Rebecca Winters
Zapach lawendy
Tytuł oryginału: The Bride of Montefalco
0
ROZDZIAŁ PIERWSZY - Dzień dobry. Detektyw...
8 downloads
16 Views
665KB Size
Rebecca Winters
Zapach lawendy
Tytuł oryginału: The Bride of Montefalco
0
ROZDZIAŁ PIERWSZY - Dzień dobry. Detektyw Davies oderwał wzrok od monitora. - O, szybko pani przyjechała. - Wydawało mi się, że sprawa jest pilna. - Nawet bardzo. Proszę usiąść. Ally Parker zajęła wskazane krzesło. - Dowiedział się pan czegoś nowego, prawda? - I istotnego. Nareszcie zidentyfikowano kobietę, która zginęła w
S R
wypadku razem z pani mężem.
Ally przed dwoma miesiącami straciła męża i na dzisiejsze spotkanie z detektywem przyjechała pełna obaw. Podejrzewała, że wreszcie skończą się domysły, a potwierdzą smutne fakty. - Kto to taki?
- Włoszka, trzydziestoczteroletnia mężatka. Nazywała się Donata Di Montefalco.
Denatka wreszcie miała imię i nazwisko.
- Włoska policja poinformowała mnie, że pasażerka pani męża była żoną księcia Di Montefalco, bardzo zamożnego arystokraty z miejscowości Montefalco niedaleko Rzymu. Książę na własną rękę zarządził poszukiwanie żony. - Trudno się dziwić - szepnęła Ally. Ciekawe, czy małżeństwo włoskiego arystokraty było udane. A może też się rozpadało?
1
Wprawdzie detektyw nigdy nie robił żadnych aluzji, ale Ally przypuszczała, że posądzał jej męża o niewierność. Zresztą ona też od pewnego czasu podejrzewała, że Jim ją zdradza, jednak nie chciała w to wierzyć. Wyszła za mąż za człowieka, który wydawał się w niej bez pamięci zakochany. Niestety, po ślubie powoli zaczął się zmieniać na niekorzyść. Z czasem i jej uczucie wygasło, choć nie potrafiłaby powiedzieć, kiedy dokładnie to się stało. Małżeństwo trwało dwa i pół roku, ale mniej więcej po półtora roku Ally zauważyła niepokojące zmiany: długie nieobecności męża rzekomo spowodowane nawałem pracy, stygnącą namiętność, brak
S R
zainteresowania jej sprawami, odkładanie na przyszłość decyzji o dziecku.
Przez dwa miesiące miała dość czasu, by pogodzić się z faktem, że mąż nie jechał sam, jednak wciąż się łudziła, że jego pasażerką była jakaś starsza pani, a najwyżej kobieta w średnim wieku. Teraz nie miała już żadnych złudzeń. A mimo to znowu ogarnęły ją wyrzuty sumienia, że nie kochała męża tak mocno, jak powinna. Powróciło poczucie winy. Należało walczyć o utrzymanie miłości. - Jestem bardzo wdzięczna za wszystko, co pan dla mnie zrobił. Bała się, że lada moment przestanie nad sobą panować. Detektyw odprowadził ją do drzwi. - Przykro mi, że moim telefonem przywołałem bolesne wspomnienia, ale obiecałem dać znać, kiedy dowiem się czegoś ważnego. Cóż, czas leczy rany. Na pewno będzie pani jeszcze kiedyś szczęśliwa.
2
Ally skuliła się wewnętrznie. To raczej niemożliwe. Jej mąż zginął, a wraz z jego śmiercią przepadły marzenia o szczęśliwym małżeństwie. Detektyw patrzył na nią ze współczuciem. - Odprowadzę panią do samochodu. - Proszę się nie fatygować. Pożegnała się i wyszła. Czy to naprawdę koniec? Właściwie nic się nie wyjaśniło, przeciwnie, pojawiły się nowe pytania. Ally pomyślała o Włochu, który dopiero w tych dniach dowiedział się o śmierci żony. Na pewno cierpiał, kiedy zaginęła, a
S R
teraz zastanawia się, co mogło ją łączyć z mężczyzną, z którym jechała. Ally z własnego doświadczenia wiedziała, jakie piekło przeżywa ten człowiek.
- Wujku, dlaczego przenosimy się do ciebie? Rudolfo Giannino Fioretto Di Montefalco, w kręgu rodzinnym nazywany Gino, spojrzał na widoczną w lusterku twarzyczkę jedenastoletniej bratanicy. Dziewczynka siedziała z tyłu, obok swojego ojca, a jego starszego brata. - Zabieram was, bo jest lato - odparł pogodnie. - Przyjemniej będzie pooddychać świeżym powietrzem, niż dusić się w pałacu. - A jak mamusia wróci i nas nie zastanie? Gino nie odpowiedział. Od dawna obawiał się tej chwili. Zajechał przed duży wiejski dom otoczony cyprysami. Wyłączył silnik i odwrócił się.
3
Dziewczynka trzymała ojca za rękę. Marcello cierpiał na chorobę Alzheimera i przestał mówić, więc tylko w ten sposób córka mogła nawiązać z nim kontakt. - Muszę ci coś powiedzieć - rzekł Gino cicho. Sofia pobladła i wlepiła w niego wielkie oczy. - Co takiego? - spytała drżącym głosem. - Niestety, mam złą wiadomość... Mamusia miała wypadek ... i nie żyje. Donata nie żyła od czterech miesięcy, ale Gino dowiedział się o tym dopiero wczoraj wieczorem. Rano natychmiast pojechał do brata, by zabrać go na wieś. Nikomu nie zdradził szczegółów tragedii. Nie
S R
zamierzał wtajemniczać ani służby w pałacu, ani nikogo innego. Sofia dopiero po dłuższej chwili pojęła znaczenie jego słów. Wybuchła żałosnym płaczem i przytuliła się do ojca. Marcello spojrzał na nią, ale nie próbował jej pocieszać. Nie rozumiał, co się stało.
Gino poczuł ucisk w gardle. Wprawdzie skończyła się niepewność, ale zaczynało się coś znacznie gorszego... Sofia była dzieckiem bardzo zamkniętym w sobie. Cierpiała z powodu choroby ojca, a po śmierci matki będzie wymagała szczególnej troski. Gino uzgodnił już z księdzem, że krótkie nabożeństwo żałobne odbędzie się w bocznej kaplicy parafialnego kościoła, gdzie krewni pożegnają zmarłą. Pragnął za wszelką cenę uchronić rodzinę przed wścibskimi dziennikarzami.
4
Carlo Santi, główny inspektor policji i wierny przyjaciel, zrobił, co w jego mocy, by informacja o śmierci księżnej Di Montefalco nie przedostała się do publicznej wiadomości. Nienasycone dziennikarskie sępy nie przepuściłyby takiej sensacji. Niestety, to cena, jaką płaci się za tytuły i bogactwo. Zresztą gdyby nie pomoc Carla Santiego, sytuacja już dawno byłaby nie do zniesienia. Kiedy przed dwoma laty zachorował Marcello, egoizm jego żony sięgnął zenitu. Donata zniszczyła ich małżeństwo i wyrządziła wielką krzywdę dziecku. Gino uważał bratową za najgorszą, najbardziej nieczułą żonę i matkę na świecie, dlatego starał się chronić przed nią brata i bratanicę. Bezwzględnie strzegł rodzinnych tajemnic,
S R
bo Donata chętnie opowiadała plotki każdemu, kto chciał słuchać. Jej niedyskrecje przedostawały się oczywiście do prasy i zatruwały życie całej rodzinie. Bratowa z upodobaniem robiła ze swojego szwagra skąpca i zazdrośnika, który pragnie odebrać bratu żonę i tytuł. Kiedy media dowiedzą się o wypadku, wszystkie rodzinne sprawy, które Gino trzymał dotąd w tajemnicy, wyjdą na światło dzienne. Już widział te nagłówki - księżna i młody, przystojny Amerykanin zginęli razem w wypadku samochodowym. Cóż to za gratka dla miłośników brukowców. To może mieć fatalne konsekwencje dla Sofii. Najlepiej byłoby wywieźć gdzieś małą i jej ojca. Nie ma co liczyć na dziennikarskie sumienia. Gino od lat toczył boje z prasą, ale tym razem nie chodziło wyłącznie o niego. Najważniejsze było dobro dziecka. Dyrygent odłożył batutę.
5
- Dziesięć minut przerwy, a potem wracamy do Brahmsa. Ally odłożyła skrzypce i wyszła razem z innymi muzykami. Po chwili podeszła do niej Carol. - Źle się czujesz? - spytała przyjaciółka. - Mam straszną migrenę. Bądź tak dobra i powiedz dyrygentowi, że musiałam jechać do domu. - Nie martw się, przekażę mu. A twoje skrzypce zabiorę ze sobą i jutro ci oddam. - Jesteś aniołem. Ally wstąpiła jeszcze do apteki. Od razu na miejscu połknęła tabletkę przeciwbólową, a potem pojechała prosto do domu.
S R
Położyła się z zimnym okładem na czole, ale dopiero po godzinie poczuła się odrobinę lepiej. Lekarstwo złagodziło ból, lecz nie usunęło dręczących myśli.
Ally od dawna chciała zobaczyć miejsce wypadku, choć matka bardzo skrytykowała ten pomysł. Według niej byłoby to zbyt bolesne. Ale przecież i tak cierpiała.
Wypadek wydarzył się niedaleko St. Moritz w Szwajcarii, w czasie zamieci śnieżnej. Ally czuła, że musi zobaczyć most, na którym samochód wpadł w poślizg i z którego runął do rzeki. Poza tym nie mogła uwolnić się od wewnętrznego przymusu, żeby zobaczyć dom Donaty Di Montefalco. Chciała też porozmawiać, choćby tylko przez telefon, z księciem. Na pewno i jego dręczą różne wątpliwości. Może po takiej rozmowie oboje poczują ulgę?
6
Nie zastanawiała się dłużej. Podniosła słuchawkę i zarezerwowała bilet na jutrzejszy samolot. Postanowiła pojechać do Szwajcarii, a stamtąd do Włoch. Konkretne działanie było widocznie bardziej skuteczne niż lekarstwa, bo nawet pakowanie walizki poszło szybko i sprawnie. Ally wykąpała się, zażyła jeszcze jedną tabletkę i położyła się spać. Rano obudziła się w znacznie lepszej kondycji. Czekając na taksówkę, odsłuchała automatyczną sekretarkę. - Mówi Troy z Golden Arm Cym. Zaplanowaliśmy remont, przed którym trzeba było opróżnić szafki. W pańskiej znalazłem dość wartościową rzecz. Nie znam pańskiego adresu ani telefonu, więc
S R
dzwonię do wszystkich Jimów Parkerów w mieście. Proszę się odezwać, bo chciałbym skreślić osoby niezainteresowane. Jeżeli jednak jest pan właściwym Jimem Parkerem, proszę zgłosić się po odbiór swojej własności.
Ally poczuła zimny dreszcz. Ktoś chciał się skontaktować z człowiekiem, który nie żyje od czterech miesięcy. To tak, jakby usłyszeć głos ducha... Zadzwoniła do siłowni. - Dzień dobry. Czy mogę mówić z panem Troyem? - Przy telefonie. - Wczoraj nagrał się pan na moją sekretarkę i prosił o telefon. Jestem Ally Parker, żona Jamesa Parkera. Panu chyba chodzi o kogoś innego. - Szukam Jima, który często jeździ służbowo do Europy i jest kawalerem. Dziękuję za wiadomość.
7
Mężczyzna rozłączył się, a Ally zacisnęła palce na słuchawce. W przeszłości zbyt często ignorowała drobne sygnały, nie chciała wierzyć, że dzieje się coś złego, ale ostatnio zmieniła się, przestała być naiwną idealistką, którą Jim poślubił. Po drodze na lotnisko poprosiła taksówkarza, żeby podjechał do siłowni. Gdy weszła do środka, trener obrzucił ją taksującym spojrzeniem. - Dzień dobry. Czy zastałam pana Troya? - Słucham panią. -Nazywam się Ally Parker. Rozmawiałam z panem przez telefon.
S R
-I poinformowała mnie pani, że zadzwoniłem pod niewłaściwy numer.
- Tak. Chciałabym jednak o coś zapytać. Czy ten Jim Parker, którego pan poszukuje, wspomniał, jaką pracę wykonuje w Europie? - Sprzedaje sprzęt i ubrania dla narciarzy. Nawet zawarliśmy umowę. Ćwiczył tu bezpłatnie w zamian za najnowszy sprzęt narciarski. - To na pewno był mój mąż. - Dlaczego mówi pani w czasie przeszłym? - Bo on nie żyje od czterech miesięcy. - Niemożliwe... Chociaż faktycznie, dawno go nie widziałem. Choroba? - Nie. Zginął w wypadku samochodowym.
8
- Proszę przyjąć wyrazy współczucia. Może coś źle zrozumiałem i dlatego pomyślałem, że pani mąż jest kawalerem. Ally pokręciła głową. - Od kiedy mój mąż przychodził do siłowni? - Od roku. Cały rok! Ally, z trudem zachowując spokój, wyjęła portfel, a z niego zdjęcie. Pokazała je Troyowi. - Tak, to on. Proszę zaczekać. Po chwili wrócił z laptopem. - Proszę pokwitować odbiór. O, tu. Ally drżącą ręką złożyła podpis.
S R
- Jestem bardzo wdzięczna, że pan zadzwonił. Chciałabym zachować wszystko, co należało do męża.
- Rozumiem. Dobrze, że pani dziś przyjechała, bo zamierzaliśmy sprzedać nieodebrane rzeczy.
Ally nic nie wiedziała o kupnie laptopa. W domu Jim pracował przy firmowym komputerze. Widocznie chciał coś ukryć i dlatego był mu potrzebny drugi. Nie było czasu, by wrócić do domu, więc Ally musiała zabrać nieszczęsny laptop do Europy. Postanowiła jednak, że dopiero po powrocie do Stanów sprawdzi, co w nim jest. Pewnie odkryje następną przykrą tajemnicę, ale może będzie w lepszej kondycji i łatwiej zniesie kolejny cios. Prędko wyszła na ulicę. Czuła się podle. To coś zupełnie innego mieć świadomość, że dwoje ludzi powoli oddala się od siebie, a co
9
innego odkryć, że mąż prowadził podwójne życie. W dodatku poznała tę prawdę dzięki obcemu człowiekowi... Wróciła myślami do początku znajomości z Jimem. Co stało się z mężczyzną, w którym się zakochała i którego poślubiła? Czy ona w ogóle go znała? Zaczynała w to poważnie wątpić... Gino pomógł bratu i zapłakanej bratanicy wsiąść do czekającej przed kościołem limuzyny. Donata została pochowana na przykościelnym cmentarzu. Ceremonia przebiegła spokojnie, bez zakłóceń, choć mniej więcej w tym samym czasie media podały wiadomość o śmierci księżnej. Gino liczył na to, że z czasem szum wokół tej sprawy
S R
przycichnie, a wtedy zwłoki bratowej będzie można przenieść do rodzinnego grobowca.
- Jedźcie prosto do domu, ja muszę jeszcze zostać - powiedział do bratanicy.
Sofia podniosła na niego oczy pełne łez. - Ale nie za długo - poprosiła.
- Dobrze. Chcę tylko pożegnać się z paroma osobami i podziękować księdzu. Szofer Paolo włączył silnik i limuzyna odjechała. Gino odetchnął z ulgą. - Już przypuszczono pierwszy atak - rzekł z grymasem obrzydzenia, odwracając się do przyjaciela. - Tak prędko? - Dostałem niemiłą wiadomość od mojego ochroniarza. Jakaś kobieta podająca się za żonę Jamesa Parkera usiłowała dostać się do
10
pałacu. Chciała rozmawiać z Marcellem. To kolejna sztuczka paparazzich. Chcą zniszczyć moją rodzinę, Carlo pokręcił głową. - Wiesz, dziwi mnie taki tupet. W dodatku akurat teraz... - Ja już dawno przestałem się dziwić. Ta oszustka przyjechała taksówką, a ochroniarz na wszelki wypadek zapisał numer. - Chcesz, żebym ją odnalazł i przepytał? - Byłbym wdzięczny, ale przesłuchanie wolałbym sam przeprowadzić. - Co zamierzasz? - Jak długo można trzymać człowieka w areszcie?
S R
- Najwyżej dwanaście godzin. Potem, wobec braku wiarygodnego oskarżenia, trzeba zwolnić podejrzanego. Ginowi rozbłysły oczy.
- To wystarczy. Baba pożałuje, że stanęła mi na drodze. Carlo wyciągnął notatnik.
- Jaki jest numer rejestracyjny tej taksówki? Polecę dyżurnemu sierżantowi, żeby ułatwił ci zadanie.
- Mój dług wdzięczności wobec ciebie stale rośnie. Nigdy się nie wypłacę... - Daj spokój. Nasze rodziny znają się od lat. Nie pozwolę, żeby zadręczono ciebie albo Sofię. Te słowa znaczyły dla Gina więcej niż realna pomoc. - Grazie, Garlo. Nagle rozległo się energiczne stukanie do drzwi. - Pani Parker!
11
Wyrwana ze snu Ally jęknęła niezadowolona. Była zmęczona po długiej podróży z Ameryki do Europy i po krótszej ze Szwajcarii do Rzymu, a godziny spędzone w dusznym, przepełnionym pociągu do Montefalco wykończyły ją do reszty. W dodatku w miasteczku wszystkie miejsca w hotelach były od dawna zarezerwowane z okazji jakiegoś festiwalu. Na szczęście taksówkarz ulitował się nad cudzoziemką i zawiózł ją do swej siostry. Gdyby nie on, musiałaby wrócić do Rzymu. Na samą myśl o tym cierpła jej skóra. Stukanie powtórzyło się. - Signora! Ally usiadła na łóżku i odruchowo przygładziła krótkie, jasne
S R
włosy, następnie narzuciła podomkę, zawiązała pasek i otworzyła drzwi.
Na progu stała zaspana siostra taksówkarza. - Niech się pani ubiera. Szybko. Przysłano po panią samochód z pałacu. - Niemożliwe.
Przecież uzbrojony strażnik odpędził ją od bramy i nikt nie wiedział, gdzie się zatrzymała. - Musi pani być bardzo ważną osobą, skoro książę przysyła po panią limuzynę. Proszę się pośpieszyć! Książęcy szofer nie może czekać. - Dobrze, już się ubieram. Ciekawe, skąd wiedzieli, gdzie się zatrzymała. Czyżby ktoś ją śledził? Zresztą nieważne. Liczy się jedynie to, że niebawem pozna człowieka, dla którego przemierzyła ocean. Próbowała do niego
12
zatelefonować z Rzymu, ale się nie dodzwoniła. A kiedy nie wpuszczono jej do pałacu, straciła nadzieję, że osiągnie swój cel. Otworzyła walizkę, po czym bez namysłu wyciągnęła spodnie i koszulową bluzkę. O wpół do drugiej w nocy nie miała ochoty wkładać kostiumu. Spakowała się, uczesała i rozejrzała, czy niczego nie zostawiła. Na toaletce położyła dwieście dolarów i wyszła. Za drzwiami czekała gospodyni. - Bardzo przepraszam, przeze mnie obudzono panią w środku nocy - powiedziała Ally. - Pani jest taka uprzejma... udzieliła mi pani noclegu... Jestem ogromnie wdzięczna. W pokoju zostawiłam
S R
pieniądze dla pani i dla pani brata. Dziękuję za smaczną kolację. Proszę też przekazać moje podziękowania bratu. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby państwo mi nie pomogli.
Włoszka wyraźnie się niecierpliwiła.
- Tak, tak, powtórzę bratu, ale teraz musi już pani iść. Przed domem stał elegancki czarny samochód, a na jego masce lśnił złoty sokół w książęcym herbie.
Ally przekroczyła próg, a wtedy z cienia wyszedł mężczyzna ubrany tak samo jak strażnik pałacowy. Był wysoki i barczysty. Ally poczuła niepokój. Mężczyzna bez pytania wziął jej torebkę i walizkę. - Proszę to oddać - zawołała. Usiłowała wyrwać swą własność, ale bez skutku. Włoch wstawił walizkę i torbę do bagażnika, po czym otworzył tylne drzwi i z jawną ironią popatrzył na Ally.
13
W świetle padającym z samochodu widziała go niezbyt wyraźnie, ale zauważyła, że jest mocno opalony i bardzo przystojny. Bez słowa wsiadła do auta. Kiedy mężczyzna zatrzasnął drzwi, wystraszyła się. Przecież to szaleństwo! Dała się wyciągnąć w nocy z jedynego bezpiecznego miejsca w tym obcym kraju. Przecież poza taksówkarzem i jego siostrą nikogo tutaj nie znała. Ogarnęło ją złe przeczucie, jakby groziło jej jakieś niebezpieczeństwo. Tak bardzo by jej się przydał telefon. Niestety, zgubiła komórkę w pociągu. Nieznajomy uruchomił silnik i ruszył z piskiem opon.
S R
Po paru minutach jazdy Ally nabrała pewności, że jej obawy nie są nieuzasadnione. Zamiast wjechać na wzgórze, gdzie znajdował się pałac, kierowca pędził uliczkami u podnóża. Stawało się coraz bardziej oczywiste, że wcale nie zamierza zawieźć jej do księcia. Trzeba było zaufać intuicji i nie opuszczać bezpiecznej przystani u sympatycznej Włoszki. Przynajmniej do rana. Ally pochyliła się do przodu.
- To nie jest droga do pałacu - powiedziała spokojnie, choć dygotała. - Proszę odwieźć mnie z powrotem. Kierowca skwitował jej prośbę milczeniem i po paru minutach zatrzymał się przed wysokim gmachem. - Gdzie mnie pan przywiózł? - Wszystko w swoim czasie. Mówił nienaganną angielszczyzną, z ledwo zauważalnym obcym akcentem.
14
Nad stalowymi drzwiami paliła się słaba żarówka. Włoch otworzył drzwi od strony pasażera. - Proszę wyjść. Ally nie ruszyła się z miejsca, tylko powtórzyła pytanie: - Gdzie mnie pan przywiózł? - Na posterunek. - Nie rozumiem. - Wczoraj chciała pani rozmawiać z księciem, prawda? - Tak. Czy nie miałam do tego prawa? - Powiedzmy, że on nie udziela wywiadów. - Nie chodziło mi o wywiad. Przyjechałam z bardzo daleka, żeby
S R
porozmawiać z nim w cztery oczy.
Mężczyzna przestąpił z nogi na nogę.
- Każdy, kto chce z nim rozmawiać, najpierw musi skontaktować się ze mną.
Ally dopiero teraz zrozumiała przyczynę, dla której nie mogła dodzwonić się do księcia ani wejść do pałacu. Obrzuciła bacznym spojrzeniem nieznajomego. Pierwszy raz widziała twarz tak intrygującą i przyciągającą wzrok. - Jest pan policjantem dorabiającym sobie u księcia jako ochroniarz? - Można i tak to określić.
15
ROZDZIAŁ DRUGI Ally poczuła zimny dreszcz. Zrobiło się jej nieswojo. - Skąd pan wiedział, gdzie mnie szukać? - Strażnik zapisał numer taksówki. Wystarczył telefon do taksówkarza, żeby dowiedzieć się, gdzie pani jest. Jakie to proste! - Powiedziałam pałacowym strażom, kim jestem, ale okazali się mało pojętni i wyjątkowo nieżyczliwi. - Byle kto może twierdzić, że jest żoną Jamesa Parkera.
S R
- Ja nie jestem byle kim! - zawołała oburzona. - Mówię prawdę. Mam paszport.
- Paszport można kupić. Ally załamała ręce. - Czemu jest pan do mnie tak wrogo nastawiony? Przyjechałam tutaj wyłącznie po to, żeby skontaktować się z panem Montefalco... z bardzo osobistych powodów, a pan zachowuje się tak, jakbym popełniła zbrodnię.
- Wdzieranie się na cudzy teren jest zbrodnią - mruknął Włoch. - Jak pan śmie! Proszę zadzwonić do ambasady amerykańskiej i powiedzieć, żeby przysłali kogoś kompetentnego. Mężczyzna pogardliwe wykrzywił usta. - Przecież o tej porze nikogo tam nie ma. - W Stanach do czasu udowodnienia winy obowiązuje zasada domniemania niewinności - wycedziła Ally przez zaciśnięte zęby.
16
- Trzeba było zostać w Stanach - rzekł Włoch lodowatym tonem. - Lub tam, skąd pani przybyła. Ally czuła się jak w pułapce, ale była bardzo zmęczona, dlatego zrezygnowała z walki z zawziętym przeciwnikiem. Zaszła jakaś okropna pomyłka, może i zabawna, ale człowiek śmieje się z takich pomyłek dopiero po powrocie do domu. Miała nadzieję, że rano zostanie zwolniona i w końcu uda się jej dotrzeć do księcia. Robiąc dobrą minę do złej gry, wysiadła i czekała na otwarcie stalowych drzwi. Mężczyzna nacisnął przycisk w murze i drzwi same się uchyliły. Ally jeszcze nigdy nie była aresztowana, więc mimo
S R
zdenerwowania z zainteresowaniem przyglądała się dwóm policjantom, pełniącym służbę na posterunku.
Kierowca podszedł do nich i zaczęli rozmawiać po włosku. Oczywiście nic nie rozumiała.
Po chwili została z policjantami sama.
- Moment - zawołała za wychodzącym Włochem, ale on nawet nie raczył się zatrzymać.
Zrobiono jej zdjęcie, wzięto odciski palców i zaprowadzono do maleńkiej celi. Strażnik zamknął drzwi i Ally została sam na sam z ponurymi myślami. Sytuacja była tak absurdalna, że Ally zastanawiała się, czy nie są to halucynacje wywołane środkiem przeciwbólowym. Przed pójściem spać połknęła tabletkę, żeby uniknąć nawrotu migreny. Po jakimś czasie rozległ się szczęk elektronicznego zamka i drzwi się otworzyły. Do celi wszedł ten sam Włoch, który ją tutaj
17
przywiózł. Ally znalazła się w małym, ciasnym pomieszczeniu z człowiekiem, który miał nad nią nie tylko fizyczną przewagę. Zdziwiła się, widząc w jego ręce swoją torebkę. - Signora, jak pani woli być przesłuchiwana? Siedząc na pryczy czy na krześle? - Wolę stać. - Dobrze. Mężczyzna otworzył torebkę. Dokładnie przejrzał zawartość portfela, powąchał lek w buteleczce, a następnie wyjął paszport. Długo przyglądał się fotografii zrobionej przed trzema laty. Wtedy Ally była szczęśliwą narzeczoną, miała długie włosy i roześmiane
S R
oczy. Myślała o miodowym miesiącu, który zamierzali z Jimem spędzić na nartach we francuskich Alpach.
Teraz w niczym nie przypominała tamtej promiennej istoty. Włoch obrzucił jej twarz i włosy zagadkowym spojrzeniem, jakby nie rozpoznawał w niej kobiety ze zdjęcia. W końcu wsunął paszport do kieszeni i rzucił torebkę na pryczę obok czegoś, co zapewne miało służyć jako poduszka. Ally przypomniała sobie o walizce. - Wolałabym mieć przy sobie cały bagaż - oświadczyła. - W walizce mam potrzebne mi rzeczy. - Wszystko w swoim czasie, signora. Najpierw muszę otrzymać odpowiedzi na kilka nurtujących mnie pytań. Im prędzej to załatwimy, tym lepiej. Pani ledwo trzyma się na nogach... pewnie ze strachu, że złapano panią na gorącym uczynku. Radzę usiąść, nim pani zemdleje. - Na gorącym uczynku? - zawołała Ally.
18
Była oburzona do żywego absurdalnym posądzeniem, że zrobiła coś niezgodnego z prawem. - Należy pani do grona pozbawionych skrupułów pismaków, którzy są gotowi na wszystko, byle tylko zdobyć sensacyjny materiał. Ale ostrzegam, podszyła się pani pod kogoś, a za to grozi więzienie. Chyba że dowiem się całej prawdy. - Jestem żoną Jamesa Parkera. - Niech pani poda nazwę piśmidła, które obiecało pani zapłacić za zdobycie sensacyjnej informacji. Ally aż poczerwieniała ze złości. Przestała nad sobą panować. - Pan chyba oszalał! - wybuchła. - Nazywam się Allyson Parker.
S R
Jestem obywatelką amerykańską, mieszkam w Portlandzie, w stanie Oregon. Dziś po południu - a raczej wczoraj - przyjechałam do Włoch ze Szwajcarii. Jestem wdową po Jamesie Parkerze, przedstawicielu amerykańskiej spółki. Firma, w której pracował, nazywa się Slippery Slopes of Portland. Cztery miesiące temu mój mąż zginął w wypadku niedaleko St. Moritz w Szwajcarii. Razem z nim zginęła pani Montefalco. - Oczywiście. Włoch wymówił to słowo z gryzącą ironią, więc Ally zaperzyła się jeszcze bardziej. - Niech pan spyta taksówkarza, od którego dowiedział się pan, gdzie mnie szukać. Na pewno potwierdzi, że wsiadłam do jego auta przy dworcu. To wyjątkowo życzliwy i uczynny człowiek. Nie znam włoskiego i tylko dzięki niemu znalazłam nocleg. Włoch skinął głową.
19
- Tak, ten człowiek przyznał, że bardzo przekonująco grała pani swą rolę. Do chwili, kiedy poleciła mu pani zawieźć się do pałacu. To był fatalny błąd. Ally zacisnęła pięści. - A jak inaczej miałam skontaktować się z człowiekiem, do którego przyjechałam? W książce telefonicznej nie ma jego nazwiska. Po przyjeździe do Rzymu przez pół godziny usiłowałam zdobyć numer. - Książę Montefalco rozmawia wyłącznie ze znanymi mu albo poleconymi osobami. Gdyby pani rzeczywiście była niewinną turystką bez dachu nad głową, bardziej interesowałoby panią szukanie noclegu
S R
niż bezczelne wdzieranie się do pałacu niedostępnego dla publiczności. - Nie wiedziałam...
- Trzeba przyznać, że świetnie pani kłamie. Ale to było idiotyczne posunięcie, niezależnie od stopnia pani pazerności. A pazerność to jedyny dowód tożsamości nędznych kreatur zatrudnionych w mediach. Brak wam elementarnej przyzwoitości i szacunku dla uczuć bliźnich. Wszyscy jesteście bez sumienia. Mężczyzna skrzyżował ręce na piersi i patrzył z wyraźną groźbą. Ally milczała. - Wkrótce przekona się pani, że ja też nie mam sumienia. Radzę zacząć mówić, w przeciwnym razie grozi pani bezterminowe więzienie. Ally popatrzyła na niego gniewnie.
20
- Pożałuje pan tego. Kiedy pan Montefalco dowie się, że jestem tutaj i chcę z nim rozmawiać, a pan mi to utrudnia, wyleci pan z posady. Będzie pan miał szczęście, jeśli na tym się skończy. Jego czarne świdrujące oczy były jak dwa lasery. - Kto pani zlecił tę brudną robotę? - spytał, ignorując jej groźbę. - Niech pani powie, a wstawię się, żeby zasądzono łagodniejszy wyrok. Ally zorientowała się, że Włoch mówi śmiertelnie poważnie. A więc sytuacja rzeczywiście jest groźna. Bezradnie rozłożyła ręce. - Zaszło wielkie nieporozumienie. Skoro uważa pan mój paszport i prawo jazdy za podrobione, niech pan sprawdzi bilety
S R
lotnicze. Stanowią dowód, że przyjechałam z Portlandu. Po drodze zatrzymałam się w Szwajcarii, żeby zobaczyć miejsce, gdzie zginął mój mąż.
Włoch nie spuszczał z niej bezlitosnych oczu. - To ma być dowód? Przecież za pieniądze ze szmatławca mogła pani lecieć do Oregonu i z powrotem. Marnuje pani mój czas... Nacisnął przycisk przy drzwiach, dając znać strażnikowi, że chce wyjść. To jakiś koszmar! - Niech pan nie odchodzi - poprosiła Ally. Zatrzymał się w uchylonych drzwiach. - Jest ktoś, kto za mnie poręczy. Nazywa się... Urwała, ponieważ uświadomiła sobie, że wolałaby, żeby ten typ nie rozmawiał z detektywem Daviesem. Spaliłaby się ze wstydu, gdyby detektyw dowiedział się, że powodowana niezdrową ciekawością pojechała do Włoch.
21
O tak osobistej sprawie nikt nie powinien wiedzieć. Do czasu rozmowy z księciem miejsce jej pobytu musi pozostać w tajemnicy. Nawet jej matka nic nie wiedziała; sądziła, że Ally pojechała do przyjaciół. Gdyby znała prawdę, starałaby się odwieść córkę od tego pomysłu. - Słucham panią, proszę dokończyć. Zrobiło się jej słabo. Żeby nie zemdleć, przysiadła na pryczy i opuściła głowę. Włoch obserwował ją niewzruszony. - Co pani chciała mi powiedzieć? - spytał obojętnie. Ally musiała zaczekać, aż minie zawrót głowy. Ale Włoch nie czekał.
S R
Dlaczego ta kobieta uparcie powtarzała, że jest żoną ostatniego kochanka jego bratowej? Gino czuł się trochę zbity z tropu. Pogrążony w myślach, jechał z nadmierną szybkością ciemnymi uliczkami w stronę rodzinnego domu na szczycie wzgórza. Chciał w samotności przejrzeć jej walizkę. Zadzwonił do Carla.
- Dziękuję za pomoc. Oszustka siedzi w celi, ale rozumiem, że trzeba będzie ją zwolnić. Poprosiłem sierżanta, żeby sprawdził dane z jej paszportu i skontaktował się z tobą. Mam prośbę, bądź tak dobry i poinformuj mnie, co udało się ustalić. Jeśli to rzeczywiście oszustka, tak ją skompromituję, że nigdzie nie znajdzie pracy. Wjechał do garażu, wziął walizkę, po czym niezauważony przez nikogo wszedł do pałacu bocznym wejściem i skierował się prosto do gabinetu brata.
22
Otworzył walizkę i poczuł delikatny kwiatowy zapach. Zaskoczyło go, że ta niby Amerykanka zabrała w daleką podróż tak mało rzeczy. Kostium, dwie pary spodni, kilka bluzek, bielizna. Wszystko skromne, z amerykańskimi metkami. Skrzywił się z niezadowoleniem. Ani aparatu, ani filmu, nic, co świadczyłoby o złych zamiarach. Wsunął rękę głębiej i namacał jakiś twardy przedmiot. - A to co? Ciekawe... - Wyciągnął owinięty w ręczniki laptop i triumfalnie zawołał: - A jednak! Teraz stało się jasne, dlaczego Amerykance zależało na odzyskaniu walizki.
S R
Położył laptopa na biurku.
- Zaraz wszystko się wyda, dowiem się, kto panią nasłał mruknął pod nosem. - Oj, drogo pani zapłaci...
Z niecierpliwością czekał na to, co zobaczy na monitorze. I co? Na ekranie pojawiło się zdjęcie Donaty. - Psiakrew! - zaklął.
Naliczył około trzydziestu zdjęć bratowej, w ubraniu i bez. Niektóre zrobiono w Pradze, o czym świadczyły charakterystyczne widoki. Jakim cudem zielonooka oszustka zdobyła te fotografie? Zazgrzytał zębami. Gdyby te zdjęcia ukazały się w brukowcach... Gdyby takie pismo wpadło w ręce bratanicy... Z bezsilnej złości zacisnął pięści. Ciekawe, dlaczego ta blondynka o ponętnych kształtach, chwilowo unieszkodliwiona w celi, nie opublikowała tych fotografii?
23
Mógł być tylko jeden powód. Chciała podejść Marcella i wyłudzić więcej pieniędzy, niż obiecali jej zleceniodawcy. Zdjęcia stanowiły jedynie wierzchołek góry lodowej. Gino wiedział o tym doskonale. Zapakował komputer, zamknął walizkę i zaniósł do półciężarówki. Przez boczną bramę wyjechał na drogę dochodzącą do wąskiej uliczki i już po paru minutach zatrzymał się przy posterunku. Chciałby być już na wsi i w spokoju przejrzeć pocztę elektroniczną, wydobyć z laptopa wszystkie sekrety, ale najpierw musiał jeszcze raz przepytać oszustkę. Zamierzał wyciągnąć z niej nazwę piśmidła, dla którego pracuje, dowiedzieć się, ile
S R
kompromitujących zdjęć posiada i jak długo śledziła Donatę. Ally usłyszała szmer otwieranych drzwi i ujrzała zbliżającą się wysoką postać. Krzycząc przeraźliwie, schowała się pod kocem. - Koszmarne sny? - rozległ się diabelski głos. - Nic dziwnego, ma pani sporo na sumieniu.
-Wynoś się pan - zawołała. - Będę rozmawiać tylko z przedstawicielem amerykańskiej ambasady. Rozumie pan? - Będzie pani musiała długo na niego czekać. W ciemności rozległo się szuranie; widocznie Włoch przesunął krzesło i usiadł. - Postępuje pan niezgodnie z prawem. W odpowiedzi rozległ się szyderczy śmiech. Nagle, czując pod wpływem strachu niespodziewany przypływ odwagi, Ally wypaliła: - Wielka szkoda, że tak piękną miejscowość szpeci taki potwór jak pan.
24
Mężczyzna zaczął oddychać ze świstem, co dało jej pewność, że trafiła w czułe miejsce. I bardzo dobrze. - Jak na osobę w poważnych tarapatach ma pani sporo tupetu odezwał się Włoch podejrzanie aksamitnym głosem. - Radzę zrezygnować z wykrętów. Niech pani powie prawdę, zanim zjawi się tu prokurator i postawi panią w stan oskarżenia. Ally usiadła, opierając się plecami o ścianę. - Jeszcze raz powtarzam, jestem wdową po Jamesie Parkerze. Jedyne, co mi pan zarzuca, to wejście na cudzy teren. Skądinąd to bezsensowny zarzut, bo pałacowe straże zatrzymały mnie przed bramą.
S R
- Załóżmy, że faktycznie jest pani bezradną kobietką, która nic nie wiedziała o postępkach swojego męża. W pani laptopie znalazłem sporo zdjęć... Skąd się tam wzięły?
Ally przetarła przekrwione oczy. To chyba jakiś koszmarny sen. Jakie zdjęcia?
- Signora, proszę odpowiedzieć na pytanie. Nie, to jednak nie jest sen. Wróg siedzi tuż obok i jest przerażający. Stukilowy atleta, twardy, bezwzględny. - To laptop mojego męża. Nic nie wiem o żadnych zdjęciach. Gino prychnął pogardliwie. - Wiozła pani komputer przez pół świata ot, tak sobie, bez żadnego szczególnego powodu? - Tego nie powiedziałam. Jeszcze raz powtarzam, chciałam porozmawiać z mężem kobiety... - Pokazać mu zdjęcia i wyłudzić tysiące dolarów, co?
25
Tysiące dolarów? Jakie zdjęcia są tyle warte? Ally ze strachu, że dowie się czegoś okropnego, przestała oddychać. - Nie widziałam żadnych zdjęć. Wprawdzie w hotelu w St. Moritz już zamierzała włączyć laptopa, ale tego nie zrobiła. Postanowiła poskromić ciekawość aż do powrotu do Portlandu, choć podświadomie czuła, że to wymówka. Po prostu nie chciała wiedzieć. - Zamierzałam rozmawiać z wdowcem o sprawach, które pana nie powinny obchodzić. - Mnie można wszystko powiedzieć. - Niech pan to udowodni. Może jest pan tylko niskiej rangi
S R
policjantem, który udaje ochroniarza pana Montefalco? Włoch zerwał się, gwałtownie odsuwając krzesło. W celi było ciemno, więc Ally widziała go niewyraźnie, ale domyśliła się, że jest wściekły. Podciągnęła wyżej koc.
- Teraz pan wie, jak przyjemnie jest być oskarżonym o kłamstwo - powiedziała jadowitym tonem. - I jak miło być nazwanym podłym oszustem, który chce zarobić na czyjejś tragedii. - Głos jej zadrżał. Nie powiem ani słowa więcej, póki nie zjawi się ktoś wiarygodny z naszej ambasady. Jednak zamiast odpowiedzi usłyszała szelest otwieranych i zamykanych drzwi. Zapaliło się światło, i spojrzała na zegarek. Dochodziło wpół do ósmej. - Jak długo będą mnie tu trzymać, zanim pozwolą iść do łazienki? - szepnęła.
26
Postawiła krzesło pod ścianą, by dosięgnąć do przycisku, ale wtedy drzwi nagle się otworzyły i Ally omal nie spadła. Do celi wszedł strażnik i kazał jej iść za sobą. Ally wzięła torebkę i posłusznie ruszyła za policjantem. Strażnik zaprowadził ją do łazienki. Prześladowcy nigdzie nie było widać i Ally miała nadzieję, że nigdy więcej go nie zobaczy. Uczesała się, pomalowała usta i poczuła się lepiej. Strażnik odprowadził ją do celi, gdzie na krześle stała taca z jedzeniem. Ally przypomniało się, jak Włoch w napadzie złości szurnął krzesło przez całą celę. Mimo woli uśmiechnęła się na myśl, że doprowadziła go do furii.
S R
Strażnik popatrzył na nią zdziwiony i wyszedł bez słowa. Ally zabrała się do jedzenia.
Przez cały czas myślała o zdjęciach, które rzekomo znajdowały się w laptopie. Ciekawe, co na nich jest? Czy Jim fotografował kobiety, które uwodził podczas europejskich wojaży? Wszystko możliwe... Skoro prowadził podwójne życie...
Żałowała, że nigdy nie zdobyła się na rozmowę z nim. Przypomniały się jej słowa Włocha: „Jeśli jest pani bezradną kobietką". Nie była bezradna. Po prostu wolała udawać przed sobą i innymi, że nic złego się nie dzieje. Nie chciała usłyszeć od matki: A mówiłam! Taki przystojny, pyszałkowaty mężczyzna nie zadowoli się jedną kobietą.
27
Ally nie wierzyła matce. Przecież znała wiele pięknych par, które żyły ze sobą długo i szczęśliwie. Jej małżeństwo też zaczęło się bardzo dobrze, dopiero po roku zauważyła drobne zmiany. Powinna od razu wyjaśnić sytuację, ale bała się. Szkoda, może w ten sposób uratowałaby małżeństwo. Teraz było za późno. Zresztą nie czas żałować tego, co nigdy nie wróci. Rozejrzała się po ciasnej celi, zastanawiając się, jak by stąd uciec. A może warto wymyślić jakieś wiarygodne kłamstwo, żeby odzyskać wolność? Po krótkim namyśle Ally przysunęła krzesło do ściany i nacisnęła przycisk. Następnie odstawiła krzesło na miejsce i usiadła na łóżku.
S R
Po chwili zjawił się ten sam strażnik, który wcześniej zaprowadził ją do łazienki. - Signora? - Jestem gotowa mówić.
Strażnik wziął tacę i ruszył w stronę drzwi. - Słyszał pan? - zawołała. - Chcę powiedzieć prawdę. Strażnik zerknął na nią przez ramię i wyszedł. Ally zaczęła tłuc pięściami w drzwi. - Wypuście mnie! Szybko uświadomiła sobie, że nic nie wskóra, co najwyżej posiniaczy ręce. Zaczęła chodzić po celi, masując obolałe dłonie. Parę minut później drzwi znowu się otworzyły i wszedł znienawidzony prześladowca. Na widok odpychającego wyrazu jego twarzy Ally cofnęła się wystraszona.
28
- Podobno zdecydowała się pani mówić prawdę. - Tak, byle nie tutaj. Nie znoszę małych, zamkniętych pomieszczeń. Włoch obojętnie wzruszył ramionami. - Spowiedź odbędzie się tu albo nigdzie. Ally westchnęła zrezygnowana. - Dobrze. Rzeczywiście podałam inne nazwisko, żeby dostać się do księcia. Pisuję dla lokalnego czasopisma w Portlandzie. Jeden z moich znajomych pracuje w policji i czasem opowiada różne ciekawostki. Kiedyś wspomniał, że jego szef zajmuje się poszukiwaniem zaginionych osób. Parę miesięcy temu zajmował się
S R
sprawą jakiegoś żonatego mieszkańca Portlandu i kobiety, która nie była jego żoną. Oboje zginęli w wypadku w Europie. Przedwczoraj znajomy napomknął, że zidentyfikowano tę kobietę, a on ma jej zdjęcia. Na moją prośbę pokazał mi je. Zeskanowałam kilka i wprowadziłam do komputera. - Hm - mruknął Włoch.
- Przyjechałam porozmawiać z mężem denatki, zapytać, czy mogę napisać o nim w naszym tygodniku. Chciałam pokazać mu zdjęcia. Nie zamierzałam ich publikować ani nikogo szantażować. Po prostu chciałam napisać reportaż o tym, co pan Montefalco przeżył, o jego tragedii. Amerykanie uwielbiają czytać o bogatych, utytułowanych osobach, które mają poważne kłopoty. - Aha - znowu mruknął Włoch. - Teraz zna pan prawdę, więc proszę mnie wypuścić, oddać paszport i walizkę. Jeśli wezwie pan taksówkę, pojadę prosto na
29
dworzec. Zgoda? Pan zwróci mi wolność, a ja niezwłocznie wrócę do Portlandu. W czarnych oczach mężczyzny pojawiły się groźne błyski. - Kłamie pani jak z nut, ale muszę przyznać, że ma pani bujną fantazję. Kpiący uśmiech podziałał na Ally deprymująco. - Nie mówiłem, co widziałem na zdjęciach. Gdyby pani wiedziała, kto na nich jest, nie zaryzykowałaby pani utraty pracy. Ale jedno pani osiągnęła, przekonała mnie pani, że kłamie. Straszył ją. Wiedziała. Nic jej nie udowodni. - Ograny numer - rzuciła z ironią. - Gdybym była mężczyzną,
S R
prędzej by mi pan uwierzył. Ale jestem kobietą, więc lepiej mi nie ufać. Włoch uniósł brwi.
- A można mieć do pani zaufanie? Opowiedziała pani dwie całkowicie różne historie, z których żadna nie trzyma się kupy. Ale ja jestem cierpliwy, więc proszę, niech pani wymyśli trzecią. Na razie nie mam nic lepszego do roboty i mogę słuchać. Ally poczuła, że przegrywa. - Proponuję zawrzeć umowę. Niech mnie pan wypuści... powiedzmy za sto dolarów. Nikt się o tym nie dowie. - Nie wziąłbym nawet stu tysięcy. Co za okropny człowiek! - Ja naprawdę chciałam tylko porozmawiać z panem Montefalco. Nic więcej. Treść naszej rozmowy pozostałaby między nami. - Dlaczego?
30
Spojrzała mu prosto w oczy. - Bo to bardzo smutne i bardzo osobiste. Włoch wsparł się pod boki. - Jestem jego przyjacielem i powiernikiem. Może mi pani wszystko powiedzieć. Nawet na ucho, jeśli pani tak woli. Zachowam się jak ksiądz w konfesjonale. Obiecuję. Jakieś ledwo uchwytne nuty w jego głosie sprawiały, że Ally chciała mu wierzyć. - Udowodni mi pan, że tu nie ma podsłuchu? - Nie udowodnię. Musi mi pani zaufać. - Przykro mi, ale mogę rozmawiać wyłącznie z zainteresowaną osobą.
S R
Pochyliła się w jego stronę, a bliskość jej ust i kwiatowy zapach zbiły go z pantałyku skuteczniej niż słowa wypowiedziane przez kuszące usta, a świadczące o nieugiętej woli.
Niemożliwe, żeby była żoną Jamesa Parkera. Mąż takiej pięknej kobiety nie spojrzałby na Donatę.
- Skoro nie zamierza pan mnie wypuścić - dodała Ally ciszej proszę sprowadzić pana Montefalco tutaj. Bardzo chcę z nim rozmawiać, a on pewnie też będzie miał mi coś do powiedzenia. Może znajdziemy dla siebie nawzajem słowa pocieszenia. Gino odsunął się, chociaż przyszło mu to z trudem. Musiał to zrobić. I musiał mieć się na baczności, bo błagalny wyraz zielonych oczu kazał mu wierzyć w prawdomówność tej kobiety. Jej uroda utrudniała zachowanie wrogiej postawy. Niecierpliwym gestem potarł kark i otworzył usta, ale nagle w otwartych drzwiach stanął strażnik.
31
- Dzwoni inspektor Santi. Chce z panem mówić. Gino, ignorując protest Ally, opuścił celę. Wziął słuchawkę i odwrócił się plecami do sierżanta, bo wiedział, że telefon jest na podsłuchu. - Zadzwonię z komórki - rzekł cicho, po czym wyciągnął swój telefon i wybrał prywatny numer przyjaciela. Zniżył głos do szeptu i zapytał: - Czego się dowiedziałeś? - To żona Jamesa Parkera. Gino zaniemówił. - Trudno się dziwić - ciągnął Carlo - że ta biedna kobieta przyleciała do Europy.
S R
Gino skinął głową. Piękna wdowa szukała jego brata, podobno w nadziei, że pocieszą się nawzajem w nieszczęściu. Tylko jak wyjaśni posiadanie kompromitujących zdjęć? Zdaniem Gina jedno kłóciło się z drugim.
- Podobno była w St. Moritz, żeby zobaczyć miejsce wypadku rzekł półgłosem.
- Fatalnie się złożyło, że tu przyjechała, kiedy dziennikarze węszą na prawo i lewo w poszukiwaniu materiału na skandal. Pilnuj się. Nie mogą cię zobaczyć z tą kobietą. Gino ponownie skinął głową. Jasne, wystarczy jedna wspólna fotografia i rozpęta się piekło. - Natychmiast opuść posterunek, a mnie zostaw dalszy ciąg powiedział Carlo. - Każę sierżantowi zwolnić panią Parker, a strażnik odwiezie ją pociągiem do Rzymu i dopilnuje, żeby wsiadła do samolotu do Stanów.
32
Gino nie był zadowolony, chociaż przyjaciel dobrze radził. Widział zdjęcia, które Amerykanka przywiozła ze sobą i zamierzała pokazać jego bratu. Najwyraźniej była gotowa na wszystko. Zanim pozwoli jej odjechać, musi dowiedzieć się, z jakiego powodu aż tak bardzo ryzykowała, żeby spotkać się z Marcellem. - Masz rację, Carlo. Zostawiam tę sprawę tobie. - Słusznie. Trzymaj się od pani Parker jak najdalej. Tak, pomyślał Gino, ale najpierw porozmawiam z nią poza celą, bez świadków. - Grazie, Carlo. Stale za coś ci dziękuję. Moje długi wciąć rosną...
S R
- Przesadzasz. Ciao, Gino.
Ally spuściła głowę i zastanawiała się, co ją czeka. Naraz otworzyły się drzwi i do celi wszedł strażnik.
- Signora, jest pani wolna. Proszę za mną.
Nie wierzyła własnym uszom, ale chwyciła torebkę i niemal biegiem opuściła celę. - Gdzie moja walizka?
- Tam - odparł strażnik, wskazując palcem. Pewno bez zdjęć, pomyślała i otworzyła ją. Laptopa oczywiście nie było. Nagle ogarnęło ją absurdalne pragnienie, żeby ten okropny Włoch jeszcze się pojawił. Chciała przy świadkach zarzucić mu kradzież komputera. Zamknęła walizkę i wyprostowała się. - A paszport?
33
- Otrzyma go pani po wejściu na pokład samolotu. Ally już zamierzała powiedzieć, że jeszcze nie opuszcza Italii, ale ugryzła się w język Za nic nie chciała wracać do ciasnej celi. Postanowiła pojechać na lotnisko, po czym zasymulować chorobę i nie polecieć. Potem znajdzie w Rzymie lokum i spokojnie obmyśli inny sposób dotarcia do wdowca. - Dobrze. Jestem gotowa. Przed posterunkiem zobaczyła auto policyjne, przy którym stał strażnik. Nikt nie pomógł jej nieść bagażu. Widocznie uważali, że zagraniczna dziennikarka nie zasługuje na jakiekolwiek względy. Wepchnęła walizkę do samochodu i wsiadła.
S R
Kiedy dojechali na dworzec, strażnik poprowadził ją na peron. Po krótkiej rozmowie z konduktorem wsiedli do wagonu drugiej klasy, w którym znaleźli tylko jedno wolne miejsce w przedziale. Nikt nie pomógł Ally położyć walizki na półkę.
- Ja będę stał na korytarzu - oświadczył strażnik. Powiedział to takim tonem, jakby ostrzegał przed próbą ucieczki. Ally poczerwieniała ze złości. Udawała, że nie widzi ukradkowych spojrzeń, jakie rzucali jej pozostali pasażerowie. Wszystko to było bardzo przygnębiające. Zmęczona po nieprzespanej nocy zamknęła oczy i drzemiąc, straciła poczucie czasu. Nagle usłyszała znajomy męski głos. - Signora. Obudziła się przerażona i wlepiła oczy w swego prześladowcę z celi. W płucach zabrakło jej powietrza, bała się, że się udusi. Zamrugała, zastanawiając się, czy to sen, czy jawa.
34
- O co chodzi? - Zmieniłem tamtego strażnika. Wysiadamy na najbliższej stacji. Proszę za mną. Ally była półprzytomna. Nie wiedziała, czy utrzyma się na nogach, ale sił dodawała jej myśl, że może odzyska laptopa, a nawet znajdzie dojście do księcia. Wzięła bagaż i posłusznie ruszyła za nowym strażnikiem. Pociąg zwolnił bieg, a po chwili się zatrzymał. Na peronie stało kilka osób. Włoch wysiadł pierwszy i wyciągnął dłoń. Silny uścisk był dziwnie kojący, a jeszcze dziwniejsze było to, że nie puścił jej ręki.
S R
Wyprowadził ją z dworca i zaprosił do pół-ciężarówki, która w niczym nie przypominała limuzyny z poprzedniego dnia. Ally nie chciało się wierzyć, że od tamtej podróży upłynęło tak mało czasu. Czuła się zdezorientowana. Chyba coś było z nią nie w porządku, skoro była zadowolona, że ten okropny człowiek zabrał ją z zatłoczonego pociągu.
- Dokąd pan mnie zabiera?
- Tam, gdzie spokojnie się pani naje i wyśpi. Perspektywa snu bardzo ją ucieszyła. - Dlaczego nie zapewnił mi pan spokoju, kiedy zatrzymano mnie na podstawie fałszywych zarzutów? – spytała drżącym głosem. Oskarżył mnie pan o podszywanie się pod inną osobę... Włoch chyba się zdenerwował, bo zacisnął palce na kierownicy, aż zbielały mu kostki. - Jednak jest pani osobą, za którą się podaje.
35
Ally odwróciła głowę, by ukryć łzy. - Wierzy pan, że jestem żoną Jamesa Parkera? -Tak. - Pan zna moje nazwisko... Można wiedzieć, jak pan Montefalco zwraca się do pana? Po krótkim wahaniu Włoch mruknął: - Gino. - Może to nie jest prawdziwe imię, ale przynajmniej wiem, jak pana nazywać. - Już nie jestem gburem? - spytał oschle. Ally roześmiała się mimo woli.
S R
- Tak pomyślałam o strażniku, który nie pomógł mi wstawić walizki na półkę. A pan nawet w najgorszych momentach zachowywał się stosunkowo grzecznie. Gino głośno sapnął.
- Należą się pani przeprosiny.
- O! - Ally zerknęła na niego. - Jeśli kiedyś spotkam pańskiego mocodawcę, powiem mu o pana lojalności. Nic dziwnego, że pana trzyma. Każdy sławny człowiek powinien mieć takiego ochroniarza. Jechali drogą wśród lawendowych łanów. - Pani sporo o nim wie, prawda? - Wręcz przeciwnie. Mam bardzo skąpe dane. - Jakie? - Pan Montefalco jest bogaty i utytułowany. Niedawno stracił żonę i jeśli szczerze ją kochał, całym sercem jestem z nim. - Jakie jest pani serce?
36
- Jeśli pyta pan, czy złamane po śmierci męża, to tak. Prawdopodobnie zastanawiał się, czy zdrady Jima ją bolały. Oczywiście. Lecz jego nieoczekiwana śmierć rozbudziła poczucie winy, którego nie mogła się pozbyć. Zbyt długo zwlekała z naprawieniem tego, co się między nimi popsuło. Gino z wprawą jechał krętymi wiejskimi drogami. W innych okolicznościach Ally zachwyciłaby się okolicą, lecz teraz była nieczuła na piękno otaczającego ją świata. Po długim czasie stanęli przed żółtym, dwupiętrowym wiejskim domem. - Gdzie jesteśmy? - U mnie.
S R
Pomógł jej wysiąść, wziął walizkę, zaprowadził na pierwsze piętro i otworzył jakieś drzwi.
- Tutaj będzie pani wygodnie. Łazienka jest obok. Powiem gospodyni, żeby przyniosła coś do jedzenia. Proszę się wyspać. Porozmawiamy później.
- Chciałabym odebrać własność mojego męża. - Wszystko w swoim czasie. Niebawem miała się przekonać, że jest to jego ulubione powiedzenie. Kiedy wyszedł, prędko się rozebrała, wsunęła pod kołdrę i zasnęła, ledwo przyłożyła głowę do poduszki.
37
ROZDZIAŁ TRZECI Na półpiętrze Gino spotkał bratanicę. - Kim jest ta pani, z którą przyjechałeś? - Widziałaś nas? - spytał, by zyskać na czasie. - To daleka znajoma... Interesuje ją moje gospodarstwo. Przyleciała aż ze Stanów Zjednoczonych. Jest bardzo zmęczona, najpierw musi odpocząć. Poznasz ją później. -Aha. - Gdzie jest Bianca? - Na tarasie. Z tatusiem.
S R
Gino pogładził małą po główce.
- Wypada nakarmić gościa. Pomożesz mi przygotować coś do jedzenia?
- Chętnie. A co ta pani lubi? - Nie mam pojęcia.
Przyjrzał się Sofii; była smutna i przygaszona. Na pewno dobrze wpłynęłoby na nią towarzystwo dzieci. Trzeba będzie się tym zająć. Razem przygotowali chleb, szynkę, sałatkę i herbatę. - Mogę iść z tobą? - Bardzo proszę. - Jak nazywa się ta pani? - Signora Parker. - Zna włoski? - Nie. Będziesz miała okazję poćwiczyć swój angielski.
38
- Czy ma takie gospodarstwo jak ty? Gino poważnie w to wątpił, ale chętnie dowie się więcej o żonie kochanka bratowej. - Sama ją zapytaj. - Dobrze. Stanęli pod drzwiami i Gino zapukał. Odpowiedziała mu cisza. - Wujku, mogę zajrzeć? -Tak. Sofia weszła na palcach i po chwili wróciła. - Śpi. - Wobec tego nie przeszkadzajmy jej. Wrócili do kuchni.
S R
- Pani Parker ma śliczne włosy - odezwała się Sofia. -Jak czyste złoto.
Gino popatrzył na ciemnowłosą bratanicę. - Niewielu naszych znajomych ma włosy w takim kolorze, prawda? - Ja nie znam nikogo.
- Wiesz co? Zadzwonię do pani Gardini i zapytam, czy pozwoli Annie spędzić tutaj kilka dni. - Pani Gardini woli, żebyśmy bawiły się u nich. - Dlaczego? - Nie wiem. Gino przyjrzał się bacznie dziecku. - Oj, zdaje mi się, że wiesz. Powiedz, o co chodzi. W oczach dziecka zalśniły łzy.
39
- Chyba boi się tatusia. - Mówiła ci? - Nie. Ale kiedy ostatnio u nas była, tatuś zaczął nagle nerwowo chodzić po pokoju. W kółko, bez przerwy i... -Sofia się rozszlochała. Gino wziął ją na kolana, przytulił i pozwolił się wypłakać. Sam też był bliski łez, kiedy myślał o ukochanym bracie, którego w młodym wieku dotknęła tak straszna choroba. Ale chyba jeszcze bardziej cierpiał z powodu ukochanej bratanicy. Łudził się, że znajdzie sposób, by zapewnić Sofii trochę szczęścia, nim minie jej dzieciństwo. - Mogę zaraz zawieźć cię do Anny.
S R
- Ale ja nie mam ochoty jechać. Wolę zostać z tobą. Właśnie tego się obawiał. Sofia coraz bardziej zamykała się w sobie, odsuwała od koleżanek. Powinien temu zapobiec. Ale jak, skoro sam unika ludzi?
W pierwszej chwili po przebudzeniu Ally nie wiedziała, gdzie jest. Spojrzała na zegarek; było po ósmej, a to oznaczało, że spała dziewięć godzin.
Przez ten czas nie zapomniano o niej, czego dowodem było jedzenie i picie stojące na stoliku. Była tak głodna, że błyskawicznie pochłonęła wszystko do ostatniej okruszyny. Rozejrzała się za walizką. Stała tam, gdzie zostawił ją Gino. Ally wyjęła czystą bieliznę i poszła do łazienki. Kwadrans później wróciła umyta, w czystych spodniach i niebieskiej bluzce. Otworzyła zielone okiennice i wyjrzała na świat. Wszędzie, jak okiem
40
sięgnąć, ciągnęły się kwitnące lawendowe łany. Niezwykły widok. Pomalowała usta i poszła szukać gospodarza. Kiedy zeszła na parter, zobaczyła mniej więcej jedenastoletnią dziewczynkę z ciemnymi włosami i wielkimi czarnymi oczami. Czy to jego córka? Przystanęła zaskoczona. Dlaczego dopiero teraz pomyślała, że Gino może mieć żonę i dzieci? - Dzień dobry - powiedziała po angielsku. - Dzień dobry, pani Parker. - Jak masz na imię? - Sofia. - Bardzo ładne imię. - Naprawdę?
S R
Dziewczynka patrzyła z powagą. - A jak pani ma na imię?
- Ally. Ale Sofia bardziej mi się podoba. - Czy pani imię coś znaczy?
- Chyba nic, ale w szkole zawsze mnie przezywano. - Naprawdę? - Lubisz koty? - Mam jednego, czarnego z białymi łapkami. Wujek Gino niedawno mi go dał. Wujek! A więc stąd to podobieństwo. - Jak nazwałaś swojego kotka? - Rudolfo. To jedno z imion wujka. - Aha. A mnie dzieci nazywały kocią mamą.
41
- Dlaczego? - Bo zawsze litowałam się nad bezdomnymi kotami. - Ale pani miała dom, prawda? - zapytała dziewczynka. - Tak, kochanie. Ally użyła pieszczotliwego słowa bez zastanowienia, ponieważ smutek malujący się na twarzy dziewczynki poruszył w niej tkliwą strunę. - Gdzie pani mieszka? - W Portlandzie. Słyszałaś o takim amerykańskim mieście? - Tak. Wujek mówił, że pani przyjechała obejrzeć jego gospodarstwo. Pani też ma takie?
S R
Niezłe wyjaśnienie jej obecności w domu książęcego ochroniarza.
- Ja nie, ale moi dziadkowie mieli małą farmę u podnóża góry w Oregonie. Mount Hood to wulkan. - My też mamy wulkany.
- Wasze są sławne na cały świat. Chciałabym je zobaczyć. - Czy wulkan koło farmy pani dziadków jest czynny? - Ostatnio wybuchł dawno temu, ale tamtejsza gleba doskonale nadaje się do uprawy lawendy. - Wujek ma dużo lawendy. - Dlatego tu wstąpiłam. Kwitnące łany przypomniały mi moją babcię, która wszystkich obdarowywała lawendą. Pomagałam jej układać bukiety. - Ja też chętnie bym to robiła. - Często pomagasz wujkowi i cioci?
42
- Wcale nie pomagam. Wujek nie ma żony. Mówi, że lepiej mieć przyjaciółki. Co za szczerość wobec dziecka! Ally poznała Gina od najgorszej strony, więc jego filozofia niezbyt ją zdziwiła. I natychmiast przypomniało się jej twierdzenie matki, że przystojni mężczyźni są kiepskimi mężami. Jak widać, Gino potwierdzał tę regułę. Podeszła do Sofii. - Jestem pewna, że gdybyś poprosiła, wujek przydzieliłby ci jakieś zajęcie. - Może poproszę. - Dziewczynka jakoś inaczej na nią spojrzała. -
S R
Tatuś jeszcze nie poszedł spać. Chce pani go poznać? - Z przyjemnością. Jak twój tatuś ma na imię? - Marcello. - A mamusia?
- Donata - odparła cicho dziewczynka i dziwnie sposępniała. Czy to znaczy... Ally poczuła bolesne ukłucie w piersi. W tym momencie z cienia w głębi korytarza wyszedł Gino. Ciekawe, jak długo tam stał. Czy słyszał całą rozmowę? Ally przelotnie spojrzała mu w oczy i dostrzegła w nich niepokój. Objął Sofię, a Ally schwyciła ją za rękę. - Wujek powiedział mi o twojej mamusi - rzekła cicho. - Bardzo ci współczuję. Z odrazą pomyślała o Jimie. To przecież on zabrał temu dziecku matkę. Ale jak to możliwe, że Donata porzuciła taką córkę? Przez moment nie mogła wykrztusić ani słowa. Chrząknęła zakłopotana.
43
- Kilka lat temu straciłam ojca, wiem, jak to boli. To nic, że jestem starsza od ciebie. A najbardziej przykry był fakt, że ostatecznie straciła nadzieję na spotkanie z ojcem, którego nigdy w życiu nie widziała. Po bladych policzkach Sofii popłynęły łzy. - Wujek mówi, że zobaczę mamusię w niebie, ale na to muszę poczekać. Ally była pewna, że wypłakała już wszystkie łzy, tymczasem widok cierpiącego dziecka poruszył ją do głębi. - Jeszcze długo będziesz potrzebna tatusiowi. Gdzie on jest teraz?
S R
- W kuchni, razem z Luigim. - Luigi to twój brat?
- Nie mam rodzeństwa. Luigi jest pielęgniarzem, opiekuje się tatusiem.
Ally spojrzała na Gina, lecz niewiele wyczytała z jego posępnej twarzy.
- Dwa lata temu u brata stwierdzono chorobę Alzheimera. To rzadki przypadek, żeby ta choroba zaatakowała młodego człowieka. Ally zaniemówiła. Za dużo złych wieści naraz. Ujęła twarz dziewczynki w dłonie. - Chętnie poznam twojego tatusia. Czy on jest w stanie mówić? - Nie. Czasami bierze mnie za rękę i ściska. W kuchni, przy dębowym stole siedział postawny mężczyzna w średnim wieku. Od razu, na pierwszy rzut oka widać było, że jest
44
bratem Gina. Obaj byli bardzo przystojni. Jakie to okropne, że starszy padł ofiarą nieuleczalnej choroby, pomyślała Ally. Marcello, ubrany w elegancki szlafrok, spokojnie pił herbatę z dużego kubka. Stojący przy jego krześle kot Sofii przeciągnął się, jakby ostrzegał gościa, że on tu pilnuje. Dziewczynka podprowadziła Ally do stołu. - Tatusiu, to jest pani Parker, z Ameryki. Chory nie zareagował. Ally ze smutkiem uświadomiła sobie, że po stracie matki dziewczynka potrzebuje więcej miłości, a tymczasem ojciec nie może jej tego dać. Poruszona do głębi schwyciła Marcella za rękę.
S R
- Dzień dobry. Jestem zaszczycona, że mogę pana poznać powiedziała rozedrganym głosem.
Rudowłosy opiekun uśmiechnął się do niej. - Pan też cieszy się ze spotkania. Prawda, Sofio? - Tak. Tatuś zawsze był towarzyski.
- Pomożesz mi zaprowadzić tatusia na górę? - spytał Luigi. - Jest zmęczony po wczorajszym dniu.
- Widzę, bo opadają mu powieki - powiedziała Sofia. Gino pocałował ją w policzek. - Ja wyjdę z panią Parker przed dom. Pomóż Luigiemu i przyjdź do nas. - Dobrze. Ally bez słowa sprzeciwu wyszła z Ginem. Już przestała uważać go za wroga. Wieczór był ciepły, a powietrze aromatyczne. Gino obserwował ją spod przymkniętych powiek.
45
- Dlaczego wczorajszy dzień był męczący dla pańskiego brata? zapytała cicho. Twarz Gina zmieniła się w nieprzeniknioną maskę. - Byliśmy w kościele... na nabożeństwie żałobnym za bratową. Wątpię, czy Marcello miał świadomość, gdzie jest i dlaczego, ale Sofia twierdzi, że wiedział. - Biedactwo. Spadło na nią tyle nieszczęść. - Mnie nie trzeba o tym mówić - mruknął Gino. - Teraz, po śmierci matki jeszcze bardziej potrzebuje ojca. Ally usłyszała w jego głosie nutę bólu i zrozumiała, jak bardzo cierpi z powodu choroby brata. Przeciętny człowiek w podobnej
S R
sytuacji ugiąłby się pod przytłaczającym ciężarem, ale Gino był nieprzeciętny. Co za siła ducha!
Jej zielone oczy zaszły mgłą, a na rzęsach zalśniły łzy. - Życie nauczyło mnie, że należy przebaczać tym, którzy nas krzywdzą, ale pańska bratowa i mój mąż wyrządzili niewybaczalną krzywdę niewinnemu dziecku. Trudno ich usprawiedliwić. - Donata była zajęta wyłącznie sobą. Uczucia innych dla niej się nie liczyły, dobro dziecka też nie. Ally serdecznie mu współczuła. Teraz, kiedy jego bratanica została bez matki, dźwigał dodatkowy ciężar. - Marcello i ja byliśmy nierozłączni. Przywiozłem go na wieś, bo tu jest chroniony przez całą dobę. A wiadomości o śmierci Donaty nie uda się utrzymać w tajemnicy, media już wkrótce zrobią wielki szum. Ally wzdrygnęła się na myśl, że Gino wziął ją za dziennikarkę. - Zawsze było tak źle?
46
- Niestety. Od czasu, kiedy zaczęliśmy bywać z rodzicami, paparazzi śledzili każdy nasz krok. Jedynie na wsi mamy spokój. Marcello ukończył szkołę w Anglii, a potem mnie tam posłano. Nie mogłem nawet spojrzeć na żadną dziewczynę, by następnego dnia nie napisano o tym w prasie. Europejskie piśmidła okrzyknęły mnie playboyem dekady, choć wcale nie zasłużyłem na ów wątpliwy tytuł. - Dziennikarze zawsze przesadzają. - Po studiach postanowiłem położyć temu kres, bronić się, żeby nie zwariować. I wtedy zdarzyła się tragedia... rodzice zginęli w katastrofie lotniczej. -Straszne.
S R
- Marcello przejął po ojcu tytuł, a ja miałem wolną rękę i mogłem hodować kwiaty. Zawsze o tym marzyłem, ale tylko mama mnie popierała. Przestałem nazywać się Rudolfo Di Montefalco. Jako Gino Fioretto nabyłem dom i trochę ziemi. Fioretto to nazwisko dziadka mojej matki. Do czasu choroby brata żyłem jako zwykły, mało znany człowiek. Teraz rozpęta się piekło, więc zabrałem brata i bratanicę do siebie. Nie mam radia ani telewizji, nie kupuję gazet. - To zrozumiałe. Gdyby Sofia dowiedziała się... Gino popatrzył na jej przerażoną minę. - A więc się rozumiemy. - Oczywiście. - Dostanę rozgrzeszenie za to, że tak obcesowo panią traktowałem? - Tak. Teraz podziwiam pana za opanowanie. Nagle od strony domu rozległo się wołanie:
47
- Wujku, gdzie jesteś? - Przy fontannie. Gdy Sofia przybiegła, Gino wziął ją na ręce. - Pora iść spać. - Jeszcze za wcześnie. Wujek był dla tego osieroconego dziecka jedyną ostoją, źródłem miłości i bezpieczeństwa. Ally pomyślała, że jest tu intruzem. Postanowiła się usunąć. - Przypomniałam sobie, że powinnam zatelefonować, a zrobiło się późno - powiedziała. - Przepraszam, pójdę już. Gino rzucił jej pytające spojrzenie.
S R
- Dobranoc. - Ciepło uśmiechnęła się do dziewczynki. - Bardzo mi miło, że się poznałyśmy.
- Mnie również. Zostanie pani u nas dłużej, prawda? Zaskoczona Ally milczała.
- Oczywiście - rzekł Gino z przekonaniem. - Oglądanie gospodarstwa zajmie trochę czasu.
Sofia popatrzyła na wujka błagalnym wzrokiem. - Zabierzecie mnie z sobą? - Jasne, w trójkę będzie przyjemniej - rzekł Gino. - Tatusia też weźmiemy? - nieśmiało spytała Sofia. Ally uprzedziła Gina. - Twój tatuś na pewno chętnie pójdzie na spacer ze swoją śliczną córeczką. - Nie jestem śliczna. Ally puściła do niej oczko.
48
- Widocznie nie patrzysz w lustro. - Ucałowała ją w policzek. Dobranoc. Gino odprowadził ją zagadkowym spojrzeniem. Ally zadzwoniła do Portlandu. - Dzień dobry, mamusiu. - Witaj, córeczko. Cieszę się, że dzwonisz. - Nie za wcześnie? Nie obudziłam cię? Pani Cummings opiekowała się młodszą siostrą, której niedawno wstawiono endoprotezę. - Nie obudziłaś. Jesteśmy już z ciocią po śniadaniu. A jak twoje towarzystwo?
S R
Nadszedł moment prawdy.
- Muszę do czegoś ci się przyznać... Lekarz poradził mi, żebym wyjechała na jakiś czas sama.
- Nie lubię, kiedy jesteś sama. Dyrygent cię zwolnił? - Nie musiałam go prosić, bo w czerwcu nie mamy koncertów. - A, rzeczywiście. Gdzie jesteś?
- Wyobraź sobie, że u ludzi uprawiających lawendę. - Zawsze chętnie spędzałaś wakacje u dziadków. Gdyby żyli, może teraz bylibyśmy wszyscy razem. - Spełniłoby się moje marzenie. - Zmiana miejsca dobrze ci zrobi. Czy dowiem się, gdzie jesteś? - We Włoszech, niedaleko Rzymu. - Cooo? - Zaraz ci wszystko wytłumaczę. Detektyw zawiadomił mnie, że zidentyfikowano zwłoki kobiety, która jechała z Jimem. To była
49
Włoszka. Pojechałam do Szwajcarii na miejsce wypadku, a teraz jestem we Włoszech. -I rozdrapujesz rany. Przez kilka miesięcy Ally bardzo cierpiała, ale teraz jej własna tragedia odeszła na dalszy plan. Współczucie dla Gina i Sofii zagłuszyło osobisty ból. - Trzeba wreszcie rozplatać gordyjski węzeł, a tutaj chyba łatwiej osiągnę cel. - Ally bała się, że matka zapyta, co łączyło Jima z Włoszką, i dlatego czym prędzej dodała: -Nie zostanę tu długo. - Mam nadzieję. Jak wrócisz, poszukamy innego mieszkania, które nie będzie ci przypominać o Jimie.
S R
Ally pomyślała, że niezależnie od tego, gdzie zamieszka, zawsze będą ją dręczyć wspomnienia o ludziach, których egoizm unieszczęśliwił niewinne dziecko.
- Mamusiu, mam prośbę. Carol wzięła moje skrzypce, poproś, żeby zatrzymała je do mojego powrotu.
- Lepiej będzie, jeżeli pojadę do niej i odbiorę instrument. - Dziękuję. Ucałuj ode mnie ciocię. Niedługo znowu się odezwę. Rozłączyła się, nim matka zapytała o numer telefonu, pod którym można ją zastać. Wolała być nieosiągalna. Nie mogąc usiedzieć na miejscu, podeszła do okna, ale na dworze zrobiło się już ciemno i nic nie było widać. - Pani Parker... Odwróciła się i w uchylonych drzwiach zobaczyła Gina. Powinna przyzwyczaić się już do tego, że on zjawia się cicho jak duch.
50
- Pukałem, ale widocznie pani nie słyszała - usprawiedliwiał się. - Sofia poszła spać? - Nie. Jest u ojca. Chyba jedynie przy nim znajduje ukojenie, dlatego pozwoliłem jej tam siedzieć, choć już późno. Prosiła, żebym do nich przyszedł, więc chciałem powiedzieć pani dobranoc. Ally była zaskoczona. - Dziękuję za gościnę. Kiedy postanowiłam przyjechać do Włoch, nie wiedziałam, co mnie czeka. Nie zawiodę pańskiego zaufania i nikomu nic nie zdradzę. - Gdybym pani nie ufał, już byłaby pani w Portlandzie. Ally miała ochotę pobiec za nim i poprosić o zwrot laptopa.
S R
Mogłaby zobaczyć zdjęcia i przejrzeć pocztę elektroniczną Jima. Powstrzymała się jednak. Zrobi to jutro.
Nie miała ochoty kłaść się do łóżka. Znowu podeszła do okna, przez które podmuchy wiatru przynosiły z pól zapach lawendy. Czuła się zawieszona w próżni, jakby nie miała przeszłości ani przyszłości. Czyżby znalazła się w baśniowym świecie? W krainie bezgranicznej miłości człowieka do rodziny? Tak, stosunek Gina do brata i bratanicy był niezwykle wzruszający. Kiedy wreszcie się położyła i zamknęła oczy, pod jej powiekami zaczęły pojawiać się rozmaite obrazy. We wszystkich był Gino... Gino wszedł do kuchni. - Gdzie pani Parker? - zapytała Sofia. - Czekamy na nią. Dziewczynka czekała na nieznajomą, którą widziała przez krótką chwilę, a to znaczyło, że Amerykanka wywarła na dziecku silne
51
wrażenie. Gino nawet się nie zdziwił. Sam bez przerwy myślał o Ally. Pocałował bratanicę w czoło. - Pewno jeszcze śpi. - Przecież wczoraj spała przez cały dzień - zawołała dziewczynka. Tej nocy Gino długo leżał bezsennie. Był ciekaw, czy Ally też zasnęła dopiero nad ranem. Pewnie trudno jej zapomnieć o tragedii i jeszcze nie przestała opłakiwać męża. Nie rozumiał, dlaczego to psuje mu humor. A psuło. - Sprawdzę, czy się obudziła. Nim zareagował, Sofia wybiegła z kuchni. Cieszyła go
S R
perspektywa spędzenia całego dnia z nieoczekiwanym gościem. Dobrze, że bratanica przejęła inicjatywę. Wróciła zaniepokojona. - Pani Parker nie ma w pokoju. Dokąd poszła? - Nie wiem. - Gino spojrzał na gospodynię zajętą nalewaniem kawy. - Widziałaś panią Parker?
- Nie. Może wybrała się na spacer? - Poszukam jej. - Idę z tobą. Wyszli z Sofią na dwór.
Daleko od domu zobaczyli postać przykucniętą koło grządki ziół posianych specjalnie na życzenie gospodyni. Sofia pobiegła naprzód. Ally uniosła głowę, uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę. Jej gest był spontaniczny, a serdeczność niby magnes przyciągała dziecko. - Dzień dobry, signora. Spojrzała na Gina oczami jak zielone klejnoty.
52
- Fantastyczny ogród. - Wujek uprawia go na życzenie gospodyni - wyjaśniła Sofia. Bianca uznaje tylko świeże zioła. - Ma szczęście, że pan domu aż tak ją ceni. - To ja mam szczęście. - Gino uśmiechnął się lekko. -Przekona się pani przy stole. Ally wstała. Była w prostej spódniczce i morelowej bluzce. Gino t zachwytem patrzył na jej smukłą sylwetkę. Sofia na szczęście nic nie zauważyła. Ciągnęła gościa za rękę w stronę domu. Gino nie poznawał bratanicy. Zapałała niezwykłą sympatią do Amerykanki. Traktowała ją jak dobrą znajomą.
S R
W kuchni zasiedli przy stole, a Bianca podała śniadanie. W pewnym momencie Gino zwrócił się do Sofii:
- Pojedziemy do państwa Rossinich. Oni mają dwie córki, Leonora jest twoją rówieśnicą. To bardzo miła dziewczynka. Dopytywała się o ciebie. Na pewno ją polubisz.
- Muszę jechać tam dzisiaj? Wolałabym zostać z tobą i z panią Ally.
Sofia była nieszczęśliwym dzieckiem, a Gino nie wiedział, jak jej pomóc. Nagle wśród nich pojawiła się jasnowłosa Amerykanka i wszystkim poprawiły się humory. Kiedy ostatni raz mieli takie wspaniałe nastroje? Po zastanowieniu Gino doszedł do wniosku, że tak naprawdę był szczęśliwy przed dwunastu laty. Wtedy żyli jeszcze jego rodzice, Marcello był zdrowy i wszystko układało się pomyślnie. Potem zjawiła się Donata...
53
Obrał pomarańczę i podawał cząstki bratu, który zjadał je machinalnie. Gino wciąż nie mógł uwierzyć, że brat nie wyzdrowieje i już nigdy nie porozmawia z córką. Dawniej Marcello rekompensował córeczce brak matczynych uczuć, niezależnie od tego, jak bardzo Donata ją zaniedbywała. Gino nie mógł o tym myśleć bez bólu, ale wiedział, że dziecko cierpi bardziej niż on. A teraz Sofia uśmiechała się i chętnie rozmawiała. - Widzę, że muszę zmienić plany. W porządku, pojadę sam, załatwię, co trzeba, a jak wrócę, wybierzemy się nad rzekę. Czy to ci odpowiada?
S R
- Tak. Tylko pośpiesz się, bo chcę długo pływać. Gino postanowił przywieźć Leonorę, więc dziewczynki i tak się poznają. Zaraz po śniadaniu wsiadł do samochodu i kilka minut później zatrzymał się na parkingu koło targowiska. Tutaj handlowano kwiatami z jego pól.
Gino lawirował między koszami kwiatów, kłaniając się na prawo i lewo. Rozglądał się w poszukiwaniu Leonory, która często pomagała matce. - Dzień dobry - rozległ się głos Marii Rossini. Kiedy już załatwili interesy, Maria spytała: - Czy ma pan jeszcze jakieś zlecenie dla mnie? - Potrzebne mi dwa bukiety lawendy. - Już się robi. - Maria zawinęła kwiaty w papier. - Proszę. - Dziękuję. A gdzie Leonora? - Została w domu, bo mały jest przeziębiony.
54
- Chciałem ją zabrać, żeby poznała Sofię. - Może jutro? Mąż ją podrzuci. - Dobrze. Potem ktoś ją odwiezie. Ginowi bardzo się śpieszyło do Ally. Był zauroczony jej urodą i kobiecym wdziękiem. W roztargnieniu chciał otworzyć cudzy samochód, zreflektował się w ostatniej chwili. Pomyślał, że Ally nie powinna mieszkać w jego domu. Zresztą nie powinna być w ogóle we Włoszech, bo wścibscy dziennikarze gotowi ją wytropić. Carlo byłby wściekły, gdyby wiedział, że nie odleciała do Stanów... Gino czuł, że nie potrafi jasno myśleć, że traci zdrowy rozsądek. Ally przebywała pod jego dachem, i to było dość ryzykowne. Ale on
S R
chciał, żeby została. Podziwiał jej postawę w areszcie. Była dzielna i stanowcza. Jim Parker nie był wart takiej żony. A Donata nie była warta Marcella.
Jechał nachmurzony, ale kiedy ujrzał Ally i Sofię, czarne myśli ulotniły się. Wysiadł z auta i uśmiechnięty wręczył im podarunki. - Co to jest? - spytała Ally. - Proszę zobaczyć.
Sofia roześmiała się uradowana. - Ja chyba wiem. - Zanieś swój prezent do domu i otwórz przy tatusiu -poradził Gino. Dziewczynka cmoknęła wujka w policzek i pobiegła do domu. Ally odwinęła papier. - Och, dziękuję. Świeża lawenda! Prześliczna. - Jak pani, signora.
55
Ally zarumieniła się i pochyliła głowę. - Pani obecność uszczęśliwiła Sofię. Chciałbym otoczyć moją bratanicę serdecznymi ludźmi. Wycieczka z panią będzie tym, co zalecił lekarz. - Dzieci nie powinny przeżywać takich tragedii. - Zgadzam się. Jestem bardzo wdzięczny, że zostanie pani u nas jakiś czas. - Proszę zwracać się do mnie mniej oficjalnie. Signora... Kiedy słyszę to słowo, mam wrażenie, że jestem stateczną matroną. Na imię mi Ally. - Od wczoraj tak o pani myślę, ale czekałem na pozwolenie.
S R
Ally wreszcie na niego spojrzała.
- Pozwalam. A teraz przepraszam. Zaniosę lawendę i zaraz wrócę. - Po kilku krokach przystanęła. - Niestety, muszę zostać w domu, bo nie zabrałam kostiumu kąpielowego.
- Wstąpimy do sklepu i kupimy. Dla Sofii też, bo ostatnio tak urosła, że wszystkie ubrania z zeszłego roku są za małe. - Wobec tego przyjdę.
Gino patrzył za nią i nagle pomyślał, że niosła kwiaty jak panna młoda ślubny bukiet. Niezwykle atrakcyjna kobieta. Gdyby był jej mężem...
56
ROZDZIAŁ CZWARTY Ally poprosiła gospodynię o wazon i poszła do swojego pokoju. Gino okazał się niezwykłym mężczyzną. Carol z pewnością nazwałaby go zabójczo przystojnym. Według Ally przede wszystkim miał mnóstwo zalet, a od fascynującej powierzchowności ważniejszy jest szlachetny charakter. Ally zdawała sobie sprawę, że powinna się opanować, zapomnieć, co czuje, kiedy on jest blisko. Zastanawiała się, dlaczego nieznany człowiek wywołuje w niej tak silne uczucia. Czy to coś
S R
znaczy? Przyjechała do Włoch, ponieważ zależało jej na rozmowie z mężem kochanki Jima, a tymczasem sprawy przybrały całkowicie pozbawiony logiki obrót. Czas się otrząsnąć i zacząć rozsądnie myśleć.
Kiedy była sama w pokoju, miała wrażenie, że odzyskuje równowagę, ale gdy wyszła z domu i poczuła na sobie wzrok Gina, nogi się pod nią ugięły.
Sytuacja naprawdę stawała się groźna. Po chwili przybiegła Sofia.
- Szkoda, wujku, że nie widziałeś, jak tatuś ucieszył się z lawendy. Ciągle ją wącha. Bianca też jest zadowolona. Ona lubi, kiedy w domu są świeże kwiaty. - No proszę, szewc bez butów chodzi... - powiedziała Ally z powagą. - Toż to wstyd.
57
Gino wybuchnął śmiechem, wyglądał jeszcze bardziej atrakcyjnie... jeśli to w ogóle możliwe. Nic dziwnego, że był śledzony i fotografowany. - Mea culpa - uderzył się w pierś. - Kobieta samą swą obecnością wpływa w sposób cywilizujący na mężczyznę. -Otworzył drzwi samochodu. - No, wskakuj, Sofio. Następnie pomógł wsiąść Ally, a zanim zamknął drzwi, wymownie spojrzał na jej długie nogi. - Bianca przygotowała dużo jedzenia - rzekł. - Paolo zabierze koszyki, kiedy będzie jechał z Marcellem i Luigim. Ally zerknęła na Sofię. - Lubisz pływać?
S R
- Lubiłam... razem z tatusiem... w naszym basenie. Ally nie wiedziała, co powiedzieć, więc objęła dziewczynkę i mocno przytuliła.
Szeroki strumień, szumnie nazywany rzeką, miejscami miał głębokość około półtora metra, ale w czasie upałów kąpiel w jego chłodnej wodzie przyjemnie orzeźwiała.
Gino był zajęty bratem, więc rzadko zerkał na Ally, a mimo to udało mu się ją przyłapać, kiedy w mokrym, przylegającym do ciała kostiumie wyszła na brzeg. Natychmiast zrobiło się jej gorąco. Szybko owinęła się ręcznikiem i usiadła w cieniu pod drzewem. Sofia wyciągnęła z koszyka bułkę z serem. - Twój tatuś jest zadowolony - powiedziała Ally.
58
- Bardzo. Chciałabym, żeby wujek zawsze z nami był, ale nie może, bo musi prowadzić interesy tatusia i pilnować swojego gospodarstwa. - Wujek ma dużo obowiązków. - Ally zjadła dojrzałą śliwkę. Czuję się tu, jak w niebie. Mogłabym zostać na zawsze. - Mnie też się podoba, ale mamusia nie pozwalała mi tu przyjeżdżać. - Dlaczego? - Bo wujek jej nie lubił. Mówiłam, że wujek wszystkich lubi i ja bardzo go kocham, ale nie chciała o tym słyszeć. - Widocznie twoja mamusia pochodziła z dużego miasta.
S R
- Pani pochodzi z miasta?
- Tak, ale jeśli mam być szczera, zawsze wolałam wiejskie życie u dziadków. Niestety, po ich śmierci mama i ciocia sprzedały farmę. Potrzebowały środków do życia.
- Dlaczego nie zamieszkały na farmie?
- Mąż cioci Edny nie chciał przenieść się na wieś. A moja mama wychowywała mnie sama i musiała na nas zarabiać. Zresztą ona nie lubiła pracy na roli. - A co lubi? - Muzykę. Jest bardzo utalentowana, pięknie gra na pianinie. Dawała lekcje, żeby zarobić na utrzymanie. Na wsi byłoby trudno znaleźć dość uczniów, więc mieszkałyśmy w Portlandzie. - Panią też uczyła? - Tak. A ty grasz na jakimś instrumencie?
59
- Zaczęłam uczyć się gry na pianinie, ale mi nie wychodziło, więc przestałam. - Ja też nie lubiłam pianina, a mama uparła się, że muszę na czymś grać. No to wybrałam skrzypce. - I chętnie się pani uczyła? - Tak. Od paru lat gram w orkiestrze symfonicznej. To moja praca. Teraz mam urlop, dlatego przyjechałam do Europy. Nie było to ani kłamstwo, ani cała prawda. Dziewczynka rozpromieniła się. - Często chodziłam na koncerty z tatusiem i wujkiem. Czy pani nosi czarną suknię? - W czasie występów. Sofia westchnęła.
S R
- Chciałabym być utalentowana.
- Na pewno masz jakieś zdolności. Może pewnego dnia odkryjesz w sobie wielki talent. Mój mąż nie cierpiał muzyki, ale świetnie jeździł na nartach.
- Dlaczego nie przyjechał z panią? - Bo nie żyje. - Ma pani dzieci?
- Nie. Bardzo krótko byliśmy małżeństwem... Ale chciałabym mieć córeczkę podobną do ciebie. Z najbliższej rodziny mam mamę i ciocię. A ty masz tatusia i wujka. - Dobrze, że oni żyją. - Tak, całe szczęście.
60
- Wujek pokaże pani swoje gospodarstwo. Czy potem pójdzie pani na cmentarz? - Jeżeli chcesz, żebym poszła. - Chcę. Mamusia nie ma nagrobka. Wujek powiedział, że ja, jako księżniczka Di Montefalco, mam zadecydować, jaki napis wyryć na tablicy. A ja nie wiem, co tam napisać. Księżniczka! Jimowi zaimponowałby tytuł... W czasie miodowego miesiąca przyznał się, że stała praca i pensja nie są szczytem jego marzeń. Z zawiścią mówił o osobach uprzywilejowanych, urodzonych w dobrobycie. Ally puszczała jego uwagi mimo uszu. Jednak z biegiem czasu
S R
Jim zrobił się chorobliwie ambitny.
W końcu zaczęło ją to niepokoić. Pragnęła mieć dzieci, a małżeństwo zaczynało się rozpadać. Teraz była zadowolona, że marzenie o dziecku się nie spełniło.
Zerknęła na Sofię. Czuła się z nią dziwnie związana i tak bardzo by chciała ją chronić.
- Jak brzmiało pełne nazwisko twojej mamusi? - Donata Ricci-Cagliostro Di Montefalco. - Mogłabyś kazać wyryć taki napis: Tu spoczywa ukochana żona i matka. Dodać imię, nazwisko oraz daty urodzin i śmierci. Dziewczynka się zastanowiła. - Powiem wujkowi - odrzekła po chwili, po czym zrzuciła ręcznik i pobiegła na brzeg. W końcu wszyscy wyszli z wody i Gino zakomenderował:
61
- Pojedziemy do domu przebrać się, a potem obwiozę was po moich włościach. Ally odwróciła oczy. Gino mógłby konkurować z Apollinem. - Jestem gotowa. Reszta dnia upłynęła jak w czarownym śnie. Od czasu do czasu Gino zatrzymywał samochód wśród kolorowych pól, a wtedy wszyscy wysiadali i pełną piersią wdychali pachnące lawendą, rozgrzane powietrze. Na końcu pojechali również na cmentarz. Położyli kwiaty na grobie Donaty, po czym wrócili do domu. - Wujku, jutro też mnie zabierzesz? - zapytała w czasie kolacji
S R
Sofia, błagalnie składając ręce.
- Przecież przyjedzie Leonora.
- Nie znam jej. Wolę być z tobą i panią Ally. - Jutro odpada, kiedyś trzeba popracować.
Ally poczuła się jak intruz. Już w czasie wycieczki doszła do wniosku, że musi wyjechać, bo Gino i Sofia stają się jej zbyt bliscy. Wstała od stołu.
- Proszę wybaczyć, ale muszę iść się spakować. Dwie pary oczu natychmiast na nią spojrzały; oczy dziecka napełniły się łzami, a w oczach mężczyzny błysnął gniew. - Nie wiedziałem, że gdzieś się wybierasz - mruknął Gino, z trudem hamując złość. - Przedłużyłam pobyt we Włoszech... Obejrzałam farmę i... wyjąkała Ally. - Wcześnie rano muszę jechać do Rzymu. Samolot odlatuje tuż po dwunastej.
62
Prędko opuściła kuchnię i pobiegła do swojego pokoju. Nie mogła tutaj zostać. Powoli zaczynała ulegać złudzeniu, że we troje stanowią rodzinę. Sofia od razu znalazła miejsce w jej sercu. A Gino? W jego towarzystwie traciła poczucie rzeczywistości. Przyjechała, żeby porozmawiać z mężem Donaty. Niestety, Marcello jest chory, więc nie powinna przedłużać swojego pobytu. Jest tutaj intruzem. Pamiętała słowa Sofii, kiedy po powrocie z wycieczki Bianca powiedziała, że w czasie ich nieobecności była Merlina. „Merlina jest przyjaciółką wujka. Czasem przyjeżdżała do
S R
pałacu, żeby porozmawiać z mamusią."
Ally poczuła ukłucie irracjonalnej zazdrości. Trzeba wracać do domu. Przestanie marzyć o niemożliwym. A dłuższy pobyt we Włoszech mógłby się źle skończyć.
Nagle usłyszała za sobą jakieś kroki. Przyśpieszyła, lecz nie zdążyła zamknąć drzwi, bo Gino zablokował je nogą. - Zanim wprowadzisz swój nagły plan w życie, bądź tak dobra i pomyśl o wakacyjnym kursie gry na skrzypcach dla mojej bratanicy. Ally patrzyła na niego oniemiała. - Nie wiedziałem, że jesteś utalentowaną skrzypaczką. Sofia błaga mnie, żebym uprosił cię o lekcje. Rozbudziłaś w niej zainteresowanie, chęć do nauki. Jestem ci bardzo zobowiązany. Jeśli zostaniesz, sowicie cię wynagrodzę.
63
Ally kręciło się w głowie od natłoku myśli. Przyjęcie propozycji Gina było zbyt niebezpieczne. Jeśli spędzi w jego domu jeszcze jeden dzień, zapragnie zostać tu na zawsze. Chrząknęła. - Bardzo mi przykro, ale nie mogę. Nie proś mnie. Podpisałam umowę z filharmonią i w lipcu zaczynamy próby. Gino spochmurniał. - Mam to powtórzyć dziecku, które dzisiaj pierwszy raz od dwóch lat zaznało trochę prawdziwej radości? - To nie fair... - W tej sytuacji nic nie jest fair - wycedził. -Ale ja...
S R
- Żadne ale - przerwał bezceremonialnie. - Z umowy zawsze można się wycofać, bo każda zawiera klauzulę o wyjątkowych okolicznościach. Wyjaśnij, jaka jest twoja sytuacja. Założę się, że dostaniesz więcej urlopu.
Miał rację, ale przecież nie chodziło o urlop. - Czemu się wahasz? Boisz się, że będziesz miała obowiązki od rana do wieczora? Bądź spokojna. Proszę jedynie o godzinę lekcji dziennie. Ustalisz, jaka pora najbardziej ci odpowiada, a resztę czasu będziesz mogła spędzać według swego widzimisię. Z kilku nieużywanych pokoi wybierz najdogodniejszy do ćwiczeń. W wolnym czasie możesz brać mój samochód i jeździć po okolicy. Możesz stołować się poza domem albo jeść razem z nami to, co ugotuje Bianca. Ally podniosła ręce. - Przestań. Nie utrudniaj mi. Gino gniewnie zmarszczył brwi.
64
- Jako książę Di Montefalco mam różne przywileje. Tak spiętrzę trudności, że nie ośmielisz się odmówić. Książę... Nic dziwnego, że wszędzie dobrze go traktowano. Zrozumiała, dlaczego w celi zachowywał się tak, jakby miał prawo prowadzić śledztwo. - Nic nie rozumiesz. - Bo trudno cię zrozumieć. Spędziłaś noc w areszcie, bo koniecznie chciałaś spotkać się z... panem Montefalco. Tylko jemu zamierzałaś powiedzieć, z czym przybyłaś zza oceanu. Wtedy uparcie dążyłaś do celu. Twoja determinacja i uroda wzbudziły podziw policji w Montefalco.
S R
- Chyba mówisz o kimś innym.
- Nie. Przecież widziałem na własne oczy. Poradzę ci to samo, co ty Sofii: spojrzyj w lustro.
Ally zdawało się, że czarne oczy na moment rozpaliło pożądanie.
Pomyślała o kobietach, które Gino znał. To z pewnością były piękne kobiety. I niewątpliwie były gotowe zrobić wszystko, żeby się z nimi pokazywał, żeby je pokochał... Zastanawiała się, jak czułaby się, gdyby ją pocałował. Ta myśl sprawiła, że aż się zachwiała. Musiała usiąść. - Leonora przyjedzie jutro przed południem, a po południu zawiozę ciebie i Sofię do miasta. Kupicie skrzypce i wszystko, co potrzebne do nauki. Przemyśl to. Jeśli trzeba, dzwoń do Portlandu. Potem przyjdź dać mi odpowiedź - powiedział Gino i odszedł, nim Ally otworzyła usta.
65
Nie zawołała, żeby zawrócił. Była tak podekscytowana, że nie mogła pozbierać myśli. Po śmierci męża nie wyobrażała sobie, że zainteresuje się innym mężczyzną, że jeszcze ktoś mógłby ją pociągać tak by pragnęła się z nim związać. Przypomniały się jej słowa dziecka: „Wujek woli mieć przyjaciółki." W tym momencie do uchylonych drzwi zapukała Sofia. - Mogę wejść? - zapytała nieśmiało. - Proszę. Ally starała się zachować spokój, choć wizyta dziewczynki do
S R
reszty wytrąciła ją z równowagi.
- Czy wujek poprosił, żeby pani mnie uczyła? Ally potakująco skinęła głową.
- Na wsi jest mało dzieci, ale mogłaby pani uczyć Annę Leonorę i jej siostrę. Trochę by pani zarobiła. Ja będę płacić z pieniędzy, które dostaję od wujka. Ally głośno westchnęła.
- Nie chodzi o pieniądze. Widzisz, ja... nie wypada, że bym... mieszkała u twojego wujka. - Może pani zamieszkać w naszym pałacu. Tam prawie nikogo nie ma. Paolo będzie woził mnie na lekcje. Ally zdusiła jęk rozpaczy. - Wujek woli mieć cię u siebie. Byłby niespokojny, gdy byś codziennie wyjeżdżała.
66
Ona też nie powinna jeździć w tę i z powrotem. Zbyt duże ryzyko. Dziennikarze mogliby ją wypatrzyć. - Myślałam, że podoba się pani tutaj - powiedziała zawiedziona Sofia. - Podoba mi się. Naprawdę. - Wujek spędza dużo czasu poza domem. Mówił, że może pani zostać tak długo, jak pani zechce. - To bardzo wspaniałomyślne. - Jeśli pani się zgodzi, wujek przygotuje dla nas wielką niespodziankę. Ally czuła, że jej opór słabnie. -Jaką?
S R
Jednak Sofia nie zdążyła odpowiedzieć. Na progu stanął Gino. - Dowiesz się w swoim czasie - powiedział. - Zapewniam, że to będzie coś, co warto zobaczyć.
Ally zabrakło wymówek. Osierocone dziecko potrzebowało miłości. A Gino? Jemu też przydałby się ktoś, na kim mógłby się wesprzeć. Czy właśnie ona pomoże mu przebrnąć przez trudny okres? W głębi duszy czuła, że ma wobec tej rodziny zobowiązania. - Umówmy się tak: przez kilka tygodni nauczę Sofię podstaw gry na skrzypcach. Ale pod koniec czerwca kończą się moje wakacje i będę musiała wyjechać. Gino objął bratanicę. - Co ty na to? Przyjmujemy warunki? - Tak - zgodziła się uszczęśliwiona dziewczynka.
67
- Wobec tego powiedz dobranoc. Przy śniadaniu omówimy szczegóły. - Dobranoc - szepnęła Sofia. - Nie mogę się doczekać. Ally, którą miotały sprzeczne uczucia, wolała nie patrzeć na Gina. - Ciekawe, jak wypadnie pierwsza lekcja - powiedziała. - Bardzo ciekawe - mruknął Gino. Ally została sama i na miękkich nogach podeszła do okna. - Nie mogę się wycofać - szepnęła. - Unieszczęśliwiłabym Sofię, a to bardzo delikatne dziecko. Klamka zapadła. Gino obudził się w radosnym nastroju, co zdarzyło się pierwszy
S R
raz od dwóch lat. Czyżby dlatego, że Ally została? Właśnie się golił, kiedy zadzwonił telefon. Sprawdził, kto dzwoni. - Buon giorno, Mario. - Buon giorno, Gino.
- Dizo przywiezie Leonorę, czy ja mam po nią przyjechać? - Niestety, dzieci się rozchorowały. Wszystkie mają katar, a Leonora nawet temperaturę. Jest bardzo niezadowolona, że zatrzymuję ją w domu, ale nie chcę, żeby zaraziła Sofię. Przepraszam. Tym razem ta niewesoła wiadomość ucieszyła Gina. Dzięki temu spędzi przedpołudnie z Ally i Sofią. - Życzę dzieciom zdrowia. Parę minut później był gotowy. Na półpiętrze usłyszał głos Sofii, która opowiadała coś z przejęciem. Radosne ożywienie bratanicy było balsamem dla jego duszy.
68
Widok Ally ubranej w białą spódnicę i cytrynową bluzkę odurzył go bardziej niż powiew świeżego porannego powietrza. Tego dnia Bianca uwijała się ze zdwojoną energią. Przygotowała amerykańskie śniadanie i Marcello z apetytem zajadał jajka i pił sok owocowy. Gino i Roberto, drugi opiekun Marcella, popatrzyli na siebie wymownie. - Nareszcie! - zawołała Sofia. - Już myśleliśmy, że nie przyjdziesz. Czy mała mówiła również w imieniu Ally? Gino spojrzał na swego gościa. Ally miała oczy jak świeża wiosenna zieleń w świetle poranka.
S R
Gino usiadł na swoim miejscu.
- Dzwoniła pani Rossini. Wszystkie jej dzieci mają katar, a Leonora gorączkę, więc dzisiaj nie przyjedzie.
- Czy wobec tego rano pojedziemy po skrzypce? Potem mógłbyś spokojnie wziąć się do pracy.
Gino i Ally popatrzyli na dziewczynkę rozbawieni. - Czemu się śmiejecie? - spytała zdziwiona. Pierwszy raz od wielu miesięcy miała roziskrzone oczy. - Pani Ally radzi wypożyczyć skrzypce i poćwiczyć przez parę dni, żeby sprawdzić, czy nam odpowiadają. Kiedy później szli we trójkę do samochodu, Sofia schwyciła go za rękę. - Najlepiej ćwiczyć w salonie, bo tam jest pianino. Pozwolisz? - Oczywiście. To bardzo dobre miejsce.
69
- Pani Ally gra też na pianinie. Obiecała, że kiedy nauczę się kilku utworów, będzie mi akompaniować. - Pani Parker jest wszechstronnie utalentowana.
S R 70
ROZDZIAŁ PIĄTY Idąc do samochodu, Ally starała się ukryć rozpierającą ją radość. Gino prezentował się wspaniale w granatowej koszuli i kremowych spodniach. Zresztą we wszystkim wyglądał zachwycająco... a najlepiej w kąpielówkach. Jak do tej pory nie znalazła w nim żadnej wady. Czyżby rzucił na nią urok? Jeszcze niedawno opłakiwała męża, a teraz była szczęśliwa jak nigdy dotąd. To sprzeczne z logiką. Wkrótce dojechali do Remo i zatrzymali się na uliczce, wzdłuż
S R
której pod dziewiętnastowiecznymi arkadami ciągnęły się sklepy. - Jesteśmy na miejscu - oznajmił Gino. - Petelli chyba ma wszystko, czego potrzebujemy.
Sofia wyskoczyła z samochodu i podbiegła do witryny sklepu muzycznego. Ally popatrzyła na wystawę; były tam skrzypce, altówka, wiolonczela, gitara i harfa - pięknie wykonane, wzbudzające zachwyt instrumenty.
Przejęta Sofia schwyciła Ally za rękę. - Chodźmy do środka - szepnęła.
Gino przytrzymał drzwi. Kiedy Ally niechcący otarła się o niego, przeszył ją miły prąd. Westchnęła i natychmiast się przeraziła, że Gino mógł to usłyszeć. Speszona prędko weszła do sklepu. Stojący za ladą starszy pan uśmiechnął się uprzejmie. Domyśliła się, że to właściciel sklepu.
71
- Dzień dobry - powiedziała po angielsku. Mężczyzna się ukłonił. - Czy zna pan angielski? - Trochę. Pani mąż będzie tłumaczyć? Gino natychmiast ją objął. - Bardzo chętnie. Ally rzuciła mu ukradkowe spojrzenie i zobaczyła na jego twarzy porozumiewawczy uśmiech. Sofia powiedziała coś, czego Ally nie zrozumiała. - Aha, nauczycielka - rzekł sprzedawca. - Chcielibyśmy wypożyczyć dwoje skrzypiec.
S R
- Dla ojca i córki? - zapytał sprzedawca. Odpowiedź Sofii rozbawiła Gina, a jego głośny śmiech podniecił Ally. Właściciel sklepu przyjrzał się jej z ciekawością. - Ojciec dziewczynki nie będzie grać? Ally uśmiechnęła się z przymusem. -Nie.
- Pani uczy bez instrumentu?
- Moje skrzypce zostały w Stanach. - Dobrze pani gra? - Najlepiej jak potrafię. Starszy pan odwrócił się, wyjął z szuflady smyczek, a z futerału skrzypce, po czym nastroił instrument i położył na ladzie. - Proszę coś zagrać, żebym mógł ocenić, jaki instrument mam wybrać.
72
Ally wzięła skrzypce do ręki. Była bardziej zdenerwowana niż podczas przesłuchania w obecności dyrektora filharmonii i dyrygenta. Pragnęła dobrze wypaść ze względu na Gina i Sofię. Po chwili skupienia zagrała ostatnią część koncertu Czajkowskiego. Zwykle, kiedy grała, przenosiła się do innego świata. Tym razem nie potrafiła zapomnieć o otoczeniu, czując na sobie spojrzenie Gina. Tak bardzo go ceniła za to, co robił dla brata i bratanicy. Nie śmiałaby wyrazić tego słowami, ale wszystko mogła przekazać za pośrednictwem muzyki. - Dość, dość - zawołał właściciel sklepu. Ally spojrzała na niego zaskoczona. Wzruszony staruszek ocierał oczy.
S R
- Już wiem, jaki instrument wybrać.
Ally oddała mu skrzypce, a on schował je do futerału i wyciągnął inne.
- To stradivarius. Teraz proszę dokończyć koncert. Ally wzięła skrzypce do drżących rąk. Nieważne, czy to prawdziwy stradivarius, czy kopia instrumentu mistrza z Cremony. Skrzypce brzmiały przepięknie. Kiedy skończyła grać, w sklepie zapanowała cisza. Dopiero po chwili rozległy się oklaski. Ally oddała cenne skrzypce. - To zaszczyt grać na takim instrumencie - powiedziała cicho. Dziękuję. Na rzęsach Sofii lśniły łzy. - Ja nigdy nie będę tak grać.
73
- Nie wiadomo. - Ally pocałowała ją w czoło. - Też tak kiedyś mówiłam. Na początku bałam się wziąć instrument do ręki. - Pani mnie tylko pociesza. Ally spojrzała na właściciela sklepu. - Proszę wybrać skrzypce dla dziecka. Ja wypożyczę te, na których grałam na początku. Potrzebny nam też pulpit i utwory dla początkujących. Nim zapytała o cenę, Gino podał sprzedawcy swoją kartę kredytową. Po zakupach wrócili do samochodu. Gino był dziwnie milczący, a Sofia też nie miała nic do powiedzenia.
S R
Kiedy dojechali do domu, zobaczyli na podjeździe jakiś nieznany samochód.
Marcello był w ogrodzie. Sofia pobiegła do ojca. - Już jestem. Roberto, zaprowadź tatusia do salonu. Niech posłucha, jak cudnie pani Ally gra. Może pomyśli, że jest na koncercie w filharmonii.
Ally usłyszała kroki za plecami. Gino schwycił ją, odwrócił w swoją stronę, po czym ujął jej dłonie i pocałował. - Rzadko brak mi słów, a właśnie dziś to się zdarzyło. -Spojrzał w zielone oczy Ally. - Nie pojmuję, jak twój mąż mógł zrobić to, co zrobił. Ally domyśliła się, że przynajmniej na niektórych zdjęciach w laptopie była Donata - niezbity dowód zdrady Jima. A więc Gino znał jej tajemnicę. Skoro tak, nie warto nic ukrywać. Mogła być z nim szczera.
74
- Dla mnie tak samo niepojęte jest postępowanie twojej bratowej. Miała taką śliczną córeczkę. Sofia ma szczęście, że wujek kocha ją i otacza opieką. -Ja... Gino urwał, widząc nadchodzącą gospodynię. Bianca podeszła do niego i powiedziała coś tak szybko, że z lawiny słów Ally wyłowiła tylko jedno: Merlina. Po odejściu gospodyni Gino rzekł: - Mam gościa. - Wiem, Merlinę. Ally odwróciła się, by nie zauważył, że straciła humor.
S R
- Skąd ją znasz? - spytał Gino.
- Nie znam. Sofia wspomniała, że jest twoją przyjaciółką. - Była - mruknął gniewnie. - Zerwałem z nią jeszcze przed zniknięciem Donaty. - Wyjął z samochodu zakupy. - Chodźmy. Poproszę Merlinę do gabinetu, a wy możecie od razu zacząć lekcję.
- Najpierw muszę się odświeżyć.
Ally ruszyła prędkim krokiem, ale Gino był szybszy. Otworzył drzwi i przepuścił ją. Podziękowała i wbiegła na schody. W przelocie kątem oka dostrzegła ładną rudowłosą kobietę, która wyszła do przedpokoju. Wierzyła, że Gino mówił prawdę i zerwał z Merliną, ale wolałaby jej nie spotkać. Jej przyjazd stanowił otrzeźwienie, ściągnął Ally z krainy marzeń na ziemię. Gino wolał kawalerski stan... Nic dziwnego. Taki mężczyzna mógł mieć każdą kobietę i raczej trudno
75
przypuszczać, by poważnie zainteresował się prawie trzydziestoletnią wdową. Nie warto marzyć. Ally cieszyła się, że nie powiedziała matce, na co się zgodziła i na jak długo. Z pewnością usłyszałaby, że jest głupsza niż przed ślubem. Gino zaprowadził Merlinę do gabinetu. - Od dwóch dni stale mówią o tym w wiadomościach -zawołała, ledwo zamknął drzwi. - Policja twierdzi, że kraksa, w której zginęła Donata i Amerykanin, może wcale nie była wypadkiem. Podobno znaleźli ślady manipulowania przy hamulcach. Ty jesteś najbardziej podejrzany. Dzięki przyjacielowi, który go uprzedził, Gino znał kłamliwe
S R
zarzuty i dlatego teraz zachował spokój.
- To medialna nagonka. Chodzi wyłącznie o to, żeby gazety lepiej się sprzedawały. - Obojętnie wzruszył ramionami. Niepotrzebnie się fatygowałaś. Powiedziałaś mi o czymś, z czym walczę już od lat. Media nie wiedzą, co to przyzwoitość. Gdyby dziennikarze nie przekręcali faktów, nie zarobiliby na życie. - Tym razem to co innego. Donata nie była byle kim. Księżna Di Montefalco... Gino wyłowił w jej głosie nutę zazdrości. - Ty nie zrobiłbyś jej krzywdy - ciągnęła Merlina. - Ty nawet muchy byś nie skrzywdził. Ale te najnowsze oskarżenia musisz potraktować poważnie. - Nic nie muszę. - Nie gniewaj się. Znasz moje uczucia... zawsze są takie same. Kocham cię i martwię się o ciebie.
76
- Twój niepokój jest bezpodstawny. Wymyślono te skandaliczne kłamstwa, żeby zniszczyć moją rodzinę. Ale zapewniam cię, one umrą śmiercią naturalną. Jak wszystkie poprzednie. - Współczuję ci. - Merlina uśmiechnęła się zalotnie. -Wybierzmy się gdzieś. Pomogę ci się odprężyć. Gino skrzyżował ręce na piersi i oparł się plecami o drzwi. Tylko jedna kobieta mogła dokonać tego cudu... - Doceniam twoje dobre chęci - rzekł beznamiętnie. -Ale nie zaczniemy od nowa. To, co było między nami, dawno się skończyło. Nie możemy udawać, że jest inaczej. - Gdzie podziało się twoje uczucie do mnie? - spytała Merlina, nieudolnie hamując gniew.
S R
- Po co pytasz? Dawno już to sobie wyjaśniliśmy. Dobrze się bawiliśmy, ale to była tylko zabawa. I już się skończyła. Merlinie podejrzanie rozbłysły oczy.
- Usunęłam się na jakiś czas, bo myślałam, że mój powrót podziała na ciebie podniecająco.
Gino nie lubił sprawiać ludziom przykrości, ale Merlina dopraszała się o bezwzględność. - Niepotrzebnie straciłaś czas. Przykro mi. - Znalazłeś sobie inną, prawda? - Nie lubię, kiedy ktoś wtrąca się w moje prywatne sprawy. Wybacz, ale jestem bardzo zajęty. - Kim jest ta blondynka? Jej bezczelność przechodziła wszelkie granice.
77
- Chyba zauważyłaś futerał. Ta pani jest nauczycielką muzyki. Sofia chce się uczyć gry na skrzypcach. Merlina potrząsnęła lokami. - Dlaczego poszła na górę? Nigdy nie proponowałeś żadnej kobiecie, by zamieszkała u ciebie. - Tym razem okoliczności są zupełnie wyjątkowe. Sofia straciła matkę... - Mam uwierzyć, że ta kobieta musi tu mieszkać, żeby uczyć twoją bratanicę? A czy potrafi grać? Akurat w tym momencie rozbrzmiała muzyka. Widocznie Ally dała się uprosić, bez stradivariusa też grała mistrzowsko.
S R
Merlina była wyraźnie zbita z tropu. - Kim ona jest? - spytała.
Gino nie zamierzał zaspokajać jej ciekawości. - To osoba, która pomoże Sofii znaleźć sens w życiu. -Szeroko otworzył drzwi. - Odprowadzę cię.
Merlina wyglądała tak, jakby zamierzała zrobić awanturę, jednak się opanowała. - Już idę. Pożegnali się przy drzwiach wejściowych. Gino patrzył na samochód, aż zniknął za zakrętem. Różnica między jego dawną sympatią a Ally była tak wielka, że nie silił się nawet na porównanie. Cicho wrócił do domu i stanął na progu salonu. Marcello siedział w bujanym fotelu, zapatrzony w Ally i zasłuchany. Normalnie pozostawał całkowicie obojętny na to, co
78
działo się wokół niego, ale teraz zaszła w nim zauważalna zmiana. On słyszał tę muzykę. Sofia wyglądała jak w transie, Bianca i Roberto też. Ally udało się urzec wszystkich swoją grą. Gino chętnie by z nimi został, niestety, wzywały go obowiązki. Im prędzej załatwi najpilniejsze sprawy, tym prędzej wróci do domu. Pragnął mieć piękną skrzypaczkę wyłącznie dla siebie. Intuicja mówiła mu, że Ally pokochała Sofię, ale i on nie był jej chyba obojętny, chociaż dopiero co pochowała męża. Kolacja miała być o ósmej, a dopiero minęła szósta. Gino jeszcze nie wrócił. Ally podejrzewała, że zatrzymały go nie tylko sprawy związane z gospodarstwem. Merlina prawdopodobnie nie
S R
pogodziła się z odtrąceniem i próbowała odzyskać kochanka. Jak widać skutecznie, skoro do tej pory nie wrócił. Ally zrobiło się bardzo przykro.
Na szczęście miała konkretne zajęcie. To pozwoliło jej oderwać myśli od Gina i skupić uwagę na uczennicy.
Sofia chciała nauczyć się wszystkiego od razu. Wcześniej próbowała gry na pianinie, więc umiała już czytać nuty. To było duże ułatwienie. Miała szansę wiele osiągnąć, byle tylko nie straciła zapału. Zapadał już zmierzch, a dziewczynka nie chciała przerwać lekcji. Ally objęła ją i zarządziła: - Na jeden dzień wystarczy. Tatuś pewnie chętnie posłucha tego, co już potrafisz. Dziewczynka posłusznie wzięła instrument i wybiegła z pokoju. Ally poszła na spacer, ale kiedy tak chodziła w tę i z powrotem, przyszło jej na myśl, że wygląda, jakby czekała na Gina.
79
- Muszę jechać do Remo, więc nie będzie mnie na kolacji poinformowała gospodynię, zaglądając do kuchni. - Pan Gino pozwolił mi korzystać z samochodu. Bianca skinęła głową. - Może pani jechać jego wozem. Kluczyki zawsze są w stacyjce. - Jeśli Sofia o mnie zapyta, proszę powiedzieć, że musiałam załatwić pilną sprawę. Bianka uśmiechnęła się szeroko. - Zdolna z niej uczennica, prawda? - Bardzo. Za tydzień będzie mogła zagrać ojcu pierwszy drobny utwór.
S R
Ally wsiadła do samochodu i nagle, kiedy uświadomiła sobie, że trzyma ręce na kierownicy, której dotykał Gino, poczuła, jak ogarnia ją niezwykłe podniecenie. W tym mężczyźnie wszystko było takie podniecające...
Szybko dodała gazu, chociaż jeszcze nie zdecydowała, dokąd pojedzie. Najważniejsze, żeby Gino nie podejrzewał, że niecierpliwie na niego czeka.
Postanowiła wrócić za dwie, trzy godziny. Dojechała do Remo bez problemów, więc miała nadzieję, że w drodze powrotnej też sobie poradzi i nie zgubi się mimo ciemności. Przed południem Gino pokazał jej, gdzie jest kino. Odnalazła je teraz, zaparkowała samochód i poszła po bilet. Kupiła też tabliczkę włoskiej czekolady. Weszła do sali kinowej, rozejrzała się, po czym usiadła pośrodku pustego ostatniego rzędu.
80
Film, w którym Arnold Schwarzenegger grał rolę nieudolnego nauczyciela, bardzo ją rozbawił. Dawno nie śmiała się tak serdecznie. - Scusi, signora - usłyszała w pewnej chwili. Powiedział to przystojny, elegancko ubrany Włoch mniej więcej w jej wieku. Przeprosił za niezręczność, lecz Ally była przekonana, że potrącił ją celowo. Sala była prawie pusta, a on wybrał miejsce akurat w ostatnim rzędzie. Choć żal by jej było filmu, postanowiła wyjść, jeśli intruz okazałby się nachalny. Włoch oczywiście nie dał za wygraną. - Pani z Ameryki, si? Sytuacja stawała się kłopotliwa.
S R
- Może pójdziemy potańczyć?
Ally chciała wstać, ale z drugiej strony usiadł inny mężczyzna i otoczył ją ramieniem.
- Przepraszam, że się spóźniłem - szepnął. Gwałtownie odwróciła głowę i zobaczyła Gina. - Ty tutaj?
- Stęskniłem się za tobą, belissima. Przyciągnął ją do siebie i pocałował. Jak kochanek. Zaskoczona oddała pocałunek. Nagle oprzytomniała i odsunęła się gwałtownie. Było jej wstyd, że straciła głowę. -Mój niechciany adorator się zmył - wykrztusiła. -Dziękuję za przekonującą grę. Wybawiłeś mnie z kłopotliwego położenia. - Sama jesteś sobie winna - rzekł Gino groźnie. - Obiecaj, że nigdy więcej nie pójdziesz do kina bez towarzystwa. - Obiecuję.
81
- Samotna kobieta to wyraźne zaproszenie. - Niby wiem, ale nie pomyślałam... - Ally głośno przełknęła ślinę. - Skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać? - Po powrocie do domu dowiedziałem się, że wzięłaś samochód. Paolo podrzucił mnie do Remo; prędko wypatrzyłem mój wóz. Podoba ci się film? -Tak. - Mnie też. Proponuję, żebyśmy go obejrzeli. - Dobrze. - Masz jeszcze czekoladę? Te resztki na twoich ustach bardzo mi smakowały.
S R
Ally chciała go poczęstować, ale znowu ją objął i pocałował. Odepchnęła go.
- Już nikt obcy koło mnie nie siedzi. - Naprawdę?
Pocałował ją jeszcze raz i nieznacznie się odsunął, ale nie puścił jej ręki. Ally wiedziała, dlaczego. Teraz żaden mężczyzna nie ośmieli się do niej podejść.
Patrzyła na ekran, ale nic nie widziała. Była zbyt podniecona. Obok siedział przecież najprzystojniejszy Włoch i pieszczotliwie gładził jej dłoń. Pożądanie nie pozwalało jej się skupić. Po skończonym seansie objęci wyszli z kina. Na ulicy Gino wyciągnął rękę. - Proszę o kluczyki. Pomógł jej wsiąść do samochodu, a potem usiadł za kierownicą i włączył silnik.
82
- Często wieczorem załatwiasz interesy? - zapytała. Rzucił jej przenikliwe spojrzenie. - Czasami. Kiedy mi zależy, żeby cały następny dzień móc poświęcić rodzinie. Ally spuściła głowę. A więc nie był z Merliną, pomyślała, czując ulgę. - Sofia będzie uszczęśliwiona - szepnęła. - A ty? Masz ochotę na drugi piknik nad rzeką? Tym razem zabierzemy Leonorę, żeby dziewczynki mogły się poznać. - Świetny pomysł. Sofia powinna jak najwięcej przebywać w towarzystwie dzieci.
S R
- Oczywiście. Jeśli rano poćwiczycie, będziemy mieć wolny prawie cały dzień.
Pieszczotliwy dotyk jego dłoni sprawił, że ciało Ally przeszył rozkoszny dreszcz. - Mam do ciebie prośbę. - Jaką?
- Chciałabym odzyskać własność mojego męża. Gino westchnął głośno. - Chcesz obejrzeć zdjęcia? Skasowałem je. - Nie miałeś prawa. - Lepiej, że ich nie widziałaś. Wierz mi. - Na wszystkich była Donata? - Tak. Czy to jakaś pociecha? -Nie. Gino zaklął pod nosem.
83
- Przysięgam, że nie oglądałem nic innego. - Wierzę ci. Po krótkim milczeniu Gino zapytał: - Dlaczego zabrałaś komputer, jeśli nie wiedziałaś, co tam jest? - To długa historia. - Chciałbym ją usłyszeć. Cóż, przecież znał już jej najbardziej bolesną tajemnicę, więc mogła zaspokoić jego ciekawość. - Przed wyjazdem ze Stanów znalazłam na sekretarce wiadomość. Jakiś mężczyzna chciał rozmawiać z Jimem. - Ally opowiedziała całą historię laptopa, a na zakończenie dodała: -
S R
Śpieszyłam się na samolot, dlatego laptop wylądował w mojej walizce. W St. Moritz nawet chciałam sprawdzić, co w nim jest, ale w końcu zrezygnowałam. Gino chrząknął.
- Możesz to zrobić dzisiaj. W moim gabinecie. - Dziękuję.
- Nie wiem, czy później też będziesz mi wdzięczna. - Mnie już nic nie zaszokuje. - Ja też tak myślałem... przed obejrzeniem zdjęć.
84
ROZDZIAŁ SZÓSTY Zaraz po powrocie do domu Gino zaprowadził Ally do gabinetu. Były tu wygodne fotele, kanapa i duże biurko. W oknach wisiały kretonowe zasłony, na półkach stało mnóstwo książek, a ściany zawieszone były obrazami. - Usiądź przy biurku - polecił Gino, po czym wyjął z szafy komputer Jima i postawił przed Ally. - Dziękuję. - Obejrzyj, co chcesz, a ja pójdę powiedzieć wszystkim dobranoc.
S R
Wyglądał dziwnie staro. Na jego twarzy pojawiły się niewidoczne przedtem zmarszczki. Wyraźnie się zmienił, kiedy Ally poprosiła o zwrot laptopa. Żałowała, że to zrobiła, bo teraz i ją ogarnął lęk na samą myśl o tym, co mąż przed nią ukrywał. Wprawdzie twierdziła, że wszystko jej zobojętniało, ale Gino w to nie wierzył. Ona też...
Po długim wahaniu zdobyła się na odwagę i włączyła laptopa. Otworzyła skrzynkę pocztową. Było w niej mnóstwo listów od jednego nadawcy. Ally otworzyła ten, który przyszedł w styczniu, tuż przed wyjazdem Jima do Szwajcarii. Amore mio, moje uczucia pozostały niezmienione. Wszystko załatwiłam. Będę czekać w naszym zwykłym miejscu. Mam nowy
85
samochód, którego mój mąż nie wyśledzi. Pojedziemy do portu, gdzie będzie już na nas czekać jacht. Popłyniemy prosto na Sycylię. Pośpiesz się! Ally czuła się tak, jakby zadano jej bolesny cios w samo serce. Przeczytała odpowiedź. Czuję się tak samo, jak w dniu, kiedy pierwszy raz cię ujrzałem. Na szczęście dla mnie Ally jest bardzo zajęta swoje muzyką. Nawet nie podejrzewa, że opuszczam ją na zawsze. Nie wiem, jak by postąpiła, gdyby odkryła prawdę. Lepiej będzie, jeśli po prostu zniknę, a ona nigdy się nie dowie, że jestem z tobą. Donato, żyję tylko dla ciebie. Ty ucieleśniasz wszystkie moje marzenia.
S R
Ally martwym wzrokiem patrzyła przed siebie. Co za przewrotność i egoizm! Jim niemal osiągnął to, do czego od dawna dążył. Donata była nie tylko piękna, ale - co znacznie ważniejsze miała koneksje, które zawsze mu imponowały. Szkoda wylanych łez. Nie warto było przez cztery miesiące opłakiwać niewiernego męża, który od roku cynicznie planował ucieczkę.
Ally czuła obrzydzenie, a jednocześnie jakiś wewnętrzny przymus kazał jej czytać dalej. Otworzyła inny list Donaty. Jak już ci mówiłam, mąż zrobił się okropnie podejrzliwy i wyrachowany. Nigdy nie zgodzi się na rozwód. Gdyby wiedział o moich planach, kazałby zamknąć mnie w zakładzie dla umysłowo chorych. Może to zrobić, bo ma potężne wpływy. Dlatego prosiłam cię
86
o cierpliwość. Musiałam mieć czas na załatwienie wszystkich spraw finansowych po mojej myśli, żeby nie było przykrych niespodzianek. Odkąd cię poznałam, przesłaniasz mi cały świat. Ally ukryła twarz w dłoniach. Pomyślała o rodzicach Jima. To byli bardzo przyzwoici ludzie. Wiadomość o postępku syna zdruzgotałaby ich. Musi ich oszczędzić. Nigdy nie dowiedzą się prawdy. Tak jak jej matka. Dość już przeżyła, kiedy mąż zostawił ją z dwuletnim dzieckiem. I pomyśleć, że gdyby nie uczciwość Troya, Ally nigdy nie dowiedziałaby się o zdradzie.
S R
Jim i Donata doskonale pasowali do siebie. Gino wiedział, jak bardzo jego bratowa jest wyrachowana, więc nic dziwnego, że starał się za wszelką cenę uchronić Sofię przed dodatkowym cierpieniem. Miał prawo znać korespondencję kochanków. Wprawdzie kiedy pozna treść listów, na pewno będzie wściekły, ale trudno. Powinien wiedzieć, że tych dwoje myślało tylko o sobie, nie zważając na cierpienie najbliższych.
Takie okrucieństwo nie mieściło się Ally w głowie. Mogłaby wybaczyć przelotny romans, ale to, co Donata i Jim zaplanowali, było dla niej wprost niepojęte. I choć tę parę egoistów dopadła śmierć, to prawdziwymi ofiarami byli ona, Gino i jego rodzina. Gdyby Jim przyznał się, że pokochał inną kobietę i chce odejść, cierpiałaby, ale w końcu dałaby mu rozwód. Przecież nie miałoby sensu kurczowo czepiać się człowieka, który nie wie, co to miłość.
87
Jim szukał kobiety dobrze urodzonej, z dużym majątkiem, a Donata była utytułowana i bogata. Na pewno zrobił wszystko, żeby ją oczarować i w końcu namówił do ucieczki. Oczywiście z pieniędzmi. Obrzydliwe! Ally zerwała się z miejsca i pobiegła szukać Gina. W pędzie nic nie widziała i byłaby na niego wpadła, ale wyciągnął ręce i ją zatrzymał. Starała się zachować obojętność wobec jego bliskości, jednak okazało się to niemożliwe. Przeszył ją rozkoszny dreszcz od stóp do głów. Czarne oczy patrzyły na nią badawczo. - Nie powinienem był cię zostawiać.
S R
- To ohydne! - Stanęła na palcach i szepnęła mu na ucho: - Sofia nie może się dowiedzieć.
Gino puścił ją i w paru susach znalazł się w gabinecie. Ally weszła za nim i zamknęła drzwi.
- Zrobiłam błąd, bo najpierw przeczytałam ostatni list - rzekła półgłosem. - Radzę ci czytać je w kolejności.
Ona wiedziała już wszystko, a lepiej nie przeżywać powtórnie tego, co chciała wyrzucić z pamięci, dlatego stanęła z dala od biurka i czekała. W pokoju zapadła złowroga cisza, którą w końcu przerwał Gino. Zerwał się z miejsca, klnąc jak szewc. Ally zadrżała na widok jego furii. - Wiedziałem, że Donata jest przewrotna i cyniczna - wycedził morderczym tonem. - Ale żeby zapomnieć o własnym dziecku... Ally nie mogła opanować nerwowego dygotu.
88
- Straszne - szepnęła. - Ani słowa o córce, o chorobie męża. Wmawiała Jimowi, że Marcello jest okrutny i wyrachowany. - Opisywała mnie, a nie mojego brata. Od samego początku widziałem jej wady i za to mnie nienawidziła. -Gino niecierpliwym gestem przygładził włosy. - Pozostawałem obojętny na jej zaloty... Potem zablokowałem konto, więc nie mogła szastać pieniędzmi. Od tamtego czasu opowiadała o mnie na prawo i lewo niestworzone historie. - Na przykład? Gino jeszcze bardziej spochmurniał. - Same bzdury. Że byłem w niej zakochany, ale ona wolała
S R
mojego brata... Miałem też być piekielnie zazdrosny, gotów zrobić wszystko, żeby ją zdobyć...
Ally przycupnęła na krześle.
- Rzeczywiście ja pierwszy ją poznałem, a Marcello trochę później - mówił Gino. - Wspólny znajomy zaprosił nas na przyjęcie, ale Marcello zachorował i dlatego pojechałem sam. Przedstawiono mnie uderzająco pięknej kobiecie, ale nie bardzo w moim guście. Byłem przekonany, że widzimy się pierwszy i ostatni raz. Kilka miesięcy później Marcello zakochał się w niej bez pamięci. Wiedziałem o tym, ale nie spodziewałem się, że Donata doprowadzi do ślubu, że zostanie moją bratową. To jedyny wypadek, kiedy Marcello pomylił się w ocenie człowieka. Oczywiście nie krytykowałem brata. Życzyłem mu szczęścia. Ally pomyślała, że Gino dźwiga większy ciężar, niż przypuszczała.
89
- To nic nie zmieni - odezwała się nieśmiało - ale powiem ci, że nawet gdyby twoja bratowa powiedziała mojemu mężowi o swojej sytuacji rodzinnej, jedynie machnąłby ręką. Jim uwiódł Donatę, bo była uosobieniem wszystkiego, czego pragnął. Chyba właśnie dlatego pracował w Europie. Tutaj mógł żerować na takich kobietach jak twoja bratowa. Mówiłeś, że była piękna. - Nie tak piękna jak ty. - Oszczędź mi tanich komplementów. - Więc pozwól, że powtórzę radę, jaką dałaś Sofii: przyjrzyj się sobie w lustrze, a przestaniesz mieć wątpliwości. - Chyba mówisz o kimś innym. Gino podszedł do niej.
S R
- Czy zanim dowiedziałaś się o śmierci męża, twoje małżeństwo wydawało ci się zagrożone? Ally potarła skronie.
- Oczywiście czekałam na powrót Jima... Kiedy zbyt długo się nie odzywał, wynajęłam detektywa. Upłynęły dwa miesiące, nim dowiedziałam się, że zginął w wypadku razem z jakąś kobietą. Wtedy potwierdziły się moje podejrzenia, że od pewnego czasu mnie zdradzał. - Jak długo byliście małżeństwem? - Ponad dwa lata. W ostatnim roku Jim coraz więcej czasu spędzał w Europie. Zawsze dzwonił i tłumaczył, dlaczego nie może wrócić, ale ja podświadomie wyczuwałam, że mnie okłamuje. Jednak udawałam przed sobą, że jest inaczej. - Donata robiła to samo. Wyjeżdżała niby na krótko, po czym dzwoniła, że musi zostać dłużej. A Sofia tak bardzo tęskniła za matką.
90
Po policzkach Ally spłynęły łzy. - Chyba dobrze, że to się skończyło. Przynajmniej to biedne dziecko nie czeka już na telefon od matki ani na jej powrót. Gino w milczeniu skinął głową. - W ubiegłym tygodniu wezwał mnie mój detektyw i powiedział o Donacie. Postanowiłam natychmiast lecieć za ocean i w Europie szukać odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Co za ironia, znalazłabym je w laptopie, nie wyjeżdżając z domu. Teraz wszystko stało się jasne... Zostawiam ci wolną rękę. Możesz zniszczyć ten komputer. A teraz wybacz, jestem zmęczona i chciałabym się położyć. Ally poszła na górę, do swojego pokoju.
S R
Najbardziej współczuła Sofii. Było jej tak przykro ze względu na dziecko, że zapomniała o własnym cierpieniu.
Próbowała wyobrazić sobie sytuację, w której Gino w tajemnicy ucieka z inną kobietą. Nie udało się. On był człowiekiem innego pokroju, miał honor i myślał przede wszystkim o szczęściu innych. Położyła się i na palcach policzyła, za ile godzin go zobaczy. Sięgnęła po wazon i powąchała lawendę. Pierwszy raz w życiu dostała kwiaty bez powodu. Kiedy Gino podał jej bukiet, poczuła się tak, jakby otrzymała królewski dar. Gino dopiero po drugiej wyłączył komputer. Przeczytał dziesiątki stron korespondencji. Zostało jeszcze trochę, ale więcej nie mógł już strawić. Przez cały czas myślał o Ally. Nie wiedziała nawet, jaką jest cudowną istotą. Dlatego stała się ofiarą cynicznego egoisty. Na pewno bardzo kochała męża i chociaż ich związek okazał się
91
nietrwały, jej miłość nie wygasła. Tak bywa. Marcello też to kiedyś powiedział, chociaż przyznał się, że jego małżeństwo jest nieudane. - Chciałbym być inaczej skonstruowany, umieć wyłączyć pewne uczucia - powiedział. Co za ironia losu! Zrobiła to za niego straszna choroba. Gino przystanął na piętrze. Miał wielką ochotę zapukać do pokoju Ally. Chciał powiedzieć jej, jaka jest piękna... Kiedyś, zanim brat zachorował, on używał życia i nie zamierzał z nikim się wiązać na stałe. Pewnego razu Marcello ostrzegł go, że nadejdzie taki dzień, kiedy zjawi się kobieta, która rzuci go na kolana. Wtedy Gino wykpił brata, ale teraz już się nie śmiał.
S R
Ciężkim krokiem wszedł na drugie piętro.
O szóstej z głębokiego snu wyrwał go telefon. Gino rzucił przekleństwo pod adresem osoby, która ośmieliła się tak wcześnie dzwonić. Sapiąc z gniewu, wziął komórkę, ale przestał się złościć, kiedy usłyszał głos Carla.
- Stało się coś złego? - spytał zaniepokojony. - Niestety, możesz mieć poważne kłopoty. Alberto Toscano zgodził się spotkać z nami o dziewiątej w Rzymie. Masz trzy godziny na wydanie rozporządzeń i dojazd do stolicy. Gino wyskoczył z łóżka jak z procy. Alberto Toscano był jednym z najlepszych adwokatów w kraju. - Chcesz powiedzieć, że coś mi grozi z powodu tej idiotycznej historii z hamulcami? - Właśnie przejrzałem sądowy raport o stanie rozbitego samochodu. Na pewno ktoś przyłożył rękę do wypadku.
92
Gino zamknął oczy. - Jest coraz gorzej - kontynuował Carlo. - Prokurator dowiedział się, że pani Parker była w St. Moritz. Teraz usiłuje odkryć, co was łączy i udowodnić, że wspólnie planowaliście dokonanie zbrodni. Gino jęknął głucho. - Resztę opowiem ci później. Ciao. Carlo się rozłączył. W połowie lekcji do pokoju weszła gospodyni. - Przepraszam, że przeszkadzam, ale Leonora już tu jest, a pan wyjechał i nie może zapoznać dziewczynek. - Proszę przyprowadzić Leonorę tutaj.
S R
Sofia była wyraźnie niezadowolona, ale Ally uważała, że towarzystwo rówieśniczki jest bardzo wskazane. Po chwili Bianca wprowadziła niewysoką dziewczynkę o ciemnoblond włosach.
- Dzień dobry - powitała ją Ally. - Ja nazywam się Ally Parker, a to jest Sofia. Bardzo się cieszymy, że przyjechałaś. - Chciałam przyjechać wcześniej, ale mamusia kazała mi najpierw wyzdrowieć. - Teraz dobrze się czujesz? - uprzejmie zapytała Sofia. - Tak, dziękuję. Od kiedy uczysz się grać na skrzypcach? - Od dwóch dni. Chciałabyś posłuchać, jak pani Ally gra? - Oczywiście. Dobrze wychowana dziewczynka od razu spodobała się Ally. - Zagram krótki utwór o Piotrusiu i wilku. Chcecie? -Tak.
93
- W tym utworze poszczególne instrumenty reprezentują kolejnych bohaterów. Zagram wam fragment dotyczący Piotrusia. Dziewczynkom bardzo spodobał się ten utwór. - Chciałabym tak grać - szepnęła zachwycona Leonora. Ally wymownie spojrzała na Sofię. - Odstąpię Leonorze moje skrzypce, a ty pokaż jej, czego się nauczyłaś. Leonorze rozbłysły oczy. - Pani naprawdę pozwoli mi wziąć skrzypce do ręki? - Oczywiście. Bawcie się dobrze. Była zadowolona, że muzyka pomoże dziewczynkom przełamać
S R
lody. Sama poszła do kuchni. Bianca rzuciła jej tajemnicze spojrzenie. - Nie chciałam mówić przy Sofii, ale pan pojechał do Rzymu. Musi załatwić bardzo pilną sprawę w imieniu brata i nie wie, kiedy wróci.
Dobry nastrój natychmiast prysł, ale Ally zdołała ukryć to przed gospodynią.
- Trudno. Jeśli Paolo jest do dyspozycji, pojedziemy na zaplanowany piknik. Bianca odetchnęła z ulgą. - Wyjazd dobrze zrobi Sofii. Zaraz przygotuję jedzenie. - Chętnie pomogę. Przez chwilę pracowały zgodnie przy dźwiękach nieudolnej gry na skrzypcach. - Dzięki pani Sofia jest szczęśliwa - odezwała się Bianca. - To urocze dziecko.
94
- A Gino jest coraz bardziej zadowolony. Wszyscy cieszymy się, że spędzi pani u nas lato. Tylko do końca czerwca, pomyślała Ally. Pół godziny później do kuchni weszły dziewczynki. - Kto widział mojego kota? Leonora chce zobaczyć, co on potrafi. - Sprawdziłaś na tarasie? - spytała Bianca. - Rudolfo lubi się tam wygrzewać. - Racja. Chodźmy na taras. Dziewczynki wybiegły, a kobiety popatrzyły na siebie rozbawione.
S R
- Pójdę się przebrać - powiedziała Ally. - Paolo zaraz wyprowadzi samochód.
- Dzięki tobie czuję się tutaj jak w domu.
- Cała przyjemność po mojej stronie, signora. - Proszę, mów mi po imieniu. - Chętnie.
Wycieczka nad rzekę była bardzo udana. Po kolacji, którą zjedli na świeżym powietrzu, odwieźli Leonorę. Sofia wróciła do domu przyjemnie zmęczona. - Dziękuję za wszystko, za cały dzień - powiedziała, mocno obejmując Ally. - Pójdę zobaczyć, jak tatuś się czuje. Ally wzięła koszyk z naczyniami i w tym momencie zobaczyła wjeżdżający do garażu sportowy wóz. Gino wrócił! - Przepraszam, że sprawiłem wam zawód, ale niestety musiałem wyjechać.
95
- Nie tłumacz się. - Dzwoniłem, ale Bianca powiedziała, że jesteście nad rzeką. Jak było? - Fantastycznie. - Sofia od razu cię polubiła, a jej sympatia z każdym dniem staje się coraz większa. - Wobec tego dobrze, że pod koniec czerwca wyjadę. Nie możemy dopuścić, żeby się do mnie przywiązała. - To już się stało - powiedział Gino głucho. - Naprawdę tak uważasz? Ona jest bardzo delikatna. - Tak. A czerwiec szybko zleci. Sofia będzie zdruzgotana, jeśli
S R
zaczniesz przebąkiwać o wyjeździe.
- Przecież tak się umówiliśmy. Im dłużej zostanę, tym boleśniejsze będzie rozstanie.
- Donata się nie przejmowała. Przyjeżdżała i wyjeżdżała, nie licząc się z cierpieniem dziecka.
- Jak śmiesz porównywać mnie z twoją bezduszną bratową! Nie jestem matką Sofii, ale gdybym była... - jej głos zadrżał. Kochałabym dziecko i zrobiłabym wszystko, co w mojej mocy, żeby było szczęśliwe. - Naprawdę? - Pokochałam Sofię - rzekła Ally bez zastanowienia. -Czy to dziwne? Kto by jej nie kochał? - Na przykład jej matka - odparł Gino z gorzką ironią. - I ojciec, choć ten biedak jest niewinny. Zostaje jej tylko wujek, czyli ja, ale może już niedługo nie będę mógł się nią opiekować.
96
Ally popatrzyła zaskoczona. - Bianca mówiła, że pojechałeś załatwić jakąś ważną sprawę dla brata. - Okłamałem ją. - Próbujesz mnie nastraszyć? Gino nie odpowiedział. - Czemu milczysz? Zaczynam się bać. - Ja też się boję. Przyjdź za godzinę na taras. Musimy porozmawiać - powiedział Gino, po czym odwrócił się i odszedł.
S R 97
ROZDZIAŁ SIÓDMY Przez chwilę Ally stała nieruchomo, po czym zaniosła koszyk do kuchni i poszła do siebie. Słowa Gina bardzo ją przygnębiły. Mieli spotkać się za godzinę, ale celowo spóźniła się piętnaście minut. Jej serce biło tak gwałtownie, jakby miało wyskoczyć z piersi. Drzwi na taras były otwarte. W ciemności Ally zauważyła wysoką sylwetkę i przypomniała sobie porównanie, jakie nasunęło się jej, kiedy pierwszy raz zobaczyła Gina. Wyglądał jak drapieżny ptak.
S R
Skrzyżował ręce na piersi, zacisnął mocno usta i patrzył tak ponuro, że wystraszona pobladła.
- Stało się coś okropnego, prawda?
- Sofia wie, że matka zginęła w wypadku samochodowym. Chcę, żeby tylko tyle wiedziała.
- Słusznie. Miejmy nadzieję, że nikt nie zdradzi szczegółów. A jeżeli tak się stanie, niech mała dowie się prawdy, kiedy będzie dorosła.
- Do tej pory sprawa wydawała się prosta, ale wynikło coś, nad czym nie mam kontroli. A tym bardziej nie mogę tego powstrzymać. Ally zbladła jeszcze bardziej. - Co takiego? - Kilka dni temu gazety opublikowały obszerne doniesienia o wypadku. Oczywiście ze zwykłymi kłamstwami. A teraz piszą o celowo uszkodzonych hamulcach.
98
- Skąd takie podejrzenie? Przecież to był wypadek. Szwajcarski inspektor policji zawiózł mnie na most i wyjaśnił, jak doszło do tragedii. - Przykro mi, bo to, co usłyszysz, będzie dla ciebie trudne do przyjęcia, jednak muszę ci powiedzieć. Przed paroma dniami nadszedł sądowy raport o stanie samochodu. Okazuje się, że hamulce zostały umyślnie uszkodzone. - Niemożliwe! - Wiesz, co to oznacza? Ktoś chciał definitywnie usunąć twojego męża i moją bratową. Ally patrzyła z niedowierzaniem. -Ale kto?
S R
- Według policji zazdrosna żona albo mąż. Któreś z nich złapało tych dwoje na gorącym uczynku i oszalałe z bólu popełniło zbrodnię w afekcie.
- Co za absurdalny zarzut! Marcello jest chory, a ja byłam w Portlandzie. - To prawda.
Ally dopiero po dłuższej chwili zrozumiała. - Podejrzewają ciebie? - Oskarżyciel jest przekonany o mojej winie... na podstawie kłamstw od dawna rozpowiadanych przez Donatę. Przygotowuje zarzuty, które przedstawi sędziemu. Jeśli sędzia uzna dowody za niepodważalne, odbędzie się rozprawa. Resztę życia mogę spędzić w więzieniu. Ally nie wierzyła własnym uszom.
99
- Jakie mają dowody? - Po pierwsze, w styczniu kilkakrotnie wyjeżdżałem. Oczywiście szukałem Donaty, ale nie jestem w stanie udowodnić, że w dniu wypadku byłem poza Szwajcarią. - To jeszcze nie świadczy, że jesteś mordercą. - Ale stanowi podstawę do aresztowania. - Nie mogą cię aresztować - szepnęła. - Sofia by tego nie przeżyła. Zapadło dłuższe milczenie. - Jeśli mnie zaaresztują... - odezwał się w końcu Gino. - Znam tylko jedną osobę, której całkowicie ufam... Wiem, że ona zadba o Marcella i Sofię. - Kto to?
S R
- Kobieta, z którą chciałbym się ożenić. - Och!
Ally nie potrafiła ukryć rozczarowania. Jeszcze nie zdążyła odzyskać pełnej równowagi po pocałunkach w kinie i przez krótką chwilę łudziła się... Co za naiwność! Myślała, że te pocałunki znaczyły coś więcej. - Rozumiem - rzekła względnie opanowanym głosem. - Czy ona wie, że jesteś podejrzany o morderstwo? -Tak. Ally poczuła w gardle twardą grudę. - Sofia ją zna? -Tak. - Lubi ją? - Nawet bardzo.
100
- To dlaczego do tej pory się nie ożeniłeś? - Nie było możliwości. - A teraz jest? Akurat, kiedy grozi ci więzienie? - To jedyne wyjście. Ally odwróciła się i stanęli twarzą w twarz. - Postępujesz nie fair wobec tej kobiety. - Nawet bardzo, wiem. - Próbuję normalnie z tobą rozmawiać, a ty dajesz lakoniczne odpowiedzi. - Według mnie rozmawiamy normalnie. Ally poczerwieniała.
S R
- Wiesz, o co mi chodzi. Próbuję się czegoś dowiedzieć, a ty mnie zbywasz. Czy Sofia zna twoje plany?
- Jeszcze nie. Myślałem, że powiemy jej jutro rano. - Twoja przyszła żona przyjedzie tutaj i razem przeprowadzicie rozmowę z Sofią?
- Chciałbym. To powinno cię uspokoić, bo odpadnie ci zmartwienie, że moja bratanica za bardzo przywiąże się do ciebie. Ally poczuła się dotknięta do żywego. - Myślałam o niej, nie o sobie - wybuchła. - Wiem. Proponuję, żebyś uczyła Sofię do dnia ślubu. - Nie warto. Skoro za kilka dni się żenisz, a ja jutro wyjeżdżam i... - Nigdzie nie pojedziesz. Zamierzam tylko zabrać Sofię w krótką podróż poślubną, a po powrocie znowu będzie się uczyć. Wzmianka o podróży poślubnej do reszty pognębiła Ally.
101
- Sofia na pewno chętnie pojedzie, ale twoja żona nie zechce mieć w domu obcej kobiety. Pogadaj z właścicielem sklepu muzycznego. Na pewno ma znajomości wśród muzyków i poleci ci innego nauczyciela. Gino przestąpił z nogi na nogę. - Za wcześnie na zmianę nauczycielki. Pod wieloma względami jesteś dla Sofii wzorem. Nikt cię nie zastąpi. Ally bała się usłyszeć więcej. Chciała zostać sama i cierpieć w samotności. - Jeśli to wszystko, życzę ci dobrej nocy. - Jeszcze nie wszystko. Został jeden istotny szczegół. - O co chodzi? - O adwokata dla ciebie. - Nie rozumiem.
S R
- Carlo uprzedził mnie, że jesteś podejrzana jako moja wspólniczka. - Na jakiej podstawie?
- Mogłaś być ze mną w zmowie, bo chciałaś się zemścić na mężu i jego kochance. Nawet jeśli nie zamordowałaś ich własnoręcznie, w świetle prawa jesteś podejrzana. W dodatku przed wyjazdem do Szwajcarii, twój mąż wykupił ubezpieczenie na życie. To dodatkowy motyw. Ally pokręciła głową. - Skąd wiadomo o polisie?
102
- Od detektywa, który na twoją prośbę szukał Jima. Nie mają przeciwko tobie mocnych zarzutów, ale niestety potrzebujesz obrońcy. Ally zdrętwiała. - Po powrocie do domu zaangażuję... - Jak to sobie wyobrażasz przy twojej pensji? Nie stać cię na dobrego adwokata. Ally patrzyła na Gina przerażona. - Co jeszcze chowasz w zanadrzu? Gino oddychał ciężko. - Mój adwokat, Alberto Toscano, powiedział, że twój niedawny pobyt w St. Moritz może nasunąć przypuszczenie, że pojechałaś
S R
obejrzeć miejsce zbrodni, którą wspólnie zaplanowaliśmy. Przestępcy często tak robią. Toscano uważa, że skoro jesteś we Włoszech, a jeszcze nie masz adwokata, będzie z korzyścią dla nas, jeśli on wystąpi w twoim i moim imieniu.
- To niemożliwe! Nie stać mnie na honorarium dla twojego adwokata, a poza tym... O ile się orientuję, żeby mógł nas reprezentować, musiałabym być twoją żoną. - No właśnie. - A ty niedługo się żenisz... - Tak, i gdybyś wcześniej zapytała, podałbym ci personalia mojej wybranki. To Amerykanka, z Portlandu w Oregonie. Nazywa się Allyson Parker. Szok był tak wielki, że Ally bezsilnie opadła na huśtawkę. Gino podszedł do niej.
103
- Masz bardzo dobre serce - rzekł cicho. - Kiedy dowiedziałaś się, kto zginął razem z Jimem, ogarnęło cię współczucie dla zdradzonego męża. Natychmiast przyjechałaś, żeby z nim porozmawiać, pocieszyć go. Nie dbałaś o swoje bezpieczeństwo, ryzykowałaś nieprzyjemności, ale na pierwszym miejscu stawiałaś dobro mojego brata. Nie znam nikogo tak odważnego jak ty. Potraktowałem cię paskudnie, ale nie ugięłaś się, nie chciałaś nic powiedzieć niewłaściwemu człowiekowi. Jestem ci bardzo wdzięczny za dyskrecję. - Na moim miejscu każdy by tak postąpił. W czarnych oczach Gina pojawiły się osobliwe błyski.
S R
- Nieprawda. Jesteś wyjątkiem. Wiem, jak mogę okazać ci moją wdzięczność. Jeśli się pobierzemy, nikt nas nie zmusi do składania zeznań przeciwko sobie. Poza tym moich pieniędzy starczy na opłacenie najdroższego adwokata. Ale najważniejsze jest to, że jeśli mnie zabraknie, zaopiekujesz się Marcellem i Sofią. Jako moja żona odziedziczysz wszystko, co posiadam. Otrzymasz pełnomocnictwo na prowadzenie spraw Marcella do osiemnastych urodzin Sofii. Pochylił się ku niej. - Zanim wymyślisz sto powodów uniemożliwiających nasz ślub, powiedz, co ciągnie cię do domu. Nie chcesz zerwać z muzyką, prawda? My też mamy świetne orkiestry, a każdy dyrygent przyjmie cię z otwartymi ramionami. Od Sofii wiem o twojej matce i ciotce. Jeśli wolałabyś mieć je blisko, mogą zamieszkać w pałacu. Wiem też, że chciałaś mieć dzieci. Zastąpisz matkę Sofii. Ally wpatrywała się w niego jak urzeczona.
104
- Jeżeli wezwą nas do sądu, przysięgnę, że nie miałaś nic wspólnego z wypadkiem. To przecież prawda. Jeśli mnie aresztują, dzięki tobie łatwiej zniosę więzienie. Będę wiedział, że Marcello i Sofia mają dobrą opiekę. - Nie mów o więzieniu! - zawołała. - Dobrze. Oczywiście mam nadzieję, że prawdziwy morderca trafi w końcu za kratki. Wtedy przeanalizujemy naszą sytuację i postanowimy, co dalej. Nie odrzucaj mojej propozycji od razu. Kocham rodzinę bardziej niż życie. - Jego głos zadrżał. - Jesteś jedyną osobą, której bezgranicznie ufam. Tylko tobie mogę powierzyć moich bliskich. W tobie jest samo dobro. Pod twoją opieką Sofia będzie
S R
normalnie się rozwijać. A Marcello? Twoja delikatność... twój stosunek do niego jest wspaniały. Bianca i opiekunowie bardzo cię polubili, będą ci posłuszni. A teraz przemyśl spokojnie moją propozycję. Porozmawiamy jutro przed śniadaniem. - Musnął ustami jej usta i odszedł.
Ally siedziała nieporuszona. Pierwszy raz ktoś tak szczerze obnażył przed nią duszę. Gino zaproponował jej małżeństwo, ale nie przysięgał miłości. Nic dziwnego, znał ją zbyt krótko, by się zakochać. Jeśli w ogóle to możliwe... Przewidywał najgorszy scenariusz, więc gorączkowo porządkował swoje sprawy. Miałaby zostać jego żoną, a w zamian otrzyma nazwisko, finansowe zabezpieczenie, dom i będzie miała szansę wychować urocze dziecko.
105
Jeśli poślubi Gina, a on trafi do więzienia, będzie miała mnóstwo pieniędzy, a to pozwoli jej zatrudnić ludzi, którzy znajdą prawdziwego mordercę. Długo siedziała pogrążona w myślach i dopiero po północy poszła do swojego pokoju. Położyła się, ale nie mogła zasnąć. Wciąż powracała myślami do dnia, w którym poznała Jima. Jechała na nartach i dosłownie na niego wpadła. Od razu spodobali się sobie. Potem parę razy umówili się na randkę i szybko się pobrali. Kilka miesięcy po ślubie ich namiętność przygasła. Jim zaczął dużo jeździć po kraju, a ponieważ jego wyjazdy kolidowały z jej koncertami, coraz mniej czasu spędzali razem. W Las Vegas Jim
S R
poznał Szwajcara, który zaproponował mu reklamowanie produktów Slippery Slopes w St. Moritz. Ta nowa praca oznaczała długie nieobecności w Stanach.
Ally zależało na sukcesach zawodowych męża. Chciała, żeby założył własną firmę. W czasie podróży poślubnej opowiadał jej o swoich śmiałych marzeniach, a rok później zrozumiała, że była jednym ze stopni, po których Jim wspinał się na szczyt. Gino był zupełnie inny. Dla niego najważniejsze było dobro bliźnich, a najbardziej cenił rodzinę. Nie było w nim nawet cienia egoizmu. Nic dziwnego, że go pokochała. Dla rodziny i znajomych tak szybki ślub po tragicznej śmierci Jima będzie na pewno ogromnym zaskoczeniem. Nikt nie wiedział, że już dawno przestała kochać męża. Dopiero dzięki Ginowi zobaczyła, jak wielką pomyłką było jej małżeństwo.
106
Gino kojarzył się jej z ogniem, do którego przemarznięty człowiek wyciąga zgrabiałe ręce. Zdawała sobie sprawę, że wybrał ją, ponieważ czuł się zagrożony. Najlepszym dowodem jest fakt, że do tej pory się nie ożenił. Obecnie znalazł się w niepewnej sytuacji i dlatego poprosił o pomoc jedyną osobę, której ufał. A dla niej zaufanie było najważniejsze. Zaufanie i miłość. Ona już kochała Gina, a z czasem może zdobędzie jego wzajemność, choć nie mogła konkurować z takimi pięknościami jak Merlina. Ale to do niej zwrócił się w trudnej chwili. Wiedziała już, co mu powie. Najchętniej zrobiłaby to od razu,
S R
ale była czwarta. Musiała uzbroić się w cierpliwość. Nastawiła budzik na siódmą i usnęła.
Trzy godziny później wstała, umyła się, ubrała i zeszła do kuchni. Gospodyni już się krzątała.
- Dzień dobry. Czy Gino wstał?
- Si. Zmienia oponę w samochodzie. - Pójdę do niego.
Gino dostrzegł ją kątem oka. Szła sztywno wyprostowana, co według niego źle wróżyło. Był jednak zdecydowany obalić każdy jej argument. - Buon giorno, Ally. - Dzień dobry. Czyżbyśmy wczoraj jeździli bez powietrza? - Nie było tak źle, ale na wszelki wypadek wymieniłem oponę.
107
Odłożył narzędzia, wytarł ręce i przyjrzał się Ally. W promieniach wschodzącego słońca jej włosy wyglądały jak czyste złoto, a oczy jak szmaragdy. Czekał, żeby pierwsza zaczęła mówić. - To, co mi wczoraj powiedziałeś, odebrało mi sen na pół nocy, więc zdążyłam wszystko przemyśleć. Nieważne, jakie są poszlaki, nie wierzę, żeby nas oskarżono, ale na wypadek... gdybym się myliła... wyjdę za ciebie. Pod jednym warunkiem. - Jakim? - Pozostaniemy małżeństwem do pełnoletności Sofii. Gino z trudem ukrył radość. Bał się, że Ally odrzuci jego propozycję. A co do ultimatum, można je obejść. O to będzie martwił się później.
S R
Najważniejsze, że się zgodziła.
- Jeżeli ślepa Temida pośle cię za kratki - dodała Ally -Sofia będzie miała zapewnioną przynajmniej moją opiekę. -I o to chodziło.
- A jeśli złapią prawdziwego sprawcę wypadku... - Ally zawahała się. - Byłoby zbrodnią wobec tego dziecka, gdybyśmy nagle się rozwiedli i musiałabym wrócić do Stanów. Sofia znów straciłaby oparcie i wiarę w ludzi. Gino nie posiadał się z radości, ale odparł jedynie: - Masz rację. Ally wyraźnie zamierzała coś dodać, więc cierpliwie czekał. Dotychczas... broniłeś się zażarcie przed małżeństwem. Dlaczego? - Gdybym spotkał odpowiednią kobietę, wcale bym się nie bronił. Czekałem, aż zjawi się mój ideał.
108
- Trzy lata temu myślałam, że spotkałam idealnego partnera; niestety, bardzo się pomyliłam. Teraz mam mnóstwo wątpliwości. - Więc będziemy wątpić razem. - Nie kpij, bo sprawa jest poważna. Gino miał ochotę porwać ją w ramiona, ale nie chciał jej wystraszyć. - Nie kpię. Ja też mam opory. Nigdy nie byłem mężem, a chciałbym się spisać na medal. - Ja też - szepnęła. - Pragnę twojego szczęścia. - Tak jak ja twojego. Wierzysz mi? - Twoja propozycja już mnie uszczęśliwiła - wyznała głosem
S R
pełnym uczucia. - Zawsze marzyłam o prawdziwej rodzinie... Mój ojciec odszedł, kiedy miałam dwa latka. Moje dzieciństwo było bardzo smutne. Mama, sama pogrążona w bólu, nie zdawała sobie sprawy, jaka jestem samotna. Nie zrozum mnie źle. Moja mama pod wieloma względami jest wspaniałą kobietą, tyle że mężczyzn widzi w krzywym zwierciadle. Miałam kochających dziadków, ale oboje wcześnie umarli. Mama odradzała mi małżeństwo z Jimem. Uważała, że jest za przystojny... jak mój ojciec... i będzie mnie zdradzał. Nie posłuchałam jej. Myślałam... - Machnęła ręką. - Nieważne. Poślubiłam egoistę. Nie spełniło się moje marzenie o szczęśliwej rodzinie. Mam prawie trzydzieści lat. Po śmierci Jima zobaczyłam, jak puste jest moje życie. Byłam przerażona. Mama pocieszała mnie, że miłość do muzyki w zupełności mi wystarczy, ale kiedy zobaczyłam Sofię, zrozumiałam, że muzyka to za mało. Dzięki tobie mogę mieć rodzinę, której pragnęłam. A Sofia jest taka kochana.
109
- Dzięki za szczerość. Moje nadzieje na udane małżeństwo prysły zaraz po ślubie brata. Marcello był bardzo zakochany, ale Donata go unieszczęśliwiła. Potem on się rozchorował, a ja przestałem myśleć o małżeństwie. Nie mógłbym ukryć przed narzeczoną, że jako moja żona będzie musiała opiekować się Sofią i jej ojcem. - Jesteś uczciwy. - Jim i Donata trzymali swój romans w tajemnicy przed nami, jednak ich sekret wyszedł na jaw. To między innymi powód, dla którego chcę się z tobą ożenić. Sofia musi wierzyć we mnie, w nas. Musi wiedzieć, że to, co nas łączy, jest prawdziwe i warte
S R
naśladowania. Jej rodzice nie byli przyjaciółmi, ale przekona się, że my jesteśmy. Dlatego nie rozwiedziemy się, kiedy ona skończy osiemnaście lat. To mój warunek.
Ally milczała z pochyloną głową.
- Czy w twoim małżeństwie było miejsce na przyjaźń? - Nie - odparła po długim wahaniu.
- A więc mamy szczęście, los daje nam więcej, niż się spodziewaliśmy. W moich dotychczasowych kontaktach z kobietami też brakowało głębi. Ally powoli uniosła głowę. - A jak wyjaśnimy fakt, że śpimy osobno? - Nic nie musimy wyjaśniać. W ciągu dnia będziemy zachowywać się jak szczęśliwe małżeństwo, a w nocy... Moja sypialnia jest przechodnia, za nią znajduje się mniejszy pokój, który
110
będzie twoją sypialnią. Co będzie się dziać za zamkniętymi drzwiami, to wyłącznie nasza sprawa. - Ale ja... - urwała zażenowana Ally. - Tak? - Boję się. - Ja też. Nie zapominaj jednak, że widziałem już panią Parker w akcji, więc chętnie skoczę razem z nią w ogień. - Ale... boję się... że skażą cię... za to, czego nie zrobiłeś. - Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli, żadne z nas nie zostanie oskarżone. Gino ujął jej dłoń i popatrzył na palec bez pierścionka.
S R
- Co zrobiłaś z obrączką?
- Pochowałam razem z mężem. Gino wsunął rękę do kieszeni.
- Przed śmiercią mama dała mi swój zaręczynowy pierścionek. Zanim włożę ci go na palec, zastanów się, może chcesz jeszcze o coś zapytać?
- Mam mnóstwo pytań... - Słucham.
- Ale kiedy pomyślę, co stanie się z twoimi bliskimi, jeśli. .. Robi mi się słabo... - Czy w tych niekorzystnych okolicznościach zgadzasz się zostać żoną hodowcy kwiatów? Ally się uśmiechnęła. - Na pewno miałeś marzenia o...
111
- Dzięki tobie się spełniły. W moim domu rozbrzmiewa muzyka. Chodźmy do Sofii. Gino był szczęśliwy, a Ally przybita. Ani słowem nie wspomniał o uczuciu, o dzieciach. Ledwo weszli do kuchni, Sofia podbiegła do wujka, a on podniósł ją wysoko i beztrosko się roześmiał. - Wujku, inaczej wyglądasz. - Bo inaczej się czuję. - Dlaczego? - Jestem szczęśliwy. Świetnie udawał.
S R
Kiedy usiedli przy stole, oświadczył:
- Mam coś do zakomunikowania. Ally była bliska omdlenia. - To będzie ta niespodzianka, o której mówiłeś kilka dni temu? zapytała Sofia.
- Może... Zabieram wszystkich na wycieczkę. - Dokąd?
- Słyszałaś o wyspie, która nazywa się Ischia? - Słyszałam, ale nigdy tam nie byłam. - Spodoba ci się. Kiedy jedziemy? - W poniedziałek. - Czemu nie dzisiaj? - Bo musimy się przygotować. Dziewczynka spojrzała na Ally, a potem znowu na wujka. - A lekcje?
112
- Krótka przerwa nie zaszkodzi. Speszona Sofia zerknęła na Ally. - Co pani tu będzie robić sama? - Poproś, żeby wybrała się z nami - podpowiedział natychmiast Gino. - Pojedzie pani? Proszę. - Z przyjemnością. Sofia się rozpromieniła. - Hurra! Ale się cieszę. - Mam jeszcze jedną ważną wiadomość - rzekł Gino. -Ale nie wypada, żebym sam o tym mówił, bo to nie tylko moja decyzja.
S R
- O co chodzi? - niecierpliwiła się Sofia.
Ally pomyślała, że Gino rzucił ją na głęboką wodę. - Twój wujek mi się oświadczył - powiedziała cicho. -Co ty na to?
Dziewczynka rzuciła się jej na szyję.
- Wczoraj mówiłam tatusiowi, że tak bym chciała, żeby wujek ożenił się z panią. Tatuś kiedyś mi powiedział, że wujek czeka na swój ideał. - Twój tatuś dobrze mnie zna. - Naprawdę tego chciałaś? - spytała zaskoczona Ally. - Przysięgam. Zgodziła się pani, prawda? Ally wyciągnęła rękę z pierścionkiem. - Pierścionek babci! - Tak.
113
Bianca aż klasnęła w dłonie, a Luigi wygłosił stosowną mowę w imieniu Marcella. - W niedzielę ksiądz Angelini udzieli nam ślubu. Potem pojedziemy na Ischię i zostaniemy tam, aż nam się znudzi. Zgoda? - Czy pani mamusia przyjedzie? - zapytała Sofia. - Niestety, nie może zostawić siostry, która jest po operacji. Przyjedzie, kiedy ciocia poczuje się lepiej. Ally zamierzała powiadomić matkę o ślubie trochę później ... może za miesiąc. - Chcesz być moją druhną? -Tak. - Świetny pomysł. Anna i Leonora też mogą wystąpić w tej roli -
S R
podchwycił Gino. - Musisz kupić suknię dla siebie, a przy okazji wybierz coś dla nich. Sofia zerwała się od stołu. - Przepraszam. Zaraz zadzwonię do Anny. Gino zakrył dłoń Ally swoją.
- Masz niezwykłą intuicję.
Ally nie zdążyła nic powiedzieć, bo na podwórzu rozległ się jakiś hałas.
- O, pewnie Dizo przywiózł córkę. Chodźmy. Chcę pochwalić się moją przyszłą żoną. Mężczyźni przywitali się mocnym uściskiem dłoni, po czym Gino objął Ally. - Przedstawiam ci mojego przyjaciela i pomocnika. Dizo Rossini. - Dzień dobry, signore.
114
- Pani Ally Parker jest moją narzeczoną. W niedzielę bierzemy ślub. - Ale z ciebie lisek chytrusek - zawołał Dizo. - Gdzie ukrywałeś piękną narzeczoną? - Powiedz mu, bellissima. - Uprowadził mnie z pociągu do Rzymu. Nie zachwyciłam się nim, więc trzymał mnie pod kluczem. Taki włoski Sinobrody - rzekła Ally z kamienną twarzą. - No, na razie bez brody - sprostował Dizo. - Wreszcie miłość dopadła i ciebie. - Puścił oko do Ally. - Dobrze, że znalazła się kobieta, o której względy musi zabiegać.
S R
- Moja narzeczona wcale nie ułatwia mi zadania - poskarżył się Gino.
Dizo wybuchnął gromkim śmiechem i pogroził przyjacielowi palcem.
- Cieszy mnie, że skandal wokół śmierci Donaty nie przeszkadza ci normalnie żyć. Wkrótce doczekasz się pomocników własnego chowu. A jak na dodatek dzieci będą muzykalne... Ally przykleiła do ust wymuszony uśmiech i zwróciła się do Leonory: - Sofia chyba już skończyła rozmowę z Anną. Idź do niej. W tym momencie z domu wybiegła rozpromieniona Sofia, ani trochę niepodobna do smutnej dziewczynki sprzed kilku dni. Ally pomyślała, że warto poświęcić się dla dziecka. Szkoda tylko, że Gino jej nie kocha.
115
Przeprosiła mężczyzn i poszła do dziewczynek. Z przejęciem rozmawiały o ślubnych strojach, kiedy na progu stanął Gino i dał Ally znak. Zaprowadził ją do gabinetu i zamknął drzwi. - Jutro mamy stawić się u adwokata. Załatwienie formalności zajmie co najmniej pół dnia. Przerwało mu stukanie do drzwi. - Pewno ksiądz Angelini. Dzwoniłem do niego. Później skoczymy do Remo, a po powrocie zaplanujemy podróż. Ally z trudem za nim nadążała. W jednej chwili była wdową, a w następnej narzeczoną człowieka, który skinieniem ręki poruszał góry. Gino zachowywał się tak, jakby zapomniał, że jest oskarżony o
S R
morderstwo. I na pewno nie miał pojęcia, jak bardzo unieszczęśliwił przyszłą żonę decyzją o osobnych sypialniach.
116
ROZDZIAŁ ÓSMY - Signora, to już ostatni dokument. Proszę tutaj podpisać. Adwokat tłumaczył wszystkie dokumenty z włoskiego na angielski, żeby Ally wiedziała, czego dotyczą. Jadąc do niego, była przekonana, że chodzi o najnowsze oskarżenia, a tymczasem oboje z Ginem podpisywali różne pełnomocnictwa. Odtąd mogła występować w jego imieniu i została prawną opiekunką Marcella i Sofii. Najwięcej czasu zajął dokładny opis olbrzymiego majątku
S R
należącego do poszczególnych członków rodziny. - Ten dokument nabierze mocy prawnej po ślubie -rzekł adwokat. - Ostatnie zdanie mówi, że w razie choroby umysłowej męża albo Sofii, jak też w razie ich przedwczesnej śmierci pani przysługuje tytuł księżnej Montefalco.
Ally wypuściła pióro z drżącej ręki.
- To tylko formalność - szepnął Gino.
Rzuciła mu badawcze spojrzenie i zaniepokojona spytała: - Co przede mną zataiłeś? Czy choroba twojego brata jest dziedziczna? Zrobił zaskoczoną minę, ale myśl, że i on może być zagrożony, była straszna. Ally wpadła w panikę. - Ze mną i Sofią wszystko w porządku - oświadczył Gino. Przysięgam. Wierzyła mu, a jednak poczuła zimny dreszcz.
117
- Złóż podpis - przypomniał Gino. - Uspokoję się, gdy wreszcie będziemy mieli te formalności za sobą. Czuł się zagrożony i dlatego zależało mu na uregulowaniu podstawowych spraw. Podał podpisany dokument adwokatowi i zwrócił się do Ally: - Najważniejsze mamy z głowy. Teraz możemy hulać do woli. - Hulać? - powtórzył zdumiony pan Toscano. - Jutro bierzemy ślub kościelny, a w poniedziałek jedziemy na Ischię. Adwokat pokręcił głową. - Wątpię, czy to się uda. Mogą pana aresztować nawet już dziś po południu.
S R
- Tak prędko? - wystraszyła się Ally.
- Wszystko możliwe, signora. Lepiej, żeby nie śledzono państwa do Neapolu. To byłoby fatalne dla Sofii.
- Pragnę ustrzec ją przed najmniejszą przykrością -mruknął ponuro Gino.
- Słusznie - rzekł adwokat. - Lecz jeśli prokurator uzna, że jest pan przestępcą, gotów wydać nakaz aresztowania. - Jak długo potrwa areszt? - spytała Ally. - Najdłużej trzy dni. Zależy od tego, czego sędzia się dowie i czy wyznaczy datę rozprawy. Potem będzie miał areszt domowy. Musicie pozostać na miejscu. Ally potarła bolące skronie. - Nie przypuszczałam, że to tak prędko nastąpi. Pan Toscano patrzył na nią ze współczuciem.
118
- Areszt domowy może przeciągnąć się nawet do tygodnia. Oskarżyciel jest ambitny, zawzięty, znam jego metody. Najważniejsze, żeby państwo utrzymali małżeństwo w tajemnicy, zanim on ruszy do ataku. Dobrze byłoby wziąć ślub jeszcze dzisiaj. - Czyta pan w moich myślach - powiedział Gino i wyciągnął z kieszeni telefon. - Przecież to niemożliwe! - wyrwało się Ally. Adwokat szeroko rozłożył ręce. - Jak dla kogo, signora. Nazwisko Montefalco otwiera każde drzwi. Mogą państwo pobrać się tutaj. Sędzia Mancini urzęduje w
S R
sąsiednim gmachu. Chętnie dopełni ceremonii. - Zwrócił się do Gina. - Zadzwonić do niego?
Gino, który rozmawiał przez telefon, skinął głową. Kiedy wyłączył telefon, Ally schwyciła go za rękę.
- Co powiemy Sofii? Jeśli weźmiemy ślub tutaj, będzie zawiedziona.
- Niekoniecznie. Ksiądz w każdej chwili jest do naszej dyspozycji. Jeżeli dziś pozostanę na wolności, wieczorem udzieli nam ślubu. - Zgodził się? - Oczywiście. W ten sposób uprzedzimy prokuratora. - Masz rację - szepnęła. Gino wykonał jeszcze jeden telefon, po czym schował komórkę i powiedział:
119
- Powiadomiłem Biancę. Jeżeli nic nie stanie na przeszkodzie, wszyscy będą w kościele o siódmej. Sofia i dziewczynki wystąpią w sukienkach, które wczoraj kupiłaś. - Jak wytłumaczysz tę zmianę? - Możliwością nagłego wyjazdu w niecierpiącej zwłoki sprawie. Wszyscy to zrozumieją - odparł, obejmując ją i całując w usta. - Panowie wybaczą. Chciałabym skorzystać z toalety. - Trzecie drzwi po prawej stronie - poinformował ją pan Toscano. Ally wyszła, nie patrząc na Gina, ale on przeprosił adwokata i ją dogonił.
S R
- Co cię gryzie? - spytał.
- Martwię się, jak zareaguje Sofia, kiedy powiemy jej, że trzeba odłożyć podróż - odpowiedziała, choć dużo większy niepokój budziła w niej myśl o nocy poślubnej.
- To duża dziewczynka. Rozumie, że bywają sprawy ważniejsze od wakacji i czasem trzeba odłożyć przyjemność na później. Podróż nam nie przepadnie. Obiecuję.
Gino zawsze starał się dotrzymywać słowa, ale obecna sytuacja wymykała mu się spod kontroli. Groziło mu przecież więzienie. Ally zastanowiła się, co by było, gdyby nie doszło do wypadku. Gino byłby wolny, a ona do końca życia nie wiedziałaby, co stało się z mężem. Nie przyjechałaby do Europy i nie spotkałaby Gina. Nie wyobrażała sobie tego. Ale szczęście wymykało się jej z rąk. Była zrozpaczona.
120
Pół godziny później zaprzyjaźniony z adwokatem sędzia udzielił im ślubu. Bardzo się śpieszył, więc ceremonia była krótka, podobnie jak tradycyjny pocałunek nowożeńców. - Signora Montefalco, proszę przyjąć moje gratulacje. Książę, czuję się zaszczycony, że mogłem połączyć państwa węzłem małżeńskim. Młody sędzia wyraźnie był pod wrażeniem tytułu Gina. - Życzę państwu szczęścia na nowej drodze - powiedział pan Toscano. Gino objął żonę. - Dziękuję Bogu, że mi ciebie zesłał - szepnął jej na ucho. -
S R
Przysięgam, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, żebyś nie żałowała tego kroku.
- Ja przysięgam to samo.
- Wracajmy do domu. Do domu...
Szczęśliwi wyszli na parking, ale zrzedły im miny, kiedy zobaczyli, że Paolo nie jest sam.
- Czemu ci ludzie stoją koło twojego auta? Gino zaklął pod nosem. - Toscano wymówił w złą godzinę. Psy gończe dopadły mnie i doprowadzą na przesłuchanie. Biedna Bianca... Zmusili ją, żeby powiedziała, gdzie jestem. Ally miała ochotę krzyczeć z rozpaczy, ale musiała być silna. - Trudno, lepiej, że zabiorą cię stąd niż z domu. - Masz rację.
121
- Musimy przez to przebrnąć. Bądź dobrej myśli. Ślub kościelny weźmiemy po twoim powrocie. Gino nieświadomie ścisnął jej dłoń aż do bólu. Patrzył na nią z takim napięciem, jakby chciał zajrzeć w głąb jej duszy. - Ally... - zaczął. Przerwała mu, bo wiedziała, co chce powiedzieć. - O nic się nie martw. Idź już. Im prędzej cię przesłuchają, tym szybciej wrócisz. Dwaj obcy mężczyźni podeszli do nich i pokazali legitymacje. - Signor Di Montefalco? - zapytał jeden. - Jedź do domu - szepnął Gino do Ally.
S R
Posłusznie odeszła, a kiedy wsiadła do samochodu, Paolo natychmiast ruszył. Obejrzała się i zobaczyła kilku ludzi z aparatami. Gino nie uniknie zdjęć.
- Szybciej, Paolo. Muszę zadzwonić do domu. - Si, signora.
Wybrał numer i podał jej komórkę.
- Bianca? Słuchaj mnie uważnie. Jesteśmy już po ślubie cywilnym. Ledwo zdążyliśmy przed aresztowaniem Gina. Nie mów Sofii. Porozmawiam z nią zaraz po powrocie. - Dziewczynki są teraz na tarasie. - Niech się spokojnie bawią. Po moim przyjeździe zadzwonimy do księdza i znajomych Gina. - Bene. Jeszcze raz serdecznie gratuluję. Mając taką żonę, pan Gino mniej się będzie martwić.
122
- Oby. - Ally rozłączyła się i spojrzała na kierowcę. -Muszę jakoś zająć Sofię, żeby za często nie pytała o wujka. Mam różne pomysły. Mogę liczyć na twoją pomoc? - Jestem do usług. - Czy w garażu znajdzie się trochę wolnego miejsca? Najlepiej byłoby tam układać bukieciki z lawendy. - Zrobię miejsce. - Bardzo dziękuję. Po drodze zatrzymamy się w Remo. Chciałabym kupić celofan i wstążeczki. Musimy też wstąpić do sklepu z farbami. - Co pani każe.
S R
Ally pragnęła jak najdłużej utrzymać dziecko w nieświadomości. Ochroniarze nikogo nie przepuszczą, a w domu nikt nie powie Sofii, co się stało z wujkiem.
Godzinę później byli już w domu. Sofia nie zauważyła samochodu, ponieważ po odjeździe koleżanki poszła na spacer z ojcem. Wobec tego Ally i Bianca zadzwoniły do księdza oraz do znajomych. Poinformowały ich, że ślub odbędzie się w innym terminie, tłumacząc to nagłym wyjazdem Gina w ważnych sprawach. Ally kończyła właśnie jeść spóźniony lunch, kiedy wróciła Sofia. - Nareszcie jesteście. Nie mogę doczekać się jutra. - Wiem, ale... Niestety, wujek musiał w imieniu twojego tatusia zająć się pewną pilną sprawą, więc ślub odbędzie się po jego powrocie. Dziewczynka miała łzy w oczach.
123
- Wszyscy szykują się na jutro. - Wujek ich zawiadomił. Ksiądz też już wie. Uroczystość odbędzie się później. - Ale kiedy? - Najdalej za trzy dni. Nawet dobrze się składa, bo mam parę pomysłów... Zrobimy wujkowi niespodziankę. Chcesz? Sofia otarła łzy. - Jaką niespodziankę? - Po pierwsze, lekcje włoskiego. Nauczysz mnie paru zdań? Chciałabym w dniu ślubu powiedzieć coś mężowi w jego ojczystym języku. Marzy mi się, żeby mówić bez obcego akcentu. To będzie oczywiście nasza tajemnica.
S R
Dziewczynce rozbłysły oczy.
- Będziemy ćwiczyć „kocham cię"?
- Nie tylko. Oprócz tego inne zdania. „Nie mogę bez ciebie żyć. Mam najwspanialszego męża pod słońcem. Jesteś dla mnie całym światem. Kocham twoją bratanicę jak własną córkę." Sofia znieruchomiała.
- Ja panią też bardzo kocham - szepnęła. - Wobec tego obie jesteśmy szczęśliwe. - Dzień dobry. Na widok adwokata Gino zerwał się z łóżka. Po nocy spędzonej w pokoju hotelowym bez telefonu odchodził od zmysłów. Pozycja jego rodu zapewniała mu pewne przywileje; zamknięto go w hotelu, a nie w areszcie, a strażnicy przynosili mu normalne posiłki, zabroniono mu jednak kontaktować się z kimkolwiek.
124
Dwukrotnie stawał już przed obliczem sędziego, składał zeznania, wysłuchał oskarżeń. Sprawa wyglądała gorzej, niż przypuszczał. Alfredo Toscano był jedynym człowiekiem z zewnątrz, któremu zezwolono odwiedzić podejrzanego. - Rozmawiałem z pańską małżonką - rzekł przyciszonym głosem adwokat. - Jak dotąd, domownicy mają spokój. - To najlepsza wiadomość. - Wpuszczono mnie tylko na pięć minut. Bardzo przydały się listy kochanków. Dzięki nim trafiliśmy do miejsca, o którym nikt wcześniej nie pomyślał. Detektywi penetrujący okolice Palermo
S R
dowiedzieli się nader ciekawych rzeczy. Okazuje się, że pańska bratowa miała cioteczną babkę, z rodu Castiglione, która choć wiekowa, zarządza majątkiem całej rodziny. Gino zerwał się na równe nogi.
- Marcello chyba o tym nie wiedział. Adwokat pokiwał głową.
- Żona wiele spraw trzymała przed nim w tajemnicy. Otóż staruszka chciała przyjąć pańską bratową pod swój dach i odstąpić jej rodzinny jacht. Okazuje się, że kochankowie odwiedzali ją kilkakrotnie. Jeden z członków załogi jachtu wygadał się, że zabierali ich z Portofino. Krewnym staruszki taki układ się nie podobał, a szczególnie niezadowolony był jej najstarszy syn, Vassily. To on dziedziczy po matce i nie uśmiechało mu się odstępowanie części majątku dalekiej kuzynce. Pańska bratowa od lat nie
125
utrzymywała z nimi kontaktu, ale ostatnio wkradła się w łaski staruszki. Razem ze swoim kochankiem. Gino bał się, że serce wyskoczy mu z piersi, a gonitwa myśli rozsadzi głowę. - Vassily udawał życzliwego kuzyna, pomógł nabyć samochód, a potem zapłacił jakimś zbirom, żeby popsuli hamulce. Tak było? - Prawdopodobnie. Dajmy detektywom jeszcze trochę czasu. Może już niedługo dopadniemy winnego. Gino mocno uścisnął adwokatowi dłoń. - Proszę robić, co pan uzna za stosowne. Koszty się nie liczą. - Powiem pańskiej żonie, że jest pan dobrej myśli i wróci do domu za dzień lub dwa. - Grazie.
S R
- Do zobaczenia na wolności.
Po kolacji Ally zaniosła świeże kwiaty do pokoju koło sypialni Gina. Przez dwa dni przy pomocy Sofii pomalowała oba pokoje, których nie odnawiano chyba od stu lat, czyli od czasu zbudowania domu.
- No i jak ci się podoba? - zapytała dziewczynkę. - Wujek będzie zachwycony. - Mam nadzieję. Tapczan i stół z rupieciarni wcale nie są takie złe i nawet tu pasują. - Z meblami pokój wygląda lepiej. Wujek pewno nie wiedział, co tu wstawić. - Swoją sypialnię odstąpił twojemu tatusiowi, prawda? -Tak.
126
- Ma mało czasu, więc odłożył urządzenie obu pokoi na później. Zresztą do takich zadań dobrze mieć żonę. Sofia uśmiechnęła się tajemniczo. - Co cię rozbawiło? - Tu może być pokój dla dzieci. - Faktycznie. - Leonora ma malutkiego braciszka, którym się opiekuje, i mówi, że to bardzo przyjemne. - O jakiej przyjemności mowa? Obie odwróciły się jednocześnie. - Wujek! Sofia rzuciła się Ginowi w ramiona. Ally najchętniej zrobiłaby
S R
to samo, ale się powstrzymała. Gino był nieobecny przez trzy długie dni i już straciła nadzieję, że wróci przed upływem tygodnia. Trochę schudł, miał podkrążone oczy, ale był jeszcze bardziej pociągający.
Jej rozmyślania przerwała radosna paplanina Sofii. - Bawienie dziecka jest przyjemne. Mam nadzieję, że prędko zostaniesz ojcem, a ja będę bawić niemowlę.
- Dla ciebie zrobię wszystko. - Gino puścił do bratanicy oczko. A jakiej płci dziecko zamawiasz? Ally odwróciła się, by ukryć rumieńce. - Mnie wszystko jedno. A ty, wujku, wolisz dziewczynkę czy chłopca? - Mogą być bliźnięta. Najważniejsze, żeby dziecko urodziło się zdrowe.
127
- Zrobiłyśmy ci niespodziankę i same pomalowałyśmy pokoje. To prezent na powitanie. Ładny? Ally zauważyła, że Gino zerknął na przyległy pokój. - Czuję się tak, jakbym wstąpił do najmodniejszego salonu meblowego w Rzymie. Sofia zaśmiała się uradowana. - Podobają ci się narzuty? - Bardzo. Klasyczne, a zarazem nowoczesne. Ty je wybrałaś? - Razem wybierałyśmy. Pani Ally powiedziała, że tapczan czasem się przyda. Na przykład dla tatusia, kiedy będziesz, chciał mieć go blisko.
S R
Gino spojrzał na Ally, której krew żywiej popłynęła w żyłach. - Twoja nauczycielka zawsze pamięta o potrzebach bliźnich. Dlatego jutro rano biorę z nią ślub.
Dziewczynka pisnęła z zachwytu.
- Uzgodniłem wszystko przez telefon w drodze z Rzymu. Ceremonia odbędzie się o dziesiątej.
Ally wytarła spocone ręce o spodnie.
- Wobec tego ja was pożegnam. Już późno, a chciałabym wyspać się przed tym wielkim dniem. Gino pewnie miał jej dużo do powiedzenia, ale to nie była odpowiednia pora. Sofia podbiegła do niej i mocno ją uściskała. - Dobranoc. Ale się cieszę. - Ja też. - Ally pocałowała małą i prędko się odwróciła. Dobranoc.
128
Zeszła na pierwsze piętro, gdzie znajdowała się jej sypialnia oraz pokoje Sofii i Marcella. Przez wiele lat Gino miał dom tylko dla siebie. Niedawno okoliczności zmusiły go do zabrania brata i bratanicy, a teraz jeszcze zamieszka tu żona. Zrobi się ciasno. Umówili się, że będą spać osobno. Ally zastanawiała się, czy Gino ma jej za złe zmiany w jego sypialni oraz przyległym pokoju. Chyba nie posądza jej o to, że cały dom przewróci do góry nogami. Kiedy już będą mogli spokojnie porozmawiać, wytłumaczy mu, że malowanie wymyśliła, by zająć Sofię. Poza tym chciała przygotować pokój dla siebie.
S R
Długo nie mogła zasnąć. Nawet na odległość czuła obecność Gina. On zapewniał jej poczucie bezpieczeństwa. Jim nigdy tego nie potrafił. Dziwne, bo fizycznie był silnym, sprawnym mężczyzną. Widocznie podświadomie wyczuwała jego psychiczną słabość. A Gino był zupełnie inny.
Jutro zawiadomi o ślubie matkę. Chciałaby dostać jej błogosławieństwo, ale i bez niego wiedziała, że to małżeństwo będzie udane. To zasługa Gina. Postanowiła zadzwonić też do teściów i powiedzieć, że powtórnie wyszła za mąż. Ale na razie... Usłyszała jakiś szmer. -Ally? Uniosła się na łokciu. - Pukałeś? Gino przysiadł na łóżku.
129
- Gniewasz się, że przyszedłem? - Nie. Siedział stanowczo za blisko. Chciała się odsunąć, zrobić mu więcej miejsca, ale ją powstrzymał. Położył ręce na poduszce, po obu stronach jej głowy. - Uciekłaś tak prędko, że nie zdążyliśmy porozmawiać. - Sofia cię potrzebowała. - A żona nie? - Nie o to chodzi. - A o co? Pieszczotliwie pogłaskał ją po policzku.
S R
- Przez trzy dni byłam półprzytomna ze strachu o ciebie, a teraz bałam się tego, co mi powiesz. Nie chciałam rozkleić się przy Sofii. - Doskonale zagospodarowałaś jej czas. Takiej szczęśliwej jeszcze jej nie widziałem. Teraz moja kolej. - Nie rozumiem.
- Spędziłem dwie koszmarne noce. Dzisiaj nie chcę być sam. Pozwól mi położyć się koło ciebie.
Ally usłyszała w jego głosie nieznaną nutę i wystraszyła się. - Stało się coś złego! - zawołała. - Nie zaprzeczaj! Twoi detektywi nie znaleźli nic, co nam pomoże? - Pojawiły się pewne obiecujące poszlaki. -Ale...? - Niestety, jest też kolejny szkopuł. Gino położył się na kołdrze i splótł ręce za głową. Ally poczuła się nieswojo. W głębi duszy łudziła się, że przyszedł powodowany miłością do niej.
130
Łączyło ich podejrzenie o zabójstwo. Oboje walczyli o przetrwanie. Oprócz niej Gino nie miał żadnej życzliwej osoby, u której mógłby szukać psychicznego wsparcia. Jedynie ona rozumiała, co go dręczy. Przed trzema dniami przysięgła wspierać go w doli i niedoli. Czy teraz nadszedł moment próby? - Powiedz, co zaszło - poprosiła. - Za miesiąc odbędzie się rozprawa. Ally spodziewała się tego, a jednak ta wiadomość ją zaskoczyła. - Merlina jest świadkiem oskarżenia. - Ona przeciwko tobie? -Tak.
S R
- Jak i kiedy ją poznałeś?
- Jej ojciec też uprawia kwiaty na dużą skalę. Poznaliśmy się przed rokiem, kiedy pomagała mu na giełdzie. Umówiliśmy się parę razy, ale prędko zaczęła mnie nudzić. Wreszcie powiedziałem jej, że musimy się rozstać. To było w czasie długiej nieobecności Donaty. Sofia była bardzo nieszczęśliwa, a ja pocieszałem ją, jak umiałem, i wszystko inne zeszło na dalszy plan. - Ale Merlina nie dawała za wygraną - domyśliła się Ally. - Zaczęła regularnie przyjeżdżać.. Powiedziałem jej, że moje życie się skomplikowało i możemy być jedynie znajomymi. Miałem nadzieję, że zrezygnuje, zanim powiem, co naprawdę o niej myślę. Pilnie słuchaj tego, co on mówi, pomyślała Ally. Słuchaj, ucz się i zapamiętaj!
131
- Bez mojej wiedzy spotykała się z Donatą - kontynuował Gino. - Od Sofii dowiedziałem się, że często przyjeżdżała do jej matki. Podczas tych wizyt Donata opisywała mnie jako niebezpiecznego choleryka posuwającego się do rękoczynów. Rzekomo chodziłem do niej i narzucałem się, bo Marcello nie mógł jej obronić. - To obrzydliwe. - Na dowód swej prawdomówności pokazywała siniaki. Ally usiadła. - Gdyby Merlina wierzyła w te kłamstwa, nie przyjechałaby tutaj. Jak wytłumaczyła swoją obecność w twoim domu po tak długim czasie?
S R
- Chciała się dowiedzieć, dlaczego przestałem się z nią spotykać. Powtórzyłem to samo, co mówiłem już dawno, ale nie przyjęła tego do wiadomości. No i zauważyła ciebie, domyśliła się, że jesteś szczególnym gościem.
-I z zazdrości postanowiła się zemścić, opowiadając w sądzie kłamstwa?
- Adwokat pociesza mnie, że nikt nie wierzy w to, co ona wygaduje. Jej wiarygodność zostanie zakwestionowana, kiedy na rozprawie wyjdzie na jaw, że mnie odwiedziła, chociaż Donata ostrzegała ją przede mną. Muszę przyznać, że tego się nie spodziewałem. - To wstrętne. Musisz być wykończony. Prześpij się. Niebawem Gino zasnął twardym snem, ale Ally postanowiła czuwać. Nad ranem jednak i ona usnęła. Obudziło ją pukanie do drzwi. Gina już nie było.
132
W uchylonych drzwiach stanęła Sofia. - Wujek mówi, że czas wstawać. Pora jechać do kościoła. Jest wpół do dziesiątej. - Już tak późno? - Wujek jest bardzo podniecony i nic nie może przełknąć, naprawdę. - A ty zjadłaś śniadanie? - Tak. Tatuś też. Idę się przebrać. - Za dwadzieścia minut możemy jechać do kościoła. Ally wzięła prysznic i wysuszyła włosy. Z szafy wyjęła ślubny kostium: jasnoróżową szyfonową spódnicę do kolan i żakiet z krótkimi
S R
rękawami. Stopy wsunęła w różowe pantofle na wysokich obcasach, pomalowała usta różową pomadką i była gotowa. Przy schodach czekał Gino w czarnym smokingu. Jedną rękę trzymał za plecami. Ally przypomniała sobie ponury gmach posterunku policji. Nie uwierzyłaby, gdyby wtedy jej powiedziano, że poślubi tajemniczego osobnika, który ją tam zawiózł. Gino powiedział coś, czego nie zrozumiała. - Słucham? - Pewna początkująca skrzypaczka twierdzi, że to będzie pasować do twojego kostiumu. - Wyciągnął rękę z bukiecikiem różyczek i przypiął go do ślubnego żakietu Ally. - Nie wiem, jak przeżyłbym tę noc bez ciebie. - Przecież nic nie zrobiłam. - Ale byłaś obok. I od początku wierzysz we mnie.
133
Jej zaufanie mu wystarczało, nic innego nie potrzebował. Tylko że ona oczekiwała od niego znacznie więcej.
S R 134
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY Ally kątem oka dostrzegła rozpromienioną Sofię i jej koleżanki. Dziewczynki miały sukienki z białej koronki i wianuszki z drobnych różowych różyczek. Marcello był przepasany amarantową szarfą z przypiętym rodowym herbem i choć siedział na wózku inwalidzkim, wyglądał jak prawdziwy arystokrata. Dizo Rossini miał poprowadzić pannę młodą do ołtarza. Jego żoną podała Ally artystycznie ułożoną wiązankę pięknych róż i figlarnie mrugnęła.
S R
- Czy amerykańska panna młoda wie, ile Włoszek zzielenieje z zazdrości, kiedy rozejdzie się wieść o tym ślubie? - zażartowała. Ally, która miała ochotę śmiać się i płakać, milczała. Ceremonia na pozór przebiegła normalnie, ale Ally nie potrafiła się cieszyć. Bomba wciąż tykała i jeżeli Gino przegra sprawę, wybuch zniszczy ich kruche szczęście.
Kiedy wsiedli do samochodu, Gino szepnął: - Przestań się martwić. - Nie martwię się. - Nie zaprzeczaj, widzę to po twoich oczach. Kiedy jesteś zadowolona, są dużo jaśniejsze. Dzisiejszy dzień należy do nas, więc cieszmy się. Ally pochyliła głowę.
135
- Chciałabym, ale wciąż widzę tych dwóch mężczyzn, którzy czekali na ciebie przed kancelarią adwokata. Gdyby to samo miało spotkać cię w obecności Sofii i znajomych... - Więcej już nikt mnie tak nie zatrzyma. Mam to już za sobą. Chyba że sąd uzna go winnym, a wtedy wyprowadzą go w kajdankach. Na myśl o tym Ally zmartwiała z przerażenia. - Hej, gdzie się podziała ta odważna kobieta, która tak mi zaimponowała? - spytał Gino. - Wtedy, w celi, nawet nie drgnęła jej powieka. Poskutkowało. Ally dumnie uniosła głowę i uśmiechnęła się. Nie może wypaść z roli, skoro postanowiła grać do końca życia.
S R
- Jestem tutaj - powiedziała opanowanym głosem. Gino ujął jej dłonie.
- Wcześniej nie zdążyłem ci powiedzieć, że wprost olśniewasz swoją urodą. - Dziękuję.
- Wszyscy znajomi mi zazdroszczą.
- Gdyby moje znajome wiedziały o tobie, też by mi zazdrościły. Gino pocałował ją w rękę. Oj, trudno jej będzie utrzymać ich wzajemne relacje na przyjacielskiej stopie. Szkoda, że musi ukrywać przed nim prawdziwe uczucia. - Przykro mi, że nie było nikogo z twojej rodziny. Zaprosimy twoją matkę i ciotkę, a potem my wybierzemy się do Oregonu. - Sofia ciągle mnie pyta, kiedy pojedziemy do Stanów. Chce zobaczyć Mount Hood, bo wulkany dziwnie ją interesują.
136
- Jak wszystkich. - Gino objął ją czule. - A ja pragnę poznać twoją mamę i powiedzieć jej, że ma wyjątkową córkę. - Będziesz dla niej ogromną niespodzianką. - To dobrze czy źle? - Już ci mówiłam, że po odejściu ojca mama straciła wiarę w mężczyzn. Ale kiedy bliżej cię pozna, zmieni swoje nastawienie do męskiego rodu. - Zaufanie jest podstawą szczęścia - rzekł Gino. Powinno być. Ally chętnie położyłaby głowę na jego ramieniu, ale bała się zdradzić. - Sofia kazała mi dokładnie obejrzeć obrączkę - powiedział
S R
Gino, a Ally z zapartym tchem czekała na jego reakcję. - Królestwo za przyjaźń - przeczytał na głos.
Zamilkł wzruszony, po czym musnął obrączkę ustami i z powrotem wsunął na palec.
Po chwili zajechali przed dom, gdzie już na nich czekano. Gino pomógł Ally wysiąść, a jego oczy błyszczały jak rozżarzone węgle. - Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Wierzysz mi? Nim Ally zdążyła odpowiedzieć, namiętnie pocałował ją w usta. Ally wystraszyła się, że zauważył jej gwałtowną reakcję, ale łudziła się, że uzna to za doskonałą grę. Przecież sam też wspaniale wszedł w swoją rolę. Idealnie udawał zakochanego pana młodego i chyba nikt nie odgadłby prawdziwych powodów tego ślubu. Wokół rozległy się głośne oklaski i gwizdy i Gino z dumą poprowadził żonę do jadalni.
137
Po pewnym czasie goście wyszli na taras, gdzie grał niewielki zespół. Gino poprosił Ally do tańca. Panna młoda musiała tańczyć również z innymi partnerami, ale za każdym razem z żalem opuszczała ramiona ukochanego. W pewnej chwili przeprosiła kolejnego partnera i podeszła do Marcella. - Idź coś przekąsić - powiedziała do jego opiekuna. Wzięła chorego za rękę. Marcello był wyraźnie ożywiony. Ally zdziwiła się, kiedy kciukiem kilka razy nacisnął jej dłoń. Co to znaczy? Czy to znak, że chory jest zadowolony?
S R
W takim dniu jego choroba zdawała się szczególnym okrucieństwem. Bracia byli ze sobą bardzo zżyci i ślub Gina powinien stać się okazją do wspólnej radości.
Nagle Ally uświadomiła sobie, że gdyby nie choroba Marcella, Gino ożeniłby się z kimś innym, i jej serce ścisnęło się z bólu. W tej samej chwili pojawił się Gino. - Dlaczego tak zbladłaś?
- Wydaje ci się. Bardzo żałuję, że nie znałam Marcella przed chorobą. - Byłby tobą oczarowany i szalałby na punkcie twojej gry. - Naciska kciukiem moją dłoń. Czy to jakiś znak? Gino rzucił jej zagadkowe spojrzenie. -Wyczuwa twoją życzliwość... Czy dla mnie też będziesz miła? Spełnisz moją prośbę? - Zależy jaką.
138
- Chciałbym pochwalić się tobą. Zagraj coś. To będzie dla mnie wymarzony prezent ślubny. - Gino... - To oznacza zgodę, odmowę czy wahanie? Nie mogła mu niczego odmówić. Ofiarował jej tak dużo, a prosił o tak mało. Nie wiedział tylko, że jest przepełniona miłością i kiedy zacznie grać, wyrazi muzyką wszystkie skrywane uczucia. - Dobrze, zagram specjalnie dla ciebie. Sofia przyniosła skrzypce, a Gino poprosił zebranych o uwagę. - Serdecznie dziękujemy za to, że jesteście z nami w tym
S R
najważniejszym dla nas dniu. Moja żona jest utalentowaną skrzypaczką. Poprosiłem ją, żeby zrobiła mi przyjemność i zagrała coś dla Marcella i dla mnie. Nasi rodzice rozbudzili w nas zamiłowanie do muzyki. Teraz dzięki Ally w moim domu zawsze będzie rozbrzmiewała piękna muzyka.
Wzruszona Ally czym prędzej wyjęła skrzypce. - Zagram fragment symfonii Brahmsa.
Wybrała utwór ulubionego kompozytora. Utwór, który grała w Portlandzie na ostatniej próbie, kiedy nagle rozbolała ją głowa. Teraz zagra na własnym weselu, dla swojego męża, dla człowieka, poza którym świata nie widzi. Kiedy skończyła grać, w pokoju zrobiło się cicho. Taka głęboka cisza po koncercie to największe uznaniem dla artysty.
139
Ally rozejrzała się i napotkała rozpalone oczy Gina. On pierwszy zaczął entuzjastycznie klaskać, a po chwili goście przyłączyli się do aplauzu. - Grazie - zawołał Gino. Natychmiast rozległy się prośby o bis. Gino pośpieszył żonie na ratunek. -Hola, moi drodzy! Chcecie zamęczyć moją żonę w dniu ślubu? Jego słowa natychmiast wywołały typowe komentarze. Ally bez tłumaczenia wiedziała, że mężczyźni robią aluzje do rozkoszy nocy poślubnej, ale śmiała się razem z innymi. Gino potrzebował takich chwil odprężenia, żeby przebrnąć przez czekające go ponure dni. Gdy wkładała skrzypce do futerału, poczuła, że obejmują ją silne ramiona.
S R
- Zatańczmy jeszcze raz - poprosił Gino.
Serce Ally podskoczyło z radości. Przestraszyła się, że tak bardzo pragnie znaleźć się w jego objęciach. Tak dalej być nie może, inaczej Gino zorientuje się, że poślubił kobietę, która zbyt dużo od niego oczekuje.
Odwróciła wzrok. Pocieszała się, że Gino chce jedynie przekonać gości o swoim uczuciu. Tańczyli mocno przytuleni i Ally ogarnęło tak silne pożądanie, jakiego jeszcze nigdy nie czuła. Nie wolno przeciągać struny... Odsunęła Gina delikatnie i szepnęła: - Przepraszam cię, ale muszę na chwilę wyjść. - Rozumiem. Wracaj szybko.
140
Musnął wargami jej usta, rozniecając w niej taki żar, że szła jak we mgle, półprzytomna. W przedpokoju zobaczyła nowego gościa, mężczyznę w średnim wieku, którego nie widziała w kościele. Wystraszyła się, że to człowiek przysłany z prokuratury, ale kiedy zobaczyła, że Bianca wita go jak dobrego znajomego, uspokoiła się. W łazience zmoczyła ręcznik w zimnej wodzie i przyłożyła do rozpalonych policzków; zdziwiła się, że woda nie syczy. Taniec z Ginem był błędem, którego nie wolno ponownie popełnić. Tylko dzięki temu przeżyje ten dzień, nie zdradzając swoich uczuć.
S R
Po kilku minutach uspokoiła się i mogła wrócić do gości. Koło schodów natknęła się na Sofię.
- Dlaczego jesteś taka blada? Tatuś gorzej się czuje? - Nie.
Dziewczynka chciała iść dalej, ale Ally ją zatrzymała. - Czy ktoś zrobił ci przykrość? -Nie.
- Ale stało się coś niedobrego, prawda? Kochanie, wujkowi i mnie możesz wszystko powiedzieć. - Nie lubię wujka - zawołała Sofia. Ally zabrała ją do sypialni i posadziła na łóżku. - Dlaczego przestałaś lubić wujka? On bardzo cię kocha. - Wiem. - Czemu więc jesteś taka przygnębiona? Mnie możesz zaufać. - Boję się powiedzieć. Pani będzie nieszczęśliwa.
141
- Dlaczego? - Bo pani kocha wujka, a on... - Dokończ. - Będzie pani płakać. - To popłaczemy razem. - Wiem, że on chce... nie chce... Dziewczynce zabrakło odwagi, by powiedzieć prawdę. Łkając, tuliła się do Ally. - Skarbie, nie wolno dusić w sobie przykrych wiadomości, to prowadzi do choroby. Dziewczynka uniosła główkę.
S R
- Wujek powiedział... żałuje, że się ożenił... ale musiał tak zrobić.
I co z tego, że Ally o tym wiedziała? Jakże przykro było usłyszeć tę prawdę z ust dziecka. - Tak ci powiedział?
- Nie. - Sofia otarła załzawione oczy. - Słyszałam, jak mówił do pana Santiego. - Kiedy? - Przed chwilą. Widocznie Gino poprosił gościa na piętro, żeby porozmawiać bez świadków. - Zobaczyłam ich, jak szli na górę. Pani nigdzie nie było, więc tu przybiegłam. Najpierw usłyszałam, co pan Santi powiedział. - Co mówił?
142
- Fatalnie, że wujek się ożenił, skoro to było niepotrzebne. Niepotrzebne! Czy to oznacza, że nie będzie oskarżenia? - Wtedy wujek powiedział... już mówiłam, co powiedział... Ja nie mogłam... nie wierzyłam... - Sofia znowu się rozpłakała. - Cicho, dziecino, cicho. - Myślałam, że wujek panią kocha. - Co jeszcze słyszałaś? - Nic więcej. Uciekłam, bo bałam się, że wujek mnie zauważy. Ally objęła rozdygotane dziecko. - Ja cię nie wydam. - Nie powinnam pani mówić. - Sofia podniosła zapłakaną
S R
twarzyczkę. - Teraz pani pojedzie do Stanów i zapomni o mnie. - Kochanie, niepotrzebnie martwisz się na zapas. Zawsze będę z wami mieszkać. Fakt, że twój wujek mnie nie kocha, niczego nie zmienia. Moja miłość do niego i do ciebie pozostaje taka sama. - Jak pani może tak mówić?
- Zaraz ci wytłumaczę. Twój wujek oświadczył mi się, chociaż mnie nie kocha. Jesteśmy przyjaciółmi, a to bardzo ważne. Nikt nie może zmusić się do miłości, ale wiem, że twój wujek zawsze będzie dla mnie dobry. Chce, żebyśmy stworzyli szczęśliwą rodzinę i ja też tego pragnę. Sofia przyglądała się jej długo. - Bardzo panią kocham. Czy będzie pani dla mnie mamusią? Serce Ally zmiękło niby wosk. - Jeśli chcesz zostać moją córeczką... Możesz nazywać mnie mamusią. - Mrugnęła porozumiewawczo. - A teraz umyj buzię i
143
zejdziemy do gości, bo zaczną się zastanawiać, co się stało z panną młodą i druhną. Kiedy Sofia wyszła, Ally się zgarbiła. W zasadzie nie dowiedziała się niczego nowego. Tyle tylko, że skoro dziecko o wszystkim wie, sytuacja będzie łatwiejsza. Po chwili wróciła uspokojona Sofia. - Wiesz co? Będziemy udawać, że nic nie słyszałaś i naszej rozmowy nie było. Zgoda? - Dobrze. Zeszły na dół, ale nigdzie nie widziały Gina. Musiało zajść coś bardzo ważnego, inaczej nie opuściłby gości na tak długo.
S R
Ally miała nadzieję, że przyjazd pana Santiego oznacza oczyszczenie Gina z zarzutów. Mimo to zastanawiała się, czy zdoła ochronić dziecko, jeżeli sprawa trafi do sądu i Gino będzie musiał stawiać się na rozprawach. Sofia była bardzo bystra. Mogła przypadkowo poznać okropną prawdę o matce. A przy okazji wyjdzie na jaw, że pierwszy mąż Ally zginął razem z Donatą. Ally już teraz bała się dnia, kiedy Sofia dowie się wszystkiego. Posłała ją do koleżanek, a sama krążyła wśród rozbawionych gości. W końcu podeszła do Marii Rossini. - Mam do pani prośbę. Czy mogłybyśmy z Sofią pomagać przy sprzedaży kwiatów? Przez godzinę, dwie dziennie, do końca lata. Pani Rossini z entuzjazmem przyjęła propozycję. Umówiły się na spotkanie za kilka dni w celu uzgodnienia szczegółów. - Ale mam jedną wątpliwość - zakończyła pani Rossini. - Czy Gino zechce dzielić się ze mną swoją żoną?
144
Gino właśnie się zjawił i wziął Ally pod rękę. - Wyglądacie jak spiskowcy. - Zrobił groźną minę. - Co knujecie za moimi plecami? Ally ugryzła się w język, by nie zapytać w podobnym tonie o rozmowę, jaką właśnie odbył. - Pańska żona i Sofia chcą sprzedawać kwiaty. - Oczywiście, jeśli nam pozwolisz - dodała Ally. Gino bacznie się jej przyjrzał. - Naprawdę chcesz zająć się handlem? - Owszem, w ten sposób prędzej nauczę się włoskiego. Sofia pomoże mi porozumieć się z klientami.
S R
- Leonora bardzo się ucieszy - dodała pani Rossini. Gino objął Ally.
- Niech moja żona robi, co jej się żywnie podoba. Cieszę się, że wchodzi do naszej rolniczej rodziny.
- Życzę spełnienia wszystkich marzeń.
- Dziękuję, Mario. - Gino pocałował ją w policzek. -A teraz wybacz, ale uprowadzam pannę młodą. W przedpokoju powiedział: - Wyjeżdżamy. - A Sofia? - Będzie nocować u Anny. - Wie o tym? - Tak, uprzedziłem ją. - Jak to przyjęła? - Normalnie. Wie, że nowożeńcy chcą być sami.
145
Przed domem czekał Paolo w półciężarówce. - Dokąd jedziemy? - Do pałacu. - Przecież masz zakaz opuszczania domu. - Rzeczywiście, ale Carlo przywiózł wiadomość, która wymaga mojej obecności w pałacu. W naszą noc poślubną wziął na siebie odpowiedzialność za łamanie prawa. Teraz wszystko stało się jasne. Goście wyszli przed dom. Ally przyjrzała się Sofii, która była bliska łez. - Nie możemy jej zostawić. Zobacz, jaka jest nieszczęśliwa. Serce mi się kraje.
S R
- Widzę, ale lepiej jej będzie z koleżanką. Wsiedli do samochodu i Gino powiedział:
- Kiedy w Montefalco będziemy podjeżdżać pod górę, pochylimy się i żadne niepowołane oczy nas nie zobaczą. Uprzedzę strażników, żeby zawczasu otworzyli bramę i Paolo natychmiast wjedzie.
Ally poczekała, aż Gino schowa telefon, i zapytała: - Jak długo będziesz trzymał mnie w niepewności? Gino pokrótce streścił jej informacje zebrane przez detektywów wysłanych na Sycylię. - Wnuk ciotki, Tomaso, zaprzyjaźnił się z Donatą i twoim mężem. Ma wille w Portofino i w Pradze. Całkiem możliwe, że wie coś o wypadku, może nawet maczał w nim palce. Ale brakuje dowodów. Na razie jest to przypuszczenie wysnute na podstawie słów
146
członka załogi jachtu. Nie ma podstaw do oskarżenia Tomasa. Policja nie wie o romansie Donaty z twoim mężem. Skoro jednak w laptopie twojego męża są listy, Donata musiała korzystać z komputera. Na razie oskarżyciel nie wie o korespondencji między kochankami, więc pod tym względem mamy przewagę. Carlo i Alberto uważają, że Donata trzymała komputer w pałacu, ale sprytnie go ukryła i dlatego policjanci go nie znaleźli. W komputerze Marcella nie było nic kompromitującego. Moi detektywi odwiedzili wszystkie kafejki internetowe w St. Moritz i okolicy. Liczyłem, że wpadną na jakiś trop, ale niestety nic nie wywęszyli. - A zatem trzeba dokładne przeszukać pałac - domyśliła się Ally.
S R
- Tak. Może my coś znajdziemy. Tomaso prawdopodobnie był częściowo wtajemniczony, więc zakładam, że gdzieś jest jakaś informacja o nim. Donata nie przeprowadziłaby swojego planu bez pomocy kogoś zaufanego. Tę informację przedstawiłbym w sądzie jako dowód zmuszający sędziego do rozszerzenia kręgu podejrzanych. - Jeśli trzeba, będziemy szukać przez całą noc - powiedziała Ally.
Zadanie miało niewątpliwe plusy. Po pierwsze, może doprowadzi do oczyszczenia Gina z zarzutów, a po drugie, nie będą musieli iść do jego sypialni, by oszukać służbę, Ally spojrzała przez okno; dojeżdżali już do miasteczka. Zerknęła na zegarek; dochodziła piąta. Do zachodu słońca jeszcze daleko. - Chyba rozsądniej byłoby wziąć auto z ciemnymi szybami. Gino pokręcił głową.
147
- Wtedy od razu byśmy się zdradzili. Nikt nie zwróci uwagi na samochód dostawczy. Przemkniemy przez bramę niezauważeni. Kilka minut później Paolo poprosił, by stali się niewidoczni. Ally położyła głowę na kolanach Gina, a on zgiął się wpół. Czuła na plecach bicie jego serca. - Bardzo cię gniotę? - szepnął. - Jakoś przeżyję. - Moja piękna żona nie mogła odpowiedzieć inaczej. Uwaga! Niebawem koniec udręki. To zależy, o jakiej udręce on mówi. Ally pomyślała, że będzie cierpieć do końca życia, ale to tajemnica jej i Sofii.
S R
Samochód zatrzymał się i Paolo oznajmił, że wszystko w porządku. Ally usiadła, a Gino pocałował ją w czoło. - Było mi bardzo dobrze. Wiesz o tym? Wiedziała.
Otworzył drzwi i pomógł jej wysiąść. - Czeka nas wielogodzinna praca.
Gino przedstawił Ally służbie, po czym zarządził: - Idziemy się przebrać. - Ja nic nie wzięłam. - Coś ci pożyczę. Na piętro prowadziły szerokie marmurowe schody. Przepych osiemnastowiecznego pałacu olśnił Ally. Weszli do jakiegoś pokoju i Gino wyjął z szuflady granatowe dresy.
148
- Proszę. Idź do łazienki, ja przebiorę się tutaj. Najpierw przeszukamy ulubiony pokój Donaty, w którym spędzała najwięcej czasu. Ally zamknęła drzwi, rozebrała się i powiesiła kostium na wieszaku. Dres Gina był stanowczo za duży, więc podwinęła rękawy i nogawki. Boso wróciła do pokoju. Gino roześmiał się rozbawiony. - No, sportowcy gotowi do startu. - Dobrze, że wyścigi odbędą się w domu, bo nogi odmawiają mi posłuszeństwa.
S R
- Eleganckie pantofelki są bolesną ceną, jaką panny młode płacą za wygląd.
- To był cudowny dzień. Dziękuję ci za wszystko. A teraz zaczynajmy.
Przez godzinę bezskutecznie przeszukiwali wytworną komnatę Donaty. Gino spochmurniał, a Ally mocno się zmartwiła. - Chcesz wiedzieć, co sobie pomyślałam? - Oczywiście. - Gdybym była na miejscu Donaty i miała coś do ukrycia, zaniosłabym to do pokoju córki. - Policja też tam była. - Ale chyba nie szukała komputera. - Masz rację, - Może Donata nie miała swojego komputera. Bezpieczniej korzystać z cudzego.
149
- Mimo to warto sprawdzić - mruknął Gino. - Sypialnia dziecka znajduje się naprzeciw komnat rodziców. Donata łatwo mogła wejść tam niezauważona i wysłać wiadomość. W przestronnym pokoju na półkach od podłogi do sufitu stały książki oraz przeróżne gry. - Wprawdzie laptopa trudno ukryć, ale tutaj twoja bratowa z łatwością mogła go zakamuflować. - A ty, gdzie byś go schowała? Ally rozejrzała się na wszystkie strony. - Co jest w skrzyni przy łóżku? - Stare zabawki. Donata najchętniej wszystko by wyrzuciła, ale
S R
Marcello nie pozwalał, łudził się, że będą mieć drugie dziecko. Ally podeszła do skrzyni.
- Policja ledwo tu zajrzała, a w takich schowkach bywają skarby, których nikt się nie spodziewa.
Otworzyli głęboką, prostokątną skrzynię, przyklękli i zaczęli przekładać zabawki. Nagle Ally dotknęła czegoś i przejęta krzyknęła. Okazało się jednak, że trzyma plastikową maszynę do pisania. - A już byłam pewna... Potem wyciągnęła pudełko z apteczką, a Gino kosmetyczkę ze szminkami. Zaczęli już tracić nadzieję, kiedy Ally jeszcze raz pomacała dno i dotknęła czegoś, co ją zaintrygowało. - Gino, patrz, co znalazłam! Myślisz, że jest prawdziwy? - Tak. Jesteś geniuszem! - Przytulił ją do piersi. - Znalazłaś skarb! Ally odsunęła się, by nie ulec podnieceniu.
150
- Sprawdź, co w nim jest. Gino pomógł jej wstać i usiedli na łóżku. Minuty ciągnęły się jak godziny. Nagle Gino zerwał się na równe nogi. - Mam! Tomaso obiecał kupić samochód w St. Moritz. Jest nazwa warsztatu i nazwisko mechanika, który odsprzedał Donacie używany wóz. Jest plan jazdy do Portofino. Na jacht mieli wsiąść dwudziestego piątego stycznia. - Jego oczy rozbłysły. - Chodźmy do gabinetu. Zadzwonię do adwokata. - Jeśli pan Toscano powie, że przydałoby się zaświadczenie od Troya, zaraz do niego zatelefonuję. - Niebo mi cię zesłało. Co ja bym bez ciebie zrobił?
S R
Ally cieszyła się; wreszcie ich koszmar się skończy. Gino nie popsuł hamulców, jest niewinny. Ale żonaty. Do końca życia będzie związany z kobietą, która ma być jedynie jego wierną przyjaciółką. A on potrzebuje prawdziwej żony.
A zatem jest tylko jedno wyjście i o tym trzeba będzie pomówić zaraz po powrocie do domu.
151
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY - Ally - zawołał Gino. Bianca wyjrzała z kuchni. - Pojechała coś załatwić. - Zabrała Sofię? - Nie. Sofia jest u ojca. Gino był bardzo rozczarowany. Poprzedniego wieczoru adwokat wezwał go, żeby omówić linię obrony. Gino pojechał do Rzymu, a Paolo odwiózł Ally do domu. Wracając ze stolicy, cieszył się, że uczci z nią zwycięstwo.
S R
Wbiegł na piętro, przeskakując po trzy stopnie. Widok zapłakanej Sofii bardzo go zaskoczył. - Czemu płaczesz? Co się stało? -Nic.
Spojrzał na Luigiego, który wzruszeniem ramion dał do zrozumienia, że o niczym nie wie.
- Kochanie, chodź do mnie, porozmawiamy - zaproponował. - Nie.
- Gniewasz się na mnie, bo prosiłem, żebyś nocowała u koleżanki? -Nie. - Pokłóciłaś się z panią Ally? -Nie. Gino nic nie rozumiał. - Bardzo ją kocham - dodała Sofia. - Mogę ją nazywać mamusią.
152
- Czyżbym ja sprawił ci przykrość? Jeśli tak, to naprawdę niechcący. - Wiem. - A więc to moja wina. Jeśli nie powiesz mi, co złego zrobiłem, nie będę wiedział, jak naprawić błąd. - Nie można go naprawić. Gino wystraszył się, a na czoło wystąpił mu zimny pot. - Dlaczego tak mówisz? - Bo już za późno. - Zawiodłem cię... To dla mnie straszne... Ze zwieszoną głową opuścił pokój. A może Ally celowo
S R
wyjechała, żeby mógł porozmawiać z bratanicą? Czyżby Sofia dowiedziała się, co rozpowiadała o nim Donata? Chwiejnym krokiem podszedł do łóżka.
Co robić? Z łatwością udowodni, że jest niewinny, ale nie będzie w stanie ulżyć cierpieniom osieroconego dziecka. Jeśli Sofia dowiedziała się, że razem z jej matką zginął mąż Ally, na pewno czuje się oszukana. Nigdy tego nie zapomni.
- Ally, gdzie jesteś? - szepnął zrozpaczony. Nagle usłyszał pukanie do drzwi. Zerwał się z łóżka przekonany, że Ally wróciła. - Mogę wejść? - spytała Sofia. - Oczywiście. Ucieszył się, że dziewczynka do niego przyszła. - Pani Ally powiedziała, że to nie twoja wina. Ty nic nie mogłeś poradzić.
153
- Jaka wina? - Słyszałam twoją rozmowę z panem Santim. - Co takiego słyszałaś? - Pan Santi powiedział, że niepotrzebnie się ożeniłeś. A ty... żałowałeś... ale tylko to mogłeś wtedy zrobić. -I z tego wywnioskowałaś, że nie kocham żony? Sofia w milczeniu skinęła główką. - Powiedziałaś pani Ally, co słyszałaś? - Musiałam, bo spotkała mnie zapłakaną i chciała wiedzieć, co się stało. Gino zamknął oczy. W ułamku sekundy spadł na dno.
S R
- Gniewasz się na mnie, wujku?
- Nie, skarbie. Ale widzisz... ja kocham panią Ally. Pokochałem ją od pierwszego wejrzenia tak mocno, że nie chciałem się z nią rozstać. Zamierzała zostać we Włoszech tylko jeden dzień, więc musiałem zatrzymać ją za wszelką cenę.
- Dlatego chciałeś, żeby mnie uczyła gry na skrzypcach? - Tak. Ale bałem się, że wyjedzie pod koniec czerwca. Dlatego dążyłem do ślubu. Pani Ally niedawno straciła męża i całkiem zrozumiałe, że jej uczucie do niego jeszcze nie wygasło. Ale ja nie chciałem czekać, aż będzie gotowa zostać moją żoną. Trzeba było dać jej więcej czasu... tylko że kiedy człowiek mocno kocha, przestaje jasno myśleć. Właśnie to mówiłem panu Santiemu. On nie znał moich uczuć. Sądził, że oświadczyłem się ze względu na ciebie, bo chciałem, żebyś miała matkę. - Teraz rozumiem.
154
- Wiesz, gdzie jest pani Ally? - Nie, ale musisz ją odnaleźć. Gino wybiegł z pokoju i na schodach zobaczył... Ally. Była chłodna i opanowana. - Powiedz mi to, co muszę usłyszeć - odezwała się. Wiedział, o co jej chodzi, ale wolałby, żeby chciała usłyszeć coś innego. - Wycofano wszystkie zarzuty wobec mnie. Jesteśmy wolni. Teraz możemy jechać w podróż. - Sofia będzie uszczęśliwiona. - A ty? - Wiesz, że ja też się cieszyłam, ale zanim coś postanowimy, musimy się rozmówić.
S R
- Chodźmy zatem do twojego pokoju.
Ally zawahała się, ale weszła pierwsza i czekała, aż Gino zamknie drzwi.
- Miałam nadzieję, że tak się skończy, a jednocześnie nie śmiałam marzyć, że stanie się to tak prędko. - Ally oddychała z trudem, jakby brakowało jej powietrza. - Teraz możemy pomówić o tym, co mnie niepokoi. - Jeśli chodzi o nas, nadal jesteśmy małżeństwem. - W tej materii nie zamierzam nic zmieniać, ale chcę ci powiedzieć, że jesteś wolny i możesz prowadzić taki styl życia jak przed ślubem. - Wybacz, ale nie bardzo rozumiem. Wytłumacz mi jaśniej. Ally głośno westchnęła.
155
- Jeżeli jest kobieta, z którą chciałbyś od czasu do czasu być, to... - Mogę cię zdradzać? -Tak. -A ty mnie? - Ja nie złamię przysięgi. - A ja mogę? - Pod warunkiem, że będziesz dyskretny. W oczach innych ludzi będziemy uchodzić za małżeństwo. - Przecież jesteśmy małżeństwem. Ally popatrzyła na niego niepewnie.
S R
- Nie możesz przez całe życie myśleć tylko o innych. Nie chcę, żeby nasze małżeństwo stało na drodze do twojego szczęścia. Gino mocno zacisnął pięści.
- Kiedy podjęłaś tę decyzję? Po tym, jak Sofia powiedziała ci, co usłyszała? - Wcześniej.
- A jeśli będę chciał się z tobą przespać?
- Mężczyźni bez problemu sypiają z żoną i z tą drugą. Był naprawdę zgorszony jej odpowiedzią. - Twój mąż wyrządził ci wielką krzywdę, ale nie przykładaj tej samej miary do wszystkich mężczyzn. - Nie mówię o Jimie. - Tego się obawiałem. Od chwili, kiedy postanowiłem ożenić się z tobą, chociaż nie byłaś gotowa. - Gotowa?
156
- Znam cię i wiem, że nie wyszłabyś za Jima bez miłości. Wiem też, że twoje rany jeszcze się nie zabliźniły. Mimo to postanowiłem zaryzykować i starać się, żebyś i mnie kiedyś pokochała. Działałem zbyt pochopnie. Właśnie to tłumaczyłem Carlowi, kiedy mówiłem, że powinienem dać ci więcej czasu. Sofia, niestety, usłyszała tylko część naszej rozmowy. Gdyby została dłużej, dowiedziałaby się, że pokochałem cię już pierwszego dnia. Nie wyobrażałem sobie rozstania z tobą, więc pomimo ryzyka doprowadziłem do ślubu. Składając przysięgę przed Bogiem, mówiłem szczerą prawdę. Kocham cię do szaleństwa. Nawet jeśli ty nigdy mnie nie pokochasz, ja i tak chcę być z tobą. Czy mnie rozumiesz?
S R
Ally zadrżała, a Gino wziął to za objaw niechęci. To go ostatecznie załamało.
- Jestem skończonym głupcem. Liczyłem na cud - rzekł z goryczą i zgarbiony ruszył w stronę drzwi.
- Najdroższy, nie odchodź - powiedziała po włosku Ally. Potem Gino usłyszał więcej słów w ojczystym języku. Słów płynących prosto z serca.
- Kocham cię. - Ally zarzuciła mu ręce na szyję. - Kocham bez pamięci. Nie wiedziałam, że istnieje tak wielka miłość. Tak, byłam zakochana w Jimie, ale moja miłość obumarła. Może Jim zorientował się jeszcze przed poznaniem Donaty... Nigdy się tego nie dowiem, ale wiem, że tego dnia, kiedy poznałam ciebie, moje życie się zmieniło. Naprawdę sądzisz, że wyszłabym za ciebie, gdybym tego nie pragnęła? Och, Gino! Kochaj mnie. Marzyłam o tobie.
157
Słońce już dawno wzeszło, ptaki się rozśpiewały, a przez otwarte okna napływała woń lawendy. Ally niecierpliwie czekała, żeby Gino się obudził, chociaż wiedziała, że należy mu się odpoczynek po dwóch nieprzespanych nocach - jednej spędzonej w Rzymie i drugiej, która była nocą miłości. W końcu nie wytrzymała i pocałowała go lekko. Gino otworzył oczy rozpalone pożądaniem. - Buon giorno, bellissima - szepnął. - Buon giorno, Apollo mio. - Apollo? - zaśmiał się rozbawiony. Jej wyjaśnienie go rozbawiło.
S R
- Tyle lat straciliśmy... Dlaczego nie ożeniłeś się wcześniej? - Czekałem na ciebie. - Bądź poważny.
- Jestem śmiertelnie poważny. Jak każdy mężczyzna lubię kobiety, ale nie czułem potrzeby, żeby się ustatkować, a obserwując małżeństwo brata, do reszty straciłem ochotę na dozgonne więzy. Aż do naszego spotkania. Zachwyciłem się twoją urodą, a jeszcze bardziej charakterem i lojalnością wobec nieznanego ci człowieka. Wiedziałem, że spotkałem pokrewną duszę. Głowiłem się, co zrobić, żebyś poczuła to samo w stosunku do mnie. - Nic nie musiałeś robić. Na widok chmurnego księcia zadrżałam od stóp do głów. - Najpierw był bóg słońca, teraz chmurny książę. A co z biednym rolnikiem? - Jestem nim zachwycona.
158
Przeszła na włoski i wyznała mu miłość. - No proszę, mówisz bez obcego akcentu. Kto cię nauczył? - Moja nowa córka. - A to spryciara! Nic mi nie zdradziła. - Bo ją prosiłam. - Skoro o córce mowa... Dla równowagi wypadałoby chyba mieć syna. - Ale jeśli urodzi się dziewczynka, damy jej na imię Gina i dalej będziemy próbować.
S R 159
EPILOG - Mamusiu, popływajmy jeszcze trochę. Ally spojrzała na zegarek. - Tylko dziesięć minut, bo zbliża się pora karmienia. Mały Marcello urodził się przed dwoma miesiącami. Aby odzyskać dawną figurę, Ally codziennie pływała. Chciała zrzucić jeszcze dwa kilogramy. Cel właściwie niemożliwy do osiągnięcia, ponieważ trudno było zachować umiar w jedzeniu tego, co gotowała Bianca.
S R
Gino jako ojciec okazał się ideałem. Obiecał, że w południe przyjedzie zająć się pierworodnym synem. Malutki Marcello okręcił go sobie wokół paluszka.
W domu panowała atmosfera niezmąconego szczęścia. Ally miała chwilami wrażenie, że jest w raju.
Był początek czerwca. Nie chciało jej się wierzyć, że dopiero przed rokiem przyjechała do Montefalco.
Tomaso Castiglione trafił do więzienia, co położyło kres ich udręce, a Sofia nie poznała żadnych przykrych szczegółów. Przez ostatni rok bardzo wyrosła i wypiękniała. - Koniec kąpieli - zawołała Ally. Narzuciła płaszcz kąpielowy i usiadła za kierownicą. W drodze do domu rozmawiały po włosku. Sofia okazała się dobrą nauczycielką, a Ally pojętną uczennicą. Polubiła język i kraj, pokochała rodzinę męża, a jego samego uwielbiała.
160
- Mamusiu, patrz! Taksówka! - Ciekawe, kto przyjechał do nas z wizytą. Weszła do kuchni i stanęła jak wryta. -Mamo! Pani Cummings uśmiechnęła się promiennie. - Teraz żałuję, że wcześniej nie przyjechałam. Mój wnuk jest taki uroczy. Ally kilkakrotnie zapraszała matkę, ale ta stale wynajdywała przeszkody. - Mamusiu, przedstawiam ci moją córeczkę. - Chodź do mnie, dziecino. - Pani Cummings wyciągnęła ręce. -
S R
Z radością uściskam moją wnuczkę. - Mam coś dla ciebie, babciu. - Dla mnie?
- Tak. Zrobiłam to już w ubiegłym roku. Zaraz przyniosę. Pani Cummings przyjrzała się córce.
- Świetnie wyglądasz. Widocznie małżeństwo z Ginem ci służy. - Mój mąż jest najwspanialszy na świecie - powiedziała Ally drżącym głosem. Gino wziął ją na kolana. - Uważaj! Mam mokry kostium. -Mokra też mi się podobasz - szepnął, całując ją w kark. Sofia wróciła z wonnym bukiecikiem. - Lawenda! - zawołała wzruszona pani Cummings. -Moja matka też robiła takie bukieciki. - Uściskała Sofię. - Dziękuję, kochanie. To cenny podarunek.
161
- Mamusia mnie nauczyła. Pani Cummings odwróciła się do Ally. - Namawiałam na przyjazd ciocię, ale uznała, że pierwszy raz powinnam przyjechać sama. - Będzie jeszcze niejedna okazja. Gino mocniej objął żonę i spojrzał na teściową. - Mam nadzieję, że panie przeprowadzą się do nas na stałe. Proponuję mieszkanie w pałacu. - Gdybyście przeniosły się do Włoch, nic więcej by mi nie brakowało do szczęścia - wyznała Ally. - Myślę, mamo, że będziesz dumna z wnuczki. - Odwróciła się do Sofii. - Kochanie, przynieś
S R
skrzypce i zagraj coś dla babci. Sofia wybiegła z kuchni.
- Moja żona jest wszechstronnie utalentowana. Chciałbym podziękować mamie za córkę, dzięki której ten dom stał się siedzibą muz.
- Pięknie się wyraziłeś - powiedziała wzruszona pani Cummings. Po chwili wróciła Sofia i zagrała kilka utworów. - Bardzo ładnie - pochwaliła ją nowa babcia. - Jeśli będziesz wytrwale ćwiczyć, zostaniesz wielką artystką. - Bardzo bym chciała. - A macie pianino? - Tak. Stoi w salonie. - Mogę ci akompaniować. - Wobec tego idźcie grać, a ja nakarmię dziecko i przebiorę się rzekła Ally.
162
Gino poszedł z nią na górę. - Dobrze, że twoja mama wreszcie nas odwiedziła. - Bardzo się cieszę. - Teraz mamy normalny dom. Jak u moich rodziców. Artystki grają, synek śpi... - Jak dobrze - szepnęła Ally. Gino wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. - Kiedy Marcello zachorował, myślałem, że już nigdy nie będę szczęśliwy. Ty mnie wydobyłaś z otchłani. - Pocałował ją namiętnie. Pojawiłaś się w moim życiu, kiedy najmniej się tego spodziewałem. - Nie masz pojęcia, jak się ucieszyłam, że zabrałeś mnie z pociągu.
S R
- Carlo kazał odesłać cię do Stanów, a ja nie chciałem do tego dopuścić. Nie mógłbym bez ciebie żyć.
- Może spełni się kolejne twoje marzenie. - Mam już wszystko, czego pragnę.
- Nie wszystko. Powinniśmy jeszcze popracować, żeby Marcello miał się z kim bawić.
- Uwielbiam takie zlecenia. Ostrzegam, że jestem gotów pracować dzień i noc, a nawet po godzinach. - Daj mi to na piśmie. - Nie muszę. Zawsze będę na twoje rozkazy Jeszcze tego nie wiesz? Ally wiedziała.
163