Amber Kell -To Enchant an eagle. tłumaczyła 1 | S t r o n a b e t o w a ł a OkuLArNIcaM Amber Kell _ To Catch a Croc tłumaczyła 2 | S t r o n a b e t ...
11 downloads
38 Views
1MB Size
Amber Kell -To Enchant an eagle.
1|Strona
tłumaczyła
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Ten tekst betowała i tę super grafikę wykonała OkuLArNIcaM za co serdecznie dziękuję.
TŁUMACZENIE TYLKO NA UŻYTEK WŁASNY
2|Strona
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
KIEDY MIŁOŚĆ WISI NA WŁOSKU, PRZEKRACZANIE GRANIC JEST JEDYNĄ MOŻLIWOŚCIĄ JEJ ODZYSKANIA
Marty,
lider gangu zmiennych jastrzębi, podobał się Eatonowi Franksowi od dłuższego czasu. Po tym jak ratuje tego bad boy’a z opresji sprawy przyjmują tragiczny obrót i wszystko wskazuje na to, że Marty nigdy nie będzie latał. Gdy Eaton ma możliwość skorzystania z pomocy czarnoksiężnika by naprawić miłość swojego życia nie wie, że doprowadzi w ten sposób do swojego porwania. Marty jest niedaleko, gdy zmienny orzeł zostaje porwany. Wie, że jego partner ma przyjaciół, którzy są w stanie zrobić wszystko, by sprowadzić Eatona z powrotem. Jednak teraz on musi zdecydować, czy chce poświęcić swoją jastrzębią połowę w celu uratowania swojego orła Czasami miłość sprawia, że ludzie robią szalone rzeczy.
This book is a work of fiction. Names, characters, places, and incidents either are products of the author’s imagination or are used fictitiously. Any resemblance to actual events or locales or persons, living or dead, is entirely coincidental. To Enchant An Eagle Copyright © 2013 Amber Kell ISBN: 978-1-77111-523-0 Cover art by Angela Waters All rights reserved. Except for use in any review, the reproduction or utilization of this work in whole or in part in any form by any electronic, mechanical or other means, now known or hereafter invented, is forbidden without the written permission of the publisher. Published by eXtasy Books Look for us online at: www.eXtasybooks.com TŁUMACZENIE TYLKO NA UŻYTEK WŁASNY
3|Strona
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
SPIS TREŚCI SPIS TREŚCI .....................................................................................................................................................................4 ROZDZIAŁ PIERWS ZY. ..............................................................................................................................................5 ROZDZIAŁ DRUGI. .................................................................................................................................................... 18 ROZDZIAŁ TRZECI. .................................................................................................................................................. 32 ROZDZIAŁ CZWARTY. ............................................................................................................................................ 41 ROZDZIAŁ PIAT Y. ..................................................................................................................................................... 48 ROZDZIAŁ SZÓSTY. .................................................................................................................................................. 56 ROZDZIAŁ SIÓDMY. ................................................................................................................................................. 66 ROZDZIAŁ ÓSMY. ...................................................................................................................................................... 76
4|Strona
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
ROZDZIAŁ PIERWSZY.
M yślę, że należy ponownie sprawdzić twoje obliczenia.
- Hmm? - Eaton zatrzymał wzrok na widoku za oknem, jego umysł koncentrował się na innych rzeczach. Jego myśli odbijały się jak piłki w starych maszynach lotto, obracając się w powietrzu bez ładu i składu. Koncentracja zniknęła, gdy próbował uchwycić jakąś małą ideę, ale stracił ją w wirującej masie myśli. Marty leżał w drugim pokoju, podczas gdy obawa i strach gryzły Eatona w równym stopniu. Czy obudzić Martiego? Nawet lekarz nie wiedział. Eaton maltretował dolną wargę zębami, a troska marszczyła mu brwi. Przycisnął twarz do okna, pozwalając aby zimna szyba pochłonęła część ciepła kojąc jego niespokojnego ducha. - Masz błąd. Eaton westchnął. - Prawdopodobnie mam kilka. Wciąż nie obrócił się. Jego badania były kuszące, ale on ignorował ich rozmowę. Zamiast tego obserwował jastrzębie okrążające okno Harrisa. Założył się z Carey'em na jak długo ich niedźwiedziowi wystarczy cierpliwości, by wziąć swój karabin i zacząć strzelać do ptaków, jednego po drugim. Harris nienawidził, kiedy ludzie zaburzali jego oświetlenie, podczas gdy on malował. - Twojemu wnioskowi brak dokumentacji kroków. - ciągnął irytująco mężczyzna.
i
pominąłeś
kilka
Eaton jęknął, zanim obrócił się do swojego partnera w badaniach. Jakoś lab-praca dla jego klasy zaawansowanej fizyki nie przyciągała jego uwagi, podczas gdy jego życie leżało w gruzach. Jak …, nawet piękne doskonałe równania nie mogą konkurować z miłością jego życia leżącą nieprzytomnie w pokoju obok. Ciągle nie przeprosił Gallen’a. - Niestety myślę, że jestem dziś rozkojarzony. - powiedział do swojego lab-partnera.
5|Strona
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Nie wiem czemu jesteś rozproszony Eaton, ale trzeba cię z tego wyciągnąć. Ten test stanowi trzydzieści procent twojego stopnia. Jeśli tego nie zaliczysz to nieważne jak twoja rozprawa będzie genialna. - Gallen Theos zmrużył swoje oczy na Eatona. Eaton skinął głową. Wiedział, że tak będzie. Po prostu to go nie obchodziło. - Masz rację. - Zmusił nogi by podejść z powrotem do stołu, a potem usiadł. Bez względu na to co się działo z Martym, musiał wziąć się do kupy i upewnić się, że nie wyleci z uczelni. Jego rozprawa nie wymagała wiele by podejść do obrony pracy, ale najpierw musiał ukończyć wszystkie klasy. - Czy chcesz o tym porozmawiać? - zapytał Gallen. Eaton zamrugał oczami na swojego lab-partnera w zdumieniu. Gallen miał reputację zimnej i nieczułej osoby. Z jego lodowatymi blond włosami i srebrno-zielonymi oczami, Gallen mógł mieć mężczyzn i kobiety jedzących mu z ręki, ale nigdy nie udawało się zauważyć, by oglądał się za kimkolwiek. Więcej niż jedna osoba ubiegała się o przyjęcie do zespołu Eatona, gdy Gallen został do niego przydzielony jako lab-partner. Eaton nigdy nie odpowiadał na pytania innych studentów. Nie plotkował, wiedział zbyt dobrze jak to boli, gdy się podkreśla jak jest się innym. Eaton zaobserwował, że Gallen był tak skupiony na byciu studentem, że nie pozwalał sobie na inne zakłócenia. Eaton spotkał garść studentów, którzy mieli swoją wizję tunelu i nie byli zainteresowani niczym poza swoimi badaniami. Nie znał Gallen’a na tyle dobrze by ocenić czy jest taki, czy rzeczywiście jest zimnym draniem. Nacisk Gallen’a na studiowanie przerastał nawet własną obsesję Eatona. Teraz kiedy o tym pomyślał zdał sobie sprawę, że nie znał dobrze Gallen’a lub nawet tematu jego pracy doktorskiej. Jego lab-partner nie zapytał nigdy o specyficzny kierunek jego badań. - Mój chłopak jest w śpiączce. - wypalił Eaton. Skrzywił się ,gdy słowa uciekły mu z ust. Marty prawdopodobnie zrzuciłby pióra, gdyby usłyszał jak Eaton nazywa go chłopakiem. Czy oni mogą mieć takie relacje miedzy sobą? Jedyny, który zakładał coś więcej niż
6|Strona
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
nieokiełznaną sympatię Eatona do lidera jastrzębi? Westchnienie Eatona było długie i szczere. Żałował, że nie pozwolił się Marty'emu dotknąć. Teraz nigdy może nie poczuć jego dotyku na swoim ciele. Nerwowo stał z daleka i miał nadzieję, że uczucia jastrzębia do niego mogą się rozwinąć. Jego pragnienie by być czymś więcej niż piórkiem w pasie Marty'ego doprowadziły do oporu przed zalotami . Teraz obawiał się, że Marty nie obudzi się ponownie i Eaton nigdy sobie nie wybaczy straconej możliwości. - Nie wiedziałem, że masz chłopaka. Czy on też jest orłem? Eaton zamrugał skupiając się. Skrzywił się ,gdy słowa Gallena przebrzmiały. - Wiesz, że jestem zmiennym orłem? - Gallen skinął głową. Eaton przeszukał pamięć, ale nie mógł sobie przypomnieć, by mówił Gallen'owi o jakichkolwiek zjawiskach paranormalnych. - Jak? Gallen roześmiał się. - Znam wielu zmiennych. Dorastałem w mieście zmiennokształtnych. Poza tym Eaton, jesteś prawdopodobnie jedyną osobą, która nie zapytała mnie o moje oczy, które natychmiast pokazują że jestem paranormalny. Zauważyło to większość naszych kolegów. - Pomyślałem, że jeśli będziesz chciał żebym wiedział to mi powiesz.- Eaton wzruszył ramionami. Nie obchodziło go kim jest dana osoba dopóki dobrze traktowała innych ludzi. Jeżeli byłby dupkiem, kopnąłby ich w tyłek i wyprowadził się. Może nie wyglądał na twardziela, ale Aden Gale, ojciec jego najlepszego przyjaciela nauczył go walczyć i obsługiwać broń. Nikt nie zawiódł go więcej niż jeden raz. Kiedy Gallen został przydzielony do niego jako lab-partner, nigdy nie pomyślał by zaprotestować. Zastanawiał się, nad niezwykłymi srebrzystymi oczami Gallen’a, lecz nie każdy się cieszył ich prawdziwą naturą. Eaton
7|Strona
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
raczej nie mówił nikomu, chyba, że wiedział na pewno, że są przyjaźni zmiennym. Paranormalność mogła być najbardziej strzeżoną tajemnicą Seattle i tak długo, jak nikt nie potwierdzi, że były rzeczy tak odmienne jak dzień i noc, ludzie powinni żyć w swoich bańkach niewiedzy. - Jestem czarodziejem. - wyznał Gallen. - Och. - Eaton przechylił głowę, przyglądając się uważnie koledze ze studiów. Nigdy nie spotkał czarodzieja wcześniej. Przynajmniej nie świadomie. - Dlaczego studiujesz fizykę? - Fizyka i magia mają wiele wspólnych właściwości. Istnieją zasady, które obie muszą przestrzegać. Naturalne granice, jak wiesz. Jeśli wędrujesz poza nie ponosisz konsekwencje. Gallen przesunął wzrokiem w górę i w dół Eatona. - Co jest nie tak z twoim chłopakiem? - zapytał nagle. Przypominając sobie połamane ciało Marty'ego ogarnął go gwałtowny gniew i jego palce przekształciły się w szpony. Minęło kilka powolnych oddechów, zanim mógł mówić i nawet wtedy czuł, że jego ptak chce z niego wyjść. Gdyby nie zabił jastrzębia, który skrzywdził Marty'ego , wróciłby tam i rozszarpał go na strzępy, powoli. Kula w łeb była zbyt szybka dla drania. - On jest w śpiączce rekonwalescencyjnej po ataku. Obawiam się, że nigdy nie będzie w stanie się przemienić i ponownie skorzystać ze swoich skrzydeł. Ból dopadł Eatona na myśl o uziemionym jastrzębiu. Jego jastrzębiu. Nigdy nie czuł się lepiej niż na wietrze w postaci zmienionej w zwierzę, ale nie wiedział jak będzie się czuł zmienny ptak, który nie będzie mógł latać. Gallen przechylił głowę obserwując spokojnie Eatona. - On też jest orłem? Eaton potrząsnął głową. - Nie, jastrzębiem. - To wyjaśnia stado krążące nad domem. Zastanawiałem się nad tym. - Gallen powiedział błyskając srebrnymi oczkami.
8|Strona
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Kiedy Carey wrócił do miasta osiedlił jastrzębie na trzecim piętrze, czyszcząc resztę pokoi na poddaszu, które zostały porzucone dawno temu. Co kilka godzin jeden ze zmiennych jastrzębi odważył się zerknąć w sprawie Marty, ale żaden nie pozostawał długo, nie po tym jak Eaton patrzył na nich krytycznie. Nie chronili Marty'ego kiedy on tego potrzebował, nie zasługują więc na oglądanie go teraz. Eaton nie pozwalał żadnemu z nich być zbyt blisko. Wiedzieli, że nie należy mu się przeciwstawiać, bo umieści kulkę w ramieniu pierwszego pyskatego jastrzębia. Obawiali się go teraz, a Eaton nie mógł powstrzymać uśmiechu zadowolenia. Nigdy nie uważał się za gwałtownego i pełnego przemocy, ale po tym co zrobili Marty'emu on mógł ich wszystkich oskubać do łysa. Marty chronił ich i prowadził przez długie lata, a oni się odwrócili kiedy po raz pierwszy chciał coś dla siebie. Eaton powiedział im, że są wolni i mogą odejść by znaleźć nowe gniazda. Nie chciał z nimi robić nic dopóki Marty się nie obudzi. On nie miał zamiaru być ich liderem. Chciał ich prawdziwego lidera, by się obudził i skopał ich zbiorowe pierzaste tyłki. Jednakże to były jastrzębie Marty'ego, dopóki nowy lider nie zostanie wybrany. Eaton nie miał prawa ich wykopać, aż nie dostanie pozwolenia od jastrzębia. Dźwięk ciężkich kroków zwiastował nadejście Harrisa, zanim wszedł ociężale do pokoju. - Jak z Martym? - zapytał. Będąc zmiennym niedźwiedziem, Harris zawsze miał prezencję komendanta, kiedy wchodził do każdego pomieszczenia. Fakt, że w rzeczywistości miał delikatne serce i piękną artystyczną duszę często zaskakiwał ludzi. - Bez zmian. - Eaton zaoferował Harrisowi półuśmiech. Nie mógł wydobyć z siebie energii na wiarygodnie fałszywą oznakę szczęścia. - On uzdrawia się powoli.
9|Strona
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Może lepiej, że Marty pozostaje w śpiączce. Nie mógł się przekształcić, aż jego kości nie połączą się razem. Lance, sadystyczny skurwiel złamał ręce i nogi Marty'ego. - Mam nadzieję, że obudzi się wkrótce. Jastrzębie robią naloty w formacji wokół rezydencji. Mam zamiar szybko zacząć ćwiczyć moje strzelanie, jeśli nie przestaną zasłaniać mojego światła. - narzekał Harris. Eaton przygryzł wargę by powstrzymać śmiech. Bawiło go to, że tak dobrze znał swoich przyjaciół. Wiele musiało się stać by zdenerwować Harrisa, ale nie wtedy gdy chodziło o jego światło, gdy starał się malować. - Cieszę się, że nie jestem jedynym, który uznaje to za irytujące. - zgodził się z Harrisem. Ja też jestem zmęczony wyławianiem ich z fontanny, kiedy w nią wpadną. - powiedział Harris a grymas zmienił jego przystojną twarz. - Następnym razem zostaw je tam. Może kiedy kilku z nich utonie to je powstrzyma. - poradził Eaton, nie próbując nawet ukryć szyderstwa z jastrzębi. - Eaton! - zaprotestował Harris. - Co? Oni nawet nie próbowali chronić Marty'ego! Niejeden z nich miał tyle odwagi by walczyć o siebie. Mają szczęście, że nie pogrzebałem ich pod domem. Usłyszał za sobą chichot Gallena. -Strach robi z ludźmi dziwne rzeczy. Daj im szansę. - Harris pokręcił głową. Eaton skrzyżował ramiona. - Mieli swoją szansę i okazali się bezwartościowi. Gdyby zależało im na wszystkich, oni by go chronili. Każdy z nich mógł zakwestionować Lance, ale żaden jastrząb nie próbował. - On sam nie podda się w tej sprawie. Jastrzębie opuściły swojego przywódcę. Eaton nie ufał, żadnemu z nich, by czuwali teraz nad Martym. Co by zrobił, gdyby jeden z nich miał nadzieję skończyć z Martym, aby przejąć przywództwo jastrzębi? Nie miało znaczenia to, że Marty chciał opuścić grupę. Nie chcieli przyjąć jego
10 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
rezygnacji. Teraz Eaton zabił Lance i próbowali go zmusić do zostania ich przywódcą, ale odmówił. - Wystarczy dać im kolejną szansę. - powiedział Harris. - Mogą być irytujący, ale troszczą się o niego. - Przyjaciele nie pozwoliliby by przywódcę swego stada pochować w piwnicy. - dobitnie powiedział Eaton. - Cześć jestem Gallen. - Gallen przerwał ich rozmowę i podał rękę Harrisowi. Eaton wstrząsnął się. Prawie zapomniał o obecności swojego lab-partnera. - Cześć Gallen. - Harris powrócił wzrokiem na Eatona. - Nie mów, że ty znasz czarnoksiężnika. Gallen roześmiał się. - Widzisz? Mówiłem ci, że wszyscy inni mogli ci powiedzieć. - Skąd wiesz, że on jest czarnoksiężnikiem? - zapytał Eaton. - Oczy czarowników mają ten sam wygląd. - wyjaśnił Harris. - Jaki wygląd? - Włączoną magię. Ich oczy mają blask srebra dlatego, że mają uwięzioną magię. - Huh. Nie wiedziałem tego. Łagodny uśmiech Harrisa skarcił Eatona bardziej niż słowa. - Bo ty skupiasz się tylko na rzeczach ważnych dla ciebie. Nie obawiasz się czarowników, dlatego nigdy się o nich nie dowiedziałeś. Eaton nie wiedział czy powinien się obrazić, że jego śniący na jawie zmienny przyjaciel miał najwyraźniej lepsze pojęcie o rzeczywistości niż on. - Myślę, że będę zwracał pilniejsza uwagę. Ukłon był jego jedyną odpowiedzią. Po raz pierwszy Eaton zauważył, że zmienny niedźwiedź miał na sobie dobre dżinsy i koszulkę nie poplamioną farbą. - Gdzie idziesz?
11 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Harris się zarumienił. - Dostałem telefon od klienta mojego i Dentona, Andersona. Wysłałem mu projekt i poprosił o zdjęcia moich najnowszych prac. On kocha moją sztukę tak bardzo, że zarekomendował mnie do swojego znajomego wampira z Kapitolu. Chce żebym umieścił mural w holu nowego klubu. Jadę tam zapoznać się z miejscem. - Nie pojedziesz sam. - zaprotestował Eaton. Nie ma mowy, że wyśle delikatnego zmiennego do miejsca ,gdzie zostanie wysuszony, zanim zorientuje się co się dzieje. Harris miał nieszczęście wierzyć każdemu. Od tego brzydkiego zwyczaju Eaton próbował oduczyć Harrisa już w przeszłości. - Dlaczego nie? To jest biznes. Nie będą na mnie skakać jak na szybką przekąskę, gdy jadę tam do pracy. - Harris powiedział to tak, jakby nie rozważał istnienia świata w którym wampiry gryzą nic nie spodziewających się zmiennych. Głupi stary niedźwiedź. Eaton zmrużył oczy wpatrując się w różowe policzki Harrisa. - Który ci się z nich podoba? - Który z nich co? Idę tam wykonać zadanie. - Harris wsunął ręce do kieszeni, lecz nie patrząc w oczy Eatonowi. - Ech. Na którego wampira twoje małe futrzane serduszko się nastawia? - Nigdy nie przyszło Eatonowi do głowy, że Harris może mieć miłość swojego życia. W ciągu ostatnich kilku lat on widział Harrisa tylko na kilku randkach. Ciało i krew ludzi nie mogły konkurować ze sztuką Harrisa. Harris stuknął czubkiem buta w podłogę. - Nic z tego nie będzie. Cholera, Harris naprawdę miał sympatię. Eaton jedynie żartował wcześniej. Zrobił jedyną rzecz jaką mógł w tym momencie. - Carey! - krzyknął. - Eaton - syknął Harris do niego, jego oczy szeroko otworzyły się na ten alarm. - Co robisz. Minęło kilka minut a następnie Carey wpadł do pokoju.
12 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Co się stało? Czy Marty się obudził? Carey mógł być człowiekiem wśród zmiennych, ale wszyscy zwracali się do niego z rozwiązywaniem problemów. Nikt nie był lepszy na kryzys niż on. No może poza jego ojcem. - Harris jest zakochany w wampirze i ma zamiar odwiedzić jego konwent sam! - Bez cienia poczucia winy Eaton wygadał wszystko. No dobrze, czuł się trochę winny za bycie kapusiem, ale tylko odrobinkę. Bezpieczeństwo Harrisa było na pierwszym planie. - Czy to prawda Harris? - zapytał Carey, niebezpiecznie spokojnym tonem, wskazującym na zbliżająca się karę. Ciarki przeszły po plecach Eatona i zaczął czuć się źle. Harris skinął głową. - Który wampir? Oczywiście Harris odpowiedział natychmiast. Nie trzymało się rzeczy w tajemnicy przed Carey'em. - Rohan. Eaton wydyszał. - Przywódca Konwentu? Harris skinął głową. - Wiem. To głupie, on zupełnie nie jest dla mnie. On jest taki wspaniały. - westchnął Harris. Carey wydał przeraźliwy gwizd. Trzy jastrzębie wpadły do pokoju, potykając się o siebie, by dostać się do środka. Eaton nie pamiętał ich nazwisk, ale patrzył jakby wiedział. Idioci. - Was trzech pójdzie z Harrisem. Ma być chroniony przez cały czas - powiedział Carey. - Tak proszę pana - mówili jednym głosem. Harris westchnął. - Czy mam ich wziąć? - lekki jęk jak u naburmuszonego nastolatka wydobył się z jego piersi. - Tak. - powiedział Carey. Nie było miejsca na sprzeciw w jego głosie. Harris będzie musiał wziąć trio ze sobą.
13 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
-Wiem. Nie sądzę żeby Rohan chciał cię skrzywdzić, ale nie mam pojęcia co czuje reszta konwentu. Upewnij się, że masz komórkę i dzwoń do mnie co godzinę. Rozumiesz? - Tak. Carey, ale jestem pewny, że będzie dobrze. - żebrał Harris. Eaton pokręcił głową. Mógł przewidzieć, że to się tak skończy. - Lepiej dmuchać na zimne niż być martwym. - Carey klepnął Harrisa posyłając go w kierunku trójki jastrzębi. Może Eaton będzie miał szczęście i Harris zgubi ich po drodze, pozostawiając trzy zmartwienia mniej. Eaton zmarszczył brwi na Carey'a. - Trzymasz ich w tylnej kieszeni spodni? - Nie wiedział dlaczego, ale pomysł przejęcia stada przez Carey wywołał w nim uczucie żalu w sercu. Carey wzruszył ramionami. - Oni potrzebują coś robić. Jeżeli dalej bombardowaliby moje biuro, musiałbym zmniejszyć populację zmiennych jastrzębi. Marty mógłby nie docenić, że jedna trzecia stada została zabita, kiedy spał. Łzy błysnęły z tyłu oczu Eatona. - Nie wiem, czy on kiedykolwiek się obudzi, by się nimi opiekować. - Obudzi się. - Carey ścisnął ramię Eatona dodając mu otuchy. - On ma wiele powodów by wrócić. - Lance nakreślił numer na jego plecach. Mam nadzieję, że nie okaleczy swoich skrzydeł kiedy będzie się uzdrawiał. - powiedział Eaton z niepokojem. Przygryzł wargi, gdy podzielił się swoim niepokojem z jedyną osobą na świecie, której najbardziej ufał. Podobnie jak pozostałych trzech z ich kwartetu oczekiwał, że Carey może naprawić wszystko. On nienawidził Marty'ego i to może być pierwszy problem, którego Carey nie rozwiąże. - Kiedy Marty się obudzi, jeżeli ciągle nie będzie mógł się zmieniać, znajdziemy kogoś, kto pomoże go wyleczyć. - zaufanie do Carey'a pozwoliło rozwiązać węzeł skręcający wnętrzności Eatona. Carey nigdy nie zawiódł Eatona. Jeśli istnieje jakikolwiek sposób ,by ocalić skrzydła Marty'ego, Carey go znajdzie.
14 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
- Dzięki. Przepraszam, robiłeś. - powiedział Eaton.
tłumaczyła
że
przerwałem
ci
to,
cokolwiek
Carey się zaśmiał. - Byłem w trakcie odwlekania pracy w ogrodzie. Myślałem, by zatrudnić skrzydlaty zespół, żeby nie tylko zajmowali miejsce. - Dobry plan. Należy dać im też parę obowiązków w kuchni. Myślę, że nie powinni tylko latać i wałęsać się na swoich motocyklach. - odpowiedział Eaton. Brak motywacji jastrzębi,aby robić coś pożytecznego irytował go. - Nie martw się. Mam dla nich wiele rzeczy do zrobienia. - grymas Carey’a mówił, że skoncentruje się na pierzastych. Carey skinął głową Gallen'owi, ale nie podali sobie rąk. - Wy też już wracajcie do pracy. - Dziękuję. - Eaton naprawdę potrzebował zakończyć swoją rozprawę. Niechętnie wrócił z Gallenem do dużego stołu, gdzie mieli swoje laptopy i porozrzucane papiery pełne pokreślonych równań. Fizyka była największą miłością Eatona, oprócz Marty;ego i wątpił by coś odwróciło jego uczucia. W ciągu ostatnich miesięcy jego praca doktorska zwolniła sącząc się. Między zmiennymi wilkami atakującymi Carey’a i krokodylami słonowodnymi atakującymi Dentona, chwile spokoju były nieliczne. - Powodzenia. Mam zamiar zabrać załogę do ogrodu. - Carey wstrzymał się w połowie drogi do drzwi. - Możesz nie wybaczyć jastrzębiom, ale jeśli Marty się obudzi i przyjmie je z powrotem, to może powstać niezręczna sytuacja. Jeśli nie możesz ich zaakceptować to być może lepiej pozwolić Marty'iemu odejść. - Być może. - zgodził się Eaton. Nie chciał obiecywać wybaczenia tym draniom, którzy pozwolili na okaleczenie jastrzębia. Nie zabił ich jeszcze, więc powinni być wdzięczni. - Pomyśl o tym. - poradził Carey. Patrzył jak Carey odchodzi i wrócił do pracy. Musiał się skupić na swoich nowych badaniach, ale jego umysł podryfował znowu do nieświadomego człowieka w drugim pokoju. 15 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- To niezwykłe jak na człowieka. - skomentował Gallen. - Tak. Carey jest silnym Alfą. Związał się ze zmiennym jaguarem. - Eaton był prawie pewien, że Carey też był Alfą w tej relacji. Broden mógł być wielkim złym kotkiem, ale Carey nie miał ani jednej uległej kości w swoim ciele. Gallen roześmiał się. - Ludzki Alfa? Dlaczego nawet jastrzębie go słuchają? Czy nie jesteś ich przywódcą? - Nie będę się domagać przywództwa w ich stadzie. Mam nadzieję, że będą się trzymać z daleka i nie staną się cudzym problemem. Marty powiedział mi, że chce zostawić swoje poprzednie życie na drodze. Nie wiem, dlaczego się tu kręcą, może mają nadzieję, że zmieni zdanie. - Eaton miał nadzieję, że Marty planuje pobyt w jednym miejscu dla niego, ale nie znał prawdziwej przyczyny. Przed atakiem na Marty'ego nie mieli okazji porozmawiać. Jak wszyscy, Eaton wiedział, że Marty jest zmęczony wszystkimi podróżami i chciał się poobijać prowadząc swój bar. Jego decyzja może nie mieć nic wspólnego z Eatonem. - Czy mogę go zobaczyć? - powiedział Gallen. - Dlaczego? - uwaga Eatona w pełni skupiła się na Gallenie. - Bo być może uda mi się pomóc. Mam pewną zdolność uzdrawiania, ze strony rodziny matki. Ona ma Fae we krwi. - Och. - Eaton poderwał się słysząc tą wiadomość. Fae były znane ze swoich umiejętności uzdrawiania, a także były bardzo trudne do znalezienia. Było ich naprawdę niewiele i niewielu było chętnych, by stać się w centrum zainteresowania ze względu na wysokie ryzyko porwań. Zarówno paranormalni jak i ludzie ulegali czarowi wróżek i one często stawały się ich obsesją, co prowadziło do uprowadzeń. - Oczywiście możesz się z nim zobaczyć. To najwyższy czas i dla mnie, aby sprawdzić jak się czuje.
16 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Ich projekt i tak wydawał się bardzo odległy, wszystkie myśli Eatona były wypełnione Martym. Musiał zamknąć tę sprawę , która zajmowała go obsesyjnie, by mógł ukończyć pracę naukową. Hałas w drugim pokoju uniósł ducha Eatona i doprowadził jego serce do chęci wyskoczenia z klatki piersiowej. - Kurwa! - głos Marty'ego, twardy i zły, dosięgnął wybiegającego ze studia Eatona. - On się obudził! - krzyknął Eaton. Porzucił Gallen’a i popędził korytarzem do swojej sypialni, gdzie był umieszczony Marty. Eaton ze ślizgiem zatrzymał się, gdy złote spojrzenie Marty'ego przyszpiliło go. Zmienny jastrząb siedział na łóżku, ale nie poruszał się. - Hej, nie możesz jeszcze wstawać - protestował Eaton. - Nie jesteś jeszcze zdrowy. Z pełnego winy wyrazu twarzy Marty'ego, Eaton widział co zmienny jastrząb próbuje zrobić.
17 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
ROZDZIAŁ DRUGI. Powrót
palił Marty'ego jak ognie piekielne, ale zapach Eatona i rozpoznanie jego miękkiego tembru głosu w innym pokoju, zmusiły go do instynktownego szukania partnera. Szukając nie mógł się ruszyć i jastrząb w nim krzykiem ogłaszał swój protest. Nie mógł pozostać ranny. Jego Eaton zasłużył na partnera, który będzie czuwał nad ich bezpieczeństwem, jednocześnie pozwalając mu rozłożyć jego złote skrzydła. Marty nie pozwoliłby, by jego partner był w niebezpieczeństwie. Widok Eatona stojącego obok innego mężczyzny spowodował, że jastrząb próbował przemiany. Wewnętrzna bestia Marty'ego chciała zatopić pazury w kimś, kogo widział jako zagrożenie. - Chodź. - Marty wyciągnął ręce. Jęknął kiedy piekący ból przebiegł przez niego. Jego ręce i nogi bolały. Miał wcześniej połamane kości, ale nie tak wiele razy jak teraz. Lance dobrze odrobił zadanie upewniając się, że Marty nie będzie mógł się przemienić, by uleczyć obrażenia, które spowodował. Kiedy dostanie go w swoje ręce zabije skurwiela. Eaton studiował Marty'ego przez dłuższą chwilę. Po niewielkiej przerwie ruszył do przodu, aż stanął przy łóżku w odległości chwytu. - Co? - Marty położył ręce na biodrach Eatona trzymając go mocno. Zmienny orzeł zawsze się kręcił, gdy był zdenerwowany i Marty czuł niemal napięcie wylewające się z Eatona. - Wróciłem by znaleźć ciebie. - nie był w stanie wstać, ale jego myśl była . - Dlaczego? - zapytał Eaton. - Nie jesteś w stanie poszukać kogokolwiek. Musisz się uspokoić i trochę odpocząć. Nie wiem co masz na myśli, próbując wstać z łóżka. Jesteś ranny. Marty skrzywił się. - Musiałem się upewnić, że wszystko w porządku. Ten drań, Lance, powiedział, że idzie po ciebie. Jak się tu znalazłem? - Strzeliłem Lance'owi w głowę, nigdy nie będzie w stanie dotknąć kogokolwiek. - ponury uśmiech Eatona spowodował, że Marty stwardniał. Jego kochanie miało bezwzględny cień, co wydawało się bardzo atrakcyjne. 18 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Jak mnie znalazłeś? - Denton odkrył gdzie jesteś, a Harris cię wyniósł. Zabiłem Lance i wyszliśmy. - podsumował Eaton. Marty złapał dziwny wyraz oczu Eatona i wiedział, że nie wszystko było takie proste, jak Eaton powiedział. Nie mogąc oprzeć się pokusie swojego partnera, ujął jego twarz i pociągnął Eatona w dół. Ich usta delikatnie się pieściły, a ciepło przelewało się przez Marty'ego poprzez ten kontakt. Jego wewnętrzny jastrząb krzyknął na zgodę. Spazm bólu szarpnął Martym rozpraszając zmysłową mgłę. Eaton cofnął się. - Och, przykro mi nie pomyślałem.- Wyraz winy na twarzy Eatona spowodował, że Marty natychmiast musiał go uspokoić. - Nie, mój partnerze, potrzebuję ciebie. - nie pozwoli Eatonowi się winić . Nie po tym wszystkim co zrobił dla Marty'ego. - Partner? - złotobrązowe oczy Eatona rozszerzyły się. - Cholera. - nie chciał tego powiedzieć teraz. Tylko dlatego, że przyznał się do tego sam przed sobą to nie znaczy, że chciał by Eaton już o tym wiedział. Niestety świecące oczy Eatona mówiły, że za późno było już na odwrót. - Jesteśmy partnerami. To wyjaśnia wszystko. Dlaczego ja o tym nie wiem? - Eaton zmarszczył brwi. Marty czuł jakby więź między nimi brzękała, jakby Eaton właśnie odkrył ich połączenie. Napięcie Eatona i niepokój niewiedzy nucił razem z nim. - Ponieważ jesteś jeszcze dzieckiem. - uspokajał Marty. - I dziewicą. Marty nie starał się nawet ukryć swojego zadowolenia. Nie chciał nikogo innego. Postanowił się osiedlić właśnie teraz , aby mieć szansę u zmiennego orła,. Nie miał w planach, by Eaton rozwinął skrzydła z kimkolwiek innym. Nigdy. Eaton zarumienił się na słowa Marty'ego, ale szybko zebrał się w sobie. - Więc gdybym uprawiał seks z kimś innym, wiedziałbym że jesteśmy partnerami?
19 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Miałbyś jakiekolwiek doświadczenie. Czy byłbyś wstanie powiedzieć, że jesteśmy partnerami nie wiem. - Marty starał się być uczciwy. Nigdy nie okłamywał Eatona wcześniej i nie miał zamiaru zaczynać teraz. Dźwięk kogoś oczyszczającego swoje gardło niechętnie odciągnął uwagę Marty'ego od partnera. Zauważył szczupłego mężczyznę o blond włosach i zielonych oczach z srebrzystym pobłyskiem, z którym wszedł Eaton. Marty żałował, że nie ma tak dobrego węchu jak zmienny krokodyl. On założyłby się, że facet śmierdział zazdrością jak pikantne papryki. Eaton powędrował wzrokiem za Martym. - Przepraszam. To Gallen. Jest w mojej klasie zaawansowanej fizyki. Pomaga mi przy niektórych równaniach. - Nie jestem w tej samej lidze co Eaton. Wskazuję tylko błędy nie mając pojęcia jak je naprawić. - powiedział skromnie Gallen. Marty'emu nie spodobał się czuły uśmiech jaki Gallen wysłał w kierunku Eatona. Teraz, kiedy już nie śpi na pewno upewni się ,że ta przyjaźń nie pójdzie dalej. Każdy kto dotknie Eatona straci kilka palców nawet jeśli będzie musiał wynająć mordercę ,by to zrobił. - Nie, jesteś naprawdę pomocny. - pochwalił go Eaton odwracając twarz do Marty'ego. - Nie byłbym nawet w połowie tego co teraz, gdyby Gallen nie znalazł moich błędów w równaniach. Marty poczułby się lepiej gdyby mógł wyrwać serce z piersi Gallena. Próżny wygląd Gallena mignął Marty'emu nad ramieniem Eatona, wysyłając iskrę irytacji przez niego. - Zawsze jestem zachwycony kiedy mogę być pomocny. - powiedział Gallen. Przymus warczenia na Gallen’a prawie spowodował uśmiech na jego twarzy. Wkrótce będzie warczał jak zmienne koty na wszystkich przyjaciół Eatona. Ta myśl otrzeźwiła Marty'ego i zrelaksował się na poduszkach. Zadzwonił telefon Eatona. - Dzień dobry dr Frennem, Marty już się obudził. Tak, dzięki. - Co dobry lekarz ma do powiedzenia? - zapytał Marty. 20 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Jest w drodze. - odpowiedział Eaton. - Dobrze, może on powie mi czy mogę się bezpiecznie zmienić. - Marty nie mógł się leczyć, jeżeli nie zmienił się w jastrzębia, jeśli nie będzie mógł tego zrobić wszystko będzie jasne. Bez odpowiedniej porady mógł zniszczyć sobie skrzydła i nigdy więcej nie latać . Eaton wykręcał palce, kiedy lęk wylewał się z niego. - Było wiele uszkodzeń. - Co masz na myśli? - Marty zmarszczył brwi. - Nie pamiętam wiele, Lance zaatakował mnie od tyłu i wszystko co mogę sobie przypomnieć to Lance uderzający kijem w moje nogi, więc nie mogłem się podnieść. - Bękart. - Coś ciemnego przemknęło przez oczy Eatona, w twarzy jego słodkiego zmiennego było coś takiego, że Marty był zadowolony, że nie stanął po złej stronie. Nigdy wcześniej nie myślał o Eatonie jako o agresywnym człowieku, ale może będzie musiał przewartościować swoją opinię. Przede wszystkim los przyznaje ludziom tylko idealne dopasowanie. - Hej. - Marty złapał Eatona za rękę. - Dzięki za opiekę. Pomysł, że Eaton pędził mu na ratunek, spowodował zachwyt Marty'ego dla swojego partnera. Było mu trochę przykro, że nie widział Eatona w akcji. - Zaproponowałem swoje usługi jako uzdrowiciel, jeśli lekarz powie, że nie goisz się prawidłowo - przerwał Gallen - Mam trochę krwi Fae i to może być pomocne. - Dziękuję, ale to nie będzie konieczne. - powiedział Marty. Ledwo pozostawał spokojny, jego paznokcie zaczynały się wydłużać. Brutalnie pchnął swojego jastrzębia w dół, pod skórę. Przekształcenie nie było możliwe, jeszcze nie. To nie powstrzymało go od kontemplacji wydziobywania oczu Gallen’a. Coś musiało być w jego oczach bo czarownik cofnął się od łóżka. - Zobaczymy się później Eaton. Zadzwoń do mnie jeśli będziesz potrzebował czegokolwiek. - On nie będzie niczego potrzebował. - powiedział Marty. 21 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Eaton spojrzał z wyrzutem na Marty'ego. - Dziękuję za pomoc Gallen. - Nie ma problemu do zobaczenia jutro w szkole. - Gallen odwrócił się rzucając jedno tęskne spojrzenie na Eatona. Marty puścił to bez komentarza w obliczu swojego zwycięstwa. Po wszystkim, Eaton pozostał u jego boku i nie odprowadził nawet przyjaciela na zewnątrz. - Czy lekarz myśli, że będę mógł znowu latać? - Nie próbował ukrywać jak bardzo liczy się dla niego odpowiedź. Eaton uśmiechnął się smutnie powodując u niego przerażenie . - Nie wiemy. Lance połamał ci ręce i nogi na małe kawałki. Trzeba czasu na leczenie, jeszcze wiele dni, zanim będziesz mógł spróbować latać. Nie chcę żebyś uszkodził się ponownie, jeśli jest jakakolwiek szansa by cię wyleczyć. Marty połknął żółć rosnącą w gardle. Nigdy sobie nie wyobrażał, że nie poleci ponownie. Jego wewnętrzny jastrząb krzyczał w środku z niezadowolenia. Obaj chcieli poczuć wiatr przesuwający się przez ich pióra. Dla zmiennych ptaków przebywanie w powietrzu było często jedynym argumentem ich istnienia. Latanie oczyszczało głowę i duszę. Gdyby okazało się, że nie może się zmienić lub latać ponownie, będzie musiał upewnić się, że stado zadba o Eatona. Ponieważ oni nie kochali się jeszcze i przez to nie byli całkowicie połączeni. Stado i przyjaciele Eatona, mogli się nim zająć i upewnić się, że będzie miał dobre życie. Mimo, że każdy miał partnera to wiele zmiennych nigdy się nie odnalazło, żyli i umierali bez drugiej połowy ich duszy. Eaton usiadł obok Marty'ego na łóżku. Marty poddał się instynktowi przysunięcia się bliżej. Przyciskając twarz do szyi Eatona wdychając zapach partnera. Eaton pachniał miętówkami i słońcem. Zmienny orzeł musiał latać wcześniej. - Czy latałeś? - zapytał. Eaton pokręcił głową. - Nie, jeszcze nie.
22 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Jego partner w naturalny sposób pachniał wszystkimi ulubionymi rzeczami Marty'ego na świecie. Ciekawe, przechylił głowę odsłaniając szyję partnera. - Czy ja pachnę jak ty? - zapytał. Nie dając Marty'emu szansy na zmianę decyzji, Eaton przesunął nos wzdłuż jego szyi . Gęsia skórka pojawiła się na całej skórze jastrzębia, jakby podekscytowane mrówki tańczyły na jego ciele. Powstrzymał jęk, gdy Eaton potarł policzkiem całe jego ciało znakując go jako swojego. - Powiedziałem powąchaj mnie a nie oznacz mnie. - skarżył się Marty. - Pachniesz jak mój i teraz wszyscy o tym będą wiedzieć. - Eaton odpowiedział po prostu. Marty spuścił głowę by spotkać wzrok Eatona. Oczy jego partnera miały wygląd metalicznego złota tak jak oczy jego wewnętrznego orła. Eaton spojrzał na niego. Marty zamarł. Nie wiedział, czy orzeł zatwierdził jedynie zmiennego jastrzębia i teraz próbuje się wiązać z jego ludzką połową. -Co się stało? - zapytał Eaton. -Nie chciałem wystraszyć twojego orła. - wyjaśnił Marty, z głupim uczuciem. Eaton roześmiał się. - Marty wiem, że jesteś twardzielem na motorze, ale Aden jest moim opiekunem. Jest mnie o wiele trudniej przestraszyć niż myślisz. Jesteś jak dziecko w porównaniu z nim. Marty otworzył usta do sprzeciwu, ale zamknął je. Wspomnienie lodowatego wzroku Adena, spowodowało, że musiał zgodzić się z jego oceną. - W porządku. Gdzie są jastrzębie? Jastrzębie nie mają tak dobrego węchu jak wilki, niedźwiedzie czy też zmienne krokodyle. Jednak często mogą wyczuć, kiedy członkowie ich stada są w pobliżu. Czuł, że są blisko. Niekoniecznie w domu ale w pobliżu. - Oni są wokół. - Eaton obojętnie wzruszył ramionami. - Co zrobiłeś jastrzębiom? - zapytał Marty.
23 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Brak intonacji w głosie Eatona, powiedział Marty'emu, że jego orzeł nie przepadał za stadem. Oczy Eatona znowu błysnęły na złoto. - Nie tyle ile powinienem. Mieszkają na trzecim piętrze. Carey wymyśla im różne rzeczy, by byli zajęci. Twierdzili, że jestem ich nowym liderem, ale powiedziałem im gdzie mogą sobie ten pomysł wsadzić. Niestety one ciągle kręcą się w pobliżu. Marty skinął głową. - One nie odejdą ,musisz wyznać nowego lidera lub sam nim zostanieć. Eaton skoczył na równe nogi. - Mogę tylko wybrać Alfę? Dlaczego nie powiedzieli mi tego? Myślałem, że to musi być jakaś wielka, pieprzona sprawa albo,że zadecyduje bójka. - Nikt nic nie powiedział? - zapytał Marty zaskoczony. Eaton skrzyżował ręce na piersi i odmówił spotkania z oczami Marty'ego. - Obecnie my ze sobą nie rozmawiamy. - Dlaczego nie? - Marty nie rozumiał, dlaczego stado nie rozmawiało z Eatonem. Wiedział, że nie mieli problemów z tym, że on był gejem i byli wolni ,mogli wrócić do swoich motorów i kontynuować swoją wędrówkę po kraju. Cała walka stada i Marty'ego polegała na tym, że on nie chciał podróżować z dala od swojego partnera. Eaton był gniazdownikiem i nie byłby szczęśliwy w drodze. Prawdę mówiąc Marty miał już dawno dość takiego życia, ale dopiero kiedy poznał Eatona uświadomił sobie swoją chęć osiedlenia się. - Nie wiedziałem, że masz problem z moim stadem. - Po raz pierwszy Marty zastanawiał się, czy uda mu się zachować i partnera i stado. Wiedział już, że Eaton jest ponad stadem. Zastanawiał się czy jego zachowanie stworzyło napięcie między nimi. - Nie miałem z nimi problemu, dopóki nie pozwolili torturować ciebie i nie podnieśli ani jednego piórka by zaprotestować. - Warkot wydobywający się z Eatona wyjawił mu, że partner chowa dużą urazę.
24 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Marty westchnął. Wiedział, że jego wyjaśnienie nie wypadnie dobrze, ale jego słowa opuściły usta. - Powiedziałem im, żeby się nie wtrącali. - Co? Dlaczego? - Eaton spojrzał na Marty'ego - Ten dupek Lance nie zasłużył by prowadzić twoich ludzi. - Chciałem, by każdy ubiegający się o przywództwo był wolny przystępując do walki, nie martwiąc się o resztę stada, że zaatakuje. Nie liczyłem, że Lance nie będzie przestrzegał zasad. Kiedy im powiedziałem, aby nie przeszkadzali nie wiedziałem, że Lance chce mnie od tyłu zaatakować kijem. Szczerze mówiąc był zadowolony, że Eaton zastrzelił Lance, w ten sposób Marty nie musiał mieć do czynienia z renegatem. Wszyscy wiedzieli, że to były trudne zasady. Ale jeśli ktoś jawnie je ignoruje to mogło, by go rozwścieczyć . On mógłby zapłacić za zdradę Lance. - Zasłużył na śmierć. - warknął Eaton. Marty zastanawiał się, jak mógł lekceważyć swojego orła przez cały ten czas. - Wow, nie wiedziałem, złociutki. - powiedział Marty.
że
masz
tak
twarde
serce,
mój
- Nie zdradziłeś swoich przyjaciół. Mógłbym zabić wszystkie jastrzębie, zanim pozwolę oddać cię w ręce jakiegoś psycho. - powiedział Eaton. Marty przesunął ręka po głowie Eatona, głaszcząc go. - Nie każdy ma wierne serca, moja miłości. Niektórzy ludzie udają przed swoimi przyjaciółmi. Będzie musiał się spotkać ze stadem osobno i określić co chcą robić. Byłby bardziej niż szczęśliwy gdyby mógł z nimi swobodnie polatać gdzieś indziej. Spotkanie powinno pójść lepiej, gdyby nie było na nim jego zmiennego partnera. Eaton im nie wybaczył i nie był typem zapominającym. - Nie, moi przyjaciele mnie tak nie traktują. - powiedział Eaton z przekonaniem. Marty westchnął. Nie łatwo będzie wyjaśnić różnice między przyjaciółmi Eatona, a innymi ludźmi. Połączenie Eatona z pozostałymi mężczyznami 25 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
było bliżej partnerstwa bez seksu. Wszyscy byli misternie połączeni przez życie i wspólne doświadczenia. Starał się wyjaśnić Eatonowi tę różnicę. - Ale ty jesteś w sytuacji wyjątkowej. To działa w przypadku was czterech, ale hierarchia jastrzębi jest inna. Oni nie są za mnie odpowiedzialni. Jeśli nie mogę ich chronić jestem do niczego. - Nie jesteś bezużyteczny. - W oczach Eatona zapłonął gniew. - Jesteś silnym człowiekiem, który był torturowany. Nie wiem czy naprawdę jesteśmy partnerami, czy nie, ale będę tutaj, aż staniesz na nogi i polecisz. - Wiem, że będziesz. - Marty dotknął twarzy Eatona i delikatnie głaskał. Nawet ten krótki ruch spowodował tsunami bólu i agonii. - Jesteś jednym z tych dobrych. Szkoda, że mnie tam nie było, by zobaczyć jak przyszedłeś na ratunek z płonącymi pistoletami. Eaton roześmiał się. - Jeśli ja jestem tym dobrym to ty kim jesteś? - Jestem jednym z tych szczęśliwców, bo należysz do mnie. - Nie mógł powstrzymać serdecznych słów, chociaż tkliwość oświadczenia powinna uczynić go chorym. Jakoś tak się działo przy Eatonie, że zwykłe bariery znikały. Jego emocje przelewały się, aż musiał wygadywać bzdury jak jakiś poeta. Może powinien rozważyć nowe hobby i Harris nauczyłby go malować. Marty ledwo powstrzymał parsknięcie na taką myśl. Jego artystyczne talenty polegały bardziej na zużywaniu ropy niż pluskaniu się w niej. Najwyraźniej Eaton lubił ckliwego Marty'ego bo pochylił się i dał mu mokry pocałunek w otwarte usta. - Mmm. - jęknął Marty. Ściskając garściami włosy Eatona pozwolił mu przejąć kontrolę, niezdolny do przyszpilenia swojego partnera w swojej obecnej niesprawności ruchowej. Eaton oderwał swoje usta i oboje poczuli jego erekcję dociskającą się do nogi. Eaton oblizał usta, wywołując u niego następny jęk. - Chcę cię więcej, więc mógłbyś mnie wypierzyć na tym materacu. Marty ponownie pocałował Eatona uważając, by nie poruszać się za bardzo. 26 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Ty naprawdę wiesz jak motywować człowieka, prawda? Lubił Eatona w swojej wyobraźni ... On przywiązany do łóżka i Eaton pieprzący go, aż zacząłby krzyczeć z przyjemności. To wybudziło całe jego ciało ze snu. Mięśnie napięły się, by rozłożyć nogi i pomieścić jego rosnąca erekcję. Westchnienie wyrwało mu się zanim zdążył je powstrzymać, kiedy ból rykoszetem przez całe jego ciało grał w ping ponga. - Ciii. - Eaton sunął palcami przez plecy Marty'ego w kojących kręgach, jakby chciał przejąć ból . - Mam cię kochanie. Po kilku minutach, piekąca agonia wyblakła. - Wziąłeś go prawda? Nowa zmarszczka utworzyła się na czole Eatona. - Wziąłem część twojego bólu, ale nie wszystko. - Rzucił. -Nie mam tego rodzaju możliwości. - Och kochanie, nie chcę ci zadawać bólu. Następnym razem pozwól mi cierpieć. Nigdy nie powinienem obrócić się plecami do Lance. - Ale ja jestem powodem, że jesteś w takiej sytuacji. Jeśli nie próbowałbyś opuścić stada Lance nie zaatakowałby cię.- protestował Eaton. Marty westchnął nad swoją głupotą. - Myślałem, że po prostu weźmie stado i wyjedzie. Nie sądziłem, że spróbuje przejąć bar. To nie daje mnóstwa pieniędzy. Cholera ledwo starcza na wydatki. Kupiłem go tylko dlatego, by jastrzębie miały bazę. Chciałem byśmy mieli gdzie wracać. Dopiero się poznaliśmy i zdałem sobie sprawę jak ważny jesteś dla mnie. Uśmiech Eatona rozświetlił pokój, a przynajmniej dla Marty'ego. - Przepraszam, że przeszkadzam. - Nowy głos przerwał im rozmowę. Mrugając, starał się skupić na przybyszu. Intruz miał zapach ptasiego zmiennego. Większość zmiennych latających miało nerwowe ruchy w swojej ludzkiej postaci, nawyk z konieczności przemiany podczas lotu. Człowiek przed nim miał zwykły wygląd, ale miłe oczy i dołeczki. Marty oceniał go jako młodego lekarza około pięćdziesiątki.
27 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Przepraszam, Carey mnie wpuścił. - człowiek przeprosił z grubym niemieckim akcentem. - Witaj doktorze. - Eaton zeskoczył z łóżka, aby uścisnąć dłoń doktora. - Doktor zadbał o ranę postrzałową Adena kilka lat temu. On naprawdę specjalizuje się w zmiennokształtnych, ale ogólnie jest dobrym lekarzem. - zrelacjonował Eaton. Marty'emu nie podobało się jak oczy doktora ślizgają się po Eatonie, ale nie mógł winić człowieka. Eaton był jak wizualny narkotyk, zobaczysz go i wracasz ciągle po więcej. - Cieszymy się, że się obudziłeś. - lekarz skinął głową w kierunku Marty. - Sprawdziliśmy twoje zdjęcia rentgenowskie i przykro mi to mówić, ale wyniki nie są dobre. To zajmie bardzo dużo czasu zanim będziesz mógł się leczyć. Nie polecam przemiany przez co najmniej pięć miesięcy, a nawet wtedy istnieje ryzyko trwałego uszkodzenia skrzydła. Mogę panu podać leki powstrzymujące chęć zmiany, ale obawiam się, że to może uczynić jastrzębia szalonym jeśli stłumi się go na tak długo. Wybór oczywiście należy do ciebie. - O, nie! - Szeptało złamane serca Eatona ,kiedy usłyszał tragiczne wiadomości. Marty odchylił głowę do tyłu szybko mrugając. Tak czy inaczej, będzie musiał zrezygnować, ze swojego cennego partnera. Nie mógł pozwolić Eatonowi na więź ze złamanym człowiekiem. - Powiedziałeś, że jeśli jastrząb oszaleje, mogę stać się pochopny i się przemienić? - zapytał Marty. Ledwo mógł uwierzyć, że wiadomości były jeszcze gorsze niż przewidział. Nawet jeśli udałoby mu się stłumić jastrzębia w celu wyzdrowienia, mogłoby to i tak być bezsensu, bo w końcu by oszalał. Frennem milczał przez chwilę, jakby ponownie rozważał słowa Marty'ego, może tłumacząc je sobie w głowie przed udzieleniem odpowiedzi. - Tak. - Powiedział w końcu. - Przykro mi , że nie mogę bardziej pomóc. Marty skinął głową. Chciał powiedzieć coś ostrego i ciętego, ale współczucie w oczach lekarza zatrzymało go. Frennam mógł podziwiać 28 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Eatona, ale mężczyzna nie wyszedł ani na jotę ze swojej profesjonalnej otoczki. - Dzięki DOK. - Czekaj - Eaton zawołał lekarza, gdy Frennam zbierał się do odejścia. - Czy Fae może go ocalić? Doktor zmarszczył brwi. - Z tego co słyszałem o wróżkach, mają znacznie większe możliwości niż inne gatunki. Czy można znaleźć jakiegoś chętnego to zupełnie inna sprawa. Nigdy nie spotkałem Fae, ale słyszałem, że są doskonałymi uzdrowicielami. Jednak mam jedno ostrzeżenie dotyczące Fae, zawsze trzeba wydusić z nich cenę. Fae nie może ci dać czegoś bez niczego w zamian, to wbrew ich naturze. Dla Fae nie zawsze jest to coś równoważnego. Nigdy nie robią nic za darmo. - Ok, dzięki za ostrzeżenie, DOC. - Proszę bardzo. - powiedział Frennem. Rzucając ostatnie spojrzenie na Eatona lekarz wyszedł. - Prawdopodobnie powinienem go odprowadzić. - powiedział Eaton wzruszając ramionami. Nigdy nie pamiętał o subtelnościach społecznych. Marty roześmiał się do swojego partnera. - Kochanie, ja jeżdżę z gangiem motocyklowym, my nie do końca znamy nasze zwyczaje. Eaton przygryzł wargę na kilka sekund, coś rozważając jakby miał duże ilości myśli do przerobienia. - Gallen oferował pomoc, ale nie wiem za jaką cenę. Czy uważasz, że wie o tym? - Marty podrapał plecy swojego naiwnego partnera. - Założę się, że nie, kochanie. Eaton zwrócił wzrok na Marty'ego. - Czy myślisz, że chciałby w zamian moje skrzydła? Marty uśmiechnął się smutno, gorzkim uśmiechem. - Nic nie jestem skłonny mu dać. Mogę być uszkodzony, ale nie pozwolę tobie rzucić słońca i gwiazd , a w szczególności zdolności latania.
29 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Nie bądź idiotą. - warknął Eaton. - Musisz odpocząć, mam zamiar zadzwonić do Gallen’a i zobaczyć co może zrobić, jeśli w ogóle potrafi. Może lekarz się mylił i leczysz się szybciej niż myślisz. Marty nie miał wątpliwości, że Frennem dobrze wiedział o czym mówił. Lekarza otaczała odpowiednia aura. Marty wątpił by ten człowiek mylił się kiedykolwiek. - Och, będę latać. - powiedział Marty wkładając całą determinację w swój głos. - Nie ma mowy by ziemia uwiązała mnie przez resztę mojego życia. Miał nadzieję, że ukrył strach. Eaton martwił się za dużo i bez niego, widząc że strach, że nigdy już nie będzie latał przepływa przez niego. Na drodze w trakcie swoich podróży spotykał zmiennych, którzy stracili zdolność latania. Byli cieniami samych siebie. Wolałby zakończyć swoje życie niż stać się jednym z tych smutnych imitacji swojego poprzedniego życia. - Nie pozwolę ci. - obiecał Eaton. Przez chwilę, zastanawiał się czy Eaton czytał mu w myślach, lecz on odpowiedział na jego słowa. Lekko uśmiechnął się do partnera. - Moja głowa czułaby się lepiej, gdybyś podszedł do mnie i przytulił mnie .- Miał nadzieję, że zawarł odpowiednio dużą ilość smutku w głosie. Naprawdę chciał czuć ciało Eatona obok siebie. - Hmm. Nie masz zamiaru tego zrobić? Nie jesteś w formie do tego co masz zamiar zrobić. - Karcący głos Eatona rozświetlił jego nastrój . Rzucając tęskne spojrzenie w kierunku partnera, Marty chciał otrzymać trochę więcej. - Chodź Eaton, wiesz, że jesteś moim partnerem - namawiał Marty. - Będę leczył się szybciej, jeśli będziesz przy mnie. Z drugiej strony ktoś tak romantyczny jak ty nie może oprzeć się uratowaniu miłości. Eaton odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się, aż łzy pociekły mu po policzkach. - Co sprawiło, że myślisz, że jestem romantyczny? Marty z otwartymi ustami wpatrywał się w zmiennego orła.
30 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Bo przyszedłeś mnie ocalić. Tylko romantyk chce ocalić swojego mężczyznę z płonącymi pistoletami. Uśmiech unosił kąciki ust Eatona. - Nie chcę niszczyć twojej iluzji, ale nie jestem romantyczny z krwi i kości. Ja po prostu chronię to co moje, a ty jesteś mój. - Jak na faceta, który nie wiedział, że jesteśmy partnerami, jesteś strasznie opiekuńczy. - powiedział Marty. Eaton zrzucił buty i zaczął wspinać się po łóżku. - Niestety to jest strefa bez ubrań. - protestował Marty. - Ty masz ubrania na sobie. - Wskazał Eaton na jego podkoszulek z długim rękawem i spodnie dresowe. Marty skinął głową. - To jest problem. Powinieneś mi pomóc. Po tym wszystkim powinieneś zająć się właściwą opieką nad partnerem. - Och, będę dbać o ciebie. - Oczy Eatona pociemniały, aż zamieniły się w oksydowane stare złoto, w przeciwieństwie do zwykle błyszczących.
31 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
ROZDZIAŁ TRZECI.
Eaton
stał obok łóżka. Wiedział, że nie może nic ryzykownego zrobić z Martym. Jednak erekcja Marty'ego na pewno wymagała interwencji, a jako partner Eaton poczuł, że powinien zadbać o ten duży problem. Rozbierając się szybko, Eaton podszedł do drzwi i zamknął je. - Nie chcę tu żadnej publiczności. - Ach. Dobra uwaga. Kto wie, czy któryś z jastrzębi nie wybierze się wpaść podczas niezręcznej sytuacji. Eatonowi nie przeszkadzało rozbieranie się przed innymi zmiennymi, ale nie był ekshibicjonistą. Nie życzył sobie jastrzębi lub innych współlokatorów oglądających jak uprawia seks i nie ważne, że ograniczony. - Chciałem ci przypomnieć, że orły mają partnera na całe życie, co jest jednym z powodów dla którego nie odważyłem się uprawiać seksu z kimś wcześniej. Rodzice Eatona związali się bardzo młodo i tak naprawdę nigdy się nie kochali. Eaton nie miał zamiaru zostać partnerem kogoś tylko dlatego, że uprawiali seks. - Nie mam zamiaru porzucić wszystkiego, bo chcę cię tak bardzo. Mam jeszcze szkołę do ukończenia i zostanę jej absolwentem bez względu na to co zdecydujesz zrobić ze swoim stadem. - Eaton przesunął dłonią po włosach Marty'ego, kiedy ustawiał granice swojego związku z Martym. Eaton nigdy wcześniej nie był w związku. Naprawdę nie robił nic poza spędzaniem czasu z przyjaciółmi w wolnym czasie i chodzeniu do szkoły. Jego edukacja była czymś czym się żywił. Nie płacił za szkołę, na szczęście jego stypendium pokrywało większość kosztów, nie musiał więc pracować by zapłacić za książki i czesne. Pieniądze jakie otrzymywał z grania z zespołem były umieszczane we wspólnej puli z przyjaciółmi na gospodarstwo domowe. Denton ciągle dokładał do niej swoje pieniądze, bo powiedział, że ma tu jeszcze swoje rzeczy i nie chce by ktoś podłapał jego miejsce. Carey powiedział zmiennemu krokodylowi, że nie musi się dokładać, ale Denton dalej nalegał. Wszyscy czuli się połączeni ze starym 32 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
domem na Queen Anne. Jeśli twoje wspomnienia z dzieciństwa zostały umieszczone w czymś takim to ciężko to tak porzucić bez powodu. - Hej, pamiętasz o mnie? - głos Marty'ego wyrwał Eatona z zamyślenia. - Ach. Przepraszam. - Eaton pokręcił głową. Zbliżając się do łóżka, pozwolił sobie na przyglądanie się nagiej piersi partnera. Na szczęście zmienni rzadko mieli blizny, to nie było problemem. Połamane kości już nim były. Obie nogi zostały złamane. Dolna część pleców pękła w trzech miejscach, kręgi były zachwiane. Jego ramiona zdewastowane. Ponieważ był zmiennym, połączenie kości z trudem wystarczało by trzymać się w kupie, ale nie na tyle by dokonać przemiany. Jeśli jego kości nie połączą się wystarczająco przy zamianie człowieka w jastrzębia Marty może na zawsze stracić zdolność do lotu. - Nie patrz taki zmartwiony kochanie. Chodź do mnie to poczuję się lepiej. - namawiał Marty. Ostry ból przebił serce Eatona. - Chciałbym byś czuł się lepiej. - wyszeptał. Mógł powstrzymać krwawienie i ból, gdy byli w bliskim kontakcie. Orły były dobre w dotyku gojenia, ale rany Marty'ego były zbyt obszerne na umiejętności Eatona. Powinien coś podejrzewać, kiedy Denton pozwolił zostać jastrzębiowi pod ich dachem. Mógłby się założyć, że zmienny krokodyl wiedział, że Marty jest jego partnerem. Zanotował w pamięci, by skrzyczeć Dentona. - Denton powinien mi powiedzieć. - skarżył się Eaton, kiedy wspinał się do Marty'ego. Natychmiast wślizgnął się na niego, powodując że ich skóry zetknęły się ze sobą, zaspokajając swojego orła. Zadowolone westchnienie wymsknęło się z niego i zamknął oczy. Nie spał dobrze odkąd Marty został porwany. - Przypomnij mi by popieścić cię troszeczkę. - mruknął. - Widzisz. Jesteś romantykiem. - Marty roześmiał się. - Jestem zmęczony. Przytulisz mnie kiedy będę spał? - Eaton uśmiechnął się.
33 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Zawsze. Zapadł w sen między jednym oddechem a drugim. - Kochanie obudź się. - Głęboki pomruk wibrował przy uchu Eatona. Przytulił się bliżej. Wspaniały zapach wypełniał mu nos. Wtulił się bliżej jego źródła. Eaton wchłaniał ciepło przez skórę pod nim. Potarł policzek po całym ciele i zmarszczył brwi, kiedy postanowił pozostawić więcej swojego zapachu. Jego. Wewnętrzny orzeł krzyknął na zgodę. - Jestem bardziej niż szczęśliwy, by być oznaczonym, ale trzeba się obudzić. - kontynuował irytujący głos. Dlaczego on mówi takie głupie rzeczy? Oczywiście Eaton nie potrzebuje wstać. Miał rację, był tam gdzie potrzebował być. Bang! Bang! Bang! Eaton zatrząsnął się. - Co to do cholery jest? - Próbował pozbierać swoje myśli, gdy hałas trwał jeszcze kilka minut. - Eaton, jeśli nie odpowiesz przez drzwi, rozwalę je. - krzyknął Carey. Eaton wygramolił się z łóżka i pospieszył otworzyć drzwi. Otwierając je, ujrzał Carey’a i dwóch z jastrzębi stojących za nim. Carey uniósł brwi na Eatona. - Co? Spałem panie Nalot. - Martwiłem się o ciebie. Zostawiłeś porozrzucane papiery na dole i nie odpowiadaliście na pukanie. - Nie mogłem uprawiać gorącego seksu. - odpowiedział Eaton. - Tak ty jesteś najcichszym eks-prawiczkiem na świecie. - Odpowiedział Carey krzyżując ramiona na piersi będąc w tym ruchu bardzo podobnym do ojca. Eaton oparł się pokusie, by powiedzieć, że Carey z każdym dniem staje się coraz bardziej do niego podobny. Lubił swój tyłek nieskopany, dziękuję bardzo.
34 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Eaton westchnął. - Spałem. - Przykro mi, ale miałem telefon od Harrisa. Powiedział, że zamierza spędzić kilka dni z wampirami. Pracuje nad projektem dla Brodena. Nie mogę tego tak zostawić. Czy możesz tam pojechać i upewnić się, że jest tam z własnej woli? - Myślałem, że wysłałeś z nim kilka jastrzębi? - Eaton zmarszczył brwi, usiłując wyciągnąć się ze snu, jakby był pod wpływem narkotyków. - Tak, lecz oni wrócili mówiąc, że zgodził się tam zostać. Obawiam się, że nie znają Harrisa na tyle dobrze by stwierdzić czy jest pod wpływem kogoś innego. - kontynuował Carey. - To prawda. - Eaton nie chciał by Harrisowi coś się stało, bo on był zbyt leniwy by pojechać do konwentu wampirów i sprawdzić. - OK, pójdę tam za chwilę. Na twarzy Carey’a pojawił się uśmiech ulgi. - Doceniam to. Denton jest w pracy i nie chciałem go ciągnąć jeśli to nie jest konieczne. - Nie ma problemu. Ubiorę się i pójdę. - obiecał Eaton. - Dziękuję. Eaton skinął głowa i zaczął zamykać drzwi, gdy ręka wpadła między ścianę a drzwi. - Czy ty nie myślisz, co chcesz zrobić? - Carey ostrzegł idiotę, którego dostrzegł. Eaton otworzył drzwi ponownie i spojrzał na zmiennego jastrzębia stojącego za nimi. - Co? Zmienny jastrząb przygryzł wargę, zanim się odezwał. - Chcemy iść z tobą. - Nie. - Eaton znów zaczął zamykać drzwi. - Eaton. - Marty krzyknął z łóżka. Spojrzał przez ramie na rannego jastrzębia. - Co? - Weź kilku ludzi ze sobą. - zażądał. 35 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Ale ja nie chcę. - Eaton jęknął. Cholera, brzmiał jak Harris. Ta myśl spowodowała grymas na jego twarzy. - Nie chcę się martwić o ciebie, kiedy cię tu nie ma. - Marty zmarszczył brwi. Eaton westchnął. Marty nie potrzebuje dodatkowego stresu, nie kiedy Eaton widział jego napiętą twarz. - Dobrze, zabiorę cię. - warknął Eaton. Zatrzasnął drzwi nie czując się winnym, gdy zmienny jastrząb wyszarpnął rękę w ostatniej chwili. - Następnym razem ubierzesz się, zanim otworzysz drzwi? - zapytał Marty. - Dlaczego? To tylko Carey i kilka jastrzębi. Carey widział mnie nago mnóstwo razy, a nie sądzę by jastrzębie były nieśmiałe. - uzasadniał Eaton. - Mógł to być ktokolwiek. - Argumentował Marty. Eaton przewrócił oczami. - W porządku postaram się pamiętać by następnym razem się ubrać. Chcesz, żebym się ubierał przed wejściem do łóżka, czy dobrze się czujesz widząc moje nagie grzeszne ciało? Marty uśmiechnął się. - Możesz być nagi kiedy tylko zechcesz. - Tak długo jak nie ma innych w okolicy - dokończył Eaton. - Dokładnie - zgodził się Marty. Eaton zastanowił się przez chwilkę. - Tak długo jak nie jest to przed przemianą mogę się zgodzić z tymi zasadami. - powiedział po chwili kontemplacji. - Dobrze. Teraz się ubierz i idź. Im szybciej wyjdziesz tym szybciej wrócisz do mnie. - zaordynował Marty. Eaton zbliżył się do łóżka. Pocałował Marty'ego z całą stłumioną pasją ukrytą w środku. Miał nadzieję, że jego partner uzdrowi się szybciej niż lekarz przewidywał i wkrótce jego jądra będą świecić jak planety krążące wokół słońca. 36 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Ubrał się szybko i pocałował ostatni raz Marty'ego zanim założył buty. - Cześć kochanie. Trzymaj się z dala od kłopotów. Marty błysnął diabelskim uśmiechem. - Co w tym zabawnego? Eaton pokręcił głową i podszedł do drzwi. Miał niekomfortowe uczucie, że jego partner chciał właśnie pokazać Eatonowi co chciałby zobaczyć. Eaton zadzwoni do Gallen’a później. Nie ma takiej ceny, by nie sprawić, żeby Marty mógł znowu latać.
Marty ledwo doczekał się jak Eaton opuścił pokój, zanim poruszył palcami u rąk i nóg, aby ocenić szkody. Przynajmniej miał czucie. Panikowałby więcej, gdyby nie czuł nic. - Mogę to zrobić. Założę się, że mogę chodzić. - mruknął. Z rozdzierającą powolnością usiadł i zamachnął się zwieszając nogi z łóżka. - Co robisz? Głowa Marty'ego podskoczyła. Podniósł głowę by napotkać zimne oczy Adena Gale. Powinien słyszeć podejście mężczyzny, ale doświadczenie ze strasznym człowiekiem mówiło mu, że nikt nie słyszał Adena, chyba że tego chciał. - Hmm, myślałem, że mogę sprawdzić, czy mogę chodzić. - powiedział. Te słowa zabrzmiały silniej w jego głowie. Jakoś ,gdy konfrontował się z Adenem, Marty chciał oferować mu swój kark jako silniejszemu Alfie. Carey służąc temu domowi jako Alfa, nie powodował u niego takich dziwnych rzeczy jak Aden. - Wow, ludzie uważają jastrzębie jako głupie. Myślałem, że to tylko plotka. - wyśmiał go Aden. - Nie musisz się zatrzymywać, by być świadkiem mojej głupoty – W Martym coś pękło. - Jestem pewien, że będzie mi dobrze bez publiczności. 37 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Jeśli zranisz się bardziej, Eaton załamie się, a ja nie pozwolę nikomu skrzywdzić moich chłopców. - Aden pozwolił, żeby zagrożenie zawisło w powietrzu. Marty zaśmiał się szyderczo. - Co można więcej zrobić niż to co się stało. - Wsadzić cię do ognia. - zareplikował Aden. Szybkość z jaką ten człowiek znalazł odpowiedź spowodowała chłód pędzący przez ciało Marty'ego. Przełknął węzeł strachu. - Um, dlaczego tego nie zrobisz? - Nie powiedziałem, że zrobię. - Aden powiedział cicho. - Powiedziałem, że to byłoby gorsze. Nie sądzę ,by Eaton wybaczył mi gdybym cię spalił. Musiałbym mieć pewność, że wyglądałoby to na wypadek. Krew odpłynęła z twarzy Marty'ego. Wpatrywał się w zmiennych trzy razy większych od niego, rywalizował z morderczymi gangami i więcej niż raz patrzył w lufę pistoletu, ale nic nie wywoływało u niego takiego strachu jak ten spokojnie stojący przed nim człowiek. To nie tylko chłód w oczach. To była jakaś praktyczność w głosie. Marty nie widział wątpliwości w jego głosie, gdyby musiał zostać wyeliminowany, Aden Gallen zabije go i nie straci sekundy snu po wykonaniu tego zadania. - Jestem partnerem Eatona - powiedział. Może to da mu przewagę. Jeśli Aden nie chciał go skrzywdzić, to może zaakceptuje jako część swojej małej grupy, na pewno zabicie kogoś z przyjaciół jest tematem tabu. Aden skinął. - To słyszałem i dlatego jesteś tu, a nie na dnie jeziora Waszyngton z Lancem. - Umieściłeś Lance na dnie jeziora? Aden wzruszył ramionami. - Musiał gdzieś pójść, ze wszystkimi dowodami, grzebiąc ciało po prostu to jest niemożliwe. Ktoś by go wykopał. - Rozumiem. To byłoby niewygodne. - przyglądając się rozmawiał z morderczym maniakiem. Marty wiedział, że gdyby był w pełni sił Aden nie zastraszyłby go tak łatwo, ale był bezradnym, ledwo się poruszającym facetem i nie nadawał się na spotkania z psycholem. - Dokładnie. - Aden uśmiechnął się, jakby Marty doceniał jego zaradność. 38 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Tato! - Głos Carey’a przedarł się przez paraliżujący Marty'ego strach. Nigdy mu tak nie ulżyło po zobaczeniu człowieka w jego zbzikowanym życiu. Aden odwrócił się do syna i cała jego twarz się przekształciła. Zimny morderca zamienił się w czułego ojca, który był uradowany, przekształcił swoją przystojną twarz w olśniewającą we własnym potomstwie. - Jak się masz Carey? Dwaj mężczyźni wymienili uściski miedzy sobą. Stojąc tak blisko siebie, Marty zauważył uderzające podobieństwo miedzy nimi. Marty zdecydował, że matka Carey'a musiała być olśniewająca. Twarz Carey'a miała więcej delikatnego piękna niż męska twarz jego ojca. - Co ty tu robisz? - zapytał Carey. - Poza tym, że przyszedłem do ciebie, myślałem, że zobaczę co u partnera Eatona. Twarde spojrzenie Carey'a przetoczyło się przez Marty'ego. - On najwyraźniej myśli, że może chodzić. - nadmienił Aden - Hmm. - Carey pokręcił głową nad głupotą Marty'ego. - Mówiąc o Eatonie, gdzie jest nasz orzeł? - zapytał Aden. Marty zrelaksował się sentymentalnym tonem Adena. - Wysłałem go by sprawdził Harrisa. Nasz przyjacielski miś postanowił pracować dla wampirów. Chciałem sprawdzić, czy to był jego wybór by tam zostać. Aden kiwnął głową. - Dobry pomysł. Powiedz mi jeśli myślisz, że Eaton powinien wrócić. Carey potrząsnął głową. - Wysłałem z nim kilka jastrzębi. Uważam, że mogą ustalić, czy sytuacja wymaga dalszych działań. Aden skinął głową. - Dobry plan. Jeśli czegoś potrzebujesz zadzwoń do mnie. Będę poza miastem kilka dni. - Myślę, że wszystko będzie dobrze. Spodziewam się, że Eaton wkrótce wróci i powie, że wszystko w porządku. Harris poradzi sobie, jeśli jest tam z
39 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
własnej woli. Myślę, że jest to przypadek słabej oceny romantycznych partnerów. - Harris jest atrakcyjny dla wampira, huh? - zapytał Aden. Carey skinął głową. - Rohan. Aden odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się. - Przynajmniej gdy robi coś źle, to idzie na całość. - Nie należy go zachęcać, Tato. - skarcił go Carey. Aden wzruszył ramionami. - Nie zachęcam go, ale trzeba przyznać, że Harris skupia wzrok niezwykłych facetów. Musisz mieć otwarty umysł, jeśli okaże się, że jeden z wampirów jest partnerem Harrisa. Carey skrzywił się. - Mam nadzieję, że nie. Wampiry wywołują u mnie gęsia skórkę. Marty zdusił śmiech. Śmiech bolał go teraz bardziej niż cokolwiek innego. Carey musiał zobaczyć jego wyraz twarzy. - Co? Są straszne. Czy ty nie sadzisz, że istnieją tylko dlatego by wysysać krew? - Carey zadrżał. Marty poddał się i roześmiał. To bolało dokładnie tak jak sobie to wyobrażał. - Dlaczego się nie zdrzemniesz ? Jestem pewien, że Eaton obudzi cię jak wróci - powiedział Carey. Po tych słowach ojciec i syn wyszli z pokoju. Wyczerpany Marty położył się na łóżku. Drzemka brzmiała naprawdę dobrze.
40 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
ROZDZIAŁ CZWARTY. Niektórzy
mieli niewinną obsadę w swoich snach. W głowie Eatona, Marty pojawił się jako upadły anioł, mający wakacje od grzeszników by nabrać więcej energii. Harris wydawał się całkiem zadowolony w konwencie wampirów. Te cholerne wampiry płaszczyły się we wszystkim przed zmiennym niedźwiedziem, upewniając się, że miał wszystko co potrzeba, podczas, gdy on szkicował murale na ich ścianach. Najwyraźniej pociąg Harrisa do Rohan’a nie był całkowicie jednostronny. Zamykając za sobą drzwi, Eaton szybko się rozebrał. Wiedział dokładnie jak obudzić Marty'ego z drzemki. „Głębokie gardło”, następnie zadzwoni do Gallen’a i dowie się jak leczyć partnera. Nie ma mowy, by pozwolił Marty'emu stać się kaleką lub zwariować, tylko dlatego, że to miało jakąś cenę. Eaton lubił Gallen’a i on na pewno nie będzie prosił o coś, czym Eaton nie będzie mógł zapłacić. Marty nadal był bez koszuli. Eaton miał nadzieję, że jest to znak, że pod kołdrą też jest nagi. Ciekawy wyciągnął rękę i zacisnął palce na krawędzi koca. Podskoczył, gdy ręka Marty owinęła się wokół jego pleców zatrzymując go w uścisku. - Myślałem, że śpisz. - Eaton wydął wargi. - Zrujnowałeś moją niespodziankę. - Jeśli niespodzianka ma coś wspólnego z twoimi ustami na mojej erekcji, nie pozwól mi się zatrzymywać. Chodź pokaż mi co miałeś zamiar zrobić. Eaton podciągnął koc, odsłaniając grubego rosnącego penisa, aby go powitać. - Część ciebie nie śpi. - skomentował. - Czułem, że jesteś coraz bliżej. Jak mogę odpoczywać jak wiem, że jesteś w pobliżu ale nie przy mnie? - zapytał Marty. Uważając na nogi zmiennego jastrzębia, Eaton wspiął się po materacu i usiadł między nimi. - Daj mi znać jeśli coś ci się nie spodoba. Nigdy nie robiłem tego wcześniej - ostrzegł Eaton. 41 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Nigdy? To znaczy, że ty jesteś całkowicie nietknięty? - Ton Marty'ego spowodował, że Eaton spojrzał na swojego partnera. - Co miałeś na myśli, gdy mówiłem dziewica? - Cóż pomyślałem, że może trochę eksperymentowałeś. Może dotknąłeś kogoś innego. Eaton pokręcił głową. - W przeciwieństwie do innych zmiennokształtnych, z pierwszą osobą z którą będę uprawiać seks zwiążę się. Piętno orła z pierwszym kochankiem. Zawsze byłem ostrożny z dotykaniem innych. - Więc jeśli miałbyś seks z inną osobą niż ja, to byłbyś jej partnerem? - Zapytał Marty a jego głos zadudnił nisko. - Nie. Tylko dlatego, że jesteśmy związani niekoniecznie musimy być partnerami. Niektóre orły obecnie znajdują swoich partnerów po związaniu się z kimś innym. To dlatego zmienne orły są tak rzadkie. Takie spotkania zwykle kończą się czyjąś śmiercią. - wyjaśnił Eaton. - Nic dziwnego, że jesteś taki ostrożny. - Marty przesunął palcami po włosach Eatona. - Nie musisz się martwić, moja miłości. Jestem pewien, że jesteśmy partnerami. Ulga przepłynęła przez Eatona. Usłyszał tak wiele opowieści grozy jak był młody, że bał się zaangażować z kimkolwiek. Jednakże, on nie był wstanie wyciągnąć Marty'ego ze swojego umysłu od ich pierwszego spotkania. Wcześniej myślał, że Marty był ‘bad boy’, lecz w rzeczywistości, on był swoim człowiekiem. Dbał o swoich ludzi, mógł mieć złą reputację jako lider motorowego gangu, ale zawsze dbał o swoje stado. Eaton polizał czubek penisa Marty. Smak jego kochanka eksplodował na jego języku, lepkie z odrobiną słodyczy i goryczy. - Czy wszyscy mężczyźni smakują tak samo? - zapytał Eaton. Marty wzruszył ramionami. - Nie wiem. Nie ssałem zbyt wiele fiutów. - Och. - Eaton usiadł na pietach. - Czyli ja raczej nie powinienem… Założył, że wszyscy lubią seks oralny, ale mógł być w błędzie.
42 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Nie kochanie, możesz mnie ssać jak chcesz i ile chcesz. Nie jest to moja ulubiona rzecz do robienia, ale na pewno mogę uczynić wyjątek dla mojego partnera, kiedy wyzdrowieję. Eaton zajmie się zdrowiem Marty'ego, po tym jak zrobi co miał do zrobienia. Owijając rękę wokół erekcji partnera, wychłeptał płyn z dziurki. Robił to przez kilka chwil, zanim owinął usta wokół czubka i zaczął niepewnie i delikatnie ssać. - Nie drażnij rannego mężczyzny - skarcił go Marty. Eaton odpowiedział silniejszym ssaniem. Uniósł biodra Marty'ego i unieruchomił w uścisku, by nie zranić go bardziej. Marty miał więcej masy mięśniowej, ale z powodu odniesionych obrażeń, Eaton miał więcej siły. - Więcej kochanie, po prostu trochę więcej. Eaton miał jeszcze jedną sztuczkę do pokazania. Nie było lepszego mistrza jedzenia hot dogów na uczelni. Miało to wiele wspólnego z jego brakiem odruchu wymiotnego. Nie zatrzymując się, przełknął w dół, pozwalając by jego gardło pieścił długi penis. - O kurwa. - Płyn trysnął do gardła Eatona. Osunął się trochę, aby umożliwić części płynu wylądować na jego języku. Chciał posmakować esencji swojego kochanka. Penis Marty'ego zmiękł pod troską Eatona i on pozwolił by pomału wyślizgnął się z jego ust. Eaton potarł posiniaczone biodra jastrzębia. - Lepiej? Marty kiwnął głową, ospały uśmiech wypłynął mu na usta. - Jak na początkującego, wykonałeś zdumiewającą pracę. - Cieszę się z twojej pochwały. To znaczy że zaliczyłem tę pozycję? - Gdy będę wyleczony, możesz zrobić dowolną pozycję, którą tylko chcesz. - zażartował Marty. Eaton położył się obok niego ledwo go dotykając. Marty podniósł go, aż głowa Eatona spoczywała na jego piersi i otoczył go ramionami. - Czy to nie boli? - zapytał ostrożnie. - Tak, ale bardziej boli gdy jesteś daleko. - odpowiedział Marty.
43 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Mam zamiar zadzwonić do Gallen’a i poprosić go o zbadanie ciebie. - Co jeśli on zapyta o coś czego nie będziemy skłonni mu dać? - zapytał Marty. Eaton usiadł patrząc w oczy kochanka. - To za mało, ja mogę dać wszystko żebyś był cały. Musisz znowu latać. - Myślisz, że twój przyjaciel może to sprawić? - zapytał Marty z niedowierzaniem. - Nie wiem ale sugerował, że może być w stanie pomóc. Chciałbym usłyszeć co może mieć do powiedzenia. - Dobrze dzwoń do niego, ale jeśli nie może dokonać cudu, nie chcę żebyś był zdenerwowany. Zsunął się z objęć Marty'ego, aby wybrać numer Gallena. - Hej Eaton, o co chodzi? - głos Gallena przeszedł po linii. - Zastanawiałem się, czy masz może czas by spojrzeć na Marty'ego. Chciałbym byś zrobił mu swoją magiczną ocenę. Zobacz czy można mu pomóc. - powiedział Eaton. Jego głos drżał ,gdy myślał o swoim złym zmiennym jastrzębiu, niezdolnym przez miesiące do zmiany i czekającym na uzdrowienie. - Będę za chwilę. Jestem na dole wzgórza i piję kawę. - Świetnie dopilnuję by bramy były otwarte. - Eaton rozłączył się po wymianie kilku uprzejmości. - Będzie tu za chwilę. - powiedział Eaton. - Dobrze, nienawidzę czekać. - Innym powodem czekaj-i-zobacz był plan uzdrawiania, nie wpływał dobrze na lidera jastrzębi. Po telefonicznej rozmowie z Carey'em i poinformowaniu go, że Gallen jest w drodze, Eaton ubrał koszulę i dżinsy, a następnie założył wełniane skarpety, by chronić swoje stopy od chłodu podłogi. Wspiął się znowu na łóżko i przytulił kochanka. Spędzili czas na oczekiwaniu mówiąc o zwykłych rzeczach, takich jak pogoda i apodyktyczny Carey, aż pukanie do drzwi sypialni spowodowało wyskoczenie Eatona z łóżka. 44 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Pociągnięte drzwi ujawniły Gallen’a za nimi. - Hej, dziękuje za przybycie. - powiedział Eaton szczerze. - Nie ma problemu, ale nie mogę dać żadnej gwarancji jeśli go nie zbadam uważnie. - powiedział Gallen zbliżając się do łóżka. Eaton uważnie obserwował czarownika. Nie pomyślał o Gallenie jako zagrożeniu, gdy godzinami studiował obok niego, ale teraz gdy zbliżał się do Marty'ego, musiał uspokoić swojego orła, który chciał zniszczyć kogoś, kto podchodził zbyt blisko do poszkodowanego partnera. - Czy mogę go dotknąć? - zapytał Gallen. Mógł zapytać Marty'ego, ale jego spojrzenie powędrowało do Eatona, kiedy zapytał. Eaton niechętnie skinął głową na zgodę. Gallen przycisnął rękę do klatki piersiowej Marty'ego. Marty nie wydawał żadnych dźwięków protestu. Po minucie ręce Gallena zaczęły świecić i białe światło emitowało się z palców. - Co robisz? - zapytał Eaton. Nie bardzo rozumiał magię. Zmienni byli magicznymi stworzeniami, a nie manipulatorami siły magicznej. Do tej pory Eaton mógłby przysiąc, że nie zna żadnego użytkownika magii. - Zdecydowanie uważam, że mogę cię leczyć. - Gallen powiedział po około pięciu minutach, kładąc ręce w różnych częściach klatki piersiowej Marty'ego. - To jednak wymaga dużo energii. - Jaka jest twoja cena? - zapytał Marty - Pocałunek - powiedział Gallen. Odwrócił się. - Od Eatona. Eaton dyszał. - Dlaczego? - Ponieważ obserwowałem cię przez dwa lata i ty nigdy nie zauważałeś mnie wcześniej. Chcę pocałunek za uzdrowienie twojego chłopaka. - powiedział Gallen. - Czy możesz dać nam chwilę? - zapytał Eaton. Będę tuż za drzwiami. Zadzwoń do mnie kiedy będziesz gotowy. - Będziemy. Eaton nie powiedział ani słowa, dopóki Gallen nie zamknął drzwi. 45 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Zrobię to. - Nie! - warknął Marty. - A jeśli to sztuczka? Eaton wzruszył ramionami. - Nawet jeśli. To i tak nie zmieni tego co musimy zrobić. - Musimy mieć pewność, że ten drań nie chce dostać ciebie w swoje szpony. - powiedział Marty. - To tylko jeden pocałunek! - krzyknął Eaton. - Co to jest jeden pocałunek, jeśli to może powstrzymać cię od pozostania kaleką? - Co jeśli on zrobi coś dziwacznego i mnie zabije? - protestował Marty. - Myślę, że pokładasz zbyt dużo wiary w Gallena. - A ja myślę, że nie jesteś wystarczająco przekonywujący. Myślę, że Gallen chce pomóc. Marty skrzywił się. - Jeśli myślisz, że możemy mu zaufać… Eaton podszedł do drzwi i otworzył je. - Zdecydowaliśmy się przyjąć twoją ofertę, ale wyleczysz Marty przed pocałunkiem. - W porządku. - powiedział Gallen. Eaton wrócił do swojego partnera, razem z czarodziejem. Zacisnął pięści, żeby nie oderwać Gallena od swojego partnera. Po tym co się stało wcześniej Eaton wiedział, że Marty powiedział prawdę. Zmienny jastrząb naprawdę był jego partnerem. Nadal nie byli połączeni, ale Eaton czuł przyciąganie więzi partnerskiej, która próbuje go zwabić do ukochanej osoby. - Nie będę kłamać to będzie bolało. - powiedział Gallen. - Fae to wielcy uzdrowiciele, ale nie jesteśmy zbyt współczujący. Eaton zacisnął zęby. Jego wewnętrzny orzeł śmigał skrzydłami I testował granice kontroli Eatona. - Może będziesz chciał wyjść na zewnątrz. - powiedział Gallen do Eatona. - Ale.
46 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Proszę kochanie. - Marty błagał. - Nie chcę, żebyś zaatakował Gallen’a jeśli zacznę krzyczeć. Eaton przemyślał to i skinął głową. - OK. Ale można się upewnić, że cierpi najmniej jak to możliwe. Gallen podszedł do Eatona biorąc jego ręce w swoje. - Obiecuję dać twojemu chłopakowi najlepszą opiekę jaka jest tylko możliwa. Eaton uścisnął dłonie Gallen’a przed wysłaniem mu małego uśmiechu. - Dziękuje Gallen, doceniam to co robisz. - Nie ma problemu. Eaton uwolnił Gallen’a i podszedł do Marty'ego. - Jeśli się wyleczysz, będziemy mogli razem latać. - Pomimo, że oboje byli zmiennymi ptakami nie mieli okazji razem latać. - Liczę na to. - powiedział Marty. Eaton pocałował Marty'ego i podszedł do drzwi. Usłyszał, że Gallen zamknął drzwi, chyba z ostrożności. Zacierając ręce w górę i w dół ramion, Eaton zastanawiał się, czy to przeciąg czy złe przeczucie.
47 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
ROZDZIAŁ PIATY.
Gdy
Gallen odwrócił się do Marty'ego, nie spodobał mu się błysk w oczach pół-Fae. Jego uśmiech spowodował trochę wątpliwości nad intencjami Gallena. - Myślałem, że to może potrwać trochę dłużej, by dostać w moje ręce tego pięknego orła, lecz ty pomożesz mi by wylądował w moich ramionach. Zimny uśmiech ozdabiał twarz Gallena. Marty chciał otworzyć usta by zaprotestować, ale Gallen machnął ręką i żaden dźwięk nie wydobył się z ust Marty'ego. Strach spłynął mu po kręgosłupie. Bezradny, nie mogąc zrobić nic by zatrzymać czarownika. Idiota. W milczeniu się skrytykował. Pozwolił jedynej swojej ochronie wyjść za drzwi. - Obserwowałem Eatona od lat. - Gallen powiedział tęsknym głosem. - On jest taki piękny nie sądzisz? Gallen machnął ręką na Marty'ego. - Wszystko w porządku, wiem że się zgadzasz. To znaczy kto by się z tym nie zgodził. Kiedy będę miał go pod moim zaklęciem, on będzie w pełni szczęśliwy jako mój partner. To szczęście, że jesteś na tyle głupi, by przekazać mi go na srebrnej tacy. Spojrzał pogardliwie na Marty'ego. - Nie zasługujesz na niego. Gdy będzie moim partnerem, nigdy nie pozwolę innym go dotknąć. Czekałem aby to mu dać. Gallen wyciągnął srebrny łańcuch z kieszeni. Migotał i lśnił w promieniach słońca padającym przez okno. Mały srebrny orzeł zwisał na łańcuchu. - To jest łańcuch Wenus. To utrzyma przy mnie Eatona na tyle długo by związał się ze mną. W rzeczywistości to będzie go przekonywać, że jestem jego właściwym partnerem. Orły to zacięci wojownicy, ale nie mają
48 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
szczególnie silnej woli. Eaton będzie przekonany, że jest mój i potwierdzi tą swoją maleńką więź. Satysfakcja sączyła się z Gallena. - Nie martw się nie planuję zrobić mu żadnej krzywdy. Będzie żył doskonale jako mój partner. Moja rodzina ma dużo pieniędzy, kiedy będziemy absolwentami urządzę mu najlepsze laboratorium by mógł realizować swoje pomysły i doświadczenia. On jest dość błyskotliwy, ale głowę ma w chmurach. Myślę, że to jest cecha zmiennych ptaków. Gallen roześmiał się, lekki piękny szum, za który Marty znienawidził go jeszcze bardziej. Myśl o orle, wolnym duchu, uwięzionym w partnerstwie bez miłości do końca życia sprawiły mu więcej bólu niż jego złamane kości. Starał się poruszyć. Jego szczęka opadła, gdy bezgłośnie krzyczał. - Spokojnie, twoje uzdrowienie potrwa dłużej, jeśli będziesz rzucał się na boki. Gallen machnął ręką. Białe liny mocy owinęły się jak węże, poruszając się i sycząc mocą. Gorąco wlewało się do jego kości, ciepłe i uspokajające. Gdyby nie był skoncentrowany na Eatonie, byłby zadowolony z wrażenia. Zamiast tego zmagał się z leczniczymi więzami. Wolałby zostać połamany i bezużyteczny niż pozwolić na skradzenie wolnej woli Eatona. - Uspokój się. Planuję dotrzymać połowy naszej umowy. Jeśli zrobisz wszystko by zniszczyć swoje uzdrowienie, nie będę mógł przyjąć swojej zapłaty. - skarżył się Gallen. To zabrzmiało dobrze dla Marty'ego. Starał się poruszać jak najwięcej. - Uspokój się. - Gallen dotknął jego szyi i Marty zamarł. Nie mógł się ruszać. Nawet nos, nawet mały palec, nic na całym jego ciele nie drgnęło. Był bardziej zamrożony niż szczyt Mount Rainer. Jakoś płuca pracowały na tyle by umożliwić mu oddech, ale to były wszystkie jego możliwości. - Przebudowuje twoje kości, ale jestem zatrzymywany przez twojego jastrzębia w środku. - powiedział niedbale Gallen. - Przepraszam, lecz nie mogę mieć twojej zwierzęcej połowy przemawiającej do orła Eatona. Według moich badań więź między połówkami zmiennych jest silniejsza, niż człowieka. 49 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Marty nie wiedział czy to prawda czy nie, ale mimo nienawiści do Gallen’a był pod wrażeniem, że Gallen odrobił swoje zadanie domowe. Może obsesja Gallen’a, że wszystko musi być w określonej kolejności może działać na ich korzyść. Nie miał wątpliwości, że czarownik wziąłby Eatona ze sobą. Po tym wszystkim, Marty nie mógłby zrobić nic z naszyjnikiem, Eaton pomyślałby, że to wszystko jego pomysł. Jego dość naiwny partner będzie miękkim kitem w rękach bezwzględnego czarownika. Jego żołądek był związany na węzeł, nawet ulga jaką odczuwał w kościach nie wystarczyła by usunąć ból z jego serca. - Spokojnie, prawie jesteś uzdrowiony. - Głos Gallena był spokojny i kojący, oczy Marty'ego zaczęły opadać. Nie powinien zasnąć. Wiedział o tym, ale mgła zaczęła osiedlać się w jego głowie. Dlaczego nie powinien odpocząć? Musi być jakiś powód. - To jest to. Uzdrawianie to ciężka praca. Tak, mały sen będzie bardzo dobry. Mógł trochę odpocząć, a potem może iść latać. Lot. Teraz sobie przypomniał. Marty walczył przeciw ciężkim powiekom. Musiał się obudzić. Musiał powiedzieć Eatonowi o oszustwie Gallen’a. Czarodziej w ogóle nie był jego przyjacielem. Gallen chciał Eatona tylko dla siebie, aby zachować go jako zwierzątko domowe, czy coś. Marty nie bardzo rozumiał co Gallen chciał dla Eatona. Bezmyślny partner? Niezależnie od powodów, nikczemnik chciał Eatona, to nie może być dobre. Eaton należał do Marty'ego. - Zrelaksuj się. Wszystko się wkrótce skończy i Eaton znajdzie się w dobrym miejscu. Nie myśl, że nie będę dbać o niego. Mój ojciec zapewnił mojej matce doskonałą opiekę, zrobię to samo z Eatonem. Bzdura. Teraz już wiedział, jak Gallen został pół-Fae, jego matka musiała być jedną z uprowadzonych. Sto lat temu magiczni egzekutorzy ukradli całą gałąź wróżek. Większość z nich uciekła w czasie. Najwyraźniej matka Gallen’a nie była tą szczęściarą. Mężczyzna podniósł się, myśląc, że 50 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
porwanie swojego partnera będzie dobrym pomysłem, nie odda Eatona bez walki. Marty musiał być silniejszy, by wziąć Eatona z powrotem. Pozostał przy podniesionych powiekach, by zobaczyć czarownika w blasku. - Wiem, że myślisz, że jestem szalony, ale wszystko będzie dobrze. Możesz wrócić z jastrzębiami na drogę, wiedząc, że będę dbał o Eatona. Gallen brzmiał tak jakby byli przyjaciółmi, a on robił mu przysługę . Gdyby mógł mówić, powiedziałby czarnoksiężnikowi gdzie może sobie tę przysługę wpakować. - Oddychaj głęboko, zaakceptuj magię. Musisz wziąć to od środka, dzięki temu szybciej będziesz się leczył. Eaton nie będzie czekał w nieskończoność, a jeśli przerwie twoje uzdrowienie, nie będę odpowiedzialny za jakiekolwiek konsekwencje. Marty nie wiedział, czy konsekwencje miały dotyczyć jego czy Eatona. Jego głupie pragnienie, by przyspieszyć swoje uzdrowienie w takiej sytuacji. Ponownie zamykając oczy, wziął kilka głębokich oddechów. Czuł magiczne mrowienie na swojej skórze, szturchające go by je zaakceptować. Nie był w stanie drgnąć by się zrelaksować, ale zrobił co mógł. Kojące ciepło ślizgało się wzdłuż kręgosłupa i rozchodziło się po całym ciele. Myślał, że to może go skrzywdzić. Może taka była taktyka by zabrać Eatona z pokoju. Sen szarpnął nim ponownie. Gallen gładził palcem prawy policzek Marty'ego. - Rozumiem dlaczego Eaton jest w tobie zakochany. Jesteś przystojny, to nie jest w porządku dla mojego orła. Ta część nie spodoba ci się tak bardzo. Czarownik przesuwał palcami po piersi Marty'ego. Marty krzyknął. Bezgłośny krzyk, gardło bolało jakby lawa spaliła je od wewnątrz i na zewnątrz. Czuł jak maleńkie kawałki kości ulegały fuzji, klejone, jakby połączone ponownie magicznym cementem. Każde złamanie, każdy kawałek włączał się reorganizował z czystą energią. Drżał od stóp do głów, drobne dreszcze wstrząsały klatką mimo magicznego koca leżącego w poprzek jego ciała. - Cii, to prawie koniec.- uspokajał Gallen. - To jest najgorsze, tak mi powiedziano.
51 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Minuta mieszała się z minutą, aż Marty zastanawiał się, czy były to jego ostatnie chwile na ziemi, a on zdecydował się spędzić je w agonii zamiast skulony obok ukochanego. Łzy kapały mu z oczu zostawiając mokre ślady na policzkach. Nie mógł się ruszyć, aby je wytrzeć, ale to nie miało znaczenia. Co się stanie po uzdrowieniu? Czy Eaton zrozumie i nie odejdzie z Gallenem? Stopniowo, tak powoli, że ledwo sobie to uświadamiał co się dzieje, ból ustąpił. Falował tam i z powrotem jak przypływ, ale i to pomału zelżało. Marty zrobił wewnętrzną inwentaryzację. Wyzdrowiał. Jednak jego jastrząb milczał. Próbował uzyskać dostęp do swojego zwierzęcego ducha, ale milczał. Cały cel uzdrowienia stawał się dyskusyjny. On nie tylko nie mógł latać, ale nie mógł nawet odnaleźć swojego jastrzębia. - Odłączenie od ptaka potrwa tylko kilka miesięcy - zapewnił Gallen. - To wystarczająco długo by związać się z Eatonem. Nie chciałbym by poczuł się naciskany. Fałszywa troska czarownika, powodowała w Martym chęć rozbicia mu twarzy. Gallen położył dłoń na środku klatki piersiowej Marty'ego. Pozostał tam przez chwilę, zanim kiwnął głową. - Tak, jesteś uzdrowiony. Twój jastrząb ma małą drzemkę, ale nie odszedł na zawsze. Wykonałem dobrą robotę. Marty próbował powiedzieć co sądzi o pracy wykonanej przez Gallen, ale oczywiście nie mógł mówić. - Mam zamiar iść po Eatona. Będzie zachwycony. Klaszcząc w dłonie Gallen podszedł do drzwi. Eaton wpadł do środka, od razu podbiegając do Marty'ego. Miękkie ręce głaskały jego policzki , włosy i pierś w kojących ruchach. - Jak się masz mój partnerze? - zapytał Eaton, koncentrując na nim swoje złote mieniące się oczy. - Obawiam się, że nie może teraz rozmawiać. Czasem proces powoduje chwilowy paraliż. Nic mu nie będzie, w ciągu kilku godzin powinien wrócić do siebie. Gallen gładko zapewnił Eatona. - Ale on jest uzdrowiony? - zapytał Eaton, marszcząc brwi na czole.
52 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Absolutnie. Każda kość jest cała i tam gdzie musi być. - zapewnił go Gallen. - Och, dziękuję. - Eaton rzucił się w ramiona Gallen’a, mocno go przytulając. Marty zacisnął ręce w pięści. Czekaj. Jego palce ruszały się. Oczy Gallena otworzyły się szeroko, gdy zobaczył ten ruch nad ramieniem Eatona. Gallen ustawił Eatona z dala od niego. - Wierzę, że jesteś mi winien pocałunek. - powiedział do orła. Eaton posłał ostrożne spojrzenie do Marty'ego. - Obiecałeś. - skarcił go Gallen. - Wiem. Zrobiłem to. - Eaton schylił nieśmiało głowę zanim przystąpił w objęcia ramion Gallena. - Spodziewam się jednego dobrego pocałunku. Ja zrobiłem dobrze swoją robotę. - Nie chciałem cię oszukać. Po prostu nie całowałem nikogo wcześniej, poza Martym. - wyznał Eaton. Żołądek Marty'ego wzburzył się, gdy uświadomił sobie, na co beztrosko się zgodził narażając swojego partnera. On pocałował setki mężczyzn w swoim życiu, bezsensowne jak uścisk dłoni. Jednak jego czysty, wierny orzeł całował tylko jego. Teraz z własnej cholernej winy on oddaje cenny dar niewinności swojego partnera dla własnych egoistycznych potrzeb. Gdyby nie czuł się jak gnojek przedtem, to na pewno czułby to teraz. Gdyby on nie wiedział, że Gallen planował zabrać wolną wolę Eatonowi, mógłby go oddać innemu mężczyźnie. Marty zastanawiał się przez chwilę nad matką Gallen’a. Czy ona cieszyła się swoim losem po tych wszystkich latach i czy żyje tylko,że w odrętwieniu? - Jestem gotowy, kiedy zechcesz. - powiedział Gallen korzystając z nieuwagi Marty'ego. Cokolwiek Gallen zrobił magicznego, to nie spowodowało zamglenia jego umysłu .
53 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Eaton podszedł na palcach i przycisnął usta do Gallena. Marty patrzył, jak Gallen wyciągnął naszyjnik z kieszeni i zarzucił go zręcznie na szyję Eatona. Eaton odskoczył. – Co to? - podniósł łańcuch by lepiej mu się przyjrzeć. - To jest orzeł - powiedział mu Gallen. - Będzie się magicznie dostosowywał, gdy będziesz chciał się przemienić i latać. - Och, dziękuję. - Eaton ostrożnie spoglądał w kierunku Marty'ego. - Marty powiedział mi, że nie ma nic przeciwko temu by ci to dać. - kłamał Gallen. - Dziękuję. - Proszę bardzo. Marty otworzył usta, ale nie odezwał się. Wydawało się, że to były jego ostateczne możliwości. Musiał zrobić więcej. Jego stopa drgnęła. - Mam jeszcze jedną niespodziankę, mój przyjacielu orle. - powiedział Gallen. - Niespodzianka. - Oczy Eatona rozświetliły się. Marty walczył mocniej by się poruszyć. - Ten naszyjnik ma specjalną właściwość. - mruczał Gallen. Eaton przechylił głowę. - Poza dostosowaniem się wielkością. - Mm hmm. Gotowy. Eaton rzucił spojrzenie Marty'emu. Gdy Marty nie protestował, wzruszył ramionami. Marty'ego bolało jak niesłuszne zaufanie dał mu Eaton. Orzeł ufał Marty'emu, a on nie potrafił przestrzec Eatona przed prezentamipułapkami od porywacza. - Zgadzam się. Gallen ścisnął orła między swoimi palcami. - W rękach Wenus, moja wola będzie. - Otoczył ich złoty blask.
54 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Zaraz co? - Eaton zamrugał do Gallen’a jakby powieki stawały się zbyt ciężkie przez sekundę może dwie. Marty patrzył, jak jasne światło wypłynęło z oczu Eatona i przygasło. - Pójdziesz teraz ze mną do domu Eatonie. Zwiążesz się ze mną. - powiedział Gallen. Eaton nie zgadzał się, nie kłócił, nic nie robił tylko stał. - Chodź kochanie. Kiedy czar osiądzie poczujesz się lepiej. Może będziesz chciał cieszyć się dobrym lotem później. Gallen zamachał rękami. Z niewielkimi fanfarami, pojawił się portal transportujący w środku pokoju. - Żegnaj Marty. Dobrego życia. Nie martw się, zajmę się nim doskonale. Gallen przeprowadził Eatona przez portal. Marty krzyczał, bez dźwięku swojego zmiennego jastrzębia, lecz złamanym głosem człowieka, który stracił drugą połowę duszy.
55 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
ROZDZIAŁ SZÓSTY.
Pocałunki
rozsypały się na jego twarzy, ustach i całym nagim ciele. Eaton poruszył się w skupieniu. - Marty. - szepnął Eaton. - Zawsze, moja miłości. - odpowiedział Marty. Zmienny jastrząb leżał obok Eatona. Oboje byli nadzy. Eatonowi zwilgotniały usta na widok ukochanej osoby w nagiej glorii. - Chcę ciebie. Proszę zrób mnie swoim. - błagał. - Już jesteś mój. - Marty przygryzł szyję Eatona, wysyłając dreszcze pożądania przez jego ciało. Eaton spojrzał na kochanka namiętnym spojrzeniem. Marty pochylił się do przodu, ale zanim ich usta dotknęły się, zmienił się w jastrzębia i odleciał. Eaton wołał, próbując dosięgnąć swoją znikającą miłość.
Eaton zamrugał, kiedy próbował zorientować się ,gdzie się znajduje. Leżał na dużym łóżku w ogromnym, dekadenckim, luksusowym pokoju. Zabytkowe meble, otarł łokcie o luksusowe tkaniny. Eaton wiedział ile niektóre kosztują, ponieważ kiedy Carey chciał dekorować swój dwór, większość tych przedmiotów była zbyt droga by je kupować hurtowo. Potarł głowę, kiedy łagodny ból przebił się do jego głowy. Pamięć rozjeżdżała się po jego umyśle by być wymazana jak kreda z tablicy, rozpadała się w pył. - Gdzie jestem? - wyszeptał. Ostatnią rzeczą jaką pamiętał było studiowanie z Gallenem i zastanawianie się nad szczególnie trudnym problemem z fizyki. Podsumował Eaton. Miał na sobie dżinsy i podkoszulek. Pamiętał ubieranie się wcześniej, jego ulubione skarpety z zielonej wełny. Jego żołądek zagrzmiał oznajmiając swoje niezadowolenie z bycia pustym. Może gdyby wyszedł z pokoju znalazłby kogoś z jedzeniem. Był oczywiście w czyimś domu. Nie może tutaj 56 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
nie być kuchni. Krótkie poszukiwania nie ujawniły jego butów, ale jeśli przebywał w środku nie powinno być problemu. Myśląc teoretycznie wiedział, że wszystkie domy miały miejsca do przygotowywania posiłków, zwłaszcza te z ładnymi pokojami. Eaton skierował się do drzwi. Klamka obróciła się łatwo. Eaton zatrzymał się, zastanawiając się czy może wyjść. Czy on myślał, że został porwany? Eaton śmiał się z własnej głupoty. Kto by chciał go ukraść? Po otwarciu drzwi, wyjrzał na zewnątrz na korytarz, wyglądając niebezpieczeństwa lub ludzi wszelkiego rodzaju. Nikt. Przekonany, że dom był prawdopodobnie wolny od ninja, Eaton wyszedł z pokoju. Szybki rzut oka w dół i górę holu pokazał, że była tylko jedna droga, którą okazały się być schody. Drugi koniec prowadził do długiego rzędu drzwi, zakończony ślepo solidnym murem. Instynkt nakazywał mu poruszać się cicho, ale orły były zgrabne tylko w powietrzu. Po raz pierwszy Eaton żałował, że nie urodził się zmiennym kotem. Broden przemieszczał się po całym budynku i nikt go nie słyszał. Na dole schodów stał mężczyzna. Wysoki z ciemnymi włosami obciętymi na jeżyka i szalenie szerokimi ramionami, spojrzał na Eatona zimno. Otaczała go aura ochroniarza, dlatego pewnie dom był wolny od ninja. - Oczekują cię w jadalni. - Och. Um. - Eaton spojrzał na swoje stopy. - Nie wiem, gdzie są moje buty. Mężczyzna westchnął jakby Eaton zaserwował mu dodatkową robotę, na którą nie był przygotowany. - Chodź ze mną. Eaton poszedł za mężczyzną, jakby był zagubionym szczeniakiem, który zalazł swojego pięknego nieznajomego i postanowił pójść z nim do domu. Naprawdę chciał zapytać, kto na niego czekał i dlaczego, ale miał wrażenie, że jeśli zada te wszystkie pytania zostanie całkowicie zignorowany. Pokój do którego został wprowadzony wypełniony był gigantycznymi szafami pełnymi ubrań i butów w różnych rozmiarach. Oczy Eatona znalazły znajome adidasy ze znajomą gwiazdą. - Super, kocham te trampki. - Chwycił je szczęśliwy, że były w jego rozmiarze. Kiedy ubrał swoje stopy wyprostował się. 57 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Zabierz mnie do swojego przywódcy. Usta ciemnowłosego mężczyzny uniosły się w jednym kąciku, - Przyjąłeś to wszystko raczej dobrze. Eaton przechylił głowę ,gdy badał mężczyznę. - Nauczyłem się płynąć z prądem. Aden nauczył go oceniać wszystkie zagrożenia przed atakiem, aby mieć większą szansę na sukces. Jeśli będą myśleli, że jest wyluzowanym prostym więźniem tym łatwiej będzie uciec. Poszedł za człowiekiem, którego imienia nawet nie znał i wszedł przez podwójne drzwi. Co najmniej dwadzieścia osób siedziało przy jednym stole, rozpoznał jednego z nich. - Eaton, nie śpisz. - Gallen rzucił się do jego boku. - Chodź usiądź ze mną. Bez możliwości zadania jakiegokolwiek pytania, Gallen zacisnął rękę na jego plecach i zaprowadził blisko szczytu sadzając na jednym z trzech pustych krzeseł. - Słuchajcie wszyscy to jest Eaton, mój związany partner. Jest zmiennym orłem. - Pomruki aprobaty podniosły się wokół stołu. - Dobra robota synu. - głęboki głos zabrzmiał w powietrzu. Eaton zwrócił uwagę na mówiącego. Wyglądał jak starsza wersja Gallen’a, jednak ten człowiek były pozbawiony duszy i czyste zło wypełniało jego wnętrze. Nie wiedział nadal dlaczego tu był, ale jeśli ten człowiek miał z tym coś wspólnego to nie będzie z tego nic dobrego. - To mój ojciec. - szepnął Gallen. - Wszyscy nazywają go Theos. Eaton zdecydował, że ludzie mieliby kilka nazw więcej by określić tego przerażającego drania, ale zatrzymał te myśli dla siebie. Jakoś nie wydawało mu się by ktoś docenił jego poczucie humoru. - Chociaż życzyłem sobie byś urodził się co najmniej biseksualny, przyniosłeś honor klanowi. - niechętnie powiedział człowiek. - Dziękuję ojcze. - Gallen pochylił głowę pod tym uznaniem. Smród lejącej się niechęci ojca Gallen’a spowodował, że Eaton wiedział, że nieczęsto dawał nawet połowiczne komplementy. 58 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Eaton utrzymywał pusty wzrok, niech człowiek sądzi, że jest całkowicie pod ich kontrolą. Mrowienie od łańcucha wiszącego na jego szyi powodowało, że zastanawiał się czy jest pod jakimś zaklęciem. Dobrze, że Aden zaszczepił ich wszystkich jadem przeciw zaklęciom, gdy wszyscy w czwórkę byli jeszcze młodzi. Anty-magiczne strzały były bardzo rzadkie i skandalicznie drogie, ale Aden uratował życie syna ich wynalazcy, a ten w zamian za to, wstrzyknął im jad kilka lat temu. Czasami Eaton zastanawiał się, czy Aden nie miał Wiedzącego we krwi. Człowiek zabezpieczał się na każdą możliwość. Niektórzy ludzie mogą nazwać go paranoikiem, ale do tej pory wszystko czego ich nauczał było przydatne w pewnych momentach ich życia. Żaden z nich nie odmawiał lekcji organizowanych przez Aden’a Gale. Ukryty rzut oka wokół stołu ujawnił, że wszyscy mieli podobne łańcuchy. Ich puste oczy i drewniane ruchy nadawały im szczudłowaty wygląd, jakby nie poruszali się całkowicie o własnych siłach. To był pokaz dziwnych paranormalnych lalek. Dreszcz spłynął w dół po plecach Eatona. To było to czego chciał dla niego Gallen. Eaton przełknął rosnącą w gardle żółć. Będzie musiał być bardziej ostrożny i lepiej udawać. Zaklęcie musiało zadziałać natychmiastowo zanim antidotum miało szanse odpowiedzieć i Eaton zgodził się tutaj przyjść. Marty musiał oszaleć. Marty! Wewnętrzny orzeł krzyczał, niezadowolony z separacji. Zastanawiał się czy Gallen naprawdę wyleczył Marty'ego czy dał tylko dobry show. Wspomnienie partnera spowodowało, że zagryzł wargę. Szybko jednak zrelaksował się. Wszelkie oznaki zdenerwowania, zwracałyby tylko uwagę, której nie chciał. - Czy on się związał? - zapytał ojciec Gallena. - Nie. Jego partner miał wypadek, który spowodował wiele złamań kości rąk i nóg . Był w trakcie łączenia kości. - Wspaniale.
59 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Gallen skinął na służącego. - Proszę przynieś Eatonowi talerz z jedzeniem, on woli łososia i ryż. Eaton zastanawiał się kiedy Gallen dowiedział się o jego preferencjach. Najwyraźniej to nie było okazyjne porwanie. Gallen studiował nawyki Eatona. Czekał na okazję. Nie trwało długo, kiedy sługa ustawił talerz z jedzeniem przed Eatonem. Czekał na rozkaz. - Idź i jedz, miłości. - powiedział Gallem przesuwając palce w dół ramienia Eatona. Eaton ciężko osunął się z klapnięciem pod ręką Gallen’a. Musiał udawać, że przyjął go, przynajmniej, że się nie cofa. - Przedstawisz mi tego mężczyznę, Gallen? - cichy głos pobrzmiewający muzyką przeciął ciszę. - Eaton, to jest moja matka, Bellion. Eaton spotkał oczy kobiety, której oczy świeciły w półmroku pokoju. Jej oczy były niebieskie jakby ktoś wyciął kawałek nieba w idealny dzień. Jej skóra dawała słaby blask a usta miały fioletowy odcień i Eaton był przekonany, że efekt nie pochodził z makijażu. Wytrzymał chwilę jej spojrzenie i mógł powiedzieć, że nie była w niewoli czaru. - Miło cię poznać Eaton. Eaton skinął głową nic nie mówiąc. Nie wiedział czy głos go nie zdradzi. - Eaton właśnie przybył. Nie jest gotowy jeszcze mówić, matko. - protekcjonalny ton Gallena powodował, że Eaton miał ochotę wydrapać mu oczy. Czuł orła pod powierzchnią gotowego do przemiany z gotowymi szponami. Jeśli jednak zmieniłby się w tej eleganckiej jadalni, wśród tych zimnych, równie eleganckich ludzi, nie miał nadziei, że magia pomoże mu na więcej niż zabranie go na zewnątrz. Musiał być podstępny. Na szczęście ptaki z natury były podstępne. Eaton chciał by ludzie mówili wokół niego. Podsłuchu nauczyło go sąsiedztwo potężnego wampira, przyjaciela Harrisa, który pozwalał czarownikom przebywa tam za pieniądze. Czarownicy chcieli doskonałych terenów wokół Kapitolu, ale wampiry nie dawały się. Zatwierdzili terytorium wzgórza z
60 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
całą drogą do centrum miasta i najwyraźniej kawał lokalnego kartelu zbrodni. - Musimy rozszerzyć naszą własność. - ojciec Gallena uderzył pięścią w stół, srebra stuknęły. - Nie możemy pozwolić by wampiry przejęły wszystko. Jeśli pozwolimy im na to, to równie dobrze możemy przewrócić się i pokazać im nasze brzuchy. - Szkoda, że ze ‘słonymi’ nie poszło zgodnie z planem. - powiedziała Bellion. Eaton zastanawiał się czy był jedynym, który wyczuł nutkę satysfakcji w jej głosie. - Ciągle nie odkryliśmy co ich przeraziło. Mieli być naszym narzędziem do robienia burdeli. - skarżył się Theos. Chciał oświecić jego tyłek, ale oparł się temu. W jego interesie było milczeć. Teraz zastanawiał się, czy wampiry miały udział w zniknięciu ‘słonych’. Poddali się zbyt łatwo. - Nasz nowy plan zajmie się nimi. Kiedy wypiją zatrutą krew, będzie po wszystkim. - Theos uśmiechnął się. Eaton odłożył widelec. Łosoś wirował niespokojnie w żołądku. Potrzebował zamienić słowo z Harrisem. Jego przyjaciel byłby załamany ,gdyby jego miłość umarła. Eaton nie wiedział czy Rohan i Harris byli partnerami, ale rzadko ktoś odciągał uwagę Harrisa od jego sztuki. Utrzymując swoje spojrzenie ku podłodze, Eaton ustawił ręce na kolanach. Nie było sposobu by zjadł więcej. Musiał znaleźć jakieś wyjście z tego miejsca i jakoś przekazać informacje Harrisowi. Spod rzęs skanował wybór jakiś wspólników. Wszystkich czarowników skreślił z listy. Zastanawiał się nad użyciem matki Gallen’a, na krótką chwilę, ale nie wiedział czy nie przyzwyczaiła się do niewoli, a teraz była jednym z nich czy nie. Gdyby była w niewoli od urodzenia Gallena, mogła pokochać pana zła obok niej. Eaton nie widział atrakcji, ale nie każdy zrozumiałby jego obsesji na punkcie lidera gangu motocyklowego. Każdy ma swojego. 61 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Ludzie, u których zauważył naszyjniki jak jego własny wyglądali jak po praniu mózgu, nie mogli być pomocni. Eaton nie rozumiał atrakcyjności posiadania zombie-partnera, ale być może to tradycja czarowników by upewnić się, że partner nie może odłączyć się od ciebie. Prawie wszyscy, których Eaton zidentyfikował jako czarowników mieli swojego zombiepartnera obok siebie. Mniej z nich miało puste krzesło. Eaton zastanawiał się czy nie był to znak wstydu, że nie mieli specjalnych połówek sterowanych umysłem. Gallen z pewnością był dumny ze swojego osiągnięcia. Reszta rozmowy nic nie ujawniła Eatonowi. Poza faktem, że były pełne narzekań na niewdzięczne dzieci, leniwe sługi i płacenia za dużych podatków. Wydawało się, że kupowanie wsparcia polityka było to coraz droższe każdego roku. Głowa Eatona zaczęła boleć coraz bardziej. Zastanawiał się czy to był efekt jego walki z naszyjnikiem. Gallen potarł plecy Eatona. - Wybacz nam ojcze. Myślę, że Eaton źle się czuje , prawdopodobnie z powodu wiązania. Wybacz nam. - Oczywiście, daj mi znać jeśli będziesz potrzebować lekarza. Mężczyzna wydawał się naprawdę zatroskany. Jakby nie wiedział, że poderżnąłby mu gardło natychmiast jeśli sprawiłby jakikolwiek problem. Zastanawiał się co robi Marty. Pytanie o to teraz, byłoby jak wyciągniecie czerwonej płachty na byka, musi teraz milczeć. Gallen prowadził go z powrotem do pokoju wymknąwszy się. - No to ruszamy. To jest twój pokój. Mój jest przez te drzwi. Ojciec uważa, że każdy powinien mieć swoją przestrzeń. Zawsze podejrzewałem, że to dlatego, że matka nie chciała podzielić się z nim swoją. - mruknął Gallen. Eaton stłumił śmiech. Gallen westchnął. - To nie działa, prawda? Eaton spojrzał w górę, oczyszczając swoje gardło. - Co nie działa? - Naszyjnik. Podjąłem odpowiednie kroki. Może tylko na zmienne orły nie działa.
62 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Eaton otworzył usta, a potem je zamknął. Nie odważył się zdradzić Gallenowi prawdziwego powodu. Z tego co wiedział, ojciec mężczyzny na pewno miał odpowiednie antidotum w lodówce. - Słucham? - Gallen wyglądał na pokonanego i Eaton niemal czuł się z tym źle. Gallen opadł na łóżko Eatona. - Co teraz zrobimy? - Możesz mnie uwolnić. - zaproponował Eaton. - Nie powiem nikomu. Chwilę trwało jak Gallen roztrząsał tę myśl. Potem potrząsnął głową. - Nie, ojciec mnie wypatroszy, jeśli będzie myślał, że pozwoliłem ci odejść bez ograniczeń. - Cóż muszę wrócić do mojego partnera! - powiedział Eaton, a jego gniew wypłynął na powierzchnię. - On nie powinien ciebie tutaj znaleźć. - powiedział Gallen. - Całe to miejsce zostało wzmocnione warstwami magii. Większość ludzi zapomina, że jest tutaj. Eaton prawie zapytał gdzie są ale widział, że to krok za daleko. - Jeśli mi się uda przekazać słowo do moich znajomych, przyjdą po mnie. Nie można cię wtedy winić, że zabrałeś mnie z powrotem, prawda? Gallen podniósł głowę. - Marty mnie rozszarpie. Eaton usiadł obok Gallen’a. - Naprawdę go uzdrowiłeś? Długa cisza spowodowała, że Eaton miał ochotę rozszarpać Gallen’a. - Uzdrowiłem jego kości, ale zahamowałem chwilowo jego jastrzębia. Zarówno dlatego, że zbyt szybka przemiana nie byłaby dobra dla jego obrażeń, jak i pod postacią ptaka szybciej by cię odnalazł. - Co zamierzałeś zrobić gdyby mnie odnalazł? Gallen wzruszył ramionami. - Miałem nadzieję, że będąc pod wpływem uroku powiedziałbyś mu by sobie poszedł. Mogę sprawić by twoje życie było tutaj dobre. Proszę weź to pod uwagę Eaton. - Jako rzecz-zombie? - zapytał naprawdę ciekawy Eaton.
63 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- To ma coś wspólnego ze starożytnym czarownikiem, Ballinea. Jej kochanek obrócił się od niej, kiedy go nauczyła wszystkiego o mocy. Teraz łączymy naszych partnerów by nie mogli nas zdradzić. - Czy ty nie chcesz prawdziwych emocji? Prawdziwego uczucia? Wszyscy ludzie tam nie mają nic w środku. Z wyjątkiem matki. Nieszczęśliwy wyraz twarzy Gallena złagodził serce Eatona. - Wiem. Co zrobić? Chciałem tylko, by ojciec był raz ze mnie dumny. A ty jesteś tak piękny, tak pełen radości i energii i chciałem cię tylko dla siebie. Nie chciałem zniszczyć twojego życia Eaton. Chciałem trochę twojej radości dla siebie. - Może po prostu musisz uciec z tego miejsca. - Eaton machnął wskazując otaczający ich budynek. - Ten dom ma toksyczną atmosferę. I nie zrozum mnie źle, twój ojciec wywołuje u mnie dreszcze. - Wiem. Myślę że on używa mnie, żeby trzymać moją matkę w granicach. Nigdy nie wolno mi rozmawiać z nią samą, więc nie wiem co myśli i czuje. Poza tym gdzie pójdę. Nikt nie chce żywić czarnoksiężnika. Nie tylko inni będą na mnie polować, ojciec będzie miał wielką radość w zrobieniu ze mnie przykładu. Strach w oczach Gallena powędrował głęboko w kości. Po spotkaniu ojca Gallena Eaton myślał, że jego terror jest przesadzony, ale martwił się teraz, że wcale nie. - Pomyślimy o tym. Eaton zrzucił nowe buty i zwinął się w kłębek na łóżku. Gallen również zsunął buty. Gdy dostrzegł wyraz twarzy Eatona, wymusił uśmiech. - Po prostu chce się przytulić, oprócz tego będzie to mniej podejrzane dla innych. - To prawda. - Eaton przysunął się. Nadal chciał kopnąć w dupę Gallen’a, ale teraz o wiele lepiej rozumiał mężczyznę. - Spróbuj trochę odpocząć. Dowiemy się co robić jutro.
64 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Wątpił, że byłby wstanie zasnąć, ale najwyraźniej walka z magią wyczerpała go. Po jakimś czasie zapadł w ciemność.
65 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
ROZDZIAŁ SIÓDMY.
Marty
leżał przez chwilę. Czuł jak zaklęcie łamie się pod naporem jego woli. Jego jastrząb wciąż spał, ale może uda mu się poruszyć choć jego ludzką część. - Co się do cholery stało? - Carey wszedł szybko do pokoju, a zanim Broden. Otworzył usta, ale wciąż nie mógł mówić. Jego pojedynczy krzyk był teraz szczytem umiejętności . - Nie sądzę, że on może mówić, kochanie. - powiedział Broden. Zmienny kot zbadał Marty'ego z niepokojącym spojrzeniem. Przez chwile miał przebłysk emocji ptaka, gdy zobaczył go jako zdobycz. - Ten przyjaciel czarownik Eatona miał zamiar zatrzymać się tutaj. - powiedział Carey. - No cóż, zrobił jakieś zaklęcie, tu na pewno śmierdzi magią. - Broden zmarszczył nos na zapach. - Hmm. Mam zamiar zadzwonić do Dentona i Harrisa. Muszę zebrać wojsko. Eaton nie porzuciłby partnera ot tak. Coś się stało. - Zadzwonię też po moje koty. Jeśli Eaton został porwany mamy najlepszych tropicieli. - Możemy patrzeć z nieba. Ku zaskoczeniu Marty'ego, Tim, jeden z jego jastrzębi wszedł do pokoju z kilkoma innymi zmiennymi jastrzębiami depczącymi mu po piętach. - Chcesz pomóc? - Zaskoczony ton odzwierciedlał pogląd Marty'ego. Tim skrzyżował ręce na piersi i spojrzał wprost na Marty. - Byliśmy zdenerwowani, ponieważ chciałeś zostać w jednym miejscu, Marty. Byliśmy zdenerwowani bo nie zapytałeś nas czy nie chcemy zostać z tobą. Będziemy z tobą wszędzie, ale ty z nas zrezygnowałeś. Pomożemy ci odzyskać partnera, nawet jeśli nam się to nie podoba, ale potem chcielibyśmy zebrać stado i porozmawiać.
66 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Jestem pewien, że będzie szczęśliwy rozmawiając z wami. - Carey odpowiedział, za niego. - Miejmy nadzieję, że czar wkrótce minie. Broden powąchał. - To już znika. - Dobrze. - Tim, zbierz jastrzębie. Broden, zbierz koty razem ,a ja zadzwonię do moich przyjaciół. - Nie zapomnij o swoim ojcu - powiedział Broden. Duży zmienny kot skrzywił się, gdy mówił te słowa. Carey zaśmiał się, ale pokręcił głową. - Musimy to zrobić bez taty. Wyjechał z miasta. - Cholera miałem nadzieję zobaczyć Adena. - mruknął Broden. - Napiszę do niego co się dzieje i pozyskam jego rady. - powiedział Carey. - On może nam pomóc zdalnie jeśli to konieczne. Wszyscy się rozproszyli. Marty podziwiał szybkie myślenie Carey’a do organizowania swoich zasobów. Nic dziwnego, że Eaton tak dobrze wyrażał się o zwykłym człowieku. Marty musiał się też zgodzić z Brodenem. Ten jeden jedyny raz byłby szczęśliwy widząc psychopatycznego ojca Carey’a. Skurcz złapał jego kręgosłup. - Cholera. - mruknął. Dopadło go podniecenie. Marty spróbował usiąść. Zaśmiał się, gdy jego mięśnie go posłuchały i zyskał pełną mobilność. Cały ból wynikający z połamanych kości zniknął. Jeśli Gallen nie byłby porywaczem jego partnera- ucałowałby go. Poruszając palcami u nóg wciągnął powietrze. Mrowienie się rozeszło i powróciła pełna cyrkulacja w płucach. - Och, dobrze. - Carey uśmiechnął się na widok mobilności Marty'ego. - Ubierz się. Spotkamy się w salonie za trzydzieści minut. Marty skinął głową. Nie mógł się doczekać, by opowiedzieć swoją historię, kiedy wszyscy się zbiorą.
67 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Pół godziny później Marty znalazł się pośród najdziwniejszej kolekcji zmiennych w historii. W przyrodzie, ptaki i futrzaści zmienni nie mieszali się, ale to nie powstrzymało jastrzębi i różnorodnych zmiennych kotów do stawienia się w salonie na wezwanie Carey’a. - Cześć wszystkim. Czarnoksiężnik zdobył Eatona. Nazywa się Gallen Theos. Twierdzi, że chce połączyć się z Eatonem i że będzie dbać o niego. Jednak w tym celu skradł wolę Eatona za pomocą kontrolującego naszyjnika. Denton prychnął pogardliwie. Zmienny krokodyl siedział na kolanach swojego partnera zmiennej pumy. - Coś chcesz powiedzieć? - zakwestionował Marty. - To nie może działać na Eatona, został zaszczepiony. - wyjaśnił Denton. - Naprawdę? Naszyjnik wyglądał jakby działał. - zapytał Marty nie śmiejąc mieć nadziei, że może jego partner jest bezpieczny. - Tak może być początkowo, ale kiedy przeciw zaklęcie zacznie działać, będzie w pełni świadomy. - powiedział Carey. - To może nie być dobre. Marty zwrócił się do nowego mówcy. Wiedział, że stający opiekuńczo blisko koło zmiennego niedźwiedzia intruz to nikt inny jak Rohan, przywódca wampirów. Nadprzyrodzona energia mężczyzny przytłaczała pokój, jak porażenie prądem, ustawiając zmiennych na krawędzi. Marty zastanawiał się jak Harris mógł wytrzymać tak blisko wampira. - Dlaczego nie? - Marty nie mógł zrozumieć, dlaczego kontrolowanie własnych myśli może być niebezpieczne dla Eatona. - Ponieważ czarownicy zniewolili swoje lepsze połowy, jeśli chcesz wiedzieć. - Rohan wykonał ruch powietrza wokół cytatu lepsze połówki. - Aby być związanym z czarownikiem, musisz porzucić siebie. Jeśli okaże się, że Eaton nie może zrezygnować z wolnej woli mogą go zabić by zachować swoje sekrety. - To uratujmy go jak najszybciej. - powiedział Marty, jego serce tonęło w nowych wiadomościach.
68 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Chciałbym zaoferować pomoc wampirów. - powiedział Rohan niespodziewanie. Marty zobaczył grymas na twarzy Carey’a. Pamiętał, że człowiek nie lubił wampirów, ale wiedział, że w tej sytuacji Carey nie odmówi żadnej pomocy jeśli to pozwoli wrócić jego przyjacielowi. Powstrzymując uśmiech Marty skinął głową. - Zapraszamy do naszej grupy ratowniczej. - Dziękuję. Harris powiedział mi jak dużo dla niego znaczy Eaton. - Spojrzenie wampira czule przesunęło się po zmiennym niedźwiedziu, który się zaczerwienił. - Nie chcę go denerwować. - No cóż, dziękuję za przybycie. - Carey brzmiał tak jakby ktoś oskrobał jego duszę, ale powiedział tego jednak na głos. - Czy ktoś wie gdzie żyją czarownicy? Większość paranormalnych trzymała się swoich dzielnic. Zmiennokształtni głównie w Queen Anne, Geen Lake, Fremont i West Seattle z niewielu przerwami w centrum miasta. Wampiry przejęły Kapitol i część First Hill. Pojawiły się plotki o nekromantach żyjących w Ballard, ale nie było to sprawdzone. Ludzie zajmowali większość przestrzeni, ale były miejsca gdzie nie będąc paranormalnym nie należało się pojawiać w nocy. Marty słyszał, że trolle szalały w Fremon, ale po ostatni trzęsieniu ziemi, media nic nie donosiły. - Są w Mongolii - powiedział Rohan. Jego ton nie pozostawiał miejsca na sprzeciw. - Gdzie? - zapytał Carey. Rohan wzruszył ramionami. - Nie jesteśmy pewni. Nie ma zbyt wielu miejsc, gdzie mogliby się ukryć. Zawsze podejrzewałem, że mieszkali na dziko w nieruchomości Fort Lawton. Zbyt wiele razy armia zmieniała zdanie o tym co oni chcą robić. Marty zwrócił się do jastrzębi.
69 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Chłopaki przemieńcie się i to sprawdźcie. Zgłoście jeśli zobaczycie coś podejrzanego. Zwróćcie specjalną uwagę na magiczne pływy. Zmienne jastrzębie skinęły głową i wyszły z pokoju. - Będziemy czekać. - powiedział Marty. Usiadł na najbliższej powierzchni, pięknej tapicerowanej kanapie. Carey chwycił go za ramię. - Będzie w porządku. Dostaniemy go z powrotem. Eaton może wyglądać delikatnie, ale jego piękno jest twarde. - Jak, bez jego broni? - zapytał Marty. - Możesz być zaskoczony. Mój ojciec szkolił go jak chronić siebie. On nie będzie unikał walki. Carey poklepał Marty'ego po plecach przechodząc, aby porozmawiać z innymi. Marty ukrył twarz w dłoniach i nawet nie patrzył kiedy poduszki za nim rozświetliły się obok niego. - Nie mogłem nie zauważyć, że nie masz kontaktu ze swoim jastrzębiem. - powiedział cicho Rohan. - Gallen stłumił mojego jastrzębia, bym nie mógł odnaleźć Eatona tak łatwo. - wyjaśnił Marty. - Mogę to naprawić dla ciebie. Marty usiadł poświęcając całą swoja uwagę Rohan. - Jak? - Wielu nie wie, że krew wampira przełamuje zaklęcia. Jeśli weźmiesz łyk mojej krwi, to obudzi twoje wewnętrzne zwierzę. - wyjaśnił Rohan. Radość która przepłynęła przez niego opadła, kiedy Marty zdał sobie sprawę, że to znaczy kogoś innego w swoim wnętrzu. Powstrzymał się od natychmiastowej zgody. - Straciłem partnera, bo egoistycznie myślałem o sobie, a nie o tym co jest najlepsze dla mojego ukochanego. Nie wiem jak on zareaguje na twoją krew. - odpowiedział szczerze Marty.
70 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Rohan skinął głową. - Z tego co powiedział Harris, jest człowiekiem o dobrym sercu i chciałby tego co jest najlepsze dla jego partnera. Marty skinął głową. - On taki jest, ale ja narobiłem już wiele błędów w naszej relacji. Może powinienem zapytać Carey’a, on zna Eatona najlepiej. - Harris opowiedział mi o swoim przyjacielu. Szczerze mówiąc ten człowiek mnie przeraża. - powiedział Rohan rzucając okiem na Carey’a powodując śmiech Marty'ego. - Dziękują za ofertę, przemyślę to. Rohan skinął głową. Wampir wstał i podszedł prosto do Harrisa, który uśmiechał się do podchodzącego. Połowiczne rozmowy ucichły i wszyscy czekali na powrót jastrzębi. Godzinę później stado powróciło. Skierowali się bezpośrednio do Marty'ego, aby zdać raport. - Czego się dowiedzieliście? Tim pracował jako rzecznik grupy. - Jeżeli podejdziesz do fortu na piechotę, zobaczysz opuszczoną bazę wojskową, lecz jeśli latasz nad fortem nic nie widać. - Więc nie widać żadnych czarowników? - Ciężki ciężar spoczął na piersi jastrzębia. - Nie, nie rozumiesz. - poprawił się Tim. - Nic nie widzę. To tak jakby całe miejsce znikło. - Magia. - powiedział Marty z satysfakcją. - Przynajmniej wiemy gdzie się ukrywają. Teraz musimy się dowiedzieć co mamy zamiar z tym zrobić. Uderzenie w okno spowodowało, że wszyscy się obrócili, by zobaczyć trzaskającego gołębia w szkło. - Głupi ptak. - Carey otworzył szklane drzwi, by spłoszyć stworzenie.
71 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Ku zaskoczeniu Marty'ego ptak wleciał do środka. Kilka osób jak po kiepskim piwie zaczęło machać rękami by wygonić patka, ale z łatwością ich unikał. Mały ptak wylądował na środku orientalnego dywanu. Zanim ktokolwiek zdążył go złapać, połyskujący blask otoczył gołębia, a na jego miejscu stał ubrany młody mężczyzna w czarnych dżinsach i czerwonej koszulce. - Są zmienne gołębie? - spytał zdumiony Carey. - Nie, nie ma. - Odpowiedział z roztargnieniem Marty. - Nie w sposób naturalny. Młody człowiek uśmiechnął się gorzko do Marty'ego. - Masz rację. Jednakże jeśli rzucisz swojego chłopaka czarownika, on może zmienić cię w coś czego nienawidzisz. Gdybym mógł to zrobić ponownie, chciałbym wiedzieć, czy mój były posługuje się magią zanim zrzuciłem swoje ubrania na trawnik i próbowałem go oszukać. - Ból mieszkał w szarych oczach młodzieńca. Marty zastanawiał się jak długo był przeklęty. - Co ty tutaj robisz? - Czy ty jesteś Marty? Pasujesz do opisu który mi dano. - mruknął. Marty skinął głową. - Właśnie, gdy zawiedziesz Eatona, będę chodzić za tobą do końca twojego życia i będę obrzucał cię gównem. To rodzaj mojej supermocny. - powiedział zmienny gołąb. - Jak masz na imię? - zapytał Carey. - Kurtis. Eaton uwolnił mnie i wysłał tutaj. Chciał bym powiedział Marty'emu, że został uwięziony w Forcie Lawton i mam powiedzieć Harrisowi, że nowi dawcy wampirów mogą mieć trującą krew. Marty wydział jak Rohan wybierał numer na telefonie komórkowym. Nawet porwany Eaton usiłował ratować innych. - Jak on cię uratował? - Mój ex dupek trzymał mnie w klatce w holu. Eaton otwarł zamek. Myślę, że facet który go porwał zaczyna żałować, że go porwał.
72 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Słyszałem, jak mówi, że spróbuje go zabrać stamtąd. Theos, główny czarownik jest jednak największym kutasem. Nie sądzę, by pozwolił komukolwiek opuścić go dobrowolnie. Jeśli dowie się, że Eaton mnie uwolnił sprowadzi na niego piekło. - Czy masz gdzie pójść? - zapytał Carey. Kurtis pokręcił głową. - Nic mi nie będzie. Mam na myśli, że są jakieś schronienia i inne rzeczy. - Możesz tu zostać, aż staniesz na nogach. Było miłe, że tu przyleciałeś choć mogłeś odlecieć. - powiedział Carey. - Ja zawsze spłacam swoje długi. - powiedział Kurtis. - Dobra to możesz dać mi spłacić mój. - powiedział Carey. - Dziękuję. - Ulga przemknęła przez twarz Kurtisa. Marty nie mógł go za to winić. Pobyt w pięknej rezydencji lub życie na ulicy – niezbyt trudna decyzja. - Może uda nam się naprawić twoje przekleństwo. - zaproponował Carey. - Chciałbym. - odpowiedział Kurtis. Rohan rozmawiał z ciężkim wyrazem twarzy i nową determinacją w oczach. - Troje z moich wampirów jest zatrutych i mogą umrzeć z powodu czarowników. Ostrzeżenie Eatona uratowało wszystkich innych na czas. Pójdziemy jako pierwsi zaatakować czarowników. To jest nic w porównaniu z tym co zrobił dla nas Eaton. - W porządku. - powiedział Carey. Zwrócił się do Marty'ego. - Jak chcesz to zrobić? Marty uśmiechnął się z przywrócenia go na pozycję lidera przez Carey’a. Wiedział, że jak zwykle człowiek się droczy, bo rozpoznał Marty'ego jako partnera Eatona. - Myślę, że Rohan dał dobrą propozycję. Wyślij wampiry, by zablokowały wszelką magię, następnie zmienni. Pierwsze jastrzębie, potem ludzie Brodena. Wszyscy się zgadzają? 73 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Rozległa się chóralna zgoda. - Co ja mam robić?- zapytał Harris. -Zostaniesz tutaj. - szybko powiedział Rohan. - Nie chce cię na linii ognia. Carey wybuchnął śmiechem. - Nie wiem jak to pracuje u wampirów. Gdy jeden z nas jest w tarapatach wszyscy idziemy na ratunek. Denton i Harris skinęli głowami. - Jeśli tak, to chcę Harrisa koło siebie, by mieć na niego oko. - nalegał Rohan. - Zgoda. - powiedział Harris. - Ok. Uzbroić się. - powiedział Carey. Denton i Harris podnieśli duży stolik na środku podłogi. Carey zwinął dywan, odsłaniając duże drzwi. Miały wsporniki z żelaza i pierścień uchwytu. Człowiek wyciągnął klucz i otworzył je. Na znak Carey’a, Harris pociągnął za ring i podniósł solidne drzwi odkładając je na bok. Carey sięgnął i nacisnął przycisk. Nie mogąc się oprzeć Marty zajrzał do środka. Jego szczęka opadła, gdy rząd po rzędzie broń się ujawniała. Schody opuściły się w dół do karabinów, amunicji, granatów zdolnych wysadzić Seattle. Carey machnął ręką w kierunku bunkra. - Zapraszam do zbrojowni panowie. Weźcie wszystko czego potrzebujecie. Zawsze mamy więcej. Proszę zwróćcie kiedy skończycie. - Myślę, że podoba mi się bycie częścią tej rodziny. - powiedział Marty. Rohan uniósł brwi, gdy Harris wyciągnął broń, która wyglądała na tyle dużą, że mogła powalić łódź podwodną i oparł ją wygodnie na ramieniu. - Co? - zapytał zmienny niedźwiedź, jego oczy się rozszerzyły, gdy napotkał spojrzenie Marty'ego i Rohan’a. - Nic umiłowany. - powiedział Rohan. – Myślę, czy ta broń pasuje do ciebie. - Powinna. Aden kupił mi ją na moje szesnaste urodziny. - Po tych słowach Harris złapał jeszcze kilka granatów z jednej strony i wyszedł ze zbrojowni. 74 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Cóż, nie można powiedzieć, że oni są nudni. - zrelacjonował Marty. Rohan wyszczerzył kły. - Myślę, że muszę spotkać tego Adena - odpowiedział. Marty uśmiechnął się. - Możesz żałować tego życzenia.
75 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
ROZDZIAŁ ÓSMY.
Miałam nadzieję, że mój syn nie pójdzie w jego ślady.
- kobiecy głos odezwał
się za Eatonem. Odwrócił się i zobaczył matkę Gallen’a stojącą z wyrazem rozczarowania na twarzy. Eaton przygryzł wargę, kiedy poruszył się, by zablokować jej widok. Pchnęła go delikatnie na bok. - Doskonale. - powiedziała patrząc na puste klatki. - Więc nie jesteś całkowicie pod jego urokiem. - Rzeczywiście, wcale nie. - powiedział Eaton. Było za późno by to ukryć. W tym momencie ona widziała, że właśnie uwolnił zmiennego gołębia. Gdy Gallen wspomniał o losie Kurtisa, Eaton wiedział, że musi pomóc torturowanemu mężczyźnie. Skrzydlata połowa buntowała się na myśl o każdym ptaku, który jest w klatce. Nawet jeśli dotyczyło to kogoś kto nie miał być zmiennym, brzmiało to jak najgorsza tortura. Szybko zlokalizował Kurtisa i otrzymał od gołębia zgodę na wysłanie wiadomości do Marty'ego. Miał nadzieję, że zmienny gołąb rzeczywiście dostarczy wiadomość. Doszedł do wniosku że jego szanse wynoszą pół na pół, że Kurtis dotrzyma słowa. Minęły dwie godziny, od kiedy uwolnił go i Eaton miał nadzieję ,że otrzyma wkrótce jakąś odpowiedź. Wrócił do klatki, by sprawdzić czy zmienny mógł powrócić. - Dlaczego zostałaś? - zapytał Eaton. Wiedział, że nie była pod wpływem czegokolwiek. Nie nosiła naszyjnika a jej oczy były jasne i wskazywały na to by była pod wpływem uroku. - Mój syn. Ilekroć próbuję odejść, obawiam się, że ojciec Gallen’a całkowicie przekręci jego duszę. To powód, dla którego tu jestem. - Co zrobisz jeśli w końcu uwolni się od swojego ojca? - zapytał Eaton.
76 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Wzruszyła ramionami. - Nie wiem. Byłam pod wpływem Theos’a przez trzy wieki, a przez ten cały czas miałam tylko jedno dziecko. Mam nadzieję, że tam gdzieś jest mój partner. Chciałabym sprawdzić czy mogę go znaleźć. Eaton uśmiechnął się. - Powodzenia. - Może potrzebujesz go więcej niż ja - powiedziała. - Kiedy dowiedzą się, że jesteś świadomy, będą starali się dowiedzieć dlaczego. - Nie planuję zostać tutaj dłużej. Moi przyjaciele przyjdą po mnie. - Eaton nie miał wątpliwości, że w swoim umyśle Carey miał już swój plan. Bellion wysłała mu smutny uśmiech. - Myślisz, że oni będą się przejmować jednym zmiennym orłem. - Wiem, że będą, ponieważ ja zrobiłbym dla nich to samo. - Eaton nie miał nawet uczucia niepokoju, gdy wypowiadał te słowa. - Ty rzeczywiście w to wierzysz. - Spojrzała na niego przez dłuższa chwilę. - Co? - Widzę, że w twojej aurze nie ma żadnych wątpliwości. Masz całkowita wiarę w swoich przyjaciół. - Wychowywałem się z nimi. Wiem, kiedy Carey miał pierwszą postrzałową ranę i kiedy Dentona po raz pierwszy bolał ząb. Widziałem jak mój nieśmiały przyjaciel przeszedł od kredek do farb olejnych i stał się niesamowitym artystą. Oni są przedłużeniem mojej duszy. Nikt się nie odwraca, gdy jej kawałka brakuje. Możesz ją wytropić i odzyskać z powrotem. - Ech, może Aden odcisnął się na nim przez te wszystkie lata. - Życzę ci szczęścia, Eaton. Mam nadzieję, że twoja wiara nie będzie rozbita. - Tak się nie stanie. Głośny wybuch wstrząsnął domem. Krzyki rozbrzmiały w rezydencji. Eaton uśmiechnął się. - Harris przyjechał. Gallen przybiegł korytarzem. - Musimy iść! - krzyknął, łapiąc Eatona. - Gdzie? - zapytał Eaton.
77 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Do bunkra. Jest tak zaczarowany, że nikt nie może tam wejść, chyba że jesteś czarownikiem lub masz łańcuch. Eaton wyszarpnął nadgarstek z uchwytu Gallen’a. - Nigdzie nie idę. Moi przyjaciele są tutaj. Idę do nich. - Nie możesz ojciec mnie zabije. Będzie wiedział, że ty jesteś powodem, że nasz dom został zniszczony. - Idź z nim - odezwała się Bellion. - Teraz jest czas, synu. Zacznij od nowa, zostań osobą, którą wiedziałam zawsze, że możesz być. Gallen zbladł. - Marty mnie zabije. - potrząsnął głową. - To nie idź za mną. Nic nie mówi, że nie możesz wykraść się na własna rękę. - Eaton powiedział praktycznie. - A co z tobą mamo.? Bellion się uśmiechnęła. - Myślę, że zacznę podróż dookoła świata. Byłam tu tylko dla ciebie, mój słodki chłopcze. - Możesz iść ze mną. - zaoferował Gallen. Pokręciła głową. - Nadszedł czas, by stanąć na własnych nogach. Powodzenia mój synu. Eaton uśmiechnął się, kiedy zniknęła pozostawiając na miejscu kilka kawałeczków brokatu. - Zawsze nieco dramatyzowała. - powiedział Gallen. - Gallen! To twoja wina! - Theos pojawił się tuż za rogiem. Eaton usłyszał jak starszy mężczyzna zaczyna śpiewać. Ciemność wirowała wokół niego, gdy mamrotał niezrozumiałe dla Eatona słowa. - Nie rób tego ojcze - rzucił Gallen. Eaton zauważył, że Gallen musi cicho śpiewać, ponieważ jego usta poruszały się bez słów. Z okrzykiem Theos wypuścił swój czar. Niestety nie w kierunku Gallen’a ale w kierunku Eatona. Gallen skoczył przed Eatona blokując czar swoim ciałem. - Nie! - krzyknął Eaton. Złapał Gallen’a ,gdy czarownik osunął się na ziemię. Skóra Gallen’a stała się popielata, jakby całe jego życie zostało
78 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
wyssane. Jego oczy schowały się pod czaszką zamykając się na świat zewnętrzny. - Co zrobiłeś? - krzyknął Eaton do Theos’a. - Zrobiłem to czego chciał - powiedział Theos z grymasem na twarzy. - Chciał prawdziwego partnera, teraz Gallen będzie musiał go znaleźć by wrócić do życia. Patrząc zjadliwie na ich parę, Theos wycofał się. Eaton podniósł Gallena, zdeterminowany ocalić czarownika, zanim jego przyjaciele zrównają z ziemią cały ten budynek. Dym wypełniał dym, oczy Eatona łzawiły a włosy wewnątrz nosa wypaliły się. Mógł zobaczyć i usłyszeć trzask i plucie płomieni, ale nie wyczuwał pożaru. Biorąc to jako swoją szansę, maszerował przez piekło. Czar łaskotał go w ramię, kiedy przechodził koło iluzji, prosto w kierunku kręgu przyjaciół. - Hej, Eaton nie widziałem cię zbyt długo. - powiedział Carey. Jego ulubionym czarem był miotacz ognia, który był oparty na jego ramieniu. - Pomyślałem, że faktycznie trzeba użyć ognia by wydostać cię na zewnątrz. Eaton uśmiechnął się. - Dobrze, że cię widzę. - Co się stało z czarownikiem? - Marty rzucił się do jego boku. - Jego ojciec przeklął go. Gadał coś o znalezieniu bratniej duszy, by go powrócić do życia. – powiedział Eaton. - Och, śnieżnobiałe przekleństwo zmieszane z odrobiną władzy nekromanty. - Podszedł wysoki elegancki wampir z zainteresowaniem ogarnął wzrokiem Gallena. - Ciekawa kombinacja. Nigdy nie widziałem wcześniej, by ktoś tego użył. - Super, zawsze chciałem jedną z tych szklanych trumien w ogrodzie - powiedział Harris - To będzie powodowało dużo komentarzy. - Tak, dla policji. - powiedział sucho Denton. Harris zabrał Gallena z ramion Eatona. - Zabiorę go. 79 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Jak tylko ręce Eatona były puste, Marty owinął się wokół niego i ścisnął mocno. - Już nigdy nie zrobisz mi tego znowu. - Czego nie zrobię? Dam się porwać? Cóż spróbuję, ale naprawdę nie miałem planu na ten pierwszy raz. Marty pocałował Eatona i wszystkie inne myśli odpłynęły z jego mózgu. - Chodźmy do domu.
Ledwo Eaton zdążył zamknąć drzwi do sypialni, zaczął się rozbierać. Marty ściągnął swój strój z podobną prędkością i wkrótce tarzali się po łóżku nago, walcząc o dominację. Ze strony Eaton’a to było tylko na pokaz, on nie chciał być na górze, ale chciał by jego partner trochę popracował. Uśmiechnał się jak szalony, gdy Marty przerzucił go, kładąc się całkowicie na jego ciele. - Mam cię. - Marty powiedział z satysfakcją, jego erekcja dociskała się do żołądka Eatona. - Tak, masz. - zgodził się Eaton. - Co teraz zamierzasz ze mną zrobić? - Och, mam kilka pomysłów. - Marty owinął ręce wokół nadgarstków Eatona, zanim chwycił nawilżacz ze stolika. - Obawiam się, mam uciec? - zapytał Eaton. - Żaden z nas nie odejdzie dopóki się nie zatwierdzimy. Byłem przerażony kiedy Gallen powiedział, że zwiąże się z tobą, zanim wrócisz. - Pomimo swoich działań Gallen wiedział, że robi coś nie tak. - protestował Eaton. Czarownik był dziwną mieszanką, z jednej strony starał się zadowolić ojca, a z drugiej zrobić to co uważał za słuszne. - Nie mówmy teraz o tym. - Marty ugryzł sutek Eatona. - Przepraszam. - Eaton dyszał na to doznanie poruszając się jeszcze bardziej.
80 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
Marty uśmiechnął się. - Nie wiem czy ty na pewno tutaj jesteś, ale ja jestem. Eaton zamarł na powagę kochanka. - O czym mówisz? - Gdybym nie był tak skupiony na swoim uzdrowieniu, nigdy nie pozwoliłbym dotykać ciebie innym ludziom. Jestem dupkiem. - powiedział Marty. - Wybaczam ci. - powiedział Eaton. - Jesteś teraz całkowicie wyleczony, prawda? - Jestem wyleczony na tyle by pokazać ci jak bardzo tęskniłem, nie pozwolę ci się wykręcić wcześniej. Marty rozluźnił Eatona wystarczająco by ściągnąć osłonkę z nawilżacza i posmarować palce i zacząć powoli rozciągać Eatona. Eaton dyszał, gdy Marty penetrował go powoli, wbijając się w górę i w dół, przekręcając rękę, dotknął jakiegoś miejsca co spowodowało, że Eaton wierzgnął. Próbował go nakłonić do dotknięcia tego samego miejsca. - Ach, widzę, że znalazłem. - Zwycięski uśmiech Marty'ego spowodował grymas na twarzy Eatona. Nigdy wcześniej nie widział tej szczęśliwej beztroskiej strony partnera, nie miałby nic przeciwko oglądać go takim częściej. Marty wyciągnął palce i posmarował penisa większą ilością nawilżacza. - Jesteś gotów? Będziemy związani w każdy możliwy sposób. Czy wybierasz mnie na swojego partnera? - zapytał Marty z poważnym niezachwianym spojrzeniem. - Tak. Uczyń mnie swoim. Marty wciskał się do środka. Skamlenie wybuchło z Eatona zanim zdążył się powstrzymać. To bolało. Jego ciało chciało odrzucić intruza. Marty szeptał uspokajające słowa i głaskał skórę Eatona, aż on się relaksował a jastrząb mógł posunąć się dalej. Za każdym razem dawał mu odpocząć. Nie mógł poprosić kochanka o więcej cierpliwości.
81 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Prawie jestem, kochanie. - jęknął Marty. Poruszył biodrami powolnymi ruchami, aż w końcu wypełnił Eatona całkowicie. Zaciśnięty Eaton spróbował przesunąć się dostosowując swoje ciało do bardziej komfortowej pozycji. - Uspokój się. - powiedział Marty, pocierając tyłek Eatona. - To ty się rusz ! - zażądał Eaton. Chciał więcej. - Wszystko co chcesz! - Oszałamiający uśmiech Marty'ego ogrzał serce Eatona. Marty wysunął się, a następnie wrócił z powrotem. Pierwsze razy były niewygodne, aż Marty znalazł rytm i Eaton zacisnął palce na swoim kochanku, który znowu i znowu poruszał się nad nim. - Marty dotykaj mnie! - Eaton potrzebował więcej niż penisa kochanka, chciał jego ręki. - Apodyktyczny, władczy. Widzę, że masz zamiar skończyć jako top a nie bottom. - dokuczał Marty. - Mam zamiar uderzyć od dołu, jeśli nie weźmiesz się do roboty. Marty roześmiał się. Owinął rękę wokół penisa Eatona i nadal kontynuował ujeżdżanie go prowadząc Eatona na szczyt. Głośny krzyk orła przetoczył się przez dom , gdy ten doszedł. Jego palce wysunęły się w szpony, gdy chwycił Marty'ego. W odróżnieniu od zmiennych kotów orły nie mając zębów używały szponów do oznaczenia. Przeciął linię wzdłuż gardła Mart'ego, zlizując jego krew by zakończyć ceremonię. Po tym jak zabliźnił śliną rany partnera, naciął własną szyję. - Pij. - zażądał. Marty szybko pochylił głowę i karmił się kroplami krwi przed zamknięciem rany. Krzyk jastrzębia wypełnił bębenki Eatona. Marty doprowadzony wszystkim do orgazmu dokończył wiązanie . Powoli zsunął się z kochanka i upadł obok. Eaton czuł jak nasienie wypływa z jego tyłka na koc poniżej. - Dlaczego nikt nie wspomina jak brudny jest seks?
82 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM
Amber Kell _ To Catch a Croc
tłumaczyła
- Ponieważ mokre plamy nie są romantyczne? - Marty chwycił Eatona i przyciągnął w ramiona układając go w poprzek swojej piersi. - Czuję go teraz. - Czujesz kogo? - Mojego jastrzębia. Gallen zrobił coś by go uśpić, ale teraz czuje go ponownie. - Oczywiście, że czujesz. Piłeś moją krew. To go obudziło. - powiedział sensownie Eaton. - Rohan zaproponował mi swoją krew, ale odmówiłem. - Dobrze. Nie chcę żadnej innej krwi w tobie niż moja. - westchnął z zadowoleniem Eaton, jego ciało zrelaksowało się. - Tak myślałem, że to powiesz. - odpowiedział Marty. - Nie chcę byś kiedykolwiek żałował, że jestem twoim partnerem. Eaton usiadł by spojrzeć w oczy Marty'emu. - Jedyna rzeczą jakiej żałuję to to, że nie związaliśmy się dawno temu. - Dobrze. - Marty przytulił Eatona z powrotem do piersi. - Odpocznij chwilę, kochanie, będziemy uprawiać seks po naszej drzemce. Musimy sprawdzić dokładnie, czy nasza więź działa. - Udało się. - stwierdził Eaton. - Cicho, jak powiedziałem sprawdzimy dokładnie. Nie można być zbyt ostrożnym w takich sprawach. Eaton roześmiał się. - Dobrze, uzyskamy tą pewność. Przytulił się do swojego partnera, swojej więzi, swojej miłości i zasnął.
83 | S t r o n a
b e t o w a ł a OkuLArNIcaM