Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
2
Unspeakable - (Freedom #1) - Michelle K. Pickett
“Oddychaj.
Nikt nie może mnie złamać.
Jestem silna.
Oddychaj...
5 downloads
12 Views
2MB Size
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Unspeakable - (Freedom #1) - Michelle K. Pickett
“Oddychaj. Nikt nie może mnie złamać. Jestem silna. Oddychaj. Po prostu oddychaj”
Na zewnątrz, wydaje się, że Willow ma wszystko. Jest piękna, mądra, pochodzi z wpływowej rodziny i spotyka się z najpopularniejszym chłopakiem w szkole – Jadenem. Jednak ona chciałaby uciec od tego wszystkiego. Willow skrywa w sobie tajemnicę, przez którą dręczy ją poczucie winy, a nie jest otoczona przez serduszka i kwiatki – jak myślą ludzie wokół niej. Nosi w sobie mroczny sekret. Nękana przez koszmary i ból, sekret dominuje nad jej życiem. Gdyby nie odeszła. Gdyby tylko… ale nie zrobiła tego. I teraz musi żyć z tym wyborem. Jednak ktoś odkrywa przeszłość jej rodziny i używa go przeciwko niej, łamiąc jej ducha, krok po kroku. Willlow powtarza sobie, że musi to wytrzymać do czasu ukończenia szkoły. Wtedy opuści Middleton i jej sekret zostawi daleko za sobą. Kiedy Brody przenosi się do Cassidy High, przewraca życie Willow do góry nogami. Pokazuje jej, jakie to uczucie - znowu żyć – naprawdę żyć. I nagle, Willow nie jest zadowolona, aby wytrzymać tylko do momentu ukończenia szkoły. Chce normalnego życia – z Brodym – a on chce jej. Jednak im bardziej zbliżają się do siebie, tym zagrożenie, że jej sekret zostanie ujawniony jest większe. Czy Willow znajdzie prawdziwą miłość z Brodym? Czy pozwoli, żeby jego miłość do niej uratowała ją? Czy jednak odejdzie od niego, aby utrzymać sekret bezpiecznym?
2
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ PIERWSZY JADEN
„Chcę życia bez Ciebie. Chcę wspomnień, w których nie ma Ciebie. Chcę serca, które nigdy nie kochało Ciebie. Chcę myśli, w których nie znam Ciebie. I chcę nową siebie, która nigdy Ciebie nie poznała” - Willow
Oddychaj. Nikt nie może mnie złamać. Jestem silna. Oddychaj. Po prostu oddychaj.
Nie zawsze tak było. On. My. Wiem, że ludzie się zastanawiali. Ale kiedyś było inaczej. To było słodkie, pełne miłości i było wszystkim, czego dziewczyna chciała od chłopaka. Ale poznał mój sekret i potem nie był, już więcej, wymarzonym i idealnym chłopakiem. Był moim „strażnikiem”. Patrzyłam na Jadena świętującego na boisku z resztą drużyny. Kolejne zwycięstwo. Kojoty były na dobrej drodze do zakończenia sezonu będąc niepokonanymi. Jaden włożył niebiesko – złoty kask pod rękę i przebiegł wzdłuż boiska. Kiedy przebiegał obok ławki dla zawodników złapał z niej bukiet czerwonych róż. Miał róże dla mnie, w tym miejscu po raz pierwszy, odkąd przychodzę na jego mecze. Czekałam na środku boiska, tak jak prosił. Pot pokrywał końcówki jego ciemnoblond włosów, a policzki były wciąż zaróżowione od jego ostatniej akcji, jednak stał naprzeciwko 3
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa mnie i poczułam motyle w brzuchu. Jasne, piękne motyle. Ich wielobarwne skrzydła łaskotały mnie w środku. - To dla Ciebie. – Wyciągnął dziesięć wspaniałych, długich róż związanych błyszczącą, białą wstążką. – Upewniłem się, że nie mają kolców. – Na jego ustach zagościł mały uśmiech, dając mi leciutki widok na jego dołeczki. - Są piękne Jaden, dziękuję. – Biorąc od niego bukiet poczułam jak dreszcz przebiegł przez moją skórę, jakby ktoś łaskotał mnie piórkiem, a moje palce drżały, kiedy przebiegałam dłonią po płatkach. - Czy to nie ja powinnam być tą, która coś Tobie kupuje? Wygrałeś mecz. – Zerknęłam na niego spod rzęs. Jaden lekko potrząsnął głową i otarł ramieniem pot z czoła. - Nie. Musiałem coś kupić dla mojego talizmanu. Coś pięknego, dla najpiękniejszej dziewczyny. Poczułam, jak moje policzki robią się gorące i nie mogłam nic poradzić na nerwowy chichot, który opuścił moje usta, kiedy Jaden wsunął kosmyk moich włosów za ucho. Stawiając jedną nogę za drugą, powąchałam róże. - Dlaczego dziesięć? – zapytałam chowając nos w kwiatach. Dziesiątka wydawała się być niezwykłą liczbą, nie żebym miała coś przeciwko. - Czytałem w Internecie, że czerwone róże oznaczają miłość. A dziesięć oznacza, że jesteś idealna. - Och. – Złapałam oddech, zanim jego usta opadły na moje. Od pierwszej nocy, na koniec każdego meczu, spotykał mnie na środku boiska i wręczał mi dziesięć róż. - Hej. – Jego głos przywrócił mnie do rzeczywistości i schylił się po pocałunek. – Dobra gra, co? – Wcisnął kwiaty w moje ręce. Skrzywiłam się czując jak kolec wbił się lekko w moją dłoń. - Tak, byłeś wspaniały. – Wiedziałam, że to były słowa, które chciał usłyszeć. Dał mi jeden ze swoich uśmiechów, przed tym jak zaczął biec w kierunku szkoły. - Muszę wziąć prysznic. Czekaj na mnie przy samochodzie – zawołał zanim złapał jakiegoś chudego chłopaka za ramię. – Masz pieniądze? – zapytał go. Zacisnął rękę na ramieniu podkreślając pytanie. - Tttt…tak – odpowiedział dzieciak. 4
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Dobrze, kup jej colę. – Jaden popchnął chłopaka w moją stronę, niemal go przewracając. Wyciągnęłam ramiona, żeby złapać chłopaka zanim upadł twarzą w błoto i spojrzałam na oddalającego się Jadena. - Wszystko w porządku? – zapytałam się chłopaka. - Tak, masz. – Podał mi dwa banknoty. - Nie, nie. Nie musisz mi kupować nic do picia. Nie słuchaj go. – Oddałam mu pieniądze. - Ha. Jasne, że muszę. Nie chce, żeby skopał mi tyłek. – Oczy miał szeroko otwarte, kiedy próbował wcisnąć mi pieniądze. Spadły na ziemię, odwrócił się i odbiegł. Zachowywał się, jakbym była chora na dżumę. Było blisko, przecież umawiałam się z Jadenem. Spojrzałam na ziemię, gdzie spadły pieniądze. Wzdychając, uklęknęłam, aby podnieść je z ziemi, kiedy dwa czarne buty wylądowały na banknotach. Cofnęłam moją rękę i spojrzałam w niebieskie oczy, tak jasne, że zdawały się świecić w ciemności. Właściciel owych oczu przykucnął obok mnie. - Twoje? – zapytał. - Nie… nie naprawdę… - Spojrzałam na dziecko, które mi je dało, ale zniknął już w tłumie. – Tak.. tak sądzę. Jego usta drgnęły w rozbawionym uśmiechu. Kosmyk jego ciemnych włosów spadł na czoło. - Więc sądzę, że doszliśmy do porozumienia. – Wyjął pieniądze z błota, wycierając je o swoje czarne dżinsy, kiedy stanął i podał mi pieniądze. – Proszę bardzo. - Dziękuję. Jestem Willow. - Brody. Do zobaczenia, Willow. - Kto to jest? – Z tyłu mnie rozległ się głos i stanęłam prosto. - Boże… Karen… nie skradaj się do ludzi w taki sposób… - To nie było skradanie. Byliście zajęci wpatrywaniem się w siebie jak w Scooby Doo w swoje chrupki. – Uśmiechnęła się i uniosła swoją wykolczykowaną brew, koloru czarnego, która była dopasowana do czarnych pasemek w jej długich, blond włosach. - Ja nie…- Czułam jak rumieńce pokrywają moje policzki i byłam wdzięczna, że stoimy w cieniu, więc Karen nie mogła ich dostrzec. - Nieważne. Osobiście, nie będę Ci dawać kazania, ale lepiej żeby Jaden nie widział, 5
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa że rozmawiasz z jakimś przypadkowych facetem. - Nie wpatrywałam się w nikogo. – Schowałam pieniądze do kieszeni. Może znajdę chłopca w szkole i będę mogła mu je oddać. - Mam upewnić się, że czekasz przy aucie Jadena. – Karen złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę parkingu. - Co, teraz jesteś jego prywatnym szpiegiem? – Przewróciłam oczami. – Byłam w drodze do jego samochodu. Jakoś nie specjalnie się śpieszy, czy coś. On bierze prysznic dłużej niż dziewczyna. - Prawda, ale chce żebyś była bezpieczna w aucie, kiedy czekasz na niego – zaśmiała się Karen. Żwir chrzęścił pod naszymi nogami, gdy zmierzałyśmy w kierunku samochodu. Karen trzymała rękę owinięta wokół mojej, jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami. Ale nie byłyśmy. Czułam marihuanę w jej włosach i likier w jej oddechu. Kiedy odnalazłyśmy Mustaga Jadena w kolorze ciemnej czerwieni, wsiadłam do niego i z westchnieniem opadłam na czarne, skórzane siedzenie. Czekałam trzydzieści minut, zanim Jaden wyszedł ze szkoły i wślizgnął się do samochodu. Pochylił się, owinął ręce wokół mojej szyi i przyciągnął mnie do siebie dając mi mocny pocałunek, z językiem w mojej buzi. Podnosząc głowę, uśmiechnął się. – Hej. Przepraszam, że tyle to zajęło – wymamrotał, kiedy jego ręka poruszała się pod moją bluzką.
Nieważne. Jestem przyzwyczajona do czekania. - W porządku. – Trzymałam mój e-czytnik pomiędzy nami. – Czytałam. - Zawsze masz nos w tych swoich książkach. Pożyj trochę. - Miękkie usta musnęły skórę mojej szyi. - Trochę ciężko jest żyć, podczas czekania na Ciebie w aucie, gdy Ty suszysz swoje włosy, Jaden. – Odepchnął mnie od siebie. - Zmień swoje nastawienie – powiedział, uruchomił auto i wycofując się z parkingu, skręcił w lewo w przeciwnym kierunku niż znajdowało się osiedle, na którym mieszkam. - Co Ty robisz? – zapytałam. - Jest impreza u Jamiesona.
6
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Opuszczę godzinę policyjną. Muszę wrócić do domu. – Zacisnęłam dłonie w pięści na kolanach i wzięłam głęboki oddech, żeby się uspokoić. – Tylko dlatego, że nie masz godziny policyjnej nie oznacza to, że możesz ignorować to, że ja ją posiadam. - Cholera, Wills. Opuszczę połowę imprezy, jeśli będę musiał zawieźć Ciebie do domu – powiedział przez zaciśnięte zęby. - Nie nazywaj mnie tak. Muszę wrócić do domu, Jaden. Wiesz, że mam godzinę policyjną. Dlaczego musimy się o to kłócić, za każdym razem, kiedy gdzieś wychodzimy? Z przekleństwem na ustach, wykonał niedozwolony manewr, wprawiając opony w pisk. Nie odzywał się do mnie przez resztę drogi, a kiedy wjechał na podjazd dziesięć minut później, wyłączył silnik i czekał, aż wysiądę z samochodu. Ledwie zdążyłam zamknąć drzwi, wycofał się z podjazdu i odjechał.
Oddychaj. On mnie nie złamie. Oddychaj. Jesteś silniejsza niż on. Oddychaj. Po prostu oddychaj.
- Willow? To ty? – zawołała mama, kiedy weszłam do domu. - Tak. - Czy spędziłaś dobrze czas na meczu? – przeszła przez róg i uśmiechnęła się do mnie. Wzruszyłam ramionami. – Sądzę, że tak. Wygraliśmy. - To dobrze, co? Więc, dlaczego jesteś smutna? – Ujęła moją twarz w dłonie, żebym na nią spojrzała. - Jaden. Jest zły, że nie mogłam pójść na imprezę z powodu godziny policyjnej. – Wyciągnęłam moje włosy z oczu. - Och. Następnym razem po prostu zadzwoń do mnie. Powinnaś iść. Tak długo, jak jesteś z Jadenem, wiem, że będziesz bezpieczna. – Poklepała mnie po policzku i pocałowała w czubek nosa.
Gdybyś tylko wiedziała…
7
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Zadzwonię następnym razem. Spodoba mu się to. - Lepiej śmigaj do łóżka. Robi się późno, ale postaraj się być cicho. Ralph ma migrenę. To był kod, że upił się do nieprzytomności i w końcu odleciał. Więc chodziliśmy na palcach po domu i rozmawialiśmy przyciszonymi głosami – nie chcieliśmy obudzić bestii. Kiwając głową, przytuliłam ją. – Dobranoc, mamo. Weszłam na górę po schodach i poszłam do sypialni. Zamykając za sobą drzwi, przekręciłam zamek i rzuciłam rzeczy na łóżko, zanim udałam się do łazienki, żeby umyć twarz i wyczyścić zęby. Wsunęłam się do łóżka, zamknęłam oczy i przygotowałam się na koszmar, który, z pewnością, zagości w moim śnie. Te same sceny pojawiają się w kółko i w kółko. Sekret, o którym nikt nie ma pojęcia – jedyny, który Jaden używa do szantażowania mnie. Jedyny, którym Ralph drażnił moją mamę. Ten sekret zmienił nasze życie. Nie. Zrujnował nasze życie. Gdyby tylko coś zrobiła. Cokolwiek. Ale ona tylko stała i patrzyła. Słuchała. I wtedy nastąpił koniec… i prawdziwy koszmar dopiero się zaczął.
Oddychaj. Po prostu oddychaj.
- Hej Willow, nie wiedziałam, że będziesz tutaj dzisiaj. Myślałam, że Jaden nienawidzi tych szkolnych potańcówek? – Usiadłam koło Jenny. - Jaden nie przyszedł ze mną. – Patrząc na jej randkę, uśmiechnęłam się. – Hej. Skinął głową na powitanie. Większość chłopaków nie rozmawiała ze mną. Umawiałam się z Jadenem. Byłam poza limitem, a on upewnił się, żeby wszyscy o tym wiedzieli – i większość osób się go bała, więc utrzymywali bezpieczny dystans. - Och. Uwolnił Cię ze smyczy, co? – zapytała Jenna. Sarkazm w jej głosie był wyczuwalny. - Coś w tym stylu. – Wzruszyłam ramionami i patrzałam na nakrycia na stołach, ustawionych na sali gimnastycznej z okazji szkolnego balu. Rozglądałam się wokół przestrzeni, która mnie otaczała. Sala gimnastyczna
8
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa udekorowana była w trzech kolorach: pomarańczowym, żółtym i czerwonym. Serpentyny zwisały z napełnionych helem balonów, a kolorowe liście zostały rozłożone na stołach. Wszędzie można było zobaczyć migoczące światła. Fotograf rozłożył foto-budkę w jednym z rogów, wypełnioną belkami siana, suszoną kukurydzą i dyniami. - Kto, w tym roku, dekorował salę? Te ozdoby to katastrofa, a budka fotografa wygląda jak jakaś farma. - Wiem. To ohydne. Szef komisji powinien stanąć przed plutonem egzekucyjnym. - Jesteś taka zabawna. – Położyłam rękę na ramieniu Jenny. – Wykonałaś świetną robotę, Jenna, z wyjątkiem fotografa. Nadal uważam, że zabrakło mu notatek na temat balu – chichocząc, patrzałam na dziewczyny, które siedziały na belach siana, kiedy ich towarzysze stali obok niech, czekając na zrobienie zdjęcia. Jedyne, czego potrzebowali to widły i obraz byłby kompletny. - Tak… do wyboru ten albo jeden z tych ogromnych widocznych na stacjach facetów. Jenna i ja spotkałyśmy się w szóstej klasie, w pierwszym tygodniu gimnazjum. Miałyśmy wspólną ławkę w klasie i bardzo szybko stałyśmy się najlepszymi przyjaciółkami. Teraz dzieliłyśmy się wszystkim – prawie wszystkim. Była jedna rzecz, o której nikt nie wiedział, nawet moja przyjaciółka. I tak musi pozostać. Tylko jakimś cudem Jaden się dowiedział. Ta myśl sprawiła, że żółć podeszła mi do gardła, pozostawiając za sobą ognisty ślad. Dlatego, właśnie, z nim zostałam – żeby zachował mój sekret. - Hej. – Jenna pstryknęła palcami przed moimi oczami. – Cóż to za świat zwiedzasz? – Spojrzałam na Jennę i uśmiechnęłam się. Z jej nieskazitelną skórą koloru mokki i czekoladowymi oczami była oszałamiająca. Jej delikatne loki były wystylizowane w idealny kok, aby pokazać tył różowej, jedwabnej sukni, którą nie tylko miała ubrana – ona ją posiadała. Kiedy Jenna przechodziła przez pomieszczenie, ludzie ją zauważali. Mogłaby wygrać America’s Next Top Model. Powiedziałam jej już jakiś czas temu, że po zakończeniu roku powinna pójść na przesłuchanie. - Jestem tutaj, tylko rozglądam się wokół. Nikt tak naprawdę nie zmienił się po wakacjach – pokazałam ręką na znajomych. – Nic. Spójrz na Kirsten tańczącą z Jasonem. Jej sukienka zaraz podsunie się tak wysoko, że wszyscy będą mogli powiedzieć jakiego koloru ma stringi. Jest ździrowata jak zwykle – roześmiałam się – i Jason wciąż ją kocha.
9
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Cóż. Większość facetów to prawdopodobnie świnie. Pewnie wszyscy chcą rzucić okiem. – Jej randka poruszyła się obok nas. - Mam zamiar dostać coś do picia. – Jego krzesło przesunęło się z piskiem, kiedy wstał. - Kim jest ten koleś? – patrzałam na niego, gdy szedł w kierunku stołu z przystawkami i wypił kubek ponczu. - Earl. Jest tym kolesiem, o którym Ci mówiłam, że przeniósł się tutaj kilka tygodni temu. Moja jak-zawsze-pomocna-matka powiedziała jego mamie, że oprowadzę go. Myśleli, że to będzie słodkie, gdy wezmę go na tańce i przedstawię ludziom. Po tym wszystkim nie mam randki ani niczego w tym stylu. – Jenna przewróciła oczami. – Czasami myślę, że moja matka mnie nienawidzi. - Więc dlaczego go nie oprowadzisz, aby poznał hierarchię liceum? – zakręciłam palcem wokół przestrzeni sali. - Ponieważ, nie jestem szczególnie chętna na następne spotkanie, więc staram się, żeby to było kłopotliwe dla nas obojga. On ma osobowość skały. – Uderzyła kilka razy głową w stół przesuwając równocześnie liście wzdłuż stołu. - Przestań się pukać w głowę, jak to robisz teraz, bo Twoja osobowość pasuje do twojego towarzysza. Możecie być skałami razem – powiedziałam ze śmiechem. Z głową na stole, Jenna odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie. – Przynajmniej jest na co popatrzeć, nawet, jeśli jest nudny. - Nie tak łatwo, jak na tego – wskazałam głową na chłopaka stojącego w drzwiach, prowadząc dziewczynę z ręką na jej plecach. - Święty wymarzony abs, Batman. Mamy nowe ciasteczka na kampusie. - Nie zmoczcie swoich majtek, dziewczęta. – Tim oparł się biodrem o nasz stół. – To Brody Victor. Przeniósł się tutaj ze Stanton. On jest tym złym chłopcem, przed którym ostrzegały was mamuśki. Wiecie… kochaj i odejdź. Plotki są takie, że umawia się z Tobą dopóki Ciebie nie zaliczy i potem nagle Ciebie zostawia – wzruszył ramionami i oglądał swoje paznokcie. – Przynajmniej to powiedział mi kuzyn ze Stanton. - Hej Tim, co tutaj robisz? – Uściskałam go, zanim usiadł obok mnie. - Nie przytulaj mnie. Jestem zbyt delikatny. Mogę nie przetrwać kontaktu z pięściami Jadena – wyszeptał rozglądając się po sali.
10
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Jadena tutaj nie ma. Wiesz, że nie interesują go tańce. - Jak udało Ci się go nakłonić, żeby pozwolił przyjść Tobie bez niego? – Jenna spojrzała na mnie znad kubka. Skierowałam moje spojrzenie na kolana i wymamrotałam: – Jeśli czegoś nie wie, to go nie zrani. - Nie, ale zrani, jeśli się dowie. – Jenna wypuściła powietrze. - Więc… upewnijmy się, żeby się nie dowiedział. – Tim uśmiechnął się i poklepał mnie po dłoni. Jego brązowe loki opadły na jego czoło i wpadły do jego oczu, a ja musiałam zagryźć wargę, żeby nie zachichotać. Czasami przypomina mi Labradora moich sąsiadów. Ale nawet z jego nieokiełznanymi lokami i słodkimi oczami pieska, był jednym z najmilszych ludzi, jakich znałam. Był moim najbliższym przyjacielem, zaraz obok Jenny. Jenna spojrzała prze ramię. – Karen jest tutaj. - Nie ma mowy! – Mój głos załamał się, a moje serce ścisnęło. – Miała być poza miastem ze swoimi rodzicami. To był powód, dla którego dzisiaj tutaj przyszłam. Nawet nie pomyślałam o tym, że będzie w stanie mnie dzisiaj szpiegować i zgłaszać wszystko Jadenowi. – Mój żołądek zacisnął się a pot pokrył moje plecy. - Masz największego pecha, Willow. Przysięgam – powiedział Tim. - Nie powiedziałeś czegoś, czego bym nie wiedziała. – Mój wzrok wylądował na nowym szkolnym ciasteczku. Patrzałam jak prowadził swoją dziewczynę. – Widziałam go na meczu wczoraj. - Kogo? – Tim spojrzał znad serwetki, którą oświetlał ogniem z zapalniczki, którą miał w kieszeni. Jenna zabrała od niego serwetkę. - Boże… Tim. Ludzie zaczną myśleć, że jesteś pirotechnikiem, jeśli tego nie odłożysz. - Jasne… jestem kapitanem drużyny szachowej, kujonem, matematycznym maniakiem i pirotechnikiem. Myślę, że mam podstawowe powody mojej niepopularności. Moja życiowa misja jest pełna. – Pokręciłam głową i roześmiałam się. – Nowy chłopak. Był na meczu i przedstawił mi się. - Tak dla jasności, jest nowy w szkole i śmiał się Tobie przedstawić – powiedziała Jenna. – Musi nie wiedzieć, że jesteś własnością Jadena. - Przestań. Nie jestem jego własnością i on o tym wie. – Jenna i Jaden nigdy się nie
11
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa dogadywali. Jenna uważała, że Jaden traktuje mnie jak kawałek mięsa. Mimo, że tego nie przyznam, zgadzam się z nią, choć nie do końca. - Chodź, Tim. Zatańcz ze mną. - Wyciągnęłam Tima za ramię. – Jesteś jedynym, któremu Jaden nie skopie tyłka, jeśli Karen powie mu, że tutaj byłam. - Dlaczego? - Bo Jaden myśli, że jesteś gejem – odpowiedziałam, prowadząc go na parkiet. Słyszałam śmiech Jenny, która zakrztusiła się ponczem. Razem z Timem kołysaliśmy się na parkiecie. Jego ramiona były oplecione wokół mojej talii. Położyłam ręce na jego ramionach. Utrzymywaliśmy bezpieczny dystans między nami, więc nie mogliśmy dać nikomu mylnego wrażenia. Byliśmy tylko przyjaciółmi tańczącymi razem. Nic poza tym. Nie zauważyłam go, kiedy wchodził na salę. Tak było do momentu, gdy zobaczyłam go stojącego za Timem, odepchnął go z dala ode mnie i wiedziałam, że mam kłopoty, a moje serce zaczęło przyspieszać. - Połóż ręce na niej jeszcze raz i je stracisz – krzyknął Jaden. Zawsze lubił robić sceny. - Jaden, wiesz, że Tim i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi – powiedziałam zdenerwowana. - Wynosimy się stąd – warknął Jaden zaciskając zęby, zanim złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć za sobą. - Przestań. Nie zrobiłam niczego oprócz tańca z moim przyjacielem. – Próbowałam się wyrwać z uścisku Jadena, a on zacisnął ręce jeszcze bardziej. - Wychodzimy. - Nie. Ja zostaję. Ty możesz iść. Jaden odwrócił się i spojrzał na mnie. Żyły pulsowały na jego szyi. – Nie zostawię mojej dziewczyny na jakiejś szkolnej potańcówce i na dodatek zawstydzającej mnie. Jest impreza u Jamiesona. Jego rodzice wyjechali z miasta. Moi ludzie tam są, a nie jacyś frajerzy. - Nie idę na imprezę. To tylko wymówka dla wszystkich, żeby się upić i pieprzyć. – Uwalnia moje ramię z uścisku i odsuwam się od niego. Czuję jak moje policzki się czerwienią. Adrenalina we mnie buzuje. Jaden szarpnął moją torebkę z krzesła i wkłada ją pod ramię.
12
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – Prowadzisz? – cicho zapytał. Ton jego głosu przeraził mnie bardziej, niż wtedy, kiedy krzyczał. Przełknęłam gulę w gardle. – Tak. Jego ręka chwyciła moje ramię, zanim mogłam się ruszyć. – Idziemy. Przywiozę Ciebie z powrotem po auto później. – Jaden pociągnął mnie w stronę drzwi. Spojrzałam na Jennę. Jej wargi były zaciśnięte w prostej linii. Nienawidziłam tego, co widziałam w jej oczach, kiedy na mnie spojrzała. Rozczarowanie.
Chciałabym móc Ci powiedzieć, Jenna. Chciałabym żebyś wiedziała, dlaczego muszę znosić to gówno. Dlaczego nie mogę go kopnąć w klejnoty i rzucić go na ziemię, na co zasługuje. Ale on wie. Tak długo jak będę robić, to co on chce, obiecał, że nic nie powie.
- Skąd wiedziałeś, że tutaj jestem? – Kątem oka widziałam uśmiechającą się Karen. Suka. - Karen do mnie napisała. Czy masz pojęcie jak byłem zawiedziony wiedząc, że tańczysz z tymi maniakami i looserami?
Takimi jak Twoja kuzynka, Karen?
- Och… ciągnięcie mnie przez parkiet i wyciąganie na zewnątrz już nie jest żenujące? – Odepchnęłam jego rękę, próbując zdjąć ją ze mnie. - Wsiadaj. – Jaden otworzył drzwi swojego Mustanga. - Jadę do domu. Puść moje ramię, Jaden. Idź na swoją pieprzoną imprezę, ale ja idę do domu. Problem rozwiązany. – Jaden położył rękę na mojej głowie, przesuwając do przodu, a ramię pod moimi nogami. Kiedy podniósł mnie z ziemi, pisk wyszedł z moich ust. - Idziesz. Wsiadaj. Do. Samochodu – powiedział przez zaciśnięte zęby. Zatrzasnął drzwi, przechodząc wokół auta na stronę kierowcy. Siedziałam ze skrzyżowanymi rękami i patrzałam prosto przed siebie. – Zapnij pasy, – Jaden bębnił rytm na kierownicy. – Nie poproszę ponownie, Willow. – Mięśnie jego szyi były napięte, usta zaciśnięte a ja wiedziałam, że się nie podda. Wzdychając przeciągnęłam pas i włożyłam go w zapięcie.
13
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Nie chcę iść na tą imprezę. Po prostu pozwól mi wrócić do domu. - Nie interesuje mnie, czego chcesz.
-Willow. Jaden przyszedł – zawołała moja mama. Zbiegłam po schodach, aby go spotkać. Był wspaniały stojąc przy schodach, czekając na mnie z bukietem kwiatów. W nim były dwa Birds of Paradise. - Pamiętałeś. – Spojrzałam na niego i szeroko się uśmiechnęłam. To było parę tygodni temu, kiedy przechodziliśmy przez sklepy. Minęliśmy kwiaciarnię, gdzie pokazywano Birds of Paradise. Nigdy wcześniej ich nie widziałam i powiedziałam Jadenowi, że są piękne. Unikalne – ich dziwny kształt, który naprawdę przypominał ptaka, pod pewnymi kątami. - Oczywiście, że pamiętałem. Pamiętam wszystko co powiedziałaś, Willow. Odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. - Tutaj. – Mama wzięła kwiaty. – Włożę je do wazonu, a wasza dwójka może już iść. - Dzięki, mamo. – Wyszliśmy z domu. – To gdzie idziemy? – Splótł jego palce z moimi kiedy szliśmy do auta. - Cóż… Jamieson robi imprezę, ale wiem, że jakoś specjalnie tego nie lubisz, więc pomyślałem, że może pójdziemy do kina zamiast tego. Uśmiechnęłam się i emocje mnie wypełniły – było ich tyle, że nie mogłam rozpoznać wszystkich.
To była noc, kiedy zakochałam się w Jadenie. Myślałam, że był najbardziej idealnym chłopakiem na tej planecie. Żaden inny chłopak nie opuszcza imprezy ze swoimi kumplami dla dziewczyny. Tylko mój chłopak. Nie mogłam uwierzyć, jakie miałam szczęście. Jaden wyjechał z parkingu z piskiem opon, przedzierając się przez moje wspomnienia i przywrócił mnie do rzeczywistości. Wyprzedził inny samochód. Kierowca zatrąbił, ale Jaden miał go gdzieś. Trzymałam się deski rozdzielczej, kiedy Jaden pędził w dół drogi, lawirując samochodem oraz przekraczając prędkość, co najmniej o 30 kilometrów. - Ile wypiłeś? – zapytałam ściskając deskę tak mocno, że zbielały mi palce. - Nie wystarczająco.
14
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Więc już byłeś u Jamiesona. – Nie odpowiedział. – Więc w porządku jest to, że sam idziesz na imprezę, ale ja nie mogę iść na głupią szkolną potańcówkę? Z kim się pieprzyłeś? Z Sarah? - Zazdrosna, kochanie? – uśmiechnął się. Przewróciłam oczami. – Zdegustowana. Jaden jechał w stronę domu Jamiesona. Auta były zaparkowane po oby stronach ulicy. Wjechał na podjazd i na podwórku skręcił ostro w prawo. Nie chciał zaparkować swojego cennego auta w pobliżu innego samochodu. Ktoś mógłby go dotknąć. Wyłączył silnik i wysiadł, nie czekając aż wyjdę. Impreza trwała w pełni. Leciała muzyka, a ludzie tańczyli na trawniku, śmiejąc się i zachowując jak banda pijanych idiotów. Jedna dziewczyna, której imienia nie znałam, ale widziałam ją w szkole, była uwieszona na swoim chłopaku, jej podkoszulek owinięty był wokół jej brzucha. Jej cycki były na wierzchu, więc każdy, kto chciał mógł na nie patrzeć. I Jaden nie był wyjątkiem. Zamykając oczy, odwróciłam głowę. Łzy napływały do moich oczu żądając uwolnienia. Ścisnęłam je bardziej.
- Jest piękna. – Patrzyłam jak szczupła blondynka chodzi po pokoju. – Ona – wskazałam głową w jej kierunku. Jaden szybko spojrzał w jej kierunku i wzruszył ramionami. – Jest w porządku, ale to Ty jesteś piękna. – Pocałował bok mojej szyi aż do ucha. – Jesteś jedyną dziewczyna, na którą skierowane są moje oczy.
Jaden szturchnął mnie, żeby zwrócić moją uwagę. – Przynieś mi coś do picia, Wills – powiedział, siadając na ganku obok jednego z kumpli z drużyny piłkarskiej. Uderzyli się pięściami i mierzyli wzorkiem inne dziewczyny.
Cóż… obecnie jego oczy skierowane są też na inne dziewczyny… lub na ich cycki. Pieprzyć to. Nienawidzę tych imprez.
15
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Nie nazywaj mnie tak. – Nienawidziłam, kiedy Jaden mnie tak nazywał. Wiedział to i byłam pewna, że tylko, dlatego używał tego przezwiska. Skierowałam się w stronę domu i próbowałam się przedrzeć do kuchni przez tłum ludzi, gdzie znajdowały się beczki i inne rodzaje alkoholu. Chwyciłam colę z lodówki i piwo dla Jadena. Kiedy wracałam z powrotem zauważyłam Sarah, ubraną w obcisłą mini i równie obcisłą, białą bluzkę – ale dość długą, aby zakryć jej piersi – siedzącą obok Jadena. Miała ramię owinięte wokół jego talii, podczas gdy palec przesuwała wzdłuż zamka jego spodni, a drugą ręką bawiła się kosmykiem jego blond włosów. Zanim do nich podeszłam, wzięłam głęboki oddech i westchnęłam. Ździra. Jednak Jaden nie jest lepszy. A ja musiałam siedzieć obok nich i na to patrzeć. Nie ma niczego, co mogłabym z tym zrobić i on dobrze o tym wie. Zawsze były dziewczyny, które rzucały się na Jadena i była pewna, że zaliczył, co najmniej kilka. Słyszałam wiele plotek o moim chłopaku pieprzącym tą, albo inną laskę na imprezach. Nasz związek zmienił swój bieg kilka miesięcy temu. Próbowałam zerwać z nim już nie jeden raz, jednak on nie chciał mnie zostawić. Pojawiał się na moich zajęciach i chodził za mną, upewniając się, że żaden chłopak nie będzie się kręcił wokół mnie. Byłam poza limitem nawet, jeśli się nie byliśmy razem. Wtedy, w pewien poniedziałkowy poranek, wręczył mi kopertę przed moją pierwszą przerwą, w której była notatka ze słowami: „ Wiem i powiem”. Wiedziałam, że spieprzyłam. Wiedziałam, że byłam jego suką. Rób, co on chce. Mów, co on chce. Idź, gdzie on chce i upewnij się, że świat kręci się wokół Jadena – albo on powie, co zrobiłam. Więc, zerwanie z nim nie wchodziło w grę. Utknęłam. Ale nie było tak źle. W końcu, która dziewczyna nie chce umawiać się z kapitanem drużyny footbolowej i najpopularniejszym i najwspanialszym chłopakiem w szkole? Ja.. właśnie ja. Byłam na imprezie Jamiesona przez dwie godziny, oglądając Sarah wieszającą się na Jadenie. Nie obchodziło jej, że tutaj byłam. Oczywiście była tak pijana, że prawdopodobnie nie pamięta nawet swojego imienia. Z kolei Jaden pił piwo za piwem, więc był prawie w takim samym stanie jak Sarah. Siedziałam, popijając swoją colę oraz oglądając ich. Nie piłam alkoholu. Nie, że nigdy go nie próbowałam. Miałam kaca po imprezach 16
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa u Jamiesona,, ale nigdy nie straciłam kontroli. Moje zahamowania ulatywały, kiedy byłam pijana. Traciłam kontrolę i nie było to dobre. Plus, moja mam pijła często, za dużo i miałam ojczyma, zanim mama wyszła za mąż za Ralpha – mojego obecnego ojczyma, który pił o wiele za dużo. Ralph też miał swój udział w piciu. Widziałam, co alkohol robi z nimi. Nie, dziękuję. To nie dla mnie. Nazwij mnie świętą, albo kimkolwiek chcesz, ale wolę pić colę. Tylko colę. - Sarah i ja idziemy znaleźć jakieś ciche miejsce, żeby porozmawiać – wyszeptał Jaden do mojego ucha. Jego oddech śmierdział alkoholem i odwróciłam od niego twarz. Taaak… rozmowa. To jest z pewnością to, co będziecie robić. Na pewno. – Chodź z nami. – Złapał mnie za ramię. - Nie. – Odepchnęłam jego rękę i usiadłam na werandzie. - Chodź, Willow. Będzie zabawnie. Obiecuję.
Jakoś w to nie wchodzę. - Idź rób, co chcesz. Ja nie idę. - On przeleci Sarah – powiedział niewyraźnie Jamieson, pochylając się blisko mojej twarzy. Wszyscy wokół zaczęli się śmiać. Odeszłam od nich i błąkałam się bez celu po podwórku, patrząc na kwitnące krzewy i ogród otaczający altankę, umieszczoną w rogu podwórka. Było tutaj pięknie i podziwiałam każdy nowy rodzaj kwiatów, jakie widziałam. Altanka była wykonana z drewna i pomalowana na biało. Był to z pewnością skomplikowany projekt wraz z ogrodzeniem. Dach był zaokrąglony. Wyglądało to jak część Kremlu w Rosji. Zaabsorbowana podziwianiem pięknej altanki i ogrodu, nie zwróciłam uwagi na to, czy ktoś mógłby być w środku i weszłam prawie na dwójkę osób, które z pewnością nie należały do mojej ekipy. Temrin – „wziąć pokój” – nabrał nowego znaczenia. Wydaje mi się, że od teraz należało mówić – „wziąć altankę”. Wykrzykując przeprosiny, pobiegłam przez podwórko zanim dotarłam do tarasu domu, na którym znalazłam huśtawkę. Siadając na niej, odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy, kołysząc się łagodnie. Huśtawka bujała się lekko, aż ktoś na niej usiadł. Otworzyłam szeroko oczy. Proszę tylko nie facet z altanki. Widziałam dzisiaj wystarczająco. - Niezła impreza, co? – Natalie, dziewczyna z mojej klasy angielskiego, powiedziała
17
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa marszcząc brwi. - Tak. Niesamowita – powiedziałam, robiąc gest typu nienawidzę-każdej-sekundytego. - Widziałam Jadena i Sarah. Przepraszam. – Byłam przygotowana na litość, którą widziałam w jej oczach. Zamiast tego, widziałam zdegustowanie w jej oczach i przez krótką sekundę, nie czułam się aż tak samotna. - Dziękuję – wzruszyłam ramionami. – Przyzwyczaiłam się do tego. Jest prawdziwym idiotą, kiedy jest pijany. - Oni wszyscy są. – Wzięła łyk Dr. Pepper, który miała w rękach. – Chcesz stąd pójść? Mogę podrzucić Cie do domu. - Jeśli byś mogła mnie podrzuć do szkoły, żebym mogła odebrać swoje auto to byłoby wspaniale. Dziękuję Ci bardzo. Kiedy wróciłam do domu, poszłam prosto do sypialni i opadłam na łóżko. Mój telefon zadzwonił i dostałam wiadomość. Wiedziałam, że to od Jadena i nie byłam w nastroju, żeby z nim rozmawiać. Wyłączyłam telefon, przebrałam się w spodenki bluzkę i weszłam do łóżka. Zamknęłam oczy, czekając na rozpoczęcie koszmaru.
Oddychaj. Jesteś silna. Oddychaj. Po prostu oddychaj.
18
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ DRUGI BIOLOGIA „Wkroczył do mojego życia… i wiedziałam, że nigdy nie będę taka sama.” - Willow
Poszłam do szkoły w poniedziałek, przygotowując się do tego, co usłyszę za opuszczenie imprezy. W Cassidy High plotki szybko się rozchodzą. Wszyscy zapewne wiedzą o Jadenie i Sarah. Nie rozmawiałam z nim od czasu imprezy. Dzwonił i pisał całą sobotę i niedzielę, ale ignorowałam go. - Hej kochanie. – Jaden wolnym krokiem podszedł do mojej szafki. - Cześć. – Zatrzasnęłam drzwiczki i przekręciłam zamek. - Jesteś zła? Przepraszam za to, co się wydarzyło z Sarah. Byłem pijany. Wiesz, jak to jest… ale przysięgam, że do niczego nie doszło. – Wyciągnął rękę i odgarnął mi włosy z twarzy, pochylając się po pocałunek. Odwróciłam się. - Nie ważne, czy coś się wydarzyło, czy nie. I tak wszyscy uważają, że do czegoś doszło. - Sprostuję to. Wiesz, że jesteś dla mnie jedyną dziewczyną. Obeszłam go i poszłam do klasy, kładąc książki na ławce. - Naprawię to. Pójdź ze mną na kolację wieczorem – zawołał od progu. - Może. Uśmiechnął się i ustawił ramiona wzdłuż boków. - Wiesz, że chcesz. Chodź, Wills. Powiedziałem, że przepraszam. - Dobrze. – Nie było sensu się z nim kłócić. Błagałby mnie dopóki bym się nie zgodziła. Albo zagroziłby mi.
19
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Dał mi jeden ze swoich uśmiechów. - Będę po Ciebie o szóstej. Do zobaczenia na lunchu.
Nieważne. Czy ja w ogóle mam jakiś wybór? Przeglądałam notatki, kiedy kawałek oderwanej kartki wylądował przede mną. Spojrzałam i zobaczyłam uśmiechającego się Tima. Wskazał na kartkę, więc rozłożyłam ją i przeczytałam napis – „Spójrz w górę”. Marszcząc brwi, spojrzałam na Tina. Pokazał ręką na przód klasy z uśmieszkiem na twarzy. Mój wzrok podążył za jego ręką i zamarłam. Obok biurka nauczyciela stało ciasteczko. Wracając wzrokiem do Tima, uśmiechnęłam się i wzruszyłam ramionami. Tim zatrzepotał rzęsami i westchnął. Widząc to, musiałam zakryć usta ręką, żeby powstrzymać śmiech. - Usiądź w dowolnym miejscu, które jest wolne – powiedział nauczyciel biologii. Patrzałam jak ciemnowłose ciastko odwraca się i rozgląda się po klasie. Jego oczy wylądowały na mnie, kąciki jego ust wygięły się w pół uśmiechu. Podszedł do mojego biurka i położył na nim swoje książki, przesuwając krzesło obok mnie. Wzdrygnęłam się, kiedy usłyszałam pisk na podłodze. - Hej, Willow – wymamrotał. Spojrzałam na niego. Odwrócił się i spojrzał na mnie z uśmieszkiem na ustach. – Teraz powinnaś coś odpowiedzieć. - Hej, Brody. - Czy mogę tutaj usiąść? Jesteś jedyną twarzą, jaką zauważyłem. - Hmm… w porządku. W końcu mam partnera do ćwiczeń. – Uśmiechnęłam się szybko i patrzałam na notatki.
Boże… Jaden się zdenerwuje. - Brzmi dobrze – powiedział Brody, otwierając książkę. – Na której stronie jesteśmy? - Czterdzieści dwa. Nie rozmawialiśmy przez resztę zajęć. Kiedy zadzwonił dzwonek, Brody zabrał z ławki swoje rzeczy i odszedł. - Do później – powiedział przez ramię. - Pa – wyszeptałam, patrząc jak znika w zatłoczonym korytarzu. - Wow… ryzykuje swoje życie siadając obok Ciebie – powiedział Tim, stojąc za mną i przy okazji strasząc mnie. – Myślisz, że jak zareaguje Jaden? 20
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Dla dobra Brodego, mam nadzieję, że się nie dowie. - Racja – zachichotał Tim. - Z plotkami roznoszącymi się tutaj, prawdopodobnie usłyszy o tym, przed końcem zajęć.
Kolacja z Jadenem. Nie tak chciałam spędził popołudnie. Wciąż byłam wkurzona o tą całą sprawę z nim i Sarah, choć przyrzekał, że nic się nie wydarzyło. Pomimo tego, Sarah siedziała z nami na lunchu i flirtowała z nim, zbytnio się mną nie przejmując. Ździra. Wracając szybko do domu, wzięłam bardzo długi prysznic, potem wymalowałam paznokcie u nóg i rąk i ubrałam się na spotkanie z Jadenem. Ułożyłam moje włosy w ciemno brązowe fale okalające moją twarz. Wybrałam dżinsową spódniczkę i zieloną bluzkę z rozszerzonymi rękawami, która jak mówiła Jenna podkreślała zieleń w moich piwnych oczach.
Nie jest źle… tak sądzę. Usiadłam na czarno-białym parapecie w mojej sypialni z kryminałem, który wypożyczyłam z biblioteki dzisiejszego popołudnia. Historia szybko mnie wciągnęła i straciłam poczucie czasu. Tak było dopóki mój telefon nie zaalarmował mnie, że dostałam wiadomość i spojrzałam na zegarek. Było wpół do siódmej. Jaden spóźniał się już pół godziny. Miło. Wzięłam telefon oczekując, że wiadomość była od niego z jakimś beznadziejnym wyjaśnieniem. Zmarszczyłam brwi, kiedy zobaczyłam na ekranie imię Tima. Tim : Właśnie zobaczyłem Jadena. Ja: Gdzie? Tim: W Dive. Dive było lokalną miejscówką z burgerami, gdzie wszyscy chodzili po szkole, kiedy zaczynał się weekend. Sprzedawali najlepsze burgery w Middleton, miasteczku w Michigan,
21
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa gdzie mieszkałam, a dla ich shake’ów można było umrzeć. Ślinka mi leciała na samą myśl o tym. Ja: Miło. Byliśmy umówieni na kolację. Tim: Przykro mi. Ja: Z kim jest? Tim: Z drużyną. Ja: Sarah? Tim: Nie. Ja: Muszę iść. Do zobaczenia jutro. Tim: Pa. Jaden nic nie napisał, aż do dziewiątej. Nie odezwałam się. Pisał co chwilę. Wiadomości przechodziły od przepraszania do zirytowania. Ignorowałam go. Wyłączyłam mój telefon i poszłam do łóżka. Przez większość nocy leżałam na łóżku, myśląc o Jadenie i jego bzdurach. Nie był to pierwszy raz, kiedy opuścił randkę, bo coś lepszego mu wypadło. Ale jak zwykle siedziałam w domu – sama – i czekałam na niego. Mogłam wyjść gdzieś bez niego. To również nie był pierwszy raz, kiedy wydarzyło się coś podobnego do wyskoku z Sarah. Niezależna. To byłam ja. Robiłam to, na co miałam ochotę, podejmowałam własne decyzje. Podążanie za modą nie było na mojej liście-do-zrobienia. Nie dbałam o to, czy ludzie uważają mnie za fajną, czy nie. Drogie, modne ubrania nie przepełniały mojej szafy – ubieranie się komfortowo było dla mnie ważne. Sweterki, Converse, bluzki z sarkazmami. Mimo, że spotykałam się z gwiazdą footballu – nie byłam cheerleaderką. Klub szachowy był moim „konikiem”. Jednak, kiedy to dotarło do Jadena, byłam w pułapce. Czułam się tak, jakby coś ciężkiego spoczywało na moim ramieniu i spychało mnie w dół, każdego dnia coraz niżej. Musiałam zachować sekret. Tajemnicę, o której poza mną i mamą, wiedziały tylko dwie osoby – Jaden i Ralph.
Weź się w garść, Willow. To jest życie, jakie masz. Czas spiąć tyłek i się z tym pogodzić. - Słyszałem, że masz nowego przyjaciela – powiedział Jaden, opierając się o moją szafkę dzisiejszego poranka. 22
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - O czym mówisz? – odpowiedziałam krzywiąc się. - O nowym kolesiu, który przymilał się do Ciebie na zajęciach biologii. – Jego głos był niski i mocny. Każda inna osoba sądziła, że przeprowadzamy normalną rozmowę. Jednak ja wiedziałam lepiej. - Siedzę z nim ławce. Ciężko to nazwać przymilaniem. Co się z Tobą stało wczoraj? – Zamknęłam szafkę i odwróciłam się, żeby spojrzeć na Jadena. - Spotkałem kilku chłopaków w Dive i straciłem poczucie czasu, o czym byś wiedziała, jeśli przeczytałabyś moje wiadomości. Nie rób tak więcej. Jeśli piszę do Ciebie, oczekuję, że odpiszesz. – Uszczypnął mnie w ramię. To bolało, ale nie pokazałam tego. - Cóż, jeśli umawiasz się ze mną na kolację, oczekuję, że się pojawisz. W tym przypadku chyba żadne z nas nie dostało, tego, czego oczekiwało. Jaden złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Musiałam robić dwa kroki naraz, żeby za nim nadążyć, więc praktycznie biegłam. - Co robisz? – Próbowałam uwolnić rękę, ale zacisnął palce mocniej. - Idę do Twojej klasy. Moje serce przyspieszyło i próbowałam zatrzymać Jadena. - Jaden, zostaw to w spokoju. – Wiedziałam, że tak będzie. Brody był nowy w szkole i popełnił błąd siadając obok mnie. Jaden chciał ustawić Brodego. Zaciągnął mnie do sali. Spacerując po klasie jakby był jej właścicielem, poprowadził mnie do mojego miejsca i popchnął mnie na krzesło. Brody już siedział na swoim miejscu, obserwując to z podniesionymi brwiami. Wyciągnął rękę, żeby mnie uspokoić. Moje oczy spotkały jego i potrząsnęłam głową, więc wycofał rękę. - Więc, to Ty jesteś Brody, co? – zapytał Jaden. Brody pokiwał głową w potwierdzeniu. – Chciałem tylko ustalić pewne zasady. - Zasady? To może być interesujące – powiedział Brody z półuśmieszkiem. Odchylił się na krześle, a ręce splótł za głową. - Willow jest moja. Trzymaj ręce z dala od niej. – Jaden pochylił się nad stołem. Brody gapił się na niego z rozbawionym wyrazem twarzy. - Panie Smith – zawołał nauczyciel biologii. – Jakoś nie wierzę, że jesteś w tej klasie. Proszę wybrać drogę do swojej klasy. - Tak, proszę pana – powiedział Jaden. Spojrzał na Brodego jeszcze raz, odwrócił się 23
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa i odszedł. - Duża głowa, mały mózg. Niemal słyszałem jak jego mózg pracuje w tej wielkiej czaszce - powiedział Brody śmiejąc się. - Przestań, Ace – wymamrotałam. - A co, pobiegniesz do swojego chłoptasia się poskarżyć? – Brody rozplótł ręce i pochylił się, żeby na mnie spojrzeć. - Nie, ale ktoś być może. Właśnie teraz cała klasa słucha tego, co mówisz. – Wzruszył ramionami. - Pozwól im. Widziałem, takie coś już przedtem. Nie boję się Jadena.
Powinieneś. Reszta zajęć była niezbyt bogata w jakieś wydarzenia. Nauczyciel mówił, coś na temat sekcji zwłok dżdżownicy, którą będziemy przeprowadzać pod koniec tygodnia. Udawałam, że zwracam uwagę na to, co mówi nauczyciel – a był to nie lada wyczyn – i próbowałam nie patrzeć na Brodego. Co było wystarczająco irytujące, bo moje oczy miały własny mózg i mój wzrok co chwilę lądował na nim. Schyliłam głowę w stronę notatnika, pozwalając zakryć włosom przód mojej twarzy, dzięki czemu mogłam na niego patrzeć. Brody rozsiadł się w krześle, jego długie nogi wyciągnął przed siebie i skrzyżował w kostkach. Uderzał kciukiem o udo i wyglądał na zrelaksowanego. Zlustrowałam go wzrokiem od góry do dołu. Jego doskonałe, ciemne włosy opadały na czoło i lekko zakręcały się nad wokół jego szyi – był posiadaczem tego całego bałaganu na głowie, jakby wyszedł prosto z sypialni. Jego usta miał wykrzywiony w mały uśmiech. Był wysoki i szczupły, a jego czarna koszulka – przylegająca do niego w odpowiednich miejscach – podkreślała jego muskularne ciało, ukrywające się pod spodem.
Boże… weź się w garść. Zachowujesz się jak jakaś idiotka… jak Sarah. Jednak moje oczy mnie nie słuchały. Nie było wątpliwości, że był przystojny… bardzo przystojny. Ale coś więcej przykuło moją uwagę. Miał coś w rodzaju cichej pewności siebie. Widziałam to, kiedy patrzył na Jadena. Nagle mnie olśniło i poczułam motyle w brzuchu, kiedy patrzałam na niego spod moich włosów. Wtedy otworzył usta i motyle się rozproszyły. 24
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Podoba Ci się, to, co widzisz – wymamrotał, nie patrząc na mnie. Czułam jak moja twarz robi się czerwona i miałam nadzieję, że tego nie zauważył. Otworzyłam usta, aby coś odpowiedzieć, ale zadzwonił dzwonek. Zamknął książkę, spojrzał na mnie i uśmiechnął się. - Do jutra, Willow. Możesz na mnie patrzeć trochę częściej. - Nie pochlebiaj sobie. – Uh…. To jest moja odpowiedź? Słabe, bardzo słabe… Mrugnął i podszedł do drzwi. - Do później. – Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że mam problem. Brody Victor. To on był przyczyną moich kłopotów. Mogłam to poczuć.
25
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ TRZECI KRĘGLE „Życie jest sztuką rysowania bez gumki.” - nieznany
- Cóż… powiedz mi coś o nim – powiedziała Jenna po szkole. Byłyśmy w moim domu, aby odrobić lekcję. Leżałam na plecach na łóżku, moje stopy były oparte o wyraziste różowo-czarne paski na ścianie. - Kto? - Graj głupka jak długo chcesz, Willow, ale Tim powiedział mi wszystko o Tobie obczajającej Brodego tego ranka na biologii. - Nie obczajałam go – prychnęłam. – Ok, może odrobinkę. – Patrząc na nią, uśmiechnęłam się. – Jaka żyjąca kobieta by się nie skusiła? - Więc? - Jest przystojny. - Tyle to widzę sama. On jest prawie nielegalnie gorący. Powiedz mi coś, czego nie wiem. – Pochyliła się do przodu, spychając książki od matematyki na bok. - Jego ego jest rozmiaru Montany. - Tak, Ci piękni zazwyczaj tak mają – westchnęła – Czy on mówił dużo? - Nie. Po prostu siedzieliśmy obok siebie. To wszystko. Nic ciekawego. - Powinnaś zaproponować mu wyjście gdzieś. – Trąciła moje ramię ołówkiem. - Co? Jestem z Jadenem. Nie mogę prosić o wyjście jakiegoś innego faceta. - Jaden… tak, tak. – Machnęła ręką w powietrzu. – Olej go i przejdź do biologicznego ciasteczka.
Och… nie masz nawet pojęcia jak szybko olałabym Jadena, gdybym tylko mogła. Jest moim największym koszmarem.
26
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Nie – powiedziałam, śmiejąc się. - Moglibyśmy wyjść większą grupką i zabrać go ze sobą. Możemy mu powiedzieć, że będzie to dobry sposób na poznanie się z innymi. Usiadłam, skrzyżowałam nogi i wpięłam luźne kosmyki z powrotem do mojego koka. - To brzmi dobrze... Baw się dobrze. – opadłam ponownie na łóżko. - Co masz na myśli? - Szturchnęła moje ramię. – Idziesz też. - Jenna, wiesz, że nie mogę. Jeśli Jaden się dowie, on zwariuje, a nie mogę go zabrać ze sobą. Zrobi coś, żeby wszystko zrujnować. Powinnaś zapytać Brodego, czy pójdzie. Jesteś sama. - Być może, ale myślę, że wyjście grupą jest najlepszym pomysłem. Możemy to zrobić, kiedy Jaden będzie miał trening. Nigdy nie zwraca uwagi na to, co robisz, kiedy ma trening. - Willow, obiad – wrzasnął z dołu mój ojczym. - Już obiad? Powinnam iść. – Jenna zebrała swoje rzeczy i zebrała z twarzy swoje rzeczy. Zeszłyśmy na dół razem, Jenna próbowała mnie przekonać, żebym poszła z nimi na kręgle i spróbowała z Brodym. - Musisz się odciążyć od kurzajki zwanej Jadenem. – Dała mi szeroki uśmiech. – Pomyśl o tym. Wiesz, że tego chcesz. – Zaśmiałam się. - Witam Jenna, nie wiedziałem, że jesteś. – Mój ojczym Ralph powiedział z uśmiechem. Owinął ramię wokół niej i przyciągnął do uścisku. – Dlaczego nie zostaniesz na obiad? - Witam, panie McKenna! Chciałabym zostać. Czułam zapach klopsików już u góry. Smakowicie pachnie. Ale moja mama dała mi rozkaz przyjścia do domu o piątej. Ralph spojrzał na zegarek i powiedział. - Masz dwie minuty. - Muszę lecieć – zawołała Jenna i wymknęła się z mojego domu. – Do widzenia. Ralph i ja pożegnaliśmy się z nią i zamknął drzwi. Odwróciłam się w stronę kuchni, kiedy zostałam złapana za włosy. Pozwoliłam, aby moje usta opuścił mały krzyk, zanim zagryzłam usta, aby go powstrzymać. Lubił, kiedy krzyczałam. Bardziej lubił, kiedy płakałam. Próbowałam, jak cholera, nie robić tego. Ralph pociągnął mnie do tyłu za włosy, wyginając
27
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa mnie i przybliżył swoją twarz do mojej, a ja zastanawiałam się jak dużo musiał już wypić. Im więcej pił, tym gorszy był dla mnie. - Kto uważa, że możesz planować wyjście z przyjaciółmi, aby poznać innego chłopaka? – Wzdrygnęłam się, kiedy pociągnął moje włosy mocniej. - Nie ja. Powiedziałam Jennie, co o tym myślę, więc przestała prosić. – Zatrzymał się, mrużąc oczu. Moje mięśnie drżały i paliły. Jeśli wkrótce mnie nie puści, moje nogi odmówią mi posłuszeństwa. Czułam się, jakby odrywał mi skórę od głowy, kiedy jego pięści były owinięte wokół moich włosów. - Nie wierzę Ci. – Jego głos był cichy. Przeraziło mnie to bardziej niż jego krzyk. Puścił moje włosy i upadłam na ziemię. – Jesteś białym śmieciem, tak jak Twoja matka. – Kopnął mnie mocno w plecy. Ból promieniował przez całe moje ciało, jakby wbijało się w niego tysiące igieł. Czołgając się dotarłam do przejścia prowadzącego do pokoju dziennego i użyłam ściany do podparcia się. Starałam się go ominąć, ale złapał mnie za ramię i pociągnął do tyłu. Poślizgnęłam się na wypolerowanej, drewnianej podłodze i upadłam na biodro. Przesuwając się po podłodze, uderzyłam w drzwi, a klamką w ramię. Ralph złapał mnie pod ramię i pociągnął z podłogi. Stanął przede mną, jego palec stukał o moją klatkę piersiową. - Jestem jedynym powodem, dla którego miły chłopak z przyzwoitej rodziny w ogóle spojrzał na taki kawałek śmiecia jak Ty. – Chwycił mnie za policzki i ścisnął mocno, przybliżając jego twarz do mojej. Moja skóra rozciągnęła się na policzkach, gdy jego palce je szczypały. Mogłam wyczuć smród whisky i cygara w jego oddechu. – Moja pasierbica nie będzie umawiała się z jakimś gówniarzem, z nic nie wartej rodziny. Mam reputację do utrzymania. Jaden robi Tobie przysługę. Powinnaś o tym pamiętać. – Z ostatnim pchnięciem odwrócił się i wolnym krokiem udał się w stronę kuchni. - Willow? – Usłyszałam ze schodów delikatny głos mamy. Odwróciłam się do niej. Stała z ręką na gardle, jej oczy były szeroko otwarte. – Wszystko w porządku? - Tak, mamo. Jest w porządku – wyszeptałam.
Dziękuję za pomoc, tak przy okazji. Uwielbiam sposób, w jaki wstawiasz się za mną. Tak mnie kochasz.
28
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Dałam jej fałszywy uśmiech i udałam się do kuchni, gdzie trójka z nas siedziała przy stole i jadła spaghetti i klopski zrobione przez Ralpha, tak jakby nic się nie wydarzyło. Tylko kolejna kochająca się rodzina, mieszkająca na przedmieściach. Po obiedzie, napisałam do Jenny i powiedziałam jej, że jestem w grze – powinniśmy wyjść jako grupka znajomych i zaprosić również Brodego. Pieprzyć Ralpha. I Jadena. Jenna: Ty dziwko! Ja: To tylko grono znajomych. Jenna: Ty chcesz biologiczne ciasteczko. Ja: Zamknij się.
Środa. Jaden ma trening po szkole. Potem, on i drużyna zawsze wychodzą gdzieś razem, zazwyczaj do domu Jamiesona, żeby pograć w bilard i skorzystać z barku jego ojca. Jenna i ja zdecydowałyśmy, że będzie to idealna noc na wypad z grypą przyjaciół, którzy chcą pograć w kręgle i wyskoczyć na kolację. Jenna wyjmowała książki ze swojej szafki - Zapytaj go na biologii – powiedziała. - Nie! Ty musisz go zapytać. Nie mogę ryzykować, że ktoś usłyszy i powie Jadenowi. - Nie znam go – wyjaśniła. Zamknęłam szafkę i spojrzałam na nią. - Więc chodź ze mną na biologię. Przedstawię Ciebie i wtedy będziesz mogła go zapytać, czy pójdzie, kiedy wspomnisz o tym Timowi. To będzie wyglądać tak, jakby dopiero taka myśl przyszła Ci do głowy. – Jenna spojrzała na mnie z uśmieszkiem. – Co? - Jesteś przebiegła. Wybrałam niewidoczny kawałek i strząsnęłam go z mojego ramienia.
29
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Wolę nazywać to rozwiązywaniem problemu. - Ok, więc chodźmy rozwiązać problem. – Pchnęła mnie w kierunku klasy. Przeciągnęłam pasek mojej torby przez moje ramię. - Więc… gdzie idziemy? - Chodźmy do Super Bowl i potem możemy pójść do Dive. – Weszłyśmy do klasy i położyłam torbę na ławce. - Brodego i Tima jeszcze nie ma. Wspaniale. Kiedy wejdzie Tim, możemy go zawołać i przedstawić sobie. Wtedy zaczniesz mówić o dzisiejszym wieczorze Timowi i po prostu zaprosisz Brodego. - Dlaczego nie wiedziałam, że jesteś tak przebiegła? – zaptała, unosząc swoje brwi na mnie. Uśmiechnęłam się i mrugnęłam. - Mam wiele złych umiejętności, o których nie masz pojęcia. Pewnego dnia przekażę Ci moją wiedzę. – Patrząc nad ramieniem Jenny, widziałam jak Brody wchodzi do klasy. – Idzie tutaj – wyszeptałam. – Tim jest tuż za nim. Jenna odwróciła się z uśmiechem na ustach. - Hej Tim, chodź tutaj. - Co się dzieje? – Oparł się biodrem o biurko obok mnie. – Hej – powiedział do Brodego.
Idealny początek. Dziękuję, Tim. - Brody, to są Jenna i Tim. Jenna i Tim, to jest Brody – powiedziałam, próbując nie gapić się na Brodego, kiedy ich sobie przedstawiałam. Jednakże, Jenna otwarcie się na niego gapiła. Myślę, że widziałam kroplę śliny lecącą wzdłuż jej brody. Tak, była oficjalnym członkiem fanklubu Brodego. Jeśli nie zatrzyma tego ślinotoku będę musiała przynieść jej śliniak. - Hej – powiedział Brody wyginając twarz w małym uśmiechu. Prawie jęknęłam. Był to najseksowniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałam. Jaden, jestem z Jadenem. Nie mogę myśleć o Brodym… ale cholera, on zawsze jest gorący i pachnie tak dobrze, jak słońce, ocean i coś całkowicie męskiego. Jenna tylko się uśmiechała. Może jego uśmieszek był przyczyną powstrzymania jej
30
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa gadki. - Hej – powiedział Tim. Jenna kontynuowała gapienie się na Brodego. Odchrząknęłam i spojrzałam się na nią. Nie zauważyła, więc podeszłam do przodu. - Jenna właśnie mówiła, że powinniśmy pójść do Super Bowl dzisiaj wieczorem i zagrać kilka run zanim udamy się do Dive na burgery. Wchodzisz w to? – zapytałam Tima. - Jasne. O której? - Spotkajmy się tam około piątej. Ok? - Będę tam w jakichś przerażających i śmierdzących butach, że tylko Bóg wie, co w nich rośnie i kto miał je ostatnio ubrane. – Zadrżał Tim. - Dzięki Tim. Myślę, że ubiorę dwie pary skarpetek – powiedziałam, zatykając nos. – Ohydne. - Hej, powinieneś pójść z nami, Brody – powiedziała w końcu Jenna. – Idziemy grupą, więc będzie to dobra okazja do poznania ludzi. Dodatkowo, ludzie zawsze spotykają się w Dive. - Myślę, że nie. Jednak dzięki za zaproszenie. Wyraz twarzy Jenny zmienił się tak, że było to śmieszne. Ona nawet nie starała się ukryć swojego zainteresowania Brodym. - No chodź, nie przyjmuję „nie” za odpowiedź. Brody spojrzał na mnie. - A Ty idziesz, Willow? – Kiedy pokiwałam głową, westchnął i powiedział. – Ok, podaj mi adres i zobaczę, co uda się zrobić. – Podał mi notes. - Gdzie mieszkasz? – zapytałam. Uniósł brwi i się uśmiechnął. Przewróciłam oczami. – Muszę wiedzieć, skąd będziesz jechał, żeby podać Ci wskazówki. - Rosewood Estates. - Jesteśmy praktycznie sąsiadami – wymamrotałam, kiedy narysowałam mu drogę do kręgielni. Odwróciłam notes w jego kierunku. – Mieszkam w Rose Creek. Spojrzał na kierunek i na malutką mapę, jaką narysowałam, marszcząc brwi. - Myślę, że wiem gdzie to jest. Daj mi Twoją komórkę. – Wyciągnął rękę. Gdy na niego spojrzałam, westchnął, jakby miał do czynienia z małym dzieckiem. – To jest ta chwila, kiedy dajesz mi swoją komórkę, abyśmy mogli wymienić się numerami telefonów. Wtedy,
31
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa będę mógł napisać do Ciebie, jeśli będę miał problemy z dotarciem do kręgielni. - Tak, jasne. – Podałam mu moją komórkę i dodał swój numer do moich kontaktów. W zamian wpisałam mu swój numer telefonu, oddając telefon z powrotem. Jenna wyrwała mi telefon z ręki, zanim mógł go zabrać. - To jest mój numer. Wiesz, w razie jakby Willow nie odpowiadała. – Jenna uśmiechnęła się i oddała telefon Brodemu. - Dzięki. – Jednak nie dał jej swojego numeru. - Ok, widzimy się później. Muszę iść na swoje zajęcia – powiedziała Jenna. Cofnęła się i podeszła do drzwi, wciąż gapiąc się na Brodego, i zderzyła się z moim nauczycielem biologii. Zakryłam usta ręką, aby stłumić chichot. Brody zaśmiał się, obok mnie, kręcąc głową, a Tim podniósł książki i mamrocząc coś o Jennie, podszedł do swojego krzesła.
Niezrównana Jenna. Wie, jak zrobić wrażenie.
To był najwolniejszy dzień w historii. Myślałam, że zajęcia nigdy się nie skończą. Kiedy zadzwonił ostatni dzwonek, podbiegłam do mojej szafki i włożyłam książki do środka, zanim pobiegłam do samochodu na parkingu i weszłam do mojej Chevy. Chciałam wrócić do domu i odrobić pracę domową, więc będę mogła wziąć prysznic i przygotować się przed pójściem na kręgle. Po przejściu jak huragan przez moją szafę, przeklinając moje włosy, gdyż nie chciały się dobrze ułożyć i starannym nałożeniu makijażu, wzięłam kluczyki i skierowałam się w stronę drzwi. - Willow? Wychodzisz gdzieś? – Mama zawołała. Poszłam do jej sypialni. Leżała na brzuchu wzdłuż łóżka, dwie puste butelki po piwie leżały obok, a pełną trzymała w ręce. - Idziemy do Super Bowl, a potem do Dive na hamburgery. Pytałam się wcześniej. Pamiętasz? - To nie jest dobry pomysł dzisiejszego wieczoru.
32
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Oddychać. Będzie dobrze. Oddychaj. - Co? Dlaczego? – Moje serce zamarło. – Mówiłaś, że będzie w porządku, jeśli pójdę. - To, po prostu, nie jest dobry wieczór na wyjście. Wiesz, jak się sprawy mają. Twój tata chce, żebyśmy dzisiaj spędzili rodzinny wieczór. - On nie jest moim tatą – wymamrotałam. Ralph wyszedł z łazienki, wchodząc do sypialni. - Nawet nie masz pojęcia, jak się cieszę, że nie jestem Twoim prawdziwym ojcem. I zgadzam się z tym, co Twoja matka powiedziała Tobie o wyjściu. Zostajesz w domu, jeśli nie wychodzisz nigdzie z Jadenem – powiedział z podniesionymi brwiami. Kiedy nie odpowiedziałam, uśmiechnął się złośliwie. – Tak myślałem. Nigdzie nie idziesz. Spojrzałam na łóżko. - Mamo. - Powiedziałem nie. – Ralph krzyknął, przez co się wzdrygnęłam.
Oddychaj. Po prostu oddychaj. - Dobrze. – Pobiegłam z powrotem do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Po tym, jak rzuciłam swoje rzeczy na łóżko, przebrałam się w spodenki i podkoszulek i napisałam do Jenny. Ja: Nie mogę wyjść dzisiaj. Jenna: Co? Dlaczego? Ja: Sprawy rodzinne. Do zobaczenia jutro. Jenna: Przykro mi. Ja: Nic wielkiego. Baw się dobrze. Poświęciłam resztę nocy na przygotowywanie się do szkoły i zastanawiałam się, czy Brody pojawił się w kręgielni. Skończyłam odrabianie pracy domowej, włączając w to dodatkowe zadania. Było za wcześnie na pójście do łóżka i byłam zbyt pobudzona, żeby zasnąć, więc postanowiłam popracować nad matematyką i biologią. Skończyłam pisanie referatu na temat wojny domowej z historii, którą miałam dopiero na następny tydzień. Miałam nadzieję, że dostanę wiadomość od Jenny, jak się bawiła, więc czekałam do północy, zanim weszłam do łóżka. 33
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Tej nocy śniły mi się błyszczące, niebieskie oczy Brodego i słyszałam jego rozbawiony śmiech. To było lepsze od koszmarów, które zazwyczaj mnie nawiedzały.
Po prostu oddychaj.
34
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ CZWARTY PLANOWANIE „ Nie lubię Cię. Jesteś sarkastyczny i irytujący. Więc, dlaczego nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć Ciebie każdego dnia.” - Willow
Spojrzałam w lustro następnego dnia. Moje ciemne włosy były jednym, wielkim bałaganem. Codzienne fale zwisały na moich ramionach. Miałam ciemne cienie pod oczami, a ich piwny kolor wyblakł z braku snu. Nie miałam energii do dbania o to, jak wyglądam. Wyszczotkowałam włosy, związałam je w niechlujnego koka na karku. Zrobiłam lekki makijaż, żeby ukryć cienie i pokryłam rzęsy jakimś tuszem. Musnęłam usta błyszczykiem i wyglądałam dobrze. Wyciągnęłam parę spodni, różowy podkoszulek z napisem – „Zombie jedzą mózgi.
Jesteś bezpieczny”, zapinaną bluzę z kapturem oraz moje gorące, różowe tenisówki z cekinami i zmusiłam się do pójścia do szkoły. - Wyglądasz jak gówno – powiedziała Jenna. Spojrzałam na nią i włożyłam książki do szafki. – I spalę te tenisówki, jak następnym razem będę u Ciebie w domu. - Dzięki. Też jesteś seksowna. – Oparła się o szafkę obok mojej. – Tęskniłam za Tobą wczoraj. Nie było tak fajnie bez Ciebie. - Dzięki. Brody się pojawił? - Tak – westchnęła i przysięgam, że zobaczyłam błysk w jej oczach i różowe, kartonowe serduszka nad jej głową. Nie byłabym zaskoczona, jeśli zaczęłyby grać skrzypce, papierowe króliki skakały wokół niej i ptaszki wylądowały na jej ramionach. To było obrzydliwe… byłam całkowicie zazdrosna. - Więc, jaki jest? - Ech… Spojrzałam na nią.
35
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Co to ma znaczyć? - Jest wysoki, ciemnowłosy, przystojny, jak opisują te zboczone romanse. Musi mieć ok.. 180 cm wzrostu i wydaje się że ma ten cały dobytek – mózg, wygląd i jest zabawny. Wszystkie dziewczyny mdlały na jego widok. - Pogromca kobiet, co? – Przewróciłam oczami. Jenna wzruszyła ramionami. - Tak sądzę. Został na jedną rundę i potem wyszedł z Tanią. - Wspaniały gust. Przypuszczam, że historie o nim są prawdziwe, wie jak znaleźć łatwą dziewczynę. - Czas nam powie. Do zobaczenia na historii. – Zamknęłam moją szafkę i podskoczyłam, kiedy stanęłam twarzą w twarz z Jadenem. - Więc, Jenna marzy o nowym facecie, co? Wielka niespodzianka. Ona pójdzie za czymkolwiek, co ma puls. Czasami się zastanawiam, czy puls byłby potrzebny. – Roześmiał się na jego kiepski żart. - Jestem spóźniona, Jaden. Zobaczymy się na lunchu. – Odsunął się od szafki i poszedł za mną. - Odprowadzę Cię do klasy. Drogę pokonaliśmy w milczeniu. Kiedy dotarliśmy do mojej klasy, spojrzałam na niego przez ramię. - Pa. Zajmij mi miejsce na lunchu. Jaden chwycił mój nadgarstek, ciągnąc do tyłu, na swoją pierś. Owinął ręce wokół mojej talii, ocierając się twarzą za moim uchem, kiedy nagle odwrócił mnie i pocałował. Jego pocałunek był mocny. Kładąc rękę na jego klatce piersiowej, odepchnęłam go. Uśmiechnął się i odszedł. Odwróciłam się i weszłam do klasy. Moje oczy spotkały oczy Brodego. Przewrócił oczami i zrobił zdegustowany wyraz twarzy. - Lubię Twoją koszulkę – powiedział, kiedy dotarłam do stołu. Musiałam spojrzeć w dół, żeby przypomnieć sobie, jaką bluzkę ubrałam. - Dzięki. Ubrałam ją specjalnie dla Ciebie. Wiesz, aby wesprzeć Ciebie w razie ataku zombie. – Zaczął się śmiać. Moje serce prawie zatrzymało się na ten dźwięk. Dobry Boże, to brzmiało jak niebiańska muzyka.
36
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Był dzień filmowy na biologii. Nie mogłam się doczekać drzemki podczas trwania filmu. Składając ramiona na książkę, położyłam głowę na nich i zamknęłam oczy. Pod koniec filmu, Brody przybliżył swoje krzesło do mojego i przerwał moją drzemkę. - Więc, umawiasz się z kapitanem drużyny footbolowej. Jesteś jedną z nich – powiedział cicho. - Jaką, jedną z nich? - zapytałam, nie otwierając oczu. - Blachara. - Hmm.. a Ty jesteś jednym z nich? - Nie mogę się doczekać, żeby to usłyszeć – wymamrotał – Jednym z czego? Wzdychając, otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. - Marnym sportowcem, który jest zazdrosny o tych prawdziwych. Przynajmniej wiesz, że zawsze będziesz miał robotę, kiedy skończysz szkołę.. - Co? – Brody spojrzał na mnie i uniósł brwi. - Tak. Panie Victor, jestem pewna, że usłyszałeś, to, co powiedziałam. Ci, którzy potrafią - robią, a Ci, którzy nie potrafią - uczą, więc nie musisz się martwić o swoje sportowe niedociągnięcia. Możesz spać spokojnie ze świadomością, że będziesz mógł nauczać. Brody roześmiał się. - Miło. Jestem wdzięczny za wiedzę, że jestem produktywnym członkiem społeczeństwa. - To się jeszcze okaże. Jak tam Tania? - Uśmiechnął się i wzruszył ramionami. - Miałem lepsze. - Ugh, jesteś świnią. - Pytałaś. – Zbliżył się do mojego ucha i wyszeptał. – Więc, pytasz się o mnie? – Poklepał ołówkiem po stole. Moje serce zamarło. On nie może wiedzieć. Rozmawiałam o nim tylko z Jenną i Timem. Nigdy by nikomu nie powiedzieli o tym. - Masz urojenia. Dlaczego sądzisz, że o Ciebie wypytywałam? - Znasz moje nazwisko. Nie umieściłem go na liście kontaktów, kiedy dawałem Ci mój 37
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa numer – wyszeptał. Był tak blisko, że czułam jego oddech na szyi, który poruszał kosmykami moich włosów. Jego zapach wirował wokół mnie, słońce, słona woda i coś jeszcze, co należało tylko do niego. – I wiesz o Tanii. Uśmiechając się do niego, użyłam mojego kciuka do zdjęcia zakrętki od pióra i zaczęłam rysować ogromne kółko wokół jego nazwiska na jego pracy domowej. - Nie, panie Victor, potrafię czytać. Powinieneś się nauczyć. I wszyscy wiedzą o Tanii. Jest tak łatwa, jak Ty. Zadzwonił dzwonek. Schowałam moje rzeczy do torby i podniosłam ją, odchodząc bez patrzenia w tył. Ale chciałam spojrzeć. Był przyjemny dla oka, ale był poza limitem. Od razu przechodził do rzeczy, aż chciałam krzyczeć. Więc skierowałam mój wzrok na wprost i wyobrażałam go sobie w myślach. Nie mogę uwierzyć, że utknęłam z nim na biologii do końca roku. Zastanawiam się, ile by kosztowało wynajęcie mordercy. Mam mój fundusz na studia… może by starczyło. Jenna czekała na mnie na zewnątrz. - Widziałam, że Ty i Brody rozmawiacie. Coś ciekawego? - Czy słyszę zazdrość w Twoim głosie? – Dokuczałam jej z uśmiechem. – Nie martw się. Nie była to rozmowa o czymś ważnym, jeśli nie liczyć tego, że nazwał mnie blacharą. - Nie zrobił tego! - Tak. Już aktywował mój program suki, a znam go dopiero od dwóch dni. Ktoś zaśmiał się za mną. Spojrzałam przez ramę i wypuściłam sfrustrowany oddech, kiedy zobaczyłam Brodego. - Jest za nami, czyż nie? – Uśmiechnęłam się do niej. – Masz swoją szansę Jenna, zapytaj się go o wyjście – powiedziałam na tyle głośno, żeby usłyszał. Szturchnęła mnie w bok, gapiąc się na mnie, zanim odeszła do swojej klasy. Śmiejąc się, pomachałam jej i pobiegłam schodami na górę. - Gdzie usiądziemy? – zapytał, kiedy wyszłam zza rogu w kierunku swojej klasy. - Co Ty robisz? Nie mamy tych zajęć razem – powiedziałam przez zaciśnięte zęby. Brody kręcił swój ołówek między palcami. - Teraz mamy. Mój plan się zmienił. To gdzie siadamy? Nie odpowiedziałam mu. Idąc do mojej ławki, położyłam książki na stoliku. Brody spojrzał się na dziewczynę siedzącą obok mnie.
38
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Porażka. Myślałem, że będziemy znowu ławkowymi przyjaciółmi. - Zdajesz sobie sprawę z tego, że to jest angielski, tak? - Tak. Och, spójrz. Za Tobą jest wolne miejsce. Możemy przekazywać sobie notatki podczas zajęć. – Mrugnął, kiedy odchodził.
On staje się bardziej irytujący za każdym razem, kiedy otwiera usta. Odwróciłam się do tyłu i spojrzałam w jego oczy. I zapomniałam, co chciałam powiedzieć. Jego oczy lśniły odcieniem niebieskiego i były obramowane najczarniejszymi i najdłuższymi rzęsami, jakie w życie widziałam. Dziewczyny mogłyby się pozabijać za takie rzęsy. Uniósł na mnie brwi, kiedy nic nie powiedziałam. - Jakie zajęcia masz potem? – W końcu zapytałam. - Informatyka. Czy powinienem zająć Tobie miejsce? - Na szczęście, nie mamy tych zajęć razem. - Gdybym nie znał Cię lepiej, pomyślałbym, że nie chcesz mnie w Twojej klasie. - Myślisz? – Odwróciłam się do przodu, zagryzając wargi, kiedy usłyszałam cichy chichot za mną. Jak tylko skończyłam angielski, chwyciłam torbę i wyszłam z klasy, próbując zniknąć w tłumie. - Co się dzieje z Tobą? Wyglądasz tak, jakbyś miała za chwilę wybuchnąć. – Jenna powiedziała, jak tylko weszłam na historię. - Dwa słowa. Brody Victor. – zaznaczyłam to dodatkowo palcami. - Co z nim? - Najwidoczniej jego plan został zmieniony i chodzimy razem na angielski? - Ty szczęśliwa dziwko! Przesunęłam się z drogi, bo ktoś próbował przejść, zanim spojrzałam na Jenne i prawie krzyknęłam: - Szczęśliwa? Nazwał mnie blacharą. Jakie mam szczęście, że dzielę z nim klasę? - Siedzicie razem na angielskim? - Czy Ty w ogóle słuchasz, co mówię? To głupek. - Tak… ale wspaniały głupek. – Roześmiała się. Ten dzień jest do bani.
39
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo, dopóki nie weszłam do klasy na następne zajęcia. - Zająłem Ci miejsce. – Widziałam, że na jego twarzy widniał rozbawiony uśmiech. Nie byłam pewna, co było tak zabawne dla niego. Byłam wkurzona. - Co Ty tutaj robisz? Skąd wiedziałeś, że jestem w tej klasie… i gdzie siedzę? - Pomyślałem, że skoro mamy razem biologię i angielski to było by fajnie, jakbyśmy też mieli inne zajęcia razem. – Wzruszył ramionami. – Jeśli chodzi o to, jakim cudem się dowiedziałem, gdzie siedzisz, zapytałem. Moje serce zabiło mocniej i to nie w dobry sposób. - Kogo zapytałeś? – wyszeptałam. - Dlaczego pytasz? Wszystko w porządku? – Brody stanął i chciał mnie dotknąć. Oddaliłam się od jego ręki. - Tak. W porządku. Czemu pytasz? - Jesteś blada i wyglądasz… - Kogo zapytałeś? – zapytałam ponownie. Jeśli Jaden się dowie, że Brody pytał o mnie, to będą z tego same problemy… dla nas obojga. - Nikogo nie zapytałem. Zobaczyłem listę kto, gdzie siedzi na biurku nauczyciela. Westchnęłam. - To dobrze – powiedziałam, roztargniona. Kładąc moje książki na biurku, usiadłam na krześle obok Brodego. – To dobrze. Nie rozmawialiśmy ze sobą do końca zajęć. Odezwał się, kiedy zaczęłam zbierać swoje rzeczy – Myślę, że zobaczymy się po lunchu, na matematyce – powiedział, idąc obok mnie, - Tak, lunch da mi czas do mentalnego przygotowania się do Twojej irytującej obecności. Zajmę Ci miejsce. Po lunchu, usiadłam na moim miejscu na matematyce. Spojrzałam w górę, kiedy Brody wszedł do klasy. Przesunęłam moją torbę z siedzenia obok. Zawahał się, rozglądając się dookoła. Spojrzałam w dół, przeglądając mój podręcznik. Chwilę później, poczułam jak zajmuję miejsce obok mnie. - Myślałem, że żartujesz, mówiąc, że zajmiesz mi miejsce – powiedział Brody. Wzruszyłam ramionami. 40
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Pomyślałam, że i tak bym przegrała tą bitwę. Są inne wolne miejsce. Nie jesteś zobowiązany do siedzenia akurat w tym miejscu. - Jestem mile widziany? Spojrzałam na niego. - Co masz na myśli? - Chcesz żebym tutaj usiadł? – Cicho zapytał. - Dlaczego miałoby mnie obchodzić, gdzie siedzisz? Uśmiechnął się. - Po prostu ciekawi mnie, dlaczego zajęłaś mi miejsce. - Tak jak mówiłam, są inne wolne miejsca. Wybieraj. I tak dla jasności, nie zajęłam miejsca dla Ciebie. To akurat jest wolne. Nikt tutaj nie siedzi. Więc nie musi być zajęte. Założył ręce za głowę i odchylił się na krześle, wyciągając nogi do przodu. - Lubię to miejsce. Myślę, że tu zostanę. - Nieważne – mruknęłam. – Co masz następne? - Czemu pytasz? Chcesz zająć mi miejsce?
Ile grozi za morderstwo będąc niepoczytalnym? Czy mogę go udusić i twierdzić, że byłam tymczasowo niepoczytalna? - Nie. Chcę wiedzieć, kiedy będą kontynuowane te tortury. – Zaczęłam przeglądać notes, próbując go zignorować. Niemożliwe. Zaśmiał się i poczułam lekkie trzepotanie w mojej klatce piersiowej. Zagryzłam dolną wargę, żeby ukryć uśmiech. Kiedy skończyła się matematyka, Brody i ja poszliśmy w różne strony. Byłam pewna, że skończyłam z nim na dzisiaj i poczułam ulgę. Nienawidziłam tego, jak wytrącał mnie z równowagi, jak zachodził mi za skórę. Szczególnie nienawidziłam tego, co czułam, kiedy śmiał się lub pochylał, żeby coś powiedzieć. To mnie dezorientowało. Mimo, że lubiłam to lub nie, byłam z Jadenem, a nawet, jeśli nie byłam, Brody miał swoją reputację. Nie szukałam kogoś na jednonocną przygodę, nawet z boskim Brodym Victorem. Poszłam do biblioteki, żeby się pouczyć. Większość seniorów omijało ją przez ostatnie godziny. Zazwyczaj spędzałam w bibliotece czas, rozwiązując zadania domowe. Dzięki temu, mniej czasu spędzałam w domu. Zawsze siedziałam przy stoliku na tyłach biblioteki, gdzie było cicho i mogłam się odizolować. Włożyłam do uszu słuchawki
41
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa i włączyłam Ipod’a. Wyciągnęłam notatki z matematyki, otworzyłam podręcznik i zaczęłam odrabiać zadania. Koncentrując się na rozwiązywaniu zadać, nie zauważyłam go, dopóki jakiś cień padł na moje notatki. Spojrzałam w górę i moje serce zwolniło. Zobaczyłam, jak usta Brodego się poruszają, a on gestykuluje rękoma. Wyciągnęłam słuchawki z uszu. - Poważnie? Też tutaj jesteś? Spójrz… to moja przestrzeń. Jest tutaj pełno kącików, gdzie możesz się pouczyć. Znajdź jeden, najlepiej, jak najdalej ode mnie. - Co, jeśli podoba mi się ta strona biblioteki? - Brody – westchnęłam. – Twoja wioska Cię wzywa. Potrzebują swojego klauna z powrotem. Wracaj teraz. – Błyskawicznie pstryknęłam palcami. Cień uśmiechu pojawił się na jego ustach, zanim mrugnął i odszedł. - Do zobaczenia jutro, Willow – powiedział przez ramię.
Jutro. Myślę, że nienawidzę szkoły.
42
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ PIĄTY FOOTBALL „Nie mam żadnych trupów ukrytych w szafie, chyba, że jesteś ochotnikiem.” - Willow
Piątkowy wieczór. Kolejna noc footballu. Chciałabym móc chodzić na mecze, jeśli mogłabym spędzać więcej czasu z Timem, Jenną i naszymi przyjaciółmi, jedząc zbyt dużo fast-foodów, plotkując i oglądając zawodnikach w ich obcisłych strojach. Zamiast tego, każdy ruch, jaki wykonałam był oglądany, analizowany i przekazywana prosto do Jadena. Potem była nieunikniona kłótnia. Impreza, jeśli nasza drużyna wygrała – Kojoty z Cassidy byłe niepokonane, więc zawsze była impreza – i Jaden będzie chciał pójść. Ja nie mogłam, ponieważ miałam godzinę policyjną. Co piątek, to samo. Byłoby o wiele łatwiej, jeśli sama przyjeżdżałabym na mecze, co tydzień, jednak Jaden nalegał, że zawozić mnie osobiście. Zaborczy. - Hej – powiedziała Jenna, siadając obok mnie. Podała mi colę. - Ooch… kofeina i cukier. To lubię. Dzięki. - Gdzie jest Twój pies-obserwator? - Karen jest dwa rzędy wyżej, dokładnie za mną – westchnęłam. Tim podszedł i usiadł obok Jenny. Był obładowany cukierkami i największym pudełkiem prażonej kukurydzy, jakie kiedykolwiek widziałam. - Uważasz, że masz wystarczająco dużo cukru, żeby wytrzymać do końca meczu? – zapytałam z uśmiechem. - Nie jestem pewien. Myślę, że wytrzymam do przerwy, ale to się jeszcze okaże. Proszę, kupiłem to dla Ciebie. – Podał mi dużą watę cukrową. - Mniam… Kocham watę cukrową. Dziękuję. Jesteś oficjalnie moim najlepszym przyjacielem. - Hej! – Jenna się skrzywiła - Przyniosłam Ci colę, pamiętasz? 43
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Hmmm, myślę w takim razie, że oboje jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi – powiedziałam, wkładając sobie różową watę do buzi. - To jest dobre. - Hej, Willow. – Miękki jak aksamit głos rozbrzmiał za mną, czułam dreszcz, który się pojawił, jakby ktoś przesuwał palcem po moim kręgosłupie. Odwróciłam się w jego stronę, wata cukrowa, która wypełniała moje usta i palce, stopniała. Połknęłam lepki cukier i powiedziałam. - Och, hej Brody. – Jego usta podążyły za moim językiem, kiedy oblizałam usta, zlizując z nich watę. Coś zatrzepotało w moim brzuchu. – Co byś chciał? - Po prostu chciałem się przywitać – powiedział. Spojrzałam na niego i zobaczyłam, jak Sarah wcisnęła się obok niego, kładąc rękę na jego udzie. - Co się stało z Tanią? Wzruszył ramionami. - To nie do końca wyszło. - Ach, więc przeszedłeś do następnego podboju. Jak miło. - Coś w tym stylu. - No cóż. W takim razie zaopatrz się w zapas penicyliny. Będziesz tego potrzebować. - Jakie to słodkie. Martwisz się o moje zdrowie. – Wyciągnął rękę, włożył kosmyk moich włosów za ucho i uśmiechnął się. – Spokojnie, jestem zabezpieczony. Dosłownie. - Fuj… Wiesz, po spotkaniu Ciebie, zastanawiam się nad zostaniem lesbijką. Jesteś obrzydliwy. Śmiejąc się wstał. - Do później. – Odszedł, a Sarah pobiegła za nim, jak piesek z wyciągniętym językiem. - Jest teraz z Sarah? Idiota – powiedziała Jenna, jedząc swój popcorn. - Tak myślę. – Zadrżałam.
On doprowadzi mnie do szaleństwa do końca roku. Kiedy mecz się skończył, czekałam na Jadena na środku boiska, jak zawsze. Podbiegł do mnie, jedna zamiast dania mi róż i pocałowania mnie, jak to zawsze robił, zostawił bukiet róż na ławce i szarpnął mnie do siebie. Jego palce ściskały moje ramię
44
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa i zagryzłam język, żeby nie czuć bólu. - Czekaj na mnie przy samochodzie. – Puścił mnie szybko, że cofnęłam się do tyłu.
Świetnie, jest w złym humorze. Wróciłam do miejsca, gdzie stali Tim i Jenna. - Co to było? – zapytała Jenna. - Nie mam pojęcia. – Wzruszyłam ramionami. Tim spojrzał na ławkę rezerwowych. - Żadnych kwiatów dzisiaj? To coś nowego. Zawsze daje Ci róże. Jest wkurzony o coś. Co powiedział? – Tom zmusił mnie do wzięcia kolejnego patyka waty cukrowej. Pchnęłam trochę waty do ust i powiedziałam: - Powiedział, że mam czekać przy samochodzie. To wszystko. – Wepchnęłam do buzi więcej waty, aż była pełna. Jadłam, kiedy byłam zdenerwowana albo zaniepokojona. W tym momencie byłam i zdenerwowania i zaniepokojona. Jaden miał temperament i bałam się, że byłam po złej stronie. - Pozwól mi podwieźć Cię do domu, Willow. Nie musisz godzić się na to gówno. Po prostu to zostaw. – Jenna pociągnęła mnie w kierunku jej auta. Więcej waty wylądowało w mojej buzi. - Nie mogę po prostu odjechać. On będzie mnie nękać, dopóki z nim nie porozmawiam. Musze to zrobić teraz. – Jeszcze jedna porcja waty. Ponad połowa wielkiej chmury różowego cukru zniknęła. - Olej go, Willow. – Tim powiedział pod nosem. – Nie potrzebujesz go ani jego schadzek. Twój związek nie jest zdrowy. Nikt nie powinien być aż tak zaborczy. - Wiem – westchnęłam i pchnęłam ogromny kawałek waty do buzi. – Muszę iść. Napiszę do was później – powiedziałam.
Chciałabym wam to wytłumaczyć. Powiedzieć wam wszystko. Czemu nie mogę zostawić Jadena. Twarz Jenny była zmartwiona. Podniosła rękę i pomachała mi. Tim pokręcił głową i ruszył do wyjścia. Żadne z nich nie rozumiało. Wiedziałam, że Jaden był idiotą. Ale mimo jego złych cech, był dobrym chłopakiem – gdzieś głęboko, bardzo głęboko. Kiedy poszliśmy na pierwszą randkę, było inaczej – lepiej. Był kochający i opiekuńczy. 45
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Otworzyłam drzwi i moje usta wygięły się w nieśmiałym uśmiechu. Był wspaniały jak zawsze. Jego zapach emanował w powietrzu. Wzięłam głęboki wdech. Pachniał lasem. - Hej. - Hej Willow. Pięknie wyglądasz. Każdy chłopak będzie mi dzisiaj zazdrościł. – Jaden podszedł, podając mi rękę, pomógł mi zejść ze schodów i wsiąść do auta. Wślizgnął się na siedzenie kierowcy i odwrócił w moją stronę. Kładąc rękę na moim policzku, pocałował mnie. Pocałunek był miękki, delikatny i pełen emocji. Drzwi od strony kierowcy otworzyły się, odwracając moje myśli od wspomnień. Jaden wskoczył do auta, jego włosy były wciąż mokre. - To było szybkie. Nie suszyłeś włosów – powiedziałam, patrząc na jego twarz. Usta miał zaciśnięte. Jaden zawsze suszył swoje włosy po prysznicu. Mruknął coś w odpowiedzi. Nie usłyszałam, nawet, jeśli było to jakieś słowo. Uruchomił silnik, wycofując się z parkingu, ostro obrócił samochód. Podtrzymałam się deski rozdzielczej, żeby się przytrzymać. - Jaden. Co jest z Tobą nie tak? – Jechał w stronę mojego domu, nawet nie pytając się o imprezę u Jamiesona. Wjeżdżając na mój podjazd, gwałtownie zatrzymał samochód, rzucając nas do przodu. - Widziałem, jak z nim rozmawiałaś. – To były pierwsze słowa, które wypowiedział, odkąd jesteśmy w samochodzie. - Z kim? Z Timem? – Wiedział, że Tim i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nigdy wcześniej nie miał z tym problemu. - Nie. Brody Victor. Siedział na trybunach, gdzie każdy mógł was zobaczyć. – Jaden chwycił kierownicę tak mocno, że pobielały mu palce. - Rozmawialiśmy może z dwie minuty i to nawet nie było przyjazne. Nawet siebie nie lubimy, Jaden. – Położyłam rękę na jego ramieniu. - Nie wyglądało to jak nic. Dotykał Twoich włosów. – Odepchnął moją rękę, a ja wzdrygnęłam się, kiedy usłyszałam jego podniesiony głos na tak małej przestrzeni. - Był z Sarah. Praktycznie na nim wisiała – krzyknęłam. - Jestem zmęczona tym zaborczym gównem. Skończ z tym. – Wysiadłam z auta i trzasnęłam drzwiami. Otworzył okno i krzyknął. - Uważaj na słowa i zmień swoje nastawienie. Nie możesz mówić „nie” w tym związku, Willow. Im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej dla Ciebie. 46
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Z piskiem opon wyjechał z podjazdu i pojechał w dół drogi. Opadłam na ganku. Moje łokcie oparłam na kolanach, położyłam na nie głowę i walczyłam o to, żeby nie uwolnić łez.
Oddychaj. Bądź silna. Oddychaj. Nie złamiesz się. Po prostu oddychaj.
- Jak poszło z Jadenem? – zapytała Jenna. Spojrzałam w dół i ruszałam moimi palcami, które moczyły się w lawendowej kąpieli. Jenna i ja miałyśmy nasz dzień SPA. Uwielbiałam pedicure, moczyć nogi w jedwabistej wodzie, pachnącej tak dobrze. A potem zrobić im masaż. Nie było nic lepszego na świecie. To była całkowita rozkosz. - Więc, odpowiesz mi coś? – Szturchnęła mnie, kiedy nie odpowiedziałam. - Był wkurzony o to, że rozmawiałam z Brodym. Widział, jak Brody odgarnął mi włosy z twarzy i to go wkurzyło. - Rozmawiałaś z nim dosłownie chwilę! - Nieważne. Jaden to widział. Możemy o nim nie rozmawiać? Chce cieszyć się kąpielą. – Pochyliłam się w fotelu i zamknęłam oczy. - Ok. Porozmawiajmy o Brodym – powiedziała Jenna. - Dlaczego? – Otworzyłam oczy i spojrzałam na nią. - Nie mogę uwierzyć, że masz aż pięć przedmiotów z nim. To niesamowite. – Jenna praktycznie wykrzyknęła. - Ciiii! Jezu, Jenna, weź się w garść. Jesteś zbyt podniecona, jeśli chodzi o Brodego – roześmiałam się. - Dobrze. Widziałaś go? – powiedziała, jej oczy podeszły jej do brwi, więc prawie znikały pod jej grzywką. Zaśmiałam się głośniej. - Tak, widziałam go. I tak, jest boski. - Pali. - Tak, to też, i jest świnią. – powiedziałam. 47
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Słyszałam, że rzucił Tanie. Nawet jej nie pocałował na pożegnanie, kiedy podwiózł ją do domu, co było swoją drogą – ciosem dla jej ego. – Jenna wyciągnęła rękę, żeby obejrzeć manicure. - Od kogo to słyszałaś? - Luce. Otworzyłam oczy i uniosłam brwi. - Luce? Żartujesz? Luce była osobą, do której mogłeś przyjść, jeśli chciałeś kogoś zadręczyć. Ona wiedziała wszystko o wszystkich – nawet zanim sami zainteresowani się o tym dowiedzieli. Jeśli ona coś powiedziała, to zawsze musiała być prawda. Nigdy nie słyszałam, żeby nie miała racji. Oczywiście, zawsze musi być ten pierwszy raz. - Nie. I prawdziwą sensacją było porzucenie Sarah pod domem, zaraz po meczu bez pożegnania się. Kiedy ktoś zapytał go, dlaczego skończył z Tanią i Sarah weszła na jej miejsce, powiedział, że próbował uporządkować hierarchię. – Jenna spojrzałam na mnie i wzruszyła ramionami. – Może nie jest tak wielkim graczem, jak się o nim mówi. - Och nie, on jest graczem. On chce po prostu zaliczyć dziewczynę z wyższych sfer. To wszystko. - Więc. On tylko gra z Tobą, jeśli tego nie wiesz. Możesz nadszedł czas, żeby gracz podjął grę. Zmrużyłam na nią oczy. - O czym Ty mówisz? - Mówię tylko, że strony mogą się odwrócić. Pokręciłam głową. - To będzie wymagało od niego emocjonalnego zaangażowania z kimś. Z tego, co słyszałam, to się nie wydarzy. - W porządku, pomińmy emocje. Tylko wykorzystanie dla zabawy. – Jenna uśmiechnęła się i mrugnęła. - O czym Ty, znowu, mówisz? - Ty i Brody… nadążasz? Przewróciłam oczami. - Jestem z Jadenem. Rozmawiałyśmy już o tym. W zasadzie kilka razy.
48
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Tak, ale nie chcesz z nim być. – Otworzyłam usta, żeby zaprotestować, ale Jenna przerwała mi. – Proszę, nie próbuj zaprzeczać. Jestem Twoją przyjaciółką dość długo. Mogę śmiało powiedzieć, że iskra, która była w tym związku, już dawno wygasła. Po prostu tkwisz w tym związku, bo to jest łatwiejsze od zerwania z nim. Ale jeśli ktoś inny zainteresowany Tobą, chcesz olać Jadena w jednej sekundzie. Wzruszyłam ramionami. - A co sprawia, że uważasz, że Brody jest mną zainteresowany? Nawet go nie lubię. I z pewnością nie chcę związku z kimś o takiej reputacji. - Nie powiedziałam nic o związku. Powiedziałam zabawa. Pomyśl o nim, jako o odskoczni. Zły chłopak, którego wszystkie potrzebujemy, zanim znajdziemy tego jedynego, z którym będziemy chciały zbudować związek. - Myślę, że postradałaś zmysły – powiedziałam jej. Jenna przestała dmuchać na swoje paznokcie i spojrzała na mnie. Wreszcie powiedziała: - Jesteś przerażona. - Przerażona? Nie, nie jestem. - Tak, jesteś z Jadenem tak długo, że wiesz, czego od niego oczekiwać. Nie ma niczego, czego byś o nim nie wiedziała. Ty, moja przyjaciółko, jesteś w rutynie, i boisz się ją opuścić. Boisz się nieprzewidywalności, utraty kontroli. - Nie jesteśmy w rutynie. Jest nam komfortowo w naszym związku. Jenna parsknęła śmiechem. - Łudź się, jeśli chcesz. Potrzebujesz kogoś, kto wywróci Twój świat do góry nogami. Wygoda jest dla słabych.
Poniedziałek. Spojrzałam na moje bluzki, aby znaleźć jedną z odpowiednim tekstem na dzisiejszy dzień. Wybrałam jeden, który głosił : „Słyszę głosy i one Ciebie nie lubią”. Pomyślałam, że to
49
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa może być przesłanie dla Brodego. Pasywna agresja, ale nie dbałam o to. Wciągnęłam dżinsy, założyłam bluzę z kapturem i pojechałam do szkoły. - Widzę, że wysyłasz wiadomość. – Jenna powiedziała, kiedy zobaczyła mnie na korytarzu. – Pytanie jest, do kogo? Jaden, czy Brody? Hmm? Uśmiechnęłam się. - Zamknij się. Weszłam na biologię i westchnęłam. Już tam był. - Jesteś tutaj. – Rzucając książki na biurko, opadłam na krzesło. - Też tutaj jesteś. – Brody powiedziałam z nutką uśmiechu. - Miałam nadzieję, że będę dzisiaj sama – wymamrotałam. Skrzywił się. - Dlaczego miałoby mnie tu nie być? - Wiesz, mogłaby wystąpić jakaś epidemia malarii albo gorączki, albo jakiś rodzaj szpecącej choroby i nie był byś w stanie przyjść do szkoły, och, przez resztę roku. – Opuściłam głowę na książki. Roześmiał się. - Przepraszam, że Ciebie zawiodłem. Mruknęłam w odpowiedzi i zamknęłam oczy, więc nie musiałam na niego patrzeć. Dlaczego on musi wyglądać tak niesamowicie? I jego zapach… wow. Zastanawiam się, czy mogłabym się zapytać, czym się pryska, więc mogłabym kupić to samo dla Jadena. Bo to pachnie przepysznie. - Czy Ty mnie słuchasz? – zapytał Brody - Co? - Powiedziałam, że był dobry mecz w piątek. Nie widziałem Cię na imprezie u Jamiesona. Ale widziałem Jadena.
Tak, założę się, że widziałeś. Zastanawiam się, kogo Jaden zaliczył tym razem. - Nie poszłam na imprezę – wymamrotałam. - Dlaczego? Nie chodzisz tam zazwyczaj z Jadenem? - Nie. - Och… myślałem.. 50
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Czy oni kiedykolwiek się zamykają na Twojej planecie? – rzuciłam. Spojrzał się na mnie zaskoczony i odchylił się do tyłu, jakbym go uderzyła. Westchnęłam. – Przepraszam. To po prostu poniedziałek. Nie dostałam jeszcze mojej dawki kofeiny i boli mnie głowa. Nie chciałam na Ciebie naskoczyć.
Tak, chciałam. Nie chcę rozmawiać o pieprzonej imprezie. Nie chcę rozmawiać z Tobą. Jesteś… miły. To jest dziwne. - Nie ma problemu. Masz. – Brody wyciągnął z plecaka Red Bulla i podał go mi. – To powinno pomóc z Twoim problemem z kofeiną. Może wytrzymasz do lunchu. Wyprostowałam się i nagle poczułam się jak największa kretynka. On chciał być miły. - Dziękuję. Bardzo tego potrzebuję. – Nasze palce dotknęły się, kiedy wzięłam puszkę, a moja dłoń zaczęła mrowić od tego kontaktu. Mój umysł wędrował w innym czasie, o innym chłopaku i próbowałam sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek czułam coś podobnego.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, więc natychmiast je otworzyłam. Czekałam na niego w salonie i widziałam, jak przyjechał. - Hej. – Jaden uśmiechnął się do mnie. – Wyglądasz wspaniale. – Wyciągnął rękę zza pleców i pokazał mi puszkę Red Bulla. Krople spływały po moim ciele. Moje gardło mogło poczuć boskość i uderzenie energii, pomocnej, aby dotrzeć do klasy dzisiejszego poranka. Niektórzy ludzie piją kawę albo herbatę. Ja piję Red Bulla. Sięgnęłam po puszkę, ale Jaden pociągnął ją do siebie. – Najpierw pocałunek? – zapytał delikatnie. - Zawsze. Nie musisz przynosić Red Bulla, żeby go dostać. Ale zawsze to dobra zachęta. Roześmiał się i podał mi puszkę. - Dobrze wiedzieć. – Jego usta zawładnęły moimi w powolnym, delikatnym pocałunku. Jego język zanurzył się pomiędzy moimi wargami. Coś w mojej piersi zadrżało i emitowało z niej. Owijając rękę, w której trzymałam puszkę, wokół jego szyi, wolną ręką złapałam jego bluzkę. Oparłam się o niego, a on pogłębił pocałunek z niskim pomrukiem. Jaden oderwał usta od moich i przesunął nimi wzdłuż mojej szczęki. 51
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
- Zabijasz mnie, Willow. Musimy iść do szkoły, a wszystko o czym mogę myśleć to ten pocałunek i małe westchnięcia, które wydajesz i które doprowadzają mnie do szaleństwa. Uśmiechnęłam się i ujęłam w dłonie jego policzki. - Myślę, że Red Bull jest produkowany z ostryg. Świetny afrodyzjak. Jaden położył nos w zagłębienie mojej szyi, zanim połączył swoje palce z moimi i zaprowadził mnie do samochodu. Wspomnienia się skończyły i przypomniałam sobie, że siedziałam z Brodym, patrzącym na mnie. - Co? – zapytałam. - Och, nic. Po prostu próbuję wyobrazić sobie Ciebie z osobowością.
Za dużo słodkości. Pchnęłam zamknięta puszkę Red Bulla w jego stronę i dałam mu mały uśmiech. Odwracając moją głowę, położyłam ją z powrotem na książkach, dopóki zajęcia się nie rozpoczęły. Udało mi się nie rozmawiać z Brodym podczas reszty przerwy i cały angielski. Była pora lunchu i stałam, wpatrując się w automat, kiedy usłyszałam jego głos. Nie rozmawialiśmy od incydentu z Red Bullem. Byłam zmieszana, z powodu tego, że tęskniłam za rozmową z nim. - Pomyślałem, że Cię tu znajdę – powiedział Brody za mną, jego ciało było tak blisko mnie, że mogłam poczuć promieniujące z niego ciepło. Jego oddech poruszał kosmykami moich włosów. Przeszłam na stronę. – Przyszłaś po dawkę kofeiny? Jestem zaskoczony, że wytrzymałaś do lunchu i nikogo nie zabiłaś… czy może w szafie dozorcy znajduje się jedno albo dwa ciała? Z pewnością mogę powiedzieć, że jesteś w stanie popełnić morderstwo, kiedy masz niedobór kofeiny. – Uśmiechnął się, a jego niebieskie oczy błyszczały. Utrzymując mój neutralny wyraz twarzy, odwróciłam się i spojrzałam na niego. Pozwoliłam, żeby mój wzrok przesunął się po jego twarzy. Mój oddech utknął mi w gardle, a moje usta wyschły. Co się stało, że sarkastyczny komentarz przerodził się w coś więcej. Moje oczy zassały jego wygląd. Brody był bez wątpienia atrakcyjny, ale nie w ten delikatny, dziecięcy sposób. Miał w sobie surową seksualność. Okazywał to w sposobie, w jakim się pokazywał, w jakim stał i w sposobie, w jaki na mnie patrzył – intensywnie, jakby mnie znał. Kosmyk ciemnych włosów opadł na jego czoło, podkreślając jego silne rysy i mały ślad 52
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa chłopięcej słodkości. Moje oczy skierowały się w dół, od jego zmierzwionych włosów, do jego jasnych, szafirowych oczu, obramowanych przez gęste, czarne rzęsy. Korzystałam z czasu, jaki miałam zapamiętując kontury jego wysokich kości policzkowych i lekko zakrzywionego nosa, jakby był złamany w jakimś punkcie. Zagryzłam swoją dolną wargę, kiedy mój wzrok powędrował do jego pełnych ust, które błagały mnie, abym je posmakowała, i ślad blizny na brodzie, po której chciałam przejechać językiem.
Och… musisz przestać. Jaden. Jaden, Jaden. Nie… to nie pomoże. Brody. Dlaczego to takie dobre? Brody przestąpił z nogi na nogę. - Co? Żadnego prztyku? Czy złapałem Cię na braku słów? To musi być pierwszy raz. – Posłał mi rozbawiony uśmiech. Zaczynałam to lubić, nawet, jeśli mnie to irytowało. Jego głęboki – wystarczająco gardłowy, by być seksownym - głos zwrócił moją uwagę. - Och, przepraszam. Byłam zajęta wyobrażając jak przeciągam taśmą klejącą po Twojej twarzy. Jego uśmiech się poszerzył. - Najpierw, mówisz mi w klasie, żebym się zamknął, a teraz chcesz zakleić moją twarz taśmą. Zaczynam myśleć, że nie lubisz moich umiejętności werbalnych. Jeśli nie byłbym tak pewny siebie i nie miał zdrowego poczucia własnej wartości, to mogłoby zaboleć. – Położył ręce na sercu. Wzruszyłam ramionami. - Nie przeszkadza mi, że mówisz, tak długo jak nie masz nic przeciwko, że Ciebie nie słucham. – Wkładając pieniądze do automatu, dostałam napój i odeszłam. Słyszałam jego chichot za mną. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy. Czekaj… kiedy te przepychanki z nim przeszły od niechęci do lekko zabawnych? - Z czego się tak śmiejesz? – Jenna zapytała, kiedy usiadłam naprzeciwko niej obok Jadena. - Z niczego – powiedziałam zbyt szybko znad mojego kubka. - Mhmm. – Uśmiechnęła się, zanim spojrzała na Brodego. Chwilę później, mój telefon zadzwonił.
53
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Jenna: Patrzy na Ciebie. Ja: Nie patrzy i nic mnie to nie obchodzi. Jenna: Tak, patrzy i tak, obchodzi. Ja: Ugh…
Piątek – laboratorium z biologii. Nienawidzę tego. Nigdy nie miałam partnera, więc musiałam podwoić moją pracę. Teraz moim partnerem był Brody i nie jestem pewna czy laboratorium będzie łatwiejsze, czy nie. Miałam partnera, ale nie był szczególnie przeze mnie lubiany. Prawda? Tak. Na pewno go nie lubiłam. Był graczem. Zarozumiałym, pochłoniętym sobą złym chłopcem. Ale… ale obrażamy się przez cały tydzień i nagle przechodzimy z sytuacji – „nienawidzę Ciebie” do „mogę Ciebie tolerować”.
Nazwał mnie blacharą. Z pewnością nie jest osobą, którą mogę nazwać przyjacielem, czy czymkolwiek innym. Musimy zrobić zadanie i to wszystko. Stojąc przy mojej szafie, przeglądałam dziesiątki bluzek, aby wybrać odpowiednią na dzisiejszy dzień. Kochałam koszulki z napisami. Zawsze kupowałam jedną, gdy chodziłam do centrum handlowego, albo przeglądałam dziwne broszury, które przychodziły mailem ze stronami wypełnionymi takimi koszulkami. Nie ważne, w jakim nastroju byłam, miałam koszulkę, żeby to wyrazić. Chwytając bluzkę z długimi rękawami, wsunęłam ją w dżinsy. Skończyłam moją fryzurę oraz makijaż i pojechałam do szkoły. - Willow, wiesz, że będziesz musiała wybrać inną koszulkę na inne dni? – powiedziała Jenna, kiedy zobaczyła mnie, wpychającą rzeczy do szafki. - Nie, mam ich pełno. Mogę się założyć, że mogłabym chodzić sześć tygodni bez ubrania tej samej koszulki dwa razy. - Nie próbuj lepiej. Bądź normalna. Ubierz coś bez sarkastycznego tekstu przyklejonych na Twoich piersiach. – Chwyciła moje ramię, żeby mnie odwrócić
54
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa i wzdrygnęłam się zasysając oddech. Jenna cofnęła swoją rękę do tyłu i spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami. - Co się dzieje? - Nic. Po prostu upadłam na ganku i uderzyłam w podłogę ramieniem. To nic. – Jenna zmrużyła oczy, ale zatrzymała swoje myśli dla siebie. – Nieważne – kontynuowałam. – Umawiam się z Jadenem, ale widuję Brodego całymi dniami. Muszę pozwolić jakoś ujawnić moje myśli. Więc używam koszulek do tego. – Odrzuciłam swoje ramię i pozwoliłam mu opaść na biodro. - Och, dramatyczny poranek. – Jenna przewróciła oczami. – Musisz zaopatrzyć się w podwójną dawkę kofeiny, kiedy pojedziesz do Starbucksa – powiedziała ze śmiechem. Uśmiechnęłam się i chwyciłam moje książki. - Do zobaczenia na historii. Znalazłam się w klasie przed Brodym, więc złapałam mikroskop, przesunęłam go do naszego miejsca i zaczęłam ustawiać. Poczułam jego zapach tak szybko, jak wsunął się na miejsce. - Hej Brody – powiedziałam, nie patrząc się na niego. - Skąd wiedziałaś, że to ja? Poczułam jak rumieńce pojawiają się na mojej twarzy. - Wyczułam Cię – powiedziałam cicho. - Co ty, cocker spaniel? Spojrzałam w górę i wzruszyłam ramionami. - Używasz codziennie tego samego perfumu. - A Ty nosisz codziennie ten sam rodzaj bluzki. Co mówi dzisiejszy? – Odwróciłam się, żeby mógł przeczytać. – Huh. „Jeśli wiedziałbyś, o czym myślę, to byś się nie
uśmiechał”. Interesujące. Więc, o czym myślisz, Willow? – Jedną rękę położył na stole, drugą na tyle mojego krzesła i pochylił się do mnie.
Myślę o tym, że uwielbiam, kiedy wypowiadasz moje imię tym głębokim głosem, że wydaje mi się, że używasz go tylko wtedy, gdy rozmawiasz ze mną – pół szeptem, gardłowym i gładkim w tym samym czasie. To mnie rozprasza, aż nagle przechodzę od nienawiści do bycia Tobą zaintrygowaną. Właśnie, dlatego chce krzyczeć i płakać, że posiadam sekret, który rujnuje moje życie, ponieważ chce Ciebie, nie Jadena. 55
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Hmm? – Wyszeptał, przybliżając się do mnie i zdałam sobie sprawę, że patrzę się na niego za długo. - Chciałabym wyjaśnić moje myśli, Brody, ale nie mam żadnych kredek. – W końcu powiedziałam, dając mu mały uśmiech. Uśmiechnął się i odwrócił w stronę sprzętu. - Możemy zacząć? Pokiwałam głową i zaczęliśmy robić zadanie. Nie rozmawialiśmy przez resztę zajęć, oprócz tego, co potrzebowaliśmy do zadania. Przepływały między nami nieprzyjemne wibracje. Za każdym razem, kiedy nasze ręce się ocierały o siebie podczas przewracania strony w podręczniku, gęsia skórka przepływała przez moją skórę. Byłam wdzięczna, że miałam ubraną bluzkę z długim rękawem, więc nie mógł tego zauważyć. Musiałam ukrywać moje drżące ręce czy mój głos – który zdawał się być szybki i miękki. On wydawał się być całkowicie niewzruszony i naturalny.
Jestem taką idiotką. Co ja robię? Nie mogę się w nim zakochać. Jestem z Jadenem. Jaden, który kilkoma słowami może wszystko zniszczyć.
Jaden zawsze lubił publiczność. Przecież był kapitanem drużyny footballowej. On uwielbiał skupiać na sobie uwagę. Siedzieliśmy przy stoliku w szkolnej stołówce, Jenna, Tim i ja wraz z Jadenem i resztą jego idiotycznych kolegów z drużyny. Nigdy nie poświęcałam czasu na nauczenie się ich imion, skoro oni nie nazwali mnie inaczej jak - „dziewczyna Jadena”. - Mamy dzisiaj mecz wyjazdowy – powiedział Jaden. Wyjęłam kawałek ogórka z mojej sałatki i oglądałam go. - Wiem – odpowiedziałam. - Hej, Willow. – Kilku znajomych z mojej klasy zawołało, kiedy przechodzili obok. Uśmiechnęłam się i pomachałam im ręką. - Hej! – Aż nagle go zobaczyłam. 56
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Proszę, proszę, nic nie mów. Po prostu idź, Brody. Nic nie mów, nie zatrzymuj się i nie machaj. - Hej, Willow. Do zobaczenia w klasie. – Brody podniósł rękę, kiedy przechodził obok naszego stolika. - Co do cholery? – krzyknął Jaden. - To nic takiego. Zostaw to w spokoju. – Położyłam rękę na ramieniu Jadena, starając się odwrócić jego uwagę. - Zostawię to w spokoju, do cholery. – Zrzucił moją rękę. Moje ranne ramię uderzyło o krawędź stolika. Zacisnęłam zęby i chwyciłam się za nie, trzymając po boku. – Co się dzieje między wami? – wrzasnął, wstając. Widziałam, że na twarzy Brodego pojawiło się zdziwienie, a później gniew. Spojrzałam na niego i pokręciłam głową, błagając wzrokiem, żeby się nie wtrącał. Brody spojrzał na mnie i Jadena. - Wszystko w porządku? – zapytał mnie, patrząc w miejsce, gdzie trzymałam moją rękę i uniósł brwi. - Nie musisz się o nią martwić – krzyknął Jaden. Wyciągnął rękę i odepchnął ramię Brodego. Brody spojrzał na rękę Jadena. Modliłam się, żeby odszedł. Potem zobaczyłam jak zacisnął ręce w pięści.
O cholera. Cholera. Cholera. Brody zrobił krok do przodu. Wstałam tak szybko, że moje krzesło spadło do tyłu, uderzając o podłogę z hukiem. Jenna chwyciła moją rękę. - Willow, trzymaj się od nich z daleka – zawołała. Wyciągnęłam rękę i chwyciłam ramię Jadena. Było sztywne. Spojrzałam na Brodego. Żyły pulsowały na jego szyi. - Zadarłeś z nie odpowiednią dziewczyną, Brody – powiedział Jaden przez zaciśnięte zęby. - Myślę, że Willow sama może zdecydować, z kim się przyjaźni, bez pytania Ciebie o pozwolenie. Jaden zrobił krok w jego stronę. Brody stał w miejscu. 57
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
To nie może się dziać. Odsuń się, Brody, proszę. - Nie! Jaden! – Stanęłam przed nim. – Przestań! – Popchnął mnie z drogi jedną ręką, a ona jak wycieraczka wróciła na poprzednie miejsce. Potknęłam się do tyłu. Jeden z jego kolegów próbował mnie złapać. Schyliłam się pod jego ramieniem i wbiegłam pomiędzy dwóch naładowanych testosteronem idiotów, którzy chcieli urządzić bójkę , kiedy wszyscy uczniowie patrzyli. – Przestań, Brody. Po prostu odejdź. – Spojrzałam na niego przez ramię. – Proszę. - Tak, Victor, Uciekaj. – Jaden pstryknął palcami na Brodego. - Jaden, skończ – krzyknęłam. – Mam już dość tego gówna! - Uważaj na to, co mówisz, Willow. – Jaden podniósł rękę, a ja się wzdrygnęłam. Brody wyciągnął rękę i przyciągnął mnie do siebie. - Nie podnoś na nią ręki. Uderzysz ją, a skończę z Tobą. Nie popełnij błędu – powiedział cicho. Z ręką na moim ramieniu, wyszedł ze stołówki, ciągnąc mnie za sobą. - Oczekuję, że będziesz w domu wieczorem, Willow. Jeśli nie jesteś na meczu, jesteś w domu. – Jaden krzyknął. – Dokończymy później, Willow. - Świetnie – jęknęłam, próbując się wyrwać Brodemu. – Co ty wyprawiasz? – Wyszarpnęłam rękę i odwróciłam się w stronę stołówki. - Gdzie idziesz? – Brody zapytał. – Wracam z powrotem. Brody stanął przede mną. - Co? Dlaczego? Prawie Cię uderzył. - Nie uderzył by mnie. – Próbowałam przepchnąć się obok niego. - Popchnął Ciebie na stolik! Pokręciłam głową, patrząc na ziemię. - Nie specjalnie. Brody zablokował sobą drzwi do stołówki. - Nie wracaj tam… - Nie widzisz, że pogarszasz sprawę, wyciągając mnie stamtąd? – krzyknęłam. – Jaden spojrzy na to, jako zawstydzenie go przed przyjaciółmi, a ja jestem jedyną osobą, która za to zapłaci! Więc dziękuję za pomoc. Wiem, że chciałeś dobrze, ale zostaw to w spokoju! 58
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Oddychaj. Po prostu oddychaj.
Sobotni wieczór, Jaden i ja byliśmy w Dive. Jak zwykle, było tutaj pełno ludzi ze szkoły, większość znałam, ale niektóre twarze znałam tylko z widzenia. Przywitaliśmy się, kiedy przeszliśmy na tyły, gdzie było cicho. Zauważyłam go prawie od razu, jak tylko weszliśmy. To było tak, jakby moje oczy miały jakiś radar i mój wzrok natychmiast powędrował do niego i nie mógł go opuścić. Nie rozmawialiśmy od czasu sprawy z Jadenem, nawet w klasie. Próbowałam na niego nie patrzeć. Jeśli Jaden by to zauważył, mógłby zrobić scenę podobną do tej na stołówce, więc utrzymywałam wzrok na podłodze i pozwoliłam Jadenowi przeciągnąć mnie przez tłum. Kiedy dotarliśmy do stolika, nie mogłam powstrzymać oczu i spojrzałam na niego przez sekundę. Nasze oczy się spotkały i poczułam w brzuchu motylki oraz zdałam sobie sprawę z tego, że nie czułam tego z Jadenem już od wielu miesięcy. Próbowałam odepchnąć od siebie te myśli i zmusiłam się od trzymania oczu z dala od Brodego. Siedzieliśmy przy stoliku w tyle restauracji. Kelnerka podeszła, aby przyjąć zamówienie. - Możemy już coś zamówić – powiedział Jaden. - Ok, proszę bardzo. - Poproszę colę, Big Splash Burgera ze wszystkimi dodatkami i frytkami. Ona zamawia colę, Mini Splash Burgera bez ogórków, cebuli, z dodatkowym serem i frytkami. - Musztarda, keczup, majonez? – zapytała kelnerka. - Majonez do obu – odpowiedział Jaden, podając menu kelnerce. Ugh. Nienawidzę, kiedy zamawia za mnie. Mogę sama zamówić pieprzone jedzenie. I nienawidzę majonezu. Jak może o tym jeszcze nie wiedzieć? I chce krążki cebulowe. Krążki cebulowe! - Podobał Ci się film? – zapytałam, starając się odwrócić się jego uwagę od tyłka kelnerki. - Tak, był w porządku.
59
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
W porządku? Siedziałam przez dwie godziny, oglądając wybuchające bomby, krew rozpryskującą się wszędzie, z czego większość była nawet w porządku, gdyby była tam jakaś fabuła i wszystko, co mówi to w porządku? Świetnie, wręcz wspaniale. - A Tobie się podobał? – zapytał, nawet się na mnie nie patrząc. - Tak. Był świetny, szczególnie moment, w którym facet wędrował w poszukiwaniu swoich ramion. To była klasyka. - Tak. – Roześmiał się – To było świetne.
Notatka dla mnie – Sarkazm nie istnieje dla Jadena. - Muszę skorzystać z toalety. Za chwilę będę z powrotem. – Wstając z krzesła, udałam się w stronę toalety, spoglądając na Brodego i jego randkę. Brody umawia się z Karą? Znam ją. Jest miła. Dzielą się deserem lodowym. Jak obrzydliwie słodkie to może być? Ugh… jestem całkowicie zazdrosna. Oh. Zabijcie mnie. Nie mogę być zazdrosna. Jestem z Jadenem. Zazdrosnym, zaborczym, apodyktycznym Jadenem. Idąc małym korytarzem, gdzie znajdowały się toalety, otworzyłam drzwi do damskiej. Tak naprawdę nie musiałam z niej skorzystać. Potrzebowałam pobyć chwilę sama. Opierając się rękoma o zlew, spojrzałam na swoje lustrzane odbicie.
Jak to się stało? Co zrobiłam, że się tutaj znalazłam? To moje życie, ale nie pamiętam podjęcia decyzji, które doprowadziły mnie tutaj. Jeśli ona by tego nie zrobiła… ale zrobiła… i teraz obie musimy tutaj tkwić. Pieprzyć to. Przestań się nad sobą użalać. Po umyciu rąk, sprawdziłam makijaż, zanim otworzyłam drzwi, żeby opuścić łazienkę. Zamarłam, kiedy stanęłam w korytarzu. Nie zdawałam sobie sprawy, jaki jest mały, dopóki nie znalazłam się tutaj z nim. On wypełniał to pomieszczenie, nie tylko swoim ciałem, ale również obecnością. Motyle wariowały w moim brzuchu. - Hej. – Dał mi mały uśmiech. - Hej, Ace. - Chciałem tylko sprawdzić, czy wszystko z Tobą w porządku po wczorajszym. Wszystko ok.? – zapytał Brody, a jego oczy wpatrywały się w moje. - Tak, dziękuję. – Zaczęłam odchodzić, ale zatrzymałam się i spojrzałam na niego. – 60
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa I dziękuję za wczoraj. Wiem, że chciałeś pomóc. - Skinął głową i potarł tył swojej szyi ręką. Uśmiechnęłam się i wróciłam do stolika, próbując zapomnieć o Brodym Victorze. Razem z Jadenem zjedliśmy kolację. Wtedy odszedł, żeby przywitać się ze swoimi kumplami z drużyny, którzy byli w restauracji. Na szczęście, zabrałam ze sobą mój e-czytnik. Kiedyś, gdy przynosiłam go ze sobą zostawał nieużywany w mojej torebce.
- Jak Twój hamburger? Przepraszam, że zamówiłem z majonezem. Następnym razem będę pamiętał, że Twój był bez majonezu. – Jaden wyciągnął rękę i pieścił moje palce swoim kciukiem. Wzięłam łyk coli i przechyliłam głowę. - Jest w porządku. Nawet z majonezem. – Uśmiechnęłam się. Palce Jadena kreśliły niewidzialne kółka na mojej dłoni. Jego niebieskie oczy patrzyły na mnie. Wzięłam kolejny łyk coli, gryząc końcówkę słomki. - Co? – zapytałam, kiedy wciąż się patrzył. - Po prostu lubię patrzeć na najpiękniejszą dziewczynę tutaj. – Otworzył usta, żeby powiedzieć coś jeszcze, kiedy trójka jego kolegów z drużyny podeszła do naszego stolika. Jeden usiadł obok Jadena, a dwójka obok mnie. Dosunęłam się do ściany, żeby zrobić dla nich miejsce. - Hej, co się dzieje? – Jeden z nich zapytał. Szczęka Jadena się zacisnęła i widziałam puls na jego szyi. - Mam randkę. - Och… jak słodko – odezwał się jeden ze śmierdzących chłopaków. Pachnieli tak, jakby przed chwilą skończyli wielogodzinny trening i zapomnieli użyć dezodorantu. Próbowałam złapać świeże powietrze, kiedy zostałam uwięziona pomiędzy ścianą, a pachą jednego z chłopaków. – Chcesz dać się usidlić? - Nie słyszeliście mnie? Jestem na pieprzonej randce. I wy, nie byliście zaproszeniu. Więc, tam są drzwi. – Jaden wskazał ręką przód restauracji. - Wow.. człowieku. Musiałeś nieźle wpaść, jeśli nie chcesz się poszlajać ze swoimi kolegami. To świetnie. Złapiemy Cię później, Trójka chłopaków opuściła stolik i pożegnali się. Patrzałam jak oczy Jadena, śledzą każdy ich krok, kiedy chodzili od stolika do stolika, śmiejąc się i żartując z innymi chłopakami 61
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
z drużyny. Zacisnęłam palce Jadena - Chcesz się przywitać z kolegami? Jaden odwrócił się do mnie i uśmiechnął, pokazując swoje dołeczki. - Dlaczego mam spędzać czas z nimi, jeśli mam Ciebie? Przebywam z nimi cały czas. Są niedojrzali, niegrzeczni i śmierdzą. Ty jesteś seksowna, inteligentna i dobrze pachniesz. Jestem zdecydowanie szczęśliwszy tutaj. Westchnęłam wracając do rzeczywistości i włączyłam czytnik. Do czasu, kiedy Jaden przywiózł mnie do domu, przeczytałam trzy rozdziały. Trzy bardzo długie rozdziały. Wjechał na mój podjazd i zatrzymał się. Pochylił się nad biegami i pocałował mnie delikatnie, trzymając mój policzek. Pogłębiał pocałunek, zjeżdżając dłońmi wzdłuż mojego ciała, chwytając moje biodra i przybliżając do siebie, całował szyję i kierował się w kierunku piersi. - Willow!
Oddychaj. Oddychaj. Wszystko w porządku. Jestem silna. Oddychaj. - Rusz tyłek do domu! W tej chwili! Jaden wypuścił mnie ze sfrustrowanym jękiem. - Napiszę do Ciebie później. - Ok. Dzięki za dzisiaj. - Spoko. Jak tylko wysiadłam z samochodu, wyjechał z podjazdu i pojechał w stronę domu. Pobiegłam do domu. - Hej, mamo. - Cześć kochanie. Wiesz, co myślę o Tobie i Jadenie siedzących w samochodzie i migdalących się. - Wiem, przepraszam. - Dobrze spędziłaś czas? – Odgarnęła włosy z mojej twarzy, zapalony papieros zwisał z jej ust. - Było w porządku. – Wzruszyłam ramionami. Zaciągnęła się dymem z papierosa i wypuściła dym bokiem ust. Patrząc na podłogę, skinęła głową. 62
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – Nie łapie wszystkich na haczyk, jak myśli, czyż nie? - Jest dobry. To znaczy… no wiesz. Jest dobry. – Pocałowałam mamę w policzek – Jestem zmęczona. Do zobaczenia rano. Wspięłam się po schodach do mojego pokoju i zamknęłam cicho drzwi za sobą.
Oddychaj. Jesteś w domu. Po prostu oddychaj. Kierując się do łazienki, umyłam twarz i wyszczotkowałam zęby. Przebrałam się w spodnie od piżamy i wciągnęłam bluzkę. Spojrzałam na siniaki na moim ramieniu. Były mocno purpurowe i czarne. Wypuściłam oddech i pociągnęłam bluzę przez głowę, starając się nie ruszać ramieniem bardziej niż muszę. Połykając dwie tabletki przeciwbólowe, wróciłam do sypialni i weszłam do łóżka. Zgasiłam światło, kiedy zadzwonił mój telefon. Myślałam o zignorowaniu wiadomości, ale jeśli to był Jaden, nie będzie zadowolony, że ignorowałam wiadomości od niego. Ze sfrustrowanym westchnięciem, złapałam telefon i otworzyłam wiadomość. Brody: Przepraszam za zatrzymanie Cię w Dive. Ja: Dlaczego? Brody: Czy Jaden widział? Ja: Nie. Kara jest miła. Nie bądź dupkiem. Brody: Nie wszystkie reputacje są zasłużone. Ja: ? Brody: Nie ważne. Dobranoc, Willow. Ja: Dobranoc.
Brody będzie przyczyną moich kłopotów…
63
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ SZÓSTY MATEMATYKA
„Co złego może się wydarzyć? To tylko mrożony koktajl.” - Willow
Poniedziałek.
Cholera. Głupi, głośny budzik. Uderzyłam ręką w mój budzik, żeby zatrzymać nieustannie piszczący alarm. Wypełzając z łóżka, udałam się pod prysznic. Umyłam się mydłem do ciała, który obiecywał energię i ożywienie. To było kłamstwo.
Poniedziałki powinny być nielegalne. Myślę, że to mogłoby być dobre na koszulkę. Zamierzam iść do centrum handlowego i kupić jedną. Może dzisiaj. Zaraz po mojej drzemce. Wyciągnęłam czarną tunikę z długimi rękawami z kołnierzykiem i czarne legginsy. Pomalowałam oczy czarną kredką, używając ciemnoszarego cienia do powiek, a paznokcie pomalowałam również na czarno. Dodałam do tego, moją czarne buty i czarną, skórzaną torbę. W takim rockowym klimacie pojawię się dzisiaj w szkole. Wsunęłam w uszy kolczyki – kółka ze zwisającym szkieletem. Wzięłam kluczyki i pobiegłam do drzwi. - Kto umarł? – zapytała Jenna, kiedy weszłam do szkoły dwadzieścia minut później. - Masz. – Podałam jej karmelowe macchiato i zsunęłam moje okulary przeciwsłoneczne. - Świetnie. wow. Chcesz wyglądać dzisiaj jak Gotka, czy o co chodzi? - Nie. Pracuję nad wyglądem nienawidzę-poniedziałkowych-poranków-i-żałuję-że-nie-
umarłam-w- weekend. - Więc… to coś działa. Dzięki za macchiato. - Nie ma problemu. Do zobaczenia na historii. – Wsunęłam na oczy moje okulary 64
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa i poszłam do klasy. Stojąc na korytarzu piłam moją kawę, przed wejściem na zajęcia. - Co robisz? – Spojrzałam w górę i zobaczyłam Jadena stojącego przede mną. - Piję moją dawkę kofeiny przed rozpoczęciem zajęć – powiedziałam, trzymając kubek, żeby mógł go dostrzec. – Nie mogę siedzieć z kawą w klasie. Chcesz coś porobić po południu? - Co takiego? – zapytał, mrużąc na mnie oczy. - Nie wiedziałam, że masz jakieś ograniczenia, aby spędzać czas ze swoją dziewczyną. - No.. - Zapomnij, że w ogóle pytałam. – Wrzucając mój do połowy pełny kubek do kosza, weszłam do klasy. Rzuciłam moją torbę na stół, zanim usiadłam na moje miejsce. Jaden, będąc idiotą poszedł za mną. Jeśli byłby mądry, zauważyłby wskazówkę, że skończyłam z nim rozmawiać, kiedy wyrzuciłam kubek z kawą do śmieci. - Co chcesz robić? – powiedział z westchnieniem, jakbym zmuszała go do spędzania czasu ze mną. - Nic, Jaden. Nie chce nic robić. Powiedziałam, żebyś o tym zapomniał. - Więc, teraz jesteś na mnie zła? - Nie. – Zaczęłam wyciągać książki z torby. Byłam zbyt poirytowana i brałam rzeczy, które nie były mi potrzebne. Wyciągnęłam do tej pory pięć zakreślaczy i wyjmowałam jeszcze więcej, rzucając je pomiędzy mnie i Brodego. - Więc o co chodzi, Wills? - Nie nazywaj mnie tak. O nic mi nie chodzi. Jest poniedziałek, ok? Nienawidzę poniedziałków. Jestem w złym nastroju. Po prostu zapomnij, że o coś pytałam. – Popchnęłam moją torbę i położyłam na nią okulary, odchylając się w fotelu. - Masz PMS, czy coś takiego? - Co? Na serio, nie możesz mnie o to, po prostu pytać. Po prostu wyjdź. - Do zobaczenia na lunchu. – Jaden schylił się, żeby mnie pocałować. Odwróciłam głowę w ostatniej chwili i jego usta wylądowały na moim policzku – Teraz zaczynasz mnie wkurzać. - Nie ważne. – Spojrzałam na niego, jak wychodził z klasy. – Ugh! – Złożyłam moje ręce razem, jakbym go dusiła, potrząsając w tą i z powrotem.
65
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Brody zaśmiał się obok mnie. – Wszystko w porządku? - Tak. Dlaczego miałoby nie być? - Czy umarł Twój chomik, czy coś? Wypuściłam sfrustrowany oddech. – Nikt nie umarł. Jestem w żałobie po śmierci weekendu. - Och. To super. - Cieszę się, że pochwalasz mój ubiór. - Cóż, jest jedna rzecz. Jeśli Jaden nie chce, żeby inni faceci patrzeli się na Ciebie, to nie powinnaś zakładać stanika z push-upem. – Oparł łokcie na stole i oparł policzek na jednej z rąk. Jego usta przygryzły dolną wargę, a oczy wędrowały od moich piersi do oczu, i tak w kółko. - Ugh, jesteś świnią i z pewnością masz niskie IQ. - Nie żebym się chwalił, ale jestem członkiem tej honorowej społeczności posiadającej wysokie IQ. – Kręcił swoim piórem na stoliku. - Żadna niespodzianka – wymamrotałam i położyłam głowę na książce, zamykając oczy. - Nie? - Słyszałam, że obniżyli swoje wymagania. Zaśmiał się. – You’ve got a mouth on you..1 Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. – Większość ludzi ma usta. Tak tylko mówię, bo chcę żebyś wiedział o tym, jak pójdziesz na następne spotkanie tej uhonorowanej społeczności. Brody uśmiechnął się i odwrócił twarz w stronę tablicy, gdzie nauczyciel zaczął znowu mówić o sekcji dżdżownicy, którą będziemy robić.
Brzmiało to, jak dobra zabawa. No może, nie dla biednej dżdżownicy.
1
Ale Ty masz gadane..
66
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
- Chcesz iść do centrum handlowego? – zapytałam Jennę, kiedy wyszłyśmy ze szkoły. - Zawsze. - Świetnie. Muszę zrobić nową koszulkę. Wyrzuciła swoje ręce w powietrze i westchnęła. Głośno. – Willow, gdybym wiedziała, że chcesz zrobić kolejną durną koszulkę, powiedziałabym nie – powiedziała, kiedy ręce opadły jej wzdłuż ciała. – Musiałaś pracować, jako opiekunka do dzieci, a teraz chcesz wydać te pieniądze na głupią koszulkę. - Nie nienawidź koszulek – powiedziałam, śmiejąc się. – Poza tym, polubisz tą jedną. Ale najpierw, makijaż. - Och, dzięki Ci Boże. Twój makijaż mnie zabija. Godzinę później, opuściłyśmy sklep. Byłyśmy wypucowane, złuszczone, oskubane, nawilżone i nasz makijaż został ponownie nałożony. Musiałam przyznać, że zrobili lepszą pracę, niż ja. Żadnej czarnej kredki. Zamiast tego, delikatna czerń, która pasowała do moich włosów i jasnej karnacji. Nawet, jeśli obiecałam sobie, że nie kupię niczego, kiedy Jenna i ja będziemy mieć robiony makijaż, i tak kupiłam eye-liner i cień do powiek, którego używał wizażysta – to było zbyt drogie. Na pewno. Teraz mogę to wziąć do domu i używać każdego ranka przed pójściem do szkoły. Powinno być dobrze. - Dobra, chodźmy po tą koszulkę, którą jesteś tak podekscytowana – powiedziała Jenna, jedząc gigantycznego precla. - Ponętnie, Jenna. – Mrugnęłam do niej. - Tak jak Ty, wyglądałam seksownie, jedząc kukurydzę jakąś minutę temu. Roześmiałam się i stuknęłam ją biodrem. – Po tym, jak zrobię moją koszulkę, pójdziemy na mrożony koktajl i przeciążymy nasze ciała śmieciowym jedzeniem. - Brzmi dobrze. Mój precel i ja jesteśmy samotni. – Jenna poklepała się po brzuchu i wydęła wargi. Przewróciłam oczami. Piętnaście minut później, miałam w rękach swój nowy, fioletowy T-shirt z długimi rękawami z napisem – „Poniedziałki powinny być nielegalne”. Wraz z Jenną poszłyśmy do 67
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa baru, aby zaspokoić nasz głód. Wychodziłyśmy zza rogu i stanęłam twarzą w klatkę piersiową z Brodym. Zatrzymałam się tuż przed nim, zanim na niego wpadłam. - Och, cześć – powiedziałam. - Hej. - Jesteś, hmm, na zakupach? – Wydawało się dziwne, że przyszedł sam do centrum handlowego. Większość facetów unika ich, jak jakiejś choroby. Potrząsnął głową. – Nie, po prostu musiałem załatwić coś dla mamy. Spojrzałam na torebkę, którą trzymał. Pochodziła ze znanego i ekskluzywnego sklepu z kosmetykami. - Więc, albo coś załatwiasz, albo jesteś draq queen po szkole. - Skąd wiedziałaś? – Wygiął usta w uśmiechu. - Szczęśliwy traf – powiedziałam, śmiejąc się. - Wychodzisz? – zapytała Jenna. - Tak – odpowiedział Brody, wciąż patrząc na mnie. Poczułam jak moje policzki się rumienią, a on się uśmiechnął. - My też wychodzimy, ale najpierw zamierzamy zaspokoić naszą ochotę na mrożony koktajl. Chodź z nami. – Jenna chwyciła ramię Brodego i pociągnęła do w stronę baru. Spojrzał na mnie przez ramię.
Zabiję ją. Najpierw ją zranię i potem zabiję. Nie mogę uwierzyć, że ona po prostu go zaprosiła, żeby wypił z nami koktajl. Będzie umierać długo i boleśnie. Myślę, że umieszczę to na jakiejś bluzce. - Więc… - Jenna zaczęła, zaraz po tym jak usiedliśmy przy stoliku z naszymi koktajlami. Brody i ja spojrzeliśmy na nią, czekając, żeby powiedziała coś poetyckiego, aby przerwać tą niezręczną ciszę. - Co kupiłaś? – Brody wskazał na moją torbę. - Och.. umm.. bluzkę. - Kolejny sarkastyczny tekst? – zapytał. Zagryzłam dolną wargę, żeby powstrzymać
68
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa uśmiech. Jego oczy śledziły moje ruchy. – Co jest na nim napisane? Pozwól mi zgadnąć. Jest na nim – „Umawiam się z głupim palantem”. Westchnęłam. – Ten komentarz naprawdę pokazuje poziom Twojej dojrzałości, Brody. - Tak, mój zaawansowany poziom musi szokować i zadziwiać Ciebie, biorąc pod uwagę to, z kim się spotykasz. Wstałam. – Idziemy, Jenna. - Nie skończyłam… - Weź go ze sobą. - Do zobaczenia jutro – zawołał Brody. Zastanawiam się, czy nie jest za późno na domowe nauczanie. - Wasza dwójka tak bardzo się lubi. To jest niesamowite – powiedziała Jenna, kiedy weszłyśmy do auta. - O czym Ty, do cholery, mówisz? My, nie znosimy siebie nawzajem. – Ruszyłam prawie z piskiem opon. - Nie. To chemia pomiędzy wami. Walczysz z tym. Kiedy przestaniesz z tym walczyć, pojawią się fajerwerki… jak wcześniej powiedziałam, potrzebujesz kogoś, kto wstrząśnie Twoim światem. Wywróci go do góry nogami. Brody Victor zrobi to, i o wiele więcej. Następnego dnia, Brody i ja rzuciliśmy się na siebie jak zwykle. Na biologii, Jaden odprowadził mnie do klasy. Kiedy odszedł, Brody zapytał. – Czy ciężko jest z nim przeprowadzić rozmowę? To wygląda tak, jakbyś musiała rozmawiać z dzieckiem cały czas. - Wiesz Brody, jesteś najlepszym dowodem na to, że reinkarnacja występuje, ponieważ nie można być tak wielkim idiotą tylko w jednym życiu. Potem już nie rozmawialiśmy przez resztę dnia. Wyciągnęliśmy nasze książki na stół, przeglądaliśmy strony ciężej niż zwykle, uderzaliśmy długopisami o stolik, wpychaliśmy rzeczy do torby dając wszystkim wokół do zrozumienia, że nie jesteśmy szczęśliwi przybywając obok siebie. Uczyliśmy się osobno.
69
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Miałam słuchawki w uszach, słuchając muzyki, kiedy podszedł do stolika, przy którym pracowałam. Wyjmując słuchawkę z ucha, spojrzałam na niego. – Co? - Nie masz nic przeciwko, żebym siedział z Tobą? – zapytał Brody. Wzruszyłam ramionami, odwracając się od niego, co było trudne, biorąc pod uwagę jego wygląd. Przyciągnął krzesło do mojego i usiadł. – Matematyka, co? - Mhmm – pokiwałam, gryząc małą marchewkę. - Och, jesteś buntowniczką. Nie powinnaś wnosić tutaj jedzenia. – Uśmiechnął się. - A myślisz, że dlaczego siedzę z tyłu, geniuszu? Chcesz jedną? – Podałam mu pojemnik wypełniony warzywami i dipem. Brody spojrzał na to, jakby były zatrute. – Co to jest? – Skrzywił się i spojrzał na mnie. - To są warzywa. Z pewnością widziałeś te rzeczy, kiedy mama kazała je Tobie jeść. - Nie warzywa. Ta papka. – Wziął kawałek selera i dotknął nim dipu. - To jest humus. Chcesz trochę, czy nie? Nie będę siedzieć tutaj cały dzień, kiedy bawisz się moim jedzeniem. - Jednak podziękuję. - Nie ważne. – Zamoczyłam kawałek brokuły w humusie i zjadłam. Brody patrzał na mnie ze zmarszczonym nosem. – To jest dobre – powiedziałam z pełną buzią. - Uwierzę Ci na słowo. – Otworzył książkę do matematyki i wyciągnął notatki. – Rozumiesz zasadę łańcucha, którą mieliśmy dzisiaj? - Tak – Próbowałam na niego nie patrzeć. - Nienawidzę się przyznawać, ale nie wszystko rozumiem. - Och. - Willow, myślisz, że możesz używać więcej niż jedno słowo podczas rozmowy ze mną? Położyłam ołówek na stół i spojrzałam na niego. – Może. Brody roześmiał się. – Nie za bardzo mnie lubisz, czyż nie? - Nie do końca. 70
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Wow, czy to odpowiedź składająca się z trzech słów? Jest progres. Przewróciłam oczami i włożyłam słuchawki z powrotem do uszu, mając nadzieję, że zakończyliśmy rozmowę i będę mogła się skupić na moim zadaniu. Kątem oka, spoglądałam na niego. Patrzał na swój podręcznik i kilka razy przykładał ołówek do zeszytu, zanim spojrzał na mnie. Przysunął się do mnie i wyciągnął słuchawkę z mojego ucha. - Hej. - Czy zechcesz mi z tym pomóc? – zapytał. - Na serio? Prosisz mnie o pomoc przy zadaniu domowym? Ty, członek uhonorowanej grupy, prosisz mnie, blacharę, o pomoc? – Spojrzałam na niego, unosząc brew. Odchrząknął. – Tak, przepraszam za ten komentarz z blacharą. To nie było fajne. - Myślisz? Brody podniósł książkę i spojrzał na mnie. – Proszę? Westchnęłam. – Mogę Ci to wytłumaczyć, ale nie nauczę się za Ciebie. Przechylił głowę na bok i zastanowił się, co powiedziałam, zanim zaczął się śmiać. - Zasłużyłem na to – powiedział, kiedy przestał się śmiać. – Obiecuję, że się postaram. - Pokaż, co tam masz. – Pochyliłam się, aby spojrzeć na jego obliczenia i prawie jęknęłam. Pachniał tak dobrze. Poza tym wyglądał też dobrze. Miałam nieodpartą chęć, żeby go dotknąć.
Skup się. Matematyka. Reguła łańcuchowa. Pomyśl o tym i zablokuj myśli o Brodym. Jasne, żebym tylko mogła to zrobić. Zmusiłam się, żeby spojrzeć na notatki. – Ok, reguła łańcuchowa pozwala nam odróżnić funkcję, która zawiera inną funkcję. Wyciągnęłam rękę w stronę jego obliczeń i wyjaśniłam mu problem. Wychylił się, żeby zobaczyć, co pokazywałam, zanim wyciągnął swoją rękę i pociągnął rękaw mojej bluzki
71
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa w górę. - Nie! – Odskoczyłam. - Przepraszam – Wyciągnął dłonie do przodu. – Chciałem tylko podciągnąć wyżej Twoje rękawy, żebym mógł lepiej zobaczyć. Masz dość ładne siniaki – powiedział, wskazując moje przedramię. Opuściłam rękaw w dół, nie patrząc na niego. – Nie lubię być dotykana. - Ok, nie ma problemu. Po prostu, odwrócę kartkę, żebym mógł zobaczyć, co pokazujesz. Czy jest jeszcze coś, co mogę spieprzyć? Wzięłam głęboki oddech, aby uspokoić moje pędzące serce. – Um, tak, pamiętasz, że jeżeli pochodna jest zależna od drugiej funkcji, może być to zapisane jako funkcja całej funkcji, wtedy pochodna ma postać pochodnej całej funkcji, pomnożoną przez pochodną funkcji wewnętrznej. - Więc w zasadzie wszystko pomieszałem – powiedział z uśmiechem, patrząc na mnie. Zassałam oddech, kiedy spojrzałam w jego oczy. Nigdy nie widziałam oczu, takich jak jego. Byłam tak blisko, że mogłam zobaczyć, że nie były do końca niebieskie, ale były prążkowane w różnych odcieniach niebieskiego. Odchylając się do tyłu w krześle, spojrzałam na własne notatki. – Nie zrobiłeś tego, aż tak źle. To trudne do zrozumienia na początku – powiedziałam. - Wydaje się, że nie masz z tym problemów, znaczy mam na myśli, jak na blacharę. Spojrzałam w górę, a on uśmiechnął się do mnie. Roześmiała się. – Proszę, masz swoją chwilę, aby docenić moją ogromną wiedzę i doświadczenie. - Jestem zaskoczony Twoimi umiejętnościami dotyczącymi matematyki. – Zaśmiał się. Pochyliłam głowę. – I tak powinno być, panie Victor. Zadzwonił dzwonek i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Wepchnęłam wszystko do torby, włożyłam ją na ramię i stanęłam, żeby odejść. - Dzięki za pomoc, Willow. - Nie ma za co.
72
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Do zobaczenia juto. - Pa, Brody.
Następnego dnia rano, gdy przygotowywałam się do szkoły, wyciągnęłam parę czarnych rurek i czarną koszulkę bez rękawów oraz szmaragdowy lekki sweterek opadający z jednego ramienia. Jenna kupiła mi go na Boże Narodzenie, mówiąc, że podkreśla on zieleń w moich piwnych oczach. Myjąc moje włosy, pozwoliłam im wyschnąć i opaść w lekkich falach. Podkreśliłam oczy moim nowym eye-linerem, rozprowadzając ciemnozielony cień na powiekach. Spojrzałam na siebie w lustrze i stwierdziłam, że nie wyglądam tragicznie. Jenna czekała na mnie przy mojej szafce, kiedy weszłam do szkoły. – You are totally going for it!.2 – wyszeptała. - Kogo? - Brody. Fajerwerki. – Uśmiechnęła się do mnie, jej oczy błyszczały. – To będzie dobra zabawa. - Nie idę po niego – syknęłam. - Więc dlaczego jesteś tak ubrana o dziewiątej rano? Przygryzłam moją dolną wargę, żeby powstrzymać uśmiech. – Nie idę! Jaden lubi ten strój, a to jest mój ulubiony sweter. Kupiłaś mi go, jeśli pamiętasz. - Mhmm. Cokolwiek powiesz – powiedziała Jenna przez ramię, kiedy szła w kierunku swojej klasy. – Spodziewam się szczegółów. Wielu, wielu szczegółów – wyśpiewała, kiedy odeszła.
Co ja robię? Zwykle się tak nie ubieram. Co ja sobie myślałam? Zaczęłam iść do łazienki, żeby umyć twarz, ale zadzwonił dzwonek i nie zdążyłam. Cholera.
2
Totalnie idziesz po to/po niego = Chcesz go powalid na kolana/ doprowadzid do szaleostwa
73
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Weszłam do klasy na biologię. Brody spojrzał na mnie szybko, zanim wrócił do swoich notatek. Jego głowa wystrzeliła w górę i spojrzał na mnie po raz drugi. Jego oczy zostały na mnie, patrząc cały czas, gdy pokonywałam drogę do ławki. Mały uśmiech pojawił się na jego ustach. – Hej. - Hej – powiedziałam. - Jak się masz? - Dobrze, a Ty? - Dobrze. Lepiej niż biedne dżdżownice będą się czuły. To jest dzień śmierci dla…. Ręka mocno chwyciła mnie za ramię. Druga ręka owinęła się wokół mojej szyi, zanim usta wylądowały na moich w twardym, wymagającym pocałunku. Odwróciłam się, odpychając osobę obiema rękoma. – Jaden – powiedziałam przez zaciśnięte zęby. - Cholera, kochanie, wyglądasz gorąco. Będę musiał chodzić za Tobą cały dzień, żeby upewnić się, że chłopaki trzymają ręce i oczy z daleka od Ciebie. – Jego ręka przesunęła się wzdłuż mojego ramienia, aby złapać mój tyłek. Odsunęłam się. - Jaden, nie w klasie. - Później. – Mrugnął do mnie, zanim odszedł. - Na jak krótkiej smyczy trzyma Ciebie? – zapytał Brody, obserwując Jadena opuszczającego klasę. - To nie jest coś, czym musisz martwić Twój malutki móżdżek, Ace. Przepracujesz go. Skoncentruj się na biologii i zostaw resztę w spokoju – rzuciłam do niego. - Gdzie jest obroża pasująca do smyczy? - Pilnuj swoich spraw – odparłam. Brody zachichotał. – Nieważne, strata czasu. - Słucham? – zapytałam z rozdrażnionym westchnieniem. Wzruszył ramionami. – Nic. Zacznijmy kroić tą dżdżownicę. Nie pozwolisz mi, żebym wszystko zrobił sam, czyż nie? Przewróciłam oczami i założyłam rękawiczki, robiąc pierwsze cięcie na dżdżownicy. Pokryta była z zewnątrz śluzem. Złożyłam palce razem i po chwili je otworzyłam, patrząc jak
74
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa śluz rozciąga się pomiędzy nimi. Spojrzałam na Brodego i zaśmiałam się. – Co? - Przeciągnęłam ręką wzdłuż jego niebieskiego guzika, który nosił odpięty przy swojej szarej koszulce. – Jak poszło, jak na dziewczynę? - W porządku, nie jesteś wrażliwa. – Uśmiechnął się i napiął się pod koszulką. Prawie jęknęłam, kiedy zobaczyłam jego mięśnie, zwłaszcza, że mogę spojrzeć na tatuaż, otaczający jeden z jego mięśni.
Och, on ma tatuaż. Czy może być bardziej gorący? Przez resztę zajęć, pracowaliśmy razem przy sekcji dżdżownicy. Kiedy skończyliśmy wcześniej, usiedliśmy cicho przy stoliku i zaczęliśmy robić inne zadania. Cisza była dziwna i niekomfortowa. Spędziłam większość czasu, próbując czytać moje notatki i nie myśleć o nim, siedzącym obok mnie. Próbowałam nie wzdychać, w jego kierunku i nie czuć jego zapachu oraz, na miłość do wszystkich świętych, nie patrzeć na niego, podczas, gdy liczyłam sekundy do momentu usłyszenia dzwonka, który uwolni mnie z tego piekła.
Siedziałam w moim miejscu w bibliotece podczas przerwy w piątek, kiedy Brody podszedł stukając w stolik. – Mogę usiąść z Tobą? – Stanął obok mnie, kiedy odrabiałam zadanie z matematyki. Spojrzałam na niego i powiedziałam. – Potrzebujesz więcej pomocy z regułą łańcuchową? Nie spojrzał na mnie, kiedy odpowiedział. – Nie, myślę, że mam to pod kontrolą. - Myślę, że zdecydowanie tak. Widziałam Twój wynik. Nie sądzę, żebyś miał z tym tak wielkie problemy, w jakie chcesz, żebym uwierzyła. - Winny. Upuściłam nakrętkę od długopisu i spojrzałam na niego. – Pytanie, dlaczego?
75
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Wzruszył ramionami. – Chcę z Tobą usiąść. - To wolny kraj. Jeśli chcesz usiąść przy tym stoliku, nie potrzebujesz mojej zgody. Brody pokręcił głową. – Nie, nie słuchasz. Chciałem z Tobą usiąść. Stolik jest bez znaczenia. - Czy istnieje jakiś szczególny powód, że chcesz usiąść ze mną, Ace? Nie szczególnie się lubimy. Brody uśmiechnął się i oparł się na przedramionach. – Kto powiedział, że Ciebie nie lubię? - Ok. W takim razie ja Ciebie nie lubię. – Stukałam ołówkiem o moje notatki. – Poza tym, umawiam się z kimś. Więc, jeśli czegoś szukasz, nie jestem zainteresowana. - Chcesz mnie – powiedział z uśmiechem. – Przyznaj. Chcesz ze mną wyjść. Nie odpowiedziałam od razu. Zamiast tego, podpisałam moją pracę domową. Cisza panowała między nami. W końcu na niego spojrzałam. – Masz całkowitą rację. Chcę wyjść z facetem o reputacji – zaliczyć i rzucić – aby zmiótł mnie z powierzchni ziemi. - Nie, nie dbasz o reputację. Wyjdziesz ze mną. - Powtarzaj to sobie dalej, Ace. Ostatni dzwonek zadzwonił i Brody uśmiechnął się do mnie. Zaczął wkładać rzeczy do swojego plecaka. Kiedy nie ruszyłam się, zatrzymał się i spojrzał na mnie. – Zostajesz? – Przytaknęłam. – Dlaczego? Czy jest coś, o czym nie wiem? - Cóż, jeśli nie wiesz, to prawdopodobnie nie jesteś zaproszony. – Dałam mu mały uśmiech. Zaśmiał się. – Ok. Myślę, że zobaczymy się w poniedziałek, Willow. Miłego weekendu.
O cholera. Powinnam trzymać gębę na kłódkę. - Mam zawody po południu, a potem jest mecz. Łatwiej zostać, niż pójść do domu i znowu wracać. Zatrzymał się i spojrzał przez ramię.
76
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – Jakie zawody? Poczułam jak moje policzki się czerwienią i spojrzałam w dół na notatki.
Czemu nie mogłam zatrzymać tego dla siebie i dlaczego obchodzi mnie to, co on myśli? - Zawody szachowe. Zazwyczaj nie są w piątki, ale te akurat musiały być przeniesione i dzisiaj był jedyny możliwy termin. Odwrócił się i spojrzał na mnie. – Szachy? Skrzyżowałam ręce i podniosłam podbródek. – Tak, a co? - Nic. To… um.. Myślę, że to świetne. Po prostu to nie jest to, czego oczekiwałem. - Blachara, masz na myśli – powiedziałam przez zaciśnięte zęby. - Czy kiedykolwiek o tym zapomnisz? Zagryzłam usta, żeby się nie uśmiechnąć. – Prawdopodobnie nie. - Ach, rozumiem. – Uśmiechnął się. – Nie jesteś tak wkurzona na mnie, jak chcesz żebym myślał. - Och nie, jestem. Po prostu to zabawne… gra w szachy, członek honorowej grupy, blachara. – Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Brody przewrócił oczami. – Powinienem przeprosić za ten komentarz. Więc, grasz w szachy i jesteś członkiem honorowej grupy? - Wracając do stolika, stanął obok mnie. – I umawiasz się z kapitanem drużyny footballowej. – Zastukał kciukiem o stolik. - Tak. Coś jeszcze zauważyłeś? - Po prostu wydaje się, że jesteś bardziej jego nauczycielem, niż dziewczyną. – Brody wzruszył ramionami. Próbowałam się nie roześmiać, ale nie wyszło. – Tak się poznaliśmy. Brody zaśmiał się i pokiwał głową. – Więc, przychodzi na Twoje zawody?
77
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Parsknęłam. – Nie. Zastukał kciukiem o blat ponownie, patrząc na bok. Spojrzał na mnie, zanim spojrzał w dół. – Ach… - odchrząknął. – Czy miałabyś coś przeciwko, żebym został i popatrzał? - Och, um, dlaczego? Brody wzruszył ramionami. – Nie mam nic lepszego do roboty.
Jaki jest haczyk? Nie mogę go rozgryźć. Czy chce, żeby został? - Nie mogę Cię powstrzymać od zostania – powiedziałam powoli. - Nie o to pytałem. – Spojrzał na mnie. Jego wzrok zablokował się na mnie. - Mam na myśli, że nie mam nic przeciwko, jeśli zostaniesz.
Co? Po co to powiedziałaś? Dał mi wyjście. Mogłam powiedzieć nie. Głupie, bardzo głupie. - Może pójdziemy potem na burgera? – zapytał. - Myślę, że to nie jest dobry pomysł. - Tylko jako przyjaciele. Nic więcej – powiedział szybko. - Może. Nie jestem pewna… - Może tak… jeśli wygrasz, pójdziemy na burgera i będziemy świętować. Jeśli przegrasz, zrobisz, co będziesz chciała i zostawię Cię w spokoju. - Więc, zachęcasz mnie do przegranej? – zapytałam, patrząc na niego spod moich rzęs. Roześmiał się. – Mam nadzieję, że potraktujesz to jako zachętę, aby wygrać, więc zjesz ze mną obiad i będziesz się cieszyć moją iskrzącą osobowością i dowcipem. - Tak, cokolwiek powiesz, Ace. – Zabrałam swoje rzeczy i wyszliśmy z biblioteki, do sali gimnastycznej, gdzie miały odbyć się zawody. - Więc, jak dobra jesteś? Spojrzałam na niego. – Dlaczego? 78
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Otworzył drzwi do sali gimnastycznej i położył rękę na dolnej części moich pleców, prowadząc mnie do środka. Próbowałam zignorować iskry, które przebiegły wzdłuż mojego kręgosłupa. – Chce wiedzieć, jakie mam szanse na zjedzenie burgera. – Spojrzał w dół. – Jestem głodny. - Jestem dość dobra – powiedziałam cicho. Nie dodałam, że jestem w drużynie szachowej od czwartek klasy i jestem lepsza niż dość dobra. Tak naprawdę, była tylko jedna osoba lepsza ode mnie – Tim, który był kapitanem. Nie chciałam się chwalić, ale szanse na zjedzenie burgera po zawodach były wysokie, za wysokie. - Założę się, że jesteś lepsza niż dość dobra. Mam wrażenie, że jesteś lepsza niż tylko dość dobra we wszystkim, co robisz – wymamrotał, jego ręka wciąż była na moich plecach. - Dziękuję. Ach, Ty siedzisz na trybunach, a ja muszę pójść tam. – Wskazałam na róg sali, gdzie drużyna szachowa się zebrała. Kiedy odwróciłam się i odeszłam, jego ręka prześlizgnęła się przez moje plecy. Moja skóra natychmiast zrobiła się zimna przez utratę jego dotyku i poczułam ukłucie rozczarowania. – Och, Brody? – zawołałam przez ramię. - Tak? - Zapomniałam Ci powiedzieć. Gramy ze Stanton High. Uśmiechnął się i mrugnął do mnie. – W tym przypadku, mam nadzieję, że skopiecie im tyłki. - Hej, Willow. Zastanawiałem się, gdzie jesteś. – powiedział Tim, kiedy mnie zobaczył. - Tutaj jest karta rozgrywek. - Ugh… Paul? Na serio? - Możesz go pokonać. - Wiem, że mogę. To nie jest problem. On po prostu jest bolesnym przegranym. Muszę słuchać jego jęków przez całą grę. To powinna być cicha gra, ale on cały czas mamrocze pod nosem. Chcę tylko wyciągnąć rękę i wpakować mu te szachy do gardła, żeby się zamknął. - Tim zaśmiał się, jakbym żartowała. Nie żartowałam. Chłopak, z którym będę grać był całkowitą beksą. Grałam z nim wcześniej i wygrałam. Ale Paul zmienił życie moje
79
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa i decyzję sędziów, nieszczęśliwy zaczął skomleć, podkreślał, że nie mogło być szach-mat. To było irytujące i frustrujące i każdy inny przymiotnik, o którym myślałam. Prawdę mówiąc, nie szukałam ponownego pojedynku. Podeszłam do swojego stolika, jakbym szłam pod gilotynę. Paul i ja podaliśmy sobie dłonie, zanim usiedliśmy. Trzymając ręce na kolanach, gapiłam się na szachownicę przede mną, starając się nie patrzeć na trybuny, aby zobaczyć Brodego, który postanowił zostać, a jeśli tak, to gdzie on był. Zawiodłam. Moje oczy poleciały ku niemu. Siedział bezpośrednio przy moim stoliku, pięć rzędów wyżej. Złapał mnie patrzącą na niego i uśmiechnął się. Odwzajemniłam uśmiech i szybko spojrzałam na tablicę, czekając na rozpoczęcie rozgrywki. Dźwięk zabrzmiał i Brody wyleciał z mojej głowy. Byłam całkowicie skupiona na grze przede mną. Odbywało się około piętnastu pojedynków w tym samym czasie, ale sala była cicha. Można było tylko usłyszeć, przesuwanie szachów i naciśnięcie timera. Na szczęście sędziowie znajdowali się obok naszego stolika, więc Paul był cicho. Nasza gra była szybka. Zamiast podkreślać każdy ruch, próbując obalić moje zwycięstwo, on przewrócił swojego króla i podał mi rękę, zanim powrócił do rogu jego drużyny, żeby się dąsać. Z kąta przeznaczonego dla naszej drużyny, wzięłam colę z lodówki. Kiedy odwróciłam się, żeby usiąść, spojrzałam na Brodego na trybunach. Patrzał na mnie z uśmiechem. Dał mi szybki znak, podnosząc kciuk. Uśmiechnęłam się i poczułam, jak moje policzki się czerwienią.
Czemu się czerwienię? To tylko głupia gra. Spotykam się z Jadenem. Jaden…, który prawdopodobnie przejechałby pługiem po wszystkich szachownicach, jeśli dowiedziałby się, że Brody przyszedł oglądać moją grę. Jaden… który nigdy nie wykazał żadnego zainteresowania moimi zawodami, Nigdy. Moje kolejne dwa pojedynki nie były tak szybkie i łatwe, jak pierwszy. Druga runda poszła mi dobrze, ale podczas trzeciej zrobiłam błąd na początku, co prawie kosztowało mnie wygraną. To był głupi błąd, który sprawił, że zastanawiałam się, czy myślałam więcej o Brodym, czy o grze. Po ostatnim pojedynku, zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam w kierunku drzwi.
80
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Poczułam ukłucie rozczarowania, kiedy nie zobaczyłam nigdzie Brodego. Westchnęłam, podniosłam torbę i założyłam sobie przez ramię i zaczęłam odchodzić.
Spotykam się z Jadenem. Powinnam się cieszyć, że Brodego nie ma w pobliżu. Nie potrzebuję przypomnienia. Jaden. Jaden. Jaden. Tak, jednak muszę sobie przypominać. Jaden, który zna moją tajemnicę i może nie mieć problemów z ujawnieniem jej, w przypadku, gdybym z nim zerwałam Tak, Jaden, miłość mojego życia. - Jesteś głupio dobra. – Oddech Brodego był blisko mojego ucha, że czułam go, kiedy mówił. Czułam jego rękę na plecach, powodując mrowienie mojej skóry. Jego druga ręka otworzyła drzwi. - Głupio dobra? – Zaczęłam się śmiać. - Tak, a to znaczy, że dostanę burgera. Dobre, co? Jestem głodny. Który to Twój samochód? -Czarny – wskazałam. Zaprowadził mnie do mojego samochodu z lekkim naciskiem na moich plecach. - Schowaj rzeczy do środka, ja poprowadzę – powiedział, kiedy otworzyłam drzwi. – Mam na myśli, jeśli to Ci odpowiada. Po prostu pomyślałem, że jeśli ogólnie zostajesz w szkole w piątki, niektórzy ludzie nie będą oczekiwali tego, że zobaczą Twoje auto.
Jaden. Boże, Brody myśli bardziej o moim chłopaku, niż ja. - Ach. Tak, pasuje mi to. – Rzuciłam rzeczy na tylne siedzenie. Nagle poczułam, że jestem zdenerwowana. Czułam się dobrze z tym, że poprowadzę sama do restauracji i z powrotem, usiądziemy razem i zjemy, ale jazda z nim samochodem… to było coś innego. - Mój jest tam. Jeep Grand Cherokee. - Hej, to dziewczyna Jadena. Jak się masz? – Głęboki głos zabrzmiał przez parking. Spojrzałam przez ramię i zamarłam. Czterech chłopaków szło w naszą stronę. - Co się stało? – zapytał Brody. - Musisz iść. Po prostu się odwróć, pójdź do Jeepa i nie patrz na nich. Są z drużyny. Jeśli zobaczą nas razem… - Mogę napisać do Ciebie później? - Tak. Tylko odejdź, zanim Cię zauważą. Brody pochylił głowę, pobiegł do Jeepa i odjechał zanim chłopacy mogli do zauważyć. 81
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Hej, chłopaki. – Próbowałam brzmieć normalnie. – Gdzie jest Jaden? - Jest wciąż w środku, zbierając sprzęt. Kto to był? – Jeden z nich wskazał na Jeepa Brodego. - Pójdę znaleźć Jadena, zanim sobie pójdzie. Powodzenia wieczorem! – Pobiegłam w stronę szkoły, pchnęłam drzwi. Moje serce kołatało w mojej klatce piersiowej. To było prawie bolesne. Oparłam się o ścianę obok drzwi, próbując uspokoić oddech, kiedy czekałam na Jadena. - Hej. Co tutaj robisz? – Jaden zapytał, kiedy mnie zobaczył. - Po prostu przyszłam, życzyć Ci powodzenia – powiedziałam, z mam nadzieję, przekonującym uśmiechem. Jaden pochylił się i pocałował mnie. – Dzięki, kochanie. Napiszę do Ciebie później. Może porozmawiasz z Twoją mamą, żeby pozwoliła Ci pójść na imprezę do Jamiesona wieczorem. - Tak, zapytam ją. – Nie, nie zapytam. - Do zobaczenia – powiedział Jaden. Popchnął drzwi i pobiegł w kierunku boiska.
Och, było blisko. Zbyt blisko. Jeśli będę miała szczęście, nie powiedzą Jadenowi, że widzieli mnie z kimś innym. Proszę, pozwól mi mieć szczęście.
82
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ SIÓDMY CIOS
„Chciałam być Twoim przyjacielem, marzyłam o byciu Twoją ukochaną.” - Willow
Byłam niespokojna przez cały mecz, tej nocy. Zdenerwowana. Żułam w ustach kawałek waty cukrowej. To był już drugi patyk, a nie było jeszcze przerwy. - Ok, zwolnij – powiedziała Jenna, wyrywając mi patyk z ręki. - Co? Daj mi to! – krzyknęłam za moją watą, jak uzależniona od heroiny, która nie dostanie następnej dawki. - Jesz to gówno tylko wtedy, kiedy coś Cię niepokoi. A nawet wtedy nie jesz tak szybko. Co się dzieje? Powiedz mi teraz, albo upuszczę patyk na ziemię. - Oddaj mi to - syknęłam. Jenna wymachiwała patykiem z watą cukrową. Obserwowałam, jak się kołysała w przód i w tył. – Powiedz mi. - Został, aby obejrzeć turniej szachowy i prawie poszliśmy później na hamburgera. Chciałam z nim pojechać, ale kilku kolegów Jadena z drużyny wyszło ze szkoły, kiedy staliśmy na parkingu i zauważyli nas – wyrzuciłam z siebie. – Teraz daj mi tą cholerną watę. - Kto? – zapytała, marszcząc brwi. - Brody – wyszeptałam. - Kto jeszcze? - Och, święte ciasteczko, Batman! Daj mi trochę. – Wzięła garść mojej waty i włożyła do ust. - Wiem. – Ugryzłam kawałek waty, ale rozpuściła się na moim języku zbyt szybko. To nie dało mi dość cukru. – To nie wystarczy. Potrzebuję czegoś mocniejszego. Czas na 83
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa czekoladę. – Udałam się do stoiska. Patrzałam na moje nogi, kiesy czekałam niecierpliwie w kolejce. – Poproszę trzy czekoladowe batony – powiedziałam, kiedy przyszła moja kolej. – I największą colę, jaką masz. Z dodatkową dawką kofeiny. - Jasne, słodziutka – odezwała się starsza kobieta stojąca za ladą, uśmiechając się do mnie. Popchnęła czekoladę przez małe okienko i wzięła pieniądze, podając mi resztę i colę. – I słodziutka? - Tak? – spojrzałam na nią. - Ktokolwiek doprowadza do tego, że topisz smutki, jedząc czekoladę i kofeinę, prawdopodobnie nie jest tego wart. Uśmiechnęłam się do niej. – Dziękuję. – Odwracając się, stanęłam twarzą w twarz z Brodym. Spojrzał w dół, prosto na mnie, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. – Masz coś słodkiego? - Ach, tak, trochę. Jadłeś obiad? - Czy Ty się martwisz o moje nawyki żywieniowe? – zapytał się Brody, unosząc brwi. – Słodkie i zupełnie niepotrzebne. Westchnęłam, próbując go ominąć. – Zapomnij o tym. – Nie mogłam go ominąć. Tego popołudnia był słodki i przyjazny, a teraz znowu powrócił do bycia irytującym. Przeszłam obok stoiska, kierując się z powrotem na trybuny, kiedy ktoś złapał mnie za ramię i upuściłam colę. - Przepraszam. Nie chciałem być znowu dupkiem. Po prostu nie chciałem, żeby ktoś usłyszał, że rozmawiamy jakbyśmy… jakbyśmy się lubili – wymamrotał Brody. - Och. – Nienawidziłam tego, jak brzmiał mój głos oraz tego, że moje myśli krążyły wokół niego. – Rozlałeś moją colę.
To jest to, co powiedziałam? Głębokie, naprawdę głębokie. Aż zatrzęsło ziemią. Brody roześmiał się. – Kupię Ci drugą. Wzruszyłam ramionami. – Przynajmniej nie była to moja czekolada. – Uśmiechnęłam się. - Więc, odpowiadając na Twoje pytanie, nie, nie jadłem obiadu. Myślisz, że będziesz
84
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa się mogła wymknąć na chwilę? - Umm… - Zastukałam palcami o moje nogi, otwierając usta, żeby odpowiedzieć, zanim znowu je zamknęłam, aż w końcu zapytałam. – Dlaczego? - Ponieważ mogę kupić kilka hamburgerów ze stoiska i możemy zjeść je w moim Jeepie. Wisisz mi hamburgera? – Brody przypomniał mi, jakbym o tym nie pamiętała. - Mhmm, gdzie zaparkowałeś? - Na tyłach. Zdecydowałem, że przyjdę w ostatniej chwili, więc myślę, że mam najbardziej odległe miejsce parkingowe. W rzeczywistości, myślę, że to w innym kraju. Roześmiałam się. – Ok. Potrzebuję minuty, żeby zobaczyć, co da się zrobić. - Wezmę hamburgery. Co lubisz?
Ty. Cholera, skąd to się wzięło. Stąpam na naprawdę cienkiej linii. - Nie, nie zamawiaj ich jeszcze. Nie jestem pewna czy wrócę, czy nie. - Spróbuje. Spotkamy się tam? – Wskazał na nieoświetloną część parkingu. - Ok, ale jeśli nie wrócę za pięć minut, nie mogłam przyjść. – Zmusiłam się, żeby się uspokoić, podczas drogi do miejsca, gdzie siedzieli Tim i Jenna. Kiedy szłam, otworzyłam jeden batonik, rzucając pozostałe dwa nad trybunami. Usiadłam pomiędzy Jenną i Timem. - Pomógł Ci Twój baton? – zapytała Jenna z uśmiechem, spoglądając na czekoladowy baton. - Tak. - Uhh, znam to spojrzenie. Zamierzasz zwiać, prawda? Zjadłaś za dużo tego gówna i nic poza tym, czyż nie? – Wzięła puste opakowania ode mnie i spojrzała na nie. - Yeah, nie czuję się zbyt dobrze – powiedziałam wystarczająco głośno, żeby Karen, która siedziała dwa rzędy za nami, usłyszała. Z pewnością powie wszystko Jadenowi, kiedy tylko skończy się mecz. – Myślisz, że możesz podrzucić mnie do domu? Jenna rzuciła mi rozbawione spojrzenie. – Jasne, a co z Jadenem? Będzie Ciebie szukał. - Powiem Karen, żeby przekazała mu, że jestem chora i musiałam wyjść. Nie będzie miał z tym problemu. Nie musi się martwić o moją godzinę policyjną i może pójść do Jamiesona po meczu.
85
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Ok. – Jenna zebrała swoje rzeczy. Odwróciłam się do Karen, która, jak przypuszczałam, słuchała naszej rozmowy. – Karen, nie czuję się zbyt dobrze. Za dużo słodkiego, jak sądzę. Możesz przekazać Jadenowi, że pojechałam do domu i powiedzieć mu, że napiszę do niego po meczu. - Jasne. – ona studiowała moją twarz, więc próbowałam sprawiać wrażenie chorej. – Przekaże mu. – patrzała na Jenne i mnie, kiedy schodziłyśmy w dół trybun, zaraz po tym, jak pożegnałyśmy się z Timem i resztą znajomych. Kiedy tylko byłyśmy dość daleko, Jenna chwyciła mnie za ramię. – Zwolnij, teraz. - Idę na hamburgery z Brodym. Byłaś jedyną przykrywką, o której pomyślałam. Wiem, że nie lubisz zbytnio meczy, więc nie będziesz miała nic przeciwko wyjściu przed końcem. – Skuliłam się, czekając na jej odpowiedź. - Nie, nie mam nic przeciwko. Odwiezie Cię do domu? Przytaknęłam. – Tak myślę. - Dobrze, miłej zabawy. – Mrugnęła i podeszła do swojego samochodu. – Oczekuje wszystkich szczegółów. Jesteś mi to winna. - Jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką tylko dziewczyna może mieć, wiesz o tym, prawda? – powiedziałam z uśmiechem, kołysząc rękoma w przód i w tył i mrugając rzęsami. - Oczywiście – odpowiedziała i pomachała mi. Pobiegłam do ostatniego miejsca parkingowego, gdzie spotkałam Brodego. Stał z ramieniem opartym o ścianę, a jego kciuk odbijał się od klamry jego paska. W drugiej ręce trzymał tacę z napojami i torbę. Uśmiechnął się, kiedy mnie zobaczył. - Już miałem zrezygnować – powiedział cicho i odepchnął się od ściany. - Przepraszam. Próbowałam się pośpieszyć. - Nie ma problemu. Chodźmy. O której musisz wrócić? - Pozwól mi coś wziąć. – Wzięłam od niego napoje i mój żołądek zaburczał. Brody zaśmiał się. – Brzmisz na tak samo głodną jak ja. Więc? Ile mamy czasu? - Hmmm, nie muszę wracać. Powiedziałam, że jestem chora od nadmiaru fastfoodów.
86
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Ach, trzy czekoladowe batoniki i cola na pusty żołądek każdego mogą załatwić. - Yeah, dobra, dodaj do tego jeszcze dwie waty cukrowe, lody i paczkę serowych chipsów. – Brody spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami. Wzruszyłam ramionami. – Jem, kiedy jestem zdenerwowana – powiedziałam. - Chcesz gdzieś pójść? - Taaak, jestem głodna i chce coś zjeść, co nie jest wypełnione tylko cukrem. – Uśmiechnęłam się. – Coś tłustego brzmi dobrze. Brody roześmiał się i otworzył drzwi jego Jeepa od strony pasażera, trzymając je dopóki nie weszłam, zamknął je za mną. Jęknęłam. Jeep pachniał jak on – tak dobrze. Ten zapach otoczył mnie jak chmura. Chciałam otworzyć okno i wpuścić do środka trochę świeżego powietrza, ponieważ wiedziałam, że nie będę w stanie skoncentrować się na niczym oprócz innym oprócz jego zapachu, dopóki znajdowałam się w tym Jeepie. Brody otworzył swoje drzwi i wsiadł na fotel kierowcy. Zapach hamburgerów wypełnił samochód, maskując zapach Brodego, więc w końcu mogłam znowu zaczerpnąć oddech. Moja głowa się uspokoiła i przestała kręcić. - Nie wiedziałem, co lubisz, więc wziąłem wszystkiego po trochu – powiedział, wyjmując miskę pełną sałaty, ogórków i sera, kładąc ją na desce rozdzielczej, zanim wyciągnął garść przypraw. Wyjął burgera i podał mi go. Nie mogłam przestać się patrzeć na mini-bufet z dodatkami do hamburgerów. – Hej, ziemia do Willow, chcesz? - Co? Przepraszam.- Wzięłam burgera i rozpakowałam go. Brody zaczął wypełniać swojego burgera sałatą i pomidorem. Przestał, kiedy zauważył, że się na niego patrzę. – Jesz swojego bez niczego? Czy jednak nie wziąłem tego, na co miałabyś ochotę? Bo mogę tam wrócić i wziąć, co chcesz. - Nie. Tak jest świetnie. – Włożyłam do środka mojego hamburgera ser, patrząc na niego, zanim wzięłam coś innego. Wypełniłam go sałatą i musztardą, zanim go ugryzłam. – To jest takie dobre – powiedziałam, kiedy przełknęłam, biorąc łyk coli. – Jaden zawsze zamawia jedzenie za mnie i nigdy to nie jest coś, na co mam ochotę. Lubię musztardę – zamawia majonez. Chcę krążki cebulowe – zamawia frytki. Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś. – Kiedy tylko te słowa opuściły moje usta, chciałam je cofnąć. - Nie pozwala Ci zamówić swojego własnego posiłku? – Brody zapytał, jedząc
87
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa hamburgera. - Przepraszam, nie powinnam tego mówić. Nie… nie chcę rozmawiać o Jadenie. - Nie ma problemu. Więc, jak długo grasz w szachy? - Od czwartek klasy. - Nic dziwnego, że jesteś taka dobra. Grałem trochę w gimnazjum – powiedział Brody, zanim napił się coli. - Czemu już nie grasz? - Często się przeprowadzaliśmy. Ciężko było znaleźć jakieś dodatkowe zajęcia, co chwilę. - A teraz? Czy Twoja rodzina chce się znowu przeprowadzić, czy mają zamiar zostać w Middleton? - Myślę, że zostaniemy tutaj. - Więc powinieneś dołączyć do klubu szachowego. Chodzi mi o to… ach… nie ważne. – Pokręciłam głową, biorąc kolejny kęs hamburgera. - Co? Powiedz, co chciałaś mi powiedzieć. - Dobra…. klub szachowy nie jest tym, czego… Twoja reputacja nie jest czymś, co sugeruje… Ne jestem pewna, czy był byś zadowolony z bycia członkiem klubu szachowego, to wszystko.
Świetnie. Powinnam trzymać gębę na kłódkę albo najlepiej wsadzić do niej nogę. Nie jedną – powinnam wepchnął tam od razu obie. Jezu. Brody spojrzał na mnie. Wydawało się, że minęły godziny zanim odpowiedział. – A Ty wierzysz we wszystko, co usłyszysz? Osądzasz ludzi na takiej podstawie? - Nie powiedziałam, że osądzam… - Czemu tutaj jesteś? Jeśli moja reputacja, jest dla Ciebie problemem, dlaczego tutaj jesteś. Och, czekaj, mam to. Jesteśmy w samochodzie, na ciemnym parkingu, gdzie nikt nie może zobaczyć Ciebie ze złym chłopcem z Cassidy High, prawda? - Nie, to nie tak. - To oświeć mnie, WIllow. Dlaczego tutaj jesteś? - Zaprosiłeś mnie. Brody odetchnął i spojrzał przez okno. Rzucając swojego na wpół zjedzonego
88
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa hamburgera do torby, zaczął czyścić deskę z dodatków do burgerów. Otworzyłam drzwi i wymknęłam się z Jeepa, rzucając to, co zostało z mojej kanapki na parking. – Przepraszam… Ja… - pokręciłam głową, odwróciłam się i poszłam w stronę boiska. Brody wyszedł z Jeepa i zawołał za mną. – Gdzie idziesz? Myślałem, że powiedziałaś im, że wychodzisz? Wzruszyłam ramionami. – Powiem im, że poczułam się lepiej i postanowiłam zostać. Nic wielkiego. Zobaczymy się w poniedziałek, Brody. Dzięki za hamburgera. - Willow – zawołał, wystarczająco głośno, żebym usłyszała. – Nie odchodź. Zatrzymałam się, stojąc plecami do niego. – Daj mi jeden powód, żebym została. - Bo nie wierzę, że dbasz o reputację i nie chcę, żebyś szła. - To były dwa powody. - Więc powinienem dostać dodatkową szansę. – Mogłam usłyszeć uśmiech w jego głosie. - Nie mogę, Brody. To był błąd. Przepraszam. – Wracając na boisko, usiadłam obok Tima. Spojrzał na mnie. – Myślałem, że się źle czujesz i pojechałaś do domu. - Czuję się lepiej. Nie chcę, żeby Jaden się martwił, więc postanowiłam zostać. – Byłam zaskoczona, jak łatwo było okłamywać wszystkich. Nienawidziłam siebie za to. Wyjęłam telefon i napisałam do Jenny. Ja: Jesteś w domu? Jenna: Musiałam zjechać na pobocze. Prowadziłam. Nie. Dlaczego? Ja: Nie wyszło. Wciąż na meczu. Wracasz? Jenna: Tak. Zaraz tam będę.
89
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Poniedziałek. Bałam się zobaczyć Brodego. Myślałam o napisaniu do niego milion razy przez cały weekend. Gdybym tylko wiedziała, co powiedzieć, napisałabym. Ale nie wiedziałam. Stałam naprzeciwko mojej szafy, zastanawiając się, co ubrać. Ubrać koszulkę z napisem czy sukienkę w coś normalnego, jak powiedziałaby Jenna? Zdecydowałam się na koszulkę. Byłam w złym nastroju. W końcu był poniedziałek. Wyjęłam parę czarnych dżinsów i czarny podkoszulek z napisem: „Jestem uczulona na głupotę, więc uciekam w sarkazm”. Założyłam na to koszulę z długim rękawem. Zawiązując ją w talii, zostawiłam ją rozpiętą, żeby ludzie mogli przeczytać zdanie. Wciągnęłam na nogi moje czerwone Conversy, którymi gardziła Jenna, ale ja je kochałam. Chwyciłam torbę, zamykając drzwi od sypialni. Stanęłam twarzą w twarz z mamą. Jej oddech pachniał alkoholem i papierosami. Jej długie tlenione-blond włosy były zmierzwione po jednej stronie i splątane, jakby przed chwilą opuściła łóżko. – Patrz, jak idziesz, WIllow – warknęła. - Tak, proszę pani. Przepraszam. Wyciągnęła kołnierz mojej bluzki i spojrzała na moją klatkę piersiową i ramiona. – Skąd masz ten jeden? - Piątkowy wieczór. Był wściekły o godzinę policyjną. - No cóż… powinnaś się lepiej postarać, aby go nie denerwować, prawda? - Tak, proszę pani. - Upewnij się, że pozostanie to zakryte. Zastanów się, zanim się znowu spóźnisz i dasz mu powód, aby pojawiły się inne. Pobiegłam schodami w dół, prosto do samochodu. Kiedy byłam w środku i zamknęłam drzwi, w końcu wypuściłam oddech.
Oddychaj. Po prostu oddychaj. Brody już siedział przy naszej ławce, kiedy weszłam na biologię. Spojrzał w górę, kiedy szłam w jego stronę.
90
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Hej – powiedziałam, wieszając torbę z tyłu krzesła. - Hej. - Miałeś dobry weekend? – Spojrzałam na niego, siadając i odwracając się w jego stronę. - Niezbyt. A Ty? - Nie. Niezupełnie. Miałam turniej szachowy w sobotę. - Tak? I jak posżło? – zapytał, patrząc w dół na swój zeszyt, gryzmoląc na kartce papieru. - Przegrałam dwie z trzech rozgrywek. – Wzruszyłam ramionami. Odwrócił się w moją stronę. – Przegrałaś? Co się stało? - Myślę, że nie miałam żadnej motywacji, żeby wygrać. Żadnych obietnic związanych z hamburgerami. – Dałam mu mały uśmiech, próbując przełamać lody między nami. To wyglądało tak, jakby góra lodowa, w którą uderzył Titanic, pojawiła się pomiędzy naszymi krzesłami. Nie odwzajemnił uśmiechu. Westchnęłam i pochyliłam się po książkę od biologii i zeszyt. Otworzyłam torbę i włożyłam rękę do środka, kiedy ręka Brodego złapała mnie za nadgarstek. Jego druga ręka podniosła moją koszulę. - Nie – wyszeptałam, spychając jego rękę. Jego oczu nie opuściły mojej klatki piersiowej. Zacisnął pięści, umieścił je na mojej klatce piersiowej i ostro nabrał oddech. - Kto to zrobił? Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć, ale nic nie opuściło moich ust. Tylko pokręciłam głową. - Willow, kto to zrobił? - Nikt. Mam na myśli… po prostu zostałam wepchnięta w tłum na meczu w piątek. Nic wielkiego. - Kłamiesz – powiedział przez zaciśnięte zęby. – To nie od bycia popchniętą. To ślad po uderzeniu. Odepchnęłam rękę Brodego, zakładając koszulę z powrotem na ramiona, zanim ktokolwiek mógł zobaczyć siniaki. - Kto to zrobił? – zapytał ponownie.
91
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Nie chce o tym rozmawiać. - Willow. - Po prostu zostaw to. Nie mów nic nikomu. Proszę. Przejeżdżając ręką przez włosy, wypuścił sfrustrowany oddech, zanim otworzył swoją książkę. Patrzał na nią przez kilka minut i po chwila zamknął ją z hukiem, że aż się wzdrygnęłam. Wstał szybko, popychając krzesło, tak mocno, że uderzyło w stolik za nami. Patrzałam na niego, kiedy opuścił klasę bez słowa. Klasa była w połowie pełna, zanim wrócił. Po wręczeniu nauczycielowi usprawiedliwienia, usiadł obok mnie. Nie spojrzał na mnie przez resztę lekcji, a kiedy zadzwonił dzwonek, zabrał swoje rzeczy ze stołu i opuścił klasę. Nie rozmawiał ze mną również na angielskim, wychodząc, jak tylko zadzwonił dzwonek. - Jak poszło dziś rano? – zapytała Jenna, podczas drogi na historię. - Nie poszło – wymamrotałam. - To dobrze, prawda? - Tak. Myślę, że wróciliśmy do punktu wyjścia. Otwarta wrogość. Brody Victor i ja nie będziemy przyjaciółmi, ani niczym więcej. – Patrzałam na ziemię, więc nie mogła wyczytać rozczarowania z mojej twarzy. - Co z Brodym Victorem? – Jaden przeskoczył przez poręcz schodów i wylądował przede mną. Objął mnie w talii, całując moją szyję. - Jest dupkiem i kompletnym bólem w tyłku – powiedziałam i uśmiechnęłam się do Jadena, odwracając usta w jego kierunku. Brody i ja siedzieliśmy obok siebie na każdych zajęciach, z wyjątkiem jednych, i przez cały ten czas nic nie powiedział. Nie byłam pewna, dlaczego był na mnie zły – to nie był jego problem – ale widać było, że był wkurzony. Dzieliliśmy także stolik w tyle biblioteki podczas nauki. Było spokojnie i cicho. Generalnie, pracowaliśmy nad zadaniami domowymi osobno, czasami sprawdzaliśmy nasze wyniki i od czasu do czasu – rozmawialiśmy, jednak nie powstrzymało to nas przed wzajemnym obrażaniem. - Czy to Jaden? – zapytał Brody. Odsunął krzesło, przekręcił je i usiadł na nim okrakiem. Westchnęłam – Nie. Proszę, zostaw to. 92
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Kto jeszcze wie? Jenna? Tim? - Wiedzą coś, ale nie wszystko. - I uważają, że to jest w porządku? – zapytał, podnosząc głos. - Cicho! Nie, nie uważają, że jest w porządku, ale szanują moją prywatność i rozumieją. Mimo, że się z tym nie zgadzają, to wciąż moja decyzja, aby zmagać się z tym tak, jak chcę. - Ten siniak na ramieniu ostatnio, nie przewróciłaś się, prawda? - Kiedy nie odpowiedziałam, skinął głową. – I te bluzki z długim rękawem nawet, kiedy jest gorąco. To dlatego je ubierasz. Ukrywasz siniaki. – To nie było pytanie, więc nie odpowiedziałam. – Są miejsca, gdzie można dostać pomoc… Bawiłam się stronami mojego podręcznika. – Czuję się dobrze. Wyciągnął rękę, delikatnie wziął mój podbródek w swoją rękę i odwrócił moją twarz, abym spojrzała na niego. Zamknęłam oczy. Nie chciałam zobaczyć litości w jego oczach. - Spójrz na mnie – wyszeptał. – Willow, spójrz na mnie. Otworzyłam oczy. Nie było żadnej litości w jego oczach, tylko troska. – Chcę pomóc. Pozwól mi być tutaj dla Ciebie. Potrzebujesz mnie, tylko pozwól mi pomóc. Przykleiłam do twarzy fałszywy uśmiech. – Dzięki, ale naprawdę jest w porządku.
- Sporo ludzi idzie do Dive – powiedziała Jenna, kiedy wkładałyśmy książki do szafek. - Co to z okazja? - Koniec strasznego poniedziałku, taka okazja – wymamrotała, układając zeszyt na półce. - Brzmi dobrze. Wchodzę w to – powiedziałam.
93
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Miałam pracę domową z matematyki, którą powinnam wziąć do domu i naprawdę nad nią popracować, ale nie musiałam tego zrobić, aż do środy i nie byłam w nastroju, żeby ją odrabiać. – Pieprzyć to. – Wepchnęłam książkę do szafki. Zrobię to jutro podczas nauki w bibliotece. Pojechałam do Dive. Kiedy tam dotarłam, miejsce było już pełne. Muzyka wybrzmiewała z ogromnych głośników ustawionych w rogach, a hałas pochodzący od rozmawiających ludzi był prawie ogłuszający. Rozglądałam się wokół, dopóki nie zauważyłam Jenny i Tima, siedzących przy loży w rogu restauracji.. - Jak zdobyliście tą lożę? To moja ulubiona – powiedziałam, siadając. Była to okrągła loża, która wyglądała tak, jakby została wepchnięta w ścianę. Niemal w całości otoczona przez okna z widokiem na stoliki na zewnątrz, z których można było korzystać w okresie letnim. - Ktoś dostał się tutaj przed nami i zajął miejsca – powiedział Tim. Nie patrzał na mnie, kiedy odpowiedział. To był mój pierwszy trop, że coś nie grało. - Och, tak? Kto? Jenna wzruszyła ramionami i zmieniła temat. – Hej, spójrz, to Sarah. Zastanawiam się, co tutaj robi. – To był mój drugi trop. Otworzyłam usta, żeby zapytać się kto zajął miejsca ponownie, ale poczułam kogoś, wślizgującego się na miejsce obok mnie, i wtedy go poczułam. Trzeci trop i ding, ding, ding. Żarówka zaświeciła.
Po. Prostu. Mnie. Zabijcie. To nie może być on. - Zranię Ciebie – wyszeptałam do Jenny. Uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami. – Poprosił, żebyśmy z nim usiedli. - Hej. – Brody powiedział, a jego glos był gładki i mocny w tym samym czasie, co brzmiało śmiesznie. Ale, cholera jasna, to było seksowne. Mój żołądek trzepotał za każdym razem, kiedy Brody się odzywał, nawet wtedy, kiedy się wzajemnie obrażaliśmy. Spojrzałam przez ramię. – Hej, ponowne. – Uśmiechnęłam się do niego. – Um, nie chcę być niegrzeczna, ale
94
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa muszę się stąd wydostać. Jaden będzie wściekły, kiedy zobaczy, że siedzę z Tobą. Brody pochylił się. Jego usta musnęły moje ucho, kiedy powiedział. – Wtedy Cię uderzy? Zobaczenie Cię siedzącą ze mną, będzie wystarczającym powodem do uderzenia Ciebie? Wzięłam ostry wdech i odsunęłam się. – Rusz się. Brody wysunął się z loży i pozwolił mi przejść. Spojrzałam w górę, kiedy Jaden wchodził do Dive wraz z grupą kumpli z drużyny.
Tak, to będzie zabawne. Siedzenie z bandą napalonych i flirtujących idiotów, polujących na takie laski jak Sarah. Po co tutaj przyszłam? - Jenna? – Odwróciłam się i spojrzałam na nią. - Nie ma mowy. Zostaję tutaj. - Dzięki wielkie. – Przewróciłam oczami i podeszłam do Jadena. Wciągnął mnie w ramiona, całując głęboko i mocno. Nic nie czułam. Nic. Żadnych motylków, żadnej elektryczności. Nic. Chyba, że liczą się momenty, kiedy moje myśli wracały do Brodego. Nie dobrze, nie dobrze. Usiadłam i wypiłam napój truskawkowy, który zamówił Jaden – chciałam waniliowy – i słuchałam Jadena i jego kumpli rozmawiających bez końca o piłce nożnej. Rozmawiałam z dziewczynami innych zawodników, ale nie znałam ich za dobrze. Wszystkie były cheerlederkami i miały własny język. Byłam jedyną inną osobą. Kiedy Jaden zaczął przechodzić ze stolika do stolika, wstałam i podeszłam do loży, gdzie siedzieli Jenna i Tim. Brody wciąż tam był, z niektórymi z moich przyjaciół. Kara siedziała obok niego.
Była tak blisko, że jej ramię dotykało Brodego. Miała mnóstwo miejsca po drugiej stronie. Nie musiała siadać tuż obok niego. Dlaczego jestem tak zazdrosna? Nie powinno mnie to obchodzić. Jestem z Jadenem. Jaden, który nie zwraca na mnie uwagi. Jaden, który zna mój sekret i trzyma mnie jako więźnia. Gdy tylko podeszłam do stolika, Brody powiedział Karze, żeby się przesunęła. On również się przesunął, więc mogłam usiąść koło niego. Spojrzałam w jego oczy, a potem na miejsce. Otworzyłam usta, ale od razu je zamknęłam nic nie mówiąc. Pokręciłam głową 95
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa i miałam nadzieję, że widział, że nie odrzuciłam go specjalnie, kiedy go minęłam i usiadłam obok Tima po drugiej stronie stolika. Spojrzałam na Brodego spod rzęs. – Jesteś gotowy na sprawdzian z matematyki? – zapytałam go, wyciągając rękę i lekko dotykając jego dłoń, która leżała przede mną. Spojrzał w dół, w miejsce, gdzie go dotykałam, ale nie poruszył swoją. Miałam nadzieję, że był to sygnał, że zrozumiał, dlaczego nie usiadłam obok niego. - Tak, tak myślę. Mimo, że zasada łańcuchowa jest suką – powiedział, patrząc w moje oczy. Uśmiechnęłam się – Tak, jest podchwytliwa. Musisz być ostrożny. Brody skinął głową i odwrócił się, żeby spojrzeć przez okno. Kara zaczęła z nim rozmawiać. Wraz z Brodym flirtowali ze sobą przez pół godziny, zanim wstałam nie mogąc tego dłużej słuchać. - Muszę wracać do domu. Mam pracę domową do zrobienia. Do zobaczenia jutro. – Odeszłam nie czekając na odpowiedź. Jaden rozmawiał z kumplami, kiedy go znalazłam i powiedziałam, że wracam do domu. Przestał rozmawiać na tyle, żeby mnie pocałować. Byłam w połowie drogi do samochodu, kiedy usłyszałam kogoś wołającego moje imię. Patrząc przez ramię, zobaczyłam Brodego biegnącego za mną. Odwróciłam się i szłam dalej. – Brody, jeśli Jaden Cię zobaczy znowu coś się stanie. Wracaj do środka. - Nie boję się go. Wetschnęłam. – Nie powiedziałam, że się boisz. Nie chcę po prostu robić znowu scen. - Jeśli będzie chciał coś rozpocząć, pozwolę mu. Jestem gotowy, aby podjąć ryzyko – powiedział Brody, wyciągając rękę, żeby dotknąć mojego ramienia. - Nie rozumiesz? Nie chcę na to patrzeć! Nie chcę ryzykować, ok.? Spójrz, myślisz, że jesteś gorącym facetem na złotej tacy, ale naprawdę jesteś zimnym smarkaczem na papierowym talerzu. Wracaj do środka. Zaczął się głośno śmiać. – Nie mam pojęcia, co mogę powiedzieć, żeby to zaakceptować. Wyjdź ze mną. Zrobiłam krok do tyłu.
96
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – Co? - Wyjdź ze mną. - Nie jestem zainteresowana, Brody. Nie jestem typem dziewczyny, jakiej szukasz – na jednonocną przygodę. - Nie wiesz, jakiej dziewczyny szukam. Wyjdź ze mną na obiad albo do kina. Nawet na zakupy, jeśli chcesz. Możesz przeciągnąć mnie po wszystkich sklepach patrzeć na każdy kawałek odzieży. Albo możemy pograć w gry planszowe z Twoimi rodzicami przez całą noc. Nie obchodzi mnie to. Tylko spędź ze mną trochę czasu. Myślę o Tobie cały czas, Willow. Kiedy jesteśmy osobno, liczę minuty, kiedy znowu się zobaczymy. - Jestem z… - Wiem, ze jesteś z Jadenem, do cholery! Nie wiem, dlaczego. Nie jesteś szczęśliwa, i zabija mnie widok Ciebie z nim. Ukrywasz coś. Mogę to zobaczyć w Twoich oczach, ale szanuję i wierzę w to, że masz powody, aby z nim zostać. I chcę żebyśmy zostali przyjaciółmi. To wszystko. Ale chcę spędzać z Tobą czas. Potrzebuję tego, żeby spędzać z Tobą czas. – Przerwał, patrząc w niebo i biorąc głęboki wdech, jakby zastanawiał się, co jeszcze ma powiedzieć. Kiedy spojrzał na mnie, jego twarz była otwarta, wrażliwa. – Jesteś wyjątkowa, Willow. Należymy do siebie. Spojrzałam na ziemię, robiąc kółka czubkiem mojego buta. Było tyle rzeczy, które chciałam mu powiedzieć – że czuję się tak samo. Że myślę o nim cały czas. Że uważam, że bylibyśmy cudowną parą. Posiada mnie, rozumie mnie – bardziej niż ktokolwiek inny. I chciałam powiedzieć tak. Rozpaczliwie chciałam mu powiedzieć, że chcę z nim wyjść. To było wszystko, co chciałam mu powiedzieć. Czułam rzeczy fruwające w mojej klatce piersiowej, a moje ręce się trzęsły. Mój mózg krzyczał, aby zaryzykować… aby dać mu szansę. - Nie mogę. Przepraszam. Spotykam się z kimś innym. - Jako przyjaciele. Żadnych oczekiwań. Żadnych randek. Tylko znajomi spotykający się razem, spędzający razem czas. Możemy zaprosić Tima i Jenne, jeśli poczułabyś się bardziej komfortowo. Chce po prostu spędzać z Tobą czas. Jaden wyszedł z restauracji z kilkoma kumplami z drużyny. Śmiali się i rozmawiali, nie zwracając uwagi na mnie i Brodego. Spojrzałam na nich przez ramię i z powrotem na
97
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Brodego stojącego przede mną. – Napisz do mnie – powiedziałam jak tylko poczułam ręce Jadena dotykające moich ramion. - Myślałem, że jechałaś do domu – powiedział Jaden. - Jadę. – Uśmiechnęłam się do niego. - Chcesz jechać na przejażdżkę? – Złapał mój podbródek rękoma i trzymał go, kiedy mnie całował. Nie zamknęłam oczu. Zamiast tego, spojrzałam na Brodego. Był w swoim Jeepie, patrząc na mnie. Nasze oczy spotkały się na kilka sekund, zanim odjechał. - Nie mogę – powiedziałam, kiedy Jaden przerwał pocałunek. – Mam za dużo pracy domowej. – Stając na piętach, pocałowałam go głęboko. - Ok. Innym razem. – Uśmiechnął się i poklepał mnie po plecach jakbym była jednym z jego kumpli. Nienawidziłam tego.
98
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ ÓSMY OSTRY DYŻUR Oddychaj. Oddychaj, Willow. To Cię nie złamie. Oddychaj.
Nie wiedziałam do kogo jeszcze napisać. Jenna nie odpisywała, Tim też. Nie mogłam ufać nikomu innemu. Nie byłam nawet pewna dlaczego zaufałam Brodemu, ale ufałam. Więc napisałam do niego i miałam nadzieję, że odpisze. Ja: Czy mogę Cię o coś zapytać? Odpisał prawie natychmiast. Brody: Tak. Ja: Jeśli potrzebowałabym przysługi, czy zrobiłbyś coś bez zadawania pytań?
Brody: ? Ja: Poprosiłabym kogoś innego, ale Jenna i Tim nie odpowiadają. Nie wiem, kogo jeszcze
mogłabym poprosić. Proszę. Po prostu potrzebuję kogoś, kto to zrobi bez zadawania pytań. Brody: Ok. O co chodzi? Ja: Potrzebuję podwózki do domu. Brody: Gdzie jesteś? Ja: Szpital św. Marii Brody: Jestem już w drodze. Siedziałam na ławce przed pogotowiem, kiedy zobaczyłam Brodego biegnącego przez parking. Stanęłam i poszłam w jego stronę.
Proszę, nie pozwól mi płakać. Nie mogę płakać.
99
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Czekaj. Podjadę tutaj i Cię wezmę – zawołał. Pokręciłam głową. – Wszystko w porządku. – Przeklęłam lekkie drżenie w moim głosie. Dotarł do mnie i staliśmy na parkingu, patrząc na siebie nawzajem. Panowała między nami niezręczna cisza. - Um, wiec powiedziałaś, żeby nie zadawać Ci pytań, ale czy to znaczy, że nie mogę nawet zapytać, jak się czujesz? – zapytał w końcu Brody. Uśmiechnęłam się. – Nie, o to możesz zapytać. - Jesteś? Mam na myśli, wszystko w porządku? Przygryzłam moją dolną wargę, kiedy zaczęła się trząść i skinęłam głową. Moje oczy zaczęły wypełniać się łzami. Próbowałam je powstrzymać. - Czy mogę wiedzieć, dlaczego tutaj jesteś? – zapytał, studiując moją twarz. Podałam mu kartę ze szpitala, którą trzymałam w ręce. – Nie jest tak źle, jak wygląda. Palce są tylko skręcone, nie są złamane. Lekarz owinął je, żeby je unieruchomić, więc szybciej się wyleczą. Ale, hej, bonus… jest to ręka, którą piszę, więc jestem wolna od zadań, chyba, że ktoś będzie pisał za mnie, albo będę pisać na komputerze. – Odwróciłam moją dłoń i spojrzałam na palce, które zostały unieruchomione i owinięte bandażem. – Chcesz się podpisać? – zażartowałam. Brody wyciągnął swoją rękę, ale ona opadła, zanim mnie dotknął. – Co się stało, do cholery? - Obiecałeś. Przesunął dłonią po włosach, nadając im wygląd „po wyjściu prosto z łóżka” – Tak. Ok. Masz rację. Gdzie chcesz jechać? - Do domu. - Gdzie są Twoi rodzice? – zapytał, jego głos był mocny. - Byli poza domem, kiedy dzwoniłam. Komórka mojej mamy włączała od razu pocztę głosową. Pewnie jej zapomniała. Nigdy nie pamięta, żeby zabrać ją ze sobą. Brody otworzył drzwi do Jeepa i pomógł mi wsiąść do środka. Prawdę mówiąc, nie potrzebowałam pomocy, ale pomyślałam, że skoro moja ręka boli jak cholera, chciałam żeby mnie dotknął i nie czuć się winna. 100
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Brody usiadł w fotelu kierowcy i uruchomił silnik. Zawrócił w kierunku mojego osiedla. Jechaliśmy w milczeniu przez kilka kilometrów, kiedy się w końcu odezwałam. – Czy masz godzinę policyjną? Spojrzał na mnie. – Nie. Dlaczego pytasz? - Nie chce wracać jeszcze do domu. Myślisz, że możemy gdzieś pójść? - Jasne. Jesteś głodna? - Głodna i mogłabym wypić jedno z Wielkich Jezior, jestem aż tak spragniona. - Um, Willow, dlaczego nie zadzwoniłaś do Jadena? - Obiecałeś – wyszeptałam. Brody potaknął. – Ok. Tak myślałem. Ach, nie jestem pewien, gdzie moglibyśmy pójść, żeby… - Chwila. Ja: Hej przystojniaku. Jaden: Hej. Ja: Co porabiasz? Jaden: Oglądam film. Ja. Och. U kumpli? Jaden: Nie, do zobaczenia jutro. Ja: Pa. - Jest w domu – powiedziałam, patrząc przez okno. Brody wyjął telefon z mojej ręki. – Miło. Nie jest za bardzo rozmowny, co? - Nie sądzę, że mógłby przeliterować słowo „rozmówca”. – Kiedy uświadomiłam sobie, co powiedziałam, zakryłam usta dłonią. Brody wybuchnął śmiechem. – Ach, więc nie jesteś przekonana, że jednak jest jak w niebie. Hmm, interesujące. - Co masz na myśli mówiąc jednak? – zapytałam. - Po prostu wydaje mi się, że jesteś jedyną osobą w szkole, która nie zdaje sobie sprawy, jaką dziwną parą jesteście. No i oczywiście Jaden. Kiedy dojdzie to w końcu do
101
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Twojej świadomości i rzucisz go, to będzie oznaczać, że jakiś idiota, taki jak ja, dostanie swoją szansę. - Och. – Nie byłam pewna, co mam powiedzieć. - Teraz zrobiło się dziwnie, co? – Brody zachichotał, przecierając dłonią twarz. - Nie – skłamałam i uśmiechnęłam się. – Ale mam zamiar spowodować, że będzie dziwnie. - Ok… - przeciągnął słowo. - Wiesz, że zadzwoniłam do Ciebie, bo jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Nie ma nic więcej. Jestem z Jadenem, nawet jeśli wszyscy uważają tą relację za dziwną. To się nie zmieni. - Tak, wiem – wymamrotał. Uśmiechnęłam się do niego. – Dobrze, ponieważ myślę, że lubię spędzać z Tobą czas. Wiesz, kiedy mnie nie obrażasz. - Nie obrażam Cię. – przewrócił oczami. – Ok., może czasami, ale nie znałem Ciebie wtedy i zachowywałem się tak samo, jak Ty. Zaśmiałam się. – Racja. Brody podjechał do małej pizzerii i powiedział, żebym poczekała w Jeepie. Wbiegł do środka i wrócił z małą pizzą pepperonii i dwiema, gigantycznymi colami. Siedzieliśmy w Jeepie, słuchając radia i jedząc, kiedy rozmawialiśmy. Przez cały czas, kiedy byliśmy razem, uświadomiłam sobie, że lubię Brodego Victora. - Dziękuję za dzisiejszy wieczór – powiedziałam, kiedy Brody wjechał na mój podjazd. – Pizza była świetna. Rozmowa też nie była najgorsza. Pojawiła się szansa, że jeśli poznam Cię lepiej, stwierdzę, że nie jesteś kompletnym idiotą. Brody roześmiał się. – I zniewagi się zaczynają. – Pokręcił głową i potarł tył swojej szyi. – Więc, masz zamiar sprawdzić teorię w praktyce? – zapytał cicho. Przytaknęłam głową. – Jestem gotowa podjąć ryzyko. - Więc, jaką wiadomość zamierzasz jutro wysłać? – Kiedy na niego spojrzałam,
102
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa powiedział. – Twoja bluzka. Jaką wiadomość chcesz wysłać? - Och, nie wiem. Może ubiorę się normalnie – powiedziałam, wzruszając ramionami. Tak, Jenna mówi, że mam się ubierać normalnie, co najmniej raz w tygodniu, bez żadnych sarka zmów. - Lubię Twoje bluzki. Pasują do Ciebie – powiedział Brody, delikatnie pociągając za rąbek mojego podkoszulka. Nagle, zaczęłam ciężko oddychać i wnętrze Jeepa zrobił się bardzo, bardzo małe. - Hmm, dobrze, więc Cię zaskoczę. – Spojrzałam na niego, a jego wzrok spoczywał na mnie. Koszulka wciąż spoczywała między jego palcami, dreszcz przebiegł wzdłuż mojego kręgosłupa, a powietrze zdawało się trzeszczeć pomiędzy nami. Wzrok Brodego powędrował do moich ust i przebiegłam po nich językiem. Odetchnął ostro, pociągając lekko moją koszulkę i pochylił się w moją stronę. Jego wolna ręka objęła bok mojej głowy, czubki palców ledwie dotykały moich włosów, jakby bał się mnie dotknąć. Moje ciało pragnęło jego dotyku. Jakaś niewidzialna siła pchała nas ku sobie - można było poczuć, że walka z nią jest zła, jakbym odmawiała sobie części siebie. Puścił moją koszulkę, lekko przesuwając palcami wzdłuż mojego ramienia. Kiedy dotarł do mojej szyi, jego palce dotknęły nagiej skóry. Zassałam oddech, pozwalając moim oczom się zamknąć i rozkoszowałam się uczuciem jego skóry na mnie. Czubki palców kontynuowały poruszanie się i zjechały na moją twarz, dopóki nie odnalazły ust. Moje ciało płonęło od dotyku Brodego. To było takie dobre. Chciałam zatrzymać się w jego Jeepie na zawsze. Tak jak teraz. Jego ręce na mnie. Nikt inny tylko my. Żadnego Jadena. Żadnych tajemnic. Tylko Brody i ścieżka, którą wypalały na mnie jego dłonie. Jego kciuk pieścił moją dolną wargę. Moje usta rozchyliły się, a on przeklął, chociaż bardziej brzmiało to jak jęk. Chwytając bok mojej twarzy, delikatnie przyciągnął mnie do siebie. Spotkaliśmy się w połowi drogi. Jego usta były tak blisko moich, tak, że czułam jego oddech. Pachniał jak miętowy cukierek, który chwilę temu zjadł. Kiedy tylko jego usta dotknęły moich, odwróciłam głowę w drugą stronę. Siedzieliśmy chwilę w bezruchu, kiedy Brody zaczął się odsuwać. Sięgnęłam po niego. Trzymając jego twarz w dłoniach, pocałowałam kącik jego ust.
103
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Przepraszam, Brody. Tylko przyjaciele. To wszystko, na co mogę pozwolić w tej chwili. Odsunął się, oparł swoje czoło o moje i odetchnął, zanim odchylił się w fotelu. Skinął głową. – Wiem. Przepraszam. Nie miałem zamiaru… - Jest w porządku. - Nie, spowodowałem, że będzie między nami dziwnie. Pokręciłam głową, wyciągając rękę i ściskając jego dłoń. – Nie. Całuję wszystkich znajomych facetów chociaż raz. Zapytaj Tima. – Uśmiechnęłam się i otworzyłam drzwi samochodu. – Do zobaczenia jutro. Dziękuję za dzisiaj jeszcze raz. To było idealne.
Poza pocałunkiem. To mogło być idealne, jeśli byłabym na tyle odważna, żeby to się stało.
Oddychaj. Oddychaj, Willow. Jesteś silna. Oddychaj. Czekali na mnie, kiedy weszłam do domu. Słodki zapach papierosów i drogich perfum otoczył przestrzeń. Zamknęłam drzwi za sobą i oparłam się o nie. Moje oczy skakały między nimi. Ralph stał na środku holu. Nie ominęłabym go, nawet jeśli pobiegłabym po schodach na górę. Pierwszy problem. Moja mama siedziała na schodach. - Pokaż mi to. – Ralph skinął palcami na mnie, abym pokazała mu rękę. Podniosłam rękę, ale trzymałam ją wystarczająco blisko swojej piersi. I nie odzywałam się. - Powiedziałem, że masz mi to pokazać. – Złapał mnie za rękę i pociągnął mnie do siebie, obracając moją rękę, aby ocenić szkody. Zagryzłam wnętrze mojego policzka, żeby nie krzyczeć z bólu. – Złamane?
104
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Nie, proszę pana – odpowiedziałam cicho. – Tylko skręcone. Moja mama wstała się ze schodów i stanęła obok mnie, aby spojrzeć na rękę. – Skąd…? Uderzenie było głośne i mocne. Zatoczyła się do tyłu z wyrazem zaskoczenia na twarzy. Trzymała swój policzek dłonią. - Cholera! – Ralph potrząsnął rękę po tym jak uderzył mamę. – Jeśli obie nauczycie się, żeby trzymać gębę na kłódkę, wasze życie będzie o wiele łatwiejsze. To nie jest trudne do zrozumienia. Nawet taki biały śmieć, jak wasza dwójka powinna być w stanie to zrozumieć. Po prostu się zamknąć. Kiedy będę chciał poznać wasze zdanie, powiem wam. W przeciwnym razie, cisza. – Ciął ręką powietrze. - Co powiedzieli lekarze? – Ralph spojrzał na mnie. Kiedy nie odpowiedziałam od razu, chwycił moje ramię tak mocno, że straciłam równowagę i upadłam na drzwi za mną, a moja głowa trzasnęła o drewno. Przewrócił oczami i wydał długie, rozdrażnione westchnienie. – Więc? Jak wyjaśnisz swoją rękę? - Skręciłam palce grając w koszykówkę. – Pokiwał głową. – A kiedy zapytają Cię, dokładnie jak to zrobiłaś? - Nie zapytają się – odpowiedziałam. Ralph skinął głową. Zaczął gwizdać, odwrócił się i odszedł. Osunęłam się do przodu. Moje serce biło za mocno i wzięłam kilka głębokich oddechów, żeby się uspokoić. - Gdzie byłaś i co zrobiłaś tym razem? Nie możesz po prostu się zamknąć i zrobisz to, co masz, czyż nie? – syknęła mama. To nie było pytanie na które spodziewała się odpowiedzi, więc nic nie powiedziałam. – Musisz nauczyć się być cicho i robić to, co Ci każą. Rzeczy będą dużo lepsze dla Ciebie, jeśli się tego nauczysz.
To niezwykła porada od kobiety, której mąż ją uderzył tylko za to, że śmiała się zadać pytanie. - Następnym razem tak zrobię. – Nienawidziłam tego, że mój głos się trząsł. Nienawidziłam tego, że chciałam, aby mój mama wzięła mnie w ramiona, przytuliła mnie i powiedziała, że wszystko będzie dobrze. Żeby to naprawiła. Żeby tajemnica mogła zniknąć i mogłybyśmy opuścić Ralpha. Nienawidziłam tego, że czasami nienawidziłam jej za to, co
105
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa zrobiła. Że obwiniałam ją. Nienawidziłam tego, że mogła zapomnieć o problemach naszego życia w piekle, w alkoholu i pigułkach. Nie miałam tego luksus. A ona miała do czynienia tylko z Ralphem. Ja miałam Ralpha i Jadena. A przede wszystkim nienawidziłam uczucia, że byłam mazgajem.
Takie jest życie. Pogódź się z tym. - Lepiej dla Ciebie. Jest dobrym człowiekiem. Zacznij traktować go z szacunkiem. – Odwróciła się i poszła. - Tak, proszę pani. Dobranoc – powiedziałam do niej, wycofując się. - Dobranoc, Willow. Kocham Cię.
Tak, dobrze, nie ważne. Czasami masz dziwny sposób okazywania tego. - Też Cię kocham, mamo.
Oddychaj. Po prostu oddychaj.
106
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY PRZYJAŹŃ
„Sądziłam, że jadę autobusem „TYLKO PRZYJACIELE”. Ale kupiłam ten bilet jakiś czas temu. Siedziałam na krawężniku, patrząc na odjeżdżające autobusy, i zastanawiałam się… w którym jesteś Ty.” - Willow
Zaskocz go! Ok, którą powinnam ubrać… jaką wiadomość powinnam wysłać? Stałam przed moją szafą, przeglądając moje koszulki. W końcu zdecydowałam się na przesłanie dla Brodego i miałam nadzieję, że Jaden nie zorientuje się albo nie będzie zadawał pytań. Wyciągnęłam różową bluzkę, na której było napisane: „To tylko przyjaciel” i wciągnęłam ją przez głowę, zanim mogłabym zmienić zdanie i wybrać jedną, która mówiła coś o całowaniu mnie…, która z pewnością namieszałaby po nocy w Jeepie Brodego. Ale tak bardzo jak chciałam ubrać tą bluzkę, chciałam pocałunku, który rozpoczął się w aucie.
Może powinnam zrobić koszulkę, która mówiła: „Rzuciłam swojego idiotycznego chłopaka. Czy teraz mnie pocałujesz?” Tak, to brzmi jak idealna koszulka. Z pewnością to zrobię… na pewno. Wyjęłam cienką, zapinaną bluzę z kapturem – miałam ich mnóstwo. Mogłam je dopasowywać do bluzek i podkoszulek. Byłe świetne, aby ukryć siniaki i skaleczenia. Na szczęście, nie uderzał za często w twarz. Bluza była jasnoniebieska i odkrywała napis na bluzce. Włożyłam nogi w moje wysokie, niebieskie Conversy. Kolejna modowa wpadka, powodująca, że Jenna wariuje – moje buty. Wolałam komfort niż styl. Kochałam moje Conversy, szczególnie te z nadrukami. Jenna nie. Prawie dostaje palpitacji serca za każdym razem, kiedy je widzi. Myślę, że to jest zabawne. Myśli, że straciłam mózg. Po szybkim rozczesaniu włosów, związując je w koka i wyszczotkowaniu moich zębów, byłam gotowa do szkoły. 107
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Otworzyłam drzwi powoli i wyszłam na korytarz. Nie widziałam nigdzie mojej mamy. Idąc korytarzem, podeszłam do schodów. Byłam ostrożna, żeby nie narobić hałasu, kiedy schodziłam, ponieważ najmniejszy krok powodował jakiś dźwięk. Nie chciałam jej obudzić i dostać kolejnej lekcji „Jak utrzymać mężczyznę szczęśliwym” - i dostać kolejnego uderzenia.
Kiedy tylko będę miała osiemnaście lat, wyjeżdżam stąd. Nie obchodzi mnie to, czy będę sprzedawać hamburgery czy pilnować dzieci, co weekend, żeby się utrzymać. Zostawię Middleton na zawsze.
Podeszłam do szafki, kiedy Jenna odwróciła się i mnie zobaczyła. – Co masz na sobie? Powiedziałam Ci, buty mogą uzupełnić albo zniszczyć strój. One są jeszcze gorsze niż to okropne, różowe coś, co masz ubrane, a co Ty nazywasz koszulką. – W końcu wzięła książki z szafki i wyjęła z niej notatki. Musiałam stłumić śmiech. - Co jest takie zabawne? – Brody spojrzał na mnie zza szafki. - Och, Jenna jest po prostu… Jenną. - Aha. Jak ręka? – zapytał Brody. - W porządku. Tylko mam problem z włożeniem spodni. Ugh… Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałam. – Zaśmiałam się, czując rumieńce na policzkach. - Jesteś słodka, kiedy się rumienisz. – Uśmiechnął się. – Widzimy się w klasie. Och. – Zatrzymał się i spojrzał przez ramię. – Nie lubię tej jednej koszulki. Tak dla Twojej wiedzy. – Mrugnął i poszedł w stronę klasy od biologii. - Co się stało z Twoją ręką? I co to było, do cholery, między Tobą, a Brodym? - Skręciłam dwa palce. Nic wielkiego. A Brody i ja jesteśmy… po prostu jesteśmy. Jak mówi koszulka. To wszystko. - Mhmm. Na pewno. Tylko przyjaciele. – Mały uśmiech wygiął jej usta. – A jak skręciłaś palce? - Och, wiesz, jak zwykle. 108
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Willow… - Czuję się dobrze. Naprawdę. Jest w porządku – skłamałam.
Usiadłam obok Jadena, kręcąc widelcem w mojej sałatce, którą jadłam podczas lunchu. Brody znajdował się po drugiej stronie pokoju z kilkoma znajomymi z klasy z zajęć AP3. Jenna i Tim siedzieli z nimi, zdrajcy. - Nie mogę uwierzyć, że to jesz. – Blond cheeeleaderka powiedziała do mnie, robiąc balona z gumy, kiedy do mnie mówiła. Była dziewczyną jednego z zawodników – Sashy, czy coś takiego. - Co? – zapytałam, patrząc na nią.
Jeezu, czy to jest jakiś wymóg, żeby cheerleaderki miały wyjątkowo idealne geny? Duże, niebieskie oczy, kręcone, blond włosy, duże piersi i wąską talię. Tak, czułam się bardzo seksownie obok niej. Robi cuda dla mojej samooceny. Przynajmniej spotyka się z niezbyt przystojnym piłkarzem. - Sos w sałatce. To ma jakby milion kalorii i jakby tonę tłuszczu w nim – powiedziała, przerażona. - Och, nie zwracam na to uwagi. Po prostu jem to, co chcę. – Wzruszyłam ramionami. - Musisz stale trenować, żeby pozostać taka szczupła.
Myśli, że jestem szczupła? Czy ona patrzała w lustro? - Nie trenuję… - Nie, chyba, że bierzemy pod uwagę ruszanie ręką w szachach jako trening, co Wills? – Jaden roześmiał się. Uśmiechnęłam się fałszywie i wyobraziłam sobie jak wsadzam mu widelec w oko. – Tak, jeśli można to wliczyć, to tak. 3
AP - Advanced Placement. Zajęcia dodatkowe, często na poziomie zaawansowanym. Pozwalają zdobyd punkty potrzebne przy przyjęciu na studia, przygotowujące na wybrany kierunek studiów.
109
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Och, jesteś w drużynie szachowej? – zapytała cheeleaderka. - Mhmm. – Wróciłam do mieszania w mojej sałatce. - To fajnie – powiedziała, zanim odwróciła się i zaczęła rozmawiać z dziewczyną siedzącą obok niej. Położyłam widelec na talerzu i wstałam. – Idę się przywitać z Jenną i Timem – wyszeptałam blisko ucha Jadena, całując go w policzek i szybko odchodząc, zanim mógłby mnie zaciągnąć z powrotem.. Biorąc moją tacę, rzuciłam ją na szczyt kosza i ocierając ręce o moje uda, podeszłam do stolika, gdzie siedziała Jenna. Nie sądziłam, żeby Jaden widział Brodego, ale nie byłam całkowicie pewna. Będę wiedziała w ciągu dwóch minut. - Hej. – Usiadłam na pustym krześle obok Brodego. - Hej z powrotem. Czy nie przeszłaś na złą stronę, siedząc tutaj? – zapytał Brody. - Trochę. Nie sądzę, że widzi tą część stolika, tam gdzie siedzi. Albo nie zwraca uwagi. - Ach. – Brody skinął głową, patrząc w dół. Pozwolił sobie przesunąć rękę, która znajdowała się na stole. Jego ręka przesuwała się po moim udzie, zanim wylądowała na kolanie. Moje oczy powędrowały do jego, obserwował mnie spod rzęs z małym uśmiechem na ustach. Odchylił się w fotelu, wyciągając nogi przed siebie. - Więc co się dzieje po drugiej stronie świata? – zapytała Jenna. - Wydaje się, że jem za dużo sosu w sałatce, ponieważ ma tak, jakby ona milion kalorii i jest tak, jakby tłusta. – Naśladowałam jej głos, kiwając głową w przód i w tył. – I powinnam więcej trenować, ponieważ, zgodnie z tym, co powiedział Jaden, przesuwanie szachów to wszystko, co robię… czy coś takiego. – Przewróciłam oczami. - Tak, jakby? Naprawdę? Zaśmiałam się. – Tak. I tak szybko, jak wspomniałam o szachach zaczęła rozmawiać z kimś innym. - To nie jest tak, jakby źle. – Tim powiedział, śmiejąc się. - Myślę, że powinnam tak, jakby umieścić to na koszulce. Chcesz iść na zakupy? – Spojrzałam na Jennę. - Nie. Kończę z byciem Twoim niewolnikiem. Jeśli chcesz więcej z tych szalonych
110
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa koszulek, musisz kupić je sama. – Jenna pokręciła głową. Brody zaśmiał się, kręcąc słomką po stole. - Ech, nieważne. Złamię Cię przed końcem dnia. Będziesz błagać, żebyś mogła pójść ze mną na zakupy. Błagać. – Odchyliłam się w krześle, podciągnęłam kolana do piersi i owinęłam ręce wokół nich. - Masz urojenia. – Jenna spojrzała na mnie. - Ok. Będziesz siedziała w domu, odrabiając zadania domowe, podczas gdy ja będę przeglądać nowe ubrania. Jenna wzruszyła ramionami. – Nie będzie zbyt wielu nowych rzeczy. Byłyśmy tam niedawno. – Jedząc precla i pijąc koktajl, pójdę zrobić sobie pedicure, mocząc nogi w lawendowej kąpieli… - Jesteś suką. - Wiem. – Roześmiałam się. - Ale nie mogę pójść dzisiaj na zakupy, nawet jeśli bym chciała – powiedziała Jenna. - Ja też. Mam zbyt wiele zadań z matematyki do zrobienia na jutro – westchnęłam, zabrałam słomkę Brodego, którą trzymał w ustach i żując jej końcówkę, uśmiechnęłam się do niego. – Ale musisz przyznać, że byłaby to świetna koszulka.
Och. Boże święty. Gorący. Żucie jego słomki jest prawie jak dotykanie jego ust. Jego usta dotykały tego i teraz moje… ok, oficjalnie to straciłam. - Nie wiem, czy oni zrozumieją Twój żart – wymamrotał Brody z uśmiechem. - Wiem. I dlatego właśnie byłaby to idealna koszulka. – Trąciłam go nogą w udo i mrugnęłam do niego. Roześmiał się.
Kochałam ten dźwięk.
111
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Leżałam wzdłuż mojego łóżka, pracując nad zadaniem domowym z matematyki i narzekałam na siebie, że zostawiłam to na ostatnią minutę, kiedy mój telefon zadzwonił. Myślałam o zignorowaniu tego, ale byłam wdzięczna za przerwanie pracy. Czułam się jakbym robiłam ciągle matematykę przez cały tydzień. Złapałam telefon ze stolika obok łóżka i uśmiechnęłam się. Moje serce zaczęło robić dużo dziwnych rzeczy i motylki natychmiast zaczęły trzepotać w moim brzuchu i paru innych miejscach, gdzie były… bardzo nowym uczuciem. Brody: Co robisz? Ja: Matma, a Ty? Brody: To samo. Chcesz pogadać? Ja: Jasne. Mój telefon zadzwonił kilka sekund później. Podskoczyłam i prawie go upuściłam. – Halo? - Hej. – Brody powiedział, a jego głos przepływał przez mnie jak aksamit. Pieścił mnie, jakby ulatywało ze mnie powietrze. - Hej – powiedziałam, a mój głos był piskliwy i można było wyczuć, że mój oddech przyspieszył. – Kiedy zapytałeś, czy chcę porozmawiać, myślałam, że masz na myśli wiadomości. - Och, przepraszam. Możemy się rozłączyć i po prostu popisać. - Nie! Nie, zaskoczyło mnie, kiedy telefon zadzwonił – zachichotałam.
Boże… chichoczę jak mała dziewczynka. Muszę się uspokoić. - Jak dużo zadań Ci jeszcze zostało? – zapytał Brody. Mogłam usłyszeć szelest kartek przez telefon. - Jestem przy ostatnich trzech. A Ty? - Zostało mi jeszcze pięć. Byliśmy cicho. Słyszałam przez telefon jego oddech. Tak często, jak regulował swój
112
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa telefon, słyszałam szelest kartek. Rozwiązałam trzy zadania, które mi zostały i wzięłam moje rzeczy, pakując je do torby. Kładąc się na plecach, zamknęłam oczy i słuchałam oddechu Brodego. - Skończyłaś? – zapytał. - Tak. - Co robisz? Czułam jak moje policzki robią się czerwone, co było głupie, bo nie mógł mnie zobaczyć. – Po prostu leżę, czekając aż skończysz. – Opuściłam część, że słuchałam jego oddechu. – Brzmiałabym jak jakiś zakręcony stalker. - Skończyłem – powiedział. Mogę sobie wyobrazić jak stukał swoim ołówkiem po książce, w końcu ją zamykając, tak jak robił to w szkole. - Więc, o czym chcesz porozmawiać? – zapytałam go. - Co masz na sobie? – wyszeptał. - Um… co? Zaśmiał się głośno do słuchawki. – Żartowałem, Willow – powiedział, kiedy przestał chichotać. - Och, żartowałeś? Właśnie miałam Ci odpowiedzieć, jeśli Ty byś mi powiedział… przestałam mówić. – Och, ok. - Słyszałam, jak wzdychał. Teraz była moja kolej, żeby się pośmiać. – Żartowałam. – Porażka. Miałem nadzieję, że zaczniesz opowiadać i swojej bieliźnie Victoria’s Secret. - Cóż… mam na sobie ten mały, różowy… - Hmm… myślę, że powinniśmy porozmawiać o czymś bezpieczniejszym, bardziej przyjacielskie tematy. Roześmiałam się. – Ok, wybierz temat. - Chcesz obejrzeć film? - Nie mogę. - Masz w pokoju telewizor z satelitą? – zapytał Brody.
113
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Tak. - Dobrze. Przełącz na program 235. Włączając telewizor, wybrałam kanał, o którym mówił Brody. - Och, chciałam obejrzeć ten film. – Rozłożyłam koc na łóżku i wślizgnęłam się pod niego, kładąc za sobą poduszki. - Dobrze, ja też nie widziałem go jeszcze. Możemy obejrzeć go razem. - Jesteś w łóżku? – zapytałam. - Tak. – Jego oddech brzmiał na szybszy niż zwykle. - Ja też. Hej… pauza na chwilę. – Wpadłam na pewien pomysł i dreszcz podniecenia przebiegł przeze mnie. - Ok, dlaczego? - Powinnyśmy zrobić popcorn. Masz? - Tak - odpowiedział. Słyszałam szelest jego koca w telefonie i zmusiłam siebie do przestania wyobrażania sobie, jak mógłby wyglądać. Naprawdę chciałam się dowiedzieć, co miał na sobie.
Przestań. Boooże. - Słyszę strzelanie przez telefon – powiedział ze śmiechem, gdy staliśmy w naszych oddzielnych kuchniach, czekając na popcorn. – Jaki rodzaj? - Extra masło. - Taaak, moje też. Jaki jest sens jedzenia popcornu, jeśli nie spływa z niego masło? - Wiem, prawda? Powinno istnieć prawo, że popcorn powinien być zawsze z masłem – powiedziałam, kiedy usłyszałam delikatny chichot Brodego. Popcorn się zrobił, rozmawialiśmy, kiedy udaliśmy się do naszych pokoi i położyliśmy się wygodnie przed ponownym rozpoczęciem oglądania filmu. - To jest coś nowego. To trochę zabawne. Tylko brakuje jednej rzeczy – wymamrotał Brody. - To jest zabawne. Czego brakuje? – Byłam rozczarowana, że Brody nie bawił się tak dobrze jak ja. - Ty. Chciałbym żebyś była tutaj, nie tam. - Och. – Nie byłam pewna, co mam powiedzieć. Byłam wdzięczna, że nie mógł mnie
114
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa zobaczyć, ponieważ uśmiechałam się jak idiotka. – Spójrz na to. To jest tak dziwne, że nie ma mowy, że się wydarzy. - To dlatego nazywają to rozrywką, Willow. Filmy nie pokazują zasad codziennego życia. - Jednak to wciąż tandetne – powiedziałam, wrzucając popcorn do ust. - To film o kosmitach-zombie. Myślę, że tandetę ominęliśmy już jakiś czas temu. Och, spójrz na nią. Teraz gdzieś jesteśmy. - Jesteś takim zboczeńcem. - Co? Jestem facetem, a ona jest gorąca. Jeśli będzie chodzić nago, będę patrzał na nią i doceniał doskonałą pracę, jaką wykonał Bóg, stwarzając ją. - Ugh, nieważne. – Przewróciłam oczami. - Przestań przewracać oczami. - Nie przewracałam. - Tak, przewracałaś. Słyszałem to w Twoim głosie – powiedział, śmiejąc się. - Och, co my tu mamy? Mój, mój, mój… widzę, że mamy tu męski gatunek dołączający do blachary pod prysznicem. Mmm, jest przyjemny na oka. Niezły tyłek – westchnęłam. - I kto teraz jest zboczeńcem? - Ja. Nigdy nie mówiłam, że nie jestem. Brody roześmiał się. – Dobrze wiedzieć – odchrząknął, a jego głos był niższy niż zwykle. – Scena miłosna. Z jakiegoś powodu, nasze dokuczanie się skończyło i próbowaliśmy coś powiedzieć. W telewizji leciała bardzo gorąca miłosna scena. Obserwowałam ją na moim telewizorze, słysząc jęki i westchnienia pochodzące z telewizora Brodego. Niezręczne. Mogłam usłyszeć każdy oddech Brodego. Mogłam powiedzieć, kiedy jego oddech przyspieszył. Słyszałam mały jęk, szelest koca i zastanawiałam się, czy to sprawiało, że jest mu niezręcznie, oglądanie sceny miłosnej, albo oglądanie tego ze mną, po drugiej stronie telefonu. Starałam się utrzymać normalny oddech, ale ciężko było słuchając zmian w oddechu Brodego i myślenia o jego reakcjach. Byłam wdzięczna, że nie oglądaliśmy tego filmu w tym samym pokoju, ponieważ mogłabym być zakłopotana, kiedy rzuciłabym się na niego. Na pewno. - Chcesz poznać sekret? – szepnęłam.
115
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Powinnam się zamknąć. Zamknij się. Zamknij się. Westchnął. – O Tobie? Zawsze. - Naprawdę chcę wiedzieć, co masz na sobie. – Zagryzłam dolną wargę, czekając, żeby coś powiedział. Dźwięki pochodzące z telewizora wciąż mogłam usłyszeć przez telefon. - Mmm, sprawiasz, że jest to bardzo trudne dla mnie… Trzymanie „tylko przyjaźni” między nami – wymamrotał. - Wiem, czuję to samo. - Scena walki. Och, widzisz to latające ramię? – zapytał Brody trochę zbyt głośno. - Tak, ohydne.
W końcu. Ta scena mnie zabijała. Nigdy nie sądziłam, że będę szczęśliwa widząc latające ręce i nogi. - Willow? Willow? – Słyszałam jak Brody cicho mnie wołał. – Obudź się piękna. Film się skończył. - Och, zasnęłam? Cholera, chrapałam?
Jakie to żenujące. Jeśli chrapałam, nie będę mogła mu spojrzeć rano w twarz. - Nie – wymamrotał Brody. – Nie chrapałaś. Westchnęłaś kilka razy. To było słodkie. - Ok, dobrze. - Mówiłaś też troszkę.
Och, nie. - Co mówiłam? – Zacisnęłam powieki i się skuliłam. - Och, tylko, że uważasz, że jestem niewiarygodnie inteligentny, przystojny i nieodparcie seksowny. – Szczęka mi opadła do podłogi. Próbowałam wyczytać z jego głosu, czy żartował czy nie, ale bez patrzenia na niego, było to niemożliwe. Naprawdę to wszystko o nim myślałam. - Nie mówiłam tego – powiedziałam. - Ok, skoro tak mówisz. – Starał się go ukryć, ale słyszałam śmiech w jego głosie i wypuściłam oddech.
116
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Muszę kończyć. Jest późno. - Tak, dobranoc, Willow. - Dobranoc. Dzięki za film.
Chwila. Czy on nazwał mnie piękną?
Czwartkowy poranek. Byłam zmęczona i wściekła na siebie, że siedziałam tak długo. I wtedy przypomniałam sobie, co robiłam i uśmiechnęłam się. Filmowa noc z Brodym. Dostawałam gęsiej skórki, tylko od samego wspomnienia o tym. Jaden i ja nigdy nie robiliśmy czegoś takiego. On uważał, że to głupie. Zawsze ciężko rozmawialiśmy ze sobą przez telefon, nawet jak pisaliśmy. Ale Brody i ja mieliśmy z tego zabawę. To było łatwe. Nie musiałam udawać. Mogłam być sobą i to było dla niego wystarczające. Jaden zawsze oczekiwał ode mnie więcej. Nigdy nie byłam pewna, jaką dziewczyną powinnam być, kiedy jestem z nim – kochającą football dziewczyną, uprzejmą dziewczyną, czekającą na niego na kolanach, dziewczyną dającą mu przestrzeń, dziewczęcą dziewczyną, czy chłopczycą. Myślał, że powinnam umieć być każdą z tych dziewczyn i automatycznie powinnam wiedzieć, jakiej dziewczyny ode mnie oczekuje. Nigdy nie czułam się jakbym była sobą – to nigdy nie było wystarczające. Ja, nigdy nie byłam wystarczająca. Ale Brody nie pozwolił mi się tak czuć. On chciał poznać prawdziwą mnie. Może nawet chciał polubić prawdziwą mnie. Ok, więc co ubrać dzisiaj? Coś, co mówi : Spędziłam cudownie czas ostatniej nocy,
następnym razem zróbmy to w tym samy łóżku. – Nie, nie dobry pomysł. Przesuwałam moje koszule, szukając czegoś do ubrania. Nic nie zwróciło mojej uwagi. Po raz pierwszy, nie mogłam znaleźć sarkastycznej koszulki, która pasowałaby do mojego nastroju. Więc wybrałam czarną koszulkę z długimi rękawami z trzema, neonowymi, zielonymi kosmitami na przedzie. Nad kosmitami było napisane: „Kosmici kazali mi to zrobić.” Kiedy weszłam do klasy na biologię, Brody spojrzał na mnie i się roześmiał. 117
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – Huh, więc co kosmici kazali Ci zrobić? - Nie sądzę, że jesteś w stanie uporać się z tym, co kazali mi zrobić – powiedziałam z uśmiechem. Kiedy pochyliłam się, żeby powiesić moją torbę na oparciu mojego krzesła, zrobiłam to bardziej, niż było to konieczne, więc moje usta były blisko jego ucha. – Dobrze się bawiłam. – Mój głos był delikatny i cichy, a ja usłyszałam, jak wciągnął oddech. Odwrócił głowę i nasze twarzy były oddalone tylko kilka centymetrów od siebie. - Ja też. Musimy zrobić to znowu. – Spojrzał w moje oczy. – Ale następnym razem wołałbym być w tym samym łóżku. Mały uśmiech wygiął moje usta i zmusiłam się, żeby kolejne słowa wyszły z moich ust, ponieważ nie byłam pewna jak się czułam. – Jedziemy autobusem przyjaźni, pamiętasz? Prawdą było to, że mój bilet, w tym autobusie, mógł wygasnąć. W każdej sekundzie, którą spędzałam z Brodym – on skradał mi kawałek siebie. Nie, to nie była prawda. Otworzyłam swoje serce i zaprosiłam go do tego, żeby wziął, co tylko chce. Kawałek po kawałku, pozwoliłam mu poskładać siebie, więc byłam znowu cała. Pozwoliłam sobie być znowu sobą. Brody przywrócił mnie do życia. - Tak, tak. Pamiętam, ale chłopak może marzyć, prawda? A tak poza tym, od kiedy dziewczyna pyta przyjaciela, co on ma na sobie? – Uśmiechnął się i mrugnął.
Jestem z Jadenem. Muszę to sobie przypominać, ponieważ uśmiechy i komentarze Brodego powodują, że moje serce pędzi w piersi i motyle trzepotają wewnątrz mojego brzucha. Zaczynam marzyć o tym, że jestem z nim, a nie z Jadenem. Ale Jaden wie. Wie, co ona zrobiła. I on nie może powiedzieć. Więc, to czego Jaden chce, Jaden dostaje. Instruktor wszedł do klasy i uratował mnie od odpowiedzi. Odkąd nie wiedziałam, co powiedzieć, lepiej było nic nie mówić. Miałam nadzieję na dzień filmowy, więc będę mogła się przespać podczas zajęć. Byłam zbyt zmęczona siedzeniem po nocy, ale niestety znowu opowiadał na temat kolejnej sekcji. Miałam nadzieję, że Brody słuchał, bo byłam pewna, że ja nie. Mój umysł wędrował, rozmyślałam nad jego słowami. Mniej więcej w połowie zajęć, nie mogłam tego dłużej znieść. Wyciągnęłam rękę
118
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa i wzięłam jego notes. Na dole strony napisałam : Więc jaka jest odpowiedź? Przesuwając notes w jego stronę, aby mógł to przeczytać, spojrzałam na jego twarz, kiedy jego oczy czytały, to co napisałam. Mały uśmiech pojawił się na jego twarzy. Pochylił się, przyłożył usta do mojego ucha i warknął. – Tylko bokserki. - Mm, tortura – wyszeptałam. Odsunął się, ale trzymał wzrok na mnie zbyt długo, zanim zwrócił swoją uwagę ponownie na nauczyciela.
To na tyle. Jestem oficjalnie niezdolna, aby skoncentrować się na czymkolwiek, oprócz rozmyślania nad tym, że rozmawiałam z Brodym, kiedy on był tylko w bokserkach i to na dodatek w łóżku! Po co pytałam? Brody i ja dokuczaliśmy sobie i rozmawialiśmy przez resztę poranka. Nie było żadnych więcej komentarzy na temat tego, co mieliśmy na sobie – albo nie mieliśmy. Nie byłam pewna, czy byłam szczęśliwa, czy też nie.
- Co robisz dzisiaj wieczorem po szkole? – Jenna zapytała na lunchu. Wzruszyłam ramionami. – Nic. Tak myślę. - Więc, wiem, że dzisiaj wieczorem jest trening, więc będziesz wolna od Jadena na cały dzień. Powinniśmy coś porobić. - Och, prawie zapomniałam, dzisiaj jest spotkanie klubu szachowego. Nie mogę nic robić po zajęciach. – Kręciłam frytką w keczupie. - Możemy zawsze zrobić coś potem – powiedziała Jenna, chwytając frytki z mojego talerza. - Może. Zobaczę, o której skończę z treningu. Zaraz wracam. Mój krwioobieg jest poważnie uszkodzony przez brak kofeiny. Pobiegłam do mojej szafki po moją popołudniową dawkę Red Bulla. Kiedy wracałam
119
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa do stołówki, zobaczyłam Brodego rozmawiającego z Jenną. Uśmiechnęła się i spojrzała na mnie. Kiwając głową, powiedziała coś do Brodego. Wrócił na swoje miejsce i usiadł, szybko zerkając na mnie przez ramię.
Co to do cholery było? Odkryłam to podczas nauki w bibliotece, kiedy Brody usiadł obok mnie przy naszym stoliku na tyłach biblioteki. Odrabialiśmy samodzielnie zadania domowe. Z jakiegoś powodu, powietrze wydawało się pełne napięcia. Przynajmniej ja to czułam. On wydawał się niewzruszony, jak zwykle. - Więc… - Kontynuował pisanie w zeszycie, nie patrząc na mnie. Położyłam mój ołówek i spojrzałam na niego. Drapanie jego ołówka w zeszycie, było jedynym dźwiękiem i działał na moje nerwy, kiedy czekałam żeby dokończył zdanie. Westchnęłam, kiedy moje nerwy były już dość napięte i czułam się jakbym mogła latać po pomieszczeniu. – Co? Wzruszył ramionami. – Zastanawiam się, czy było by dla Ciebie w porządku, gdybym przyszedł oglądać Ciebie dzisiaj na spotkaniu szachowym? Gapiłam się na niego przez dobra minutę, próbując przetworzyć, o co pytał i dlaczego. – Myślę, że tak. Ale dlaczego? To nie są zawody. - Wiem. Chcę po prostu przyjść i pooglądać. – Odłożył swój ołówek i jego wzrok wylądował na mnie. - Możesz przyjść, ale będziesz się nudził – powiedziałam. Uśmiechnął się do mnie. – Nie sądzę, żebym się nudził. Kiedy zadzwonił dzwonek, zabraliśmy nasze rzeczy i poszedł za mną do klasy, gdzie odbywało się spotkanie. Przesunął krzesło do mojego i usiadł, przysuwając się tak blisko, jak tylko było to możliwe. Przewiesiłam moją torbę i spojrzałam na niego. - Czy to w porządku? – zapytał mnie. – Jeśli chcesz żebym usiadł gdzieś indziej, to
120
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa tak zrobię. - Nie, jest w porządku.
To nie jest, w ogóle, w porządku. Nie będę w stanie grać, kiedy będzie siedział tak blisko mnie, czując jego zapach, czując jego uda dotykające moich. Nie będę w stanie się skoncentrować na grze, kiedy będę się koncentrować na nim. Przegram i zawstydzę siebie. Tim podszedł do mnie i powiedział. – Mamy nierówną liczbę osób. Zbyt wielu ludzi jest chorych. - Nie muszę dzisiaj grać. – Zaczęłam zbierać swoje rzeczy. - Zagram z Tobą. – Brody zaproponował. Spojrzałam na pionki z zamiarem umieszczenia ich z powrotem w pudełku. – Kiedy grałeś po raz ostatni? – Kręciłam wieżą między palcami. Brody wzruszył ramionami. – Trochę czasu minęło. Tim spojrzał na mnie. – Nie mam nic przeciwko, jeśli Ty nie masz nic przeciwko. - No dobra. Brody obszedł stół i usiadł naprzeciwko mnie. Ustawiliśmy pionki na planszy. – Zaczynasz – powiedział Brody. Wykonałam pierwszy ruch, a on wykonał swój. Graliśmy szybko i byłam zaskoczona, jak dobrze grał. Pokonałam go w pierwszej grze, a on mnie w drugiej. Brody potarł swoje ręce i spojrzał na mnie przez stół. – Ten kto wygra, bierze wszystko. Zróbmy tak, żeby było to interesujące. - Co masz na myśli? – Pochyliłam się i przechyliłam głowę na bok. - Jeśli ja wygram, pójdziesz ze mną coś zjeść – powiedział Brody z uśmiechem. - A jeśli ja wygram? Brody wzruszył ramionami. – Czego chcesz?
O mój Boże. Żeby tylko wiedział, czego chcę. Rzeczy, których nie powinnam chcieć. Jestem z Jadenem. Nie powinnam chcieć pocałować Brodego, ale to było to czego chciałam.
121
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Powiem Ci, po tym jak wygram, Ace. Brody roześmiał się. – Bardzo pewna siebie, czyż nie? - Tak. - Ok, akceptuję. Spędziłam całą grę próbując wymyśleć, o co miałam zamiar poprosić, jak wygram. Byłam tak rozproszona, że przegrałam. Brody nie był łaskawym zwycięzcą. Roześmiał się i powiedział. – Wygląda na to, że nadszedł czas na hamburgera. Myślę, że zamówię cheeseburgera i czekoladowego shake’a. Może dwa. Och, i krążki cebulowe. Nie można zapomnieć o krążkach cebulowych. Przewróciłam oczami, ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Potajemnie byłam zadowolona, że wygrał. Naprawdę chciałam spędzić z nim czas, ale nie miałam zamiaru rozmyślać nad tym, dlaczego chciałam być z nim tak blisko. Nie powinnam chcieć pójść z Brodym na hamburgera, ale chciałam. Ponad wszystko. - Tak z ciekawości, o co poprosiłabyś, jeśli byś wygrała? – zapytał Brody. Uśmiechnęłam się i mrugnęłam do niego. – Nigdy się nie dowiesz. - Ugh, jesteś takim złośliwcem. - Powiedzmy, że powinieneś pozwolić mi wygrać. – Brody jęknął. Zabraliśmy nasze rzeczy i poszliśmy na parking. Brody otworzył drzwi od Jeepa i trzymał je dla mnie dopóki nie weszłam. Czułam się trochę dziwnie. Jaden nigdy nie przytrzymał drzwi dla mnie i zazwyczaj byliśmy na niecodziennych randkach. - Dziękuję – powiedziałam, kiedy wchodziłam do Jeepa. Spojrzałam na Brodego w bocznym lusterku. Zakręcił klucze na palcu jednej ręki, a drugą włożył do kieszeni dżinsów. - Więc, gdzie chcesz pójść? Do Dive? – zapytałam, kiedy wsiadł do samochodu. - Nie, nie sądzę, ze chcesz pójść do Dive. – Włożył klucze do stacyjki i pochylił się w moją stronę. – Wiem, że wychodzimy jako przyjaciele, ale twój chłopak nie jest typem zezwalających Tobie na posiadanie męskiego przyjaciela. Ktoś może powiedzieć Jadenowi, że byliśmy razem. – Um… - Spojrzałam przez okno i odetchnęłam.
122
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Hej, w porządku. Znam pewne miejsce niedaleko stąd. Wątpię, że ktoś ze szkoły mógłby się tam kręcić. Znaczy ktoś z twojego kręgu społecznego. Odwróciłam wzrok z powrotem w jego stronę. – Nie mam kręgu społecznego. - Nie? Jesteś pewna, co do tego? - Nie. Znaczy tak, jestem pewna. Nienawidzę tego, że ludzie oceniają tylko dlatego, iż umawiam się z Jadenem. Należę do normalnych ludzi. Już zapomiałeś, że należę do klubu szachowego? Jeden z moich najlepszych przyjaciół jest jego kapitanem? Pasuję do niego o wiele bardziej niż do jakiegokolwiek z przyjaciół Jadena. – Popchnęłam moje rzeczy pod nogi ze sfrustrowanym oddechem. – Nie wiem, dlaczego zadaję sobie trud, wyjaśniając to Tobie. To nie jest to, co myślisz. Po prostu jedźmy i skończmy ten temat. – Opadłam z powrotem na siedzenie i patrzyłam przez okno. Nagle, wypad z nim stracił swój urok. - Hmm, i ja nie wiem nic o stereotypach, co? Jestem tylko złym chłopcem, męską dziwką z Cassidy High – wymamrotał. Odwróciłam się do niego a jego szafirowe oczy patrzały w moje. – Myślę, że osądziłeś ludzi, przed tym jak wszedłeś do szkoły – wyszeptałam. Nie odpowiedział, ale wzrok utrzymywał na mnie. Położyłam rękę na jego ramieniu i przesunęłam palcami po jego skórze. – Przepraszam. Byłam tą, która Cię osądziła z góry i przepraszam. Nie odpowiedział mi przez długi czas. Panowała pomiędzy nami cisza, dziwna i niekomfortowa. Walczyłam, żeby nie skręcać się w fotelu. I wtedy zrobił coś, co mnie kompletnie wytrąciło z równowagi. Brody wziął moją rękę z jego ramienia, obrócił ją i pocałował wnętrze mojego nadgarstka, pozwalając, by jego ciepłe i miękkie usta utrzymywały się na mojej skórze dłużej, niż zwykły pocałunek. Ale to nie był normalny pocałunek. To był jedwabista pieszczota, wzdłuż mojej skóry, która powodowała drżenie mojego ciała. Zassałam oddech. Moje wnętrze doświadczało wielu dziwnych rzeczy. Zapomnij o motylach, miałam teraz w środku podskakujące kule – od jednej do drugiej strony. Moje serce biło tak mocno i jeśli ktoś zapytał by mnie o Jadena, powiedziałabym – Kto? – nie dobrze, bardzo nie dobrze. I tak bardzo niebezpieczne. Powoli przysunęłam rękę do siebie, wciąż patrząc w jego oczy.
123
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – Tylko przyjaciele, pamiętasz? – Mój głos przypominał bardziej szept. - To był mój tylko-przyjaciele pocałunek. Jeśli byłby to pocałunek więcej-niż-
przyjaciele nie rozmawialibyśmy teraz. – Odwrócił się i uruchomił silnik. Wypuściłam oddech i próbowałam nie myśleć o więcej-niż-przyaciele pocałunku, który mógł mi dać.
Houston, mamy problem. Jechaliśmy w milczeniu przez blisko pięć minut, zanim Brody zatrzymał się na małym parkingu. Rozejrzałam się wokół. – To bar – powiedziałam. – Nie wpuszczą nas tutaj. - Nie martw się. To miejsce należy do mojej cioci. Robi najlepsze hamburgery w mieście. Powoduje, że jedzenie w Dive wygląda przy tym jak żarcie dla psów…. A jej shake? Nawet nie pozwól mi zacząć. Weszliśmy do małego, białego budynku. Był o wiele większy, niż wyglądał z zewnątrz i to było kompletnie inne od tego, co myślałam o barach. Nie było żadnego ciemnego i zadymionego wnętrza. Było światło, ale nie zbyt jasne. Pomieszczenie wypełniał zapach hamburgerów, nie zapach papierosów i starego piwa, jak się spodziewałam. Ogromny, kwadratowy bar znajdował się w środku, ze krzesłami otaczającymi go. Loże były po lewej stronie, a stoliki były rozmieszczone na całej pozostałej powierzchni, z wyjątkiem prawej strony pokoju. Była ona wypełniona stolami bilardowymi, kilkoma stołami do Cyber-guy’a oraz stołami z grami zręcznościowymi. Brody wziął mnie za rękę i pociągnął mnie delikatnie za nim, kiedy szedł do tylniej części budynku, gdzie znajdowała się mała lada. Drobna kobieta, która nie mogła mieć więcej niż 150 cm wzrostu, powitała go z szerokim uśmiechem. - Hej Brody. Co sprowadza Ciebie tutaj dzisiaj? - Cześć ciociu Bess. Jestem po prosty w nastroju na Twoje niesamowite hamburgery. – Brody powiedział z uśmiechem, puszczając moją rękę, żeby przytulić swoją ciocię. - A kto to? – Kobieta spojrzała na mnie i z powrotem na Brodego. - To moja przyjaciółka, Willow. Willow, to moja ciocia Bess. - Cześć kochanie – powiedziała Bess, odwracając się do mnie z uśmiechem.
124
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Cześć. Miło mi Cię poznać. – Odwzajemniłam uśmiech. Jej uśmiech był zaraźliwy. - Więc, jesteście tutaj na hamburgery, co? Niech zgadnę. Hamburger z dodatkowym serem i czekoladowy shake dla Ciebie, Brody? Brody roześmiał się. – Myślę, że jestem zbyt przewidywalny. Będę musiał coś zmienić. Ciotka Brodego mrugnęła do niego, zanim odwróciła się do mnie i zapytała. – A co dla Ciebie, WIllow? - Um. – Spojrzałam na Brodego. – Dlaczego nie zamówisz dla mnie? - Nie. – Pokręcił głową. – Wiem, jak tego nienawidzisz. Postukałam palcami o ladę, czytając menu umieszczone pod szkłem na blacie. – Myślę, że spróbuję małego hamburgera z serem i do tego krążki cebulowe i colę, poproszę. - Dobry wybór. – Ciotka Brodego zapisała wszystko na kartce. – Przyniosę go dla Ciebie, ale Willow? - Tak? - Naprawdę powinnaś spróbować shake. Są bombowe, mówię Ci. – powiedziała z chichotem. - Ok, spróbuję czekoladowego – powiedziałam uśmiechając się do niej. Od razu polubiłam ciotkę Brodego. - Chcesz zagrać w bilard, kiedy będziemy czekać na hamburgery? – Brody skinął na stół bilardowy. – Wiesz jak grać? Pokręciłam głową i skupiłam się na możliwości nauki – skłamałam. - Dobra, mogę Cię nauczyć. Nie jestem taki zły.
Punkt. Chciałam, żebyś to powiedział. Brody ustawił bile i wybrał kolory. – Chcesz przełamać? – Podał mi kij bilardowy. - Um, jasne, mogę przełamać. – Wzięłam kij od Brodego i stanęłam przed stołem, udając, że nie mam pojęcia, co mam zrobić. - Pomogę Ci wyrównać Twoją pozycję. – Brody stanął obok mnie i objął mnie ramionami, trzymając kij za mną. – Ułóż swoje dłonie, jak ja. – Poprawił uścisk.
125
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
O tak. To jest dokładnie to, na co miałam nadzieję. To nie jest dobry pomysł, ale tak dobrze go czuć. Jego ciepło dotykało moją skórę, a moje ciało utrwalało czucie jego ciała, aby to zapamiętać. Uwielbiałam czucie ramion Brodego wokół mnie. Bilard był moją nową, ulubioną grą.
Umarłam i poszłam do piekła, ponieważ teraz wiem, jakie to uczucie – ramiona Brodego owinięte wokół mojego ciała. To jest zły pomysł, bardzo zły pomysł. Wycofaliśmy kij lekko do tyłu, aby wykonać strzał. Prawie jęknęłam, czując jego mięśnie, które przylegały do mojego ciała. Bile pomknęły w różnych kierunkach, odbijając się od jednego końca do drugiego, posyłając je w różne miejsca. Trzy bile wylądowały w otworach. Brody spojrzał na mnie i się uśmiechnął. – Dobra robota. Chcesz połówki, czy całe? - Hmm, odkąd zatopiłam dwie połówki, myślę, że wybieram je. – Szturchnęłam go ramieniem. Cóż…. W pewnym sensie. Tak naprawdę moje ramię nie dotarło do jego. - To wciąż Twój ruch – powiedział Brody, patrząc na stół. Kiedy zdecydował, jaki będzie następny ruch, przybliżył swoje ramię do mojego. – Ten wygląda na łatwiejszy. Weszłam w jego ramiona, a moje serce przyśpieszyło. Brody natychmiast owinął swoje ramiona wokół mnie, aby pomóc mi wykonać ruch. Pochyliliśmy się nad stołem, aby wyrównać. To była łatwy ruch i normalnie by mi się udało, ale chybiłam. Moje ręce się trzęsły, mój umysł był otępiały, ale moje ciało było zadowolone. Nie mogłam skupić się na stole. Ledwie pamiętałam swoje imię. Brody zaczął swój ruch, posyłając strzał po strzale. Zastanawiałam się, kiedy będzie moja kolej. To było oczywiste, że spędzał wiele czasu u swojej cioci w barze, grając w bilard. - Jesteś bardzo dobry, Ace. Brody spojrzał na mnie i się uśmiechnął. – Spędzam to dużo czasu. Mama dużo podróżuje w interesach, więc spędzam czas z ciocią. Upewnia się, czy mam co jeść, kiedy mama wyjeżdża. - Co robi Twoja mama? - Jest przedstawicielem handlowym dla firmy farmaceutycznej. – Uderzył w kolejne bile, a ja znowu prawie jęknęłam, kiedy patrzałam na mięśnie jego ramion i pleców. 126
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Masz jakieś rodzeństwo? – zapytałam. - Nie. Tylko ja. Znowu nadeszła moja kolejka. Spojrzałam przez ramię. – Brzmi trochę samotnie – powiedziałam. Mój głos był chropowaty i delikatny, więc to było bardzo kłopotliwe. Trudno było z nim rozmawiać, z jego ramionami owiniętymi wokół mnie. - Czasami. Ale myślę o wszystkich szalonych imprezach, jakie miałem. – Nasze twarze były blisko siebie. Jego oczy spadły na moje usta i z powrotem na moje oczy. Strzeliłam - i spudłowałam. – Ach, myślę, że znalazłam przyczynę Twojej reputacji złego chłopca – powiedziałam, kiedy Brody się odsunął. - Pfff, szkoda, że wszystkie moje imprezy to sesje naukowe. To najdziksze, co mogę mieć. Zakończyliśmy grę w bilard – on wygrał, oczywiście – kiedy pojawiło się nasze zamówienie. Usiedliśmy w loży, gdy kelnerka położyła nasze hamburgery przed nami. Nie rozmawialiśmy zbyt dużo, kiedy jedliśmy. Nasze oczy spotykały się często i uśmiechaliśmy się do siebie. - Mmm, miałeś rację. Hamburgery Twojej cioci są najlepsze. A dla tego shake’a warto umrzeć – powiedziałam, pijąc resztkę moje shake’a. - Mówiłem. Willow… Spojrzałam w górę i uniosłam brwi, kiedy jego głos ucichł. Wypuścił powietrze i rzucił serwetkę na talerz. – Nigdy bym Ciebie nie okłamał. - W porządku – powiedziałam powoli, przesuwając mój talerz i skupiając swoją uwagę na nim. - Mam nadzieję, że Ty i ja przechodząc z fazy uwielbiam-Ciebie-nienawidzić, przenieśliśmy się do przyjaźni. – Spojrzał na ciemnozielony stół i obracał widelec w kółko. - Myślę, że bezpiecznie jest tak powiedzieć – odpowiedziałam.
A nawet więcej.
127
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Więc, mam nadzieję, że Ty też nigdy nie kłamiesz rozmawiając ze mną. – Spojrzał na mnie spod rzęs. - Nie skłamię.
Oprócz tego, że nie umiem grać w bilard, bo to kłamstwo było z dobrych powodów. Wypuścił sfrustrowany oddech. – Widziałem siniaki. – Zesztywniałam. – Kiedy pochyliłem się, żeby wyrównać Twój strzał. Twoja koszulka się podniosła i zobaczyłem siniaki na plecach. - Och.. – spojrzałam na stół, robiąc na nim kółka palcem. - Spójrz na mnie. Willow, spójrz na mnie. Proszę – powiedział Brody delikatnie. Powoli podniosłam moje oczy na niego. – Kto Ci to robi? Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć, ale zaraz je zamknęłam, zanim cokolwiek powiedziałam. Potrząsając głową, walczyłam ze łzami, próbujących się uwolnić. Zagryzłam dolną wargę i ścisnęłam moje oczy.
Nie będę płakać. Jestem silniejsza niż to. Tim i Jenna pytali o moje siniaki. Nie płakałam wtedy. Ale jego spojrzenie… naprawdę wygląda, jakby mu zależało. - Możesz mi powiedzieć. Czy to Jaden? - Nie chcę o tym rozmawiać, Brody. Obiecałam, że Tobie nie skłamię, ale jeśli będziemy o tym rozmawiać, będę musiała złamać tą obietnicę… a nie chcę tego. Po prostu… wszystko w porządku. Czuję się dobrze. Po prostu to zostaw, dobrze? - Nie, to nie jest w porządku. Ktoś Ciebie krzywdzi. To nie w porządku. – Sięgnął przez stół i wziął moją rękę, pocierając kciukiem po jej wierzchu. – Są miejsca, w których mogą Ci pomóc, ludzie, z którymi możesz porozmawiać. - Uwierz mi, to nie pomoże. Muszę wrócić do domu. Jesteś gotowy? – zapytałam, biorąc moją torebkę. Brody patrzał na mnie przez chwilę, zanim wstał. – Tak, jestem gotowy. Pożegnaliśmy się z ciocią Brodego i poszliśmy na parking w ciszy. Brody otworzył drzwi do Jeepa i przytrzymał je dla mnie. Zatrzasnął je, a ja się wzdrygnęłam. Nie rozmawialiśmy podczas drogi z powrotem do szkoły, gdzie zostawiłam moje auto. Zatrzymał się obok mojego samochodu i zahamował, rzucając nas do przodu. Wyciągnęłam rękę, aby 128
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa otworzyć drzwi. - Czekaj – powiedział Brody obcym dla mnie tonem. Schowałam rękę. Wysiadł z dżipa i obszedł samochód, żeby otworzyć mi drzwi. – Daj mi swoje kluczyki. – Wziął je ode mnie i otworzył drzwi od strony kierowcy. Kiedy trzymał je otwarte dla mnie, powiedział. – Jesteś w błędzie, wiesz o tym. - O czym? - Zawsze jest coś lub ktoś, co może pomóc. – Oddał mi klucze i zamknął drzwi. Biegnąc do swojego auta odjechał.
Nie, Brody, to Ty jesteś w błędzie. Tym razem nikt nie może pomóc. Krzywda została wyrządzona. Tylko złe rzeczy, mogą się wydarzyć, kiedy prawda wyjdzie na jaw. Niektóre tajemnice powinny zostać pochowane, nieważne jak bardzo to będzie bolało.
129
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY FILM
„ Dziękuję za przypomnienie mi jak to jest się śmiać i żyć. Już prawie zapomniałam jak to robić.” - Willow
Piątek. Stałam naprzeciwko mojej szafy, przeglądając ubrania. Postanowiłam ubrać się normalnie. Jenna napisała do mnie wcześniej tego ranka i powiedziała, że wykorzystałam swój limit sarkastycznych koszulek na ten tydzień. Powiedziała, że absolutnie powinnam ubrać coś, czego by nie musiała skomentować, jak chociażby te okropne buty, które noszę cały tydzień. Jej kolejny komentarz nie był zbyt przyjemny i brzmiał trochę, jakby miała PMS, który był niebezpiecznym czasem w miesiącu dla nas, kiedy ktokolwiek znajdował się w pobliżu Jenny. Więc zdecydowałam się spróbować znaleźć coś, co mogłaby rozważyć jako normalne i pozostać na jej dobrej stronie. W końcu wybrałam zieloną koszulę i dżinsy. Ubrałam do tego moje skórzane, dopasowane, wysokie buty, które pasowały do mojej torby. Jeśli to nie było wystarczająco normalne dla Jenny, będzie musiała przychodzić i wybierać dla mnie strój każdego ranka. Wzięłam prysznic i wysuszyłam włosy, który spłynęły po ramionach w falach. Nakładając lekki makijaż – nigdy nie robiłam mocnego – wyglądało to dobrze. Kiedy weszłam do szkoły, przeciągnęłam po ustach błyszczykiem i poszłam w stronę mojej szafki. - Jezu, w końcu – powiedziała Jenna, przewracając oczami. – Wreszcie wyglądasz jak normalna osoba. Dobry wybór, swoją drogą. Kocham te buty. - Dzięki. – Wyjęłam z szafki moje książki. – Pomyślałam sobie, że jeśli Ci się nie spodoba, będziesz musiała codziennie przychodzić wybierać dla mnie ubrania.
130
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Cóż, jeśli nadal będziesz nosić te cholerne koszulki i brzydkie buty cały czas, rozważę to – warknęła.
Tak, z pewnością brzmi jak PMS. Notatka dla siebie – kup Jennie czekoladę na lunchu. - Do zobaczenia na historii. – Zagryzłam wnętrze policzka, aby powstrzymać śmiech i poszłam na biologię. Krzesło Brodego było puste, kiedy tam dotarłam. Poczułam ukłucie rozczarowania. Zadzwonił pierwszy dzwonek, a go wciąż nie było w klasie. Zastanawiałam się, co by było jeśli byłby w szkole i zdałam sobie sprawę jak samotny będzie mój dzień bez niego, siedzącego obok mnie, wymieniając się wzajemnie obelgami. Usłyszałam go, zanim zobaczyłam. – Mam to na myśli, Victor. Rzeczy mogą zrobić się brzydkie – wykrzyczał Jaden. - Twoje puste groźby naprawdę mnie przerażają, Jaden. Naprawdę. Trzęsę się jak mała dziewczynka. – Brody wykrzyczał, zanim wszedł do klasy i rzucił książki na biurko. - Muszę z Tobą porozmawiać. – Jaden spojrzał na mnie. Kiedy nie wstałam, chwycił mnie za ramię i pociągnął z krzesła. – Teraz. Brody przeszedł wokół stołu tak szybko, że nie byłam pewna, co się stało. Popchnął Jadena. – Nie szarp nią tak. - Trzymaj się od tego z daleka, Brody – powiedział Jaden przez zaciśnięte zęby. Żyła na jego czole nabrzmiała i pulsowała w rytmie z jego sercem, kiedy wyciągnął mnie z klasy. - Chcę, żebyś trzymała się do niego z daleka. Ktoś widział was wczoraj razem. Nie wiem, co się dzieje, ale moja dziewczyna nie będzie szwędała się z tym kawałkiem gówna za moimi plecami. Trzymaj się od niego z daleka… albo pojawią się problemy. – Jaden uśmiechnął się i potarł swój policzek ręką. – Nie chcesz, żebym zaczął mówić, czyż nie, Wills? Ponieważ zaczynam czuć się trochę… rozmowny – a mam naprawdę dużo do powiedzenia. Jaden popchnął mnie z powrotem do klasy i zatoczyłam się do tyłu. Dwie ręce złapały mnie, zanim upadłam. Spojrzałam w górę, aby zobaczyć Brodego, trzymającego mnie. Jego twarz była twarda. - Puść ją – rozkazał Jaden.
131
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Jeśli nie potrafisz jej traktować prawidłowo, w końcu dojdzie to do niej i znajdzie kogoś, kto będzie traktował ją tak, jak na to zasługuje. Twoje dni są policzone, Jaden – powiedział Brody, a jego głos był wymierzony. - Willow nigdzie nie pójdzie, dopóki jej tego nie powiem. Kropka. Mam władzę w tym związku, a ona o tym wie. Jest moja. – Jaden odszedł, uderzając ręką w szafkę. Brody potarł delikatnie ręce w górę i w dół moich ramion. Odwracając mnie do siebie, spojrzał w moje oczy. – Wszystko w porządku? - Tak. – Mój głos załamał się i zamknęłam oczy przez kilka sekund, aby się uspokoić. - Dlaczego z nim jesteś? Wzruszyłam ramionami i próbowałam się uśmiechnąć. – To jest łatwiejsze niż próbowanie go zostawić. Wszyscy patrzyli na nas, kiedy wracaliśmy do stolika. Moje oczy powędrowały na Tima. Spojrzał na mnie z niepokojem. Uśmiechnęłam się i wyszeptałam, że wszystko jest w porządku. Nie odwzajemnił uśmiechu. Nie był dłużej członkiem fan-klubu Jadena, tak samo jak Brody i Jenna.
Usiadłam z Jadenem przy tym samym stoliku na lunchu, gdzie siedzieli gracze i ich dziewczyny. Próbowałam rozpocząć z nimi rozmowę, ale jak zwykle, nie udawało mi się to. Czułam się coraz bardziej jak outsider w świecie Jadena, a on nic nie robił, żeby to zmienić. Nawet tego nie zauważył, albo nie przejmował się tym. Jaden myślał tylko o sobie. Nie współczuł mi, z powodu mojego dyskomfortu. - Pijesz dzisiaj dietetycznego shake’a? – zapytała ta sama cheerleaderka, która pytała o mój sos sałatkowy. - Tak – powiedziałam, trzymając puszkę. - To znacznie lepsze, niż ten cały sos w sałatce – powiedziała, marszcząc nos, przez
132
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa co jej twarz wyglądała jak jeden z tych pomarszczonych psów. - Pomyślałam, ze dzięki temu zaoszczędzę czas na bieżni.. – wymamrotałam.
Nie żebym kiedykolwiek biegała na bieżni. - Dobry pomysł. – Skinęła głową, jest blond włosy podskakiwały wokół jej idealnej twarzy. Zwracając się do dziewczyny obok, zaczęły głęboką rozmowę na temat układu, którego się teraz uczyły. Westchnęłam. - Jaden, idę się przywitać z Jenną – powiedziałam, kładąc rękę na jego ramieniu, żeby zwrócić jego uwagę. - Tak, nieważne. – Machnął przede mną ręką. – Och, Willow? - Co? – Spojrzałam na niego przez ramię. - Dzisiaj jest mecz wyjazdowy. Oczekuję, że będziesz w domu, jeśli nie będzie Cię na meczu. Westchnęłam. - Znam zasady, Jaden. – Zmrużył oczy, zanim odwrócił się plecami do mnie. Usiadłam na krześle przy stoliku, gdzie siedzieli Jenna i Tim, opuściłam głowę na stół i przykryłam się ramionami. - Wszystko w porządku? – zapytała Jenna. - Po prostu wspaniale. – powiedziałam, tłumiąc słowa. - Rzuć go w cholerę. – wyszeptała Jenna. - Wiesz, że to nie takie proste, Jenna. Próbowałam. Więcej niż raz. - Hej. – Podskoczyłam, gdy usłyszałam jego głos. Nie było go przy stoliku, kiedy tu usiadłam. Brody przysunął krzesło obok mnie, a ja jęknęłam. Jeśli Jaden go widział, zacznie się piekło. - Hej, Ace – powiedziałam, nie podnosząc oczu. - Jak się masz? - Myślę, że to pytanie dnia. Czuję się dobrze. Po prostu świetnie. Wszystko w porządku. - To dużo słowa świetnie. Kogo próbujesz przekonać – mnie czy siebie? – Brody zapytał cicho. Odwróciłam głowę, przesuwając jedno ramię, tak, że mogłam na niego spojrzeć
133
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa i zdmuchnąć kosmyk włosów z moich włosów. – Kto wie? Dał mi mały uśmiech i przesunął palcem z tyłu mojej głowy, wysyłając gęsia skórkę przez moje ramię, prosto do mojego serca, które przyspieszyło. Pieprzyć to… do piekła i z powrotem. Nienawidziłam moich reakcji na Brodego. Nie powinnam czuć nic, do nikogo. Jaden był łatwy. Nie zadawał pytań. Nie zwracał uwagi. Tak długo, jak utrzymywałam go szczęśliwego, trzymał język za zębami. Wygrana/wygrana. Brody… cóż, to zupełnie inna historia. - Co robisz dzisiaj wieczorem? Idziesz na mecz? – zapytała Jenna, kręcąc kubek na stole. - Nie. Jest mecz wyjazdowy – powiedziałam. - Och, więc będziesz uwięziona w domu, Roszpunko? – Tim odgryzł się. Wzruszyłam ramionami. – Takie było założenie. - To znaczy? – zapytał Brody. - Wszystko się może zdarzyć. Może coś się pojawi i zdecyduję się na wyjście. Jenna upuściła swój napój na stół i lód pojawił się na wierzchu. – Żartujesz, prawda? Jeśli on złapię Cię na wyjściu… - nie dokończyła myśli. - Co? – zapytał Brody, patrząc na Jennę. Kiedy nie odpowiedziała, patrzał pomiędzy Jenną i Timem. – On, co? - Nie będzie szczęśliwy – powiedziała cicho Jenna. Tim prychnął. – To delikatnie powiedziane. WIllow, jeśli wyjdziesz z domu dzisiaj wieczorem, upewnij się, że jesteś w przebraniu i nikt ze szkoły Cię nie zobaczy. Jak, no wiesz, w innym kraju.
134
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Była siódma i siedziałam na moim łóżku, oglądając powtórkę głupiego serialu w telewizji, kiedy napisałam do Jenny. Mój telefon zadzwonił, kiedy przyszła wiadomość. Kliknęłam, żeby ją przeczytać, myśląc, że to od Jenny. Moje serce doznało palpitacji, kiedy pojawiło się imię Brodego. Brody: Hej. Ja: Hej, Ace. Co tam? Brody: Co robisz? Ja: Piszę z Jenną. Poczekaj… Napisałam do Jenny szybką wiadomość, mówiąc jej, że napisał Brody i porozmawiam z nią później. Jej ostatnia wiadomość była groźbą, żebym lepiej powiedziała jej wszystkie szczegóły, tego, co się wydarzyło pomiędzy mną i Brodym. Obiecałam jej, że tak zrobię. Życzyła mi dobrej zabawy i dodała buźkę do tego. Przewróciłam oczami i zachichotałam, szybo wracając do rozmowy z Brodym. Ja: Ok, wróciłam. Brody: Co robiłaś? Ja: Pisałam Jennie, że muszę kończyć. Brody: Dlaczego? Ja: Um… żebym mogła rozmawiać z Tobą. Brody: Ach.
Huh. Może zdradziłam, mu za dużo informacji. Nie powinnam nic mówić. Cholera. Brody: Jestem wdzięczny. Teraz mam Ciebie całą dla siebie.
A może nie. Właśnie dostałam wszędzie gęsiej skórki. Ja: Więc, co robisz? Brody: Myślę o Tobie.
135
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Och, wow. Moja gęsia skórka nadal jest i na dodatek moje serce wali w klatce piersiowej. Brody: Poważnie mówiłaś o wyjściu z domu? Ja: Może. Dlaczego? Brody: Mam pomysł. Przebranie nie jest potrzebne. Ja: Ok. Jestem w grze. Brody: Nie wiesz nawet, o co chodzi. Ja: Ufam Ci. Brody: Odbiorę Cię o 10.4 Ja: Nie podchodź do drzwi. Brody: ? Ja: Moi rodzice są oficjalnymi członkami fan-klubu Jadena. Brody: Ach. Nie będą szczęśliwi, że wychodzisz ze mną? Ja: Dokładnie. Brody: Będę czekał naprzeciwko sąsiadów. Ja: Będę czekać. Wyskoczyłam z łóżka i chwyciłam moje spodnie do jogi i dłuższą koszulę, próbując je wyciągnąć w tym samym czasie, kiedy zdejmowałam moją piżamę. Ubierając do tego pasek, ścisnęłam go na tyle mocno, żeby koszula wyglądała trochę bardziej interesująco, niż coś, co zwisało z moich ramion. Spojrzałam w lustro i jęknęłam. Moje włosy były płaskie po jednej stronie i były bałaganem po drugiej. Szybko, ściągnęłam je w koka na tyle głowy i próbowałam naprawić mój niewielki makijaż, który wciąż miałam. Kiedy tylko chwyciłam mój telefon, zobaczyłam reflektory święcące na moje okno. Napisałam wiadomość do Jenny. Ja: Kryj mnie. Jesteśmy w centrum handlowym. Wyszłyśmy na chwilę. Jenna: Brody? Ja: Tak. Jenna: Ok, bądź ostrożna.
4
Godzina się nie zgadza z następstwem zdarzeo (o czym będzie później). Autorka chyba się pomyliła, bo nie zdążyliby wszystkiego zrobid :D
136
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Ja: Kocham Cię. Jenna: Ja Ciebie też. Pobiegłam do sypialni mojej mamy i zapukałam przed wejściem. – Mamo? - Co? – odpowiedziała, ochrypłym głosem. Brzmiało to tak, jakby płakała. - Um, Jenna zapytała się, czy mogę pójść z nią do centrum handlowego. - Baw się dobrze. - Wszystko w porządku? Nie pójdę, jeśli potrzebujesz mnie tutaj. - Czuję się dobrze. Idź – powiedziała. – Tylko pamiętaj o godzinie policyjnej. - Dzięki, mamo. Pobiegłam prosto do drzwi i wzdłuż chodnika. Brody zatrzymał się, kiedy mnie zobaczył. Po raz pierwszy nie wyszedł z samochodu, żeby otworzyć dla mnie drzwi – dzięki Bogu – i miał wyłączone oświetlenie w środku. Odjechał tak szybko jak tylko weszłam do Jeepa. - Hej. – Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. - Hej ponownie. Więc, co będziemy robić? - To niespodzianka. - Okay. – Usiadłam wygodnie na fotelu pasażera. - Nie będziesz próbowała wyciągnąć tego ode mnie? Błagać, pytać, prosić dopóki Ci nie powiem? – zażartował. - Nie. Powiedziałam, że ci ufam. Ale mogę błagać, pytać i prosić, jeśli poczujesz się dzięki temu lepiej – powiedziałam mu. - Nie. Proszę, nie zaczynaj marudzić. – Brody zachichotał. Jak taki cichy dźwięk może wywołać to małe dudnienie w mojej klatce piersiowej? - Ok, zostawię marudzenie na później. – Uśmiechnęłam się i patrzałam jak prowadził. - Pozwól, że zadam Ci pytanie. Gdybym był Jadenem i nie powiedział Tobie, dokąd idę, czy poszłabyś ze mną bez zadawania pytań? – Brody zatrzymał się na czerwonym świetle. Odwrócił się do mnie, jego oczy znalazły moje i zatrzymały się na nich. Przygryzłam wargę, próbując zdecydować, jaka będzie najlepsza odpowiedź. – Szczerze mówiąc, chyba nie. Ale to dlatego, że Jaden najprawdopodobniej zabrał by mnie na mecz, do muzeum footballu, footballowej sali sław albo coś innego powiązanego 137
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa z footballem, więc w tym przypadku musiałabym udawać chorobę i olać go. Brody zaśmiał się głośno, powodując, że śmiałam się z nim. – Cóż, teraz wiem, że jeśli kiedykolwiek poproszę Cię o wyjście, a Ty powiesz mi, że jesteś chora, to oznacza, że mnie zlewasz. - Nie uważam, żeby to miało miejsce – powiedziałam i natychmiast zasłoniłam usta dłonią. Brody dał mi krzywy uśmiech, który topił moje serce, ale nic nie powiedział. - Jesteśmy na miejscu. – Wjechał na mały podjazd, otoczony drzewami. Kiedy pojechał kilka jardów dalej, drzewa zniknęły. Byliśmy pośrodku pola w otoczeniu drzew. Całkowicie odosobnieni. - Gdzie jesteśmy? - To własność mojej ciotki. Planuje zbudować tutaj dom pewnego dnia. Nikt nie będzie nam przeszkadzał. Poczekaj tutaj. – Brody wysiadł z samochodu, podszedł do moich drzwi i otworzył je dla mnie. - Gdzie idziemy? - Na tylne siedzenie. - Huh? Brody uśmiechnął się. – Nie po to. Mimo, że nie miałbym nic przeciwko. – Przewróciłam oczami. – Ok, ok, zobaczysz, kiedy tam wejdziesz. To niespodzianka, pamiętasz? Westchnęłam i wspięłam się na tylne siedzenie. – Miło tutaj. Pojemnie. Czy to auto twojej mamy czy twoje? - Moje. Cóż, tak naprawdę, należało do ciotki dopóki nie kupiła nowego. Potem sprzedała mi go z ogromnym rabatem. – Brody powiedział, kiedy wyjął poduszkę i wsunął za mnie. – Nie ma mowy, że mogłem sobie pozwolić na Jeep Grand Cheerokie w innym przypadku. Pracuję w jej barze myjąc naczynia i takie tam, żeby ją spłacić. - To miło z jej strony. - Tak, jest świetna. – Brody chwycił torbę z bagażnika, zanim przesunął się do mnie. Wziął koc i okrył nas nim. Potem, wyjął dużą miskę z plastikową pokrywką, przysuwając ją bliżej mnie, dopóki nasze uda się dotknęły – o mój Boże – położył miskę na naszych udach. - Dobra, o co chodzi, Ace? Podniósł palec, żebym zaczekała. Sięgnął do torby po raz kolejny i wyciągnął
138
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa skrzynię. Kiedy Brody ją otworzył, zobaczyłam ekran wideo. – Mam nadzieję, że tego nie widziałaś. – Podał mi DVD, zanim odsunął pokrywę i zapach popcornu z masłem wypełniło wnętrze Jeepa. – Przyniosłem Ci colę, bo zamawiasz ją za każdym razem, kiedy jestem z Tobą. – Sięgnął do lodówki i podał mi puszkę. – Wiem, jak bardzo nienawidzisz, kiedy ludzie za Ciebie zamawiają, ale nie wiedziałem, co jeszcze lubisz. Trzymałam colę w rękach i patrzałam na niego. Głos utknął mi w gardle, a mój wzrok utrzymał się na nim przez kilka sekund. Odwzorowywałam paski w jego niebieskich oczach, zanim mój wzrok powędrował do jego twarzy, zapamiętując każdy szczegół, każde zakrzywienie, każdą linię. Nie chciałam zapomnieć, jak wyglądał w tym momencie. W tym momencie wiedziałam, ze zabrał ode mnie wszystko.
Och, cholera. Zakochałam się w nim. Nie, nie. Nie mogę. Ledwie go znam. Więc, to nie może być miłość. To musi być pożądanie. Ma ciało gorętsze, niż piekło, ale to nie tylko to. To więcej niż pożądanie. Nie wiem, co to jest. Ale to nie miłość. Co jest między pożądaniem i miłością? Cokolwiek to jest, jestem w tym. Jestem pomiędzy zauroczeniem, a miłością z Brodym. - Co? – zapytał Brody, patrząc na mnie z głową przechyloną na bok. - Nie mogę po prostu uwierzyć, że zadałeś sobie tyle trudu, żebym nie siedziała sama w piątkowy wieczór – wyszeptałam. Położyłam puszkę na kolanach i podniosłam rękę, zatrzymując ją tylko o milimetr od jego twarzy, ale nie dotykając go. Moje palce drżały, czy to z nerwów ,czy od potrzeby dotknięcia go, nie byłam pewna. Może oba. - Powiedziałem tobie, że gdy następnym razem będziemy oglądać film, chcę Cię ze mną. Technicznie, powiedziałem w moim łóżku, ale, od kiedy nie jest to możliwe, zrobimy to w ten sposób. - Dziękuję. – Moja twarz powędrowała przez jego szczękę do tyłu szyi. Pochyliłam się do niego i przytuliłam go mocno, kładąc głowę na jego ramieniu. Brody objął mnie, opierając głowę na mojej. Kiedy się odsunęłam, Brody wziął moją twarz w dłonie. Zamarłam, kiedy patrzyliśmy sobie w oczy. Mogłam poczuć jego oddech naprzeciwko moich ust. Był szybki, dopasowując się do mojego. Zastanawiałam się, czy jego serce bilo tak mocno jak moje. Jeśli pochyli się, żeby mnie pocałować, nie odsunę się.
139
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Pozwolę mu mnie pocałować. Mój język przesunął się po ustach, żeby je nawilżyć i Brody jęknął. Zamiast pocałować mnie w usta, złożył pocałunek na moim czole. Westchnęłam, częściowo z uczucia jego ust na mojej skórze, a częściowo z powodu rozczarowania, że jego usta nie pokryły moich. - Nie ma za co. To nie jest nic wielkiego. Kilka torebek popcornu i lodówka pełna coli. Nic wielkiego. – Brody wzruszył ramionami, ściągając kosmyk włosów z mojej twarzy i zakładając go za ucho. – Widziałaś ten film? - Nie. – Chciałam zapomnieć o filmie i przyciągnąć go do siebie. Brody wzbudzał we mnie rzeczy, których nigdy nie czułam z Jadenem. I to nie było tylko fizyczne, mimo, że był gorący jak piekło. To było wszystko. Brody sprawiał, że czułam się chciana, godna opieki, specjalna, szanowana, wszystkie rzeczy, których dziewczyna chciałaby od chłopaka. - Dobrze. Napełnijmy usta tym popcornem ociekającym masłem. - Brzmi dobrze. – Oparłam się o poduszki i rozsiadłam wygodnie. Siedzieliśmy w Jeepie Brodego w ciemnym polu, oglądając horror. Podskakiwałam nawet na najmniejszy dźwięk i Brody śmiał się ze mnie. - Chodź – powiedział, owijając rękę wokół mnie i ciągnąć mnie do siebie. – Będę trzymał potwory z dala od Ciebie. – Rozbawiony uśmiech wykrzywił jego usta. - Nie mogłeś wybrać komedii do oglądania, kiedy siedzimy w środku niczego i na dodatek w ciemności? - Nie byłoby zabawy. – Przycisnął mnie mocniej do siebie i łaskotał mnie. Zachichotałam i skręcałam się przy nim. – Jeśli tak mówisz. Byłam przytulona do Brodego. Jego ręka przesuwała się w górę i w dół mojego ramienia i marzyłam o tym, żeby móc ubrać krótkie rękawy, przez co czułabym jego skórę na mojej. Odkąd zaczęłam zauważać moje reakcje na Brodego, zastanawiałam się, czy działam tak samo na niego. Tak, próbował mnie pocałować, ale był znany, jako zdolny do częstych romansów. I nie ważne, jak mocno starałam się to wyprzeć z pamięci, nie mogłam zapomnieć jego umawiającego się z Sarah, Tanyą i potem Kara zaraz po rozpoczęciu szkoły. Ale za każdym razem, kiedy poruszałam się przy nim, słyszałam że jego serce przyspieszało, albo jego oddech się zmieniał… i wiedziałam. Brody Victor nie był odporny na nasze przyciąganie do siebie. Odczuwał to tak samo jak ja. To mnie ucieszyło i trochę
140
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa przestraszyło. - To był bardzo dobry film – powiedziałam, kiedy się skończył. - Skąd wiesz? Miałaś oczy pod kocem przez większość czasu. – Brody się uśmiechnął. Podniosłam się, żeby usiąść, żeby mógł zająć się wideo, ale jego ręka wciąż znajdowała się wokół mnie. Oparłam się o niego. - Nie prawda. - Okay, co tylko powiesz. – Brody rozciągnął koc wokół mnie. – Zimno Ci? Ha! Gdyby tylko widział, jak zimno mi nie było. – Nie. - Więc… - Stukał kciukiem o swoje kolano. - Co? – Przesunęłam włosy za ucho i spojrzałam na Brodego. - Jaden. On jest dużym problemem, nad którym trzeba popracować. Westchnęłam i odsunęłam się od niego. Tym razem, pozwolił mi na to. – Miałam nadzieję, że będziemy unikać tej rozmowy. - Co? Tylko siadaj, oglądaj film, ale nigdy nie poruszajmy drażliwych i trudnych tematów. Spojrzałam na niego. – Miałam nadzieję. Brody skinął głową. – Okay. Pewnie, jeśli tego chcesz. Ja po prostu Ciebie nie rozumiem. Wydajesz się być pewna siebie we wszystkim, co robisz. Tak niezależna… a nagle pojawia się on. I wtedy wygląda to tak, jakby ten Twój cały zdrowy rozsądek uciekał przez okno. Przewracasz się i pozwalasz jemu traktować Cię jak śmiecia. To nie ma sensu. - Wiem. Która godzina? - Po dziesiątej. - Muszę wrócić do domu. Moja godzina policyjna jest o jedenastej. Brody westchnął i usiadł. Milczeliśmy, kiedy zwijaliśmy koc i zbieraliśmy puste puszki i miskę od popcornu, pakując wszystko do torby i zostawiając to z tyłu Jeepa. Dopiero, kiedy jechaliśmy do domu, Brody się odezwał. – Usłyszałem jak mówiłaś Jennie, że próbowałaś zerwać z Jadenem wcześniej. Co
141
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa się stało? - Próbowałam więcej niż raz. Zamienił moje życie w piekło. Podążał za mną od klasy do klasy, kiedy byłam w szkole. Złapałam go jak chodził za mną, kiedy nie byłam w szkole. W centrum handlowym, w kinie i innych miejscach. Groził każdemu chłopakowi, który znajdował się 3 metry ode mnie. Żaden chłopak nie zaproponował mi wyjścia. Ledwie ze mną rozmawiają. Dlatego siedziałam sama w klasie, zanim się pojawiłeś. Nikt nie chciał ryzykować denerwowania Jadena. Więc woleli trzymać się z daleka. - Więc zastrasza Cię, żebyście byli razem – powiedział Brody, jego głos był twardy. - Tak sądzę. - Jesteś w domu. – Zatrzymał się przed domem moich sąsiadów i zgasił światła. - Dziękuję bardzo za dzisiejszy wieczór. Bardzo dobrze się bawiłam. – Spojrzałam na Brodego i się uśmiechnęłam. – Na pewno pokonałeś siedzenie w domu całą noc. Brody złapał mnie za rękę, splótł palce z moimi i ścisnął. – Za każdym razem. Wymknęłam się z Jeepa, oddalając nasze palce od siebie. Zamknęłam drzwi i pobiegłam do domu. Widziałam, jak Brody włącza światła i powoli odjeżdża, kiedy weszłam do domu. - Udało Ci się wrócić do domu przed końcem godziny policyjnej. To chyba pierwszy raz. – Poskoczyłam, kiedy usłyszałam głos Ralpha za mną. Ralph był właścicielem dwóch sklepów z samochodami i był jednym z członków Niezależnej Rady Szkolnej w Cassidy. Był wielce szanowany w kręgach społecznych, w Middleton. Moja matka, jednak, nie była. Była białym śmieciem po złej stronie torów. Każdy uważał, że była tylko naciągaczką, lecącą na kopalnie złota. Jeśli znaliby prawdziwego Ralpha McKenna – nie tego, który obraca się w elicie – dowiedzieliby się, że są łatwiejsze sposoby na zdobycie złota. Również wiedzieliby, że każdy medal ma dwie strony. Ralph i moja matka wzięli ślub zaledwie sześć miesięcy po spotkaniu. Sześć miesięcy po tym, jak mój ojczym zginął w wypadku samochodowym. Pracowała jako kelnerka, starając się utrzymać dach nad naszymi głowami i jedzenie na stole, dopóki ubezpieczenie i spadek po moim ojczymie zostaną zatrzymane. Planowała wrócić do szkoły, którą zaczęła, i dokończyć zdobywanie stopnia, ale niespodziewana ciąża ze mną zmusiła ją do porzucenia szkoły. Ale spotkała Ralpha i to była miłość od pierwszego wejrzenia. Szalony romans,
142
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa ucieczka do Las Vegas i są szczęśliwi do dziś. Albo była to historia, którą mówią każdemu. - Tak, proszę pana – powiedziałam, pokonując drogę do schodów, mając nadzieję, że pozwoli mi odejść do sypialni. - Jaden Cię szukał. Nie był szczególnie szczęśliwy, że nie było Cię w domu, po tym jak powiedziałaś mu, że będziesz. Jest właśnie w drodze tutaj. Moje serce zamarło.
Jaden jedzie tutaj? Ralph powiedział mu, że nie byłam w domu. Cholera. Oddychaj. Po prostu oddychaj. Zaledwie dotarłam do sypialni, kiedy usłyszałam dźwięk dzwonka. Odwracając się, podeszłam do schodów. Mogłam zobaczyć, że Ralph z Jadenem rozmawiają na ganku. Ralph zaśmiał się z czegoś, co powiedział Jaden i poklepał go po plecach. Westchnęłam, zmuszając moje nogi do zejścia na dół. Czułam moje bijące serce i krew szumiącą w uszach. Moje ręce były śliskie od potu i ślizgały się na poręczy. - Hej – powiedziałam do Jadena, uśmiechając się. Nie odezwał się do mnie. Zamiast tego spojrzał na Ralpha i powiedział. – Wiem, że godzina policyjna Willow mija o jedenastej, ale myślisz, że możemy się przejechać? Przywiozę ją z powrotem przed północą. - Jasne, Jaden, w porządku – powiedział Jaden i poklepał go znowu po plecach, jakby byli wieloletnimi przyjaciółmi. Jaden chwycił mnie pod ramię i zaciągnął do samochodu. Nic nie powiedział. Wyjechaliśmy z mojego podjazdu, zanim zaparkował na parkingu przy sklepie spożywczym. Wyłączył Mustanga i odwrócił się, żeby na mnie spojrzeć. - Gdzie byłaś? - Wyszłam – powiedziałam, podnosząc mój podbródek. - Z? - Przyjacielem. Co to za różnica? - Wiem, że nie byłaś z Jenną jak powiedziałaś Twojej mamie i Ralphowi – powiedział Jaden cicho. To było bardziej przerażające, niż jakby na mnie krzyczał. – Karen widziała Ciebie. - Powinnam wiedzieć, że Twój szpieg będzie na patrolu.
143
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Odwrócił się do mnie tak szybko, że uderzyłam o drzwi samochodu. – Zmień swoje nastawienie, Willow – powiedział, wskazując palcem w moją twarz. - Z kim wyszłaś? - Z przyjacielem. - Jakim przyjacielem? – Prawie wypluł to słowo. - Nie Twój ,pieprzony, interes, Jaden – krzyknęłam. – Idź na imprezę z Sarą i Bóg wie, kim jeszcze. Myślę, że mam prawo odwiedzić przyjaciela, jeśli chcę. - Nie jesteś uprawniona do niczego… - Zabierz mnie do domu. - Nie skończyliśmy. - Ja skończyłam. Albo zabierzesz mnie do domu, albo pójdę sama. – Zwęziłam na niego oczy. Kiedy nie uruchomił samochodu, powiedziałam. – Teraz. - Sprawiasz, że będzie to trudniejsze, niż musi być – ostrzegł. – Nie chcesz mnie popchnąć. Nie chcę być złym chłopakiem, ale będę, jeśli nie będziesz przestrzegała reguł. - Nie, Ty sprawiasz, że rzeczy są trudniejsze, Jaden. Ty i Twoje reguły są pełne gówna. To musi się zmienić. Nie będę znosić Twojego zaborczego gówna dłużej. Weź się za siebie. Zamierzam zacząć robić, co chcę, kiedy chcę, bez Twojego pozwolenia… a Ty zamierzasz trzymać język za zębami na temat tego, co wiesz. Jeśli to Ci się nie podoba, może powinniśmy zerwać teraz i mieć to z głowy. - Nie będę trzymać gęby na kłódkę. Powiem wszystkim. – Pochylając się w moją stronę, wyszeptał. – Wszystkim. – Pocałował mnie w czubek nosa. – A Ty i ja dobrze wiemy, komu uwierzą. - Coż… mamy układ. – Wygładziłam koszulę i poprawiłam pasek, zanim na niego spojrzałam. – Wiedziałeś co się stało przez… hmm.. jak długo? Tygodnie. Nie, dłużej. Miesiące? Nie, jeszcze dłużej. – Pokręciłam głową. – Boże, nie sądzę, że policji się spodoba, kiedy dowiedzą się, że posiadałeś tą informację i nie przyszedłeś do nich. Twarz Jadena zrobiła się czerwona, a żyły nabrzmiały na jego szyi. To była, z pewnością, zła rzecz do powiedzenia. I on upewnił się, że to wiem. Włączając auto do ruchu, wyjechał z parkingu z piskiem opon. Nie powiedział nic więcej w drodze powrotnej do domu. Kiedy wjechał na mój podjazd, spojrzał na mnie i przełamał ciszę.
144
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – Wydaje się, że jesteś taka mądra. Ale jeśli byłabyś pewna, że to byłoby takie proste, zrobiłabyś coś wcześniej. Mi. Ralphowi. Ale nie zrobiłaś. Więc to bzdury. Nie stanowisz dla mnie zagrożenia, Willow. A teraz wynoś się z mojego samochodu. – Ledwie wysiadłam i zamknęłam drzwi, kiedy uruchomił silnik i odjechał. - Dupek – wymamrotałam, dotykając rękoma mojej zapłakanej twarzy.
Oddychaj. Po prostu oddychaj. Jesteś silna. Oddychaj.
145
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ JEDENASTY SKUTKI
„Tylko dlatego, że mam sekret, to nie oznacza, że to się nie wydarzyło. Nie ważne jak bardzo bym chciała, żeby to była prawda.” - Willow
Poniedziałkowy poranek i straciłam panowanie nad sytuacją. Spojrzałam w lustro, wciąż zamglone od prysznica, na moją twarz. Mogłam zobaczyć fioletową plamę przez parę.
Makijaż tego nie zakryje. Jaka jest moja historyjka? Uderzyłam się podczas pływania. Tak, to zadziała. Wysuszyłam moje włosy, puszczając je wzdłuż mojej twarzy. Może, jeśli opadną do przodu, pomoże mi ukryć to, czego nie ukryje makijaż. Raczej nie. Nałożyłam makijaż, starając się użyć korektora wokół oka, aby jak najbardziej ukryć siniak. To była przegrana walka, nieważne jak dużo kosmetyków użyłabym. Chwyciłam czarne spodnie do jogi i nową koszulkę, którą zrobiłam z Jenną, kiedy poszłyśmy do centrum handlowego, który mówił: Poniedziałki powinny być nielegalne. Ubrana, wzięłam moje rzeczy i pojechałam do szkoły. Jenna pisała wielokrotnie od piątkowej nocy. Odesłałam jej jedną wiadomość, mówiącą, że wszystko jest w porządku i powiem jej więcej w poniedziałek. Oprócz tej jednej wiadomości, nie rozmawiałam z nikim od piątku. Siedząc w aucie na parkingu przy szkole, wyjęłam telefon. Wiedziałam, że musze ostrzec ich zanim mnie zobaczą, szczególnie Brodego. 146
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Zrobiło mi się niedobrze. Nienawidziłam ich okłamywać. Nienawidziłam jak słabą mnie to czyniło…. Jak słaba byłam. Jaden pisał do mnie ciągle i ciągle podczas weekendu, przypominając mi, że znał moją tajemnicę i nie miał żadnego problemu, żeby zdradzić ją ludziom. A jeśli nie uwierzą jemu, uwierzą Ralphowi. Z każdą wysłaną wiadomością, mój żołądek się przewracał. Żółć pojawiła się w moim gardle, wypalając w nim swój ślad. I to nie był pierwszy raz, kiedy myślałam, że mogę mu wykrzyczeć, aby powiedział. Powiedz wszystkim. Nie obchodzi mnie to. Po prostu zrób to i skończmy z tym. Nieważne, jaki będzie skutek, nie może być gorszy od życia z tą tajemnicą. Ja: Miałam wypadek w weekend. Nie zwariuj, jak mnie zobaczysz. Jenna: Tak. Wypadek. Ok. Ja: Powiedz Timowi za mnie. Jenn: Jasne. Jak chcesz. Siedziałam patrząc na ekran, stukając moim palcem w tył telefonu. Wiedziałam, że muszę napisać do Brodego. Nie mogłam tak wejść do klasy na biologię, nie ostrzegając go. Dostałby szału. To były zawsze najcięższe siniaki do wyjaśnienia. Inne, mogłam zakryć ubraniami, ale twarzy – nie mogłam. To dlatego zazwyczaj nie uderzał w twarz. Sądzę, że to pokazało , jak bardzo wkurzył się w piątkowy wieczór.
Oddychaj. Po prostu oddychaj. To Ciebie nie złamie. Po prostu oddychaj. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam pisać. Ja: Hej, Ace. Brody: Hej. Ja: Muszę Ci coś powiedzieć i musisz obiecać, że będziesz spokojny. Brody: Obiecuję. Będę spokojny. Ja: Miałam wypadek w weekend. Nie zwariuj, kiedy mnie zobaczysz. Brody: Zabiję go. Ja: Obiecałeś. Spokojny, pamiętasz? Albo odejdę. Brody: Cholera, Willow. Ok, spróbuję. Ja: Postaraj się mocno. Dla mnie.
147
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Westchnęłam i otworzyłam drzwi mojego samochodu. Wyciągnęłam torbę z tylnego siedzenia. Kiedy odwróciłam się zobaczyłam, że Brody biegł w moim kierunku przez parking.
Boże… Miałam nadzieję, że poczekamy z tym do zajęć, gdzie nie będzie mógł zrobić sceny. - Zauważyłem twoje auto, kiedy parkowałem. Co się stało? – Jego głos ucichł, kiedy podszedł na tyle blisko, żeby zobaczyć moje oko. – Co do cholery? - Miałam wypadek… - Nie kłam, Willow. Pamiętaj, siedząc w barze mojej ciotki, powiedziałaś, że nie skłamiesz. Więc, spróbuj jeszcze raz. Co się stało? – Brody wyciągnął rękę i wziął mnie pod brodę, przesuwając głowę na bok, żeby spojrzeć lepiej na moje oko. Delikatnie przesunął włosy z dala od twarzy. Przygryzłam wargę i odwróciłam wzrok z dala od niego. Jeśli nie chce, żebym skłamała, nie powiem nic. To było najbezpieczniejsze rozwiązanie. - Nie zamierzasz odpowiedzieć? Spojrzałam w jego oczy i wolno pokręciłam głową. – Nie – wyszeptałam. Łzy wylały się z moich oczu. Puścił moją głowę i skinął głową. – Ok. Więc odpowiedz, kiedy ostatni raz widziałaś Jadena? Westchnęłam. Boję się, że Brody usłyszałby od kogoś innego, że Jaden był u mnie w piątek wieczorem. Postanowiłam mu powiedzieć. Myślałam, że będzie lepiej dla niego, aby usłyszeć to ode mnie. Może będę mogła coś zrobić, żeby odzyskał nad sobą kontrolę. Tak, jasne. - Przyszedł po meczu w piątek. Jego kuzynka Karen widziała mnie w Twoim Jeepie. Chciał wiedzieć, z kim wyszłam. Sądzę, że nie widziała Ciebie. - Sukinsyn. I prosisz mnie o to, żebym patrzył na to i nic nie robił? – Rzucił ręką w kierunku mojego oka. - Tak. Proszę Cię, jako przyjaciela, abyś go przeoczył. Brody spojrzał na mnie. Jego szczęka zaciskała się i rozluźniała, gdy jego oczy wędrowały po siniaku i obejmującym go obrzęku. – Boisz się go.
148
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Tak. – Moja odpowiedź była prawdziwa. - Willow, nie musisz być… - Proszę, zrób to dla mnie. – Chwytając rękę Brodego i splatając jego palce z moimi, pocałowałam jego kostki. – Proszę. – Nienawidziłam tego jak mój głos drżał, można było usłyszeć w nim desperację. - Dobrze – powiedział przez zaciśnięte zęby. Chwycił moją torbę, zarzucił ją sobie na ramię i ruszył w stronę szkoły. - Brody, czekaj. Oddaj mi torbę. – Pobiegłam za nim, robiąc dwa kroki, kiedy on robił jeden swoimi długimi krokami. Zatrzymał się gwałtownie i odwrócił. – Dlaczego? Ponieważ będzie zły, dlatego, że dbam o to? Cofnęłam się, zaskoczona twardością jego głosu. – Tak. Zsunął torbę z ramienia. Wisiała na jego ręce. – Masz. - Nie bądź na mnie zły – zawołałam, kiedy odwrócił się i odszedł. - Nie jestem – powiedział przez ramię. - Zachowujesz się jakbyś był. – Nienawidziłam drżenia w moim głosie, ale nie mogłam znieść tego, że był na mnie zły. Jego zdanie, nasz związek były dla mnie ważne. Zatrzymał się, a ja niemal nie niego wpadłam. – Jestem rozczarowany, Willow. Nie sądziłem, że pozwolisz komuś siebie tak traktować bez walki. Zassałam oddech. Czułam się jakby ktoś odebrał mi powietrze z płuc. Rozczarowanie było o wiele gorsze od gniewu. – To niesprawiedliwe. Jest więcej niż wiesz. - To powiedz mi – wykrzyczał. Odwracając się, żeby na mnie spojrzeć, trzymał ręce po bokach. – Powiedz mi, co jest niesprawiedliwe? Czego nie wiem? - Nie mogę – wyszeptałam. - Nieważne. – Jego ramiona opadły na uda. Odszedł i zostawił mnie samą na środku parkingu. Idąc wolno do budynku, podeszłam do szafki. Skupiłam się na płytkach na podłodze,
149
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa stawiając jedną nogę za drugą, więc nie musiałam patrzeć na ludzi, którzy na mnie patrzyli. Wystarczyło to, że słyszałam ich szepty. - Spodnie do jogi? Naprawdę, Willow? – zapytała Jenna, patrząc na mnie. Potem podniosła głowę. – O cholera. Jak tylko zobaczyłam Jenne, zaczęłam płakać. Nie płakałam, kiedy to się stało. Nie płakałam cały weekend. Ale tutaj, stojąc na środku szkolnego korytarza, naprzeciwko mojej szafki, zaczęłam płakać jak cholerny głupiec. Jakbym nie dała ludziom wystarczająco dużo powodów do plotek, musiałam dać im więcej amunicji. - Chodźmy do łazienki. No chodź. – Jenna objęła mnie ramieniem i trzymała mnie mocno, prowadząc do łazienki. Kiedy weszłyśmy do środka, zsunęłam się po ścianie, usiadłam na obskurnej podłodze z kolanami dociśniętymi do piersi, moje ramiona były owinięte wokół nich. – Chcesz porozmawiać? – zapytała cicho Jenna. Pokręciłam głową. – Nie ma o czym mówić. – Jenna podała mi chusteczkę. Otarłam twarz i przeklęłam. – Cały makijaż, jaki nałożyłam, żeby to zatuszować, a ja płaczę – powiedziałam pół-szlochem, a pół-śmiechem. Usłyszałam dzwonek alarmujący. Trzy minuty do rozpoczęcia zajęć. – Powinnaś iść. Nie chcę, żebyś się spóźniła. - Nie ma pieprzonej mowy. – Pokręciła głową. – Nie zostawię Cię w takim stanie. - Czuję się dobrze, Jenna. Idź. Nie chcę żebyś się spóźniła. Masz dość zatrzymań na własną rękę. Nie potrzebujesz, żebym dodawała Ci jeszcze spóźnień. – Uśmiechnęłam się, ocierając łzy wierzchem dłoni. – Przemyję twarz zimną wodą i pójdę do klasy. - Jesteś pewna? Bo nie chcę Ciebie zostawiać, jeśli mnie potrzebujesz. - Jestem pewna. Pocałowała mnie w policzek. – Napisz do mnie, jeśli będziesz mnie potrzebowała. Nie ważne, jakie zajęcia będę miała. Jeśli mnie potrzebujesz, napisz i będę tam. – Zawahała się stojąc przed drzwiami. – Obiecaj, że napiszesz, Willow. Nienawidzę Cię zostawiać w takim stanie. – Łza spłynęła po jej policzku. Podeszłam do niej i przytuliłam ją mocno. – Obiecuję, czuję się dobrze, ale jeśli będę Ciebie potrzebowała, napiszę. Nie ważne, co. Do zobaczenia na historii.
150
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Z ostatnim uściskiem, Jenna wytarła łzy i poszła na zajęcia. Sama w łazience, usiadłam z powrotem na ziemi. Nie miałam zamiaru wstawać i iść do klasy. Jakiś czas później, nie wiem jak długo, drzwi zaskrzypiały, kiedy ktoś je otworzył, a ja odwróciłam głowę w tamta stronę. Nie byłam w nastroju, aby odpowiadać na jakiekolwiek pytania i byłam cholernie pewna, że nie byłam gotowa na zobaczenie litości w ich oczach. Chciałam tylko usiąść na obskurnych, zielonych kafelkach w groszki na resztę dnia. Może na resztę mojego życia… albo co najmniej do końca zajęć. - Masz zamiar siedzieć tutaj cały dzień, czy jak? Bo jeśli tak, mogę przebiec się do Chińczyków po lunch. – Usiadł na podłodze obok mnie. - Co tutaj robisz, Brody? – zapytałam, starając się otrzeć łzy, zanim mógłby je zobaczyć. Pomimo tego, że łzy pojawiły się ze względu na okoliczności, które doprowadziły do mojego podbitego oka, płakałam również nad nim. Jego reakcją na mój widok na parkingu. Miałam nadzieję na trochę więcej empatii, niż na rozczarowanie. Może trafił trochę za blisko, ponieważ jeśli spojrzałabym prawdzie w oczy, byłabym sama rozczarowana. - Jenna powiedziała mi, że jesteś tutaj. Powiedziała, że jeśli nie będziesz w klasie za pięć minut, mam jej napisać, żeby mogła tutaj wrócić. - Oczywiście, że tak. Więc, dlaczego jesteś tutaj zamiast niej? – Odwróciłam głowę, żeby na niego spojrzeć, ale trzymałam ramiona przed moją twarzą, aby zablokować jego widok. Wzruszył ramionami i owinął rąbek koszuli wokół swojego palca. – Chciałem być, jedynym, który sprawdzi, co z Tobą. - Zdajesz sobie sprawę, że siedzisz na podłodze w damskiej łazience? - A Ty? – zauważył. Westchnęłam. – Tak, ale ja jestem dziewczyną. Ty definitywnie nie jesteś. - Dzięki, że zauważyłaś. – Dał mi krzywy uśmiech, ja nie mogłam powstrzymać małego uśmiechu. - Uwierz mi. Zauważyłam, wraz z resztą damskich i częścią męskich uczniów. - Cóż, to idzie w obie strony. Ja definitywnie zauważyłem, że jesteś dziewczyną. Bardzo piękną. – Wsunął palec w kosmyk moich włosów i obrócił na placu, gdy rozejrzał się po pomieszczeniu. – Więc, co teraz będzie? Zamierzamy zostać tutaj cały dzień, czy idziemy
151
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa odważnie na biologię? Wzruszyłam ramionami i opuściłam ramiona, zapominając, że nie tylko moje oko było posiniaczone, ale od tego, że płakałam moja twarz była czerwona i poplamiona.
Taak, American’s Top Model, nadchodzę. Nie ma potrzeby głosowania. Po prostu zaakceptuję moją wygraną teraz… Jasne. Słyszałam jak Brody zassał oddech, kiedy spojrzał na mnie a jego palce znieruchomiały. - Tak, wiem, że wyglądam tragicznie, co? – powiedziałam, owijając ramiona wokół nóg, przyciągając je mocniej do piersi. Brody pokręcił głową. – Nie. – Przełknął ślinę i odchrząknął. – Nie, chyba, że termin tragicznie znaczy coś innego, niż znaczy dla mnie. Ponieważ uważam, że wyglądasz wspaniale. Przewróciłam oczami – dobrze, w każdym razie. - Nieważne. Co się stało z Twoją obietnicą mówienia prawdy? - Jest ciągle aktualna – wymamrotał, przesuwając kosmyk moich włosów za ucho. Przesunął palcami delikatnie wzdłuż mojej szyi, wracając do moich oczu. Wzdrygnęłam się pod jego dotykiem , patrzyłam na niego, jak przygryzał swoją dolną wargę. Prawie jęknęłam, głośno.
Tracę go. Mam zmasakrowane oko, zapaćkany makijaż, siedzę w szkolnej, brudnej łazience, czuję się wyłączona. - Zasługujesz na coś więcej niż to – wyszeptał Brody, pocierając bok mojej twarzy. Przejechał kciukiem po mojej wardze, jego oczy spojrzały na mnie. Pozwoliłam językowi polizać czubek jego kciuka, a on jęknął głęboko w piersi. Przeniósł się nade mną tak szybko, że zaczęłam dyszeć. Chwytając moje ramiona, zsunął mnie na posadzkę, dopóki nie siedziałam pomiędzy jego nogami z moimi nogami owiniętymi wokół jego bioder. Jego ręka udała się na moje plecy, przesuwając się pod moją koszulką. Mruczałam na uczucie jego skóry na mojej. Drugą rękę przyłożył do mojej twarzy, jego palce zagłębiły się we włosy opadające na moje oczy, odsuwając je. Jego wzrok powędrował z moich oczu do ust i z powrotem. Mój oddech był uwięziony w klatce piersiowej. Jego dotyk uniemożliwiał mi oddychanie, aż mnie paliło w klatce 152
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa piersiowej. Serce waliło mi tak, jakby próbowało się przedostać i oddać się Brodemu, ponieważ w tym momencie, on z pewnością trzymał moje serce w swoich dłoniach. Nie byłam pewna, ile czasu minęło. Brody przesuwał rękę w górę i w dół mojego kręgosłupa. Moje przeniósł na swoje ramiona, a moje palce przeczesywały jego ciemne włosy tak, jak chciałam to od zawsze zrobić. Czas i miejsce się rozpłynęły. Nie jesteśmy dłużej w szkolnej łazience, ale jesteśmy w zamkniętym kokonie, gdzie jesteśmy jedynymi żywymi ludźmi. Ręka Brodego opuściła mój policzek i przesunęła się na tył mojej szyi, popychając mnie do przodu. Oparł policzek o mój. Mogłam poczuć jego gorący oddech, poruszający kosmyki moich włosów. Obracając się lekko, pocałował mój policzek, przesuwając się wzdłuż szczęki, aż do ucha, całując wrażliwe miejsce tuż za uchem. Moja głowa zaczęła płynąć, a dreszcz przebiegł przez całe moje ciało. - Brody – wyszeptałam tak cicho, że nie byłam pewna, czy mnie usłyszał. Odsunął się i oparł czoło o moje. Jego oddech wypuszczał w krótkich westchnieniach, jego oczy były zamknięte. Jego palce zamknięte wokół włosów na mojej szyi, chwytając je mocniej. Wiedziałam, że to był moment, kiedy zdecydował. Jego oddech się zmienił. Jego uścisk na moich włosach się poluzował. Rozciągnął ręce na moich łopatkach. Jęknął przekleństwo, przysuwając usta do moich. Przyciskając usta do rogu moich ust, zawahał się, dając mi czas na zatrzymanie go, ale mój umysł zdecydował wcześniej. Wiedziałam, że jeśli Brody Victor spróbuje mnie pocałować ponownie, nie zatrzymam go. Moje ciało pragnęło jego smaku i nie byłoby usatysfakcjonowane, jeśli jego nie dostanie – a nawet wtedy, wiedziałam, że jeden raz nie wystarczy. Odsunął się wystarczająco, aby spojrzeć swoimi oczami, ciemnymi z pragnienia, w moje oczy. Widząc jego pragnienie odzwierciedlone w moich oczach, pochylił się do przodu… Drzwi do łazienki się otworzyły, uderzając w ścianę i odbijając się od niej. - Och, przepraszam. – Dziewczyna ubrana cała na czarno z niebieskimi włosami spojrzała na nas. – Wiecie, że są lepsze miejsca na schadzki niż w ohydnej łazience. Stanęłam plecami do dziewczyny. Nie potrzebuję, żadnych raportów dla Jadena, z mojej schadzki w łazience z Brodym. - Dzięki. – Brody mruknął, wstając z podłogi. Położył rękę na dole moich pleców i poprowadził mnie do drzwi.
153
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Jakoś przeszłam przez resztę dnia, nie ukrywając się w łazience. Brody i ja nigdy nie wspomnieliśmy najlepszego, cholernego pocałunku, jaki prawie mieliśmy.
Kiedy opuściłam szkołę tego popołudnia, Jenna, Tim i Brody czekali przy moim samochodzie. – Co to jest? Interwencja? – zapytałam, tylko w połowie się śmiejąc. - Dzisiaj jest trening – powiedział Tim, jakby to wszystko wyjaśniało. - Tak i zabieramy Cię stąd. – Jenna powiedziała. - Gdzie? – Spojrzałam na całą trójkę. Jenna skuliła się. – Rani mnie to. Chcę zaznaczyć, że tylko dzisiaj. Robię to tylko dlatego, że jestem wspaniała. - To oczywiste – powiedziałam, zaciskając zęby, żeby się nie uśmiechać. Jenna była divą w najwyższej formie. Dała mi przesadzone westchnienie. – Zabieramy Cię do centrum handlowego i kupimy Tobie jedną z tych cholernych koszulek. - Naprawdę? Mam najlepszych przyjaciół na świecie! - Tak, tak, to nie był mój pomysł, więc nie przypisuj mi wszystkiego. I wciąż gardzę tymi koszulkami. Spojrzałam na Brodego i uśmiechnęłam się. – Dziękuję. - Co? – Udawał, że jest niewinny. - Wiem, że to był Twój pomysł. Jenna nienawidzi tych koszulek. Tim pewnie nigdy nie zwrócił uwagi na to, co mam ubrane… - Nie prawda! – powiedział Tim. - To pozostawia mi Ciebie, Ace. Jedyna osoba, która powiedziała, koszulki pasują do
154
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa mojej osobowości. Więc, dziękuję. – Rozejrzałam się po parkingu, aby upewnić się, że jesteśmy sami, następnie stanęłam na palcach i pocałowałam Brodego w policzek. Jego dłoń przesunęła się na moje włosy, kiedy go pocałowałam. – Tylko nie bierz do siebie tego dziewczyńskiego zachowania, czy coś. - Mam coś do zrobienia najpierw, więc spotkajmy się w dziale żywności za godzinę? – Jenna zasugerowała. Wszyscy się zgodziliśmy i Jenna i Tim odeszli do swoich aut. Brody został. - Co się dzieje? – zapytałam. - Um, zastanawiałem się, czy twoi rodzice są w domu po południu? - Mojego ojczyma nie będzie, ale moja mama prawdopodobnie będzie. Dlaczego? - Och. Myślałem, że możemy pojechać razem do centrum handlowego. Mogę pojechać do domy z Tobą, żebyś mogła zostawić swój samochód i moglibyśmy wziąć mój, ale jeśli Twoja mam będzie w domu, to może nie być dobry pomysł. - Nie, niestety nie będzie. Przepraszam. Lubię jeździć z Tobą. - Tak? – Spojrzał na mnie z uśmiechem. - Pewnie. Korki o tej porze są tragiczne. - Ha. Miło. Myślałem, że chcesz spędzić ze mną czas, z powodu mojej czarującej osobowości, ale po prostu chcesz mnie z powodu moich wysokich umiejętności prowadzenia samochodu. Zaśmiałam się. – Jestem suką dla faceta, który przestrzega zasad ruchy drogowego.
Jeśli kiedykolwiek będę chciała jechać z Tobą, to wiedz, dlaczego chcę z Tobą pojechać. Jesteś niesamowicie seksowny, kiedy prowadzisz. Jestem tak głęboko w Tobie, a Ty nie masz o tym cholernego pojęcia. - Cóż… jeśli chcesz, możemy zostawić Twoje auto u mnie i pojechać stamtąd do centrum. Mojej mamy nie będzie w domu, nawet jeśli by była, to nie będzie jej to interesować – powiedział Brody opierając się o drzwi mojego samochodu.
Sama. Z Brodym. W pustym domu. Z łóżkiem. Żadnej straży rodziców. Co może pójść nie tak? Mam nadzieję, że ma nieograniczony zapas prezerwatyw. Jeeezu…. Willlow, weź swój umysł z rynsztoka… lub z sypialni. Nieważne. To nie różni się od bycia z nim sam 155
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
na sam w samochodzie, zaparkowanym na środku pola po zmroku. Poza tym, że będą tam łóżka. Ładne, miękkie łóżka. Powinnam mu odpowiedzieć nie. - Pewnie. Brzmi świetnie. – Uśmiechnął się.
Pójdę do piekła za niemoralność. Pojechałam za Brodym do jego domu. Gdy wjechaliśmy na podjazd, wysiadłam z samochodu i podeszłam do Jeepa Brodego. Wyszedł, i myślałam, że podchodzi, aby otworzyć mi drzwi. Nie mam takiego szczęścia. Ugh. - Chcesz wejść i napić się czegoś? Mamy czas zanim spotkamy się z Jenną i Timem. - Um. – Spojrzałam na drzwi i potem znowu na Jeepa, wykręcając sobie palce. – Ok.
Och, nie. To jest takie złe. Powinniśmy pojechać teraz i kupić coś do picia w centrum, gdzie nie będzie żadnych łóżek i będzie dużo ludzi. Nie tutaj, gdzie byliśmy sami, z łóżkami znajdującymi się w tym domu. Czemu nie mogę przestać myśleć o cholernych łóżkach? Zaczynam brzmieć jak jakaś napalona laska. - Jesteś pewien, że Twojej mamie nie będzie przeszkadzać, że jesteśmy tutaj sami? Brody włożył klucz do zamka i otworzył drzwi. – Nie pamiętam, mówiąc dokładniej. To nie jest tak, że dzwonię do niej i mówię, że będę sam w domu z dziewczyną. Powiedziałem, że nie będzie miała nic przeciwko, jeśli zostawisz swoje auto, kiedy pojedziemy do centrum handlowego. Niewielka różnica. - W takim razie, powinniśmy pójść. – Zaczęłam wracać do Jeepa, kiedy złapał mnie za nadgarstek i przeciągnął delikatnie do siebie. - Ona jest poza miastem. Jest w porządku. Chodźmy po colę. – Splótł palce z moimi i zaprowadził mnie do domu. – Poza tym, musze się przebrać, zanim pojedziemy. Ktoś wycisnął musztardę na moje spodnie, pamiętasz?
Jest poza miastem. No cóż… to sprawia, że jest o wiele lepiej. - Huh… to był wypadek – powiedziałam w zamyśleniu. Mój umysł jest wciąż skoncentrowany na tym, że mama Brodego jest poza miastem.
Jesteśmy w strefie przyjaźni. Nic więcej. Tylko przyjaciele. Tak. Dlatego praktycznie migdaliliśmy się dzisiaj rano w damskiej łazience. Jeśli Brody robił to w damskiej toalecie – 156
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
zmysłowym, uwodzicielskim miejscu, tylko pomyślmy, co mógłby zrobić w sypialni. Znowu myślę, o tych cholernych łóżkach! Potrzebuję rozproszenia. - Masz naprawdę ładny dom. Tylko Ty i Twoja mama tutaj mieszkacie? - Tak. Ten dom nie należy do nas. My tylko wynajmujemy, dopóki nie znajdziemy jakiegoś miejsca dla nas. Moja mama lubi tą stronę miasta. Też mi się tutaj podoba. – Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Jestem pewna, że coś się we mnie roztopiło wewnątrz mnie – życiowe organy, nie mam wątpliwości, ponieważ moje ciało zaczęło robić dużo, dziwnych rzeczy w odpowiedzi. Ręce zaczęły drżeć mi, oddech był płytki, a moje serce biło bardzo szybko. Mój umysł próbował zostać odporny na Brodego Victora – nawet, jeśli akurat w tym przypadku były to żałosne próby – ale moje ciało zupełnie straciło kontrole. Gdziekolwiek był, moje ciało było jak urządzenie samonaprowadzające, wysyłające sygnał. Gotowe do wybuchu. Byłam gotowa… na co… nie miałam pojęcia. Ale zakładałam, że miało to coś wspólnego z łóżkiem.
Tak, jestem na przegranej pozycji. Daj mi tylko pudełko lodów czekoladowych i łyżkę. Będę ich potrzebowała. Nie potrzebuję miski. Ten zawód miłosny będzie nawoływał do zjedzenia lodów prosto z pudełka. Weszliśmy do ogromnego, dwupiętrowego domu z zakręconymi schodami po jednej stronie i z salonem i jadalnią po drugiej. Brody zaprowadził mnie na tyły domu, gdzie znajdował się wielki pokój z różnymi mediami i ogromna kuchnię z dodatkowym nasłonecznieniem. Drugie schody znajdowały się w kuchni. - Wow. – Rozejrzałam się. – Nie wiedziałam, że ta część miasta jest o tyle droższa od mojej. - To tylko dom. Mieszkałem w tylu domach przez te wszystkie lata, że nie dam rady ich zliczyć. Żaden z nich nie jest nasz, więc nie jest naprawdę domem, rozumiesz?
Tak, bardziej niż możesz sobie wyobrazić. Usiadłam przy barze śniadaniowym i patrzałam jak Brody wyjmuje dwie cole z lodówki. Postawił dwie szklanki, napełnione lodem i podał mi jedną wraz z puszką. - Dziękuję – powiedziałam, uśmiechając się do niego. 157
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Nic nie powiedział ani nie odwzajemnił uśmiechu. Zmusiłam się, żeby nie skręcać się na krześle. Odwrócił się z powrotem do lodówki i wyjął coś z zamrażarki. Odwracając się wręczył mi paczkę mrożonego groszku. - Musisz przyłożyć to do tego. – Wskazał na moje oko. - Groszek? - Nie wiem, gdzie jest paczka lodu i nie lubię groszku. – Wzruszył ramionami. Roześmiałam się. – Okay, w takim razie, groszek. - Zaraz wrócę. Pójdę się przebrać. Czuj się jak u siebie w domu. – Pobiegł po schodach. Uderzyłam głową w granitowy blat. – Ugh… przebiera się. Rozproszenie. Potrzebuję jednego. Teraz. - Co? – Brody spojrzał przez poręcz schodów. - Nic – powiedziałam trochę za głośno i za szybko. - Myślałem, że coś słyszałem. - Niee. – Uśmiechnęłam się, modląc się, żeby nie zauważył płonącego rumieńca na moim policzku, który ja mogłam poczuć. Przyłożyłam groszek do mojej twarzy i się skuliłam. Jego głowa zniknęła i pozwoliłam sobie wypuścić oddech. Rzuciłam paczkę na blat i rozejrzałam się po pokoju. Moje ręce uderzały w moje uda, nerwowy nawyk, który miałam odkąd byłam małą dziewczynką. To sprawiało, że wyglądałam jak kurczak próbujący uciec. Ta myśl sprawiła, że prawie zaczęłam się śmiać, więc zmusiłam moje ramiona do zatrzymania się i jedną rękę przyłożyłam do ust, żeby powstrzymać śmiech, który mógł się w każdej chwili uwolnić. Podeszłam do kolekcji zdjęć w ramkach, znajdujących się na stole w pokoju gościnnym. Stałam, patrząc na nie, przechodząc z jednego na drugi, dzięki czemu mogłam zbadać każdy szczegół uśmiechniętych twarzy skierowanych w moją stronę. Uśmiechnęłam się, kiedy dotarłam do jednego zdjęcia, przedstawiającego dziecko śmiejące się do aparatu, podczas jedzenia lodów. Waniliowe lody spływały z jego brody prosto na brzuch. Jedna grubiutka rączka trzymała lód, a druga znajdowała się we włosach, smarując je lodami. - To Ty? – zapytałam, kiedy znajdował się za mną. Nic nie powiedział, ale wiedziałam, że tam jest. Moje ciało coraz bardziej i bardziej odpowiadało na jego obecność. Czułam ciepło promieniujące od niego, jego zapach i czułam oddech, kiedy stał za mną. - Taak. Skąd wiedziałaś, że byłem tutaj? – zapytał.
158
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam jego uśmiech – jeden z moich ulubionych z jego wszystkich uśmiechów. Spojrzałam z powrotem na fotografię i wzruszyłam ramionami. - Dlaczego pytasz? Chciałeś mnie przestraszyć, Ace? - Nie, nie bardzo. - Nie bardzo? – zapytałam, kładąc ramkę na półce. Czułam jak jego ręce pojawiają się na moich biodrach i zamarłam. Zawahał się na chwilę. Dawał mi szansę, żebym się odsunęła albo żebym zdecydowała się na następny ruch. Nie wiedziałam, ale następną rzeczą, którą czułam był jego ciepły oddech na mojej szyi. Zasysając oddech, chwyciłam krawędź stołu. Czułam jego uśmiech na mojej skórze, zanim wcisnął palce mocniej w moje biodra. Przyciągnął mnie bliżej i złożył namiętny pocałunek na moje szyi, dotykając mojej skóry językiem przez chwilę. - Brody – wyszeptałam. Owinął ramię wokół mojej talii, zaczepiając palcem pasek w moich dżinsach. Sięgnęłam ręką na jego głowę i przebiegłam palcami po jego włosach, przyciągając jego głowę do mojej i pozwalając swojej opaść. Brody przeklął i przyciągnął mnie jeszcze mocniej do siebie. Pocałował mnie od karku, kierując się w stronę ramienia. Jego wolna ręka poruszyła się powoli do kołnierza mojej koszuli. Kiedy zaczął przesuwać kołnierzyk, podziałało to na mnie, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. - Nie! – Wyciągnęłam rękę i odsunęłam jego. Jego uścisk rozluźnił się i zostałam uwolniona przez niego. – My… my, nie możemy – powiedziałam, mój oddech przychodził w małych sapnięciach. Odwrócił się i spojrzał na mnie. Na jego twarzy najpierw pojawiło się zmieszanie, a potem zrozumienie. – Przesuń koszulkę. - Co? - Słyszałaś mnie, Willow. Przesuń koszulkę. – Zrobił dwa kroki w moją stronę i wpadłam na ścianę, znajdującą się za mną. Stał naprzeciwko mnie, jego ręce były po obu stronach mojej głowy, trzymając mnie w pułapce. – Zrób to. Spojrzałam na sufit i przygryzłam wargę, zastanawiając się, czy istnieje jakiś sposób na odwrócenie jego uwagi od tego, co chciał zobaczyć. Problem polegał na tym, że jedyną rzeczą, o jakiej mogłam myśleć, było zdjęcie mojej koszuli – jedyna rzecz, której starałam się
159
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa uniknąć. Całkowicie schrzaniłam. Obserwowałam go jak wyciągnął rękę i przesunął kołnierz mojej koszuli wystarczająco, żeby mógł zobaczyć, to, co wiedział, że się tam znajdowało. Nic nie powiedział, ale jego spojrzenie stwardniało. Przesunął rękę i położył ją na siniakach, przesuwając po nim, dopóki nie dopasował go do wzoru. – Druga stron, też? Kiwnęłam głową, ale się nie odezwałam. - To jest świeże. Kiedy? Piątek… kiedy zostałaś uderzona w oko? – spojrzałam na niego, nie odpowiadając. Jego pięść uderzyła w ścianę zaraz obok mojej głowy. Wzdrygnęłam się i zamknęłam oczy. – Pieprzyć to, nie możesz po prostu nie odpowiedzieć. - Powiedziałam, że cię nie okłamię. Jeśli odpowiem, będę musiała skłamać. – Mój głos był napięty przez ściśnięte gardło i próbowałam – bezskutecznie – powstrzymać łzy przed uwolnieniem. Brody wydał z siebie głośny krzyk frustracji, prawie ryk i przesunął ręką po swoich włosach, a drugą opierając na biodrze. – Jesteś zbyt sfrustrowany. Przepraszam. Pójdę już. – Otwierałam już drzwi, żeby wyjść, kiedy poczułam ruch za mną. Jego ręka uderzyła w drewno, zamykając drzwi. Zesztywniałam. - Nie chcę, żebyś poszła – wymamrotał blisko mojego ucha, całując zagłębienie za nim. – Obiecałem, ze pojedziemy do centrum handlowego. – Czułam jak jego wargi wykrzywiają się w uśmiechu na mojej skórze. - Tak, obiecałeś. - Zatem chodźmy. Nagle mam ochotę na porzeczkowy koktajl. – Spojrzałam na niego i dałam mu drżący uśmiech. – Okay? – Kiwając głową, poszłam za nim do Jeepa.
Kiedy dojechaliśmy do centrum, spotkaliśmy Jennę i Tima przy dziale z jedzeniem. Jenna odwróciła się i patrzyła pomiędzy nami z uniesionymi brwiami. – Spotkaliście się na parkingu? – zapytała. - Oczywiście, że tak – odpowiedział Brody.
160
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Mhmm. – Jenna spojrzała na Brodego, który zrobił o wiele lepszą robotę, utrzymując neutralny wyraz twarzy niż ja. - Łatwość, z jaką możesz kłamać jest przerażająca, Ace – wyszeptałam do Brodego, kiedy poszliśmy po koktajl. - Co? Nie kłamałem. Spotkaliśmy się na parkingu. Wysiadłaś z mojego Jeepa i spotkałem Cię przy drzwiach na parkingu. Roześmiałam się. – Okay, cokolwiek powiesz. Schylił się i wziął mnie za rękę, splatając jego palce z moimi. Spojrzałam w dół, prosto na nie. – Przepraszam. – Zaczął uwalniać nasze ręce, kiedy ścisnęłam jego rękę, przytrzymując ją w miejscu. Staliśmy w kolejce trzymając się za ręce, nie dbając o to, czy ktoś nas zobaczy. Kiedy nadeszła nasza kolej, Brody zamówił dwa porzeczkowe koktajle. Kiedy próbował puścić moją rękę, zacisnęłam moją mocniej. Pochylił się i wyszeptał do mojego ucha. – Uwielbiam trzymać Twoją rękę. Naprawdę uwielbiam. Ale potrzebuję mojej ręki, żeby zapłacić. – Pokręciłam głową, a on się zaśmiał. - Myślałam już o tym. – Włożyłam rękę do tylnej kieszeni moich spodni, wyjęłam dwadzieścia dolarów i podałam do kasjera. – Widzisz, nie ma żadnego powodu, żeby puszczać. – Uśmiechnęłam się i szurnęłam jego biodro moim. - Kocham sposób, w jaki działa Twój umysł. – Pocałował mnie w skroń, a ja zadrżałam. – Ten dreszcz nie miał nic wspólnego z Twoim koktajlem. – Brody uśmiechnął się. - Dość pewien swoich umiejętności, czyż nie, Ace? - Kiedy Twoje ciało tak robi, to tak, jestem pewien.
Gdyby tylko wiedział, że ten mały dreszcz nawet nie jest połową tego, co moje ciało robi w tym momencie. Nasza czwórka siedziała przy stoliku na środku działu z jedzeniem, jedząc precle i pijąc koktajle. Żartowaliśmy i śmialiśmy się przez prawie dwie godziny. Byłam zdumiona tym, jak szybko Brody dopasował się do Jenny i Tima, czego Jaden nigdy nie zrobił.
161
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa W rzeczywistości Jaden nigdy nie próbował dopasować się do moich przyjaciół. To było spodziewane, jeśli ja podjęłabym jakiś wysiłek, aby dopasować się do jego przyjaciół. Byli jedynymi osobami, którzy liczyli się w świecie Jadena – jedynymi oprócz niego samego, oczywiście. W końcu opuściliśmy dział z jedzeniem. Brody i Tim udali się do sklepu muzycznego, a Jenna do sklepu z kosmetykami. Podczas, gdy oni byli zajęci, ja udałam się, aby zrobić moją koszulkę. To był mały sklep z regałami pełnymi koszulek. Niektóre miały już powiedzenia i dowcipy wydrukowane na nich, a niektóre były puste. Osoba mogła wybrać coś, co chciała umieścić na koszulce, coś takiego jak na przykład rysunek albo logo i Pan Rafferty mógł to wydrukować na niej. Ściany były pokryte koszulkami, które wykonał. Nawet jeden z moich wzorów się tutaj znajdował. Pan Rafferty uśmiechnął się, kiedy mnie zobaczył. – Wróciłaś po kolejny, Willow? Przysięgam, że trzymasz mnie w biznesie – zaśmiał się. - Tak, po prostu nie mam ich dość. - Mile podbite oko. Wszystko w porządku? Uniosłam palce do oka. Prawie o nim zapomniałam. Patrząc na pana Raffertego, który prawdopodobnie mógłby być moim dziadkiem i wyglądał jak łysy Święty Mikołaj. Wzruszyłam ramionami i powiedziałam. – Oberwałam łokciem na zajęciach w-fu. - Musisz bardziej uważać na te bezpańskie łokcie. Powiedz, kiedy będziesz gotowa. - Już jest gotowa. Chcę koszulkę z długim rękawem w kolorze bordowym z tym napisem z przodu. – Podałam mu kartkę papieru. Przeczytał i spojrzał na mnie. – Okay. Nie rozumiem tego, ale nie rozumiem wiele z tego, co mówią obecnie dzieciaki w waszym wieku. – Kręcąc głową poszedł na tyły sklepu. – Daj mi piętnaście minut – rzucił przez ramię. - Dziękuję. Będę później w takim razie.. Znalazłam Jennę, Tima i Brodego siedzących na ławce przed sklepem muzycznym. - Hej. Gdzie byłaś? – zapytał Brody, podchodząc i biorąc mnie za rękę.
162
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Wiem, gdzie była. Fabryka koszulek. Prawda, Willow? – Uśmiechnęła się Jenna. - Taak. Muszę wrócić za piętnaście minut. - Dlaczego nie powiedziałaś, żebyśmy poszli z Tobą? – Brody spojrzał na mnie. - Ponieważ nie chcę, żebyś wiedział, co jest na nim napisane, dopóki nie będzie gotowe. Brody uniósł na mnie brew i uśmiechnął się. – Powinniśmy być sami? Roześmiałam się. – Nie, Ace. Ale niezła próba. Po odebraniu mojej koszulki, Jenna i Tim poszli z nami do Jeepa Brodego. Jenna zapomniała w jakiej części parkingu zaparkowała i Brado zaoferował, że pojeździmy po parkingu, żeby znaleźć jej samochód. - Myślałem, że zwróciłeś uwagę, Tim. – Jenna sapnęła, kiedy udaliśmy się do Jeepa. - Ty prowadziłaś. Trzeba było patrzeć, gdzie parkujesz. – Tim przewrócił oczami. - Tak, ja prowadziłam. Co oznacza, że tylko siedziałeś na miejscu pasażera, więc nie miałeś nic innego do roboty. To oznacza, że powinieneś zapamiętać, gdzie zaparkowałam samochód. – Jenna wzniosła ręce ku niebu i wypuściła sfrustrowany oddech. - Zostali dopasowani w niebie – wyszeptałam do Brodego. Roześmiał się. Jenna i Tim przewrócili na nas oczami. - Pokaż nam koszulkę – powiedziała Jenna, stojąc koło samochodu Brodego. - Nie teraz. – Schowałam torbę pod pachę. - Tak, chcę to zobaczyć – powiedział Brody. - Nie chcę, żebyś zobaczył tą koszulkę, dopóki nie będę miała jej ubrane, a nie ma żadnego miejsca, żebym mogła to zrobić. Ubiorę ją jutro do szkoły. - Więc przebierz się w Jeepie. Szyby są przyciemniane – powiedziała Jenna.
-
- Co? - Spojrzałam na nią z otwartymi ustami. Wzruszyła ramionami. - Oni nie będą patrzeć. – Machnęła ręką na Brodego i Tima. - Tak, Willow. Przebierz się w Jeepie. – Niebieskie oczy Brodego błyszczały z nutą uśmiechu, kiedy klucze zwisały z jego ręki i wyciągnął ją w moją stronę. – I nie będę patrzeć. Zbyt dużo.
163
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Spojrzałam na okna i z powrotem na całą trójkę. Brwi Jenny były uniesione. Całkowicie kazała mi to zrobić. Tim wyglądał na znudzonego. Jeśli nie bylibyśmy na szachach, raczej by się nie udało go namówić na wyjście. Brody wyglądał na rozbawionego. - W porządku. Daj mi to. – Wzięłam kluczyki. – Lepiej nie podglądaj. – Wskazałam palcem na Brodego. - Nie śmiem o tym marzyć. Wspięłam się na tylne siedzenie jego Jeepa i szybko zmieniłam jedną koszulkę na drugą, wygładziłam ją, zanim wyszłam z samochodu. – Ok. Czułam się trochę głupio, stojąc na środku parkingu, kiedy trójka osób czytała słowa umieszczone na moich piersiach, ale byłam tutaj. Brody roześmiał się, jak tylko mnie zobaczył. Jenna i Tim spojrzeli na mnie i powiedzieli w zgodzie – Huh? Filmy na tylnym siedzeniu Jeepa ogląda się lepiej. Co to do cholery znaczy? – zapytała Jenna patrząc na T-shirt z tyłu. - Po prostu prywatny żart – powiedziałam, przygryzając dolną wargę, aby powstrzymać się od śmiechu. Jenna spojrzałam na moją twarz, która byłam pewna, że była czerwona jak burak, a potem na Brodego, który wciąż się śmiał. - Uh-huh… Prywatny żart. Ładny kolor. Naprawdę pasuję do Jeepa Brodego. – Pokazała najpierw na moją koszulkę, a potem na Jeepa. Brody jeszcze bardziej się roześmiał.
Wtorek. Obudziłam się, kiedy mój telefon zadzwonił, informując mnie, że dostałam wiadomość. Jęcząc, wciągnęłam kołdrę na głowę. Wciąż miałam dwadzieścia minut, zanim zadzwoni mój budzik. Chciał po prostu wrócić do snu, kiedy telefon zadzwonił drugi raz. Zdjęłam kołdrę z głowy i chwyciłam mój telefon. Ktokolwiek do mnie pisał, nie będzie
164
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa zadowolony z mojej odpowiedzi. Wtedy przeczytałam imię na ekranie i uśmiechnęłam się. Oprócz niego. Dla niego, zrobię wyjątek. Brody: Dzień dobry, piękna. Ja: Hej, Ace. Brody: Wstałaś już? Ja: Nie, ale to jest dobry sposób na pobudkę. Brody: Zbyt ckliwe na tak wczesną porę. Ja: Co się dzieje? Brody: Ubierz dzisiaj coś śmiesznego. Ja: Dziwna prośba. Jestem w grze. Brody: Do później. Ja: Pa.
Ubierz coś śmiesznego? Czy on myśli, że jest to śmieszne, budzenie mnie o tak wczesnej porze, żeby powiedzieć mi, że jestem zbyt ckliwa? Człowieku… „- A Ty, będziesz się musiała malować! – powiedział Bóg, po stworzeniu kobiety…” Wyciągnęłam niebieską koszulkę z długim rękawem i czarne dżinsy. Powinno się spodobać Jennie. To praktycznie był mój dzień na ubranie się normalnie, ale prośba Brodego była ważniejsza, więc dodałam do tego koszulkę. Wzięłam prysznic, zrobiłam włosy i makijaż, zanim się ubrałam. Wkładając moje niebieskie Conversy i moją torbę. Podchodziłam do drzwi, kiedy mój telefon zadzwonił. Spojrzałam na ekran, oczekując, że była to wiadomość od Brodego. Moje serce się zatrzymało, kiedy przeczytałam imię na ekranie. Moje ręce zwilgotniały i zaczęły się trząść. Byłam tak oszołomiona, że musiałam usiąść na ostatnim stopniu schodów, zanim bym upadła. To była tylko jedna linijka, ale zmieni wszystko…
165
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
166
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ DWUNASTY ZŁAPANA
„Oni zawsze muszą się zmieniać, kto mógłby być stały w szczęściu albo mądrości.” - Konfucjusz
Patrzałam na wiadomość, próbując uspokoić mój oddech. Myślałam, że zacznę hiperwentylację. Łzy pchały się do moich oczu i po raz pierwszy zdałam sobie sprawę z czegoś. Byłam szczęśliwa, szczęśliwsza niż kiedykolwiek od miesięcy, może dłużej niż rok. I nagle uderzyła we mnie prawda jak wspomagający w drużynie Jadena. Wiadomość, na którą patrzałam, miała zamiar zniszczyć to szczęście. Jaden: Ktoś widział Ciebie w centrum handlowym. Litery zaczęły wirować i rozmywały się, kiedy moje oczy wypełniły się łzami. Moja głowa pulsowała synchronicznie z krwią, która szumiała w moich uszach. Zassałam dwa głębokie oddechy, wypuszczając je powoli, żeby uspokoić moje skołatane nerwy. Jedna myśl przeszła mi przez głowę: Muszę ostrzec Brodego. Dzwoniłam do niego, kiedy jechałam do szkoły, ale włączała się poczta głosowa. Rozłączyłam się bez pozostawienia wiadomości. Łamiąc ograniczenia prędkości, przejechałam przez żółte światła i mijałam znaki STOP. Miałam szczęście, że nigdzie nie spotkałam żadnych radiowozów, bo dostałabym pewnie nie jeden mandat. 167
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Zatrzymałam się na parkingu, nie dbając o to, że zajęłam dwa miejsca parkingowe i pobiegłam do szkoły, stanęłam jak wryta, kiedy zobaczyłam Jadena, opierającego się o moją szafkę. Modliłam się, żeby odpuścił. Żeby wykorzystał to jako pretekst do zerwania ze mną. Żeby zagrał porzuconego chłopaka. Moje imię mogłoby być na ustach wszystkich. Nie dbałam o to. Będę wolna od niego. To było wszystko, co się dla mnie liczyło. Ale głęboko we mnie, wiedziałam, że on tego nie zrobi. Będzie chciał, żebym cierpiała z powodu wstydu, na jaki go naraziłam. Zerwanie ze mną byłoby za łatwe. Będzie chciał mnie zranić – sadystyczne rzeczy, przechodzące przez jego ciemną duszę nie pozwolą mu mnie puścić. To jest dla niego tylko gra. Jedna rzecz więcej, aby mieć więcej zabawy. - Nie wiem, co się działo w centrum handlowym i nie obchodzi mnie to. Ale koniec z tym. Teraz. Od teraz, będę za Tobą chodził do klasy i z klasy. Będziesz siedziała ze mną na lunchu – przez cały czas. Karen zostanie z Tobą i będzie oglądać Twoje treningi szachowe i zawody i będziesz chodzić na wszystkie moje mecze. Jeśli będziesz potrzebowała podwózki na mecz, Karen Cię przywiezie. - Jaden przerwał i potarł kciukiem swoją dolną wargę. – Wiem, że na dużo zajęć chodzisz z Brodym Victorem. Rozmawiałem już z moimi przyjaciółmi, którzy będą mieć na Ciebie oko, podczas tych zajęć, żeby upewnić się, że nie przekraczasz żadnych granic. Myślę, że te nowe wytyczne, utrzymają Cię w ryzach. Od teraz tak będzie. W przypadku, gdybyś się zastanawiała nad tym, rozmawiałem z Ralphem. Zgodził się ze mną. Myślę, że jest bardziej niż zadowolony, biorąc pod uwagę Twoje zachowanie. Więc, rozumiemy się? Nie wiedziałam, co powiedzieć. Byłam całkowicie zaskoczona. Kiwnęłam głową bardziej z szoku, niż z zaakceptowania. - Dobrze. Cieszę się, że postępujesz dość sensownie w tym przypadku. – Złapał mnie za ramię, ciągnąc na zajęcia biologii. Szarpnął mnie, kiedy zatrzymaliśmy się obok mojego krzesła i potknęłam się o nie. Stał obok mojego stolika, kiedy zadzwonił pierwszy dzwonek, a potem wyszedł bez słowa. Brody pochylił się, żeby coś do mnie powiedzieć. Pokręciłam głową, ale nie spojrzałam na niego. Odsunął się. Mogłam zobaczyć, że mnie obserwuje kątem oka. Wyjmując mój zeszyt z torby, napisałam na kartce.
Jaden dowiedział się, że byłam w centrum handlowym. Jego przyjaciele patrzą. Możemy porozmawiać, albo popisać później. 168
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Gdy zadzwonił dzwonek po zajęciach, zebrałam swoje rzeczy. Nie zdążyłam nawet opuścić klasy, kiedy Jaden już tu był i zaprowadził mnie na następne zajęcia. Trwało to cały dzień. Podczas lunchu, siedziałam przy stoliku Jadena. Gdy wspomniałam, że chcę się przywitać z Jenną i Timem, wstał, żeby pójść ze mną. Usiadłam i powiedziałam, że zmieniłam zdanie. Brody siedział z nimi i to on był tym, kogo naprawdę chciałam zobaczyć. Ale to było niemożliwe z cieniem Jadena za mną. Liczyłam minuty do nauki w bibliotece, kiedy będę mogła porozmawiać z Brodym. Ale kiedy weszłam do biblioteki, stanęłam twarzą w twarz z jednym z przyjaciół Jadena. Jak mogłam go wcześniej nie zauważyć? Nie było mowy, że mogłam porozmawiać z Brodym, z lokajem Jadena, obserwującym mnie. Więc, usiadłam przy stoliku z przodu biblioteki, a nie tam gdzie siedzieliśmy zawsze z Brodym. Gdy skończyłam naukę, Jaden czekał w korytarzu. Poszedł ze mną do mojej szafki i potem do mojego samochodu. Nigdy nie byłam sama w ciągu dnia. Całkowicie odciął mnie od moich przyjaciół i co najważniejsze, od Brodego. Wyjeżdżałam z parkingu, kiedy mój telefon zadzwonił, ale nie spojrzałam na niego. Jaden wciąż mnie obserwował. Poczekałam, aż dojechałam na główną drogę, czekając na światłach, spojrzałam na wiadomość. Brody: Zadzwoń do mnie. Wybrałam jego numer tak szybko, jak wjechałam na mój podjazd. Nawet nie zdążyłam wysiąść z samochodu, kiedy odebrał. - Co się dzieje? Zarzuciłam torbę na ramię i poszłam do domu. – Ktoś widział nas wczoraj w centrum handlowym i poskarżył się Jadenowi. Nie mogę uwierzyć, że byłam tak głupia. Ma przyjaciół wszędzie. Powinnam wiedzieć, że ktoś zobaczy i mu powie. - Więc, on zamierza niańczyć Ciebie każdego dnia, aby upewnić się, że z nikim nie rozmawiasz? – zapytał Brody, jego głos był twardy. – Willow, nie możesz… - Wiem, co chcesz powiedzieć i jeśli to by był ktokolwiek inny to bym z nim zerwała, ale to jest Jaden. Zrobi z mojego życia piekło, jeśli spróbuję go zostawić. I to samo zrobi
169
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Tobie. Zaufaj mi, próbowałam. - A nie robi teraz z Twojego życia piekła? – Brody zapytał. Nie odpowiedziałam. Miał rację. - Muszę Cię zobaczyć – powiedział cicho. Brałam dwa schody na raz i pobiegłam do swojego pokoju, zamykając drzwi na klucz. - Nie mogę. Przychodzi dzisiaj na kolację. Moja mama i mój ojczym są owinięci wokół jego palca. Nigdy nie pozwolą mi się z Tobą zobaczyć. – Wypuszczając oddech, rzuciłam swoje rzeczy na podłogę, zanim położyłam się na łóżko. - Możesz się wydostać stamtąd wieczorem? Kiedy Twoi rodzice będą w łóżku? - Masz na myśli wymknięcie się? – Gryzłam moją dolną wargę, wymyślając scenariusze w mojej głowie. Kiedy idę do łóżka, moja mama nigdy nie sprawdza mnie, odkąd mam własną łazienkę, nie ma powodu, żebym opuszczała mój pokój. Ale moja sypialnia była na drugim piętrze. Zejście po schodach i wyjście drzwiami nie stanowiłoby problemu. Jeśli zostanę złapana… - Mogę to zrobić. - Nie rób tego, jeśli możesz zostać złapana. Mojej mamy nie ma, więc jestem wolny, żeby przyjść i wrócić. Nie chcę, żebyś wpadła w kłopoty. - Nie, nic mi nie będzie. Możemy się spotkać na ulicy koło północy? Powinni być już w łóżku. Czy to nie jest za późno? – Przebiegłam ręką wzdłuż mojego uda, czekając na jego odpowiedź.
Faktycznie, oboje będą spać, ale to się mija z celem. Nie mogą się dowiedzieć, że opuściłam dom. - Muszę Cię zobaczyć. Nie ważne, która będzie godzina. Będę tam.
Patrzałam prosto przed siebie przez większość kolacji. Mówiłam, kiedy musiałam mówić. Uśmiechałam się, kiedy musiałam. Odpowiadałam na pytania, grałam rolę adorującej dziewczyny. W środku zaś, krzyczałam, rzucałam się i przeklinałam. Byłam uwięziona,
170
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa zarówno fizycznie, jak i w mojej własnej głowie. Nie chciałam tam być. Nie chciałam siedzieć obok Jadena. Próbowałam nie kulić się, kiedy mnie dotykał i zmuszałam siebie, żeby nie wymiotować, kiedy mnie całował. Patrzałam na zegar. Wskazówki przesuwały się tak wolno, że wydawało się, że cofały się. - Musisz gdzieś iść? – zapytał Jaden, patrząc na mnie. Spojrzałam na niego i zauważyłam, że chwycił widelec tak mocno, że pobielały mu kostki. - Nie. – Pokręciłam głową i zmusiłam się do uśmiechu. – Mam po prostu dużo pracy domowej. Mój nauczyciel historii kazał napisać kolejne wypracowanie. Czy Twój dał Ci to samo zadanie? – Wzięłam kęs kolacji, zmuszając się do utrzymania kontaktu wzrokowego z nim i utrzymania neutralnego wyrazu mojej twarzy. - Tak, mam czas do piątku. - Ja też. - Powinniśmy popracować nad tym razem po zajęciach. Mógłbym podjechać po Ciebie po treningu jutro i w czwartek. Możemy pójść do biblioteki i porobić wypracowanie. – Uśmiechnął się, jakby wiedział, że odebrał mi jedyną szansę na spotkanie się z Brodym po szkole, kiedy on miał trening. - Och, brzmi dobrze, czyż nie, Willow? Ty i Jaden nie spędzacie ze sobą zbyt dużo czasu odkąd zaczął się sezon footballowy – powiedziała moja mama, patrząc pomiędzy mną i Jadenem. - Tak, brzmi świetnie. – Utrzymałam mój uśmiech, a moje oczy nigdy nie opuściły Jadena. Jaden nie wyszedł do ósmej. Moje nerwy były prawie postrzępione, a ja praktycznie zjadłam moje paznokcie. Włożyłam swoje słuchawki i słuchałam muzyki, żeby rozproszyć moją uwagę, kiedy czyściłam kuchnię po kolacji i wyobrażałam sobie, że worek na śmieci jest twarzą Jadena, kiedy wrzucałam go do śmietnika na zewnątrz. - Wykonałam swoje obowiązki. Idę na górę. - Okay – powiedziała moja mama. - Dobranoc. A potem czekałam. Słyszałam jak moja mama poszłam do łóżka o 22.30. Mój ojczym został. Jedenasta wybiła, a on wciąż nie przyszedł na górę. Minęłam 23.30, a on wciąż nie
171
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa poszedł do łóżka. Adrenalina zalała mój krwioobieg i moje serce zaczęło walić. Chodziłam po moim pokoju, załamując moje drżące ręce i próbując wymyśleć inne drogi opuszczenia pokoju. Czy mogę wyjść przez okno? Czy mogę wyjść przez okno w łazience i zejść po drzewie, znajdującym się obok domu? Czy dosięgnę? Czy mogę zejść po kratce, czy to działa tylko w filmach? I wtedy usłyszałam to i moje serce przyspieszyło. Podłoga zaskrzypiała za drzwiami mojej sypialni, kiedy po niej przechodził. Chciałam wykonać szczęśliwy taniec. Nie powinnam, jeśli nie chcę się bać, że on albo moja mama cokolwiek usłyszą. Więc zmusiłam siebie, aby usiąść na brzegu łóżka i napisałam do Brodego. Ja: Będę za kilka minut. Brody: Będę czekał. O północy, wyjrzałam na korytarz i patrzałam w stronę ich sypialni. Światło było wyłączona i było cicho. Wymknęłam się z pokoju, starannie unikając desek, które wiedziałam, że skrzypiały. Nauczyłam się bezpiecznie chodzić po domu około miesiąca po przeprowadzce. To była umiejętność, która przydała się więcej niż raz. Pominęłam drzwi frontowe, ponieważ były bezpośrednio pod ich sypialnią. Zamiast tego, udałam nie na tyły domu i wyszłam przez tamte drzwi. Widziałam Jeepa Brodego zaparkowanego trzy domy dalej. Silnik był uruchomiony, ale światła były wyłączone. Jak tylko wyszłam na chodnik, Jeep podjechał do przodu, a ja wspięłam się na miejsce pasażera. - Hej, Ace – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Chciałam go tak bardzo dotknąć. Nie mogłam utrzymać moich rąk. Wsunęłam je między moje uda i siedzenie, żeby nie wyciągnąć ich do niego. - Hej ponowne. – Uśmiechnął się, kiedy odjeżdżał z dala od mojego domu. – Gdzie chcesz pojechać? Wzruszyłam ramionami. – Nie wiem. Myślałam, że masz to zaplanowane. Jego oczy spotkały moje. Otwarte i wrażliwe. Jego głos był cichy, kiedy powiedział. – Po prostu musiałem Cię zobaczyć. Nie myślałem o niczym innym.
172
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Um, tam w dół drogi i na prawo, znajduje się mały park. Możemy pójść tam, jeśli chcesz. Jechaliśmy w milczeniu, aż Brody zaparkował na parkingu koło parku i wyłączył Jeepa. Odwrócił się w swoim siedzeniu i spojrzał na mnie. - Więc… - Potarł swoje uda. - Tak.
Dlaczego jestem tak zdenerwowana? Wychodziłam z nim wcześniej. Nie byłam zdenerwowana, kiedy pojechaliśmy na działkę jego cioci i kiedy oglądaliśmy film. Dlaczego teraz jest inaczej? Brody potarł kark i zaśmiał się krótko. – Jestem cholernie zdenerwowany. - Dlaczego? To tylko ja. – Nie powiedziałam mu, że także byłam zdenerwowana. Bałam się, że przez to, będzie jeszcze bardziej zdenerwowany. – Chodźmy na huśtawkę. – Wyskoczyłam z Jeepa i pobiegłam w stronę huśtawek. – Ścigajmy się – zawołałam przez ramię, śmiejąc się. Brody szybko mnie dogonił. Piszczałam, kiedy chwycił mnie w pasie i uniósł w powietrze. Puścił mnie, zsuwając wzdłuż jego ciała. Mój oddech przyspieszył. Pożądanie płynęło w moich żyłach. Trzymałam jego jedno ramię, moja druga ręka znajdowała się na jego klatce piersiowej, gdzie czułam mocno bijące serce, naśladujące moje własne. Spojrzałam w jego oczy, kiedy pochylił twarz do mojej. Moje usta się rozchyliły i zwilżyłam je językiem. Brody obserwował mój język, przesuwający się wzdłuż ust i przeklął. Ujął bok mojej twarzy z jednej strony, a drugą rękę umieścił na moim biodrze, przyciągając mnie bliżej. Jego usta były tak blisko moich, że nasze oddechy się mieszały. Potem przeniósł usta i pocałował moje ucho. Potarł je swoimi ustami i wyszeptał. – Nie pocałuję Cię dzisiaj. Nie pocałuję Cię jutro lub następnej nocy, albo nawet potem. Chcę. Nie wiesz, jak cholernie mocno tego chcę, ale nie zrobię tego. Tak długo dopóki należysz do Jadena. – Pocałował znowu tę stronę mojej twarzy, ssąc moje ucho. Dyszałam, chwytając w ręce jego koszulkę. Podniósł głowę i oparł swoje czoło o moje. Wziął mnie za rękę. Podeszliśmy do huśtawki i usiedliśmy obok siebie, kołysząc się tam
173
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa i z powrotem. - Więc, opowiedz mi o Willow McKenna – powiedział Brody. - Cóż. Po pierwsze, nazywam się Willow Rutherford, nie McKenna. To nazwisko Ralpha. Jest moim ojczymem. - Huh, jak to się stało, że tego nie wiem? Mam na myśli to, że wiedziałem, że jest Twoim ojczymem, ale nie znałem Twojego nazwiska. - To dlatego, że byłeś zbyt zafascynowany moim pięknem i dowcipem, żeby przejmować się czymś tak błahym, jak moje nazwisko. – Odrzuciłam włosy i zatrzepotałam rzęsami. Zaśmiał się na widok mojej pozy i pocałował mnie w nos. – To musiało być to. - Albo to, że nie zadałeś sobie trudu, żeby poznać moje nazwisko, ponieważ myślałeś, że jestem blacharą – zachichotałam. - Nie pozwolisz o tym zapomnieć, co? - Prawdopodobnie nie. Tak naprawdę, zastanawiam się nad umieszczeniem tego na koszulce – powiedziałam. - Nie ma mowy. - Co? Powiedziałeś, że lubisz moje koszulki. - Lubię, ale nie będziesz ubierać koszulki z napisem BLACHARA. – Brody pokręcił głową. – Nie. - Och, nie zrobiłabym tego dla siebie. Zrobiłabym to dla Ciebie. – Puknęłam go w pierś i zaśmiałam się. - Aha, tak to wykombinowałaś – zachichotał. – Więc w takim przypadku Rutherford jest nazwiskiem Twojego biologicznego ojca? Pukałam palcami po moim udzie, patrząc na swoje stopy. – Um, nie. Rutherford jest panieńskim nazwiskiem mojej mamy. Nie znam swojego biologicznego ojca. Wyszła za mąż już wcześniej. Był on najbliższą osobą, która mogłaby być moim ojcem, ale zginął w wypadku samochodowym. Sześć miesięcy później, wyszła za Ralpha. – Wzruszyłam ramionami.
Zamknij się. Zamknij się teraz! Za dużo gadasz.
174
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Urodziny? – zapytał. - Ugh, nie zamierzasz pytać, jaki jest mój znak zodiaku, prawda? - Nie – parsknął śmiechem. – Chcę po prostu wiedzieć, kiedy masz urodziny. - Pierwszego maja. – Zrobiłam kilka kroków do tyłu i uniosłam nogi lecąc do przodu. - Na serio? Moje są pierwszego kwietnia. Zatrzymałam huśtawkę stopami, dopóki nie spojrzałam na Brodego i spojrzałam na niego. – Twoje urodziny są w Prima Aprilis? - Tak. – Uśmiech pojawił się na jego ustach. Zachichotałam. – Więc jesteś, po prostu, głupkiem. Spojrzał mi w oczy, jego, niebieskie, błyszczały. – Głupkiem z Twojego powodu. – Nie uśmiechał się. Nie było żadnego śladu drażnienia się w jego głosie. - Brody, nie jestem głupkiem, ani trochę. – Próbowałam nie zwracać uwagi na to, co powiedział.
Jestem z Jadenem. Brody i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi. To dlaczego, to co powiedział, sprawia, że mój żołądek mógłby robić salto? Dlaczego moje wargi mrowią, chcące poczuć jego usta? Kogo ja oszukuję? Brody i ja przekroczyliśmy strefę przyjaciół już dawno temu. Ale Jaden nigdy nie pozwoli mi odejść. Siedzieliśmy na huśtawkach i rozmawialiśmy ponad godzinę, zanim Brody zawiózł mnie do domu. - Czy to byłoby zbyt chciwe, gdybym zapytał, czy mogłabyś się wymknąć jutro wieczorem? - zapytał Brody, zanim wysiadłam. - Bałam się, że nie zapytasz. Wypuścił oddech i pokręcił głową. – Jeśli chodzi o Ciebie, oczywiste jest to, że chcę spędzić każdą sekundę, jaką mogę z Tobą. Jego odpowiedź wypełniła mnie niezwykłymi uczuciami. Czułam bąbelki we mnie, które miały początek w moim sercu, przepływały przez moje żyły, dopóki nie dotknęły każdej
175
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa części mnie. Nie wiem, co to było, ale nigdy nie czułam czegoś tak dobrego, tak właściwego. - W takim razie, z pewnością będę czekał na Ciebie jutro. O tej samej porze. Już byłam myślami przy następnej nocy, zastanawiałam się, co będziemy robić, o czym będziemy rozmawiać, gdzie pójdziemy. Jaden w ogólnie nie przyszedł mi do głowy. - Och, i Willow? Odpowiedź na Twoje pytanie to fioletowy. – Przechyliłam głowę i spojrzałam na niego, moje czoło się zmarszczyło. Machnął na mnie ręką. – Twoja koszulka - Jeśli udusisz Smerfa, w jaki kolor się zmieni? … Odpowiedź to fioletowy. - Nawet nie chcę wiedzieć, skąd to wiesz. – Pokręciłam głową i wyskoczyłam z Jeepa. Brody zachichotał. – Do zobaczenia na zajęciach. - Pa, Brody. Wciąż się uśmiechałam, kiedy weszłam do łóżka. Gdy zasnęłam, śniłam o jasnych, niebieskich oczach patrzące w moje, jakby mogły zobaczyć bezpośrednio moją duszę.
Środa. Ubrałam się normalnie dla Jenny. Cóż, myślę, że można nazwać to normalnym. Nazwałam to moim żałobnym strojem – krótka, czarna koszulka, czarne legginsy, czarny pasek wiszący na biodrach, czarne buty, czarny lakier do paznokci i czarny eye-liner. Wyglądałam tak, jakbym wróciła z pogrzebu. Całkowicie klimatyczne. Dołączyłam do tego moje kolczyki w czaszki i kości, które kupiła mi Jenna jako żart na Halloween, rok wcześniej i wyszłam do szkoły. Wchodząc do budynku, widziałam Jadena opierającego się o szafkę znajdującą się obok mojej. Jenna wyciągała książki ze swojej szafki. Kartki i długopisy spadały z jej półki. Jaden stał, patrząc na nią i kręcąc głową. Idiota nawet nie starał się pomóc. Podając Jennie karmelowe macchiato ze Starbucksa, zebrałam długopisy, które wypadły i wepchnęłam je z powrotem. - Dzięki – powiedziała przez ramię. – Święta czarna dziuro, Batman. Czy idziesz
176
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa dzisiaj na pogrzeb? Spojrzałam na Jadena i z powrotem na Jennę. – Coś w tym stylu. - Ach, strój żałobny. Jak mogłam zapomnieć? – Jenna skinęła głową. - Czyż moja dziewczyna nie wygląda gorąco w czerni? – zapytał Jaden, owijając ramiona wokół mnie, całując mnie mocno w usta. Nic nie czułam. Pustka. Martwa. Brody wprawiał moje ciało w ogień samym spojrzeniem. Jaden powodował, że zamienia się w lód. Powoduje, że czuję się brudna, kiedy mnie dotyka. Bycie z nim było złe. Ale on wiedział, do cholery jasnej. On wiedział… i nie wiedziałam, jak uwolnić się od niego nie zdradzając tego, co zrobiła – co my zrobiłyśmy. Ta jedna noc… jedna decyzja. Każdego dnia, marzę, żebyśmy mogły cofnąć się do tego dnia. Kazałabym jej zrobić coś innego. Coś innego, niż to, co robiła najlepiej – patrzała. Złapałam moją książkę do biologii i poszłam do klasy, Jaden podążał za mną. Zatrzymując się przed klasą, oparłam się plecami o ścianę. Widziałam Brodego obserwującego mnie kątem oka. - Nie wchodzisz? – zapytał Jaden. - Nie. – Wzięłam łyk macchiato. - Dlaczego nie? - Piję moją kofeinę. Nie mogę zabrać tego ze sobą – powiedziałam i rozejrzałam się po korytarzu, mówiąc cześć do ludzi, którzy mnie mijali. - Nie będę stał w korytarzu, kiedy Ty pijesz swoje macchi - cokolwiek to do cholery jest. Chodźmy. – Chwycił mnie za ramię, ciągnąc w stronę drzwi. Uwolniłam się od jego uścisku. – Jeśli nie chcesz tutaj stać, nie stój. Idź do swojej klasy. Kończę swój napój. Nie mogę zabrać tego ze sobą do klasy, co oznacza, że będę stała na zewnątrz, dopóki nie wypiję. Nie rozumiesz tego? Trudno. – Wzięłam kolejny łyk kawy, obserwując go znad kubka. Przygotowałam się na jego wybuch, ale był zbyt inteligentny, żeby zrobić coś w szkole. Poczeka na koniec zajęć, a potem wymierzy mi karę. - W porządku. Zrobimy to dzisiaj na Twój sposób. Ale od teraz, upewnij się, że wypijesz to, zanim dotrzesz do szkoły. Nie będę czekał w korytarzu, żebyś mogła znowu dokończyć twoją kawę.
177
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Macchiato. - Nieważne – warknął. Celowo piłam tak wolno, jak tylko było to możliwe. Kiedy pierwszy dzwonek zadzwonił, Jaden zaczął się denerwować. Przechodził z nogi na nogę, rozglądając się po korytarzu. - Spóźnisz się na zajęcia, Jaden. Jeśli spóźnisz się zbyt wiele razy, wylądujesz na ławce rezerwowych. – Spojrzałam na niego z uniesionymi brwiami, wiedząc, że nie zaryzykuje możliwości nie grania w meczu. - Idź i usiądź. – powiedział przez zaciśnięte zęby. - Pójdę. Mam jeszcze trochę kawy – skłamałam. Moje macchiato skończyło się, zanim dotarłam do klasy. Odwrócił się z irytacją i odszedł. Uśmiechnęłam się znad mojego kubka. Tak szybko, jak zniknął z widoku, stanęłam obok drzwi do klasy. Brody wstał i podszedł do mnie. - Hej, Ace – powiedziałam z uśmiechem. – Zmęczony? - Nie. Mógłbym tak zostać całą noc. – Pozwolił sobie musnąć moją rękę. Owinęłam palec mojej reki wokół jego palca i ścisnęłam. - Lepiej tam wejdźmy. - Wypiłaś już? Roześmiałam się. – Wypiłam, zanim znalazłam się tutaj. - Sprytne. Idź pierwsza. Przyjdę minutę po Tobie. Ścisnęłam jego rękę jeszcze raz i weszłam do klasy, wrzucając mój kubek do kosza, po drodze do mojej ławki. Nie spojrzałam w górę, kiedy Brody wszedł do środka i usiadł obok mnie. Nie rozmawialiśmy w klasie i trzymaliśmy krzesła tak daleko od siebie, jak tylko było to możliwe. To był występ. Takie było moje życie. Dym i lustra, dopóki nie byłam pewna, co było prawdziwe, a co nie.
178
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Ugh. Północ nigdy nie nadejdzie. Powinni być w łóżku za pół godziny. Jestem pewna, że wychodzą dzisiaj. Stałam w oknie, patrząc na ulice i czekając na Brodego. Tak szybko, jak zobaczyłam jego Jeepa, wybiegłam z sypialni i wyszłam przez tylne drzwi. Pobiegłam do jego samochodu i wsiadłam do środka. - Hej Tobie – powiedział z uśmiechem. Jeezu, mógłby zatrzymywać serca tym uśmiechem. - Hej Tobie również. - Chcesz pojechać na działkę mojej cioci? Chcę coś Tobie pokazać. - Jasne. – Nie powiedziałam mu, że chciałam go, o to poprosić zanim zapytał. Podjechał na miejsce i zaparkował w tym samym miejscu, kiedy byliśmy tutaj, oglądać film. Wyciągając koc z bagażnika, otworzył drzwi pomagając mi wyjść. Ponownie byłam w stanie wysiąść sama, ale wtedy nie dałabym mu szansy, żeby mnie dotknął. Nawet niewinny dotyk wysyłał do mojego ciała szalone uczucia, których nigdy wcześniej nie czułam. Uczucia, które dezorientowały mnie, ale czułam się tak dobrze. A ja łapczywie brałam tak dużo, ile był mi skłonny dać. Chwycił mnie w pasie, aby pomóc mi zejść, a ja położyłam ręce na jego ramionach. Mięśnie naprężyły się pod moimi dłońmi, a ja prawie głośno jęknęłam. Przyciągnął mnie do siebie i nasze twarze były tak blisko siebie, że musiałam sobie przypomnieć, jak się oddycha. To było upajające, zatrzymujące serca i wytrącające z równowagi. I chciałam tego. Chciałam tego wszystkiego. Chciałam jego.
Czy on próbuje mnie torturować? Kiedy postawił mnie na ziemi, staliśmy tam, nasze ciała się dotykały, patrzeliśmy w swoje oczy. Wyciągnął rękę i przesunął kosmyk moich włosów za ucho, zanim złapał mnie za rękę i pociągnął z dala od Jeepa. Rozłożył koc na ziemi i usiadł na nim. - Poczekaj, aż zobaczysz to. Pokochasz to. Kiedy przyciągnął mnie, żebym usiadła na kocu obok niego, położył się na plecach. – Połóż się. Położyłam się obok niego. 179
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – Czego szukam? - Wystarczy spojrzeć w górę – wyszeptał. - To jest piękne. Niebo było tak czarne, nie jak w mieście, w którym świeciło pełno świateł i przedstawiało je w mętnej szarości. Gwiazdy były rozsypane po atramentowym niebie, jasne i piękne, błyszczące tak, jakby mrugały do nas. - Nigdy nie widziałam tak wielu gwiazd. - Nie można ich zobaczyć w mieście, z tymi wszystkimi światłami. - To jest niesamowite. - Przychodzę tutaj, żeby pomyśleć. To mnie uspokaja. – Brody wymamrotał. - Dziękuję, że mnie tutaj przywiozłeś. – Spojrzałam na niego. Patrzał w niebo. Miałam czas, żeby patrzeć na jego profil, moje oczy przesuwały się po jego twarzy. Nie ogolił się dzisiaj i jego twarz pokrywała króciutka broda, pokrywająca jego policzki, dając mu seksowny, chropowaty wygląd. Odwrócił się i splótł palce z moimi. Podniosłam głowę i spojrzałam na gwiazdy. To było idealne, leżąc z nim w ciemności, gwiazdy świeciły nad nami. Nie byłam pewna, jak długo leżeliśmy w milczeniu, trzymając się za ręce. To mogły być sekundy, minuty, godziny – to nie miało znaczenia. Mogłam zostać tutaj z nim na zawsze. Czułam się tak dobrze. - Dlaczego zostałaś z nim? – zapytał cicho Brody. Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć, ale zamknęłam je i pokręciłam głową. Moje oczy wypełniły się łzami. Nie mogłam mu dać odpowiedzi. Nie było dobrej odpowiedzi – nie, prawdziwej. Brody przewrócił się na bok i otarł łzy swoim kciukiem. – Nie jesteś z nim szczęśliwa. Każdy, kto zwraca na to uwagę, może to zobaczyć. I przysięgam na moje życie, jeśli uderzy Cię ponownie, zabiję go. - Jaden mnie nie bije. – Próbowałam się wyrwać, ale Brody trzymał mnie w miejscu. - Willow, widziałem siniaki. Wszyscy widzieli. - Nigdy mnie nie uderzył. Jest czasami dupkiem, owszem, ale nigdy mnie nie uderzył. Jestem po prostu niezdarna i łatwo o siniaki. Mam jasną karnację, więc wygląda to gorzej.
Proszę, zostaw to, proszę.
180
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Brody pokręcił głową. Jego ręka opadła z twarzy i zeszła w dół, podciągając rękaw mojej koszuli, patrząc mi w oczy. - Nie możesz ich ukryć tymi wszystkimi dużymi bransoletkami i długimi rękawami. – Jego palce lekko prześledziły moje siniaki na nadgarstku. Jego dotyk był tak delikatny. - Ja… ja potknęłam się i… - Powiedziałaś, że nie skłamiesz. Nie kłam z jego powodu. To jest idealny odcisk dłoni. – Jego głos był twardy i wzdrygnęłam się.
Co mam mu powiedzieć? Jak mogę sprawić, żeby zostawił to w spokoju? Prawdę? Czy mogę mu powiedzieć prawdę? Chcę mu powiedzieć, powiedzieć komuś. - Jest późno. Muszę dostać się do domu, zanim mnie złapią. Brody westchnął i puścił moją rękę. – Okay. Złożyliśmy koc i wsiedliśmy do Jeepa. Brody był cicho, kiedy jechał do mojego domu, zatrzymując się kilka domów od mojego. - Zobaczymy się jutro. – Odwróciłam się i uśmiechnęłam się do niego. – Dziękuję za dzisiejszy wieczór. To było… idealne. Nie odwzajemnił uśmiechu – Willow, to nie musi być tak. Łzy napłynęły do moich oczu. – Tak, musi – wyszeptałam zanim wysiadłam z Jeepa. Pobiegłam do domu, przemknęłam przez drzwi ze łzami spływającymi po mojej twarzy.
Chciałabym, żebyś miał rację i żeby mogło być inaczej. Ale marzenia nic mi nie dadzą. On wie, co ona zrobiła. Co ja zrobiłam. Mogła podejść do niego. Ale ona nawet nie próbowała… ja też nie. Jaden ma swojego haka na mnie, dopóki nie opuszczę miasta i nie odjadę tak daleko, jak to będzie możliwe. Oddychaj. Po prostu oddychaj. To nie będzie trwać wiecznie.
181
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Piątkowy wieczór, mój ulubiony wieczór tygodnia. Albo nie. Siedzę na trybunach za zawodnikami i oglądam mecz. Oczywiście tutaj, gdzie Jaden kazał mi być. Nie mogłam spędzać czasu z Jenną albo Timem albo którymkolwiek z moich przyjaciół. Nawet nie mogę wstać i pójść gdziekolwiek sama. Karen zawsze idzie za mną. Czułam się jak uciekinier. Przynajmniej miałam zamiar wymknąć się, żeby zobaczyć się z Brodym na więcej czasu, niż godzina tej nocy. Zatrzymałam się w domu Jenny. Jaden nie był zadowolony, ale powiedziałam mu, że może iść robić coś bardzo niegrzecznego, co zawierało literę „F” i wyraz „You”5. Coś, czego nie powiedziałam, ale pasowało do sytuacji i Jaden złapał haczyk. Wziął wskazówkę i nawet nie walczył za bardzo. Jenna przygowała wszystko, żebym mogła spędzić z Brodym wieczór razem. Miała nawet przygotowane to jak będę mogła wyjść i wejść do jej domu, żeby wszystko się udało. Kocham ją. Czekałam tylko na koniec meczu oraz żeby Jaden wziął prysznic, wysuszył jego pieprzone włosy, przebrał się, a następnie zabrał mnie do domu. W tym czasie, kiedy będzie to robił, co zajmie około dwóch godzin po meczu, Jenna i ja zaplanowałyśmy spotkanie trzy godziny po meczu. Miała mnie odebrać i podrzucić do domu Brodego. Zaplanowałyśmy to doskonale. Można było to nazwać najlepiej opracowanym planem. To powinno się udać. Jaden nie brał prysznica. Tylko się przebrał i spotkaliśmy się przy samochodzie. Chciał iść na imprezę do Jamiesona. Wiedział, że miałam być tej nocy u Jenny, więc moja godzina policyjna nie będzie obowiązywać. Kiedy doszło do tego, że miał pójść na imprezę, powiedział, że Jenna spotka się z nami tam. - Ona nie będzie chciała być na imprezie ze wszystkimi Twoimi pieprzonymi przyjaciółmi, nie bardziej niż ja – wykrzyczałam. Zapłaciłam za to uderzeniem w twarz. - Zmień. Swoje. Nastawienie. Willow. - Zabierz. Mnie. Do. Domu. Teraz. Pojechał na imprezę, mimo mojego żądania, żeby zawiózł mnie do domu. Spodziewałam się tego. Kiedy dojechaliśmy do Jamiesona, pogrzebałam w szufladach i znalazłam książkę telefoniczną i znalazłam numer, żeby zadzwonić po taksówkę. Jaden wyrwał książkę z moich rąk i chwycił mój telefon. – Co do cholery robisz? 5
„F” – fuck, „You” – Ty. Fuck you wiemy co znaczy :D
182
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Dzwonię po taksówkę, żeby zabrała mnie do domu – powiedziałam, wyciągając ręce po mój telefon. Trzymał mój telefon nad głową. – Pójdziesz, kiedy ja pójdę – powiedział Jaden, podając mi telefon. Kiedy tylko Jaden odszedł, napisałam do Jenny, żeby mnie odebrała. Była tutaj w ciągu dwudziestu minut – to było najdłuższe dwadzieścia minut mojego życia. Byłyśmy w połowie drogi do domu, kiedy w bocznym lusterku zobaczyłam samochód, który wyglądał jak Mustang Jadena. Odwróciłam się, żeby lepiej spojrzeć i mogłam zobaczyć wiśniową farbę, gdy przejeżdżaliśmy obok lampy. – Cholera, Jaden jedzie za nami. – Mój głos drżał. - Co chcesz, żebym zrobiła? – Jenna spojrzała na mnie. Spojrzałam do przodu i westchnęłam. – Po prostu weź mnie do domu, żebym mogła wziąć moje rzeczy i przyjedź po mnie, tak jak planowałyśmy. - Nie chcę zostawić Cię z nim samej. On pił i jest wkurzony. – Jenna pokręciła głową. - Wszystko będzie dobrze. Nie będę z nim sama. Moja mama i Ralph tam będą, pamiętasz? - Tak… obydwie wiemy, że Ralph nie da temu szczurzemu tyłkowi tego, na co zasługuje. Komentarz Jenny zaskoczył mnie i spojrzałam na nią, próbując coś powiedzieć. – Moja mama będzie w domu. Będzie dobrze. Przyjedziesz mnie odebrać. - Tak, bądź ostrożna. – Jenna wysadziła mnie przed moimi drzwiami. – Zobaczymy się za godzinę – powiedziała zanim odjechała. Jaden wychodził z samochodu, zanim opony zatrzymały się na moim podjeździe. I nie był szczęśliwy.
183
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Ja: Czy Twoja mama jest w domu? Brody: Nie. Dlaczego? Ja: Tak pytam. Muszę iść. Brody: Wszystko w porządku? Ja: Tak. Do zobaczenia później. Brody: Pa. Wkładając telefon do kieszeni, wymknęłam się z mojego pokoju. Cicho przeszłam przed dom i wyszłam tylnymi drzwiami. Gdybym pojechała rowerem przez pola między osiedlami, mogłabym zaoszczędzić kilka kilometrów i dostać się szybciej do domu Brodego. Więc pojechałam na rowerze. To był szlak, wyjeżdżony przez dzieci sąsiadów, które jeździły na rowerach, skacząc po rampach i robiąc te różne sztuczki. Pojechałam w dół szlaku, omijając wszystkie pagórki. Moje zęby były zaciśnięte, kiedy mój rower podskoczył na koleinach i wybojach. Dzięki Bogu, miałam rower górski. Nic innego nie było w stanie pokonać tego niegodziwego szlaku. Kiedy przejechałam przez pole, rzuciłam rower przed ogrodzenie i przeskoczyłam je. Rzuciłam się biegiem przez podwórko, omijając samochodziki, wiaderka, łopatki leżące na ziemi obok piaskownicy. Kiedy dotarłam do drogi, skręciłam w prawo, idąc w stronę Chesnut Trail i idąc w lewo. Pobiegłam do końca ulicy, gdzie znajdował się piękny, wiktoriański dom. Wspinając się po schodach na dużym ganku, dotarłam do drzwi i zatrzymałam się. Stałam tam, próbując złapać oddech i powstrzymać nudności i zawroty głowy, jakbym była milion razy wirowana w pralce. Ledwie mogłam stać prosto, więc byłam zaskoczona, że dotarłam do tego domu. Wzięłam duży krok do tyłu, kiedy Brody otworzył drzwi. Stał tam tylko w spodniach dresowych.
Och, to nie był dobry pomysł. On jest półnagi i wygląda o wiele lepiej niż osoba w moich fantazjach – wszystkie dotyczyły niego. - Willow? Co się dzieje? Podeszłam do przodu i stanęłam w świetle, które świeciło przez drzwi. Twarz 184
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Brodego stwardniała. Mogłam zobaczyć jak jego szczęka się zaciska i rozluźnia. - Zabiję tego sukinsyna. – Wyciągnął rękę i wciągnął mnie delikatnie do domu, zamykając drzwi za mną. – Co się stało? Zaczęłam płakać. Nie były to małe łzy. Szlochałam. Brody owinął ramiona wokół mnie, moja głowa leżała na jego piersi. Słyszałam jego serce bijące w stałym rytmie. Ciepło jego skóry ogarnęło mnie, a ja w nim utonęłam. Trzymał mnie tak przez jakiś czas, nie wiem, jak długo, gładził moje włosy, albo przesuwał dłonią po moich plecach. Kiedy moje łkania przeistoczyły się w miękkie pociągnięcia, zaprowadził mnie do kanapy. – Usiądź i powiedz mi, co się stało – powiedział i usiadł obok mnie, przyciągając moje ciało do jego. - Muszę skorzystać z toalety. - Nie dopóki, nie dowiem się, co się stało. – Złapał moją rękę, kiedy wstałam. - Brody, naprawdę musze skorzystać z toalety w pierwszej kolejności. – Puścił moją rękę. – Możesz napisać do Jenny, że jestem tutaj? – zapytałam przez ramię, kiedy szłam prze korytarz do toalety. Rozpryskując wodę na mojej twarzy, otarłam tusz do rzęs z moich oczu. Potem stanęłam i spojrzałam w twarz, patrzącą na mnie. Nad moim okiem znajdowało się poszarpane rozcięcie. Na stronie mojej twarzy znajdowała się rozmazana, wyschnięta krew. Pasma włosów były do niej przyklejone. Na powiece pojawiał się już purpurowy siniak i obrzęk. Moje wargi krwawiły, gdzie się ugryzłam, kiedy mnie uderzył, ale do tej pory, nie było obrzęku i nie wyglądało to tak źle, jak się czułam. Zakończyłam czynności w łazience i poszłam do pokoju. Pokój przechylił się w lewo, a światła migały, jakby się włączały i wyłączały. Czułam się, jakbym kręciła się w kółko i w kółko, jak robiłam, kiedy byłam dzieckiem. - Brody? Był tam w mgnieniu oka. Przynajmniej, tak mi się wydawało. Ale znowu, nie jestem do końca pewna, co się stało. W jednej sekundzie go wołałam, a potem odwróciłam się, zdając sobie sprawę, że leżę na podłodze w jego ramionach. - Co się stało? – wyszeptałam. - Straciłaś przytomność. Chodźmy. Zabieram Cię na pogotowie.
185
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Nie! - Willow, masz ranę z tyłu głowy. Twoje włosy są zlepione krwią. Prawdopodobnie potrzebujesz szwów. Musisz pójść do lekarza. - Nie. Nie idę do szpitala. Nie mogę. Przyszłam tutaj, ponieważ myślałam, że mogę Ci zaufać. - Możesz mi zaufać. Zawsze możesz mi zaufać, ale naprawdę myślę, że musisz pójść do lekarza. - Nie. Brody westchnął i pomógł mi wstać. – Wciąż kręci Ci się w głowie? - Nie, tak długo jak mnie trzymasz. – Uśmiechnęłam się do niego. - Chodźmy na górę. Myślę, że jest tam apteczka. – Brody pomógł mi wejść po schodach i zaprowadził do głównej łazienki. – Usiądź tutaj. – Wyciągnął małą ławkę pokrytą różowym brokatem. - Nie mogę na tym usiąść. Pobrudzę to. - W porządku. Usiądź. - Przestań być taki apodyktyczny, Ace. - A Ty w takim razie przestań być taka uparta i pozwól mi Cię zabrać do szpitala – warknął. Jego ramię obróciło się przede mną a ja się wzdrygnęłam. - Cholera, Willow. Ja tylko chciałem się obrócić, Nie boisz się mnie, prawda? Bo ja nigdy… - Nie, nie boję się Ciebie. Sprawiasz, że czuję się bezpiecznie. Dlatego tutaj przyszłam. Brody usiadł na ławce okrakiem obok mnie i ujął mój policzek w swoją dłoń. Potarł go lekko swoim kciukiem. Jego oczy nie opuściły moich, kiedy się pochylił do przodu. Nasze usta były tak blisko siebie, że mogłam poczuć jego miętowy oddech. Odrzuciłam wzrok w drugą stronę i odwróciłam twarz. Westchnął i pocałował płatek mojego ucha. Starałam się ukryć dreszcz przebiegający przez moją skórę, spowodowany dotykiem jego ust na mojej skórze. - Jesteś taka piękna. Zaśmiałam się pół-śmiechem i pół-szlochem.
186
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – Jestem zniekształcona. – Znowu płaczę. Jak mógł pomyśleć, że jestem piękna? Byłam uszkodzona. W środku i na zewnątrz. Brody pokręcił głową, jego ręka wciąż znajdowała się na mojej twarzy. – Patrzę na piękną dziewczynę, siedzącą naprzeciwko mnie, która doprowadza mnie do szaleństwa, od dnia, kiedy spotkałem ją po raz pierwszy. Jesteś cholernie niesamowita, jakbyś coś przeoczyła. Jesteś miła, zabawna, inteligentna i tak cholernie wspaniała. Jesteś idealna, Willow, każda część Ciebie. - Nie jestem idealna – wyszeptałam. - Jesteś idealna dla mnie.
Oddychaj. Bądź silna. Brody sprawia, że jesteś silniejsza. Oddychaj. Patrząc w jego oczy, uśmiechnęłam się. Czułam motyle wypełniające mój brzuch – wielokolorowe. Piękne i pełne wdzięku. Nikt nigdy nie sprawił, że czułam się tak piękna, jak to zrobił Brody, tak chciana, tak kochana. - Jesteś taka słodka, kiedy się rumienisz. – Uśmiechnął się, pocierając kciukiem mój różowy policzek. – Chodź, usiądź obok wanny. - Co my robimy? - Chcę oczyścić ranę na głowie i zobaczyć, jak jest źle – powiedział, rzucając ręczniki na schodki prowadzące do wanny. - Wow, ta wanna jest niesamowita. - Chcesz się wykąpać i zmyć z siebie krew? - Um… - Przygryzłam wargę, patrząc wszędzie, tylko nie na niego. - Mam na myśli, że możesz się wykąpać. Ty. Sama. – Przestąpił z jednej nogi na drugą, a jego policzki zrobiły się różowe. – Nie to, że nie chciałbym się wykąpać z Tobą, wiesz, jeśli mnie poprosisz. Musisz mnie naprawdę ładnie poprosić.- Splótł palce i założył ręce za głowę, wyciągając ramiona. Oglądanie jego mięśni wycofało wszystkie racjonalne myśli z mojej głowy. Sekundy mijały i Brody dał mi zainteresowane spojrzenie, kiedy nie odpowiadałam. Zmusiłam się, żeby odwrócić wzrok i skupić się na rozmowie. – Nie, jest w porządku. Ale dziękuję. - Nie można winić faceta, że zapytał. Tutaj, usiądź na tym schodku i oprzyj się
187
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa plecami o te ręczniki, a resztę połóż na krawędzi wanny. – Brody usiadł wyżej i odkręcił wodę. Wyciągnął słuchawkę od prysznica i spuścił ciepłą wodę na moje włosy. – Czy jest w porządku? Nie jest za ciepła? Czy to nie boli? - Mmm, jest wspaniale. – Obserwowałam jego twarz, kiedy mył moje włosy. - Nigdy wcześniej tego nie robiłem. Jesteś pewna, że jest w porządku? – spojrzał w moje oczy, kiedy wylał trochę szamponu na moje włosy. - Ja też nigdy tego nie robiłam. Pozwoliłam wędrować po nim moim oczom. Jego ręce zginały się, kiedy polewał wodą moje włosy. Moje palce, aż drżały od chęci dotknięcia jego brzucha. Pozwoliłam im przesunąć się po jego skórze, patrząc jak jego mięśnie się napinały i pojawiała się na nich gęsia skórka. Jego spojrzenie wbiło się we mnie. Spojrzałam na niego, kiedy delikatnie mył moje włosy, a potem zastosował odżywkę. Wciągnął dolną wargę pomiędzy zęby, kiedy pracował, tak jak wtedy, kiedy jest skoncentrowany na pracy domowej. Kiedy spojrzał w dół, złapał mnie gapiącą się na niego i uśmiechnął się. Otarł krew z boku mojej twarzy i znad mojego oka. - Czy tak jest w porządku? – zapytał ponownie. - Czuję się dobrze. Owijając ręcznik wokół moich włosów, zebrał nadmiar wody, a potem owinął je suchym ręcznikiem, pomagając mi usiąść. Złożył delikatny pocałunek na moim czole, zanim wytarł krople wody z mojej twarzy. – Oszołomiona? Czujesz się dobrze? - W porządku. – Uśmiechnęłam się. - Nic nie zaczęło krwawić ponownie. To dobry znak. - Widzisz, nie wymaga lekarza. - Wciąż uważam…. - Nie. – Pokręciłam głową, natychmiast chcąc, żeby przestało boleć. - Boli, co? - Nie bądź z siebie zadowolony. To nie wygląda dobrze na Tobie, Ace. Brody pomógł mi wstać.. Przebiegłam szczotką przez moje włosy, kiedy on chwycił ręczniki i rzucił je w róg – typowy facet – potem pomógł mi wrócić do kuchni. - Jesteś głodna? – zapytał.
188
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Bardziej niż głodna. - Więc, masz zamiar mi powiedzieć, co się stało? – Postawił przede mną talerz świeżych warzyw i humus. - Humus? – Uśmiechnęłam się. - Taak, ktoś powiedział mi, że nie jest to takie ohydne, na jakie wygląda. Okazuje się, że miała rację. Próbujesz zmienić temat? - Mogę po prostu zostać tutaj przez chwilę? - Powinnaś znać odpowiedź na to pytanie – powiedział, siadając na stołku obok mnie. Położył łokcie na blacie i oparł policzek o uniesioną dłoń. Odwróciłam głowę powoli i spojrzałam na niego spod rzęs. – Okay, mogę zostać bez rozmawiania o … tym. Otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale zamknął je i skinął głową. – Jeśli to jest to, czego chcesz. – Patrzał na mnie chwilę, zanim powiedział. – Willow, spójrz na mnie. – Odwróciłam ciało w jego stronę. Patrzył się w moje oczy. – Możesz powiedzieć mi wszystko. Wiesz o tym, prawda? - Wiem. – Spojrzałam na mój talerz, kręcąc marchewką w humusie. Brody westchnął i wstał. – Chcesz obejrzeć film? – Wyciągnął swoją rękę w moją stronę. Splotłam moje palce z jego. – Chodź. Weź ze sobą humus. – Zaczął wspinać się po schodach. - Czekaj, dokąd idziemy. - Będę oglądać film na górze, kiedy Ty będziesz tutaj ze mną. - Och. – Poszłam za nim na górę, do pokoju na końcu korytarza. Wszedł do środka. Zawahałam się przed drzwiami. – Twoja sypialnia? Skinął głową. Stałam w drzwiach i rozejrzałam się. Jego pokój był dwa razy większy niż mój. Ściany były pomalowane na srebrzysty kolor, a zasłony i pościel były granatowe. Telewizor z płaskim ekranem wisiał na ścianie naprzeciwko łóżka. Na jednej ścianie znajdowała się komoda i biurko z otwartym laptopem. Druga miała wbudowane regały zapełnione książkami. Wędrując wzrokiem po półkach regału, postawiłam talerz z humusem na stoliku przy łóżku. Palcami przesuwałam po książkach, czytając ich tytuły. Niektóre z nich rozpoznawałam, podczas, gdy inne były starsze, klasyki.
189
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Mam teraz e-czytnik, ale nie mogę się z tym rozstać – powiedział za mną, jego oddech muskał moją szyję. - Nie wiedziałam, że lubisz tak dużo czytać. - Tak. Tak jak Ty – powiedział. Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Stał tak blisko mnie, ze czułam ciepło jego ciała, a ja doskonale zdawałam sobie sprawę z braku jego koszulki. Starałam się utrzymać wzrok na jego twarzy, ale one zdawały się mieć swój własny rozum i spacerowały po jego klatce piersiowej, szerokich, umięśnionych ramionach – bardzo dobrze umięśnionych, pierś, talia, gorący abs, skośne mięśnie znikające pod jego nisko zawieszonymi spodniami.
Ugh, myślę, że zaraz będę hiperwentylować. Ewentualnie, zemdleję. Mogę zrzucić to na moją głowę. Ale Boże Święty… on jest wspaniały. Pokręciłam głową i starałam przypomnieć sobie, o czym rozmawialiśmy… książki, tak, książki. – Um, skąd wiesz, że lubię czytać. - Zwracam uwagę. – Wzruszył jednym ze swoich całkowicie orgazmicznych ramion. – Zawsze wypożyczasz książki z biblioteki. Ja, z kolei, nie zwracałam uwagi. Nie całkiem. Nie na to, co mówił. Zwracałam sporo uwagi, na to jak wyglądał, i wyglądał niesamowicie. Jak model bielizny, Grecki Bóg i inni niezwykle przystojni faceci, o których myślałam – ale odkąd moje myślenie było ograniczone przez jego seksowne ciało, nie mogłam znaleźć innych mężczyzn, żeby go z nim porównać, więc zadowoliłam się ciałem przede mną.
O Boże… on jest gorący. Wyciągając rękę, przesunęłam palcami po tatuażu na lewym bicepsie. To był skomplikowany projekt tribalu. Prześledziłam go moim palcem. Wciągnął powietrze przez zęby i gęsia skórka pokryła jego skórę. Odsunęłam moją rękę z powrotem do siebie. - Przepraszam – wyszeptałam. – Zastanawiałam się jak wyglądał, odkąd zobaczyłam go w klasie pierwszego dnia. - W porządku. – Jego głos był szybszy niż normalnie. Wziął mnie za rękę. – Chodźmy obejrzeć ten film. Usiadłam na krawędzi łóżka, kiedy Brody rzucił poduszki na wezgłowie. 190
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – Chodź tu. Będzie Ci wygodniej, jeśli będziesz siedziała oparta o wezgłowie. To była ostatnia rzecz, jaką zapamiętałam.
Brody obudził mnie o czwartej nad ranem. – Willow, obudź się, kochanie. - Film się skończył? Zachichotał. – Tak, zasnęłaś. - Przepraszam. – Potarłam oczy, krzywiąc się. - Nazwałeś mnie kochanie? - Próbowałem po prostu – powiedział z uśmiechem. Zmarszczyłam nos i pokręciłam głową. – Nah. - Nie uważam tak. – Przesunął włosy z mojej twarzy. – Muszę zawieźć Cię do Jenny, zanim jej rodzice zauważą, że Cię nie ma. - Och, okay. – Zeszłam z łóżka i poszłam za nim na dół, chwytając moje buty. - Hej, możemy po drodze podjechać na pole i zabrać mój rower? Zostawiłam go tam wieczorem. - Jasne. Co on robi na tym polu? – zapytał Brody, kiedy zakładał swoje Nike. - Zostawiłam go tam, kiedy przeskoczyłam przez ogrodzenie. – Spojrzałam w górę, kiedy nic nie powiedział. – Co? – zapytałam. Uśmiechnął się. – Bardzo hardkorowe. - Po prostu przeskoczyłam przez ogrodzenie. Boooże. Łatwo Tobie zaimponować. - Wszystko, co robisz mi imponuje. – Przesunął ręką po moich włosach. - Cóż, Ace. To uczucie jest odwzajemnione. Oprócz jednej rzeczy. - Czyli? – Brody przechylił głowę i zmarszczył brwi. - Nie jestem pod wrażeniem, kiedy budzisz mnie tak wcześnie. To jest to bani. - Możesz wrócić do łóżka, kiedy dotrzesz do Jenny.
191
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Żartujesz? Co Ty w ogóle znasz Jennę? Będzie chciała wiedzieć wszystko. Wszystko. Będę rozliczona z każdej sekundy. Nigdy nie wrócę do snu – westchnęłam. - Biedne dziecko – powiedział, szczerząc się. - Widzę, że jesteś całkowicie rozdarty.
Jenna czekała na mnie przed domem, kiedy Brody podrzucił mnie godzinę później. Przyłożyła palec do jej ust, żebym była cicho – jakbym była w stanie śpiewać i tańczyć – podczas drogi do jej sypialni. Kiedy tylko zamknęła drzwi, odwróciła się i wskazała na mnie palcem. - Tłumacz się. Teraz.
Tyle na temat snu. - Ok, ale możemy najpierw wypić trochę kofeiny? – zapytałam. Pobiegła na dół i wróciła z dwoma Red Bullami i podała mi je. – Teraz mów. Chce wiedzieć wszystko. Począwszy od tego, co się stało z Twoją twarzą.
192
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ TRZYNASTY SWOBODNE SPADANIE
„Tak, sprawiasz, że jestem szczęśliwa. Nawet, jeśli o tym nie wiesz.” - Willow
Brody i ja spotykaliśmy się każdego dnia o północy. Zazwyczaj jeździliśmy na działkę jego cioci i patrzyliśmy w gwiazdy, kiedy rozmawialiśmy. Czasami za dużo nie rozmawialiśmy. Tylko leżeliśmy obok siebie, trzymając się za ręce. To nie była niekomfortowa cisza. Pasowało nam to. Nic z Brodym nie było niekomfortowe, oprócz chwil, kiedy mnie dotykał – ale to było dobre. Moje ciało płonęło. Potrzebowałam jego dotyku tak samo, jak potrzebowałam powietrza. Każdej nocy, kiedy byłam z nim, czułam, że robię coś, czego nie powinnam robić. Upadałam szybko i mocno dla Brodego Victora. Czułam się, jakbym śniła. Żyję na jawie z uczuciem spadania. Zastanawiałam się, czy Brody będzie tam, żeby mnie złapać, czy jednak uderzę o dno. Ponieważ to mnie przerażało. Wiedziałam, kto będzie tam na mnie czekał.
Brody i ja rozmawialiśmy o wszystkim, kiedy spotykaliśmy się każdej nocy. Nie było żadnych tematów tabu. Nie było żadnej rzeczy, której bym mu nie powiedziała, prócz jednej rzeczy, której nie mogłam mu powiedzieć. Nikt nie znał prawdy na ten temat – oprócz Ralpha i Jadena. Dwójka ludzi, którzy nie mają żadnych problemów z używaniem tego jako groźby i zmuszaniu mnie i mojej mamy do postępowania zgodnie z ich wolą.
193
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Ulubiony kolor? - Biały – odpowiedziałam. - Biały nie jest kolorem – powiedział Brody. – Dlaczego biały? - Tak, to jest kolor, ponieważ jest czysty. Jaki jest Twój? - Czerwony. Ulubione jedzenie? - Shake’i Twojej cioci. Brody roześmiał się. – To samo. One rządzą. - Taaak – zgodziłam się. – Gdzie jest Twój tata? - Wszędzie. – Brody przewrócił oczami, chwytając kosmyk moich włosów, owijając go wokół palca. – Wzięli rozwód. To był pretekst, żeby odejść i zniknąć. Odwróciłam się, aby spojrzeć na niego. – Przykro mi. - Jest jak jest, tak myślę. - Tak, ja też. – Zwilżyłam usta językiem. – Ty i twoja mama dogadujecie się. - Tak, moja mama jest świetna. Co z Tobą? Dogadujecie się? - Ralph i moja mama są naprawdę… dobrzy, po prostu są, tak sądzę. Nie jestem pewna, czy to miłość, czy to jest rozplanowane w niebie, czy cokolwiek innego. – Przewróciłam oczami i położyłam głowę na jego ramieniu. – Ale oni mają kogoś. Nie są sami, rozumiesz. - Przypuszczam, że tak. Słyszałem, że coraz więcej par jest razem dla towarzystwa. Myślę, że to zależy od ludzi. – Brody wzruszył ramionami. Podniósł kamyk z naszego koca i wyrzucił go. Został wchłonięty przez otaczającą nas ciemność. - Okay, mam pytanie. Skąd wzięła się Twoja reputacja? – Uśmiechnęłam się i uniosłam brew. - Spotykałem się z cheerleaderką w Stanton i mieliśmy złe zerwanie. Potem od razu zacząłem umawiać się z inną dziewczyną. Odbiłem ją. Nie trwało to długo. Cheerleaderka rozgłosiła plotkę, że spaliśmy ze sobą i zaraz potem ją rzuciłem. Dziewczyna, którą odbiłem powiedziała to samo i już masz – natychmiastową reputację. - Zrobiłeś to? – Przygryzłam dolną wargę, czekając na jego odpowiedź. - Zrobiłem co? Spałem z nią? – Wypuścił długi oddech i spojrzał w gwiazdy, zanim
194
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa jego oczy znalazły moje. – Tak, ale nie od razu. Nie rzuciłem jej od razu po tym jak się przespaliśmy. Spotykaliśmy się prawie przez rok. - A dziewczyna, którą odbiłeś? - Czy naprawdę chcesz wiedzieć z iloma dziewczynami spałem? – Wzruszyłam ramionami i wygładziłam koc. – Spałem z kilkoma, nie było ich wcale tak dużo. Mogę policzyć je na palcach jednej ręki. I nie. Nie spałem z tą dziewczyną.
Co jest ze mną nie tak? Jestem zazdrosna. Nie powinnam być zaskoczona. Jeśli nie chciałam wiedzieć, powinnam trzymać gębę na kłódkę. Ale jestem cholernie zazdrosna o te wszystkie suki. - Więc, co z Tobą, Willow? Czy spałaś z Jadenem? Jesteście ze sobą, od kiedy, druga klasa? – Brody pociągnął pasmo moich włosów. Oblizałam usta i ściągałam kawałek trawy z ramienia Brodego. – Nie, nie spałam z nim. - Żartujesz. Rozmawiamy o Jadenie, tak? Czeka przez cały ten czas? – Brody wsunął kosmyk niesfornych włosów za ucho. Jego palce muskały moją szczękę, pozostawiając po sobie gęsią skórkę. - Nie, nie powiedziałam, że on nie spał z nikim. Powiedziałam, że ja nie spałam z nim, ani z nikim innym – powiedziałam cicho. - Och. Po prostu pomyślałem… To znaczy, Jaden… Sądziłem. - Tak, wiem. Blachara. – Dałam mu mały uśmiech. Nie odwzajemnił go. - Przepraszam – wymamrotał. Jego kciuk pocierał moją dolną wargę. - Hej, tylko się drażnię. – Pchnęłam go w ramię. – Przeprosiłeś już za to. Po prostu lubię się z Tobą drażnić. - Jeśli byłoby coś, żebym mógł cokolwiek cofnąć, to byłby to ten komentarz. Wzruszyłam ramionami. – To nic wielkiego, Brody. Jestem ponad to. Uważam to teraz za zabawne. - Mogę Cię o coś zapytać? – Jego brwi się uniosły. - Myślałam, że właśnie to robimy. Zapytałeś, czy spałam z Jadenem. A ja po prostu przyznałam, że nadal posiadam moją V-kartę. Myślę, że możesz mnie zapytać o wszystko – powiedziałam z przymrużeniem oka.
195
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Dlaczego nie? - Co? Spałam z nim? – Brody skinął głową. Położyłam moją rękę na jego ramieniu i przesunęłam ją, dopóki nie zakrył jej swoją. Obracając moją dłoń, złączył nasze palce razem i ucałował wnętrze mojego nadgarstka. Wypuściłam mały oddech. – Nie czułabym się dobrze, jeśli zrobiłabym to z Jadenem. Nigdy nie byłoby to prawidłowe. Myślę, że zawsze wiedziałam, że nie będzie pierwszym, nawet, kiedy zaczęliśmy się spotykać i było inaczej. – Przerwałam i spojrzałam na gwiazdy. – Nie mogłam po prostu tego zrobić. Czekam, aż będzie miało to znaczenie.
Byliśmy w parku na moim osiedlu. Bujałam się na huśtawce, a Brody mnie pchał. - Nie musisz mnie pchać, wiesz? Wiem, jak się huśtać od szóstego roku życia. - Wiem. - Więc chodź tutaj i usiądź obok mnie, żebyśmy mogli porozmawiać – powiedziałam przez ramię. - I odebrać mi szansę umieszczenia rąk na twoim tyłku? Nie ma mowy. Roześmiałam się i zeskoczyłam z huśtawki. – Jesteś takim zboczeńcem. - Tak i kochasz to – powiedział z uśmiechem.
Och, ten uśmiech będzie moją zgubą. Podszedł do mnie, wziął mnie za rękę i zaprowadził na karuzelę. Położyliśmy się na plecach, a Brody stopą zakręcił nas powoli, kiedy spojrzeliśmy w niebo. - Nie można zobaczyć tutaj takich gwiazd, jak na działce Twojej cioci. - Nie – zgodził się. - Wszyscy sądzą, że jesteś gejem, wiesz? – wypaliłam. Podniósł się na łokciach i spojrzał na mnie wyraźnie rozbawiony.
196
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – Naprawdę? Umawiałem się z kilkoma dziewczynami, od kiedy zerwałem z Cassidy. Dlaczego tak uważają? Wyciągnęłam ręce nad głową i chwyciłam środkowy słup. – Spotkałeś się tylko z trzema dziewczynami i z każdą wyszedłeś tylko raz. Nawet ich nie pocałowałeś. Przynajmniej, takie są plotki. - Nie byłem w nastroju do całowania. - Czy masz… To znaczy, czy jest ktoś wyjątkowy w Twojej starej szkole? - Nie. - Więc nie ma nikogo? – Odwróciłam się do niego. – Ciężko w to uwierzyć. Położył się z powrotem i potarł dłonią czoło. – Nie powiedziałem, że nie ma nikogo. Po prostu jeszcze tego nie zauważyła. Parsknęłam śmiechem. – Nie wiem, czy jesteś tego świadomy, ale każda dziewczyna Ciebie zauważa, Brody. Nawet niektórzy faceci. - Nie ta dziewczyna. Przynajmniej nie w sposób, w jaki jej pragnę. - W takim razie, musi być ślepa albo nieprawdopodobnie głupie, jeśli nie jest Tobą zainteresowana. Wzruszył ramionami. – Nie jest głupia, tylko… zajęta. - Może powinieneś spróbować umówić się z kimś innym. - Masz kogoś na myśli? – wymamrotał, wyciągając rękę i bawiąc się kosmykiem moich włosów. Wzdrygnęłam się, kiedy jego palce dotknęły mojej skóry.
Tak… Mnie… och, jakbym chciała być tą dziewczyną. - Nie wiem. Jenna mogłaby być w pierwszej kolejności, tak myślę. – Poczułam zazdrość wypowiadając te słowa. Kochałam ją jak siostrę, ale nie chciałam, żeby Brody spotkał się z Jenną. Nie chciałam, żeby spotykał się z kimkolwiek, chociaż wiedziałam, że to niesprawiedliwe. - Nie, będę czekać na tą dziewczynę. Jest tego warta, a ja nie jestem gotowy, aby się poddać. Poczułam ukłucie czegoś. Jakieś ukłucie w moim brzuchu. Zielonooki potwór
197
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa o nazwie Zazdrość bombardował mnie. Atakował moje życiowe organy i inne wystarczająco mocno, że chciałam się tam zwinąć w kłębek. Kimkolwiek była ta dziewczyna, byłam o nią zazdrosna. Nawet jej nie znałam i już jej nienawidziłam. Posiadała uczucie Brodego. Szczęśliwa suka.
Czwartek. Spotykaliśmy się każdej nocy przez trzy tygodnie. Rozmawialiśmy, siedząc w Jeepie na działce cioci Brodego. Padało, a my oglądaliśmy krople uderzające w przednią szybę. Tak często, jak piorun rozświetlał niebo, dawało mi to widok na Brodego. - Co zamierzasz robić po ukończeniu szkoły? – zapytał Brody. - Poczekaj chwilkę. Jest coś, co muszę zrobić. – Przeniosłam się na tylne siedzenie. - Co robisz? – zapytał się, śmiejąc się. - Chodź tutaj. – powiedziałam. Wsiadł do tyłu i opadł na siedzenie. Natychmiast przysunęłam się do niego, aż boki naszych ciał się dotknęły. Siedział przez chwilę, patrząc na mnie, jego ręka była podniesiona i znajdowała się na mnie, jakby Brody nie wiedział, co z nią zrobić. Czekałam, wstrzymując oddech. Owinął rękę wokół mnie, przyciągając mnie bliżej siebie i wypuściłam oddech. Moje ciało wibrowało za każdym razem, kiedy Brody mnie dotykał. Nigdy przedtem się tak nie czułam. - Po ukończeniu szkoły, ucieknę z Middleton, jak najdalej będę mogła. Zawsze chciałam pojechać gdzieś, gdzie jest ciepło. Nienawidzę zimy w Michigan. Zgłosiłam się do UCLA6. - Dostałaś się? - Tak. Odsunął się i spojrzał na mnie. – To niesamowite, Willow! Gratulacje. – Zatrzymał się i zmarszczył brwi. – Nie
6
UCLA – Uniwersytet Kalifornijski, kampus Los Angeles
198
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa wydajesz się być podekscytowana. - Nie jestem pewna, jak będę płacić za to – przyznałam. - Twoi rodzice mają pieniądze. Jestem pewien, że wszystko będzie w porządku. Pokręciłam głową. – Ralph nie da mi nic na studia. Nie jestem jego córką. - Och. Czy twój tata nic Ci nie zostawił przed śmiercią? - Um, coś mi zostawił. Nie mam pojęcia, co. Moja mama i Ralph kontrolują majątek i nie powiedzą mi. Więc na to nie liczę. – Wzruszyłam ramionami. – Ale zawsze jest pomoc finansowa i stypendia. Może uda mi się to zdobyć, szczególnie jeśli znajdę pracę. - Dlaczego Kalifornia? - Chodzi o to, że jest tak daleko od Michigan i mogę się tam dostać. Jaden idzie do State, ponieważ ma tam stypendium sportowe. Myśli, że będę tam chodzić i że już zostałam przyjęta. Nie powiedziałam mu, że nie ma żadnej szansy, że się tam pojawię. Brody przesuwał rękę po moim ramieniu. – Ach. Myślę, że nie przyjmie dobrze wiadomości. - Moim planem zawsze było wytrzymanie do ukończenia szkoły i potem ucieknięcie stąd. Pomyślałam, że mogę być z Jadenem do czasu ukończenia, a potem zerwać z nim, kiedy wyjechałabym do collegum. To nie było nic wielkiego, umawianie się z nim do tego czasu. Nie było nikogo innego, kim byłabym zainteresowana, więc to nie było problemem. Ale teraz… - Ale teraz, co? – wymamrotał Brody. - Teraz pojawił się problem – odpowiedziałam, mój głos był delikatny. - Dlaczego? – Brody przesunął się w fotelu i przyciągnął moją twarz do siebie. – Muszę usłyszeć, jak to mówisz. – Ujął moją twarz w dłonie, jego kciuk pocierał mój policzek. - Bo teraz jest ktoś inny. – Patrzyłam jak jego oczy pociemniały. Pochylił się w moją stronę. Jego usta były tak blisko. Prawie dotykały moich. Mogłam poczuć, jak się poruszają, kiedy mówił. – Więc zostaw go. Chcę Ciebie, Willow. - Ja nie… On… Odsunął się i opuścił ręce. – Słuchaj… - Wypuścił oddech i potarł swoją twarz. – To… ta rzecz z Tobą, to wszystko jest dla mnie nowe. Szaleję za Tobą. Jesteś we mnie. Mój dzień nie rozpocznie się,
199
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa dopóki Ciebie nie zobaczę i ostatnią rzeczą, którą chcę w nocy usłyszeć to dźwięk twojego głosu. Nigdy nie czułem tego, co czuję do Ciebie. Milion dziewczyn może przyjść i odejść, ale zawsze to Ty będziesz dziewczyną, której będę szukał, o której będę śnił, którą będę kochał. Tylko Ty. Jesteś moim sercem. Jeśli byś się spotykała z jakimś świetnym facetem, czułbym się w porządku z byciem tylko przyjacielem. Może mi się nie podobać, że byłbym zazdrosny jak diabli, ale tak długo jak byłabyś szczęśliwa, czułbym się z tym w porządku. Problemem jest to, że nie spotykasz się ze świetnym facetem. Jestem przegranym. Zaborczy, apodyktyczny, protekcjonalny dupek, który uważa Ciebie za nagrodę… - Powiedz mi, jak naprawdę się czujesz – wymamrotałam, opierając się z powrotem o siedzenie. - Nie czuję się z tym w porządku, Willow. Nie czuję się w porządku z tym, że stoję przed Tobą i jestem tylko Twoim przyjacielem, kiedy umawiasz się z takim idiotą jak on. Nie chce cały czas wykradać się, żeby zobaczyć Ciebie o północy na kilka godzin. Jestem chciwy. Chcę całej Ciebie. Nie dzielę się. - O czym Ty mówisz? – Moje serce biło podwójnie, a moje ręce się trzęsły.
Czy on każe mi wybierać pomiędzy nim, a Jadenem? Nie każ mi wybierać. Proszę, proszę, nie rób tego. - Rzuć go i bądź ze mną. Nie jestem idealny, ale jestem dużo bliżej tego niż Jaden, przynajmniej dla Ciebie. Musisz to wiedzieć. - Albo? – wyszeptałam. - Nie ma żadnego albo. Nie mogę stać i patrzeć jak przez niego doprowadzasz siebie do autodestrukcji. - Chcesz żebym wybierała pomiędzy wami? – powiedziałam powoli, patrząc w jego oczy. - Nie chcę niczego więcej od Ciebie dzisiaj, tylko żebyś o tym pomyślała. Ale jutro, tak, chcę żebyś dokonała wyboru. – Jego oczy trzymały mnie w niewoli, a jego słowa spadały jak cegły pomiędzy nami. Po prostu na niego patrzałam. Nie jestem pewna, jak długo. Wtedy odwróciłam się, otworzyłam drzwi i wysiadłam z Jeepa, opierając się plecami o drzwi. Nawet nie zauważyłam, jak uderzył we mnie deszcz, jego słowa dzwoniły mi w uszach.
200
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Każe mi wybierać. Moim wyborem jest on. Brody zawsze będzie moim wyborem. Ale Jaden powie. Zrobi z mojego życia piekło. Powie wszystkim, co wie. Nie mogę ryzykować, czyż nie? Czy Brody wciąż by mnie chciał, gdyby się dowiedział? - Willow, - Brody stanął przede mną. – Wsiadaj do samochodu. Zamarzasz. Wsiadłam do auta, kiedy otworzył drzwi. Jechaliśmy do mojego domu, żadne z nas nic nie mówiło. To był pierwszy raz, kiedy czułam się z Brodym niekomfortowo. Chciałam po prostu dostać się do domu i wślizgnąć się do łóżka. - Zobaczymy się rano – powiedział, kiedy zatrzymał się koło mojego domu. Skinęłam głową i wysiadłam z Jeepa.
201
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ CZTERNASTY WYBÓR „Nie mogę być z kimś takim jak on, bo całkowicie jestem zakochana w Tobie.” - Willow
Piątek. Dzień meczu. Siedziałabym z Jenną, Timem i resztą naszych przyjaciół. Ale to było przed nowymi zasadami Jadena. Na mocy nowych zasad, mających mnie utrzymać „w ryzach”, oczekiwał, że będę siedzieć za ławką rezerwowych. Ale postanowiłam, że tej nocy zakończę to. Zeszłej nocy Brody porosił mnie, żebym dokonała wyboru. Spędziłam większość nocy, myśląc. Kiedy wstałam rano, chciałam poprosić Brodego o więcej czasu, ale on zasługiwał na odpowiedź. Zamiast pytać, napisałam do niego i poprosiłam o spotkanie na meczu dzisiejszego wieczoru. Wtedy powiem mu, kogo wybrałam. Tego ranka, wstałam wcześniej, aby poświęcić więcej czasu moim włosom i makijażowi. Ubrałam czarne dżinsy i czerwony sweterek. Wybrałam czerwony z pewnego powodu i miałam nadzieję, że Brody załapię wskazówkę. Nakładając moje czarne buty, chwyciłam kluczyki. Po szybkiej wycieczce do Starbucksa – potrzebowałam tyle kofeiny, ile tylko mogłam dostać – pojechałam do szkoły. - Dwa dni ubierania się normalnie. Co to za okazja? – zapytała Jenna, kiedy mnie zobaczyła. Podałam jej karmelowe macchiato. - Dzięki, potrzebowałam tego. - Nie mogę Ci teraz powiedzieć, ale coś wielkiego się dzisiaj wydarzy – wyszeptałam. Załapała mnie za ramię. – Co się dzieje?
202
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Spojrzałam na korytarz i zobaczyłam Jadena zmierzającego w naszą stronę i pokręciłam głową. Spojrzała przez ramię na Jadena, puściła moje ramię i odwróciła się, żeby wyjąć książki ze swojej szafki. - Zobaczymy się na historii. - Do zobaczenia – zawołałam do niej. - Skończyłaś z tym? – zapytał Jaden, wskazując głową na moje macchiato. - Nie. - W taki razie wyrzuć je, żebyśmy mogli pójść do klasy. Wzruszyłam ramionami i trzasnęłam drzwiczkami mojej szafki, odchodząc od niego. Dogonił mnie i złapał mnie za rękę. Poszliśmy do mojej klasy. Zatrzymałam się przed drzwiami, pijąc moją kawę. - Wyrzuć to i idź usiąść. - Nie. - Co to znaczy „nie”? - Czy się jąkam? Powiedziałam nie. Kończę swoją kawę. Jeśli Ci się to nie podoba , pójdź do swojej klasy – powiedziałam, a mój głos rósł z każdym słowem. - Powiedziałem Ci, że nie będę stał tutaj, kiedy Ty pijesz swojego pieprznego Starbucksa. - Więc nie stój. Masz dwie nogi. Użyj ich, aby odejść i wkurzać kogoś innego. Chwycił mnie za ramię i zaczął ciągnąć mnie do klasy. Odwróciłam wieko kubka moim kciukiem, celując w niego. Kiedy szarpnął mnie do przodu, macchiato wyleciało w z kubka, wylewając się prosto na jego koszulkę. - Cholera! – odskoczył do tyłu i trzymał ręce po bokach, gapiąc się na plamę. - Oops. Myślę, że nie powinieneś szarpać mnie za ramię, kiedy trzymać w ręce kawę. - To jest gorące, Willow. - Co chcesz, żebym z tym zrobiłam? To Ty mnie szarpnąłeś – krzyknęłam. - Spójrz na moją koszulkę – wykrzyczał. - Tak, hmm. Prawdopodobnie pozostanie plama. - Zajmiemy się tym później – powiedział i odszedł. - Wątpię – zawołałam za nim i weszłam do klasy, wyrzucając to, co zostało z mojej kawy do śmieci.
203
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Spojrzałam na Brodego. Jedna strona jego ust wykrzywiła się w uśmiechu. - Ładny sweterek. Podoba mi się kolor – skomentował. - Wiedziałam, że polubisz. – usiadłam i spojrzałam na przód klasy. Reszta dnia przeszła gładko, nawet jeśli Jaden był wkurzony za zniszczenie jego koszulki. Rozmawiałam i chodziłam za nim z klasy do klasy, jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. Po południu, po ostatnim dzwonku, Jaden poszedł za mną do szafki. – Potrzebujesz podwózki na mecz? - Nie wiem, czemu się mnie pytasz o to, co tydzień. Mam własny samochód – powiedziałam. - Zmień swoje cholerne nastawienie. Tylko się upewniam. – Spojrzał na mnie. - Mam zamiar pojechać razem z Jenną. Chcę tylko, żebyś o tym wiedział przed meczem, żebyś nie myślał, że coś się dzieje. Jej samochód się zepsuł, więc jej tata zawiózł go dzisiaj do mechanika, więc nie będzie miała jak przyjechać na mecz – skłamałam. - Nie. Może pojechać z kimś innym. - Już jej powiedziałam, że ją podrzucę. Nie powiem jej teraz nie, jak powiedziałam już tak. To jeden tydzień, Jaden. Z całą pewnością możesz zaufać mi z Jenną wystarczająco, żeby pojechać do szkoły i z powrotem do domu. - Zapomnij o tym. Odbiorę Cię przed meczem. Może znaleźć inną podwózkę. - Nie! Nie będę przyjeżdżać tutaj trzy godzinny, przed tym jak ten pieprzony mecz się rozpocznie – wykrzyczałam. Kątem oka ujrzałam podchodzących Brodego i Jennę. – Poprowadzę sama i Jenna jedzie ze mną. - Do diabła pojedziesz – powiedział przez zaciśnięte zęby. Pochyliłam się blisko niego. Był o wiele wyższy ode mnie, że musiałam się wyprostować, aby zobaczyć jego twarz. Wskazałam moim palcem, pukając go w klatkę piersiową. – Sprawdź mnie. Jaden chwycił mnie za palec, obracając go. Przygryzłam wargę, żeby nie płakać. Brody zrobił krok do przodu. Pokręciłam głową. Jenna złapała go za rękę i przyciągnęła z powrotem na miejsce. - Jestem pewna, że jeśli złamiesz mój palec na terenie szkoły, to dzisiaj nie zagrasz.
204
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – Skrzywiłam się, kiedy trochę mocniej zacisnął mój palec. - Lepiej, żebyś była dzisiaj na meczu i lepiej dla Ciebie, żeby Jenna była jedynym pasażerem w Twoich samochodzie. – Puścił mój palec i przechodząc obok mnie, popchnął mnie ramieniem na szafki. - Nie idziesz mnie dzisiaj odprowadzić do samochodu? – zawołałam za nim. Pokazał na mnie palcem przez ramię. – Wezmę to za nie. - Nie prowokuj go tak, Willow. – Jenna podeszła, łapiąc mnie za rękę i patrząc na mój palec. – Wiesz, co może zrobić. – Spojrzała na mnie – Wszyscy wiemy. Wzruszyłam ramionami. – Nic mi nie będzie – powiedziałam, starając się dać jej pewny uśmiech, nie udało mi się. Widziałam to w jej oczach.
Próbowałam odciągnąć moje myśli od dzisiejszego meczu. Gotowałam obiad, słuchając mojego Ipoda, śpiewając wraz z wykonawcami. Zrobiłam pracę domową. Sprzątnęłam pokój, Ale nic nie zadziałało. Spędziłam większość popołudnia w mojej sypialni, wykręcając swoje palce. Skręcałam je tak mocno, że moje kości pękały. W końcu, pierwsza wiadomość przyszła. Jenna: Naprawdę po mnie przyjedziesz? Ja: Nie. Zobaczymy się na miejscu. Jenna: Ok. Zachowujesz się dziwnie. Ja: Coś nowego? Jenna: Racja. Chodziłam trochę więcej po pokoju, układając włosy, robiąc makijaż i sprawdzając mój strój w lustrze dwadzieścia razy. Nie uważam się za szczególnie za piękną. Nie wyglądałam aż tak źle, ale oszałamiająco? Nie. Ale tej nocy, byłam tak blisko tego, jak tylko mogłam.
205
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Czas na kolejną wiadomość. I to było coś wielkiego. Wzięłam oddech i chwyciłam mój telefon. Moje ręce trzęsły się tak bardzo, że musiałam zacząć dwukrotnie. Ja: Czy możesz mnie podwieźć? Nie było odpowiedzi od razu. Zajęło to około trzech minut. Wiem… patrzałam na zegar. Moje serce waliło w piersi, a mój oddech był płytki, kiedy czekałam. Brody: Tak. Ja: Będziesz tu w przeciągu dziesięciu minut? Brody: Będę tam. Nie wiedziałam, ze wstrzymywałam oddech. Całe moje wnętrze się trzęsło. Byłam podekscytowana i przestraszona w tym samym czasie. Brody zatrzymał się przed domem dokładnie dziesięć minut później. Pobiegłam do drzwi, zanim zdążył podejść. Moja mama nigdy nie pozwoliłaby wyjść mi z nim. Nie wiedziała, że planowałam zerwać z Jadenem i nie byłaby szczęśliwa z tego powodu. Brody wysiadł z Jeepa i przytrzymał dla mnie drzwi. – Jesteś piękna – wymamrotał, kiedy prześlizgnęłam się obok niego. Uśmiechnęłam się czując, jak moje policzki się czerwienią. - I jesteś urocza, kiedy się rumienisz. – Uśmiechnął się. Przesunął palcem po jednej stronie mojej twarzy, wysyłając dreszcze na mojej skórze. Odwróciłam głowę, całując jego rękę. Brody odchrząknął, potarł mój policzek po raz ostatni i zamknął drzwi. Patrzałam jak przeszedł wokół Jeepa, kręcąc kluczyki na palcu, a palce drugiej ręki miał zaczepione o pasek jego dżinsów, które wisiały nisko na jego biodrach i mogły przyprawić dziewczynę o palpitację serca. Smexy7. Elegancki i seksowny. To był Brody Victor. Uosobienie seksu. I był mój. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu na mojej twarzy.
On jest mój. Pieprzona świętości. - A co to za uśmiech? – zapytał, kiedy wsiadł do Jeepa. - Po prostu jestem szczęśliwa. - Tak? Chyba nie muszę zadawać pytanie, ale chcę usłyszeć jak to mówisz. Dokonałaś wyboru? 7
Smexy = Smart i sexy, czyli elegancki i seksowny :D chciałabym takiego Brodego :P
206
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Ty jesteś moim wyborem, Brody. Zawsze byłeś. Skinął głową i szeroko się uśmiechnął. – Miałem nadzieję, że to usłyszę. Wiec, myślę, że to jest nasze wielkie wyjście z ukrycia, że tak powiem. - Tak – powiedziałam, pocierając uda rękoma. Obserwował moje ruchy. – Jakieś pomysły, jak chcesz to zrobić? - Nie mam pojęcia. – Dałam mu nerwowy uśmiech. - Coż, zawsze dobrze mieć jakiś plan. – Brody dokuczał mi i uruchomił silnik. To było oficjalne. Brody wiedział, że był moim wyborem. Teraz, czas to powiedzieć Jadenowi.
Cholera jasna. Co ja zrobiłam? Oddychaj. Po prostu oddychaj. Możesz to zrobić. Musisz po prostu oddychać.
207
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
RODZIAŁ PIĘTNASTY ZROBIONE
„ Kiedy powiedział mi – Nigdy nie znajdę kogoś takiego jak on -
uśmiechnęłam się i powiedziałam – Tak, punkt dla Ciebie.” - Willow
Pojawiliśmy się na meczu pół godziny przed rozpoczęciem. Jenna i Tim już tam byli. Ich wyraz twarzy był bezcenny, kiedy zobaczyli Brodego i mnie idących na trybuny i siadających obok nich, trzymając się za ręce. - Och, kurczę…– wyszeptała Jenna. – Czy on wie? Pokręciłam głową. – Widziałaś już Karen? - Widziałem jak się tutaj kręciła – powiedział Tim. - Hej, mogę być tam, kiedy powiesz Jadenowi? – podskoczył w fotelu, jak małe dziecko. - Tak, czemu nie? Każdy będzie mógł to zobaczyć. – Wciągnęłam dolną wargę między zęby. - Cholera, szkoda, że nie mam aparatu. – Tim roześmiał się i przybił żółwika z Brodym. - Tak, im więcej świadków, tym lepiej – wymamrotała Jenna, przesuwając rękoma w górę i w dół ramion. Brody ścisnął moją rękę, przyciągając mnie bliżej siebie. – Pójdę po coś do picia. Koktajl czy kofeina? - Musisz pytać? Nie wiesz o mnie wszystkiego? – Przewróciłam oczami i uśmiechnęłam się. - W takim razie, kofeina to jest to. – Zaczął odchodzić, rozłączając nasze palce. - Czekaj. 208
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Brody odwrócił się w moją stronę. Podbiegłam do niego. – Chcę iść z Tobą. – Splotłam nasze palce razem. – Myślę, że potrzebuję też zamieszać – powiedziałam, patrząc na watę cukrową. - Wata cukrowa? A może powinniśmy pójść prosto do stoiska i wziąć czekoladowe batony? - Nie wolno kpić z uspakajającego wpływu czystego cukru i kofeiny. – Postukałam palcem w moją dolną wargę, patrząc pomiędzy watą, a batonami. – Myślę, że wezmę dwie waty cukrowe i dwa batoniki, wiesz, tak na wszelki wypadek. Brody skinął głową. – Zawsze trzeba być przygotowanym. - Dokładnie. – Wyciągnęłam rękę, żeby zapłacić, ale Brody pokręcił głową. - Ja to zrobię. - Dziękuję – powiedziałam, uśmiechając się do niego. Nie mogłam przestać się uśmiechać. Moje policzki zaczęły boleć, ale to było takie dobre. Czułam się jakby ciężar został zdjęty z moich ramion. Brody sprawiał, że byłam szczęśliwa – nawet powodował zawroty głowy. Nigdy się tak nie czułam z Jadenem, nawet kiedy zaczęliśmy się spotykać. Nigdy nie przypuszczałam, dopóki nie spotkałam Brodego, to on pokazał mi to uczucie.
Czy moje stopy dotykają ziemi, kiedy chodzę? Bo czuję się ja jeden z tych małych amorków ze skrzydełkami na nogach… tak, jestem definitywnie przegrana. On złamał moje serce8. Pomyślę o tym później, kiedy nie kupi mi czekolady. Dzisiaj, nawet Jaden nie zabije mojego nastroju. Kiedy dostaliśmy nasze zamówienia i odwróciliśmy się, żeby odejść, zamarłam. Tutaj, nie dalej niż trzy metry ode mnie stała Karen. Wiedziałam, że to się stanie. Musiało się stać. Ale miałam nadzieję, że po prostu nas zobaczy i pójdzie prosto do Jadena. Nie chciałam stanąć z nią twarzą w twarz. - Hej, Karen – powiedziałam, pakując wielki kawałek mojego lekarstwa – waty cukrowej – do ust. Nie odpowiedziała. Jej oczy powędrowały w dół i zatrzymała się na mojej dłoni splecionej z dłonią Brodego. Staliśmy patrząc na siebie przez kilka sekund.
8
Ale chyba w tym dobrym znaczeniu , Willow :D
209
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – Cóż, wspaniale było z tobą porozmawiać. Muszę wracać na moje miejsce. To będzie dobry mecz. Gramy ze Stanton. To jest twoja stara szkoła, czyż nie, kochanie? – Spojrzałam w górę na Brodego i uśmiechnęłam się. - Tak. Wiem, komu będę kibicować. - Do zobaczenia później – zawołałam przez ramię, kiedy Brody i ja odeszliśmy. – Cóż poszło o wiele lepiej niż się spodziewałam. – Pchnęłam do ust więcej waty. Po tym wszystkim wyczerpię zapas słodkości przed rozpoczęciem meczu, nie mówiąc o tym, że nabawiłam się próchnicy, zanim się noc zakończy. - Kochanie? Od kiedy używasz przezwisk dla zwierząt innych od Ace? - Cóż, Ace nie brzmi zachwycająco, więc musiałam improwizować. Ale nie martw się. Dla mnie zawsze będziesz Ace. – Stuknęłam go swoim biodrem. - Dobrze, bo lubię to. Jak szybko zajmie jej poinformowanie Jadena? – Brody spojrzał przez ramię. – Już zniknęła. - Och, mogę się założyć, że już napisała do Jadena – powiedziałam. Więcej waty włożyłam do buzi i oblizałam moje palce z klejącego cukru. Brody przysunął usta do mojego ucha. – Zabijasz mnie. Nie wiem, jak mam siedzieć obok Ciebie i patrzeć jak oblizujesz swoje palce, tak jak teraz. Może powinienem Cię zgarnąć stąd, zabrać z powrotem do Jeepa i zrobić różne niegrzeczne rzeczy. - Obiecujesz? – Spojrzałam na niego spod rzęs. - Ugh, lubisz się drażnić. - Ale ja się nie drażniłam. Brody spojrzał na mnie, a jego oczy pociemniały. - Hej, chodźcie. – Jenna zawołała. – Widziałaś Karen? Przechodziła tędy i nie wyglądała na szczęśliwą. - Tak, widzieliśmy ją – odpowiedziałam, mój wzrok wciąż znajdował się na Brodym. - Więc Jaden już wie. On zwariuje i to będzie epickie. Będziemy mieli szczęście, jeśli ziemia się nie zawali. – Jenna zatarła ręce i zadrżała. Myślę, że bardziej martwiła się reakcją Jadena ode mnie. Kiedy zawodnicy przebiegali przez głupi baner, który trzymały cheerleaderki, wzrok Jadena natychmiast mnie odnalazł i jeśli on mógłby zabijać, mogłabym zginąć podwójnie.
210
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Nie był po prosty zły. Był wściekły. Nie spodziewałam się mniej. To mogło być zabawne. Albo i nie. Wciąż nie miałam pojęcia jak to wszystko się potoczy. Nie planowałam jak mu to powiem. Potajemnie miałam nadzieję, że zobaczenie mnie z Brodym będzie wystarczające i Jaden zostawi mnie w spokoju, ale wiedziałam, że to się nie wydarzy. Nastroje Jadena były nieprzewidywalne. Nie miałam pojęcia, jaką reakcję uzyskamy. I to mnie przerażało. Starałam się zachować spokój przed Brodym. Jeśli wiedziałby jak przestraszona byłam, nalegał by na wyjście, ale przedłużyłabym tylko nieuniknione. Musieliśmy się zmierzyć z Jadenem. I jak powiedziała Jenna, im więcej świadków, tym lepiej. Oglądaliśmy mecz. Cóż, udawałam, że oglądam. Mój umysł bił się z myślami, co będzie się działo po meczu. Moje kolana odbijały się w górę i w dół z nerwów. Im bliżej końca meczu, tym szybciej moje kolana podskakiwały. Wreszcie Brody położył na nim rękę i ścisnął. - Będzie dobrze – wyszeptał w moje ucho. - Jasne. – Skinęłam głową.
Chciałabym w to uwierzyć. Wiedziałam, że zrobi scenę. Lata chronienia tego, co wiem, mierząc się z Ralphem, radząc sobie z Jadenem, wszystko to, żeby zostawić sekret – nasz sekret – ukrytym. Rzucam to wszystko. On powie i wszyscy będą wiedzieć, co wydarzyło się tej nocy. Ale Brody jest tego wart. Mam nadzieję, że będzie myślał o mnie tak samo, jak dowie się prawdy. - Chcesz teraz pójść? On wie. To był główny punkt wieczoru, prawda? Wysłałaś wiadomość. Wszyscy, którzy są tutaj, patrzą na nas. Jesteśmy bez wątpienia tematem większości rozmów. Ludzie oglądają nas, bardziej niż grę. – Brody powiedział ze śmiechem. – Zły chłopiec kradnie dobrą dziewczynę gwieździe footballu. Tak, jesteśmy wielkim tematem. Nie musimy być tutaj. - Muszę się z nim zmierzyć prędzej, czy później. – Nienawidziłam tego, jak mój głos się trząsł. Nie chciałam brzmieć na słabą, ale Jaden był jedynym obszarem mojego życia, którego nie byłam w stanie kontrolować. Zawsze zostawiałam mu kontrolę. Utrzymywało go to szczęśliwym i trzymał gębę na kłódkę. Musiałam zostać z nim. Tak szybko jak mecz się skończył, jeden z bliskich przyjaciół Jadena podszedł do
211
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa trybun . – Lepiej odejdź teraz, Willow.9 Spojrzałam przez ramię i zobaczyłam jak Jaden biegnie w naszym kierunku. Jego twarz była czerwona ze złości. Grube żyły pulsowały na jego szyi. Ludzie schodzili z jego drogi jakby był Mojżeszem, który rozdzielał Morze Czerwone.
Za późno. - Dzięki za ostrzeżenie. - Willow – powiedział Jaden, patrząc na rękę Brodego trzymającą moją. – Co Ty sobie myślisz? - Skończyliśmy, Jaden. Przykro mi, że dowiedziałeś się w ten sposób, ale to koniec. - Nie, koniec będzie, kiedy ja powiem, że to koniec – powiedział Jaden przez zaciśnięte zęby. Spojrzał na Brodego. – Jeśli chcesz zachować tą rękę, radzę Ci ją wziąć od mojej dziewczyny. - Nie uważam, żebyś miał do niej jeszcze jakieś prawo. Moja ręka zostaje, gdzie jest. – Brody zmrużył oczy na Jadena. Jaden zrobił krok w kierunku Brodego. Brody się nie poruszył. - Jak długo, Willow? Jak długo sypiałaś z tym kawałkiem gówna? – Jaden splunął. - Nie Twoja sprawa. - Widywałaś się z nim, gdy byliśmy razem? Wahałam się przez chwilę. Wiedziałam, że gdybym odpowiedziała zgodnie z prawdą, Jaden zniszczyłby moją reputację, ale jeśli nie powiem prawdy, zaryzykuję, że Brody zostanie zraniony. – Tak, spotykaliśmy się. - Ty dziwko. – Jego ręka rzuciła się tak szybko, że nie miałam czasu na reakcję. Ból przeciął całą stronę mojej twarzy, odbijając się w mojej głowie. Czułam, gdzie jego pięść zderzyła się z moją skórą, ciepła ciecz spływała po moim policzku. Moc uderzenia oderwała mnie od Brodego i upadłam na trybuny, przecinając moją twarz tam, gdzie uderzył metal. Jenna i Tim podbiegli do mnie, pomagając mi wstać. Spojrzałam w górę, w tym samym momencie kiedy Brody groził Jadenowi. Uderzył w niego, posyłając obu na trybuny.
9
No patrzcie, nie spodziewałam się, że jakiś kolega Jadena postanowi ostrzec, Willow.
212
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Co z Tobą , Victor? Ty jesteś tym, który ją pieprzył. Jeśli będzie się zachowywać jak dziwka, będzie traktowana jak jedna z nich – wykrzyczał Jaden, wstając i wytrzepując kurz ze stroju. - Powiedziałem Ci, że jeśli kiedykolwiek położysz na niej ręce to skończę z Tobą – wyszeptał Brody przez zaciśnięte zęby, popychając barkiem Jadena. Jaden stanął przed Brodym. Grupa jego kolegów z drużyny odciągnęła go. – On nie jest tego wart, człowieku. – Jeden z nich powiedział do Jadena. - Ona nie jest tego warta na pewno. – Inny dokończył, patrząc na mnie, jakbym miała na sobie wyrytą listę na piersi. Może miałam. Może zasługiwałam na jedną. Brody zrobił krok w kierunku Jadena. – Brody! Brody, stop! – krzyknęłam, starając się zwrócić jego uwagę. Spojrzał na mnie i jego twarz złagodniała. - Wydostańmy Cię stąd i oczyścimy tą ranę. – Wyciągając rękę, otarł krew z mojej twarzy swoim kciukiem. Spojrzał na Jadena przez ramię. – Jeśli kiedykolwiek zobaczę, że ją dotykasz, upewnię się, że będzie to ostatnia rzecz, której dotkniesz. Nie zawsze będziesz miał Twoich znajomych, aby Cię chronili.
Cóż, faktycznie poszło lepiej niż myślałam. Wciąż żyję.
213
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ SZESNASTY SWOBODNE SPADANIE
„Gdzieś pomiędzy naszymi uśmiechami, głupimi kłótniami i kiepskimi żartami… zakochałam się w Tobie.” - Willow
Brody zabrał mnie do siebie do domu, aby oczyścić moją ranę. Kiedy dojechaliśmy, obcy samochód był zaparkowany w garażu. Stanął obok niego, wyłączając silnik. - Do kogo należy ten samochód? – Spojrzałam przez okno na czarnego sedana zaparkowanego w nieskazitelnym garażu. - Do mojej mamy. – Brody wysiadł z Jeepa i okrążył samochód, aby otworzyć mi drzwi. Nie wysiadłam. - Nie sądzę, że powinniśmy tutaj być. - Dlaczego nie? – Spojrzenie Brodego nie odrywało się od moich oczu. Zmarszczył brwi. - Naprawdę nie chce poznać Twojej mamy, kiedy mam pociętą twarz. - Moja mama nie jest taka. Jest fajna. Będzie opiekować się tobą całą noc. – Przestał mówić i spuścił wzrok. – I, hm, ja już powiedziałem jej o Tobie. – Jego oczy wędrowały powoli, aby spotkać moje. – Nie bądź zła. Chciałam tylko, żeby wiedziała z wyprzedzeniem, jaka jest twoja sytuacja, jeśli kiedykolwiek potrzebowałabyś jakiegoś miejsca. Łzy pchały się w moje oczy. Pociągnęłam nosem i odchrząknęłam – I…, ona czuła się z tym w porządku? - Nie czuła się w porządku z tym, że ktoś Cię krzywdzi, ale była bardzo w porządku, z tym, że jeśli potrzebujesz bezpiecznego miejsca, możesz tutaj przyjść. Nie martw się, Willow. Ona Cię pokocha. Brody uniósł moją rękę i pocałował wnętrze nadgarstka liżąc go lekko. Ogromne 214
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa motyle powodowały inwazję w moim żołądku. Moje ramię mrowiło przez jego usta. Były miękkie i wilgotne. Chciałam je na swoich ustach. Moje wargi rozchyliły się i westchnęłam. Brody spojrzał w moje oczy i uśmiechnął się przy mojej skórze. Położył rękę na moich kolanach i objął mnie za szyję, pochylając się do mnie. Mój oddech był szybki, a serce spadło do moich stóp. Pocałował miejsce za moim uchem. Zassałam oddech i przesunęłam rękami po jego włosach, przybliżając jego głowę do mojej. - Mmm, kocham Twój zapach – wyszeptał do mojego ucha. – Jak maliny. Zamknęłam oczy i pozwoliłam jego głosowi oczyścić mnie, koncentrując się na jego ustach, które znajdowały się na mojej skórze. Myślę, że mu odpowiedziałam. Byłam pewna, że nie użyłam słów, ponieważ w tym momencie nie potrafiłam złożyć dwóch spójnych słów razem. Moje usta bolały. Mocniej zacisnęłam palce w jego włosach i przyciągnęłam ją jeszcze bliżej mojej. Jego usta lekko dotykały moich, kiedy mówił – tylko szept, lekki dotyk. - Musimy wejść do środka – mruknął, wyciągając moje ręce z jego włosów. Wyciągnął mnie delikatnie z Jeepa i poprowadził w stronę drzwi. Jego mama była odwrócona plecami, kiedy weszliśmy. Siedziała na olbrzymiej kanapie, oglądając telewizję. Odwróciła się, kiedy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi. - Brody, jesteś w domu wcześniej… - Zatrzymała się gwałtownie, kiedy zobaczyła mnie stojącą za nim. – Przedstaw mnie swojej przyjaciółce. Wstała i podeszła do nas. Wysoka jak jej syn, miała jego gęste włosy i kolor. Krótki bob nadawał jej kobiecy i biznesowy wygląd. Była szczupła, ale miała krągłości we wszystkich właściwych miejscach, ubrana w markowe dżinsy i T-shirt, wyglądała prawie jak starsza siostra Brodego albo może ciocia, ale nie jak jego mama. - Mamo, to jest Willow. - Cześć, Willow – powiedziała z uśmiechem. - Miło mi Cię poznać, pani Victor – powiedziałam, próbując zakryć ranę na moim policzku włosami i stojąc za Brodym. - Och, mów mi Anne. Daj spokój. Chodźmy Cię oczyścić. Czy mogę zapytać, co się stało? Będę szczera, tak długo, jak nie jesteś w bezpośrednim niebezpieczeństwie nie będę dzwonić na policję lub do rodziców. - Mój były chłopak nie przyjął zbyt dobrze wiadomości o zerwaniu – powiedziałam cicho, nie patrząc jej w oczy.
215
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Ach, cóż, nie martw się. Zaopiekujemy się Tobą. Brody, nie stój tak, przynieś Willow coś do picia. - Przepraszam. Chcesz colę? Skinęłam głową. – Dziękuję. Pani Victor była bardzo miła. Brody miał rację, opiekowała się mną cały czas, kiedy tam byłam. Nie zadawała zbyt wielu pytań. Czasami zdarzyło się, że zadała jedno lub dwa pytania o mój związek z Brodym. Pozwoliłam Brodemu na nie odpowiedzieć. Nie byłam pewna, jakich odpowiedzi powinnam udzielić. Przynajmniej nie, jego mamie. Brodemu one nie przeszkadzały. - Spotykamy się. Dlatego Willow zerwała ze swoim byłym chłopakiem. - Widzę. Jak długo się spotykacie. - Od dzisiaj. Zaczęliśmy jako przyjaciele, Mamo. Willow zerwała z chłopakiem, kiedy zdecydowaliśmy się przekroczyć linię przyjaźni. Oficjalnie zaczęliśmy się spotykać dzisiaj. Prawda, Willow? – Wziął łyk swojej coli. - Prawda, Ace. Znaczy, Brody. – Czułam jak moje policzki się rumienią przez przypadkowe użycie jego przezwiska. Uśmiechnął się i splótł jego palce z moimi. - Ace, co? Czy chcę wiedzieć? Roześmiałam się. – Prawdopodobnie nie. Powiedzmy, że nie byliśmy sobie pisani w niebie, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. - Brody jest pełny tego – powiedziała jego mama i machnęła ręką w powietrzu, oddalając komentarz. – Zaczyna jako arogancki. - Na pewno. I od osądów. – wymamrotałam. - Hej, jestem tutaj, wiecie? - Tak, kochanie, wiemy. Coż… - westchnęła Anna, chwytając swoją colę i buty, które zdjęła w pewnym momencie. – Jestem zmęczona. Idę na górę, poczytać. Bardzo miło było Cię poznać, Willlow. Mam nadzieję, że będę widywać Cię częściej. - Miło było panią poznać również, pani Victor. Ścisnęła moje ramię i odeszła.
216
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – Anne, pamiętasz? Uśmiechnęłam się i skinęłam głową. Anna weszła po schodach do góry, zostawiając Brodego i mnie siedzących na kanapie, samych, w wielkim pokoju. Nagle zaczęłam robić się nerwowa. - Więc… - Brody przerwał i spojrzał na mnie. - Tak. - Spotkałaś moją rodzinę. Moją mamę i moją ciocię. Kiedy ja poznam Twoją? Moje serce zamarło. Wszystko wokół mnie zwolniło. Słyszałam, jak moje serce bije w mojej piersi, pompując krew. Wskazówka zegara zwolniła. Sekunda wydawała się być minutą. Następnie tak szybko, jak czas zwolnił, wszystko przyspieszyło. - Moja mama i ojczym są fanami Jadena. Zajmie im trochę czasu, żeby dostosować się do tego, że zerwałam z Jadenem i zaakceptować fakt, że pojawił się nowy chłopak w moim życiu. Myślę, że musimy iść z tym powoli, jeśli chcemy, żeby to zrozumieli. Brody gapił się na mnie, wydawało się przez wieczność. Walczyłam, żeby nie skręcać się pod jego spojrzeniem. – Czy to jest jedyny powód? – W końcu zapytał. - Co masz na myśli? – przerwałam. Po chwili załapałam. – Tak! Czy Ty myślisz, że wstydzę się Ciebie, że nie chce Ciebie przedstawić rodzicom? To nie jest nawet blisko. Nie wstydzę się Ciebie. Mogę stanąć na najbardziej ruchliwym miejscu w mieście i krzyknąć, że jestem dziewczyną Brodego Victora, jeśli chcesz. Jestem zakłopotana przez nich. Znam ich i wiem, jacy potrafią być, szczególnie Ralph. Nic nie mówił, tylko patrzył mi w oczy, jego jasnoniebieskie wpatrywały się w moje. W końcu, mały uśmiech pojawił się na jego twarzy. - Nie musisz krzyczeć. Możesz tylko nosić znaki. Roześmiałam się. – Tak, okay. Mogę to zrobić – westchnęłam i wstałam. – Musze iść, nie chcę się spóźnić na godzinę policyjną. - Okay. Jak wytłumaczysz Twoją twarz swojej mamie? Moje ręce zatrzymały się na chwilę, jak zbierałam rzeczy. Wzięłam głęboki oddech, aby się uspokoić i spojrzałam na Brodego. – To nie ma znaczenia. Jest do tego przyzwyczajona. – Widziałam jak jego szczęka
217
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa się napina. Jego ręce się otworzyły i zacisnęły w pięści. Wzięłam jedną rękę w swoją. – Hej, wszystko w porządku. – Uśmiechnęłam się do niego. Skinął głową i starał się uśmiechnąć, ale to nie był jeden z tych łatwych uśmiechów, które topiły moje serce. Był wymuszony. Wyciągnęłam rękę i przesunęłam nią po jego policzku, chcąc zdjąć z niego smutek i złość, którą widziałam na jego twarzy. Odwrócił głowę i pocałował mnie w dłoń, powodując, że moje kolana stały się jak żelki, a oddech zatrzymał się w gardle. Tylko prosty pocałunek spowodował, że moje ciało zaczęło szaleć z nadmiaru emocji i nie chciałam, żeby to się skończyło. Czułam jego przyspieszony oddech na mojej skórze, a moje serce zaczęło bić szybciej. Przybliżyłam się o krok, niemal dotykając go. Położył rękę na moim biodrze, chwytając za pasek moich dżinsów. Kiedy owinął drugą rękę wokół moich włosów, dyszałam z powodu elektryczności, która przeszła przez moje ciało. Spojrzałam w jego oczy i patrzyłam jak ciemnieją, jego oczy zablokowały się na moich. Czułam jakby świat się zatrzymał. Wszystko było spokojne, czekając na to, co się wydarzy. To było wszystko, co mogłam zrobić, żeby nie złapać go za przód koszulki i przyciągnąć do siebie. Moje usta mrowiły, chcąc poczuć jego usta. Moje ciało potrzebowało jego bliskości. To nie był tylko pocałunek. To było o wiele więcej. Emocje były mylące i wszechogarniające. Potrzebowałam go, potrzebowałam tego połączenie i mogłam powiedzieć, że czuł to samo – jego oczy były ciemne, a usta rozchylone. Pochylił głowę w moją stronę. Moje serce śpiewało w piersi. Ale nie pocałował mnie. Przynajmniej nie, tam gdzie za tym tęskniłam. Delikatnie umieścił namiętny pocałunek na mojej szyi, ssąc ją nieznacznie. Jęknęłam i przemknęłam ręką poprzez jego jedwabiste włosy, ciągnąc go lekko. Umieszczał lekkie pocałunki wzdłuż mojej siły, dopóki nie dotarł do wrażliwego punktu za moim uchem. Całujące go delikatnie, pozwolił językowi dotknąć skóry, zmuszając mnie do kolejnego jęku. - Myślę, że upadłem dla Ciebie10 - wyszeptał. Podniósł głowę i spojrzał mi w oczy. Ujęłam jego twarz w dłonie, pocierając jego policzki moimi kciukami. - Myślę, że razem swobodnie spadamy. Oparł czoło o moje, zanim podniósł głowę i pocałował mnie w nie. – Lepiej zawiozę Cię do domu. – Odsunął się powoli.
10
I think I’m falling for you
218
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Och. Święte. Piekło. Położyłam rękę na mojej piersi, próbując zwolnić oddech. Moje serce wciąż trzepotało. Wzięłam dwa głębokie oddechy, aby się uspokoić.
Jenna miała rację. On wywróci mój świat do gór nogami i będzie to cholernie niesamowite.
Brody zatrzymał się przed moim domem i wybiegł z Jeepa, żeby otworzyć drzwi dla mnie. Wciąż nie mogę się do tego przyzwyczaić. Stanął przede mną, jedną rękę miał na samochodzie a drugą na drzwiach, blokując mnie. – Jesteś jutro wolna? Przechyliłam głowę, jakbym zastanawiała się. – Będę musiała sprawdzić mój grafik, Ace. - Och, masz tyle zajętych terminów, czyż nie? – Podszedł bliżej. Jego perfumy wirowały wokół mnie, atakując moje zmysły. - Jestem rozchwytywana, ale jeśli pojawi się ciekawa oferta, myślę, że mogę zrobić wyjątek. - Myślałem, że moglibyśmy wyjść, no wiesz, na prawdziwą randkę. Może coś nudnego, jak kolacja czy film. – Jego oczy pytały mnie. Czy byłam na tyle odważna, żeby pokazywać się z nim po paskudnym zerwaniu z Jadenem i przyznać, że umawialiśmy się, podczas gdy spotykałam się z Jadenem – czy mogłam wyjść z Brodym, kiedy moja reputacja została zniszczona z powodu naszego związku? - Myślałam, że nigdy nie zapytasz. Wypuścił oddech i uśmiechnął się. – Wybierasz film. Co powiesz, żebym odebrał Cię o czwartej? - Ok, ale ostrzegam Cię, wybiorę naprawdę babski fim.
219
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Uśmiechnął się. – Obejrzę wszystko z Tobą, tak długo, jak będziesz nosiła jedną ze swoich słynnych koszulek. - Zgoda. Patrzyliśmy na siebie przez kilka sekund, minut, godzin, kto wie jak długo?
Po prostu mnie pocałuj! Jeśli nie pocałujesz mnie wkrótce, ulegnę samozapłonowi! Pocałuj mnie! W końcu, ręka Brodego opadła z drzwi Jeppa, więc mogłam przejść. Złapał mnie za rękę, kiedy przechodziłam obok niego i podniósł ją do ust, całując wnętrze nadgarstka i wysyłając dreszcz przez moje ciało.
Pieprzyć to. Przestań robić to i pocałuj mnie. Dlaczego mnie nie pocałujesz? Jeśli nie pocałujesz mnie wkrótce, nie będę odpowiadać za siebie. Naskoczę na Ciebie i to nie będzie miłe… to będzie cholernie niesamowite. - Do zobaczenia jutro. – Mój oddech był przyspieszony i delikatny. Uśmiechnął się. Myślę, że uwielbiał mnie torturować. – Napiszę do Ciebie później. I prawdopodobnie jutro też. - Lepiej żebyś tak zrobił, Ace.
Byłam w domu tylko przez godzinę. Zamknęła się w sypialni, zastanawiając się czy Jaden zadzwonił i powiedział nowości mojej mamie i Ralphowi. To byłoby w jego stylu, żeby zadzwonić, poudawać smutnego i poprosić o rozmowę ze mną. Kiedy by się go zapytali, co się stało - a na pewno to uczynią, gdyż on jest gwiazdą – powie im, że z nim zerwałam. I wtedy, zacznie się trzecia wojna światowa. Nie mam żadnych złudzeń, że moja mama i ojczym zaakceptują zerwanie z Jadenem i umawianie się z Brodym. Nigdy nie zaakceptują Brodego. W myślach mojej rodzinym,
220
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Jaden i ja byliśmy tak dobrzy, jak małżeństwo. Informacja, że nasz związek się zakończył rozproszy się tak jak smród w kościele. Musieliśmy wytrzymać tylko do ukończenia szkoły. Wtedy zostawiam Jadena, moją mamę i Ralpha w Middleton, kiedy ja będę gdzieś daleko, bardzo daleko w collegum. Był tylko jeden problem. Co się stanie ze mną i z Brodym? Mój telefon zadzwonić, a ja podskoczyłam. Naprawdę nie chciałam na to patrzeć. To mógł być każdy, wysyłając smsa, aby dowiedzieć się, czy plotki o zerwaniu z Jadenem były prawdziwe. To mógł być Jaden. Ta myśl mnie przerażała. Jedynym powodem, dla którego spojrzałam, było fakt, że napisać mogli Jenna lub Tim. Uśmiechnęłam się, kiedy przeczytała inne imię. Brody: Mówiłem, że napiszę. Ja: Hej, Ace. Już tęsknisz? Brody: Zawsze. Ja: Tęsknię za Tobą. Brody: Nie mogę doczekać się jutra. Ja: Ja też. Brody: Wybierz naprawdę kiepski. Ja: Na pewno to zrobię. Brody: Dobranoc, Willow. Ja: Dobranoc.
Jezu, uśmiecham się jak głupek. Jestem w tym tak głęboko. Proszę, nie złam mojego serca. Mój telefon zadzwonił. Wciąż go trzymałam i nacisnęłam na ikonkę nie patrząc, od kogo była wiadomość. Jenna: Nadal podbijasz swój świat? Ja: Zamknij się. Jenna: Wezmę to za tak. Stałam naprzeciwko mojej szafy i spojrzałam na wszystkie koszulki. Nigdy w moim życie nie wybierałam koszulki wieczorem, ale chciałam znaleźć odpowiednią na randkę – tak! 221
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Randkę – z Brodym! Przejrzałam wszystkie i znalazłam jedną, która mówiła: „Nie mogę się
doczekać, aby wstydzić się tego, co zrobię w weekend.” To było to. Jeśli to nie była wskazówka, kierująca go do całowania, nic nie pomoże. Położyłam koszulkę na parę obcisłych dżinsów w kolorze khaki i dobrałam do tego moje brązowe buty. Wyrzucając gówno z mojej torby, zaczęłam wkładać to co potrzebowałam do małej, brązowej, skórzanej torebki, która pasowała do butów.
Tak. To wygląda dobrze, prawda? Może. Nie wiem. Musze zadzwonić do Jenny. Wie, jak ubrać się normalnie. Zadzwoniłam do Jenny. Kiedy odebrała, powiedziałam. – Tak, masz rację. Czy teraz możemy porozmawiać o czymś innym? - Tak. Tak długo, jak będziesz przyznawać, że miałam rację, mam się dobrze – zachichotała. - Potrzebuję porady dotyczącej ubrania. - Czemu? - Idziemy jutro na randkę – powiedziałam. - Okay, po pierwsze. Nic, co miałoby napis na piersiach. - On chce, żebym ubrała taką koszulkę. Specjalnie o to poprosił. - Hmm, ok, rozumiem – powiedziała. - Co? - To daje mu powód do patrzenia na twoje cycki, nie wyglądając jak zboczeniec. Roześmiałam się. Mocno. Kiedy w końcu przestałam powiedziałam jej. – Ale, ja chcę, żeby patrzał na moje cycki. - Dziwka. - Kto powiedział, że nie jestem? Będę w poniedziałek nią przez cały dzień. - Tak, cóż, byłabyś zaskoczona jak wielu ludzi nie lubi Jadena i jego gówna. Nie martwiłabym się tym tak bardzo, Willow. Kiedy przyjdzie do tego, Ty jesteś jedynym człowiekiem spośród waszej dwójki. Nikt nie mógł zrozumieć, dlaczego z nim jesteś. - Zobaczymy. - Więc, co ubierasz? – westchnęła. - Okay, mam czarną koszulkę i…
222
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Co mówi ta głupia koszulka? – Jenna przerwała. - Nie mogę się doczekać, aby wstydzić się tego, co będę robiła w weekend. - Właściwie, to nie jest takie złe – roześmiała się. – To może dać Brodemu wskazówkę. - To jest to, na co liczę – powiedziałam. - Jesteś zła. Co jeszcze? - Okay. Mam obcisłe dżinsy w kolorze khaki, moje brązowe buty i moją brązową, skórzaną torebkę. I jak? - Brzmi jakbym stworzyła diwę. Wreszcie. – Jenna prychnęła. – Więc, gdzie idziecie? - Tylko kolacja i kino. – Nie mogłam przestać się uśmiechać. - Wygląda na to, że uśmiechasz się jak głupek. - Nie możesz usłyszeć uśmiechu – powiedziałam. - Mogę usłyszeć uśmiech w twoim głosie. Mam nadzieję, że będziesz w końcu szczęśliwa. - Dzięki, Jenna. - Ugh, zbyt wiele papki. Muszę iść. Zadzwoń do mnie po randce i powiedz mi wszystko, mam na myśli wszystkie szczegóły. - Okay, pa. Poszłam do łóżka, zaraz po tym jak się rozłączyłam Im szybciej zasnę, tym szybciej będzie sobota.
Jestem tak całkowicie żałosna.
223
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY RANDKA
„Myśl dnia: Brody Victor” - Willow
Mój dzwoniący telefon był pierwszą rzeczą w sobotni poranek. Uderzyłam moją ręką w budzik, zastanawiając się, dlaczego dźwięk nie ustaje. W końcu, rozbudziłam się wystarczająco, żeby zdać sobie sprawę, że to nie był mój budzik. Chwyciłam telefon z półki przy łóżku i spojrzałam na wiadomość. Głupkowaty uśmiech rozprzestrzenił się na mojej twarzy.
Ugh, moje policzki bolą od uśmiechania się. Brody: Dzień dobry, przepiękna. Ja: Hej, seksowny.
Wow, jestem odważna. Może, w końću, on złapie moje wskazówki. Pocałuj mnie. Proszę, proszę, proszę. Po prostu zrób to. Ja jestem gotowa. Brody: Seksowny, co? Ja: Mhmm.
Dlaczego się rumienię? To nie jest tak, że może mnie zobaczyć, czy coś. Mój telefon zadzwonił. Poskoczyłam, a telefon przeleciał wzdłuż łóżka. Złapałam kołdrę, ciągnąc ją do mnie, więc mogłam po niego sięgnąć. - Halo? - Hej, seksowna.
Och. Zabij. Mnie. Teraz.
224
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Hej, Ace. – Opadłam z powrotem na poduszki. - Więc myślisz, że jestem seksowny, co? - Pytałeś mnie o to przed chwilą. - Wiem, ale przyszło mi do głowy, że chciałbym usłyszeć, jak mówisz to Twoim delikatnym, seksownym głosem, kiedy ja leżę w łóżku.
Och, wow. Jak on może mówić takie rzeczy i nie oczekiwać, że moje ciało jest doprowadzane do szału za każdym razem, kiedy jest obok mnie? Potrzebuję tego cholernego pocałunku. - Tak, Brody, uważam, że jesteś nieprawdopodobnie seksowny, z ciałem, dla którego można umrzeć, zapachem, który sprawia, że wariuję, doskonale zmierzwionymi włosami, niebieskimi oczami i pełnymi ustami, które doprowadzają mnie do szału, za każdym razem, kiedy dotykają mojej skóry. Martwa cisza.
Cholera. To było za dużo. Pewnie myśli, że jestem jakimś stalkerem – albo gorzej, Sarah. Odchrząknęłam. – Jesteś tam? – wyszeptałam. - Tak. -Och. – Byłam zdesperowana, aby znaleźć jakieś słowa, które mogłam wypowiedzieć. Spowodowałam, że rzeczy są niewygodne. Czułam, jak łzy pchają mi się do oczu. Nie byłam nawet pewna, kiedy zaczęłam płakać. Chciałam po prostu otworzyć usta, żeby powiedzieć mu, że muszę iść, kiedy się odezwał. - Staram się znaleźć właściwe słowa, że powiedzieć Ci, co ze mną robisz, ale nie sądzę, że te słowa zostały już wynalezione. Piękno nawet nie opisuje Ciebie. Ale to nie wszystko. Sprawisz, że czuję się…. Nie wiem… cały. I wtedy wiedziałam, dlaczego płaczę. Nikt nigdy nie powiedział do mnie nic tak słodkiego jak on. Nikt. Nigdy. - Brody. – Mój oddech zatrzymał się. – Naprawdę nie wiem, co zrobiłam, żeby na Ciebie zasłużyć. - Jesteś po prostu sobą. To wszystko, czego kiedykolwiek potrzebowałaś. Tylko być 225
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa sobą. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, chodź nasza rozmowa odeszła od deklaracji, jak jesteśmy wspaniali i seksowni do bardziej przyziemnych tematów, bo jak to Brody powiedział „To zbyt wiele słodkości, jak na sobotni poranek”. - Jak możesz tak szybko przejść z rozmowy jak piękna jestem, do bycia facetem? – zapytałam ze śmiechem. - Um, hmm, bo jestem facetem? - Zabawne. - Czy wybrałaś film, na który pojedziemy? - Tak. - Powiesz mi? – zapytał. - Nie – odpowiedziałam, kładąc nacisk na n. - Okay. Wybrałaś to, co zamierzasz ubrać? - Tak, ale nie powiem Ci nic więcej, oprócz tego, że znalazłam coś odpowiedniego dla Ciebie. – Uśmiechnęłam się, zbierając moją kołdrę. Zaśmiał się. – Ponieważ nie chcesz mi powiedzieć, co ubierzesz, co masz na sobie teraz? – Jego oddech przyspieszył. Moja ręka znieruchomiała, a moje serce zaczęło bić troszkę szybciej. - Naprawdę mnie o to pytasz? Bo teraz, kiedy się umawiamy, to jest pytanie, na które z pewnością odpowiem, i ta odpowiedź może Ci się nie spodobać. Albo może Ci się spodoba. Nie znam Twoich preferencji… jeszcze. Jęknął. – Jeszcze? - Jeszcze. Planuję je poznać – powiedziałam. - Dobra, Willow. Wiem, że blefujesz. Co masz na sobie? – zapytał i mogłam usłyszeć nutę dokuczania w jego głosie. - Różowe męskie szorty, biały podkoszulek, który nie do końca zakrywa mój brzuch. Nic więcej. - Nie mówisz poważnie. - Powiedziałam Tobie, że nigdy nie skłamię w stosunku do Ciebie. Twoja kolej.
226
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Nie pamiętam, co mam na sobie. Nie mogę wyrzucić Twojego obrazu z mojej głowy. Roześmiałam się, a on jęknął.
Prace domowe, prace domowe, prace domowe. Nawet one nie wydają się być takie złe. Przynajmniej pomagają zabić czas, aż Brody po mnie przyjedzie. Nie wymyśliłam jeszcze historyjki, którą powiem mamie i Ralphowi. Ale mam szczęście, mama powiedziała mi, że dzisiejszego wieczoru wychodzą. Ralph ma uczestniczyć w jakimś biznesowym obiedzie, na który został zaproszony. Więc będą dzisiaj zajęci. Wyjdą, zanim przyjedzie Brody. Najprawdopodobniej jeszcze nie wrócą, kiedy Brody mnie przywiezie, albo będą zbyt pijani, żeby zwrócić uwagę. Tak czy inaczej, działa to na moją korzyść. Słuchałam iPoda, kiedy odrabiałam zadania domowe, nucąc wraz z muzyką i patrząc na zegar. Musiałam patrzeć na tą głupią rzecz, chyba z milion razy i wskazówki nie poruszały się zbyt szybko. To był najdłuższy dzień w historii. W końcu, nadszedł czas wyjścia mojej mamy i Ralpha. Dali mi standardową gadkę o braku imprez, pamiętając o godzinie policyjnej, bla, bla, bla. To było wszystko, co mogłam zrobić, żeby nie wyrzucić ich za drzwi. Miałam godzinę do przyjazdu Brodego. Wciąż musiałam się wykąpać i zrobić fryzurę oraz makijaż. Kończyłam, kiedy mój telefon zadzwonił. Brody: Już jestem. Mogę podejść do drzwi? Ja: Tak. Biegałam po sypialni jak szalona, wrzucając brudne ubrania do kosza i przesuwając kosmetyki z szafki do szuflady. Skanując mój pokój, szukałam jakiś śladów bezpańskiej bielizny czy biustonoszy, usłyszałam dzwonek do drzwi. Ostanie spojrzenie na siebie w lustrze i zdecydowałam, że wyglądałam tak dobrze, jaki był mój zamiar. Pobiegłam na korytarz i zbiegłam schodami w dół, aby wpuścić Brodego do środka. Otworzyłam drzwi, a moje oczy wędrowały po nim. - Hej, Ace. Ładnie wyglądasz. Co to za okazja?
227
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Uśmiechnął się swoim krzywym uśmieszkiem, a moje ciśnienie podniosło się do sufitu. - Zabieram niesamowitą dziewczynę na randkę dzisiaj. Wpadłem tylko odwołać nasze plany. - Ha. Jesteś taki zabawny. – Wciągnęłam go do środka. - Jesteś pewna, że mogę wejść? Powiedziałaś im o nas? Ukłucie winie dotknęło moje serce. – Nie ma ich. Wchodź. Jestem prawie gotowa. Muszę tylko włożyć buty i możemy iść. - Poczekam tutaj. Zatrzymałam się na dole schodów i spojrzałam na niego. – Dlaczego? - Idziesz do swojego pokoju? - Tak, więc? - Poczekam tutaj. - Jezu, Brody, daj spokój. Myślę, że możemy stać w tej samej sypialni. Byliśmy razem wcześniej, nie wspominając już o tylnym siedzeniu Twojego samochodu i Twoim łóżku. Chodź. Poszedł za mną na górę. – Ta część nie jest taka zła. Widok jest spektakularny. - Jesteś takim zboczeńcem – roześmiałam się. Podeszłam do mojej szafy, chwytając buty. Brody stał na środku pokoju, rozglądając się wokół. - Gorący różowy i czarne pasy, co? Nie wariujesz? - Jesteś dzisiaj taki zabawny. Prawdziwy komik. - Poniekąd oczekiwałem plakatów, z różnymi wypowiedziami na ścianach. - Nie, noszę je tylko na moich piersiach – powiedziałam, kończąc z jękiem.
Cóż za sposób zaproszenia go, aby spojrzał na moje piersi. Mogłabym być bardziej oczywista? - Które mówią… - Stanął za mną, obracając mnie do siebie. – Nie miałem szansy przeczytać dzisiejszej wiadomości. Patrząc na jego twarz, kiedy czytał napis na mojej koszulce, czułam jak moje policzki się rumienią, podczas gdy on wędrował oczami po moich piersiach. W innym przypadku, nawet bym o tym nie pomyślała. Ludzie czytają to codziennie, ale wiedza, że robi to on, wydaje mi się to osobiste, jakby mnie dotykał. 228
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Złapał koszulkę blisko miejsca, gdzie była ona schowana w spodniach, napinając ją. - Wiesz, zaczynam myśleć o tym i zgadzam się z Jenną. Musisz zacząć ubierać się normalnie. Przechyliłam głowę na bok. – Powiedziałeś, że je lubisz. - Lubię. Po prostu nie wiem, czy podoba mi się jak inni faceci to czytają. – Puścił moją koszulkę i przeniósł ręce na moje biodra, przesuwając je powoli wzdłuż boków. Zawahał się, kiedy jego ręce dotknęły boki moich piersi, zanim przesunął je na moją twarz. Zapomniałam, jak się oddycha. Byłam pewna, że zaraz zemdleję. Brody Victor przeszedł właśnie drugą bazę, a nawet się jeszcze nie całowaliśmy. Jak to jest możliwe? Oczywiście, nie byłam pewna, że lekkie dotknięcie boków moich piersi przez koszulkę i stanik, na zaledwie sekundę, liczy się jako druga baza. I nawet nie wiedziałam, jakie te bazy były. Nie byłam facetem. No i oczywiście, wpadałam czasami na ludzi, którzy mogli poczuć więcej. Ale to było… po prostu niesamowite. Celowo mnie dotknął, jego wzrok spoczywał na mnie. A mój żołądek spadł do moich stóp. Wciąż nie oddychałam. Przybliżył się do mnie, cofając do ściany. Oparł ręce po obu stronach mojej głowy, pochylił się, jego twarz była tak blisko mojej.11 Nasze ciała się dotykały. Rzuciłam moje buty. Uderzyły o ziemię z głuchym łoskotem. Owijając ręce wokół jego ramion, jęknęłam, gdy poczułam jego mięśnie. Przesunęłam rękoma wzdłuż jego ramion i pleców, czując jak mięśnie reagują na mój dotyk. Pochylił się jeszcze bliżej, jego usta przesuwały się po moim uchu, wysyłając dreszcze wzdłuż mojego ciała. – Willow?12 - Myślę, że powiedziałam: Tak? - Spóźnimy się. - Mhmm. Pocałował mnie w ramię, przesuwając ustami po mojej szyi, wzdłuż szczęki, zatrzymując się, kiedy dotarł do ust. Jego usta były tak blisko, że mogłam poczuć, jak jego oddech je łaskocze, a mój język przesunął się po nich. Brody zaklął pod nosem i chwycił moje biodra, przyciągając je jeszcze bliżej siebie. 11
Ludzie, ile można czekad na jeden pocałunek. Ile????? Wydaje mi się, że po raz setny opisuje tą samą sytuację i może się w koocu doczekam. Ale powiem wam, to jest frustrujące!!!!!!!!! 12 Dobra, mam już swoją odpowiedź. Nie doczekam się dzisiaj. Wy też nie. Na pewno, nie ma żadnych szans. Autorka tej książki zaczyna mnie denerwowad haha :D
229
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Frontowe drzwi otworzyły się i głos Ralpha zagrzmiał przez dom, za nim podążył delikatny głos mojej mamy. Moje serce zamarło i potem zaczęło znowu bić. Ale nie w ten dobry sposób. - Zaparkowałeś na podjeździe? - Nie. Na ulicy – powiedział Brody. - Dzięki Bogu. – Podeszłam do drzwi i zamknęłam je na zamek. – Po prostu bądź cicho. – Stałam przy drzwiach i słuchałam. Ktoś wszedł na schody, podłoga skrzypiała, kiedy szli w kierunku mojej sypialni. Sądząc po dźwięku, kroki należały do Ralpha. Ścisnęłam oczy i trzymałam je zamknięte, modląc się, żeby zapomnieli czegoś i poszli. Moja klamka poruszyła się, a następnie ktoś zapukał. - Willow? – zawołała moja mama. - Tak? - Co tam robisz? - Tylko czytam – skłamałam, pocierając swoją twarz. - Otwórz drzwi.
Cholera. Chwytając Brodego za ramię, wciągnęłam go za drzwi. Ustawiłam go, zanim odblokowałam drzwi i je otworzyłam, stojąc w drzwiach, żeby moja mama nie mogła wejść do środka. - Dlaczego Twoje drzwi są zamknięte? – zapytała. - Oh, um… - Położyłam jedną rękę na głowie, a drugą przytrzymałam drzwi tak mocno, że moje palce zabolały. – Ktoś zapukał wcześniej do drzwi. Nie wiedziałam, kto to był. To mnie trochę przestraszyło, więc zamknęłam drzwi na klucz. – Pozwoliłam mojej ręce opaść z głowy i wzruszyłam ramionami. – Co robicie z powrotem tak wcześnie? Moja mama machnęła ręką, jakby oddalała moje pytanie. – Po prostu zapomnieliśmy czegoś, czego potrzebował Ralph, a ja zapomniałam telefonu, jak zawsze. Jedziemy zaraz. Będziemy prawdopodobnie późno. Zobaczymy się rano. - Ok. Bawcie się dobrze. - Tak, tak – mruknęła. Nienawidziła chodzić tam z Ralphem. Wiedziała, co ludzie 230
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa o niej myślą. Nie miało znaczenia, czy stali obok niej, czy nie. Mogła to wyczytać, ze sposobu, w jaki z nią rozmawiali – albo nie rozmawiali. Była tylko chcącą kopalni złota lafiryndą, która upolowała najbardziej pożądanego kawalera w Middleton. Wstrzymałam oddech, dopóki drzwi się nie zamknęły. - Zostań tutaj. – Zeszłam na dół i patrzyłam przez okno, jak Ralph odjeżdża.
Było tak cholernie blisko.
Mimo obaw Brodego, że się spóźnimy, dotarliśmy do kina i mieliśmy jeszcze mnóstwo czasu, aby odebrać bilety i zamówić popcorn z bardzo, bardzo dużą ilością masła. - Cieszę się, że oboje lubimy masło. Byłoby kiepsko, jeśli nie lubilibyśmy tego samego. Brody uśmiechnął się i polał popcorn większą ilością masła. – Co oglądamy? - „Poza grobem” – powiedziałam to moim najlepszym głosem ducha. Nie wyszło mi to za dobrze, sądząc po śmiechu Brodego. - Myślałem, że nie lubisz horrorów. - Nie. Nie lubię oglądać ich na tylnym siedzeniu Jeepa, w ciemności, w odizolowanym obszarze, otoczona tylko przez drzewa. To – wskazałam na niego – swoją drogą jest sceną, która znajduje się w większości horrorów i nigdy nie kończy się dobrze dla jednego lub dwóch aktorów. - Jesteś dziwna – powiedział i pocałował czubek mojego nosa. – Kocham to w Tobie.
231
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Trzymaj. Telefon. Co on powiedział? Słowo na K? I to nie było Lubić albo Pożądanie13. Uspokój się. On nie powiedział, że mnie kocha, tylko, że jestem dziwna. Tak, całkowicie inaczej. Więc, co powinnam odpowiedzieć? Nic? Że go kocham? Czekaj! Co? - Hej, Willow. Spojrzałam w górę i zobaczyłam Natalie, która uczęszcza ze mną na zajęcia angielskiego. - Hej, Natalie. – Spojrzałam na jej randkę i rozpoznałam chłopaka z osobowością skały. - Hej, Earl. Pamiętam Cię z balu. Byłeś z Jenną. – Earl przewrócił oczami. Myślę, że plan Jenny, aby utrudnić jego życie, aby nie spotkać się ponownie, się powiódł. – Znasz Brodego? Brody, to Natalie i Earl. - Hej. – Brody powiedział to Earla, potrząsając jego ręką i robiąc to dziwne uderzenie ramieniem – to, co robią faceci. – Hej, Natalie. Pamiętam Cię z angielskiego. – Uśmiechnął się do niej i jej policzki się momentalnie zarumieniły.
Tak, ten uśmiech dostaję za każdym razem. I to jest moje. Wszystko moje. Moje, moje, moje. Boże, jak ja brzmię. Ale to jest moje. - Słyszałam, że zerwałaś z Jadenem i teraz wasza dwójka jest razem. – Natalie patrzała pomiędzy mną i Brodym. - Tak, jestem pewna, że cała szkołą o tym słyszałam – powiedziałam, wzruszając ramionami. - Bardzo dobrze. Każdy uważa, ze wasza dwója jest słodką parą. O wiele lepiej niż z Jadenem. Co za dupek. – Zamrugałam zdziwiona. Nie było to, czego oczekiwałam, że od niej usłyszę. – Cóż, do zobaczenia na angielskim. Mamy rezerwację na kolację. – Natalie uśmiechnęła się do Earla. On odwzajemnił uśmiech. To był pierwszy raz, kiedy widziałam inny rodzaj ekspresji na jego twarzy niż nuda. - Miłej kolacji – zawołałam za nimi. – Huh. - Co? – zapytał Brody, patrząc na mnie. - Nic, tylko coś, co powiedziała Natalie. 13
Uwielbiam język polski i angielski… Albo i nie Brody powiedział – I love that about you – czyli że kocha to w niej, i potem nasza Willow ma życiową rozkminę o słowie na L, a ja wstawiłam K, czy nie usłyszała – Like (czyli lubid) albo Lust (czyli pożądad) ------ taki nasz język jest szalony :D
232
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - To o Jadenie? Mówiłem Ci, nikt nie mógł zrozumieć, dlaczego z nim jesteś. Brody i ja zauważyliśmy cztery osoby ze szkoły i żadne z nich nie wydawało się być zaniepokojone tym, co się stało z Jadenem. Byłam ostrożną optymistką, że moja reputacja przetrwała po zerwaniu. Potem znowu, nikt nie domyślał się rzeczy. Przecież to było w końcu liceum.
- Podobał Ci się film? – zapytał Brody, kiedy szliśmy do Jeepa. - Tak, a Tobie? - Mhmm. Jesteś pewna, że Ci się podobał? - Tak, dlaczego? - Ponieważ Twoja twarz była schowana w moim ramieniu przez 90% filmu – powiedział, śmiejąc się. - Nieprawda. Oglądałam. Nie był taki straszny. W zasadzie… Brody chwycił mnie za ramię i pociągnął w stronę Jeepa. – Chodźmy. Wchodź. - Jest i dziwka. Hej, Brody. Wyszedłeś z tą włóczęgą, twoją dziewczyną? Skuliłam się, kiedy usłyszałam głos Jadena. – Brody, proszę, wsiądź do samochodu. Jedźmy. – Brody stał obok otwartych drzwi od strony kierowcy, patrząc na Jadena. – To tylko słowa. Nie mogą mnie zranić. Jedźmy. Proszę. Brody spojrzał na mnie i się uśmiechnął. – Oczywiście, że jedziemy. Nie będę marnował czasu na śmieci. Wsiadł do Jeepa, wrzucił bieg i odjechał, Jaden i jego kumple zeszli mu z drogi. – Gdzie chcesz zjeść? Spojrzałam w dół na moje ręce. Trzęsły się. Wsunęłam je pomiędzy moje uda i siedzenie, żeby Brody tego nie zauważył. Krew szumiała w moich uszach, tak że nie mogłam nic dosłyszeć.
233
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Jedźmy do Twojej cioci. Zatrzymaliśmy się na światłach i Brody spojrzał na mnie. – Nie chcesz iść do Dive? - Niespecjalnie. - Hmm. Jakiś szczególny powód? – zapytał, a po jego głosie było słychać, że jest na krawędzi. - Tak, jest coś. Pomyślałam, że fajnie by było pograć w bilard, tak jak wtedy, kiedy byliśmy tam ostatnio. Widziałam też kilka stolików do Cyber’gya. To też może być fajne. Co muszę zrobić, żebyś zrozumiał, że się Ciebie nie wstydzę? Czemu sprawiasz, że muszę Ci tłumaczyć to co mówię, czy co zrobię, dwa razy? Jestem z Tobą dzisiaj, Brody. Tutaj, teraz. Jeśli chcesz pójść do Dive, wszystko, co musisz zrobić to powiedzieć i pójdziemy. – Samochód za nami zatrąbił. – Zielone światło. – Odwróciłam się i spojrzałam przez okno, krzyżując ręce na piersi. - Przepraszam. Jazda była cicha. Wjechaliśmy na parking przed barem jego cioci. Wyciągnęłam rękę i splotłam jego palce ze swoimi. – Wezmę czekoladowego shake’a, może dwa. – Uśmiechnęłam się do niego. – A potem możemy zagrać w bilard? - Cokolwiek chcesz. – Przejechał palcem po mojej twarzy, przez co poczułam przeszywający mnie dreszcz.
Cokolwiek chcę. Tak. Poza całowaniem. Jest złośliwcem. Wielkim, grubym złośliwcem. Jeśli mnie wkrótce nie pocałuje, ja.. nie wiem co, ale coś na pewno. Przywitaliśmy się z jego ciocią, która mocno mnie przytuliła i powiedziała, że bardzo się cieszy, że mnie widzi. Kiedy zobaczyła Brodego trzymającego mnie za rękę, mrugnęła i powiedziałam, że jest baaaardzo zadowolona, że mnie widzi. Restauracja w barze była pełnia i ciocia Bess – upierała się, żebym ją tak nazywała – powiedziała, że musimy poczekać, zanim nasze jedzenie będzie gotowe. - Chcesz pograć w bilard, kiedy będziemy czekać? – zapytał Brody. Spojrzałam na stoły bilardowe i przygryzłam dolną wargę, starając się powstrzymać uśmiech.
234
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – Um, nie, zagrajmy w cyber-hokej. - Okay, ale ostrzegam, jestem całkiem dobry. - Bardzo pewny siebie, czyż nie, Ace? Zadbajmy, żeby było to interesujące? – Rzuciłam krążek na stół. Brody roześmiał się. – Pewnie? Jaka jest stawka? Uniosłam brwi i położyłam ręce na biodrach. – Co byś chciał? Brody uruchomił maszynę. – Zobaczyć Ciebie jutro. Skinęłam głową. – Ok, ale nie musisz się o to zakładać. Spędzę czas z Tobą w każdej chwili, musisz tylko zapytać. - Dobrze wiedzieć. Czego Ty chcesz? Postukałam palcem w moją dolną wargę. – Hmm, jest tyle możliwości. Powiem Ci, kiedy wygram – powiedziałam. - Taka tajemnicza. – Mrugnął. – Dobra. Wzywanie zaakceptowane. Trzy z pięciu. – Podał mi krążek. – Ty zaczynasz pierwsza. Ustawiłam krążek i strzeliłam, zanim Brody mógł zareagować. - Cholera, myślę, że mam kłopoty – powiedział, śmiejąc się. Wygrałam pierwsze trzy gry i zakład. Siedzieliśmy w loży, kiedy tylko nasze zamówienie się pojawiło. - To naprawdę nie było w porządku, wiesz? – powiedział Brody, wkładając frytkę do ust. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na mój talerz, udając, że jestem pochłonięta maczaniem frytki w ketchupie. – Co nie było w porządku? - Nie powiedziałaś mi, że umiesz grać w cyber-hokeja. - Nie pytałeś. – Wzięłam gryz hamburgera, jęcząc, gdy poczułam rozpływający się ser w moich ustach.
Tylko poczekaj, aż zobaczysz jak gram w bilard. Będziesz takim przegranym, kolego. 235
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Brody wziął łyk coli i spojrzał na mnie znad krawędzi kubka. – Więc, co chcesz za wygranie zakładu? Uśmiechnęłam się i mrugnęłam do niego. – Powiem Ci, kiedy przyjdzie czas. Gdy skończyliśmy jeść, podeszliśmy do stołu bilardowego. – Chcesz podwoić stawkę, czy nie? – powiedział Brody, unosząc brwi. - Pewnie. - Nie pomogę Ci tym razem – ostrzegł, wybierając kij. - Okay. Myślę, że zapamiętałam wszystko, czego mnie nauczyłeś ostatnim razem. – Wzięłam kij i złapałam go pomiędzy ręce. Skinął głową i zaśmiał się. – Okay. Przełamujesz. Przygotowałam się i nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Brody mnie obserwował, jego ramię opierało się o ścianę, a kciuk drugiej ręki włożył za pasek swoich spodni. Wyglądał grzesznie. Mogłam go pokonać. Wykonałam strzał i kule rozrzuciły się po całym stole, pięć wpadło do kieszeni – Widzisz? Mówiłam, że pamiętam. Biorę całe. – Wykonałam kolejny strzał i zatopiłam kolejną bile. Trzy kolejne ruchy i dwie bile mniej, zanim spudłowałam i Brody podszedł, aby wykonać swój ruch. - Wiedziałaś, jak się gra. - Tak. – Przygryzłam wnętrze policzka, starając się nie uśmiechać. Ale nie mogłam się powstrzymać. Wielki uśmiech pojawił się na mojej twarzy. - Wykantowałaś mnie. - Nie można tego nazwać kantowaniem, kiedy nie ma w tym udziału pieniędzy. Zmarszczył brwi. – Dlaczego pozwoliłaś mi myśleć, że nie potrafisz grać? Przybliżając się do niego, stanęłam na palcach i wyszeptałam mu do ucha. – Bo chciałam wiedzieć, jakie to uczucie, znajdować się w Twoich ramionach. I to było
fan-cholernie-tastyczne. Uniósł brwi. – Ale nie byliśmy… byliśmy ledwie przyjaciółmi.
236
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Przekroczyłam linię przyjaciół dawno temu, Brody. – Przygryzłam kącik dolnej wargi. Wziął ode mnie kij bilardowy i odstawił go. Odwracając się, podszedł do mnie tak blisko, aż zostałam dociśnięta do stołu. Z rękami po obu moich stronach, pochylił się blisko. - Kiedy? - Dzień, w którym poprosiłeś mnie o pomoc z Twoją pracą domową z matematyki i zorientowałam się następnego dnia, że nie potrzebowałeś mojej pomocy. Chciałeś tylko posiedzieć ze mną i porozmawiać. Nikt nigdy przedtem tego nie zrobił. No wiesz… starał się? - Myślę, że wiedziałem to już pierwszej nocy, kiedy Cię zobaczyłem. Wróciłam myślami do tego momentu, próbując sobie przypomnieć, co się stało, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. - Jaden złapał tego dzieciaka i kazał mu kupić Tobie coś do picia. Wyciągnęłaś ręce, żeby powstrzymać dziecko przed upadkiem, a Jaden posłał Tobie spojrzenie, które mogłoby zabijać. Wtedy powiedziałaś chłopcowi, że nie musi nic kupować i próbowałaś oddać mu pieniądze, pamiętasz? Skinęłam głową. - Wiedziałem, że nie jesteś tą normalną, zepsutą, popularną lalunią, która myśli, że wszyscy są jej coś winni. - Brody przestał mówić. Jego oczy wędrowały po mojej twarzy, zatrzymując się na ustach. Przejechał kciukiem po dolnej wardze. – Wiedziałem już tej nocy, że jest w Tobie coś specjalnego. Nawet wtedy, kiedy wzajemnie się obrażaliśmy, potajemnie cieszyłem się każdą sekundą tego, ponieważ rozmawiałaś ze mną, nawet, jeśli było to trudne. Roześmiałam się. – Tak, przepraszam, ale nazwałeś mnie blacharą. - Szczerze – prychnął – czy kiedykolwiek pozwolisz mi o tym zapomnieć? Przebiegłam dłońmi po jego włosach, odgarniając je z czoła. – Może. Będziesz musiał zrobić coś naprawdę epickiego, abym o tym zapomniała. Dokończymy naszą grę? Brody stanął przede mną, nie ruszając się. Jego oczy patrzyły w moje, a wszystko, o czym mogłam myśleć to szafiry. To właśnie przypominały mi jego oczy, piękne, błyszczące szafiry. Pochylił twarz blisko mnie.
237
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Nazwijmy to remisem. Wygrałaś Cyber-guya, a ja wygrałem bilard. Chcę Ciebie dla siebie jutro. Czego Ty chcesz? - Chcę spędzić naszą randkę na działce Twojej cioci – wyszeptałam. - Jakiś powód, dlaczego? – Przybliżył się jeszcze bardziej. Jego oddech muskał moje usta. - Chcę Ciebie całego dla siebie. Brody położył ręce na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie. Każda część naszego ciała się dotykała. Musiałam tylko pochylić twarz w bok i jego usta będą na moich. - No, dalej chłopcze, pocałuj ją – krzyknął jeden ze starszych panów, siedzących na barowych stołkach. – Wasza dwójka tańczy wokół siebie cały wieczór. Po prostu zrób to. - Słyszałeś go, Ace. Pocałuj mnie – wyszeptałam. Brody obserwował jak moje wargi się poruszają. Jego dłonie zacisnęły się na moich biodrach, przyciągając mnie jeszcze bliżej niego. - Zrobię to – mruknął, nasze oddechy się mieszały. – Ale nie tutaj i nie teraz. – Puścił mnie i cofnął się do tyłu, mając dziwny wyraz twarzy.
Przeklęłam go cicho. Potem zastanawiałam się, co jest ze mną nie tak. Dlaczego nie chce mnie pocałować. - Jeśli nie chcesz tej całej rzeczy z całowaniem, w porządku. – Starałam się ukryć rozczarowanie. – Po prostu zakończmy grę, ponieważ możesz pomarzyć, że możesz mnie pokonać. – Nie patrzałam na niego, kiedy chwyciłam mój kij i podeszłam do stołu. – Kogo kolej jest? Ja nie pamiętam. Po prostu rozpocznę. – Wbiłam jedną bile, zanim chybiłam. Udało mi się nie patrzeć na Brodego, kiedy wykonywałam mój ruch, ale kiedy spojrzałam na niego, żeby powiedzieć mu, że teraz jego kolej, widziałam, że stoi w tym samym miejscu, gdzie go zostawiłam, bez kija. - Twoja kolej, Ace. Zakończyliśmy naszą grę i Brody odwiózł mnie do domu, zostawiając mnie bez pocałunku.
Coś jest ze mną nie tak. Jestem nie-całowana i nie mam pojęcia, dlaczego.
238
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ OSIEMNASTY NIEDZIELA
„Godziny, które spędziłam z Tobą, patrzę na nie, jak na perfumowany ogród, przyciemniony zmierzch, i śpiewającą fontannę. Ty i tylko to sprawiasz, że czuję się żywa. Inny człowiek powiedział, że widział anioły, ale ja widzę wystarczająco Ciebie i Twoją sztukę.” - George Edward Moore
Niedziela. Wygramoliłam się z łóżka. Moja stopa zaplątała się w moje papiery, a ja spojrzałam na ziemię z pomrukiem. Nawet to, nie zrujnowało mojego podekscytowania. Kolejny dzień z Brodym, byłam w niebie. Najlepszą częścią tygodnia – inną niż spędzenie dnia z Brodym – była niedziela i tym samym dzień mamy i Ralpha. Zawsze spędzali ten dzień, robiąc coś razem. Co, nie miałam pojęcia i nie obchodziło mnie to. Cały pomysł mnie odrzucał. Im mniej mi powiedzieli, tym szczęśliwsza byłam. Zostawiali mnie na cały dzień. I spędzę go z Brodym Victorem. Ale najpierw musiałam wyplątać moją nogę i stanąć na ziemi. Sięgnęłam ręką na stolik i chwyciłam telefon. Zdecydowałam, że napisanie do niego jest ważniejsze. Ja: Dzień dobry, Ace. Położyłam telefon obok mnie, zbierając moje papiery i wstałam biorąc go ze sobą. Po pościeleniu łóżka, pobiegłam do kuchni po miskę płatków zbożowych. Kiedy wróciłam do pokoju, sprawdziłam telefon. Zero wiadomości.
Huh. Moja mama weszła do mojego pokoju, żeby powiedzieć, że ona i Ralph wychodzą. Spędzają noc w Shipshewanie w Indianie i wrócą do domu jutro. Musiałam powstrzymać się od wykonania szczęśliwego tańca. Zamiast tego, po prostu powiedziałam im, żeby spędzili 239
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa miło czas i zobaczymy się po szkole w poniedziałek. Wciąż brak wiadomości od Brodego. Jenna zadzwoniła do mnie i chciała znać każdą chwilę mojej randki z Brodym, rozliczając mnie z niej. Spędziłam następną godzinę opowiadając jej wszystko, co się wydarzyło. Dwa razy. Wciąż brak wiadomości. - Powinnam napisać do niego ponownie? – zapytałam Jenny. - Ile czasu minęło? - Prawie trzy godziny – westchnęłam. - Tak, napisz do niego. Może pierwsza wiadomość nie dotarła. - Co powinnam napisać. Jenna roześmiała się. – Nie wiem. To Twój gorący chłopak. Ja: Co robisz? Rozmawiałam z Jenną jeszcze pół godziny. Wciąż brak wiadomości. Brody nigdy nie zostawiał mnie bez odpowiedzi. Nie oczekiwałam, że odpisze po sekundzie, ale zawsze odpisywał w ciągu kilku minut. Wybrałam mój strój. Jenna byłaby dumna. To było coś normalnego i trochę seksownego – przynajmniej myślałam, że było seksowne, skąd miałam wiedzieć? Chłopacy mnie zaskakiwali, szczególnie Brody. Jaden był przynajmniej otwartą księgą i było w niej wszystko o nim. Brody taki nie był. Położyłam granatowy sweter i jasne legginsy na moim łóżku i czekałam. Godzinę później, wzięła prysznic. I czekałam. Sprawdziłam ponownie mój strój i zdecydowałam, że mi się nie podoba, więc wybrałam inny. Tym razem, to był sweterek, który opadał z jednego ramienia – to musiało być seksowne, tak myślę. I czekałam. Właśnie miałam włożyć ubrania z powrotem do mojej szafy i powiedzieć pieprzyć to, kiedy zadzwonił telefon. Zmusiłam się, aby nie sprawdzić tego natychmiast, tylko kliknęłam na wiadomość. Kazał mi czekać cały dzień. Mógł poczekać pięć minut. Usiadłam na łóżku,
240
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa rozglądając się po pokoju, prowadząc psychiczną inwentaryzację moich rzeczy.14
Czarne meble były dopasowane do czarnych pasów na moich ścianach. Sprawdzone. Biały żyrandol był zawieszony na suficie, dopasowując się do biało-czarnej tapety na dolnej połowie ścian. Sprawdzone. Różowej krzesło dopasowane było różowych pasów. Sprawdzone. Różowa lampa-lawa. Nawet mój pieprzony telefon jest różowy. Ugh. Chciałam rzucić go przez pokój. Zamiast tego, spojrzałam na wiadomość. Brody: Hej, piękna. Tak mi przykro. Załatwiałem znowu sprawy dla mojej mamy
i zapomniałem telefonu. I tak po prostu, głupi uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Ja: W porządku. Jesteś w domu? Brody: Tak. Ale nie chcę być. Ja: ? Brody: Chcę być z Tobą. Ja: Jestem sama. Przyjedź. Brody: Będę w ciągu pięciu minut.
Święta cholerna świętości. Muszę się ubrać. Skakałam wokół mojego pokoju, wciągając spodnie – a pod nie ładne majtki, sprawdzone, pod mój sweterek – koronkowy biustonosz, sprawdzone. Pomalowałam usta wiśniowym błyszczykiem, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Ułożyłam sweterek, żeby spadał z jednego ramienia, który nie miał siniaków i otworzyłam drzwi. Mój oddech się zatrzymał.
To powinno być nielegalne, żeby wyglądać tak dobrze.
14
Moja krew :D też tak czasami robię ;p
241
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa A potem patrzyłam na niego i chyba rzeczywiście widziałam, te małe, kartonowe serduszka, które są w kreskówkach, latające wokół jego głowy. - Wow. – Brody powiedział. – Wyglądasz niesamowicie. – Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, nie spuszczając ze mnie wzroku. - Myślałam to samo o Tobie, Ace. - Nie. Mam zdecydowanie lepszy widok. Gdzie jest Twoja mama i Ralph? - Och, jest niedziela. To jest ich małżeński dzień. – Zrobiłam cudzysłów w powietrzu. – Bez dzieci. Pojechali do Shipshewana zrobić… cokolwiek ludzie tam robią. – Wzruszyłam ramionami. - Nigdy tam nie byłaś? - Nie. - Ja też. Powinniśmy pojechać tam razem – powiedział.
Razem. Tak. Razem. To piękne słowo. - Powinniśmy. Może po zakończeniu szkoły. Wiesz, kiedy będzie piękna pogoda i będziemy mieli wolny cały dzień. - Brzmi jak dobry plan. – Brody się uśmiechnął. – Jesteś gotowa? Chwyciłam moją wojskową kurtkę i włożyłam ją na siebie. – Mhmm. Pojechaliśmy do małej pizzerii, zamawiając małą pepperoni, żeby zabrać ją na działkę. - Hej, czy to nie jest ta pizzeria, gdzie zatrzymaliśmy się tej nocy…? – Nagle przerwałam. Nie chciałam, pamiętać tego konkretnego momentu. Część nocy, którą spędziłam z Brodym, jedząc pizzę i słuchając radia, kiedy rozmawialiśmy, była cudowna. Początek nocy, przed Brodym, nie był. - Tak, jest. – Spojrzała na mnie i uśmiechnął się, wyciągając rękę i całując moje palce.
242
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Do czasu, kiedy dotarliśmy na działkę, dzień, który był pełen słońca zmienił się na ponury. Spojrzałam w niebo. Szare chmury wirowały nad słońcem, jakby ktoś mieszał je wielką łyżką. - Och, nie. Jest całkiem wcześnie. Masz ze sobą DVD? - Nie. - Cóż, jaki jest nasz zapasowy plan, jeśli zacznie padać? - Nie mam żadnego – powiedział, patrząc na mnie. - Hmmm. Pojechaliśmy na pole i Brody zaparkował w tym samym miejscu, co zawsze. Spojrzałam na niego i potem przez okno. Ogromny namiot znajdował się na środku działki. - Do kogo należy? - Nie wiem. Chodźmy to sprawdzić. – Wyskoczył z Jeepa, okrążając go i otwierając mi drzwi. - Nie sądzę, że powinniśmy tu się włóczyć. Znaczy, jeśli Twoja ciocia nie powiedziała, że ktoś tu będzie, to z pewnością powinniśmy odjechać. – Nie ruszyłam się z miejsca. - Chcę coś sprawdzić w pierwszej kolejności. – Złapał mnie w pasie i wyniósł mnie z Jeepa. Złączając nasze ręce, pociągnął mnie za sobą. - Czekaj, ja nie chcę tam iść. – próbowałam puścić jego rękę. - To jest bezpieczniejsze niż stanie tu sama. – Uniósł na mnie brwi. Ugh, on był szalony. - Dobra. – Szłam za nim, moja twarz była ukryta w jego ramieniu. Jedną ręką ścisnęłam jego, a drugą owinęłam nad paskiem jego dżinsów, trzymając się tak blisko, że prawie deptałam po jego nogach. Poszedł do tyłu namiotu. Zajrzałam przez jego ramię i zobaczyłam kawałek maszyny. – Co to? - Generator. – Wyciągnął kabel, który wyglądał jak jeden od kosiarek, a generator obudził się do życia. Podskoczyłam i spojrzałam na namiot, czekając aż ktoś wybiegnie na zewnątrz. Brody roześmiał się. - Z czego się śmiejesz? – zapytałam przez zaciśnięte zęby, wciąż ściskając jego
243
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa ramię, ze śmiertelną mocą. On ledwie powstrzymywał się od śmiechu. - Czas ujawnić pewien sekret. – Ujął moją twarz i pocałował mnie w czoło. – Ja rozłożyłem namiot tutaj. Wiedziałem, że może padać dzisiaj wieczorem. Otworzyłam i zamknęłam moje usta bez słowa. Spojrzałam na generator i z powrotem na Brodego. – Ty to zrobiłeś? - Tak. - Dlaczego? Mogliśmy pójść do kina, czy coś. Wzruszył ramionami. – Powiedziałaś, że chcesz przyjechać tutaj, a ja chciałem dać Ci to, o co poprosiłaś. Poza tym, wygrałaś zakład. Przewróciłam oczami. – To było takie romantyczne, dopóki tego nie dodałeś. - Chcesz romansu? Mogę być dzisiaj romantyczny jak cholera. Poczekaj tutaj. – Pobiegł do Jeepa i wyciągnął nasze napoje i pizzę. Stałam tam, gdzie mnie zostawił, kiedy on zniknął w namiocie z pizzą. Chwilę później, wyszedł z niego i położył ręce na moje oczy. – Mogłeś po prostu kazać zamknąć mi oczy. - Mogłabyś podglądać. Zrób krok do przodu i schyl się. Dobrze? Mogłam powiedzieć, że stoję w namiocie. Powietrze było cieplejsze i pachniało słodko. Brody zdjął ręce z moich oczu. Zamrugałam i rozejrzałam się wokół. – To było to, co robiłeś, kiedy powiedziałeś, że załatwiałeś coś dla mamy? - Tak, podoba Ci się? Rozejrzałam się wokół, próbując znaleźć właściwe słowa, wyrażające to, co czułam. Nie mogłam opisać ile emocji czuje. To było o wiele więcej.15 Stałam na środku dwupokojowego, zielonego namiotu. Sufit był pokryty światełkami, które można podziwiać w okresie Bożego Narodzenia. Obok mnie znajdował się mały stolik, gdzie Brody położył pizze. Wazon świeżych kwiatów i świeca była ustawiona na środku stolika. Spojrzałam na drugi pokój, tam znajdował się nadmuchany materac pokryty 15
Powiem tak… kiedyś te wszystkie książki mnie wykooczą i jestem pewna, że wyląduję w psychiatryku. Gdzie są tacy faceci??????? Wszyscy Ci wspaniali, cudowni itp. Itd., bo ja jeszcze ich nie odnalazłam.!!!!!!!!!!!
244
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa poduszkami, a przed nim stał mały telewizor wraz z odtwarzaczem DVD. Więcej świateł świeciło na suficie. - Myślałam, że kiedy nie możemy patrzeć na gwiazdy, mogłem zrobić coś dla nas, żebyśmy mogli… - urwał. - Jest pięknie. Ja po prostu.. – Potrząsnęłam głową, wciąż patrząc na wszystko, co zrobił. Wszystkie małe szczegóły, które włączył w to. – Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś. - Miałem pomoc. Chłopak moje cioci pomógł mi dużo poustawiać. To jest jego namiot i generator. Powiedział, ze jest tylko jedna zasada. - Jaka? – zwróciłam się do Brodego. Uśmiechnął się i pochylił się, patrząc na mnie spod rzęs. – Lepiej nie wróć z powrotem w ciąży. - Huh. – Nie byłam pewna, co odpowiedzieć, więc pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy, nie była dobrym pomysłem. – Trochę trudne, skoro nawet się jeszcze nie całowaliśmy. - Fakt, jest to niemożliwe. - Hmm, prawda. – Spojrzałam na niego i dałam mu mały uśmiech. – Zjedzmy pizzę, zanim będzie zimna. - Okay. – Brody przesunął krzesło dla mnie i usiadłam przy małym stoliku. Usiadł obok mnie, nie naprzeciwko. Nasze uda ocierały się o siebie, podczas każdego ruchu. Tak często, jak Brody przesuwał ręką po moim ramieniu, czułam dreszcze płynące w moich żyłach. Utrudniało to mówienie, co najmniej w sposób spójny. Kiedy skończyliśmy jeść, zapytał, czy chcę obejrzeć film. - Powiedziałeś, że nie przyniosłeś DVD – powiedziałam, zwężając na niego oczy. - Nie, sądzę, że powiedziałem, że nie przyniosłem tego jednego. To jest inny odtwarzacz. - Techniczne, Ace. Jasne, film brzmi nieźle. Co przyniosłeś? - Horror. Roześmiałam się. – Naprawdę? Ale tutaj nie jest ciemno. Czy to nie zabije tej fabryki strachu? - Nie, jest ponuro i deszczowo. Wciąż będziesz wariować i skończysz chowając swoją twarz w moją klatkę piersiową przez cały film. – Przygryzł dolną wargę, żeby się nie śmiać.
245
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
To nie jest złe miejsce. Film był przerażający i Brody miał rację. Albo moja głowa była schowana w jego ramieniu, albo miałam koc na twarzy. Właśnie grali scenę pełną napięcia. Morderca polował na ofiarę, a moja twarz była dociśnięta do Brodego, oglądając scenę jednym okiem. Moja ręka ściskała koc i adrenalina buzowała w mojej krwi, kiedy czekałam na nieunikniony moment, kiedy zabójca wyskoczył z cienia. Piorun przeciął niebo na zewnątrz, następnie podążył głośny huk. Podskoczyłam i krzyknęłam. Brody roześmiał się. - To nie było zabawne. – Pchnęłam go w ramię. - Tak, było śmieszne. – Zaśmiał się mocniej. Ściągnęłam usta, żeby powstrzymać uśmiech i opadłam na materac, próbując uspokoić moje serce. - Daj spokój, wiesz, że mnie kochasz – powiedział, przewracając się na bok, tak, że opierał się o mnie. Mój uśmiech zniknął i dreszcz przebiegł po moim kręgosłupie. Brody spojrzał na mnie. Miał poważny wyraz twarzy, spojrzenie pełne wrażliwości i pytanie w oczach. Moje ręce chwyciły jego ramiona, ściskając je w odpowiedzi. Oczy nigdy nie opuściły jego. Chciałam go pocałować, bolały mnie usta. Był tak blisko. Jego oczy pociemniały. Mogłam zobaczyć paski w jego niebieskich oczach, czując ciepło bijące od nich i czując bicie jego serca, szybkie i mocne, jego rytm utrzymywał mój. Pochylając głowę do przodu, zsunął swoje usta przed moje. Odsunął się i spojrzał mi w oczy. Podniosłam rękę i położyłam ją na jego ramieniu, palce drugiej ręki przesunęły się po jego dolnej wardze. Jego język wysunął się, dotykając ich czubków. Wciągnęłam ostry wdech i przeniosłam rękę na jego twarz. - Brody. – To był ledwie szept, ale to była odpowiedź, której potrzebował. 16 Pochylił się do mnie. Opierając się na przedramionach, przytulił rękę do mojej głowy. Pocałował mnie, jak nikt nigdy przedtem. W tym pocałunku było tak dużo czułości, tęsknoty i emocji. Nigdy nie czułam się tak kompletna, tak spokojna, kiedy byłam w jego ramionach. - Czekałem tak długo, żeby to zrobić. – Mruknął naprzeciw moich ust. – Smakujesz tak dobrze. – Wykonałam jakiś dźwięk w gardle, coś pomiędzy jękiem i westchnieniem 16
W koocu???????? Doczekam się??? Mam nadzieję. :D
246
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa i wygięłam się do niego, zmuszając go do pogłębienia pocałunku. Byłam zahipnotyzowana przez niego, jego dotyk, jego zapach i teraz jego smak. Moje ciało pragnęło tego wszystkiego i brałam wszystko, co mogłam otrzymać i wciąż chciałam więcej. Jego język zanurzył się w moje usta, dotykając się z moim. Zwiedzając, dokuczając, smakując. To było mocne i błogie. Pragnienie mnie pochłonęło, rozgrzewając części mojego ciała, które nigdy nie czuło dotyku kochanka. I zdałam sobie sprawę, że czułam się tak, bo nigdy nie byłam dotykana przez kochanka. Chłopaka, tak. Kochanka, nie. Dotyk Brodego wyczarował emocje, z których nie zdawałam sobie sprawy, że je posiadam. Lubiłam go. Pożądałam go. I z całą pewnością wiedziałam, że go kocham. A moje ciało wiedziało to i reagowało na niego. Wsunęłam ręce pod jego koszulkę, przesuwając je wzdłuż jego umięśnionych pleców, przebiegając po nich paznokciami. Przerwał pocałunek na wystarczająco długo, żeby sięgnąć za szyję i zdjąć koszulkę w sposób, w jaki tylko facet potrafi to zrobić. Moje dłonie wędrowały swobodnie po jego skórze, klatce piersiowej, plecach, ramionach, powodując jego jęk. Wtedy jego ręce były na mnie. Przewrócił nas tak, że siedziałam na nim okrakiem i wsunął ręce pod mój sweter, muskając mój brzuch. Moje ciało usychało z tęsknoty. Spowodował uczucia, których nigdy wcześniej nie czułam, nie wiedziałam, że istnieją. Słyszałam odgłosy, jęki i szepty i zdałam sobie sprawę, że pochodziły ode mnie. Moje myśli były ulotne, powinnam być zakłopotana moim kompletnym brakiem kontroli, ale kiedy przyszło do Brodego, nie było czegoś takiego jak kontrola. Jego ręce przeniosły się wyżej, przesuwając się po moich bokach, wzdłuż klatki piersiowej, pomiędzy piersiami. Wyszeptałam jego imię, kiedy zdjął mój sweter, rzucając go na podłogę obok niego. Przewrócił nas i znów był nade mną, całując każdą część mnie, a ja to powtarzałam. Nasze ręce wędrowały wszędzie, nasze twarze się dotykały. Pozwoliłam mojej ręce powędrować wzdłuż jego brzucha do guzika jego dżinsów. Odpięłam go, kiedy jego ręka pokryła moją. - Nie – powiedział, jego oddech był szybki. – Spodnie zostają. – Spojrzałam na niego przez mgłę pożądania. – Nie będę w stanie się powstrzymać. – Potrząsnął głową. – Nie przyprowadziłem Cię tutaj, żeby… Moje usta zakryły jego. Mój język wsunął się między jego wargi. Wzięłam jego dolną
247
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa wargę między moje, żeby ją przygryźć. Pogłębił pocałunek, jakby mnie konsumował. I chciałam żeby to zrobił.
Kontynuowaliśmy naszą sesję samo-zapoznawczą prawie przez godzinę, zanim Brody zaklął i odsunął się ode mnie. - Co się stało? – zapytałam, zdezorientowana i zmartwiona, że zrobiłam coś źle. - Musze przestać teraz, Willow. Jeśli tego nie zrobię, nie powstrzymam się. - Och. – Najpierw wypełniło mnie rozczarowanie, a potem powietrze wypełniła satysfakcja. Zrobiłam to mu. Popchnęłam go na skraj. Ta wiedza była prawie tak samo smakowita jak jego pocałunki. Prawie. Leżałam na plecach tylko w moim staniku i dżinsach, patrząc na migoczące światła nad nami. Brody był bez koszulki, leżąc obok mnie, rysując powolne kręgi na mojej skórze. - Brody, dlaczego tak długo czekałeś żeby mnie pocałować? - Bo wiedziałem, że jeśli zacznę, nie będę chciał przestać i nie chciałem, żeby nasz pierwszy pocałunek był w jakimś bezmyślnym miejscu, jak szkolny parking. Chciałem, żeby było to coś specjalnego. I budowałem to, zmuszając siebie do czekania, powodując, że było to bardziej niesamowite, niż myślałem, że będzie. Uśmiechnęłam się. – Tak, to było cholernie niesamowite. Brody zachichotał, pochylił głowę do przodu i pocałował mnie w brzuch. - Co będziesz robić po zakończeniu szkoły? – zapytałam. - College. - Gdzie? Ręka Brodego zatrzymała się. Położył ją na moim brzuchu. – Uniwersytet Michigan. Czułam jakby ktoś usiadł na mojej klatce piersiowej. Ciężko było oddychać i ledwie mogłam wydusić kolejne słowa.
248
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – To daleko od Kalifornii. Jego ręka poruszyła się ponownie. – Wiem – wymamrotał. Łzy pojawiły się w moich oczach i kapnęły z kącików na włosy, rozłożone wokół mojej głowy. Nie ruszyłam się, aby je otrzeć. Nie chciałam zwracać na nie uwagi, mając nadzieję, że znikną zanim zauważy je Brody. Przełknęłam krzyk mojego ciała, które chciało go uwolnić, starając się nie trząść ramionami. To był niesamowity wieczór. I chociaż nikt nie jest idealny, Brody jest cholernie blisko tego. Byliśmy razem idealni, ale byłam przerażona. Przerażona tym, co się z nami stanie, kiedy pojadę do UCLA, a on pozostanie w Michigan. Po raz pierwszy, czułam, że nie chcę zakończenia. Ten moment nie może przyjść wystarczająco szybko. Ale zdając sobie sprawę, że opuszczę Brodego – i opuszczę Michigan – wydawało się to najgorsze. Brody wyciągnął rękę i złapał łzę, zanim pocałował mnie w oczy, zawsze łagodnie, powodując, że płakałam mocniej. - Co się z nami stanie? – zapytałam, mój głos drżał. Moja dolna warga zaczęła drżeć i przygryzłam ją. - Nic nam nie będzie. – Umiejscawiał otwarte pocałunki na moim brzuchu, pokonując drogę do mojego ucha. – Muszę Ci coś powiedzieć, ale nie chcę Cię straszyć. - Co? – Wstrzymałam oddech. Miałam dziwne wrażenie, że nie spodoba mi się to, co powie i chciałam powiedzieć mu, żeby przestał. Nie mówił mi czegoś, czego nie chciałam usłyszeć. Ale byłam cicho. Odsunął się i spojrzał w moje oczy. – Wiem, że umawiamy się tylko jeden dzień – powiedział z małym uśmiechem. – Ale znamy się dłużej. Spędzaliśmy czas razem rozmawiając i ucząc się siebie nawzajem. - Tak – powiedziałam powoli. Pocałował mnie, jego język zanurzył się w moich ustach. Kiedy uniósł głowę, jego spojrzenie odnalazło moje. – Jestem w Tobie zakochany, Willow17. Wiedz, że to wydaje się szalone i prawdopodobnie za szybko, ale…
17
Normalnie wszystko naraz… czekaliśmy na pocałunek, a doczekaliśmy się pakietu :D
249
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Ja też Cię kocham, Ace. Brody odetchnął i uśmiechnął się do mnie, zanim pochylił się po kolejny pocałunek.
250
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY BŁOGOŚĆ
„ Nasza bratnia dusza, jest jedyną osobą, która przywraca nas do życia.” - Richard Back
Noc, którą Brody i ja spędziliśmy w namiocie sprawiła, że nasz związek stał się silniejszy. Wiedzieliśmy, że się kochamy i należymy do siebie. Byliśmy prawie nierozłączni. Spędzaliśmy razem każdą sekundę. Nie ważne było, co robiliśmy, tak długo, jak byliśmy razem. Nawet zaczęłam chodzić z nim do pracy do baru jego cioci. Ciocia Bess żartowała, że będzie musiała zacząć mi płacić. - Nie, bycie z Brodym jest wystarczającą zapłatą – powiedziałam jej. - Och, dziewczyno, mocno się w nim zakochałaś, czyż nie? – zapytała, przytulając mnie. – Dobrze, on jest dobrym dzieckiem i kocha Ciebie. Widzę sposób, w jaki na Ciebie patrzy, kiedy Ty nie widzisz. Nie potrafi utrzymać oczu z dala od Ciebie. – Uśmiechnęła się i pocałowała mnie w policzek. Każdego tygodnia po tej rozmowie, zawsze zostawiała koperty z moim nazwiskiem. Wewnątrz znajdował się czek. Na dole, zawsze pisała to samo: To jest za całą pracę, jaką
tutaj wykonujesz i całe szczęście, które przynosisz. Dziękuje. Otworzyłam konto oszczędnościowe i składałam tam wszystkie czeki. Nie wydawałam ani grosza z tych pieniędzy. To nie, dlatego, że chciałam je oddać. To mogłoby obrazić ciocię Bess. Nie, tworzyłam funduszu na podróż. Jeśli Brody i ja będziemy żyć z dala od siebie na studiach, chciałam go widzieć, tak często, jak to będzie możliwe. Pieniądze, które zarobiłam u cioci Bess są na podróż do Brodego, do Californii. Nie wiem, jak długo to potrwa, ale chociaż kilka wycieczek będzie lepszych, niż nic. Tak musiało być. - Chcę zrobić coś dla cioci Bess. Płukaliśmy naczynia przed włożeniem ich do zmywarki. Brody spojrzał na mnie.
251
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – Co takiego? – Wysyłał w moją stronę bańki mydlane. - Przestań się bawić, albo zrobię to sama. – Starałam się wyglądać surowo, ale roześmiałam się, kiedy rzucił we mnie więcej mydła. – Nie wiem. Co ona lubi? - Białą czekoladę i migdałowe batony, ale nigdy ich nie kupuje, ponieważ kosztują trzy dolary i powiedziała, że to za dużo za jeden batonik. – Naśladował jej głos, a ja się śmiałam. Magicznie, biała czekolada i migdałowe batoniki pojawiały się na biurku, co poniedziałek. Jeśli wiedziała, że to ja je tam kładłam, nic nie powiedziała. Ale zawsze podczas przerwy oddawała mi go. Był tylko jeden problem. Stawałam się również uzależniona od batonów.
Mama Brodego utrzymywała równowagę w naszym związku. Chciałabym rosnąć, kochając ją. Anna była typem matki, której życzyłby sobie każdy nastolatek. Szanowała prywatność Brodego, ale miała swoje zdecydowane granice. Przede wszystkim, przyjęła mnie jako część swojej rodziny, nazywając mnie córką, wiedząc, że będę nią pewnego dnia. Moja mama i Ralph wciąż nie wiedzieli o Brodym. Martwiło go to, że nie zostanie zaakceptowany przez moją rodzinę, jak jego zaakceptowała mnie. To złamało moje serce i chciałam krzyczeć na mamę i Ralpha, ale wiedziałam, że lepiej utrzymać gębę na kłódkę. Jeśli odkryliby nasz związek, zrobiliby wszystko żeby go zakończyć. Jaden był ich oczkiem w głowie. Zawsze będzie.
252
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Brody i ja właśnie skończyliśmy niedzielny obiad z Anne. Włożyłam naczynia do zmywarki, kiedy Brody zapytał, czy chcę z nim jechać. - Pewnie. Gdzie jedziemy? Wzruszył ramionami i uśmiechnął się do mnie. Wiedziałam, gdzie chce pojechać. Nasze miejsce. Działka cioci Anne, aby popatrzeć w gwiazdy. Jeździliśmy tam, co najmniej raz w tygodniu. Namiot i generator już dawno zniknęły, więc wzięliśmy ze sobą koc. Nocne niebo uspokajało Brodego, od tygodni egzaminów, zbyt dużej ilości pracy domowej i stresu spowodowanej obecnością Jadena na korytarzach w szkole. Przychodził do tego miejsca i patrzył w niebo. Byłam jedyną osobą, którą kiedykolwiek wziął tutaj ze sobą. Powiedział – „Zrozumiesz to” i miał rację. Zrozumiałam. Niektóre noce spędzaliśmy leżąc na kocu, trzymając się za ręce, rozmawiając i patrząc w niebo. Tej nocy musiałam z nim o czymś porozmawiać. - Brody? Muszę Ci coś powiedzieć. – Przewróciłam się na bok, żeby móc na niego patrzeć. – Wiesz, że Ralph posiada dużo sklepów samochodowych? - Tak. – Odwrócił głowę w moją stronę. - Cóż, nie będzie go w domu przez parę ostatnich miesięcy i prawdopodobnie wróci w następnym miesiącu. Chcę poszerzyć swój biznes, więc wyjeżdża, aby poszukać i zwiedzić inne sklepy i szuka nieruchomości, gdzie mógłby zbudować nowe. - Okay, co to ma wspólnego z nami? – Brody przewrócił się na bok i położył rękę na moim biodrze. - Powiedziałam mamie, że zerwałam z Jadenem i spotykam się z kimś innym – powiedziałam w pośpiechu. Brody napiął się. – Co powiedziała? - Niezbyt dużo. Powiedziałam, że jeśli to sprawia, że jestem szczęśliwa, nie ma z tym problemu. – Ręka Brodego zacisnęła się mocniej na moim biodrze. – Nigdy nie lubiła Jadena tak bardzo jak Ralph. Myślę, że widziała, jaki jest apodyktyczny, nawet jeśli Jaden próbować
253
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa to ukryć. Chce Cię poznać. Brody zesztywniał obok mnie. – Co z Ralphem? - Zrobimy to w dniu, kiedy będzie poza miastem. Ona zgadza się z nami, że nie powinniśmy mu powiedzieć w tym momencie. Ralph wciąż jest za Jadenem. Zachowują się jakby to oni dwoje się umawiali. – Przewróciłam oczami, a Brody się roześmiał. – Kiedy chce się spotkać? - Jutro. Obiad u mnie w domu. - Będę tam. – Uśmiechnął się, zanim pochylił się w moją stronę po pocałunek, potem kolejny, kolejny i kolejny. Moja głowa oszalała, a mój brzuch wypełnił się motylami. To było odurzające.
Brody zadzwonił do drzwi punktualnie o piątej następnego popołudnia. Ostrzegłam go, żeby nie przychodził wcześniej. Moja mama tego nienawidziła. Nie mogłam zliczyć, ile razy nasłuchałam się jej narzekania : Jeśli zapraszasz kogoś na godzinę piątą, nie chcę,
żeby oni pokazywali się o czwartej.” Więc kiedy Brody przybył nie za wcześnie i nie za późno zasłużył na złotą gwiazdkę. Patrzałam przez okno, czekając na jego przyjazd i otworzyłam drzwi, tak szybko jak zadzwonił dzwonek. To nie było tak, że byłam zdenerwowana za niego, że pozna moją matkę. Byłam skamieniała. Brody uśmiechnął się, gdy tylko mnie zobaczył, a moje wnętrze się stopiło, a wraz z nim, niektóre z moich nerwów. Mimo wszystko, kto mógłby patrzeć na tą twarz i nie polubić go? Potem otworzył usta, wszystkie słodkości wypłynęły z nich i większość ludzi stała się uzależniona. Musiałbyś mieć serce z kamienia, aby nie dać się omotać urokowi Brodego. A może ja byłam stronnicza. Spojrzałam na kwiaty, które trzymał i uniosłam brwi. - To nie dla Ciebie – powiedział z uśmiechem. - To jest dla Ciebie. – Opuścił głowę
254
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa i jego usta dotknęły lekko moich. Oddychałam nim. Jego subtelny zapach wypełnił mój nos, a mięta wypełniła moje usta.
Kwiaty czy pocałunek? Pocałunek był zdecydowanie lepszą ofertą. Kiedy podniósł głowę, przesunęłam językiem po moich wargach. Jego oczy śledziły każdy ruch. Dałam mu mały uśmiech i spojrzałam na niego kątem oka. Jego wzrok podróżował po mnie. – Smakujesz dobrze – wyszeptałam, a on się uśmiechnął. – Chcę gumę. – Wyciągnęłam rękę. Zaśmiał się. – Skąd wiesz, że mam gumę? - Ponieważ smakujesz miętą pieprzową, a Twoja pasta jest z miętą zieloną. – Uśmiechnęłam się, czekając na gumę. - Skąd wiesz, jaką pastę używam? – Dał mi zabawne spojrzenie i się roześmiałam. Pochyliłam się do niego, a on spuścił głowę, więc mogłam mu szepnąć do ucha. – Ponieważ miałeś swój język w moich ustach wystarczająco razy, abym mogła poznać Twoją pastę. I to jest mięta zielona. - Huh. – Sięgnął do kieszeni swojej skórzanej kurtki i wyciągnął gumę. - Widzisz? Mięta pieprzowa. – Wyćwierkałam i włożyłam ją do buzi. – Chodź. – Wzięłam go za rękę i zaprowadziłam do kuchni, gdzie moja mama biegała z miejsca na miejsce, gotując to i mieszając to. Można by pomyśleć, że była świetną kucharką. W rzeczywistości, wszystko, co gotowała pochodziło z pudełka albo z puszki. Była naprawdę dobra w używaniu przypraw, aby nadać potrawom domowy smak. - Mamo? To jest Brody. Brody, to moja mama. - Witam, pani McKenna. Miło mi panią poznać. To dla pani. – Brody wręczył jej bukiet róż i lilii. Jego głos nie drżał ani nie trząsł się. Nie jąkał się ani nie gubił słów. Wydawał się zupełnie spokojny, w ogóle niezdenerwowany, dopóki nie spojrzałeś na jego rękę, trzymającą moją. Miał mnie w śmiertelnym uścisku. Bałam się, że stracę palce z powodu zatrzymania dopływu krwi. - Witam, Brody. Miło mi Cię w końcu poznać. Dziękuję Ci za piękne kwiaty. – Mama przesunęła palcem po jednym z płatków, zanim powąchała róże. Brody po prostu zarobił
255
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa drugą gwiazdkę tego wieczoru. – Włożę je do wazonu i możemy usiąść do stołu i jeść. Willow, powieś kurtkę Brodego. - Tak, proszę pani. – Biorąc kurkę, poszłam na korytarz i zawiesiłam ją na wieszaku. Słyszałam jego głos, kiedy rozmawiał z moją matką. - Czy mogę w czymś pomóc, pani McKenna? – zapytał.
Czy mogę w czymś pomóc? Wow, naprawdę używa dzisiaj swojego uroku. - Nie, dziękuję. Myślę, że mam wszystko pod kontrolą – odpowiedziała mama. - Chodź, Brody, możesz pomóc mi nakryć do stołu. – Wręczyłam mu talerze i zaprowadziłam go do jadalni. – Czy mogę w czymś pomóc, pani McKenna – powiedziałam śpiewnym głosem, drażniąc się z nim, kiedy mama nie mogła nas już usłyszeć. Brody zaśmiał się i wzruszył ramionami. – Muszę podlizywać się kobiecie, która przyniosła moją bratnią duszę na świat. - Aw, Ace, powodujesz, że moje serce bębni. – Dokuczałam mu, wachlując się. Uśmiechnął się. – Zrobię inne rzeczy dotyczące bębnienia później. - Złośliwiec. - Gotowe. – Moja mama przyniosła pieczeń do jadalni. - Och, pani McKenna, to wygląda na ciężkie. Pozwól mi Tobie z tym pomóc. – Brody rzucił się do niej i wziął talerz z jej rąk. - Dziękuję, skarbie.
Skarbie? Wow, Brody zarobił trzecią złotą gwiazdkę, a my jeszcze nawet nie usiedliśmy jeść. Wielki lizus. Kolacja poszła świetnie. Mama była rozmowna i zadawała Brodemu milion pytań. Odpowiadał na nie wszystkie bez cienia irytacji. Za to ja byłam coraz bardziej zirytowana. - Mamo, przestań go przesłuchiwać jakbyś była członkiem KGB, czy coś. - Nie mam nic przeciwko. – Brody powiedział z uśmiechem. - Więc, jakie są Twoje plany po ukończeniu szkoły, Brody? – Moja mama otarła każdy kącik ust serwetką. - College, proszę pani.
256
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - I co będziesz studiować? - Medycynę.
Naprawdę? Jak mogę tego nie wiedzieć. Myślę, że byłam zbyt zajęta nami, żeby się tego dowiedzieć. - Ach, doktor. - Właściwie, to badania medyczne. - Mimo to, to bardzo szanowane pole. Willow zamierza studiować edukację... – Powiedziała to tak, jakby to były szumiące męty w kałużach błota18. Uważała, że marnuję swój czas na nauczanie. Było tak wiele innych prestiżowych zawodów, które mogłam wybrać, zwłaszcza z moimi ocenami. Bla, bla, bla. Nie dbałam o prestiż. Chciałam, żeby praca mnie uszczęśliwiała. - Zostałeś przyjęty na studia? – Mama zapytała Brodego. - Tak, na Uniwersytet Michigan. Moje serce zaczęło bić szybciej na samą myśl, że pójdziemy na studia w miejsca oddalone od siebie. - Bardzo ładnie – powiedziała mama, kiwając głową. I Brody zdobył czwartą gwiazdkę. – Willow idzie do State.
Nie w tym życiu. Brody spojrzał na mnie i skinął głową. Dałam mu napięty uśmiech. I tak przeminął cały wieczór. Pytanie za pytaniem. Po tym jak Brody wyszedł, moja mama powiedziała. – Jest bardzo miłym młodym człowiekiem. Wydaje się, że ma plan na swoje życie. To ważne. Lubię go. Uśmiechnęłam się. – Ja też go bardzo lubię. - Wiem. Widzę to w Twoich oczach. Oboje macie to spojrzenie. - Spojrzenie? – zapytałam. - Spojrzenie, no wiesz, szacunek, podziw, przyjaźń, miłość. Mogę to dostrzec, kiedy
18
skimming scum off mud puddles – przetłumaczyłam dokładnie, gdyż nie znam polskiego odpowiednika
257
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa patrzycie na siebie. Cieszę się z tego. – Postukała czubek mojego nosa palcem. – Niewielu ludzi znajduje taki związek jak ten. I Brody zdobył swoją piątą gwiazdkę. Piątą z pięciu gwiazdek. Zdobył moją mamę. Odetchnęłam z ulgą.
Leżeliśmy na kocu na dachu Jeepa Brodego, owinięci w kołdrę, żeby się ogrzać, przytulając się do siebie, dzieląc ciepło naszych ciał. - Gwiazdy są dość piękne dzisiaj – wyszeptałam. - Mhmm. - Uwielbiam tu przyjeżdżać. Wkrótce, będzie zbyt zimno. – Zadrżałam. - Wiem. Zazwyczaj zimą chodzę do planetarium. Jednak to nie to samo. - Chcesz pójść do mnie i obejrzeć film? Ralpha nie ma w domu w tym tygodniu. Brody odwrócił głowę i spojrzał na mnie. Jego twarz była tak blisko, że nasze nosy niemal się dotykały. – Twoja mama nie będzie miała nic przeciwko? - Nie. Ona i tak pewnie będzie na górze, czytając książki. – Przesunęłam się do przodu i pocałowałam go. Jego usta były zimne, ale kiedy jego język wsunął się pomiędzy moje usta, był ciepły i smakował słodko. To wysłało moje ciało w przyspieszenie. Za każdym razem, kiedy mnie dotyka, moje ciało reaguje w zaskakujący mnie sposób. Ale to było coś więcej, niż tylko fizyczne. To były surowe emocje. Nie ukrywaliśmy niczego. Otworzyliśmy nasze ciała, serca i dusze i połączyliśmy się w sposób poza fizyczny. Nigdy nie myślałam o tej całej idei bratnich dusz. Nigdy nie wierzyłam, czy na świecie pojawi się osoba, która będzie się dla mnie tak bardzo liczyła. Ale Brody odpowiedział na to pytanie. Byliśmy połączeni w taki sposób, że wiedziałam, że był moją drugą połówką. Nie było nikogo, kto dotykałby mnie w taki sposób, w jaki robił to Brody. - Zamarzasz. Chodźmy. Weźmiemy film w drodze do Twojego domu – powiedział,
258
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa kiedy zakończył nasz pocałunek. - Okay. – Zgodziłam się niechętnie. Nie chciałam wyjeżdżać. Działka cioci Brodego była moim ulubionym miejscem. To było jedyne miejsce, gdzie mogliśmy być naprawdę sami. Spędzaliśmy tutaj godziny rozmawiając i ucząc się siebie nawzajem. I inne rzeczy… które były dobre. Taaak.
Nigdy nie byłam szczęśliwsza, niż podczas tych dwóch miesięcy, kiedy spotykałam się z Bordym. To była błogość.
„Kiedy skaczesz z radości, uważaj, żeby nikt, nie usunął ziemi spod Twoich stóp.” - Stanisław J. Lec
259
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY KŁAMSTWA
„ Nie słuchaj moich słów. Są trucizną i kłamstwami. Patrz w moje oczy. One posiadają miłość, którą do Ciebie czuję. Zawsze Ty. Tylko Ty.” -Willow
W ciągu dwóch miesięcy, podczas których Brody i ja się umawialiśmy Jaden był stosunkowo cicho. Na szczęście, unikał nas. Ale wiedziałam, że powiedział ludziom, że sypiałam z innymi, kiedy się umawialiśmy. Zrobił to tak, że brzmiało to jakbym robiła tak cały czas. Wiedziałam, że próbuje zniszczyć moją reputację. Zaskoczyło mnie to, że ludzie mu nie uwierzyli. Nie tylko moja reputacja nie została zniszczona, ale również ludzie rozmawiali o Jadenie, który sypiał z innymi dziewczynami, kiedy się ze mną spotykał. Prawda była taka, że nie spałam z nikim. I na szczęście, Brody nie był jednym z tych facetów, którzy opowiadają historie o zaliczaniu dziewczyn, aby wzbudzić zazdrość albo podnieść popularność. Nie, był typem faceta, który nie był zakłopotany tym, aby powiedzieć ludziom, że nie uprawialiśmy seksu. Nie przeszkadzało mu, co myśleli inni. Chodź Jaden był nieco oderwany od sytuacji, zachowując się tak jakby nic nie miało znaczenia – może nie miało – wciąż miał momenty, kiedy nie mógł utrzymać języka za zębami. To był poniedziałek, a Brody i ja weszliśmy do świetlicy podczas lunchu. Musieliśmy przejść obok stolika Jadena, aby dostać się do mojej szafki po moją popołudniową dawkę kofeiny/ - Co masz dzisiaj, kofeinę czy kofeinę i czekoladę? – zapytał Brody. – Wiem, jak jesteś zdenerwowana przed egzaminem. Możesz potrzebować naprawy przed naszym sprawdzianem z matematyki – zażartował. - Ha, jesteś taki zabawny. Myślę, że poradzę sobie z …
260
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Jest i dziwka z Cassidy High – krzyknął Jaden, kiedy nas zobaczył. Pięść Brodego wybiegła tak szybko, że nikt nie miał czasu na reakcję. Posłał mocny cios w szczękę Jadena, przewracając go z krzesła. Jaden skoczył na nogi i próbował oddać Brodemu, ale jego koledzy z drużyny powstrzymali go. Brody uśmiechnał się. – Uważaj na słowa, Jaden. Splótł palce z moimi i odeszliśmy, jakby nic się nie wydarzyło. - Wiec, co znajduje się w Twojej skrytce? – zapytał, kiedy dotarliśmy do mojej szafki. - Nie możesz tego robić. Nie ma znaczenia, co on mówi, Jaden. Nie możesz tego robić. Spójrz na siebie. – Złapałam go za rękę i spojrzałam na jego kostki. – Jesteś ranny! - Nah. – Przyciągnął mnie do siebie za szlufki moich dżinsów i pochylił się, całując mnie powoli. Gdy podniósł głowę, spojrzał mi w oczy. – Nie podoba mi się to, co mówi o Tobie. - Nie ma znaczenia, co mówi. Po prostu zostaw to w spokoju. – Kiedy otworzył usta, żeby zaprotestować, położyłam palec na jego ustach. – Dla mnie. Proszę. Skinął głową i oparł swoje czoło o moje. – Okay. Dla Ciebie. – Cofnął się i pocałował mnie w czoło. – Weźmy Twoją kofeinę i chodźmy coś zjeść.
- Zapytałaś go już? – zapytała Jenna na historii. To był piątek, a ja czekałam na koniec zajęć. Brody i ja mieliśmy pełno planów w weekend. Jenna malowała małe serduszka w moim zeszycie. Odebrałam jej ołówek. – Nie. Przychodzi po szkole. Wtedy go zapytam. - Ralph jest w domu w tym tygodniu? Przesunęłam kosmyk włosów z oczu. – Przyjeżdża jutro. Jenna zaczęła rysować serca po drugiej stronie stołu.
261
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – Będziesz musiała mu powiedzieć, wcześniej czy później. - Wiem. Myślę, że będziemy czekać aż do ślubu. Jenna roześmiała się. – Yeah, to może być dobry pomysł. – Narysowała wielkie serce na stole i wypełniła je malutkimi. - Wandalizm – powiedziałam z uśmiechem. - Tak, jestem buntowniczką. I tak mam szlaban w tym tygodniu. Równie dobrze mogę to robić. - Co zrobiłaś tym razem? – zapytałam z westchnieniem. Jenna była uzależniona od szlabanów. Miała słabość do kar tak jak ja do kofeiny. - Musiałam skorzystać z łazienki podczas angielskiego i ta stara baba Malone nie dała mi przepustki. A ja musiałam pójść. To była kobieca rzecz, jeśli wiesz, o czym myślę. Skinęłam głową. – I co? - Po prostu wyszłam i udałam się do łazienki. Pobiegła za mną i krzyczała na mnie na całą łazienkę. Wykrzyczałam jakieś czteroliterowe słowa w odwecie. Chciałam rzucić w nią moim tamponem, ale mogliby mnie za to zawiesić, więc tego nie zrobiłam. - Dobre połączenie – powiedziałam, próbując się nie śmiać.
Chodziłam po moim pokoju, czekając na Brodego. Byłam zdenerwowana.
Skończ z tym. To Brody. Jest ostatnią osobą, przy której powinnaś się denerwować. Potańcówka w szkole była za dwa tygodnie. Nigdy na żadnej nie byłam. Jaden nie chodził na tańce. To mógł być mój pierwszy oficjalny szkolny taniec z randką. Oczywiście, jeśli Brody nie uważa tego za tak odrażające, jak Jaden. Ale nawet jeśli nie będzie zachwycony tym całym tańcem, pójdzie, jeśli będzie wiedział, że ja chce pójść. Brody był taki.
262
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Wyjęłam małą karteczkę z moje szuflady i przeczytałam ją po raz setny. Mały uśmiech pojawił się na moich ustach. Brody uwielbiał moje sarkastyczne koszulki, ale nie mogłam włożyć żadnej na tańce. Więc napisałam jeden na kartce, planując ją mu pokazać i powiedzieć mu, że przypnę ją w środku mojej sukienki, żeby wiedział, że tam jest. Zadzwonił dzwonek, a ja pobiegłam schodami w dół. – Hej, Ace – powiedziałam, kiedy otworzyłam drzwi. - Hej, Tobie. – Pochylił się, żeby mnie pocałować, kiedy weszła moja mama. Przeklinam ją. Odsunął się. – Dzień dobry, pani McKenna. Miło Cię znowu widzieć. - Witam, Brody. Dziękuję. Miło Cię widzieć, również. Wszystko w porządku? W szkole dobrze…? – Jej słowa się urwały. Byłam zszokowana, że powiedziała tak dużo. - Tak, proszę pani. Wszystko w porządku. W szkole jest świetnie, chociaż uważam, ze niektóre materiały są tak nudne, jakby była to powtórka z mojej poprzedniej szkoły. – Brody zakołysał się na pietach i dał jej mały uśmiech. Choć kochałam to, że moja mama lubiła Brodego i była zainteresowana nim wystarczająco, żeby prowadzić z nim rozmowę, musiałam to przerwać. – Chodź, chcę Tobie coś pokazać. – Wzięłam go za rękę i pociągnęłam na schody. Byliśmy w połowie drogi do góry, kiedy drzwi prowadzące z garażu do kuchni się otworzyły z trzaskiem. Uderzyły w ścianę, zanim się zatrzasnęły. Podskoczyłam i odwróciłam głowę w kierunku drzwi. - Willow – warknął. - Cholera – szepnęłam. - Co się dzieje? – zapytał Brody. Kiedy nie odpowiedziałam, odwrócił moją twarz do siebie. – Co? - Janine? Gdzie ona jest? - Ralph, co się dzieje? – słyszałam, jak pyta moja mama swoim delikatnym głosem. - Ta mała dziwka, Twoja córka, to co się dzieje. – Splunął słowa. Pełne jadu i nienawiści. Wzdrygnęłam się jakby mnie uderzył. Czułam, że Brody sztywnieje obok mnie, a moje serce zamarło. Wiedziałam, co się święci i wiedziałam, że Brody nie może tutaj być. - Witam, pani McKenna. – powiedział Jaden.
263
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Jaden? Jaden. Co on tutaj robi? - Jaden. – Moja mam przyznała. – Nie spodziewałam się zobaczyć Ciebie tutaj. – Słyszałam wymuszoną, fałszywą radość w jej głosie. - Co on do cholery tutaj robi? – szepnęłam.
Oddychaj. Po prostu oddychaj. Słyszałam, jak Ralph się potknął. Jego głos był coraz bliżej, coraz głośniejszy. – Ona spotykała się z kimś innym za plecami Jadena. Dziwka. Gdzie ona jest? - Nie, nie, nie. – Potrząsnęłam głową, moje usta otwierały się i zamykały, kiedy chciałam mu coś powiedzieć. – Brody, ja nie… Kocham Cię… Ja… nie – Wciąż kręciłam głową. Położyłam palce na mojej skroni i przycisnęłam tak mocno, ze aż bolało. Mój umysł szumiał, składając kawałki razem tak szybko jak mógł. Jaden dostał się do mojego ojczyma, jedynej osoby, która stała w jego narożniku. Według niego, Jaden nie zrobił nic złego, a ja trzymałam Brodego w sekrecie tak długo jak mogłam. - Ralph, uspokój się – powiedziała moja mama. - Proszę Brody, proszę, musisz iść – powiedziałam mu, patrząc przez ramię. Starałam się do pchnąć w kierunku drzwi. To było jakbym próbowałam naciskać na drewniany regał pełen książek po wykładzinie. Brody się nie ruszył. - Porozmawiamy później – wyszeptałam. – Obiecuję, proszę. - Jesteś z Jadenem z powrotem?19 – Brody spojrzał na mnie, widziałam zmieszanie i ból w jego oczach. Pokręciłam głową na nie. Moje usta otworzyły się i zamknęły, kiedy próbowałam wymyśleć coś, żeby wytłumaczyć mu to, ale musiałam zmusić Brodego do wyjścia, więc powiedziałam: Tak.20 – prawie się zakrztusiłam. Żółć urosła mi w gardle i czułam jak usta wypełniają się śliną, chciałam rzygać. To było obrzydliwe, mówiąc że jestem z Jadenem, nawet jeśli to było kłamstwo. Brody skinął głową, zanim spojrzał w moje oczy. – Powiedz mi, dlaczego do niego wróciłaś i odejdę.
19 20
Że tak powiem no żesz, K****, ja p******e… chyba wszyscy wiedzą, o co mi chodzi No nie wierzę…po prostu płaczę
264
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Kocham go. - Kłamiesz. - Nie. Nie, nie kłamię. Kocham go. Teraz idź, proszę. – Otworzyłam drzwi, żeby go wypchnąć. Stał w miejscu. Usłyszałam kroki w korytarzu.
Och, nie. - Brody – wyszeptałam. – Proszę, odejdź. Nie możesz tu być… możemy porozmawiać później przez telefon i wszystko wytłumaczę. – Błagałam go oczami, żeby odszedł. – Jeśli Ralph Cię zobaczy… proszę. Nie ruszał się. Wpadłam w panikę i powiedziałam pierwszą rzecz, która wpadła mi do głowy. – Nie możemy być razem. Nie jestem w Tobie zakochana. Nigdy Ciebie nie kochałam. Kocham Jadena. Użyłam Cię, aby wzbudzić w nim zazdrość. – Starałam się nie myśleć o tym, jak było to dla niego bolesne, ale chciałam, żeby opuścił dom i chciałam trzymać go od tego z daleka.
Proszę idź, szybciej, szybciej. - Willow! Podskoczyłam, zassałam oddech i położyłam rękę na ustach, żeby milczeć. Czułam łzy w oczach. - Brody, musisz iść. – Szarpnęłam jego ramię do drzwi. Kiedy nie ruszył się, spojrzałam na niego i krzyknęłam. – Idź. - Na kogo krzyczysz, dziewczyno? Lepiej uważaj na Twoją mądrą buźkę. Rusz się i przynieś swój tyłek tutaj. Teraz! - krzyknął.
Och, brzmi na naprawdę pijanego. Proszę odejdź Brody. Jakoś mam nadzieję, że wiesz, że Cię kocham. Zawsze będę. Brody podszedł powoli do drzwi. Jego oczy szukały moje. Kładąc dłoń lekko na mojej twarzy, zranionym głosem powiedział.
265
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – Kocham Cię.21 Zmusiłam w sobie wszystko, aby szarpnąć się od jego dotyku. – Żegnaj, Brody. Krzyczałam w środku. – Nie, nie, nie! Kocham Cię. – Nie mogłam niczego usłyszeć przez krzyki w mojej głowie i szum krwi w moich uszach. Pierwsza łza stoczyła się po moim policzku, kiedy zamknęłam drzwi. Oparłam czoło o drewno i poczułam rykoszet przechodzący przez moje ciało. Cięło moje wnętrzności jak odłamek szkła. Mówiąc Brodemu żegnaj, raniąc go, było to bardziej bolesne, niż cokolwiek, kiedykolwiek czułam. Odebrało mi oddech gorzej niż kopnięcie, smakowała gorzej niż moja własna krew. Chętnie cierpiałam, przez to, jaki ból widziałam w oczach Brodego. Ale musiał odejść. Jeśli zobaczyłby tutaj Brodego, nie skrzywdziłby tylko mnie. Mógłby skrzywdzić Brodego. Nie byłam tego warta. Musiałam trzymać go z daleka.
Oddychaj. Po prostu oddychaj. Jesteś silna. Oddychaj.
21
Prawie ryczę, na serio…. Naprawdę gorzej się tłumaczy, bo czytając przekłady tak nie miałam.
266
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY KONSEKWENCJE „Przepraszam, że zaciągnęłam Cię w mój ciemny i pokręcony świat. Miałam nadzieję, że będziesz jedynym, który da mi siłę i pomoże mi się uwolnić stąd.” - Willow
Siedziałam w izbie przyjęć, moja ręka leżała na mojej klatce piersiowej. Byłam tu już trzy godziny, czekając na wywołanie, aby dostać się do lekarza. Ralph zostawił mnie tutaj, żebym zadzwoniła, kiedy skończę. Moja mama chciała przyjechać ze mną, ale on jej zabronił. Powiedział, że nie widział jej przez tydzień i nie chcę, żeby spędzała czas na pogotowiu zamiast z nim. Oczywiście, ona się zgodziła. Miło. Dziękuję, dziękuję mamo. Czuję się kochana. Dzieci krzyczały wokół mnie. Ich jęki odbijały się echem od podłogi i ścian. Moja głowa pulsowała. Mężczyzna po mojej lewej zwymiotował w plastikowe wiaderko, a krew kapała na podłogę ze ścierki na ramieniu nastoletniego chłopca po mojej lewej stronie. Starałam się nie patrzeć na żadnego z nich. - Willow Rutherford. – Pielęgniarka wreszcie zawołała. - Jestem tutaj. – Wstałam i poszłam za nią do pokoju. - Dlaczego jesteś tutaj dzisiaj? – zapytała. Była ładna i miała piękne, czekoladowe oczy. Starałam się na nią nie patrzeć. Nie chciałam płakać, a ona miała ten rodzaj twarzy, która sprawiała, że chce mi się płakać i powiedzieć wszystkie moje tajemnice. Chroniłam mój sekret przez tak długi czas, był jak organ życiowy w moim ciele. Jeden, którego nie mogę wyciąć. - Spadłam ze schodów i uderzyłam ramieniem w ścianę. Napisała coś w aktach. – Kto jest z Tobą? - Nikt. – Nienawidziłam jak mój oddech drżał. Nie byłam sama tylko w szpitalu, ale sama naprawdę. Twarz błysnęła mi przed oczami. To bolesne spojrzenie. Pytanie w jego 267
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa oczach. Miłość. Połknęłam to coś, co formowało się w moim gardle i próbowałam się pozbierać. Jeden problem w tym czasie. Skinęła głową i zapisała coś innego w jej aktach. – Okay, lekarz zaraz przyjdzie. Czy chcesz, żebym włączyła dla Ciebie telewizję? Spojrzałam na mały telewizor wiszący w rogu pokoju i pokręciłam głową. – Nie, dziękuję. Wolałabym po prostu się położyć. - Okay, skarbie. Kliknij na przycisk, jeśli będziesz czegoś potrzebowała. – Wyszła z pokoju i zamknęła drzwi za sobą. Rozejrzałam się. Wyglądało jak w każdym innym szpitalu. Zdarte, białe ściany, przerażająco wyglądające maszyny, monitory pracy serca i rzeczy, które nie miałam pojęcia, czym są. Nienawidziłam tego. Układając się z powrotem na noszach, zamknęłam oczy. Oddychałam głęboko, starając się złagodzić ból w moim ramieniu. Nagle ktoś zapukał do drzwi i wszedł wysoki i siwy mężczyzna. – Pani Rutherford? - Tak? - Jestem doktor Sebastian. Co Cię tutaj sprowadza? Westchnęłam. Już odpowiadałam na to pytanie. – Spadłam ze schodów i uderzyłam ramieniem w ścianę. - Możesz ruszać ręką? - Nie. - Pójdziemy zrobić rentgen i zobaczymy, co się dzieje. - Okay, dziękuję bardzo. Kilka minut później, chłopak niewyglądający na dużo starszego ode mnie przyprowadził do pokoju ogromny kawałek maszyny. – Rutherford? - Tak. - Zrobię Tobie rentgen. Zrobił kilka ujęć z różnych perspektyw. Bolało jak cholera i płakałam kilka razy. - Przepraszam – powiedziałam, gryząc się w wargę. - W porządku. Przepraszam, że muszę ruszać tak tą ręką. Wiem, że to boli, ale już prawie gotowe.
268
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Kiedy skończył, powiedział mi, że doktor przyjdzie tutaj za chwilę, aby omówić wyniki ze mną. Czekałam godzinę na lekarza. Usiadłam na noszach z zamkniętymi oczami, próbując skupić się na czymś innym, niż gdzie jestem i co się stało, że się tutaj znalazłam. Ale wszystko, co widziałam to niebieskie oczy Brodego i ból, który znajdował się w nich.
Moje czoło opierało się o drzwi, kiedy Brody wyszedł. Łzy i błysk bólu w jego oczach było wszystkim, co widziałam. Czułam się, jakbym wycinała kawałek mnie, kiedy go raniłam. I wiedziałam, że zraniłam go. Czułam ból promieniujący z jego ciała. Chwycił garść włosów i szarpnął mnie do tyłu. Nie mogłam powstrzymać małego krzyku, a on uśmiechnął się. Obok bicia mnie, jego ulubioną rzeczą było słuchanie mojego płaczu i krzyków. - Co do cholery robiłaś? Oszukiwałaś Jadena z jakimś punkiem. Kim myślisz, że jesteś? – Cios w bok przerwał jego pytanie i powietrze wypłynęło z moich płuc. Ralph puścił moje włosy i opadłam na kolana i ręce. Widziałam Jadena opierającego się o ścianę na końcu korytarza. Uśmiechał się do mnie.22 Chwyciłam poręcz schodów i podciągnęłam się w górę, tylko by otrzymać kolejne uderzenie od Ralpha. - Wiesz, że jedynym powodem, dla którego ktoś taki jak Jaden spojrzał na Ciebie jest to, że przyjaźnię się z jego rodziną. Nigdy nie traciłby czasu na takiego białego śmiecia, jak Ty, jeśli nie byłabyś ze mną. – Owinął rękę wokół mojego ramienia tak mocno, że wiedziałam, że następnego dnia pojawią się siniaki. Pociągnął mnie abym stanęła twarzą w twarz z Jadenem. – Jaden łaskawie zgodził się przyjąć Ciebie z powrotem. – Spojrzał na Jadena. Jego głos złagodniał i nawet uśmiechnął się do niego. Uśmiechnął się. To było obrzydliwe i spowodowało, że nienawidziłam ich jeszcze bardziej. – Czy mam rację, synu? - Tak, proszę pana. Będą zasady, oczywiście. - Zdecydowanie. Willow potrzebuje zasad i kar, aby utrzymać ją w ryzach. Inaczej wydaje się, że nie jest w stanie podejmować dobrych decyzji. – Ralph poklepał Jadena po plecach, jakby byli starymi przyjaciółmi. – Dobrze, dobrze, jestem wdzięczny, że to zadziałało. Chodźmy na kolację. Jestem głodny. Ralph popchnął mnie w stronę jadalni. Moje ramię uderzyło w ramę drzwi mocno
22
No co za ku..s :/ bądź co bądź, spodziewałam się wszystkiego, ale nie mieści mi się w głowie, jak on może patrzed na to, co ojczym robi Willow.
269
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
i poczułam piekący ból. Nie mogłam korzystać z ręki podczas kolacji, a kiedy próbowałam nią ruszyć, ból był tak intensywny, że żółć wzrosła mi w gardle i byłam pewna, że albo zwymiotuję, albo zemdleję z bólu. Ścisnęłam moje oczy i próbowałam myśleć o czymś innym, niż o agonii przechodzącej przez moje ciało. - Willow. Otwórz oczy. – Poprosiła moja mama, kiedy kolacja się zakończyła, ale nie ruszyłam się z krzesła. Kiedy tego nie zrobiłam, ona uklęknęła przede mną, uświadomiła sobie, że mój oddech był nierówny i pot pokrył moją twarz. Odwróciła się i zawołała Ralpha, który już usiadł wygodnie w swoim fotelu i zarekwirował pilota. - Ralph, Ralpph, myślę, że ona potrzebuje lekarza. – W milczeniu spojrzała w moje oczy i przyłożyła rękę do mojej twarzy, zanim pomogła mi się podnieść z krzesła. - Och, wciska kit. Wszystko, aby zrobić moje życie trudniejszym. – Chwytając klucze, wyszedł przed drzwi. Nie spojrzał się do tyłu, aby zobaczyć, czy nie potrzebuję pomocy. Jaden stał w tym samym miejscu, gdzie znajdował się, kiedy spektakl się rozpoczął.23 Kiedy moja mama i ja przechodziłyśmy obok, zakręcił palcami i uśmiechnął się. – Do zobaczenia w szkole, Willow. Gdybym była w stanie, kopnęłabym go w krocze tak mocno, że musiałby sikać przez nos do końca życia. Podskoczyłam, kiedy drzwi się otworzyły i wszedł doktor Sebastian, wysoki, ciemnoskóry mężczyzna, ubrany w biały fartuch. Spojrzał na komputer. – Pani Rutherford? Spojrzałam w górę. – Cześć. – Próbowałam się uśmiechnąć. Nie sądzę, że mi się to udało. - Sprawdziliśmy Twoje zdjęcie rentgenowskie i dobrą wiadomością jest to, że nic nie jest złamane. Zła wiadomość jest taka, że Twoje ramię jest zwichnięte. - Och, co będzie dalej? – Moje zęby dygotały i nie byłam pewna, dlaczego. W gabinecie było ciepło, a pielęgniarka dała mi podgrzewany koc. - Cóż, musimy nastawić Twoje ramię, następnie wykonamy rentgen, żeby upewnić się, że wszystko wygląda w porządku, a potem będziesz mogła wrócić do domu. Dwie pielęgniarki weszły do pokoju i lekarz chwycił mnie za ramię. Tak naprawdę nie mogłam powiedzieć, co działo się dalej. Wiedziałam tylko, że był to najgorszy ból, jaki 23
Jeśli był by realny to bym go skopała.
270
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa kiedykolwiek czułam w całym moim życiu. Starałam się nie krzyczeć, ale nie udało się. Bardzo. Bardzo głośno. Potem było już po wszystkim. - Świetnie to zniosłaś, skarbie – powiedziała mi ładna pielęgniarka. – Posłuchaj, Willow, jeśli mogę Cię tak nazywać? – Skinęłam głową, a ona się uśmiechnęła. – Czy jesteś pewna, że nie ma czegoś, o czym chciałabyś mi powiedzieć, o tym, co się stało? - Nie. Spadłam ze schodów. – Czułam się dobrze, kłamiąc. Kiedy już zdecydowałam, jaką historię opowiem, prawie sama w nią uwierzyłam. Poklepała moją nogę i uśmiechnęła się. – Rentgen jest tutaj. – Odeszła i wszedł ten sam chłopak, co poprzednim razem. Zapytał się, jak się zraniłam, kiedy wziął rentgen. Powtórzyłam moją opowieść. Kilka minut po skończeniu zdjęć, starsza kobieta, która popsikała się za dużą ilością perfum, ubrana w niebieski kitel, który specjalnie na nią nie pasował weszła do pokoju razem z moją pielęgniarką. - Cześć, Willow. Jestem Joyce. Jestem menadżerem szpitala. - Okay – powiedziałam powoli. - Chcę tylko upewnić się, że rozumiemy dokładnie, co się stało Tobie dzisiaj. Czy możesz mi opowiedzieć własnymi słowami, co doprowadziło do wypadku.
Nie, ale mogę skłamać. - Zbiegałam ze schodów, aby otworzyć drzwi. Moja stopa ominęła jeden stopień. Upadłam i uderzyłam ramieniem w ścianę. - Jesteś pewna? - Tak, proszę pani. - Kto jest z Tobą dzisiaj? - Nikt. - Jak się dostaniesz do domu? - Mój ojczym powiedział, że mam do niego zadzwonić, kiedy skończę i zabierze mnie do domu – wyszeptałam. Przez całą naszą rozmowę, Joyce notowała coś w aktach. Kiedy zakończyła pisanie, spojrzała na mnie. – Jeśli stało się coś innego, możesz mi powiedzieć. Wszystko, co powiesz tutaj, jest
271
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa ściśle tajne. Pokręciłam głową i przygryzłam skórę na moim palcu. – Nic innego się nie stało – skłamałam. - Okay. Pielęgniarka przygotuje Twój wypis. - Dziękuję – powiedziałam, a mój wzrok zablokował się na podłodze. Godzinę później, byłam w aucie z moją mamą, jadąc do domu. Moja ręka znajdowała się na temblaku, aby umożliw ścięgnom zaleczenie się. Nie wiedziałam. Nie słuchałam ich. Dali mi coś na ból, wypis i powiedzieli, abym regularnie przychodziła do lekarza co tydzień na kontrolę. Nie chciałam.
Mama pozwoliła mi zostać w domu w poniedziałek, częściowo dlatego, że moje ramię nadal bolało i tabletki przeciwbólowe sprawiały, że czułam się chora, a częściowo dlatego, że czuła się winna. Powinna go zatrzymać. Powinna coś zrobić, cokolwiek, z wyjątkiem tego, co zrobiła. Stała tam i nic nie zrobiła, ponieważ jeśli by coś zrobiła, on mógł ujawnić jej tajemnicę. Powiedzieć, co ona zrobiła. A wtedy ludzie wiedzieliby, że zrobiła coś o wiele gorszego, niż biały śmieć, który złapał najbardziej pożądanego kawalera w Middleton. Wtorek był moim pierwszym dniem po powrocie do szkoły. Pierwszy dzień, kiedy zobaczę Brodego odkąd powiedziałam mu, że go nie kocham. Bałam się biologii. Próbowałam zmienić plan zajęć, żeby go unikać – widząc go każdego dnia, to będzie tortura – ale to były jedyne zajęcia biologii, aby zdobyć punkty, więc utknęłam. Brodego nie było, kiedy weszłam do klasy. Jenna zadbała o książki dla mnie. Położyła torbę na stoliku i dała mi szybki całus w policzek. – Zobaczymy się na historii. Jeśli będziesz czegoś potrzebować, napisz. Nie ważne, co to będzie, Willow. Napisz. Mam to na myśli. Kiwając głową, usiadłam. Nie patrzyłam na nikogo i nic nie mówiłam. Po prostu siedziałam prosto patrząc się na tablicę, czekając aż nauczyciel rozpocznie zajęcia.
272
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Przygotowywałam się na przybycie Brodego. Ktoś wsunął się na krzesło obok mnie i zesztywniałam. Wypuściłam oddech, który trzymałam, kiedy powiedział. - Hej, dziewczyno. Jak leci? – zapytał Tim, dając mi buziaka w policzek. Wzruszyłam ramieniem – tym zdrowym. Łzy pchały mi się do oczu. Wiedziałam, że jeśli coś powiem, zacznę płakać. Znowu. Więc nic nie powiedziałam i Tim rozumiał to. - Um, zamieniliśmy się miejscami. Pomyślałem, że będzie to dla Ciebie łatwiejsze – wymamrotał Tim. I znów skinęłam głową i odwróciłam wzrok. – Powiem to tylko raz, ponieważ wiem, że nie chcesz, żebyśmy się wtrącali, ale naprawdę mi przykro. Musisz radzić sobie z gównem, Willow. Wiem, że kochasz Brodego. Nie wiem, co się stało z Jadenem, ale wiem, że to nie jest to, czego chcesz. – Spojrzał na moje ramię. – To nie jest to, co wszyscy chcemy. Nic nie powiedziałam. Pojedyncza łza, spłynęła po moim policzku, mówiąc wszystko za mnie. Otarłam ją, zanim ktokolwiek inny, niż Tim mógłby ją zauważyć. Potarł moje plecy, zanim wyjął książki z mojej torby. Nie mogłam skupić się na lekcji. Tylko zastanawiałam się czy Brody siedział na starym miejscu Tima – dwa rzędy za mną po prawej stronie. Chciałam odwrócić się i spojrzeć. Ale nie zrobiłam tego. Po zajęciach, Tim pomógł mi zebrać moje rzeczy i włożyć je do torby. Założył ją sobie na ramię. – Dostałem przepustkę z sekretariatu, usprawiedliwiającą spóźnienia, więc mogę nosić Twoje rzeczy dopóki nie wyleczysz trochę swojego ramienia do przyszłego tygodnia.
To coś, co Jaden powinien robić. Ale nie. Nie chodzi o niego. Dzięki Bogu za Tima i Jennę. - Dziękuję. – To było pierwsze słowa, które powiedziałam odkąd weszłam do szkoły z Jenną dzisiejszego ranka. Tim i ja szliśmy w milczeniu do klasy na angielski. Zawahałam się przed drzwiami. Tim czekał spokojnie obok mnie. Zabrzmiał dzwonek alarmowy i wiedziałam, że muszę wejść do środka, ale nie mogłam zmusić moich stóp do poruszenia się. Czułam, jak panika wzbiera się w moim ciele. To mnie dusiło. Nie mogłam złapać oddechu. Krew uderzyła za
273
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa moimi uszami i poczułam pot spływający po moim kręgosłupie, klejąc koszulkę do moich pleców. Całe moje ciało zaczęło się trząść i moje zęby stukały o siebie, jakbym stała na dworze w środku zimy, ale w szkole było ciepło.
Nie mogę tego zrobić. Obraz Brodego pokazał się przed moimi oczami. Noc w barze cioci Bess, kiesy graliśmy w bilard i kazałam mu myśleć, że nigdy wcześniej w go nie grałam. Noc w namiocie, patrząc się w światła. Jak wyglądał, kiedy pochylił się, żeby pocałować mnie po raz pierwszy. Jego uśmiech, szafirowe oczy… obrazy biegły przed moimi oczami jak pokaz slajdów, coraz szybciej i szybciej, aż zakręciło mi się w głowie. Wyciągnęłam rękę i przytrzymałam się ściany. - Hej, jesteś pewna, że jesteś gotowa, żeby to zrobić? – Tim objął mnie w pasie i oparłam się o niego. Wtedy łzy zaczęły płynąć. Nie mogłam ich zatrzymać. Po prostu przychodziły jedna za drugą, aż pomyślałam, że mogę się w nich utopić. Schowałam głowę w ramieniu Tim i cicho płakałam, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Miałam wystarczająco dużo uwagi, bez wszystkich widzących moje załamanie przed klasą angielskiego. - Chodźmy. Idziemy stąd. – Tim powiedział, odciągając mnie od drzwi. Pokręciłam głową i otarłam drzwi z mojej twarzy. – Mogę to zrobić – wyszeptałam. Podniosła głowę z ramienia Tima. Wtedy go zobaczyłam. Stał 1,5 metra ode mnie, patrząc na mnie. Jego szczęka była zaciśnięta. To był pierwszy raz, kiedy go widziałam, odkąd opuścił mój dom. Odkąd powiedziałam mu, że go nie kocham. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, potrząsając lekko głową. Było tak dużo rzeczy, które musiałam mu powiedzieć, ale jego twarz pozostała zamknięta, a ja wiedziałam, że zniszczyłam wszystko, co miałam z Brodym. Spojrzałam na niego jeszcze raz, błagając go wzrokiem, żeby dał mi jakiś znak, że zrozumiał. Kiedy tylko patrzył na mnie, jego szczęka napinała się i zaciskałam, mój wzrok opadł na podłogę, odwróciłam się i weszłam do klasy. Chciałam, żeby Tim miał angielski ze mną, żeby mógł znowu zamienić się miejscami z Brodym. Ale, w końcu, nie miałam się, czym martwić. Brody znalazł kogoś innego, aby zamienić się miejscami. Nie wiedziałam, gdzie siedział. Zmusiłam siebie, żeby nie szukać go.
274
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Po prostu wiedziałam, ze nie był obok mnie. To powinna spowodować, że będzie łatwiej, ale z jakiś powodów, nie było. To wszystko pogorszyło. Nie rozumiałam, dlaczego, a ja nie miałam siły, żeby spróbować to zrozumieć. Reszta dnia upłynęła w ten sam sposób. Tim czekał na mnie po każdych zajęciach i zabierał moje rzeczy, niosąc je do następnej klasy. W każdym przypadku, Brody znalazł inne miejsce. Podczas lunchu, siedziałam z Jadenem i jego grupą przyjaciół. Nie jadłam – żyłam na wysoko-kofeinowych napojach energetycznych i na niczym więcej – nie podeszłam do stolika, gdzie siedzieli Jenna i Tim, żeby powiedzieć cześć. Bałam się, że będzie tam Brody. Zamiast tego, patrzyłam wprost przed siebie, nie mówiąc nic, chyba, że ktoś się do mnie odezwał. Jaden był nieświadomy. Kiedy zajęcia się wreszcie skończyły i Jenna podwiozła mnie do domu, poszłam do pokoju i położyłam się na łóżko, patrząc w sufit. Nie zeszłam na kolację. Nigdy nie opuściłam mojego pokoju. Nikt nie zauważył, albo nikogo to nie obchodziło. Tak czy inaczej, zostawili mnie w spokoju, a tego właśnie chciałam. Mój telefon zadzwonił około dziewiątej. Westchnęłam i przeczytałam wiadomość. Jenna: Jak poszło? Ja: Nie chcę o tym rozmawiać. Jenna: Ok. Jestem tutaj, kiedy będziesz gotowa. Ja: Dziękuję. Jenna: Kocham Cię. Ja: Ja Ciebie też. Musiałam zasnąć od razu po wysłaniu wiadomości, ponieważ mój budzik zadzwonił następnego ranka. Wciąż leżałam na kocu, miałam na sobie ubrania, które nosiłam dzień wcześniej, a komórkę trzymałam w dłoni. Wstałam z łóżka i przygotowałam się do szkoły. Dzień był powtórką z poprzedniego dnia. I następny, następny, i dzień potem i kolejny, każdy dzień był taki sam. Przechodziłam przez nie bez zwracania na siebie uwagi. Jedyną rzeczą, która się zmieniła, było to, że płakałam mniej. Ludzie, którzy nauczyli się ukrywać swoje emocje, byli w tym dobrzy, a ja stawałam się ekspertem. Ja tylko starałam się
275
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa przeżyć. Musiałam wytrzymać tylko do ukończenia szkoły. Jeszcze kilka miesięcy i to się skończy.
Oddychaj. Mogę to zrobić. Nie może być już gorzej. Po prostu oddychaj.
276
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI KARA
„Najgorszym uczuciem nie jest bycie samotnym. Najgorszym uczuciem jest bycie zapomnianym przez kogoś, kogo Ty nigdy nie zapomnisz.” - Willow
Minęły dwa tygodnie. Znowu byłam więźniem Jadena. Wiedział gdzie byłam, z kim byłam, kiedy tam byłam i kiedy byłam w domu. Odciął mnie od Jenny i Tima w szkole i spędzał większość popołudnia w moim domu, sprawiając, że odwiedzanie mnie przez nich w domu było niemożliwe. Nie obchodziło mnie to. Nie mogłam być z Brodym. Nic innego nie miało znaczenia. Był to jeden z nielicznych dni, kiedy Jaden mnie opuścił. Była impreza u Jamiesona. Wymigałam się, mówiąc mamie, że prawdopodobnie będą pić alkohol skoro rodziców Jamiesona nie ma w domu. Zlapała haczyk. Powiedziała Jadenowi, że nie pojadę z nim na imprezę. Po raz pierwszy, stanęła po mojej stronie. Zadzwoniłam do Jenny i zapytałam, czy może przyjść. Była u mnie w ciągu pięciu minut. Trzymała mnie w wielkim uścisku w ciągu sześciu. Płakałam w ciągu siedmiu. - Wyglądasz okropnie – wyszeptała w moje włosy. - Dzięki. Ty też wyglądasz jak supermodelka. – Pociągnęłam nosem i otarłam łzy z policzków. - Straciłaś tak dużo na wadze. Twoje ubrania po prostu na Tobie wiszą, jakbyś była włóczęgą, czy coś. - Jezu, dziękuję za słowa otuchy – powiedziałam z małym uśmiechem. - Jesz coś? Czy żyjesz tylko na nich? – Podniosła puszę napoju energetycznego. Wzruszyłam ramionami. – To jest najlepsza dieta, kiedykolwiek.
277
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Rozmawiałyśmy przez godzinę. Ona mówiła mi wszystko, co się działo wokół, wszystkie gorące plotki w szkole. Kto z kim sypiał, kto zerwał, kto był w ciąży, kto wychodził z ukrycia. Nie chciała mi powiedzieć nic, co mówiono o mnie i Brodym. W rzeczywistości w ogóle nie poruszała tematu Brodego. Zamówiłyśmy pizzę, a ona zmusiła mnie do jedzenia – karmiąc mnie. Wmusiłam w siebie kawałek zanim poczułam odruch wymiotny. - Nie chcę już. – Odsunęłam talerz. – Chcesz obejrzeć ze mną film? - Jasne. Odpaliłyśmy komedię w odtwarzaczu i położyłyśmy się na łóżku. Położyłam głowę na jej kolanach. Ona czesała palcami moje włosy. Połowa filmu zleciała, kiedy zadzwonił mój telefon. Zmusiłam się, żeby wstać i chwyciłam go. Jaden: Co robisz? Ja: Oglądam film z Jenną. Jaden: Gdzie? Ja: W domu. Jaden: Dobrze. Rzuciłam telefon przez pokój i schowałam głowę w poduszki. - Jest gorszy niż kiedykolwiek, co? – mruknęła Jenna. - Tak. - Hej, znajdźmy naprawdę zasmarkaną koszulkę dla Ciebie na jutro. Taką, której on nie zrozumie. To nie powinno być trudne, co? – Wstała z łóżka, otworzyła moją szafę i zamarła. – Och, Willow. Zaczęłam płakać. Znowu. Zawsze płakałam, kiedy moje nerwy brały nade mną górę. - Lepiej, żeby Jaden tego nie zobaczył – szepnęła. Spojrzała na fotografie Brodego i mnie, które pokrywały wnętrze mojej szafy. – Wyglądasz na tak szczęśliwą. – Łzy wypełniły jej oczy. – Tak mi przykro, Willow. Wzruszyłam ramionami. – Jest jak jest. - Słuchaj, nie wiem, cz powinnam Ci powiedzieć, czy nie, ale myślę, że lepiej jak
278
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa usłyszysz to ode mnie, niż od kogoś innego. – Jenna zdrapywała lakier ze swojego kciuka. – Um… Kara zapytała się Brodego, czy pójdzie z nią na tańce w piątek i on się zgodził. Zassałam oddech. Ból przebiegł przez mnie. To było tak, jakby Jenna mnie uderzyła. Moja głowa zaczęła pulsować i pokój zaczął wirować. Pochyliłam się i oparłam głowę na kolanach. Nawet nie starałam się powstrzymać moich łez. Pół płacz – pół krzyk rozdarł się przeze mnie, pozostawiając otwartą ranę. Jenna podbiegła i uklękła obok mnie. Objęła mnie i kołysała mnie, jak małe dziecko. – Jest mi bardzo, bardzo przykro. – Powtarzała w kółko. - Wiedziałam, że to się stanie – powiedziałam przez płacz – ale to boli tak mocno. To tak cholernie boli.
Piątek. Tańce odbywały się dzisiejszej nocy. Byłam w ciągłym bólu, emocjonalnym i fizycznym, z powodu tego, że Brody jechał tam z Karą. Czy to co mieliśmy da się tak łatwo zapomnieć? Tak łatwo odejść z mojego życia do niej? Postanowiłam, że to nie ma znaczenia. Było lepiej, że on ruszył ze swoim życiem. Lepiej dla niego, lepiej dla mnie. Jednak, nie bolało mniej. Skorzystałam z porady Jenny i postanowiłam znaleźć odpowiednią koszulkę. To musiał być długi rękaw, aby ukryć moje świeże siniaki. Przeszukałam moją szafę i znalazłam go, ale był z krótkim rękawem. Musiałabym założyć do niego bluzę z kapturem, aby ukryć siniaki. Znalazłam bluzę, która by pasowała, ale moja ręka zatrzymała się tuż przed dotknięciem. - Pieprzyć to. Nie będę się już ukrywała. – Wyciągnęłam koszulkę i założyłam ją. Niech wszyscy zobaczą siniaki, nie obchodziło mnie to. Powiedzenie na mojej koszulce było idealne, chociaż pewnie mogę zostać odesłana do domu, bo miała na sobie przekleństwa. Mówiło : „ Przepraszam, który poziom piekła to
jest?”. Zdecydowałam, że to jest tego warte. Spojrzałam w lustro i zatrzymałam się, moja ręka przesuwała się po tkaninie. Koszulka była czerwona.
279
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Czy wybrałam ją, bo to ulubiony kolor Brodego? Czy to tylko zbieg okoliczności? Ubrałam czarne spodnie dresowe i moje wysokie, czerwone Conversy – pomyślałam, że dzisiaj Jenna da mi przepustkę i nie będzie mnie pouczać za wybór mojej garderoby. Włosy związałam w koka i zrobiłam lekki makijaż, aby ukryć cienie pod oczami. Spojrzałam w lustro po raz ostatni. Jenna miała rację. Straciłam na wadze. Moje ubrania wyglądały jakby były o rozmiar za duże.
Najlepsza. Dieta. Kiedykolwiek. Siedziałam na ganku, czekając na Jennę. Kiedy tylko podjechała, pobiegłam do samochodu. - Chodźmy zakończyć ten dzień – mruknęłam. Wjechałyśmy na parking dla uczniów. Jenna zaparkowała i wyszła z samochodu, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Po prostu siedziałam i patrzyłam. - Co się stało? – zapytała, otwierając moje drzwi. – O cholera, Willow. Nie widziałam ich. Wzruszyłam ramionami i wysiadłam z samochodu, wciąż patrząc jak Brody i Kara idą przez parking. Podwiózł ją do szkoły. Widziałam jak otwierał dla niej drzwi, jak robił to dla mnie tak wiele razy. Kiedy weszłam do szkoły, czułam oczy na sobie. Ludzie schodzili mi z drogi, kiedy szłam. Nie wiedziałam, czy było im mnie żal, czy tylko chcieli zobaczyć moją reakcję. Trzymałam głowę wysoko i po prosto starałam się dotrzeć do szafki. - Och, nie. - Co? – spojrzałam na Jennę. Skinęła głową w stronę naszych szafek. Jaden stał tam, ręką opierał się o szafkę. - Hej, Wills – powiedział. - Nie nazywaj mnie tak. Jenna pomogła mi zdjąć mój płaszcz i zassała oddech, kiedy zobaczyła moje ramiona. Nic nie powiedziała, kiedy wyciągała z szafki moje książki, zakładając torbę przez ramię. Znowu myślałam, że Jaden powinien to robić. On wydawał się być moim chłopakiem. Czy to nie jest to, co chłopacy powinni robić? - Wciąż na temblaku, co? – zapytał. 280
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Noszę go, czyż nie? – rzuciłam. - Zmień nastawienie. Ładna koszulka. Do zobaczenia na lunchu. – Przeszedł obok mnie. - Mówiłam Ci, że nie zrozumie. – Jenna wskazała na moją koszulkę. - Nawet nie zwrócił na to uwagi. Jenna roześmiała się, ale nie było w tym humoru. – Tak, on jest prawdziwym dupkiem. Kiwając głową, poszłam z nią do mojej klasy na biologię. Zmusiłam się, żeby nie patrzeć na Brodego. Po prostu podeszłam do mojego krzesła i usiadłam, kładąc głowę na książkach. Przynajmniej nie chodziłam na żadne zajęcia z Karą. Nie będę musiała oglądać tych gołąbków razem. Błąd. Gdziekolwiek poszłam w piątek, widziałam Brodego. I za każdym razem, Kara była z nim. I to naprawdę było straszne, jakby już nie było, trzymali się za ręce. Moje ciało trzęsło się, kiedy widziałam go z nią. To była mieszanka oślepiającej złości, piekącego bólu i gniewu. Mój żołądek kręcił się, i byłam pewna, że zwymiotowałabym, gdybym miała czym, ale nie pamiętałam, kiedy ostatni raz coś jadłam. Podkradałam, co noc jedną z tabletek nasennych mojej mamy. Brałam ją zaraz po kolacji i szłam do łóżka. Ratowała mnie przed nocą, podczas której bym siedziała i zastanawiała się, co Brody i Kara robili na tańcach. Czy przyciągał ją do siebie podczas wolnych piosenek? Czy pocałował ją? Mój umysł zawirował myślami o nich, aż myślałam, że oszaleję. Potem wzięłam tabletkę i oderwała mnie od wszystkich myśli o Brodym, Karze i tańcach.
Sobota. Jaden i ja poszliśmy do kina i do Dive na kolację. Kiedy tylko weszliśmy, wiedziałam, że tam był. Nie widziałam go. To było tak, jakby moje myśli i ciało wciąż było
281
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa z nim połączone. Wyczuwały go. Miałam radar na Brodego. Jaden poszedł na tyły restauracji, gdzie zawsze siadaliśmy. Podążyłam za nim, trzymając moje oczy na ziemi. Wiedziałam, kiedy minęłam stolik, przy którym siedział Brody. Mogłam poczuć jego zapach. I wtedy poczułam coś innego. Kwiaty i coś kobiecego… i wiedziałam, ze nie był sam. Łzy pchały mi się do oczu i próbowałam je przełknąć. Jedna uciekła, spłynęła po moim policzku i spadła na podłogę, zanim mogłam ją złapać.
Czy oni są wszędzie? Kiedy Jaden i ja usiedliśmy przy stoliku, upewniłam się, że siedzę plecami do reszty restauracji. Nie chciałam spojrzeć w górę i zobaczyć Brodego z nią. Wystarczająco zła była wiedza, że są tutaj. Nie potrzebowałam na to patrzeć. Jaden i ja jedliśmy na hamburgery – z pieprzonym majonezem. Ledwie powiedzieliśmy do siebie dwa słowa. Nie wiedziałam, dlaczego on chce być dalej razem. Było oczywiste, że się nie kochamy. Ledwie siebie tolerowaliśmy. Ale mnie chciał mnie puścić. Gdy skończył swój posiłek, wędrował od stolika do stolika, rozmawiając i żartując z kolegami. Jak zwykle w sobotni wieczór, Dive było zapełnione ludźmi ze szkoły. Siedziałam w kabinie, czekając aż Jaden się zmęczy i postanowi zabrać mnie do domu. Bawiłam się resztą frytek, maczając je w ketchupie i malując po talerzu. Byliśmy tam godzinę, kiedy wstałam, aby skorzystać z toalety. Szłam, kiedy stanął przede mną Jaden i chwycił mnie za rękę, ciągnąc mnie do niego. Wypuściłam z ust mały skowyt, kiedy uścisnął moje ramię. - Gdzie idziesz? - Muszę skorzystać z łazienki. Czy to w porządku dla Ciebie, czy wolisz, żebym zrobił siku na środku restauracji? Puścił mój nadgarstek i odwrócił się ode mnie. Odetchnęłam prze zęby, gryząc moją wargę, żeby nie powiedzieć niczego głupiego. Weszłam do toalety i zamarłam. Mój umysł krzyczał na mnie, aby odwrócić się i odejść, ale moje nogi nie chciały słuchać. To było tak, jakby były zrobione z ołowiu. Nie mogłam ich podnieść. Widziała mnie w lustrze. - Hej, Willow. – Dała mi mały uśmiech.
282
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Kara. - To jest trochę dziwne – powiedziała z nerwowym uśmiechem. Ja tylko się uśmiechnęłam.
Dlaczego dziwne? Tylko dlatego, że umawiasz się z jedyną osobą, którą kocham ponad wszystko? Nie, w ogóle to nie jest dziwne. - No cóż… Lepiej wrócę – Przerwała i wskazała w kierunku drzwi. Odsunęłam się od drzwi. – Tak, Twoja randka pewnie na Ciebie czeka – powiedziałam. - Zobaczymy się później – powiedziała, zanim wybiegła z łazienki.
Mam nadzieję, że nie.
To stało się dwa tygodnie później, kiedy stanęłam twarzą w twarz z Brodym w bibliotece. To był pierwszy raz, kiedy mieliśmy blisko kontakt od ranka przed angielskim. Po prostu patrzyliśmy się na siebie. Żadne z nas nie wiedziało, co powiedzieć, albo co zrobić. - Hej – powiedział w końcu Brody. - Hej, Ace. Nastąpiła kolejna długa, niewygodna cisza. - Cóż, muszę wrócić do pracy. – Wskazał na swoje notatki na stole. - Jasne. Zaczął odchodzić i spanikowałam. Chciałam tylko kilku sekund więcej z nim. Potrzebowałam tego, nawet jeśli było to wypełnione dużą ilością napięcia i dusiłam się w tym. - Brody? Zatrzymał się plecami do mnie. - Jestem wdzięczna, że znalazłeś kogoś, kto sprawia, że jesteś szczęśliwy – 283
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa wyszeptałam, stojąc za nim. Tak bardzo chciałam go dotknąć. Wyciągnęłam rękę i pozwoliłam moim palcom przesunąć się po jego ramieniu. Napiął się, ale się nie odsunął. Zacisnęłam rękę w pięść i opuściłam ją wzdłuż mojego ciała. Westchnęłam. – Um, jest coś, co muszę Tobie powiedzieć. – Zatrzymałam się, mając nadzieję na jego reakcję, pokazanie zainteresowania. Nic. Nic nie zrobił. Stał plecami do mnie. Oblizałam usta i przesunęłam kosmyk włosów za ucho. – Nie wiem, czy pamiętasz, ale nie tak długo po tym jak się spotkaliśmy, powiedziałeś mi, że nie każda reputacja jest zasłużona. Um.. niektóre… coś może czasami wyglądać na coś innego. Czasami ludzie robią albo mówią rzeczy, które muszę, aby ochronić osobę, którą kochają najbardziej na świecie. Stają się świetnymi kameleonami. To jedyny sposób, w jaki mogą przetrwać. To sposób, w jaki chronią siebie i osoby, które kochają bardziej niż siebie. Jedyną osobę, której nigdy by nie skrzywdzili – gdyby żyli w idealnym świecie. – Zaśmiałam się gorzko i przebiegłam językiem po ustach. – Gadam głupoty. Ja tylko, cóż, mam nadzieję, że pewnego dnia zrozumiesz, co się wydarzyło i dlaczego zrobiłam to, co zrobiłam. – Przełknęłam łzy. Poddając się, dotknęłam jego ramienia. Nie odsunął się, ale też nie zrobił nic innego. – Kiedy byliśmy razem, miałam na myśli każde słowo, które Tobie powiedziałam, Brody. Każde słowo. Ale kiedy zerwałam, nie miałam na myśli żadnego z nich. Cholernie żadnego. Czekałam, żeby powiedział, że rozumie. Coś innego, niż praca jego szczęki, ale nic nie zrobił. Nic nie powiedział. – Nie kocham Jadena. Nigdy nie kochałam. To Ty. Zawsze byłeś. Przepraszam, że nasz związek nie był na tyle silny, że przebrnąć przez kłamstwa i uwierzyć w to, co mieliśmy – albo myślałam, że mieliśmy. - Wzięłam głęboki oddech i wypuściłam go powoli, zanim powiedziałam. – I przepraszam, że nie byłam na tyle silna, że wstać i walczyć o nas. Pozwoliłam, żeby mnie złamali. Żegnaj, Brody. Bądź szczęśliwy. I wybiegłam. Wiedziałam, że to może być ostatni raz, kiedy z nim rozmawiałam. Jak tylko dotarłam do łazienki, weszłam do damskiej toalety i zwymiotowałam.
284
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI CZAS
„Czas jest szkołą, w której się uczymy, czas jest ogniem, w którym płoniemy.” - Delmore Schwartz
Styczeń. Nowy rok, to samo gówno. Brody i Kara wciąż byli parą. A ja wciąż czułam się, jakby ktoś ciął nożem moją klatkę piersiową, za każdym razem kiedy widziałam Brodego z nią, śmiejących się, trzymających się za ręce, całujących. To była tortura. Wciąż byłam więziona przez Jadena i jego zasady. I Ralpha. Jaden był jego pieskiem. Jaden czepiał się mnie, jak zawsze. To było gorsze od wszystkiego. Musiał każdego dnia znosić ciężar, jakim byłam ja. Nie mogłam zrozumieć, co było powodem, że trzyma mnie wciąż obok siebie. Noworoczna uchwałą Jadena było przestanie z ukrywaniem swoich dodatkowych zajęć i swoich zdobycz przede mną… i wszystkich ciał Cassidy High. - Jeśli nie chcesz się poddać, mam zamiar znaleźć kogoś, kto to zrobi. – powiedział mi, kiedy się z nim skonfrontowałam. Nie podjęłam tematu ponownie. Pięć miesięcy do zakończenia. Mogę to zrobić.
285
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Luty
„Nienawidzę Walentynek. Ten dzień nie przynosi nic innego, tylko rozczarowanie.” - Larisa Oleynik.
Miesiąc miłości i wszystkie te bzdury. Chciało mi się wymiotować. Kto powiedział, że czas leczy rany, nie wiedział, o czym do cholery mówi. Wciąż odbierało mi oddech z płuc, kiedy widziałam Brodego. Chciałam tylko z nim porozmawiać. Dotknąć go. Poczuć jak dotyka mnie. Potrzebowałam, żeby powiedział mi, że mnie kocha. Nigdy nie słuchał i go nie winię. Miesiąc miłości. Taa. Bla, bla i pieprzone bla.
Marzec. Trzy miesiące do zakończenia. Nic się nie zmieniło. Brody wciąż spotykał się z Karą, a Jaden i ja byliśmy… czymkolwiek byliśmy. Nic więcej nie wiedziałam. Ledwie mnie tolerował. Pieprzył się z laskami, kiedy tylko miał okazję. Po raz kolejny, zastanawiałam się, czemu nie da mi odejść. Myślę, że chce zrobić wszystko, aby zrobić moje życie jeszcze bardziej nieszczęśliwym. Klub szachowy zbliżał się do końca. Regionalne zawody odbywały się w Cassidy High w ostatnią sobotę miesiąca. - Jesteś gotowa na to, dziewczyno? – zapytał Tim.
286
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Tak. Powinniśmy dać radę. - Powodzenia. - Wzajemnie – powiedziałam. Uścisnęłam dłoń mojego przeciwnika i usiadłam naprzeciwko stołu. Moje oczy wędrowały po szachownicy, aby przygotować strategię. Dzwonek zadzwonił i gra się rozpoczęła. Dziewczyna, z którą grałam wykonała pierwszy ruch. Wiedziałam, jaka była jej strategia, tak szybko jak ułożyła swój pierwszy pionek. Przejrzałam płytę i wypracowałam moje trzy kolejne ruchy. Powinnam zrobić mata w pięć ruchów. Minęło siedem ruchów, ale wygrałam. Przeniosłam się w rankingu. Każdy z Cassidy wygrał grę. Byliśmy na pierwszym miejscu podczas drugiej rundy. Moja druga gra trwała dłużej, jednak wygrałam. Był dobrym graczem, ale zrobił głupi błąd i kosztował go grę. Ponownie, każdy z Cassidy wygrał rundę. W trzeciej rundzie byłam naprawdę w mojej grze. Ignorowałam innych, blokując dźwięki i timer. Gra była szybka. Tym razem dwójka naszych graczy została wyeliminowana. Byliśmy wciąż na pierwszym miejscu. W szóstym i ostatnim meczu, Cassidy wciąż wygrywała. Wygrałam moją grę i podeszłam do stolika, gdzie były umieszczone przekąski i napoje dla zawodników. Chwyciłam napój energetyczny i odwróciłam się, żeby obejrzeć inne gry. Ruch na trybunach zwrócił moją uwagę i zobaczyłam jak Brody wychodził tylnymi drzwiami po drugiej stronie sali gimnastycznej. Moje serce zamarło, a potem zaczęło bić. Byłam za drzwiami, zanim pomyślałam, co robię. Pobiegłam korytarzem, ale był pusty.
Może to był ktoś inny. On nie przyszedł na turniej szachowy. To nie jest taka wielka sprawa. Zaledwie garstka ludzi przychodzi to oglądać. To nie był on. Pokręciłam głową i wróciłam na salę, aby poczekać na koniec zawodów. Cassidy zdobyło mistrzostwo regionalne i mogło zdobyć stanowe. Jaden nigdy nie przyszedł na turniej ani nawet nigdy nie zapytał.
287
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Kwiecień. Pierwszy dzień miesiąca i urodziny Brodego. Tak, ten dzień jest zupełnie do bani. Próbowałam powstrzymać łzy, ale więcej niż kilka wypłynęło. Ból utraty jego rozrywał mnie, krojąc moje serce po drodze. Za każdym razem to samo. Wiedziałam, że powinnam zignorować jego urodziny. Nie chciał niczego ode mnie, ale dlaczego miałby chcieć? Ale nie mogłam tego zignorować. Kupiłam kartkę urodzinową, nie ze bzdurami, ale z krótkim wierszykiem, który mówił o przyjaźni i miłości. Napisałam proste zdanie.
Tęsknię za nami. Wszystkiego najlepszego, Willow. - Napisz coś więcej, Willow. To jest Twoja szansa, aby powiedzieć coś więcej. – Jenna przysunęła kartkę do mnie. - Jak co? Proszę, wróć do Mie. Skłamałam, ale wciąż Cię kocham. - Cóź, nie. Myślimy o czymś naprawdę świetnym – powiedziała. - Nie. To jest w porządku. Nie chcę żeby czytał jakieś romantyczne bzdury i puszyste przeprosiny. – Włożyłam kartkę do koperty i zakleiłam ją. - Już. Gotowe. - Chcesz, żebym ja albo Tim dali ją mu? Widzimy się na lunchu. Zawsze ma ten swój wzrost dołączony do niego. Mam na myśli, Kara jest miła i w ogóle, ale jest zbyt głupia. Nie mogę uwierzyć, że odszedł od Ciebie do niej. Zszedł w dół, dół, dół w skali randkowej. Musiałam się uśmiechnąć. Jenna zawsze znalazła sposób, aby wywołać uśmiech na mojej twarzy. – Nie, wsunę mu ją do szafki. Ale dzięki.
Wsunęłam kartkę przez otwór w jego szafce. Chciałam zrobić więcej, dużo więcej, ale zdecydowałam się na kartkę. Jeśli on rzeczywiście ją przeczyta i nie wyrzuci do śmieci to będzie cud.
288
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Kwiecień był również początkiem sezonu baseballu i softballu. Grałam w softball w drużynie. Byłam zaskoczona tym, że Brody próbował dostać się do drużyny baseballu. Przychodziłam na każdy jego mecz domowy. Pokazywałam się później i siadałam na ziemi obok trybun, gdzie nie mógł mnie zobaczyć i wychodziłam wcześniej. Jeśli wiedział, że tam byłam nigdy nie dał tego po sobie poznać. Był dobrym graczem, silnym i szybkim. Oglądając go, widząc jego mięśnie, kiedy uderzał piłkę czy zdobywał bazę, to był tortura. Jego widok wciąż mnie ogrzewał, jakby mnie dotykał. Nigdy nie widziałam Kary na jego meczach i zastanawiałam się, czy dalej się spotykają. Zapytałam Luce. Jeśli ktokolwiek coś wiedział, to ona. - Nie. Jest wolnym ptakiem – powiedziała mi Luce. - On zerwał z nią, czy ona z nim? Spojrzała na mnie tak jakbym zadała to pytanie wcześniej. – Czy to ważne? - Nie, nie sądzę. Dzięki, Luce. - Nie ma za co.
Brody jest singlem. Czy miałabym szansę, jeśli mogłabym uciec od Jadena? Moje serce wykonało zabawny taniec w klatce piersiowej. Musiałam przypomnieć sobie, że to nie miało znaczenia. On mnie nie chciał, a ja nie powinnam chcieć jego.
Był środek kwietnia. Moja mama, Ralph i ja jedliśmy obiad, wspomniałam, że Jaden i ja nie byliśmy szczęśliwą parą. Że sypia z innymi dziewczynami i nawet tego nie ukrywa. I może nadszedł czas, żebyśmy się rozeszli. Nie pamiętam zbyt dużo po tym, oprócz oślepiającego bólu od pierwszego uderzenie, który przewrócił mnie z krzesła. Następnie Ralph siedział na mnie, uderzając moją głową o podłogę i tak w kółko.
289
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Obudziłam się sama w szpitalu następnego popołudnia ze wstrząsem mózgu, trzema połamanymi żebrami i przebitym płucem. W ciągu godziny od momentu odzyskania przytomności przeze mnie, ten sam menadżer, który był tutaj z powodu mojego ramienia, wszedł do pokoju. Zapytała się mnie, co się stało i po raz pierwszy, nie musiałam kłamać. Nie mogłam sobie przypomnieć. Po jej wyjściu, usiadłam na szpitalnym łóżku, patrząc przez okno. Padało i wpatrywałam się w wielkie krople deszczu, które uderzały o okno, próbując zapomnieć, gdzie jestem. Świat wydawał się zwalniać, krople deszczu odciągały mnie od mojego życia. Wystarczająco daleko. Zamknęłam oczy i starałam się trzymać tego uczucia, ale zapach choroby i środka antyseptycznego wypełnił mój nos, ciągły sygnał z maszyn w innych pokojach spowodował pulsowanie w mojej głowie, a rurki wystające z moich ramion stały na mojej drodze. I zostałam wepchnięta z mojego samotnego świata z powrotem do szpitala, do którego życie mnie zaprowadziło. Chciałam tylko uciec z krzykiem. Byłam tutaj przez trzy dni. Moja mam odwiedziła mnie raz. Ralph w ogóle nie przyszedł. Nie spodziewałam się, że przyjdzie. Jaden był prawie, co godzinę. To była tortura. Godziny odwiedzin skończyły się prawie godzinę temu. Jaden właśnie wyszedł. Wiedziałam, że był w pokoju, zanim się odezwał. Nie odwróciłam się. - Zawsze wiedziałem, że pewnego dnia wylądujesz przez niego w szpitalu. – Brody powiedział cicho. Zacisnęłam oczy i przygryzłam moją dolną wargę, aby nie drżały. Skinęłam głową. Kiedy byłam pewna, że mogę odpowiedzieć bez wybuchnięcia łzami, powiedziałam - Wykrakałeś to, Ace. – Mój głos drżał. - Wszystko w porządku? Wzięłam głęboki oddech, aby odpędzić łzy, mając nadzieję, że Brody nie usłyszał drżenia w moich głosie. - Nigdy nie było lepiej. Węzeł utworzył mi się w brzuchu, przechodząc do gardła i został tam. Czułam się, jakby ktoś mnie dusił od wewnątrz. Moje ręce zacisnęły pościel na łóżku tak mocno, że czułam moje paznokcie. - Miło mi to słyszeć. – Usłyszałam, kiedy wychodził.
290
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Płacz uwolnił się z mojej piersi i upadłam na podłogę, ciągnąć kroplówkę z mojego ramienia. Krew i kroplówka kapały na podłogę i monitory zaczęły szaleć. Moja pielęgniarka przybiegła do pokoju, znajdując mnie leżącą na zimnej posadzce, łkającą, trzymającą moją klatkę piersiową w miejscu, gdzie znajduje się serce. To fizycznie bolało. Czy serce może się naprawdę złamać? Czuję się tak, jakby to się stało. - Skarbie, co się stało? Czy wszystko w porządku? – zapytała, klękając obok Mie. - Nie – wyszeptałam. Najlepsza rzecz w moim życiu właśnie odeszła ode mnie. Nie, to nie była prawda. Odepchnęłam go. Jedyna osoba, bez której nie chciałam żyć – nie mogłam żyć. Po prostu wypchnęłam go z mojego życia jakby nic nie znaczył. Znowu. Życie jest mściwą suką.
Maj. Pierwszy, moje urodziny. Jaden zapomniał. Nie wiem, dlaczego byłam zaskoczona. Jenna i Tim zaskoczyli mnie prezentem – wejściówka na dzień SPA. Potrzebowałam tego. Lawendowa kąpiel dla stóp brzmiała jak niebo. Jenna i ja zaplanowałyśmy to na sobotę. - Moje stopy są jak u noworodka. – uśmiechnęłam się do nich. – Dziękuję wam. To jest idealne. Ale najlepszy prezent pochodził od kogoś, kto nie zostawił swojego imienia. To było przyklejone do mojej szafki, kiedy weszłam do szkoły dzisiejszego ranka. Biała czekolada i migdałowy batonik. - Brody – szepnęłam. Moje serce podskoczyło.
291
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY CZWARTY WYSTARCZY „ Z cierpienia narodziły się najsilniejsze dusze, najbardziej solidne charaktery naznaczone są bliznami” - Khahil Gibron
Skończyłam z bzdurami Jadena. To jest koniec, czy on chce to przyznać, czy nie. Nie przeszkadza mi powiedzenie mu o tym. Ubrałam nową koszulkę, którą zrobiłam. To były jedyny raz, kiedy Jenna była podekscytowana, żeby pójść ze mną po jedną z moich okropnych – jej słowa – koszulek. Nawet za nią zapłaciła. Weszłam do szkoły i podeszłam do mojej szafki jak każdego ranka. Jaden czekał na mnie, opierając się o szafkę plecami. - Hej, Wills. - Po raz pieprzony ostatni raz, nie nazywaj mnie tak! – wykrzyczałam. - Whoa, uważaj jak do mnie mówisz. Co spowodowało, że tak się spinasz? - Nic. Odsuń się. Blokujesz moją szafkę. Jaden odsunął się na bok. Otworzyłam szafkę, wyjęłam książki, których potrzebowałam i schowałam te, które nie były mi potrzebne. Zatrzaskując drzwi od szafki, odeszłam. Jaden dogonił mnie i złapał za ramię. Moje książki rozrzuciły się po podłodze. Wszyscy wokół nas zatrzymali się i spojrzeli. Tim ukląkł, aby pomóc mi podnieść moje książki. Jaden kopnął je na drugą stronę korytarza. - Ona może zrobić to sama – powiedział przez zaciśnięte zęby. Tim zignorował go i podniósł moje rzeczy. Zaniósł je dla mnie do klasy. Poszłam za nim. Modliłam się, żeby nauczyciel był już w klasie, ponieważ Jaden poszedł za mną. Widział moją koszulkę. - Willow – ryknął. Weszłam do klasy i moje serce zamarło. Żadnego nauczyciela. Jaden stanął za mną i szarpnął mnie, żebym stanęła do niego twarzą. Jego palce wbiły się w moje ciało 292
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa i walczyłam z pragnieniem wzdrygnięcia się. - Co to do cholery jest? – Wskazał na moją koszulkę. Wszyscy w klasie byli cicho, kiedy oglądali przedstawienie. - To się nazywa koszulka, Jaden. - Wiem, że to koszulka. Miałem na myśli, to co ma na sobie napisane. „Tak, jestem
singielką. Musisz być niesamowity, żeby to zmienić.” Co to znaczy? – Szturchnął mnie w pierś. - To co jest tam napisane. Skończyliśmy. Dziękuję. Koniec. Ja jestem singielką. Ty jesteś singlem. Idź pieprzyć się z Sarah lub kimkolwiek, kto jest Twoim smakiem tygodnia. Skończyłam z Tobą. Złapał mnie za kołnierz i szarpnął mnie do niego. Jego twarz była zaledwie kilka centymetrów od mojej. Czułam jego gorący oddech na mnie, kiedy mówił. Aż przeszły mnie ciarki, jakby dziesiątki mrówek wchodziły mi pod skórę. - Pamiętasz, jaki malutki sekret znam? Nie chcesz, żeby policja dowiedziała się, co Twoja kochana mamusia zrobiła, czy chcesz? Skończymy, kiedy ja powiem, że skończyliśmy. – Jego twarz była czerwona, a żyły nabrzmiały na jego szyi. Ślina wytworzyła się w kącikach jego ust. – Chciałbym, żebyś zapamiętała ten jeden fakt. To by ułatwiło nam życie. - Jaden… życzenie w jednej ręce i gówno w drugiej... zobaczymy, która wypełni się szybciej. Powiedziałam, że skończyliśmy. Chciałabym, żebyś zapamiętał ten mały fakt. To by było o wiele łatwiejsze. Szarpnął mnie bliżej. Jego dłoń zacisnęła się na kołnierzyku mojej koszulki. Podniósł drugą rękę, a ja walczyłam z pragnieniem wzdrygnięcia się. Zdając sobie sprawę, z tego gdzie jesteśmy, uwolnił mnie z uścisku i jego ramię opadło wzdłuż jego boku. - Nie skończyliśmy, Willow – powiedział przez zaciśnięte zęby. Kopnęłam go w krocze i odepchnęłam go ode mnie.24 – Powiedziałam inaczej.
24
Tak trzymad, Willow.
293
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Leżałam na łóżku tego popołudnia, patrząc się na ściany, kiedy zadzwonił mój telefon. Przewróciłam się na bok i spojrzałam na zegarek, który wskazywał 23.30. Chwyciłam mój telefon, kliknęłam przycisk, żeby przeczytać wiadomość i moje serce podskoczyło do gardła. Moja głowa zaczęła pulsować z biciem mojego serca, które pędziło. Brody: Skończyłaś z nim? Ja: Tak. Tym razem na dobre. Brody: Dobrze dla Ciebie. Ja: Dzięki. Brody: Dobranoc, Willow. Ja: Dobranoc, Ace. Wiedziałam, że to prawdopodobnie nic nieznacząca wiadomość. Nie powiedział w niej nic, co dałoby mi jakiekolwiek wskazówki, że chciałby mnie zobaczyć, albo cokolwiek związanego ze nami - razem. Ale, wciąż, motyle w brzuchu dawały mi nadzieję, że może, tylko może, to był znak, że pozwoli mi wszystko wytłumaczyć. Że pozwoli mi wrócić. Może nie będziemy dzielić tego, co wcześniej, ale musiałam powiedzieć mu prawdę. Musiałam powiedzieć mu, że wciąż go kocham. Zawsze będę go kochać. Nikt inny. Brody Victor pokazał mi, czym jest prawdziwa miłość, a dzięki temu, zrujnował mnie. Żaden inny mężczyzna nigdy nie dorośnie do standardów, które wyznaczył. Może znajdę miłość jeszcze raz, ale kawałek mnie już na zawsze będzie zostawiony, kawałek, który mógł wypełnić tylko Brody. Tylko on mógł mnie poskładać w całość.
- Ty mała suko – ryknął. Powalił mnie na ziemię i kopnął mnie w brzuch. Przyciągnęłam kolana do mojej piersi, zakrywając głowę rękoma i czekając na 294
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa następny cios. To był tylko pierwszy z nich. Zawsze było więcej. Ralph złapał mnie za rękę i pociągnął mnie z podłogi. Atak zaskoczył mnie. On miał być w podróży. Popchnął mnie mocno na ścianę, zanim mnie uderzył. Poczułam krew tryskającą w mojej buzi. Metaliczny smak wypełnił moje usta i spłynął w dół gardła. - Co masz do powiedzenia? Huh? Wszystko? – krzyknął, a ja się skrzywiłam. - Tak – wychrypiałam. - Willow! Po prostu bądź cicho. – Moja mama krzyknęła ze schodów, na których siedziała. - Zamknij się, mamo. Pomóż mi! – krzyknęłam tak głośno, na ile pozwolił mi mój głos. Odwróciła wzrok. – Ty jesteś powodem, dla którego tutaj jestem. Ty to zrobiłaś. Jeśli tylko nie odeszłabyś tamtej nocy. – Odwróciłam się z powrotem do Ralpha. – Mam coś do powiedzenia, dupku. – Splunęłam krwią i śliną w jego twarz. Wiedziałam, że proszę o więcej znęcania się. Jeśli trzymałabym usta zamknięte i pozwoliła się mu wyżyć, byłabym w lepszej sytuacji, ale chęć walki urosła we mnie, spychając na bok moje słabości, mój strach. Otarł swoją twarz koszulką. Jego druga ręka złapała mnie za szyję i owinęła się wokół niej. – Nie rób więcej czegoś takiego albo zapłacisz za to. A cena będzie wysoka, Willow – wyszeptał, patrząc się w moje oczy. Ścisnął mi gardło tak mocno, że nie mogłam złapać oddechu. Zadrapałam jego rękę. Moje paznokcie pozostawiły czerwone ślady na jego skórze. Gwiazdy migotały w moich oczach, pokój zaczął wirować. Wyciągnęłam rękę i zacisnęłam kciuk na jego oku. Zawył i opuścił rękę. Upadłam na ręce i kolana, z trudem łapiąc powietrze i zaczęłam iść w stronę drzwi. Ralph szarpnął mnie za włosy. Trzymając mnie w miejscu, uderzył mnie. Ból rozciągnął się w całej mojej szczęce. - Nazwałeś nas białymi śmieciami. Ale Ty jesteś niczym więcej jak oszustem. Małżeństwo dla pieniędzy, a potem uderzanie jej. Kolejny cios wylądował na mojej twarzy.
295
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Zamknij się, Ty mała… - Ty mała, co? To jest problem, prawda? Chciałeś jej pieniędzy, ponieważ byłeś spłukany, zawsze chciałeś jej… ale mnie? Nie. – Czułam gorącą krew, ściekającą mi z brody. Trzeci cios. Widziałam krew kątem oka. Czułam pojawiający się obrzęk. Zaczęłam czuć zawroty głowy i trudno było utrzymać jasno moje myśli. - Tak, dziecko nie było w moich planach. Jesteś utrapieniem, którego nie potrzebuję. Kolejny cios i kolejny. Próbowałam je blokować, ale byłam za słaba. Jego ciosy przepychały się obok moich ramion, uderzając mnie znowu i znowu – twarz, brzuch, wszędzie, gdzie mógł dosięgnąć. Uderzyłam go, coś, czego nigdy wcześniej nie zrobiłam. Zaskoczyło go to i odebrało trochę mocy z jego uderzeń. Kiedy miałam dobry strzał, kopnęłam go między nogi, mocno i szybko. Ralph odepchnął mnie z dala od niego, zanim upadł na kolana, trzymając się za krocze. Kolorowy ciąg przekleństw wyszedł z jego ust. Jego twarz zabarwiła się na różne odcienie czerwonego i fioletowego, które uważałabym za zabawne w innych okolicznościach. Kiedy mnie popchnął, uderzyłam w ścianę i poczułam trzask w ramieniu. Wiedziałam, że uderzenie je zwichnęło. Ściskając stół z jednej stron, trzymałam ramię na mojej klatce piersiowej. Potknęłam się w drodze do drzwi i przewróciłam wazon, kiedy mijałam stół. Spadł na drewnianą podłogę, wysyłając Ralpha z powrotem w wściekłość. - Spójrz, co zrobiłaś – krzyknął. Żyła pulsowała na jego czole. Jego twarz była czerwona z wściekłości. – Jesteś do niczego. Popchnął mnie na podłogę. Odłamki szkła pocięły skórę na moich rękach i kolanach. Krew rozmazywała się po podłodzie, kiedy próbowałam się od niego odczołgać. Sięgnął w dół i złapał mnie za kostkę. Kopnęłam jego rękę, moją wolną nogą. Kiedy to nie zadziałało, próbowałam kopnąć jego kolana, gdziekolwiek mogłam nawiązać jakikolwiek kontakt z jego ciałem. Kiedy zaciągnął mnie na podłogę, złapałam duży fragment rozbitego wazonu. Odwróciłam się i wbiłam mu go w rękę. Satysfakcja przepłynęła przez moje żyły, kiedy zobaczyłam krew na jego ręce. Moje zadowolenie było krótkotrwałe, kiedy uderzył mnie wolną ręką i upadłam do tyłu, moja głowa uderzyła o ziemię z hukiem. Gwiazdy krążyły przed moimi oczami. Moja ręka
296
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa odbijała się od drewna, kiedy kontynuował. Kawałki wazonu cięły moją głowę. Palący ból przechodził przez moją głowę i szyję. - Spójrz na siebie. Jesteś żałosna. – Podniósł rękę, a ja przygotowałam się na uderzenie. - Powinnaś być w tym samochodzie z nim. Dzwonek rozbrzęczał po domu. - Jeśli wiesz, co jest dla Ciebie dobre, nie piśniesz słowa. – Ostrzegł mnie przez zaciśnięte zęby. – Janine, ostrzegam Cię. Nie miej żadnych głupich pomysłów, albo dwie za to zapłacicie. Wpatrywałam się w drzwi. Byłam bliżej niż on, ale ledwo mogłam się ruszać. Próbowałam obliczyć moje szanse na dotarcie do drzwi, zanim on dotrze do mnie. Nie były one dobre. Dzwonek zadzwonił ponownie. Napięłam się i podjęłam decyzję. Przewróciłam się na bok i odepchnęłam się od Ralpha tak mocno, jak tylko mogłam i krzyknęłam. Dotarłam do drzwi, kiedy wyciągnął rękę i chwycił mnie za włosy. Szarpnął mnie do tyłu. Poślizgnęłam się i opadłam na plecy, uderzając głową o ścianę. Ale zrobiłam to. Nacisnęłam klamkę, kiedy szarpnął mnie do tyłu. Podniosłam moją głowę i starałam się zobaczyć, kto tam był przez krew pokrywającą moje oczy i kapiącą z moich włosów. - Brody – wykrztusiłam. – Uciekaj. Brody spojrzał na to, co się dziej i uderzył Ralpha pięścią w twarz. Ralph wylądował na plecach z pomrukiem. Kiedy podniósł się z podłogi, Brody uderzył go jeszcze raz i jeszcze raz. Ralph uderzył w ścianę i osunął się na podłogę. Brody wyjął komórkę z kieszeni i szybko wykręcił 911, zanim poślizgnął go do mnie na podłodze. Kiedy Ralph próbował wstać, Brody położył nogę na jego szyi i trzymał go na podłodze. - Potrzebuję policję – wyszeptałam, kiedy operator odpowiedział na moje wezwanie. - Jaki jest Twój adres? - 912 Rose Terrace. - Wysłane. Jak masz na imię?
297
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Wciąż mówiła, ale nie mogłam się skupić. Telefon wypadł mi z ręki, a moja głowa opadła na podłogę. Wtedy wszystko zrobiło się czarne.
Obudziłam się w szpitalu. Czułam jakby ktoś przetarł papierem ściernym po każdym calu mojego ciała, aż dotarł do surowego mięsa. Mój żołądek boli i byłam prawie pewna, że złamał moje już ranne żebra. Moje ramię było już nastawione, przynajmniej spałam podczas tych tortur. Sądząc po sposobie, w jaki pulsowała moja głowa, miałam dość dobry wstrząs mózgu. - Obudziła się. – ktoś powiedział. Próbowałam odwrócić głowę, żeby zobaczyć, kto to był, ale powiedzieli żebym tego robiłam, więc nie ruszyłam się. Dwóch mężczyzn w garniturach pojawiło się obok mojego łóżka. Spojrzałam na nich. Jeden z nich był ciemnoskóry, wysoki i szeroki. Wyglądał jak kulturysta. Drugi mężczyzna był starszy. Miał siwiejące włosy i był częściowo łysy, ale wyglądał prawie tak samo jak pierwszy. Obaj mieli miłe oczy. - Willow Rutherford? - Tak. – ciężko było mówić. Czułam, jakby ktoś palił zapałkę w moim gardle. Mój głos był zachrypnięty. - Jestem detektyw Renard – powiedział łysiejący mężczyzna. – To jest mój partner, detektyw Samuels. Czy możesz nam powiedzieć, kto Ci to zrobił? - Ralph McKenna – wyszeptałam. Czułam się tak dobrze, że mogłam to w końcu komuś powiedzieć. Wreszcie, część mojego sekretu nie była ciężarem, który musiałam dłużej dźwigać. Mogę się od tego uwolnić. - Co to stało się pierwszy raz? - Nie. - Jak długo on Cię ranił? – zapytał kulturysta, detektyw Samuels. - Ponad dwa lata. Odkąd moja matka za niego wyszłam. - Czy Twoja mama wiedziała, że on Cię rani, Willow? – zapytał detektyw Renard.
298
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Czułam jak moje wargi zaczynają drżeć. – Tak. - Dlaczego nikomu nie powiedziałaś? - On jest ważnym człowiekiem. Nikt by mi nie uwierzył. Powiedział, że moja mama i ja byłyśmy tylko białymi śmieciami, zanim się pojawił. Nikt by nam nie uwierzył. Jego słowo przeciwko mojemu. - Nikt nie jest aż tak ważny – powiedział detektyw Samuels. – Czy jest jeszcze coś, co musimy wiedzieć? Teraz jest czas, aby to powiedzieć, Willow. - Tak. – moje gardło było zatkane. Było tak ciasne, że rozmowa była bolesna. Czułam się jakby moje łóżko się kręciło. Nigdy nikomu nie powiedziałam tego, co miałam powiedzieć im. Zablokowałam ten sekret tak mocno, że nie jestem pewna, czy go mam nadal. Ale nadszedł czas, żeby pozwolić mu odejść. To nie był mój ciężar do dźwigania i nie chciałam go nosić sekundy dłużej. - Cóż, byłam tam tej nocy, kiedy zginął Jack Moore. Moja mama i ja byłyśmy pasażerami w samochodzie, kiedy prowadził. Był pijany i uderzył w drzewo. - Tak, jesteśmy świadomi pierwszego małżeństwa Twojej mamy i śmierci jej męża. Sprawa została zakwalifikowana jako wypadek. Akta są zamknięte – powiedział detektyw Samuels. Pokręciłam szybko głową i oblizałam moje suche usta. – Jeśli spojrzycie w akta, przekonacie się, że Ralph McKenna był świadkiem wypadku. Powiedział, że skłamię na temat tego, co widział, jeśli moja matka da mu połowę ubezpieczenia na życie, które otrzyma. Był prawie bankrutem. Potrzebował pieniędzy. Sięgnęłam po szklankę wody. Detektyw Renard podniósł ją i trzymał, kiedy piłam. – Dziękuję. Skinął głową i powiedział. – Więc próbujesz nam powiedzieć, że śmierć pana Moore nie była wypadkiem? Skinęłam głową. – Mówię wam, że uderzenie samochodem w drzewo było wypadkiem, ale śmierć mojego taty, Jacka Moore’a nie była wypadkiem.
Zrobiłam to. To już nie jest tajemnicą.
299
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Willow, myślę, że musisz nam powiedzieć wszystko. Począwszy od nocy, kiedy spotkałaś Ralpha, aż do dzisiaj – powiedział detektyw Samuels. Położył mały dyktafon na stoliku obok szklanki mojej wody. – Mam zamiar nagrać to, żebyśmy mieli wszystkie szczegóły, kiedy będziemy wypełniać raport. Okay? - Um. Okay. Nie jestem pewna, gdzie zacząć. – próbowałam przesunąć kosmyk włosów z mojej twarzy. Moja ręka trzęsła się tak mocno, że musiałam spróbować dwukrotnie. - Dobrze, zacznijmy od nocy, kiedy Twój tata miał wypadek – zasugerował detektyw Renard. Jego głos był łagodny i kojący, więc rozluźniłam się. Pokręciłam głową. – Jack był moim ojczymem. Ale wychowywał mnie odkąd sięgam pamięcią, więc myślę o nim jak o moim ojcu. Wszyscy myśleli, że był moim prawdziwym ojcem. Nigdy nie mówiłam im, że nim nie był. Moja mama również tego nie robiła. - Gdzie jest Twój biologiczny ojciec? – detektyw Renard oparł się o ścianę mojego pokoju. Spojrzałam w dół i złapałam narzutę. Mój głos był miękki, zaledwie szept. – Nie wiem, kto był moim prawdziwym tatą. Ani moja matka. Ona była kiedyś… cóż. – Odchrząknęłam – Robiła wiele rzeczy, aby przetrwać, gdy była młoda. - Okay, w porządku. Co się stało tej nocy Jackowi Moore. Spojrzałam na szary ekran telewizora wiszącego na ścianie po drugiej stronie pokoju i zaczęłam mówić. Znaki przepłynęły po ekranie w lśniących kolorach, działając na moje słowa, kiedy mówiłam. I wtedy tam byłam. Nie oglądałam tego już. Przeżywałam to ponownie.
300
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTY WSPOMNIENIA „ Jednym z kluczy do szczęścia jest zła pamięć” - Rita Mae Brown
Trzy lata wcześniej… - Pozwól mi prowadzić, Jack. Za dużo wypiłeś. – Moja mama sięgnęła po kluczyki. Jack uderzył moją mamę w twarz. Idealny, czerwony odcisk dłoni pojawił się na jej policzku. - Czuję się dobrze. Trzymaj Twoje pieprzone ręce przy sobie. Mój ojczym uderzał mamę cały czas, zwłaszcza, kiedy był pijany. I zazdrosny. Nie mogła rozmawiać ze zbyt wieloma mężczyznami, ponieważ oskarżał ją o romans. Musiał wiedzieć gdzie była, z kim była, co robiła, kiedy była w domu i kiedy wychodziła.25 A on sprawdzał to, żeby upewnić się, że nie kłamie. Był zaborczy i obraźliwy. Ale nigdy mnie nie uderzył. Był wspaniałym ojcem. Kochającym i troskliwym. Grał ze mną w łapacza, kiedy zdecydowałam, że chcę spróbować dostać się do drużyny softballu. A kiedy chciałam grać w szachy w czwartej klasie, kupił mi książkę i uczyliśmy się razem grać. Był niesamowity. Wiedziałam, że mnie kocha, a ja kochałam go. Ale był inny z moją mamą. Nigdy nie wiedziałam, dlaczego. Byliśmy na grillu w domy przyjaciela Jacka. On pił. Nie powinien prowadzić, ale nie pozwolił też prowadzić mojej mamie. Samochód zboczył z drogi, mijając środkową linię, zanim powrócił z powrotem na prawidłowy pas. Droga, którą jechaliśmy, była pełna zakrętów. Kręciła się pomiędzy nieruchomościami i terenami niezabudowanymi. To była niebezpieczna droga w dobre dni. Moja mama trzymała się uchwytu na dachu, aby się ustabilizować. - Jack, zwolnij. Jest tu zbyt wiele zakrętów. - Wiem, jak prowadzić, Janine. Po prostu w końcu się zamknij. - Willow, kochanie, jesteś dobrze zapięta? – zapytała mama patrząc na tylne 25
Normalnie drugi Jaden.
301
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
siedzenie. Kiwnęłam głową, ale mama sięgnęła po pas i zacisnęła go mocniej. Był naprawdę mocno napięty. Prawie bolało. Ale naprawdę się bałam, więc nic nie powiedziałam. Dotarliśmy do ostrego zakrętu i moja mama kazała Jackowi zwolnić. Zahamował i szarpnął kierownicę. Ale było za późno. Opony zapiszczały na chodniku. Jack zaklął i odwrócił opony tak, że uderzyliśmy w drzewo. Poduszki powietrzne wyskoczyły i pachniało, jakby wystrzeliła broń. Mama usiadła i rozejrzała się. Wydawała się oszołomiona, ale minęło tylko kilka sekund, zanim próbowała się wydostać z auta. Pchnęła drzwi, ale były przygniecione i nie mogła ich otworzyć. - Willow? – Odwróciła się do mnie. – Wszystko w porządku? - Tak, ze mną w porządku. – Mój głos drżał, a łzy płynęły po twarzy. - Możesz otworzyć drzwi? Odpięłam pas i próbowałam otworzyć moje drzwi. Otworzyłam je z głośnym jękiem. - Dobrze, dobrze. – Mama wspięła się przez siedzenie do tyłu. – Wynoś się z samochodu. Zawahałam się. – Co z Jackiem? - Jest nieprzytomny. Muszę wydostać Cię pierwszą. Idź. Idź! – Wypchnęła mnie, a ja wyleciałam z samochodu. Poszła za mną. Widziałam pomarańczowe światło i poczułam dziwny zapach. Patrząc przez ramię, widziałam ogień, kiedy moja mama odsuwała mnie z dala od samochodu. Popchnęłam mamę, starając się uciec od nie. – Musimy wrócić po Jacka! Odwróciła się i spojrzała na samochód, trzymając moje ramiona, przez co nie mogłam się ruszyć. Po prostu stałyśmy i patrzyłyśmy na ogień. Słyszałam go. Słyszałam jak krzyczy. Nie był nieprzytomny. Krzyczał na nas, żeby mu pomóc. Jego głos drżał. Był przerażony. - Janine, pomóż mi. Moja klamka się zablokowała. Janine! – krzyczał Jack. Wołał o pomoc, a ona po prostu patrzałam. Tylko stała. Ogień rozprzestrzeniał się. A ona wciąż, nie pomogła. Stała, słuchając jego krzyków, błagających o życie.
302
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Ogień uderzył w zbiornik gazu, a eksplozja zawibrowała na ziemi, gdzie stałyśmy. Krzyczałam, ale Jack był cicho. Wszystko, co mogłam usłyszeć to ogień. Moja mama puściła mnie i wytarła ręce o jej uda. – Dobrze… ten drań nie uderzy mnie ponownie, czyż nie?26 Wzięłam łyk wody i otarłam usta tyłem ręki. – Myślałyśmy, że byłyśmy same. Nie było żadnych innych samochodów na drodze. Więc mama i ja usiadłyśmy na drodze i czekałyśmy na policję. Wiedziałyśmy, że OnStar skontaktuje się z lokalnymi władzami, gdy wybuchły poduszki powietrzne. Po prostu trzeba było poczekać.
- Masz tam dość bałaganu – powiedział, stojąc za nami. Moja mama podskoczyła i wydała mały krzyk. – Kim jesteś? I skąd się tu wziąłeś? – zapytała. -Przyszedłem stamtąd. – Wskazał na dom za nim. Wtedy mały uśmiech pokazał mu się na twarzy. – I kim jestem, po prostu stałem się Twoim najgorszym koszmarem. - O… o czym Ty mówisz? – Mama przyciągnęła mnie do siebie. - Mam na imię Ralph i widziałam Cię, jak stałaś tutaj i patrzyłaś jak Twój mąż, chłopak, ojciec czy ktokolwiek spala się na śmierć w tej eksplozji. Przyszedłem pomóc, ale nie znalazłem się tutaj na czas. - Nie wiesz, co widziałeś – powiedziała mama przez zaciśnięte zęby. - Och tak, wiem. Słyszałem, jak krzyczał na Ciebie całą drogę do domu… Janine. Twarz mamy zbladła, kiedy zdała sobie sprawę, że zna jej imię. Poznał je tylko w jeden sposób, słyszał je, kiedy Jack krzyczał. Zaczęłam się trząść. Nie byłam pewna, co się dzieje. Ale nie lubiłam tego człowieka. Był złośliwy. - Więc, myślę, że masz mały problem na rękach. Kiedy powiem moje oświadczenie, czego byłem świadkiem , nie będzie to dobre dla Ciebie. – Mężczyzna zakołysał się na piętach. Jego oczy nigdy nie opuściły twarzy mojej mamy. - Nie sądzę, że miałam czas na… - Ech, skończ z tym. – Machnął ręką w powietrzu. - Oboje wiemy, że nie można latać. Miałaś dużo czasu. Stałaś tu o pozwoliłaś mu spalić się na śmierć. To morderstwo.
26
A córkę lad pozwalała….
303
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Moja skóra pokryła się gęsią skórką, a mój żołądek opadł do moich stóp. Morderstwo? Nie, nie, ona nie zabiła Jacka. Ale… również mu nie pomogła. On wciąż żył, kiedy tutaj stała. Węzeł pojawił się w mojej piersi. Rósł, aż stał się bolesny, naciskając na moje organy, spychając je ze swoich miejsc. Potarłam moją klatkę piersiową i próbowałam złapać oddech, ale węzeł odciął dopływ powietrza i mogłam brać tylko małe, szybkie oddechy. Co to jest? Zastanawiałam się. Co się dzieje? To musi być żal. Jack odszedł. Ale to nie był żal. To był gniew. Czysta wściekłość. Na człowieka. Na Jacka za prowadzenie. Na drogę pełną zakrętów. Na nią za nie udzielenie mu pomocy. Zwłaszcza na nią. - Czy masz ubezpieczenie? – zapytał Ralph mamę. Skinęła głową i spojrzała przez ramię. Mogliśmy usłyszeć w oddali syreny. Mogli być kilka minut stąd – może mniej – zanim znajdą się tutaj. Pochylił się, jego oczy jaśniały. – Ile? - Dwa miliony – wyszeptała mama – oraz to, co mogę sprzedać z jego biznesu ze stolarki. - Cóż, w takim razie, myślę, że możemy coś wymyśleć. Masz pieniądze, a tak się składa, ze ja potrzebuję pieniędzy. Dasz mi trochę Twojego ubezpieczenia, a ja będę milczeć. Syreny były coraz bliżej. Tuż za zakrętem. - Powiedz im, że nie miałam czasu, aby go wyciągnąć przed eksplozją i dostaniesz połowę. Ralph uśmiechnął się i wyciągnął rękę. Mama wzięła go za nią i potrzasnęła raz. Chwilę później przyjechała policja, a następnie pogotowie. Wszyscy złożyli zeznania – Jack za dużo wypił. Wziął zakręt zbyt szybko i stracił kontrolę i uderzyliśmy w drzewo. W pierwszym odruchu, Janine jako matka, upewniła się, że córka była bezpieczna. Kiedy próbowała wrócić, aby pomóc mężowi, pojawiły się płomienie i nie mogła się do niego dostać. Wybuch nastąpił chwilę później. Policjanci byli zadowoleni i sprawa została zamknięta. Po małym, żałobnym nabożeństwie, Jack odszedł z naszego życia na dobre. Prawie o nim później nie rozmawialiśmy.
304
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
Ralph mówił prawdę, kiedy powiedziała, że stał się najgorszym koszmarem mojej matki. W noc wypadku, upierał się, że możemy przeprowadzić się do niego i przez następny tydzień, nigdy jej nie opuścił. - Nie pozwolę Ci zejść z mojego wzroku i nie zaryzykuję, że weźmiesz pieniądze i uciekniesz. Jesteśmy w tym razem – powiedział jej. Pierwszej nocy, kiedy byliśmy w jego domu, jego oczy pochyliły się nade mną, a jego usta wykrzywiły się z niesmakiem. – Czy to Twoje? - Ona nie jest „tym” – warknęła mama – i tak, Willow jest moją córką. - Cholera. Nie chciałem mieć do czynienia z dziećmi. Nienawidzę dzieci. Hej! – Strzelił palcami i machnął na mnie ręką. Podeszłam do fotela, gdzie siedział rozwalony. Jego galaretowaty brzuch rozłożył się na siedzeniu. – Widzę Cię, ale nie słyszę Cię.27 Rób, to co Ci każą i kiedy Ci każą. Schodź z mojej drogi. Nie dotykaj moich rzeczy. Innymi słowy, jesteś niewidzialna i będzie z nami dobrze. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale on na mnie spojrzał i uniósł brwi. Moje usta od razu się zamknęły. Skinęłam głową i cofnęłam się. Siódmego dnia, Ralph zrzucił bombę. – Pobierzemy się. – Uśmiechnął się i pocałował mamę. Odepchnęła go i otarła usta wierzchem dłoni. - Małżeństwo nigdy nie było częścią umowy – wykrzyczała moja mama. Siedziałam w głuchej ciszy. Nie było mowy, że miała za niego wyjść. Nie ma mowy. Był paskudnym narzędziem. I odrażającym. Przypominał mi jajko, jeśli jajka miałyby ręce i nogi. Moje wnętrze zaczęło się trząść. Ale co mogła zrobić? Wiedział, co zrobiła. Mógł powiedzieć. - Ślub jest jedynym sposobem, że będę pewny, że dostanę pieniądze. Nie oszukasz mnie z ani jednym centem. Powiem, co wiem, Janine. Nie popełnij błędu. – Szturchnął ją palcem. – Ale nie możemy się pobrać się teraz. Musisz mieć odpowiednią ilość czasu, aby opłakiwać swojego ukochanego. Sześć miesięcy. To wystarczy. – Wstał i podszedł do
27
Be seen, not heard.
305
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
piecyka, aby nałożyć na talerz więcej jedzenia. Podnosząc patelnię, nałożył wszystko, aż do ostatniego kęsa na talerz. Mama siedziała przy stole, patrząc na pusty kubek kawy. Jej ramiona opadły, a twarz zbladła. Wtedy zrozumiałam, że zdobył przewagę. On teraz rządził. - Podczas tych sześciu miesięcy żałoby, nie będziesz wydawać ani grosza z ubezpieczenia. Powiedz ludziom, że tutaj ma miejsce biurokracja… cokolwiek. Ale nie możesz wydać niczego. - Co? Jak mamy żyć? – Mama wstała tak szybko, że upadło za nią krzesło. - Nie wiem i naprawdę mnie to nie obchodzi. Sześć miesięcy. Wtedy się pobierzemy. - Jak długo zamierzasz pozostać w związku małżeńskim.. – zapytałam Ralpha. Spojrzał na mnie. Jego wzrok był ciemny i groźny, że aż się wzdrygnęłam. – Powiedziałam Ci, że mam Cię widzieć, a nie słyszeć. To ostatnie ostrzeżenie. Kilka dni później, mama znalazła pracę w restauracji. Nie mogliśmy sobie pozwolić na miesięczne płatności za dom, w którym mieszkaliśmy z Jackiem bez jego ubezpieczenia. A jeśli mama wyjdzie za Ralpha, nie będzie potrzebowała domu. Więc zdecydowałyśmy się na sprzedaż. Sprzedałyśmy go dwa dni później i musiałyśmy się wyprowadzić. Wynajęłyśmy małe mieszkanie w wątpliwej okolicy. Mieszkanie było zniszczone i obskurne, ale czyste i było dość miejsca na dwie osoby. Mieszkałyśmy tam, dopóki mama i Ralph się nie spotkali, umawiali i zakochali się w sobie. Sześć miesięcy później wzięli ślub. Wtedy zaczęło się bicie… Powiedziałam im o znęcaniu się. O biciu. Jadenie. Znęcaniu się nad mamą. Wszystko. Byłam prawie oderwana od tego. Słowa wypływały z moich ust. Wreszcie detektyw Samuels powiedział. – Dobrze, Willow. – Położył rękę na moim ramieniu i ścisnął je lekko. – Mamy wystarczająco. Możesz już przestać. Nie musisz znowu tego przeżywać. Detektyw Renard zatrzymał nagrywanie na dyktafonie i włożył go do kieszeni marynarki. - Czy jest coś, czego potrzebujesz? Cokolwiek możemy zrobić? - Naprawdę uwielbiam colę – odpowiedziałam, przecierając oczy pacami. Detektyw uśmiechnął się i pokręcił głową. – Po tych wszystkich wspomnieniach, które przeżywałaś od nowa, wszystko, czego 306
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa chcesz, to cola? - Okay – powiedziałam z małym uśmiechem. – Jakieś M&Msy też byłyby dobre. Wyszedł. – Zaraz będę – zawołał przez ramię. - Zrobiłaś naprawdę dobrze, Willow. Myślę, że mamy wszystko, czego potrzebujemy, dzięki Twoim zeznaniom, aby prawnicy mieli nad czy pracować. – Wzruszył ramionami. – Starałem się być tak dokładny, jak tylko mogłem. Mam córkę w Twoim wieku. Jeśli ona… odchrząknął. – Nie wiem, co bym zrobił komuś, kto traktowałby ją tak, jak Ty byłaś traktowana. Nie chcę żebyś przeżywała w kółko tą część Twojego życia. Więc.. – położył dłonie na kolanach i podniósł się z krzesła – mam nadzieję, że mamy wszystko, czego potrzebujemy. I możesz zacząć wszystko od nowa na studiach. – Uśmiechnął się do mnie. - Dziękuję. – Wyciągnęłam rękę i uścisnęłam jego rękę. – Doceniam to, że staracie się mnie utrzymać z dala od sali sądowej. Ale będę zeznawać, jeśli będę musiałam. Jeśli będzie trzeba, będziesz tam? - Oczywiście. Nie ma żadnej cholernej rzeczy, która może mnie utrzymać z dala – odpowiedział grubym głosem. Dałam mu mały uśmiech i skinęłam głową. - Proszę. Cola i M&Msy. Nie wiem jakie lubisz, więc kupiłem wszystkie. – Detektyw Renard położył torbę z M&Msami na stoliku naprzeciw mnie i postawił cztery puszki coli. Śmiałam się. Prawdziwym śmiechem. Czułam się dobrze. Prawie zapomniałam, jak to jest. Spojrzałam na niego, a on zaśmiał się. – Na szczęście, lubię wszystkie – powiedziałam z chichotem i chwyciłam torbę. – Dziękuję. - Willow, mam jeszcze tylko kilka pytań. Musisz odpowiedzieć, żeby wszystko było jasne. – Skinęłam głową, kontynuował. – Czy Jack Moore znęcał się nad Twoją mamą? – zapytał detektyw Samuels. Zerknęłam na krawędź arkusza. – Tak. - Czy znęcał się nad Tobą? Pokręciłam głową, a mój wzrok odnalazł detektywa. – Nie. Był dla mnie wspaniałym ojcem!
307
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa - Okay. Czy Ralph McKenna znęcał się nad Twoją mamą? – Obaj detektywi patrzyli na mnie. Moje oczy patrzały na łóżko. Złożyłam ręce, żeby się nie wiercić. – Tak, ale nie tak źle. Nie podobało mu się, że przyszła z dzieckiem, zwłaszcza, że moja mama nie wiedziała, kto jest moim ojcem. Powiedział, że gdyby wiedział, kim jest mój ojciec, żądałby alimentów. Detektyw Renard poklepał mnie po ręce. – Dobrze się spisałaś, Willow. Jesteś silną dziewczyną. Możemy zadać Ci jeszcze kilka pytań, ale on Cię już nie skrzywdzi. – Ruszył w stronę drzwi. Detektyw Samuels uśmiechnął się do mnie. – Wracaj do zdrowia, panno Rutherford. Będziemy tutaj, jeśli będziesz miała jakiekolwiek pytania. Gorące łzy spłynęły po mojej twarzy. - Dziękuję.
308
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SZÓSTY ŻEGNAJ
„Nigdy nie zostawisz nikogo za sobą, weźmiesz jego część ze sobą i zostawić część siebie” -nieznany
Byłam nieprzytomna i przytomna przez większość dni. Obudziłam się i zobaczyłam kogoś, siedzącego na krześle obok łóżka. Znajomy zapach mieszał się z zapachem szpitala. Starałam się skupić, ale moje oczy były tak ciężkie. Pozwoliłam sobie dryfować we śnie, gdzie nic nie boli. Kiedy obudziłam się ponownie, wiedziałam od razu, że ktoś był w pokoju. - Mogłaś mi powiedzieć. Uwierzyłbym Tobie – powiedział Brody w zaciemnionym pokoju. Nie wiedziałam, która jest godzina. Musiało być późno. Szpital był spokojniejszy niż zwykle i mój pokój tonął w ciemności. - Przepraszam… - Nie – powiedział przez zaciśnięte zęby. – Nie waż się przepraszać. Nie zrobiłaś niczego złego. Położyłam rękę na oczach i zaczęłam płakać. Płakałam, bo bolało i płakałam, bo mój koszmar w końcu się skończył. Ale przede wszystkim płakałam, bo Brody był tutaj. Wziął mnie za rękę i pocałował wnętrze mojego nadgarstka, przesuwając ustami po mojej skórze. Czułam, że je przeniósł, kiedy powiedział. – Tak mi przykro, Willow. Powinnaś mi powiedzieć. - Nie było sposobu, żebyś wiedział. Splótł palce z moimi. – On był powodem, dla którego zostałaś z Jadenem? Zmusił Ciebie. – Brody gładził moje włosy, jego dotyk był delikatny. Zawsze delikatny, ogromny kontrast pomiędzy nim,
309
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa a Jadenem i Ralphem. Chciałam, żeby powiedział, że mi wybacza i możemy spróbować jeszcze raz. Gdyby mnie zapytał, zostałabym z nim i poszła do Ann Arbor na studia. Mogłam zatrzymać się w Michigan, jeśli miałabym go. - Tak. Kiedy się spotykaliśmy, Ralph był poza miastem, pamiętasz? Kiedy przestał podróżować i dowiedział się, ze zerwałam z Jadenem, żeby być z Tobą, oszalał. Za każdym razem, kiedy próbowałam zerwać z Jadenem, on… - moje łzy płynęły szybciej – upewniał się, że rzeczy będą dla mnie wystarczająco złe, dlatego wracałam do niego. Ralph przyjaźni się z rodziną Jadena. Powiedział, że jestem szczęściarą, że ktoś taki jak Jaden, w ogóle spojrzał na taki kawałek śmiecia jak ja. - To, co się stało tego dnia, kiedy mnie wyrzuciłaś i powiedziałaś mi, że mnie nie kochasz, że kochasz Jadena. Kiedy wróciłaś do szkoły i Twoje ramię było zwichnięte. – Brody westchnął i przesunął dłońmi po twarzy. Nie odpowiedziałam. Tak naprawdę nie było nic do powiedzenia. - Co się stało, że wpadł w szał, tym razem? Dowiedział się, że zerwałaś z Jadenem? - Tak.
Zostałam w szpitalu przez tydzień. Kiedy wyszłam, zostałam z Jenną i jej rodziną. Nie mogłam wrócić do domu na Rose Terrace. Nie mogłam wrócić do mojej matki. Nie po tym, kiedy odwróciła głowę i ignorowała to, co Ralph mi robił. Detektywi i biuro prokuratora okręgowego28 byli ze mną w bliskim kontakcie. DA powiedzieli mi, że Ralph nie przyznał się do przemocy wobec dzieci i napaści. Zarzuty były na tyle poważne, ze nie próbował targować się. Jenna i jej rodzina, wraz z Timem poszli ze mną na przesłuchanie ze wsparciem moralnym. Ralph spojrzał na mnie wyzywająco, kiedy składałam zeznania. Usiadłam prosto w fotelu dla świadka i kiedy DA zapytał mnie o osobę, która znęcała się nade mną,
28
District Attorney’s
310
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa wskazałam pewną ręką na Ralpha. - On. Ralph McKenna znęcał się nade mną. – Mój głos nie zachwiał się. Nie płakałam. W końcu czułam się silniejsza od niego. Ralph został skazany na pięć lat więzienia. Z powodu zbyt zatłoczonych więzień, zapewne wyjdzie w mniej niż dwa. Spędzi w więzieniu mniej czasu, niż ja spędziłam z nim w piekle. Moja mama przyznała się do zaniedbywania i opuszczenia dziecka. Została skazania na dziesięć lat zwolnienia warunkowego. Nie wiedziałam, jak się z tym czułam. Myślę, że z powodu, że byłam moją mamą, powinnam być szczęśliwa. Ale była również kobietą, której mąż bił mnie, kiedy na to patrzyła i ta dziewczyna chciała zobaczyć ją w więzieniu. Byłam zdezorientowana moimi sprzecznymi uczuciami. Sprawa Jacka Moore’a została ponownie otwarta i dochodzenie było w toku. Zarówno Ralph, jak i moja mama uznani zostali za podejrzanych.
Ukończyłam moją szkołę i nie mam zamiaru tam wracać. Zamiast tego, wypłaciłam mały fundusz, który udało się uratować, sprzedałam samochód i przeniosłam się do Kalifornii. Nie widziałam żadnego powodu, że pozostać w Middleton. Chciałam uciec tak daleko, jak tylko mogłam. Było tutaj zbyt wiele złych wspomnień. Przyznano mi stypendium naukowe, które, w połączeniu z moimi pieniędzmi, było w stanie zapłacić za naukę na uniwersytecie. To był nowy początek. Ten jeden tak bardzo potrzebny. - Jesteś pewna, że musisz wyjechać? On jest w więzieniu. Nie może Cię skrzywdzić – powiedziała Jenna. - Tak. Nie mogę tutaj zostać. Tylko pomyśl – zawsze będziesz miała, gdzie zostać, kiedy będziesz chciała odwiedzić Cali. Weźmiemy na cel domy wszystkich gwiazd. - To nie będzie to samo bez Ciebie. - Chciałbym, żebyś została, dziewczyno – wyszeptał Tim, kiedy mnie przytulał. - Będzie mi was też brakować. – Przytuliłam ich i pocałowałam oboje i przeszłam
311
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa przez wykrywacz metalu. Pomachałam im po raz ostatni, zanim się odwróciłam i podeszłam do mojej bramki. Nie widziałam Brodego od nocy w szpitalu. Napisałam do niego dwa razy, żeby powiedzieć mu, że wyjeżdżam do Kalifornii i chciałam się pożegnać. Nie odpowiedział. Myślę, że to było moje pożegnanie. Pozostawiło to pustkę w moim sercu, której wiedziałam, że nikt, nigdy nie wypełni. To należało do Brodego – tylko on mógł ją wypełnić. Poszłam do cioci Bess i pożegnałam się ze wszystkimi w barze. Ciocia Bess przyciągnęła mnie do siebie w ciasnym uścisku. – Kochasz go, czyż nie? To, co się stało… musiałaś to zrobić. Moje gardło się zatkało i skinęłam głową, płacząc w jej szyję, pachnącą lawendą i tłuszczem z burgerów. – Tak. – W końcu powiedziałam. – Zawsze go kochałam. I zawsze będę. - Jeśli kiedykolwiek wrócisz do Middleton, oczekuję, że zobaczę tutaj Twoją piękną twarz. Ty i ja, będziemy musiały wypić shake’i. – Ciocia Bess się cofnęła i otarła łzy z moich policzków. – Kocham Cię, dzieciaku. Jesteś silną kobietą ze starą duszą. - Też Cię kocham. I jeśli kiedykolwiek wrócę do Middleton, wrócę tutaj na shake’a. Możemy się o to założyć – powiedziałam ze śmiechem przez łzy.
Zadzwoniłam do Anne, kiedy wróciłam do domu od cioci Bess. - Tęskniłam za Tobą, Willow. Wiesz, że Cię kocham. To się nie zmieniło. - Dziękuję. Ja też Cię kocham. Zawsze czułam się, jak część Twojej rodziny.. – Zaczęłam płakać i nie dokończyłam. - Szkoda, że nie możesz zostać i pójść do szkoły w Michigan, ale rozumiem, dlaczego musisz wyjechać. Może znajdziesz swoją drogę powrotną jednego dnia. - Może – odpowiedziałam, wiedząc, że szanse powrotu do Michigan były prawie żadne. - Bezpiecznej podróży, Willow. Daj mi znać, jeśli będziesz czegoś potrzebować.
312
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa Cokolwiek, zawsze tutaj będę. Otarłam łzy z mojej twarzy wierzchem dłoni. – Dziękuję. – Mój głos drżał, kiedy odpowiedziałam. - Och, kochanie, nie płacz. To jest nowy rozdział w Twoim życiu. Ekscytujący. Przygoda. Jesteś wreszcie wolna, żeby robić to, co chcesz. To dobra rzecz. – Słyszałam uśmiech w jej głosie, a ja nie miałam serca, żeby się sprzeczać. Ale prawda była taka, że to nie był nowy, ekscytujący rozdział w moim życiu. Nie bez Brodego. A Brody nie został wymieniony.
Samolot trząsł się, kiedy ryknął na pasie startowym. Podłokietniki ścisnęłam śmiertelnie mocno, kiedy czułam jak koła się podnosiły. Guzek w gardle rósł i czułam jak ręka ściska moje serce. Smutek płynął przeze mnie. Wiedziałam, ze nigdy więcej nie postawię stopy w Middleton. Prawdopodobnie nawet w stanie Michigan. Im bardziej się oddalałam, tym ręka mniej zaciskała się i bardziej moje serce śpiewało. Byłam smutna? Może. Czy żałowałam? Tak – chciałam zobaczyć jeszcze raz Brodego przed wyjazdem. Czy byłam szczęśliwa? Tak. Mój koszmar się wreszcie skończył. Nie miałam żadnych tajemnic. Byłam wolna.
313
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
EPILOG
„ Nie możemy zmienić prawdy, ale prawda może zmienić nas.” - nieznany
- Nie mogę uwierzyć, że spóźnię się na mój pierwszy dzień w klasie – wymamrotałam. - Nawet nie miałam czasu, żeby zatrzymać się w pieprzonym Starbucksie. – Pobiegłam wzdłuż kampusu do budynku, gdzie miałam zajęcia. Otworzyłam drzwi i prawie uderzyłam w studentów, stojących na korytarzu. – Przepraszam – krzyczałam przez ramię. – Przepraszam. Dotarłam do sali wykładowej tuż przed tym, jak profesor rozpoczął wykład, który był bardziej jak ostrzeżenie, czego od nas oczekuje i czego można się spodziewać, aby zdać. Z tego, co mogę powiedzieć, będzie dużo, dużo, dużo pracy domowej, a nawet więcej egzaminów. Brzmiało to jak dużo zabawy. Patrzyłam na program nauczania, gdy ktoś postawił coś na moim biurku. Spojrzałam w górę i kubek ze Starbucksa stał obok mojego podręcznika. Odwróciłam się i spojrzały na mnie jego szafirowe oczy. - Karmelowe macchiato, prawda? - Mhmm. – Skinęłam głową. Nie mogłam znaleźć swojego głosu. Z pewnością nie mogłam utworzyć słów. - Spotkamy się na zewnątrz po Twoich zajęciach. – Odwrócił się i wyszedł z sali. To były najdłuższe zajęcia, kiedykolwiek. Nie sądziłam, że mój profesor kiedykolwiek się zamknie.
314
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
- Jak mnie znalazłeś, Ace? - Próbowałaś się ukryć? Ponieważ jeśli próbowałaś, nie powinnaś umieszczać swojego nazwiska w katalogu kampusu. – Uśmiechnął się. Tym uśmiechem, który zawsze topił moje serce. - Co tutaj robisz, Brody? - Próbuje zaprosić dziewczynę na randkę. Jak dotąd, nie sądzę, że idzie mi dobrze. - Przyjechałeś do Kalifornii, żeby zaprosić mnie na randkę? - Kto powiedział, że to Ty? – zażartował. Westchnęłam i odwróciłam wzrok, stukając palcem o pasek mojej torby. – Ja.. - Daj nam szansę, Willow. Rzeczy mogły się potoczyć inaczej, jeśli nie byłoby Ralpha i wszystkiego, przez co musiałaś przejść. Rzeczy mogą być inne. Kocham Cię. Zawsze będę. Mój świat nie był kompletny, dopóki się w nim nie pojawiłaś. To było piekło bez Ciebie. Pokręciłam głową, walcząc ze łzami. – Nie szukam związku na odległość. I nie mogę wrócić do Michigan. - Ani ja. – Brody przygryzł dolną wargę, przesuwając ją pomiędzy zębami. - Jestem zmieszana. Dlaczego tutaj jesteś? Pracowałam tak ciężko, żeby zapomnieć i ruszyć dalej. Zobaczenie Ciebie jest jak żyletka, która otwiera stare rany. - Musiałem Cię zobaczyć. – Przesunął kosmyk moich włosów za ucho, a ja walczyłam z pragnieniem oparcia się o jego rękę. - To niczego nie zmienia. Mieszkam tutaj. Ty mieszkasz tam. Nie mogę tego zrobić. Przykro mi – wyszeptałam i odwróciłam się. Moje ręce się trzęsły, a moje kolana czuły się jak galaretka. Nie mogłam uwierzyć, że znowu jestem zmuszona, żeby odejść od niego. Ile razy los będzie nas łączył, żeby potem nas rozłączyć? - Nie mieszkam już w Middleton. Mieszkam jeden akademik od Twojego – zawołał za mną. Zatrzymałam się.
315
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa – Co? - Przeniosłem się tutaj do szkoły… i żeby być bliżej Ciebie. Przede wszystkim, żeby być bliżej Ciebie. – Wziął mnie za ramiona i delikatnie obrócił do niego. Jego oczy szukały moich. - Więc zobacz, jeśli nie wyjdziesz ze mną, to będzie zmarnowana podróż. – Włożył ręce do kieszeni, jego ręce były proste, dzięki czemu podniosły mu się ramiona. Moje oczy zwęziły się na niego i pokręciłam powoli głową, starając się przetworzyć jego słowa. – Jest tyle rzeczy, nad którymi musimy popracować, porozmawiać. - Wiem i to zrobimy. Będę rozmawiał z Tobą przez każdą minutę, każdego dnia do końca mojego życia, jeśli dasz nam kolejną szansę. Zasługujemy na nią – powiedział cicho. Przesunął placem po moim policzku. – Kocham Cię i jestem zagubiony bez Ciebie, Willow. Daj nam szansę. Wyjdź ze mną. - Okay, pójdę z Tobą, ale ja wybieram film. Zaczęliśmy od spaceru po kampusie. Brody wziął mnie za rękę i podniósł ją do ust, całując wnętrze mojego nadgarstka, zanim splótł jego palce z moimi. - Obiecaj mi, że ubierzesz jedną ze swoich sławnych koszulek. – Ścisnął moją rękę. - Och – zachichotałam. – Mam idealną.
„Prawdziwe historie miłosne nie mają zakończeń” - Richard Bach.
316
Tłumaczenie : PatiB93 Korekta: ejaaaa
To już koniec przygody z Unspeakable. Dziękuję bardzo wszystkim za wszystkie komentarze wszystkich rozdziałów, które dodawałam. Naprawdę dodawały weny do tłumaczenia. Historia Willow i Brodego naprawdę jak dla mnie zapada w pamięć. Czasami można nie zrozumieć zachowania Willow, jednak z czasem dowiadujemy się o niej coraz więcej. Dziękuję także mojej becie ejaaaa za ratowanie mojego tyłka w niektórych sytuacjach. Co do nowej książki;) jeszcze nie jestem pewna czy główną książką, którą będę tłumaczyć będzie Broken at Love. Zastanawiam się jeszcze nad innymi, więc na bieżąco będę was informować na chomiku Jeszcze raz wszystkim bardzo dziękuję :*
317