~ 1 ~ AMBER KELL Supernatural Mates 05 - TALAN’S TREASURE - ( Skarb Talana ) Tłumaczenie: panda68 ~ 2 ~ Rozdział 1 Talan przykucnął w trawie, machając...
11 downloads
15 Views
1MB Size
AMBER KELL Supernatural Mates 05 - TALAN’S TREASURE ( Skarb Talana )
Tłumaczenie: panda68
~1~
Rozdział 1 Talan przykucnął w trawie, machając ogonem. Poczekał aż zmienny wilk w ludzkiej postaci przejdzie obok. Jeszcze jeden krok. Jeszcze jeden mały kroczek do przodu i on… - Wiem, że tam jesteś, kocie, a ja mam na sobie mój jedyny garnitur. Więc nawet o tym nie myśl – głos Adriana rozległ się w powietrzu. Talan pomyśl nad tym przez chwilę, poruszył swoim zadem, a potem skoczył. - Uff. – Wilk w postaci człowieka wydawał najlepsze dźwięki. Talan przygwoździł swojego ślicznego mężczyznę swoimi dużymi łapami i wydał z siebie zadowolony pomruk. - Cholerny lew, pozwól mi wstać. Usta Adriana drgnęły w kącikach, kiedy warknął na Talana. Talan sapnął z zadowoleniem i polizał swojego ludzkiego wilka, wchłaniając smak i zapach swojego partnera. - Przestań. Wiesz, że nie cierpię tych pocałunków a’la papier ścierny! – Adrian zwijał się pod uściskiem Talana, próbując się wyrwać. Talan skupił się na swoich łapach. By zająć się przeszkadzającymi guzikami, które przykrywały wspaniałe ciało Adriana, potrzebne były palce. Z głębokim wdechem wezwał swojego wewnętrznego człowieka. Futro wtopiło się w ciało, łapy się rozdzieliły, zmieniając się w ręce i stopy. Bryza, wcześniej łagodnie chłodna, teraz stała się mroźna na jego nagiej, nieokrytej futrem skórze. - Nie możesz być tutaj nagi, jest zbyt zimno – zrugał go Adrian. Nastrój partnera Talana zmienił się z poirytowanego w zaniepokojonego opiekuna szybciej niż kierowca NASCAR dodający gazu . Talan skoczył na nogi, podnosząc Adriana, jak tylko wstał. Popatrzył gniewnie na cienką marynarkę od garnituru zmiennego wilka, z pewnością niewystarczająco grubą, by ogrzać w tak niskiej temperaturze.
~2~
- A mówiąc o braku właściwej odzieży, gdzie twój płaszcz? Adrian się uśmiechnął. - Nie potrzebuję. Wilki nie marzną tak jak wy miłośnicy sawanny. Talan przewrócił oczami, zawinął ramiona wokół swojego partnera i przyciągnął go bliżej. Uśmiechając się, żartobliwie potarł nosem o nos Adriana. - Masz rację. Kocham zimno tylko wtedy, gdy na zewnątrz jest śnieg, a ja jestem w środku owinięty wokół mojego ulubionego wilka. - W takim razie powinieneś pokochać miejsce w Steven’s Pass. Oślepiony przez szeroki uśmiech Adriana, Talanowi zabrało chwilę zarejestrowanie słów drugiego mężczyzny. - O czym ty mówisz? - Rozmawiałem z twoimi siostrami i wszyscy zgodziliśmy się, że potrzebujesz trochę oddechu, a już z pewnością obaj potrzebujemy trochę czasu dla swojego partnera. Zarezerwowałem chatę i jedziemy tam w przyszły weekend. - Ale to jest Boże Narodzenie! – Nie mógł uwierzyć, że Adrian chce opuścić watahę i dumę na czas świąt. Nikt nie był tak rodzinny jak ten facet. Adrian potrząsnął głową. - To jest weekend przed Bożym Narodzeniem, czym właśnie dowiodłeś jak jesteś zabiegany, że straciłeś poczucie nadchodzących dni. Potrzebujesz wakacji, a wataha mojego brata ma tam kilka domków. Zgodził się wynająć nam jeden, więc będziemy mieli czas tylko dla siebie. Talan przyciągnął Adriana bliżej, aż jego nagie ciało przycisnęło się do schludnie wyprasowanego garnituru Adriana. Znalazł ogromną przyjemność w zmięciu swojego kochanka, kiedy Adrian dokładnie ułożył się do krągłości ciała Talana. Jego wewnętrzny lew zamruczał na ten kontakt. - Skarbie, jeśli sparujemy się jeszcze bardziej, będą potrzebowali palnika, żeby nas rozdzielić. Całym ciałem Talana wstrząsnęło drżenie na seksowny wzrok Adriana, który strzelił mu spod swoich rzęs. Nikt nie wywierał na niego takiego wpływu jak Adrian. Wrodzony urok jego małego wilka powalał Talana na kolana, zarówno w przenośni jak ~3~
i dosłownie, parę razy dziennie. Nie mógł odmówić Adrianowi niczego. Jeśli jego słodki wilk chciał wyjechać, to pojedzie – do diabła, pojechałby aż na Antarktydę, by uszczęśliwić swoją miłość. - Myślę, że to będzie dla nas dobre. Cichy sposób, w jaki Adrian to powiedział, wysłał ostrzegawcze dzwonki w głowie Talana. - Między nami jest wszystko w porządku, prawda? Nie próbujesz mi powiedzieć, że coś schrzaniłem? Serce Talana zabiło w panice. Świat zaczął wirować. Głośny trzask wypełnił powietrze. - Ał. – Talan złapał się za tyłek, tam gdzie Adrian mocno go trzepnął. - Przepraszam, ale zacząłeś wpadać w histerię. Próbuję być romantyczny i obaj wiemy, jak bardzo mi zależy. A teraz, pójdziemy do domu, spakujemy torbę i pojedziemy na weekend z dala od wszystkich, rozumiesz? Talan potarł swój obolały pośladek. - Zawsze zapominam, jaki z ciebie silny, mały skurczybyk. - Nazwij mnie małym jeszcze raz, a towarzystwa na weekend dotrzyma ci twoja własna ręka – zagroził Adrian, jego oczy błysnęły niebezpiecznie. Ups. Czas nadrobić szkodę. Przytulając Adriana mocniej, Talan zamruczał do niego. Jego zmienny wilk był łasy na dobre mruczenie. I cholernie smakowicie pachniał. Talan trącił nosem szyję Adriana, wchłaniając zapach i wcierając swój własny. Lubił wodę kolońską, ale bardziej wolał naturalny zapach swojego kochanka. - Dlaczego masz na sobie garnitur i sztuczny zapach? – Dopiero teraz zastanowił się, dlaczego jego noszący dżinsy i T-shirt partner dorównywał modelowi z magazynu męskiej mody GQ. - To był jedyny ubiór, jaki wciąż miałem u mojego brata. I właśnie wrócił z pralni. – Adrian wzruszył ramionami. – Zapomniałem, że go tam wysłałem.
~4~
Adrian nocował w domu watahy podczas pełni i zapomniał zabrać torbę. Talan czekał cały dzień, by zobaczyć, co założy by wrócić do domu. Jego drobiazgowy kochanek nigdy nie założyłby tego samego ubrania drugi raz. Ale garnitur nigdy nie przyszedł mu do głowy. - A perfumy? - Przytuliłem Kade’a, kiedy wychodziłem. Helena kupiła mu jakąś wodę kolońską. Ahh. Szwagierka Adriana była człowiekiem i prawdopodobnie nie wyczuwała naturalnego zapachu swojego męża. To było świadectwo oddania Kade’a jego żonie, której nie powiedział jej, że wilki nie używają wody kolońskiej. - Jak się ma nasza słodka szwagierka? - Sądzę, że będzie miała sześcioraczki. – Adrian zmarszczył nos na samą myśl o tym. Talan wybuchł śmiechem. - No aż tak gruba nie jest. - Jest olbrzymia. Widziałem SUV-a mniejszego niż brzuch tej kobiety. - Przekaże jej to, co powiedziałeś – zażartował Talan. - Nie, nie powiesz – powiedział Adrian ze spokojem w głosie. – Jeśli jej powiesz, ona mnie zamorduje i stracisz absolutnie wspaniałego partnera, a ponieważ z natury jesteś wyluzowany, nie zrobisz nic, co wymagałoby od ciebie podjęcia próby i złapania kolejnego. Talan popatrzył na Adriana. - A więc mówisz, że jestem leniwy? - Powiedziałem wyluzowany. Pomyślałem, że tak zabrzmi lepiej. Zielone oczy Adriana rozbłysły psotą i zanim Talan pojął plan swojego partnera, zmienny wilka odskoczył poza jego zasięg i pobiegł w stronę ich domu. - Kto pierwszy w łóżku ten wybiera pozycję – krzyknął do Talan nad ramieniem. Przebiegły, piękny wilk. Z radosnym rykiem, Talan ruszył w pościg.
~5~
Adrian był przed nim półtora kilometra. W swojej ludzkiej postaci, zmienny wilk był lżejszy niż Talan. Jednak Talan nie narzekał wiedząc, że jego mężczyzna się rozbierze i wskoczy nagi do łóżka. Wizja jego nagiego partnera natychmiast wypełniła myśli Talana. Nie dbał o to, jaką zajmą pozycję pod warunkiem, że obejmowała ona ich dwóch razem. Nikt nie był seksowniejszy od jego mężczyzny. Nikt. Z pomrukiem skoczył na łóżko, przyszpilając Adriana do materaca. - Mój! – Nawet po roku bycia razem, wciąż czuł potrzebę zatwierdzenia tego niezwykłego wilka, jako swojego. Niepokój, że mógłby pojawić się ktoś inny i spróbować zabrać mu Adriana, zjadał go od środka. Już raz niemal stracił Adriana przez swoją własną arogancję. I nigdy więcej nie chciał doświadczać tego uczucia. Jakby czytając w jego myślach, Adrian zawinął swoje nogi wokół Talana i przewrócił ich. - Dlaczego tak się martwisz? Mówiłem ci już, że cię nie zostawię. Słowa Adriana uspokoiły czającego się w środku lwa. Kot był świadomy obsesyjnej potrzeby nieustannych zapewnień i okazywania uczuć od swojego wilczego partnera, szczególnie ostatnio. Chociaż był lwem Alfa Dumy, Talan nie czuł się tak pewny siebie i swojego miejsca, gdy chodziło o jego kochanka. Adrian był pięknym, błyskotliwym facetem i, w głębi swojego umysłu, Talan czasami zastanawiał się, czy Adrian wybrałby go na swojego partnera, gdyby los ich ze sobą nie zetknął. Szarpnięcie za włosy zwróciło jego uwagę z powrotem na mężczyznę leżącego na jego klatce piersiowej. - I nie wiem, skąd bierze się ten brak pewności siebie, skoro nie masz żadnego problemu w rządzeniu każdym innym. Talan się uśmiechnął. - Nie obchodzi mnie każdy inny. Obchodzisz mnie tylko ty. Adrian wydał z siebie cichy dźwięk niezadowolenia zanim potrząsnął głową. - Dbasz o wszystkich - to jeden z powodów, za który cię kocham. – Złożył gorący pocałunek na wargach swojego partnera. Lew Talana zwinął się i zamruczał wewnątrz niego.
~6~
Czując wibrowanie, Adrian się roześmiał. - Wiem, że jestem idiotą, ale czasami mój kot potrzebuje zapewnienia. – Posłał Adrianowi swoje najbardziej zniewalające spojrzenie, takie, dzięki któremu zdobywał ślicznych chłopców w barach, kiedy wybierał sobie towarzystwo na wieczór. - Tylko twój kot? Wargi Talan wygięły się w pełen żalu uśmiech. - Tylko do tego się przyznam. Wyraz oczu Adriana pokazywał, że nie widzi żadnych niedostatków u Talana. Tylko uwielbienie wypełniało jego spojrzenie, kiedy napotkał badawczy wzrok Talana. - To dlatego musimy wyrwać się na trochę, żeby przypomnieć ci, dlaczego tak bardzo cię kocham. - Możesz przypomnieć mi w bardziej bezpośredni sposób. – Uśmiechnął się lubieżnie Talan. - Tak planuję. – Uśmiech Adriana zapowiadał cały zestaw nikczemnych rzeczy. Zsuwając się w dół ciała Talana, Adrian wycałował ścieżkę z piersi Talana na jego brzuch. Przesunął policzkiem po brzuchu Talana, pokrywając go swoim zapachem. Talan długo westchnął. Nie było niczego lepszego, niż uwaga ze strony jego partnera. Nawet coś tak mało znaczącego jak chwycenie jego ręki przez Adriana, gdy szli ulicą, przyspieszało bicie jego serca. Adrian lekko ugryzł biodro Talana, sprawiając, że podskoczył z wrażenia. - Przestań się ze mną drażnić – warknął Talan. - Lubię cię drażnić. – Adrian posłał mu szeroki uśmiech, a jego oczy błyszczały radością. Talan nie mógł oprzeć się swojemu, zazwyczaj poważnemu, wilkowi, kiedy był w żartobliwym nastroju. Kolejne delikatne ugryzienie wysłało gorące iskry pożądania przez ciało Talana. Wypuścił z siebie gwałtowny wydech, kiedy ostre zęby jego kochanka wywołały gęsią skórkę podniecenia na jego skórze. - Adrian – szepnął, pokonany miłością i żądzą, by wydusić ze swojego gardła więcej słów. Jego ciało poddało się od starań swojego kochanka.
~7~
Pazury Talana wysunęły się z jego palców. Chciał chwycić się czegoś, co pomogłoby mu zostać na miejscu, co zatrzymałoby go w rzeczywistości, coś innego niż jego kochanek. Sam wyrwałby sobie pazury, zanim skrzywdziłby Adriana. - Ssij mnie! – zażądał, próbując zachować resztki swojej słabej kontroli. - Cierpliwości, kochanie – zamruczał Adrian, upajając się zapachem skóry Talana. Kutas jego kochania stał się jeszcze twardszy. - Teraz! – Jak wilk mógł kiedykolwiek myśleć, że Talan będzie cierpliwy, gdy te seksowne usta znajdą się gdzieś w pobliżu jego męskich narządów? Miękki zdławiony chichot sprawił, że otworzył oczy. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że je zamknął. Figlarny uśmiech rozjaśnił twarz Adriana, a jego zielone oczy skrzyły się na Talana. - Im bardziej walczysz, tym dłużej to będzie trwało – drażnił się. Talan ryknął na tę łagodną kpinę swojego kochanka – to był w pełni lwi dźwięk, który jak się domyślał, będzie słyszalny w całym domu. Jego cholerny wilk wydawał się być niewzruszony na ten głos. - Uwielbiam, kiedy jesteś taki prychający. – Adrian się uśmiechnął. – Jeśli jednak zniszczysz kolejny materac, Tia powiedziała, że urwie mi głowę. - Moja siostra nie może urwać ci głowy. Każda twoja część jest moja. – Kochał Tię, gdyby jednak tylko potargała włosy Adriana, dokopałby jej. - Hmmm, mój rycerzu – mruknął Adrian tuż zanim połknął Talana i odebrał mu zdolność myślenia. - Oh mój pieprzony Boże – krzyknął Talan, gdy ciepłe, mokre, cudowne usta Adriana skonsumowały jego każdy centymetr. Kilka pociągnięć później Talan doszedł w gardle Adriana, tryskając z niepokojącą prędkością. Miał nadzieję wytrwać dłużej, ale powinien zdawać sobie sprawę, że nie powstrzyma się zbyt długo przy swoim partnerze. Mrugając, by pozbyć się tańczących mroczków przed swoimi oczami, wargi Talana ułożyły się w niedbały uśmiech. - Jesteś w tym lepszy za każdym razem. Adrian oblizał swoje opuchnięte wargi.
~8~
- To dlatego, że pozwalasz mi nabrać praktyki. - Robię, co mogę, żeby pomóc ci stać się najlepszym obciągaczem fiutów na świecie. Niestety będziesz musiał pozostać niekwestionowanym mistrzem, ponieważ masz zezwolenie ćwiczyć tylko na mnie. Niski zwierzęcy pomruk uświadomił mu, że drugi mężczyzna nie zgadzał się, zanim zmienny wilk powiedział. - A ty będziesz najlepszym, otrzymując to tylko ode mnie. Talan uniósł ręce defensywnie. - Oczywiście. A teraz, mnie przytul, żebym odzyskał siły, a potem wypieprzę cię na materacu. Adrian prychnął. - A ja się martwiłem, że romantyczność umarła. Talan wciągnął Adriana w swoje ramiona. - Nigdy. Więc opowiedz mi o naszej wycieczce.
***
Śnieg zaskrzypiał pod oponami samochodu, kiedy Talan zatrzymał pojazd przed rustykalną chatą. - Udało nam się – powiedział Adrian z westchnieniem ulgi. Jego białe palce zaciśnięte na klamce drzwi wiele mówiły o jego strachu. Te parę ostatnich kilometrów składało się przeważnie z poślizgów na pokrytęj gołoledzią jezdni i unikania głębokich jarów po obu jej stronach. Talan posłał Adrianowi szybki uśmiech, ukrywając w ten sposób swój własny ściśnięty żołądek. Nie chciał tego przyznać, nawet pod groźbą przemocy, ale przez chwilę lub dwie, myślał, że mogą odwiedzić dno klifu, kiedy pojazd smyrgnął tam i z powrotem. Nawet łańcuchy założone na opony nie zawsze chroniły ich przed ślizganiem się, gdy nacisnął hamulce.
~9~
- Tak, cali i zdrowi. – Talan przykrył twarz Adriana swoją prawą ręką i oderwał jego palce od klamki drzwi lewą. Ostrożnie rozmasował zdrętwiałą rękę. – Masz rację. Nigdzie nie pojedziemy, dopóki lód trochę nie stopnieje. Adrian odchrząknął i posłał mu pełne winy spojrzenie. - Zgadzam się. Sprawdziłem prognozę pogody na moim telefonie. Wygląda na to, że może padać śnieg przez cały weekend. Ale, z drugiej strony, między burzami śnieżnymi, jeżdżenie na nartach powinno być wspaniałe. Talan odepchnął swój niepokój i miał nadzieję, że Adrian nie wyczuł zapachu jego strachu. Pomysł zostania uwięzionym w śniegu i niemożność wrócenia do domu przerażała go. Już raczej wolałby zostać podpalonym niż zamarznąć na śmierć. - Ale chata jest całkowicie wyposażona, prawda? Adrian kiwnął głową. - Nawet ma generator, więc jeśli stracimy prąd wciąż będzie dobrze. Wszystko, co musimy zrobić, to zameldować się u dozorcy i pojechać do swojej chaty. – Kiwnął głową w kierunku domu, przed którym zaparkowali. Po drodze, Adrian wyjaśnił, że daleki kuzyn mieszkał na tym terenie przez cały rok i opiekował się budynkami, by były gotowe na wypadek wizyty watahy. Pomimo wrodzonego strachu przed zasypaniem, wyobrażenie siebie i Adriana w przytulnej chacie, bardzo podziałało na Talana. Żadnej dumy, żadnej watahy, żadnych problemów… tylko on i Adrian. Nie mógł wymyśleć lepszego sposobu na spędzenie swojego czasu. - Brzmi świetnie. – Talan kiwnął głową na znak aprobaty takiego planu, zadowolony, gdy Adrian posłał my pełen ulgi uśmiech. Najwyraźniej Adrian martwił się, jak Talan zniesie wiadomość o ich potencjalnej izolacji. - Dobrze, chodźmy – powiedział Adrian, wysuwając się z samochodu. Talan wygramolił się, by podążyć za nim, unikając klapnięcia na tyłek. Jego lżejszy partner tańczył na oblodzonych schodach z niewielkimi oznakami walki, podczas gdy Talan musiał złapać się drewnianej poręczy, by nie dopuścić do upadku, który byłby pozbawionym wdzięku ruchem dla zmiennego lwa. Zobaczył, jak Adrian ukrywa swój uśmiech. - Widziałem to – burknął Talan.
~ 10 ~
- Przepraszam, kochanie. – Twarz Adriana rozbłysła szerokim uśmiechem i podał mu dłoń, by upewnić się, że Talan resztę drogi przebędzie bezpiecznie. Talan chwycił Adriana za rękę, ale tylko ją ścisnął. Nie często mieli czas dla tak prostych spraw jak trzymanie się za rękę. To było miłe. Uśmiechając się na widok ich złączonych dłoni, Adrian zapukał do drzwi. Poczekali chwilę. Talan przestąpił z nogi na nogę z zimna. Gdy Adrian zadrżał po raz trzeci, załomotał jeszcze raz. - Może poszedł wykonać jakieś polecenia. Talan potrząsnął swoją głową. - Powiedziałeś, że będzie na nas czekał. Adrian wzruszył ramionami. - Może coś mu nagle wyskoczyło. - Nigdzie nie pojadę, dopóki nie porozmawiamy z dozorcą. Nie chcę, by myślał, że się narzucamy i nas postrzelił albo co. – Talan niezgrabnie sięgnął lewą ręką do gałki, zaskoczony, gdy obróciła się w jego uścisku. Jego nos drgnął, gdy doszedł do niego metaliczny zapach. – Czuję krew. Musimy wejść i zobaczyć, czy z nim wszystko w porządku – wyjaśnił Talan. Poza tym, jeśli jeszcze trochę postoją w tej lodowatej temperaturze, jego orzeszki zamarzną i cel tych małych mini-wakacji zostanie zrujnowany. Adrian kiwnął głową na zgodę. - Na pewno nie będzie miał nic przeciwko. Darren jest przyjaznym facetem – on tylko nie lubi być wśród ludzi przez cały czas i dlatego to jest dla niego doskonała praca. Talan otworzył drzwi, niechętnie puszczając rękę Adriana. Gwałtowny wdech Adriana był jedyną odpowiedzią na widok, jaki ich przywitał. Serce Talan zabiło w jego piersi. Nic nie mówili przez kilka sekund, tylko wpatrywali się w mężczyznę na podłodze. Duży nóż wystawał z pleców mężczyzny, a kałuża krwi rozlała się wokół ciała. Nie było widać żadnego śladu ruchu ze strony leżącego faceta, ani oddechu. Zapach śmierci ogarnął zwierzęce zmysły Talana. Owinął ramię wokół
~ 11 ~
swojego partnera i łagodnie wycofał go z powrotem do drzwi, odwrócił go i sprowadził w dół po schodach. - Proszę powiedz mi, że zapisałeś nas na jakieś tajemnicze wydarzenia w chacie – wyszeptał Talan, spoglądając przez ramię na wejście do chaty. - Nie. To był mój kuzyn, Darren. – Cichy głos Adriana ledwie rozbrzmiał w powietrzu. Gdyby Talan nie miał nadzwyczajnego słuchu, nie dosłyszałby odpowiedzi. Przyciągając Adriana bliżej, Talan rozejrzał się ostrożnie po białym krajobrazie, ale świeży śnieg, skąd inąd całkiem miły, zatarł jakiekolwiek ślady, które mogły być tu wcześniej. Wszystko, co widział, to tylko te zrobione przez niego i Adriana. Przytulił mocno Adriana. - Nic ci nie jest? – Nie wiedział, że zmarły, może wzbudzić taką troskę o jego partnera. Adrian kiwnął głową, ale jego spojrzenie było nieobecne. - Powinniśmy do kogoś zadzwonić. Talan ścisnął szybko Adriana. - To ty zadzwoń do twojego brata, a ja na policję? - Uważaj, bo Szeryf Bob nie lubi zmiennych. Talan prychnął. - Szeryf Bob? Poważnie? Adrian kiwnął głową, jego twarz była biała jak śnieg. - Śmiej się, jeśli chcesz, ale on próbował kiedyś aresztować Kade’a za zakłócanie spokoju, podczas gdy on tylko szedł przez miasteczko i rozmawiał z kilkoma członkami watahy. Ten człowiek nas nienawidzi. - Będę uważał. – Telefon został odebrany po drugiej stronie i Talan przekazał dyspozytorowi sytuację, jednak cały czas podsłuchiwał rozmowę swojego partnera. - Nie, nie wdarłem się do domu – warknął Adrian. – Jestem tutaj z Talanem i nic nam nie jest. Nie zrezygnuję z moich pierwszych wakacji z powodu jakiegoś psychopatycznego zabójczego dupka. ~ 12 ~
Adrian sprzeczał się ze swoim bratem jeszcze chwilę, a potem się rozłączył bez pożegnania. Talan spojrzał na niego z marsową miną. - Czy on może nakazać ci wrócić z powrotem do domu, ponieważ jest twoim wilkiem Alfa? – Nigdy nie przyszło mu do głowy, czy Adrian powinien być lojalny, bo przecież tylko biegał z watahą przy księżycu i odwiedzał swojego brata, a poza tym Adrian nie spotkał się zbyt często z wilkami. Adrian potrząsnął głową. - Kade stracił nade mną kontrolę, jak tylko sparowałem się poza watahą. – Odetchnął głęboko. – Ale wciąż może mocno naciskać, jako mój brat i głowa rodziny, na mój powrót. I nie zawaha się wykorzystać do tego moich przyszłych bratanic, czy też bratanków. Talan machnął swoim telefonem. - Policja już tu jedzie. Adrian zadrżał. Talan nie sądził, żeby to zimno wywołało jego dreszcze, tylko raczej zwłoki, ale udał, że jest inaczej. - Chodźmy, kochanie, zaczekajmy w Hummerze. Zapalę go i podkręcę ogrzewanie. Nie chcę, żebyś odmroził sobie tyłek, i nie powinniśmy zostawić śladów na miejscu zbrodni. Nie dając Adrianowi szansy na wypowiedzenie się o zanieczyszczeniu środowiska, Talan pociągnął drugiego mężczyznę.
niepotrzebnym
Jak tylko wsiedli do pojazdu, Talan podkręcił ogrzewanie, dopóki Adrian nie otrząsnął się trochę z szoku i nabrał normalnych kolorów. Przez chwilę siedzieli w ciszy, każdy zatopiony w swoich własnych myślach. - Jak myślisz, kto go zabił? – zapytał Adrian, przerywając ciszę. Talan wzruszył ramionami. - Nie mam pojęcia. To mógł być każdy. Wygląda na to, że został zabity dawno temu. Adrian potrząsnął głową.
~ 13 ~
- Nie, rozmawiałem z nim parę godzin temu i mówiłem mu, kiedy będziemy. Chyba właśnie minęliśmy się z zabójcą. Chłód przeszedł przez Talana, który nie miał nic wspólnego z zimnem. Myśl o zabójcy, który wszedłby w drogę jego partnerowi, wywołał w jego lwie opiekuńcze warknięcie, a jego ludzka strona zacisnęła dłonie na kierownicy z ulgą, że nie przyjechali wcześniej. - Może gliny powiedzą nam coś więcej. Dyspozytor powiedział, że zaraz kogoś przyśle. Jak przypuszczam, nie mają tutaj zbyt wielu morderstw. - To jest miasto turystyczne. Większość ludzi przyjeżdża tutaj się zabawić – odparł Adrian. Jego głos nie miał swojej zwykłej żywości, a jego oczy były zasnute smutkiem. - Hej. – Talan pogłaskał głowę Adriana. – To nie twoja wina, że on umarł. - Wiem. – Jego oczy pozostały zatroskane, mimo że skinął głową na znak zgody. – Wiem psychicznie, że to nie jest moja wina, ale wataha wilków jest właścicielem tej posiadłości od lat i nigdy wcześniej nie mieliśmy żadnych problemów. Chciałem, żeby to była romantyczna wycieczka, a teraz już nigdy nie pozbędę się widoku krwi z mojego umysłu. Nie byłem bardzo blisko z Darrenem, ale był miłym facetem i nigdy nie wypominał mi, że jestem gejem. - A robiły to inne wilki? Adrian wzruszył ramionami. - Zanim Kade został Alfą, od czasu do czasu musiałem wysłuchiwać złośliwych uwag czy komentarzy. To się skończyło, gdy poważnie zranił pierwszego faceta, a wyrzucił z watahy drugiego. Talan trącił Adriana. - Widziałem cię w akcji. Dlaczego nie załatwiłeś ich sam? - Jestem typem faceta wszystko albo nic, więc nie chciałem nikogo zabić. A poza tym, wiesz jak opiekuńczy potrafi być mój brat. Talan posłał mu szeroki uśmiech. - Uwielbiam opiekuńczą iskrę twojego brata. To ona mi cię przyniosła. Gdyby nie był tak zmartwiony tym, że zaatakuje cię członek własnej watahy, nigdy nie byłbym w stanie przekonać go, żeby mi cię dał.
~ 14 ~
Trochę napięcia uszło z ramion Adriana. - W tamtej chwili, tak naprawdę, nie doceniałem tego – przyznał. – Ale jednak skończyło się dobrze. Talan pochylił się i pocałował lekko Adriana. Miał bardzo dużo pomysłów na to, jak zaprzątnąć uwagę swojego partnera. - Którą chatę mieliśmy zająć? Adrian uśmiechnął się, ale Talan widział, że zrobił to z wysiłkiem. - Jeden cztery, na końcu uliczki. Kade pożyczył mi klucz uniwersalny, ale chciałem zameldować się u Darrena, by dać mu znać, że jesteśmy. - Po tym jak porozmawiamy z szeryfem, pojedziemy do tej chaty. – Talan był zadowolony, kiedy Adrian się nie sprzeciwił. Nie chciał zacząć ich wakacji od kłótni. – Szeryf zajmie się ciałem, a my, zanim się obejrzysz, będziemy się przytulać w innym domku i uprawiać szaloną, namiętną miłość. – Adrian wydawał się bardziej wstrząśnięty niż przerażony śmiercią mężczyzny. Talanowi było przykro z powodu śmierci dozorcy, ale bardziej martwił się zadowoleniem Adriana niż zupełnie obcym facetem. - Tak. – Adrian ofiarował mu drżący uśmiech. – Masz rację. Pozwolimy innym zająć się ich częścią, a my będziemy uprawiać dziką, zwierzęcą miłość w chacie. Talan odwzajemnił uśmiech swojego kochanka za jego chęci. - Wolę dziką ludzką miłość niż jeżdżenie na nartach. – Tak naprawdę wolał zostać przy ognisku, ale wiedział, że jego wilczy kochanek będzie potrzebował jakiejś odmiany. - Brzmi nieźle. Talan uśmiechnął się na ton Adriana. Jego wilk uwielbiał śnieg tak bardzo, jak Talan nie cierpiał zimna. Talan byłby bardziej szczęśliwy będąc zwiniętym przy ognisku, ale nigdy nie powiedziałby tego Adrianowi… nie po tym jak tak starannie zorganizował cały weekend. Talan planował pozwolić Adrianowi biegać, gdzie tylko chce, ale morderstwo obok ich chaty wszystko zmieniło. Teraz najważniejszą rzeczą była obrona i zadbanie o jego mężczyznę. Morderca wciąż mógł kręcić się gdzieś w pobliżu i obserwować. Lew Talana niczego nie wyczuwał, jeśli jednak zabójca szedł z wiatrem i się ukrywał, mógł się wymknąć.
~ 15 ~
Błysk świateł zwrócił ich uwagę, kiedy samochód oznaczony napisem Szeryf podjechał do Hummera. Talan opuścił szybę, gdy pojazd się zatrzymał. Człowiek w mundurze wyłonił się z gniewną miną. Kiedy podszedł do okna od strony Talana, Talan zauważył długą bliznę przecinającą na pół policzek szeryfa i sięgającą dolnych rzęs jego ciemno brązowych oczu. Zmienni uwielbiali blizny – uważali je za oznaki siły. Co dziwne, niewielu zmiennych było okaleczonych, gdy jednak byli, było to postrzegane, jako doświadczenie zyskane w sytuacji zagrażającej życiu. - To ty dzwoniłeś w sprawie morderstwa? – Głos szeryfa, opryskliwy i twardy, brzmiał tylko irytacją, jakby przerwali mu jego dzień błahymi narzekaniami o zmarłym na jego terenie. Talan oparł się pragnieniu warknięcia na niegrzeczność człowieka. - Tak, ja dzwoniłem. Adrian mówi, że to dozorca został zabity. Nie dotykaliśmy niczego, ani nie weszliśmy za frontowe drzwi… - Wy zmienni przeszkadzacie mi, za każdym razem, jak przyjedziecie do miasta. – Szeryf zerknął do środka na Adriana i jego wyraz twarzy złagodniał nieznacznie na widok bladej twarzy zmiennego wilka. – Zakładam, że to ty go znalazłeś? - Tak. On jest w środku. – Adrian wskazał drżącym palcem na chatę. Szeryf posłał im obu długie spojrzenie. - Nie ruszajcie się stąd. Pójdę tam i ocenię sytuację. Zdenerwuję się, jeśli znikniecie, kiedy wrócę. Talan przewrócił oczami. - Nie zamierzamy uciec. To my cię wezwaliśmy. – Ten idiotyczny facet podniósł Talanowi ciśnienie. Pragnienie urwania szeryfowi głowy i użycia jej, jako piłki, niemal przytłoczyło rozsądek Talana. Adrian przytrzymał Talana za rękę, bystry facet. Lepiej było powstrzymywać go przed atakiem na szeryfa. Bez słowa do żadnego z nich, szeryf obrócił się na pięcie i odmaszerował od pojazdu. - Co za dupek – oznajmił Adrian. – Nie bardzo lubi zmiennych.
~ 16 ~
- Myślisz, że on… – Talan spojrzał w stronę chaty. - Nie. Powiedziałem, że to dupek, a nie psychopata. Ktokolwiek zabił mojego kuzyna miał poważny powód. Darren musiał go znać, ponieważ wiesz jak trudno jest zaskoczyć zmiennego. – Obaj popatrzyli przez przednią szybę, obserwując ruchy szeryfa. – Jak myślisz, jak długo będziemy musieli tu zostać? Talan odsunął się od okna, żeby go uspokoić. - Jestem pewny, że niedługo, skarbie. Właśnie przyjechaliśmy i mamy ludzi, którzy za nas poręczą. Wątpię, żebyśmy byli podejrzani, chociaż zastanawia mnie czas tej zbrodni. - Co masz na myśli? – Adrian odwrócił się przodem do niego. - Czy oprócz twojego brata, ktokolwiek inny wie, że tu przyjechaliśmy? Adrian wzruszył ramionami. - Może ktoś z watahy i oczywiście twoje siostry. Każdy z nich wiedział, żeby nic ci nie mówić, ponieważ chciałem, aby to była niespodzianka. Ciepło wypełniło serce Talana. Czasami miłość do jego zmiennego wilka wypełniała go tak całkowicie, że to niemal bolało. - Byłem zaskoczony, kochanie. Adrian się roześmiał. - Nie spodziewałem się jednak zwłok. On nie był częścią niespodzianki. Talan się uśmiechnął, pomimo tego, że śmiech Adriana podszyty był histerią. Pochylając się, pocałował Adriana. Pogrążając się w gorącu i namiętności ust swojego partnera, pozwolił wszystkiemu innemu powoli zniknąć. Mógł żyć smakiem warg Adriana na zawsze… Bam, bam, bam. Mocne uderzenie w drzwi samochodu wyrwało Talana z jego namiętnego amoku. Adrian zawsze tak na niego działał. Tracił poczucie czasu i miejsca, gdy jego wargi dotykały ust jego partnera. Odwracając głowę, zetknął się ze surowym spojrzeniem szeryfa. Nacisnął guzik, by opuścić szybę w dół. Szeryf przemówił, jak tylko szyba opuściła się do połowy.
~ 17 ~
- Zawiadomiłem koronera, żeby zabrał ciało. Planujecie tutaj zostać? - Mieliśmy zatrzymać się w chacie jeden-cztery – odparł Talan, wskazując w kierunku, gdzie jak mu powiedział Adrian, są inne domki. - Tam też są jakieś zwłoki? – zapytał sucho szeryf, wyciągając z kurtki notatnik i zapisując numer chaty. - Żadne, o których wiemy, ale przecież tych też się nie spodziewaliśmy. – Talan nie przestraszył się zmarszczonych brwi szeryfa. Był przywódcą całej dumy. Nie bał się tego człowieka, nawet jeśli ten człowiek nosił broń pod swoją kurtką. - Nie planujcie opuszczać miasta – powiedział szeryf, wskazując na każdego z nich z osobna. - Nawet o tym nie marzyliśmy – odparł Talan. – Jeszcze jakieś pytania czy możemy ruszać dalej? Szeryf potrząsnął głową. - Nie. Wiem, kim jesteście i wątpię, żeby którykolwiek z was, chciał kogoś zadźgać, szczególnie innego zmiennego. - Był moim kuzynem – wyjaśnił Adrian. Pochylił się przez Talana, żeby porozmawiać z szeryfem. – Nie byliśmy blisko ze sobą. Przeważnie trzymał się sam siebie i strzegł tej nieruchomości. Szeryf postukał w opuszki swoich palców, żeby pokazać, co ma na myśli. - Jego pazury były częściowo wysunięte. Nie wiem, czy zrobił to, ponieważ zamierzał się bronić czy też odruchowo chciał zaatakować. - Myślisz, że grasuje tu zabójca? – zapytał Adrian. Sięgnął do klamki u drzwi, żeby wyjść na zewnątrz, ale Talan nacisnął automatyczny zamek. Zmienny wilk spiorunował wzrokiem swojego kochanka, jego piękne oczy zapłonęły irytacją. Szeryf potrząsnął głową. - Wątpię w to. To jest pierwsza śmierć, o której słyszałem, i wygląda na kuchenny nóż, więc uważam, że to odruch okazji, a może jakiś włóczęga mający nadzieję zdobyć cenne rzeczy Darrena. Nie będę wiedział, dopóki nie sprowadzę tutaj śledczych. Sądzę,
~ 18 ~
że jego napastnikiem był człowiek, inaczej widać byłoby ślady pazurów i kłów. – Ton głosu szeryfa wskazywał, że nie ma dobrego zdania o zmiennych. Talan nie dbał o to. Tak długo jak Adrian był bezpieczny, szeryf mógł ich nie lubić tak bardzo jak chciał. Nie odpowiedział szeryfowi – odpowiedział swojemu małemu wilkowi. - Więc, jeśli nie masz do nas żadnych innych pytań, sądzę, że możemy już zakwaterować się w naszej chacie – oznajmił Talan. Po kiwnięciu głową szeryfa, Talan wycofał samochód. Jak tylko odjechali, zobaczył nadjeżdżające drogą samochody policyjne. - Całkiem niepotrzebne, skoro już nie żyje – powiedział Adrian, patrząc na błyskające światła. - Może mają nadzieję na wskrzeszenie. Dwaj zmienni roześmiali się histerycznie, kierując się do swojej chaty. Każdy z nich wiedział, że nie ma czegoś takiego jak wampiry.
Tłumaczenie: panda68
~ 19 ~
Rozdział 2 Na szczęście druga chata była większa i nie miała dekoracji w postaci zwłok jak poprzednia. Adrian podziwiał grę mięśni, kiedy jego lwi kochanek przysunął się bliżej. Czasami prawie mógł zobaczyć kota pod powierzchnią płynnych ruchów swojego partnera. Adrian często czuł się jak brzydkie kaczątko przy swoim złotym zmiennym, ale na szczęście ten brak pewności siebie nigdy nie trwał długo. Jak mógł, skoro Talan patrzył na niego, jakby Adrian były jego ulubionym rodzajem kocimiętki? - Twój brat się odezwał? Adrian potrząsnął głową. Kade obiecał zadzwonić do Adriana, jak tylko porozmawia z szeryfem. - Przykro mi. Chciałem, żebyśmy mieli relaksującą wycieczkę, a nie zajmowali się morderstwem. - Mam doskonały sposób, żeby sprowadzić te mini-wakacje na właściwą drogę. Niepokój Adriana o jego kuzyna minął pod gorącym spojrzeniem jego kochanka. W tej chwili miał ważniejsze rzeczy do robienia. Pozwolił swojemu ciału się rozluźnić, gdy pogodził się z dominacją Talana. Chociaż – jeśli byłby zmuszony – jego lew pozwoliłby Adrianowi by to on dominował, ale tak naprawdę nie miał ochoty być górą. W tym momencie pragnął przekazać wszelkie decyzje i całkowicie zaufać Talanowi. - Kocham cię – niski głos Talana wypełnił te wszystkie puste miejsca w duszy Adriana. Te części, które martwiły się o zabójców, będących na wolności, i tym, że jest niewystarczającym partnerem dla lwa Alfa Dumy, roztopiły się pod doświadczonymi rękami Talana. Piękno posiadania partnera oznaczało, że twój kochanek zna wszystkie twoje specjalne erotyczne punkty. Tylko Talan wiedział, że głaskanie skóry pod jego lewym kolanem wysyła dreszcze przez ciało Adriana, albo że ugryzienie jego małżowiny usznej mogło doprowadzić go do orgazmu, jeśli jednocześnie zabawiał się jego sutkami. Nawet nie wiedział, że te małe punkty są tak wrażliwe, dopóki Talan nie uszczypnął ich po raz pierwszy. W głębi duszy uwielbiał to, że Talan był jedynym strażnikiem wiedzy tego, co całkowicie wyzwalało w nim prymitywne szaleństwo. ~ 20 ~
- Ja t-też cię k-kocham – wyjąkał, kiedy masywne dłonie Talana prześliznęły się po nagiej skórze Adriana. Uwielbiał ręce zmiennego lwa. Lekkie stwardnienia od biegania w postaci lwa pokrywały opuszki palców Talana, a kiedy przesuwał nimi w górę i w dół po kręgosłupie Adriana, zawsze wydobywały jęki z jego piersi. Z głębi gardła Talana wydobył się cichy pomruk. - Uwielbiam świadomość tego, że jestem jedynym, który może sprawić, że tracisz swoje opanowanie. Adrian uśmiechnął się na to wibrowanie. Nie mógł się oprzeć swojemu kochankowi, kiedy był w mruczącym nastroju. Podniósł brodę by przyjąć pocałunek Talana. To było to, czego pragnął odkąd zaplanował wycieczkę ze swoim partnerem. Tak bardzo jak kochał zarówno watahę jak i dumę, pomysł miejsca, gdzie będą istnieli tylko on i Talan – bez żadnych wścibskich sióstr lwa czy apodyktycznego brata wilka – przyprawiał go o dreszczyk emocji do stóp do głów. Talan pocałował Adriana tak, jakby był najważniejszą osobą na świecie. Biodra Adriana drgnęły, gdy Talan zsunął się z pocałunkami w dół ciała Adriana i uchwycił jego stwardniałego fiuta w swoje usta jednym szybkim ruchem. - O, do diabła – sapnął Adrian. Zachłysnął się w odpowiedzi na ciepłe, wilgotne wargi otaczające go. Wszystkie jego myśli zniknęły pod wpływem namiętności, która go wypełniła, dopóki, w wyjątkowo żenująco krótkim czasie, nie doszedł i nie trysnął swoim nasieniem w głąb gardła Talana. Adrian zarumienił się pod czułym spojrzeniem Talana. - Nikt nie jest tak piękny jak ty, po tym jak dojdziesz – szepnął Talan do ucha Adriana. - Jak to jest, że kiedy mówisz takie rzeczy, to nie brzmią one fałszywie? – wydął wargi Adrian. Gdyby spróbował powiedzieć coś romantycznego wypadłby jak idiota. Talan mówił całkowicie przekonująco. - Ponieważ tak myślę. – Talan przykrył dłonią policzek Adriana. – To nie są tylko słowa - to jest szczerość. Gdy mówię, że jesteś cudowny to dlatego, że tak myślę, a nie dlatego, że próbuję ci schlebiać. Policzki Adrian rozpaliły się ze wstydu. - Wiem. Nie chciałem, żeby zabrzmiało to tak, jakbym myślał, że to było puste pochlebstwo. – Nie potrafił wyjaśnić swojemu partnerowi, że nie rozumiał fascynacji ~ 21 ~
Talana swoją osobą. Adrian zwykle nie narzekał na niskie poczucie własnej wartości. Zrobił karierę, miał kochającą rodzinę i najlepszego partnera, o jakim mógł marzyć, ale czasami zastanawiał się, czy zasłużył na to, by być tak szczęśliwym. To on mógł być tym nieżywym wilkiem na podłodze chaty, gdyby los zagrał inaczej jego życiem. - Szzz. Przecież wiesz, że do tego wszystkiego, Darren był w tarapatach z powodu niepłacenia podatków. – Talan zniżył swój głos do ponurych tonów. Adrian się roześmiał. - To teraz oni sztyletują ludzi za nie płacenie podatków? Talan wzruszył ramionami. - Sądzę, że nie powinieneś zadzierać z Urzędem Skarbowym. Łóżko zadrżało od radości Adriana. Wytarł oczy od łez wierzchem dłoni. Pociągnął nosem i zamrugał, żeby powstrzymać następne łzy śmiechu. Adrian wiedział, że nie musi mówić Talanowi jak się czuje. Zmienny lew wyczuwał odczucia Adriana przez ich więź parowania. Nigdy nie musiał wyjaśniać, kiedy miał zły dzień, albo gdy coś go zdenerwowało. Talan zawsze to wiedział. - To nie w porządku śmiać się ze śmierci człowieka – zganił go Adrian. – Powinniśmy odczuwać trochę współczucia. - Prawie zrujnował moje wakacje. Miał szczęście, że nie zadźgałem go jeszcze raz – warknął Talan. Zmienił ich pozycje, układając Adriana na sobie. – Podciągnij się. Chcę, żebyś mnie ujeżdżał. Adrian kiwnął głową. Całkowicie mógł zgodzić się z tym planem. Jego serce waliło radosnym podnieceniem, gdy sięgnął po butelkę nawilżacza, który schowali w walizce. Zapach ich podniecenia wypełnił powietrze jak aromatyczna chmurka żądzy. Talan zrobił głęboki wdech, gdy przyszpilił Adriana swoim zafascynowanym wzrokiem. - O tak. Wypełnij swoją dziurkę. Pokaż mi jak bardzo to lubisz. Adrian wyciągnął swoje palce, nałożył więcej nawilżacza i wsunął je z powrotem w swój tyłek, czując jak twardnieje jeszcze mocniej pod spojrzeniem zmiennego lwa. Talan mógłby czytać książkę telefoniczną tym głosem, a Adrian i tak uważałby, że jest seksowny.
~ 22 ~
- Usiądź na mnie. Usiądź na mnie w tej chwili! Chropowate żądanie Talana uczyniło Adriana bardziej twardym niż kamień, pomimo faktu, że właśnie doszedł. Biorąc powolny oddech i odprężając swoje ciało, uniósł się na kolanach i ustawił się na równi z kutasem Talana. Jednym wolnym, łatwym ruchem, osunął się w dół, dopóki tyłek Adriana nie otarł się o sztywne włosy łonowe Talana. Wypuścił cichy jęk. - O tak, dziecino, niech cię usłyszę. – Głos jego partnera prawie wysłał Adriana poza krawędź. Adrian spiorunował wzrokiem Talana. - Czy właśnie nazwałeś mnie dzieciną? Talan uwięził szczupłe biodra Adriana między swoimi dwiema dużymi dłońmi. - Nie, to musiał być ktoś inny, kto nie chciał zatrzymać swoich jąder – zaprzeczył. - Tak właśnie myślałem. Adrian zacisnął swój tyłek, zadowolony, gdy Talan wypuścił gardłowy jęk. Dźwięk jego komórki rozproszył Adriana, podczas torturowania swojego partnera. - To sygnał Kade'a. - Odbierz. - Nie zamierzam odebrać telefonu, kiedy się pieprzymy. – Nie mógł powstrzymać rumieńca, który wypłynął na jego policzki. Talan wziął twarz Adriana w swoje ręce. - Nigdy się nie pieprzymy. Za każdym razem jak cię dotykam, to się z tobą kocham. Adrian zamrugał przed nawrotem łez. Cholera, teraz zachował się jak gówniarz. Zacisnął swoje wewnętrzne mięśnie, żeby zobaczyć jak oczy Talana uciekają do tyłu jego głowy. - O tak, dziecino, właśnie w ten sposób. Puścił jeszcze raz to słowo mimo uszu i skoncentrował się na wysłaniu Talan poza krawędź. Telefon rozproszył go na ułamek sekundy, ale na wystarczająco długo by ~ 23 ~
Talan przejął inicjatywę i ich obrócił. Warcząc, zmienny lew uchwycił tyłek Adriana i zaczął wbijać się w niego, dotykając prostatę Adriana przy każdym pchnięciu. - O, tak, właśnie tam. – jęczał Adrian. - Jesteś mój! – warknął Talan, jego kły wydłużały się z każdym pchnięciem w zapraszające ciało Adriana. – Każdym centymetrem, każdym oddechem, jesteś mój! – Talan zatopił swoje kły w szyi Adriana, odnawiając ich więź. Poczuł iskrę więzi parowania między nimi, gorącą i jasną, a potem doszedł z wyciem. Jego krzyk połączył się z rykiem Talana, który prawdopodobnie wystraszył całą faunę w obrębie kilometrów wokół nich. Przed oczami ukazały mu się mroczki, jego płuca błagały o tlen. - Talan – wyszeptał. - Oh, przepraszam. Talan uniósł swoją masywną postać z Adriana, który natychmiast sapnął, by wypełnić swoje płuca. Chociaż uwielbiał mieć na sobie większego kochanka, czasami Talan zapominał, że jest cięższy, szczególnie kiedy Adrian służył mu, jako poduszka po seksie. Podejrzewał, że każdy z poprzednich kochanków Talana było raczej dużymi facetami, ale nigdy nie sprawdził tej myśli pytając o to. Nie chciał słuchać o minionych związkach Talana czy seksualnych eskapadach. Ten mężczyzna teraz należał do niego… nic innego się nie liczyło. Brak pewności siebie Adriana znikał podczas ich rozbrajająco gorącego seksu. Szorstki ludzko-lwi język przesunął się po jego ramieniu tam, gdzie kły Talana wbiły się w ciało. - Mieliśmy zbyt długą przerwę między ugryzieniami, mój kochany – mruknął Talan. Adrian obrócił głowę, by napotkać złote spojrzenie swojego kochanka. - Dlaczego tak twierdzisz? - Ponieważ zaczynałem czuć się niepewnie o naszą więź, a teraz czuję się świetnie. - Hm. Ja także. Mam na myśli tę niepewność. Nigdy nie usłyszałem o tym wcześniej.
~ 24 ~
Talan wzruszył ramionami. - Słyszałem jakieś plotki, ale nie sądziłem, że są prawdziwe. Chcę, żebyś to ty ugryzł mnie następnym razem, by wzmocnić jeszcze bardziej naszą więź. Nigdy więcej nie chcę czuć tej budzącej się niepewności. Wiedziałem, że jesteś mój, odkąd po raz pierwszy zobaczyłem twoje zdjęcie. I nie mam zamiaru pozwolić ci teraz odejść. Adrian roześmiał się, bardziej z ulgą niż czymś innym. Nasiąknął uwielbieniem swojego partnera jak gąbka. Przesuwając dłonie po przystojnej twarzy Talana, złożył cichą obietnicę, że nigdy już nie pozwoli mu martwić się o ich związek. - Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, więc przepraszam, jeśli sprawiłem, że poczułeś się mniej ważny niż mój cały świat. Uśmiech Talana był bardziej promienny niż popołudniowe słońce. - Ja też cię kocham. Zmienny lew potarł nosem o nos Adriana i potwierdził namiętnym pocałunkiem. - Weźmy prysznic. A potem możesz zadzwonić do twojego brata. Oh, racja… musiał zadzwonić do brata.
***
Adrian wyszedł spod prysznica nieskazitelnie czysty i na miękkich nogach. Talan nie pozostawił nieumytego ani jednego centymetra ciała Adriana i poświęcił mnóstwo uwagi wszystkim jego ulubionym częściom. Z trzęsącymi się rękami, Adrian się ubrał, a potem zadzwonił do swojego brata. - Dzwoniłem wszędzie, co najmniej ze dwa razy, a Darren najwyraźniej spał tak jak chyba każdy w tym mieście – poinformował go Kade, gdy wymienili pozdrowienia. - Więc nasz kuzyn był męską dziwką? - Najwidoczniej. – Głos Kade’a brzmiał na rozdrażniony. – Lubił również uprawiać seks z urlopowiczami i nie zawsze obchodziło go to, że byli w związku małżeńskim. - Dowiedziałeś się tego wszystkiego z domu? ~ 25 ~
Kade się roześmiał. - Zadzwoniłem do Carrie z tej restauracji ze śródmieścia. Wiesz, że ona jest największą plotkarą na ziemi. - I przymila się do ciebie. Nie pozwól, by twoja żona usłyszała, że flirtowałeś z inną kobietą. - To nie jest wcale zabawne – zrugał go Kade. – Moja partnerka ma tak zmienne humory przez te hormony, że twój partner przy niej wydaje się być malutkim kotkiem. Adrian się roześmiał. - Dzięki za nowiny. Nawet nie pomyślałbym o zadzwonieniu do Carrie. Czy ona ma jakiś pomysł, czy z kimś się spotykał? - Plotka z miasta głosi, że widywał się z każdym i było mu wszystko jedno, czy to był mężczyzna czy kobieta. - Hm. Kto wiedział, że on taki jest? Kilka razy Adrian natknął się na dozorcę i mężczyzna nie był jakimś Panem Olśniewającym. - Carrie mówi, że trzymał się z dala od zmiennych. To mogło także znaczyć, że Darren był słabym wilkiem albo było z nim coś nie tak, co sprawiało, że wolał trzymać się z dala od istot, które mogły wyczuć, czym był. - To staje się coraz bardziej interesujące. - No cóż, nie spędzaj swoich wakacji na zamartwianiu się o Darrena. Z tego, co słyszałem, prawdopodobnie dostał to, na co zasłużył. - Zadzwoniłeś do szeryfa i powiedziałeś mu, czego się dowiedziałeś? - Tak. Podziękował mi za informacje. – W głosie Kade’a wyczuwało się gniew. – Nie odniosłem wrażenia, żeby bardzo przejmował się Darrenem. Wątpię, żeby zamierzał przeprowadzić jakiś śledztwo. Ale nie chcę, żebyś to ty biegał i bawił się w detektywa. Ledwie znałem Darrena i nie wiem, w co mógł być zamieszany. Zostańcie tam, gdzie jesteście i przyjemnie spędźcie weekend. Wyślę kogoś z watahy, żeby sprawdził stan rzeczy, kiedy już minie burza śnieżna.
~ 26 ~
- Wtedy to może być już za późno. – Adrian miał złe przeczucie, że morderca - on lub ona - zatrze swoje ślady zanim Kade przyśle w góry jakiegoś członka watahy. - Pozwól mi porozmawiać z Talanem – zażądał Kade, używając swojego tonu Alfy… który nigdy tak naprawdę nie działał na Adriana. - Nie. Powiesz mu, żeby trzymał mnie z dala od kłopotów. - Pewnie, że tak. Tylko ten twój lew potrafi utrzymać cię w ryzach. Zanim Adrian mógł powiedzieć bratu swoją opinię na temat tego oświadczenia, telefon został zabrany z jego ręki. - Hej! Talan podrapał go za uchem, momentalnie go rozpraszając, podczas gdy zmienny lew już mówił do telefonu. - Nie martw się. Nie pozwolę Adrianowi biegać wkoło i bawić się w detektywa. Zamierzamy rozpalić ogień i przytulać się aż do wieczora. Usta Adriana praktycznie zapaliły się od zjadliwej riposty, ale dotyk rąk jego partnera przeczesujących jego włosy zmniejszyło jego gniew. O co właściwie się wkurzał? Tak naprawdę nie chciał polować na zabójcę. Był programistą, a nie policyjnym detektywem. Zachował ciszę, dopóki Talan się nie rozłączył i nie odłożył telefon Adriana na kredens. - Jeśli chcesz przeprowadzać śledztwo w sprawie tego morderstwa musisz zabrać mnie ze sobą. Szczęka Adrianowi opadła. - Dlaczego wszyscy myślicie, że chcę wsadzać nos w to morderstwo? Kiedy pokazałem jakiekolwiek zainteresowanie pracą policjanta? Usta Talana wykrzywiły się w szelmowskim uśmiechu. - Ponieważ wiemy, jaki jesteś ciekawski. Jak kot. - Bardzo śmieszne. Tylko jeden z nas jest jak kot i to nie jest ja. Talan posłał mu spojrzenie udawanego smutku. - Ale i tak cię kocham.
~ 27 ~
Adrian szczypnął go. - Ał. – Talan się roześmiał i odsunął poza jego zasięg. Walenie we frontowe drzwi sprawiło, że zmienny lew przesunął Adriana za siebie, chociaż żaden z nich nie był przy wejściu. - Prawdopodobnie przyszedł szeryf, żeby przesłuchać nas w związku ze zwłokami. - Zobaczmy. – Talan wplótł swoje palce między Adriana. Tak jak Adrian myślał, na zewnątrz stał szeryf Bob. Charakterystyczny grymas niezadowolenia szeryfa w pełni był ujawniony. - Proszę wejść, Szeryfie – powiedział Talan z powitalnym uśmiechem. Durny lew. - Widzę, że jednak nie wyjechaliście z miasta. – Szeryf zmarszczył brwi z dezaprobatą. Wszedł do chaty, jakby był jej właścicielem i rozsiadł na jednym z ogromnych krzeseł. Adrian i Talan podążyli za nim i usiedli obok siebie na kanapie. Adrian powstrzymał westchnienie. - Przecież mówiliśmy, że jesteśmy tu na wakacjach. Dlaczego mielibyśmy wyjechać? - Pomyślałem, że może uciekniecie z ogonami między nogami, po tym jak rozmawiałeś ze swoim bratem. Adrian wzruszył ramionami. - Nie znałem zbyt dobrze Darrena, chociaż byliśmy krewnymi. - A wy wilki nie zbieracie się, co noc, na bieganie? Adrian prawie zjeżył się na pytanie szeryfa, ale mężczyzna wyglądał na autentycznie ciekawego. - Nie. Zbieramy się w watahy tylko podczas pełni, a do tego nie widuję się zbyt często z innymi wilkami, odkąd żyję z dumą. - Duma. – Spojrzenie szeryfa Boba przeniosło się na Talana. – Niech zgadnę… jesteś lwem. ~ 28 ~
- Tak. – Talan uśmiechnął się do szeryfa, ukazując czubki swoich kłów. – I partnerem Adriana. - Partnerem? Jesteście parą? – Kpiący uśmieszek był trudny do przegapienia i sprawił, że Adrian chciał warknąć. – Nie wiedziałem, że się krzyżujecie. – Głos szeryfa aż kapał pogardą. Adrian położył swoją rękę na kolanie Talana, gdy usłyszał niski pomruk dochodzący od jego lwiego kochanka. Talan był o krok od sięgnięcia i urwania głowy szeryfa. - Niektórzy tego nie robią – odparł Adrian. Nie zamierzał wdać się w dyskusję o różnorodności zachowań zmiennych z człowiekiem, który, z tego, co mówią, nie lubił zmiennych. – Mogę zaproponować coś do picia? Wodę, sok? – Nie miał zamiaru proponować temu facetowi piwa - bo jeśli ktoś potrzebował odprężenia to z pewnością był to szeryf Bob - ale wątpił, żeby dobrze to przyjął. Szeryf wyciągnął notes i długopis z wewnętrznej kieszeni kurtki. Odwracając stronę spojrzał na mężczyzn. - Więc zbytnio nie zadajesz się z watahą, ale właśnie zdarzyło ci się, że spędzasz wakacje tu, gdzie wspomniany członek został pchnięty nożem. - Tak. - Czy powinienem spodziewać się, że zawita tu więcej waszych ludzi? Kade zazwyczaj uprzedza mnie, zanim wy wilki zaczniecie się zjeżdżać. Adrian zacisnął zęby, podczas gdy Talan odpowiedział. - Nie. Jesteśmy jedynymi, którzy tu przyjechali. Cóż, przynajmniej z tego, co wiemy. - Śledczy zebrali wszystkie dane, ale nie byli w stanie znaleźć żadnych śladów. Adrian wzruszył ramionami. - Na zewnątrz jest zimno. Może zabójca nosił rękawiczki. - Może, ale również nie ma jakichkolwiek obronnych ran. Więc albo ofiara znała tego, ktokolwiek to był, albo został zaskoczony. - Trudno zaskoczyć zmiennego – odparł Talan. – Większość z nas ma doskonały słuch i powonienie. ~ 29 ~
Szeryf kiwnął głową. - Tak właśnie myślałem. – Wstał. – No cóż, to wszystko, co mogę zrobić. Adrian skoczył na nogi. - Co to znaczy, to wszystko, co możesz zrobić? Szeryf wzruszył ramionami. - Nie mamy zbyt wiele dowodów, a zmienni tak naprawdę nie są pod moją jurysdykcją, więc poza skontaktowaniem się z krewnymi i pozwoleniem zabrania ciała przez koronera, zrobiłem wszystko, co było w moich możliwościach. Nie mam żadnych tropów. Popytałem trochę, ale jak sądzę twoja Alfa przyśle tutaj kogoś, by ostatecznie wszystko sprawdzić. - Więc zamierzasz tak zostawić to morderstwo? – Adrian nie mógł uwierzyć w to, co słyszał. Myślał, że ten człowiek jest tylko uprzedzony, ale to było już zaniedbanie karane sądownie. - Zameldowałem o tym i spisałem twoje zeznania, a poza tym przekazałem do laboratorium te kiepskie dowody, które udało nam się zebrać. Jeśli coś odkryją, będziemy kontynuować śledztwo. Jesteśmy małym oddziałem z limitowanym finansowaniem. Dobrego popołudnia, panowie. Zanim Adrian mógł coś jeszcze dodać, szeryf Bob wyszedł za drzwi. Talan złapał Adriana zanim ten zdołał ruszyć za mężczyzną. - Niech idzie. Tym razem dudniący głos jego partnera go nie uspokoił. Adrian chciał dopaść głupiego szeryfa i wydrzeć mu kręgosłup. Jego wewnętrzny wilk warknął zgodnie. - On jest idiotą. Zamierzam dowiedzieć się, kto zabił Darrena. Talan wydał długie westchnienie. - A co się stało z nie jestem zainteresowany zabawą w detektywa? - To było wtedy, gdy myślałem, że prawdziwe władze coś zrobią. Jeśli szeryf zamierza zrobić tylko połowiczne śledztwo, ktoś musi wkroczyć. - Jak myślisz, czego możesz się dowiedzieć?
~ 30 ~
Adrian wzruszył ramionami. - Nie wiem, ale z pewnością mogę zrobić więcej od niego. - Może. – Talan go przytulił. – Załóżmy płaszcze i cię tam zabiorę. Adrian pocałował swojego kochanka w policzek. - Nie musisz iść ze mną. Talan zmarszczył brwi. - Pewni, że tak! Gdybyś zapomniał, to zabójca jest na wolności, a jego ostatnią ofiarą był wilk. Nie zamierzam dać mu szansy, żeby położył swoje łapska na moim. Chociaż chciał zaprotestować, że sam potrafi o siebie zadbać, Adrian nie był idiotą. Duża postać Talana i śmiercionośne pazury bardzo się przydadzą, gdyby morderca pojawił się jeszcze raz. Po narzuceniu z powrotem na siebie ciepłych kurtek, para skierowała się do Hummera. Miał nadzieję, że dowiedzą się, co stało się z wilkiem. Jego brat chciałby wiedzieć.
Tłumaczenie: panda68
~ 31 ~
Rozdział 3 Talan rzucił okiem przez pojazd, by zobaczyć jak Adrian obgryza paznokieć. Zmienny wilk podkręcił się tą śmiercią członka watahy. Adrian może i ciągle mówił, że jest teraz członkiem dumy, ale w sercu wciąż interesował się swoją wilczą watahą. Instynktowne pragnienie Adriana, by chronić innych, znalazło swoje ciepłe miejsce w sercu Talana. Faktycznie, powinni być teraz na romantycznych wakacjach, ale patrzenie jak jego kochanek broni swoją watahę, było seksowne jak diabli. Jako Alfa swojej dumy Talan spędzał swoje życie na obronie swoich kolegów z dumy. Zobaczenie tej samej potrzeby u Adriana, zwiększało ich więź. Adrian mógł nie być wilkiem Alfa, ale miał wszystkie prawidłowe instynkty opiekowania się swoimi towarzyszami. Talan nie miał wątpliwości, że gdyby lew znalazł się kiedykolwiek w tarapatach, Adrian nie zawahałby się wkroczyć i zrobić, co tylko mógł by pomóc. Talan zatrzymał Hummer przed chatą dozorcy. Żółta taśma policyjna zawieszona była od frontu, ale nikogo nie było widać. Szeryf prawdopodobnie pomyślał, że nikt nie wejdzie na miejsce zbrodni… ale nic nie mogło powstrzymać zdeterminowanego zmiennego. Szybko wysiadł z samochodu i obszedł go, by otworzyć drzwi, i pomóc mniejszemu mężczyźnie wyjść na ośnieżony teren. Zawinął rękę wokół ramienia Adriana, by mieć pewność, że nie pośliźnie się na lodzie. Jego pełen gracji partner posłał mu rozbawione spojrzenie, ale nie protestował, kiedy Talan poprowadził go do schodów. - Tu jest ślisko – wymamrotał. Kiepsko to zabrzmiało, nawet jak dla niego. Nie potrafił wyjaśnić swojej obsesyjnej potrzeby upewniania się, że Adrian nie cierpi, choć przez chwilę. Chociaż wiedział, że jego delikatnie wyglądający kochanek ma ogromną siłę wewnętrzną, czasami martwił się o słabe kości Adriana i jego kruche zdrowie. Jakby czytając w jego myślach, Adrian odpowiedział. - Jestem silniejszy niż na to wyglądam. - Wiem. – Naprawdę to wiedział, jednakże to nie powstrzymało go od kręcenia się w pobliżu. ~ 32 ~
Otrzymał łagodny uśmiech i potrząśnięcie głowy, zanim Adrian zwrócił swoją uwagę na odklejenie taśmy policyjnej i otwarcie drzwi. - Nawet jej nie zamknęli na klucz? – zdziwił się Talan, ciekawy zobaczyć miejsce zdarzenia jeszcze raz. - Najwyraźniej nie. – Adrian wszedł do środka z Talanem następującym mu na pięty. Policja zabrała ciało, ale smugi krwi na podłodze pozostały. Połowiczną próbę czyszczenia było widać przy największej kałuży krwi, ale nadal widoczne były oczywiste ślady czerwieni na drewnianej podłodze. Zapach śmierci unosił się ciężko w powietrzu. Talan zmarszczył nos i niemal uśmiechnął się, gdy zobaczył jak wargi Adriana się podkręciły. Czasami wilk jego kochanka był bardzo blisko pod powierzchnią. - To jest prawie niemożliwe wyczuć coś przydatnego. Jeden z ludzi musiał używać jakiejś okropnej wody kolońskiej – wymamrotał Adrian. Talan powąchał powietrze i musiał się z nim zgodzić. Ktokolwiek to był lubił paczulę. Talan zadrżał, jego nos się skrzywił. - Rozejrzyjmy się szybko i zabierajmy się stąd. Adrian wzruszył ramionami, zrezygnowanym ruchem. - To był głupi pomysł. Wątpię, żebym zobaczył coś, czego nie zauważyła policja, nawet jeśli szeryf dał sobie spokój. Para przeszła przez chatę i, chociaż składała się z głównego pokoju, jednej sypialni i jednoosobowej łazienki, nie było czego tu badać. - Cóż, to była strata czasu, podczas gdy mogliśmy uprawiać seks – powiedział Adrian, rozglądając się. Talan się uśmiechnął. Pomimo unoszącego się zapachu śmierci i mocnych perfum, był szczęśliwy, że jest z Adrianem sam. - To chodźmy. Wracajmy do naszej chaty i wyrwijmy się z tego smrodu. Ten zapach paczuli zatkał mu nos, co sprawiło, że stał się nieświadomy niebezpieczeństwa, dopóki nie był za późno. Po otwarciu drzwi, natychmiast zauważył, że opony Hummera są pocięte. Uniósł rękę, żeby zatrzymać Adriana. ~ 33 ~
- Ktoś tu był. Ślady stóp otaczały pojazd, ale nie było żadnych oznak bytności innej osoby i żadnych innych śladów opon. Ostrożnie obchodząc pojazd, zobaczył ślady czegoś, co wyglądało jak narty. - Wygląda na to, jakby ktoś nie lubił twojego zanieczyszczającego ziemię pojazdu – oznajmił Adrian. - Cudownie – odparł Talan. Mrowienie na karku mówiło mu, że ktoś ich obserwuje, ale gruntowne przeszukanie terenu nie przyniosło żadnych podejrzanych. – Zmieńmy się i wróćmy do naszej chaty. To jest tylko pół kilometra stąd. Adrian kiwnął głową. - Dobrze. Rozbierając się szybko i próbując nie martwić się o swoje jądra kurczące się do rozmiaru rodzynki, Talan zamknął oczy i skoncentrował się na zmianie. Kilka minut później, paradował już na śniegu na dużych lwich łapach. Miękki szczek od jego partnera sprawił, że się odwrócił i zobaczył ślicznego szarego wilka, który trzymał jego serce w swoich futrzastych łapach. Warknął nisko zanim zaczął biec. Wiedział, że jego partner podąży za nim. Jednak wrażenie obserwujących ich oczu nie zmalało. Odwrócił się, by wydać ostrzegawczy pomruk, gdy rozległ się ostry dźwięk śrutówki i Adrian zaskowyczał. Nie! Obracając się błyskawicznie, Talan popędził z powrotem do swojego partnera. Śnieg wybuchał wokół niego, kiedy biegł przez zmarzniętą ziemię z walącym sercem. Z Adrianem musiało wszystko być w porządku. Musiało być. Przerażenie uderzyło w niego, prawie rzucając go na kolana, gdy zobaczył, że jego ukochany wilk leży na pokrytej śniegiem trawie, a skrząca się biel zamienia się w czerwień pod małym ciałem. Nie zważając na swoją nagość, Talan zmienił się z powrotem w swoją ludzką postać i podniósł rannego wilka. Odgłos zapalanych sań motorowych wypełnił powietrze. Talan nawet nie zawracał sobie głowy gonieniem jej. Musiał zabrać Adriana do chaty, gdzie mógł się rozgrzać, i gdzie Talan zbada jego ranę. Adrian cicho jęknął, gdy Talan podniósł jego ciało.
~ 34 ~
- Szz, kochanie, zabierzemy cię w bezpieczne miejsce. – Przy odrobinie szczęścia być może kula przeszła na wylot. - Partnerze. – Głos Adriana przeniknął przez ich sparowaną więź. Cichy i wypełniony bólem, rozdarł serce Talana. – Boli. - Wiem, dziecino, wiem. Ale opatrzę cię. Popędził z powrotem do chaty dozorcy i położył Adriana na kanapie, najbliższej płaskiej powierzchni, jaką mógł znaleźć. Cichy bulgoczący odgłos dochodzący z klatki piersiowej Adriana zaniepokoił go. Ostrożnie dotykając, zbadał ranę, ale ze względu na futro trudno było ustalić poziom urazu. Duże ilości krwi tryskające z dziury po kuli nie pomagały w tej sytuacji. Talan prawie czuł, jak jego serce krwawi razem z jego partnera. - Nie zmieniaj się! – ostrzegł wilka. Gdyby Adrian teraz się zmienił kula utkwiłaby w jego ciele, mogła też się przesunąć w bardziej kluczowe miejsce i potencjalnie mógłby umrzeć. Pot zrosił czoło Talana, kiedy patrzył na swoją zranioną miłość. Gdyby ta kula zabiła Adriana, poszedłby za nim. Chociaż bardzo kochał swoją rodzinę, dom, życie, nie mógłby żyć bez swojego serca. - Nie bądź idiotą. Nic mi nie będzie. Kula przeszła na wylot. – Wypełnione bólem słowa Adriana rozległy się w jego głowie. Z cichym okrzykiem, wilk zmienił się w ulubionego człowieka Talana. - Cholera. – Krew rozmazała się na piersi Adriana, kiedy coraz wolniej wypływała z szybko leczącej się dziury. - N-nic mi nie będzie. Kula przeszła na wylot – powiedział Adrian jeszcze raz. Jego głos, drżący i słaby, uspokoił Talana tak, jak nic innego by nie zdołało. Skoro jego zmienny wilk zdołał zebrać energię by głośno przemówić, sytuacja nie mogła być aż tak tragiczna jak bał się Talan. - Nie możesz mi umrzeć. – To było cholernie głupie, co powiedział, ale słowa same wyszły, potrzebne jak powietrze. Nie było nic pośrodku. Żyli albo umierali przez życie Adriana. - N-nie umrę – nalegał Adrian, ale jego głos, zazwyczaj tak silny i pewny, brzmiał słabo i niepewnie. ~ 35 ~
- Lepiej nie. – Talan przełknął grudę emocji, które utworzyły się w jego gardle. Jego partner potrzebował go silnego. Ulga przecięła go bardziej niż jakikolwiek nóż, kiedy obserwował jak dziura zasklepia się przed jego oczami. Skrywając nietypowe dla siebie pragnienie szlochu, Talan złapał ręcznik z kuchni i, zwilżywszy go przedtem, pognał z powrotem do boku Adriana, by zetrzeć zaschniętą przy ranie krew. - Leczysz się. Skóra Adriana miała nienaturalną bladość, ale dziura po kuli już prawie się zamknęła. - Mówiłem ci, że nic mi nie będzie. - Tak mówiłeś – zgodził się kojąco Talan. – Powinienem bardziej ci ufać. – Powinien wierzyć, że jego kochanek go nie zostawi. Po tak długim czasie szukania swojego partnera duszy, żył w ciągłym strachu przed stratą. Zamykając oczy, Adrian popadł w leczący sen. Talan położył rękę na piersi swojego kochanka, by potwierdzić, że podnosi się i opada. Upewniony, że Adrian naprawdę zasnął, sięgnął do kieszeni i wyciągnął telefon. Sekundę później rozmawiał z Kadem. - Co został? – Twardy głos Kade’a miał ton Alfy, wymagając i silny. - Postrzelony. Kto jeszcze może być na tym obszarze, o którym możesz coś wiedzieć? – Po poinformowaniu Kade’a o połowicznym śledztwie szeryfa, potrzebował kogoś po swojej stronie. Najlepiej nie swojego ukochanego. Jeśli już nigdy nie chciał widzieć swojego ukochanego zranionego jeszcze raz, będzie tu bardzo szybko. - Niedługo tam będę. – Oziębłość w głosie wilka Alfy była mrożąca krew w żyłach. - Nie, masz szczeniaka w drodze. Nie możesz zostawić swojej partnerki, tak jak ja nie mogę zostawić mojego. - W takim razie wyślę kogoś. Talan podniósł głowę i wyjrzał przez okno. - Znowu pada śnieg, jest zbyt niebezpiecznie. Lepiej mi powiedz, kto może pragnąć naszej śmierci. - Nie wiem. Posiadamy tę ziemię od wieków. Nasz pra-pra dziadek ją kupił.
~ 36 ~
- Z początku myślałem, że to zemsta z wściekłości na twoim kuzynie, może ze strony jednej z jego przypadkowych znajomości, ale nie ma żadnego powodu, by strzelać do nas. - Rozmawiałeś z szeryfem? – zapytał Kade. Talan się zaśmiał. - Odniosłem wrażenie, że szeryf raczej wyda przyjęcie, gdybyśmy dali postrzelić swoje tyłki. On z pewnością nie należy do fanklubu zmiennych. - Myślisz, że to on do was strzelał? - Nie. Nie lubi nas, ale nie wyczułem w nim jakiejś prawdziwej nienawiści. Myślę, że byliśmy bardziej denerwujący, a on był obojętny na śmierć Darrena. Przyjazd tutaj, pocięcie moich opon i strzelanie do nas nie mają sensu. Szczególnie, tak jak powiedziałeś, przyjeżdżacie tutaj od lat. To musi być ktoś nowy. - Zgadzam się, ale nie słyszałem, żeby ktoś nowy się wprowadził – powiedział Kade. - Zrobię, co mogę ze swojej strony, ale jesteśmy całkiem unieruchomieni. Mój pojazd jest niesprawny, a śnieg sprawia, że drogi są nieprzejezdne. - Jak tylko pogoda się przejaśni wyślę helikopter, by was stamtąd zabrać. - Dzięki, Kade, ale mogę kazać jednemu z mojej dumy nas zabrać. Nie musisz się tym zajmować. - Gdy sparowałeś się z moim bratem stałeś się częścią rodziny. Możesz nigdy nie należeć do mojej watahy, ale wciąż będziesz moim szwagrem. Nie porzucam swojej rodziny, zwłaszcza na mojej własnej nieruchomości – nalegał Kade. Ciepło wypełniło Talana. Nigdy tak naprawdę nie poświęcił Kadowi zbyt wiele uwagi poza podziękowaniem mu za przysyłanie Adriana. To, że ten facet uważał go za członka rodziny, zaskoczyło Talana. Nie wiedział dlaczego – wilki były nastawione tylko na swoje watahy. - Dzięki, Kade. Przyjęcie pomocy od wilka Alfy uszczęśliwiłoby zarówno Kade’a jak i Adriana. Wiedział, że jego partnerowi to się spodoba, nawet jeśli sobie poradzą sami. Nie walczyli ze sobą w przeszłości, ani nawet nie byli tego bliscy.
~ 37 ~
Zakończył ich rozmowę z trochę większą wiedzą o ich sytuacji niż na początku, ale z lepszym zrozumieniem swojego szwagra. Spoglądając na swojego kochanka, wydał cichy pomruk. Człowiek, który postrzelił Adriana zapłacił za to. Ostrożnie podnosząc mniejszego mężczyznę, Talan przeniósł go na duże łóżko. Niewielka chata śmierdziała krwią i wodą kolońską, ale na szczęście ten smród był mniej wyczuwalny w sypialni. Gdyby zostali tam dłużej, Talan zastanawiał się, czy przez ten odór nie straciłby swojego zmysłu węchu. Piękne zielone oczy Adriana zamigotały zanim w pełni je otworzył. Talan otrzymał zmęczony uśmiech, a palce jego kochanka odnalazły wargi Talana. - Mój bohater. Talan się zarumienił. - Nie jestem bohaterem. Jestem facetem, który prawie stracił najważniejszą osobę w swoim życiu. Uśmiech jego partnera się rozjaśnił. - Nikt inny nie wie, jaki z ciebie romantyk. Śmiejąc się, Talan pocałował czubek nosa Adriana. - Wszyscy wiedzą, jakim jestem głupkiem, gdy to dotyczy ciebie. - Racja. Duma ciągle dokuczała Talanowi, szczególnie jego siostry, ale nie dbał o to, co mówili, tak długo jak miał swojego wilka. Talan skończył rozbierać Adriana, a potem sam szybko się rozebrał. Jego lew potrzebował poczuć ciepły dotyk ciała jego partnera… zapewnienia, że mniejszy mężczyzna już się uzdrowił. - Kocham cię – szepnął Talan. - Wiem. Szeroki uśmiech i błyszczące oczy rozgrzały serce Talana. Przesunął palcami po wyleczonej ranie Adriana. - Kiedy myślałem, że cię straciłem, wiedziałem, że moje życie będzie skończone, gdybyś umarł.
~ 38 ~
- Nie zamierzałem umrzeć – oczy Adriana zapłonęły żarliwie. – Nie zrobiłbym ci tego. Talan potrząsnął głową. Gdyby ktoś mógł zmusić się siłą woli, by nie umrzeć, to byłby Adrian. - Jak się czujesz? - Jestem spragniony – szorstki głos Adriana sprawił, że Talan wyskoczył z łóżka. - Zaraz wracam – rzucił Talan przez ramię, pędząc do małej kuchenki i łapiąc szklankę, szybko napełnił ją wodą i wrócił do boku Adriana. Po utracie krwi, mniejszy mężczyzna prawdopodobnie cierpiał na odwodnienie. - Dzięki. – Adrian usiadł, opróżnił szklankę i postawił na stoliku obok siebie. - Chcesz jeszcze jedną? - Nie, już dobrze. Mogę dostać jeszcze całusa. - Zawsze. – Talan pochylił się i otarł się wargami o usta swojego partnera. – Uff. Adrian skoczył na niego, przyszpilając go do łóżka. Jasne oczy błyszczały patrząc na niego. - Mam cię. - Skarbie, już to zrobiłeś. Adrian przechylił swoją głowę w ten ujmujący sposób, w jaki robią to szczeniaki. - To prawda. Ale tym razem to ja zabawię się w Alfę i oznaczę cię, jako mojego. Lew Talana zamruczał cicho, ale nie sprzeciwił się. Adrian nie górował zbyt często, ale po tym jak niemal stracił go przez postrzał, Talan pozwoli zrobić mu każdą cholerną rzecz, jaką będzie chciał. Talan odchylił swoją głowę ulegle, ruchem, który wiedział, że wewnętrzny wilk Adriana doceni. - Rób cokolwiek chcesz. Jestem cały twój. Cichy pomruk wypełnił pokój, gdy Adrian polizał szyję Talana. Szorstkość mokrego języka jego partnera wysłała dreszcz podniecenia wzdłuż kręgosłupa Talana. - Mmm. – Lekkie ukłucie kłów i Talan stał się bardziej twardy niż granit. ~ 39 ~
Adrian zaczął zsuwać się niżej, liżąc i szczypiąc, kiedy to robił. Powietrze nasiąknęło zapachem ich feromonów. Talan prawie był zdziwiony, że w pokoju nie pojawiły się chmury od siły ich pożądania. Biorąc głęboki wdech, wdychał podniecenie swojego kochanka i czuł twardy dowód gotowości Adriana przy swojej goleni, a potem zmienny wilk trącił kutasa Talana by wziąć do ust jego jądra. - Oh, cholera. – Adrian był jak kokaina uzależniająca Talana. Nigdy nie będzie miał dość swojego słodkiego wilka… nigdy. - To moja praca na dzisiejszy wieczór – powiedział Adrian łagodnym, spokojnym głosem - takim, którego zawsze używał, gdy zamierzał torturować Talana bez powodu. Jego lew zamruczał w zadowoleniu, a potem zadrżał. Adrian pociągnięciem otworzył szufladę stolika i gwałtownie odetchnął, a jego ciało stężało. Ciekawy, Talan przechylił się przez Adriana, by zobaczyć, co go zdenerwowało. W szufladzie był nawilżacz, prezerwatywy… i broń. Talan zamrugał, by upewnić się, że widzą to samo. - Czy zmienny nie został zadźgany nożem? Adrian kiwnął głową. - Tak. - Więc jak szeryf przeszukał chatę i nie znalazł broni? Adrian zmarszczył brwi. - A kto powiedział, że on przeszukał to miejsce? Zabrał tylko ciało i rozejrzał się za odciskami palców. Myślę, że zrobił absolutne minimum. Wątpię, żeby otworzył jakąkolwiek szufladę. Zastanawiam się, co jeszcze mógł przegapić? W pełnej zgodzie, mężczyźni odłożyli na później swoje miłosne sprawy i zabrali się za sprawdzanie miejsca zbrodni. Otwarcie szafek i drzwi ujawniło wiszące ubrania, które prawdopodobnie należały do zmarłego, jakieś przybory toaletowe i nic więcej. - Nie ma tutaj nic dziwnego oprócz broni – odezwał się Adrian, przeszukując pod łóżkiem.
~ 40 ~
- Dlaczego nie sprawdzisz w swoim komputerze i nie dowiesz się, czy uda ci się prześledzić jego przeszłość. Adrian odwrócił się, by stanąć twarzą w twarz ze swoim kochankiem. - Talan, przyjechaliśmy tu na romantyczną wycieczkę. Dlaczego miałbym wziąć komputer? Talan się roześmiał i pocałował swojego partnera w czoło w czułym geście. - Ponieważ nie mógłbyś się oprzeć. Więc, gdzie go ukryłeś? Adrian westchnął. - Chyba włożyłem go między ubrania, ale to wszystko jest w naszej chacie. - Nie zostawiłeś niczego w Hummerze? Adrian potrząsnął głową. - Przecież wiesz jak bardzo nie cierpię tej zabijającej ziemię maszyny. Całe szczęście, że nie zamierzają dalej ich produkować. – Posłał Talanowi zadowolony uśmiech. - W takim razie się pośpieszę i podaruję ci jednego na gwiazdkę. – Talan nie mógł powstrzymać się od drażnienia się ze swoim lubiącym przytulać drzewa partnerem. To nie było tak, że lwy nie dbały o środowisko - oni po prostu nie martwili się o to tak, jak Adrian. Po raz pierwszy zastanowił się, czy to była wilcza rzecz, czy tylko takie dziwactwo Adriana. Adrian sapnął. - To było podłe. Sprawię, że będziesz cierpiał, jeśli podarujesz mi jednego z tych wytwarzaczy zanieczyszczeń. Talan się roześmiał. - Słyszałem, że produkują też jakieś naprawdę przyjazne dla środowiska SUV-y. - Może. Musiałbym zebrać informacje na temat ich statystyk i kosztów. - Zrób to. – Talan miał nadzieję, że nowy samochód, stojący w garażu w domu, spełni oczekiwania jego partnera. Zadzwonił do kilku radykalnych działaczy ruchu na rzecz ochrony przyrody i to oni polecili mu najnowszy elektryczny model, który już czekał na pełną uwagę wilka. ~ 41 ~
Śmiejąc się, Talan zawinął ramię wokół swojego partnera i uścisnął go łagodnie. - Odpocznij trochę, kochany. Zrobię nam coś do jedzenia… jeśli jest jakiekolwiek jedzenie w lodówce. – Przez chwilę martwił się, że nie będą mieli dość jedzenia, by przetrwać przez zimową burzę. Nie podobał mu się pomysł wyjścia i upolowania jelenia w tym śniegu. Talan wciągnął spodnie przez wzgląd na panujący w chacie chłód. Nie chciał odmrozić sobie którejkolwiek ze swoich męskich części ciała, zanim Adrian się nimi nie zabawi. Jego zwykły luzacki nastrój zniknął podczas usiłowania ich zabójstwa i zranienia Adriana. Teraz był w opiekuńczym nastroju. Ktokolwiek by podszedł do jego partnera straciłby ramię, nogę, albo coś równie niezbędnego. Ulga przepłynęła przez niego na widok ilości pożywienia w zamrażarce i różnorodności świeżego jedzenia w lodówce. Nie przepadał za warzywami, ale wiedział, że jego partner będzie zadowolony. - Kade powiedział, że zamierza poważnie prześwietlić przeszłość Darrena, w razie gdyby był zamieszany w coś, o czym byśmy nie wiedzieli. Tutaj na odludziu, nie mógłby nic zrobić. – Adrian wyjrzał zza ramienia Talana. – Oooh, przynajmniej jest jedzenie. - Tak, zostaniemy tu na jakiś czas. Jesteś głodny? Adrian potrząsnął głową. Kosmyki jego włosów otarły się o ramię Talana, przywracając jego pragnienie na fali pożądania. - Możemy zjeść później. – Normalnie podniósłby Adriana w swoich ramionach, ale martwił się o uraz swojego kochanka. Chociaż na zewnątrz wyglądał na wyleczonego, czasami dłuższy czas zabierało ranie wyleczenie się wewnątrz. Zamiast tego, zawinął ostrożne ramię wokół zmiennego wilka. – Chodź, wracajmy do łóżka. Pozwolę ci robić ze mną, co chcesz, a potem możemy się zdrzemnąć zanim rozwiążemy łamigłówkę psychopatycznego zabójcy. Adrian się roześmiał, co było intencją Talana, ale śmiech zniknął, kiedy uwolnił Talana od jego spodni, pchnął go na łóżko i połknął jego kutasa. Talan bryknął pod zabiegami swojego kochanka i sapnął, gdy Adrian unieruchomił jego biodra, by powstrzymać go przed poruszaniem się. Ta bezgłośna wiadomość była oczywista. Nie ruszać się, ja rządzę. ~ 42 ~
Z cichym jękiem, Talan roztopił się w miękkich ustach swojego kochanka, jego lew też ulegle ryknął. Adrian wspiął się z powrotem w górę ciała Talana, triumf błyszczał w jego oczach. Jego partner uwielbiał dobre obciąganie i Talan mógł poświadczyć mistrzostwo swojego kochanka. Sięgając do szuflady, Adrian wyciągnął nawilżacz. - Zamierzam sprawić, że poczujesz się wspaniale – obiecał Adrian. Talan zrelaksował się w oczekiwaniu na dotyk swojego partnera. Wiedział, że będzie napięty, ale cierpliwość i miłość Adriana pomogą mu przetrwać tę początkową niewygodę. Tak naprawdę nie lubił być pod spodem – nie mógł dojść z fiutem w swoim tyłku – skoro jednak Adrian musiał potwierdzić swoje życie i ich więź, Talan da mu to, co potrzebował. Tego właśnie w pełni ludzie nie rozumieli, gdy chodziło o prawdziwie związanych partnerów. To, czego potrzebował jeden partner, drugi mu dawał – bez pytania, bez wyjaśnień i bez negocjacji. - Odpręż się, dziecino – zanucił Adrian do niego, tak jakby potrzebował słodkich rozmówek w łóżku. - Robiłem to już wcześniej, wiesz, nawet z tobą. – Lekceważące prychnięcie potwierdziło jego słowa. Szelmowski uśmiech rozszerzył twarz Adriana. - Wiem, ale jesteś ciaśniejszy niż pochwa dziewicy. - A skąd to wiesz? - Kręciłem się tam. – Oczy Adriana błysnęły ukrytą wiedzą. Zanim Talan mógł zakwestionować ten strzęp informacji, Adrian nawilżył palec i zagłębił go w niego, uderzając w to specjalne miejsce, które sprawiło, że Talan zawył niemal tak dobrze jak jakikolwiek wilk. Mógł nie dojść w ten sposób, ale jego partner potrafił jednak sprawić, że było to przyjemnie. Po dużo większych przygotowaniach i słodkich nonsensach wydobywających się z ust jego cudownego partnera, Adrian wypełnił Talana swoim fiutem. Długa, twarda kolumna wśliznęła się w tyłek Talana, który warknął z wrażenia, z uległości. Jego temperament Alfy, zakodowany w jego DNA, nie docenił tej inwazji, ale jego ludzka połowa pragnęła Adriana z ognistą namiętnością.
~ 43 ~
- Pieprz mnie – powiedział, zaciskając zęby, by powstrzymać lwa przykucniętego wewnątrz siebie. - Oj, zrobię to, zrobię. – Śpiewny ton Adriana był w absolutnej sprzeczności z intensywnością jego wyrazu twarzy, kiedy wycofał się, a potem wcisnął z powrotem, uderzając w prostatę Talana z bezbłędną dokładnością. Adrian warknął, obnażając swoje zęby, dając znać lwu Talana, kto tu rządzi. Lew Talana wycofał się i Talan się odprężył, pozwalając Adrianowi robić to, co chciał. - Daj mi znać, jeśli zacznie cię boleć – odezwał się Talan. Przejąłby pałeczkę, gdyby Adrian zaczął opadać z sił, wzdrygnął się albo pokazał jakąkolwiek oznakę bólu. To był jego obowiązek chronić mniejszego mężczyznę – jednak nie słabszego w jakikolwiek sposób, nawet jeśli był zraniony. Talan wciąż miał przed oczami obraz tego, jak łatwo jego partner mógł zabić swoimi pazurami. - Nic mi nie jest. – Swobodne ruchy Adriana, których używał, by wślizgiwać się w niego, mówiły prawdę. Jego wilk się wyleczył i wyleczył się dobrze. Talan wygiął plecy, pozwalając w ten sposób wcisnąć się głębiej w niego swojemu kochankowi, biorąc wszystko to, co mógł. Kto wiedział, kiedy znowu straci pazur i pozwoli drugiemu mężczyźnie prowadzić? Z mocnych ruchów i gwałtownych sapnięć dochodzących od jego kochanka, Talan domyślił się, że Adrian jest bliski spełnienia. - Zrób to, mój partnerze. Adrian zacisnął swoje zęby. - Nie bez ciebie. – Zawinąwszy rękę wokół erekcji Talana, pociągał ją w rytm ruchów swoich bioder, dopóki Talan nie mógł zrobić już nic innego, jak tylko dojść. Opadli razem splątani, zapach seksu wypełnił wonią powietrze, a bezwładny zmienny wilk opadł na niego. - Śpij, mój kochany – wyszeptał, przesuwając rękami po głowie Adriana, tak jakby głaskał wilka. Senne mruczenie było jego jedyną odpowiedzią.
~ 44 ~
Rozdział 4 Adrian obudził się z gwałtownym wdechem. Koszmary zmąciły jego umysł. Sen o tym, że został postrzelony, o nieznośnym fizycznym bólu i psychicznym cierpieniu jego kochanka pomieszały się razem w niepokojącym koszmarze sennym. - Szz, trzymam cię. – Jeszcze w półśnie, Talan przytulił blisko Adriana i pocieszył miękkimi odgłosami, jakby próbując złagodzić jego ból. - Wiem. – Adrian poklepał rękę Talana. Jego umysł rozkręcił się od możliwości. Ktoś tam pragnął ich śmierci, ale nie wiedział kto. Teraz pragnął znać swojego krewnego trochę lepiej. Całując rękę Talana, wysunął się z łóżka i włożył swoje bokserki. - Zrobię nam coś do jedzenia. – Jego brzuch zaburczał, jakby przewidywał posiłek. Talan mruknął, ale rozłożył się wygodnie na łóżku. Uśmiechając się do swojego zachwycającego partnera, Adrian wyszedł z sypialni. Rzucił okiem na zewnątrz i zobaczył, że śnieg napadał aż do okna. - Cholera. – Nie było mowy, żeby jego brat mógł ich stąd zabrać, ponieważ wiatr wciąż bardzo mocno wiał. Talan przekazał mu swoją rozmowę z Kadem. To rozgrzało serce Adriana, że się porozumieli. Adrian znalazł w lodówce jajka i befsztyk i zaczął gotować. Talan zjadał ogromne ilości jedzenia. Nawet z dobrze zaopatrzoną lodówką, miał nadzieję, że jedzenia wystarczy. Był całkowicie nieprzygotowany na walenie w okno w salonie. Odszukując źródło hałasu swoim spojrzeniem, zobaczył chudego, jasnowłosego mężczyznę, który drżał i zerkał do środka. Zaskoczony, Adrian przerwał na chwilę swoje czynności zanim zdecydował, co robić. Chociaż czas pojawienia się nieznajomego, podczas gdy zabójca przebywał na wolności, był podejrzany, Adrian był przekonany, że on i Talan będą bezpieczni, jeśli zostaną w chacie dozorcy. Jeśli jednak nie był zabójcą, nigdy sobie nie wybaczy, że nie pomógł facetowi i ten zamarznie na śmierć.
~ 45 ~
Adrian szybko odblokował i otworzył okno. Z niezgrabnym potknięciem, człowiek wczołgał się do środka, wnosząc ze sobą śnieg. Drżąc z chłodu, przyjrzał się Adrianowi ostrożnymi oczami. - Nie wiedziałem, czy ktoś tu jest. Zgubiłem się i nie byłem pewny, gdzie idę. Jestem Philip Townsen. Zatrzymałem się w domku letniskowymo nad zatoką. Sunset coś tam. Cholera, jedyny domek letniskowy był ponad pięć kilometrów stąd. - Jestem Adrian. Zboczyłeś z drogi jakieś pięć kilometrów. Może weźmiesz gorący prysznic, a potem porozmawiamy, co? - Okej. – Mężczyzna skierował się do łazienki. Adrian zauważył z interesowaniem, że wydawał się wiedzieć, w którą stronę ma iść. Oczywiście, był tylko jeden korytarz, więc nie potrzeba było naukowca od rakiet, by się tego domyślić. Po chwili usłyszał, jak zaczęła lecieć woda. Wrzucił więcej jajek i kolejny kawałek befsztyka. Miał nadzieję, że ten nowy facet nie wywoła żadnych problemów, ale nie mógł zostawić go tam na zewnątrz, by zamarzł. - Kto jest pod prysznicem? – zapytał Talan, wchodząc do pomieszczenia i mając na sobie tylko obcisłe bokserki, które opinały jego tyłek i uda w rozpraszający sposób. – Prawie dołączyłem do niego, ale podążyłem za twoim zapachem tutaj. Adrian się roześmiał. Byłby zazdrosny, gdyby jego kochanek nie wyglądał na bardziej rozczarowanego niż zaintrygowanego. Talan był jego, od nosa aż po ogon, i Adrian nigdy w to nie wątpił. Rzadko się zdarzało wśród zmiennych, żeby oszukiwali swoich partnerów, chociaż zdarzało się to od czasu do czasu wśród błędnie połączonych par. Czując ich sparowaną więź, wiedział, że ich nie była wadliwa… była doskonała. Błysnął Talanowi szerokim uśmiechem. - Powiedział, że przyszedł z domku letniskowego. - Jak pachniał? Adrian wzruszył ramionami. - Nie jak zło? – zakpił. – Nie obwąchałem go z bliska. Był zmarznięty na kość.
~ 46 ~
- Co on tam robił? - Jeździłem na nartach. – Odezwał się głos za nimi. Odwrócili się, by zobaczyć nadchodzącego Philipa w T-shircie i parze ciasnych majtek. Posłał im nieśmiały uśmiech. - Przepraszam, ale moje spodnie są mokre. Cholera, jesteście zmiennymi, prawda? Słyszałem, że jakieś wilki są właścicielami tego terenu, ale chyba oczekiwałem czegoś w rodzaju… - Wilków? – zapytał Adrian, unosząc brwi. Philip zarumienił się na czerwono. Adrian zaśmiał się. - Philip, to jest Talan. Talan, Philip. Może zabierzesz Philipa do sypialni i dasz mu jakieś ubranie? – Adrian miał nadzieję, że w ten sposób przekaże Talanowi, że również powinien się ubrać. Talan kiwnął głową i poprowadził półnagiego człowieka do sypialni. Nucąc, Adrian zabrał się za śniadanie.
***
Philip zatrzymał się w drzwiach. - Przypuszczam, że ty nie jesteś zmiennym wilkiem? - Lwem. - Ahh. – Oczy Philipa zwróciły się w stronę drzwi od sypialni. – A czy Adrian, um, spotyka się z kimś? Talan wydał z siebie cichy pomruk, zadowolony, gdy zobaczył gęsią skórkę na ramionach człowieka. - Spotyka się ze mną. On jest moim partnerem. - Przepraszam. Nie miałem pojęcia. ~ 47 ~
Pomimo jego oczywistego zażenowania, Talan był zaskoczony, że drugi mężczyzna nie ma zamiaru poniechać tematu. - A zmienni nie dzielą się swoimi partnerami? Talan podszedł bliżej człowieka. Ze staranną precyzją, pozwolił swoim palcom zmienić się w pazury. Zawijając powoli dłoń wokół szyi Philipa przytrzymał go nieruchomo. - Żeby było jasne, jeśli kiedykolwiek dotkniesz Adriana, rozpruję ci brzuch moimi zębami i zrobię sobie ucztę na twojej wątrobie. Rozumiesz mnie? Rzeka strachu wylała się z młodszego mężczyzny. - T-tak, sir. Żadnego d-dotykania Adriana. - Dobry chłopiec. – Puścił Philipa i poklepał go po głowie. – A teraz zobaczmy, czy są tu jakieś ubrania, które będą na ciebie pasować. – Zadowolony ze swojego działania, uśmiechnął się do Philipa, kiedy wyciągnął parę jeansów, wyglądających na to, że będą dobrze pasowały. Znalazł również drugą parę, z małymi mankietami, które powinny pasować na mniejsze ciało jego partnera. Wziął także T-shirt. Nie było sensu odsłaniać więcej ciała Adriana niż to niezbędne, na spojrzenie biednego człowieka. Lepiej niech ten śnieg szybko odpuści, albo będzie więcej niż jedna śmierć do zbadania. - Wszystko tu w porządku? – Adrian pojawił się w drzwiach. Talan trzasnął Philipa w potylicę, kiedy feromony człowieka wybuchły w odpowiedzi na widok Adriana. - Oh. Nie mogę się oprzeć. On jest taki seksowny. – Philip spiorunował wzrokiem Talana, chociaż jego zapach zamienił się w strach. - Tak jest, ale on jest moim seksownym facetem. Adrian przewrócił oczami. - Śniadanie gotowe. Talan nigdy nie rozumiał jak Adrian mógł nie wiedzieć, że jest niezwykle piękny. Co prawda, jego wataha miała wyjątkowo wysoki odsetek oszałamiających mężczyzn, ale przenikliwe oczy Adriana i ponętne wargi dawały mu palmę pierwszeństwa.
~ 48 ~
Talan podszedł do swojego partnera i go pocałował, ignorując cichy odgłos pożądania, który doszedł go od człowieka. - Proszę, znalazłem ci jakieś ubranie. Ubierz się. – Wypchnął Adriana łagodnie z pokoju. Wiedząc, że żadne z rzeczy poprzedniego właściciela nie będą na niego pasować, Talan włożył swoje zimne, mokre dżinsy. Wytworzył ze swojego ciała dość gorąca, więc niedługo powinny być suche. Potem wciągnął już prawie suchą koszulę, zadowolony, że jego ubranie nie zostało całkowicie zmoczone po tym jak rozebrali się do biegu do chaty. Nie odwracając się, odezwał się do Philipa. - Przyjdź do salonu jak skończysz się ubierać. Adrian się zdenerwuje, jeśli jego jedzenie ostygnie. – Jego mały wilk miał ostatnio dość ciężkich przepraw. Nie miał jeszcze ochoty na zimne jajka. Adrian był cały ubrany i nakładał jedzenie, gdy Talan wszedł do salonu. - Dobrze wygląda, skarbie. Otrzymał olśniewający uśmiech za swój komplement. - Dzięki, faktycznie miałem dużo do wyboru. Jak na faceta, który mieszkał samotnie, miał naprawdę dobrze zaopatrzoną spiżarnię. Musiał lubić gotować. - Albo często miewał gości. - Racja. Ktoś przecież pchnął go nożem. - Kto został pchnięty? – zapytał Philip, a kiedy wszedł dostał jeden z uśmiechów Adriana. Talan oparł się pragnieniu, by uderzyć pięścią narciarza, ale tylko dlatego, że jego kochanek by się sprzeciwił. - Dozorca. – Talan radośnie wskazał czerwoną kałużę krwi. – Właśnie tam. - Hę. – Niespodziewanie, Philip wyglądał na bardziej ciekawego przestraszonego. – Dlaczego ktoś miałby to zrobić?
niż
- Nie wiemy, ale mamy zamiar się tego dowiedzieć. Stanowczy ton Adriana sprawił, że kutas Talana odpowiedział. Drgnięcie nosa jego partnera powiedział mu, że jego wzrastająca żądza nie przeszła niezauważona.
~ 49 ~
Zjedli swoje jedzenie prawie w ciszy, jedynie od czasu do czasu pojawiały się pełne uznania odgłosy. Philip, jako pierwszy, odsunął swój talerz. - To było świetne, Adrian. - Dzięki. – Adrian zebrał wszystkie talerze, a potem sprawnie umył i wytarł. - Zobaczmy, czy są jakieś wiadomości. Chyba widziałem antenę satelitarną na dachu. Talan znalazł pilota i włączył nim telewizor, znajdując kanał meteorologiczny. Pełna energii dziewczyna na ekranie nie miała jednak dobrych wieści. - Nie mogę uwierzyć, że nadchodzi kolejna burza śnieżna – narzekał Adrian. – To powinien być miły romantyczny wypad. A mamy wczesny śnieg, zwłoki i gościa. - Przepraszam panowie. – Philip posłał im pełen zrozumienia uśmiech. - Oh, Philip, nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. – Zażenowanie pojawiło się na twarzy Adriana. – Nic w tej podróży nie szło dobrze. Talan nie sądził, żeby Philipowi było przykro. Philip wydawał się być bardzo zadowolony. Zastanawiał się nad wyrzuceniem człowiekiem na zewnątrz, tak żeby Talan mógł spędzić obiecany czas ze swoim partnerem, ale Adrian mógłby się sprzeciwić. Jego wilk mógł mieć niepokojąco miękkie serce, gdy chodziło o ludzi w kłopotach. - Cóż, przynajmniej nie strzelasz do nas ani nie potniesz naszych opon, tak jak ostatni. Spojrzenie Philipa przesunęło się tam i z powrotem między nimi. - Um… nie. Chcę tylko przykucnąć i zaczekać, dopóki śnieg, choć trochę, nie przestanie padać, zanim spróbuję znaleźć mój domek letniskowy. - Możesz sobie wypożyczyć kanapę – zaproponował Adrian, a Talan wiedział, że z pewnością skorzysta. Olśniewający uśmiech Philipa rozjaśnił pokój. - Dzięki. Talan powstrzymał warknięcie, ale ledwie. ~ 50 ~
- Twoje romantyczne weekendy potrzebują trochę dopracowania – szepnął do ucha swojego partnera. Adrian się roześmiał. - Przepraszam kochanie. – Uniósł swoją głowę na oczekiwany pocałunek. Nawet nie myślał o tym, dopóki Philip się nie odezwał. - Wy dwaj jesteś razem już od jakiegoś czasu, prawda? - Prawie rok – przyznał Talan. - Naprawdę? Wow, myślałem, że dłużej. Macie tę ustabilizowaną więź pary. No wiecie, taką, jaką mają ludzie, którzy są ze sobą od dłuższego czasu. - Dzięki. – Adrian się uśmiechnął. Talanowi podobała się myśl, że wysyłają tę więź pary. Pocałował Adriana w policzek. - To dlatego, że należymy do siebie. Philip kiwnął głową. - Nie widziałem tego wcześniej, ponieważ nie staliście razem, ale teraz całkowicie widzę tę więź. – Westchnął. – Sam mam nadzieję znaleźć taką pewnego dnia, ale jak do tej pory miałem okropne szczęście z mężczyznami. - Znajdziesz kogoś – Talan pocieszył Philipa, chociaż nie miał pojęcia, czy mężczyźnie się to uda czy nie. Jego lew poruszył się niespokojnie w środku. Nie ufał Philipowi. Nie podobało mu się, że facet pojawił się nie wiadomo skąd i spieprzył jego prywatny czas z Adrianem. Szczególnie mu się nie podobało jak człowiek patrzył na Adriana, jakby był befsztykiem, a Philip właśnie zamierzał przestał być wegetarianinem. Instynkt podpowiadał Talanowi, żeby wchodził między Philipa, a Adriana, kiedy tylko to będzie możliwe. Adrian posłał mu kilka razy pytające spojrzenie, ale Talan nie miał usprawiedliwienia dla tego, co robił. Działał zgodnie z czystym instynktem. Talan poszedł zobaczyć, jakie filmy Darren miał na swojej półce, podczas gdy Adrian odwrócił wzrok od okna. - Jest zbyt burzowo dziś wieczorem, by wrócić z powrotem do domku letniskowego – powiedział Adrian, kontemplując piętrzący się śnieg. – Musisz do kogoś zadzwonić? ~ 51 ~
Philip wzruszył ramionami. - Nie. Podróżuję sam. Irytacja Talana wzrosła. - Przyjechałeś do kurortu na narty sam? - Miałem nadzieję kogoś spotkać – powiedział ze wstydliwym uśmiechem. Dzwonki ostrzegawcze w głowie Talana głośno rozbrzmiały. Nic nie trzeba było dodawać. Ludzie ogólnie nie przyjeżdżali do kurortów sami, chyba że mieli spotkać się z innymi. I ogólnie nie oddalali się tak daleko od swoich domków, nawet jeśli jeździli na nartach sami. - Jak dobrze znałeś dozorcę? Sympatyczny wyraz twarzy Philipa zniknął, kiedy wyciągnął zza pleców pistolet. Zmieszany zapach wody kolońskiej i krwi ukrył metaliczny zapach broni. Cholera! Zostawił człowieka samego z bronią w szufladzie. - Miałem nadzieję, że jeden z was sam rozwiąże mój problem, ale nie mogliście go zostawić. – Posłał oskarżycielskie spojrzenie do Talana, tak jakby to wszystko było jego wina, że sprawy nie ułożyły się zgodnie z planem. - Postrzeliłeś go – odparował Talan. Philip wzruszył ramionami. - Miałeś go zostawić. Ja tylko trochę go zraniłem. - On jest moim partnerem – ryknął. – Nigdy nie zostawia się swojego partnera. Ręka Philipa zadrżała, gdy wykrzyknął. - Darren nie miał z tym najmniejszego problemu. – Odciągnął swoją koszulkę na szyi, by pokazać ślad po ugryzieniu. - Darren cię ugryzł? – Adrian pochylił się do przodu, wywołując tym warknięcie Talana. Jad wypełnił oczy Philipa. - Powiedział, że jestem jego jedynym. Jego jedynym partnerem. A potem poszedł sobie i spał z każdym w mieście.
~ 52 ~
Żołądek Talan się skręcił. Słyszał o zmiennych, którzy postępowali w ten sposób – mówili naiwnym ludziom, że są ich partnerami, żeby zdobyć łatwy seks. Następnego ranka oznajmiali, że to był błąd i rzucali ich. Jednak ogólnie nie posuwali się tak daleko, żeby ich gryźć. - Zaprzeczył temu następnego dnia? Philip kiwnął głową. - On jest zarażony – szepnął Adrian. Talan zadrżał na tę konsekwencję. Jeśli człowiek posiadający chemiczną zgodność do tego, by stać się potencjalnym partnerem zmiennego, został ugryziony, ale nie sparowany, to tworzyło toksynę w jego organizmie. - Stanę się zmiennym? – Uśmiech pojawił się na twarzy Philipa. – Zawsze chciałem być wilkołakiem. To dlatego musiałem zadźgać Darrena. Wyparł się mnie, jako partnera, i powiedział, że nie mogę być taki jak on. - Nawet gdybyście był partnerami, nie mógł zrobić z ciebie wilka – odparł Talan, ignorując kopniaka od Adriana. - Co masz na myśli? – Oczy Philipa zwęziły się groźnie. – On powiedział, że może zrobić ze mnie jednego z was, że mogę być jego prawdziwym partnerem. A potem, gdy przyszedłem, wyparł się mnie. Mnie! – Wściekłość wywołała plamy na twarzy Philipa. Jego ręka zadrżała, broni zatrzęsła się w jego dłoni. Gdy broń obróciła się w stronę Adriana, Talan sapnął. Płynnym ruchem, zmienił się z człowieka w lwa i przygwoździł Philipa do ziemi. Rycząc, obnażył swoje kły.
***
Zapach człowieka opróżniającego swój pęcherz wypełnił powietrze zanim Talan rozdarł gardło Philipa. Adrian odwrócił wzrok od tego widoku, nie chcąc patrzeć na strugę krwi na złotej sierści Talana. Rozumiał konieczność zabicia Philipa. Ludzie nie zdrowieli po zatruciu przez zmiennego.
~ 53 ~
Adrian zastanawiał się, dlaczego Darren ugryzł kogoś tak niezrównoważonego albo jego kuzyn naprawdę myślał, że są partnerami, tyle że w końcu nie zdecydował się doprowadzić sprawy do końca. Nigdy nie poznają prawdy, ani też tego, dlaczego zmienny trzymał pistolet w swojej szufladzie. Adrian przeczuwał, że dozorca był zamieszany w dużo większe kłopoty niż tylko uprawianie seksu z turystami, co ostatecznie położyło kres jego życiu. Lew przykłusował do niego, krew pokrywała jego pysk. - Zamierzasz powiedzieć o tym szeryfowi. Wielki kot zamruczał zanim przemknął obok Adriana. - Okej, pomogę ci się umyć, ale zamierzam powiedzieć Kade’owi, żeby zrównał tę chatę z ziemią. Tu śmierdzi.
***
Po wyrzuceniu zainfekowanego ciała na zewnątrz i wzięciu szybkiego prysznica, mężczyźni usiedli obok siebie na kanapie. - Ale dlaczego pociął moje opony? – Było wiele łatwiejszych sposobów na uszkodzenie samochodu. Philip nie musiał pociąć ich wszystkich. - Może twój samochód go drażnił? – stwierdził Adrian. - Zabawne! - Oszalał od zakażenia krwi – powiedział Adrian, patrząc na czerwony ślad na podłodze. Talan zawinął ramię wokół niego. Adrian wtulił się w jego ciepło. - Chciałbym powiedzieć, że przykro mi, iż go zabiłem, ale nie mogę – zagrzmiał Talan. – Zabiję każdego, kto będzie ci groził. Adrian się uśmiechnął. Obrócił się w ramionach swojego kochanka i złożył miękki pocałunek na wargach Talana. - To nie była dokładnie taka wycieczka, na jaką miałem nadzieję, gdy mówiłem, że powinniśmy spędzić trochę czasu ze sobą. ~ 54 ~
Talan potarł swój nos o Adriana. - Skarbie, nie musisz aż tak bardzo się starać, żeby być ze mną na osobności. Po prostu wykopię wszystkich z domu dumy. Śmiejąc się, Adrian złapał rękę swojego kochanka i pociągnął go w kierunku sypialni. - Chodź, mój partnerze. Jeśli mam spędzić kolejne minuty w tej śmierdzącej chacie, przynajmniej mnie czymś zajmij. Talan potulnie wyciągnął swojego mniejszego partnera z pokoju. - Oh, rozumiem… po prostu jestem dla ciebie zabawką erotyczną. - Tak – zgodził się wesoło Adrian. Gdy doszli do sypialni, odwrócił się do Talana. Wypuścił z siebie westchnienie, kiedy tak podziwiał swojego dużego partnera. Całe to złote ciało aż świerzbiło jego palce, by je dotknąć. Talan błysnął szelmowskim uśmiechem, a potem powoli ściągnął koszulkę przez głowę. – Jeśli chcesz zatrzymać swoje ciuchy, radziłbym ci rozebrać się szybciej – ostrzegł Adrian. Talan przykrył twarz Adriana swoimi rękami. - Wiesz, co mówię, gdy ludzie pytają mnie, co jest najważniejszą rzeczą, jaką mam? Adrian przełknął gulę w swoim gardle na płonącą miłość w oczach jego lwa. - Co? - Mówię im, że moim największym skarbem jest mój partner. Samochody, domy i pieniądze nic nie znaczą, jeśli nie miałbym cię u mojego boku. Jesteś dla mnie wszystkim. – Talan umieścił miękki pocałunek na wargach Adriana, a potem zrobił krok do tyłu, wysunął swoje pazury i zniszczył koszulę Adriana. - Hej! Szeroki uśmiech Talana pokazał, że jego lew jest blisko pod powierzchnią. - Nie będziesz potrzebował ubrań, partnerze. Mam w planach zająć cię do czasu, dopóki nie przyleci helikopter. Oczy Adriana się rozszerzyły. - Ale to mogą być dni.
~ 55 ~
Uśmiech Talana tylko stał się szerszy. - Wiem – zamruczał. Łapiąc Adriana, rzucił go na łóżko i przystąpił do pokazania mu, jak zamierza spędzić resztę ich prywatnego czasu razem.
Tłumaczenie: panda68
~ 56 ~