Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia „Codziennie jestem bohaterem swojego własnego filmu...
13 downloads
20 Views
1MB Size
Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia „Codziennie jestem bohaterem swojego własnego filmu. Czasami, chod nie zdaję sobie z tego sprawy, pojawiam się w filmach innych ludzi. A oni prawie zawsze mają mnie za czarny charakter.” Anonim 1 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia
2
Prolog Randall Buckwater zgodził się przestad przeklinad przed trzydziestu laty, kiedy się żenił. Jednak gdy dociskał stopę do pedału gazu i jak najszybciej zawracał na moście, był niebezpiecznie blisko wykrzyczenia kilku słów na K. Zamiast kląd, zrobił coś innego. Wykrzyczał słowa On the Wins of Love1 Jeffreya Osborne’a. Może nie było to najlogiczniejsze rozwiązanie i na pewno by się do tego nie przyznał w przypadku przesłuchania, ale był w szoku. I panikował. Zdał sobie sprawę, że przerażający obraz, który przed chwilą zobaczył, juz na zawsze pozostanie w jego pamięci. A On the Wings of Love już nigdy nie będzie brzmiało tak samo. Wieczór zaczął się tak spokojnie, tak zwyczajnie, tak po prostu. 1 Ang. „Na skrzydłach miłości” 2 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia
3
Jeden Randall i jego nowy parter Pete byli na patrolu już czwartą godzinę, gdy dotarły do nich smutne wieści. Marjorie Buckingham zmarła. Urocza staruszka była chora od wielu miesięcy i odeszła z tego świata wskutek wyjątkowo paskudnego zapalenia płuc. Komendant O’Grady przekazał im to przez radiostację tuż po drugiej nad ranem. - No i proszę – powiedział Randall do młodego towarzysza. – Masz okazję przestawid znak. - Łuu huu – sarkastycznie odparł Pete. Zaparkowali radiowóz po prawej stronie mostu, tuż za boczną linią jezdni. Stał skierowany ku autostradzie i czyhał na każdy samochód, który chciałby przeprawid się na drugą stronę. Znak, o którym mówił Randall, to tablica z ilością mieszkaoców, która stała dumnie na granicy stanu. Obecnie głosiła: B Movie Hell: Populacja 3672 - Obród dwójkę – powiedział Randall. – Po drugiej stronie jest jedynka. - W dupie mam, co jest po drugiej stronie. Nie idę tam. - Dlaczego? - Bo tam jest cholernie wielki szczur – jęknął Pete. - Nie ma. No, to twoja wilka chwila. Po raz pierwszy zmienisz liczbę mieszkaoców. Powinieneś byd dumny. Ja byłem, kiedy to robiłem po raz pierwszy. - Ilu ludzi mieszkało w B Movie Hell, kiedy to robiłeś po raz pierwszy? – 3 4
Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia zapytał Pete. - Dwa tysiące czterdziestu czterech – odpowiedział Randall. – Oczywiście wtedy nazywało się „Hrabstwo Sherwood”, co było znacznie lepszą nazwą dla miasta. - B Movie Hell brzmi lepiej, nie? - Nie sądzę. - Bo jesteś starym prykiem. Randal spojrzał surowo na Pete’a, który siedział na miejscu pasażera z miną wyrażającą brak zainteresowania czymkolwiek. Pod wieloma względami był dobrym dzieciakiem. Miał serce ze złota, ale mózg z gumy do żucia. Miał dziewiętnaście lat, ale mentalnośd dziesięciolatka. Czasami Randall zastanawiał się, czy w jego wieku też taki był. Stwierdzał, że to niemożliwe. Jako dziewiętnastolatek był już po ślubie ze swoją dziecięcą miłością i szykował się do roli ojca. Modlił się, żeby kretyn pokroju Pete’a nie został ojcem w ciągu najbliższych pięciu lat. - Tam naprawdę coś jest – powiedział Pete, wyglądając przez szybę. - To tylko patyk. Nie rusza się. - To chyba wiewiórka. Cholera, jaka wielka. Są drapieżne? - Jedzą tylko orzeszki. - W takim razie nie ruszam się stąd – powiedział Pete. - Mówię ci, że to patyk – odparł Randall. Nie musiał przyglądad się tak długo jak jego partner. Z zainteresowaniem patrzył na młodziaka. Ten kretyn naprawdę myślał, że w tym lesie żyją wiewiórki. W B Movie Hell nie było 5
4 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia wiewiórek. Nigdy. Las, w który wpatrywał się Pere, znajdował się po drugiej stronie granicy, około trzydziestu metrów od B Movie Hell, w Hrabstwie Lewisville. Mimo wszystko, Randall był przekonany, że tam tez nie było wiewiórek. Tamta noc była naprawdę cicha i spokojna, więc mogli debatowad, czy gdzieś w oddali leżała wiewiórka czy patyk. Randall już dawno przestał myśled, że miejski policjant ma cokolwiek wspólnego z gliniarzami z telewizji czy książek. Najwięcej emocji dostarczało mu negocjowanie „dodatków” do jego funduszu emerytalnego z nieszczęsnymi motocyklistami, których zatrzymywał za niesprawne światła czy opony, które wyglądały na nieco sflaczałe. - To na pewno wiewiórka – upierał się Pete. – Widzisz ten kudłaty ogon? To wiewiórka. Starszy gliniarz pokręcił głową z niedowierzaniem i zdumieniem, po czym spojrzał na przygłupiego towarzysza. Rozmowy nie były mocną stroną Pete’a. Wyglądem też nie poprawiał sobie reputacji. Miał typową dla młodych ludzi fryzurę, która przypominała ptasie gniazdo i najlepiej wyglądałaby z porożem na czubku. Przesłaniała połowę jego twarzy, co pewnie było powodem jego tłustej skóry i pryszczy. Tępotę potęgował fakt, że Pete chyba nie potrafił domykad ust. Jego dolna warga zawsze była oddalona od górnej, jakby nieustannie miał coś do powiedzenia, ale ponieważ nieustannie mrużył oczy 6
(dzieciak naprawdę potrzebował okularów) tylko potęgowała wrażenie „śmierci mózgu”. 5 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Kurna. Chyba zniknęła – stwierdził Pete, jeszcze bardziej mrużąc oczy i przysuwając twarz bliżej szyby. - Nigdy jej tam nie było. Teraz możesz iśd zmienid znak? Pete wzruszył ramionami. - Jeszcze nie – powiedział i podrapał się po kroczu. – Wiewiórka może zaraz wrócid. Z posiłkami. Randall odwrócił wzrok i wyjrzał przez okno po swojej stronie pojazdu. Jedną rękę trzymał na kierownicy, chod zaparkowali. Nie wiedział, dlaczego to robił, ale zawsze trzymał rękę na kierownicy, czy silnik był włączony czy nie. - Okej, dla dobra ogółu uznajmy, że wiewiórka gdzieś tam jest – powiedział. – Na pewno będzie mniej niebezpieczna niż menele w mieście. - Bójka z menelami przynajmniej zwolniłaby mnie z siedzenia tutaj całą noc – mruknął Pete. - O czymś zapominasz – odparł Randall. – Stojąc tutaj, możemy zarobid. Zanim Pete odpowiedział, milczał przez chwilę. - W jaki sposób? - Jeśli jesteś takim upierdliwcem jak ja, ludzie chętnie podsuną ci kilka dolców, żeby szybciej przejechad. - Bierzesz łapówki? Randall odwrócił się do Pete’a. 7
- Dodatki – powiedział. – Wolę nazywad je dodatkami do mojej emerytury. - Kiedy przechodzisz na emeryturę? – zapytał Pete. 6 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Za pięd lat. Będę miał pięddziesiąt pięd lat życia. I trzydzieści sześd lat służby. Tyle chyba wystarczy. Pete zmarszczył brwi. Chyba próbował coś przeliczyd. Randall pokręcił głową i wrócił do wyglądania przez swoje okno. Niewiele było widad. Drugi koniec mostu do B Movie Hell oświetlała samotna latarnia. Na nocnych patrolach za szczęście uchodziło natrafienie na jeden samochód w tygodniu. To doprowadzało policjantów do szaleostwa. Nuda, oczekiwanie i bezsens. Randall zdążył się przyzwyczaid. Ciężko bywało tylko wtedy, kiedy musiał siedzied z kimś nowym, jak Pete. Banalne rozmowy były często bardziej męczące niż cisza. - Ile kasujesz za przejazd? – zapytał Pete. - Tyle, ile według mnie mogą zapłacid. - Ile najwięcej dostałeś? - Pięddziesiąt baksów. - Kurwa, serio? – Pete wydawał się zaskoczony. – Ja wyciągnąłbym stówkę. Randall odwrócił się do niego i zobaczył, że po raz setny drapał się w 8
okolicach krocza. - Po co ci tyle kasy? – zapytał Randall. – Żeby kupid sobie maśd na swędzenie? - Jakie swędzenie? - Całą noc drapiesz się po jajach. Zaczynasz mnie przerażad. 7 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Pete skrzywił się i na chwilę przestał drapad. - Chyba złapałem coś w zeszłym tygodniu w Bobrzym Pałacu. Randall uniósł brwi. - Chodzisz do Mellencampa? - Niezbyt często czy regularnie, ale wiesz, zdarza się. - Ale nosisz czapeczkę, co? - Czapeczkę? - Wiesz, co mam na myśli. Pete przez chwilę wyglądał na zagubionego, zanim załapał, co miał na myśli Randal.. - Och tak, ale nie cały czas. Znaczy, laska z zeszłego tygodnia miała na pysku jakieś syfy. Chyba od niej coś złapałem. Randall pokręcił głową. - Jezu, Pete. Nie mogłeś sobie wybrad dziewczyny? - Mogłem. – Pete zarumienił się lekko. – Ale tej jeszcze nie miałem, więc pomyślałem, że powinienem. - Nie mówiłeś, że rzadko tam chodzisz? 9
- No tak, ale zaliczyłem już wszystkie, przynajmniej raz. - Ile jest tam dziewczyn? - Jakieś trzydzieści. Od dłuższego czasu nie mają nowych. Myślę, że powinni trochę odświeżyd skład. - Lepiej żeby Mellencamp tego nie usłyszał. - On nie jest taki zły. Kiedy go widywałem, zawsze był miły. 8 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Randall prychnął. - Oczywiście że tak. Jesteś jego klientem. Czyli przy okazji jego dłużnikiem. - Nie jestem. Płacę z góry. To jedna z zasad. - Jasne. A co się stanie, jeśli złapiesz go z niesprawnymi światłami? - Ma niesprawne światła? - Nie. Ale jeśli będzie miał, nie będziesz mógł go za to ukarad. - Czemu? - Bo opowie całemu miastu, że lubisz drapanie jaj zmiotką do kurzu. Pete wydawał się zaskoczony. - Kto ci to powiedział? - Nikt. Tak mi się powiedziało. – Dokładniej przyjrzał się twarzy młodego partnera. – Lubisz drapanie jaj zmiotką do kurzu? - Nie. - Dobra, nieważne – powiedział Randall, nie zamierzając zagłębiad się w 10
rozważaniach o swoim partnerze w niedwuznacznej sytuacji ze zmiotką do kurzu. – Chodzi mi o to, że tego typu rzeczy wracają. Skoro Mellencamp ma cię w kieszeni, w dowolnej chwili może zażądad od ciebie czegoś, czego nie będziesz chciał zrobid, ale będziesz czuł presję, żeby mimo wszystko się zgodzid. Pete zaśmiał się o ponownie podrapał po kroczu. - Tak, jasne. – Nagle usiadł prosto, jakby został dźgnięty w brzuch gorącym pogrzebaczem. – Muszę się odlad – powiedział. 9 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - A wiewiórka? - Jaka wiewiórka? Randall westchnął ciężko i wyciągnął rękę ku samochodowemu radiu. Włączył je, a gdy rozpoznał melodię, zwiększył głośnośd. Było to The Greatest Love of All1 Sexual Chocolate. - Przy drodze zmieo tą liczbę mieszkaoców, dobra? – powiedział. - Zmienię, jak będę wracał. Naprawdę mi się chce. - Dobra, tylko się spiesz, zanim ktoś jeszcze umrze. Pete otworzył drzwi, ale nim wysiadł, obejrzał się na Randalla. - Kiedy wrócę, może posłuchamy czegoś innego niż EMM? - Co ci nie pasuje w EMM? - Eighty Movie Music2? Takie gówno toleruję tylko w ograniczonych ilościach! - Ale to tutejsza stacja. Warto wspierad swoich. 11
- Nie chcesz czasem posłuchad czegoś innego? - Na przykład? - Może rap? - Co to jest rap, co cholery? – Randall doskonale wiedział, czym był rap, ale z radością udawał idiotę, żeby zobaczyd reakcję Pete’a. - Jezu, Randall. Jak wrócę, puszczę ci kawał świetnego rapu. Randall przełączył radio na inną stację i patrzył, jak jego młody przydupas 1 Ang. „Największa miłośd ze wszystkich” 2 Ang. Muzyka filmowa lat osiemdziesiątych 10 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia szedł w kierunku kawałka trawy przy ciemnym lesie. Pete niebawem zniknął za wysokimi drzewami. Randall założył, że nie chodziło tylko o sikanie. Pewnie musiał się podrapad albo obejrzed wysypkę, którą najwyraźniej załapał w Bobrzym Pałacu. Zadrżał na samą myśl. Zastanawiał się, czy tej nocy dotykał rąk Pete’a. Uznawszy, że nie, z radością oddał się śpiewaniu The Greatest Love of All oraz niezapomnianej piosence Wild Stallyns, która zaczęła się po reklamach, czyli po co najmniej pięciu minutach. Pete wciąż nie wracał z lasu, więc Randall postanowił do zaskoczyd i znaleźd w radiu jakiś rap. Przeskoczył przez kilka stacji, nim wreszcie trafił na ten gatunek. Wytrzymał dziesięd sekund, po czym znowu zmienił stację. Wtedy właśnie trafił na Jeffreya Osborna śpiewającego On the Wings of Love. Nie słyszał tej piosenki od lat, ale natychmiast przypomniał sobie, jak 12
uwielbiał ją śpiewad za młodu. Świadom, że Pete był jedyną osobą w zasięgu słuchu, odsunął obydwie szyby i maksymalnie podkręcił głośnośd, po czym przyłączył się do Jeffreya Osborna w chórkach. Spodziewał się, że Pete wybiegnie z krzaków, żeby zbadad źródło hałasu. Drąc się na całe gardło, zerkał ponad kierownicą na ciemne drzewa i wypatrywał partnera. Ani śladu Pete’a. Czy jakiegokolwiek ruchu w krzakach. Piosenka zbliżała się do kooca, więc postanowił włączyd światła, by w ten sposób zwrócid uwagę Pete’a. Lampy świeciły kilka sekund, zanim pojawił się jakiś ruch. Wysoki mężczyzna o szerokich barkach wyszedł z lasu i stanął w świetle reflektorów. 11 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia To nie był Pete. Był znacznie większy. Kiedy mężczyzna stanął w centrum oświetlonego obszaru, Randall mógł mu się dobrze przyjrzed. Z wrażenia przestał śpiewad On the Wings of Love. Zamarł z otwartymi ustami, wpatrując się w postad przed sobą. Mężczyzna zatrzymał się w świetle, jakby chciał, żeby Randall dobrze mu się przyjrzał. Miał na sonie czarne dżinsy i lśniącą kurtkę z czerwonej skóry, a pod nią czarną kamizelkę. Miał okrutnie wymizerowaną twarz, a przynajmniej tak się wydawało, dopóki Randall nie przeanalizował jej w swoim umyśle. Zdał sobie sprawę, że nie patrzył na twarz ze skóry i kości. Patrzył na gumową maskę. Brudną żółtą maskę wyglądającą jak ludzka czaszka. Szczerzyła się w 13
paskudnym uśmiechu, kilka zębów zostało zaczernionych. Z czubka maski wystawało wysokie na dwa cale pasmo czerwonych włosów. Zaczynało się tuż nad czołem, jak u Mohikanina czy Irokeza. Przez dwa otwory w masce spoglądały błyszczące, czarne oczy. Uwagę Randalla zwróciły jeszcze dwie rzeczy, zanim odpalił silnik i ruszył na wstecznym. Facet w żółtej masce trzymał w lewej ręce długie i ostre srebrne ostrze. Było one pokryte krwią, która powoli ściekała na ziemię. W drugiej ręce miał ludzką głowę, którą trzymał za kępę gęstych brązowych włosów. Randall szerzej otworzył oczy, na zawsze zapamiętując ten makabryczny obraz. To była głowa Pete’a. 12 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia
14
Dwa - Nikt nie będzie pomiatał Baby. Baby słyszała te słowa z ust Patricka Swayze już tysiące razy. Mimo wszystko miała dreszcze. Były czymś więcej niż jej ulubionym fragmentem Dirty Dancing. W głębi duszy wierzyła, że pewnego dnia pojawi się prawdziwy facet pokroju Johnny’ego Castle, podniesie ją z kolan, sprawi, że poczuje się ważna i zabierze ją z Bobrzego Pałacu. Marzyła, by trafid do weselszego, przyjemniejszego miejsca. Wystarczyłby kurort jak z filmu. Pseudonim „Baby” przybrała tuż po przybyciu do Bobrzego Pałacu. Pasował, bo wtedy była najmłodszą z dziewcząt. Teraz miała dziewiętnaście lat, a korona najmłodszej w Pałacu trafiła do jej koleżanki Chardonnay, siedemnastolatki. Ale Baby zostało, chodby dlatego, że nikt nigdy nie nazywał jej inaczej. Dzięki temu oglądanie Dirty Dancing było dla niej wyjątkowe. Próbowała stylizowad się na Jennifer Grey, aktorkę z filmu. Miała podobną figurę i parę białych dżinsów, które nosiła prawie codziennie. Największą różnicą pomiędzy nimi było jasnoniebieskie znamię na lewym policzku, którego Jennifer Grey nie miała. Baby owszem, co z daleka rzucało się w oczy. Pamiętała, że jako dziesięciolatka spędziła pół dnia i zużyła dwie kostki mydła, próbując je zmyd. Jednak znamiona nie znikają tak łatwo. Lata mijały, a ona przyzwyczaiła się do niego. Clarisse, burdelmama Bobrzego Pałacu, zawsze nazywała je kropką piękna. Baby nauczyła się właśnie tak je postrzegad. I tak podejrzewała, że większośd dziewcząt w Bobrzym Pałacu jej zazdrościła. Każda chciała byd Baby, tą z Dirty Dancing, nie tą oglądającą film w pokoju. W 13 15
Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia swoim pokoju. Rozległo się pukanie do drzwi. Baby zatrzymała film, ponieważ nie chciała, by coś zniszczyło jej taniec z koocówki. Uwielbiała każdą sekundę śpiewanego przez Billa Medleya i Jennifer Warnes Time of My Life. Stoczyła się z łóżka i podeszła do drzwi. Zanim do nich dotarła, gałka obróciła się i skrzydło się uchyliło. Chardonnay wsunęła głowę przez szczelinę. - Cześd, Baby. Co robisz? - Oglądam film. Chadonnay miała długie brązowe włosy upięte w kok na czubku głowy. Była naturalnie piękna i miała nieskazitelną oliwkową skórę. Weszła do środka i cicho zamknęła za sobą drzwi. - Słyszałaś wieści? – zapytała. - Nie. A co? Chardonnay była jedną z niewielu dziewczyn, które uwielbiały pracę w Bobrzym Pałacu. W przeciwieostwie do Baby, nie chciała odchodzid. Uwielbiała tę robotę i mieszkanie w B Movie Hell. Podniosła pilota z łóżka Baby i skierowała ku telewizorowi. Zamierzała nacisnąd przycisk, kiedy zauważyła na ekranie Patricka Swayze. - Znowu Dirty Dancing? – zapytała. - Nie było nic innego – skłamała Baby. Chardonnay uśmiechnęła się i wskoczyła na łóżko, opierając sie na zagłówku. Baby do niej dołączyła i położyła obok. Obydwie miały na sobie piżamy. Baby porównała swoją flanelową, z kanarkiem Tweetie z jedwabną, 16
14 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia upstrzoną cętkami Chardonnay. Ta druga była znacznie bardziej dorosła i wyrafinowana. - Wiesz, powinnaś kiedyś obejrzed Wygrane marzenia. Też dobre – powiedziała Chardonnay. - Nikt nie będzie lepszy niż Johnny – doparła Baby. Chardonnay pokręciła głową i uśmiechnęła się. - Ale Patrick Swayze już umarł. A Adam Garcia z Wygranych marzeo żyje. I ciągle jest ciachem. - Możesz sobie go wziąd. Ja zostaję z Johnnym. - Dobra – powiedziała Chardonnay, przeskakując z kanału na kanał. – Ale jeśli Adam Garcia się tu kiedyś pokaże, będę trzymała cię za słowo. Baby trochę irytowało to zmienianie kanałów. DVD z Dirty Dancing zostało spauzowane, więc nic jej nie ucieknie, ale przecież nie dała koleżance po fachu zgody na skakanie po kanałach. - Czego szukasz? – zapytała. - Wiadomości. O, mam. Patrz! Baby spojrzała na ekran telewizora. Miała w pokoju tylko malutki, przenośny odbiornik, ale nawet na tym niewielkim ekranie rozpoznała twarz. - To Pete Neville? - Tak – powiedziała Chardonnay. – Ktoś go zamordował. Baby przyłożyła rękę do ust. 17
- O mój Boże. Co się stało? Był naprawdę przemiły. - Niewiele mówią, ale Sophie mówiła, że podsłuchała, że jakiś 15 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia zamaskowany wariat odciął mu głowę. - Co? - Poważnie. W wiadomościach nie wspominali o tym, ale mówili, że zabójca miał maskę. - Złapali go? - Jeszcze nie – powiedziała Chardonnay i odwróciła się do Baby z udawanym przerażeniem na twarzy. – Tylko pomyśl, że by się tu pojawił. Kto wie, czyją głowę by odciął najpierw? Baby szturchnęła ją zaczepnie. - Nie żartuj sobie w ten sposób! - Ale to podniecające, nie? – zapytała Chardonnay. – Chyba nie słyszałam o seryjnym zabójcy w B Movie Hell. - I wolałabym nie słyszed. Przez ciebie nie będę mogła spad. - Doktor Bob miał dobry pomysł – powiedziała Chardonnay. - Jaki? - Dziś rano wyjechał na urlop. Pojechał na Fidżi na dwa tygodnie. - Serio? To kto teraz rozdaje pigułki i resztę? - Chyba Clarisse. Baby cieszyła się, że doktor Bob wyjechał, ale ukrywała to przed Chardonnay. 18
- Och. Przerażające, nie? W mieście lata psychopata, a nasz doktor pojechał na Fidżi. Chardonnay zachichotała. 16 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - To bez różnicy. Gdyby ci odciął głowę, doktora Bob i tak by jej nie przyszył. - Och, to okropne. Nie powinnaś żartowad z takich rzeczy. - Nikt nie słyszy. - Może nie, ale takie żarty to kuszenie losu. Chardonnay zachichotała. - Straszny z ciebie cykor. Jeśli chcesz, mogę z tobą zostad na noc. Sposób, w jaki to powiedziała, wskazywał, że z radością by to zrobiła. Fakt, że miała na sobie piżamę i już przykrywała się kołdrą, kazał podejrzewad, że bardzo chciała to zrobid. Baby nie miała nic przeciwko. To normalne, że nikt nie chce byd sam, kiedy w mieści grasuje zamaskowany morderca. Im dłużej Baby o tym myślała, tym bardziej cieszyła się z towarzystwa. - Dobra – powiedziała. – Ale musisz obejrzed ze mną koocówkę Dity Dancing. - Dobra – odparła Chardonnay. – Ale kiedy skooczymy, obejrzymy Wygrane marzenia. Muszę ci pokazad ten film. - O czym jest? 19
- Spodoba ci się. O dziewczynie, która ucieka z domu, żeby zacząd nowe życie w Nowym Jorku. Dostaje pracę w barze i zakochuje się w przeboskim gościu. - Chciałabym pojechad do Nowego Jorku. - No dziś zostajemy z Adamem Garcią, Baby – powiedziała Chardonnay, 17 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia zeskakując z łóżka i kierując się do wyjścia, by przynieśd płytę z filmem. Kiedy otworzyła drzwi, dodała: - Chyba że przyjdzie ten zamaskowany morderca i wcześniej nas zabije! Baby uśmiechnęła się uprzejmie. Nie obchodził jej zamaskowany morderca. Bardziej interesowała ją wieśd, że doktor Bob, wewnętrzny lekarz Bobrzego Pałacu, wyjechał z miasta. 18 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia
20
Trzy Telefon dzwonił chyba od kilku godzin. Jack Munson uznał nieznośny hałas za częśd snu. Kiedy otworzył oczy, na szafce przy łóżku zobaczył w połowie opróżnioną butelkę rumu. Obok leżała komórka wypluwająca z siebie absurdalnie głośny, starodawny sygnał. Wyciągnął rękę i wziął telefon, a kiedy podniósł głowę z poduszki, natychmiast poczuł skutki wypicia dużej ilości alkoholu poprzedniego wieczora. - Tak – mruknął, mrugając oczami i próbując trochę się rozbudzid. - Cześd, Jack. Powiedz, żeby nie masz kaca. - Nie mam kaca. - To dobrze, bo musisz jechad do biura. Mam coś dla ciebie. Coś dużego. Jack potarł czoło i próbował oszacowad, ile snu uda mu się utargowad. - Okej, daj mi kilka godzin. Głos po drugiej stronie zawahał się chwilę, po czym odpowiedział naglącym tonem: - Jack, potrzebuję cię na teraz. - Okej. Godzinę. - Daję ci trzydzieści minut. Kiedy dojedziesz, oddzwoo na ten numer. Rozłączył się. Jack opuścił głowę na poduszkę, - Kurwa – mruknął do siebie. Zamknął oczy i bezskutecznie próbował przespad się jakieś trzydzieści sekund, ale wiedział, że chodby mógł to zrobid, nie byłoby to najmądrzejsze. Głos z telefonu należał do jego starego szefa, Devona Pincenta. Nie dzwonił 19 21
Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia do niego od ponad roku. Nie pracował od niemal trzech. Skoro Pincent miał dla niego robotę, musiała byd niesamowicie ważna. Coś dużego. Usiadł prosto i natychmiast poczuł zawroty głowy. Odezwał się dawny trening. Nawyki „starej szkoły” natychmiast wróciły. Stoczył się z łóżka i poszedł do łazienki. Musiał przynajmniej wciąd prysznic i umyd zęby. Zostanie mu dwadzieścia pięd minut na ubranie, zejście do samochodu i dotarcie do komendy na spotkanie z Pincentem. Nastawił kurek z wodą na nieznośnie gorący i zaczął mocno szorowad, by się pobudzid. Podziałało. Powoli zaczynał wracad do życia. Nie robił tego już od bardzo dawna. Przez kilka ostatnich lat, kiedy budził się z kacem, wszystko robił powoli. Ale lata dwiczeo w Siłach Specjalnych nie poszły w zapomnienie. Kiedy musiał byd czujny i sprawny, jego ciało i umysł potrafiły działad pomimo niesprzyjających okoliczności. A kac nie należał do takowych. Jego umysł zaczął się koncentrowad na przedmiotach, które musiał zabrad. Pistolet, paszport, kilka fałszywych dowodów tożsamości i przepustkę wpuszczającą do budynku, o ile jeszcze nie została unieważniona. Kiedyś zapewniono go, że nie stanie się to bez jego wiedzy. Szorując zęby, zaczął obmyślad powody, dla których Pincent go wzywał. Trzy lata temu jednostka powiedziała mu, że jego usługi nie były dłużej potrzebne. Nazwali go dinozaurem. Utknął w przeszłości. Jego metody nie były skuteczne. No i jeszcze picie. To był problem. Gdy się starzał, coraz trudniej było mu pogodzid się z rzeczami, które widział i robił w młodości. Dla 22
20 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia kraju i większego dobra. Jedna rzecz prześladowała go szczególnie długo. Popełnił błąd, którego nie można naprawid. Błąd, który w kółko pojawiał się w jego umyśle. Tylko alkohol przynosił ulgę od bólu i zapomnienie, chodby na kilka godzin. Kiedy wysyłano go na bezterminowy urlop, za koronne argumenty posłużyły picie i nastawienie. Wiedział, że bywał niestabilny, szczególnie pod wpływem alkoholu, a kiedy mówił szczerze, także nie zyskiwał sympatii innych. Ale to nie wszystko. Czasy się zmieniły. Technika się zmieniła. Mięśnie już nie były potrzebne. A przynajmniej jego. Współczesne techniki śledcze wymagały ludzi o technologicznych umysłach. Młodych. Dobrych, którzy nie musieli ukrywad swoich czynów. Ani pid, by o nich zapomnied. Przejrzał stare służbowe ubrania i wybrał szare spodnie oraz czarną koszulę. Żadne nie leżało tak dobrze jak kiedyś. Przybyło mu co nieco w okolicach klatki piersiowej i pasa. Tam, gdzie kiedyś były mięśnie, teraz znajdowały się, jak mawiał, „bardziej miękkie mięśnie”. W chwilach autorefleksji uznawał, że inni nazwaliby to tłuszczykiem. Górny guzik koszuli nie chciał się dopiąd, więc nie szamotał się z nim i postanowił pójśd bez krawata. Narzucił lekko dopasowaną brązową kurtkę z zamszu i krótko przejrzał się w lustrze. Stał się wymytą, starszą wersją samego siebie. Wyglądał jak gówno. W młodości Munson niemal zawsze kogoś miał. Teraz, jako starzec i 23
singiel, najbardziej żałował, że nie miał kobiety, która rankiem robiłaby mu śniadania. Całymi dniami za towarzysza miał rum, a on nie jest najlepszym 21 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia kucharzem. Czyszczenie butelki z resztek pozostałych po poprzedniej nocy także nie nastrajało go na gotowanie czegokolwiek. Kiedy nasuwał zegarek na nadgarstek, zdał sobie sprawę, że nie miał czasu nawet na kawę. Pociągnął więc spory łyk z butelki przy łóżku. To mogła byd ostatnia okazja na napicie się czegoś tego dnia, więc teraz albo nigdy. Kurde, rankiem takie cuda smakowały wspaniale. Zamierzał odstawid butelkę, kiedy naszła go myśl, czy później uda mu się kupid coś więcej. Pewnie nic. Zakręcił butelkę i wsunął do wewnętrznej kieszeni zamszowej kurtki. Lepiej dźwigad niż ścigad. Idąc na parking pod blokiem wciąż nie wiedział, dlaczego został tak nagle wezwany. Jego mózg jeszcze nie wyrzucił z siebie całej nagromadzonej w środku waty, co utrudniało łączenie wątków. Rum też nie pomagał. Odpalił silnik czarnego Lotus Esprit i wyjechał w zaułek za blokiem. Może to sprawka światła słonecznego, ale nagle rozjaśniło mu się w głowie. Uświadomił sobie, że Pincent powiedział „ Potrzebuję cię”. Nie potrzebujemy, nie jednostka potrzebuje, nie twój Kraj. Nie. Potrzebuję cię. Czyli było to coś nieoficjalnego, coś dla outsidera, kogoś zaufanego. Może chciał wyśledzid kreta wśród swoich? A może byli razem na jakiejś misji przed wielu laty i teraz mieli z tym jakieś problemy? Miał nadzieję, że nie. 24
Za starych dobrych czasów załatwili co najmniej sto „pozabiurowych” spraw. W tych czasach, pełnych niedyskrecji, mogliby pójśd do więzienia za właściwie każdą operację z przeszłości. Pincent nadzorował lub kierował 22 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia większością z nich. Jack był jego tajną prawą ręką. Za starych czasów nazywano go Duchem, ponieważ nikt nigdy go nie widział. Jack Munson był najtajniejszym z tajnych agentów. Za starych czasów. 23 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia
25
Cztery Jazda przez miasto, by dotrzed na komisariat, była rozmytą plamą klaksonów i znaków stopu. Munson ignorował wszystko. To ciekawe zachowanie wiązało się ze spożyciem rumu na śniadanie. Alkohol przywołał zapomnianą umiejętnośd dotarcia z punktu A do punktu B bez koncentracji na otoczeniu. Zawsze trafiał bez pudła, docierał dokładnie do miejsca, w którym chciał się znaleźd, i zwykle miał kilka minut zapasu. W tym przypadku dojechał dwadzieścia minut po czasie, ale winą należało obarczyd absurdalnie krótki limit czasowy nałożony przez Pincenta. Ochroniarz czekał na niego przed budynkiem. Przeszli przez recepcję do wind. Niewiele się tam zmieniło. Kiedy otworzyły się drzwi na ósmym piętrze, pierwszym, co zobaczył, była twarz Pincenta. Jego stary kolega czekał na niego tuż przy wejściu. Wyglądał marnie, stresująca praca wiele z niego wyssała. Włosy także cofnęły się o dodatkowy cal. Wciąż miał na głowie dośd bujną siwą czuprynę, ale czoło sięgało znacznie wyżej. - Dużo dłużej myjesz twarz rano? – palnął Munson pod wpływem rumu. - Co? - Łysiejesz. - Piłeś? - Nie – odparł Munson i dodał: - Nie miałem czasu na śniadanie. Wczoraj wieczór wypiłem kilka kolejek i mój żołądek nie czuje się najlepiej. Jedzenie przywróci mnie do normy. Czy mogę liczyd, że ktoś przyniesie mi kanapkę z 24 26
Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia bekonem? Pincent nawet się nie uśmiechnął. Najwyraźniej opuściło go poczucie humoru. Kolejna wyraźna zmiana dotyczyła ubioru. Był ubrany lepiej, niż Munson kiedykolwiek widział. Nosił elegancki grafitowy garnitur z białą koszulą i granatowym krawatem. Jedno się w nim nie zmieniło. Jego twarz nadal nic nie zdradzała. To była jedna z jego najlepszych cech. Pokerowa twarz. - Tędy – powiedział Pincent. Nie czekając, odwrócił się i ruszył długim korytarzem. Munson poszedł za nim do sali konferencyjnej na koocu. – Usiądź – powiedział Pincent, zamykając drzwi za Munsonem. W środku znajdował się dugi marmurowy stół z sześcioma czarnymi skórzanymi siedzeniami przy każdym z dłuższych boków oraz jednym siedziskiem na samym koocu. W jednym z foteli przy koocu siedziała elegancko ubrana, opalona kobieta wyglądająca na Latynoskę. - Witam – powiedział Munson. – Po wyglądzie oceniam, że pochodzi pani z Jacksonville albo Baltimore. Mam do tego oko. Nabrałem wprawy w terenie. Więc? Baltimore? - Blisko – odpowiedziała. – Verona. - Nie daj się zwieśd – wtrącił Pincent. – Dopiero się rozgrzewa. Jack trochę wariuje i nie jest do kooca sobą, kiedy czegoś nie zje. – Szturchnął Munsona. – Jack, to Milena Fonseca. Fonseca miała na sobie czarny przyległy kostium i czarną koszulę, a ciemne włosy zebrała w kooski ogon. Munson zakładał, że pracowała w 27
25 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia terenie i miała nieco ponad trzydzieści lat (i może marzyła o karierze złodziejki). Miała niemal posągowe rysy, wysokie kości policzkowe i duże brązowe oczy. Od razu ją polubił, tylko za nie. Munson uwielbiał brązowe oczy. Fonseca nie wstała z miejsca. - Miło cię poznad, Jack – powiedziała i wyciągnęła rękę. Ujął ją i potrząsnął mocno, chod krótko, po czym usiadł. Pincent przyciągnął sobie fotel i usiadł obok niego. - Milena jest o wszystkim poinformowana i przekaże ci informacje z prędkością światła, kiedy wyjedziecie. - Dokąd pojedziemy? - Do B Movie Hell. Ale najpierw zajrzycie do zakładu. - B Movie co? - Hell. Munson zmarszczył brwi. Przez chwilę myślał, że jednak wypił za dużo rumu, ale Pincent potwierdził. Powiedział „B Movie Hell”. - Co to za B Movie Hell? – zapytał. - Wiejska mieścina na środku zadupia. Kiedyś nazywała się Hrabstwem Sherwood. - Nazwa idealna. - Owszem. Jakieś dwadzieścia lat temu przeprowadził się tam bogaty 28
ofiarodawca Silvio Mellencamp. Pracował w przemyśle filmowym. Kiedy się wprowadził, zmieni nazwę z Sherwood na B Movie Hell. 26 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Nie wiedziałem, że można zmienid nazwę miasta, kiedy się tam przeprowadza. Coś mnie ominęło? - Nie, Jack. Ale Silvio Mellencamp zbił fortunę jako producent filmowy w latach osiemdziesiątych i dziewięddziesiątych. Kiedy wprowadził się do Hrabstwa Sherwood, zainwestował w tamtejszą gospodarkę mnóstwo pieniędzy. Zmienił całą mieścinę w świątynię jego ulubionych filmów. Nigdy tam nie byłem, ale mówi się, że wszystko tam jest hołdem złożonym filmom z lat osiemdziesiątych. Mają nawet wieże Nakatomi, posąg Rocky’ego Balboa i restaurację McDowell’s. - Nie mam pojęcia, o czym mówisz. - Nie martw się. To nic ważnego. Munson niepewnie zmienił pozycję. Utrzymywał dobrą kondycję i niską wagę (do pewnego stopnia), ale jego ubrania wydawały się teraz ciaśniejsze niż tuż po założeniu. Obrócił fotel plecami do Fonseci i poprawił spodnie. Nie było sensu zwracad uwagi na kiepsko dopasowany w kroku materiał. - Jakie filmy robił ten gośd? – zapytał Munson. – Coś, co mogłem widzied? - Porno – odparł Pincent. – Był jednym z największych producentów i dystrybutorów w przemyśle pornograficznym, kiedy na topie były kasety VHS. Kiedy weszły DVD, stwierdził, że jego czasy minęły. Sprzedał swoje udziały i 29
wycofał się z interesu. Jak mówiłem, przeprowadził się do Hrabstwa Sherwood, dużo tam zainwestował, a w zamian mieszczanie zgodzili się za zmianę wszystkiego, włącznie z nazwą. 27 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Mieszczanie? Dobre słowo – stwierdził Munson. – Moim zdaniem, obecnie za rzadko się go używa. Wyobrażam sobie brodatych ludzi z widłami. - Cóż, w tym punkcie możesz mied rację – odparł Pincent. - Więc do czego mnie potrzebują? – zapytał w koocu Munson, nie widząc sensu dla wcześniejszej rozmowy o pornografii i B Movie Hell. Pincent nabrał powietrza. - Mamy spory problem. Właściwie, to ja mam spory problem i chciałbym, żebyś się nim zajął. Ktoś zapukał do drzwi. - Proszę – krzyknęła Milena Fonseca. Drzwi otworzyły się i do środka weszły plecy starszej kobiety z siwymi włosami, ubranej w niebieską tunikę i ciągnącej za sobą wózek z jedzeniem. Przez kolejne dwie minuty nikt się nie odzywał, a ona wykładała na stół kawę i kanapki. Kiedy skooczyła, Pincent podziękował jej i wyszła. Kiedy drzwi zostały zamknięte, Munson wziął kubek i dzbanek, po czym zaczął nalewad sobie kawy. Foncesa sięgnęła po sok pomaraoczowy, a Pincent wykorzystał okazję, by wrócid do tematu. - Słyszałeś o operacji Blackwash? – zapytał. 30
Munson upił łyk czarnej kawy. Smakowała niesamowicie. Od dawna nie pił prawdziwej kawy. Odpowiedział szybko, by móc pociągnąd kolejny łyk. - Nie, nigdy. - Cóż, to dobrze. W pewnym sensie – odparł Pincent. – Chociaż to znaczy, że będę ci musiał wszystko wyjaśnid. 28 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Upił kolejny łyk kawy i pogratulował Pincentowi: - Świetna kawa. - Wiem. Następny łyk. - Powinienem słyszed o operacji Blackwash? - Absolutnie nie. - Ale myślałeś, że słyszałem? – Kofeina szybko zaczynała działaś. Munson czuł, jak z każdą sekundą wyostrzały mu się zmysły. - Jesteś dośd dobrze poinformowany – ciągnął Pincent. – Ale to ściśle tajny projekt sprzed kilku lat. Każdy zaangażowany miał zaprzeczad, jakoby cokolwiek o nim wiedział, nawet podczas najgorszych tortur. Mieliśmy dobrych ludzi. Najlepszych. - Ja dowiedziałam się o tym dopiero dziś rano – dodała Fonseca. - Ja też – odparł Munson. – Więc możemy założyd, że operacja Blackwash się spierdoliła? - Żebyś wiedział, Jack. Muszę to uprzątnąd. I to szybko. - Więc powiedz mi, co muszę wiedzied, i się za to wezmę. 31
Pincent uśmiechnął się sztucznie. - Dobrze. Przejdźmy do sedna – powiedział. – Operacja Blackwash była wytworem jakiegoś twardogłowego idioty sprzed kilku lat. Jakiś chujogłowy, który naoglądał się za dużo filmów szpiegowskich, uznał, że powinniśmy stworzyd elitarny oddział znakomicie wyszkolonych, podobnych do robotów szpiegów i zabójców. Plan zakładał ich jak najwcześniejsze wyłapanie, 29 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia naprawdę bardzo młode. Niektórzy kandydaci byli jeszcze niemowlakami, najstarsi mieli pięd lat. Uznaliśmy, że, trenując ich od takiego wieku, stworzymy zespół niemal idealnych żołnierzy. Munson upił kawy i odłożył kubek na stół. Sięgnął do talerza ze słodyczami i wziął rogalik, który wpadł mu w oko. - Widzę, w którym miejscu projekt był zły – powiedział, gdy wgryzał się w rogalik. – Założę się, że skooczyliście z grupką Dannych DeVito a nie Arnoldów Schwarzeneggerów, tak? - Nie było aż tak źle, ale dobrze kombinujesz. - A matoł, który na to wpadł? Pincent wzruszył ramionami. - Jak mówiłem, twardogłowy idiota. - Mówiłeś też coś o chujogłowym. - Tak, cóż, to mi zostało z czasów, kiedy próbowałem wymyślid sobie pomysłową i niesamowitą ksywkę. Wtedy myślałem, że bycie innym 32
oznaczało bycie mądrzejszym. Wiesz, jaki byłem. Uczymy się całe życie. - Więc co się stało z projektem? - Został zawieszony dawno temu. - Po ilu latach? - Dwunastu. - Dwunastu latach? – Munson się wzdrygnął. – Dwanaście lat zajęło wam zrozumienie, że to był gówniany pomysł? - Tak bywa, kiedy mowa o własnym projekcie, Jack. 30 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Czemu został zawieszony? Forseca chętnie się wtrąciła: - Jeden z obiektów testowych popełnił samobójstwo. Jack na nią spojrzał. Była śmiertelnie poważna. Zwrócił się do Pincenta: - Tylko jeden? Minęło dwanaście lat, zanim jakiś się złamał? Jestem pod wrażeniem. Ile obiektów testowych mieliście? - Pięd. - Pięd? Od samego początku? - Tak. - Chyba już to rozgryzłem. Jeden z przeciętniaków się zabił, więc projekt rozwiązano, ale w tej pięcioosobowej grupie był ktoś, kto ci się spodobał, tak? Pincent przytaknął i odwrócił wzrok. - Sorki – powiedział Munson i przepraszająco uniósł ręce. – To przez kofeinę. Kontynuuj. Nie chciałem przerywad. 33
Przez całą rozmowę Milena Fonseca obserwowała każdy ruch Munsona. Miał wrażenie, że go oceniała. Tylko ona wiedziała, co nagadał jej o nim Pincent i wyglądało na to, że próbowała wyczud, jakim agentem był. Zastanawiał się, czy już zauważyła, że był wstawiony. Zerknął na nią i się uśmiechnął. Wytrzymała spojrzenie, ale nie odwzajemniła uśmiechu. Tak, przejrzała go. Pewnie wyczuła rum w jego oddechu. Uznał, że to dobrze. Niech skupi się na tym, może pominie ważniejsze rzeczy. Munson wrzucił do ust ostatni kawałek rogala, mrugnął do Fonseci i skupił się na Pincencie, który kooczył nalewad sobie kawę. 31 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Przeprowadzaliśmy na nich, nazwijmy to, wątpliwe moralnie eksperymenty – ciągnął Pincent. – Teraz by nie przeszły, za dużą wagę przywiązuje się do praw człowieka i takich tam. - No i to były dzieci. - Tak. Munson lekko się uśmiechnął. - Co to za wątpliwe moralnie eksperymenty? - Cóż, po pierwsze trening wojskowy, który, powiedzmy, można przeprowadzid na każdym, nawet najmłodszym. Ale później zaczęliśmy testowad na nich narkotyki poprawiające zdolności umysłowe. Dopijając resztkę kawy i rozważając nalanie następnego kubka, Munson zdał sobie sprawę, że Fonseca i Pincent na niego patrzą. To był najważniejszy 34
element historii. - Co robiły dragi? – zapytał. Pincent podjął: - Niektóre miały zwiększyd orientację, wzmocnid zmysły i tak dalej, a inne miały pomagad obiektom w przyjmowaniu rozkazów. - Dragi do kontroli umysłu? - Tak. Munson nie mógł czekad dłużej. Wziął czajnik z kawą i nalał sobie kolejną porcję. - Wiesz co? – powiedział. – Chyba usłyszałem już dośd o Blackwashu, żeby resztę rozgryźd samodzielnie. – Powąchał zawartośd kubka. Nie 32 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia pachniała tak dobrze jak pierwsza, co oznaczało, że był już w pełni obudzony. – Pytanie brzmi, jeśli jeden popełnił samobójstwo i zamknęliście cały projekt, co z pozostałą czwórką? - Zgadujesz? - Zakładam, że trójka jest sześd stóp pod ziemią, ale złoty chłopiec przeżył i gdzieś tu pracuje? - Blisko. - Więc mnie oświed. Bo umieram z ciekawości, jak to się skooczyło. Pincent upił łyk kawy. - Powinienem od razu wszystko posprzątad. Ale emocje wzięły górę i teraz mam przesrane. Dlatego cię potrzebuję. Dlatego utrzymałem cię na 35
liście płac. - Myślałem, że zrobiłeś to, bo mnie lubiłeś. - Nie. To było na wypadek takiej sytuacji jak ta. To bardziej „pozabiurowa” sprawa, niż kiedykolwiek. - Szantażują cię? - Nie. – Pincent wziął największego rogalika z tacy i odgryzł spory kęs, po czym odezwał się z pełnymi ustami, jakby nie chciał, żeby te słowa zostały wypowiedziane. Munson słyszał je jednak głośno i wyraźnie. - Prawie miałeś rację. Trzech umarło. Ale czwarty tu nie pracuje. Ani gdziekolwiek indziej. – Zrobił pauzę dla pogłębienia efektu dramatycznego i dodał: - Czwarty uciekł. - Uciekł? Jak? 33 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Nieważne. - Wprost przeciwnie. Pincent głośno przełknął kęs rogalika. - Wypuściłem go. - Dlaczego? - Bo go lubiłem. - Dobra odpowiedź. - Dzięki. - Więc wypuściłeś go, bo go lubiłeś. Ale teraz powrócił? 36
- Po prawdzie, wrócił kilka lat temu. Został aresztowany za zabójstwo w jaiejś wiosce. Munson udał zdumienie. - I co? Teraz go wypuścili i poluje na ciebie, bo naszły go wspomnienia? - Bardzo śmieszne, ale chyba jest gorzej. - Poluje na mnie? - Dośd tych pierdół. Milena, nie dawaj mu więcej kawy. Zaczyna wariowad. - Oczywiście – powiedziała Fonseca i przesunęła dzbanek poza zasięg ramion Munsona. - Słuchaj – kontynuował Pincent – po zabójstwie zakonnicy powinien zostad skazany na śmierd, ewentualnie na karę dożywotniego więzienia. - Ale? - Ale pociągnąłem za odpowiednie sznurki i uznali go za niepoczytalnego. 34 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Trafił do zakładu psychiatrycznego. - Dlaczego to zrobiłeś? - Mówiłem. Lubiłem go. - Bardzo, z tego co słyszę. Przystojny był? - Zamknij się. – Cierpliwośd Pincenta się kooczyła. – Był dobrym dzieckiem. Przynajmniej wtedy był. Sierota. Jak wszyscy. Ale lubiłem go. Był najlepszy z nich wszystkich. Naturalny. Zabijanie szło mu łatwo, ale nie dlatego, że był zły, ale dlatego, że wcześnie go znaleźliśmy i pokazaliśmy, że 37
zabijanie było dobre. Munson wydął policzki i zerknął, jak Milena Fonseca oceniała tę sytuację. Jej twarz nic nie zdradzała, więc odwrócił się do Pincenta. - Czyli teraz uciekł z zakładu? Pincent przytaknął i odłożył resztki rogalika na talerz. - Bingo. Jest na wolności od prawie trzydziestu sześciu godzin. Munson skinął głową, dostrzegając problem Pincenta. - Chcesz go znaleźd? Czy nie? - Chcę, żeby nigdy nie istniał. - Okej. Jakie szkody poczynił do tej pory? Milena Fonseca nagle ożyła i wtrąciła: - We wczesnych godzinach porannych gliniarzowi w B Movie Hell jakiś wariat w żółtej masce z czerwonym irokezem odciął głowę. Munson uniósł brwi. - To nasz delikwent? 35 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Musi byd – odpowiedział Pincent. - Skoro nosi maskę, skąd możemy mied pewnośd? - Nie możemy – powiedziała Fonseca. – Ale jeśli jakimś cudem to nie nasz obiekt, chyba nie zaszkodzi go złapad, co? - Pewnie nie. Munson spojrzał na drożdżówkę z dżemem, ale Milena Fonseca strzeliła 38
palcami i skupiła jego uwagę na sobie. - O to chodzi – powiedziała. – Żółta maska to prawdziwe błogosławieostwo. Prawdziwy dar od Boga. Póki co tylko my wiemy, kto kryje się za maską. - To nie powinno byd trudne – ocenił Munson. - Racja – przytaknął Pincent – ale kupiłem nam trochę czasu. Na moje polecenie zakład nie poinformował nikogo o ucieczce naszego obiektu. - „Naszego obiektu”? Jeszcze nie wymieniłeś jego imienia – zauważył Munson. - Nazywa się Joey Conrad. - Joey Conrad? Hmmm. Ile osób w wydziale o tym wie? - Niewiele. – Pincent wstał i poprawił krawat, jakby przeglądał się w niewidzialnym lustrze. – Jack, teraz jesteś chyba jedyną osobą, której mogę zaufad i która da radę się tym zająd. Milena pojedzie z tobą i będzie nadzorowad. - Dlaczego? Co ona wniosła do dyskusji? Fonseca odchrząknęła. 36 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Jestem tu starszym oficerem. - Serio? - Tak – przytaknęła. – Devon miał ostatnimi czasy jakieś problemy i przysłano mnie, żebym zajęła się jego operacją. Jadę z tobą, żeby mied pewnośd, że wszystko pójdzie gładko. 39
Munsonowi się to nie podobało. - Devon. To się nie uda. Devon przepraszająco pokręcił głową. - Wszyscy mamy rozkazy, Jack. Milena nie jest głupia. Nie lekceważ jej. - Dobra. Więc co zostaje dla mnie? - Jak skooczysz, będziesz mógł spokojnie iśd na emeryturę. Za bardzo godziwe pieniądze. Munson udawał, że zastanawiał się nad ofertą, chod już dawno podjął decyzję. Potrzebował akcji bardziej niż pragnął (czy potrzebował) zastrzyku gotówki. - Dobra. Wchodzę. - Dobrze – powiedział Pincent. – Będziecie udawad średniej rangi agentów FBI. Milena przygotowała dla ciebie identyfikator, a policja B Movie Hell się was spodziewa. Milena zajmie się wszystkim, czego możecie tam potrzebowad. Jeśli trafi się coś niebezpiecznego, nie będzie się w to mieszad. Ale jeśli coś stanie się tobie, ma mnie natychmiast poinformowad. Munson uśmiechnął się. - Jeśli coś stanie się mnie? 37 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Jack, jesteś najlepszym z dostępnych gliniarzy, ale nie oszukujmy się, Joey Conrad to maszyna do zabijania. Jeśli go znajdziecie, może będzie musieli pożegnad się z życiem. 40
Munson nie musiał słyszed ostatniej części. Poznał Joeya Conrada tak dobrze jak Pincent. W koocu, tak jak powiedział Pincent, nikt pracujący przy operacji Blackwash się do tego nie przyznawał. To dotyczyło także Munsona. 38 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Pięć W Grzesznym Saloniku (prywatnym podziemnym pokoju Bobrzego Pałacu) będąca na witającej służbie Clarisse, tutejsza weteranka, wypalała szóste cygaro tego ranka. Nie zwracała specjalnej uwagi na to, co robiła, więc skrzywiła się, kiedy kątem oka zobaczyła, że popiół z przepełnionej popielniczki wysypał się na jej biurko. Jej szef, Silvio Mellencamp, nie chciał widzied pełnych popielniczek na stanowisku witającej. Nasuwały podejrzenia, że nie dbano o higienę, tak twierdził. A higiena była w Bobrzym Pałacu naprawdę ważna. Jednak dziś wszystko stało. Morderca, którego tutejsi gliniarze nazwami „Czerwonym Czubem” narobił zamieszania. Wszyscy siedzieli przed telewizorami, chcąc dowiedzied się czegoś z wiadomości. Clarisse nie była wyjątkiem. Dzieliła swoją uwagę pomiędzy niekooczący się potok słów z widzącego na ścianie małego telewizora i wibracje komórki, na którą koleżanki wysyłały jej „nowinki” z wiadomości. Wyglądało na to, że uwaga wszystkich skupiła się na Czerwonym Czubie. W mieście, gdzie nigdy nic się nie działo, panowało niesamowite podniecenie. Nikt nie wiedział, kim był zamaskowany morderca i skąd pochodził. Albo czemu zabił Pete’a Neville’a. Młody Neville był regularnym gościem burdelu, 41
zawsze zachowywał się nienagannie. W sypialni nie był szczególnie uzdolniony, ale zawsze traktował dziewczęta z szacunkiem, czego nie można było wiedzied o wielu innych klientach. Nie ustalono jeszcze motywów śmierci Pete’a, więc każdy mógł byd następny. 39 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Clarisse usłyszała kilka dziewcząt na korytarzu. Nieustannie się kłóciły, zwykle o zaginioną maskarę albo wazelinę. - Nie możecie się przymknąd, idiotki? – wrzasnęła w głąb korytarza. - Sissy zabrała mi waniliową wazelinę! – odkrzyknęła jedna z dziewcząt. - Ona założyła moje majtki w panterkę! – krzyknął drugi głos. Później nastąpiły dźwięki plaskania po twarzach i darcia ubrao. Któraś nazwała drugą zawszoną dziwką. - Ostrzegam was – krzyknęła Clarisse. – Ściągnę tu Maskę. Jak nie będziecie się zachowywad, weźmie tę wazelinę i zrobi z wami porządek. A teraz mordy w kubeł. Próbuję oglądad wiadomości! Dziewczęta zamilkły na kilka sekund. Po nich, zgodnie z oczekiwaniami Clarisse, usłyszała plaśnięcie, później szybki łomot stóp i wreszcie trzask zamykanych drzwi. Westchnęła i pokręciła głową, po czym skupiła się na wiadomościach. Praca tego dnia była wyjątkowo bezpłciowa. Zwłaszcza że pojawił się tylko jeden klient. Młody człowiek imieniem Kevin wykorzystał lokalną żałobę i smutek wywołane śmiercią Pete’a Neville’a, by złożyd swoją pierwszą wizytę 42
w Bobrzym Pałacu. Był to nerwowy młodzieniec z jasnorudymi włosami i piegami, pochodził z szanowanej rodziny. Jego ojciec był pastorem, a matka pracowała w fundacji charytatywnej, więc wizyta w burdelu była ryzykowna. Ale nie musiał się martwid. Dyskrecja była tu równie ważna jak higiena. Jednak pojawienie się Kevina i kłótnia o waniliową wazelinę oraz majtki w panterkę nie były największymi zmartwieniami Clarisse. To był dopiero 40 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia początek bardzo stresującego dnia, wypełnionego różnorakimi dramatami. Powinna to przewidzied dni, nawet tygodnie wcześniej. Kevin wybiegł do lobby z pierwszych drzwi po prawej. Na ramiona miał narzucony sweter, pospiesznie zapinał pasek dżinsów. Mocno się pocił, całe czoło miał mokre. Clarisse skrzywiła się na widok świeżej plamy wymiocin na przedzie jego białego podkoszulka. - Wszystko okej, Kevin? – zapytała. Chłopak zatrzymał się nagle i spojrzał na nią, jakby nigdy wcześniej jej nie widział. Jakby zobaczył ducha. Albo swoich rodziców. Clarisse zmarszczyła brwi. - Co się stało? Kevin wskazał na pomaraoczowe ślady po wymiotach na koszulce i nabrał sporo powietrza w płuca, nim odpowiedział: - Obrzygała mnie! Clarisse spojrzała na plamę. - Baby? 43
- Tak. Nie zamawiałem tego. To normalne? - Nie. Mam to wyprad? Kevin pokręcił głową. - Nie. Właściwie tak, moja mama… nie chciałbym… nie, w sumie, nie wiem. Możesz to wyprad od razu? - Jasne, skarbie. Wydawał się zestresowany. Jeśli to naprawdę był jego pierwszy raz, 41 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia obrzyganie przez Baby raczej nie zachęci go do ponownej wizyty. Potrzebna była dyplomacja. - Dostałeś to, za co zapłaciłeś? - Nie. Zapłaciłem za zrobienie laski, ale ona prawie od razy mnie obrzygała. To nie dla mnie. Nie powinienem przychodzid. - Coś ci powiem – odparła Clarisse z uśmiechem. – Poczekaj tu chwilkę, a ja zawołam Lindę, żeby się tobą zajęła. Kiedy z nią będziesz, upiorę podkoszulek. Kevin nie wydawał się przekonany. Wyglądał na rozdartego. Potrzebna była odrobina perswazji. Clarisse wskazała na miękką czerwoną sofę przy ścianie za jego plecami. - Usiądź na chwilę, a ja zawołam Lindę. W wiadomościach mówią o tym zabójcy. Spojrzał na sofę, a później na telewizor. Podjęcie decyzji zajęło 44
biedakowi chwilę. Przeżył traumę i nie był w stanie decydowad nawet o najprostszych rzeczach. Stał, pogrążony we własnych myślach i głosie dziennikarza, a Clarisse podniosła słuchawkę telefonu i wybrała numer Lindy. - Cześd, Linda – powiedziała. – Możesz tu podejśd i zabrad na chwilę młodego klienta? Biedny Kevin ma trochę złe wspomnienia ze swojego pierwszego razu i myślę, że mógłby ci się udad go uspokoid. - Jasne, Clarisse. Odłożyła telefon i uśmiechnęła się do Kevina. - Daj mi podkoszulek, w dwadzieścia minut powinnam go uprad, 42 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia wysuszyd i doprowadzid do stanu używalności – powiedziała. – Przez ten czas zajmie się tobą Linda, bez dodatkowych opłat. Spodoba ci się. Nigdy nie choruje. Każę jej dad ci torebkę herbaty. - Nie piję herbaty. - Nie o tym mówię. Uwierz mi, spodoba ci się. Daj mi ten podkoszulek. Kevin zdjął koszulkę i podał jej. Następnie usiadł i próbował rozgryźd, o co chodziło z torebkę herbaty. Mniej więcej wtedy, kiedy jego mina wyraziła zrozumienie problemu, Linda – doświadczona, cycata blondynka lekko po czterdziestce – się pojawiła i zabrała go do pokoju szóstego. Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, Clarisse poszła do pokoju Baby, by zapytad, co się stało. Baby od jakiegoś czasu zachowywała się dziwnie. Doświadczona Clarisse powinna już dawno z nią porozmawiad, ale Baby była trochę inna niż inne. 45
Była jedną z tych nieszczęśniczek w tym interesie, które nie robiły tego dobrowolnie i dlatego Clarisse zawsze patrzyła na nią przez palce. Baby miała tylko dziewiętnaście lat, zaczęła pracowad w tej branży w młodym wieku. Zaczynała jako fryzjerka i praczka. Clarisse i inne dziewczęta wychowały ją możliwie najlepiej, robiły wszystko, by wydłużyd jej dzieciostwo, ale wszystkie wiedziały, że przed przeznaczeniem nie można uciec. Dzieo po piętnastych urodzinach pan Mellencamp wciągnął ją do pracy. Zgodnie z tradycją, jako pierwszy uprawiał z nią seks i rzucił ją na głęboką wodę, by zaczęła płacid za dach nad głową. Szybko zyskała popularnośd wśród starszych facetów i podenerwowanych świeżaków, bo miała na twarzy 43 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia wieczną słodką-ale-przerażoną minę. W przypadku Kevina Sharpa, Clarisse zaproponowała mu Baby, ponieważ uznała, że mogą przypaśd sobie do gustu, a Baby zasługiwała na kolejnego wiernego klienta. Niewinni młodzieocy często trzymali się tej samej dziewczyny przy każdej wizycie. A Kevin wyglądał na niewinnego. Mocno zapukała do drzwi baby. - Baby? Wszystko gra? – krzyknęła przez drzwi. Nie usłyszała odpowiedzi. Obróciła gałkę i weszła do środku. Łóżko pośrodku pokoju było trochę wzburzone, ale przez lata widywała gorsze. Z łazienki w kącie usłyszała odgłosy wymiotowania. Drzwi do pomieszczenia były uchylone. Przez szczelinę Clarisse widziała koocówki stóp Baby. Dziewczyna była naga i na 46
kolanach wymiotowała do toalety. Jej długie, nieposkromione ciemne włosy zostały przerzucone na jedną stronę muszli. Miała w nich resztki wymiotów, potrzebne im było porządne mycie. Clarisse weszła do łazienki i uklękła przy niej. Odgarnęła jej włosy w twarzy, by w miarę możliwości nie zabrudzid ich bardziej. - W porządku, skarbie? – zapytała. Baby nie podniosła wzroku. Znów zwymiotowała. Clarisse podrapała jej plecy, próbując jakoś pocieszyd. - To pierwszy dzieo twojej choroby? – zapytała. Baby wydobyła głowę z toalety i spojrzała na nią. Po twarzy ciekły jej łzy. - Trzeci – odpowiedziała. Clarisse przytaknęła. Zanim zadała kolejne, nieuniknione pytanie, chwilę 44 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia milczała. - Robiłaś test? - Tak. - Od kiedy wiesz? - Już jakiś czas. Clarisse ponownie podrapała ją po plecach, po czym wstała. - Znajdę kogoś, kto się tym zajmie. Baby pokręciła głową. - Clarisse – powiedziała, patrząc błagalnie. – Chcę je zachowad. Przez lata Clarisse przyzwyczaiła się do takich sytuacji. Niektóre 47
dziewczyny zachodziły w ciążę i chciały zachowad dziecko. Najlepszym wyjściem było utrzymanie maksymalnego spokoju u potencjalnej matki. - Może byd, skarbie – powiedziała. – Spróbuję to jakoś załatwid. Zostao tu i wypocznij. Wrócę niedługo. Niemożliwe, żeby szef pozwolił Baby zachowad dziecko. W Bobrzym Pałacu nie było miejsca dla ciężarnych dziewczyn. Już nie. To nie sprzyjało interesom. Nienarodzone dziecko Baby zniknie z tego świata do kooca dnia. 45 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Sześć Wysłuchiwanie pierdolenia z samego rana robiło się dla Hanka Jacksona tym trudniejsze, im starszy był. Rozdania nagród zajmowały mniej czasu niż jego poranna wycieczka do ubikacji i przebiegały znacznie płynniej. Lekarz od lat mówił mu, że musiał wzbogacid dietę w owoce i błonnik. Jednak jedzenie owoców było trudne, szczególnie wieczorami, bo przeszkadzało w piciu. Hank nie mógł zasnąd bez wypicia sześciopaku Heislera. Picie pogarszało się wraz z sytuacją jego firmy. Odkąd dorobił się długu u Silvia Mellencampa, z trudem trzymał się na powierzchni. Na handlu używanymi samochodami nie zbijał kokosów. Zamożni mieszkaocy B Movie Hell woleli nowiutkie auta dostarczane prosto pod drzwi, co wprowadził Mellencamp. Nikt, poza nielicznymi młodziakami, nie był zainteresowany samochodami z drugiej ręki. Parking Hanka był pełen starych rzęchów i wozów dostawczych, które widziały lepsze dni. Kurwa, połowa tych pojazdów 48
nadawała się najwyżej na zło, ale i tak próbował je sprzedad. Musiał coś szybko przehandlowad, żeby naprawid dziurę w dachu nad kiblem. Wystarczyło, że musiał tam siedzied pół dnia, a teraz dodatkowo został zmuszony do noszenia wielkiego szarego kapelusza, żeby nic mu nie kapało na głowę. A przez kapelusza pocił się na kiblu znacznie bardziej niż zwykle. Otworzył parking, pomysłowo nazwany Wózkami Jacksona, o ósmej i przez pierwsze pół godziny, nim dostarczono poranną prasę, nie zauważył ani śladu klienta. Kiedy gazety dotarły, skierował się prosto do łazienki w kącie biura. Siedział na tronie przez pół godziny, próbując pozbyd się wyjątkowo 46 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia upartego gówna, kiedy usłyszał dźwięk dzwonka znad drzwi wejściowych. Pierwszy klient od trzech dni wybrał sobie najgorszy z możliwych momentów. - Jestem na zapleczu. Zaraz przyjdę! – krzyknął. Półgodzinne posiedzenie nie skutkowało wyrzuceniem nawet malutkiego stolca, ale nagła świadomośd, że musiał się spieszyd, lekko rozluźniła mu brzuch i udało mu się wypuścid nieco uwięzionych gazów. Jeśli nowy klient w biurze odpowiedział na jego komunikat, nie usłyszał tego z powodu długości i głośności ulatującego bąka. - Kto tam? – krzyknął Hank, machając ręką przed twarzą i wstrzymując oddech. Odpowiedział głęboki męski głos: - Szukam czterech kółek. - Ma pan na myśli kółka? Czy samochód? – Hank nienawidził slangu. Kółka! No naprawdę, ze wszystkich potocznych określeo samochodu to 49
irytowało go najbardziej. - Na zewnątrz stoi trabant. Chcę go kupid – powiedział głos. - Dobrze, proszę poczekad. Zaraz przyjdę. Może pan pogłośnid radio stojące na ladzie? Człowiek w biurze posłuchał i przez drzwi łazienki popłynęła muzyka. Hank rozpoznał piosenkę. Było to Earth Angel Marvina Berry’ego i The Starlighters. Hank miał okazję wydad z siebie głośne pierdnięcie bez obaw, że klient to usłyszy. Odetchnął z ulgą i otarł pot z czoła. Wciąż chciało mu się srad, ale uwolnienie gazów natychmiast zmniejszyło dyskomfort. Wytarł spoconą rękę w bladozieloną koszulę polo, po czym urwał kilka 47 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia listków taniego białego papieru toaletowego z rolki leżącej u jego stóp. Szybko i dośd symbolicznie wytarł dupę. Obawiał się, że wylatującym z niego wiatrom towarzyszyło coś więcej. Szybkie ruchy w górę i dół oraz późniejsze spojrzenie w tył potwierdziły jego podejrzenia. Wrzucił brudny papier do muszli i wziął kolejne listki. Jeszcze jedno porządne podtarcie powinno wystarczyd, by spokojnie naciągnąd spodnie i wrócid do biura. Podniósł rolkę papieru i oderwał trzy listki. Kiedy je odrywał, usłyszał głośny łomot w drzwi. Znajdowały się niecały metr przed nim, więc doskonale zdawał sobie sprawę, jak blisko najnowszego klienta się znalazł. - Hej, powiedziałem, że zaraz przyjdę. Niech mi pan da minutkę, co? – krzyknął. 50
Facet w biurze nie zapukał ponownie. Hank nie wiedział, co zamierzał, ponieważ radio wciąż głośno ryczało. Szybko wytarł dupę. Trzy czy cztery ruchy ręki musiały wystarczyd. Tym razem nie sprawdzał papieru, by zobaczyd ślady, bo bał się, że straci klienta, jeśli jeszcze chwilę tu straci. Wrzucił go do muszli i wstał. W pośpiechu naciągnął spodnie i odwrócił się, by spuścid wodę. Złapał rączkę i mocno pociągnął, by mied pewnośd, że wszystko popłynęło w kanał. Kiedy on pociągał na rączkę spłuczki, coś głośno za nim trzasnęło. Drzwi do łazienki wyleciały z zawiasów. Hank odwrócił się, marszcząc czoło ze złością i zdumieniem wobec niecierpliwości nowego klienta. Wtedy zobaczył, z kim rozmawiał przez drzwi. Był to ogromny mężczyzna w jasnoczerwonej kurtce i czarnych dżinsach, z żółtą maską na twarzy. Żółtą 48 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia maską z nikczemnym uśmiechem na twarzy, wydłubanymi oczami i grzebieniem czerwonych włosów na czubku. - O kurwa. 49 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia
51
Siedem Funkcja Komendanta Policji w B Movie Hell zawsze była uważana za spokojną robotę. Pozycję tę przyznawano komuś w wieku blisko emerytalnym, by mógł spędzid ostatnie dni na piastowaniu ważnej funkcji i otwieraniu supermarketów. Tylko tyle było do roboty, aż do dzisiaj. Teraz była to gówniana pozycja, której nikt nie chciał, ponieważ w mieście grasował glinobójca. Komendant O’Grady wszedł do sali, unikając kontaktu wzrokowego z pozostałymi funkcjonariuszami. Ich głosy zniżyły się do szeptów, gdy podchodził do podium. Zanim zajął za nim miejsce, cisza wręcz przytłaczała. Podniósł wzrok. W pokoju nie było ani jednego wolnego miejsca. Może nie była to największa sala na świecie, ale nigdy nie była tak zapełniona, żeby za pięcioma rzędami siedzeo musiano jeszcze stad. Po raz pierwszy od przyjęcia bożonarodzeniowego w jednym miejscu stawili się bodaj wszyscy policjanci z B Movie Hell. Na normalnym spotkaniu byłoby kilku nieobecnych. Ale nieczęsto zdarzały się zebrania dzieo po zabójstwie policjanta. Wszyscy - poza dwójką starszych detektywów z pierwszego rzędu, którzy nosili białe stroje mieli na sobie standardowe niebieskie mundury. Policja w B Movie Hell zatrudniała czterdziestu funkcjonariuszy. W mieście nieczęsto dochodziło do przestępstw, szczególnie tych poważnych, o morderstwach nie mówiąc. A zabójstwo policjanta? Tego tu jeszcze nie było. Nie mieli z tym do czynienia. - Witam wszystkich – zaczął O’Grady. – Jeśli ktoś jeszcze nie słyszał, 50 52
Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Lucinda zorganizowała zbiórkę dla rodziny Pete’a Neville’a. Zebraliśmy już dośd na wiązankę, ale byłoby miło, gdybyśmy mieli coś bardziej osobistego. Jeśli ktoś jeszcze chce wziąd udział w zbiórce, niech jak najszybciej znajdzie Lucindę. Nabrał powietrza i spojrzał na przyniesione notatki. Na samej górze leżała folia do rzutnika. Na niej znajdował się wizerunek mordercy odtworzony przez artystę na podstawie informacji od oficera Randalla Buckwatera, który był jedynym świadkiem. - Wydarzenia ostatniej nocy są okropne – powiedział i ponownie spojrzał na widownię. - To niedopowiedzenie – odezwał się jakiś głos z widowni. O’Grady powoli uniósł ręce, by uciszyd zebranych i powstrzymad kolejne okrzyki, nim jeszcze się pojawią. - Nie wiem, nad czym obecnie pracujecie, ale jeśli ktoś miałby wątpliwości, chcę je w tym momencie rozwiad. Złapanie mordercy jest naszym priorytetem. Z widowni rozległy się kolejne, raczej pochlebne komentarze. - Póki co wysłałem Randalla do domu. Musi się trochę przespad, a później chce nam pomóc w poszukiwaniach. Oczywiście jest roztrzęsiony. Niemniej dzięki niemu dysponujemy portretem pamięciowym zabójcy Pete’a. – Ponownie spojrzał na obrazek. – Prasa jeszcze go nie widziała, ale zobaczą za jakieś pół godziny. - Chcemy go zobaczyd! – krzyknął ktoś. 53
51 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - W porządku. – O’Grady podniósł arkusz folii i położył na szkle projektora, który stał na biuro na prawo od podium. Zanim włączył urządzenie, dodał jeszcze: - Zabójca miał na sobie maskę, więc nie posiadamy tak dokładnych informacji, jak byśmy tego chcieli, ale ogólny wygląd jest niemożliwy do pomylenia. Nacisnął przycisk z boku rzutnika. Włączyło się wewnętrzne światło, a na białej tablicy za jego plecami pojawił się obraz. Wizerunek zamaskowanego mordercy Pete’a Neville’a. Irlandzki głos z widowni dośd głośno rzucił: - Ale chuj. O’Grady zignorował to i odsunął się, by nikomu nie zasłaniad. - Ci bardziej spostrzegawczy na pewno zauważyli, że pokolorowaliśmy rysunek. W tym przypadku barwy są istotne. Zwródcie uwagę na czerwoną skórzaną kurtkę. Żaden sklep w tym miasteczku takich nie sprzedaje. Jestem pewny, że mamy do czynienia z kimś spoza miasta, ale jeśli ktoś rozpoznaje tę kurtkę, niech się odezwie. Przez chwilę, gdy wszyscy przyglądali się wizerunkowi na tablicy, na widowni panowała grobowa cisza. - Okej – podjął O’Grady. – Teraz skupmy się na żółtej masce. To najbardziej charakterystyczny element. Randall zarzeka się, że dokładnie tak wyglądała. Twierdzi, że to na zawsze zostanie w jego pamięci. To żółta 54
czaszka z wyczernionymi zębami i przysięga, że się do niego uśmiechała. Ta czerwona plama to pasmo włosów zwane irokezem albo czubem. To fryzura 52 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia popularna wśród punków i ludzi powszechnie uważanych za idiotów. Dopóki nie zdobędziemy lepszych materiałów, albo ktoś nie zidentyfikuje tego wariata, będziemy nazywad go Czerwonym Czubem, ale to pewnie już wiecie, jeśli oglądacie wiadomości. Jeden z ubranych na biało funkcjonariuszy podniósł rękę. Był to Benny Stansfield, doświadczony detektyw o dośd agresywnym nastawieniu, który nie przepadał za papierkową robotą i uważał się za Brudnego Harry’ego swojego wydziały. Od lat był solą w oku O’Grady’ego. Pracował z przekonaniem, że skoro nosił własne ubrania, był bardziej rock’n’roll niż reszta wydziału, więc normalne zasady go nie obowiązywały. Co bardziej irytujące, nie wyglądał w nich tak dobrze, jak sądził. Jego beżowy garnitur był trochę za duży, ale ten luz umożliwiał mu dziką gestykulację w dowolnej chwili. Codziennie nosił ten sam brudny brązowy krawat. Widad było, że co rano po prostu przekładał go przez głowę, nigdy go nie zaciskał ani nie rozwiązywał. Jego brązowe włosy były trochę przetłuszczone i zbyt długie na funkcjonariusza. Jego podejście w stylu pierdolę-wszystko objawiało się w śladzie dwudniowego zarostu na szczęce, ale nigdzie indziej. - Tak, Benny – powiedział O’Grady, szczęśliwy, że ktoś postanowił jednak unieśd rękę, a nie drzed się bez pozwolenia. - Dlaczego mamy go nazywad Czerwonym Czubem? 55
O’Gracy zmarszczył czoło i wskazał na obrazek na tablicy. - Bo ma czerwonego irokeza. - Rozumiem, Komendancie – powiedział Benny. – Ale dlaczego nadajemy 53 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia mu ksywkę? To tylko dodaje mu chwały, czyż nie? - Cóż, tak – odparł O’Grady defensywnym tonem. – Ale to dośd fajna ksywa, prawda? Kilku funkcjonariuszy za Bennym przytaknęło, a facet siedzący obok niego szturchnął go i wyszeptał: - Ma rację. - Kto wymyślił tę ksywkę? – zapytał Benny. - Ja – odpowiedział O’Grady. – Jakiś problem? - Nie widzę sensu. O’Grady oparł się pokusie nazwania Benny’ego dupkiem, chodby pod nosem. Spojrzał po twarzach zebranych w audytorium, upewniając się, że wszyscy go słuchali. Czas, by podzielid się z nimi tą jedną dobrą nowiną, którą zdobyd rankiem. - Spójrz na to tak Benny – powiedział, ponownie skupiając się na najbardziej gadatliwym członku audytorium. – Wyobraź sobie pierwszą stronę gazety i wielki nagłówek „Benny Stansfield złapał Czerwonego Czuba i otrzymał dziesięd tysięcy dolarów nagrody”. Nieźle brzmi, nie sądzisz? Kilku funkcjonariuszy, w tym Benny, siadło wyraźnie prościej. 56
- Tak – ciągnął O’Grady. – Dla tego, kto złapie Czerwonego Czuba, przewidziano dziesięd tysięcy dolarów nagrody. - Dziesięd tysięcy? – powtórzył Benny. – Skąd weźmiemy taką sumę? - Silvio Mellencamp był na tyle uprzejmy, by zasponsorowad nagrodę dla tego, kto złapie drania i przyprowadzi go nam żywcem. 54 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Wzmianka o nagrodzie wywołała pożądany efekt. Nagle wszyscy zaczęli wyglądad, jakby nie mogli się doczekad wyjścia z sali i rozpoczęcia poszukiwao zabójcy. Benny ponownie uniósł rękę. - Co będzie, jeśli znajdę tego Czerwonego Czuba i wskutek nieszczęśliwych okoliczności strzelę mu w twarz i go zabiję? Dostanę nagrodę? – zapytał. O’Grady uśmiechnął się. Właśnie na to pytanie czekał. - Jeśli ktoś zabije Czerwonego Czuba, Mellencamp nie wyda dziesięciotysięcznej nagrody. Po publice rozeszły się jęki rozczarowania. O’Grady uniósł rękę, by uciszyd zebranych, i podjął: - Pozwólcie mi dokooczyd – powiedział. – Jeśli ktoś zabije Czerwonego Czuba, nagroda nie będzie wynosid dziesięciu tysięcy dolarów, a sto tysięcy. Pan Mellencamp wyraźnie to podkreślił. Benny wstał i odwrócił się do pozostałych funkcjonariuszy. Z ekscytacją machał rękami, przez co przypominał mówcę próbującego pobudzid 57
zasypiających na konferencji gości. - Więc na co czekamy, do diaska? – krzyknął. – Szukajmy drania! Gdy powietrze wypełnił zgrzyt krzeseł o posadzkę, O’Grady ponownie zarządził ciszę. - Poczekajcie! – krzyknął. – Wytrzymajcie jeszcze minutę. Jest jeszcze coś. – Poczekał, aż zapanował spokój i wszyscy usiedli, a przynajmniej 55 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia przestali plątad się po posadzce. – FBI przysyła nam dwójkę agentów, którzy mają z nami współpracowad. Nie wiem, kiedy mają przyjechad. Zobaczymy, czy uda nam się znaleźd tego sukinsyna, zanim tu dojadą. - Po cholerę nam FBI? – krzyknął głos z tłumu. - Nie są nam potrzebni – powiedział O’Grady. – Oficjalna wersja brzmi tak, że zaoferujemy im wszystko, czego zażądają. Ale chcę powiedzied wam wszystkim i każdemu z osobna: postarajcie się, żeby sto tysięcy dolarów trafiło do którejś z waszych kieszeni. I nic nie mówcie o tym FBI. Na pewno im się to nie spodoba. Rozwiążemy tę sprawę sami i wymierzymy starą dobrą sprawiedliwośd filmów klasy B! O’Grady spodziewał się ogłaszających okrzyków z widowni. Zauważył jednak, że niektórzy popatrywali na drzwi po jego lewej. W progu stała blada jak śmierd na kacu Brenda, jego sekretarka. Wyraźnie drżała. Pracowała w wydziale od dwudziestu pięciu lat, ale nie widział jej tak podenerwowanej. Miała nietypowo rozczochrane włosy. Związała je w kucyka, co nie było tak 58
nietypowe, ale wyglądała, jakby stoczyła walkę z bezdomnym kotem. - Co się stało, Brendo? – zapytał O’Grady. - Panie Komendancie – odparła, odgarniając kilka pasm włosów z czoła. – Dzwoniła Daisy Coltrane. Mówiła, że przed chwilą znaleziono Hanka Jacksona w głową w toalecie w jego własnym biurze. O’Grady pokręcił głową. - Co w tym dziwnego? - Cóż, znalazła jeszcze jego ręce w kasie i stopy pod biurkiem, ale póki co 56 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia nie wie, gdzie szukad reszty ciała. 57 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia
59
Osiem Clarisse zerknęła w lustro na ścianie i jeszcze raz skontrolowała swój wygląd. Jej czarny kostium był odpowiednio szykowny, tak jak lubił Mellencamp. Było spod niego widad stanik i stringi, ale żeby zobaczyd coś więcej, trzeba było się wpatrzyd. A Mellencamp lubił patrzyd, chod już tysiące razy widział wszystko, co miała do zaoferowania. Ułożyła jasne włosy tak, jak lubił, a wielkie loki nie rozpadłyby się nawet na wichurze dzięki ogromnej ilości lakieru. Zacisnęła ciemnoczerwone wargi, żeby równo rozprowadzid szminkę. To mogło dobid targu. Lubił ciemnoczerwoną szminkę. Odetchnęła głęboko i dwukrotnie zapukała do drzwi. - Wejśd – usłyszała jego słowa. Ponownie odetchnęła, przekręciła gałkę w drzwiach i weszła, zastanawiając się, w jakim stanie go zastanie. Przez lata widywała go w każdej kompromitującej pozycji, zwykle z opuszczonymi spodniami. Czasami był z jakąś dziewczyną, czasami z całą chmarą, a czasami sam. Clarisse nigdy nie przejmowała się tym, na czym go przyłapała, a przynajmniej już nie. Jego prywatna sypialnia składała się z ogromnego łóżka z jednej strony i jacuzzi w kącie. Zwykle był w jednym lub drugim. Wnioskując z kierunku okrzyku „Wejśd”, założyła, że znajdował się w jacuzzi w odległym kącie pokoju. Miała rację. Siedział tam, swobodnie oparty, ponad wzburzoną wodą widad było ogromny owłosiony tors. Na twarzy miał szeroki uśmiech, wokół którego wyrastała rzadka kozia bródka. Jego wielki łysy łeb był pokryty potem. 58 60
Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Witaj, Clarisse – powiedział promiennie. – Co mogę dla ciebie zrobid? - Mówili o tobie w porannych wiadomościach – odparła. - Naprawdę? Po co? - Mówili, że zaoferowałeś nagrodę za złapanie tego faceta, tego Czerwonego Czuba. Na chwilę zamknął oczy. - Och, tak, dobrze. Nie przerywaj. – Oddychał ciężko, odchylił głowę do tyłu. Clarisse zobaczyła plecy młodej ciemnowłosej dziewczyny wyłaniające się z wody przed nim. - Co się stało? – zapytała dziewczyna. - Mówiłem, nie przestawaj. – Mellencamp wepchnął jej głowę z powrotem pod wodę. Clarisse zamknęła za sobą drzwi i odeszła do jacuzzi. Zatrzymała się trzy kroki od niego. - Musisz wiedzied o czymś jeszcze – powiedziała. - Dobrze. Dobrze. Dawaj. - Jedna z moich dziewczyn zaciążyła. Mellencamp nie odpowiadał przez chwilę. Zamknął oczy z miną kogoś, kto właśnie wypił ocet. Clarisse znała tę minę. Zaraz miał dojśd, najpewniej w usta Jasmine, dziewczyny pod wodą. Clarisse obserwowała kilkukrotną zmianę jego wyrazu twarzy, aż wreszcie rozchylił usta i otworzył oczy. Znak, że skooczył. Wyciągnął prawą 61
59 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia rękę i zaczął macad wokół, aż znalazł szklankę koniaku postawioną obok jacuzzi. Podniósł naczynie i powąchał przeciągle. Jasmine wyłoniła się spod wody i zaczęła odgarniad włosy z twarzy. Odwróciła się i zobaczyła Clarisse. - Hej, Clarisse – powiedziała, mrugając. - Cześd, Jasmine. Mellencamp upił łyk koniaku i przesunął się w gorącej, kipiącej wodzie jak najbliżej Clarisse. Wychylił się przez brzeg jacuzzi i zmierzył ją wzrokiem. Dolną częśd ciała wciąż miał pod wodą, po owłosionej klacie spływały bąbelki. - Co mówiłaś? – zapytał. - Możemy porozmawiad na osobności? – zapytała Clarisse. Mellencamp spojrzał na Jasmine. - Będziesz musiała wrócid na dół – powiedział. Jasmine zmarszczyła brwi. - Co? Mellencamp uśmiechnął się i wskazał swoją dupę, która była już pod powierzchnią wody i chyba otaczał ją więcej bąbelków niż inne części jacuzzi. Jasmine natychmiast spochmurniała, kiedy spojrzała we wskazanym kierunku. - Szybciej – powiedział Mellencamp. – Ja i Clarisse musimy porozmawiad na osobności. Jasmine nabrała powietrza i znów zniknęła pod wodą, gdzieś w okolicach 62
tyłka Mellencampa. Clarisse wiedziała, że Jasmine niebawem wynurzy się, by zaczerpnąd 60 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia powietrza, więc szybko przeszła do sedna. - Jedna z moich dziewcząt jest w ciąży – powtórzyła. - W ciąży? – Mellencamp uniósł koniak do ust. – Która? - Baby. Po minie nie sposób było ocenid, co myślał. Z jednej strony Clarisse wiedziała, że ciąża Baby go zezłości, ale musiała wciąd jeszcze pod uwagę to, że Jasmine właśnie lizała mu dupę. Skrzywił się kilka razy, nim odpowiedział: - Skąd wiesz, że jest w ciąży? Kto ci powiedział? - Ona. Po tym, jak obrzygała klienta. - Obrzygała klienta? Do kurwy nędzy! – Wyraźnie pogorszył mu się humor, mimo starao Jasmine. – Kto może byd ojcem? - Powiedziała, że nie wie. - Wierzysz w to? - Wierzę, że ona w to wierzy. - Dobra, to dzwoo po doktora. - Chce zachowad dziecko. Mellencamp odłożył drinka. W tej chwili Jasmine wyłoniła się spod wody. Spojrzał na nią surowo, więc zabrała sporo powietrza i szybko zniknęła z powrotem. Patrzył teraz na Clarisse. 63
- Mam w dupie, czego chce Baby – warknął. – Nie może zatrzymad bachora. Zadzwoo do Boba, żeby zajął się tym jeszcze dzisiaj. Clarisse skrzywiła się. 61 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Złe wieści – powiedziała. – Doktor Bob wyjechał na wakacje. On i Julie na jakiś czas opuścili miasto. Nie wrócą wcześniej niż za dwa tygodnie. - Może zrobid to ktoś inny? - Tylko szpital w Lewisville. Mellencamp zmarszczył brwi i wzdrygnął się. Jasmine musiała znaleźd między bombelkami jego wrażliwy punkt. - Nie dla Baby – powiedział. – Nie może iśd do szpitala. - Cóż, w szpitalu pracuje gośd, który na boku ma jeszcze prywatny gabinet. Nazywa się doktor Chandler. Nie jeździ poza Lewisville, ale jest dyskretny. I w rozsądnej cenie. - Czyli co, Baby będzie musiała jechad do Lewisville? - Tak. Jeśli tak ci zależy, żeby zająd się tym teraz, musimy to zrobid poza miastem. Mellencamp westchnął. - Ja pierdolę. Clarisse wzruszyła ramionami. - Tak czy inaczej przez jakiś czas wypadnie z obiegu. Im szybciej to zrobimy, tym lepiej. Im dłużej je zostawimy, tym bardziej będzie chciała je 64
zachowad. Jasmine ponownie się wyłoniła. Otarła bąbelki z twarzy i spojrzała błagalnie na Mellencampa, licząc, że nie będzie musiała ponownie schodzid pod wodę. Wyciągnął ku niej rękę i pogłaskał po twarzy, potem odwrócił się i pocałował ją w policzek, a następnie odprawił gestem. Kiedy wychodziła z 62 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia wanny, zawiesił oczy na jej nagiej dupie, próbując wymyślid rozwiązanie zaistniałego problemy. W koocu zwrócił się do Clarisse: - Dobra – powiedział. – Ale powiedz, że jedzie do szpitala na jakieś badania czy coś. Niech myśli, że pozwolimy jej zachowad bachora. Każ Arnoldowi ją zawieźd. Przekaż mu, żeby dał lekarzowi jasno do zrozumienia, co ma byd zrobione, wiesz, na wypadek, gdyby ten cały Chandler myślał, że jest nieśmiertelny czy coś. Arnold jasno mu przekaże, co ma zrobid. - Arnold? Na pewno nie chcesz wysład kogoś innego? - Tak. Arnold nie ma serca. Jeśli doktorka trzeba będzie przekonad, Arnold na pewno chętnie się do tego przyłoży. - Wiem, ale Baby i Arnold niezbyt się lubią, pamiętasz? Mellencamp podniósł drinka i upił łyk. - Mówiłaś, że chce zatrzymad dziecko. A ja wiem, jaki z niej wrzód na dupie, kiedy czegoś chce. Wyślij z nią Arnolda. Clarisse nie wierzyła własnym uszom. - Zapomniałeś, co jej zrobił w zeszłym roku? Mellencamp wstał i przeszedł na swoje początkowe miejsce w jacuzzi, 65
zabierając ze sobą koniak. Usiadł i oparł się o ściankę. - Arnold – powiedział. – Baby będzie wiedziała, że jeśli spróbuje zrobid coś głupiego, na przykład uciec, on da jej taką lekcję, że jej się tego odechce. Więc ma jechad z Arnoldem. 63 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Dziewięć Jack Munson i Milena Fonseca załapali się na dwugodzinny lot do bazy lotniczej marynarki, oddalonej o trzydzieści mil od Zakładu Psychiatrycznego Grimwalda. Ludzie w bazie ich oczekiwali, niektórzy znali Munsona. Dano mu kluczyki do nowiutkiego Mercedesa Benza. Pięd minut po lądowaniu znaleźli się już na drodze do zakładu. Munson nalegał, by prowadzid, chod wiedział, że Foncesca martwiła się wypitym przez niego alkoholem. Ucieszył się, kiedy nie zaprotestowała. W samolocie nie mieli okazji porozmawiad. Munson celowo narobił zamieszania, żądając, by stewardessa przyniosła mu kanapkę z bekonem, a później skarżył się na keczup, który miał byd sosem do barbecue. Zanim dolecieli na miejsce, wypił trzy kolejne filiżanki kawy. Z kofeiną i jedzeniem w żołądku poczuł się gotowy, by zmierzyd się z Fonsecą. Trochę poprawił mu się nastrój. Więc kiedy przemierzali spokojną wiejską drogę prowadzącą do Grimwalda, był gotowy do przejścia przez gadkę „poznajmy się bliżej”. - Chcesz mnie o coś zapytad, prawda? – zapytał. - Od dwudziestu minut zadaję ci pytania – odparła Fonseca. – Po prostu 66
mnie ignorowałeś. - Trochę odpłynęłam, nie chciałem byd niemiły. Fenseca westchnęła, ale postanowiła nie polemizowad. - Pincent nigdy mi nie powiedział, dlaczego trafiłeś na wieczny urlop – powiedziała odważnie. Munson nie odrywał wzroku od drogi. Przez nieprawdopodobnie długą 64 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia chwilę rozważał nieudzielenie odpowiedzi. Niemniej, kiedy prawie straciła nadzieję na usłyszenie czegokolwiek, odpowiedział jej swoim pytaniem: - Jakim cudem jesteś szefową Pincenta? - Miał problemy. - Jakie? - Rodzinne. - Devon nie ma rodziny. - To jego problem. Munson wiedział, co miała na myśli. - A ty masz rodzinę? – zapytał. - Tak, ale nie mówię o niej. - To się chwali w biznesie. Dzieci i mąż mogą przysporzyd ci problemów, stad się celem ataku. - Wiem – defensywnie powiedziała Fonseca. – Nie pracuję od dzisiaj. - Czyli problemy rodzinne Pincenta. Opowiadał ci o nich? - Nie, ale to dlatego, że nie lubię rozmawiad o rodzinach innych osób, tak 67
jak nie lubię mówid o swojej. Ale jeśli miałeś na myśli to, czy wiem o zamordowanych żonie i dzieciach, to tak. Z tego co widzę, nigdy tego do kooca nie zaakceptował. - Chyba nic dziwnego? Znaczy, ciężko się z tym pogodzid. Jeden dzieo rozdarł go na pół. Od tamtej poty nie jest sobą – powiedział Munson, przypominając sobie nietypowe zachowanie przyjaciela, kiedy odkrył, że stracił całą rodzinę w jedno popołudnie. – Myślę, że dobrze sobie z tym radzi. 65 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Agencja powinna mu trochę odpuścid. - Ostatnimi czasy Pincent jest jedyną osobą w wydziale, która ma jakiekolwiek luzy – odparła Fonseca z odrobiną goryczy w głosie. - Co masz na myśli? - Dostałam posadę nad nim, bo przyłapano go na używaniu firmowych dóbr dla prywatnych potrzeb. Nie wiem, czemu go nie wywalili. Każdy inny trafiłby za drzwi w ułamku sekundy. Munson na chwilę oderwał oczy od srogi i zerknął na Fonsecę po raz pierwszy od opuszczenia lotniska. - Co robił? – zapytał. - Gdybym odpowiedziała, zachowałabym się nieprofesjonalnie. - Jak to? – zapytał, ponownie koncentrując się na jeździe. - Chyba nie chciałbyś, żebym z kimś rozmawiała o twoich prywatnych problemach? 68
- Miałbym to w dupie. Dawaj, co robił Devon, chociaż nie powinien? - Sorki, koleś, to ściśle tajne – powiedziała z lekkim uśmiechem. – Ale skoro masz w dupie to, co inni o tobie mówią, może powiesz mi, dlaczego trafiłeś na dożywotni urlop? W papierach nie ma o tym słowa. Prawdę mówiąc, twoje papiery niewiele mówią o czymkolwiek. - A wiesz dlaczego? - Nie. Dlatego pytam. - To ściśle tajne. Fonseca spróbowała inaczej. 66 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Wiesz, po wydziale krąży sporo plotek na temat tego, dlaczego zacząłeś pid. - Mówiłem, że nie chcę o tym rozmawiad. - Wiem, ale plotki mają tendencję do szybkiego wzrostu. Chciałabym usłyszed twoją wersję tej historii. Munson wciągnął powietrze nosem. - Odpuśd – warknął. - Jak chcesz – odparła Fonseca i dodała lżejszym tonem: - Ale coś ci powiem. Dni Pincenta w wydziale są policzone. Kiedy posprzątamy jego ostatni syf, przejdzie do historii. On też o tym wie. Ale ty, jeśli chcesz załapad się na więcej takich zadao, będziesz musiał byd bardziej otwarty, bo będziesz odpowiadał przede mną. - Nie będę przed nikim odpowiadał. Kiedy z tym skooczymy, idę na 69
emeryturę – powiedział Munson. - Tak pewnie będzie najlepiej – odparła Fonseca, wyglądając przez boczne okno. – W wydziale nie ma już takich ludzi jak ty. Przynajmniej ja nie widziałam. - Dlatego nazywali mnie Duchem. Jeśli w wydziale jest ktoś taki jak ja, nigdy go nie zobaczysz. Mogę ci to zagwarantowad. - Ale wiedziałabym o nich. Mogę ci to zagwarantowad. - A ja gwarantuję, że nie. Wiesz, co było niesamowitego w mojej dzisiejszej wizycie w gabinecie Pincenta? - Nie, co? 67 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Po raz pierwszy pokazałem się tam jako ja. Przy każdej innej okazji przebierałem się za sprzątacza, brodatego negocjatora, księgowego i tak dalej. Takich jak ja trzyma się z dala od takich jak ty. Fonseca wydawała się zaskoczona. Ale szybko znowu się skrzywiła. - Pierdoły – skwitowała. – Teraz nie można wejśd do budynku bez autoryzacji. - Bo jestem już historią, Mileno. Teraz są inni, którzy zajmują się moją brudną robotą. I nigdy się nie dowiesz, kim oni są. - Wierz mi. Wiedziałabym. Czasy się zmieniły, odkąd ostatni raz działałeś, Jack. Nie ma już sekretów. Nie na moim szczeblu - Och, są. Na twoim szczeblu są rzeczy, o których nie możesz wiedzied. 70
- Jestem dośd wysoko, by wiedzied wszystko. - I tu się mylisz, kochana. Jesteś zbyt wysoko, żeby wszystko wiedzied. Kiedy dostałaś awans nad Pincenta, znalazłaś się tam, gdzie informacje nie docierają. Gdybyś wiedziała chodby o połowie gówna, które masz pod sobą, wyleciałabyś albo oskarżyliby cię o zdradę. Tacy jak ja czy Pincent chronią cię przed tym. To, że jesteś na tej misji, to chyba najgłupsza rzecz, jaką mogłaś zrobid. Zobaczysz syf, w którym utkniesz do kooca kariery. I nie będziesz mogła o tym donieśd, bo będziesz juz za głęboko. Fonseca uśmiechnęła się. - Nie masz pojęcia, o czym mówisz. Jak wspomniałam, czasy się zmieniły. Na przykład współcześni agenci nie robią głupich żartów i nie udzielają głupich wskazówek. 68 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Na pewno to robią, kiedy nie widzisz. Fonsece zadzwonił telefon. Munson ze zdziwieniem odkrył, że za dzwonek służył jej kawałek Backstreet Boys As Long as You Love Me. Odebrała i przez następne pięd minut szeptam rozmawiała z kimś, kogo Munson uznał za jej chłopaka albo męża. Na palcach nie miała pierścionków, które wskazywałyby na konkretny typ związku. Fonseca właściwie nie nosiła żadnej biżuterii. Tylko eleganckie, ale nudne ubrania. Niewiele odsłaniała, poza tym, że była fanką Backstreet Boysów. Zakooczyła połączenie, kiedy po lewej zamajaczył im niezwykły budynek Zakładu Psychiatrycznego Grimwalda. Był to ogromny budynek z szarego 71
kamienia, osadzony pośrodku jeszcze większej posiadłości. Przypominał średniowieczny zamek. Te ściany skrywały miliony przerażających historii, w tym ogromną ilośd szaleoców. - To tutaj – powiedział Munson. – Ostatni znany do Joeya Conrada. Na pewno chcesz w to wchodzid? Jeszcze nie jest za późno, żeby złapad taksówkę, jasne? - Och, jestem gotowa – odparła Fonseca. – Poczekaj. Jestem pełna niespodzianek. 69 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Dziesięć Przydrożna Jadłodajnia Alaska nie była zbyt zatłoczona. I nie znajdowała się na Alasce, ku radości każdego, kto przyjeżdżał tu spoza miasta. Znajdowała się w B Movie Hell i była drugim według popularności przydrożnym barem, tuż po McDowell’s. Kilka osób siedziało w boksach przy oknach, dwóch samotnych klientów jadło śniadanie przy ladzie. Mimo niewielu osób w Alasce było nadzwyczaj głośno, ponieważ wszyscy rozmawiali, zwłaszcza o morderstwie Pete’a Neville’a. Kelnerka, Candy, biuściasta blondynka po czterdziestce, w różowobiałym stroju o dwa rozmiary za małym, odebrała zamówienie od dwóch facetów przy oknie i okrążyła ladę, zmierzając do kuchni na tyłach. Szef, Reg, obracał burgery i oglądał wiadomości na małym, kwadratowym przenośnym telewizorku. Sam go tu powiesił przed kilkoma laty. Reg nie miał drygu to 72
budownictwa, więc telewizor był lekko przekrzywiony na bok. To drażniło Candy i chod Rega prawdopodobnie też, był zbyt uparty, żeby się do tego przyznad, więc urządzenie pozostawało pod lekkim kątem. Z tegoż powodu pasek z wiadomościami na dole ekranu sprawiał wrażenie, jakby przesuwające się wyrazy miały wypaśd. Reg patrzył na (i próbował odczytad) przesuwające się po ekranie słowa. Wysoka na trzydzieści centymetrów czapka szefa kuchni zsuwała mu się z głowy, gdy ją przekrzywiał. Candy zakradła się do niego i wyprostowała nakrycie głowy, żeby zupełnie nie spadło. Reg był łysiejącym facetem po pięddziesiątce, z czerwoną twarzą i 70 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia brzuchem, który udowadniał klientom, że przepadał za własnymi burgerami. Łysinę zakrywał ukochaną czapką szefa kuchni i rekompensował jej istnienie poprzez zapuszczanie gęstych, krzaczastych brązowych wąsów. Na piersi też był bujnie owłosiony, włosy wystawały mu nad białym paskiem podkoszulka, który miał na sobie. Co rano o dziesiątej jego workowate, niebieskie dresy przecinała spocona ścieżka biegnąca pomiędzy pośladkami. Patrząc na niego, ciężko było uwierzyd, że kiedyś był wspaniałym sportowcem i sporo osiągnął na gruncie strzeleckim. Teraz był chorą, przepoconą kluską. Candy nieustannie mu o tym przypominała, ale on miał to w dupie. Przecisnęła się obok niego i wyciągnęła garśd samoprzylepnych karteczek z zamówieniami z kieszonki na przedzie różowego fartucha. Uderzyła nimi w środek ekranu telewizora, na który gapił się Reg, zakrywając jak najwięcej. Był 73
to pewny sposób na zwrócenie jego uwagi. I rozzłoszczenie go. Reg pracował szybciej, kiedy się czymś zajmował. - Mamy tu strasznie dziwnego gościa – powiedziała. – Stolik szósty, cheeseburger, frytki i kola. - Co w nim dziwnego? – zapytał Reg, odklejając karteczki od telewizora. - Gada sam do siebie. - Dużo osób tak robi. Cały czas mówię do siebie, kiedy cię nie ma. - Wiem. Cały czas się słyszę. - Więc w czym problem? - Facet zapytał swojego niewidzialnego kolegę, czy chciałby coś zjeśd. Reg oderwał wzrok od telewizora i spojrzał na nią. 71 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Okej, czyli jest trochę nie teges. Ale jeśli zapłaci za swoje jedzenie i niewidzialnego shake’a kolegi, kogo to obchodzi? - Cóż, jeśli inni klienci się o tym dowiedzą, mogą wyjśd. Reg rzucił okiem na wiadomości i zaczął przyklejad karteczki na ścianę ponad grillem, nie zwracając na swoje ruchy szczególnej uwagi. - Szczerze – powiedział. – Myślę, że większośd osób woli siedzied tutaj z niegroźnym wariatem niż chodzid na zewnątrz. Według wiadomości, dziś rano znowu kogoś zabito. Candy spojrzała na telewizor. - Ktoś nam znany? – zapytała. 74
- Jeszcze nie podali nazwiska, ale podobno to ktoś pracujący w komisie Hanka Jacksona. - Chyba tylko Hank Jackson tam pracuje, nie? - Nom. - Czyli Hank nie żyje? Reg obrócił burgera za pomocą zardzewiałem srebrnej szpatułki. - Powinnaś byd detektywem – powiedział. - O Boże, moja koleżanka Patty jakiś czas z nim chodziła. Mówiła, że miał straszne zatwardzenie, ale poza tym był bardzo sympatyczny. - Prawdopodobnie wciąż jest, ale według wiadomości jest już sympatycznym gościem bez głowy. I rąk. I nóg. Candy przewróciło się w żołądku. Przez chwilę bała się, że zwymiotuje, więc na wszelki wypadek przyłożyła rękę do ust. 72 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Żartujesz? – jęknęła. - Nie. - Poważnie? Odcięli mu ręce, nogi i głowę? - Odcięli? - Wiesz, o co mi chodzi. Zabójca. - Tak. Naoczny świadek widział zamaskowanego typa odjeżdżającego z parkingu jednym z samochodów. - Dziwne. Zabił go dla samochodu? Reg wzruszył ramionami i obrócił kolejnego burgera. Rozległ się głośny 75
syk, w twarz uderzył mu obłok dymu. Zakaszlał i pomachał ręką przed twarzą, żeby oczyścid powietrze. - O ile znam Hanka Jacksona – prychnął – myślę, że zrobił coś głupiego, może zaczął mu grozid bronią. - Ma broo? - Nie wiem. Mógł mied. Candy odczuła realnośd morderstw intensywniej niż dotychczas. To nie był jednorazowy wyskok. Ktoś uparcie zabijał ludzi w mieście. Każdy obywatel miał powody do obaw. - Chyba dziś nie zasnę – powiedziała. - Ktoś go niebawem złapie – odparł Reg. - Skąd wiesz? - Dzwonił Benny i powiedział, że Silvio Mellencamp oferuje nagrodę dla tego, kto go złapie, żywego lub martwego. Niejeden pokusi się na taką sumkę. 73 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Cóż, wiem, co ja bym zrobiła, gdybym zobaczyła zabójcę – powiedziała Candy. – Zaczęłabym uciekad i nie oglądałabym się za siebie. Hank Jackson też powinien uciec, albo zadzwonid na policję. - Ciężko wezwad policję, kiedy ktoś ci odcina głowę. Tak myślę – zauważył Reg. - Nie jesteś śmieszny. - To nic. 76
Candy ponownie spojrzała na telewizor. - Czy gliny mają jakieś podejrzenia odnośnie tożsamości zabójcy? – zapytała. - Przez momentem pokazali portret pamięciowy – powiedział Reg. – Maska, którą ma, jest cholernie przerażająca. Wielki kawał żółtej gumy z czerwonym pasmem włosów pośrodku. - Jakieś cechy szczególne? Ref opuścił głowę i spojrzał na nią pytająco. - Maska to mało szczególna cecha? – zapytał. - Nie bądź chujem – warknęła Candy. – Jeśli nie będzie miał na sobie maski, skąd będziemy wiedzied, że to on? Reg skupił się na telewizji. - Ukradł żółty dostawczy samochód z czerwonym paskiem na masce. Jeśli nie jesteś w stanie rozpoznad gościa w żółto-czerwonej masce, jeżdżącego w żółto-czerwonym samochodzie, zasługujesz na ścięcie głowy. Ten typek aż się prosi o złapanie. 74 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Candy wróciła pamięcią do ostatniego razu, gdy mijała parking Hanka Jacksona. Miało to miejsce kilka tygodni wcześniej, kiedy szukała samochodu do nauki jazdy dla syna. - Chyba pamiętam ten samochód – powiedziała. – Mój syn go chciał. Uważał, że jest super. Ja uznałam, że to jeżdżąca trumna. I chyba faktycznie tak jest. 77
Reg albo jej nie słuchał, albo ignorował. Znów wskazał na telewizor. - Tej – powiedział. – To on. Candy spojrzała na ekran. Znajdował się na nim przekrzywiony wizerunek mordercy z napisem CZERWONY CZUB. NIE ZBLIŻAJ SIĘ DO NIEGO. Przez kilka sekund wpatrywała się w obraz na ekranie, zapamiętując go. Rozpoznała strój, który miał na sobie morderca. Czarne dżinsy i lśniąca czerwona skórzana kurtka. Opadła jej szczęka. By nie upaśd, mocno położyła rękę na ramieniu Rega. - To ten gośd gada sam do siebie – powiedziała. 75 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Jedenaście Baby wzięła szybki prysznic i nałożyła parę jasnoniebieskich dżinsów oraz szarą bluzę. Związała włosy w kucyka i zaczęła myśled o planie, który obmyślała od kilku dni. Póki co, wszystko szło dobrze. Doktor Bob, który zwykle zajmował się aborcjami, na dwa tygodnie wyjechał na Fidżi. Na taką furtkę czekała. Kiedy rankiem pojawił się Kevin Sharp, wiedziała, że znalazła czynnik bardzo mocno sprzyjający wykonaniu planu. Chłopak nerwowo czekał na nią na łóżku, a ona poszła do łazienki i wlała sobie do gardła niewielką, odmierzoną pipetą ilośd syropu. Dośd sporo dziewczyn w Bobrzym Pałacu używało tego cuda, by nie przybierad na wadze. Baby wykorzystała je, by zwymiotowad na Kevina Sharpa i zaalarmowad Clarisse. Udało się idealnie. 78
Clarisse uwierzyła, że Baby była w ciąży i nie kazała jej robid testu, co było normalne w przypadku dziewcząt twierdzących, że były ciężarne. Kilka miesięcy wcześniej jedna z dziewczyn zaciążyła i naiwnie stwierdziła, że chciałaby zatrzymad dziecko. Wezwano doktora Boba i zabieg aborcji przeprowadzono jeszcze tego samego ranka, kim się rozniosło. Baby słusznie założyła, że ją spotka podobny los. Ale skoro doktora Boba nie było w mieści, Baby zabierano w pospiesznie zaaranżowaną podróż do Lewisville. To dawało jej rzadką możliwośd ucieczki z Bobrzego Pałacu i B Movie Hell. Gdyby jej nie wykorzystała, mogła nie otrzymad kolejnej. Pierwsza przeszkoda pojawiła się, kiedy okazało się, że to Arnold miał ją tam zawieśd. Niecały rok wcześniej pobił ją, bo nie chciała grad z nim w dośd 76 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia niebezpieczną grę seksualną. Od tamtej pory ze sobą nie rozmawiali. Clarisse zadbała o to, by Arnold już się do niej nie zbliżał. Więc fakt, że został wybrany jako jej kierowca, oznaczał, iż jeśli spróbuje ucieczki, kara będzie raczej dotkliwa. Ledwie skooczyła wiązad trampki, kiedy Clarisse wsunęła głowę do pokoju i powiedziała, że czas jechad. Jeden z młodszych strażników wyprowadził ją przed Pałac. Arnold czekał na nią w czarnym Mercedesie Benz klasy E. Silnik był uruchomiony, drzwi dla pasażera z przodu otwarte. Baby wsiadła i zamknęła drzwi, nie patrząc na Arnolda. Droga zapowiadała się długa i raczej cicha. Żadne z nich nie odzywało się przez pierwsze dziesięd minut podróży. 79
Baby starała się patrzyd albo prosto przed siebie, albo przez boczne okno. Mercedes był jednym z dwudziestu należących do Silvio Mellencampa. Miał przyciemniane okna jak wszystkie jego samochody (poza kabrioletami). Nikt z zewnątrz nie wiedział, że znajdowała się w środku. Serce waliło jej mocno, kiedy próbowała obmyślid sposób na przekonanie Arnolda, by ją wypuścił. Musiała wybrad odpowiednią porę, kiedy pojawiłaby się możliwośd ucieczki. Żałowała, że nie znała B Movie Hell lepiej, ale wypady poza Bobrzy Pałac były zbyt rzadkie, żeby była w stanie ustalid swoje położenie. - Masz dośd paliwa, żeby dojechad na miejsce? – zapytała. Arnold ją zignorował. W myślach odliczyła do dziesięciu i spróbowała ponownie. 77 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Jesteś głodny? – zapytała. Nadal ją ignorował i patrzył prosto przed siebie. Jedną, wielką jak szpadel, rękę trzymał na kierownicy. Przedramiona też miał potężne. Ciasny czarny T-shirt, który miał na sobie, ledwie zakrywał połowę wielkich bicepsów. Twarz miał zmęczoną i ciemną, skutek długiej pracy na świeżym powietrzu. Był jednym z popleczników Mellencampa, czasami robił za mięśniaka do wynajęcia, czasami zajmował się ogrodami wokół jego posiadłości. Miał gęste brązowe włosy zwisające do ramion. Z wyglądu mógł uchodzid za urodziwego kawalera, ale Baby aż za dobrze wiedziała, że tak 80
naprawdę nienawidził kobiet i je gnębił. Jej pytanie o głodnośd musiało zaciążyd mu w myślach, bo po niemal minucie nagle udzielił odpowiedzi: - Przed nami jest knajpa. Możemy tam coś zjeśd. - Super – odpowiedziała Baby. – Mogłabym skorzystad z łazienki. Po raz pierwszy w tej podróży oderwał spojrzenie od drogi i zerknął na nią. - Nie myśl o tym – powiedział. – Jeśli znowu spróbujesz uciec, zapewniam, że tego pożałujesz. - Dlaczego miałabym uciekad? Jedziemy do szpitala, prawda? - Tak. Ale ostrzegam, jeśli spróbujesz zgrywad idiotkę i uciekad, zmusisz mnie do tego, żebym uderzył kobietę w ciąży, a wolałbym tego nie robid. Ale jeśli mnie zmusisz… - Nie zmuszę. Obiecuję. 78 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Dobra. Arnold skupił się na drodze. Aby podkreślid, że rozmowa się skooczyła, włączył samochodowe radio. Słuchali piosenki i ignorowali się wzajemnie przez kilka minut. Kiedy utwór zbliżał się ku koocowi i prezenter zaczął zagłuszad ostatnie takty, Baby zobaczyła w oddali jadłodajnię. Wskazała ją. - Tam się zatrzymamy? – zapytała. - Tak. Przydrożna Jadłodajnia Alaska – powiedział Arnold, zwalniając. Przed budynkiem stało pięd aut, biały van Fed Exu i czerwony wóz 81
dostawczy. Arnold wjechał pomiędzy czerwonego pikapa i żółty samochód dostawczy z czerwonym pasem ciągnącym się przez całą maskę, a później przez dach, wzdłuż wozu. Zerknął na niego i mruknął coś o „chujowym aucie”. Prezenter w radio zapowiedział wiadomości. Arnold nie chciał ich wysłuchad. Wyłączył silnik, a tym samym radio. Otworzył drzwi i wysiadł. Nie zamknął drzwi, tylko pochylił się i spojrzał na Baby. Mocny wiatr nawiał mu tłuste włosy na twarz. - Na co czekasz? – zapytał. - Nie chciałam od razu wyskakiwad – odpowiedziała. – Mógłbyś pomyśled, że chciałabym uciec, a co wtedy? - Wyłaź z tego cholernego auta. Nie był w nastroju do pogaduszek, więc otworzyła drzwi i wysiadła. Rozejrzała się wokół. Nie było tu nic poza autostradą ciągnącą się po horyzont i wielkimi połaciami traw po obydwu stronach srogi. Arnold patrzył na nią, jakby dokładnie wiedział, o czym myślała. Jego spojrzenie groziło, by nie 79 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia próbowała ucieczki. To nie była odpowiednia pora. Musiała byd cierpliwa i wybrad moment, w którym byłby rozkojarzony albo bezbronny. Miała nadzieję, że taka chwila nadejdzie. Arnold zatrzasnął za nią drzwi i złapał ją za lewe ramię. Zaprowadził ją do wejścia do jadłodajni. Trzymał mocno, niemal dośd, by zostawid ślad. Jednak dla obserwatora mogli wyglądad jak para, a on jak trochę zaborczy chłopak. 82
Gdy Arnold pchnął szklane drzwi wejściowe, Baby ostatni raz zerknęła na drogę i samochody na parkingu, licząc, że pojawi się jakaś inspiracja. Uznała, że czerwony pikap mógłby byd jakąś ucieczką. Gdyby tylko udało jej się ukryd na jego przyczepie. Arnold wprowadził ją do baru. Baby liczyła, że może znajdzie tu jakichś gliniarzy jedzących lunch albo kogoś, kto mógłby jej pomóc na wypadek sprzeczki z Arnoldem. Zobaczyła dwóch młodych mężczyzn w jasnoniebieskich kombinezonach mechaników. Rozpoznała w nich regularnych gości Bobrzego Pałacu. Wiedzieli przy stoliku po drugiej stronie jadłodajni. Ci dwaj byli znany jako typy piątkowieczorowe. Tacy jak oni kooczyli pracę, zapijali się do nieprzytomności w barach, a kiedy nie udawało im się zarwad żadnej panienki, szli do Bobrzego Pałacu. Jeden z nich, ten większy, którego znała jako Płozowatego, podczas ostatniej wizyty bardzo szorstko ją potraktował. W pamięci zobaczyła otwartą dłoo uderzającą w jej twarz. Odwróciła wzrok, mając nadzieję, że uniknie kontaktu wzrokowego z nim i jego kumplem, Termitem. W boksie przy oknie siedział samotny gośd, którego nie znała. Miał około 80 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia dwudziestu lat ii nosił bardzo fajną, lśniącą skórzaną kurtkę w kolorze czerwonym. Miał jakby wyciosaną z kamienia, nieogoloną twarz oraz falowane brązowe włosy. Patrzył na menu leżące na stole, ale kiedy na niego spojrzała, podniósł wzrok. Spoglądał prosto na nią, a jego spojrzenie sugerowało, że nie podobało mu się jej zainteresowanie. Miał ciemne, 83
przeszywające oczy. Odwróciła wzrok, zażenowana, i obejrzała resztę pokoju. Wszyscy pozostali uśmiechali się lub kiwali Arnoldowi głowami. Wszyscy w B Movie Hell chyba dobrze go znali i najpewniej wiedzieli, że lepiej z nim nie zadzierad. Jedynym klientem, który go ignorował, był facet w czerwonej kurtce. Arnold pociągnął ją za rękę i pociągnął w kierunku lady. Wziął krzesło i przyciągnął. - Usiądziemy tutaj – powiedział i gestem kazał jej zająd miejsce. Wskoczyła na siedzisko. Arnold wziął kolejny stołek i przyciągnął ku niej, po czym usiadł na nim. Położył dłoo na jej plecach, zmuszając, by patrzyła przed siebie, a nie na innych klientów. Za ladą nie pokazał się żaden kelner czy kelnerka, więc Arnold krzyknął głośno w kierunku kuchni na zapleczu: - HEJ CANDY! DOSTANIEMY COŚ DO ŻARCIA? Zanim kobiecy głos odezwał się zza drzwi, minęła chwila. - Już do ciebie idę, Arnie! Baby pochyliła się i szturchnęła Arnolda w ramię, wiedząc, że tego nienawidził. Czas sprowokowad publiczną kłótnię. - Arnold – powiedziała fałszywie 81 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Co? - Chcę zachowad dziecko. Arnold odetchnął głęboko przez nos i podniósł menu z lady. Jego mina i 84
lekki tik pod okiem oznaczały, że denerwowało go samo publiczne wspomnienie o jej ciąży. - Zamknij się – powiedział cicho, ale zdecydowanie. - Ale… Zanim Baby zdążyła go lepiej sprowokowad, z kuchni wyłoniła się kelnerka i podeszła do nich. Była biuściastą kobietą około czterdziestki, w różowym fartuchu, z kręconymi blond włosami. Plastikowa przypinka na jej lewej piersi czarnym drukiem informowała, że nazywała się Candy. Uprzejmie uśmiechnęła się do Baby. Jednak kiedy ta odwzajemniła uśmiech, Candy skinęła głową ku boksom przy oknie. Baby nie zareagowała, więc spojrzała jeszcze w tamtą stronę i popatrzyła na nią szeroko otwartymi oczami. Baby zmarszczyła brwi, więc Candy powtórzyła czynności, cały czas utrzymując fałszywy uśmiech. Baby zerknęła na boksy. Candy najwyraźniej próbowała zwrócid jej uwagę na siedzącego samotnie gościa w czerwonej kurtce. Patrzył na Baby, jakby cały czas nie spuszczał z niej oczu. Jego spojrzenie było groźne i nieprzyjemne, więc zamrugała i odwróciła się ku Candy, która przestała ruszad głową i zerkad na boksy, ale wciąż uśmiechała się nieszczerze. Arnold nic nie zauważył, bo cały czas wpatrywał się w menu i przesuwał palcem po liście dostępnych burgerów. Candy pokręciła głową, westchnęła i skupiła się na Arnoldzie. 82 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Witaj, Arnold – powiedziała. – Co dla ciebie? Arnold przestał sunął palcem po menu, kiedy znalazł, co chciał. 85
- To – odparł. – Burgera z podwójnym cycem, bez sałatki, duże frytki i czarną kawę. Odłożył menu na ladę i spojrzał na Candy, sprawdzając, czy przyjęła zamówienie. Kobieta zrobiła to samo, co przed chwilą. Delikatnie przechyliła głowę ku gościowi w boksie i zerknęła w tamtym kierunku. Arnoldowi to umknęło. - Przyjęłaś? – warknął. – Burger z podwójnym… Candy cofnęła się od lady. Miała szeroko rozchylone nozdrza, dolna warga jej drżała. W ułamku sekund cała krew odpłynęła jej z twarzy. Długopis i notatnik wypadły jej z rąk i uderzyły o podłogę, a ona zaczęła przesuwad się ku kuchni. Cały czas patrzyła na boks w kącie. Baby powoli obróciła głowę, by sprawdzid, co tak nią wstrząsnęło. To, co zobaczyła, zmroziło jej krew w żyłach. Mężczyzna w czerwonej kurtce założył na głowę gumową maskę. Była żółta, z dwoma wielkimi otworami na oczy i czerwonym pasmem włosów na czubku. Wyślizgnął się z boksu i wstał. Nagle cały świat jakby znieruchomiał. Po raz pierwszy od przyjazdu do jadłodajni Baby zwróciła uwagę na muzykę wydobywającą się z szafy grającej ustawionej przy łazienkach. Gogol Bordello śpiewał piosenkę Start Wearing Purple1. Kiedy zamaskowany facet zaczął się zbliżad, Baby zrozumiała, że patrzyła 1 Ang. „Zacznij nosid fiolet” 83 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia 86
na niebezpiecznego zabójcę, którego policja nazwała Czerwonym Czubem. Miał ponad metr osiemdziesiąt wzrostu. W prawej dłoni trzymał lśniący srebrny tasak do mięsa. Słooce wpadające przez okna odbijało się w jego ostrzu. Baby patrzyła w niemym zdumieniu, jak wielka postad zbliżała się do niej i Arnolda. Z każdym krokiem robił się większy, zasłaniał coraz więcej światła wpadającego przez okna. Zatrzymał się tuż za niczego niepodejrzewającym Arnoldem i powoli uniósł ostrze. Arnold wciąż go nie widział. W tej chwili był jedyną osobą, która mogła się tym szczycid. Dopiero uniesienie noża ponad głowę Arnolda pobudziło resztę klientów do życia. Wszyscy nagle krzyknęli, ostrzegając Arnolda przed ciosem. Odwrócił się, by zobaczyd, o co to całe zamieszanie, ale było za późno. Kiedy jego wzrok padł na przerażającą zamaskowaną postad, srebrny tasak zaszumiał w dłoni mężczyzny i uderzył w ladę. Chod świat nadal się kręcił, w jadłodajni wszystko poruszało się w zwolnionym tempie. Cisza, która zdawała się trwad wiecznośd, zakooczyła się głośnym wrzaskiem Arnolda. Wszystko i wszyscy oszaleli. Jadłodajnia zafalowała, jakby wszyscy zostali wrzuceni na kolejkę górską. Baby z przerażenia oczy wyszły z orbit. Plany ucieczki od Arnolda zniknęły. Myślała teraz tylko o cieczce przed zamaskowanym mężczyzną z tasakiem. Powinna natychmiast zacząd uciekad czy zaczekad chwilę, licząc, że nie zwróci na siebie jego uwagi? Dlaczego u licha o tym myślała, skoro już powinna wiad? Ostrze opadło na lewą dłoo Arnolda. Odcięło wszystkie palce i 84 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: 87
Dusia szubek kciuka. Pozostali klienci poderwali się z miejsc i ruszyli do wyjścia. Candy wrzasnęła i uciekła na zaplecze. Arnold zakrztusił się, kiedy uniósł okaleczoną dłoo i patrzył na nią szeroko otwartymi oczami, wyraźnie im nie wierząc. Pozostałości jego dłoni drżały, jakby nie mogły udźwignąd własnego ciężaru, co było paradoksem. Życie wyciekało z niego jak krew z ran, które kiedyś były palcami. Pobladł, oczy miał wielkie i szkliste. I wtedy, jakby wreszcie dotarło do niego, że stracił większośd dłoni, wrzasnął dziko. Dwaj piątkowieczorowcy pospieszyli Arnoldowi z pomocą. Płozowaty odważni rzucił się na plecy zamaskowanego, otoczył go ramionami i próbował odciągnąd od Arnolda. Zamaskowany pochylił głowę, przycisnął brodę do piersi, po czym wbił potylicę w twarz Płozowatego. Mimo wrzasków, łomotu stóp uciekających ludzi i Gogola Bordello śpiewającego Start Wearing Purple, Baby usłyszała trzask łamanego nosa Płozowatego. Puścił zamaskowanego i zatoczył się w tył, jego nos przypominał krwawą miazgę. Zamaskowany morderca odwrócił się i jednym ruchem zakrwawionego taska rozciął brzuch Płozowatego, od boku do boku. Z dziesięciocalowej rany wylała się krew, a Płozowaty zgiął się w pół, instynktownie przyciskając ręce do brzucha i próbując nie dopuścid do wylania wnętrzności. Padł na podłogę, a napastnik bez pośpiechu otrzepał krew z ostrza i zwrócił się do Termita. Kumpel Płozowatego zamarł z przerażenia wobec bezwzględnego ataku, którego ofiarą padł jego przyjaciel. Mina Termita zmieniła się z przerażenia w zdumienie, kiedy Czerwony 88
85 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Czub rzucił mu tasak. Młody mechanik się tego nie spodziewa, ale złapał ostrze za uchwyt. Spojrzał na plamiącą je krew, po czym uniósł wzrok w samą porę, by zobaczyd prawą pięśd Czerwonego Czuba wbijającą mu się w twarz. Ze swojego miejsca przy barze Baby dobrze widziała białka oczu Termita, gdy źrenice uciekły w górę. Upadł do tyłu, tasak wypadł mu z ręki. Wspólnie wylądowali na podłodze. Przez cały ten czas Arnold patrzył na zmasakrowaną dłoo i krzyczał. Zamaskowany morderca pochylił się po tasak i zwrócił ku Baby i Arnoldowi. Zbliżył się nieco, wyciągnął rękę i złapał w garśd gęste włosy w czubka głowy Arnolda, przez co ten jeszcze głośniej wrzasnął. Szarpnął mocno i strącił Arnolda z krzesła. Wylądował na podłodze na plecach, z głośnym łupnięciem. W obronnym geście uniósł zakrwawiony kikut dłoni. Czerwony Czub mocno pociągnął go za włosy i przeciągnął po podłodze jadłodajni. Oczy Arnolda obracały się wokół, nie mogąc się na niczym skupid. Minął martwe ciała Płozowatego i Termita. Wrzasnął ponownie, tym razem jeszcze bardziej rozdzierająco. - BABY!!! – zawodził. – POMÓŻ MI!!! Chodby chciała, nie potrafiłaby. Nie mogłaby powstrzymad wariata z tasakiem przed zaciągnięciem go do męskiej łazienki na drugim koocu budynku. Arnold kopał i wrzeszczał z całych sił, ale to nie przynosiło rezultatów. Napastnik kopnięciem prawej pięty otworzył drzwi do łazienki i wszedł do niej tyłem, ciągnąc za sobą wrzeszczącego i płaczącego jak 89
rozkapryszone dziecko Arnolda. 86 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Kiedy drzwi się zamknęły i rozpaczliwe krzyki Arnolda nieco ucichły, Baby stwierdziła, że była jedyną osobą w jadłodajni. Słyszała uruchamiane przez uciekających klientów silniki. A później znowu usłyszała Gogola Bordello. Start wearing purple! Baby często miała wrażenie, że słowa jej ulubionych piosenek do niej przemawiały, oferowały ważne życiowe prawdy, ale zacznij nosid fiolet? W obecnej sytuacji to nie pomagało. Musiała myśled sama. Wiedziała, że na taką okazję czekała, miała szansę uciec do prawdziwego świata. Nie wszystko poszło tak, jak zaplanowała, ale kiedy Bóg odpowiada na modlitwy i daje możliwośd zdobycia najbardziej pożądanego daru, lepiej go brad, bez względu na szpetotę opakowania. Baby nie zamierzała siedzied tu dłużej i zostad kolejną ofiarą Czerwonego Czuba. Siekanie Arnolda w łazience nie powinno potrwad długo. Nie czekając na zaproszenie, zeskoczyła ze stołka i wybiegła na parking przez frontowe drzwi. 87 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Dwanaście - Wygląda zabawnie – powiedział Munson, patrząc na wejście do Zakładu 90
Psychiatrycznego Grimwalda. Musiał odchylid głowę, żeby dosięgnąd wzrokiem samej góry. Budynek niemal ginął pomiędzy chmurami. – Nie dziwnego, że wszyscy tu wariują. Tylko spójrz, jak tu strasznie i ponuro. Po raz pierwszy tego dnia Fonseca się z nim zgadzała. Ona też patrzyła na frontową ścianę budynku, pożerała wzrokiem ogromną szarą poład. Z ceglanego muru co jakiś czas wystawały niespodziewane przerywniki w postaci gargulców. A jeszcze rzadziej można było natrafid na wąskie okienko. - Straszne zadupie – mruknęła Fonseca, częściowo do siebie. Wielkie, łukowane drzwi wejściowe, przed którymi stali, zostały wykonane z grubego bukowego drewna i pomalowane na czarno, wzmacniając odpychający wygląd tego miejsca. Prawie minutę po tym, jak Munson załomotał wielką kamienną kołatką, drzwi się otworzyły i powitał ich facet przed trzydziestką. Miał na sobie jasnoniebieską tunikę i pasujące spodnie. Miał kręcone miedziane włosy, prawdopodobnie trwałą. Ciężko było zyskad pewnośd, nie przyglądając się chamsko. Powitał ich z szerokim uśmiechem. - Dzieo dobry. Mogę w czymś pomóc? – zapytał. - Tak – odparła Fonseca. – Nazywam się Milena Fonseca, a to jest Jack Munson. Byliśmy zapowiedziani. - Tak, oczywiście. – Wyciągnął rękę. – Miło mi paostwa poznad. Mam na imię Justin. – Fonseca potrząsnęła jego zwiotczałą dłonią. 88 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Miło cię poznad, Justin – powiedziała uprzejmie. – Przyjechaliśmy 91
dowiedzied się… Justin jej przerwał: - Czegoś o Joeyu Conradzie? - Tak, dokładnie. - Dobrze. Proszę wejśd dalej, zaprowadzę paostwa do jego pokoju. Fonseca przeszła przez próg zakładu. Munson podążyła za nią i uścisnął dłoo Justina, dla własnej rozrywki próbując ją zmiażdżyd. - Jesteś lekarzem Conrada? – zapytał. Justin skrzywił się wobec mocy uścisku. - Nie, tylko pielęgniarzem – powiedział, cofając rękę. – Doktor jest chwilowo niedysponowany. - Jak się nazywa? - Doktor Carter. - I kiedy będzie dostępny? – zapytał Munson. Justin milczał chwilę i się uśmiechnął. - Będzie dostępna za jakieś pół godziny, ale ponieważ czas to pieniądz, kazała mi pokazad paostwu pokój Joeya Conrada i pomagad wam w każdy możliwy sposób. - Niech będzie – powiedział Munson. Hol recepcyjny był niemal tak dobijający jak zewnętrzna ściana budynku. Wszystko było szare. Szara podłoga, szare ściany, szary sufit. Brakowało tylko grającej w tle piosenki Morrisseya. 89 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: 92
Dusia - Musimy się wpisywad? – zapytała Fonseca, szukając jakiegoś kontuaru recepcyjnego. Hol był pusty, jeśli nie liczyd małego stolika przy wielkich, szarych stalowych drzwiach naprzeciw nich. Na jego blacie stał wazon z niemal całkiem wysuszonymi kwiatami. - Nie. Dziś nie trzeba się wpisywad – odpowiedział Justin. – Tędy proszę. – Ruszył ku stalowym drzwiom. - Dlaczego nie musimy się wpisywad? – zapytała Fonseca, nie ruszając się z miejsca. Justin zatrzymał się i odwrócił. - Zrozumiałem, że paostwa wizyta tutaj jest raczej nieoficjalna – powiedział. – Chyba nie chcieliby paostwo zostawiad po sobie śladów, które ktoś mógłby potem znaleźd. Mam rację? - Jak najbardziej – powiedział Munson. Fonseca zerknęła na niego. Nie wydawała się przekonana. Szepnął jej do ucha: - Jeśli tak ci na tym zależy, możemy się wpisad przy wyjściu. - Chyba powinniśmy – odpowiedziała szeptem. - Stawiam dziesięd baksów, że zmienisz zdanie. - Wchodzę. Po raz pierwszy się do siebie uśmiechnęli. Nie oznaczało to bynajmniej, że zaczęli żywid do siebie cieplejsze uczucia, po prostu każde było przekonane o swoim zwycięstwie. Justin ruszył przodem i przesunął kartkę przez czytnik przy stalowych 90 93
Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia drzwiach. Kiedy usłyszał głośne kliknięcie, otworzył je. - Tędy proszę – powiedział, trzymając otwarte skrzydło. Fonseca poszła jako pierwsza. Munson został w tyle, próbując zapamiętad wszystko, co widział wokół, ale nie było tego dużo. Justin poprowadził ich labiryntem nudnych szarych korytarzy, cały czas nawijając o pacjentach zajmujących kolejne mijane pokoje. Gośd miał nudną anegdotkę o niemal każdym skrawku zakładu. Munson zatęsknił na butelkę rumu ukrytą w kieszeni kurtki. - W jaki sposób Joey Conrad uciekł? – zapytał bezczelnie, przerywając bezsensowną gadaninę Justina. Pielęgniarz zamilkł w połowie zdanie i odwrócił się. Wydawał się urażony. Munson wykorzystał krótki postój, by rozejrzed się po gołych kamiennych ścianach i wysokich sufitach w poszukiwaniu klatek wentylacyjnych albo zapadni, które przydałyby się podczas ucieczki. Justin nie spieszył się z udzieleniem odpowiedzi, jakby miał kilka różnych wariantów i musiał wybrad, który najlepiej zabrzmi. W koocu zdecydował się na zdumiewająco szczere: - Nasza ochrona to matoły. - Widzę – powiedział Munson, wymieniając spojrzenia z Fonsecą, która zdawała się podzielad to zdanie. Justin nie powiedział nic więcej, pewnie dlatego, że wciąż dąsał się na Munsona. Pospieszył korytarzem, aż wreszcie skręcił w prawo i poprowadził 94
ich w górę kamiennych schodów. Dotarłszy na szczyt, przeszli przez kolejne 91 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia drzwi i znaleźli się w korytarzu, który był znacznie ciemniejszy niż te, które już widzieli. - Ostatnie drzwi po lewej – powiedział Justin. – Tędy. Przepraszam za ten półmrok, kilka żarówek się spaliło. - Właśnie widzę – mruknął Munson. Justin wyjął spory pęk kluczy z kieszeni spodni i poprowadził śledczych wzdłuż korytarza. Zatrzymał się przy ostatnich drzwiach po lewej i przejrzał klucze, aż znalazł ten właściwy. Otworzył zamek i pchnął drzwi. - Proszę bardzo – powiedział i zszedł im z drogi. Munson wszedł pierwszy, by dobrze się przyjrzed. Fonseca za nim. Niewiele było do oglądania. Była to bardzo prosta sypialnia, podobna bardziej do więziennej celi niż pokoju mieszkalnego. W kącie znajdowały się otwarte drzwi do łazienki wielkości szafki, w której znalazła się bardzo skromna toaleta i mała wanienka. Ściany były pomalowane na bladoniebiesko, tak jak podłoga i sufit. Dotychczas widzieli tylko nudne szare kamienie, a teraz znaleźli miejsce chod trochę maźnięte farbą. - Na pięd gwiazdek nie zasługuje, co? – głośno zauważyła Fonseca. - I nie powinien – powiedział Justin, wsuwając głowę przez drzwi. Munson obejrzał charakterystyczne elementy w kilka sekund. Żadnych widocznych dróg ucieczki. Żadnych okien, wentylacji, kratki na podłodze. Nic. I strasznie śmierdziało. Poświęcił więc trochę czasu, by dokuczyd Justinowi i 95
czegoś się od niego dowiedzied. - No naprawdę, jakim cudem Joey Conrad stąd uciekł? Jeśli to naprawdę 92 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia był jego pokój, żeby wyjśd z budynku musiał zrobid sobie cholernie długą wycieczkę. Justin przytaknął. - No tak, ale o ile wiemy, po prostu wyszedł głównymi drzwiami. - Wyszedł głównymi drzwiami? – powtórzył Munson. - Tak. - Wyszedł? Dosłownie wyszedł? Justin wzruszył ramionami. - Chyba tak. Nie widziałem tego. Nie było mnie na zmianie, kiedy to się stało. Może wybiegł. Albo wymoowalkował. Wiem tyle co pan. Może to podejście Justina, może zatęchłe powietrze w pokoju Joeya Conrada, a może pragnienie napicia się rumu sprawiały, że Munson nie polubił Justina. Gośd był irytujący. - Okej – powiedział. – Więc Joey Conrad wymoowalkował stąd pewnej nocy. Wyjaśnij mi, jakim cudem nikt go nie zauważył i nie wszczął alarmu. - Jak mówiłem, ochrona to matoły. Munson spojrzał surowo na Justina i przyjrzał się jego twarzy, próbując ocenid, czy coś ukrywał. Nie wyglądało na to. Pewnie tylko cwaniakował. - Dobra. Czyli ochrona to matoły. Możesz to rozwinąd? – naciskał, 96
sprawdzając cierpliwośd pielęgniarza. – Macie za mało ludzi? Za słabo wyszkolonych? Co? Dlaczego ochrona jest do dupy? Justin odetchnął głęboko i westchnął, nim odpowiedział: - Zakład nie najlepiej płaci, wskutek czego mamy chyba najmniej 93 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia odpowiedzialnych ochroniarzy na świecie. Zwykle to żaden problem, bo mimo wad zwykle są bystrzejsi od pacjentów. - Ale nie w tym przypadku? - Cóż, nie jestem lekarzem ani psychiatrą, panie Munson, ale mogę powiedzied, że Joey Conrad, chod bardzo dziwny i okazjonalnie wykazujący skłonnośd do przemocy, nie jest śliniącym się kretynem. - Często z nim rozmawiałeś? - Cały czas. - I? - I nic. Nie odpowiadał. Chyba mnie nie lubił. - A to niespodzianka – mruknął Munson pod nosem. Fonseca wykorzystała chwilę, by się wtrącid. - Możemy przejrzed jego rzeczy? – zapytała. - Proszę bardzo. Fonseca podeszła do małej komody przy łóżku i wysunęła górną szufladę. Munson nadal przesłuchiwał Justina: - Miał jakieś zainteresowania czy coś, co wyróżniało go od innych? - Nie sądzę – odpowiedział Justin. Wskazał na przenośny telewizorek 97
przymocowany do ściany w kącie pokoju. – Ale chyba lubi filmy. Miał swój własny telewizor i odtwarzad DVD. I, o ile wiem, dobrze sobie z nimi radzi. Obok telewizora była półka, na której stał rząd płyt DVD. Munson podszedł, by lepiej się im przyjrzed. Przejechał palcem po grzbietach opanowao, czytając tytuły. 94 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Dośd dziwny wybór jak na dorosłego faceta, nie? – skomentował, kiedy dotarł do kooca. - Polityka szpitala – wyjaśnił Justin. – Nie pozwalamy im na nic nieodpowiedniego, typu seks czy przemoc. Fonseca zadała pytanie: - To jego jedyna książka? – Munson się obejrzał. Wskazywała na grubą książkę w twardej czerwonej oprawie, którą wyciągnęłam z szuflady przy łóżku. - Co to jest? – zapytał Munson. Fonseca wysunęła z kieszeni na piersi okulary w czarnej oprawce. Założyła je i otworzyła książkę. - To Biblia – powiedziała. - Och, nuda. - Jeśli się nie mylę, to jego jedyna książka – powiedział Justin. – Raczej nie lubi czytad. Munson odwrócił się, by jeszcze raz obejrzed płyty. Same filmy familijne. 98
Wyjął jedno opakowanie i przeczytał opis z tyłu. - To wystarczy, żeby zwariowad – skomentował. Fonseca spojrzała na niego. - Co tam masz? – zapytała. - High School Musical. Naprawdę to ogląda? Justin wzruszył ramionami. - Nawet nie wiem, skąd miał te płyty. 95 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - To znaczy? - DVD, papierosy i takie tak. Ktoś je tu szmugluje. - I nikt ich nie konfiskuje? – zapytał Munson, nie potrafiąc ukryd niesmaku wobec braku dyscypliny w zakładzie. - Jak mówiłem, mamy chujową ochronę. - Mówiłeś o matołach. - Chuje, matoły, można to opisad na wiele sposobów. No ale skoro pacjent chce obejrzed High School Musical, nikomu nie stanie się krzywda. Muson otworzył pudełko i zajrzał do środka. - A jeśli to nie High School Musical? – zapytał i uniósł opakowanie, by Fonseca widziała jego zawartośd. Kobieta spojrzała na niego ponad okularami. - Co to jest? - Bohater ostatniej akcji. Justin zmarszczył brwi. 99
- Co jest nie tak z Bohaterem ostatniej akcji? - To straszny gniot. Munson zamknął pudełko i odłożył je. Wziął następne w kolejności. Była to kopia 200 mil od domu. Otworzył opakowanie i zerknął do środka, po czym odłożył i wziął kolejne. Sprawdził wnętrze sześciu pudełek na półce. Żadne nie zawierało odpowiedniego filmu. - Coś ciekawego? – zapytała Fonseca. - Tak. Oprócz Bohatera ostatniej akcji ma Trzech amigos i Kosmiczną 96 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia załogę. - Co w związku z tym? – zapytała. - Widziałaś któryś z tych filmów? - Chyba raz widziałam Bohatera ostatniej akcji, lata temu. - Gniot, co nie? - Mnie tam się podobało. Munson oparł się pokusie pociągnięcia dyskusji o tym filmie. - Cóż, te trzy filmy mają taką samą fabułę. Fonseca wyglądała na zagubioną. - Jak to? - Kosmiczna załoga. Ekipa z serialu typu Star Trek ląduje w prawdziwym kosmosie, gra swoje role i próbuje pokonad kosmitów. W Trzech amigos trzej aktorzy z telewizyjnego westernu trafiają na Dziki Zachód, żeby zająd się 100
prawdziwym meksykaoskim gangiem. A w Bohaterze ostatniej akcji był bohater, który wyszedł z filmu do prawdziwego świata1. Fonseca nadal nic nie rozumiała. - To ważne? - Ważne? – powtórzył Munson. – Dla kogo? - Dla sprawy Joeya Conrada? - Och. Nie. Próbuję ci tylko udowodnid, że wiem dużo o filmach. - Dlaczego? 1 Przepraszam, jeśli wkradły się tu jakieś nieścisłości fabularne. Nie oglądałam żadnego z tych filmów. 97 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Bo dużo wiem o filmach. – Zauważył, że Fonseca wyglądała na wkurzoną, na pewno nie rozbawioną. – No i to może nam coś powiedzied o psychice Joeya Conrada. - Jak? - Jeszcze nie wiem. - Czyli chodziło o to, żebyś się mógł popisywad? - Właściwie tak. Hej, od dawna nie było mnie w pracy. Wypadłem z obiegu. - Jasne. Skooczyliśmy? – zapytała Fonseca. - Właściwie nie – powiedział Munson. – Jest tu sześd płyt. Ja powiedziałem ci tylko o trzech. - Serio? Jeszcze nie skooczyłeś? 101
- Te są ciekawsze – odparł. - Oby. Wskazał na trzy ostatnie DVD na półce. Były to pudełka po Goonies, Czarnoksiężniku z Oz i Gdzie jest Nemo. - Tutaj mamy Halloween, Terminatora i Teksaoską masakrę piłą mechaniczną. Policzki Justina pokryły się czerwienią. - Nie miałem pojęcia, że je miał – powiedział. Munson zignorował go i wskazał na książkę, którą trzymała Fonseca. - To naprawdę Biblia? A może to tylko biblijna okładka, w której jest historia Mansonów? 98 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Fonseca pokręciła głową. - Nie, to tylko Biblia – powiedziała, dla pewności przeglądając kilka stron. Munson delikatnie klepnął Justina w plecy. - Mówiłeś, że kiedy przyjdzie doktor Carter? - Za jakieś pół godziny – odpowiedział. - Idź po nią teraz. - Ale jest zajęta. Munson nieco podniósł głos. - Idź i ją przyprowadź, żebyśmy mogli z agent Fonsecą cię spokojnie obgadad. 102
Justin przełknął ślinę i jeszcze mocniej się zarumienił. - Zobaczę, że uda mi się ją znaleźd. - Nie patrz, czy ci się uda – powiedział Munson. – Idź i ją przyprowadź. Już! Justin odwrócił się na pięcie i szybko opuścił pokój. Munson spojrzał na Fonsecę. - Nie jestem psychiatrą – powiedział. – Ale Joey Conrad lata po B Movie Hell w masce i siecze ludzi tasakiem do mięsa. Powiedziałbym, że te filmy miały na niego jakiś wpływ, nie sądzisz? - Też tak myślę. Osobiście nie przepadam za filmami, jak pewnie zauważyłeś. Wolę książki. I myślę, że ta miała na niego wpływ. Muno spojrzał na księgę w jej rękach. - Biblia? Jakim cudem? 99 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Fonseca obróciła tom, otworzyła i podała Munsonowi. - Jest tu jeden podkreślony wers – powiedziała. – Dośd znaczący. Munson odłożył DVD na półkę, podszedł do niej i wyrwał jej książkę z rąk. Mniej więcej w połowie tomu na czerwono podkreślono fragment. Księga Jeremiasza 31:15. To mówi Pan: <>. Kiedy skooczył czytad, zmarszczył brwi. - Okej, nic mi to nie mówi – powiedział. 103
- Na twoje szczęście, dużo wiem o książkach – powiedziała Fonseca. – Zwłaszcza o tej. Podkreślony fragment jest dośd szczególny. - Kontynuuj. - Niektórzy wierzą, że to przepowiednia. - Czego? - Rzezi niewiniątek. 100 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Trzynaście Candy wycofała się przez zasłonkę z PCV do kuchni, spuściła głowę i uciekła. Nie dotarła daleko. Po dwóch postawionych na ślepo krokach uderzyła w pierś Rega. Spojrzała w górę z szybko bijącym sercem. Nawet widok jej szefa sprawił, że podskoczyła ze strachu. Reg z kolei wyglądał na zagubionego. Ale, ku jej uldze, w prawej ręce trzymał myśliwski karabin. I zdjął karykaturalnie wielką czapkę szefa kuchni. - Co to za wrzaski? – zapytał. - Oszalał! - Kto? - A jak myślisz? Ten facet, o którym ci mówiłam, ten w czerwonej kurtce. Założył maskę i zaczął zabijad ludzi. Musimy się stąd wynosid. Candy próbowała ominął Rega i skierowad się do tylnego wyjścia. Złapał ją za ramię i zatrzymał w miejscu. - Wciąż tam jest? 104
- Rżnie ludzi tasakiem do mięsa. Odciął Arnoldowi rękę! - Dużemu Arnoldowi? - Tak. Ponad dźwiękami szafy grającej usłyszeli głośny krzyk. Wysoki, ale nie na tyle, by należed do kobiety. - Co to było? – zapytał Reg. - Pewnie Arnold. Facet zaciągnął go do męskiego kibla. - Po co? 101 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Skąd mam wiedzied? - Walid to – warknął Reg. Nabrał powietrza w płuca i nerwowo ruszył w kierunku sali jadalnej. - Wzywałeś gliny? – zapytała Candy. - Nie, poszedłem po karabin. Najpierw chcę go zobaczyd na własne oczy. Reg wysunął głowę spomiędzy pasków zasłony i rozejrzał się po jadalni. - Wciąż tak jest? – zapytała Candy. Reg cofnął się i odwrócił ku niej. - Jakaś dziewczyna właśnie wybiegła – powiedział. – Była z Arnoldem? - Miała dżinsy i szarą bluzę? - Tak. Candy przytaknęła. - Więc tak, była z nim. Reg zmarszczył brwi. 105
- Kurwa. I ty myślisz, że ten facet w masce dalej siedzi z Arnoldem w kiblu? - Z tym, co z niego zostało. Chodź, wynosimy się stąd, zanim przyjdzie po nas1 - Pieprzyd to – powiedział Reg. – Dzwoo po gliny. Ja się nim zajmę. - Cii! – Candy złapała Rega za podkoszulkę i odciągnęła od zasłony. – Chyba słyszałam drzwi. Wraca – wyszeptała. Podeszła do zasłony od boku, licząc, że tam nie zostanie zauważona, wyjrzała przez nią i zobaczyła zamaskowanego zabójcę wychodzącego z 102 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia łazienki. Przeszedł nad ciałami Płozowatego i Termita. Zatrzymał się i spojrzał przez okna na parking przed jadłodajnią. Dziewczyna, która przyjechała z Arnoldem, biegła przez autostradę ku polom po drugiej stronie. Obserwował ją przez chwilę, ale po jakimś czasie chyba poczuł, że był obserwowany i odwrócił się ku kuchni. Tym razem Candy nie musiała ciągnąd Rega za koszulkę. Tak jak ona, wycofał się, by nie zostad dostrzeżonym przez zasłonkę. - Co zamierzasz? – wyszeptała Candy. Piosenka Gogola Bordello nagle się skooczyła i po raz pierwszy od początku masakry zapanowała cisza. Candy szepnęła ponownie, jeszcze ciszej: - Co zamierzasz zrobid? Reg złamał karabin tak cicho, jak mógł. Sięgnął do kieszeni dresów i wyjął naboje. Z nerwów drżały mu palce. 106
- Chcesz go zastrzelid? - Nie, rzucę mu ten karabin – sarkastycznie wyszeptał Reg. - Tylko pytałam. Reg zamknął pistolet. - Wciąż tam jest? Candy naciągnęła szyję, by sprawdzid, czy zamaskowanego mordercę wciąż było widad przez niewielką szparkę w zasłonie. Ani śladu. Usłyszała dźwięk delikatnie zamykanych drzwi wejściowych. Licząc, że to znak, iż morderca wyszedł, postawiła kilka drobnych kroczków ku zasłonie. - Chyba sobie poszedł – wyszeptała, zachęcając Rega do podejścia bliżej. Z szafy grającej nie wydobywała się żadna muzyka, z jadalni nic nie było 103 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia słychad. Gdy Candy podeszła bliżej do zasłony, usłyszała dźwięk odpalanego silnika. Wystawiła głowę z kuchni. Przez okno zobaczyła, że żółty samochód dostawczy z czerwonym paskiem ruszył. Za kierownicą siedział zamaskowany zabójca. - Odjeżdża! – szepnęła, tym razem głośniej. – Szybko! Mamy szansę. Reg odepchnął ją i wyszedł przez zasłonę. - Dzwoo do komendanta O’Grady – rozkazał. – Już! Candy odwróciła się i pobiegła do telefonu wiszącego na ścianie w kuchni. Podniosła słuchawkę i wybrała 9-1-1, cały czas naciągając szyję i próbując coś zobaczyd pomiędzy paskami zasłony. Reg zniknął, a oceniając po pisku opon, Czerwony Czub nawracał ku autostradzie, by uciec. Ledwie 107
słyszała sygnał wywoławczy, ale wyraźnie wyłapywała hałasy z zewnątrz. Głośny trzask. Podskoczyła. Rozpoznała ten dźwięk. Reg wypalił z karabinu. Echo było głośne, chociaż strzelił na zewnątrz. Mimo echa zorientowała się, że w telefonie ktoś się odezwał. - Z jaką służbą łączyd? - Proszę z policją. - Już łączę. Znowu cisza na linii. Reg ponownie wystrzelił z karabinu. Tym razem, oprócz głośnego echa, Candy usłyszała donośne przekleostwo. Po drugiej stronie linii odezwał się kobiecy głos. - Policja B Movie Hell, w czym mogę pomóc? - Witam, więc… 104 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Zanim Candy skooczyła zdanie, na zewnątrz usłyszała policyjne syreny. Cofnęła się o kilka kroków, naciągając kabel od telefonu na tyle, na ile mogła. Radiowóz z niebiesko-czerwoną syreną przemknął przed jadłodajnią. Zaraz potem usłyszała kolejny wystrzał z broni Rega. Candy przyłożyła telefon do ucha. - Witam, przepraszam za to – powiedziała. – Dzwonię w sprawie morderstwa w Przydrożnej Jadłodajni Alaska, ale właśnie przejechał obok nas radiowóz. Chyba już o tym wiecie. - To ty, Candy? 108
Rozpoznała głos kobiety. - Tak, Lucindo, cześd. Właśnie odwiedził nas zamaskowany wariat. Zabił co najmniej trzy osoby… Chyba. - Spokojnie, Candy. Jedzie do was kilka radiowozów. Co najmniej jeden już ściga podejrzanego. Nie ucieknie daleko. Tym razem go dorwiemy. - Dzięki, Luce. - Musze lecied. Znowu ktoś dzwoni. Cisza na linii. Candy zawiesiła słuchawkę na ścianie i odwróciła się. W tej chwili do kuchni wchodził Reg z karabinem. Z luf unosił się dym. - Sukces? – zapytała. Reg pokręcił głową. - W ogóle nie trafiłeś? - Kogo? - Czerwonego Czuba. 105 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Och, jego. Nie, był pól mili dalej, zanim wybiegłem. Ale trafiłem dziewczynę. Chyba w ramię. Postrzeliłem ją, ale jakoś się podniosła i biegła dalej. No i uciekła za daleko, żebym miał czysty strzał. Candy ze zdziwienia zakręciło się w głowie. - Postrzeliłeś tamtą dziewczynę? - Tak. - Dlaczego? - Widziałaś znamię na jej twarzy? 109
- Nie. Jakie znamię? - Nieważne. Daj mi telefon. Muszę zadzwonid. 106 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Czternaście - Okej, religia to nie do kooca moja działka – przyznał Munson. – Powiedz mi, czym do diabła jest rzeź niewiniątek? Fonseca mogłaby zabłysnąd wiedzą na temat Munsonowi nieznany, ale była dośd taktowna, by tego nie robid, chod on popisywał się znajomością filmów. Poza tym chwalenie się czymś, czego dowiedziała się w szkółce niedzielnej w wieku ośmiu lat, nie było w jej stylu. Pokazała mu stronę Biblii, na której znajdował się zaznaczony fragment. - Słyszałeś o królu Herodzie? – zapytała. - Tak, słyszałem o nim, ale nic o nim nie wiem. - Cóż, królował kilka tysięcy lat temu – powiedziała Fonseca, jakby opowiadała dziecku bajkę. – Kiedy powiedziano mu, że narodził się syn Boga, wysłał swoich żołnierzy, żeby zamordowali wszystkich chłopców poniżej drugiego roku życia. - Gdzie to się działo? – zapytał Munson. - W Betlejem. Albo w Jerozolimie. Nie pamiętam. Ale to nieważne. - Nie? Fonseca wyciągnęła telefon z wewnętrznej kieszeni czarnej kurtki. Szybko zrobiła zdjęcie podkreślonemu fragmentowi z Biblii i zwróciła się do 110
Munsona. - Żeby nie przedłużad, król Herod dowiedział się, że chłopiec narodził się w Betlejem. - Albo w Jerozolimie. 107 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Chcesz usłyszed tę historię? - Kontynuuj. - Heroda ostrzeżono, że chłopiec zostanie Królem Żydów i zrzuci go z tronu. Więc wysłał swoich ludzi do Betlejem i rozkazał, żeby zabili wszystkich chłopców poniżej drugiego roku życia. - To głupie. - Co konkretnie? - Wszystko. To nie ma sensu. Jaki kretyn kazały wyciąd takie ilości niewinnych dzieci? - Król, prezydent, premier… - Zawsze jesteś taka zadowolona z siebie? – przerwał jej Munson. - Tak. A ty? - Też. Czyli co? Twierdzisz, że Joey Conrad chce zabid jakieś niewinne dzieci? - Póki co nie wiemy, czy to on podkreślił ten fragment. - Jasne – przytaknął Munson. – Ale załóżmy, że to on, dla wygody. Raczej niewiele osób poza nim tu chodziło. Dlaczego mógłby chcied zabijad małych chłopców? 111
Fonseca zamknęła książkę i odłożyła ją do górnej szuflady komody. Zasunęła ją. - To raczej pytanie do jego psychiatry, kiedy już się tu pojawi – powiedziała. – Joey Conrad może nie chce zabijad małych chłopców. Póki co zabił tylko niewinnego policjanta. 108 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Póki co – powtórzył Munson z namysłem. – A ten król Herod… mówiłaś, że chciał zabid tylko małego Jezusa,, tak? - Tak twierdzi Biblia. - A czemu chciał go zabid? Nie daje mi to spokoju. Co dziecko mogłoby zrobid królowi? - Cóż, nic – odpowiedziała Fonseca. – Jako niemowlę Jezus nie mógł nic zrobid Herodowi, nie mógł się też bronid. Ale Herod bał się, że kiedy dorośnie, stanie się zagrożeniem. Dużo łatwiej zabid dziecko. Munson parsknął śmiechem. - Co cię tak bawi? – zapytała Fonseca. - To brzmi trochę jak Terminator… Gdy te słowa wypłynęły z jego ust, zrozumiał, co powiedział. Fonseca także. - Jakie on miał filmy? – zapytała. - Halloween, Teksaoską masakrę piłą mechaniczną i Terminatora. Munson podszedł do płyt, które wcześniej przeglądał. Nie dotknął 112
żadnej, za to nagle odwrócił się wokół własnej osi i spojrzał na Fonsecę z dzikim błyskiem w oku. W jego skacowanym mózgu pojawiła się myśl, która nie dawała spokoju. - No co? – spytała Fonseca. - Wczoraj w nocy zabił gliniarze tasakiem, tak? - Tak. A co? - Teksaoska masakra. Zabójca wybrał sobie tasak za broo. 109 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Nigdy tego nie oglądałam, ale jakbym miała zgadywad, powiedziałabym, że wybrał piłę mechaniczną. - Jasne, bo się nie znasz. Ale każdy, kto kilka razy widział ten film, wiem, że znacznie częściej używa tasaka, bo sieka swoje ofiary jak mięso, bo jest kanibalem. - Do czego zmierzasz? - Pomyślałem, że może on odtwarza sceny z filmów. Nosi maskę, to oczywiste. Użył tasaka, co jest trochę mniej oczywiste. - Może to jakiś hołd – zasugerowała Fonseca. - Wszyscy noszą maski, przynajmniej teoretycznie – na głos myślał Munson. – Znaczy, zabójca w Halloween i facet z Teksaoskiej masakry noszą maski. A Terminator to cyborg z ludzką twarzą. - Więc maska to hołd i tasak też? Do czego zmierzasz? Nie wiem, jak to ma nam pomóc? - Cóż, Terminator i facet z Halloween polowali na młode kobiety. Ten z 113
Halloween, Michael Myers, działał w Haddonfield. Szukał zaginionej siostry czy coś takiego Ale Terminator pojawił się chyba w Los Angeles i próbował zabid kobietę, zanim ta urodzi zbawcę ludzkości. Munson wyglądał, jakby mówił sam do siebie i nie wiedział, dokąd zaprowadzi go ta teoria. - Czepiasz się szczegółów – powiedziała Fonseca. Do rozmowy wtrącił się kobiecy głos. - Może jednak ma pan trochę racji. 110 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Fonseca odwróciła się w kierunku głosu. Przy wejściu do celi stała kobieta po trzydziestce. Nosiła sługi biały chałat, a pod spodem niebieską tunikę. Długie brązowe włosy spięła w kooski ogon. Twarz miała bladą i wąską, ożywioną tylko jasnoczerwoną szminką. Uśmiechnęła się do nich. - Witam, jestem doktor Carter – powiedziała. – Musimy porozmawiad. Mogę paostwu powiedzied kilka rzeczy, które powinniście wiedzied o Joeyu Conradzie. 111 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Piętnaście Baby wybiegła na parking. Nie wiedziała, gdzie powinna biec. Rozważyła swój wcześniejszy plan ukrycia się na przyczepie pikapa. Teraz było to zbyt 114
ryzykowne i głupie. Jej priorytetem stało się jak największe oddalenie od jadłodajni. Bieg wzdłuż autostrady był możliwy, ale jeśli zamaskowany zabójca dysponował samochodem, raczej nie najmądrzejszy. Postanowiła przebiec przez drogę na pola po drugiej stronie. Nie pamiętała, kiedy ostatnio gdzieś biegła. Jednak przecinając drogę, przebierała nogami z wszystkich sił. Niestety, nie była zbyt eleganckim biegaczem. Ręce i nogi latały wokół niej, utrudniały przemieszczanie się i dodatkowo męczyły. Samochody wyjeżdżały z parkingu i mknęły w dół autostrady, poza żółtym samochodem z czerwonym pakiem i czerwonym pikapem. Mógł należed do Płozowatego albo Termita. Natomiast żółtoczerwony samochód dostawczy niemal na pewno należał do zabójcy. Pola ciągnęły się, jak okiem sięgnąd. Wysoka trawa lekko poruszała się na wietrze, obojętna na panikę pośród ludzi. Gdy Baby się przez nią przeciskała, czuła ostre drapanie po kostkach. Trawa sięgała niemal po kolana i czyniła bieg jeszcze trudniejszym. Długośd ukrywała też wszystkie nierówności terenu. Przy każdym susie czuła, jak dziwnie lądowała jej stopa, przekrzywiała się w jedną lub drugą stronę. Skręcenie kostki albo upadek wydawały się niemal pewne, ale musiała zaryzykowad. Pokonała jakieś trzydzieści metrów, kiedy usłyszała pierwszy wystrzał. Zadźwięczał głośno za jaj plecami. Nie odważyła się spojrzed do tyłu, ale 112 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia liczyła, że ktoś postrzelił zamaskowanego szaleoca. Kiedy chciała nabrad powietrza, w twarz uderzył ją mocny podmuch 115
wiatru. Co dziwne, wiatr wycisnął z niej całe powietrze, zamiast je wtłoczyd. Zwalniała, traciła siły i motywację. Pokonała jakieś dwadzieścia metrów, kiedy rozległ się kolejny wystrzał. Zaraz po nim zabrzmiały policyjne syreny. Za nią było ogromne zamieszanie, ale miała okropne wrażenie, że gdyby się odwróciła, zobaczyłaby ścigającego ją wariata w masce czaszki. Jeśli był taki jak zamaskowani mordercy w większości horrorów, szedłby bardzo powoli, ale i tak ją doganiał. Obiecała sobie, że jeśli się potknie, zrobi najrozsądniejszą z możliwych rzeczy i natychmiast się podniesie. Nie będzie jak bohaterowie filmów Slasher, który zaczynali czołgad się po ziemi, zamiast wstawad i uciekad dalej. Zaczęła ciężej oddychad, nogi jej osłabły. Bała się, że nie poniosą jej długo. Ale była zdeterminowana, by przed naprzód, dopóki pozwoli jej na to kondycja. TRZASK! Nie wiedziała, co to za dźwięk, ale nagle poczuła, jakby ktoś uderzył ją w ramię metalową rurą. Cokolwiek to było, obróciło ją wokół własnej osi. Zatoczyła się i straciła równowagę, wykręcając kostkę. Przez krótką ale przerażającą chwilę widziała tylko niekooczący się kalejdoskop Trawy, Niebieskiego nieba, 113 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia 116
Trawy, Niebieskiego nieba, Trawy. ŁUP Trawy. Wylądowała twarzą ku ziemi. Na szczęście trawa była na tyle wysoka, by uczynid ją niewidoczną z drogi. Przez kilka sekund leżała nieruchomo, oszołomiona upadkiem i niepewna, co go spowodowało. Obróciła się na bok, większośd jej ciała nadal kryła się w trawie. Serce jej waliło, oddychała ciężko. Było jej niedobrze od migawki nieba i trawy. Ale przede wszystkim bolało ją ramię. Tuż nad łokciem. Jakby wgryzło się w nie dzikie zwierzę i teraz wysysało jej krew. Obróciła się na plecy i spojrzała na jasnoniebieskie niebo. Słooce świeciło jasno. Ale serce nie pracowało tak dobrze jak wcześniej. Wciąż słyszała policyjne syreny, może nawet echo wystrzałów i pisk opon. Wszystko się rozmyło, dźwięki zlewały się w jedno. Nagle odezwał się do niej wyraźny, pewny męski głos. - Wstawaj! Uciekaj! – powiedział. Rozpoznała ten głos. Oczami wyobraźni zobaczyła twarz przemawiającego faceta. Wyglądał poważnie. Był poważny. – Rób, co mówię – powiedział. Odetchnęła głęboko i położyła zdrową rękę na ziemi, by podeprzed się przy wstawaniu. Była sama pośrodku polu. Żadnego człowieka w okolicy. Kolejna fala mdłości pojawiła się, kiedy wstała. Miała wrażenie, że głowę pokrywa jej wata cukrowa, lepka i pierzasta. Złapała się za ranne ramię, licząc, 114 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: 117
Dusia że masaż usunie to, co powodowało ból. Wnętrzem dłoni dotknęła czegoś mokrego, ale ciepłego na rękawie. Spojrzała na rękę i zobaczyła krew. Swoją krew. Cały strumieo wylewał się z rany w jej prawym ramieniu, tuż nad łokciem. Wyglądało tak, jakby ktoś rozciął rękaw jej bluzy jakimś zardzewiałym nożem. Spanikowała na widok krwi. Jak to się stało? Szybko zerknęła ku jadłodajni. Nie widziała Czerwonego Czuba, ale to nie oznaczało, że nie czaił się gdzieś blisko, może krył się w trawie. Jadłodajnia wydawała się bardzo odległa. Żółty samochód z czerwonym paskiem zniknął. Na jego miejscu stał starszy facet w białym podkoszulku, ze spoconą łysiną. Patrzył na nią. Ciężko było jej się skoncentrowad, ale Baby chyba rozpoznała w nim klienta Bobrzego Pałacu. Trzymał długi karabin i chyba do przeładowywał. Ponownie dotknęła krwi na ramieniu. To on do niej strzelił? Kurwa. Na pewno on. Znów usłyszała męski głos. - Biegnij, Baby, biegnij. To była dobra rada. Odwróciła się tyłem do faceta z karabinem. Przywołując wszystkie pozostałe jej siły, podjęła bieg przez pola. Nie usłyszała więcej strzałów. Właściwie nie słyszała nic poza swoim własnym oddechem, który stał się bardzo głośny. Kiedy uznała, że nie przebiegnie ani centymetra więcej, zatrzymała się, by złapad oddech. Autostrada i jadłodajnia zmieniły się w małe punkty na horyzoncie. Nikt już jej 118
115 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia nie ścigał. Ale mimo to, musiała iśd dalej, bo z jej ramienia ciekła krew. Niezbyt mocno, ale czuła niekooczące się pulsowanie. Przycisnęła rękaw do rany, licząc, że spowolni krwawienie. Na materiale był już ciemny ślad krwi, który szybko się powiększał. Im dalej szła, tym słabsze robiły się jej nogi. Zaczęły ją boled kolana, stopy jej ciążyły. Kiedy miała wrażenie, że nie postawi już ani kroku, zobaczyła na horyzoncie małą chatkę. Zebrała w sobie resztki energii, by do niej podejśd. Marsz stawał się coraz trudniejszy z każdym krokiem. Zanim dotarła do chatki, zawroty głowy zmieniły się w nudności. Próbowała oddychad głęboko i mrugała powiekami, by nie zemdled. Gdyby udało jej się dojśd do chatki i usiąśd na kilka minut, byłoby wspaniale. Szklanka wody także by nie zaszkodziła. Budynek był stary i podupadły. Ściany wykonano z nierównego, białego drewna, a kryty strzechą dach widział lepsze dni. Wokół działki stał rozchwiany, wykonany z białego drewna ostrokół. W jego połowie znajdowała się otwarta brama. Podeszła do niej i położyła lewą dłoo na desce, niechcący rozsmarowując na niej krew. Nie ośmieliła się użyd drugiej ręki, ponieważ była zbyt osłabiona po ranie postrzałowej. Podeszła do drzwi. Zanim w nie zapukała, otworzyły się. Patrzyła na nią męska twarz. Facet miał nieco ponad czterdzieści lat i skomplikowaną twarz. Żaden z jej elementów nie znajdował się w tym miejscu, w którym powinien. Miał wielkie policzki i gęste bokobrody. Rozczochrane włosy zakrywały mu 119
uszy. Patrzył na nią wąskimi zielonymi oczami przepełnionymi 116 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia podejrzliwością. - Czego chcesz? – zapytał. Ruch warg wydawał się niezsynchronizowany z dźwiękiem. Baby z trudem udzieliła odpowiedzi, sama ledwie siebie słyszała: - Chyba została postrzelona. Facet spojrzał na jej ramię. Uniosła zakrwawioną lewą dłoo. - O rany – powiedział. – Potrzebna ci opieka medyczna. Szeroko otworzył drzwi i wyszedł. Baby zamrugała, żeby mied pewnośd, że nie oczy nie płatały jej żartów. Mężczyzna nosił niebieski strój i czerwoną pelerynę. Był ubrany jak Superman, ale na szczęście miał czerwone szorty zamiast majtek. Był niewiele wyższy od Baby, miał może metr siedemdziesiąt. Podszedł do niej, otoczył ją ramieniem i delikatnie złapał za nadgarstek. - Chyba ledwie stoisz – powiedział. - Mam wrażenie, że zaraz zemdleję. - Nie martw się. Supergirl już jest. Chodźmy do środka. - Nie chodziło o Supermana? Nie odpowiedział. Nie miało to specjalnego znaczenia. Baby cieszyła się, że znalazła kogoś tak przyjaznego i współczującego. Bardzo uważał, żeby nie za mocno ściskad jej ranne ramię, za to także była wdzięczna. Poprowadził ją przez otwarte drzwi. 120
- Przygotuję ci herbaty – powiedział. – Potem zajmiemy się raną. - Dziękuję – odparła Baby. – Bardzo miło z pana strony. Wyszła do kuchni, której zakurzona podłoga pokryta czerwonymi 117 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia płytkami przyjemnie chłodziła stopy. Pośrodku stał wielki drewniany stół, na którym znajdował się tylko brązowy czajnik na wiklinowej podstawce. Były też dwa duże drewniane krzesła, po jednym po dwóch stronach stołu. - Usiądź – powiedział. – Nastawię czajnik. Kubek słodkiej herbaty postawi ci na nogi. - Nie słodzę. - Może nie, ale straciłaś dużo krwi. Tym razem będziesz musiała zrobid wyjątek. Cukier dobrze ci zrobi. Pobudzi cię i pomoże odbudowad czerwone krwinki. - Och, dobrze. Podprowadził ją do najbliższego krzesła, wolną ręką je wysunął i dopilnował, by na nim usiadła, a nie wylądowała na podłodze. Ulżyło jej, gdy wreszcie usiadła. Opieka kogoś, kto wiedział, co robił, trochę ją uspokoiła. Udało jej się złapad oddech, w głowie zaczęło się rozjaśniad. Strach, który poczuła na widok krwi na ręce, zniknął. - Mój mi Litgo – usłyszała słowa mężczyzny. – Tak naprawdę nie jestem Supergirl. - Okej. Usłyszała, jak zamykał frontowe drzwi. Później usłyszała, jak zakładał na 121
nie zasuwę. Spojrzała przez ramię i zobaczyła, że wsuwał wielki zardzewiały klucz do zamka. Obrócił go, kolejna blokada zabezpieczyła drzwi. Wsunął klucz z powrotem do kieszeni szortów i odwrócił się ku niej. Uśmiechnął się szeroko i zobaczyła, że nie miał przednich zębów. Widok 118 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia tego szczerbatego uśmiechu nieco ją zaskoczył. Znowu zaczęło jej się kręcid w głowie. - Chyba zemdleję – powiedziała, wiedząc, że mamrocze. - W porządku, Baby – odparł, podchodząc bliżej. Im bliżej był, tym słabiej go widziała. – Jesteś w dobrych rękach. Wszystko wokół niej ciemniało i rozmywało się. Wiedziała, że zaraz odpłynie. Litgo złapał ją za ramiona, żeby nie spadła z krzesła. Kiedy odpływała w nieświadomośd, zadała mu jeszcze jedno pytanie: - Skąd znasz moje imię? 119 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Szesnaście Doktor Carter poprowadziła Fonsecę i Munsona do pokoju dla personelu. - Przepraszam, to nie Ritz – powiedziała, wskazując wnętrze. Nie żartowała. Munson obejrzał kolekcję zniszczonych, starych sof 122
rozstawionych wokół pokoju. Pośrodku stał biały, drewniany stół, a wokół niego kilka plastikowych krzeseł. Munson miał lepsze meble w swoim mieszkaniu. Nawet jego karaluchy kręciłyby nosami na taki sprzęt. - To nic – powiedział uprzejmie. – Nie jest tak źle. - Wszystkie meble mamy z drugiej ręki, ewentualnie dostaliśmy ze zbiórek charytatywnych – dodała doktor Carter. – Mogę służyd kawą? W rogu pokoju była mała kuchenka. Na ladzie stały mikrofalówka, czajnik i w połowie pusty ekspres z kawą. - Czarną, dwa cukry – powiedział Munson. - Białą bez cukru proszę – dorzuciła Fonseca. Doktor Carter wskazała na biały stolik pośrodku pokoju. - Proszę usiąśd. Munson i Fonseca zajęli miejsca po dwóch stronach stoły, a Carter otworzyła szafkę nad ekspresem i wyjęła z niej dwa kubki – czerwony i niebieski – oraz opakowanie mleka w proszku. Kubki były popękane i pokryte brązowymi zaciekami. W powietrzu unosił się charakterystyczny zapach palonej kawy. - Jak długo parzyła się ta kawa? – zapytał Munson. 120 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Doktor Carter wzruszyła ramionami, ale nie odpowiedziała. Do czerwonego kubka wsypała łyżkę mleka w proszku. Kiedy uniosła dzbanek kawy z podgrzewacza, Munson uznał, że nie była świeża. Na dole kawa była ciemniejsza i gęstsza niż na górze. 123
- Pani nie pije? – zapytał. - Nie. Nie cierpię kawy – odpowiedziała Carter. Munson spojrzał na Fonsecę i zobaczył, że ona także dostrzegła stan kawy i zdawała sobie sprawę, że jedno z nich będzie miało pecha i dostanie grudkowatą, paskudną ciecz z dna. Naciągnęli szyje, żeby widzied, który kubek zostanie obdarzony lepszym napojem. Kubek czerwony miał w sobie mleko, więc musiał byd dla Fonseci. Doktor Carter trzymała dzban nad niebieskim kubkiem. Zamierzała zacząd nalewad, kiedy Fonseca się do niej zwróciła: - Czy Joey Conrad bywał brutalny? – zapytała. Doktor Carter odwróciła się, przy okazji mieszając zawartośd dzbanka. - Tak. Ostatniej nocy odciął komuś głowę. Dlatego tu paostwo jesteście, prawda? - Oczywiście – odparła Fonseca. – Czerwony kubek jest mój? - Tak. Doktor Carter odwróciła się ku kubkom. Pierwszą porcję nalała do czerwonego. Fonseca mrugnął do Munsona, który bezgłośnie wyartykułował „suka”, a później uśmiechnął się, żeby pokazad, że żartował. Carter skooczyła nalewad kawę i przyniosła im kubki. Położyła je na stole 121 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia i usiadła u szczytu stołu. - Wcześniej bywał agresywny? – zapytał Munson, szturchając coś, co 124
unosiło się na powierzchni jego kawy – Znaczy, ostatnio? - Tak. - Może nam pani powiedzied coś więcej? - Wiecie już, że dziś rano znowu zabił? – zapytała doktor Carter. Munson i Fonseca spojrzeli na siebie ze zdziwieniem. To była nowina. - Kogo? Co się stało? – zapytał Munson. - Zabił sprzedawcę samochodów i ukradł jakieś auto. Wciąż jest w B Movie Hell. Fonseca pochyliła się. - Kiedy to się stało? - Może godzinę temu. Było w wiadomościach tuż przed paostwa przyjazdem. Dlatego do was nie wyszłam. Chciałam podzielid się z paostwem najnowszymi wieściami. - Tylko jedna osoba zginęła? – zapytał Munson. - Tak mówią w wiadomościach. - Przyczyna śmierci? - To co u gliniarza w nocy. Głowa odcięta tasakiem. Stopy i dłonie też. Fonseca skrzywiła się. - Ma pani podejrzenia, skąd wziął tasak? Albo maskę czy ubrania? - Zakładam, że zatrzymał się u rzeźnika i w jakimś sklepie z przebraniami. - Niemożliwe, żeby wziął je stąd? 122 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Nie. 125
Munson podrapał się po szczęce. - Mówi pani, że ukradł samochód? - Tak mówią w wiadomościach. - Ale jeszcze nie poznali jego tożsamości? - Nie. - A pani nikomu nie powiedziała? Doktor Carter pokręciła głową. - Otrzymaliśmy surowy zakaz mówienia o tym komukolwiek. - Dobrze – powiedział Muson i spojrzał na Fonsecę. – Cóż, nie mogę tu byd zbyt długo. Muszę działad szybciej, skoro teraz ma samochód. - O to bym się nie martwiła – odparła doktor Carter. - Dlaczego? - Tylko jedna droga prowadzi do i z B Mobie Hell. Biegnie przez most wiszący trzydzieści metrów nad jeziorem Flaccid. Tamtejsza policja zablokowała drogę, więc nikt się nie przebije. - Odważnie z ich strony – powiedział Munson. – Większośd osób wolałaby zobaczyd jego plecy. Zatrzymywanie go w mieście jest godne podziwu. - To bardzo zżyta społecznośd – odparła doktor Carter. – O ile wiem, chcą znaleźd Joeya Conrada i wymierzyd mu sprawiedliwośd, zanim wy go dorwiecie. Munson przeanalizował informację. Społeczeostwo wolące samodzielnie 123 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: 126
Dusia rozprawid się z seryjnym mordercą, nieskłonne do oddania go w ręce rządu. Problematyczne. Musiał złapad Joeya Conrada, zanim tamtejsi poznają jego tożsamośd. Fonseca nadal przepytywała doktor Carter: - Wiedziała pani o filmach w pokoju Conrada? – zapytała. - Owszem, wiedziałam, że miał kilka płyt, ale nie miałam pojęcia o horrorach, o których przedtem mówiliście. - Jak je zdobył? Kto mu je dał? - Nie wiem – powiedziała Carter. – Na takie rzeczy przymyka się oko. Szczerze mówiąc, zachęcaliśmy go do oglądania filmów, bo wykazywał spore zainteresowanie podczas zajęd teatralnych, które tu organizujemy. Wielu pacjentów się w nim udzielało. Fonseca pokręciła głową. - Jeśli przymykacie oko na DVD, skąd pewnośd, że ten sam człowiek nie przeniósł mu też maski i tasaka? - Nie sądzę. To byśmy zauważyli. Munson się wtrącił: - Mówiła pani o zajęciach teatralnych? Co tam się robi? - Odgrywa sztuki – odpowiedziała doktor Carter. Przez chwilę wydawało się, że jej odpowiedź będzie krótka i sarkastyczna, ale po chwili podjęła: Wielu pacjentów ma zaburzenia osobowości. Joey Conrad był jednym z nich. Zajęcia teatralne umożliwiają im okazywanie tych osobowości bez obaw, że będą oceniani czy badani 124 127
Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Super – mruknął Munson pod nosem. – Kilku wariatów odgrywających Lot nad kukułczym gniazdem. Absolutnie normalne. - Jakie osobowości miał Conrad? – zapytała Fonseca. Doktor Carter nabrała powietrza. - Przyjmuje charakter postaci, które widział w filmach. Jest swego rodzaju kinomaniakiem. Zna dużo ciekawostek. Potrafi zacytowad i odtworzyd fragmenty z większości swoich ulubionych filmów. - Więc możliwe, że nosi maskę i odcina ludziom głowy, bo udaje postad z jednego z horrorów, które znaleźliśmy w jego pokoju. - Tak myślę. - Jak w Bohaterze ostatniej akcji – rzucił Munson. - Co? – zapytała Fonseca. - Bohater ostatniej akcji. - Co to ma znaczyd? - Uciekł z waszego teatrzyku. Teraz jest w prawdziwym świecie i odgrywa jakiegoś fikcyjnego bohatera. – Spojrzał na Fonsecę. – Nie chciałem o tym mówid na górze, bo to było tylko przeczucie, ale Bohater ostatniej akcji i Kosmiczna załoga skłoniły mnie do namysłu. Doktor Munson spojrzała pytająco na Munsona. - Nie nadążam. Fonseca od razu zapała. - Chyba wiem, do czego zmierzasz – powiedziała. 128
- A ja nie – odparła doktor Carter. 125 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Munson wyjaśnił: - W Bohaterze ostatniej akcji fikcyjna postad z filmu przechodzi do prawdziwego świata. Jeśli Joey Conrad myśli, że jest, no nie wiem, zabójcą z Halloween, który włóczy się po B Movie Hell terroryzując i mordując mieszkaoców. Doktor Carter nie wyglądała na przekonaną. - Czy zabójca z Halloween nie polował na Jamie Lee Curtis? Muson upił łyka kawy. Smakowała tak parszywie, jak wyglądała. - Tak, była jego siostrą czy coś takiego. Fonseca zamierzała wypid trochę swojej kawy, ale zobaczyła minę Munsona i rozważnie odłożyła kubek. - Myślisz, że szuka jakiegoś krewnego? – zapytała. - Nie ma żadnych krewnych – powiedziała doktor Carter. – Myślałam, że o tym wiecie. - Żadnych dalekich ciotek czy wujów? - Nie. - Okej – powiedział Munson. – To skreśla scenariusz Halloween. Ale maska może oznaczad, że udaje gościa z Halloween albo kogoś z Teksaoskiej masakry piłą mechaniczną. Albo obydwu. - Obydwu? – jednocześnie zapytały Fonseca i doktor Carter. - No obydwaj nosili maski i w którymś momencie zabijali tasakiem. 129
- A czym zasłynął Terminator? On też miał tasak albo nosił maskę? – zapytała Fonseca. 126 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Munson wzruszył ramionami. - Teoretycznie nosił maskę, ale w Terminatorze chodziło o to, że próbował zabid Sarę Connor. Zamierzał wypid kolejną porcję kawy, ale przypomniał sobie jej paskudny smak. Zamarł z kubkiem oddalonym o kilka cali od ust. Fonseca kontynuowała przesłuchanie. - Doktor Carter, czy zna pani pojęcie rzezi niewiniątek? – zapytała. Doktor Carter przytaknęła. - Oczywiście. Król Herod kazał swoim ludziom zabid w Betlejem wszystkich chłopców poniżej drugiego roku życia. - Dokładnie – powiedział Munson, jakby sam znał tę opowieśd dłużej niż pięd minut. – Próbował zabid Jezusa, syna Boga. Zauważył, że Fonseca uniosła brwi, bez wątpienia rozbawiona tym, że zaczął udawad eksperta w tej materii. Zanim zdążył bardziej zagłębid się w temat, pielęgniarz Justin pojawił się w drzwiach. - Widzieliście wiadomości? – zapytał. - Co znowu? – odpowiedziała pytaniem doktor Carter. - Czerwony Czub zabił następne trzy osoby w Przydrożnej Jadłodajni Alaska w B Movie Hell. W tej chwili ścigają go policjanci. To już poważna 130
sprawa. Munson podniósł się z miejsca. - Mileno, musze jechad. - Co zamierzasz? 127 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Pojadę do B Movie Hell i usunę Joeya Conrada, zanim będzie za późno. Kiedy skooczycie, zadzwoo do mnie. 128 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Siedemnaście Pierwszym policyjnym samochodem, który odpowiedział na wezwanie do Przydrożnej Jadłodajni Alaska, był czarno-biały Plymouth Fury zaprojektowany do szybkich pościgów. Pojawił się na miejscu zbrodni, kiedy żółto-czerwony samochód dostawczy ruszał z piskiem opon i chmurą pyłu oraz żwiru. Funkcjonariusz z Plymoutha bez wahania włączył syreny, uruchamiając czerwone i niebieskie światła, wezwał wsparcie i docisnął pedał gazu. Nie mógł pozwolid, żeby zwariowany zamaskowany morderca uciekł. Czerwony Czub zerknął w lusterko wsteczne. Pod ohydną maską przesłaniającą twarz pozwolił sobie na uśmiech. Pierdolone policyjne ścierwo leciało prosto w jego ręce. Docisnął but do pedału gazu żółtego Chevroleta, którego przed godziną ukradł Hankowi Jacksonowi. Samochód był wrakiem ze spieprzonym, rozklekotanym silnikiem pod maską. Wiedział o tym, kiedy go 131
wybierał. Ale rozmiar silnika i prędkośd nie były najważniejsze. Kurde, chciał, marzył, żeby gliny go ścigały. Gdyby im uciekł albo ich zgubił, nie mógłby zabijad tych sukinsynów. W pościg ruszył jeden samochód. Jeden to za mało. Potrzebował… nie, właściwie, pierdolid to, chciał przynajmniej trzech radiowozów siedzących na ogonie. Te niekompetentne wieśniaki z B Movie Hell powinny byd w stanie wysład trzy wozy w pościg. Nie tak trudno go zauważyd. Cóż, kazali na siebie czekad pięd minut, przez które Czerwony Czub stracił cierpliwośd. Pierwszy radiowóz irytował go strasznie głośną, niekooczącą się 129 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia syreną. Dupek informował wszystkich wokół, że go ścigał, ale Czerwony Czub był pewien, że nie miał zamiaru go doganiad. Przynajmniej dopóki był sam. Dopiero kiedy ostro skręcił na zapuszczoną uliczkę prowadzącą kto-dokurwy-nędzy-wie-gdzie, pojawiły się dwa kolejne radiowozy. Dzięki idiotom z policyjnej radiostacji, którą Czerwony Czub zamontował w samochodzie, dowiedział się, że dwa kolejne Plymouth Fury czekały na niego za wielkim bilbordem, gotowe do dołączenia do pościgu. Brutalnemu mordercy nie umknął fakt, że te dwa radiowozy mogłyby zablokowad drogę, chodby prowizoryczną, ale tego nie robiły. Dlaczego? Nie chciały ryzykowad, tak jak frajer, który trzymał się za nim od knajpy. Miał na ogonie trzy radiowozy, tak jak planował. Czas się nimi zająd. Żadne z nich nie 132
chciało znaleźd się na przedzie grupy pościgowej. Żadne nie chciało się z nim zrównad. Ale wszystkie prawdopodobnie liczyły, że w coś uderzy i się zabije. Czerwony Czub nie musiał więcej słuchad policyjnych komunikatów. Potrzebował jakiejś żywej muzyki jako podkładu do tego, co miało się wydarzyd. Każdy kawałek by się nadał. Włączył radio. Pierwszym utworem, który usłyszał, było The Star Spangled Banner Enrico Pallazzo. Kawałek niezbyt odpowiedni do zabijania, ale i tak zabójczy. Jeszcze raz zerknął w lusterko wsteczne. Trzy ścigające go wozy trzymały się razem w rozsądnej odległości. Wystarczającej, by mógł im wykręcid cholernie popieprzony numer. - Przygotujcie się, matkojebcy – mruknął do siebie. Wyciągnął rękę i złapał wajchę hamulca ręcznego, po czym mocno 130 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia szarpnął. Przednie koła zablokowały się i samochód gwałtownie zaczął wirowad. Obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni. Wtedy puścił ręczny i jednym szybkim ruchem włączył bieg wsteczny. Tak jak oczekiwał, gliniarze spanikowali i dali po hamulcach. Samochód na samym tyle prawie uderzył w bagażnik tego środkowego. Stłuczki udało się uniknąd, ale biedny zasraniec, który jeszcze przed chwilą był na koocu, musiał ominąd frajera przed sobą, przez co stanął jako drugi w kolejce do tego, co planował. Z punktu widzenia Czerwonego Czuba wszystko szło doskonale. Pokazał, że był nieprzewidywalny i lekkomyślny. Dociskając stopę do pedału gazu, ruszył tyłem w dół ulicy. Gliniarze ścigali go w pasywnie-agresywny sposób, a 133
on już szykował niespodziankę numer dwa. Za pomocą automatu odsunął okno po stronie kierowcy i sięgnął ku fotelowi pasażera, na którym leżała sportowa torba z mnóstwem fajnego sprzętu. Na chybił trafił wybrał broo. Uzi 9mm. Naładowany i gotowy do użycia. Przez otwarte okno wymierzył z Uzi w pierwszy radiowóz. Znajdował się jakieś sześd metrów od niego, sprawiając wrażenie, że nie jest w stanie go dogonid. Celując, zauważył zmianę miny kierowcy. Zniknęła mina zaraz-ciędopadnę. Patrzył na sukinsyna z szeroko otwartymi oczami. Uzi wystrzeliła mnóstwo naboi w kilka sekund. Ciężko utrzymad cel na muszce, ale przy Uzi to nie miało znaczenia. Ważne, że utrzymywało się styl. W pierwszym radiowozie pękła jedna z przednich opon, maska też otrzymała kilka pocisków, ale, co najważniejsze, przednia szyba oberwała 131 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia najbardziej. Jedna jej strona, ta przy kierowcy, pokryła się szkarłatem. Kierowca przynajmniej dwa razy oberwał w głowę. Zanim Czerwony Czub zdążył obrócid Uzi ku drugiemu wozowi, sytuacja zaczęła się zmieniad. Samochód z przodu zatrzymał się niemal w tej samej chwili, co kierowca uderzył głową w kierownicę. Kierowca drugiego próbował uniknąd zderzenia z jego tyłem, ale i tak zahaczył o fragment tylnego zderzaka. Przeleciał nad pierwszym samochodem i obrócił się w powietrzu. Radiowóz numer trzy próbował awaryjnie hamowad, ale wpadł w poślizg i wpadł bokiem w tył 134
135
pierwszego. Pół sekundy później środkowy samochód z ogłuszającym trzaskiem wylądował kołami do góry. Dach zmiął się, jakby został wykonany z puszki na konserwy. Czerwony Czub wrzucił swój dostawczy wóz na luz i zatrzymał się pośrodku srogi. Otworzył drzwi. Ponad głosem Enrico Pallazzo śpiewającego o „czerwonym blasku racy” usłyszał umierających gliniarzy i odległe pomruki radiostacji, przez które pytano, czy coś im się stało. Wysiadł z wozu z przygotowaną do akcji Uzi. Najbliżej położony radiowóz leżał na boku. Kierowca już nie żył. Kilka jardów dalej stał druki samochód, ten który dachował. Jego koła obracały się ze znaczną prędkością. To w tym działała radiostacja. Kobiecy głos domagał się raportu. Czerwony Czub zaczął wstrzelad w samochód, zbliżając się do niego. Naboje grzechotały na pogiętych pozostałościach auta. Niemożliwe, żeby ktoś przeżył. Nawet radio zginęło szybką śmiercią. Przestał strzelad i skupił się na trzecim samochodzie. Stał prosto, ale miał 132 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia zmiażdżoną maskę. Z powodu uderzenia w pierwszy pojazd skrócił się o połowę. W środku znajdowało się dwóch nieprzytomnych gliniarzy z zakrwawionymi twarzami. Nie dawali znaków życia, ale Czerwony Czub nie ryzykował. Wymierzył w nich z Uzi i ponownie zaczął strzelad. Ciała dwóch gliniarzy zadrgały energicznie, jakby w ataku padaczki. Skurwiele nie żyli. Na pewno. 136
Uzi rozgrzała się w jego ręce. Czub puścił spust i zakooczył ostrzał. Rozejrzał się i wsłuchał w odgłosy ulicy. Ktoś wciąż żył. Gdzieś. Jakiś skurwiel się ruszał. Zauważył, że w ostatnim radiowozie było otwarte tylne okno. Okrążył samochód z uniesioną Uzi, szukając śladów ocalałego. Nie musiał czekad długo. Czołgał się na czworaka ku pustynnym pustkowiom przy szosie, zostawiając za sobą krwawy ślad. Był to łysol z nadwagą i poważnym problemem z cyckami hydraulika1. Workowate niebieskie dżinsy zsunęły mu się do połowy pośladków, ciągnąc za sobą majtki. Białą bluzę miał pokrytą ziemią i krwią. Musiał zostad ranny w kraksie i nie był w stanie odejśd czy odbiec z miejsca zbrodni. Zerknął za siebie i zobaczył za sobą zamaskowanego zabójcę z Uzi w dłoni. Facet zaskomlał, ale nic nie powiedział. Kontynuował bezowocną wyprawę na pustynię, licząc, że zostanie ocalony. Nie przestał się czołgad, dopóki nie pojawił się nad nim ciemny, zimny 1 Nie wiesz, o co chodzi? Wpisz w Google „builders crack” albo „koszulka dla hydraulika”. 133 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia cieo Czerwonego Czuba, przesłaniając popołudniowe słooce. Mężczyzna obrócił się na plecy. Był żałosny i odrażający. Marna podróbka człowieka. Życie, niewarte pensa, spędzał na piciu, żarciu śmieciowego jedzenia i oglądaniu telewizji. Uniósł dłoo, żeby osłonid oczy przed plaskiem słooca padającego ponad ramieniem Czuba. 137
- Proszę – jęknął. – Nie jestem gliną. Czerwony Czub uniósł Uzi i wymierzył w głowę faceta, pytając: - Więc kim? - Nie jestem gliną – powtórzył. – Tylko facetem. Załapałem się na jazdę. Jestem tutejszym nikim. - Tutejszym? - Tak. - Zła odpowiedź. Czerwony Czub usłyszał to, co chciał. Wystrzelił gościowi w twarz. Naboje zrobiły mu dziury w czaszce. Krew i mózg rozprysły się na drodze. 134 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Osiemnaście Baby czuła czyjąś rękę odgarniającą jej włosy w czoła. Włosy wydawały jej się mokre i lepkie, czoło śliskie od potu. Otworzyła oczy. Leżała na plecach na sofie i patrzyła na dwie męskie, rozmyte twarze. Zamrugała kilka razy i próbowała potrzed oczy. Przypomniała sobie, że została postrzelona w ramię. Skrzywiła się, gdy ostre pieczenie uświadomiło jej, iż rana nie zniknęła. - W porządku, Baby, jesteś bezpieczna – powiedział jeden z mężczyzn. Lewą ręką otarła oczy i uścisnęła szczyt nosa. Świat nabrał ostrości. Zauważyła, że zakrwawiona dłoo została umyta. Skupiła się na jednym z mężczyzn. Był to Litgo, ten dziwny gośd w stroju Supermana, który wpuścił ją do domu. 138
- Jak długo spałam? – zapytała. - Jakieś pół godziny – odpowiedział Litgo. Nie za dobrze widziała drugiego gościa, więc obróciła głowę, żeby lepiej mu się przyjrzed. Miał kudłate brązowe włosy opadające mu na oczy, kiedy się ku niej pochylał. Niebawem go rozpoznała. Był to Benny Stansfield, starszy gliniarz, częsty klient Bobrzego Pałacu. Uśmiechnął się do niej. - Nic ci nie będzie, Baby – powiedział Benny. Jego głos był spokojny i pokrzepiający, co było jego cechą charakterystyczną, którą pamiętała z ich wcześniejszych spotkao. - Chyba zostałam postrzelona – powiedziała. - Tak, owszem. Ale nie panikuj. Miałaś szczęście, nabój tylko cię musnął. Przeleciał obok, więc nie masz w ranie żadnych odłamków czy prochu, które 135 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia mogłyby wywoład zakażenie. - No, farciara ze mnie – mruknęła Baby z sarkazmem. Obraziło ją stwierdzenie, że miała szczęście. Benny się uśmiechnął. - Spokojnie, tygrysie – powiedział. – Miałaś ciekawy poranek. Ale obiecuję, już jesteś bezpieczna. Nie musisz się niczym martwid. Spojrzała na Litgo. Jego uśmiech był bardzo niepokojący z powody brakujących zębów. Dopiero teraz zauważyła coś, co przedtem umknęło jej uwadze. Pod strojem Supermana miał sztuczne piersi. Przynajmniej założyła, że były sztuczne. A jeśli nie, musiał byd w trakcie operacji zmiany płci. 139
Przypomniała sobie, że wcześniej nazwał się Supergirl. To miało sens. Nosił kostium Supergirl, nie Supermana. Dlatego miał czerwone szorty a nie czerwone slipy. Benny był znacznie przystępniejszy. Pamiętała, że kilka miesięcy wcześniej uprawiała z nim seks w Bobrzym Pałacu. Był bardzo przyjemnym i rozsądnym klientem. - Złapaliście faceta w masce? – zapytała. - Kilku naszych siedzi mu na ogonie – odpowiedział Benny z ciepłym uśmiechem. – Nie ucieknie daleko. Jego pięd minut zabawy z terrorystę zaraz się skooczy. - To dobrze. – Baby zsunęła nogi z sofy i usiadła. – Chyba o mnie mu chodzi. Gapił się na mnie w jadłodajni, a zaraz potem zaczął zabijad ludzi. - Ciekawe – powiedział Benny. – Zastanawiałem się, czy go nie znasz? 136 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Zabił twojego kolegę Arnolda i, jak mi powiedziano, był jego pierwszą ofiarą. Masz jakieś podejrzenia, dlaczego? Czy ty albo Arnold zrobiliście coś, żeby go rozzłościd? - Nie. Po prostu podszedł do Arnolda z tasakiem i go zaatakował. - Więc kiedy przyjechaliście, już był w jadłodajni? - Tak. Siedział przy szafie grającej. Jak mówiłam, gapił się na mnie. Odwróciłam się, a on wtedy założył maskę i do nas podszedł. - Widziałaś go bez maski? 140
Baby przytaknęła. - Mhm. - Opiszesz, jak wyglądał? - Normalny facet z ciemnymi włosami i przerażającymi oczami. - Wystarczy, Baby. Pokażemy ci kilka zdjęd na komisariacie, może uda ci się go rozpoznad. Oczywiście jeśli czujesz się na siłach. - Już mu lepiej – odpowiedziała baby. – Ale rękę mam strasznie ciężką i odrętwiałą. - Widzisz – powiedział z uśmiechem Litgo. – Herbata z cukrem działa cuda. Zabandażowałem ci rękę, żeby zatrzymad krwawienie. Baby spojrzała na ramię. Prawy rękaw został oderwany tuż pod barkiem. Rana faktycznie została ciasno owinięta białym bandażem, chociaż przeciekła przez niego strużka krwi. Przypomniała sobie, że uznała Litgo za przerażającego, kiedy go zobaczyła. A zwłaszcza wtedy, gdy odezwał się do niej po imieniu, tuż przed tym, jak zemdlała. 137 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Skąd znasz moje imię? – zapytała ponownie. Litgo zerknął na Benny’ego, nim odpowiedział: - Zadzwonili do mnie z jadłodajni. Mówili, ze biegniesz w moją stronę. - Och. A skąd oni znali moje imię? Benny wziął ją za rękę. - Ktoś cię rozpoznał – powiedział. – Masz szczęście, że tyle osób w mieście się o ciebie troszczy. Jesteś tu sławna. A teraz spróbuj wstad. Możemy 141
spróbowad cię stąd zabrad. Baby powoli się podniosła. Nogi, a szczególnie kolana, wydawały się sztywne po wcześniejszym bieganiu. Nie nawykła do takiego wysiłku. - Dokąd pojedziemy? – zapytała. - Zabiorę cię z powrotem do Bobrzego Pałacu – powiedział Benny. - Nie powinniśmy najpierw pojechad na komisariat? Albo do szpitala? - Jasne. Gdziekolwiek zechcesz. Chodź, samochód czeka na zewnątrz. Musimy się spieszyd. - Dlaczego? - Bo ja tak powiedziałem. 138 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Dziewiętnaście Milena Fonseca i doktor Carter oglądały wiadomości na małym telewizorze wiszącym na ścianie pokoju personelu zakładu, odkąd Jack Munson oddalił się w kierunku B Movie Hell. Najnowsze wieści były bardziej przerażające niż wcześniejsze. Sytuacja w B Movie Hell pogarszała się z każdą minutą. Zabito kolejnych policjantów, którzy ścigali Czerwonego Czuba. Kolejny cywil, jakiś biedak, który załapał się na podwózkę z gliniarzami, także został zamordowany. Zniszczono trzy radiowozy. To, jak przeprowadzono tę rzeź, było niepokojące. - Skąd, do diabła, wziął broo? – zapytała głośno Fonseca, licząc raczej na odpowiedź od siebie niż od doktor Carter. – Z tego co mówią, wynika, że miał 142
karabin maszynowy. Skąd wziął taką broo? Doktor Carter nie odpowiedziała na pytanie. - Nie pije pani kawy – zauważyła, wskazując na szybko stygnącą zawartośd czerwonego kubka stojącego przed Fonsecą. - Trochę za mocna – odparła Fonseca. – Wie pani, gdzie w okolicy mógłby zdobyd broo palną? Uciekł ledwie wczoraj, prawda? A on już ma maskę, tasak i groźną broo. Nikt nie zgłasza zaginięcia takich przedmiotów. Ukradł samochód i zaraz się o tym dowiedzieliśmy, bo zabił sprzedawcę. Ale w przypadku broni, ubrao, maski czy tasaka, nic. Ani słowa. Skąd je ma? - Czytała pani jego dokumentację? – zapytała doktor Carter. - Każde słowo. - Więc nie powinna się pani dziwid, że jest zaradny. Kiedy go tu 139 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia przywieźli, już na pierwszy rzut oka wyglądał na dobrze wytrenowanego pod względem militarnym. Jest bardzo inteligentny, pomysłowy i zmotywowany, ale źle pojmuje rzeczywistośd. Dokumenty chyba dają to jasno do zrozumienia. - Nie wyjaśniają, skąd wziął karabin maszynowy. Doktor Carter wzruszyła ramionami. - Może znalazł w samochodzie, kiedy go ukradł? - Raczej mało prawdopodobne, nie sądzi pani? - Nie wiem. Wiem za to, że to wasza agencja wyszkoliła go, żeby był mieszanką Jamesa Bonda, Jasona Bourne’a, Rambo, Freddy’ego Kruegera i 143
Bóg wie kogo jeszcze. To człowiek na każdy teren. Miał byd najlepszym żołnierzem. Takim, który zna kung fu, pracuje pod przykryciem, przenika do fortecy nieprzyjaciela, lata samolotami bojowymi, może wcielid się w każdego, od barmana po zapaśniczkę. Myślę, że nauczyli go, jak szybko zdobywad broo. Pani ludzi go wyszkolili, więc to nie mnie należy pytad, skąd wziął te wszystkie rzeczy. Powinna to pani wiedzied. Fonseca oparła się i uniosła rękę. - No, spokojnie. To działo się nie za moich czasów. - Oczywiście. Ale i tak powinna pani wiedzied o tym więcej niż ja. - Tak mogłoby się wydawad, ale ktoś zatuszował całą sprawę. Wie pani o Joeyu Conradzie więcej niż ja. - Na to wygląda, agent Fonseco. Ale naprawdę nie wiem, jak zdobył broo, ani jak wygląda jego kung fu. Mogę się wypowiedzied tylko o jego stanie 140 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia psychicznym i zmiennym zachowaniu. - Kung fu – powiedziała Fonseca, patrząc na wiadomości wyświetlane na ekranie. – Czy to znaczy, że widziała pani, jak uprawiał tu kung fu? - Nie. Ale na pewno to potrafi. - Bywał tu agresywny? - Raz. - Co się stało? - Kilka tygodni temu pobił innego pacjenta. 144
- Z jakiego powodu? - Żaden nie chciał o tym mówid. - Jakieś podejrzenia, co wywołało bójkę? - Nie. Wtedy się nad tym nie zastanawiałam. Ale teraz, po ucieczce Conrada, chyba domyślam się, o co poszło. - Doprawdy? Mianowicie? - Człowiek, którego pobił, nazywa się Dominic Touretto. Uciekł stąd kilka miesięcy temu. Był na wolności jakiś tydzieo, zanim wrócił. Złapali go policjanci z B Movie Hell. Możliwe, że Conrad chciał dowiedzied się, jak Touretto uciekł, żeby zrobid to samo. Może próbował wybid z niego tę informację. - Jak uciekł Touretto? - Nie wiemy. Myślimy, że wspiął się na mur, ale nie mamy pewności. Od wielu lat nikt stąd nie uciekł. Teraz w przeciągu dwóch miesięcy mamy dwóch zbiegów. Niezbyt dobrze, prawda? 141 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Fonseca poczuła, że coś odkryła. - Dlaczego o tym nie wiedziałam? – zapytała. - A skąd miałaby pani…? - Chwileczkę. – Fonseca sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła telefon. Przejrzała kilka ekranów i weszła w poufne dane dotyczące pacjentów Grimwalda. – Nie ma o tym wzmianki w papierach Touretta – powiedziała, podejrzliwie patrząc na doktor Carter. 145
- O ucieczce? - Nie. O zajściu z Joeyem Conradem. Doktor Carter wyglądała na urażoną. - Takich bójek nie ma sensu umieszczad w dokumentach. Takie incydenty najłatwiej zakooczyd pokojowym uściskiem ręki. Nie możemy oficjalnie dokumentowad wszystkich bójek, jakie tu wybuchają. Nic innego byśmy nie robili. Fonseca rozejrzała się po pokoju personelu i uznała, że i tak niewiele robili. - Więc myśli pani, że Conrad chciał dowiedzied się, jak Touretto uciekł, żeby zaplanowad własną ucieczkę? - Jak mówiłam, wtedy o tym nie pomyślałam. Ale teraz to ma sens. - Owszem. Może mnie pani zaprowadzid do Touretta? - Mogę, ale proszę uważad, jest bardzo nieprzewidywalny. - W jakim sensie? - Każdym. 142 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Dwadzieścia Munson chciał znaleźd się w B Movie Hell jak najszybciej. Pozbycie się Mileny Fonseci nie zajęło mu dużo czasu. Cokolwiek Devon Pincent chciał mu zlecid w B Movie Hell, był pewien, że da sobie radę bez jej wścibskiego wzroku i składania raportów władzom. Znudziło mu się zgrywanie głupka i 146
rzucanie głupimi tekstami, żeby Fonseca miała go za niekompetentnego agenta. Postarał się, łącząc Joeya Conrada z filmami, i miał nadzieję, że jeszcze przez jakiś czas zostanie w zakładzie, próbując zgłębid jego teorię. Kupił sobie trochę czasu. Liczył, że to wystarczy. Droga była pusta, więc Munson wykorzystał okazję, żeby zadzwonid do Pincenta. Po irytująco długim czasie, w którym był przekierowywany pod odpowiedni numer wewnętrzny, usłyszał głos Pincenta. - Devon Pincent. W czym mogę pomóc? - Devon, mówi Jack. Jadę do B Movie Hell, sam. Co się dzieje? Pincent nie odpowiadał przez kilka sekund. Kiedy się odezwał, mówił ciszej, niemal mruczał: - Przepraszam, Jack, ale jeśli to rozmowa prywatna, będziesz musiał zadzwonid do mnie do domu. Właściwie zaraz tam jadę. Zadzwonisz na godzinę? - Do domu? - Tak. Masz numer, prawa? - Umm, tak. - Okej. Cześd. 143 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Pincent się rozłączył. Uroczo. Munson rzucił telefon na fotel pasażera. Co się działo, do cholery? Problem musiał byd naprawdę poważny i „pozabiurowy”, skoro Pincent nie 147
chciał o nim rozmawiad przez służbowy telefon. Przed sobą zobaczył most prowadzący do B Movie Hell. Jak na tak niewielkie miasto, konstrukcja była ogromna. Jakieś trzydzieści metrów poniżej znajdowało się wielkie jezioro. W poprzek wjazdu na most stał radiowóz, blokując przejazd. Jeden policjant siedział na miejscu kierowcy. Drugi stał na zewnątrz, zmieniając liczbę ludności na znaku głoszącym: B MOVIE HELL POPULACJA 366_ Munson zatrzymał się przy moście. Policjant przy znaku przerwał zmienianie cyfry. Podszedł do samochodu Munsona, uniesioną ręką dając znad, by nie ruszał. Munson opuścił szybę i wyciągnął odznakę FBI. - Witam, Jack Munson z FBI, powinienem byd oczekiwany. Funkcjonariusz podszedł do okna i spojrzał na odznakę. - W porządku, proszę chwilę poczekad – powiedział. Wrócił do radiowozu blokującego drogę i wdał się w rozmowę z kierowcą. Krótka wymiana zdao skooczyła się tym, że obydwaj spojrzeli na Munsona podejrzliwie, po czym kierowca cofnął o kilka metrów, żeby ten mógł przejechad na most. Machnęli na niego. Munson nie czekał. Machnął im 144 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia w podziękowaniu i wjechał na konstrukcję. Pokonawszy most, przejechał kolejne pięd mil, nim ujrzał Przydrożną 148
Jadłodajnię Alaska. Przed budynkiem stały dwa radiowozu. Zjechał z głównej drogi i zaparkował obok jednego z nich, tuż przed wielkim oknem na frontowej ścianie. Miał dobry widok na to, co działo się w środku. Trzech gliniarz stało przy ladzie. Rozmawiali z cycatą blondynką w różowym stroju kelnerki. Munson wyłączył silnik i sięgnął do kieszeni kurtki. Położył rękę na ukrytej butelce rumu. Wyjął ją i pociągnął łyk. Smakował wspaniale. Jeszcze przez chwilę delektował się cudownym smakiem i wsunął butelkę z powrotem do kieszeni. Westchnął ciężko i wyszedł z wozu. W oddali usłyszał policyjne syreny. Joey Conrad nadal gdzieś szalał. Minął duże okno i podszedł do wejścia, pobudzony smakiem rumu. Trzej gliniarze i kelnerka go zauważyli. Zamilkli i odwrócili się ku niemu. Byli tak przejęci tematem rozmowy, że nie zauważyli, kiedy zaparkował. Munson pchnięciem otworzył drzwi i pewnie wszedł do środka. - Dzieo dobry wszystkim – powiedział szorstko.. Najstarszy z trzech policjantów podszedł do niego, bez wątpienia chcąc uniemożliwid mu wejście na miejsce zbrodni. Miał pięddziesiąt kilka lat, nadwagę i przerośnięty kowbojski kapelusz. Jeden z młodszych funkcjonariuszy ruszył za nim, zerkając mu nad ramieniem. - Z FBI? – zapytał starszy. Munson wyjął odznakę i ją pokazał. - Jack Munson do usług – powiedział ze sztucznym uśmiechem. 145 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Policjant z bliższa przyjrzał się odznace. Munson dał mu niecałe dwie 149
sekundy, nim wsunął ją z powrotem do kieszeni. - Czy ktoś może mi szybko powiedzied, co tu się stało? – zapytał, mijając funkcjonariuszy stojącej mu na drodze do tego trzeciego i kelnerki. Położył łokied na ladzie i splótł kostki. Liczył, że jego wyluzowana postawa ich zaskoczy i zdenerwuje. Gliniarz przy ladzie miał niecałe trzydzieści lat i sięgające ramion blond włosy. Wskazał starszego funkcjonariusza, którego Munson minął. - Randall tu dowodzi i jako jedyny widział zabójcę. Niech pan spyta jego Munson odwrócił się do beczkowatego policjanta w kowbojskim kapeluszu. Ten wrócił do lady i stanął bardzo blisko niego. Dośd blisko, żeby wyczud rumową nutkę w oddechu Munsona. - To prawda? Widział pan zabójcę? – zapytał Munson, próbując nie oddychad. - Byłem przy tym, jak się tu pokazał – odpowiedział Randall. – Odciął tasakiem głowę mojego partnera. Munson pokręcił głową. - Więc musi się pan nazywad Randall Buckwater – powiedział. – Czytałem dokumenty. Naprawdę śpiewał pan On the Wings of Love, kiedy odjeżdżał pan z miejsca zbrodni? Randall zamknął oczy. - Kurwa. Napisali o tym? - Na to wygląda. 146 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: 150
Dusia - Wiedziałem, że nie powinienem o tym wspominad. Munson sprowadził Randalla tam, gdzie chciał. Policjant był zażenowany i wyglądał, jakby w myślach sam siebie biczował za incydent ze śpiewaniem. Doskonała pora, by zacząd zadawad pytania. Munson zdążył już zauważyd ślad krwi biegnący od przewróconego krzesła przy ladzie do męskiej łazienki. - Ktoś kogoś zaciągnął do męskiej łazienki? – zapytał. - Uch, tak – odpowiedział Randall. – Ale ciało już pojechało do kostnicy. – Skinął na dwóch pozostałych funkcjonariuszy. – Lepiej już jedźcie. Poinformuje rodziny zabitych, zanim dowiedzą się o tym z telewizji. - Tak, sir. Młodsi mruczeli coś do siebie, idąc ku jednemu z radiowozów na parkingu. Munson został z Randallem i kelnerką. Kobieta wyglądała na wstrząśniętą. - Szkoda, że nie przyjechałem wcześniej – powiedział Munson. – Czy ktoś może mi powiedzied, co tu zaszło - To Candy – odparł Randall, wskazując na stojącą za ladą kelnerkę. – Wyszła z kuchni i zobaczyła, jak Czerwony Czub odciął pierwszej ofierze rękę. Później posiekał dwóch innych, którzy chcieli mu pomóc. - Widziałam tylko to, co zrobił Arnoldowi – powiedziała Candy. – Później uciekłam do kuchni i się ukryłam. - Właśnie – mruknął Randall, który wyraźnie wolałby sam wszystko opowiedzied. – Wszyscy wybiegli. Płozowaty i Termit zostali zabici tam, gdzie ta wielka kałuża krwi. – Wskazał na czerwoną plamę pośrodku podłogi. – 147 151
Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Ciało Arnolda znaleźliśmy w łazience. Odciął mu głowę i palce, co zgadza się z opowieścią Candy. Wszędzie jest mnóstwo krwi. - Płozowaty i Termit? - Tak. - Jak się naprawdę nazywali? - Skidmark Armstrong i Termite Smith1. - Och. – Munson skupił się na kelnerce Candy. – Jakieś podejrzenia, dlaczego zaciągnął Arnolda do łazienki? - Nie – odpowiedział za nią Randall. - Nie ciebie pytałem – prychnął Munson i ponowił pytanie. – Jakieś podejrzenia, dlaczego zaciągnął Arnolda do łazienki? Pokręciła głową. - Jest w szoku – powiedział Randall. – Odpuśdże jej. Munson go zignorował. - Widziała pani, jak zabójca wychodził z łazienki? – zapytał. Ku irytacji Munsona, ponownie odpowiedział Randall. - Kiedy zabójca usłyszał, że zbliżają się radiowozy, uciekł skradzionym wozem. Ścigały go dwa albo trzy auta. - Tak. I już nie żyją. Słyszałem w radiu. - Cóż, następne trzy czy cztery już do szukają. Munson zignorował ostatnią informację i pochylił się nad ladą, naruszając osobistą przestrzeo Candy. Wyglądała na osobę skłonną do 152
1 Skidmark – w luźnym tłumaczeniu „Płozowaty”. Termite – Termit. 148 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia paplania i mógł wyciągnąd z niej coś naprawdę przydatnego. - Candy. Co możesz mi powiedzied o ofiarach? Znałaś ich? - Płozowaty i Termite są mechanikami w tutejszym warsztacie. Codziennie wpadają tu na lunch. - Byli mechanikami. - Co? - Byli mechanikami – niepoważnie powiedział Munson. – A Arnold, ten zaciągnięty do łazienki? Kim był? Znowu wtrącił się Randall: - Nazywał się Arnold Bailey. Wszyscy go tu znali. - Dobrze znany. Z czego? - To taki facet od wszystkiego, pracował u Mellencampa. - A konkretnie? - W Bobrzym Pałacu. - Tym burdelu? - Klubie Dżentelmenów. - Jasne. – Munson zwrócił się do Candy. – Czy Arnold, facet od wszystkiego z Klubu Dżentelmenów, zrobił coś, co sprowokowałoby zabójcę? - Nie – odpowiedziała Candy. – To wszystko zaczęło się bez powodu. - Mhm. Czy Arnold był sam? Candy przytaknęła. 153
- Tak. Munson spojrzał na podłogę i liczne talerze, kubki i szklanki rozłożone na 149 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia stolikach i ladzie. Kiedy zaczęła się rzeźnia, musiał byd spory ruch. - Okej. Więc wszyscy pozostali uciekli. A Czerwony Czub posiekał Arnolda w łazience. Co później? Mówicie, że uciekł, kiedy usłyszał policyjne syreny. Po prostu poszedł do auta? Czy zrobił coś jeszcze? - Poszedł prosto do samochodu – powiedziała Candy. Munson spojrzał na parking. Coś zwróciło jego uwagę. Dwaj gliniarze, który wyszli z jadłodajni, odjechali radiowozem, który stał obok jego mercedesa. Jednak, zamiast ruszyd drogą, próbowali przedrzed się przez morze trawy po drugiej stronie autostrady. - Co oni odwalają? – zapytał. Randall wzruszył ramionami. - Pewnie prowadzi Cam. W ogóle nie orientuje się w terenie. Otworzyły się drzwi do męskiej łazienki, do sali wszedł kolejny policjant. Rozległ się dźwięk spuszczanej wody. Funkcjonariusz miał nieco ponad dwudziestu lat i tłuste czarne włosy. Ocierał czoło chusteczką. Zobaczył, że inni patrzyli przez okno na radiowóz brnący przez pole. - Jadą za dziewczyną? – zapytał. Munson zobaczył, że Randall i Candy posłali mu zabójcze spojrzenia. - Jaką dziewczyną? – zapytał Munson. 154
Policjant spojrzał na niego ze zdziwieniem, jakby wcześniej go nie widział. - Kto to jest? – zapytał. - Agent Jack Munson z FBI. Jaką dziewczyną? 150 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Dwadzieścia jeden Litgo siedział w ulubionym fotelu na ganku. Wziął telefon ze stolika u swojego boku i wybrał numer Bobrzego Pałacu. Serce biło mu szybko, dłonie się pociły. Czuł się spięty i zdenerwowany, jakby znowu był nastolatkiem umawiającym się na pierwszą randkę. Wsłuchując się w sygnał wywoławczy, wrócił myślami do czasów, kiedy miał szesnaście lat i dzwonił, by zaprosid na randkę Clarisse Foster. Nigdy wcześniej nie przeżył takiej traumy jak w tamtej chwili. Zadrżał, wspominając okropną odmowę i późniejsze docinki w szkole. Od tamtej pory nie zapraszał kobiet na randki telefonicznie. Pamiętał, jak pociły mu się ręce i jak bardzo chciał się rozłączyd. - Bobrzy Pałac – odezwał się kobiecy głos po drugiej stronie. - Dzieo dobry, mogę rozmawiad z panem Mellencampem? - Kto dzwoni? - Litgo. - Litgo? Litgo Montenari z chatki na polu Dyersville? - Ten sam. - Witaj, Litgo. Tu Clarisse. Pamiętasz mnie? Chodziliśmy razem do szkoły. - Clarisse Foster? 155
- Tak. Pamiętasz, jak do mnie zadzwoniłeś i zaprosiłeś na randkę? Litgo poczuł, że ścisnęły mu się pośladki. Wróciły koszmary z młodości. - Nie – odpowiedział butnie, bawiąc się długą czerwoną peleryną. - Naprawdę? - Mogę rozmawiad z panem Mellencampem? 151 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Czemu nie chodzisz do Bobrzego Pałacu? – zapytała Clarisse. – Spodobałoby ci się. Mamy wiele dziewczyn do wyboru. Wciąż jesteś singlem? - Uch, tak. - I wciąż się przebierasz? - Muszę rozmawiad z panem Mellencampem. To ważne. - Mamy dużo fajnych strojów, które mógłbyś przymierzyd. Naprawdę powinieneś do nas wpaśd. - Tak, brzmi ciekawie, ale muszę rozmawiad z panem Mellencampem. - Okej. O co chodzi? Jest bardzo zajęty. - Znalazłem Baby, tę dziewczynę, która zaginęła po masakrze w jadłodajni. - Poważnie? – zapytała Clarisse. – Nic jej nie jest? - Nie. Jest cała. Znaczy, została postrzelona w rękę, ale zabandażowałem ją i myślę, że nic jej nie będzie. - Wow. Super, Litgo. Pan Mellencamp będzie bardzo zadowolony. Tak się martwiliśmy, kiedy usłyszeliśmy, że Arnold nie żyje. Myśleliśmy, że Baby też 156
zabił. - Nic jej nie jest. Benny Stansfield już ją do was wiezie. - Cudownie. Przełączę się, żebyś mógł porozmawiad z panem Mellencampem. - Dziękuję. Litgo czekał niecierpliwie na połączenie i oddychał głęboko, licząc, że nie zawaha się, kiedy wreszcie się dodzwoni. Dłonie naprawdę poważnie mu się 152 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia pociły (a pośladki płonęły). Rozmowa z nastoletnią miłością, Clarisse Foster, po tych wszystkich latach, kiedy jej unikał, jeszcze bardziej go zdenerwowała. Ale dialog wypadł dośd dobrze, mimo wszystko. Nawet zaproponowała, żeby wpadł do Bobrzego Pałacu, w którym nigdy nie był jako klient. Był chyba jedynym facetem w mieście, który nigdy tam nie zawitał, ale wiedząc, że pracowała tam Clarisse, rozważał zmianę tego stanu rzeczy. Zaskoczyło go, że wiedziała o jego przebierankach. Lubił przebierad się w damskie stroje od czasów nastoletnich. Zaczął chyba niedługo po tym, jak Clarisse mu odmówiła. Ckliwe wspomnienie przerwał mu głos Silvia Mellencampa. - Witaj, Litgo, co u ciebie? - Umm, dobrze, dziękuję. A u pana, panie Mellencamp? - Bywało lepiej. Jakiś zasrany morderca łazi po mieści i wybija mi ludzi. Wszyscy pytają mnie o zdanie w tej sprawie, a ja jeszcze nie zdjąłem z siebie piżamy. 157
- Och. - Nie wiem, dlaczego ci o tym mówię – powiedział Mellencamp, świadom, że bredził bez sensu. – Clarisse mówiła, że masz dla mnie dobre nowiny. Jakie? - Znalazłem Baby. - Poważnie? - Tak. Została postrzelona w rękę. Opatrzyłem ją i wezwałem Benny’ego Stansfielda, żeby ją zabrał. Przed chwilą wyjechali i pewnie już do pana jadą. 153 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Wspaniałe wieści! Zakładam, że dzwonisz, bo chcesz za to jakąś nagrodę? - Och, nie – odparł Litgo. – Chciałem to tylko panu przekazad. Myślałem, że będzie się pan o nią martwił. - Miałeś rację. Bardzo martwiłem się o Baby, a ty mnie uspokoiłeś, Litgo, więc jestem ci winien przysługę. Co byś chciał? - Och, naprawdę nic. - Pieprzenie – parsknął Mellencamp. – Znam cię, Litgo. Dobry z ciebie człowiek, ale nie masz dziewczyny i nigdy nie byłeś w Bobrzym Pałacu, a to szkoda, bo tutaj przebieranki są mile widziane. Spodobałoby ci się. - Umm, byłem zajęty. - Ha ha ha! Brednie. Coś ci powiem. Możesz tu wpaśd w tym tygodniu na całą noc i przelecied tyle dziewczyn, ile zechcesz. Za darmo. Co ty na to? 158
Litgo czuł, że oczy mu pojaśniały, a szczęka opadła. - Poważnie? - Jak najbardziej. Coś ci powiem. Możesz wziąd ze sobą strój Wonder Woman i Supergirl. Każę dziewczynom przebrad się za Iron Mana, Thora czy kogoś tam jeszcze. Judy nadałaby się na Niesamowitego Hulka. To będzie najlepsza noc twojego życia i, daję słowo, jeszcze nieraz do nad wrócisz. Litgo przełknął ślinę. - Mógłbym spędzid noc z Clarisse Foster? – zapytał. - Jeśli zechcesz – odpowiedział zaskoczony Mellencamp. – Ale mamy tu dużo młodszych dziewczyn. Na przykład Baby. Jest ci winna przynajmniej 154 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia obciąganie za to, że zająłeś się jej ręką. - Chyba najpierw spróbuję z Clarisse – odparł Litgo. - Dobra. Jak chcesz. Może wpadniesz dzisiaj? Będziemy mied bal przebieraoców. Spodoba ci się. - Okej. Dziękuję, panie Mellencamp. - Mów mi Silvio. Cześd. Mellencamp zakooczył połączeniem, zanim Litgo zdążył się pożegnad. Odłożył słuchawkę i odetchnął głęboko. Dzieo faktycznie zapowiadał się wspaniale. Wieloletnie marzenie przespania się z Clarisse Foster nareszcie mogło się spełnid. Poczuł, że stanął mu na samą myśl. Wybrzuszenie szortów nie pasowało do Supergirl, ale hej, nikt nie patrzył. Zasłużył sobie na drinka. Wstał i skierował się do kuchni po butelkę ulubionego cydru. W lodówce 159
miał ukryty zapas cydru Jurny Panda. Wyjął jedną butelkę i zdjął kapsel zębami. Na lodówce stało radio. Zwykle było włączone tylko wtedy, kiedy zmywał. Ale to specjalna okazja. Włączył je i uśmiechnął się. To ważny moment w jego życiu, więc z radością usłyszałby piosenkę, która przypominałaby mu o tym w nadchodzących latach. Pokręcił gałką, licząc, że znajdzie dobry kawałek. Minęło kilka sekund, zanim znalazł, ale był to bardzo charakterystyczny utwór. Human Killersów. Nada się! Litgo zaczął ruszad biodrami, patrząc na butelkę cydru jak na partnerkę do taoca. Podobały mu się pląsy w stroju Supergirl, peleryna była wspaniała 155 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia do obrotów, ale groziła potknięciem. Kręcąc biodrami, cofnął się o kilka kroków, później przeszedł nieco do przodu, odstawiając dziwną mieszankę charlestone’a i macareny. Po dwudziestu minutach pląsów odwrócił się i pociągnął łyk cydru. Spojrzał przez kuchenne okno i zadrżał, widząc, że miał publicznośd. Za oknem stał facet w gumowej masce czaszki wykrzywionej w szalonym uśmiechu. Czerwony Czub przyszedł po Litgo. 156 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia 160
Dwadzieścia dwa Milena Fonseca poszła za doktor Carter na trzecie piętro. Doktor Carter zatrzymała się przy drzwiach w połowie korytarza i wyciągnęła z kieszeni długiego fartucha pęk kluczy. - To pokój Dominica Touretto – powiedziała. – Proszę się mied na baczności, bo to naprawdę ciężki przypadek. Przez dziewięddziesiąt dziewięd procent czasu jest spokojny, ale kiedy nie jest, może byd agresywny, zwłaszcza wobec kobiet. To fantasta. Proszę się nie zdziwid, jeśli usłyszy pani niestosowne uwagi. - Dam sobie z nimi radę – odpowiedziała Fonseca. - Nie wątpię. Ale proszę je ignorowad. I nie dad się wciągnąd w żadne seksualne podteksty. - Zrozumiałam. Carter otworzyła drzwi i pchnęła je. Zanim weszła, powiedziała: - Dominic, tu doktor Carter. Jesteś w dobrym stanie? - Może. Doktor Carter spojrzała na Fonsecę i przewróciła oczami. - Tylko na tyle możemy liczyd – powiedziała. Wyjrzała zza drzwi i weszła do środka. - Witaj, Dominicu, jak się miewiasz? – zapytała i gestem zaprosiła Fonsecę. Agentka weszła do środka, by zobaczyd Touretta. Leżał na plecach na pojedynczym łóżku przy dłuższej ścianie. Był niski, miał chyba niecałe metr siedemdziesiąt. Brązowe włosy zaczesał w irokeza, może zamierzając dodad 157 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: 161
Dusia sobie centymetrów. Nosił czarny T-shirt i ciemnoniebieskie dresy. Jego oczy rozbłysnęły na widok Fonseci. Płynnie podniósł się do pozycji siedzącej. Jego pokój wyglądał niemal tak jak Joeya Conrada. Miał telewizor i odtwarzacz DVD z półką pełną familijnych płyt. Ale w przeciwieostwie do Conrada miał pokaźną kolekcję książek. - Kto to? – zapytał, wskazując Fonsecę. - To Milena Fonseca – odpowiedziała doktor Carter. – Jest z FBI i bada sprawę ucieczki Joeya Conrada. Chciałaby zadad ci kilka pytao, jeśli się zgodzisz. - Pytao? O co? Fonseca zbliżyła się do niego z wyciągniętą ręką. - O Joeya Conrada – odpowiedziała. Doktor Carter złapała jej nadgarstek i delikatnie odsunęła poza zasięg Touretta. - Żadnych kontaktów fizycznych z pacjentem, proszę – powiedziała cicho. – Dla pani własnego dobra. - Joey Conrad to wariat – stwierdził Touretto. Doktor Carter westchnęła. - Dominicu, co mówiłam o nazywaniu ludzi wariatami? - Przepraszam. Fonseca zauważyła, że wokół lewego oka miał nieco inny kolor skóry, jakby pozostałości siniaka. - Co ci się stało w oko? – zapytała. 162
158 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Touretto uniósł rękę i dotknął sioca pod okiem. Doktor Carter odpowiedziała zamiast niego: - Joey Conrad go uderzył. - Dlaczego cię uderzył? – zapytała Fonseca, starając się udad, że nie wie nic o bójce i po prostu martwi się o jego zdrowie. Liczyła, że ta sztuczka pomoże jej go otworzyd. - Bo to cipa. - Słucham? - To cipa. Doktor Carter ponownie interweniowała: - Dominicu, co mówiłam o nazywaniu innych cipami? - Przepraszam. Fonseca powtórzyła pytanie: - Więc czemu Joey Conrad cię uderzył? - Bo to matkojebca. - Dominic! – prychnęła doktor Carter. - Lachociąg. - Dominic! – Głos doktor Carter zniżył się odrobinę i stał bardziej władczy. Touretto spojrzał na swoje stopy i wymruczał ledwie słyszalne przeprosiny. - Więc – podjęła Fonseca. – Dlaczego cię uderzył? Miał powód? Touretto przytaknął. 163
- Tak. 159 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Jaki? Spojrzał na doktor Carter. - Nie mogę powiedzied przy doktor Carter – odparł. - Dlaczego? - Bo to szmata i dziwka. Fonseca stwierdziła, że Dominicu Touretto było coś, czego na początku nie zauważyła. Szybko zerknęła do poufnego polderu w telefonie, kiedy doktor Carter prowadziła ją do tego pokoju. Nie miała dośd czasu, żeby doczytad opis jego charakteru, zapoznała się tylko z przestępstwami. - To dla niego normalne – powiedziała doktor Carter. Nie wydawała się poruszona, a przynajmniej bardzo dobrze udawała nieporuszoną jego uwagami. - Pozwoli pani, że porozmawiam z Dominiciem na osobności? – zapytała Fonseca. Doktor Carter wyglądała na zaskoczoną. - Słucham? - Chciałabym z nim porozmawiad w cztery oczy. Doktor Carter pokręciła głową. - Co? Nie. Absolutnie nie. Nie ma mowy. - Muszę porozmawiad z nim sama. Tylko kilka minut. 164
- Przykro mi – powiedziała Carter. – Nie mogę pani na to pozwolid. To wbrew zasadom szpitala. - Zasadom szpitala – powtórzył Touretto dziecinnym głosem. 160 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Fonseca podeszła do doktor Carter i szepnęła jej do ucha: - Niech mi pani pozwoli z nim porozmawiad, albo wtrącę panią do więzienia. Doktor Carter cofnęła się ze strachu. Jej mina pokazywała, że zaskoczyła ją groźba, która natychmiast wyrzuciła ją z gry. - Nie ma pani prawa. Niech sobie pni oszczędzi czczych gróźb. Fonseca uśmiechnęła się i spojrzała na nią pewnie. - Nie ma pani pojęcia, do czego mam prawo. - Nie jestem głupia, agent Fonseco. Znam swoje prawa. Nie może mnie pani wtrącid do więzienia za to, że wykonuję swoje obowiązki. FBI nie ma takiej władzy. Wiem o tym, oglądam telewizję. - Rzecz w tym – odpowiedziała Fonseca – że nie jestem do kooca z FBI. Jestem jakieś sto stanowisk wyżej. Pani nic o mnie nie wie, a ja założę się o ostatniego pensa, że o FBI wie pani równie mało. Natomiast ja wiem o pani wszystko, doktor Carter. Doktor Linda Carter, imię nadane po Wonder Woman, bo pani ojciec wystąpił w jednym z odcinków serialu z lat siedemdziesiątych o tym samym tytule. Linda Joan Carter uczęszczała do liceum Bengville, zdała egzamin z psychologii na osiemdziesiąt sześd procent, dokładnie tyle samo co jej kolega, Julian Brockman, który siedział po jej lewej. 165
Dostała się na Uniwersytet Rockwell i zdobyła tytuł doktora, który otrzymała z rąk rektora, Camerona Vosselberga, z którym umawiała się rzez szesnaście miesięcy. Rzuciło go miesiąc po otrzymaniu dyplomu… - Poczekam na zewnątrz – powiedziała doktor Carter. – Macie dwie 161 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia minuty. Ani sekundy więcej. - Będę tu siedzied, ile zechcę – dumnie odparła Fonseca, wskazując na drzwi. Doktor Carter poczerwieniała. Była wyraźnie oburzona, ale rozsądnie postanowiła nie protestowad. Niezbyt zaskakujące. Wiedziała, że Fonseca nie dotarła jeszcze do najbardziej kompromitujących momentów jej przeszłości. Kiedy doktor Carter znalazła się na zewnątrz, Fonseca zamknęła za nią drzwi i skoncentrowała się na Dominicu Touretto. Siedział na łóżku, dośd zażenowany, jakby wiedział, co go czekało. Fonseca wyciągnęła komórkę z kieszeni. Przejrzała kilka folderów i dotarła do informacji o Touretto. Odpowiedzialny za nie członek agencji zebrał najważniejsze informacje w podpunktach. Bardzo ciekawe informacje. Zawarł też notkę, by że nadchodzi coś wielkiego. Fonseca uśmiechnęła się szeroko i odłożyła telefon do kieszeni. - Podobało ci się, jak załatwiłam doktor Carter – zapytała. Touretto przytaknął. - Doktor Carter śmierdzi. Dobrze jej powiedziałaś. Fonseca stała nieruchomo, znacząc swoją dominację przez górowanie 166
nad nim i próby zestresowania go. Zaczął się wiercid, unikał kontaktu wzrokowego. - Więc nazywasz się Dominic Touretto – powiedziała. - Dominic Touretto – powtórzył tym samym dziecinnym głosem, którego użył wcześniej. - I jesteś komediantem. Tak? 162 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Spojrzał na nią i wreszcie nawiązali kontakt wzrokowy. Po raz pierwszy zobaczyła w jego oczach oznaki życia. Już nie zgrywał idioty. Zainteresował ją, chodby na chwilę. Chyba zdał sobie sprawę, że za dużo zdradził mową ciała i szybko wrócił do zagubionego, zmiennego i podenerwowanego wizerunku. - Więc lubisz żartowad sobie z władzy, tak, Dominicu? – ciągnęła. - Władzy. Tak. Tak. - To fajne, prawda? Zwłaszcza jeśli władze nie zwracają na ciebie uwagi. Ale najlepiej jest, kiedy pojawiają się pieniądze i ktoś zauważa, że to wszystko podpucha, tak? Spojrzał na nią niepewnie. Wyraźnie zastanawiał się, do czego zmierzało to przesłuchanie. - Tak. Fajne – odpowiedział ostrożnie. Fonseca oparła się o ścianę i ponownie wyjęła telefon z kieszeni. Pojawiła się aktualizacja z bazy. Przejrzała kilka ekranów, nim podjęła: - Jesteś tu od prawie trzech lat – powiedziała. - Trzech lat. Tak. 167
Fonseca znalazła to, czego szukała, i przygotowała się do starcia uśmieszku z jego twarzy. - Dominic Englebert Touretto – powiedziała. – Aresztowany za morderstwo osiemnastoletniej prostytutki, tak? - Jeśli tak twierdzisz. - Twierdziłeś, że jesteś niepoczytalny. Przekonałeś ławę przysięgłych, że to nie ty odpowiadasz za morderstwo, a twoje alter ego Roy. 163 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Roy. Tak. - Rozdwojenie jaźni, tak? I twoje alter ego ma na imię Roy? Touretto przełknął ślinę, ale nie odpowiedział. Spojrzał na swoje stopy. - Roy – powtórzyła Fonseca. – Ja od razu wychwyciłabym dowcip. Ale ława nie. Sędziowie też nie. Pewnie nie wierzyłeś w swoje szczęście? Touretto nabrał powietrza, ale nie podniósł wzroku. - Widziałeś film Lęk pierwotny, prawda? – zapytała Fonseca. - Nie słyszałem o nim. - Zabawne – kontynuowała Fonseca. – Bo według moich danych odegrałeś w sądzie jedną ze scen. W filmie Ed Norton gra gościa, który został oskarżony o morderstwo. Przekonał sędziego i ławę przysięgłych, nawet własnego prawnika, że jego alter ego, Roy, popełniło wszystkie przypisywane mu zabójstwa. Wychodzi i trafia do szpitala psychiatrycznego, bo ława wierzy, że jest szaleocem i cierpi na rozdwojenie jaźni. W rzeczywistości był zimnym, 168
wyrachowanym mordercą. Touretto się nie odzywał i nadal unikał kontaktu wzrokowego. - Dopiero kiedy sprawę zamknięto, ktoś zorientował się, co zrobiłeś, ale wtedy było już za późno na unieważnienie procesu. - Nie wiem, o czym mówisz. - Owszem, wiesz. Byłeś pewny, że trafisz do paki, bo dowody przeciwko tobie były poważne. Więc dla zabawy postanowiłeś zakpid z sądu i odegrad rolę Eda Nortona z Pierwotnego strachu. Nie sądziłeś, że ci się to uda, ale okazało się, że żaden ławnik ani sędzia tego filmu nie widział. Uwierzyli, że 164 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia oszalałeś. I, kurwa mad, udało cię się. Trafiłeś do zakładu, nie do więzienia. Założę się, że nie wierzyłeś w swoje szczęście. - To nieprawda. – W głosie Touretta pojawiła się pewnośd, której wcześniej nie było. - Właśnie że prawda. Jesteś zdrowy na umyśle. Więc może przestao udawad wariata? - Nie używamy tu takich słów. Fonseca uśmiechnęła się. - Mogłabym pociągnąd za kilka sznurków i cię stąd wyciągnąd. Więc przestao udawad szaleoca i zacznij współpracowad. Pozwoliła mu przemyśled swoją propozycję, a po kilku sekundach podjęła przesłuchanie: - Więc, Dominicu, czy może powinnam mówid ci „Roy”? – zapytała, 169
wsuwając telefon do kieszeni. – Dlaczego Joey Conrad ci przywalił? Touretto przełknął ślinę. Spojrzał na nią tym samym załamany wzrokiem, jaki posłała jej doktor Carter, kiedy wytknęła jej studencki romans. - W Przeminęło z wiatrem – powiedział. - Słucham? Wskazał na półkę z książkami, poniżej płyt DVD. - Przeminęło z wiatrem, strona osiemdziesiąt dwa. Fonseca nie wiedziała, co powinna przez to rozumied. Jeśli to dowcip, jeszcze go nie załapała. Podeszła do półki, nie spuszczając Touretta z oka. Wyjęła Przeminęło z wiatrem i przekartkowała, by dotrzed do strony 165 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia osiemdziesiątej drugiej. Spomiędzy kartek wypadło zdjęcie, które uderzyło o podłogę. Schyliła się po nią. - Proszę go nie zabierad – powiedział Touretto, w jego oczach pojawiła się desperacja. Fonseca zbliżyła fotografię do twarzy, by lepiej widzied. Było to zdjęcie kobiety w czarnej bieliźnie. Była ładna i młoda, pewnie przed dwudziestką, i miała piękne czarne włosy. A także dziwnie umieszczone niebieskie znamię na twarzy. - Po co mam na to patrzyd? – zapytała. - Joey Conrad tego chciał. - Dlatego cię uderzył? 170
- Chciał jej dla siebie. - Dlaczego? Touretto zarumienił się i spuścił oczy. - A jak myślisz? - Do tego samego, do czego ty tego używasz – powiedziała Fonseca i zadrżała na myśl o Touretto masturbującym się do tego zdjęcia. - Naprawdę ją poznałem – powiedział. – Chciałem zachowad zdjęcie na pamiątkę. Fonseca ponownie spojrzała na zdjęcie, bliżej przyglądając się dziewczynie. - To twoja koleżanka? - Nie do kooca. 166 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Joey Conrad ją spotkał? - Nie mógł – powiedział Touretto. – Chyba że po nocach łaził do B Movie Hell. - Co masz na myśli? - Ona mieszka w B Movie Hell. - Poznałeś ją w B Movie Hell? - Tak. - Podczas ostatniej ucieczki? - Mhm. Pracowała w burdelu o nazwie Bobrzy Pałac. Kiedy dowiedziała się, że byłem spoza miasta, pozwoliła mi wziąd zdjęcie na pamiątkę. 171
Fonseca wyjęła komórkę z kieszeni i zrobiła zdjęcie fotografii dziewczyny. - Jak ma na imię? – zapytała. - Baby – odpowiedział Touretto. - A naprawdę? - Nie wiem. Wszyscy mówili na nią Baby, serio. - A nazwisko? - Nie pytałem. Nie wiem, czy takie w ogóle mają nazwiska. - I nie mówiłeś Joeyowi Conradowi, że się z nią pieprzyłeś? - Mogłem o tym wspomnied. - Mówiłeś? - Tak. - Jak myślisz, mógł uciec, żeby pojechad do B Movie Hell i też ją zaliczyd? - Możliwe. Był cholernie zazdrosny. Nie chciałem dad mu zdjęcia. Dlatego 167 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia mnie walnął. - Ale udało ci się zachowad zdjęcie. Imponujące – powiedziała Fonseca, ciekawa, jak udało mu się tego dokonad. - Potrafię ukryd to zdjęcie. Od czasu mojej bójki z Conradem, ktoś kilka razy splądrował mi pokój. Komuś naprawdę zależało na tej fotce i nie mówię tu o Joeyu Conradzie. Co najmniej raz musiałem ją chowad w dupie. Fonseca spojrzała na krawędzie fotografii. Były nieco brązowawe. - Miałeś to w tyłku? – zapytała, walcząc z zamiarem powąchania zdjęcia 172
dla pewności. - Nie zabierzesz mi tego, prawda? - Nie dzisiaj. Dopóki będziesz współpracował. – Włożyła fotografię na osiemdziesiątą drugą stronę Przeminęło z wiatrem. – Mam zdjęcie w telefonie. Póki co wystarczy. - Proszę, nie mów o tym doktor Carter. Na pewno mi je zabierze. A ja nie chciałbym zapomnied o pięknej Baby. To była najlepsza noc, odkąd tu trafiłem, słowo daję. - Zrobiłeś jej krzywdę? Touretto ponownie spojrzał na swoje stopy. - Dostałem to, za co zapłaciłem. Wszystko legalnie. Fonseca zamknęła Przeminęło z wiatrem i odłożyła tomik na półkę. - Czyli Joey Conrad nie znał tej dziewczyny? Jesteś pewny? - Tak, nie mógł jej poznad. Jak mówiłem, nie ruszał się stąd, dopóki nie uciekł. Jestem pewien, że doktor Carter potwierdzi, że nie miewał żadnych 168 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia gości. Facet nie ma rodziny i na pewno nie ma kumpli. Drzwi do pokoju Touretta otworzyły się i stanęła w nich doktor Carter. - Minęły dwie minuty – powiedziała. - Wypierdalaj! – warknęła na nią Fonseca. Carter wyglądała na zdziwioną, ale wycofała się i zamknęła za sobą drzwi. Fonseca zwróciła się do Touretta: - Masz jeszcze coś do powiedzenia o Joeyu Conradzie? - Tak. 173
- Co? - Myśli, że jest milionem różnych ludzi. Lubi udawad bohaterów filmów. Uwielbia filmy. - Wiesz, skąd brał DVD i inne rzeczy? - Mogę pokazad – powiedział Touretto. Wstał z łóżka i ściągnął T-shirt przez głowę, odsłaniając bardzo muskularny tors. - Co ty robisz? – zapytała zaskoczona Fonseca. Touretto zsunął dresy, pod którymi nie miał bielizny. Fonseca niechcący dostrzegła jego penisa, który był w częściowej erekcji. Nie spodziewała się tego. Odwróciła wzrok. - Możesz się ubrad, proszę? – powiedziała. - Nie jesteś tak spostrzegawcza, jak myślałem – odparł Touretto z uśmiechem. Z dumą wypchnął biodra w przód, żeby jego penis na pewno znalazł się w zasięgu jej wzroku. - Co masz na myśli? - Wkurzyłaś doktor Carter. 169 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Więc? - Więc cię tu zamknęła. Czas, żebyś poznała moje alter ego… Roya. 170 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia 174
Dwadzieścia trzy - Jaka dziewczyna? – powtórzył Munson. Funkcjonariusz, który wyszedł z męskiej łazienki, stanął z otwartymi ustami, nie wiedząc, co odpowiedzied. Policzki pokryły mu się szkarłatem. Spojrzał na Randalla. - Nie patrz na niego! – warknął Munson. – Jaka dziewczyna? - Umm. - Jak masz na imię, synu? - Gary. - Gary. Jaka dziewczyna? Spójrz na mnie. Munson wbił w Gary’ego przenikliwe spojrzenie. Młody funkcjonariusz pękł, tak jak oczekiwał. - Umm, przez pole biegła dziewczyna – wymruczał. Munson odwrócił się od niego, uwalniając go od przeszywającego spojrzenia. Skupił się na Candy i Randallu. Chciał zobaczyd ich reakcję na wspomnienie dziewczyny. Jeśli facet z łazienki o niej wiedział, oni też musieli. - Ach tak, dziewczyna, jasne – powiedziała Candy i uderzyła się w czoło. – Była tu dziewczyna, która wybiegła na pola, kiedy pojawił się Czerwony Czub. - I nie wspomniałaś o niej wcześniej, bo…? - Zapomniałam. Munson wskazał Randalla. - Twoi ludzie jadą przez pole, żeby ją złapad. Dlaczego? 171 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: 175
Dusia - Może sprawdzają, czy nic jej się nie stało. Jestem przekonany, że tak. Czerwony Czub odjechał autostradą, prawda, Candy? - Dokładnie – odparła Candy. – Dziewczynie nic nie będzie. Czerwony Czub raczej jej nie ścigał. Munson przytaknął, słuchając ich opowieści. Coś tam nie pasowało. Ludzie, których spotkał w jadłodajni, zachowywali się tak, jakby coś przed nim ukrywali. To na pewno miało coś wspólnego z tajemniczą dziewczyną. - Wiecie, kim była ta dziewczyna? – zapytał. – Chciałbym ją przesłuchad. W koocu jest świadkiem morderstwa, prawda? Candy spojrzała w sufit i podrapała się po szczęce. - Wie pan co? – powiedziała. – Nie przyjrzałam się jej zbyt dokładnie. Nie siedziała tu długo. Nawet nie przyjęłam od niej zamówienia. - Mhm. Gdzie siedziała? - Co? - Gdzie siedziała? W którymś boksie? Czy przy ladzie? - Ummm. Interweniował Randall: - Sądzę, że niełatwo przypomnied sobie takie szczegóły, co, Candy? Znaczy, na pewno jesteś w szoku. - Jestem, tak myślę – odpowiedziała Candy, kiwając głową. – Jestem w szoku. Nie pamiętam, gdzie była ta dziewczyna. Pamiętam tylko, że biegła przez drogę na tamte pola. Wszyscy inni odjechali. Najwyraźniej nie miała samochodu. 176
172 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Munson ponownie się rozejrzał, przyjrzał się całej trójce, by sprawdzid, czy nie posyłają sobie znaczących spojrzeo. Kątem oka zobaczył białego vana z Fed Exu wjeżdżającego na parking. Pozostali jeszcze go nie zauważyli. Przyjazd nowego klienta mógł dad Randallowi, Candy i Gary’emu chwilę na obmyślenie i dopracowanie ich opowieści. On potrzebował odpowiedzi na już. Candy była do tego najlepsza. Kelnerka wyglądała jak kłębek nerwów. - Ale powiedziałaś Randallowi i, przepraszam – zwrócił się do policjanta przy łazience. – Jak się nazywasz? - Gary. - Z nazwiskiem. - Gary Machin - Cóż, Gary Machin, skoro Candy jest w szoku i gówno pamięta, może ty streścisz mi, co powiedziała ci o dziewczynie, zanim ją zszokowało i wszystko zapomniała, a ty poszedłeś srad? Gary spojrzał na Randalla, szukając wskazówek. - Mówiłem, nie patrz na niego – warknął Munson. – Mów o dziewczynie. - Umm, uciekła na pola. Tak, Randall? - Dokładnie – odparł. Munson wbił wzrok w Gary’ego, chcąc go zdenerwowad i skłonid do wyjawienia większej ilości informacji, o ile takowe posiadał. Niezręczną ciszę 177
przerwał dzwonek znad drzwi wejściowych. Wszyscy odwrócili się, by 173 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia sprawdzid, kto wszedł do jadłodajni. Młody człowiek w niebieskiej sztruksowej kurtce i dopasowanych dżinsach spojrzał na nich z zażenowaną i przepraszającą miną. - Kim pan jest? – zapytał Randall. - Przepraszam, zostawiłem tu portfel – odpowiedział mężczyzna. – Wie pan, kiedy tamten zamaskowany gośd wyciągnął tasak. Uciekłem bez namysłu. I zostawiłem jedzenie i portfel. Nie myślałem, co robiłem. - Mam paoski portfel – powiedziała Candy. Sięgnęła do kieszonki z przodu fartucha i wyjęła skórzany portfel. – Proszę. – Wyciągnęła nad ladą rękę z przedmiotem. - Jak masz na imię, synu? – zapytał Munson, gdy facet podchodził do lady i odbierał portfel. - Luke. - Jesteś stąd, Luke? - Nie. Pracuję dla Fed Exu w Lewisville. Czasami jeżdżę tu z dostawami. Mój samochód stoi na parkingu. Munson podszedł do niego szybko i zerknął ponad jego ramieniem na vana, udając, że wcześniej go nie zauważył. - Pozwól, że odprowadzę cię do samochodu – powiedział, otaczając Luke’a ramieniem. – Chciałbym zadad ci kilka pytao. 178
Randall odchrząknął za jego plecami. - Wiesz co? Mógłby pojechad z nami na komisariat i tam złożyd zeznania. To naoczny świadek. 174 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Mogę ci go oddad, kiedy z nim skooczę – odparł Munson. – Zostao tutaj i pilnuj Candy. Jest w szoku. Munson wyprowadził Luke’a na parking. Kiedy znaleźli się poza zasięgiem słuchu tych ze środka jadłodajni, opuścił rękę. Wyciągnął odznakę FBI i błysnął przed jego oczami. - Jack Munson, FBI. Chciałbym usłyszed, co widziałeś, kiedy byłeś wcześniej w jadłodajni. - Okej – odparł Luke. Wzmianka o FBI chyba zrobiła na nim wrażenie. Zerknął do budynku, na przypatrujących się im ludzi. - Nie patrz na nich – powiedział Munson. – Patrz na mnie. Co się stało, kiedy Czerwony Czub zabił Arnolda Baileya? - Który nazywał się Bailey? - Ten bez głowy i palców. - Ten, którego zaciągnął do łazienki? - Tak. Arnold Bailey. Zrobił coś, żeby sprowokowad atak? Luke pokręcił głową. - Nie sądzę. Ten Arnold Bailey wyglądał tak, jakby pokłócił się z dziewczyną. Powiedziała mu coś, co go wkurzyło. A wtedy ten psychol założył maskę i podszedł do niego z wielkim nożem w ręce. Nie spodziewał się tego. 179
- Jaką dziewczyną? - Co? - Powiedziałeś, że Arnold pokłócił się z dziewczyną. Co się z nią stało? O co się kłócili? 175 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - To w sumie nie była kłótnia. Siedziałem w boksie niedaleko nich. Jego dziewczyna, cóż, chyba była jego dziewczyną, trzymała go za rękę i mówiła coś o tym, że chce zatrzymad dziecko. - Dziecko? Jakie dziecko? - Nie wiem. Pewnie była w ciąży czy coś. - Wyglądała na ciężarną? - Nie. Ale wie pan, nie jestem ekspertem. Na pewno powiedziała, że chce zatrzymad dziecko A ten facet, Arnold, popatrzył na nią krzywo i się zamknęła. A potem, jak mówiłem, podszedł do nich facet w masce i odciął mu palce wielkim tasakiem. Dwóch gości ze stolika obok mnie próbowało go powstrzymad, ale on się na nich rzucił. Ja się nie ruszałem. Kiedy zamaskowany gośd zabił tamtych dwóch, wrócił do Arnolda, złapał go za włosy i zaciągnął do łazienki. Wtedy wstałem i uciekłem. - A dziewczyna? Co ona zrobiła? - Nie wiem. - Krzyczała? Uciekła? Co? Luke wzruszył ramionami. 180
- Cholera wie. Nie interesowałem się. Ludzie szaleli, wszyscy wrzeszczeli i lecieli do wyjścia. Zapanowało szaleostwo. Każdy myślał tylko o sobie, wie pan, co mam na myśli? - Jasne. Czyli nie wiesz, co się z nią stało? - Niestety nie. 176 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - W porządku. Słyszałem, że przebiegła przez drogę i uciekła na pola. Wiesz, dokąd mogła biec? Luke spojrzał przez pole. - Tam nic nie ma. Tylko jedna chata. Mieszka tam dziwny transwestyta o imieniu Litgo. Nieraz woziłem mu dośd dziwne paczki. Poza tym są tylko trawy i moczary. - Jak dostad się do Litgo? - Ja jeżdżę. A co? - Nie, chodzi mi o to, jak do niego dojechad? Przez to pole? Luke wyglądał na zaskoczonego. - Przez pole? Nie. Kurde, to by mi zniszczyło zawieszenie. Jakąś milę dalej jest dróżka, którą można do niego dojechad. Nie jest idealna, ma wyboje i tak dalej, ale lepsza niż jazda przez pole. - Więc czemu ktoś miałby tak jechad? – zapytał Munson, wspominając policyjny wóz, który przedtem przedzierał się przez pole. - Może tak jest szybciej – powiedział Luke. – Ale komuś musiałoby się kurewsko spieszyd. 181
Munson spojrzał na pole. Radiowóz, który przez nie jechał, już dawno zniknął na horyzoncie. - Czyli mówisz, że milę stąd jest droga, tak?? - Tak. - Oznaczona? 177 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Tak. Nie można jej nie zauważyd. Ale jeśli chce pan odwiedzid Litgo, niech pan uważa. To paranoik. Mieszka na odludziu, kilka razy go okradli, więc ostatnio rozłożył wokół domu pułapki. Munson uśmiechnął się pod nosem. - Na przykład? Miny? - Nie wiem, ale ostatni gośd, który chciał go okraśd, na tydzieo wylądował w szpitalu. - Nie zamierzam go okradad, więc zaryzykuję – powiedział Munson. – Ale dzięki za ostrzeżenie. 178 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Dwadzieścia cztery Benny’emu ulżyło, że Baby niewiele się odzywała, odkąd ruszyli spod domu Litgo. Wydawała się oszołomiona i trochę podenerwowana, co nie powinno dziwid po tym, co przeszła. Widziała mordowanego Arnolda, kucharz 182
Reg postrzelił ją w ramię, straciła przytomnośd w domu należącym do gościa w kostiumie Supergirl. - Jak się czujesz? – zapytał Benny. – W porządku? Wyglądasz na zmęczoną. - Jestem zmęczona. I ręka ciągle mi pulsuje. - Powinnaś zamknąd oczy i spróbowad się przespad. Pomoże. - Na pewno? - Tak. Zaufaj mi. Kiedy ma się rany postrzałowe, najlepiej spad. Każdy lekarz ci to powie. - Poważnie? - Mhm. Spróbuj. Poczujesz się lepiej, słowo. Baby nie wydawała się przekonana, ale była z natury ufna, więc zamknęła oczy i próbowała się zdrzemnąd. Wspaniale. Wciąż myślała, że Benny wiózł ją do szpitala. Gdy przekonał ją, żeby zamknęła oczy, mógł odwieźd ją do Bobrzego Pałacu bez jej wiedzy i histerii. Benny nieco przyciszył radio. Nie chciał, żeby jakieś hałasy przeszkadzały jego pasażerce. Niestety, jakąś minutę po tym, jak zamknęła oczy, w jego kieszeni zadzwonił telefon. Trzymając jedną ręką kierownicę, 179 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia drugą przeszukał kieszeo, dopóki nie znalazł komórki. Dzwonił Reg z jadłodajni. Odebrał, nim połączenie przejęła poczta głosowa. - Cześd, Reg – powiedział cicho. – Co jest? 183
- Zabrałeś dziewczynę od Litgo? - Tak. Nie powiedział ci? - Próbowałem do niego zadzwonid, ale nie odbiera. - Wiesz, jaki jest. Pewnie zaplątał się w lasso Wonder Woman, albo wypił truciznę, którą rozłożył na złodziei. Reg zaśmiał się uprzejmie, po czym powiedział poważnie: - Musisz wiedzied coś jeszcze. - Co takiego? - Przed momentem wpadł do nas gośd z FBI. Wie, że z Arnoldem była dziewczyna i że uciekła w kierunku domu Litgo. Candy uważa, że pojedzie do niego, żeby ją znaleźd. Dlatego muszę się skontaktowad z Litgo i go ostrzec. - Kurde. Słyszałem, że FBI ma przyjechad do miasta. Dupek nie może gadad z Litgo. Źle sobie radzi ze stresującymi sytuacjami. Pęknie. Próbuj się do niego dodzwonid, bo naprawdę może wszystko spieprzyd. - Już się spieprzyło – warknął Reg. – Pierdolony Czerwony Czub ściągnął na miasto mnóstwo problemów. Lepiej ostrzeżmy Mellencampa. - Zajmę się tym. Jadę do niego. Dzięki za ostrzeżenie. - Żaden problem. Odezwę się później. 180 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Benny rozłączył się i zastanowił nad swoja sytuacją. W B Movie Hell nie było miejsca dla FBI, które przesłuchiwałoby ludzi pokroju Litgo. Jeśli ten wygada się o Baby, następną osobą, do której zapuka FBI, będzie Benny. 184
- Złe nowiny? – zapytała Baby. Benny zapomniał o niej na chwilę i rozzłościł się, że nie spała. - Nie, nie bardzo złego. – Uśmiechnął się do niej nieszczerze. - Dokąd jedziemy? – zapytała. - Słucham? - Dokąd jedziemy? - Och. Zabieram cię do domu. – Patrzył na drogę, ale kątem oka zobaczył, że mina jej zrzedła. Dziewczyna najwyraźniej nie chciała wracad do Bobrzego Pałacu. Ale tak było dla niej najlepiej. - Do domu? – powtórzyła z zawodem wyczuwalnym w jej głosie. - Tak. Wiesz, do Bobrzego Pałacu. - Ale moja rękę. Muszę jechad do szpitala. - Zabiorę cię tam później. Muszę pokazad panu Mellencampowi, że jesteś bezpieczna. Bardzo się o ciebie martwił, zwłaszcza po tym, co spotkało Arnolda. - Proszę. – Jej głos drżał z desperacji. – Proszę mnie tam nie zabierad. - Baby – powiedział spokojnie. – To dla twojego dobra. - Kto dzwonił? - Nikt. - Reg? 181 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Benny zaczynał się irytowad nieustannymi pytaniami. - Tak. Reg. 185
- Myślę, że to on mnie postrzelił. Benny nabrał powietrza. - Baby, na twoim miejscu skupiłbym się na tym, jak przeprosid pana Mellencampa za dzisiejsze zamieszanie. Gdyby nie ty, Arnold by żył. Pan Mellencamp jest bardzo niezadowolony. Więc zamiast martwid się tym, kto cię postrzelił, zacznij się zastanawiad, skąd poleci kolejna kula. Dwadzieścia pięć Dominic Touretto nie miał pojęcia, w co się wpakował. Fonseca była nie tylko silniejsza od wszystkich kobiet, które wykorzystywał, ale była też mistrzynią sztuk walki. Od dawna nie musiała ich wykorzystywad, ale nawyki pozostały. Gdy nagi Touretto na nią skoczył, obróciła się do niego tyłem, wbiła obcas prawego buta w jego stopę i przygotowała się do rzutu przez ramię. Touretto wrzasnął z bólu, kiedy obcas zmiażdżył mu stopę. Prawym ramieniem otoczył jej szyję i przycisnął ciało do jej pleców. Był to przewidywalny ruch, właśnie na to liczyła. Gdy poczuła twardego penisa na plecach, ruszyła do akcji. Pochyliła się, złapała Touretta pod pachą i przerzuciła go ponad swoim ramieniem. Uderzył w podłogę przed nią. W pokoju poniosło się głośne mlaśnięcie, podobne do tego, które towarzyszy uderzaniu miękkiego brzucha w powierzchnię wody na basenie. Impet, z jakim jego plecy uderzyły w ziemię, wycisnął z niego cały wigor. Leżał 182 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia 186
oszołomiony na ziemi i gapił się w sufit. Zamrugał wściekle, próbując ogarnąd, co się stało. Fonseca uklękła obok niego i złapała go za głowę, podnosząc z podłogi. Otoczyła ramieniem jego szyję i ścisnęła, blokując tchawicę. Chwilę się szamotał, ale bez skutku. Fonseca była zbyt silna. Brak tlenu w mózgu dołączył do zawrotów od wcześniejszego uderzenia w ziemię, przez co jego wysiłki były bezużyteczne. Kiedy zaczynał tracid przytomnośd, Fonseca poluzowała uścisk i opuściła jego głowę na podłogę. Obróciła go na brzuch. Jęknął cicho, próbując podnieśd się na kolana. Fonseca zauważyła na szafce przy łóżku dezodorant w kulce. Sięgnęła po niego. Odkręciła zakrętkę i docisnęła kolano do pleców bezradnego przeciwnika. Złapała go za włosy i pociągnęła jego głowę w górę. Był w takiej pozycji, jakiej chciała. Ku jego zaskoczeniu i przerażeniu, wcisnęła wilgotną koocówkę dezodorantu prosto w jego dupę. To natychmiast go pobudziło. Jego ciało się spięło, z gardła wyrwał mu się skrzek. Fonseca wcisnęła dezodorant tak głęboko, jak mogła. - Jak ci się podoba? – wrzasnęła mu do ucha. – Co? Jak ci się to podoba, ty pieprzony złamasie? Touretto wrzasnął z bólu. - Au! Kurwa. KURWA. KURWA! Źle. Poddaję się. Przepraszam. Aaaaaaaaa! Fonseca wyciągnęła dezodorant, który do połowy tkwił w jego dupie. Włożył go jeszcze dwa razy, równie agresywnie. Touretto znowu wrzasnął z 183 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: 187
Dusia bólu. Fonseca puściła dezodorant i złapała go za mosznę. Ścisnęła mocno i wbiła w nią paznokcie. Jego krzyki stały się bardziej piskliwe. - Jeśli nie chcesz, żebym urwała mi jaja, zachowuj się lepiej – powiedziała spokojnie, prosto do jego ucha. - Przepraszam, przepraszam – zapiszczał. - A teraz coś mi powiedz. Skoro drzwi są zamknięte, jak mam stąd wyjśd? - Nie da się. Mocniej ścisnęła jego jaja. - Nie to chciałam usłyszed. Kiedy chcesz zwrócid na siebie uwagę, jak to robisz? Jak możemy ściągnąd tu doktor Carter i zmusid ją do otwarcia drzwi, zanim odetnę ci chuja? - To nie jest doktor Carter – jęknął Touretto. - Co? - Kilka dni temu pacjenci przejęli zakład. Tamta baba nie była prawdziwą doktor Carter. To pacjentka. Grupa pacjentów załatwiła w zeszłym tygodniu wszystkich lekarzy i pielęgniarzy. Tak właśnie uciekł Joey Conrad. Zakładem rządzą pacjenci. Milena Fonseca puściła jego jaja i wstała. - Nie ruszaj się – powiedziała. – Rusz się, to wkopię ci ten dezodorant tak głęboko, że w gębie poczujesz miętę. Żałosne, nagie ciało Dominica Touretto pozostało na czworakach z uniesioną dupą, z której wystawała koocówka dezodorantu. Przez wszystkie 188
184 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia brutalne zabiegi, którym go poddała, udało mu się zachowad erekcję. Prawdę powiedziawszy, fiuta miał większego i twardszego niż przed tym, jak wepchnęła mu dezodorant. Zwrócił jej uwagę i zdekoncentrował na chwilę, po której podjęła przesłuchanie: - Więc mówisz, że zakładem rządzą pacjenci? - Od zeszłego czwartku. - A gdzie są prawdziwi lekarze? - Zabici. Joey Conrad ich zabił. Fonseca nie wiedziała, co o tym myśled. Jeśli chciała się wydostad z tego zakładu, musiała wykonad kilka telefonów. Ucieszyła się, że wciąż miała przy sobie komórkę. Sięgnęła po nią do kieszeni. - Skoro pacjenci przejęli władzę, dlaczego wciąż siedzisz w pokoju? – zapytała. – Dlaczego ty nie udasz lekarza? - Nie chciałem się wychylad. A udawanie lekarza to nie moja bajka. Nie jestem wariatem. Chod ostrzegła go, by się nie ruszał, Touretto sięgnął do tyłu i zaczął masowad sobie jaja. Fonseca ścisnęła je dośd mocno i pewnie bolały jak cholera. Nie spuszczając go z oczu, przejrzała telefon. Ważne, żeby zadzwoniła do Jacka Munsona. Musiał o tym wiedzied i to szybko. Zanim miała szansę wybrad pierwszy numer, usłyszała kliknięcie. Ktoś otworzył drzwi za jej plecami. 189
185 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Dwadzieścia sześć Dzieo Silvia Mellencampa był pełen wzlotów i upadków oraz większej ilości stresu, niż nawykł. Nie miał nawet czasu, żeby się przebrad. Myśląc o tysiącu spraw, usiadł za biurkiem w ulubionym szlafroku ze złotego jedwabiu. Biurko było wierną repliką tego z Białego Domu i zapewniało dośd miejsca pod spodem, by zmieścid dwie dziewczyny z Bobrzego Pałacu jednocześnie. Niestety, musiał się zajmowad kolejnymi telefonami i zdobywaniem bieżących informacji na temat przestępstw w B Movie Hell, więc nie miał czasu zaprosid żadnej pod biurko. Ku jego irytacji, miał kolejnego niechcianego gościa. Niechlujny, jasnowłosy młodzian, który usiadł naprzeciw niego, miał na twarzy szeroki uśmiech. Nazywał sie Cedric Trautman. Clarisse wpuściła go do Mellencampa, ponieważ twierdziła, że miał „ważne wieści”. Najpierw odwiedził jedną z dziewczyn na dole i, oceniając po minie, dobrze się bawił. - Co mogę dla ciebie zrobid, synu? – zapytał Mellencamp. Pociągnął z grubego kubaoskiego cygara i otrzepał popiół na ogromną popielniczkę leżąca na biurku. - Szukam pracy i słyszałem, że ma pan wakat. Mellencamp zerknął na swojego osobistego ochroniarza, Macka, który stał przy drzwiach. Facet wzruszył ramionami. Dzieo był szalony i wyraźnie nie miał czasu, żeby dobrze sprawdzid wszystkich gości. 190
- Powiedziano mi, że masz dla mnie ważne wiadomości – powiedział Mellencamp, rozpierając się w fotelu i upijając łyk koniaku ze szklaneczki, 186 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia która zawsze była do połowy pełna. – Lepiej żeby szukanie pracy nie było tą ważną wiadomością. - To dotyczy pana przyjaciela, Arnolda – powiedział Cedric. Mellencamp zaciągnął się cygarem i wypuścił dym w kierunku Cedrica. - Arnold nie żyje – odparł. Cedric zakaszlał i próbował odgonid dym sprzed twarzy. - Słyszałem w wiadomościach, że posiekał go Czerwony Czub – powiedział. - To stare wieści. - Wiem, że to tragedia i tak dalej, ale pomyślałem, że jeśli się tu dziś pojawię i coś powiem, może przyjmie mnie pan na jego miejsce? - Na jego miejsce? Ja! Arnold robił tu sto różnych rzeczy! A ty jesteś dzieckiem. Ile masz lat? - Dziewiętnaście, proszę pana. - Dziewiętnaście i myślisz, że możesz zastąpid Arnolda, jednego z moich najstarszych i najbardziej zaufanych przyjaciół? - Nie tak od razu. Mogę zaczynad z samego dołu, ale pomyślałem, że może panu brakowad ludzi, a ja zawsze marzyłem o pracy dla Wielkiego Mafiosa B Movie Hell. 191
- Wielkiego Mafiosa? Kogo nazywasz Wielkim Mafiosem? – warknął Mellencam. 187 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Cóż, prowadzi pan burdel. I słyszałem, że ludzie, którzy z tobą zadzierają, często giną marnie. Mellencamp zaciągnął się cygarem i spojrzał na Macka. Ten, jak zwykle, wzruszył ramionami. - Giną marnie – mruknął Mellencamp. – Chyba naoglądałeś się za dużo telewizji. Poza tym, tutaj mówimy o skracaniu. - Skracaniu? Okej. Zapamiętam. Dobrze mi idzie zapamiętywanie. - Dobrze ci idzie zapamiętywanie. Wspaniale – powiedział sarkastycznie Mellencamp. – A ja jestem Wielkim Mafiosem, rak? – Zaciągnął się cygarem. – Chyba mi się to podoba. I wiesz co? Podoba m się, że masz jaja. Trzeba mied jaja, żeby przyjśd tu w dniu śmierci mojego przyjaciela Arnolda i proponowad zajęcie jego miejsca. - Dziękuję panu. Ojciec zawsze mówił mi, żeby wykazywad się inicjatywą, żeby byd pierwszym w szeregu i tak dalej. - To dobra rada – powiedział Mellencamp. – Ale zanim zgodzę się na przyjęcie cię na mojego zaufanego człowieka, powiedz, jakie masz umiejętności? - Umiejętności? - Tak, no wiesz, wyjątkowe talenty. – Mellencamp wskazał na Macka. 192
– Spójrz na Macka. Jak myślisz, jakie są jego umiejętności? Cedric spojrzał przez ramię na Macka, który odwzajemnił spojrzenie bez śladu emocji. Mack miał ponad dwa metry wzrostu i mniej więcej tyle szerokości. Miał wygoloną głowę wielkości piłki do siatkówki plażowej. I 188 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia wielkie mięście. Dłonie wielkości łopat splótł na wysokości pasa. Mack miał największe łapska w mieście, a kiedy zaciskał je w pięści, mógł przebijad mury. Po kilku sekundach obserwowania Macka Cedric odwrócił się ku Mellencampowi, który wypuścił mu w twarz kłąb dymu. - Gdybym miał zgadywad, Mack jest bardzo dobry w podnoszeniu różnych rzeczy – pewnie powiedział Cedric. Mellencamp zmarszczył brwi. - No cóż. Faktycznie, dobrze podnosi ciężary. Tylko popatrz, jaki jest wielki. To pieprzony gigant. To oczywiste. W podnoszeniu rzeczy nie ma niczego nadzwyczajnego. Ale z Mackiem i tym, jak tutaj trafił, wiąże się pewna historia. Widzisz, Mack pracował kiedyś w Arcansas, ale musiał wyjechad, bo gliniarze ścigali go za morderstwo. Był karkiem do wynajęcia. Zabił tyle osób, że dostał ksywkę Slasher. - Slasher? - Tak, Slasher. Zgadniesz dlaczego? Cedric odgonił zbliżający się do niego dym. - Ksywka Slasher1 wskazuje na to, że dobrze radzi sobie z nożami. Więc jego umiejętnośd to cięcie ludzi nożami, tak? 193
- Nie! Dusi ludzi. W kilka sekund może wycisnąd z człowieka życie. Daję słowo, że jak otoczy rękami czyjąś szyję, ten ktoś umiera w ciągu dziesięciu sekund. Warto to zobaczyd. 1 Slash – (ang.) ciąd, siekad, ale także sikad ( to go for a slash) 189 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Cedric spojrzał na Macka i z powrotem na Mellencampa. Zmarszczył brwi. - Nie rozumiem – powiedział. – Dlaczego dusiciel miałby nazywad się Slasher? - Bo leje na wszystkie swoje ofiary. - Słucham? - Mark sika na swoje ofiary. To jego wizytówka. Kiedy nie żyją, wyjmuje swojego Johnsona i robi szlaczek na ciele. - Dlaczego? - Żeby mied ksywkę Slasher. Orientuj się. - I to specjalny talent? Siuranie na martwych ludzi? Okej, cóż, chyba mógłbym srad na trupy, gdyby pan zechciał. To mógłby byd mój talent. Mellencamp rozważył propozycję. - Sracz? – powiedział głośno, zaciągając się cygarem. – Nie, chyba mi się to nie podoba. Plama, to by się nadało. Mógłbyś nazywad się Plamą. Albo Gówno Plamą. Wyglądasz jak plama po gównie. - Poważnie? – zapytał Cedric. – Naprawdę chce pan, żebym srał po 194
ludziach? Mellencamp się zaśmiał. - Nie, tylko sobie żartuję. Sikanie na nich to działka Macka. Jeśli będziesz chciał, wymyślisz sobie własny znak rozpoznawczy, ale póki co chcę wiedzied, jakie twoje umiejętności mogłyby mi się przydad. Dlaczego miałbym cię zatrudnid jako swojego człowieka? Czym się wyróżniasz? 190 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Ciężko pracuję, proszę pana. Jestem szczery. Nie kradnę i wiem, kiedy się zamknąd. - Wiedza, kiedy milczed, to minimalne wymaganie, chłopcze. - To dobrze. Bo widzi pan, wiedziałem o Baby od dłuższego czasu i nigdy nikomu niczego nie powiedziałem. A jeśli mnie pan zatrudni, nadal będę milczał. Mellencamp zamierzał ponownie zaciągnąd się cygarem, ale powstrzymał się. Zatrzymał tytoo cal od ust i przemyślał to, co powiedział Cedric. - Wiedziałeś o Baby od dłuższego czasu? – mruknął i spojrzał na Macka. - Tak. Wie pan, wiem, kim naprawdę jest i tak dalej, ale oczywiście nikomu nie powiedziałem i nikomu nie powiem… - Uśmiechał się do Mellencampa, ale uśmiech powoli zniknął, kiedy na twarzy tego drugiego pojawiło się niezadowolenie. Przełknął ślinę, po czym dodał: - … nawet jeśli nie dostanę tej pracy. 195
- Dobrze wiedzied – powiedział Mellencamp. Spojrzał na Macka i skinął głową. Cedric nerwowo zmienił pozycję na krześle, czując, że mógł się załatwid. Mack podszedł do niego od tyłu i jednym płynnym ruchem wyrwał spod niego krzesło. Cedric wylądował na dupie. Uderzył głową o podłogę i okazało się, że patrzył na sufit. I na Macka. 191 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Ten sięgnął w dół i złapał go za włosy. Podniósł go na nogi, owinął wielką dłoo wokół gardła Cedrica i uniósł go dobre trzydzieści centymetrów nad ziemię. Cedric z desperacją złapał go za rękę i próbował uwolnid się z żelaznego uścisku. Bezsensowne starania. - Pokaż mu, na co cię stad, Mack – powiedział Mellencamp, obracając w dłoni szklankę koniaku. - Patrz, szefie. Jedną ręką! – odpowiedział Mack z uśmiechem. - Bardzo dobrze, Mack. Bardzo dobrze. Mellencamp patrzył, jak Cedric charczał i walczył, próbując oderwad dłoo Macka od swojego gardła. Minęło kilka sekund, nim jego twarz zrobiła się jasnoczerwona, potem nabrała niebieskawego odcienia, oczy wychodziły mu na wierzch, powietrze uciekało z płuc. Mellencamp uśmiechnął się i przygryzł koocówkę cygara. - Mack – powiedział, wypuszczając pod sufit obłok dymu. – Tym razem spróbuj nie naszczad na dywan. 196
192 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Dwadzieścia siedem - Co tu się wyprawia? Milena Fonseca odwróciła się. W wejściu do pokoju Dominica Touretto stała Linda Carter. Lekarka miała szeroko otwarte oczy. Touretto wciąż tkwił nago na kolanach, jedną ręką masował sobie jaja, a z dupy wystawała mu koocówka dezodorantu. Za nim stała Fonseca z telefonem w dłoni. - Robi pani zdjęcia jego tyłka? – zapytała doktor Carter. – Co on tam właściwie ma? Fonseca spojrzała na lekarkę. - Dlaczego mnie tu zamknęłaś? Doktor Carter zmarszczyła brwi. - O czym pani mówi? Nie zamknęłam tu pani. Fonseca wskazała na Dominica Touretto. - Powiedział, że zamknęłaś za sobą drzwi i odeszłaś. - A pani mu uwierzyła? - Zamknęłaś drzwi? - Nie. Dlaczego bym miała? - Bo jesteś tutejsza pacjentką. A nie prawdziwą lekarką. Doktor Carter uniosła brwi. - Nie było mnie w pokoju dwie minuty i już poszaleliście. Dlaczego on jest nagi? 197
193 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Fonseca nabrała powietrza i próbowała zebrad myśli. Wróciła myślami do momentu, gdy doktor Carter wyszła z pokoju. Nie przypominała sobie zgrzytu zamykanego zamka. To Touretto twierdził, że Carter ich zamknęła, ale ona nie słyszała obracającego się klucza. Rozbierający się Touretto i plany jej seksualnego wykorzystania zaprzątnęły jej myśli. Nie miała czasu spokojnie przemyśled, co się działo. Była zbyt zajęta bronieniem siebie i wpychaniem mu dezodorantu w tyłek. - Włożyła mi dezodorant w dupę! – krzyknął Touretto. Fonseca wyprostowała się i machnęła prawą nogą w kierunku jego tylnej części. Czubek buta zerknął się w koocówką dezodorantu i wcisnął go jeszcze głębiej, aż zniknął im z oczu. - O KURWA! – Touretto stracił równowagę i uderzył twarzą w ziemię. Doktor Carter podeszła szybko i złapała Fonsecę za ramię, odciągając od niego. - OSZALAŁA PANI? – wrzasnęła. – Co pani robi? - Próbował mnie wykorzystad. Powiedział, że zamknęła nas pani. Powiedział, że zakład przejęli pacjenci i że jest pani pacjentką, a nie prawdziwym doktorem. Doktor Carter ją puściła. - Ostrzegałam, że ma bujną wyobraźnię! - Wiem, ale przez chwilę udało mu się mnie przekonad. Wszystko 198
miało sens. - To przez to miejsce. 194 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Jasny gwint. – Fonseca czuła się zażenowana, a jednocześnie myślała, czy w słowach Touretta było chod ziarenko prawdy. - Sprawdziła mnie pani w telefonie, prawda? – zapytała doktor Carter. – Na pewno jest tam zdjęcie, które potwierdzi, że jestem lekarzem, a nie tutejszym pacjentem. Fonseca pomyślała i przytaknęła. - Tak. Zdjęcie było jednak stare. Wygląda pani inaczej. I ma pani inny nos. - Zauważyła pani. - Przeczytałam w dokumentach. Carter zerknęła obok Fonseci i spojrzała na Touretta, który wciąż trwał na kolanach z twarzą przyciśniętą do ziemi. - Na pani miejscu bym się odsunęła – powiedziała. – Zaraz wytryśnie na pani nogę. Fonseca spojrzała w dół. Touretto masturbował się prawą ręką. Pobudzonego penisa obrócił w jej kierunku. Facet był niemożliwy. Jeszcze raz zrobiła użytek z prawej stopy. Tym razem cofnęła nogę i z impetem kopnęła go w szczękę. Głowa odskoczyła, z szyi dobiegł trzask. Cios natychmiast pozbawił go przytomności. Spadł na plecy. Oczy uciekły mu w głąb głowy, ręka zsunęła się z penisa. Chyba w samą porę. 199
Fonseca odwróciła się do doktor Carter. - Chyba widziałam już dosyd, dziękuję pani – powiedziała. 195 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Doktor Carter pochyliła się nad Dominiciem Touretto i ustawiła go w pozycji bocznej ustalonej. - Jak zmusił panią do włożenia dezodorantu w odbyt? - Do niczego mnie nie zmusił. To była samoobrona. Dałam temu gwałcącemu sukinsynowi nauczkę. - Okej. Ale jest z tym pewien problem. - Jaki? - Uwielbia mied coś w tyłku. Dała się pani podejśd. Jedną z jego ulubionych fantazji seksualnych jest zdominowanie przez kobietę. Mam nadzieję, że nie ściskała mu pani jąder. – Spojrzała w odpowiednim kierunku. – Chyba jednak tak? - Nie dał mi wyboru. - Oczywiście. Powinna się pani cieszyd. Ściskanie jąder zwykle wystarczy, żeby doszedł. Zawsze nagabuje żeoską częśd zespołu, żeby kopnęła albo uderzyła go w jądra. Nieraz domagał się badao proktologicznych, żeby ktoś włożył mu coś w odbyt. Fonseca wytarła rękę w koszulkę. - Naprawdę jest tak szalony? Doktor Carter wyglądała na zaskoczoną. 200
- Jest w zakładzie, oczywiście że jest szalony. Może nie ma dwóch osobowości, jak wmówił sędziom i radzie przysięgłych, ale na pewno nie jest normalny. Natomiast ja na pewno jestem lekarzem. - Tak. Już wiem. Przepraszam. 196 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Nie ma za co. Chciała pani coś jeszcze? Czy mam kogoś wezwad, żeby go ocucił i wyjął dezodorant z odbytu. – Po krótkiej chwili dodała: - Chod niekoniecznie w tej kolejności. - Już z nim skooczyłam. Czy ktoś może mi wezwad taksówkę? Muszę pojechad do B Movie Hell, żeby spotkad się z partnerem. - Oczywiście. Odprowadzę panią do recepcji, chyba że chce pani coś jeszcze… - Tak, miałabym jeszcze jedną prośbę – powiedziała Fonseca. - Słucham. - Chciałam kilka razy umyd ręce. - Oczywiście. Zaprowadzę panią do łazienki dla personelu, tam mamy dobre mydło. Doktor Carter wyszła, a Fonseca po raz ostatni rozejrzała się po pokoju. Dla świętego spokoju mocno kopnęła Dominica Touretto w jaja i wzięła jego Przeminęło z wiatrem. Nie było mowy, musiała wziąd tę książkę. I ukryte w niej zdjęcie. 197 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: 201
Dusia Dwadzieścia osiem Munson mknął autostradą, aż dotarł do pokrytej żwirem ścieżki, o której mówił Luke z Fed Exu. Skierował samochód z głównej drogi i wjechał na dróżkę. Powierzchnia była nierówna i pełna dziur, ale na pewno lepsza niż pole, przez które pojechali policjanci. Jechał ścieżką mniej więcej milę i zobaczył przed sobą chatkę. Przed nią stał zamaskowany radiowóz. Czerwone drzwi wejściowe do budynku zwisały na jednym zawiasie i kiwały się powoli w przód i w tył. Jeśli to był dom Litgo, musiało tu niedawno dośd do jakiegoś ataku. Munson zwolnił i zatrzymał samochód obok radiowozu. Wyłączył silnik i czekał, zastanawiając się, czy ktoś już wyjrzał z chatki, żeby sprawdzid źródło hałasu. Okolica wyglądała na dziwnie opustoszałą, mimo otwartych drzwi i zaparkowanego radiowozu. Wokół ani śladu ruchu. Coś było nie tak. Ale to normalne w B Movie Hell. W tym mieście nic nie wydawało się okej. Wyciągnął z kurtki butelkę rumu, odkręcił i pociągnął łyk. Łyczek tu i łyczek tam pomagały mu utrzymad kaca w ryzach. Przeklinał picie poprzedniej nocy. Gdyby wiedział, że zostanie wezwany do akcji, zostałby trzeźwy. Chyba. Wsunął butelkę rumu do kieszeni i wysunął pistolet w kabury pod lewym ramieniem. Otworzył drzwi samochodu i wysiadł na trawę oraz kamienie. Uderzył go podmuch wiatru. Niebawem miał nadejśd wieczór. Kucnął, by ukryd się za radiowozem, tak na wszelki wypadek. Kilku gliniarzy już zostało zestrzelonych przez Joeya Conrada. Nie miał zamiaru w 198 202
Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia najbliższym czasie lądowad w kostnicy. Wyjrzał zza radiowozu i krzyknął w kierunku drzwi chatki: - Munson z FBI. Jest tam kto? Drzwi nadal powoli bujały się na wietrze, ignorując go. Z chatki nie dobiegła odpowiedź. Krzyknął jeszcze raz. - Jest tam ktoś? Halo! Halo? Wciąż bez odpowiedzi. Wyszedł zza radiowozu, mierząc w broni w otwarte, czerwone drzwi do chatki. Podszedł bliżej. Jeśli ktoś ze środka w niego mierzył, stanowił łatwy cel. Ale właśnie za to mu płacono: narażanie życia, by polowad na zabójców. Znów opadł do przysiadu i ruszył biegiem. Przytruchtał do ściany, robiąc przy tym więcej hałasu, niż zamierzał. Docisnął plecy do muru, tuż przy drzwiach, gotów do wejścia do środka. Stanął przed dylematem. Z jednej strony chciał upid jeszcze trochę rumu, a z drugiej wiedział, że to cholernie głupi pomysł. Nie powinien nawet o tym myśled. Musiał skupid się na misji. Odetchnął głęboko i zerknął za drzwi. Pistolet miał gotowy do strzału. Na podłodze pokrytej czerwonymi płytkami zobaczył ciało. Trupa gliniarza. Wszedł do chaty i skierował się do kuchni. Do splądrowanej kuchni. Z dwoma martwymi policjantami na podłodze. Jeden leżał na plecach, w kałuży krwi tuż przy drzwiach. Drugi kilka metrów dalej, twarzą do ziemi, w kolejnej krwistej kałuży. Mimo że obydwaj dostali po kulce w łeb, rozpoznał w nich tych gliniarzy, którzy wyszli z jadłodajni i pojechali przez pole, by jak najszybciej dotrzed do Litgo. 203
199 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Starając się nie dotknąd krwi, Munson ominął ich i ruszył ku przejściu po drugiej stronie kuchni. Prowadziło do korytarza, w którym znalazł kolejne ciało, leżące twarzą do miękkiego, czerwonego dywanu. Tu było inaczej. Gośd nie stało postrzelony. I miał na sobie strój Supermana. Przy bliższej inspekcji okazało się, że był to kostium Supergirl uzupełniony fałszywymi cyckami. - Musisz byd Litgo – wyszeptał Munson do trupa, gdy nad nim stanął. Kostium Supergirl był potargany w kilku miejscach i pokryty krwią. Większośd posoki pochodziła z rany na szyi, do której dostał się sznureczek trzymający pelerynę. Ktoś rozciął mu gardło od ucha do ucha. To nie wszystko. Poderżnięcie gardła było ostatnim, kooczącym robotę cięciem. Facet wcześniej trochę wycierpiał. Miał kilka odciętych palców. Cztery u jednej dłoni, dwie u drugiej. To oznaczało, że prawdopodobnie był torturowany. Skoro to było dzieło Joeya Conrada (a Munson był pewien, że tak), dlaczego miałby torturowad Litgo? I gdzie była dziewczyna, która uciekła przez pola? Czy dotarła do Litgo? Jeśli tak, gdzie była teraz? I gdzie był Joey Conrad? Sprawdził pozostałe pomieszczenia i nie znalazł niczego ważnego. Na szczęście żadnych kolejnych ciał. Nie było zabójcy, nie było ciężarnej dziewczyny. Znalazł za to malutką butelkę rumu. Rum Otwarte Gardło, pewnie tutejsza marka, na pewno się z nią nie spotkał. Wsunął ją do kieszeni, zamierzając później sprawdzid. Wrócił do kuchni i pochylił się nad jednym z dwóch martwych 204
policjantów. Odpiął walkie-talkie od jego paska i usiadł na jednym z krzeseł przy kuchennym stole. Musiał sporo przemyśled. W B Movie Hell robiło się 200 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia ogromne zamieszanie. Zerknął na zegarek. Pincent niedługo wróci do domu, a Munson musiał z nim porozmawiad, żeby lepiej rozeznad się w sytuacji. Miał mnóstwo pytao. Dlaczego Pincent nie mógł z nim rozmawiad przez telefon służbowy? Albo służbową komórkę? Dlaczego przyjazd Joeya Conrada do B Movie Hell wiązał się z tajemniczą brzuchatą dziewczyną, garścią nieprzydatnych policjantów, kelnerką i martwym transwestytą w zasranym domku na odludziu? Kelnerka z Alaski coś wiedziała, ale nie chciała powiedzied, kiedy w pobliży były gliny. Musiał ich wywabid z jadłodajni. Najlepiej to zrobid, informując o śmierci dwóch funkcjonariuszy w domku Litgo. Próby poskładania elementów doprowadzały go do bólu głowy. Pomyślał o malutkiej butelce rumu w kieszeni. Postanowił skosztowad. Może wróci mu jakaś inspiracja? Odkręcił buteleczkę i upił duży łyk, w którym zawierała się prawie połowa zawartości. Rum smakował parszywie, nie jak rum. Skrzywił się i zakręcił butelkę. Czas by donieśd o ostatnich morderstwach. Przesunął włącznik na walkie-talkie. - Witam. Mówi Jack Munson z FBI. Jestem w chatce Litgo na koocu świata. – Nagle poczuł w żołądku coś dziwnego, jakby miał zwymiotowad. Próbował to ignorowad. Ciągnął: - Padło tu dwóch policjantów. Powtarzam, mam tu dwóch martwych policjantów. Czerwony Czub znowu uderzył. Litgo, 205
właściciel posiadłości, także nie żyje. Stracił kilka palców, prawdopodobnie był torturowany. - Drażniące poczucie w żołądku wzmocniło się, głos mu się zawahał. – Dwaj wasi ludzie zostali postrzeleni w głowy. Bez odbioru. 201 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Rzucił walkie-talkie na podłogę przy martwym policjancie i potarł brzuch. Ból trochę zelżał. Miał nadzieję, że cała chmara gliniarzy przyjedzie do Litgo, by zbadad sprawę. To mogło ich zająd na dłuższą chwilę. O ile już nie byli zajęci. Ciała pojawiały się w całym mieście. Munsonowi podobała się perspektywa powrotu do Przydrożnej Jadłodajni Alaska i ponownego przesłuchania kelnerki. Próbował przypomnied sobie jej imię. Carly? Carey? Candy? Candy, właśnie. Przesłuchanie Candy bez obecności policjantów mogło dad mu odpowiedzi na kilka pytao. Na pewno wiedziała więcej, niż mówiła. Nagle poczuł skurcz żołądka. I burczenie. Czuł wczesne objawy paskudnej zgagi albo wymiotów. Na pewno wymiotów. Podniósł się z krzesła i dopadł do kuchennego zlewu. Dotarł tam w samą porę. Z jego ust wyrwał się potężny paw, który padł na brudne zaczynia. Niestety ból brzucha nie zelżał. Zgiął się z bólu, położył jedną dłoo na zimnej kuchennej podłodze. Co, do cholery, było w tym rumie? 202 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia 206
Dwadzieścia dziewięć Doktor Carter dotrzymała słowa i wezwała taksówkę dla Mileny Fonseci. Ta czekała na nią na zewnątrz. Piętnaście minut oczekiwania było wyjątkowo bolesne, ale przebywanie w zakładzie po tym, co się w nim wydarzyło, też nie było dobrym pomysłem. Zakład Grimwalda był bardziej zakręcony, niż sugerowała nazwa, a obsługa nie była dużo lepsza od pacjentów. Więc Fonseca czekała na zewnątrz z ukradzioną kopią Przeminęło z wiatrem pod kurtką. Zanim pojawiła się niebieska taksówka, zrobiło się zimno. Kierowca spuścił szybkę i krzyknął do niej: - Witam. Pani Milena Fonseca? - To ja Młody człowiek wyskoczył z taksówki i podszedł do drzwi wejściowych do zakładu, by się z nią przywitad. - Witam, jestem Darius z Johnny Cabs – powiedział. – Ma pani bagaż - Nie. Nie mieszkałam tam. Byłam z wizytą. Darius miał oliwkową skórę i jakieś trzydzieści lat. Nosił niebieski blezer i pasującą kolorem czapkę, dośd typową dla kierowców. - Dokąd panią zawieśd? – zapytał. - Johnny Cabs? – powiedziała Fonseca, niepewnie ujmując jego dłoo i zerkając na taksówkę, która widziała już lepsze dni. - Tak. Dokąd panią zawieśd? 203 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia 207
- Proszę do B Movie Hell. Mam się tam spotkad z kolegą. Nie wiem, gdzie dokładnie jest, ale poinformuję pana po drodze. Darius podszedł do taksówki i otworzył przed nią tylne drzwi. Był to przyjemnie elegancki gest, potrzebny po incydencie z Touretto. Weszła do środka, a on zamknął drzwiczki. Fonseca jeszcze raz zerknęła na zakład i wyciągnęła Przeminęło z wiatrem spod kurtki. Ułożyła książkę obok siebie. Przypomniała sobie, by nie dotykad znajdującego się w środku zdjęcia. Było w dupie Dominica Touretta. Zadrżała, gdy w jej myślach pojawiło się jego nagie ciało. Ulżyło jej, kiedy taksówka ruszyła i skierowała się ku głównej drodze. - Jak długo pojedziemy? – zapytała. - Jakieś piętnaście minut – odpowiedział Darius i uśmiechnął się do jej odbicia w lusterku wstecznym. – Ruch jest niewielki, nie ma świateł. Fonseca uznała, że dwadzieścia minut wystarczy, by wyciągnąd z niego lokalne wieści. Jeśli taksiarz z małego miasteczka nie znał najświeższych plotek, kto miał je znad? Nachyliła się ku niemu pomiędzy przednimi fotelami. Prosto do ucha, głośno i wyraźnie, zapytała: - Mieszka pan w B Movie Hell? - Całe życie – odpowiedział. - Podoba się panu? - Jak mogłoby się nie podobad? Tam czuje się ducha wspólnoty. Każdy troszczy się o każdego. 204 208
Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Miło. Więc ma pan tam całą rodzinę? - Tak. Pani jedzie z wizytą do krewnych? - Nie. Jestem z FBI. Jadę w sprawie mordercy, który się tam niedawno pojawił. - Och. On. Tak, to straszna tragedia – powiedział Darius. – Pete, ten policjant, któremu odciął głowę, chodził z moim bratem do klasy. Całe życie go znałem. Coś pani pawiem. Mam nadzieję, że ten Czerwony Czub wsiądzie kiedyś do mojej taksówki. Chciałbym spędzid z nim chociaż pięd minut i powiedzied, co o nim myślę. - Nie radzę – odparła Fonseca, pamiętając, by nie wyjawid, że znała tożsamośd mordercy. – Jest bardzo niebezpieczny. - Wiecie, kto to jest? - Nie mogę powiedzied. - Dlaczego? - Dopóki nie będziemy mied stuprocentowej pewności, nie chcemy nikogo oskarżad. Dotychczas nosił maskę, więc nie możemy go zidentyfikowad. - To ktoś z zakładu? Dlatego tam pani była? - Nie. Wstąpiłam tam, żeby odwiedzid znajomą, która tam pracuje. - Kogo takiego? - Doktor Carter. - Och. Fajna jest. - Tak. Jest cudowna. 209
205 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Więc jakie macie już poszlaki? - Nie mogę o tym mówid. - Ale poważnie, niechże da pani spokój. Na pewno wie pani, kto chowa się za maską, prawda? - Nie – skłamała Fonseca. – Póki co zakładamy, że to nikt z miasta. Jak pan mówił, w B Movie Hell wszyscy są sobie przychylni. Gdyby zabijał ktoś stamtąd, wiedzielibyście o tym jeszcze przed nami. - Prawda. Według wiadomości jeździ po okolicy w starym, żółtoczerwonym samochodzie dostawczym, który ukradł rano z Wózków Jacksona. Wiem, o którym aucie mowa. Jeśli go zobaczę, pojedziemy za nim, dobrze? Fonseca uśmiechnęła się. - Dobrze. – Podejrzewała, że Darius był mocny tylko w gębie. Gdyby faktycznie zobaczył ten samochód, raczej nie pojechałby za nim i nie mierzył się z zamaskowanym zabójcą. – Więc ten pana kolega,, Pete, który został zabity… Wie pan, czy miał coś wspólnego z pozostałymi ofiarami? - Na przykład? - Cokolwiek. Mieli ten sam kolor włosów, osobowośd, sportowych idoli, cokolwiek? Darius podrapał się po twarzy, jakby zastanawiał się nad odpowiedzą. Fonseca stwierdziła, że nie był zbyt błyskotliwy i zadawanie mu otwartych
210
211
pytao dawało mu za dużo do myślenia. Chyba miał niemałe problemy. - Zabił już kilku policjantów – mruknął. – A z cywili… Arnold pracował dla Mellencampa, ale Hank Johnson, sprzedawca samochodów, pracował na 206 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia własny rachunek. Nie wiem, czy mieli coś wspólnego. Jest jeszcze jedna ofiara, która była z glinami. Jeszcze go nie zidentyfikowali. - Mówi pan, że Arnold pracował dla Silvia Mellencampa? Czym on się właściwie zajmuje? - Pan Mellencamp macza palce właściwie we wszystkim. Jest właściwie właścicielem całego B Movie Hell. To on wymyślił nazwę miasta. Kiedyś był producentem filmowym w Hollywood. Później się tu przeprowadził i zmienił całą okolicę. - Ludziom nie przeszkadza, że zmienił nazwę miasta? - Chyba początkowo były jakieś protesty, ale kiedy okazało się, że będzie inwestował w lokalne firmy, ludzie się z tym pogodzili. To było ponad piętnaście lat temu. - To dobry człowiek? - Tak. Zatrudnia pół miasta. Jeśli w B Movie Hell ktoś traci pracę, fundacja Mellencampa zajmuje się szukaniem kolejnej. Proszę mi wierzyd, gdyby wyprowadził się z B Movie Hell, nasz rynek by padł. Jest nawet współwłaścicielem firmy taksówkarskiej, w której jeżdżę. To on wymyślił nazwę Johnny Cabs. I zaprojektował stroje. 212
- Wydaje się bardzo kreatywny. Ciekawe, skąd bierze pomysły. Darius wzruszył ramionami. - Nie wiem. Ktoś powiedział mi, że Johnny Cabs pojawiły się w jakimś filmie, ale ja nie kojarzę takiej nazwy. - Tak, możliwe. A co pan wie o dziewczynach? 207 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Dziewczynach? - Tak. W B Movie Hell jest chyba tak zwany Bobrzy Pałac? Darius zmarszczył brwi i spojrzał surowo w lusterko wsteczne. - Czyli chodzi pani o dziewczyny? – zapytał. - Nie. Po prostu pytam. Słyszałam, że Mellencamp jest właścicielem Bobrzego Pałacu. - Och, nic o tym nie wiem. - Oczywiście. Ktoś dał mi zdjęcie dziewczyny, która wygląda jak ktoś, kto tam pracuje. Może pan na nie spojrzed? Chciałabym wiedzied, czy ją pan kojarzy. Jako taksówkarz zna pan pewnie większośd tutejszych dziewcząt, prawda? - Jasne. Proszę pokazad. - Jest w książce. Proszę się zatrzymad. – Otworzyła książkę w miejscu, gdzie znajdowało się zdjęcie. – Ma pan chusteczkę? – zapytała. - Jasne. Chwileczkę. – Darius sięgnął do schowka i wyciągnął białą chusteczkę. Podał ją Fonsece. Wzięła chusteczkę i z jej użyciem wyjęła zdjęcie z Przeminęło z 213
wiatrem. Przesunęła je przed twarz Dariusa. Na kilka sekund oderwał oczy od drogi i zwolnił. Popatrzył na zdjęcie, lekko odchylił głowę, żeby mied lepszy widok. Pociągnął nosem. - Zabawny zapaszek. - Było w Przeminęło z wiatrem. 208 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Och. Książka musi śmierdzied gównem. – Spojrzał na zdjęcie, cały czas marszcząc nos dla ochrony przed smrodem. – Kto dał pani to zdjęcie? – zapytał. - Dostałam z agencji towarzyskiej. - Skąd? - Z agencji towarzyskiej. - Co to jest? - Nie macie agencji towarzyskich w B Movie Hell? - To zależy. Co to jest? - Nieważne. Rozpoznaje ją pan? Darius skoncentrował się na drodze. Jeszcze bardziej zwolnił. Zbliżali się do mostu, na którego koocu stał radiowóz. - Chwileczkę. Musimy się zatrzymad – powiedział. - Dlaczego? - Policja musi nas sprawdzid. Nie wpuszczają nikogo podejrzanego. Ale panią wpuszczą. Poręczę za panią. 214
Zatrzymał się obok radiowozu i opuścił szybę. Siwowłosy, stary gliniarz wychylił się z okna radiowozu po stronie kierowcy. - Cześd, Darius. Kogo wieziesz? – zapytał. - Jest z FBI. Jej partner jest już w mieście. Policjant spojrzał przez okno na Fonsecę. Jego oczy przesunęły się w górę i dół, jakby ją skanował. Po kilku sekundach uśmiechnął się i przytaknął głową. 209 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Jej partner już przejechał. Jedźcie dalej. - Chce pan jakąś odznakę? – zapytała Fonseca. Gliniarz pokręcił głową. - Nie. Nie przeszkadzam, młoda damo. Młoda damo? Fonseca nabrała powietrza przez nozdrza i zwalczyła chęd nazwania gościa protekcjonalną tłustą kupą gówna. Darius podziękował i ponownie ruszył. Minął znak WITAMY W B MOVIE HELL i wjechał na most do miasta. - Poznaje ją pan? – zapytała Fonseca. - Kogo? – odpowiedział pytaniem Darius. - Dziewczynę ze zdjęcia. - Nie. - Powiedziano mi, że pracuje w Bobrzym Pałacu. Chciałby pan jeszcze raz zobaczyd zdjęcie? - Nie poznaję jej. W mieście nie ma takiej. 215
- To znamię na twarzy jest dośd charakterystyczne, nie sądzi pan? – zapytała Fonseca, jeszcze raz patrząc na dziewczynę. - Tak. Ale w mieście nie ma dziewczyn ze znamionami na twarzy. - Gdyby jednak… Darius zaśmiał się cicho. - Droga pani, muszę skupid się na drodze. Tutaj jest mnóstwo radarów. Nie mogę znowu dad się złapad. Jeszcze trochę i zabiorą mi prawko. 210 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Jasne. – Fonseca oparła się. Wymienili szybkie spojrzenia w lusterku wstecznym, po czym on skoncentrował się na drodze. Skoro znalazła się w B Movie Hell, powinna skontaktowad się z Jackiem Munsonem, żeby dowiedzied się, jak mu szło. Wyciągnęła komórkę z kieszeni i wybrała numer Munsona z menu szybkiego wybierania. Sygnał wywoławczy brzęczał dośd długo, nim odebrał. Wydawał się rozespany. - Cześd, Milena. - Cześd, Jack. Jak leci? - Uch, gdzie jesteś? - W taksówce. Przejeżdżam przez most do B Movie Hell. Nic ci nie jest? Wydajesz się trochę… - Tak. Nic mi nie jest. Byłem zajęty. - Jesteś jeszcze w jadłodajni? - Nie, już stamtąd pojechałem. Ciał strasznie szybko tu przybywa. 216
Jestem w jakiejś chacie. Kilka mil dalej. - Okej, jak tam dojechad? Spotkamy się tam. - Nie. Nie jedź tutaj. Jedź od razu do Przydrożnej Jadłodajni Alaska. - Dlaczego? - Bo tam zaraz pojadę. Spróbuj wypytad tamtejszą kelnerkę. Wie więcej, niż mówi. - Skąd wiesz? Na drugim koocu linii rozległ się klekot, jakby Munson upuścił telefon. - Jack? Jesteś tam? 211 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Usłyszała jakieś pomruki i jęki, nim się znowu odezwał: - Przepraszam – burknął. – Kierowca cię słyszy? Fonseca zerknęła na Dariusa. - Raczej tak. A co? - Uważaj. Wszyscy ludzie, których tu widziałem, są trochę dziwni. Wszyscy wszystkich znają i niezbyt się cieszą z naszej wizyty. - Okej. Będę pamiętad. - Znalazłaś w zakładzie jakieś przydatne wskazówki? - Tak. Opowiem ci, jak się zobaczymy. - Nie siedziałaś tam długo. Na pewno masz wszystko, co mogłaś wyciągnąd? Fonseca zerknęła na Dariusa, sprawdzając, czy słuchał jej rozmowy. Wydawał się skoncentrowany na drodze, ale i tak zniżyła głos. 217
- Musiałam wyjśd trochę wcześniej. Stało się coś dziwnego. Myślę, że wszyscy się ucieszyli, kiedy wyszłam. Munson chyba nadstawił ucha. - Dlaczego? Co się stało? - Cóż, powstało pewno nieporozumienie. Skooczyło się na tym, że zgwałciłam analnie jednego z pacjentów. Munson milczał chwilę. - Jeszcze raz? - Przesłuchiwałam jednego z pacjentów i musiałam włożyd mu dezodorant do dupy, żeby nauczyd go szacunku. Zobaczyła to doktorka i, 212 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia szczerze mówiąc, zrobiło się trochę niezręcznie. Trochę się zamotałam i zrobiłam z siebie straszną pizdę. Po drugiej stronie linii ponownie zapanowało milczenie. Dopiero po chwili Munson się odezwał. - Mileno – powiedział. – Naprawdę zaczynasz mi imponowad. Kiedy spotkamy się w jadłodajni, chcę wszystko usłyszed. Zapowiada się wspaniale. - Dzięki. – Uśmiechnęła się pierwszy raz od dawna. – Zadaję się z tobą jeden poranek i już gwałcę podejrzanych. Masz na mnie bardzo zły wpływ. - Miło mi to słyszed. Umyłaś potem ręce? - Naprawdę musisz pytad? Munson zaśmiał się. 218
- Wiesz, nie powinnaś mówid ludziom, że zgwałciłaś podejrzanego. Za coś takiego można wpaśd w kłopoty. - Ja nic nie powiem, jeśli i ty to przemilczysz, Jack. - Może zrobimy z tego wydziałową plotkę. Takie rzeczy bardzo szybko zaczynają żyd własnym życiem – powiedział Munson, przypominając jej, że podobne słowa ona skierowała do niego. - I będę musiała pogodzid się z tym, że plotka jest prawdziwa. Nie sądzę, żeby ktoś wymyślił coś bardziej pokręconego niż prawda. Zanim Munson odpowiedział, minęła chwila. Głos mu zmiękł. - A plotka o mnie? Co słyszałaś? – zapytał. - Mówią, że zastrzeliłeś zakładniczkę, a potem to zataiłeś. Kolejna pauza. 213 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Porywacz trzymał pistolet przy jej głowie. Musiałem strzelid. On zastrzelił ją. Ja zastrzeliłem jego, o pół sekundy za późno. - A dowody spłonęły – dodała Fonseca. - Zobaczymy się w jadłodajni za kilka minut – powiedział Munson, niezbyt subtelnie zmieniając temat. – Muszę się tu czymś zająd. Fonseca usłyszała, że spuszczał wodę w klozecie. Stwierdziła, że to dobry moment na przerwanie połączenia. Kilka minut później dotarła do Przydrożnej Jadłodajni Alaska. Na parkingu z przodu nie było żadnych samochodów. Okolica wydawała się opuszczona. Darius zjechał z drogi i zaparkował na obrzeżach placu. 219
- Dwadzieścia pięd baksów – powiedział, patrząc na nią w lusterku wstecznym. Fonseca sięgnęła do kieszeni kurtki i wyjęła banknoty. Odliczyła dwadzieścia pięd dolarów i podała Dariusowi. - Dziękuję za podwózkę – powiedziała. – Miłego dnia. Jeszcze raz, kondolencje z powodu Pete’a. - Taa. Też życzę miłego dnia. Mam nadzieję, że złapie pani Czerwonego Czuba, zanim dorwę go w swoje łapy. - Ja też. Fonseca wysiadła z taksówki i podeszła do drzwi do jadłodajni. Darius obserwował ją ze swojego miejsca w taksówce. Szklane drzwi były otwarte. Przeszła przez nie i skierowała się prosto do lady. Darius wyjął 214 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia komórkę z przedniej kieszeni spodni. Wybrał jeden z numerów szybkiego wybierania i nawiązał połączenie. Odezwał się kobiecy głos. - Halo, Bobrzy Pałac. - Cześd, Clarisse, mówi Darius. Musze pogadad z panem Mellencampem. - Jest trochę zajęty, Dariusie. Wiesz, ile się dziś dzieje. - Wiem – odpowiedział. – Ale właśnie podwiozłem do miasta laskę z FBI. Ma zdjęcie dziewczyny ze znamieniem na twarzy. Zadaje pytania – urwał 220
na moment – jeśli wiesz, co mam na myśli. Po drugiej stronie linii zapanowała niepewna cisza. Wreszcie Clarisse się odezwała. Jej głos wydawał się inny. - Już cię łączę – powiedziała. 215 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Trzydzieści Benny zatrzymał się przy elektrycznej bramie prowadzącej na teren Bobrzego Pałacu. Po drugiej stronie stał brodaty, gruby strażnik w niebieskich dżinsach i czarnym T-shircie. Rozpoznał Benny’ego i uniósł kciuki. Chwilę później bramy się otworzyły, a Benny wjechał na podjazd prowadzący do głównego wejścia. Baby milczała, odkąd powiedział jej, że Silvio Mellencamp nie był z niej specjalnie zadowolony i winił ją za śmierd Arnolda Baileya. Wiedziała, co to oznaczało. Czekała ją kara, ale może nie kolejna rana postrzałowa, jak zasugerował Benny. W Bobrzym Pałacu nieraz była karana i zawsze to odczuwała. Zerknęła przez ramię na tylne okno radiowozu. Zobaczyła zamykającą się za nimi elektryczną bramę. Serce jej zamarło. Kilka godzin wcześniej myślała, że na zawsze mogła stąd uciec, a już wróciła. Bała się, że kolejna szansa może nie pojawid się przez wiele lat. Chciało jej się płakad. Czuła, że gardło jej się zaciskało na samą myśl o tym, co czekało ją w środku. Benny zaparkował przy wejściu. - Czas wysiadad, Baby – powiedział uprzejmie, jakby zapomniał o 221
wcześniejszym napięciu. Baby otworzyła drzwi samochodu i wysiadła. Po okolicy kręciło się więcej ochroniarzy niż zwykle. Wszyscy nosili dżinsy i proste czarne koszulki. Mellencamp postanowił poprawid ochronę w świetle ostatnich wydarzeo. Baby nie kojarzyła niektórych z tych mężczyzn. Niektórzy mieli ze sobą broo 216 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia palną, co było ewenementem. Żaden z ludzi Mellencampa nie wyglądał na zawodowca. Większośd była niewysportowana lub gruba, ale mimo wszystko ich ilośd wystarczała, by zapewnid bezpieczeostwo. Gdyby Czerwony Czub się tu pojawił, dostałby za swoje. Przy otwartych drzwiach czekał na nich Mack Slasher. Jego pokaźna postad zajmowała całą futrynę. Stał ze skrzyżowanymi ramionami i poważną miną. - Witamy z powrotem, Baby – powiedział. - Częśd – odpowiedziała i opuściła głowę. Minęła go, przechodząc przez drzwi frontowe. Nie chciała nawiązywad z nim kontaktu wzrokowego, ponieważ nie wiedziała, w jak wielkich tarapatach się znalazła, jeśli w ogóle. Zadbała o to, żeby trzymad się za zranione ramię, na wypadek gdyby zechciał ją za nie złapad, jak miał w zwyczaju, gdy domagał się posłuchu. Benny ruszył za nią. - Witaj, Slasher – powiedział. – Jak leci? Nie usłyszała odpowiedzi Macka, ponieważ gdy tylko minęła próg 222
holu, ogłuszył ją krzyk. Znała go. Tuż po nim nastąpił cichy stukot stóp. Ku Baby biegła, z szeroko otwartymi ramionami domagającymi się uścisku, Chardonnay. Od stóp do głowy była ubrana w obcisły kostium w gepardzie cętki. Skoczyła na Baby i uścisnęła mocno. Baby otoczyła Chardonnay ramionami i odwzajemniła uścisk, krzywiąc się z bólu wywołanego raną postrzałową. Mimo wszystko, fajnie było poczud się mile widzianą. 217 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Prawie wycisnąwszy z niej życie, Chardonnay wypuściła ją i cofnęła o krok. - Tak się martwiłam. Musisz powiedzied mi o wszystkim, co cię spotkało! Gdzie cię postrzelili? Baby uniosła brwi. Chardonnay mierzyła ją spojrzeniem. Baby miała na sobie zakrwawioną bluzę bez jednego rękawa. Wokół ramienia powyżej łokcia miała grubą warstwę białego bandaża. - No? – z ekscytacją zapytała Chardonnay. – W którą rękę cię postrzelili? - Tę – odparła Baby, wskazując na ramię owinięte bandażem. Chardonnay otworzyła usta. - Nie wierzę! – jęknęła. – Boli? - Trochę. Mam nauczkę, żeby nie chodzid do miasta, co? - Cóż, mam coś, co cię rozweseli – powiedziała Chardonnay, łapiąc ją za ranną rękę. – Chodź. Zaciągnęła Baby do pomaraoczowej sofy przy ścianie. 223
- Usiądź tutaj – powiedziała. – Wszystkie mamy noc wolną, bo wiesz, na wolności jest zabójca i tak dalej. Baby opadła na sofę. - Co robimy? – zapytała. - Mamy dla siebie wielki telewizorek! – krzyknęła Chardonnay, klaszcząc w dłonie. Wzięła pilota ze stolika pośrodku pomieszczenia i 218 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia usadowiła się obok Baby. Uruchomiła wielki plazmowy telewizor znajdujący się po drugiej stronie holu. - Co będziemy oglądad? – zapytała Baby. - Jasne że Wygrane marzenia! – odparła Chardonnay. Ledwie poprzedniej nocy opowiadała Baby o wspaniałości tego filmu. Mimo wszystko nie mogła się doczekad seansu. W koocu był to film o dziewczynie, która uciekła z pracy w pizzerii, żeby zostad gwiazdą w Nowym Jorku. Z Adamem Garcią. - Okej – powiedziała Chardonnay. – Dopóki na ekranie jest John Goodman, opowiadaj. Przewijały się napisy początkowe, a Baby zaczęła przedstawiad Chardonnay szczegóły tego niesamowitego dnia. Chardonnay słuchała z otwartymi ustami, czasami przerywając jej jakimś „No nie mogę!” albo „Ale skurwiel!”. Baby skróciła opowieśd na tyle, by w chwili zakooczenia sceny z Johnem Goodmanem Chardonnay wiedziała mniej więcej wszystko. 224
- Wow – powiedziała, najwyraźniej zazdrosna. – Chciałabym, żeby mnie to spotkało. Masz szczęście! - Wcale się tak nie czuję – odparła Baby, masując ramię. - Nie przejmuj się tym. Doktor już jedzie – powiedziała Chardonnay. - Jaki doktor? - Taki, który zszyje ci rękę i zajmie się twoją ciążą. 219 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Baby rozejrzała się. Mack i Benny zniknęli w biurze Mellencampa, więc w zasięgu słuchu nie było nikogo ważnego. Wyszeptała do ucha Chardonnay: - Tak naprawdę nie jestem w ciąży. - Pierdolisz! Niemożliwe! – krzyknęła Chardonnay. - Ciii. Nie mów całemu światu. Chardonnay zmarszczyła brwi - Lepiej o tym nie mówid – powiedziała. – Szef nie może się dowiedzied. Już obwinia cię za śmierd Arnolda. Jeśli dowie się, że nawet nie byłaś w ciąży, będziesz miała problemy. Całe napięcie, które Baby czuła przez dzieo, nagle powróciło. - Mam nadzieję, że lekarz zrobi mi test ciążowy. Jak wyjdzie negatywnie, powiem, że to była ciąża urojona. - Nie sądzę, żeby lekarz robił ci test. Clarisse mówiła, że jechał tu, żeby przeprowadzid aborcję i zrobid coś, żebyś znowu nie zaciążyła. 220 225
Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Trzydzieści jeden Candy przez pół godziny zmywała krew z podłogi. Była to męcząca praca, zaczęły boled ją plecy. Męska łazienka okazała się wyjątkowo kłopotliwa. Wszędzie była krew. Na ścianach, podłodze, drzwiach kabin, pisuarach. Policjanci zebrali dowody, których potrzebowali, co zasadniczo ograniczyło się do pobieżnych oględzin miejsca zbrodni i poczęstowania się pączkami oraz muffinami zza lady. Policja B Movie Hell nie zajmowała się badaniami DNA. Lubili korzystad ze starych metod, na przykład przeczud i nosów. Podczas jedzenia pączków. Taka polityka sprawdzała się od wielu lat, ale nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z kiś pokroju Czerwonego Czuba. Candy z resztą też nie. Nie mogła oprzed się wrażeniu, że to policjanci powinni sprzątad miejsce zbrodni. Randall Buckwater i jego nowy partner Gary zostawili jej całe sprzątanie. Była niemal pewna, że Gary specjalnie nie spuścił wody w drugiej kabinie. Otworzyła drzwi wejściowe, żeby wpuścid trochę świeżego powietrza i pozbyd się zapachu krwi oraz gówna. Wysprzątawszy łazienkę, która cuchnęła jeszcze bardziej, wróciła do części jadalnej. Kiedy się tam znalazła, zobaczyła kobietę w eleganckich, czarnych ubraniach, nieco po trzydziestce, rozglądającą się po wnętrzu. - Mogę w czymś pomóc? – zapytała Candy. 226
- Witam. Agent Fonseca z FBI – odpowiedziała z uśmiechem kobieta. 221 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Przykro mi, mamy zamknięte. - Wiem – odparła Fonseca, maszerując po świeżo wymytej podłodze, rozglądając się po krzesłach i stolikach. - Czego pani szuka? – zapytała Candy. - Zakładam, że spotkała pani mojego partnera, Jacka Munsona? - O tak – odpowiedziała Candy. – Był tutaj. Ma pani jakąś odznakę? Fonseca sięgnęła do kieszeni kurtki i wyjęła legitymację FBI. Pokazała ją Candy, by mogła się jej dokładnie przyjrzed. Było to raczej niepotrzebne: Candy nie miała pojęcia, jak odróżnid prawdziwą legitymację od podrabianej. - Co mogę dla pani zrobid? – zapytała Candy. Fonseca wsunęła legitymację do kieszeni. - Partner powiedział mi, że dużo się od pani dowiedział podczas wcześniejszej rozmowy. Może mi pani powtórzyd to, co mu powiedziała? - Tak, oczywiście. Pozwoli pani, że sprzątnę mopa i wiadro i już do pani wracam. - Dziękuję. Candy przejechała mopem i wiadrem przez jadalnię i wjechała za ladę. - Podad pani coś do picia? – zapytała. - Szklankę wody, jeśli można – powiedziała Fonseca i usiadła na krześle przy barze. Na tym samym miejscu siedział Arnold, zanim Czerwony 227
Czub ruszył do akcji i posiekał go na kawałki. 222 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Ostatnia osoba, która tu siedziała, straciła palce – uprzejmie poinformowała Candy. Fonseca spojrzała na krzesło i jego okolice. - Dobrze pani posprzątała – powiedziała, przesiadając się na sąsiednie krzesło. - Dziękuję. Powinna pani zobaczyd męską łazienkę. Była dziesięd razy gorsza. - Na pewno. W męskiej łazience w FBI też zawsze jest syf, a od lat nikogo tam nie zamordowano. Candy nie znała agencyjnego humoru, więc nie wiedziała, czy powinna się zaśmiad, czy nie. - Zaraz podam szklankę wody. Wrócę za sekundkę. Zostawiła Fonsecę i przejechała wiadrem z mopem przez zasłonkę z tworzywa prosto do kuchni. Oparła sprzęt o ścianę przy grillu. Nie miała ochoty na kolejne przesłuchanie. Wcześniejsze, prowadzone przez Jacka Munsona, nie poszło najlepiej. Reg, szef kuchni, był dużo lepszym kłamcą. Dziwnie się czuła, odpowiadając na pytania bez niego. Niestety on ukrył się na górze. Odkąd postrzelił dziewczynę ze znamieniem na twarzy, rozsądnie postanowił zejśd z drogi policji i FBI. Candy umyła ręce w zlewie, myśląc o najlepszym sposobie 228
przebrnięcia przez przesłuchanie. „Odpowiadaj krótko!” powiedziała sobie. Powtórzyła to w myślach jeszcze kilka razy. Wróciła do części jadalnej. Fonseca nadal siedziała przy barze. Agentka bawiła się komórką i nie zwracała 223 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia uwagi na kelnerkę. Candy wzięła czystą szklankę i napełniła ją wodą z dozownika. Położyła naczynie na ladzie przed Fonsecą. - Jedna woda – powiedziała. – Podano. - Dziękuję – odparła Fonseca, odrywając wzrok od telefonu i patrząc na wodę. – Zanim zaczniemy mówid o tym, co tu przedtem zaszło… Czy mogłaby pani zerknąd na to? Czy rozpoznaje pani tę dziewczynę? Fonseca wzięła serwetkę z pojemnika na ladzie. Z jej użyciem uniosła niewielką, polaroidową fotografię, na którą miała spojrzed Candy. Było to zdjęcie młodej kobiety w bieliźnie. - Widziała ją pani? Candy przyjrzała się. - Nie wiem – odpowiedziała. – Nie wygląda znajomo. Znaczy, nie jest tu częstym gościem. Znałabym ją, gdyby była. - Dziewczyna ma na twarzy niebieskie znamię. Widziała pani w mieście takie coś? Powiedziano mi, że pracuje w Bobrzym Pałacu. Zna pani to miejsce? Zanim Candy wymyśliła odpowiedź, zadzwonił kuchenny telefon. - Pójdę odebrad – powiedziała. – To może byd policja. - Poczekają – zdecydowanie odparła Fonseca. 229
- Nie poczekają – odpowiedziała Candy. – Mam w tym mieście rodzinę i przyjaciół, a tera grasuje tu seryjny morderca odcinający ludziom głowy. Odbiorę, czy się to pani podoba, czy nie. 224 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Szybko poszła do kuchni. Była mile zaskoczona, że tak zdecydowanie sprzeciwiła się Fonsece. Zdjęła słuchawkę ze ściany. - Witam, Przydrożna Jadłodajnia Alaska. Mówi Candy. Usłyszała ponury męski głos. - Daj Rega do telefonu. - Jest na górze. Mam tu FBI i… - Wiem. Daj Rega do telefonu. Candy znała głos po drugiej stronie. Mack Slasher. Z takim lepiej nie zadzierad. Przyłożyła rękę do słuchawki i krzyknęła ku schodom: - Reg! Telefon! Mack do ciebie. Reg odkrzyknął: - Idę. Usłyszała skrzypienie desek na górze. Drzwi się otworzyły, później rozległo się głośne pierdnięcie i na schodach zastukały kroki Rega. Niebawem pojawił sie na stopniach, ubrany w kapcie, niebieskie dresy i podkoszulek. Wyglądał, jakby pił. Oczy miał lekko przekrwione, koszulkę zmiętą. Podszedł do Candy i wyciągnął rękę po telefon. - Czego chce? – zapytał, kiedy Candy mu go podała. 230
Nie odpowiedziała. Spojrzała na niego poważnie. Wiedziała, że to zrozumie. Odetchnął głęboko i odezwał się do słuchawki: - Cześd, Mack. Co tam… Candy nie czekała do kooca rozmowy. Przeszła przez zasłonę z taśm. Milena Fonseca nie ruszyła się z miejsca. Tym razem agentka trzymała 225 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia komórkę. A w niej kolejne zdjęcie. Tym razem przedstawiało mężczyznę około trzydziestki. - To Dominic Touretto. Zna go pani? – zapytała. Candy przyjrzała się zdjęciu. Ulżyło jej, kiedy stwierdziła, że nigdy wcześniej go nie widziała. - Nie jest stąd – powiedziała. – Jeśli kiedykolwiek tu był, nie pamiętam go. - Okej – odparła Fonseca. – Zna pani swoich klientów? - W większości tak. Nie mamy tu wielu przyjezdnych. - A zamaskowany zabójca z dzisiejszego ranka? Widziała pani jego twarz? - Tak, ale nie rozpoznałam go. Nie widziałam go wcześniej. - Dobrze się pani przyjrzała? - Niezbyt. Kiedy przyjmowałam zamówienie, mówił do siebie, więc starałam się na niego nie patrzyd. Nie zakładał maski, dopóki nie zaczął siec gości. - Ale widziała pani, jak wyglądał bez maski? 231
- Tak. Reg wszedł do jadalni przez zasłonę z pasków. Poklepał Candy po ramieniu. - Candy, koleżanka chce z tobą rozmawiad – powiedział. Kobieta odwróciła się i spojrzała na Rega. On skinął głową ku telefonowi w kuchni. 226 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Nie martw się – dodał. – Ja porozmawiam z panią z FBI. Idź odebrad. Candy wróciła za zasłonkę. Postawiła ledwie dwa kroki, kiedy usłyszała za sobą przerażający dźwięk. Jakby ktoś się bulgotał albo wymiotował. Biegiem opuściła kuchnię i zobaczyła straszny widok. Reg wbił wielki nóż kuchenny w gardło Mileny Fonseci. Candy zasłoniła usta ręką, bojąc się, że zwymiotuje. Reg wyciągnął nóż z szyi Fonseci. Ostrze pokrywała krew, która ciekła na świeżo umytą podłogę. Jeszcze więcej posoki lało się z rany pod podbródkiem Mileny Fonseci. Zanim Candy zdążyła krzyknąd, by przestał, Reg ponownie wbił nóż w szyję agentki. Kobiecie opadła szczęka. Miała otwarte usta, z których wystawał język. Jej oczy ukazywały zaskoczenie niesprowokowanym atakiem. Reg po raz drugi wydobył nóż i cofnął się, prawie depcząc stopy Candy. Kelnerka odskoczyła. Z przerażeniem patrzyła na gasnące oczy Mileny Fonseci. Życie z niej uciekało, pochyliła się do przodu. Jej głowa uderzyła w bar z nieprzyjemnym trzaskiem. 232
Reg odwrócił się do Candy. - Przynieś mopa – powiedział. – Musimy to szybko posprzątad! 227 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Trzydzieści dwa Mack poprowadził Benny’ego do biuro Mellencampa na piętrze Bobrzego Pałacu. Mocno załomotał w drzwi, po czym krzyknął: - Przyszedł do pana Benny Stansfield! – Ze środka nie dobiegła żadna odpowiedź, więc po kilku sekundach Mack nacisnął klamkę i pchnął drzwi. Gestem zaprosił Benny’ego do środka. – W porządku – powiedział. – Ma ciężki dzieo. Może się położył. Możesz go obudzid. Nie pogniewa się. - Dzięki. Benny wszedł, a Mack zamknął za nim drzwi. Silvio Mellencamp był za biurkiem i, zgodnie z przypuszczeniami Macka, spał. Głowę miał opartą na miękkim, czarnym, skórzanym zagłówku. Miał zamknięte oczy i lekko uchylone usta. Złoty szlafrok był szeroko rozsunięty, ale, na szczęście, z punktu widzenia Benny’ego widoczna była tylko klatka piersiowa. Chyba nie słyszał wejścia Benny’ego ani zamknięcia drzwi przez Macka, więc Benny odchrząknął głośno, żeby zwrócid jego uwagę. Mellencamp ani drgnął. - Panie Mellencamp – powiedział Benny. – Śpi pan? Mellencamp powoli otworzył oczy, jedno po drugim. - Chwileczkę – powiedział, po czym ponownie je zamknął. Benny stał i czekał. Przez jakieś dwadzieścia sekund Mellencamp siedział bez ruchu za biurkiem. Oczy miał zamknięte, od czasu do czasu 233
powieki lekko drgały. Pobudka wydawała się dla starucha zadaniem niewykonalnym. Jego usta powoli się zamykały, a wargi wykrzywiały w uśmiechu. W koocu zadrżał, szybko wyprostował się i otworzył oczy. 228 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Okej, zrobione – powiedział. Benny niepewnie podszedł do biurka. Zatrzymał się niedaleko biurka, widząc, że coś się ruszało. Spod blatu wychodziła młoda kobieta. Pojawiła się u boku Mellencampa. Miała długie ciemne włosy i jedwabistą brązową skórę. Miała na sobie czarny stanik i dopasowane figi oraz parę wysokich, koszmarnie wysokich butów. Stanęła obok Mellencampa i pocałowała go w policzek. - To wszystko? – zapytała. - Możesz otrzed mi czoło? – zapytał Mellencamp. Dziewczyna wzięła chusteczkę z pudełka na biurko i otarła mu czoło. - Lepiej? – zapytała. - Wspaniale Odwróciła sie do Benny’ego. I uśmiechnęła. - Witaj, Benny. - Cześd, Jasmine. Mellencamp poklepał Jasmine po tyłku i odprawił ją. - Powiedz Selenie, żeby wpadła za pół godziny – powiedział. Oderwał oczy od jej tyłka i uśmiechnął się do Benny’ego. – Proszę siadad. 234
Banny usiadł na krześle naprzeciwko niego. - Przywiozłem panu dziewczynę – powiedział. – Jest na dole, ogląda film w holy. - Baby? Przywiózł pan Baby? - Tak. Tego pan chciał, prawda? 229 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - O tak. Co z nią? Jest bardzo przejęta tym, co spotkało Arnolda? - Tak, trochę. Ona też została postrzelona. Reg trafił ja w ramię z karabinu. To ją spowolniło. Mellencamp przytaknął. - Tak, słyszałem. Stary dobry Reg. Nigdy nie chybia, co? Jestem wam winien dziesięd kawałków. Naprawdę wyciągnęliście mnie z dołka. – Sięgnął do szuflady i wyjął gruby plik banknotów pięddziesięciodolarowych. Rzucił go Benny’emu. – Dziesięd dla ciebie. Nie wydaj wszystkiego od razu. - Jeśli pan chce, wezmę też Regowi. - Nie trzeba. Poza tym muszę mied przy sobie trochę pieniędzy, żeby opłacid doktora. - Jakiego doktora? - Clarisse udało się ściągnąd lekarza z Lewisville, żeby zajął się Baby. To będzie mnie kosztowad małą fortunę. - A tak. Żeby zająd się tym nabojem w ręce. Nie jest tak źle. Myślę, że robi z igły widły. - Nic nowego. Ale doktor jedzie przede wszystkim po to, żeby zająd się 235
jej brzuchem. Ktoś jej zrobił dziecko. - Poważnie? - Tak, dlatego Arnold jechał z nią do Lewisville. A teraz Arnold nie żyje, a ja chciałbym, żeby Reg trafił Baby w głowę, a nie w rękę. Miałbym dużo mniej kłopotów. 230 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Musiałby mu pan zapłacid więcej niż dziesięd tysięcy! – zażartował Benny. - I tak zapłacę. Właśnie zabił agentkę FBI na moje polecenie. Benny nie potrafił ukryd zdumienia. - Co? - Mamy w mieście dwóch agentów FBI. - Tak, wiem, ale przyjechali tu, żeby zająd się Czerwonym Czubem, prawda? Mellencamp podniósł szklankę koniaku z biurka i wypił trochę. - Chcą, żebyśmy w to uwierzyli – powiedział i oblizał usta. – Agentka przyjechała do knajpy Rega. Miała zdjęcie Baby. I zadawała pytania. - Niemożliwe! - Tak. Podstępne mendy. - Jak Reg ją zabił? - Wbił jej nóż w gardło. Benny skrzywił się. 236
- Eee, musiało byd ciężko. - Nie dla Rega. Cały czas podcina świniom gardła. Wie, jak to się robi. Benny próbował nie wyobrażad sobie Rega zarzynającego świnie czy agentki FBI. - A co z tym drugim agentem? – zapytał. - Potraktujemy go jak Coreya Feldmana. Benny zmarszczył brwi. 231 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Czyli? - Nie może wyjechad z B Movie Hell. Benny wiedział, co Mellencamp miał na myśli. Zanim się odezwał, ożyła krótkofalówka przy jego pasku. - Benny, zgłoś się, mówi O’Grady. - Przepraszam na moment – powiedział Benny. Odpiął urządzenie od paska i odezwał się do niego: - Witam, komendancie, co się dzieje? - Czerwony Czub znowu uderzył. Gdzie jesteś? - U Silvia. Mówiłem mu, co się dzieje. - To powiedz mu, że właśnie dowiedzieliśmy się, że twój koleżka Litgo oraz policjanci Leland Patchett i Hanran Lonnegan nie żyją. Benny’emu opadła szczęka. W ustach mu zaschło, żołądek się ścisnął. Znał całą trójkę. Dwaj koledzy z pracy i wieloletni przyjaciel. Udało mu się wykrztusid kilka słów i nie zwymiotowad: - Co do diabła? 237
Mellencamp słyszał wszystko, co powiedział komendant O’Grady. Wydawał się zmartwiony, znacznie bardziej niż minutę wcześniej. Potarł szczękę i zamyślił się. - Czerwony Czub pojawił sie u Litgo? – pomyślał na głos. - Dziwne. Niecałą godzinę temu z nim rozmawiałem. Głos O’Grady’ego znowu zatrzeszczał w radiu. - Cześd, Silvio. 232 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Witam, komendancie – odpowiedział Mellencamp. – Co tam się dzieje? - Czub pojechał do Litgo. Podobno torturował go przed śmiercią Patchett i Lonnegan musieli mu przeszkodzid, bo też nie żyją. Strzały w głowę. Doniósł nam o tym agent FBI, Jack Munson. Nasi chłopcy już jadą do Litgo, żeby to potwierdzid. Myślę, że to prawda, bo nie możemy skontaktowad się z Litgo, Patchettem ani Lonneganem. Nie mamy powodów podejrzewad, że agent kłamie. Mellencamp sięgnął ponad biurkiem i wybrał walkie-talkie z ręki Benny’ego. Przemówił do niego, niechcący wypluwając trochę koniaku: - Agent jest teraz u Litgo? – zapytał. - Tak podejrzewamy. Już wysłałem dwie jednostki, żeby ustaliły, co się stało. Bylibyśmy tam wcześniej, ale ranek był straszny. Ludzie padają jak muchy. 238
Mellencamp zaklął cicho. - Agent coś wie? - Na przykład? - Na przykład co dzieje się na mojej ziemi? - Nie. Jeszcze z nim nie rozmawiałem. Wiem tylko, że pojawił się u Litgo i znalazł ostatnie trupy. Później zameldował to przez radio Patchetta. Mellencamp nabrał powietrza i zbliżył walkie-talkie do ust. - Komendancie, ten frajer z FBI, jak mu było, Munson? Nie może wyjechad z miasta. 233 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Co? Dlaczego? - Myślę, że przyjechał po Baby. Benny zauważył, że Mellencamp strasznie pluł na jego walkie-talkie. Zanotował w pamięci, by je wytrzed przed kolejnym użyciem. Głos komendanta O’Grady‘ego przebił się przez głośnik i warstwę śliny. - Mylisz się, Silvio. FBI przyjechało zająd się Czerwonym Czubem. - Więc powiedz mi, dlaczego jego partnerka przyjechała do Alaski ze zdjęciem Baby. - Och. - Właśnie, och. Facet nie może wyjechad z miasta. Musimy go wyeliminowad. Babką już się zajęliśmy. Kiedy twoi ludzie dojadą do Litgo, jeśli nadal tam będzie, mają się nim zająd. 239
- W sensie zabid? - Tak. - To chyba lekka przesada? – zapytał O’Grady. - Nie. Nie możemy ryzykowad. - A to nie ściągnie do miasta kolejnej chmary agentów FBI? Nie puszczą tego płazem. Przyjadą setki, żeby ustalid, co spotkało ich kolegów. Mellencamp zaśmiał się. - Na pewno nie. Zapewniam, że ta dwójka była tu w sprawach „pozabiurowych”. Tylko jeden błazen wie, że tu są. I to on ich tu wysłał. - Skąd ta pewnośd? 234 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Pan mi zaufa, komendancie. Pozbądźcie się Munsona. I spalcie ciało. Bez odbioru. Mellencamp wyłączył radio i oddał Benny’emu. - Właściwie już nie mówimy „bez odbioru” – powiedział Benny, odbierając walkie-talkie i próbując wytrzed palce ze śliny. Mellencamp go zignorował. - Pieprzone FBI – powiedział i wziął koniak. – Myślałem, że już skooczyliśmy z tym gównem. Benny czuł, że Mellencamp przesadzał i zaczynał zachowywad się jak paranoik. - To morderstwa Pete’a Neville’a ich tu ściągnęło. Może pytają o Baby 240
tylko dlatego, że była z Arnoldem, kiedy go zabito? - Możliwe, ale bardzo mało prawdopodobne. - Więc mam zabrad Baby gdzieś indziej? W bezpieczne miejsce? Mellencamp pokręcił głową. - To zbyt ryzykowne. Jedyna dobra rzecz, jaka wyniknęła z pojawienia się Czerwonego Czuba, to wzmocnienie ochrony. Póki co tu jest najbezpieczniej. Ale musimy pozbyd się tego agenta, zanim skontaktuje się z szefem i ten pieprzony błazen przyśle tu posiłki. Benny zmarszczył brwi. - Jaki błazen? O kim pan mówi? - O Devonie Pincencie. Na pewno on za tym stoi. - Devon Pincent? – Benny zesztywniał. – Ten, o którym myślę? 235 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Tak. Sukinsyn. 236 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Trzydzieści trzy Malutka butelka rumu Otwarte Gardło zniszczyła wnętrzności Jacka Munsona. Kiedy zwymiotował do zlewu i upadł na podłogę, doczołgał się do łazienki po drugiej stronie chaty. Rzygał jeszcze piętnaście minut, zanim udało mu się ogarnąd. W międzyczasie odebrał telefon od Mileny Fonseci i umówił się z nią w Jadłodajni Alaska. 241
Zmył z twarzy i włosów ślady wymiocin. Ochlapał głowę wodą. Nie wiedział, czy wypił za dużo rumu, czy może Otwarte Gardło było czymś naszpikowane. A może zaczął go dopadad stres związany z powrotem do pracy. Przypomniało mu się, że Luke, kierowca Fed Exu, ostrzegał go przed pułapkami, które Litgo rozstawił wokół domu dla obrony przed intruzami. Może rum został zatruty? Tak czy inaczej, stracił cenny czas i nie mógł mitrężyd ani minuty więcej. Szumiało mu w głowie, miał ochotę się położyd, ale nie było takiej opcji. Zawiadomił policje o śmierci Litgo i zamierzał ulotnid się, zanim gliny przyjadą. Już dawno powinno go tu nie byd. Wyszedł na świeże powietrze, wciąż czując się podle. Wsiadł do samochodu i przejrzał się we wstecznym lusterku. Nie wyglądał na zdatnego do pracy. Czas przestad pid rum i zmierzyd się z kacem, który tylko czekał na okazję do ataku. Uruchomił silnik i wycofał samochód na żwirową dróżkę. Za późno na powrót drogą, którą przyjechał. Z dźwięku policyjnych syren wnioskował, że gliniarze już się zbliżali. Żwir mijał charę Litgo, więc ruszył przed siebie, licząc, że jakoś trafi z powrotem na autostradę. Niestety ścieżynka okrutnie sobie z 237 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia niego zakpiła, oddalając go od zaplanowanego spotkania z Fonsecą w Przydrożnej Jadłodajni Alaska. Zanim dotoczył się do autostrady i skierował ku knajpie, stracił prawie pół godziny. Samochód dziwnie przechylał się w prawo i zaczął wydawad dziwne odgłosy. 242
Zajechał na parking i zatrzymał się tak blisko wejścia, jak było to możliwe. Okolica wyglądała na wyludnioną. Żadnych klientów w zasięgu wzroku. Gliniarze, którzy kręcili się tu wcześniej, dawno odjechali. Siedział chwilę w samochodzie, żeby się pozbierad. Patrzył przez szybę, szukając Fonseci. Mieli się tu spotkad. Był pewien, że tak się umówili. A może rum płatał mu figle? Gdzie ona, do diabła, była? Poczuł mieszaninę wymiocin i alkoholu. Nie dało się tego ukryd. Fonsece się nie spodoba. Ale jemu nie podobało się to, że nie było jej tam, gdzie byd powinna. Wysiadł z samochodu i podszedł do drzwi jadłodajni. Pociągnął za klakę szklanych drzwi. Ani drgnęły. Cholerstwo było zamknięte i zablokowane od środka. Zerknął przez szybę, szukając śladów życia. Nic się nie ruszało, ani zbłąkanego karalucha. Mocno uderzył drzwi, by sprawdzid, czy zwróci czyjąś uwagę. Ku jego bezbrzeżnej radości po kilku sekundach pojawiła się kelnerka Candy. Wyszła z kuchni przez zasłonę z pasków. Nie wyglądała na zadowoloną z tego, że go widziała. Wskazała na znak wiszący ponad jego głową na drzwiach. Napis informował, że było zamknięte. Ruchami ust przekazała mu „Zamknięte”, żeby to jeszcze podkreślid. Munson wrzasnął przez drzwi: 238 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Mam to w dupie. Otwieraj te zasrane drzwi! Musze się odlad! Candy przez chwilę się zastanawiała, po czym powiedziała coś na kształt „Skurwiel” i wyszła zza lady, żeby otworzyd. Odblokowała drzwi. 243
- Wie pan, że mamy zamknięte – powiedziała. - Wiem. - Czego pan chce? - Miałem się tu spotkad z moją partnerką, Mileną Fonsecą. Widziałaś ją? - Nie. - W takim razie napiję się kawy i na nią poczekam. Candy wyglądała, jakby miała zamiar odmówid, a przynajmniej próbowad, więc Munson szerzej otworzył drzwi i minął ją. Zajął miejsce przy ladzie. - Czarną, z dwoma cukrami – powiedział. - Chyba miał pan iśd do łazienki? - Pójdę później. - Dobra. Kawa z torebki panu wystarczy? - Nie. Nastaw świeżą. - Dopiero pozmywałam. - Mam to w dupie. Czuję się parszywie i potrzebuję czegoś dobrego. Nastaw świeżej kawy, a później porozmawiamy sobie o dziewczynie, która tu przedtem była. - Jakiej dziewczynie? 239 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Nie zaczynaj znowu. Mówię o dziewczynie, która była z Arnoldem, 244
kiedy Czub zaczął go siekad. Dziewczynie, która pobiegła przez pola do Litgo i teraz zaginęła. - Och, tej dziewczynie. - Tak. Tej dziewczynie. Candy wzięła pudełko z kawą z szafki za sobą. Odkręciła wieko i nasypała trochę do filtra maszyny. - Powiedziałam panu wszystko, co o niej wiedziałam. Nie było tego dużo – powiedziała, unikając spojrzenia Munsona. - Candy – powiedział Munson. Jego żołądek burknął tak głośno, że niemal go zagłuszył. – Spójrz na mnie. Kelnerka zakręciła pojemnik i odłożyła go na półkę. Odwróciła się i spojrzała na Munsona. Zyskawszy pewnośd, że się skupiła, spojrzał jej prosto w oczy. - Jeśli nie będziesz współpracowad – powiedział, ledwie ruszając wargami – jeśli wyprowadzisz mnie w pole, zadbam o to, żeby twój zapyziały lokal został zamknięty. Nie na tydzieo, na dobre. A jeśli wiesz coś o dziewczynie i ja się dowiem, że mi o tym nie powiedziałaś, twoje dni w B Movie Hell będą policzone. Wrócisz ze mną do kwatery głównej. - Rozumiem – odparła Candy. Wyjęła spod lady zbiornik z wodą i otworzyła górną częśd automatu do kawy. Zaczęła przelewad wodę. Nagle wydawała się bardzo spokojna. Munson nie wiedział, czy to fałszywa pewnośd siebie, czy coś innego. – Kawa będzie za pięd minut – powiedziała. 240 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia 245
- Dobrze. I daj mi muffinkę. Zdycham z głodu. - Oczywiście, proszę pana. Candy zniknęła w kuchni. Munson podejrzewał, że wiedziała, iż był chory i pijany. Może dlatego się nie denerwowała? Myślała, że go przechytrzy. Suka. Naprawdę psuł mu się humor. Alkohol i nudności skłaniały go do rzeczy, których nie powinien robid. Z każdą minutą robił się bardziej kapryśny. W takich chwilach najlepiej było trzymad się z dala od innych. Kiedy był pijany, nikogo nie tolerował. Wyjął z kieszeni komórkę. Wkurzał się, że Fonseci jeszcze nie było. Nie mógł wyjechad stąd bez niej, bo nie miała auta. Przejrzał telefon i wybrał jej numer. Patrzył na swoją komórkę. Wyświetlacz rozbłysnął, co oznaczało, że udało się nawiązad połączenie. Pół sekundy później usłyszał piosenkę As Long As You Love Me Backstreet Boysów. Dobiegała zza zasłonki z pasków, która prowadziła do kuchni. To był dzwonek Fonseci. Zaraz potem Candy wymruczała: - Kurwa. 241 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Trzydzieści cztery Baby tak bardzo podobały się Spełnione marzenia, że wyrzuciła z głowy wszystkie zmartwienia, przynajmniej na jakiś czas. Jednak w połowie naprawdę dobrej sceny, w której Piper Perabo i Adam Garcia siedzieli na masce jego samochodu i patrzyli w gwiazdy, po schodach szybko zszedł Mack. 246
Strzelił palcami. - Baby. Na górę! Chardonnay wrzasnęła na niego: - Nie widzisz, że oglądamy film? - Zamknij pysk, brudna mała szmato! - Szmato? - Tak. SZMATO! Mack nigdy nie lubił pyskówek, ale Chardonnay zawsze go nimi częstowała. Baby szybko przewidziała jego myśli i poderwała się z sofy. - Co się stało? – zapytała. - Idziesz ze mną – warknął. Podszedł i mocno złapał Baby za ranne ramię. - Wracasz na dół. Zabieram cię do twojego pokoju. Rozkaz Silvia. Miałaś cholernie ciężki dzieo. Nie powinnaś oglądad jakichś durnych filmów na dużym telewizorze. – Spojrzał na Chardonnay, która stroiła do niego miny. – Ty! Wyłącz to gówno! – wrzasnął. 242 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Chardonnay nigdy nie wykonywała rozkazów, więc użyła pilota, by przewinąd film do swojego ulubionego fragmentu. Mackowi się to nie spodobało. - Włożę ci tego pilota w dupę, jeśli nie zrobisz tego, co ci każę! – ryknął. Chardonnay zatrzymała film i z naburmuszoną miną skrzyżowała ramiona. Mack odciągnął Baby od kanapy i rzucił w kierunku Chardonnay: 247
- Jeśli usłyszę to pierdolone Fight the Moonlight, kiedy będę wracał, przyjdę tutaj i obiecuję, jak z tobą skooczę, przez tydzieo nie będziesz mogła chodzid. Naprawdę mocno szarpnął Baby za rękę, wyprowadził ją z holu i doprowadził do schodów prowadzących w dół, do pokoi dziewcząt. Minęli kilka dziewczyn, gdy szli do sypialni Baby. Żadna nie odważyła się na nich spojrzed ani odezwad. Chyba wszyscy wiedzieli, co ją czekało. Do Bobrzego Pałacu chyba jeszcze nie wrócił doktor, więc bała się, że chodziło o coś innego. Mack zaplanował coś paskudnego. Inne dziewczyny o tym wiedziały. Baby znała ich miny. Oznaczały, że miała kłopoty i wszystkie modliły się za nią, by nie było tak źle. Kiedy dotarli do pokoju baby, Mack otworzył drzwi i wepchnął ją do środka. Cieszyła się, że puścił jej ramię. Trzymał ją tak mocno, że na jej skórze zostały odciski jego palców. I to akurat na bolącej ręce! Zaskomlała kilka razy, żeby pokazad, że ją to bolało, ale ignorował to. Wiedziała, że nie powinna przesadzad, bo to zachęciłoby go do wzmocnienia uścisku. Niewrażliwy cham. 243 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Podeszła do swojego łóżka i usiadła na nim. Wpatrzyła się w swoje stopy, licząc, że Mack zamierzał ją tam zostawid, żeby wszystko przemyślała. Niestety, miał inne plany. Nie odszedł. Zamknął za sobą drzwi. I przekręcił klucz. - Przepraszam za to, Baby – powiedział. – Ja tylko wykonuję polecenia 248
pana Mellencampa. Baby przełknęła ślinę i starała się nie pocierad obolałego ramienia. Nie chciała przypominad mu, jak bezbronna była. - Co się dzieje? – zapytała. - Zdejmij ubrania. - Dlaczego? - Bo tak powiedziałem. - A lekarz? Przyjedzie dzisiaj? Mack nabrał powietrza. - Nie lubię się powtarzad. Zdejmij ubrania. - Ale… - Już! Baby pochyliła się, by rozwiązad trampki. Z powodu bólu w prawym ramieniu i ogólnego osłabienia z powodu upływu krwi próbowała zrobid to lewą ręką. Szło jej dośd pokracznie. - No, pospiesz się! – warknął Mack. - To niełatwe. Boli mnie ręka. Niedawno mnie postrzelili. - Dobra. Pomogę ci. 244 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Podszedł i odsunął jej głowę. - Au, uważaj! – jęknęła. To od razu go wkurzyło. Pchnął jej głowę na poduszki. - Leż. I się nie ruszaj – powiedział. 249
Okrążył łóżko i złapał jej trampki, po jednym w każdą dłoo. Nie odsznurowywał ich. Szarpnął je brutalnie i rzucił na podłogę. - Możesz podnieśd ręce? – zapytał. - Tylko lewą. Mack wyciągnął ręce i złapał jej bluzę. Jednym płynnym i niezdarnym ruchem ściągnął ją z jej głowy i lewego ramienia. Drugi rękaw został już wcześniej rozerwany, więc nie musiał się zbytnio szamotad. Rzucił bluzę pod ścianę w drugim koocu pokoju. Baby została w staniku i dżinsach. - Dalej rozbierzesz się sama? – zapytał głośno. - Tak. Ale po co? - Bo tak powiedziałem. Baby zaczęła rozpinad dżinsy. Znów wyszło to pokracznie, ponieważ miała tylko jedną sprawną rękę. Rozpięła dwa guziki, a Mack znów stracił cierpliwośd. - Zdejmij stanik – warknął. - Może byd ciężko – powiedziała. – Naprawdę powinnam mied rękę na temblaku. Mack rzucił się na nią i złapał ją za gardło. Jedną ręką podniósł ją z łóżka, niemal ją dusząc. Drugą zerwał z niej stanik, rozrywając ramiączka. Rzucił go 245 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia na bok, po czym upuścił ją na łóżko. Siłą zsunął z niej dżinsy, przy okazji niej zrzucił ją z łóżka. Trochę osunęły się jej majtki. Zanim je podciągnęła, zerwał 250
je z niej. Wszedł na łóżko na czworakach i nachylił się nad nią. Znów położył dłoo na jej gardle. Kiedy miał pewnośd, że nie mogła się poruszyd, sięgnął ku stolikowi nocnemu i wyjął coś z górnej szuflady. - To zajmie minutkę – powiedział. – Będzie łatwiej, jeśli nie będziesz się rzucad. 246 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Trzydzieści pięć Kiedy Munson usłyszał Backstreet Boysów śpiewających As Long As You Love Me, wbiegł za ladę, minął zasłonkę z PCV i dotarł do kuchni. Nieprzyjemne skutki spożycia rumu i wymiotów na moment ustąpiły. Backstreet Boys natychmiast go otrzeźwili. Coś było mocno nie tak. A ta pizowata kelnerka znała odpowiedzi. Candy stała przy stole pośrodku pomieszczenia. Na twarzy miała poczucie winy. Piosenka Backstreet Boysów wydobywała się z komórki leżącej na stole obok niej. Komórki Mileny Fonseci. - Daj mi ten pieprzony telefon – warknął Munson. Candy odsunęła się. Munson spojrzał na telefon w swojej dłoni. Wyświetlacz potwierdzał, że dzwonił do Mileny Fonseci. Zakooczył połączenie. Backstreet Boys przestali grad. Wsunął telefon do kieszeni i spojrzał na Candy. Instynktownie uniosła ręce w geście samoobrony. Munson minął ją, mocno trącając ramieniem. Wziął komórkę Fonseci ze stołu. Natychmiast zauważył na wyświetlaczu kilka kropli krwi. 251
- Gdzie moja partnerka, Milena Fonseca? – warknął. Candy przełknęła ślinę. - Nie wiem, o czym pan mówi. - Doskonale wiesz, o czym mówię. To jej telefon. I jest na nim krew. Jeśli nie powiesz mi, gdzie jest i co się z nią stało, za pięd sekund będzie na nim jeszcze twoja krew. 247 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Candy nie czekała, by zaczął odliczad. - Jest z Regiem. - Kim, do cholery, jest Reg? - Szefem kuchni. Pracuje tutaj. Z nosa puściła się jej krew. Zabrał ją do szpitala. Munson przełożył prawą rękę za lewy bark i cofnął, uderzając ją w twarz wierzchem dłoni. Wciąż czuł się nieco oszołomiony, ale potrafił spoliczkowad i to na tyle szybko, by zaskoczyd kelnerkę. Jego dłoo uderzyła w jej twarz, trafiła w kośd policzkową i odrzuciła jej głowę w tył. Cios wytrącił Candy z równowagi, zatoczyła się ku grillowi. Złapała się go, żeby nie upaśd na ziemię. - Co pan wyprawia? – wrzasnęła. Na jej twarzy pojawił się strach, którego wcześniej brakowało. – Jest pan z FBI, nie może pan bid kobiet! - Jestem z lat siedemdziesiątych. I mogę robid gorsze rzeczy, słowo daję. Munson prosił Boga, żeby nie usiał się do tego posuwad. Nie chciał podnosid na nią ręki, ale nie miał czasu. Natychmiast potrzebował 252
odpowiedzi. Spojrzał na twarz Candy, którą wstrząsnęła groźba kolejnego zastosowania przemocy. Próbowała ocenid, jak daleko posunie się, by zdobyd upragnione informacje; zastanawiała się, czy zniesie kolejny cios i gdzie ewentualnie mógłby paśd. - Nie miałam z tym nic wspólnego – wyrzuciła z siebie. Wyprostowała się i oparła o grill. - Nic wspólnego z czym? - Sytuacja wymknęła się spod kontroli. Zaatakowała Rega… 248 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Munson naruszył jej osobistą przestrzeo i złapał ją za gardło. Nie ścisnął, ale musiała wiedzied, że zagrożenie było realne. - Przysięgam, jeśli twoje następne słowo będzie kłamstwem, albo prawdą wyglądającą na kłamstwo, wybiję ci wszyściutkie zęby. Więc myśl. Co stało się z moją partnerką? Żyje? Candy zbyt się bała, żeby rozpoznad w tym puste groźby. Jakiś czas temu Munson mógłby wypełnid brutalne groźby, by wyciągnąd z niej informacje, ale te czasy minęły. Zaczęło do niego docierad, że przemoc związana z tym fachem nie cieszyła go tak jak kiedyś. Po prostu chciał usłyszed odpowiedzi Po jej twarzy zaczęły cieknąd łzy. Jej policzek poczerwieniał w miejscu, gdzie uderzył. Spojrzała na dłoo otaczającą jej gardło i pokręciła głową. - Nie. Nie żyje – załkała. Munson miał wrażenie, że w płuc uszło mu całe powietrze. Puścił ją i cofnął się o krok. Ramiona mu opadły, serce przestało bid. Słowa „Nie żyje” 253
odbijały się echem w jego głowie. - Kto ją zabił? Ty czy Reg? - Reg. Candy wyraźnie bała się tego, co mógłby jej zrobid, gdyby dała mu powód. Ale jeszcze bardziej przerażało ją to, co mógłby zrobid, gdyby go okłamała. - Jak umarła? – zapytał Munson. – Co zrobił jej Reg? 249 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Candy spojrzała na podłogę. Załkała kilka razy, głośniej i bardziej histerycznie, co tylko zirytowało Munsona. Zanim ponownie zaczął jej grozid, wybąkała odpowiedź: - Podciął jej gardło – wykrztusiła. – To było okropne. Munsn zamknął oczy i wyobraził sobie morderstwo Fonseci. Nie dlatego że chciał, ale dlatego, że o niczym innym nie mógł myśled. Tej śmierci na pewno dałoby się uniknąd. Gdyby się nie opił i nie rzygał u Litgo, nie przyjechałby spóźniony. Mógłby zająd się Regiem, kiedy Fonseca tego potrzebowała. Zaczynał ją lubid. Miała ikrę i poczucie patriotycznego obowiązku. Zadrżał na myśl o tym, że została zamordowana. Umarła samotnie w tej zapyziałej knajpie, z dala od rodziny i przyjaciół, pośrodku zapomnianego przez Boga B Movie Hell. Otworzył oczy. Wyobrażony wizerunek mordowanej Fonseci otrzeźwił go i rozwścieczył. Teraz miał ważniejsze problemy na głowie. Musiał podjąd kilka 254
decyzji, na przykład co zrobid z Candy. - Dlaczego Reg zabił Fonsecę? Co zrobiła? Dlaczego to zrobił? Candy odwróciła wzrok. Czuł, że nie chciała odpowiedzied. Znów złapał ją za gardło, tym razem delikatnie ścisnął. Z nosa wyciekło jej trochę smarków, po twarzy pociekły kolejne łzy. Czuł, że się nad sobą użalała. To było ohydne. - Poda mi pan chusteczki? – załkała, krzywiąc się ze strachu, że ponownie ją uderzy albo mocniej złapie za gardło. Munson zobaczył na ladzie rolkę ręczników kuchennych. Odsunął rękę od jej gardła i oderwał kilka arkuszy ręcznika. Wyciągnął je ku niej, nic nie mówiąc. Wyrwała je z jego ręki i otarła 250 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia nos oraz twarz. Wyswobodziwszy się z jego uścisku, osunęła się do pozycji siedzącej, a plecy przycisnęła do grilla. Munson wziął telefon Fonseci ze stołu. Spojrzał na plamki krwi na ekranie. Znów zobaczył w myślach jej morderstwo. Oderwał jeden listek ręcznika kuchennego i otarł nim plamy z wyświetlacza. Krew zeszła bez trudu. Pod wpływem papieru i nacisku jego palców ekran się rozświetlił. Komórka Fonseci wyszła z trybu czuwania, na wyświetlaczu pojawiła się twarz faceta przed trzydziestką. Gośd był raczej brzydki. Munson skrzywił się i przyjrzał z bliższa. - Kto to ma byd? – mruknął głośno. Candy pociągnęła nosem i spojrzała na zabrudzone przez siebie kuchenne ręczniki. - Ta dziewczyna, o którą pytacie – odpowiedziała. 255
Spojrzał na nią z góry i zmarszczył brwi. - Co? - Dlatego Reg ją zabił. Miała jej zdjęcie w telefonie. Nie po raz pierwszy tego dnia Munson żałował, że wypił tyle rumu. Patrzył na zdjęcie faceta, nie dziewczyny. Przesunął palcem po powierzchni wyświetlacza. Pojawiło się kolejne zdjęcie. Fotografia dziewczyny z niebieskim znamieniem na twarzy. Munson czuł nadchodzący ból głowy. Potarł skronie i wpatrzył się w obraz. Znów spojrzał na Candy. Wyglądała na przerażoną, jakby myślała, że chciał ją zabid. Ale ona go nie interesowała. To dziewczyna ze zdjęcia przyprawiała go o ból głowy. Co w niej takiego było? 251 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Znalezienie odpowiedzi zajęło mu więcej czasu, niż powinno. Kiedy wreszcie to rozgryzł, nogi się pod nim ugięły. - O KURWA! – Na głos powiedział to, co myślał. – Pincent, w coś ty mnie, do cholery, wpakował! 252 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Trzydzieści sześć Silvio Mellencamp przestał myśled o przebraniu się. Złoty szlafrok zostawał na cały dzieo. Nie widział sensu w zmianie ubioru. Dzieo był przepełniony najróżniejszymi pierdółkami, przez które nie przywitał się ze 256
wszystkimi pracującymi dla siebie dziewczynami. Co ważniejsze, nie miał czasu zdecydowad, z którą spędzi noc. Nalał sobie koniaku z karafki stojącej na biurku. Czekał na kolejną osobę. Recepcjonistka powiedziała, że gośd pojawi się maksymalnie za minutę. A to było dwie minuty temu. Żeby się czymś zająd, liczył w głowie od dziesięciu do zera. Dotarł do siódemki i usłyszał dwa głośne stuknięcia w drzwi. - Wejdź, Reg – krzyknął. Drzwi otworzyły się i do środka wszedł Reg, kucharz z Przydrożnej Jadłodajni Alaska. Od wielu lat był bliskim i lojalnym przyjacielem Mellencampa. Miał na sobie niebieskie spodnie od dresu i brudny biały podkoszulek. Czoło miał mokre od potu i wyglądał na mocno zdyszanego. - Dobry wieczór, Silvio – powiedział ze zmęczonym uśmiechem. - Cześd, Reg. Miło cię znowu widzied. Jak leci? Reg wydął policzki. - Przekichany dzieo. - Mnie to mówisz. Ja ciągle chodzę w szlafroku. Usiądź. Opowiadaj, co ci się przytrafiło. Reg odsunął krzesło po drugiej stronie biurka. Oparł na nie i głośno odetchnął. 253 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Marsz po tych schodach prawie mnie zabił – wysapał. Mellencamp uśmiechnął się i sięgnął do szuflady biurka. Wyjął dwa grube pliki dwudziestodolarówek. Rzucił je Regowi, a ten złapał je przy 257
brzuchu. Ścisnął banknoty w spoconej dłoni, by nie zsunęły się na podłogę. - Co zrobiłeś z agentką? – zapytał Mellencamp. - Mam jej ciało na pace – odpowiedział Reg. – Co mam z nią zrobid? - To jej krew? – zapytał Mellencamp, zauważając czerwone kropki na podkoszulku Rega. Reg pociągnął koszulkę i oddalił ją od siebie, żeby lepiej przyjrzed się plamie, o której mówił Mellencamp. - To chyba keczup – odparł. - Na pewno? Reg dotknął plamy dwoma palcami, zbliżył je do ust i polizał. Kilka sekund owijał palce językiem. - Miałeś rację, to krew – powiedział i wzruszył ramionami. – Zakrwawiła moją ulubioną koszulkę. - Niedobrze – odparł Mellencamp. – Później każę Clarisse to zaprad. W międzyczasie możesz zabawid się na dole z kilkoma dziewczynkami. Na mój koszt. - Nie wiem, czy mam dośd sił. - One się tym zajmą. Jasmine postawi cię na nogi, nic nie będziesz musiał robid. Zaufaj mi. - Zapamiętam to. 254 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - To dobrze. Wródmy do agentki, którą zabiłeś. Miała partnera. Facet 258
nazywa się Munson. Widziałeś go? - Nie. Słyszałem, że był u Litgo. - Wiesz, że Litgo nie żyje? - Tak, słyszałem. Straszne. Biedak muchy by nie skrzywdził. Telefon na biurku Mellencampa zaczął dzwonid po raz setny tego dnia. Ten dźwięk zaczynał go wkurzad. Podniósł słuchawkę, zanim sygnał się powtórzył. - Tak – warknął. Po drugiej stronie była jedna z dziewcząt. - Doktor Chandler ze szpitala w Lewisville do pana – powiedziała. - Dobrze. W samą porę. Przyślij go. - Oczywiście, proszę pana. Mellencamp odłożył słuchawkę. Naciągnął się i ziewnął. - Czekasz na kogoś? – zapytał Reg. - Na doktora. Ma zająd się aborcją Baby. - Jest w ciąży? - Tak twierdzi, ale lekarz jeszcze o tym nie wie. Myśli, że przyjechał załatad rękę, którą jej wcześniej rozwaliłeś. Reg zaśmiał się uprzejmie. - W takim razie już sobie pójdę. Co mam zrobid z ciałem agentki Mellencamp kręcił szklanką koniaku i zastanawiał się, co zrobid. 255 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Nie martw się tym – odpowiedział. – Później każę któremuś ze swoich 259
ludzi wrzucid ją do spalarni. Możesz zostad jeszcze chwilę, bo mam dla ciebie następne zadanie. Spodoba ci się. Powinno spasowad twojemu specyficznemu poczuciu humoru. Ktoś delikatnie zapukał do drzwi. - Proszę – krzyknął Mellencamp. Drzwi otworzyły się i do środka wszedł młody dżentelmen w brązowej, tweedowej marynarce, jasnoniebieskiej koszuli i pogniecionych, kremowych spodniach. Miał gęste, brązowe włosy, które wyglądały na niemyte od tygodnia. Nosił także okulary, które w kącie zostały sklejone taśmą. Wyglądał jak nauczyciel, nie jak lekarz. - Pan Mellencamp? – zapytał nieśmiało. - Doktor Chandler, jak mniemam? - Owszem. - Proszę wejśd. Chce pan coś do picia? Doktor Chandler wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. W prawej ręce trzymał torbę z brązowej skóry. Reg podniósł się z miejsca. - Pan tu usiądzie, doktorze – powiedział. - Dziękuję, to miło z pana strony. Doktor Chandler przycupnął na skraju krzesła, torbę położył na kolanach i mocno ścisnął w dłoniach. - Bardzo tu ładnie – powiedział, rozglądając się po pokoju. 256 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: 260
Dusia - Wiem – odparł Mellencamp. – Wie pan, po co pana wezwałem? Doktor Chandler przytaknął. - Ma pan kogoś, kto został postrzelony w ramię i potrzebuje pomocy. - Owszem. Została postrzelona w rękę. Nic nadzwyczaj poważnego, przynajmniej tak mi się wydaje, ale nie jestem lekarzem, dlatego uznałem, że powinien pan rzucid na nią okiem. - Nie jestem specjalistą od ran postrzałowych – powiedział doktor Chandler. – Ale mam pewne doświadczenie. - W porządku. Został mi pan polecony, ponieważ to jeden z tych przypadków, w których ciężko zdobyd odpowiednią opiekę medyczną bez niewygodnych pytao. Doktor Chandler zmarszczył brwi. - Rozumiem, że nie chciał pan zabierad jej do szpitala? - Dokładnie. Lewisville jest daleko stąd. Jakby pan nie zauważył, mamy w mieście wariata zabijającego ludzi, więc w szpitalu jest pewnie pełno trudnych przypadków. - Nie jest tak źle – odpowiedział doktor Chandler. – Byłem tam cały dzieo. Gorzej jest w kostnicy. - Tak, dziękuję – burknął Mellencamp, nie ciesząc się z tego, że mu przerwał. – Ale jest jeszcze coś. Paoska pacjentka miała w przeszłości problemy behawioralne, których nie da się wyjaśnid w szpitalu, w otoczeniu wścibskich lekarzy i administracji. Doktor Chandler się uśmiechnął. 257 261
Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - W porządku. Dyskrecja to moja mocna strona. Nigdy nie rozmawiam o pacjentach, nawet z policją. - To dobrze – powiedział Mellencamp. – Mówiąc o policji, ma pan na myśli także agentów FBI? - Oczywiście. - Doskonale. Robił pan już takie rzeczy? - Jak mówiłem, nie mam dużego doświadczenia z ranami postrzałowymi, ale bywałem na salach operacyjnych, w których zajmowali się nimi moi koledzy. Znam zasady. - Kamieo spadł mi z serca – stwierdził Mellencamp. – Ale jest jeszcze coś. - Mianowicie? - Pacjentka jest we wczesnym etapie ciąży. Zależy nam na jej usunięciu oraz opatrzeniu rany postrzałowej. Chandler się skrzywił. - Och. - To jakiś problem? – zapytał Mellencamp. - W sprawach usuwania ciąż mam jeszcze mniejsze doświadczenie. Wiem, jak to się odbywa, ale nigdy nie przeprowadzałem takiego zabiegu. Nie wiem, czy mam ze sobą odpowiednie narzędzia. Mellencamp niedbale machnął ręką. - Wie pan na ten temat więcej niż wszyscy tu zebrani razem wzięci. Poradzi sobie pan. Ciąża nie jest tak zaawansowana. Nie będą panu 262
potrzebne skomplikowane narzędzia. 258 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Doktor Chandler nie wydawał się przekonany. - Cóż, tak, ale nie mam ze sobą środka znieczulającego. Mógłbym zająd się łowieniem, jeśli wybaczy pan to określenie, ale będzie to bardzo bolesne i nieprzyjemne dla pacjentki. Zwłaszcza takiej z traumą po postrzale. Mellencamp sięgnął do szuflady biurka i wyjął gruby plik gotówki. Położył go na blacie przed doktorem. Chandler spojrzał na pieniądze. - Ile tu jest? – zapytał. - Pięd tysięcy dolarów. To zaliczka. Kiedy pan skooczy, dostanie pan jeszcze pięd, w ramach podziękowania za szybkie przybycie. I za dyskrecję. Lekarz patrzył na pieniądze i rozważał możliwe wyjścia z sytuacji. W koocu odetchnął i odpowiedział: - Oczywiście. Z radością spróbuję, panie Mellencamp. Wcześniej nie przeprowadzałem aborcji, ale myślę, że wiem na jej temat dośd, by wykonad to zadanie. - Wspaniale. Tylko o to proszę. Niech mnie pan nie zawiedzie. Doktor Chandler sięgnął po plik gotówki. - Zapomniałem wspomnied o jeszcze jednej rzeczy – powiedział Mellencamp. Doktor zawahał się i oderwał wzrok od pieniędzy. - O czym? – zapytał. - Dziewczyna nie chce aborcji. Jest niestabilna emocjonalnie i zagubiona. Jako jej prawny opiekun podjąłem decyzję o usunięciu ciąży w jej imieniu. 263
Doktor Chandler wyglądał na przerażonego. - Nie chce usunąd ciąży? 259 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Pogubiła się, to wszystko. - Ale mówiłem panu, nie mam środka nasennego. Może pan ma? Jeśli będzie się opierad, zabieg może okazad się bardzo ryzykowny. - Zająłem się tym – odparł Mellencamp. – Przywiązałem ją do łóżka. Jest spętana i zakneblowana. Nie będzie się opierad ani krzyczed, cokolwiek by pan robił. Lekarz spojrzał na pieniądze, które trzymał w dłoni. - Pięd zaliczki i pięd po wszystkim – powiedział sam do siebie. - Właśnie. - To za aborcję, tak? - Mhm. - Więc, jak zakładam, kolejne pięd należy się za ranę postrzałową? Mellencamp ze zdziwieniem uniósł brwi, ale zaraz uśmiechnął się szeroko. Skinął na Rega. - Lubię tego gościa! – powiedział. - Ja też – przytaknął Reg z miną przestępcy. Mellencamp sięgnął do szuflady i na blacie wylądował kolejny plik pieniędzy. - Proszę bardzo – powiedział. – Kolejne pięd tysięcy zaliczki. 264
Doktor Chandler otworzył teczkę i włożył do niej pieniądze, po czym szybko zamknął. - Więc gdzie znajdę pacjentkę? – zapytał i wstał. 260 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Reg pana do niej zaprowadzi. Usiądzie w kąciku i będzie wszystko obserwował, żeby nic panu nie umknęło. Czy to panu nie przeszkadza? - Nie widzę przeciwwskazao, panie Mellencamp. - Dobrze. Reg otworzył drzwi przed doktorem Chandlerem. - Poprowadzę – powiedział. – Pójdziemy do Grzesznego Saloniku. Spodoba się panu. Mellencamp krzyknął za nim: - Reg, w tej chwili z Baby jest Mack. Kiedy tam dojdziecie, wyślij go na przerwę. Przez dziesięd minut może zabawid się z jakąś dziewczyną, a potem chcę go widzied tutaj. Mam dla niego ważne zadanie. 261 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Trzydzieści siedem Munson przykucnął przed Candy i uniósł telefon Fonseci na wysokośd jej twarzy. Zadbał, by dobrze przyjrzała się zdjęciu dziewczyny z niebieskim znamieniem na policzku. - Znasz tę dziewczynę, prawda? – warknął. 265
- Była tu dziś rano z Arnoldem – odpowiedziała, łkając. - Wiem. Wiesz, kim ona jest? - Nie. Złapał ją za twarz i ścisnął policzki tak, by nie mogła odwrócid głowy. - Znasz ją? Po twarzy Candy pociekły łzy. - Tak. - Jak ma na imię? - Baby. Mocniej ścisnął jej twarz. Czuł powrót sił, jakby negatywne skutki spożycia alkoholu zaczęły już ustępowad. - Baby. Wszyscy mówią na nią Baby. Pracuje w Bobrzym Pałacu. - Czy moja partnerka, Milena Fonseca, wiedziała, kim była? - Nie sądzę. Candy zaczęła łkad głośniej i bardziej denerwująco. Munson zsunął rękę z jej twarzy na gardło i ścisnął lekko, ale dośd mocno, żeby zrozumiała, że – jeśli będzie musiał – może zacząd ją dusid. - To Silvio Mellencamp za tym stoi? 262 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Rządzi tym miastem. Stoi za wszystkim. Nie pozwoli panu wyjechad. Pół miasta pana szuka - Co? 266
- Mówię to panu, bo chcę zrobid coś dobrego. - Zrobid coś dobrego? Trochę na to za późno. - Próbuję panu pomóc. Chcą pana zabid. - Chcą? Kto chce? - Policja, Reg, ludzie Mellencampa, właściwie wszyscy w mieście. Za pana głowę wyznaczono nagrodę. - To śmieszne. Strasznie pierdolisz. - Wcale nie. W B Movie Hell tak właśnie jest. Powinien pan natychmiast wyjechad. Zapomnied, że kiedykolwiek pan tu był. Munson podniósł Candy z podłogi, trzymając ją za gardło. - Zabiliście agentkę FBI. Nie ujdzie wam to na sucho. Candy otarła kolejnego smarka kawałkiem ręcznika, który wciąż ściskała w dłoni. - Więc gdzie jest ciało? – parsknęła, dając do zrozumienia, że znudziły jej się jego groźby. Munson się rozejrzał. - Nie wiem. Gdzieś w B Movie Hell. - Niech pan zrozumie. Wpadł pan po uszy. Kiedy ktoś umiera w B Movie Hell, to koniec. Znika. Na zawsze. Może pan pytad, kogo zechce. Ona odeszła. 263 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Munson wciąż mocno trzymał ją za szyję. Wsunął komórkę Fonseci do kieszeni, żeby uwolnid drugą rękę. Przyciągnął Candy do siebie i obrócił, dezorientując. Nim się otrząsnęła, otoczył jej szyję ramieniem i zaczął 267
przyduszad. Nie miała sił, by mu się przeciwstawid, więc dośd szybko pozbawił ją przytomności. Od dawna nie miał okazji przydusid nikogo do utraty przytomności, ale stare umiejętności go nie opuściły. Puścił ją i pozwolił ciału upaśd na podłogę. Stwierdził, że ocknie się za kilka minut, więc miał dośd czasu, by ją czymś związad. Nie mógł pozwolid, by się z kimś skontaktowała i poinformowała o jego położeniu czy innych szczegółach. Rozglądał się po kuchni, szukając liny lub innego materiału odpowiedniego do spętania człowieka, gdy wyczuł zapach świeżo parzonej kawy dobiegający z jadalni. Miał czas na kubek tego wspaniałego napoju. Potrzebował chodby jednego kubka. Kofeina była priorytetem. Musiał przemyśled kilka ważnych spraw. Szybko. Przywiązał Candy do nogi kuchennego stołu, używając troczków jej fartucha. Węzeł nie był idealny, ale powinien wytrzymad szamotaninę kelnerki przez dośd długi okres. Wyszedł z kuchni i czekał, by woda skooczyła przelewad się przez filtr. Wrócił myślami do zakładu i pytao, które razem z Fonsecą zadawał obsłudze. Elementy układanki zaczynały układad się w całośd. Nikt w zakładzie nie wiedział, jak uciekł Joey Conrad. Munson wiedział dlaczego. 264 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Wyciągnął komórkę Fonseci z kieszeni. Jeszcze raz spojrzał na zdjęcie dziewczyny, po czym przejrzał kontakty. Znalazł domowy numer Devona Pincenta. Wybrał. Pincent odebrał niemal natychmiast. 268
- Milena, co się dzieje? - Milena nie żyje. - Jack? - Tak. Musimy pogadad. - Serio? Gdzie Fonseca? - Nie żyje. Devon, zabiłeś ją. - Kto ją zabił? - Ci sami ludzie, którzy lada moment mogą zabid mnie. Pincent odetchnął głęboko. - Dobrze zrobiłem, że cię tam wysłałem, Jack? - Powinieneś mi powiedzied, co się działo. - Chciałem. Czekałem na twój telefon. Co robiłeś? - Próbowałem rozgryźd, co tu się działo. I nadążyd za śladem trupów w B Movie Hell. Dlaczego nie powiedziałeś mi, co się działo? Dlaczego nie podrzuciłeś jakichś wskazówek? - Próbowałem, ale nie mogłem ryzykowad przy Fonsece. Już kiedyś miałem z tego powodu problemy, ale wtedy się myliłem. Munson przypomniał sobie coś, co powiedziała mu Fonseca. - Używałeś firmowych środków do własnych celów, prawda? Dlatego miałeś kłopoty. 265 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Tak. - Rozumiem. Powinienem to załapad już w zakładzie. Niestety, cierpiałem 269
na najgorszego kaca w historii i byłem trochę nieswój. Ale już rozumiem. Joey Conrad nie uciekł z zakładu, prawda? 266 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Trzydzieści osiem Reg prowadził doktora Chandlera jednym z długich korytarzy Bobrzego Pałacu, aż dotarli do windy. Nacisnął przycisk na ścianie, drzwi natychmiast się rozsunęły. Weszli do środka i odwrócili się twarzami do zasuwających się drzwi. Reg przycisnął na panelu sterującym klawisz, który miał zabrad ich do podziemia. - Długo jest pan lekarzem? – zapytał, niespecjalnie ciekaw odpowiedzi. - Od dwóch lat. - Fajnie. Wie pan, że jeśli ktoś dowie się, co pan tu zobaczył, będzie pan trupem, prawda? Doktor Chandler przełknął ślinę i przytaknął, że rozumiał to. - Szczerze mówiąc, zawsze chciałem tu przyjechad. To miejsce to już legenda. Często pan tu przychodzi? - Cały czas. Drzwi windy rozsunęły się. Powitał ich widok całej masy kobiet. Wszystkie miały na sobie seksowną bieliznę. Reg widział je już wcześniej, z i bez bielizny. Z kolei doktor Chandler parzył na to wszystko szeroko otwartymi oczami. - Oto podziemia, zwane także Grzesznym Salonikiem – powiedział Reg. – 270
Lepiej żeby jeszcze panu nie stanął. Najpierw musi pan kogoś zoperowad, pamięta pan? - Tak. 267 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Reg prowadził. Dziewczęta w bieliźnie przerywały wykonywane czynności i obserwowały mijających je mężczyzn. Kilka uprzejmie uśmiechnęło się do Rega, ale widok doktora Chandlera i jego brązowej walizki wywoływał tylko lekceważenie, strach, a w niektórych przypadkach pogardę. Najwyraźniej wszystkie wiedziały, co miało się odbyd w pokoju Baby. - To już tutaj – powiedział Reg, wskazując w głąb korytarza. Zobaczył Macka Slashera stojącego przed pokojem Baby. - Cześd, Mack – krzyknął. Ten uniósł rękę i powitał go skąpym uśmiechem. - Jest gotowa? – zapytał Reg. – Lekarz już przyjechał. Mack przytaknął. - Tak, jest gotowa. Początkowo trochę się rzucała, ale już jest spokojna. – Otworzył drzwi przed Regiem i doktorem. W otworze Reg widział dolną połowę ciała Baby. Była kompletnie naga, przywiązana do ogromnego łóżka stojącego pośrodku pokoju. Reg zatrzymał się i odsunął. Gestem zachęcił doktora Chandlera, by wszedł jako pierwszy. Lekarz spojrzał na Macka i uśmiechnął się uprzejmie, po czym minął go i wszedł do pokoju Baby. Reg został w tyle, by pomówid z Mackiem: 271
- Miałeś jakieś problemy? – zapytał. - Nic, z czym bym sobie nie poradził. Jest ranna w rękę, więc musiałem jej pomóc się rozebrad, ale przywiązanie jej go łóżka poszło szybko. Nie będzie się wiercid. Wszystko załatwiłem za ciebie. 268 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - To dobrze – powiedział Reg. – Silvio powiedział, że mam to oglądad. Stwierdził, że możesz zrobid sobie dziesięd minut przerwy, a potem masz wrócid do jego biura. Ma dla ciebie jakąś fuchę. - I dobrze. Niespecjalnie chciałbym oglądad aborcję. Nie rajcuje mnie to. - Mnie też nie, ale spróbuję. Trzymaj resztę dziewczyn daleko stąd. Kilka poczęstowało doktorka dośd parszywymi spojrzeniami. - Tym się nie martw. Będę je trzymał w ryzach. - Super. Dam ci znad, kiedy skooczymy. Mack odszedł w kierunku recepcji Grzecznego Saloniku. Reg rozejrzał się jeszcze raz i wszedł do pokoju Baby. Wiła się na wielkim, królewskim łożu. Nadgarstki i kostki miała obwiązane sznurkiem i połączone z czterema wierzchołkami łóżka. Na ustach miała gruby pasek brązowej taśmy. Różowa pościel była zmięta, więc próbowała się uwolnid. U stóp jej łóżka stał doktor Chandler. Brązową teczkę położył na łóżku, pomiędzy jej nogami. Baby patrzyła na niego i jego torbę szeroko otwartymi oczami. Reg zamknął za sobą drzwi i przekręcił klucz w zamku, żeby żaden niepowołany gośd im nie przeszkodził. Odwrócił się i zobaczył, że Baby 272
próbowała się uwolnid. Była przywiązana tak mocno, że nie miała na to szans. Tak jak obiecał Mack. Obróciła głowę i błagalnie spojrzała na Rega. Widział, że próbowała woład o pomoc. Brązowa taśma jej to uniemożliwiała. Wciąż się rzucała, napinała mięśnie rąk i nóg, próbowała zerwad więzy, ale bez skutku. Reg uśmiechnął się do niej i przez kilka sekund podziwiał jej nagie ciało. 269 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Wiedział, że to widziała. Liczył, że przez to poczuje się jeszcze gorzej. Pochylił się, odgarnął kilka pasm włosów z jej oczu i szepnął jej do ucha: - Nie martw się, Baby. Będę tu na wypadek, gdyby coś się popsuło. Zwrócił się do doktora Chandlera: - Dobra, doktorku. Jest w pana rękach. Doktor odetchnął głęboko i otworzył teczkę. Wydawał się podenerwowany. Uśmiechnął się do Baby przepraszająco. - Nie chcę zrobid ci krzywdy – powiedział. – Więc proszę, nie stawiaj oporu. 270 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Trzydzieści dziewięć Kiedy funkcjonariusz Benny Stansfield opuścił Bobrzy Pałac, zapadł zmrok. To był długi i bardzo stresujący dzieo, chciał tylko wrócid do domu i zobaczyd żonę. Zadzwonił do niej, żeby wiedziała, że wróci za jakieś pół godziny, po czym wyłączył policyjną radiostacją w samochodzie. Miał dośd 273
wysłuchiwania powtarzających się zgłoszeo morderstw. Przejrzał płyty zgromadzone w schowku, jednym okiem zerkając na drogę. Wybrał ścieżkę dźwiękową z filmu Drive i wsunął krążek do odtwarzacza. Przeszedł do piosenki A Real Hero1 i zaczął śpiewad znane sobie fragmenty. Zrzucał z siebie ciężary dnia, mknąc szosą. Był prawdziwym bohaterem. Uratował Baby, zabierając ją od Litgo kilka minut przed przyjazdem Czerwonego Czuba. Zawiózł ją bezpiecznie do Bobrzego Pałacu. Teraz chciał wrócid do domu i otworzyd butelkę czerwonego wina, które wypiłby wraz z żoną. Odjechał niecałą milę od Bobrzego Pałacu, gdy zobaczył coś, po przyprawiło go o dreszcze. Żółty samochód dostawczy z czerwonym paskiem biegnącym przez środek stał zaparkowany po drugiej stronie drogi, w krzakach. Z przodu nikt nie siedział. Ale to na pewno był samochód Czerwonego Czuba. Zwolnił i zatrzymał się w bezpiecznej odległości. Spojrzał na żółte auto i zamyślił się. Mógł zarobid sto tysięcy, zyskad sławę i poważanie bohaterskiego 1 Ang. „Prawdziwy bohater” 271 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia policjanta, który złapał najgroźniejszego zabójcę w historii B Movie Hell. Jednak ten fragment drogi był opuszczony, nieświetlony, ze wszystkich stron otoczony drzewami i krzakami. To komplikowało sprawę. Bardzo. Nie wyłączył silnika czarno-białego Plymouth Fury i przyciszył radio. Dłoo 274
położył na rękojeści broni. Wyjął ją z kabury i sprawdził, czy miał naboje. Wszystkie komory były pełne. To oznaczało sześd strzałów. Sześd szans na zostanie bohaterem. Przełknął ślinę i skinął głową. Podjąwszy decyzję, cicho otworzył drzwi i wysiadł. Na ulicy było cicho. Żadnych dwierkających ptaków, żadnych stóp szumiących na żwirze. Nic. Ani szmeru. Ruszył wzdłuż drogi z pistoletem gotowym do strzału. Na przednich siedzeniach samochodu dostawczego nikogo nie było. Przeszedł na jego tyły i zajrzał przez tylne okno. Prawie dotknął szyby twarzą, by mied dobry widok. Z tyłu także nikogo nie było. Cofnął się i kucnął, by sprawdzid pod samochodem. Jego stopy zachrzęściły na małych kamyczkach i wreszcie przerwały ciszę. Pod autem też nikogo nie było. Serce biło mu szybko. I głośno. Pociły mu się dłonie, palec zsunął się ze spustu. Okrążył samochód i spojrzał w las. Ani śladu ruchu. Przypomniały mu się wszystkie horrory, które swego czasu oglądał, i odwrócił się w obawie, że zobaczy za sobą jakiegoś człowieka. Nikogo nie było, nawet najmniejszego ruchu. Odwrócił się ku samochodowi, ale z broni wciąż mierzył w las. Wyciągnął wolną rękę i spróbował otworzyd auto. Metalowy zamek był lodowato zimny, ale, ku jego zaskoczeniu, łatwo ustąpił pod naciskiem. Odskoczyły na półtora centymetra i z powrotem się przymknęły. Benny cofnął się i wyciągnął rękę, 272 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia by otworzyd je lufą pistoletu. Wiedział, jak irracjonalne było założenie, że morderca chował się w przyczepie własnego samochodu. Niemniej w tak niebezpiecznych czasach Benny łapał się wszystkiego. Sto tysięcy dolarów 275
nagrody czekało na tego, kto zabije Czerwonego Czuba, ale życie Benny’ego także było zagrożone. Otworzył auto i odskoczył, na wszelki wypadek. Nic na niego nie wyskoczyło, więc odetchnął i zmrużył oczy, by dobrze widzied. Z powodu braku światła początkowo nic nie widział. Po kilku sekundach coś zauważył. Coś dużego. Podszedł bliżej i zajrzał do środka, gotów na odskoczenie w razie potrzeby. Nim skoncentrował się na przedmiocie, usłyszał dobiegający z lasu hałas. Coś się zbliżało. Pewnie jakiś gryzoo, ale i tak obrócił się o trzysta sześddziesiąt stopni z przygotowanym pistoletem. Kiedy upewnił się, że w zasięgu wzroku nie było nikogo, uspokoił się i skoncentrował na spowolnieniu oddechu, a później przyjrzał się wnętrzu samochodu. Duży obiekt, który wcześniej zauważył, był właśnie tym, czego się spodziewał. Ciałem. Kolejny trup do dodania do długiej listy. Ostatnią ofiarą był mężczyzna. Ciężko określid, ile miał lat. Miał gęste włosy, które przesłaniały większośd twarzy. Benny pochylił się i odgarnął kilka pasm, by poprawid sobie widok. Dotknął zaschniętej krwi, która zlepiała niektóre pukle. Nie rozpoznał zmarłego. Benny znał wszystkich mieszkaoców, więc kim, do licha, był ten gośd? Trup miał na sobie brudny niebieski T-shirt, ale nie miał spodni, tylko białe bokserki. Benny potrzebował portfela z jakimiś danymi. 273 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Jeszcze raz rozejrzał się po drodze i otaczającym ją lesie, by mied 276
pewnośd, że nikt się do niego nie zakradał. Zaczął macad wnętrze samochodu za ciałem. Niczego tam nie znalazł. Niepewnie obrócił trupa na bok, by sprawdzid, czy nie znajdzie czegoś pod nim. Ciało było zimne i twarde. Szarpanie i szturchanie martwych ludzi nigdy nie było zabawne, a zwłaszcza w ciemności, gdy mógł włożyd rękę w otwartą ranę. Niczego nie znalazł, nawet drobnych. Żadnego dowodu, żadnej chusteczki, nic. Jeszcze raz się rozejrzał i postanowił zameldowad o morderstwie przez radiostację. Miał odejśd, kiedy podmuch wiatru przyniósł mu pod nogi wskazówkę. Nie wiedział, jakim cudem to przeoczył. Z samochodu wywiało mały skrawek papieru. Złapał go, nim zniknął na drodze. Podniósł go przed twarz. Była na nim zapisana wiadomośd. W słabym świetle ciężko było odczytad tekst. Mając pewnośd, że był sam, wsunął pistolet do kabury i wyciągnął z kieszonki długopis z latarką. Poświecił nad kawałkiem papieru. Wiadomośd zapisano czerwonym tuszem. Głosiła: Silvio Mellencamp. Bobrzy Pałac, 100 Arlington Road, B Movie Hell. Przez chwilę zastanawiał się, dlaczego obcy miałby zapisany na kartce adres Silvia. Wskazówka nie pomagała ustalid tożsamości. Przynajmniej dopóki nie doczytał słów, które znalazły się poniżej. RANA POSTRZAŁOWA. KOBIETA. RAMIĘ. 274 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Czterdzieści Reg podszedł do nóg łóżka i stanął obok doktora Chandlera. - Mack dobrze się spisał, kiedy ją wiązał, prawda? – zauważył, patrząc na 277
nagie ciało Baby. Dziewczyna wydawała się tak bezbronna, tak bezradna i bezbrzeżnie przerażona. - Nie zaprzeczę – odpowiedział doktor. Reg nie mógł nie patrzyd na mlecznobiałą skórę Baby. Przy wcześniejszych wizytach widywał ją nago, ale ten widok nigdy go nie nudził. Wszystko było pełne, a jednocześnie drobne. Została uciszona taśmą, więc była dużo mniej denerwująca niż zwykle. Chciałby spędzid z nią pięd minut sam na sam, nim doktor zabierze się do pracy. Niestety, na to było już za późno. Lekarz był w pokoju i przygotowywał się do przeprowadzenia zabiegu aborcji, więc szansa zniknęła. Niemniej szukał pretekstu, by jej dotknąd. - Mam ją potrzymad, żeby nie kusid los? – zapytał. Doktor Chandler zdjął tweedową marynarkę i położył ją na podłodze przy łóżku. - Nie trzeba – powiedział. – Nigdzie nie pójdzie. Baby wciąż się wierciła, krzyczała przez nos, a jej twarz wykrzywiała się ze strachu, który wywoływał widok doktora Chandlera grzebiącego w skórzanej torbie. Reg nie zwracał uwagi na lekarza. Był zbyt zajęty gapieniem się na Baby. Doktor Chandler wreszcie znalazł to, czego szukał. Stuknął Rega w ramię. 275 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Jednak mógłby pan coś zrobid – powiedział. – Mógłby pan włączyd muzykę? 278
- Muzykę? – Reg był zaskoczony. Na chwilę oderwał wzrok od cycków Baby, by sprawdzid, czy lekarz mówił poważnie. – Po co panu muzyka? Pomaga uspokoid pacjenta? Chandler uśmiechnął się. - Nie, ale pomoże zamaskowad jej krzyki. Gdyby mógł pan coś włączyd, im głośniej tym lepiej, byłbym niezmiernie wdzięczny. Reg wzruszył ramionami. Pomysł wydawał się logiczny. Podszedł do wieży stereo, która stała w kącie pokoju. W każdej sypialni stał sprzęt grający i kolekcja płyt kompaktowych (w większości Barry’ego White’a), którą wałkowano do znudzenia, zwłaszcza gdy jakiś gruby, spocony staruch odwiedzał którąś z dziewcząt. Wybrał płytkę zatytułowaną Klasyczne Przeboje Soul i wsunął do odtwarzacza. Kątem oka zobaczył, że Baby wciąż próbowała wyswobodzid się z więzów. Wiedziała, co ją czekało. „ Dobrze jej tak”, pomyślał Reg, gdy rozległy się pierwsze takty. Słuchał kilka sekund, nim rozpoznał kawałek Sama i Dave’a Hold On I’m Coming1. Bardzo odpowiedni do Bobrzego Pałacu. Sięgnął ku regulatorowi głośności i przekręcił lekko. Muzyka była tak głośna, jak zwykle puszczał w domu, ale stwierdził, że nadal słyszał krzyki Baby. By wypełnid zalecenie doktora, 1 Ang. „Czekaj, dochodzę” 276 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia pogłośnił jeszcze trochę. Piosenka leciała tak głośno, jakby puścił ją nastolatek. 279
- Powinno wystarczyd – powiedział i stwierdził, że jego własny głos także ginął w tym jazgocie. Odwrócił się do doktora. – Chyba powinno… Doktor Chandler wciąż stał w nogach łóżka Baby. Teczka wciąż była otwarta, ale nie wyjął z niej żadnych narzędzi chirurgicznych. W rękach nie trzymał przyrządów medycznych. W torby wyjął tylko gumową maskę. Gdy Reg był zajęty wieżą, doktor zdjął okulary i założył na głowę maskę. Teraz ją poprawiał, by oczy wpasowały się w wycięte otwory. Była to maska przedstawiająca żółtą czaszkę z czerwonym pasmem włosów na czubku. Czaszko-twarz się do niego szczerzyła. Reg około sekundy analizował i interpretował tę nowinę. Ale ta sekunda wydawała się cholernie długa. Spojrzał na Baby. Na twarzy miała to samo przerażenie co wcześniej, ale teraz Reg znał jego przyczynę. Wiedziała, kim był doktor, odkąd stanął w progu. A gdy Reg zajmował się dłubaniem w wieży stereo, ona patrzyła na przemianę lekarza w Czerwonego Czuba. Reg jakby przyrósł do podłogi. Tego się nie spodziewał. Miał czas na ucieczkę? Powinien uciec? Jasne że tak. Musiał uciec. Największym problemem było to, że zamknął te cholerne drzwi, kiedy wszedł do środka. Szanse na otwarcie ich i ucieczkę, nim Czerwony Czub dorwie go w swoje łapska, były niskie. Gdy przez głowę przemykały mu różne szalone pytania i plany, Czerwony Czub sięgnął do teczki i wyjął z niej wielki, lśniący, srebrny tasak. Patrzył na 277 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia 280
Baby, jakby zapomniał o Regu. Potem się odezwał. Dośd głośno, by byd słyszalnym ponad muzyką. - Patrz na to – powiedział. – Będzie krwawo. Reg nagle zaczął się pocid. W ustach mu zaschło. Nie wiedział, czy uda mu się udzielid odpowiedzi. Nawet nie znał odpowiedzi. Zaufał instynktom. - Ja… Chyba nie muszę na to patrzyd – bąknął. – Zostawię pana z tym. Zamaskowany facet cofnął się od łóżka i lekko odwrócił głowę, by spojrzed na Rega. Przekrzywił głowę i powiedział lodowatym tonem: - Mówiłem do dziewczyny. Dalsza zwłoka nie była mile widziana. Reg skoczył do drzwi i złapał klamkę. Nerwowo przekręcił klucz w zamku. W głowie miał pustkę, nie pamiętał, w którą stronę należy go przekręcid. Zanim udało mu się otworzyd drzwi, zamaskowany morderca stanął za nim. Reg uchylił drzwi o kilka centymetrów, ale ręka Czerwonego Czuba zatrzasnęła je z powrotem. Ta sama ręka złapała Rega za gardło i uniosła z podłogi. Został przeniesiony przez pokój i ciśnięty na ścianę. - Czekaj – jęknął Reg. – Możemy o tym pogadad. Jestem tylko kucharzem! Jestem tylko kucharzem! Zamaskowany morderca nie odpowiedział. Podniósł tasak, żeby jego ofiara dobrze się mu przyjrzała. Reg widział zaschnięte krwawe plamy po wcześniejszych ofiarach. Palce zamaskowanego pobielały, gdy mocniej zacisnął dłoo na drewnianej rączce. Powoli obniżył tasak, dbając o to, by Reg 278 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia 281
za nim nadążył. Zatrzymał się, kiedy dotarł pomiędzy nogi Rega, tuż poniżej jaj. Obrócił tasak w ręce, by ostrze skierowało się w górę. - O Jezu, nie trzeba – jęknął Reg. - Fakt – odparł Czerwony Czub. – Ale i tak to zrobię. 279 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Czterdzieści jeden - Joey Conrad nie uciekł z zakładu, prawda? - Nie – przyznał Pincent. Munson pomyślał o tym, jak skapcaniał przez czas spędzony poza agencją. Kilka lat wcześniej rozgryzłby to dużo szybciej. Kiedyś on i Pincent porozumiewali się niemal telepatycznie, a to dzięki wieloletnie współpracy w stresujących sytuacjach. Wszystkie poszlaki na to wskazywały. Gdyby nie był tak pijany, zrozumiałby wszystko znacznie wcześniej. Ocaliłby Milenę Fonsecę. Co więcej, mógłby skontaktowad się z Pincentem i to wszystko zakooczyd. Ale teraz było za późno. Sprawy zaszły za daleko. - Czas się tłumaczyd, Devon. Co tu się, do cholery, wyprawia? Mów prawdę. Ta dziewczyna ze zdjęcia to ta, o której myślę? Czekając na odpowiedź Pincenta, wziął z półki biały kubek i położył go na ladzie. Podniósł dzbanek świeżo zaparzonej kawy. Nim zdążył nalad kawy do kubka, Pincent odpowiedział. Głos mu lekko drżał. - To Marianne. - Wiedziałem. – Munson potarł skronie. Ból głowy się pogarszał. – Jak to 282
możliwe? - Nigdy nie przestałem jej szukad. Tak to możliwe. - Ale ona nie żyje. - Nigdy nie znaleźli jej ciała, Jack. Od lat ci to powtarzam. Munson nalał sobie pełny kubek kawy. 280 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - To jakieś cholerne szaleostwo. Co się stało? Uciekła? Dlaczego nie zabili jej, kiedy zabili Sarah i Annalise? – Pincent nie odpowiedział. Munson odłożył dzbanek kawy na jego miejsce. – Bo zabili Sarah i Annalise, prawda? – zapytał. - Tak, oczywiście. Widzieliśmy ich szczątki, prawda? Ale nie mieliśmy dowodów, że Marianne umarła. Nigdy nie traciłem nadziei. - Ale minęło czternaście lat. Skąd wiedziałeś? - Jack, gdybyś miał dzieci, zrozumiałbyś. Wyobraź sobie, że twoja żona i dwie córki zostały zamordowane. Tobie pęka serce. A potem ktoś mówi ci, że nie ma żadnych śladów po młodszej z dziewczynek. Żadnych szczątków, żadnych zwłok, żadnego DNA. Nie poddajesz się. Szukasz jej. Munson podniósł kubek z kawą i upił trochę. Dobra. Delektował się smakiem i rozglądał za cukrem jednocześnie myśląc o emocjach obecnych w głosie kolegi. Pamiętał, jak przeżywał stratę rodziny. Żonę i dwie córki wyprowadzono z bezpiecznego domu. Nierozpoznawalne szczątki małżonki i starszej dziewczynki znaleziono w spalonym domu tydzieo później. Młodsza córka, Marianne, miała tylko pięd lat i nie została odnaleziona. Munson 283
naiwnie założył, że Pincent pogodził się z tym, iż więcej jej nie zobaczy. Mylił się. - Czyli dowiedziałeś się, że mieszkała w B Movie Hell. Jak? – zapytał Munson. - Wierz mi albo nie, ale to nie ja ją znalazłem. Przez kilka ostatnich lat myślałem, że była w Detroit. Prawie straciłem tę robotę, bo wysyłałem 281 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia agentów, żeby to sprawdzili i obserwowali rodzinę Palluca. Byłem pewien, że to oni odpowiadali za to, co stało się Sarah i Annalise. Przez ostatnie lata dokładnie ich przebadaliśmy. Zbliżaliśmy się do celu. Zawsze myślałem, że porwali moją rodzinę, żeby mnie nastraszyd. Ale okazało się, że stał za tym pomniejszy producent filmów porno, którego w owym czasie szukaliśmy. - Ale skąd się dowiedziałeś? - Nie ja. Joey Conrad. - Co? - Nieco wcześniej z Grimwalda uciekł jeszcze jeden pacjent. Wrócił ze zdjęciem dziewczyny, którą spotkał w miejscu zwanym Bobrzym Pałacem, w B Movie Hell. Conrad rozpoznał znamię na jej policzku i napisał do mnie list. Uwierzysz? Zawsze wiedziałem, że to dobry dzieciak. Munson upił trochę kawy i wyjrzał przez frontowe okno jadalni. Jego samochód stał samotnie na parkingu. - Więc pojechałeś do Grimwalda i wypuściłeś Joeya Conrada? A potem 284
wysłałeś go do B Movie Hell, żeby znalazł Marianne? - Dokładnie, Jack. Dałem mu maskę, ubrania, tasak i tyle broni i amunicji, ile zechciał. Munson prawie wypluł kawę. - O Jezu. Coś ty sobie myślał? - Co sobie myślałem? Że chcę odzyskad córkę. Ukrywali ją w tej zapchlonej dziurze przez czternaście lat. Tam wszyscy się znają, Jack. Wszyscy wiedzieli, kim była. I nikt nic nie powiedział. Mellencamp wszystko tam 282 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia funduje. Ci, którzy się go nie boją, są przez niego przekupieni. Wysłałem tam Joeya Conrada, żeby sobie z nimi poużywał. Munson nie wierzył własnym uszom. - Wybił połowę miasta, Devon! Umarło tu mnóstwo niewinnych ludzi. To można było zrobid oficjalnie. Słono za to zapłacisz. - Wiemy o tym tylko ty, ja i Milena Fonseca. Jeśli wszystko posprzątasz, nikt się o niczym nie powie. - A zespół zakładu? Oni muszą wiedzied. - Przymknęli na to oko. Zapytaj ich, jak uciekł. - Pytałem. Powiedzieli, że ochrona nawaliła. - No i proszę. - Już wtedy powinienem się zorientowad. Kurwa, Devon, to nie ujdzie ci na sucho! - Nie obchodzi mnie to. Chcę odzyskad Marianne. I chcę, żeby wszyscy 285
w B Movie Hell zapłacili za to, co zrobili. - Są lepsze sposoby, żeby to zrobid. Oficjalne. - Listy goocze i tak dalej? Nie rozśmieszaj mnie, Jack. Wiesz, jak to by się skooczyło. Moje dziecko zniknęłoby w chwili, gdy pojawiłyby się listy. Nie chciałem ryzykowad, że znów ją stracę. Nie teraz, gdy jestem tam blisko. Kiedy pracowaliśmy nad tą cholerną operacją, o której nie możemy mówid, cholernie ciężko harowaliśmy, żeby wytrenowad Joeya Conrada na idealną maszynę do zabijania. Wreszcie miałem okazję sprawdzid go w akcji. Operacja Blackwash zakooczyła się sukcesem. 283 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Munson czuł krążącą w żyłach kofeinę, która go pobudzała. Głośno wypuścił powietrze. - Chcesz mi wmówid, że jestem za to odpowiedzialny, bo go szkoliłem? - Nie. Nie musisz byd z tym wszystkim łączony. Twoje nazwisko nie pojawia się w aktach Blashwash. Usunąłem je. Nikt nie wie, że byłeś w to zaangażowany. Tak jak nikt nie wie, że jesteś w B Movie Hell. - Więc po jaką cholerę tu jestem? - Bo Milena Fonseca dowiedziała się o ucieczce Conrada. Chciała iśd
286
z tym do mediów. Przekonałem ją, by pozwoliła ci się tym zająd, ale ona uparła się, żeby pojechad z tobą. Nie mogłem ci powiedzied, co się działo. Ani w biurze, ani przez służbowy telefon. To sprawa zupełnie pozabiurowa. - Powinieneś wysład mnie, a nie Joeya Conrada. Poradziłbym sobie. - Bez obrazy, Jack, ale już nie jesteś Liamem Neesonem. Jesteś pijakiem, więc nie wydawałeś mi się dobrym człowiekiem do ratowania mojej córki. Szukałem zabójcy z filmów Halloween. Jack dopił ostatki kawy. Czuł się znacznie lepiej niż po wymiotach. - Więc co mam teraz zrobid? - Skoro Fonseca nie żyje, nie musisz tam byd. Niech Joey Conrad się wszystkim zajmie. Możesz wrócid do domu. Zadbam, żebyś dostał jakąś kasę. Musisz tylko to przemilczed, tak jak ja to, że postrzeliłeś tamtą dziewczynę. - Dzięki za nic, Devon. – Munson się rozłączył. W jego umyśle po raz milionowy pojawił się obraz porywacza przystawiającego pistolet do głowy dziewczynki. Zadrżał i wyrzucił to z głowy. Musiał się skoncentrowad. Dobrze 284 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia pamiętał Marianne Pincent. Jako pięciolatka była piękną, zabawną dziewczynką, u której stóp leżał cały świat. Co on miałby zrobid, żeby pomóc ją odzyskad? Joey Conrad pewnie już ją uratował, przez co cała misja ratownicza wydawała się mściwa i abstrakcyjna. Gdy zastanawiał się, co zrobid, komórka w jego dłoni zaczęła wibrowad. Znów odezwali się Backstreet Boys. Odebrał, spodziewając się telefonu 287
zwrotnego od Pincenta. - Co? – warknął. Odezwał się chłopięcy głos: - Dzieo dobry, jest mama? Munson przerwał połączenie. Rzucił telefonem przez pomieszczenie. Uderzył w ścianę pod jednym z okien. Milena Fonseca miała dziecko. Może dwójkę, kto wie? Munson wiedział jednak, że te dzieciaki niebawem dowiedzą się o śmierci matki. Pomyślał o Marianne Pincent. Straciła matkę i siostrę, kiedy miała pięd lat. Straciła też ojca, ale z nim mogła się jeszcze zobaczyd. Odetchnął głęboko i sięgnął do kieszeni po butelkę rumu. Wyjął ją i odkręcił. Patrzył na nią, deliberując, czy się napid czy nie. W jego umyśle znów pojawił się obraz faceta trzymającego broo przy głowie dziewczyny. Miała tylko osiemnaście lat. Była przerażona. Porywacz, tłusty bandzior po czterdziestce, groził, że ją zastrzeli. I chyba zamierzał to zrobid. Więc Munson zrobił to, do czego był przyzwyczajony. Strzelił. Trafił dziewczynę w bok głowy. 285 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Drugi pocisk trafił porywacza między oczy i natychmiast go zabił. Munson nigdy nie zapomni, jak podbiegł do dziewczyny i wziął ją w ramiona, gdy wydawała ostatnie tchnienie. W dziewięddziesięciu dziewięciu przypadkach na sto trafiał porywacza za pierwszym razem. Dziewięddziesiąt dziewięd na sto. 288
Ale tamtego dnia przypadł jeden na stop przypadków, kiedy z jakiegoś powodu chybił. Od tamtej pory żył z tym błędem. Picie nie pomagało. Jego myśli wróciły do teraźniejszości. Wyobraził sobie kolejne wymioty, takie jak u Litgo, po wybiciu feralnego rumu. To nie było miłe. Położył butelkę rumu na ladzie i wyszeptał sobie taką obietnicę: Oddam Marianne Pincent ojcu. W ramach pokuty. 286 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Czterdzieści dwa Benny zatrzasnął drzwi żółtego samochodu. Wyjął komórkę z kieszeni i wybrał numer Bobrzego Pałacu. Gdy zbliżał rękę do ucha, palce mu drżały. Natychmiast rozległ się sygnał wywoławczy. Rozbrzmiał raz. Benny sądził, że ktoś natychmiast odbierze. Zadzwonił drugi raz. I trzeci. Potem czwarty. I piąty. Wciąż się powtarzał. Telefony w Bobrzym Pałacu odbierano natychmiast, chyba że było w nim dużo ludzi. Co się działo, do diabła? Rozłączył się i podszedł do radiowozu. Wskoczył do środka i wyrwał mikrofon CB radia z uchwytu. Teraz nie tylko ręce mu drżały. Całe jego ciało dygotało. Włączył odbiornik i wrzasnął do mikrofonu: 289
- Tu Benny. Niech ktoś się zgłosi! Czekał na odpowiedź. Komisariat chyba odbierze szybciej niż Bobrzy Pałac? Myślał o swoich wcześniejszych planach spędzenia wieczoru z żoną, przy winie. Będzie musiał to odłożyd. Po niedopuszczalnie długiej chwili przez radio odezwał się damski głos: - Witaj, Benny. Jak leci? - Przełącz mnie do komendanta O’Grady’ego. To pilne. - Uroczo. Nie masz nawet chwili, żeby… 287 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Jenny, przełączysz mnie, na miłośd boską? To ważne. Wiem, gdzie jest Czerwony Czub. - Pana komendanta nie ma, Benny. Jest na konferencji prasowej. Mogę coś jeszcze dla ciebie zrobid? Benny przez kilka sekund klął pod nosem. Musiał podjąd decyzję. Stwierdził, że lepiej będzie w jakikolwiek sposób pchnął sytuację z miejsca. - Jenny, skontaktuj się ze wszystkimi i powiedz, żeby natychmiast jechali do Mellencampa. - Jak do wszystkimi? - Normalnie. WSZYSTKIMI! - Co mam im powiedzied? - Że Czerwony Czub jest w Bobrzym Pałacu. Przebrał się za lekarza. - Skąd wiesz? Widziałeś go? - Znalazłem trupa doktora w aucie Czerwonego Czuba. Myślę, że ukradł 290
lekarzowi samochód i pojechał nim do Bobrzego Pałacu. - Okej. Gdzie jesteś? Co mam polecid reszcie? - Jestem milę od Mellencampa. Na pewno mnie nie miniecie. Stoję przy żółtym złomie, który zabójca ukradł dziś rano Hankowi Jacksonowi. - Mam polecid reszcie, żeby tam się z tobą spotkali? - Tak. Nietrudno mnie zauważyd. Jestem w samochodzie. Stoję po jednej stronie drogi, a ten zasrany żółto-czerwony dostawczy po drugiej. Ściągnij wszystkich w dziesięd minut. Tyle mogę poczekad. Później jadę do Bobrzego Pałacu. Jeśli ktoś przyjedzie później, niech tam się kieruje. Powiedz im, żeby 288 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia przygotowali się na rozróbę. Niech wezmą broo. Dużo broni. I amunicji. I przyślij wszystkich! - Chcesz wszystkie policyjne siły? - Chcę każdego, kto ma broo. I każdego, kto nie ma. Wszystkich. Czas zdjąd tego sukinsyna. - Jasne, Benny. Oddzwonię za minutę, kiedy będę coś wiedziała. Benny odwiesił CB radio na deskę rozdzielczą i jeszcze raz spróbował zadzwonid do Bobrzego Pałacu. Tak jak wcześniej, telefon dzwonił i dzwonił. Nikt nie odebrał. 289 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia 291
Czterdzieści trzy Baby odwróciła się ułamek sekundy przed tym, jak szef kuchni Reg głośno wrzasnął. Krzyczał jak cholera. Tasak Czerwonego Czuba ruszył do akcji. Gdy Baby odwróciła wzrok, próbowała nie słuchad dźwięków towarzyszących cięciu ciała Rega. Jeszcze nigdy z taką radością nie słuchała Sama i Dave’a śpiewających Hold On I’m Coming. Bez niech słyszałaby o wiele więcej ohydnych odgłosów przemocy. Wiedziała, że jako następna mogła spotkad się z ostrzem tasaka. Ostatnie pół godziny spędziła na próbach uwolnienia się z pęt, którymi związał ją Mack. Pięd minut wcześniej się poddała, ale od tamtej pory wiele się zmieniło. Wróciły jej siły. Każdą odrobinę pary wkładała w próby wyrwania się z więzów. Jednocześnie wykrzywiała usta na różne strony, by poluzowad znajdującą się na nich taśmę. Każde szarpnięcie i każdy ruch były bezużyteczne. Nie mogła uciec od tego, co spotkało Rega. Mogła odwrócid wzrok, a Sam i Dave mogli zagłuszad przerażające dźwięki, ale nic nie mogło powstrzymad krwi Rega od zachlapywania jej nóg i brzucha. W przeciwieostwie do poranka, gdy musiała wlad sobie do gardła syrop, teraz nie potrzebowała żadnych środków, by nabawid się mdłości. Nie mogła powstrzymad wymiotów. Modliła się, by ktoś przyszedł jej z pomocą. Mack Slasher był gdzieś na zewnątrz, tak jak jakieś pół tuzina dziewcząt, ale głośna muzyka lecąca z wieży skutecznie zagłuszała cichnące krzyki Rega, który błagał o litośd. 290 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: 292
Dusia Często słyszała opowieści o tym, że życie przelatywało ludziom przed oczami, kiedy myśleli, że zaraz umrą. Dziwnie się czuła. Świat rozmył się na obrzeżach. Nic nie wydawało się tak realne jak jeszcze chwilę wcześniej. Opadała w stan szoku. Na suficie nad głową zobaczyła wyobrażony ekran kinowy. Ujrzała na nim migające obrazy z jej przeszłości, jakby puszczone na ogromnym przyspieszeniu. Wyobrażenia matki i ojca. Wczesne Boże Narodzenie z prezentami pod ogromnym, zielonym iglakiem. Wspomnienia pierwszych dni w Bobrzym Pałacu. Widziała staruszkę, która opowiadała jej bajki do poduszki. Do jej ulubionych należały Roszpunka i Śpiąca królewna. Marzyła o rycerzu w lśniącej zbroi lub własnym przystojnym księciu, który pewnego dnia zabrałby ją z B Movie Hell. Jeśli rycerz albo książę zamierzał się pojawid, powinien się pospieszyd, ponieważ szybko kooczył jej się czas. Ekran kinowy nad jej głową zwinął się w cylinder i zniknął. Baby przestała się szamotad, poddała się losowi. Zalał ją dziwny spokój. Patrzyła prosto w sufit, jak podczas rzadkich wizyt lokalnego dentysty. Wytrzymaj to, co ma nadejśd, i skup się na suficie – to zawsze powtarzała jej Clarisse. Działało w przypadku dentysty i niektórych odrażających klientów. Obecnie wszystko było lepsze niż patrzenie na szczątki Rega albo człowieka, który go członkował. W miejscu, gdzie chwilę wcześniej był ekran kinowy, widziała cieo zamaskowanego człowieka z tasakiem, który siekał ciało. Piosenka Sama i Dave ‘a dotarła do punktu kulminacyjnego i uspokoiła się. To oznaczało koniec unicestwiania Rega. 291 293
Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Zabójca, Czerwony Czub, zamajaczył w polu widzenia Baby. Zamarła, kiedy zobaczyła nad głową jego maskę. U jego boku widziała tasak i mocno zaciśniętą wokół niego dłoo. Maska i broo były pokryte krwią. Tasak nią ociekał, gęstą i lepką, podobną do dżemu. Baby zastanawiała się, czy jej krew będzie wyglądad podobnie. Podszedł bliżej i spojrzał na nią z góry. Baby nie poruszała się. Nie wiedziała, dlaczego nie chciała wykonywad gwałtownych ruchów. Po prostu leżała, oddychała przez nos i ze wszystkich sił próbowała zachowad spokój. Zamaskowany typek na nią patrzył. Czekała, aż coś powie. Zaatakuje. Posieka ją na kawałki. Ale on się nie odezwał. Nic nie zrobił. Po wyjątkowo długiej i niezręcznej pauzie obróciła głowę, unikając gwałtownych ruchów. Spojrzała w oczy ukryte za maską. Ciszę przerwał głęboki głos Barry’ego White’a, który dobiegał z wieży. Sączył słowa „Jest mi tak dobrze”, pierwszy wers jego piosenki I’m Gonna Love You Just a Little Bit More1. Czerwony Czub płynnym ruchem opuścił tasak na łóżko. Baby krzyknęła zza taśmy i zamknęła oczy. To tyle. Ale nie. Zamiast nieopisanego bólu poczuła nagłą ulgę po lewej stronie. Jej ręka przysunęła się do ciała. Po chwili dotarło do niej, że tasak przeciął więzy, a nie jej skórę. Wciąż leżała bez ruchu, zastanawiając się, czy ten gest był zamierzony czy nie. 1 Ang. „Będę cię kochał jeszcze trochę mocniej”. 292 294
Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Kolejny ruch tasakiem uwolnił jej lewą nogę. Instynktownie przyciągnęła kolano do brzucha, byle dalej od tasaka. Spojrzała na przerażającą, zamaskowaną postad okrążającą łóżko. Przeciął już dwie z krępujących ją lin, ale i tak skrzywiła się, kiedy unosił tasak nad głowę, by rozciąd więzy trzymające prawą nogę. Nie zwracał na nią uwagi. Sięgnęła do taśmy na ustach i oderwała ją gwałtownie. Zapiekło, jak oczekiwała, ale nie było czasu na przejmowanie się drobiazgami. - Kim jesteś? – zapytała. Przerażająca zamaskowana postad przecięła sznur przy drugiej nodze i podniosła wzrok. - A ty wiesz, kim jesteś? – zapytał. Baby znów spojrzała na sufit. Wyobrażony ekran kinowy wyświetlił kolejne obrazy jej rodziców i choinki. Zmarszczyła brwi. - Nie pamiętam – przyznała, patrząc na rodziców. W głębi siebie czuła pustkę, której nie doświadczyła od dzieciostwa. - Nazywasz się Marianne Pincent. Jeszcze raz opuścił tasak, by uwolnid jej prawą rękę. Oderwała wzrok od sufitu i usiadła prosto, przyciągając kolana do piersi, by ukryd jak najwięcej swojego nagiego ciała. Przeczołgała się po łóżku, by dzielił ją od niego jak największy dystans. Nagle w pokoju zrobiło się zimno, zadrżała. Spojrzała na niego, licząc, że powie coś więcej na temat Marianne Pincent. Znała to imię. Kojarzyło jej się z dzieciostwem, chod bardzo słabo. 295
293 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Zdjął maskę i pokręcił głową, żeby rozrzucid gęste, brązowe włosy, które były pod nią upchnięte. Bez maski nie był tak groteskowy ani przerażający. Położył tasak na łóżku, brudząc różową pościel krwią. Przeciągnął ręką po włosach i nabrał powietrza. - Jestem Joey Conrad – powiedział. – Przysłał mnie twój ojciec. Mam cię zawieźd do domu. 294 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Czterdzieści cztery Munson położył telefon na desce rozdzielczej swojego mercedesa. Nastawił go tak, by odbierad na częstotliwości policyjnej. Dużo się tam mówiło. Odzywali się głównie policjanci, chod była też jakaś kobieta z tutejszego komisariatu. Chodziło o to, że Benny Stansfield żądał od wszystkich jazdy do Bobrzego Pałacu. Zarządził blokadę ulic i zamierzał przygotowad armię gliniarzy, by zmierzyd się z Czerwony Czubem w Bobrzym Pałacu. Munson widział w tym jedną zaletę. Gliniarze bardziej interesowali się zabiciem Joeya Conrada niż szukaniem jego i uniemożliwianiem mu wyjazdu z miasta. Odpalił samochód i włączył światła. Wokół nie było innych aut. Jeszcze raz spojrzał na jadłodajnię. Wszystkie światła wyłączone. Zostawił Candy na podłodze w kuchni, przywiązaną do nogi stołu i zakneblowaną szmatą. Źle się 296
czuł, zostawiając ją w takim stanie, ale pamiętał, że ona była w to wszystko zamieszana. Wzięła udział w tej maskaradzie, by ukryd Marianne Pincent. Sprzedałaby Munsona Regowi albo pierwszemu lepszemu klientowi knajpy. Poza tym, skoro Joey Conrad szalał na wolności, w jadłodajni było najbezpieczniej. Mieszkaocy B Movie Hell, którzy mieli szanse na przeżycie tej nocy, to ci, którzy postanowili zamknąd się w domach. Autostrada była cicha, ale oczekiwał, że niebawem pojawią się tłumy gliniarzy. Musiał zastanowid się, jak bezpiecznie było pozostad na drodze. Przerwał mu głos recepcjonistki z komisariatu. Zaskrzeczała przez odbiornik zrobiony z telefonu: 295 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Wzywam wszystkie jednostki. Czarny Mercedes odpowiadający opisowi samochodu Jacka Munsona został zauważony przed Przydrożnej Jadłodajni Alaska. Jest ktoś w okolicy? Jasna cholera. Męski głos odpowiedział niemal natychmiast. - Tu McGready. Ja i Simcock jesteśmy pół mili stamtąd. Jedziemy do Bobrzego Pałacu, ale możemy się zatrzymad i sprawdzid. Będziemy za kilka minut. - Dzięki, Ken. - Żaden problem. - Ken. 297
- No. - Jeśli zobaczysz Munsona… jeśli tam będzie, komendant każe go zastrzelid. Nie może wyjechad z B Movie Hell. - Rozumiem, Stephanie. Do późniejsza. Tak jak Munson podejrzewał i Pincent częściowo potwierdził, gliniarze na niego polowali. Był sam w B Movie Hell, a jego jedynym potencjalnym sojusznikiem był seryjny morderca w masce, którego stan psychiczny był zdecydowanie nieznany. Munson się uśmiechnął. Od lat nie czuł się tak żywy. Wyłączył światła. Jeśli policja szukała jego Mercedesa, nie mógł rzucad się w oczy. Opuścił parking i ruszył autostradą. Rozważał kradzież samochodu. Gliny szukały czarnego Mercedesa. Jazda z wyłączonymi światłami mogła uczynid go trudnym do wypatrzenia, ale mogła nie wystarczyd, by uniknąd 296 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia pościgu. Komis, z którego Czerwony Czub ukradł samochód, był już pewnie opuszczony, ale znajdował się kilka mil dalej. Za duże ryzyko. Poza tym, musiał jak najszybciej dotrzed do Bobrzego Pałacu. Tam skupiała się akcja. Ciężko uwierzyd, że Marianne Pincent mieszkała tu przez te wszystkie lata. Munson pamiętał wszystko, jakby wydarzyło się wczoraj. Pamiętał, że robił wszystko, by ją znaleźd. Przez jakiś czas faktycznie się przykładał, ale po sześciu miesiącach pozbawionych nowych śladów porzucił poszukiwania ducha. Pincent nie. Kurde, wydawało się, że nic innego nie robił. Wszyscy inni założyli, że dziewczyna z tak charakterystycznym znamieniem szybko się znajdzie. Nie pojawiła się przez kilka miesięcy, więc można było bezpiecznie 298
założyd, że już się nie znajdzie. Większośd wierzyła, że leży gdzieś pochowana w jakimś płytkim grobie. Właściwie wszyscy, poza jej ojcem. Przejechał w ciemności, bez świateł, jakieś dwie mile. Wreszcie dostrzegł jakieś oznaki życia. Przed sobą zobaczył połyskujące niebieskie i czerwone światła. W lusterku wstecznym ujrzał kolejne, które niemal w tej chwili się pojawiły. Syreny z przodu nie przemieszczały się. To musiała byd blokada Benny’ego Stansfielda. Dla Munsona był to znak, by opuścid autostradę. Zjechał z drogi w las i zniknął między drzewami. Zaraz potem minął go radiowóz z ryczącą syreną. Zaparkował w miejscu niewidocznym z drogi i wyłączył radio w telefonie. Wziął komórkę, sprawdził ilośd naboi w pistolecie i wysiadł z auta. 297 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Udało mu się uniknąd zauważenia przez obydwa radiowozu, ale nie miał jak minąd blokady. Będzie musiał ją okrążyd. A jeśli zamierzał dotrzed do Bobrzego Pałacu, musiał zrobid to pieszo. I szybko. Skradał sie przez gęstwinę w kierunku połyskujących niebieskich świateł. Starał się nie podchodzid zbyt blisko autostrady. Gdyby go dostrzeżono, zginąłby dośd szybko. „ Każe go zastrzelid” – tak wyraziła się ta suka z policyjnej radiostacji. Niebieskie światła nadal oświetlały nocne niebo, ale syreny świeżo przybyłego radiowozu zostały wyłączone. Nastał moment wspaniałej ciszy, który za szybko się skooczył. Munson usłyszał odgłosy otwierania i zamykania 299
drzwi samochodowych. Poruszał się ostrożnie, by uniknąd trzaskających gałązek. Dotarł do wielkiego drzewa, za którym mógł się ukryd i podsłuchad rozmowę. Początkowo słyszał tylko jakieś pierdółki, ale wreszcie wyłapał coś, co zwróciło jego uwagę. - Jedzie Randall. - Będzie wkurwiony – odpowiedział inny głos. – Jeszcze nie odebrał wolnej nocki. Faktycznie, Munson usłyszał kolejny nadjeżdżający samochód. Zza zakrętu wyłonił się metalowy, niebieski pikap. Sunął po autostradzie, grzechocząc i stukając. Kierowca zwolnił i zatrzymał się na poboczu, za dwoma radiowozami, niedaleko kryjówki Munsona. Ten próbował coś zobaczyd, ale nie chciał robid hałasu. Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. 298 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Pomiędzy drzewami zobaczył grubego starucha w sztruksowych ogrodniczkach i czerwonej koszuli, który wyskoczył na ziemię. To był Randall, w cywilu. - Co jest, Benny? – zapytał Randall. - Czerwony Czub jest w Bobrzym Pałacu – odpowiedział Benny. - To po cholerę tu stoicie? - Czekamy na wsparcie. Jedzie szturmówka. Załatwimy sukinsyna. - Chyba żartujesz – jęknął Randall. – Ten psychol zabije wszystkich, zanim tam dojedziecie. Pojadę przodem. Zastrzelę go swoim nowiutkim pistoletem. 300
- Nie mogę ci na to pozwolid, Randall. - Dlaczego nie? - Od pięciu minut próbuję się dodzwonid do Bobrzego Pałacu. Nikt nie odbiera. Pewnie już panuje tam chaos. - Walid to, Benny. Tym bardziej muszę jechad! Facet zeszłej nocy zabił mi partnera, a dziś załatwił jeszcze kilku moich kolegów. Nie mogę tu siedzied i czekad, aż wy się naradzicie. Puśd mnie. Jestem w nastroju do zdjęcia seryjnego mordercy. - Na litośd boską, uspokój się, Randall. - To ty się uspokój, Benny. Teraz nie jestem policjantem. Jestem cywilem. - Jezu! Można byd jeszcze bardziej cliché? - Tak. Zawsze trzymałem się zasad, robiłem wszystko według książki. Ale już koniec. Od teraz będę gliniarzem żyjącym na krawędzi. Jeśli komendant 299 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia wezwie mnie rano do biura, to pójdę. Od teraz będę grał na własnych zasadach. - Piłeś, prawda? - Całe popołudnie. - I oglądałeś Zabójczą broo, jak sądzę. - Trochę. I Szklaną pułapkę. Do dyskusji włączył się kolejny gliniarz: 301
- Benny, radzę go puścid. Randall to twardziel. Jeśli chce jechad przed nami, nie powinniśmy mu robid problemów. Benny, Randall i reszta dyskutowała, czy ten drugi powinien pojechad przodem do Bobrzego Pałacu. Munson skorzystał z okazji i wyszedł z lasu, trzymając się blisko pikapa. Cicho się na niego wciągnął i wtoczył na pakę. Wylądował na czymś miękkim i zniknął z pola widzenia. Położył się płasko na plecach, wpatrzył w gwiazdy i wsłuchał w koocówkę rozmowy. - Okej, Randall. Jedziesz przodem. Ja jeszcze raz spróbuję zadzwonid do Mellencampa i uprzedzę go, co się kroi. O ile żyje. - Dobra. Zrób tak. Widzimy się na miejscu – odparł Randall. Munson słyszał chrzęst butów gliniarza na kamyczkach na poboczu. Podszedł do pikapa. Wsiadł i zamknął za sobą drzwi. Wymruczał jeszcze kilka wyświechtanych tekstów z filmów akcji lat osiemdziesiątych, po czym odpalił silnik. Niebawem jechał beztrosko autostradą ku Bobrzemu Pałacowi, a Munson załapał się na tę przejażdżkę jako pasażer na gapę. 300 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Czterdzieści pięć Clarisse była naga od pasa w dół i nachylała się nad kontuarem recepcyjnym w Grzesznym Saloniku. Mack Slasher stał za nią ze spodniami wokół kostek. Silvio Mellencamp dał mu dziesięciominutową przerwę i powiedział, że może wziąd tę dziewczynę, którą zechce. Niestety, zawsze chciał ją. I zawsze od tyłu, na biurku. Mocno trzymała się blatu, a łokciami podtrzymywała niektóre notesy 302
i artykuły papiernicze (przeważnie kooczyły na podłodze z powodu energicznych pchnięd Macka). Nie dysponował żadnym rytmem, seksualnymi technikami ani wyobraźnią, znał tylko przemoc i ruchy w przód i tył. Więc kiedy uderzał ją w biodra podczas seksu, biurko mocno się trzęsło. Odkąd zerwał z niej bieliznę i rzucił ją gdzieś za siebie, telefon na biurku ani na chwilę nie cichł. Naliczyła już sześd połączeo. Pan Mellencamp nie lubił, kiedy nie odbierała, ale skoro to przez niego posuwał ją człowiek będący jego prawą ręką, czuł się usprawiedliwiona. Minęło ich kilka innych dziewczyn, które zignorowały dzwoniący telefon. Wiadomym było, że kiedy Mack pieprzył Clarisse na biurku (co zdarzało się często), nie dochodził, jeśli ktoś przy nim gadał. Więc odebranie i prowadzenie rozmowy telefonicznej tuż obok niego mogłoby wytrącid go z rytmu. - Ktoś chyba bardzo chce się tu dodzwonid, Mack – powiedziała Clarisse przez zaciśnięte zęby. Złapała zszywacz, nim spadł z biurka. 301 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Zamknij się – warknął Mack. – Prawie skooczyłem. Nie dekoncentruj mnie. - To się pospiesz. Zdolności Macka, jak zwykle, nie dały Clarissie zbyt wiele. Udając orgazm, myślała o Baby. Rozniosło się, że doktor już przyjechał, był w jej pokoju i przeprowadzał zabieg. Mack nie chciał o tym mówid, ale z pokoju 303
Baby dobiegał straszny jazgot. Kilka dziewczyn podeszło bliżej, próbując coś usłyszed. Z pokoju wydobywała się tylko głośna muzyka. Z miejsca, w którym Clarisse dociskała twarz do biurka, ciężko było poznad piosenkę. Na pewno nie słyszała żadnych wrzasków Baby, ale to nie znaczyło, że ich nie było. Po prostu muzyka była cholernie głośna. Piosenka, która tak ryczała (i dekoncentrowała Macka), wreszcie się skooczyła. W recepcji zapanowała cisza. Kiedy nic mu nie przeszkadzało, Mackowi udało się wytrysnąd. Odetchnął z ulgą. - Dobra. Skooczyłem – powiedział tryumfalnie i podciągnął spodnie. Klepnął Clarisse w tyłek, jak zawsze, po czym pocałował ją w ucho. Wargi miał pokryte własną śliną. Zostawiły na małżowinie Clarisse zimny, lepki ślad. – Będę na górze, gdybyś mnie potrzebowała – dodał, zapinając spodnie. Widzimy się później. Przeszedł do windy znajdującej się niedaleko kontuaru. Clarisse kilka sekund łapała oddech. Pozostała we wcześniejszej pozycji, pochylona nad biurkiem, ze zszywaczem w jednej ręce i dziurkaczem w drugiej. Kiedy usłyszała piśnięcie oznaczające otworzenie drzwi windy, wyprostowała się 302 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia i poukładała przedmioty na biurku. Mack wszedł do windy i pojechał na jego z wyższych pięter. Kiedy wszystkie przedmioty z biurka wróciły na właściwie miejsca, rozejrzała się za swoją bielizną. Za kontuarem recepcji siedziała zwykle półnago lub praktycznie nago. Najczęściej nosiła stanik i stringi. Wciąż miała 304
na sobie biustonosz, ale Mack rzucił gdzieś stringi i istniało prawdopodobieostwo, że będzie ich szukad nawet pięd minut. W przeszłości znajdowała majtki na abażurach, w doniczkach, raz nawet na łysinie jakiegoś klienta. Nie odeszła daleko, gdy ponownie rozległ się sygnał telefonu. Umilkł mniej więcej wtedy, kiedy Mack opróżnił jaja. Clarisse westchnęła. Ktoś naprawdę chciał się do niej dodzwonid. Poszukiwania stringów musiały poczekad. Podniosła słuchawkę. - Bobrzy Pałac. - Clarisse? To ty? - Tak. - Mówi Benny Stansield. Połącz mnie z Silviem, w tej chwili. - O co chodzi? - Macie u siebie lekarza. - Wiem. Jest u Baby. - Clarisse, to nie lekarz. Doktor nie żyje. Macie tam Czerwonego Czuba. - Co? - Przełącz mnie do Silvia i wypierdalaj stamtąd! 303 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Czterdzieści sześć Silvio Mellencamp wreszcie się odprężył. Rozsiadł się w fotelu za biurkiem, z cygarem w jednej ręce i do połowy pełną szklanką whisky 305
w drugiej. Zamknął oczy. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. I, jak zwykle, zadzwonił telefon. Westchnął i odłożył szklankę koniaku na biurko. - Ani minuty spokoju – mruknął do siebie. Nie otwierał oczu, tylko sunął ręką po blacie, aż odnalazł telefon. Podniósł słuchawkę i przyłożył do ucha. - Silvio. - Cześd, Silvio. Mówi Benny. Wszystko w porządku? Mellencamp otworzył oczy. - Kto powiedział, że możesz przestad ssad? – warknął. - Słucham? – bąknął Benny. - Nie do ciebie, Benny. Mówiłem do Seleny. – Pod jego biurkiem, na czworakach, znajdowała się Selena, jedna z dziewcząt z Grzesznego Saloniku. Była nowa i nie znała zasad robienia szefowi loda. - Przepraszam – odpowiedziała. Pomasowała lekko jego jaja, po czym znów objęła kutasa ustami. - Masakra – powiedział Mellencamp. – W tych czasach ciężko znaleźd dobrych pracowników, Benny. - Silvio, słuchaj, jest u ciebie Czerwony Czub. 304 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Co? – Mellencamp zerknął w dół, żeby sprawdzid, czy jego chuj wciąż był w ustach Seleny. Na szczęście był. – O czym ty mówisz? - Ten doktor, który miał przyjechad do Baby, nie żyje. Znalazłem go 306
w samochodzie. Zabił go, i teraz udaje, Czerwony Czub. Jest teraz u ciebie w budynku. - Jasna cholera. – Mellencamp wyczuwał po głosie, że Benny nie żartował. Gliniarz wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. – Jedziecie tu? - Niedługo pojedziemy – odpowiedział Benny. – Czekam na szturmówkę. Randall już do ciebie jedzie, ale póki co trzymaj się z dala od lekarza! Zanim Mellencamp zdążył udzielid odpowiedzi, drzwi do jego biura się otworzyły. Wpadł przez nie Mack z szerokim uśmiechem na twarzy. - Cześd, szefie – powiedział. - Mack. Benny mówi, że lekarz nie żyje. Mack zmarszczył brwi. - Nie. Przed momentem wpuściłem go z Regiem do pokoju Baby. Wyglądał zdrowo. - To nie był lekarz. No naprawdę, kto kazał ci przestad ssad? - Co? - Mówiłem do Seleny. - Och. Selena radośnie odezwała się spod biurka: - Hejka, Mack. 305 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Cześd, Selena. Jak leci? 307
Mellencamp zaciągnął się cygarem, po czym odłożył je na popielniczkę leżącą na biurku i wolną ręką wsunął głowę Seleny w miejsce, w którym powinna się znajdowad. - Mack, zbierz wszystkich w pokoju Baby. Doktor, który tu przyjechał, to udawacz. Doktor Chandler to Czerwony Czub. Wyślij tam wszystkich i zabijcie sukinsyna. - Doktor jest kim? Czerwonym Czubem? - Tak. To on zabił dziś pół miasta. Złaź tam i zastrzel go, albo skręd mu kark, cokolwiek. Przekaż to interkomem. Mack wreszcie pojął, co się działo. Podszedł do lakierowanej szafki pod telewizorem. Był tam interkom z mikrofonem, którego Mellencamp używał, by ściągnąd do siebie dziewczynę, której nie mógł znaleźd. Urządzenie łączyło się ze wszystkimi głośnikami w budynku. Mack uniósł mikrofon, włączył go i oznajmił całemu Bobrzemu Pałacowi: - Mówi Mack. Mam ważny komunikat od pana Silvia. Wszyscy strażnicy mają natychmiast udad się do Grzesznego Saloniku. W pokoju Baby jest Czerwony Czub. Przebrał się za doktora. Jeśli go zobaczycie, strzelajcie bez rozkazu. Tak, żeby zabid. Mellencamp mu przerwał: - Przypomnij o stówie nagrody! - Och, właśnie, pamiętajcie, że dla osoby, która zabije Czerwonego Czuba, przewidziano sto tysięcy nagrody. 306 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia 308
- Dobrze – powiedział Mellencamp. – Idź tam i zabij sukinsyna. Zadzwoo, kiedy to załatwicie. Mack przytaknął i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Mellencamp podniósł cygaro z popielniczki i ponownie odezwał się do telefonu: - Słyszałeś, Benny? Wszystko pod kontrolą. Załatwimy skurwiela za kilka minut. - I tak przyślę szturmowców. - Dzięki, Benny. Mellencamp odłożył słuchawkę. Podniósł szklankę z koniakiem i upił nieco. - Wszystko w porządku? – usłyszał pytanie Seleny. - Och do jasnej cholery! – wrzasnął i wstał. – Idź i przyprowadź tu Jasmine, jasne? I powiedz jej, żeby przyniosła jogurt. I rękawicę kuchenną. 307 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Czterdzieści siedem Bez maski Joey Conrad wyglądał normalnie. Baby nie bała się go, kiedy tak wyglądał, ale by opuścid Bobrzy Pałac w jednym kawałku potrzebowała mordercy w masce, czerwonej skórzanej kurtce i czarnych dżinsach. Nie faceta w zmiętych spodniach, paskudnej niebieskiej koszuli, z brązową skórzaną teczką. Rzucił jej rozkaz. Głos mu się nie zmienił, nadal był agresywny i pewny. - Daję ci dwie minuty na zmycie krwi i minutę na ubranie. Potem się stąd 309
wynosimy – powiedział. Baby spojrzała na ślady krwi Rega, który pokrywały całe jej ciało. Nie było jej dużo, większośd krwi wylądowała na łóżku. Ale i tak chciała się jej pozbyd. Jak najprędzej. Pobiegła do łazienki i wskoczyła pod prysznic. Woda była lodowata, ale nie chciała czekad, by się nagrzała. Chciała uciec z Bobrzego Pałacu tak szybko, jak to tylko możliwe. Nie chciała myśled o tym, że towarzyszyłby jej psychol. Ucieczka to ucieczka. Szorowała energicznie. Chciała pozbyd się nie tylko krwi Rega, ale też jego zapachu. Smrodu tego całego miejsca. Patrząc na krew znikającą w odpływie, liczyła, że będzie to ostatni prysznic, jaki będzie brad w Bobrzym Pałacu. Kiedy upewniła się, że zmyła z siebie wszystkie ślady Rega, wyskoczyła z kabiny i wzięła różowy ręcznik z wieszaka. Minęło trzydzieści sekund, nim się wytarła i wbiegła z powrotem do pokoju. 308 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Powitał ją widok Joeya Conrada zakładającego czerwoną skórzaną kurtkę na czarny T-shirt. Teczka, która służyła mu za rekwizyt, leżała na łóżku. Została opróżniona, ale nigdzie nie było stetoskopu. Walizka miała w sobie tylko ubrania i broo Czerwonego Czuba. Baby zaczęła przeglądad szuflady, jednocześnie obserwując go w lustrze powieszonym nad komodą. Wokół ramion miał pasek z brązowej skóry, a na nim sporo schowków na różnego rodzaju broo. Skooczył zakładad kurtkę, 310
zanim rozpoznała którąkolwiek z tych broni. Kiedy wyjmowała czerwoną koszulkę bez rękawów i dżinsy, zobaczyła, że podniósł z łóżka gumową maskę. Nasunął ją na głowę i poprawił, żeby móc patrzyd przez otwory na oczy. Maska była ohydna jak zwykle, chod wiedziała, że kryjący się pod nią człowiek był jej sojusznikiem i jedyną szansą na opuszczenie B Movie Hell. - Masz jeszcze minutę – powiedział. Podniosła trampki z miejsca, w które wcześniej rzucił je Mack. Ręka wciąż bolała od rany postrzałowej, ale dzięki adrenalinie była pewna, że nie będzie miała takich problemów z założeniem i zawiązaniem butów, jak wcześniej. Kiedy je wkładała, usłyszała głośny trzask. Głośniki rozwieszone w kątach pokoju, te same, które wcześniej ryczały głośną muzyką, nagle ożył. Wiedziała, co to oznaczało. Ogłoszenie od Silvia Mellencampa. Jego biuro łączyło się ze wszystkimi pokojami w budynku. Po trzasku odezwał się Mack: 309 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Mówi Mack. Mam ważny komunikat od pana Silvia. Wszyscy strażnicy mają natychmiast udad się do Grzesznego Saloniku. W pokoju Baby jest Czerwony Czub. Przebrał się za doktora. Jeśli go zobaczycie, strzelajcie bez rozkazu. Tak, żeby zabid. Baby siedziała na skraju łóżka, wiążąc trampki. Jeszcze raz zerknęła w lustro nad komodą. Nikczemnie uśmiechnięta maska jej wybawcy 311
odwzajemniała spojrzenie. - Straciliśmy element zaskoczenia – powiedział. – Już nie musisz się spieszyd. Zanim zdążyła odpowiedzied, z głośników znów dobiegł głos Macka: - Och, właśnie, pamiętajcie, że dla osoby, która zabije Czerwonego Czuba, przewidziano sto tysięcy nagrody. Baby znów zaczęła się bad. Wydawało się, że nie mieli szans na opuszczenie jej pokoju, o budynku nie mówiąc. - Zabiją cię! – powiedziała. – Są ich setki, mają broo. Zabiją nas. - Nie zabiją. Po prostu padł mój pierwszy plan ucieczki. Tyle. - O nie. Jaki to był plan? - Mieliśmy pobiec do wyjścia, a ja zabiłbym każdego, kto by nam przeszkadzał. Teraz nie damy rady. Baby nie potrafiła ukryd zmartwienia. Wiedziała, do czego byli zdolni Mack i jego ludzie. - Więc co zrobimy teraz? – zapytała. - Plan B. 310 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Jaki jest plan B? - Wyjdziemy powoli, a ja zabiję wszystkich. Baby przestała wiązad trampki. - Poważnie? - Poważnie. 312
Baby pomyślała o swoich koleżankach z Bobrzego Pałacu. Nie było ich dużo, ale znalazłoby się kilka, na przykład Chardonnay. - Nie musisz zabijad dziewczyn – powiedziała. – Nie są groźne. To moje przyjaciółki. - Okej, nie będę zabijał dziewczyn. Chyba że będą uzbrojone. - Super. Ulżyło jej. Z barków spadł jej ogromny ciężar. Nie podobało jej się zabijanie kogokolwiek, ale z niektórymi zgonami byłoby łatwiej się pogodzid, niż z innymi. - Mogę szybko zebrad kilka rzeczy? – zapytała. - Jak mówiłem, nie musisz się spieszyd. - To zajmie minutkę. Baby skooczyła wiązanie sznurowadeł i zeskoczyła z łóżka. Wzięła eyeliner i błyszczyk z toaletki i wrzuciła je do różowej torebki, którą zarzuciła na ramię. Wyjmowała płytę z Dirty Dancing z odtwarzacza, kiedy do jej drzwi ktoś załomotał. Odwróciła się ze zdziwieniem. Drzwi otworzyły się i do środka wpadło dwóch ochroniarzy. Czerwony Czub się ich spodziewał. Jednego uderzył w twarz, posyłając go na ścianę. To 311 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia zaskoczyło drugiego. Zanim się otrząsnął, jeden z butów Czerwonego Czuba z ogromną siłą wylądował na jego prawym kolanie. Baby usłyszała trzask pękającego kolana. Przypominał odgłos przełamywanego drewnianego 313
konara. Czerwony Czub złapał kontuzjowanego za głowę i uderzył jego twarzą w ścianę. Prawie w tej samej chwili trzeci facet wpadł do pokoju. Spotkał się z pięścią Czuba, tak jak pierwszy. Baby nie liczyła, ale wszyscy trzej zostali znokautowani w niecałe pięd sekund. Czerwony Czub zaciągnął tego ostatniego w głąb pokoju i zamknął za nim drzwi. Cała trójka leżała w kupie na podłodze. - Wow – powiedziała Baby, niespecjalnie głośno. – Nie żyją? - Tak. Musiałam ich szybko załatwid, więc zastosowałem technikę Hallenbacka. - To co jest technika Hellenbacka? - Wbicie nosa do mózgu. Śmierd na miejscu. Na wyjątkowe okazje. Gotowa do wyjścia? Baby wsunęła DVD z Dirty Dancingiem do torebki i jeszcze raz rozejrzała się po pokoju. Mieszkała w tym miejscu, odkąd pamiętała. Nie wiązała z nim żadnych przyjemnych wspomnieo, dopóki nie zobaczyła płytki ze ścieżką dźwiękową z Dirty Dancing, która leżała na wieży, obok otwartego pudełka po składance, którą wybrał Reg. Nie było sensu brad DVD bez krążka z muzyką. Podbiegła, wzięła przedmiot i wsunęła go do torebki. - Chyba mam wszystko. - Okej. Trzymaj się blisko mnie. W ten sposób mogę cię chronid. 312 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - A jeśli coś się stanie i się rozdzielimy? - Idź tam, gdzie będziesz słyszed muzykę. Uwielbiam zabijad przy muzyce. 314
Znajdziesz muzykę, znajdziesz mnie. - Okej. Ale wiesz, że niektórzy ochroniarze są uzbrojeni, prawda? Widziałam przedtem kilku. Mają pistolety. Czerwony Czub położył rękę na drzwiach i przygotował się do ich otwarcia. Wcześniej jednak wskazał swoją maskę i powiedział: - Niech ten uśmiech cię nie oszuka. Nie jestem tak miły, na jakiego wyglądam. 313 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Czterdzieści osiem Jazda na pace pikapa Randalla była bardzo wyboista. Co najmniej raz całe ciało Munsona znalazło się w powietrzu. Czasami bał się, że Randall wypatrzy go w lusterku wstecznym. Cały wypity przez dzieo alkohol teraz sprawiał, że czuł się odwodniony. Żołądek też niezbyt dobrze radził sobie z nieustannym podskakiwaniem. Kubek mocnej kawy, którym raczył się w Alasce, zdziałał cuda, ale teraz przedzierał się przez jego organizm i robił rewoltę w brzuchu. W prawej ręce mocno ściskał pistolet. Był gotów wymierzyd z niego w każdego niechcianego podglądacza, który ośmieliłby się zerknąd do przyczepy. Pikap zatrzymał się po niedługiej jeździe. Munson nie odważył się podnieśd głowy, by sprawdzid, gdzie się znaleźli. Wpatrzył się w niebo i próbował wyłapad jakieś dźwięki. 315
- Hej, Randall – powiedział męski głos. – Otworzę ci bramę. Wjeżdżaj. Randall wychylił się przez okno i odkrzyknął: - Policja już jedzie, Ned. Dowiedzieliśmy się, że Czerwony Czub pojawił się tu wcześniej przebrany za lekarza. Wpuszczałeś go? - Żartujesz sobie? - Nie. Widziałeś doktora? - Tak. Wpuściłem go jakieś pół godziny temu. - Czyli wpuściłeś Czerwonego Czuba! - Kurwa. Jak to, kurwa? 314 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - No właśnie, jak to, kurwa! Benny próbował się do was dodzwonid i was ostrzec, ale nikt nie odbierał. Słyszałeś coś ze środka? - Na przykład co? - Ludzi krojonych tasakiem. A jak ci się wydaje? - Nie. Nic nie słyszałem. Zawiadomię Macka. Och, czekaj. – Munson usłyszał trzask budzącej się krótkofalówki. Nie dosłyszał, co zostało przez nią powiedziane, ale chyba działo się coś poważnego. Jeśli Joey Conrad naprawdę był w tym budynku, chyba zdecydował się zrzucid przebranie i zaczął siekad ochroniarzy. – Okej, Randall – krzyknął Ned. – Otwieram bramę. Ale lepiej pójdę z tobą. Sprawa wydaje się poważna. Munson usłyszał szum otwieranej elektrycznie bramy. Obrócił się na brzuch. Modlił się, żeby Ned – kimkolwiek był – wsiadł do przodu, obok Randalla, a nie na przyczepę. Nadzieje szybko zniknęły. Usłyszał Randalla, 316
który wychylił się z okna. - Wskakuj na pakę – krzyknął do Neda. Kurwa. Auto przetoczyło się kilka stóp do przodu, nim Munson zobaczył dwie ręce pojawiające się na szczycie ścianki przyczepy, niedaleko jego głowy. Zaraz po nich zobaczył mizerną twarz faceta po trzydziestce, z rozwichrzonymi brązowymi włosami. W ciemności nie zauważył leżącego tuż przed nim Munsona. Podciągnął się na ściankę i przerzucił jedną nogę. Zauważył agenta dopiero wtedy, kiedy znalazł się z nim niemal twarzą w twarz. Wylądował na boku na naczepie. Szeroko otworzył oczy, kiedy 315 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia zobaczył innego faceta, który już tam leżał. Zapanowała niezręczna chwila, w której patrzyli na siebie bez ruchu. Moment szybko się skooczył, samochód ruszył w przód i podskoczył na muldzie. Gdy wylądował, Munson strzelił z pistoletu. Pocisk nie leciał długo. Pokonał niecałe dwadzieścia pięd centymetrów, nim zagłębił się w piersi Neda. Munson czuł, że powinien przeprosid, ale wiedział, że był to ostatni z wielu parszywych uczynków, którymi poczęstował dziś spotkanych ludzi. Mina faceta natychmiast się zmieniła. Mięśnie zwiotczały. Wyglądał na zniesmaczonego, jakby otworzył gwiazdkowy prezent i znalazł w nim martwego szczuta. Sekundę później wypuścił z płuc ostatni oddech. Jego twarz uderzyła w dno przyczepy. 317
Randall dał po hamulcach. - Jasna cholera! Co to było? – krzyknął i wyjrzał przez okno po swojej stronie, szukając źródła hałasu. – Złapałem gumę? Munson nie tracił czasu. Obrócił się i podniósł na kolana. Wymierzył z broni w głowę Randalla. Gliniarz po służbie najpierw zobaczył lufę pistoletu, potem podniósł wzrok i ujrzał za nią twarz Munsona. - To nie twój najlepszy dzieo – zauważył Munson. Randall nie miał okazji odpowiedzied. Munson ponownie wypalił. Nie strzelał z dużej odległości ale cieszył się, że wciąż trafiał w cel. Od dawna nie strzelał w złości, więc dobrze było wiedzied, że jego umiejętności nie zardzewiały. Pocisk trafił Randalla między oczy. Jego głowa odchyliła się w tył, 316 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia z tyłu czaszki trysnęła krew. Dwie sekundy później jego martwe ciało opadło na fotel, a przez okno wychylały się tylko resztki głowy. Munson zeskoczył z przyczepy. Za sobą zobaczył ogromną elektryczną bramę, przez którą właśnie przejechali. Znajdował się na terenie Bobrzego Pałacu. Główny budynek znajdował się przed nim, na koocu żwirowego podjazdu. Przez główne wejście wchodziło do niego kilku ochroniarzy ubranych na czarno. Niestety, zamknęli za sobą drzwi. Munson zdjął marynarkę i rzucił ją na przyczepę. Nie miał czarnego Tshirta jak inni ochroniarze, ale nosił czarną koszulkę z długim rękawem, więc mógł się wtopid w tłum. I swobodnie się przemieszczad. Przed chwilą dwukrotnie strzelił z broni, nie miał zbyt dużo czasu. 318
Skulił się i pospieszył do wejścia z przygotowanym pistoletem. Podchodząc do ogromnych, dębowych drzwi, zastanawiał się, jak wejdzie do środka. Wyszedł po dwóch schodach i pociągnął za klamkę. Wrota się nie otworzyły. Były zamknięte od środka. Kurwa. Munson cofnął się o kilka kroków. Rozważał okrążenie budynku i znalezienie innej drogi, kiedy powietrze wypełnił odgłos wystrzału. W Bobrzym Pałacu doszło do poważnej strzelaniny. Z mnóstwem krzyków. 317 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Czterdzieści dziewięć Baby wyszła z pokoju za Czerwonym Czubem. Poszli korytarzem ku kontuarowi Clarisse. Wokół nich było pandemonium. Dziewczyny biegały z krzykiem, drzwi trzaskały. Z jednego z pokoi ryczała muzyka. Baby rozpoznała piosenkę. Był to Cry of the Celts1 z musicalu Lord of the Dance2 Michaela Flatleya. Słyszała to już dziesiątki razy. Nigdy jej się nie podobało. Przed nimi, za kontuarem recepcji, znajdowała się Clarisse. Była obrócona tyłem do nich. Pochylała się i szukała czegoś w doniczce. Nie miała na sobie majtek. Baby próbowała nie patrzyd na jej goły tyłek sterczący w powietrzu. Powinna przyglądad się innym rzeczom. I słuchad. Najwyraźniejsze były odgłosy ochroniarzy zbiegających po schodach, które znajdowały się tuż obok doniczki, którą przeszukiwała Clarisse. Klekot ich buciorów na stopniach był denerwujący. Przypominał stado bizonów. 319
Baby trzymała się za Czerwonym Czubem, jedną rękę delikatnie przyciskając do jego pleców. Wolała mied go w zasięgu ręki. Uznała, że to najbezpieczniejsze miejsce. Przyklęknął na jedno kolano i włożył obydwie ręce pod kurtkę. Wyjął stamtąd dwa pistolety. Strasznie duże, jak oceniła kuląca się za nim Baby. Było w nim coś, co dodawało jej pewności siebie. Ochroniarze Mellencampa mieli znaczną przewagę liczebną. Logicznie rzecz ujmując, ucieczka z Bobrzego Pałacu nie była możliwa, ale Baby miała własnego seryjnego mordercę. Rycerza, może nie w lśniącej zbroi i nie na 1 Ang. „Krzyk Celtów” 2 Ang. „Władca taoca” 318 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia koniu, ale w masce. Nie mogła nie myśled, trochę niedorzecznie, że był cholernie niesamowity. I jej. - Zastrzelisz ich wszystkich? – zapytała, kiedy łomot zbiegających ochroniarzy stał się głośniejszy. - Kiedy przyjdzie czas – odpowiedział, mierząc z broni w schody. - Czyli kiedy? - Teraz. Kiedy ujrzeli kolana zbliżających się ochroniarzy, zaczął strzelad z obydwu wielgachnych pistoletów. Baby zasłoniła uszy rękami i patrzyła z podziwem, jak siedem czy osiem par nóg popękało na części, gdy uderzyła w nie kanonada pocisków. Kilku nieszczęsnych facetów stoczyła się ze schodów. Odbijali się i toczyli na dół, gdzie lądowali na stercie. Clarisse wciąż 320
wystawiała dupę w powietrze. Tyle że teraz miała jeszcze palce w uszach. Kiedy ostrzał się zakooczył, wyjęła palce i wstała. Odwróciła się. Zobaczyła Baby kryjącą się za zamaskowanym zabójcą i zerkającą zza jego czerwonego czuba na masakrę. Clarisse opadła szczęka. Gapiła się na nich kilka sekund, po czym doszła do siebie. Czegokolwiek Clarisse szukała w doniczce (Baby założyła, że były to majtki), szybko sobie odpuściła. Puściła się biegiem. W panice próbowała wybiec po schodach, ale zahaczyła nogą o jednego z martwych ochroniarzy. Potknęła się i wylądowała na stercie trupów. Kiedy próbowała się podnieśd, zaserwowała im kolejny niechciany widok na swój tyłek. Niebawem stanęła na nogach i uciekła po schodach, krzycząc ze wszystkich sił. 319 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Czerwony Czub wstał. - Tędy – powiedział i skierował się w korytarz prowadzący do wind. Baby poszła za nim, próbując trzymad się w zasięgu ręki i ukryd za jego barczystą sylwetką. Kiedy dotarli do windy, nacisnął przycisk na ścianie, żeby ją przywoład. Baby usłyszała za plecami czyjś głos. - Tam są! Nim Baby zdążyła zareagowad, otoczyło ją ramię Joeya Conrada. Przeniósł ją za siebie i stanął twarzą w twarz z tym kimś, kto krzyknął. - Pochyl się – powiedział. Wymierzył pistolety w dół korytarza i otworzył ogieo. Baby skuliła się za 321
nim i zasłoniła uszy rękami. Ostatnia salwa niemal ją ogłuszyła. Nie miała zamiaru jeszcze raz tego słuchad z tak bliskiego dystansu. Zamknęła oczy i czekała na zakooczenie ostrzału. Hałas trwał pięd czy sześd sekund, po czym znów zapanowała cisza. Uchyliła oczy i spojrzała na korytarz. Pomiędzy obłokami dymu zobaczyła kolejnych martwych ochroniarzy. Usłyszała, że Czerwony Czub odłożył pistolety do kabur. Pisnęła winda. Odwróciła się i zobaczyła rozsuwające się drzwi. Kareta nadjechała. Ale nie była pusta. W środku znajdował się ogromny facet. Baby zamarła i spojrzała w górę. Potężna sylwetka Macka wytoczyła się z windy. Chciała krzyknąd, żeby ostrzec swojego zamaskowanego wybawcę, ale było za późno. Mack od tyłu otoczył ramieniem szyję Czerwonego Czuba. We dwóch zatoczyli się do windy. Baby patrzyła z przerażeniem, jak wielkie łapska Macka 320 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia zaciskały się wokół szyi Czuba i miotnęły nim o ścianę windy. Drzwi zasunęły się nagle, odbierając jej dalszy podgląd i ponownie zostawiając ją samą w korytarzu Grzesznego Saloniku. Ekran nad windą informował, że jechała z powrotem do góry. Plan ucieczki nagle się rozsypał. Nie wiedziała, co zrobid. Czekad na powrót windy czy pobiec schodami? Znajdź muzykę. Był to chyba najgorszy z możliwych pomysłów, ale właśnie to rozkazano jej zrobid w przypadku oddzielenia od Joeya Conrada. Cry of the Celts leciało 322
w jednym z pokoi w pobliżu konturu Clarisse. Baby obróciła się i pobiegła ku niemu, nie wiedząc, na co tak właściwie liczyła. 321 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Pięćdziesiąt Munson zerknął przez jedno z okien na przedniej ścianie do Bobrzego Pałacu. W środku zobaczył spory hol recepcyjny, na którego koocu znajdowały się podwójne drzwi. Jakaś postad padła przez nie do holu. Kobieta zmierzała do głównego wejścia i darła się w niebogłosy. Mógłby ją uściskad, ponieważ pojawiła się w samą porę. Otworzyła drzwi i wybiegła przez nie, po czym pomknęła w dół kilku stopni. Munson ruszył, by ją zatrzymad. Uderzyła w jego pierś i spojrzała na niego. Wrzasnęła mu prosto w twarz. Munson zmierzył ją wzrokiem. Miała na sobie czarny koronkowy biustonosz i absolutnie nic poza tym. Złapał ją za ramiona. Nadal krzyczała i próbowała się wyrwad, ale on był silniejszy. - Co tam się dzieje? – wrzasnął na tyle głośno, by ją zagłuszyd. - Facet w masce, Czerwony Czub, jest w środku! Puśd mnie! – Wbiła wzrok w pikapa Randalla, który stał na koocu podjazdu, i próbowała się wyswobodzid, ale Munson nie zamierzał jej puszczad. Przyciągnął ją do siebie. - Szukam dziewczyny o imieniu Baby – powiedział. – Jest tam? - Baby? - Wiesz, o kim mówię. - Baby. Jasne, może już nie żyd. Zabójca był w jej pokoju. Przed 323
momentem wyszedł. Dlatego uciekłam. - Gdzie jest jej pokój? Kobieta nadal próbowała się wyzwolid z uścisku Munsona. - Puszczaj mnie! – krzyknęła. 322 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Munson puścił jedno z jej ramion i wyjął pistolet z kabury. Wymierzył w jej twarz. - Gdzie jest Marianne Pincent? – warknął. Kobieta przestała się szamotad. Spojrzała na pistolet, potem na Munsona. Nagle, jakby przypomniała sobie, że nie miała majtek, położyła wolą rękę pomiędzy nogami, by się przesłonid. Dopiero wtedy odpowiedziała: - Na dole. Trzeba przejśd przez recepcję. Potem na dół schodami i pierwsze drzwi po prawej. Ale pewnie nie żyje. Lepiej tam nie iśd. Munson ponownie zmierzył ją spojrzeniem. - Naprawdę powinnaś założyd majtki – powiedział. Puścił jej ramię i patrzył, jak biegła do pikapa Randalla. Jego głowa już nie wystawała przez okno, wsunęła się do środka. Naga dziewczyna złapała za klamkę i pociągnęła. Trup Randalla na nią spadł, przewracając i unieruchamiając jej ciało. Znów wrzasnęła, chod tym razem leżący na niej umarlak nieco tłumił piskliwy krzyk. Munson odetchnął głęboko i wszedł do budynku. Powitały go wrzaski wielu kobiet oraz ich bieganina we wszystkich kierunkach. Był to doskonały kamuflaż, dzięki któremu mógł znaleźd schody i zejśd do pokoju Baby. Szybko 324
przeszedł przez recepcję, rozglądając się za dziewczyną z niebieskim znamieniem. Wokół niego panował chaos. Powietrze wypełniały krzyki i jęki kobiet i mężczyzn w różnym wieku. Gdzieś na dole usłyszał wystrzały i muzykę z programu Michaela Flatleya. Munson ostrożnie ruszył do miejsca, gdzie miał 323 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia znaleźd schody. Po lewej zobaczył klatkę schodową. Prowadziła w dół, skąd dobiegały krzyki. Zatrzymał się na najwyższym stopniu. Na dole zobaczył stertę trupów. Ktoś zabił kilku ochroniarzy. Miał mocne podejrzenia, kto za to odpowiadał. Przygotował broo i ruszył w dół schodów. Zbliżając się do ostatnich stopni, zobaczył młodzą dziewczynę w dżinsach i czerwonej koszulce bez rękawów. Biegła ku niemu przez korytarz. Miała na twarzy niebieskie znamię. To była dziewczyna ze zdjęcia z komórki Fonseci. Spojrzeli sobie w oczy. Obydwoje zatrzymali się. - Marianne Pincent? – krzyknął Munson. Wydawała się zaskoczona, ale odpowiedziała szybko: - Tak. - Nazywam się Jack Munson. Kiedyś mówiłaś mi wujek Jack. Jestem z FBI. Przyjechałem cię stąd zabrad. – Wyciągnął rękę. – Chodź, szybko, mamy mało czasu! 324 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: 325
Dusia Pięćdziesiąt jeden Silvio Mellencamp oparł się o biurko i pociągnął łyk koniaku z ogromnej szklanki. Patrzył na drzwi i nasłuchiwał hałasów z drugiej strony. Na dole umierali ludzie. Było mnóstwo krzyków i znacznie więcej krzyków, niż oczekiwał. Odkąd pamiętał, nie musiał się nikogo bad. Jednak ten szalony Czerwony Czub dał mu powód do zmartwieo. B Movie Hell, jego własne cholerne miasto, zostało przejęte przez tego wariata w niecały dzieo. A teraz ten frajer był gdzieś w Bobrzym Pałacu. Mellencamp zamknął drzwi do swojego gabinetu, gdy tylko Selena wyszła. Minęły ponad dwie minuty odkąd wysłał swojego najlepszego człowieka, Macka, z garstką innych na dół, na misję poszukiwawczo-niszczącą. Spodziewał się jednego, może dwóch strzałów, które oznaczałyby, że sprawa została zakooczona. Ale ostrzał nie ustawał. To mogło oznaczad tylko jedno. Czerwony Czub jeszcze żył. Każda mijająca sekunda bardziej go denerwowała. Patrzył na drzwi szeroko otwartymi oczami i zastanawiał się, kto zapuka do nich pierwszy, Mack czy Czerwony Czub? Głośne pukanie sprawiło, że podskoczył. - Kto tam? – krzyknął. - Jasmine. Selena mówiła, że chce mnie pan widzied. - Och, czekaj. Odetchnął z ulgą i podszedł do drzwi, obracając koniak w szklance. Przekręcił klucz w zamku i otworzył drzwi. Na zewnątrz stała Jasmine 325 326
Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia w jasnoczerwonej baskince, czarnych pooczochach i butach na wysokim obcasie. Zmierzył ją wzrokiem i mrugnął z aprobatą. Nawet w chwili zagrożenia potrafił docenid piękno. Wpuścił ją do środka i ponownie zamknął drzwi. Przekręcił klucz w zamku. Obecnośd Jasmine w pokoju natychmiast go uspokoiła. Nie wydawała się ani trochę przestraszona hałasami dobiegającymi z dołu. Wiedział, że kiedy zacznie robid mu loda, on zapomni o wszystkim innym. Nawet o śmiertelnym zagrożeniu. Odwrócił się i zobaczył, że opierała się o biurko. Sprawdzała paznokcie. - Przyniosłaś rękawicę kuchenną? – zapytał. - A powinnam? - Tak. Selena ci nie powiedziała? - Nie. Ale powiedziała, że słyszała, że w budynku jest Czerwony Czub. To prawda? – zapytała. Mellencamp skrzywił się. - A jak myślisz? Nie słyszysz strzałów? - Och, więc to o niego chodzi? - Tak. Mack i chłopcy są na dole i się nim zajmują. Ale spokojnie, jesteśmy tu całkowicie bezpieczni. – Rozwiązał szlafrok i machnął ręką w kierunku swojego krocza. – Zróbmy coś, co oderwie twoje myśli od tego, co dzieje się na dole. - Nie chce pan poczekad, aż będzie bezpiecznie? – zapytała Jasmine, ignorując falującego penisa. 327
- Do jasnej cholery! Ty też? 326 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Co ma pan na myśli? - Selenę. Nie potrafiła się zamknąd ani na pięd minut. Dlatego wezwałem ciebie. Jesteś moją ulubienicą, Jasmine, bo wiesz, jak mnie zrelaksowad. Więc bądź tak dobra, uklęknij i się zamknij. Nie, chodziło mi o to, żebyś otworzyła buzię, ale się nie odzywała. Selena gadała ze wszystkimi, a nie robiła tego, co powinna. - Jest po prostu towarzyska. - Towarzyskośd może poczekad. Masz szczęście, że cię tu wezwałem. To najbezpieczniejsze miejsce w całym budynku. Drzwi są zamknięte, więc nikt tu nie wejdzie. W ramach podziękowania klękaj i nie zadawaj żadnych pytao! Jasmine raczej marnie ukryła niezadowolenie z rozkazu. Już dwukrotnie tego dnia zajmowała się jego chujem, jajami i dupą. Trzy razy dziennie to rzadkośd. - Nie rób takiej miny! – prychnął Mellencamp. Jasmine opadła na podłogę i podeszła do niego na kolanach. Wiedziała, jak zająd się Mellencampem. Lubił wiele innych dziewczyn, ale nikt nie radził sobie z jego jajami tak dobrze jak ona, a jej zdolności oralne były niezrównane. Mądrzejsze dziewczyny wiedziały, że dobra obsługa szefa oznaczała częstą obsługę szefa. Jasmine albo jeszcze tego nie zrozumiała, albo po prostu nie umiała źle robid loda. Przez kilka kolejnych minut, pociągając koniak ze szklanki i patrząc na 328
wspaniałe ciemne włosy Jasmine, zapomniał o Czerwonym Czubie. Kurna, ta dziewczyna miała talent. Naprawdę potrafiła wyrzucad problemy z głowy. 327 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Już prowadził jej lewą ręką do swojego odbytu, gdy rozległo się kolejne pukanie do drzwi. - Kto tam? – krzyknął. - Mack. - Wspaniale. Dorwałeś frajera? - Tak, załatwiłem go, szefie. Przetrąciłem mu kark w windzie. - Wspaniale! Będziesz legendą, Mack. Wejdź. Każę Jasmine zrobid ci kilka kanapek. Wysunął chuja z ust Jasmine i odsunął jej głowę. - Poczekaj chwilę, kochanie – powiedział. - Naprawdę mam iśd po kanapki? – jęknęła Jasmine. - Hej! Pamiętaj, co mówiłem. Kiedy jesteś na kolanach, nie odzywasz się. Słyszysz? Jasmine przytaknęła. Wyglądała, jakby chciała się sprzeciwid, ale wiedziała, że lepiej zachowad niektóre myśli dla siebie. Mellencamp przekręcił klucz i otworzył drzwi. W progu stał Mack. - Wejdź, przyjacielu – powiedział Mellencamp. Cofnął się i gestem zaprosił Macka. – Jesteśmy w trakcie robienia loda. Opowiesz mi wszystko, a Jasmine skooczy. 329
Mack nie ruszył się. - Szefie, nic nie widzę. - Co? 328 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Mellencamp wyjrzał przez drzwi. Spojrzał na Macka i, ku jego zdziwieniu, zobaczył płynącą po jego ogromnej twarzy krew. Przyjrzał się uważniej. Obydwa oczodoły ochroniarza były puste. Krew sączyła się z dwóch czarnych dziur, w których wcześniej znajdowały się oczy. - CO DO CHOLERY! Mack nagle opadł na kolana. Mellencamp cofnął się o krok. - Mack? Mack? Nim zdążył zapytad, co się stało, gigant padł do przodu. Jego twarz uderzyła o dywan, na który wcześniej przypadkowo nasikał. Z pleców, tuż pod łopatką, sterczał mu tasak. Był zbity na dobre siedem centymetrów. Mellencamp się rozejrzał i zobaczył właściciela tasaka, stojącego za Mackiem. Po raz pierwszy stanął twarzą w twarz z zamaskowanym szaleocem, który terroryzował jego miasto. Mellencamp jeszcze bardziej cofnął się od drzwi. Czerwony Czub wszedł do pokoju. Pochylił się i wyrwał tasak z pleców Macka. Postawił ogromny krok w kierunku Mellencampa. - Czekaj. Czekaj! – jęczał Mellencamp, pospiesznie cofając się i próbując zagadad przeciwnika. – Mam pieniądze. Jeśli chcesz forsy, mam tyle, ile ci potrzeba. Możesz dla mnie pracowad. Podaj tylko swoją stawkę. Czerwony Czub nie odpowiedział słownie. Nadal szedł ku 330
Mellencampowi z pokrytym krwią tasakiem w dłoni. - Dam ci milion baksów naaaaaaa… Stopa Mellencampa zahaczyła o coś leżącego na podłodze. Upadł na plecy. Przewrócił się na Jasmine, która tkwiła na podłodze na czworakach. 329 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Uderzył głową o podłogę i upuścił szklankę koniaku, roztrzaskując ją na dywanie. Nie był dośd wysportowany, żeby szybko się podnieśd. Spojrzał wściekle na Jasmine i wrzasnął na nią: - Ty głupia suko! Czemu nic nie powiedziałaś! Jasmine podniosła się z kolan i stanęła wyprostowana. Spojrzała na niego z góry. - Kazał mi pan milczed, kiedy jestem na kolanach. Czerwony Czub stanął obok niej. Jasmine rozważnie oddaliła się od niego w kierunku biurka. - Możesz odejśd – powiedział jej Czub. – Przyszedłem po niego. - Zabijesz go? – zapytała Jasmine. - Lada moment. - W takim razie… - Dziewczyna ponownie spojrzała na Mellencampa. Jego szlafrok był szeroko rozsunięty. Nogi miał rozłożone, leżał na ziemi w bezbronnej pozycji. Wzięła rozbieg i kopnęła go prawą nogą w jaja. Czubek stopy uderzył dokładnie tam, gdzie boli najbardziej. Jądra prawie wbiły mu się w brzuch. Jego mina w ułamku sekundy zmieniła się z przerażonej w pełną 331
bólu. Zamknął oczy i zawył z bólu. Zanim zdążył przesłonid ręką obolałe jaja, Jasmine dołożyła jeszcze mocne tupnięcie butem na wysokiej szpilce. Czubek obcasa wbił się głęboko w mosznę, pomiędzy jądra. Przekręciła go o dziewięddziesiąt stopni. Rozległ się dośd dziwny, trzeszczący odgłos. Mellencamp skrzywił się i wrzasnął jak dziecko. - Ty niewdzięczna suko! Po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłem. 330 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Jasmine pozwoliła sobie na pełen samozadowolenia uśmiech. - Wal się! - Skooczyłaś? – zapytał głos za jej plecami. - Och, jasne. Jasmine odwróciła się i minęła Czerwonego Czuba. Wyszła z pokoju pewnym krokiem, który rezerwowała na taniec do piosenek Beyoncé. Mellencamp złapał się za jaja i obrócił się na bok, krzywiąc z bólu. Nad nim zamajaczył cieo Czerwonego Czuba. Zamaskowany morderca złapał go za gardło. Mellencamp spojrzał w czarne oczy ukryte za żółtą maską. Niesławny Wielki Mafioso B Movie Hell był zbyt przerażony, by się odezwad. Krzyczał jak dziwka, jaja strasznie go bolały. Miał wrażenie, że posrał się na swój najlepszy szlafrok. Czerwony Czub podniósł go z podłogi. Odezwał się ponurym głosem: - Złe wieści. Nie czeka cię szybka śmierd. 331 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: 332
Dusia Pięćdziesiąt dwa Baby przekroczyła stertę martwych ciał, a Jack pociągnął ją za sobą w górę schodów. Powiedział, że kiedyś był dla niej wujkiem Jackiem. Nie pamiętała go i nie była pewna, czy mu wierzyd. Jednak nigdy wcześniej nie widziała go w Bobrzym Pałacu, więc zapewne był spoza miasta. Bazując na filmach, które widziała, faktycznie przypominał agenta FBI, tyle że miał na sobie codzienne szare spodnie i czarną koszulkę. Może jednak był jej wujkiem Jackiem? To w sumie nie miało znaczenia, ponieważ mocno trzymał ją za rękę i miał broo. To wystarczyło, by ją przekonad. Bobrzy Pałac zmienił się w dom wariatów. Wszędzie biegali ludzie w różnych stopniu negliżu. Krzyki, wrzaski, strzały i klikanie obcasów odbijały się od ścian we wszystkich kierunkach. Przynajmniej muzyka jakby ucichła. Żaden Lord of the Dance nie przeszkadzał w działaniu. Kiedy dotarli na szczyt schodów, Munson zawahał się i rozejrzał. Baby spojrzała ku windzie tkwiącej w rogu holu. Były zamknięte. Zastanawiała się, co spotkało Czerwonego Czuba. Munson powiedział, że ją stąd wyprowadzi, ale ona nie mogła pozbyd się wrażenia, iż szanse na ucieczkę znacznie by wzrosły, gdyby miała ze sobą własnego seryjnego mordercę. - Chodź. Tędy! – krzyknął Munson, ciągnąc ją ku podwójnym drzwiom prowadzącym na recepcję. Przebiegł przez nie, siłą zmuszając ją do pójścia swoim śladem. Powitał ich widok, który zmroził Baby serce. Drzwi wejściowe do posiadłości były szeroko otwarte. Wbiegał przez nie oddział uzbrojonej policji, od stóp do głów ubranej w ciemnoniebieskie ubrania i pasujące 333
332 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia kolorystycznie hełm. Prowadził ich Benny Stansfield (który się wyróżniał dzięki beżowemu garniturowy). Munson zatrzymał się gwałtownie, a Baby wpadła na jego plecy. Benny Stansflied wymierzył w nich z pistoletu, trzymając broo w obydwu dłoniach. Grupa uzbrojonych policjantów, w większości posiadających karabiny maszynowe, zrobiła to samo. - Niech pan rzuci ten pieprzony pistolet! – wrzasnął Benny. - Kurwa – mruknął Munson pod nosem. Do Benny’ego krzyknął: - Nie będę strzelad. - Wiem, bo powoli się pochylisz i położysz pistolet na ziemi, albo ja zastrzelę ciebie. - Okej, okej. – Munson zmienił trzymanie broni, teraz trzymał ją dwoma palcami. Pochylił się i położył ją na podłodze. Wyprostował się i uniósł ręce w geście oznaczającym poddanie. Cicho szepnął do Baby: - Nie panikuj. - Jack Munson, jak sądzę – powiedział Benny, celując w pierś agenta. - Wiesz, że nie ujdzie ci to na sucho – odparł Munson. Benny go zignorował. - Gdzie Mellencamp? – zapytał. Munson wyciągnął ręce wnętrzem dłoni ku górze. - Nie mam pojęcia – powiedział. – Nie widziałem go. Nie wiem nawet, jak wygląda. - Baby? – Benny zwrócił się do niej. – Gdzie Silvio? 334
- Nie wiem. Pewnie na górze, w biurze – odpowiedziała. 333 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Benny skinął na kilku ludzi. - Wy dwaj idziecie na górę. – Wskazał na dwóch kolejnych. – Ty dwaj na dół. Reszta zostaje tutaj ze mną. Nie kwestionując rozkazów, dwaj szturmowcy minęli Munsona i Baby, kierując się na dół, do burdelu. Pod drodze odepchnęli jedną z dziewczyn, która darła się w niebogłosy. Kolejni dwaj pobiegli w górę schodów wzdłuż ściany i dotarli na taran dokładnie nad głową Baby. Munson krzyknął do Benny’ego: - Słuchaj, chłopie, jestem z FBI. Narobisz sobie mnóstwo kłopotów. Już powiadomiłem szefostwo o tym, co się dzieje w tym mieście. Benny obserwował swoich ludzi pędzących po schodach. Kiedy Munson zamilkł, spojrzał na niego, jakby go w ogóle nie słuchał. - Jack – powiedział z krzywym uśmiechem. – Masz na imię Jack, prawda? - Tak. - Sprawa wygląda tak. Mam w dupie, co wie FBI. To B Movie Hell. Mamy tu własne zasady. Jeśli Mellencamp chce, żebyś zniknął, to znikasz. Baby pewnie też. - Możemy dojśd do porozumienia – odparł Munson. – Gramy po tej samej stronie. - Wcale nie. Jesteś już pierdolonym trupem. Ale nie po was tu 335
przyjechaliśmy. Chcę się dowiedzied, co stało się z doktorem, który tu przedtem przyjechał. Skurwiel jest w budynku czy gdzie? Munson pokręcił głową. 334 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Nie wiem, o czym mówisz. - Mówię o seryjnym mordercy zwanym Czerwonym Czubem, który pojawił się tu w przebraniu lekarza. Gdzie jest teraz? A może to pan, panie Munson? Może to ty łazisz z maską na głowie i zabijasz mieszkaoców mojego miasta? - Jasne, że to nie ja – prychnął Munson. - Jasne dla ciebie, przyjacielu. Ale nie dla nas. Jeśli ktoś się tu pojawi, powiemy, że zabiliśmy cię, bo byłeś Czerwonym Czubem. - To by się udało – powiedział Munson. – Gdyby nie to, że mój szef już zna tożsamośd Czuba. Może wy jej nie znacie, ale ja i moi przełożeni owszem. Spróbuj mnie oskarżyd o morderstwa, a trafisz do paki. Skurwielu. - Skurwielu? Nazwałeś mnie skurwielem? - Tak. Benny nieco uniósł broo i wyprostował ręce, dając do zrozumienia, że mógł go postrzelid. - To dośd nieeleganckie – powiedział. Munson uśmiechnął się. - Wiesz co, właśnie coś sobie uświadomiłem – powiedział. - Co? 336
- Nigdy nikogo nie postrzeliłeś, prawda? Nie strzelasz, bo tak naprawdę tego nie chcesz. Baby chciałaby móc coś zrobid. Rozejrzała się po holu, szukając czegoś, czym mogłaby odwrócid jego uwagę albo użyd jako broni. Ku jej zaskoczeniu, 335 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia zobaczyła coś po kilku sekundach. Tylko jak do tego sięgnąd? Stało tu sześciu uzbrojonych policjantów, w tym Benny, i wszyscy mierzyli w Munsona. Odsunęła się od niego o krok. Nikt tego nie zauważył, albo po prostu nie zwrócił uwagi. Po prawej miała sofę. Tę samą sofę, na której wcześniej wiedziała z Chardonnay, zanim znalazł je Mack i zaciągnął ją na dół. Musiała się do niej dostad. Zrobiła kolejny krok w jej kierunku, a Benny i Munson wciąż przerzucali się wyzwiskami w stylu macho i grali ze sobą w gierki słowne. Jeden z policjantów za Bennym chyba na nią patrzył, ale ciężko było mied pewnośd, ponieważ przez wziernik w kasku nie widziała jego oczu. Karabin chyba lekko przesuwał się w jej kierunku. Postawiła kolejny krok ku sofie i położyła rękę na podłokietniku. - Co ty wyprawiasz? – zapytał szturmowiec, mierząc prosto w nią. Wszyscy skupili się na Baby. - Niedawno zostałam postrzelona – odpowiedziała. – Słabo mi. – Nie czekając na niczyje pozwolenie, osunęła się na kanapę i usiadła. Benny wciąż kierował pistolet ku Munsonowi, ale krzyknął do niej: 337
- Nie waż się stamtąd ruszad, Baby! - Okej. - Munson. Na kolana. Baby patrzyła, jak Munson padał na kolana. Benny podszedł do niego i skierował broo prosto w jego głowę. Zamierzał zastrzelid agenta FBI z zimną krwią, Baby była tego pewna. Czas, żeby zaczęła realizowad swój plan. 336 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Podniosła pilota od telewizora. Na ekranie widziała zatrzymany kadr z zatłoczonym barem z Pogoni za marzeniami. Chardonnay przedtem zatrzymała film, kiedy groził jej Mack. Baby nacisnęła na pilocie PLAY. Grana przez Marię Bello postad krzyknęła przez megafon: - Okej, niech wielki Coyote Ugly przywita się z LeAnn Rimes! Oddział szturmowy drgnął, zaskoczony głosem z telewizji. Zaczęli kręcid karabinami i głowami, próbując ustalid, dlaczego LeAnn Rimes miałaby przyjechad do B Movie Hell. Benny przestał odchodzid do Munsona i również obrócił się, sprawdzając, co się działo. - Co, do cholery? – zapytał z zaskoczoną miną. Kolejny gliniarz skupił uwagę na Baby i telewizorze. Na ekranie LeAnn Rimes i dziewczyny z Coyote Ugly taoczyły przy barze, śpiewając Can’t Fight the Moonlight1. Przez chwilę wszyscy patrzyli na to z fascynacją, a potem Benny wrzasnął: - WYŁĄCZ TO GÓWNO! Baby skierowała pilota w stronę telewizora i udawała, że naciskała 338
przycisk. Wzruszyła ramionami. - Nie chce się wyłączyd. - Na miłośd boską! Odwrócenie uwagi się udało. Benny wydawał się wahad przed zastrzeleniem Munsona. Uniósł broo, ale natychmiast ją opuścił. Potrząsnął rękami, jakby je rozluźniał, i znów podniósł pistolet. Zrobił tak kilka razy, 1 Ang. „Nie można walczyd ze światłem Księżyca” 337 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia zanim się ostatecznie zdecydował i na poważnie wzniósł broo. Baby oddech uwiązł w gardle, a palec Benny’ego zaczął naciskad spust. Wahał się o sekundę za długo. Bez ostrzeżenia obiekt wielkości i kształtu piłki do nogi wyleciał z balkonu nad ich głowami. Benny dostrzegł to w samą porę. Złapał przedmiot w ręce, nim ten uderzył go w pierś. Pistolet niemal wypadł mu z ręki. Spojrzał na obiekt. Wszyscy na niego spojrzeli. Była to głowa Silvia Mellencampa. Wydawała się blada i pomarszczona, a z jej kooca ciekło mnóstwo krwi. - KUUUURWAAA!!! – Benny upuścił głowę na posadzkę. Potoczyła się w kierunku Baby. Zatrzymała się na boku. Z ust wysunął się język i dotknął ziemi, a białka jego oczu zerkały na dziewczynę. Benny się cofnął. Miał krew na rękach i przedzie beżowego garnituru. Spojrzał w górę, na balkon. Jego towarzysze zgodnie unieśli pistolety, szukając tego, kto rzucił w nich głową Mellencampa. 339
Z balkonu sfrunął kolejny przedmiot. Dużo większy. Tym razem było to ciało mężczyzny. Szturmowca. Jednego z dwóch, których Benny wysłał do gabinetu Mellencampa. Policjant odsunął się z drogi. Ciało wylądowało na podłodze z potężnym łupnięciem, rozganiając zebranych wokół funkcjonariuszy. Baby poczuła drżenie podłogi pod stopami. Ciało, które wylądowało pośrodku tłumu, jęknęło. - On żyje! – krzyknął ktoś. - Co on ma w ręce, do cholery? – mruknął ktoś inny. - To granat. 338 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Kurwa. Z dłoni rzuconego policjanta wytoczył się mały granat. Błysnął jasno i zaczął głośno syczed. Wylała się z niego ogromna chmura dymu, która rozprzestrzeniła się we wszystkich kierunkach i niemal natychmiast wypełniła pokój. Baby usłyszała mnóstwo kaszlów i charkotów, gdy ludzie próbowali się z niego wycofad. Następnie z góry rozległy się strzały. Baby skoczyła za sofę, chcąc jak najbardziej oddalid się od środka pomieszczenia. Ostrzał był jak burza. 340
Szturmowcy zaczęli na oślep strzelad w chmurze dymu, która ich otaczała. Baby zakryła uszy rękami i próbowała skupid się na LeAnn Rimes i dziewczynach z Coyote Ugly. Ledwie je widziała przez ten dym, ale teraz wydawało się, że taoczyły w rytm wystrzałów i krzyków, a nie Can’t Fight the Moonlight. Szybko zaczęła mied problemy z oddychaniem. Gdy dotarł do niej dym, Baby zaczęła kaszled, przez co jeszcze trudniej było jej złapad oddech. Piekły ją oczy. Wreszcie, mniej więcej w dwóch trzecich Can’t Fight the Moonlight, ostrzał się zakooczył i znów dało się słyszed śpiew LeAnn Rimes. Baby usłyszała kilka jęków dobiegających z rzednącego dymu. Spojrzała na środek pokoju załzawionymi oczami. Mało co widziała. Wtedy nagle ktoś złapał ją za rękę i oderwał od sofy. Pociągnął ją przez dym w kierunku drzwi. Potknęła się na kilku trupach, ale parła dalej, pragnąc zaczerpnąd świeżego powietrza. Ktokolwiek trzymał ją 339 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia za rękę, chyba wiedział, dokąd iśd. Czuła, że powietrze z każdym krokiem robiło się czystsze. Miała wrażenie, że płuca jej się zatkały. I wtedy poczuła na twarzy podmuch świeżego powietrza. Jej wybawca odciągnął ją od dymu, na chłodne powietrze. Baby szeroko otworzyła usta i próbowała wcisnąd do płuc jak najwięcej powietrza. Rozkaszlała się i pochyliła, walcząc o odzyskanie oddechu. 341
Człowiek, który ją wyprowadził, mocno trzymał ją za lewe ramię. Po kilku głębokich oddechach wyprostowała się i spojrzała na twarz tego, kto pomógł jej wydostad się z budynku. Był to Benny. Przyciągnął ją bliżej, otoczył w talii ramionami. Przycisnął do siebie jej plecy, a do jej skroni przystawił pistolet. - Idziesz ze mną – powiedział. – Zrobisz coś głupiego, a nie żyjesz. 340 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Pięćdziesiąt trzy Benny mocno trzymał Baby w talii. Wycofywał się od głównego wejścia do Bobrzego Pałacu, ciągnąc ją za sobą. Baby wbijała oczy w drzwi budynku, licząc, że zobaczy wyłaniającego się z dymu Czerwonego Czuba. Na pewno ktoś tam jeszcze żył, bo co kilka sekund rozlegały się strzały, chod ich źródło zdawało się znajdowad w głębi budynku. Benny wyraźnie panikował. Wciąż wahał się, czy mierzyd z broni w głowę Baby czy w drzwi wejściowe. Oddychał niepewnie, pewnie ze strachu. Baby podejrzewała, że denerwował się bardziej niż ona, chod to ona miała pistolet przy głowie. Kiedy byli w połowie podwórza, Benny wyszeptał jej do ucha: - Mój samochód stoi niedaleko. Kiedy do niego dojdziemy, siadasz z boku jako pasażerka. Nie rób nic głupiego, bo pożałujesz. Baby postanowiła spróbowad wykorzystad jego podenerwowanie. - Czerwony Czub ma mnie zabrad do domu – powiedziała. – Jeśli mnie ze sobą zabierzesz, pojedzie za nami. Zostaw mnie tutaj, to o tobie zapomni. 342
Dlaczego sobie nie odpuścisz? - Czerwony Czub ma zabrad cię do domu? – Benny wydawał się zaskoczony. – Kim on jest? Baby nie miała szansy odpowiedzied. Pośród chmury dymu wewnątrz Bobrzego Pałacu zamajaczyła sylwetka Czerwonego Czuba. Wyszedł przez drzwi i stał się całkowicie widzialny. Jego śladem uciekło trochę dymu. W prawej ręce trzymał broo. Zatrzymał się i wymierzył w Benny’ego i Baby. 341 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Benny wycelował w niego i krzyknął: - Natychmiast się zatrzymaj! Czerwony Czub juz wcześniej się zatrzymał, więc takie polecenie wydało się Baby bezsensowne. Był to kolejny znak, że nad sobą nie panował. Czub nadal mierzył w nich z pistoletu. Chyba szykował się do strzelenia Benny’emu w głowę. - Zatrzymaj się na cholerną minutę! – wrzasnął Benny. – Posłuchaj mnie, dobra? Nie skrzywdzę dziewczyny. Odłóż broo i pozwól nam stąd odejśd. Jeśli strzelisz w moją stronę, zastrzelę ją i ciebie. I to będzie twoja wina! - Strzelaj – odpowiedział Czerwony Czub, zachęcając Benny’ego do przejścia od słów do czynu. - Co? - Strzel do mnie. Z tej odległości nie trafisz. Benny przestał mierzyd w zamaskowanego wariata i przyłożył lufę do 343
głowy Baby. - Nie żartuj sobie! – warknął. – To ja tu rozdaję karty. Odłóż broo na ziemię, albo ją zastrzelę. Już. Żadnych gwałtownych ruchów. Czerwony Czub nie poruszył się i nie wyglądał, jakby miał zamiar wypełnid żądanie Benny’ego. Zwłoka jeszcze bardziej go zdenerwowała. Mocniej przycisnął lufę do skroni Baby. Dziewczyna wstrzymała oddech i próbowała zachowad całkowity bezruch. To tak miała zginąd? - Odłóż pistolet na ziemię i się połóż! – wrzasnął Benny. – Masz trzy sekundy, albo ją zastrzelę. Jeden… Dwa… 342 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Czerwony Czub w koocu zareagował. - Okej – powiedział. Podniósł lewą rękę, by Benny przestał odliczad. Później pochylił się, żeby położyd pistolet na ziemi. Baby zamknęła oczy i skrzywiła się w obawie, że Benny zaraz strzeli do Czerwonego Czuba. BUM! Usłyszała głośny, wyraźny wystrzał. Poczuła nawet pocisk muskający ucho, mijający ją o jakieś dwa centymetry. Benny ją puścił. Usłyszała klekot jego broni na żwirze pod nogami. Otworzyła jego oko i zobaczyła Benny’ego padającego na ziemię. Oberwał kulkę w twarz. Głowa mu nie eksplodowała, miał tylko otwór pośrodku czoła. Ciekła z niego krew. Oczy uciekły mu w głąb czaszki, a język się wysunął. Spojrzała na Czerwonego Czuba. Wciąż był pochylony, oparty na jednym kolanie. W chmurze dymu za jego plecami stał Jack Munson z uniesioną 344
bronią. Z lufy jego pistoletu unosił się ciemniejszy obłok. Baby ostro nabrała powietrza, gdy dotarło do niej, jak zaryzykował Munson. - O mój Boże – wydukała. – Nie wierzę, że pan to zrobił! - W porządku – odpowiedział Munson, opuszczając broo. – Udaje mi się w dziewięddziesięciu dziewięciu przypadkach na sto. 343 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Pięćdziesiąt cztery Joey Conrad zdjął maskę Czerwonego Czuba i rzucił ją na ziemię pod nogami. Przeczesał ręką gęste, ciemne włosy, które nieco przyklapły pod maską. - Dobrze cię znowu widzied, Jack – powiedział. - Dobrze się spisałeś, Joey – odparł Munson. – Trochę za bardzo wybuchowo, jak na mój gust, ale wykonałeś zadanie. To się liczy. - Jasne. Munson spojrzał na Baby. Nie poruszyła się, odkąd zrobił Benny’emu Stansfieldowi dziurę w czole. - W porządku, Marianne? – zapytał. Baby przytaknęła. - Może mi pan mówid Baby? – odpowiedziała pytaniem. – Chyba jeszcze nie jestem gotowa na Marianne. Wyglądała na zmarzniętą; noc była chłodna, a ona miała na sobie dżinsy 345
i koszulkę bez rękawów. Joey Conrad podszedł do niej. Zdjął swoją skórzaną kurtkę i narzucił jej na ramiona. - Masz, będzie ci cieplej. - To co teraz? – zapytała Baby. - Zabieram cię do domu – odpowiedział. Zmierzwił jej włosy i się uśmiechnął. Baby spojrzała mu w oczy i odwzajemniła uśmiech. - Dzięki za wszystko – powiedziała. 344 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Żaden problem. Jesteś tego warta. Munson krzyknął do nich: - Ja mogę ją zawieźd! Conrad się odwrócił. - To moja pierwsza prawdziwa misja, Jack. Miałem uratowad Baby i zawieźd ją do domu. Daj mi to skooczyd. Munson się zawahał. Spojrzał na Baby i wiedział, że nie była w stanie podjąd racjonalnej decyzji. Jej świat stanął na głowie w przeciągu kilku godzin, więc to logiczne, że trzymała się tego, co na pewno zapewnie jej bezpieczeostwo. Jak na ironię był to Joey Conrad, facet, który przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny chodził po mieście w masce rodem z filmu Halloween i mordował każdego, na kogo się natknął. - Baby, jesteś pewna, że chcesz z nim jechad? – zapytał Munson, żeby mied pewnośd, że odpowiednio odczytywał tę sytuację. – Mogę się zabrad, 346
jeśli chcesz. Bedzie na pewno bardziej dyskretnie. - W porządku – odparła. – Bez obrazy, ale jeśli pojadę z Joeyem, będę miała pewnośd, że wydostanę się z miasta w jednym kawałku. Munson stłumił śmiech i pokręcił głową, rozbawiony ironią tej sytuacji. - Jasne, obiecaj tylko, że pozdrowisz ode mnie ojca, kiedy go zobaczysz. Pochylił się i podniósł maskę Czerwonego Czuba. Była cięższa, niż się spodziewał. I groteskowa; chociaż nikt jej nie nosił, nadal wyglądała przerażająco. Rzucił ją Joeyowi Conradowi. - Zatrzymaj ją – powiedział. – Może ci się jeszcze przydad. 345 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Conrad złapał maskę. - Mam nadzieję – odparł. Munson się otrzepał. Na ramionach i włosach miał mnóstwo pozostałości dymu i prochu strzelniczego. - Posprzątam tutaj – powiedział. – Powinniście juz iśd. Możecie wyjechad z miasta i nikt się nie dowie, że tu byliście. Zakład niedługo będzie musiał zgłosid twoje zaginięcie, Joey. A wtedy zacznie cię szukad cały kraj. Lepiej wrócid do domu, zanim cię dopadną. Joey Conrad podszedł do Munsona i wyciągnął rękę. Agent mocno nią potrząsnął, a Conrad się uśmiechnął. - Dobrze było znowu cię zobaczyd, Jack. - Ciebie też. – Munson zawahał się przed dodaniem komplementu, który 347
zadowoliłby jego byłego podopiecznego. – Byłbyś wspaniałym żołnierzem. Conrad wyjął z kieszeni czarnych dżinsów mały metalowy przedmiot i włożył go do ręki Munsona. - Masz – powiedział. – Wziąłem z biura Mellencampa. Była to lśniąca zapalniczka. Munsonowi raz zdarzyło się użyd zapalniczki do spalenia miejsca zbrodni. Przynajmniej teraz nie miał z tego powodu wyrzutów sumienia. Przez chwilę zajął się własnym odbiciem w powierzchni zapalniczki. Usłyszał krzyk Baby: - Zobaczymy się, kiedy wrócę do domu? Podniósł głowę i posłał jej pokrzepiający uśmiech. 346 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Pewnie nie. Zamierzam iśd na emeryturę. Myślę, że znajdę sobie jakieś przytulne gniazdko, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Zwłaszcza twój tata. Baby podbiegła do niego i pocałowała w policzek. - Kiedy go zobaczę, opowiem mu, jaki był pan wspaniały. - Dzięki. A teraz się stąd wynoście. Joey Conrad otoczył Baby ramieniem i poprowadził ją w dół podjazdu. Na krótko zatrzymali się przy trupie Benny’ego Stansfielda i Conrad wyjął kluczyki od samochodu z kieszeni kurtki martwego gliny. Munson stał i podziwiał dziwny widok tej dwójki idącej w kierunku wozu Benny’ego. Słodka, młoda Marianne Pincent - dziewczyna, którą znał, gdy miała pięd lat odchodziła ku zachodzącemu słoocu w czerwonej, skórzanej kurtce, która 348
była na nią za duża, w towarzystwie człowieka, który niedawno uciekł z zakładu psychiatrycznego i urządził rzeźnię w małym miasteczku. Kiedy Munson na nich patrzył i widział Conrada otaczającego Baby ramieniem oraz ją opierającą się o niego, czuł się trochę zazdrosny. Co za posrany świat, pomyślał. Spojrzał na zapalniczkę w dłoni. Czas spalid Bobrzy Pałac i jego okropną historię. Wrócił do budynku i przejrzał kilka pokoi na parterze, szukając środków łatwopalnych. Najlepszym znaleziskiem okazał się barek w jednej z jadalni. Rozlał możliwie dużo likieru na podłogach, schodach i meblach, po czym zaczął podpalad wszystkie zasłony, jakie napotkał. 347 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Kiedy miał pewnośd, że wywołał już dośd małych pożarków, by całe to miejsce puścid z dymem, wrócił do holu głównego z ostatnią butelką alkoholu, jaką wyciągnął z barku. Zawierała jego ulubiony rum. Odkręcił butelkę i powąchał zawartośd. Nawet nie chciał jej skosztowad. Docenił zapach, ale bez chwili wahania wylał całą zawartośd na kanapę w holu. Do ostatniej kropli. Ponownie zapalił zapalniczkę. Płomieo natychmiast się pojawił. Urządzenie rozgrzało się od nieustannego używania. Rzucił je na sofę. Buchnął ogromny płomieo, ogieo szybko rozprzestrzenił się po podłodze. Munson poczuł silny podmuch ciepła. Cofnął się i odwrócił twarzą ku 349
chłodnemu nocnemu powietrzu. Postawił ledwie dwa kroki o wyjścia, kiedy usłyszał kobiece krzyki dobiegające z balkonu nad jego głową. - Pomocy! Jestem na górze! Munson obrócił się i spojrzał w górę. Na balkonie u szczytu schodów stała niesamowicie przerażona, piękna i młoda kobieta z długimi ciemnymi włosami i wspaniałą, brązowawą skórą. Miała na sobie czerwoną baskinkę i czarne pooczochy. Ryczący ogieo blokował jej drogę na schody. Kurwa! - SKACZ! ZŁAPIĘ CIĘ! – wrzasnął Munson, ustawiając się pod balkonem. - Skakad? Oszalał pan? Była spanikowana i nie myślała logicznie. Na szczęście, dzięki latom treningu i praktyki, Munson wiedział, jak uspokoid rozhisteryzowaną prostytutkę w płonącym budynku. 348 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Jak masz na imię? – krzyknął. - Jasmine. - Okej, Jasmine. Mam na imię Jack. Jestem agentem rządowym. Skacz z balkonu, ja cię złapię. Nie martw się, robiłem to miliony razy. Nie upuszczę cię. Jasmine chyba chwilowo zapomniała o strachu. - Agent rządowy? – powtórzyła. Na jej twarzy pojawiło się zainteresowanie. – Jak James Bond? Była albo w szoku, albo skrajnie głupia. Lada chwila mogła spłonąd, 350
a jednak pytała go o podobieostwo do Jamesa Bonda. To było urocze i głupie jednocześnie. Potrzebna była zdecydowana i uspokajająca odpowiedź. - Dokładnie jak James Bond – krzyknął Munson. – Skacz do jasnej cholery! Twarz Jasmine rozjaśniła się na wieśd, że był dokładnie jak James Bond. Bez wahania przeszła przez barierkę. Munson przygotował się i złapał ją w ramiona, amortyzując upadek poprzez ugięcie kolan. Kiedy tylko ją pochwycił, otoczyła rękami jego twarz i pocałowała go w policzek. Miała na twarzy szeroki uśmiech i wydawała się obojętna na otaczające ich gorące płomienie. Munson próbował ją puścid, ale mocniej objęła go ramionami i spojrzała mu w oczy. - Zawsze chciałam zostad wyniesiona z płonącego budynku przez Jamesa Bonda – powiedziała. 349 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Będzie szybciej, jeśli cię postawię – odparł Munson. – Możemy wybiec razem! - Na takich obcasach daleko nie pobiegnę. Munson spojrzał na jej buty. Nosiła absurdalnie wysokie szpilki. Otaczały ich wysokie na piętnaście centymetrów płomienie i palące się ciała policjantów, a on zauważył, że ładnie pachniała. Och, co do diabła, stwierdził. Każdy facet przynajmniej raz powinien wynieśd laskę z płonącego domu. Skierował się do drzwi z Jasmine w ramionach. Nie była bardzo ciężka, więc 351
nie namęczył się zbytnio. Wybiegł głównymi drzwiami na świeże, chłodne powietrze. Za nim opadały kawałki schodów i sufitu. Gdy biegli w dół podjazdu, usłyszał kilka głośnych eksplozji z wnętrza budynku. Bobrzy Pałac walił się i płonął pod nocnym niebem. Wreszcie Munson się zatrzymał i puścił Jasmine. Stanęła na wysokich obcasach, a on zgiął się, by złapad powietrze. Wyniesienie Jasmine z płonącego budynku, niedowierzając i udając nieziemskiego herosa, było bardzo męczące dla człowieka w jego wieku. - Kto wywołał pożar? – zapytała Jasmine, patrząc na płonący budynek i otrzepując się. - Czy to ważne? – wysapał Munson. - Dla mnie ważne. Pracuję tu. Munson wyprostował się i pomasował plecy, które zaczynały boled. - Już nie musisz. Możesz wrócid do domu. - To był mój om. 350 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Więc możesz zacząd nowe życie w innym miejscu. - Z czym? Wszystko, co mam, właśnie idzie z dymem! - Zaufaj mi. Lepiej będzie ci na zewnątrz. - Więc gdzie mnie pan zabiera? Munson spojrzał na płonący budynek. Promieniujące od niego ciepło było niesamowite, nawet z odległości czterdziestu metrów. Stwierdził, że gdyby nie ogieo, Jasmine odmroziłaby sobie dupę w samej bieliźnie. 352
- Chcesz moją koszulę? – zaoferował. - Nie. Chcę miejsca do życia. Dokąd mnie pan zabierze? - Nie wiem. Musisz sobie coś znaleźd. To nie mój problem. Jasmine położyła ręce na biodrach i tupnęła stopą na wysokiej szpilce. - Wiem, że to pan spalił to miejsce. Jest mi pan winien dom, panie agencie! Munson potarł czoło, próbując wymyślid sposób na zadowolenie jej. Zanim coś wymyślił, Jasmine zaczęła klaskad w dłonie. - Patrz, patrz! – zapiszczała. – Najwyższe piętro się zapada! Super. Nigdy wcześniej nie widziałam płonącego budynku. A ty? Munson spojrzał na Jasmine i próbował zamaskowad niedowierzanie na twarzy. Dziewczyna była najwyraźniej szalona. Ale uważał to za słodkie. Była także wspaniała, co chyba nieco wpływało na jego opinię. Gdy patrzył, jak radośnie klaskała w dłonie na widok pożaru, poczuł wibrujący w kieszeni telefon. Wyciągnął go i zobaczył, że dzwonił Devon Pincent. Przysunął telefon do ucha. 351 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Cześc, Devon. - Co się dzieje? - Twoja córka wraca do domu. Wydostaliśmy ją. Jest w jednym kawałku. - Jasny gwint. – Głos Pincenta niemal się załamał. Munson uśmiechnął się, myśląc o tym, co czuł jego przyjaciel. Pincent zebrał się w obie 353
i kontynuował: - Jest teraz z tobą? - Nie. Joey Conrad wiezie ją do domu. Naprawdę się popisał. Lata treningu się opłaciły. Operacja Blackwash okazała się jednak sukcesem. Pincent westchnął głośno. Munson założył, że to z ulgi na kilku poziomach. - Dzięki, że mi pomogłeś – powiedział Pincent. – Doceniam to. Duży bałagan został? Damy radę to zatuszowad? Munson spojrzał na płonący Bobrzy Pałac. Zerknął na Jasmine, która przestała klaskad i stała nieruchomo, jakby próbowała podsłuchad rozmowę i nie zostad na tym przyłapaną. Lekko się odwrócił. - Spaliłem dowody. Tyle że pół miasta wie, że tu jestem. Nie trzeba byd geniuszem, żeby mnie z tym powiązad. - Jestem sporo przed tobą, Jack. Wynoś sie z tego miasta i jedź na lotnisko Andrews, na jednej nodze. Przygotowałem ci prywatny samolot, który zabierze cię do Rumunii. Załatwiłem ci tam naprawdę fajne mieszkanie. - Do Rumunii? Co do cholery? Czemu Rumunia? Dlaczego nie Bahamy? - Bo w Rumunii jest coś, na co musisz rzucid okiem. Taka następna fucha. Ale nie musisz nikogo zabijad. I mam dla ciebie kasę. 352 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Ale poważnie, Rumunia? To zadupie. Dlaczego ktokolwiek miałby chcied tam jechad? Jasmine pospieszyła z odpowiedzią: - Dla Dunaju, Karpat, Pałacu Peles i kurortów Morza Czarnego. 354
Munson przesłonił komórkę dłonią. - O co ci chodzi? – zapytał wściekłym szeptem. - O Rumunię. Pytał pan, dlaczego ktoś miałby chcied jechad do Rumunii. Podałam kilka przykładów. - Skąd tyle wiesz o Rumunii? - Z History Channel. Ooch, patrz, komin się zapada! Munson pokręcił głową. Jasmine znowu zajęła się płonącą posiadłością. Szalona kobieta. Odsłonił telefon i wrócił do rozmowy z Pincentem. - Mam jakieś inne wyjście, poza Rumunią? - Teraz nie – odparł Pincent. – Słuchaj. Jesteś mi tam potrzebny na kilka miesięcy. Zrób to da mnie, a ustawisz się na całe życie. Później znajdę ci miejsce na Bahamach, słowo! Munson rozważył ofertę. Chyba nie miał specjalnego wyboru. Musiał wyjechad w kraju i na jakiś czas się ukryd. Póki co Rumunia wydawała się jedynym wyjściem. - Będzie mi potrzebny paszport? – zapytał. - Nie. Nie będziesz przechodził przez kontrolę. - Czekaj. – Munson odsunął telefon i spojrzał na Jasmine. – Nie masz domu, tak? – zapytał. 353 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Tak. - I dużo wiesz o Rumunii. 355
- Więcej niż pan, jak sądzę. - Umiesz robid śniadania? Jasmine przekrzywiła głowę na bok i uśmiechnęła się. - Potrafię nieźle gotowad kiełbasę – powiedziała i mrugnęła. Munson przewrócił oczami i westchnął. - Chciałabyś pojechad ze mną do Rumunii? - Myślałam, że nigdy nie zapytasz. Munson przyłożył telefon do ucha. - Devon. Załatw nam dwa miejsca w samolocie. - Da się zrobid, Jack. Powodzenia. Chyba będziesz go potrzebował. 354 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Pięćdziesiąt pięć Wyrwanie się z B Movie Hell nie było tak trudne, jak Baby oczekiwała. Ona i Joey porzucili radiowóz Benny’ego milę od Bobrzego Pałacu i wskoczyli do żółto-czerwonego samochodu dostawczego, który Joey zostawił wcześniej na poboczu. Auto było super, a Joey jechał szybko. Radiowóz, który stał pod koniec mostu i nikomu nie pozwalał na opuszczenie miasta, szybko odsunął się z drogi, kiedy kierowca zobaczył samochód Czerwonego Czuba. Później płynęli gładko. Jazda przez wieś była dla Baby nowym doświadczeniem. Całą drogę słuchali jej płytki z Dirty Dancing. Joeyowi Conradowi chyba podobała się taka muzyka i, po raz pierwszy od wielu lat, Baby poczuła się normalnie. 356
Przez kilka godzin wymieniali się opowieściami o życiu w Bobrzym Pałacu i Zakładzie Psychiatrycznym Grimwalda, często urozmaicając je anegdotkami o swoim szaleostwie i kłopotach. Po jakimś czasie Baby poczuła się zmęczona i, chyba podczas opowiadania o fascynacji jej przyjaciółki, Chardonnay, ubraniami w panterkę, zasnęła przy dźwiękach She’s Like The Wind Patricka Swayze. Wydawało jej się, że spała przez wiele dni. Spała głęboko. Spokojnie, jak za dziecka. Strach przed obudzeniem i byciem zmuszaną do czynności seksualnych z obcymi zniknął. Nikt nie mógł jej skrzywdzid, kiedy spała obok Joeya Conrada. 355 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Kiedy się obudziła, samochód był zaparkowany. Grała muzyka z Dirty Dancing. Zamrugała kila razy, żeby mied pewnośd, że się obudziła i nie śniła o Patricku Swayze, jak wielokrotnie w przeszłości. Słyszała Billa Medleya i Jennifer Warnes śpiewających Time of My Life. To nie był sen. Wciąż siedziała w samochodzie Joeya Conrada. Uśmiechnęła się na myśl o tym, ze słuchał jej ulubionej płyty, kiedy spała. Spojrzała na jego twarz. Nie miał maski. Patrzył prosto przed siebie, przez przednią szybę. Wyglądał, jakby głęboko się nad czymś zastanawiał. - Gdzie jesteśmy? – zapytała. Nie zauważył, że się obudziła. Spojrzał na nią i uśmiechnął się. - Wróciłaś do domu 357
Pokręciła głową, by rozluźnid mięśnie karku, i wyjrzała przez okno. Zaparkował pod wolnostojącym domem w cichej, podmiejskiej okolicy. Wokół posiadłości znajdował się biały płot, a do drzwi frontowych prowadziła asfaltowa ścieżka. - To tutaj? Tu mieszkam? – Nie kojarzyła tego miejsca. - Tak myślę. Poczekam w samochodzie, a ty idź i sprawdź, czy ktoś jest w domu. Baby usiadła prosto i przetarła oczy. - Nie idziesz ze mną? - Nie mogę. - Dlaczego? 356 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia - Muszę jechad. Muszę znaleźd następnych zaginionych. I następnych Silviów Mellencampów do zabicia. Spojrzała mu w oczy i wróciła myślami do ich pierwszego spotkania. Posiekał Arnolda w jadłodajni, a wraz z nim dwóch gości, którzy próbowali mu pomóc. Następnym razem zobaczyła go, gdy wszedł do jej pokoju i posiekał kucharza Rega. Później wystrzelał prawie wszystkich policjantów z B Movie Hell. Zrobił to w żółtej masce i czerwonej skórzanej kurtce, którą znów miał na sobie. - Możesz zrobid dla mnie coś jeszcze? – zapytała. - Co? - Załóż maskę. 358
Uśmiechnął się, jakby czytał w jej myślach. - Okej. – Sięgnął na tylne siedzenia i wziął grubą, żółtą, gumową maskę. Nałożył ją na głowę i poprawił, aż mógł patrzyd przez otwory. Znów na nią spojrzał. Maska była paskudna jak zwykle i uparcie przypominała o tym, do czego był zdolny. Baby spijała ten obraz, od czerwonych włosów i czarnych oczy, poprzez żółtą skórę czaszki, aż do nikczemnego uśmiechu. Nie chciała go zapomnied. - Idź. Czas wysiadad – powiedział. – Lepiej się pospiesz. Ja muszę jechad. No wiesz, mam na głowie gliny. - Złapią cię? - Kiedyś tak. Na pewno. 357 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Baby odpięła pas i pochyliła się. Przejechała ręką po paśmie czerwonych włosów na czubku maski, po czym pocałowała ohydne, żółto-czarne zęby. Po drugiej stronie gumy znajdowały się wargi Joeya Conrada. Czuła odwzajemniony pocałunek. Od lat marzyła o księciu z bajki, który ją uratuje, pocałują się, a potem wszystko będzie dobrze. W tych marzeniach w tle zawsze słyszała Billa Medleya i Jennifer Warnes śpiewających Time of My Life. Marzenia się spełniły, tyle że książę z bajki wyglądał inaczej, niż sobie wyobrażała. Niemniej nigdy go nie zapomni. Przerwała pocałunek i sięgnęła do drzwi. Kiedy je otworzyła, zawahała się. 359
- Zobaczymy się jeszcze? Przekręcił kluczyk w stacyjce i spojrzał na drogę przed sobą. - Kiedyś zobaczysz mnie w wiadomościach. - Więc możesz mi coś obiecad? - Zależy. - Chciałbym, żebyś zatrzymał tę płytę i, kiedy usłyszysz tę piosenkę, pomyślał o mnie. Oderwał wzrok od drogi i spojrzał na nią. Nie miała pewności, ale czuła, że uśmiechał się pod maską. - Jasne. Baby wzięła różową torbę z podłogi przy miejscu pasażera i wysiadła. Zamknęła za sobą drzwi i pochyliła się do otwartego okna. - Nigdy cię nie zapomnę – obiecała 358 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia Przytaknął. Ostatni raz się do niego uśmiechnęła, a potem odwróciła się i postawiła pierwsze, niepewne kroki ku furtce prowadzącej do domu jej ojca. Joey Conrad patrzył, jak Baby niepewnie pokonywała drogę do drzwi wejściowych. Nacisnęła dzwonek i stanęła nerwowo, czekając, aż ktoś otworzy. Pięd, może sześd sekund później drzwi się otwarły. Stanął w nich człowiek po pięddziesiątce, w szarym garniturze. Conrad go rozpoznał. Był to Devon Pincent. Mężczyzna spojrzał na stojącą przed progiem młodą kobietę w dżinsach i czerwonym topie bez rękawów. Na jego twarzy natychmiast pojawił się promienny uśmiech. 360
Wyszedł na zewnątrz i uścisnął córkę. Otoczył ją ramionami i ściskał tak mocno, jakby nigdy nie chciał jej już wypuścid. Baby zareagowała uprzejmie i objęła ojca po raz pierwszy od czasu, gdy miała pięd lat. Ze swojego miejsca w samochodzie Joey Conrad słyszał, że Devon Pincent płakał jak dziecko. Cieszył się szczęściem Pincenta, swojego byłego mentora, ale w głębi duszy był trochę smutny. Znał Baby krótko, ale już została jego najlepszą przyjaciółką. Będzie mu jej brakowało. Devon Pincent miał szczęście. Jeszcze chwilę patrzył na obejmujących się Pincenta i Baby, po czym usłyszał gdzieś za plecami policyjne syreny. Stawały się głośniejsze, z czasem zagłuszyły piosenkę Billa Medleya i Jennifer Warnes. We wstecznym lusterku Czerwony Czub zobaczył dwa radiowozy wypadające zza zakrętu i kierujące się ku niemu. Przekręcił gałkę w radiu i ustawił maksymalną głośnośd. Czas ruszad w drogę. 359 Czerwony Czub (org. The Red Mohawk), autor: Anonim, tłumacz: Dusia
361
Koniec 360
362