George Bidwell
ULUBIENIEC
NARODU
Część pierwsza
SPRAWY WOJSKOWE
Rozdział 1
KUPIDYN, PUMEKS, PILGERSTEIN,
DOBRY LORD PAM
Zamek Windsor nad Tamizą, o bl...
5 downloads
9 Views
George Bidwell
ULUBIENIEC
NARODU
Część pierwsza
SPRAWY WOJSKOWE
Rozdział 1
KUPIDYN, PUMEKS, PILGERSTEIN,
DOBRY LORD PAM
Zamek Windsor nad Tamizą, o blisko trzydzieści kilometrów na
zachód od Londynu, moŜna by nazwać angielskim Wawelem. W XIX
wieku był, jak jest dzisiaj, częścią angielskiej historii. Konglomerat
wieŜ, średniowiecznych bram, budowli i dziedzińców otaczają rozległe
parki starodrzewu, gdzie dawniej odbywały się królewskie łowy. śyli w
tym zamczysku wszyscy prawie władcy od czasów normańskich. Był
tłem świetnych ceremonii i miejscem wytchnienia monarchów; niegdyś
słuŜył teŜ jako więzienie cudzoziemskich jeńców: w XIV wieku
przebywali tu królowie Szkocji i Francji. A i angielskiego monarchę,
Karola Pierwszego o tragicznych losach, więził tutaj 01iver Cromwell. Z
zamkiem wiąŜą się nazwiska ludzi niŜszych godnością, ale bodaj jeszcze
sławniejszych: tu w roku 1390 Geoffrey Chaucer był dworskim
urzędnikiem i doglądał odbudowy kaplicy świętego Jerzego, gdzie pod
sufitem wiszą chorągwie kawalerów najstarszego angielskiego orderu —
Orderu Podwiązki; tu w jednej z wielkich sal, dla dworu ElŜbiety
Pierwszej odegrano po raz pierwszy — a wraz z aktorami grał teŜ i autor
— „Wesołe Kumoszki z Windsoru" Williama Szekspira, komedię
napisaną na zamówienie jej królewskiej mości. W zamku, budowli
rozległej, zajmującej znaczną przestrzeń, znajdują się sale reprezentacyj-
ne i prywatne komnaty królewskie, oddzielne skrzydło do dyspozycji
kanonika Windsoru i innych duchownych kaplicy, pomieszczenia dla
urzędników, dworzan, słuŜby, straŜy, wreszcie dla gości.
W lipcu drugiego roku po wstąpieniu na tron, dziewiętnastoletnia
królowa Wiktoria podejmuje gości na Zamku Windsor. Pogoda idealna.
W sobotę po wieczornym obiedzie królowa wy-
7
chodzi z gośćmi na taras, rozkoszować się urokiem pięknej nocy.
Parowie i ministrowie, dygnitarze i dworzanie, w towarzystwie dam,
przechadzają się grupami lub siadają na porozstawianych dogodnie
krzesłach i ławeczkach. Wiktoria siedzi przy małym stoliku, z
oŜywieniem rozmawiając z premierem rządu, Lordem Melbourne, który
codziennie wtajemnicza ją w arkana polityki i dyplomacji, instruuje o
prawach i obowiązkach suwerena. Wart jest serdecznego przywiązania,
jakim go młoda królowa darzy — więcej wart niŜ jej ojciec, który
zmarł, gdy była jeszcze niemowlęciem.
Od grupy zajętych rozmową gości odłącza się dyskretnie wysoki
męŜczyzna — minister spraw zagranicznych — i znika w towarzystwie
damy, juŜ nie pierwszej młodości, ale wciąŜ jeszcze ponętnej i
podtrzymującej urodę wszelkimi kunsztami,, znanymi ówczesnym
masaŜystkom, kosmetyczkom, gorserciarkom. Wchodzą po kamiennych
stopniach na basztę windsorskiego zamku, zwaną WieŜą Okrągłą, skąd
rozciąga się wspaniały widok na park królewski i dolinę Tamizy. Oboje
w wybornych humorach, nieco podnieceni: męŜczyzna i kobieta, którzy
się sobie podobają, a którzy jeszcze nie zrealizowali wzajemnych dąŜeń
do bliŜszej intymności. Pocałunek w cieniu odwiecznych murów baszty
przerywają odgłosy kroków zbliŜających się intruzów. Gdy para schodzi
ze stopni i juŜ minęła grupę wchodzących, dama wsparta na ramieniu
milorda, jakby od niechcenia, ale ze znaczącym spojrzeniem ognistych,
ciemnych oczu, wspomina mimochodem, gdzie mieści się jej sypialnia.
Jego lordowska mość liczy sobie ponad pięćdziesiątkę, ale jest nadal
męŜczyzną niezwykle przystojnym, o młodzieńczej postawie i ruchach.
I takŜe jakby od niechcenia — potakująco skłania głowę.
W parę godzin później milord, ze świecą w ręku, przystrojony w
jedwabny szlafrok, szuka niepewnie drogi po korytarzach zamkowych
przeznaczonego dla gości skrzydła. Te korytarze słyną jako labirynt,
gdzie nie zagubią się tylko od dawna zadomowieni, albo teŜ ci, którzy
mają szczęście, co się rzadko zdarza. Goście często błądzą,
bezskutecznie szukając swoich pokojów — nie ponumerowanych — lub
teŜ schodów do wyjścia. Po dłuŜszej chwili jego lordowska mość jest
juŜ pewien, Ŝe to właśnie tutaj znajduje się sypialnia opisana przez
damę, która opie-
8
rała się na jego ramieniu, zstępując z baszty. OstroŜnie próbuje klamki.
Zamknięte. Próbuje następnych drzwi., Zamknięte. Jeszcze następnych
— otwierają się. Powoli wsuwa głowę do pokoju. Dama, lecz nie ta,
której szuka, leŜy w łóŜku i czyta przy blasku świecy. Spojrzawszy na
intruza, krzyczy — i mdleje. Jego lordowska mość wycofuje się
pośpiesznie na korytarz. Przestraszył damę — czy moŜe uciec i tak ją
zostawić? Ale z drugiej strony — pozwolić się zdemaskować? Fatalna
chwila wahania! Pokojówka przestraszonej damy juŜ nadbiega. Jego
lordowska mość śpieszy korytarzem, ale kilkoro drzwi się uchyla: krzyk
obudził niektórych. Świeca gaśnie w przeciągu — minister spraw
zagranicznych nie stawia się na umówione spotkanie.
Szlachetny lord słynie z nieustannych miłosnych tarapatów, z których
wyplątuje się równie zręcznie, jak z powikłań dyplomatycznych,
wynikających ze sprawowanego przezeń urzędu. JednakŜe gdy socjeta
londyńska dowiaduje się o jego nocnych wędrówkach po korytarzach —
pod dachem jej królewskiej mości! — i o jego próbie — bo tak o tym
opowiadano! — zgwałcenia damy dworu, która heroicznie broniła swej
czci, sporo osób się gorszy taką niedyskrecją, sporo zauwaŜa, Ŝe
królowa jest oczywiście za młoda, by znać reputację jego lordowskiej
mości, sporo przypomina, Ŝe premier nie powinien był dopuścić do tego,
by na królewski zamek zaproszono tak osławionego satyra.
Natomiast kiedy słuŜba zamkowa i dostawcy, a takŜe słuŜba gości,
opowiadają pikantną historyjkę po karczmach i piwiarniach wzdłuŜ i
wszerz kraju — popularność powszechnie lubianego ministra jeszcze
wzrasta i to nie tylko wśród męŜczyzn, ale i kobiet..
— Ten ma zawsze przygody...
— Kawaler, musi mieć swoją przyjemność...
— A nie zagląda do wiadomych domów...
— Bo lubi uperfumowaną pościel...
Pochodzi z arystokratycznego rodu, ale krew w Ŝyłach ma czerwoną,
gorącą, wcale nie błękitną i wie, jak się cieszyć Ŝyciem.
ToteŜ wytworna socjeta z pogardą, a niŜsze sfery Ŝyczliwie
przezywają ministra spraw zagranicznych Kupidynem.
9
Ministrowi często się trafia nadepnąć na odcisk jakiejś wysokiej a
nadętej osobistości. Gdy był sekretarzem stanu do spraw wojskowych,
zanim objął resort zagraniczny, napisał osobiście do znanego bogacza,
dostawcy dla armii, z którym jego podwładni prowadzili zadawnioną
waśń:
,,... na Wasz list z dn. 4 bm. nie jestem w stanie odpowiedzieć,
poniewaŜ nie udało mi się zrozumieć jego treści".
Nie oszczędza teŜ o wiele wyŜej usytuowanych figur. Gdy otrzymał
od adiutanta Księcia Regenta (późniejszego króla Jerzego Czwartego)
,,wyrazy zdziwienia jego królewskiej wysokości" z powodu jakiegoś
domniemanego zaniedbania obowiązku, minister odpisuje adiutantowi
bez ogródek:
„Na stanowisku, jakie mam zaszczyt piastować, nie mogę
przyjmować Ŝadnych wyrazów niezadowolenia za pana pośred-
nictwem".
Jako minister spraw zagranicznych, nieraz kaŜe czekać na siebie
posłom róŜnych europejskich dworów. Ambasador cara, korsykanin
nazwiskiem Pozzo di Borgo skarŜy się, Ŝe musiał wyczekiwać przez bite
dwie godziny. TakŜe styl, w jakim minister wyraŜa swój sprzeciw,
osobiście albo przez posłów, bywa, zdaniem wielu, bardzo
niedyplomatyczny. Podczas negocjacji z Francją w r. 1831, jego
lordowska mość pisze do generała Gobleta, belgijskiego posła w
Londynie, który z całą pewnością przekaŜe do Brukseli i ParyŜa uŜyte w
liście wyraŜenia:
,,... ksiąŜę Talleyrand i generał Sebastian! muszą wreszcie zrozumieć,
Ŝe nie są juŜ wykonawcami wszechwładnych imperialnych zachceń
Napoleona: trzeba teŜ, by Ludwik Filip się zorientował, Ŝe wawrzyny
spod Valmy i Jenappes nie nadają się dłuŜej jako straszaki dla całej
Europy".
Za tego rodzaju bezceremonialną szorstkość ten, którego wielu zwie
Kupidynem, dla innych staje się znany pod przezwiskiem: „Lorda
Pumeksa".
Gdy z jakiejś przyczyny jego lordowska mość przestaje rządzić
sprawami zagranicznymi — kilkakrotnie ustępował ze stanowiska —
wówczas autokratycznych władców dziewiętnasto-
10
wiecznej Europy i ich kancelarie ogarnia szalona radość, a radość tą
podziela od chwali swego ślubu takŜe królowa Wiktoria. Angielska
monarchini powzięła niechęć do swego ministra, który odtrąca, jako
niezgodne z konstytucją, jej pretensje do decydowania o polityce
zagranicznej, i który razi jej pruderię. A nade wszystko nie lubi go
dlatego, poniewaŜ drze z nim koty jej ukochany małŜonek, tuzinkowe
niemieckie ksiąŜątko, chcące wykorzystać prestiŜ Anglii do własnych
celów: marzą mu się Wielkie Niemcy. A jego lordowska mość
doskonale widzi i ujawnia niebezpieczeństwo silnego teutońskiego
państwa pod hegemonią Prus.
Królewska para, przetłumaczywszy na niemiecki nazwisko ministra
spraw zagranicznych, przezywa go w prywatnej korespondencji z
głowami innych państw niezbyt lojalnie: ,,ten włóczykij Pilgerstein".
Nasz lord odziedziczył po ojcu niebagatelny majątek w hrabstwie
Hampshire, zwany Broadlands, i drugi w irlandzkim hrabstwie Sligo.
Jako właściciel ziemski przejawia rozumny patriar-chalizm, a nawet
wielkoduszność. We wsiach, zamieszkałych przez jego dzierŜawców i
najemników, zakłada i wyposaŜa szkoły, przy czym w Sligo będą
katoliccy nauczyciele, chociaŜ on sam jest protestantem wyznania
anglikańskiego. Rozwija miejscowy przemysł i rękodzielnictwo, kaŜe
odrestaurować zniszczony kościół katolicki, instaluje szkockiego
farmera, by pomagał w unowocześnieniu rolnictwa, buduje niewielki
port koło wsi. RóŜni się od innych angielskich ziemian w Irlandii.
Odmawia podwyŜszenia czynszów tym spośród swoich dzierŜawców,
którzy udoskonalają gospodarkę, odmawia zgody na eksmisję tych,
którzy są zbyt ubodzy, by płacić naleŜności.
Jako minister spraw zagranicznych, a później premier, będzie
popierał ruchy wolnościowe w Europie i łagodził niedolę naro
dów uciskanych — w ramach środków dyplomatycznych. Jego
pierwszą troską będzie zapobieganie wybuchowi następnej
wojny europejskiej, w której Anglicy mieliby oddawać Ŝycie,
bez wyraźnego angielskiego interesu, politycznego lub ekonomicznego.
11
Premierem rządu zostaje w okresie, gdy wojna krymska — a w
wydarzeniach, które do jej wybuchu doprowadziły, nie brał udziału —
okazuje się katastrofalna dla oręŜa brytyjskiego. Wspólnie z
Napoleonem III rozładowuje konflikt, by zawrzeć mniej więcej
zadowalający pokój. Troszczy się o walczących Ŝołnierzy, popiera
Florencję Nightingale i jej pielęgniarki, które zmagają się w Skutari z
bezdusznością biurokracji, z uporem i nieludzkością dowództwa
wojskowego, powodującego cierpienia rannych i śmierć niepotrzebną,
bezsensowną, a liczbowo olbrzymią.
Po skończonej wojnie premier znowu popiera wysiłki Florencji
Nightingale, która stara się o poprawę warunków bytowania w
przytułkach i szpitalach dla inwalidów.
Z tych powodów większość ludzi ze wszystkich sfer angielskiego
społeczeństwa — z nieuniknionymi wyjątkami — nazywa milorda u
schyłku jego Ŝycia „dobrym Lordem Pam".
Kupidyn, Pumeks, Pilgerstein, Lord Pam — przezwiska pejoratywne
czy pochlebne, nadawane mu przez rodaków, mówią co nieco o
człowieku, który był ministrem za panowania czterech monarchów, od
czasów, gdy Ŝołnierze napoleońscy maszerowali przez Europę, aŜ do dni
Bismarcka. Urodzony Henry John Tempie, od śmierci ojca — trzeci
wicehrabia Palmerston.
Rozdział 2
KSZTAŁTOWANIE PRZYSZŁEGO POLITYKA
„Wszedłem do parlamentu jako poseł z Newtown na Wyspie Wight,
okręgu wyborczym naleŜącym do Sir Leonarda Holmesa. Postawiono
mi jeden warunek: aby nigdy, nawet podczas kampanii wyborczej, stopa
moja tam nie postała. Tak zazdrosny był patron, aby ktoś nie obudził
zainteresowań jego wyborców".
Tak pisze młody Lord Palmerston o swoim wyborze do Izby Gmin w
r. 1807. Będzie posłem aŜ do dnia śmierci, przez pięćdziesiąt osiem lat,
z czego czterdzieści osiem jako członek rządu.
W owych czasach większość posłów — a było ich dwustu
pięćdziesięciu siedmiu — wchodzi do Izby Gmin na podstawie głosów
zaledwie jedenastu tysięcy wyborców. Reprezentują nie tyle naród, dle
własność ziemską, której przedstawiciele mają wyłączne prawo głosu.
Człowiek taki, jak Sir Leonard Holmes, właściciel praktycznie biorąc
całego Newtown, moŜe dyktować, kogo jego okręg wyśle do
Westmiristeru i na jakich warunkach.
PowaŜniej myślący spośród ziemian uwaŜają za przywilej klasowy, a
niektórzy, jak lord Palmerston, za obowiązek, brać aktywny udział w
rządzeniu krajem i imperium, a od czasu do czasu ingerować w
polityczne kłopoty kontynentu europejskiego. Są wierni z dawna
utrwalonej zasadzie, Ŝe jedni ludzie urodzili się, by rządzić (niezaleŜnie
od kwalifikacji), a drudzy po to, by nimi rządzono (niezaleŜnie od ich
intelektualnych lub innych osiągnięć). Palmerston zabiera się do polityki
po części z poczucia obowiązku, po części, by mieć jakieś zajęcie —
jego sprawnie przez administratorów zarządzane majątki nie dają dość
pola do działania temu wyjątkowo energicznemu człowiekowi — a po
części równieŜ dla rozrywki, jakiej dostarcza tak zwany najlepszy klub
w Anglii: parlament.
Henry John Tempie urodził się dnia 20 października 1784 roku, w
okresie, kiedy Wielka Brytania wciąŜ jeszcze boleśnie odczuwała
odcięcie waŜnej części imperium: trzynastu północnoamerykańskich
kolonii. William Pitt, dwudziestopięcioletni syn wybitnego polityka,
hrabiego Chatham, objął właśnie rządy jako premier.
Templowie byli rodem cieszącym się duŜym znaczeniem, szeroko
rozgałęzionym i spokrewnionym. Za czasów Cromwella Sir John
Tempie był jego gorącym zwolennikiem i otrzymał w nagrodę dobra w
Irlandii, skonfiskowane katolickiemu właścicielowi. Jego wnuk został
pierwszym wicehrabią Palmerston. PoniewaŜ tylko parostwa angielskie
i szkockie uprawniały do krzesła w Izbie Lordów, więc Palmerstonowie,
mając tytuł związany z dobrami irlandzkimi, mogli ubiegać się o
posłowanie do niŜszej izby parlamentu.
Ojciec Henryka, drugi wicehrabia, wszedł do Izby Gmin w wieku
dwudziestu paru lat i sprawował później róŜne pomniejsze urzędy,
właściwie o charakterze synekur. Dwa ówczesne
13
przeciwstawne stronnictwa polityczne nazwano wigami i tory-sami. Te
nazwy, niezaleŜnie od tego skąd się wywodziły, były juŜ tylko godłami
partyjnymi. Do dawnych wigów, właścicieli ziemskich, dołączyły sfery
przemysłowe. W szeregach ich byli ludzie dąŜący do wyborczych, a
nawet społecznych reform. Torysi, których jądro stanowiła stara
arystokracja, znani byli z oporu wobec wszelkich zmian. W ciągu
długiej kariery politycznej trzeciego wicehrabiego część torysów pod
wodzą Beniamina Disraeliego przekształciła się w konserwatywnych
imperialistów, a część wigów pod przewodnictwem naszego lorda
Palmerstona — w stronnictwo liberałów. Ale konserwatyści zagarnęli
do swych-szeregów niektórych dawnych wigów, a liberałowie — nieco
dawnych torysów.
Granica między wigami a torysami przebiegała niezbyt wyraźną linią
i politycy nierzadko zmieniali przynaleŜność partyjną, bądź z powodów
zasadniczych bądź teŜ dlatego, Ŝe w drugim stronnictwie dostrzegali
perspektywy lepszej kariery i stanowiska dla siebie. Nasz lord
Palmerston zaczyna swoją karierę-nominalnie jako torys, ale nie będzie
nigdy ślepo oddany Ŝadnemu stronnictwu.
Matka Henryka, Mary, była córką bogatego kupca dublińskie-go
Benjamina Mee, a drugą Ŝoną swego męŜa — pierwsza, zmarła
bezpotomnie. MałŜeństwo drugiego wicehrabiego mogłoby posłuŜyć za
materiał do romansu. Czterdziestotrzyletni wicehrabia na przejaŜdŜce
konnej w Dublinie spadł ze swego wierzchowca: nieprzytomnego
zaniesiono do najbliŜszego domu, właśnie rezydencji Benjamina Mee.
Jego córka zajęła się pielęgnowaniem rannego tak skutecznie, Ŝe go nie
tylko wykurowała, ale takŜe zdobyła jego serce. Pobrawszy się w parę
miesięcy później, para ta Ŝyła ze sobą bardzo szczęśliwie, a Mary w
ciągu pierwszych siedmiu lat małŜeństwa urodziła dwóch synów i trzy
córki. Z tej piątki tylko Henryk John miał zapisać się trwale na kartach
historii.
Chłopiec, wraz z regularnie pomnaŜającym się rodzeństwem,
przepędził dzieciństwo na wsi, w rodzinnym majątku w Romsey, o
jakieś 15 km na północ od Southampton. Zdrowy i silny, przystojny i
pogodnego usposobienia miał zamiłowanie do przyrody i wiejskich
sportów. Dostał kucyka, gdy miał lat pięć, i odtąd
14
uprawiał stale konną jazdę aŜ do lat osiemdziesięciu. Dzięki;
guwernantce Francuzce szybko opanował ten język, władając nim tak
samo jak ojczystym, a ta biegłość przydała mu się później w politycznej
karierze.
Mary, hrabina Palmerston, kochająca Ŝona i matka łączyła zdrowy
rozsądek z wrodzoną wesołością i Ŝywością usposobienia. Jej mąŜ i
ówczesne obyczaje pozwalały jej na wiele. Angielskie towarzystwo
cechowała jeszcze duŜa swoboda. Prywatne Ŝycie kaŜdego nic nikogo
nie obchodziło, byle tylko nie doszło do skandalu. W świecie
Palmerstona arystokraci zabawiali się z pokojówkami, walczyli na pięści
— bez rękawic — z zawodowymi bokserami, w przebraniu popijali w
karczmach i piwiarniach z rzemieślnikami, nawiązywali konszachty z
dŜokejami i podejrzanymi typami na wyścigach, czasem skręcali sobie
kark w szaleńczej gonitwie za lisem albo ginęli w pojedynku. Mieli
kontakt z prostymi ludźmi, jeszcze nie nabrali wiktoriańskiego
przyzwyczajenia — Henryk John nigdy go nie nabierze — narzucania
szerszym masom rygorów moralności, której sami w głębi serca nie
przestrzegali.
Palmerstonowie-rodzice prowadzili męczące Ŝycie nieustannej
rozrywki. Przyjęcia, proszone kolacje, rauty, bale i maskarady, teatr i
opera, latem wycieczki jachtem przy południowych wybrzeŜach. Drugi
wicehrabia miał teŜ zainteresowania kulturalne. Pisywał wiersze, zbierał
obrazy i rzeźby, patronował artystom. NaleŜał do sławnego i bardzo
ekskluzywnego klubu literackiego, który do swych członków zaliczał
Samuela Johnsona, autora pierwszego większego dykcjonarza języka
angielskiego, Jamesa Boswella, jego biografa, Edmunda Burkę,
złotoustego oratora, Richarda Sheridana, dramaturga i polityka, OHvera
Goldsmitha, powieściopisarza, Davida Garricka, najwybitniejszego
aktora owych czasów, Edwarda Gibbona, autora „Upadku cesarstwa
rzymskiego", Adama Smitha, autora „Bogactwa Narodów", Sir Joshua
Reynoldsa, malarza i portrecisty.
Gdy Henryk John liczył sobie osiem lat, zabrano się do rozbudowy
londyńskiego domu jego rodziców, przy Hanover Square, więc by
uniknąć najścia murarzy i dekoratorów cała rodzina wyjechała na
kontynent. Nie odstraszała ich rewolucja francu-
15
ska, właśnie w swoich początkach. W ParyŜu, w drodze do hotelu
napotkali na ulicy oddział wojsk, wezwanych przez Dantona z Marsylii,
śpiewający pełnymi płucami porywającą pieśń, która miała się
niebawem stać hymnem narodowym ich kraju. Król Ludwik XVI i
Maria Antonina tkwili jeszcze na chwiejącym się tronie, a lord i lady
Palmerston znaleźli się wśród ostatnich, których prezentowano na
audiencji w pałacu Tuileries. Po krótkim pobycie w ParyŜu rodzina
wyjechała do Szwajcarii — na trzy dni przed upadkiem monarchii
francuskiej.
Palmerstonowie podróŜowali po Europie przez blisko dwa lata.
Odwiedzili dwór sycylijski w Neapolu, gdzie brylowała naj-
serdeczniejsza przyjaciółka królowej, Lady Emma Hamilton, Ŝona posła
brytyjskiego, chociaŜ nie spotkali tam kapitana Horatio Nelsona,
prawdopodobnie juŜ wówczas, a na pewno później jej kochanka, który z
flotą wojenną pływał po Morzu Śródziemnym. Wynajęli pałac i
urządzali wystawne przyjęcia. Grywano w zabronioną ruletę, a Lady
Palmerston, jeszcze piękna, flirtowała z romantycznymi młodymi
Włochami. W dalszej podróŜy zatrzymywano się w Turynie, Bolonii,
Rzymie, Wenecji, później w paru księstwach niemieckich. W
październiku 1793 roku Anglia wypowiedziała wojnę rewolucyjnej
Francji-
Henryk John, za młody jeszcze, by interesować się politycznymi
wydarzeniami na kontynencie, odniósł jednak korzyść z tej podróŜy, bo
wyszlifował swoją francuszczyznę i nauczył się włoskiego. Wkrótce
miał rozpocząć powaŜniejszy rozdział edukacji. Latem następnego roku
wysłano go do Harrow, ekskluzywnej szkoły dla synów najbogatszych
rodzin. PoniewaŜ szkoły dla wyŜszych sfer chełpiły się zasada, iŜ
charakter jest w Ŝyciu uŜyteczniejszy od wykształcenia, więc dyscyplina
w Harrow była ostra i brutalna, a chłosta na porządku dziennym. Nie
zapobiegało to faktowi, Ŝe s...