MERCEDES LACKEY
LARRY DIXON
SREBRZYSTY
GRYF
Trzeci tom z cyklu
„Trylogia Wojen Magów”
Tłumaczyła: Joanna Woły´nska
Tytuł oryginału:
THE SILVER GRYPHON...
4 downloads
0 Views
MERCEDES LACKEY
LARRY DIXON
SREBRZYSTY
GRYF
Trzeci tom z cyklu
„Trylogia Wojen Magów”
Tłumaczyła: Joanna Woły´nska
Tytuł oryginału:
THE SILVER GRYPHON
Data wydania polskiego: 1998 r.
Data pierwszego wydania oryginalnego: 1996 r.
„Dusty’emu” Rhoadesowi, Mike’owi Hackettowi, Scottowi
Rodgersowi i wszystkim innym, którzy wiedz ˛a, ˙ze Infobahn
jest narz˛edziem, nie religi ˛a
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Wolno´s´c!
Tadrith Skandrakae rozpostarł swe wielkie szare skrzydła, napinaj ˛ac mi˛e´snie
a˙z do granic mo˙zliwo´sci, aby w pełni wykorzysta´c ciepły pr ˛ad powietrza. Naresz-
cie wolno´s´c! My´slałem, ˙ze nigdy si˛e nie wyrw˛e z tego zebrania sekcji. Odbił lekko
w lewo, przechylaj ˛ac si˛e dla równowagi. Wiem, ˙ze ten stary kruk nie spuszczał
mnie z oka nie z powodu mej aparycji czy wdzi˛eku! Przysi˛egam, Aubri chyba czer-
pie przyjemno´s´c z trzymania przy sobie ludzi, którzy wszystko by dali, by by´c gdzie
indziej. Przymkn ˛ał oczy, chroni ˛ac si˛e przed blaskiem słonecznym na wodzie. Był
´swiadomy dwóch sił, jednej wyimaginowanej i jednej rzeczywistej: ciepłego do-
tyku sło´nca na plecach i silnego pr ˛adu wznosz ˛acego pod jego brzuchem. Zreszt ˛a
mo˙ze były trzy siły albo i cztery; ciepłe powietrze w dole, w górze gor ˛ace sło´n-
ce i podobne pragnienie ucieczki przed nud ˛a kolejnego zebrania sekcji oraz ch˛e´c
zmierzania ku czemu´s podniecaj ˛acemu.
Pr ˛ad wznosz ˛acy pachniał sol ˛a i wodorostami; przyniósł oczekiwan ˛a ulg˛e dla
skrzydeł walcz ˛acych z wiatrem. Po jego lewej stronie olbrzymie Morze Zachod-
nie l´sniło zieleni ˛a i bł˛ekitem, horyzont był ostr ˛a lini ˛a, gdzie spotykał si˛e turkus
nieba ze szmaragdem wody. Po prawej wida´c było Biały Gryf, miasto wybudo-
wane na klifie, od którego białych koronkowych budynków, przeci˛etych gdzie-
niegdzie ogrodami, winnicami i wodospadami odbijały si˛e promienie słoneczne.
Jak zaplanowano w poprzednim pokoleniu, miasto zbudowano na kształt gryfa ze
skrzydłami dumnie rozpostartymi na porosłym mchem kamieniu klifu. W dzie´n
l´sniło; w nocy ja´sniało, roz´swietlone ´swiecami, latarniami i lampami magicznymi.
Tadrith kochał je; dumne, obiecuj ˛ace, wabi ˛ace miasto, dom dla tysi˛ecy.
Pod nim oliwkowe wody zatoki biegły spokojnie ku podnó˙zom klifu i bul-
gotały wokół pali przystani zwie´nczone delikatn ˛a koronk ˛a piany. Wszystkie keje
były puste, je´sli nie liczy´c przycumowanych łódeczek, bo flota rybacka Białego
Gryfa wróci z połowu dopiero o zmierzchu. Tadrith słu˙zył we flocie podczas swe-
go pierwszego roku w´sród Srebrzystych Gryfów; młode gryfy były powietrznymi
zwiadowcami, rozgl ˛adaj ˛acymi si˛e za stadami ryb, a pod koniec dnia ci ˛agn˛eły sieci
z połowem.
Sieci u˙zywano tylko wtedy, kiedy wyci ˛agano ryby na brzeg. Na pocz ˛atku po-
4
bytu posługiwano si˛e sieciami i wi˛ecierzami, ale wkrótce zaniechano tego. Haigh-
lei, ich sprzymierze´ncy, byli przera˙zeni spustoszeniem, jakiego dokonali rybacy,
łapi ˛ac w swe sieci morskie zwierz˛eta nie nadaj ˛ace si˛e do spo˙zycia i niszcz ˛ac je
przy okazji łapania ryb. Mieli racj˛e, wypominaj ˛ac Kaled’a’in, ˙ze skoro nie po-
zwalali na takie marnotrawstwo na polowaniach, dlaczego mieliby przymyka´c na
nie oko podczas połowów? W ko´ncu rybołówstwo było po prostu jedn ˛a z odmian
polowania; nie zabijałe´s zwierz ˛at, których nie potrzebowałe´s albo które ci nie za-
gra˙zały w lesie, wi˛ec dlaczego post˛epowa´c tak na morzu? Teraz flota u˙zywała tyl-
ko w˛edzisk, które pozwalały na wypuszczanie ryb zbyt młodych lub niejadalnych.
Proces był długi i ˙zmudny, ale nie zwa˙zali na to, maj ˛ac pewno´s´c, ˙ze zapewniaj ˛a
˙zywno´s´c nast˛epnemu pokoleniu i dziesi˛eciu po nim.
Dziesi˛e´c nast˛epnych pokole´n. Zawsze o to si˛e martwi ˛a, o nast˛epne pokolenia.
Planuj i pracuj dla dobra dziesi˛eciu pokole´n, mawia Bursztynowy ˙Zuraw. Nawet
je´sli z nas zostanie tylko skóra i ko´sci!
Takie my´sli przychodziły od czasu do czasu do głowy ka˙zdego mieszka´nca
Białego Gryfa. Tych młodszych, jak on, nawiedzały co najmniej raz na godzin˛e;
kiedy ci˛e˙zko pracowali, zjawiały si˛e co kilka minut. W ko´ncu naturalne było, ˙ze
słoneczny dzie´n i pokusy, które ze sob ˛a niósł, bardziej zaprz ˛atn ˛a uwag˛e młodego
m˛eskiego gryfa ni˙z loty patrolowe czy trzymanie stra˙zy ze starszym gryfem, nawet
tak przemiłym jak Aubri.
S ˛a miejsca, które musz˛e odwiedzi´c, rzeczy, które musz˛e zrobi´c. Jestem tego
niemal pewien.
Platforma do l ˛adowania, któr ˛a wybrał Tadrith, była zaj˛eta, co zreszt ˛a wpły-
n˛eło na jego wybór. Nie ˙zeby był pró˙zny, sk ˛ad˙ze znowu! No, nie za bardzo. Ale
na platformie były trzy wyj ˛atkowo pi˛ekne młode gryfice, wystawiaj ˛ace skrzydła
do sło´nca, czekaj ˛ace w towarzystwie swych matek, aby zupełnym przypadkiem
jaki´s młody kawaler okazał troch˛e zainteresowania. Oczywi´scie, znał wszystkie
trzy: Dharra była starsza od niego o rok i zajmowała si˛e magi ˛a. Kylleen była rok
młodsza i nadal słu˙zyła we flocie, a Jerrinni te˙z nale˙zała do Srebrzystych. Ona
i jej partner byli ju˙z wysyłani do zada´n samodzieln...