krane raz po raz zerka w jej stronę. Sprawiał niechlujne wrażenie — miał rudą, wiecznie zmierzwioną brodę i małe świńskie oczka. W dodatku był stary, musiał mieć co najmniej pięćdziesiątkę, czyli dziesięć lat więcej niż jej ojciec. Lucia włożyła na ten wieczór brązową spódniczkę mini ze sztucznej skóry (prawdziwa była niestety za droga) i króciutką białą bluzeczkę, która uwydatniała jej duże piersi w miękkim biustonoszu. Długie włosy, których nie obcinała, odkąd skończyła osiem lat, sięgały jej aż za pośladki. Wiedziała, że wygląda bardzo seksownie. Kilku kelnerów kręciło się dookoła, próbując zdobyć jej numer telefonu. Odmawiała grzecznie, chociaż to zainteresowanie sprawiło jej przyjemność. Carlos grał, a ona kołysała ciałem w zmysłowym, prowokacyjnym tańcu. Muzyka była pierwsza klasa — wszystko, od NWA przez Santanę do Motley Crüe, było też dużo Manina Gaye i Smokey Robinson, dorzuconych dla melancholików. Tak, Freddy Krane ewidentnie zwracał na nią uwagę, mimo że otaczały go całe stada blond piękności. Nieco wcześniej jeden z kelnerów (niedoszły aktor) wyrecytował Lucii długą listę osiągnięć ich słynnego gospodarza. Wynikało z niej, że Freddy specjalizuje się w wysokobudżetowych filmach akcji i współpracował ze wszystkimi 24
gwiazdorami w typie macho, począwszy od Clinta Eastwooda, a skończywszy na Schwarzeneggerze. — To prawdziwy rekin show-biznesu — powiedział na koniec. — Wystarczy jedno jego słówko, a siedzisz w filmie. Powinnaś się koło niego zakręcić. — Nie, dziękuję — odparła Lucia. Pragnęła sławy, ale nie za wszelką cenę. Tuż przed północą zobaczyła Linca Blackwooda. Linc Blackwood! Jej ukochany aktor! Oglądała wszystkie jego filmy co najmniej po trzy razy. Nie dowierzała własnym oczom. Szturchnęła łokciem Carlosa, którego jednak to kompletnie nie wzruszyło. Nie obchodziły go gwiazdy, obchodziła go tylko jego kolekcja płyt, drogocenny mustang, trochę trawki i dużo dmuchania. — Popatrz, kto przyszedł! — wyszeptała podekscytowana. — Nie podniecaj się tak — odburknął, rzucając jej zniecierpliwione spojrzenie. Nie mogę się nie podniecać! — pomyślała. Miała ochotę krzyczeć. To przecież Linc Blackwood, obwołany przez „People” najseksowniejszym mężczyzną na świecie! Jak mogę się nie podniecać? Z emocji i zachwytu z trudem łapała oddech i ściskało ją w żołądku. Na przyjęciu było wiele sław, ale dla niej nikt inny się już nie liczył, ważny był tylko Linc Blackwood. Nie spuszczała z niego oczu, śledząc każdy jego ruch. Szybko zaczęły się wokół niego mrowić kobiety — silikonowe blondynki o wypielęgnowanych włosach i wszechobecnym amerykańskim uśmiechu. On jednak nie zwracał na nie uwagi. Usiadł przy stoliku na brzegu basenu i popijając drinka, roztaczał swoją charyzmę. Po chwili dosiadł się do niego Freddy Krane wraz z kilkoma następnymi boskimi pięknościami. Rudobrody producent nie przestawał poklepywać Linca po ramieniu i zaśmiewać się głośno. Lucia poruszała się w rytm muzyki, dając pokaz nieposkromionego erotyzmu. Nastrojowe dźwięki pomogły jej wyzbyć się skrępowania. Zobaczyła, że Freddy szturchnął łokciem Linca i ruchem głowy pokazał w jej stronę; po chwili obaj zaczęli ją obserwować. Zerknęła na Carlosa, ale ten najwyraźniej niczego nie zauważył. Serce zabiło jej szybciej. Wreszcie ją odkryją! Po kilku minutach 25
Linc Blackwood, nie wypuszczając z ręki drinka, pokazał ją jednej z blondynek, które go otaczały. Dziewczyna kiwnęła głową i ruszyła dookoła basenu. — Cześć — powiedziała do Lucii. — Cześć — odparła Lucia. Nie była głupia, wiedziała, że dziewczynę przysłano do niej z jakimś poleceniem. — Jestem Zara Light — przedstawiła się blondynka z wyraźnie brytyjskim akcentem. — A ty? — Lucia. — No dobrze, Lucio — powiedziała Zara. — To twoja szczęśliwa noc. Linc i Freddy życzą sobie, żebyś przysiadła się do nich na drinka. — Naprawdę? — wymamrotała Lucia bez tchu. — Po to tu przyszłam — oświadczyła Zara. — Kiedy? — zapytała Lucia tępo. Dziewczyna przewróciła oczami. — Teraz. Lucia zerknęła na Carlosa. Odleciał kompletnie, pochłonięty bez reszty muzyką Ja Rule. Czy musi go pytać o pozwolenie? Nie. Przecież nie jest jego żoną, może robić, co chce. A chce poznać Linca Blackwooda — faceta swoich marzeń. Złapała Carlosa za rękę, co spowodowało nieprzyjemny zgrzyt na płycie. — Kurwa mać! — zaklął — Niedługo wrócę — powiedziała szybko i bez dalszych wyjaśnień ruszyła poznać swego ukochanego gwiazdora. Dwadzieścia pięć minut później Lucia Conchita Sanchez i Linc Blackwood turlali się na wpół rozebrani po ogromnym wodnym łóżku w sypialni Freddy’ego Krane’a. — Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę — szepnęła Lucia, widząc przed oczami wszystkie gwiazdy. — Uwierz, dziecino — odparł Linc, ściągając jej bluzkę. — Masz wspaniałe cycki — dodał, wprawnymi ruchami odpinając jej biustonosz i odrzucając go na środek pokoju. — Prawdziwe, no nie? — Lucia skinęła tylko głową, bo nie mogła wykrztusić ani słowa. — Masz pojęcie, jak trudno w tym mieście o prawdziwe cycki? — narzekał, pieszcząc jej sutki czubkami palców. Nie miała pojęcia i zupełnie jej to nie obchodziło. Wiedziała tylko, 26
że teraz, kiedy go poznała, jej przeznaczenie musi się spełnić. Nic innego się nie liczyło. Linc wiedział dokładnie, czego w łóżku oczekują kobiety. Kiedy chciał, potrafił się z nimi obchodzić tak, jak tego najbardziej pragnęły. Poświęcił Lucii całą swoją uwagę, rozkoszując się jednocześnie jej bujnymi, pełnymi piersiami, jedwabistym wzgórkiem czarnych włosów między długimi nogami i łagodną linią obfitych pośladków. Nie spieszył się, bogate doświadczenie nauczyło go, że długa gra wstępna owocuje prawdziwą rozkoszą. Najpierw więc ją rozpalił — długo pieścił jej piersi i ssał naprężone sutki, aż zaczęła głośno jęczeć. Potem rozłożył jej nogi i osunął się po niej w dół, jakby sprawiało mu to prawdziwą przyjemność. Nie sprawiało, ale pal licho, ta akurat smakowała lepiej niż inne. Lucii wirowało w głowie. Jak to się stało? Nie należała do dziewczyn, które wskakują facetom do łóżka na pierwszej randce. Poza tym to nawet nie była randka. W dodatku miała chłopaka, więc wszystko razem zakrawało na kompletny obłęd. Czy aby na pewno? Linc Blackwood był jej bohaterem, a w końcu jak często kobieta ma sposobność kochać się z mężczyzną swych marzeń? Jak często może mieć sposobność kochać się z mężczyzną, który ma język jak anioł? Albo jak diabeł... Albo... Zabrakło jej tchu. Złapała poduszkę, żeby zasłonić twarz, kiedy przesunął się po niej w dół. Była podekscytowana, zawstydzona i rozpalona jednocześnie. CO ONA WYPRAWIA? CO ON WYPRAWIA? Cokolwiek to było, nie miała najmniejszego zamiaru go powstrzymywać. Spędzili w łóżku Freddy’ego Krane’a całą noc, oddając się wszelkim możliwym rozkoszom. Nawet się jej nie śniło, że mogłaby coś takiego przeżywać z Lincem Blackwoodem. Kochał się z nią na wszystkie możliwe sposoby. I nie używał prezerwatyw. — Jesteś czysta, no nie? — spytał w pewnej chwili. — Dziewica, mam rację? Jeśli miał ochotę w to wierzyć, proszę bardzo. Nie obchodziło jej nawet, czy zajdzie w ciążę, ponieważ tym razem to było zupełnie co innego — tym razem on się z nią ożeni i będą żyli długo i szczęśliwie 27
w wielkiej rezydencji w Hollywood, jednej z tych, jakie widywała na zdjęciach w „People”. I ona też zostanie gwiazdą filmową. I spełnią się wszystkie jej marzenia. W końcu zasnęła w jego ramionach, naga, lepka i spełniona. Nazajutrz rano obudziło ją potrząsanie za ramię. Otworzyła oczy. W jednej chwili spłynęły na nią lawiną wspomnienia ostatniej nocy. — Linc — mruknęła, przewracając się na bok, żeby się z nim przywitać. Tylko że to nie był Linc. Nad łóżkiem stał Freddy Krane, z zaspanymi oczami, w niezawiązanym szlafroku kąpielowym, który nie pozostawiał wątpliwości, że jego właściciel nie ma na sobie nic więcej. — O Boże! — wybąkała, łapiąc kołdrę, żeby się nią zasłonić. — Co pan tu robi? — Przykro mi to mówić, laleczko — powiedział Freddy, zawiązując szlafrok. — Ale tak się składa, że leżysz w moim łóżku. — Gdzie Linc? — zapytała przestraszona. — Musiał lecieć. Jakieś ważne spotkanie. Kazał ci powiedzieć, że było fajnie. Lucia poderwała się na łóżku. Jej myśli rozbiegły się we wszystkie strony. — Tylko tyle powiedział? — Wiesz, Linc to bardzo zapracowany człowiek — odparł Freddy, łypiąc na nią jak zgłodniały tygrys na zwierzynę. — To znaczy, że... on... odszedł? — Właśnie, moja droga. Nagle z przerażającą jasnością stanęła Lucii przed oczami cała prawda: kochała się z mężczyzną, którego tak naprawdę wcale nie znała. Spędziła z nim całą noc. Robiła z nim wszystko, otworzyła się przed nim seksualnie jak nigdy przedtem przed nikim innym. A teraz on sobie poszedł. Boże! Może i był gwiazdą filmową, ale jak mógł ją zostawić w obcym łóżku bez jednego słowa? — Przykro mi cię wyganiać, ale musisz już iść — stwierdził Freddy. — Możesz skorzystać z prysznica w gościnnym, a potem zabieraj stąd swój śliczny tyłeczek. — Gdzie jest mój... chłopak? —spytała niepewnie. 28
— Ty masz chłopaka? — zapytał z niedowierzaniem Freddy. — Dyskdżokej, Carlos. Gdzie on jest? — A, ten gość, co o ciebie pytał — wymamrotał Freddy, ziewając. — Powiedziałem mu, że jesteś z Lincem. — I co on na to? — Chyba był wkurwiony. — O Boże! — jęknęła, kręcąc głową. — Nie pękaj, dostał forsę za swoją chałturę — oświadczył Freddy, odchrząkując. — No dobra, zabieraj się już, kotku. Mam dużo pracy. Ze wstydu Lucia nie mogła mu nawet spojrzeć w oczy. — Nie mógłby się pan odwrócić? — poprosiła. — Jasne, laleczko, tylko po co? Nie masz nic takiego, czego bym już nie widział. Odwrócił się jednak, pogwizdując niemelodyjnie pod nosem. Lucia szybko złapała prześcieradło, owinęła się nim i pozbierała swoje ubrania, które walały się po całej podłodze. — Jaki jest numer do Linca? — zapytała, zatrzymując się w progu. Była pewna, że musiała zajść jakaś pomyłka. — Nie dostaniesz się do niego, kotku — odparł Freddy ze współczuciem. — Linc ma pełno asystentów i goryli. — No to dam panu swój numer, a pan go poprosi, żeby do mnie zadzwonił. Czuła, że zachowuje się jak jakaś zdesperowana wielbicielka, ale musiała to zrobić. Naprawdę wierzyła, że Lincowi na niej zależało. — Posłuchaj, złotko — powiedział Freddy życzliwie. — Zabawiłaś się, było miło, wystarczy. Odpuść sobie. — Słucham...? — Lucia zarumieniła się ze wstydu. — Jestem pewna, że Linc chciałby się jeszcze ze mną spotkać. — Tak, tak, laleczko, na pewno — mruknął Freddy. — To może tymczasem wybierzemy się wieczorem na kolację? Kto wie, może się okazać, że świetnie się rozumiemy. — Lincowi by się to nie spodobało — odparła, z trudem powstrzymując łzy. Ciągle sobie wmawiała, że to wszystko jest jakimś wielkim nieporozumieniem i że Linc lada moment wejdzie z powrotem do pokoju. — Szczerze mówiąc, Linc sam to zaproponował — oświadczył 29
Freddy po chwili. — No wiesz, wiedział, że jest za bardzo zajęty, i w ogóle. — Nie wierzę, że mógł zrobić coś takiego — jęknęła. — Hej, a co ci się we mnie nie podoba? — zapytał Freddy oburzony. — Nic — mruknęła Lucia. — No to chodźmy na kolację. Urządzimy sobie własną imprezę. — Mrugnął do niej porozumiewawczo. —Jeśli wiesz, co mam na myśli. Wiedziała aż za dobrze. — Nie, dziękuję — odparła sztywno. — Jak chcesz. — Wzruszył ramionami. — Pokój gościnny jest pierwszy na lewo. Krzyknij, jak skończysz, to każę ci wezwać taksówkę. Lucia wymaszerowała z pokoju z godnością, a przynajmniej z całą godnością, jaka jej jeszcze pozostała. Więc to tak pogrywa Linc. Wykorzystał ją, a potem spławił. Przekazał kumplowi jak lalkę. Co za drań! Jak on mógł ją tak potraktować? Rodzice byli wściekli, że nie wróciła na noc. Musiała skłamać, że źle się poczuła i została u przyjaciółki. Co do Carlosa, nie chciał jej więcej widzieć i szczerze mówiąc, nie miała o to do niego pretensji. Kilka tygodni później z przerażeniem odkryła, że jest w ciąży. Jak to możliwe, żeby przydarzyło jej się to po raz drugi? To znaczy wiedziała, jak to możliwe, tylko że to po prostu było nie fair. Próbowała się dostać do Linca, żeby mu o tym powiedzieć, ale w końcu doszła do wniosku, że jest na to za dumna. Jej ukochany gwiazdor potraktował ją jak dziwkę. Nie będzie go błagać o pomoc! Odchodząc od zmysłów ze strachu, że rodzice dowiedzą się o ciąży, wzięła drugą zmianą w knajpie i za zarobione pieniądze wyprowadziła się z rodzinnego domu do małego mieszkania, które wynajęła do spółki ze swoją przyjaciółką, Cindi Hernandez. Cindi również próbowała wkręcić się do show-biznesu. Rodzicom to się nie podobało. Nie lubili Cindi, uważali, że ma zły wpływ na ich córkę. Lucia jednak przypomniała im, że ma osiemnaście lat i nie mogą jej powstrzymać. Jak najszybciej uzbierała pieniądze na tanią aborcję, która 30
okazała się jednym wielkim horrorem. Zamiast czystego szpitala brudne zaplecze, zamiast lekarzy ordynarny Meksykanin, który kazał Lucii położyć się na stole i zachowywał się, jakby robił jej wielką łaskę. Przez wiele dni potem krwawiła, aż w końcu Cindi zmusiła ją, żeby poszła do prawdziwego lekarza. Lekarz naprawił sfuszerowaną robotę, ale zanim wyszła z gabinetu, poinformował ją szorstkim tonem, że już nigdy więcej nie zajdzie w ciążę. Po dziś dzień jego słowa dzwoniły jej w uszach. *** W głębi serca Lola zawsze wiedziała, że pewnego dnia zemści się na Lincu Blackwoodzie. Kiedy patrzyła, jak wchodzi na widownię, zrozumiała, że ten dzień jest podniecająco bliski.
Rozdział trzeci
— Jesteśmy spóźnieni — rzekł Jonas, pospiesznie prowadząc Cat za łokieć po czerwonym dywanie. — To nie moja wina — odparła. — Nie mówiłem, że to pani wina — powiedział Jonas. Do tej pory gotował się ze złości, że tak długo musieli czekać na łódź, która miała ich zabrać na brzeg, chociaż wyraźnie powiedział głównemu stewardowi, o której godzinie mają ją podstawić. Kiedy pan Zandack opuszczał jacht, cała załoga przestawała się w ogóle czymkolwiek przejmować. — Może powinien pan przyjść po mnie wcześniej — zauważyła Cat, usiłując wyrwać łokieć z jego mocnego uścisku. — Pan Zandack nie będzie zadowolony — powiedział asystent Merrilla właściwie do siebie. — I co zrobi? Zje pana? — zapytała drwiąco Cat i pomyślała, że Jonas jest najwyraźniej typem pedanta, którego szlag trafia, kiedy coś idzie nie po jego myśli. Jonas popatrzył na nią tępo. Ta dziewczyna miała niewyparzony język i nie był pewien, czy mu się to podoba. Już dawno doszedł do wniosku, że jest irytująca. Wszystko olewała, a panu Zandackowi okazywała rażący brak szacunku. Merrill Zandack był prawdziwym potentatem w przemyśle filmowym i Jonas poczytywał się za szczęściarza, że może dla niego pracować Nauczył się przy nim mnóstwa rzeczy, dzięki którym będzie mógł kiedyś otworzyć własny interes, a miał zamiar to zrobić, gdy tylko uzna, że wystarczająco dużo już umie. 32
Kilku bezczynnych fotografów rozpoznało Cat i zaczęło wykrzykiwać jej imię. Nie wiedziała, jak ma zareagować. Całe to pozowanie było takie beznadziejne i żenujące. — Proszę się zatrzymać i uśmiechnąć — zakomenderował Jonas, puszczając jej łokieć i cofając się kilka kroków, żeby wyjść z kadru. Cat uśmiechnęła się sztucznie i niezręcznie pomachała ręką, po czym szybko wbiegła na schody Palais des Festivals. Jonas musiał ruszyć pędem, żeby ją dogonić. — Mam nadzieję, że jeszcze nie zaczęli projekcji — powiedział niespokojnie. — Na pewno już zaczęli — odparła Cat, czym rozdrażniła go jeszcze bardziej. — Może nie. — Cholera! — zawołała nagle i zatrzymała się raptownie. — Co znowu? — Mój brylantowy sztyft! Wypadł mi z pępka. — Jezu! — Musimy wrócić i go poszukać. — Szukać? Gdzie? — spytał Jonas, kompletnie wytrącony z równowagi. — Na tym idiotycznym czerwonym dywanie. Właśnie tam musiał mi wypaść. — Nie — powiedział stanowczym tonem asystent, próbując pociągnąć ją za sobą. — To mój pierwszy brylant! — jęknęła. — Jest pani spóźniona — oświadczył twardo. — Zaprowadzę panią na miejsce i sam pójdę go poszukać. — A jeśli go pan nie znajdzie? — zapytała, patrząc na niego zadziornie zielonymi oczami. — Wtedy pan Zandack kupi pani nowy — odparł, popychając ją niecierpliwie. — Kupi? — Dopilnuję tego. — Nie wiedziałam, że ma pan na niego aż taki wpływ. — O, zdziwiłaby się pani, jakie mam wpływy. Hmm... Może jednak nie jest z niego aż taki mydłek, jak sądziłam, pomyślała Cat. Zastanawiała się, czy nie jest gejem. Możliwe. Trudno powiedzieć. Trochę za bardzo wymuskany jak na hetero — nienaganna fryzura, 33
ciuchy od Prady, wymanikiurowane paznokcie. Gej? Zdecydowanie. Film już się zaczął, co wprawiło Jonasa w jeszcze podlejszy nastrój. Wyładował się w krótkiej sprzeczce ze sztywnym Francuzem, który nie chciał wpuścić Cat na salę. Ale Jonas świetnie mówił po francusku i wygrał potyczkę. — Ten człowiek zaprowadzi panią na miejsce — oświadczył i zdecydowanym gestem popchnął Cat w stronę Francuza. — Zobaczymy się po filmie. Aha, i proszę nie rozmawiać w czasie projekcji. Pan Zandack bardzo tego nie lubi. — Świetnie — warknęła z irytacją. — A pan niech nie wraca bez mojego brylantu. — Znajdę go — odparł. — Oczywiście pod warunkiem, że rzeczywiście go pani miała — dodał zjadliwie. — No cóż — powiedziała z przekąsem. — Pewnie nie patrzył pan na mój brzuch jak inni faceci. Ale nic nie szkodzi, doskonale rozumiem dlaczego. — Och, litości... — jęknął Jonas, który w lot zrozumiał aluzję i ani trochę mu się nie spodobała. Przyświecając sobie latarką, wysztywniony Francuz zaprowadził Cat na miejsce. — Gdzieś ty była? — warknął Merrill. — Ćśśś... — syknęła za nimi jakaś kobieta. Cat usiadła bez słowa. Nie musi się przed nikim tłumaczyć. To zadanie Jonasa, a nie jej. Retrospekcja: sześć lat wcześniej Kiedy Cat Harrison miała trzynaście lat, pojechała z ojcem na południe Francji, gdzie jeden z jego znajomych, siedemdziesięciotrzyletni znany artysta malarz, miał willę. Gable Harrison zostawił z nim córkę, a sam pojechał na kilka dni do Paryża. Mieli spędzić razem wakacje, ale, rzecz jasna, nigdy do tego nie doszło. — Ile masz lat? — zapytał starzec, łypiąc na Cat kaprawymi oczkami. — A ile pan chce, żebym miała? — odpowiedziała wyzywająco. 34
— Im mniej, tym lepiej — stwierdził stary, obrzucając ją pożądliwym wzrokiem. Wiedziała, co będzie dalej. Była wysoką, opaloną blondynką i mężczyźni lecieli na nią od czasu, gdy miała znacznie mniej niż trzynaście lat. Starzec wyciągnął do niej rękę. Cofnęła się. Mimo swojego młodego wieku wiedziała, jak sobie radzić z takimi starymi lubieżnikami: należało kopnąć w jaja i uciekać. Ten jednak był niegroźny, więc się nie przejęła. Przeciwnie, za słoną zapłatę zgodziła się nawet pozować mu do aktu. Obraz, który namalował, wkrótce stal się sławny i w końcu umieszczono go w National Gallery. Nosił tytuł Dziewczyna na krawędzi. Ojca Cat, znanego rzeźbiarza, mocno ubawiło to wydarzenie, natomiast jej matki, która była wybitnym fotografikiem, a zarazem legendarną pięknością, zdecydowanie nie. — Jeśli już chcesz pozować nago, mogłabyś przynajmniej zadbać trochę o swoje włosy łonowe — oświadczyła. To był jedyny komentarz, jaki Cat od niej usłyszała. Źle. Źle. Źle. Kiedy rzecz dotyczyła jej córki, Bethany Harrison — pięciokrotnie zamężna i zazdrosna o rozkwitającą urodę dziewczyny — nigdy nie miała do powiedzenia nic dobrego. Kochała ją, ale na własnych warunkach. Cat to rozumiała. W jej młodym ciele żyła stara, mądra dusza, dużo mądrzejsza, niż wskazywałoby na to jej trzynaście lat. Musiała szybko dorastać, bo rodzice byli zbyt zajęci swoimi błyskotliwymi karierami, żeby poświęcać uwagę córce. Nie miała nawet rodzeństwa, mogła więc polegać tylko na własnym rozsądku. W jej życiu rodzinnym nie istniało nic takiego jak dyscyplina. Rodzice psuli ją pieniędzmi i wszelkimi materialnymi dobrami, gdy tymczasem jej najbardziej brakowało ich miłości i troski. Chodziła do szkoły w Londynie, ale częściej bywała na wagarach niż na lekcjach. Wpychała do tornistra dżinsy i bluzkę, szła do najbliższej stacji metra, zdejmowała mundurek, po czym ruszała do kin West Endu. Kino było jej wielką pasją. Oglądała wszystko — od amatorskich filmów kontestujących nastolatków po produkcje Tarantina i Scorsese. Ponieważ wyglądała na dużo starszą, niż była w rzeczywistości, przyciągała mężczyzn jak magnes. Wkrótce zaczęła traktować to jak przygodę. Jej ulubiona zabawa polegała na tym, żeby rozpalić faceta tak, aby stracił głowę, i wtedy nagle powiedzieć mu, ile ma 35
naprawdę lat. Ha! To przerażenie na ich twarzach, kiedy odskakiwali jak oparzeni! To była klasyka. Cat nie interesowali chłopcy w jej wieku, byli nieokrzesani i niedoświadczeni. Nie znaczyło to jednak, że szła w swych podbojach na całość. O, nie. Mężczyznom nie wolno ufać. Najlepszym dowodem był jej ojciec, Gable Harrison — postawny mężczyzna o długich śnieżnobiałych włosach, frywolnej brodzie i uwodzicielskich oczach. Cat bardziej przypominała matkę — wysoką blond piękność o wspaniałej figurze. Czasami żałowała, że nie jest niską brunetką w śródziemnomorskim typie, ale cóż, musiała sobie radzić z tym, co miała. Do trzynastego roku życia opanowała do perfekcji erotyczną sztukę „wszystko poza...”. Potrafiła po mistrzowsku doprowadzać dorosłych mężczyzn do szaleństwa — nastoletnia nimfetka o zmysłowym ciele i twarzy zdziwionego dziecka, a przy tym dość przezorna, żeby nie dorobić się brzucha. Czuła się dojrzała i obyta. Spędzała wakacje z ojcem oraz jego sławnymi i egzotycznymi przyjaciółmi na południu Francji, na Sardynii lub Capri; jeździła na safari do Afryki albo podróżowała po Indiach z matką i jej którymś z kolei mężem. Ach... mężowie Bethany. To też była przygoda. Każdy następny był młodszy od poprzedniego, a przynajmniej trzech z nich przystawiało się do Cat. Na szczęście wiedziała, jak sobie radzić z takimi buhajami. Nim skończyła czternaście lat, zdążyło ją znudzić właściwie wszystko. „Byłam tam; robiłam to” — powtarzało się w jej życiu jak refren. Pewnego dnia poznała w Nowym Jorku cudowne dziecko Internetu, Brada Kravitza, który w krótkim czasie zarobił miliony dolarów. Właśnie zbliżały się jej piętnaste urodziny. Brad miał dwadzieścia dwa lata. Z błogosławieństwem ojca i dyskretną zachętą matki zamieszkała z nim, a wkrótce potem Brad wprowadził ją w upojny świat prawdziwego seksu i narkotyków. Żegnaj, nudo. Witaj, amfo i ekstazo. *** Cat bardzo żałowała, że nie ma popcornu. Jonas pewnie dostałby piany na ustach, gdyby go o to poprosiła. Szkoda, bo film był wciągający, 36
a dobry film i popcorn musiały iść ze sobą w parze. *** Shelby była zdenerwowana. Oglądając siebie na ekranie, przeżywała prawdziwą katorgę, widziała tylko swoje błędy i niedociągnięcia. Przez połowę projekcji miała ochotę zasłaniać oczy, nigdy nie lubiła patrzeć na własną twarz powiększoną na ekranie do nienaturalnych rozmiarów. Musiała jednak przyznać, że w kinie Ekstaza robiła ogromne wrażenie, a ona sama pod kierownictwem reżysera, Russella Savage’a, wykonała prawdopodobnie najlepszą robotę w życiu. A już na pewno była to jej największa życiowa szansa. Zerknęła na Linca. Miał zamknięte oczy. Oburzające. Jej własny mąż ucina sobie drzemkę na jej filmie! Czasami potrafił być najbardziej samolubnym człowiekiem na świecie. Kiedy szturchnęła go w bok, drgnął przestraszony. — Co? — wymamrotał. — Spałeś — szepnęła oskarżycielsko. — Nieprawda — zaprotestował, zasłaniając ręką ziewnięcie. Pokręciła głową i wróciła do oglądania filmu. Wkrótce się skończy, a wtedy ludzie pokochają jej grę albo ją znienawidzą. Patrząc na ekran, drżała z niecierpliwości. *** Matt położył dłoń na udzie swojej żony, ale Lola szybko ją odsunęła. Robiła, co mogła, żeby się skoncentrować. Obserwowała Shelby Cheney na ekranie i zastanawiała się, co takiego widział w niej Linc, że skłoniło go to do włożenia obrączki na jej palec. Nie była znowu aż taka wspaniała, wyglądała dość przeciętnie. W Hollywood były setki równie atrakcyjnych dziewczyn. Jestem młodsza i bardziej seksowna, pomyślała Lola. Czemu wybrał akurat tamtą, a nie mnie? Jest nijaka. Żadnej pikanterii. Nawet w połowie nie tak podniecająca jak ja. Chociaż odniosła w świecie filmu oszałamiający sukces, nie mogła przestać myśleć o Lincu. Co dziwne, mimo że od czterech lat obracali 37
się w tym samym środowisku, ani razu nie mieli okazji się spotkać. Było to zaskakujące, jeśli się zważy, w ilu przyjęciach, premierach i uroczystościach wręczania nagród brała udział. Kilka razy zobaczyła go z daleka, ale to wszystko. Nigdy nie stanęła z nim twarzą w twarz. Którejś nocy, gdy leżała w łóżku, przyszedł jej do głowy pewien plan. Przeczytała ostatnio w wywiadzie w „Premier”, że Linc marzy o jakiejś odmianie w filmie. „Jestem już za stary na filmy akcji — powiedział dziennikarce ze skromnym uśmiechem. — Myślałem ostatnio o zmianie profilu. Może spróbuję komedii romantycznej?”. Nowojorska świadomość Elliottta Finermana miała być właśnie wysokobudżetową komedią romantyczną ze świetną rolą męską dla partnera Loli, którego jak na razie nie wybrano. Przyszło jej do głowy, że Linc mógłby przyjąć tę rolę, gdyby mu ją zaproponowano. Nic była tylko pewna, jak zareaguje, kiedy się spotkają. No bo przecież musiał się już zorientować, że to właśnie ona jest tą słynną pięknością, przedmiotem marzeń milionów mężczyzn. Dziwiła się nawet, że do tej pory nie próbował się z nią spotkać. Może czuł się niezręcznie? Dzisiejszy wieczór zapowiadał się interesująco. Linc był na pokazach, więc z pewnością będzie też potem na przyjęciu. Na pewno zostaną sobie przedstawieni. Nie mogła się wprost doczekać, kiedy zobaczy na jego twarzy wyraz zdumienia. Albo pożądania. Ha! Może się nawet spalić z żądzy, ponieważ nigdy więcej się do niej zbliży. A kiedy przyjmie rolę w jej filmie, ona będzie go dręczyć i torturować swymi zniewalającymi wdziękami. Nie spocznie, dopóki nie rzuci skurczybyka na kolana. Dłoń Matta znowu zaczęła obmacywać jej udo. Tym razem Lola dała mu ostrego klapa. — No co? — burknął. — Nie rób tego. — Dlaczego? — Bo nie chcę. W tym momencie pochyliła się do niej Faye, która siedziała z drugiej strony. 38
— Coś się stało? — szepnęła. — Nie. Wszystko w porządku — odparła Lola, odwracając się z powrotem do ekranu. — Wszystko jest w najlepszym porządku. *** Cat musiała przyznać, że Ekstaza jest dobra. Russell Savage miał talent i styl, a i scenariusz był błyskotliwy, chociaż trochę przeładowany. Miała co prawda wątpliwości, czy wybrałaby do głównej roli taką atrakcyjną aktorkę jak Shelby Cheney, ale dziewczyna wykonała kawał dobrej roboty. Nie posiadała się z radości na myśl o swoim wielkim skoku w świat profesjonalizmu. Czym innym było kręcenie Dzikiego dziecka na ulicach Nowego Jorku, a czym innym tłusty budżet obiecany przez Zandacka na kręcenie Złapanej. Będzie mogła zatrudnić ekipę z prawdziwego zdarzenia, porządnego operatora, no i sama wybierze obsadę. Zastanawiała się, czy i tym razem nie zatrudnić mało znanych aktorów. Gwiazdorzy zawsze wnoszą do pracy najróżniejsze obciążenia. Chociaż Angelina Jolie byłaby rewelacyjna w roli tajnej agentki. Cat nie miałaby też nic przeciwko Colinowi Farrellowi w roli naciągacza kobiet. Facet jest seksowny i ma mnóstwo ognia. — Lepiej bądź miła dla Merrilla — ostrzegł ją Jump przed wyjazdem do Australii. — Zandack to facet od forsy. Nie wkurwiaj go. — Tak? To powiedz mi, jak bardzo mam być dla niego miła? — zapytała zaczepnie. — No, nie aż t a k bardzo — odparł Jump ze śmiechem. — Stary świrus mógłby być twoim dziadkiem. I co z tego? Wyglądało na to, że w Hollywood wiek nie ma najmniejszego znaczenia. Mężczyźni pod sześćdziesiątkę żenili się z dwudziestolatkami. Gorzej było odwrotnie. Starsze kobiety narażały się na wiele nieprzyjemnych sytuacji, wychodząc za młodszych mężczyzn, ale i to stawało się coraz łatwiejsze. Cat przeczytała o tym ostatnio spory artykuł w „New York Timesie”. Takie kobiety jak Demi Moore i Madonna ustanawiały nowe zwyczaje. Babki, które olewają to, co powiedzą ludzie, pomyślała Cat. Takie lubię najbardziej. 39
Skupiła się z powrotem na ekranie. Im więcej filmów oglądała, tym więcej się uczyła. *** Kiedy Ekstaza dobiegła końca, widzowie wstali z miejsc i nagrodzili film gromkimi owacjami. Shelby poczuła w żołądku łaskotanie. Nigdy przedtem nie grała w filmie tej klasy. To było wspaniałe uczucie. Linc objął ją w talii i przycisnął do siebie. — Nieźle, kotku — szepnął. „Nieźle, kotku”? Ale w końcu czego się spodziewała po Lincu? Merrill Zandack, który siedział w następnym rzędzie, poklepał ją po ramieniu. — Musimy pogadać. — Merrill potrafił docenić dobre aktorstwo. — Poznasz Cat, moje najnowsze odkrycie. Wyślę twoim ludziom jej najnowszy scenariusz. To bomba. Mógłby ci podpasować. Cat usłyszała tę rozmowę i osłupiała. Nie brała pod uwagę Shelby Cheney jako kandydatki do swojego filmu. Myślała raczej o kimś w typie Angeliny Jolie. Ta rola aż się prosiła o kogoś młodszego i twardszego niż Shelby Cheney. Nie znaczyło to, że Shelby nie była świetną aktorką, właśnie to udowodniła w Ekstazie, ale to wcale nie czyniło z niej odpowiedniej kandydatki do roli przebiegłej amerykańskiej agentki. Jak Merrill śmiał zaproponować komuś rolę, nie pytając Cat o zdanie? Nie pozwoli nikomu rządzić się swoim filmem.
Rozdział czwarty
Na przyjęciu natychmiast otoczył Shelby tłum ludzi, którzy spieszyli do niej z gratulacjami. Francuzka od public relations nie odstępowała jej na krok, natomiast Linc zmył się w mgnieniu oka. W pierwszej chwili poczuła się trochę zagubiona, zaraz potem jednak odetchnęła pełną piersią i postanowiła po prostu delektować się komplementami, które się na nią sypały. No bo któraż aktorka pozostałaby obojętna, słysząc, jaka jest wspaniała? Podszedł do niej Russell Savage, żeby ją ucałować i uściskać, to samo uczynił jej filmowy partner, Beck Carson. Fotografowie przepychali się, żeby złapać najlepsze ujęcie. W końcu Shelby rozluźniła się całkowicie. Pozowała do zdjęć razem z reżyserem i Beckiem i pławiła się w morzu pochwał i podziwu. Ciężko na nie zapracowała. Większość aktorek marzy o roli w takim filmie jak Ekstaza. Przez cały wieczór rozdzielała uśmiechy i pozwoliła sobie rozkoszować się każdą minutą swego triumfu. *** Lola również skupiła wokół siebie krąg wielbicieli. Francuzi ją ubóstwiali. Ubóstwiali jej usta, jej nogi, a najbardziej jej cudowny tyłek. Była we Francji wielką gwiazdą. — Szkoda, że nie znam francuskiego — szepnęła do Matta. — Bonjour, mademoiselle — odpowiedział, uśmiechając się głupawo. 41
— Och, świetnie — mruknęła szyderczo. — To wszystko, co umiesz? — Nauczyłem się tego w szkole — pochwalił się Matt. Musi coś z nim zrobić. Nie dorównuje jej poziomem, prędzej czy później rozwód jest nieunikniony. Dzięki Bogu jej prawnik nakłonił go do podpisania intercyzy. Gdy tylko wrócą do Ameryki, musi go jak najszybciej spławić. Dreszczyk minął. Nic jej już w nim nie pociągało. Obok niej stanął Elliottt Finerman. — Czy to nie Linc Blackwood tam stoi? — zapytała go. — Nie sądzisz, że powinnam go poznać? — Nigdy z nim nawet nie rozmawiałaś? — Nie sądzę. — To dlaczego tak się zapaliłaś, żeby go mieć w swoim filmie? — Nie „zapaliłam się” — powiedziała, odrzucając w tył czarne włosy. — Jest wielkim gwiazdorem, który chce zrobić w filmie coś nowego, a to może być świetna okazja. Poza tym uważam, że między nami na ekranie zaiskrzy. — Skąd wiesz? — Większość dzisiejszych aktorów to zwykłe młokosy. Brad Pitt i Leonardo DiCaprio są seksowni, ale to chłopaczki. Ja lubię prawdziwych mężczyzn. To mi się właśnie podoba w Lincu Blackwoodzie. Wierz mi, we dwójkę zrobimy piorunujące wrażenie. Ty nie szukasz partnera do filmu, tylko porządnego rżnięcia, pomyślał Elliottt. — Zobaczę, co się da zrobić — oświadczył. — Jest tam. — Lola wskazała palcem. — Przyprowadź go. Co ta zdzira sobie myśli? Za kogo ona go ma? Za lokaja? Chłopca na posyłki? Jest jednym z największych producentów w Hollywood, a ta dziwka chce mu dyktować, co ma robić? Wziął się w garść. Musi zachować zimną krew. Powinien dbać o to, żeby Lola była zadowolona. Bez zadowolonej gwiazdy nie ma filmu. Podszedł do Linca, który był zajęty opróżnianiem sporej szklaneczki szkockiej i flirtowaniem z urodziwą Francuzką. Nic nowego. — Cześć, Linc — przywitał go Elliottt, uśmiechając się z udawaną serdecznością. 42
Linc jednak nie połknął przynęty. — Myślałem, że ze sobą nie gadamy — powiedział flegmatycznie. — Tamto było wtedy, a to jest teraz — rzekł Elliottt. — Czas płynie, więc uznałem, że najwyższa pora... hm... wybaczyć i puścić wszystko w niepamięć. — Nie mam do ciebie pretensji — odparł Linc ze swobodnym uśmiechem. — W końcu była twoją żoną, więc może faktycznie przydałyby się jakieś przeprosiny. — Masz rację — przyznał Elliottt, któremu ulżyło, kiedy zobaczył, że Linc jest gotów do pojednania. — Myślę, że by się przydały. — W porządku — powiedział Linc wspaniałomyślnie. — Przyjmuję twoje przeprosiny. Elliottt aż się zagotował w duchu. Jeleń zawsze pozostanie jeleniem. Sukinsyn! To przecież ten cholerny palant miał go przeprosić! Odchrząknął i zerknął na Lolę, która czekała niecierpliwie, aż przyprowadzi Linca. — Hm... słuchaj, ktoś chce cię poznać — wykrztusił przez zaciśnięte zęby. Linc nie lubił Elliottta Finermana. Nigdy. — Któż to taki? — Lola Sanchez. — Tak? — Zainteresowanie Linca wyraźnie wzrosło. Wszyscy wiedzieli, kim jest Lola Sanchez: ognista Latynoska o ciele, dla którego warto umrzeć. — Stoi przy barze. Oczy Linca omiotły salę i zmierzyły Lolę od góry do dołu. — Zobaczymy się później, złotko — rzucił do kobiety, z którą rozmawiał, i ruszył za Elliotttem w stronę baru. — Lolu, to jest Linc Blackwood — powiedział Elliott, dokonując prezentacji. — To dla mnie prawdziwa przyjemność — rzekł Linc, ujmując jej dłoń i podnosząc do ust. — Mmm... mnie też jest bardzo miło — odparła Lola, czekając, aż ją rozpozna. — Jestem twoim wielbicielem — dodał Linc, pochłaniając wzrokiem jej wspaniałe ciało. — Naprawdę? 43
— Oczywiście — przytaknął, zatrzymując wzrok na jej częściowo odkrytych piersiach. — Śledziłem twoją karierę. — Śledziłeś moją karierę? — powtórzyła, kompletnie zbita z tropu. Czy to możliwe, żeby jej nie pamiętał? Czyżby naprawdę uważał, że widzą się po raz pierwszy w życiu? Chyba że gra, ponieważ obok stoi jej mąż. — Jasne — odparł Linc, uśmiechając się swobodnie. Nie, uznała po chwili, wcale nie gra. Ten drań zwyczajnie jej nie pamięta. Nie do wiary! I jakie to uwłaczające! Przecież była tą samą dziewczyną. Pewnie, że bardziej wyrobioną, ale tą samą. Miała krótsze włosy i trochę węższy nos dzięki świetnemu chirurgowi plastycznemu, który zaopatrzył ją również w nieco bardziej wystające kości policzkowe. Jej figura była nie mniej ponętna niż wtedy, chociaż szczuplejsza o sześć kilo. Jak mógł o niej zapomnieć? Jak mógł nie pamiętać dziewczyny, którą wziął do łóżka, z którą się kochał całą noc i którą nad ranem zostawił? W tym momencie Matt uznał, że powinien wkroczyć na scenę. — Cześć — powiedział, wyciągając rękę. — Jestem Matt Seel, mąż Loli. — Szczęściarz — mruknął Linc, nie spuszczając z niej oczu. To już była ostateczna obelga. Skurwysyn nie pamiętał niczego z ich długiej, namiętnej nocy. Postanowiła poddać go jeszcze jednej próbie. — Mam wrażenie, że już się gdzieś spotkaliśmy — oświadczyła, bawiąc się nóżką od kieliszka z martini. — Naprawdę uważasz, że mógłbym zapomnieć kogoś o takim wyglądzie? — zapytał Linc, roztaczając cały swój urok. — W naturze jesteś jeszcze piękniejsza niż na ekranie. Lola z trudem przełknęła ślinę i oblizała wargi, tak jej zaschło w ustach. Przez tego faceta jest bezpłodna, a ON JEJ NAWET NIE PAMIĘTA! Jakże go nienawidziła! Matt uznał, że słynny gwiazdor posuwa się za daleko, i stanął między nimi. — Na długo przyjechałeś do Cannes? — zapytał. — Na krótko — odparł Linc, zupełnie niezainteresowany tym, co może mieć do powiedzenia mąż Loli. — My niedługo wyjeżdżamy — oświadczył Matt, zaborczym gestem 44
obejmując żonę, której wcale nie spodobała się ta manifestacja uczuć. — Nie możemy się doczekać, kiedy wrócimy do naszego domu w Bel Air. — To znaczy, że właściwie jesteśmy sąsiadami — zauważył Linc. — A gdzie mieszkasz? — W Beverly Hills. — Powinieneś wpaść kiedyś do nas z żoną — powiedział Matt. — Na tenisa. Zagramy razem debla. Linc nadal wpatrywał się w Lolę. — Grasz? — zapytał. Lola odwzajemniła jego spojrzenie i odsunęła się od Matta, który coraz bardziej ją drażnił. — Oczywiście — zamruczała. — I jestem w tym bardzo dobra. Linc uśmiechnął się szeroko. — Nie wątpię. *** Merrill Zandack nigdy nie zabawiał długo na przyjęciach. Robił jedno okrążenie sali, zamieniał kilka słów z tymi, których uznał za godnych uwagi, po czym znikał. Jonas czekał na dworze. Cat przypadła do niego, gdy tylko go zobaczyła. — Znalazł pan mój brylant? — zapytała. — Tak. — Gdzie on jest? — Czemu pani pyta? Chyba nie ma pani zamiaru wbijać go sobie teraz w pępek? — O czym wy gadacie? — zapytał Merrill, przypalając swoje śmierdzące kubańskie cygaro. — O niczym ważnym — odparł Jonas. — Jak film? — Shelby Cheney zrobiła furorę — stwierdził Merrill, puszczając kłąb dymu. — Powiedziałem jej, że nadałaby się do Złapanej. Wyślij jej ludziom tekst. — Chciałabym z panem o tym porozmawiać, panie Zandack — powiedziała pospiesznie Cat. — Ile razy mam ci powtarzać, żebyś mówiła do mnie „Merrill”? „Pan Zandack” brzmi, jakbym miał ze sto lat. 45
— Dobrze, Merrillu — fuknęła Cat. — Ale musimy przedyskutować sprawę głównej roli. — Jasne, koteczku. Jedziemy na drinka do Carlton Terrace, tam porozmawiamy. — Prosiłam, żebyś nie mówił do mnie „koteczku” — burknęła, Merrill jednak szedł już do samochodu i jej nie usłyszał. Odwróciła się do jego ciemnowłosej towarzyszki, stojącej niezdecydowanie z boku. Szkoda jej było dziewczyny, która musiała ciągnąć się wszędzie za tym gburowatym grubasem. — Masz jakieś imię? — spytała. — Ona nie mówi po angielsku — wtrącił Jonas. — Skąd jest? Może udałoby mi się z nią porozmawiać w jej języku. — To Rosjanka — powiedział Jonas, patrząc na Cat z wyższością. — Zna pani rosyjski? — Nie — odparła Cat, odwzajemniając mu się takim samym spojrzeniem. — A czyżby pański szef znał? — Porozumiewają się w inny sposób — mruknął Jonas, kierując je do samochodu. — Jedziemy — oświadczył Merrill, wypełniając wnętrze pojazdu chmurą dymu. — Czas na szampana. *** Tłum rzedł. Shelby rozejrzała się po sali za Lincem. Na ogół nietrudno go było zauważyć — świetnie zbudowany, opalony, o surowej, bardzo męskiej urodzie. Każda kobieta łapała się na tę aurę prawdziwego macho. To było nieuniknione, nawet gdyby nie był gwiazdą filmu, kobiety i tak by za nim szalały. Miała nadzieję, że jest trzeźwy. Bardzo go dzisiaj potrzebowała. Pragnęła wtulić się w niego w łóżku i poddać jego troskliwej czułości. Komplementy od męża byłyby taką miłą odmianą. Wiedziała jednak, ile bólu sprawiała Lincowi jakakolwiek intymność. Z powodu okropnego dzieciństwa, pełnego brutalności i cierpienia, bardzo trudno przychodziło mu okazywanie miłości. — Na dzisiaj już koniec z wywiadami — oświadczyła kobiecie od PR. — Chcę wrócić do hotelu. 46
— Dobrze — odparła Francuzka. — Pójdę się upewnić, czy państwa samochód już czeka. — I proszę powiedzieć mojemu mężowi, że jestem gotowa do wyjścia. — Oczywiście. Patrzyła, jak kobieta idzie na drugi koniec sali i podchodzi do Linca. Co to za życie? Obsługiwać sławne osobistości, spełniać ich absurdalne zachcianki, borykać się z dziennikarzami. To musi być takie niesatysfakcjonujące. Chcę mieć dziecko, pomyślała nagle ni stąd, ni zowąd. Chcę mieć dziecko z Lincem. Może to właśnie będzie ta noc? Południe Francji, jej wielki sukces filmowy, luksusowy apartament z oknami wychodzącymi na Morze Śródziemne. Wystarczająco długo czekała. Dlaczego by nie? Oto dlaczego: Linc. Jej własny mąż, który chwieje się na nogach i głupawo uśmiecha. Cholera, znowu jest zalany. — Cześć, słoneczko — wybełkotał, obejmując jej ramiona. — Dobrze się bawisz? — Szczerze mówiąc, jestem zmęczona — odparła szybko. — Czy możemy wrócić do hotelu? — Nie ma mowy! — zawołał. — Wieczór się dopiero zaczyna, w całym mieście balują. Musimy uczcić twój sukces. — Linc, jest późno — powiedziała, usiłując zachować spokój. — Wystarczająco dużo już wypiłeś. Myślę... — Daj spokój, kochanie. Wyluzuj się, jesteśmy na wakacjach. — Nie jesteśmy na wakacjach, tylko w pracy — upomniała go— Też mi praca. Siedzisz na tyłku i gapisz się na jakiś film — stwierdził, wydymając wargi. — Chociaż muszę przyznać, że to słodki tyłeczek — dodał. — To nie jest „jakiś film” tylko mój film — sprostowała. — Mam za sobą kilometry wywiadów, a jutro czeka mnie jeszcze więcej. Jestem wykończona po podróży, poza tym nie zapominaj, że wciąż żyjemy według amerykańskiego czasu. — To ty żyjesz według amerykańskiego czasu — oświadczył z emfazą. — Ja tam mogę iść na przyjęcie. Tak więc Shelby miała do wyboru: albo wracać sama do hotelu na upragniony odpoczynek, albo towarzyszyć Lincowi w jego wędrówkach po mieście. 47
W praktyce oznaczało to, że nie ma wyboru. Nie mogła zostawić Linca samego. Był pijany i lada chwila przestanie się kontrolować. Musi z nim zostać, żeby go pilnować. Było z nim coraz gorzej. Przed wyjazdem przyrzekł jej solennie, że nie będzie pił, no i proszę. Z dnia na dzień zamieniał się w mistrza czczych obietnic. — No dobrze — westchnęła. — Jedno przyjęcie, a potem do łóżka. Umowa stoi? — Stoi — obiecał, po czym złapał ją wpół i okręcił w kółko. — Sprawiłem sobie najlepszą żonkę pod słońcem!
Rozdział piąty
Przy stoliku na tarasie hotelu Carlton siedzieli: Merrill Zandack ze swoją tajemniczą brunetką, Lola Sanchez z mężem, Jonas, Elliottt Finerman i Cat. Wszędzie dookoła gromadzili się producenci, gwiazdy filmu, reżyserzy i inwestorzy. Carlton Terrace było ulubionym miejscem spotkań filmowej śmietanki, zwłaszcza późnym wieczorem, kiedy wszyscy zwijali już skrzydła i chcieli usłyszeć jeszcze jak najwięcej plotek z całego dnia. Cat szybko się wypisała z zabawy. Wypiła drinka, została zlekceważona przez Lolę Sanchez, która najwyraźniej nie uznała jej za wystarczająco ważną osobistość, i teraz niecierpliwiła się, mając ochotę wrócić już na jacht. Niestety Merrillowi wcale się nie spieszyło. Nadskakiwał Loli, która ostentacyjnie pławiła się w tych przejawach atencji. Grała kiedyś w jego filmie i widocznie byli starymi przyjaciółmi. Cat chciała zadzwonić do Jumpa, dowiedzieć się, jak mu idzie na koncertach. Od wyjazdu tylko raz z nim rozmawiała. Bardzo za nim tęskniła. Przez dwa lata małżeństwa prawie się nie rozstawali. Wyobrażała sobie, co by robili, gdyby byli tu razem. Jump na pewno zadbałby o jakieś mocne wrażenia. Wypożyczyliby wyścigową motorówkę i jeździli na nartach wodnych albo przemierzali plaże i góry w poszukiwaniu przygód. W czasie miodowego miesiąca Jump zabrał ją na Wielką Rafę Koralową u wybrzeży Australii, gdzie spędzili fascynujący tydzień. Proste przyjemności. Kiedy nie pracowała, takie właśnie życie lubiła najbardziej, a nie ten cały celebracyjny rynsztok. 49
— Myśli pan, że dodzwonię się ze swojej komórki do Australii? — zapytała Jonasa. — A co, szpiegujemy mężulka? Kto, do diabła, używa jeszcze słowa „mężulek”? Musi być gejem. Jak w ogóle mogła mieć wątpliwości? — Nie szpieguję ludzi — odparła szorstko. — Chciałem panią o coś zapytać — powiedział Jonas. — Słucham. ~ Czy nie jest pani trochę za młoda na małżeństwo? — A czy pan nic jest trochę za wścibski? To nie pańska sprawa — odparowała. — Proszę podać mi numer. Spróbuję panią połączyć. Cat nabazgrała na serwetce numer i podała mu ją razem z telefonem. Jonas wstał i odszedł na bok z komórką w ręku. Zastanawiała się, czy iść za nim, czy zostać. W końcu postanowiła pójść — była gotowa zrobić wszystko, byle tylko wyrwać się z kłębów duszącego dymu z cygar, spowijającego stolik i zatruwającego balsamiczne nocne powietrze. Kiedy już miała pobiec za Jonasem, złapał ją za rękę Matt Seel. — Merrill oszalał na punkcie Złapanej — powiedział, udaremniając jej ucieczkę. — Ile zajęło pani pisanie scenariusza? Wiedziała, do czego zmierza. Od czasu niewiarygodnego sukcesu Dzikiego dziecka wszystkim się wydawało, że też potrafią napisać świetny scenariusz. W końcu skoro dziewiętnastolatka mogła nakręcić filmowy hit, czemu oni nie mogą? Najwyraźniej Matt doszedł do takiego samego wniosku i czekał, aż Cat mu powie, jakie to łatwe. — Mmm... trudno powiedzieć — odparła enigmatycznie. — Miesiąc? Dwa? Trzy? — naciskał. — Tak naprawdę to wcale nie jest kwestia czasu. — A czego? Talentu — miała chęć odpowiedzieć, ale nie powiedziała tego. W małżeństwie z Lolą Sanchez nie mogło być nic do śmiechu, babka robiła wrażenie skończonej primadonny. — Wytrwałości powiedziała w końcu. — I samozaparcia. — Bo ja właśnie piszę scenariusz — oświadczył Matt. Niespodzianka. — O, to świetnie — mruknęła. — Jest z grubsza oparty na moim życiu. 50
— Naprawdę? — Tak. Mój tata jest policjantem, a ja byłem bardzo dobrym tenisistą, zanim się ożeniłem z Lolą. — To brzmi interesująco. — Bo takie jest — stwierdził z zapałem. — Mogą ci opowiedzieć więcej. — Potem — odparła, uwalniając rękę z jego uchwytu. — Teraz muszę iść pogadać z moim staruszkiem. To powiedziawszy, podeszła do Jonasa, który poinformował ją, że nie udało mu się złapać sygnału. — Cholera! — zaklęła. — Czy możemy już wracać na jacht? — Wrócimy, kiedy pan Zandack będzie gotowy. — To znaczy kiedy? — Czy ja wyglądam na jasnowidza? Jaki on jest kurewsko sztywny. Przez cały wieczór pił tylko wodę Perrier. Może porządny kieliszek wódki pomógłby mu wysrać ten kij, który połknął. — Czy łódź nie mogłaby zabrać mnie samej? — Pan Zandack nie lubi, kiedy inni wychodzą przed nim. — Wiesz, ile mnie to obchodzi? — Dam pani dobrą radę — powiedział Jonas z kamienną twarzą. — Lepiej niech go pani do siebie nie zraża. — Hej! — Miała już tego dość. — Zandack kupił mój film, a nie moją duszę. Jestem wolną kobietą i mam zamiar taką pozostać. Proszę mu powiedzieć, że wracam na jacht. Jonas nawet nie drgnął. — A jak się pani tam dostanie? — Wezmę łódź — odparła z uporem. — Niech pan zadzwoni i powie, żeby po mnie przyjechali. — Chyba powinienem pani przypomnieć, że pracuję dla pana Zandacka, a nie dla pani. — To znaczy, że mam poprosić pana Zandacka, żeby z panem porozmawiał, tak? — O czym? — O wezwaniu mi tej cholernej łodzi — powiedziała, tracąc w końcu cierpliwość. — Proszę bardzo. — Zaraz to zrobię. Wyrwała mu z ręki swoją komórkę i pomaszerowała do stołu, gdzie Merrill wysysał lemonki i raczył się tequila z Lolą Sanchez. Oboje 51
świetnie się bawili. Rosyjska przyjaciółka Merrilla i mąż Loli przyglądali im się ponuro. Elliottt Finerman ulotnił się dawno temu. Co robić? — zastanawiała się Cat. Usiąść i patrzeć? Nie ma mowy. To nie w jej stylu. Wystarczająco długo właziła w tyłek temu grubasowi. Jego czas minął. — Hm, hm — chrząknęła. — Panie Z... Merrillu, chciałabym wrócić na jacht — zaczęła. — Czy możesz powiedzieć Jonasowi, żeby wezwał mi łódź? Ignorując ją, Merrill upił kolejny łyk tequili i zaczął wysysać następną lemonkę. — Merrillu — powtórzyła. — Chcę już wyjść. — Dziesięć minut, koteczku — powiedział, uśmiechając się promiennie. — Za dziesięć minut wyjdziemy razem, dobrze? *** Z minuty na minutą uśmiech coraz mocniej przyklejał się Shelby do twarzy. Za wszelką cenę starała się go utrzymać, bo paparazzi czyhali na każdym kroku. Za zdjęcie jej i Linca podczas gwałtownej sprzeczki dostaliby kupę forsy. Linc zachowywał się coraz bardziej hałaśliwie. Rzucał się na każdą kobietę, która mu się napatoczyła, kokietował ją i obmacywał. Gdyby tylko udało mi się zaciągnąć go z powrotem do hotelu, zanim zrobi coś, czego rano będzie żałował, pomyślała Shelby. Znała przebieg takich wieczorów aż za dobrze. Linc był alkoholikiem, który nie chciał przyjąć do wiadomości własnego problemu. Owszem, przyznał kilka razy, że może przydałaby mu się pomoc, ale gdy tylko wychodził z odwyku, śmiał się na samą myśl o tym, że mógłby być uzależniony, i dalej nic nie robił. Miał pełny kieliszek, ale nie chciał w to uwierzyć. Bywały okresy, kiedy przez wiele miesięcy nie brał do ust alkoholu. Bywały i takie, gdy jego organizm nie tolerował więcej niż jeden kieliszek wina. I bywały takie jak dzisiaj, tych nienawidziła najbardziej. Jej mąż na pełnym gazie. Niepiękny widok. — Linc uważa, że zawiódł oczekiwania innych, i nie potrafi sobie z tym poradzić — wyjaśniła Shelby jej terapeutka, Brenda. — Miał 52
wyjątkowo traumatyczne dzieciństwo, które rzuca cień na wszystko, co teraz robi. — Jak mu mogę pomóc? — Nakłoń go, żeby do mnie przyszedł. Zrobię, co w mojej mocy. Po długich namowach Linc zgodził się w końcu na spotkanie z Brendą, ale po kilku sesjach orzekł, że cała ta terapia jest gówno warta. Brenda była innego zdania. — Twój mąż potrzebuje pomocy — stwierdziła. — Cierpi z powodu chronicznego poczucia winy. Czuje, że nie potrafił uratować matki i że w jakiś sposób zawiódł swojego ojca. Pije, żeby odsunąć od siebie bolesne wspomnienia. Z niezłomnym postanowieniem, że wywabi Linca z przyjęcia, nie wywołując nieprzyjemnego incydentu, Shelby szepnęła mu po cichu do ucha: — Kochanie, obiecałeś, że zaliczymy tylko jedno przyjęcie. Jestem bardzo zmęczona. Czy możemy już iść? — No jachto, kochanie? — wybełkotał, mrużąc mętne oczy. — To nie chsesz, żebym się zabawił? — Zabawimy się w hotelu — przyrzekła. Wiedziała, co będzie, kiedy wrócą do hotelu: Linc zwali się na łóżko, a ona będzie musiała go rozbierać, począwszy od butów. Rano obudzi się z wściekłym kacem i zacznie ją błagać o wybaczenie i przyrzekać żarliwie, że to się już nigdy więcej nie powtórzy. Powtarzało się jednak coraz częściej. Ku rozpaczy Shelby jego poziom tolerancji na alkohol obniżał się gwałtownie. Początkowo nie uważała tego za zbyt wielki problem, ale teraz... Retrospekcja: cztery lata wcześniej — Kim jest ta dziewczyna z Pete’em? — zapytał Linc swego kumpla i wieloletniego agenta, Marty’ego Zimmermana. Stali przy stole bilardowym w domu Marty’ego, a dookoła kręciło się kilkadziesiąt osób obecnych na przyjęciu. Od ostatniego rozwodu Marty’ego jego coniedzielne imprezy stały się słynne. Średnio na jednego faceta przypadały trzy dziewczyny — Marty lubił żyć z rozmachem. 53
Gospodarz wziął do ręki drinka i uniósł krzaczaste brwi. Był niskim, żylastym mężczyzną pod pięćdziesiątkę, z wydatnym nosem i gęstą grzywą brązowych włosów. — Zajęta — oznajmił. — Pete znalazł ją pierwszy. I kompletnie oszalał na jej punkcie. — Naprawdę? — Linc znowu popatrzył na dziewczynę, o której była mowa. — Mhm — odparł Marty i pokiwał energicznie głową. — Cztery razy się z nią umawiał, ale według tego, co mówi, ledwie mu się udało wycisnąć cmoknięcie na dobranoc. — Pete’owi? — zaśmiał się z niedowierzaniem Linc. — Tak, Pete’owi Petermanowi. Uwierzysz? — Nie — odparł Linc, biorąc do ręki kij bilardowy. — Pete zalicza więcej lasek niż ja. — Ale z tą mu nie wychodzi — stwierdził Marty, podnosząc swój kij ze złoconymi inicjałami. — Babka się nie poddaje. — Może powinienem wkroczyć do akcji — zastanawiał się na głos Linc — i wyciągnąć go z opresji. — Eee, nie chciałbyś. To poważna sprawa. Pete przebąkuje o małżeństwie. — Jaja sobie ze mnie robisz?! — wykrzyknął Linc, pocierając kij kredą. — Nie — odparł Marty poważnie. — Obawiam się, że nasz Pete przepadł z kretesem. — To dlaczego nic o tym nie słyszałem? — Może dlatego, że byłeś trzy tygodnie na plenerze w Azji — zauważył Marty, zgarniając bile. — Pewnie tak. — Otwieraj — powiedział Marty, wskazując stół królewskim gestem. — Trzymaj się mocno, Panie Wspaniałomyślny, bo zaraz skopię ci tyłek — rzekł Linc, rozpoczynając grę. — Chciałbyś. — Nie tylko bym chciał, na pewno to zrobię. — Ale fuks! — zawołał Marty, kiedy kilka bil śmignęło prosto do łuz. — Myślałem, że wpadniesz do mnie na plan — powiedział Linc, składając się do następnego uderzenia. — Wiesz, że nie znoszę latać. 54
— Jesteś moim agentem, Marty — przypomniał mu Linc, pochylając się nad stołem. — Powinieneś obsługiwać swoich klientów. — Skoro już mowa o obsłudze... — rzekł Marty — ...jak tamtejsze kociaki? — Tak samo jak tutejsze — odparł Linc, prostując się po kolejnym celnym uderzeniu. — Z tą różnicą, że trzy godziny później już się palisz do następnej. Obydwaj wybuchnęli śmiechem. — Dobrze, że wróciłeś — stwierdził Marty. — Bez ciebie to miasto nie jest takie samo. — Dzięki — mruknął Linc, znów zerkając na dziewczynę Pete’a. — Wierz mi, dobrze być z powrotem w domu. Skiksował następne uderzenie i oddał stół Marty’emu. — Jak to się stało, że nigdy jej przedtem nie widziałem? — spytał. — Bo nie oglądasz innych filmów poza swoimi — odparł Marty i przymykając oczy, ocenił ustawienie bił. — A ona nie odwiedza twoich ulubionych spelun. — Jak się nazywa? — Shelby Cheney. Angielka. Grała w kilku niezależnych produkcjach. Chodzą słuchy, że stara się o główną rolę w nowym filmie Cruise’a. — Pieprzyć Cruise’a — burknął Linc. — Może by zagrała w moim nowym filmie? — Jezu! — jęknął Marty, cofając się krok od stołu i opierając o kij. — Czy ty mnie w ogóle nie słuchasz? Ona jest zajęta. ZAJĘTA. — Mówiłeś, że Pete jej nie pieprzy. — Linc — powiedział Marty ponurym głosem. — Wyświadcz mi przysługę i zostaw tę jedną w spokoju. — Jasne. Ale rzecz jasna nie zostawił, mimo że Pete — jeden z najlepszych kaskaderów w mieście — był jego przyjacielem. Nazajutrz z samego rana kazał się swemu menażerowi dowiedzieć wszystkiego na temat Shelby Cheney. Okazało się, że odniosła całkiem spory sukces i osiem miesięcy temu przyjechała do Hollywood. Jej kariera wciąż zwyżkowała i z całą pewnością nie była to rozrywkowa dziewczyna. Lincowi podobało się to, co usłyszał, i był przekonany, że spodoba 55
mu się to, co zobaczy. Kilka dni później zaaranżował więc przesłuchanie dziewczyny do filmu. Od pierwszej chwili, kiedy tylko Shelby stanęła w drzwiach gabinetu, wiedział, że jest inna niż wszystkie kobiety, z jakimi do tej pory miewał do czynienia. Chłodna uroda, burza kruczoczarnych włosów, inteligentne orzechowe oczy i wspaniała figura, której nie mógł ukryć nawet prosty sweter z kaszmiru i beżowa spódnica do kolan. Usiadła na krześle naprzeciwko nich, założyła nogę na nogę i ani na moment nie straciła nic ze swobody bycia. Większość aktorek, stając przed szansą zagrania w filmie Linca Blackwooda, wychodziłaby z siebie, żeby się jak najlepiej zaprezentować. Ale nie ona. Była poważna, rzeczowa i urocza. Linc rozparł się wygodnie na krześle i pozostawił prowadzenie przesłuchania innym. — Jest pani Angielką, prawda? — zapytała kobieta od castingu. — Prawda — potwierdziła Shelby z łagodnym uśmiechem. — Ale jeśli niepokoi was mój akcent, to zapewniam, że mogę iść w zawody z najbardziej amerykańskim Amerykaninem. — A to farciarz — zażartował Linc. — Słucham...? — Shelby odwróciła się w jego stronę, rzucając mu lodowate spojrzenie. — To był tylko głupi dowcip — mruknął, zastanawiając się, jak by wyglądała nago, w jego łóżku. — Zechce pani przeczytać tę scenę? — poprosił oczarowany reżyser. — Naturalnie — odparła swoim melodyjnym głosem. — Ale muszę was uprzedzić, że prawdopodobnie nie nadaję się do tej roli. — Znów się uśmiechnęła zniewalająco. — Nie jestem typem sportsmenki. A ta scena topless wydaje mi się zupełnie niepotrzebna. Chyba nie zgodziłabym się jej zagrać tak, jak została napisana. W pokoju zapadła cisza. Aktorka wymigująca się od głównej roli? Niebywałe. — Hm... może Millie ją z panią przeczyta — zaproponował reżyser, wskazując asystentkę kierowniczki castingu. — To nie będzie konieczne — oświadczył Linc. — Jeśli pani Cheney się zgodzi, ja przeczytam z nią tę scenę. Wstał i przeszył Shelby swoim słynnym supermęskim spojrzeniem gwiazdora macho, spojrzeniem, któremu nie oparła 56
się dotąd żadna kobieta. Wszystkie pragnęły zdobyć choć kawałek Linca Blackwooda. — Jak pan sobie życzy — odparła Shelby jak gdyby nigdy nic. Hmm... wcale nie wpadła w jego sidła. Było to niezwykłe i intrygujące. Przecież chyba nie zakochała się w Pecie? Z Pete’a jest kawał kobieciarza. Zaciągnąłby ją do łóżka, a potem spławił. Nawet mu nie zaświtało w głowie, że sam postępuje identycznie. Shelby dostała rolę w jego filmie. Trzy tygodnie później aktorzy polecieli z całą ekipą na dwumiesięczne zdjęcia plenerowe do Nowej Zelandii. Pete był wściekły, że Shelby jedzie z Lincem, ale nic nie mógł na to poradzić. Pracował nad filmem na miejscu i nie udałoby mu się wyjechać z miasta. Zadzwonił jednak do Linca i zagroził mu, że jeśli ją choćby tknie, będzie miał z nim do czynienia. — Kocham tę dziewczynę, więc trzymaj się od niej z daleka — oświadczył. Linc roześmiał się tylko i zapewnił go, że Shelby nie jest w jego typie. Ale naturalnie była i tydzień po zakończeniu zdjęć Linc Blackwood i Shelby Cheney brali ślub na hawajskiej plaży, w romantycznej scenerii, z udziałem jej rodziny, po którą Linc poleciał do Londynu, oraz kilkorga najbliższych przyjaciół. Pete’a wśród nich nie było. Linc był w euforii. Po raz pierwszy w życiu zrozumiał, jak to jest, kiedy mężczyźnie zależy na kobiecie. Kochał Shelby. To była ta jedyna i od tej pory alkohol, narkotyki i inne kobiety przestały się dla niego liczyć. Miesiąc miodowy trwał rok, po którym Linc zaczął powracać do swoich najgorszych nawyków. Nie potrafił się powstrzymać. Za dużo pokus na niego czyhało, nie miał dość silnej woli, żeby im się oprzeć. Nie znaczy to jednak, że przestał szaleć za swoją żoną. Shelby była najcudowniejsza. Była aniołem. A on lada dzień się ustatkuje. Może nawet da jej dziecko, którego tak pragnęła. Może. Lada dzień. *** 57
— Kocham cię, słoneszko — wybełkotał i pociągnął ją za sobą na łóżko. — Kocham cię ze wszyskich sił. Jesteś najsudowniejsza. Był pijany, ale dobrze, że przynajmniej nie wpadł w swój podły nastrój. Shelby udało się zaciągnąć go w porę do hotelu, no i obeszło się bez przykrych scen. Dzięki Bogu. — Chono tu do mnie — zażądał, łapiąc ją za suknię. — Śsiągnij to z siebie i choś do łóżka. Czuła, jak biją od niego fale pijackich wyziewów. Ogarnęły ją mdłości. Kochała Linca z całego serca, ale bywały chwile, kiedy nie mogła znieść jego bliskości. — Chsę się z tobą kochaś — wybełkotał. — Bo jesteś moją żonką. Moją sudowną... słodką żoneszką.... Moją... Ręce mu opadły, oczy się zamknęły. Odleciał. Oprzytomnieje dopiero jutro w południe. Znała tę kolej rzeczy aż za dobrze, przechodziła to wiele razy. Czuła się opuszczona i zrezygnowana, a przecież właśnie w tę noc powinna się rozkoszować smakiem zwycięstwa. Z ciężkim sercem zdjęła Lincowi buty i rozluźniła pasek. Nie miała siły ani chęci rozbierać go dalej. Niech sobie śpi w ubraniu, nie obchodzi jej, jak się będzie czuł po przebudzeniu. I tak jej już wtedy tu nie będzie. Ma rano jeden wywiad za drugim, potem zdjęcia, lunch z dziennikarzem „USA Today” i kolejną konferencję prasową po południu, razem z Beckiem i reżyserem Ekstazy. Musi się przespać, inaczej będzie wyglądała jak widmo. Przeklęty Linc! Jest nie do wytrzymania. Dlaczego nie może choć raz pomyśleć o niej, skoro ona myśli o nim nieustannie?
Rozdział szósty
Cat nigdy nie należała do cierpliwych osób i czekanie, aż Merrill Zandack raczy postanowić, że może wreszcie wracać na jacht, wkurzało ją niemiłosiernie. Kiedy Lola Sanchez i jej mąż wyszli, skoczyła na równe nogi. — Człowieku, jestem wykończona! — zawołała. — Wieczór się dopiero zaczął, koteczku — stwierdził Merrill, puszczając kłąb dymu z cygara. — Teraz jedziemy na kolację. — Ja nie jadę — powiedziała stanowczo Cat. — Jeśli nie wracasz na jacht, to bardzo proszę, każ Jonasowi zorganizować mi jakiś transport. — Ależ z ciebie uparciuch — mruknął Merrill. — Słucham? — zapytała ostro. Psiakrew, mówi do niej, jakby był jej ojcem. Zresztą jej własny ojciec wcale nie należał do tych, co wymagają dyscypliny. Wprost przeciwnie. — Dobrze, już dobrze — ustąpił Merrill i pstryknął palcami na asystenta, który przyskoczył do niego w mgnieniu oka. — Wezwij łódź. Natychmiast. Cat rzuciła Jonasowi triumfalne spojrzenie, ale on udał, że go nie zauważył. *** — Spałaś z Merrillem Zandackiem? — zapytał Matt, gdy tylko weszli do swojego luksusowego apartamentu. 59
— Chyba nie mówisz poważnie — odparła Lola, zdejmując pożyczone kolczyki od Choparda. Miała nadzieją, że pozwolą jej je zatrzymać. — Ja i ten stary grubas? To tak o mnie myślisz? — Merrill Zandack ma złą reputację wśród aktorek — upierał się Matt. — Chodzą słuchy, że każe im obciągać sobie laskę. — W życiu nie zrobiłabym z nim czegoś takiego — powiedziała Lola z obrzydzeniem. — Sprawialiście wrażenie bardzo zadowolonych, kiedy tam sobie gruchaliście — rzekł Matt oskarżycielsko, nie rozumiejąc, że mądrzej by zrobił, gdyby porzucił ten temat. — Gruchaliśmy? — powtórzyła Lola, a jej wyraziste brązowe oczy zaczęły błyskać ostrzegawczo. — Popijaliście tequilę, wysysaliście lemonki — ciągnął ponuro Matt — a ja siedziałem obok jak jakiś kretyn. — Ty to powiedziałeś. — Co? — Że jesteś kretynem. Matt poczerwieniał. Byli małżeństwem raptem od pięciu miesięcy, dlaczego ona go traktuje jak kukłę do trzymania pod rękę? — Wolałbym, żebyś tak do mnie nie mówiła — bąknął. — Przecież sam tak powiedziałeś. Zsunęła sukienkę i stanęła przed nim w całej swojej krasie. Miała na sobie tylko cienki brylantowy łańcuszek wokół talii, stringi nabijane kryształami górskimi i szpilki od Jimmy’ego Choo. Nie mógł oderwać od niej oczu. Och, Lola Sanchez jest wspaniała i to właśnie on jest jej mężem. Patrzył na jej sutki — takie wielkie, brązowe i kuszące. Natychmiast poczuł rosnące podniecenie. Kiedy wyciągnął do niej rękę, całe jego rozgoryczenie uleciało za okno. Lola cofnęła się o krok. — Muszę zadzwonić — oświadczyła i poszła do łazienki. Matt ruszył za nią, ale ona, przewidując to, zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. — Nie życzę sobie, żeby mnie oskarżano o podobne rzeczy. Popatrzyła na siebie w lustrze wiszącym nad marmurową umywalką. Bez fałszywej skromności — wygląda naprawdę rewelacyjnie. 60
I powinna. Stawała na głowie, żeby to osiągnąć, nie mówiąc już o fortunie wydanej na osobistego trenera — sześć razy w tygodniu po dwie godziny dziennie — specjalistów od depilacji co dwa tygodnie, manikiurzystkę co pięć dni oraz fryzjerkę, stylistkę i wizażystkę na zawołanie. Chociaż miała dopiero dwadzieścia cztery lata, kosztowało ją mnóstwo ciężkiej pracy, czasu i pieniędzy, żeby wyglądać tak, jak wygląda. Utrzymanie właściwego image’u też nie było łatwe. Nie narzekała jednak, nie po tym wszystkim, co przeszła, żeby do tego dojść. Może i Mart był tępakiem, ale w kwestii Merrilla trafił w dziesiątkę. Rzeczywiście odstawiła staremu rekinowi dmuchanie. Było to na samym początku kariery, kiedy za wszelką cenę chciała dostać główną rolę w jego filmie, a na jej drodze stała tylko seksualna przyjemność pana Zandacka. No więc zrobiła to. Raz. Dostała angaż i rola ta zapoczątkowała jej wspinaczkę na szczyt. Zagrała seksowną młodą tancerkę, która broni malutkiego dziecka i słodkiego małego szczeniaka przed brutalnym mężem. Doskonały materiał z ciekawą, silną główną postacią. Publiczność to połknęła, a Lola w mgnieniu oka wyrobiła sobie nazwisko. Posypały się propozycje i tym sposobem lata ciężkiej harówki i upokarzających epizodów w rolach pokojówek i prostytutek raz na zawsze odeszły w przeszłość. Jedno dmuchanie za wielki start ku gwiazdorstwu to nie było wiele. Potem się dowiedziała, że Merrill Zandack żąda tego samego od wszystkich aktorek, które dla niego pracowały. Poczuła się znacznie lepiej, wiedząc, że był to swoisty rytuał inicjacyjny. Jeden oralny numerek, żeby utwierdzić jego władzę, a potem mogą zostać przyjaciółmi. Traktował ją teraz z najwyższym szacunkiem. Zastanawiała się, czy tamta koścista blondynka w cudacznym ubraniu już to zrobiła. Ta jego protegowana, Cat. Pewnie tak. Wszystkie musiały. To była część umowy. *** W domu Tony’ego Alvareza w Hollywood Hills zadzwonił telefon. O mało nie spadł z łóżka, kiedy po niego sięgał. 61
— Tony, kochanie — zamruczała w słuchawkę Lola. — Tęsknię za tobą. — Kto mówi, do cholery? — wybełkotał. — Wiesz dobrze, kto — odparła półszeptem. — Lola? — A któż by inny? — zapytała. Myślałby kto, że nie wie. — Kurwa mać! Która to godzina? — Poczekaj, spojrzę na zegarek — powiedziała niefrasobliwie. — U nas jest północ. — A gdzie jest to cholerne „u nas”? — Jestem na festiwalu w Cannes. — Jezu, Lola... — jęknął. — Przecież wiesz, że nie znoszę, jak się mnie budzi wcześnie rano. — Tony — Lola postanowiła uzbroić się w cierpliwość — we Francji jest dziewięć godzin do przodu, więc w Los Angeles jest teraz trzecia po południu. Nie powiedziałabym, żeby to było wcześnie rano. A ty? — Psiakrew. — Nie cieszysz się, że mnie słyszysz? — Jasne — burknął, szukając po omacku do połowy wypalonego jointa. — Szaleję z radości, kiedy mnie moja zamężna była narzeczona zrywa z łóżka bladym świtem. — Właśnie o tym chcę z tobą porozmawiać. — To wal. — Między mną a Mattem się nie układa. — Bez jaj. — Szczerze mówiąc... — zrobiła teatralną pauzę — ...rozwodzę się z nim. — A raczyłaś mu może o tym wspomnieć? — zapytał Tony, zapalając jointa. — Niedługo to zrobię. — Po co do mnie dzwonisz? — zapytał, zaciągając się. — Już ci mówiłam — zamruczała czule. — Brakuje mi twojego gorącego ciała. — Tęsknisz za nim, co? — Tak, Tony. Bardzo. — Uciekłaś ode mnie, złotko. — Jego głos nagle stwardniał. — Uciekłaś jak pieprzony złodziej w środku nocy. Aż się za tobą kurzyło, tak zwiewałaś. 62
— Musiałam, Tony. To było ponad moje siły. — Musiałaś? — zapytał z niedowierzaniem. — Ale to nie znaczy, że między nami wszystko skończone — dodała szybko. — Między nami nigdy nie będzie skończone. — Oj, Lola, Lola — stęknął Tony, drapiąc się po głowie. — Zmieniłaś się. — Chciałabym, żebyśmy znowu byli razem. — Długa chwila ciszy. — W łóżku. Tacy rozpaleni, spoceni... — Przykro mi — przerwał jej. — Tony, rozumiem, że jesteś na mnie wściekły. Właśnie dlatego chcę wszystko naprawić. — I niby jak chcesz to zrobić? — Najpierw muszę ci zadać bardzo ważne pytanie. — No? Zawahała się. Nie chciała, żeby wybuchnął. Miał gorący temperament. Ona zresztą też. — To nie takie proste... — zaczęła. — Wal, Lola. — Czy ty nadal... bierzesz? — A ty co? Pieprzona obyczajówka? — wybuchnął. — Nie, ale widzisz, w tym właśnie problem — powiedziała szybko. — Chcę, żebyśmy znowu mogli być razem, ale nie wrócę do ciebie, jeśli przez ten swój nałóg miałbyś nas oboje pociągnąć na dno. — A komu to, kurwa, potrzebne? — warknął i niespodziewanie rzucił słuchawką. Lola natychmiast zadzwoniła po raz drugi. Od początku wiedziała, że Tony to twardy orzech. Wiedziała też, że rzucając go i wychodząc za Matta, głęboko go zraniła. Musi teraz naprawić szkody. — Czego ty ode mnie chcesz, Lola? — westchnął, kiedy ponownie odebrał telefon. — Już ci mówiłam. — Wiesz co? Dorobiłaś sobie wielkie mosiężne jaja... — Zdawało mi się, że lubisz kobiety z jajami — powiedziała przekornie. — Słuchaj, nie lubię wyprzedzać plotek, ale ten frajer, z którym gadasz, znalazł sobie inną. — Nie wierzę ci. 63
— Ciągle ta sama stara Lola — mruknął i roześmiał się oschle. — Myślisz, że jesteś jedyną kobietą na świecie? — Dla ciebie jedyną. — Wybij to sobie z głowy, złotko — oświadczył szorstko. — To ty zerwałaś i ty sobie z tym radź. — Nie mam zamiaru. — To lepiej zacznij mieć, bo nie pozwolę, żeby baba mną dyrygowała. — Za kilka dni wracam do Los Angeles — oznajmiła. Nie wierzyła w ani jedno jego słowo. — Zadzwonię do ciebie z domu. — Nie trać czasu. — Na pewno wszystko razem naprawimy — powiedziała, ale Tony milczał. — Sam wiesz, że tego chcesz — dodała swoim najbardziej uwodzicielskim głosem i rozłączyła się dokładnie w tej samej chwili, kiedy Matt zaczął walić do drzwi łazienki. — Co ty tam robisz?! — wrzasnął. — Jezu, czy człowiek już w ogóle nie może pobyć trochę sam?! — odkrzyknęła. — Siedzisz tam pół godziny. — No to co? Zdjęła szpilki, starła makijaż, umyła zęby i spacerowym krokiem wróciła do sypialni, gdzie niecierpliwie na nią czekał Matt. — Co się z tobą dzieje? — zapytał skamlącym głosem. — Zrobiłaś się dla mnie taka zimna. — Jestem zmęczona, nie mam ochoty teraz gadać — odparła, kładąc się do łóżka i naciągając kołdrę. — A kiedy porozmawiamy? — Niedługo — wymamrotała i nie zwracając uwagi na swego męża, zasnęła. *** Morze Śródziemne było ciemne i wzburzone. Kiedy łódź sunęła w stronę jachtu, manewrując między falami, wyglądało to niesamowicie. Merrill Zandack nie chciał, żeby jego jacht wpływał do portu, najwyraźniej wolał trzymać się nieco na uboczu wydarzeń. 64
Cat od czasu do czasu miewała koszmary senne o morzu. Chociaż świetnie pływała, przejażdżka zatłoczoną łodzią w samym środku nocy nie należała do jej ulubionych atrakcji. Postanowiła przez całą drogę myśleć o Jumpie. Do Australii wydawało się tak daleko, a przecież mogła tam dolecieć w jeden dzień. Może by wskoczyć do samolotu i zrobić mu niespodziankę? To wcale nie był taki zły pomysł. Problem polegał na tym, że powinna zostać w Cannes jeszcze kilka dni, a w dodatku tkwiła na jachcie Merrilla Zandacka jak w pułapce. — Musisz się spotkać z różnymi ludźmi, koteczku — pouczał ją Merrill. — Z dystrybutorami, kontrahentami z zagranicy, z prasą. Dzięki nim będziesz mogła zrobić znacznie większy film niż ten poprzedni. Kiedy dopłynęli do jachtu, okazało się, że wciągnięcie Merrilla na pokład jest nie lada wyczynem. Łódź kołysała się i obijała o burtę jachtu, a gruby producent chwiał się na nogach po Bóg wie ilu szklankach tequili. Ale by była afera, gdyby wpadł do morza, pomyślała Cat. Niezły ubaw. Oczywiście jeśliby nie utonął. Dwóch członków załogi z poświęceniem holowało go po chwiejnej sznurowej drabinie — jeden ciągnął go od góry, a drugi pchał od dołu. Rosjanka nie odzywała się ani słowem. Nic dziwnego, skoro nie mówiła po angielsku. Kiedy w końcu wtaszczono Merrilla na pokład, przyszła kolej na Cat. Wchodziła po drabince tuż przed Jonasem. Hmm, pewnie ocenia, jaki mam tyłek, pomyślała. Jak chłopak, kochasiu, dokładnie w twoim guście. Na pokładzie czekał kapitan. W nieskazitelnym białym mundurze wyglądał całkiem szykownie. — Życzy pan sobie usiąść na pokładzie, panie Zandack, czy w salonie? — zapytał. Merrill wybrał pokład. Podszedł do nich główny steward. — Co mam podać do picia? — zapytał z wymuszonym uśmiechem. Było już po północy i Cat podejrzewała, że biedak chętnie by poszedł spać. — Ja dziękuję — powiedziała, przeciągając się i ziewając. — Idę się położyć. 65
— Nie! — zaprotestował Merrill. — Napij się ze mną. Zrobiłem to, co chciałaś, więc teraz ty zrób to, czego ja chcę. Cholera! Jak długo jeszcze będzie musiała tańczyć na linie, żeby móc zrobić swój następny film? — No dobrze, napiję się wody — odparła, siadając niechętnie. Ignorując jej życzenie, Merrill kazał stewardowi przynieść butelkę cristala i kawior. — Nie lubię szampana — oświadczyła Cat. — Mam po nim kaca. — To dlatego, że piłaś tylko tanie pomyje — stwierdził Merrill. — Po cristalu nie ma się kaca. Rosjanka, uznawszy najwyraźniej, że jest niepotrzebna, wstała i weszła do środka. Merrill w ogóle nie zwrócił na nią uwagi. — Czy mogę jeszcze coś dla pana zrobić, panie Zandack? — zapytał Jonas, sterczący przy stoliku. — Nie, nie, możesz już sobie iść — odrzekł Merrill i machnął na niego cygarem. — W takim razie dobranoc państwu — pożegnał się Jonas, rzucając Cat przelotne spojrzenie, jakby chciał powiedzieć: „No to ja spływam, a ty musisz tu siedzieć”. O rany, zostałam sama z Merrillem, pomyślała Cat. Cudownie! Kiedy przyniesiono szampana i kawior, Zandack pstryknął palcami i kazał stewardowi napełnić kieliszek Cat. — Prosiłam o wodę — zaprotestowała. Wolałaby być teraz w każdym innym miejscu, byle nie tu. — Ale dostałaś szampana — odrzekł Merrill. Steward napełnił kieliszek i postawił go przed Cat. Nie miała zamiaru tego pić. — No i jak ci się podoba Cannes? — spytał Merrill. — Dla takiej dziewczyny jak ty to musi być bomba. Co to niby miało znaczyć? Czy on uważa ją za dziewuchę z jakiejś zapadłej prowincji? — Byłam w Cannes wiele razy — powiedziała szybko. — Kilku przyjaciół mojego ojca ma tu rezydencje. W pamięci mignął jej stary artysta i akt, do którego pozowała, kiedy miała trzynaście lat. Wydawało się, że było to wieki temu. 66
— Myślałem, że to twoja pierwsza podróż. — Merrill najwyraźniej był rozczarowany, że to nie on pierwszy pokazał jej południową Francję. — Nie — odparła cierpliwie. — Mam bardzo kosmopolityczną rodzinę. Ojciec jest Amerykaninem, mama Angielką, więc dorastałam, kursując między dwoma kontynentami. Gdybyś uważnie obejrzał mój film, zauważyłbyś, że jest oparty na moim życiu — pomyślała. — Wierz mi, talenty to moja specjalność — oświadczył Merrill. — Wchodzisz na rynek, koteczku. Z moją pomocą i wstawiennictwem wszystko jest możliwe. — Super — mruknęła, obserwując, jak gruby producent powoli opróżnia cały kieliszek szampana. — A teraz chodź ze mną — powiedział, wstając i wyciągając do niej rękę. — Chcę ci coś pokazać. — Co takiego? — Zobaszysz... Cudownie. Już zaczyna bełkotać. — Nie mogę, panie Zandack... chciałam powiedzieć, Merrillu. Obiecałam, że zadzwonię do męża — skłamała. — Jest w Australii, a ta różnica czasu jest kompletnie zwariowana. Powinnam już iść. Ale Merrilla zupełnie nie obchodziło, gdzie jest jej mąż. — Później z nim porozmawiasz — oświadczył, podnosząc ją za rękę. Chcąc nie chcąc, weszła za zataczającym się producentem do środka i ruszyła wraz z nim w stronę jego kajuty. Merrill pchnięciem otworzył drzwi. Zajrzała do wnętrza. Luksusowe pomieszczenie urządzone było kosztownymi antykami, najbardziej jednak rzucało się w oczy ogromne łóżko i wielki ekran telewizyjny na ścianie. Cat poszukała wzrokiem rosyjskiej dziewczyny, ale nie było jej tu. Słyszała, że Merrill trzyma ją w innej kajucie i wzywa do siebie tylko wtedy, gdy potrzebuje jej seksualnych usług. — No więc? — spytała, zatrzymując się w drzwiach. — Co takiego chciałeś mi pokazać? — To — powiedział Merrill, po czym błyskawicznie rozpiął spodnie i wyjął na wierzch trzęsący się członek. 67
Gdyby nie było to takie komiczne, byłoby nieskończenie smutne. Kiedy Cat stała i patrzyła na jego sflaczały narząd, przypomniał jej się dowcip, który opowiadała kiedyś matka. Ekshibicjonista, obnażywszy się na ulicy przed jakąś kobietą, zapytał: „Jak myślisz, co to jest?”. Kobieta odpowiedziała: „Wygląda jak kutas, tylko dużo mniejszy”. Cat zdusiła obłędną chęć wybuchnięcia śmiechem. Cała ta sytuacja przypominała kiepski żart: rekin show-biznesu i taki żałosny flak. Gdyby o tym opowiedziała, nikt by jej nie uwierzył. — Ssij go! — zakomenderował poczerwieniały na twarzy Merrill. — Chyba żartujesz... — wymamrotała osłupiała Cat. — Ssij go! — powtórzył. Udało jej się jakoś zachować zimną krew. Przecież musi być jakiś cywilizowany sposób wybrnięcia z tej sytuacji. — Hm, Merrillu... myślę, że chyba trochę za dużo wypiłeś — powiedziała w końcu. — Jeśli chcesz, żebym zrobił ten twój film, to klękaj na kolana i ssij. No już! — zaryczał. Cat cofnęła się do drzwi. — Możesz wziąć ten mój film i wetknąć go sobie w dupę, bo ja, panie Zandack, spadam — syknęła. — Nie waż się mnie zostawiać! — wrzasnął. — Pieprz się! Z tymi słowami wymaszerowała z kajuty, poszła prosto do swojej własnej i natychmiast zaczęła się pakować. Mężczyźni! Starzy i młodzi — wszyscy są tacy sami, kiedy chodzi o seks. Retrospekcja: dwa lata wcześniej Jednej rzeczy Cat nigdy nie brakowało — siły charakteru. Sama nie wiedziała, skąd jej się to wzięło. Może odziedziczyła ją po którymś ze swoich ekscentrycznych rodziców, no bo przecież do czegoś musieli się chyba przydać. W miarę dorastania zaczynała rozumieć, że oboje nie mogą się ścierpieć, chociaż kiedyś bez wątpienia łączyło ich bardzo namiętne uczucie. Od dawna żadne z nich nie miało o drugim do powiedzenia 68
nic dobrego. Gable nie mógł wytrzymać, żeby nie skrytykować każdego następnego męża Bethany, ona zaś śmiała się otwarcie z jego coraz to młodszych przyjaciółek, z których żadnej nie poślubił. Cat to jednak nie obchodziło. Dopóki nie musiała chodzić do szkoły i nikt się nie wtrącał w jej sprawy, była zadowolona. Zwłaszcza że zaczęła bawić się narkotykami. Kiedy miała czternaście lat, dzięki Bradowi zasmakowała w ekstazie i amfie. Rok później przerzuciła się na crack, a gdy skończyła szesnaście, oboje z Bradem eksperymentowali już z heroiną. Ojciec, dowiedziawszy się o tym, wybuchnął śmiechem. — To taki okres — skomentował. — Sam przez to przechodziłem. Wiem, co mówię. Bethany nie powiedziała na ten temat ani słowa, chociaż Cat była pewna, że Gable ją o wszystkim poinformował. Przypuszczała, że matka była zadowolona, iż jej córka zaczęła prowadzić samodzielne życie. Nie zachwycała jej obecność w domu młodej, atrakcyjnej dziewczyny, przy której sama czuła się staro. Pewnej nocy, kilka dni po tym, jak Brad stracił wszystkie pieniądze w niespodziewanym krachu internetowym, Cat wróciła późno z imprezy. Brad nie poszedł razem z nią, bo twierdził, że nie ma ochoty. Wpadła do mieszkania w euforii niekończącej się serii imprez. Żałobny Lou Reed zawodził swoje przygnębiające piosenki, a w telewizji Howard Stern robił przegląd kobiecych biustów. Brad leżał rozciągnięty na łóżku, z krępulcem zaciśniętym na ramieniu i strzykawką w dłoni. Miał szeroko otwarte, szklane oczy, a na ręku ani śladu pulsu. Był absolutnie martwy. Czas zwijać skrzydła, pomyślała Cat, za bardzo naćpana, żeby w pełni zdać sobie sprawę z tego, co się stało. Jeszcze w tym samym tygodniu wyprowadziła się z mieszkania Brada i zamieszkała ze swoimi przyjaciółmi, dwoma gejami, którzy ją szczerze kochali i starali się chronić. Kilka miesięcy później, kiedy jak zwykle włóczyła się z grupą tych samych wykolejeńców co zazwyczaj, poznała Jumpa. Najpierw obeszli z przyjaciółmi kluby, a później zwalili się na jakąś imprezę. Gdy Cat wymknęła się do sypialni, żeby dać sobie w żyłę, co było 69
jej ulubionym punktem wieczoru, do pokoju wszedł Jump. — Co ty wyprawiasz? — zapytał. — A jak myślisz? Gram w tenisa — odburknęła, spoglądając na wysokiego, kościstego wymoczka z długimi mysioszarymi włosami i gęsto wytatuowanymi rękami. — Myślę, że szykujesz sobie własny pogrzeb, mała. — Co to za głupi akcent? — Australijski, bo co? Nie podoba ci się? — Nie — odparła, kręcąc głową. Uznała, że to po prostu kolejny napalony facet. — Chcesz działkę? — zaproponowała wspaniałomyślnie. — Tylko skończony dureń bierze działkę z cudzej igły — powiedział z niesmakiem i popatrzył na nią jak na idiotkę. — To co, będziesz tak stał i gapił się? — zapytała zaczepnie. Chłopak bez słowa wyszedł z pokoju. Kiedy wróciła do pozostałych i dowiedziała się, że są właśnie w jego mieszkaniu, zrobiło jej się głupio. Potem Jump i kilku innych muzyków zaimprowizowali jakiś jam i Cat zupełnie odleciała. Powiedziała mu o tym, a wtedy on spojrzał na nią z politowaniem. Tak jej się przynajmniej wydawało. Przywykła do natarczywych facetów, lecz Jump był zupełnie inny. Dziewczyny na niego leciały, a on sprawiał wrażenie, jakby ich w ogóle nie zauważał. Ale Cat zauważył, bo kiedy wychodziła, złapał ją niespodziewanie przy drzwiach. — Skończ z ćpaniem, to może gdzieś razem wyskoczymy — zaproponował. I tak zaczęła się jej pierwsza prawdziwa miłość. Miała wtedy siedemnaście lat, a Jump dwadzieścia. Pięć tygodni po ich pierwszym spotkaniu Jump oświadczył, że powinni się pobrać. — Tylko musisz rzucić twarde narkotyki — uprzedził ją. — Możesz palić trawę, ale jak zobaczę coś innego, koniec z nami. Idziesz na to? Poszła. Wtedy po raz pierwszy ujawnił się jej silny charakter. Mogła rzucić nałóg, jeśli chciała. Miała Jumpa i nie potrzebowała narkotyków. Rodzice rzecz jasna nie protestowali, kiedy ich poinformowała, że wychodzi za mąż. Czemu mieliby protestować? Było im wszystko 70
jedno. Ich wychowanie ograniczało się do wręczania jej pieniędzy i zabierania ze sobą w egzotyczne podróże. Rywalizowali w ten sposób ze sobą o uczucia córki, ale efekt był taki, że nie przepadała za żadnym z nich. Nie było ich na ślubie, który odbyt się na Bali. Tylko ona i Jump na odludnej plaży — bardzo romantycznie. Po ślubie Jump zabrał ją do Sydney, do swojej owdowiałej matki, a potem przez kilka tygodni jeździli po australijskim buszu i pływali po Wielkiej Rafie Koralowej. To było dla Cat zupełnie nowe przeżycie. Jump potrafił sprawić, że każdego ranka z radością wstawała z łóżka. Obudził w niej energię, zmusił, żeby przejrzała na oczy i dostrzegła, że na świecie są ważniejsze rzeczy niż imprezy czy haj. Nie miał jednak nic przeciwko paleniu trawy rano, w południe i wieczorem. Jego życiową pasją była muzyka. Cat postanowiła znaleźć sobie własną pasję i pewnego dnia wpadła na pomysł nakręcenia filmu — opowieści o biednej bogatej dziewczynie, która miała wszystko oprócz miłości i znalazła ją dopiero wtedy, gdy trafiła na właściwego chłopaka. Jump bardzo ją do tego zachęcał. Okazało się, że pisanie scenariusza idzie jej jak z płatka, co nie mogło dziwić, skoro jej edukacja przebiegała głównie w kinie. Wiedziała, że potrafi to zrobić. Miała wystarczająco dużo zapału i samozaparcia, aby dopiąć celu. Kiedy Jump przeczytał scenariusz, powiedział: — Diablo zdolny z ciebie opowiadacz. Powinnaś się tym na poważnie zająć. I tak zrobiła. Efektem było właśnie Dzikie dziecko — pełne ekscentrycznych bohaterów, zwariowanych postaci i historii, które Cat przeżyła i widziała w swoim niekonwencjonalnym życiu. Gdy film odniósł spektakularny sukces, obejrzał go jej ojciec. — Świetnie uchwyciłaś tę sukę Bethany! — zarechotał, najwyraźniej nie rozpoznając na ekranie samego siebie. — Dobrze jej tak, pizda na to zasługuje. Bethany obejrzała film kilka tygodni później. — Urocza fikcja — skomentowała krótko, zupełnie nie przyjmując do wiadomości, że kobieta z ekranu może mieć jakiś związek z nią samą. 71
Rozpoznała za to Gable’a, którego nazwała egocentrycznym dupkiem. Czyż to nie było pokrzepiające, że oboje tak czule o sobie myśleli? *** Cat nie należała do dziewczyn, którymi można było manipulować. Chrzanić film, nie ma najmniejszej ochoty zaspokajać perwersyjnych fanaberii Merrilla Zandacka. Staruchy ze stojącym fiutem... część jej przeszłości. Czasami odnosiła wrażenie, że właśnie taka jest prawdziwa historia jej życia. W każdym razie Merrillowi nie ujdzie na sucho jego skandaliczne zachowanie. A ona z samego rana się stąd zmywa.
Rozdział siódmy
Shelby bolały mięśnie policzków od uśmiechania się przez cały ranek. Wywiad za wywiadem, zdjęcie za zdjęciem. Jadła właśnie lunch z dziennikarzem z „USA Today”, a potem czekały ją następne wywiady. Marzyła o takim poranku, kiedy wstałaby z łóżka i nie miała nic do roboty. Co by to była za rozkosz! Znów pomyślała o dziecku. Tak bardzo chciałaby mieć dziecko z Lincem, chociaż on od początku otwarcie mówił, że nie chce powiększać rodziny. Może jednak dałby się przekonać? Gdyby stanęli wobec fait accompli, gdyby zaszła w ciążę, na pewno byłby szczęśliwy. Koniec z pigułkami antykoncepcyjnymi, postanowiła. Dziecko mogłoby rozwiązać wszystkie nasze problemy. Bo choć Linc za nic w świecie nie chciał tego przyznać, ich problemy narastały z dnia na dzień. Dziennikarz z „USA Today” był w średnim wieku, miał piaskowe włosy, ubrany był w elegancki garnitur sportowy i nosił okulary w metalowych oprawkach. I bez dwóch zdań próbował się do niej umizgiwać. — Z przyjemnością obejrzałem panią w Ekstazie — oświadczył entuzjastycznie, gdy tylko usiedli. — Cieszę się — odpowiedziała uprzejmie i zamówiła butelkę wody Evian oraz sałatkę Niçoise. — Była pani wspaniała — stwierdził, poprawiając okulary. —I wyjątkowo odważna. 73
— Dziękuję — odparła skromnie, mając nadzieję, że może ten wywiad nie potrwa zbyt długo. — Nie chciałbym wyjść na jakiegoś egzaltowanego fana — dodał — ale po prostu musiałem to powiedzieć, bo przecież to prawda. — W takim razie postaram się odwzajemnić tym samym — obiecała, obdarzając go jednym ze swych olśniewających uśmiechów. — Niewątpliwie musi pani wiedzieć, że pani uśmiech rozświetla kinowy ekran — powiedział z zachwytem. — Pewnie mówiono to pani dziesiątki razy. Pomyślała, że bardziej to przypomina audiencję niż wywiad, i zaraz upomniała się surowo. Powinna mieć się na baczności, mimo że facet robi wrażenie, jakby chciał paść jej do kolan. Dziennikarze często próbowali uśpić czujność swego rozmówcy, stwarzając mu najpierw fałszywe poczucie bezpieczeństwa i obsypując komplementami, a potem wypisywali w gazecie same łajdactwa. — Mąż musi być z pani bardzo dumny — ciągnął dziennikarz, stukając grubymi palcami w blat stołu. — Jest — odparła. Przed oczami stanął jej Linc rozwalony na łóżku, nieprzytomny i cuchnący alkoholem. Czy był z niej dumny? Pewnie tak. Na swój sposób. — Linc Blackwood jest znacznie lepszym aktorem, niż się powszechnie uważa. Szkoda, że publiczność nie miała okazji przekonać się o jego talencie. — Ma pan rację — przyznała, z przyjemnością schodząc na temat Linca. — Mój mąż jest zdecydowanie niedocenianym aktorem. — Musi go to frustrować, że nie spotyka się z takim uznaniem, na jakie zasługuje. — Nie bardzo — odpowiedziała ostrożnie, pamiętając, że wszystko, co powie, może zostać przekręcone i wypaczone. — Czytałem, że ma zamiar zagrać w jakiejś komedii romantycznej. — To prawda — odrzekła, zastanawiając się, dokąd te pytania zmierzają. — Byłby wspaniały w takiej roli. Może nie wszyscy o tym wiedzą, ale Linc ma ogromne poczucie humoru. 74
— Założę się jednak, że nie było mu do śmiechu, kiedy oglądał pani rozebrane sceny w Ekstazie. A więc wyskoczył diabeł z pudełka, pomyślała Shelby. Natychmiast wzmogła czujność. — Słucham...? — zapytała lodowato. — No wie pani — dziennikarz przysunął się do niej bliżej — mężczyzna patrzy na swoją rozebraną żonę, która odsłania na wielkim ekranie, co się da... To pewnie nie było łatwe dla żadnego z was. Shelby rozejrzała się za swoją francuską asystentką od public relations, ale kobieta gdzieś znikła. Do diabła! Ten facet nie budził zaufania. — Oboje jesteśmy aktorami — powiedziała, usiłując za wszelką cenę zachować spokój. — Linc rozumie, że to moja praca. — I jego, rzecz jasna. — Dziennikarz milczał przez chwilę. — A jak pani odbiera jego namiętne sceny z pięknymi i młodszymi kobietami? — Bardzo dobrze — odparła, próbując nie zgrzytać zębami. Czy to miał być jakiś przytyk, te „młodsze” kobiety? Ma dopiero trzydzieści dwa lata, na litość boską. — Jak powiedziałam, oboje jesteśmy profesjonalistami. — Pani jest z pewnością. Boże, jak ona nie znosiła wywiadów! Na nieszczęście była to część jej pracy, nie dało się ich uniknąć. Z uśmiechem przyklejonym do twarzy starała się być tak czarująca, jak tylko możliwe. Pióro potrafi być niebezpiecznym i zdradliwym narzędziem. *** Pierwszą rzeczą, jaką Cat zrobiła po przebudzeniu się, było zatelefonowanie do Jumpa. Niestety w jego pokoju hotelowym nikt nie odbierał. Ubrała się, dokończyła pakowanie i niezwłocznie poszła poszukać kapitana. Im szybciej się wyniesie z tej łajby, tym lepiej. — Dzisiaj się wyprowadzam — oświadczyła. — Proszę mi jak najszybciej sprowadzić łódź, żeby mnie zabrała na brzeg. — Pan Zandack nic o tym nie wspominał — zdziwił się kapitan. 75
— Pan Zandack nie ma nic do powiedzenia w kwestii tego, kiedy przyjeżdżam i wyjeżdżam — odparła znacznie spokojniejszym głosem, niżby wskazywał na to stan jej ducha. Kapitan skinął niepewnie głową, a Cat wyszła na pokład, gdzie czekało już na nią śniadanie. Dzień zapowiadał się wspaniale. Morze było spokojne i gładkie jak lustro, niebo idealnie błękitne. Nalała sobie świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy i usiadła przy stoliku. Kilka minut później zjawił się Jonas. Włosy miał zmierzwione, jakby przed chwilą spadł z łóżka. Cat doszła do wniosku, że wygląda znacznie lepiej, kiedy nie jest taki wymuskany. — Kapitan mówi, że chce pani wyjechać — powiedział, przechodząc od razu do rzeczy. — Zgadza się. — Czemu? — zapytał, przyglądając się jej uważnie. — Bo tak sobie życzę — odparła, sącząc sok i odwzajemniając jego spojrzenie. — Nie podoba się to panu? — Czy pan Zandack o tym wie? — Co to za obsesja z tym panem Zandackiem? — zirytowała się Cat. — Powtarzam panu po raz kolejny, że jestem niezależną osobą. Nie rozumie pan tego? — Nie może pani wyjechać bez jego wiedzy — oświadczył Jonas, obchodząc ją dookoła. — Mogę robić to, co chcę. — Będę go musiał obudzić i niech mi pani wierzy, nie będzie zachwycony, że się go zrywa tak wcześnie rano. — Och, to okropne, co? — mruknęła złośliwie. — Może mi pani wyjaśni, co się dokładnie stało — poprosił, ignorując jej sarkazm i siadając obok niej. — Czemu pan sądzi, że coś się stało? — zapytała prowokacyjnie. Jakby nie wiedział, w co pogrywa jego szef! — Coś się musiało wydarzyć, skoro chce pani wyjechać tak niespodziewanie. Machinalnie włożyła do ust kawałek arbuza. — Niech pan da spokój, Jonasie, dobrze pan wie, co wyprawia pański szef. — Nie, nie wiem. Może mnie pani oświeci? Zapadła wymowna cisza. 76
— Z pańskiego szefa jest kawał zboczeńca — wybuchnęła po chwili Cat. — To pan chciał usłyszeć? Jonas przyglądał się jej z kamienną twarzą. — Będę go musiał obudzić, zanim zatwierdzę pani wyjazd — powiedział w końcu. Miała po dziurki w nosie tej jego służbistości, nie mówiąc już o obrzydzeniu, jakim przejmował ją sam Merrill. Pieprzyć film, chce się stąd tylko wydostać. Stary fagas jest zboczeńcem, a ona nie zamierza tkwić w tym grzęzawisku. — Więc nie pozwoli mi się pan wynieść z tego kurewskiego wraku? — syknęła, błyskając zielonymi oczami. — Chyba zdaje pan sobie sprawę, że przetrzymywanie mnie tu wbrew mojej woli może zostać potraktowane jako porwanie, a pan będzie współsprawcą. — W takim razie myślę, że może się pani uważać za porwaną — rzekł Jonas, po czym wstał i wszedł pod pokład. *** Linc Blackwood obudził się z potwornym kacem. — Jezu! — jęknął, staczając się z łóżka. — Może bym wreszcie przestał sobie to robić. Powlókł się do łazienki i popatrzył w lustro. Nie spodobało mu się to, co zobaczył: worki pod oczami, plamista skóra i zbyt gęste brwi, dopominające się rozpaczliwie o zręczne usługi Anastazji — najlepszej specjalistki od regulacji brwi w całym Beverly Hills. — Cholera — mruknął, ściągając pogniecione ubranie. — Shelby! Shelby, gdzie jesteś, słoneczko? Nie spodziewał się usłyszeć odpowiedzi, wiedział, że Shelby ma całe przedpołudnie zajęte wywiadami, prawdopodobnie wyszła z samego rana. Spojrzał na zegarek. Było wpół do pierwszej. W ustach miał smak, który przywodził na myśl klatkę na ptaki, niesprzątaną od tygodnia. W głowie czuł świdrowanie młotem pneumatycznym. Sięgnął po płyn do płukania ust i usiłował sobie przypomnieć, co się działo poprzedniego wieczoru. Pamiętał, że oglądali film Shelby i że później byli na przyjęciu, i to wszystko. I pamiętał jeszcze, że oglądanie żony na ekranie było wyjątkowo nieprzyjemnym uczuciem. Widział wcześniej 77
obszerne fragmenty Ekstazy i wcale go aż tak nie ruszało, gdy zdejmowała ubranie do sceny erotycznej. Ale siedzenie na widowni wypełnionej mniej lub bardziej znanymi ludźmi cholernie go rozstroiło. Dzielenie się swoją nagą żoną z całym światem nie było miłe. Jasne, zdawał sobie sprawą, że to nierozsądne — Shelby jest aktorką i taka jest jej praca, co jednak nie zmieniało faktu, że wytrąciło go to z równowagi. Psiakrew, może nadszedł czas, żeby jej dać dziecko, o którym ciągle tyle gada. To by ją trzymało z dala od ekranu, a światu pokazało, że Shelby Cheney należy do niego i tylko do niego. Dziecko. To wielka odpowiedzialność. Dzieci we wszystkim zawadzają, ale skoro ona tego naprawdę chce, powinien to dla niej zrobić. Kochał swoją żonę, miała tyle zdumiewających zalet poza talentem i urodą. Najbardziej był jej wdzięczny za to, że w każdej sytuacji trzymała rękę na pulsie i nie pozwalała, żeby sprawy wymknęły się spod kontroli. Zanim się pobrali, włóczył się z kumplami po nocach, staczał do rynsztoka, lądował w łóżku ze striptizerkami albo półdziwkami, a rano gorzko wszystkiego żałował. Zawsze panicznie bał się angażować emocjonalnie, kobiety były po prostu do wzięcia. W końcu, do diabła, był gwiazdorem, mógł sobie poprzebierać. Po co przeciągać sprawy dłużej niż na jedną, góra dwie noce? Potem pojawiła się Shelby. Swoją wewnętrzną siłą i dobrocią wywróciła jego świat do góry nogami. Czuł się przy niej bezpiecznie. Ona nie pozwoli, żeby wpadł w kłopoty, za bardzo go kocha. A on kochają, chociaż od czasu do czasu potrzebuje się wyrwać i wtedy musi się napić. Będzie dzisiaj wściekła, wiedział o tym. I nie mógł mieć do niej pretensji, zepsuł jej wyjątkowy wieczór. Musi coś z tym zrobić. Wrócił do sypialni, podniósł słuchawkę i kazał się połączyć z portierem. — Proszę zadzwonić do Choparda, niech mi przyślą do pokoju trochę rzeczy z brylantami: bransolety, kolczyki, coś kosztownego. — Naturalnie, panie Blackwood — odparł usłużnie concierge. — Porozmawiam z kierownikiem Choparda, przyślą panu najlepszy asortyment. 78
— Proszę się pospieszyć. — Tak jest, panie Blackwood. *** — Dzień dobry — powiedział Matt, gładząc żonę po atłasowych plecach i myśląc z nadzieją, że może obudzi się w dobrym nastroju. Lola powoli otworzyła oczy. W półśnie majaczyło jej się, że leży w łóżku z Tonym Alvarezem, ale szybko sobie uprzytomniła, że gdyby to był Tony, obudziłoby ją coś więcej niż zwykłe głaskanie. Tony był Latynosem o wyjątkowo gorącym temperamencie. Był też rewelacyjnym kochankiem. Matt przeciwnie — kluchowata kukła bez ognia, z rażącymi niedoborami techniki, chociaż musiała przyznać, że ma dużego fiuta. To był jego jedyny atut. Niestety były chwile, kiedy sam rozmiar nie wystarczał. Ostatnio coraz bardziej tęskniła za Tonym, a zwłaszcza za jego towarzystwem w łóżku. Matt zaczął poczynać sobie coraz śmielej i Lola szybko odsunęła się od jego pożądliwych dłoni. — O co chodzi? — zapytał urażony. Kusiło ją, żeby odpowiedzieć: „o ciebie”, ale nie była to odpowiednia pora na rozmowę o zerwaniu. Poza tym miała zamiar nakłonić swojego adwokata, żeby sam odwalił za nią czarną robotę. Dużo o tym myślała i uznała, że rozwód z Mattem będzie właściwym posunięciem. Jest dorosły, wkrótce o niej zapomni. A żeby osłodzić rozstanie, słono mu zapłaci, jeżeli tylko podpisze zobowiązanie, że nie sprzeda swojej historii gazetom. Boże, jak ona nienawidziła tych brukowców! Ciągle preparowali jakieś brudne historyjki na jej temat, nazywali ją kapryśną diwą i obrzucali różnymi innymi epitetami. Groziła im pozwami, ale prawnicy odwodzili ją od tego, tłumacząc, że wplątywanie się w procesy sądowe przysparza więcej kłopotów niż korzyści. — Zaraz przyjdzie wizażystka i fryzjerka — wyjaśniła, przeciągając się leniwie. — Mam lunch z Merrillem w Hôtel du Cap. Matt natychmiast się poderwał. — Nie wiedziałem, że jesteśmy umówieni na lunch. — Bo nie jesteśmy. Ja jestem — sprostowała. 79
— A co ze mną? — Znajdziesz sobie jakieś zajęcie — odparła i znów się przeciągnęła. — Wyświadcz mi przysługę, Matt. Wezwij obsługę i zamów sok pomarańczowy, rogaliki i kawę dla sześciu osób. Faye będzie tu lada moment, więc lepiej się ubierz. Matt jednak nie zamierzał się poddać. Był napalony i miał boską żonę. Co mogło być niewłaściwego w szybkim numerku? Znów zaczął ją głaskać. — Matt! — fuknęła na niego ostro. — Czy ty mnie w ogóle nie słuchasz? Nie ma na to czasu. — Owszem, jest — powiedział, myśląc jednocześnie, jak bardzo się zmieniła ta ciepła, kochająca dziewczyna, którą poślubił kilka miesięcy temu. — Nie, Matt, nie mam czasu — powtórzyła. Lola Sanchez była niezwykle zajętą kobietą. Mimo że nie pokazywała na festiwalu żadnego filmu, była dosłownie rozchwytywana. Uwielbiała być w centrum uwagi, czuła się wtedy wspaniale. Jakże inaczej wyglądała jej pierwsza wizyta w Cannes. Jak bardzo inaczej. Retrospekcja: pięć lat wcześniej — Powinnaś zmienić imię, złotko — oświadczył Lou Steiner, siorbiąc cappuccino. — Czemu? — zapytała Lucia Sanchez, wielkimi brązowymi oczami lustrując zatłoczone Croisette i skrywając dreszczyk emocji, który ją przeszedł na myśl, że znalazła się w takim magicznym miejscu. — Bo jest za bardzo etniczne. O rany! Gdyby tak mogła dostawać dolara za każdym razem, kiedy to słyszała. — Niczego nie zmienię — odparła z uporem. — Słuchaj no, kto tu jest szefem? — burknął grubiańsko Lou. — Jak mówię, że zmieniasz, to zmieniasz. Za kogo on się miał? Nie była jego panienką. Była nią natomiast jej współlokatorka, Cindi Hernandez. Cindi — znana obecnie, dzięki obsesji Lou na punkcie zmieniania imion, jako Cindi Heart — sypiała z nim od kilku miesięcy. 80
Poznały go jednocześnie, przychodził na śniadanie do baru, gdzie pracowały jako kelnerki. Zjawiał się codziennie punktualnie o ósmej. Miał jasnożółte włosy, które zaczesywał na bok, żeby ukryć zaawansowaną łysinę. Nosił ciasne garnitury i koszule w paski, a na małym palcu wielki pierścień z brylantem. Oświadczył im, że jest zawodowym menażerem i wypromował już wiele słynnych nazwisk, łącznie z Pamelą Anderson i Carmen Electrą. Lucia mu nie wierzyła, uważała go za odrażającego pyszałka, Cindi natomiast była przekonana, że Lou ma wielkie możliwości w tej dziedzinie. Utwierdziła się w tym przekonaniu, kiedy odkryła, że jeździ rolls-royce’em, nawet jeśli był to dwunastoletni rolls-royce. Przyjechali we trójkę na Festiwal Filmowy w Cannes dzięki jakiejś umowie, którą Lou miał z podrzędnym hotelem i Amerykańskimi Liniami Lotniczymi. Przed wyjazdem ze Stanów zaprowadził je do sklepu Frederick’s of Hollywood i kupił dwa komplety seksownych ciuchów. Potem kazał im podpisać dziesięcioletnie kontrakty, zapewniające mu wyłączne prawo do pełnienia funkcji menażera oraz dwadzieścia pięć procent od wszelkich przyszłych dochodów. Cindi na to poszła. Lucia stanowczo odmówiła. Mimo to Lou zabrał ją ze sobą do Europy, bo zawsze dwie dziewczyny są lepsze od jednej, a jemu zależało, żeby zrobić jak największe wrażenie. Jego plan polegał na tym, że Cindi i Lucia będą się przechadzać po plaży, na której zbierali się fotografowie, i na jego znak zaczną pozować, by ściągnąć na siebie ich uwagę. — Niby jak ma nam to pomóc w zrobieniu kariery? — spytała Lucia. — Tak, że was zauważą — odparł Lou. — Resztę zostawcie mnie. Zobaczycie, sukces macie jak w banku. Lucii nie bardzo przypadła do gustu ta cała umowa, ale ponieważ nigdy nie była w Europie, propozycja Lou wydała jej się zbyt kusząca, żeby nią wzgardzić. — Przynajmniej nie musisz z nim sypiać — burknęła Cindi. — Ja to robię za nas obie. — Jak możesz? — zdziwiła się Lucia. — Przecież on musi mieć co najmniej... bo ja wiem... z pięćdziesiątkę. — Tak, ale przynajmniej umie postępować z dziewczynami — odparowała Cindi. — Poza tym odkrył Pamelę Anderson. — To on tak twierdzi. 81
Lucia bardzo lubiła swoją współlokatorkę, nie widziała w niej jednak materiału na drugą Pamelę Anderson czy choćby Carmen Electrę. Wprawdzie Lou sfinansował wielką przemianę Cindi, łącznie z nosem i silikonowym biustem, ale według Lucii brakowało jej tego czegoś, co miała w sobie ona. Lucia już dawno pozbyła się złudzeń co do swojej kariery w show-biznesie. Chodziła na jedno przesłuchanie za drugim, udało jej się jednak osiągnąć tylko tyle, że pozwolono jej zagrać kilka epizodów bez choćby jednej linijki tekstu — przeważnie były to role pokojówek. Zaproponowano jej rolę striptizerki w filmie Stevena Seagala, ale ją odrzuciła, ponieważ musiałaby się do niej całkowicie rozebrać, a nie potrafiła się na to zdobyć. Rodzina by się jej wyrzekła. Wyprawa do Cannes z Cindi i Lou zapowiadała się jako podniecające urozmaicenie. Lucia nigdy dotąd nie była poza Ameryką, w dodatku pokrywano za nią wszystkie wydatki. W końcu kto wie, co się może zdarzyć? Nie miała nic do stracenia. Po przyjeździe na miejsce Lou wprowadził poprawki do swojego scenariusza. Dowiedział się, że na plaży ma się odbyć sesja zdjęciowa dla jakiejś włoskiej gwiazdki. Postanowił, że kiedy sesja dobiegnie końca i aktorka zniknie, pod nosem fotografów zaczną się przechadzać Cindi i Lucia w skąpych bikini ze stringami. — Jeśli naprawdę chcecie ściągnąć na siebie ich uwagę — zasugerował z przebiegłym uśmiechem — powinnyście zdjąć staniki. — Nie ma mowy — odparła Lucia twardo. — Zrozum to wreszcie — Lou pokiwał surowo kościstym palcem — jeśli chcesz być gwiazdą, musisz robić takie rzeczy. Cindi nie miała nic przeciwko temu. Nie sypiała z Lou Steinerem dla czystej przyjemności. Tak jak Lucia, marzyła, żeby ją odkryto. Sytuacja przebiegła dokładnie tak, jak zapowiedział Lou. Gdy tylko włoska gwiazdeczka zeszła ze sceny, tanecznym krokiem wkroczyły na nią Cindi i Lucia. Fotografowie, ujrzawszy dwie powabne i nader skąpo odziane dziewczyny, natychmiast zaczęli pstrykać zdjęcia. Lucia po raz pierwszy w życiu doznała tego zniewalającego uczucia. Nigdy dotąd nie ściągnęła na siebie tyle uwagi, to był prawdziwy odjazd. 82
Lou, który stał z boku, zaczął wymachiwać rękami, dając im do zrozumienia, że mają ściągnąć staniki. Podchwycili to fotografowie. — No, śmiało, dziewczyny! — krzyknęło z przodu kilku Anglików. — Pokażcie cycuszki! Cindi rozpięła biustonosz i zaprezentowała swoje nowiutkie silikonowe piersi z wielkimi sterczącymi sutkami. Teraz dopiero zaczęły migać flesze. Lucia cofnęła się onieśmielona. — Ty też! — wrzeszczeli fotografowie. — Śmiało, laleczko! Pokaż nam swoje arbuzy. Lucia nie wstydziła się swojego ciała, ale sama myśl, że te zdjęcia mógłby zobaczyć jej tata i cała reszta rodziny, skutecznie ją powstrzymała. — Przykro mi, chłopaki, to wszystko, co dostaniecie! — zawołała i zaczęła ustawiać się w prowokacyjnych pozach, jakie widywała w magazynach. Fotoreporterzy jednak stracili już dla niej zainteresowanie, cała ich uwaga przeniosła się na Cindi. Zanim się w końcu znudzili i poszli, napstrykali Cindi jakąś setkę zdjęć. — Udało ci się! — zawołał podekscytowany Lou. — Te zdjęcia obiegną wszystkie okładki na świecie. — Okładki czego? — zapytała Lucia z nutą zazdrości. — Magazynów, czasopism! — piał Lou. — Ty odpadłaś, kochanie. Trzeba mnie było posłuchać. Niestety, ku wielkiemu rozczarowaniu Lou, fotografowie z plaży w żaden sposób nie dopomogli Cindi w karierze. Zdjęcia topless od dawna nie były żadną rewelacją, tak więc dziewczęta przyjechały z Europy sfrustrowane i w dalszym ciągu nieodkryte. Lucia wróciła do swojej harówki w barze. Chodziła na wszystkie przesłuchania, na jakie tylko mogła, nie spotykała się z chłopakami i w każdą sobotę jadła z rodzicami obiad, podczas którego ojciec mówił jej, że powinna w końcu porzucić te mrzonki i znaleźć sobie przyzwoitą pracę w banku, tak jak jej siostra, Selma. Do znudzenia powtarzał jej, że musi zapewnić sobie bezpieczną przyszłość. Bezpieczna przyszłość, też coś! Serdeczne dzięki. W ten czy inny sposób zostanie gwiazdą. 83
Z krótkiej znajomości z Lou Steinerem odniosła tylko jeden pożytek — pomysł zmiany imienia. Kiedy kilka tygodni później oglądała z Selmą telewizję, zaczął się show Barry’ego Manilowa. — Możemy przełączyć na coś innego? — zapytała, bo gustowała w bardziej uczuciowej muzyce. — Mowy nie ma — zaprotestowała Selma. — Ten Manilow jest taki słodki! Siedź i patrz. No to siedziała. A gdy pan Manilow, cały błyszczący, w białym garniturze i złotej brokatowej kamizelce, zaczął śpiewać swój słynny przebój Copacabana, Lucia nagłe aż się wyprostowała na sofie. „Miała na imię Lola — śpiewał showman. — Była tancereczką... „. Tak jest! To jest to! Lola Sanchez. To dopiero brzmi! Od chwili gdy zmieniła imię z Lucii na Lolę, zaczęły się dziać same dobre rzeczy. Najpierw udało jej się znaleźć agenta z prawdziwego zdarzenia, który uznał, że Lola ma możliwości. Potem dostała małą rólkę w jakiejś operze mydlanej, produkowanej przez telewizję kablową, a wreszcie również niedużą, ale za to przełomową rolę w prawdziwym filmie. Po nim zaś nastąpił wielki moment zwrotny, czyli główna rola w filmie Zandacka. Gwiazdorstwo, kiedy już nadeszło, spadło na nią z wielkim hukiem. *** I oto teraz, pięć lat później, znów była na południu Francji, tylko tym razem nie mieszkała w tanim hoteliku i nie starała się rozpaczliwie, żeby ją zauważono. Tym razem była gwiazdą. Lola Sanchez — supergwiazda. To się nazywa kariera. *** — Wybierz sobie — powiedział Linc, wskazując najcenniejsze brylantowe klejnoty wyłożone w czarnych skórzanych pudełkach na kosztownym gniecionym welurze. — A może chcesz wszystko? — Uśmiechnął się szeroko tym swoim chłopięcym uśmiechem, który tak ją zawsze rozbrajał. — Korzystaj z mojej szczodrości, kochanie, bo nie zdarza codziennie. 84
Shelby westchnęła. Ucieszyła się, widząc, że jest trzeźwy, ale cały czas nie mogła zapomnieć o wczorajszym wieczorze. — Nie musisz tego robić — zaprotestowała. — Wiem, że nie muszę — odparł z tym samym uśmiechem. — Ale chcę, a to różnica. Westchnęła po raz drugi. Dlaczego on ciągle musi jej coś wynagradzać? Wystarczyłyby zwykłe przeprosiny. Albo szczere zapewnienie, że to się więcej nie powtórzy. — No to co weźmiemy? — zapytał, obejmując ją ramieniem. Shelby patrzyła na migoczące klejnoty i nie potrafiła się zdecydować. — Mnie się najbardziej podoba ten różowy brylant — oznajmił. — Czuję, że pasuje do moich oczu. Nie potrafiła powstrzymać uśmiechu, kiedy wsunął jej na palec wspaniały sześciokaratowy pierścionek. — Cacy. No to teraz muszę się z tobą na nowo ożenić. Pierścionek był przepiękny, ale ona wcale nie chciała, żeby kupował jej kosztowne prezenty tylko dlatego, że ma wyrzuty sumienia. — Nie znoszę, kiedy pijesz — powiedziała łagodnie. — Wiem — odparł. — Nie musisz mi o tym przypominać. Robię z siebie palanta roku. — To czemu to robisz? — Oj... — mruknął z żalem. — Byłoby fajnie, gdybym mógł ci dać prostą odpowiedź, co? Oboje wiedzieli, że nie było prostej odpowiedzi. Nic, co miało związek z Lincem, nie było proste. Ale przynajmniej zdawał sobie sprawę, że zachował się jak palant. To już było coś. — A gdybyś tak podjął decyzję, że skończysz z tym raz na zawsze? — zaproponowała. — To by mnie bardziej ucieszyło. — Nie przesadzajmy, kochanie, to nie jest aż taki problem — zniecierpliwił się. Najwyraźniej chciał zamknąć ten temat. — Właśnie że jest, Linc — upierała się Shelby. — Nie, kotku — powtórzył, a jego głos stwardniał. Nieraz już prowadzili tę rozmowę i nigdy nic się nie zmieniało. Dręczyła ją coraz bardziej uporczywa myśl, że jak tak dalej pójdzie, będzie musiała od niego odejść. Najsmutniejsze było to, że Linc sam ją do tego zmusi.
Rozdział ósmy
— Pan Zandack chce z panią rozmawiać u siebie — oznajmił Jonas, łapiąc Cat przed wejściem do jej kajuty. — Nic z tego — odpowiedziała szorstko. — Mówiłam, że się stąd zmywam. Jonas jednak otrzymał zadanie do wykonania i nic nie mogło go skłonić do rezygnacji. — Mogłaby pani okazać mu chociaż tyle uprzejmości, żeby wyjaśnić dlaczego. — Już on dobrze wie dlaczego — wycedziła, mrużąc oczy. — Niech mi pan wierzy. — Nie może mu pani poświęcić dwóch minut? — naciskał. Dobrze wiedział, że Merrill ma paskudny zwyczaj karania niewłaściwych osób i że on pierwszy stoi na linii ognia. — Po co? — zapytała Cat. — Dla mnie — odparł. — Będę tuż za drzwiami, a jeśli nie uda się pani załatwić z nim tej sprawy, obiecuję, że osobiście wsadzę panią do łodzi. Zgoda? — Wie pan, że to nie fair — mruknęła, przeczesując ręką krótkie włosy. — To miejsce przestało mnie bawić. Chcę się stąd wynieść. — Wiem — przyznał, zaglądając jej przez ramię do kajuty. Psiakrew! Naprawdę była spakowana i gotowa do wyjazdu. — Jeśli zrobi to pani dla mnie, będę na zawsze pani dłużnikiem — powiedział cicho. Błaganie było takie poniżające, ale jakie miał inne wyjście? Hmm... na zawsze dłużnikiem? To brzmi nieźle, pomyślała Cat. 86
— No... dobrze — zgodziła się, chociaż podjęła już decyzję, że niezależnie od tego, jak trudno będzie jej znaleźć kogoś innego do sfinansowania filmu, z Merrillem Zandackiem skończyła raz na zawsze. — Dziękuję — rzekł Jonas z wdzięcznością. — Jestem pani bardzo zobowiązany. Poszła za nim na górę, a potem korytarzem prowadzącym do prywatnej kajuty Merrilla. Jonas zapukał ostrożnie i otworzył drzwi. Cat weszła do środka, podczas gdy on został na korytarzu. Zandack, w jedwabnej piżamie koloru czekolady, siedział w łóżku, a obok niego rosyjska dziewczyna w koronkowym negliżu, całkowicie umalowana. Merrill trzymał na kolanach tacę ze śniadaniem. Wszystko to razem przypominało sielską domową scenkę, która jednak nie wyglądała zbyt prawdziwie. — Właściwie miałam zamiar wyjechać bez pożegnania — zaczęła Cat, stojąc przy drzwiach — ale najwyraźniej panują tu inne zasady. — Odważnie zrobiła krok naprzód. — Czy wobec tego zechcesz nakazać kapitanowi, żeby mnie stąd wyprawił, zanim będę zmuszona skakać za burtę? — Och, Cat, Cat... — Merrill pokręcił głową. — Jesteś taka impulsywna. Ona jest impulsywna? To co należałoby powiedzieć o nim? Czy to możliwe, żeby nie pamiętał, jak kazał jej w nocy ssać swojego żałosnego fiuta? — Czyżby? — wycedziła, piorunując go wzrokiem. — Jeśli zrobiłem coś, co cię obraziło, bardzo cię przepraszam. Być może wypiłem wczoraj za dużo tequili, bo niczego nie pamiętam. Ach tak, więc teraz sięgamy po wyświechtaną wymówkę: „przepraszam, niczego nie pamiętam”. Czy to czasem nie wyszło już z mody razem ze starymi filmami Rocka Hudsona i Doris Day, które tyle razy oglądała wieczorami w telewizji? — Naturalnie możesz wyjechać, jeśli jesteś pewna, że tego właśnie chcesz — ciągnął Merrill. — I jeżeli nie zapomniałaś, że urządzam dzisiaj dla ciebie przyjęcie. Będzie na nim mnóstwo ludzi, których powinnaś poznać dla dobra swojej kariery. 87
Wspaniale, teraz próbuje ją złapać na wyrzuty sumienia. Na śmierć zapomniała o tym przyjęciu. — Jeśli chcesz, możesz pojechać z Jonasem do miasta — dodał Merrill. — Zrób sobie dzień zakupów. Kup sobie, co chcesz, Jonas ma moją kartę kredytową. — Nie, dzięki — odparła. — Nie przepadam za zakupami. — No to idźcie sobie na spacer po mieście — zaproponował. — Nie jesteś na moim jachcie więźniem. — Jasne — mruknęła z urazą. — Ciekawe tylko, dlaczego tak się czuję. Rosjanka wpatrywała się w nią z obojętnym wyrazem twarzy. Cat zastanawiała się, czy ta dziewczyna przypadkiem nie mówi doskonale po angielsku, tylko nie chce, żeby ją w to wszystko wplątywano. Bardzo prawdopodobne. I bardzo rozsądne. — Weź łódź — oświadczył Merrill wspaniałomyślnie. — Jonas jest twój na cały dzień. Postawi ci obiad, a kiedy wrócicie, wieczorem weźmiesz udział w moim przyjęciu... — urwał i po chwili dodał: — Czy może raczej powinienem powiedzieć: w naszym przyjęciu? I co miała zrobić? Na szczęście nie dodzwoniła się do Jumpa, bo gdyby mu opowiedziała o nocnym incydencie, naciskałby, żeby się stąd wyniosła w diabły. Rozsądek jednak podpowiadał jej, że powinna zostać i może nawet zgodzić się na finansowanie filmu przez Zandacka. — Dobrze — powiedziała w końcu. Była na siebie wściekła, że zmiękła. Z drugiej jednak strony Merrill był zupełnie niegroźny, to po prostu opasły staruch, który ma radochę, kiedy uda mu się seksualnie sterroryzować jakąś kobietę. — Pierwszorzędna decyzja — pochwalił ją producent. — Bystra z ciebie dziewczyna. Czyżby? Wcale tak się nie czuła. — Jonas! — zawołał Merrill. — Chodź tutaj. Asystent wszedł do pokoju. — Zabierz naszego gościa na lunch i gdzie tylko zechce — zarządził producent. — Ale wróćcie przed piątą. Jonas rzucił Cat szybkie spojrzenie. Ciekawe, czy myśli sobie, że za łatwo się poddała. A nawet jeśli tak, to co z tego? Nie obchodzi jej, co myśli Jonas. 88
— Mamy wieczorem przyjęcie — zaczął z wahaniem asystent, którego najwyraźniej wcale nie uradowała perspektywa całego dnia spędzonego w towarzystwie Cat. — Powinienem być na statku. — Niekoniecznie — stwierdził Merrill. — Od przyjazdu nie miałeś wolnego dnia. — Trudno to nazwać wolnym dniem — zauważył półgłosem Jonas. — No, idźcie już. — Producent zamachał niecierpliwie rękami, wyganiając ich z pokoju. — Hmm... — mruknęła Cat, kiedy znaleźli się na korytarzu. — Wygląda na to, że jest pan skazany na moje towarzystwo. — Właśnie — odparł kwaśno Jonas. — Niech się pan nie przejmuje — powiedziała. — Jak tylko wysiądziemy na brzeg, może się pan ulotnić, a ja się zajmę własnymi sprawami. — Dostałem polecenie — oświadczył sztywno. — Mam panią zabrać na lunch. — I zawsze pan robi wszystko, co Merrill każe? — Pan Zandack jest moim szefem. Nigdzie nie nauczyłbym się tyle co od niego. Nie ma w tym nic niewłaściwego. — Skoro pan tak twierdzi. — Tak — powiedział. — Tak twierdzę. *** Lola nie była pewna, co zamierza robić, kiedy skończy Nowojorską świadomość. Ostatnio kręciła w Atlancie dreszczowiec, a teraz dostała kilka scenariuszy, nad którymi miała się zastanowić. Wczoraj wieczorem Merrill Zandack wspomniał, że nowy film Cat ma być całkiem sporym przedsięwzięciem. Lola widziała Dzikie dziecko. Było trochę chropawe, ale za to aż kipiało energią i miało żywą akcję, a chociaż Cat nie była doświadczonym filmowcem, według Merrilla miała ogromny potencjał i umiała dotrzeć do młodej widowni. Loli spodobał się ten pomysł. — Co to za rola? — spytała. — Seksownej, czarującej kobiety, takiej jak ty — odparł Merrill. 89
Lola podziwiała Merrilla. Zawdzięczała mu swój pierwszy wielki sukces. Nie miała mu nawet za złe tamtego oralnego epizodu. Nie była wtedy z nikim związana, więc tak naprawdę nie miało to większego znaczenia. Były prezydent Clinton nawet nie uznawał tego za seks. O tak, Merrill był potężnym człowiekiem o wielkiej sile sprawczej. Kiedy jej fryzjerka i wizażystka skończyły swoją robotę, a stylistka wcisnęła ją w olśniewająco białą suknię bez rękawów, Lola była gotowa do podboju świata. Faye Margolis rozmawiała w salonie przez telefon. Lola zawsze czuła się przy niej bezpieczniej, pod tym względem ceniła swoją zapracowaną rzeczniczkę prasową bardziej niż dziesięciu ochroniarzy. Ludzie się jej zwyczajnie bali. Była w swoim fachu prawdziwym geniuszem i wszyscy o tym wiedzieli. — Witam — powiedziała Faye energicznym głosem, odkładając słuchawkę. — Dobrze spaliście? — Jasne — odparła Lola, nakładając na usta więcej błyszczyku. — Jaki mam dzisiaj plan? — Kiedy będziesz jadła lunch z panem Zandackiem, ja przygotuję salę na konferencję prasową z ekipami ze Szwecji, Danii i Norwegii — odrzekła Faye. — Pół godziny po lunchu zaczną się wywiady. Potem, o wpół do czwartej, masz drinka z dziennikarzem z „Vanity Fair”. — Dlaczego ja nie idę na lunch? — zapytał Matt żałosnym głosem. — Bo to jest służbowy lunch — wyjaśniła Faye. — Poza tym — dodała Lola, nie mogąc się powstrzymać od małego przytyku — Merrill cię nie zaprosił. — To nie było zbyt grzeczne — mruknął Matt ponuro. — Nikt ci nie kazał tu przyjeżdżać — zauważyła Lola. — Mogłeś zostać w Los Angeles. — Myślałem, że chciałaś, żebym przyjechał — powiedział Matt, skubiąc swoją kozią bródkę. — Słyszałeś, co mówiła Faye — zniecierpliwiła się Lola. — To ważny lunch służbowy. Chyba przyznasz, że to nie wyglądałoby normalnie, gdybym ciągnęła za sobą męża. — Nie rozumiem dlaczego — utyskiwał Mart, chodząc za nią po pokoju. 90
— Będziesz towarzyszył żonie wieczorem na przyjęciu u Merrilla — wtrąciła się Faye. — Jestem przekonana, że to okaże się dla ciebie dużo ciekawsze. — No to co ja mam robić przez cały dzień? — zapytał, łypiąc spod oka jak naburmuszony dzieciak. — Przykro mi — odparła Lola, biorąc do ręki okulary Dolce&Gabbana — ale wynajdywanie ci zajęć w wolnym czasie nie należy do moich obowiązków. Faye czym prędzej wyprowadziła ją za drzwi, żeby nie zdążyli wszcząć kłótni. Żaden mąż nie lubił, kiedy go spychano na dalszy plan. Związki sławnych aktorek z mężczyznami nieznanymi w filmowym światku były źródłem nieustannych problemów. Przed hotelem niecierpliwie czekała grupa fotoreporterów. Kiedy tylko zobaczyli Lolę, rzucili się do drzwi. Lola przywołała uśmiech na twarz i przez chwilę pozowała do zdjęć, zastanawiając się jednocześnie, czy któryś z tych fotografów był na plaży owego dnia pięć lat temu, kiedy ona i Cindi po raz pierwszy przyjechały do Cannes na festiwal. Nie mieli pojęcia, na jaką żyłę złota by trafili, gdyby dotarli do tamtych dawnych zdjęć Loli Sanchez. Pomyślała o Cindi. Od lat z nią nie rozmawiała, ale słyszała, że wyszła za mąż za Lou Steinera i grała w filmach soft porno. Jakie to smutne, jeśli to prawda. Wsiadła do czekającego samochodu, a Faye za nią. Kiedy samochód ruszył, Faye zapytała szorstko: — Czy masz mi coś do powiedzenia? — Niby co takiego? — odpowiedziała pytaniem Lola, zdejmując okulary przeciwsłoneczne. — Sądzę, że dobrze wiesz co — wycedziła Faye. — A ponieważ to ja się będę musiała z tym wozić, więc może byś mnie łaskawie uprzedziła? Lola westchnęła. Oczywiście doskonale wiedziała, o co chodzi Faye. — To nie moja wina — mruknęła. — Matt nie jest dla mnie odpowiednim mężczyzną. — On się bardzo stara — zauważyła Faye z niespotykanym u niej współczuciem. — Za mało — oświadczyła Lola. — Mam nadzieję, że nie myślisz o powrocie do pana Alvareza. 91
— A co by było w tym złego? — zapytała Lola, natychmiast stając w obronie swego byłego narzeczonego. — Tony skończył już z narkotykami. — Ciekawe, skąd o tym wiesz. — To było niesłuszne oskarżenie. — I przez to niesłuszne oskarżenie ty się dorobiłaś fatalnej prasy — stwierdziła Faye zjadliwie. — Nie była aż taka zła. — Masz krótką pamięć, kochanie. Byłaś z Tonym, kiedy go po raz pierwszy aresztowali za posiadanie narkotyków. Zabrali cię na posterunek i trzymali trzy godziny. Twój prawnik musiał poruszyć niebo i ziemię, żeby zatuszować tę sprawę. Ja również. — Nie gorączkuj się — burknęła Lola z rozdrażnieniem. — Nie mam zamiaru wracać do Tony’ego. — To dobrze — odparła Faye surowo. Niekiedy jej apodyktyczność doprowadzała Lolę do szału. Dlaczego ta kobieta nie może zrozumieć, jakie to dla niej trudne? — Chodzi o to, że Matt to taka niezguła. Ciągle za mną łazi, nie wie, co ze sobą zrobić — powiedziała. — Oczekuje ode mnie nawet, że będę mu wyszukiwała rozrywki. Może by w końcu do niego dotarło, że nie jestem biurem usług rozrywkowych? Okropny z niego nudziarz, Faye, a ja nie znoszę nudy. — To dlaczego za niego wyszłaś? — zapytała jak zawsze rozsądna Faye. — Sama wiesz dlaczego — odparła Lola z irytacją. — Dlatego, że wszyscy tak mi radziliście... mój menażer i mój agent, a także mój prawnik i ty. „Trzymaj się z dala od Tony’ego, on ci rujnuje karierę”. W kółko mi to powtarzaliście. No to was posłuchałam. — I uważam, że była to doskonała rada — oświadczyła Faye. — Ten człowiek niczego ci nie zapewniał poza fatalną opinią publiczną. Dzięki nam nie poleciałaś razem z nim na dno. — Nic nie rozumiesz — powiedziała rozgorączkowana Lola. — Potrzebuję namiętności, kiedy jestem z facetem. Nie umiem się zadowolić letnimi temperaturami. — I jak widzę, nie masz zamiaru — mruknęła Faye. Gdy tylko dojechały do Hôtel du Cap, Lola w mgnieniu oka zapomniała o Matcie i Tonym i wcieliwszy się w rolę gwiazdy filmowej, powoli ruszyła przez wielki hol, jakby przechadzała się po własnym 92
mieszkaniu. Faye towarzyszyła jej aż na patio, gdzie usłużny maître d’hôtel zaprowadził Lolę do stolika Merrilla Zandacka. Producent siedział sam przy oknie, z którego roztaczał się widok na Morze Śródziemne, i puszczając kłęby dymu z grubego cygara, czytał „Variety”. Nie podniósł się, kiedy Lola do niego podeszła. Poklepała go w ramię. — Lola, kochanie — powitał ją. — Wyglądasz jak zawsze prześlicznie. — To chyba niemożliwe po tym, jak mnie wczoraj wieczorem spoiłeś tequila — odparła kokieteryjnie. — Niegrzeczny z ciebie chłopiec, Merrillu. — Pogroziła mu żartobliwie palcem, siadając naprzeciwko. — Mam monstrualnego kaca. Muszę wyglądać jak wiedźma. — Nic podobnego, moja droga. Jesteś jedną z najseksowniejszych i najzdolniejszych aktorek na tej imprezie. — Uwielbiam, kiedy tak mówisz— powiedziała Lola, zastanawiając się, jakie inne aktorki miał na myśli. — To ty mi umożliwiłeś pierwszy wielki sukces. Zawsze będę ci za to wdzięczna. — Ja tobie też — odrzekł Merrill z lubieżnym uśmieszkiem. O Boże, czyżby to miała być aluzja do tamtego oralnego epizodu z jego starym pomarszczonym członkiem? Jakie to poniżające! — Przyniosłem ci ten scenariusz, o którym rozmawialiśmy — oświadczył. — Cat stworzyła bardzo skomplikowaną postać. Osobiście uważam, że pasowałabyś do tej roli. — Czy twoi ludzie wysłali kopię do mojego menażera? Miało to oznaczać: „Nie możesz mi zawracać głowy czytaniem scenariusza. Wyślij go do mojego menażera”. — A na co komu agenci i menażerowie? — zdziwił się Merrill. — Chcę, żebyś przeczytała go osobiście. Zrobisz to dla mnie, prawda? — Oczywiście, Merrillu — odparła łaskawie. — Ufam twojej opinii bez zastrzeżeń. *** Shelby siedziała razem z reżyserem Russellem Savage’em i swoim filmowym partnerem Beckiem Carsonem przy długim stole na podeście. 93
Patrząc na mikrofon i armię dziennikarzy najróżniejszej narodowości, żałowała, że przyjęła ten przeklęty pierścionek z różowym brylantem. Linc prawdopodobnie doszedł do wniosku, że wszystko mu wybaczyła, co oznaczało, że następnym razem zrobi to samo. Może nie w tym tygodniu ani nawet w tym miesiącu, ale prędzej czy później z pewnością powróci do swoich starych zwyczajów. Nie dla niego Anonimowi Alkoholicy, nie dla kogoś, kto nie przyznaje się, że w ogóle ma jakiś problem. Z każdym dniem Shelby utwierdzała się w przekonaniu, że jeśli Linc czegoś ze sobą nie zrobi, jego nałóg zrujnuje w końcu ich związek. Russell Savage trącił ją łokciem. Był to niski żylasty człowieczek o czarnych sterczących włosach i krzaczastych brwiach. — To pytanie do ciebie, złotko — ponaglił ją. Pytanie? Jakie pytanie? Zamyśliła się i nic nie słyszała. — Proszę wybaczyć — powiedziała do mikrofonu. — Czy zechciałaby pani powtórzyć pytanie? — Czy jest pani gotowa kręcić w przyszłości więcej filmów z erotycznymi scenami? — spytała kobieta o płaskiej twarzy i silnym szwedzkim akcencie. — No cóż, to będzie zależało od scenariusza i naturalnie od reżysera. Pan Savage zadbał o to, żebym nie czuła się skrępowana. Beck Carson również — dodała, wskazując głową aktora siedzącego obok niej po prawej stronie. — Obaj ci wspaniali mężczyźni okazywali mi najwyższy szacunek. Poza tym podczas kręcenia sceny miłosnej, o której najwyraźniej wiele się mówi, na planie pozostawała tylko niezbędna część ekipy. — Sceny miłosnej? — powtórzyła kpiąco dziennikarka. — To tak ją nazywacie? — Tak — włączył się do dyskusji Russell Savage. — Jest to bardzo wyrazista, erotyczna scena miłosna i tylko aktorka tego kalibru co Shelby Cheney mogła ją odpowiednio zagrać. — Niektórzy porównywali ją do ostrej sceny erotycznej zagranej przez Billy’ego Boba Thorntona i Halle Berry w filmie Czekając na wyrok — odezwał się jakiś dziennikarz. — Co pani myśli, słysząc takie opinie? 94
— Pochlebiają mi one — odparła Shelby. — Halle Berry jest znakomitą aktorką. — Z całą pewnością — wtrącił się po raz drugi Russell. — Ale spójrzmy prawdzie w oczy, panowie. Porównania są tanimi chwytami dziennikarskimi. Ekstaza jest zupełnie innym filmem. I tak to szło, przez większą część czasu krążąc wokół kwestii nagości i erotycznej treści filmu. Shelby nie mogła się doczekać, kiedy ta tortura się skończy. Jest aktorką, a nie gadającą kukiełką. *** Kiedy Shelby wyszła, Linc doszedł do wniosku, że skoro nie udało mu się dotrzeć na swoje własne poranne wywiady, najlepiej zrobi, jeśli spróbuje to jakoś nadrobić. Wiedział, że na dole czeka wielu dziennikarzy, żeby z nim porozmawiać, a denerwowanie prasy nikomu nie wychodzi na zdrowie. Założył więc ciemne okulary, żeby ukryć przekrwione oczy, i nieogolony niechętnie zszedł na dół. Norm Johnson, jego agent prasowy, chodził po holu i rwał włosy z głowy, metaforycznie, rzecz jasna, bo jego gołą czaszkę maskował płaski rudy tupecik. — Cześć, Norm — powiedział Linc, klepiąc go po ramieniu jak gdyby nigdy nic, jakby wcale nie zawalił dziesięciu umówionych wywiadów. Norm spiorunował go wzrokiem, ale zrobił to tak, aby nikt inny nie zauważył. Nawet kiedy Linc był w formie, nie należał do łatwych aktorów, a kiedy pił, tym bardziej. Wczoraj zaś najwyraźniej zaliczył niezłą popijawę. „Spóźniłeś się!” — miał ochotę wrzasnąć na niego Norm. „Spóźniłeś się! Jesteś arogancki i wkurzający jak kolec w dupie!”. Ale oczywiście niczego takiego nie powiedział, przybrał doskonale obojętny wyraz twarzy i od razu przeszedł do rzeczy. Praca z gwiazdorami nigdy nie była łatwym zadaniem, a już szczególnie z takimi ogierami w stylu macho, którym się zdawało, że cały świat należy do nich. — No i jak tam, Nomi? Co się działo? — zapytał Linc z leniwym uśmiechem. 95
— Od dziesiątej rano czeka na ciebie kobieta z „Premier”. Siedzi w barze. — Mądry wybór — stwierdził Linc, który doszedł do wniosku, że Krwawa Mary to jest właśnie to, co mu pomoże przeżyć ten dzień. Jedna Krwawa Mary i koniec. — No to chodźmy — powiedział. — Jestem gotów ją oczarować. — Miło mi to słyszeć — wycedził przez zaciśnięte zęby Norm i ruszył za Lincem w stronę baru.
Rozdział dziewiąty
— Najlepiej by było, gdyby łódź wysadziła nas w Juan-les-Pins. Tam będziemy mogli sobie połazić — powiedziała Cat. — Za czym połazić? — spytał Jonas, którego wcale nie bawiła myśl o spędzeniu całego dnia z Cat. Powinien nadzorować przygotowania do wieczornego przyjęcia. — Za niczym. Po prostu powłóczyć się bez celu — odparła, po czym lustrując jego lniane spodnie oraz nieskazitelną białą koszulę, dodała: — Lepiej niech się pan przebierze w coś wygodniejszego. Jonas posłuchał niechętnie. Kiedy wskakiwał do łodzi, miał na sobie krótkie spodenki i T-shirt. — Niezłe nogi — mruknęła Cat. — Szkoda, że nie pasują do twarzy. Kilka godzin później oboje uświadomili sobie, jaką miłą odmianą było wyrwanie się z całego tego festiwalowego zgiełku. Myszkowali po butikach, włóczyli się po wybrzeżu i wreszcie usiedli w kawiarnianym ogródku na środku głównego placu. — No i co, Jonasie? — spytała Cat, sącząc wodę Pernod z lodem. Opuściła okulary i spojrzała na niego. — Musisz przyznać, że to dużo przyjemniejsze niż te wszystkie nadęte ceremoniały, które musieliśmy znosić. — Znosić? — powtórzył Jonas, wzruszając ramionami. — Ludzie gotowi są zapłacić fortunę, żeby wziąć w nich udział. — Ojej, wiesz, o czym mówię. — Nie masz pojęcia, jaka z ciebie szczęściara, co? 97
— Szczęściara? — zapytała zdziwiona. — Niby czemu? — Masz poparcie Merrilla Zandacka. Czego więcej można chcieć? On dopilnuje, żeby udało ci się nakręcić Złapaną. Przyznaj, że masz niewiarygodny fart. — A może po prostu talent? — To też. Tylko że na świecie żyją tysiące utalentowanych ludzi, którzy przez całe życie się szarpią, żeby złapać podobną okazję, a i tak im się nie udaje. — Widocznie taka jest ich karma. Moja jest całkiem niezła. — Ile masz lat, Cat? — Dobrze wiesz — odparła. Nie podobał jej się jego pełen wyższości ton. — Poza tym co to ma do rzeczy? — Masz szczęście, to wszystko — powiedział, myśląc jednocześnie, jak bardzo lekko jej to przyszło. Przyglądała mu się przez chwilę. Zawsze czuła, że Jonas jej nie lubi, a teraz to udowodnił, sugerując, że Cat jest rozpuszczonym bogatym bachorem, któremu się w życiu pofarciło. — Słuchaj — powiedziała ostro — miałam pomysł i zrealizowałam go. Większość ludzi tylko gada, że może zrobić świetny interes, i na tym koniec, dalej nawet palcem nie kiwnie. Ja zakasałam rękawy i stanęłam na głowie, żeby zrobić swój pierwszy film. Niczego nie dostałam za darmo. A że film się podobał? To jeszcze nie czyni ze mnie szczęściary. Takie gadanie mnie obraża. — Nie miałem zamiaru cię obrażać — mruknął przepraszająco Jonas. — A ty? — zaatakowała go z kolei Cat. — Nie masz żadnego marzenia, które się nie urzeczywistniło, bo jesteś za bardzo zajęty włażeniem Merrillowi w dupę? — Niektórzy muszą zarabiać na życie — odparł, starając się trzymać nerwy na wodzy. Sam był na siebie zły, bo to była prawda, rzeczywiście właził Zandackowi w dupę. Ale nie miał wyjścia, jeśli chciał kiedyś wystartować jako producent. Nieustannie przypominał sobie historię Joela Silvera, producenta wielu filmowych hitów, łącznie ze Szklaną pułapką. Silver zaczynał jako goniec i kierowca u innego znanego producenta, a skoro coś takiego mogło się przydarzyć Joelowi Silverowi, to czemu by się nie mogło przydarzyć jemu? 98
— Cholernie ciężko pracowałam, żeby osiągnąć to, co osiągnęłam — oświadczyła Cat. — Zasłużyłam sobie na ten sukces. — Mimo że masz dopiero dziewiętnaście lat? — Co z tobą? — zdziwiła się Cat. Nie mogła pojąć, dlaczego tak go nurtuje jej wiek. — Młode jest to, co jest na czasie. Nie rozumiesz tego? A ile ty masz lat? — Dwadzieścia sześć. — Wyglądasz starzej — stwierdziła niezbyt delikatnie. — Niby dlaczego? — Bo zachowujesz się staro. — Dzięki. — Ciągle chodzisz w tym swoim mundurku od Prady, uganiasz się za Zandackiem i wiesz co? Myślę, że działasz ludziom na nerwy. — Nieprawda — zaprotestował. — Może tobie działam na nerwy. W przeciwieństwie do ciebie inni ludzie mnie lubią. — Lubią? Phi! Nawet cię nie zauważają. — To było niemiłe. — Ty też jesteś dla mnie niemiły — odparła Cat, doskonale wiedząc, że zachowuje się jak rozzłoszczony dzieciak, ale nie mogła się powstrzymać. — Od chwili kiedy tu przyjechałam, ciągle się mnie czepiasz. — I pewnie dlatego, że nie miałem kosmopolitycznych rodziców, których stać było, żebym się włóczył po świecie? — Uważaj — powiedziała kąśliwie. — Twoja uraza wychodzi na wierzch. — Nie czuję do ciebie urazy. — Więc przestań się do mnie odnosić jak nadęty dupek. — Nie wiedziałem, że tak to wygląda. — Przyjmuję przeprosiny — powiedziała kwaśno. — A tak między nami, co chciałbyś robić? — Mam zamiar zostać producentem. Chcę robić ważne filmy z przesłaniem. — Jakie to oprahwinfreyowskie. — Korzystam z praktyki u pana Zandacka, żeby się jak najwięcej nauczyć. — Hm... Lepiej uważaj, czego się uczysz od drogiego starego Merrilla. — Pan Zandack jest prawdziwym potentatem w przemyśle filmowym. 99
— Powiedz szczerze, wkurwia cię, że chce sfinansować mój film, prawda? — Zapewniam cię, że to nic osobistego. — Och, czyżby? — Zostawmy lepiej ten temat. — Mnie to nie rusza — powiedziała Cat i zerknęła na zegarek. — Która jest teraz godzina w Australii? Chcę zadzwonić do męża. — Za młodo wyszłaś za mąż. — Rany, znowu wracamy do tego bzdurnego problemu z moim wiekiem. — Westchnęła. — Skąd ci się wzięła ta obsesja? — Kobiety wychodzą za mąż średnio w wieku dwudziestu pięciu lat. — Po co czekać? — Rozsądni ludzie tak robią. — A kto powiedział, że ja jestem rozsądna? Jestem postrzelona, chyba zdążyłeś to zauważyć. — Jump był twoim pierwszym chłopakiem? — Ha! — zawołała i upiła łyk wody. — Przedni dowcip. A skąd, twoim zdaniem, wzięłam materiał do Dzikiego dziecka? To historia mojego życia. — Milczała przez chwilę. — A ty? Masz kogoś? — Dlaczego zawsze odwracasz pytanie? — Jestem ciekawa świata. — O tak, to na pewno. — No więc jak? Masz jakiegoś... kogoś? — Co to znaczy Jakiegoś kogoś”? — No, czy z kimś żyjesz? — Czy ty sugerujesz, że jestem gejem? — Nie powiedziałam tego. — A co miało znaczyć to „jakiegoś kogoś”? — No dobra, więc tak, jesteś gejem, prawda? — Chryste! — zawołał z irytacją, dochodząc do wniosku, że ta dziewczyna to za dużo jak na jego nerwy. — Przykro mi, ale muszę cię rozczarować, nie jestem gejem. — O rany — wymamrotała speszona, zrozumiawszy swoją pomyłkę. — No bo widzisz, siedzimy tu sobie, wszędzie dookoła paradują gorące panienki w szortach i bikini, a ty nawet na nie nie spojrzysz. 100
— Nie mam zwyczaju patrzeć na inne kobiety, kiedy siedzę w towarzystwie jednej z nich. — Ale my nie jesteśmy parą. Jonas zmarszczył brwi. — Dlaczego sądziłaś, że jestem gejem? Cat wzruszyła ramionami. Czuła się niezręcznie. — Bo ja wiem... może dlatego, że widziałam cię tylko podczas pracy. — Zapewniam cię, że nie jestem gejem — powtórzył. — W porządku, wierzę ci. — To dobrze. — Czy możemy już zamówić coś do jedzenia? Umieram z głodu. *** — Powinniśmy o czymś porozmawiać, zanim przeczytam twój scenariusz — oświadczyła Lola, bawiąc się nóżką kieliszka w bardzo sugestywny erotycznie sposób. — O co chodzi? — zapytał Merrill, zapalając nowe cygaro. — Chyba nie pozwolisz tej dziewczynie reżyserować filmu? — To jej scenariusz, Lola. — No to co z tego? Ty jesteś szefem. — Ona ma talent. Widziałaś Dzikie dziecko. — Ale brakuje jej doświadczenia. Nie będę pracowała z taką dyletantką. Przeczytam to i jeśli mi się spodoba, porozmawiamy. Chyba wiesz, że przy każdym filmie dostaję teraz prawo akceptacji reżysera i partnera? — Nie ma problemu — odparł Merrill, spływając potem. — Jeśli zdecydujesz się zagrać w tym filmie, dostaniesz wszystko, co zechcesz. — O, idzie moja rzeczniczka! — zawołała Lola i machnęła do Faye, która szła szybkim krokiem w kierunku ich stolika. — Wiesz, jak to jest: wywiady, wywiady i jeszcze raz wywiady. — Ciężko pracujesz na swoje filmy — rzekł Merrill. — Niektóre moje aktorki każą sobie płacić fortunę, a gówno robią. Jesteś profesjonalistką, Lola. Podziwiam cię za to. — To był wspaniały lunch, Merrillu — powiedziała łaskawie, sięgając po okulary. — Spotkanie z tobą to zawsze prawdziwa przyjemność. 101
— Przyjdziesz wieczorem na przyjęcie? — Nie mogłabym go przegapić. — Przyprowadzisz tego swojego męża? — Oczywiście. — Nigdy więcej Tony’ego Alvareza, hę? — Nie — odparła, zakładając okulary przeciwsłoneczne. — Tony to wieczne utrapienie. Mądrze postąpiłaś, że się go pozbyłaś. Lola skinęła głową, udając, że się zgadza z Merrillem, chociaż w środku aż się pieniła. Dlaczego wszyscy dookoła uważają, że wolno im krytykować jej życie erotyczne? Właśnie że będzie sypiała, z kim chce, a jeśli im się to nie podoba, tym gorzej dla nich. Kiedy do stolika podeszła Faye, Lola wstała. Merrill nawet nie drgnął. Ależ z niego grubiański sukinsyn, pomyślała. Grubiański, lecz za to jaką ma władzę, a ten, kto ma władzę, jest zawsze górą. — Pa, kochanie — powiedziała, schylając się, żeby go po hollywoodzku cmoknąć w oba policzki. — Do zobaczenia wieczorem — odparł, wydmuchując jej w twarz kłąb gryzącego dymu. — Wtedy więcej sobie pogadamy. Patrzył, jak odchodzi, patrzył na jej szeroki tyłek ciasno opięty białym dżersejem. Prawo akceptacji reżysera i partnera, też coś. Ach, te aktorki. Wszystkie są takie same. Jezu, jak im to szybko uderza do głowy. Jeszcze nie tak dawno smoktała mu fiuta na kolanach, jakby od tego zależało jej życie. I może zależało, bo on miał władzę i mógł zrobić z niej gwiazdę. Władza. Wszystko się sprowadza do władzy. A czyż może być lepszy sposób, żeby poczuć władzę, niż taka mała fiutossawka na kolanach? Kiedy odeszły od stolika, Lola odwróciła się do Faye. — Merrill zrobi dla mnie, co zechcę — mruknęła. — Mężczyźni są tacy łatwi. Zwłaszcza ci mało atrakcyjni. Faye zupełnie nie interesowały podboje jej klientki. — Czekają na ciebie trzy ekipy telewizyjne. Sprawdziłam oświetlenie, jest dobre. — Czego mam się trzymać? 102
— Możesz mówić o wszystkim z wyjątkiem swojego życia miłosnego — poinstruowała ją Faye. — Mojego życia miłosnego? — Lola uniosła brew. — Chyba zapominasz, że jestem mężatką. Tu nie ma o czym gadać. — Więc lepiej i ty o tym nie zapominaj — ostrzegła ją Faye. — Jeśli zapytają o Tony’ego Alvareza, masz mu życzyć wszystkiego najlepszego. Zawsze będziesz jego przyjaciółką, ale nie widziałaś go ani razu od swojego ślubu. — Dziękuję ci, Faye — wycedziła Lola. — Co ja bym bez ciebie zrobiła? Już postanowiła, że pierwszą osobą, do której zadzwoni po powrocie do Ameryki, będzie Tony. Są dla siebie stworzeni, najwyższa pora, żeby poszła za głosem serca, zamiast słuchać rad wszystkich ludzi dookoła. *** — Świetnie sobie poradziłaś — stwierdził Russell z podziwem, kiedy wyszli z konferencji prasowej. — Wcale nie potrzebowałaś mojej pomocy. — Właśnie że potrzebowałam — zaprotestowała Shelby. — Twoje komentarze były doskonałe. — E tam, po prostu wiem, czego się po nich można spodziewać — odparł Russell. — Miałem z nimi trochę do czynienia. Shelby westchnęła. — Czy oni nigdy nie przestaną nas porównywać do Czekając na wyrok? — Wiesz, jak to jest z mediami. Potrzebują przyciągacza. — To strasznie irytujące. Uważają, że wieszam się płaszcza Halle Berry, bo zagrała kiedyś bulwersującą scenę erotyczną, a teraz zrobiłam to ja. — Zaczęliśmy kręcić nasz film wcześniej, jeszcze zanim Berry dostała Oscara — zauważył Russell. — Zapomnij o tym. — Nie znoszę konferencji prasowych. Russell roześmiał się cierpko. — To jeszcze nic. Poczekaj, aż Ekstaza wejdzie na ekrany w Stanach. Lepiej się na to przygotuj. — Kiedy siedzisz obok mnie, jestem przygotowana na wszystko. 103
Działasz na mnie wyjątkowo uspokajająco. Przy tobie czuję się bezpieczna. To była prawda. Kręcenie Ekstazy z Russellem Savage’em sprawiło jej mnóstwo satysfakcji. Był nie tylko świetnym reżyserem, ale i niezwykle wrażliwym człowiekiem, a to miało ogromne znaczenie. Za nic w świecie nie poradziłaby sobie z tak plastyczną sceną miłosną, gdyby na miejscu Russella siedział inny reżyser. W dodatku udało mu się wydobyć z Shelby cząstkę niej samej, o której istnieniu sama nie miała pojęcia. — Znakomicie odpowiadałaś, kwiatuszku — oświadczył Beck Carson, puszczając do niej oko. — Jesteś prawdziwą profesjonalistką. Beck był kolejną osobą, która dawała jej siłę. Należał do tych niedocenianych aktorów, którzy nigdy nie przestają ciężko pracować. Miał oczy człowieka zmęczonego życiem i rewelacyjną prezencję na ekranie. Dwa razy był nominowany i wszystko wskazywało na to, że może się spodziewać kolejnej nominacji za rolę w Ekstazie. — Kiedy wyjeżdżasz? — zapytała go Shelby. — Dzisiaj po południu lecę do Nowego Jorku — odparł. — A ty? — Za kilka dni. Zatrzymamy się jeszcze w Londynie u moich rodziców. — To jest miasto! — zauważył Beck, przewracając oczami. — W zeszłym roku spędziłem tam sporo czasu. Anglicy są wyjątkowi. — Potraktuję to jako komplement — powiedziała z uśmiechem. — Mimo że mieszkam w Hollywood. — Zawsze pozostaniesz Angielką — orzekł Beck. — Jesteś na wskroś brytyjska. Mam nadzieję, że Linc zdaje sobie sprawę, jaki z niego szczęśliwy skurczybyk. — Ja też mam taką nadzieję — mruknęła i odwróciła się z powrotem do Russella. — Będziesz wieczorem na przyjęciu u Zandacka? — Aha — odparł Russell. — Na dorocznej bibie u Merrilla trzeba się pokazać. To gwóźdź programu w Cannes. W każdym razie zawsze ma najlepszy kawior. — To takie hollywoodzkie, Russ. Gdzie się urodziłeś? Mówiłeś kiedyś, ale nie pamiętam. 104
— Na Brooklynie, złotko. I nigdy nie zapominam o swoich korzeniach. — Naprawdę? — Na tym polega sztuka przetrwania w biznesie filmowym: nigdy nie zapominać, skąd się pochodzi. Shelby pokiwała głową. Może to właśnie stanowiło problem Linca. Nie mógł zapomnieć swojego dzieciństwa i brutalnego ojca. To był jeden z powodów, dla których niezmiennie wybaczała mu jego niekontrolowane picie i napady paskudnych humorów. I dlatego też tak bardzo go kochała — gdzieś głęboko pod tą całą fasadą wcale nie był filmowym macho, tylko małym zagubionym chłopcem, który bardzo jej potrzebował. Potrzebował też terapii i Shelby miała nadzieją, że lada dzień wreszcie ustąpi i zgodzi się na sesje z Brendą. To mógłby być początek rozwiązywania ich problemów.
Rozdział dziesiąty
Obiad był prawdziwą ucztą: wielkie różowe krewetki, po nich soczysty pieczony kurczak, pizze z pomidorami i mozzarella, a na deser wielkie czekoladowe ciastka i kokosowe lody gelato. — Nie jadłam takiego pysznego obiadu od przyjazdu tutaj — oświadczyła Cat, oblizując z rozkoszą palce. — Jesteś dzieckiem fast-foodów, co? — powiedział Jonas, strzepując jej z wargi okruch czekolady. — To nie jest fast-food, to jest marzenie. — Łatwo cię zadowolić — zauważył, myśląc jednocześnie, że czasami Cat zachowuje się jak dziecko. Było to rozczulające. — Jump mówi, że właśnie trudno. — Nie ma racji. Uśmiechnęła się szeroko. — Wiesz, na co mam teraz ochotę? — Wrócić na łódź? — zapytał z nadzieją. — Mam mnóstwo spraw do dopilnowania przed przyjęciem. — Nic z tego. — Pokręciła energicznie głową. — Merrill mi obiecał, że mogę cię mieć przez cały dzień, więc teraz chcę pojeździć na nartach wodnych. — Chyba nie mówisz serio? — Jasne, że serio. Bo co? — spytała, marszcząc nos. — Nie jeździsz na nartach? — Próbowałem ci to powiedzieć już wcześniej: nie pochodzę ze sfer uprzywilejowanych jak ty. — Do dupy z takimi przywilejami! Rodzice, którzy wiecznie toczą 106
ze sobą wojnę i ciągle się za czymś uganiają. Jump nauczył mnie jeździć na nartach w Australii. Dziesięć dni szaleliśmy po Wielkiej Rafie Koralowej. Było super! — Wygląda na to, że fajny z niego facet. — Polubiłbyś go — powiedziała, po czym spojrzała na niego figlarnie. — Teraz, kiedy już wiem, że nie jesteś gejem, uważam, że moglibyście się zaprzyjaźnić — dodała przekornie. — Bo co, jest homofobem? — Skąd! — To czemu nie moglibyśmy być przyjaciółmi, gdybym był gejem? — Którym nie jesteś? — Nie. — Jump potrafi się dogadać z każdym. — Więc jest biseksualistą? — Och, przestań się ze mną droczyć. — A muszę? — zapytał z udawaną powagą. — Tak, Jonasie, musisz. — Wiesz co? — powiedział, przeciągając się. — Myślę, że całkiem nieźle mi zrobił ten dzień z dala od „wielkiego człowieka”. — Powinieneś to robić częściej — oświadczyła, zrywając się z krzesła i łapiąc go za rękę — bo teraz mam zamiar nauczyć cię jeździć na nartach wodnych. Jonas zaczął protestować, ale go nie słuchała. — Co masz pod spodenkami? — Słucham...? — Masz pod spodem jakąś bieliznę? — Oczywiście — odparł przestraszony. — I uprzedzam, że nie zamierzam w niej pływać. Cat wyobraziła sobie Jonasa w samej bieliźnie i z trudem powstrzymała uśmiech. Hm, bokserki czy slipy? Sądząc po jego kulcie metek, musi to być Calvin Klein. Obcisłe slipki. — No chodź — powiedziała, ciągnąc go za rękę. — Kupimy ci kąpielówki, żeby nie narazić na szwank twojej wstydliwości, a potem będziesz mógł się zacząć uczyć. — Ale ja nie chcę się uczyć — zaprotestował. — Właśnie że chcesz — upierała się Cat — bo kiedy zostaniesz wielkim producentem i będziesz robił ważne filmy z przesłaniem, to przyjedziesz tu i wszystkim szczęki opadną na widok twoich sportowych 107
wyczynów. No i jak ci się podoba ten pomysł? Spodobało mu się to, że w niego wierzy. Może jednak nie jest taką upierdliwą pannicą, jak sądził. — Uważasz, że mi się uda? — zapytał. — Każdemu się udaje, jeśli ma pasję. Popatrz na mnie, jestem najlepszym przykładem. Wyleciałam ze szkoły, jak miałam piętnaście łat; ostro ćpałam... tylko nie mów o tym Merrillowi. — Ja też przerwałem szkołę, jak miałem piętnaście lat. — Naprawdę? Jonas skinął głową. — Dlaczego? — Ojciec potrzebował więcej pieniędzy na wódkę. — To mi wygląda na historię, którą powinnam usłyszeć. — Innym razem. — Obiecujesz? — Jasne — odparł. Poczuł się jednak skrępowany. Nie lubił opowiadać o swoim życiu. Niemożliwe, żeby ją to naprawdę interesowało. Zabija tylko czas, czekając, aż wróci jej rockandrollowy mąż. Dwie godziny później na wpół utopiony i dziwnie zadowolony odpoczywał obok Cat na leżaku. Dziewczyna zupełnie nie zauważała, ilu mężczyzn się za nią ogląda. W bikini była z niej skończona laska: wysoka, zbudowana jak sportsmenka, o krótkich jasnych włosach i klasycznych rysach twarzy. Nawet różne drobne tatuaże i sztyfty nie psuły efektu. Jonas bardzo wystrzegał się bliższych kontaktów z aktorkami, z którymi miał do czynienia, a pracując z Merrillem, miał do czynienia z wieloma. Cat jednak nie była aktorką, tylko scenarzystką i reżyserką i Jonas, zupełnie dla siebie niespodziewanie, poczuł, że ta dziewczyna niesamowicie go pociąga. Było to nierozsądne, ale od dłuższego czasu żadna kobieta tak go nie pociągała. Nie szukał dziewczyn, bo trzeba było poświęcać im dużo czasu, nie wspominając już o innych wymaganiach. Wolał się skupić na pracy dla Merrilla Zandacka, który był bardzo wymagającym szefem. Teraz jednak, kiedy patrzył na Cat, uprzytomnił sobie nagle, ile traci. — Człowieku, ależ nerwowo jeździłeś — stwierdziła, wybuchając nieopanowanym chichotem. — Mówiłam ci, żebyś nie zginał rąk. Jak 108
tylko zgiąłeś łokcie, to był koniec. Dlatego tak zanurkowałeś. — Cieszę się, że masz dobry ubaw. — Szkoda, że nie widziałeś swojej miny! — Miałem lepszą rozrywkę, kiedy siedziałem w łodzi i patrzyłem, jak ty jeździsz. — Dobra jestem, co? — powiedziała chełpliwie. — Mistrzyni! — Niezła. — Ha! Przyznaj, że jestem mistrzynią! — To prawda, byłaś świetna. Chryste, musi wziąć się w garść, zanim zrobi z siebie idiotę. Ona jest po prostu przyjacielska, a on zaczyna się zakochiwać! — Powinniśmy wracać na jacht — zauważył, zerkając na zegarek. — Czym wrócimy? — Myślałem, że moglibyśmy popłynąć wpław. — No proszę, a jednak masz poczucie humoru! — roześmiała się Cat. — Czyżbyś wcześniej uważała, że nie mam? — Cóż, po prostu zaczynam cię lepiej poznawać. Nie jest z ciebie taki drętwiak, jak myślałam. — Drętwiak? — Nie udawaj zdziwionego. Jesteś taki pochłonięty pracą, że aż można się ciebie bać. — Co w tym złego? — Ciągle tylko pracować i ani trochę się nie zabawić? — zapytała kokieteryjnie. — Chodźmy — ponaglił ją. — Jeszcze pięć minutek — błagała, przewracając się na brzuch i ku jego ogromnej frustracji rozpinając stanik. — Jest tak przyjemnie. — Możesz się opalać na jachcie — stwierdził Jonas, próbując się na nią nie gapić. — Nie mogę. Wszędzie kręcą się ludzie z załogi, poza tym nie bawi mnie myśl o Zandacku łypiącym na mnie obleśnie przez ukrytą kamerę. Założę się, że na całym statku ma pomontowane kamery. — Nieprawda, nie ma ani jednej. — Jonasie, spójrz prawdzie w oczy. Merrill jest starym, lubieżnym 109
zboczeńcem. Tacy starzy zboczeńcy zawsze używają ukrytych kamer, bo to ich podnieca. A tak przy okazji — dodała od niechcenia — czy on wszystkim swoim aktorkom składa tę samą propozycję? — Skąd mam wiedzieć? — Przecież wiesz o nim wszystko. — Nie wszystko — odparł Jonas, zastanawiając się, jak to możliwe, żeby ta dziewczyna miała taki niesamowity talent do robienia filmów. Skąd jej się to bierze? Dzisiaj zachowywała się po prostu jak rozbawiony dzieciak. — Daj spokój — przekonywała go Cat. — Jesteśmy teraz przyjaciółmi, możesz mi powiedzieć. — Nie mam nic do powiedzenia — oświadczył. — A nawet gdybym miał, to byłbym lojalny wobec swojego szefa. — Lojalny? Tfu, do diabła! — prychnęła. — Myślisz, że on by był lojalny w stosunku do ciebie? — Tak. — Mogłeś mnie przed nim ostrzec — powiedziała oskarżycielsko. — Czemu? Przecież mogło ci się spodobać. — Jasne — wycedziła ze złością. — Nic mi tak dobrze nie robi, jak dobre obciąganie... Przerwał jej, podnosząc rękę. — Przestań. Cat zachichotała. — Jesteś pruderyjny. — Nie jestem. Czy możemy już iść? — Skoro się tak upierasz... — mruknęła, po czym podniosła się i zaczęła zapinać stanik. Próbował odwrócić oczy, ale nie było to łatwe. — Opowiedz mi o tym wieczornym przyjęciu — poprosiła, sięgając po koszulę. — Przed kim powinnam odegrać grzeczną panienkę? — Nie musisz być dla nikogo grzeczna — zapewnił ją. — Twój talent mówi sam za siebie. Wsunęła długie nogi w spodenki. — Jonasie, to najgenialniejsza rzecz, jaką od ciebie usłyszałam. *** 110
Udzielając wywiadu dla „Vanity Fair”, zawsze stąpało się po grząskim gruncie. Faye omówiła i uzgodniła już okładką, więc Lola mogła być spokojna, że fotografowie będą świetni, bo „Vanity Fair” zatrudniało tylko najlepszych. Miała nadzieję, że będzie to Annie Leibovitz albo Greg Gorman, z którymi już wcześniej pracowała. Denerwowała się jednak wywiadem, zwłaszcza że tym razem Faye nie udało się wynegocjować autoryzacji. Dzięki Bogu dziennikarz okazał się mężczyzną. Loli zawsze lepiej szło z mężczyznami. Kobiety bywały zazdrosne, nawet jeśli nie robiła nic, co mogłoby wzbudzić w nich poczucie niższości, przeciwnie, starała się być dla nich milsza niż dla innych. Wchodząc do sali konferencyjnej, przyjęła odpowiednią postawę — boska, ale skromna; seksowna, lecz bezpretensjonalna; jednym słowem dziewczyna, która startowała od zera i teraz potrafi cieszyć się każdą sekundą swego fenomenalnego sukcesu. Na widok starszego, postawnego mężczyzny natychmiast się uspokoiła. Faye ponownie ostrzegła ją, żeby nie podejmowała tematu Tony’ego. — A co, jeśli on zacznie? — spytała. — Przecież coś muszę powiedzieć. — Powiesz to, co ci kazałam — odparła Faye stanowczo. — I pamiętaj: jesteś teraz mężatką, nie wypada ci rozmawiać o innym mężczyźnie. — Zanim ten numer trafi na półki, możliwe, że już nią nie będę — wypaliła Lola. — Ale na razie nikt o tym nie wie, prawda, moja droga? — Dziennikarze się wkurzą, jeśli teraz będę ćwierkać czule o Matcie, a za chwilę wystawię go do wiatru. Nie będą mieli czasu, żeby zmienić artykuł. — Idź i udawaj, że jesteś szczęśliwą mężatką — powtórzyła Faye. — Z rozwodem będziemy się borykać, kiedy przyjdzie pora. Lola zrobiła więc dokładnie tak, jak jej kazano — opowiadała o swoich poprzednich filmach, o planach na przyszłość, o Matcie i wszystkim, co uwielbiają razem robić. — Ubóstwiamy zamawiać pizzę z dostawą do domu i oglądać filmy 111
na wideo — mówiła. — Najlepsze jest proste życie: rodzina, przyjaciele i wieczory, które spędzamy w domu. Na szczęście półtorej godziny później było po wszystkim. — Boże! — narzekała Lola, kiedy wracały samochodem do hotelu. — To takie męczące. Musiałam się ciągle uśmiechać, słuchać wszystkiego, co ten palant gadał, wypytywać go o rodzinę i udawać, że mnie to interesuje. A tak naprawdę gdybym go jutro spotkała na ulicy, nawet bym nie pamiętała, jak się nazywa. — To czemu tak się upierasz, żeby nakładać tę maskę dla dziennikarzy? — spytała Faye. — Czemu nie możesz być sobą? — Spróbuj być na moim miejscu — odparła Lola ze zniecierpliwieniem. — Myślisz, że to takie proste? Kiedy przychodzą, mają już dokładne wyobrażenie tego, co chcą napisać. Ponieważ jestem seksowna i odniosłam sukces, myślą, że muszę być jakąś przeklętą primadonną albo skończoną suką. Trzeba się nie wiem jak starać, żeby zmienili zdanie. — Wykonałaś kawał dobrej roboty, Lolu. — Dzięki. — Postaraj się trochę odpocząć przed wieczornym przyjęciem. — Mam zamiar. — A ponieważ mnie tam nie będzie, pamiętaj, żebyście z Mattem nie wszczynali publicznych kłótni. Fotografowie będą się czaić za każdym rogiem. — Tak, Faye. Obiecuję, Faye — odpowiadała Lola. Miała po dziurki w nosie wysłuchiwania wciąż tych samych przestróg. Po drodze do apartamentu natknęła się na kilku producentów i jednego ważnego reżysera. Dobrze być widzianą we właściwych miejscach. Weszła do pokoju w wyśmienitym humorze, ale szybko jej zrzedła mina, kiedy na środku salonu zobaczyła Matta rozłożonego na stole do masażu i okrytego wyłącznie ręcznikiem. Dziewczyna w jaskrawoniebieskiej bluzeczce bez pleców bardziej przypominała dziwkę niż masażystkę. — O, mam nadzieję, że nie przeszkadzam — powiedziała Lola jadowicie. — Eee, nie, nic nie szkodzi — odparł Matt, jak zwykle nie wyczuwając 112
ironii. — Wiesz, Nadine próbuje mi zlikwidować napięcie w plecach. Lola spojrzała na ręcznik i stwierdziła, że jej ukochany mąż ma gigantyczną erekcję. — Idę do sypialni, muszę teraz zostać sama — oświadczyła. Była wkurzona, że Matt sprowadza do apartamentu nie wiadomo kogo. Dziewczyna mogła być nasłana przez jakiś brukowiec, a jej mąż leży tam ze stojącym fiutem. Przecież to takie żałosne. Poza tym niedługo przyjdą ludzie, żeby poprawić jej makijaż i fryzurę, no i stylistka. Będzie chciała się swobodnie poruszać po apartamencie w negliżu. Boże, Matt jest jak kamień u szyi. Byłaby o tyle szczęśliwsza, gdyby nie stał jej na drodze. Postanowiła wziąć prysznic. Weszła do łazienki i z trzaskiem zamknęła za sobą drzwi. Strumienie ciepłej wody powoli zmywały z niej zmartwienia i Lola zaczęła się odprężać. Znów pomyślała o Tonym. Może powinna do niego zadzwonić jeszcze raz? Trudno się dziwić, że się wściekł, w końcu jego męska duma poważnie ucierpiała. Gdyby to ona była na jego miejscu, wpadłaby w szał i prawdopodobnie nigdy więcej nie chciałaby go widzieć na oczy. Może Tony potrzebuje trochę więcej perswazji? Tony Alvarez. Przed oczami stanęły jej długie czarne loki i ciemne, zmysłowe oczy. Przypomniała sobie, jak jej dotykał — zawsze dokładnie tam, gdzie trzeba. Tak. Tony Alvarez. To był mężczyzna. Musi go odzyskać. *** Gdy Shelby przyjechała do hotelu, Linc nie dał jej nawet czasu na złapanie oddechu. — Ślicznie wyglądasz. Jezu, jak ja za tobą tęskniłem. Chodź do mnie, słoneczko, kocham cię — wymruczał, przyciągając ją do siebie. — Pokaż mi ten pierścionek. Mieni się jak twoje oczy. Pachniał wodą do płukania ust. Zły znak. I był jeszcze bardziej czuły niż zwykle. Miała ochotę go zapytać, czy pił, ale zbyt dobrze wiedziała, jak zareaguje. Rozzłości się i wszystkiemu zaprzeczy, więc po co w ogóle próbować? 113
Na rękach zaniósł ją do sypialni. Łóżko usłane było płatkami róż, a na stoliku chłodził się szampan w kubełku z lodem. — Co to wszystko znaczy? — zdziwiła się. — Przecież nie mamy dzisiaj rocznicy. — To dla ciebie, kochanie. Chcę, żebyś wiedziała, jak bardzo cię kocham. — Jeśli tak, to nie otwierajmy szampana. — Nie ufasz mi? — zapytał urażony. — Mówiłem ci, że już nie piję. Jeden marny kieliszek szampana jeszcze nikomu nie zaszkodził, prawda, złotko? — Linc, ty nigdy nie poprzestajesz na jednym kieliszku. — Nie dokuczaj mi, Shel. Obiecuję, że będę grzeczny — powiedział i zaczął ją całować. Nie potrafiła mu się oprzeć. Od samego początku, odkąd się poznali, zawsze tak na nią działał. Był najbardziej podniecającym mężczyzną, z jakim spała. Co nie znaczy, że było ich wielu. Przed Lincem tylko dwóch. Położył ją na łóżku. — Kiedy znalazłeś na to wszystko czas? — zapytała zdumiona. W głowie jej się zakręciło od oszałamiającego zapachu płatków różanych i namiętnego dotyku Linca. — Mam swoje sposoby — oświadczył tajemniczo, podczas gdy jego zręczne dłonie przesuwały się po jej ciele w górę i w dół. — Podobają mi się twoje sposoby — stwierdziła. — Podobają ci się? — zapytał, rozpinając jej biustonosz. — O tak — zamruczała. — I to też ci się podoba? — pytał dalej, pieszcząc jej nagie piersi. — Tak. Tak. Tak. — Wiesz co, kochanie? Tak sobie myślałem... — powiedział, przerywając pieszczoty i podpierając się łokciem. — Co sobie myślałeś? — zapytała bez tchu. — Chyba już czas, żebyś przestała brać pigułki. Nie odważyła się mu przyznać, że przestała je brać trzy miesiące temu. Miał taką obsesję na punkcie ciąży, że mimo pigułek i tak przerywał akt przed orgazmem. — Czy mówisz mi właśnie coś, co zawsze chciałam usłyszeć? — zapytała łagodnie. 114
— Mówią ci, że jesteś najpiękniejszą i najsłodszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem — oznajmił, dotykając palcami jej piersi. Czy to miało znaczyć, że jest gotów mieć dziecko? Tak, wiedziała, że właśnie to miało znaczyć. Poczuła, że zalewa ją fala euforii. Oto był Linc, którego kochała, mężczyzna, którego poślubiła. I teraz jej mówił, że chce mieć z nią dziecko. Odsunęła na bok wszystkie inne myśli i wszystkie wątpliwości i bez pamięci oddała się tej chwili.
Rozdział jedenasty
— Najwyższa pora, żebyś wreszcie przywlókł tu, kurwa, swój tępy tyłek! — wrzasnął Merrill na Jonasa, gdy tylko postawili nogę na jachcie. Cat była wstrząśnięta. Nie widziała dotąd Merrilla w takim stanie: spurpurowiał na twarzy, oczy mu wyszły na wierzch, a obwisły podbródek trząsł się jak galareta. Ale Cat była przyzwyczajona do takich tyranów — najlepszym przykładem był jej ojciec — nie dała się więc zastraszyć. — Przestań wrzeszczeć — wycedziła, patrząc wyzywająco na starego despotę. — Sam mu kazałeś ze mną jechać. I dobrze się bawiliśmy, gdybyś chciał wiedzieć. — On ma robotę! — krzyczał Merrill. — Pieprzoną robotę! Mamy dzisiaj przyjęcie, gdybyś przypadkiem o tym zapomniała. — Już robię, co trzeba, panie Zandack — powiedział Jonas, w mgnieniu oka wcielając się na powrót w rolę posłusznego asystenta. — Trzeba, żebyś ruszył z miejsca swój bezużyteczny tyłek! — krzyczał dalej Merrill. Cat zeszła pod pokład do swojej kajuty. Nie miała ochoty patrzeć, jak Merrill poniża Jonasa przy innych ludziach. Przekonała się dzisiaj, że Jonas jest w gruncie rzeczy fajnym facetem i nie zasługuje, żeby go traktowano jak śmiecia. W kajucie wzięła telefon i udało jej się wreszcie złapać Jumpa w Australii. — O Boże, tyle razy próbowałam się do ciebie dodzwonić! — Niemal 116
oszalała z radości, słysząc jego głos. — Co się tam u ciebie dzieje? Ciągle nie ma cię w pokoju. — Teraz jestem — wymamrotał. — I jest, do diaska, środek nocy. — Oj, przepraszam. Jak idzie? — A jak ma iść? Rock and roll, i tyle — powiedział, ziewając głośno. — Merrill zachowuje się jak świnia. Nie mogę się doczekać, kiedy ci opowiem te wszystkie okropne historie. Najlepsza wiadomość to ta, że przyklepuję finansowanie mojego filmu. — To dobrze. — No to opowiedz mi wszystko o trasie. Jaki jest Kris Phoenix? — Facet w porządku. Wielka gwiazda. — Kolejne głośne ziewnięcie. — Gadasz jak nieprzytomny. — Ty też byś gadała jak nieprzytomna, gdyby cię obudzili w środku nocy — burknął. — Mogłeś do mnie zadzwonić. — Myślisz, że nie próbowałem? — I co, nie mogłeś? — zdziwiła się. — To łódź, do diabła, a nie Księżyc. — Chcesz się ze mną kłócić? — zapytał wojowniczo. — Po to zadzwoniłaś? — Nie, Jump — odparła cierpliwie. — Zadzwoniłam, żeby ci powiedzieć, że za tobą tęsknię. A ty? Nie tęsknisz za mną? — Tęsknię, tęsknię. Był we wrednym humorze, pewnie przytomniał po trawce. Należał do ostrych zawodników — joint na śniadanie, obiad i kolację. — Uważam, że powinieneś do mnie zadzwonić, jak oprzytomniejesz — powiedziała, postanawiając, że nie da się wyprowadzić z równowagi. — Dobra, jak chcesz — wybełkotał. Trzasnęła słuchawką. Co go ugryzło? Złapała swojego discmana, rzuciła się na łóżko, nałożyła słuchawki i włączyła Eminem na cały regulator. Głośna muzyka zawsze poprawiała jej samopoczucie. *** 117
Suknia, którą dla Loli zaprojektowała Donatella Versace, była porażająca, a dokładniej mówiąc, porażający był brak sukni w większości miejsc. Donatella zużyła bardzo niewiele materiału — lejącego się białego jedwabiu — a to, co zużyła, odsłaniało niemal każdy skrawek oliwkowego ciała Loli. Na jej ramionach wiły się niesforne kasztanowe loki, w uszach miała brylantowe kolczyki, a na szyi wisior ze szmaragdem, który spoczywał w zagłębieniu między piersiami. Wiedziała, że wygląda bosko. Kiedy wychodziła z hotelu, dziennikarze wszczęli małe zamieszanie. Rzucili się w jej stronę i zaczęli się przepychać, żeby złapać najlepsze ujęcie. Matt z przyjemnością pozował u jej boku — dumny mąż, który również postanowił zrobić karierę. Jacht Merrilla stał majestatycznie na kotwicy i migotał w zatoce jak wielki klejnot, podczas gdy flotylla niewielkich łodzi przewoziła gości na statek. — Jak ja się tam wdrapię w tych szpilkach? — przestraszyła się Lola, pokazując na swoje manolosy. — Zdejmij je — poradził jej Matt i dodał z galanterią: — Ja cię wniosę. — Zrobiłbyś to dla mnie? — Zrobiłbym dla ciebie wszystko, jesteś przecież moją żoną — oświadczył, myśląc jednocześnie, że taki widok to świetna okazja do efektownych zdjęć. Nie znosiła, kiedy był taki kochany, bo dręczyły ją wtedy okropne wyrzuty sumienia. Gdy go poznała, był kochany, seksowny i bardzo atrakcyjny. Teraz stał się zwykłym nudziarzem. Na szczęście morze było gładkie jak lustro, więc przeprawa na jacht przebiegała szybko i bez zakłóceń. Wszyscy ludzie z załogi rzucili się do burty, żeby pomóc Loli wejść na pokład. Kiedy wchodziła po drabince, uprzytomniła sobie, że ci na dole mają całkiem niezły widok na jej tyłek. A co tam, pomyślała. Niech mają tani dreszczyk, co mi zależy? Jacht ozdobiony był lampionami i egzotycznymi kwiatami, brazylijski zespół grał zmysłową muzykę, a dookoła uwijali się marynarze w mundurach oraz przystojni młodzi kelnerzy w białych dżinsach i obcisłych T-shirtach z czerwonym napisem „The Zandack” na piersiach. 118
Lola wzięła szampana od przechodzącego kelnera i pławiła się w przejawach zainteresowania, które wzbudzała. Merrill powitał ją śliskim, mokrym pocałunkiem w obydwa policzki. Czy ludzie naprawdę muszą to robić? — pomyślała. Rujnują mi makijaż. Obok przemknęła Sharon Stone, która sprawiała wrażenie, jakby była we wszystkich miejscach naraz. Zaraz potem Lola zauważyła Linca Blackwooda z żoną. Shelby Cheney była, jak głosiła festiwalowa fama, gwiazdą chwili. Lola poczuła ukłucie zawiści. Czemu ona nie mogła złapać takiej roli jak Shelby w Ekstazie? Czemu nie mogła pracować z oscarowym reżyserem, takim jak Russell Savage? Rozejrzała się za Elliotttem Finermanem. Lepiej, żeby się okazało, że złożył już Lincowi propozycję, bo jeśli nie, będzie naprawdę zła. Elliottt jej potrzebuje. Na pewno już zrozumiał, że bez niej nie zrobi tego filmu. — Zobacz, tam stoi Linc Blackwood — powiedziała do Matta. — Chodźmy się przywitać. — Dobrze — odparł posłusznie Matt, po czym oboje ruszyli w tamtą stronę. *** Shelby stała otoczona tłumkiem wielbicieli, przyjmując gratulacje i wyrazy podziwu za swoją rolę w Ekstazie. Słuchała wszystkich tych komplementów z wdzięcznością, chociaż tak naprawdę chciała tylko być blisko Linca. Potrafił być taki troskliwy i czuły, a teraz, kiedy jej powiedział, że mogą mieć dziecko, była w siódmym niebie. Kto wie, może już jest w ciąży. Dzisiaj było tak cudownie, kiedy się kochali, a Shelby bardzo chciała, aby ich dziecko zostało poczęte właśnie w taką przepełnioną miłością noc jak dzisiaj. Na przyjęciu wkrótce ich rozdzielono, ale nie zmartwiła się tym zanadto, bo Linc przyrzekł jej solennie, że nie będzie pił. Merrill Zandack przywitał ją wylewnie i dosłownie uwiesił się u jej ramienia. — Wspaniała rola! — entuzjazmował się. — Gra na miarę Oscara, moja droga. — I zaczął jej opowiadać o scenariuszu napisanym przez jego młodą protegowaną. — Chcę, żebyś go przeczytała — powiedział. — To wymarzona rola dla ciebie. — Dobrze, Merrillu przeczytam go — odparła łagodnie. 119
— Wyśmienicie. Nie wiem, jak to się stało, żeśmy dotąd razem nie pracowali. Powinniśmy zrobić razem film. — Chętnie, Merrillu. — Chodź, oprowadzę cię po łodzi — zaproponował i objął ją ramieniem. — Wiesz, myślę, że Linc chętnie by się do nas przyłączył. — Później wszystko zobaczy. Chodź ze mną — nalegał Merrill i poprowadził ją obok zwalistego ochroniarza, który pilnował korytarza prowadzącego do jego prywatnych apartamentów. — Masz wspaniały jacht — pochwaliła, podziwiając ściany wyłożone dębową boazerią i zawieszone plakatami z licznych filmów Merrilla. — Od dawna jest twój? — O, za długo — powiedział. — Buduję sobie nowy. Poczekaj, aż zobaczysz tamten. Jest dwa razy większy od tego. *** Linc złapał kieliszek z winem od przechodzącego kelnera i opróżnił go błyskawicznie, zanim Shelby zdążyła zauważyć. Zresztą i tak nie było jej nigdzie w pobliżu. Nie miał pojęcia, dlaczego robi tyle szumu wokół jego picia, przecież nie upija się do nieprzytomności. Chociaż musiał przyznać, że kilka razy urwał mu się film i nie mógł sobie potem przypomnieć, co się działo. Ale co tam, najważniejsze jest to, że potrafi kontrolować, ile pije. Co za problem? Poczuł piżmowy zapach perfum. Odwrócił się i zobaczył przed sobą Lolę Sanchez. Seksowna laska — i zamężna, ale to nie ma znaczenia, bo jego już nie interesują takie rzeczy. Shelby mu w zupełności wystarcza. Kocha swoją żonę i postanowił, że od tej pory zawsze już będzie jej wierny. — Linc, jak miło cię znowu widzieć — zamruczała uwodzicielsko Lola. Linc zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu. Urocza pani Sanchez nie mogłaby odsłonić ani milimetra ciała więcej, bo natychmiast by ją aresztowano. Biust prawie wychodził jej na wierzch, tyłek sprawiał wrażenie eksponatu wystawionego do oglądania, twarz... no cóż, dla takich ust faceci gotowi byliby się pozabijać, a kusicielskie brązowe oczy obiecywały niezliczone erotyczne rozkosze. 120
— Cześć, Lola — przywitał ją. — I... no ten, Matt. Jak leci? — Całkiem nieźle — odrzekł Matt, wyciągając rękę. Lola oblizała wargi, zanim upiła łyk martini. Wkurzało ją niemiłosiernie, że po tym wszystkim w dalszym ciągu czuje się skrępowana w obecności Linca. Kutas! Superkutas. Nie może się doczekać, kiedy się na nim zemści za to, co jej zrobił. — Linc — powiedziała, bawiąc się szmaragdem spoczywającym na jej imponującym dekolcie — czy rozmawiał z tobą Elliottt Finerman? — Elliottt, Elliottt... — zastanawiał się na głos Linc. — A tak, spotkałem go wczoraj wieczorem. — Mówił coś? — O czym? — No... czy wspominał, że jesteś na pierwszym miejscu jego listy życzeń do naszego najbliższego filmu? — Więc niech porozmawia z moim menażerem — odparł Linc, przez długą chwilę nie odrywając oczu od jej piersi. — To komedia romantyczna — ciągnęła. — Nowojorska świadomość. — Tak? — Mam w nim główną rolę. — Szkoda — stwierdził niefrasobliwie Linc. — Bo ja w każdym filmie mam zagwarantowane pierwsze miejsce w obsadzie. — I słusznie — powiedziała Lola, odnotowując jednocześnie w pamięci, że musi poinformować o tym Eiliotta. Jeśli będzie trzeba, sama zgodzi się na drugie miejsce. Linc zasługuje na karę, a ona jest gotowa na wszystko, żeby mu ją wymierzyć. To było dla niej najważniejsze. *** Cat wyszła z kajuty i zaczęła szukać Jonasa w tłumie gości. Spędzili razem miłe popołudnie i czuła się z nim swobodnie. Nie czuła się natomiast swobodnie w tym kłębowisku wybłyszczonych gości trajkoczących o interesach, włażących sobie w tyłki i generalnie rzecz biorąc, nawijających pierdoły. Hollywood na morzu. Nie pociągał jej ten motłoch. Przypomniała sobie nieudaną rozmowę z Jumpem. Tak bardzo chciała usłyszeć od niego wszystko o ich trasie koncertowej i Krisie 121
Phoeniksie, chciała mu też opowiedzieć, co jej się przydarzyło na festiwalu i jaki z Merrilla Zandacka despotyczny drań. Co z tego, że w Australii jest trzecia nad ranem? Wielka rzecz. Od kiedy to Jump chodzi wcześnie spać? Jest nocnym markiem, tak jak ona. Uch, czasem potrafi być z niego taki palant! Prędko do niego nie zadzwoni. Teraz jego kolej. Zauważyła w kącie Jonasa i czym prędzej ruszyła w tamtą stronę. Był już z powrotem w garniturze Prady i znów miał przylizane włosy, jak przystało na wzorowego pierwszego asystenta. — Czy Merrill przestał się w końcu na ciebie wydzierać? — zapytała. — On ma bardzo dużo spraw na głowie — odparł Jonas, usprawiedliwiając swojego ordynarnego szefa. — To nie znaczy, że powinien cię tak traktować, zwłaszcza przy ludziach. — Na tym polega moja praca. Muszę przyjmować od pana Zandacka wszystko, co ma do przekazania, nie tylko to, co dobre, ale i to, co złe — zauważył, unikając jej wzroku. — Nieprawda. — Prawda. — Zawahał się przez moment. — Cat, słuchaj, ja teraz jestem w pracy, a ty powinnaś być z gośćmi, poznawać ludzi. Idź, znajdź pana Zandacka i trzymaj się go. — Muszę? — jęknęła. — Po to tu jesteś — przypomniał jej. — Dobra, pójdę się trochę pokręcić, ale tylko jeśli mi obiecasz, że później się spotkamy, żeby sobie ponarzekać na przyjęcie. — Jeśli chcesz... — powiedział ostrożnie. — Rób notatki — zażartowała. — Obrobimy każdego po kolei. Będzie odjazd. Widziałeś sukienkę Loli Sanchez? Jakby ją zdarli ze striptizerki. — Ty też powinnaś czasami nosić sukienki. — Żeby wyglądać tak jak ona? — Skrzywiła się. — Oszalałeś. — Tam jest Merrill — powiedział, wskazując swojego szefa. — Lepiej idź do niego. — Dobra, lecę. Później się zobaczymy. Jonas kiwnął głową, chociaż wcale nie miał zamiaru się z nią spotykać. 122
Ona ma swoją pracą, on swoją. Dzieli ich przepaść. Nic dobrego z tego nie wyniknie, jeśli będzie się z nią spoufalał. *** Kiedy Shelby złapała w końcu Linca, był kompletnie pijany. Czuła się bezgranicznie rozczarowana. Czy on się w ogóle nie kontroluje? Czy jego obietnice już zawsze będą puste? Zabawiał właśnie towarzystwo opowieściami o tym, jak poznał na Kubie Fidela Castro. Słuchacze byli oczarowani Lincem i zachwyceni jego autoironią. Nie doszedł jeszcze do stanu, kiedy zaczynał bełkotać, stawał się agresywny i napastował kobiety w najbardziej niestosowny sposób. Na szczęście zdążyła w samą porę. Uściskała go, cmoknęła w policzek i jednocześnie zręcznym ruchem wyjęła mu z ręki kieliszek. — A oto i moja żona — ogłosił Linc, uśmiechając się szeroko do swojej widowni. — Panna Mania Kontrolowania. Uważa, że za dużo piję. Ja? Czy to nie cios poniżej pasa? To powiedziawszy, zaczął śpiewać starą piosenkę Deana Martina. Potem pociągnął jedną z kobiet w grupie i ruszył z nią w skoczny taniec. Shelby uśmiechała się, udając, że się świetnie bawi i że wcale jej nie martwi widok Linca robiącego z siebie głupca. Ale martwiło ją, i to bardzo. Nie znosiła patrzeć, jak jej mąż idzie w rozsypkę.
Rozdział dwunasty
Kilka dni po wystawnym przyjęciu na jachcie Merrilla Festiwal Filmowy w Cannes zaczął dobiegać końca, najgrubsze ryby jedna po drugiej wchodziły na pokłady swoich prywatnych samolotów i odlatywały. Merrill podrzucił kilka osób własnym odrzutowcem do Londynu, gdzie zamierzał zatrzymać się na tydzień. W grupie tej byli Cat, Lola, Matt i Jonas. Rosyjska dziewczyna Merrilla została we Francji, a jej miejsce zajęła inna posągowa piękność, również brunetka. Ta mówiła po angielsku, co najwyraźniej wcale nie cieszyło starego producenta, bo kiedy tylko otwierała usta, zaczynał warczeć, żeby się zamknęła. — Gdzie on je wynajduje? — szepnęła Cat do Jonasa, kiedy weszli do samolotu. — To one go znajdują — odrzekł Jonas. — Za każdym razem ma nową. — Co za wygoda. Cat postanowiła, że w Londynie złapie samolot linii Qantas i skoczy na krótko do Australii. Jumpowi dobrze zrobi taka niespodzianka. Nigdy dotąd nie wyruszał bez niej w trasę i czuła, że to właśnie dlatego jest w takim podłym humorze. Według Merrilla finansowanie Złapanej było przypieczętowane. Swój udział zapowiedziało kilku zagranicznych dystrybutorów, tak więc sprawa toczyła się właściwym torem. Cat była podekscytowana, ale starała się tego po sobie nie pokazywać. Lepiej zachować zimną krew. Mniej więcej w połowie drogi do Londynu ku swemu zdumieniu 124
odkryła, że Merrill zaproponował rolę w Złapanej nic tylko Shelby Cheney, ale także Loli Sanchez. Odkryła to przypadkiem, kiedy zauważyła na kolanach Loli scenariusz. Oburzona zerwała się z miejsca i złapawszy Jonasa na osobności, przyparła go do muru. — Dlaczego Lola Sanchez czyta mój scenariusz? — zapytała. — Bo Merrill ją o to prosił — wyjaśnił Jonas. — Ona się absolutnie nie nadaje do tej roli! — fuknęła Cat. — A kto się nadaje? Shelby Cheney też ci się nie podobała, więc kogo w końcu chcesz? — Angelinę Jolie. — To powiedz o tym Merrillowi — Spokojna głowa, nie omieszkam. Merrill siedział przy okrągłym stoliku zarzuconym czasopismami i palił cygaro, napełniając pomieszczenie gęstym, gryzącym dymem. Cat usiadła naprzeciwko niego. Wszystko się w niej gotowało. Czyżby zapomniał jej wspomnieć, że dał scenariusz Loli Sanchez? Ciekawe, o kim jeszcze myślał i nie miał zamiaru jej powiedzieć. Gwyneth Paltrow? Nicole Kidman? Madonna? Owszem, mogła zrozumieć, że chce zatrudnić gwiazdę, ale jeśli jakaś gwiazda nie nadawała się do tej roli, nie powinien jej nawet brać pod uwagę. A Lola Sanchez nie nadawała się absolutnie. — Merrillu — powiedziała — czy możemy porozmawiać o obsadzie? — Za wcześnie — odparł, zbywając ją machnięciem ręki z cygarem. — Nie jest za wcześnie. — Postanowiła sobie, że bez względu na wszystko Merrill musi jej wysłuchać. — A co do Loli Sanchez... — Nie teraz — uciął, dmuchając jej dymem w twarz. — Porozmawiamy o tym kiedy indziej. Boże, on jest najbardziej irytującym człowiekiem na świecie, pomyślała Cat. Ale był również jej biletem wstępu na tę karuzelę i nie powinna rozpętywać burzy. *** 125
Lola kartkowała skrypt, nie zadając sobie nawet trudu, żeby zrozumieć słowa, które migały jej przed oczami. Nie interesował jej scenariusz napisany przez kogoś takiego jak Cat Harrison. O co w ogóle tyle szumu? Dziewczyna zabłysła jednym amatorskim filmem i wszyscy nagle zaczynają koło niej tańczyć, łącznie z Merrillem, który przecież powinien mieć więcej oleju w głowie. W każdym razie Lola nie pisze się na takie przedsięwzięcie. Woli znaleźć scenariusz w rodzaju Ekstazy i reżysera tej miary co Russell Savage. To niesprawiedliwe, nigdy nie miała okazji pracować z najlepszymi reżyserami, a przecież czuła, że ma w sobie to coś, co jej na to pozwalało. Nikt nie podejrzewał Salmy Hayek o takie możliwości, dopóki nie zabłysła we Fridzie; nikt też nie traktował poważnie Jennifer Aniston do czasu, gdy pojawiła się w niepozornym filmiku pod tytułem Życiowe rozterki. Lola uznała, że musi popracować nad Merrillem, żeby zaproponował jej wreszcie coś na miarę jej talentu. Po Nowojorskiej świadomości powinna zagrać w czymś, co dokona przełomu w jej karierze. Shelby Cheney zbierała doskonałe recenzje i Lolę doprowadzało to do furii. To ona powinna zagrać tę rolę, zrobiłaby to równie dobrze, a może nawet lepiej. Spojrzała na Matta, który najwyraźniej postanowił zostać najlepszym przyjacielem Merrilla Zandacka i zabawiał go opowieściami z tenisowego światka. Było oczywiste, że producent go nie słucha. Raczy go w ogóle zauważać tylko dlatego, że frajer jest jej mężem. Lola wiedziała o tym doskonale, a Matt, rzecz jasna, nie. Zdawało mu się, że ludzie go lubią, bo jest sympatycznym facetem. Nie docierało do niego, że kiedy Lola ogłosi ich rozwód, stanie się nikim. Jeszcze przez jakiś czas dziennikarze z brukowców będą się za nim uganiać, żeby podpatrzyć, z kim się umawia, potem jednak jego nazwisko zacznie szybko znikać z gazetowych nagłówków. Postukała długimi, wypielęgnowanymi paznokciami w otwarty scenariusz, który kołysał jej się na kolanach. Miała nadzieję, że Elliottt Finerman zaproponował w końcu Lincowi Nowojorską świadomość. Notowania Linca w branży były ostatnimi czasy fatalne, powinien się więc rzucić na film, który dawał mu szansę umocnienia pozycji. Faye siedziała z przodu i przeglądała „USA Today”. — Przeczytaj wywiad z Shelby Cheney — powiedziała, odwracając 126
się do Loli. — Przekonasz się, jak bardzo trzeba być ostrożnym, kiedy się ma do czynienia z prasą. O tak, jasne, akurat ma ochotę czytać następną historię dotyczącą Shelby Cheney. Miała po dziurki w nosie czytania i słuchania o tej kobiecie. Mimo to wzięła do ręki gazetę. Na pierwszej stronie widniało wielkie zdjęcie Shelby i nagłówek: SHELBY CHENEY — MAŁŻEŃSTWO Z LINKIEM BLACKWOODEM NIE JEST ŁATWE. Hmm... To brzmi interesująco, pomyślała Lola. I zaczęła czytać. *** Shelby i Linc siedzieli w samolocie linii Air France lecącym do Londynu. Linc był w kiepskim humorze. Shelby ciągle suszyła mu głowę o picie. To jej ciągłe zrzędzenie zaczynało mu działać na nerwy. Dlaczego, do jasnej cholery, nie może się zamknąć? Łatwo jej mówić, zrobiła filmowy hit, zebrała najlepsze recenzje, podczas gdy jego film krytyka przyjęła chłodno, a on musiał, jak zwykle, znosić gówniane komentarze w rodzaju: „Kolejny sensacyjny dreszczowiec Linca Blackwooda — z niedoborem sensacji i z pewnością bez dreszczu emocji po aktorskich popisach Linca”. Czy ona naprawdę myśli, że po takich recenzjach łatwo być trzeźwym? Wpadł w ciąg i dobrze o tym wiedział. Tylko że nie mógł przestać i wcale nie miał zamiaru. Bo niby, kurwa, po co? Tak więc prawie ze sobą nie rozmawiali. Potem Linc kupił na lotnisku „USA Today” i kiedy wystartowali, zaczął czytać na głos wywiad Shelby: — „Kiedy Shelby Cheney usiadła przy stoliku, każdy mężczyzna w restauracji, w którego żyłach płynęła krew, a nie woda, odwracał głowę, żeby na nią popatrzeć. To prawdziwa piękność. »Mówiono mi, że mój uśmiech rozświetla ekran« — zaczyna Shelby, uśmiechając się uwodzicielsko”. Chryste! — Linc popatrzył na żonę z niesmakiem. — Chyba nie palnęłaś takiego gówna? — Przecież wiesz, że za nic w świecie bym czegoś takiego nie powiedziała — zapewniła go zażenowana Shelby. — To powiedział ten dziennikarz, nie ja. 127
Linc rzucił jej jeszcze jedno spojrzenie, po czym czytał dalej: — „Wszyscy uważają, że mój mąż nie umie grać. Wielka szkoda, że jest taki niedoceniony. Bardzo go to irytuje, zwłaszcza kiedy widzi mój wielki sukces”. — To nieprawda! — jęknęła Shelby. — Mówię ci, on wkłada mi w usta swoje własne słowa. — Cytat: „Linc nie znosi Ekstazy — czytał Linc z coraz większym zainteresowaniem. — Nie cierpi patrzeć, jak kocham się na ekranie z innym mężczyzną. Szczerze mówiąc, ja też jestem zazdrosna, kiedy widzę go z tymi pięknymi młodymi aktorkami, z którymi pracuje. Nasze małżeństwo nie należy do łatwych, ale staramy się, jak możemy. Oboje jesteśmy profesjonalistami”. — Linc zmiął ze złością gazetę. — „Staramy się, jak możemy”? Tak to wygląda, twoim zdaniem? — On poprzekręcał swoje własne słowa i poskładał je tak, jakbym to ja je powiedziała — powtórzyła Shelby, rumieniąc się z upokorzenia. — Wiesz, złotko, musisz być trochę mądrzejsza, jeśli chcesz się utrzymać w tym biznesie — stwierdził Linc i pstryknął palcami na stewardesę. — Zamawiam drinka i nie chcę więcej słyszeć twojego przeklętego zrzędzenia. Jasne? Potem wziął do ręki scenariusz, który mu przysłał Elliottt Finerman, i zabrał się do czytania. *** W Londynie było zimno i deszczowo, uciążliwa mżawka nie przestawała siąpić ani na moment. — Boże, jak tu lodowato — narzekała Lola, owijając się płaszczem z rysia i trzęsąc się z zimna, kiedy wychodziła z samolotu. — Szkoda, że nie mogę polecieć samolotem Merrilla do samego domu. — Nie możesz — przyznał Matt, skubiąc swoją irytującą kozią bródkę. — Chyba że chcesz spędzić kilka dni w Londynie. Gdybyśmy zostali, Merrill na pewno podwiózłby nas potem do Los Angeles. — Nie ma mowy! — zawołała Lola, marszcząc brwi. — Tu jest za zimno i zbyt ponuro. Potrzebuję słońca. Poza tym Brytyjskie Linie Lotnicze są całkiem wygodne. Mają siedzenia, które można zamienić w łóżka. 128
— Mam nadzieję, że kazałaś concierge’owi zarezerwować środkowe miejsca, żebyśmy mogli siedzieć obok siebie. — Faye próbowała, ale wszystkie były już zarezerwowane — skłamała Lola. Nie miała najmniejszej ochoty tkwić przez następne dziesięć godzin u boku Matta. Chciała być sama, żeby móc rozmyślać o Tonym Alvarezie i o tym, jak będzie wyglądać ich wspólne życie. Chciała też w spokoju ułożyć swój plan zemsty na Lincu Blackwoodzie. Po przygnębiających recenzjach, jakie zebrał jego ostatni film, Linc na pewno z entuzjazmem przyjmie inną rolę. Czemu miałby z nią nie zagrać? Kiedy rozmawiała z nim w Cannes, nie mógł oderwać oczu od jej dekoltu. O tak, Linc Blackwood już miał na nią ochotę. Lola potrafiła wyczuć te rzeczy. Na lotnisku powitała ich Simone — atrakcyjna pracownica Brytyjskich Linii Lotniczych, która błyskawicznie wsadziła ich do prywatnego samochodu i zawiozła do terminalu, a potem po szybkiej odprawie zaprowadziła do przedziału pierwszej klasy. Kilka osób podeszło do Loli i poprosiło ją o autograf, a Lola spełniła ich życzenie z uśmiechem wielkiej gwiazdy na ustach. O tak, potrafiła to lepiej niż inni. Poza tym bardzo lubiła te wszystkie wyrazy podziwu. Niepozorna dziewczyna z Silverlake przebyła długą drogę na szczyt i czuła się tu wspaniale. *** Cat nie posiadała się z radości, że w końcu udało jej się wyrwać z tego festiwalowego grzęzawiska i że leci zobaczyć się z Jumpem. Tydzień rozstania dłużył się jak rok i chociaż mogła zostać w Australii tylko kilka dni, i tak uważała, że warto. Zbliżał się wielki koncert Krisa Phoeniksa w Sydney, miała to być najważniejsza noc dla Jumpa i jego kapeli. Po kilku kolejnych nieudanych rozmowach telefonicznych Cat chciała tam być — w pierwszym rzędzie, w samym środku — żeby go wspierać ze wszystkich sił, tak jak on ją wspierał, kiedy wychodziła z narkotyków. Gdy samolot Merrilla wylądował w Londynie, musiała się spieszyć na przesiadkę i ledwie zdążyła się ze wszystkimi pożegnać. Na koniec zostawiła sobie Jonasa, on był jedynym jaśniejszym punktem w całej 129
tej podróży. Kiedy w końcu wyciągnęła go z tego sztywnego garnituru, okazał się całkiem równym facetem. I nawet nie był gejem! Jak wróci do Los Angeles, musi go spiknąć z którąś ze swoich koleżanek. Wynajęła apartament w Los Angeles na sześć miesięcy, ponieważ tam właśnie toczyła się akcja Złapanej i tam mieściło się Zandack Films. Australia będzie miłym przerywnikiem między południową Francją i powrotem do pracy. Mogłaby zostać kilka dni w Londynie i odwiedzić matkę, niestety Najdroższa Mamusia była obecnie na fotograficznym safari w Afryce z mężczyzną młodszym od niej o dwadzieścia lat, który, jeśli źle rozegra swoją partię, zostanie niebawem mężem numer sześć. Cała mama, pomyślała cierpko Cat. Nic nie jest w stanie jej zmienić. — Zobaczymy się w LA — powiedziała do Jonasa. Skinął głową, pochłonięty pracą na laptopie. — Przywieźć ci coś z Australii? — spytała. Zastanawiała się, dlaczego przez ostatnie kilka dni jakby jej unikał — dokładnie od ich wspólnego wypadu na plażę. — Nie, dzięki — odparł. Zamknął laptopa i wstał. — Wszystko w porządku? — Jasne — mruknął. — Dlaczego miałoby być nie w porządku? — Tak się po prostu zastanawiałam. — Powiedziałaś mężowi, że przyjeżdżasz? — Nie — odparła z szerokim uśmiechem. — Najlepsze są niespodzianki. — Nie zawsze — ostrzegł ją. — Niby dlaczego? — Nieważne. Jump to szczęściarz. — Ja też jestem szczęściarą. — Czyżbym ci tego nie mówił? Popatrzyli na siebie w milczeniu. — No to... lecę — powiedziała. — Szczęśliwej podróży. — Spoko. — Pocałowała go w policzek. — Do zobaczenia w LA — dodała i szybko wysiadła z samolotu.
Rozdział trzynasty
Gdy tylko Lola weszła do domu, pobiegła na górę, zamknęła się w sypialni i zadzwoniła do swojego prawnika, Ottona Landstroma. — Otto, musisz mi pomóc — powiedziała. — To pilne. — Co się stało, Lolu? — Chcę rozwodu. — Niemożliwe. Dopiero co wzięłaś ślub. — Ale to nie wyszło. W Europie było jeszcze gorzej. Prawda jest taka, że... małżeństwo to chyba nie jest impreza dla mnie. — A co mówi Matt na tę twoją nagłą zmianę uczuć? — On jeszcze o niczym nie wie. Chcę, żebyś ty mu to powiedział. — Ja mam mu powiedzieć o waszym rozwodzie? — Tak. W końcu jesteś moim prawnikiem — przekonywała go Lola. — Powinieneś się zajmować również takimi sprawami. — Prowadzę kancelarię prawną, a nie poradnię małżeńską. — Otto był wściekły. — Nie mogę do niego zadzwonić i powiedzieć mu: „Twoja żona się z tobą rozwodzi”. — Czemu nie możesz? — zapytała z rozdrażnieniem Lola. — Czy on się w ogóle domyśla, że zamierzasz się rozwieść? — Nie. Dopiero co wróciliśmy. Usiadł przed telewizorem i jedyne, co go teraz obchodzi, to jakie programy sportowe przegapił. Otto westchnął. 131
— Lolu, powiedz mi, dlaczego właściwie za niego wyszłaś? — Bo myślałam, że to się sprawdzi. A poza tym — dodała wojowniczo — sam mi to doradzałeś, do spółki z innymi. — Więc czemu się z nim rozwodzisz? — Bo jest nudziarzem. A w ogóle to od kiedy muszę mieć powód, żeby się rozwieść? — Zawsze trzeba mieć powód. Dlaczego wszyscy tak to komplikują? — Jesteś moim prawnikiem, Otto — powiedziała ostro. — To jest polecenie. Wykonaj je i już. Ottonowi nie podobał się ton jej głosu. Przyjdzie taki moment, i to całkiem niedługo, że przestanie pracować dla gwiazd filmowych. Za dużo z nimi kłopotów. — Kiedy mam to zrobić? — zapytał. — Jak najszybciej. Wybieram się z siostrą do uzdrowiska i wtedy możesz mu powiedzieć. Gdy wrócę, ma go już nie być. — Kiedy wyjeżdżasz? — Może jutro — odparła. — Dam ci znać. — Zrobię to, Lolu, ale najpierw musisz z nim porozmawiać. Daj mu przynajmniej do zrozumienia, że coś jest nie tak. — Nie nadaję się do takich konfrontacji — burknęła, zła, że Otto nie chce jej pomóc. — To ty masz załatwiać takie rzeczy, za to ci płacę. Odłożyła słuchawkę. Boże! Dlaczego on robi z tego taki wielki problem? Buli kupę forsy za to, żeby prowadził jej sprawy — prywatne także. Zabrzęczał interkom i asystentka Loli, Jenny, poinformowała, że dzwoni jej matka. Do diabła! Będzie musiała powiedzieć rodzinie, zanim dowiedzą się o tym z gazet. Na ślubie byli jej wszyscy bliżsi i dalsi krewni. Krążyli między gośćmi i rozdziawiali usta na widok tych wszystkich sławnych twarzy. Najpierw powie mamie. Claudine uwielbia Matta. Nic dziwnego, w jej pojęciu córka zrobiła świetną partię, wychodząc za mąż za znanego sportowca, w dodatku białego. Też coś. Próżniak i pijawka. Facet, który tylko czeka, aż żona popłaci za niego rachunki. Ojciec nie był taki zachwycony jak matka. 132
— Facet nie ma w sobie nic z macho — orzekł, kiedy Lola po raz pierwszy przyprowadziła Matta do domu. — Lepiej byś sobie znalazła porządnego Latynosa. — Wyszczerzył zęby niczym jaskiniowiec. — Takiego seksownego jak ja. Fakt, Louis Sanchez powinien znać się na tym najlepiej. Mister Ogier, największy buhaj w okolicy. Lola nieraz się dziwiła, jak Claudine mogła przez tyle lat znosić jego wybryki. Ona nigdy by sobie na coś takiego nie pozwoliła. To było takie poniżające. Hm, musi zorganizować ten wyjazd do uzdrowiska z którąś ze swoich sióstr. Obydwie z rozkoszą pławiły się w luksusach, jakie przyniosła Loli sława. Uwielbiały, kiedy przywoziła z rozmaitych imprez kosze pełne prezentów wartych tysiące dolarów. Zawsze oddawała je siostrom. Była bardzo hojna dla rodziny. Mama mówiła wtedy, że Lola dzieli się szczęściem. Ostatnio kupiła rodzicom dom w Hancock Park. Kosztował majątek, ale zachwyt na obliczu Claudine wart był każdego wydanego dolara. Ojciec był mniej podekscytowany, nie chciał opuszczać starych sąsiadów i swoich licznych faworyt. Żeby wynagrodzić Louisowi Sanchezowi tę stratę, Lola kupiła mu nowiuteńką czerwoną corvette, co szybko zamknęło staremu podrywaczowi usta. Mógł teraz odwiedzać swoje damy serca z wielkim szykiem. — Powinnaś zrobić coś jeszcze dla swoich sióstr — powiedziała mama na krótko przed wyjazdem Loli do Francji. — Potrzebują twojej pomocy. Właściwie dlaczego? Obie miały mężów. Mimo to, żeby zadowolić Claudine, Lola utworzyła fundusz powierniczy, przeznaczony w przyszłości na opłacenie kształcenia jej siostrzenic i siostrzeńców. Nie był to dla niej wielki wydatek, stać ją było na taki gest, poza tym lubiła te dzieciaki, zwłaszcza że nie mogła mieć własnych. To był jej mały sekret, który chowała głęboko w sercu, sekret, który ją dręczył i czasem doprowadzał niemal do obłędu. Podniosła słuchawkę. — Cześć, mamo. — Witaj w domu, moja panno Gwiazdo — zażartowała Claudine. — Cieszę się, że wróciłaś bezpiecznie. — Dzięki. — Dobrze się bawiłaś? 133
— Oczywiście. — Kogo spotkałaś? Jak się ubierałaś? — Claudine chciała usłyszeć wszystko ze szczegółami. Gawędziły przez kilka minut, po czym Lola obiecała matce, że zadzwoni do niej rano. Zatelefonowała do Tony’ego, ale włączyła się poczta głosowa. — Hej — zamruczała w słuchawkę. — Zgadnij, kto przyjechał do miasta. Kiedy wreszcie wróciła na dół, Matt w dalszym ciągu siedział w bibliotece i skakał po programach sportowych. — Czego szukasz? — zapytała zniecierpliwiona. — Mam dużo do nadrobienia — odparł, pochłonięty zmienianiem kanałów. — Nie możesz tego zrobić jutro? — zapytała, ziewając. — Chcę spać, a ty mnie obudzisz, jak będziesz się kładł do łóżka. — Poczekaj jeszcze ze spaniem, to nie będziesz miała problemów ze zmianą czasu — poradził jej Matt. — Znalazł się ekspert! — Czemu ostatnio ciągle chodzisz zła? — zapytał, odrywając na moment oczy od telewizora. Lola wzruszyła ramionami. To była dobra okazja, żeby dać mu do zrozumienia, co o nim myśli. — Nie układa nam się najlepiej, Matt. — Moim zdaniem układa się całkiem nieźle. — Chodzi o to, że od czasu jak się pobraliśmy, nic nie robisz i jeśli chcesz znać prawdę, drażni mnie to. — Mówiłem ci, że rzuciłem tenis, bo piszę scenariusz. Mam zamiar zostać aktorem. Daj mi trochę czasu, a zobaczysz, jak cię zaskoczę. — To nie takie proste. — Właśnie że całkiem proste — powiedział z uporem. — Nie, Matt. — Ty startowałaś od zera — zauważył. — Dlaczego ja nie mogę? — Musisz być realistą, Matt. Jesteś moim mężem. — No i co z tego? — To, że nie możesz chodzić na przesłuchania do małych rólek. To by było zbyt poniżające dla nas obojga. — No to weź mnie do któregoś swojego filmu — zaproponował. — Przecież możesz to zrobić. Elliottt Finerman mnie lubi. Mógłbym 134
nawet zagrać główną rolę w Nowojorskiej świadomości. Czy on do reszty stracił rozum? — Matt, ty nie jesteś aktorem — przypomniała mu ostro. — Jesteś tenisistą. — A ty kim byłaś, zanim zaczęłaś grać? — odciął się. — O ile dobrze pamiętam, kelnerką. — Ale od dzieciństwa marzyłam, żeby zostać aktorką — powiedziała żarliwie. — To była moja życiowa ambicja. Ciężko pracowałam, żeby dojść do tego, co mam teraz. — Jasne — zadrwił. — I co jeszcze robiłaś po drodze, Lola? — Co to ma znaczyć? — zapytała z oburzeniem. — Czy to prawda, co mówią o Merrillu Zandacku? — Kto mówi? I niby co takiego mówią? — Że każe sobie dogadzać aktorkom, które dla niego pracują? — Wielkie nieba! — syknęła Lola i z godnością wymaszerowała z pokoju. Teraz już ostatecznie pozbyła się wyrzutów sumienia i poczuła się znacznie lepiej. Co za tępy drań! Niech Otto robi, co do niego należy, niech odwali za nią czarną robotę. Przestało ją obchodzić, co czuje Matt. *** Martha i George Cheneyowie mieszkali w wielkim domu w St. John’s Wood, ekskluzywnej dzielnicy Londynu. George, emerytowany makler giełdowy, uwielbiał swoją córkę, która przypominała mu żonę — była dobra i łagodna z natury. Nieraz się dziwił, że postanowiła zostać aktorką. To był taki trudny i dziwaczny zawód. Martha Cheney zaproponowała Shelby i Lincowi, aby zamieszkali u nich na czas pobytu w Londnie, ale Shelby wiedziała, że to nie najlepszy pomysł. Linc był wyjątkowo kapryśny. Wymagał obsługi hotelowej, telewizji kablowej i wszystkich innych udogodnień, którymi dysponowały luksusowe hotele. Uznała więc, że lepszy będzie apartament w Dorchesterze, gdzie mógł mieć wszystko, czego potrzebował, łącznie z siłownią do swoich codziennych ćwiczeń. Od przeczytania owego nieszczęsnego wywiadu w „USA Today” był 135
w okropnym humorze. Nie chciał wierzyć w zapewnienia Shelby, że nie ma w tym jej winy. — Do diabła, Shelby! Powinnaś wiedzieć, że dziennikarze zawsze przekręcają czyjeś słowa — warknął ze złością, kiedy się rozlokowali w hotelu. — Czy tobie się to nigdy nie przytrafiło? — zapytała, zmęczona jego ciągłym utyskiwaniem. — O tak — odparł. — Kiedy byłem młody i głupi. Ale ty jesteś aktorką wystarczająco długo, żeby umieć przewidzieć takie rzeczy. — Na przyszłość wezmę ze sobą rzeczniczkę i magnetofon, żeby ci udowodnić, jak było naprawdę. — Musiałaś powiedzieć coś w tym rodzaju... wszystkiego by nie zmyślili. — Nie, Linc. Niczego „w tym rodzaju” nie powiedziałam — zaprzeczyła Shelby zmęczonym głosem. — To on powiedział, że jesteś niedocenionym aktorem, a ja się z nim zgodziłam. — Jezu! — mruknął Linc, idąc w stronę barku. — Bo to prawda — stwierdziła, ruszając za nim. — Powinieneś kręcić różne filmy. — Właśnie to robię — odparł i pociągnął z butelki długi łyk szkockiej, po czym spojrzał na nią wyzywająco: niech no tylko spróbuje mu ją zabrać. — Wysyłam mojemu menażerowi polecenie, żeby przyjął dla mnie rolę w filmie Finermana. — Co to za film? — Przeczytałem scenariusz w samolocie. Komedia romantyczna z Lolą Sanchez. — Z Lolą Sanchez?! — zawołała Shelby. — Naprawdę uważasz, że będzie z was dobra para? Ona zajmuje cały ekran, a to ostatnia rzecz, jakiej ci trzeba: grać drugie skrzypce. Jeszcze nie skończyła mówić, a już wiedziała, że popełniła błąd. — Uważasz, że będę gorszy od Loli Sanchez, tak? — zapytał, przeszywając ją wzrokiem. — Ciekawe, czemu nie wspomniałaś o tym w swoim pieprzonym wywiadzie. — Przepraszam — bąknęła. — Nie chciałam przez to powiedzieć, że... — Idę do siłowni — przerwał jej i wymaszerował z pokoju. Shelby przez długą chwilę stała bezradnie. Od pewnego czasu wszystko, co mówiła, obracało się przeciwko niej. Przygnębiające 136
recenzje wpędziły Linca w depresję, a artykuł w „USA Today” jeszcze pogorszył sytuację. Sam w sobie wywiad nie był taki fatalny, ale ponieważ trafił na zły dzień Linca, zadziałał jak zawór bezpieczeństwa, przez który znalazły ujście jego frustracje i gniew. Najbardziej palącym problemem w obecnej chwili była dzisiejsza kolacja u rodziców. Jak ma go w tych okolicznościach poprosić, żeby nie pił? Bardzo nie chciała, żeby o ich problemach dowiedzieli się rodzice. Tymczasem według jej menażera wszyscy zapragnęli nagle z nią współpracować. Wieść o jej roli w Ekstazie dotarła do Stanów i rynek zareagował entuzjastycznymi recenzjami, podczas gdy notowania Linca były beznadziejne. — Twoja cena wystrzeliła w górę jak fajerwerk — oznajmił przez telefon jej menażer. — Mówi się, że masz duże szanse na nominację. Gratuluję, Shelby. Wykonałaś kawał dobrej roboty. Była bardzo podekscytowana, ale nie mogła dać tego po sobie poznać w obecności Linca, bo to by go tylko jeszcze bardziej zdeprymowało. Jaka szkoda. Tak bardzo chciała się cieszyć swoim sukcesem i nie martwić jednocześnie o Linca. Musiała się z nim obchodzić jak z jajkiem. Czasami miała wrażenie, że stąpa po kruchym lodzie. Kiedy Linc wrócił z siłowni, rzucił się na łóżko i spokojnie oświadczył, że nie idzie na kolację do jej rodziców. — Nie możesz mi tego zrobić — powiedziała, usiłując zachować spokój. — Spodziewają się nas razem. Jeśli ze mną nie pójdziesz, to będzie bardzo źle wyglądało. — Dobra, w takim razie wybieraj — oświadczył, włączając pilotem telewizor — albo idziesz sama, albo idziemy razem, ale ja będę pił i nie życzę sobie, żebyś mnie przy nich strofowała. Pięknie. Cóż to za wybór? — Dobrze — odparła surowym tonem. — Ale będziesz się zachowywał przyzwoicie, prawda? Spojrzał na nią z odrazą. — Wiesz co, Shelby? Czasami traktujesz mnie jak jakiegoś przeklętego bachora. Mam tego dość, rozumiesz? Zaczyna mnie nudzić to twoje cholerne zrzędzenie. 137
Wystarczył jeden rzut oka, by stwierdzić, że wypił w barze kilka drinków. Shelby ze smutkiem pokiwała głową. Życie z Lincem stawało się coraz cięższe. *** W czasie lotu do Australii Cat obejrzała kilka filmów na DVD, wysłuchała kilku nowych płyt, które kupiła na lotnisku, i pogawędziła z wyjątkowo sympatyczną stewardesą, która zwierzyła jej się, że jest wielką wielbicielką Krisa Phoeniksa. — Załatwię ci bilety na koncert — obiecała Cat. — O mój Boże, to by było cudownie! — I spotkanie z muzykami — dodała Cat. — Co ty na to? — Fantastycznie! Dam ci całą torbę maleńkich buteleczek alkoholu. — Zgoda — odparła Cat, uśmiechając się szeroko. — Jestem pewna, że Jump nie będzie miał nic przeciwko. Doskonale wiedziała, że czego jak czego, ale alkoholu na trasie koncertowej nie brakuje. Co nie znaczyło, że Jump lubił pić. Wolał trawkę i to mu wystarczało. Patrząc na to z perspektywy swojej szaleńczej narkotykowej przeszłości, cieszyła się, że jej mąż nie używa niczego innego. To dzięki niemu nie utknęła na dobre we wcieleniu „dzikiego dziecka”, chociaż z drugiej strony, gdyby tego wszystkiego nie przeżyła, nie miałaby materiału na scenariusz i nigdy by nie nakręciła swojego pierwszego filmu. Celnik o surowej twarzy rzucił okiem na jej obcisłe, postrzępione dżinsy, krótko ostrzyżone, zmierzwione włosy, gęsto poprzekłuwane uszy i z miejsca uznał, że wygląda podejrzanie. Wyciągnął Cat z kolejki i przeszukał jej bagaż centymetr po centymetrze. Rany, ale była wkurzona. Po tylu godzinach lotu wylądowała w końcu w Australii, nie mogła się doczekać, kiedy zobaczy Jumpa, a tu jeszcze to. Kiedy wyrwała się wreszcie z sali odpraw, złapała taksówkę i dotarła do hotelu, było po północy. Poszła prosto do recepcji, oświadczyła, że jest panią Jagger i zażądała klucza do pokoju męża. Recepcjonista wręczył go jej bez słowa sprzeciwu, co też ją wkurzyło, bo przecież mogła się za nią podać jakaś zwariowana fanka, która chciałaby 138
się dostać do Jumpa. Ale przynajmniej miała klucze, więc jeśli nie zastanie go w pokoju, wślizgnie się do łóżka i zrobi mu niespodziankę. Nie było sensu szukać go po mieście, mógł być wszędzie. Gdy jechała na górę windą, jej myśli galopowały szaleńczo. Jeśli Jump jest w pokoju, na pewno nie zamknął drzwi na łańcuch. Nie lubił alarmów ani żadnych innych tego rodzaju zabezpieczeń. Twierdził, że jeśli ktoś się uwziął, żeby cię dopaść, to i tak cię dopadnie, czego najlepszym przykładem był John Lennon. Na klamce wisiała tabliczka z napisem NIE PRZESZKADZAĆ, co o niczym nie świadczyło, bo Jump zawsze zostawiał ją na drzwiach. Nie znosił, gdy pokojówki wchodziły do pokoju i przerzucały jego rzeczy. Wsunęła klucz do zamka i przekręciła. Ha! Tak jak przypuszczała, drzwi nie były zamknięte na łańcuch. Pokój wyglądał, jakby trafiła w niego bomba: ubrania porozrzucane po całej podłodze, wszędzie porozstawiane puste butelki po piwie, zapalone światła, ryczący telewizor... to był kolejny z uroczych nawyków Jumpa — nigdy nie zasypiał bez telewizora włączonego na cały regulator. W całym tym bałaganie nie było jednak ani śladu jego samego. Cat była rozczarowana, ale i trochę zadowolona. Wyobraziła sobie, jak Jump otwiera drzwi, nie słyszy telewizora, nie widzi świateł. „Co, do diabła ciężkiego, się dzieje?! — ryknie. — Pewnie była tu jakaś przeklęta pokojówka!”. I wtedy zobaczy ją. Rany, ale osłupieje! Wzięła z barku wodę mineralną, wypiła ją, poszła do łazienki i odkręciła prysznic. Niedługo będą świętować swoje wielkie spotkanie. Ani przez chwilę nie wątpiła, że to będzie niezwykła noc.
Rozdział czternasty
Isabelle Sanchez była we własnym przeświadczeniu równie atrakcyjna jak Lola Sanchez. Chociaż mężatka i matka dwojga dzieci, chociaż starsza od siostry o pięć lat i dziesięć kilogramów grubsza, z szopą rudych kręconych włosów na głowie, gęstymi brwiami i zbyt ostrym makijażem, uważała się za świetną laskę. — To ja w tej rodzinie powinnam być aktorką — mówiła każdemu, kto chciał jej słuchać. — Byłabym bomba! A co, niby ja nie jestem? — myślała Lola. Nic jednak nie mówiła, bo rodzina to rodzina i lepiej mieć w niej spokój. Zawsze wolała Selmę, ale Selma miała dużo pracy w banku i nie mogła wyjechać, tak więc musiała poprzestać na Isabelle, która skwapliwie wcisnęła dzieci kuzynce i wyruszyła ze swoją sławną siostrą do wód. — Ale będzie klawo! — piała, kiedy jechały limuzyną do luksusowego uzdrowiska dla kobiet w Palm Springs. — Zobaczymy jakieś gwiazdy? Lola wzruszyła ramionami. — Nie mam pojęcia. — Możesz się zapytać — nalegała Isabelle, machając palcem przed twarzą siostry. — Jesteś kimś. Tobie powiedzą. — Nie powiedzą. — Na pewno powiedzą. Musisz się nauczyć, jak to się robi, moja kochana. Przecież też masz być gwiazdą. Wkrótce Lola zrozumiała, że popełniła błąd. Jechały samochodem ledwie dziesięć minut, a Isabelle już zdążyła doprowadzić ją do szału. 140
W dodatku zlała się taką ilością tanich perfum, że Loli brakowało powietrza. — Uwielbiam to! — zawołała Isabelle, bawiąc się automatycznymi przyciemnianymi szybami. — Życie w luksusie jest super. Ty pewnie masz tak cały czas. — Nie cały czas — odparła Lola, modląc się w duchu, żeby jej siostra się wreszcie zamknęła. — Akurat! — prychnęła Isabelle, gładząc ręką skórzane fotele. — I założę się, że dostajesz wszystko za darmo. — Czasami. — No przecież nie musisz zarabiać na życie — stwierdziła Isabelle z wszechwiedzącą miną. — Wszystko podają ci na srebrnym talerzu. — Na tacy. — Co na tacy? — Nieważne. I tak upływała podróż, przy wtórze nieustannych narzekań Isabelle, jak ciężko jest wychowywać dwoje dzieci i ciągnąć pracę — z której właśnie odeszła — i jeszcze opiekować się mężem, który coś sobie zrobił w stopę i był na chorobowym. — Powiem ci szczerze — zwierzyła się siostrze — jesteśmy kompletnie spłukani. Bez pomocy nie wygrzebiemy się z kłopotów. Lola nie wierzyła własnym uszom. Nie zdążyły nawet dojechać na miejsce, a Isabelle już się przymawia o pieniądze. Rok temu dała jej co najmniej pięćdziesiąt tysięcy dolarów, ponieważ mieli jakieś niespodziewane wydatki na dom i zaległe opłaty za samochód. Isabelle jednak już się dopominała o więcej. Oczywiście Lola miała pieniądze, ale wolałaby je dać z własnej woli jako prezent, a nie słuchać narzekań i próśb. Złościło ją, że wszyscy spodziewają się czegoś za darmo. Gdy wyjeżdżała z domu, Matt w dalszym ciągu siedział murem przed telewizorem. Machnął jej niecierpliwie ręką na pożegnanie, nieświadom, że kiedy Lola wróci, jego już tu nie będzie. Otto obiecał, że się wszystkim zajmie. Lepiej niech dotrzyma obietnicy, bo w przeciwnym razie będzie zmuszona poszukać sobie innego prawnika. Tony nie oddzwonił, ale Lola się tym nie przejęła. Nie wymknie się 141
jej. Kiedy będzie gotowa, wróci w jej objęcia — tam gdzie jego miejsce. Za bardzo kocha seks, żeby się jej oprzeć. *** — Może jeszcze ziemniaków? — zapytała Martha Cheney swego przystojnego zięcia. — Nie, dziękuję — odparł Linc, kręcąc głową. — Ale muszę ci powiedzieć, że gotujesz wyśmienicie. Martha uśmiechnęła się skromnie. Uwielbiała Linca, mimo że był Amerykaninem. Oboje z mężem z żalem przyjęli wiadomość, że Shelby wyjeżdża do Ameryki, aby tam kontynuować karierę. Pogodzili się z tym, bo wiedzieli, jakie ważne jest dla niej aktorstwo, poza tym naprawdę miała talent, ale nie byli z tego powodu szczęśliwi. Potem poślubiła słynnego amerykańskiego gwiazdora i wtedy zrozumieli, że już nigdy do nich nie wróci. Shelby ze zdumieniem stwierdziła, że Linc zachowuje się nienagannie. Zanim usiedli do stołu, wypił sherry, a przy kolacji tylko jeden kieliszek wina. Może jednak nie chce jej zrobić przykrości? Kiedy matka Shelby wstała, żeby sprzątnąć naczynia, Linc poderwał się także i objął ją wpół. — Martho, jesteś wspaniała — oświadczył z zapałem. — Ty i twoja córka jesteście najcudowniejszymi kobietami na świecie! — Och, dziękuję, Linc — odparła nieco zażenowana Martha, usiłując wyzwolić się z jego niedźwiedziego uścisku. — No i jak? — zapytał Linc, puszczając ją w końcu i odwracając się do George’a. — Widzieliście najnowszy film waszej dziewczynki? — Jeszcze nie — przyznał George, zapalając fajkę. — Ale słyszałem, że świetnie w nim zagrała. — Jeszcze jak! — potwierdził Linc, rzucając Shelby jadowite spojrzenie. — Oczu wprost nie można oderwać od ekranu. — Linc — powiedziała Shelby ostro. Uprzedzała go, że nie pozwoli rodzicom obejrzeć Ekstazy. To nie był film dla nich. Poza tym nie chciała ich denerwować, a oglądanie 142
rozebranej córki w śmiałej scenie erotycznej na pewno by ich zdenerwowało. Linc jednak najwyraźniej uparł się, żeby jej narobić kłopotów, i nic go nie mogło powstrzymać. — Opowiadałaś rodzicom o swoim filmie, kochanie? — zapytał niewinnym tonem. Spiorunowała go wzrokiem. Czasami potrafił być naprawdę podłym sukinsynem. I to właśnie miał być jeden z tych razów. * ** Cat przysypiała i raz po raz się budziła, czekając, aż Jump wróci do hotelu. Wreszcie usłyszała klucz w zamku. — Kurw mać! — zaklął Jump, potknąwszy się o but. Cat wstrzymała oddech. Czekała, co powie, kiedy zobaczy ją w łóżku. Na pewno coś więcej niż „kurwa mać”. Słyszała jak obmacuje ścianę, szukając kontaktu. Po chwili pokój zalało jaskrawe światło. — Niespodzianka! — zawołała, siadając na łóżku. — Cholera jasna! — krzyknął Jump. — A skąd tyś się tu wzięła? *** W uzdrowisku huczało jak w ulu. Przyjechały tam jednocześnie trzy sławne kobiety, wszystkie w trakcie rozwodu. Kiedy kilka godzin po przyjeździe Isabelle wpadła do pokoju Loli, znała już najświeższe plotki. — Wszystko wyniuchałam, dzięki takiej jednej dziewczynie z salonu piękności! — zawołała podekscytowana. — Wiesz, że jest tu Petra Flynn?! Wygląda na to, że mąż sprawił jej bęcki. Ma podbite oko i przecieka jej cycek. Mówię ci, horror! Przyjechała tu, żeby się pozbierać, zanim poda łobuza do sądu. Petra Flynn była seksowną gwiazdą telewizji z największymi implantami na zachód od Teksasu. — Naprawdę? — mruknęła Lola, zupełnie niezainteresowana tymi rewelacjami. — To nie koniec — ciągnęła Isabelle. — Jest tu też ta dziewczyna, która pozwała tego multimilionera, no wiesz, o te miliony za opiekę nad dzieckiem. 143
— Skąd ty to wszystko wiesz? — Jak to skąd? — Isabelle wzruszyła ramionami. — Przecież to proste, wystarczy zadawać pytania. No i... słuchaj, to najlepsze: jest tu Serena Lake. Chociaż Serena Lake również była gwiazdą filmową, bardziej przypominała zwykłą wesołą dziewczynę z sąsiedztwa. Była szczęśliwie zamężna z renomowanym kardiochirurgiem, ale kilka miesięcy temu uciekła od niego z angielskim aktorem w typie macho, z którym grała w filmie i który miał reputację niebieskiego ptaka. Jej małżeństwo się rozpadło, a kochanek wkrótce potem rzucił ją z hukiem i wrócił do swojej dziewczyny w Londynie. Według gazetowych plotek Serena próbowała teraz ubłagać męża, żeby się zgodził na jej powrót. — Znasz którąś z nich? — zapytała Isabelle z oczami rozszerzonymi z emocji. — Powinnyśmy się wszystkie spotkać i urządzić, no wiesz, taką babską imprezę, i wtedy by nam wszystko opowiedziały. Co o tym myślisz? — Myślę, że dopóki tu jesteśmy, będziemy zajmować się sobą — odparła Lola, która nie miała najmniejszej ochoty wysłuchiwać problemów innych ludzi. — I myślę też, że powinnaś przestać łazić i wypytywać. — Jak to dobrze, że ty jesteś szczęśliwa w małżeństwie — stwierdziła Isabelle, przeglądając ubrania Loli w szafie. — Bo jeszcze trochę i można by to miejsce nazwać Klubem Rozwódek, no nie? — No właśnie — odpowiedziała Lola martwym głosem. — Klub Rozwódek... *** Jechali taksówką z powrotem do Dorchestera, kiedy Shelby w końcu przemówiła. — Jesteś skończonym draniem, wiesz o tym? — powiedziała ze łzami w oczach. — Jak to się stało, że tak późno się o tym dowiedziałaś? — drażnił się z nią Linc. — Żałuję, że za ciebie wyszłam. — Mów głośniej, kochanie, zdaje się, że taksówkarz nie dosłyszał. 144
— Moi rodzice są przyzwoitymi ludźmi. Nie muszą być świadkami, jak wylewasz na mnie kubły pomyj. — Jakie kubły pomyj? — zapytał niefrasobliwie. — Powiedziałem tylko, że świecisz cyckami. Daleko ci do Sharon Stone w Nagim instynkcie. Chociaż gdybyś trafiła na dobrą rolę, to taką też byś zagrała. — Zamknij się — wycedziła, przygryzając dolną wargę. — Nie chcę z tobą rozmawiać. — Ach, rozumiem — powiedział szyderczo. — Nie ma problemu, kiedy ty wylewasz na mnie kubły pomyj w gazecie, ale Boże broń, żebym wspomniał rodzicom o twoim filmie. Wtedy to, kurwa, koniec świata. Tak mi przykro, Miss Pieprzonej Doskonałości. Shelby patrzyła za okno, nie zwracając na niego uwagi. Wprawił w zakłopotanie jej rodziców — ojca, który nie mógł znieść myśli, że jego córka pokazuje się nago na ekranie, i matkę, która czuła się rozczarowana i poniżona, że Shelby mogła zrobić coś takiego. Nie rozumieli, że jest to wybitny film i że scena erotyczna stanowi integralną część całej akcji, że jest odkrywcza i absolutnie nie do uniknięcia. Cholerny Linc! Dlaczego nie mógł trzymać języka za zębami? Przez resztę drogi do hotelu nie odzywali się do siebie ani słowem. Kiedy dojechali pod Dorchester, Linc oświadczył, że nie wysiada. — Mam ochotę pograć — powiedział. — Chcesz jechać ze mną? — Nie — odparła, wysiadając z taksówki. Ma dosyć robienia za jego niańkę. Niech sobie przegrywa pieniądze, niech go fotografują, jak się zwala nieprzytomny pod stół, niech sobie podrywa inne kobiety. Jej jest wszystko jedno. Przed hotelem zebrała się grupka wielbicieli. Rozdawanie autografów było w tej chwili ostatnią rzeczą, na jaką miała ochotę, ale odźwierny powiedział, że niektórzy z nich czekali całą noc na tym okropnym zimnie. Kilka osób trzymało jej zdjęcia z wczesnego okresu w brytyjskiej telewizji. Tak więc Shelby przywołała uśmiech na twarz i zaczęła podpisywać fotografie. Potem, trzęsąc się z zimna, weszła do hotelu. Na górze zadzwoniła do matki. 145
— Nie zwracajcie uwagi na to, co mówił Linc — powiedziała, próbując załagodzić sprawę. — Zebrał nieprzychylne recenzje za swój ostatni film i jest w kiepskiej formie. — Twój ojciec jest bardzo zdenerwowany — poinformowała ją Martha lodowatym tonem. — Przyrzekałaś nam, że kiedy zostaniesz aktorką, będziesz się szanować i nie narazisz na szwank swojej godności. — I dotrzymałam obietnicy. — Godność wyklucza pokazywanie się publicznie nago — orzekła Martha. — Mamo, to jest film, a nie rzeczywistość — zaprotestowała Shelby. — A ta scena była niezbędna. Nie mówiłam wam o tym wcześniej, bo wiedziałam, że się zdenerwujecie. — Jesteś dorosła i możesz sama decydować o swoim życiu — powiedziała Martha. — Ale dziwi mnie, że mogłaś zrobić ojcu coś takiego. — Niczego tacie nie zrobiłam — sprzeciwiła się Shelby. Poczuła się, jakby znów była małą dziewczynką. — Mam trzydzieści dwa lata. Jestem aktorką, która zagrała świetną rolę. Ludzie mnie wychwalają, więc proszę, nie zachowujcie się małostkowo. Wiedziała, że żadne tłumaczenie na nic się nie zda. Jej rodzice byli staromodnymi ludźmi ze staromodnymi poglądami. Nigdy tego nie zrozumieją. Miała ogromną chęć z kimś pogadać, ale dawno straciła kontakt z koleżankami z Londynu. Poza pracą miała pełne ręce roboty przy Lincu. Niespodziewanie przyszło jej do głowy, że w ten czy inny sposób Linc odizolował ją od wszystkich jej dawnych przyjaciół. Było to smutne, ale sama do tego dopuściła. Teraz jednak koniec, teraz sprawy przybiorą inny obrót. Jeśli Linc nie zrobi czegoś ze swoim piciem, ona zacznie poważnie myśleć o rozstaniu. *** — Ty najbardziej postrzelona sikorko pod słońcem! — wrzasnął Jump, mocno przyciskając do siebie Cat. — Jak ci się udało tu wśliznąć bez mojej wiedzy? 146
— Kupiłam bilet i wsiadłam do samolotu — powiedziała, uśmiechając się od ucha do ucha. — Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że cię widzę, kochanie. — No, mam nadzieję. Przejechałam dla ciebie szmat drogi. I... wiesz co? — Co? — Mam na sobie swoją najlepszą kieckę. To powiedziawszy, zachichotała i wyskoczyła z łóżka kompletnie naga. — Halo, Sydney! — gwizdnął Jump. — Halo, mój kochany — powiedziała, obejmując go ramionami i oplatając długimi nogami w pasie. Wkrótce turlali się w tę i z powrotem po rozbebeszonym łóżku. Było tak, jak sobie wyobrażała — niezwykła noc po długim rozstaniu. *** Gdy tylko Isabelle wyszła tropić następne plotki, Lola wzięła telefon i zadzwoniła do Tony’ego. Tym razem odebrał po pierwszym sygnale. — Hejo, Tony — zaćwierkała. — Odebrałeś moją wiadomość? — Mhm... odebrałem. — No i co? — zamruczała w słuchawką. — Jesteś podniecony? — Czym? — Mną naturalnie. — Gdzie jesteś? — W Palm Spring, w uzdrowisku, z siostrą. Tony westchnął. — Czego ty chcesz, Lola? — Czego ja chcę? — powtórzyła powoli. — Hmm... niech pomyślę, chcę podwójną porcję lodów czekoladowych, Oscara, nowe porsche i... o tak, chcę, żebyśmy zaczęli na nowo. — W tej kolejności? — Może zrezygnują z lodów, a zamiast nich postawią na pierwszym miejscu ciebie. — Lola... 147
— Tony, pamiętasz, ile mieliśmy frajdy? — przerwała mu. — Pamiętasz nasze zabawy? Te, które tak lubiłeś? — mówiła kusicielskim tonem. — W uczennicę i nauczyciela albo w gospodynię domową i hydraulika, albo w aktorkę i wielkiego producenta? Ta była twoja ulubiona. — Brzmi kusząco, kotku, tylko że... muszę ci to w końcu powiedzieć: nie ma mowy, żebyśmy znowu byli razem. — A to czemu? — Bo nie mam ochoty, żeby mnie twój facet ganiał ze spluwą. — Jedyna spluwa, jaką ma Matt, wisi mu między nogami. I uwierz mi, Tony, on nie ma pojęcia, jak się strzela. — Kiedy wracasz z tego uzdrowiska? — Za jakieś dwa dni. Właśnie w tej chwili mój adwokat pozbywa się Matta. — Czyli co robi? Zakopuje go na pustyni? — To wcale nie jest śmieszne, Tony. — Nie powiedziałbym, żebyś nie była do tego zdolna. — Mój adwokat ma zaproponować Mattowi kupę szmalu poza tym, co mu przysługuje z intercyzy. — Nie bujasz? — Oboje wiemy, że Matt to połknie. A wtedy znów będziemy mogli być razem. I koniec z ukrywaniem się. Chcę, żeby świat się dowiedział, jak bardzo cię kocham. — A kochasz mnie? — zapytał nieco cieplejszym tonem. — Możesz się założyć. — Eee... Lola? — Słucham? — Muszę ci coś powiedzieć. — Gadaj. — Wiesz... jestem prawie zaręczony. Roześmiała się z niedowierzaniem. — Och, Tony, Tony. Zawsze byłeś mistrzem w wymyślaniu historyjek. To pewnie ten reżyser, co w tobie siedzi. — Lola, to nie jest historyjka — powiedział szybko. — To prawda. — Zwariowałeś. — Nie — odburknął rozzłoszczony. — To ty zwariowałaś, jeżeli ci się zdaje, że możesz do mnie, wrócić jak gdyby nigdy nic. 148
— Nieważne, spław tę putta — powiedziała Lola niezrażona. Niemożliwe, żeby Tony przedkładał jakąkolwiek inną kobietę ponad nią. Są pokrewnymi duszami, na dobre i na złe. — Mam ją tak po prostu spławić? — zapytał z niedowierzaniem. — Tak, kotku, tak po prostu. — Jezu, Lola... — Zadzwonię jutro i powiem ci, kiedy wracam. Odłożyła słuchawkę. W tej samej chwili do pokoju weszła Isabelle. — Mogłabyś pukać — burknęła Lola ze złością. — Z kim rozmawiałaś? Z kochankiem? — zażartowała Isabelle. Wzięła do ręki wysadzany brylantami zegarek od Choparda i zaczęła go oglądać. — Czego się dowiedziałaś tym razem? — zapytała Lola bez większego zainteresowania. — Musimy iść na dół na kolację — powiedziała Isabelle, zapinając sobie kosztowny zegarek siostry na ręku. — Czemu „musimy”? — Żeby wszystkich zobaczyć — odparła Isabelle. — Nie ma mowy. Ja zamawiam kolację do pokoju. — Musisz ze mną zejść — zaczęła ją błagać Isabelle, nie odrywając oczu od zegarka. — Jeśli będę siedziała sama, nikt się nie dowie, kim jestem. — Och, na pewno im powiesz. — No, nie bądź jędzą — prosiła Isabelle, ciągle podziwiając zegarek. — Jestem twoją siostrą, dla mnie to taka radocha widzieć sławnych ludzi. Ty ich widzisz ciągle, więc to nie w porządku, że nie chcesz się zgodzić, żebym i ja mogła sobie popatrzeć. Proszę, chodź ze mną na dół. — No dobrze — przystała niechętnie Lola. — Ale tylko ten jeden raz, potem będę wychodziła z pokoju tylko na zabiegi. — W porządku — ucieszyła się Isabelle i podeszła do szafy. — Mogę pożyczyć którąś z twoich jedwabnych koszul? Moje ciuchy są gówniane. Na przykład tę fioletową? Tobie w fioletowym nie do twarzy. — Bierz — westchnęła Lola. — Ale oddaj mi zegarek. — Mogę go trochę ponosić? Tylko na kolację. 149
— Dobrze, niech ci będzie. Właściwie nie miała wyboru. To było irytujące, lecz Isabelle zawsze w ten czy inny sposób potrafiła dopiąć swego. Zawsze. *** — To prawdziwa przyjemność widzieć pana ponownie, panie Blackwood — powiedział odźwierny klubu hazardowego Ritz. — Miło do was wrócić — rzekł Linc, wsuwając mu do ręki hojny napiwek. Wstąpił do klubu kilka lat temu, kiedy po raz pierwszy przyjechał z Shelby do Londynu. Hazard był jego wielką namiętnością, którą zazwyczaj zaspokajał w Vegas, ale w Londynie kasyna wyglądały bardziej cywilizowanie, zwłaszcza kiedy w roli krupierów występowały śliczne dziewczęta w wydekoltowanych sukienkach. Chociaż żadna nie umywała się do jego żony. Albo na przykład do Loli Sanchez. Sporo ostatnio myślał o niej i filmie, który mu zaproponował Finerman. Prawie już podjął decyzję, że przyjmie tę rolę. Panna Sanchez miała w sobie intrygujący zwierzęcy powab, a skoro Shelby tak się uparła, żeby mu uprzykrzać życie, nie będzie w tym nic złego, jeśli je sobie trochę uprzyjemni. W końcu jest tylko żonaty, kurwa, a nie martwy. *** Cat obudziła się, kiedy usłyszała, że ktoś otwiera kluczem drzwi. Zawsze miała lekki sen. W przeciwieństwie do Jumpa, którego zbudzić mogło tylko trzęsienie ziemi. Przyszło jej do głowy, że to jakiś złodziej, leżała więc nieruchomo i czekała, co będzie dalej. Drzwi się otworzyły i ktoś wszedł do środka. Cat usłyszała szelest ubrania, a potem poczuła, że ktoś się rzucił na łóżko po stronie Jumpa. — Przepraszam za tamto, kotku — powiedział kobiecy głos z silnym australijskim akcentem. — Jak zawsze miałeś rację. Dlaczego jakaś głupia sprzeczka ma nam popsuć takie wspaniałe rżnięcie, no 150
nie? Tym razem mam dla ciebie coś wyjątkowego. A kuku! Cat zapaliła światło. Na śpiącym Jumpie siedziała pulchna brunetka, zupełnie naga, z bajeranckim sztyftem w lewym sutku. — Coś ty, do diabła, za jedna?! — wrzasnęła przestraszona, patrząc na Cat ze zdumieniem. — Jestem jego żoną — odparła Cat. — Co oznacza, że to moje miejsce. A skoro tak, to chyba ja powinnam zapytać: coś ty, do cholery, za jedna?
Rozdział piętnasty
Wbrew sobie i temu, co podpowiadał rozsądek, Lola poszła z Isabelle do jadalni. Była to wysoka przestronna sala wychodząca na ogromny basen i wspaniały ogród z palisandrami i ścianami bujnej bugenwilli. Musiała przyznać, że otoczenie jest rzeczywiście wyjątkowo kojące albo raczej byłoby takie, gdyby tylko Isabelle raczyła się zamknąć. — Nie rozumiesz, jaka to dla mnie frajda — mówiła. — Spróbuj sama wychowywać dwóch kilkuletnich chłopaków. Doprowadzają mnie do szału. Całymi nocami nie śpię, a potem muszę się brać do pracy. Teraz jeszcze Armando jest w domu, kręci się po całej chałupie i włazi mi w drogę. Mówię ci, istne zoo. — Przecież masz pomoc domową — zauważyła Lola. Swego czasu mama poprosiła ją, żeby opłaciła kobietę, która kilka razy w tygodniu przychodziła do Isabelle sprzątać i gotować. — To nie wystarcza — powiedziała Isabelle. — Nie zdajesz sobie sprawy, jaka z ciebie szczęściara, Lucio. Masz wielką rezydencję pełną ludzi, którzy latają i robią wszystko, co zechcesz, a ty tylko leżysz, zajadasz czekoladki i oglądasz telewizję. — Mam wielki dom, ponieważ bardzo ciężko pracowałam, żeby sobie na niego pozwolić — odparowała Lola. — E tam. Granie to nie praca — prychnęła pogardliwie Isabelle. — To zabawa. Kupa ludzi, którzy ci włażą w tyłek. Wszystko bym dała za takie życie. — Roześmiała się. — Oczywiście mój tyłek jest większy niż twój, ale gdybym nie miała nic do roboty, tak jak ty, też bym miała 152
lepszą figurę. Zwracam ci uwagę — dodała z uśmieszkiem samozadowolenia — że Armando się w ogóle nie uskarża. Lola próbowała się wyłączyć. Zastanawiała się, czy Otto wykwaterował już Matta. Miała nadzieję, że tak, bo jeśli przyjdzie jej wysłuchiwać Isabelle przez całe dwa dni, to oszaleje. Powinna była zaprosić tu Claudine, tylko że mama zadawała za dużo pytań. Szybko by odkryła, że Lola ma zamiar wrócić do Tony’ego Alvareza, a wtedy dopiero by się zaczęło! „Nie możesz tego zrobić — mówiłaby. — Dlaczego chcesz żyć z takim narkomanem?”. Na tym polega kłopot z rodziną — uważają, że mogą mówić, co im się podoba. I, co gorsza, zwykle mówią. Lola obserwowała Serenę Lake na drugim końcu sali. Była to drobna brunetka o wielkich błękitnych oczach i nieśmiałym uśmiechu. Słabo się znały, ale Lola nie była w nastroju do zacieśniania więzi towarzyskich. Niestety, gdy tylko zauważyła ją Isabelle, sprawa była z góry przegrana. — Znasz ją? — zapytała szeptem. Lola pokręciła głową. — Przecież chodzicie na te same premiery i przyjęcia — zdziwiła się Isabelle. — Musisz ją znać. — Trochę — przyznała Lola. — Ale nie przyjaźnimy się. — Podeszłabym do niej i powiedziała, że tu jesteś — zaproponowała Isabelle. — Wygląda tak okropnie samotnie. — Nie! — zaprotestowała stanowczo Lola. — Dlaczego nie? Wszystko bym dała, żeby ją poznać. Mogłabym dostać autograf dla chłopców. — Twoi chłopcy są za mali, nie mają pojęcia, kim ona jest. — To prawda — przyznała Isabelle, a ponieważ nigdy nie zapominała języka w gębie, natychmiast dodała: — Ale dowiedzą się, kiedy urosną. — Wyświadcz mi przysługę — poprosiła Lola, sącząc sok z owoców mango — i zostaw ją w spokoju. Przyjechała tu odpocząć, tak jak ja. — Jest taka śliczna — powiedziała Isabelle, wyciągając szyję, żeby się lepiej przyjrzeć Serenie. — Tak myślisz? — mruknęła Lola. — Moim zdaniem wcale nie. — No, może nie ma tyle seksu co my — odparła Isabelle, stawiając 153
się na równi z Lolą. — Ale jest taka słodka i taka amerykańska. Niektórzy faceci na to lecą. — Na pewno. — Muszę iść to toalety — oświadczyła Isabelle, podrywając się nagle z krzesła. Lola dziobnęła sałatkę i zaczęła myśleć o Tonym. Prawie zaręczony, też coś! Co za bzdety! Przestraszył się namiętności, która ich łączyła. Boi się ją na nowo rozpalić. Nie miała do niego o to pretensji. Kiedy Isabelle wracała z toalety, zatrzymała się przy stoliku Sereny Lake. Lola zobaczyła to z drugiego końca sali i jęknęła w duchu. Co ta jej nieznośna siostra znowu wymyśliła? Kilka minut później Isabelle przybiegła rozpromieniona do stolika. — Serena obiecała mi, że podpisze zdjęcia dla chłopców — oświadczyła z dumą. — I powiedziałam jej, że dopóki tu jesteś, chętnie spędzisz z nią trochę czasu. — Co takiego? — wycedziła Lola, marszcząc czoło. — Ona jest tu sama. — Mówiłam ci, że nie mam ochoty się z nikim spotykać. Serena nie jest moją koleżanką, tylko daleką znajomą. — Proszę, Lucio — nalegała Isabelle. — Zrób to dla mnie. — Nie. — Zmieniłaś się — powiedziała Isabelle oskarżycielskim tonem. — Już zapomniałaś, jak przychodziłaś do mnie, jak ci gotowałam twojego ulubionego kurczaka w przyprawach i jak gadałyśmy o ciuchach, o chłopakach i w ogóle. Zrobiła się z ciebie Miss Wielka Gwiazda i teraz wszystko, co robię, jest źle. — Nieprawda. — Kiedy byłaś kelnerką, mój Boże, wtedy nic nie było dla ciebie problemem. Pamiętam, jak zobaczyłaś Linca Blackwooda na przyjęciu, gdy chodziłaś z tym dyskdżokejem. Byłaś taka podniecona. Założę się, że bardzo chciałaś dostać jego autograf. — Nie chciałam. — Jestem twoją starszą siostrą, Lucio, nie zapominaj o tym. — Ciekawe, jak bym mogła zapomnieć, skoro bez przerwy mi o tym przypominasz? 154
Isabelle była zdecydowana za wszelką cenę postawić na swoim. — Serena Lake nas potrzebuje — oświadczyła dramatycznym tonem. — A ja tak bardzo chcę ją poznać. — Nie będę się wtrącać w sprawy Sereny Lake. I ty też nie — odparła Lola. — Co jej powiedziałaś? — Że zrobimy co w naszej mocy, żeby jej pomóc. — Nie wierzę, kurwa mać, nie wierzę! — Śliczny język, Lucio... Dobrze, że mamy tu nie ma. — Przestań mnie nazywać Lucią. Od pięciu lat jestem Lolą. — Lola to idiotyczne imię — stwierdziła Isabelle, odrzucając w tył kręcone włosy. — Dla mnie zawsze będziesz Lucią. — Dzień dobry. Obydwie równocześnie podniosły wzrok. Tak były pochłonięte kłótnią, że nie zauważyły, jak Serena Lake podeszła do ich stolika. — O... cześć — powiedziała Lola zaskoczona. — Jak się masz? — Chyba dobrze — odparła Serena słabym głosem. — Mogę się przysiąść? — Mmm... tak — wykrztusiła Lola. — Och, naturalnie, usiądź, proszę — wyrzuciła jednym tchem Isabelle przejęta nabożnym podziwem. — Ja i moja siostra jesteśmy do twojej dyspozycji. Musiałaś się strasznie nacierpieć. Te brukowe szmatławce są takie złośliwe. Jak sobie radzisz z tymi wszystkimi okropnymi historiami, które o tobie wypisują? Jestem zwykłą, prostą kobietą ale trzymam twoją stronę. — Dziękuję — powiedziała Serena, siadając. No to by było na tyle, jeśli chodzi o spokój i samotność, pomyślała Lola. Lepiej zadzwonię do Ottona, za nic w świecie nie wytrzymam tu dwóch dni. *** Około trzeciej nad ranem Shelby zaczęły dręczyć wyrzuty sumienia. Linc do tej pory nie wrócił do hotelu, a ona nie mogła zasnąć. Gdzie on się podziewa? Co robi? Czy już się kompletnie skompromitował? Powinna była z nim zostać, powinna go chronić. Londyńscy 155
dziennikarze słyną ze złośliwości, a tylko tego jej teraz trzeba: sensacyjnych artykułów w porannej gazecie o tym, jak to Linc znowu upił się do nieprzytomności i zrobił z siebie głupca. Jej rodzicom by się to nie spodobało. Usiadła, zapaliła światło i zadzwoniła do concierge’a. Poprosiła, żeby ją połączył z klubem gier hazardowych w Ritzu. — Tak jest, proszę pani — odparł concierge. Czekała niecierpliwie, aż ktoś w klubie podniesie słuchawkę. — Mówi Shelby Blackwood — powiedziała. — O ile wiem, jest u was mój mąż. — Pan Blackwood wyszedł kilka godzin temu — poinformował ją recepcjonista. — Jest pan pewien? — Całkowicie, proszą pani. Do diabła! Gdzie on może być? Bar hotelowy jest już o tej porze zamknięty, nie ma sensu go tam szukać. Nie miała pojęcia, co robić. Na Lincu można było polegać, że zawsze znajdzie sposób, by jej namieszać w głowie. *** — To nie jest tak, jak wygląda! — krzyknął Jump, kiedy już wypchnął pulchną brunetkę razem z ubraniem z pokoju. Jezu, on mnie chyba bierze za skończoną idiotkę, jeśli uważa, że się nabiorą na ten stary numer — pomyślała Cat, mierząc go groźnie wzrokiem. Nie tak, jak wygląda goła panienka pełzająca po nim w nocy? — Nie? A jak? — zapytała, wkładając dżinsy. — Jakaś pokręcona fanka myślała, że jej się poszczęści. — Nic dziwnego — warknęła Cat, wkładając bluzkę. — Skoro miała klucz do twojego pokoju, to musiała być piekielnie pewna siebie w tym myśleniu. — Hej, kotku... — Co „hej, kotku”? — wysyczała z wściekłością. — Od dwóch lat jesteśmy małżeństwem, a ty pieprzysz mi się pod nosem, gdy tylko odwrócę głową. Nic z tego, Jump, ze mną to nie przejdzie. — Mówiłem ci, że to nie jest tak, jak myślisz — powiedział ponuro Jump. Cat pokręciła z niedowierzaniem głową. 156
— Ufałam ci, Jump. Myślałam, że jesteś inny. Jak widać, pomyliłam się. Jest takie stare powiedzenie, którego nauczył mnie tata: „Stojący kutas nie ma sumienia”. Może byś napisał o tym piosenkę, co? — O Jezu, Cat, nawet jeśli ją pieprzyłem, to co? To jeszcze, kurwa, nic nie znaczy. — Więc to prawda? — Ciągle kręcą się dookoła mnie jakieś panienki. Mogłem którejś nocy odlecieć. Mogło się zdarzyć. Kto by to pamiętał? — Kto by pamiętał? — powtórzyła Cat wzburzona. — Nie mam bladego pojęcia, czemu się po mnie walcowała. — Wiesz co? — powiedziała Cat, łapiąc swoją torbę. — Zmywam się stąd. — Nie rób tego! — jęknął Jump. — Właśnie że będę, kurwa, robiła, na co mam ochotę. — Słuchaj, to fanka, jednorazowy wypadek. — A skąd mam wiedzieć, że nie leżała obok ciebie w łóżku, kiedy dzwoniłam w nocy? — Nie leżała. — Naprawdę? Dobrze, że ty jesteś tego taki pewien. — W porządku, Cat, będę z tobą szczery. Tak się złożyło, że to moja dawna dziewczyna z czasów, kiedy jeszcze ciebie nie znałem. Spiknęliśmy się wieczorem, no i tak jakoś wyszło. Powiedziałem, że jestem żonaty, i spławiłem ją. Dlatego tu przyszła. — I przypadkiem miała klucz? — Musiała mi go świsnąć. — Wiesz co, Jump? — Co? — Nie mogę żyć z kimś, komu nie wierzę. A tobie nie wierzę, Jump. — Przecież niedawno się pieprzyliśmy. Nie było odlotowo? — Tak — wycedziła. — Mam teraz niezły odlot, kiedy się zastanawiam, gdzie był wcześniej twój wacek, zanim go wetknąłeś we mnie. — Nie możesz tak po prostu odejść. — Nie? No to patrz. Koniec z nami. Sayonara. Żegnaj. — Jakaś napalona fanka włamuje mi się do pokoju, a ty mówisz, że to koniec? 157
— Tak, właśnie to ci mówię. Jeśli nie umiesz utrzymać w spodniach swojego kutasa, to nie utrzymasz i mnie. I tymi słowami pożegnała swoje małżeństwo. *** Serena Lake nie wahała się zdradzić przed Lolą i Isabelle pikantnych szczegółów swojego romansu. Opowiedziała im o cierpieniu swojego męża; o angielskim gwiazdorze, niebieskim ptaku, z którym przeżyła najwspanialszy seks w swoim życiu; o tym, jaka była zdruzgotana, kiedy odszedł, i jak bardzo chciałaby teraz wrócić do męża ze względu na ich dwoje małych dzieci. Isabelle była wniebowzięta. Oto siedzi sobie w luksusowym uzdrowisku razem z siostrą, ale to akurat nieważne, i wielką gwiazdą Serena Lake, która wyjawia im swoje najskrytsze myśli. To było coś niebywałego. — Wiszę w próżni — wyznała Serena, machając dłońmi, żeby pokazać, jaka się czuje bezradna. — A gazety nie ułatwiają mi sprawy. Co tydzień wypisują o mnie nową podłą historię. — Och, wiem, wiem — wtrąciła Isabelle. — To musi być okropne. — Czemu ich nie podasz do sądu? — zapytała Lola, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę, jaka to śliska i kosztowna droga. — Mój prawnik mi odradza. — Brukowce cuchną — orzekła Isabelle. — Z moją siostrą jest to samo. Co tydzień nowa historia. — Tak, wiem. — Serena odwróciła się do Loli. — Czytałam o tobie i Tonym Alvarezie. To świetny reżyser. Dużo bym dała, żeby móc z nim kiedyś pracować. Żebyś ty wiedziała, jaki naprawdę jest świetny, pomyślała Lola. Geniusz seksu. — Więc co zamierzasz zrobić, żeby odzyskać męża? — zapytała Isabelle, która nie miała najmniejszego zamiaru porzucać tematu życiowych niepowodzeń Sereny. — Nie wiem — odparła aktorka, wzruszając ramionami. — Ward powiedział, że możemy się spotkać i porozmawiać. W tej chwili on jest prawnym opiekunem dzieci. To takie niesprawiedliwe... 158
— Rozumiem cię — przerwała jej Isabelle. — Ja mam dwóch chłopców i chybabym zwariowała, gdyby mi ich zabrano. Na szczęście mój Armando nie ogląda się za kobietami ani ja za mężczyznami, chociaż miałam niejedną okazję. Ho, ho, niejedną. — Widzisz, ja jestem w innej sytuacji. To ja odeszłam od rodziny — wyjaśniła Serena. — W świetle prawa to ogromna różnica. — Ale twój prawnik może chyba coś z tym zrobić? — zapytała Lola. — Nie przy tym wszystkim, co wyczyniają brukowce — odparła Serena. — Co tydzień dają mojemu mężowi świeżą amunicję przeciwko mnie. — Chcesz powiedzieć, że to prawda, co tam wypisują? — zapytała Isabelle. — W takich historiach zawsze jest ziarnko prawdy — przyznała Serena. — Węszą, wynajdują jakąś sensację, a potem ją obrabiają. — W zeszłym tygodniu napisali, że podróżuję z piętnastoma asystentami i sześcioma ochroniarzami — prychnęła Lola. — Widzisz tu kogoś? Przyjechałam z siostrą i jednym ochroniarzem, który jednocześnie robi za mojego kierowcę. Kiedy nie stoję przed kamerą, jestem zupełnie normalna. — Nie jesteś normalna — zaprotestowała Isabelle. — Czasami, kiedy wychodzisz, bierzesz ze sobą dwóch ochroniarzy. Pamiętasz chyba, jak poszłyśmy na zakupy na Rodeo Drive i opadł cię tłum? Musiałyśmy wzywać policję. — Nie ma nic złego w korzystaniu z ochroniarzy od czasu do czasu — broniła się Lola. — To dla mojego bezpieczeństwa. Za dużo wariatów chodzi po ulicach. Wiem, że nie potrafisz tego zrozumieć, Isabelle, ale wielu ludzi naprawdę ma obsesję na moim punkcie. Co tydzień dostaję tysiące listów od wielbicieli. — Mnie też kiedyś taki jeden prześladował — włączyła się do rozmowy Serena. — Ubzdurał sobie, że jesteśmy małżeństwem. Pisał do mnie setki listów z pogróżkami, wysyłał odrażające e-maile, a potem się zabił. — To okropne! — zawołała Isabelle. — O tak, to było okropne, zwłaszcza że zabił się przed moim domem — dodała Serena. 159
— Jak? — zapytała Isabelle, wybałuszając oczy z ciekawości. — Podpalił się. — O Boże! — krzyknęła piskliwie Isabelle. — Wiem, że jest jeszcze dość wcześnie, ale muszę się przespać — oświadczyła Lola, ziewając. — Wobec tego idź na górę, a ja tu posiedzę i dotrzymam Serenie towarzystwa — powiedziała Isabelle, zauroczona tymi wszystkimi opowieściami. — Nie, nie, nie trzeba — rzekła Serena. — Ja też powinnam iść spać. Wspaniale się z wami gawędziło. Isabelle, jesteś bardzo miła. Lolu, cieszę się, że miałyśmy okazję się bliżej poznać. Zawsze, kiedy się spotykamy, to tylko cmok-cmok i „Jaka ładna sukienka”. Nigdy nie ma czasu na poważną rozmowę. Lola pokiwała głową. Nie spodziewała się, że może polubić Serenę. To była miła niespodzianka. Gdy wróciły do pokoju Loli, Isabelle była tak podniecona, że nie mogła przestać gadać. — Poczekaj, aż dziewczyny się o tym dowiedzą! — zawołała. — Jakie dziewczyny? — spytała Lola, starannie usuwając makijaż. — No, moje koleżanki. — Nie powinnaś nikomu powtarzać tego wszystkiego, co tu słyszałaś — upomniała ją Lola surowo. — Serena mówiła nam to wszystko w zaufaniu. — Nie powtórzę wszystkiego. — Niczego nie powinnaś powtarzać. — Gdybym chciała — powiedziała Isabelle z przebiegłą miną — mogłabym zadzwonić do jakiegoś brukowca i zarobić pięćset dolarów. Płacą gotówką, wiesz? Ciekawe, skąd Isabelle znała tak dokładnie obowiązujące stawki. Lola nie mogła się powstrzymać od refleksji, że może tu należałoby szukać źródła niektórych opowieści na jej temat. Czy jej siostra mogłaby zrobić taką rzecz? Hmm... Chyba byłaby do tego zdolna. — Dosyć tego dobrego, naprawdę muszę się przespać — oznajmiła, kładąc się do łóżka. — Może byś poszła do swojego pokoju i pooglądała telewizję? 160
— Chyba raczej pójdę na spacer — odparła Isabelle, której adrenalina wciąż kipiała w żyłach. — Zobaczę, z kim jeszcze dałoby się pogadać. — Nie, idź już do łóżka — zakomenderowała Lola. — Przyjechałaś tu, żeby odpocząć. Mówiłaś, że w domu prawie w ogóle nie sypiasz, bo chłopcy cię budzą o szóstej rano. No więc skorzystaj z okazji i idź się wyspać. Isabelle niechętnie wyszła z pokoju. Gdy tylko Lola upewniła się, że siostra wyszła, sięgnęła po telefon i znów zadzwoniła do Tony’ego. Myślała o nim nieustannie, nie mogła się doczekać, kiedy usłyszy jego głos. — Cześć, Tony — odezwała się. — To znowu ty? — Kim ona jest? Tony roześmiał się w słuchawkę. — Zastanawiałem się, ile czasu ci to zabierze. — Powiedz mi, kim ona jest, a potem możesz mi powiedzieć, kiedy zamierzasz się jej pozbyć. — Jest śliczną osiemnastoletnią portorykańską piosenkarką i kocham ją. — Tony, zejdź na ziemię. Oboje dobrze wiemy, kogo kochasz. Niedługo wrócę. Przygotuj się. To powiedziawszy, odłożyła słuchawkę. Nie oszuka jej. Tony Alvarez i Lola Sanchez należą do siebie. *** Linc wtoczył się do pokoju o siódmej rano z mętnymi oczami i w rozmamłanym ubraniu. Shelby już dawno miała za sobą etap wyrzutów sumienia. Teraz była zła. — Gdzie byłeś? — zapytała ze ściągniętymi ustami. — Urządzisz mi przesłuchanie? — burknął i rzucił się na łóżko. — Chcę spać. Obudź mnie, jak trzeba będzie jechać na lotnisko. — Linc, pytałam cię, gdzie byłeś. Zamknął oczy i udał, że chrapie. Czuła alkohol na kilometr. Parował z niego przez skórę. Do diabła! Życzyła mu kaca nad kacami, kiedy się obudzi. Poszła do łazienki i z hukiem zatrzasnęła za sobą drzwi. Linc Blackwood nie popsuje jej wielkiego filmowego triumfu. 161
Nakręciła wielki hit, zebrała rewelacyjne recenzje i teraz ma zamiar zacząć błyszczeć. *** Lotnisko w Sydney było opustoszałe. Cat podeszła prosto do kontuaru linii Qantas i kupiła bilet na najbliższy lot do Los Angeles. Niestety nie było żadnego samolotu przez najbliższych pięć godzin. Zła, rozżalona i zdenerwowana pojechała do pobliskiego hotelu. Cholera, cała ta historia była tak idiotycznie trywialna. Żona robi mężowi niespodziankę. Odkrywa, że kręci na boku, i odchodzi, trzasnąwszy drzwiami. Tylko że to niezupełnie tak wyglądało. Jump kochał się z nią, zanim odkryła jego zdradę. Co za dupek! Musiała wziąć prysznic. Mógł coś złapać od tej dziewczyny. I nawet nie raczył się umyć, zanim poszedł z nią do łóżka. Fuj ! Czuła się wykorzystana i brudna. Sukinsyn! Czy on naprawdę sądził, że mu wybaczy? Za żadne skarby świata. Czysty surrealizm. Przez dwa lata właściwie się nie rozstawali i nagle coś takiego. Matka ją ciągle ostrzegała, że mężczyznom nie wolno ufać. Czyżby jej poligamiczna matka miała rację? Straszna z niej idiotka. Dlaczego właściwie sądziła, że Jump jest inny? Czemu mu ufała? On też musi się czuć jak kretyn, bo właściwie przyznał się jej, że pieprzył inną. Jeśli chodzi o nią, to przesądza sprawę. Palant! Całe szczęście, że nie musi wracać do Nowego Jorku i wszystkich wspomnień. W Los Angeles czeka na nią wynajęte mieszkanie, z którym Jump nie ma nic wspólnego. Urządzi się w nowym miejscu, a kiedy jej przyjdzie ochota, poleci do Nowego Jorku, spakuje swoje rzeczy i na tym będzie koniec. Potem już tylko rozwód.
Rozdział szesnasty
Nazajutrz rano Lola natychmiast zadzwoniła do Ottona, żeby sprawdzić, jak się toczą sprawy z Mattem. — Odszedł. Spakował się, wyprowadził się, nie ma go — upewnił ją Otto. Lola mocniej przycisnęła słuchawkę do ucha. — Jesteś pewien? — Osobiście odprowadziłem go do bramy. — Co się działo? Opowiedz mi wszystko. — Poinformowałem go, że musimy się pilnie spotkać, a potem pojechałem do twojego domu i wyłożyłem mu całą sprawę. — Powiedziałeś, że dostanie dodatkowe pieniądze, jeśli nie sprzeda swojej historii gazetom? — Tak, Lolu. — Był zły? — Owszem. Jego zdaniem między wami wszystko było w porządku. — Pytał, dlaczego kazałam załatwić to tobie? — Sprawa zamknięta. Matt wyniósł się z domu. Właśnie zmieniam u ciebie zamki. — Dlaczego? Uważasz, że może wrócić? — Nie. Sądzę, że odejdzie, ale pewnego dnia będzie chciał się z tobą zobaczyć i dowiedzieć się, co było nie tak. — Nie ma mowy — powiedziała szybko Lola. — Będę mila, jeśli się gdzieś spotkamy, ale nie mam ochoty z nim rozmawiać. — W porządku. 163
— Dziękuję, Otto. Doceniam to, co dla mnie zrobiłeś. — Cieszę się, bo to nie było łatwe. — Domyślam się, że jedyną łatwą rzeczą jest horrendalny rachunek, jaki mi przysyłasz co miesiąc — stwierdziła Lola i zanim Otto zdołał odpowiedzieć, odłożyła słuchawkę z rozkosznym poczuciem wolności. Teraz może wracać do domu bez żadnych trosk. Mimo to chętnie tu zostanie jeszcze kilka dni. Uzdrowisko działa bardzo odprężająco, podoba jej się, jak ją dopieszczają wszyscy możliwi specjaliści od urody, którzy mają tylko jeden cel — troszczyć się o swych spragnionych doskonałości klientów. Poza tym Isabelle ma tu taką uciechę... Chociaż działa jej trochę na nerwy. Mimo to Lola bardzo kochała swoją starszą siostrę i z przyjemnością patrzyła, jak Isabelle rozkoszuje się tutejszymi atrakcjami. Bo rzeczywiście Isabelle była w siódmym niebie. Nie tylko zaprzyjaźniła się z Serena Lake, ale udało jej się również nawiązać znajomość z gwiazdą telewizyjną Petra Flynn. Lola trzymała się z dala od Perry. Nie miała nic przeciwko przyjacielskim kontaktom z inną gwiazdą filmową, ale Petra była z telewizji i Lola uważała ją za coś gorszego. Zeszła na dół na swoje okłady z alg morskich i tam spotkała się z Isabelle. Leżały nago ramię przy ramieniu, podczas gdy ich ciała smarowano grubą warstwą mazistej substancji, a potem owinięto cieniutkimi płachtami przypominającymi liście. — Czuję się jak tamale w glonach — zachichotała Isabelle. — To takie nieprzyzwoite. — Korzystaj i ciesz się z tego — powiedziała Lola, poruszając palcami stóp. — Och, cieszę się! — wykrzyknęła Isabelle. — Ale co się stało z twoimi włosami łonowymi? Mało co z nich zostało. Jakoś cudacznie to wygląda. — Zastosowałam wosk brazylijski — odparła niedbale Lola. — Ty też powinnaś. Masz tam gąszcz jak na głowie. — No wiesz! To było niegrzeczne — wymamrotała Isabelle, rumieniąc się. — Ale prawdziwe — stwierdziła Lola. — Armandowi się podoba. — Naprawdę? — Jasne — przytaknęła chełpliwie Isabelle. — Armando to prawdziwy facet i lubi prawdziwe kobiety. 164
Hmm... nie ma to jak wbić siostrze drobną szpilą, pomyślała Lola. — Och, na pewno — powiedziała wesoło. — Co nie znaczy, że nie powinnaś spróbować. Zaskocz go. Zobaczysz, jak to pobudza. — Naprawdę tak myślisz? — upewniła się Isabelle, którą rzeczywiście kusiło, żeby zrobić coś tak śmiałego i prowokacyjnego. — Jestem przekonana, że tutaj też robią takie rzeczy. Załatwię ci to, jeśli chcesz. — Czy ja wiem... — powiedziała Isabelle z wahaniem. — Śmiało — namawiała ją Lola. — Żyj z fantazją. — No dobrze — uległa w końcu Isabelle, ciesząc się w duchu na nową przygodę. Czemu nie? Ona też może wyglądać jak gwiazda filmowa. *** Shelby zaczęła budzić Linca pół godziny przed planowanym wyjazdem z hotelu. Z trudem wyrwała go ze snu, chociaż mocno nim potrząsała. — Wstawaj — powiedziała, przez cały czas szarpiąc go za ramię. — Musimy jechać na lotnisko. Na szczęście w porannych gazetach nie było ani słowa na jego temat. Z niecierpliwością czekała, żeby go wypytać, gdzie był, chociaż z drugiej strony wcale nie była pewna, czy chce to wiedzieć. — O Jezu! — jęknął Linc, powoli przytomniejąc. — Ten ból głowy mnie zabija. Nie mogę wsiąść do samolotu w takim stanie. Jestem chory, kochanie. Naprawdę chory. Shelby nie potrafiła wykrzesać z siebie ani odrobiny współczucia. — Spakowałam twoje rzeczy — oświadczyła lodowato. — Zostawiłam tylko dres, w którym zwykle podróżujesz. — Jezu. Dziękuję, kochanie. Wyciągnął do niej rękę, ale Shelby się odsunęła. Najwyraźniej zostawił w spokoju kwestię artykułu w „USA Today” i był dzisiaj lepiej do niej usposobiony, ale to nie miało najmniejszego znaczenia. I tak była na niego wściekła. Wstał i robiąc dużo szumu, poszedł do łazienki. Zaraz potem usłyszała, jak odkręca prysznic. 165
Czyżby naprawdę sądził, że wybaczy mu jego wczorajsze zachowanie jak wszystko dotąd? Czy już zawsze ma być tak samo? Nie. Tym razem Linc musi dostać lekcję. I zapisać się na odwyk. Wyszedł z łazienki z ręcznikiem przewiązanym niedbale wokół bioder. — W dalszym ciągu czują się gównianie — narzekał w nadziei, że Shelby w końcu zmięknie. — Weź aspirynę — zasugerowała. — To bardzo współczujące z twojej strony. Patrzyła na niego zimno przez długą chwilą. — Od kiedy to uważasz, że powinnam okazywać ci współczucie z powodu kaca? — O Boże — wymamrotał, ziewając. — Znowu się zaczyna. Postanowiła go zignorować, zamiast wdawać się w następną kłótnię. Dokończyła pakowanie i zadzwoniła do concierge’a, żeby przysłał boya po bagaże. Przed hotelem czekała grupa fotoreporterów i wielbicieli. Linc objął ją ramieniem i zaprezentował przed obiektywami aparatów swój gwiazdorski uśmiech. Przekrwione oczy przezornie ukrył za ciemnymi okularami. Tłum był zachwycony. Shelby Cheney i Linc Blackwood — taka gwiazdorska para zawsze budziła dreszcz emocji. Ludzie wiwatowali, machając rękami, podczas gdy kierowca z odźwiernym pakowali bagaże do samochodu. Jechali na lotnisko w milczeniu. W połowie drogi Linc zasnął i przez resztą podróży głośno chrapał. Na lotnisku czekali następni fotoreporterzy oraz kilka osób z obsługi, które błyskawicznie zabrały ich do przedziału dla VIP-ów. Kiedy znaleźli się na swoich miejscach, Linc rozparł się wygodnie w fotelu. — Zaraz wrócę — powiedziała Shelby. — Dokąd idziesz? — zapytał jak małe dziecko, które boi się zostać bez mamy. — Chcę kupić kilka czasopism i książkę na podróż. — Masz zamiar czytać? — jęknął. — Nie będziesz się przytulać do swojego mężusia? No to zatoczyli koło. „Potrzebuję cię, pragnę cię, kocham cię, jesteś dla mnie wszystkim”. Linc Blackwood potrafił z dnia na dzień z 166
podłego łajdaka zamienić się w najbardziej bezradnego i rozczulającego człowieka na świecie. Tylko że tym razem jej nie nabierze. Tym razem zbyt głęboko ją rozczarował, żeby ją to wzruszyło. — Mam ci coś kupić? — zapytała uprzejmie. — Daj spokój, kochanie — powiedział błagalnym tonem. — Nie traktuj mnie tak lodowato. Wiesz, że nic nie mogę poradzić na to, jaki jestem. — Właśnie o to chodzi, że możesz, Linc. — Nie, najdroższa — zaprotestował, biorąc ją za rękę. — Jestem za słaby. Wiesz dlaczego. Do diabła, teraz próbuje zagrać tą najbardziej drażliwą kartą. Kiedy był trzeźwy i skruszony, piekielnie trudno było mu się oprzeć. *** Matt Seel nigdy nie narzekał na brak dziewcząt. Jeszcze kiedy był nastolatkiem, nieustannie się koło niego kręciły, i to wcale nie jakieś maszkary, tylko te najładniejsze. Dla przystojnego tenisisty z sympatycznym uśmiechem i wielkim członkiem kobiety nigdy nie stanowiły problemu. Wręcz przeciwnie, nie mógł się od nich opędzić. Potem poznał Lolę Sanchez i wszystko się zmieniło. Ona była inna — seksowna, egzotyczna i kusząca. Potrafiła przenieść go w niezwykłe światy. W łóżku była aniołem i diabłem zarazem. Znała sztuczki, o których nie miał nawet pojęcia, że istnieją. Potrafiła otworzyć przed nim niebo, a potem sprowadzić go z powrotem na ziemię. Rozpaliła w nim nienasycone pożądanie. Tak więc, kiedy zjawił się u niego jej prawnik i poinformował go, że musi się wynieść, Matt nie mógł w to uwierzyć. — Lola chce mi zrobić coś takiego? — zapytał wstrząśnięty. — Pani Sanchez jest bardzo szczodra — oświadczył Otto Landstrom. — Ma zamiar dotrzymać wszelkich warunków umowy przedmałżeńskiej, którą pan podpisał, a ponadto oferuje panu okrągłą sumę, jeśli podpisze pan zobowiązanie, że nie sprzeda gazetom żadnej informacji dotyczącej waszego prywatnego życia. — Lola mnie spławia?! — wykrzyknął Matt, którego nigdy w życiu 167
nie rzuciła żadna dziewczyna. — Wszystko dla niej zostawiłem — powiedział. — Zrezygnowałem z kariery sportowej. Nic mi tego nie wynagrodzi. — Podpisał pan umowę z własnej nieprzymuszonej woli — przypomniał mu Otto. — Żaden sąd jej nie podważy. Jeśli będzie pan robił trudności, może pan zapomnieć o dodatkowych pieniądzach i o przyjaźni Loli. A jestem pewien, że jest coś warta. — Kiedy ona wraca? — To nieważne. Chce, żeby wyprowadził się pan dzisiaj. To był kolejny szok. — Proszę się spakować w ciągu dwóch godzin — rzekł Otto, wymachując Mattowi czekiem przed nosem. — To dla pana, ale tylko pod warunkiem, że pan to podpisze — dodał i wyjął list intencyjny. Matt uświadomił sobie, że w tej sytuacji jedynym rozsądnym wyjściem jest postępować zgodnie ze scenariuszem, mimo że powinien się skonsultować ze swoim prawnikiem. Ale w obecnej chwili nie miał żadnego prawnika. A poza tym co właściwie miałby zrobić? Odrzucić hojną propozycję? Lola ma gorący temperament, nie warto jej wkurzać. — Czemu ona mi to robi? — zapytał. Otto wzruszył ramionami. — Lola jest gwiazdą, robi, co chce. To miało sens. Lola zawsze robiła, co chciała. Nigdy nie traktowała go jak równego sobie, nigdy nie dbała o jego zdanie. Nie tak jak jej siostry i mama, które zawsze były dla niego miłe. Poszedł na górę i spakował swoje rzeczy. Wziął nowiutki komplet walizek Louisa Vuittona, który Lola dostała w prezencie. Pieprzyć ją! Okazała się zimną żmiją. Wrócił na dół, wziął czek, podpisał list i odjechał nowiutkim bentleyem żony. Wkrótce dostanie to, na co zasłużyła. A on jej nie będzie żałował. *** Apartament, który Cat wynajęła w Los Angeles, był jasny i przestronny i mieścił się w jednym z wieżowców w centrum miasta. Było w nim niewiele mebli, ale wystarczająco na siedmiomiesięczny pobyt 168
w LA. Kiedy tylko przyjechała, od razu zatęskniła za swoją nowojorską mansardą i wszystkimi rzeczami. Czuła się wśród nich bezpiecznie — książki, rękopisy, płyty CD, filmy na DVD i ulubione obrazy, które kupowała od ulicznych sprzedawców. Puste mieszkanie bez żadnych osobistych rzeczy nie będzie na nią dobrze działało. Starała się nadrabiać miną, ale w rzeczywistości była bliska załamania. Życie bez Jumpa będzie ogromnym wyzwaniem. On ją uchronił przed nią samą, wyciągnął ją z narkotyków i wyprowadził na prostą. Od tamtej pory zawsze wszystko robili razem. Mimo to nie ma najmniejszego zamiaru wracać do dawnych fatalnych nawyków tylko dlatego, że nagle została sama. Wertując swój notes z telefonami, ze smutkiem uświadomiła sobie, że większość jej znajomych, którzy mieszkali w Mieście Aniołów, to kumple z narkotykowej przeszłości. Spotykanie się z nimi mogło się fatalnie skończyć. Wiedziała doskonale, jak niebezpieczna bywa pokusa. Nie ma do kogo zadzwonić, nie ma nic do roboty. Poza wynajęciem cholernego adwokata. Zadzwoniła do biura Zandacka i spytała o Merrilla. Nie wrócił jeszcze z Londynu. Wobec tego poprosiła Jonasa, ale on też był w Anglii. Oczywiście. To było zbyt przygnębiające. Zamówiła pizzę, włączyła mały telewizorek i zasnęła, oglądając jakieś idiotyczne reality show, w którym dziesięć żałosnych kobiet prześcigało się o względy jakiegoś beznadziejnego, nadętego palanta. *** Nic nie mogło uchronić Loli przed wciągnięciem w dramaturgię zbliżającego się rozwodu Petry Flynn. Gdy tylko Isabelle poczuła podatny grunt, nie było na nią siły. Zacieśniwszy więzy z Sereną, rzuciła się z kolei na Petrę i w ten oto sposób powstał ich uroczy kwartet. Niebawem Petra, Serena, Isabelle i Lola jadały razem wszystkie posiłki, chodziły na długie spacery i zmonopolizowały zajęcia jazzerobiku. Lola nie potrafiła powiedzieć, jak to się stało, ale musiała przyznać, że świetnie się bawi. Od kiedy została gwiazdą, jej przyjaciółki odeszły w przeszłość. Była za bardzo zajęta, a kobiety, które miała wokół siebie, należały do innego świata. 169
Tymczasem teraz miała obok siebie dwie sławne kobiety, z którymi mogła nawiązać kontakt. I było jej z nimi wesoło, mimo że Serena opłakiwała utraconego kochanka, a Petra wściekała się na brutalnego prawie eksmęża. Ostatniego wieczoru przed wyjazdem, po kilku butelkach wina przeszmuglowanego przez jednego z asystentów Petry, Lola w końcu nie wytrzymała i wyjawiła nowym przyjaciółkom prawdą. — Coś wam powiem — oświadczyła. — Kiedy ja tu sobie siedziałam, mój adwokat wyprawił mojego męża. — Dokąd wyprawił? — spytała Isabelle, która nawet po trzech dniach tego obozu integracyjnego niewiele wiedziała o zwyczajach gwiazd filmowych. — Naprawdę? — Petra w lot zrozumiała, co Lola ma na myśli. Była lalkowatą dwudziestopięciolatką z gigantycznymi implantami, burzą platynowych loków i wydętymi ustami. Władała niepodzielnie wieczorną telewizją, gdzie w pewnym serialu grała multimilionerkę walczącą z przestępcami, zwykle w nader skąpym przebraniu. — Tak — odparła Lola. — Po prostu. To nic trudnego. Mój adwokat się tym zajął. — Kto jest twoim adwokatem? — zainteresowała się Serena. — Czy jest milusi? — zawtórowała jej Petra. — Lubię tylko milusich adwokatów, zwłaszcza że spędzam z nimi połowę życia. Lola pomyślała, że raczej trudno uznać Ottona za milusiego, chociaż ta jego wybłyszczona łysina miała w sobie coś sympatycznego. — Czym się zajął? — zapytała Isabelle, nadal nic nie rozumiejąc. — Ona się rozwodzi, głuptasie — wyjaśniła Petra, nalewając sobie wina. — I w dodatku znalazła na to nadzwyczaj wygodny sposób — stwierdziła Serena. — Ty się rozwodzisz z Mattem? — Isabelle popatrzyła na siostrę osłupiała. — Dlaczego? — Och, to było nieuniknione. On jest takim nudziarzem! — odparła Lola i dostała napadu nieopanowanego chichotu. — Nudziarze nie są fajni — stwierdziła Serena, marszcząc swój uroczy piegowaty nosek. 170
— Och, precz z nudziarzami! — zgodziła się z nią Petra, a jej wielkie implanty omal nie wyskoczyły z króciutkiej bluzeczki bez rękawów. — Wszystko mogę znieść oprócz nudziarzy. — Richard nie był nudziarzem — rozmarzyła się Serena, wspominając swojego niepoprawnego angielskiego kochanka. — Andy też nie — dodała Petra, wspominając swojego prawie eksmęża, gwiazdora futbolu amerykańskiego. — I Tony też nie — powiedziała Lola, wspominając swojego ekskochanka. — Dlatego postanowiłam do niego wrócić. — Lucio! — zawołała Isabelle. — Czyś ty oszalała? — Nie, siostrzyczko, właśnie odzyskałam rozum i teraz chcę też odzyskać mojego Tony’ego. — Tony Alvarez to faktycznie gorący przystojniak — zauważyła Serena. — Tony Alvarez? — zapytała Petra. — Ten reżyser? — Ten sam — potwierdziła Lola z dumą. — Dziecino, bierz go, i to szybko! — zachęciła ją Petra. — Facet jest boski! Jak mogłaś go w ogóle rzucić? — Czy ty nie czytasz gazet? — warknęła Isabelle. — Czytam tylko to, co piszą o mnie — odcięła się Petra. — Tony Alvarez jest narkomanem — zauważyła Isabelle. — A kto nie jest? — odrzekła Petra. — Ja sama nie wiem, jak bym przetrwała dzień bez kilku vicodinów i kieliszka wódki. — O Boże, Lucio! — wykrzyknęła Isabelle, trzeźwiejąc w mgnieniu oka. — Co na to powie mama? — To moja sprawa — odparła Lola zaczepnie, podochocona czerwonym winem. — Nikogo innego, tylko moja. — Założę się, że z Tony’ego jest w łóżku niezły buhaj, co? — powiedziała Petra z błyszczącymi oczami. — Richard był taki... — Serena westchnęła żałośnie. — Nigdy nie spotkałam nikogo takiego jak on. — Dużego ma wacka? — zapytała Petra. — Nie mogę ci tego powiedzieć — odparła zarumieniona Serena. — Dlaczego? — zapytała Petra, podziwiając jej złote tipsy. — Oni też o nas rozmawiają, moja droga. — Wrócił do swojej dziewczyny w Anglii — oznajmiła ponurym głosem Serena. — Wykorzystał mnie. Nienawidzę go! 171
— Możesz go odzyskać, jeśli naprawdę tego chcesz — pocieszyła ją Lola. — Faceci są łatwi. — Może dla ciebie — powiedziała Serena. — Dla każdej babki ze szczyptą oleju w głowie i wielkimi balonami — stwierdziła Petra, mierzwiąc swoje platynowe loki. — Ja nie mam wielkich balonów — przypomniała jej Serena. — To je sobie kup — poradziła Petra. — Ja kupiłam. A gdyby ktoś chciał wiedzieć, to mój Andy ma dwadzieścia jeden i pół centymetra i odchodzę od niego, bo skurczybyk mnie bije i mam tego dosyć. Lola z Serena przyklasnęły jej z zapałem, ale Isabelle nie. Była wstrząśnięta tym, co usłyszała od Loli, oraz obrotem, jaki zaczęła przybierać rozmowa. Miała się za światową kobietę, lecz dyskusje o wielkości męskich członków uważała za nieprzyzwoite. Chociaż nie omieszkała zanotować w pamięci, żeby następnym razem wziąć do łóżka linijkę. Bez dwóch zdań, Armando pobiłby wszystkich na głowę! *** Ku zaskoczeniu Shelby Linc zgodził się na leczenie. — Nie potrzebuję tego — powiedział z rezygnacją. — A szmatławce będą miały pożywkę, ale skoro ma cię to uszczęśliwić... Poczuła ogromną ulgę. Najwyraźniej jej chłodna i nieugięta postawa odniosła zamierzony skutek. Zadzwoniła do Brendy, która zareagowała natychmiast: — Oczywiście, przywoź go jak najszybciej. Nazajutrz pojechali do pewnego dyskretnego ośrodka w Malibu, gdzie wielu sławnych ludzi szukało pomocy. — To zakrawa na dowcip — oświadczył Linc, wysiadając z samochodu. — Jestem idealnie trzeźwy. Od wielu dni nie tknąłem alkoholu. Dobrze wiesz, że tego nie potrzebują. Przez chwilą Shelby prawie zmiękła. Miał rację: od powrotu z Europy ani razu się nie upił. Niestety to wcale nie znaczyło, że skończyły się kłopoty. Potrzebował fachowej pomocy. Za plecami żony przerzucił się z trunków na kokainę. Odkrył, że jedna szybka działka pozwala mu przetrwać dzień, a znacznie trudniej ją wykryć niż szklankę szkockiej. Shelby nie będzie nic podejrzewać, 172
jest na to zbyt naiwna, za co zresztą między innymi tak bardzo ją kochał. Chociaż była aktorką, chociaż mieszkała i pracowała w hollywoodzkiej dziczy, jakimś cudem zdołała zachować zdumiewającą niewinność w kwestii niektórych brutalnych praw życia. Nie chciał jej stracić, a niekiedy czuł, że niebezpiecznie się do tego zbliża. W Londynie było niedobrze. Przepuścił w kasynie cholerną furę forsy i potem wylądował w pokoju hotelowym jakiejś lafiryndy, która mu obciągnęła laskę. Jezu, to nie było rozsądne. Dzięki Bogu Shelby się nie dowiedziała. Przed wejściem na teren ośrodka uprzejmy mężczyzna przy biurku poprosił go o pokazanie bagaży. Lincowi było wszystko jedno. Nie był jakimś pieprzonym alkoholikiem ani narkomanem. Kokaina? Alkohol? Gdyby tylko chciał, mógłby je rzucić w diabły. Problem polegał na tym, że nie chciał. *** Cat wyruszyła na wielką zakupową wędrówkę po mieście. Nie szukała jednak ciuchów, tylko rzeczy do urządzenia mieszkania. Na Melrose Avenue odkryła ciekawy sklep, w którym kupiła kilka kolorowych chodników. Gdzie indziej zamówiła dwie sofy w modnym odrapanym stylu i ozdobne meksykańskie lustro. Potem znalazła jeszcze ślicznego kamiennego Buddę i stary olejny portret Billiego Holidaya. Na koniec pozwoliła sobie na absolutną rozpustę: pojechała do Robertsona i kupiła bardzo drogie ogromne łoże oraz całe tony mięciutkich poduszek. Dwa telewizory z płaskimi ekranami, DVD, komputer Mcintosh i ekstrawagancki sprzęt stereofoniczny Bose’a dopełniły całości. Nareszcie poczuła się jak w domu. Teraz mogła zabrać się do pracy.
Rozdział siedemnasty
Claudine Sanchez zwołała rodzinną naradą. Lola była zdziwiona, że trwało to tak długo, bo minął już prawie tydzień od jej powrotu z uzdrowiska. Oddzwoniła do matki i powiedziała, że jest zajęta i nie da rady przyjechać. — Owszem, dasz radę, panno Wielka Gwiazdo — odparowała Claudine. — I w dodatku dasz radę dzisiaj wieczorem. Z Claudine Sanchez nie było dyskusji. Kiedy coś zdecydowała, wszyscy musieli stawać na baczność, łącznie z Lolą, która wciąż nie mogła zrozumieć, dlaczego ma być posłuszna. Jest bogata i sławna. Przede wszystkim jednak jest córką Claudine. W jej sprawach zawodowych wszystko szło jak najlepiej. Ucieszyła się, gdy Elliottt nakłonił Linca do przyjęcia roli w Nowojorskiej świadomości. Zaczęła już przymiarki kostiumów i pracowała nad swoją rolą. Każdy film był inny, a ten zapowiadał się ciekawiej niż poprzednie. Nadszedł czas na zemstę, będzie miała doskonałą okazję. Kierowca i zarazem ochroniarz Loli, Wielki Jay, zawiózł ją do domu rodziców, gdzie zebrała się już cała rodzina: Louis Sanchez, Isabelle z wyrazem samozadowolenia na twarzy, druga siostra Loli, Selma, i Louis junior — jakby to była jego sprawa. — O co chodzi? — zapytała Lola, wchodząc do salonu i rzucając na podłogę nowiutką torbę od Gucciego. — Czemu musiałam przyjeżdżać? Zaczynam film, to nie jest dla mnie najlepszy moment na rodzinne spotkania. 174
— W tej rodzinie rozwód też nie jest najlepszym momentem — powiedziała Claudine surowo. — O czym ty mówisz? — zapytała Lola z irytacją. — Mówię o tym, co usłyszałam od twojej siostry. — A co konkretnie usłyszałaś? — Lola rzuciła piorunujące spojrzenie na Isabelle, która miała wypisane na twarzy słowa: „musiałam im powiedzieć”. Claudine westchnęła ciężko. — Nie ma sensu zaprzeczać, Lucio. Isabelle mówiła, że chcesz się rozwieść z Mattem. — A nawet jeśli tak, to co z tego?! — zawołała buńczucznie Lola. — To chyba moja sprawa. — Nie rozumiem, co się z tobą porobiło — powiedziała Claudine, kręcąc głową. — Wychowywałam cię na porządną dziewczynę. Całe to gwiazdorstwo najwyraźniej uderzyło ci do głowy. — A jak tam wasz dom, mamo? — zapytała Lola, która nie miała zamiaru ustępować. — Wygodny? Bo to „całemu temu gwiazdorstwu” go zawdzięczasz. — Nie pyskuj, dziewczyno — powiedziała ostro Claudine. — A mówiłem jej, żeby nie wychodziła za Matta — wtrącił się Louis. — Ten biedny drań w ogóle nie ma cojones. To nie jest prawdziwy mężczyzna. Oni nigdy do siebie nie pasowali. — Cicho bądź! — Claudine zmroziła swego niewiernego męża lodowatym spojrzeniem. — To prawda, mamo — odezwał się niespodziewanie Louis junior, który krążył flegmatycznie po pokoju. — Nie wtrącaj się, dobra? — warknęła Lola, odwracając się do brata. — To nie twój interes. — No właśnie — zaczął utyskiwać Louis junior. — Dla wszystkich to jest interes, tylko nie dla mnie. Mama i tatko dostali dom, twoje siostry całe kupy jakichś gówien, a ja nic. — Czego ode mnie oczekujesz? — zapytała Lola. — Jesteś moją siostrą — powiedział ponuro. — Powinnaś załatwić mi pracę. — Niby dlaczego? Czy ja jestem twoją niańką? Gdybyś ruszył swój leniwy tyłek, mógłbyś sam znaleźć pracę. — I kogo ty nazywasz leniwym? — odparował Louis junior. — Gdybyś ty... 175
— Przestańcie się kłócić — rozkazała Claudine. — Lucio, co masz nam do powiedzenia? — Mam dwadzieścia cztery lata, mamo — wycedziła Lola, wściekła, że musi się z nimi użerać. — Mogę robić, co mi się podoba. I jeśli postanowię się rozwieść z Mattem, będzie to sprawa tylko między nim a mną. — Co między wami zaszło? — spytał Louis senior, drapiąc się po brodzie. — Drań cię pobił? Bo jeśli tak... — Akurat! — fuknęła Lola. — Pokażcie mi faceta, który by się ośmielił mnie uderzyć. Kopnęłabym go w jaja, tak jak mnie uczyłeś, tato. Louis uśmiechnął się z zadowoleniem, dumny, że jego córka najwyraźniej ma cojones, których brakuje jej mężowi. — To naprawdę nie nasza sprawa — odezwała się Selma. — Jeśli Lucia uważa, że podjęła słuszną decyzję, powinna to zrobić. — Dziękuję, Selmo — powiedziała Lola z wdzięcznością. — A co do ciebie... — dodała, rzucając jadowite spojrzenie Isabelle, która siedziała na kanapie z rękami złożonymi przed sobą, jakby nie miała z tym wszystkim nic wspólnego. — Załatwiłam ci trzy bajeczne dni w luksusowym uzdrowisku, a ty mi się tak odpłacasz? Nie mogłaś się doczekać, żeby przylecieć do mamy i opowiedzieć jej o mnie i Matcie. Dziwne, żeś nie sprzedała tej wiadomości do któregoś z tych obrzydliwych szmatławców. — Twoja matka ma rację. — Louis senior postanowił przejąć rolę głowy rodziny. — Lepiej, żebyś miała jakiś ważny powód do rozwodu. — Właśnie — potwierdził Louis junior. — Bardzo ważny. — Uuch, na litość boską, czy wy się możecie ode mnie odczepić?! — krzyknęła Lola. Miała po dziurki w nosie traktowania jej, jakby była małym dzieckiem. — To jest, kurwa, mój rozwód. — Co takiego? — zagrzmiała Claudine z twarzą jak chmura gradowa. — Coś ty powiedziała, Miss Wielka Gwiazdo? — Powiedziałam, że to jest, kurwa, mój rozwód — powtórzyła Lola. — W tej chwili wyjdź! — oświadczyła Claudine i wstała, kipiąc z gniewu. — Nie pozwolę, żeby w moim domu używano ulicznego języka! Wyjdź i wróć, kiedy się zaczniesz zachowywać jak dama. 176
— Niby dlaczego mam się przed wami tłumaczyć? — Lola z minuty na minutę wpadała w coraz większą złość i frustrację. — Wszyscy się ode mnie odpieprzcie. To powiedziawszy, odwróciła się i wyszła. Psiakrew! Banda ignorantów. Co oni sobie myślą? Że mogą nią rządzić? Jest gwiazdą! Jest bogata, sławna i ważna. Wielki Jay skoczył na równe nogi i szybko otworzył jej drzwi. Lola wsiadła do samochodu, mrucząc coś pod nosem. — Co pani każe, pani Lolu? — zapytał Wielki Jay. Był to Murzyn wielki jak dąb, z rastafariańskimi dredami i miękkim głosem Michaela Jacksona. — Żebyś nigdy więcej mnie tutaj nie przywoził. *** — Wybieranie obsady to niezwykła i wspaniała rzecz — mówił Merrill. Siedział za swoim ogromnym biurkiem w wielkim gabinecie, którego okna wychodziły na centrum Los Angeles. — Wiem o tym — odparła Cat. — Ale jeśli obsada jest do niczego, to nic nie będzie grało jak należy. — Ciągle jesteś neofitką w tej branży — stwierdził Merrill, pociągając kubańskie cygaro. — Jeśli uda mi się nakłonić Lolę Sanchez albo Shelby Cheney, żeby zagrały główną rolę w Złapanej, powinnaś mnie całować po rękach. I chyba namówiłem Nicka Logana na rolę cwaniaka. Taka gwiazda w głównej roli diametralnie zmienia sytuację przed kasami. — Nie obchodzi mnie to — mruknęła Cat i z uporem zacisnęła usta. — Cat, nie babrzesz się teraz w jakimś małym gównianym filmiku. Wchodzisz do pierwszej ligi, więc lepiej dorośnij i może by wreszcie do ciebie dotarło, jaki to fart, że stoję za twoimi plecami. Kolejny kłąb dymu poszybował w jej stronę. Zerknęła na Jonasa, ale stamtąd nie nadchodziła żadna pomoc. — Ale, panie Zandack... — zaczęła. — Ile razy mam ci powtarzać, żebyś mówiła do mnie Merrill? — Co będzie, jeśli zatrudnisz aktorkę, która się do tej roli kompletnie nie nadaje? 177
— Chcesz mnie uczyć mojego fachu? — Ja tylko... — Zamknij się i słuchaj — przerwał jej Merrill. — Jak mówię, że zatrudniamy wielką gwiazdę, to znaczy, że tak robimy. A jeśli ta wielka gwiazda nie będzie chciała, żebyś ty reżyserowała, to z tym też się musisz liczyć. — Jeśli ja nie reżyseruję, to nie będzie żadnego filmu — oświadczyła Cat, prostując się hardo. — Co ty powiesz? — prychnął Merrill. — Chyba zapominasz o kontraktach, które podpisałaś. W głowie Cat zadzwoniły ostrzegawcze dzwonki. — Jakich kontraktach? — Odświeżę ci pamięć, koteczku. Kiedy moja firma przejęła dystrybucję Dzikiego dziecka, podpisałaś kontrakt, który przeniósł na mnie wszystkie prawa do twojego następnego filmu. A to oznacza, że będziesz reżyserować, jeśli gwiazda cię zechce. Jeśli nie... no cóż, wielka szkoda. — Nie wierzę ci — powiedziała Cat, wstając. — Lepiej uwierz. Chciałaś mieć wysokobudżetowy film, to masz. Kiedy wyszła z gabinetu Merrilla, miała w głowie kompletny mętlik. Potrzebowała czasu, żeby przetrawić to, co usłyszała, i przejrzeć kontrakt, który podobno podpisała. Boże, najpierw przeszła piekło z Jumpem, a teraz jeszcze to. Na parkingu wsiadła do swojego wynajętego mustanga kabrioletu. Huczało jej w głowie. Wiedziała, co musi zrobić — wynająć dobrego adwokata i przestać się zachowywać jak głupia gęś. Merrill Zandack zwykł robić wszystko po swojemu, a ona popełniła błąd, nie zasięgając fachowej porady. Stało się tak przez Jumpa, który nie znosił prawników. „Po co masz płacić? Sama możesz pokombinować” — mówił. Tak więc, kiedy ludzie producenta podsunęli jej do podpisania kontrakt, nie zawracała sobie głowy poradami prawnymi, tylko po prostu podpisała, wierząc, że Merrill nie wystrychnie jej na dudka. Była skończoną idiotką. Zgodnie z tym, co mówił Merrill, przeniosła na niego wszystkie prawa do filmu. Kiedy wyjeżdżała z parkingu, wybiegł za nią Jonas. — Dobrze, że cię złapałem — wysapał. — A, to ty — burknęła z niechęcią. — Powinniśmy iść na kawę i pogadać. 178
— O czym tu gadać? — O wielu rzeczach. Zmarszczyła brwi. — Czy potrafisz mi wyjaśnić to, co się właśnie stało? — Mogę spróbować — powiedział, a w jego głosie brzmiała szczera chęć pomocy. — No to wsiadaj. Co właściwie ma do stracenia? Jonas pokręcił głową. — Teraz nie mogę. Pracuję. Może później? — To przyjedź do mnie. — Przyjadę, jak tylko skończę. — O której? — To zależy od humoru pana Zandacka. — Świetnie — syknęła rozdrażniona. — Nie potrafisz mi nawet powiedzieć, o której wychodzisz z pracy. — Nie zaczynaj, Cat. Próbuję ci pomóc. — Jeśli tak, to bądź tak łaskaw i przywieź ze sobą kopie kontraktów, które podpisałam. — Nie ma ich twój prawnik? — Ja... nie mam prawnika — odparła, wiedząc, jak idiotycznie to brzmi. — To niezbyt mądrze. — Lepiej powiedz mi coś, o czym nie wiem. — Zobaczysz, wszystko będzie dobrze — powiedział, uśmiechając się do niej życzliwie. — Jasne — mruknęła bez przekonania. — Moja bohaterka będzie miała latynoski akcent i wielki seksowny tyłek. Idealna przebiegła policjantka. Jonas próbował zmienić temat. — Nie mówiłaś, jak było w Australii. Dobrze się bawiłaś? — O, świetnie — odparła z sarkazmem. — Po prostu czadowo. — To wcale nie brzmi radośnie. — Nie chcę teraz o tym gadać — ucięła. Czuła, że z jakiegoś niewyjaśnionego powodu chce jej się płakać, ale nie zamierzała okazywać słabości w obecności Jonasa. — Kiedy indziej — dodała, po czym uruchomiła silnik i odjechała. *** 179
Siedząca przy barze kobieta w ciemnych okularach, z długimi czarnymi włosami i gęstą grzywką, zasłaniającą większą część twarzy, wyglądała niezwykle tajemniczo. Miała na sobie czarny obcisły kostium i wielki kapelusz, cienkie czarne pończochy i gigantyczne szpilki. — Hej — powiedział mężczyzna, zajmując miejsce obok niej. — Hej — odpowiedziała kobieta. — Często tu przychodzisz? — zapytał. Był przystojnym Latynosem średniego wzrostu, o pełnych ustach i melancholijnym spojrzeniu. Kruczoczarne włosy sięgały mu do ramion. — Od czasu do czasu — odparła kobieta, sącząc martini. — Czym się zajmujesz? — Jestem gospodynią domową. A ty? — Sprzedawcą. Kobieta odstawiła kieliszek. — Czy chciałbyś mi coś sprzedać? — Chodźmy do mojego pokoju, a przekonamy się, czy mam coś, co cię zainteresuje. — O, jestem pewna, że tak — mruknęła. Mężczyzna wsunął jej do ręki klucz. — Pokój sześćset trzy. Za pięć minut. Powiedziawszy to, wyszedł z baru. Kobieta niespiesznie dokończyła martini, zapłaciła i wolnym krokiem również wyszła z sali. Odprowadzało ją wzrokiem kilkanaście par oczu. Jadąc na górę windą, wzięła kilka głębokich oddechów. Wysiadła na piętrze z pokojem 603. Włożyła klucz w drzwi i weszła do środka. Mężczyzna leżał na łóżku w czarnych obcisłych slipkach, a to, co było pod nimi, stało na baczność. Kobieta nie spodziewała się niczego innego. — Czy właśnie to miałeś mi pokazać? — zapytała prowokacyjnie. — Zamknij drzwi na klucz — wyszeptał chrapliwie. — Ściągnij wszystko z siebie, laleczko. Urządź mi mały pokaz. Kobieta odwróciła się i zamknęła drzwi. Potem zdjęła okulary i kapelusz. Długie proste włosy w dalszym ciągu niemal całkowicie zasłaniały jej twarz. Wprawne oko zauważyłoby, że to peruka. 180
Mężczyzna patrzył na kobietę ciemnymi rozpłomienionymi oczami, a ona stanęła w nogach łóżka i powoli zaczęła zdejmować z siebie ubranie. Najpierw rozpięła obcisły żakiet, nie spiesząc się, guzik po guziku. Pod spodem miała głęboko wycięty czarny biustonosz, taki, jaki najczęściej noszą tancerki z Las Vegas. Bujne piersi ledwo się mieściły w koronkowych miseczkach. — Ładnie — powiedział mężczyzna. Kobieta odpięła spódnicę, opuściła ją na ziemię i wyszła z niej. Prawie zupełnie naga, jeśli nie liczyć czarnego pasa od Fredericka z Hollywood, pończoch i szpilek, wyglądała wspaniale. Penis mężczyzny naprężył się pod slipami jeszcze bardziej, ale kobieta w dalszym ciągu się nie spieszyła. Uklękła prowokacyjnie na łóżku i zaczęła się po nim powoli przesuwać niczym skradająca się pantera. — Masz jakieś imię? — zapytał mężczyzna nabrzmiałym od pożądania głosem. — Imiona nie mają znaczenia — odparła kobieta. Mężczyzna przyciągnął ją do siebie. Uniosła się lekko, jej ciepła skóra muskała jego ciało. Potem włożyła dłonie w slipy mężczyzny i zsunęła je. Był jeszcze twardszy, niż sądziła, tak twardy, że kiedy wszedł w nią gwałtownie, poczuła jednocześnie rozkosz i ból. Aż jej dech zaparło. Wyrzuciła ręce nad głowę i jęknęła. Mężczyzna położył jej dłoń na ustach. — Cicho — nakazał. — Obudzisz sąsiadów. — Nie jestem w domu — przypomniała mu kobieta, odpychając jego rękę. — Ależ tak, maleńka, jesteśmy w domu — rzekł mężczyzna, przerzucając ją pod siebie. — Jak to dobrze, kurwa, być z powrotem w domu. Tak, pomyślała Lola, leżąc w ramionach wytęsknionego kochanka. Bardzo dobrze. *** Linc wytrzymał w ośrodku w Malibu tylko pięć dni, a potem wziął taksówkę i pojechał do domu. — Co się stało? — zapytała zaskoczona Shelby. 181
— Nic, kochanie — odparł, biorąc ją w ramiona i całując. — Robiłem wszystko, co mi kazali: chodziłem na spotkania, sam ścieliłem łóżko i te inne bzdury. A dzisiaj rozmawiałem z jednym z asystentów. Powiedział, żebym się stamtąd zabierał do diabła, że nie potrzebuję tam siedzieć. — Odesłał cię do domu? — zapytała z niedowierzaniem. — Tak, stwierdził, że wszystko ze mną w porządku. Sprawdź, jak chcesz. — Nie będę cię sprawdzać, Linc. — To nie sprawdzaj, twój wybór — powiedział, znów ją całując. — Tęskniłaś za mną? — Bardzo — przyznała. — Ja też, skarbie. Ja też. — Linc, jesteś pewny, że... — Już wiem — przerwał jej. — Zrobimy tak: wyjmiemy wszystko z barku, zamkniemy w szafie i wyrzucimy klucz. Co ty na to? — Dobrze, Linc — powiedziała ugodowo. — A wiesz dlaczego? — Dlaczego? — Bo ja już nie piję. — Czy to jest obietnica? — Tak, to jest obietnica dla mojej ślicznej żoneczki — oświadczył, znów ją obejmując. Shelby odetchnęła z ulgą. To był zupełnie inny Linc. Najwyraźniej pięć dni poza domem dobrze mu zrobiło. — Kocham cię — szepnęła. Czuła się w jego ramionach ciepło i bezpiecznie. — Wiem, kochanie, ja też cię kocham — odparł. Ujął w dłonie twarz Shelby i spojrzał jej w oczy. — Kocham cię bardziej niż wszystko na świecie, więc jeśli mam wybierać: ty czy alkohol, zgadnij, co wolę. — Mam nadzieję, że mnie — powiedziała, uśmiechając się łagodnie. — Zgadłaś. Pięć minut później siedział w gabinecie i omawiał z agentem swój najbliższy film — kostiumy, harmonogram zdjęć i wszystkie inne sprawy. Shelby także chciała mu opowiedzieć o swoich sprawach, więc kiedy tylko skończył, przysiadła na jego biurku. 182
— Dostałam kilka propozycji — powiedziała. — Dwie biorę poważnie pod uwagę. Zdjęcia do pierwszego filmu zaczynają się właściwie zaraz, a do drugiego za sześć miesięcy. — Co to za filmy? — W tym, który się wkrótce zaczyna, jest kilka rozebranych scen. Boże! Ma jej pozwolić znowu rozbierać się na ekranie? Ciekawe, jak jej by się podobało, gdyby on latał przed kamerą z gołym tyłkiem? — Zrobiłaś to raz i wystarczy. — Może masz rację — odparła. — Chociaż to świetny scenariusz i dużo pieniędzy. — Zarabiam sporo pieniędzy — powiedział z naciskiem, zdziwiony, że jeszcze się waha. — A to znaczy, że ty nie musisz. A jaki jest ten drugi? — To coś w rodzaju Jamesa Bonda. Kłopot w tym, że kręcą go w kilku miejscach, a ja nie chciałabym wyjeżdżać i zostawiać cię samego. — Zaczynam zdjęcia za tydzień, więc za sześć miesięcy będę już wolny. Mogę pojechać z tobą jako twój fan. — Uśmiechnął się szeroko. — Co ty na to? — Zawsze chciałam mieć osobistego fana. — No więc siedzę przed tobą, skarbie. Trochę później, kiedy Shelby zajęta była w kuchni robieniem obiadu, co w dalszym ciągu sprawiało jej ogromną przyjemność, chociaż zatrudniali całą armię personelu, Linc poszedł na górę. Zamknął się w swojej garderobie, wyjął ukrytą kokainę i szybko wciągnął do nosa kilka linijek. Magiczny proszek. Czuł się dzięki niemu taki silny. Na co komu alkohol? Rany, może robić, co mu się zamarzy. Teraz sprawy będą się układać jak najlepiej, a Shelby nawet się nie spostrzeże.
Rozdział osiemnasty
Nareszcie Lola czuła, że wszystko idzie po jej myśli, mimo ciągłych kłopotów z rodziną. Najwyraźniej Elliottt Finerman był producentem najwyższej klasy, bo wynajął doświadczonego reżysera z imponującym dorobkiem oraz wielokrotnie nagradzanego kierownika zdjęć, dzięki któremu Lola na pewno będzie wyglądać bajecznie, no i co najważniejsze, zaangażował Linca Blackwooda. Miała przeczucie, że Nowojorska świadomość będzie przełomem w jej karierze. Zawsze chciała grać w komediach, ale inteligentnych, nie jakichś tam slapstickach. Nowojorska świadomość miała wszelkie szanse, by stać się taką właśnie komedią. Najbardziej jednak ekscytujące było to, że wrócił do niej Tony Alvarez. No, może nie do końca wrócił, ale mieli kilka schadzek połączonych z ich ulubioną zabawą w odgrywanie rozmaitych ról. Nie afiszowała się z nim jeszcze publicznie. Uznała, że byłoby to nierozsądne, dopóki rozwód z Mattem nie zostanie przypieczętowany. Poza tym nie miała ochoty narażać się na ataki różnych ludzi ze swojego otoczenia, zwłaszcza Faye, która na pewno narzekałaby najgłośniej. Tony na razie nie miał nic przeciwko utrzymywaniu ich spotkań w tajemnicy, ubóstwiał intrygi. Lola brała do ręki telefon, mówiła mu, gdzie ma przyjść, i Tony czekał w umówionym miejscu. Była to podniecająca gra — Lola występowała wciąż w innym przebraniu, korzystając z całej kolekcji peruk i kostiumów. Nigdy nikt jej nie rozpoznał. Dodawało to jeszcze pikanterii ich schadzkom, a Tony był gorący, 184
seksowny i demoniczny jak zawsze. Działał na nią jak ostroga. Rano złajała przez telefon Ottona Landstroma. — Słuchaj, jutro wyjeżdżam do Nowego Jorku na zdjęcia i chcę mieć z powrotem mojego bentleya. Ile razy mam ci to powtarzać? Kiedy Matt wyjeżdżał z domu, zabrał mój samochód. Chyba widziałeś, czym wyjeżdża? Dlaczego mu na to pozwoliłeś? — Nie stałem na progu, żeby śledzić każdy jego krok — powiedział oschle Otto. — To mój samochód — oświadczyła ze złością. — I chcę go dostać z powrotem. — Czy kupiłaś go, kiedy byliście małżeństwem? — Tak, Otto, za moje pieniądze. — W takim razie może być uznany za wspólną własność, a to znaczy, że Matt ma prawo go używać. — Przecież podpisał tę cholerną zgodę — warknęła Lola, tracąc cierpliwość. — Otto, odzyskaj mój samochód. — Zrobię, co będę mógł. — I jeszcze jedno: wziął moje walizki. — Lolu, nie bądź drobiazgowa. — To jest mój najnowszy komplet od Vuittona i chcę go mieć z powrotem. — Lolu... — Wiesz, że zrobił to tylko dlatego, żeby mnie wkurzyć. — Trudno go za to winić, nie sądzisz? — Po czyjej ty jesteś stronie, Otto? — Dobrze, Lolu, zajmę się tym. Życzę ci powodzenia w nowym filmie, moja droga. Nie znosiła, kiedy Otto mówił do niej „moja droga”. To brzmiało tak protekcjonalnie. Musi się zastanowić nad zmianą prawnika. Cieszyła się z wyjazdu. Niedawno była u niej Selma. Błagała ją, żeby się pogodziła z mamą. — Nie — odpowiedziała Lola twardo. — Mam tego dość. Cała rodzina uważa, że może mi wchodzić na głowę. Kupuję im domy, daję pieniądze, ale to się nie liczy. A Isabelle jest zwykłą plotkarską suką. — Proszę cię, Lucio — nalegała Selma — porozmawiaj z mamą przed wyjazdem. Żyjemy w niebezpiecznym świecie, niedobrze jest rozstawać się z urazą w sercu. 185
— Zadzwonię do niej z Nowego Jorku — ustąpiła w końcu Lola. Nie mogła się doczekać, kiedy Selma wyjdzie. Miała ostatnią schadzkę z Tonym przed wyjazdem do Nowego Jorku, a połowa przyjemności tkwiła w przygotowaniach. Wschodząca gwiazdka i potężny producent filmowy — jeden z ich ulubionych scenariuszy. Tony go lubił, bo grał w nim samego siebie, a Lola, bo była to czysta fantazja. Podeszła do szafy i wybrała blond perukę à la Marilyn Monroe, rybaczki i obcisły T-shirt. Dodała do tego wielkie okulary przeciwsłoneczne w stylu Jackie O., a potem pożyczyła stary samochód od swojej gosposi i pojechała do biura Tony’ego. Recepcjonistka była grubą egzotyczną Euroazjatką. Lola dałaby sobie rękę uciąć, że Tony ją dmuchał, chociaż za nic w świecie by się do tego nie przyznał. Powiedziała, że jest umówiona na próbę czytania z panem Alvarezem. Gruba kwoka kazała jej czekać pięć minut, po czym zadzwoniła do Tony’ego i wpuściła Lolę do środka. Siedział za biurkiem z nogami na blacie i palił ziołowego papierosa. Kiedy weszła, leniwie podniósł wzrok. — Dostała pani kwestię? — warknął. — Tak, panie Alvarez — odpowiedziała Lola pokornie. — Umie pani grać? — A muszę? — Przydałoby się. — Umiem... inne rzeczy. — Na przykład jakie? — Cóż, jeśli dzięki temu dostałabym tę rolę... — Na przykład ssać fiuta? — Co takiego? — Słyszała pani. Może pani na przykład possać mi fiuta. — Wstał i rozpiął spodnie. — Na kolana — zakomenderował. — Zobaczymy, co pani umie. Lola nie musiała o nic więcej pytać. *** Niełatwo było o prawdziwych przyjaciół, kiedy więc Jonas zaproponował pomoc, Cat przyjęła ją z wdzięcznością, mimo że doradzając 186
jej, działał na niekorzyść swojego szefa. Podał Cat nazwiska dwóch prawników. Pojechała do obydwu i w końcu wybrała Lea Napoliego, trzydziestopięcioletniego geja, ambitnego i ostrego jak brzytwa. Gdy obejrzał jej kontrakty, ze zdumieniem pokręcił głową. — Kto pani doradził, żeby to podpisać? — zapytał. — Mój mąż. — Pani jest mężatką? — Tak — odparła, przeczesując ręką krótkie blond włosy. — Wiem, że jestem młoda, ale to inna historia. Leo znowu pokręcił głową, patrząc na nią z niedowierzaniem. — Prowadziła pani interesy z Merrillem Zandackiem i nie zasięgnęła profesjonalnej porady? Toż to prawdziwe szaleństwo. Po dokładnym przestudiowaniu dokumentów wyjaśnił jej, że przekazała w nich Merrillowi wszystkie swoje prawa do Złapanej. — Nie ma nawet klauzuli, która by dawała pani prawo do ostatecznej akceptacji scenariusza — poinformował ją. — Jeśli Merrill Zandack postanowi wykorzystać tylko pani nazwisko i tytuł i zatrudnić zupełnie innych scenarzystów, może to zrobić. W dodatku ma prawo pierwokupu pani następnego scenariusza. — Co możemy na to poradzić? — spytała. — Nic. Ten film już pani przegrała, ale mogę obiecać, że wygramy następny. — Co to znaczy, że ten przegrałam? — jęknęła zrozpaczona. — Merrill obiecał mi, że będę mogła go reżyserować. — I może dotrzyma obietnicy, kto wie? Zorganizujemy spotkanie z panem Zandackiem i damy mu do zrozumienia, że od tej chwili będzie panią reprezentować prawnik. Nazajutrz Cat i Leo spotkali się z Merrillem. Paląc cygaro, Merrill wyłożył im sprawę. Zatrudnił już producenta i puścił Złapaną na tryb ekspresowy. Zamierza zaangażować znaną aktorkę i jeśli ta aktorka się zgodzi, żeby Cat reżyserowała film, to fucha należy do niej. — Tak czy inaczej, chodzi o efekt końcowy — powiedział do Lea. — Sam pan wie, że to leży także w interesie pani Jagger. — Wykorzystał pan niedoświadczenie mojej klientki, żeby odebrać 187
jej wszystkie prawa — zauważył Leo. — To nie było fair. Merrill wybuchnął szyderczym śmiechem. — Nie fair? Czy pan zna branżą filmową? — Jesteśmy udupieni — powiedział Leo do Cat, kiedy wrócili do jego biura. — Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że ta aktorka, którą Merrill zamierza obsadzić w głównej roli, zgodzi się, żeby pani reżyserowała. — A skoro mowa o udupianiu... — zaczęła Cat, krążąc niespokojnie po gabinecie. — Czy zajmuje się pan rozwodami? — Rozwody to jedna z moich specjalności. — Naprawdę? — Cat klapnęła na krzesło. — Myślałam, że prawnicy w LA specjalizują się tylko w jednej dziedzinie, żeby zgarniać podwójne stawki. — Nie — odparł Leo, uśmiechając się lekko. — Specjalizuję się w kontraktach, negocjacjach i rozwodach. — To świetnie! Wobec tego jest pan moim ulubionym adwokatem. — Kim jest ten facet, którego pani poślubiła? Też siedzi w branży? — W pewnym sensie. Jest Australijczykiem. — Mam nadzieję, że to nie Russell Crowe? Roześmiała się. — Zapewniam pana, że nie jest Russellem Crowe. A ponieważ nikomu jeszcze nie wspominałam o rozwodzie, nawet Jonasowi, wolałabym, żeby zachował to pan dla siebie. — Naturalnie. — Dziękuję. Leo wyjął formularz i wziął pióro. — Dobrze, zbierzmy trochę szczegółów. Jak się nazywa i co robi? — Jump Jagger. Jest muzykiem rockandrollowym. — Jest spokrewniony z... — Nie — przerwała mu Cat. — Wszyscy o to pytają. Żałuję, ale nie. — Podpisywaliście intercyzę? — Oczywiście, że nie. Miałam siedemnaście lat, kiedy wyszłam za mąż. — Czy wchodzą w grę jakieś pieniądze? 188
— — — —
Nic od niego nie chcę. A on? Jump za nic w świecie nie wziąłby ode mnie złamanego grosza. Rozwody stawiają sprawy w innym świetle. Ludzie się zmienia-
ją. — Nie Jump. — Dlaczego chce pani rozwodu? — Trywialna historia. — Mimo to musi mi ją pani opowiedzieć. Więc opowiedziała. Całą smutną historię. Leo słuchał uważnie, a kiedy skończyła, zapewnił ją, że się wszystkim zajmie. Wyszła z jego gabinetu nieco pokrzepiona na duchu. Wieczorem poszli z Jonasem na kolację do Orso przy Trzeciej Ulicy. Usiedli w ogródku. — Co się dzieje? — zapytał Jonas, kiedy złożyli zamówienie. — Od powrotu z Australii nie jesteś sobą. Gdzie ta nieznośna Cat? — Leo nic ci nie mówił? — zapytała, upijając łyk czerwonego wina. — Nie. A miał? — No dobrze, powiem ci — westchnęła. — Tylko, proszę, nie śmiej się ze mnie. — Ty się ze mnie nie śmiałaś, kiedy się wywaliłem na nartach — przypomniał jej. — Szczerze mówiąc, śmiałam się — przyznała. — Ale nie zrobiłaś mi zdjęcia. — Czy to znaczy, że nie będziesz się ze mnie śmiał? — Nie będę. Uszanuję wszystko, co mi zechcesz powiedzieć. — No więc... chodzi o to, że... no wiesz... — Dalej, Cat, wyrzuć to z siebie. Przyłapałaś go z inną dziewczyną? — Skąd wiesz? — Ostrzegałem cię, żebyś mu nie robiła niespodzianki. — Było nawet jeszcze gorzej — wyznała żałośnie. — Przyjechałam do niego do hotelu, ale go nie było. Więc wśliznęłam się do łóżka i czekałam, żeby mu zrobić niespodziankę, no wiesz... ten numer: naga żona wyskakuje z łóżka. W końcu wrócił. Bardzo się ucieszył na mój 189
widok, no i... chyba nie muszę ci mówić, co było dalej. — Nie mów. — W każdym razie było super. Potem zasnęliśmy i obudziła mnie jakaś rozebrana dziwka włażąca na Jumpa. Przyznał się, że był z nią wcześniej, że był pijany i że to jego dawna dziewczyna. — Kurczę, tak mi przykro, Cat. — Wspaniała historia, prawda? — powiedziała smutno. — Jedna z tych, o których można poczytać w brukowcach. — Albo napisać — dodał Jonas. — Ojciec mi zawsze powtarzał, że mężczyźni to łajzy, tak samo mówiła matka. — Cat roześmiała się gorzko. — To chyba jedyna rzecz, której mnie nauczyli rodzice. — Odezwał się potem? — Ciągle dzwoni, ale nie odbieram jego telefonów. — Może powinnaś z nim porozmawiać, wysłuchać, co ma do powiedzenia. — Co z tobą?! — wybuchła. — Nie słyszałeś, co mówiłam? Ten cholerny palant mnie oszukiwał! — Masz rację, przepraszam. — Seks jest najintymniejszym związkiem między dwojgiem ludzi. — Oczy jej się zwęziły, kiedy przypomniała sobie tamtą scenę. — A ten dupek wszystko spieprzył. — Na to wygląda. — Mam dopiero dziewiętnaście lat, Jonasie — powiedziała. — Nie jestem jakąś podstarzałą gospodynią domową na utrzymaniu męża, z szóstką dzieciaków na głowie. Wierz mi, Jump to już przeszłość. Rozwodzę się z nim. — Jesteś pewna, że tego chcesz? — Tak, jestem pewna — odparła, upijając kolejny łyk wina. — Wiesz, nie mogłam się doczekać, kiedy przyjadę do LA. Myślałam, że fajnie by było, gdybyś poznał Jumpa, i miałam zamiar skojarzyć cię z którąś moją koleżanką. — Naprawdę uważasz, że chciałbym, żeby mnie swatano? — zapytał zaskoczony Jonas. — Nigdy cię z nikim nie widziałam. — Odczekała chwilkę. — A masz kogoś? — Jestem za bardzo zajęty. — Ale przecież musisz mieć jakieś życie erotyczne — nie dawała za wygraną Cat. 190
— Więc tak to ma być? Skoro ty mi wszystko opowiedziałaś, teraz kolej na mnie? — Nie. Bądź sobie milczkiem jak zwykle. Nie wiem czemu, ale takim cię właśnie lubię. — Lubisz mnie? — zapytał wyraźnie zadowolony. — Jesteś moim przyjacielem — odparła, uśmiechając się do niego ciepło. — I zawsze będę, tylko nie zachowujmy się zbyt przyjacielsko przy Merrillu, bo wykopie mnie na zbity pysk. — Co ty, mowy nie ma. Ten stary zboczeniec by sobie bez ciebie nie poradził. — Tak myślisz? — Nie myślę, tylko wiem. On jest od ciebie całkowicie uzależniony. — Naprawdę? — Naprawdę. — Zamówmy coś. Jesteś głodna? — Jak wilk. — Przynajmniej apetytu nigdy nie tracisz. — Na jedzenie. Tę uwagę Jonas postanowił przemilczeć. *** Shelby zawiozła Linca na lotnisko, obiecując sobie, że dołączy do niego za tydzień. Nie mogła jechać do Nowego Jorku, ponieważ czekały ją liczne konferencje prasowe po premierze Ekstazy, a także lunch charytatywny, na którym miała otrzymać honorową nagrodę za działalność na rzecz walki z rakiem. — Szkoda, że cię tu nie będzie — powiedziała z żalem, kiedy jechali La Ciénega. — Ja też żałuję — odparł Linc. — Moja żonka dostanie honorową nagrodę, fiu, fiu, fiu. Czy myślałaś, że może cię coś takiego spotkać, kiedy przyjechałaś tu jako młoda angielska aktorka i zaczynałaś się dobijać o role? — Ja się nigdy nie dobijałam o role, Linc — sprostowała Shelby z uśmiechem. — Przyjechałam tu, żeby zrobić film, po prostu. I zostałam. — I wtedy cię zobaczyłem na przyjęciu u Marty’ego. Od razu wiedziałem, że jesteśmy sobie przeznaczeni. 191
— Przeznaczeni? — powtórzyła z uśmiechem. — To zabrzmiało bardzo pompatycznie. — Ale to prawda. — Pete nie był zachwycony — zauważyła, wspominając swojego byłego narzeczonego, którego rzuciła dla Linca. — A kogo, psiakrew, obchodzi Pete? — syknął z irytacją. — Nigdy nie mogłem zrozumieć, coś ty z nim robiła. — Jest miłym facetem. Był jedną z pierwszych osób, jakie poznałam w LA. — Miły facet? Tfu, do cholery! — Linc... — Masz szczęście, że się z nim nie pieprzyłaś, bo nawet bym cię nie tknął. — Urocze — mruknęła, zatrzymując się na światłach. — Hipokryzja pasuje do ciebie jak ulał. — Mówię ci, jak jest. — Ty sypiałeś z dziesiątkami aktorek — powiedziała oskarżycielsko. — A ja mimo to cię tknęłam. — Bo nie mogłaś mi się oprzeć — stwierdził z pyszałkowatym uśmiechem. — Sprytnie to rozegrałem, no nie? Wiedziałem, że szybko się we mnie zakochasz. — Nie, nie, kochanie — zaprzeczyła. — To ty zakochałeś się we mnie. — Jasne, zakochałem się w twoich pięknych cyckach. — Nie bądź wulgarny, Linc. — Jezu, Shelby, czasem mówisz jak twoja matka. — Szkoda, że ty czasem nie mówisz jak mój ojciec — odparła. — Mój ojciec jest dżentelmenem, a ty nie. — Hej, przecież się zmieniłem, nie pamiętasz? Niepijący Linc. — Nie popadaj w samozachwyt. To dopiero kilka dni. — Powinnaś mieć więcej wiary, kochanie. — Mam. A teraz ważne pytanie: czy jesteś pewien, że poradzisz sobie beze mnie w Nowym Jorku? — Cóż, to nie będzie łatwe — droczył się z nią. — Przyjadę do ciebie za tydzień. — Będę za tobą tęsknił przez dwadzieścia cztery godziny na dobę — obiecał, pochylając się i całując ją w szyję. — Co o tym myślisz? — Myślę, że cię kocham — zamruczała, próbując skupić się na drodze. 192
— Chyba rzeczywiście mnie kochasz — przyznał. — Ugotowałaś mi obiad, odwozisz mnie na lotnisko, chociaż mamy kupę ludzi, którzy dla nas pracują. Czemu uważasz, że musisz to wszystko robić? — Może odzywa się we mnie Angielka. — Bardzo lubię tę Angielkę w środku — powiedział, przysuwając się jeszcze bliżej i obejmując ją ramieniem. — Tak, to lubię najbardziej: wchodzić w ten środek. — Linc! — zawołała, o mało nie wpadając na cadillaca jadącego przed nimi. — Próbuję prowadzić samochód. Wysadziła go w zamkniętej części lotniska. — Zostawisz mnie tutaj? — zapytał zdziwiony. — Wiesz, że nie lubię pożegnań. — Kocham cię — powiedział, całując ją w usta. — Zadzwonię, kiedy dojadę. — Masz to koniecznie zrobić, panie Blackwood. Szczęśliwej podróży. W domu czekała na nią pilna wiadomość od jej agenta. Zadzwoniła do niego. — To ja, Shelby. Co masz takiego ważnego? — Czy zawierałaś jakąś ustną umowę z Merrillem Zandackiem? — Jaką umowę? — On twierdzi, że zgodziłaś się grać w Złapanej. — Nic podobnego. — Ale czytałaś scenariusz? — Tak, Merrill dał mi go w Cannes. Podobał mi się, ale nie jestem pewna, czy pasowałabym do tej roli. — Interesuje cię to? — Szczerze mówiąc, nie zastanawiałam się nad tym. — Chodzą słuchy, że to gorący materiał. Dziewczyna, która to napisała, kręciła Dzikie dziecko. Merrill puścił go na tryb ekspresowy. Proponuje kupę forsy. — Linc twierdzi, że nie potrzebuję pieniędzy. — A to czemu? — Bo on ma ich mnóstwo. — No tak, jasne. Słuchaj, Linc ma swoją karierę i niech się o nią martwi, a ty powinnaś martwić się o swoją. Jeśli z umową będzie wszystko w porządku, to zdjęcia potrwają sześć tygodni. Zaczynają się za dziesięć dni tutaj, na miejscu. 193
— Będę tu jeszcze tylko tydzień, a potem jadę do Linca do Nowego Jorku. — Shelby, może się okazać, że to jest coś, co warto zrobić. Zandack ma nosa. W zeszłym roku miał trzy nominowane filmy, a jeśli ten scenariusz jest rzeczywiście taki dobry, jak on twierdzi... — Pozwól mi go przeczytać jeszcze raz. — Przeczytamy go oboje i pogadamy jutro. Zandack potrzebuje natychmiastowej odpowiedzi. — W porządku, zaraz się biorę do czytania.
Rozdział dziewiętnasty
Ekipy filmowe uwielbiały Lolę. Szybko się nauczyła, że odgrywanie diwy na planie niczemu dobremu nie służy, za każdym razem więc pilnowała, żeby zapamiętały ją sobie wszystkie ważne osoby w ekipie. Starała się też robić wrażenie bezpretensjonalnej. Pierwszego dnia zdjęć w Nowym Jorku przyjechała na plan samochodem wyładowanym czekoladkami oraz koszulkami i czapkami z napisem Nowojorska świadomość dla każdego członka ekipy. Zwykle producenci rozdawali podarunki na zakończenie zdjęć, ale Lola się przekonała, że zyska sobie znacznie więcej sympatii, jeśli przywiezie prezenty pierwszego dnia. Ponieważ Elliottt Finerman zaangażował w końcu Linca Blackwooda, tak jak chciała, przywitała się z nim wylewnie, po czym poszła do kierownika zdjęć, Dudleya Wayne’a. Dudley był weteranem w swoim fachu, a dla niej najważniejszym człowiekiem w ekipie. To on miał zrobić z niej na ekranie bóstwo. — Mój kochanieńki — powiedziała, ściskając go serdecznie. — Proszę cię tylko o jedno: ukryj moje wory pod oczami. — Nie widzę tu żadnych worów — rzekł Dudley, przyglądając się jej uważnie. — Zobaczysz je, kiedy spędzę kilka dni w Nowym Jorku — odparła Lola i roześmiała się. — Masz skórę bez zarzutu — stwierdził. — Kamery cię kochają. 195
— A ty dopilnujesz, żeby mnie pokochały jeszcze bardziej, prawda? — wymruczała swoim najbardziej zmysłowym głosem. — Zrobię, co będę mógł — odrzekł Dudley jak zahipnotyzowany. Elliottt z podziwem obserwował uwodzicielskie manewry Loli. Ta dziewczyna gotowa by się pieprzyć nawet z wężem, gdyby mogła coś uzyskać w zamian. Ach, te aktorki! Wszystkie takie same — fałszywe jak gra w trzy karty. Reżyser, Fitch Conn, był wielkim niezgrabnym blondynem po trzydziestce. Wyreżyserował już wiele filmów, które odniosły sukces. Kiedy zobaczył Lolę, po prostu padł jej do stóp. Spotkali się kilka razy w LA i Fitch był kompletnie zauroczony, dokładnie tak, jak sobie tego życzyła. Pierwszego dnia kręcili zdjęcia na ulicy, w centrum Greenwich Village. Linca nie było. Lola się nawet z tego ucieszyła, bo dzięki temu miała możliwość zacieśnienia więzów z ekipą. Ciągnąc za sobą Wielkiego Jaya i swoją asystentkę Jenny, rozdawała czekoladki, T-shirty i czapki, gawędziła i żartowała z każdym, kogo spotkała na drodze. Zanim dzień dobiegł końca, zdążyła podbić serca wszystkich członków ekipy. Kiedy nazajutrz zjawił się Linc, była gotowa. Tego dnia również kręcili na ulicy. Wzbudzili przy tym takie zainteresowanie przechodniów, że trzeba było kilkunastu zwalistych policjantów, aby utrzymać tłum poza planem. Policjanci zresztą również podchodzili i prosili o autograf. Lola przywitała Linca przyjacielskim uściskiem. — Tak się cieszę, że robisz ze mną ten film — zamruczała jak kot, zaznaczając tą z pozoru niewinną uwagą, że jest to jej film. — Będziemy mieli znakomitą zabawę. — Brzmi zachęcająco — stwierdził Linc, myśląc jednocześnie, że Lola Sanchez wygląda bardzo seksownie w czerwonej dopasowanej sukience, która uwydatnia każdą zachwycającą krzywiznę jej ciała. — Czy przyjechałeś ze swoją uroczą żoną? — zapytała Lola, rozglądając się, jakby spodziewała się zobaczyć Shelby. — Przylatuje za tydzień — odparł Linc, biorąc od asystenta kubek z kawą. — W takim razie musimy wybrać się razem na kolację — oświadczyła Lola. — Ja wszystko zorganizuję. 196
— Świetnie — powiedział Linc. — Z... hmm... Mattem, dobrze mówię? — Matta tu nie ma — poinformowała go Lola, starając się wyglądać na lekko przybitą. — A kiedy przyjeżdża? Lola nachyliła się do niego i zniżyła głos: — Mogę ci coś wyznać w tajemnicy? — Jasne — odparł Linc, wdychając jej odurzający zapach. — Nie podaliśmy jeszcze tego do publicznej wiadomości, ale Matt i ja się rozstajemy. — Ty i Matt? — zdziwił się Linc. — Ten facet, którego poznałem we Francji? Kiwnęła głową. — Robiliście wrażenie bardzo ze sobą związanych. — Linc, sam dobrze wiesz, że najważniejsze jest odpowiednie wrażenie — powiedziała smutnym głosem. — Przykro mi to słyszeć. — Czyżby? — zapytała, obdarzając go długim, wymownym spojrzeniem, które Linc postanowił zignorować. Lunch zjadła razem z Faye, Jenny, fryzjerką i wizażystką. Siedziały przy jednym z długich rozkładanych stołów poustawianych na parkingu, gdzie jadła cała reszta ekipy. Lola chciała pokazać wszystkim, że nie jest nadętą księżniczką, jak wiele innych gwiazd filmowych. Jej towarzyszki usiadły po obu jej bokach, aby nie dopuścić intruzów zbyt blisko. Pracowały ze sobą przy dwóch ostatnich filmach i tworzyły dobrze zgrany zespół. Linc jadł w swojej przyczepie, co Lolę strasznie wkurzyło. — Jesteś snobem? — zapytała zaczepnie po lunchu. — Ja jadam z ekipą. Gdzie byłeś? — To jest praca — odparł ze swobodnym uśmiechem. — Wolę jeść w przyczepie. Mogę się zrelaksować i spokojnie przestudiować swoje kwestie. Kiedy przepracujesz w tym biznesie tyle lat co ja, będziesz robiła to samo. Co miało po prostu znaczyć: przerwa obiadowa to pora na kokę. Znalazł już dealera. Pewien facet od nieruchomości bawił się na boku w handel narkotykami i był na każde zawołanie. Tak więc koka płynęła obficie i Linca w ogóle nie ciągnęło do alkoholu. Było to idealne rozwiązanie. 197
— Szkoda — mruknęła Lola, oblizując błyszczące wargi. — Zawsze myślałam, że to dobrze, kiedy partnerzy mogą się bliżej poznać. — To prawda — przyznał Linc. Widział, że Lola na niego leci, jak większość kobiet. Nic nowego. Nie miał jednak zamiaru podejmować rękawicy. Zrozumiał już, że Lola Sanchez to niebezpieczna kobieta. Teraz, kiedy on przestał pić, a ona się rozwodzi, tym bardziej powinien trzymać się od niej z daleka. Musiał przyznać, że naprawdę gorąca z niej sztuka — ale to ostatnia rzecz, jakiej mu trzeba. Ma Shelby i nie zrobi nic, co by mogło narazić ich związek. *** — Co byś powiedział, gdybym przyjęła rolę w LA? — zapytała Shelby przez telefon. — Jak to? — zapytał Linc. Skończył już tego dnia pracę i był z powrotem w hotelu. — Jeśli nie chcesz, to jej nie przyjmę. To wyszło dość niespodziewanie. — Chyba nie chodzi o ten film, o którym rozmawialiśmy? Ten, w którym musiałabyś się rozbierać? Bo jeśli tak, to... — Nie, Linc — przerwała mu. — Przecież ci obiecałam, że tego nie zrobię. — Więc co to za film? — Merrill Zandack dał mi do przeczytania scenariusz, gdy byliśmy we Francji. Ed go poleca. To zupełnie inna rola niż ta, którą grałam w Ekstazie. Byłabym tajną policjantką. — Ty policjantką?! — Tak, ja, Linc. Jestem aktorką, pamiętasz? — Słuchaj, skarbie, nie chcę ci stać na drodze. Tutaj i tak nie masz nic do roboty, poza kręceniem się wokół planu, kiedy ja pracuję, a oboje wiemy, jakie to nudne. — To prawda. Ale przynajmniej w nocy bylibyśmy razem. — Też nie za bardzo — odparł, tłumiąc ziewanie. — Czeka nas mnóstwo nocnych zdjęć. — Moje zdjęcia w Los Angeles trwałyby sześć tygodni. Zanim skończę, będziesz już w domu. — Myślę, że powinnaś się zgodzić. Czuję, że ci się to podoba. 198
— Będę za tobą tęsknić. — Ja też będę za tobą tęsknić, ale mam tu miłą obsługę hotelową, w tym tygodniu przylatuje mój agent, a rzecznik prasowy już jest. No więc mam koło siebie dużo ludzi. — Na pewno wszystko będzie porządku? — Hej, jeśli się martwisz o moje picie, to możesz przestać. Ja już nie piję. — Obiecujesz? — zapytała. Bardzo chciała mu wierzyć. — Obiecuję. Nie musisz tu przyjeżdżać, żeby mnie pilnować, Shelby. — Więc naprawdę uważasz, że powinnam przyjąć tę rolę? — Kto reżyseruje? — Cat Harrison. — Ten dzieciak? — Nie taki znów dzieciak, ona ma prawie dwadzieścia lat. — Kochanie, to jest dzieciak. — Merrill powiedział, że jeśli mam wątpliwości, to mogę wybrać innego reżysera, ale wiesz co? Ed puścił mi drugi raz Dzikie dziecko. Podoba mi się jej robota. Ma niekonwencjonalny styl, taki trochę kapryśny. — Kto jeszcze gra? — Nick Logan. — Jest całkiem niezły. — Chciałam się upewnić, czy nie masz nic przeciwko temu, że nie przyjadę. Ale i tak będę w Nowym Jorku na sesji prasowej po Ekstazie. Merrill obiecał mi swój samolot. — Słuchajcie no tylko mojej gwiazdorskiej żoneczki — zaśmiał się Linc. — „Merrill obiecał mi swój samolot”. Rany boskie! — Dla ciebie ludzie ciągle robią takie rzeczy — przypomniała mu. — Dlaczego chcesz, żebym się czuła gorsza? — Tylko się z tobą droczę. Nie znasz się na żartach? Shelby odłożyła słuchawkę zadowolona. Przyjęła już rolę w drugim filmie, który mieli zacząć kręcić dopiero za sześć miesięcy. Złapana będzie miłym przerywnikiem. Linc miał rację, nie ma nic gorszego niż szwendanie się bez celu wokół planu, zwłaszcza kiedy on będzie się musiał skupić na pracy. Nie lubił, kiedy go coś rozpraszało, siedziałaby więc w Nowym Jorku i próżnowała. 199
Zadzwoniła do Eda i przyjęła propozycję w Złapanej. Bardzo się ucieszył. *** W czasie przyspieszonych przygotowań do filmu panował taki zamęt, że Cat nie miała czasu myśleć o swoich prywatnych problemach. Leo Napoli powiedział jej, że przygotowuje dokumenty rozwodowe, które wyśle Jumpowi do Australii. Cat poczuła ulgę. Im szybciej będzie miała za sobą swoje dwuletnie małżeństwo, tym lepiej. Merrill dopiął swego: zaangażował Shelby Cheney i Nicka Logana do pierwszoplanowych ról. Cat w dalszym ciągu uważała, że Shelby się nie nadaje, ale Nick Logan pasował idealnie do roli pyskatego naciągacza. Miał trzydzieści jeden lat i mnóstwo hultajskiego uroku. No i był bardzo dynamicznym aktorem. Kończył właśnie w Arizonie jakiś współczesny western i miał przylecieć, kiedy tylko skończą zdjęcia. Cat żałowała, że nie miała więcej do powiedzenia w sprawie castingu, ale nie mogła narzekać, bo udało jej się przynajmniej utrzymać funkcję reżysera. Najwyraźniej ani Shelby, ani Nick nie zgłaszali sprzeciwu. Jej podniecenie sięgało zenitu. Właśnie przygotowywała się do wyreżyserowania własnego filmu z dwoma wielkimi gwiazdami i najprawdziwszym budżetem! To dopiero był odjazd! Merrill dał jej pierwszorzędny zespół ludzi, którzy już wielokrotnie dla niego pracowali. Cat wiedziała, że chciał się w ten sposób upewnić, że nie schrzani roboty. Było to irytujące, ale i pokrzepiające zarazem. Producent odpowiedzialny Gary robił wrażenie wspaniałego faceta, był energiczny, inteligentny i nie nazbyt krytyczny. Przeprowadził Cat przez wszystkie spotkania produkcyjne, sesje castingowe i wizje lokalne. Dodawał jej otuchy, chociaż dobrze wiedziała, że ma ją za kompletną amatorkę. Jonas też się zaangażował. Przyjeżdżał do niej co wieczór po pracy i razem przerabiali scenariusz, dyskutowali nad harmonogramem zdjęć i układali scenopis. Cat miała w głowie ogólny zarys Złapanej. Chciała, by film był realistyczny i nieco prowokacyjny oraz miał trochę dokumentalną formę. 200
— Wszystkim bardzo się podobał twój scenariusz — zapewnił ją Jonas. — Zwykle Merrill zatrudnia jednego albo dwóch dodatkowych scenarzystów, a teraz nawet o tym nie wspomniał. Powinnaś potraktować to jako komplement. Po którejś szczególnie twórczej sesji z Jonasem Cat zażądała prywatnego spotkania z Merrillem i oświadczyła mu, że chciałaby, żeby wyznaczył Jonasa na drugiego producenta do Złapanej. W pierwszej chwili Merrill wybuchnął śmiechem, ale po długich namowach doszedł do wniosku, że to wcale nie jest zły pomysł. W końcu nauczył Jonasa wszystkiego, co sam umiał, czemu by więc go nie puścić do tego filmu? Merrill był szczwanym lisem i w lot zrozumiał, że obecność Jonasa w ekipie umożliwi mu stałą kontrolą nad przebiegiem prac. — Tylko nie wspominaj mu, że to ja cię do tego nakłoniłam — poprosiła Cat. Merrill się zgodził, chociaż długo jeszcze gderał, że traci najlepszego asystenta, jakiego kiedykolwiek miał. Jonas był zachwycony, ale od razu zapytał Cat, czy miała z tym coś wspólnego. — Kto, ja? — zapytała niewinnym tonem. Nie zwiodła go jednak. — Wiem, że to ty — powiedział. — Mam ci podziękować teraz czy później? Cat siedziała na podłodze w swoim mieszkaniu z laptopem na kolanach, obłożona scenopisem obrazkowym i notatkami. — Po prostu bądź tam dla mnie — powiedziała. — To wystarczy za całe podziękowanie. — Będę przez cały czas — obiecał Jonas. — Martwię się o Shelby Cheney — mruknęła Cat znad puszki 7Up. — Dlaczego? — Bo jest Angielką i jest za ładna na moją policjantkę. — Jest także świetną aktorką — zauważył Jonas. — Wiem, ale... — Może powinnaś jeszcze raz obejrzeć Ekstazę — zasugerował. — Jej amerykański akcent jest bez zarzutu. Zorganizuję ci projekcję. — Dobrze, że chociaż ty jesteś dobrej myśli. Ona i tak prawdopodobnie mnie znienawidzi. — Dlaczego tak uważasz? 201
— Sama nie wiem... — Ejże! — zawołał Jonas, próbując podnieść ją na duchu. — Gdzie się podziała ta zawadiacka Cat, co to „może robić, co zechce”? — Ma wychodne. — To ją sprowadź z powrotem. — Może nie da się jej złapać. Może jest przerażona. — Nie Cat. Nie powiedział jej o awaryjnym planie Merrilla, bo to by ją jeszcze bardziej zdenerwowało. Kilka wieczorów później, kiedy siedzieli w jej mieszkaniu i pracowali nad scenopisem obrazkowym, jedząc pizzę i popijając winem, Cat zaczęła opowiadać o swojej narkotykowej przeszłości. Sama nie wiedziała, czemu nagle postanowiła zwierzyć się Jonasowi, po prostu musiała zrzucić z siebie ten ciężar, a on był wyśmienitym słuchaczem. — Nigdy więcej nie chcę do tego wracać — powiedziała i wzdrygnęła się. — Ale ciągle mi się wydaje, że ćpanie jest jak alkoholizm, a ponieważ alkoholik do końca życia pozostaje alkoholikiem, więc pewnie ja już na zawsze zostanę ćpunką. — To nie jest to samo — stwierdził Jonas, patrząc na nią uważnie. — Alkoholicy już do końca żyją pod groźbą powrotu do nałogu. Wystarczy jeden kieliszek i wszystko przepadnie. — Uważasz, że z narkotykami jest inaczej? — spytała. — Założę się, że nigdy nawet nie zapaliłeś jointa. — Mówimy o tobie, Cat, nie o mnie. — Jasne, o mnie — mruknęła ze smutkiem. — Dziewczynie, która bawiła się heroiną i crackiem. — Westchnęła. — Co za kretynka! — Brakuje ci tego? — Chyba żartujesz. Przerażenie mnie ogarnia, kiedy o tym myślę. — W takim razie nie ma mowy, żebyś do tego wróciła. Jesteś na to za mądra. — To Jump mnie uratował, wiesz? — powiedziała w zadumie. — Gdyby nie on... — Musisz przestać patrzeć na to w ten sposób — przerwał jej Jonas, zły, że Cat myśli o swoim niewiernym mężu jak o wybawicielu. — Po prostu byłaś dzieckiem szczególnie podatnym na złe wpływy. Ale 202
teraz jesteś świetną scenarzystką i reżyserką, a to dobry powód, żeby więcej do tego nie wracać. — Dzięki — powiedziała miękko. — Muszę przyznać, Jonasie, że potrafisz mnie uspokoić jak nikt inny. Jak starszy brat, którego nigdy nie miałam. — Do usług — odparł. Zdecydowanie za bardzo zaczyna się przywiązywać do tej postrzelonej utalentowanej dziewczyny. A ponieważ ona traktuje go tylko jak starszego brata, musi jak najszybciej nabrać do niej dystansu. Tylko że teraz, kiedy zaczął oficjalnie pracować przy jej filmie, będzie to praktycznie niemożliwe. Z wdzięcznością przyjął szansę, jaką mu dano, dzięki niej mógł pokazać, co potrafi, w końcu od dawna do tego właśnie dążył. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, może na tym bardzo zyskać. Nadszedł czas, żeby uczcić zakończenie przygotowań, toteż na krótko przed rozpoczęciem zdjęć poinformował Cat, że zabiera ją na kolację. — Nie, nie, nie — zaprotestowała gwałtownie. — Będę pracowała całą noc. Jestem w kompletnej rozsypce. Przez najbliższe sześć tygodni nie będę się nadawać do rozmowy. A potem muszę siedzieć w montażowni. — Właśnie dlatego cię zabieram, póki jeszcze mogę — odparł Jonas stanowczo. — Czy ty mnie w ogóle nie słuchasz? — burknęła. — Nie mogę nigdzie wyjść. — Tylko tak ci się zdaje. Rzuciła mu podejrzliwe spojrzenie. — Od kiedy to się zrobiłeś taki przebojowy? — Od chwili, gdy zostałaś primadonną — odparował. Zabrał ją do L’Orangerie — modnej francuskiej restauracji na La Ciénega, ale oboje czuli się nieswojo wśród wystrojonej, bogatej klienteli. — Jezu! — jęknęła Cat, kiedy maître d’ zaprowadził ich do stolika i usadził. — Kelnerzy patrzą na mnie, jakbym przyleciała z Marsa. — Mogłaś włożyć sukienkę — zauważył Jonas. Zaczynał jednak się przyzwyczajać do jej dżinsów w stylu lowrider, wojskowych butów i skąpych bluzeczek. Nie miało znaczenia, jak była ubrana, mogłaby włożyć stary worek i nawet boso byłaby najpiękniejszą kobietą na sali. 203
— Brrr! To nie dla mnie — stwierdziła, wzdrygając się żartobliwie. — Czemu? Poszedłbym z tobą na zakupy. — Nie ma mowy. — Zmarszczyła brwi. — Nie znoszę zakupów. Kompletna strata czasu. Poza tym wystarczająco dużo już dla mnie robisz. Zanim zdążył odpowiedzieć, zjawił się kelner z menu. — Nie moglibyśmy zmienić lokalu? — zapytała Cat po pierwszym daniu z jajek z kawiorem. — Wolałabym zjeść gdzieś po drodze fatburgera. Co o tym myślisz? — Tylko pod warunkiem, że ty stawiasz — odparł, dając kelnerowi znak, żeby przyniósł rachunek. — Hmm... — mruknęła. — Chyba mogę sobie na to pozwolić. Dopiszę to do budżetu, Merrill się nie kapnie. — Wiesz co, Cat — powiedział Jonas z uśmiechem. — Kiedy zostanę producentem, zatrudnię cię do pisania scenariuszy i reżyserowania każdego mojego filmu. — To się lepiej pospiesz — oświadczyła, uśmiechając się od ucha do ucha. — Bo niedługo nie będzie cię na mnie stać. *** — Przyprowadziłem bentleya — poinformował Lolę Otto, dzwoniąc do niej ze swojego samochodu. — Naprawdę? — ucieszyła się Lola. — A walizki? — Nie oczekuj cudów — upomniał ją Otto, skręcając na autostradę Pacific Coast. — To i tak nie było łatwe. Dałem Mattowi w zamian twojego jeepa. Uznałem, że tak będzie dobrze. — Trudno — mruknęła Lola. — Jak idzie film? — Kręciliśmy na ulicy. Można było zamarznąć. — My mamy śliczną pogodę. Właśnie jadę do Malibu spotkać się z klientem. — Przestań, Otto. Wiesz, jak bardzo tęsknię za LA. — No, w każdym razie kiedy wrócisz, będziesz mogła jeździć swoim ślicznym nowiutkim bentleyem. Kazałem ci go odstawić na cacy. — Dzięki — odparła. 204
Pewnie dołoży następny tysiąc dolarów do jej obłędnych miesięcznych rachunków, pomyślała. Niełatwo było samotnej kobiecie pilnować finansów. Potrzebowała mężczyzny, który by je miał pod kontrolą. Już prawie tydzień kręcili w Nowym Jorku, a ona niemal nie widywała Linca. Większość wspólnych scen grali w pomieszczeniach, a dopiero potem mieli zacząć kręcić w studiu TriBeCa. Wtedy zacznie pracować nad panem Blackwoodem. Nowojorskie gazety nie dawały jej spokoju. Gdziekolwiek się ruszyła, na każdym kroku czyhali paparazzi, próbując podejrzeć, z kim się spotyka i co robi. Rubryki towarzyskie codziennie dostarczały nowych plotek na temat nieobecności Matta. Faye na wszystkie pytania odpowiadała stanowczym oświadczeniem, że w małżeństwie Loli Sanchez wszystko jest w porządku. Jej mąż Matt załatwia swoje interesy w Kalifornii, ale wkrótce przyjedzie do żony. I wtedy zadzwonił Tony. — Lecę do ciebie — oświadczył. — Będę szukał w Nowym Jorku klubów do mojego następnego filmu. — Ale... — zaczęła Lola. Nie była pewna, czy jest już gotowa do ujawnienia ich związku. — No to jak, jesteś ze mną czy nie? — zapytał szorstko. — Miało już nie być żadnego ukrywania się, nie pamiętasz, kotku? Spotykamy się jawnie albo w ogóle. Tak miało być? — Tak, Tony. — No to zapomnij o kombinowaniu, Lola. Tym razem chcę, żeby to było naprawdę. Tony był typem faceta, który „chce”, co zresztą Lolę bardzo w nim pociągało. — Kiedy przylatujesz? — zapytała. — W piątek wieczorem. Postawimy to miasto na głowie! — Kto by chciał coś takiego przegapić? — odparła, już się zastanawiając, co na siebie włoży. To musi być coś wyjątkowego, Tony lubił efektowne wejścia i wielki styl. Była to zresztą piorunująca mieszanka. — Zadzwonię do ciebie. — Dobrze, Tony. Ha! Znowu razem. Już sobie wyobrażała, jaką wzbudzą sensację. Raj dla dziennikarzy. 205
Postanowiła nie mówić nic Faye. Po co się prosić o kłopoty? Faye może sobie przeczytać o tym na pierwszych stronach gazet, tak jak wszyscy inni. Lola Sanchez i Tony Alvarez — najseksowniejsza para Ameryki. Mama Sanchez wyskoczy ze skóry. Trudno. Jak mówią w telewizji, mamy tylko jedno życie do przeżycia. I ona ma zamiar je przeżyć na pełnych obrotach.
Rozdział dwudziesty
— Pete? Co za niespodzianka! — Jak się masz, Shelby? Wpadli na siebie przed wejściem do studia w Culver City, gdzie Shelby miała wkrótce zacząć zdjęcia do filmu Cat. Skończyła właśnie drugą przymiarką kostiumów i wracała do samochodu. — Jak miło cię widzieć! — zawołała, uśmiechając się ciepło do swego byłego narzeczonego, którego rzuciła, żeby wyjść za Linca. — Co tu robisz? — Mam być koordynatorem kaskaderów w Złapanej — wyjaśnił Pete, odsuwając się z zakłopotaniem. — Chcesz powiedzieć, że pracujemy przy tym samym filmie? — Na to wygląda. Zauważyła, że odnosi się do niej wyjątkowo chłodno. Nic dziwnego, nie rozmawiali ze sobą ani razu od jej ślubu z Lincem. Kiedy kilka dni przed ceremonią zadzwoniła do niego i powiedziała, że wychodzi za mąż, był wściekły. — Jak mogłaś zrobić mi coś takiego? — zapytał. — Wiesz dobrze, że chciałem się z tobą ożenić. — To się... po prostu stało — odparła, doskonale wiedząc, jak głupio to brzmi. — Ten facet to kawał cholernego skurwysyna. Ostrzegałem go, żeby się trzymał od ciebie z daleka, ale gdzie tam, nasz Linc miałby utrzymać portki na dupie? Ta rozmowa miała miejsce cztery lata temu. Od tamtej pory Shelby 207
nie widziała się z Pete’em ani z nim nie rozmawiała. A teraz znów stał przed nią — ten sam mężczyzna o surowej, bardzo męskiej powierzchowności, w znoszonych dżinsach, kowbojskich butach i dżinsowej koszuli — i patrzył na Shelby przenikliwymi błękitnymi oczami. — Cieszę się, że cię widzę, Pete — powiedziała szczerze. — Gdzie jest Linc? — zapytał szorstko. — Ma zdjęcia w Nowym Jorku. — Więc jak rozumiem, żyjecie sobie od tamtej pory szczęśliwie. — Mam taką nadzieję. — Masz nadzieję? — powtórzył. — To nie brzmi zbyt radośnie. — Posłuchaj, Pete... — zaczęła niezręcznie. — Czuję, że jestem ci winna wyjaśnienia. — Upłynęło sporo czasu — odparł, wzruszając ramionami, jakby go to zupełnie nie obchodziło. Zapomniałem o tamtym. Coś między nami było, a potem ty poszłaś swoją drogą, to wszystko. — Możemy zjeść razem lunch? — zapytała nieoczekiwanie dla samej siebie. — Przez wzgląd na dawne czasy. — I Linc ci na to pozwoli? — Nie potrzebuję pozwolenia Linca — oświadczyła, odgarniając do tyłu długie włosy. — Miło to słyszeć — powiedział trochę łagodniej. — Jeśli mamy razem pracować, uważam, że to doskonały pomysł. — Skoro tak twierdzisz... — Uśmiechnął się niewesoło. — Zawsze potrafiłaś mnie do wszystkiego przekonać. Shelby również się uśmiechnęła. — Teraz też mi się udało? — Jerry’s Deli w dolinie? — zaproponował. — A może nie po drodze ci z Beverly Hills? — Jutro o pierwszej? — zapytała, puszczając mimo uszu ten zawoalowany przytyk. — Zgoda. Jadąc do biura Merrilla, uznała, że lepiej będzie nie wspominać Lincowi o lunchu z Pete’em. On by tego nie zrozumiał, a Shelby uważała, że jest Pete’owi winna wyjaśnienia. Poza tym Linc był tak bardzo zajęty przy Nowojorskiej świadomości, że ledwie mieli czas ze sobą rozmawiać. 208
W ciągu ostatnich dni kilka razy spotkała się z Cat Harrison. Podobała jej się ta dziewczyna, była młoda, inteligentna i sprawiała wrażenie, że dokładnie wie, czego chce. Omówiły szczegółowo postać tajnej policjantki i obydwie wpadły na wiele nowych pomysłów. Na szczęście wszystkie one sprzęgały się w spójną całość. Merrill powitał ją wylewnie. Gdy tylko podpisała umowę, posłał jej trzy tuziny purpurowych róż, skrzynkę cristala i funt kawioru. Wyglądało na to, że z zadowoleniem witał ją na pokładzie. — Podoba mi się Cat. Możemy razem pracować — oznajmiła, siadając na kanapie w gabinecie Merrilla. — To się nazywa dobra wiadomość — stwierdził Merrill, przyglądając się jej uważnie. Oto piękność z prawdziwą klasą — nieskazitelna skóra, szeroko rozstawione orzechowe oczy i gęste kruczoczarne włosy. Wierzył, że Shelby może znakomicie wykreować postać bystrej policjantki Cat, co było dowodem wielkiego uznania dla jej aktorskich zdolności. Rozważał przez chwilę, czyby nie odpiąć rozporka, ale się rozmyślił. Po co się narażać na kolejnego kosza? Poza tym od pewnego czasu nie mógł się obejść bez kilku viagr. Zaczynał też sobie w końcu zdawać sprawę, że taki rytuał inicjacyjny dla aktorek, które z nim pracują, wcale nie jest konieczny. Oczywiście będą wyjątki, ale Shelby Cheney do nich nie należała. *** — Słodziutka jesteś — zauważył Nick. — S ł u c h a m ...? — wycedziła Cat. — Nie sadziłem, że jesteś taka słodziutka — powiedział Nick, mrużąc oczy. — A ja nie sądziłam, że stać cię na takie kretyńskie komplementy. Roześmiał się. Był szczupłym trzydziestolatkiem o zmierzwionej ciemnej czuprynie, szczeciniastej brodzie, sennym spojrzeniu i nieprzyzwoicie długich rzęsach. — To wcale nie miało być obraźliwe — powiedział, gryząc wykałaczkę. — I nie było obraźliwe — odparła Cat. — Tylko głupie. 209
— Nigdy dotąd nie pracowałem z dziewczyną w roli reżysera. — Chciałeś chyba powiedzieć: z kobietą — poprawiła go Cat. — Z dziewczyną — powtórzył Nick, uśmiechając się bezczelnie. — Umiem odróżnić dziewczynę od kobiety. — Jezu, długo jeszcze mam wysłuchiwać tego gówna? — warknęła. — W dodatku masz niewyparzoną buzię. Przepadam za takimi. — Słuchaj, Nick — zaczęła stanowczym tonem — wyjaśnijmy sobie coś. To mój film. Ja go napisałam, ja go reżyseruję, a ty w nim grasz. Wiem, że odnosisz sukcesy od kilku lat, a ja dopiero zaczynam, ale ponieważ to jest moje przedsięwzięcie, czy możemy okazać sobie trochę szacunku? — Słodziutka z niewyparzoną buzią, lepiej być nie mogło. Nick Logan był najwyraźniej przemądrzałym pyszałkiem, co zresztą w tym akurat filmie działało na jego korzyść. Jonas nie cierpiał go od pierwszej chwili. — To jeden z tych gwiazdorów playboyów — orzekł. — Tych, co to wysiadują nocami w knajpach razem ze swoją świtą, upijają się i podrywają panienki. — Dopóki nie odstawia playboya przed kamerą, może sobie robić, co chce — odparła Cat. — Będzie próbował cię podrywać — stwierdził Jonas z irytacją. — Zamierza tobą manipulować, żeby wszystko było po jego myśli. — Faceci ciągle próbują mnie podrywać — powiedziała Cat lekko. — To pewnie ten brylant w pępku tak na nich działa. — Bardzo śmieszne — mruknął Jonas, wcale nie rozbawiony. Był nie na żarty przestraszony własnym rosnącym uczuciem do tej dziewczyny. — Tak jakbym miała czas na flirty — dodała Cat. — Poza tym, nie zapominasz przypadkiem, że jestem w trakcie rozwodu? Akurat potrzebne mi teraz romanse. — Jasne — przytaknął Jonas bez przekonania. On wiedział swoje. Cat przyłapała męża z inną dziewczyną, więc oczywiście będzie się chciała na nim odegrać, a czy można sobie wyobrazić lepszą zemstę niż pójście do łóżka z aktorem playboyem? 210
— No to zrób coś dla mnie i dopilnuj, żebym z nim nie flirtowała, dobrze? — dodała Cat, chociaż musiała przyznać, że Nick Logan wydał jej się całkiem atrakcyjny z tym swoim sposobem bycia niegrzecznego chłopca. — Więc dla odmiany mam być teraz twoją przyzwoitką? — warknął Jonas. — Czy nie po to Merrill cię przydzielił do mojego filmu, żebyś miał mnie na oku? — zapytała, zastanawiając się, co go ugryzło. — Nie — odparł Jonas. — Oboje wiemy, że Merrill przydzielił mnie do twojego filmu dlatego, że go o to prosiłaś. — To ty tak myślisz. — Ja to wiem. W miarę jak zbliżał się termin rozpoczęcia zdjęć, napięcie Cat stopniowo mijało. W dużym stopniu działo się tak dzięki jej dobremu porozumieniu z Shelby Cheney. Okazało się, że aktorka jest naprawdę sympatyczna i mocno stoi obiema nogami na ziemi. Co więcej, zdawała się instynktownie rozumieć, czego Cat od niej oczekuje. I zgodnie z tym, co powiedział Jonas, jej amerykański akcent był bez zarzutu. — Amerykańskie aktorki często się złoszczą z mojego powodu — zwierzyła się kiedyś. — Uważają, że to one powinny grać moje role. Ale jeśli ktoś taki jak Renee Zellweger gra Bridget Jones, to chyba nie ma nic złego w tym, że ja gram Amerykanki, nie sądzisz? Cat pokiwała głową. Teraz z kolei zaczęła się obawiać, że Shelby i Nick nie potrafią się do siebie dopasować. Bardzo się różnili, chociaż czuła przez skórę, że mogliby stworzyć doskonałą parę. No więc niech lepiej stworzą, bo zbliża się czas rozpoczęcia zdjęć. Ona jest gotowa. *** Tony Alvarez spadł na Nowy Jork jak rozszalałe tornado. Był przystojny, żywiołowy i żył z rozmachem. Wszędzie gdzie się ruszył, roztaczał wokół siebie atmosferę podniecenia. Wynajął największy penthouse w hotelu Four Seasons i natychmiast zadzwonił do Loli. — Dzisiaj o dziesiątej — powiedział, poddając się z przyjemnością 211
zabiegom manikiurzystki i pedikiurzystki. — Przyjadę po ciebie. — Nie mogę się doczekać — odparła, drżąc z niecierpliwości. Wybrała na ten wieczór sukienkę od Versace, która niewiele pozostawiała grze wyobraźni. W pośpiechu kupiła u Bergdorfa futro z białych norek, żeby je narzucić na wierzch. Faye poleciała na weekend do Los Angeles. Będzie miała wstrząsającą niespodziankę, gdy zobaczy poniedziałkowe gazety! Tak się złożyło, że Tony przyleciał do Nowego Jorku w dniu, kiedy Lola miała kręcić pierwszą scenę łóżkową z Lincem. Fitch krążył po planie, niepokojąc się, czy wszystko pójdzie dobrze. Lola zapewniła go, że nie będzie rozczarowany. — Jestem weteranką scen miłosnych — oświadczyła. — Zostaw wszystko mnie. Linc przyszedł na plan w białym płaszczu kąpielowym, otoczony świtą współpracowników. Lola siedziała w swoim fotelu, również w szlafroku, pod którym miała tylko stringi i osłonki na sutki w kolorze ciała. Nie wstydziła się występować na ekranie prawie naga, ale kluczowym słowem było w tym wypadku owo „prawie”. Po co odsłaniać wszystko? Po co obdzierać się z tajemniczości? — Co tam masz pod spodem, Linc? — zapytała prowokacyjnie. — Uśmiech i gigantyczną erekcję — zażartował Linc, w najmniejszym stopniu nieonieśmielony obecnością seksownej aktorki. Dzięki pięciuset pompkom dziennie, godzinie biegania i podnoszenia ciężarów był w świetnej formie. Jak na mężczyznę w tym wieku wyglądał rewelacyjnie. Nie znaczy to, że był stary, ale cóż, w tych czasach w Hollywood trzeba mieć dwadzieścia dwa lata, żeby zrobić wrażenie. — A co ty ukrywasz pod swoim szlafroczkiem? — odwzajemnił się Loli. Ty draniu! — pomyślała. Gdybyś miał coś takiego jak pamięć, nie zadawałbyś mi podobnych pytań. — Chciałbyś wiedzieć? — zapytała, uśmiechając się uwodzicielsko. 212
Może, pomyślał Linc. Gdybym nie był żonaty. Fitch zaproponował, żeby w czasie prób pozostali w ubraniach. — Dlaczego? — zapytała Lola. — Jeśli chcemy, żeby wszystko wyszło dobrze, zróbmy to jak należy. Wstała, zsunęła z ramion płaszcz kąpielowy i podała go kostiumerce, która dała jej w zamian puszysty biały ręcznik. Bardzo powoli, zmysłowymi ruchami Lola owinęła nim swoje prawie całkiem nagie ciało. Po ekipie rozszedł się szmer. — O cholera — mruknął jeden z techników. — Co za babka! Scena rozgrywała się w sypialni. Lola miała wyjść z łazienki owinięta ręcznikiem. Fitch siedział za kamerą i wydawał polecenia. — Linc, wchodzisz w kadr, łapiesz Lolę i kiedy oboje padacie na łóżko, ściągasz z niej ręcznik, ale tak, żeby zasłonić jej ciało. — Dobra, chyba wiem, o co chodzi — odparł Linc. — Zostajesz w szlafroku, dopóki nie pociągniesz jej na łóżko. I wtedy ona go z ciebie zdejmuje. — Nie, nie! — zaprotestowała Lola. — Ona go zdziera! To niecierpliwa kobieta. — W scenariuszu jest inaczej — zauważył Fitch. — E tam, to tylko słowa — prychnęła Lola. — Znam tę postać. To namiętna kobieta, tak jak ja. A ponieważ to ich pierwszy raz, ona nie może się doczekać, kiedy poczuje na sobie żar jego skóry. — No dobrze, spróbujmy po twojemu, Lolu — zgodził się Fitch. Nie miał ochoty kłócić się z zapalczywą aktorką, która zresztą sprawiała wrażenie, jakby dobrze wiedziała, co robi. — Linc, nie masz nic przeciwko temu? — Jasne, że nie — odrzekł Linc. Gdy tylko zaczęli grać, Lola prawie się na niego rzuciła, a kiedy zaczął ściągać z niej ręcznik, złapała go i zaczęła całować. Linc natychmiast poczuł wzbierającą erekcję. Uch, ta kobieta umie całować... W dodatku przylgnęła do niego całym ciałem, a on nie widział się z żoną ponad tydzień. Po kilku chwilach zrozumiał, że musi zwolnić tempo. — Zróbcie cięcie! — zawołał. 213
— Linc, to tylko próba — uspokoił go Fitch. — O co chodzi? — Pułkownik mi salutuje, jeśli wiesz, co mam na myśli. Cała ekipa wybuchnęła śmiechem. Lola uśmiechnęła się kokieteryjnie. — Przepraszam, Linc — powiedziała skromnie. — Czy to przeze mnie? — Przejdzie mi — burknął, ale nie mógł oderwać oczu od jej wspaniałego ciała. — Nie wstydź się, Linc, to się przytrafia każdemu mojemu partnerowi — zamruczała Lola. Hmm... Jesteś łatwy, panie Blackwood, pomyślała. — Nie wątpię — odparł. Chryste! Gdyby Shelby się o tym dowiedziała... Wziął Fitcha na stronę. — Słuchaj, to się może powtórzyć — ostrzegł go. — Twój problem jest moim problemem — powiedział reżyser. — Powinniśmy zrobić przerwę. — Czy to znaczy... — Tak — potwierdził Fitch. — Idź ochłonąć, a tę scenę wkładamy do puszki. Przez całe popołudnie Lola miała wyśmienity humor. Nie tylko Linc był na nią napalony, cała reszta ekipy również pożerała ją wzrokiem i prawdopodobnie fantazjowała na jej temat. Wprawiło ją to w idealny nastrój na dzisiejszy wieczór z Tonym. Była podniecona i gotowa. Kiedy Tony przyjechał pod hotel, kazał portierowi zadzwonić do apartamentu Loli i poinformować ją, że czeka w limuzynie. Lola była w najwyższym stopniu podekscytowana — wieczór z Tonym Alvarezem to było nie lada przeżycie. Tony’emu na każdym kroku towarzyszyły tłumy ochroniarzy oraz cała świta przyjaciół i wszelkiego rodzaju ogonów. Tak więc wszędzie, gdzie się pojawił, wywoływał wielkie poruszenie. Dziś wieczorem nie będzie inaczej. Lola po raz ostatni obrzuciła się w lustrze krytycznym spojrzeniem. Niewiele więcej mogła zrobić, ponieważ, bez fałszywej skromności, wiedziała, że wygląda zabójczo. Odrzucone do tyłu kasztanowe włosy tworzyły seksowną burzę loków, sukienka od Versace była wprost bajeczna, wysokie szpilki Jimmy’ego Choo jeszcze bardziej 214
wydłużały jej smukłe nogi, a brylantowe kolczyki i bransoleta, które po południu przysłano od Cartiera razem z futrem z norek, dopełniały całości. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Dzisiaj po raz pierwszy od ich ponownego zejścia się miała spotkać Tony’ego jako Lola Sanchez, a nie któraś z ich wymyślonych postaci. Jechała windą przepełniona erotycznym oczekiwaniem. Na dole Wielki Jay odprowadził ją przez hol na dwór, gdzie przed wejściem czekała błyszcząca biała limuzyna. Tony miał upodobanie do białych limuzyn — im większe, tym lepsze. Natychmiast rzucił się do niej tłum dziennikarzy. Zdążyła się już rozejść plotka, że w limuzynie może być Tony Alvarez. — Z kim jedziesz, Lolu?! — zawołał jeden z fotoreporterów. — Kto siedzi w limuzynie? Tony? Lola uśmiechnęła się i przez kilka sekund pozowała do zdjęć. — Chcielibyście wiedzieć? — drażniła się z nimi. W następnej sekundzie Wielki Jay wsadził ją do samochodu i zatrzasnął drzwiczki, a fotoreporterzy zostali przed hotelem, w dalszym ciągu zachodząc w głowę, z kim odjechała. Tony siedział oparty o skórzane siedzenie. Miał na sobie jasnobeżowy garnitur od Armaniego, czarną jedwabną koszulę i całe mnóstwo błyszczących bajerów, łącznie z wielkim brylantem w uchu. Jego zęby były olśniewająco białe, a na kołnierzyku wiły się czarne loki. Od samego patrzenia na niego Lola poczuła się podniecona. — Nareszcie udało mi się zobaczyć prawdziwą Lolę Sanchez — powiedział, uśmiechając się zabójczo. — Słyszałam, że widywałeś się z kilkoma moimi przyjaciółkami — odparła, również się uśmiechając. — Nie ma to jak oryginał. — No to jestem — zamruczała. — Muszę przyznać, że tęskniłem za tobą, maleńka — oświadczył, przyciągając ją do siebie. Pachniał piżmową wodą po goleniu. — Ostrożnie — zaprotestowała, wyślizgując mu się. — Chyba nie chcesz mieć na sobie śladów szminki. Tony wyjął z kieszeni białą jedwabną chustkę z monogramem i podał jej. — To ją zetrzyj. Wiesz, czego chcę. 215
— Nie jesteśmy sami — szepnęła, wskazując głową kierowcę i siedzącego obok niego ochroniarza. Tony nacisnął przycisk i między nimi a przednimi siedzeniami podniosła się czarna szyba. — Chodź do mnie, maleńka. Zrób to tylko dla mnie — powiedział pieszczotliwie, odchylając się do tyłu i rozpinając spodnie. Lola spełniła jego życzenie, bo czyż można było w lepszy sposób rozpocząć wspólny wieczór?
Rozdział dwudziesty pierwszy
Shelby pojechała na spotkanie ze swoim byłym narzeczonym sama. Nie lubiła ochroniarzy i goryli, to nie był jej świat. A ponieważ nie miała dotąd żadnych złych doświadczeń z obłąkanymi wielbicielami, czuła się zupełnie swobodnie. Nie uważała tego za coś niezwykłego, chociaż Linc nie cierpiał, kiedy wychodziła sama, nawet do pralni czy sklepu. — Mamy od tego ludzi — mówił. — Nie, Linc, nie rozumiesz — odpowiadała Shelby. — Chcę się czuć jak normalny człowiek. To dla mnie bardzo ważne. — Kochanie, nie jesteś normalnym człowiekiem — upierał się. — Jesteś gwiazdą filmową, a gwiazdy filmowe mają innych od tego, żeby za nich wszystko robili. Rozumiesz? Nie chciała być aktorką, która otacza się tłumami asystentów, stylistów, rzeczników, i wszyscy śmieją się z każdego jej dowcipu i mówią, jaka jest wspaniała. Poza tym nie uważała się za gwiazdę, dopóki nie zobaczyła Ekstazy, ale nawet teraz określenie „gwiazda filmowa” brzmiało w jej uszach zbyt hollywoodzko. Zdecydowanie wolałaby, żeby ją nazywano wybitną aktorką. Zeszłego wieczoru rozmawiała z Lincem, ale nie wspomniała mu o spotkaniu z Pete’em ani o ich wspólnym lunchu. Lincowi by się to nie podobało. Potrafił być zazdrosny, chociaż nie okazywał tego zbyt często. Kiedy jednak okazywał, nie był to ładny widok. Szczerze mówiąc, nie widziała nic złego w spotkaniu z Pete’em. Opiekował się nią, kiedy przyjechała do Hollywood, był dobrym 217
przyjacielem, i nic widziała powodu, żeby nic mogli tej przyjaźni odnowić. Ucieszyła się, że Linc jest zadowolony ze swojego nowego filmu i chyba naprawdę nie pije. Dobrze mu zrobi taka odmiana. Może w końcu krytycy zauważą, że ma prawdziwy talent. — Jaka jest Lola Sanchez? — zapytała. — Jak spitfire — odparł. — Wszyscy faceci na planie są napaleni. — A ty? — zapytała zaczepnie. — Ja, skarbie? Ja jestem żonatym mężczyzną. Roześmiała się. — Przyjadę w następny weekend. Nie mogę się już doczekać, kiedy cię zobaczę. — Nie przepracowuj się — powiedział. — Linc, nie jestem delikatnym kwiatuszkiem — oświadczyła. — Jestem krzepką angielską dziewoją. — Nie taką znowu krzepką — odparł ze śmiechem. — Będę na ciebie czekał. — Linc... — zaczęła niepewnie. — Na pewno wszystko jest w porządku? — Przestań mnie ciągle o to wypytywać. Gdyby nie było, usłyszałabyś to w moim głosie, prawda? — Chyba tak. — Na pewno tak. — Co porabiasz wieczorami? — Siedzę w hotelu, gram w karty i dyryguję obsługą hotelową. Podniecające, no nie? — Tęsknię za tobą — powiedziała melancholijnie. — Ja też, skarbie. Odłożyła słuchawkę, utwierdzając się w przekonaniu, że Linc dobrze sobie radzi. Oczywiście naiwnością byłoby wierzyć, że kilka dni w ośrodku w Malibu wyleczyło go na zawsze z alkoholizmu, ale może ten film był właśnie tym, czego mu trzeba. Coś nowego, czym mógł udowodnić ludziom, że stać go na dużo więcej niż kasowe sensacje. Zaparkowała samochód pod Jerry’s Deli i weszła do zatłoczonego baru. Gdy miała na sobie spodnie i jedwabną koszulę, zakładała duże czarne okulary, a włosy wiązała w koński ogon, mało kto ją rozpoznawał. 218
Pete już czekał. Kiedy ją zobaczył, poderwał się od stolika i pomachał jej. — Udało ci się — stwierdził, wyraźnie zadowolony. — Prawda, że jestem dzielną dziewczynką? — zapytała, uśmiechając się pogodnie. — Wspaniale cię widzieć, Shelby. Cieszę się, że to zrobiliśmy. — Ja też — odparła, siadając. Podeszła do nich kelnerka z kartą dań. — Na co masz ochotę? — zapytał Pete. — Robią tu genialne kanapki. — Gigantyczne kanapki — poprawiła go, przeglądając menu. — Wy, Amerykanie, jadacie za trzech. — To dlatego, że potrzebujemy tej naszej słynnej amerykańskiej energii. — Żeby walczyć z resztą świata? — To był cios poniżej pasa. — Przepraszam — mruknęła, decydując się na zapiekankę z tuńczykiem. Pete zamówił frytki i hamburgera ze wszystkimi dodatkami. — Pewnie wiesz, że masz w filmie kilka kaskaderskich scen? — powiedział, kiedy kelnerka odeszła z zamówieniem. — Będę koordynował pracę twojej dublerki, więc sporo czasu spędzimy razem. Pomyślałem sobie, że powinnaś trochę poćwiczyć. — Po co? — Żeby się wzmocnić. Mogłabyś sama robić niektóre kaskaderskie numery. — Ja? — A jest jakiś powód, żebyś nie mogła? — Nigdy czegoś takiego nie robiłam — odparła z wahaniem. — No to najwyższy czas zacząć — orzekł z zapałem — bo czuję, że ci się to spodoba. — Myślisz? — Mógłbym opracować dla ciebie program treningowy — zaproponował. — Taki, żeby cię nie przemęczyć. — No nie wiem... — Zgódź się — zachęcał ją. — Zabiorę cię do mojej siłowni w Santa Monica i wszystko ci pokażę. — Masz teraz siłownię? 219
— Kilka. — To świetnie — powiedziała, biorąc łyk wody. — Wiesz co, chciałabym się nauczyć jakiejś samoobrony. Mógłbyś mi pomóc? — Na przykład strzelania? — No, no, nie dajmy się ponieść fantazji — roześmiała się. — Nie mam w planach westernu. — Biorąc pod uwagę, dokąd ten świat zmierza, nauka strzelania wcale nie wydaje się złym pomysłem. — Boję się broni — odparła, przypominając sobie opowieści Linca o tym, jak jego ojciec strzelił sobie w głowę. — Nic ci nie grozi, jeśli wiesz, jak się z nią obchodzić. Kiedy kelnerka przyniosła im jedzenie, Pete rzucił się na swojego hamburgera, jakby nie jadł od kilku tygodni. Shelby wyciągnęła rękę i ukradła mu z talerza frytkę. — Powiedz, Pete — zaczęła, starając się, żeby zabrzmiało to naturalnie — jesteś żonaty? — Nie — odparł, obrzucając ją długim, badawczym spojrzeniem. — Po twoim odejściu przestałem wierzyć kobietom, Shelby. Opuściła oczy. — Przepraszam. — Będę z tobą szczery — powiedział powoli. — Kiedy mnie rzuciłaś i wyszłaś za Linca, ciężko to przeżyłem. Bo wiesz... nie jesteś osobą, którą się traci bez żalu. — Chciałabym, żebyś mógł zrozumieć, jakie to było obezwładniające uczucie, kiedy poznałam Linca. Oboje się zakochaliśmy, czułam się zupełnie bezradna... — Urwała i przez chwilę zastanawiała się, jakie by było jej życie, gdyby wtedy została z Pete’em. Zupełnie inne, to pewne. — Uwierz mi, Pete — dodała, patrząc mu w oczy — naprawdę nie chciałam ci sprawić przykrości. Kiwnął głową. — Wiem. — Chciałabym, żebyście obaj z Lincem znowu zostali przyjaciółmi. Bardzo mi źle, kiedy myślę, że to ja stanęłam między wami. — Ja i Linc przyjaciółmi’? — powtórzył Pete z pogardą. — Nie ma mowy. Będę twoim przyjacielem, ale na pewno nie jego. Po tym, co mi zrobił? 220
— Pete — powiedziała Shelby żywo, ściskając jego dłoń. — Oboje ci to zrobiliśmy. Czy nie moglibyśmy zachować się jak dorośli ludzie i zapomnieć o tym, co było? — Oj, Shelby, Shelby — westchnął Pete. — W twoich ustach to brzmi tak prosto. — Bo jest proste. — Może dla ciebie. — Dla ciebie też — upierała się. — Musisz tylko puścić tamto w niepamięć. — Łatwo ci mówić. — Bardzo mi na tym zależy. Pete przyglądał jej się długo. — Najważniejsze pytanie brzmi: czy jesteś z nim szczęśliwa? — Oczywiście, że tak — odparła, odwzajemniając jego spojrzenie. — Linc jest wspaniałym mężczyzną. To znaczy, ma swoje problemy, ale udało nam się przez nie przebrnąć. — Większości kobiet to się nie udało. — Zapewniam cię, że Linc jest teraz innym człowiekiem. — Bo jeśli jesteś przez niego nieszczęśliwa... — To co? — To będzie miał do czynienia ze mną. Pokrzepiająca była myśl, że jest ktoś, kto stoi po jej stronie. *** Lola powoli przebijała się przez kokon oszołomienia szampanem, trawką i dekadencją. Leżała nago w łóżku, w apartamencie Tony’ego Alvareza, a on spał obok niej. Przez łóżko przerzucona była niedbale satynowa narzuta podbita norkami i czarne jedwabne prześcieradło — Tony był ekstrawaganckim hedonistą i nigdzie się nie ruszał bez kilku takich kompletów. Dzięki Bogu, że dzisiaj sobota i nie muszę jechać na zdjęcia, pomyślała Lola, delikatnie dotykając jego pleców, w których jeszcze czuła żar wibrujący pod ciemną, oliwkową skórą. Tony był jak narkotyk, a ona była od niego całkowicie uzależniona. Nie ubierając się, wstała z łóżka i poszła do łazienki. Co za noc! Tony się uparł, żeby odwiedzili wszystkie nowe latynoskie kluby. Zaliczyli trzy albo cztery, a paparazzi ciągnęli się za nimi trop w trop i za każdym razem było ich więcej, kiedy Lola i Tony wychodzili z 221
kolejnego lokalu. To było takie ekscytujące — wykradali się bocznym wejściem i pędzili do limuzyny, żeby uciec dziennikarzom. A Tony, z tym swoim przebiegłym uśmiechem i barwną świtą, robił wszystko z taką klasą! Kiedy mu dogodziła w samochodzie, pokazał jej dziesięciokaratowy żółty brylant na cienkim łańcuszku, również ozdobionym brylancikami. — To będzie twój niewolniczy łańcuch, koteczku — oświadczył z chytrym uśmiechem. — Za każdym razem, kiedy go założysz, pomyślisz o mnie. O tak, dobrze wiedział, jak jej sprawić przyjemność. Ale i ona wiedziała, jak go uszczęśliwić. — Gdzie jest twoja „narzeczona”? — zapytała, nie mając wątpliwości, że dziewczyna przeszła już do historii. — Na lodzie — odparł, nalewając jej szampana. A więc ta sprawa jest już zamknięta. Wieczór rozpoczęli cristalem w limuzynie. Dopiero później Tony sięgnął po kokę. Lola się skrzywiła. — Tony — powiedziała błagalnie. — Wiesz, że to przez nią musiałam od ciebie odejść. — Chcesz być ze mną, to mnie bierz takiego, jaki jestem — odrzekł. — Spoko, nie będzie żadnej wpadki, dziecinko, mam kupę ochroniarzy. — Ale, Tony... — Cholera, Lola — przerwał jej, a głos mu stwardniał. — Jestem na warunku, myślisz, że mam ochotę pieprzyć się z jakimiś sądami? To w jakiś sposób jeszcze dodało pikanterii całej sytuacji. Tony, narkotyki i ryzyko. Lola nie brała. Dawno temu powiedziała sobie, że nigdy nie wda się w żadne narkotyki, wiedziała, co potrafią zrobić z urodą. Obserwowała kiedyś w telewizji jedną aktorkę, która grała w serialu i z każdym nowym odcinkiem jej twarz coraz bardziej puchła i brzydła. Poza tym stwierdziła, że z kokainą nie jest jej do twarzy, bardziej pasował do niej szampan. — Nie rozumiem, dlaczego nie wystarcza ci alkohol — narzekała. — Co takiego fascynującego jest w kokainie i tych innych świństwach? — Hej, najważniejsze, że ty nie bierzesz — odparł. — Nikt by się 222
nie chciał zadawać z kokainową dziwką. A już zwłaszcza facet, którego masz przed sobą. Przetańczyli całą noc, otoczeni tłumem wiwatującej publiczności. Oboje świetnie tańczyli salsę. Wzbudzali sensację, i to wcale nie tylko dlatego, że byli sławni. Niektórym parom jest to po prostu pisane. Lola doskonale wiedziała, że powinna była uprzedzić Ottona o swoim powrocie do Tony’ego, powinna też poinformować o tym Faye. Ale do diabła z nimi, to jest jej życie i może z nim robić, co tylko chce. Owinęła się kosztownym kaszmirowym szlafrokiem Tony’ego i z zadowoleniem przyjrzała się sobie w lustrze. Natura obdarzyła ją piękną oliwkową cerą, a tego ranka cała twarz Loli wręcz promieniała. Na co jej brylanty, jeżeli ma Tony’ego? Ma szczęście, że odziedziczyła urodę po matce i temperament po ojcu. Jej biedne siostry nie miały tyle szczęścia, zarówno Isabelle, jak i Selma wyglądały zupełnie przeciętnie. To ona była gwiazdą, a specjaliści, którzy dla niej pracowali, robili co mogli, żeby podkreślić wszystkie jej atuty. Zwinęła włosy na czubku głowy, wetknęła w nie szpilkę i wróciła do sypialni. — Tony — powiedziała łagodnie, pochylając się nad nim tak nisko, że jej pełne piersi muskały jego tors. — Czas wstawać. Minęło już południe. — Cześć, maleńka — wymamrotał, wyciągając ramiona. Pierś Tony’ego pokrywał meszek delikatnych czarnych włosów. Lola za nic by nie chciała, żeby go zgolił, tak jak to robiło wielu hollywoodzkich aktorów. Uwielbiała tę cienką czarną smugę, która biegła po brzuchu w dół, a potem znów się rozszerzała, okrążając imponujący członek. — Tony — zamruczała znowu, łaskocząc go palcami po brzuchu. — Lola potrzebuje twojego towarzystwa, więc proszę, przestań mi chrapać w nos. Otworzył jedno oko. — Kto tu chrapie, kotku? Bo na pewno nie ja. — Otworzył drugie oko. — Co u ciebie? — Dziękuję, wyśmienicie — odparła, pieszcząc językiem jego wargi. Odwiązał pasek od szlafroka, który miała na sobie, po czym wyciągnął rękę i zaczął delikatnie uciskać palcami jej sutki. 223
— Muszę powiedzieć, że mi tego brakowało — stwierdził, nie przerywając pieszczot. Lola zaczęła gładzić go po członku, który momentalnie stanął w pełnej gotowości. — A mnie brakowało tego — zamruczała niskim, chrypliwym głosem. — To wspaniale — powiedział i złapał ją wpół. — Oboje mamy to, czego brakowało drugiemu. Zrzuciła z ramion szlafrok. — Gdzie twój brylant, maleńka? — zapytał. — Położyłam go na stoliku. — Załóż go — nakazał. — Teraz? — Teraz. Lola wzięła z nocnego stolika swój wspaniały brylant i zawiesiła go na szyi. Spoczął między jej piersiami niczym talizman. — Chcę cię pieprzyć, maleńka — oświadczył Tony, pociągając ją na łóżko obok siebie. — Ciebie i twój wielki brylant. Lola rozłożyła nogi i przyjęła go w siebie, tam gdzie było jego miejsce. Tony Alvarez był jej narkotykiem. Nigdy nie przestanie go kochać. *** Był rześki słoneczny nowojorski poranek. Freddy Krane był w Nowym Jorku, więc Linc postanowił zabrać go na jogging do Central Parku. Freddy klął i jęczał, ale poszedł, bo Linc się upierał, że to mu dobrze zrobi. — Może wpadniemy gdzieś po drodze na porządne śniadanie? — wysapał zadyszany Freddy, truchtając za Lincem. — Nie zapominaj, że ja żyję według czasu LA. Mój żołądek krzyczy wniebogłosy. — Czy ty potrafisz myśleć tylko o tym swoim przeklętym żołądku? — zapytał Linc, biegnąc równym rytmem. — Nie zaszkodziłoby ci zrzucić parę kilo. Masz bebech jak cielna krowa. Ale Freddy był kompletnie niewrażliwy na obelgi. — Patrzcie go, Pana w Wielkiej Formie! — zarechotał. — To ty musisz trzymać linię, nie ja. 224
— Racja, jeśli mam zrobić twój następny film — zgodził się Linc. — Masz go jak w banku. — Freddy zgonił muchę, która usiadła mu na policzku. — W studio domagali się Vina Diesela, ale im powiedziałem, żeby poszli w cholerę. Scenariusz jest twój. Freddy przyleciał zeszłego wieczoru, żeby się spotkać z Lincem i porozmawiać o filmie, do którego chciał go zaangażować. Chociaż była to kolejna sensacyjna produkcja, Linc doszedł do wniosku, że po komedii romantycznej może wrócić na chwilę do swojego dawnego gatunku. Nie miał jeszcze okazji wspomnieć Shelby o filmie Freddy’ego, ale był pewien, że uda im się tak wszystko poustawiać, żeby mogli wyjeżdżać na plenery we dwójkę. W końcu praca to praca, Shelby też woli robić następny film, zamiast siedzieć z nim w Nowym Jorku. Zupełnie zapomniał, że sam ją do tego namawiał. Freddy zaproponował, żeby poszli na śniadanie do Carnegie Deli. — Nie mogę — zaoponował Linc. — Zaraz zaczną mnie tam nagabywać o autografy, i w ogóle. — Przecież masz ochronę — zauważył Freddy. — Stary, to jest Nowy Jork, tutaj olewają takich jak ty. — Dzięki. A nie zauważyłeś przypadkiem tych fotoreporterów, zwisających z drzew? — I co napiszą? — zapytał Freddy. — Że jesteś pedziem, bo biegasz razem ze mną? Linc wybuchnął śmiechem. — To by było coś nowego. — Powiedz swoim ludziom, żeby do nas dojechali — wydyszał Freddy, opierając się o drzewo. Linc kiwnął na jednego z ochroniarzy. — Zobaczymy się w Carnegie Deli. Jadę samochodem z panem Krane. Samochód Freddy’ego razem z kierowcą czekał przed wejściem do parku. — Jak było w Cannes? — zapytał Freddy, zapalając papierosa, kiedy wsiedli do samochodu. — Ciągle ta sama kupa bzdur? — Jak zwykle wylali mi na łeb kubeł pomyj. — Chrzań je. Ja nigdy, kurwa, nie dostałem przyzwoitej recenzji, a jestem najbogatszym producentem w Hollywood. 225
— Ty i Arnold Kopelson. — Arnie jest wielki, ale to ja robię najlepsze filmy akcji — oświadczył Freddy. Carnegie Deli było zatłoczone. Freddy przepchnął się na początek kolejki. Kiedy hostessa zobaczyła Linca, natychmiast zrobiła im miejsce i posadziła w kącie sali. Freddy wezwał kelnera i zamówił jajka, wędzonego łososia, chudą peklowaną wieprzowinę, bajgle i twaróg. — Nic dziwnego, że masz taki bebech — zauważył Linc. — Gdzie się podziały owoce i jogurt? — Pieprzę to zdrowe gówno — prychnął Freddy. — Cholesterol? Niech sobie rośnie. Mam to w dupie. — Powinieneś trochę o siebie zadbać — orzekł Linc. — Nie jesteś już młodzieniaszkiem. — Dobra, dobra — burknął Freddy. — Zjemy razem kolację, co? Poznasz moją nową dziewczynę. — Chryste, Freddy... — jęknął Linc. — Chyba nie kolejna początkująca aktorka? — A ty co? Sam się ożeniłeś z aktorką— zauważył Freddy, rzucając się na wielkiego cebulowego bajgla. — Shelby jest inna. — Zawsze byłeś kurewskim farciarzem — stwierdził Freddy, nakładając na bajgiel grubą warstwę sera. — Co prawda, to prawda. W tym momencie do ich stolika podszedł opalony mężczyzna. Freddy zerwał się z miejsca i obydwaj przybili sobie piątkę. — Kenny, chłopcze! — powitał go Freddy. — Jak leci? — Nie narzekam — odparł tamten z szerokim uśmiechem. Freddy odwrócił się do Linca. — Ten facet zna każdą figurę w Nowym Jorku — powiedział z zapałem. — I w dodatku ma oko na mój portfel. W zeszłym roku zarobił dla mnie okrągłą sumkę. Kenny Rickle, poznaj Linca Blackwooda. — Miło mi — rzekł Kenny, podając Lincowi wizytówkę. — Gdybyś czegoś potrzebował w Nowym Jorku, dzwoń. Jestem twoim wielbicielem. — Dzięki — odparł Linc, wkładając wizytówkę do kieszeni. Kenny odszedł do stolika, przy którym siedziało kilka nowojorskich modelek. — Facet jest graczem — wyjaśnił Freddy, nakładając sobie na bajgiel 226
jeszcze więcej sera. — Kurczę — dodał nagle z nutą melancholii w głosie — pamiętasz nasze kawalerskie czasy? — Ty nie miewałeś kawalerskich czasów — przypomniał mu Linc. — Przeskakiwałeś od razu z jednej żony na drugą. — Przeklęte alimentacyjne dziwki — burknął Freddy. — Gorsze niż urząd skarbowy. — Jaka jest ta dzisiejsza? — zapytał Linc. — W typie supermodelki. Chce się dostać do filmu. — Ambitna. Takie są najgorsze. — Ta ci się spodoba. Awangardowa laska. A skoro mowa o laskach, jak ci idzie z Lolą Sanchez? Rzeczywiście jest taka gorąca, jak mówią? — Jeszcze jak. Niezła sztuka. — Wierzę — odparł Freddy, pracowicie mieszając kawę ze śmietanką i trzema kostkami cukru. — Widziałem ją niedawno w Lettermanie. Ale wiesz co? Wydaje mi się dziwnie znajoma. — Jasne — powiedział Linc, popijając swoją czarną kawę bez cukru. — Grała chyba w pięciu filmach w ciągu ostatnich czterech lat. — Zastanawiam się, czy nie była przypadkiem statystką w którejś z moich produkcji — myślał na głos Freddy, siorbiąc kawę. — Mam wrażenie, że znałem ją już przedtem. — Przed czym? — Zanim została gwiazdą. — Pewnie — mruknął sarkastycznie Linc. — Ty ją odkryłeś. Według ciebie wszystkie znane aktorki, od Meg Ryan do Julii Roberts, są twoim odkryciem. — I prawdopodobnie tak właśnie było. Mam dobre oko — odparł Freddy, obserwując dwie wysokie blondynki przy barze. — Jasne, masz oko. — Linc odwrócił głowę, żeby spojrzeć na blondynki. — Nowojorczanki, tak? I pewnie z klasą? Freddy zatarł ręce. — Odpuść sobie klasę — powiedział i zaśmiał się hałaśliwie. — Daj mi gorącą laskę z LA, ze sztucznymi cyckami i fiutossącymi usteczkami. To jest moja klasa.
Rozdział dwudziesty drugi
Praca z Nickiem Loganem okazała się miłą niespodzianką. Przychodził punktualnie, znał wszystkie swoje kwestie, a kiedy charakteryzatorki zgoliły mu brodę i doprowadziły go do porządku, wyglądał całkiem przyzwoicie. A co najważniejsze, był naprawdę świetnym aktorem. Kręcąc swój poprzedni film, Cat pracowała ze zbieraniną amatorów. Praca z zawodowcami była prawdziwą frajdą. Kierownik zdjęć okazał się bardzo twórczy i pomocny. Doradzał jej, ale nie okazywał wyższości, dzięki czemu mogła korzystać z jego doświadczenia i bez przeszkód realizować własną wizję. Miała tyle rzeczy do przemyślenia, tyle do zrobienia. Kiedy trzeba było podjąć jakąś decyzję, wszyscy przychodzili do niej. To była ogromna odpowiedzialność, ale czuła, że potrafi ją udźwignąć. Miała nawet asystentkę, miłą Chinkę imieniem Kodi, która była starsza od niej, ale robiła wszystko, o co ją Cat poprosiła. To też było fajne uczucie. No i na szczęście był z nią Jonas, który ubezpieczał tyły i pilnował, żeby wszystko szło gładko. Nawet Merrill przyjechał pierwszego dnia na plan, żeby życzyć im powodzenia. Puszczając kłęby dymu ze swego nieodłącznego kubańskiego cygara i ciągnąc za sobą rudowłosego kościstego asystenta, który czasowo zastępował Jonasa, przechadzał się po planie niczym pan i władca. Drugiego dnia zdjęć do Cat zadzwonił jej adwokat, Leo. — Wiem, że masz tysiące spraw na głowie — oświadczył — ale chyba powinnaś wiedzieć, że dostałem odpowiedź od twojego męża. 228
On nie chce rozwodu, nic wynajmie prawnika i twierdzi, że musi z tobą porozmawiać. Uważa, że wszystko da się naprawić, kiedy wróci. — Bzdury — syknęła ze złością Cat, zasłaniając usta dłonią. — On niczego nie rozumie. Łajdaczył mi się pod nosem, nie ma mowy, żebym puściła mu to płazem. — Rozumiem — rzekł Leo. — Nie martw się, załatwię to. — Bardzo cię o to proszę — powiedziała Cat i rozłączyła się. Jakby za mało miała teraz spraw na głowie. Jump może poczekać. Podszedł do niej Nick Logan z papierosem zwisającym z dolnej wargi. — Co tam? — zapytał. — Kłopoty z chłopakiem? — Podsłuchiwałeś moją rozmowę? — warknęła. — Pół planu ją słyszało — stwierdził, mrużąc bursztynowe senne oczy. — Wrzeszczałaś jak jasna cholera. — Nie wrzeszczałam — odparła z godnością. — Dobra, niech ci będzie. — I nie mam chłopaka, jeśli już chcesz wiedzieć, tylko męża. — O kurwa, to faktycznie paskudna sprawa. — Co? — Mąż, który się łajdaczy — mruknął Nick, strzepując popiół na ziemię. — Zwłaszcza jeśli to mąż takiej oszałamiającej laleczki. — Nick, przestań się do mnie przystawiać, dobrze? — wycedziła. — Nie podoba mi się to. — Nie? To mi powiedz, jak zacznie. Może wtedy coś na to poradzimy. I zanim zdążyła odpowiedzieć, odszedł, konferując po drodze z redaktorką scenariusza, która robiła do niego słodkie oczy. Boże, jaki on jest wkurzający! Chociaż jego arogancja najwyraźniej nie zniechęca innych kobiet w ekipie. Wszystkie co do jednej miały do niego słabość. *** Shelby nadal widywała się z Pete’em, przekonując samą siebie, że nie robi nic złego. Wiedziała wprawdzie, że Lincowi by się to nie spodobało, ale przecież nie może być zły, skoro o niczym nie wie. 229
Poza tym Pete był wspaniałym kumplem, a ich narzeczeństwo było takie niewinne. Nigdy ze sobą nie spali, zawsze kończyło się na namiętnych pieszczotach. To było takie szczeniackie, jeśli zważyć, z iloma kobietami sypiał w przeszłości Linc. Prawda zaś była taka, że Shelby doskonale się czuła w towarzystwie Pete’a. Nie pił, nie palił, po prostu najzwyczajniej w świecie robił to, co powinien. Przypominał jej normalne życie z czasów, zanim przeprowadziła się do Hollywood i poślubiła gwiazdora ze skłonnością do picia. Pojechała do klubu Pete’a w Santa Monica, znalazła parkomat i zostawiła samochód na ulicy. Siłownia mieściła się w dużym, masywnym budynku z ogromnymi oknami, wychodzącymi na ocean. W środku aż tłoczno było od wytrenowanych, muskularnych ciał, pracujących niezmordowanie na najnowocześniejszym sprzęcie. — Czuję się przy nich taka niezgrabna — stwierdziła żałośnie Shelby, rozglądając się dookoła. — Nie masz powodu — odparł Pete, który wyraźnie ucieszył się na jej widok. — Jesteś świetnie zbudowana i... bardzo piękna. — Dziękuję — mruknęła Shelby. Nie sprawił jej przyjemności ten komplement. Nie szukała u Pete’a poklasku, tylko przyjaźni. — Chodź, oprowadzę cię — zaproponował. — Chętnie — odparła i ruszyła za nim. Obejrzeli łaźnię parową, wielki kolisty tor wodny i pokój do masażu. — Nie mogę się doczekać, kiedy cię zobaczę w Ekstazie — powiedział Pete. — Słyszałem, że pokazałaś tam prawdziwą klasę. — I pewnie słyszałeś też o rozbieranej scenie. — O tym też się mówi. — Nie masz pojęcia, jakie to było krępujące. Prosiłam reżysera o zamknięty plan, ale ludzie i tak się przekradali. — Tak to bywa. — Któregoś razu jacyś mężczyźni siedzieli nawet na krokwiach. To było okropnie frustrujące. — Założę się, że poradziłaś sobie z tym tak jak ze wszystkim: w wielkim stylu. 230
— Staram się — odparła Shelby szybko. Kiedy już wszystko obejrzeli, usadowili się w ciasnym, zagraconym gabinecie, gdzie Pete podał jej butelkę wody Evian i wziąwszy do ręki scenariusz, zaczął wybierać sceny kaskaderskie, które jego zdaniem mogłaby zagrać sama. — Numer z samochodem to betka — zapewnił ją. — Możesz ją zrobić bez trudu. — Tak myślisz? — zapytała niepewnie. — Mogę się założyć — powiedział, kiwając głową. — Już o tym rozmawiałem z Cat. — Naprawdę? — Tak. Zrozum, to ważne, bo czasami na ekranie widać, kiedy scenę przejmuje dubler. — W twoich filmach nie widać. — Dziękuję, doceniam to. — Dublowałeś kiedyś Linca? — Jasne. Nie odróżniłabyś nas na ekranie — Jesteś od niego niższy. — To się maskowało butami, włosami, czymkolwiek. — Pokaż mi ten wasz film, a zobaczysz, że zgadnę, kto jest kto. — Mam go na DVD — powiedział Pete. — Chcesz do mnie wpaść i obejrzeć? — Nie, Pete — odparła Shelby. — To nie jest najlepszy pomysł. — Dlaczego? — zapytał prowokacyjnie. — Przecież jesteśmy przyjaciółmi, prawda? — Czułabym się niezręcznie. Przyjrzał jej się uważnie. — Czy jest jakiś powód? — Wiesz... — zaczęła Shelby i zaczerwieniła się — nie powiedziałam Lincowi, że się spotkaliśmy. — Czemu? — Chyba pamiętasz, jaki on potrafi być zazdrosny. — O tak, pamiętam. — Przez chwilę panowało milczenie. — Wiesz, Shelby, sądziłem, że będziecie mieli dziecko. Zawsze wyobrażałem sobie ciebie w otoczeniu kilkorga dzieciaków. Byłabyś wspaniałą matką. — My... hm, rozmawialiśmy z Lincem o dzieciach... Przepraszam cię, ale to dla mnie zbyt osobiste, żeby o tym rozmawiać. 231
— To ja przepraszam — odparł Pete. — Nie powinienem był poruszać tego tematu. To nie moja sprawa. Shelby kiwnęła głową. Nagle poczuła ogromne wyrzuty sumienia wobec Linca. — Muszę już iść — powiedziała, wstając. — Dzięki, że mnie oprowadziłeś po swojej siłowni. — Nie ma sprawy — odrzekł, przyglądając się jej uważnie. — Pamiętaj, gdybyś mnie potrzebowała, jestem na każde twoje zawołanie. *** Do swojego hotelu Lola wróciła dopiero w niedzielę wieczorem. Spędziła z Tonym najwspanialszy weekend w życiu. Jak w ogóle mogła od niego odejść? Żaden mężczyzna nie rozumiał jej tak jak Tony Alvarez. Byli pokrewnymi duszami. Byli sobie po prostu przeznaczeni. Wielki Jay odprowadził ją do apartamentu, gdzie czekały wiadomości. Przez cały weekend nie zadała sobie trudu odbierania telefonu komórkowego, tak więc przez dwa dni była praktycznie nieosiągalna. Oczywiście widziała gazety. TONY I LOLA ZNOWU RAZEM! — i wielkie zdjęcia na pierwszych stronach „Post” i „Daily News”. Stwierdziła, że fantastycznie razem wyglądają. Ale artykuł w środku nie przedstawiał się już tak zachwycająco: „Czy Lola i Tony Alvarez znów są parą? Co to oznacza dla męża Loli, Matta Seela? Został sam w Kalifornii? A może Lola i Tony są po prostu przyjaciółmi?”. Psiakrew! Mattowi będzie przykro, kiedy to zobaczy. Nie chciała mu sprawiać przykrości. Ale był taki nudny. Musiała od niego odejść, bo inaczej by oszalała. Poza tym Tony’ego znała znacznie dłużej, więc Matt nie powinien się czuć obrażony, że postanowiła wrócić do swojej dawnej miłości. Usiadła na brzegu łóżka i włączyła telewizor, odsłuchując jednocześnie wiadomości. Pierwsza była oczywiście od Faye. „Co ty wyprawiasz, do diabła?” — wychrypiała w słuchawkę. „I dlaczego mi wcześniej o tym nie powiedziałaś? Mogłabym chociaż częściowo zapanować nad sytuacją. 232
Przyjeżdżam w poniedziałek i wtedy będziemy musiały się z tym uporać”. Świetnie, Lola już się nie mogła doczekać. Drugi telefon był od jej wysoko opłacanego adwokata, Ottona Landstroma. „To nie było rozsądne posunięcie, Lolu — oświadczył. — Musimy jak najszybciej porozmawiać. Ładujesz broń swojego wroga świeżą amunicją”. A to co znowu miało znaczyć? Trzecią wiadomość nagrała Selma. „Mama jest bliska zawału — zawodziła. — Lepiej natychmiast do mnie oddzwoń”. I tak dalej, i tak dalej, kolejne wiadomości od przyjaciół i krewnych, z których każdy dodawał swoje trzy grosze. Czemu nie mogą jej zostawić w spokoju? Czy nikt nie rozumie, że tym razem nie odstraszy jej nawet najgorsza prasa? Tony Alvarez jest jej mężczyzną i zostanie z nim bez względu na wszystko. Kocha go. Kocha go namiętnie i żadna gazeta ich nie rozdzieli. *** W pojęciu Freddy’ego Krane’a dobra zabawa polegała na włóczeniu się po mieście przez całą noc. A ponieważ też lubił kokę, Linc doszedł do wniosku, że nie jest to wcale taki zły pomysł. Do zabawy przyłączyła się najnowsza dziewczyna Freddy’ego, australijska modelka, Allegra. Miała ponad metr osiemdziesiąt wzrostu i akcent, który mógłby ciąć szkło. Dużo mówiła, przekonując ich, że kiedy już dostanie się do filmu, Nicole Kidman będzie przy niej wyglądała jak niedojrzałe dziewczątko. — Od pięciu lat jestem supermodelką — oświadczyła. — Dwa razy byłam na okładce „Sports Illustrated”. Kurczę, w świecie mody to ze mnie jest prawdziwy rekin. Ani Linca, ani Freddy’ego nie obchodziło, kim lub czym jest Allegra, byle dotrzymywała im towarzystwa w czasie tej kokainowej nocy. Wprawdzie w pierwszej chwili Linca naszły wątpliwości, czy powinien brać narkotyki w obecności jakiejś nieznanej jazgotliwej baby, ale w końcu pomyślał: pal licho, przecież to Nowy Jork, Shelby jest daleko i nie będzie zła, skoro o niczym nie wie. 233
Tak więc zaczęli we trójkę od kolacji w Coco Pazzo, gdzie Linc wpadł na kilku swoich znajomych. Po kolacji objechali kluby, w których Allegra najwyraźniej była stałą bywalczynią, bo przepływała obok bramkarzy z niedbałym machnięciem ręki, po czym ruszała prosto do sali dla VIP-ów i zaczynała wychylać jedno za drugim jabłkowe martini niczym lemoniadę. — Co wieczór gdzieś wychodzę — chwaliła się. — Ale nic po mnie nie widać, że się późno kładę. Mam, jak to mówią, „naturalną urodę”. I wrodzoną skromność, pomyślał Linc. — Zamierzam ją zaangażować do swojego następnego filmu — powiedział głośno Freddy, puszczając do Linca oko za plecami Allegry i dodając po cichu: — A jeśli skończy w kuble w montażowni, to przecież nie moja wina. Około trzeciej nad ranem Linc doszedł do wniosku, że jest zmęczony i chce wracać do hotelu. Freddy wziął go na bok i powiedział, że Allegra nie będzie miała nic przeciwko małemu trójkątowi. — Wybacz, stary, ale to nie w moim guście — rzekł Linc, przypomniawszy sobie, że z samego rana ma zdjęcia. Freddy roześmiał się kpiąco i stwierdził, że Linc najwyraźniej się starzeje. Może i tak. Ma czterdzieści dwa lata, nie jest już młodzieniaszkiem. Poza tym z niecierpliwością czeka na przyjazd Shelby w następny weekend. Nie ma nic złego w tym, że się tęskni za swoją żoną. *** Po niespokojnie przespanej nocy Lola przyjechała do pracy w towarzystwie Wielkiego Jaya i Jenny. Kręcili zdjęcia w zoo w Central Parku i paparazzi nawet nie próbowali się ukrywać. Zaszyła się w swojej przyczepie i czekała, aż ją wezwą. Potem z Wielkim Jayem u boku poszła na plan. Linc Blackwood też już był. Przez cały weekend Lola tak była zajęta Tonym, że całkiem zapomniała o Lincu i swoim planie zemsty. Teraz, kiedy go zobaczyła, wspomnienia spadły na nią z podwójną siłą. Uświadomiła sobie, że nigdy nie będzie mogła mieć dziecka z Tonym, największą miłością swego życia. Nie będzie miała dziewczynki, 234
która by była podobna do niej, ani chłopca podobnego do Tony’ego. A winny temu był Linc Blackwood. Potraktował ją jak dziwkę, wykorzystał i spławił jeszcze tej samej nocy. Skończony sukinsyn! Jeszcze mocniej utwierdziła się w postanowieniu, że musi go zniszczyć — tak samo, jak on zniszczył jej marzenia o macierzyństwie. Już dawno doszła do wniosku, że najlepiej się zemści, jeśli postawi go w kompromitującej sytuacji i unicestwi jego drogocenne małżeństwo. No więc na co czeka? Pora rozpocząć grę. Pomachała mu ręką. — Cześć — powiedział, idąc w jej stroną. — Jesteś na wszystkich pierwszych stronach. — Wiem — odparła ze skruchą. — Byłam niegrzeczną dziewczynką, prawda? — Do twarzy ci z niegrzeczną dziewczynką — odparł z uśmiechem. — Tak myślisz? — Wyglądasz promiennie. — Naprawdę? — O tak. Wymienili przeciągłe spojrzenia, po czym Lola zmieniła temat. — Czy twoja żona już przyjechała? — spytała. — Przyjedzie za tydzień. — Pewnie nie możesz się doczekać. — Oczywiście. Westchnęła. — Przyjemnie jest żyć w szczęśliwym małżeństwie, prawda? — Owszem. — My też mieliśmy z Mattem tyle planów... — I co się stało? Opuściła oczy. — Nie chcą o tym mówić, Linc. To dla mnie zbyt bolesne. — Przykro mi. — Tony jest moim starym przyjacielem. Pomaga mi przez to przejść. Jasne, pomyślał Linc. Właśnie to widzę. — Wiesz, doszłam do wniosku, że powinniśmy przećwiczyć po południu kilka kwestii — powiedziała Lola. 235
— Masz na myśli jakąś konkretną scenę? — Nie leży mi dialog na przyjęciu. — Nie leży? — Nie. Myślałam sobie, że moglibyśmy go przejrzeć i trochę pozmieniać. — Kiedy? — No cóż — powiedziała z udawanym wahaniem — chyba nie możemy się pokazać razem na kolacji, bo paparazzi wyszliby ze skóry. — Nie sądziłem, że masz wolny wieczór, skoro Tony ma cię pocieszać... — Musiał polecieć do Nowego Orleanu. Wróci dopiero w weekend. A to znaczy, że jestem sama w wielkim mieście. — No to jest nas dwoje. — Myślisz, że powinniśmy wychodzić razem? — zapytała, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami. — W końcu między nami nic nie ma. — Plotkarskie szmatławce oszalałyby z radości — mruknął Linc. — Shelby nie byłaby zachwycona. — Cóż to, boisz się żonki? — zadrwiła Lola. — Ja? — zdziwił się Linc. — Tak, ty — odparła, patrząc na niego zalotnie. — Po prostu staram się być rozsądny. Nie zapominajmy, że przyjechaliśmy tu robić film, a nie wdawać się w romanse. — Teraz on z kolei zadrwił: — Chyba nie chcemy, żeby ktoś myślał inaczej, prawda? — Ja nie mam na to czasu, a ty? — zapytała, oblizując znacząco wargi. — Byłby spory problem z wciśnięciem romansu w nasz napięty grafik — stwierdził, uśmiechając się szeroko w odpowiedzi na jej niedwuznaczną zachętę. Chryste, to naprawdę niezły towar, pomyślał. Miło było z nią poflirtować, ale nie miał zamiaru posuwać się dalej. *** Zbliżał się dzień wejścia Ekstazy na ekrany kin w całej Ameryce. Shelby była zdenerwowana i rozstrojona. Miała się nagle odsłonić przed całym światem. To była przerażająca perspektywa. 236
Nazajutrz czekała ją sesja prasowa. Wymagało to pewnych przygotowań. Shelby całe popołudnie spędziła w salonie piękności na zabiegach kosmetycznych i fryzjerskich. Studio wysłało jej do domu projektantów z kolekcją ubrań, żeby miała z czego wybierać. Zdecydowała się na prostą białą sukienkę Galanosa i złotą biżuterię od Van Cleefa & Arpelsa. Wczesnym rankiem następnego dnia przyjechała po nią Kara, rzeczniczka prasowa studia przydzielona do Ekstazy. Była dziewczyną z Południa, miała rude kręcone włosy do pasa i nosiła przyciemniane okulary w stylu funky. Krążyły plotki, że sypia z Beckiem Carsonem. — To będzie długi dzień — powiedziała. — Poradzę sobie — odparła Shelby, wsiadając do limuzyny, która miała ją zawieźć do hotelu Beverly Hills, gdzie miała się odbyć seria konferencji prasowych. — Mam tylko jeden problem: zapominam, co mówiłam jednemu dziennikarzowi, a potem się zastanawiam, czy nie powtarzam tego samego drugiemu. — Postaram się tego dopilnować — roześmiała się Kara. — Wszyscy mają po cztery minuty, z wyjątkiem „Entertainment Tonight”, „Extra” i „Access”, oni dostali po sześć, a jeśli przyślą Mary Hart, to nawet więcej. O dwunastej masz godzinną przerwę na lunch, a potem, po poprawkach makijażu i fryzury, wracamy do sali. Rano jest prasa, po południu telewizja. — Wspaniale — westchnęła Shelby. Wcale jej nie cieszyła myśl, że spędzi cały dzień z odpytującymi ją dziennikarzami. — Gdzie są pozostali? — Russell jest w sąsiednim pokoju, a Beck dopiero jedzie. — Będę się mogła z nimi zobaczyć? — Zażądam, żeby zorganizowano lunch w tym samym czasie. — Dziękuję. — Na pewno wypadniesz świetnie — uspokajała ją Kara, poprawiając okulary, które nieustannie zsuwały jej się z nosa. — Robiłaś to setki razy. — Niezupełnie setki — odparła Shelby. — Ale zrobię, co w mojej mocy. I zrobiła. Odpowiadała na niezliczone pytania, mówiła o reżyserze 237
i partnerze z filmu, pochlebiała innym aktorkom, unikała porównań z Balem potworów i bardzo uważała, żeby nie powiedzieć nic złego o Lincu. W czasie lunchu spotkała się z Russellem i Beckiem. Usiedli we trójkę przy stoliku i zaczęli wymieniać się uwagami na temat dziennikarzy. — Uważajcie na gościa z Chicago — ostrzegł ich Russell. — Przyjechał tu na odstrzał. Rozpoznacie szmatławca po tikach i nieświeżym oddechu. — I nie zapomnijcie o seksownej panience z Vegas — dodał Beck. — Dwa razy wcisnęła mi swój numer telefonu. — Nie mogę się doczekać — mruknęła Shelby. — Myślisz, że też będę miała to szczęście? — Tylko jeśli obetniesz włosy i będziesz mówiła grubym głosem — odparł Beck. Uwielbiała z nimi gawędzić. Nigdy nie zapomni kręcenia Ekstazy. Zarówno Beck, jak i Russell byli prawdziwymi profesjonalistami i z przyjemnością się z nimi pracowało. Gdyby każdy film dawał tyle radości i satysfakcji! Kiedy wszystko się wreszcie skończyło, była kompletnie wykończona. Zadzwoniła do Linca do hotelu i nagrała mu wiadomość, że idzie spać i zadzwoni do niego rano. Potem wzięła długą gorącą kąpiel i położyła się do łóżka. Już zasypiała, kiedy zadzwonił telefon na ich prywatnej linii. Przekonana, że to Linc, podniosła słuchawkę i wymamrotała: — Tak, wiem, nie chcesz, żebym zasnęła, dopóki mi nie powiesz, jak bardzo mnie kochasz. — Skąd wiedziałaś? To był głos Pete’a. — Ojej, myślałam, że to Linc — powiedziała zakłopotana. — Przepraszam, że tak bardzo cię rozczarowałem. — Nie, nie o to chodzi, tylko że.... Kiedy dałam ci ten numer? — Zapisałaś mi go na kartce, nie pamiętasz? No tak, rzeczywiście zapisywała mu numer telefonu. Przez pomyłkę musiała mu podać prywatną linię. — Chyba cię nie obudziłem? — zapytał. — Dopiero ósma. Pomyślałem sobie, że może po tych prasówkach będziesz miała ochotę na hamburgera. — Prawdę mówiąc, jestem już w łóżku. 238
— A jadłaś kolację? Nie. Nie jadła niczego od lunchu. Gosposia zostawiła pełną lodówką, ale Shelby nie miała ochoty jeść sama. I teraz Pete czeka przy telefonie na odpowiedź. Co ma zrobić? Linc jest w Nowym Jorku. Pete jest jej przyjacielem. A ona jest głodna. — No to jak? — ponaglił ją Pete. — Skusisz się na hamburgera? Wielkiego, tłustego, soczystego hamburgera z frytkami? Tak! A jutro powie o wszystkim Lincowi.
Rozdział dwudziesty trzeci
Nick Logan był niepoprawnym kobieciarzem. Każda kobieta na planie ulegała jego łajdackiemu urokowi. Każda z wyjątkiem Cat i Shelby. Tak więc, rzecz jasna, musiał dołożyć wszelkich starań, żeby dokonać dzieła podboju. Miał na tym punkcie obsesją, sypiał z każdą kobietą, z którą tylko mógł. A wskaźnik sukcesu miał wyjątkowo wysoki. Jonas nie znosił nawet samego widoku rozpustnego aktora, chociaż musiał przyznać, że Nick jest bardzo dynamiczną postacią na ekranie. Pierwsze zdjęcia wypadły świetnie i Merrill był bardzo zadowolony. Każdego ranka przysyłał Cat notatki ze swoimi uwagami do ujęć z poprzedniego dnia. Cat czekała na nie z niecierpliwością, bo zawsze były rzeczowe i wnikliwe. Stary producent był wprawdzie nieznośnie apodyktyczny i gruboskórny, ale miał bez wątpienia świetne oko do szczegółów. Tak więc na planie filmu wszystko szło jak najlepiej, natomiast w życiu osobistym Cat bardzo źle. Jakimś sposobem Jump zdobył jej nowy numer komórkowy i bombardował ją telefonami z prośbą o wybaczenie. Cat nie odbierała telefonów, ale Jump nie przestawał dzwonić. Shelby okazywała jej wiele współczucia. — Zmieniaj regularnie numer, aż w końcu zrezygnuje — zasugerowała, kiedy stały przy bufecie podczas krótkiej przerwy na kawę. — Dlaczego muszę to robić? Dlaczego on nie może przyjąć do wiadomości, że wszystko skończone? 240
— Może potrzebuje jakiegoś zamknięcia? — zapytała Shelby. — W dupie mam jego zamknięcie! — warknęła Cat. — Mógł o tym pomyśleć, kiedy przelatywał swoją starą dziewczynę. — O czym tam plotkujecie? — zapytał Nick, podchodząc do nich od tyłu. — Kobiety nie plotkują — stwierdziła cierpko Shelby. — To typowo męska cecha. Nick uniósł brwi. — Chyba żartujesz! — Zgadzam się z Shelby — poparła ją Cat, sięgając po jabłko. — Mężczyźni to najgorsi plotkarze na świecie. — Bzdura — powiedział Nick. — Nieprawda — odparła Cat. — Wy dwie, kurwa, żyjecie w jakimś wymyślonym świecie — burknął Nick, zły, że jego urok nie działa na żadną z nich. — Ile razy dziennie używasz tego słowa? — zapytała Shelby. — Mniej, kurwa, niż Colin, kurwa, Farrell — odparował Nick. — No to cześć — powiedziała Cat. — Zobaczymy się na planie. Nick patrzył za nią, jak odchodzi. — Gorąca sztuka — zauważył. — Idealny tyłek. Shelby pokręciła z dezaprobatą głową. — O co chodzi? — zapytał Nick. — Przecież to, kurwa, najczystsza prawda. Nieco później tego samego dnia na planie zjawił się nagle Jump. Cat osłupiała. Była pewna, że w dalszym ciągu jest na koncertach w Australii. A on nagle staje przed nią z tymi swoimi długimi włosami związanymi z tyłu, tatuażami i zaciętym wyrazem twarzy. Była w samym środku sceny z Nickiem i Shelby i nie miała zamiaru jej przerywać. Jonas poprosił Jumpa, żeby usiadł na krześle i poczekał. — Powiedz jej, że będę tu siedział, dopóki nie zgodzi się ze mną porozmawiać — oświadczył Jump. — Powiem — obiecał Jonas, zastanawiając się, co też Cat mogła widzieć w tej patykowatej, zarośniętej gwieździe rocka. *** 241
— Ostatnia szansa — powiedziała Lola. — Na co? — zapytał Linc. — No, skoro twoja żonka bawi się z dala od męża — zauważyła Lola, wymachując mu przed nosem magazynem „People” — nie widzę powodu, żebyśmy nie mogli pójść na kolację i przerobić scenariusza. Przyprowadzę ze sobą swoją rzeczniczkę i ty też. Będzie przytulny kwartet. — Co to za przytyk na temat mojej żony? — zapytał Linc. — Nie widziałeś tego? — Czego? — zniecierpliwił się Linc. — Pani Blackwood i tajemniczy mężczyzna jedzą razem lunch w Jerry’s Deli w Dolinie. Wygląda na to, że ich przyłapano, kiedy o tym nie wiedzieli. To powiedziawszy, Lola wręczyła mu czasopismo otwarte na stronie z rubryką „Ścieżki Gwiazd”. Widniała tam fotografia Shelby z włosami związanymi w koński ogon, w okularach przeciwsłonecznych, spodniach i jedwabnej koszuli. Nie patrzyła w obiektyw, najwyraźniej nie miała pojęcia, że jest skierowany na nią. Spoglądała na mężczyznę, który trzymał rękę na jej ramieniu, kiedy wychodzili z baru. Linc wpatrywał się w zdjęcie z niedowierzaniem. Mężczyzną na fotografii był Pete. — Kurwa mać! — zaklął. — Cóż to? Kłopoty w raju? — zapytała Lola. — Co? — Nic, nic, ja tylko... komentuję. Kim jest ten tajemniczy mężczyzna? — Nikim — odparł Linc, dysząc z wściekłości. — Hm... jak na nikogo to niezły przystojniak — stwierdziła Lola. Linc nie odezwał się ani słowem. Odwrócił się i szybko odszedł. Lola uśmiechnęła się triumfalnie. Pan Blackwood nie był zachwycony zdjęciem swojej żony. Najwyraźniej pani Blackwood prowadzi własną rozgrywkę. Sytuacja rozwijała się lepiej, niż oczekiwała. Podeszła do niej Jenny z telefonem w ręku. — To znowu twoja siostra. — O Boże! — westchnęła Lola, przewracając oczami. — Co jej powiedziałaś tym razem? 242
— Że pracujesz i jesteś teraz zajęta. Ale ona dzwoni już trzeci raz. Bardzo nalega, żebyś z nią porozmawiała. — Czemu nie zostawią mnie w spokoju? — burknęła Lola, biorąc do ręki telefon. — Co się dzieje? — zapytała do słuchawki. Nie była w nastroju do wysłuchiwania kazań, które bez wątpienia miała zamiar wygłosić jej siostra. — Co się dzieje? — powtórzyła Selma. — Czy ty nigdy nie odpowiadasz na wiadomości? Od kilku dni próbuję się do ciebie dodzwonić. Jeszcze trochę i mamę szlag trafi. — Dlaczego? — A jak myślisz? Przez ciebie i Tony’ego Alvareza oczywiście. — Słuchaj, Selmo. Najwyższy czas, żebyście wszyscy w końcu zrozumieli, że ja sama podejmuję decyzje o swoim życiu. — Nie, jeśli mama postawi na swoim. — Tony jest wspaniałym facetem — upierała się Lola. — I życzę sobie, żebyście przestali go wszyscy krytykować. — Tony to narkoman. Ciągle o nim piszą, że został aresztowany za posiadanie narkotyków i tym podobne. — Selmo, proszę cię, przestań się wypowiadać na temat, o którym nie masz pojęcia. Tony jest na warunku. Aresztowali go raz, kiedyś. Zresztą nawet wtedy nie brał narkotyków, tylko trzymał je dla znajomego. — Wszyscy narkomani tak mówią. — A ty co? Jesteś ekspertką od narkotyków? — Mama mówi, że... — Zamknij się, Selma. Przed nikim nie muszę się tłumaczyć. — No dobrze, a co z biednym Mattem? — A co ma być? — Mama zaprosiła go wczoraj na kolację. — Po co? — Bo było go jej szkoda. — Nie chcę, żeby mama zabawiała mojego byłego męża! — zawołała Lola z wściekłością. — Ona go lubi. — Mogła go sobie lubić, ale teraz niech przyjmie do wiadomości, że on nie należy już do naszej rodziny. — Rozmawiasz ze mną tak, że nie wiem, czy i ty należysz. 243
— Boże, teraz i ty zaczynasz gadać jak oni. — Nie zaczynam. — Owszem, zaczynasz. — Proszę cię, zadzwoń do mamy... — Czy nikt z was nie rozumie, że ja pracuję? Jestem na planie i dzwonienie dokądkolwiek jest mi w tej chwili bardzo nie na rękę. — Lucio... — Dobrze, już dobrze, zaraz zadzwonię. — Pamiętaj, że to twoja matka — dodała Selma. — Już dzwonię — powiedziała Lola i rozłączywszy się, podała telefon Jenny. — Połącz mnie z mamą. Claudine rozmawiała z nią bardzo chłodno. — Co ty wyprawiasz ze swoim życiem, dziewczyno? — zapytała. — Czy ja cię niczego nie nauczyłam? Wracasz do tego człowieka, który ściąga same kłopoty? Twój ojciec to wie, ja to wiem, wszyscy to wiemy, tylko ty nie. — Uspokój się, mamo. Wiem, co robię. — Nie, dziecko, to ty się uspokój — odparła Claudine. — Nie masz pojęcia, co robisz. — Miałam pojęcie, kiedy kupowałam wam dom, prawda? — burknęła Lola. — Lucio — powiedziała Claudine surowo — jeśli jeszcze raz rzucisz mi tym domem w twarz, wyprowadzimy się stąd i będziesz mogła sobie sama w nim zamieszkać. Rozumiesz? Lola westchnęła. Gwiazda nie gwiazda, z Claudine Sanchez nie było dyskusji. — Tak, mamo. *** Linc wziął do ręki „People” i obejrzał zdjęcie. To naprawdę była Shelby z Pete’em. Pete, jego stary wróg. No, może nie całkiem wróg, ale w każdym razie rywal. Właściwie to nawet nie rywal, bo kiedy on pojawił się w życiu Shelby, Pete zniknął i było po sprawie. A teraz jego żona jak gdyby nigdy nic wychodzi sobie z baru w towarzystwie tego kutasa. Jezu! Żadnej kobiecie nie można ufać. Wszedł do swojej przyczepy. Nagle na schodach za jego plecami zmaterializował się Norm. 244
— Spadaj — warknął Linc. — Muszę z tobą pomówić o tej historii w „Newsweeku” — powiedział Norm. — Nie teraz — burknął Linc i zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Zamknął drzwi na klucz i otworzył szafkę. W wewnętrznej kieszeni marynarki trzymał kilka plastikowych torebek z działkami kokainy. Otworzył jedną i wysypał biały proszek na blat stołu. Potem zrobił z niego kilka linijek i po kolei wciągnął wszystkie do nosa. Wrzał w nim jednak taki gniew, że narkotyk nie dał oczekiwanego efektu. Musiał się napić. Shelby ma przyjechać do Nowego Jorku jutro po południu. Czy powinien do niej zadzwonić i od razu wyjaśnić wszystko przez telefon, czy poczekać i załatwić to z nią twarzą w twarz? Poczeka. Przez telefon kobiety tylko kłamią. Zdradzieckie suki. W gardle mu zaschło. Najwyraźniej koka nie działała jak trzeba. Psiakrew, jak ona mogła mu to zrobić? Wyszedł z przyczepy i poszukał Norma. — Dlaczego w mojej przyczepie nie ma żadnego alkoholu? — zapytał. — Pani Blackwood powiedziała... — Mam w dupie, co powiedziała pani Blackwood. Idź i kup mi kilka butelek szkockiej i wódki. — Jesteś pewien, że tego chcesz? — Tak, tego właśnie chcę — odparł wojowniczo Linc. — I w przyszłości masz słuchać mnie, nie mojej żony. — Dobrze — powiedział Norm, zaciskając zęby. — A przy okazji, jak to się stało, że Lola Sanchez pokazuje mi jakieś pieprzone zdjęcie w „People”? — zapytał Linc. — Coś ty robił w tym czasie? Spałeś w pracy czy co? Norm pobladł. Nie cierpiał, kiedy pan Gwiazdor Macho wpadał w te swoje okropne humory. — Czy w „People” napisali o tobie coś, co ci się nie podoba? — zapytał nerwowo. — Nie o mnie, tylko o Shelby. — Nie jestem jej rzecznikiem. — Czy do twoich obowiązków nie należy pilnowanie, żeby takie paskudztwa nie pojawiały się w gazetach? 245
— Jak mogę pilnować czegoś, o czym nie wiem? — Kup tę pieprzoną gazetę, a potem przyjdź do mnie — przykazał mu Linc i ruszył na plan. Lola już na niego czekała, gotowa do następnej sceny. Miała na sobie brzoskwiniowy peniuar z gigantycznym dekoltem. — Tak mi przykro — powiedziała, kładąc mu ze współczuciem dłoń na ramieniu. — Nie chciałam cię rozzłościć. — Kto powiedział, że jestem zły? — odparł spokojnie. Jest aktorem, do cholery, potrafi zagrać każdą rolę i w każdych okolicznościach. — Słuchaj, może popracujemy dziś wieczorem nad tym scenariuszem? — Proszę bardzo — zamruczała Lola. — Tony wraca dopiero jutro. — To mamy dzisiaj wielki wieczór, co? — stwierdził, obrzucając ją swoim najbardziej zniewalającym spojrzeniem. Lola odpowiedziała mu tym samym. — Tak, Linc — odrzekła, zauważając pod jego nosem resztki białego proszku. — To będzie naprawdę wielki wieczór. Wyciągnęła rękę i delikatnie starła proszek. — Co robisz? — zapytał, cofając się. — Miałeś tu resztkę... makijażu. — Dzięki. — Nie ma za co. — I wiesz co? Zapomnij o rzecznikach. Kolacja tylko we dwoje. — A co z dziennikarzami? — Pieprzyć ich. *** Shelby miała masę zajęć. Nie tylko pracowała przy Złapanej, ale w dalszym ciągu dawała wywiady dotyczące Ekstazy i zmagała się z raptownie rosnącym zainteresowaniem jej karierą. Agent Shelby, Ed, niemal bez przerwy siedział przy telefonie. — Ale się dzieje — powiedział. — Kiedy wrócisz z Nowego Jorku, przyjdę do ciebie na plan. Zjemy lunch i wszystko omówimy. — Wracam w poniedziałek — poinformowała go. — A we wtorek znowu zaczynam pracę. — Wtedy twój grafik zapełni się jeszcze bardziej. 246
— To fizycznie niemożliwe — zażartowała. — Przysyłają ci ze studia wszystkie recenzje? — Boję się je czytać. — Nie bój się, są rewelacyjne — zapewnił ją Ed. — Kiedy następna premiera? — W środę. — Potrzebujesz kogoś do towarzystwa. Czy Linc przyleci z Nowego Jorku? — Linc nie może, codziennie ma zdjęcia. — Może w takim razie ja mógłbym ci towarzyszyć? — Byłoby świetnie, Ed. Cały dzień pracowała, a teraz pakowała się, żeby wcześnie rano zdążyć na samolot Merrilla. Tęskniła za Lincem. Żadnemu małżeństwu rozstania dobrze nie robią, a teraz, kiedy Linc rzuca picie, prawdopodobnie potrzebuje jej wsparcia. Chociaż sprawiał wrażenie, jakby w dalszym ciągu podobała mu się praca przy nowym filmie, Shelby zdawała sobie sprawę, że może źle znieść cały ten szum, jaki powstał wokół jej roli w Ekstazie. W ogromnym sukcesie żony widziałby zagrożenie dla siebie. Brenda ostrzegała ją, żeby postępowała z nim ostrożnie. — Linc cierpi na bardzo niską samoocenę — oświadczyła. — Twoim zadaniem jest ją podbudować. Daj mu wyraźnie do zrozumienia, jak bardzo go kochasz i podziwiasz. Zawsze pamiętaj, że on najpierw jest mężczyzną, a dopiero później gwiazdorem. — Zawsze stawiam Linca na pierwszym miejscu — odrzekła Shelby. Miała wrażenie, że po kilku wizytach jej terapeutka zaczęła się podkochiwać w Lincu. — W takim razie postaraj się dwa razy bardziej — powiedziała Brenda. — Musisz pamiętać, że on jest teraz bardzo mało odporny. Przestał pić i robi niespodziewany zwrot w swojej karierze. Musi czuć, że jesteś blisko i że go wspierasz. Shelby to doskonale rozumiała, ale myślała również: a co ze mną? Kiedy ja będę mogła liczyć na miłość i wsparcie? Linc nigdy nie zastanawiał się nad jej potrzebami. Na tym polegała różnica między Lincem a Pete’em, który zawsze stawiał ją na pierwszym miejscu. W dalszym ciągu nie powiedziała Lincowi, że spotkała się ze swoim dawnym narzeczonym. Uznała, że najlepiej będzie wspomnieć mu 247
o tym mimochodem: „Zgadnij, kto ze mną pracuje przy filmie?”. Może nawet przemilczy, że byli razem na lunchu i wieczorem na hamburgerach. No bo co właściwie może w ten sposób zyskać? Co najwyżej wybuch wściekłej zazdrości. A kiedy Linc się wściekał, lepiej się było mieć na baczności. Potrafił być niewiarygodnie zaborczy i jadowity. Nie znosiła tych jego wybuchów. Wieczorem zadzwonił telefon na jej prywatnej linii. Nie podniosła słuchawki, postanowiła, że odbierze tylko wtedy, jeśli to będzie Linc. Ale to był Pete. — Chciałem ci życzyć szczęśliwej podróży — powiedział do automatycznej sekretarki. — Kiedy cię nie będzie, popracuję nad twoim numerem z samochodem. Nie obawiaj się, będziesz świetna. — Zamilkł na chwilę, po czym dodał: — Tęsknię za tobą, Shelby. Więc... gdybyś miała ochotę zadzwonić, masz mój numer komórkowy. Zobaczymy się w przyszłym tygodniu. Westchnęła. Lubiła spędzać czas z Pete’em, ale jeśli dalej będzie się z nim spotykać, to tak jakby wymachiwała Lincowi przed oczami czerwoną płachtą. Koniec z Pete’em. Zdecydowanie za bardzo podobało jej się jego towarzystwo.
Rozdział dwudziesty czwarty
— Czemu mnie nachodzisz? — zapytała Cat Jumpa, obrzucając go wściekłym spojrzeniem. — Nie „nachodzę cię” — odparł, marszcząc czoło. — Do cholery, jesteś moją żoną! — Daj spokój — wycedziła. — Powinieneś być na koncertach w Australii, a zjawiasz mi się nagle w Los Angeles na planie, kiedy próbuję pracować. — Chyba skończyłaś na dzisiaj, no nie? — Reżyser nigdy tak naprawdę nie kończy pracy — oświadczyła wyniośle. — Muszę przejrzeć dzisiejsze zdjęcia, notatki i podjąć do jutra mnóstwo decyzji. — I musisz też jeść. Chodźmy do ciebie. Zamówimy chińszczyznę i pogadamy. — Nic do ciebie nie dociera? — zapytała, przeszywając go wzrokiem. — Nie mamy o czym gadać. Przyłapałam cię na dmuchaniu jakiejś dziwki. Koniec z nami. — Jezu, ale z ciebie trep — burknął, gmerając przy złotym sztyfcie w uchu. — Przeleciałem jakąś dupę, też mi wielka afera. Byłem na haju, nawet nie wiedziałem, co robię. Chcesz mnie za to karać? — To nie jest żadna kara, Jump — odparła Cat, myśląc tylko o tym, żeby zostawił ją w spokoju. — Ja po prostu nie chcę już dłużej z tobą być. To wszystko. — Po tym, co razem przeszliśmy? — A co takiego przeszliśmy? — Gdyby nie ja — powiedział oskarżycielsko — siedziałabyś teraz 249
sztywna jak drąg w jakiejś zasranej mecie w Nowym Jorku, z bandą takich samych wykolejeńców. — O, więc tak o mnie myślisz? — zapytała, mrużąc oczy. — Byłaś skończoną ćpunką, Cat. Rzuciłaś to tylko dlatego, że ja cię do tego zmusiłem. — Więc chcesz powiedzieć, że gdyby nie ty, niczego bym nie osiągnęła, tak? — Staczałaś się na dno, kochanie. — Nie chcę cię widzieć — odparła zmęczonym głosem. — Skontaktuj się z moim adwokatem. — Odpuść sobie to adwokackie gówno! — zawołał, łapiąc ją za ramię. — Sami możemy to załatwić. — Nie dotykaj mnie! — krzyknęła, usiłując mu się wyrwać. Stali przed wejściem do jej przyczepy. Większość ekipy poszła już do domu, z wyjątkiem Nicka, który kręcił się w pobliżu. — Jakieś kłopoty? — zapytał, mierząc Jumpa wzrokiem. — Nie — odparła Cat i spojrzała wściekle na swojego męża, który natychmiast ją puścił. — Gdybyś czegoś potrzebowała — powiedział Nick, nie spuszczając wzroku z Jumpa — będę w swojej przyczepie jeszcze przez godzinę. Mam kilka kwestii do wkucia. — Co to za palant, do kurwy nędzy? — warknął Jump, kiedy Nick odszedł. — To nie twoja sprawa — odparowała Cat. — Jezu, zrobiła się z ciebie pieprzona pizda. — Śliczny język. — Jesteś taka sama jak twoja przeklęta matka. — Nie znasz mojej matki — zauważyła Cat z pogardą. — Ty też nie — odciął się Jump. — Wynoś się stąd, kłamco. — W porządku, wynoszę się. Mieszkam w Sunset Marquis. Jak już skończysz z tymi rozwodowymi bzdurami, to zadzwoń. I odszedł. — Nie czekaj przy telefonie! — zawołała za nim. Kilka minut później ze swojej przyczepy wyszedł Nick. — Chcesz, żebym mu spuścił lanie? — zapytał rzeczowo. — Słucham...? — zdziwiła się Cat. — Mogę to zorganizować — powiedział Nick takim tonem, jakby załatwiał interesy. — Mam różne znajomości. 250
— Naprawdę? — zapytała z niedowierzaniem. — Tak. W zeszłym roku kręciłem film o mafii i goście z połamanymi nosami obiecali mi przysługę. — Jesteś skończonym świrem — stwierdziła Cat, kręcąc głową. — Wszyscy tak mówią. — Puścił do niej oko. — Ale uważam, że mi to służy. — Nie bądź taki pewien. — Podoba ci się to, co widzisz na ekranie, no nie? — zapytał, sięgając do kieszeni spodni po papierosy. — Za dużo palisz — upomniała go. — A ty się za mało pieprzysz — odparł, przypalając papierosa. — Dobrej nocy — powiedziała, ruszając w kierunku parkingu. — Jedziesz obejrzeć zdjęcia? — zapytał, idąc niespiesznie za nią. — Tak. — Mogę się przyłączyć? W pierwszej chwili się zawahała, ale potem pomyślała: czemu nie? W końcu uratował ją od nieprzyjemnej szamotaniny z Jumpem. — Chyba tak — odparła. — Ale zdawało mi się, że masz do wkucia kwestie. — Mogą poczekać. — Super — mruknęła kwaśno. — Nasz film powinien być najważniejszy. — Ja się bardzo szybko uczę — oświadczył, znów puszczając do niej oko. — To pocieszające. Doszli do czerwonego mustanga. — Fajna bryka — zauważył Nick. — Wynajęta. — Muszę cię ostrzec, że jestem nieznośnym pasażerem. Lepiej, żebym prowadził. — Mowy nie ma. Nie lubię, jak ktoś mną kieruje. — Dobra, Blondyno — powiedział Nick, siadając na miejscu pasażera. — Ponieważ to nasza pierwsza randka, pozwolę ci prowadzić. — Pozwolisz? — wycedziła, unosząc brwi. 251
— Tak — odparł beztrosko, wydmuchując dym z papierosa. — Czyż życie nie jest piękne? *** Po powrocie do hotelu Linc zachowywał się jak dzikie zwierzę w klatce. Chodził w tę i z powrotem, mamrocząc pod nosem. Był wściekły, urażono jego dumę. Ze wszystkich ludzi na świecie, z którymi mogli zrobić zdjęcie jego żonie, musiała wybrać akurat tego łajdaka? Jak to będzie wyglądało w oczach kumpli? Wszyscy wiedzą, jaki z Pete’a pies na baby! Rzucił się do telefonu i kazał sobie przynieść kilka butelek szkockiej. Po chwili jednak przypomniał sobie, że nazajutrz przyjeżdża Shelby, i zmienił zamiar. Odwołał poprzednie zamówienie i poprosił tylko o pół butelki. Kiedy przyniesiono alkohol, nalał sobie whisky do szklanki i wypił wszystko na raz. Wcale go to jednak nie uspokoiło. Wcześniej nie zadziałała koka, a teraz szkocka. Może trzeba mu seksu? Może gdyby przeleciał Lolę Sanchez, nie wściekałby się tak z powodu tego wybryku Shelby, przez który wyszedł na głupca. Pieprzyć ją! Słodkie niewiniątko! Angielska dziewica. Najpierw pokazuje się na ekranie ze sterczącymi cyckami, a teraz włóczy się ze swoim byłym narzeczonym. Ciekawe, co będzie dalej. Przyszło mu do głowy, że prawdziwym powodem jego gniewu wcale nie jest to idiotyczne zdjęcie w „People”. Ten gniew sięga dużo głębiej. Tak naprawdę jest wściekły na Shelby za to jej rozbieranie się przed kamerą, tylko do tej chwili trzymał swoją złość na wodzy. Jest jego żoną, a nie tanią dziwką, której udało się zabłysnąć przed światem. To, co wyprawiała na ekranie i poza nim, było takie cholernie uwłaczające. Zadzwonił do Loli do hotelu. — Spotkajmy się w restauracji — zaproponował. — Rozumiem, że mój ochroniarz ma mnie zawieźć, tak? — zapytała z przekąsem. — Hej, chciałem tylko jeszcze wziąć prysznic, to wszystko. — Jej milczenie świadczyło, że jest wkurzona. — Dobra, nieważne — mruknął. — Przyjadę po ciebie do hotelu. — Do jakiej restauracji idziemy? 252
— Do Mario’s. — Gdzie to jest? — Mała włoska restauracyjka w Village. — Gdzie nas nikt nie zobaczy, tak? — Posłuchaj — powiedział, podnosząc głos — gówno mnie obchodzi, czy ktoś nas zobaczy, rozumiesz? — Rozumiem — odparła. — Twoja żona jest w „People” z jakimś przystojniaczkiem, więc chcesz się odegrać. — Co ci odbiło z tym przystojniaczkiem? — zapytał, gotując się z wściekłości. — Ten cholerny dupek jest kaskaderem i wygląda jak psie gówno. — Och, przepraszam. — Nie mam ochoty o tym gadać, dobra? — W porządku — powiedziała, gratulując sobie w duchu. — Możemy zamiast tego pogadać o mnie. — Już jadę. — A co z twoim prysznicem? — Może weźmiemy go później razem. Co ty na to? Lola odłożyła słuchawkę. — Nie masz szans — wycedziła i roześmiała się. *** W Mario’s, małej rodzinnej restauracji, w której Linc bywał od lat, powitano go jak zwykle bardzo wylewnie. Mama Maria go uwielbiała, twierdziła, że jest jednym z jej najukochańszych klientów. — Ach, signor Linc! Jak zawsze przystojny! — zawołała śpiewnie. — Dlaczego się nie ożeniłeś z którąś z moich córek? Tyle razy ci mówiłam. — Kiedy zobaczyła Lolę, spojrzała na Linca oskarżycielsko. — Gdzie twoja bella żona? — To jest signora Sanchez — rzekł Linc. — Robimy razem film. Mama Maria burknęła coś z dezaprobatą, po czym zaprowadziła ich do stolika w kącie sali. Natychmiast podszedł do nich kelner z menu. — Mi scusi — powiedziała Mama Maria. — Idę zająć się innymi klientami. Buon appetito. — No więc? — zapytał Linc, zamawiając podwójną szkocką z lodem. — Co tam jest między tobą i Tonym Alvarezem? 253
— Mówiłam ci już — odparła Lola. — Tony pomaga mi przetrwać rozwód z Mattem. — Czyżby? — Linc rzucił jej swoje uwodzicielskie spojrzenie w stylu macho, które doskonalił przez lata. — A jak to robi? — Jest moim starym przyjacielem — odpowiedziała Lola. — Hej, słonko, wiem wszystko na temat starych przyjaciół. — Wypił kolejny duży łyk szkockiej i pochylił się do niej. — Pieprzysz się z nim? — Linc! — Popatrzyła na niego z oburzoną miną. — Nie znamy się na tyle dobrze, żebyś mi zadawał takie osobiste pytania. Jego dłoń ześliznęła się pod stół i chwyciła ją za kolano. — No to najwyższy czas poznać się bliżej. Lola zdjęła jego rękę ze swojego kolana. — Chyba się mnie nie wstydzisz? — zapytał. — Chyba zapominasz, że jesteś żonaty. — No i co z tego? Ty jesteś zamężna. — Ja się rozwodzę — przypomniała mu. — Biorąc pod uwagę, jak się sprawy mają, może niedługo do ciebie dołączę. — Zdawało mi się, że tworzycie z żoną szczęśliwe stadło. — Może i tak — odparł, opróżniając szklaneczkę i dając kelnerowi znak, żeby przyniósł mu następną. — Shelby jest wspaniała, tylko że w tym swoim ostatnim filmie lata z cyckami na cały ekran i to mi się nie podoba. — Widziałam jej film w Cannes — powiedziała Lola. — No i co? Jak mogę się czuć po czymś takim? — narzekał. — Ciekawe, co by ona powiedziała, gdybym latał po ekranie z wiszącym fiutem. — Gdyby było na co patrzeć, kobiety byłyby zachwycone. — Pewnie, że jest na co patrzeć — stwierdził Linc chełpliwie, z pijacką lubieżnością. Szkocka poszła mu nagle do głowy. — Masz supercycki — powiedział, wyciągając rękę, żeby pomacać piersi Loli. — Lubię takie. Trzepnęła go po dłoni. Zmieszać Linca Blackwooda z błotem będzie piekielnie łatwo, pomyślała. Żałosny pijaczyna. Może to już jest wystarczająca kara? *** 254
Gdy tylko Cat weszła do sali projekcyjnej, zorientowała się, że Jonas jest rozdrażniony. Zwykle spotykali się tutaj, oglądali razem zdjęcia, robili notatki, a potem je porównywali. Ale dzisiaj Jonas najwyraźniej zrozumiał, że sytuacja wygląda inaczej. — Czołem, stary — powiedział Nick, który nigdy nie wyczuwał, co wisi w powietrzu. — Muszę się odlać. Zajmij mi miejsce. — Co on tu robi? — zapytał Jonas, kiedy Nick wyszedł do łazienki. — Załapał się ze mną, kiedy tu jechałam — wyjaśniła Cat. — Ustaliliśmy, że nie będziemy pokazywać aktorom zdjęć. — Nick twierdzi, że mu to pomaga. — I dlatego się zgodziłaś? — Ojej, nie bądź taki sztywny. On jest w porządku. — Wczoraj wyzywałaś go od lowelasów. — Bo jest lowelasem. Chart na dupy, jak mówią w Anglii. — A jak wróci po swój samochód? — Nie wiem. Możesz go odwieźć. — Zapomnij. — O co ci chodzi? — O nic. — Uratował mnie przed Jumpem. Mój drogi prawie eks był cholernie upierdliwy. — Mówiłem, że załatwię to za ciebie. — Nie było potrzeby. Poradziłam sobie. — Z pomocą Nicka. — Tak, Jonasie, z pomocą Nicka. Przeszkadza ci to? — Gdzie jest teraz Jump? — Wrócił do hotelu. Masz pojęcie? Powiedział mi, że gdyby nie on, byłabym wykolejeńcem. — Mówił tak, żeby cię wkurzyć. — No to mu się udało. Wrócił Nick i usiadł obok Cat, która dała znak kinooperatorowi, żeby puścił film. Pochyliła się do przodu i zaczęła z uwagą oglądać nakręcone sceny. Nick robił na ekranie imponujące wrażenie, jego przenikliwe oczy, zmysłowe usta i nieco melancholijny urok pasowały jak ulał do odgrywanej postaci. Wszystko szło tak świetnie. Jak to możliwe, że miała tyle szczęścia? 255
Po projekcji Nick zapalił papierosa i zerknął na Jonasa. — Postawię wam kolację — zaproponował. — Mam stały stolik w Ago. — Ja nie mogę — burknął poirytowany Jonas. — Chodź z nami, stary. Obciągniemy kilka piw i... — Mam robotę — przerwał mu Jonas. — Ty też — dodał, patrząc znacząco na Cat. Nie znosiła, kiedy ludzie jej dyktowali, co ma robić. Jonas może być dla niej jak starszy brat, ale to nie znaczy, że wolno mu nią rządzić. Poza tym miała ochotę się powłóczyć. — Ja chyba pójdę z Nickiem coś zjeść — powiedziała, wprawiając Jonasa w jeszcze większą wściekłość. — Hej, Jonah, zrób sobie cięcie — namawiał Nick. — On ma na imię Jonas — poprawiła go Cat. — Przepraszam, stary. — Jesteś pewien, że... — zaczęła Cat, ale zanim zdążyła dokończyć, Jonas bez słowa wyszedł z sali. — Powiedziałem coś nie tak? — zapytał Nick. — Ma dużo pracy. Jest bardzo obowiązkowy. — Wygląda na poczciwego kolesia. — Bo jest. — Może i tak, tylko trochę za bardzo wykrochmalony. — Tak naprawdę to wcale nie tak bardzo. — Tak naprawdę to bardzo — upierał się Nick. — No to jak, jesteś zadowolona ze zdjęć? — zapytał, kiedy wychodzili z sali projekcyjnej. — A ty? — odpowiedziała pytaniem. — Nie lubię oglądać siebie na ekranie. — Mówiłeś, że ci to pomaga. — Skłamałem. — Po co? — Żeby z tobą pojechać — oznajmił beztrosko, obejmując ją ramieniem. — Jesteś stuknięty. — Nigdy nie mówiłem, że nie jestem. — Zrób coś dla mnie i czaruj ludzi po drugiej stronie kamery. — Może tym razem ja poprowadzę? — zaproponował, kiedy doszli do samochodu. — Nie. 256
— Przykro mi to mówić, Blondyno, ale prowadzisz jak dziewczyna. — Niczego takimi pochlebstwami nie osiągniesz. — No dobra, wygrałaś — odparł z półuśmiechem. — Ale to tylko jedna potyczka. Kiedy dojdzie do wielkiej bitwy, rozłożę cię na łopatki. — Tak sądzisz? — Nie sądzę, tylko wiem. *** Zanim skończyli kolację, Linc był tak pijany, że ledwo się trzymał na nogach. Lola nie wypiła ani kropli. Żaden alkohol nie będzie jej psuł wyglądu, chyba że najlepszy cristal, a i jego wypiła tylko dwie lampki. Linc próbował ją obmacywać i wsuwał jej rękę pod spódnicę. Trzepała go po rękach jak nieznośnego szczeniaka, ale to go nie powstrzymywało. Wreszcie zasugerowała, żeby pojechali do jej hotelu. Linc oczywiście zgodził się z zapałem. Mama Maria nie pozwoliła mu zapłacić rachunku. — Niedługo znów do mnie przyjdziesz ze swoją bella signora Shelby — oświadczyła, rzucając nieprzyjazne spojrzenie w stronę Loli. — Robimy próbę sceny — powiedziała Lola. — Nie powinna pani dopatrywać się w tym niczego złego. — Ha! — prychnęła w odpowiedzi stara Włoszka. Gdy tylko wyszli z restauracji, w ich stronę rzucił się tłum dziennikarzy. Przed wyjazdem z hotelu Lola poleciła Wielkiemu Jayowi, by rozgłosił, gdzie i z kim będzie jadła kolację. — Ciekawe, kto im powiedział? — zdziwiła się obłudnie. Kiedy błysnęły flesze, odwróciła się do Linca, ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała go czule w usta. — Dziękuję za kolację — szepnęła. — Było bardzo miło, mimo że nie udało nam się przedyskutować scenariusza. Tak się cieszę, że znalazłeś czas, żeby mnie wysłuchać. Jesteś taki kochany. Znów go pocałowała. Wiedziała, jak będą wyglądać te zdjęcia w gazetach. Nikt nie usłyszy, co mówiła, natomiast wszyscy zobaczą, co robiła. 257
— Wsadź go do taksówki — przykazała Wielkiemu Jayowi, wsiadając do limuzyny, podczas gdy paparazzi dalej pstrykali zdjęcia. Linc ruszył za nią, ale Wielki Jay zastąpił mu drogą. — Pani Sanchez mówi, że ma pan pojechać taksówką — oświadczył. — Co, do kurwy... — wybełkotał Linc, chwiejąc się na nogach. — Cholera! Te flesze wypalą mi gałki oczne. Co tu się, kurwa, dzieje? Wielki Jay zatrzymał taksówkę, powiedział kierowcy, dokąd ma jechać, i wepchnął Linca na tylne siedzenie. Potem wrócił do limuzyny, gdzie czekała jego szefowa. — Też mi ogier — mruknęła Lola. — Przekrwione oczy i cuchnący oddech. Wielki Jay w milczeniu patrzył prosto przed siebie. Dobrze wiedział, kiedy lepiej się nie odzywać. *** Shelby ustawiała zawsze dwa budzenia, na wypadek gdyby jedno nie zadziałało. Nie lubiła się spóźniać. Dzisiaj wprawdzie nie miała zdjęć, ale musiała być na lotnisku na czas, żeby zdążyć na samolot Merrilla. Wczoraj Merrill powiedział, że prawdopodobnie też będzie leciał do Nowego Jorku, i Shelby zamierzała do niego dołączyć. Spakowała się poprzedniego dnia wieczorem, więc kiedy włożyła wygodny dres, była właściwie gotowa do drogi. Potrzebowała tylko okularów przeciwsłonecznych i torebki. Na dole w kuchni gosposia postawiła przed nią talerz z jajecznicą. — Nie jestem głodna — powiedziała przepraszająco Shelby. — Nic nie szkodzi — odrzekła gosposia. — Jest już mój samochód? — Stoi przed domem. — Dziękuję. Zobaczymy się za trzy dni — powiedziała Shelby, wychodząc na dwór. Na podjeździe stał Pete. — Co ty tu robisz, na miłość boską’? — zapytała osłupiała. — Odwożę cię na lotnisko — odparł Pete, uśmiechając się szeroko. 258
— Co takiego? — Odwożę cię na lotnisko — powtórzył. — Dlaczego? — Bo wiem, że nie lubisz latać — odrzekł, stawiając kołnierz swojej znoszonej skórzanej kurtki. — Pomyślałem, że będzie ci miło, jak cię odwiozę. — Pete... posłuchaj — Shelby była zakłopotana. — To, co zrobiłeś, jest bardzo miłe... ale nie mogę się na to zgodzić. — Dlaczego? — Nie bardzo wiem, jak to powiedzieć — zaczęła niepewnie. — Uważam, że jesteś wspaniałym facetem, ale rzecz w tym, że właśnie dlatego Linc nie byłby tym zachwycony. — Nie? — Nie. I... — Przecież między nami nic nie ma — przerwał jej Pete. — Oboje to wiemy. — Tak, my to wiemy. Ale inni? — Sądziłem, że docenisz ten gest — rzekł Pete, udając urażonego. — Oczywiście, że doceniam, ale nie mogę ryzykować, że Linc się zdenerwuje. — Nie widzę tu Linca. — Zawsze jestem szczera z moim mężem. Nigdy mu nie kłamię. — I myślisz, że zapyta, kto cię odwiózł na lotnisko? Shelby zmarszczyła brwi. Pete był naprawdę wspaniałym facetem, ale co za dużo, to niezdrowo. — Gdzie mój samochód i kierowca? — zapytała, żeby zakończyć dyskusję. — No to teraz będziesz naprawdę wściekła — mruknął speszony Pete. — Dlaczego? — Bo odesłałem twojego kierowcę. Shelby próbowała zachować spokój. W końcu chciał dobrze. Mimo to tym razem przesadził i ona musi coś z tym zrobić. — Wygląda na to, że nie mam wyboru, prawda? — stwierdziła. Wiedziała, że jeśli z nim nie pojedzie, nie zdąży na samolot Merrilla. — Nie chciałem, żeby to tak wyszło. 259
— Posłuchaj, Pete... — Wzięła głęboki oddech. — Kiedy wrócę, będziemy się spotykać wyłącznie na planie. Chyba że ty i Linc znów zostaniecie przyjaciółmi jak dawniej. Mam nadzieję, że zrozumiałeś. — Oczywiście, Shelby — odparł Pete. — To dobrze.
Rozdział dwudziesty piąty
W piątek rano Cat obudziła się bardzo późno. Kręcili poprzedniego dnia wieczorem, więc mogła sobie pozwolić na ten luksus, żeby nie zrywać się o świcie. Wróciła koło pierwszej w nocy, wyłączyła telefon i przygotowała się na długie spanie. Spędziła interesujące popołudnie z Nickiem i jego przyjaciółmi. Nick wcale nie usiłował jej podrywać, jak się tego spodziewała, wręcz przeciwnie, prawie zupełnie ją ignorował, gawędząc z innymi kobietami siedzącymi przy ich stoliku. Jedną z nich była Petra Flynn, piersiasta blondynka, gwiazda seriali telewizyjnych. Druga, gorącokrwista brunetka, grała obecnie w małym teatrze w Santa Monica. Najwyraźniej Nick gustował w aktorkach. Cat poznała w czasie kolacji jego przyjaciół — grupę pisarzy i aktorów. Kiedy wyszła, Nick prawie nie zwrócił na to uwagi. Co nie znaczy, że się tym przejęła — grał w jej filmie, to wszystko. Na planie interesował się nią tylko dlatego, że poza Shelby nie miał z kim flirtować. A Shelby wyraźnie dała mu do zrozumienia, że ich kontakty nie mogą wyjść poza sprawy zawodowe. Nick dobrze to wiedział, nie uwodził zamężnych kobiet, które żyły ze swoimi mężami. Cat ziewnęła i włączyła sekretarkę. Było kilka wiadomości od Jumpa. „Lecę do Nowego Jorku — powiedział ze złością. — Skoro nie chcesz ze mną gadać, wyrzucam wszystkie twoje cholerne graty na ulicę. Jasne?”. 261
Co za palant. Dlaczego nie może przyjąć do wiadomości, że między nimi wszystko skończone? Podniosła słuchawkę i zadzwoniła do hotelu, w którym się zatrzymał. — Co? — burknął. — To ja. — Wiedziałem, że w końcu zadzwonisz. — Odebrałam twoją czarującą wiadomość. Wiesz, że nie mam teraz czasu jechać do Nowego Jorku. — To go lepiej znajdź, bo ja nie żartowałem — zagroził. — Nie możesz wyrzucić moich rzeczy. — A kto mnie powstrzyma? — Mój adwokat mówi, że we własnym interesie powinieneś ze mną współpracować. — W dupie mam twojego adwokata. — A co z koncertami w Australii? Dlaczego wróciłeś? — Już po koncertach. Wiedziałabyś o tym, gdybyś nie była tak pochłonięta sobą i swoimi sprawami. — Były czasy, kiedy się o ciebie martwiłam — przypomniała mu. — Nie zapominaj, że poleciałam do Australii, żeby ci zrobić niespodziankę. I co? To była pamiętna noc, prawda? — Znowu się zaczyna — jęknął Jump. — Ciągle ta sama pieprzona śpiewka. — Mansarda jest twoja, jeśli chcesz — powiedziała. — Przyślij mi papiery do podpisania. — Tylko to cię teraz rajcuje, co? — prychnął pogardliwie. — Papiery i adwokaci. — Jump, dlaczego nie możemy tego załatwić w cywilizowany sposób? — Wiesz co? Spadaj — warknął i trzasnął słuchawką. Nie potrafi załatwić tego przyzwoicie. To nie fair, bo to przecież on jest wszystkiemu winien. Gdyby go nie przyłapała w łóżku z inną dziewczyną, nic z tych rzeczy by się nie zdarzyło. Poszła do kuchni i nastawiła kawę. Pomyślała o Nicku. Gdyby miała być zupełnie szczera, musiałaby przyznać, że Nick ją rzeczywiście pociąga. Ale to nie był dobry pomysł. Przy Nicku Loganie Jump prawdopodobnie wyszedłby na amatora w dziedzinie podrywu. Nieuleczalny kobieciarz — to była ostatnia rzecz, na jaką Cat miała teraz ochotę. 262
Poza tym nie ma czasu się angażować. Zadzwoniła do Jonasa i zapytała, co robi. — Pracuję — odparł ozięble. — Może miałbyś ochotę zjeść ze mną śniadanie? Moglibyśmy przejrzeć wczorajsze notatki. — Teraz? — A dlaczego „teraz” jest nieodpowiednie? — Popraw mnie, jeśli się mylę, ale czy nie prosiłaś, żebym cię trzymał z dala od naszego kochasia? — Jakiego kochasia? — zapytała, chociaż doskonale wiedziała, o kim mówi. — Dobrze wiesz jakiego. — Gdybym nie była pewna, że jesteś hetero, pomyślałabym, że coś do niego masz. — To nie jest nawet odrobinę zabawne. — Czy możemy coś zjeść? Umieram z głodu. — Mamy dzisiaj zdjęcia plenerowe w Paradise Cove. — Wiem, dlatego pomyślałam, że moglibyśmy najpierw zjeść śniadanie w Ivy, a potem pojechać na plan. — Spotkamy się na miejscu. — Nie możesz po mnie przyjechać? — zapytała, a ponieważ nie potrafiła się powstrzymać od małej uszczypliwości, dodała: — Nie będzie mnie kusiło, żeby wyjść z naszym kochasiem... — Za piętnaście minut. — Za dziesięć. — Jesteś niemożliwa. — Czekam. *** — Przynieś mi „Post” i „Daily News” — powiedziała Lola przez interkom do Wielkiego Jaya. — Jak najszybciej, dobrze? Wielki Jay natychmiast poderwał się z miejsca. Nie mogła się doczekać, by zobaczyć, co będzie w porannych gazetach. Leżała w łóżku i myślała o kolacji z Lincem. Był kompletnie zalany. Dochodziły ją słuchy, że pije, ale tak naprawdę dopiero wczoraj zdradził się ze swoim nałogiem. Włączyła telefon, który od razu zaczął dzwonić. — Pani Margolis na linii — poinformował ją operator hotelowy. 263
— Proszę ją połączyć. — Widziałaś już gazety? — wychrypiała Faye. — Nie, skądże — odparła Lola. — Dopiero co otworzyłam oczy. — Twoje zdjęcia są znowu na pierwszych stronach. — To niemożliwe. — Lola ziewnęła. — Tony jest w Nowym Orleanie. Wraca dopiero dzisiaj. — Nie mówię o Tonym — powiedziała ponuro Faye — tylko o tobie i twoim żonatym partnerze. — Moim partnerze? — zapytała z udawanym zdziwieniem Lola. — O Lincu Blackwoodzie. — Ja i Linc? Chyba żartujesz. Czy to możliwe, żeby ktoś się wkradł na plan w czasie kręcenia zdjęć? — Nie, Lolu — wycedziła Faye. — Byłaś wczoraj wieczorem z Lincem Blackwoodem na kolacji. Mają wasze zdjęcie, jak się całujecie przed restauracją. Ta rozczulająca scena jest na wszystkich pierwszych stronach. — Och, nie! — zawołała Lola. — Może zdarzyło się nam jakieś przyjacielskie cmoknięcie w policzek. Ale nie widziałam żadnych fotografów. — Przestań blagować blagiera — warknęła Faye. — To był prawdziwy pocałunek. I nic będzie to dla ciebie dobra reklama, zwłaszcza po ostatnim weekendzie. — Sądziłam, że każda reklama jest dobra — zauważyła ironicznie Lola. — Przynajmniej dopóki poprawnie piszą moje nazwisko. — Czy mam ci przypomnieć, że jesteś w trakcie przeprowadzania rozwodu? — powiedziała Faye. — Najpierw widziano cię z Tonym Alvarezem, a teraz z Lincem Blackwoodem. Taka prasa zrobi z ciebie lafiryndę. — A ja uważam, że wzmocni moją reputację. — Jaką reputację? — zapytała zjadliwie Faye. — Czyż nie jestem latynoską seksbombą, o której marzy każdy facet? W tym momencie do drzwi zapukał Wielki Jay. — Wejdź! — zawołała. Wszedł do pokoju i wręczył jej gazety. — Mam już dzisiejszą prasę, oddzwonię do ciebie później — powiedziała Lola. 264
— Lepiej to zrób — odparła Faye swoim schrypniętym od papierosów głosem. — Dziennikarze włażą mi na głowę. Chcą usłyszeć jakieś oświadczenie. — Powiedz im, że Linc Blackwood i ja jesteśmy wyłącznie partnerami w filmie. Wczoraj omawialiśmy po prostu scenariusz. — Już widzę, jak w to uwierzą — mruknęła cierpko Faye i odłożyła słuchawkę. Lola wzięła do ręki gazety. Jej zdjęcie widniało na obydwu pierwszych stronach. W „Daily News” nagłówek aż krzyczał: LOLA ZNOWU TO ZROBIŁA! Nagłówek „Posta” głosił: LOLA I LINC RAZEM? GDZIE JEST SHELBY? Obejrzała zdjęcia. Pocałunek wyszedł doskonale. Linc miał zamknięte oczy i wyglądał, jakby był bardzo roznamiętniony. Ciekawe, jak się będzie czuł, kiedy zobaczy te zdjęcia. Pewnie nieszczególnie. Ha! Jego żona miała niewinne zdjęcie w „People”, a tu proszę, on się całuje z Lolą na pierwszych stronach „Posta” i „Daily News”. To nie rokuje najlepiej ich małżeństwu. A więc zadanie wykonane. Czemu wobec tego nie czuje satysfakcji? Bo to było za łatwe. Co może być przyjemnego w udupieniu faceta, który i bez tego jest skończonym dupkiem? Wszystko przez jego żonę. Był wściekły na jej rozebrane sceny, wściekły na jej genialne recenzje i wściekły na jej zdjęcie z innym facetem. Dlatego staczał się na dno. Na pewno nie był to ten sam mężczyzna, co sześć lat temu — gwiazdor macho, dla którego Lola gotowa była zrobić wszystko; facet, który zrujnował jej szanse na macierzyństwo. Może Shelby Cheney wcale nie chce być dłużej żoną Linca Blackwooda? To też niewykluczone. Znów odezwał się telefon. Tym razem dzwonił Tony. — Cześć, dziecinko — powiedział głosem, od którego Lolę przeszły ciarki. Uświadomiła sobie, jak bardzo za nim tęskni. — Kiedy wracasz? — zapytała. — Nie za prędko — odparł. — Pewnie widziałaś nowojorskie gazety? — Tak, wiem, Tony. To idiotyczne, ale było z nami z dziesięć innych osób. Linc był pijany, złapał mnie, jak wychodziliśmy z restauracji, no i proszę... tak to się kończy w gazetach. Wiesz, jak to jest. 265
— Taa, wiem, łatwo wdepnąć w gówno. — W jego głosie nie słychać było złości. — Nie jesteś zły? — A czemu miałbym być? Ja tu też miałem panienkę. — Miałeś panienkę? — zapytała Lola wstrząśnięta. — Tak, ale mnie nie kręciło, więc ją wysłałem z powrotem do LA. — Jaką panienkę? — Tego kociaka, z którym się miałem zaręczyć, zanim do mnie wróciłaś. Lola wpadła w furię. — Chcesz mi powiedzieć, że ona była z tobą w Nowym Orleanie? — No jasne. — Wyszedłeś z mojego łóżka, żeby lecieć do Nowego Orleanu do jakiejś putta? — wrzasnęła Lola. — Nie wierzę! — Tobie wolno afiszować się w gazetach z innymi facetami, a ja mam podwinąć ogon pod siebie? — Mówiłam ci, jak to było z Lincem. — Czy to nasza pierwsza awantura, mała? — zapytał Tony ze śmiechem. — Bo jeśli tak, chyba mnie to kręci. — Ruszaj tyłek i wracaj tu natychmiast — powiedziała. — Po południu pracuję, ale wieczorem jestem twoja. — I tak właśnie powinno być — odparł Pan Pewny Siebie. *** Nie pamiętał niczego, do kurwy nędzy, niczego. Z trudem zwlókł się z łóżka. Był w ubraniu, miał oczy jak królik i było mu niedobrze. Wtoczył się do łazienki i popatrzył w lustro. Jak zwykle po przepiciu, wyglądał jak szmata. Cholera jasna, przepił mózg, ciało i duszę. Chryste, co tam się wczoraj działo? Z tego, co pamiętał, zabrał Lolę do Mario’s. Mama Maria tańczyła koło niego i potem co? Reszta była białą plamą. Nie pamiętał nic więcej. A zaćmienia pamięci to śliska sprawa. Wszystko przez Shelby i to jej przeklęte zdjęcie z palantem, z którym kiedyś chodziła. Czemu tak go to wkurzało? Bo tym palantem był Pete, oto dlaczego. Pete, który tylko czekał, żeby mu nasrać. 266
Wrócił do salonu i wziął do ręki grafik zdjęć. Zaczynają się o pierwszej. Do pierwszej musi wyglądać jak człowiek. O której przylatuje Shelby? Zapomniał. Może o piątej? Albo o szóstej. Coś koło tego. Zobaczył pustą butelkę po szkockiej i brudną szklankę. Zadzwonił do obsługi i kazał przysłać kogoś do sprzątania. Potem zmusił się, żeby wrócić do łazienki i przez dziesięć minut stał pod zimnym prysznicem. Kiedy wyszedł z kabiny, był już gotów do pierwszej porcji kokainy. Na haju poczuje się lepiej. To nie to, co picie. Od dzisiaj koniec z piciem. Rozsypał biały proszek i wciągnął kilka linijek. Nagle ni stąd, ni zowąd pociekła mu z nosa krew. Pobiegł do łazienki, złapał wilgotną myjkę i przyłożył do nosa. Jezu, co się z nim dzieje? Zaczyna się sypać. Kiedy w końcu powstrzymał krwawienie, wysłał wiadomość do swojego dealera i kazał mu natychmiast przyjechać. Potem zamówił do pokoju jajka, bekon i Krwawą Mary na klina. Pół godziny później przyniesiono śniadanie. Na widok jedzenia żołądek wywrócił mu się do góry nogami i mógł przełknąć tylko Krwawą Mary. Niedługo potem przyjechał dealer. Był to przemądrzały agent nieruchomości, który kręcił się po pokoju i gadał jak najęty, chociaż Linc robił wszystko, żeby go jak najszybciej spławić. Na nieszczęście musiał załatwiać z nim swoje sprawy osobiście, bo tak było bezpieczniej. Wymienili zdawkowe dowcipy, pieniądze i kokę, a kiedy facet wyszedł, Linc położył się i leżał do czasu, aż przyszła pora jechać na plan. Lola przywitała go w charakteryzatorni. — Spóźniłeś się — powiedziała swoim niskim, gardłowym głosem. — Tony był wściekły za nasze zdjęcie. — Jakie zdjęcie? — zapytał Linc. — Nie widziałeś gazet? Pociągnęła go w kąt, żeby nikt nie słyszał ich rozmowy. — Nie, nie widziałem żadnych cholernych gazet — warknął. — O co chodzi? — Nie mam pojęcia, kto zaalarmował prasę, ale czekali przed restauracją, kiedy wychodziliśmy. I przypomnę ci, że ich kompletnie 267
zlekceważyłeś. Złapałeś mnie przed samymi obiektywami. — Zamilkła na chwilę. — Bardzo mnie to zdenerwowało. Dlatego kazałam Wielkiemu Jayowi wsadzić cię do taksówki. Byłeś po prostu nie do wytrzymania. Nie mogłam sobie z tobą poradzić. — Wsadziłaś mnie do taksówki? — zapytał Linc z niedowierzaniem. — Musiałam. — Wspaniale! Rozkłada mnie jakaś jednodniowa grypa, a ty mnie wsadzasz do taksówki. Dzięki za troskę. — To nie była grypa, Linc. Za dużo wypiłeś. — Ja nie piję, Lolu — wycedził z kamienną twarzą. — Wczoraj piłeś. Tony się wścieka o to zdjęcie. Odgraża się, że cię pobije. — Mógłbym wrzucić Tony’ego Alvareza do miksera i przerobić go na mielone kotlety. — Nie powinieneś mu się dziwić. Jest Latynosem, a ja jestem jego kobietą. — Rany boskie! — jęknął Linc. Łupało go w głowie, wszystko się waliło i wcale nie miał ochoty na pracę. Lekka komedia romantyczna to zdecydowanie nie jego gatunek. Chciał wrócić do tego, w czym był najlepszy. Sensacja. Tam przynajmniej nie musi znosić niekończących się zbliżeń i wdzięczyć się do kamer. — Zobaczymy się na planie — powiedziała Lola. Suka, pomyślał Linc. Wszystkie kobiety to suki.
Rozdział dwudziesty szósty
Merrill Zandack był w wyjątkowo gadatliwym nastroju. Shelby miała nadzieją, że znajdzie trochę czasu dla siebie, ale ponieważ na pokładzie był też gospodarz, wypadało dotrzymać mu towarzystwa. To była jedna z wad podróżowania prywatnym samolotem. Kiedy tylko weszła na pokład, Merrill zaprosił ją do swojego okrągłego stolika. Nie mogła odmówić, chociaż wokół Merrilla kłębiły się chmury dymu, od którego robiło jej się niedobrze. Gdy wystartowali, Merrill wręczył jej plik recenzji w skórzanym skoroszycie z jej nazwiskiem i datą. — Zebrałem je wszystkie do kupy. Może niektórych nie czytałaś — powiedział. — Dziękuję, Merrillu — odparła. — To miło, że o tym pomyślałeś. — Wiem, jak inni producenci postępują z aktorami. Studio pokazuje ci to, twój PR tamto, a nigdy nie dostajesz wszystkiego razem. Czytaj i ucz się. — Czego mam się uczyć? — zapytała. — Tego, że jesteś u szczytu kariery. Każdy aktor marzy o takim wierzchołku. — Wierzchołku? — Tak, wierzchołku. Dla Toma Cruise’a był nim Ryzykowny interes, dla Julii Roberts Pretty woman, a dla ciebie Ekstaza. Od tej pory w każdym filmie, jaki zrobisz, będziesz musiała się mierzyć ze swoimi osiągnięciami z Ekstazy. 269
— Cudownie — mruknęła Shelby. — Tylko dlaczego mnie to przygnębia? — To wcale nie jest takie złe — powiedział Merrill, zanosząc się kaszlem. — Złapana jest dla ciebie właściwym filmem na tę chwilę. Halle Berry po Balu potworów zrobiła Bonda i to była genialna decyzja. — Chcesz mi powiedzieć, że nigdy nie dorównam temu, co mi się udało w Ekstazie? — Nie. Mówię, że powinnaś wykorzystać swój sukces. Jesteś żoną sławnego człowieka, ale musisz dopilnować, żeby cię nie przystopował. — Linc by tego nie zrobił — powiedziała Shelby bez wahania. — Nawet mnie zachęca. — Teraz tak mówisz. Ale ja wiem, co będzie dalej. — Co będzie? — Zawodowa zazdrość — odparł Merrill, kiwając głową. — Taka jest ludzka natura. — Nie między mną i Lincem. — Dziecko, siedzę w tym interesie kupę lat. Kiedy mąż i żona są aktorami i jedno z nich jest lepsze od drugiego, to teren robi się grząski. Zawsze. — Linc nie jest zazdrosny o moją karierę. — Bo do tej pory nie odnosiłaś większych sukcesów niż on. — I w dalszym ciągu nie odnoszę większych sukcesów — powiedziała. — Poczekaj, aż dostaniesz nominację — rzekł Merrill, wydmuchując przed siebie kłąb gryzącego dymu. — Nominację? — zapytała oszołomiona. — Zapamiętaj, że ja ci to mówię pierwszy. Dostaniesz nominację za Ekstazę. — To byłby wielki zaszczyt, ale szczerze wątpię. — Chcesz się założyć? — Ja się nie zakładam, Merrillu. — Bądź mądra i posłuchaj tego, co mówię. Uważaj. — Na co? — Na Linca, do diabła. W tej chwili to twój największy wróg. W ten czy inny sposób, będzie ci próbował stawać na drodze. Miała tego dość. Nie życzyła sobie wysłuchiwać komentarzy Merrilla na temat Linca. 270
— Przepraszam cię, Merrillu, ale chętnie bym się zdrzemnęła — powiedziała, wstając od stołu. — Nie obrazisz się? — Nie przypadło ci do gustu to, co mówiłem, hę? — zauważył, potrząsając swoim drugim podbródkiem. — Trudno ci się dziwić. — Nie o to chodzi — odparła. — Po prostu miałam okropnie pracowity tydzień i jestem zmęczona. — Przeczytaj recenzje. To ci poprawi humor. — Dzięki, Merrillu — powiedziała i przeszła na drugi koniec kabiny. *** Po wczesnym lunchu w Ivy on the Shore Jonas odzyskał nieco humoru. — Byłeś wczoraj wieczorem bardzo spięty — zauważyła Cat, skubiąc czekoladowe ciastko. — Coś się stało? — Nic się nie stało. — Może tęsknisz za pracą u Merrilla? — O tak, na pewno. — Nie ma mowy, żebyś wrócił do niego jako asystent. Kiedy skończymy zdjęcia, powinieneś zażądać, żeby cię przydzielał do wszystkich swoich filmów. — Myślisz, że by się zgodził? — Czemu nie? Jestem pewna, że dzwoni do ciebie przynajmniej dwa razy dziennie, żeby mnie sprawdzić. Nie mam racji? — Masz. — I co mu mówisz? — Że jesteś geniuszem. — Dzięki — odparła z figlarnym uśmiechem. — Dokładnie to chciałam usłyszeć. — Rozmawiałaś z Jumpem? — Tak. — Westchnęła z irytacją. — Grozi, że wyrzuci moje graty na ulicę. — No i co z tym zrobisz? — Zadzwonię do swojej koleżanki, Luanne, która mieszkała u nas ze swoim dzieckiem kilka miesięcy temu. Poproszę, żeby spakowała wszystkie moje rzeczy. — To niezły pomysł. — Założę się, że Jump będzie chciał zabrać wszystkie nasze książki 271
i płyty CD. To wkurzające, bo to ja je w większości kupowałam. — Słyszałaś może coś o Tower Records i Book Soup? — zapytał uszczypliwie Jonas. — Że już nie wspomnę o Amazonie? — Jakiś ty praktyczny, Jonasie. Za to cię właśnie lubię. — Ach, więc teraz z kolei lubisz mój praktycyzm? — Nie ma w tym nic złego — powiedziała, biorąc następne ciasteczko. — Musimy ci tylko znaleźć dziewczynę, bo praca bez zabawy... — Mów o sobie. — Ja nie mam czasu na facetów. — No to jest nas dwoje. — Co? Ty też nie masz czasu na facetów? — Ale z ciebie dowcipnisia. — Staram się — odrzekła Cat, dając kelnerowi znak, żeby przyniósł rachunek. Wyszli z restauracji i pojechali na plan. Cat ustaliła najpierw kilka szczegółów z ludźmi, którzy byli już na miejscu, po czym weszła do swojej przyczepy, żeby popracować nad szkicami kadrów. Po chwili rozległo się pukanie i do środka wetknął głowę Nick. — Cześć — powiedział. Miał papieros przyklejony do dolnej wargi, rozczochrane włosy i zawadiacki uśmiech na twarzy. — Jak się wczoraj bawiłaś? — Masz interesujących przyjaciół — stwierdziła. — Prawda? Przyjechaliśmy do LA razem, mnie się pofarciło, więc na razie ja stawiam. Jak im też się uda, będzie ich kolej. — Brzmi sensownie. — A co myślisz o dziewczynach? — Urocze — odparła z odrobiną sarkazmu. — Która miała wczoraj to nieszczęście... oj, przepraszam, to szczęście? — Obie — odparł chełpliwie. — Obskoczyłeś obie przed zdjęciami? — Widzę, że nie doszły cię słuchy o mojej reputacji — powiedział, mrugając do niej porozumiewawczo. — A co, jest aż taka, jak ci się wydaje? — Chcesz się przekonać? — Nie, dziękuję. Odpalił papierosa od papierosa. 272
— Dawno się rozeszłaś ze swoim staruszkiem? — Niedawno, bo co? — Złapałaś go z inną, tak? — Nie mam ochoty o tym rozmawiać. — Musisz się czuć gównianie z takimi rogami. — Słucham...? — Mówię, że musisz się czuć gównianie z przyprawionymi rogami. — Nick, próbuję pracować — powiedziała, tracąc cierpliwość. — Jasne, kumam — odparł, jeszcze raz puszczając do niej oko. — Do zobaczenia na planie. *** Shelby miała cichą nadzieję, że Linc będzie na nią czekał na lotnisku. Niestety romantyczne powitanie pozostało w sferze jej wyobraźni. Zamiast Linca czekał na nią samochód z kierowcą, który zawiózł ją do hotelu. Zawsze denerwowała się w czasie lotu, kiedy więc dotarła na miejsce, czuła się zmęczona. Może Linc nie zaplanował niczego na wieczór. W holu czekał kierownik hotelu, żeby ją przywitać. — Pani Cheney, jest nam niezwykle miło, że spędzi pani u nas weekend. — Proszę do mnie mówić „pani Blackwood” — powiedziała Shelby, kiedy brał od niej bagaże. — Oczywiście, pani Blackwood. Pani mąż jest zadowolony z naszych usług. Mam nadzieję, że pani również się u nas spodoba. Robimy, co w naszej mocy, aby państwa zadowolić. — Jestem tego pewna. — Zaprowadzę panią do apartamentu pana Blackwooda. Apartament był duży i luksusowy, ale Linca nie było, prawdopodobnie jeszcze pracował. Shelby wcale to nie zmartwiło, chciała wziąć prysznic i odświeżyć się przed spotkaniem z mężem. Rozległo się pukanie i do pokoju wszedł boy hotelowy z kwiatami i wielkim koszem owoców. Myślała, że to kwiaty od Linca, ale przyczepiona karteczka informowała, że przysłał je producent Ekstazy, który „wita ją w Nowym Jorku”. 273
Dała boyowi napiwek i zaczęła się rozpakowywać. Kiedy skończyła, wzięła prysznic i włożyła prostą białą sukienkę, jedną z tych, które Linc najbardziej lubił. Zastanawiała się, czy nie zadzwonić do niego na komórkę, ale w końcu uznała, że lepiej mu nie przeszkadzać. Niedługo wróci, a ona będzie na niego czekać. *** — Idę na górę — oświadczył Tony. — Sądziłam, że gdzieś wyjdziemy — powiedziała Lola. — Jestem ubrana i gotowa. — Nie, chcę najpierw wejść na górę — odparł Tony. Lola właśnie skończyła rozmawiać z matką przez telefon, co ją za każdym razem okropnie rozstrajało. Claudine tak zapamiętale krytykowała jej związek z Tonym, że Lola coraz poważniej myślała, żeby wyjść za niego za mąż, olewając całą rodzinę. Co prawda od czasu ich ponownego zejścia Tony ani razu nie poprosił jej o rękę, ale gdyby naprawdę tego chciała, potrafiłaby go skłonić do oświadczyn. Hmm... pani Alvarez. Albo jeszcze inaczej: pani Lola Sanchez Alvarez. Tak nawet lepiej. Obejrzała się w lustrze. Miała na sobie obcisłą szkarłatną sukienkę z głębokim dekoltem, szpilki, oczywiście od Jimmy’ego Choo, i rubinowe kolczyki w uszach. Rozpuściła włosy, tak jak lubił Tony. W przedpokoju czekał Wielki Jay. — Pan Alvarez idzie właśnie na górę — poinformowała go. — Kiedy wejdzie, bądź łaskaw się ulotnić. — Jasne, pani Lolu. Gdyby mnie pani potrzebowała, będę na korytarzu. — Dziękuję, Jay. Ty zawsze wiesz, czego mi trzeba, prawda? Twarz Wielkiego Jaya rozjaśnił uśmiech. Od dwóch lat był osobistym ochroniarzem Loli i rozkoszował się każdą minutą swojej pracy. Kto by się nie rozkoszował? Po chwili do salonu wszedł uśmiechnięty Tony. Wyglądał wystrzałowo w białym garniturze i czarnej koszuli. — Muzyka, dziecinko — powiedział. — Jestem w nastroju na Marka Antoniusza. 274
— Ja zawsze jestem w nastroju na Marka Antoniusza — odpowiedziała Lola. — Ostra z ciebie cizia, moja ty seksowna wiedźmo. Zgadnij, o kim myślałem w Nowym Orleanie. A wierz mi, że kociaków tam od cholery. — Nie wspominając o tej importowanej lali, którą ze sobą zabrałeś, draniu! — Wykopałem ją na bruk, aż śmigało. — Mam nadzieję. — Oj, Lolu, chodź do mnie. Niech się na ciebie napatrzę. — Lola ruszyła w jego stroną. — Daj mi wódki — nakazał. — Czy ja jestem obsługą hotelową? — zapytała buńczucznie. — Przynieś mi jedną z tych buteleczek z minibaru. — Po co? — Mam zamiar zessać ją z twoich cudownych cycuszków, maleńka. No, idź po nią. — Jestem ubrana i gotowa do wyjścia — zaprotestowała Lola. — Mieliśmy całą noc przetańczyć. — Będziemy tańczyć, dziecino, nie martw się — odparł Tony z wilczym uśmiechem. — Ale najpierw muszę posmakować tych twoich cycuszków, więc idź po tą wódkę, dziewczyno, no już! — Nie, Tony — upierała się Lola. — Wylejesz mi wódkę na sukienkę. — Rób, co ci każę, kobieto! — zagrzmiał. Było coś podniecającego w mężczyźnie, który nie przyjmował do wiadomości odpowiedzi „nie”. Posłusznie poszła do minibaru po maleńką buteleczką wódki. Kiedy wracała, była już bardzo podniecona. Tony potrafił ją podkręcić jak nikt inny. Wziął butelką, jednym ruchem ręki odpiął jej sukienką i zaczął ją z niej zsuwać, aż obnażył piersi. — Niegrzeczny z ciebie chłopiec — powiedziała, wstrzymując oddech. — Masz najwspanialsze cycki na świecie — mruknął z podziwem. — Zdejmij wszystko. Nie trzeba jej było powtarzać tego dwa razy. Wężowymi ruchami zsunęła z siebie sukienkę i położyła ją na oparciu kanapy. Żaluzje nie były zaciągnięte, ale Loli to nie obchodziło. Niech sobie patrzą. 275
Kiedy została tylko w czarnych koronkowych stringach, podeszła do Tony’ego i przylgnęła do niego nagim ciałem. — Ale z ciebie towar, maleńka — wymamrotał. Wsunął palce za sznureczki stringów i powoli je z niej ściągnął. — Patrzcie tylko na tę wygoloną cipkę i te wielkie, soczyste cycki. Chcę cię widzieć zawsze tylko w brylantach i szpilkach. Moja kocica jest stworzona do świecidełek. Z szerokim uśmiechem otworzył zębami buteleczkę wódki, a potem zaczął lać zimny strumień na gołe piersi Loli. W ciągu kilku sekund doprowadził ją do orgazmu. Tony Alvarez był najbardziej podniecającym mężczyzną na świecie.
Rozdział dwudziesty siódmy
Linc nie czuł się na tyle pewnie, żeby wracać do hotelu. Skończyli zdjęcia, ale on się nie spieszył. Został w przyczepie, wciągnął trochę koki, po czym doszedł do wniosku, że jeden drink jest absolutnie nieodzowny. Nawet jeśli Shelby odkryje, że pił, to co z tego? Po tym, co zrobiła, nie ma prawa go krytykować. Miał nadzieję, że nie widziała dzisiejszych gazet. Jutro to już będzie przebrzmiała sensacja. Nadal był na nią wściekły za zdjęcie w „People”. I za jej ostatni film, o którym chyba wszyscy bez przerwy gadali. Nie zapomniał jej też wywiadu w „USA Today”, w którym zmieszała go z błotem. Im bardziej się wściekał, tym większą miał chęć na jeszcze jednego drinka. W końcu po kilku szkockich przepłukał usta odświeżającym płynem, wsiadł do samochodu i kazał kierowcy zawieźć się do hotelu. Kiedy wszedł do apartamentu, Shelby spała na kanapie. Przez kilka chwil nie mógł od niej oderwać oczu. Była taka piękna i niewinna. Szkoda, że to taka zdradliwa suka. Nie wiedział, czyją budzić, czy dać jej spać. Jezu! Przez nią żołądek miał ściśnięty na kamień. Czy właśnie o to chodzi z tą miłością? Jeśli tak, to niech ją diabli! *** 277
— Co robisz wieczorem? — zapytał Nick. — Bo co? — odpowiedziała pytaniem Cat. Siedzieli na plaży, podczas gdy kierownik zdjęć przygotowywał plan do kolejnego ujęcia. Nick wziął do ręki kilka kamyków i zaczął je rzucać do morza. — Tak sobie myślałem... może miałabyś ochotę wpaść do Ago? — Może — odpowiedziała ostrożnie. — Mam to rozumieć jako „tak”? — Hm.... nie jestem pewna, czy oglądanie, jak podrywasz kolejne panienki, jest dla mnie dobrym pomysłem na spędzenie wieczoru. — Jasna sprawa — powiedział Nick. — W każdym razie, jeśli będziesz miała ochotę, propozycja jest aktualna. Spotykamy się tam codziennie, przy tym samym stoliku. — Codziennie? — Tak. Chodzę się tam trochę rozerwać — odparł, podnosząc kolejną garść kamieni. — A przy okazji, wpadłaś w oko mojemu kumplowi, Maksowi. — Który to? — Ten facet w okularach. Pisze do „Rolling Stone”. Zazdrości ci. Uważa, że miałaś cholerny fart. — Pewnie — mruknęła Cat ironicznie. — Talent i ciężka praca nie mają tu nic do rzeczy. — Bardzo mu się podobał film, który zrobiłaś przedtem. Jak on się nazywał? — Dzikie dziecko. — Nie widziałem go, ale rzeczywiście dobrze o nim mówią. — I zgodziłeś się, żebym reżyserowała Złapaną, chociaż nie widziałeś mojego poprzedniego filmu? — Wierzę Merrillowi. Dzięki niemu wypłynąłem. — A co, tobie też się kazał dmuchać? Spojrzał na nią ze zdziwieniem. — Co takiego? — Nic, to był po prostu... dowcip. — A tak, słyszałem plotkę, że każe aktorkom obciągać sobie laskę, zanim dostaną rolę. — Tak mówią. — A jak było z tobą? — Czy wyglądam na dziewczynę, którą można szantażować? Mój 278
film miał tytuł Dzikie dziecko. To ci powinno dać do myślenia. — Był o tobie, prawda? — Fragmenty. — No to powiedz mi, Cat, co to za dzikie dziecko z ciebie było — zaproponował Nick, pocierając swój szorstki zarost. — Nie wymyśliłbyś takiego numeru, jakiego ja nie wykręciłam. — Balowiczka? Uśmiechnęła się tajemniczo. — A co, chciałbyś wiedzieć? W tym momencie przerwała im redaktorka scenariusza, która przyszła przedyskutować jakąś linijkę tekstu. Cat podniosła się, wyjaśniła sprawę, po czym ruszyła na plan. Nick poszedł za nią. — Powinnaś spotkać się ze mną wieczorem — powiedział. — Zrobimy imprezę. Przyprowadź ze sobą Jonaha, jeśli chcesz. — Jonasa — poprawiła go Cat. — Czy on jest pedziem? — Czemu pytasz? — Bo zawsze jest taki wypucowany i przylizany. — Nie, nie jest gejem. — To znaczy, że się z nim pieprzyłaś? — To nie twój zakichany interes. — Rany, ale jesteś dzisiaj najeżona. — Nie powinieneś mi zadawać takich osobistych pytań. — Przepraszam. Idę przed kamerę i zobaczę, czy uda mi się zrobić w tej scenie to, co chciałaś. Cat patrzyła, jak idzie na plan tym swoim luzackim krokiem. Natychmiast podeszła do niego charakteryzatorka i dziewczyna od public relations. Słynny ogier, Nick Logan. Gdyby jeszcze chociaż o tym nie wiedział. Martwiła się o swoje rzeczy, które zostały w Nowym Jorku. Jump potrafił być złośliwy, mógł naprawdę wszystko wyrzucić. Nie lubił, kiedy coś szło nie po jego myśli. Miała jeszcze kilka minut do rozpoczęcia zdjęć, bo operatorzy nie skończyli ustawiać kamer, więc zadzwoniła do swojej przyjaciółki w Nowym Jorku. 279
Luanne bardzo się ucieszyła, że ją słyszy. — Gdzie jesteś? — zapytała. — Reżyseruję film w LA. — Super! — Nie tak bardzo super, bo rozwodzimy się z Jumpem. — O cholera! — wykrzyknęła Luanne. — Co się stało? — Powiem ci, jak się zobaczymy. Słuchaj, Jump wraca do Nowego Jorku i straszy, że wywali moje rzeczy na ulicę. Potrzebuję twojej pomocy. — Mów śmiało. — Czy możesz załatwić ludzi, którzy by spakowali moje ubrania, rękopisy i całą resztę, a potem wysłali mi to wszystko do LA? — Oczywiście — odpowiedziała Luanne. — Nakryłaś Jumpa z inną? — spytała po chwili przerwy. — Skąd wiesz? — Bo kiedy u was mieszkałam, zamontowałam kamerę, wiesz, taki ukryty gadżet, który się zakłada w pokoju dziecinnym, żeby mieć na oku opiekunkę, gdy zajmuje się dzieckiem. — No i? — Kiedy się wyprowadziłam, zapomniałam ją zabrać. Ty byłaś w Londynie, a Jump wyjechał do Atlanty na jakąś chałturę, więc wróciłam po nią kilka dni później. — I co? — Puściłam kasetę i było na niej nagrane, jak Jump rżnie jakąś blondynkę... Przykro mi. — Dlaczego mówisz to dopiero teraz? — Bo wcześniej wydawało mi się to jakoś nie fair. — A gdybym ja przyłapała twojego męża z jakąś blondyną i ci o tym nie powiedziała, tobyś uważała, że to fair? — Czekałam, aż się spotkamy. Cat westchnęła. To nie była wina Luanne, nie mogła mieć do niej żalu. — Tak czy inaczej, dzięki. To mnie tylko utwierdza w przekonaniu, że dobrze robię. — Naprawdę mi przykro, Cat. — Wiem — odparła. — Mnie też. *** 280
Lola miała wrażenie, że seks z Tonym robi się coraz bardziej ekscytujący. Teraz nie było żadnych gier, tylko jedno wielkie łóżkowe szaleństwo z nienasyconym, gorącym Latynosem. Boże, ależ on ją kręcił! Kiedy w końcu ponownie doprowadziła do ładu swoje włosy i makijaż, była prawie północ. Wyjechali z hotelu, wsiedli do limuzyny Tony’ego i ruszyli w objazd po klubach salsy. Tony otworzył w samochodzie butelkę cristala i rozlał go do dwóch kieliszków. — Chcę cię o coś zapytać — powiedział, wręczając jej kieliszek. — O co? — zapytała Lola, upijając łyk szampana. — Spałaś z tym frajerem? Z tym Lincem Blackwoodem? — A czy ty spałeś z tą putta, z którą pojechałeś do Nowego Orleanu? — zripostowała Lola. — Ty odpowiadasz pierwsza — powiedział Tony, przewiercając ją swoimi czarnymi oczami na wylot. — Nie — odparła Lola. — Mogłam, ale nie spałam. — Ja też nie — mruknął Tony, trącając się z nią kieliszkiem. — W tym sęk, dziewczyno. Przez ciebie jestem skończony dla innych kobiet. — Naprawdę? — zapytała zachwycona. — Tak, złotko. Kurwa, jesteś tylko ty i żadna inna. Pochyliła się, ujęła twarz Tony’ego w dłonie i zaczęła pieścić językiem jego wargi, a potem wsunęła mu rękę w krocze. — On jest mój — wyszeptała namiętnie. — Tylko mój. Spróbuj go wetknąć w inną, Tony Alvarezie, a przysięgam na Boga, że ci go obetnę. — Jesteś przerażającą kobietą! — stwierdził Tony, po czym odrzucił głowę w tył i ryknął śmiechem. — Żebyś wiedział. I lepiej o tym nie zapominaj. *** — Obudź się — powiedział Linc, potrząsając Shelby za ramię. — Och, musiałam zasnąć — wymamrotała, ziewając. — Nie wiedziałam, o której wrócisz, więc włączyłam sobie telewizor, no i proszę. Linc zauważył, że ma na sobie jedną z jego ulubionych sukienek. 281
Z włosami rozpuszczonymi na ramiona wyglądała prześlicznie. Kiedy wyciągnęła ręce, dał się jej przyciągnąć i pocałować. — Tęskniłam za tobą — powiedziała. — Tak się cieszę, że w końcu jestem tu z tobą. Pomyślał, że chyba nie widziała jeszcze nowojorskich gazet. Przytulił ją do siebie. — Dochodzę do wniosku, że rozstania są okropne. Od tej pory odrzucam każdą propozycję, która miałaby nas rozdzielić — oświadczyła. Nie wierzył jej. Mówi tak tylko po to, żeby go ugłaskać. Pewnie widziała swoje zdjęcie w „People” i zastanawia się, jakie kłamstwa mu podsunąć. Jej usta były takie delikatne, że natychmiast się podniecił. Wróciły do niego wspomnienia z poprzedniego wieczoru. Lola Sanchez była cholernie podniecającą dupą. Upiła go i rozpaliła, po czym zostawiła na lodzie. Typowa kobieta. Nienawidził ich wszystkich. — Kocham cię — szepnęła Shelby. — Tęskniłam za tobą. Jasne, zwłaszcza kiedy włóczyłaś się z Pete’em. Sięgnął do jej piersi i zaczął ją brutalnie pieścić. — Czy nie możemy poczekać, aż pójdziemy do sypialni? — zapytała Shelby. — Nie — uciął. — Wystarczająco długo czekałem. A potem zrobił coś niesłychanego — zdarł z niej sukienkę, tę, którą tak bardzo lubił. Shelby aż się przestraszyła. — Co się z tobą dzieje?! — krzyknęła. — Co, nie może mi brakować własnej żony? — zapytał. Popchnął ją na kanapę, rozpiął spodnie i dosiadł jej — bez żadnej gry wstępnej, bez całowania. Było to trochę tak, jak w jej wielkiej scenie erotycznej z Ekstazy. Miała ochotę mu się przeciwstawić, powiedzieć, że musi poczekać, ale nie dał jej szansy. Wszedł w nią i zaczął wyładowywać gniew, który nim targał. Kiedy skończył, zapiął spodnie i poszedł do sypialni. Shelby leżała jeszcze przez chwilę na kanapie. Czuła się wykorzystana. Próbowała zrozumieć to, co się właśnie stało. Uznała, że musiał pić. Podniosła się, poszła do łazienki i włożyła aksamitny szlafrok, który wisiał na drzwiach. 282
— O co chodzi, Linc? — zapytała, kiedy weszła do sypialni. — Co to wszystko miało znaczyć? Linc siedział na brzegu łóżka i palił papierosa. Rozejrzała się, szukając alkoholu, ale niczego nie znalazła. Boże, jak mogła mu ufać? — Ty mi to powiedz — warknął. — Co takiego? — Czy nie powinnaś mi czegoś wyjaśnić? Doszła do wniosku, że musiał się dowiedzieć o Pecie. Niech to diabli! Powinna była sama z nim o tym porozmawiać. — Nic mi nie przychodzi do głowy — stwierdziła i dodała: — Miałam mnóstwo roboty przy zdjęciach, wywiadach i tak dalej. I wiesz co? Przy moim filmie pracuje twój dawny przyjaciel, a właściwie to nasz. — Kto taki? — zapytał Linc. — Pete — odrzekła. — Przesyła ci pozdrowienia. Nie może się doczekać, kiedy spotkamy się we trójkę. — Nie może się doczekać, tak? — Tak — odparła spokojnie. — A co on robi w tym twoim filmie? — Jest koordynatorem kaskaderów. — To dziwny zbieg okoliczności — zauważył Linc kwaśno. — Ciekawe, jak dostał tę pracę. — Zawsze mówiłeś, że jest jednym z najlepszych kaskaderów w branży. — Więc pewnie nie musiałaś się za nim wstawiać? — O czym ty mówisz? — Mówię o waszym zdjęciu w „People”. — W „People” było zdjęcie? — Nie wiedziałaś, że ktoś was śledzi, kiedy wychodziliście z Jerry’s Deli, a on cię czule obejmował? — Och... — Co ty sobie, kurwa, wyobrażasz? Wyszedłem na największego fiuta, jaki chodzi po tej ziemi. Pieprzyłaś się z nim? — Jak śmiesz? — zapytała, czerwieniejąc na twarzy. — Jak śmiem?! — wrzasnął. — A co ja, twoim zdaniem, mogłem sobie pomyśleć? — Pete mnie namawiał, żebym zrobiła scenę kaskaderską w samochodzie. Rozmawialiśmy o tym przy lunchu, to było zupełnie niewinne spotkanie. 283
— Nie rozumiem cię — wycedził Linc. — Czego nie rozumiesz? — Znasz mnie dobrze, prawda? — Tak, prawda. — No to czego się po mnie spodziewałaś? Że jak to przyjmę? Nie miała ochoty dłużej ciągnąć tej rozmowy, ale wyglądało na to, że nie ma wyboru. — Nie miałam pojęcia, że ktoś nam zrobi zdjęcie — powiedziała z nadzieją, że zakończy tym rozmowę. — Nie miałaś pojęcia? Grasz w pornosie i nie masz pojęcia, że będą za tobą jeździć dziennikarze? — Ekstaza nie jest filmem pornograficznym. Ale Linc wcale jej nie słuchał i mówił coraz głośniej. — Jesteś strasznie głupia, Shelby, wiesz? Najpierw ten wywiad w „USA Today”, a teraz to. Jesteś głupia. Cholerna skończona idiotka! I w dodatku robisz też idiotę ze mnie! Teraz już nie miała wątpliwości, że pił. Nigdy jej nie obrażał i nie wyzywał na trzeźwo. Tylko kiedy pił, wypływał z niego cały ten jad. Tylko wtedy robił się podły i małostkowy. Nie mogła się powstrzymać, żeby o to zapytać, chociaż wiedziała, że zaprzeczy. Zawsze zaprzeczał. — Czy ty znowu pijesz? — Odpierdol się! — wrzasnął, do reszty tracąc nad sobą kontrolę. — Czy wyglądam, jakbym pił? Owszem, wyglądasz, pomyślała. Masz przekrwione oczy, skórę w cętki i wyglądasz okropnie. Nie odezwała się jednak. Linc nigdy jej nie uderzył, ale Brenda ostrzegała, że to się może zdarzyć. — Gdybym pił, a nie piję, do cholery jasnej, to by znaczyło, że robię to przez ciebie — powiedział, przeszywając ją wrogim spojrzeniem. — Przepraszam — odparła cicho. — Masz zrobić to, co ci powiem — oświadczył, znowu podnosząc głos. — Zrezygnujesz z tego cholernego filmu. — Linc, nie mogę tego zrobić. — Zadzwoń do LA i powiedz, że nie wracasz. — Nie mogę — powtórzyła. — Nakręciliśmy już mnóstwo zdjęć. — Masz to zrobić, Shelby — wycedził ze złością. — Albo spieprzaj z mojego życia. 284
— Jesteś nierozsądny. — Ja jestem nierozsądny?! — wrzasnął. — Idź do diabła! — Linc... — powiedziała, bliska łez. — Jeśli zrezygnuję z tego filmu, to mi zniszczy karierę. — Dobrze, więc nie rezygnuj — wypalił z oczami błyszczącymi jak w gorączce. — Ale powiedz im, żeby wywalili Pete’a. I to jak najszybciej. — Co takiego? — Albo ty odejdziesz, albo mają wypieprzyć jego. Czy to dla ciebie jasne?
Rozdział dwudziesty ósmy
Lola doskonale wiedziała, że każdy mężczyzna w latynoskim nocnym klubie patrzy pożądliwie, jak tańczy z fordanserem. Tony siedział ze swoją świtą przy stoliku osłoniętym ściankami w gepardzie cętki, popijał szampana i rozkoszował się pokazem. Nie mogła nic zauważyć, jak wiele kobiet w klubie zerka raz po raz w jego stronę. Ale nie martwiło jej to. Tony należy do niej i tylko do niej. Obracała biodrami przy dźwiękach salsy, emanując seksapilem i zadowoleniem. Jej ciało kołysało się w pulsującym rytmie muzyki, jej taniec zdawał się zarazem zdyscyplinowany i nieujarzmiony. Powinnam była zostać tancerką, pomyślała. Minęłam się z powołaniem. Tony również kołysał się i śmiał, patrząc, jak tańczy tylko dla niego. Wtedy do klubu wszedł Tyrell White, były bokser, mistrz świata wagi ciężkiej. Natychmiast ja zauważył. Spotkali się kiedyś, co Tyrellowi wystarczyło, żeby podejść do niej, odepchnąć fordansera i zacząć się do niej przyklejać. Zanim Lola zdążyła zareagować, Tony już się przepychał między tańczącymi. — Spadaj, sukinsynu! — wrzasnął, a oczy mu pociemniały niebezpiecznie. — To moja dama. — Dama? — prychnął Tyrell. — To zwykła dupa, i ja z nią teraz tańczę. Tony cofnął się i zdzielił go w twarz. Tyrell natychmiast odpowiedział prawym sierpowym i posłał Tony’ego na podłogę. 286
Lola zaczęła krzyczeć i w ciągu kilku sekund wywiązała się ogólna bójka. W mgnieniu oka ochroniarze złapali Tony’ego i wybiegli z klubu, a wraz z nimi Wielki Jay, który chwyciwszy Lolę jak szmacianą lalkę, pomknął z nią do wyjścia. Na dworze wśród błyskających fleszy wszyscy wpakowali się do limuzyny Tony’ego i po chwili samochód wystartował z piskiem opon. Tony klął wściekle, z jego wargi leciała krew. — Zabiję skurwysyna! — krzyczał, kiedy Lola próbowała wycierać mu usta. — Słyszysz? Zabiję tego tępego skurwiela. Nikt nie będzie się przystawiał do kobiety Tony’ego Alvareza. Nikt! — Uspokój się — mitygowała go Lola. — Jestem pewna, że on tego nie chciał. — Czego nie chciał?! — wrzeszczał Tony. — Może myślał, że jestem sama. — Jezus Maria! Po czyjej ty jesteś stronie? — Odsunął ją od siebie, wyciągnął chusteczkę jednorazową i przyłożył sobie do wargi. — Skurwysyn pożałuje, że się, kurwa, urodził, słyszysz?! — Zapomnij o tym — powiedziała Lola uspokajająco. — Było, minęło. — Jasne — warknął Tony. — Zobaczysz, jak minęło. *** Cat miała do wyboru: mogła wrócić sama do domu i pracować, mogła wyjść gdzieś z Jonasem albo przyłączyć się do Nicka i jego przyjaciół w Ago. Ciągle nie mogła się otrząsnąć po tym, co usłyszała od Luanne. Oznaczało to, że Jump zdradzał ją na długo przedtem, zanim go przyłapała. Kto wie, może robił to nawet przez cały czas trwania ich małżeństwa? To była przygnębiająca myśl. Co za obłęd — żyć z kimś i tak naprawdę wcale go nie znać. Zawsze uważała, że Jump jest przyzwoitym facetem. Nie dopuszczała nawet do siebie myśli, że mógłby rżnąć każdą zwariowaną fankę, która mu wpadła w ręce, tak jak jego kumple z kapeli. Jakaż była naiwna! Kiedy ostatni raz tego dnia zawołała: „Cięcie!”, było już dość późno. 287
Jonas dogonił ją, gdy wychodziła, i zaproponował, żeby poszli razem na kolację, ale odmówiła. W drodze do domu puściła sobie jednak kilka utworów Eminem i zaczęła jej wracać energia. Nie miała w domu nic do jedzenia, a przecież musi coś jeść, no nie? Zamiast w stronę domu, skręciła do Ago, żeby coś przekąsić. Kiedy przyjechała, Nicka nie było. Maître d’ zaprowadził ją do jego stałego stolika w kącie na patio, gdzie siedziało już kilka znanych osób i kilka nowych. Ładna ciemnowłosa dziewczyna w wielkich okularach i czymś, co wyglądało jak kombinezon malarski, wyciągnęła do niej dłoń. — Jestem Amy — powiedziała. — A ty? — Cat Harrison. — Ach tak, dziewczyna, która reżyseruje film Nicka, prawda? Cat skinęła głową. — Nick mi o tobie opowiadał. Mówił, że z ciebie gorąca laska, ale zapomniał dodać, że jesteś taka młoda. — Mówił, że jestem gorąca laska? — zapytała rozbawiona Cat. — Znasz Nicka. Każda dziewczyna, która chodzi i oddycha, jest dla niego gorąca. — O której zwykle przychodzi? — zapytała Cat, starając się, żeby zabrzmiało to niedbale. — Bo muszę coś szybko zjeść i uciekać. — Różnie. — A co ty porabiasz? — zapytała Cat. Zastanawiała się, czy Amy jest jedną z niezliczonych dziewczyn Nicka. — Jestem komikiem — odpowiedziała Amy. — Wiesz, stoję przed publicznością przy stolikach i wkurzam facetów. — Zachichotała. — Mówię ci, warto zobaczyć ich miny, kiedy zaczynam gadać o rozmiarach ich zwisów. — Muszę kiedyś przyjść i posłuchać — stwierdziła Cat. — Bardzo proszę. W przyszłym tygodniu będę w Improv. Nick zbiera grupę, możesz się przyłączyć. — Chętnie — odparła Cat. Kiedy przyjechał Nick, skończyła już jeść i była gotowa do wyjścia. Nickowi towarzyszyła piersiasta farbowana blondynka w ciasnej różowej 288
sukience mini. Wyglądała, jakby uciekła z okładki „Playboya”. — A cóż to takiego, u diabła? — zdumiała się Amy. — To pewnie nowa... moda — mruknęła Cat, wstając. — Potrzebuję odmiany — oświadczył Nick, przeczesując zmierzwione włosy. — A ty dokąd się wybierasz? — Zjadłam, rozerwałam się i dobranoc. — To wszystko? — zapytał, wyraźnie rozczarowany. — Tak, to wszystko — odrzekła, mierząc wzrokiem jego towarzyszkę. — Poznaj Mindy. — Nick objął dziewczynę ramieniem i mocno do siebie przytulił. — Jest moją starą przyjaciółką. Pracowała jako striptizerka w Scores, w Nowym Jorku. Tam się poznaliśmy. — Czarujące — wycedziła Cat. — Była wtedy ubrana czy rozebrana? — Mindy próbuje się tu dostać do filmów porno — powiedział Nick, ignorując jej docinek. — Uważam, że ma szansę, nie sądzisz? — Jestem pewna, że odniesie wielki sukces — odparła Cat, zastanawiając się, czy mówi poważnie. — Do zobaczenia w poniedziałek — dodała, wychodząc. Zostawiając Mindy z jej marzeniami o pornograficznym gwiazdorstwie, Nick ruszył za Cat na parking. — Jakie masz plany na weekend? — zapytał, pocierając zarośniętą brodę. — Spać i pracować. — Masz ochotę na jakiś film? — Raczej nie. — Przyjdziesz tu jutro? — Nie, dziękuję. — Czemu „nie, dziękuję”? — To nie w moim stylu. — Co nie jest w twoim stylu? — Piersiaste blondynki marzące o karierze porno. Nie mam z nimi o czym gadać. — Nie mów mi, że jesteś zazdrosna. Cat roześmiała się kpiąco. W tym momencie podjechał jej samochód. — Zejdź na ziemię, Nick — powiedziała, dając parkingowemu pięć dolarów i wskakując do wozu. 289
— Zadzwonię do ciebie! — krzyknął, kiedy uruchomiła silnik. Nie wróciła do domu, tylko pojechała prosto na lotnisko i kupiła bilet na nocny lot do Nowego Jorku. Po co jej Luanne? Sama może sobie poradzić z pogróżkami Jumpa. Poza tym bardzo chciała obejrzeć kasetę wideo, o której mówiła Luanne. Jak to dobrze, że dowiedziała się o tym, zanim zaszła w ciążę albo wpakowała się w inną kabałę. Jej mąż jest notorycznym kłamcą, stwierdziła. Ta konstatacja nie poprawiła jej humoru. *** Shelby przez całą noc nie mogła zasnąć. Linc postawił jej ultimatum, a ona nie radziła sobie najlepiej z takimi sytuacjami. Jedno niewinne zdjęcie w gazecie, a on się zachowuje, jakby uciekła z Pete’em do Acapulco i przez cały tydzień z nim romansowała. Chciała zadzwonić do swojej psychoterapeutki, ale Brenda zmieniła ostatnio numer domowy i nie podała jej nowego. Ultimatum Linca było absurdalne, Brenda na pewno by się z nią zgodziła. Linc nawet nie położył się do łóżka, siedział całą noc w salonie przed telewizorem i prawdopodobnie pił na umór. Jedno było pewne: nie miała najmniejszej ochoty rezygnować z filmu, a tym bardziej żądać, żeby wyrzucili Pete’a. Nie ma mowy, żeby wzięła pod uwagę niedorzeczne żądania Linca. Nazajutrz rano, kiedy zadzwonili do niej z budzeniem, wstała, włożyła dres i pojechała windą na dziesiąte piętro, gdzie mieli pokoje jej pomocnicy, którzy przygotowywali ją do sesji prasowej. Kara, rzeczniczka prasowa studia, już na nią czekała. — Wszystko będzie dobrze — zapewniła ją z uśmiechem, zdecydowanie zbyt wesołym jak na siódmą rano. — Przez poprzednią sesję przeszłaś śpiewająco. — Za każdym razem jest bardzo trudno — odparła Shelby, siadając do makijażu. — Nie znoszę wywiadów. To takie nienormalne mówić o sobie przez bite osiem godzin. Na stoliku leżało „People”. Wzięła je i znalazła w środku swoje zdjęcie z Pete’em. Było zupełnie nieszkodliwe — nic takiego, o co Linc mógłby się wściekać.
290
— Jak ci się podobały recenzje? — zapytała Kara, podając jej kawę. — Robią wrażenie, prawda? — Merrill Zandack dał mi je w samolocie. Jestem zdziwiona, że są tak pochlebne. — Nie powinnaś się dziwić. Byłaś w tym filmie naprawdę fantastyczna. — Dziękuję. — No więc tak — zaczęła Kara. — Każdego dziennikarza przed wejściem będę ostrzegać, że pod żadnym pozorem nie wolno im wspominać o zdjęciach pana Blackwooda i Loli Sanchez. — O czym ty mówisz? — No, o tych wczorajszych fotografiach z pierwszych stron. Shelby popatrzyła na nią pytająco. — O mój Boże! — zawołała Kara. — Nie mów mi, że ich nie widziałaś. — Przyleciałam wczoraj po południu. — Jestem pewna, że to nic takiego — wymamrotała Kara, wyraźnie zakłopotana. — Przecież robią razem film, więc wiadomo, że takie zdjęcia się wtedy zdarzają. — Czy mogę zobaczyć te gazety? — zapytała Shelby. — Ja ich nie mam, ale mogę ci je zorganizować... Skoro jednak ich nie widziałaś, to może lepiej, żebyś poczekała do końca wywiadów? — Myślę, że powinnam wiedzieć, o czym mają nie wspominać dziennikarze, prawda? — odparła Shelby. — Wobec tego pójdę zobaczyć, co mi się uda załatwić — powiedziała Kara i wyśliznęła się z pokoju. Tymczasem przyszła wizażystka i Shelby, zamknąwszy oczy, poddała się jej zabiegom. A więc Linc robił tyle krzyku o jej niewinne zdjęcie w „People”, podczas gdy jego zdjęcia z Lolą Sanchez pojawiły się na pierwszych stronach nowojorskich gazet, o czym nie był łaskaw wspomnieć. Nie miała pojęcia, co się dzieje, ale czuła, że nie jest to nic dobrego. *** Limuzyna zawiozła Lolę z powrotem do hotelu. — Nie wchodzę na górę — oświadczył Tony. 291
Twarz mu płonęła gniewem. — Kochanie, proszę cię — błagała Lola. — Pozwól mi zająć się twoją wargą. — Nie — odparł gniewnie, kręcąc głową. — Jestem zbyt wkurwiony. — Jest piątek wieczór — namawiała go. — Nie mam jutro żadnych zdjęć. Ale Tony był nieugięty. — Zadzwonię do ciebie później. — To może ja przyjadę do ciebie? — zasugerowała. — Nie — warknął. — Muszę zostać sam. Miał swoje ciemne strony i Lola wiedziała, że nie powinna przeciągać struny. Kiedy Wielki Jay zaprowadził ją na górę, długo krążyła niespokojnie po pokoju, zanim wreszcie zdecydowała się położyć. Jak zwykle rano, kiedy włączyła telefon, pierwsza na linii była Faye. — Czyś ty postanowiła zrujnować sobie karierę? — zapytała jeszcze bardziej chrypliwie niż zwykle. — Co się stało tym razem? — odpowiedziała pytaniem Lola, tłumiąc ziewanie. — Bójka w dyskotece? — ciągnęła Faye takim tonem, jakby to była najbardziej niedorzeczna rzecz, o jakiej słyszała. — To nie była żadna dyskoteka, tylko klub. Dyskoteki dawno wyszły z mody. — Nieważne, co to było — stwierdziła Faye. — W gazetach jest twoje zdjęcie, jak wylatujesz z lokalu pod pachą ochroniarza. Po raz kolejny znalazłaś się na pierwszych stronach. — Lola uśmiechnęła się do siebie. — Nie nadążam za tobą — wychrypiała Faye. — Jestem twoją rzeczniczką, Lolu, co mam powiedzieć prasie? — To nie była nasza wina, Faye. Jakiś facet się do nas przyczepił i uderzył Tony’ego. — Jakiś facet? — O rany, Tyrell White — odparła ze zniecierpliwieniem Lola. — Ten drań się na mnie rzucił, więc co, twoim zdaniem, miał zrobić Tony? Stanął w mojej obronie. On tej bójki nie zaczął. 292
— Słuchaj, robią wszystko, żeby zminimalizować szkody, spowodowane twoimi ekscesami — oznajmiła Faye z rezygnacją. — Ale kiedy zaatakują was brukowce, niewiele będę mogła zrobić, żeby cię chronić. To nie będzie przyjemne. — Lepiej mnie chroń, Faye — powiedziała Lola. — Jesteś moją rzeczniczką i chyba masz jakieś znajomości wśród tych pseudodziennikarzy. — Gdzieniegdzie mam, ale nie wszędzie — odrzekła Faye. — Zrobią, co się da. — Postaraj się — mruknęła Lola i trzasnęła słuchawką. Do drzwi sypialni zapukał Wielki Jay. — Co się dzieje? — zapytała ostro. — Pani siostra tu jest — powiedział. Lola osłupiała. — Moja siostra?! Zza pleców Jaya wyszła Selma. Miała zaczerwienione policzki i torbę podróżną na ramieniu. — Mama mnie przysłała, żebym z tobą porozmawiała — oświadczyła. — Po co? — zdziwiła się Lola, ale była zadowolona, że to przynajmniej Selma, a nie wścibska Isabelle. — Mama uważa, że potrzebujesz mieć koło siebie kogoś z rodziny — wyjaśniła Selma. — Wszyscy się o ciebie martwią, nawet Matt. — Matt? — Lola zmarszczyła brwi. — Mówiłam wam wyraźnie, że nie chcą, żeby ktokolwiek z naszej rodziny się z nim kontaktował. — To miły facet, Lucio. W końcu to ty za niego wyszłaś, więc nie możemy go opuścić. — On nie jest opuszczony — wycedziła Lola. — Dostaje ode mnie kupę forsy. Wierz mi, że opłaca mu się ta ugoda. Nie ma powodu narzekać. — Nie chodzi o pieniądze, Lucio. — Owszem, chodzi. — Nie — odparła z uporem Selma. — Mogę z tobą zostać? — spytała. — Mama się zajmie dziećmi przez weekend. — Oczywiście, że możesz — powiedziała Lola. — Jeśli przestaniesz mi dokuczać, to miło cię widzieć, Selmo. 293
— Ciebie też, siostrzyczko — odpowiedziała Selma, rozchmurzając się. Lola wyskoczyła z łóżka i uściskały się mocno. Kiedy Selma rozpakowywała się w drugiej sypialni, Lola zadzwoniła do Tony’ego. Nie odebrał. Wspaniale. Teraz będzie musiała siedzieć w hotelu i czekać, aż ten drań się odezwie. W nocy też do niej nie zadzwonił. Niepokoiło ją to. Większość mężczyzn dawała sobą kierować, ale nie Tony. Co także dodawało smaczku ich związkowi.
Rozdział dwudziesty dziewiąty
Cat zadzwoniła do Jonasa z lotniska Kennedy’ego. — Jestem w Nowym Jorku — oświadczyła. — Nieprawda — odparł, jakby sądził, że robi mu jakiś absurdalny kawał. — Prawda — powiedziała poważnie. — Złapałam nocny samolot. — Po co tam poleciałaś? — Bo muszę tu osobiście pozałatwiać sprawy. — Mówiłaś, że wszystko zorganizowałaś — przypomniał jej oskarżycielskim tonem. — Bo tak było, ale wyszło coś nowego. — Co? — Nie wypytuj mnie, Jonasie — zniecierpliwiła się Cat. — Kryj mnie przed Merrillem. — Jeśli się dowie, że wyjechałaś w środku zdjęć do jego filmu, będzie naprawdę zły. — Wiem o tym — odparła żywo. — Właśnie dlatego masz nikomu nic o tym nie mówić. Dobrze? — Chcesz ze mnie zrobić wspólnika? — Tak. — Nie chcę być wspólnikiem spisku. — Trudno. W ten sposób nie możesz pójść do Merrilla i zameldować mu o wszystkim. — Świetnie! A co będzie, jeśli coś się stanie i nie zdążysz... — Słuchaj — przerwała mu. — Będę tu tylko jeden dzień, w nocy wracam. Jest sobota, zaczynamy pracę dopiero w poniedziałek. Wszystko będzie dobrze. 295
— Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? Poleciałbym z tobą. — Nie potrzebuję pomocy, ale dzięki. — Zauważyła taksówkę. — Nigdy nie miałam nikogo, na kim mogłabym polegać. — Gdybyś mnie potrzebowała, jestem tu. — Dzięki — powtórzyła, wskakując do taksówki i podając kierowcy adres przyjaciółki. — Zgłoszę się później, teraz jadę do Luanne. — Nie wdawaj się z Jumpem w żadne awantury — nakazał jej stanowczo Jonas. — Pamiętaj, że niczego nie zyskasz, jeśli stracisz zimną krew. — A skąd wiesz, że w ogóle mam zimną krew? — Jestem pewien, że masz. Usiadła wygodnie i sprawdziła wiadomości w komórce. Dzwonił Nick, co jej wcale nie zdziwiło. Należał do facetów, którzy uważają za swój obowiązek przespanie się z każdą kobietą, jaką spotkają, i nie spoczną, póki nie dopną swego. Tym gorzej dla niego, bo ona nie ma zamiaru wpisywać się na jego długą listę. Zadzwoniła do Luanne, żeby ją uprzedzić, że do niej jedzie. Poznały się w czasach, kiedy obie ćpały do nieprzytomności. Potem obydwie z tego wyszły i pozostały przyjaciółkami. Luanne poślubiła niewłaściwego faceta, ale przynajmniej miała cudownego synka, którym się mogła opiekować. Obecnie pracowała jako specjalistka od public relations w jednym z domów mody w centrum Nowego Jorku. Kierowca taksówki jechał jak wariat i Cat była zdziwiona, że dojechali na miejsce cało. Zapłaciła i pobiegła na górę do mieszkania Luanne. — Świetnie wyglądasz! — zawołała przyjaciółka, otwierając z hukiem drzwi. Była to ognistowłosa dziewczyna z mnóstwem piegów i uśmiechem odsłaniającym całe dziąsła. — A ja się spodziewałam nieszczęsnej ruiny, którą zdradza mąż. — Dokładnie tak się czuję — przyznała Cat. — Żałosne, co? — Nie musiałaś przyjeżdżać — powiedziała Luanne, wprowadzając ją do środka. — Załatwiłabym to dla ciebie. — Miałam wolny weekend, więc uznałam, że to niezły pomysł. — Przyjechałaś, żeby obejrzeć kasetę, prawda? 296
— Tak. Kiedy Cat przywitała się wesoło z synkiem Luanne, zamknęły się obydwie w sypialni i puściły taśmę z dowodem niewierności Jumpa. Scena była wyjątkowo realistyczna i kompletnie rozstroiła Cat, zwłaszcza że wszystko to działo się na ich małżeńskim łóżku. Starała się jednak panować nad sobą. Płacz jest dobry dla ckliwych panienek, ona jest za twarda, żeby się rozklejać, i to jeszcze przy kimś. Chociaż patrzenie na własnego męża, który rżnie inną babkę, było dobijające. — To mi chyba daje do ręki całą broń, jakiej mogę potrzebować do przeprowadzenia szybkiego rozwodu — westchnęła na koniec. — Mogę wziąć tę kasetę? — Jest twoja — odparła Luanne, wyjmując taśmę z magnetowidu. — Co za drań! — powiedziała Cat z nienawiścią. — Wszyscy oni są tacy — stwierdziła Luanne. Wzięły taksówkę i pojechały po rzeczy Cat. Na szczęście Jumpa nie było w domu. — Ludzie od przeprowadzek są już w drodze — poinformowała Luanne, zerkając na swoją komórkę. — Powinni tu być lada chwila. — Nie mam pojęcia, co zabrać. — Cat rozejrzała się dookoła i wzruszyła bezradnie ramionami. — Wszystko, co jest twoje — zachęciła ją Luanne. — A skoro Jumpa nie ma, to zabierz też prezenty ślubne. — Tak myślisz? — Nie bądź głupia — zbeształa ją Luanne. — Czy on myślał, jak się będziesz czuć, kiedy posuwał tę dziwkę w twoim własnym łóżku? W każdym razie na pewno masz prawo do prezentów od swojej rodziny. — Nie wezmę telewizora i sprzętu muzycznego, bo kupiłam już nowe. — No to co zabierasz? — zapytała Luanne. — Tylko rzeczy osobiste — odparła Cat i pomyślała, że nie ma ochoty tego robić. — Rękopisy, obrazy i oczywiście książki. — No to do roboty, dziewczyno — powiedziała Luanne. *** 297
Zanim przygotowano Shelby do pierwszego wywiadu, Kara zdobyła już po jednym egzemplarzu gazet z poprzedniego dnia. Shelby rzuciła na nie okiem i przestała w ogóle rozumieć, dlaczego Linc był na nią taki zły. Jej zdjęcie z Pete’em było niczym w porównaniu z tymi, na których on całował się namiętnie ze swoją filmową partnerką. Jak mógł być taki perfidny, żeby wrzeszczeć na nią za coś, co było zupełnie niewinne, podczas gdy sam oddawał się dzikim ekscesom z Lolą Sanchez? Najchętniej odwołałaby wszystkie spotkania z prasą i wróciła do apartamentu, żeby stanąć z nim twarzą w twarz, ale byłby to kompletny brak profesjonalizmu. Interes musi się kręcić dalej, pomyślała smutno. Na szczęście w pobliżu był Russell Savage. — Nie przejmuj się tymi bzdurami w gazetach — uspokajał ją. — Banda darmozjadów poluje na nagłówki. Linc robi film z tą cizią, więc wyczuli żer. — Nie rozumiesz, Russellu — odparła Shelby. Czuła się rozgoryczona, bo tak naprawdę nikt nie pojmował, na czym polega jej problem. — Chodzi o to, że on oskarża mnie, podczas gdy najwyraźniej sam ma nieczyste sumienie. — Złotko — powiedział Russell łagodnie — jestem pewien, że masz rację, tylko że teraz musisz o tym zapomnieć i skupić się na naszym filmie. Staram się — mruknęła. Uprzytomniła sobie, że chociaż Russell jest bardzo miły, w tej chwili interesuje go głównie ich praca. — Powinnaś być z siebie dumna — próbował ją podnieść na duchu. — Nie pozwól, żeby ta sprawa wszystko ci popsuła. Nagle przypomniały jej się słowa Merrilla: „W ten czy inny sposób będzie ci próbował stawać na drodze”. Czy Linc celowo próbuje zniszczyć jej wielki sukces? Wzięła się w garść i przebrnęła przez wszystkie wywiady w pełni skoncentrowana i jak zwykle czarująca. Tylko raz ktoś się ośmielił zadać niewłaściwe pytanie, a wtedy Kara, która wbrew swojej bardzo dziewczęcej powierzchowności potrafiła być zadziwiająco stanowcza, wymiotła niesfornego dziennikarza z sali tak błyskawicznie, że biedak nie zdążył nawet złapać oddechu. Kiedy było po wszystkim, Shelby wzdrygnęła się na samą myśl o 298
powrocie do apartamentu. Nadszedł czas na długo odwlekaną konfrontację. Nie miała najmniejszego zamiaru rezygnować z grania w Złapanej ani żądać wyrzucenia Pete’a. Linc doprowadził do sytuacji, której nie zamierzała tolerować. *** Ze złości, że przez cały dzień nie może złapać Tony’ego, Lola wybrała się w towarzystwie Selmy na prawdziwe zakupowe szaleństwo i brała wszystko, czego zapragnęła jej siostra. — Nie przyjechałam tu na sprawunki — protestowała Selma, rozkoszując się jednocześnie każdą minutą zakupowej rozpusty. — Przyjechałam, bo prosiła mnie o to mama. — Mama powinna wreszcie przestać kierować moim życiem — oświadczyła Lola, dając autograf ekspedientce. — Jestem dużą dziewczynką, dawno temu wyprowadziłam się z domu. — Ona się martwi o dobre imię rodziny — odrzekła Selma. — Bardzo się denerwuje tymi wszystkimi złymi rzeczami, jakie ludzie opowiadają o tobie. — Nie zauważyłam, żeby zwracała uwagę, kiedy opowiadają o mnie dobre rzeczy. — Zbiera wszystkie wycinki z gazet na twój temat. — Naprawdę? — zapytała zaskoczona Lola. — Tak. Trzyma wszystkie artykuły w zeszycie. I te dobre, i te złe. — W tym zawodzie jedne i drugie przychodzą razem ze sławą— stwierdziła Lola, podziwiając biały jedwabny szal. — Popatrz na inne aktorki: Madonnę, Jennifer Lopez, Britney Spears, wszystkie codziennie są na okładkach plotkarskich szmatławców. Jednego dnia są wielkimi artystkami, a drugiego ćpają narkotyki, uprawiają seks zbiorowy i rozbijają cudze małżeństwa. Dziennikarze potrafią wypisywać okropne rzeczy. Mama musi zrozumieć, że to jest dla nich jak polowanie. — Ja to rozumiem — pokiwała głową Selma. — Ale chyba sama widzisz, że Tony ma na ciebie zły wpływ. — Nie masz pojęcia, jaki jest Tony — warknęła Lola. — Nigdy go nawet nie poznałaś. — Nie — odparła Selma, nie poddając się. — Ale wystarczająco wiele się o nim naczytałam. 299
— Zjemy dzisiaj razem kolację — postanowiła Lola. — Wtedy zobaczysz, jaki to wspaniały mężczyzna. — Kolację? — Selma popatrzyła na nią niepewnie. — Tak, kolację — powtórzyła Lola stanowczym tonem. — Zobaczysz, że Tony ci się spodoba. Wszyscy go kochają. Kiedy wróciły do hotelu, Selma usiadła w salonie na podłodze wśród stosu toreb z zakupami, a Lola podniosła słuchawkę, żeby sprawdzić pocztę głosową, i odruchowo włączyła telewizor. Ładna brunetka czytała właśnie wiadomości. — Zeszłej nocy były bokser wagi ciężkiej, Tyrell White, został ciężko pobity przed swoim mieszkaniem i obrabowany z pieniędzy oraz biżuterii wartości wielu tysięcy dolarów. Kilka godzin wcześniej pan White zamieszany był w bójkę z reżyserem filmowym, Tonym Alvarezem. Kiedy doszło do bijatyki w jednym z latynoskich klubów, Alvarezowi towarzyszyła jego była narzeczona, Lola Sanchez. W sprawie późniejszego pobicia i kradzieży policja na razie nie ma podejrzanych. Lola zakryła dłonią usta. — O mój Boże! — wykrzyknęła. — O mój Boże!
Rozdział trzydziesty
Cat zaczęła od szukania rękopisu Dzikiego dziecka, który dużo dla niej znaczył i bez którego nie miała zamiaru wyjść. — Jak ci mogę pomóc? — zapytała Luanne, chodząc w kółko po wielkiej mansardzie. — Byłoby fajnie, gdybyś mogła się zająć moimi ciuchami i butami — odparła Cat. — Chociaż może niektóre powinnam wyrzucić. — To nie jest odpowiedni moment na sortowanie rzeczy — upomniała ją Luanne. — Lepiej skupmy się na pakowaniu, żeby niczego nie zapomnieć zabrać. — No dobra. W takim razie ja będę szukać rękopisów i innych rzeczy, a ty się zajmij ciuchami. — A co ze zdjęciami i... — Chcę tylko swoje osobiste zdjęcia, resztę mogę zostawić. — Jesteś pewna? — Tak — odparła Cat. Przed oczami cały czas miała plastyczną scenę z Jumpem uprawiającym seks w ich łóżku. — Nie mogę uwierzyć, że mi to zrobił. — Pokręciła głową. — Przez cały czas, kiedy byliśmy razem, byłam mu wierna. — A potem? — Też. W czasie reżyserowania nie mam czasu na nic innego. — Wiesz, czego ci trzeba? Odwetowego rżnięcia — orzekła Luanne. — Mówię ci, podziała jak zaklęcie. — Na kogo? — Na ciebie. Spróbuj, zobaczysz. 301
Kiedy przyjechali ludzie z firmy przewozowej, Luanne skierowała ich do sypialni i zatrudniła przy pakowaniu ubrań Cat. Pół godziny później w drzwiach rozległ się odgłos przekręcanego klucza. Cholera! — pomyślała Cat. Tylko tego mi teraz trzeba: spotkania z tym kłamliwym dupkiem. Ale zamiast Jumpa w progu stanęła dziewczyna — wysoka, chuda, rudowłosa, ubrana w obcisłe dżinsy, prostą białą bluzkę i skórzaną kurtkę od Fendiego — jeden z najcenniejszych ciuchów Cat. — O! Co tu się dzieje?! — zawołała, zupełnie niespeszona. — Gdzie Jump? — Kim jesteś? — zapytała Cat. — Miranda — odparła dziewczyna. — Może to raczej ja powinnam zapytać, kim jesteś? — Tak się składa, że to jest moje mieszkanie — oświadczyła Cat. — I tak się składa, że masz na sobie moją kurtkę. — Chwileczkę — powiedziała Miranda. — To jest mieszkanie Jumpa i to on mi dał tę kurtkę w prezencie. — No więc w telegraficznym skrócie: Jump jest moim mężem, chociaż niedługo będzie byłym mężem. To jest nasze mieszkanie, ale niedługo będzie jego. A to jest moja kurtka, więc bądź tak uprzejma i ją zdejmij. — Nic nie rozumiem — powiedziała Miranda. — Najwyraźniej — warknęła Cat. Z sypialni wyszła Luanne. — O co chodzi? — zapytała i zaniemówiła, wpatrując się w dziewczynę ze zdumieniem. W tym momencie rozpoznały ją obie, chociaż zmieniła kolor włosów. To była dziewczyna z taśmy, dziewczyna, z którą Jump uprawiał seks na małżeńskim łóżku Cat. *** Po skończonych wywiadach Shelby zeszła z Russellem, Beckiem i Karą do baru. Gawędzili o filmie, recenzjach i najbliższych premierach. Shelby była zadowolona, że nikt nie porusza żadnych osobistych tematów. Wiedziała, że kiedy wróci na górę, czeka ją przeprawa z Lincem, i wzdrygała się na samą myśl o tym. 302
Kiedy wreszcie wstała do wyjścia, Russell wziął ją na stronę. — Słuchaj, wiem, że ostatnio nie jest ci lekko — powiedział półgłosem. — Ale pamiętaj, że nie powinnaś nikomu dawać sobą pomiatać. Nikomu. — Wiem — odparła, kiwając głową. — Muszę być silna. — I będziesz — rzekł Russell. — Nie mam cienia wątpliwości, że cię na to stać. Wyrzuć tę swoją przeklętą angielską rezerwę i weź byka za rogi, tak jak to robiłaś w naszym filmie. Podeszła Kara, żeby ją uściskać. — Wspaniale się z tobą pracowało, Shelby — oświadczyła, poprawiając zsuwające się okulary. — Jesteś prawdziwą profesjonalistką. — Dzięki, Karo. Z tobą też się świetnie pracowało. Bardzo mi się podobało, jak sobie poradziłaś z tym dziennikarzem, który nie dotrzymał umowy. — Nie pozwalam nikomu na takie numery — odparła Kara. — Myślą, że mają do czynienia z dzieckiem? Może wyglądam młodo, ale siedzę w tym interesie od pięciu lat. — I nadal jesteś dzieckiem — stwierdził Beck, biorąc ją czule za rękę. — Siadaj i wypij jeszcze jednego drinka. Kara posłuchała. Między nią a Beckiem było dwadzieścia lat różnicy, ale wyglądało na to, że dobrze im się układa. — A Ty, Shelby? — zapytał Russell. — Jesteś pewna, że nie chcesz jeszcze zostać? — Nie, dziękuję, Russ. Jedno martini mi wystarczy, żeby przez to przejść. Podniósł do góry kciuk. — Linc to porządny facet. Wszystkich nas od czasu do czasu łapią na kompromitujących scenach. To przez te przeklęte plenery. Jeśli chcesz, żeby twoje małżeństwo szło gładko, nigdy nie zostawiaj męża samego na plenerach. — O tak — zgodził się z nim Beck. — Plenery rodzą pokusy. Ostatnia aktorka, z którą się ożeniłem, uciekła ode mnie z operatorem. — Nie słuchaj go — powiedział Russell. — On nie wie, co mówi. Shelby wyszła z baru, wsiadła do windy i pojechała na górę. Była wykończona, nie pociągała jej perspektywa burzliwej dyskusji z Lincem. W skrytości ducha miała nadzieję, że może go nie ma w hotelu. 303
Czemu między nimi nie może być wszystko w porządku? Po co Linc flirtuje z tą Lolą Sanchez? Dlaczego nie powiedziała mu o Pecie zaraz potem, jak go spotkała w studiu? Nie miała dla siebie żadnego wytłumaczenia, poza tym, że miło było spędzić czas z kimś, kogo nie musiała nieustannie pilnować i kto jej bez przerwy nie krytykował. Te kilka dni, które Linc spędził w ośrodku w Malibu, zostały przez niego zmarnowane, i oboje o tym dobrze wiedzieli. Nie ma nic gorszego niż alkoholik, który nie chce się przyznać do nałogu. Na wiele spraw ostatnio przymykała oko, teraz musi być silna. Kocha Linca, ale nadszedł czas, żeby pomyśleć o własnej przyszłości. *** W końcu udało się Loli złapać Tony’ego przez telefon. — Coś ty najlepszego zrobił? — wyszeptała przerażona. — Z czym co zrobiłem? — zdziwił się Tony. — Z Tyrellem White’em. — Nic nie zrobiłem, bo co? Co się stało? — Tony, nie zalewaj. Nie jestem idiotką. Trąbią o tym we wszystkich wiadomościach. — O czym? — Ktoś go sprał na kwaśne jabłko, i ja wiem kto, Tony. Ty. — Pochlebiasz mi, złotko. Siedzę tu w hotelu z rozciętą wargą i nie wychodzę z pokoju. — Zorganizowałeś to, prawda? — upierała się. Była pewna, że ma rację. — Nawet nie wiem, gdzie ten frajer mieszka — odparł lekkim tonem. — Facet musi mieć kupę wrogów. — Tony... — Tak, jestem jednym z nich, ale to nie znaczy, że go kazałem stłuc. — Mówisz prawdę? — Jasne. — Milczał przez chwilę. — Co porabiasz? Chcesz przyjechać i potowarzyszyć mi w jacuzzi? — Przyleciała do mnie siostra z LA. — Siostra? Nie znam twojej siostry. Jak ma na imię? — Selma. To ta dobra siostra. — Czy wygląda jak ty, mała? Bo jeśli tak, to moglibyśmy się zabawić we trójkę, co? 304
— Tony, bądź grzeczny. Selma to porządna dziewczyna. — A kto lubi porządne dziewczyny? Ja tam lubię seksowne, gorące i niegrzeczne, takie jak ty, maleńka. — Selma nie jest taka. — Szkoda. — Myślałam, że moglibyśmy ją zabrać na kolację, ale pod warunkiem, że obiecasz grzecznie się zachowywać. — Czy ona tańczy? — Oczywiście, przecież jest moją siostrą. Talent do tańca się dziedziczy. — Nie znam się na tym. — Szkoda, że nie widziałeś mojej mamy, była zawodową tancerką. Jest najlepsza. — To może powinienem ją zobaczyć. Podobno, żeby się dowiedzieć, jak będzie kiedyś wyglądała dziewczyna, trzeba się przyjrzeć jej matce. Więc chyba powinienem sobie obejrzeć kiedyś twoją, nie? — A po co? — Na wypadek, gdybyśmy postanowili spędzić razem resztę życia. — Czy to są oświadczyny, Tony? — Chciałabyś, co? — mruknął, śmiejąc się. — Drań z ciebie. — I dlatego mnie kochasz. — No to co, możemy zabrać Selmę na kolację czy nie? — Dobra. Rusz swój gorący tyłeczek o wpół do dziesiątej. Samochód będzie czekał. — Dzięki, Tony. Ale będziesz grzeczny, prawda? — Dziecinko, będę taki grzeczny, że aż strach. Lola weszła do sypialni Selmy, gdzie jej siostra z uśmiechem na twarzy cały czas rozpakowywała swoje prezenty. — Spotkamy się z Tonym na kolacji — oświadczyła. — Za dużo mi nakupowałaś — stwierdziła Selma, wyjmując skórzaną portmonetkę od Gucciego. — Połowę tych rzeczy oddam mamie i Isabelle. — Nie — zaprotestowała Lola. — To wszystko ma być dla ciebie. One nie przyleciały, żeby się ze mną spotkać, tylko ty. — To mama mnie przysłała — powiedziała Selma. — Wszyscy się o ciebie troszczą, Lucio. — Proszę, zrób coś dla mnie i nie nazywaj mnie Lucią przynajmniej 305
dziś wieczorem. Od pięciu lat mam na imię Lola. Świat mnie zna jako Lolę, więc czemu wszyscy się uparliście, żeby mówić do mnie Lucia? — Bo tak masz na imię. — Już nie. Teraz jestem Lolą, rozumiesz? Selma nie wyglądała na przekonaną. — No dobrze. Co na siebie włożysz? — zapytała Lola. — Musisz wyglądać bosko. W końcu jesteś moją siostrą. *** — Nie powiedział mi, że jest żonaty — powtarzała Miranda. Była kompletnie zdruzgotana. — Widać nie uważał, że to ważne — stwierdziła kwaśno Cat. — I nie zdziwiło cię, że w szafie wisi pełno damskich ciuchów? — zapytała Luanne. — Mówił, że to ciuchy jego siostry — wyjaśniła Miranda. — Wierzyłam mu, nie miałam powodu mu nie wierzyć. — Przykro mi, że rozwiałam twoje złudzenia — rzekła Cat. — To kłamliwy, zdradliwy palant. — Teraz już to wiem — mruknęła Miranda. — Przyjechałam tu, bo groził, że wyrzuci moje rzeczy na ulicę, ale teraz domyślam się, że miał zamiar oddać je tobie. Tak, jestem pewna, że tak właśnie chciał zrobić. — Przepraszam za tę kurtkę — powiedziała Miranda, zdejmując ją. — Tak się złożyło, że nosimy ten sam rozmiar. — Możesz ją zatrzymać — odparła Cat. — Czy nie byłaś kiedyś blondynką? — zapytała Luanne, przyglądając się Mirandzie. — Tak, skąd wiesz’? — Magia filmu — mruknęła Cat. — Co? — Nieważne. Jak mogła się wściekać na dziewczynę, która nie miała pojęcia, że Jump jest żonaty? To on był skończonym oszustem. Co za łajdak z niego! Pakowanie było skończone, wszystkie jej rzeczy wyniesiono z mieszkania. Nadszedł czas, by się ostatecznie wyprowadzić. 306
— Przekaż Jumpowi wiadomość ode mnie — powiedziała do Mirandy. — Dobrze, ale dopiero po tym, jak mu przekażą własną — odparła Miranda. — Nigdy w życiu nie czułam się taka upokorzona. — Daj spokój. — Cat popatrzyła na nią ze współczuciem. — To nie twoja wina. — Co mam mu od ciebie przekazać? — Żeby więcej do mnie nie dzwonił ani nie przyjeżdżał. Jeśli ma mi coś do zakomunikowania, niech rozmawia z moim adwokatem. To wszystko. — Z przyjemnością mu to powiem — obiecała Miranda. — Zaraz potem, jak sama się z nim pożegnam. Kiedy wyszły, Cat uściskała mocno Luanne, po czym złapała taksówką i kazała się zawieźć na lotnisko. Zadanie wykonane. Teraz jest gotowa na odwetowe rżnięcie. *** Linca nie było w pokoju. Shelby zaczęła się przechadzać po salonie i powtarzać sobie to, co ma mu do powiedzenia. Albo posłucha głosu rozsądku i przestanie jej stawiać warunki, albo ona wraca natychmiast do Los Angeles. Zadzwoniła na lotnisko, żeby sprawdzić godziny odlotów. Jeśli sprawy się nie ułożą, ma samolot o dziesiątej. Wrócił oczywiście pijany. Oczy mu błyszczały i czaiło się w nich to złe, małostkowe spojrzenie, którego tak nienawidziła. — Podjęłaś decyzję? — zapytał, wchodząc do salonu. — Co robisz? Rezygnujesz z filmu czy też stary poczciwy Pete wyleci z roboty? — Ani jedno, ani drugie — odparła, patrząc mu w twarz. — Daj spokój, odpuść sobie te bzdury pod tytułem „nie będę robiła wszystkiego, co mi każe mąż” — burknął szorstko. — Nie jesteś jakąś zasraną feministką, tylko moją żoną. No więc jak? — Powiedziałam ci już, Linc: ani jedno, ani drugie. Nie zgodzę się, żebyś mną dłużej pomiatał. Odzywasz się do mnie tak, jak nikt nie powinien się odzywać do nikogo. Obrażasz mnie i wyzywasz. To nie w porządku i nie mam zamiaru tego dłużej tolerować. 307
— Zasłużyłaś sobie na to — stwierdził z wściekłością. — Zachowujesz się jak kretynka, więc będę cię tak traktował. — Linc — powiedziała, przykazując sobie w duchu, że nie wolno jej się rozpłakać. — To jest poważna sprawa. Tym razem nie puszczam słów na wiatr. — Ciekawie dobierasz słów — wycedził jadowicie. — Chciałaś chyba powiedzieć: nie puszczam się. — Nie miałam zamiaru poruszać tej kwestii, ale jak wytłumaczysz swoje zdjęcia z Lolą Sanchez? — Rany boskie! — warknął. — To zdjęcia z planu. — Nieprawda. Całujesz ją przed restauracją. — Chcesz teraz odwrócić kota ogonem?! — wrzasnął. — Nie, Linc — odparła, nie ustępując ani na krok. — Stwierdzam jedynie fakty. — Nie pogrywaj ze mną, Shelby. Chcę, żeby Pete wyleciał z tego pieprzonego filmu. Rozumiesz? — Nie, Linc, nie zrobię tego. — Właśnie że zrobisz! — krzyknął, coraz bardziej zaślepiony złością. — Nie. I przestań mi wydawać rozkazy. — Pieprzę cię, Shelby! Jeśli tego nie zrobisz, biorę z tobą rozwód. Rozumiesz? Shelby ogarnął nagle całkowity spokój, jakby znalazła się w oku cyklonu. Zobaczyła wszystko z przeraźliwą jasnością. Linc jest jak zepsuty mechanizm, a ona nie potrafi go naprawić. Najwyższa pora przestać w końcu próbować. — Skoro tego właśnie chcesz... — powiedziała cicho. — Tak, do kurwy nędzy! — wrzasnął znowu, trzęsąc się z wściekłości. — W takim razie odchodzę od ciebie natychmiast. — I dobrze! Wynoś się stąd i więcej tu, kurwa, nie wracaj, bo między nami koniec! Mam dosyć twoich świętoszkowatych pierdoł! — A ja mam dosyć ciebie, Linc. — Wynoś się! — ryknął. — Idź świecić cyckami w innym pierdolonym filmie! Jesteś do niczego, kurwa! Słyszysz? Do niczego! *** 308
Tony był w wyśmienitym humorze. Przywitał Selmę dwornym ukłonem i ucałował ją, jakby była jakąś dawno niewidzianą krewną. — Jesteś prawdziwą pięknością, Selmo, tak jak twoja siostra — oświadczył, roztaczając cały swój urok. — Bardzo seksowna sukienka. Selma miała na sobie czarną suknią koktajlową z miękkiego, lejącego się materiału. Lola kupiła ją dla niej u Bergdorfa i Selmie było w niej wyjątkowo do twarzy. Wezwała również do pokoju fryzjera i wizażystę, aby zajęli się jej nieśmiałą siostrą. Rezultat był zdumiewający, Selma wyglądała olśniewająco. Isabelle zwiędłaby z zazdrości. Loli bardzo zależało, żeby Selma i Tony się polubili. Wtedy Selma opowie wszystkim po powrocie, jakim wspaniałym facetem jest Tony Alvarez. Tony zabrał je do jednego ze swoich ulubionych lokali — modnej kubańskiej restauracji. Zamówili kurczaka w ananasie, ryż, czarną fasolę i różne potrawy z kokosa. Lola bacznie obserwowała ich oboje i doszła do wniosku, że chyba przypadli sobie do gustu. Tony był wyjątkowo wylewny i chociaż nie miała wątpliwości, że to on jest odpowiedzialny za pobicie Tyrella White’a, postanowiła więcej o tym nie wspominać. Stało się. Za nic w świecie nie przyzna, że miał z tym coś wspólnego, więc po co do tego wracać? Przeszedł ją dreszcz. Tony jest nieobliczalnym mężczyzną, lepiej mu nie wchodzić w drogę. Ale jest jej mężczyzną i bez względu na to, co powiedzą inni, zawsze nim będzie. *** Kiedy Cat czekała w kolejce przed bramką na wejście na pokład samolotu do Los Angeles, usłyszała znajomy głos. — Cat, to ty? — Shelby! — zawołała, odwracając się. — Co ty tu robisz? — Wracam z sesji prasowej na temat Ekstazy — odparła Shelby. — A ty? — W zasadzie nie powinno mnie tu być, więc nie mów o tym Merrillowi. Byłby wściekły, że wyjechałam z LA w środku filmu. 309
— Leciałam w tę stronę razem z nim — powiedziała Shelby. — Proszę, nie mów mu, że tu byłam. Kobieta z linii lotniczych, która odprowadzała Shelby do samolotu, zapytała, czy chciałyby siedzieć razem. — Naturalnie — oświadczyła Shelby. — Jak się udały wywiady? — zapytała Cat, kiedy usiadły w samolocie. — Do tej pory brzęczy mi w głowie — odparła Shelby, zapinając pas. — Wszyscy byli tacy mili, że jestem po prostu przytłoczona. — Gratuluję — powiedziała Cat. — Zasłużyłaś na to. — Jestem pewna, że miałaś takie samo przyjęcie po Dzikim dziecku. — Czy ja wiem? Byłam wielkim odkryciem przez pięć minut. Niewiele kobiet bierze się do reżyserowania filmów, zwłaszcza młodych kobiet. Na szczęście reżyser nie staje się gwiazdą filmową tak jak aktor. — Zmarszczyła nos. — Nie doprowadza cię do szału to, że właściwie nie masz prywatnego życia? — Czasami — przyznała Shelby. — Chociaż moja sława jest trochę innego rodzaju niż Linca. — A gdzie jest Linc? — Kręci film w Nowym Jorku. — Dobrze, że mogłaś się z nim spotkać chociaż na parę godzin. — Niezupełnie — odparła Shelby ze smutkiem. — To dla nas nie najlepszy okres. — No to witam w klubie — mruknęła Cat. — Ja miałam okropny dzień. — Naprawdę? — Pojechałam z przyjaciółką do swojego mieszkania, żeby spakować rzeczy. Wiesz, rozwodzę się z mężem. Wyobraź sobie, w pewnej chwili wchodzi dziewczyna, którą widziałam na kasecie wideo, jak się kocha z moim mężem. Ma na sobie moją ulubioną kurtkę, którą jej dał w prezencie. To chyba dosyć jak na jeden dzień, prawda? — Z tego, co słyszę, był jeszcze gorszy od mojego. — Cieszę się, że go przyłapałam teraz, a nie dużo później. Przynajmniej nie straciłam zbyt wiele czasu. — Ile ty masz lat? 310
— Za kilka miesięcy będę miała dwadzieścia. Nie mogę się doczekać. Dziewiętnaście to ciągle nastolatka, a ja nie zachowuję się jak nastolatka, nie sądzisz? — No cóż, w każdym razie nie ubierasz się jak dorosła kobieta — stwierdziła Shelby. — Nie lubię tej hollywoodzkiej pompy. Sztuczne cycki i tyłek na ustach. Shelby się roześmiała. Była zadowolona, że coś ją oderwało od myślenia o Lincu i ich nieprzyjemnej scysji. — A tak w ogóle, to o co chodzi z tymi sztucznymi balonami i ustami? W głowie się nie mieści, do czego faceci zmuszają kobiety. — Myślę, że kobiety robią to, bo bez tego czują się niedoskonałe — zasugerowała Shelby. — Ha! Założę się, że nie znajdziesz faceta, który by sobie powiększył wacka! — wykrzyknęła Cat. — Jestem pewna, że gdyby mogli, też by to robili — orzekła z uśmiechem Shelby. — Hm... może masz rację. Widziałaś te wszystkie gadżety do powiększania penisów? Obłęd! — Właśnie to w tobie lubię, Cat — powiedziała Shelby. — Jesteś taka bezpośrednia. — Dzięki. — To taki powiew świeżości w mieście, gdzie kobiety żyją pod presją, że powinny wyglądać jak supermodelki. Nie znoszę chodzić na premiery, w dodatku stylista zmusił mnie do włożenia kolejnej projektanckiej sukienki. Czuję się jak sprzedawczyni ubrań, że już nie wspomnę o wypożyczanej biżuterii. — A jak się lubisz ubierać’? — zapytała Cat z ciekawością. — W dres i ciemne okulary, żeby ukryć worki pod oczami — odparła ze śmiechem Shelby. — Kiedy mieszkałam w Anglii, w ogóle się nie malowałam poza pracą. Linc z tego powodu wciąż się ze mnie natrząsał. Mówił, że nie jestem materiałem na supergwiazdę. — Nie ma w tym nic złego, że się jest sobą. Popatrz na mnie. — Masz rację. Powinni mnie oceniać według tego, co umiem, a nie tego, w co się ubieram. — Jesteś taka angielska — zauważyła Cat. — To źle? 311
— Nie. To miał być komplement. Nie mogę się nadziwić, jaka świetna z ciebie amerykańska agentka w moim filmie, ale poza planem jesteś idealną brytyjską damą. — Nie ma we mnie nic idealnego — zapewniła ją Shelby. — Jestem zupełnie zwyczajna. — O nie — pokręciła głową Cat. — Co jak co, ale zwyczajna na pewno nie jesteś. *** Wyglądało na to, że Selma i Tony radzą sobie znakomicie, chociaż Lola była nieco spięta, ponieważ w każdym klubie, do którego wchodzili, oblegali ją fani, a gdyby znowu jakiś mężczyzna zaczął ją napastować, Tony straciłby zimną krew. — Jest sobota — przypomniał jej chrapliwym szeptem Wielki Jay. — To nierozsądne pokazywać się publicznie w sobotę wieczorem. Wielki Jay rzadko się odzywał, ale kiedy to robił, zawsze miał rację. — Wracajmy do hotelu — zasugerowała Lola Tony’emu. — Możemy się napić w twoim apartamencie i urządzić sobie przyjęcie z twoimi znajomymi. — Nie. Lubię być w centrum wydarzeń. Chcę na ciebie popatrzeć, maleńka. Idź zatańczyć. — Ale tylko z tobą, Tony. — W takim razie zatańcz z siostrą. — Selma się wstydzi. Poza tym dwie kobiety na parkiecie same proszą się o kłopoty. Widziałeś, co się wczoraj stało. — A jakże — mruknął Tony z lekkim uśmiechem. — I Tyrell dostał za swoje, no nie? — Tak — odparła ostro Lola. — I to ty za tym stoisz. — Czemu w kółko mi to powtarzasz? — Bo to prawda. Możesz sobie zaprzeczać do woli, za dobrze cię znam. Tony podniósł kieliszek z szampanem. — Jesteś pewna, że twoja siostra nie ma ochoty pohulać? — Selma jest zamężna — odparła Lola. — Siostry Sanchez — mruknął Tony, uśmiechając się od ucha do ucha. — A co powiecie na trio: siostry Sanchez i Tony Alvarez? To by 312
był, kurwa, tercet co się zowie! Cztery superbalony, dwie słodziutkie... — Tony! — osadziła go w miejscu Lola. — Mówisz o rodzinie! Jeśli marzy ci się trójkąt, zadzwoń do tej swojej putta, którą odesłałeś do LA. — Naprawdę? I przyłączysz się, jak ją tu sprowadzę? — Hej, dorośnij — powiedziała, błyskając brązowymi oczami. — Wiesz, że nie pójdę na coś takiego. Tony znów wyszczerzył zęby w uśmiechu. — Tylko się z tobą droczę, mój tyłeczku. Lubię patrzeć, jak się podniecasz. Do Selmy podszedł jeden ze znajomych Tony’ego, producent płyt, Chico, i zapytał, czy ma ochotę zatańczyć. — Nie, dziękuję — odrzekła. — Śmiało, Selmo — zachęcał ją Tony. — Jesteś w Nowym Jorku, zabaw się! Popatrzyła niepewnie na Lolę, która skinęła głową. W rodzinie Sanchezów kobiety słynęły z tanecznych zdolności, czemu więc miała pozbawiać siostrę przyjemności? Jeśli Selma ma ochotę zatańczyć z Chico, powinna to zrobić. Szczerze mówiąc, Lola uważała męża Selmy za wyjątkowego nudziarza. Pewnie nigdy nie zabrał swojej żony na tańce. Kiedy Selma i Chico wyszli na parkiet, Loli udało się namówić Tony’ego, żeby z nią raz zatańczył. Nie miała najmniejszego zamiaru urządzać więcej pokazów, w każdym razie nie publicznie i nie w sobotni wieczór. Kiedy tylko wyszli z Tonym na parkiet, tłum tańczących się rozstąpił i utworzył wokół nich krąg. Z rozchylonymi ustami, z głową odrzuconą do tyłu Lola poddała się pulsującemu rytmowi salsy. Tony przyciągnął ją do siebie i tak tańczyli, przytuleni do siebie tak mocno, że tworzyli niemal jedno ciało. Lola była w ekstazie. Wyszli z klubu w szampańskich humorach. Lola była uszczęśliwiona, bo Tony i Selma naprawdę się polubili, widziała to wyraźnie. No bo czemu nie mieli się polubić? Tony był przystojny i czarujący — prawdziwy latynoski ogier. Teraz Selma może wracać do Los Angeles i opowiedzieć całej rodzinie, jakim wspaniałym mężczyzną jest jej Tony. 313
Szli roześmiani w stronę samochodu. Tony objął Lolę ramieniem, pochylił się do niej i opowiadał szeptem, co z nią zrobi, kiedy wrócą do hotelu. Selma rozmawiała z Chikiem. Strzał padł znikąd. Tony rzucił Lolę na ziemię i nakrył ją sobą. Na nich upadł Wielki Jay, osłaniając ich oboje. Wybuchło nieopisane zamieszanie, rozległy się krzyki i wrzaski. Lola ledwo mogła oddychać. Kiedy wygrzebała się spod Tony’ego, zobaczyła, że Selma przewraca się na ziemię. Ochroniarze Tony’ego wyciągnęli broń i odpowiedzieli ogniem. Było już jednak za późno, samochód z napastnikiem odjechał z piskiem opon. — Zastrzelili moją siostrę! — wrzasnęła Lola. — Boże! ZASTRZELILI MOJĄ SIOSTRĘ!
Rozdział trzydziesty pierwszy
Przez całą resztę podróży do Los Angeles Shelby i Cat gawędziły, poznając się wzajemnie. Chociaż było między nimi jedenaście lat różnicy, obie odkryły, jak wiele mają ze sobą wspólnego. Cat opowiedziała Shelby o swojej narkotykowej przeszłości, o tym, jak poznała Jumpa i za jakiego równego faceta go uważała. Shelby wspominała czasy, kiedy mieszkała w Anglii, oraz późniejsze, gdy przeprowadziła się do Ameryki. Opowiadała, jakie to było obezwładniające uczucie, kiedy poznała Linca. — Jest zadziwiającym mężczyzną... kiedy chce — stwierdziła ze smutkiem. — Pamiętam, jak lubiłam oglądać jego filmy, kiedy byłam dzieckiem — zauważyła Cat. — Nie jest aż taki stary — powiedziała Shelby z lekkim uśmiechem. — Trochę po czterdziestce. — Wiem — odparła Cat. — Chociaż wydaje się, jakby grał w filmach od zawsze. Podeszła do nich stewardesa i podała im przekąski. Potem poprosiła Shelby o autograf dla swojej siostrzenicy, która miała tak samo na imię. — Nie jestem pewna, czy mogę dłużej żyć z Lincem — zwierzyła się Shelby, kiedy stewardesa odeszła. — Ma poważne problemy z alkoholem i coraz trudniej z nim wytrzymać. — Mówiłaś mu o tym? — spytała Cat, skubiąc serowego krakersa. 315
— Próbowałam, ale on jakby mnie nie słyszał. Wczoraj oświadczył, że mam zrezygnować z naszego filmu albo zażądać zwolnienia Pete’a. — Pete’a? Naszego koordynatora kaskaderów? — Tak. — Dlaczego Linc chce, żebyśmy go zwolnili? — Ponieważ Pete i ja chodziliśmy ze sobą, zanim poznałam Linca. Nie wspomniałam Lincowi, że Pete pracuje przy naszym filmie, więc kiedy zobaczył nas razem na zdjęciu w „People”, wpadł w szał. — Uch! Ci paparazzi potrafią namieszać. — Nie miałam pojęcia, że ktoś nam robi zdjęcie — dodała Shelby. — Pojechaliśmy z Pete’em na lunch, nic więcej. — Właśnie w tym rzecz — mruknęła Cat. — Kiedy jesteś sławna, możesz zapomnieć o prywatności. — Tak. Tak to wygląda. — Te beznadziejne programy telewizyjne, szmatławe gazety... czy ktoś się przejmuje, co mogą czuć sławni ludzie? — Nie. — No widzisz. Możesz sobie żyć w najwspanialszym małżeństwie, oni to mają gdzieś. Bez zastanowienia puszczą plotkę, że cię zobaczono z kimś innym, i narobią kupę zamieszania. O to im zresztą chodzi. — Tak, to prawda. — Rany! Mam szczęście, że nie jestem na świeczniku. — Na razie, Cat. Jesteś młodą dziewczyną, która reżyseruje duży film. Piękna blondynka w stylu Cameron Diaz... Na pewno cię zauważą i będą o tobie pisać. — Brr, dzięki, już się nie mogę doczekać. — Może powinnaś zostać aktorką? — Chcesz powiedzieć, że wszystkie ładne kobiety powinny być aktorkami?! — zawołała Cat. — Przecież to seksizm. — Wiesz, co miałam na myśli. — No i proszę — westchnęła Cat, biorąc kolejnego serowego krakersa. — Wygląda na to, że obie będziemy się rozwodzić. — Nie mówiłam, że się rozwodzę — oświadczyła Shelby. — Odniosłam wrażenie, że o tym myślisz. — To nie takie proste — odparła Shelby niepewnie. — Muszę to przedyskutować z moją psychoterapeutką. 316
— W życiu nie pójdę do psychiatry — powiedziała Cat, biorąc garść orzeszków. — Siedzą, robią znudzone miny i stają na głowie, żeby cię doprowadzić do płaczu. Barbara Walters w kitlu. — Rozumiem, że miałaś już z nimi do czynienia. — O tak. Kiedy miałam czternaście lat, mój tata doszedł do wniosku, że to świetny pomysł. Boże, jaki to był idiotyzm! — Czasem psychoterapeuci bywają bardzo pomocni — stwierdziła Shelby. — Niewiele osób o tym wie, chociaż wspominano o tym w kilku poważniejszych artykułach, ale Linc miał bardzo brutalne dzieciństwo. — Co się stało? — spytała zaciekawiona Cat. — Wolałabym teraz o tym nie rozmawiać — mruknęła Shelby. — Nie lubię, kiedy ludzie zrzucają całą winę na swoich rodziców — oświadczyła Cat, marszcząc nos. — Gdyby wszystko miało od nich zależeć, byłabym skończonym popaprańcem. Moi rodzice są bogatymi ludźmi i pod tym względem niczego mi nie brakowało, ale nie okazali mi ani krzty miłości. W ogóle nie poświęcali mi uwagi. No więc jak miałam piętnaście lat, zaczęłam ćpać. Mieszkałam sama w Nowym Jorku. Dopiero Jump mnie z tego wyciągnął, a pełną kontrolę nad własnym życiem odzyskałam tak naprawdę dopiero teraz. — I robisz wspaniałą rzecz, Cat — oświadczyła Shelby. — Muszę powiedzieć, że jesteś wyjątkowo dojrzała jak na swój wiek. — Tak, wiem, w młodym ciele stary duch. — Cat uśmiechnęła się szeroko. — Wszyscy mi to mówią. Na lotnisku przywitali je przedstawiciele linii lotniczych, którzy czekali na Shelby. Przed terminalem kręciło się kilkunastu dziennikarzy. Cat próbowała odsunąć się od Shelby, ale zyskała tylko tyle, że zwróciła na siebie uwagę fotoreporterów. — Cholera! — mruknęła pod nosem. Jeśli Merrill zobaczy jej zdjęcia na lotnisku, będzie wkurwiony. Chociaż, z drugiej strony, jak może być wkurwiony, skoro już wróciła? Pojechały do miasta jednym samochodem. — Do zobaczenia w poniedziałek na planie — powiedziała Cat, wysiadając. 317
— Już się nie mogę doczekać — odparła Shelby. Cat też z niecierpliwością czekała na powrót do pracy. Miała wrażenie, jakby z pleców spadł jej wielki ciężar. Zabrała swoje rzeczy i od tej pory nic jej już nie łączy z Jumpem. Jej mąż przeszedł do historii. *** Lola jechała w karetce do szpitala. Selma leżała na noszach nieprzytomna. Trafiły ją dwie kule — jedna drasnęła ją w skroń, druga utkwiła gdzieś pod udem. Radosny wieczór zamienił się w wielki koszmar. Strzelanina, policja, tłumy gapiów, którzy zjawili się nagle znikąd, błyskające flesze, ani na moment nie dające im spokoju. Wielki Jay dostał w ramię, ale nie zrobiło to na nim wielkiego wrażenia, nadal trzymał się na nogach. Tony’emu i Loli nic się nie stało. — Chcesz, żebym z tobą pojechał, skarbie? — zapytał Tony, kiedy Lola wsiadała do karetki. — Nie — odparła krótko. Nie mogła na niego patrzeć. Czy on, do cholery, niczego nie rozumie? Przecież to wszystko przez niego! Pielęgniarze z pogotowia byli bardzo mili. Pozwolili jej usiąść koło Selmy i trzymać ją za rękę. — Nic jej nie będzie? — pytała co chwilę. — Trudno powiedzieć. Dopóki jej nie zbadają lekarze w szpitalu, nic nie wiadomo. — Musi wyzdrowieć — powtarzała Lola. — Musi wyzdrowieć. To wszystko moja wina. — Jak to? — zdziwił się jeden z pielęgniarzy. — Przyjechała do Nowego Jorku, żeby się ze mną spotkać. Gdybym nie zabrała jej wieczorem na kolację, to by się nie zdarzyło. — Nie może się pani za to winić — odrzekł pielęgniarz. — To się zdarza wszędzie. Nie ma pani pojęcia, ile razy dziennie musimy jeździć do ran postrzałowych. — I nie chcę wiedzieć — odparła ze łzami w oczach. — To jest moja siostra, ona nie może umrzeć, nie pozwolę jej na to. Przed szpitalem też się kłębili paparazzi i błyskały flesze. 318
Fotoreporterzy przypominali wściekłe osy — kręcili się, jazgotali, pchali się wszystkim przed twarze. Lola miała ochotę ich wymordować. Co za banda nędznych pasożytów! Jakim prawem wdzierają się w cudze życie w chwili takiej osobistej tragedii? Blada i przerażona, biegła obok noszy, ani na moment nie puszczając Selmy. Natychmiast podbiegli do nich lekarze. Lola wiedziała, że musi zadzwonić do rodziców, zanim dowiedzą się o tym z telewizji. Oparła się o ścianę i próbowała uspokoić. Drżącymi rękami wyjęła telefon komórkowy i wcisnęła numer. — Mamo — wykrztusiła, tłumiąc łkanie. — Wsiadaj w samolot i przyjeżdżaj tu natychmiast. Tak mi... strasznie... przykro. Był wypadek. Selma została postrzelona. *** W poniedziałek rano główną wiadomością na planie Złapanej była nowojorska strzelanina. Takie wydarzenia z udziałem sławnych osób zawsze stawały się gorącym tematem. — Siostra Loli jest w śpiączce — powiedział ktoś. — Nie żyje — oznajmił ktoś inny. — Kula była przeznaczona dla Tony’ego Alvareza — dodał jeszcze ktoś następny. Podobne opowieści krążyły po całym planie. — Przyjaciel mojej kuzynki jest barmanem w klubie, w którym byli Lola i Tony — opowiadała sekretarka planu. — Mówi, że Lola obraziła jakiegoś faceta w klubie, więc wrócił ze spluwą. Kula była przeznaczona dla niej, nie dla Tony’ego. Kiedy Shelby usłyszała o całym zdarzeniu, w pierwszej chwili przestraszyła się, czy Linc nie został w to wplątany. Nie chciała do niego dzwonić, skontaktowała się więc z jego rzecznikiem, Normem, który zapewnił ją, że Linca przy tym nie było. — Co z nim? — zapytała z nadzieją, że może usłyszy jakieś dobre wiadomości. — Znasz Linca — odparł Norm powściągliwie jak zawsze. — Tak, obawiam się, że tak — powiedziała cicho Shelby. — Wiem, że znowu pije. Przez jakiś czas nie będę się odzywać, więc gdyby cię 319
dziennikarze wypytywali, mów, że między nami jest wszystko w porządku. — Oczywiście, Shelby. Nie pisnę ani słowa, dopóki nie usłyszę czegoś od was samych. — I niech tak zostanie. Oboje wiemy, jak by na nas naskoczyła prasa, gdyby podejrzewali, że coś jest nie tak. Norm odłożył słuchawkę. Przyszło mu do głowy, że mógłby zadzwonić do Liz Smith i zapewnić jej wyłączność na tę wiadomość w zamian za przysługę w przyszłości. W końcu jednak się rozmyślił. Shelby była miłą osobą, a on w dalszym ciągu miał zasady, pomimo wielu lat pracy ze sławnymi i bogatymi. Shelby starała się nie myśleć o tym, co zaszło między nią a Lincem. Rzuciła się w wir pracy. Kiedy podszedł do niej Pete, przywitała się z nim serdecznie. — Widziałaś nasze zdjęcie w „People”? — zapytał z zadowoleniem. — Tak, widziałam. Linc też. — Mam nadzieję, że to ci nie popsuło weekendu w Nowym Jorku? — Nie, w porządku. — Tylko w porządku? — Pete, uważam, że powinniśmy zachować pewien dystans. — Wiem, Shelby. Mimo to muszę z tobą porozmawiać o naszym numerze kaskaderskim. — Dobrze, ale tylko o tym. — Ciągle jesteś na mnie zła za to odwiezienie na lotnisko, prawda? — Tak, szczerze mówiąc, jestem zła. — Domyślam się, że Linc był wściekły? — Powtarzam, Pete, trzymajmy się spraw zawodowych — powiedziała chłodno Shelby. — W porządku. Myślę, że moglibyśmy zrobić kilka prób. — Ustal terminy. Przyjadę, kiedy będzie trzeba. Przepełniał ją smutek, ale życie musi się toczyć dalej. *** Prawie nie trzeźwiejąc, Linc doskonale się bawił. Teraz, kiedy Shelby przestała się go czepiać, mógł robić, co mu się żywnie podobało, 320
a to oznaczało dużo kokainy i dużo alkoholu. Nie będzie się dłużej zachowywał jak facet bez jaj. W weekend ściągnął swoich kumpli z kawalerskich czasów i zabawiali się razem. Było jak za dawnych dni — poker w hotelu, dziewczęta i pod dostatkiem jedzenia, picia i wszystkiego, na co miał ochotę. Dlaczego właściwie uważał, że małżeństwo jest takie świetne? To dopiero było życie. W poniedziałek rano obudził się z gigantycznym kacem. Chryste! Znowu jakiś młot pneumatyczny rozgniatał mu mózg na papkę. Psiakrew, musi wytrzeźwieć, zanim pójdzie do pracy. Gdzie jest Shelby, kiedy jej potrzebuje? Nadal był wściekły, ale to nie znaczy, że za nią nie tęsknił. Jak to możliwe, że nie rzuciła dla niego tego filmu? Suka! Pewnie pieprzy się z Pete’em, dlatego tak błyskawicznie poleciała do LA. W każdym razie on nie ustąpi. Będzie musiała wrócić i błagać go o wybaczenie. Zna Shelby na wylot, nie będzie długo czekać. *** — Słyszałem, że byłaś w Nowym Jorku — oświadczył Nick, wydmuchując Cat w twarz kółeczka dymu. — Kto ci o tym powiedział? — zapytała, odganiając dym. — Krążą takie wieści — odparł, mierząc ją leniwie wzrokiem. — Może bym z tobą poleciał, gdybyś poprosiła. — Dzięki, nie potrzebowałam towarzystwa — odrzekła. — Poza tym nie ośmieliłabym się odrywać cię od twojego intensywnego życia miłosnego. — Życia miłosnego? — zapytał Nick, unosząc brew. — Słuchaj, lubię niezobowiązujące rżnięcie, to wszystko. Co w tym złego? — Jesteś gruboskórny. — Co jest gruboskórnego w niezobowiązującym seksie? — Był autentycznie zdziwiony. — Sama powinnaś czasami spróbować. Mogłoby ci się spodobać. — Na pewno nie z tobą — odparła szybko. — Czemu? — zapytał, rzucając jej zaintrygowane spojrzenie. 321
— Bo pewnie cię zżera syf albo inna wstydliwa choroba. — Czarujące — mruknął z papierosem zwisającym jak zwykle z dolnej wargi. — Nie jesteś damą? — Tylko za twoimi plecami. Tego dnia na plan przyjechała ekipa Entertainment Tonight. Wywiady prowadził przystojny i uroczy Mark Steiners. Skończył już z Shelby i teraz przyszła kolej na Nicka. — Uważaj przed kamerą na swój język — ostrzegła go Cat. — O kurwa! — jęknął Nick. — Dziewczyno, masz dziewiętnaście lat, a gadasz, jakbyś miała czterdzieści trzy. — Wiesz, byłoby fajnie, gdyby mogli puścić twój wywiad w telewizji, ale jeśli co drugie słowo będzie „kurwa”, wsadzą go do puszki — odcięła się Cat. — Nie ma mowy. Wypikują mnie tak samo jak Osborne’a. — Przepraszam cię, Cat — odezwał się Jonas, wyrastając jak spod ziemi i obrzucając Nicka nieprzyjaznym spojrzeniem. — Kiedy będziesz miała wolną chwilę, pan Zandack prosił, żebyś do niego zadzwoniła. O kurczę! O co może chodzić? Czyżby Merrill dowiedział się o jej wypadzie do Nowego Jorku? — Zadzwonię do niego później. — Jest w Nowym Jorku i bardzo się niecierpliwi. — Dobrze, zadzwonię za chwilę — odparła z westchnieniem. Podszedł do niej Mark Steiners. — A co z tobą, Cat? — zapytał. — Możemy cię postawić przed kamerą? — Nie udzielam wywiadów. — Skrzywiła się. — Poza tym mam dużo pracy. — To może chociaż kilka słów do podkładu? — Znasz mnie — powiedziała Cat. — Wolę stać po drugiej stronie kamery. — Czasami robimy wywiady również z reżyserami — zauważył Mark z uśmiechem. — Zwłaszcza jeśli są tacy uroczy. — Poczekaj, aż skończymy film, dobrze? — W porządku, ale pod warunkiem, że ET będzie mieć pierwszeństwo. — Obiecuję. 322
Stała za kamerą telewizyjną i obserwowała Nicka w czasie wywiadu. Miał osobliwy urok, który działał zarówno na kobiety, jak i na mężczyzn. I powiedział „kurwa” tylko trzy razy. Pokręciła głową. To był facet z charakterem. Hm. Z charakterem czy bez, nie ma najmniejszego zamiaru poznawać go bliżej. Po raz kolejny upomniała się, że Nick Logan jest jednym wielkim chodzącym grzechem, i to dokładnie tym, którego powinna unikać jak ognia.
Rozdział trzydziesty drugi
Kiedy po tygodniu Selma w dalszym ciągu nie odzyskała przytomności, Lola zrozumiała, że sytuacja jest naprawdę poważna. Każdy dzień spędzała u boku siostry, trzymając ją za rękę i modląc się. Kilka lat wcześniej ku wielkiemu niezadowoleniu rodziny Lola porzuciła łono Kościoła katolickiego. Stało się to po drugiej aborcji, która jakoś nie szła w parze z wiarą. Zastanawiała się teraz, czyjej odrzucenie religii nie stało się przyczyną tej tragedii. Czy to nie przez nią Selma zapadła w śpiączkę? Powróciła więc do swojej dawnej wiary z nową żarliwością. Jeśli modlitwy mają pomóc Selmie, proszę bardzo. Mama przyleciała do Nowego Jorku razem z Isabelle. Od tej pory we trójkę czuwały przy łóżku Selmy, trawione niepokojem, blade i nieszczęśliwe. Lolę zżerały wyrzuty sumienia. Wiedziała, że mama i Isabelle obarczają ją winą. Ona z kolei obarczała winą Tony’ego. Gdyby nie pobił Tyrella White’a, jego ludzie nie napadliby na nich z bronią. Nie miała wątpliwości, że tak właśnie było. Wendeta. Dwaj macho z sieczką zamiast mózgów. Codziennie spędzała kilka godzin w komisariacie policji i w obecności swojego nowojorskiego prawnika odpowiadała na pytania na temat tamtego zdarzenia. To był prawdziwy koszmar. — Niczego nie widziałam — mówiła. — Czy pan Alvarez również strzelał? — On nie ma broni. 324
— Ale jego ochroniarze byli uzbrojeni i strzelali, tak? — Nic o tym nie wiem — odpowiadała. Faye chodziła ze słowami „a nie mówiłam?” wypisanymi na czole. Prasa i telewizja oszalały. Lola nigdy wcześniej nie podejrzewała, że może nadejść taki dzień, kiedy będzie miała dosyć siebie na pierwszych stronach gazet. I taki dzień właśnie nadszedł. Elliottt Finerman stanął na wysokości zadania. Poprzestawiał cały grafik Nowojorskiej świadomości i dał jej tydzień urlopu. Tydzień zwłoki w zdjęciach kosztował fortunę, ale Elliottt nie powiedział jej ani jednego złego słowa. Nie spodziewała się, że może okazać tyle współczucia. To było bardzo wzruszające. Niestety tydzień nie wystarczył. Lola nie chciała odstępować Selmy, dopóki nie odzyska świadomości. Lekarze nie byli pewni, czy to kiedykolwiek nastąpi, ale Lola nie wierzyła w te ponure prognozy. Kazała Jenny kupić wszystkie książki, jakie znajdzie na temat śpiączki, gdy tymczasem Isabelle w tym samym celu przeszukiwała Internet. Ustaliły między sobą, że lekarze się mylą. Selma może się obudzić jutro albo za dwa lata. Może to będzie musiał być cud, ale cuda się zdarzają. Obsługa w szpitalu była niezwykle troskliwa i uprzejma. Lola dostała prywatny pokój przylegający do pokoju Selmy i siedziały przy jej łóżku z mamą i Isabelle. Niewiele rozmawiały, czasem tylko się ściskały i szlochały po cichu, co łagodziło trochę nieznośne napięcie. Lola nie spotykała się z Tonym. Nie chciała go widzieć. Obarczała go winą za wszystko, chociaż nie potrafiła mu na razie tego powiedzieć. — Nie możemy się spotkać — powiedziała krótko, kiedy zadzwonił. — Muszę być w szpitalu. — Czy mogę coś dla was zrobić? — zapytał. — Musisz przecież jeść. Przyjedź do mnie do hotelu, zjemy razem kolację. Czy on oszalał? Naprawdę myśli, że ona do niego pojedzie i będzie się z nim kochać, kiedy jej siostra leży w szpitalu? Lepiej niech o tym zapomni. Wielki Jay wrócił już do swoich obowiązków pomimo niewygojonej rany. — To nic takiego — oświadczył. — Gdybym tylko dorwał tych napastników, zgniótłbym ich jak pluskwy. Lola nigdy dotąd nie słyszała, żeby Wielki Jay był taki wymowny. 325
Został z nią w szpitalu i wynajął kilku dodatkowych strażników, którzy siedzieli przed pokojem Selmy. Wszędzie czaili się paparazzi. To była dla nich wielka gratka — historia, w której mieli wszystko: strzelaninę, namiętny romans, gwiazdę filmu, znanego reżysera narkomana i dziewczynę w śpiączce. Boże, jak Lola ich nienawidziła! Claudine i Isabelle nie mogły bez końca siedzieć w Nowym Jorku. Lola nie chciała się rozstawać z Selmą, ale wiedziała, że jej rodzina musi wracać do Los Angeles, a ona do pracy. Przy pomocy Elliottta Finermana zaczęła organizować przewóz Selmy samolotem sanitarnym do LA. W końcu wszystko było zapięte na ostami guzik. Lola wyjechała na lotnisko, żeby się pożegnać z Isabelle, mamą i Selmą. Ściskały się i płakały. Była to smutna scena. — Przyjadę, jak tylko skończę film — zapewniła Lola matkę. — Rozumiesz chyba, że tak będzie lepiej — powiedziała Claudine. — Ojciec jest tam samotny, Isabelle ma dzieci, którymi się musi zajmować, a dzieci Selmy potrzebują, żeby cała rodzina była przy nich. — Mamusiu, jeśli tylko będę mogła w czymś pomóc, wiesz, że zrobię wszystko, co w mojej mocy. — Tak, Lucio, wszyscy o tym wiemy — odparła Claudine, ściskając swoją najmłodszą córkę. — To była wola boska. Nie obwiniaj się za to. — Ale, mamo... — zaczęła Lola ze łzami w oczach. — Nie, Lucio — powtórzyła stanowczo Claudine. — Z wyrzutów sumienia nie wyniknie nic dobrego. Idź do kościoła, porozmawiaj z księdzem, on ci pomoże. Musisz odzyskać swoją wiarę, córeczko. Zobaczysz, będzie dobrze. Selma wyzdrowieje. Wszyscy się za nią modlimy. Z naszych modlitw spłynie na nią siła. Kiedy odleciały, Lola wróciła do hotelu kompletnie zdruzgotana. Czuła się pusta i samotna. Jej świat wywrócono do góry nogami. Oddałaby wszystkie swoje pieniądze i sławę, byleby tylko Selma wyzdrowiała. Czy to jest kara? Za co? Niczego już nie była pewna. *** 326
Przy brukowych tygodnikach nowojorskie dzienniki wypadły wręcz blado. „Truth and Fact” pojawiło się w kioskach z krzyczącym nagłówkiem: LOLA PRZYŁAPANA Z ŻONATYM GWIAZDOREM!, obok którego widniało owo niesławne zdjęcie Loli całującej się z Lincem przed restauracją. W środku były dwie następne strony zdjęć i kolejny nagłówek: CZY ŻYJĄCA OD NIEDAWNA W SEPARACJI LOLA SANCHEZ ZAKOCHAŁA SIĘ W LINCU BLACKWOODZIE? I GDZIE JEST PANI BLACKWOOD, PIĘKNA SHELBY CHENEY? Shelby nie chciała tego czytać, ale na planie co chwila podchodził do niej ktoś z gazetą, mówiąc: — Wiem, że nie chcesz tego oglądać, ale może powinnaś? Czemu oni to robią? Czemu nie mogą zostawić jej w spokoju? Albo wyrzucić te przeklęte śmieci do kosza? Postanowiła nie czytać artykułów, ale same zdjęcia i nagłówki wystarczyły, żeby ją wytrącić równowagi. Nie miała wątpliwości, że cała ta historia trafi także do angielskich gazet. Jej rodzice będą się czuli upokorzeni. Od wyjazdu z Nowego Jorku nie miała od Linca żadnych wieści. Zaskoczyło ją to i zabolało. Spodziewała się, że kiedy tylko wytrzeźwieje, złapie słuchawkę i jak zwykle będzie błagał, żeby mu wybaczyła. Może więc jednak ta historia z Lolą Sanchez jest prawdziwa? Może Linc naprawdę miał romans z latynoską seksbombą i dlatego tak się wściekał za jej zdjęcie z Pete’em? Chciał przerzucić na nią poczucie winy, żeby nie stawiać czoła własnym wyrzutom sumienia. Shelby żyła w rozterce. Na początku tygodnia była na premierze Ekstazy, która po raz kolejny okazała się wielkim triumfem. Widownia biła brawa na stojąco. Recenzje były fantastyczne, z wyjątkiem jednego zjadliwego komentarza w „Wall Street Journal”. Tak więc Shelby była pełna optymizmu, jeśli chodziło o jej karierę, i pełna najczarniejszych myśli na temat przyszłości swojego małżeństwa. Czego tak naprawdę chce? Bajecznych sukcesów zawodowych czy Linca? Na razie jednak wyglądało na to, że nie ma wyboru. Linc nie miał zamiaru rzucić picia, a tym samym odchodził z jej życia. 327
Spędzała długie godziny ze swoją psychoterapeutką, która, choć nie mówiła tego wprost, uważała, że ich rozstanie jest nieuniknione. — Linc jest znękanym człowiekiem — powtarzała Brenda. — Trawią go wyrzuty sumienia i wstyd za to, co się wydarzyło w jego dzieciństwie. Alkohol pomaga mu zapomnieć. Czuje się dzięki niemu bezpieczniejszy. Małżeństwo okazało się dla niego zbyt dużą odpowiedzialnością. Pete kręcił się wokół planu, ale w rozmowie z Shelby nie poruszał innych spraw poza najbliższymi scenami kaskaderskimi. Od czasu do czasu przyłapywała się, że obserwuje go ukradkiem z daleka. No cóż, nie dorównywał Lincowi, ale również był przystojnym mężczyzną, o nieco surowej twarzy człowieka czynu. Pamiętała czasy, kiedy się spotykali. Traktował ją jak królową, a jednak zostawiła go dla gwiazdora filmowego, dla mężczyzny, który promieniował charyzmą, ale najwyraźniej wolał alkohol od własnej żony. Na szczęście miała swoją pracę, której mogła się poświęcić. Lubiła towarzystwo Cat. Chichotały jak nastolatki, naśmiewając się z Nicka Logana i jego polowań na każdą kobietę na planie. Prawie codziennie Nick zabierał na lunch do swojej przyczepy inną dziewczynę. W ekipie robiono zakłady, czy następna zdobycz będzie blondynką, brunetką czy rudą. Wyglądało na to, że kolor włosów jest mu obojętny, natomiast wszystkie jego panienki miały nienaganną figurę. — Obserwowałam go — powiedziała Shelby. — Ma do ciebie słabość. — Nie bądź śmieszna. — Cat zmarszczyła czoło. — Nie mogłabym go strawić. Uwodzicielski dupek. — Aha, więc uważamy go za dupka, tak? — Tak, to idealne określenie — potwierdziła Cat. — Dupek w typie niesfornego szczeniaka. — Myślę, że ci się podoba — droczyła się z nią Shelby. — Nieprawda — zaprzeczyła Cat ciut za bardzo energicznie. W stosunku do Shelby Nick zachowywał się bardzo przyjacielsko i po koleżeńsku. Gdyby nie problemy z Lincem, świetnie by się bawiła przy realizacji Złapanej. Rola twardej agentki stanowiła dla niej ciekawe wyzwanie, Shelby nigdy nie grała takiej postaci. Na swój sposób było to bardzo odprężające. W dniu kręcenia sceny kaskaderskiej z samochodem Pete był bardzo 328
zaaferowany. Wydawał polecenia w tempie karabinu maszynowego, wszyscy słuchali go w napięciu. Miał opinię jednego z najlepszych kaskaderów w branży. Shelby prowadziła samochód, jaguara, a Nick ścigał ją w drugim samochodzie. Potem Shelby miała gwałtownie zahamować i obrócić samochód o sto osiemdziesiąt stopni, ale tak, aby nie stracić nad nim kontroli. Robili próby przez cały tydzień i Shelby miała nadzieją, że opanowała tę sztukę. Pete, który reżyserował tę scenę, jechał razem z kamerzystami na ciężarówce. Shelby waliło serce. Nie chciała sprawić Pete’owi zawodu. Umie to zrobić. Musi to zrobić. — Akcja! — krzyknął Pete i Shelby ruszyła. Numer wyszedł perfekcyjnie. Shelby nie posiadała się z radości. Pete wyskoczył z ciężarówki i popędził w jej stroną. — Byłaś rewelacyjna! — zawołał, promieniejąc. — Jestem z ciebie dumny. — To twoja zasługa — zaprotestowała Shelby. — W jednym ujęciu! — powiedział, odwracając się do ekipy. — Brawa dla naszej dziewczynki ! Te owacje sprawiły jej ogromną przyjemność. *** — Tak sobie myślę — oznajmił Nick z nieodłącznym papierosem w ustach — że powinnaś iść dzisiaj ze mną na premierę mojego filmu. — Naprawdę? — zdziwiła się Cat. — Mhm. Muszę tam być, a nie mam ochoty iść sam. — Weź jedną ze swoich niezliczonych przyjaciółek — zasugerowała. — Masz z czego wybierać. — Ale ja chcę wziąć ciebie — oświadczył, patrząc na nią poważnie. — Dlaczego? — Bo to będzie reklamowa bomba dla naszego filmu. Wysiądziemy z limuzyny, ja i szałowa blondyna. Wszyscy zaczną pytać: „Co to za kociak?”, a ja powiem: „To reżyserka Złapanej, filmu, który teraz kręcą”. — Niby po co nam taka reklama? — Po nic, ale będzie zabawnie. Zabawnie? Hm... Niewiele miała ostatnio okazji, żeby jej było 329
zabawnie. Co prawda rozmowa z Merrillem wypadła świetnie — zanim Cat zdążyła coś powiedzieć, Merrill zaczął się rozpływać nad zdjęciami, które oglądał. — Pokazałem je naszym ludziom. Ubóstwiają cię. Byli zachwyceni twoją robotą. Mamy kupę stronników, koteczku. Kiedy dostanę twój następny scenariusz? Cat zupełnie się nie zastanawiała, co będzie robić po skończeniu Złapanej. Może weźmie wolne i powłóczy się po wyspach, poczyta książki. Na pewno zrobi sobie wakacje. — Wrócę do ciebie, Merrillu — zapewniła go. — Wróć, wróć, koteczku. Idealna z nas para. Miło było wiedzieć, że ktoś czeka na jej następny tekst, chociaż doskonale wiedziała, że jeśli Złapana zrobi kasową klapę, ona w mgnieniu oka stanie się przebrzmiałą sławą. — Co o tym myślisz? — zapytał Nick, który cały czas czekał na jej odpowiedź. — Nie znoszę tego rodzaju pytań. To tak, jakbym miała ci powiedzieć, co naprawdę myślę. — A czemu nie? — Dobra. Myślę, że jesteś dupkiem. Zadowolony? — Wiesz co? — powiedział z szerokim uśmiechem. — Jesteś jakaś taka stara i młoda jednocześnie. Zgrabniutka figurka i takie stare usta. — Stare usta? — powtórzyła, marszcząc czoło. — Wiesz, co mam na myśli. — Odpalił papierosa od papierosa. — No to jak, idziesz ze mną? — Dlaczego mnie ciągle prosisz, żebym gdzieś z tobą chodziła, skoro masz milion laleczek, które popędziłyby za tobą, gubiąc pantalony? — Pantalony?! — zawołał Nick ze śmiechem. — Co za stare angielskie słowo. Nie wiedziałem, że jesteś Angielką. — Mieszkałam tam przez jakiś czas. — Naprawdę? — Tak. — Wygląda na to, że niewiele o tobie wiem? — Ja o tobie też i wcale nie jestem pewna, czy chcę wiedzieć więcej. — Idziesz ze mną czy nie? — Co to za film? — Trucker. Sensacyjny. Z rozmachem. Dostaniesz orgazmu. 330
Cat westchnęła. — No nie wiem... — Przestań mi, kurwa, ciągle powtarzać to swoje „no nie wiem”. — Dobrze — powiedziała, błyskawicznie podejmując decyzję. — Przekonał mnie twój urok osobisty. Tylko łapy z daleka. — No coś ty! — Nie jestem żadną z twoich panienek. Idę z tobą tylko dlatego, że masz rację: to będzie świetna reklama dla naszego filmu. — O Jezu! — jęknął Nick. — Ależ ty, kurwa, jesteś trudna. — O której? — Przyjadę po ciebie o siódmej. Włóż coś seksownego. — Wsadź sobie coś seksownego w... — Dobrze, już dobrze — powiedział, podnosząc do góry ręce. — Rozumiem. Włóż, co chcesz. No to do wieczora.
Rozdział trzydziesty trzeci
— Mam dla ciebie taką bombę, że się sfajdasz ze zdumienia — oświadczył Freddy Krane. Wrócił właśnie do Nowego Jorku i przyjechał na plan. — O co chodzi? — zapytał Linc, który był już na dużym haju, chociaż jeszcze nie skończyli zdjęć. — Lola Sanchez — powiedział Freddy z triumfalnym błyskiem w oku. — Kilka nocy temu uprawiałem seks przez telefon z tą modelką, Allegra. No więc wiesz, obciągam starego strąka, aż tu niespodziewanie bach! Nagle mnie olśniło, że siedzę w tym samym łóżku, w którym ty się pieprzyłeś z Lolą Sanchez. — Nie pieprzyłem się z Lolą Sanchez — zaprzeczył Linc, marszcząc brwi. — Jasne, że się pieprzyłeś. Tylko o tym nie pamiętasz. — Naprawdę? — Trochę się zmieniła, ale ja mam pamięć do twarzy. No więc sprawdziłem to i owo. — Nie rozumiem, o czym ty gadasz. — Słuchaj dalej. Kilka lat temu na jednym przyjęciu wynająłem didżeja Latynosa, którego mi ktoś polecił. On przyprowadził ze sobą dziewczynę. — No i...? — zapytał Linc, zupełnie niezainteresowany bredzeniem Freddy’ego. — To była taka gorąca laska, która odstawiała przed nami seksowny taniec. No więc wysłałem po nią jedną z moich dziewczyn. — I przyprowadziła ją? 332
— Tak, przyszedł taki latynoski kociak. I na tym koniec, bo zaraz ją zgarnąłeś i spędziłeś z nią noc. W moim łóżku. Nie mogłem nawet, kurwa, spać we własnym łóżku! No a jak tam wszedłem rano, to ciebie już nie było, a ona leżała goła jak na rozkładówce „Playboya” i seksowna jak jasna cholera. — O kim ty mówisz? — O Loli Sanchez, durniu! Jasne, że wtedy nie nazywała się Lola, ale to była ona. Wysłałem swoich asystentów, żeby mi znaleźli tamtego didżeja. Facet jest teraz producentem płyt w LA. Rozmawiałem z nim osobiście. Spytałem go, czy to on wtedy grał na mojej imprezie i czy dziewczyną, która z nim przyszła, była Lola. Powiedział, że tak. — Dalej nie rozumiem, o co ci chodzi — mruknął Linc. Freddy pokręcił z niesmakiem głową. — Co z tobą? Naćpałeś się czy co? — A kto by zrozumiał ten twój bełkot. — Rżnąłeś Lolę Sanchez, tylko że wtedy miała inne imię. Seksowny meksykański kociak, który chciał, żeby go zauważono. Przygruchałeś ją, spędziłeś z nią noc w moim łóżku, a potem zostawiłeś ją mnie. Niestety nie chciała się ze mną zadawać. Koniec historii. Jest sześć lat później i ty kręcisz z nią film. — Jasna cholera! — zawołał Linc, do którego wreszcie dotarło, co mówił Freddy. — Jesteś pewien? — Jasne — odparł Freddy, rechocząc. — Mam pamięć jak jakiś pieprzony słoń, zwłaszcza gdy chodzi o kociaki. A jeśli widziałem którąś rozebraną, to masz jak w banku, że ją będę pamiętał. — Przecież mówisz, że to ja z nią spędziłem noc. — Jak myślisz, dlaczego ci o tym nie powiedziała? — Może się wstydzi. — Mówię ci, chłopie, jest na ciebie wkurwiona. Rżnąłeś ją przez całą noc, a potem spławiłeś. Pewnie nigdy do niej nie zadzwoniłeś, co? Linc wzruszył ramionami. — A kto by to pamiętał. — Trzeba było zadzwonić, wysłać jakieś kwiaty albo co. Ja bym tak zrobił, ale ona nie chciała mnie, tylko ciebie, wielkiego gwiazdora. Wyszła wtedy ode mnie jak struta. 333
— I myślisz, że to była Lola? — Bez dwóch zdań. — To co mam zrobić? — Weź ją znowu do łóżka i powiedz, że ją sobie przypomniałeś, jak się z nią zacząłeś pieprzyć. Będzie miała orgazm stulecia. — Czy ktoś ci wspominał, że jesteś starym, sprośnym fajfusem? — Co ty powiesz? — burknął Freddy, ziewając. — Gdzie Shelby? — W Los Angeles. — Myślałem, że miała przylecieć. — Przyleciała na jeden dzień, potem musiała wracać. — Coś między wami nie tak? — Nic takiego, o czym bym chciał, żeby wiedział twój długi jęzor. — Dobra, jemy dzisiaj kolację z Allegrą. I tym razem zróbmy sobie przyjemność we trójkę. Po co tracić taką okazję? *** Lola denerwowała się przed powrotem na plan. Myślami była gdzie indziej, nie miała nastroju do udawania przed kamerą gorących uczuć, wkładania seksownych sukienek, flirtowania z Lincem Blackwoodem i kręcenia zdjęć do romantycznej komedii. Wiedziała dobrze, że musi wrócić do pracy, bo gdyby nie wróciła, byłoby to zawodowe samobójstwo. Aż do tej pory Elliottt Finerman szedł jej na rękę, ale nie będzie tego robił w nieskończoność. Nakręcili już pół filmu, więc nie miała wyjścia. Wysłała Jenny po kilka telefonów komórkowych i zorganizowała gorącą linię ze szpitalem w LA. — Chcę mieć wiadomości co godzina — poinstruowała Jenny. — Muszę wiedzieć na bieżąco, co się dzieje. Tony nie przestawał do niej dzwonić, ale Lola nie odbierała jego telefonów. Podczas jednej z modlitw zawarła z Bogiem układ: jeśli będzie grzeczna, Bóg uratuje Selmę i wydobędzie ją ze śpiączki. 334
Być grzeczną znaczyło nic widywać się z Tonym, który budził w niej dziką naturę. To dlatego, że do niego wróciła, doszło do tragedii. Tymczasem zadzwonił Matt, żeby wyrazić swoje współczucie. Była wzruszona. Nudny Matt wydał jej się teraz miłym, troskliwym człowiekiem. Co więcej, Selma go lubiła. — Nic ci nie jest, Lolu? — spytał. — Nic — odparła. — Mogę przylecieć do Nowego Jorku? — Wiesz — powiedziała, myśląc sobie, że skoro Matt nadal jest jej mężem, powinien przy niej być — może byłoby miło. — Jeszcze dzisiaj wskakuję do samolotu. No dobrze, a co zrobi z Lincem Blackwoodem? Zdjęciami na wszystkich pierwszych stronach gazet prawdopodobnie rozbiła jego małżeństwo i może była to wystarczająca kara. Zemsta jakoś nie idzie w parze z wiarą i modlitwą. Dobiła kolejnego targu z Bogiem. Jeśli Selmie się poprawi, wybaczy Lincowi Blackwoodowi i porzuci myśl o dalszej zemście. Matt musiał złapać najbliższy samolot, bo zanim się obejrzała, stał w drzwiach jej apartamentu — wysoki, jasnoskóry i nudny. Zgolił idiotyczną kozią bródkę i był wniebowzięty, że może do niej wrócić. Lola przytuliła się do niego, bo musiała się do kogoś przytulić, a Tony Alvarez stał się teraz jej wrogiem. Matt był najszczęśliwszym człowiekiem pod słońcem. Odzyskał swoją żonę, nic innego się nie liczyło. *** — Czy możemy uczcić twój sukces? — zapytał Pete. Shelby piekły policzki. Pokonała własny strach, ponieważ zawsze trochę się bała prowadzić samochód. Nauczyła się dopiero po przyjeździe do Los Angeles, a teraz proszę — wykonała numer kaskaderski w samochodzie! To było rzeczywiście nie lada osiągnięcie. — Hm... nie wiem — odparła niezdecydowanie. Miała wątpliwości, czy powinna go zachęcać do kolejnych spotkań. — Słuchaj, między tobą a Lincem coś jest nie tak, prawda? — rzekł Pete. 335
— Kto ci o tym powiedział? — zapytała szybko. — Trąbią o tym we wszystkich brukowcach. — Dlatego właśnie nikt mnie nie może z tobą widzieć — oświadczyła Shelby. — Gdyby ktoś nam znowu zrobił zdjęcie, to by jeszcze bardziej pogorszyło sytuację. — Mogłabyś przyjechać do mnie — zaproponował. — Przed moim domem nie wysiadują fotoreporterzy. — A jeśli mnie przyłapią, jak będę od ciebie wychodzić? — Shelby, przecież nie robimy niczego złego — powiedział Pete. — Wiem o tym. — Słuchaj, powinniśmy to uczcić, ale jeśli uważasz, że to niedobry pomysł, nie będę cię namawiać. Linc nie zadzwonił, a Shelby nie pociągała perspektywa kolejnego wieczoru spędzonego samotnie w wielkiej, pustej rezydencji. Czuła się w Ameryce osamotniona, nie miała tu rodziny i prawie żadnych przyjaciół. Oczywiście mnóstwo ludzi dzwoniło do niej, żeby jej pogratulować wspaniałego sukcesu w Ekstazie, ale z nikim tak naprawdę się nie zżyła. Jedyną osobą, z którą nawiązała bliższy kontakt, była Cat. A teraz Pete. Dobry stary Pete, na którym zawsze mogła polegać. Naprawdę bardzo chciała do niego pojechać. — Dobrze — zgodziła się w końcu. — U ciebie. — Wokół domu nie będzie nikogo — obiecał. — Zrobię grilla, co ty na to? Uwielbiałaś moje hamburgery. — Jeszcze jak! Były wyśmienite. — Pamiętam, że pochłaniałaś po dwa naraz. Shelby uśmiechnęła się na to wspomnienie. Spędzili razem jedno wspaniałe lato i było im bardzo dobrze, chociaż nigdy ze sobą nie spali. — Możemy pojechać prosto z planu — powiedział Pete. — Nie, nie. Ktoś nas jeszcze zobaczy razem. — W takim razie przyjedź sama. Wiesz, gdzie mieszkam. Będę czekał. — Tak będzie najlepiej. — Jak sobie życzysz, Shelby. — Pete, masz dziewczynę? — zapytała ciekawie. — Czemu pytasz? — No bo... pomyślałam, że jeśli masz dziewczynę, mogłaby się do nas przyłączyć. 336
— Shelby, czy ty czujesz się przy mnie skrępowana? Nie chciałbym, żeby tak było. — Nie, nie — odparła szybko. — Tylko akurat teraz jestem trochę zakłopotana. — Szczerze mówiąc, mam kilka dziewczyn, ale żadnej nie zaproszę. To będzie kolacja tylko we dwoje, przez wzgląd na dawne czasy. Co ty na to? — Brzmi zachęcająco. — Przyjedziesz prosto ze studia czy wstąpisz najpierw do domu? — Nie muszę się przebierać. Nie jadę na randkę. — No właśnie — odparł. — Wychodzę za dziesięć minut, więc zobaczymy się na miejscu. Jedź ostrożnie, Shelby. Czekamy na ciebie. Ja i psy. *** „Włóż coś seksownego” powiedział Nick. Ha! Akurat będzie się dla niego stroić! Ciekawe, czy on coś seksownego włoży dla niej. Poza tym co właściwie jest dla niego seksowne? Miała na sobie najbardziej obcisłe dżinsy, jakie kiedykolwiek wyprodukowano, i obcięty T-shirt Abercrombie & Fitch, odsłaniający brzuch i przekłuty pępek. Czy to nie jest seksowne? Niedawno przyjechały z Nowego Jorku jej rzeczy, więc po całym mieszkaniu były porozrzucane pudła. Zaczęła w nich grzebać, szukając czegoś stosownego na premierę. Popatrz no tylko na siebie, pomyślała. Tak się podniecasz z powodu randki z uwodzicielskim kutasem? Ba, w i e l k i m uwodzicielskim kutasem. Zachichotała. Zdecydowanie Nick Logan ma syndrom wielkiego kutasa. Co takiego jest w tych facetach? Dlaczego zawsze muszą namieszać kobiecie w głowie? Nick nawet jej się nie podoba. No, może odrobinę. W końcu zdecydowała się na białą falbaniastą bluzkę bez ramion i obcisłe białe skórzane spodnie. Do tego dodała dużo srebrnej cygańskiej biżuterii, którą odziedziczyła po babci. Przeczesała rękami włosy, żeby się bardziej nastroszyły, i mocno przyczerniła powieki. Jeszcze odrobina błyszczyku na usta i gotowe. 337
Po co ja to robię? — pomyślała. Bo chcę i koniec. Zadzwonił domofon. Teraz już za późno, żeby się wycofać. Dwie minuty później nonszalanckim krokiem wszedł do jej mieszkania Nick. — Powinniśmy już iść — zauważyła. — Uuu, porządnicka z ciebie — mruknął Nick, obrzucając wzrokiem na wpół rozpakowane pudła stojące na podłodze. — Próbuję znaleźć czas, żeby się porządnie rozpakować. A co? Robisz zdjęcia do „Architectural Digest”? — Szczerze mówiąc... — Nick, zamknij się. — Ekstra mieszkanko — powiedział, oglądając płyty CD. — A ja, kurwa, tkwię w jakimś cholernym hotelu. Muszę w końcu kupić coś do mieszkania. — A w ogóle masz gdzieś jakiś dom? — Nie bardzo. Żyję trochę po cygańsku, to na podłodze u kumpla, to gdzie indziej. Jak się da. — Jesteś gwiazdorem — zauważyła Cat. — Dom to dobra inwestycja. — To co, pomożesz mi szukać? — Nie — odparła stanowczo. — Od pomocy w szukaniu domu są żony i narzeczone, a nie reżyser, który i tak wyświadcza ci uprzejmość, idąc z tobą na premierę. — Chryste, ale z ciebie twarda sztuka — jęknął. — Twój mąż musiał cię naprawdę źle traktować. — To nie ma nic do rzeczy. — No, w każdym razie — zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu — wyglądasz odlotowo. — Och, dzięki — bąknęła lekko zmieszana. — A ja? Cat obrzuciła go krytycznym spojrzeniem. — Hmm... niech spojrzę. Nie zaszkodziłby ci kawałek grzebienia. — E tam, nie mogę sprawić zawodu swoim wielbicielkom — zażartował. — Właśnie taki im się podobam. — Czyżby? — Powinnaś zobaczyć niektóre listy, jakie dostaję... rozebrane zdjęcia z obietnicami wszystkiego, co zechcę. Odlot. 338
Mówię ci, przyjdź kiedyś do mojej przyczepy, to ci dam poczytać. — Genialny pomysł — syknęła jadowicie. — Nie mam co robić z czasem. — Nie masz pod ręką jakiegoś jointa? — Nie, rzuciłam rekreacyjne narkotyki. — Rzuciłaś? — zapytał osłupiały. — Po co rzucać trawkę? — Mówiłam ci, że kiedyś dużo ćpałam — powiedziała cierpliwie. — Nie biorę teraz niczego. Wolę, żeby mnie nie kusiło. — Pieprzona nuda. Chodź, Blondyno, ruszamy w drogę.
Rozdział trzydziesty czwarty
Allegra bardzo się ucieszyła na widok Linca. — Bierzesz rozwód? — brzmiało jej pierwsze pytanie. — Nie — odparł ostro Linc. — W „The Enquirerze” było, że tak. — To wierz „The Enquirerowi”, a nie mnie — uciął Linc. Po co on się w ogóle zgodził na wyjście z Freddym i tą idiotką? Nie znosił jej akcentu, chociaż Freddy mówił, że z niej w łóżku prawdziwa dzika kocica. Allegra napuszyła się jak egzotyczny ptak. — Będę na okładce w następnym numerze „Sports Illustrated”. Macie pojęcie, jaki to zaszczyt? Oczywiście — dodała na wypadek, gdyby nie wiedzieli — byłam na okładkach już dwa razy. — Oczywiście, złotko — mruknął Freddy, macając ją po kościstych pośladkach. Nazajutrz na plan miała wrócić Lola. Linc wytężał pamięć, żeby sobie przypomnieć coś więcej z tamtej nocy, którą podobno spędził z nią w łóżku Freddy’ego. Zanim się pojawiła Shelby, tyle było tych panienek... co najmniej trzy na tydzień. Szczęściem czy nieszczęściem, wszystkie plątały mu się w głowie, nie było sposobu, żeby wyłowić z tej całej masy akurat Lolę. Freddy był w wyjątkowej formie. Najpierw poszli do rosyjskiej restauracji, gdzie raczyli się barszczem i blinami z kawiorem i zapili to kilkoma kolejkami rosyjskiej wódki. Potem wpadli na drinka do Elaine’s, gdzie Freddy zabawiał właścicielkę lokalu pikantnymi 340
opowieściami o swojej ostatniej produkcji — filmie sensacyjnym o Kambodży z największymi gwiazdami kina akcji. Elaine zerkała na Linca wzrokiem, który mówił: „Czy możesz kazać mu się zamknąć, czy ja mam to zrobić?”. Po kolacji Allegra zażądała, żeby zrobili rundę po jej ulubionych klubach. — Przecież robiliśmy tydzień temu — zauważył Linc. — No to zrobimy jeszcze raz — stwierdził Freddy. Czemu nie? — pomyślał Linc. Dlaczego ja się w ogóle zastanawiam? Moja żona pieprzy się w LA z jakimś kaskaderskim skurwysynem, a ja siedzę w Nowym Jorku jak skończony palant i nawet nie przeleciałem żadnej dupy. Przyjrzał się na nowo Allegrze, chociaż myśl o trójkącie z Freddym była odpychająca. Kiedy łyknął kilka szkockich, zaproponował, żeby poszli do knajpy ze striptizem. — Doskonale! — poparł go Freddy. — A wiecie, chłopcy, że swego czasu robiłam numery z dziewczętami? — powiedziała Allegra, mrużąc oczy. — Czy już wam ciarki chodzą po krzyżach? *** W łóżku z Mattem Lola czuła się spokojnie i bezpiecznie. Wprawdzie nie było w nim nic podniecającego, ale przynajmniej nie latał bić ludzi i nie ściągał na jej rodziną strzelaniny. — Tak bardzo za tobą tęskniłem — powiedział, pieszcząc ją. — Byłem zdruzgotany, kiedy twój prawnik powiedział mi, że mam się wynieść z domu. Złamałaś mi serce, Lolu. Ale teraz znów jesteśmy razem, więc nie będę już o tym myślał. Właśnie skończyli się kochać. Jeśli pominąć wielkość członka, Matt był w łóżku wyjątkowo nudny. Wkładał, pompował i wyciągał. Nie był nawet zdolny do przyzwoitego seksu oralnego. Loli jednak było teraz wszystko jedno. Jeśli to ma być kara, niech tak będzie. Zależało jej tylko na tym, żeby Selma wyzdrowiała. — Mogę pojechać z tobą jutro na plan? — zapytał Matt. — To będzie twój pierwszy dzień w pracy od czasu tamtej strzelaniny, przyda ci się moje moralne wsparcie. 341
— Możesz chodzić ze mną wszędzie — odparła Lola z rezygnacją. — Chyba rzeczywiście czuję się bezpieczniej, kiedy jesteś przy mnie. — Tak powinno być. — Matt milczał przez chwilę. — Muszę cię o coś zapytać. — Co? — Czy było coś między tobą a Tonym Alvarezem? — Nic — powiedziała bez mrugnięcia okiem. Psiakrew! Teraz skłamała. Musi przestać kłamać. — Właściwie to nieprawda — poprawiła się szybko. — Spotkałam się z Tonym kilka razy, ale szybko zrozumiałam, że to nie to samo co z tobą. No dobrze, jakoś naprawiła to kłamstwo. Przepraszam, Boże. Postaram się zachowywać lepiej. Tylko że... wierz mi, to nie jest łatwe. *** Psy Pete’a pognały przywitać się z Shelby. Były trzy — golden retriever, czarny labrador i owczarek niemiecki, przekornie nazwany Puddingiem. Schyliła się, żeby je wytarmosić. Wylizywały jej twarz, skakały na nią i szczekały. — Chłopaki cię pamiętają — zauważył Pete, wychodząc z domu w dżinsach i sportowej koszuli z zawiniętymi rękawami. — Przyjechałem dopiero dziesięć minut temu, ale zdążyłem rozpalić grill i przygotować ci twoją ulubioną sangrię. — Psy są w świetnej formie — stwierdziła Shelby, wstając. — Widać, że się za tobą stęskniły. Pamiętasz, jak zabieraliśmy je do psiego parku? — Uwielbiałam tam jeździć — przyznała Shelby. — Dlaczego nie trzymasz psów? — Linc ma uczulenie. — To coś nowego. — Może. — Wejdź do środka. Coś ci pokażę. Ruszyła przez zagracone mieszkanie do ciepłej, przytulnej kuchni. Pete wziął ją za rękę i zaprowadził do koszyka, w którym leżał maleńki złocisty szczeniak. Za nimi przydreptały z dworu pozostałe trzy psy. 342
— Ojej! Boże, to najsłodsza rzecz, jaką w życiu widziałam! — wykrzyknęła Shelby. — Znalazłem go w kanionie i zabrałem, bo zjadłyby go kojoty. — Jak się nazywa? — Jeszcze go nie nazwałem. Pomyślałem, że może ty byś chciała to zrobić. Shelby delikatnie podniosła puszysty kłębuszek. — Cześć, maleńka — powiedziała, drapiąc szczenię pod brodą. — Chyba się zakochałam! — zawołała. — Jest taka cudowna! — To jest on — poinformował ją Pete, podając jej kieliszek sangrii. — Powinien być dzisiaj piękny zachód. Chodźmy zobaczyć. Wyszli na drugą stronę domu. W ogrodzie nie było basenu, tylko stary hamak i istna dżungla dzikich róż. Było tu zupełnie inaczej niż we wszystkich wypielęgnowanych rezydencjach Beverly Hills i Bel Air, do których Shelby przywykła. — Uwielbiam twój dom — powiedziała miękko. — I ten widok miasta nocą. — Tak, ma w sobie coś magicznego. Za każdym razem na mnie działa — zgodził się Pete, podchodząc do grilla. Mam nadzieję, że nadal jesteś mięsożerna. — Jestem Angielką. Mięso jest dla mnie podstawą. — To dobrze, bo będą steki Omaha, pieczone ziemniaki i hot dogi. — Wygląda na wyżerkę dla porządnego osiłka. — A do tego wszystkiego — uśmiechnął się Pete, włączając zewnętrzne głośniki — twoja ulubiona piosenka Jamesa Taylora. — Wszystko pamiętasz — zauważyła, uśmiechając się, kiedy w wieczornym powietrzu rozbrzmiało You’ve Got a Friend. — Tak, Shelby — odparł Pete, patrząc jej głęboko w oczy. — Pamiętam absolutnie wszystko. *** Cat aż się przestraszyła, kiedy wokół nich wybuchły dziesiątki błyskających fleszy. Nie przywykła do takiego natarczywego zainteresowania. Nick otoczył ją ramieniem tak zdecydowanie, że nie mogła mu się wyśliznąć. 343
Po obu stronach przejścia do Grauman’s Chinese Theater tłoczyli się wielbiciele i wykrzykiwali jego imię. Wzdłuż czerwonego dywanu z jednej strony ciągnął się rząd kamer telewizyjnych, z drugiej stali fotoreporterzy z aparatami. Do Cat i Nicka podeszła zmęczona rzeczniczka. — Panie Logan, tędy proszę. — Idziesz ze mną — szepnął Nick do Cat. — Nie. Będę czekać w środku — zaprotestowała. — Powiedziałem, idziesz ze mną — syknął, nie rozluźniając uchwytu. No to by było na tyle, jeśli chodzi o anonimowość, pomyślała Cat, gdy Nick ciągnął ją przejściem między rzędami dziennikarzy, gawędząc przyjacielsko z ekipami telewizyjnymi i przedstawiając ją każdemu po kolei. — Jestem zła, że to zrobiłeś — oświadczyła, kiedy w końcu weszli do środka. — Mogłaś uciec — odparł, grzebiąc w kieszeni i wyjmując pogryzioną wykałaczkę. — Jak mogłam uciec, skoro trzymałeś mnie za kołnierz? — Słuchaj, tak czy inaczej, media zaczną się wkrótce tobą interesować. Nie myśl, że uda ci się tego uniknąć. To samo mówiła Shelby. Czy to znaczy, że nie uniknie rozgłosu, bo jest młoda i niebrzydka? W holu Nick przedstawił ją reżyserowi i aktorom ze swojego filmu. Cat czuła się upokorzona. Była pewna, że wszyscy patrzą na nią jak na kolejną ofiarę miłosnych podbojów Nicka. Chyba zwariowałam, żeby tu przychodzić, pomyślała. Kompletnie mi odbiło. Po filmie, który był jedną wielką manifestacją przemocy, zaczęło się przyjęcie. — Wystarczy, że zostaniemy tylko pięć minut — powiedział Nick. — Potem możemy wyjść. — Ale ja jestem głodna — zaprotestowała. — Przyłączymy się do reszty bandy w Ago. Nie dość, że pokazał ją światu jako jedną ze swoich niezliczonych dziewczyn, to teraz chce się tym pochwalić przed kumplami. — Wiesz co? Raczej pójdę zjeść gdzie indziej — oświadczyła. — Na przykład do Chow. — Dlaczego? — zdziwił się. — Wszyscy są w Ago. — Jak to się stało, że twoi koledzy nie przyszli na premierę? 344
— Uważasz, że chcieliby oglądać taki gówniany film? — zapytał, wyrzucając wykałaczkę i sięgając po papierosa. No świetnie! To ona musiała ścierpieć ten jego film, a oni nie. — Dobra — powiedział, zapalając papierosa — rzucimy monetą. I rzucił. Cat przegrała. Była pewna, że oszukiwał. Kiedy przyjechali do Ago, przy ich stoliku tłoczyło się mnóstwo ludzi. — Naprawdę codziennie płacisz za nich wszystkich rachunki? — szepnęła Cat. — Stać mnie. — Musi cię to kosztować fortunę. — Albo oni, albo urząd podatkowy. Jestem szczodrym człowiekiem. — Zauważyłam. Przy stoliku siedziała między innymi Amy, ładna dziewczyna w za dużych okularach. Nick przywitał ją bardzo wylewnie. Musi być jego dawną dziewczyną, pomyślała Cat. — Poznałaś Amy? — spytał Nick. — Tak — odparła Cat. — Wybierałam się na twój występ w Improv, prawda? — Pamięta — powiedziała Amy do Nicka. — Mówię ci, to babka z klasą. Nick jeszcze raz uściskał i ucałował Amy. Cat zmarszczyła brwi. Co on sobie myśli? Że będzie urządzał jakiś perwersyjny trójkąt? — Chyba już pójdę — stwierdziła. — Muszę rano wstać, a zrobiło się naprawdę późno. — Nie — zaoponował Nick. — Zostajesz, żeby coś zjeść. No nie, Amy? — Jak sobie życzysz, braciszku. Braciszku? Czy to był tylko czuły zwrot, czy ona naprawdę jest jego siostrą? — Jesteście rodzeństwem? — Mhm — odparła Amy z szerokim uśmiechem. — Obawiam się, że tak. — O! — zawołała Cat i natychmiast pomyślała, że Amy będzie wymarzoną dziewczyną dla Jonasa. *** 345
— Stek był wyborny — powiedziała Shelby, odsuwając talerz. Siedziała wygodnie w ogrodzie na tyłach domu Pete’a i powoli opróżniała drugi kieliszek sangrii. — Nie skończyłaś. — Nie mogę. To była porcja dla stupięćdziesięciokilogramowego drwala. — W takim razie oddam resztę psom — oświadczył Pete, biorąc talerze. — Kosztowne zwierzęta — zauważyła Shelby, kiedy psy przybiegły w podskokach do stołu. — Lubię o nie dbać. — Widzę. — Potrafią obdarzyć człowieka bezwarunkową miłością — stwierdził Pete, poklepując czarnego labradora. — Zacząłeś mi opowiadać o swoich sprawach sercowych — przypomniała mu Shelby. — Chcę usłyszeć resztę. — Po co? — zapytał. — To nudne. — Nieprawda. Dla mnie fascynujące. — Sadystka. — Powiedz, Pete. — Dobrze — zgodził się w końcu. — No więc po aktorce Liz była Janet. — I co było nie tak z Janet? — zapytała z uśmiechem Shelby. — Janet była w porządku, tylko że koniecznie chciała brać ślub. — A ty nie chciałeś? — Może gdybym ją poznał bliżej... Ale ona chciała brać ślub trzy tygodnie po tym, jak zaczęliśmy ze sobą chodzić. — Więc Janet musiała odejść? — Tak. Potem, po Janet, była Clarissa, fryzjerka. — Na czym polegał problem z Clarissa? — Nimfomanka. Chciała uprawiać seks trzy razy w ciągu nocy. — Uśmiechnął się skromnie. — Lubię seks, ale trzy razy w ciągu nocy? Zapomnij. Shelby również się uśmiechnęła. — Widzę, że byłeś bardzo zajęty od czasu, kiedy się rozeszliśmy. — My się nie rozeszliśmy, Shelby — poprawił ją łagodnie Pete. 346
— To ty ode mnie odeszłaś i wyszłaś za mojego najlepszego przyjaciela. — Wolałabym, żebyś mi o tym nie przypominał tak często. — A ja bym wolał, żebyś spojrzała wreszcie prawdzie w oczy. Nie jesteś z Lincem szczęśliwa. Shelby się zarumieniła. — Jak możesz tak mówić? — To oczywiste, Shelby. Widzę, co się dzieje. Linc to niebieski ptak, zawsze taki był: alkohol, kobiety i... — przerwał nagle. — Alkohol, kobiety i co? — zapytała Shelby. — Nieważne, i tak już pewnie z tym skończył. — Z czym skończył, Pete? — Z kokainą. Zawsze miał do niej pociąg. — Nie bądź śmieszny — powiedziała Shelby z nutą pogardy w głosie. — Gdybym kiedykolwiek podejrzewała, że Linc bierze narkotyki, to byłby między nami koniec. — Najprawdopodobniej skończył z tym, kiedy cię poznał — mruknął Pete, żałując, że w ogóle o tym wspomniał. — Na mnie już pora — oświadczyła Shelby, wstając. — Było bardzo miło. Pewnego dnia jakaś szczęśliwa wybranka będzie miała wielką pociechę z twoich kulinarnych zdolności. — Mam też inne talenty. — Nie wątpię — odparła Shelby, pieszcząc szczeniaka. — Odprowadzę cię do samochodu. Przeszli przez dom na drugą stronę. — Chciałbym ci coś powiedzieć, zanim odjedziesz... — zaczął Pete, zatrzymując się przy samochodzie. — Tak, Pete? Co takiego? — zapytała Shelby, wyjmując kluczyki. — To zabrzmi trywialnie, ale chyba nie ma innego sposobu... — No, mów. — Kocham cię, Shelby — powiedział cicho. — Zawsze cię kochałem i zawsze będę cię kochał. I wiesz co? Przykro mi, ale nic nie mogę na to poradzić.
Rozdział trzydziesty piąty
Linc nigdy dotąd nie był w nocnym klubie ze striptizem w towarzystwie kobiety. Allegrze bardzo się to spodobało. Kiedy dziewczyny zaczęły pokaz, poderwała się na równe nogi — ponad dwa metry wzrostu — i zaczęła gwizdać niczym napalony facet szukający panienki do łóżka. — Daj mi pieniądze — poprosiła Freddy’ego. Freddy posłusznie wyjął z kieszeni gruby rulon gotówki. Allegra złapała pieniądze i zaczęła wtykać dziewczętom dwudziestodolarowe banknoty za stringi. — Wynajmijmy pokój — zapiszczała. — Przyprowadzę trzy panienki, po jednej dla każdego. — Jezu... — jęknął Linc, który nie mógł jasno myśleć, bo alkohol szumiał mu w głowie. — Nie wiem, czy chcę to robić. — Rany boskie! — zawołał Freddy. — Robi się z ciebie zrzędliwy pryk. — Muszę dbać o swoją reputację. — Jaką pieprzoną reputację? — zdziwił się Freddy. — Jesteś we wszystkich gazetach z latynoską seksbombą. Shelby cię rzuciła, więc wyluzuj i urządź sobie bal. Tak, to właśnie powinien zrobić — urządzić sobie bal. Chociaż Shelby go nie rzuciła. To on kazał się jej odczepić. To był błąd. Nie, właśnie że to nie był błąd. Jest teraz wolny, może robić, co mu się podoba, i nie musi wysłuchiwać jej świętoszkowatego utyskiwania. 348
Piętnaście minut zajęło Allegrze wybieranie dziewcząt. W końcu wzięła każdą w innym typie: żylastą Murzynkę, rudą z wielkim biustem i drobniutką Azjatkę. Kiedy szli do pokoju, Allegra gorączkowała się i pokrzykiwała. Inni klienci oglądali się na nich i, rzecz jasna, natychmiast rozpoznawali Linca, co doprowadzało go do szału. — O kurwa, ale odjazd! — wykrzykiwała Allegra ze swoim zgrzytliwym australijskim akcentem. — Chłopaki, jesteście fantastyczni! Weszli do wynajętego pokoju. Jedna z dziewcząt miała klucz i Allegra kazała jej zamknąć drzwi od środka. — Już tu kiedyś byłam — oświadczyła, mrugając do nich porozumiewawczo. — Musimy mieć spokój. Linc rozsiadł się wygodnie i przygotował do swojego pierwszego prywatnego striptizu na kolanach. — Ja biorę tę z wielkimi cyckami! — ryknął Freddy. — Są sztuczne — wycedziła zjadliwie Allegra. — Gówno mnie to obchodzi — zarechotał Freddy, wymachując plikiem banknotów przed nosem rudowłosej dziewczyny. Murzynka tymczasem obtańcowywała Linca. Usiadłszy mu okrakiem na kolanach, prężyła się i ocierała sterczącymi piersiami o jego usta. W połowie seansu zrobiła jednak coś, co mu się nie spodobało, więc odsunął ją od siebie i pstryknął palcami na filigranową Azjatkę o delikatnych rysach porcelanowej lalki. — Wygląda na to, że ty zostałaś dla mnie — stwierdziła Allegra, próbując pocałować czarnoskórą dziewczynę w usta. Nie minęło wiele czasu, kiedy Linc się zorientował, że Azjatka obciąga mu laskę, chociaż było to wbrew regulaminowi klubu. Regulamin zabraniał wszelkiego ssania i dmuchania, ale kogo to obchodziło? Dziewczynie najwyraźniej się spodobało, bo zasuwała jak prawdziwa pompa ssąca. Linc rozparł się jak król i pozwolił się obsługiwać. Doszedł do wniosku, że dziwki i striptizerki są najlepsze. Człowiek nie musi im kupować prezentów, zabierać na kolacje. Żadnych gier wstępnych, żadnych miłosnych wyznań. I żadnych oskarżeń nazajutrz rano. Po prostu zwykły interes — czysta wymiana twardej waluty. Bardzo mu to odpowiadało. Kiedy wychodzili z klubu, był kompletnie wypompowany. 349
Allegra się do niego przyklejała, a Freddy zgarniał pozostałe dziewczęta. — Jedziemy wszyscy do mnie — ogłosił. — Wchodzę w to! — powiedziała bez namysłu Allegra, ale po chwili wyszeptała Lincowi do ucha: — Możemy go spławić i urządzić sobie własne przyjęcie w twoim hotelu. Potrafię robić rzeczy, o jakich ci się tylko śniło. Rety, był kompletnie wypatroszony. Drinki, koka, kobiety — jak za dawnych czasów. No i co w tym złego? Przynajmniej Shelby go nie śledzi. Przed klubem nie wiadomo skąd wyskoczyło na nich dwóch paparazzich. Błysnęły flesze. Linca na moment oślepiło światło, zaraz potem rzucił się przed siebie, złapał jednego z fotoreporterów, wyrwał mu aparat i cisnął nim o ziemię. Dziennikarz był wściekły. Skoczył na Linca, zanim jednak zdążył cokolwiek zrobić, ten kopnął go w pachwinę. Po sekundzie tłukli się na całego, podczas gdy drugi fotoreporter odskoczył na bok. Rozdzielił ich dopiero bramkarz, który wyszedł z klubu. — Jeszcze tego pożałujesz! — wrzasnął paparazzi, podnosząc roztrzaskany aparat. — Mój kumpel wszystko sfotografował! Pieprzone gwiazdy, myślicie, że każdy przekręt wam ujdzie na sucho? Zapomnij o tym, skurwielu. Obydwaj fotoreporterzy złapali swój sprzęt i uciekli w głąb ulicy. — Psiakrew! — zaklął Freddy, usiłując wpakować trzy striptizerki do swojej limuzyny. — Po cholerę to zrobiłeś? — Bo na to zasłużył — odparł Linc, rozcierając szczękę, w którą zarobił prawy prosty. — Chodź, partnerze — powiedziała Allegra, ciągnąc go za rękaw. — Chodźmy pospółkować. Czemu nie? Czemu, do diabła ciężkiego, nie? *** Kilka godzin później skacowany Linc siedział w przyczepie charakteryzatorni. — I co ja mam z tobą zrobić? — zrzędziła charakteryzatorka. — Skóra jak papier ścierny, oczy przekrwione. Przechyl głowę do tyłu, wkropię ci trochę visine. 350
— Zostaw moje oczy w spokoju — burknął Linc. — I bez tego czuję się beznadziejnie. — I wyglądasz beznadziejnie — fuknęła na niego charakteryzatorka. — Odpręż się, a ja zrobię, co się da, żebyś choć trochę przypominał człowieka. Do przyczepy weszła Lola, a tuż za nią Matt. — Widziałam, że na dobre przejąłeś pierwsze strony — stwierdziła, siadając do charakteryzacji na drugim krześle. Linc zdążył już obejrzeć konsekwencje swojej nocnej scysji. „Daily News” zamieściło jego zdjęcie z Allegrą, a „Post” fotkę, na której kopał dziennikarza. — Jezu, Lola... — jęknął, po czym zauważył Matta. — Cześć — mruknął. — Cześć — odparł Matt. Zapadło niezręczne milczenie, które przerwała Lola. — Matt i ja znów jesteśmy razem — oznajmiła. Linc popatrzył na nią w lustrze. Czy to była prawda? Czyżby naprawdę z nią spał? Pewnie Freddy się pomylił. Gdyby przeleciał Lolę Sanchez, musiałby o tym pamiętać. Cholera! Nie mógł sobie przypomnieć. *** — Umawiam cię na randkę — oświadczyła Cat. — Słucham?! — zdumiał się Jonas. — Powiedziałam, że umawiam cię na randkę. Znalazłam dla ciebie idealną dziewczynę. — Gdybym był zainteresowany idealną dziewczyną, sam bym jej poszedł szukać — odrzekł. Nie cierpiał, kiedy zajmowała się jego sercowymi sprawami. Nie potrzebował pomocy, spotykał się z sekretarką planu, ale Cat o tym nie wiedziała. — Ciekawe, jak byś to zrobił — powiedziała, podciągając swoje biodrówki. — Nigdzie nie wychodzisz. Całymi dniami pracujesz. — Widzisz w tym coś złego? — Zapomnij o pracy. Dzisiaj wychodzimy wszyscy razem. — To znaczy kto? — Ja, ty, ona i Nick. 351
— Nick? — Zbieg okoliczności. Amy jest siostrą Nicka. Jest interesująca i bardzo ładna. Jest komikiem. Super, nie? — Komikiem? — Występuje w lokalach. Lubisz się pośmiać, prawda? — Nie potrzebują swatania. — Za późno. Idziemy dzisiaj razem na kolację do Chow. — Nie możesz się za mnie umawiać — zaprotestował Jonas. — Ja nie idę. — Właśnie że idziesz. Pracujesz dla mnie. — Od kiedy to pracuję dla ciebie? — Pracujesz dla Merrilla Zandacka i ja też, więc wszystko zostaje w rodzinie. W każdym razie muszę z tobą omówić różne sprawy poprodukcyjne, a na planie nigdy nie ma na to czasu. O ósmej w Chow. I masz tam być, bo inaczej uznam, że jesteś gejem. To powiedziawszy, odeszła czym prędzej, zanim Jonas zdążył zaprotestować. Była przekonana, że on i Amy pasują do siebie idealnie, chociaż Nick upierał się, że Jonas jest gejem. — Mówię ci, że nie jest — zapewniła go Cat. — Albo jest gejem, albo, kurwa, ma piekielną chrapkę na ciebie. — Nie opowiadaj głupstw. Jesteśmy jak brat i siostra. — Nie widziałaś, jak na ciebie patrzy na planie. — Patrzy, jak pracuję. Jest szpiegiem Merrilla. Musi mieć oko na to, co się u nas dzieje. — E tam, jesteś dziewczyną, nie rozumiesz tego. Znam się na tych rzeczach. Po premierze Nick próbował się wprosić do jej mieszkania. — Nie ma mowy — powiedziała, zagradzając mu drogę na klatkę schodową. — Dlaczego? — zapytał, obrzucając ją swoim firmowym spojrzeniem niegrzecznego chłopca. — Nie lubisz dobrego pieprzenia? — Nie z tobą. — Jezu! — jęknął. — Chcesz mi powiedzieć, że zmarnowałem cały wieczór? — Och, błagam, skończ z tym, dobra? Szczerze mówiąc, poważnie ją kusiło. Nie była z facetem w łóżku od tak dawna, że to aż śmieszne. Zaraz potem pomyślała jednak, że 352
musi być rozsądna. Seks z Nickiem Loganem mógłby się okazać wielkim błędem. Ale po skończeniu filmu... kto wie? W końcu nie jest zakonnicą. *** — Lecimy do ciebie z tatą — poinformowała córkę przez telefon Martha Cheney. — Naprawdę? — Shelby przestraszyła się na myśl o wizycie rodziców. — Tak, kochanie. Wiesz, twojemu ojcu potrzebny jest odpoczynek. — Tak? — Nie masz nic przeciwko, żebyśmy u was zamieszkali? — Oczywiście, że nie. Tylko musicie pamiętać, że jestem w środku filmu i rzadko bywam w domu. — Mieliśmy zamiar pojechać na południe Francji, ale tam ostatnio jest tyle napadów i kradzieży, że tata bał się ryzykować. Wolimy spędzić trochę czasu z tobą. Obiecuję, że nie będziemy ci przeszkadzać. — Wiem, mamo — mruknęła Shelby. Od wielkiego sukcesu, jakim była Ekstaza, wszystko się zmieniło. Przed domem nierzadko czyhali paparazzi, w brukowych tygodnikach pojawiały się najróżniejsze kłamstwa o niej i o Lincu. Ich małżeństwo stało się nagle publiczną sprawą. Do angielskich gazet musiała dotrzeć historia o Lincu i Loli Sanchez, więc rodzice Shelby się martwili. Stąd ta ich wizyta. — Kiedy przyjeżdżacie? — zapytała. — Pod koniec tygodnia — odparła Martha. — Mamo, nie musicie tego robić. Nic mi nie jest, naprawdę. — Kochanie, jesteś naszą córką — powiedziała Martha. — Chcemy być przy tobie. Martha Cheney była upartą kobietą. Shelby doszła do wniosku, że przekonywanie jej nie ma sensu. Odłożyła słuchawkę i zaczęła rozmyślać o wczorajszym wieczorze, o Pecie i jego niespodziewanym wyznaniu. Zaskoczył ją, nie wiedziała, jak ma zareagować. — Musiałem ci to powiedzieć, Shelby — oświadczył. — Jeśli tobie i Lincowi się nie ułoży, chcę, żebyś wiedziała, że ja tu na ciebie czekam. 353
— Doceniam to, Pete, ale nie mogę teraz nawet myśleć o jakimkolwiek angażowaniu się. — Wiem — odparł. — Mogę poczekać. Był wyjątkowym mężczyzną i świadomość, że nadal ją kocha, podnosiła Shelby na duchu. Niedługo po rozmowie z matką wsiadła do samochodu i pojechała do studia. Kiedy dotarła na miejsce, asystentka powiedziała jej, że w przyczepie czeka na nią niespodzianka. — Co za niespodzianka? — spytała. — Sama zobacz. Otworzyła drzwi. Na środku podłogi stał koszyk ze złocistym szczeniakiem, a obok wazon z jej ulubionymi herbacianymi różami. Otworzyła bilecik. Tęsknił za tobą całą noc. Ja też. Potrzebuje bezpiecznej przystani. Ja też. Zawsze kochający cię Pete Nie wiedziała, co zrobić. To był taki słodki i troskliwy gest. Taki naturalny. Podniosła psiaka, który natychmiast zaczął ją lizać po twarzy. Jeszcze raz przeczytała bilecik od Pete’a. Jeśli Linc się wkrótce nie weźmie w garść, będzie musiała podjąć ostateczną decyzję.
Rozdział trzydziesty szósty
Lola chciała jak najszybciej wracać do Los Angeles, aby móc czuwać przy Selmie. Dzień spędzała w pracy albo przy telefonie. Co najmniej trzy lub cztery razy dzwoniła do mamy, po pracy rozmawiała z Isabelle, a potem z mężem Selmy i jej dwojgiem dzieci. Matt nie narzekał. Był tak uszczęśliwiony powrotem do Loli, że nie śmiał powiedzieć ani słowa, żeby go znowu nie rzuciła. Prawie codziennie, jako że nie miał nic innego do roboty, jeździł z nią do pracy i kręcił się wokół planu. Postanowił, że będzie bacznie obserwować Linca Blackwooda. Widział zdjęcia w gazetach i słyszał plotki na ich temat. Lola straciła serce do filmu. Czuła, że gra bez ikry, chociaż Elliottt Finerman nie narzekał. Pewnego dnia, kiedy kręcili zdjęcia w restauracji w TriBeCe, na planie pojawił się Tony Alvarez. Fitch Conn przywitał go wylewnie i natychmiast się na nim uwiesił. W reżyserskim światku Tony Alvarez był kultową postacią, kręcił awangardowe filmy i wielu reżyserów podziwiało jego styl. Lola była wstrząśnięta, ujrzawszy go po raz pierwszy po kilku tygodniach. — Cześć — powiedział, idąc prosto w jej stronę i nie spuszczając z niej ciemnych pałających oczu. Cofnęła się instynktownie. — Co ty tu robisz? — zapytała nerwowo. — Nie odbierasz moich telefonów, nie dzwonisz, więc jak myślisz, co tu robię? 355
— Jestem... zajęta — mruknęła, myśląc jednocześnie, jak przystojnie wygląda w czarnej jedwabnej koszuli i nienagannie wyprasowanych spodniach z kantem. — Ten film pochłania mnie bez reszty. Gdy tylko go skończymy, lecę do LA, żeby być przy Selmie. — Jak z nią? — Ciągle jest w śpiączce. — To się popieprzyło. Lola rozejrzała się szybko za Mattem. Lepiej, żeby się nie spotkali twarzą w twarz. — Wiesz, Tony — powiedziała — miło, że mnie odwiedziłeś, ale jak widzisz, jestem zapracowana, więc może pogadamy innym razem. — Co ty mi tu za kit wciskasz? — zapytał Tony niskim, gniewnym głosem. — Masz krótką pamięć, Lola. Przyrzekłaś, kiedy się zeszliśmy, że nie będzie więcej rozstań. Miałaś ogłosić światu, że jesteśmy razem. A teraz uciekasz, bo się zrobiło małe zamieszanie? — Moja siostra została postrzelona. Nie nazwałabym tego „małym zamieszaniem” — odparła, błyskając brązowymi oczami. — Już się tym zająłem — oznajmił złowieszczo Tony. Lolę przeszedł dreszcz. — Czym się zająłeś? — spytała. — Niedługo o tym usłyszysz. — Wiesz, że policja przesłuchiwała mnie kilka razy? Jak sądzisz, jak ja się mogę czuć? — Olej te bzdety. — Pytali mnie, czy nosisz przy sobie broń. — I co im powiedziałaś? — Nic. — Westchnęła ciężko. — Nie podoba mi się to wszystko. — Boisz się, że ci to zniszczy karierę? — zapytał szyderczo. — Czy twój pieprzony adwokacina znów ci poradził, żebyś ode mnie odeszła? — Tym razem moja kariera nie ma tu nic do rzeczy — odparła szybko Lola. — Nie wiem, czy potrafisz to zrozumieć, ale czuję, że to, co się przytrafiło Selmie, jest naszą winą, twoją i moją. Więc... lepiej, żebyśmy się więcej nie spotykali. Ściągamy zbyt dużo kłopotów. 356
— Jeśli to zrobisz, będziesz zimną suką. — Teraz zaczynasz mnie wyzywać? — Mówię tylko, jak to wygląda. Przyrzekałaś mi miłość, a wystarczyło, żebyś z daleka zwąchała kłopoty i co? Uciekasz? To ma być lojalność? — Próbuję ci wyjaśnić, co czuję. — Nie, złotko — wycedził. — To ja próbuję ci powiedzieć, co czuję. Chcę z tobą być, ale grubo się mylisz, jeśli ci się zdaje, że możesz mnie traktować jak gówno. Nie chcesz ze mną być? To lepiej powiedz od razu. Lola przygryzła wargę. Sam widok Tony’ego był dla niej ogromnym przeżyciem. Nawet teraz budził w niej pożądanie. Jak może go odrzucić? Ponieważ musi. Dla Selmy. — No więc jak? Koniec z nami? — naciskał, wpijając w nią czarne spojrzenie. — Na dobre? Zanim zdążyła odpowiedzieć, zjawił się Matt. Był wściekły, widząc Tony’ego. — Wszystko w porządku, kochanie? — zapytał, obejmując Lolę zaborczo. — A to co za jeden, do kurwy nędzy? — warknął Tony. — Dla twojej informacji: jestem mężem Loli — odparł Matt. Tony roześmiał się pogardliwie. — Ach tak, ten frajer, którego wykopała na bruk, żeby do mnie wrócić. Matt zrobił krok naprzód, ale Lola go powstrzymała. — Nie, Matt — nakazała. — Przestań. — Zostaw moją żonę w spokoju — rzekł Matt. — Ona nie chce cię widzieć. — Do kogo ty, kurwa, mówisz? — Do ciebie — odparł Matt. — I lepiej, żebyś to dokładnie usłyszał. — Bo co? — drwił Tony. — Bo pożałujesz. — Próbujesz mi grozić? — zapytał Tony. — Czy ty masz pojęcie, co się dzieje z ludźmi, którzy mi grożą? — Tony — powiedziała Lola, przestraszona nie na żarty. Matt rzeczywiście nie miał pojęcia, z jakim człowiekiem ma do czynienia. — Proszę, nie rób tego. — Czego mam nie robić, Lolu? — zapytał Tony kpiąco. — Mam nie 357
opowiadać temu tępemu frajerowi o naszym wspólnym życiu? O tym ogniu, namiętności i seksie, które nas łączyły? Albo o tym, ile razy narzekałaś, że wyszłaś za mąż za takiego skończonego palanta? I teraz on tu stoi i mi grozi? Rany boskie! Wracaj do niego i prowadź z nim dalej to swoje nudne życie, bo ja stąd spadam. I nigdy więcej mnie nie błagaj, żebym cię przyjął z powrotem, złotko. Tym razem to jest finito. W wieczornych wiadomościach z przerażeniem usłyszała informację o tajemniczej śmierci Tyrella White’a, który wypadł z okna hotelu na dziewiętnastym piętrze. Spiker nazwał to tragicznym samobójstwem. Lolę przeszedł dreszcz. Tony Alvarez był bardzo niebezpiecznym człowiekiem. *** Linc powiedział Allegrze, że nie może przyjechać do niego na plan. — Czemu? — zapytała. — Bo cię tam nie chcę. To przeszkadza w pracy. Allegra zmarszczyła czoło. Przywykła stawiać na swoim. W dodatku uważała się teraz za dziewczynę Linca. Linc właściwie nie wiedział, jak to się stało. A właściwie wiedział — pierwszym krokiem było przespanie się z nią, drugim — wyjazd Freddy’ego. Allegra nie miała zamiaru nigdzie się ruszać bez swojego nowego chłopaka. Lubiła trunki, narkotyki i dziewczęta. Ściślej mówiąc, lubiła wszystko, co lubił Linc. A jeśli chodzi o alkohol i narkotyki, to Linc robił przy niej wrażenie niewiniątka. Miała atramentowoczarne włosy, lekko skośne szare oczy i wysokie słowiańskie kości policzkowe. Większą część jej małych piersi zajmowały sutki. Gdyby tylko potrafiła trzymać buzię na kłódkę, byłaby naprawdę piękną kobietą. Ale Linc nie chciał żadnej dziewczyny. Chciał z powrotem swoją żonę, chciał, żeby była przy nim i chroniła go jak kiedyś. Czuł, że życie wymyka mu się z rąk, a nie było to miłe uczucie. Kiedy myślał o Shelby, po pijanemu nienawidził jej z całego serca, na trzeźwo kochał ją nad życie. Przez większą część każdego dnia był jednak tak nieprzytomny, że z trudem zapamiętywał swoje kwestie. 358
Elliottt Finerman był wściekły. Zdjęcia wychodziły gównianie. Linc z dnia na dzień wyglądał coraz gorzej, Lola grała bez zaangażowania. Kiedy Elliottt próbował porozmawiać z Lincem, ten kazał mu się odchrzanić. Dwie wielkie gwiazdy, pochłonięta swoimi problemami Lola Sanchez i kompletnie zamroczony Linc Blackwood. Faktycznie robiła się z tego filmu wspaniała romantyczna komedia. Linc miał ustalony porządek dnia: rano zaraz po wstaniu kilka pociągnięć koki; na śniadanie dwie Krwawe Mary; na lunch Krwawa Mary i koka; wieczorem... na co mu akurat przyszła ochota. Ód czasu do czasu miewał przebłyski jasnego myślenia i wtedy uprzytamniał sobie, że to, co robi, jest złe. Bardzo złe. Ale nie mógł powstrzymać autodestrukcyjnego pędu. Allegra wprowadziła się nieproszona do jego apartamentu. Kilka dni później Linc przeżył w nocy koszmar. Obudził się z krzykiem, oblany zimnym potem. Allegra nawet nie drgnęła. Wstał z łóżka, poszedł do łazienki i spryskał twarz zimną wodą. Jezu! To był ten sam koszmar, który powracał do niego raz po raz, kiedy był dzieckiem. Przez całe lata nękały go przerażające realistyczne sny, aż pewnego dnia się skończyły. Teraz jednak wróciły. Ręce mu drżały, kiedy przypominał sobie tę scenę. Jego ojciec był brutalnym człowiekiem, ale nigdy nie posuwał się tak daleko jak tej jednej nocy, kiedy złapał ciężką żeliwną patelnię i zaczął nią walić swoją żonę w twarz, aż osunęła się zakrwawiona na ziemię. Następnie z zimną krwią wziął do ręki pistolet i na oczach Linca i jego siostry strzelił sobie w głowę, rozpryskując swój mózg na ścianie kuchni. Ten obraz tkwił w umyśle Linca niczym płonące znaki. *** Cat zrozumiała, że nie ma ucieczki przed Nickiem. Ponieważ reżyserowała film, w którym grał główną rolę, byli nieustannie razem. Kręcenie filmu wytwarza bardzo intymną atmosferę, a Nick był zawsze przy niej — obserwował ją, śmiał się z nią i przekomarzał. Dobrze się czuła w jego towarzystwie, praca z kimś, kto nadawał na tych samych falach, działała bardzo stymulująco. A z Nickiem tak 359
właśnie było. Miał aktorską intuicją i talentu aż w nadmiarze. Na ekranie on i Shelby tworzyli wybuchową parę. Jak to się stało, że miałam tyle szczęścia? — pytała siebie Cat każdego ranka, gdy wstawała z łóżka. Reżyserują wielki film z dwiema wielkimi gwiazdami i z obojgiem pracuje mi się cudownie. Nick, rzecz jasna, aż się palił, żeby posunąć sprawy dalej, ale Cat nie chciała komplikować sytuacji. Może i wygląda jak balowiczka, ale czasy jej szaleństw należały nieodwołalnie do przeszłości. Teraz interesował ją tylko poważny związek, a nie przelotny flirt ze znanym kobieciarzem. Z drugiej strony, jak stwierdziła Luanne, odwetowe rżnięcie nie było głupim pomysłem. Cat obawiała się jednak, że jeśli pójdzie do łóżka z Nickiem, zachwieje delikatną równowagę, jaka musi istnieć między aktorem i reżyserem. Postanowiła wytrwać przy swojej pierwotnej decyzji i poczekać przynajmniej do końca zdjęć. Randka Amy i Jonasa nie mogła pójść lepiej. Wszystko wskazywało na to, że przypadli sobie do gustu. Z tego, co mówiła Amy, spotkali się kilkakrotnie sami, bez Nicka i Cat, którzy nie spuszczali ich z oczu. — W porządku, miałaś rację — przyznał w końcu Nick. — Jonas faktycznie nie jest gejem. — Mówiłam ci. — Całkiem nieźle sobie radzą z Amy. — Czy to znaczy, że... — Aha. Poleciała na niego. Cat bardzo się ucieszyła. Amy nie była typem hollywoodzkiej gwiazdki. Była bystrą dziewczyną z głową na karku i cierpkim poczuciem humoru, dokładnie taką, jakiej trzeba było Jonasowi. Nick przestał ściągać do swojej przyczepy hordy ponętnych panienek. Przerwy na lunch spędzał teraz z Cat albo z resztą ekipy, opowiadając tłuste dowcipy. Wieczorami chodzili na hamburgery albo makaron i kładli się wcześnie spać — nie razem oczywiście, chociaż Nick się nie poddawał. — Powinniśmy razem poświntuszyć — nagabywał ją. — Wiesz co, to wygląda na kiepski dowcip. Zaczynam nawiązywać coraz bliższe stosunki z własną prawą ręką, a nie robiłem tego, od kiedy skończyłem dziesięć lat! 360
— Przecież już o tym rozmawialiśmy — odparła niefrasobliwie Cat. — To będzie twój prezent na zakończenie zdjęć. Co ty na to? — Hmm.... Ile tygodni nam zostało? — Niewiele — odparła. — Wytrzymasz? Nick wyszczerzył zęby w uśmiechu. — Mogę spróbować. *** — Co zrobiła?! — krzyknęła Lola. — Poruszyła palcem — odparła Isabelle. — To fantastycznie! — Tak — przyznała Isabelle. — Lekarze mówią, że to bardzo dobry znak, więc może jednak wyjdzie z tej śpiączki. — Ale jestem podekscytowana! — zawołała Lola. — Mam ostatnie dwa dni zdjęć, a potem wsiadam w samolot. Będę przy niej siedzieć, śpiewać jej, opowiadać. Dużo czytałam o tym, co trzeba robić z ludźmi w śpiączce. Może się obudzić w każdej chwili. Rozumiesz? — Tak, Lucio, doskonale to rozumiemy — odparła Isabelle chłodno. — Byliśmy przy niej przez cały czas. — Wiem. Nie mogę się doczekać, kiedy was wszystkich zobaczę. Wbiegła do salonu, gdzie Matt oglądał telewizję. — Matt! — zawołała. — Wierzysz w to? — W co? — zapytał, nie odrywając oczu od meczu futbolowego drużyn uniwersyteckich. — Selma poruszyła palcem! Czy to nie wspaniała wiadomość? — Doskonała — zgodził się Matt, wpychając do ust garść chipsów. — Chyba zacznę się pakować. Wyjeżdżamy natychmiast po ostatnim zdjęciu, dobrze? Szalała z radości. Jej umowa z Bogiem zaczynała działać. Rzuciła Tony’ego w zamian za powrót siostry do zdrowia i proszę, Selma powoli odzyskuje przytomność! Wezwała Wielkiego Jaya i kazała mu przynieść walizki z magazynu hotelowego, potem zadzwoniła do Jenny, żeby przyszła jej pomóc. Dziewczyna zjawiła się pięć minut później. 361
— Czy mogłabym włączyć telewizor w czasie pakowania? — zapytała. — W Entertainment Tonight ma być wywiad z Nickiem Loganem. To taki przystojniak. — Wpadł ci w oko? — roześmiała się Lola. — Jeszcze jak — przyznała zarumieniona Jenny. — Dobrze, włącz — zgodziła się Lola. Jenny włączyła telewizor i zaczęła wyjmować z szafy projektanckie sukienki Loli, które następnie układała starannie na łóżku, aby przed zapakowaniem włożyć je do foliowych pokrowców. Kiedy zaczął się wywiad, przerwała pracę. — Hm — mruknęła Lola, zerkając w telewizor. — Nick wygląda, jakby mu się przydał porządny prysznic. Jenny zachichotała. — Na tym polega jego urok. Wiesz, to ten grunge’owy styl niegrzecznych chłopców. — Nie wiedziałam, że lubisz niegrzecznych chłopców — drażniła się z nią Lola. — Lubię — przyznała Jenny. — Jutro ma być wywiad z Shelby Cheney. Gra razem z Nickiem. — Wspaniale — wycedziła sarkastycznie Lola. — Nie mogę się doczekać. — Mam wyłączyć telewizor? — zapytała Jenny. — Nie, zostaw. Zobaczmy, co porabiają Britney, Justin i wszyscy inni — odparła Lola, otwierając szuflady pełne nie noszonych kaszmirowych swetrów. — Od tej pory muszę cieszyć się rozrywkami innych, bo Matta interesuje tylko jego ukochany sport. — Och, patrz! — zawołała Jenny. — Co? — Czy to nie Tony Alvarez? Lola szybko spojrzała na ekran. Nie było wątpliwości, że to Tony. Szedł na jakąś wielką imprezę w Los Angeles z dziewczyną uwieszoną u ramienia. Bardzo młodziutką i bardzo ładną. — Zrób głośniej — powiedziała Lola. Jenny posłusznie podkręciła głos i obie zaczęły słuchać, co mówi Jann Carl. — Na przyjęciu fundacji In Style w Los Angeles na rzecz dzieci chorych na AIDS reżyser filmowy i były narzeczony Loli Sanchez, Tony, ogłosił swoje zaręczyny z młodziutką portorykańską piosenkarką, 362
Marią Estevan. Pierwszy album Marii, zatytułowany Lost, ma się pojawić na początku przyszłego roku. Tony Alvarez przygotowuje się do swojego następnego filmu, Mania, z Nickiem Loganem i Larą Ivory w rolach głównych. Lola patrzyła na ekran zaszokowana. A więc jednak to zrobił. Drań się naprawdę zaręczył. Kim jest ta mała zdzira? Drobniutka, z brązowymi loczkami, wygląda na dwanaście lat. Żadnego biustu czy porządnego tyłka i ani krzty seksapilu. Nie to co Lola Sanchez. Jak on mógł jej to zrobić? Wiedziała jak. Odtrąciła go i tym razem nie będzie już tak łatwo go odzyskać. Ale i tak nie ma zamiaru. Nie, do diabła. Obiecała to Bogu i musi tej obietnicy dotrzymać. *** Zdjęcia do Złapanej szły pełną parą, a Shelby wciąż nie miała wieści od Linca. Była zdruzgotana. W ciągu czterech lat małżeństwa po każdej sprzeczce zawsze do niej wracał. Tym razem panowało złowieszcze milczenie, jeśli nie wspomnieć gazetowych plotek i migawek z telewizji. Podobno jakiś fotoreporter pozwał go do sądu o miliony dolarów za napaść i pobicie przed wejściem do nocnego lokalu ze striptizem. Więc Linc odwiedza teraz nocne lokale ze striptizem. Wygląda na to, że do reszty stracił kontrolę nad swoim życiem. Z Londynu przyjechali rodzice Shelby. Był to bardzo miły gest z ich strony, nie należeli do rodziców, którzy zamęczają dzieci pytaniami. Przyjechali, żeby zapewnić jej wsparcie, jeśli będzie tego potrzebowała. Zaprosiła na kolację Pete’a. Matka pomagała jej w kuchni i razem przygotowały tradycyjny angielski posiłek: pieczoną wołowinę, pudding Yorkshire i pieczone ziemniaki. Pete był gwiazdą wieczoru, rodzice Shelby natychmiast go polubili. Po kolacji usiedli na tarasie przed domem. Shelby bawiła się ze szczeniakiem, którego nazwała Tygrysem, a Pete gawędził z jej ojcem o starych autach i opowiadał mu, jak Shelby wykonywała swój samochodowy kaskaderski numer. Potem rodzice poszli na przechadzkę po terenie rezydencji, zostawiając Shelby i Pete’a samych. 363
— Dziękuję, że mnie zaprosiłaś — powiedział Pete. — Kolacja była wspaniała. A te ziemniaki! Jestem twoim fanem. — Dzięki, mnie też było przyjemnie — odrzekła Shelby. — Rodzice bardzo cię polubili. — Przyjechali przez tę sprawę z Lincem, prawda? — Oni nie lubią się wtrącać, więc nie powiedzieli ani słowa. A ja nie mam ochoty o tym rozmawiać. — Nawet ze mną? — zapytał z goryczą Pete. — Pete, nie naciskaj. — Nie naciskałbym, gdybym sam nie widział, co się dzieje. Linc daje się fotografować przed nocnym klubem w towarzystwie jakiejś modelki. Potem bije fotografa. Nie rozumiem cię, Shelby. Powinnaś już wszcząć postępowanie rozwodowe. Na co czekasz? Shelby bez słowa skinęła głową. Wiedziała, że Pete ma rację, ale coś ją powstrzymywało. To nie było takie proste, jak się wszystkim zdawało. Nazajutrz zaraz po pracy pojechała do swojej psychoterapeutki. — Co powinnam zrobić? — spytała, siadając na kozetce. — Shelby, nie mogę ci mówić, co masz robić — odparła Brenda starannie wyważonym tonem. — Sama musisz podjąć decyzję. — Ciągle mi powtarzasz, że sama muszę podjąć decyzję — mruknęła Shelby, która chciała, żeby Brenda okazała się nieco bardziej chętna do współpracy. — A ja przychodzę do ciebie po radę. — Nie, Shelby, przychodzisz do mnie, bo potrzebujesz z kimś pogadać o tym, co się dzieje. Jestem tu po to, żeby ci pomóc wysłuchać samej siebie. To właśnie musisz zrobić. Kiedy nadejdzie właściwy moment, będziesz o tym wiedziała. Nie potrzebujesz mnie do tego. — W moim życiu pojawił się inny mężczyzna — wyznała Shelby. Brenda była zaskoczona. — Nie wspominałaś o tym wcześniej. — Był moim chłopakiem, zanim spotkałam Linca. Pracuje ze mną przy filmie. Ja go... bardzo lubię. — Aż tak bardzo, żeby rzucić dla niego Linca? — Przecież Linc sam mnie rzucił — odparła ze smutkiem Shelby. 364
— Na pewno? — To oczywiste. — Tak jak mówiłam, Shelby, tylko ty możesz podjąć decyzję, od której zależy twoja przyszłość. Do diabła, do niczego w ten sposób nie dojdzie. Rozmowa z Brendą przypominała spacer po ruchomych piaskach. Wracając do domu, zaczęła się zastanawiać nad tym, co mówiła Brenda. Może jednak miała trochę racji. W jednym na pewno — tylko ona sama może zdecydować o swojej przyszłości. Albo jej małżeństwo dobiega końca, albo nie. I decyzja należy tylko do niej.
Rozdział trzydziesty siódmy
Matt ciągnął się na lotnisku za Lolą i doglądał jej stosów bagaży. Miał wrażenie, że w czasie pobytu w Nowym Jorku powiększyła go o kilkanaście nowych walizek. Na lotnisku czekał jak zwykle tłum fotoreporterów. Tym razem Lola z radością pozowała z Mattem do zdjęć. Koniec ze skandalami. Od tej pory będzie grzeczną dziewczynką. I koniec z Tonym Alvarezem. Drań sobie poszedł i zaręczył się z jakąś portorykańską zdzirą. Boże, jak mógł tak po prostu odejść, jakby Lola nic dla niego nie znaczyła! Zaraz, zaraz... przecież to ty od niego odeszłaś, przypomniał jej wewnętrzny głos. I mądrze zrobiłaś. Facet jest po prostu niebezpiecznym zbirem. Może i jest niebezpiecznym zbirem, ale to nie znaczy, że potrafi go przestać kochać. — Lolu spójrz tutaj! —zawołał jeden z fotoreporterów. — Uśmiechnij się ładnie. Upozowała się do zdjęcia, obejmując Matta. Wprawiła go tym w stan nieopisanej błogości. — Dobrze ci się pracowało z Lincem Blackwoodem? — zapytał inny dziennikarz. — Linc Blackwood jest wielkim gwiazdorem — odparła wielkodusznie Lola. — Jestem pewna, że każdy, kto pójdzie na nasz film, będzie się świetnie bawił. Innego zdania był Matt. Oglądał zdjęcia na bieżąco. Kiedy tylko się rozpakują w LA, natychmiast zacznie brać lekcje gry aktorskiej. Jeśli 366
Linc Blackwood może być gwiazdorem, to nikt nie powinien tracić nadziei. *** — Cięcie. Do skopiowania! — zawołała Cat. Kierownik zdjęć dał jej znak uniesionym kciukiem i aktorzy zeszli z planu. — Nic ci nie jest? — zapytała Cat, podchodząc do Shelby. — Nie — odparła aktorka, podając kostiumerce żakiet i biorąc od niej szlafrok — Czemu pytasz? — Wyglądasz jakoś blado. — Rano bolała mnie głowa — przyznała Shelby. — Idź do przyczepy i zrób sobie przerwę. Mamy co najmniej czterdzieści minut do następnego klapsa. — Chyba rzeczywiście tak zrobię — odparła Shelby. — Jeszcze tylko kilka dni — powiedziała Cat, uśmiechając się triumfalnie. — Wyprzedzamy grafik i mamy nadwyżki budżetowe. Merrill uważa mnie za geniusza w spódnicy. — To wspaniałe nowiny — odrzekła Shelby. — Przyprowadzisz rodziców na przyjęcie końcowe? — Myślałam o tym. — Przyprowadź ich, będzie super. — Nie jestem tego taka pewna. Nikogo tu nie znają. Może lepiej, żebym zabrała ich po prostu na kolację. — Z Pete’em? — Cat — powiedziała Shelby ostrzegawczo. — Nie kuś losu. — Tylko pytałam — mruknęła niewinnie Cat. — Przecież Linc spotyka się z Allegrą, piszą o tym we wszystkich gazetach, więc nie powinnaś mieć skrupułów. — Wiesz, miło się z tobą rozmawia nawet o kłopotliwych sprawach — stwierdziła Shelby. — Co tam u ciebie i Nicka? Cat uśmiechnęła się szeroko. — Powiem ci za parę dni. — Ach, więc to tak. Rozumiem. — Tak, to właśnie tak — odparła nagle onieśmielona Cat. Shelby poszła do swojej przyczepy, żeby odpocząć. Tygrys przywitał ją, merdając ogonem. Zasiusiał całą podłogę, ale Shelby nie zwracała na to uwagi. Wzięła go na ręce i przytuliła. 367
Źle się czuła. Położyła się na kanapie i spróbowała nie myśleć o Lincu. Nagle pewna myśl uderzyła ją jak błyskawica. Boże! Okres spóźniał jej się już o całe dwa tygodnie, nigdy przedtem to się nie zdarzało. Czyżby w końcu zaszła w ciążę? Nie, byle nie teraz. Trudno byłoby wybrać gorszy moment. Przypomniała sobie, że ostatni raz kochała się z Lincem w ten nieszczęsny weekend w Nowym Jorku. Wziął ją wtedy prawie siłą na kanapie w hotelu. I nie przerwał przed końcem, jak to zwykle robił. Cóż by to była za ironia losu, gdyby stało się to właśnie wtedy. Musi się dowiedzieć. Ale nie może tak po prostu pojechać do apteki po test ciążowy, bo rozniosłoby się to po wszystkich gazetach, zanim zdążyłaby wrócić do domu. Tak samo będzie, jeśli kogoś wyśle. Zadzwoniła więc do swojej ginekolog i umówiła się na wizytę po południu tego samego dnia. Przytuliła Tygrysa. Nie miała pojęcia, co zrobi, jeśli się okaże, że jest w ciąży. *** — Po przyjęciu końcowym mam dla ciebie niespodziankę — oświadczył Nick. Był jak zawsze nieogolony, ciemne, niesforne włosy opadały mu na czoło. — Weź ze sobą torbę podróżną. — Uciekamy do Vegas? — zapytała Cat z kamienną twarzą. — Chcesz mnie aż tak solidnie zerżnąć, że potrzebujesz do tego ślubu? Mam nadzieję, że zamówiłeś sobowtóra Elvisa? Nie zgodzę się na ślub, jeśli nie załatwisz wszystkiego jak należy. Nick wybuchnął śmiechem. — Przykro mi, że muszę cię rozczarować, ale nie będzie żadnego klękania na kolano i na pewno nie będzie żadnych obrączek. — Szkoda — mruknęła z udawaną powagą. — Jestem głęboko rozczarowana. — Torba podróżna. Po przyjęciu. Nie zapomnij. — Za nic. Chyba w końcu jestem tak samo napalona jak ty. — Moja dziewczynka — powiedział z zawadiackim uśmiechem. * ** 368
Kiedy Lola przyjechała do szpitala w Los Angeles, Selma nie tylko poruszała palcem, ale w ciągu ostatnich godzin otworzyła również oczy i odzyskała przytomność. Lola siedziała przy niej razem z całą rodziną oraz mężem i dziećmi Selmy. — To cud — powtarzała Claudine. To nie cud, tylko efekt mojego układu z Bogiem, pomyślała Lola. Rzuciłam Tony’ego i dlatego Selma wraca do zdrowia. Matka wzięła ją na bok. — Tak bardzo się wszyscy cieszymy, że wróciłaś do Matta — szepnęła. — To taki miły chłopak, w sam raz dla ciebie, Lucio. Nudziarz! — krzyczało Loli w głowie. Żałosny pasożyt! — Może — powiedziała najbardziej ugodowym tonem, na jaki ją było stać. — Nie, nie „może”, moja córko. Matt zawsze będzie przy tobie. A Tony Alvarez to nieobliczalny, zły człowiek. Nie powinnaś chcieć kogoś takiego. Nie powinnam? — pomyślała Lola. Niby czemu? Przy nim przynajmniej czułam, że żyję. — Poza tym — ciągnęła Claudine — Matt będzie doskonałym ojcem dla twoich dzieci. Jakich dzieci, mamo? Została w szpitalu jeszcze przez kilka godzin, po czym wróciła do domu i do Matta, który, rzecz jasna, oglądał w telewizji sport. Teraz, kiedy Selma czuła się już lepiej, Lola znów zaczęła myśleć o Tonym. Jak ona bez niego wytrzyma? Owszem, zawarła układ z Bogiem, ale gdy Selma zupełnie wyzdrowieje, czy to wszystkiego nie zmieni? Tak bardzo do siebie pasują. Wiedziała oczywiście, że jest niebezpieczny i zdolny do okropnych rzeczy, ale to nie miało znaczenia. Jej nigdy nie zrobił nic złego. Dla Loli miłość była ponad wszystkim innym, dobrym i złym. *** Nazajutrz rano do Shelby zadzwoniła lekarka, ginekolog, żeby przekazać jej wiadomość. — Shelby... — zaczęła łagodnym tonem. 369
— Tak? — zapytała Shelby, wstrzymując oddech. — Jest tak, jak sądziłaś. — Jest tak, jak sądziłam... — powtórzyła martwo Shelby. — Tak. Cieszę się, że mogę ci to powiedzieć: jesteś w ciąży. Shelby poczuła ogromne podniecenie, ale jednocześnie ogarnęło ją takie przygnębienie jak nigdy dotąd. Dlaczego musiało się to zdarzyć akurat teraz, kiedy sprawy z Lincem miały się tak źle? Może wiadomość, że jego żona jest w ciąży, sprawi, że oprzytomnieje, zrezygnuje z tego hulaszczego życia, które postanowił prowadzić, i będzie mężem, jakiego Shelby zawsze pragnęła? Przecież myśl o dziecku musi jakoś na niego podziałać. Może zasługuje na jeszcze jedną szansę? Żeby się nie rozmyślić, szybko podniosła słuchawkę i zadzwoniła do Nowego Jorku. — Kto mówi? — zapytała operatorka hotelowa, której zadaniem było monitorowanie wszystkich rozmów Linca. — Shelby Blackwood. — Proszę momencik poczekać. Po chwili odezwał się następny kobiecy głos, nieprzyjemny i mówiący z mocnym australijskim akcentem. — O co chodzi? — Czy jest Linc? — Nie. A kto mówi? — zapytała nieprzyjaźnie kobieta. — Shelby Blackwood. Kobieta nagle zmieniła ton. — A tak, Shelby... Wspominał o tobie. Jestem Allegra, wiesz, mieszkam z nim. — Nie, nie wiem — odparła spokojnie Shelby, chociaż ściskało ją w żołądku. — Co, w powietrzu wisi rozwód? Po to dzwonisz? — Nie — powiedziała Shelby ostro. — Chcę rozmawiać z mężem. — Mogłabyś z nim rozmawiać, gdyby tu był, ale go nie ma. — W takim razie proszę mu przekazać, że dzwoniłam i żeby do mnie jak najszybciej oddzwonił. — Wiesz, on jest bardzo zajęty. — Jak pani mówiła, że ma na imię? — Allegra. Pewnie widziałaś mnie na okładce „Sports Illustrated”. — Nie czytuję takich gazet. 370
— To lepiej kup ten numer — syknęła Allegra zjadliwie. — Będziesz się mogła przyjrzeć swojej rywalce. — Niech Linc do mnie zadzwoni — powtórzyła Shelby i trzasnęła słuchawką, co było do niej zupełnie niepodobne. Rzadko traciła zimną krew, ale kim, do diabła, jest ta dziwka? I co robi w pokoju Linka? Do pokoju weszła Martha. — Tata chce, żebym jeszcze raz sprawdziła naszą rezerwację do Londynu. Wyjeżdżamy w przyszłym tygodniu. Jesteś pewna, że wszystko będzie w porządku? — Oczywiście — odparła Shelby, próbując się uspokoić. Ani razu w czasie pobytu rodziców nie rozmawiali o jej separacji z Lincem. Najwyraźniej postanowili nie podejmować tego tematu, dopóki Shelby sama nie zacznie mówić, a ona nie chciała o tym dyskutować. Przez chwilę miała ochotę zwierzyć się matce, szybko jednak uprzytomniła sobie, że to nie ma sensu. Ani mama, ani tata nie potrafiliby tego zrozumieć. Byli kochanymi ludźmi, ale bardzo nieskomplikowanymi. — Na stole w holu leży moja karta kredytowa Saksa — powiedziała. — Pojedź i kup sobie jakąś olśniewającą kreację na przyjęcie. Chcę być z ciebie dumna. — To znaczy, że nie byłabyś ze mnie dumna, gdybym jak zawsze włożyła kostium? — zapytała urażona Martha. — Twoje kostiumy są śliczne, mamo, ale pasują do Anglii. Powinnaś sobie kupić coś seksownego. — Nie mów głupstw, Shelby — odparła Martha, ściągając usta. — Twój tata byłby zaszokowany. — Nie sądzisz, że fajnie byłoby go czasem zaszokować? — Nie, kochanie — oświadczyła surowo jej matka. — Co się z tobą dzieje? — Nic — odparła Shelby i ucałowała ją w policzek. Nic, poza tym, że mój mąż żyje w Nowym Jorku z inną kobietą, a ja jestem w ciąży i nie wiem, co mam z tym wszystkim począć. — No dobrze. Muszę już iść — stwierdziła. — Zobaczymy się później. Wzięła Tygrysa i pojechała do studia. Przed jej przyczepą czekał Pete z dwiema kawami. — Dzień dobry, ślicznotko — przywitał ją i podał papierowy kubek. 371
— Cześć — powiedziała słabym głosem. — Dobrze spałaś? — Czemu pytasz? — Bo wyglądasz na zmęczoną. — Wiesz, to było niegrzeczne — zauważyła z irytacją. — Co było niegrzeczne? — Najpierw Cat oznajmiła wczoraj, że źle wyglądam, a teraz ty mi mówisz, że wyglądam na zmęczoną. Myślisz, że to przyjemne? To powiedziawszy, poszła prosto do swojej przyczepy. Pete ruszył za nią. — Dzwonił do ciebie Linc, tak? — Nie, to ja do niego zadzwoniłam i telefon odebrała jakaś dziwka. — Kto to taki? — Zdaje się, że jego nowa dziewczyna. — Shelby, tyle razy ci mówiłem: wynajmij adwokata, zanim on to zrobi. — Po co? Niczego od niego nie chcę. Żadnych alimentów. Nic. — To nie takie proste, Shel. Macie domy, samochody, inwestycje. Wszystko jest wspólnotą majątkową. — Ale skoro niczego od niego nie chcę... — Mimo to i tak będziesz potrzebowała prawnika — upierał się Pete. — Dlaczego nie możemy załatwić tego z Lincem sami? Dlaczego mężczyzna ma płacić kobiecie, jeżeli nie mają dzieci? — Wiesz co, Shelby, każdy facet marzyłby o takiej żonie jak ty, i to z wielu powodów. — Dlaczego właściwie jesteś dla mnie taki miły? — zapytała Shelby. — Mówiłem ci już: czekam na okazję. — To może być długie czekanie. — Jest coś, co powinnaś o mnie wiedzieć. — Co takiego? — Jestem bardzo cierpliwym człowiekiem. Ich spojrzenia się spotkały i Shelby poczuła, jak topnieje jej serce. Może Pete wcale nie będzie musiał czekać tak długo, jak sądzi. Po rozmowie z dziewczyną Linca była właściwie gotowa do podjęcia decyzji.
Rozdział trzydziesty ósmy
Cat była podekscytowana jak jeszcze nigdy w życiu. Zrobiła to! Skończyła swój film! — I jak się czujesz? — zapytał Jonas, który siedział razem z nią w przyczepie produkcyjnej. — Trudno powiedzieć — odparła, popijając 7-Up z puszki. — Z jednej strony szaleję z radości. Ale jest mi też smutno, bo uwielbiałam pracować z tymi wszystkimi ludźmi, z ekipą, z aktorami, z tobą. Staliśmy się niemal rodziną. — Możesz zrobić jak Woody Allen albo Clint Eastwood: pracować zawsze z tą samą ekipą. — Pewnie, że bym chciała! — zawołała z zapałem. — Ale wiesz, wydaje mi się, że nie jestem jeszcze w tej samej lidze co Woody Allen i Clint Eastwood. — Będziesz. — Uwielbiam cię, Jonasie — oświadczyła, obejmując go i ściskając z całej siły. — Masz w sobie tyle wiary. — Staram się. — I udaje ci się. — Wiesz, że Merrill ma przyjść na przyjęcie? — zapytał Jonas. — Zwykle tego nie robi. — Czy to nam pochlebia? — Absolutnie. — Amy też przyjdzie? — Pewnie. — Chyba dobrze się wam układa? 373
— Miałaś rację, to wspaniała dziewczyna. — Zawahał się przez chwilę. — A skoro nie mogę mieć ciebie... — Co takiego? — zdumiała się Cat. — Żartuję sobie. — No to więcej tego nie rób — burknęła ze złością. — Jesteś dla mnie jak brat, którego nigdy nie miałam. Nie popsuj tego. Podszedł do nich jeden z asystentów produkcji, żeby omówić szczegóły dotyczące przyjęcia. Cat zostawiła to Jonasowi. Chciała pojechać do domu, wziąć prysznic i przebrać się. W końcu miała dzisiaj świętować nie tylko koniec zdjęć. *** Allegra wcale nie zamierzała mówić Lincowi o telefonie Shelby. Czy ona jest jego sekretarką? Poza tym, czego właściwie chce od niego żona? Po co mu zawraca głowę? Nie potrafi zrozumieć, że wypadła już z kadru? Linc Blackwood poszedł inną drogą. Allegra miała wiele planów. Lincowi zostało jeszcze kilka dni zdjęć, jego partnerka już wyjechała. A ona miała chęć na wakacje, myślała o Bahamach. Stać go na to. Stać go na wszystko, o czym Allegra zamarzy. Jest jej gwiazdorem. Ubiegłej nocy, kiedy leżał w łóżku zalany w trupa, oświadczyła: — Muszę jutro kupić kilka rzeczy, a moja karta kredytowa straciła ważność. Mogę pożyczyć twoją? — Rób, co chcesz — wybełkotał. — Mam to w dupie. Wyjęła więc z jego portfela czarną kartę American Express i spędziła dzień, robiąc z niej użytek. Pławiła się we wszystkich dobrodziejstwach, jakie spływały na nią od czasu, gdy zamieszkała z Lincem Blackwoodem. Oczywiście była znana w świecie mody już wcześniej, ale żyjąc z wielkim gwiazdorem, wzbudzała jeszcze większe zainteresowanie. Większość modelek kończyła z jakimiś obdartymi rockandrollowcami. Ona trafiła w dziesiątkę. Co wieczór, kiedy Linc wracał ze studia, brali kokę albo crack i ruszali w nocny objazd po klubach. Allegra podsunęła mu vicodin, który łagodził skutki wściekłego kaca. Od jakiegoś czasu brał już bardzo silne środki nasenne. Wprowadziła go też w świat łóżkowych trójkątów, no bo 374
jaki facet nie lubi się pieprzyć z dwiema panienkami naraz? Pilnowała jednak, aby za każdym razem była to inna dziewczyna. Nie może pozwolić, żeby któraś wpadła mu w oko. Bywały okresy, kiedy wychodził z niego podły sukinsyn. Nie znosiła tych jego napadów. Wyzywał ją wtedy od dziwek i tępych idiotek, a ona odpłacała mu pięknym za nadobne. Kilka razy ją nawet spoliczkował. Zrewanżowała mu się kopniakiem w jaja. Z każdym dniem ich związek stawał się coraz gwałtowniejszy, ale ponieważ prawie bez przerwy chodzili zamroczeni narkotykami i alkoholem, prawie tego nie zauważali. Allegra nie należała do delikatnych dziewczątek. Wychowywała się na głuchej australijskiej prowincji z czterema starszymi braćmi i bezwzględnym ojcem. Tylko najsilniejsi mogli tam przetrwać w jednym kawałku. Allegra była silna. Pewnego wieczoru, kiedy Linc wrócił z pracy, zachciało jej się odwiedzić nocny klub dla transwestytów. Zastanawiała się, jak by Linc zareagował, gdyby przyprowadziła do domu drugiego mężczyznę? Może mężczyzna przebrany za kobietę nie wzbudzi jego podejrzeń, a kiedy później odkryje nadprogramowy narząd... no cóż, wtedy już będzie za późno na protesty. Rozbawił ją ten pomysł. Wielki filmowy macho, Linc Blackwood, i facet dobierający mu się do jego dziewiczego tyłka. Roześmiała się i zaczęła wkładać nowiutką sukienkę od Valentina, którą kupiła tego dnia za tysiąc osiemset dolarów, oczywiście płacąc kartą Linca. W końcu jest odlotową laską i Linc ma szczęście, że z nim zamieszkała. *** — Wyglądasz prześlicznie! —wykrzyknęła Shelby, podziwiając swoją matkę w najładniejszej sukience w kwiaty, jaką Martha znalazła u Saksa. — Nie sądzisz, że jest dla mnie zbyt dziewczęca? — zapytała z niepokojem Martha. — Ani trochę. Tata będzie zachwycony. Kiedy kilka minut później ojciec zszedł na dół, rzeczywiście był zachwycony. 375
— Ho, ho. Wyglądasz równie pięknie jak w dniu naszego ślubu. Martha się zarumieniła i oboje z mężem uśmiechnęli się do siebie czule. To musi być wspaniałe uczucie, potrafić kochać tak samo mocno po tylu latach małżeństwa, pomyślała Shelby. Miłość i prostota — te dwa wyrazy najlepiej określały jej rodziców. Będzie jej ich brakowało, kiedy wyjadą, ale to najlepsze wyjście. Potrzebuje trochę czasu, żeby wszystko przemyśleć w samotności. Musi podjąć kilka trudnych decyzji. Linc nie zadzwonił. Czy to znaczy, że nie chce z nią rozmawiać? Tego nie wiedziała. Dała mu szansę dowiedzieć się o dziecku. Skoro nie zadzwonił, to nie jej wina. — Pójdę się ubrać — powiedziała do rodziców. — Napijcie się sherry. Pojedziemy, jak tylko będę gotowa. Poszła na górę. Jej myśli galopowały w dziesiątki różnych stron. Aborcja nie wchodzi w grę. Shelby zawsze była jej przeciwna, chyba że przemawiały za nią naprawdę ważne powody, jak gwałt lub kazirodztwo. Czy chce wychowywać dziecko bez ojca? Nie. Czy ma wybór? Może. Bo gdyby Linc oddzwonił, pojednanie byłoby jeszcze możliwe. Na pewno nie będzie mogła zagrać w tym filmie sensacyjnym w stylu Bonda, który ma zacząć za kilka miesięcy, ale tym się nie przejmowała. Kariera była teraz ostatnim jej zmartwieniem. Otworzyła szafę, wybrała jedwabną sukienkę bez ramiączek i wygodne sandały. Przyjęcia kończące etap zdjęć, zawsze były dobrą zabawą. Dziś wieczorem Shelby zamierzała zapomnieć o wszystkich kłopotach i przetańczyć całą noc. *** Kiedy Lola wróciła do domu po swojej codziennej wizycie w szpitalu, stwierdziła, że Matt siedzi rozparty przed telewizorem. Co za niespodzianka. Przyglądała mu się przez chwilę. Jej drogi małżonek nadał słowu „nuda” zupełnie nowe znaczenie. Spędzanie z nim czasu było równie ekscytujące jak leżenie bez ruchu w solarium. Tego ostatniego zresztą od dawna nie musiała już robić, bo miała błyskawiczne spraye samoopalające. 376
— Chcę dzisiaj wieczorem gdzieś wyjść — oświadczyła, biorąc ze stolika plik zaproszeń. — Po co? — mruknął Matt. — W telewizji jest kupa dobrych rzeczy. — Nie wiem, czy zauważyłeś — powiedziała kwaśno — ale sport mnie śmiertelnie nudzi. — Myślałem, że lubisz się przewalać na łóżku z magazynami mody. — Ile magazynów mogę twoim zdaniem czytać? — „Vogue”, „Harper”, „US... — Dosyć — przerwała mu. — Dzisiaj wieczorem wychodzimy. Sam możesz wybrać gdzie — dodała, rzucając mu garść zaproszeń. Matt zaczął je niechętnie przeglądać. Po kilku minutach podeszła i ze zniecierpliwieniem wyrwała mu je z ręki. — Pójdziemy na to — powiedziała, wybierając zaproszenie na prywatne przyjęcie i kolację z latynoską malarką, Rają Mestres. — Podobają mi się jej prace. Przypominają mi Fridę Kahlo. Mogłabym nawet kupić obraz dla Selmy. Nie sądzisz, że to by było miłe? — Na pewno chcesz tam iść? — zapytał Matt, któremu najwyraźniej nie chciało się ruszać z miejsca swojego leniwego tyłka. — Oczywiście. Lepiej idź się ubierz. Zostawiła go na kanapie i poszła na górę zadzwonić do Faye. Kazała jej poinformować gospodarza przyjęcia, że przyjedzie. — Mogę znowu mieć dobrą prasę — dodała. — Chyba zdajesz sobie sprawę, że mamy mnóstwo szkód do naprawienia — przypomniała jej Faye. — Tak, Faye, rozumiem to. — Ostatnim razem też rozumiałaś — mknęła Faye. — Nie zauważyłam, żeby to coś zmieniło. — Błagam cię, nie mów do mnie, jakbym była dzieckiem — burknęła Lola z irytacją. — Płacę ci za to, żebyś zajmowała się public relations, a nie za pouczanie mnie, jak mam żyć! — Faye milczała. To był zły znak. Lola uświadomiła sobie, że przeholowała. — Przepraszam, Faye — powiedziała, pokorniejąc. — Nie chciałam na ciebie naskoczyć. Jestem, no wiesz, trochę impulsywna. 377
— Wszyscy jesteśmy — zauważyła Faye lodowato. — Selma zaczęła dzisiaj mówić, robi błyskawiczne postępy. Jestem taka rozemocjonowana. — Powinnyśmy zacząć składać wszystko do kupy — stwierdziła Faye. — Jak sama dobrze wiesz, najważniejszy jest odpowiedni wizerunek, więc jeśli jesteś gotowa, zorganizuję nieoficjalną konferencję prasową przed szpitalem. Może pod koniec tygodnia. — Jestem gotowa. — Powiem ci dokładnie, co masz mówić. — Dobrze. — I chcę, żeby był z tobą Matt. Tylko żeby milczał. Niech trzyma buzię na kłódkę. Nie chcę słyszeć od niego ani słowa. — Tak jest, Faye — odparła posłusznie Lola. — Powiedz mi tylko gdzie i kiedy. Faye była w swojej branży najlepsza i Lola nie chciała jej do siebie zrażać. Potrzebowała jej, a ona potrzebowała Loli. Tworzyły idealny zespół. *** Przyjęcie z okazji zakończenia zdjęć do Złapanej odbywało się w ogromnej Sali Zachodzącego Słońca, miejscu spotkań hollywoodzkiego światka. Cat dopilnowała, żeby w budżecie starczyło pieniędzy na huczną imprezę. Chciała zrobić przyjemność całej ekipie technicznej — oni najbardziej ze wszystkich lubili przyjęcia końcowe. Sala podzielona była na dwie części, po jednej stronie była restauracja, po drugiej parkiet do tańca. Cat wynajęła najlepszego didżeja — byłego rapera, Wielkiego Chłopaka, który puszczał najlepsze kawałki, zarówno najnowsze, jak i stare. — Nie lubię prawić komplementów... — zaczął Nick Logan. — To dobrze — przerwała mu Cat — bo ja ich nie lubię wysłuchiwać. — ...ale ktoś ci musi powiedzieć, że wyglądasz kurewsko świetnie. — To dla ekipy — oświadczyła. — Zawsze widzieli mnie tylko w dżinsach i butach wojskowych i słyszeli, jak rozstawiam wszystkich po kątach. No więc pomyślałam... 378
— Dobrze pomyślałaś — przerwał jej. — Powtarzam: wyglądasz kurewsko świetnie. Tym razem Cat naprawdę się odstawiła. Włożyła postrzępioną spódnicę od Isaaka Mizrahiego i jedwabną dżersejową bluzkę Dolce&Gabbana z dużym dekoltem. Bez biustonosza. Ucieszyła się, że Nick zwrócił uwagę na jej wygląd. Co nie znaczy, że jej na tym zależało. No, może odrobinkę. Nie powinna traktować Nicka Logana zbyt poważnie. To ma być tylko odwetowe rżnięcie. Potem każde z nich ruszy swoją drogą. Zostawiła Nicka i poszła do innych — do kierownika zdjęć, kamerzystów, dźwiękowców, scenografów, elektroników i kierowców. Wszyscy przyszli razem z żonami lub osobami towarzyszącymi. Muzyka była super — dobra i głośna. Drinki lały się obficie, jedzenia było w bród: schab, steki, sałatki, pieczone ziemniaki, homary i krewetki — dla każdego coś dobrego. Usiadła przy stoliku Shelby, która przyszła na przyjęcie ze swoimi rodzicami. Gawędzili przez kilka minut. Cat zobaczyła na parkiecie Jonasa z Amy. Stanowili interesującą parę, idealnie do siebie pasowali. Nick sumiennie obchodził całą salę, oczarowując każdą kobietę. Wszystkie dawały się złapać na ten jego łajdacki urok. Cat też uświadomiła sobie nagle, że obserwuje go znacznie dłużej, niż powinna. Hultaj wiedział, jak zawrócić kobiecie w głowie. *** — Pani Cheney — powiedział Pete, podchodząc do ich stolika. — Czy mogę panią namówić na taniec? — Nie, nie może pan — odparła Martha, czerwieniejąc na twarzy. — Może powinienem zapytać o zgodę pani męża? — Ja nie tańczę — oświadczyła Martha. — Owszem, tańczysz, mamo — wtrąciła się Shelby. — No idź. Zakosztuj szaleństwa. Pete podał Marcie rękę, a kiedy wstała, poprowadził ja na parkiet. 379
— Prawda, że mama wygląda dzisiaj ślicznie? — powiedziała Shelby do ojca. George poważnie skinął głową. — Skoro Marthy nie ma, chciałbym z tobą porozmawiać — oświadczył. — Słucham, tato. George odchrząknął. — Nie jesteśmy ślepi, wiemy, co się dzieje. Jeśli między tobą i Lincem się nie ułoży, to rozwód nie jest niczym uwłaczającym. Całe życie wpajaliśmy ci, że małżeństwo jest nierozerwalne, ale jeśli Linc źle cię traktuje, a podejrzewam, że tak jest, musisz położyć temu kres. Zaskoczyło Shelby, że ojciec poruszył tę kwestię, ale też jej ulżyło. — Nie obawiaj się, tato — odparła, biorąc go za ręce. — Nikomu nie pozwolę się źle traktować. Poradzę sobie z tą sytuacją. — Nie wątpię, że Linc potrafi być bardzo miły, kiedy chce — powiedział George. — Nie mogłem jednak nie zauważyć, że nie odnosił się do ciebie jak należy, kiedy byliście w Londynie. Z przykrością na to patrzyłem. — Opowiadałam wam o jego dzieciństwie — przypomniała ojcu Shelby. — Bardzo trudno mu się z tym uporać. Tamta tragedia ma wpływ na wszystko, co robi. Właśnie dlatego tak dużo mu wybaczałam. — Rozumiem, kochanie, tylko jak długo możesz tak żyć, wciąż wynajdując dla niego usprawiedliwienia? — Masz rację, tato. Zamierzam właśnie uporządkować te sprawy. — Ten twój kolega, Pete, wygląda mi na miłego człowieka — zauważył George. — Bo jest miły. — Nie ma powodu, żebyś nie mogła żyć po swojemu. — Cieszę się, że to rozumiesz. — Oboje z mamą to rozumiemy, kochanie. I pamiętaj, że zawsze jesteśmy pod telefonem. Możemy przyjechać w każdej chwili, jeśli będziesz nas potrzebować. — To dla mnie bardzo ważne, tato — odparła z wdzięcznością. Kusiło ją, żeby mu powiedzieć, że wkrótce zostanie dziadkiem, 380
ale zrezygnowała. Byłoby nie fair oznajmiać mu tę nowinę pod nieobecność mamy. Powie im, kiedy przyjdzie pora. Pete przyprowadził do stolika zarumienioną Marthe. — Znakomicie pani tańczy, pani Cheney — oświadczył z galanterią. — Mów do mnie po prostu Martha. — Jak sobie życzysz, Martho. — Wyciągnął rękę w kierunku Shelby. — Kolej na ciebie. — Nie jestem w... — W tej chwili chodź ze mną na parkiet — zażądał. — Widziałem, jak tańczyłaś ze scenografem. Nie dam się wystawić do wiatru. Chodź. — Idź, moja droga — przynagliła ją matka, uśmiechając się promiennie. Traf chciał, że gdy tylko Pete i Shelby wyszli na parkiet, Wielki Chłopak postanowił zwolnić tempo i puścił zmysłową piosenkę Briana McKnighta Shoulda, Woulda, Coulda. Pete przyciągnął ją do siebie. Nie opierała się. Na kilka minut zapomniała o wszystkim i poddała się przyjemnemu uczuciu bliskości z kimś, kogo lubiła... bardzo lubiła. — Czy Linc do ciebie oddzwonił? — Nie. — O czym zamierzałaś z nim rozmawiać? — Chciałam wyjaśnić kilka spraw. — Jakie sprawy chciałaś z nim wyjaśniać, Shelby? — zapytał z irytacją. — Muszę... muszę się dowiedzieć, czy między nami naprawdę wszystko skończone i czy rzeczywiście chce rozwodu. — Shelby — powiedział Pete łagodnie, cały czas trzymając ją blisko siebie. — To nie on ma podjąć decyzję, tylko ty. — Wiem — odparła. — Ale to nie takie proste. Czasami czuję się zupełnie zagubiona. Najchętniej poleciałabym z rodzicami do Anglii. — Możesz polecieć, jeśli tego chcesz. Jesteś niezależną kobietą. Rzecz jasna ja bym tak bardzo tęsknił, że poleciałbym za tobą następnym samolotem. Uśmiechnęła się. — Pete, jesteś dla mnie prawdziwym przyjacielem. — Oczywiście — odrzekł i przytulił ją do siebie jeszcze mocniej. 381
Biło od niego takie ciepło, że Shelby poczuła się przy nim pewnie i bezpiecznie. Zastanawiała się, jak by zareagował, gdyby przyszło mu wychowywać dziecko innego mężczyzny. *** Merrill Zandack miał jak zwykle efektowne wejście. Tym razem zamiast jednej posągowej brunetki towarzyszyły mu dwie. Sunęły za nim ramię w ramię niczym dwaj bliźniaczy strażnicy. Jonas przygotował dla niego stolik. Kilka minut później podeszła do niego Cat. — Cieszę się, że mogłeś przyjść, Merrillu — powiedziała. — Myślisz, że mógłbym przegapić debiutancki bal mojej nowej gwiazdy? — zapytał, wymachując w powietrzu wielkim kubańskim cygarem. — Jesteś świetna w tym, co robisz, koteczku, i młoda, mam więc dużo czasu, zanim zrobi się z ciebie arogancki wrzód na tyłku. Miała ochotę powiedzieć: „Taki jak ty”, ale udało jej się powstrzymać. — Cieszę się, że ci się podobały zdjęcia. Za trzy, cztery tygodnie powinnam mieć dla ciebie wstępny montaż. — Przyjdę do montażowni — oświadczył. — Wiesz, mam dobre oko. — Nie, Merrillu, nic — odparła szybko. — Zostaw mnie z tym samą, dopóki nie zrobię wstępnego montażu. Potem chętnie cię wysłucham, jeśli będziesz miał jakieś mądre rady. Merrill ostentacyjnie wzniósł oczy do nieba. — Patrzcie ją, ta dziewucha już mi pyskuje. — A co? Teraz już mogę — stwierdziła Cat z szerokim uśmiechem. — Kiedy dostanę od ciebie nowy scenariusz? — zapytał. — Czekam. — Daj mi skończyć ten film. Potem pogadamy. — Aha, pogadamy — przekomarzał się z nią Merrill. — Napuścisz na mnie prawników i innych paskudników. — No cóż, ostatnim razem nie potraktowałeś mnie zbyt uczciwie. — Ale wyszłaś na tym dobrze, tak czy nie? 382
— Nie dzięki tobie. Gdyby Shelby albo Nick nic chcieli ze mną pracować, wypieprzyłbyś mnie na zbity pysk. Merrill zarechotał. — Ładna z ciebie dziewczyna, nie myślałaś czasem, żeby stanąć przed kamerą? — Nie, panie Zee — odparła stanowczo. — Nigdy o tym nie myślałam. I tak to się toczyło. Wszyscy świetnie się bawili.
Rozdział trzydziesty dziewiąty
Allegra jest skończoną wariatką, tyle Linc już o niej wiedział. Wiecznie jazgotała, wiecznie zrzędziła. Miała najdłuższe nogi, jakie w życiu widział, ciasną cipkę i naturę żmii. Ciągle wdawała się z nim we wściekłe szarpaniny, co było nawet ciekawym urozmaiceniem po anielskiej cierpliwości Shelby. Miała dwadzieścia pięć lat, a on obchodził właśnie czterdzieste trzecie urodziny. Ale co to za urodziny bez Shelby? Tęsknił za nią rozpaczliwie. Kiedy myślał o Pecie, budziły się w nim mordercze instynkty. Miał ochotę powiesić skurwysyna za jaja na najwyższym palu, jaki znajdzie. Tam sobie rób te swoje kaskaderskie numery, palancie! Wściekał się też na Lolę. Był prawie pewny, że zaaranżowała te zdjęcia przed restauracją. Czyżby Freddy miał rację? Chciała się na nim odegrać, bo nie pamiętał, że z nią spał? Dziwka! Nie tknąłby jej nawet cudzym członkiem. Do pokoju tanecznym krokiem wkroczyła Allegra w skąpej sukience od Valentina, na dziesięciocentymetrowych szpilkach, w których miała ponad dwa metry wzrostu, i kilku brylantach, ulokowanych w starannie wybranych miejscach. Jeden tkwił w sutku — było to bolesne, ale cholernie seksowne. — Dzisiaj pójdziemy na całość — oświadczyła. Długie czarne włosy prawie zupełnie zasłaniały jej twarz, kiedy wysypywała na stół porcje koki. — Jesteś gotowy, ogierze? — zapytała wyzywająco. — Jestem gotowy na wszystko, co zaproponujesz — odparł Linc. 384
— Super — powiedziała, wciągając łapczywie kokę. — Taa... — mruknął Linc, również wysypując kilka linijek narkotyku dla siebie. Zaraz potem sięgnął po butelkę szkockiej. Wiedział, że przed tym, co mu szykuje Allegra musi się porządnie znieczulić. *** Raja Mesures była groźnie wyglądającą kobietą po sześćdziesiątce o grubych rysach twarzy, szkarłatnych ustach i apodyktycznym sposobie bycia. W haftowanej pomarańczowej pelerynie, czarnych matadorskich spodniach, czarnym kaszmirowym golfie i z mnóstwem złotych brzęczących bransolet na rękach przyciągała uwagę każdej osoby na przyjęciu, które wydano na jej cześć. Impreza odbywała się we wspaniałej rezydencji z lat trzydziestych, której przywrócił dawną świetność miliarder Jorge Jobim. Byli tam wszyscy, którzy coś znaczyli w latynoskiej społeczności, plus trochę hollywoodzkich gwiazd kina, kilku reżyserów i producentów kolekcjonerów. Lola nie miała dotąd okazji poznać Jorge’a i bardzo się ucieszyła z tej sposobności, bo słyszała, że miliarder chętnie inwestuje w filmy, a chodziło jej po głowie kilka pomysłów, których na pewno nie zrealizowałoby żadne z wielkich studiów filmowych. — Jest pani w rzeczywistości równie piękna jak na ekranie — stwierdził Jorge, kiedy ich sobie przedstawiono. Krążyła pogłoska, że jest biseksualistą. Jego żona, starsza od niego, posiadała własny ogromny majątek. A także stado młodych pięknych chłopców, których importowano z Afryki Południowej i po jakimś czasie odsyłano z powrotem ze stertami projektanckich ubrań wartych tysiące dolarów. — Pan też dorównuje temu, co o panu słyszałam — powiedziała Lola. — Moja droga — Jorge pocałował ją dwornie w rękę — chodź, przedstawię cię la bellezza. Lola nie uważała Rai Mestres za piękność, ale ceniła ją jako artystkę i poczytywała sobie za zaszczyt, że może ją poznać. Niestety Raja prawie nie mówiła po angielsku, a ponieważ Lola z kolei kiepsko 385
sobie radziła z hiszpańskim, ich konwersacja była krótka. — Czy możemy już iść? — szepnął Matt, wlokąc się za Lolą. — Nie — syknęła. — Dopiero przyszliśmy. Zobacz, jaki ten dom jest fascynujący. Idź go sobie obejrzyj. Nieopodal stał kelner z tacą pełną kanapek. — Jaki jest wynik? — zapytał go Matt. — Lakersi wygrywają — odparł kelner. — W kuchni jest włączony mecz — zdradził mu półgłosem. — Gdzie jest kuchnia? — Po drugiej stronie basenu. Matt wrócił do Loli. — Nie będzie ci przeszkadzało, jeśli... — Idź, idź — mruknęła Lola, zadowolona, że się go pozbędzie. Matt oddalił się w kierunku kuchni. Nie było z niego żadnego pożytku w towarzystwie — zachowywał się jak statysta na pogrzebie, nie miał kompletnie nic do powiedzenia. *** — No to jak? — zapytał Nick, patrząc na Cat. — Myślisz, że możemy wysadzić ten stragan? — Co? — Wyjść. Zmyć się. Spadać. — Muszę zostać do końca. — No co ty — jęknął. — Wiesz, jacy są ludzie z ekipy technicznej? Jak im się trafi biba za frajer, potrafią siedzieć całą noc. — Powinnam zostać przynajmniej do pierwszej. — Wzięłaś ze sobą rzeczy? — zapytał, unosząc brew. — Szczoteczkę do zębów. — A ciuchy? — Po co? Planujesz piesze wycieczki? — Może. — Jakoś mi nie wyglądasz na amatora wycieczek krajoznawczych. — Hej, myślisz że mnie tak dobrze znasz? — powiedział, wyjmując 386
papierosa. — No to słuchaj, wiadomość z ostatniej chwili: ani trochę. — Wiem, że kochasz kobiety. — A wolałabyś, żebym kochał mężczyzn? — zapytał, mrużąc oczy. Roześmiała się. — Chyba będzie mi ciebie brakowało — zauważyła. — Na pewno będzie ci mnie brakowało — stwierdził, zapalając papierosa. — Kiedy skończysz montaż, będę na plenerze w Miami. Możesz przyjechać mnie odwiedzić. — Wiesz, jakoś mi nie wychodzi odwiedzanie facetów na wyjazdach. — A ilu miałaś tych facetów? — Mówiłam ci, co się stało, kiedy pojechałam odwiedzić Jumpa w Australii. — To był jeden facet — mruknął Nick. — Jeden wielki palant. — Chcesz powiedzieć, że ty jesteś inny? — Zauważyłaś przy mnie ostatnio jakieś dziewczyny? — Nie. — No widzisz, staram się zrobić dobre wrażenie — oświadczył, wydmuchując dym. — Dla naszej jednej nocy szalonego seksu? — A kto powiedział, że to ma być jedna noc? — Ja. — Poczekaj. Tak ci się spodoba, że będziesz błagała o więcej. — Rany, ty naprawdę masz o sobie niewiarygodne mniemanie. — Jak dotąd żadna się nie skarżyła — roześmiał się łobuzersko Nick. *** Rodzice Shelby byli gotowi do wyjścia, ona również, ale Pete nie chciał jej puścić. — Niech wezmą twój samochód — powiedział. — Nie możesz sprawić zawodu ludziom z ekipy. Każdy chce zrobić sobie z tobą zdjęcie albo zatańczyć. Zgodziła się zostać, chociaż wolałaby pojechać do domu i sprawdzić 387
w poczcie głosowej, czy nie dzwonił Linc. Miała nadzieję, że uda jej się przynajmniej raz z nim porozmawiać, zanim zwróci się do adwokata. Allegra. Dziewczyna z okładki „Sports Illustrated”. Czy właśnie takiej dziewczyny Linc teraz potrzebuje? Widocznie tak. Pete oprowadzał Shelby po sali, ustawiał ludzi do zdjęć, przechodząc od grupy do grupy i starając się, żeby wszyscy byli zadowoleni. — Nie byłeś kiedyś przypadkiem rzecznikiem prasowym? — zapytała go Shelby. — Robisz to tak sprawnie. — Praktyka z wojska — odparł. — Jako dzieciak uciekłem z domu i zaciągnąłem się do armii. Ale w końcu się dowiedzieli, ile mam lat, i mnie wyrzucili. — A ile miałeś lat? — Czternaście. — Niemożliwe! — Byłem wielkim chłopakiem jak na swój wiek. — I sprytnym. — To prawda. Kiedy czegoś zapragnąłem, po prostu szedłem i to sobie brałem. — Naprawdę? — Tak, Shelby — potwierdził, patrząc na nią wymownie. — Zawsze byłem bardzo uparty. *** Przyjęcie było wyjątkowo udane. Wszyscy się świetnie bawili. — Nigdy stąd nie wyjdziemy — burczał Nick. — Wyjdziemy, wyjdziemy — uspokajała go Cat. — Jeszcze dziesięć minut, a potem wymkniemy się bez pożegnania. Może być? — Świetnie, jeśli uważasz, że nam się uda. — Uda się, jeśli zgubisz te kobiety, które się za tobą ciągną z otwartymi ustami. — Uwierzyłby kto, że ciebie nikt nie zauważa. Swoją drogą, kto by pomyślał, że potrafisz tak efektownie finiszować? — Ty. — O tak — potwierdził z uśmiechem od ucha do ucha. — Ja wiedziałem, no nie? 388
Piętnaście minut później siedzieli w czerwonym kabriolecie maserati spyder i z rykiem silnika ruszali z parkingu. — Ładna bryka — zauważyła Cat. — Wczoraj mi ją przywieźli. Kupiłem sobie w prezencie na zakończenie filmu. Mamuśka ma niesamowity zryw, robi sześćdziesiątkę w niecałe pięć sekund. — Kurczę — wycedziła. — Już się nie mogę doczekać. — Nie lubisz szybkiej jazdy? — Lubię. Kiedy ja prowadzę. — Zamknij oczy i pomyśl o Jamesie Deanie. — Bardzo zabawne. — Hej, Blondyno, wyluzuj. — Wyluzuję, jak się dowiem, dokąd jedziemy. — Dowiesz się, jak dojedziemy. — Chcę wiedzieć teraz. — Jesteś despotką, wiesz o tym? — Nieprawda. — Prawda. — No cóż, żeby kogoś poznać „jednego życia tak mało, tak mało”. — Pewnie tak — odparł, po czym wcisnął gaz do dechy. *** Tak właśnie Allegra rozumiała pójście na całość: prywatny klub po godzinach w samym środku najludniejszej dzielnicy, wejście za okazaniem klucza w kształcie fallusa, potem przejście między dwoma rzędami bramkarzy i dwa hasła. Była dobrze przygotowana — pokonali wszystkie przeszkody bez trudu. — Jezu, co to jest? — mruknął Linc, który był jednocześnie na haju i w dołku, i generalnie w kompletnej rozsypce. — Zobaczysz — odpowiedziała tajemniczo. — Spodoba ci się. Będzie odlot. Jasne, już był na takim odlocie, że nie wiedział, jaki jest dzień. Allegra wzięła go za rękę i poprowadziła w dół po schodach do słabo oświetlonego klubu. Powietrze było aż gęste od dymu z papierosów i gandzi. Na zatłoczonym parkiecie podrygiwał tłum ludzi, a na małej scenie gruba Murzynka ściskała w ręku mikrofon i śpiewała jakąś bluesową piosenkę. 389
Wszędzie dookoła leżały wielkie materace, na których wylegiwali się ludzie. Pili, palili i kopulowali. Linc potrząsnął głową. Co to jest? Seksklub? — Co tu się dzieje? — wykrztusił. — Spodoba ci się, kotku, przyrzekam — odpowiedziała Allegra. Poprowadziła go do grupy swoich znajomych, zażywających najróżniejsze nielegalne substancje. Popchnęła go na jeden z materacy. — Poznajcie Linca Blackwooda — powiedziała. — Nie sądziłam, że kiedyś przyprowadzę tu kogoś takiego jak on, a wy? — No, no — mruknęła farbowana blondynka o ostrych rysach, w czarnej sadomasochistycznej skórze. — To ci zdobycz. Zanim się Linc obejrzał, obiegły go czyjeś dłonie i języki, ktoś go zaczął rozbierać. Nie miał siły protestować. A co tam, kurwa, wszystko jedno. W sumie było mu nawet przyjemnie, farbowana blondynka miała wyjątkowo sprawny wilgotny język. Ktoś zaczął go karmić grzybkami, ktoś inny wcierał mu kokę w sutki. — Paliłeś kiedyś heroinę? — zapytała Allegra. — Spróbuj. Będzie ci się zdawało, że umarłeś i poszedłeś do nieba. Jezu! Czy on powinien to wszystko robić w miejscu publicznym? Ale jakie ono publiczne? Nikt tu nie może wejść bez klucza albo bez hasła. — Odpręż się i rozkoszuj — mruknęła Allegra. Zsunęła swoją kosztowną sukienkę i położyła się na nim, przeciągając twardymi sutkami po jego piersi. Wszystko rozpływało się w przestrzeni. Nie miał pojęcia, gdzie jest ani z kim. Połóż się i przyłącz do zabawy — tylko ta jedna myśl kołatała mu w głowie. Odpręż się i rozkoszuj. Gdzie, do cholery, jest Shelby, kiedy jej potrzebuje?
Rozdział czterdziesty
— Lola! — zawołał jakiś kobiecy głos. — Jak fajnie, że znowu się spotykamy. W jej stronę szybkim krokiem szła Petra Flynn, seksbomba, którą poznała w uzdrowisku. W pierwszej chwili nie mogła sobie przypomnieć, jak ta blond gwiazda telewizyjna ma na imię. Przypomniała sobie w ostatnim momencie. — Petra! — zawołała. — Jak się masz? — Lepiej niż ostatnio — odparła Petra, ciągnąc za sobą swojego towarzysza. Wielkie piersi prawie wylewały jej się z czerwonej wydekoltowanej sukienki. — Poznaj mojego nowego chłopaka — powiedziała z dumą. — To Jump Jagger. — Jakiś krewny... — Nie — przerwał jej Jump, wysoki, kościsty rockandrollowiec z licznymi kolczykami i tatuażami. — Jump jest gwiazdą rocka — poinformowała Lolę Petra, chichocząc. — Będzie wielki. Oj, przepraszam, kochanie — powiedziała, przytulając się do jego ręki. — Wcale nie chciałam tak powiedzieć, wszyscy wiemy, że już jesteś wielki. Czemu nie ma tu Isabelle, kiedy jej potrzebuję? — pomyślała Lola. Petra Flynn stanowczo przerasta jej możliwości. I wtedy go zobaczyła. Tony Alvarez wszedł na przyjęcie Rai Mestres ze swoją portorykańską lafiryndą przyklejoną do ramienia. Nie tylko z twarzy Maria Estevan przypominała dziecko, była też drobna i niska jak mała dziewczynka. Tony jeszcze jej nie zauważył, ale Lola wiedziała, że stanie się to za kilka sekund. Przyciągali się z magnetyczną siłą. 391
I rzeczywiście — Tony odwrócił głowę i ich oczy się spotkały. Wymienili jedno wymowne spojrzenie przez zatłoczoną salę, potem Lola odwróciła się błyskawicznie i zaczęła rozmawiać z Petrą oraz jej rockowym chłopakiem. — Jak się poznaliście? — zapytała, chociaż zupełnie jej to nie interesowało. — Byłam w Nowym Jorku, robiłam tam podkład głosowy do reklamy — wyjaśniła Petra, zachwycona, że może opowiedzieć całą historię. — Wychodziłam ze studia nagrań, a Jump właśnie do niego wchodził. Dosłownie na siebie wpadliśmy. Zaczęłam go wypytywać o tatuaże, bo sama sobie właśnie jeden zrobiłam w miejscu, którego nikomu nie pokazuję. Polecił mi doskonałego faceta w LA. Zapytałam go, czy często jeździ do LA, a on na to, że nie ma tu mieszkania, no więc powiedziałam, że może przyjechać i spędzić weekend ze mną. No i proszę, jesteśmy. — To bardzo romantyczne — mruknęła Lola, która nie słyszała ani słowa z tego, co tamta mówiła. — Bardzo — przytaknęła Petra. — Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. — Czytałam, że twoja siostra została postrzelona — powiedziała Petra cichym, pełnym zatroskania głosem. — To takie okropne. Czy to ta siostra, którą poznałam w uzdrowisku? — Nie — odparła Lola, zerkając na Tony’ego, który powoli przeciskał się przez tłum ludzi w jej stronę. — To druga siostra, Selma. — Okropne! — zawołała Petra. — Na szczęście wyszła już ze śpiączki i czuje się coraz lepiej. — Nie do wiary, co oni potrafią w tych szpitalach — powiedziała Petra, dłubiąc nieświadomie przy swoim gigantycznym implancie. — Szpitale nie wyciągają ludzi ze śpiączki — wyjaśniła Lola. — Ludzie sami z tego wychodzą. — Ale kicha, że lekarze tego nie potrafią — stwierdziła Petra. — No nie, Jump, że kicha? — Tak — zgodził się z nią Jump. — Mogę tu gdzieś zapalić? Nagle stanął koło nich Tony. Ależ ten facet ma tupet. Żeby podchodzić do niej ze swoją nową dziewczyną przyklejoną do ramienia. Jak on śmie? 392
— Cześć, Lolu — przywitał ją. Jego ciemne oczy były tak samo zmysłowe jak zawsze. — Cześć, Tony — odparła Lola, walcząc ze sobą i z tymi fascynującymi oczami. — Poznaj Marię. — Cześć, Mario, kochanie — powiedziała Lola lekkim tonem, spoglądając w dół na dziewczyną, która była nie tylko mała, ale i płaska jak deska. Ciekawe, jaka ta gówniara jest w łóżku, pomyślała kwaśno. — Cześć — odparła Maria dziecięcym głosikiem. — Znasz Petrę Flynn i Jumpa Jaggera? — zapytała Lola, odgrywając rolę kordialnej gospodyni. — Od razu mówię, że nie jest spokrewniony... — Z kim? — przerwał jej Tony. — Z Mickiem Jaggerem oczywiście. — A dlaczego miałby być spokrewniony? Celowo się z nią drażnił. Pieprz się — miała ochotę powiedzieć do niego, kiedy tak stał z tą swoją smarkatą ślicznotką. Myśli, że jest taki sprytny? Nie, nie jest. Tony Alvarez to zwykły zbir i nie uda mu się jej przekonać, że jest inaczej. — Jak się czuje Selma? — zapytał. Aha, akurat cię to obchodzi. — Dobrze, dziękuję. Lekarze mówią że za kilka dni wyjdzie ze szpitala. — Cieszę się. I powinieneś, ty draniu. To wszystko przez ciebie. — Kim jest Selma? — pisnęła Maria swoim cieniutkim, irytującym głosikiem. — Loli siostrą — poinformowała ją wszystkowiedząca Petra. — Tą, którą postrzelili. Czytałam o tym w „Star”. To było coś strasznego! O Boże! — wykrzyknęła, dopiero teraz uprzytomniwszy sobie, kim jest Tony. — Byłeś razem z nią, prawda? — Tak — odparł. — Byłem. Zapadła niezręczna cisza. Maria patrzyła na Tony’ego pytająco, czekając na wyjaśnienia, które nie nastąpiły. — O! — zawołała Petra, machając ręką do kogoś na drugim końcu sali. — Czy to nie Ricky Martin? Muszę się z nim przywitać. To powiedziawszy, pociągnęła za sobą Jumpa, zostawiając Tony’ego, Marię i Lolę samych. 393
Znowu zapadło kłopotliwe milczenie. Tym razem przerwał je Tony. — Mario, idź obejrzyj obrazy — powiedział rozkazująco. — Poczekam na ciebie — odrzekła Maria. — Nie — warknął Tony. — Idź sama. Dołączę do ciebie za chwilą. Maria była za młoda, żeby umieć się mu sprzeciwić. Odeszła z urażoną miną. — Zadajesz się teraz z nieletnimi? — zapytała Lola, unosząc brwi. — Ma osiemnaście lat — odparł beznamiętnie Tony. — Co w tym złego? — A gdybym ja chodziła z osiemnastoletnim chłopakiem, czy uważałbyś, że jest w tym coś złego? — Ty byś nie chodziła — stwierdził Tony. — Wolisz dojrzałych mężczyzn. Wymienili długie, pożądliwe spojrzenia. — Oglądałaś dom? — zapytał. — To prawdziwe cacko architektoniczne. — To samo mówiłam Mattowi — powiedziała Lola. — Ale jego to nie interesuje. — Gdzie twój staruszek? — Ogląda w kuchni mecz z kelnerami. — W takim razie może ja cię oprowadzę? Byłem tu wiele razy. Jorge jest moim przyjacielem. — Czemu nie? — odparła schrypniętym głosem. — Chodź — rzekł Tony, biorąc ją pod ramię i prowadząc w przeciwnym kierunku, niż poszła Maria. Teraz, kiedy Selma czuła się lepiej, pakt z Bogiem jakoś nie wydawał się już taki ważny. *** — Co teraz zrobimy? — zapytał Pete. Siedzieli w jego samochodzie terenowym na podjeździe rezydencji Blackwoodów. — Chwilowo nic — odparła Shelby. — Nie możemy w nieskończoność udawać, że nic się między nami nie dzieje. — Pete, wiesz, w jakiej jestem sytuacji. 394
— Wiem. Wiem również, że nie powinnaś zwlekać ani minuty dłużej — powiedział z naciskiem. — Linc żyje z kimś innym. Czy to nie jest dla ciebie wystarczający dowód, że między wami wszystko skończone? — Pewnie tak — bąknęła. — Więc zacznij coś robić. — Tak, zacznę. — Kiedy? — W poniedziałek. — Obiecujesz? — Obiecuję. Pochylił się i pocałował ją w usta, z początku delikatnie, a potem, w miarę jak pocałunek się przedłużał, coraz gwałtowniej. Shelby poczuła przypływ namiętności, tak samo jak kiedyś, gdy jeszcze nie znała Linca. Po kilku minutach Pete ją puścił. — Może byśmy pojechali do mnie? — zaproponował. — Nie mogę — powiedziała bez tchu. — To ostatnia noc moich rodziców w Los Angeles. Muszę tu być rano. — Mówisz jak uczennica, a nie jak wielka gwiazda filmowa — stwierdził rozbawiony Pete. — Kiedy chodzi o naszych rodziców, wszyscy zachowujemy się jak uczniaki. — Pewnie tak — zgodził się Pete i znów ją zaczął całować, długo, czule i zmysłowo. — Kiedy? — zapytał. — Jak tylko wyjadą — przyrzekła. Pete jest wyjątkowym mężczyzną i jeśli Linc nie stanie na wysokości zadania, kto wie, co się może zdarzyć? — Będę czekał — powiedział. — Wiem — odparła Shelby łagodnie, sięgając do klamki. — Gdzie idziesz? Nie miał najmniejszej ochoty się z nią rozstawać. — Do domu. Ja tu mieszkam, pamiętasz? — Mogę iść z tobą? — Nie, Pete, moi rodzice... — Rany, czuję się przy tobie, jakbym znów był w liceum. — Przepraszam. — Nie przepraszaj — odparł, wyskakując z samochodu i biegnąc dookoła, żeby jej otworzyć drzwi. — Nawet mi się to podoba. Czuję się młodszy. 395
Wysiadła z samochodu prosto w jego ramiona. Pocałował ją jeszcze raz i przytulał mocno przez kilka minut. — Jutro — szepnęła, wyślizgując mu się z objęć. Weszła do domu. Zastanawiała się, jak będzie się czuł, kiedy się dowie, że ona jest w ciąży. *** — Jestem głodna jak wilk! — wykrzyknęła Cat, podczas gdy maserati Nicka mknęło z prędkością dziewięćdziesięciu mil na godzinę Wybrzeżem Pacyficznym. — A ty chcesz nas wsadzić za kratki. — Za co mieliby nas wsadzić za kratki? — zapytał, włączając kompakt i wypełniając noc ostrymi dźwiękami Fifty Cent. — Oczywiście za przekroczenie prędkości. I za prowadzenie po pijanemu. — Nie jestem pijany — zaprotestował Nick. — Wypiłem kilka piw, to wszystko. Alkohol na mnie nie działa. — Może sobie nie działać, ale gliniarzom to się nie spodoba — stwierdziła Cat. — Tu jest ograniczenie do trzydziestu pięciu. Co ty sobie myślisz? — Myślę sobie, że bardzo mi się podoba ten samochód. — Rzucił jej szybkie spojrzenie. — Prawie tak bardzo jak ty. — Ach, więc teraz moją rywalką jest bryka, tak? Roześmiał się. — Nie masz rywalek. Jesteś jedyna w swoim rodzaju. Dowcipna, utalentowana, inteligentna i niezwykła. Muszę się jeszcze tylko przekonać, czy jesteś dobra w łóżku. — Akurat. Niczego nie muszę ci udowadniać. To ty musisz. — Chcesz się dowiedzieć, czy jestem dobry w łóżku? — zapytał ze zdziwieniem. — Mogę ci przedstawić księgę referencyjną. — Twoje dziewczyny piszą ci referencje? — Kilka Angielek pisało o mnie w londyńskich gazetach. „Nick Logan jest najwspanialszym kochankiem, jakiego w życiu miałam”. To cytat. — Wiem wszystko o angielskich gazetach. Te dziewczyny piszą tak o każdym sławnym facecie, którego im się uda zaciągnąć do łóżka. Płacą im grubą forsę za zaliczenie gwiazdora, nieważne, kto to jest: 396
Jack Nicholson, Nic Cage, Rod Stewart. Zawsze potem piszą, że ten facet jest najlepszym kochankiem, jakiego miały, i że ma największy członek. To nabija sprzedaż. — Bez jaj? — Jakbyś o tym nie wiedział. — Nie wiedziałem — odparł. — Owszem, wiedziałeś. — Nie wiedziałem. — Nick, gdzie my, do diabła, jedziemy? Kupiłeś mi domek na plaży czy co? — Jasne... — No to gdzie? — Zobaczysz. — Kiedy? — Przestań zrzędzić. — Czy możemy się gdzieś zatrzymać i coś zjeść? — Zamknij oczy i bądź cierpliwa. — Jestem cierpliwa. — Nie, nie jesteś. — To był nieprawdopodobny dzień. — Westchnęła i oparła się wygodnie w fotelu. — Skończyłam film, potem przyjęcie... — Przyjęcie było super — przyznał Nick. — Wcale mnie nie bawi ta magiczna podróż. Jestem zmęczona i głodna. — Czy możemy również dodać: napalona? — Chciałbyś. — Jeszcze pięć minut. Może być? — Dobrze — odparła, patrząc znacząco na zegarek. — Ale ostrzegam, rozliczę cię z każdej minuty. Pięć minut później, zgodnie z obietnicą, Nick zjechał z drogi pod bramę wjazdową prowadzącą na teren prywatnej posiadłości. Wprowadził kod zabezpieczający i brama się otworzyła. — Gdzie jesteśmy? — spytała zaintrygowana Cat. — W domu mojego przyjaciela. Wypożyczył mi go. — Jakiego przyjaciela? — Czy ty musisz wszystko wiedzieć? — Szczerze mówiąc, tak. — Bardzo dyskretnego przyjaciela. Wiedziałem, że nie będziesz chciała jechać do hotelu. — Mogłeś przyjść do mnie. 397
— Nie. Nie będziemy tego robić w twoim mieszkaniu. Żebyś mogła mnie po wszystkim wyrzucić? Tutaj jest neutralne terytorium. Ani twoje, ani moje. Sprytne, co? Wcisnął gaz i ruszył długim, wysadzanym palmami podjazdem. — To musi być bardzo bogaty przyjaciel — zauważyła Cat. — Owszem, ma kilka dolców. — Mam nadzieję, że to nie jeden z mafiosów, którzy są ci winni przysługę? — Nie powiedziałem, że są mi winni przysługę, tylko że mi o b i e c a l i przysługę. To wielka różnica — powiedział, podjeżdżając pod dom. — Chodź. — Wyskoczył z samochodu. — Czas, żebyśmy się wreszcie przekonali, czy między nami naprawdę iskrzy. *** — Co ty wyprawiasz? — spytała Lola z walącym sercem. Tony zawsze tak na nią działał. — Zamykam drzwi na klucz. — odparł. — Nie możesz tego zrobić. — Nie mogę? Spojrzał na nią tym swoim przenikliwym i zarazem rozbrajającym wzrokiem. — To musi być sypialnia pana domu, przez okna widać przyjęcie. — Nikt nas nie szpieguje. — Jesteś pewien? — Tak, złotko, jestem pewien. Obeszła pokój, oglądając kosztowne meble w odcieniach brązu i beżu. Potem usiadła na brzegu wielkiego łoża. — No to znów jesteśmy razem — mruknęła. Serce nie przestawało jej łomotać. — Tak, znów jesteśmy razem — odrzekł. — Czego ty ode mnie chcesz, Tony? — spytała. — Czego ja od ciebie chcę? — powtórzył. — Powiedz raczej, czego ty chcesz ode mnie. — Niczego. — To dlaczego tu ze mną przyszłaś? — Bo myślałam, że chcesz mi pokazać dom. 398
— Ostatnio, kiedy się widzieliśmy, mówiłaś zupełnie inaczej, pamiętasz? — I nic się od tamtej pory nie zmieniło — odparła, pytając samą siebie, dlaczego tak trudno mu się oprzeć. — Nadal nie powinniśmy być razem. — Dlatego się zaręczyłem. — Ze względu na mnie? — Tak. Uznałem, że ci to ułatwi sprawę, zwłaszcza teraz, kiedy wróciłaś do tego swojego pryka, którego poślubiłaś. — Powinnam już iść — stwierdziła, po czym wstała i ruszyła do drzwi. Tony stanął przed nią i zatarasował jej drogę. Próbowała go ominąć, ale jej nie puścił. Zaczął przesuwać dłońmi po jej ciele. — Tony — powiedziała chrypliwie. — To niemożliwe. — Tęskniłem za tobą, maleńka. Dotknął jej piersi, a potem wsunął dłoń w rozcięcie sukienki i zaczął pieścić udo. — Nie możemy... — wykrztusiła, bo jego dotyk doprowadzał ją do szaleństwa. — Wróciłam do męża. — Przecież masz ochotę, dziecinko. Znam cię dobrze. — Tam za oknem są ludzie — zaprotestowała. — Twoja narzeczona, mój mąż. Ktoś może nas zobaczyć. — A kogo to, kurwa, obchodzi? — burknął, rozpinając spodnie. — Mamy ze sobą sprawę, nikt nam nie będzie przeszkadzał. No dalej, maleńka, weź go do buzi. Wiesz, że żadna nie robi tego lepiej od ciebie. Przeszło jej przez myśl, że powinna odmówić, odejść i posłać go do wszystkich diabłów. Prawda jednak była taka, że nie potrafiła. I nie chciała. Tony Alvarez w dalszym ciągu działał na nią jak narkotyk. Była od niego uzależniona.
Rozdział czterdziesty pierwszy
Dom przyjaciela Nicka nie był jakąś tam chatą na plaży, tylko wspaniałą nadmorską rezydencją. — Do kogo to należy? — zapytała Cat, oglądając szereg gościnnych pokoi z oknami wychodzącymi na ogromny marmurowy taras i na ocean. — Do pewnego producenta płyt — odparł Nick, podchodząc do baru i wyjmując dwie butelki piwa. — Grałem kiedyś gwiazdę rocka, a ten facet robił muzykę. — Kawaler? — Bo co? Chcesz na niego zapolować? — Rozkoszny jesteś — burknęła Cat. — Zastanawiałam się, co jego żona myśli o tym, że jej mąż wynajmuje komuś dom. — Facet lubi swobodę. Nie ma żony. Na ogół kręci z kilkoma dziewczynami naraz. — To jakiś alfons. Nick łyknął piwa. — Po prostu lubi używać życia. — Nic dziwnego, że się dogadaliście. — Mieliśmy kilka wspólnych dziewczyn — przyznał Nick. — To jego zdjęcie? — spytała, biorąc z fortepianu srebrną ramkę z fotografią siwowłosego mężczyzny z opalenizną à la George Hamilton. — Tak, to on. — Przystojny staruszek. — Facet dobiega sześćdziesiątki. 400
— Nie cierpią starych ramoli, którzy uważają się za ogierów — powiedziała, marszcząc nos. — Oglądają się za dziewczynami cztery razy od nich młodszymi. Obleśne. — Przynajmniej mogą jeszcze sobie użyć. — Jaki to ma sens, jeśli mogą tylko po viagrze? — Nie uznajesz viagry? — Uważam, że skoro nie można normalnie, to po co sobie zawracać głowę? Nick się roześmiał. — Powiedz to tym starszym facetom. — Otworzył drzwi na taras. — Myślę o jacuzzi, a ty? — zapytał, wychodząc na taras. — Wiesz co — powiedziała, idąc za nim — to wszystko jest dla mnie zbyt luksusowe. — No co ty? Obejrzał się na nią, a na twarzy miał wypisane pytanie: „Chyba mnie nie wystawisz teraz do wiatru?”. — Nie podoba mi się ta sceneria w stylu „Playboya” — oświadczyła. — Bajeczna rezydencja, basen z jacuzzi. Czuję się jak w jakimś kiczowatym reality show. — To znaczy, że chcesz jechać gdzie indziej? — Tak. — Chyba żartujesz. — Nie. Wsiadajmy do samochodu i jedźmy. — Dokąd? — Dokądkolwiek. Gdzie nam się spodoba. — Daj spokój, Cat! — jęknął Nick. — Jest późno. — Nie mów mi, że pękasz — powiedziała prowokacyjnie. — Ja? — Pękasz, bo nie lubisz ryzykować. — Kto tak powiedział? — No to chrzańmy to mauzoleum i ruszajmy w drogę. — Jesteś jeszcze bardziej postrzelona niż ja, wiesz o tym? — Szczerze mówiąc — odparła, uśmiechając się słodko — nigdy nie miałam co do tego wątpliwości. *** W chwili gdy Tony osiągnął orgazm, ktoś zaczął szarpać za klamkę. 401
— Tu ochrona! — zawołał donośny głos z korytarza. — Proszę otworzyć! — Cholera! — zaklął Tony, zapinając spodnie. — I to jeszcze jaka — wykrztusiła Lola, poprawiając sukienkę. — Teraz wszyscy zobaczą, jak razem wychodzimy. To okropne. — Zamknij się w łazience, ja wyjdę pierwszy. — Proszę natychmiast otworzyć drzwi! — rozkazał ochroniarz. — No dalej — ponaglił ją Tony. — Idź, ja to załatwię. Lola pobiegła do łazienki i zamknęła drzwi. Policzki ją paliły, ręce jej się trzęsły. Czyste szaleństwo. Muszą bezapelacyjnie ze sobą skończyć. Mimo to nie miała dzisiaj dość sił, żeby mu się oprzeć. Była bezsilna. Kariera, rodzina... wszystko to nic nie znaczyło wobec pożądania, jakie w niej wzbudzał Tony. *** — Zatrzymaj się — zakomenderowała Cat. — Jesteśmy na zupełnym odludziu — zauważył Nick. — Ale z ciebie mięczak. — Coś ty powiedziała? — Słyszałeś. Jechali Wybrzeżem Pacyficznym. Po jednej stronie ciągnęły się wysokie skały, po drugiej przybrzeżne fale rozbijały się o głazy. Noc była czarna jak atrament, a ryk oceanu ogłuszający. — Zatrzymaj się — powtórzyła Cat. — Jezu... — burknął Nick, ale zrobił to, o co prosiła. Zjechał na pobocze i zgasił silnik. — Wychodzimy! — powiedziała Cat. — Gdzie się wybierasz? Na spacer? — Nie lubisz przygód? — zapytała. — Zejdziemy na dół, na plażę, a tam... kto wie? — Kurwa mać, Cat. Jest zupełnie ciemno. To niebezpieczne. — Boże! Wielki ogier Nick Logan jest tak naprawdę małym przerażonym chłopcem! — Zamknij się, do cholery — roześmiał się. 402
Była kompletnie postrzelona i to mu się podobało. — Chcesz mnie? To mnie dostań! — zawołała, wyskakując z maserati. Zadarła spódnicę i zaczęła się przedzierać między kamieniami, a potem zbiegła po zboczu na wąski pasek piasku. — Dostanę cię, a wtedy... — Nick również wyskoczył z samochodu i puścił się za nią w pogoń. — Najpierw mnie złap! — krzyknęła. Czuła się lekka, radosna i wyzwolona. To było o wiele bardziej podniecające niż wylegiwanie się w jacuzzi w pretensjonalnej rezydencji jakiegoś nadzianego faceta. *** Lola słyszała najpierw głośne głosy, potem zapadła cisza. Czy Tony wróci powiedzieć jej, że droga jest wolna, czy też powinna czekać? Postanowiła zostać w łazience, która, swoją drogą, była niezwykle luksusowa: czarny marmur przetykany złotem, olbrzymia wanna z armaturą w kształcie złotych aniołków, ozdobne złocone lustra oraz część przeznaczona do leżenia, ze skórą jakiegoś zwierzęcia i telewizorem na ścianie. Odczekała jeszcze pięć minut, po czym powoli wyszła. W sypialni na brzegu łóżka leżała rozwalona niedbale Maria, aniołkowata osiemnastoletnia narzeczona Tony’ego, a przy niej klęczała Raja Mestres. — Och! — wykrzyknęła Lola. Raja podniosła głowę zupełnie niespeszona, Maria też leżała bez ruchu, z sukienką zadartą na brzuchu, rozsuniętymi nogami i wyeksponowaną kępką jedwabistych włosów. — Przepraszam — wymamrotała Lola. — Korzystałam z łazienki, nie wiedziałam... — Nic nie szkodzi — przerwała jej Raja swoim męskim głosem. — Chcesz się do nas przyłączyć? Maria ani drgnęła. — Hm... nie... dziękuję — odparła osłupiała Lola, zmierzając w stronę drzwi, które, jak się okazało, znów były zamknięte na klucz. Raja wstała z klęczek, bez słowa wypuściła Lolę z pokoju i z powrotem zamknęła za nią drzwi. 403
Cóż za surrealistyczna scena! Lola nie mogła się doczekać, kiedy opowie o tym Tony’emu. *** W kuchni kelnerzy wymieniali uwagi na temat gości. — Widzieliście mostek Petry Flynn? — Kim jest ten nadęty tłusty palant? — Jeśli ta chuda dziwka z brylantem jeszcze raz się tak do mnie odezwie, to jej nasikam do kieliszka. — A jak się wam podoba tyłeczek Loli Sanchez? Mógłbym się tam wprowadzić i nie wychodzić przez tydzień. Matt zbył tę uwagę milczeniem. Kelnerzy zapomnieli, że tam siedzi przed telewizorem i wrzuca do ust słone orzeszki. Komentarz na temat swojej żony przyjął jako komplement. Lola naprawdę miała boski tyłek. Nie było w tym nic obraźliwego. Teraz, kiedy znów są razem, musi dopilnować, żeby go nigdy więcej nie rzuciła. Dla bezpieczeństwa skontaktował się z prawnikiem i zadbał o to, żeby następnym razem nie było to takie łatwe. W tym momencie do kuchni wbiegł jeden z kelnerów i cisnął tacę na stół. — Nie uwierzycie! — ogłosił. — Tony Alvarez zamknął się w sypialni z tą cizią, Lolą Sanchez. Ochrona odkryła, że ktoś tam jest, i doniosła o tym Jorge’owi. Jorge się wkurzył i kazał ich wyrzucić, więc znowu poszli i walą do drzwi sypialni. Dwie minuty później pojawia się Tony, ale Loli ani śladu. No więc stoję w korytarzu i mam oko na wejście. Nagle widzę, że do pokoju wchodzi Raja Mestres z dziewczyną Tony’ego Alvareza. Przez jakiś czas siedzą w środku we trzy, a potem tanecznym krokiem wybiega stamtąd Lola, bardzo z siebie zadowolona. Nieźle się musiała zabawiać z tamtymi dwiema. — O czym ty gadasz? — zapytał jeden z pozostałych kelnerów. — Jak to o czym? — zdziwił się tamten. — To banda lesbijek. — A czy Lola Sanchez nie jest przypadkiem mężatką? — No, jest. Biedny frajer. Obcięła mu jaja i zrobiła sobie z nich kolczyki. 404
Kelnerzy ryknęli śmiechem. Matt miał ochotę zapaść się pod ziemię. Na szczęście żaden z nich nie miał pojęcia, kim on jest. Stopił się z tłumem — po prostu jeden z zagorzałych kibiców, który za żadne skarby świata nie może przegapić meczu koszykówki. Jezu! — pomyślał. Poślubiłem największą dziwkę wszech czasów. *** Nick złapał Cat i oboje runęli ze śmiechem na mokry piasek. Przytrzymał jej ręce nad głową i zaczął całować niecierpliwie, penetrując językiem jej usta. — Czy to nie bardziej podniecające niż ta filmowa sceneria, w której nas chciałeś obsadzić? — zapytała, łapiąc powietrze i uchylając się przed jego natarczywymi ustami. — Nie doszliśmy do sypialni, ale założę się, że miał tam satynową pościel. Przecież to skończony kicz, nie sądzisz? — Marznie mi tyłek, nie mogę się doczekać rżnięcia i zostawiłem fajki w samochodzie — narzekał Nick. — Poza tym jest super. — To fajnie, że ci się podoba. — A co będzie, jak się zacznie przypływ i utkniemy tu w pułapce? — Jezu, ale z ciebie maruda. — A z ciebie dzikie dziecko. — No i słusznie, nie od parady nakręciłam ten film. — Jasne. — W życiu nie byłam taka grzeczna, jak przez te ostatnie kilka miesięcy. Wyreżyserowałam film, zachowywałam się jak dorosła i byłam odpowiedzialna do obrzydliwości. Mam dopiero dziewiętnaście lat, chyba wolno mi się czasem zabawić? — Zabawimy się, że ho, ho — powiedział Nick. Położył się na niej i znów ją zaczął całować. Dopiero teraz sobie uprzytomniła, jak rewelacyjnie całuje. Do dobrego pocałunku potrzebna jest technika, a Nick miał ją opanowaną do perfekcji. Cat zresztą też nie należała do nieudaczników. Jump nigdy tak naprawdę nie opanował sztuki całowania. Wiatr smagał niemiłosiernie, spryskiwały ich rozpylone krople 405
wody. Cat wiedziała, że rujnuje sobie kreację, ale zupełnie o to nie dbała. Dłonie Nicka zaczęły przesuwać się po jej ciele. Cat nie pozostała dłużna — odpięła mu spodnie i zaczęła robić rozpoznanie. — Żadnej bielizny? — Jakoś nie była mi potrzebna. — Bingo! — zaśmiała się Cat. — Mnie też. Całował ją coraz namiętniej, aż krew się w niej zaczęła burzyć. Piasek wciskał im się, gdzie tylko mógł, ale żadne z nich na to nie zważało, kiedy w pośpiechu zrywali z siebie ubrania. Było tak wspaniale, jak tego oboje oczekiwali, a nawet lepiej. Ich namiętność jeszcze bardziej rozpalała świadomość niebezpieczeństwa — fale rozbijały się o skały tuż obok ich ciał, a wszystko spowijała absolutna ciemność. Kiedy skończyli, okazało się, że nie mogą znaleźć ubrań. — O Boże, będziemy musieli wracać do domu nago — stwierdziła Cat. — Co za wspaniały kąsek dla Entertainment Today! — Mam pomysł — powiedział Nick, obmacując piasek w poszukiwaniu swoich spodni. — Co, owiniesz sobie wacka glonami i będziesz udawał trytona? — Jeśli chodzi o wacka, to życzę go sobie owijać wyłącznie tobą — oświadczył. — Zawsze. — Hm... to brzmi interesująco. Chichocząc, zaczęli chodzić w kółko na czworakach i szukać ubrań. W tej samej chwili, kiedy Cat znalazła spódnicę i bluzkę, runęła na nich potężna fala, nie pozostawiając na nich suchej nitki. — Lepiej się stąd zmywajmy — mruknął Nick, biorąc ją za rękę i podnosząc na nogi. Woda chlupotała im już wokół kostek. — Jeżeli nie zmyje nas najpierw do oceanu! — krzyknęła Cat. Wymacała swoje sandały, złapała je szybko i zaczęli z powrotem wdrapywać się po skałach. — Już widzę te nagłówki — śmiała się Cat. — „Młoda reżyserka i gwiazdor zmyci do morza przez przypływ”. 406
— Niby dlaczego ty masz być na pierwszym miejscu? — No tak, typowy gwiazdor! Dobra, ponegocjujemy. — Ruszaj się szybciej, mądralo — ponaglił ją Nick, popychając od tyłu. — Rozkaz! Zanosząc się śmiechem, wgramolili się wreszcie na górę. — To było zwariowane! — zawołała Cat, usiłując wcisnąć się w mokre ubranie. — Sama jesteś zwariowana. — W kółko mi to powtarzasz. — Nawet mi się nie śniło, że mógłbym poznać kogoś takiego jak ty — powiedział, wkładając spodnie. — Naprawdę? — Może to byłby koszmar senny. — Pieprzę cię. — Kiedy tylko zechcesz, madam. Kiedy tylko zechcesz. *** — Nie śpisz jeszcze? Shelby zasłoniła dłonią słuchawkę. — Nie. — Mówi Pete. — Wiem — odparła. Ucieszyła się, że go słyszy. — Chciałem ci powiedzieć, że spędziłem wspaniały wieczór. Mam nadzieję, że ty też. — Tak... ja też. — I, Shelby... — Słucham. — Bez względu na to, co się stanie, pamiętaj, że zawsze będę na ciebie czekać. — Chyba zaczynam to rozumieć, Pete. — Chciałbym, żebyś się do mnie przeprowadziła. — Jestem Angielką, Pete — powiedziała łagodnie. — Wolę poczekać do rozwodu. A więc wreszcie powiedziała to na głos. Rozwód. Rozwiodę się z Lincem. Boże, jak mogę się z nim rozwieść, skoro nadal go kocham? Bo muszę. 407
— Rozumiem — rzekł Pete. — Jestem bardzo... — ...cierpliwy — dokończyła za niego. Roześmiał się. — Dobranoc, Pete. — Porozmawiamy jutro — powiedział. Po odłożeniu słuchawki długo leżała w łóżku i rozmyślała nad tym, co jej przyniesie przyszłość. Koniec z odwlekaniem decyzji. Jej dziecko potrzebuje ojca, człowieka, na którym można polegać. I chociaż bardzo kocha Linca, on niestety nie jest takim człowiekiem.
Rozdział czterdziesty drugi
— Mam dla ciebie wiadomość z ostatniej chwili — oznajmiła Lola, podchodząc do Tony’ego, który stał z Jorge’em. Tony odwrócił się i spojrzał na nią, jakby byli dalekimi znajomymi, a nie namiętnymi kochankami. — Cześć, Lolu — powiedział. — Poznałaś Jorge’a? — Pani Sanchez jest najpiękniejszą kobietą na przyjęciu — stwierdził Jorge. Ujął jej dłoń, podniósł dwornie do ust i pocałował. — Niezwykle ponętna. Uwielbiam ponętne kobiety. — Ja też — przyznał Tony. Więc co robisz z tym małym nijakim dziewczątkiem? — pomyślała Lola. — Jak leci, Tony? — zapytała, podejmując grę. — Nie widzieliśmy się chyba od Nowego Jorku. — Jak po maśle — odparł Tony. — Wczoraj podpisałem umowę na nowy film. — Właśnie — włączył się Jorge. — A niedawno ogłosił swoje zaręczyny z piękną młodą damą. Jakimś cudem Loli udało się zachować na twarzy uśmiech. Czy ten facet jest skończonym idiotą? Nie wie, że Lola i Tony byli kiedyś zaręczeni? — Dzięki, Jorge — odparł Tony i zażartował: — Gdyby Maria była chłopcem, byłaby dokładnie w twoim typie. Jorge zmarszczył czoło. Nie lubił, kiedy ogłaszano światu jego seksualne predylekcje. — Gdzie jest twoja żona? — zapytała Lola, biorąc kieliszek z winem od przechodzącego kelnera. 409
— Niestety nie mogła przyjechać — odparł Jorge. — Została w naszym domu w Buenos Aires. Jej ojciec jest ważnym politykiem. — Nie przeszkadza jej, że przyjeżdżasz tu sam? — Czemu miałoby jej przeszkadzać? — spytał Jorge, nie mogąc oderwać oczu od dekoltu Loli. — LA słynie jako miasto pokus — powiedziała Lola, rzucając Tony’emu przelotne spojrzenie. — Ach, moja żona jest wyjątkowo wyrozumiałą kobietą, a ja jestem bardzo wyrozumiałym mężczyzną. Tylko w niewyrobionych społecznościach ludzie denerwują się z powodu nadprogramowej aktywności. — O tak, w Ameryce kobiety bywają bardzo nerwowe — zgodził się Tony. Przyszli następni goście. Jorge przeprosił Lolę i Tony’ego i oddalił się, żeby przywitać nowo przybyłych. — A więc... — powiedział Tony. — Masz dla mnie jakąś wiadomość? — No, skoro nie przejmujesz się nadprogramową aktywnością... — zaczęła Lola, delektując się tą chwilą. — Chodzi o twoją dziewczynę. — Co takiego zamierzasz mi powiedzieć o Marii? — Tylko jeśli chcesz to wiedzieć. — Zamilkła na chwilę. — Chcesz wiedzieć, Tony? — To zależy. — Gdzie ona jest? — zapytała Lola, upijając łyk wina. — Gdzieś się tu kręci — odparł zniecierpliwiony. — Jeśli będę chciał wyjść, wystarczy, że pstryknę palcami. — Ach, ci mężczyźni — westchnęła Lola. — Mają okropnie rozdęte ego, tak samo wielkie jak twój piękny... — Mówisz czy nie? — przerwał jej. — Zdawało mi się, że nie jesteś pewien, czy chcesz wiedzieć. — Przestań się ze mną drażnić, Lola. Gadaj. — Kiedy mnie zostawiłeś w łazience, a potem nie wróciłeś, żeby mnie wyratować z opresji... — Mogłaś wyjść w każdej chwili. — No i wyszłam, jak widzisz. Ale odczekałam kilka minut. — I co? — Wygląda na to, że ktoś wpadł na ten sam pomysł... 410
— Chcesz powiedzieć, że ktoś inny się tam pieprzył? — Tak, a jedną z tych dwóch osób była twoja narzeczona. Twarz Tony’ego stężała. — Bujasz. — Nie, Tony. Mówię ci, jak było. Uważasz, że Maria jest słodziutkim niewiniątkiem, ale najzwyczajniej w świecie się mylisz. — Kim był ten facet? — zapytał ostro. — Właśnie to jest najciekawsze. — Przestań mnie wkurwiać, Lola. Nie podoba mi się to. — To nie był facet — powiedziała — tylko nasz dostojny gość honorowy. — Raja? — Tak, Raja. Nasza wielka artystka tak zawzięcie dobierała się do twojej narzeczonej, jakby jutro miał być koniec świata. Tony niespodziewanie wybuchnął śmiechem. — Rany boskie! — wykrzyknął. — A ja myślałem, że Maria jest taka wstydliwa. Lolę zdumiała jego reakcja. Miała nadzieję, że Tony zwymyśla swoją młodocianą narzeczoną, a on się śmiał, jakby nic się nie zdarzyło. — Nie jesteś zły? — spytała. — Ależ skąd. Nasz artystka wzięła jej szparę na język? To może dostanę rabat na jej obrazy. Lola zmarszczyła brwi. Nie takiej reakcji się spodziewała. — Jesteś zboczeńcem. — Nie, maleńka — odparł ze śmiechem. — Jestem mężczyzną. *** — — — — —
Wiesz co? — powiedział Nick. Co? — spytała Cat. Teraz moja kolej, żeby zrobić coś zwariowanego. Sądziłam, że zrobiliśmy to przed chwilą oboje. Jasne, że zrobiliśmy. Jestem mokry i odmroziłem sobie jaja. A
ty? — Sam popatrz. Wyglądam jak pranie, które wisiało całą noc na deszczu. 411
— Ale nadal jesteś piękna. — O, komplementy! To mi się podoba. — Zrobimy tak... — oznajmił Nick, zawracając samochód. — Pojedziemy do Vegas i zagramy w oczko. To moja ulubiona gra. — Będziemy zasuwać w mokrych ciuchach nie wiadomo ile mil tylko po to, żebyś mógł sobie zagrać w karty? — Hej, przecież lubisz przygody — namawiał ją. — Hazard to powinno być coś w sam raz dla ciebie. — Nigdy nie próbowałam — mruknęła. — Nauczę cię. Jestem zdegenerowanym hazardzistą. — To nie brzmi zachęcająco. — Ale zawsze wygrywam. — A czemu akurat w Vegas? — A czemu nie? — Przychodzi mi do głowy ze sto powodów. — No to wal — powiedział, pędząc coraz szybciej. — Proszę bardzo. Skończyłam film. Jestem ledwie żywa. W poniedziałek zamykam się w montażowni. Chyba naprawdę wolałabym wrócić do domu. — To nie jest sto powodów — odparł Nick. — Poza tym jest dopiero piątek, mamy, do diabła, cały weekend przed sobą. Odstawię cię do domu w niedzielę wieczorem. — Nie mogę zacząć montażu kompletnie zmordowana. — Słuchaj, poszedłem na twoją przygodę. Łaziłem po kamieniach, żeby się z tobą kochać, i o mało mnie nie zmyło do oceanu. Teraz twoja kolej zrobić coś dla mnie. Masz — dodał, rzucając jej swoją komórkę — zadzwoń do Amy i powiedz jej, żeby się przyłączyli do nas w Hard Rocku. — Naprawdę? — Na mój koszt. To dopiero będzie weekend. — Jesteś postrzelony. — Zauważyłaś, że jeśli ja ci chociaż przez chwilę nie mówię, że jesteś postrzelona, to ty zaraz zaczynasz to mówić mnie? — zapytał. Wyglądał jeszcze bardziej nieporządnie niż zwykle. — Czy myśmy się, kurwa, w korcu maku dobrali, czy co? — Chyba tak — zaśmiała się Cat. — No to dzwoń do mojej siostry. — Jaki numer? 412
— Szybkie wybieranie, jedynka. Amy odebrała natychmiast. — Co się z wami dzieje? — zapytała, przekrzykując muzykę, którą było słychać w tle. — My z Jonasem siedzimy cały czas na przyjęciu. Jest super. — Wybraliśmy się na przejażdżkę — wyjaśniła Cat. — Hm... rozumiem. — Twój zwariowany brat zażądał, żebyście dołączyli do nas z Jonasem w Vegas. — Dlaczego? — zapytała Amy, wcale niezdziwiona. — Bierzecie ślub? — Nie — odparła Cat, krztusząc się ze śmiechu. — Nie jestem nawet rozwiedziona, a twój brat nie wygląda na typa gotowego do ożenku. — Przestań gadać za mnie — przerwał jej Nick. — Nigdy nic nie wiadomo. Może się z tobą ożenię. Zdarzały się na świecie dziwniejsze rzeczy. — Uuu, już się nie posiadam z radości — wycedziła sarkastycznie Cat. — Nie zapominaj, że nadal jestem mężatką. — Cicho bądź. — W każdym razie — powiedziała do telefonu — wskakujcie w samolot i spotkamy się w Hard Rocku. My jedziemy samochodem. — Narażasz życie, jadąc samochodem z moim bratem? — zdziwiła się Amy. — On prowadzi jak skończony wariat. — Niejedno już dzisiaj narażaliśmy. — Dobra, pogadam z Jonasem, ale sama wiesz, że on nie jest przesadnie spontaniczny. — Powiedz mu, że świętujemy zakończenie zdjęć — oświadczyła Cat. — I że go błagam, żeby przyjechał. To powinno zadziałać. Poczekaj chwilę, daję ci brata — dodała, przekazując telefon Nickowi. — Cześć, siostrzyczko — powiedział, trzymając jedną ręką kierownicę i pędząc drogą wzdłuż wybrzeża. — Przyjedziecie? — Skoro tak każesz, Wielki Bracie... — Tak każę. — Dobrze się bawicie? — Jeszcze jak. — Mówiłam ci, że to babka z klasą. 413
— I jak zawsze miałaś rację — odrzekł i rozłączył się. — Czy moglibyśmy podjechać do mojego mieszkania? — zapytała Cat. — Muszę wziąć kilka ciuchów. Popatrz na mnie. Wyglądam jak utopiony kot. — Właśnie patrzę — odparł. — Piękny widok. *** Matt wyszedł z kuchni. Przyjęcie rozkręciło się na dobre, w wielkiej sali gwarno było od śmiechów, rozmów i brzęczenia kieliszków. Wynajęty muzyk grał na gitarze klasycznej inspirującą muzykę. Tyle że Matt nie był w inspiracyjnym nastroju. Wręcz przeciwnie, był nieziemsko wkurzony. Poszedł szukać swojej żony — swojej pięknej, boskiej, sławnej żony — swojej rozkosznej, niewiernej, puszczalskiej żony! W końcu ją zobaczył. Rozmawiała z Tonym Alvarezem. Poszedł w ich stronę niespiesznie, z ponurą miną. — Wychodzimy — oświadczył, łapiąc ją brutalnie za ramię. — Słucham? — syknęła, wyrywając się. — Wychodzimy — powtórzył. — Nie powiedziałam, że chcę już wychodzić. — Ale ja chcę już wychodzić. — Nie sądzę, Matt — odparła, błyskając brązowymi oczami. — Idź oglądać swój bezcenny mecz. Powiem ci, kiedy będę chciała wyjść. — Nie mów do mnie w ten sposób — burknął gniewnie. — Jestem twoim mężem. Twoim p e ł n o p r a w n y m mężem. Widziała, że jest zły. Popełniła błąd, przyjmując go z powrotem. Teraz będzie się go musiała pozbywać na nowo, adwokat nie zrobi tego za nią drugi raz. Tony obserwował ich zimnym, badawczym spojrzeniem. Lola zastanawiała się przez moment, czy usunąłby Matta z jej życia, gdyby go o to poprosiła. Tony jest niebezpiecznym mężczyzną, prawdopodobnie by to zrobił. Ale to nie znaczy, że go poprosi. Ma tylko jeden sposób, żeby się uwolnić od Matta — kolejną propozycję ugody, tak jak to poprzednio zorganizował Otto. — Jedź sobie do domu, jeśli koniecznie musisz, a potem odeślij mi samochód. 414
— Chciałabyś, co? — zagrzmiał Matt, piorunując Tony’ego spojrzeniem. — Zostałabyś tu ze swoim kochasiem. — Coś ty powiedział? — wycedziła Lola. — Wszyscy na przyjęciu wiedzą, co jest grane. Złapali cię z nim w sypialni. — Słuchaj no, koleś — odezwał się Tony. — To nie jest rozmowa na miejsce publiczne. Wyluzuj, ludzie się gapią. — Gówno cię to obchodzi — odparł wojowniczo Matt. — Że co, proszę? — Twarz Tony’ego pociemniała. — Zakichany ćpun... — Dość tego, Matt — oświadczyła Lola, kładąc mu dłoń na ramieniu. Dość, bo inaczej skończysz jak Tyrell White: spadając z dziewiętnastego piętra w tragicznym samobójstwie, dodała w duchu. — Wyjdźmy, jeśli chcesz. Matt rzucił Tony’emu triumfalne spojrzenie, a Lola zrobiła minę: „Co innego mogę zrobić?”. Miała ochotę pozbyć się Matta, ale nie jako ofiary przestępstwa. Tony był zdolny do wszystkiego, więc żeby rozładować sytuację, musi wyjść z Mattem do domu, zanim ci dwaj skoczą sobie do oczu. Tę potyczkę bez wątpienia wygrałby Tony. Jutro do niego zadzwoni i poustawia wszystko na swoim miejscu. Niech się dzieje, co chce, są sobie przeznaczeni. *** O trzeciej nad ranem obudził Shelby telefon. Po omacku sięgnęła po słuchawkę. — Słucham — wymamrotała. — Kto mówi? — Shelby, tu Connie. Po co w środku nocy może do niej dzwonić siostra Linca? — Connie — powiedziała, usiłując oprzytomnieć. — Wszystko w porządku? — Przykro mi, ale nie. — Co się stało? — Kilka minut temu dzwonili do mnie ze szpitala w Nowym Jorku. — W jakiej sprawie? — zapytała Shelby, czując narastającą panikę. — Chodzi o Linca — odparła Connie. — Przedawkował narkotyki. 415
— Co zrobił? — Jest teraz na OIOM-ie. Razem z Suki jedziemy już na lotnisko. Lekarze... lekarze nie są pewni, czy z tego wyjdzie. Ja chyba śnię, pomyślała Shelby. To musi być jakiś koszmarny sen. Potem zrozumiała, że to nie żaden sen, że jej świat zaczyna się walić.
Rozdział czterdziesty trzeci
— Opowiedz mi jeszcze coś o sobie — poprosiła Cat, opierając nogi na desce rozdzielczej. — Jezu, opowiedziałem ci już wszystko — jęknął Nick, wyprzedzając ze świstem sportowego mercedesa. — Nigdy w życiu nie byłem na takim przesłuchaniu. — Dobra w tym jestem, co? — zauważyła chełpliwie. — Powinnam być prokuratorem. — Byłabyś z a b ó j c z a . — Dziękuję — odparła z dumą. — Daleko jeszcze? — Już dojeżdżamy. — Co za noc — mruknęła, ziewając głośno. — Nigdy nie sądziłam, że poznam kogoś, kto będzie miał ochotę na takie same zwariowane numery jak ja. — Ja też nie znałem dotąd takiej dziewczyny jak ty — przyznał Nick. — Odjazd. — No to jak? Poznam resztę historii życia Nicka Logana? — powiedziała zachęcająco. — Reszta zaczyna się tutaj — odparł. — Siedzę w swoim nowym samochodzie ze swoją nową dziewczyną i całkiem mi się to podoba. — Hm... Myślisz, że Amy i Jonas dojechali już na miejsce? — Na pewno są już w hotelu i grzeją łóżko. Jest jakaś nieprzyzwoita godzina. Mała drzemka to wcale niegłupi pomysł. — Tak, przydałoby się trochę przespać — zgodziła się Cat i pomyślała, że Nick coraz bardziej jej się podoba. 417
— W łóżku obok ciebie. — No co ty? — burknęła, drocząc się z nim łagodnie — Źle ci było na piasku? — Cóż... na pewno nigdy tego nie zapomnę. — Ja też. Dobrze było, nie? — Jasne. Czy ty... — Oczywiście. A ty? — Tak jakbym mógł udawać. — Mężczyźni też udają. — Naprawdę zadawałaś się z dziwnymi ludźmi. — Tak, powinnam się trzymać ludzi z klasą, takich jak twoi kumple. — Mówisz o mojej łotrowskiej przeszłości — powiedział Nick, zmieniając płytę w odtwarzaczu. — Tak? — Tak. — Dzięki Bogu, jesteśmy prawie na miejscu — stwierdziła Cat, przeczytawszy drogowskaz. — Kiedy ostatnio byłaś w Vegas? — zapytał, włączając Kid Rock. — Nie pamiętam, żebym tu w ogóle kiedyś była. Czy to nie smutne? — O kurczę, to z ciebie prawdziwa „dziewica Las Vegas”. — Tylko niech nas nie poniesie. A ty kiedy tu ostatnio byłeś? — Przyjeżdżam tu czasem z kumplami na walki. Imprezowa atmosfera: trunki, panienki i dwa potwory, które się naparzają. — Brzmi uroczo. — To wspaniała zabawa. — I zawsze wygrywasz w oczko? — Mam fart. — Hazard uzależnia, wiesz? — Usłyszę teraz wykład? — Nie ode mnie. Uwierz mi, wykłady to nie moja specjalność. *** W drodze do domu Lola zadzwoniła do matki. — Selma była dzisiaj bardzo rozmowna — poinformowała ją Claudine. — Lekarze mówią, że za kilka dni będzie mogła wrócić do domu. Nie ma żadnych trwałych uszkodzeń. 418
— To cudowna wiadomość. — Jest już późno, skąd dzwonisz? — Byliśmy z Mattem na przyjęciu. Jesteśmy w samochodzie. — Udane było to przyjęcie? — Tak, mamo, bardzo udane. To była kolacja na cześć malarki, Rai Mestres. — Musiało być ciekawie. — Zdaje mi się, że widziałam twojego ulubionego aktora, Antonia Banderasa. — Tyle bym dała, żeby go poznać — westchnęła Claudine. — Następnym razem, kiedy dostanę zaproszenie na jego premierę, wezmę cię ze sobą. — Nie — odparła twardo Claudine. — Weźmiesz Matta, on jest twoim mężem. Boże, znowu będzie musiała stawić czoło całej rodzinie, kiedy się go pozbędzie. Te jej problemy chyba nigdy się nie skończą. Matt siedział nachmurzony i nie odzywał się ani słowem. — Jeżeli ktoś tu powinien być zły, to ja — oświadczyła, kiedy skończyła rozmawiać przez telefon. — Jak śmiesz mnie wyciągać z przyjęcia, kiedy rozmawiam z przyjaciółmi? — Z przyjaciółmi? — powtórzył drwiąco Matt. — To tak nazywasz Tony’ego Alvareza? Przyjaciel? — Jest bardzo dobrym reżyserem i, dla twojej informacji, lojalnym przyjacielem. — Co robiliście razem w sypialni? — Tony pokazywał mi dom. — Kelnerzy nabijali się z tego w kuchni. — Z czego? — Z ciebie. Najpierw z nim, a potem z dwiema kobietami. Czy ty jesteś lesbijką? — Na litość boską! Resztę drogi przejechali w milczeniu. Kiedy weszli do domu, Lola pomaszerowała prosto na górę. Za żadną cenę nie zostanie z Mattem. Chwała Bogu, że Selma już wyzdrowiała i niedługo wyjdzie ze szpitala, pomyślała. Wkrótce wszystko wróci do normy. Ale muszą się z Tonym pobrać, wtedy nikt nie będzie ich krytykował. Jak szybko może się rozwieść z Mattem? To dobre pytanie. I ile 419
będzie musiała mu zapłacić tym razem? Ma wprawdzie sporo pieniędzy, lecz nie jest miliarderką, a spławienie Matta może się okazać znacznym wydatkiem. Matt wszedł do sypialni niedługo po niej. — Nie oglądasz telewizji? — spytała ironicznie, siadając na brzegu łóżka i szczotkując włosy. — Jestem pewna, że masz ochotę jeszcze na jakieś trzy godzinki. — Jestem niezadowolony — oświadczył. — Ja też — odparowała Lola. — Ale to ty mną pomiatasz — burknął. — Jestem twoim mężem, Lolu. Poślubiłaś mnie, potem rzuciłaś, potem znowu przyjęłaś. Nie możesz mnie traktować jak psa i uważać, że nic się nie stało. Nie pozwolę, żeby ktoś taki jak Tony Alvarez robił ze mnie głupca. — Cieszę się, że poruszyłeś tę kwestię — powiedziała, w lot chwytając okazję. — Prawda jest taka, że w ogóle nie powinniśmy byli do siebie wracać. Nie pasujemy do siebie. To był wielki błąd. — Co takiego? — wymamrotał, przestraszony takim obrotem sprawy. Spodziewał się naprawiania mostów, a nie ich palenia. — Słyszałeś — odparła. — Nie jesteś dla mnie odpowiednim mężczyzną, a ja nie jestem dla ciebie odpowiednią kobietą. Tak jest, Matt. Oboje powinniśmy spojrzeć prawdzie w oczy. Mattowi zaczęła drgać lewa powieka — był to znak, że jest zdenerwowany. — O czym ty mówisz? — zapytał, czerwieniejąc. — Mówię o tym, że to nie zdaje egzaminu. Musisz odejść. — Lolu... — Wynagrodzę ci to. — Wynagrodzisz? — wybuchnął. — Za kogo ty mnie masz? Za najemnika? — Wiesz, co mam na myśli — powiedziała, żałując, że poruszyła temat, który będzie musiał dokończyć jej adwokat. Matt zaczął chodzić po pokoju. — To wszystko przez Tony’ego Alvareza, prawda? To on ciągle wchodzi między nas. Gdyby nie on, między nami wszystko by było w porządku. — Może — odparła, odkładając szczotkę. — Ale jest, jak jest. — Jest, jak jest — powtórzył. — Tony to nie tylko jeden z najzdolniejszych reżyserów na świecie 420
— oświadczyła, dochodząc do wniosku, że skoro już zaczęła, może równie dobrze wyłożyć kawę na ławę — ale mnie kocha. A ja także go kocham. Była zadowolona, że wreszcie to powiedziała. Zagrała w otwarte karty. Koniec z lawirowaniem. — Kochasz go? — Nijaka twarz Matta zrobiła się purpurowa. — On jest zaręczony z inną kobietą. — Maria to tylko zasłona dymna — wyjaśniła Lola. — Tony i ja jesteśmy sobie przeznaczeni. — Naprawdę w to wierzysz? — zapytał, wstrząśnięty, że mogła powiedzieć coś takiego. — Tak — odparła. — Przyjęłam cię z powrotem tylko dlatego, że rodzina mnie o to błagała. To był błąd. Chcę być z Tonym i tym razem mam zamiar zrobić to, co chcę, a nie to, co moja rodzina uważa, że powinnam zrobić. W Matcie coś pękło. Wypełniła go wściekłość, o jaką sam siebie nie podejrzewał. — Ty nieczuła suko! — wrzasnął. — Pakuj się i jutro rano masz się wyprowadzić — powiedziała zimno. — Dzisiaj możesz spać w pokoju gościnnym. — Chciałabyś, co?! — ryknął, zaślepiony furią. — Może jeszcze naślesz na mnie adwokata, żeby mnie wyrzucił tak jak poprzednio? — Nie próbuj się upierać — odparła Lola z całkowitym spokojem. — Podjęłam już decyzję. — Masz obsesję na punkcie Tony’ego Alvareza, to wszystko przez niego! — krzyczał. — Gdyby nie on, bylibyśmy ze sobą szczęśliwi. — Niech ci będzie — mruknęła Lola, zmęczona kłótnią. — Idę spać. Przykro mi, że tak wyszło. *** Shelby nie wiedziała, do kogo się zwrócić, więc zadzwoniła do Pete’a, który zapewnił ją, że natychmiast przyjedzie. Kiedy się zjawił, była już ubrana i gotowa do wyjścia. Napisała rodzicom kartkę, przykleiła ją do lodówki i włożyła Tygrysa do specjalnej zagrody. — Chciałabym, żeby ktoś mnie odwiózł na lotnisko — powiedziała, przełykając łzy. 421
— Zawiozę cię — rzekł Pete, obejmując ją. — Wszystko będzie dobrze, Shelby. — To dlatego, że go zostawiłam samego — wyszeptała. Jej piękna twarz pobladła i skurczyła się. — Powinnam była wrócić i zrobić tak, jak chciał. Mogłam zrezygnować z tego filmu, nie był wcale taki ważny. — To nie miało nic wspólnego z tobą, Shelby — zapewniał ją Pete. — Prędzej czy później musiało do tego dojść. — Nie doszłoby do tego, gdybym porzuciła własną karierę i została przy nim. W samochodzie w drodze na lotnisko postanowiła poinformować Pete’a o dziecku. — Powinieneś o czymś wiedzieć — powiedziała cicho. — Wczoraj się dowiedziałam, że jestem w ciąży. — Jezu! Teraz rozumiem, dlaczego na przyjęciu byłaś taka rozstrojona. — Muszę wrócić do Linca — dodała Shelby. — Jesteś wspaniałym mężczyzną, Pete, było mi z tobą bardzo dobrze, ale Linc jest moim mężem. Kocham go i wracam do niego. Pete skinął głową, chociaż serce mu pękało. — Rozumiem — odparł. Na lotnisku oświadczył, że leci z nią do Nowego Jorku. — Nie trzeba — zaprotestowała. — Poradzę sobie. — Lecę z tobą— powtórzył z uporem. — Nie możesz teraz zostać sama. — Nie musisz tego robić — powiedziała łagodnie. — Muszę, Shelby. Kupił dwa bilety i wsiedli w najbliższy samolot do Nowego Jorku. Shelby umierała ze strachu. Przypominała sobie wszystkie dobre i złe chwile z Lincem. Szczęście i rozpacz. Życie z nim nigdy nie było nudne. A teraz... Co będzie, jeśli z tego nie wyjdzie? Co ona wtedy zrobi? Musi przestać o tym myśleć. Musi mieć nadzieję, że wszystko się dobrze skończy. *** Gdy tylko Cat i Nick weszli do Hard Rocka, recepcjonista natychmiast wezwał kierownika, który zjawił się biegiem, żeby ich przywitać 422
i zaprowadzić do apartamentu, gdzie ulokowano już Amy i Jonasa. Amy w legginsach w żółto-czarne paski i za dużym T-shircie siedziała po turecku na tarasie i zajadała muesli z pokrojonym bananem. — Rany! — krzyknęła, zrywając się na równe nogi. — Co wam się stało? Wyglądacie, jakbyście się przekopywali przez wysypisko śmieci. — Dzięki — mruknęła Cat, kradnąc jej plasterek banana. — Chyba pójdę wziąć prysznic. — Idę z tobą — powiedział Nick, patrząc na nią czule. — Ach — mruknęła Amy domyślnie. — Więc to tak. Cat i Nick nie potrafili zetrzeć z twarzy uśmiechów. — Super — stwierdziła Amy. — To znaczy, że nie zaszokuje was nowina, jaką dla was mamy. — Jaka nowina? — spytał Nick. — I gdzie jest Jonas? — Na dole. Kupuje mi... — Co ci kupuje? — Hmm, lepiej sami zgadnijcie. To powiedziawszy, pokazała im kilka zdjęć. Cat i Nick zaczęli je oglądać. Na fotografiach widniał nieco przygruby sobowtór Elvisa w białym garniturze, z Biblią, a nad nim napis „Kaplica ślubna Elvisa”. Przed nim stali szeroko uśmiechnięci Jonas i Amy, trzymając się za ręce. — Nie mów mi, że... — zaczął Nick. — Tak — potwierdziła Amy. — Właśnie tak! — Hura! — krzyknęła Cat. — I mieliście Elvisa! Ale odjazd. — Nie mogliśmy się oprzeć — powiedziała Amy. — Byliśmy tu dużo wcześniej i nie mieliśmy nic do roboty, poza hazardem, którego Jonas nie lubi. No więc skoro świętowaliśmy... — Co świętowaliście? — zapytał Nick. — Merill mianował Jonasa producentem swojego następnego filmu. — Fantastycznie! — zawołała Cat. — No, w każdym razie — mówiła dalej Amy — jakoś tak postanowiliśmy... no wiecie, wziąć ślub. — Cholera jasna! — wrzasnął Nick. — Najwyraźniej szalone pomysły są u was cechą rodzinną — zauważyła Cat. — Gdyby moja dziewczyna nie była mężatką — powiedział Nick, 423
wskazując na Cat — prawdopodobnie zrobilibyśmy to samo. — My? — zdziwiła się Cat. — Tak, my — odparł Nick, patrząc na nią wyzywająco. — Nic mi o tym nie wiadomo. — Ale mnie wiadomo. — A mnie nie. — Zawsze musisz rządzić? — No, szczerze mówiąc, tak. — Potrzebujesz faceta, który będzie cię pilnował. — I pewnie ty jesteś tym facetem, tak? — Na to wygląda. — Dzieci! Dzieci! — zbeształa ich Amy i w tym momencie do pokoju wszedł Jonas. — O, cześć, jesteście — przywitał ich. — A ja zawsze miałam cię za takiego ostrożnego introwertyka — powiedziała Cat, kręcąc głową. — Więc już wam wypaplała — domyślił się Jonas. — No jasne! Jestem z ciebie dumna, Jonasie! Rusz tyłek, jako pan młody jesteś mi winien całusa. — Zrobimy tak — rzekł Nick. — Przekimamy się kilka godzin, a potem wywrócimy to miasto do góry nogami! Mamy furę rzeczy, które musimy uczcić. Nie co dzień moja siostrzyczka wychodzi za mąż! *** Okłamywała go. Lola Sanchez kocha Tony’ego Alvareza. Nie kocha Matta Seela. DZIWKA, CAŁY CZAS GO OKŁAMYWAŁA. Krążył po pokoju, podczas gdy jego żona, która chciała wyrzucić go z domu, spała sobie w luksusowej sypialni. Matt się wyprowadza. Tony się wprowadza. Proste. Cholerny meksykun. Matt nienawidził go z całej duszy. Gdyby nie Tony Alvarez, między nim a Lolą wszystko byłoby dobrze. Nadal byliby małżeństwem i z pewnością mieliby dzieci, które scementowałyby ich związek. A on, Matt Seel, zostałby supergwiazdą. Jezu, cholera jasna! Przeklęty Tony Alvarez! Usidlił Lolę swoimi diabelskimi sztuczkami. 424
Matt podszedł do baru i wyjął z lodówki piwo. Wypił je duszkiem, po czym wyciągnął następne. Czy ona naprawdę oczekuje, że znów się wyprowadzi? Żeby mogła sobie przygruchać tego cholernego meksykuna? Oczywiście ona też nie jest rodowitą Amerykanką. I wcale tego nie ukrywa. Lola Sanchez — latynoska seksbomba. LOLA SANCHEZ — KŁAMLIWA DZIWKA! Więc tych dwoje meksykunów chce być razem i mieć małe meksykańskie bachorki, podczas gdy on, czystej krwi Amerykanin, zostaje na lodzie? Miał tego dość. Tony Alvarez nie będzie mu wchodził w drogę. KURWA MAĆ, NIE MA MOWY *** Cat zamknęła oczy i poddała się pieszczotom Nicka. Był niezwykle wprawnym kochankiem, panował nad każdym ruchem. Łączył ich jeden rytm. Było tak, jakby robili to pierwszy raz. Tamto na plaży wydawało się odległą zwariowaną przygodą. Zaczęło się od odwetowego rżnięcia, ale teraz leżała w łóżku z Nickiem Loganem i rozkoszowała się każdą chwilą. Byli idealnie kompatybilni. — Wiesz, że jesteś kurewsko boska? — powiedział. — Cóż za wymyślne komplementy! — parsknęła, wyślizgując się spod niego i dosiadając go. Nick się roześmiał. — Zawsze musisz być górą, co? W tym samym momencie dech mu zaparło, bo Cat kilkoma ruchami doprowadziła go do niewiarygodnego orgazmu. — Jezu! — wykrzyknął, kiedy oboje skończyli. — To było najlepsze ze wszystkiego. — Mhm — mruknęła, zsuwając się z niego. — Niezły jesteś. — Wygląda mi na to, że trochę praktykowałaś — stwierdził, sięgając po papierosa. — Ja też odnoszę wrażenie, że już to kiedyś robiłeś — odparła. — Hmm, zdarzyło mi się — przyznał, zapalając papierosa. — Ale nigdy z kimś takim jak ty. 425
— Proszę, proszę, i nawet wie, co powiedzieć. — Kiedy cię zobaczyłem, od razu wiedziałem, co się kroi. — A ja nie. — Jasne, że wiedziałaś — orzekł, wydmuchując kółka dymu w kierunku sufitu. — Oganiałaś się ode mnie, bo byłaś moją reżyserką i wiedziałaś, że to nie pasi wskakiwać do łóżka swojemu głównemu aktorowi. Nie było tak? — Twoje ego wymknęło ci się spod kontroli. — Ale nachapało się co nieco siły woli, no nie? — Nie pochlebiaj sobie. — Nie ma to jak poważny związek — oświadczył, odwracając się do niej. — Zdawało mi się, że twoją specjalnością jest niezobowiązujące rżnięcie. — Było. A potem poznałem ciebie. — Hmm... — Co: „hmm”? — Będzie nadal, kiedy zjawi się następna. — Mylisz się, Blondyno. Bardzo, bardzo się mylisz. — Zobaczymy — powiedziała. Nie była jeszcze gotowa, żeby mu uwierzyć. — Tylko nie napalaj się za bardzo, bo mnie na razie niezobowiązujące rżnięcie bardzo odpowiada. Może być tak niezobowiązujące, jak tylko chcesz.
Rozdział czterdziesty czwarty
Lolę obudził hałas. Z początku nie wiedziała, co to było — jakiś łomot, a może odgłos uruchamianego silnika. Usiadła i popatrzyła na zegar. Dochodziła szósta rano. Hm, jeśli na teren posiadłości wkradł się intruz, powinien się tym zająć Wielki Jay. Miał mieszkanie nad garażem, poza tym przy bramie wjazdowej dyżurował strażnik. Czy Matt jeszcze śpi w pokoju gościnnym? Może była dla niego za szorstka? Nie. Po co udawać? Dostanie na otarcie łez kupę forsy i sławę, która nie jest jego zasługą. Kobiety będą za nim szalały tylko dlatego, że był mężem Loli Sanchez. Włączyła telewizor i znalazła kanał ochrony, na którym widać było bramę. Z podjazdu wyjeżdżał właśnie samochód. Jej samochód. Jej bentley! Cholera, Matt znowu zabrał jej bentleya. Ależ on ma tupet! Doskonale wiedział, jaka będzie wkurzona. No cóż, za późno, żeby go zatrzymać. Czy to znaczy, że poza pieniędzmi będzie musiała oddać mu także bentleya? Mało prawdopodobne, żeby Ottonowi udało się odebrać mu go po raz drugi. Pomyślała o Tonym. Zadzwoni do niego dzisiaj i przedstawi mu swój plan. „Uważam, że powinniśmy się pobrać — powie. — Spław tę putta i zróbmy to na poważnie. Zorganizuję szybki rozwód i przyrzekam, że nigdy więcej od ciebie nie odejdę”. Tak, tak właśnie mu powie. A Tony jej wybaczy, bo gdyby nie był 427
gotowy jej wybaczyć, nie zwabiłby jej wczoraj na przyjęciu do sypialni i nie zmusił do numeru na klęczkach. Chociaż wcale nie musiał jej zmuszać. Uwielbiała to z nim robić, był najsmaczniejszym mężczyzną na świecie. Prawdziwy książę albo król. Poza tym był jej mężczyzną. Wszystko w nim uwielbiała. Czy nie jest za wcześnie, żeby do niego dzwonić? Tony to nocny marek, jeśli nie pracuje, zwykle śpi do południa. Ciekawe, czy Maria leży obok niego. Raczej mało prawdopodobne. Pewnie ją przegnał na cztery wiatry po tym, jak mu Lola opowiedziała o scenie z Rają. Tony nie należał do osób, które by tolerowały tego rodzaju konkurencję. Wstała i poszła do łazienki. Było już prawie widno i nie chciało jej się spać. Może by pojechać do mamy? Claudine zawsze wstawała wcześnie i czasami dawała się namówić na naleśniki z chrupiącym bekonem i syropem klonowym domowej roboty. Tak, pojedzie do mamy. Porozmawia z nią w cztery oczy i spokojnie ją przekona, że naprawdę nie kocha Matta, że za żadne skarby dłużej z nim nie wytrzyma i że jeśli tylko Tony ją zechce, wezmą ślub. A jeśli Claudine trafi szlag, to trudno, do diabła. *** Matt czuł się jak generał wyruszający na wojnę. Lola będzie wściekła, kiedy zobaczy, że zniknął jej bezcenny samochód. Ma to gdzieś. I tak go tylko pożyczył. Niedługo odwiezie jej go z powrotem, ponieważ niedługo Lola będzie chciała, żeby do niej wrócił. Był ubrany na czarno, a na fotelu pasażera położył swoją starą czarną kominiarkę. Na głowie miał wełnianą czapkę naciąganą głęboko na czoło. W tym przebraniu czuł się potężny i niezwyciężony jak wojownik ninja. Pogwizdując cicho pod nosem, jechał w stronę Hollywood Hills. *** — Za nic w świecie nie zasnę — oświadczyła Cat, siadając na łóżku. — Jestem zdecydowanie za bardzo podekscytowana. 428
— Ja też — powiedział Nick. — Chcesz zagrać? — Jest szósta rano — zauważyła. — No to co? — zapytał, ziewając. — W kasynach nie ma zegarów. Kto by się tam przejmował czasem? Dam ci garść bilonu i posadzę przy automacie. — Aha! — zawołała hardo. — Myślisz, że zamierzam siedzieć przy automatach, kiedy ty będziesz grał z dorosłymi w oczko? Nick sięgnął po papierosa. — Zobaczysz, spodobają ci się automaty. — Za kogo ty mnie masz? Za staruszkę z balkonikiem? — zapytała. — Masz mnie nauczyć grać w oczko. — Nie do wiary, nigdy w to nie grałaś? — Chodziłam z ojcem do kasyn w Cannes i Monte Carlo — powiedziała, wspominając swoje niekonwencjonalne dzieciństwo. — To była jedna wielka nuda. Tłum jakichś nieprawdopodobnie starych ludzi pochylonych nad stołami. Najczęściej szłam od razu do baru i próbowałam przekonać barmana, żeby mi podał drinka. — I co robiłaś, żeby go przekonać? — No cóż — uśmiechnęła się szeroko — pamiętasz tę technikę stymulacji erotycznej, którą ci pokazywałam? Nick uniósł ręce. — Nawet nie chcę słuchać, gdzie się tego nauczyłaś. — Dobre było, co? Nadaje zupełnie nowy sens słowu „francuski”. — O tak — odparł ze śmiechem, wyciągając ją z łóżka. — Chodź, ubierajmy się i zmywajmy stąd. — A co z Amy i Jonasem? — Nic. Mają teraz miesiąc miodowy, niech śpią. *** Tony Alvarez dużo ostatnio myślał o Loli. Była seksowna i gorąca, ale jej sława go czasami przytłaczała. Wszystko, co robiła, było uważnie obserwowane. Gdziekolwiek się ruszyła, ludzie wybałuszali na nią oczy. To, że się gapili, wcale mu nie przeszkadzało, w końcu on sam też był znany, ale ci paparazzi, którzy jej nie odstępowali na krok, działali mu na nerwy. Nie znosił też, kiedy brukowce obrabiały mu tyłek. 429
Może zostawiłyby go w spokoju, gdyby się przestał spotykać z Lolą. Poza tym była jeszcze Maria — młodziutka Maria, która tak łatwo ulegała wpływom. Jeszcze nie była sławna i dlatego zawsze osiągalna. I nie tak kapryśna jak Lola, która raz odchodziła od męża, to znów za chwilę do niego wracała. Człowiek nigdy nie wiedział, na czym stoi. Tony nie znosił takich teatralnych scen, ale zdawał sobie sprawę, że jeśli postanowi się więcej z Lolą nie spotykać, będzie tęsknił za jej delikatnymi ustami, ponętnym ciałem i ich intymnymi gierkami. Znał jednak Lolę i wiedział, że wcale nie musi się jej wyrzekać na zawsze. Nawet jeśli zostanie z mężem, i tak będzie się z nim spotykać. Kiedy wracali z przyjęcia, zaczął wypytywać Marię o Raję. — Jak mogłam odmówić, Tonee? — zapytała zdziwiona, szeroko otwierając oczy. Była bardzo ładna. — Przecież ona była gościem honorowym. Rodzice mi wpoili, że powinno się być miłym dla ludzi. Słodkie. — Tonee, może miałbyś czasami ochotę na dwie dziewczyny razem? — dodała, uśmiechając się zalotnie. — Mam przyjaciółkę, która mogłaby przyjechać i spędzić z nami resztę nocy. Pomimo wspaniałego fellatio w wykonaniu Loli Tony zawsze miał ochotę na więcej. — Dobrze, zadzwoń po nią — odparł. Przyjaciółka Marii była kaukaską pięknością z długimi jasnymi włosami, które sięgały jej za pośladki. Zabawiali się we trójkę aż do wczesnych godzin rannych. Potem obie dziewczyny owinęły się wokół niego i zasnęły. Nie miał nic przeciwko. Czemu miałby mieć? Nie mógł jednak zasnąć, bo ciągle chodziła mu po głowie Lola. *** Lola włożyła dres, czapkę z daszkiem i zbiegła na dół. Wielki Jay jeszcze spał, gosposia również. Zajrzała do gabinetu, żeby zobaczyć, czy Matt zabrał swoje rzeczy, DVD ze sportem oraz swój wiecznie niedokończony scenariusz. 430
Zauważyła, że na biurku leży jej osobisty notes. Nie pamiętała, żeby go tu zostawiła. Podeszła i wzięła go do ręki. Był otwarty na literze „A”. Nazwisko Tony’ego, jego adres i prywatny numer telefonu były przekreślone grubym czerwonym flamastrem. Kto to mógł zrobić i po co? Matt, rzecz jasna, żeby wyładować swoją wściekłość. Żałosne. Już miała wyjść z pokoju, kiedy nagle przyszło jej do głowy pytanie, po co właściwie Matt szukał adresu Tony’ego. Była pewna, że nie zrobiłby nic głupiego, mimo to... Wróciła na górę i zajrzała do szafy Matta, żeby sprawdzić, czy zabrał swoje ubrania. Nie. Wszystko wisiało elegancko na miejscu. Hmm... wyjechał wcześnie rano i niczego nie zabrał. Coraz mocniej czuła, że coś w tym wszystkim nie gra. Może powinna zadzwonić do Tony’ego, tak na wszelki wypadek? Nie, zdecydowała. Tony będzie bardzo niezadowolony, jeśli go obudzi o tej porze. Zamiast tego podniosła słuchawkę i zadzwoniła do Claudine. — Mamo, co byś powiedziała, gdybym wpadła na naleśniki? — zapytała z nadzieją. — Umieram z głodu. — Dla ciebie zawsze, Lucio. — Już jadę. *** — Czy coś państwu podać? — zapytała stewardesa, ładna, ale wyblakła dziewczyna o mocno kręconych brązowych włosach i zmęczonym uśmiechu. — Nie, dziękuję — odparł Pete, wskazując Shelby, która zasnęła z głową na jego ramieniu. — Pani Cheney śpi. — Myśli pan, że mogłabym dostać od niej autograf, kiedy się obudzi? — spytała stewardesa z nieśmiałym uśmiechem. — To nie najlepszy moment. — Nie? — Pani Cheney ma kłopoty osobiste. — Więc nie będzie mogła dać autografu? — zapytała stewardesa, pochmurniejąc. — Dobrze, poproszę ją w pani imieniu. 431
— Byłabym bardzo wdzięczna. Kiedy dziewczyna odeszła, Pete westchnął. Ludzi kompletnie nie obchodzi życie prywatne sławnych osób. Wszystkim się zdaje, że gwiazdy filmu są ich własnością. Zdrętwiało mu ramię, ale nie chciał zmieniać pozycji, żeby nie obudzić Shelby. Na jej twarzy malował się taki błogi spokój. I tak ładnie pachniała. Pomyślał o Lincu. Kiedyś byli naprawdę bliskimi przyjaciółmi i chociaż Linc ukradł mu Shelby, Pete nie chciał, żeby stało mu się coś złego. Ale to wszystko nie było takie proste. Tak bardzo kochał Shelby, a wiedział, że jeśli Linc wyjdzie z tej zapaści, ona do niego wróci już na zawsze. Jeśli jednak Linc umrze... Chryste! Beznadziejna sytuacja. Zerknął na zegarek. Jeszcze trzy godziny do lądowania. *** Lola postanowiła nie budzić Wielkiego Jaya, chociaż wiedziała, że będzie zły, kiedy wymknie się bez jego wiedzy. Miała ochotę na chwilę wolności. Co prawda dostała już nauczkę, że nie powinna chodzić bez obstawy, ale w końcu o tej porze po ulicach rzadko się włóczą szaleńcy. Wskoczyła do swojego sportowego jaskrawobłękitnego mercedesa i ruszyła. Strażnik przy bramie oczywiście spał. Cudownie. Za co ona mu właściwie płaci? Na pewno nie za spanie na służbie. Zatrąbiła na niego, otworzyła automatyczną bramę i popędziła w stronę domu rodziców. *** — Nigdy nie dobieraj, jeśli rozdający pokazuje kartę z figurą — pouczył ją Nick. — Dlaczego? — zapytała Cat. — Mogę mieć przeczucie, że mi się poszczęści. — Nie możesz grać w oczko, kierując się przeczuciami. — Mogę robić, co chcę. — No tak, zapomniałem, do kogo mówię — mruknął Nick, siadając przy stoliku. — Panna „zrobię to po swojemu albo nie zrobię w ogóle”. 432
— Wytłumaczyłeś mi zasady i wszystko rozumiem. W porządku? — zapytała, paląc się już do gry. — Dobrze, ale przynajmniej nie siadaj obok mnie, bo mi spieprzysz grę. — Wolisz, żebym usiadła przy innym stoliku? — Teraz mówisz do rzeczy. — Chrzań się, Nick — syknęła, marszcząc nos. — Mogłabym być twoim asem w rękawie, wiesz? — Raczej ostem w tyłku. — Ty łajdaku! — Skąd mnie tak świetnie znasz? Podeszła do nich kelnerka. — Panie Logan, czy mogę panu coś przynieść? — zapytała, zupełnie ignorując Cat. — Nie teraz, dziękuję. — Jest pan pewien? — Tak, jest pewien — warknęła Cat. — Kręci pan w Vegas film? — zapytała kelnerka, trzepocąc zbyt długimi sztucznymi rzęsami. Kierownik sali spiorunował ją wzrokiem, dając znak, żeby odeszła. — Przepraszam, panie Logan — powiedział, podchodząc do ich stolika. — Dziewczęta są podekscytowane pana obecnością. — Nie ma sprawy — odparł Nick. — Jestem przyzwyczajony. — Postaram się, aby nasi ludzie panu nie przeszkadzali. — A podczas gdy on będzie się starał, ja sobie znajdę inny stolik — oświadczyła Cat, kiedy mężczyzna się oddalił. — Powodzenia — rzekł Nick. — Spokojna głowa — mruknęła Cat i odeszła. Ledwie wstała od stolika, na jej miejsce wśliznęła się kobieta o dość przeciętnej twarzy. Popatrzyła na Nicka, po czym szybko spojrzała drugi raz. — Pan jest Nickiem Loganem — powiedziała, jakby oznajmiała mu coś, o czym nie wiedział. — Tak jest. — Widziałam wszystkie pańskie filmy. — A ja wszystkie pani filmy — odparł ze śmiertelnie poważną miną. 433
— Nie jestem aktorką. — Szkoda. Kobieta odwróciła się zakłopotana, a Nick mrugnął do kierownika sali. — No to zaczynajmy ten show. Aż mnie świerzbią ręce. *** Tony Alvarez mieszkał w samym środku Hollywood Hills. Matt jechał krętymi uliczkami, szukając adresu, który znalazł w notesie Loli. Kiedy zobaczył dom Tony’ego, przejechał obok niego kilka razy, po czym zaparkował w pewnej odległości. Przez chwilę siedział w samochodzie i zastanawiał się, co dalej. W końcu wyskoczył z bentleya i ruszył z powrotem, oglądając uważnie wysoki mur otaczający rezydencję. Żadna przeszkoda. Jeśli było coś, w czym Matt przewyższał innych, to właśnie sprawność fizyczna.
Rozdział czterdziesty piąty
Tony’emu tak bardzo chciało się odlać, że ledwie mógł wytrzymać. Maria i jej koleżanka w dalszym ciągu wciskały się w niego z obu stron. Zerknął na zegarek i uznał, że jest za wcześnie, żeby je budzić. Jezu, mógłby chyba siknąć do sufitu. Chociaż z drugiej strony może powinien wytrzymać — nie ma lepszego sposobu na rozpoczęcie dnia niż wzwód od pełnego pęcherza. Uśmiechnął się do siebie. Dwie rozkoszne młodziutkie dziewczyny. To była impreza co się zowie. Zamknął oczy i znów zapadł w półsen. Czy naprawdę jest gotów zrezygnować z Loli? Tak, jeśli nie podejmie w końcu decyzji i nie pozbędzie się tego tępego palanta, za którego wyszła za mąż. Lola Sanchez... Naprawdę łączy ich coś wyjątkowego. Lola jest nieobliczalna i podniecająca. No i ma ciało, dla którego warto umrzeć. Przy niej Maria i jej przyjaciółka bledną. Są jak smakowite, ale niezbyt treściwe przystawki, podczas gdy Lola jest daniem głównym — potrafi zaspokoić jego apetyt pod każdym względem. Tak, Lola to kobieta dla niego. I czas, żeby coś z tym zrobił, zanim zacznie swój następny film. *** — Cześć, mamo! — zawołała Lola, wpadając do kuchni. — Lucio, kochanie. — Claudine przytuliła mocno swoją sławną córkę. — Tak ślicznie wyglądasz bez makijażu. 435
— Chcesz powiedzieć, że z makijażem wyglądam jak wiedźma? — zapytała Lola, obchodząc stół i kradnąc kawałek przypieczonego bekonu. — Nie, głuptasie. — Claudine odwróciła się z powrotem do kuchenki. — Mówię tylko, że wolę cię bez makijażu. Masz taką nieskazitelną cerę. — Odziedziczyłam ją po tobie. — Może — powiedziała Claudine z uśmiechem zadowolenia. — Sama doskonale wiesz, że masz piękną skórę, mamo. Wszystkie koleżanki ci jej zazdroszczą. — Co robisz na nogach tak wcześnie rano? — zapytała Claudine i klepnęła Lolę po ręku, kiedy próbowała zwędzić drugi plasterek bekonu. — To dość niezwykła pora jak na ciebie. — Zawsze wstaję wcześnie rano. Czasami jestem w siłowni jeszcze przed piątą, zwłaszcza kiedy kręcę film. — Siadaj przy stole i przestań podkradać jedzenie przed śniadaniem — zbeształa ją Claudine. — Kawa czy herbata? — Uwielbiam twoją kuchnię — oświadczyła Lola. — Zawsze najbardziej lubiłam to, co ty gotowałaś. — Wiem. Tylko dlatego przyjechałaś. — Nieprawda. — Pamiętasz, jaka byłaś strasznie chuda, gdy zaczynałaś karierę? Bardzo się martwiłam. — Mamo, ja nigdy nie byłam chuda. Musiałam stracić na wadze, bo kamera dodaje jakieś siedem kilo — wyjaśniła. — Nie chciałabyś chyba oglądać na ekranie tłustej córki? — Zawsze byłaś moją córuchną — powiedziała Claudine z czułym westchnieniem. — Moim ukochanym maleństwem. — Naprawdę, mamo? — zapytała wzruszona Lola. — Myślałam, że najbardziej lubiłaś Selmę. — Wszystkie was kochałam tak samo — odparła żywo Claudine. — Ale w najmłodszym dziecku zawsze jest coś szczególnego. — Wiesz, mamo — zaczęła Lola, dochodząc do wniosku, że może jest to najlepszy moment na podjęcie tematu Tony’ego — dużo ostatnio myślałam. — O czym, kochanie? — Wiem, że prawdopodobnie nie pochwalisz tego, co mam do 436
powiedzenia, ale jestem pewna, że szczerze chcesz, żebym była szczęśliwa. — Oczywiście, że tak, Lucio. — Zrobiłam wspaniałą karierę — ciągnęła Lola. — Tylko że wiesz, czasami kariera nie wystarcza i prawdę mówiąc... nie jestem z Mattem szczęśliwa. Claudine zmarszczyła brwi. — Dlaczego? — Bo jest nudny. — Wszyscy mężczyźni są nudni — stwierdziła Claudine. — Wcale nie wszyscy. — Mężczyzn trzeba wyszkolić, żeby nie byli nudni. Popatrz tylko na tatę. — No właśnie, popatrz na tatę — powtórzyła Lola. — Co to miało znaczyć? — zapytała Claudine, ściągając usta. — Mamo, przecież to żadna tajemnica, że tata ciągle... że on... — Co ty próbujesz powiedzieć, Lucio? — Że tata ma inne kobiety — wypaliła Lola. — Przecież wiesz o tym. Claudine ze złością rzuciła dwa naleśniki na talerz i o mało nie cisnęła nimi w córkę. — Przepraszam, mamo, ale to prawda. Wszyscy o tym wiedzą. — Jedz — nakazała Claudine. — Ja nie zostanę z Mattem. Claudine stanęła przy stole z rękami na biodrach. — Podejrzewam, że mówiąc o szczęściu, masz na myśli powrót do tego handlarza narkotyków? — Tony Alvarez nie jest handlarzem narkotyków — zaprotestowała Lola. Miała po dziurki w nosie powtarzania w kółko tego samego. — Jest bardzo dobrym reżyserem. Ludzie go podziwiają. Spytaj Selmy, czy jej się spodobał. — Tak — mruknęła Claudine, jeszcze bardziej ściągając usta. — I popatrz, gdzie ją to zaprowadziło. — To nie była wina Tony’ego. — A czyja, Lucio? — Nieważne. Mamo, nie chcę się z tobą kłócić. Chciałam, żebyś to usłyszała ode mnie. Myślałam, że mnie zrozumiesz. Mam zamiar 437
rozwieść się z Mattem i poślubić Tony’ego. Chciałabym mieć twoje błogosławieństwo. Claudine pokręciła głową z rozpaczą. — Nie mogę ci niczego nakazać. — Westchnęła. — Ale sama dobrze wiesz, co o tym myślę. — Przykro mi, mamusiu. — Mnie też — odparła ze smutkiem Claudine. *** — Uciekliście nam — powiedział oskarżycielsko Jonas. Cat siedziała przy stoliku do gry w oczko, a przed nią piętrzył się stos błękitnych żetonów, każdy wart dwadzieścia pięć dolarów. — Ta gra jest super! — zawołała entuzjastycznie. — Mogłabym grać przez cały dzień. — Wymień żetony — poprosił ją Jonas. — Dlaczego? — Bo chciałbym z tobą porozmawiać. Cat podsunęła błękitne krążki krupierowi, który wymienił je na większe, pięćsetdolarowe. Wrzuciła je do portmonetki. — Mam... o rany, trzy tysiące dolarów! — oświadczyła, odchodząc od stolika. — To dobry wynik? — Świetny — odparł Jonas. — Hazard jest czadowy. — Chodźmy na kawę — zaproponował Jonas. — Zanim się uzależnisz. — Dobra. Gdzie Amy? — Z Nickiem. — A jak jemu idzie? — Wygrywa. Przecisnęli się przez zatłoczone kasyno do baru. Cat zamówiła dużą kawę espresso i pączka z galaretką. — Jestem w siódmym niebie! — zawołała, gryząc pączka. — No dobra, wal. Co z tym Merrillem? Opowiedz mi o wszystkim. — Zrobiłem, jak radziłaś — odparł Jonas. — Poszedłem do niego, powiedziałem mu, że wykonałem kawał dobrej roboty przy Złapanej, i chciałbym być producentem przy następnym filmie. I on się zgodził! 438
— Kiedy to było? — Po waszym wyjściu z przyjęcia. Przydzielił mnie do następnego filmu, Bajeczny Joe. Próbują zaangażować Jima Carreya albo Mike’a Myersa. To dla mnie wielka sprawa, Cat, a wszystko dzięki tobie. — Zrobiłbyś to prędzej czy później i beze mnie — stwierdziła i znów ugryzła pączka. — Bez twojej zachęty i wsparcia? Nie. — I tak kiepawy był z ciebie asystent — drażniła się z nim. — Pewnie. — Teraz będziesz kiepawym producentem. — Wielkie dzięki. — Proszę bardzo. — Jak ci idzie z Nickiem? — Wiesz, świetnie się bawimy, ale nie traktuję tego jako czegoś trwałego. — Według Amy on się bardzo zaangażował. Mówiła, że jeszcze nigdy go takiego nie widziała. — Miał miliony dziewczyn. Wierz mi, nie traktuję tego zbyt poważnie — odparła, ściskając go za ramię. — Skoro tak uważasz... — Tak — potwierdziła i szybko zmieniła temat. — Strasznie się cieszę z twojego sukcesu, a skoro mamy taki wyjątkowy weekend, niech to będzie prawdziwy odjazd. Bo potem już tylko praca, praca, praca! *** Matt bez trudu sforsował mur otaczający posiadłość Tony’ego Alvareza. Przykucnął i uważnie zlustrował okolicę. Od muru aż do parterowego domu w hiszpańskim stylu ciągnęła się otwarta przestrzeń — do pokonania krótkim sprintem. Właśnie ustała lekka mżawka, ziemia była gąbczasta i mokra. Wziął głęboki oddech i puścił się pędem w stronę domu. Miał nadzieję, że nigdzie dookoła nie ma zamontowanych kamer, które zdradziłyby jego obecność. Nie wszyscy stosują takie środki bezpieczeństwa jak Lola. Lola. Jego żona. Słynna Lola Sanchez. Kiedy nie będzie Tony’ego Alvareza, może znów zamieni się w tę dawną dziewczynę, którą poślubił. Tę, która go kochała. 439
Całą noc spędził, snując się po domu i zastanawiając się, co powinien zrobić, by odzyskać kontrolę nad sytuacją, która się tak okropnie skomplikowała. Za każdym razem dochodził do tego samego wniosku: musi usunąć Tony’ego Alvareza, wtedy Lola znów będzie należała tylko do niego. Kiedy był dzieckiem, rodzice rywalizowali ze sobą o jego uczucia. Matka pochodziła z bogatej rodziny, która się jej wyrzekła, ponieważ wyszła za mąż za prostego policjanta z drogówki. Poznali się, gdy Martin wlepił jej mandat za złe parkowanie. Niedługo potem, ku oburzeniu całej jej rodziny, zakochali się w sobie i pobrali. Chociaż w domu państwa Seel się nie przelewało, matka Matta chciała, żeby jej syn miał wszystko, co najlepsze. Chciała również, aby cieszył się przywilejami klas wyższych, posłała go więc na lekcje tenisa. Ojciec z kolei nauczył go obchodzić się z bronią. Rywalizacja między rodzicami przybrała na sile, kiedy zaczął się uczyć. Sam nie wiedział, które z nich powinien najpierw zadowolić. Celował w tenisie. Dostał stypendium do bardzo dobrej szkoły i rozpoczął karierę zawodowego sportowca. Ojciec jednak uważał to za zajęcie niegodne mężczyzny, więc aby sprawić mu przyjemność, Matt nauczył się wszystkiego na temat broni palnej. Na każde urodziny, począwszy od osiemnastego roku życia, ojciec dawał mu w prezencie pistolet. Uzbierał ich niezłą kolekcję. Zwykle leżały zamknięte bezpiecznie w szufladzie. W każdy weekend Matt wyjmował je i czyścił, tak jak go uczył ojciec. Kiedy ożenił się z Lolą Sanchez, ojciec był zachwycony. Matka nie. Uważała Lolę za kogoś gorszego, mimo że była gwiazdą filmową. Po pierwszej separacji Matta matka powiedziała mu, co myśli o swojej seksownej synowej. Nie było to pochlebne. Gdy Lola pozwoliła mu wrócić, ojciec rzekł: — Pędź do niej szybko, synu. To piękna kobieta, za którą faceci oglądają się na ulicy. Nie zwracaj uwagi na mamę, nieważne, że Lola jest inna. Co to miało znaczyć? Matt nigdy tego do końca nie zrozumiał. Teraz czaił się przed domem Tony’ego Alvareza i wreszcie nauki ojca miały mu się przydać. 440
Za jego paskiem tkwił półautomatyczny glock, a w duszy pałało pragnienie wyeliminowania faceta, który stał między nim i jego boską żoną. Miał do wypełnienia misję. *** — Pa, mamo — powiedziała Lola. — Posłuchaj mnie, Lucio, nie popełnij głupstwa. Przemyśl sobie to wszystko, o czym dzisiaj rozmawiałyśmy. I ucałuj ode mnie Matta. Lola pokręciła głową. Czy matka jej w ogóle nie słuchała? Rozwodzi się z Mattem. Chce być z Tonym i koniec, więc niech przestaną nią manipulować. Niedługo będzie musiała powiedzieć prawdę: „Nie mogę mieć dzieci”. Mama się zmartwi, ale zrozumie. Czy aby na pewno? „Miałaś drugą aborcję, dziewczyno? — zapyta. — Bóg cię karze za grzechy!”. Nie, nie może powiedzieć matce prawdy. Bezpieczniej będzie coś wymyślić. Miała przynajmniej siostrzenice i siostrzeńców, których bardzo kochała. Za tydzień zabierze ich do Disneylandu. Wielki Jay zorganizuje kilku ochroniarzy i może pojadą wszyscy wcześnie rano, jak tylko otworzą miasteczko. Byłoby fajnie. Dzieci będą zachwycone, ona też. Niekiedy musiała zrobić przyjemność małej dziewczynce, która w niej siedziała. Po słownej potyczce z mamą zjadła o jednego naleśnika za dużo, więc teraz musi to odpokutować w siłowni. Ostatnimi czasy mocno się zaniedbała. Przez wypadek Selmy i całą tamtą aferę straciła zapał do ćwiczeń, przestała też przestrzegać diety i dyscypliny. Miała nieprzyjemne przeczucie, że Nowojorska świadomość nie wypadnie najlepiej. Linc Blackwood był błędem jej wczesnej młodości i był błędem również teraz, kiedy wybrała go na partnera do głównej roli męskiej. Poza tym chciała grać ciekawsze role, bardziej znaczące. Kiedyś wieczorem oglądała w telewizji stary film z Sophią Loren. Taką właśnie rolę powinna zagrać — pełną dramatyzmu i jednocześnie seksowną, prawdziwy pokaz aktorskich umiejętności. Musi grać kobiety nie tylko piękne, ale i inteligentne. Czemu nie może trafić na 441
taką rolę, jaką dostała Shelby Cheney w Ekstazie? Rolę na miarę Oscara. Pokazało się słońce, zwiastując kolejny wspaniały kalifornijski dzień. Miała nadzieję, że Matt nie wróci do domu i nie zacznie jej sprawiać kłopotu. Jeśli jednak wróci, będzie musiała zadzwonić do Ottona, chociaż pewnie wysłucha przy tej okazji jego kolejnego wykładu. „Płacę ci! — miała nieraz ochotę wrzasnąć, kiedy z nim rozmawiała. — Nie dyskutuj ze mną, tylko rób, co mówię”. Otto był jednym z najlepszych adwokatów w Hollywood, a to oznaczało, że jeśli go chciała utrzymać, nie mogła gadać, co jej ślina na język przyniesie. O Boże! Będzie musiała powiedzieć Faye, że znów wyrzuca Matta. To nie będzie łatwe. Cóż za idiotyczna sytuacja! Wielka gwiazda musi się tłumaczyć przed ludźmi, którym płaci! Może powinna wszystkich zwolnić i zatrudnić nową ekipę, która nie ośmieli się jej krytykować? Świetny pomysł! *** Blondynka się poruszyła. Długie jedwabiste włosy okrywały jej delikatne ramiona niczym babie lato. Maria lekko pochrapywała. Tony gwałtownie otworzył oczy. Ogarnęło go dziwne przeczucie jakiegoś złowrogiego fatum, jakby zbudził się nagle ze szczególnie przerażającego snu. Ktoś był w sypialni. Ktoś stał w nogach łóżka i celował do niego z pistoletu. Widział tylko czarną sylwetkę i pistolet, połyskujący w bladym świetle, które przesączało się przez żaluzje. Zaczął się ostrożnie podnosić. — Czego chcesz? — zapytał gniewnie. — Chcesz pieniędzy? Mam ich kupę. Leżą na kredensie. Bierz, ile chcesz, i spieprzaj stąd. Obudziło to Marię. — Tonee... — wymamrotała zdezorientowana. — Nie ruszaj się — ostrzegł ją Tony. — Wszystko będzie dobrze. 442
— Nie sądzę — wycedził Matt. Czuł się twardy i silny. I kto teraz ma władzę? Na pewno nie Tony Alvarez — nadęty efekciarz o niewyparzonej gębie. Nie Tony Alvarez — złodziej żon. O nie — NIE TEN PIEPRZONY MEKSYKUN. Tym razem to Matt Seel miał całkowitą władzę.
Rozdział czterdziesty szósty
— Tak sobie myślałem... — zaczął Nick. — Wywieście flagi! — zaśmiała się Cat. — Pan Logan myślał! Nick i Amy przyszli do baru, gdzie siedzieli już Cat i Jonas. Nick wygrał dwadzieścia pięć tysięcy dolarów. Ani Amy, ani Jonasa nie pociągał hazard. — Chcesz usłyszeć, o czym myślałem, czy nie? — zapytał Nick, pochłaniając jajecznicę. — Nie — odparła Cat, upijając łyk kawy. — Czy ty w ogóle bywasz poważna? — Tylko kiedy pracuję. Nie pamiętasz? — Cat ma tak samo cierpkie poczucie humoru jak ja — stwierdziła Amy, trzymająca Jonasa za rękę. — Dobrze wiedzieć — rzekł Nick. — No więc słuchajcie, próbuję być poważny. — Przepraszam — mruknęła Cat, sięgając po jego tost. — No to bądź poważny. Mów. Zanim jednak zdążył otworzyć usta, do ich stolika podeszły dwie rozchichotane nastolatki. — Pan jest Nickiem Loganem? — zapytała jedna z nich. — Jasne, że jest — zachichotała druga, szturchając przyjaciółkę łokciem. — Przyznaję się do winy — odparł Nick z pokerową twarzą. — Czy możemy dostać pański autograf? — Na czym? Dziewczyny popatrzyły na siebie niepewnie. 444
— Może na T-shircie — zaproponowała jedna, wypinając drobne piersi. — Macie długopis? — zapytał Nick. — Oj ! — Dziewczyna z zakłopotaniem popatrzyła na stolik. — Czy ktoś ma coś do pisania? Amy sięgnęła do torebki i wyjęła długopis. Nick obszedł małolatę i nabazgrał jej swój autograf na plecach. — Rany, wszystkie kumpele w szkole oszaleją! — zawołała. — Jest pan bombowy! — Kurczę, był pan taaaaki seksowny w The Jack — oświadczyła druga. — Widziałam go cztery razy. Raz się nawet zerwałam z lekcji, żeby go obejrzeć. — Dzięki, dziewczyny. — Zna pan Ashtona Kutchera? — Nie, nigdy się nie spotkaliśmy. — On też jest słodki. Czy możemy zrobić sobie z panem zdjęcie? — A macie aparat? — Kupimy w kiosku. — Dobra, idźcie. Kiedy wrócicie i jeszcze tu będę, dostaniecie swoje zdjęcie. Dziewczyny pobiegły po aparat, chichocząc. — Nie doprowadza cię to do szału? — zapytała Cat. — Co? — mruknął Nick, kończąc swoją jajecznicę. — To, że wzbudzasz tyle zainteresowania. — Gdybym nie wzbudzał zainteresowania, nie przychodziliby na moje filmy. A chyba chcesz, żeby oglądali nasz film, no nie? — I nie tęsknisz za czasami, kiedy mogłeś chodzić sobie po ulicy i nikt cię nie zaczepiał? — Coś za coś — stwierdził. — Nie przepadam za tym, ale trzeba sobie jakoś radzić, no nie? — Och, odpuść sobie, dobra? — wtrąciła się Amy. — Uwielbiasz to. Nawet jak byłeś małym chłopcem, chciałeś, żeby wszyscy zwracali na ciebie uwagę. Nick uśmiechnął się szeroko. — Oto moja zamężna siostra z wielką buzią. Amy odpowiedziała mu takim samym uśmiechem. — Oto mój sławny brat z wielkim... — Hej! — Zasłonił jej usta. — Wystarczy. 445
— Nie musisz być taki skromny — powiedziała Amy kpiąco. — Jestem pewna, że Cat miała już do czynienia z twoim wielkim... ego. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. — No dobra, więc o czym myślałeś, kiedy ci przerwałam? — zapytała Cat. — Myślałem, że skoro przyjechaliśmy tu tylko na jeden dzień, może byśmy wzięli łódź i popłynęli na jezioro Mead? — Jesteś niesamowity. Całą noc prowadziłeś samochód, spałeś dwie minuty, wygrałeś dwadzieścia pięć tysięcy dolarów, a teraz masz ochotę na przejażdżkę łodzią? — Czemu nie? Mamy przecież tylko jeden dzień, żeby się zabawić. — Ja uważam, że to fajny pomysł — włączyła się Amy. — Chodź, Jonasie, pójdziemy do recepcji i dowiemy się, gdzie można wynająć łódź. Jonas zerwał się z miejsca i oboje, trzymając się za ręce, poszli w stronę recepcji. — Czy miłość nie jest wspaniała? — zapytał Nick. — Na to wygląda — zgodziła się z nim Cat. — Szlag go trafi, jak obejrzy jej występ. — Dlaczego? — Jest ostra. — Tak jak ty? — Ja? Ja jestem przytulanka. — Jasne. — Hej, wiesz, co powinniśmy zrobić? — No, powiedz. Nie mogę się doczekać. — Urządzić imprezę. — Jaką imprezę? Jest nas tylko czworo. — Znam tutaj trochę ludzi. No, Blondyno — namawiał. — Powinniśmy im wyprawić wesele. Cat popatrzyła na niego czule. — Jesteś naprawdę skończonym świrem. Nick odwzajemnił jej się takim samym spojrzeniem. — Przecież to ubóstwiasz. — Chyba masz rację — odparła ze śmiechem. Kiedy to powiedziała, uprzytomniła sobie, że zdecydowanie za bardzo się do niego przyzwyczaja. Dopóki kręcili film, jakoś utrzymywała dystans, ale teraz to były zupełnie inne wibracje. 446
Dużo bardziej niebezpieczne. Nie chciała się narazić na kolejny bolesny zawód. Nick miał być kilkudniową rozrywką i niczym więcej. Jeśli zacznie to traktować poważniej, będzie mogła mieć pretensje tylko do siebie. *** — Przespałaś prawie cały lot — powiedział Pete, kiedy Shelby się poruszyła i otworzyła oczy. — Za niecałą godzinę lądujemy. — Przepraszam — bąknęła zakłopotana. — Cały czas tak się o ciebie opierałam? — Nie przejmuj się — odparł, próbując odzyskać czucie w ręce. — Może powinniśmy zadzwonić do szpitala? — zapytała Shelby. — Poczekaj, aż dojedziemy na miejsce. W samolocie i tak nic nie możesz zrobić. Z lotniska pojedziesz prosto do szpitala. — Czuję się taka bezradna — wyznała, popijając wodę z butelki. — Znam to uczucie. — Tyle razy próbowałam mu pomóc — dodała. Miała zatroskane i zmęczone oczy. — Błagałam go, żeby się zdecydował na terapię albo odwyk. Kilka razy poszedł, na jakieś pięć minut, i na tym koniec. — Nikt nigdy nie mówił, że Linc jest łatwy. To kawał upartego skurczybyka. — Słyszałeś o jego dzieciństwie? — Wspominał o tym kilka razy. — To właśnie dlatego tak długo znosiłam jego wybryki. Wiedziałam, jak trudno mu się z tym uporać. — Jestem pewien, że bardzo mu pomogłaś. — Starałam się być przy nim zawsze, kiedy mnie potrzebował, ale przychodzi taki moment, że ma się wszystkiego dosyć. Na nieszczęście na mnie też przyszła taka chwila. — Zamilkła na moment. — Boże, do głowy mi nie przyszło, że może się stać coś takiego. — Shelby, musisz zrozumieć, że Linc sam podjął decyzję — powiedział łagodnie Pete. — Nie dzwonił do ciebie, nie prosił, żebyś do 447
niego wróciła, prawda? Znalazł sobie nową dziewczynę. — Wiem — odparła smutno. — Ale kiedy mu powiem o dziecku, wszystko się może zmienić. Przez całe cztery lata go chroniłam. Potrzebuje mnie. — Więc chcesz tak spędzić resztę życia? Być jego aniołem stróżem? Nie spuszczać z niego oka, patrzeć, czy nie zagląda do kieliszka, czy nie bierze narkotyków? Chcesz tak żyć? Z dzieckiem? — Na razie chcę tylko, żeby z tego wyszedł. Potem zobaczę. — Zamówić ci coś? Drinka? Albo coś do jedzenia? Pokręciła głową. — Cieszę się, że ze mną jesteś. — Jak to było w tym starym filmie? „Tylko gwizdnij, a zaraz będę przy tobie”. — Dziękuję, Pete. To wiele dla mnie znaczy. *** — Nie ruszaj się, bo odstrzelę ci ten pieprzony mózg — warknął Matt. Usłyszał to kiedyś w telewizji i wydało mu się w tej sytuacji całkiem stosowne. Tony próbował powoli i ostrożnie usiąść. Maria, która już oprzytomniała i zrozumiała, co się dzieje, chlipała cicho. Druga dziewczyna spała. Matt poczuł przypływ adrenaliny. Miał swojego rywala na muszce i nikt go nie mógł powstrzymać przed wysłaniem Tony’ego Alvareza na tamten świat. Miał władzę i zamierzał zrobić z niej użytek. Spojrzał na łóżko i uprzytomnił sobie, że leżą tam dwie dziewczyny. Dwóch świadków. Nie pomyślał o świadkach. Nie był mordercą. Chciał zabić jedną osobę. Tylko jedną. A co, jeśli dziewczyny go rozpoznały? Jeśli go zidentyfikują? Nie, niemożliwe. Jest ciemno, ma na sobie kominiarkę i czapkę. Nie widać jego twarzy. Jeden strzał i już go tu nie będzie. Kiedy ta myśl przemknęła mu przez głowę, zacisnął dłoń na pistolecie. 448
Dla obu mężczyzn wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Tony zastanawiał się, jak powstrzymać tego stukniętego drania. Miał pod poduszką broń. Musiał tylko po nią sięgnąć, a potem odstrzelić skurwielowi łeb. Niestety przeszkadzały mu dziewczyny. Teraz obudziła się również blondynka i także zaczęła skamleć. Mogłyby się, kurwa, zamknąć. Musi się skoncentrować. Musi jakoś z tego wybrnąć. — Idźcie do łazienki — rozkazał Matt dziewczynom. — I zostańcie tam. Jeśli użyjecie telefonu, zabiję was. Znów poczuł przypływ adrenaliny. Taka władza potrafi dać niezłego kopa. Dziewczętom nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Wyskoczyły z łóżka i popędziły do łazienki. To była właśnie okazja, na jaką czekał Tony. Natychmiast sięgnął pod poduszkę i wyciągnął automatycznego maca 10. Matt zauważył ten ruch i wypalił z glocka, ale za późno. Nie zdążył powstrzymać serii kul, które Tony wystrzelił w jego kierunku. Obydwaj dostali. Jeden zginął na miejscu. *** Kiedy Lola dojechała do domu, miała już wszystko obmyślone. Zawoła Wielkiego Jaya, żeby poszedł na górę i spakował rzeczy Matta. Potem zadzwoni do Tony’ego i powie, że muszą się natychmiast spotkać. Przedyskutują jej pomysł ze ślubem. Była pewna, że się zgodzi. Czemu miałby się nie zgodzić? Raz już byli zaręczeni. Tym razem nie będzie żadnych zaręczyn, tylko błyskawiczny ślub, zaraz po tym, jak ogłoszą jej rozwód. Kiedy już sobie to wszystko zaplanowała, zaczęła się zastanawiać nad swoją karierą. Zadzwoni do Faye i każe jej wydać oświadczenie, że Lola Sanchez bierze rozwód z Mattem Seelem. Jeśli jej się to nie spodoba, jej problem. Wielki Jay przywitał ją przy bramie z wyrazem głębokiej frustracji na twarzy. — Pani Lolu, ile razy mam panią prosić, żeby pani nie wyjeżdżała beze mnie? — utyskiwał. — Nigdy nie wiadomo, kto czeka na zewnątrz, żeby za panią pojechać. Zawsze gdzieś się chowają jacyś fotografowie. To dla pani niebezpieczne. 449
— Przepraszam — odparła i dodała niefrasobliwie: — Musiałam wpaść do mamy, a ty spałeś. — Tak nie można, pani Lolu — łajał ją dalej Jay. — Na drugi raz proszę mnie obudzić. — Tak jest — odrzekła posłusznie. Pojechała do domu. Przy garażach wciąż nie było śladu bentleya. Cholera, tak bardzo lubiła ten samochód. W garderobie przebrała się w kostium do ćwiczeń i poszła do siłowni, która mieściła się w budynku z basenem. Zwykle ćwiczyła z trenerem, ale od powrotu z Nowego Jorku nie chciało jej się wznawiać lekcji. Poza tym czasami miała ochotę zostać sama. Siłownia była duża, przewiewna i wyposażona w najnowocześniejszy sprzęt. Widać z niej było basen, ścianę bugenwilli i kępę palm. Większą część sprzętu dostała za darmo, bo wszyscy producenci chcieli, żeby Lola Sanchez ćwiczyła na ich urządzeniach. Włączyła telewizor i wskoczyła na stepper. Pół godziny steppera i czterdzieści pięć minut na rowerze. Musi się pozbyć tych naleśników! Czuła się doskonale. Podejmowanie ważnych decyzji zawsze napełniało ją nową energią. Po chwili połączyła się przez interkom z Jenny. — Załatw na sobotę wyjazd do Disneylandu dla mnie i dla moich siostrzeńców. Powiadom o tym Wielkiego Jaya. — Zrobione — odparła Jenny. Lola wzięła telefon komórkowy i zadzwoniła do Isabelle. — Postanowiłam zabrać w sobotę wszystkie dzieci do Disneylandu — oznajmiła. — Możecie podjechać do Gapa i kupić im nowe ciuchy? Na mój koszt. — Mogę jechać z wami? — Chciałam pojechać z dziećmi sama. — Nie poradzisz sobie z nimi wszystkimi. — Będzie ze mną Wielki Jay. Każę mu też zabrać kilku ochroniarzy. — Ale ja tak bym chciała pojechać — napraszała się Isabelle. Za żadną cenę nie przegapiłaby okazji, żeby się pokazać publicznie ze swoją sławną siostrą. Jej największym marzeniem było zdjęcie w „People” obok Loli. 450
Lola za dobrze znała swoją siostrą, żeby się z nią kłócić. Nie było warto. — Jak chcesz — mruknęła z rezygnacją. — Rozmawiałaś dzisiaj z Selmą? — Dzwoniłam do szpitala — odparła Isabelle. — Czuje się dużo lepiej i nie może się doczekać, kiedy cię zobaczy. — Później do niej pojadą — powiedziała Lola i z powrotem zaczęła oglądać telewizję. W The Show Today przystojny pan Lauer rozmawiał z jakimś politykiem. Swego czasu zrobił też kilka wywiadów z Lolą. Lubiła go. Miał miły, swobodny sposób bycia, chociaż żadnemu rozmówcy nie pozwalał wykręcić się sianem. Mimo to przyjemnie się z nim robiło wywiady. Mrucząc pod nosem, Lola słuchała rozmowy, dopóki programu nie przerwały nagle wiadomości z ostatniej chwili. — Otrzymaliśmy właśnie informację, że w domu słynnego reżysera Tony’ego Alvareza w Hollywood Hills doszło dziś rano do strzelaniny. Pan Alvarez, były narzeczony gwiazdy filmowej, Loli Sanchez, został śmiertelnie postrzelony przez napastnika, który wdarł się do jego domu. W chwili obecnej nie są znane żadne szczegóły. Będziemy przekazywać państwu kolejne informacje. Lola prawie spadła ze steppera. Popędziła w stronę domu. — NIE! — krzyczała. — NIEEEE! To nie może być prawda! Na podjazd wjechał właśnie jej bentley, za kierownicą siedział Matt. Samochód jechał zygzakiem i miał strzaskany cały przód. Zrozpaczona i wściekła szarpnęła za drzwiczki od strony kierowcy. Ze środka wypadł zakrwawiony Matt. Lola popatrzyła na niego ze zgrozą. — O mój Boże! — wrzasnęła. — Ty draniu! Zabiłeś Tony’ego, tak? O mój Boże! *** Rozeszła się wieść, że Shelby Cheney leci do Nowego Jorku. Na lotnisku czekały dziesiątki reporterów i ekipy telewizyjne. Shelby bez słowa pozwoliła się otoczyć pracownikom linii lotniczych, którzy przeprowadzili ją przez tłum dziennikarzy. Ustalili z 451
Pete’em, że lepiej będzie, jeśli ich nie zobaczą razem. Obiecał zadzwonić do szpitala. Ostatnią rzecz, jakiej jej teraz było trzeba, to zdjęcia z Pete’em. To by rozwścieczyło Linca jeszcze bardziej. Zaprowadzono ją do limuzyny, gdzie czekał na nią Norm, rzecznik Linca. Norm wsiadł za nią do samochodu. — Jak on się czuje? — zapytała z niepokojem. Norm pokręcił głową z poważną miną. — Nie wygląda to dobrze, Shelby. Bez słowa osunęła się na siedzenie i zasłoniła rękami oczy. — Co się stało? Musisz mi powiedzieć. — Sytuacja wymknęła się spod kontroli. Linc włóczył się z tą modelką, Allegra. Ona miała na niego fatalny wpływ. — Gdzie był, kiedy to się stało? — W prywatnym nocnym klubie. Wezwali karetkę, ale zanim przyjechała, był już w kiepskim stanie. — A teraz? — zapytała, powstrzymując łzy. — Jak się teraz czuje? — Mówiłem ci, że niedobrze. Jego siostra jest w szpitalu. Czeka na ciebie. — Będę mogła go zobaczyć? — To zależy od lekarzy — powiedział Norm, nie patrząc jej w oczy. — Próbuję trzymać prasę z daleka. Urządzili prawdziwe żerowisko. Możesz sobie wyobrazić. — Tak — odparła cicho. — Kierowca zawiezie nas pod boczne wejście. Tamtędy wślizgniesz się do środka. Shelby skinęła głową. — Kiedy będziemy wychodzić z samochodu, załóż okulary i spiesz się — poinstruował ją Norm. — Przykro mi, że tak to musi wyglądać, ale paparazzi na pewno obstawią również boczne wejście, więc lepiej bądź przygotowana. Oni wiedzą, że przyjeżdżasz. Cena sławy. Nie ma prywatności. Wszystko musi zostać opisane i pokazane, choćby było najbardziej bolesne. — Jesteśmy na miejscu — powiedział Nomi, kiedy limuzyna się zatrzymała. — Głowa w dół i chodźmy. Włożyła ciemne okulary, owinęła się ciasno żakietem i wysiadła z limuzyny. Norm trzymał ją za ramię. Przed szpitalem czekało dwóch policjantów, którzy eskortowali ją do drzwi, próbując powstrzymać 452
dziennikarzy i fotoreporterów, wykrzykujących pytania: — Shelby, co masz do powiedzenia? — Czy jesteście w Lincem w separacji? — Co myślisz o Allegrze? — Czy bierzecie z Lincem rozwód? Z pomocą Normana i dwóch krzepkich policjantów udało jej się dotrzeć do drzwi szpitala. — Nic pani nie jest? — zapytał jeden z nich. — Nie, wszystko w porządku, dziękuję — odparła, chociaż wcale nie było w porządku. Było jej słabo i czuła podchodzące do gardła mdłości. — Jest na OIOM-ie. — Nomi wprowadził ją do windy. — Siostra Linca czeka w pokoju dla rodziny. Connie siedziała na kanapie ze swoją przyjaciółką Suki. Kiedy Shelby weszła, obie poderwały się na nogi. — Tak mi przykro, Shelby — wymamrotała Connie z oczami czerwonymi i zapuchniętymi od płaczu. — Tak mi strasznie przykro. Wiem, jak bardzo go kochałaś. — Co... co się stało? — Shelby zaschło w gardle ze strachu. — Wszystko odbyło się w spokoju. Naprawdę. — CO SIĘ ODBYŁO W SPOKOJU?! — Linc zmarł dziesięć minut temu. Świat zawirował Shelby przed oczami. To była ostatnia rzecz, jaką pamiętała, zanim osunęła się nieprzytomna na podłogę.
Rozdział czterdziesty siódmy
Tego samego dnia odbyły się w Hollywood dwa pogrzeby. Obydwa były ważnymi wydarzeniami i wiele osób zastanawiało się, w którym powinni wziąć udział. Jeden pogrzeb był poważną i smutną ceremonią, drugi pogodną uroczystością, będącą wyrazem hedonistycznej postawy wobec życia, a po mszy w Kościele katolickim odbyło się wielkie, wystawne przyjęcie — zgodnie z ostatnią wolą zmarłego. Lola pochowała swego męża dzień wcześniej. Matt Seel, syn Pat i Martina Steelów, mąż Loli Sanchez. Zabójca kochanka swojej żony. Lola niechętnie wzięła udział w jego cichym pogrzebie i zrobiła to, ponieważ wszyscy ją ostrzegali, że będzie to źle widziane, jeśli nie pójdzie. I tak jej było wszystko jedno. Matt zamordował największą miłość jej życia. Czuła się zupełnie pusta. Nigdy już nie spotka drugiego takiego mężczyzny jak Tony Alvarez. Nigdy. Towarzyszyły jej matka i Isabelle, które pilnowały, aby fotoreporterzy nie podchodzili za blisko. A wielu z nich próbowało się przepchnąć jak najbliżej. Rodzice Matta udawali, że jej nie zauważają. Nienawidzili swojej synowej z całego serca. Zresztą z wzajemnością, bo Lola wiedziała, że nigdy jej nie akceptowali. Powiedzieli kiedyś Mattowi, że poślubił pokojówkę, a Matt jej to powtórzył. Uważał, że to bardzo śmieszne. Lola czuła się upokorzona. Kto wie, może to właśnie od tamtej pory zaczęła się od niego odsuwać. 454
Po ceremonii pogrzebowej w domu Seelów odbyła się stypa, ale Lola na nią nie poszła. Kazała się Wielkiemu Jayowi zawieźć do domu, zamknęła się w sypialni i przez cały dzień płakała. Ostatnie dni były jakimś surrealistycznym koszmarem. Najpierw wiadomość o Tonym. Potem Matt wypadł na podjeździe z samochodu z kilkoma ranami postrzałowymi w ciele. Nie zdążono dowieźć go do szpitala. I wreszcie Linc Blackwood, który umarł w szpitalu w Nowym Jorku po przedawkowaniu narkotyków. Chryste! Wszyscy trzej byli jej kochankami. Czyżby rzuciła na nich jakąś okropną klątwę? Zjechała do niej cała rodzina, a mama nawet zamieszkała z nią na jakiś czas, żeby nie zostawiać jej samej. — Nie trzeba, mamo — mówiła Lola, próbując jej to wyperswadować. Mimo to Claudine została z córką. Na pogrzebie Tony’ego również towarzyszyła Loli cała rodzina. Tony miał mnóstwo przyjaciół wśród latynoskiej wspólnoty. Niektórzy witali Lolę skinieniem głowy, inni ją ignorowali. Prasa była bezwzględna. Całą winę zrzucili na nią — nawet za śmierć Linca. WPĘDZIŁA SWEGO PARTNERA W NARKOTYKI! — wołał jeden z brukowców. FEMME FATALE! — krzyczał inny. MĄŻ I KOCHANEK SEKSOWNEJ LOLI ZASTRZELILI SIĘ NAWZAJEM W SZALE ZAZDROŚCI! — wrzeszczał trzeci. Nie miała szansy z nimi wygrać. Straciła miłość swego życia, a gazety oskarżały właśnie ją. Przecież to niesprawiedliwe. Z Kuby przyleciała owdowiała matka Tony’ego, która osiedliła się tam z nowym mężem. Na pogrzebie traktowała Lolę jak powietrze. Czemu te matki tak mnie traktują? Nic im nie zrobiłam. A Tony’ego kochałam bardziej niż ktokolwiek inny. W centrum zainteresowania była Maria — narzeczona ze złamanym sercem, słodkie niewinne dziewczątko wplątane w hollywoodzki skandal. Loli wydawało się takie niesprawiedliwe, że w chwili śmierci Tony nie należał do niej, tylko do dziewczyny, której prawie nie znał i wcale — Lola nie miała co do tego wątpliwości — nie kochał. 455
Dwa pogrzeby w dwa dni, a Faye wypychała ją na trzeci. — Jeśli nie pójdziesz na pogrzeb Linca Blackwooda, gazety rozszarpią cię na strzępy — zapewniała ją. — Już rozszarpały — odparła Lola cicho. — Dość tego, Faye. Jadę do domu. *** Po wycieczce łodzią po jeziorze Mead i ekstrawaganckim przyjęciu weselnym, wyprawionym przez Nicka, wsiedli do jego maserati i ruszyli w drogę powrotną do Los Angeles. — To był najlepszy weekend, jaki spędziłem z dziewczyną — stwierdził Nick. — O, to znaczy, że lepsze weekendy spędzałeś z chłopcami, tak? Nick rzucił jej zdziwione spojrzenie. — Wiesz co, Cat, strasznie często się najeżasz. To zwykle moja działka. — Nie zrobiłam tego specjalnie — odparła. — Muszę przyznać, że ja też się świetnie bawiłam. — Cieszę się. — Masz — powiedziała, wyciągając coś z torebki. — Kupiłam nową płytę Norah Jones, specjalnie na podróż powrotną. — To muzyka dla dziewczyn. — Nieprawda, nie jest sentymentalna, tylko po prostu zmysłowa. — Posłucham Norah Jones, jeśli ty posłuchasz Fifty Cent. — Widzę, że będę się musiała zająć twoją muzyczną edukacją — oświadczyła Cat. — Nie lubisz starej muzyki? — Na przykład jakiej? — Klasycznego soulu i tym podobnych. — A kto ma czas na takie rzeczy? — Więc pewnie nie oglądasz też starych filmów? — Już mówiłem: nie mam czasu. — Widziałeś w ogóle Ojca chrzestnego! Jedynkę i dwójkę? Pulp fiction? A Człowieka z blizną! — Ojca chrzestnego, jedynkę. — Rany! Będę miała z tobą kupę roboty. 456
— Ile ty masz lat? — zapytał, zerkając na nią z ukosa. — Przecież wiesz, ile mam lat. Dlaczego pytasz? — Bo ciągle gadasz, jakbyś miała czterdzieści. — Jestem bardzo mądra jak na swój wiek — powiedziała poważnie. — Poza tym, gdy rzuciłam szkołę, filmy i muzyka stały się moją pasją. — Kiedy obchodzisz urodziny? — Za miesiąc. — To znaczy, że wtedy już będziesz legalna? — W jakim sensie? — W każdym. Jesteś taka młoda. — Założę się, że miałeś młodsze — zauważyła, wkładając płytę do odtwarzacza. — Ho, ho! — zaśmiał się Nick. — Już mnie zna na wylot. — Pewnie — odparła. — Kiedy dojedziemy do LA, podrzuć mnie pod dom, no i... zobaczymy się, jak się zobaczymy. — Więc tak to ma być? — Daj spokój, Nick. Oboje wiemy, czym był ten weekend. Niezobowiązujące rżnięcie, tak czy nie? — Nie. — Nie? — Nie wiem jak ty, ale ja miałbym ochotę na więcej. — Coś ty! — prychnęła. — Jestem mężatką. — Zaraz będziesz rozwódką— przypomniał jej. — A kiedy skończysz montaż, przyjedziesz do mnie na plener. — Żebym mogła patrzeć, jak sobie niezobowiązująco rżniesz całą żeńską ekipę, tak? — zapytała lekki n tonem. — Będę grzeczny. Co ty na to? — Nie rozumiem. — Owszem, rozumiesz — odparł żywo. — Jesteś bystrą dziewczynką. — Muszę się upewnić. Chcesz, żebyśmy tak... na wyłączność? — No właśnie. Hej, jeśli ja potrafię, to ty też. — Ale myślałam... — Nie obchodzi mnie, co myślałaś — oświadczył i wziął ją za rękę. — Słuchaj, coś między nami zaiskrzyło, i to coś bardzo wyjątkowego. Nie spieprzmy tego, dobra? 457
— No...? — zaczęła niepewnie. Nick zerknął na nią z ukosa. — No? — powtórzył pytająco, zjeżdżając na pobocze. — No... hm... dobrze. Uśmiechnęli się oboje. Sprawy przedstawiały się bardzo obiecująco.
Epilog
Rok później — Wiesz, tak sobie myślałem... — oznajmił Nick. Siedzieli w kuchni w mieszkaniu Cat w LA. — Oho, znów się zaczyna — zaśmiała się Cat. — Ledwie pięć minut temu wrócił z pleneru i już myśli. — Mówię poważnie, Blondyno. Myślałem sobie, że powinienem kupić dom. — Dlaczego? — Bo jesteśmy ze sobą rok i najwyższy czas, żebyśmy razem zamieszkali. — Przecież i tak praktycznie mieszkamy razem — zauważyła. — Kiedy tylko jesteś w LA, mieszkasz tutaj. — Wiem, ale to twoje mieszkanie. — No dobra, więc kupię dom. — Nie ty, tylko ja. — Nie. Ja. — Słuchaj, niech cię nie ponosi tylko dlatego, że Złapana zrobiła furorę. — No to wiesz co? Kupimy ten dom razem — powiedziała pojednawczo. — A potem, jak któreś z nas się nim znudzi, kupimy drugi. Co ty na to? — Moja dziewczynka. Taka praktyczna duszyczka. — Mam jeszcze dla ciebie niespodziankę. — Jesteś w ciąży? — Och, przestań! Na tę nowinę będziesz musiał poczekać jeszcze z dziesięć lat. Kobiety nie powinny mieć dzieci przed trzydziestką. 459
— Nie potrzebuję jakiegoś pieprzonego wykładu. Co to za niespodzianka? — Skończyłam swój nowy scenariusz i Merrill aż się pali, żeby go sfinansować. Przebąkuje coś o Colinie Farrellu, ale powiedziałam, że albo ty, albo nikt. — Kurczę, nie wiem, czy go wcisnę w swój napięty grafik. — Chcesz przeczytać? — Jasne, że chcę. Przecież to ja ci dałem natchnienie, tak czy nie? Twój bohater to ja. — Może... — mruknęła z uśmiechem. — Nie zalewaj. — Jesteś niemożliwy. Myślisz, że wszystko się kręci wokół ciebie. — Ty tak samo. Cat musiała przyznać, że była z Nickiem bardzo szczęśliwa. Miał w sobie coś, co ją stymulowało pod każdym względem. Był nieprzewidywalny, wielkoduszny i wspierał ją zawsze, kiedy tego potrzebowała. — Lepiej się przygotujmy — oświadczyła. — Idziemy na ślub. — Czy będę tam kogoś znał? — Wszystkich będziesz tam znał, panie Wielka Gwiazdo Filmu. — Tak sobie myślę... — O nie, znowu? — jęknęła Cat. — Tym razem sobie myślę, że powinniśmy wyjechać na wakacje, zanim zabierzesz się do następnego filmu. — A gdzie chcesz wyjechać? — W jakieś egzotyczne miejsce: Mauritius, Tahiti. — Milczał przez chwilę. — I... no, jasne, powinniśmy się najpierw pobrać. — Może lepiej nie — odparła Cat. — Już raz to zrobiłam. Wystarczy. — Ale ja tego nigdy nic robiłem i może bym chciał. — Dajmy sobie jeszcze rok, potem zobaczymy. — Chryste, jesteś najtrudniejszą kobietą pod słońcem. — I dlatego mnie lubisz. — Dlatego? — zapytał, rzucając jej to swoje przewrotne, zdziwione spojrzenie. — Tak. 460
— Skoro tak twierdzisz. — Tak twierdzę. — Dobra, Blondyno, niech ci będzie. — Dlaczego się ze mną zgadzasz? — spytała podejrzliwie. — Bo mam zamiar podać ci środki odurzające i ożenić się z tobą, kiedy będziesz spać. — Super, będzie z tego świetny scenariusz. — Chodź no tu do mnie — powiedział czule. — Czas, żebyś wreszcie poznała, kto tu jest szefem. Wtuliła się w jego ramiona i miała ochotę pozostać tam na zawsze. Nick jest dokładnie takim mężczyzną, jakiego sobie wymarzyła. Ależ z niej szczęściara. *** Nowojorska świadomość dostała złe recenzje. Nie tak złe, jak się Lola obawiała, ale dosyć kiepskie. I słusznie, bo film nie był dobry. Po okresie żałoby poleciała do Nowego Jorku na konferencję prasową, robiła to jednak bez zaangażowania. W samolocie siedział obok niej reżyser, Russell Savage. Nie był wprawdzie mężczyzną w jej typie, ale okazał się niezwykle interesującym człowiekiem. Zaczęli rozmawiać i Lola spytała go, w jaki sposób udało mu się tak wspaniale poprowadzić Shelby Cheney w Ekstazie, za którą dostała nominację. Nie zdobyła co prawda Oscara, ale sama nominacja była już wystarczającą nagrodą. — Shelby potrzebowała reżysera, któremu mogła zaufać — wyjaśnił Russell. — To dokładnie jak ja — stwierdziła Lola. — Wiem, że mam to w sobie. Potrafiłabym grać różne role, nie tylko uśmiechniętych seksownych dziewcząt. — Widocznie cię nie doceniają. Wiele najpiękniejszych aktorek jest niedocenianych właśnie przez swoją urodę. — Moglibyśmy pracować razem — zaproponowała Lola. — Będę o tobie pamiętał — odparł. Tydzień później do niego zadzwoniła. Od śmierci Tony’ego z nikim się nie umawiała, ale Russell był zupełnie inny — dojrzały i 461
poważny. Nie wyobrażała sobie kiedyś, że mogłaby związać się z kimś takim. Była jednak przekonana, że jeśli spędzi z Russellem wystarczająco dużo czasu, reżyser na pewno dostrzeże jej możliwości. Dostrzegł jeszcze więcej — dostrzegł silną, energiczną kobietę, bardzo ambitną i utalentowaną. Russell Savage się zakochał. Niebawem stali się sensacją mediów. Lola przedstawiła go swojej rodzinie. Wszyscy byli pod wrażeniem, zwłaszcza Claudine, która posadziła córkę koło siebie i powiedziała jej, że tego faceta za nic w świecie nie powinna wypuścić z rąk. Lola doszła do wniosku, że matka ma rację. Russell Savage był człowiekiem z klasą — i lubiła jego towarzystwo nie tylko dlatego, że mógł jej pomóc w karierze. Był miły, interesujący i uwielbiał ją. To wystarczało. Na razie. Dzisiaj szli razem na ślub. Po raz pierwszy od śmierci Tony’ego Lola nie ubrała się na czarno. *** Czteromiesięczny Linc Blackwood junior siedział na kolanach u babci. Było to śliczne dziecko, przypominał swego ojca, tylko brązowe oczy i pełne usta odziedziczył po matce, co stanowiło zabójczą mieszankę. — Grzeczny chłopczyk — mruczała Martha Cheney, podrzucając go na kolanach. Siedzieli w pierwszym rzędzie gości, którzy mieli przyjść na ślub. Tymczasem w domu Shelby rozmawiała z ojcem. Miała na sobie białą satynową suknię ślubną Very Wang. — Sądzisz, że dobrze robię? — spytała po raz dziesiąty. — To nie ja powinienem odpowiedzieć na to pytanie, tylko ty sama — rzekł George Cheney. — Jestem pewna, że dobrze robię — oświadczyła. — Pete mnie kocha i kocha małego. Wiesz, tato, myślę, że gdzieś tam z góry patrzy na nas Linc. Prawdopodobnie jest wściekły, że wychodzę za Pete’a, ale życie toczy się dalej, prawda? A on zawsze będzie zajmował w moim sercu szczególne miejsce. — Tak, słoneczko, życie toczy się dalej. — Nazwałeś mnie słoneczkiem, tato. Tylko Linc mnie tak nazywał. 462
Więc z pewnością nas dzisiaj obserwuje i przesłał mi przez ciebie wiadomość. Teraz już jestem pewna, że mam jego błogosławieństwo. — Pięknie wyglądasz. — Dziękuję, tato. — Shelby wzięła głęboki oddech. — Już chyba czas. Idzie do nas mistrzyni ceremonii i ma wypisane na twarzy, że już czas. — Ja jestem gotowy. — Czy już ci mówiłam, że wyglądasz bardzo przystojnie? — Nie tak przystojnie jak twój pan młody. — O, widziałeś go? — Mnie wolno, tobie nie. — Tato! Uroczystość odbywała się w nowym domu Shelby w Pacific Palisades. Po śmierci Linca sprzedała rezydencję w Beverly Hills, z którą wiązało ją zbyt wiele wspomnień, i przeprowadziła się. Musi żyć dalej. Wspaniały biały dom miał być nowym początkiem dla niej i Pete’a. Po owej tragicznej nocy Pete zachował się bardzo taktownie. Powiedział Shelby, że jest do jej dyspozycji w każdej chwili, gdyby go potrzebowała, po czym na jakiś czas usunął się w cień. Trzy miesiące później wybrali się razem na kolację i od tej chwili nie rozstawali się ani ria chwilę. Był przy niej, kiedy urodziła dziecko, był też, kiedy przywiozła dziecko do domu. Nie zamieszkali razem, ale kiedy poprosił ją o rękę, nie miała nawet cienia wątpliwości, co powinna zrobić. *** Kiedy szła między dwoma rzędami krzeseł przejściem wysypanym kwiatami, wśród gości rozszedł się głośny szmer podziwu. Wyglądała po prostu bajecznie — piękna i pełna spokoju. Pete nie wierzył we własne szczęście, nie wierzył, że Shelby wreszcie należy do niego. Wiele oboje przeszli, ale było warto. Wzięli ślub o zachodzie słońca. Nad ich głowami wisiały helikoptery, a na drzewach tuż za murami posiadłości siedzieli paparazzi. 463
— Kocham cię, Pete — szepnęła. — Ja ciebie też — odparł. — I zawsze już będziemy razem — oświadczyła. — Zawsze. Klamka zapadła, Shelby. Jesteś już moja na dobre. — I właśnie tego chcę — powiedziała miękko. — Razem na dobre. To był prawdziwy hollywoodzki ślub, ale Shelby wiedziała, że po nim nie będzie hollywoodzkiego rozwodu.