~1~
Rozdział 1 - Dotknij mnie! – warknął Farren Azar do swojego kochanka. Dan Stewartson odrzucił swoje brązowe włosy,...
8 downloads
23 Views
2MB Size
~1~
Rozdział 1 - Dotknij mnie! – warknął Farren Azar do swojego kochanka. Dan Stewartson odrzucił swoje brązowe włosy, które spadły mu na czoło. Jego niebieskie oczy płonęły żądzą i uznaniem. - No, dziecino, nie ma pośpiechu. Mamy mnóstwo czasu. - Wierz mi, kończy ci się czas. Jeśli wkrótce czegoś nie zrobisz, przejmę zabawę. Dan przyszczypnął jego szyję. Przez Farrena przepłynęła przyjemność. Palce u jego stóp zakręciły się, a oddech się zaciął. Jego ciało walczyło między bólem zbyt wielu emocji, a zachłannym pragnieniem zdobycia więcej. O cholera! Nigdy nie miał kogoś takiego, kto tak badałby jego strefy erogenne, dopóki nie spotkał Dana. Jego kochanek cholernie dobrze zbadał ich mapę. Dan przesunął twarzą po szyi Farrena, a szorstki zarost na jego policzku wysłał dreszcze, które zamrowiły po skórze Farrena. - Ja pieprzę. - Niedługo – obiecał Dan. – Bardzo niedługo. Zostań tak, jeszcze trochę. - Teraz! – Gorąco przebiegło przez ciało Farrena. Zacisnął pięści i odepchnął ogień głęboko w siebie, gdzie nie mógł uciec. Nie mogę stracić kontroli! Brał długie, powolne wdechy i psychicznie wepchnął swoją magię do pudełka i zamknął na potrójne zamki. Gdyby spalił Dana, nigdy by sobie tego nie wybaczył. Minęło zbyt dużo czasu odkąd oczyścił się ze swojej magii. Powinien opróżnić swój organizm zanim poszedł z Danem do łóżka, ale nie mógł oprzeć się uśmiechowi Dana ani niczemu innemu w nim. Dan złapał nadgarstki Farrena i przyszpilił je nad jego głową. Farren odetchnął z ulgą. Krótki pokaz dominacji Dana nie mógł przyjść w lepszym momencie. Z unieruchomionymi nadgarstkami, Farren nie mógł spalić Dana swoimi palcami.
~2~
- Podoba ci się jak przejmuję kontrolę? – zapytał Dan. - Czasami. – Zwłaszcza, kiedy Farren był sekundy od zerwania krótkiej smyczy, na której trzymał swoją magię. Dan pocałował Farrena, lekko przygryzając jego dolną wargę, kiedy skończył. - Któregoś dnia zwiążę cię i potraktuje cię w grzeszny sposób. Serce Farrena opuściło jedno uderzenie na tę obietnicę – bardziej dlatego, że słowa wskazały na to, iż zrobią to jeszcze raz, a nie dlatego, że chciał być związanym. - Zobaczymy. Może to ja cię zwiążę. Obraz rozciągniętego i przywiązanego Dana dla przyjemności Farrena niemal sprawił, że doszedł na samą myśl o tym. Jęknął. - Może ci pozwolę. – Dan przygryzł prawy sutek Farrena. - Jesteś facetem lubiącym używać zębów, co? – drażnił się Farren. - Może zbyt długo przebywałem w towarzystwie wilków. – Seksowne usta Dana wygięły się w kącikach. Farren pomyślał, że Dan prawdopodobnie uprawiał zbyt dużo seksu z wilkołakami. Szybko pozbył się tej myśli zanim zazdrość wzmocni jego magię. To był pierwszy raz, kiedy poszli na całość, i Farren nie chciał tego zrujnować podpalając łóżko. - Wolałbym, żebyś trzymał ich z dala od swojej sypialni. Gdyby był ubrany, a nie leżał pod Danem z ich erekcjami ocierającymi się o siebie, może potrafiłby zaprezentować nonszalancję. Po zmianie miny Dana poznał, że palnął głupstwo. - Nie spotykam się z nikim oprócz ciebie – oznajmił Dan. Pocałował Farrena, co było cichą obietnicą, którą z zapałem zaakceptował. - To dobrze – powiedział jak tylko Dan skończył go całować. – Ja też nie. - Doskonale. – Dan puścił ręce Farrena, by złapać jego biodra. Zsunął się w dół do kutasa Farrena. Farren jęknął.
~3~
- Wejdź we mnie, teraz! Nigdy nie był bardziej szczęśliwy, że jego współlokator miał skłonności do nocowania gdzie indziej. Prawdę powiedziawszy, Maddox był skończoną zdzirą. W ciągu trzech miesięcy odkąd zamieszkali razem, Farren mógł policzyć na jednej ręce, ile razy Maddox tak naprawdę spał w swoim łóżku. Idealny współlokator – albo byłby nim, gdyby nie był tak zdeterminowany, by dorwać się do spodni Dana. Chociaż Dan nic nie mówił, Farren nie był idiotą. Widział jak Maddox patrzy na Dana. Ze spojrzeń, jakie Dan posyłał Maddox’owi, Farren nie miał wątpliwości, że jego współlokator miał ochotę na jego mężczyznę i, że Dan, odrzucał go. - Chcesz być do mnie twarzą czy się przewrócisz? – zapytał Dan. Nerwy szarpnęły, gdy Farren myślał nad swoim wyborem. Nie wiedział jak jego magia zareaguje na penetrującego go Dana. - Przewrócę się. – Farren martwił się, że jego oczy mogą zmienić kolor, albo jego ręce staną się zbyt gorące. Miał dość doświadczeń z przeszłości, by wiedzieć, że nie zawsze wygląda na człowieka, gdy dochodzi. Farren planował ukryć swoja prawdziwą naturę przed Danem, dopóki przynajmniej nie nastąpi ich piąta rocznica. Farren zgiął kolana, wystawiając tyłek do góry. - O rany, co za piękny widok. – Dan jęknął. Klepnął tyłek Farrena, dźwięk rozległ się głośno w ciszy pokoju. - Oh. – Farren obrócił głowę, by zerknąć na Dana. – Przestań. Dan się uśmiechnął, a potem sięgnął wkoło i zaczął pompować erekcję Farrena. - Nie wygląda, żebyś za bardzo miał coś przeciw temu. - Mój kutas nie wie, co jest dla niego dobre. Nie przejmuj się jego wskazówkami. Dan się roześmiał. Złapał nawilżacz ze stołu. Farren westchnął, gdy palec Dana okrążył jego dziurkę. Przybliżył się do dotyku Dana tylko po to, by jego tyłek dostał jeszcze jednego klapsa. - Możesz przestać? - Nie. – Łagodny ton Dana wywołał u Farrena śmiech.
~4~
- Czujemy się dzisiaj dominujący, co? - Może. Każda łopatka Farrena otrzymała miękki pocałunek. Ugryzienie z tyłu jego szyi wyciągnęło jęk z jego gardła. - Cholera, to takie przyjemne. - Mam coś, co sprawi, że poczujesz się jeszcze lepiej. – Dan wśliznął swoją erekcję między pośladki Farrena, wciskając twardy pal wzdłuż ich szczeliny. - Wejdź! – zażądał Farren. Zacisnął zęby walcząc, by utrzymać w sobie magię. Rozpaczliwie potrzebował Dana, by zakończył ich kochanie się zanim się zagubi. Dan wsunął palec do wnętrza Farrena, ale tylko jeden. Farren jęknął. - Więcej. - Nie zmuszaj mnie, żebym znowu dał ci klapsa – ostrzegł Dan. - Jaki apodyktyczny. – Skarżyłby się dalej, ale Dan w tym momencie wsunął kolejny palec. Farren wygiął plecy i nabił się na dotknięcie Dana. Skoncentrował się na utrzymaniu swojej magii i nie eksplodowaniu w płomień. Dan jeszcze przez parę minut przygotowywał Farrena. Kiedy Farren miał już go trzepnąć, Dan przebił dziurkę Farrena swoim fiutem, wciskając się do środka i idealnie rozciągając Farrena. - Takkk – syknął Farren na palenie i rozciąganie. - Odpręż się, dziecino. Zadaję ci ból? - Nie. – Farren nie mógł złożyć dość sylab ani zdobyć dość oddechu, by stworzyć dłuższe słowa. Pocałunki omywały jego ramiona i plecy. Gorący oddech Dana owiewał szyję Farrena, pot skapywał po jego skórze. Wolnymi, kontrolowanych ruchach, Dan ślizgał się w tę i z powrotem, niepotrzebnie to przeciągając, w opinii Farrena. - Mocniej! – Farren musiał czuć Dana przez następne kilka dni. Jeśli nie przeżyje swojej magicznej czystki, chciał, żeby to było jego ostatnim wspomnieniem.
~5~
- Weźmiesz to, co ci daję. - Pamiętaj, zemsta jest suką – ostrzegł Farren. Dan poklepał biodro Farrena. - Na to właśnie liczę. Farren prawie doszedł od obrazu w swojej głowie, kiedy to on będzie pieprzył Dana. - Oh, pieprzyć. Ciało Dan zatrzęsło się od śmiechu. - Podoba ci się taki obrazek, co? - Tak. - Następnym razem. – Dan zawinął rękę wokół kutasa Farrena, prześlizgując się swoim dotykiem w górę i w dół po skórze Farrena w nęcącym drażnieniu się. – Chcę to poczuć w sobie. Farren jęknął. - O tak. – Dan wzmocnił swój uścisk i tarł mocniej, dając Farrenowi tarcie, którego łaknął. Orgazm Farrena wydawał się zerwać jakąkolwiek smycz, jaką Dan miał nad jego kontrolą. Warcząc, Dan poruszał biodrami, ujeżdżając Farrena z nową dzikością, która prawie wywołała kolejny orgazm. - Tak! – Farren mógł nie być zdolny dojść jeszcze raz, ale wciąż cieszył się uczuciem tego jak Dan wślizgiwał się do środka. Dan mruknął, odgłos był głęboki i gardłowy, a potem opadł na Farrena. - Roztopiłeś mi kości. Na okamgnienie, serce Farrena prawie się zatrzymało, dopóki nie zdał sobie sprawy, że Dan mówi to w przenośni. - Cieszę się, że ci się podobało. A teraz złaź ze mnie, jesteś ciężki. Dan się zaśmiał. Zsunął się z łóżka i podreptał do małej, przyległej łazienki. Farren odtoczył się od mokrego miejsca. Wymamrotał krótkie zaklęcie, uśmiechając się, kiedy bałagan szybko zniknął, zarówno z łóżka jak i jego skóry.
~6~
- Fajnie – pochwalił Dan. – Kocham to zaklęcie. - Mmhmm, chodź tu. – Rozsądniej byłoby posłać Dana w jego drogę, ale Farren po prostu nie mógł wyrzucić swojego kochanka z łóżka. Dan natychmiast wspiął się z powrotem na łóżko i przytulił blisko. - Zawsze jesteś taki ciepły. Nie masz pojęcia.
***
Farren zaplombował drzwi, by poćwiczyć stadium skomplikowanego zaklęcia, mające na celu nie tylko trzymać ludzi z dala, ale także sprawiać, że nawet zapomną, dlaczego tam byli. Nie utrzymałby w ukryciu tak długo swoich zdolności, gdyby ujawnił swoja magię chociaż przez jeden moment nieostrożności. Kilka tygodni zabrało mu znalezienie tego miejsca. Nie chciał go używać, dopóki to nie będzie konieczne. Teraz minęła konieczność i pojawiła się desperacja. Ciągłe rzucanie ochronnych zaklęć, by powstrzymać innych czarodziejów, mogło zwrócić uwagę, której raczej chciał uniknąć. Nie chciał przyciągnąć mistrza czarodzieja, który mógł zauważać magiczny podpis Farrena. Niestety, parę ostatnich dni dowiodło, że szybko musi oczyścić swoje ciało z energii, jeśli miał nadzieję przeżyć następny tydzień. Prawie podpalił Dana. Na szczęście, Dan wydał się tego nie zauważyć. Farren pamiętał dokładny moment, kiedy magia pokonała jego matkę i zaczęła spalać ją od środka. Jej krzyki wciąż dręczyły go w snach i budziły w nocy z dreszczem. Jeśli szybko nie upuści choć trochę swojej dodatkowej energii, spotka go taki sam los. Farren rzucił swoją torbę z książkami przy wejściu. Ręce trzęsły mu się z nerwów i nadmiernej dawki magii. Głośny odgłos ciężkiego worka uderzającego o betonową podłogę rozbrzmiał echem po wysokich ścianach, ale Farren zignorował ten dźwięk, odwracając się i sprawdzając pomieszczenie. Cienka warstwa kurzu i popiołu pokrywały arenę jak gruba warstwa lukru. Najwyraźniej nikt nie używał tego pomieszczenia od lat.
~7~
Jego dłonie zapaliły się i zaczęły dymić. Ten widok odwrócił na krótko jego uwagę od ciarek, które rozchodziły się po jego ciele. Pot zrosił jego ramiona i spłynął niczym wąska rzeka w dół jego kręgosłupa. Cholera, miał nadzieję na więcej czasu do przygotowań. A ponieważ tak nie było, musiał szybko oczyścić swój organizm z energii zanim go zniszczy. Musiał również, po raz pierwszy, wezwać swoje wcielenie i upewnić się, że to była istota, którą mógł określić, jako niewyróżniającą się. Nielegalna magią śmignęła przez jego ciało. Farren nie mógł ryzykować ujawienia swojego dziedzictwa dżinów. Dżiny nie bez przyczyny zostały wygnane. Jeśli ktoś nabierze podejrzeń, że potomstwo dżinów nadal istnieje na tym świecie, magiczna społeczność zostanie wpędzona we wstrząs. Dżinowie został wygnani z powodu ich zmiennej natury i skłonności do tworzenia chaosu dla samej zabawy przyglądania się ich podpaleniom. Potężne istnienia – dżinowie mogli również kontrolować pierwiastki zależały od ich rodzaju. Większość z nich była zrobiona z bezdymnego ognia. Dżinowie nie posiadali fizycznych ciał, dopóki nie posiedli człowieka. Rodzina Farrena została utworzona, kiedy jego dziadek, dżin, posiadł ludzkiego mężczyznę. Nigdy nie poznał swojego dziadka, ale z tego, co wiedział, dżin nie był miłym facetem. Jego matka cieszyła się z banicji swojego ojca. Farren wciąż za nią tęsknił. Umarła, gdy miał tylko dziesięć lat. Brak prądu powietrza sprawił, że pot spływał z Farrena zanim ten doszedł do połowy pomieszczenia. Woląc zachować swoje ubranie nietknięte, Farren zdjął koszulę, ponieważ materiał nie był ognioodporny. Przeklął, gdy zauważył dziurę na rękawie. - Powinienem przynieść więcej ubrań. – Wiedział, że powinien, ale paląca magia skwiercząca w nim, pomieszała mu myśli. Farren nie mógł dobrze się skoncentrować przez ostatnie cztery dni. Gdyby był mądry, zostawiłby Dana w spokoju. Kiedy pojawił się w szkole, przysiągł sobie utrzymywać dystans do innych studentów, ale wystarczyło jedno spojrzenie na Dana i został złapany. Chemia między nimi była niepodobna do niczego, co kiedykolwiek wcześniej czuł. Z historii, jakie jego matka opowiadała mu w dzieciństwie, dżin zatwierdzał swoich kochanków przez napiętnowanie ich ogniem. Kiedy się kochali, Farren musiał powstrzymać się od zostawienia swojego znamienia na jego pięknym czarodzieju. Mądrość skłaniała go do zrobienia sobie wakacji zanim weźmie Dana do swojego łóżka. Dużo bardziej wolałby spędzić noc, będąc owiniętym wokół Dana, niż zajmować się swoim własnym nadmiarem energii, ale sama myśl, że mógłby przypadkowo zranić
~8~
swojego kochanka, sprawiła, że pognał na stadion, by oczyścić swój organizm. Gdyby cokolwiek stało się Danowi z powodu niedbalstwa Farrena, nigdy by sobie tego nie wybaczył. Miał nadzieję, że Dan nie był zły ani zraniony, gdy odwołał ich następną randkę. Wypchnąwszy myśli o Danie ze swojego umysłu, Farren ruszył na środek areny. Jakiś błyskotliwy czarodziej utworzył stałe koło z kolorowych kamieni, dość duże by wezwać cokolwiek. Skupiając się w sobie, Farren skoncentrował strużkę mocy w stronę panelu rozdzielczego na ścianie. Brzęczenie opanowanych osłon aktywowało się uspokajając trochę jego zdenerwowaną energię. Wybrał najwyższy poziom, żeby nie było żadnej szansy na rozprzestrzenienie się ognia. Nie chciał, żeby jego magia prześliznęła się przez osłony i stworzyła burzę ogniową, albo by jakikolwiek awatar, którego wezwie, spalił cały kampus. Z mocą dżina, pulsującą w nim, Farren nie wiedział, czego się spodziewać. Wiedział w głębi duszy, że jego wcielenie będzie oparte na ogniu. Bestia będąca towarzyszem czarodzieja zawsze odzwierciedlała jego magię albo potrzeby. Stadion miał wyważoną strukturę nasączoną magią. Warstwa za warstwą ochronne zaklęcia osłaniały budynek, zdolny wytrzymać nawet moc Farrena. Ten szczególny stadion został ostatnio opuszczony, ponieważ nie miał luksusowych udogodnień jak nowszy budynek po drugiej stronie ulicy. Nowe stadiony miały lśniące, słabe osłony i mogły być łatwo spalone przez silny ogień – zwłaszcza przez ogień dżina. Farren potrząsnął głową na ich głupotę. Nowszy nie zawsze znaczył lepszy, ale może obecna grupa czarodziejów nie potrzebowała silniejszych osłon. Na zajęciach, w jakich uczestniczył do tej pory, zauważył oczywisty brak mocy nawet w najprostszych zaklęciach. Farren walczył, by ukrywać swoje magiczne zdolności. Jego plan obejmował skończenie uczelni bez zwracania na siebie nadmiernej uwagi. Zdać i nie zostać zaaresztowanym za jego dziedzictwo dżina to były jego główne cele. Farren wziął wolny, głęboki wdech, próbując znaleźć swoje centrum, jednocześnie obniżając temperaturę swojego ciała do zdrowszego poziomu. Gdyby skoncentrował się wystarczająco mocno, mógłby zredukować swoje wewnętrzne gorąco o kilka stopni, ale to nigdy długo nie trwało. Był powód, dla którego dżinowie, a zwłaszcza ci władający ogniem, zostali wygnani z tego wymiaru – dziewięćdziesiąt procent nich było obłąkanych. Ogień ostatecznie wypalał umysły dżinów, nieważne jak wiele form przyjmowali. Wielu potomków dżinów ognia ukrywało się udając, że są przeciętnymi
~9~
czarodziejami ognia. Ponieważ ich magia była ogólnie rozcieńczona mogli uciec się do oszustwa. Rodzina Farrena nie popierała jego edukacyjnych celów. Byli pewni, że zdemaskuje ich wszystkich swoim głupim pragnieniem zdobycia zaawansowanej edukacji. Po latach zaniedbań jego ojca i nadużyć jego kuzynki, Farren nie dbał już o to, co myśleli. Poszedł do college’u nie tylko by zdobyć wykształcenie, ale także by w końcu uwolnić się od swojej rodziny. Farren musiał wezwać swoje wcielenie jutro w klasie Magicznej Teorii. Przez wcześniejsze oczyszczenie się z magii, Farren miał nadzieję zwabić słabszą istotę do swojego boku. W przeciwieństwie do innych magów, którzy mieli ambicję wezwać najsilniejszą możliwą bestię, Farren potrzebował tylko takiej na tyle silnej, by mógł zdać swoje zadanie. Zbyt potężny albo niezwykły awatar, i pojawiłyby się pytania o pochodzenie Farrena. Spędził zbyt dużo czasu na sfałszowaniu swoich danych, by teraz prawda miała się ujawnić. Nie pomoże też, że jego instruktor, Profesor Firestorm, jest czarodziejem ognia. Będzie wiedział, jaki właściwy poziom mocy mag ognia powinien mieć. Farren był o wiele dalej za tą granicą, nawet nie potrafił zauważyć, że się starał. Wcielenia reagowały na typ magii i poziom magicznej energii, jaką posiadał czarodziej. Przez osuszenie większości swojej magii, zanim spróbuje wezwać swoje wcielenie, miał nadzieję zredukować wielkość i moc istoty, która odpowie na jego wezwanie. Jutro, gdy będzie przedstawiał swoje wcielenie, Farren miał nadzieję pokazać kota albo króliczka. Nawet sowa byłaby świetna – frazes, ale świetny. Farren zdjął buty i skarpety, i rzucił je w stronę swojej torby. Gdyby myślał właściwie, zdjąłby to jak tylko wszedł do pomieszczenia. Zniszczył w przeszłości więcej niż jedną parę butów roztapiając gumowe podeszwy. Biorąc kolejny głęboki wdech, Farren usiadł ze skrzyżowanymi nogami na podłodze, a potem zamknął oczy. Zablokował wszystko w swoim umyśle i skupił się całkowicie na powietrzu wdychanym i wydychanym ze swoich płuc. Z łatwością doświadczenia, Farren szybko wpadł w relaksacyjny stan. Powolnymi falami Farren uwalniał swoją energię. Podłoga pod jego tyłkiem zaczęła się rozgrzewać, ale Farren zignorował gorąco. Dziwne było to, że chociaż ogień mógł go zniszczyć, gdy gotował się wewnątrz ciała, nigdy nie spalił jego skóry. Powietrze szeleściło wokół niego, gdy wypuszczał tlen w płonącym powietrzu. Gorąco buchało wokół niego, dopóki temperatura nie wzrosła aż tak, że prawdopodobnie mógłby upiec bochenek chleba na kamiennej podłodze.
~ 10 ~
Po kilku minutach uwalniania swojej magii w powietrze, Farren w końcu mógł wziąć głęboki wdech bez pragnienia krzyku. Napięcie naparło na jego ciało, a miażdżenie kości ustąpiło. Po raz pierwszy od kilku dni, ból zniknął. - Dzięki wam bogowie i boginie – wyszeptał Farren. Jego mięśnie rozluźniły się bez tego silnego magicznego napięcia skręcającego go w środku. Łzy ulgi spłynęły po jego policzkach. Wstał i podszedł do plecaka. Wyjął butelkę wody i wziął kilka długich łyków zanim zabrał ją ze sobą wracając z powrotem do krawędzi koła. Teraz musiał pozostać na zewnątrz kolorowych kamieni, żeby koło mogło pomieścić to, co się pojawi, gdy zrobi swoje wezwanie. Gdyby istota była niebezpieczna, Farren musiał być zdolny powstrzymać ją przed zniszczeniem college’u. - Mogę to zrobić – oznajmił Farren w przestrzeń, jakby milczący słuchacze wątpili w jego umiejętności. Postawił butelkę na podłodze obok siebie, a potem rozstawił szeroko stopy, by utrzymać równowagę. Zamykając oczy, Farren zaczął przekazywać paranormalne wezwanie do takiej istoty, która zgodzi się być jego magicznym towarzyszem. Farren nawet nie chciał awatara. Myśl o podporządkowaniu sobie zwierzęcia jakiegokolwiek rodzaju, a potem złapanie go więzami jego magii, napawało go wstrętem. To za bardzo przypominało mu jego dzieciństwo. Jego krewni usiłowali pohamować go zamiast uczyć, mając nadzieję nałożyć smycz na jego magię, by użyć jej później dla ich własnych potrzeb. Farren nienawidził myśli zrobienia tego samego magicznej istocie, ale potrzebował wcielenia, by zdać zadanie. By złagodzić swoją winę, Farren zapraszał swoje wcielenie, tam gdzie inni żądali, nakłaniając, tam gdzie inni rozkazywali. - Przyjdź do mnie, jeśli możesz – błagał Farren. Musiał znaleźć wcielenie. Będzie żebrał, jeśli to konieczne. Duma nigdy nie przyniosła mu niczego oprócz smutku i chłosty. Farren wciąż wzywał aż jego gardło ochrypło i musiał wziąć łyk wody. Tylko fala gorąca omywająca go niczym gigantyczny przypływ powiadomił go, że ma towarzystwo. Farren zamknął oczy, by osłonić je przed falą płomienia. - O nie – wyszeptał Farren jak tylko otworzył oczy.
~ 11 ~
Pośrodku koła unosił się pełnokrwisty dżin. Farren widział ich ilustracje w książkach, ale nigdy wcześniej nie spotkał żadnego w prawdziwym życiu. Stanięcie twarzą w twarz z potężnym bytem sprawiło, że Farren zadrżał ze strachu. Dżin mógł być dobry albo zły – niestety, było tylko kilku po dobrej stronie. Większość dżinów kwalifikowało się do niepoczytalnej, szalonej kategorii. - Witam, dziecko mojego dziecka. – Głęboki głos wprawił w drganie kości Farrena. Zacisnął zęby na to nieprzyjemne uczucie. Strach zatopił swoje zachłanne szpony w jego ciało, gdy przyglądał się swojemu gościowi. Stworzony z bezdymnego ognia, dżin wydzielał z siebie dość gorąca, by ogrzać cały stadion. Jego oczy świeciły jasną żółcią niczym u opętanego kota, a jego człekopodobny kształt był całkowicie utworzony z pomarańczowo-czerwonego płomienia. - Witam – zdołał wydusić Farren ze swojego wyschniętego gardła. – Myślę, że prawdopodobnie nastąpiła pomyłka. Próbowałem wezwać wcielenie. Słabe wcielenie, z pewnością nie dżina. Może powinien użyć kamień skupienia. Zostawił kamień na biurku w swoim pokoju w akademiku, ponieważ martwił się, że przyniesie mu silne wcielenie. - Nie ma żadnej pomyłki. – Głos dżina odbił się echem w głowie Farren jak przez megafon. – Jesteś jednym z moich dzieci. Farren ukłonił się. - Nie kwestionuję tego, ale powtarzam, nie próbowałem cię wezwać. – Starał się mówić głosem pełnym szacunku. Farren nie miał pojęcia czy koła graniczne w ogóle działały na dżiny. Może mógł wypłynąć za linię bez ingerencji Farrena. Śmiech dżina rozbrzmiał przez pomieszczenie. - Dżinowie nie potrzebują awatarów, nie wtedy, gdy możemy stać się wszystkim. Dlaczego miałbyś zaufać innej istocie w kwestii twojej magii? Widzę, że muszę cię dużo nauczyć, dżinie. Na szczęście, nie mam nic oprócz czasu. Farrenowi nie podobało się to, dokąd zmierzała ta rozmowa. Jak jeden dżin mógł pozbyć się drugiego? Spróbował jeszcze raz. Może wyjaśnienie uczyni dżina bardziej zgodnym. - Potrzebuję wcielenia na moje zajęcia. ~ 12 ~
Dżin uśmiechnąć się kpiąco. - Tutejsi śmiertelnicy nie mogą niczego nauczyć jednego z mojej krwi. Nie jesteś taki jak inni. Jesteś czymś więcej. Dużo więcej. – Zwęził swoje bursztynowe oczy. – Wezwałeś mnie z płaszczyzny dżinów. Dwudziestu czarodziejów mnie tam wysłało, ale sam jeden wystarczyłeś by wezwać mnie z powrotem. Niestety, twoja magia wystarczy tylko do tego, by mnie tu sprowadzić przez przestrzenie, ale nie wystarczy by mnie zatrzymać. Potrzebujesz artefaktu do osiągnięcia obu. Farren miał nadzieję, że dobrze ukrył swoją ulgę. Jedyny artefakt, o którym wiedział, był na nadgarstku jego ciotki i planował go tam zostawić. Ostatnią rzeczą, jaką potrzebował, było to, by ta potężna istota chodziła po tej przestrzeni. Z aury dżina, Farren nie miał wątpliwości, że jego krewny zasłużył sobie na banicję. Wiedział, że ta istota uważała siebie za lepszą od Farrena. Najlepszy sposobem wydostania się z tego było nie wyzywanie dżina. Farren nie potrzebował magicznej bitwy z dżinem, by dowiedzieć się, który z nich jest silniejszy – już wiedział, że przegrałby tę walkę. - Bardzo przepraszam za moją słabość. Dżin wzruszył ramionami. - Nie możesz być odpowiedzialny za twoją słabą krew. Co nie znaczy, że nie możesz być dla mnie użyteczny. Z dzieci mojego potomstwa, jesteś jedynym dostatecznie silnym, który może mnie stąd zabrać. Kiedy wzrośniesz w swojej magii, będziesz w stanie całkowicie mnie wyciągnąć na ten poziom, bym tu został. Dla tego wyczynu zrobię cię moim zastępcą, a to jest pozycja, której nie przyznaję lekko. Farren opadł na kolana i pochylił głowę. To było gorsze niż myślał. Starannie zachował swój wyraz twarzy, wdzięczny, że nie mówił drżącym głosem. - Jestem zaszczycony, że tak wysoko cenisz moje mizerne umiejętności. Dziękuję ci za tę ofertę. Nie będąc pewnym zdolności dżina, Farren ostrożnie oczyścił swój umysł. Ośmielił się spojrzeć zza swoich rzęs. Dżin posłał mu aprobujący uśmiech. - Jesteś odpowiednio pokorny przed moją wspaniałością, dziecko. Rzadko lubię kogoś z twojej konkretnej gałęzi. Reszta twojej grupy jest bandą chwalipięt z żałosnymi umiejętnościami. Farren nie mógł się sprzeczać z tą opinią.
~ 13 ~
- Jestem zaszczycony, że uważasz mnie za godnego. Gorąco dżina przepłynęło po Farrenie niczym pustynny wiatr napełniony falami letniego słońca. - Sądzę, że w celu dopasowania się przez ciebie do tych żałosnych śmiertelników, będziesz potrzebował tego wcielenia, którego szukasz. Przyznam ci dwie rzeczy, by pomóc ci wejść na twoją właściwą ścieżkę. Farren nie ośmielił się oddychać. Gdyby powiedział coś niewłaściwego, wątpił, żeby nawet ochronne koło, uratowało go od śmierci. Mimo, że dżin grał bardzo życzliwego, Farren widział brutalną kalkulację w oczach istoty. Dżin był jak reszta krewnych Farrena, zainteresowany tylko tym, by go wykorzystać. Jak tylko Farren przysłuży się jego celowi, nie miał wątpliwości, że dżin pozbędzie się jego spalonego ciała. - Dziękuję. - Możesz nazywać mnie Dziadkiem. Farren zdał sobie sprawę, że ten honor będzie działał równie dobrze jak coś innego, ponieważ nie znał imienia dzina. Imię! Zapamiętany skrawek wiedzy napłynął do głowy Farrena. Gdyby odkrył imię dżina, mógłby kontrolować istotę. U dżinów, ich imię wskazywało sekret ich mocy. Farren miał dość człowieka w sobie, by nie mógł być kontrolowany przez swoje imię, ale stare prawa magii wpływały na byt przed nim. Jeśli Farren pozna prawdziwe imię dżina, może wyjdzie z tej sytuacji żywy. - Moim pierwszym prezentem będzie twoja własna lampa. Pomimo tego, co mogłeś słyszeć, lampa nie jest domem dżina. Ona nie ma władzy nad nami. Za to, lampy są zrobione z rzadkiej magicznej substancji, która absorbuje i chroni naszą magię. To pomoże ci rozwiązać problem z magicznym przeciążeniem, które prowadzi wielu z nas do szaleństwa. Dżinowie bez lamp są często konsumowani przez ich własną moc. To dużo wyjaśniało. - Wiele lamp się zagubiło? Dżin kiwnął głową.
~ 14 ~
- Zostały zniszczone przez czarodziejów. Chcieli nas kontrolować i skrępować nas swoją wolą. Uwierzyli, że gdy mają nasze lampy, mogą zmusić nas do uznania ich więzi. Gdy odmówiliśmy, moc zżarła nas od środka. Byłem jednym z niewielu, który uniknął tego losu. Nie zostało nas wielu, ale rośniemy w siłę. Z twoją pomocą możemy wrócić z powrotem na twoją płaszczyznę. - Nie słyszałem żadnych dobrych historii o dżinach – odpowiedział ostrożnie Farren. Gdyby zgodził się na cokolwiek, o czym mówi dżin, na jego ucieczkę, wiedział, że istota wyłapałaby jego kłamstwo. Dżin uśmiechnąć się szyderczo. - Dlaczego miałbyś? Żyjesz wśród naszych wrogów. Gdyby powiedzieli ci o naszych dobrych uczynkach, musieliby przyznać, że popełnili błąd wyrzucając nas wszystkich. - To prawda. – Farren nie chciał angażować się w filozoficzny spór z bytem, który mógłby go zniszczyć pomimo ich rodzinnych więzi. Nie rozumiał się z resztą swojej rodziny i nie wierzył, że zrobiliby to, co byłoby najlepsze dla ludzkości. Gdyby jego kuzynka znalazła się w takiej sytuacji, z radością skoczyłaby z pomocą dżinowi, nieważne czy był obłąkany czy nie. Betina była głodną władzy suką. Płomień pojawił się na środku dłoni dżina. Stawał się jaśniejszy i jaśniejszy aż Farren musiał odwrócić wzrok. Brzęk metalu przyciągnął jego uwagę. Otworzywszy oczy, Farren spostrzegł niewielką mosiężną lampę przy brzegu koła. Wiedział, że lepiej jej nie dotykać. Gdyby sięgnął przez linię, rozbiłby ochronę i uwolnił dżina. Szybkie spojrzenie upewniło go, że ma rację. Dżin obserwował Farrena z uradowaną miną. Pomimo tego, co powiedział dżin, Farren nie ufał istocie. Nawet krótka chwila wolności mogła dać dżinowi okazję do wywołania ogromnego chaosu. - Dziękuję. – Farren się ukłonił, ale nie sięgnął po lampę. Mógł być młody, ale nie był głupi. - Bystry chłopiec – stwierdził z uznaniem dżin. Machnął ręką i lampa skurczyła się do maleńkiej trójwymiarowej lampy dyndającej na breloczku. – Tak będzie łatwiej ją nosić. - Dziękuję. – Farren nie wiedział, o co dżinowi chodzi, ale nie mógł zaprzeczyć, że lampa będzie przydatna. - Ależ bardzo proszę. A teraz, by być prawdziwym dżinem potrzebujesz znaku.
~ 15 ~
Farren wiedział, że dżinowie używają swoich znaków, by przemienić się w nowy byt. Pełnokrwiści dżinowie mogli stać się każdym zwierzęciem, jakim chcieli. Myślał, że dżin nie może przekroczyć linii. Powinien wiedzieć lepiej. Dżin rzucił w niego ognistą kulą. Farren nie mógł uciec. Krzyknął, gdy płomienie oparzyły jego ciało, przypalając jego skórę. Świat się zakręcił, wirując między gorącem a bólem. Oczy Farrena przetoczyły się do tyłu jego głowy i upadł na podłogę. Niezdolny do zniesienia męki, Farren pozwolił zabrać się ciemności.
Tłumaczenie: panda68
~ 16 ~
Rozdział 2 To jest błąd! Dan Stewartson zbliżał się do pokoju Farrena niemrawymi, powłóczącymi krokami, a każda postawiona stopa stawała się wolniejsza od poprzedniej. Pchnięcie od tyłu sprawiło, że się obrócił i stanął naprzeciw swoich braci. - Przestańcie! - No cóż, gdybym wiedział, że jesteś taką cipą, nie zasugerowałbym, żeby go odwiedzić – kpił Dean. – Może Farren nie odbiera swojego telefonu, ponieważ nie chce się już z tobą spotykać. Dan trzepnął brata w kark. - Nawet tego nie sugeruj. Martwię się o niego. Nie chcę, żeby sobie pomyślał, że jestem prześladowcą, ale zachowywał się ostatnio bardzo stresująco. Miałem nadzieję, że może zrobił sobie przerwę, a potem przyjdzie, by zjeść ze mną pizzę czy coś. Wy dwaj nie musieliście tu przychodzić. - Nie chcieliśmy przegapić tego jak zostaniesz odstrzelony – oznajmił Devin, stojąc bezpiecznie poza zasięgiem Dana, po drugiej stronie Deana. – To znaczy, nieczęsto pracujesz tak ciężko, by umówić się na randkę. Dan potrząsnął głową na przekomarzanie się swoich braci. Mogli dawać mu przeprawę, ale wiedział, że będą go wspierali. Otarł swoje spocone dłonie o spodnie. Farren zostawił wiadomość odwołując ich randkę, usprawiedliwiając się zbyt dużą ilością pracy domowej. Dan planował dowiedzieć się, co się dzieje. Wiedział, że jego kochanek ma skrytą naturę, kompletnie różną od bardziej otwartych osobowości Dana i jego braci, ale nie pozwoli Farrenowi zakopać się w jego pracy. Farren, od samego początku, nigdy nie pomylił Dana z jego braćmi. Gdy rozmawiali, Dan zawsze miał wrażenie, że urodził się, jako jedynak, a nie jeden z trójki. Farren nie zrozumie jak cenne to było dla niego Dana. Czasami trudno było być trojaczkami. Ludzie widzieli trzy identyczne twarze i myśleli, że w środku byli tacy sami, jakby zostali odlani z identycznych form. Nic nie mogło być dalsze od prawdy. ~ 17 ~
Byli bardzo różnymi ludźmi. Dan był najstarszy i najspokojniejszy, Devin był zawsze gotowy do zabawy, a Dean zawsze był najpoważniejszy, nawet przed tym jak jego dziewczyna Lisa została zabita. Dan zapukał do drzwi, a potem wziął głęboki wdech, by uspokoić maleńkie smoki nurkujące w jego żołądku. Otworzyły się natychmiast, ale nie przez osobę, jaką Dan miał nadzieję zobaczyć. - Cześć, Maddox. Nawet w dobry dzień, współlokator Farrena go irytował. Pomimo atrakcyjnej twarzy Maddox'a i umięśnionego ciała, był on przebiegłym dupkiem. Dan wiedział, że Maddox próbował wbić klin pomiędzy niego a Farrena, ale nie pozwoli taktykom tego idioty zadziałać. Nie zrezygnuję z Farrena dla nikogo. Maddox zmierzył Dana od stóp do głów, jakby był kawałkiem mięsa, zanim przeniósł swoje spojrzenie na braci Dana z tym samym lubieżnym zainteresowaniem. - Przyszedłeś zobaczyć się ze swoim chłopcem? Nie ma go. Nie jestem pewien, gdzie on jest. Nie powiedział mi, gdzie idzie, zanim wyszedł. Przypuszczam, że miał gorącą randkę. Dan zacisnął mocno pięści przy swoich bokach, by powstrzymać pragnienie uderzenia Maddox’a. Bez wątpienia Maddox zagrałby ofiarę napaści i spowodował, że Dan zostałby wyrzucony ze szkoły za napaść, albo przynajmniej zapobiegłby wchodzenia do akademika Farrena, tylko po to by utrudnić sprawy. - Mógłbyś mu powiedzieć, że wpadłem? – Dan nie cierpiał prosić, ale chciał, by Farren wiedział, że wciąż jest zainteresowany, pomimo tego, że Farren odwołał kolejną randkę. Farren nie odbierał telefonu, co trochę martwiło Dana. Zostawił kilka wiadomości, ale nadal nic. Odczucie, że coś jest nie w porządku, utrzymywało Dana nerwowym i niespokojnym. Chciał znaleźć Farrena – natychmiast! - Pewnie, nie omieszkam mu powiedzieć. Jeszcze coś potrzebujesz? – Ponętny ton Maddox'a wskazywał na to, co by chciał, żeby Dan go poprosił. - Nie, dzięki. – Dan nie ufał Maddox’owi, od czasu jak podrywał Dana podczas przyjęcia, wkrótce po tym jak Dan okazał zainteresowanie Farrenowi. Nie powiedział
~ 18 ~
Farrenowi o próbie pocałunku Maddox'a, ponieważ nie chciał stwarzać problemów między współlokatorami. To jednak nie znaczyło, że mu wybaczył. - Jeśli jesteś pewny. Zawsze możesz wejść i poczekać. – Żądza błyszczała w oczach Maddox'a, kiedy omiótł Dana kolejnym, przyprawiającym o gęsią skórkę spojrzeniem, bez wątpienia wyobrażając go sobie nago. - Doceniam propozycję, ale musimy iść. Na razie. – Dan się odwrócił i ruszył z powrotem korytarzem. Nie czekał aż Maddox powie coś jeszcze. Nie chciał rozmawiać ze współlokatorem Farrena, chyba że to będzie absolutnie konieczne. Słyszał jak jego bracia podążają za nim. Miękkie piszczenie ich tenisówek było pocieszającym kontrapunktem do bólu w piersi Dana. Gdzie mógł być Farren? - Czy Farren powiedział, że zostaje na noc? – zapytał Devin. Dan przez sekundę zapragnął być zmiennym, takim jak któryś z ich przyjaciół wilków. Z radością wyrzuciłby warczeniem swoją frustrację, może nawet dobrze by zawył. - Tylko dlatego, że go tu nie ma, nie oznacza, że on się nie uczy! – burknął Dan. Nie obchodziło go czy jego brat miał rację czy nie. Nie chciał nawet myśleć najgorszego o Farrenie. Może to czyniło go naiwnym. Devin kiwnął głową. - To prawda, ale, bracie, to jest trzecia randką, jaką odwołał. A poszedłeś tylko na dwie. - Wiem, ale to nie czyni go automatycznie winnym. – Dan nie chciał uznać Farrena winnym zanim ponownie nie porozmawia z Farrenem. – Kiedy go widziałem, wspomniałem tylko, że wpadnę i pogadamy. Dean zmarszczył brwi. - Nie rozumiem, co takiego specjalnego jest w tym facecie? Nigdy byś nie przyjął takiego zachowania od nikogo innego. Każdego innego już byś wykopał. Jego brat zrobił celną uwagę. Dan nigdy wcześniej nie zaakceptowałby zostania odtrąconym przez faceta. Miał swoją dumę, ale najwyraźniej nie tam, gdzie dotyczyło to Farrena.
~ 19 ~
- Myślę, że on jest tym jedynym, Dean. Myślę, że on może być moim partnerem. – Westchnął z ulgą, gdy w końcu powiedział to, co podejrzewał. Trzymanie tajemnic przed Deanem i Devinem bardzo mu ciążyło. Po śmierci ich rodziców w wypadku samochodowym, byli wszystkim, co miał. Dean uniósł brew na gwałtowność Dana. - Jesteś pewny? Może po prostu pragniesz tego tak bardzo, że jesteś skłonny wziąć każdego. My tak naprawdę nie parujemy się tak jak wilkołaki, wiesz. Dan przełknął swoją ostrą ripostę wiszącą mu na języku. Może za długo kręcił się wokół zmiennych wilków. Odkąd pamiętał, Dan marzył o znalezieniu kogoś, kto kochałby tylko jego – mężczyźnie, który myślałby o Danie, jako pojedynczej osobie, a nie części z trójki. Chociaż uwielbiał swoich braci, chciał być tak samo jednostką jak jednym z trojaczków. Po chwili rozważania, potrząsnął głową. - Nie. On jest tym jedynym. Devin też potrząsnął głową. - Nie spiesz się do niczego stałego, braciszku. Wciąż jesteś młody. Weź go do łóżka jeszcze kilka razy i upewnij się, że potrafi cię zaspokoić zanim się ustatkujesz. Dan się roześmiał. Zostaw to Devinowi, a wybierze seks, jako czynnik decydujący w związku. - Nie musisz dzielić się szczegółami – pośpiesznie dodał Dean. Jego brat wspierał seksualność Dana i Devina, ale ani trochę nie chciał wiedzieć, co robili w ich życiu seksualnym, tak jak oni nie chcieli słyszeć o tym, co Dean robił w łóżku z kobietami. To była niewypowiedziana zasada, ale działała między nimi. - Tak, musi – sprzeczał się Devin. – Chcę poznać każdy najmniejszy szczegół i upewnić się, że dostałem wszystkie konkrety na temat tego jak Farren wygląda nago. Dan się zatrzymał. Obrócił się, by spiorunować brata wzrokiem. - Nie podam ci szczegółów z mojego życia seksualnego, szczególnie tych związanych z Farrenem. Niektóre sprawy są prywatne. Dawniej często dzielił się historyjkami z randek z Devinem, ale nie chciał dzielić się niczym, co dotyczyło Farrena, nawet ze swoimi braćmi. Farren był jego i niczym się nie będzie dzielił.
~ 20 ~
- Po prostu sądzimy, że powinieneś spędzić więcej czasu na rozważenie tego zanim zaczniesz wybierać porcelanę i konkubinat – powiedział Dean. Dan mógł zobaczyć niepokój w oczach brata, ale nie zamierzał ustąpić. Dan przebiegł palcami przez swoje włosy. - Wiem, że myślicie, iż jestem za młody na ustatkowanie się. Ale kiedy to jest właściwe, to jest właściwe. Jak mógł wyjaśnić swoim braciom ile znaczy dla niego Farren? Po zaledwie kilku randkach, nie miał pojęcia, co Farren czuje do niego, ale wiedział, że słodki mag ognia trzyma serce Dana. Miał tylko nadzieję, że to nie zostanie zdeptane. - Jeśli ten facet tak dużo dla ciebie znaczy, będziemy mili, jeśli jednak dowiemy się, że cię oszukuje, zbije go na kwaśne jabłko. – Dean zawsze był opiekuńczy. Dan poklepał brata po ramieniu. - Uczciwie. Nie chciał mieć na pieńku ze swoimi braćmi, ale nawet gdyby Farren miał innego faceta na boku, Dan wiedział, że nie może pozwolić swoim braciom dotknąć Farrena. Myśl o tym, że młodszy czarodziej mógłby zostać skrzywdzony, skręcała żołądek Dana. Jednocześnie, bracia byli jego systemem wsparcia i jeśli by ich zraził, nigdy by sobie nie wybaczył. - Nie sądzę, żeby mnie oszukiwał. To świetny facet. Myślę, że po prostu ma dużo na głowie. Wyglądał na mocno zestresowanego swoimi zajęciami. Cholera. Mam nadzieję, że on mnie nie zdradza. Dan przetoczył tę myśl w swojej głowie, ale jego serce sprzeciwiało się temu. Jego bracia myśleli, że jest idiotą ufając Farrenowi, ponieważ mag ognia nie kwapił się do dzielenia się swoimi sekretami, ale serce chciało tego, co chciało, i bijący organ Dana tęsknił za jego przystojnym magiem. - Twój świetny facet wciąż ci odmawia – przypomniał mu Devin. - Wiem, że wycofał się z naszej randki. Nie musisz mi tego wciąż przypominać. Zamierzam z nim o tym porozmawiać. – Przy odrobinie szczęścia może będzie w stanie skłonić Farren do powiedzeniu mu, co jest nie w porządku. Dan mógł powiedzieć po unikaniu przez Farrena pewnych kwestii związanych z jego magią, że Farren miał jakieś
~ 21 ~
problemy, którymi nie był gotowy się dzielić. Chociaż Dan szanował prywatność Farrena, nie mógł nie czuć się zranionym, że Farren mu nie ufał. - A jeśli odwoła randkę jeszcze raz? – zapytał Dean. Dan przełknął gulę w gardle. - Wtedy się tym zajmę. Samo wypowiedzenie tych słów zabrało mu dużo wysiłku, o wiele mniej niż wyobrażenie sobie przejścia przez to. Dan podejrzewał, gdyby to okazało się niezbędne, że zerwanie z Farrenem byłoby jedną z najboleśniejszych rzeczy, jaką kiedykolwiek zrobił. Dean uścisnął go jednym ramieniem. - Przynajmniej nie jest martwy. Wciąż masz nadzieję. Dan kiwnął głową. Śmierć Lisy w zeszłym roku okaleczyła jego brata. Miał nadzieję, że Dean zacznie ponownie randkować, ale do tej pory nie okazał żadnego zainteresowania którąkolwiek kobietą na kampusie. Devin i Dan zdecydowali, że dadzą Deanowi więcej czasu zanim zaczną mocno naciskać, by zaczął ponownie randkować. Lisa była wspaniałą dziewczyną, ale Dean nie spotykał się z nią długo. Przy odrobinie szczęścia, dojdzie do siebie po jej śmierci zanim minie zbyt wiele czasu. Głośny odgłos wytrącił braci z ich rozmowy. Trzy wozy strażackie pędziły w szeregu ulicą, z włączonymi syrenami i migającymi czerwono-białymi światłami. Pojazdy zatrzymały się z piskiem opon po drugiej stronie dziedzińca. - Cholera, który to budynek? – zapytał Devin. Dan odwrócił się, by spojrzeć, gdzie wskazuje Devin. Dym sączył się w niebo niczym lejkowata chmura. Smród dymu i popiołu nasycił powietrze. Na szczęście wyglądało na to, że to nie było obok ich akademika, więc nie stracili kolejnego pokoju. - Mam nadzieję, że nikt nie został ranny. – Dean przygryzł wargę, gdy badał teren. – Sądzę, że to jest jeden ze starych stadionów z nałożonymi zaklęciami. - Myślałem, że one nie są już używane. – Dan przyglądał się, jak płomienie wystrzeliły wyżej. - Czy one nie były strzeżone przed wypadkami? – zapytał Devin. Dan wzruszył ramionami. ~ 22 ~
- Może zabezpieczania się zestarzały. Nie wiem, kiedy zostały zbudowane. Cały kampus powinien być ostrzeżony przed przypadkowym magicznym zniszczeniem, bo z czasem zabezpieczające zaklęcia zawodziły. To wyglądało na jeden z tych przypadków. - Powinniśmy iść to sprawdzić? – zapytał Devin. Dan potrząsnął głową. - Nie. Tylko wchodzilibyśmy w drogę. Przecież żaden z nas nie jest wyszkolony w radzeniu sobie z ogniem. Trojaczki zbudowały dobrą magiczną podstawę do swoich talentów, ale do tej pory, mimo dwóch lat nauki, nie posiedli jakiejkolwiek wyróżniającej się magii. Razem mogli stworzyć więcej mocy niż jakikolwiek pojedynczy czarodziej, z wyjątkiem ich przyjaciela Jaynella, ale oddzielnie mieli mniej więcej średnie umiejętności. Nie spektakularne, ale też nie słabe. Dan podejrzewał, że gdy ukończą szkołę, skończą nauczając albo będą robić większe zaklęcia, jako trio. Tylko czas to pokaże. Ich życiowi partnerzy również mogą wpływać na ich magię. Dan potajemnie podejrzewał, że to dlatego miał salamandrę plamistą1, jako swoje wcielenie. Pomimo tego, co mówili jego bracia, Dan wiedział, że Farren jest mu przeznaczony. - Chodźmy na pizzę – powiedział Devin po chwili przyglądania się jsk strażacy rozwijają węże. – Umieram z głodu. - Ty zawsze umierasz z głodu – zganił go Dan. Oczywiście to samo mogło być powiedziane o każdym z nich. Wciąż rośli w swoich ciałach, a to, połączone z odprawianiem czarów, powodowało spalanie tysięcy kalorii na dobę - co było jednym z powodów, dlaczego wokół kampusu było tyle restauracji. Głodni, rosnący czarodzieje byli doskonałymi klientami. Obrócili się w kierunku pizzerii, zamierzając napełnić swoje żołądki i naładować się zanim zabiorą się do nauki na ich zajęcia następnego dnia. Ruch w krzakach zatrzymał Dana. Nie byli jedynymi ludźmi na kampusie, w jakimkolwiek znaczeniu, ale większość studentów skierowała się w stronę ognia. Ta osoba oddalała się pospiesznie od tego. Podejrzenie wypełniło Dana. Sapnął, gdy rozpoznał spieszącą się osobę. - Farren? 1
Salamandra plamista jest również nazywana jaszczurem ognistym
~ 23 ~
Farren zamarł w pół-kroku. Dan usłyszał westchnienie, które uciekło z ust jego chłopaka zanim Farren zmienił kurs i skierował się do Dana. Im bliżej Farren podchodził, tym większy węzeł niepokoju rósł w żołądku Dana. Farren miał wypaloną dziurę na przedzie jego koszuli i pachniał dymem, jakby przesiąknął płomieniami niczym torebka herbaty w ciepłej wodzie. - Co ci się stało? – zapytał Dan. – Wszystko w porządku? Powstrzymał się od pytań cisnących mu się na język. Oskarżenie Farrena o wzniecenie pożaru nie dodałoby mu punktów, jako dobrego chłopaka. Farren kiwnął głową. - Tak. – Odchrząknął. – Nic mi nie jest. Przepraszam, że nie mogłem pojawić się dzisiaj na naszej randce. Żal rozbłysł w oczach Farrena o kolorze sherry. Oczy Farrena fascynowały Dana. Byli prawie czerwono-brązowe, ale gdy koncentrował się na swojej magii, jego źrenice płonęły złotem, jakby ogień, który niósł, pochodził z głębi Farrena. Na szczęście, to po prostu było niemożliwe, inaczej Dan martwiłby się o zdrowie Farrena. Z pewnością posiadanie ognia w sobie mogło zabić magicznego użytkownika? - Czy miałeś coś wspólnego z tym ogniem? – zapytał Dean, wskazując głową w kierunku masy świateł wozów strażackich, dymu i ludzi. Niestety, jego bracia nie mieli żadnego problemu z oskarżaniem kochanka Dana w sprawie niestosownego zachowania. Farren nie wyglądał na rozdrażnionego tym pytaniem. Odpowiedział bez żadnego śladu dyskomfortu. - Nie. Byłem w innym skrzydle. Nawet nie wiedziałem, że jest ogień, dopóki nie wyszedłem na zewnątrz. Podszedł strasznie blisko. - Dlaczego tam byłeś? Nie sądziłem, że mają tam jakieś wolne pomieszczenia. – Devin nawet nie próbował formułować pytań w nieco mniej oskarżycielski sposób. Farren wzruszył ramionami. - Mieli kilka. Też myślałem, że to skrzydło zostało zamknięte. – Kiwnął głową w stronę ognia.
~ 24 ~
Kolejny raz, Dan nie mógł wyczuć żadnego oszustwa w Farrenie. Zakręcił palce, opierając się pragnieniu dotknięcia odsłoniętej skóry. Dean podjął przesłuchiwanie. - Co się stało z twoją koszulą? Farren spojrzał w dół na dziurę i wetknął w nią palec. - Moje ręce były zbyt gorące, gdy zakładałem ją z powrotem. Kara za bycie czarodziejem ognia. - Przestańcie go wypytywać. – Dan spiorunował wzrokiem braci. Chociaż był zainteresowany odpowiedziami Farrena, ten nie zasłużył na takie dobieranie się do niego. – Może wy dwaj pójdziecie zająć nam stolik? Zaraz tam będę. Jego bracia się nie ruszyli. Oczy Farrena napotkały Dana, jakby próbował odczytać myśli Dana. - Możesz iść ze swoimi braćmi. Nic mi nie jest. Przykro mi, że musiałem odwołać randkę, ale jestem trochę zestresowany na jutro. - Dlaczego? Co się dzieje? – Dan wiedział, że Farren ma test, o który się martwił, ale nie wiedział, co takiego szczególnego niepokoiło Farrena. - Muszę wezwać moje wcielenie, by zdać. Nie sądzę, by poszło mi dość dobrze. Dan wzruszył ramionami. - Nie każdy może to zrobić za pierwszym razem. Możesz potrzebować trochę praktyki. - Naprawdę? – Całkowita ulga na twarzy Farrena, powiedziała Danowi, że Farren naprawdę o to się stresował. - Pewnie, Devin potrzebował trzech prób – oznajmił Dean. Devin kiwnął głową na oświadczenie Deana. - To prawda. - Jakie awatary ma wasza trójka? – zapytał Farren. Dan po kolei wskazywał na każdego z nich.
~ 25 ~
- Ja mam salamandrę, Dean ma helodermę, a Devin gekona. - Hm, interesujące. Dean wzruszył ramionami. - Jesteśmy trojaczkami. Byli lekko zaskoczeni, że nie mieli identycznych wcieleń, ale Jaynell wciąż im powtarzał, że w środku byli różni. Czasami nawet Dan miał problem z zapamiętaniem tego. Devin poklepał Dana po plecach. - Pójdziemy zająć stolik i złożymy zamówienie. Miło było cię spotkać, Farren. Jeśli chcesz, możesz do nas dołączyć. Dean kiwnął głową na zgodę. Dan westchnął z ulgą, gdy jego bracia odeszli z przyjaznym machnięciem. - Oni mnie nienawidzą – powiedział Farren. Zaskoczony śmiech wybuchł z Dana. - Wywnioskowałeś to z zaproszenia na pizzę? Farren wzruszył ramionami. - To z wibracji, jakie czułem. Oni są bardzo opiekuńczy względem ciebie i myślą, że jestem dupkiem za odwołanie naszej randki. Dan nie bardzo mógł sprzeczać się z tą logiką. - Martwią się, że mnie zdradzasz. - Nigdy bym tego nie zrobił! Przerażony ton Farrena zdjął ciężar z Dana. Każdy, kto brzmiał na tak urażonego na tę myśl, nie mógł tego uczynić, albo przynajmniej tak sobie mówił. Był gotów patrzeć przez palce na cokolwiek, tak długo jak nie straci swojego kochanka. Dan zbliżył się, wkraczając w osobistą przestrzeń Farrena. - W takim razie dlaczego nie przestaniesz odwoływać naszych randek, żebyśmy mogli spędzać więcej czasu razem?
~ 26 ~
Ryzykując, otarł się wargami o usta Farrena. Powitał go cichy jęk. Farren przysunął się bliżej do Dana, niwelując tę małą przestrzeń pozostającą między nimi. Ich języki splątały się po dominację, ale żaden z nich nie chciał przejąć prowadzenia, ponieważ z łatwością przekazywali prowadzenie od jednego do innego. Gdy tlen stał się konicznością, oderwali się po powietrze. Farren oblizał swoje wargi i fiut Dana podskoczył, by zwrócić uwagę. Potrzebował tych ust na sobie. - Chcę, żebyś mi obciągnął. – Dan się zarumienił, kiedy te słowa wymsknęły się z jego ust. - Też tego chcę. – Szkliste spojrzenie pojawiło się w oczach Farrena, jakby wyobraził sobie ten akt. Po chwili Farren potrząsnął głową, otrząsając się z oszołomienia. – Nie możemy. - Czemu nie? - Ponieważ stoimy na środku kampusu. – Farren odsunął się z zasięgu Dana. Dan przełknął warknięcie na ten ruch. Nie lubił żadnej wolnej przestrzeni między nimi, ale to nie znaczyło, że ma zachowywać się jak dupek. Nigdy wcześniej nie był tak zaborczy. Rozejrzał się wkoło i zobaczył więcej, chodzących wkoło, ludzi niż wcześniej. Ogień musiał zostać opanowany, skoro studenci się rozproszyli. - Hmm, racja. Ale wiem, że mój pokój w akademiku jest pusty, ponieważ moi bracia poszli na pizzę… – Zawiesił zdanie na końcu. Farren musiał tylko dokonać ostatecznej zgody. Mógł pragnąć Farrena, aż jego ręce drżały z pożądania, ale nie będzie na niego naciskał, by coś zrobił. - Myślisz, że nie będą mieli nic przeciwko? Dana ogarnęła ulga, kradnąc mu na chwilę oddech. - Wyślę im krótką wiadomość, żeby ich ostrzec i by nie spieszyli się z jedzeniem. – Dan wyciągnął telefon ze swojej torby i jak oszalały wystukał wiadomość. Musiał dużo kasować, ponieważ jego palce drżały z podniecenia. To nie byłby pierwszy raz, kiedy któryś z nich używał ich pokoju, jako miejsca do romansu, ale to nigdy nie było tak ważne. - Chodźmy. – Farren splótł palce swojej lewej ręki z prawymi Dana. Trzymając się za ręce, przeszli przez kampus. ~ 27 ~
Dan mógł zjeść później. W tej chwili miał dużo ważniejsze rzeczy do zrobienia.
Tłumaczenie: panda68
~ 28 ~
Rozdział 3 Tętno Farrena się podwoiło. Mocno chwycił rączkę swego plecaka, by ukryć drżenie palców. Podniecenie i nerwy czyniły go podenerwowanym. Nie mógł zadecydować czy powinien uciec czy skoczyć na Dana. Skłaniał się do skoczenia. Gdy obudził się na stadionie, był zdezorientowany. Ale powiedział prawdę. Ogień w drugiej części budynku nie miał z nim nic wspólnego. Jego opanowanie było pod kontrolą. I chociaż ramię go bolało i całe ciało drżało z wyczerpania, Farren nie zamierzał odrzucać okazji do uprawiania seksu z Danem. Miał erotyczne sny o dotykaniu skóry Dana. Może, jeśli będzie miał szczęście, pojawi się mały smok, taki jak Betiny, gdy wezwie swoje wcielenie. Pomimo tego, co powiedział dżin, Farren potrzebował awatara. Gdyby sięgnął do swojej magii i przemienił się w bestię, wiedzieliby na pewno, że Farren ma w sobie nienormalną krew. Liczył na to, że ma dość krwi czarodzieja, by przekonać coś do przyjścia i zostania jego wcieleniem. W tym momencie, mało mógł zrobić, by powstrzymać jakąkolwiek istotę, która planowała przyjść. Dobrą wieścią od trojaczków było to, że też natychmiast nie potrafili wezwać swoich wcieleń, a to złagodził trochę jego stres. Może będzie mógł odłożyć to do końca kwartału i przemycić w stosunkowo niegroźnej bestii do zatwierdzenia. I nie chodziło o to, czy nauczyciel będzie wiedział czy Farren wezwał go czy nie. Dan zaśmiał się na wiadomość w swoim telefonie. - Dean napisał, że mamy godzinę zanim wrócą i przyniosą pizzę, i nie chce zobaczyć jakiejkolwiek nagiej części mężczyzny. Farren uśmiechnął się na oczywistą miłość, jaką Dan czuł do swojego rodzeństwa. On miał tylko jednego bliskiego członka swojej rodziny, zbliżonego do niego wiekiem, a do tego kuzynka Betina była psychopatką. W dniu, w którym odszedł, nigdy nie był tak szczęśliwy pozbywając się tego związku, ale teraz to nie był czas na rozmyślanie o przeszłości – teraz był czas na gorący seks i być może budowanie relacji z Danem.
~ 29 ~
Może, gdy pozna czarodzieja dostatecznie dobrze, Farren będzie w stanie ustalić czy może powierzyć mu tajemnicę Farrena. - Ty masz salamandrę, jako swoje wcielenie? - Tak. Nazwałem go Kimo. On jest naprawdę słodki. Jest większy niż normalna salamandra i może otruć swoim dotykiem. - To znaczy, że masz powinowactwa z ogniem? – Większość czarodziejów skłaniała się do jakiejś specjalności. Dan potrząsnął głową. - Nie sądzę. Żaden z moich braci ani ja nie wydajemy się mieć jakiejkolwiek szczególnej biegłość. Mamy dobre ogólne czary, ale to wszystko. - Hm. – Farren nigdy wcześniej o tym nie słyszał. – Może jeszcze nie doszedłeś do swojej mocy. A co z resztą twojej rodziny? - Nie wiemy. Urodziliśmy się ze sztucznego zapłodnienia ze spermy anonimowego dawcy. Nasz ojciec miał problemy ze swoją spermą, a nasza matka w ogóle nie miała magicznych zdolności. Wszystkie nasze umiejętności pochodzą od naszego tajemniczego dawcy. Nasi rodzice zginęli w wypadku samochodowym dwa lata temu, więc nigdy nie dowiedzieliśmy się niczego więcej. - Przykro to słyszeć. Dan wzruszył ramionami. - Nigdy nie byliśmy sobie szczególnie bliscy. Oni byli bardziej intelektualistami niż kochającymi osobami. Może dlatego trojaczki były ze sobą tak związane. Gdyby Farren miał rodzeństwo, na pewno byłby z nimi bliżej niż ze swoim nieczułym ojcem. Zbłąkana myśl kazała mu zapytać. - To jest dziwne? - Co jest dziwne? - Nie znać historii swojej rodziny. Nie sądzę, żeby podobała mi się niewiedza, skąd pochodzi moja magia.
~ 30 ~
Prawdopodobnie już by nie żył od magicznego przeciążenia, gdyby nie wiedział, dlaczego staje się tak gorący po przedłużającym się braku używaniu magii. Bez wiedzy o śmierci swojej matki, Farren mógłby umrzeć nie znając źródła przeciążenia swojej energii. Dan wzruszył ramionami. - To nie ma znaczenia. Nie jesteśmy dostatecznie silni z naszą magią, by spowodować jakieś prawdziwe problemy. Farren pomasował plecy Dana. - Myślę, że siebie nie doceniasz. Dan potrząsnął głową. - Nie. Nigdy nie będę taką elektrownią, jaką jest Jay, albo nawet Kevin z jego leczniczymi umiejętnościami. Ja i moi bracia jesteśmy silniejsi razem. Radzimy sobie. Farren nie znał Jaya ani Kevina, ale znał trojaczki. Nie miał wątpliwości, że mogą zrobić więcej niż tylko radzić sobie. Nie słyszał o żadnych innych trojaczkach w magicznym świecie. - Może każdy z was po prostu musi spotkać swoją parę. – Wielu czarodziejów wzrastało w swoich umiejętnościach, gdy spotykali ich drugą połowę, posiadającą kompatybilną magię. Dan się uśmiechnął. - Mam taką nadzieję. Doszli do budynku akademika zanim Farren mógł powiedzieć coś jeszcze. Podążył za Danem na górę na drugie piętro i poczekał aż otworzy drzwi. Dan gwałtownie otworzył drzwi, wciągnął Farrena do środka, a potem zatrzasnął za nimi drzwi. Farren jęknął od pocałunku, gdy Dan przyparł go do ściany. Gorąco zawinęło się wokół ciała Farren w powolny, komfortowy sposób, ześlizgując się w dół jego kręgosłupa i powodując stwardnienie jego kutasa. - Cholera, sprawiasz, że jestem gorący – szepnął Dan przy ustach Farrena. Farren szarpnął się do tyłu. Zmartwiony, przycisnął rękę do czoła Dana. - Nic ci nie jest?
~ 31 ~
Dan się roześmiał. - Nie mówiłem tego dosłownie. - Oh. – Farren się zarumienił. – Przepraszam, jestem czarodziejem ognia. Nie wiem, czy zadaję ci ból. Kłamstwa wylewające się z jego ust wrócą pewnego dnia, by go dręczyć. Jak mógł ukryć prawdę przed mężczyzną, z którym chciał zacząć związek? Farren odsunął od siebie swoje sumienie. Później będzie się martwił o te bzdury. Jeśli ta sprawa z Danem stanie się długoterminowa, wtedy zacznie się czas spowiedzi. - Nie, skarbie, nie krzywdzisz mnie. Wiem, że byś mnie nie skrzywdził. – Dan przykrył policzek Farrena w geście tak czułym, że prawie go to stopiło. - Mam nadzieję, że nie. – Było wiele poziomów krzywdzenia kogoś. Farren nie chciał skrzywdzić Dana w żaden sposób. - Wiem to. – Dan przełożył torbę Farrena przez jego głowę i postawił obok drzwi. Farren pragnął mieć taką samą ufność. Jednak, nie mógł zaprzeczyć, że pragnie zachwycającego czarodzieja. Pochylił się i zdobył usta Dana swoimi własnymi. Ocierając się o Dana, rozkoszował się bulwą ich twardych długości przy sobie. Pragnął Dana z bólem w swoim sercu i skrętem w swojej duszy. - Wejdźmy do mojego pokoju. Mieszkanie Stewartsonów zajmowało cały narożnik budynku. Dan powiedział mu, kiedy się poznali, że to z powodu traumy, jakiej trojaczki doświadczyły w szkole, mogli wybrać swoje własne pokoje. Ich pokój był bardziej apartamentem z dwoma sypialniami, gdzie w każdej sypialni były dwa pojedyncze łóżka, i małym wspólnym pomieszczeniem w środku. Dan miał pokój dla siebie, odkąd Kevin już z nimi nie mieszkał. Potykając się ruszyli do pokoju Dana, bez powodzenia próbując po drodze zdjąć swoje buty. Dan skinął na Farrena. - Sam zdejmij swoje ubranie, a ja zdejmę moje. Jeśli ja zdejmę twoje ciuchy to będzie koniec zanim zaczniemy.
~ 32 ~
Farren się uśmiechnął. Myśl o Danie pragnącym go tak bardzo, że mógłby dojść zanim zaczną, zwiększyła jego ego do stratosferycznej wysokości. - Mogę to zrobić. – Farren zerwał buty, spodnie i koszulę z rekordową szybkością. A potem czekał niecierpliwie na Dana, by poszedł za jego przykładem. Zamiast tego, zachwycający czarodziej tylko się gapił. - Cholera, jesteś piękny. – Cichy głos Dana sprawił, że Farren przewrócił oczami. - Chciałbym powiedzieć to samo, ale wciąż jesteś ubrany. - Mmm, tak. – Dan zrobił krok w przód i opadł na kolana. – Mam lepszy pomysł. Dan zawinął rękę wokół erekcji Farrena i oblizał ją pełen uznania. - O, ja pieprzę. – Farren zacisnął pięści, niepewny czy powinien dotknąć Dana czy nie. - Nie krępuj się, chwyć moje włosy. Lubię mężczyzn, którzy przejmują kontrolę, gdy jestem na kolanach. - Nie chcę sprawić ci bólu – wyznał Farren. Nigdy nie miał faceta, który by mu obciągał, gdy przed nim stał. - Nic mi nie będzie. Więc szarp za moje włosy i pieprz moje usta, a będę uważał cię za najlepszego chłopaka. Farren się roześmiał i jego niepokój się rozwiał pod zdecydowanym okrzykiem Dana. Bez ostrzeżenia, Dan połknął Farrena jeszcze raz. Farren instynktownie złapał włosy Dana i przytrzymał za nie, gdy pchnął rozsuwając zapraszające usta Dana wokół swojego kutasa. Cudowne ssanie wciągnęło Farrena dalej w gorącą jaskinię ust Dana. - O cholera – szepnął. Nie mógł nic poradzić, by oprzeć się dotykowi Dana. W tym momencie był rozdarty między nienawiścią do każdego, kto kiedykolwiek wcześniej uprawiał seks z Danem i chęcią podziękowania im za doświadczenie Dana. - Zaraz dojdę – ostrzegł. Dan się odsunął. - Nie. Jeszcze nie. Nie jestem w tobie.
~ 33 ~
Farren zamarł. - Ja… Dan wstał. - Na łóżko. Farren usiadł niezgrabnie na krawędzi wąskiego łóżka. Nie było dużo miejsca do manewrowania, ale przecież jego łóżko ani trochę nie było bardziej przestronne. To będzie pierwszy raz, kiedy to będą kochali się w pokoju Dana, bo zwykle robili to u Farrena, gdy nie było Maddox’a, a Dan nie chciał dawać okazji do przekomarzania się ze strony swoich braci. - Sądziłem, jeszcze kilka minut temu, że chciałeś mi obciągnąć – przypomniał Farren Danowi. Uwielbiał smak swojego kochanka na języku. Jak tylko Dan wspiął się na łóżko obok niego, Farren zsunął się w dół ciała Dan, kładąc pocałunki i liźnięcia, kiedy to robił. Lekko ugryzł biodro Dana, a potem dorwał się do jego moszny, mrucząc z zadowoleniem. Smak Dana eksplodował w ustach Farrena. Pyszności. Kopiując poprzednie zachowanie Dana, zlizał lepki przedwytrysk skapujący z czubka, a potem zawinął wargi wokół ciepłej, gąbczastej główki i wstępnie possał. Farren nie miał za dużo doświadczenia w obciąganiu, ale był chętnym studentem. - Takkk! – syknął Dan. Farren zamknął oczy koncentrując się na teksturze i smaku swojego kochanka. Mógłby smakować Dana cały dzień, ale z chwytu Dana, jaki zacisnął na jego włosach, wątpił, by Dan mógł to znieść. Zawinął rękę wokół podstawy fiuta Dana i pochylił głowę bardziej w dół, pozwalając czubkowi fiuta Dana ześlizgnąć się w głąb jego gardła. Zatrzymał się, gdy zaczął się dusić i cofnął się trochę. Skupił się na mocniejszym ssaniu i lekkim ściskaniu przy podstawie. Liznął pod główką. Nagły wdech Dana sprawił, że powtórzył ten ruch. - Spokojnie, dziecino, bo zaraz dojdę. Farren zamruczał. Przeczytał kiedyś jak to się robi w romansie. - O, kurwa! – wykrzyknął Dan, a potem trysnął swoim nasieniem w głąb gardła Farrena.
~ 34 ~
Farren przełykał rytmicznie, próbując nadążyć za tryskającym płynem. Trochę spłynęło w dół po jego brodzie, ale był zadowolony ze swojej ogólnej biegłości. - Dobrze sobie poradziłeś – zgodził się Dan, jakby mógł czytać w myślach Farrena. Farren oblizał swoje wargi, rozkoszując się smakiem swojego kochanka. - Dzięki. - A teraz chodź tutaj i mnie pocałuj. – Dan złapał za ramiona Farrena i podciągnął go z powrotem do góry, tak że byli ustami przy ustach, a Farren leżał na wierzchu. Po długiej sesji plączących się języków, Farren osunął się do boku swojego kochanka. - To było wspaniałe, dziękuję ci. - Proszę bardzo. – Dan przytulił go bliżej. Gdy oczy Farrena zaczęły opadać, Dan znowu się odezwał. - Co to? - Co? Dan nacisnął miejsce na ramieniu Farrena. - Ten znak. Kiedy miałeś czas, by zrobić sobie tatuaż? Farren przyłożył palce do miejsca, gdzie dotykał Dan. Słowa dżina o znaku rozbrzmiały w jego głowie. Farren usiadł. - Nic takiego. Rodzinny znak. - Co on oznacza? – Dan przykrył policzek Farrena zmuszający go do spojrzenia na niego. - Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać. – Dreszcz przebiegł przez jego ciało. A co, jeśli dżin zrobi coś Farrenowi? Czy mógł być teraz posiadany, kiedy miał znak dżina? Musi zrobić jakieś badania, by odkryć, co to do diabła jest. – Hej, mógłbyś zrobić dla mnie zdjęcie tego, żebym mógł widzieć jak to się leczy? - Uhm, pewnie. – Dan złapał swój telefon z bocznego stolika. Szybko pstryknął zdjęcie i pokazał mu. – Proszę. Wyślę ci w wiadomości. Czy wygląda tak jak miałeś nadzieję?
~ 35 ~
Serce Farren opuściło uderzenie. Przygryzł wargę, gdy przyglądał się zdjęciu. Seria słów układała się w koło. Język nie był takim, który Farren mógł przeczytać. Wątpił, by ktokolwiek w tej przestrzeni znał ten język. Kurwa! - Tak, jest doskonale. Dzięki! – Miał nadzieję, że nie brzmiał na chorego, bo jego żołądek burzył się od mdłości. - Co tam jest napisane? Farren wzruszył ramionami. - Nie wiem. Zaprojektował to mój dziadek. - Oh, no cóż, wygląda fajnie. - Dzięki. Lepiej już pójdę. – Teraz, kiedy Dan go wskazał, znak na jego ramieniu bolał, jakby ktoś zatopił rozżarzone do czerwoności widły pod jego skórę. Nie cierpiał kończyć seksu i uciekać, ale musiał zobaczyć, by uda mu się dowiedzieć czegoś więcej o tym znaku. - Jesteś pewny? Moi bracia niedługo przyniosą pizzę. Prawdopodobnie nie będziesz miał czasu, żeby coś zjeść. – Dan przesunął rękę w dół klatki piersiowej Farrena w nieprzyzwoitym, manipulacyjnym ruchu, który sprawił, że Farren był gotowy się poślinić. - Nie sądzę, żebyś był w nastroju na pizzę. Dan się uśmiechnął. Wstał i nałożył na siebie spodnie i koszulę. - Odprowadzę cię. Nie chcę, żebyś czuł się naciskany, by zostać. Szanuję twoją potrzebę przygotowania się do zajęć, nawet jeśli chcę, byś nie wychodził. - Dzięki. – Farren chciał, żeby to był cały problem. Jeśli prawda wyjdzie na jaw i Dan skończy nienawidząc go, chciał, żeby wszystkie ich wspomnienia były dobre. Poczekał aż Dan założy buty. Farren nałożył swoje, gdy Dan się ubierał. Farren otworzył drzwi i natknął się na Deana i Devina, obaj nieśli duże pudła z pizzą. Wow, godzina szybko minęła. - Hej, koledzy, właśnie wychodzę. Dan zawinął ramię wokół Farrena. ~ 36 ~
- Zamierzam odprowadzić go do jego akademika. Zaraz będę z powrotem. Farren powstrzymał się od przewrócenia oczami. Z łatwością mógłby poradzić sobie z każdym, kto sprawiałby mu problemy. Nie potrzebował swojego dużego, złego chłopaka, by zobaczyć go po drugiej stronie kampusu. - Poradzę sobie sam, wiesz. Devin prychnął. - Pozwól mu się odprowadzić. Inaczej będziemy o tym słuchać przez następne dwadzieścia minut. Dean kiwnął głową na zgodę. - Cóż, jeśli to wam w czymś pomoże. – Farren udawał, że się nad tym zastanawia. Dan uszczypnął jego tyłek. - Ał. – Farren potarł swoją znieważoną część ciała i przepchnął się miedzy braćmi. – Do zobaczenia później, panowie. Uspokajające ciepło Dana przy jego boku, sprawiło, że Farren nie spieszył się z przechadzką przez kampus. - Zastanawiam się, co wywołało ogień? – zapytał Dan. Farren wzruszył ramionami, syknąwszy, gdy ból przeszył jego ramię niczym stłuczone szkło. - To mogło być cokolwiek. Te budynki są stare i czasami ich ochrona się rozpada, jeśli nie są co roku odnawiane. - Skąd to wiesz? - Czytałem książkę na temat wczesnej architektury szkoły. Wszystkie naprawdę dobre zaklęcia muszą być odnawiane co roku, ale z aresztowanym dyrektorem szkoły, nikt pewnie nie zadba o te odnowienia. – Farren przeprowadził badania zanim zdecydował się pójść do tego college'u. - Hm. Jeśli masz rację, kogoś należałoby dobrze za to zrugać. Komisja szkolna nie przyjmie lekko takiego niedbalstwa, zwłaszcza jeżeli ktoś zostanie ranny. – Dan zmarszczył brwi na widok palącego się budynku w dali. – Nie wygląda, żeby rozprzestrzeniło się dalej. Prawdopodobnie teraz sprzątają szczątki.
~ 37 ~
Jeśli dżin mówił prawdę, Farren nie będzie już potrzebował oczyszczać się ze swoich czarów. Powinien wlać swoją dodatkową moc do lampy. Na szczęście, zmniejszona lampa nie powinna przyciągnąć uwagi wścibskiego współlokatora Farrena. Kołysała się na szlufce Farrena, gdy szedł. Chciał trzymać ją blisko siebie. Za każdym razem jak jej dotknął, lampa zabierała nadmierną energię jego magii. - Powinniśmy sprawdzić oba nasze akademiki, by wiedzieć, kiedy ostatnio zostały nałożone zaklęciami – stwierdził Dan. Farren wiedział ze swoich badań, że każdy dom akademicki miał znaczek odnowienia przy wejściu głównym, poświadczający każdorazowy fakt odświeżenia ochronnego zaklęcia przez obsługę techniczną. Do tej pory Farren nie poświęcał im więcej niż pobieżne spojrzenie. - Jeśli jest przeterminowany, musimy to zgłosić dyrektorce Candine i nakłonić, by się tym zajęła. - Szkoda, że ona jest tymczasowa. Chce przejść na emeryturę i mieszkać w górach, albo gdzieś – powiedział Dan. - Tak. Myśli wirowały w głowie Farrena. Czy to dżin wywołał ogień, by zniszczyć miejsce ćwiczeń Farrena i zmusić go do używania lampy? Nie podobało mu się bycie podejrzliwym, ale nic nie mógł na to poradzić. Nawet z tą samą magiczną krwią, płynącą w jego żyłach, Farren nie ufał dżinom. Farren umieścił szybki pocałunek na ustach Dana. Nie mógł się oprzeć. Ilekroć stał mniej niż kilka kroków dalej musiał dotknąć. Poczuć. Posmakować. Gdyby był wilkiem, uznałby Dana za swojego partnera i nigdy go już nie puścił. Niestety czarodzieje nie posiadali tej automatycznej woli parowania. Mogli znaleźć swoich partnerów duszy, ale pozostawali związani tylko dzięki ciężkiej pracy. Dan przykrył tył głowy Farrena i przytrzymał go, podczas gdy pożerał usta Farrena, jakby Farren były ostatnim łykiem wody w lecie na pustyni. Gwizd od przechodzącego rozdzielił ich, dyszących. - Idźcie do swojego akademika. Farren nie wiedział czy zniósłby obecność Dana blisko swojego łóżko bez skoczenia na niego. Musiał nałożyć jakiś dystans między nimi.
~ 38 ~
- Sądzę, że resztę drogi mogę pokonać już sam. - Nie mam wątpliwości, że możesz, ale tak jak powiedziałem, odkąd dziewczyna Deana została zabita w zeszłym roku, martwię się o ludzi, na których mi zależy, a którzy spacerują wieczorem sami. Farren szybko stłumił nadzieję na słowa Dana. Mimo tego, że lubił Dana, nie chciał wciągać Dana w swój dramat. - Ja ciebie też bardzo lubię. – Farren rzucił Danowi spojrzenie spod swoich rzęs. – I byłem przybity, że nie mogłem stawić się na naszą randkę. Tak naprawę było, ponieważ raczej wolałby spędzić czas z Danem niż z psychopatycznym dżinem próbującym przekonać Farrena, że nie jest winny tych wszystkich przestępstw. Farren jakoś wątpił, żeby jego dziadek był tak niewinny jak twierdził. - Ja też. Nie chciałbym, żebyś myślał, że jestem jakimś natrętem, ale wciąż jestem zainteresowany. Farren wydał z siebie głębokie westchnienie. - To dobrze. Naprawdę chciałem wyjść z tobą dziś wieczorem, ale musiałem ćwiczyć. - Zrozumiałe. Powiedziałem Maddox’owi, by przekazał ci, że wstąpiłem, ale byłbym zaskoczony, gdyby to zrobił. - Ja też. Maddox ma na ciebie prawdziwą chętkę. – Farren przesunął pasek swojej torby i sapnął. - Wszystko w porządku? - Tak, to po prostu mój nowy tatuaż. - Nie powinien nadal boleć. Wyglądał na całkiem wyleczony. Kevin nauczył mnie kilku leczniczych zaklęć. Chcesz, żebym wypróbował jakieś? - Nie. – Pospieszna odpowiedź Farrena sprawiła, że Dan uniósł swoje brwi. – Dziękuję, ale nie. Nic mi nie będzie. To prawdopodobnie tylko siniak. Farren pragnął mieć jakąś wpływającą magię. Niestety, dżinowie byli bardziej prostymi istotami – ciąć i palić, żadnego nakłaniania i przekonywania. Nie wiedział, co
~ 39 ~
mogłoby się stać, gdyby Dan wypróbował lecznicze zaklęcie na jego dżinowym znaku. Zderzenie ich magii prawdopodobnie nie byłyby dobrą rzeczą. - Co tak naprawdę robiłeś dziś wieczorem? Wyglądasz, jakbyś został złapany przez ogień. Farren zbladł. - Nic nie robiłem! – Skrzywił się, ponieważ jego głos dotarł aż do wrzasku. To nie był sposób na sprawienie, by Dan mu uwierzył. - Oh, skarbie, co się stało? – Dan się zatrzymał i użył ich połączonych rąk, by wciągnąć Farrena w swoje ramiona. Farren usadowił głowę na ramieniu Dana, biorąc odrobinę pociechy z dotyku swojego kochanka. Jak tylko wszystko wyjdzie na jaw, wątpił, by Dan pozwolił mu ponownie na taką bliskość. - Nic. To nie mogłem być ja. Byłem w ograniczonym polu. – Farren nie zamierzał przyznać się do podłożenia ognia. Miał w sobie zamknięty płomień dżina. Mała wątpliwość z tyłu głowy, kazała mu się zastanowić jak dżin był w stanie go oznaczyć, ale wypchnął tę myśl z głowy. - Okej. Okej, dziecino. Przepraszam, że w ciebie wątpiłem. Wzdychając, Farren pozwolił przytulić się mocno Danowi. Dan potarł jego plecy, ale nagle odsunął ręce. - Ał! Farren wyszedł z uścisku Dana na jego okrzyk. - Co się stało? Dan uniósł swoją czerwoną rękę. - Twoje plecy są gorące. - Oparzyłeś się? – Farren złapał nadgarstek Dana, by zbadać skórę. Zebrawszy trochę chłodu z powietrza wokół nich, skierował to na rękę Dana, dopóki zaczerwienienie nie zelżało. - Lepiej?
~ 40 ~
Dan nacisnął skórę palcem. - Taa, dzięki. Sądziłem, że to ja miałem być tym, który spieszy ci z pomocą. Farren się uśmiechnął. - Byłeś. Po prostu chcę pójść do mojego akademika i się położyć. Chodźmy. Mógł powiedzieć z miny Dana, że ten chciał zadać więcej pytań, ale wyczerpanie musiało pokazać się na jego twarzy, ponieważ Dan zawinął ostrożne ramię wokół niego i poprowadził w kierunku jego budynku. Żołądek Farrena zacisnął się z niepokoju. Potrzebował Dana, ale jak długo mógł ukrywać prawdę przed swoim kochankiem? Serce Farrena zacięło się w jego piersi, a dzika i nieposkromiona bestia próbowała uwolnić się z jego ciała. Skończyli swój spacer w ciszy. Żaden z nich nie wiedział, co powiedzieć. Farren nie mógł wydusić słów przez swoje wargi. Skoro zataił kłamstwo nie wypowiadając prawdy, to czy to było uczciwe czy też było śliskim zboczem do oszustwa i ciemnej strony stawania się dżinem? Prawie mógł poczuć jak otaczają go ogniste ściany jego genetycznej klatki.
Tłumaczenie: panda68
~ 41 ~
Rozdział 4 Farren obudził się łapiąc oddech. Ognisty ból strzelił przez jego ramię, jakby ktoś pchnął gorący pogrzebacz w jego ciało i zakręcił, wzburzając jego wnętrzności. Znak. Jakoś dżinowi udało się coś mu zrobić. Farren zamknął oczy próbując wyczuć znak na swoich plecach. Zaczerpnął i wypuścił długi, powolny oddech, przeszukując swoją pamięć po wszystkie wskazówki, jakich nauczył się w związku z szukaniem przekleństw. Niepewność tego, co dżin mu zrobił, była niczym przestraszona bestia, kucająca na jego piersi i wyciskająca z niego życie. - Cholera! – Jego plecy się wygięły i zacisnął pięści, próbując zatrzymać ból wewnątrz i nie krzyczeć. Zaalarmowanie całego ciała studenckiego w jego kłopotliwym położeniu nie byłoby najrozsądniejszą rzeczą do zrobienia. Przygryzł wargi. Metaliczny smak krwi wypełnił jego usta. Cholera, teraz będzie musiał wyjaśnić ten strup Danowi, gdy spotkają się następnym razem. Pot lał się z Farrena strużkami, jakby udręka wyciskała wilgoć z jego ciała. Odpręż się, śmiertelny. Słowa zabrzmiały w jego głowie, rozbrzmiewając echem przez jego mózg i prześlizgując się przez jego myśli niczym płonący szlak. Głos dżina pochłaniał Farrena, dopóki wszystkie jego zmysły nie były skupione na tym jednym głosie, a reszta świata nie zniknęła pod kocem bezsensownego śniegu. - Co mi zrobiłeś? – zapytał Farren. Rzucił niespokojne spojrzenie wokół pokoju, ale uspokoił się, kiedy dżin nie wyskoczył spod jego łóżku ani ze ściany. Musisz nauczyć się poskramiać swoje moce. Im będziesz silniejszy, tym łatwiej będziesz je prowadził. - Co mi zrobiłeś? – Farren nie zamierzał kontynuować tej pogawędki bez otrzymania odpowiedzi na swoje pytanie. Musiał się dowiedzieć, co dżin zrobił, by odkryć czy musi wejść w ciało jednego z tych zmodyfikowanych ludzi i umieścić piętno na swoim znaku dżina. To będzie bolało jak skurwysyn, ale nie byłby kontrolowany umysłowo przez złego dżina.
~ 42 ~
Jedynie sprawiłem, by łatwiej nam się rozmawiało. Znak daje ci większość mocy pełnego dżina. Zmianę, kontrolowanie ognia i psychiczną komunikację przez płaszczyzny. A ponieważ nie jesteś naprawdę tak potężny jak ja, nie mogłem dać ci umiejętności opętania innego, ale powinieneś dobrze poradzić sobie z tym, co zostało ci dane. Ulga odepchnęła trochę udręki Farrena. Nie miał zamiaru przejmować niczyjego ciała. Dowiedzenie się, że dżin nie mógł mu tego dać z pewnością nie zrujnuje jego dnia. Pomogę ci osiągnąć cały twój potencjał. W zamian, ty pomożesz mi opanować twój świat. - Co za to dostanę? – Farren rozpaczliwie miał nadzieję, że dżin nie może czytać w jego myślach. Ubierał się gorączkowo, gdy czekał na odpowiedź. Moc, mój chłopcze. Dostaniesz całą moc, jaką mógłbyś chcieć. Idź na swoje zajęcia albo, co tam robisz, by wypełnić swój dzień. Będę w kontakcie. Może powinieneś spędzać więcej czasu ze swoim chłopakiem. Wydaje się być dość miłym facetem. Obecność dżina zniknęła. Farren opadł na łóżko, sapiąc. On wie o Danie. Przedtem dżin go tylko martwił, ale teraz, gdy wspomniał o Danie, Farren stał się naprawdę zaniepokojony. Farren musiał znaleźć sposób, by zablokować potężną istotę przed dostaniem się do jego umysłu, jak również spróbować dowiedzieć się pełnego znaczenia znaku na swoich plecach. Farren miał nie tylko krew dzinów – jego ojciec był utalentowanym magicznym użytkownikiem na jego własnych prawach. Może mógłby znaleźć zaklęcie, by odwrócić znak albo co. Musiał pójść do biblioteki. Farren spojrzał na zegar na ścianie. Miał dziesięć minut, by zdążyć na zajęcia. Farren szybko się rozebrał, złapał kulę z odświeżającym zaklęciem, aktywował zaklęcie, a potem ubrał się w świeżą odzież w ciągu pięciu minut. Łapiąc torbę, wybiegł przez drzwi i szybko zamknął za sobą. Przez chwilę zastanawiał się, gdzie zniknął Maddox, ale odgonił swoją ciekawość w pośpiechu dostania się na zajęcia. Jak zwykle, był ostatnim przybyłym. Poza Farrenem, było dziewięciu innych studentów. Profesor Firestorm spojrzał na niego z marsową miną, ale nic nie powiedział. Kilka złośliwych uśmiechów od jego kolegów z klasy nie uspokoiło Farrena, że jego dzień będzie choć trochę lepszy. Nigdy nie żył zbyt dobrze z innymi studentami. Może wyczuwali, że nie był taki jak oni. ~ 43 ~
Leon, wodny czarodziej, stał przed klasą trzymając swój kamień skupienia w ręce. Jego szczupła twarz stała się bledsza, gdy się skoncentrował. Gdyby facet nie był takim dupkiem, Farren zaniepokoiłby się ilością wysiłku, jaki to wydawało się zabierać Leonowi, nie wspominając o obciążeniu. Profesor Firestorm kiwnął na Farrena, ale szybko odwrócił się do wodnego czarodzieja. - Śmiało, Leon, spróbuj wezwać swoje wcielenie jeszcze raz – zachęcał profesor. Ile razy Leon już próbował? Farren usadowił się na swoim miejscu i patrzył. Może Leonowi zajmie to całą pieprzoną lekcję i Farrenowi uda się uniknąć tego okropnego procesu i zrobić to później – dużo później. Na przykład, kiedy już wymyśli jak wezwać króliczka albo jakąś inną puszystą istotę. Zadowolony, że nie został skrzyczany za swoje spóźnienie, Farren próbował być cicho. Jego ramię drżało i paliło, jakby dżin próbował wpłynąć na niego w jakiś sposób. Z roztargnieniem potarł znak, mając nadzieję, że uczucie zniknie. Jeśli nie, minie dużo czasu zanim poczuje się komfortowo w swojej własnej skórze. Leon zamknął oczy, zacisnął pięści i mamrotał jakieś wodniste modlitwy. Powstrzymanie śmiechu nigdy nie było trudniejsze. Po powtarzaniu swojej mantry przez kilka minut, głośny trzask wypełnił pokój. Mały, ciapowaty smok wodny popłynął w powietrzu. Dał miękkie prychnięcie w pozdrowieniu. Farren uśmiechnął się na widok słodkiej istoty. Miał nadzieję, że dostanie coś równie nieszkodliwego, jako swój awatar. Klasa zaklaskała. - Gratuluję, Leon – powiedział profesor Firestorm. Żałosne, głos dżina rozległ się w jego głowie. Farren zacisnął oczy. Gadający dżin w jego głowie był niczym posiadanie nieodłącznego zmyślonego przyjaciela, który nigdy nie odchodzi. - Teraz ty, Farren. Oczywiście, że on. Firestorm nie lubił go z jakiegoś powodu, którego Farren nie mógł ustalić. Może nie powinien robić min, gdy Firestorm ogłosił, że będą ćwiczyli wzywanie swoich wcieleń. ~ 44 ~
- Tak, profesorze. – Farren nawet nie próbował się z tego wycofywać. Firestorm nie zawahałaby się oblać studenta, który nie podjąłby wezwania. Farren nawet nie udawał entuzjazmu, kiedy szedł przed klasę. Mały smok Leona już wyparował. Farren nie wiedział czy wodny czarodziej zwolnił swoje wcielenie, czy też nie był na tyle silny, by go utrzymać. Tak czy owak, osiągnął cel tam, gdzie Farrenowi prawdopodobnie się nie uda. Leon uśmiechnął się kpiąco, gdy Farren się zbliżył, ale nic nie powiedział. Prawdopodobnie nie chciał stracić swojego miejsca, jako ulubieńca klasy. Z jakiegoś powodu, Firestorm lubił zarozumiałego czarodzieja. Farren zacisnął zęby i oparł się potrzebie powiedzenia czegoś zjadliwego. Farren próbował przypomnieć sobie wszystko, co profesor Firestorm ich nauczył. Przynajmniej musiał udać wrażenie, że próbuje wezwać wcielenie. Oblana próba wciąż była próbą. Firestorm nie dowie się jak wiele wysiłku Farren włożył w projekt. Mógł udać pełną zaparcia koncentrację na swojej twarzy równie dobrze jak następny student – no cóż, przynajmniej tak dobrze jak Leon. - Gdzie twój kamień? – zapytał Firestorm twardym głosem. Farren niechętnie wyciągnął swój rubin z kieszeni. - Tutaj. Czarodziejski kierownik wyposażenia przydzielił mu ten kamień. Ładny krasnal rzucił tylko jedno spojrzenie na Farrena i wręczył mu rubin o wielkość niemowlęcej pięści – jeśli pięść należała do dziecka trolla. Farren musiał być ostrożny, gdzie go zostawiał, ponieważ ostatecznie będzie musiał zwrócić kamień. Należał do college'u. Kiedy wyprowadzi się na własne śmieci, miał nadzieję, że wymyśli jak wezwać awatara bez kamienia skupienia, albo zdobyć znacznie mniejszy. Tutaj, puszysty króliczku!, cicho zawołał Farren. Z jego szczęściem to będzie płonący króliczek z zębami niczym szable. Profesor Firestorm odchrząknął. - Jesteśmy gotowi, jeżeli i ty jesteś, Farren. - Dziękuję. – Zignorował dezaprobatę w głosie Firestorma. Nie mógł wyjaśnić, dlaczego przybiegł spóźniony. Wątpił, żeby Firestorm zaakceptował zaspanie po gorącym seksie z jego chłopakiem i rozmowę z dżiem, jako dobrą wymówkę.
~ 45 ~
W przeciwieństwie do Leona, Farren zostawił oczy otwarte. Chciał zobaczyć to, co może się pojawić. Ostrożne życie nie zmieniło się po zapisaniu się do szkoły. Nigdy wcześniej nikomu nie ufał. I nie planował zaczynać teraz – nie wtedy, gdy był otoczony przez innych magicznych użytkowników. Farren nie miał wątpliwości, że mógłby pozbyć się ich pojedynczo, ale jako grupa mogliby go obezwładnić, gdyby chciał spalić uniwersytet. Zachowa to, jako plan B. Zaciskając pięści, Farren spróbował oczyścić swój umysł. Co mógłby wezwać, żeby to nie skierowało ich do jego genetycznego statusu? Słyszał, że inny facet wezwał feniksa. To brzmiało nieźle. Ale czy byłby zdolny wezwać małego ognistego ptaka, by był jego znajomym, bez wzbudzania jakichkolwiek podejrzeń? - Nie myśl o tym za dużo, Farren – powiedział Firestorm. – Wezwij to, co czujesz. Farren nie roześmiał się. Wiedział, że profesor próbuje pomóc. Firestorm nie wiedział, że Farren może ściągnąć dżina z przeciwległej płaszczyzny. Ściskał rubin tak mocno, że jego ostre brzegi przecięły jego dłoń. Krew zebrała się w jego pięści, małe lepkie krople skapywały przez jego palce, ale Farren zignorował to myśląc wciąż, co chciał wezwać. Wyobrażając sobie maleńkiego feniksa, mniej więcej wielkości smoka Leona, Farren wysłał swoje wezwanie. Proszę zwróć na mnie uwagę, błagał cicho. Potrzebuję cię tylko na kilka zajęć, a potem będziesz wolny. Nie przywiążę nikogo do siebie na wieczność. Farren nie był zainteresowany zniewoleniem żadnej bestii i wzywaniem jej, ilekroć to miało ulepszyć jego czary. Mimo, że większość czarodziejów dobrze traktowało swoje wcielenia, widział też kilku, którzy traktowali ich jak niewolników, zmuszając je do usługiwania niczym zwierzęta juczne zamiast traktować jak magiczne wzmacniacze, którymi były. Kontynuował swoje wezwania, zmieniając raz za razem słowa. Kropla krwi kapnęła na podłogę – kropla szkarłatu na białej płytce. Zanim Farren mógł zawołać o bandaż do owinięcia ręki, ciśnienie powietrza spadło i maleńkie włoski na jego karku postawiły się na sztywno niczym żołnierze na warcie. - O, cholera.
~ 46 ~
Gorąco wypaczyło płytki pod jego stopami, podczas gdy zapach trzaskającej glazury i przypalonych mebli wypełnił nos Farrena, dopóki nie czuł nic oprócz zapachu osmalonych materiałów. Pośrodku klasy, ogromny płonący wąż rozwijał swoje turkusowe łuski, mieniąc się niczym ocean w czysty, słoneczny dzień. Farren ledwie zauważył węża, bo jego kolana uderzyły o podłogę i nisko się pokłonił. - Witam, Xiuhcoatl. Kiedyś widział wyobrażenia duchowych postaci bóstw ognia w książce wśród rzeczy swojej matki. Obraz węża utkwił mu w pamięci, ponieważ był najbardziej przerażającą istotą, jaką kiedykolwiek widział. - Witam, Farrenie, dziecko mojego ulubieńca. Żyj długo, a twoje łuski niech zawsze jasno błyszczą. – Słowa węża, nasiąknięte mocą, omyły Farrena jak ciężki koc, aż prawie przewrócił się pod ciężarem każdej magicznej sylaby. Biorąc płytkie oddechy, by zapobiec panice, Farren pozostał klęczący na podłodze. Nigdy nie spotkał boga, ale czytał o kilku spotkaniach z nimi, które nie poszły tak dobrze jak miały. Palący ból na ramieniu Farrena niespodziewanie zniknął przy obecności boga ognia. Może jeden niwelował drugi. - Jak mogę ci usłużyć, bogu ognia? – zapytał Farren, gdy stało się oczywiste, że wąż nie zamierza przemówić bez jakiegokolwiek wkładu ze strony Farrena. - Wezwałeś pomocnika, więc zadecydowałem się odpowiedzieć. Będziesz najważniejszym, dziecko ognia. Twoja matka wyświadczyła mi przysługę przed wielu laty. Zanim umarła, poprosiła o łaskę – bym strzegł jej jedyne dziecko i przyszedł, gdy będziesz w potrzebie. Musiałem przyjść, by dotrzymać mojej obietnicy. - Um, dziękuję. – Farren trzymał swoją głowę schyloną. Patrzenie prosto na boga nie mogło być dobrą rzeczą. Suchy ślizg łusek ocierających się o podłogę i trzaskający odgłos ognia otaczający węża obezwładniał zmysły Farrena. - Jesteś pokorny mimo swoich potężnych czarów. Będziesz znakomitym strażnikiem. - Strażnikiem czego? - Moje dziecko. – Bóg wąż przechylił się przez koło i otworzył swój pysk. Mały niebieski wąż spadł na podłogę obok Farrena. – Opiekuj się nią, a ona pozostanie ci lojalna do reszty twoich dni. Jeśli zwalczysz swoje strachy, będziesz długo żył, dziecko ~ 47 ~
ognia, ale jest wielu, którzy chcieliby widzieć cię zniszczonym. Jest ważne, abyś nauczył się korzystać ze swojego dziedzictwa, a nie go ukrywać. - A jeśli nie? – odważył się zapytać Farren. - Już znasz odpowiedź na to pytanie - ty i każdy, kogo kochasz, umrze. – Xiuhcoatl podpełz bliżej. Zanim Farren mógł zastanowić się, co wąż kombinuje, przemknął swoim językiem po policzku Farrena. Ogień przypalił jego skórę. Przygryzł wnętrze policzka powstrzymując krzyk, ignorując krew wypełniającą jego usta. Pokazanie słabości nie było opcją, gdy miałeś do czynienia z bogami albo dżinem. - Oznaczyłem cię, jako mojego wojownika. Jesteś teraz bezpieczny od opętania przez dżina. Ten, który cię prześladuje, już dłużej nie będzie mógł cię opanować. Jeśli znajdzie drogę do wnętrza twojego ciała, wciąż będziesz mógł kontrolować swój umysł. Pewnego dnia to będzie ważna przewaga w twojej bitwie. - Um, dziękuję. – Farren nie wiedział, co powiedzieć, ale wiedział, że zawsze trzeba podziękować za prezent. Farren miał o wiele więcej pytań, ale zanim mógł je zadać, bóg wąż zniknął, zostawiając Farrena klęczącego na roztopionej podłodze klasy z turkusowym wężem pełzającym centymetry od jego nosa. Zachwycał się błyszczącymi turkusowymi łuskami na gadzie, gdy nagle spłynęła po nim fala gorąca i uświadomił sobie, że bóg ognia jeszcze z nim nie skończył. - Farren! – wykrzyknął Firestorm. Farren otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nie mógł wydobyć żadnego słowa przez ból wypalający słowa w jego piersi. Zanim mógł znaleźć problem i spróbować zatrzymać ból, świat zrobił się czarny.
***
- Farren… Farren, dziecino, otwórz te śliczne oczy – błagał cichy głos. Znał ten głos. Dobrze. Imię umykało mu niczym podstępna mgła, bez formy czy substancji, ale rozpoznawał go, jako kogoś, na kim mu zależało.
~ 48 ~
Farren walczył, by otworzyć oczy. Zrozpaczony ton mówiącego wyciągnął go z zamroczenia jego umysłu. - No, dziecino, obudź się – błagał głos. Zapach, pikantny jak dobra papryka chili, połaskotał go w nos. Mrugając, spróbował skupić swoje oczy. Przystojna twarz pochylała się nad nim i rozpoznanie jej w pełni przywróciło go do rzeczywistości. - Dan – szepnął, uśmiechając się do pięknego mężczyzny. – Hej tam, dlaczego jesteś taki ponury? Dan zamrugał, jakby chciał powstrzymać łzy, ale to nie mogło być to. Dlaczego Dan miałby płakać? Dan był szczęśliwym facetem, który prawie zawsze miał uśmiech na swojej twarzy. Farren wyciągnął rękę, odczuwając ulgę, gdy Dan ją przyjął. - Nikt nie wiedział, co się stało. Wezwałeś boga ognia na swoje wcielenie, zostałeś obdarzony rzadkim wężem ognia, a potem zemdlałeś z krzykiem w klasie. Usłyszałem ze studenckich plotek, że przynieśli cię tutaj. – Głos Dana załamał się na końcu, mówiąc Farrenowi jak bardzo był zaniepokojony. - Przepraszam, że cię zmartwiłem. Jak długo byłem nieprzytomny? – Przeszukał swój umysł po jakiekolwiek informacje o tym, co mogło się zdarzyć, ale nic nie przyszło. Co spowodowało, że zemdlał? – Gdzie jest wąż? Dan wskazał. - Hm. – Farren prawie nie odczuwał ciężaru na swoim brzuchu. Wąż ważył mniej niż Farren oczekiwał. Może bycie potomkiem boga oznaczało, że nie ma takiej samej masy jak zwykły wąż. A ten zwinął się w kółeczko pośrodku brzucha Farrena i wyglądał, jakby spał. - Spałeś przez dwadzieścia cztery godziny. Nie znaleźli nikogo z twojej rodziny, by przyszli w odwiedziny i zaopiekowali się tobą. Przykro mi. - Nie jestem zdziwiony, co do mojej rodziny. Jedynie śmierć skłoniłaby ich do zobaczenia mnie i tylko dlatego, że to by źle wyglądało, gdyby tego nie zrobili. Rodzina Farrena dbała tylko o pozory. Nie chcieliby glin prowadzących dochodzenie, dlaczego nie przyszli i przyznali się do jednego ze swoich.
~ 49 ~
Dan pogłaskał czoło Farrena. Farren spróbował nie jęknąć na ten kontakt, ponieważ chłodny dotyk Dana na jego twarzy sprawił, że stał się twardy niczym stalowy dźwigar. Po kilku latach pracy na budowach, by zebrać pieniądze na czesne, Farren dokładnie znał sztywność tych metalowych belek. - Pamiętasz, co się stało? Farren potrząsnął głową, a potem się skrzywił. Ból strzelił przez jego skronie i wbił się w jego czaszkę jak maleńkie noże krasnali. - Nie. Po odejściu ducha ognia, wszystko co pamiętam to ból. Czy coś ze mną jest nie tak? Plecy go bolały, jakby ktoś je napiętnował, ale to było odczucie, które stało się już znajome po tych kilku ostatnich dniach. Chociaż teraz, kiedy o tym pomyślał, ból był na przeciwnym ramieniu. Ciche szelesty wspomnień popłynęły przez jego głowę przypominając o innym głosie przemawiającym do niego. O czymś jeszcze próbującym się skomunikować. A co jeśli mimo to został opanowany? Co mogłoby się wydarzyć? Czy dżin przekroczył płaszczyznę i opanował ciało Farrena? Odezwał się Dan, włamując się do wewnętrznego dialogu Farrena. - Nikt nie chciał mi nic powiedzieć. Nie jestem z rodziny i ledwie zaczęliśmy się spotykać. Pozwól wezwać mi dla ciebie lekarza. - Okej. – Im szybciej się dowie, co jest źle, tym szybciej będzie mógł stąd wyjść. Medyczny oddział nigdy nie był ulubioną rzeczą Farrena. Jeśli zrobią analizę jego DNA, mógł znaleźć się w prawdziwych kłopotach. Dowie się, jakie informacje mieli na niego, a potem odpowiednio zareaguje. Naprawdę powinien zerwać z Danem, zanim pójdą jeszcze dalej. Gdyby ktokolwiek dowiedział się o Farrenie, podejrzewaliby Dana, że wiedział o tym i zataił informacje, czyniąc go winny bratania się z osobą nielegalnego pochodzenia. Tak – musiał się z nim rozstać. Jego postanowienie trwało do momentu, kiedy Dan wrócił z lekarzem i Farren ponownie zakochał się w parze ciemnoniebieskich oczu. Z jakiegoś powodu, żaden z braci Dana nie zrobił tego dla niego. Jedynie Dan. Więź między nimi zaiskrzyła niczym drut pod napięciem. Farren nie mógł porzucić Dana, nawet jeśli ryzykował ujawnienie. Mógł być idiotą, ale był zakochanym idiotą. ~ 50 ~
- Zaczynałem się martwić, że prześpisz cały dzień – powiedział lekarz. Wąska twarz człowieka przypominała Farrenowi drapieżnego ptaka. Garbaty nos też nie pomagał. Zastanawiał się czy facet nie był jakimś rodzajem zmiennego ptaka, ale porzucił ten sposób myślenia… jeśli był zmiennym, lekarz nie będzie w stanie zastosować magicznego leczenia. – Jestem doktor Evian Thistle. Byłem tym, który cię badał , gdy tu przyszedłeś. No cóż, przynajmniej tyle ile mogłem. - Co masz na myśli? - Twój wąż nie lubi jak ktoś kręci się wokół ciebie. Zrobiłem pobieżne badanie. Gdybyś wkrótce się nie obudził, zamierzaliśmy spróbować znaleźć sposób na złapanie twojego opiekuńczego towarzysza. – Lekarz wskazał na węża. Gad podniósł swoją głowę i wysunął język na lekarza. - Czy coś naprawdę złego stało się ze mną czy mogę stąd wyjść? – Farren nie lubił medycznych sal. Leżenie gdzieś, gdzie ludzie mogli go dźgać i szturchać w każdej chwili nie było jego pomysłem na spędzenie czasu. Lekarz wzruszył ramionami. - Nic, co możemy ustalić. Miałeś magiczne przeciążenie z tego, co mogę powiedzieć. Ponieważ wydajesz się bystry, cały i zdrowy, nie ma żadnego powodu by cię tu trzymać. – Doktor Thistle wydawał się być raczej rozczarowany swoim stwierdzeniem. Farren nie miał wątpliwości, że lekarz chciał zatrzymać Farrena, by zrobić więcej niepożądanych testów, ale nie miał zamiaru zostawać tu na kolejną rundę badań. Farren był jak najdalszy od zrobienia mu testów DNA. Dan zmarszczył brwi. - A co, jeśli to się powtórzy? Co masz na myśli mówiąc magiczne przeciążenie? - Jeśli będzie trzymał się z dala od rozmów z bogami, powinno być z nim wszystko w porządku – powiedział cierpko lekarz. - Jestem pewny, że doktor wie, co robi. – Farren uśmiechnął się do doktora Thistle, mając nadzieję przeciągnąć mężczyznę na swoją stronę. Jeśli Dan udaremni jego ucieczkę, Farren go uderzy. Nie ma wyjątków. Doktor Thistle wypisał pospiesznie receptę. - Jeśli znowu zaczniesz czuć się słabo, weź kilka kropli oleju z tego drzewa. Dadzą wstrząs insulinowy twojemu organizmowi. Jeśli problem będzie się utrzymywał, wróć ~ 51 ~
tu do mnie na wizytę. Myślę, że to może być po prostu wywołane wyczerpaniem. Wiele dzieciaków odczuwa to będąc tak blisko egzaminów. Myślę, że nic ci nie będzie. Farren chwycił papier z ręki lekarza. - Bardzo dziękuję. Nie było mowy, żeby tu wrócił i stał się jakimś szczurem laboratoryjnym. Farren usiadł, podniósł węża i przełożył nogi przez krawędź łóżka zanim położył gada obok siebie. Wąż rzucił się za nim. Zanim Farren mógł cokolwiek zrobić oprócz okrzyku, miał na sobie niebieską, pokrytą łuskami bransoletkę. Wąż zawinął się trzy razy wokół nadgarstka Farrena. Masa węża była mniejsza niż ta na łóżku. Hmm, musiał zbadać ten fakt później. W tej chwili, musiał się stąd wydostać. Dan wyciągnął rękę i pociągnął Farrena na nogi. - Dzięki. – Farren uścisnął rękę Dana. Byli tylko kilka kroków od wejścia do szpitala, gdy Dan wbił pięty w ziemię i odmówił wzięcia kolejnego kroku. Farren warknął. - Co? – Nie powiedział tego lekarzowi, ale jego głowa pulsowała, jakby miała swój własny puls i wybijała brutalny, plemienny rytm. - Nie zachowuj się tak do mnie. Ja tylko próbuję pomóc. – Dan założył ramiona na piersi. - No cóż, dziękuję za pomoc. Teraz wracam do mojego pokoju i będę spał przez kilka następnych dni. Chcesz iść ze mną czy nie? Chciał móc przytulić się do Dana i cieszyć się byciem rozpieszczanym, choć raz w swoim życiu, ale poznał po upartym przechyleniu brody Dana, że jego sen o szczęściu się nie spełni. - Firestorm był cokolwiek niezadowolony, że Xiuhcoatl zdemolował mu klasę. Był także wstrząśnięty, że student z ponoć tak niską mocą mógł wezwać boga. - Um… nie skupiłem się na Xiuhcoatl. Po prostu prosiłem, by pojawiło się wcielenie. Myślę, że to moja ogniowa natura zwabiła węża. Bóg ognia przyszedł tylko z powodu mojej matki. Powiedział, że kiedyś wyświadczyła mu przysługę. Nikt mu tego nie powiedział? ~ 52 ~
- Skąd to wiesz? – zapytał Dan. – Xiuhcoatl w ogóle nie przemówił. Farren nie miał pojęcia, że Xiuhcoatl mówił bezpośrednio do jego umysłu. Najwyraźniej jego mózg był niczym pole do zabawy dla tych potężniejszych od niego. - Rozmawiał ze mną umysłowo. Naprawdę myślałem, że wszyscy mogli słyszeć, co mówił. To pewnie z powodu mojej natury czarodzieja ognia. – Kłamstwa wciąż się gromadziły, jedno po drugim. Farren mógł wyczuć jak Dan odsuwa się od niego, chociaż jego kochanek wciąż stał w miejscu. - Uh-huh. Dziwne, że żaden z innych czarodziejów ognia nie jest w stanie dokonać tej samej sztuczki. – Mina Dana wskazywała, że nie daje się nabrać na historię Farrena, którą próbował sprzedać. - Nie mogę być odpowiedzialny za niekompetencję innych czarodziejów. Śmiech Dana, krótki i nagły, wywołał u Farrena uśmiech. Położył spontaniczny pocałunek na policzku Dana. - Dzięki, że przyszedłeś po mnie. Nie chciał myśleć o samotnym przebudzeniu się na oddziale medycznym i byciu nieświadomy tego, co się wydarzyło. Obecność Dana czyniła całą sytuację do zniesienia. - Zawsze. – Dan wziął rękę Farrena, splótł ich palce i skierowali się do jego akademika. Nie odezwali się ponownie, dopóki nie znaleźli się kilka kroków od akademika Farrena. Ten oparł się ciężko o Dana, gdy tak szli. - Przepraszam, naprawdę nagle zrobiłem się zmęczony. - To mnie nie dziwi, po tym wszystkim, co się wydarzyło. Zapakuje cię do łóżka i zostawię samego do jutra. Farren zachichotał. - Chciałbym, żebyś zasnął ze mną, ale nie mam siły na nic innego. - W porządku. Podoba mi myśl, że jesteśmy razem dla czegoś więcej niż tylko seksu. Możesz odpoczywać przez resztę dnia. Jutro możemy zjeść razem obiad albo coś. – Dan zacieśnił swój uścisk na Farrenie, jakby się martwił, że jest jedyną rzeczą podtrzymującą Farrena przed wywróceniem się. Mógł mieć rację. ~ 53 ~
Dotarli na piętro i do pokoju Farrena z małymi problemami. Łóżko Maddox'a miało gładki wygląd łóżka, w którym nigdy nie spano. Farren na chwilę zastanowił się czy powinien być zaniepokojony. Jak wcześnie powinien zacząć udawać niepokój o swojego nieznośnego współlokatora? Farren zdecydował, że zacznie się martwić o Maddox na drugi dzień. Jeśli Maddox nie pojawi się w ciągu paru dni, zacznie rozpytywać. Z pewnością ktoś ostatnio go widział. Farren rzucił się na swoje łóżko i jęknął, myśląc jak dobrze było je poczuć. Silne ręce szybko rozebrały Farrena z jego butów i skarpet. - Możesz zdjąć resztę ubrania, gdy będziesz gotowy. Jeśli zacznę zdejmować rzeczy, nie wyjdę. - Prawda. – Farren nie był w kondycji, by nakłaniać Dana do sesji kochania się. - Wszystko będzie z tobą w porządku? Dziwnie się czuję zostawiając cię samego, gdy właśnie wyszedłeś ze szpitala. – Dan zawisł u jego boku, trzepocząc niczym ptak bojący się wylądować. - Chodź, odpocznij ze mną. Nie chcę być sam. – Prawdopodobnie powinien zebrać się na odwagę i wymyśleć jakieś usprawiedliwienie, ale czuł się wyczerpany i niedysponowany. Potrzebował pocieszającej obecności Dana. Jeśli to czyni go słabym, niech tak będzie. Promienny uśmiech Dan przekonał go, że nie zrobił błędu. - Z przyjemnością zostanę. Farren przyglądał się jak Dan robi szybki telefon do swoich braci, a potem się rozbiera i kładzie do łóżka obok niego. Było ciasno, ale Farren nie dbał o to. Zawinął ramię wokół Dana i wciągnąć go w połowie na siebie. - Tak lepiej – szepnął Farren. Jego świat ustabilizował się teraz, gdy trzymał najważniejszą osobę w swoich ramionach. Zmęczony, ale spokojny, Farren pogrążył się we śnie.
Tłumaczenie: panda68
~ 54 ~
Rozdział 5 Po cudownej nocy w ramionach Dana, Farren spędził następne dwa dni sam w swoim pokoju próbując znaleźć informacje na temat znaków dżinów – jak do tej pory, bez powodzenia. Maddox wstąpił parę razy, by wymienić książki i zmienić ubranie, uwalniając tym Farrena od konieczności znalezienia go. Z tego, co Farren mógł wyłapać z pospiesznych słów swojego współlokatora, ten miał gorącą nową dziewczynę, z którą spędzał czas. Farren wygłaszał wszystkie właściwe komentarze we właściwym czasie, a potem patrzył jak Maddox wychodzi. Jego współlokator rzucał tylko szybkie spojrzenia na węża Farrena zwiniętego na stole, ale nie komentował tego. Zadziwiające, ponieważ pogłoski niewątpliwie krążyły po kampusie niczym ogień buszu, a Maddox nie był znany ze swojej dyskrecji. Zniecierpliwiony, Farren wepchnął notes do torby i ruszył do biblioteki. Musiał sprawdzić, czy może wykopać jakąś książkę o dżinach. Tych niewiele informacji, jakie znalazł w internecie, nie powiedziały mu niczego, czego by już nie wiedział. Od czasu incydentu z bogiem ognia, Farren nie dostał wiadomości od dżina. Może Xiuhcoatl naprawdę zablokował dżina przed dostaniem się do umysłu Farrena. Ku swojej uldze, Farren nie natknął się na nikogo, kogo znał w drodze do biblioteki. Chociaż bardzo tęsknił do Dana przez parę ostatnich dni, musiał być sam, by zrobić swoje badania. Nikt inny nie może się dowiedzieć, czego szuka. Biblioteczne regały górowały nad Farrenem, tworząc ciemne korytarze, gdzie wszystko mogło się ukryć. Farren potrząsnął głową, by rozproszyć swoją bujną wyobraźnię. Nikt nie czaił się wśród pachnących stęchlizną książek, kiedy przechodził obok. Naprawdę musiał się skupić. Farren znalazł to, czego szukał, pod stosem zakurzonych woluminów. Tylko przez przypadek dostrzegł tytuł – pomógł także odrobinę magiczny połysk wydzielający się z grzbietu. Farren sięgnął po cienki tom. Znaki Dżinów i Innych Magicznych Istot nie mogła mieć więcej niż dwieście stron, ale to był pierwszy łut szczęścia, jaki Farren miał podczas swoich poszukiwań. Przygryzł wargę i zastanawiał się czy wypożyczając tę książkę nie zaalarmuje kierownictwa. Może tylko szybko zerknie i zobaczy czy warto podjąć tę szansę.
~ 55 ~
Znalazłszy małe biurko z dostępnym światłem, Farren usiadł i otworzył ze skrzypnięciem książkę. Wydała z siebie dźwięk podobny do łamania nowego grzbietu. Hm. Farren sprawdził datę prawa autorskiego. Najwyraźniej tom pozostał zapomniany przez minione pięćdziesiąt lat i nikt nie zerkał do środka, by zobaczyć, co tam jest. Dziwne, można by pomyśleć, że przynajmniej bibliotekarz powinien przejrzeć książkę. Farren przerzucał strony, a jego palce mrowiły od podniecenia. Czekaj. Mrowienie? Po raz pierwszy, użył swojej magii, by skupić się na książce. Wszystko inne rozmazało się w odcieniach szarości, ale książka błyszczała jasnym pomarańczowym światłem, płonąc czarami. Nic dziwnego, że jego palce mrowiły. Powinny raczej się palić od takiej ilości mocy wylewającej się z dokumentu. Może, jeśli to paliło kogoś innego, mogło być wyjaśnieniem, dlaczego książka pozostała jak nowa. Prawdopodobnie, nikt inny z krwią dżina, nie przechadzał się wcześniej po bibliotece. Ta myśl ostudziła trochę dreszcz odkrycia. Oblizał swoje nagle wyschnięte wargi, gdy powoli wrócił do pierwszego rozdziału. Kolumny symboli pokrywały stronę, ale żaden z nich nie miał sensu. Wąż prześliznął się wokół jego ramienia, układając się w innej pozycji, tak że jego głowa leżała teraz na nadgarstku Farrena. Spojrzał na niego w górę szmaragdowo zielonymi oczami. Po przerzuceniu kilku rozdziałów, tekst zaczął nabierać trochę sensu. Książka została napisana w staroperskim, w dialekcie, o którym Farren miał tylko niewielką wiedzę z rodzinnych dzienników. Musiałby wziąć książkę ze sobą, by rozszyfrować tekst. Wzdychając zamknął ją, złapał swoją torbę i skierował się do wyjścia. Jasna głowa blondynki zwróciła jego uwagę. Jego serce zaczęło walić w piersi zanim uświadomił sobie, że musiał się pomylić. Betina by tu nie przyszła, jego kuzynka była setki kilometrów stąd w domu. Po tym jak przekonał swoje trzęsące się kolana do błędu, ruszył do głównego biurka biblioteki. - Legitymacja studencka? – poprosiła bibliotekarka. Jej szare włosy były ściągnięte w ciasny kok, sprawiając, że brwi miały zaskoczone uniesienie. Po grymasie na jej twarzy, Farren podejrzewał, że ukrywa gigantyczny ból głowy. Milcząco wręczył swoją legitymację. Ze zdziwieniem rzuciła okiem na książkę. - Wygląda na to, że ta książka nigdy wcześniej nie opuściła naszej biblioteki. Gratulacje, młodzieńcze, jesteś pierwszy. Farren posłał jej nikły uśmiech. ~ 56 ~
- To do projektu badawczego. Przeciągnęła jego ID po skanerze, a potem mu oddała. - Powodzenia. - Dzięki. Nie wziął kolejnego solidnego oddechu, dopóki nie wyszedł za drzwi biblioteki. Poszło lepiej niż ośmielił się mieć nadzieję. Maddox był na miejscu, gdy Farren wrócił do swojego pokoju. Wąż spełzł z nadgarstka Farrena na niewielki koc, który ułożył na swoim biurku, by dać wężowi przytulny dom. - O co chodzi z tym wężem? Przecież wiesz, że tutaj obowiązuje polityka o nieposiadaniu żadnych zwierząt. Farren popatrzył gniewnie na Maddox’a. - To nie jest zwierzę. To jest wcielenie i domyślam się, że zniknąłby tam, gdzie idą węże ognia, gdybym go nie wezwał. Maddox podrapał się po głowie. - No cóż, zazwyczaj tak, ale ten wygląda tak, jakby nie był zbyt chętny do pójścia gdziekolwiek. Farren nie zamierzał zgodzić się z tym, że Maddox dobrze trafił.
***
Dan wszedł do pokoju w swoim akademiku. Uderzyło w niego wyczerpanie. Chociaż bardzo przyjemnie spędził czas z Farrenem, musiał ciężko pracować, by nadgonić swoje prace domowe, które zaniedbał. - Hej, Dan, jak twój chłopak? – zapytał Dean ze swojego miejsca na kanapie. Dean leżał rozłożony na boku czytając najnowsze opowiadanie o duchach. Thriller oparty na morderstwie w szkole pięćdziesiąt lat temu. Dan odrzucił książkę, bo przyprawiała go o gęsią skórkę, więc przekazał ją bratu.
~ 57 ~
- Przypuszczam, że dobrze. Nie widziałem się z nim przez ostatnie kilka dni. Obaj byliśmy zajęci. Mówiłem ci, że ma tatuaż? – Myśli o Farrenie włamały się do jego mózgu. Gładka, ciepła skóra, delikatne dotknięcia i paląca potrzeba, by być obok swojego kochanka przez cały czas, zalała Dana niczym przypływ żądzy i tęsknoty. Dean oderwał swoją uwagę od stron. - Jest gorący? - Mam tego zdjęcie. – Dan złapał telefon i poszukał zdjęcie, które zrobił. – Sądzę, że to dla niego oznacza coś specjalnego, ale nie chciał o tym rozmawiać. Powiedział, że to ma coś wspólnego z jego dziadkiem. Było wiele rzeczy, o których Farren nigdy nie chciał dyskutować, zwłaszcza o jego rodzinie. Dan zastanawiał się, czy stronili od niego, gdy okazało się, że jest gejem. Do tej pory szanował życzenia Farrena, ale miał nadzieję, że z czasem jego kochanek zaufa mu na tyle, iż podzieli się swoimi tajemnicami. Dean rzucił powieść na bok i skwapliwie sięgnął po telefon. - Hej, gdzie Devin? – Dan znał plan swoich braci i Devin miał teraz czas wolny od zajęć. - Uczy się ze swoim partnerem z laboratorium. Sposób, w jaki Dean powiedział uczy się, sprawił, że Dan pomyślał, iż żadna książka do nauki nie będzie w to zaangażowana. Dean przechylił telefon w prawo, potem w lewo. - Hm, dziwny. Powiedział, w jakim to jest języku? - Nie, w ogóle niezbyt wiele o tym powiedział. – Jak o większości spraw związanych z Farrenem. Nie był za bardzo przystępny. Dean zaczął naciskać guziki na telefonie Dana. - Co robisz? - Wysyłam to Jayowi, on będzie w stanie to rozszyfrować albo będzie znał kogoś, kto to potrafi. Szukanie informacji za plecami Farrena zaatakowało go ostrymi strzałami winy. - Nie wiem, czy to jest dobry pomysł. ~ 58 ~
- Oczywiście, że jest. A co jeśli twój kochanek jest opętany demonem, ale nie sprawdzisz tego, ponieważ nie chcesz zranić jego uczuć? Nie, Dan, musimy się dowiedzieć, co to znaczy. Dla mnie to nie wygląda normalnie. Dan chciałby się sprzeczać, ale nie mógł. Uważał zachowanie Farrena za dziwne, nawet dla niego. Gdyby miało się okazać, że Farren potrzebuje pomocy, a Dan by o tym nie wiedział, nigdy by sobie nie wybaczył. - Okej, ale tylko dlatego, że nie chcę, by został skrzywdzony. - Cieszę się, że się zgadzasz, ponieważ już mu to wysłałem. - Jay, w tej chwili, jest bardzo zajęty, może nie mieć dla nas czasu – sprzeczał się Dan. Dean zrobił drwiący dźwięk w głębi swojego gardła. - Przecież wiesz, że to zabierze mu tylko sekundę albo dwie. On cholera wie wszystko. - Racja. – Dan usiadł naprzeciw brata. - Jak dużo Farrena widziałeś? Ma tatuaże jeszcze gdzieś indziej? – Dean poruszył brwiami na Dana. - Myślałem, że nie chcesz wyobrażeń o swoim bracie, uprawiającym gejowski seks, które osadziłyby się w twoim mózgu – dokuczał Dan. - Widzę, że unikasz pytania. - Zbadałem go całkiem blisko i mogę powiedzieć, że ma tylko ten jeden. – Gorąco przepłynęło przez niego na wspomnienie długiej nocy, kiedy to całował i lizał każdy centymetr ciała Farrena. - Przestań! – Dean rzucił w niego poduszką. - Co? – Dan odbił poduszkę w bok. - Przestań myśleć o twoim nagim facecie, to mnie wkurza. – Empatia między braćmi powodowała, że czasami mogli czytać nawzajem swoje myśli. Dan przewrócił oczami. - W takim razie nie pytaj, czy go zbadałem. Kiedy myślę o nagiej dziewczynie to mnie nie wkurza. ~ 59 ~
Dean prychnął. - Przyjdziesz na przyjęcie w ten weekend, prawda? Wilki zawsze mają dobrą imprezkę. Dan pozwolił na zmianę tematu bez komentarza. - Tak, nie byłem w domu watahy od wieków. Mam nadzieję, że namówię Farrena, by dołączył do mnie. Usadowili się na noc, gadając o swoich zajęciach, ich przyszłości i czy Devin kiedykolwiek zauważy rudowłosego chłopaka ze swojej klasy Historii Zaklęć, który wpatrywał się w niego, jakby był samym księżycem. To była dobra noc. Może jutro też będzie miłe i spokojne. Dan chciałby takiego cichego dnia.
***
Za oknem zawyły syreny. Dan został wyrwany z mętnego snu, gdzie węże ognia owijały się wokół ciała Farrena, a szkoła stanęła w płomieniach. Potrząsając głową i próbując ją oczyścić, Dan pospieszył do okna w saloniku, tylko po to by znaleźć już tam Devina i Deana. Wszyscy patrzyli jak strażacy zatrzymują się przy akademiku po drugiej stronie. O cholera. Znam ten akademik. - Farren! – Odwrócił się, by wypaść przez drzwi. - Nie! – Devin złapał ramię Dana. – Nie możesz tak po prostu pobiec tam i go ratować. - No cóż, nie zamierzam tu tak stać i przyglądać się jak się pali. – Dan wyszarpnął się z uścisku brata i pobiegł do swojej sypialni. Na szczęście spał tylko w samej bieliźnie, więc nie musiał się rozbierać, żeby się ubrać. Skacząc na jednej nodze, potem drugiej, wcisnął się w dżinsy, pierwszy T-shirt, jaki złapał, a potem wsunął stopy w buty. Znalezienie skarpetek zabrałoby zbyt dużo czasu. Ignorując krzyki braci, Dan wypadł przez drzwi i zbiegł w dół po schodach. Jedyną myślą w jego głowie było dostać się do Farrena. Miał nadzieję, całym swoim jestestwem, że Farren użył swojej magii ognia, by kontrolować płomienie i się ochronić.
~ 60 ~
Wozy strażackie zatrzymały się blisko akademika, gdy Dan tam przybiegł. Płomienie strzelały z dachu, a studenci wylewali się ze środka niczym powódź szczurów uciekających z tonącego statku. Dan jak oszalały przeszukiwał studentów, biegając od grupy do grupy, ale jak do tej pory żaden z nich nie widział Farrena. - Tak, widziałam go. Powstrzymywał płomienie i wyprowadził nas stamtąd – powiedziała dziewczyna w żółtej piżamie. Przygryzła wargę i wpatrywała się z niepokojem w płomienie. – Mam nadzieję, że nic mu się nie stało. - Jestem pewny, że tak. – Dan zdołał wydusić słowa z nagle wyschniętego gardła. Jeśli Farren mógł kontrolować płomienie będzie bezpieczny. Chyba, że załamie się pod nim podłoga albo zawali się dach. - Nic mu się nie stanie. – Dean chwycił Dana za ramiona i potrząsnął nim. – Wyjdzie z tego bez szwanku. Będzie chciał wrócić do ciebie. Widok Maddox’a wychodzącego z budynku przeciął ostatnią nić kontroli Dana. Odepchnąwszy ręce brata, Dan podbiegł do Maddox’a i złapał za ramię. - Gdzie Farren? Twarz Maddox'a była pokryta smugami sadzy, a dzikie spojrzenie wypełniało jego oczy. - Wciąż jest w środku. Kazał mi wyjść. Kazał mi wyjść. – Maddox zaczął szlochać. Jeden ze strażaków, duży krzepki facet w czerwonym kasku, podszedł do nich. - Zaprowadź go do samochodu, żebym mógł sprawdzić czy nie nawdychał się dymu. Dan popchnął Maddox’a w stronę strażaka. - Ten skurwiel zostawił Farrena w środku – warknął. - Hej, gdyby czarodziej ognia kazał mi wyjść, ja też do diabła wyniósłbym się stamtąd – powiedział Devin. – Bądź cierpliwy, Dan. Będzie dobrze. Każde jego ramię było mocno trzymane przez braci. Dean i Devin znali go zbyt dobrze. Wiedzieli, że zechce tam wbiec i ratować swojego kochanka. Gdyby miał choć odrobinę kontroli nad ogniem, wpadłby do płonącego budynku. A ponieważ tak nie było musiał oprzeć się temu pragnieniu. - Tam! – Dean wskazał na łuk w płomieniach. ~ 61 ~
Sadza pokrywała sylwetkę spokojnie wychodzącą z budynku. Ogień wyginał się i otaczał go, ale ani jeden pełgający płomienia się nie zbliżył. Ogień wirował wokół Farrena, jakby chciał się z nim bawić, a nie spalić doszczętnie kampus. Farren obrócił się, machnął ręką i płomienie zgasły, jakby pod wpływem olbrzymiego dmuchnięcia w urodzinową świeczkę. Zaniepokojony i zmartwiony, Dan podbiegł do boku Farrena. - Nic ci nie jest? Farren kiwnął głową, jego twarz była blada. - Tak, miałem mnóstwo czasu, żeby wyjść. - To, co zrobiłeś z tym ogniem było zdumiewające – zachwycał się Dan. - Dzięki. - Dlaczego nie ugasiłeś go wcześniej? – zapytał Dean. - Nie mogę ugasić płomieni, jeśli jestem w środku tego wszystkiego. Muszę zobaczyć cały zakres ognia zanim cokolwiek mogę zrobić. – Farren zakołysał się trochę na nogach. Dan zawinął wokół niego ramię. - Trzymam cię. - Dzięki, to był piekielny dzień. – Pomachał do braci Dana. – Dean, Devin, jak się macie? - Próbowaliśmy powstrzymać Dana przed wbiegnięciem do palącego się budynku – warknął Devin. Farren zwrócił oczy na Dana. - Chyba nie zamierzałeś tam wbiec, by mnie ratować, prawda? Powiedziałeś mi, że masz ograniczone umiejętność, co do ognia. Kiedy to zostało postawione w ten sposób, brzmiało bardziej głupio niż bohatersko. - Chciałem się upewnić, że nic ci nie jest. – Przekonywał Dan, a wszyscy patrzyli na niego jak na idiotę. Farren rzucił się na Dana, który z radością go złapał. - Nigdy wcześniej nie miałem nikogo, kto by się o mnie martwił.
~ 62 ~
Wyszeptane wyznanie czarodzieja ognia ugodziło Dana prosto w serce. Nie mógł wyobrazić sobie świata, gdzie nikt nie przejmował się jego bezpieczeństwem. Zazwyczaj musiał znaleźć sposób, by namówić braci do wycofania się. - Zawsze przyjdę do ciebie – obiecał Dan. Wiatr zakręcił się wokół nich, niczym nawiedzony akcent na słowa Dana, jakby szpiegowali ich bogowie i chcieli pochwycić ich rozmowę. Farren pocałował Dana w policzek. - Dzięki. Cała czwórka przyglądała się jak strażacy wchodzą do budynku, by sprawdzić czy nie ma ludzi. Niektórzy ze starszych czarodziejów pospieszyli do przodu, by ocenić szkody. Przynajmniej Dan myślał, że to robią. Nie mógł ich usłyszeć z miejsca, gdzie stał. - Zastanawiam się, co wywołało ogień – dumał Dan. – Sprawdziłem odświeżenie zaklęcia twojego budynku, gdy ostatnio schodziłem na dół. Zostało odnowione miesiąc temu. - Hm. To nie ma sensu. – Farren zmarszczył brwi. – Nie powinien się zapalić. - Nie, nie powinien. – Skoro zaklęcia zostały odnowione, cały budynek powinien być bezpieczny od ognia. – Tylko potężne, magiczne wywołanie ognia mogło przeforsować ochrony, a żaden ze studentów nie ma takich umiejętności. - Coś zniszczyło zapory – powiedział Farren, na tyle głośno by usłyszał go tylko Dan. - Na przykład co? Jedynym, dostatecznie silnym, by złamać ochronne zaklęcia przed ogniem jest dżin, ale oni już nie istnieją – stwierdził Dean. - Chodź, skarbie, możesz przenocować w naszym akademiku. – Dan zawinął ramię wokół Farrena i przyciągnął go bliżej. I poczuł to jeszcze raz. To uczucie w kościach szepczące, że zła magia jest w powietrzu. Z ich trójki, to Dan był najbardziej wrażliwy na parapsychologiczne wibracje. Nie wiedział, co się dzieje, ale instynkt kazał mu chronić swojego kochanka przed jakąkolwiek krzywdą. Magia miała złowieszcze, drżące odczucie, które sprawiało, że Dan chciał ukryć Farrena w ciężarówce ochronnych zaklęć. Nie martwił się o siebie, ale zaczął mieć obsesję na punkcie zdrowia Farrena.
~ 63 ~
Mężczyzna zawinięty w jego ramionach wyzwalał w Danie wszystkie jego opiekuńcze instynkty. - Nie chcę się narzucać – zaprotestował Farren. - Nie, jest dobrze. – Dean i Devin pospieszyli uspokoić Farrena. Dan się uśmiechnął. Jego bracia byli najlepsi. - Powinienem zadzwonić do Maddox’a i upewnić się, że ma gdzie zostać. – Farren potarł swoje ramię. - Jest ze strażakami, jest bezpieczny. Oni załatwią, że nie będzie bezdomny – oznajmił Devin. Farren musiał być bardziej zmęczony niż Dan podejrzewał, ponieważ się nie sprzeczał. Farren tylko kiwnął głową. Dan zauważył, że wąż na ramieniu Farrena świeci na ciemnoniebiesko. Czyżby mały gad chronił Farrena przed zranieniem? Farren pozwolił Danowi zabrać się do drugiego akademika i do ich pokoju bez marudzenia. Myśl o zaśnięciu, która otoczyła Farrena, mocno do niego przemawiała. Jeśli Farren zostanie z nimi na dłużej, złączy oba łóżka razem dla powiększenia przestrzeni. Jednak, dzisiejszej nocy Farren był zbyt wyczerpany przez ogień i co tam się jeszcze wydarzyło. Jego twarz była wymizerowana od napięcia. - Możesz zostać tu przez kilka dni, dopóki nie znajdą ci nowego akademika. Nawet, jeśli twój pokój nie został zniszczony, zapach sadzy będzie dostatecznie silny, że będą musieli nałożyć tam jakieś zaklęcie oczyszczające, a to i tak zajmie trochę czasu, by go rozproszyć. - Dzięki. Naprawdę doceniam to, że pozwoliliście mi tu zostać. - Nie ma sprawy – odparł Devin. – Proszę tylko o to, że kiedy będziesz chciał pieprzyć się z moim bratem, zrobisz to tam, gdzie nie będę tego widział ani słyszał, inaczej z zazdrości dostanę palpitacji serca. Farren się zaśmiał. - Będę uważał, aż nie będziesz mógł zobaczyć. - Jeśli chcesz wziąć prysznic, w szafce są czyste ręczniki. – Usługujące krasnale wpadały i wypadały, dostarczając czystą pościel i zostawiając śniadanie. Jay miał
~ 64 ~
umowę z krasnalami, by obsługiwały pokoje trojaczków, odkąd znalazło się więcej krasnali niż sam mógł przyjąć i znaleźć im zajęcie. - Dzięki. Podoba mi się to. Wciąż czuję dym na moim ubraniu. – Nos Farrena zmarszczył się zachwycająco. Dan powstrzymał się od pocałunku. Farren był cholernie zachwycający, ale Dan nie chciał znosić przekomarzania się od swojego brata. Gdyby za bardzo wprawili Farrena w zakłopotanie, może nie zechcieć zostać. Dan pogrzebał w komodzie i podał mu parę spodni i T-shirt. - Proszę, mogą być trochę za duże, ale nie będą śmierdzieć. Włóż swoje ubranie do kosza. Krasnale je wypiorą. - Fajnie, obsługa krasnali! – Farren się uśmiechnął. Pierwszy uśmiech, jaki Dan miał okazję oglądać na twarzy Farrena od jakiegoś czasu. Co mogło martwić jego kochanka? Farren zaczął się chmurzyć już po pierwszym ogniu. Dan wysilił swoją pamięć, by przypomnieć sobie, kiedy ostatni raz widział Farrena szczęśliwym. Chyba od tej nocy, którą spędzili razem. - Idź weź prysznic. – Dan pchnął Farrena do łazienki i zamknął za nim drzwi. Poszedł do saloniku, by dołączyć do braci. Klapnął w swój ulubiony fotel. Dean i Devin siedzieli na kanapie. - Coś się z nim dzieje – powiedział Devin. Dan kiwnął głową. - Taa, nie wiem co, ale to był już drugi pożar, gdzie Farren był blisko, gdy się zaczął. - On jest magiem ognia – podsunął Devin. Dean potrząsnął głową. - Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jest za to odpowiedzialny. Pojawił się prosto z płomieni, ale wyglądał na równie zaskoczonego, co my, że wszystko stało w ogniu. - Miej go na oku, Dan – powiedział Devin, jego oczy były skupione na zamkniętych drzwiach łazienki. – Mam wrażenie, że to jeszcze nie koniec. Może posiada magię, której nie jest świadomy. Nie wszyscy magowie panują nad swoimi umiejętnościami. Dan w duchu się zgodził, ale cokolwiek by powiedział, mogło być odebrane, jako potwierdzenie winy Farrena. Nie potępi Farren bez oczywistego dowodu. ~ 65 ~
- Zobaczymy.
Tłumaczenie: panda68
~ 66 ~
Rozdział 6 Farren nie mógł się domyć. Woda lała się po nim, ale zapach dymu i palącego się budynku nie malał. Użył swojej mocy, by ujarzmić ogień na zewnątrz pokojów w akademiku. Miał nadzieję, że nikt nie widział jego pracy. Gdyby się utrzymywał, zostałby zdemaskowany szybciej niż gdyby wykrzyczał swoje korzenie dżina pośrodku dziedzińca. Spędził kilka minut na upewnieniu się, że wszyscy bezpiecznie wyszli. Zbyt wiele przypadkowych pożarów zdarzyło się w budynkach, które powinny być chronione. Farren wiedział, że niedługo zaczną pojawiać się oskarżenia, a kogo najlepiej obwinić jak nie maga ognia, który ma trochę więcej magii niż ktokolwiek przypuszczał. Dan. Łzy spłynęły po twarzy Farrena. Pragnął, by ciemnowłosy mag był razem z nim pod prysznicem. Pragnął gorąco być ściskanym w tym momencie. Być może na to nie zasługiwał, ale Farren chciał pociechy. Wąż ognia ześliznął się z nadgarstka Farrena i zakręcił wokół jego ciała. Swędzenie od łusek na jego skórze doprowadzało go do szału. - Mógłbyś przestać się ruszać? Para wypełniła kabinę prysznica. Skóra go paliła, gdy wąż zsunął się z piersi Farrena i okręcił się wokół jego kostek. Wąż ognia płonął wokół odpływu, para rozchodziła się z miejsc, gdzie woda dotknęła płonącego węża. - Co robisz? Zamierzasz zniknąć jak większość wcieleń? Farren zatrząsł się, gdy głos węża wśliznął się do jego umysłu. Muszę z tobą zostać. To jest jedyny sposób, w jaki mogę cię chronić przez cały czas. Jesteś szczególnie cenny dla mojego ojca. Jako jeden z niewielu pozostałych dżinów, wielki Xiuhcoatl uznał cię, jako jedno z jego dzieci. Jestem nie tylko twoim wcieleniem, ale także twoim duchowym opiekunem.
~ 67 ~
Farren westchnął. Honor bycia umiłowanym przez boga mógł skończyć się wykopaniem go ze szkoły i samotnością jak tylko Dan rzuci go za to, że jest dziwakiem noszącym węża. Zakręcił wodę. - Może mógłbyś trzymać się ode mnie z daleka w nocy. Nie sądzę, żebym mógł zasnąć z tobą ślizgającym się po mnie. Nie wspominając o tym, że nie chciał, by Dan potarł ręką o węża i przypadkowo wprawił go w ruch. Cokolwiek poza Danem było o jedną istotę za dużo w jego łóżku. Wąż wślizgnął się w górę po boku wanny, najwyraźniej zdolny wspinać się po wszystkim. Jestem z tobą związany, jesteśmy teraz jednym. Zawsze będę uważał na ciebie, Farrenie, przywódco dżinów. Farren zadrżał na ten tytuł. Gęsia skórka przebiegła w górę jego kręgosłupa. - Nie jestem przywódcą. – Farren usiłował znaleźć słowa, by przekonać gada. – Nawet nie potrafię kontrolować mojej rodziny. Poza tym, nie zostało nas wielu. Sam to powiedziałeś. Nie powinienem mieć kogoś, komu bym przewodził? Wąż zasyczał. Chwilę zabrało Farrenowi, by zdać sobie sprawę, że istota się śmieje. Będzie więcej. Oni są rozrzuceni. Zarówno magowie ognia jak i dżinowie przyciągną do ciebie. Poprowadzisz ich wszystkich do nowego zrozumienia. Będziesz ich mentorem i ich policjantem. Bez ciebie, gatunek wymrze od samozniszczenia i twojego rodzaju naprawdę już dłużej nie będzie. - Dlaczego to obchodzi twojego ojca? Ponieważ dżinowie są jednymi z niewielu, którzy potrafią zrozumieć siłę płomienia. Tylko ci, którzy tworzą i manipulują ogniem naprawdę mogą docenić boga ognia. To pokazywało raczej przerażający sens. Farren mógł zrozumieć, dlaczego Xiuhcoatl chciał poprzeć Farrena, gdyby to zachęciłoby większą bazę czcicieli. Bogowie wzrastali w swojej mocy odpowiednio do ilości swoich wyznawców. Gdyby wszyscy ludzie ognia wymarli, bóg wąż ognia też by zniknął. - Co mogę zrobić? – Farren złapał ręcznik spod szafki pod zlewem i żwawo się wytarł.
~ 68 ~
Teraz nie ma nic do zrobienia. Będziesz musiał dokonać kilku wyborów, które określą ścieżkę dżina i wszystkich innych tworzących ogień. Pomogę, gdzie będę mógł, ale ty musisz być tym, który będzie dowodził. Jestem tylko doradcą nie przywódcą. Świetnie, teraz miał pokrytego łuskami Yodę2, mówiącemu mu, jak ma żyć. - Nie sądzę, żebym był właściwą osobą do tej pracy – przyznał Farren. Jesteś ni mniej ni więcej tym, kim musisz być. Wąż zsunął się z wanny i okręcił wokół ramienia Farrena. Ostatecznie zostanę tatuażem i będziesz mnie nosił na swojej skórze. Farren nie wiedział, co myśleć o tym pomyśle, ale przyjmie każdą pomoc, jaką mógł dostać. Wąż nie skomentował tego. Farren nie mógł powiedzieć, że był zaskoczony. Awatar wydawał się świetnie bawić tymi połowicznymi odpowiedziami i złowieszczymi oświadczeniami. - Będę musiał postarać się dla ciebie o imię. Wzdychając na komplikację w swoim życiu, Farren szybko się ubrał. Wyczerpanie nie wyjaśniało tego jak bardzo osuszone było jego ciało. Wrzucił swoje ubranie do kosza przy drzwiach, a potem wyszedł z łazienki. Potrzebował wypoczynku. - Lepiej się czujesz? – zapytał Dan. - Chcę tylko spać. – Wyczerpanie zmieniło jego stopy w ołowiane bloki, jego pięty waliły o podłogę niczym marszowy krok. Wsunął się do łóżka i natychmiast dopadła go rozkosz snu. Miał tylko słabą nadzieję, że Dan dołączy do niego, ale za późno już było prosić, ponieważ ogarnęła go ciemność.
***
Zaczęło się dość niewinnie. Puszyste chmury, zielona trawa i drzewa tak daleko jak mógł sięgnąć okiem. Tylko kilka minut zabrało Farrenowi uświadomienie sobie, że 2
Yoda - postać fikcyjna, jeden z bohaterów Gwiezdnych wojen, posiadający niezwykle potężną moc
~ 69 ~
wszystko jest tu trochę za doskonałe. Trawa miała taki szmaragdowy odcień, jakiego natura nigdy nie widziała, chmury były tak białe, że miały prawie kolor wybielonego śniegu, a drzewa były duże i o dziwnym kształcie, jakby zostały stworzone z gliny przez ręce olbrzyma. - Gdzie jestem? – zastanawiał się Farren. Rozejrzał się po terenie, ale nikogo wokół nie zobaczył. - Miło ponownie cię widzieć, chłopcze. Znajomy niski głos sprawił, że Farren obrócił się gwałtownie. Za nim stał barczysty mężczyzna z długimi czarnymi włosami. Miał na sobie dżinsy i T-shirt z wizerunkiem lampy na przedzie. - Panie. – Farren kiwnął głową. Moc spływała z dżina niczym gęste perfumy mącące powietrze jego czarami. Może nie chciał opanować świata dla dżina, ale nie sądził, żeby rozsądnie było zrazić potężną istotę. Pojawił się, jako człowiek w jego śnie. Farren zastanawiał się czy jest wyświetlony. - Rozczarowałeś mnie, Farrenie. – Dżin uniósł stopę nad ziemią, a potem włożył pod siebie bosą stopę. - Przepraszam, po prostu nie jestem stworzony do dominacji nad światem. Dżin kiwnął głową. - Zmienisz zdanie jak tylko to zrobimy. W tej chwili pozwolę ci odejść wolno. Znalazłem kogoś innego gotowego być mi posłusznym. Ten ma słabszą wolę i jest dobrym sługusem, ale nie ma twojej inteligencji do prawdziwego rządzenia. - Um, w takim razie dobrze. – Ale w środku, Farren spanikował. Cholera! Był próżny myśląc, że był jedynym z tak silną krwią dżina w sobie na całym pieprzonym świecie. Był rzadki, ale nie ostatni. Dżin uśmiechnął się, drapieżnym uśmiechem. - Nie martw się, mój chłopcze. Będzie miejsce dla ciebie na szczycie. Jak tylko przejmiemy władzę, twój konflikt moralny się skończy. Rozumiem, że nie chcesz uczestniczyć w ujarzmianiu innych. Nawet pozwolę ci zatrzymać twojego małego czarodzieja partnera, jeśli chcesz. Zawsze mogę znaleźć zastosowanie dla większej ilości czarodziejów. Będziesz moją prawą ręką i razem sprowadzimy dżinów z powrotem do twojej przestrzeni i do władzy.
~ 70 ~
- Hm, dzięki że pomyślałeś o mnie. – Wewnętrznie Farren panikował. Jak mógł powstrzymać dżina, skoro nie wie, gdzie uderzą? Cholera! Powinien się zgodzić i może przynajmniej pozna ich działania. Dżin się roześmiał, potężnym tubalnym dźwiękiem, który zawibrował w piersi Farrena i w powietrzu wokół niego. Szmaragdowo-zielone oczy dżina błyszczały rozbawieniem. - Twoje moce rosną, dziecko. Jestem pod wrażeniem twojego przyjaciela. Tylko kilku zdobyło przychylność boga ognia, ale nigdy dżin. Zazwyczaj jesteśmy rywalami w zdobywaniu tych samych mocy. Farren spojrzał w dół. Jego wąż ognia zawinął się wokół pasa spodni Farrena. - Niedługo będziesz potrafił zmienić się w wiele istot i staniesz się prawdziwym bytem ognia. Może z czasem nawet zostaniesz prawdziwym dżinem i pokonasz swoje ludzkie słabości. - Nie sądzę, żebym miał do tego dość magii, ale dzięki. – Farren nie ufał tej istocie obok siebie, czuł jak z dżina wylewa się złośliwość, ale myśl o zaprzeczaniu mu nie skończyłaby się dobrze. Lepiej nadal być uprzejmym i unikać jakichkolwiek konfrontacji tak długo jak to możliwe. Farren wiedział, że będzie musiał niedługo się poddać i powiedzieć swojemu kochankowi o niebezpieczeństwie. - Nie martw się, Farrenie, nigdy nie porzucę moich dzieci. – Tego właśnie obawiał się Farren. Ten potężny byt tak naprawdę nie dbał o dobre samopoczucie Farrena, chciał tylko wykorzystać umiejętności Farrena, manipulować nim i sprawić, by ściągnął dżina z powrotem na ziemską płaszczyznę. Głos dżina rozbrzmiewał w ciele Farrena niczym małe elektryczne wibrowanie. Farren potarł swoją pierś, próbując złagodzić to uczucie. Wąż ognia owinięty wokół górnej połowy ciała Farren, jakby próbował go chronić. - Doceniam to. – Nie. – Ale jestem pewny, że masz innych, którzy pomogą ci dużo bardziej niż ja. Proszę, niech będzie ktoś inny! Ktokolwiek. - Żaden z nich nie jest tak potężny jak ty. Jeśli mi odmówisz, zniszczę człowieka, którego kochasz. Jeśli zgodzisz się pomóc, może zostać u twojego boku. Widzisz, nie jestem potworem. Pozwalam ci zatrzymać twoją wolną wolę. Mój obecny sługus może mi tylko pomóc, ale ona nie jest dostatecznie silna, by dokończyć pracę. Dlatego ~ 71 ~
potrzebuję ciebie. Twoja krew i magia wraz z jej czarami będą wystarczające, by pomóc mi przejść. Ekstra. Chłód przewiał przez ciało Farrena, mrożąc go strachem dla siebie i paniką dla Dana. - Powiedz mi, co muszę zrobić. Oprócz tego, że jeszcze więcej musiał się nauczyć i zbudować swoją własną moc. Musiał znaleźć sługusa dżina i zniszczyć ją, jednocześnie zatrzymując istotę ognia w innym królestwie. Kiedyś mógł mówić jak niesprawiedliwe było wyrzucenie całej rasy, ale im bardziej poznawał swojego krewnego, tym więcej myślał, że czarodzieje zrobili dobry uczynek. Dżinowie byli zbyt niebezpieczni, by biegać na wolności wśród ludzkości. Musieli zostać powstrzymani. Niespodziewanie, sceneria pękła, roztrzaskując się jak okno, przez które została rzucona piłka. W końcu nie raz został przyłapany na zrobieniu tego. - Farren! Farren zaczął mrugać, dopóki zmartwiona twarz Dana nie nabrała kształtów. - Co? Jego umysł miał trudności z nagłym powrotem do świadomości. - Mamrotałeś przez sen, a ja nie mogłem cię obudzić. - Miałem zły sen. – W końcu odwiedziny przerażającego dżina w snach, rozkaz budowania swoich mocy i przygotowywanie się do dominacji nad światem nie było jego pomysłem na szczęśliwą historię. Niedługo będzie musiał podzielić się prawdą ze swoim kochankiem. Potrzebował tak wielu sprzymierzeńców, ilu mógł zdobyć, przed zbliżającą się bitwą. To już nie było tylko pomiędzy nim, a jednym dżinem. To było pomiędzy dżinem, a każdą osobą na planecie. Dan usiadł na skraju łóżka. Farren przesunął się, by zrobić mu miejsce. Światło przedostawało się przez okno. - Która godzina? - Dziesiąta.
~ 72 ~
Farren próbował martwić się o przepadnięte zajęcia, ale trudno było martwić się o opuszczone przedmioty, kiedy ważyły się życia milionów. Przeszukał swój umysł, ale nie znalazł nikogo, z kim mógłby o tym porozmawiać. Kto by mu uwierzył? Cokolwiek powie, musiałby dowieść swojego dziedzictwa dżinów, co skończyłoby się tylko tym, że zostałby wrzucony do zamkniętego pokoju i prawdopodobnie zesłany do innej przestrzeni. Po raz pierwszy zastanowił się, czy sługus dżina, o którym była mowa, był tym, który wywoływał pożary. Czy był lepszy sposób wymuszenia na Farrenie zrobienia kroku do przodu, niż wywołanie wrażenia, że był winny za pożary? Farren przygryzł wargę próbując rozważyć, co robić dalej. Nie mógł ulec dżinowi, ale nie mógł też narażać Dana. Zadowolił się ostrzeżeniem. - Chcę, żebyś był naprawdę ostrożny. Dan zmarszczył brwi. - Dlaczego? Co się dzieje? Głos Farrena zamarł w jego gardle, słowa go dusiły. Spróbował jeszcze raz. - Po prostu zwracaj uwagę, kiedy chodzisz po kampusie. Dzieją się jakieś dziwne rzeczy. No, to było odpowiednio niejasne. - Masz na myśli dziwniejsze od tego, że mój chłopak ma nieokreślony tatuaż i wcielenie przyznane mu przez boga ognia? – Oczy Dan błysnęły rozbawieniem. - Tak, ale też dziwniejsze od tego. – Miał nadzieję, że będzie miał więcej czasu na wymyślenie wiarygodnego kłamstwa. Dan nie był głupi. Pozwolił Farrenowi mieć swoje tajemnice, ale jak długo mógł spodziewać się, że to będzie trwało? - Nie pomogę ci, jeśli nie powiesz mi, co się dzieje. – Dan pogłaskał ramię Farrena w pocieszającym geście. - Gdzie są twoi bracia? – Farren rozpaczliwie chwycił się zmiany tematu. - Są na zajęciach. Farren złapał Dana, szarpnął go w dół, a potem się przetoczył aż Dan leżał pod nim.
~ 73 ~
- Co zrobimy z czasem, gdy jesteśmy teraz sami? Dan się uśmiechnął. - Przypuszczam, że to zależy od ciebie. To ty miałeś ciężką noc. Nie mógł się z tym sprzeczać. Parę ostatnich dni było cięższych niż Dan podejrzewał. Farren potrzebował pocieszenia, świadomości, że wciąż żyje i wart jest dotyku. Dan nie będzie chciał mieć nic wspólnego z Farrenem, kiedy tylko wyjawi swoją tajemnicę. Ze sposobu, w jaki sprawy szły, Farren nie wiedział jak długo jeszcze tak zostanie. Szybko tracił grunt, a dżin nadchodził. Dan wspaniale pachniał. Farren przycisnął nos do szyi Dana, wdychając zapach mężczyzny, którego zaczynał naprawdę lubić i łatwo mógł pokochać. Będzie walczył, by zatrzymać swojego kochanka. Dżin już wiedział o Danie. Odepchnięcie teraz Dana w niczym by nie pomogło, za to zostawiłoby Dana podatnym i bez wiedzy na temat jego wroga. - Szz, myślisz tak głośno, że prawie mogę to usłyszeć. – Dan przytulił się bliżej. Farren się zaśmiał. Nawet w ponurych czasach jego Dan potrafił przynieść mu radość. Farren zacieśnił swój uścisk wokół Dana. - Będę cię chronił. Dan się uśmiechnął. - Myślę, że opacznie to zrozumiałeś. Farren go pocałował. - Nie. Nie sądzę. Przygryzł szyję Dana, nie przecinając skóry, ale zostawiając ślad. Dan zadrżał pod nim. Farren polizał miejsce, które ugryzł. Będzie siniak. To dobrze. Potrzebował zostawić znak posiadania na Danie – zatwierdzenia go. Zadzwonił telefon Dana. Zignorował go. - Nie zamierzasz sprawdzić? To może być ważne. - Nic nie jest ważniejsze od leżenia tutaj z tobą. – Dan przykrył policzek Farrena. – Wszystko inne może poczekać. Farren zanurkował po pocałunek, niezdolny oprzeć się swojemu partnerowi. ~ 74 ~
Ściągnął swoją koszulkę i rzucił na podłogę. - Odejdź – nakazał wężowi. Wąż ognia ześlizgał się z Farrena. - Twój wąż jest jakiś dziwaczny. – Dan podsunął się bliżej do wezgłowia. - Po prostu jest opiekuńczy. - Możesz mi powiedzieć, Farren, czym jesteś? – Świdrujący wzrok Dana szukał oczu Farrena, jakby mógł zobaczyć prawdę zaglądając do jego duszy. Żółć prawie podeszła do gardła Farrena. Przełknął ją z powrotem, a potem wstał z łóżka. Chwila była stracona. Niepewnie nałożył ubranie, zdecydowanie nie patrząc na Dana. - I-idę na zajęcia. - Idziesz na dzisiejsze przyjęcie? Farren skupił się na swoich butach. Wąż ognia zawinął się ponownie wokół jego kostki, a potem wśliznął się w górę jego nogi. Farren go zignorował. - Jakie przyjęcie? - W domu wilków. Jay i Kevin nas zaprosili. Chciałbym zabrać cię ze sobą. - Może. – Nie sądził, by mógł skoncentrować się na swoich planach na wieczór, nie z cieniem dżina wiszącym nad jego głową. - Chciałbym, żebyś poszedł, jeśli możesz. Farren wzruszył ramionami. - Jeszcze nie wiem. Zadzwonię do ciebie. Serce go bolało i wiedział, że prawda zakończy jedyny dobry związek, jaki kiedykolwiek miał. - Hej, przepraszam. To nie wypadło tak, jak miałem na myśli. – Dan pogłaskał plecy Farrena. Farren stał, zmuszając się do odsunięcia się od dotyku Dana. Farren złapał swój plecak leżący przy drzwiach.
~ 75 ~
- Myślę, że to wypadło właśnie tak jak miałeś na myśli. Pójdę i sprawdzę, czy coś zostało z mojego pokoju. Do zobaczenia. Był dumny, że mógł wydobyć te słowa ze swoim złamanym sercem.
Tłumaczenie: panda68
~ 76 ~
Rozdział 7 Dan rzucił butem o drzwi. - Niech to szlag! – Właśnie spieprzył swój związek. Czy to było głupie pytanie? Nie możesz tak po prostu przyjść i spytać swojego chłopaka, czym jest. Dan złapał za swoje włosy i szarpnął, delektując się bólem. - Muszę to naprawić. Pójdzie porozmawiać z Jayem i Kevinem. Obaj byli w związkach i mieli głowy na karku. Oczywiście to było prawdopodobnie łatwiejsze z wilkami. Wilkołaki decydowały, że jesteś ich partnerem i na tym się kończyło. Zdecydowany naprawić swoje problemy w związku, Dan poszedł wziąć prysznic. Może ciepła woda zmyje fakt, że jest kompletnym idiotą.
***
Dom watahy wrzał od tłumu ludzi, gdy Dan przyjechał. Wilkołaki postawiły się na tym przyjęciu. Świętowali pierwszą rocznicę sparowania się alfy, wraz z jego bratem, ponieważ obaj znaleźli swoich partnerów mniej więcej w tym samym czasie. Najwyraźniej wilkołaki poważnie podchodziły do swoich rocznic. Dan miał nadzieję, że nie pokaże po sobie, że właśnie zerwał z najlepszym facetem, jakiego kiedykolwiek spotkał. Wbiegł po schodach, wdzięczny, że pierwszą osobą, jaką dostrzegł, był Jaynell. - Jay! - Hej, Dan!
~ 77 ~
Oczy Jaya płonęły jego powstrzymywaną mocą, ale Dan był przyzwyczajony do skwierczącej energii swojego przyjaciela. Dan szybko przytulił potężnego czarodzieja. Musiał go ściskać mocniej niż przypuszczał, ponieważ po chwili Jay odsunął go od siebie. - Co się dzieje? Coś skapywało po jego policzkach. Kiedy zaczął płakać? - P-przepraszam. Nie chciałem zrujnować twojego dnia. Przyszedł tu na przyjęcie, a moczył jednego z honorowych gości. Jay ścisnął ramiona Dana. - Co się stało? - Nie wiem? – Dan opisał całą sytuację z Farrenem w potoku słów i łez. - Więc twój mag ognia był w pobliżu obu pożarów, kiedy się zaczęły? Dan przygryzł wargę. - Nie sądzę, żeby to miało znaczenie. On ich nie wywołał. – Farren wydawał się być tak samo zaniepokojony jak reszta nich, kiedy wybuchły pożary. - Myślę, że ma duże znaczenie. Masz jego zdjęcie? - Tak. – Dan wyciągnął telefon. Jay pochylił się nad jego ramieniem, gdy Dan przerzucał zdjęcia. - Czekaj, wróc! - Co? – Dan wrócił do zdjęcia pleców Farrena. – To tylko jego nowy tatuaż. Chciał zobaczyć jak wygląda. - Założę, że tak – wymamrotał Jay. Chwycił telefon od Dana. – To ten sam, który twój brat przysłał mi któregoś dnia. Miałem zamiar z nim o tym porozmawiać. Twój słodki, niewinny kochanek jest dżinem. Stawiam na to, że on wie więcej o tych pożarach niż chce przyznać. I słyszałem plotki, że ma węża ognia? Dan przycisnął rękę do swojego brzucha. Jego wnętrzności zawirowały zawrotnie. - Taak.
~ 78 ~
- Interesujące. Bóg ognia i dżin nie są sojusznikami. Jeśli Farren jest tak niewinny jak myślisz, jest w dużych kłopotach. Zaniepokojona mina Jaya tylko wzmocniła przygnębienie Dana. - Dlaczego tak mówisz? - Ponieważ znak dżina i węże są oznakami przysługi od Xiuhcoatla. On naprawdę musi być potężny, że przyciągnął uwagę ich obu. Dan nie przypuszczał, że Farren jest tak potężny, ale może ukrył to tak jak wszystko inne. Jeśli Dan był częścią planu prześladowań, nie wiedział czy tego też nie rozgłosi. Może dlatego Farren tak źle przyjął jego pytanie. Dan rozpaczliwie pragnął rozstrzygnąć wątpliwości na korzyść Farrena. - Co mam zrobić? - Czy on przyjdzie na przyjęcie? – Jay założył kosmyk włosów za swoje ucho, ruchem spokojnym i pełnym gracji. - Nie wiem. Wcześniej zraniłem jego uczucia. Może próbować mnie unikać. Nie sądzę, żeby był odpowiedzialny. Naprawdę nie sądzę. Dan musiał wierzyć w niewinność Farrena. Jeśli nie ufał człowiekowi, którego kochał, wtedy nie miał nic. Będzie tak zagubiony jak Dean od czasu śmierci jego dziewczyny. - Przyprowadź go tutaj, a ja go sprawdzę. Będę w stanie powiedzieć, czy jest pod czyjąś kontrolą. Jeśli wciąż jest niezależny, zrobię, co tylko mogę, by pomóc. Dan wypuścił oddech, którego nie uświadamiał sobie, że wstrzymuje. Bez pomocy Jaya wiedział, że nigdy nie zgłębiłby stanu rzeczy. - Co zrobisz, jeśli on jest pod wpływem dżina? – Jego głos zadrżał na końcu, ale zdołał wymówić słowa. Każdy mięsień w jego ciele zacisnął się, gdy czekał na werdykt Jaya. Dan nie mógłby walczyć z Jayem i nie był na tyle głupi, by myśleć, że może. To jednak nie znaczyło, że nie zrobi wszystkiego, co może, by przekonać swojego przyjaciela, aby nie zabijał jego kochanka. Jay milczał przez chwilę, jakby myślał ostrożnie nad swoją odpowiedzią.
~ 79 ~
- Będę musiał przekazać Farrena radzie. Oni mogą być w stanie go uwolnić. Nie mogę zrobić tego sam. Nie jestem dostatecznie silny, by walczyć samemu z dżinem czy bogiem ognia. Dan myślał, że Jay jest wystarczająco potężny, by walczyć z czymkolwiek. To było coś w rodzaju upokorzenia dowiedzieć się, że były rzeczy, których nawet Jay nie mógł zniszczyć. Dan jeszcze raz przytulił Jaya. Wsparcie jego przyjaciela znaczyło dla niego więcej niż mógł powiedzieć. - Dzięki, Jay. – Chociaż wypowiedział te słowa, miał nadzieję, że jego przyjaciel nie będzie musiał wytaczać ciężkich dział. Jeśli Jay wezwie radę, natychmiast przybiegną. Wciąż mieli nadzieję, że Jaya dołączy do nich za kilka lat. - Miejmy tylko nadzieję, że chętnie przyjdzie. Naprawdę muszę go ocenić – dumał Jay. - Tak, miejmy nadzieję. Dan zadzwonił na telefon Farrena. Nie odpowiedział. Może naprawdę poszedł na zajęcia.
***
Farren spojrzał na wyświetlacz na telefonie. Cholera, naprawdę musiał oddzwonić do Dana. Jego żołądek skręcał się z nerwów, kiedy zastanawiał się, co powiedzieć. A co jeśli Dan dzwoni z przeprosinami? Farren westchnął i wepchnął telefon z powrotem do kieszeni. Zadzwoni do niego później. W tej chwili ma do rozszyfrowania znak i zrobić małe badania. Czy było możliwe zwalczyć ogień ogniem? Albo czy Farren skończy podpaleniem całej szkoły? Książka o znakach dżinów, którą wypożyczył, wyjawiła tylko to, czego Farren się spodziewał, że Pan Dżinów go oznaczył. Jeśli dżin kiedykolwiek się uwolni, będzie mógł opanować ciało Farrena. Nic dziwnego, że dżin chciał, by Farren objął przywództwo. O wiele łatwiej jest zachować władzę, jeśli opanuje się osobę, która już ~ 80 ~
jest w miejscu mocy. Farren zadrżał na myśl o swoim ciele nie będącym już jego własnym. Farren szybko wrzucił książkę do otworu zwrotnego. Miał dość złych wieści. Może powinien przeczytać o swoim wcieleniu i dowiedzieć się czegoś więcej. Cokolwiek, by oczyścić umysł z bałaganu powstałego w jego życiu intymnym, będzie świetne. Ostatecznie będzie musiał porozmawiać z Danem. Nie teraz, kiedy troska o świat o mało go nie miażdży, ale niedługo. Szybkie poszukiwania na komputerze bibliotecznym zaprowadziły go na trzecie piętro do sekcji na temat bogów ognia. Idąc za wskazówkami, wyszedł zza rogu. Zza biurka uniosła się osoba. Serce Farrena się zatrzymało. - Cześć, kuzynie. - Betina. – Farren zdziwił się trochę na spokój w swoim głosie. Wspomnienia tortur, zarówno fizycznych jak i psychicznych, z jej ładnych, pomalowanych palców mignęły mu w głowie jak wycięte sceny z horroru. Scena, gdy zostawiła go na śniegu, mówiąc, że prawdziwy mag ognia może ogrzać się sam. Może mogli, ale miał wtedy trzy lata i nie nabył jeszcze swoich czarów. Scena, gdy niby przypadkiem przecięła mu mocno nadgarstek bawiąc się nożem. Dziesięć szwów później, rodzina przytulała Betinę zalaną łzami, zupełnie ignorując ranę Farrena i mówiąc mu, żeby był facetem. Incydent po incydencie podczas dorastania, nauczył Farrena prawdy. Pod dużymi niebieskimi oczami i sprężystymi, jasnymi lokami żyła dusza socjopaty. Jej znajomy przyjazny uśmiech niemal posłał go w post traumatyczny wstrząs. Mocniejsze ściśnięcie jego wcielenia wokół piersi, niczym wspierający uścisk, wyrwał go z oszołomienia. - Co ty tu robisz? – No proszę, zdołał powiedzieć całe zdanie. Bierz go! Betina podeszła bliżej aż znaleźli się od siebie w odległości kolumny książek. - Mamy kogoś wspólnego, a on chce, bym zrekrutowała cię do naszej sprawy. Jej ton wskazywał, że raczej wolałaby taplać się w ściekach. Farren nie musiał wysilać swego mózgu, by wiedzieć, o kim mówiła. - Dżin cię przysłał. – Farren zacieśnił swoje magiczne ochronne tarcze. Nie mógł jej dać najmniejszej szczeliny, inaczej będzie go miała. Na szczęście magia Farrena stała
~ 81 ~
się silniejsza niż jej własna, a wiedział, że gdyby nadal był w domu, poddałby się jej woli. Zamiast tego uciekł. - Tak. – Bawiła się jednym lokiem, prawdopodobnie myśląc, że to było pociągające zachowanie. To wywoływało ciarki u Farrena. - Zapomnij. – Usta Farren wyschły i lekki dreszcz przetoczył się przez jego ciało, ale nie zamierzał odpuścić. Okrutny uśmiech wykrzywił jej usta. - Myślę, że zapomniałeś, co mogę ci zrobić. Farren się roześmiał. Dźwiękowi brakowało jednak rozbawienia. - Już nie jestem wystraszonym małym dzieckiem, które możesz torturować, Betino. Jeśli czegoś spróbujesz, wezmę odwet. Betina zrobiła dziwny duszący odgłos. Chwilę zabrało mu uświadomienie sobie, że ona się śmieje. - Ty? Ty nic nie możesz zrobić. Możesz mieć więcej magii, ale jesteś słaby tam, gdzie to się liczy. Nie masz dość jaj, by mnie powstrzymać. - Powstrzymać cię, przed czym? – Cokolwiek dżin planował, że się wydarzy, Farren musiał temu zapobiec. Betina prychnęła. - Pan chce, żebyś w to wszedł. Powiedziałam mu, że mogę to zrobić. - Skłamałaś, by zdobyć jego przychylność. Nic nowego. Jestem pewien, że równie dobrze możesz kłamstwem się z tego wykręcić. Farren nigdy wcześniej nie widział strachu w oczach Betiny. - On nie przyjmuje odmowy do wiadomości. Betina podwinęła rękaw odsłaniając znak wypalony na jej ciele. - Zbyt blisko do niego podeszłaś. – Farren zwęził oczy. – Wezwałaś go bez ochronnego pola. - Ochrona jest dla cipek – kpiła Betina. ~ 82 ~
- Albo mądrych ludzi. Gdybyś miała ochronne pole, nie byłby w stanie cię zranić – stwierdził Farren. - Zawsze myślałeś, że jesteś lepszy ode mnie. To dlatego tak lubiłam zadawać ci ból. - Dwulatek nie ma opinii o tym, kto od kogo jest lepszy. Zadawałaś mi ból, ponieważ jesteś psychopatką. Teraz masz tak samo szalonego pana. Powodzenia. – Farren odwrócił się, by odejść, jego serce waliło tak głośno w jego piersi, że dziwił się, iż bibliotekarze go nie uciszają. - Jeśli odejdziesz, spalę kampus – powiedziała Betina, a jej ton był beztroski, jakby dyskutowali o pogodzie. Farren okręcił się z powrotem. - To byłaś ty! Wiedział, że pożary były podejrzane, ale winił się o nie sam. - Tak. – Jej zadowolony z siebie uśmiech wywołał ogień trzeszczący w palcach Farrena. Tylko fakt, że była uodporniona na ogień, powstrzymywał go od spróbowania czegokolwiek. Poza tym, co mógłby zrobić w budynku pełnym papierów, a co nie zagroziłoby życiu? - Dlaczego? - Żeby zwrócić twój uwagę, idioto. Niestety, nie masz żadnego rozsądku. Mogłeś wieść prym. Zamiast tego bawisz się w studenta. Jesteś lepszy od nich wszystkich. Gdyby to był ktoś inny, Farren pomyślałby, że daje mowę dopingującą, ale lata urazów, które goiły się tylko z powodu magii Farrena, podniosły jego podejrzenia. Jedynym powodem wykorzystania Farrena przez Betinę była jej dalsza własna korzyść. - Czego chcesz? - Twojej współpracy. Jeśli nie wejdziesz mi w drogę, nie zabiję twojego kochanka. W jej oczach nie było żadnych uczuć. Farren wiedział, że spokojnie mogła kogoś zabić, a potem spać niczym niewinne dziecko przytulające swojego misia. Nie wszyscy zabójcy wysyłali złe wibracje, niektórzy z nich mieli miłe uśmiechy i puste oczy.
~ 83 ~
- Dżin cię po prostu wykorzystuje, wiesz. Nazwał cię swoim sługusem. – Farren nie wiedział, dlaczego z niej szydzi, ale myśl, że mogłaby skrzywdzić Dana, sprawiała, że chciał się jej odpłacić. Z Betiną najszybszym sposobem dotarcia do sedna było obrazić jej ego. Betina zmarszczyła brwi. - On mnie docenia. Dostanę wszystko, co chcę po przejęciu władzy. W końcu zostanę przywódcą ludzi ognia, a nie tych głupich dzinów. Dlatego też wzięłam bransoletkę Mamy. Szkoda tylko, że tak po prostu jej nie przekazała. Wstrząs sprawił, że Farren na chwilę znieruchomiał. - O czym ty mówisz? Betina uśmiechnęła się tak wolno jak uśmiechał się kot z Cheshire, którego zawsze nie cierpiał. Gdy chodziło o rodzinę, ona zawsze trzymała się na zewnątrz. Dobre zachowanie nie było nagradzane. - Tak myślałam, że to zwróci twoją uwagę. - Co zrobiłaś swojej matce? – Ciotka Jane zawsze była zbyt zajęta, by zwracać uwagę na Farrena, ale ilekroć zdołała zauważyć, co się dzieje, zawsze winiła za to Betinę. To było dobre, bo dawało chociaż kilka dni wytchnienia zanim jego kuzynka znowu zaczynała go terroryzować. Retrospekcje tamtych wydarzeń nadal wyrywały go w środku nocy. Czasami nawet budził się z krzykiem. - Przekonałam ją, by dała mi swoją bransoletkę. Z początku się opierała, ale zmusiłam ją, by zobaczyła sprawy na mój sposób – powiedziała Betina. Odrzuciła do tyłu włosy swoimi pomalowanymi na srebrno paznokciami. – Nie patrz tak na mnie. Nie zabiłam jej, jeszcze. Farren zacisnął palce w pięści. Tylko dzięki wielkiej samokontroli zdołał je rozwinąć. To nie był czas, ani miejsce, by walczyć ze swoją kuzynką. Jej nie obchodziło ilu ludzi zrani. Już sam fakt, że mimochodem wspomniała o zabiciu swojej matki, powiedziało Farrenowi, że ostatecznie pękł u niej ostatni hamulec jej zdrowia psychicznego. - Popełniasz błąd. – Farren nawet nie próbował owijać w bawełnę, ponieważ wiedział, że ona nie przywiązuje wagi do tego, co on mówi. Szeroki uśmiech wykrzywił jej twarz, dając jej wygląd diabelskiej lalki. Jej kręcone blond włosy tylko pomogły w tym złudzeniu. ~ 84 ~
- No cóż, jestem pewna, że wymyślisz coś, by mnie powstrzymać. – Wesołość Betiny tylko wzmocniła strach Farrena. – A ty nie jesteś jak Mama. Mam na myśli to, że po tym, co jej się przytrafiło, jestem pewna, że się martwisz. Farren westchnął. Betina chciała naciągać napięcie niczym gumę do żucia, tylko po to, by opóźnić nieuniknione. - Co jej się stało? - Lekarze mówią, że straciła kontrolę nad swoim darem. Co, nikt do ciebie nie zadzwonił? Fala gniewu przebiegła przez Farrena. Na sekundę stracił nieznacznie swoją z trudem wywalczoną kontrolę. Wąż ognia ześlizgnął się w dół jego ciała, a potem skierował się do Betiny ze zmysłową gracją. - C-co to jest! – Strach wykrzywił twarz Betiny. – Z-zabierz to ode mnie. - To tylko wąż. – Farren się uśmiechnął. Zapomniał o jej strachu przed gadami. Betina została ugryziona, jako dziecko, i nigdy nie doszła do siebie po tej traumie. Jak tylko któregoś dostrzegła paliła je. Z wężami ognia nie mogła tak postąpić. Iskra optymizmu dała Farrenowi nadzieję na krok do przodu. – Może jednak zechciałabyś ponownie rozważyć swoje plany, Betino. Moje wcielenie dopadnie cię, jeśli nie zostawisz mnie w spokoju. - T-to nie może mnie zranić. Farren powinien zachować się bardziej dorośle. Postarać się znaleźć swoją wyższość moralną. Hm, najwyraźniej jego moralność się rozpłynęła. - Prawdopodobnie jesteś bezpieczna. To znaczy, on jest zrobiony ze świętego ognia. Jestem pewny, że nic ci nie będzie. Tak naprawdę nie sądził, żeby wąż skrzywdził Betine. Jedną z korzyści bycia potomkiem dżina ognia było to, że wszyscy byli ognioodporni. Jednak, było wiele różnych rodzajów ognia i super-gorący bóg płomienia mógł mieć różne przymioty. Betina cofnęła się przed awatarem. - Policzę się jeszcze za to z tobą, Farren. Gdy będę rządziła światem będziesz żałował, że nie byłeś milszy. Zanim Farren mógł odpowiedzieć, Betina umknęła.
~ 85 ~
Farren westchnął, a potem oparł się o najbliższy regał. Stęchły zapach starych woluminów i trzeszczenie tajemnej wiedzy uspokoiło go. Jego wąż powrócił do niego i wspiął się po nodze Farrena, jeszcze raz usadawiając się wokół jego nadgarstka. - W końcu będę musiał cię nazwać. Farren robił sobie nadzieję, że Xiuhcoatl zmieni zdanie i wróci po swoje potomstwo. Im dłużej wąż z nim pozostawał i wiązał się, tym mniej prawdopodobne było, by ta nadzieja się spełniła. - Moje życie wciąż staje się coraz bardziej dziwne. Machając ręką na swoje poszukiwania w tym dniu, Farren wyszedł. Wyciągnął telefon i wykręcił numer, na który myślał, że nigdy ponownie nie zadzwoni. - Cześć, Tato, tu Farren. Poprzysiągł sobie nigdy nie dzwonić do domu, ale musiał się dowiedzieć, co się dzieje. Jak Betina weszła w bezpośredni kontakt z dżinem? - Farren, po co dzwonisz? – Głos jego ojca nie był przyjazny, ale również się nie rozłączył. - Właśnie odwiedziła mnie Betina. Cisza na linii ciężko zawisła między nimi. - Naprawdę? – Głos jego ojca zadrżał. - Tak, wiedziałeś, że jest w mieście? - Słyszałem, że może skierować się w tę stronę. – Głos jego ojca był ostrożny. Świetnie! Dzięki za ostrzeżenie! Farren zatrzymał dla siebie te słowa. Nie byłoby dobrze je wymówić. Jego ojca musiałoby to obchodzić, żeby miały jakiś wpływ. - Czy to prawda, że ciotka Jane jest w szpitalu? – Betina chyba by w tej kwestii nie kłamała. Długa pauza nie była zachęcająca. - Tak, nie wiedzą czy przeżyje. - Dlaczego nikt do mnie nie zadzwonił? - A dlaczego mielibyśmy? ~ 86 ~
Farren otworzył usta, by zaprotestować. Zamiast tego rozłączył się. Ból z powodu bycia niechcianym nie przygasł z czasem. Jego matka umarła, kiedy Farren był małym dzieckiem. Farren ledwie ją pamiętał. Reszta jego rodziny odsunęła się od niego, jakby nie istniał. Wszyscy z wyjątkiem Betiny. Ona znalazła sposób, by go dręczyć. Pomimo konsekwencji, Farren potrzebował pomocy. Jego pierwszym impulsem było powiedzenie o wszystkim Danowi, ale nie chciał mieszać w to swojego kochanka. A co jeśli Betina dorwała Dana? Nie mógł tego wykluczyć. Może mógłby porozmawiać z radą. Jednak szanse na to, że potężni czarodzieje wysłuchają Farrena były minimalne. Zirytowany i wyczerpany, Farren skierował się do akademika trojaczków. Potrzebował snu. Nie w pełni odzyskał siły. Przez chwilę pomyślał nad pójściem na przyjęcie wilczej sfory, ale nie miał sił. Po prostu chciał spać. Wyczerpany, Farren rozebrał się do bokserek i położył do łóżka. Może sprawy będą wyglądały lepiej rano. Albo może gorzej. Prawdopodobnie gorzej przy jego obecnym szczęściu. Przynajmniej jego poduszka pachniała Danem. Dźwięk trzaskających drzwi wyrwał Farrena z jego snu. Zanim mógł wezwać swój ogień, rozpoznał intruzów. W progu stanął Dan ze swoimi braćmi. Dan popędził do łóżka do Farrena. - Skarbie, musimy porozmawiać. - Dlaczego? Co się dzieje? – Głos Farren zadrżał. Miał złe przeczucie. - Nie. – Dan wziął ręce Farrena w swoje własne. – Jay powiedział mi o znaku na twoim ramieniu. - I co z nim? – Mięśnie Farrena się naprężyły, zadrżały. Niedługo spadnie na niego topór, przecinając jego pierwszy poważny związek. - Koleś, jesteś dżinem! – wykrzyknął Devin. – Do jasnej cholery! Myślałem, że wy wszyscy nie żyjecie albo zostaliście wygnani. Farren potarł swoje dłonie o koc. - Chcecie, żebym wyszedł? - Nie, kochanie. – Delikatny dotyk Dana roztopił Farrena szybciej niż dżin wosk. – Ale chcę, żebyś poszedł spotkać się z moim przyjacielem Jayem. - Dlaczego? ~ 87 ~
Dan wsunął swoje palce we włosy Farrena w uspokajającej pieszczocie. - Czy dobrze myślę, że te pożary mają coś wspólnego z tobą? - Nie wywołałem ich – zaprotestował Farren. - Ale wiesz coś o nich – powiedział Dean. – Prawda. Farren chciał móc temu zaprzeczyć, ale nie okłamie Dana. - Może lepiej będzie jak sobie pójdę? - Nie, musisz przyjść i podzielić się tym, co wiesz. – Dan uścisnął ramię Farrena. – Proszę, dla mnie.
Tłumaczenie: panda68
~ 88 ~
Rozdział 8 Przez długą bolesną minutę, Dan myślał, że Farren mu odmówi. Smutna mina Farrena skręcała Dana wewnątrz. - Okej, dla ciebie. – Farren pocałował czoło Dana. – Pozwól mi się ubrać. Dan wstał i ruchem ręki wyprosił braci. Wyszedł za nimi z sypialni. - Dajmy mu minutę. - Hej, wyprostujemy to. – Dean ścisnął ramię Dana. – Farren jest dobrym facetem i dojdziemy do sedna tego. - Może i dla mnie nadszedł czas, żebym wrócił na przyjęcie i poderwał jakąś seksowną wilczycę. – Devin się uśmiechnął. Dan wyszedł z przyjęcia, kiedy Farren nie odbierał jego telefonów. Odczuł ulgę, gdy znalazł swojego kochanka śpiącego. Gdyby był bez braci, prawdopodobnie wpełzłby między nakrycia do Farrena i został do rana. - Skup się, Dan. Nie pozwól parze szczenięcych oczu znieść cię z obranego kursu. Musimy się dowiedzieć, co się dzieje – powiedział Dean. Dan westchnął. - Tak, wiem. Po prostu nie chcę tego zrujnować. Naprawdę go lubię, Dean. Myślę, że on jest tym jedynym dla mnie. Devin jęknął. - Dlaczego wszyscy chcą się ustatkować? Jesteś młody, Dan. Masz lata zanim będziesz musiał znaleźć swojego faceta na zawsze. Przecież college nie jest twoją ostatnią szansą. Nawet nie postawiłeś stopy w starszych klasach. - Wiem. – Dan przebiegł palcami przez swoje włosy. – Ale nie chcę też go rzucić i zrujnować sobie reszty życia. On jest tym jedynym, Dean. Wiem, że tego nie rozumiesz, ale on tym jest dla mnie.
~ 89 ~
Przykrywając dłońmi oczy, Dan otarł łzy. Bez Farrena, tam gdzie powinno być jego serce, będzie ziejącą dziura. - Hej, co wy dwaj robicie? – Farren zawinął troskliwe ramię wokół Dana, a potem pocałował go w policzek. – Denerwujecie go. Gorąco parowało z Farrena. Dan pocałował go mocno, mając nadzieję rozproszyć swojego kochanka od spalenia jego rodzeństwa. - Chodź ze mną, skarbie. Pójdziemy zobaczyć się z Jayem. Dan nie mógł stracić z oczu ich celu. Musiał dostarczyć Farrena do Jaya. Farren przycisnął swoje czoło do Dana. - Naprawdę cię lubię, Dan, ale ja jestem złym wyborem. Mam duży bagaż ciągnący się za mną. Prawie mógł usłyszeć słowa, które Farren chciał powiedzieć. Szybko podchwycił. - Zapomnij. Nie pozwolę, żebyś mnie rzucił. Chodźmy. Łapiąc ramię Farrena, wyciągnął swojego kochanka z budynku. Limuzyna watahy czekała przy krawężniku. - Tak byłeś mnie pewny? – zapytał Farren. Dean się roześmiał. - Dan bardzo liczył na swoje umiejętności przekonywania. Dan popatrzył gniewnie na brata. Gdyby to nie był pierwszy raz od miesięcy, kiedy to zobaczył uśmiech brata, trzasnąłby go w tył głowy. - Miałem taką nadzieję. Wepchnął Farrena do limuzyny zanim ten mógł wymyślić powód, by go unikać. - Nie wiem czy powinieneś robić sobie dużo nadziei – oznajmił Farren. – Sprowadzam nieszczęścia. Możesz jeszcze zapragnąć, żebym cię zostawił. Dan przytulił się bliżej do Farrena i siedzieli teraz udo do uda. Nie mógł wyobrazić sobie niczego tak złego, by rzucić Farrena. Odsunął się jednak prędko, gdy okropna myśl wkradła się do jego głowy. - Chyba mnie nie zdradzasz, prawda? ~ 90 ~
Usta Farrena opadły. To zabrało mu jeden, pełen napięcia moment, by odpowiedzieć. - Dlaczego tak uważasz? Nie zdradziłbym cię. - Oh, to dobrze. – Dan odprężył się z powrotem na siedzeniu, ignorując kpiące miny swoich braci. Kopnie ich później. Było za mało miejsca w limuzynie, by kopniak nabrał mocy. Dan zwrócił swoją uwagę na Farrena. Miał dziwne uczucie, że gdyby się odwrócił, jego kochanek by zniknął. Może naczytał się zbyt wiele bajek o dżinach. - Możesz zniknąć w chmurze dymu? –zapytał Devin. Dan prychnął. Nie powinien być zaskoczony, on i jego bracia dorastali na tych samych historiach. - Nie. – Farren zwęził oczy na Devina. Farren nie wyjaśnił, co potrafił zrobić, a zamiast tego zwrócił swoją uwagę zza okno, jego szczęka była zaciśnięta. Dan zapragnął owinąć się około Farrena, ale wątpił, żeby Farren chciał od niego przytulanek. Przy odrobinie szczęścia nie zrujnuje najlepszej rzeczy, jaka kiedykolwiek mu się przytrafiła przez magiczne uprzedzenia. Zbyt szybko zatrzymali się przed domem watahy. Budynek nie był tak jasno oświetlony jak gdy wychodzili. Przyjęcie już się skończyło. Nawet, kiedy wspinali się po schodach, więcej ludzi wychodziło na zewnątrz. Zerknął w bok, by zobaczyć jak Devin wydyma wargi. Musi znaleźć sposób, by wynagrodzić to bratu. Devin czekał na to przyjęcie od miesięcy. Jay spotkał się z nimi w wejściu. Szokujący ślad zębów znaczył gładką skórę jego szyi. Thomas stanął przy nim. Zmienny wilk nie lubił obcych wokół swojego partnera, szczególnie magicznych użytkowników. Dan podejrzewał, że Thomas zawsze będzie się martwił tym, że więź nie jest tak silna ze strony jego partnera, ponieważ Jay nie był wilkiem. - Farren, to jest nasz przyjaciel Jaynell i jego partner Thomas. Jay to jest mój chłopak Farren. – Dan miał nadzieję, że Farren nadal będzie się z nim spotykał. To by go zabiło, gdyby okazało się, że Farren zdecydował się go porzucić po tym wszystkim. Jay podszedł bliżej, by uścisnąć ręce.
~ 91 ~
Thomas warknął. - Powstrzymaj się. Muszę poczuć jego magię. – Jay zgromił wzrokiem swojego partnera zanim pokonał pozostałe kroki do potrząśnięcia ręki Farrena. Kiedy dwóch mężczyzn się dotknęło, Dan doznał chwilowego wrażenia, jakby moc dwóch tytanów starła się ze sobą. Jay zadrżał zanim uwolnił rękę Farrena. Thomas zbliżył się, warcząc opiekuńczo. Dan ruszył do boku Farrena. Nie próbował wymusić odwrócenia wzroku przez zmiennego wilka, nie był idiotą, ale stanął między Thomasem, a Farrenem. - Skończyliśmy już z ta wkurzającą bitwą na spojrzenia? – Farren wygiął ciemną brew, gdy przyjmował agresję wylewającą się z Thomasa. Jay się roześmiał. - Myślę, że cię polubię. Masz najbardziej zdumiewającą aurę. Dan przygryzł wargę, by powstrzymać się od pytania. Chociaż mógł dostrzec aurę, gdy Jay trzymał go za rękę, jednak nadal musiał ćwiczyć tę umiejętność. - Um, dzięki, jak sądzę. - To jest komplement. – Dan trącił Farrena. Bystre oczy czarodzieja objęły Farrena. - Nie wiedziałem, że pozostali jeszcze jacyś dżinowie ognia. Bez obrazy. Farren poczerwieniał. - Moja rodzina jest jedną z niewielu posiadającą krew dżina ognia. Większość z nas nie ma za dużo magii. - Ale ty jesteś bardzo potężny. – Oczy Jaya błyszczały. Dan wiedział, że Jay bada Farrena swoim drugim wzrokiem. Jay mógł zobaczyć więcej niż większość czarodziejów. – Szczerze mówiąc, nigdy wcześniej nie widziałem tak silnej magii ognia. Farren przesunął się niespokojnie obok Dana. Dan ścisnął ramię Farrena, próbując go uspokoić. Temperatura w pokoju rosła im dłużej trwała rozmowa. Bransoletka z węża ognia poruszyła się, jakby w odpowiedzi na wzrost magii. - Hej, Farren, nie ugotuj nas, okej? – Czoło Devina było zroszone potem.
~ 92 ~
Dan w duchu się zgodził, ale prędzej upiekłby się w swoich dżinsach niż to skomentował. Temperatura spadła o kilka stopni. Wspólne westchnienie okrążyło pokój. - Dzięki – szepnął Dan. Farren posłał mu niewielki uśmiech, ale Dan uważał to za zwycięstwo. Przynajmniej Farren całkowicie się przed nim nie zamknął. Dan nie wiedział jak sobie poradzi, gdyby Farren naprawdę go rzucił. Potrzebował Farrena. Iskra w jego oczach, mały połowiczny uśmiech, które zaoferował, gdy nie był gotowy jeszcze do śmiechu, wszystkie te małe sygnały Farrena ściskały serce Dana, a wiedział, że nigdy już nie będzie biło jak należy bez Farrena u jego boku. - Chodźmy do biblioteki i omówmy to, co się dzieje. – Jay skinął w stronę schodów. Mięśnie Farren napięły się pod ręką Dana. - Spokojnie, kochany, będziemy tylko rozmawiali. Strach ścisnął jego gardło. A co jeśli Jay uzna Farrena za trudnego do opanowania? Nie wiedział, czy będzie mógł patrzeć jak Jaya uwięzi jego kochanka. - Nie powstrzymasz mnie. – Wyzywające spojrzenie Farrena miało zmusić Jaya do odwrócenia wzroku. - Zrozumiałe. Chcę tylko porozmawiać – zapewnił go Jay. Farren kiwnął głową i podążył za Jayem po schodach. Po raz pierwszy, Dan dostrzegł rozpierającą moc pod swoim nieśmiałym chłopakiem. Farren ukrywał swoją moc, bez wątpienia deponując ją, by nie zwracać uwagi personelu. - Czy to boli? – wyskoczył Dan z pytaniem. Nie był nawet pewny, dlaczego pyta. - Co boli? – Farren zatrzymał się na trzecim stopniu i obrócił do Dana. - Powstrzymywanie całej tej mocy? - Tak. – Usta Farren zacisnęły się w wąską linię. – Czasami to jest rozdzierające. Po tym zaczął wspinać się po schodach. Serce Dana zakręciło się dziko w jego piersi. Czy magia mogła zabić kogoś od wewnątrz? Błysk czegoś, dyndającego przy szlufce spodni Farrena, zwróciło na siebie jego uwagę.
~ 93 ~
Poczekał aż wszyscy znaleźli się w bibliotece zanim zadał pytanie wiszące na jego wargach. - Co to jest? Farren podążył wzrokiem za jego wyciągniętym palcem i uniósł przedmiot. - Moja lampa. Dał mi ją dżin do przechowywania nadmiaru mojej mocy. - Dżin ci to dał? Farren kiwnął głową. - Nie wiedziałem, że mogą przenosić rzeczy przez przestrzenie. Gdzie go spotkałeś? – Zanim Farren się odezwał, Jay wskazał na meble. – Proszę siadajcie. To może trochę potrwać. Thomas usadowił się na poręczy fotela Jaya, a Dan usiadł obok Farrena na kanapie. Przypuszczał, że obaj chcieli być opiekuńczy dla swoich partnerów. Partner. Dan wiedział, że czarodzieje nie parują się tak jak zmienni, ale nic innego nie mogło wyjaśnić tej obsesyjnej, szaleńczej potrzeby, by trzymać się blisko Farrena, a jego z dala od kłopotów. Farren nerwowo oblizał swoje wargi. Umysł Dana powrócił do tych wszystkich innych zachwycających rzeczy, które Farren oblizywał tym językiem. - Skup się – warknął Thomas. Dan odwrócił oczy od twarzy Farrena. Wzruszył ramionami na zmiennego wilka. Nie będzie przepraszał za to, że uważał swojego mężczyznę za atrakcyjnego, tak jak Thomas nie zrobił tego, kiedy niemal uprowadził Jay z pizzerii przy ich pierwszym spotkaniu. Początkowo Farren używał swoich słów oszczędnie, jakby miał niedobór samogłosek i spółgłosek, i musiał wyciągać z siebie każdy dźwięk. Jak tylko zaczął, historia wylała się niczym jakaś paranormalna telenowela. Do czasu, zanim skończył historią węża goniącego jego kuzynkę, Jay zsunął się na brzegu siedzenia, a jego oczy były szerokie.
~ 94 ~
- To jest niewiarygodne. Jesteś międzywymiarowym czarodziejem. To jest jeszcze rzadsze niż dżin. - Co? – Czoło Farrena zmarszczyło się zachwycająco. Dan oparł się pragnieniu umieszczenia pocałunku pośrodku jego zmarszczonego nosa. - Czarodziej, który może wyciągać istoty z jednego wymiaru do drugiego. Masz szczęście, że dżin jest skupiony na twojej krwi zamiast na twoich czarodziejskich umiejętnościach. - Ale skoro Betina skontaktowała się z dżinem, czy to nie znaczy, że ona też jest taka? – zapytał Dan. Jay potrząsnął głową. - Jak tylko Farren go wezwał, teraz łatwiej jest dżinowi rozmawiać z innymi. Farren wydał stłumiony dźwięk. - Czy to oznacza, że otworzyłem bramę, przez którą przejdzie dżin? Przerażenie w głosie Farrena sprawiło, że Dan pogłaskał plecy swojego kochanka próbując go trochę uspokoić. Farren był niemal na krawędzi paniki. Dan czuł pod ręką, na jego plecach, jak wali serce Farrena. Jay potrząsnął głową. - Niekoniecznie. Myślę, że otworzyłeś raczej dziurę. Prawdopodobnie tylko jego dzieci mogą go wyciągnąć tymczasowo. Gdybyś otworzył to w pełni, jestem pewny, że usłyszelibyśmy o dużo większej ilości pożarów w mieście. To nie oznacza, że to nie może być poszerzone. Musimy pójść na miejsce, gdzie pierwszy raz wezwałeś dżina. Mogę zobaczyć czy są dalsze dziury w welonie między przestrzeniami. - Okej, dobrze. – Jabłko Adama Farrena zadrgało w górę i w dół jego gardła. – Mogę ci pokazać. - Zamierzasz wezwać radę? – zapytał Dean. Jay potrząsnął głową. - Nie, jeśli mogę na to coś pomóc. Oni są dość cięci i oschli, gdy chodzi o dżinów. Gdyby mieli jakiekolwiek podejrzenia, że Farren jest jednym z nich, mogliby spróbować wysłać go do innej przestrzeni.
~ 95 ~
- Nie! – Dan chwycił ramię Farrena, jakby sam mógł zatrzymać swojego chłopaka przez swój uścisk. Farren poklepał rękę Dana zanim wysunął brodę do przodu, jakby przygotowując się do ciosu. - Jeśli to będzie konieczne, by ochronić świat, jestem gotowy. - Nie wrzucajmy jeszcze ciebie na ofiarny stos. – Oschły głos Jaya sprawił, że Dan przygryzł wargę, by powstrzymać śmiech. To nie był czas na śmiech. Tu były poważne kwestie do załatwienia. Może histeryczny chichot albo dwa byłby uzasadniony, ale Dan to odepchnął. Musiał być silny dla Farrena. - Mam przepieprzone. – Farren wsadził twarz w swoje ręce. - Jeszcze nie, jeśli jednak przejdziemy przez to, jestem pewny, że Dan ci się przysłuży – oznajmił Devin. Farren jęknął. - Chodź, kochany. Idziemy na stadion treningowy. Musimy złapać dżina. - Farren, jeśli pozwolisz, mógłbym zobaczyć twoje wcielenie zanim wyjdziemy? Farren podniósł głowę. - Dlaczego? - Muszę ocenić, ile twojej mocy pochodzi od twojego węza, a ile jest twojej własnej. - Oh, okej. – Farren zamknął oczy. Minęło tylko kilka uderzeń serca zanim bransoletka zamigotała, a potem rozwinęła się z jego nadgarstka. Po krótkim wahaniu ześliznęła się po jego nodze, wysuwając język by poczuć zapach przebywających w pokoju osób. - No chodź, malutki! – zachęcał Jay. - Um… on nie jest taki mały – powiedział Farren. Dan przyglądał się jak mały wąż ślizga się po podłodze. - Nie jest też takim olbrzymem. - On się zmienia zgodnie do poziomu niebezpieczeństwa – wyjaśnił Farren. ~ 96 ~
- Fascynujące, nigdy wcześniej nie słyszałem o wcieleniu, które by tak robiło – powiedział Jay. - A słyszałeś o kimś będącym naznaczonym przez boga? – zapytał Dan. - Nie, muszę przyznać, że to też jest nowość – odparł Jay. Ani na chwilę nie spuścił wzroku z węża. Wąż ognia zatrzymał się w połowie drogi pomiędzy Farrenem, a Jayem. Podnosił się aż tylko parę ostatnich centymetrów jego ogona dotykało ziemi. Przed zaskoczonym wzrokiem grupy, wąż stopniowo powiększał się. Dan zamrugał i przegapił następny zryw wzrostu. Wąż zmienił się z maleńkiego w prawdziwego olbrzyma. Sycząc, w małej wężowej postaci był zachwycający. W przerażającej, niczym z filmów grozy wielkości, Dan martwił się, że może zaatakować. - Szz, wszystko w porządku. – Farren uspokoił gada. – Nikt nie chce cię skrzywdzić. Dan nie wytknął Farrenowi kłamstwa, ale z przyjemnością wyszedłby stąd bez śladów zębów na swojej skórze. W pokoju wzrosło natężenie magii. Farren przeciągnął kciukiem po swoim breloczku, natychmiast zmniejszając trochę trzask wirującej energii. - To byłeś ty? – zapytał Dan. Farren wzruszył ramionami. - Mówiłem ci, że czasami mam przeciążenie. Dan nie mógł zaprzeczyć, że Farren ich ostrzegł. Jednak powiedzenie a doświadczenie tego nie było tym samym. Nie znał nikogo z taką magią, kto musiałby oczyścić ją ze swojego organizmu. Magia Jaya nie miała konkurencji u nikogo, kogo Dan znał, ale Farren istniał na innym poziomie. Dan musiał się upewnić, bez względu na wszystko, że nikt nie wyrzuci jego kochanka. Wąż kiwał swoją głową, jakby badał Jaya. Oczy Jaya paliły się z przedziwnym blaskiem, kiedy patrzył na węża. Dziwny blask w jego oczach trwał zaledwie minutę, jednak gdy zniknął, Jay opadł na oparcie fotela, jakby przebiegł maraton. - Jesteś ukochany przy boga ognia, Xiuhcoatla. On sądzi, że jesteś ocaleniem tych, którzy noszą istotę ognia. Wąż ma tylko magię totemu, to znaczy że może cię chronić, ~ 97 ~
ale sam nie może robić żadnych prawdziwych czarów. Cała moc, jaką czujemy, jest twoja. - Świetnie. – Farren zwęził oczy na Jaya. – Co to znaczy? Jay się uśmiechnął. - To znaczy, że my wszyscy razem mamy dość mocy, by powstrzymać dżina przed przejęciem świata. Ciężar spadł z piersi Dana. W ogóle nie zdawał sobie sprawy jak mocno wstrzymywał oddech w oczekiwaniu na wnioski Jaya. Nawet, gdyby Jay zdecydował, że muszą wydać Farrena radzie, Dan wiedział, iż walczyłby o niego. - Jaki mamy plan? – Musiał być jakiś, Jay zawsze miał plan. - Złapiemy Betinę, a potem wezwiemy dżina i podamy mu nasze żądania. – Spokojny ton Jaya zwiódł na chwilę Dana. - Czyś ty stracił rozum? Jakie żądania możemy przedstawić dżinowi? – zapytał Dan. Thomas przesunął pieszczotliwe ręką po głowie Jaya, jakby popierał idiotyczny pomysł swojego partnera. - Farren i ja, możemy go przekonać, by albo zatrzymał swój tyłek w jego królestwie albo uczynimy jego życie niezmiernie niewygodnym. – Jay poklepał nogę Thomasa. - Jak zamierzamy to zrobić? – Farren splótł swoje palce z Dana i umieścił je na swoim kolanie. - Zrobiłem małe poszukiwania o dżinach – powiedział Jay, jego szczupła twarz miała zamyślony wyraz. – Musisz odkryć jego imię. - Myślałem o tym. W bibliotece nie ma żadnych informacji na temat dzinów, albo raczej nie udało mi się znaleźć. – Frustracja przemknęła przez twarz Farrena. – Moja rodzina mówiła o nim tylko, jako o Ojcu albo Dziadku, nigdy po imieniu. Dan walczył z pragnieniem przytulenia Farrena bliżej. Chciałby pomóc swojemu partnerowi. Zacieśniając chwyt, spróbował przekazać swoje wsparcie przez dotyk. Pragnął, by byli sami, żeby mógł uspokoić Farrena, że nie porzuci swojego kochanka. Spokojnie, Dan, nic mu nie będzie. Głos Deana wśliznął się do umysłu Dana. Jego brat próbował przekazać swój spokój w spanikowaną wewnętrzną paplaninę Dana.
~ 98 ~
Dan kiwnął głową potwierdzając, że usłyszał. Czasami chciał, by również mógł odpowiedzieć Deanowi umysł-do-umysłu, ale już mógł dzielić emocje swoich braci, a bycie w ich głowach przez cały czas było zbyt przytłaczające. - Nie znajdziesz tego, czego potrzebujesz w bibliotece – powiedział Jay. Dan zauważył, że ton Jaya zmienił się w taki, jaki Dan prywatnie nazywał stylem nauczycielskim Jaya. – Musisz sprawdzić twoją rodzinę biblię albo coś, na czym twoi krewni trzymają historię twojej rodziny. Ktokolwiek śledzi genealogię twojej rodziny będzie musiał być gdzieś wymieniony z imienia. Mogę się założyć, że twoja kuzynka wezwała dżina używając jego właściwego imienia, ale nie ma mocy, by nad nim panować. Imię jest potężną rzeczą, ale nie jedyną potrzebną do pokonania mistycznego podmiotu. Farren odchrząknął. - Moja ciotka Jane jest głową rodziny. Jeśli ktoś miałby informacje, to właśnie ona. - To ta ciotka w szpitalu? – zapytał Dan, nie wiedząc ile ciotek Farren może mieć. W tym krótkim czasie, kiedy się spotykali, Farren nie był zbyt wylewny w dzieleniu się informacjami o rodzinie. - Tak. Będę musiał wrócić do domu. Gdyby nagła utrata czucia w jego lewej ręce była jakąś oznaką, Dan nie spodziewał się, że to będzie radosna wizyta. - Twoja kuzynka nie wydaje się być typem, który chciałby dzielić się z kimś swoimi czarami. Dlaczego myślisz, że ona zrekrutowała dżina? – zapytał Jay, jego spojrzenie skupiło się na wężu ognia. Istota zmęczyła się wpatrywaniem się w Jaya i zwinęła się jak kot przy lewej stopie Farrena. Dan nie mógł się oprzeć, by nie przysunąć swoich własnych stóp bliżej. Wąż wydzielał gorąco niczym kominek. - Masz rację, Jay, ale sądzę, że Betina ma wyższy cel na myśli. - I co by to było? – Jay zwęził oczy, jakby czekając, by usłyszeć najgorsze. - Moja magia. Zawsze byłem silniejszy od niej. Ona chce mnie wysuszyć i zabrać moją moc. Ona jest szalona. – Farren ogłosił to, jakby mówił o pogodzie. Niebo było niebieskie, trawa była zielona, a jego psychopatyczna kuzynka próbowała opanować świat.
~ 99 ~
- Odkryj imię dżina, a będziesz mógł wydostać wszelkie przyzwolenia, jakie ma od niego. Nie może służyć dwóm panom, ale pomoże najsilniejszemu. Dżinowie to oportuniści. – Jay posłał Farrenowi przepraszający uśmiech. - Tak, słyszałem to już wcześniej. Moje dzieciństwo było wypełnione historiami o jednym bystrym i potężnym dżinie. – Usta Farrena wykrzywiły się w cierpki grymas. – Nie wierzyłem w większość z nich aż do tej pory. Dan potarł ramię Farrena. - Czy powiedzieliby cokolwiek o tym, że przyprowadzisz do domu chłopaka? Subtelnie sondował czy Farren zostałby wyrzucony czy nie z finezją pijanego słonia maszerującego przez chiński sklep. Czy oni w ogóle mieli chińskie sklepy? Farren przesunął ich złączonymi rękami po swoim policzku, jakby uspokajał siebie przez ich wspólny dotyk. - Nie troszczą się o mnie na tyle, by martwić się tym, czy jestem gejem czy nie. Ból w głosie Farrena przeszył Dana do szpiku kości. Nie mógł wyobrazić sobie takiej obojętności. Znęcanie się mogło przybierać wiele form, lekceważenie było tak samo bolesne jak wiele innych sposobów. Jego czary wybuchły niespodziewanie, jego opiekuńcze instynkty zawirowały od szalonego pragnienia skopania ojca Farrena. - Nie puszczę cię samego. A co, jeśli Betina właśnie czeka na taki ruch? – Dan nie wiedział jak daleko była w swoich planach Betina, ale nie pozwoli, by jego mężczyzna wszedł w pułapkę. - Nie pójdziecie bez nas – przemówił Dean. Dan otworzył usta, by się sprzeczać. Przecież nie potrzebował braci, by przez cały czas chronili jego tyły, ale ból w oczach Deana sprawił, że zamknął usta. Śmierć jego dziewczyny sprawiła, że Dean zrobił się trochę czepliwy. Dan mógł powiedzieć, że Dean martwi się, iż jak tylko wyjdzie, Dan nigdy może nie wrócić. Farren puścił rękę Dana, by ścisnąć jego ramię. - W porządku. Będę szczęśliwy, kiedy wszyscy pójdziecie. Gdyby już go nie kochał, Dan wpadłby bezpowrotnie, beznadziejnie w tym właśnie momencie.
~ 100 ~
- Jakie wcielenie ma twoja kuzynka? – zapytał Thomas, niespodziewanie włączając się do rozmowy. - Niewielkiego smoka ognia. Zazwyczaj trzyma go w swojej torebce i biedak wygląda żałośnie. - Smok, wystarczająco mały, by pasować do środka torebki, jak zachwycająco. Zastanawiam się jak by to było? – Thomas posłał swojemu partnerowi uszczypliwe spojrzenie. Jay przewrócił oczami. - Myślisz, że będzie kontynuowała swoje zniszczenie, gdy będziesz poza miastem, czy potrzebuje publiczności? Nastąpiła pauza, jakby Farren zastanawiał się nad odpowiedzią. - Sądzę, że ona chce, żebym był świadkiem jej czynów. Jestem jedynym, który rozumie, co ona robi. Ale musiałaby wiedzieć, że wyjechałem, by jej zachowanie się zmieniło. - Zostaw to mnie – zaproponował Jay. – Dopilnuję, że dostanie wiadomość. Dan oparł się pragnieniu zapytania jak. Czasami to, czego nie wiedziałeś, było na tyle ważne, że mogłeś uniknąć aresztowania.
Tłumaczenie: panda68
~ 101 ~
Rozdział 9 Farren stanął na chodniku dokładnie pośrodku szkoły. Trojaczki ustawiły się przed nim w półkole. - Używaliście już wcześniej linii geograficznych do podróżowania? Kiwnęli głową w upiornej synchronizacji. Straszne. Złapał uśmieszek Dana zanim jego chłopak go ukrył. - Robicie sobie ze mnie żarty, prawda? Devin się roześmiał. - No trochę. Napięcie rozwinęło się w brzuchu Farrena, podobnie jak rozwijał się jego wąż. Był napięty jeszcze bardziej, od kiedy zdał sobie sprawę, że będzie musiał wrócić do domu, by odnaleźć prawdę. Wyjazd był najlepszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobił. Powrót był prawie fizycznym bólem. Miał nadzieję, że przeżyje to drugi raz. Palce Dana wśliznęły się między jego, kojąc i uspokajając. Wzruszające uczucie czystego spokoju przelało się przez niego niczym ciepłe masło. - Co robisz? – To musiał być Dan. Farren nigdy wcześniej nie doświadczył takiego poziomu spokoju. - Magiczna kuracja. Dotarłem do trzysetnego poziomu kursu. To ma pomóc odprężyć się po dniu rzucania zaklęć. - Mmm. – Farren będzie musiał wytropić ten kurs. Może wyspecjalizować się w tym. - Jeśli skończyłeś owijać swojego chłopaka w twoją istotę, możemy ruszać? Kampus nie jest ognioodporny. – Dean stukał stopą. Farren wybuchł śmiechem. To nie było zabawne, naprawdę nie, ale brak stresu po metodzie Dana i ulga w świadomości, że nie będzie musiał robić tego sam, dało swoje żniwo. Teraz miał kogoś po swojej stronie. Cały ten czas, kiedy dorastał, dałby ~ 102 ~
wszystko za nawet jedną osobę, która stanęłaby przeciwko Betinie i wzięła pod uwagę punkt widzenia Farrena. Tylko jedna. Kiwnął do Deana. - Chodźmy. Linia geograficzna, do której Farren miał dostęp, była starożytna i, bez wątpienia, jednym z powodów, dla którego szkoła była ustawiona tam, gdzie była. Zamknął oczy, by zablokować odgłosy, ale trzymał w uścisku Dana. Jeśli coś pójdzie źle, nie chciał stracić Dana po drodze. Nieważne, co trojaczki mówiły, odniósł wrażenie, że ich doświadczenie w podróżowaniu przez linie geograficzne było minimalne. Farren opanował to, gdy miał dziesięć lat, by uciec przed Betiną. Niestety, gdziekolwiek poszedł, w końcu zawsze wracał. Stanowczo odpychając złe wspomnienia, Farren skoncentrował się na swoim domu. Linia mocy, która łączyła uniwersytet i rodzinne miasto Farrena, była kilka kilometrów z dala od domu jego ojca, ale bliżej szpitala. Miał nadzieję, że zdążą pojawić się i zniknąć zanim jego krewni narobią krzyku. Troszczyli się o niego tylko wtedy, gdy potrzebowali pomocy, a Farren nie sądził, by był wśród nich chociaż jeden, który by zasługiwał na jakąkolwiek pomoc. Otwierając swój umysł, Farren przyjął energię, jego ciało zmieniło się w byt czystego światła i skoczył. Ziemia spotkała się ponownie z jego stopami ze wstrząsającą falą przyciągania ziemskiego. Dan sapnął obok niego. - W porządku? – uśmiechnął się Farren. Włosy Dana stały na wszystkie strony, jakby uderzył w niego piorun. Jego oczy były tak rozszerzone jak jeszcze Farren nigdy wcześniej nie widział. - Um. Tak. Nic mi nie jest. Zanim Farren mógł podroczyć się z nim dalej, pojawili się Dean i Devin. Teraz było trzech mężczyzn, którzy byli podobni do wkurzonych kotów ze swoimi stojącymi włosami. Farren świadomie przejechał ręką po swoich, by upewnić się, że gładko leżą.
~ 103 ~
- Dlaczego ty wyglądasz w ten sposób, a my przypominamy lalki trolli? – zapytał Devin, oburzenie zabarwiło jego głos. Jeśli irytacja mogła mieć kolor, to Devin powinien być jaskrawoczerwony. - Dużo podróżowałem przez linie geograficzne. Zgaduję, że wasza trójka nie. - Zrobiliśmy to, by dostać się do szkoły… raz – przyznał Dean. Farren uścisnął rękę Dana. - Następnym razem powiedzcie mi, jeśli nie macie w czymś dużego doświadczenia. Znam kilka trików, które mogą pomóc. Devin prychnął. - Mogę się założyć, że mówisz to wszystkim słodkim chłopcom. Farren zamilkł na moment. - Wiesz, masz rację. Nie powiedziałem ci tego, Dan? Dan stukał się w brodę, jakby udawał, że nad tym myśli. - Nie, powiedziałeś nawilżacz, więcej nawilżacza. Pamiętam to całkiem wyraźnie. W powietrzu rozbrzmiał śmiech. Po chwili, Farren wskazał w stronę ulicy. - Do szpitala tędy. – Poprawił wygodniej plecak na swoich ramionach. – Chodźmy pomówić z moją ciotką. Nerwy Farrena rozciągnęły się w napięciu, kiedy myślał nad tym, co powiedzieć ciotce. Przed nimi wyłonił się szpital. - Hej, może powinienem porozmawiać z nią sam. - Nie. – Ton Dana nie pozostawiał żadnych wątpliwości. – Nie wiemy, kto jest w środku, ani czy jest niewinna. Może być w tym i ze swoją córką, z tego co wiemy. I nie chodzi o to, że nie chroniła cię, gdy byłeś dzieckiem. Chciałby posprzeczać się z logiką Dan, ale słowa nie chciały wyjść. Po dzieciństwie pełnym piekła, Farren wiedział, że nie może zaufać żadnemu ze swoich krewnych. Kiwnął głową, nie ufając głosowi. Wsparcie Dana znaczyło dla niego więcej niż jego kochanek kiedykolwiek się dowie. Zaufanie Danowi i jego braciom było dużym krokiem.
~ 104 ~
Łatwo pokonali drogę na trzecie piętro szpitala po odkryciu miejsca pobytu jego ciotki dzięki przyjaznej pielęgniarce. - Chciała dobrać ci się do spodni, koleś – drażnił się Devin. - No cóż, nie może ich mieć, są moje. –Ton Dana skończył przekomarzanie się brata w jednej chwili. Zerknięcie na twarz Dana sprawiło, że Farren omal nie połknął swojego języka. Jego wyrozumiały kochanek miał w swoich oczach zawzięty wyraz niczym wojownik gotowy do walki o swoje królestwo. - Hej, przejdziemy przez to. – Farren poklepał ramię Dana. Przynajmniej upewni się, że Dan przeżyje. Jeśli komukolwiek uda się przez to przejść, to będzie Dan i jego bracia. Nie troszczył się o Devina i Deana tak bardzo, ale wiedział, że Dan będzie zagubiony bez pozostałej dwójki. Farren poświęci wszystko zanim pozwoli, by dżin albo jego kuzynka, skrzywdzili chociaż jeden włos na głowach trojaczków. Jego buty dzwoniły głucho na niebieskich, cętkowanych, szpitalnych płytkach, a zapach środków antyseptycznych przypalił jego nos, kiedy podszedł do pokoju ciotki. Przycisnął rękę do swojego nagle niespokojnego żołądka i wziął głęboki oddech, napełniając płuca fałszywą odwagą. Dan chwycił ramię Farrena. - No, skarbie, możesz to zrobić. Farren kiwnął głową. Tak mógł to zrobić. Musiał. Jeśli nie zdobędzie informacji, których potrzebował, wszyscy zginą. Zmuszając stopy do ruchu, Farren wszedł do pokoju. Przygryzł wargę, by powstrzymać gwałtowny wdech na widok swojej ciotki. Jego potężna Ciotka Jane, która pojawiała się w kilku jasnych momentach jego dzieciństwa, leżała na łóżku szpitalnym niczym zwłoki. Jej normalnie różowa cera była teraz biała jak kreda i pomarszczona, czego Farren nigdy wcześniej nie widział na jej twarzy. Gdzie zniknęła jego energiczna ciotka? Zbliżył się do łóżka i zobaczył kroplówki w jej ramionach, ale jej usta nie były zakryte, co kazało mu myśleć, że oddychała samodzielnie. Farren po cichu przeklął brak medycznych czarów. Jego umiejętności leczenia były minimalne, prawie nieistniejące.
~ 105 ~
- Ona wygląda na osuszoną. – Farren nie mógł ująć tego w inny sposób. Wyglądała tak, jakby ktoś wyssał z niej przez słomę całą jej energię i zostawił jedynie zmęczoną powłokę. - Słyszę cię, chłopcze. – Nawet jej głos miał kruchą barwę, jak sucha słoma, a każde słowo załamywało się na końcu. - Przepraszam, ciociu Jane, musiałem przyjść i porozmawiać z tobą. Jej oczy się otworzyły i na moment mignęły czarne źrenice z wąskim okręgiem złota wokół krawędzi. - Co znowu zrobiła? - Próbuje otworzyć portal i pozwolić przejść dżinowi. Ona myśli, że może przejąć nad nim władzę i uczynić swoim niewolnikiem. - Nie może. – Ciotka Jane zamknęła oczy, jakby skończyła temat. - Wiem, ona nie jest dostatecznie silna. Potrząsnęła wolno głową, jakby nawet ten ruch zabierał jej całą pozostałą energię. - Ona jest tylko magiem ognia. Nie jest dżinem. - Co? Długie, wolne westchnienie wydobyło się z ciotki. - Ona nie wie, że jest adoptowana. Nie mogłam mieć dzieci, kiedy więc para magów ognia zginęła w wypadku, wzięłam ją. Farren zmarszczył brwi. - Czy dżin poznałby różnicę? Mocny, ochrypły kaszel wstrząsnął postacią jego ciotki. - Tak i użyje jej, jako pionka. - Czekaj, to jak ona mogła wezwać dżina? – zapytał Dan. Farren uścisnął ramię swojego partnera, zadowolony, że Dan wystąpił. Jego umysł wciąż błądził wokół faktu, że jego kuzynka nie jest jego krewną. To nie powinno mieć znaczenia, ale ilość ulgi, jaką doświadczał, że nie dzieli DNA z Betiną, była prawie przytłaczająca. ~ 106 ~
Ciotka Jane się zarumieniła, przywracając trochę koloru jej policzkom. - Ona ukradła moją bransoletkę. - Wiem. Powiedziała mi. Nie jestem pewny, co ona robi. - Czar srebrnej lampy pozwala osobie mówić z dżinem. Napięcie zmniejszyło się w piersi Farrena. - Zatem nie może go wyciągnąć? - Nie. Przynajmniej nie sama, ale on może namówić ją, by skonstruowała portal. - Cholera. – Gdyby portal został ustawiony, to więcej niż tylko jeden dżin będzie mógł wrócić do ich przestrzeni. – Ciociu Jane, muszę poznać imię dżina. Zacisnęła wargi w wąską linię, jakby próbowała powstrzymać się od mówienia. - Jeśli mam powstrzymać Betinę, potrzebuję tego imienia – nalegał Farren. Czas na wykręty odnośnie przeszłości się skończył. Cała przyszłość Farrena zależała od otrzymania imienia dżina. Farren uderzył w najczulsze miejsce. – Jesteś mi to winna, ciociu Jane. Betina uczyniła z mojego życia piekło. Pot zrosił czoło jego ciotki. - Wiem. Powinnam zrobić więcej, by ją kontrolować. Przepraszam. Jego imię to Jahangir. On jest przywódcą dżinów i twoim dziadkiem. - Dziękuję. Czekaj, on jest przywódcą dżinów? – Wspaniale! Nie jakiś tam przypadkowy dżin, ale pieprzony przywódca. Taa, jego życie po prostu stawało się coraz ciekawsze. - Tak. Jedną z rzeczy, jaką ukrywaliśmy to, że ty jesteś pozostałym potomkiem dżina Jahangira, władcą dżinów. Nie ma innych tak potężnych jak ty, ponieważ magia dżinów przeskoczyła jedną generację. Twoja matka i ja zostałyśmy obdarzone magią ognia twojej babki, ale nie mamy żadnych innych mocy dżinów. Jahangir czekał na ciebie aż dorośniesz. Jesteś jego głównym planem. Betina jest tylko pionkiem. Wiem, że uczyniła twoje życie trudnym, ale ona jest moim jedynym dzieckiem. Jeśli możesz ją uratować, proszę spróbuj. Jeśli nie… – łza spłynęła po jej policzku – zrozumiem. Farren poklepał rękę ciotki. - Zrobię to, jeśli będzie konieczne do uratowania świata.
~ 107 ~
Nie chciał składać pustych obietnic, zwłaszcza że nie bardzo go obchodziło, czy Betina przeżyje. - Dziękuję. – Zamknęła oczy. Nie wiedział czy naprawdę zasnęła, ale dowiedział się wszystkiego, czego potrzebował. Farren obrócił się i wyszedł z pokoju ciotki, i z dala od całunu choroby i śmierci. Nie mógł znieść szpitali. Jego fobia nie była racjonalna, ale nie cierpiał tych miejsc. Szelest mundurków, skrzypienie butów ortopedycznych i ciągłe ogłoszenia przez interkom działały Farrenowi na nerwy. Spędził zbyt dużo czasu w szpitalach, jako dziecko. Po wielokrotnych wypadkach, zaczęli opiekować się nim w domu, ale już wcześniej zaczął gardzić spojrzeniem litości w oczach pielęgniarek. Nikt nie sprzeciwiłby się jego ojcu i zapytał, co stało się w domu, a pogarda jego ojca na Farrena za to, że nie był na tyle mężczyzną, by wziąć odwet na swojej kuzynce, tylko podważyło poczucie własnej wartości Farrena. Nie mógł wyjaśnić swojemu bezdusznemu rodzicowi, że tu nie chodziło o bycie silnym, ale gdyby naprawdę wypuścił swoją moc, prawdopodobnie zabiłby ich wszystkich. Czasami zastanawiał się, dlaczego tego nie zrobił. - Hej, nic ci nie jest, dziecino? – Głos Dana, ciepły od niepokoju i delikatny dotyk na jego łokciu wyciągnął Farrena z jego czarnych myśli. - Tak. – Starł wilgoć ze swoich policzków, nie zamierzając pozwolić wspomnieniom rozedrzeć go tak jak rzeczywistość zrobiła to w jego dzieciństwie. - Wracajmy i usadźmy naszego dżina na jego miejscu. Jeśli skończymy koniecznością zabicia twojej kuzynki, zostaw tę sukę mnie. – Słodki tenor Dana zabrzmiał ostrym tonem. Zaskoczony, Farren przyjrzał się dobrze twarzy Dana. Nigdy wcześniej nie widział swojego kochanka tak krwiożerczego. - Wszystko w porządku? Dan potrząsnął głową. - Za każdym razem, kiedy słyszę jak cię traktowali, dostaję szału. Zabierajmy się stąd zanim zdecyduję się udusić twoją ciotkę poduszką. Farren się roześmiał. Lęk i gniew zniknęły z jego ciała, jakby Dan starł je z jego piersi.
~ 108 ~
- Kocham cię. – Słowa wymknęły się zanim mógł je powstrzymać. Dan zatrzymał się pośrodku korytarza. - Teraz? To tu zdecydowałeś się wyznać, że mnie kochasz? - Przypuszczam, że mogłem wybrać inne miejsce. – Farren czuł jak jego policzki się zarumieniły. – Po prostu musiałem ci to powiedzieć. Pozwolił temu zawisnąć, chociaż nie wiedział czy wyjdą z tego żywi. To było całkiem dużo biorąc pod uwagę fakt, że szanse nie koniecznie były po ich stronie. Dan przykrył policzki Farrena i dotknął ich czoła. - Wyjdziemy z tego. Jesteś mój, a ja nie pozwolę, żeby cokolwiek mi cię zabrało. - Potwierdzam to – odezwał się Devin. – Wciąż mam blizny z któregoś Święta Dziękczynienia, kiedy to Dan chciał ostatnią pałeczkę do gry na perkusji. Dan się uśmiechnął. - To jest maleńki ślad, a ty jesteś po prostu dużą cipą. - To zajęło wieki zanim się wyleczyło. – Devin wydął wargi. Dean trzepnął Devina w tył głowy. - Poradziłeś sobie. Tłumiąc swój śmiech, Farren podążył za braćmi ulicą do linii geograficznej. Myśli kręciły się w jego głowie, kiedy rozważał wszystko to, co powiedziała mu ciotka. Czy Betina wiedziała, że jest adoptowana? Czy to właśnie dlatego była tak zdeterminowana ściągnięciem dżina, by udowodnić, że jest równie silna jak Farren? - Nie rozumiem tylko, dlaczego ona myśli, że sprowadzenie dżina z powrotem do tej przestrzeni, jest dobrym pomysłem. – Farren pomasował tył szyi, kiedy ustawili się do przetransportowania. - Chorzy umysłowo ludzie nie słuchają głosu rozsądku – powiedział Devin. – Nie oglądałeś żadnych filmów o super bohaterach? Farren nie miał na to odpowiedzi, więc skupił się na sprowadzeniu ich z powrotem do kampusu.
~ 109 ~
Rozdział 10 Ponownie wszyscy razem zebrali się w bibliotece domu watahy. Jay i Thomas przytulili się do siebie na kanapie, a reszta rozsypała się po pokoju. - Co z naszymi sprawami, kiedy mnie nie było? – zapytał Farren. Dan widział jak nerwy przebiegają przez twarz Farrena. Niepokój jego kochanka prawie drgał w pokoju od poziomu jego stresu. - Betina odpuściła. Nie było żadnych pożarów ani innych niewyjaśnionych zdarzeń – zapewnił ich Jay. - Dobrze. Teraz muszę znaleźć sposób, by ją zwabić, żebym mógł zabrać z powrotem bransoletkę – powiedział Farren. Dan mógł zobaczyć jak stres wyżłobił linie po obu stronach ust Farrena. Biedny facet nie miał łatwego dzieciństwa i nie wyglądało na to, by jego lata dwudzieste były cokolwiek lepsze. Dan potarł ramię Farrena. - Zajmiemy się nią. Jeśli nie będzie miała bransoletki, nie będzie miała siły, by wezwać dżina. - Nie łudźmy się, ona nie potrzebuje bransoletki, by wywołać problemy – ostrzegł Farren. - Przekażemy ją radzie – obiecał Jay. – Moje słowo będzie dla nich wystarczające, by ją uwięzić, dopóki nie zmuszą jej do przyznania się do jej przestępstw. - Jak oni ją zmuszą do przyznania się? – zapytał Farren, a potem potrząsnął głową. – Nieważne, nie chcę wiedzieć. Nie mogę pozwolić sobie na żal w stosunku do niej. Weźmie odwet, jeśli tylko ustąpię o cal. Fakt, że Farren mógł odczuwać jakieś współczucie do tej suki, która zrobiła z jego dzieciństwa piekło, sprawił, że Dan jeszcze bardziej się w nim zakochał. - Jak ją znajdziemy? – zapytał Dan. Przysunął się bliżej, aż ich uda się zetknęły, próbując w ten sposób przekazać swoje wsparcie Farrenowi.
~ 110 ~
Odpowiedział mu Jay. - Jeśli Farren wróci do swojego regularnego harmonogramu, jego kuzynka się pokaże. Farren uniósł jedną ciemną brew. - Jak możesz być taki pewny? - Tak jak podejrzewaliśmy, gdy wyjechałeś nie było żadnych pożarów. Ona czeka na ciebie, ponieważ łaknie cię, jako publiczności. Z tego, co widzę, nic tego nie zmieniło. Mam przeczucie, że ona cię obserwuje i wie, że wróciłeś. – Pewny ton Jaya złagodził obawy Dana. Gdyby Jay miał jakieś wątpliwości, powiedziałbym im. - Jeśli jesteś pewny, ufam ci – powiedział Farren. – Zamierzam teraz trochę odpocząć. To była długa noc. - Może ty i trojaczki Di spędzicie noc tutaj? Mamy dużo miejsca, a jeśli pójdziesz do swojego akademika, Betina może coś podpalić tylko po to, by zwrócić twój uwagę – zaproponował Thomas. Usta Farrena się otworzyły, a potem zamknęły jeszcze raz. - Masz rację. Tak dokładnie zrobiła wcześniej. Ja zostanę, ale nie mogę mówić w imieniu innych. - Zostanę. – Dan nie zostawiłby Farrena samego z jego demonami. Dean i Devin kiwnęli głowami, wyrażając swoją zgodę. - Przekażę krasnalom, żeby pokazały wam pokoje – oznajmił Jay. - Dziękuję. – Dan wstał i podciągnął Farrena na nogi. Danowi i Farrenowi został wskazany jeden pokój, a Devin i Dean zostali zaprowadzeni do innego. Dan uśmiechnął się na widok dużego królewskiego łóżka, które zabierało większą przestrzeń pokoju. Z radosnym okrzykiem zrzucił buty, a potem sam rzucił się na miękką powierzchnię. - Oh, jak miło. - Jesteś jak małe dziecko – drażnił się Farren.
~ 111 ~
Dan poklepał miejsce obok siebie. - Chodź pobaw się ze mną, a pokażę ci jak dorośle się czuję. Farren się uśmiechnął, a to na chwilę starło smutek z jego oczu. Mając swoje oczy na Danie, zdjął buty i wspiął się obok niego. Zamiast natychmiast spróbować rozebrać Dana do naga, Farren wtulił się w niego, opierając policzek o jego klatkę piersiową. Dan instynktownie zawinął ramiona wokół Farrena. - Wszystko będzie w porządku, kochany – uspokajał Dan. Pogłaskał plecy Farrena i przytulił go mocniej. – W końcu ją pokonamy. Razem możemy rozgnieść jej małe marzenia o mocy dżina. Ciało Farrena zadrżało od cichego śmiechu. - Cieszę się, że cię spotkałem, nawet jeśli rujnuję twoje życie. Dan zacisnął swój uścisk. - Nie rujnujesz go, tworzysz je. Miękkie wargi otarły się o jego brodę. Dan przechylił głowę, by złapać wędrujące usta Farrena swoimi własnymi. - Naprawdę cię lubię, Dan. Przepraszam, że cię w to wciągnąłem. - A ja nie. Wtedy mógłbym przegapić coś cudownego. Dan trzymał Farrena w mocnym uścisku, bojąc się puścić go nawet we śnie.
***
Dan obudził się i stwierdził, że Farren jest owinięty wokół niego niczym mięciutka, ciepła ośmiornica. Pozwolił, by westchnienie zadowolenia uciekło z niego. - Szkoda, że nie możemy tak pozostać. Włosy Farrena prześliznęły się po jego piersi. - Taa, byłoby miło, gdyby moja kuzynka nie próbowała wciągnąć nas wszystkich pod kontrolę dżina i prawdopodobnie nas zabić.
~ 112 ~
- Masz rację, kochany. – Dan zatopił palce w ciemne loki Farrena, czochrając je i przygładzając. Chciał, by mogli tak zostać przez resztę dnia. Zerknął na zegarek. - Cholera, nie mamy już czasu. Nie masz dzisiaj swojej pierwszej lekcji? – Dan z uznaniem przesunął wzrokiem po ciele Farrena. Marszcząc brwi, podniósł koc. – Gdzie jest wąż? Słowa Farren były senne, a jego oddech owiewał skórę Dana. - Przychodzi i znika. Dan wstał. - Nie masz nad nim kontroli. - Nie. On jest bardziej jak towarzysz, a nie wcielenie. Tak naprawdę nie przyjmuje moich rad ani wskazówek ani tak naprawdę niczego. - W taki razie, gdzie tu sens? – Dan zmarszczył brwi. Ciarki niepokoju zadrżały wzdłuż jego kręgosłupa. - Bóg Xiuhcoatl poprosił mnie, bym się nią zaopiekował. - To jest ona? - Tak przypuszczam, nigdy nie sprawdziłem, ale Xiuhcoatl twierdził, że to jest dziewczynka. Dan przesunął ręką w górę i w dół pleców Farrena. - Czułbym się lepiej, gdyby cię strzegła, gdy wpadniesz na Betinę. - Będzie tam, jeśli będę jej potrzebował – powiedział spokojnie Farren. Wydawał się być zrelaksowany przy Danie, jakby nie miał pod opieką świata. Dan jęknął. - Musimy wstać. - Ugh. – Farren wypełzł z łóżka i pociągnięciem otworzył komodę. Wilkołaki zawsze trzymały dodatkowe ubrania w każdym pokoju dla gości. Farren rzucił Danowi spodnie i koszulkę.
~ 113 ~
- Proszę bardzo, kochanie. Ciepłe uczucie roztopiło jego kości. Zaczął się ubierać zanim zapomni o powodach, by być gotowym. Skóra Farrena świeciła się w słońcu. Gra mięśni pod jasną skórą urzekła Dana. Wyciągnął rękę, by dotknąć, zanim zabrał ją z powrotem. Szkoła. Musiał iść do szkoły. Potrząsając głową, szybko się ubrał zanim sprawi, że oboje zostaną usunięci z braku frekwencji. Dan miał test w swojej klasie mikstur, ale odpuści go sobie, gdyby Farren go potrzebował. - Zadzwoń do mnie jak ją zobaczysz – upomniał Dan. - Pewnie – obiecał Farren.
***
Ostatni raz Dan widział Farrena, kiedy wysiedli z limuzyny i każdy poszedł na swoje zajęcia. Był całkiem pewny, że zdał swój test z mikstur – przynajmniej nic nie wybuchło. Wychodząc z klasy wszystko, o czym mógł myśleć, to Farren. Czy Farren radzi sobie na zajęciach? Czy Betina go znalazła? - No cześć, Dan. Dan obrócił się, by zobaczyć stojącą za nim drobną blondynkę. Zrobili olbrzymi błąd w obliczeniach. Nie pomyśleli, że była wystarczająco bystra, by mieć zabezpieczenie. Dan skoncentrował się na Deanie, starając się posłać uczucie paniki do swojego brata. Przy odrobinie szczęścia, empatia Deana zaskoczy i zda sobie sprawę, że Dan jest w tarapatach. Ogień wyginał się między jej palcami, gdy się zbliżyła. - Jak sądzę, ty jesteś Betina. - Wow, czyżby Farren o mnie mówił? – Jej słodki niczym ulep głos zagrał na nerwach Dana. – On zawsze najbardziej kochał mnie. Dan utrzymał ostrożną odległość. - Nie to słyszałem. ~ 114 ~
- Do tego bystry. – Betina podchodziła do przodu. Mały smok wypadł z jej torebki i skoczył przy niej. Jego ogon był opadnięty. Kontrast między smutnym smokiem, a eleganckim wężem ognia Farrena, był uderzający. - Czego chcesz? - Ciebie. Mały Farren się zakochał. Po prostu potrzebuję cię na trochę. Nawet nie za bardzo cię skrzywdzę. Dan zacisnął pięści. Mógł ją unieszkodliwić. Może. Po cichu wezwał Kimo, swoją salamandrę, do swojego boku. Blask po jego lewej stronie przyciągnął jego uwagę. Duży płaz tylko pobieżnie był podobny do swojego mniejszego kuzyna. Wersja wcielenia mierzyła jakieś pół metra od czubka do ogona. Żółte linie znaczyły czarne ciało niczym wyścigowe pasy. - Ooh, przyprowadziłeś zwierzątko – zagruchała tym swoim mdlącym, słodkim tonem. Dan cofnął się jeszcze trochę. - Nie odsuwaj się za daleko, Dan. Pomyślę sobie, że mnie nie lubisz. - Tak mi odpowiada. – Dan założył ramiona na piersi. Jego serce mogło dziko walić, ale nie zamierzał daj jej satysfakcji, by zobaczyła jego strach. Kula ognia wylądowała u jego stóp, spalając trawę przed nim. - To był strzał ostrzegawczy. Jeśli pójdziesz ze mną, nie podpalę cię. Dan wzruszył ramionami. - Nie mogę cię powstrzymać. – Prawie uwierzył w te słowa. - Być może potrafisz powstrzymać mnie przed spaleniem ciebie, ale nie możesz powstrzymać dżina od podpalenia twojego akademika ani któregokolwiek z tych budynków. Wątpię, żebyś miał magię, by coś zrobić. – Potrząsnęła na niego swoją bransoletką. Dan rzucił spojrzeniem po otaczających go budynkach. W każdym mieszkało setki studentów. - Świetnie, pójdę z tobą. - Dobrze, możesz też zabrać ze sobą swoje zwierzątko.
~ 115 ~
Kimo zasyczał. Dan spróbował wysłać więcej spanikowanych myśli do Deana, ale musiało mu się nie udawać, ponieważ jego bracia nie pokazali się, by go uratować. - Gdzie idziemy? - Mój kuzyn znalazł doskonałe miejsce na wezwanie. Nie chcemy, żeby trudno mu było nas znaleźć. Chodźmy. Obróciła się i odeszła, a mały smok skakał za nią. Dan nie miał żadnego wyboru… podążył za nią.
***
Farren ledwo zrobił dwa kroki ze swojej klasy, gdy napadli na niego Devin i Dean. - Dan ma kłopoty – powiedział Dean bez pozdrowienia. - Co się stało? – Farren zamarł. - Myślimy, że ma go twoja kuzynka. Dostałem wrażenie, że jest spanikowany. - Co brzmi jak Betina. – Wąż Farrena przesunął się po jego skórze w odpowiedzi na jego nerwy. – Jestem całkiem pewny, że wiem, gdzie poszła. - Twoje wcielenie powinno móc wytropić Dana. Jesteś z nim związany, prawda? Farren złapał rękami za swoje włosy. - Nie wiem. Chyba tak. To znaczy, nie jesteśmy wilkami albo czymś podobnym. On nie musi być moim partnerem. Devin poklepał go po plecach. - Tylko dlatego, że się nie wiążemy, nie oznacza, że nie możemy się zakochać. Więc wyślij swoje wcielenie. Nigdy wcześniej nie próbował nakazywać wężowi coś zrobić. Nie był pewny jak to zrobić. Farren poruszył ramionami, próbując rozluźnić swoje napięte mięśnie. Strachy z dzieciństwa próbowały opanować jego umysł. Prawie nie zdawał sobie sprawy, że te ciche płaczliwe dźwięki, pochodziły od niego. ~ 116 ~
- Możesz to zrobić, Farren. Nie pozwól jej wygrać. Nie możemy stracić Dana. Skup się! – Głos Deana przywrócił Farrena z powrotem do zmysłów. - Masz rację. – Nie mógł pozwolić, by ten okres nadużyć w jego życiu, powstrzymał go od ochronienia Dana. - No, wężu, znajdź Dana. Naprawdę musiał nazwać tę istotę. Mogę go wyczuć. Wąż ześlizgnął się z Farrena i ruszył przez trawę. Cała trójka pospiesznie podążyła za szybko poruszającym się gadem. Pędził w kierunku starego stadionu treningowego. - Tego się właśnie bałem, wezwie dżina i użyje Dana, jako przynęty – powiedział Farren. - Do czego miałaby go potrzebować? – zapytał Dean. - Może go wezwać, ale nie może otworzyć przestrzeni i sprowadzić go. Do tego potrzebuje mojej krwi i czarów. – Farren przełknął gulę strachu w swoim gardle, gdy weszli do budynku. Zapach ognia i kadzidła wypełniały powietrze. Ciężko osiadło na jego skórze. Farren nawet nie uświadamiał sobie jak ciemno jest w środku, dopóki nie zauważył jak jasno wąż ognia świeci w niewyraźnym świetle. - On już tu jest – oznajmił Farren. Drzwi były otwarte, gdy doszli do stadionu. Betina nawet nie próbowała ukryć swoich śladów. Wchodząc do środka, znaleźli to, co Farren podejrzewał. Dżin unosił się pośrodku stadionu. Uśmiechnął się, gdy zobaczył Farrena. - Dziecko, udało ci się. Bardzo się cieszę widząc cię – powiedział dżin. Dan leżał na ziemi obok niego. Nie ruszał się. - Dan! - Nie skrzywdziłem go. Potrzebuje tylko trochę twojej krwi. – Dżin sprawił, że to zabrzmiało bardzo rozsądnie. - Oddaj mi go! – Farren w ogóle nie czuł się rozsądnie.
~ 117 ~
- Cześć, kochany kuzynie. – Z cienia wyszła Betina, uśmiechając się tym swoim znajomym strasznym uśmiechem. Farren zacisnął pięści. Moc przetoczyła się przez niego, wściekłe płomienie zapaliły się wzdłuż jego ramion. Wąż okręcił się wokół niego zwiększając jego ogień. - Posunęłaś się za daleko. – Furia pokonała jego strach przed kuzynką. Betina zachichotała. - Czy to dlatego, że zawsze trzymam wszystkie karty? Farren wyciągnął jeszcze więcej swojej mocy. Dotknął niewielkiej lampy przyczepionej do szlufki. Po raz pierwszy zamiast odepchnąć swoją moc, Farren pobrał jej jeszcze więcej. Dżin się uśmiechnął. - Z pewnością jesteś godzien. - Oddaj mi mojego kochanka, a pozwolę ci żyć w twojej przestrzeni. – Farren nie wiedział skąd te słowa pochodziły, ale nie mógł powstrzymać się przed ich wypluciem ze swoich ust. – Jeśli będziesz ze mną walczył, zniszczę cię. Śmiech dżina odbił się echem od ścian. Betina zachichotała razem z nim. Ciało Farrena pulsowało boleśnie od nieznośnego gorąca spalającego jego ciało. Musiał chronić Dana. Szkoda, że nie było tu Jaya, by mu pomóc. - Nic nie możesz zrobić, by mnie teraz zatrzymać, Farren. – Głos Betiny stracił trochę ze swojej wesołości im bardziej Farren rósł. - Bierz ją – powiedział Farren do węża. Dan się poruszył, ale Farren nie mógł przejść przez linię, by go ocalić. Gdyby rozbił okrąg, uwolniłby dżina. Zignorował krzyki swojej kuzynki, kiedy wąż ognia zagonił ją do kąta. - Mam nadzieję, że ją zabijesz – powiedział leniwie dżin. – Ona jest denerwująca. - Tak, jest – warknął Farren. Ostre zęby dżina stały się jeszcze bardziej widoczne. Podpłynął bliżej do Dana. - Przynajmniej przyprowadziła mi ładne ciało. ~ 118 ~
Farren podszedł do krawędzi kręgu. - Ani się waż! - Ale jak mógłbym się oprzeć takiemu zachwycającemu smakołykowi – zamruczał dżin. – Chyba, że masz lepszą ofertę. - Nie. – Devin i Dean złapali go za ramiona i odciągnęli od krawędzi kręgu. - Nawet o tym nie myśl – warknął Devin. - Nie zamierzam pozwolić mu opanować Dana! - Dan nas zabije, jeśli pozwolimy ci wejść do tego kręgu – powiedział Dean. - W takim razie jest tylko jedno rozwiązanie. – Farren zwarł swoje spojrzenie z dżina, a potem postawił stopę na linii. Wymuszając ogień pod podeszwą swojego buta przypalił linię kręgu. - Dobra robota, dziecko. – Dżina podpłynął bliżej do Farrena. – No, teraz masz wybór. Poświęcić siebie albo zabieram twojego chłopca. Farren wiedział, że jest tylko jedna odpowiedź. - Jestem twój. - Dobry wybór, dziecko. Upewnię się, żeby twój kochanek miał przyjemne życie. Może nawet go zatrzymam. Farren musiał to natychmiast zakończyć. Po raz pierwszy, Farren wiedział, że może być dostatecznie silny i dostatecznie dzielny. Zrobiłby dla Dana wszystko. Dżin podpłynął bliżej i zanim Farren mógł się przygotować, duch uderzył w Farrena, wypełniając go ponad miarę. Farren krzyczał. Ból, jaki czuł, gdy miał zbyt wiele magii, był niczym w porównaniu do dżina forsującego swoją drogę do ciała Farrena. Każda cząsteczka, jaką miał, paliła się od mocy dżina. Chłodny dotyk łusek na jego skórze ściągnął Farrena z powrotem na ziemię. Chwilę zabrało mu uświadomienie sobie, że to nie awatar stał się zimny, tylko Farren palił się goręcej niż kiedykolwiek przedtem. Zamiast walczyć z tym uczuciem, przyjął je. Teraz!, szepnął wąż.
~ 119 ~
Wypełniony po brzegi, Farren przemienił się w najpotężniejszy kształt, o jakim mógł pomyśleć. Stworzył Xiuhcoatla. Bóg ognia usłyszał błagania Farrena i przyszedł mu na pomoc. Ciało Farrena rozciągało się i rozciągało, jego skóra zamieniła się w łuski i zmieniła koloru ciała w kolor płomienia. Jego czerwone wężowe łuski wciąż się formowały aż wąż Farren wypełnił większą część stadionu. Z każdym centymetrem wzrostu, Farren wyciągał jeszcze więcej mocy ze swojej lampy, z ziemi i od swojego wcielenia. Nie będzie ofiarą. Już nikt nigdy nie będzie go kontrolował. - Nie! Głos dżina rozbrzmiał w głowie Farrena, ale Farren go zignorował. Wypali go z siebie, nawet gdyby musiał spalić siebie na popiół, by to zrobić Dżin krzyczał. Strumienie mgły wylewały się z Farrena. - Dean, Devin, pomóżcie mi! – Głos Dana przeniknął przez ból Farrena. Uciekaj, Dan!, krzyknął Farren telepatycznie, mając nadzieję, że Dan go usłyszał. Trojaczki go okrążyły, otaczając go coraz bliżej, dopóki nie stał pośrodku ich trójki. Chłodna magia zawirowała wokół jego ciała, zwiększając moc węża. Dan złapał lampę Farrena i wyrzucił poza okręg. Mgła podążyła za lampą, szukając więcej mocy. Farren poczekał aż dżin całkowicie wsunie się do lampy. Niewielki breloczek urósł do pełnej wielkości, z której nawet Aladyn byłby dumny. Farren zwinął się w nieskładny stos, podczas gdy moc wylewała się z niego niczym żar w południe. - Trzymaj się, kochany, prawie go masz – wyszeptał Dan. Farren nie przestawał wypychać z siebie dżina, dopóki nie poczuł się w środku pusty. Bierz go, powiedział do swojego węża. Zerknął nad ramieniem Deana, by zobaczyć jak wąż połyka lampę. Głośny huk rozszedł się szerokim echem przez powietrze. Trojaczki opuściły swoje ramiona, dając znak Farrenowi, by uwolnił swoje czary. Jego ciało kurczyło się i trzęsło, dopóki w końcu nie leżał drżący na ziemi w swojej ludzkiej postaci z wyczerpaną całą swoją energią. W magiczny sposób na jego ciele pojawiło się ubranie. Spojrzał w górę, by zobaczyć jak Dan macha rękami.
~ 120 ~
- To taki mały trik, którego nauczyłem się od Jaya – wyjaśnił Dan. - Przydatne. – Pot zraszał czoło Farrena, ale czuł się teraz lepiej niż od kilku tygodni. Przyjął dłoń Dana i pozwolił mu podciągnąć się na nogi. Gad wciąż leżał na ziemi, jego płomień był zgaszony. Farren podszedł chwiejnie do gada, ale zanim mógł dotknąć chociaż jednej łuski, wąż się poruszył. Mały ogień zawirował wokół jej skóry, a potem wślizgnęła się z powrotem na swoje ulubione miejsce wokół nadgarstka Farrena. Serce Farrena uspokoiło się na ten kontakt. - Farren! – wykrzyknęła Betina. – Wszystko zniszczyłeś! Spojrzał na swoją krzyczącą kuzynkę. Zupełnie o niej zapomniał. Bez ich dziadka, nie miała imienia dżina do następnego wezwania. Betina nic nie mogła zrobić. Ale zamiast rzucić się na Farrena, zaatakowała Dana. Farren wyrzucił rękę, by ją zatrzymać. Duża ognista kula utworzyła się na jego dłoni. Rosła, gdy szybowała w powietrzu, aż zalała ją całkowicie. Krzycząc, upadła na ziemię. Dwie sekundy później nie zostało z jej nic oprócz kupki popiołu. - Myślałem, że ona jest ognioodporna – powiedział Devin. - Może, ale nie dżino ognioodporna. – Farren wiedział, że osiągnął swoje właściwe moce. Teraz był dzinem. Jego transformacja była kompletna. Będzie się martwił o radę i zakaz dżinów innego dnia. Podejrzewał, że Jay zajmie się wszystkim, byle tylko ochronić Dana. Przykro mu będzie powiedzieć ciotce, że Betina nie mogła zostać uratowana, ale nie było nic, co mógł dla niej zrobić. Niektórzy ludzie po prostu rodzili się źli. - Hej, skarbie. – Ramię Dana oplotło się wokół niego w pocieszającym dotknięciu. – Wszystko będzie w porządku. Mam cię. Zawsze tu będę dla ciebie. - Wiem. – Farren pocałował Dana. – I ja będę tu dla ciebie. - Co twój wąż robi? – zapytał Dan.
~ 121 ~
Farren spojrzał na węża. Płaty turkusowych łusek odpadały z niej i ześlizgiwały się z nadgarstka Farrena niczym płatki śniegu. - Myślę, że linieje. - Ble. Koniecznie musimy dowiedzieć się czegoś więcej o wężach ognia – oznajmił Dan. Farren się roześmiał. - Tak, koniecznie. Wracajmy z powrotem do akademika. Jestem gotowy do świętowania. Szelmowski uśmiech Dana towarzyszył jękom i okrzykom jego braci od zbyt wielu informacji. - To świetny pomysł.
Tłumaczenie: panda68
~ 122 ~