Marcin Mortka
Ragnarok 1940
Tom I
A gdy wsiąkła w angielską ziemię krew bohaterów, a na wietrze zwycięsko załopotały
sztandary z krukami, skrzyknął Od...
2 downloads
0 Views
Marcin Mortka
Ragnarok 1940
Tom I
A gdy wsiąkła w angielską ziemię krew bohaterów, a na wietrze zwycięsko załopotały
sztandary z krukami, skrzyknął Odyn braci na ting w sadybie swej zimnej zwanej Hlidskjalf,
by wspólnie Midgardem na nowo rozporządzić. Powitał przybyłych rogiem z miodem sytym i
rzekł:
– Jam ci syna naszego Haralda Surowego, konunga Nordveghr, w boju natchnął, przeto
mnie się należy piecza nad Nordveghr. On też, skoro jako ostatni z wikingów męstwem się
okazał, winien przewodzić reszcie konungów.
Zaszumieli w odpowiedzi bogowie, pokręcili głowami, za brody się szarpali, aż powstał
Thor i wyrzekł z gniewem:
– Zda mi się, że nie po to się zebraliśmy, by Midgard podzielić, lecz by woli waszej
wysłuchać, ojcze. Skoro wam się Nordveghr spodobał, tedy ja dla siebie Vinlandie wezmę.
Powiodę nowych osadników za morze, pomogę im nowy kraj zbudować i Skraelingów
pogrążyć. Byle dalej od was i knowań waszych.
Zasępił się tedy Odyn i już odrzec miał co niepokornemu synowi, gdy Frey się odezwał.
– Ja tedy Swionów pod opiekę swą wezmę – powiedział prędko a zazdrośnie. – Miłują tam
mnie, a ja ich również miłuję.
– Jeno miłość ci w głowie, Freyu nadobny! – huknął na to Tyr straszliwy. – Jam bogiem
wojny, nie gorszym od Thora, tedy również lud powiodę, by królestwo mi wykuł. Na wschód
pójdziem, ku stepom Gardarike. Tam królestwo Holmgardu zbuduje. I bacz, Thorze!
Niebawem się okaże, kto możniejszy!
– Juści, rad będę obaczyć! – wykrzyknął Heimdal, herold bogów. – Albowiem mnie się
zdaje, że najmożniejszym nie ten, kto puszcze karczuje, lecz pokropieńców z dymem
puszcza! Wezmę ci ja Danów jako lud swój i powiodę ich na ziemie Bogaofiary.
I wykrzykiwali mnodzy bogowie, a tingowi końca nie było. Aegir władztwo nad
Grenlandią objął. Bragi Islandię otrzymał, Magni Hjaltland, a Modi wyspę Man. Jeno Loki
ludu swego nie dostał, ale nie znać było po nim zawiści ni rozczarowania. Przyglądał mu się
bacznie Odyn niespokojny, aż w końcu, spokój jego widząc niezłomny, zapytał ze
zdumieniem:
– A ty, Loki, władztwa nie pragniesz? Rządzić nad własnym ludem nie chcesz?
– Przecie ja już mam swój lud, ojcze nas wszystkich – rzekł na to Loki przebiegle. –
Wszyscy sprytni a mądrzy są mym ludem.
Bajka islandzka z XII wieku
1
Hlidskjalf w istocie było zimnym miejscem, a ponadto ciemnym i przerażającym. Dudniące
kroki, które dobiegały z mroku, przejmowały oczekujących strachem i co rusz któryś z nich
zerkał z niepokojem ku wejściu tchnącemu niebieskawą lodową poświatą.
I w końcu kroki ucichły.
Na progu stanął wysoki, siwobrody starzec o hardej twarzy i oku przesłoniętym opaską.
Powoli, zupełnie jakby chciał przedłużyć manifestację swej pozycji, szedł wśród zebranych
ścigany ich przestraszonymi, niepewnymi spojrzeniami, aż nagle odwrócił się z furkotem
szat.
– Wreszcie was widzę wszystkich, cholerna zgrajo nieudaczników – warknął, a jego jedyne
oko lśniło niewysłowioną furią. – Zaiste wielka to chwila. Skupcie się więc, bo chciałem wam
zadać wiele pytań.
– Ciebie też miło nam ujrzeć, ojcze – z kpiną w głosie rzekł jeden z zebranych,
czarnobrody, barczysty olbrzym o niemalże zrośniętych brwiach.
Jedyną reakcją starca na jawną zaczepkę było pogardliwe wydęcie warg. Pstryknął
chudymi palcami i naraz ciemności zafalowały odsłaniając mapę Europy.
– Najpierw porozmawiamy sobie o starych dziejach – oznajmił. – Jest bowiem kilka spraw,
które mnie przygnębiają, a nawet przerażają.
Kilku z zebranych spojrzało po sobie z wahaniem.
– Czy ktoś z was, o wielcy, mógłby mi przypomnieć ostatnią wojnę, w której
niezwyciężeni Normanowie ogłosili swe zwycięstwo? – ciągnął starzec.
Zapadła cisza. Przerwał ją dopiero donośny głos męża stojącego na samym końcu, tuż przy
emanującym błękitem wejściu.
– W 1812 wojska Danii pokrzyżowały plany tego wściekłego psa Napoleona – oznajmił z
dumą. – Najpierw połamał sobie zęby na umocnieniach linii Danevirke, a potem umykał jak
skopany pies aż do Saksonii.
Oczy wszystkich spoczęły na tym jedynym, który odważył się tak zuchwale odpowiedzieć
gospodarzowi. Był to wysoki mąż o szlachetnej twarzy i osobliwie pięknych oczach lśniących
niczym gwiazdy.
– Zaiste oto powód do dumy! – zadrwił starzec. – Czyż nie cieszy nas wszystkich waleczny
wyczyn naszych braci Danów, którzy przesiedzieli kilka szturmów w cieniu swych wielkich
armat, a swój tryumfalny pościg za wrogiem zakończyli zajęciem marnego Sonderjyllandu!
[(dan. ) – Szlezwik] Cześć wam i chwała, bohaterowie ze Skanii i Jutlandii!
– Nikt przed nami nie zadał mu klęski! – obruszył się mąż z oczyma niczym gwiazdy.
– Wyście też tego nie uczynili, marny pyszałku! Napoleona rozbiła koalicja angielsko-
pruska, której wyście jeno ułatwili zadanie. Na ognie Ragnaroku, zaiste zmiękły wam karki,
skoro szczycicie się wygraną w potyczce sprzed stu lat. Gdzie ci Danowie, którzy ongiś
rozbijali papieskie krucjaty i hulali bezkarnie po ziemiach Cesarstwa Zachodniorzymskiego!
Gdzie ci Danowie, którzy przez tyle wieków zaciskali dłonie na gardłach angielskich królów!
Gdzie są zwycięzcy ...