1
BLOOD LINES: CONDUIT Myślisz, że krew wszystkich jest taka sama? Copper żyła zawsze w cieniu siostry bliźniaczki. Te...
7 downloads
18 Views
782KB Size
1
BLOOD LINES: CONDUIT Myślisz, że krew wszystkich jest taka sama? Copper żyła zawsze w cieniu siostry bliźniaczki. Teraz, jej siostra została porwana, a Copper jest jedyną, która może ją uratować. Problem w tym, że potrzebuje pomocy- od despotycznego wampira, który wie, jak specjalna jest. Bastian wie, że Copper jest wyjątkową kobietą i nie tylko z powodu odurzającej namiętności, którą w nim wywołuje. Copper jest Kanałem, rzadkim człowiekiem, jej krew zwiększa wampirze moce. Teraz, musi ją chronić, zatrzymać tylko dla siebie… i jakoś ukryć jej tajemnicę przed jego wampirzymi braćmi. Copper zawsze chciała być niepowtarzalna i wyjątkowa. Ale bycie Kanałem nie jest usłane różami. Może być wykorzystywana przez wrogów Bastiana przez wieczność- lub zabita, aby temu zapobiec. I jak Bastian oprze się pragnieniu smakowania tak rzadkiej krwi? Rozdziałów 16 Książka 18+
Mechele Armstrong Warning This e-book contains sexually explicit scenes and adult language and may be considered offensive to some readers. Loose Id e-books are for sale to adults ONLY, as defined by the laws of the country in which you made your purchase. Please store your files wisely, where they cannot be accessed by under-aged readers. ***** This book contains explicit sexual content, graphic language, and some violence. Blood Lines: Conduit Mechele Armstrong This e-book is a work of fiction. While reference might be made to actual historical events or existing locations, the names, characters, places and incidents are either the product of the author’s imagination or are used fictitiously, and any resemblance to actual persons, living or dead, business establishments, events, or locales is entirely coincidental. Published by Loose Id LLC 1802 N Carson Street, Suite 212-29 Carson City NV 89701-1215 www.loose-id.com Copyright © March 2006 by Mechele Armstrong All rights reserved. This copy is intended for the purchaser of this e-book ONLY. No part of this e-book may be reproduced or shared in any form, including, but not limited to printing, photocopying, faxing, or emailing without prior written permission from Loose Id LLC. ISBN 978-1-59632-229-5 Available in Adobe PDF, HTML, MobiPocket, and MS Reader Printed in the United States of America Editor: Erin Mullarkey Cover Artist: April Martinez Dedication To the Dark-Hunter Groups: wonderful friends and my first fans and to Squirewriters: for all the support and advice.
Tłumaczenie: paulina.nadia
2
ROZDZIAŁ PIERWSZY - Ohhh.- Copper Daly jęknęła jak Jared zassał głęboko w usta jej sutek. Ciepła wilgoć pochłonęła go. – Tak. Więcej. O Boże, więcej.- Przesunął się i poczuła ostry zapach papierosów, który przylgnął do niego. Jego usta wydały plaskający dźwięk jak go puścił. Chwycił jej piersi rękoma i ugniatał. – Masz takie piękne cycki,- mruknął. Uniosła głowę, patrząc na niego. – Znasz się na słowach.- Znam się na moich ustach.- Mrugnął, zanim wessał jej drugi sutek, otaczając lekko aureolę. - To jedyny powód, dla którego trzymam cię… ow, to boli.- Skrzywiła się, napierając na jego blond głowę, ponieważ zacisnął zęby zbyt mocno. - Przepraszam.- Nie chcę być gryziona Jared. Język, nie zęby.- Rany, Cop. Jesteś taką suką. Mogę używać tu dużo mniej instrukcji.- Jego niebieskie oczy spojrzały na nią, ciemne, ale już nie zamglone z pasji. Wkurzyła go znowu. Zabawne jak robili to sobie. Jutro będzie jego kolej. - To boli. Przykro mi, że warknęłam.- Chciała być dzisiaj pokojowa. Chciała się rozluźnić. Gdyby posprzeczali się jeszcze raz, nie byłoby seksu. Pocałował ją w usta; otworzyła wargi, kręcił językiem wokół jej. Czuła gorzki smak piwa, które wypił po kolacji. Jego kogut uderzył w jej udo, kiedy wygiął biodra przeciw niej. Sapnęła, a on przełknął oddech, jakby próbował go zjeść. Zadzwonił telefon. - Nie odbieraj.- Wymamrotał przed jej ustami, wyginając się ku niej znowu, sztywny penis ocierał się o jej nogi. Jego palce sunęły w dół wrażliwej skóry brzucha, szorstkie, w stosunku do gładkości. Jej oddech przyśpieszył, jej łechtaczka zadrżała, jak zacisnęła uda. Gorąco pragnęła jego dotyku, z każdą chwilą do czasu, osiągnięcia szczytu. Jeden obszar, z którym wcale nie mieli kłopotów, w przeciwieństwie do reszty ich związku. - Nie chciałam…Jego palce sięgnęły do jej wzgórka. Zagrał w grubych włosach, a ona zassała oddech. Nie całkiem, gdzie ich pragnęła, ale blisko. Automatyczna sekretarka włączyła się. Jej głos zabrzmiał. - Potrzebujesz wosku (depilacji).Położyła głowę na poduszkę z niecierpliwym westchnieniem. Dlaczego nie mógł trzymać tych utalentowanych ust zamkniętych, raz na jakiś czas? Głos Copper się skończył i maszyna zatrąbiła. - Copper…- Głos brzmiał zdyszany, jakby biegła. – Copper… O Boże, odbierz. Odbierz…- Złaź!- Zrzuciła Jareda, pędząc do telefonu. Crimson krzyczała w głośniku, i linia padła zanim Copper zdążyła odebrać. Zatrzymała się dwa kroki od telefonu. – Nie!- Szarpiąc słuchawkę, usłyszała tonowy dźwięk wybierania. – Cholera.- Sprawdziła ID rozmówcy. Nie rozpoznała numeru. Dlaczego Crimson nie dzwoniła z domu? Albo z komórki? Jej serce waliło w piersi. - Wracaj do łóżka. Mamy coś do skończenia.Odwróciła się i zmrużyła oczy.- To była Crimson.- Wiem, kto to był. Wracaj do łóżka.- Poklepał miejsce na materacu. - Gówniarzu. To była Crimson. Krzyczała w moim telefonie.- Odwróciła się i oddzwoniła na numer z ID. Nikt nie odpowiedział. Zamknęła oczy, przełknęła, dźwięk robił głuchy hałas w jej uszach.
3
- Pewnie grała w jedną ze swoich gier. Wiesz, że lubi takie rzeczy.Odwróciła się tak ostro, że prawie straciła równowagę. Warknęła. – Wiem, że lubi grać w gry. To było inne.- Jej piersi odbiły się z ruchem. Nie przegapiła, że Jared doceniał ten widok. Złożyła ręce na piersi. Zmarszczył krzaczaste brwi. – Słyszałeś jej głos? Bała się.Parsknął. – Grała w jedną ze swoich gier, Copper. Ta suka się nie wie, co to strach.Przesunęła dłonią po twarzy. Jared nie lubił jej siostry. Prawdopodobnie ich pierwsze spotkanie przyczyniło się do tego, Crimson powiedziała mu wtedy, że jest cipką. – Ona nie jest suką. I to nie brzmiało jak gra. Krzyczała!Wzruszył ramionami. – Jestem pewien, że krzyczy dużo. Zamierzasz przyjść, zanim noc się skończy?Szedł w jej kierunku, twardy kogut spoczywał między jego bladymi, owłosionymi udami. Zazwyczaj podobał jej się widok stwardniałego penisa w ten sposób. Nie teraz. Wyciągnął drobną rękę do jej piersi. Odepchnęła ją. – Nie. Crimson ma kłopoty. Muszę ją znaleźć.Po wybraniu numeru, przytrzymała słuchawkę ramieniem przy uchu i zaczęła wciągać na siebie bieliznę. Wsunął rękę na jej tyłek, głaskał, uderzyła go, jej cała uwaga musiała być skupiona na telefonie. Krzyknął i cofnął się poza jej zasięg. – Halo!? Crimson?- Kto tam?- Głęboki głos, z lekkim akcentem odezwał się. - Gdzie jest Crimson, ty skurwysynie? Jeśli coś zrobisz mojej siostrze…Rozłączył się. - Oh nie!- Wybrała numer ponownie, zakładając dżinsy. – Nie chcesz odebrać ode mnie. Podnieś ten cholerny telefon.- Pozwoliła mu dzwonić dwadzieścia razy. Brak odpowiedzi. Zadzwoniła do domu siostry i na jej komórkę. Brak odpowiedzi. - Co robisz?Copper z trzaskiem odłożyła słuchawkę. – Jak myślisz, co ja robię?- Sięgnęła do tyłu zapinając biustonosz. Przesuwając ramiączka na ramiona próbowała ignorować trzepotanie w brzuchu. Z Crimson musiało być wszystko w porządku. Copper zadrżała. Proszę, niech będzie wszystko dobrze. - Dlaczego się ubierasz?Wsunęła koszulkę przez głowę zanim odpowiedziała.- Jak myślisz, dlaczego się ubieram?- Mieliśmy się pieprzyć.- Wydymał wargę, patrząc tak, jak mały chłopiec, który nie dostał cukierka. Gdyby nie była tak zmartwiona, rozbawiłoby ją to. - Kluczowe słowo: Idę.- Co zamierzasz zrobić? Nie wiesz nawet, gdzie ona jest. Mówię ci, że gra jedna ze swoich sadystycznych gier.- Nie tym razem. Ona nigdy tak nie robi ze mną. Mam nadzieję, że dowiem się czegoś. Muszę ją znaleźć.Podniosła słuchawkę i wykręciła numer jeszcze raz. Inny głos odebrał tym razem. - Gdzie jest Crimson?- Kto?- Skąd dzwonisz?- Spójrz kobieto, chciałem wykonać telefon. Zadzwoniłaś jak miałem podnieść słuchawkę.- Dostałam telefon jakiś czas temu. Od… dobrze, rudzielca. Widziałeś ją?- Powiedziałem ci, dopiero przyszedłem tutaj.- Gdzie jest tutaj?- Chwyciła pióro i kartkę z uporządkowanego biurka. - Co?- Gdzie jesteś?- Starała się uspokoić. Krzyk nie zaprowadzi jej donikąd.- Jakie miasto?- St. Louis. To jest budka telefoniczna.Ręce jej się trzęsły.- Gdzie w St. Louis?-
4
Cisza. - No dalej. Spójrz na znaki drogowe. Proszę? To ważne.Westchnął. – Róg Fox i Brisbane.- Dziękuję.- Copper odwiesiła słuchawkę, wpatrując się w to, co nabazgrała. Jeśli dobrze zapamiętała St. Louis, ten róg był niedaleko mieszkania Crimson. Odwróciła twarz w stronę łóżka. Jared siedział na kołdrze, nagi, z zaciśniętymi ustami i zmarszczonymi brwiami. Wyglądał blado na tle jej ciemnofioletowej bawełnianej pościeli. Chwytając swe długie włosy, przygładziła je i związała. - Co ty do cholery robisz Copper?- Jego wkurzony głos głaskał jej zakończenia nerwowe jak dźwięk drapania paznokciami po tablicy. - Zamierzam znaleźć moją siostrę.Jego grymas powiększył się. – Wychodzisz?- Taki jest plan.-Wiesz, że źle sobie radzę, jak mnie zostawiasz.Jej usta otworzyły się żeby powiedzieć, Chciałeś powiedzieć, że wszystko jest dobrze jak wychodzę, ale jakoś udało jej się zatrzymać te słowa na końcu języka. – Muszę iść Jared. Muszę się jakoś dowiedzieć, co się stało.- Nie możesz zadzwonić na policję?Wyciągnęła torbę spod łóżka. Patrząc na jego brzuch, który był na poziomie jej oczu, zauważyła, że ma początek ‘oponki’. Nigdy nie miał sześciopaku , pakował tam wszystkie piwa. – Wiesz, że nie mogę.1
- Zostawiasz mnie dla suki. Nie mogę w to uwierzyć Copper podniosła worek i rzuciła się na niego, uderzając go w klatkę piersiową. Nie miała na to czasu. - Hej! Rzuciłaś się na mnie.- Cholerny prostaku. Wynoś się stąd.- Co? Zostawiasz mnie i wykopujesz z powodu chorej dupy twojej siostry? Jesteś stuknięta.- Może, ale jesteś jedynym, który lubi przykręcać się do innych ludzi.- Zmrużył oczy; nie cierpiała mówić tego, ale nigdy nie próbował się bronić. – Wynoś się, mam ważniejsze rzeczy do roboty niż spieranie się z tobą.- Chwyciła torbę z jego rąk, położyła na podłodze i wrzuciła do niej trochę bielizny. - Jeśli wyjdę teraz, Cop, już nie wrócę. Nie chcę tego gówna.- Nie pozwól drzwiom uderzyć się potem w tyłek Jared.Złapał ubrania z podłogi. – Pieprzona suka. Myślisz, że twoja cipka jest złotem.Wyrwała mu dżinsy z rąk, ruszyła do drzwi i wyrzuciła je na korytarz. – Wynocha, teraz.Przeszedł przez próg. – Twoja strata, kochanie.- Idź do klubu. Mam nadzieję, że złapiesz jakąś chorobę, i ci odpadnie.- Zatrząsnęła drzwi zanim zdążył odpowiedzieć. Włożyła twarz w dłonie i zamknęła oczy na minutę. – Weź się w garść Copper. Wiedziałaś, że w końcu to się stanie.- Wiedziała. I miała ważniejsze rzeczy na głowie niż ponowna strata chłopaka. Gówno, to było zbyt dobre słowo na niego. Nawet nie zdobył określenia. Wrzuciła ubrania do torby, starając się nie myśleć o tym, co mogło się dziać z Crimson w tej chwili. Coś, co pierwszy raz tak przestraszyło jej siostrę. Cokolwiek sprawiło, że krzyczała w ten sposób, musiało być złe. Bardzo złe. Podniosła klucz i portfel, rozglądając się po jednopokojowym pudle, które nazywała domem. Sprzątanie będzie musiało poczekać. Pokręciła głową ze zmartwionym uśmiechem. Crimson powiedziałby, że tylko ona, z jej obsesją schludności, mogłaby pomyśleć o tym w takiej 1
Z tym facetem jest coś nie tak…
5
chwili. Boże, musi polecieć dzisiaj do St. Louis. Posłała ostatnie spojrzenie i wybiegła w ciemność. ***** Bastian De Luca zacisnął rękę na słuchawce telefonu. Powąchał ponownie, zamykając oczy. Językiem zaczął oblizywać wargi. Metaliczny zapach krwi wypełnił jego nozdrza. Sapnął, czując wzrastającą żądzę, która napełniła go, poza kontrolą. Przekroczył swoje granice i teraz płacił cenę głodem. Zadzwonił telefon. Spojrzał na niego, wzruszył ramionami i odebrał go. - Halo? Crimson?- Kto tam?- Nie rozpoznał głosu. - Gdzie jest Crimson, ty skurwysynie? Jeśli coś zrobisz mojej siostrze…Bastian odłożył słuchawkę, południowy głos nadal krzyczał. Siostra. Crimson musiała do niej zadzwonić. Przełknął i wyciągnął telefon. – Uciekła. Odrobina jej krwi jest na ziemi. Powiadom wszystkich w mieście.- Ledwie oparł się pokusie zanurzenia palca w kałuży i spróbowania, jak wkładał telefon do kieszeni. Jego głodne usta delektowałyby się tą niewielką ilością. To byłoby słodkie. Już znał jej smak. Jednak, lizanie betonu nie było jego pomysłem na dobre karmienie. Żałosne, że nawet pomyślał o tym. Przechylił głowę, patrząc w obie strony ulicy, otoczone wysokimi hotelami i budynkami. Łuk nad rzeką wzbudzał niepokój w świetle księżyca. – Gdzie poszłaś Crimson?Jego buty skrzypiały na żwirowym chodniku, gdy obrócił się w lewo. Zwężył oczy, szukając jakichkolwiek śladów. Krwawiła. Musiała pójść w jedną lub drugą stronę. Zaciągnął się, próbując uchwycić zapach jego marnotrawnej dziewczyny. Kropla tutaj. Kropla tam. Kilka metrów dalej na ulicy. Przeszedł przez drogę, skanując oczami. Koniec śladów po obu stronach. Została zabrana. Pojazd. To dlatego trop urwał się tak nagle. - Cholera.- Przeczesał ręką włosy. Hałas kazał mu zwrócić uwagę na aleję za nim. Jego nos wyczuł krew. Nie Crimson. Inny zapach. Szczur pisnął w oddali. Podszedł, wolnym krokiem, jego refleks był gotowy do ataku. Ciało leżało przy boku budynku. Nieruchome. Zapach taniego rumu zaatakował jego nozdrza. Torba, z potłuczoną butelką, leżała przy wejściu do alejki. Leżał twarzą na zimnym asfalcie. Bastian odwrócił go. Krew zebrała się pod nim jak czarna fala. Gardło miał wyrwane, rozdrobnione jak hamburger. Ciało było jeszcze ciepłe. Walczył z dreszczem i cofnął się przed pokusą. Zbyt łatwy na posiłek i zostawiłby dowód, że był tu. Skórzane rękawice chroniły przed zostawieniem odcisków. Nic nie ochroniłoby jego ust przed zostawieniem podpisu. - Co widziałeś?Bastian nie mógł temu zaradzić. - Cholera.- Powtórzył. Jeżeli ktoś potrzebował dowodu, Crimson nie działałaby na własne nazwisko, wiedział to. Ale czy mogła pomóc? Czy zaszkodzić? Co takiego pechowego zobaczył ten człowiek? Przejrzał okoliczne bloki szukając czegokolwiek, co mogło dać mu wskazówkę, gdzie dziewczyna poszła. Nic się nie wyróżniało. Gdy odszedł wystarczająco daleko, zaalarmował anonimowo policję o zmarłym mężczyźnie. Nie, żeby mieli jakieś pojęcie, kto go zabił. Jedno o zabójcy: to nie był człowiek. 2 Usiadł na swoim rowerze . Co zrobi jej siostra? Co Crimson jej powiedziała? Może powinien był się dowiedzieć. Szukał jej siostry na swoim telefonie. Żadnych odpowiedzi. Nigdy wcześniej z nią nie rozmawiał do teraz, miał świadomość tego, jak mało o niej wie. Wątpił, że wiedziała o nim. 2
Sprawdziłam 2x bo nie wierzyłam :P
6
O tej porze nocy, gdzie mogła wyjść? Jedno miejsce przychodziło mu do głowy. Tutaj. Do St. Louis. Najgorsze miejsce dla niej do czasu aż znajdzie uciekinierkę. Aż znajdzie Crimson. Lepiej, jak przygotuje się na obserwację siostry Crimson. Wyciągnął z powrotem swój telefon i otworzył. – Chcę mieć sprawdzone lotniska. Copper Daly. Tak, to siostra Crimson. Chcę za nią podążyć, jak przyleci.- Rozłączył się. Pędził rowerem ulicami. Czy Copper była choć trochę jak siostra? Identyczne bliźnięta, nie, żeby to coś oznaczało. Crimson nigdy nie mówiła dużo o swojej rodzinie. O Copper mówiła więcej niż o kimkolwiek innym. Dojeżdżając do domu, Bastian skierował się do środka, kładąc klucze na marmurowym blacie wyspy w otwartej kuchni. Wszedł do swojej sypialni. Lucy przekręciła się, szukając go. Rozciągnęła się na jego łóżku. Nie był zaskoczony, widząc ją tam. - Nie znalazłeś jej?- Uciekła.Westchnęła. – Przykro mi.Rozpiął koszulę i usiadł obok długonogiej blondynki. –Znajdziemy ją. W końcu.- Ja nigdy nie ucieknę od ciebie.Sięgnął i przeciągnął palcami jej jedwabiste włosy. – Wiem.- Wtuliła twarz w jego dłoń, delektując się jego dotykiem jak domowy kot. Właśnie dlatego Lucy nigdy nie mogła być dla niego kimś więcej, niż była teraz. - To było jakiś czas temu. Odkąd Crimson była u ciebie.- To było tak dawno?- Jego place pieściły delikatną skórę jej gardła, zatrzymując się w miejscu, gdzie uderzał puls, przyśpieszając pod jego dotykiem. - Tak. I potrzebujesz tego. Nie ma jej, żeby ci to dać.- Lucy…- Nie wycofał się, ale mimo wszystko udzielił jej nagany. - Zrób to. Wiesz, że potrzebujesz tego. Kiedy jej nie ma. Proszę.- Odrzuciła swoją głowę do tyłu, ukazując białą kolumnę szyi bardziej, niż dotychczas. – Kiedyś byłam tylko dla ciebie. Proszę.Pochylił głowę, naciskając wargami. Język wysunął się, liżąc jej skórę. Zamknął oczy. Lucy miała wspaniały smak. Zawsze miała. Gdyby tylko mogła zaakceptować rzeczy, czym były, to używałby jej częściej. Oczywiście, Crimson spełniała doskonale wszystkie jego potrzeby. Do czasu, aż go zostawiła. I Lucy miała rację. Jego potrzeba była wielka. Jego kły przebiły skórę, ręką przytrzymał jej głowę. Jej westchnienie zakończyło się jękiem. Popijał jej krew jak wyborne wino. Taka uczta płynęła w jego żyłach. Karmił się przez kilka minut, podniósł usta i pocałował ją mocno po tym, jak go napełniła. Był zaspokojony. - Dziękuję.- Wyszeptała, ciągnąc go w dół, dopóki się nie położyła. Owinął ramiona wokół niej, trzymając ją blisko i zapadli w sen. ***** Klik. Klik. Klik. Szpilki wystukiwały rytm, jak Evangeline szła po beżowo- kaflowym, korytarzu. Otworzyła drzwi do sypialni, zrobiła krok, jej obcasy zapadły się w pluszowym czerwonym dywanie. - Zostawcie nas.- Odrzuciła włosy do tyłu, okrążając ogromne łóżko z baldachimem. Człowiek uciekł z pokoju. Uwielbiała to. Mieć mężczyzn na zawołanie. Kobiety też. Gdy drzwi zatrzasnęły się za nimi, odezwała się znowu. – Rozumiem, ze nie podoba ci się nasza gościnność. Myślałam, że się zrozumieliśmy.- Pierdol się.Przebiegła dłońmi wzdłuż satynowej pościeli wzdłuż materaca, przechodząc w pobliże wezgłowia łóżka. – Taki język. Mówiłam ci kiedyś, skąd jestem?Cisza.
7
Pochyliła się i rzuciła ręką dwuznacznie w stronę twarzy dziewczyny. – Mówiłam ci kiedykolwiek, skąd pochodzę?- Nie.- Wiktoriańska Anglia. Dyskusja o zamknięciu.Zielone oczy patrzyły na nią. - Mój zwierzaku. Jesteś tutaj tak nieszczęśliwa, że chcesz odejść? Po naszej umowie?- Nie mamy żadnej umowy. Mam… Zmieniłam zdanie.- Jaka szkoda. Twój pobyt tutaj może być bardzo przyjemny albo bardzo bolesny. Oh, ale zapomniałam. Dla ciebie, przyjemnością jest ból, prawda?- Pierdol się.- Musisz poprawić słownictwo, zwierzaku. Chociaż, twój duch jest dla mnie wyzwaniem.Usiadła na łóżku poprawiając czerwony jedwab. – Uciekasz ode mnie. To nie do przyjęcia. Twój udział w grze jest już ustalony. Nie mogę mieć cię z dala od sceny.- Pogłaskała palcami wzdłuż linii szczęki dziewczyny, delikatnie pieszcząc bladość skóry. Jej zwierzątko zadrżało, piegi tańczyły, pchnęła jej głowę na materac. – Nie podoba ci się mój dotyk? Zapomniałam.Przybliżyła usta. – Nie lubisz kobiet. Tylko facetów.- Pochyliła się i polizała jej sutek językiem. – Lubię kobiety. I mężczyzn. Mam wtedy o wiele więcej ofiar.- Proszę, nie chcę być już częścią gry.Odpowiedziała. – Możesz prosić tak ładnie, ale już jest za późno. Bastian jest już w grze i muszę się dostać do niego. Przepraszam, zwierzaku, żadnych zmian w sercu, za późno. Dlaczego uciekłaś? W ostatnich minutach myślałaś o chłopaku?- Jej dłoń ślizgała się po odsłoniętej piersi dziewczyny. – Dlaczego nie pobiegłaś do niego? Złapali cię obok twojego mieszkania.- Proszę, nie. Nie dotykaj mnie.- Powiedz moje imię.- Nigdy nie powiedziałaś mi tego.- Brednie. Słyszałaś je wiele razy. I jestem pewna, że Bastian poinformował was wszystkich o mnie. Wypowiedz moje imię. Chcę usłyszeć je z twoich warg.- Jej kciuk potarł stwardniały już sutek. - Evangeline. Proszę, przestań.Wycofała swoją rękę. – Oh, mój zwierzaku. Jesteś wybuchowa. Mogę kaleczyć cię, chłostać, robić tobie cokolwiek. Ale broń Boże cię dotknąć. I swego czasu ludzie nazywali mnie seksualnie perwersyjną.- Evangeline roześmiała się. – Taka szkoda, marnować takie piękne ciało.- Zapach krwi ciężko zawisł w powietrzu, z zewnątrz. Była złapana przez to wcześniej, ale miała inne sprawy do załatwienia. – Moim nowym dekretem będzie, żadnego dotyku ode mnie, żadnego bólu od kogokolwiek.- Evangeline. Chcę wyjechać. Nie chcę do… być częścią tego więcej.- Powiedziała różanym, przestraszonym głosem. Evangeline z przyjemnością słyszała te drżenie. Nie sądziła, że kiedykolwiek usłyszy to, z tej jednej. – Jest za późno, zwierzaku. Mówiłam ci to. Masz taki piękny południowy akcent. Głęboki, ochrypły głos. Założę się, że mogłabym wysiąść słuchając cię.- Jej ręka powędrowała pod płaszcz i pogłaskała delikatnie swoją płeć. Dotykała się, kołysała, dopóki nie zmoczyła swojej ręki. Piżmowy zapach pozostał w powietrzu. – Myślę, że nadszedł czas, na jednego z chłopców. I czas na karmienie.- Jej śmiech dzwonił. – I nie muszę nawet robić nic dla paszy. Twoja krew jest tu. Jak wygodnie dla mnie.Evangeline obrzuciła spojrzeniem łóżko, zanim wstała, żeby wziąć jednego z jej chłopaków. Crimson leżała nago na czerwonej narzucie, płonące włosy miała odgarnięte do tyłu, ręce przywiązane do słupków, stopy związali jej podobnie. Z jej boku sączyła się krew, tam gdzie nóż przeciął ją. Jeśli właściwości lecznicze z karmienia nie uszczelniły rany, Evangeline mogła znaleźć lekarza, by zszył ją. Co zdjęcie dziewczyny zrobiło. I ile Bastian da za jej uwolnienie.
8
Rozdział drugi Copper przetarła dłonią oczy. Czuła, jakby miała piasek pod nimi. Przyczyną był niespokojny, półgodzinny sen w samolocie. Ziewnęła, patrząc przez okno wynajętego samochodu. St. Louis. Minęły dwa lata, odkąd mieszkała na swojej ulicy. Wcześniej, mieszkała tu. Domyślała się, że jeszcze mogłaby tu wrócić, po śmierci mamy. Ale nie zrobiła tego, żyjąc wygodnie w St. Joseph. Była zdesperowana zostawić to za sobą, po skończeniu szkoły. Prawdopodobnie na równi z jeźdźcami konnymi zaczynającymi wyścig. St. Louis było pierwszym powrotem do tego, pierwszym powrotem dla niej, i też, pierwszym w jej życiu. Opuszczone magazyny pokryte graffiti, ciągnęły się za oknem, jak pędziła w dół autostrady. Poranne słońce wisiało nisko na niebie. Teraz, od czego mam zacząć? Nie było żadnego słowa od Crimson. Powinna iść do budki telefonicznej? Albo do jej mieszkania? Łatwy wybór. Postanowiła najpierw pójść do Crimson. Może miała szczęście, i jej siostra była w domu. Potem mogłaby ją zabić, za napędzenie jej cholernego stracha. Rozważała pójście na policję, ale byłoby tak wiele pytań o życie Crimson. I mimo jej protestów do Jareda, martwiła się, że to była część gry jej siostry. Udało jej się znaleźć miejsce parkingowe i wejść na piąte piętro, niosąc swoją torbę, do maleńkiego mieszkania Crimson. Zapukała do drzwi. – Crimson! Crimson! – Zero odpowiedzi. Sędziwa kobieta w okularach, otworzyła drzwi obok. Zamrugała. - Znowu się zablokowały kochanie?Czasami umykało Copper, jak bardzo ona i siostra były podobne. – Uh… tak, tak myślę.- Dobrze, pomogę ci. Powinnaś pozwolić mi wymienić ten zamekPlanowała wyważyć łomem zamek albo użyć karty kredytowej. To zawsze działało w przeszłości, prawdopodobnie nikt nie wymienił zepsutego zamka, odkąd tu żyła. To sprawiło, że stała się spokojniejsza. Jedną z dobrych rzeczy w identycznych bliźniakach, była możliwości zamiany, jeśli sytuacja tego wymagała. Jednak to miało też złe strony. Zdarzało się, że chciała być wyjątkowa. A nie lustrzanym odbiciem. I mieć kogoś kto by to powiedział, niezależnie od jej siostry. Kobieta wróciła, z kluczem w drżącej dłoni. – Gdzie się ukrywałaś? Nie widziałam cię prawie tydzień. Martwiłam się.- Przekazała jej klucz. - Och, wiesz to, co zwykle. To i tamto. Byłam zajęta.- Tydzień? Jej serce spadło do kostek. - Wyobrażam sobie, z tym twoim chłopakiem. Zgaduję, dlaczego potrzebowałaś swojej torby.- Coś w tym stylu.- Chłopak? Crim miała chłopaka? Musiały poważnie porozmawiać, jak znajdzie swoją siostrę. Zmarszczyła brwi. Jak ta pani miała na imię? Pani Fields? Nie, ona piekła ciasteczka. Co to do cholery było? – Powieszę się na tej klamce, zanim znajdę moje.- Bądź ostrożna kochanie. Nie jestem pewna, czy podoba mi się jego wygląd. Zbyt mroczny, jak dla mnie. I w tym dniu i wieku, nigdy nie wiesz, co może się zdarzyć. Otwórz je z pomocą mojego klucza.- Dobrze. Bardzo dziękuję.- Przekręciła klucz w małym zamku i weszła do mieszkania Crimson. Mówiła o mroku. Crimson pozasłaniała wszystkie okna, zasłaniając widok i blokując światło. Wejście przypominało jaskinię nietoperzy. Jeśli nietoperz uderzy ją w głowę, nie podaruje siostrze. Stęchłe, duszne powietrze uderzyło ją w twarz jak weszła. Znalazła lampę. Włączyła ją. Nie zmieniło się dużo, odkąd tu mieszkała. Ubrania były porozrzucane, na małej, kwiecistej kanapie. Niski stolik też był zawalony. Copper potrząsnęła głową, pamiętając wszystkie walki o bałagan. – Nigdy się nie zmienisz
9
Cirm.Przeszukała mieszkanie. Nie znalazła siostry— nie, żeby myślała, że będzie. Ostry zapach zaatakował jej nos w kuchni. Otworzyła lodówkę i znalazła kilka eksperymentów naukowych. Białe formy wzrosły na niektórych niemożliwych do zidentyfikowania rzeczach i mięsie. Kiedy otworzyła szafkę pod zlewem, znalazła prawdziwe źródło smrodu. Śmieci cuchnęły. Pozbyła się wszystkiego z lodówki i wrzuciła do worka na śmieci. Jak długo Crimson nie było? Tylko dlatego, że sąsiadka nie widziała jej w ciągu tygodnia, nie znaczy, że nie było jej tydzień. Mogło jej nie być dłużej lub krócej. Boże, proszę niech będzie krócej. Kilka dni, dla niej, było jak zaginięcie. Copper zniosła worek po schodach i rzuciła do śmietnika. Wykrzywiając usta, wspięła się na niego, aby zajrzeć do środka. Nic, tylko śmieci. Nie był wypełniony, więc mogła zobaczyć dobrze, i zabierali je jutro, chyba, że się coś zmieniło odkąd tu nie mieszkała. Z westchnieniem ulgi i wyrzuceniem sobie, że jest paranoikiem, przeszła kilka bloków, do budki telefonicznej. Znalazła ten róg i sprawdziła numer. To było to. Jej oczy skanowały telefon i ziemię pod nim. Ciemna plama na betonie. Kilka centymetrów dalej następna. Przełknęła. Nie wiedziała wiele o zbieraniu dowodów, ale to mogła być krew? Nie wiedziała. I mogła nie należeć do Crimson. Więc, dlaczego była wstrząśnięta, jak drzewo na wietrze zimą? Wzdychając z frustracji, sprawdziła telefon. Nic niezwykłego. Nie wiedziała, co miała nadzieję znaleźć, coś innego, co powiedziałoby jej, gdzie była jej siostra. Dlaczego krzyczała. Ale nie było tu żadnego czerwonego znaku mówiącego: ‘To jest to, co się zdarzyło!’. Copper znalazła więcej czerwonych plam. Szła za nimi. Przeszła pół bloku i zatrzymała się . Nie widziała więcej. Po drugiej stronie ulicy, żółta taśma policyjna blokowała zaułek. Jej serce waliło. Spojrzała na taśmę. Duża, ciemna plama szpeciła jasnoszary beton po środku. Co się stało? - Hej!- Jakiś głos zawołał. Odwróciła się, jakiś człowiek szedł do niej. – To jest zamknięte przez policję. Nie możesz tam iść.- Nie zamierzałam. Tylko patrzyła.- Miał na sobie mundur i broń przy pasku. Nie policyjny mundur. Ochroniarz? Zakładała, że tak, prawdopodobnie jeden z hoteli. – Wiesz, co tutaj się stało?- machnęła ręką w stronę alei. - Policja znalazła ciało.Ręce Copper zaczęły się trząść. Nie, to nie może się dziać. Ale słowa nie chciały wyjść z jej ust. – Oh?- Tak. Jakiś włóczęga. Słyszałem, że miał wyrwane gardło.- Mężczyzna?Skinął głową.- Jakiś bezdomny facet. Widziałem tego żebraka wcześniej.Wypuściła oddech, który nieświadomie wstrzymywała. To nie była Crimson. Zamknęła oczy na sekundę. Jeszcze nie wiedziała, gdzie jej siostra. Ale ulga, że ciało nie było jej, była nieodparta. - Wszystko w porządku?- Jego oczy zwęziły się, przeszukując jej twarz. - Tak. Czuję się dobrze. Dzięki za informację.- Odwróciła się. - Nie widziałem cię gdzieś wcześniej?- Nie zrobiła nawet jednego kroku. Odwróciła się z powrotem do niego. – Myślę, że nie.- Jego wzrok wędrował w górę i w dół jej ciała. Widziała, jak w jego oczach miga zainteresowanie. - Wiem gdzie. Jesteś kelnerką w barze Lucky.O cholera. Poznał ją jako Crimson. – Ohhh. Tak, to prawdopodobnie tam. Przychodzisz tam często?- Wystarczająco często. Jesteś jedną z najlepszych osób tam.- Oblizał wargi.- Tak słyszałem. Chociaż mówią, że masz chłopaka. Dużego i ostrego drania.-
10
Uśmiechnęła się szeroko. – Czemu, tak jestem związana. I muszę już iść. Do widzenia i dzięki jeszcze raz.- Poszła szybko. Nie ominęła jego zaciemnionych oczu i wybrzuszenia pod spodniami khaki. I znowu była mowa o chłopaku. Nienawidziła myśli, co Crimson robiła tak dobrze w barze Lucky. - Do zobaczenia, gdy znowu przyjdę!- Wrzasnął za nią. Nie odwróciła się ani nie odpowiedziała, ale mogła przysięgnąć, że czuje jego spojrzenie na plecach, dopóki nie skręciła za róg. Tak, był podniecony, ale nie tą bliźniaczką. ***** Wróciła do mieszkania Crimson. Potarła dłońmi twarz. – Nie myślałaś, że to będzie łatwe, prawda? Do diabła Crimson, gdzie jesteś?Może powinna zadzwonić na policję? Nie, musiałaby być w ostateczności. Więc, co teraz? Czas powęszyć. Przerzuciła wszystkie czasopisma na stoliku, głównie Cosmo i People. Jej siostra miała za dużo czasu. Zadzwonił telefon. Trzymając palec w górze, chodziła po mieszkaniu. – Automatyczna sekretarka. Wiem, że jesteś Crim.- nie było go w kuchni ani w salonie. Gdzie by położyła telefon, jakby tu mieszkała? Kuchnia. Crimson musiała go przenieść. Po piątym sygnale, zabrzmiał głos Crimson. ‘Nie mogę teraz podejść do telefonu… zbyt zajęta innymi rzeczami… teee hewee… ale zostaw mi wiadomość, to oddzwonię.’ Copper słyszała to ostatnio kilkanaście razy. Ale wysłuchując ochrypłego głosu jej siostry, jej próba bycia erotyczną przez upuszczenie oktawy na ‘inne rzeczy’, w odróżnieniu do chichotu, podczas gdy stała w jej pustym mieszkaniu, wstrząsnęło Copper. - Och Crim.- Jej wizja zamgliła się przez łzy. Telefon opierał się na szafce nocnej w sypialni. ‘ Crimson, to jest ostatnia szansa. Zostawiałem ci wiadomości przez cały tydzień. Nie pojawisz się dzisiaj w pracy, to jesteś zwolniona!’ Klik. Wściekły baryton się rozłączył. Więc Crimson dzisiaj miała pracować. Westchnęła, patrząc na urządzenie. Liczba zamrugał obok światełka. Chwileczkę. Tylko dwa? Zostawiała wiadomości za każdym razem jak dzwoniła. Sprawdziła. Pierwsza wiadomość była od niej. Z dzisiejszego ranka… albo to było wczoraj? Jej zegar wewnętrzny się rozbił. Jak mogły być tylko dwie? Szef powiedział że nagrywał się na sekretarkę przez cały tydzień. Jeśli to prawda, to kto je usunął? Poszła do lodówki. Na niej były tony dokumentów przypiętych magnesami. Szukała i w końcu go dostrzegła, harmonogram pracy siostry. Zwyczaje Crim się nie zmieniły. Zawsze grafik przyczepiała na lodówkę. Miała pracować kilka dni w tym tygodniu. Ale tydzień wcześniej, nie pracowała wcale. Usiadła na kanapie, trzymając kartkę. Musiała się dowiedzieć wielu rzeczy, ale nie wiedziała jak.. Gdyby tylko wiedziała więcej o życiu siostry. Wyprostowała się i u niosła głowę. Czy jest lepszy sposób, aby dowiedzieć się o życiu siostry, od bycia nią? Wyglądały identycznie, oprócz kilku drobnych szczegółów, ledwo zauważalnych. Zamieniały się już kiedyś. Sprawdziła czas. Jeszcze godzina, do rozpoczęcia pracy. Przeszukała szafę, wśród skór i znalazła krótki czarny mundurek na którym napis ‘Bar Lucky’ błyszczał na różowo i z namalowanym pocałunkiem. Plus do kompletu była krótka spódniczka. Wsunęła strój na siebie i spojrzała w lustro. Był krótki. Miała dzisiaj świecić bielizną, jak nie będzie ostrożna. Uczesała się tak jak Crimson i ćwiczyła pogłębienie swojego głosu. Głos siostry był bardziej chrapliwy niż jej naturalnie. Nałożyła makijaż taki, jak Crimson. W książce telefonicznej znalazła adres baru. Każąc sobie myśleć tak, jak Crimson, poszła do pracy, zobaczyć, czego mogła się dowiedzieć. ***** Bastian odwrócił się, wyciągając rękę, w pustym łóżku. Kładąc ramię ponad oczami, próbował osłonić się od odrobiny światła wpuszczonego do pokoju. Musiał szukać Crimson. Cholera. Zazwyczaj nikogo nie potrzebował. Zawsze był sam.
11
Podniósł rękę i mocno zacisnął na wezgłowiu łóżka. Drewno pękło pod jego placami. Wyciągnął się. - Nie śpisz?- Głos Lucy zabrzmiał z ciemności. - Nie.Podeszła do łóżka. Widział jej brązowe błyszczące oczy. Czekające na wszystko. Na jakikolwiek znak od niego, że da jej więcej od siebie, że weźmie więcej od niej, niż ostatniej nocy. Zamknął oczy. Jej oczy zawsze były chcące. Szukające niemożliwego, dla niej. To może był czas, żeby Lucy ruszyła naprzód. Była gotowa dawno temu, ale trzymała się go, a on jej na to pozwolił. - Muszę wyjść przed zmierzchem.Jej dolna warga drgnęła i wysunęła się. – Nie zamierzasz się karmić? I dlaczego wychodzisz?Podeszła bliżej, niebieski szal luźno owijał się wokół niej. Zawsze miała talent do oferowania mu siebie. - Nie Lucy. Ostatniej nocy potrzebowałem krwi. Dziś, jestem zadowolony. I wiesz dlaczego. Muszę jej szukać.- Nie znalazłeś żadnych jej śladów. Z wyjątkiem ostatniej nocy. I to było tylko…- Była tam. I zapach jej krwi. Wiem jak pachnie i smakuje. Mam złe przeczucia, że nie opuściła tej budki telefonicznej z własnej woli.Lucy zmrużyła oczy. – Nigdy nie powinna cię zostawić.- To nie ma znaczenia. Muszę ją znaleźć.Z dźwiękiem brzmiącym jak harrumph wyszła z jego pokoju. Bastian położył głowę na poduszkę, wyciągając ramiona w wielkim, królewskich rozmiarów łóżku. Wystarczająco dużym dla króla i jego otoczenia. Nie, żeby kiedykolwiek potrzebował otoczenia. Czasami, gdy był już z Crimson, brał innych do łóżka, ale przede wszystkim był z nią. Zagłówek został ręcznie wyrzeźbiony z litego dębu. Miał kilka szuflad i szafek do przechowywania rzeczy. Crim zakochała się w jego sypialni od razu. Spędzali wiele godzin w tym czarnym jedwabiu. Uśmiechnął się, myśląc o tym. Lucy myślała, że kochał Crimson. I to jej przeszkadzało. Nie potrzebował swoich umiejętności, by odczytać Lucy, ale to nigdy nie pomagało, bo nie powiedziała mu, co jej przeszkadza. Tylko dogadywała mu i Crimson. W dwóch słowach mógł zmniejszyć jej zmartwienia. Lubił Crimson. Kochał, w pewnym sensie. Ale nie był w niej zakochany. Nigdy nie był. Ona też go nie kochała. Ale było im ze sobą dobrze, mieli świetny seks i gryzienie odpowiadało im obojga. Nie monogamiczny związek. Choć Lucy nigdy nie pociągała go seksualnie. Reszta jego zespołu wiedziała, co musiała dawać. A ona, zawsze chciała więcej. Cholera, nigdy nie powinien zasypiać z nią. Zbyt dużo intymności. Co powinien zrobić z Lucy? Była z nim trzy lata, odkąd zabrał ją od alfonsa. Wszyscy jego ludzie pochodzili z ulicy. Nigdy nie kochał Lucy, ani nikogo innego, nie był pewien, czy wie, czym jest prawdziwa miłość. Pytania odnośnie Lucy schował w głąb umysłu. Teraz, musiał skupić się na Crimson. Miał do rozwiązania jedną sytuację w tej chwili. Tad wsunął głowę do pokoju. – Bastian?- Tak T?- Jake dzwoni.Bastian usiadł, prześcieradło wsunęło się miedzy jego nogi. Tad śledził oczami jego ruch, oblizując wargi. Bastian zignorował podgrzanie krwi przy jego ruchu. Tad nie widział rosnącej erekcji pod prześcieradłem. Dobrze, bo chłopak zacząłby działać. Nie, że byłoby źle. Ale, to nie był czas, na to. – Czego chce?- Dziesięć minut temu, Crimson pojawiła się w pracy.-
12
- Co jest, do diabła?-
Rozdział trzeci Copper uśmiechnęła się, ustawiając napój na stoliku, przed brzuchatą świnią, która próbowała pocierać jej cycki przy każdej okazji tym, co miał do dyspozycji. - Podać coś jeszcze sir?- Powiedziała słodkim głosem. - Och kochanie, znalazło by się parę rzeczy- Wsunął przedramię przed jej sutek. – Och, przykro mi. Nie zdajesz sobie sprawy, jak blisko jesteś.3 Zacisnęła zęby. Dotyk nie był przypadkowy. Co chciałaby od niego? Lobotomia przyszła jej na myśl. Albo chociaż kastracja. – Gdzie moje zamówienie?- Już idę.Copper jak na skrzydłach popędziła zanieść skrzydełka kurczaka do innego stolika. - Crimson, jesteś zabiegana dzisiaj.- Barb pchnął w jej stronę podwójnego Jack Danielsa, mięsista dłoń wyglądała na małą, trzymając szklankę.- Nigdy nie widziałem cię takiej zabieganej. Szczególnie ostatnio. I nie jesteś już taka blada, jak ostatnio.- Dzięki.- Chwyciła napój, umieszczając go na tacy. - Byłem pewny, że Jake cie zwolnił.Copper nie skomentowała tego, ale poszła zanieść zamówienie. Dostała to, co oczekiwała po barze Lucky. Skok w głęboką wodę. Zadymiony bar z małą sceną z boku i stolikami naokoło. Neony kropkami pokrywały ściany, ledwo wprowadzając mroczny klimat. Mogła zobaczyć zadymione powietrze, jak nosiła przekąski i napoje ludziom, będącym na dobrej drodze, do upicia się. I Ani śladu Szczęścia ( Lucky- nawiązanie do nazwy baru). Tylko Jake, łysy facet w garniturze i Barb, tęgi, wytatuowany barman. Zakładała, że nikt nie wyśmiewa Barba, za jego imię. Albo jeśli, to tylko raz. Pracowała w restauracji kiedyś, więc szybko załapała obowiązki Crimson. Przeszła obok stolika tego dupka, brzuchatej świni, a on podniósł jej spódniczkę. Diane, druga kelnerka, sapnęła głośno zza stolika obok. Świetnie. Widziała Copper w bieliźnie. Wróciła do baru, Diane szepnęła do niej. – Mam jakieś dodatkowe szorty.- Wcisnęła je do ręki Copper. – Proszę. Przejmę twoje stoliki.Copper poszła z nimi do obskurnej, mocno oświetlonej łazienki. Krótkie czarne spodenki z napisem ‘ Znajdź szczęście w barze Lucky.’ I kilkoma znakami towarowymi, śladami pocałunków, na tyłku. – Crim, masz najgorszy gust do pracy. I mężczyzn. – Weszła do kabiny, i wsunęła je. Wychodząc, podniosła spódniczkę. Jeden ‘całus’ był tuż nad jej miejscem intymnym. – Och, teraz to jest klasa. Znak szminki? Całowanie mojej cipki?- potrząsnęła głową. – I pokazałam majtki bez powodu. Założę się, że była gdzieś para. Co mam sądzić o jednakowych strojach dla wszystkich?Jej oczy zamigotały w lustrze. Kobieta otworzyła drzwi kabiny obok i spojrzała na nią. Uciekła z toalety bez słowa. Prawdopodobnie, by powiedzieć znajomym o kelnerce, gadającej do 3
http://pl.wikipedia.org/wiki/Lobotomia
13
siebie. Copper przetarła twarz. – Wypłynęłam na szerokie wody.- Musiała się dowiedzieć, co siostra robiła tutaj. Albo się wkurzy. ***** Diane podeszła do Copper przy barze. – Ktoś pyta o ciebie Crimson.- O mnie?- O ciebie.- Diane skinęła głową. - Idź się nim zająć.- Powiedział Barb bezgłośnie ponad szumem miksera. Po rozmowie z ochroniarzem odniosła wrażenie, że Crim mogła mieć więcej obowiązków oprócz podawania drinków. Miała nadzieję, że to tylko plotka, a nie fakt. Jak dużo była w stanie zrobić? - On jest na zapleczu. Widział się z Jakem.- Diane podniosła tacę pełną napojów przeznaczoną dla stolików Copper. Świetnie. Teraz, gdzie do cholery było zaplecze? Copper wzięła głęboki oddech, udając się w kierunku tyłów. Drzwi obok łazienki miały napis ‘ Tylko dla pracowników’, tylko inne drzwi prowadziły do kuchni i na zewnątrz. Podejrzewała, że to magazyn, pomieszczenie, o którym mówili. Otworzyła drzwi i weszła do ciemnego pokoju. Poczuła się, jakby czarna smoła zalała jej oczy. Nawet w słabo oświetlonym barze było jaśniej. Przesunęła rękę do włącznika światła, mogła to zrobić ze światłem wlewającym się z uchylonych drzwi. - Nie zapalaj światła.- Głęboki głos wyszeptał. – I zamknij drzwi.Pozwoliła dłoni opaść. I zamknęła za sobą drzwi. - Na zamek.Przełknęła, i odepchnęła się od klamki. Jak daleko zajdzie? Jak daleko może zajść? Nigdy nie robiła tego co Crimson. Lubiła seks z drugą osobą. Ale nigdy nie sprzedawała swojego ciała. Nawet, gdy miała na to szansę. Ale udając Crimson, musiała żyć w świecie Crimson. Zrobiła krok do przodu. - Teraz możesz zapalić światło.Pan Świnia patrzał na nią, siedząc na pustej drewnianej półce, przywieszonej na całej długości pomieszczenia. Drewno zatrzeszczało jak przesunął się. Jakim cudem ta rzecz wytrzymywała jego wagę? Była zaskoczona, że jeszcze się nie złamała. Chyba, że tam uprawiano seks. Być może została wzmocniona? Dreszcz przeszedł przez nią. Crimson pieprzyła się z mężczyznami na półce? Miała rację, to był częściowo magazyn. Skrzynki ułożone były po obu stronach małego pokoju, puszki orzeszków ziemnych i butelki alkoholu. – Zapłaciłem za taniec z tobą. Zrób mi dobrze, a wydam jeszcze więcej.Taniec? Nie było tak źle. Słysząc muzykę, poruszyła biodrami. - Taniec na kolanach.- Roześmiał się. – Bawisz się ze mną?Copper wyprostowała ramiona, jakby szła na wojnę. Nigdy nie tańczyła. Próbowała przypomnieć sobie sceny z filmów, w których widziała to. Zbliżyła się, kołysząc biodrami sztywno. Łapiąc jego spojrzenie, obniżyła twarz z seksownym uśmiechem. Albo przynajmniej próbowała, dostosowując się do okoliczności. Pochyliła się do niego i wygięta do tyłu, przesuwała się w górę i w dół, ledwo dotykając jego ciała swoim. Wypchnęła piersi do przodu i rozpinając dwa górne guziki bluzki, utworzyła V dekolt. Uniósł głowę wpatrując się w jej piersi. - Masz duże piersi. Założę się, że wyglądają tak ładnie.- Jego tłuste włosy opadły i dotknęły jej twarzy. Copper starała się nie kręcić oczami. Proszę! Niech to się niedługo skończy! Wyciągnął ręce i chwycił jej biodra.
14
- Ah ah. Nie dotykać.- Nie miała pojęcia, czy to jest reguła tańca erotycznego, czy nie. Wysunęła miednicę przeciwko niemu. Jęknął i ścisnął jej biodra mocniej, zanim ją puścił. - Nie powinnaś być naga?- Wysapał. Dobre pytanie. Nie znała odpowiedzi, ale sądziła, że pewnie tak, albo prawie. Rozpięła guziki bluzki, wolno, robiąc widowisko z tego, jak tkanina odkrywała skórę. Cofnęła się i czarna tkanina spadła do jej stóp. Nosiła czarny, koronkowy biustonosz. To i krótkie spodenki, wszystko zakrywające. Jej strój kąpielowy odkrywał więcej. Wydał dźwięk brzmiący jak ‘uhhhh’, wysyłając do niej cuchnący alkoholem oddech. Podeszła bliżej, twarzą do niego. Jego penis naciskał na jej nogę. Walczyła, żeby nie zwymiotować, jak znów sunęła w dół i górę, ruszając biodrami w tempo muzyki. Wygląda na to, że mieli tu radio. Szybko przeszukała wzrokiem pomieszczenie i zauważyła przenośny odtwarzacz CD. Oh. Teraz już za późno. - Nie jesteś jeszcze naga. Nie powinnaś być?- Jego świdrujące spojrzenie błyskało żądzą. Szarpnął biodrami. - Takie są reguły. Żadnej nagości.- Zakładała, że był to jego pierwszy raz, bo pytał o nagość zamiast stwierdzając to, wiec mogła uniknąć rozbierania się. Tak, mogła mu wcisnąć doskonały kit. Copper wolno przebiegła dłońmi po swoim ciele, ścisnęła sutki przez stanik. Pieściła się. Zacisnął ręce, prawdopodobnie opanowując chęć dotknięcia jej. Jeżeli dotknąłby jej, mogła to zgubić. Nie wierzyła, że to robi, chciała go uderzyć w twarz i kopnąć go w przekrwionego koguta. Nigdy nie będzie w stanie sprzedać swojego ciała. Nawet dla tej sprawy. - Kochanie, zapłaciłem za więcej. Słyszałem, że robisz najlepszą laskę. Chodź i weź go. Rozliczę się później z twoim szefem.Oh boże. Na pukanie do drzwi, oboje obrócili głowy. - Koniec czasu Leroy.- Jake pokazał się w drzwiach, lekko je uchylając, trzymał klucz w dłoni. - Cholera.- Leroy zaklął. - Wyjdź Crimson. Zapłacił tylko za taniec. Mam nadzieję, że Diane ci powiedziała.Jack założył ręce na piersi. Alleluja dla małych przysług. Copper chwyciła ubranie i wsunęła je na siebie. Nic dziwnego, że było łatwe w zakładaniu i zdejmowaniu. I nie rozczochrała włosów. - Pewnego dnia kochanie, będę miał pieniądze i zapłacę za ssanie i pieprzenie cię. Twój szef bydlak nie pozwolił mi. Powiedział, że mogę tylko to.- Poprawiał spodnie, łapiąc się za koguta. – Cholera, będę musiał zwalić sobie przed wyjściem. Nie mogę nawet iść prosto.Jake mruknął jej do ucha. – Jestem zaskoczony, że w końcu miał pieniądze na to. Wkurzał mnie od dawna. Wiesz, jak to rodzina.Skinęła głową i odsunęła się od Jacka, dopiero wtedy wypuściła oddech. Proszę, niech Leroy nie wraca. Proszę, niech dzisiaj tylko obsługuje stoliki. ***** Tad pochylił się w fotelu. – Crimson narobi w gacie, jak cię zobaczy.- Jego krótkie brązowe włosy wyglądały na zniszczone. Prawdopodobnie zmusił Lucy do cięcia. Tad, jako człowiek, eksperymentował z fryzurą. Bastian pociągnął łyk wódki. – Może.- Schował swoje okulary przeciwsłoneczne w kieszeń. Nienawidził słońca. Dobre było to, że przynajmniej nie stawał w płomieniach, jak wierzono. Ale nadal, pogarszało mu się kiedy miał na nie wyjść. Widział z tyłu piękny rudy. Potrząsnął głową, jak inna kelnerka podeszła do niego. - Cholera, ona jest świetna. Wszystkie zmartwienia…Bastian podniósł rękę. – Zamknij się Tad.Jakby nie wiedział, że siostra Crimson wygląda identycznie, myślałby tak, jak Tad. Jak miała na imię? Musiał przyzwyczaić się do myśli o niej, jako o siostrze.
15
Coś czerwonego… Copper( Miedź). Tak, to było to. Podobieństwo było przytłaczające, różnice były niemal niezauważalne. Szczególnie dla ludzi, z ich słabym wzrokiem. Piersi miała większe i pełniejsze. Crim była szczuplejsza. Prawdopodobnie dlatego, że zapominała jeść. Nie dawała żadnego znaku, że nie była Crim. Ponad alkoholem i dymem, mógł poczuć jej zapach. Lawenda i kokos. I coś wyjątkowego, coś innego niż u Crimson. Mógł zagubić się w tym zapachu, radować się nim godzinami. Pożądanie, czyste i wolne, uderzyło w niego. Penis nabrzmiał. Część niego wyglądała tej kobiety i chciał wziąć ją na stoliku, przy tych wszystkich ludziach. Przełknął, zacisnął dłoń na krawędzi stołu, żeby nie wstać. Nigdy nie zareagował tak na kogoś. Jej oczy spotkały się z jego na krótko, szybko spuściła wzrok. Jake podszedł. – Zrobiła to. Zatańczyła. Dlaczego nie chciałeś, by zrobiła więcej? Crimson nigdy nie zwracała uwagi na to, a ty nie miałeś nic przeciwko dzieleniu się.- Nagrałeś to?- Bastian oddychał niekontrolowanie. Żądza zagłuszyła jego drogi oddechowe. - Zawsze nagrywam. Nie rozumiem, dlaczego kontrolujesz to, co ona robi. Nigdy tak nie robiłeś.- Twarz Jaka wykrzywiła się w zakłopotaniu. Wytarł dłonie w swój czarny garnitur. Zawsze go nosił. Prawdopodobnie grał w tenisa w jednym. Bastian nigdy nie widział go inaczej ubranego. - Chciałbym zobaczyć taśmę.- Chciał zobaczyć, co Copper zrobiła. Jego ludzie śledzili ją od lotniska. Nigdy nie spodziewał się, że będzie udawać Crimson. Skąd wiedziała gdzie iść? - Jake, wciąż nękałeś Crimson o pracę?Był u niej i usunął wiadomości Crimson dotyczące pracy, po ich odsłuchaniu. Uśmiechnął się. – Wiedziałem, że ona wróci. Chodź Bastian. Taśma jest zabezpieczona w pokoju.Bastian wstał i spojrzał zza rzęs na nią. Wróciła do baru. Zamarł na kilka chwil, jej zielone oczy podniosły się do jego twarzy. Spalały go. Jego ciało zareagowało, pulsując z potrzeby. Słodki zapach jej podniecenia uczynił go dzikim. Chciał docisnąć ją do ściany, zabrać do siebie. Zamiast tego podążył za Jakem i Tadem, na chwiejnych nogach. ***** Copper czuła się obserwowana. Włosy stanęły jej na karku, łaskotały ją w swoim niepokoju. Spojrzała w dół, i dyskretnie przeskanowała pokój. Znalazła oczy, które patrzyły na nią i podniosła głowę. Ciepło rozlało się w jej miednicy i promieniowało w górę i na zewnątrz. Jego oczy wwiercały się w jej, jak gdyby mógł prześwietlić ją i zobaczyć jej rdzeń. Jej oddech zamienił się w dyszenie, spuściła wzrok, chociaż nadal podglądała. Nawet w ciemnym, zadymionym pomieszczeniu był wspaniały. Krótkie, hebanowe włosy, które wyglądały na grube i sprawiały, że chciała zanurzyć palce w nich i poczuć te jedwabiste nici. Jego niebieskie oczy przypominały jej basen w mieście, gdzie się wychowała. Prawie jakby mogła zanurkować i pływać w nich. Językiem polizał wargi i poczuła szarpnięcie na łechtaczce. Wilgoć zalała jej płeć. Białe zęby rozdzieliły te pełne soczyste wargi, a ona zapragnęła poczuć je na swojej skórze. Wypuściła oddech. Facet, o kurczę! Nie zdawała sobie sprawy, że Diane idzie do niej, dopóki ta nie stanęła obok. Jake podszedł do stołu, gdzie przedmiot jej atrakcji siedział. - Diane, kim jest ten czarno włosy człowiek?- Gdzie?- Diane zmrużyła oczy, żeby zobaczyć, gdzie wskazywała. Spojrzała na sekundę, a następnie ostrożnie przeniosła wzrok na Copper. – Co masz na myśli, pytając kto to?Żartujesz?-
16
4
Uh-oh. – Och znasz mnie. Zawsze żartuję ha ha. - Jestem zaskoczona, że nie siedzisz mu na kolanach. Ty i Bastian zawsze zabawiacie się.Ręce Copper zatrzęsły się, wylała szklankę wody na blat. Ten człowiek był chłopakiem jej siostry. Oh Cop, jesteś zła, myśląc o nim. Przyglądała mu się jak wstał i poszedł z Jackiem na tyły. Jego oczy odnalazły ją. I rozpalił ją. Spalał ją całkowicie, jakby podpalił ją zapałką. Wtedy wyszedł za Jackiem. Człowiek z brązowymi włosami spiorunował ją wzrokiem zza Bastiana. O tak, spalę się w piekle. Pożądam chłopaka siostry. Chwileczkę, jeśli to był chłopak Crimson, dlaczego nie przyszedł do niej zobaczyć się? Oczywiście, to on zauważył ją. Zadrżała na wspomnienie jego spojrzenia. Jak mógł zrobić coś takiego oczami, co by zrobił rękoma? Copper zastanawiała się, dlaczego jej szef nie dopuścił do więcej pomiędzy nią a klientem. Człowiek Świnia, Leroy, powiedział, że szef nie pozwolił na nic innego. Jeśli Crimson zwykle robiła więcej… dlaczego ograniczył to? Podejrzewali coś? Nie mieli powodu. Chyba, że chłopak wiedział więcej o niej, niż ona o nim. ***** Bastian usiadł na krześle z prostym oparciem, jego penis nieprzyjemnie naciskał na spodnie. Tad, który zauważył wszystko, spojrzał w dół i zmarszczył brwi. - Tak więc, nawet gdy zostawiła cię, zamartwiającego się o nią, wciąż chcesz tej dziwki, huh?Tad zawsze mówił to, co przyszło mu na myśl. W przeciwieństwie do Lucy, która opierała się na zdolnościach Bastiana, czytaniu umysłów. Jake wpadł z taśmą, więc Bastian wygodniej ułożył się na krześle, ignorując pytanie. Tad znowu zmarszczył brwi, ale nie powtórzył. - Okej, oto ona.- Jest za ciemno, żeby cokolwiek zobaczyć.- Tad mruknął. - To dlatego, że światło jest wyłączone kretynie.Tad otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale Bastian podniósł rękę. – Nie Tad.Jake był całkiem heteroseksualny, nie pogodził się z ideą mężczyzny z mężczyzną. Tad lubił zarzucać przynętę i sprawiać, że faceci reagowali na pytanie o ich seksualność. Wysunął wargi. – Psujesz moją zabawę.Widzieli na ekranie otwieranie drzwi. Światło wlewało się do pokoju, kąpiąc boginię w złocie. Bogowie, była wspaniała. Bastian przełknął, przesuwając się na krześle. - Tam jest.- Jake usadowił się na krześle przed Bastianem. Drzwi zamknęły się i światło gwałtownie włączyło. Zauważył jej szaleńcze spojrzenie, jak królik złapany w ogrodzie. To zdobiło jej piękną twarz przez chwilę. Cholera, chciał wejść tam i zatrzymać jej ból. Co się z nim działo? Tańcząc, przemknęła wokoło. - Co do diabła ona tam robi? Zapłacił za erotyczny taniec. Crimson nigdy tak nie tańczyła. Zazwyczaj jest piekielnie dużo lepsza.- Jake wygładził zmarszczki na swoim garniturze, w jego ruchach można było dostrzec nerwowość. Odrzuciła włosy i zbliżyła się do człowieka, wpatrując się w jego paciorkowate, świńskie oczy i rozpoczęła taniec. Dwie silne emocje zalały psychikę Bastiana. Chciał pobiec i oderwać mężczyźnie ramię, zwłaszcza, gdy chwycił jej biodra. W tym samym czasie chciał nim być. Chciał by zrezygnowała z wykonania tych rzeczy. Jego penis napierał na szew spodni, chcąc się wydostać. Chcąc poczuć tę kobietę. 4
Wpadka:P
17
Zdjęła swój strój. Bastian zassał oddech, sprawił że Tad gwałtownie szarpnął głową i spojrzał na niego. Ziarnisty obraz z kamery nie oddawał jej sprawiedliwie. Ale ta mlecznobiała skóra musiała być jedwabista. Chciał wyciągnąć ją z filmu za włosy i przycisnąć do swojego ciała. I ucałować ją między jej pełnymi biodrami i udami. - Czy ona… zdjęła wszystko?- Głos Bastiana był zachrypnięty, jakby mówił przez syrenę 5 mgłową . - Nie. Następna dziwna rzecz. Wiesz, jak Crimson lubi się rozbierać. Przynajmniej lubiła, zanim się pojawiła.Za daleko z przodu drugiego mężczyzny jak na smak Bastiana. Oblizując wargi, pragnął by obróciła twarz do kamery, żeby mógł ją ujrzeć w pełni znowu, zamiast tego widział jej bok. Chciał zdjąć jej biustonosz i uwolnić jej pełne piersi, samymi oczami. Chciał ją zobaczyć bez jakichkolwiek opraw. Pragnął całować ją, śledzić jej ciało pocałunkami przy wierzchołku ud, gdyby zrzuciła resztę odzieży. Dyszał. Jake nie skomentował jego oczywistego stanu podniecenia. Nie miał takiego szczęścia z Tadem. - Nigdy nie widziałem, że reagujesz na Crimson w ten sposób.- Dezaprobata Tada wróciła. - Jake, żadnych klientów więcej. I chcę ją oglądać.- Bastian, ona jest najpopularniejszą dziewczyną jaką mam. Nie mogę przestać. To będzie mnie kosztować masę pieniędzy.- Zrobię tak, że nic nie stracisz.- Bastian odchylił się do tyłu. – Żadnych klientów.Jake wzruszył ramionami. – Wszystko co chcesz. Pamiętaj, nie jesteś moim szefem. Robię to dla wzajemnej przysługi.- Wiem. I chcę taśmę.Jake przekazał ją. - Co jeśli ona będzie się pytała?- Jake podrapał się w podbródek. - Powiedz jej, że nikt o nią nie pytał.Jake wypuścił ich tylnym wyjściem. Bastian nie chciał mieć szansy zobaczenia kobiety ponownie i nie był w stanie walczyć ze swoją pierwotną częścią. Ostatnią rzeczą jakie potrzebował było zabranie jej, ze środka baru. Miał wystarczająco dużo problemów. - Bast?- Tad szedł krok za nim. - Tak?- Co się dzieje? Nigdy nie reagowałeś w ten sposób na kogoś. Nawet na Crimson wcześniej. Chcesz jej tak bardzo, że nie możesz tego kontrolować. Widziałem wszystko, co się stało.- Ja… nie wiem Tad. Nie wiem.- Co Crimson czuła? Myślała?Bastian zamarł. Stanął w miejscu. – Nie wiem.- Usłyszał zaskoczenie w swoim głosie. - Nie czytałeś jej?Uderzyło to w niego dopiero teraz. – Nie mogłem jej odczytać. Nie przechwyciłem nic.- Nie czytałeś jej? Czy nie mogłeś odczytać?Bastian przesunął dłonią po włosach. – Nie jestem pewny. Próbowałem.- Wciąż czytasz mnie?- Tad zrobił krok w jego stronę, marszcząc brwi. Bastian wysunął się z jego umysłu. – Tak. Tak mogę. Nie czytam cały czas Tad, wiesz o tym.- To dlaczego nie mogłeś przeczytać Crimson? Wcześniej zawsze mogłeś.Nie był pewien, dlaczego chciał zachować tajemnicę siostry Crim. Może, bo tak wpływała na niego. – Nie wiem Tad.Nigdy nie miał problemów, był w stanie przeczytać każdego. Jego stwórca Henri, powiedział mu, że jego psychika była silniejsza od innych wampirów. Czytał bez prób, w przeciwieństwie 5
http://portalwiedzy.onet.pl/76070,,,,syrena_mglowa,haslo.html
18
do innych wampirów. To było jak oddychanie. Z ludźmi miał tak cały czas— starał się tego nie robić, ale ile by się nie starał, zawsze ich sondował. Nie czuł nic od tej dziewczyny. Dlaczego go blokowała?
19
Rozdział czwarty Copper ziewnęła idąc po zakurzonym korytarzu do mieszkania Crimson. Powinna wymienić spalone żarówki od czasu do czasu. I posprzątać. Zmęczenie przytłoczyło jej kończyny, po tym jak chodziła godzinami. Minęło sporo czasu odkąd pracowała jako kelnerka. Skręciła za róg. Mężczyzna stał w drzwiach do mieszkania. Albo, jak zauważyła zbliżając się, chłopak. Miał brązowe pocięte włosy i chude ciało. - Witaj Crimson.- Powiedział leniwie z południowym akcentem, a nie głosem chłopięcym. - Cześć.- Wzięła głęboki oddech. Im mniej będzie mówić, tym lepiej. - Bastian posłał mnie po ciebie. Dlaczego do diabła mnie, nie wiem.Chłopak. Wysłał go po Crimson. Wypuściła nerwowy oddech. Bastian wierzył, że była Crimson. Dobrze. Prawdopodobnie nie wiedział, że Crimson ma siostrę bliźniaczkę. Ale teraz, chciał ją zobaczyć. Nie była pewna czy to dobrze, czy źle. – Nie każmy mu czekać.Spiorunował ją wzrokiem. – Ty pierwsza.Skierowali się w stronę schodów. Stłumiła drżenie w nogach. Podszywanie się pod siostrę w pracy to jedno. To było coś innego. Czekała, aż podejdzie do niej w barze. Ale zniknął i nie widziała go ponownie. Dlaczego nie chciał zobaczyć się z nią tam? Facet zabrał ją do Jaguara. Wsiadła i odpalił silnik. – Więc, dlaczego nie paplasz o tym, jak nie chciałaś straszyć nikogo? Zazwyczaj masz więcej wymówek niż dziwka mająca chuja.Copper zmrużyła oczy. – Nie.- Crimson nie tłumaczyła się ze swojego zachowania. Robiła, co chciała. Parsknął. Jego poniszczone włosy okalały mu twarz. Wyglądał, jakby został obcięty nożycami do żywopłotu. Miał pełne zmysłowe usta i migdałowe oczy, kształt i kolor. - Powiedz to Bastianowi. On jest jedynym, który w to uwierzy.Spędzili resztę jazdy w pełnej napięcia ciszy. Gdy skręcili w podjazd, Copper zagapiła się, choć nie powinna. Crimson tu już była, ale nie mogła nic na to poradzić. Dom wyłonił się; nie mogła inaczej tego opisać. Wielo kolorowy kamień i ciemne drewno prowadziło do skomplikowanego systemu dachów, które wyglądały jak przykryte strzechą. Miał zaokrągloną wieżę, jak coś z Roszpunki. Masywne okna, prawdopodobnie większe od niej. Nigdy nie widziała czegoś podobnego. Po zaparkowaniu, chłopak popatrzył na nią. – Co się gapisz?Copper pochyliła się do przodu, nawilżając wargi językiem. – Nic. Tylko patrzę.- Nie próbuj tricku z językiem na mnie. Zachowaj go dla Bastiana.- Wiesz co, ty tak naprawdę mnie nie lubisz, prawda?- Czy zauważył, że nigdy nie zwróciła się do niego imieniem? - Kurcze, ktoś dał ci tabletkę obniżającą IQ jak zniknęłaś. Może, to dobrze.- Nie jestem głupia. Wiem, ze mnie nie lubisz. Chcę wiedzieć, dlaczego.Jego twarz wykrzywiła się ze śmiechu. – Żartujesz sobie ze mnie. Pytasz się dlaczego? Jakby ci zależało.- Tak.- Bo ranisz Bastiana. A on na to nie zasługuje. Podobnie jak ty nie zasługujesz na niego. Chodź. Poszukajmy Bastiana i koniec tych szczerych rozmów, zapomnij o tym w dwie sekundy.Au. Po wyjściu z samochodu Copper dostosowała krok do niego. Cholernie trudniej było, gdy nie znała ich imion. Crimson nigdy za dużo nie wiedziała o ludziach, z którymi się zadawała. Ale nigdy nie była aż taką suką. Weszli po masywnych schodach, do ciężkich, drewnianych drzwi wejściowych. Copper zatrzymała się w pół kroku, nagła myśl uderzyła ją. Crimson była suką tylko wtedy, gdy nie 6 miała swojej dziennej dawki S&M . Ci ludzie mogli być za to odpowiedzialni. Nie jej siostra. Była uzależniona, jak niektórzy od narkotyków, alkoholu czy żywności. Umiar— coś czego Crimson nie stosowała. Drzwi zatrzasnęły się za nimi. 6
Sado- maso
20
- Tad wiesz, że nie powinieneś trzaskać… O.- Copper zobaczyła seksowną blondynkę otuloną topem i dżinsami. Jej brązowe oczy wydawały się tak duże, na tle smukłej twarzy. Głodne oczy. Jak u wilka. - Lucy, gdzie jest Bastian?- Mówił, że będzie w swoim pokoju. Nie powiedział mi, że ją znalazł.- Bastian powiedział mi, że nie musi mówić nam wszystkiego.- Tad obrócił głowę do Copper. – Chodź Crim. Idziemy.- Odeskortujesz mnie tam?- Czekała, aż ruszył i poszła za nim. Copper weszła na zimne, marmurowe schody. Jedno spojrzenie wstecz powiedziało jej, że Lucy wpatruje się w nich. Na szczycie schodów, jak ponownie się obróciła, dokładniej zobaczyła piorunującą ich wzrokiem kobietę. Następny fan Crimson. Przeszli przez długi korytarz. Tad otworzył drzwi i weszli do sypialni. Bastiana. Mała lampa w stylu Tiffany’ego była jedynym światłem przecinającym ciemność. Ciężkie, pełnej długości zasłony zakrywały ogromne okna, które widziała z zewnątrz. Miejsce Crimson też było zbyt ciemne. Nieprzyzwoicie wielkie łóżko było centralnym punktem pokoju. Miało ciemne drewniane wezgłowie i ciemną pościel. To przyćmiło niewielki pokój, ale pasowało idealnie. - Przywiozłem ją.- Zostaw nas.- Nie zauważyła do teraz postaci siedzącej na wiklinowym krześle. Jego głos, głęboki. Znajomy. Przeszły ją dreszcze wzdłuż ciała. Jego oczy zwęziły się. Nie ominął tego. - Bastian…- Zrób to Tad.Tad zmarszczył brwi znowu, patrząc na nią a potem wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. - Myślę, że jest na mnie zły.Bastian odchylił się do tyłu. – Tak myślisz? Znasz Tada. Robi i myśli co chce.- Oh tak.Jego głos, był tam w nocy, kiedy Crimson dzwoniła. Zacisnęła dłonie, wbijając sobie boleśnie paznokcie. Nie oddawaj tego tak łatwo. - Będziesz tam stać Crimson? Stać i zaciskać dłonie? Nie sądzę, czy kiedykolwiek widziałem, jak to robisz. Wszystko w porządku?- Wszystko dobrze.- Potrzasnęła włosami i podkradła się do niego. Jesteś Crimson. Usiadła okrakiem na jego kolanach. Zassał gwałtownie oddech. – Czuję się bardziej niż dobrze, kiedy jestem tu z tobą.Bastian przełknął, jego głowa wystrzeliła do tyłu jak rakieta, na tą bliskość. Jego penis zakręcił się na pełną uwagę w niewłaściwym miejscu, spodnie uciskały go. Jej zapach odurzył go. Oczy miał na poziomie jej piersi, takie pełne, błagające o jego dotyk. Ręce zacisnął na krześle, starał się nie owinąć ich wokół niej, przyciągnąć do siebie i jeździć z nią na tym krześle. Zduszony dźwięk wyszedł z jego ust. - Teraz jesteś? To dlaczego unikasz mnie? Uciekłaś ode mnie?- Jego oddech wyszedł pośpieszny i wymuszony. Otarła się o jego kolana. Jego kogut jeszcze bardziej nabrzmiał, na jej dotyk. - Nigdy nie unikałam cię kochanie. Myślałam, że ty mnie unikasz.- Copper wydęła wargi tak, jak robiła to Crimson. – Nie podszedłeś do mnie dziś wieczorem. Ledwie na mnie spojrzałeś.- Zsunęła się, siadając na nim okrakiem, ogrzał się, jak roztopiona lawa spłynęła na niego. - Postanowiłem zostawić cię w spokoju. Zajmij się pracą. Będziesz niedostępna dla mojego wzroku.Bastian odchylił się. – Gdzie byłaś Crimson? Martwiłem się.- Byłam obok kochanie. Potrzebowałam trochę przestrzeni. Przecież mnie znasz.- Chwycił mocno jej dłonie w swoje ręce. Ścisnął je, zostawiając ślady. – Byłaś na scenie znowu?- Ranisz mnie.- Wydusiła zza zębów. – Scena?Bastian poczuł jej strach. Sączył się ze wszystkich jej porów. Nie mógł czytać jej myśli. Nie było w tym wszystkim sensu. Zapomniał, jak bardzo opierał się na zdolnościach. Robił to tak jak oddychał,
21
mimowolnie. Wielu wampirów musiało nieustannie koncentrować się na połączeniu z ich rodzajem lub czytaniu ludzi. On nie. I nigdy nie spodziewał się, że natknie się na kogoś, niemożliwego do przeczytania. Dlatego w pierwszej chwili nie zorientował się. - Wiesz, co mam na myśli. Czy muszę cię sprawdzić całą? Szukać śladów po bacie i kajdankach?Jej ciało rozluźniło się. Zrelaksowała się. Posłała mu gorący uśmiech. – Nie mam żadnych znaków. Ale możesz mnie sprawdzić, kiedy tylko chcesz.Pozwolił palcom rozluźnić się. – Zróbmy to teraz.- Teraz?- Pisnęła, rozszerzając oczy. - Teraz.- Potarł ręką jej twarz. Gładka i miękka jak bawełna. Chciał przejechać palcami wzdłuż jej skóry. Jak daleko ona zajdzie? Copper przesunęła ręką po włosach i odchyliła się do tyłu. Guzik po guziku rozpinała bluzkę, odsłaniają cal po calu kremowego ciała. Spostrzegł kilka piegów. Mógł wziąć czekoladę i polać ją kropka po kropce. Wyginając biodra w górę, złapał jej spojrzenie i potarł ją kogutem. Rozbierała się, potęgując striptiz. Twarz jej poczerwieniała, ślicznym odcieniem czerwieni. Zdjęła jednoczęściowy kostium, zsuwając go po nogach, straciła kontakt z jego kolanami. Zatęsknił za dotykiem ich skór. Wyciągnęła ramiona. – Widzisz? Żadnych śladów.- Odwróć się.Zrobiła to, obracała się powoli, jakby stała na ruchomej płycie. – Zadowolony?Nie bardzo. Bastian chciał zatopić zęby w jej tyłeczku, bielizna tak mocno podkreślała jej kształty. Chciał złożyć dłonie w filiżanki i złapać w nie jej policzki. Jego usta nie mogły być bardziej suche, ani bardziej ciężkie. Zrobiła pełny obrót i zmarszczyła brwi na niego. – Jeszcze gdzieś chcesz sprawdzić?Cholera tak. – Mógłbym zbadać twoje piersi. Zawsze lubiłaś być tam gryziona.Widział nerwowy trick w jej szczęce i przełknięcie, które zwróciło uwagę na jej smukłą szyję i bijące tam tętno. Przesunęła dłonie na plecy, po chwili, na podłogę spadł jej biustonosz i wzruszyła ramionami. Ciepło uderzyło w jego splot słoneczny. Taka piękna. Dwa twarde kopce z bladoróżowymi sutkami. Niepogryzionymi. Zaokrąglone. Więc mógł stać się bardziej suchy i twardszy. I napalony. Wyciągnął rękę, łapiąc jej pierś. Impuls elektryczny zaatakował go. Dyszała, a on skoczył. Nigdy wcześniej nie czuł nic podobnego. Jęcząc, oparła się na jego rękach, jak kciukami pieścił jej twardniejące sutki. Przysunął się, wciągając jednego w usta. Potrzasnęła głową, dysząc cofnęła się. Nie była Crimson. Opuścił ręce. Nie mógł jej wziąć, dopóki nie wiedziała, że on wie kim ona jest. I nie był jeszcze gotowy zrezygnować tej farsy. Nie wiedział, gdzie Crimson była. Trzymając ją przy sobie, to był najprostszy sposób, żeby utrzymać Copper z dala od kłopotów. Mógł szukać Crimson w wolnym czasie, a jej siostra pozostanie bezpieczna. - Muszę iść. Chcę, abyś została tutaj. Tad odprowadzi cię do pracy i odbierze cię po. Dopóki nie dowiem się, gdzie byłaś w zeszłym tygodniu.- Bastian skręcał się, wcześniej dotknął jej bardziej niż powinien. ***** Evangeline westchnęła i odrzuciła włosy. - Twoje blokady są jak jedwabna pajęczyna. Takie luksusowe.- Chłopak/zabawka ręką gładził ścieżkę na jej udzie. Siedzieli razem w czarnym, ponadgabarytowym fotelu. Jakoś jego południowy akcent wyciągnął słowa. - Jedwabna pajęczyna? Gdzie wymyśliłeś te słowa?Jego pełne usta, ułożyły się w pozorowanym grymasie. – Znalazłem je w kalendarzu ‘ Słowo Dnia’Roześmiała się. – Och Raphael. Jesteś moim ulubieńcem. Nigdy nie przestajesz mnie zadziwiać, na więcej sposobów niż dużą włócznią między silnymi udami.- Staram się milady.- Jego długie, ciemne włosy owijały szczupłe, brązowe ciało. Nagi, jego w połowie
22
sterczący penis wyróżniał się. W jej czasach, musiałby ukrywać takie piękno, pod warstwami jedwabiu, wełny lub koronki. To byłoby przestępstwo. Większość z języka Raphaela i kurtuazji pochodziło z czytania starych, gotyckich i średniowiecznych, romansów i nie uczył się o czasie wiktoriańskim. Ale, doceniała jego starania, do więzi z nią. Mamrotanie dobiegło z łóżka, gdzie Crimson wciąż leżała związana. Piszczała, głęboko oddychała, miała zamknięte oczy. Więzień spał. Evangeline studiowała dziewczynę. Co sprawiło, że Bastian zakochał się akurat w tej? Miał piękności, które zaszczycały jego dom przez dziesięciolecia. Nie mniej piękne niż Crimson. Ale nigdy nie czuł nic poważnego do nich, ani nie szukał tej jedynej. Ale, spróbowałby uratować je wszystkie. Ktoś, kto nie kochał, zabrał jej miłość. Teraz nadszedł czas zapłaty. - Śnisz?- Pochyliła i wyszeptała. – O czym śnisz, zwierzaku?Dłonie Raph’a powędrowały do jej ud. Oparła się i rozsunęła nogi, dając mu łatwy dostęp do swojej płci. Potarł jej łechtaczkę. Przycisnęła się bardziej do jego dłoni. - Śnisz o Bastianie? Pędzącym na ratunek jak w książkowych romansach? Zrobi to, ty wiesz. To będzie jego fatalny błąd. Przyjdzie do mnie, nawet wiedząc, że go zabiję. Wszystko z powodu jednej prostej dziewczyny.Oblicze Mary błysnęło przed jej oczami, oczy błagające nawet jak ukryła się, patrząc na Evangeline, by zatrzymała to. Tylko, że nie była zdolna do tego. Zasłoniła dłonią twarz, jej dolną część ciała brykała, starając się dojść. - Stop!Raphael posłusznie przestał ruszać ręką. Odepchnęła ją. Zerwała się z krzesła i chwyciła figurkę z marmuru. Rzuciła ją przez pokój. – Nieee Mary. Proszę, starałam się chronić cię. Nie patrz na mnie tymi czekającymi oczami. Proszę.Podniosła drugą figurkę. Dłoń chwyciła ją za ramię. – Nieee!- Odwróciła się, ciskając figurką w głowę Raph’a. Osunął się na podłogę. Zakryła usta dłonią. – Nieee!Evangeline upadła na kolana. Pogłaskała policzek Raphaela. Czasem zapominała, jak słabi byli śmiertelnicy. Jak łatwo ich złamać. Próbował ją pocieszyć. Bastian był winny. Wszystko było winą Bastiana. Zabił jedyną osobę którą kochała, oszalała z żalu. Wszystko to jego wina. - Na twoich rękach jest krew Raphaela demonie. Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy. I mam nadzieję, że zgnijesz w głębokiej otchłani, gdy cię zabiję!Przebiegła rękoma po włosach. Raph miał rację. Pajęczyna. Jak jedwab. Odnalazła jego gardło, śmiejąc się. Jaki kruchy był. Kolejny wypadek z winy jej wroga. Ruch zwrócił jej uwagę od Raphaela do łóżka. Oczy Crimson patrzyły szeroko na nią. - Obudziłaś się, mój zwierzaku?- Evangeline stanęła. – Miałaś spokojny sen?Strach, niepokój zjechało z pięknego ciała w falach, jak wzburzone morze. - Spałam dobrze, Evangeline.- Walczyła, by utrzymać poziom głosu, zachować spokój. Evangeline klasnęła w dłonie. – Och, jak miło. Użyłaś mojego imienia bez przypominania. Uczysz się, zwierzaku. Jesteś głodna? Potrzebujesz trochę wody?Nogi Crimson lekko zadrżały, potrząsając łóżko. – Chciałabym trochę wody. Dziękuję.- Jesteś dzisiaj w znacznie lepszym nastroju.- Evangeline podniosła dzbanek i nalała wody do kubka. – Znacznie lepszy język.- Uklękła patrząc na bok dziewczyny. - Leczy się ładnie. Przepraszam, jeśli bolało jak się pożywiałam. Ale potrzeba było właściwości leczniczych z naszych ust.- Crimson zemdlała, jak się na niej pożywiano. – Proszę bardzo. Oto woda, zwierzaku.- Rzuciła zawartość kubka w twarz Crimson, która zbladła i odchyliła się do tyłu. Wysunęła język, próbując uchwycić krople. - Och zwierzaku. Mogę wymyśleć wiele zastosowań dla tego języka. Ssać mnie. Liżąc mnie. Pojedynkować się z moim (językiem). Wszystko w swoim czasie. Wiesz to? Głupie małe rzeczy.- Proszę Evangeline. Nie chcę robić tego więcej. Ja… chcę odejść. Przecież możesz dostać się do
23
Bastiana beze mnie.Evangeline usiadła na łóżku. – Jesteś głupia. Myślę, że już czas. Mówiłam ci. Nigdy nie dostaniesz daru nieśmiertelności. Tak, skłamałam. Wstrząsające prawda? Planem zawsze było zwabienie tu Bastiana, gdy przyjdzie odpowiedni moment. Zabić najpierw ciebie. A potem jego. On musi cierpieć. Cierpieć za swoje grzechy. Był kiedyś katolikiem, więc musi odpokutować grzechy.- Dotknęła językiem kłów. – Nienawidzę tego, że muszę cię zabić. Ale jesteś częścią pokuty.- Wzruszyła ramionami. - Nie. Proszę. Pierdol się. Jesteś złą suką!- Crimson walczyła z więzami. - Walcz ile chcesz, zwierzaku. Wiem, jak zawiązać dobry węzeł. Myślałam o użyciu kajdanek, ale wydawało się to przesadą. I twoja wymowa wróciła. Może później przyślę Evana, żeby się tobą zajął.Usłyszały pukanie. - Co? Prosiłam, żeby nam nie przeszkadzano.Evan, poruszając się jak prawnik, którym był, wszedł przez drzwi. Jego oczy skierowały się do ciała Raphaela. Nie skomentował tego, ale nie patrzał na Evangeline. Evan, zawsze taki bezpośredni i pełny szacunku. - Przyślij kogoś, żeby zrobił z tym porządek. I znajdź mi nowego pupila.- Tak Pani.- Podszedł do drzwi i krzyknął do innych. Wrócił do niej, pochylając nisko głowę. – Mam wiadomość.- Evangeline wstała, jego oczy powędrowały do dziewczyny na łóżku. – Co się stało Evan?- Ja… myślałem, że znowu uciekła.Evangeline odwróciła się, patrząc na Crimson, walczącą. – A teraz, dlaczego tak myślałeś?- Pokazała się dzisiaj w pracy. Widziałem ją, Pani. Na własne oczy.Dwóch mężczyzn weszło, by zabrać ciało i zająć się nim. - To niemożliwe. Dziewczyna jest tutaj.- Evangeline wskazała na nią ręką. - Nie umiem tego wyjaśnić Pani.- Potrząsnął głową i skulił się z powrotem z czcią. - Zwierzaku. Czy uciekłaś ode mnie?- Przebiegła ręką po ciele Crimson i pogładziła jej odsłonięte piersi. - Gówno ci powiem!Evangeline westchnęła. – Potrzebuję informacji od razu. Nie mam czasu na gierki z tobą. Ale twoją przyjemnością jest ból, więc tak mogę to dostać?- Postukała się po brodzie. - Pierdol się!- Bingo. Myślę, że to sposób na uzyskanie od ciebie informacji. Mój dotyk wywołuje tak dużo. Dzięki za pomysł, zwierzaku.Jej oczy zwróciły się do mężczyzn przenoszących Ralpha. Jeden z nich, był szczupły i muskularny, jeszcze nieletni do picia. Brązowe włosy miał przycięte przy szyi. Mięśnie miał napięte, ale nie męczył się tak jak blondyn. - Ty! Jak ci na imię?- Mike.- Evan wygładził swój wełniany garnitur. – Co mamy zrobić z tym kłopotem? Jeżeli Bastian pomyśli, że dziewczyna wróciła z powrotem, nie przyjdzie jej szukać.- Nie pytałam się ciebie Evan.- Przełknął jak obniżyła jego podbródek. – I dowiedz się wszystkiego o Crimson. Mike, niech on to załatwi. Ty pójdziesz ze mną.- Pochyliła się i pocałowała sutek Crimson. Mike zbliżył się do łóżka. – Powiesz mi, dlaczego tego nie chcesz? Wszystko, co chcę wiedzieć i więcej.Crimson wiła się na łóżku. – Nie. Zostaw mnie w spokoju.- Kiedy mi powiesz, co chcę wiedzieć. Jeśli nie, wezmę cię Crimson. Zrobię wszystko to, czego nienawidzisz. Wszystko co musisz zrobić, żeby uniknąć mojego dotyku, to powiedzieć mi kim jest dziewczyna. Zgaduję, że… siostrą. Albo kuzynką. Ale będziesz mówić. - Zostaw nas Evan. Sprawdź, czy możesz dowiedzieć się, kim jest ten sobowtór. Ale nie zrób niczego, co mogłoby pokrzyżować mi plany z Bastianem.- Evangeline ssała piersi Crimson i potarła leniwie ręką wzdłuż jej uda. Usłyszała trzask drzwi. Evan wyszedł, a Crimson krzyknęła.
24
Rozdział piąty Bastian wszedł po wysokich schodach, jego bose stopy zapadały się w pluszowy czerwony dywan. Płomienno czerwony, jak włosy Copper. Chciał przebiec placami po tym jedwabiu. Albo, żeby przejechała tymi pasemkami po jego ciele, dosiadając go. Pożądanie odebrało mu oddech. Nigdy w życiu nie pragnął tak żadnej kobiety, jak tej w dolnej sali. Szukał jednej kobiety, podczas gdy druga udawała ją. Cholera, ale musiał dostosować się do sytuacji. Nie było żadnego znaku Crimson. Zabrakło mu wskazówek, kontroli, czasu. Jeżeli była w niebezpieczeństwie, prawdopodobnie będzie za późno, by ją uratować. Nie jesteś zawsze[za późno]? Ochroń tego, co się liczy. Nigdy się nie poddawał. Nie tylko ze względu na Copper, ale z własnych powodów. Copper znienawidzi go, jak nie uratuje jej siostry. Nie miał pojęcia, jak Crimson zareaguje na jego uczucia do jej siostry. Sytuacja była popaprana. Crimson nigdy go nie kochała. Ale zazdrość często mąciła w głowie tam, gdzie się tego najmniej spodziewał. Cholera, musiał odnaleźć kobietę. To było denerwujące i zarazem orzeźwiające nie wiedzieć, co Copper miała w głowie. Ciężko dyszał, pragnienie szumiało w jego żyłach, przyczaił się w dole długiego korytarza. Wsunął się w otwarte drzwi. Jestem szalony. Nie potrzebował problemów w swoim życiu. Ale przyszedł tu, do pokoju Crimson, w którym jej siostra leżała pogrążona we śnie. Rozczochrana w fałdach jedwabiu. Jedną bladą nogę owinęła wokół nich. Obnażona. Miała na sobie szary T-shirt. Nic takiego, co Crimson wkładała do łóżka. Skórę lub koronki. A jednak smukłe nogi wystające spod przydługiej koszulki kusiły go, żeby patrzał. Ślinił się. By mógł wyobrazić sobie pieszczenie ich palcami, językiem i zębami, od jej umięśnionych łydek do wnętrza jedwabistych nóg, aż dotarłby do jej centrum. Rozdzieliłby jej włosy łonowe, pewny, że pasowałyby do jej włosów na głowie, i pieściłby jej guziczek dopóki by nie krzyczała. Zatopiłby się w jej wilgotności, znalazł nirwanę między jej nogami. Zakopałby się tak głęboko w jej cipce, aż staliby się jednością. Jej pomarszczone sutki, twarde, były widoczne przez koszulkę. Chciał je chwycić zębami. Zatopić w nich kły. Wziąć krew z tego czułego miejsca po raz pierwszy. Głód wybuchł w jego wnętrzu. Seksualny. Krwi. Wszystko zbiegło się jak farby na płótnie, aż złączyły się w jeden, spalający go. Jęknęła gardłowo. Śniła. Zgubiła się w królestwie snów. Czy śniła o nim? Bogowie, pozwólcie jej. Usta Bastiana wyschły. Odwrócił się szybko i wyszedł z pokoju. Prawie świtało. Gdyby obudziła się, wziąłby ją. ***** Kilka godzin później Bastiana obudził dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi. Copper? Jego nos wyłapał zapach Tada. Cholera. Westchnął rozczarowany. Uczciwie, ledwie zareagował na chłopca, ale to nie było coś, na co Bastian mógł pomóc. Tad podszedł do łóżka, po drodze zrzucając ubrania, miękko spadały na wykładzinę. - Wiem, że nie śpisz Bastian. Mogłem się podkraść do ciebie.- Tad prychnął. Wsunął się pod kołdrę. Jego nogi pogłaskały nogi Bastiana. Celowo. Przesunął je jeszcze raz. - Nie twoim zadaniem jest obserwowanie C-Crimson?- Bastian prawie nazwał ją Copper. Musiał uważać. Bo odkryliby to szybko. Dla Tada i jego bystrej dupy nie byłoby to obojętne. – Pope ją obserwuje.- Ciepłą dłonią Tad pogładził ciało Bastiana, przesuwając ją niżej, na udo. Lekki dotyk. Szybował ręką ponad skórą. Erekcja Tada otarła się o niego. Bastian zassał oddech. Ręka Tada owinęła jego koguta. Szarpnął go, próbując zwrócić na siebie uwagę. Zamykając oczy, Bastian chciał ponieść się doznaniom. Tad chwycił go mocno, pompując, miarowo uderzając, wiedział dokładnie, jak zapewnić największą przyjemność. Widział przed swoimi zamkniętymi oczami czerwone włosy. Migające szmaragdowe oczy. Wszystko,
25
co mógł zobaczyć. Copper. - Nie.- Chwycił nadgarstek Tada. - Nie?-Nie.- Nigdy nie fantazjował o kimś, będąc z kimś innym, a nie chciał zacząć teraz. Do diabła. To było nie fair w stosunku do Tada. I Copper. Albo siebie. Nawet w naturalnym świetle, Bastian dostrzegł ból w oczach Tada, choć wyraz twarzy miał neutralny. – Dlaczego?- Podniósł się lekko. Kołdra zsunęła się, odsłaniając jego tors. Bastian podziwiał obnażone ciało. Zbadał każdy por. Ale to nie urzekło go tak, jak kiedyś. Zanim zobaczył Copper. - Ponieważ powiedziałem nie. Crimson wróciła.- Oh, bzdura. Nigdy wcześniej mnie nie odtrąciłeś. Nie dla Crimson czy kogokolwiek innego. Uprawiałeś seks z Crimson tam, na dole. Nic się nie zmieniło dzisiaj. Albo może tak?- Tad zmrużył oczy. - Wszystko jest dobrze. Ja… ja tylko mam ją znowu. Nie chcę zniszczyć tego.- Cholera, Crimson nigdy nie obchodziło z kim jesteś. Albo ona. Dlaczego teraz? I nie musisz się pożywić?- Tad, nie mogę dziś wieczorem. Nie chcę. Ani karmienia ani seksu. Idź opiekować się Crimson. Jak ci kazałem.- Nigdy wcześniej nie traktowałeś mnie jak pracownika.- Głos Tada brzmiał słabo, zmieszanie. Jeżeli Bastian próbowałby teraz uspokoić go, Tad poczułby się bardziej zraniony. Nie wiedział dlaczego pragnienie Copper było tak silne. Ale to zdominowało jego inne pragnienia. - Nigdy nie dałeś mi ku temu powodów Thaddeus.- Bastian postanowił zachować się jak drań. Tad zamarł, jak usłyszał swoje pełne imię. Imię, które nosił na ulicach, kiedy jego alfonsem był diler, któremu sprzedał duszę za pieniądze zebrane od wampirów. Tylko interwencja Bastiana przerwała tamto życie. Tad odwrócił się i wyszedł, zostawiając swoje ubrania. ***** Copper opadła z westchnieniem na mahoniowe łóżko z baldachimem. Przejechała dłońmi po grubej narzucie z jedwabiu. Wszystko w pokoju było ciemne lub czarne. Meble z ciemnego drewna i dodatki w tym odcieniu w oknach. Nawet żyrandol wyglądał jak z gotyckiego zamku, z żarówkami wyglądającymi jak świece i nie wydzielającymi dużo światła. Podszywanie się pod siostrę między wrogami nie było łatwe. I czyniło to z Bastianem— nie wroga, choć wydawał się bardziej obojętny niż chciała— o wiele trudniejsze. Jakoś do tej pory ciągła to. Sprawiał, że jej zmysły grały jak harfa. I myśli, że jesteś swoją siostrą. Westchnęła. Jedynym powodem jego uwagi było to, że wierzył, że była kimś innym. Copper nigdy nie była zazdrosna o siostrę. Aż do teraz. Przebiegnięcie placami przez te grube, krótkie hebanowe włosy byłoby jak sięgnięcie po kawałek nieba. Tak wiele scenariuszy i fantazji. Zamknęła oczy. Jestem okropną, okropną osobą. Miał wewnętrzny magnes, który przyciągał ją jak nikt inny. Była jak żelazo, nie mogła nic poradzić na to przyciąganie. Proszę niech to nie on stoi za zniknięciem Crimson. Jego obecność tamtej nocy mogła nic nie oznaczać. Albo wszystko. Argumenty chodziły tam i z powrotem. Nie dowiedziała się niczego nowego, od rozpoczęcia tej farsy. No, chyba tylko tego, że pragnęła chłopaka siostry na wszystkie sposoby, najgorsze i najlepsze z możliwych.. Tad wszedł do pokoju bez pukania. – Chcesz obiadu?- Chciałabym trochę. Jestem głodna.Przewrócił oczami. – Lucy zrobiła trochę spaghetti jak byliśmy w pracy.Zmarszczyła brwi. – Hej, ja pracowałam. I oglądałam się za tobą.Tad dzisiaj odprowadził ją i odebrał z pracy. Znikł na chwilę i wrócił w podłym nastroju. Nie podobał jej się król brudu, który czuwał nad nią jak Tad wyszedł. Nie widziała się dużo z Bastianem. Na szczęście, nikt nie prosił o coś innego niż napoje. - Czy Bastian zje z nami?Tad zatrzymał się przed nią, wpadła na jego plecy. – Co?- Cofnęła się o krok. Odwrócił się do niej ze
26
zmarszczoną miną. - Czy Bastian będzie jadł z nami obiad? Byłam tylko ciekawa Tad.- Wyciągnęła rękę w górę i zaraz szarpnęła z powrotem, zanim mogła sprawdzić czy wyrosło jej cos na głowie. - Ok. Czasami wydaje się, że twoje IQ idzie w górę. Wtedy mówisz takie rzeczy, że myślę, że nie możesz być głupsza. Czy Bastian kiedykolwiek dołączył do nas podczas obiadu? Dlaczego miałby teraz?- Pokręcił głową i ruszył. – Chyba, że chcesz przeciąć nadgarstek do kielicha dla niego. Co nie jest złym pomysłem. Szczególnie, jeśli zrobisz to głęboko.Copper cofnęła się. Przeciąć swój nadgarstek? Co do cholery to oznaczało? Tad odwrócił się na dole schodów. – Idziesz? Nie będę podgrzewał nic dla ciebie.Wzięła głęboki oddech. – Idę. Pomyślałam, że może Bastian dołączy do nas, ponieważ ostatnio nie spędzał tu dużo czasu.Tad zmarszczył brwi, ale nie skomentował tego. Mogła zobaczyć masę emocji w jego oczach. Bastian był w zaciszu swojej sypialni. Unikał jej? Nie miała pojęcia dlaczego. Może Crimson posunęła się w czymś za daleko. Ale czemu nie wykopał jej z domu albo pogodził się? Weszli do ogromnej kuchni, malowniczej jak reszta domu, otwartej na jadalnię, z mnóstwem szafek i wyspą po jednej stronie. Czarne kamienne blaty wyglądały jak prawdziwy marmur, wszystkie szafki były z ciemnego drewna. Lucy zmrużyło czy, a usta ułożyła w cienką linię. – Cześć Crimson.- Jej głos zawsze brzmiał inaczej. Do Tada, był wesoły. Do Bastiana, brzmiała lepko, jak syrop z melasy. Lucy uparcie trzymała się Bastiana. Dużo bardziej niż Copper wolała. - Cześć Lucy. Powinnam sprawdzić, czy w moim jedzeniu nie ma arszeniku?Tad zachichotał. – Tylko jeśli chcesz żyć.W połowie wieczornego obiadu, Bastian wszedł dumnie do kuchni. Oddech Copper przyśpieszył i jej IQ zmniejszyło się na widok jego obcisłych skórzanych spodni i rozpiętej koszuli. Jego sześciopak był bardzo widoczny. Ta jasna przestrzeń ciała sprawiła, że chciała przebiec po niej rękoma i sprawdzić czy w rzeczywistości była taka sama, na jaką wyglądała. Jego penis napierał na obcisłe spodnie. Był ogromny— pieprzony— mongolski. Przełknęła z trudem. - Cześć Lucy, Tad.- Pochylił się i pocałował Copper dopóki nie rozmazał jej się obraz. Nie głęboko. Bez języka. Jak mógł sprawić, że była mokra po zwykłym pocałunku? Zacisnęła uda. – Cześć, Crimson.Lucy odwróciła wzrok podczas pocałunku. Jak gdyby, miało się to nie zdarzyć, gdy nie patrzała. – Cześć Bastian. Cały dzień byłeś zamknięty w swoim pokoju. Tęskniłam.Copper otrząsnęła się z jego pocałunku. – Też za tobą tęskniłam kochanie.Jego uśmiech przypiekł ją całą, powodując przyjemne dreszcze. – Ja też tęskniłem skarbie.Tad przerwał, trzymając widelec w powietrzu. – Żadnych słodkości więcej, bo umrę w śpiączce cukrzycowej.Bastian uśmiechnął się, podszedł do wyspy i nalał sobie kieliszek wina. Popijał. Na razie było dobrze. Tad i Lucy nie zdawali sobie sprawy, kim była Copper. I wydawała się nieświadoma, że wiedział kim ona jest. - Więc, kiedy zamierzasz się pożywić? Skoro mnie odrzuciłeś.- Tad przymknął oczy, lekko zerkając zza rzęs. Bastian zachłysnął się winem, tłumiąc gwałtowny kaszel. Oh, cholera. Copper prawdopodobnie nie miała pojęcia, że on jest wampirem. Jak będą mówić tak dalej, mogłaby się czegoś domyślić. – Niedługo zjem. Teraz nie jestem głodny.- Och Bastian. Musisz się pożywić. Prawie głodowałeś jak Crimson nie było.- Lucy spojrzała na Copper tak, jakby rzucała sztyletami. - Niedługo. Obiecuję Lucy.- Powinieneś spróbować spaghetti. Jest pyszne.- Copper zakręciła je na makaronie.- Pyszne Lucy. Musisz mi powiedzieć, jak je robisz.Tad spojrzał z Bastiana na Copper. Bastian gestem nakazał mu być cicho. Do diabła ze wszystkim. To tyle, jeśli chodziło o to, że był jedynym wiedzącym.
27
- Otwierasz słoik Ragu. Zagotowujesz wodę do jakiegoś makaronu. Ach, czekaj zapomniałam. Nie wiesz nawet jak zagotować wodę. Nigdy nie pozwalaliśmy ci być blisko wszystkich ostrych, szpiczastych rzeczy w kuchni. I powtarzałam Bastianowi, że nie powinien nawet pozwalać ci być w pobliżu jego kłów!- Głos Lucy wzrósł o kilka oktaw. - Lucy- Głos Bastiana opadł. Spuściła głowę, patrząc na swój talerz z jedzeniem. Mruknął coś pod jej oddechem. Copper patrzała z osoby na osobę, jej twarz wyrażała zakłopotanie. Nie miała dość kawałków by poskładać to. Ale musiała nadążać. - Zjem później Crim.- Pocałował ją jeszcze raz. – Muszę wyjść. Coś załatwić.- Ok.- Copper potrzasnęła głową. Chciał przebiec placami przez te jedwabiste pasma. Już wyciągał dłoń ale szybko zabrał ją z powrotem. - Odprowadzę cię, facet. Musimy porozmawiać.- Tad podniósł się. – Zaraz wracam.Przeszli przez tylne drzwi w kuchni. - Tad…- Kim ona jest?Bastian przesunął ręką po włosach. – Skąd wiesz?- Daj spokój Bastian. To nie może być Crimson. Kimkolwiek jest, ma dużo większą wiedzę niż Crimson kiedykolwiek, zwłaszcza o ludziach. Ale jest głupsza niż piekło jeżeli chodzi o rzeczy, które powinna wiedzieć. Jak o tobie jako wampirze. Dzisiejsza reakcja udowodniła to.- Ona jest siostrą Crimson. Copper.7 - Bliźnięta? I cholera, Crimson i Copper ? Ich mama musiała mieć kilka trudnych dni, żeby to zrobić.Tad odchylił się do tyłu. - Tak. Nie są identyczne. Chociaż dla ciebie pewnie są.- Choleeeeera. Więc Crimson nadal jest zaginiona?- Tak. Wciąż jej szukam. Mam czujki wszędzie na zewnątrz. Nie wyczułem niczego, co byłoby zagrożeniem dla mnie.- Sfrustrowany ton Bastiana zabrzmiał szorstko. Musiał ją znaleźć. Miał ogromną motywację. I żadnego tropu. - Cz ona też szuka siostry?- Myślę, że tak. Sądzę, że dlatego tu jest i dlatego robi to małe odwrócenie ról. Prawdopodobnie sądzi, że mam coś z tym wspólnego. W ten sposób mogę ją tu zatrzymać, bezpieczną. Chroń ją.Tad wydął wargi. – Myślę, że musisz zacząć myśleć o wrogach Bast. Coś się stało Crimson. Nawet jeśli jej nie lubię, to nie jest jej zachowanie.- Moimi wrogami są wampiry. Wyczułbym, jakby byli w mieście. Jest tu tylko jeden, nowostworzony.- Co zamierzasz zrobić z siostrą? Po znalezieniu Crimson.Wziąć ją. – Jeszcze nie wiem. Ja… ja reaguję na nią…- Bastian zatrzymał się. Co zrobi jak znajdzie Crimson? Co z Crimson i Copper? - Tak jak marynarz z niebieskimi dzwonkami wchodzący na pokład? Tak zauważyłem.- Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się coś takiego. I wciąż nie mogę jej odczytać.Tad westchnął. – Więc, do czego mnie potrzebujesz o nieustraszony wodzu? I zakładam, że nie będziemy pieprzyć się w najbliższym czasie? Dałem ci dziś w sypialni dostateczną okazję.Bastian pozwolił sobie na krzywy uśmiech. Tad, taki poważny, taki młody. - Działa na mnie jak nikt inny. Nie wiem jak załatwię sprawę z Crimson jak wróci. Ale muszę zbadać te uczucia.- Można by…- Nie. Nie, jesteśmy winni Crimson znalezienie jej.- Siostra maniaczki wampirów. Ona nie wie o tobie. Myślałeś o tym jak zareaguje na to?- Wiem. Poradzę sobie z tym, jak nadejdzie czas. Jeśli chodzi o to, czego chcę od ciebie, to miej oko na Copper. Potrzebuję, by była bezpieczna.7
Crimson- Szkarłat, Copper- Miedź
28
- Dobrze, lepiej wrócę tam i upewnię się, że Lucy nie walnęła jej w łeb albo nie znalazła czegoś ostrego do użycia. Musisz się pożywić. Nie chcemy, żebyś stał się wygłodniały. - Dobrze Tad. Obiecuję.- Problem był w tym, że chciał krwi tylko jednej osoby. Natychmiast. Jednak, miał jeszcze jeden problem. ***** Copper zacisnęła wargi. Lucy złożyła ramiona i oparła się na krześle. Potrzasnęła blond grzywą. Spojrzała na nią tymi brązowymi, rozjarzonymi oczami. Wygląd w stylu ‘ lepiej pieprz się’ nigdy nie minął. Taki antagonistyczny obiad, siedząc naprzeciwko Lucy przy tym niewielkim, drewnianym stoliku w kuchni. Trudno było poczuć się komfortowo na sztywnej czerwonej poduszce. Czy wszyscy mieli ten problem, czy tylko ona? Być może kuchnia jej nie lubiła. Tak wielu ludzi żyło tu z Bastianem. Kręciła spaghetti wokół widelca. – Jak długo jesteś z Bastianem?- Liczyła, że dowie się czegoś w sprawie siostry. Wątpiła, że Crimson i Lucy kiedykolwiek rozmawiały. W ten sposób, zadając pytania, nie dałaby dziewczynie znać, że nie była Crimson. - Co cię to obchodzi?Copper ugryzła kawałek i przeżuła. – Myślałam, że mogłybyśmy poznać się nawzajem.- Nigdy wcześniej ani razu nie próbowałaś mnie poznać.- Oczy Lucy były zachmurzone, ocienione przez długie jasne rzęsy. - Nawet lepiej dla nas, żeby zrobić to teraz.- Copper uśmiechnęła się, mając nadzieję, że nie ma pietruszki między zębami. Zrujnowałoby to efekt. - Jestem z Bastianem trzy lata. Ocalił mnie. Jak nas wszystkich.Ocalił od czego? Bastian był otoczony wieloma młodymi ludźmi. Zakładała, że Lucy pracowała dla niego w jakiś sposób. Oczywiście nie. Zapytała szybko. – Od kogo?- Mojego alfonsa.- Lucy przewróciła oczami. – Ty, ze wszystkich ludzi powinnaś wiedzieć, że wszyscy z nas pochodzą z ulicy.Copper skinęła głową, jakby to wiedziała. Ukryła swoje zaskoczenie. Bastian zabrał tych wszystkich ludzi z ulicy? To co do cholery robił z Crimson? Jeśli nie chciał ludzi którzy uprawiali seks za pieniądze? – Dlaczego mnie tak nienawidzisz?Oczy Lucy zrobiły się okrągłe i duże. Potem jej twarz zacisnęła się. – Ponieważ ranisz Bastiana. I nie jesteś wystarczająco dobra dla niego.Ok. – Czy wszyscy czują to w stosunku do mnie?- Tak, powinna ustalić, kto był wrogiem Crimson. Zignorowała głosik powołujący się na dane statystyczne przestępstw popełnionych przez kogoś, kogo ofiara znała. To nie mógł być Bastian. Lucy skinęła głową, krojąc klopsika. – Tak. Każdy.To zawęziło pole. - Powinnaś odejść znowu. Odpuścić. Tak byłoby lepiej dla Bastiana.- Lucy ugryzła kęs. – Jeśli byś zniknęła.- Cieszę się, że nie widzę przelanej krwi na tym wyśmienitym spaghetti.- Tad wrócił, szczerząc się do nich. Siedział obok Lucy, która posłała mu duży uśmiech. Jak szybko zmieniło się to, gdy spojrzała na Copper. Westchnęła. Udawała Crimson w kuchni pełnej przyrządów, z ludźmi, którzy nienawidzili jej siostry… lepiej niech trzyma plecy przy ścianie. ***** Bastian usiadł na swoim rowerze. Usłyszał lekki trzask. Gałązka. ZA jego plecami. Wsunął na siebie kask. Jego nozdrza złapały zapach. Odjechał, ale zawrócił z powrotem. Porzucił rower i przeniósł się. Młody wampir ziewnął, rozmawiając przez telefon komórkowy. - -Zostawił. Nie widziałem żadnej dziewczyny. Powiedz Evie, że nie mogę tego zrobić.- Parsknął, poplamił swój AC/DC t- shirt. – Wiem, że nie lubi pseudonimów.Bastian czekał aż wampir odłożył słuchawkę i schował telefon do kieszeni dżinsów. Następnie skoczył tam, gdzie tamten stał, z tyłu domu. Złapał go za gardło, palcami dociskając do jego skóry srebrną
29
obrożę. - Co ty tutaj robisz?- Bastian nie musiał pytać. Potrafił wyczytać wszystkie myśli wampira. Dart- jego imię. Został przemieniony około dwóch miesięcy temu. – Wynoś się z mojej głowy!- Evangeline. No, no, no… Tego imienia nie słyszałem od lat.- Cholera. Chłopiec wampir nie miał pojęcia, gdzie była jego pani. Poza miastem. Dlatego Bastian nie mógł jej wyczuć.. – Idź i powiedz swojej pani że wiem, że tu jest. Jeśli mnie chce, powinna do mnie przyjść.- Odepchnął małego wampira, a ten upadł na plecy. Dart zerwał się na równe nogi. Połowa blond czupryny zasłoniła mu oko. Próbował dostać się do umysłu Bastiana. – Równie dobrze mogę pocałować twój tyłem na pożegnanie. Kiedy skończy z tobą, będziesz żałował.Bastian przechylił głowę na bok. – Jesteś pewny siebie synu- dziwki. Jedynym tyłkiem, który pocałuję na pożegnanie jest ten Evangeliny. I nie chciałbym być tobą, i musieć iść powiedzieć jej, że znalazłem cię i że wiem, że jest teraz w pobliżu. Ona tego nie wybacza, chyba, że zmieniła się z wiekiem.Twarz Darta zbladła. - Oh, chcesz wiedzieć kim jest dziewczyna? Ona jest moją dziewczyną kutasie. I Eva nie położy na niej swoich brudnych rączek.- Wysłała Dartowi obrazy. Cholera, wiedzieli o Copper. No, nie do końca. Wiedzieli, że ktoś, kto wyglądał jak Crimson wrócił. Dart został wysłany, aby się dowiedzieć, kim ona do cholery jest. Evangeline miała Crimson, Bastian oddałby za to prawego kła. Musiała. Teraz, jak znaleźć Evangeline? Może udawanie, że nie wie, że Copper to nie Crimson pomogłoby w jakiś sposób. – Teraz, wynoś się stąd. I powiedz Evie, żadnego szpiegowania. Chyba, że przyjdzie tu osobiście.Dart cofnął się, a następnie pobiegł w ciemność. Evangeline go zabije. Albo zmusi kogoś do zrobienia tego. Nie wzięła pod uwagę niepowodzenia. Schylił się za krzakami, podążając za uciekającym wampirem. Dart może nie wiedział, gdzie była Evangeline, ale mógł doprowadzić go do kogoś, kto wie. ***** Bastian czuwał pół przecznicy dalej od hotelu. Dart podszedł do kilku młodych wampirów. Jeden, długowłosy blondyn wyglądał znajomo. Wszyscy dali nura do klubu przy którym stali. Blade był miejscem wampirzych spotkań. Błyskające światła wysyłały kolory wokół ciemnego, zatłoczonego parkietu. Neony świeciły, odwracając uwagę od brudnych ścian. Bastian przyśpieszył kroku, jego buty stukały na drewnie, śpieszył się, żeby nie stracić z oczu grupy. Potrzebował, żeby jeden z nich został sam. Któryś wiedział, gdzie była Evangeline. Bastian musiał podejść wystarczająco blisko, żeby przeczytać ich umysły. Nikt z jego linii albo Henri nie przebywał obecnie w mieście, albo musiałby zrobić to na większą odległość. Wciąż mógł nawiązać połączenie i tropić stąd, ale żeby uzyskać dokładniejsze informacje, musiał być bliżej. W zatłoczonym klubie od ściany do ściany wiły się ciała. Ludzie i wampiry, wszyscy ściśnięci razem. Nawet z klimatyzacją, temperatura pasowała do Sahary. Powietrze nasycone potem. Przewiewniejsza koszula byłaby odpowiednia. Żadnego Darta. Żadnej grupy. Gdzie poszli? Skanował, przedzierając się przez tłum. Nic. Wziął głęboki oddech. Kontynuował swoje poszukiwania. W głębi klubu, koło żelaznych schodów, znalazł stertę popiołu. Srebrna obroża leżała w nim. Wyciągnął to. Wyczuł Darta. – Cholera.- Obrócił się wokół przeszukując klub. Długowłosy blondyn powinien być łatwy do odnalezienia. Albo może nie. Przeszedł wokoło. Zobaczył złote włosy do pasa. Chwycił ramię. Kobieta o twarzy chochlika odwróciła się. - Przepraszam. Myślałem, że jesteś kimś innym.Uśmiechnęła się, jej wiśniowe usta lśniły. – Mogę być kimś innym. Kimkolwiek kogo lubisz.- Zakręciła rzęsami do niego. Uśmiechnął się. – Przepraszam. Szukam mężczyzny.Westchnęła. – Wszyscy ci najlepsi za zawsze zajęci lub są gejami. Albo są martwi.Pochylił się i pocałował ją w policzek. – Nie masz pojęcia. Powodzenia.Nie znalazł blondyna. Prawdopodobnie po zabiciu Darta opuścił klub. Przynajmniej wiedział, kogo
30
szukać. Gdyby tylko mógł przypomnieć sobie, skąd kojarzy wampira. Zadzwonił w kilka miejsc, a potem wrócił do domu. Wiedział więcej niż kilka godzin temu. ***** - Jest popiołem? Jesteś pewien? Jak powstrzymałeś go przed krzykiem w klubie? Jego język? Oh, dobrze pomyślałeś. Teraz ty nie zawiedź mnie, nie chciałabym zrobić ci tego samego.- Evangeline rozłączyła się. Rzuciła telefonem. Plan powinien przebiegać idealnie. Poza sobowtórem. Gdyby nie było żadnego sobowtóra, nie musiałaby wysyłać Darta szpiegować. Darta złapało jego własne głupie ja. I Bastian nie wiedziałby, że jest w pobliżu miasta. Jedyną dobrą wiadomością było to, że Dart nie wiedział, gdzie ona jest. Spotykali się poza St. Louis, nigdy w jej kryjówce. Więc Bastian nie wiedział wszystkiego, ale nie miał wiedzieć tak dużo w tak szybkim czasie. Evangeline warcząc, odrzuciła włosy do tyłu. Planowała to od lat. Obserwowała Bastiana tygodniami, jej poddani szpiegowali każdy jego ruch. Zabiegali o względy dziewczyny i wykorzystali ją. Teraz wszystko runęło z powodu trochę przepalonego wampira, na którego nie mogła liczyć. Crimson nie chciała jej nic powiedzieć. Nawet po torturach. Nie żeby mogła polegać na zwykłych środkach. Crimson lubiła być raniona, lubiła ból. I jak na człowieka, wytrzymywała wiele. Naciskała niechętną dziewczynę. Seksualnie. Ale mimo to Crimson chroniła tego, co zajął jej miejsce. Tożsamość nie miała znaczenia. Bastian wierzył, że tamta była jego dziewczyną. Dart to potwierdził. Nie będzie szukać. To zniszczyło jej plany co do niego. Odwróciła się z powrotem w stronę łóżka, jej czerwony gorset pękł podczas ruchu. Mike karmił Crimson jakaś zupą. Ugryzienia na piersi i brodawce goiły się ładnie. Dotknęła językiem kła. Crimson walczyła; Mike pozwolił spłynąć zupie w dół jej brody. - Oh zwierzaku, masz tam zupę.- Westchnęła. – Mogę to oczyścić? Albo Mike?Crimson spojrzała na nią ponuro i zagryzła wargę. Evangeline roześmiała się. – Wciąż ognista. Skończyłam zadawać pytania Mike, możesz to wyczyścić.Podniósł serwetkę. – Nie miałam na myśli… oh, nieważne.- Tęskniła za Raphem. - Nie spytasz mnie, dlaczego skończyłam cię wypytywać?- Nie.Mike wyczyścił podbródek Crimson. - Dlaczego nie?- Evangeline zmrużyła oczy. - Ponieważ i tak powiesz mi. Lubisz dźwięk swojego głosu.- Zwierzaku, zwierzaku, zwierzaku. Jesteś zabawna. Nie pytam nic więcej o nią, bo to nie ma znaczenia, kim ona jest.- Dobrze.- Crimson napiła się trochę zupy. - Tak. Gdy przywiozę ją tutaj, będzie mogła sama mi powiedzieć, kim jest.- Przywieziesz tutaj?- Głos Crimson zadrżał. Nie podobał jej się ten pomysł. - No oczywiście, przyjedzie tu, zwierzaku. Nie mogę nią odciągać Bastiana, do szukania ciebie. Tak, niedługo ona też będzie moją zdobyczą. A potem będziemy mieć Bastiana w moich rękach, prawda?-
31
Rozdział szósty Copper przycisnęła dłonie do głowy. Próbowała porozmawiać z każdą osobą w rezydencji. Crimson miała poważny problem z popularnością. Jednak żaden z nich nie wydawał się chcieć jej krzywdy. Jedyną rzeczą, której pragnęli było to, żeby Crimson nie raniła Bastiana. Co wysyłało ją z powrotem na początek. Siedziała w ciemnym pokoju. Zaczęła się zastanawiać czy oni wszyscy lubili żyć w grobowcu. Z punktu, w którym siedziała, widziała Tada w kuchni. Jeden z innych facetów, król brudu, stanął przed mikrofalówką. Tad flirtował z nim i chwycił go za tyłek. Może Bastian był gejem. A Crimson jego przykrywką. Ponieważ Tad z pewnością był. Może Crimson zagroziła, że go wyda? Ale pewnie działało to tylko wtedy, gdy ktoś był sławny, albo mógł przez to stracić pracę, czy coś. I Bastian nie wydawał się być sławny. Nosił obcisłe ubrania, których nie zakładałby gdzieś, gdzie prześladowali homoseksualistów. I wychodził głównie nocą. - Dlaczego siedzisz w ciemności?Copper podskoczyła pół metra w górę z dźwiękiem ‘Aiieeeeee!’ Bastian stłumił śmiech. – Przestraszyłem cię? Przykro mi.- Uh, tak przestraszyłeś. Boże, kim ty jesteś, kotem?- Nie wydałeś żadnego dźwięku wchodząc.- Jej żal wybuchł natychmiast. Crimson nie powiedziałaby czegoś takiego. Bastian uśmiechnął się. – Skradałem się.Usiadła z powrotem na krześle. Czy on właśnie nie miał nic na sobie oprócz skórzanych spodni? Nie, żeby narzekała, ale cholera, to powinno być niezgodne z prawem, co robił ze swoim tyłkiem i nogami. I jego erekcja naprężała materiał. Miał ją za każdym razem jak go widziała. To miało sens, bo udawała jego dziewczynę. Tylko dlaczego on nic nie robił z tym? Cicho, nie chcesz by coś z tym zrobił. Kłamała. Nawet sobie. Była straszną osobą. Ale to podsunęło jej myśli o tym, co nosił pod spodniami. Bokserki? Slipki? Komandosa? Z pewnością potrzebował coś do podtrzymania siebie. Chętnie zaoferowałaby swoje dłonie, jako wsparcie… Przesunęła się z głośnym trzaskiem. Wstrętna, okropna osoba. - Pozornie.- I wyglądał na bardziej słodkiego gdy jego wargi zakręciły się w uśmiechu. Tak słodki że miękły jej kolana. - Bas?- Tad zbliżył się. Koszulę miał już rozpiętą. – Myślę, że Pope i ja pójdziemy się trochę zdrzemnąć. Wszystko w porządku?- Tak. Idź spać.Copper nie sądziła, że będą spać. Ale zatrzymała to dla siebie. Rozpięte dżinsy Popa wpłynęły na jej myśli. - Co ty tu jeszcze robisz?- Usiadł na kanapie obok krzesła na którym siedziała.- Głównie oglądałam flirtującego Tada. I nie mogłam zasnąć. Wróciłeś niedawno do domu? Późna noc jak na ciebie. Wzruszył ramionami. – Nie jest tak źle. Jestem do tego przyzwyczajony. - Ahhh.Siedzieli w milczeniu przez chwilę. I Copper zaczęła myśleć ‘Co by Crimson zrobiła…’. Nie chciała siedzieć z chłopakiem, oddalonym zaledwie o kilka cali i nie robić nic. A prawda była taka, że jeśli Bastian byłby jej chłopakiem, siedziałaby z nim tam na kanapie i grała w sprawdzanie migdałków. Copper nigdy nie była nieśmiała, gdy chodziło o radzenie sobie albo seks. Gdyby tylko ten mężczyzna nie był chłopakiem jej siostry. - Chcesz tutaj przyjść?- Obniżył głos bardziej niż zwykle. Zadrżała. Jego głos wysłał impulsy wzdłuż jej zakończeń nerwowych. - Ok.- Co ty wyprawiasz? Idź spać Copper. Nie graj w tą grę. Jednak w następnej chwili podeszła do kanapy. Do drugiego jej końca. Jej stopa dotknęła jego nogi. Chciała dotknąć stopami każdej części jego ciała. Chciała owinąć nogi wokół niego, podczas gdy wbijałby się w nią aż po rękojeść. Boże, było z nią źle. Gdy dotykanie mężczyzny stopami pociągało cię, miałaś problem.
32
- Chcesz pooglądać TV?- Jasne.- Jej głos był zachrypnięty. O tak, bardzo atrakcyjny. Co takiego było, że Bastian czuł się w środku jak nastolatek? Nigdy nie był taki nerwowy przy człowieku. Chwycił pilot i włączył jeden z przycisków. Ogromny telewizor z płaskim ekranem włączył się. Mimo, że widziała go wcześniej, teraz sprawiał wrażenie większego. Zatrzymała się, zanim wydala okrzyk zdumienia. Bastian przycisnął kilka razy na pilocie. Na ekranie pojawił się serial ‘Buffy Postach Wampirów.’ Prychnął. - Nie lubisz Buffy?Jego chłodne oczy przesunęły się do niej. – Nie jestem jej wielkim fanem. A ty lubisz?Skinęła głową. – Lubię. Ale nie za dużo.8 Aż bolało ją, żeby to powiedziała. – Kocham Buffy Przeleciała Wampiry .- Film porno. Jej siostra go kochała, kiedy mieszkały razem. Crimson puszczała go każdemu swojemu facetowi. Bardziej niż prawdopodobnie, to się nie zmieniło. Jego chichot odbił się echem w niej. Oblizała wargi. Co by poczuła będąc pod nim? Jego twarz przesunęła się w dół. Wzrok skoncentrował na jej ustach. Ciepło bijące z jego oczu spalało ją. Warknął. Zadrżała. Przeniósł się szybko, chwycił ją i zawładnął ustami z ostrością, która przejęła wszystkie jej zmysły. Wszystko co widziała: on. Zapach. Smak. Uczucia. Całego. Jęknęła w jego usta. Delikatnie smakowali się, ślizgał się na jej ustach. Ich języki pojedynkowały się. Jego pokonał jej i przejął kontrolę. Przycisnął ją do siebie, nie pytając się, ale nakłaniając do reakcji. Chętnie dostosowała się do niego. Jego usta zjadały ją tak, jakby była cukierkiem i chciał znaleźć centrum. Jedną ręką bawił się jej włosami, przepuszczał je między palcami. Drugą dłonią głaskał w górę i w dół jej pleców. Gwałtowne westchnienie wpadło w jego usta. Przysunęła się bliżej. Chciała, żeby jej ubrania znikły. Żeby między nimi nie było żadnych barier. Jej cipka boleśnie pulsowała. Potrzebowała go w najgorszy sposób, by wypełnił ją. Wziął ją. Potarła piersi o niego. Dłonie splotła na jego plecach. Odsunął się. Oboje dyszeli, dłoń wciąż trzymał na jej plecach, delikatnie masując. - Proszę.- To jedno słowo wyjąkała. Nawet nie wiedziała, o co prosiła. Tylko o pocałunek. Ale nic nigdy nie wpłynęło na nią aż tak. Złapała oddech. Co ona robiła? Jego oczy rozszerzyły się, a za płomieniem ujrzała… strach? Czego się bał? Jej? - Idź do łóżka Crimson.- Ale…- Teraz.Zeskoczyła z kanapy i popędziła do pokoju Crimson. ***** Bastian wyobraził sobie rzeczy najgorsze z możliwych, starając się złagodzić ciśnienie w kogucie. Był taki twardy, że to bolało. Zwykły pocałunek, a był gotowy wyskoczyć ze spodni. Nigdy nie pożądał żadnej kobiety tak jak Copper. Dała mu cholernie frustrującą noc. Cieszył się, że zdecydowała się pooglądać z nim TV. Chciał wciągnąć ją w ramiona i oprzeć jej głowę o swoją klatkę piersiową. Chciał poprzytulać się z nią przez chwilę i zapomnieć o całym świecie. Buffy Przeleciała Wampiry. Jej żart rozpalił jego libido. Tyle myślał, jak mógłby to odegrać z Copper. Tylko on brałby w tym udział i wykorzystałby swojego dużego kija po mistrzowsku. I często. Jęknął. Przestań o tym myśleć. Ale nie mógł. Powoli wstał na nogi i ruszył do swojego pokoju. Jej zapach wypełniał dom. To przykleiło się do niego, podczas ich zbyt krótkiego uścisku. Prysznic. Teraz. Jeśli chciał zasnąć. Nie byłby w stanie położyć się z jej zapachem na sobie i z wiedzą, że leżała kilka 8
Nie miałam pomysłu jak to inaczej przetłumaczyć, nie zmieniając słów.
33
drzwi dalej. Wszedł do łazienki w swoim pokoju, zatrzymując się naprzeciw lustra wiszącego nad dwoma umywalkami. Rzucił ubranie na czerwony dywanik łazienkowy, leżący na podłodze wyłożonej czarno białymi płytkami. Poszedł w kierunku dwuosobowego prysznica, naprzeciw ogromnej wanny z hydromasażem. Kobiety lubiły kąpać się w dużych wannach. Mógł tu zabrać Copper. Miał wystarczająco miejsca. Potrząsając głową, odkręcił wodę. Była szczupła, zmieściłaby się z nim pod prysznicem. Ustawiłby ją, owinął jej nogi wokół siebie i pompował. Penis mu nabrzmiał. Namydlił dłonie i obniżył je do członka. Wygiął biodra w łuk pod wpływem dotknięcia. Jego piłki się zacisnęły, zbliżyły do ciała. Wyobrażał sobie małe, delikatne ręce trzymające go, wkładające go do ciepłych, wilgotnych, chcących ust. Owinęłaby wargi wokół niego i mocno ssała. Odchylił głowę do tyłu, wyobrażając sobie ją, biorącą go głęboko. Traktującą go jak lizaka. Niebo. Wystarczyło kilka uderzeń i ruchów biodrami i wytrysnął na podłogę prysznica. Oparł głowę o chłodne drzwi kabiny. To błyszczałoby na jej wargach. Połknęłaby. Jego kogut podskoczył z powrotem do życia, twardniejąc. Jęknął, lekko uderzając się w głowę. Ulżył sobie trochę, ale nie zaspokoił pożądania. To miała być długa noc. ***** Copper usiadła przy kuchennym stole. Jej frustracja rosła. Nie czuła się bliższa odnalezienia Crimson niż wcześniej, jak przyjechała do St. Louis. Jej jedynym tropem był mężczyzna, który całował tak grzesznie, jak pyszna czekolada Bissingera. - Wyglądasz na zmęczoną.- Tad odwrócił krzesło i usiadł naprzeciw niej. Ziewnęła. – Myślę, że jestem. – Zmrużyła oczy na niego. Był niemal miły dzisiaj. Bez ciętych komentarzy. Nie mógł wiedzieć? Nie, w żaden sposób nie mógł. - Jak długo jesteś z Bastianem? Wiem, że nigdy wcześniej nie pytałam.- Półtora roku.- Każdy jest tu krócej niż Lucy.Interesujące. Tad został ocalony jak reszta? Lucy weszła do kuchni zanim zdążyła zapytać. - Cześć Tad, Crim.Tad okręcił się i pocałował ją. – Jak się masz kochanie?- Dobrze.- Jej słodki uśmiech przekształcił się w groźne spojrzenie na Copper. – Do teraz.Tad zachichotał. – Bądź miła.Tad mówił do niej podczas kolacji. Copper starała się nie analizować jego zmiany. Lucy robiła miny i krzywiła się, szczególnie do Tada. Może rozmawianie z Crimson było dla Lucy przekroczeniem granic. Copper nawiązywała rozmowę z Tadem przy każdej okazji. Twarz Lucy była coraz bardziej zachmurzona, z każdym słowem które powiedziała do Tada. A gdy śmiał się z czegoś, co powiedziała, Lucy podnosiła rękę, jakby chciała go uderzyć. Copper wzięła ostatni kęs schabowego. – Świetnie gotujesz Lucy.- Ona zna drogę wokół kuchni. – Tad poklepał się po brzuchu. Lucy uśmiechnęła się do niego. - Tak, jesteś dobrym kucharzem.- Powiedziała Copper. 9 Twarz Lucy zrobiła się kamienista, jak Mount Rushmore . – Gotowanie to nie wszystko, co robię. Jestem dobra w wielu rzeczach.Copper ugryzła się w język, zatrzymując dla siebie ripostę. – Jestem pewna, że jesteś.- Powtórzyła w myślach imię Crimson. To był jedyny powód, dlaczego milczała. - Co to ma znaczyć?- Trzask Lucy zabrzmiał w powietrzu. 9
http://pl.wikipedia.org/wiki/Mount_Rushmore
34
- To, że jesteś dobra w wielu rzeczach?- Copper zachowywała neutralny i spokojny wyraz twarzy. - Słuchaj…Tad położył dłoń na ramieniu Lucy. – Pochwaliła cię.- To był podstępny przytyk do mnie. Nie komplement.- Nie był.- Copper odchyliła się na krześle. - Był.- Lucy złożyła ramiona. - Nie powiedziałam nic podstępnego do ciebie.- Copper sztywno położyła dłonie na stole. Może dostanie aureolę. Albo chociaż medal. - Ty też. Co z bronieniem jej? Miałeś być po mojej stronie. Pamiętasz? Nienawidzimy jej?Copper przewróciła oczami. – Czym jesteście, bliźniakami? To nie jest gimnazjum.- Lucy, ja… ona jest…- Tad rzucił swoją serwetką. – Do diabła.- Zobaczymy, jak ci będzie dobrze kiedy…- Lucy przerwała, brzmiąc na zadowoloną z siebie. - Kiedy co?- Copper kręciła się na krześle. To zaskrzypiało pod jej tyłkiem. - Kiedy Bastian będzie mój. Możesz bajerować go i nawet Tada przez chwilę. Ale ostatecznie zobaczą jaką suką jesteś.- Gdy diabeł odmrozi sobie ogon. Wtedy zabierzesz Bastiana ode mnie.- Gniew Copper wzrósł. Ścisnęła stół. Chciała popełnić przestępstwo przez wzgląd na siostrę. Ale prawda została. On i Lucy. To zatruło jej wnętrze, kręciło w żołądku. Zazdrość. O mężczyznę o którego nie miała prawa być zazdrosna. - Zobaczymy. Będę się śmiać z ciebie na końcu.- Wiesz? Jak będę chciała ci dogadać, będziesz wiedziała. Nie robię nic podstępnie.- Mówiłaś o mnie jako o kurwie. Wiem to. Mogłam to usłyszeć.- Nie.- Copper nie chciała bawić się w dziecinne gry , tam i z powrotem. Nie nazwała Lucy dziwką. Smutna Lucy tak szybko pomyślała to o sobie. - Mówiłaś.- Lucy złożyła ramiona na piersi, mocno zaciskała pięści. – Chciałabym wiedzieć jak zaspokoić go lepiej od ciebie. Jestem dobra we wszystkim co robię.- Przypuszczam, że jesteś.Policzek wstrząsnął jej głową. Nie spodziewała się, że Lucy ją uderzy. Nie zauważyła jej zamachującej się. Jej zęby przebiły dolną wargę. Poczuła metaliczny posmak krwi. - O nie, nie zrobiłaś… ty… suko,- Copper wstała. Gry słowne były jednym. Zanim mogła zaatakować, Tad chwycił Lucy i schował ją za sobą. – Stop.Ramiona chwyciły ją od tyłu. – Zabierz Lucy do jej pokoju. I trzymaj ją tam dopóki nie powiem inaczej.Bastian z łatwością podniósł Copper w górę, niosąc ją do salonu. Posadził ją na kanapie i ukląkł przed nią. Jej skóra drżała tam, gdzie ją dotknął. – Wszystko w porządku?- Jego głos był pełen niepokoju. Obrócił jej głowę, żeby spojrzeć na drobną ranę, gdzie przegryzła wargę. – Powinienem przynieść trochę lodu.- Wszystko dobrze.- Lucy cię uderzyła.- Przyłożył czule swoją mocną rękę do jej brody. Lubiła jego ciemne włosy, biegnące w górę od nadgarstka. - To nic.- Wzruszyła ramionami, jej gniew zmieniał się w coś mniej namacalnego jak patrzała w jego niebieskie oczy. Cholera, ale nie mogła zagubić się w nich. - Krwawisz.- Jego oczy pociemniały. – Troszeczkę.- Mówił zduszonym głosem. Spojrzał na jej usta, nie patrzył jej dłużej w oczy, wydawało się, że przybliżył się do jej ust. Oh tak, pocałuj mnie. - Ze mną OK. Bastian.- Jego ręce dryfowały w górę i w dół jej ramion. Ścisnął je kurczowo. Mocno. Prawie zbyt mocno. Jego oddech wszedł w spodnie. Walczyła, próbując wyszarpać ramiona. Zbyt silny. Dreszcze przebiegły przez nią. Pochylił się. Język wsunął jej w usta, przesunął go w dół oczywiście dotykając rany, sprawiając jej ból, jak naciskał ją czubkiem języka. Następnie mocniej wcisnął wargi do jej ust, zdobywając je,
35
pogłębiając pocałunek, odkrywając ją. Lizał jej ranę. Wycofała się z pocałunku, napierając na niego. Nawet jak rozpalał ją, musiała się wyrwać. – Czy ty lizałeś krew?- Uwolniła się, przykładając rękę do ust. Przełknął ślinę. Cofnął się. Spojrzał jej w oczy. – Kim jesteś?- Teraz, zaczekaj cholerną minutę. Zadałam ci pytanie. Czy lizałeś krew?- Jego język koncentrował się na jej ranie. Na krwi. Wszystkie elementy rozmowy na temat krwi i Tada sugerującego, żeby przecięła swój nadgarstek, złączyły się w jej umyśle. Bastian nigdy nie jadł przy niej. Potrzasnął głową, kołysząc się na nogach. – Co do diabła mi zrobiłaś?Pił? – Ja? Nic ci nie zrobiłam! Ty… ty… jesteś szalony. Jesteś jednym z tych, którzy chcą zostać wampirami, prawda? Więc, wiesz co, nie jestem ‘Buffy Przeleciała Wampiry’. Wbij to sobie od razu w swój chory, obłąkany umysł.Bastian wyciągnął ramiona. – Nigdy się tak nie czułem. Z wyjątkiem przebudzenia. Wszystko jest wyraźniejsze… Bogowie.- Jego oczy spojrzały na nią. Widziała w nich zaskoczenie. – Jesteś Kanałem.- Czym?- Myślałem, że to mit. Twoja krew.- Dotknął ust. - O czym ty do cholery mówisz?- Owinęła się ramionami. Ze wszystkich pięknych ludzi, dlaczego on zwariował? Copper zrobiła krok. Krew? – Oh nie, nie będę ofiarą. Zapomnij o tym.Bastian oddychał wolno i swobodnie, jakby starał się uspokoić. – Nie wściekaj się na mnie Copper.- Nie jestem wściekła.- Jego słowa zasiały panikę w jej umyśle. Zassała oddech, sapnęła. Wiedział. – Kto?- Jej serce waliło. Stopy swędziały, gotowe do startu, do biegu, ucieczki. - Wiem, kim jesteś. Wiem, że jesteś Copper, a nie Crimson. Jesteś jej bliźniaczką.- Jak długo… wiedziałeś?- Przycisnęła rękę do ust. Warga była oczyszczona. Bez krwi, chociaż jej usta spuchły w miejscu, gdzie ugryzła się. - Odkąd przyjechałaś.- Otarł ręką twarz. – Pomyślałem, że najlepiej będzie mieć cie na oku. Nie masz pojęcia, co się dzieje.- Gdzie jest moja siostra? Ty chory draniu. Zrobiłeś jej coś?- Copper zbliżyła się. Stał prosto— nie cofnął się— i spojrzał jej prosto w oczy, gdy mówiła. – Powiedz mi, gdzie ona teraz jest. Wiem, że byłeś tam tej nocy. Poznałam twój głos!- Copper zacisnęła zęby. Nie wiedziała co myśleć, czy miał cokolwiek wspólnego ze zniknięciem jej siostry. Ale kilka minut temu zachowywał się jak szalony. Naśladował wampira? Jeśli spróbowałby ją ugryźć, wbiłaby mu ząbek czosnku w gardło. Ale najpierw chciała informacji na temat Crimson. Wszystkie jakie miał. - Nie wiem, gdzie jest twoja siostra. Nic jej nie zrobiłem Copper. Przysięgam.- Nie podszedł bliżej, ale też nie cofnął się. Jego oczy szukały jej. Nie wiedziała, w co wierzyć. Ale musiał powiedzieć jej. Teraz. – Powiedz mi wszystko, co wiesz. Wszystko. Nie pomijaj niczego.***** Bastian ustabilizował swój oddech. Nigdy wcześniej nie doświadczył czegoś takiego. Błąd, doświadczył tego, jak stał się wampirem. Jego serce waliło i głośne hałasy zaatakowały jego uszy. Wszystko wyglądało jaśniej, czyściej. Mógł poczuć zapach jej podniecenia, słaby, ale istniał. Jego i tak już wyostrzone zmysły działały w nadbiegu. Mógł poczuć ich szum. Tylko kropla jej krwi to uczyniła. Kropla. Co spowodowałoby pełne karmienie? Kołysał się na piętach. Pijany. Pobudzony po jednej kropli ludzkiej krwi. Nie ludzkiej. Kanału. Mit. Legenda, opowiadana jego rodzajowi, taka jak ludzi o miastach ze złota. W ciągu swojego tysiąca lat, nie spotkał żadnego. Teraz miał jednego. Opowieści były prawdziwe. Moc. Płyn obiegający jej żyły. Złoto. I mógł ją zabić.
36
Krew Kanału mogła zmienić jakiegokolwiek wampira w trzykrotnie potężniejszego. Do czasu, stworzenia więzi z partnerem. Potem właściwości istniały wyłącznie dla ich partnerów. Nawet po przemianie. Wampiry mogły żywić się od siebie tak długo jak jeden karmił się ludzką krwią. Skojarzeni w parę rozwijali się cały czas. I tylko skojarzeni partnerzy mogli się żywić od siebie. Ale tak naprawdę nie istniał rytuał wiązania. Z wyjątkiem Kanału. Copper stałaby się mięsem, jeśli wyszłoby to na jaw, zanim związałaby się z partnerem. Niektórzy wydrenowaliby ją całkowicie , biorąc tymczasową moc i tym samym nie daliby jej szansy skojarzyć się z jednym, z ich rodzaju. Jej partner będzie cieszyć się stałą mocą. Dopóki jedno z nich nie umrze. A gdy jeden partner umierał? Drugi szedł za nim. Oczywiście, to wszystko mogło być mitem. Tyle, że legenda o Kanale stała właśnie przed nim. Więc reszta również mogła być prawdą. Zakręciło mu się w głowie. Prawie opadł na kolana. Jego pociąg. Chemia. Przyciąganie między nimi, które przekraczało pragnienie, potrzebował jej obecności. Czy Copper była jego partnerką? Henri powiedział mu wiele lat temu, że w końcu znajdzie swoją partnerkę. Zaprzeczał temu, że chciał. Nie wiedział nic o rytuałach tworzących więzi. Cholera, gdyby Henri nie powiedział mu o Kanałach nie miałby pojęcia, kim ona jest. Brzęczenie zaszumiało mu w głowie. Jej głos. - Jesteś pijany czy coś? Naćpałeś się?- Pstryknęła palcami przed jego twarzą. - Ze mną dobrze. Co mówiłaś?- Chcę wiedzieć wszystko. Wszystko co robisz.- Jej oczy ciskały ogniem. Efekty nie przestały działać, ale jego ciało powoli dostosowywało się do nowych zdolności. Jak długo będzie taki? Cholera, zapomniał jak bardzo starał się opanować swoje zdolności na początku. Nic dziwnego, że tak wiele nowych wampirów fiksowało. – Zajmie trochę czasu wyjaśnienie wszystkiego.- Nie potrzebujesz go zbyt wiele. Chcę wiedzieć, co się stało z moją siostrą. Resztę pomiń.Przysunął się do niej, a ona się cofnęła. Chciał jej ciała, dotykającego go. Oczy skierował na małe nacięcie na ustach. Przełknął ślinę. Chciał ją pocałować i pożywić się w tym samym czasie. Krew przyśpieszyła w jego żyłach, w dół do jego koguta, bardziej go naprężając. Mógł poczuć krew, mógł poczuć adrenalinę. Odurzające. I dużo więcej krwi skierowało się w dół, dostał bólu głowy. Bastian westchnął. – To nie jest takie proste Copper. Pakujesz się w coś, o czym nie masz pojęcia.- Wiedziałam. Interesujesz się tym całym gównem S&M. Właśnie to wpakowało ją w kłopoty.- Nie. Nie interesuję się S&M. Niezupełnie.- Chociaż myśl o niej ubranej w gorset i skórzane wysokie buty zniewoliła jego umysł. Penis pulsował. Zbyt wiele krwi odeszło z jego mózgu, co oszołomiło go. Zmusił się do myślenia o czymkolwiek oprócz Copper. Musiał zmniejszyć libido. Ale najgorszy ból pochodził z głodu. Jej krew śpiewała swoim przepływem. - Dobrze wiem, o jej działaniach. Więc nie pakuję się w coś ponad moją wiedzę.- Złożyła ramiona. - To nie ma nic wspólnego z S&M.- Więc z czym?- Mam wroga. Myślę, że on ją porwał. Przetrzymuje ją.- Część prawdy. - To znaczy, że została porwana?- Głos Copper wzrósł. – Ktoś porwał moją siostrę a ty nie zadzwoniłeś na policję.- To skomplikowane.- 911. Nie takie skomplikowane dupku.- Policja nie może… nie powinna być w to wmieszana.- Patrzył na nią jak oddychała. Jej piersi ruszały się wraz z każdym wziętym haustem powietrza. Między nimi byłoby miłe miejsce. - Moja twarz jest około sześć cali wyżej od miejsca, gdzie się wpatrujesz. I niby dlaczego nie policja?Zmusił się, by przesunąć wzrok od jej piersi do twarzy. Obrzydliwe warzywa. Fasola Lima. Brukselka. Musiał skupić umysł na rozmowie. - Bo to jest skomplikowane.- Albo mi powiesz całą prawdę albo w tej chwili zadzwonię na 911.-
37
- Nie możesz.- Pewnie, że mogę. Patrz.- Podniosła telefon. – To jest łatwe. Po pierwsze, dziewięć. Następnie jeden…Chwycił ja w ramiona, zanim zdążyła skończyć. Od skoku jego mięśnie były napięte. Byłby w stanie złapać gazelę. Może nawet lwa. To trwało pięć minut. Pięć minut po jednej kropli. Cholera. - Puść mnie!!- Wycelowała kopa w jego łydki. Uniknął go. Złapał jej dłonie zanim zdążyła je podnieść i uderzyć go. - Spójrz Copper.- Następny kop. Następny unik. - Puść.Bastian przyciągnął ją naprzeciw siebie. Jej ciało zsunęło się, jęknął na ten kontakt. Takie idealne piersi do ssania teraz spoczywały na jego klatce piersiowej. Wsunął kolano między jej nogi. Otoczyło go ciepło. Chciał jej nagiej. Wygięła się ku niemu, jej włosy łaskotały. Otarł udem szew jej spodni. Rozluźniła się. – Nie rób tego.- Strach wypłynął z niej falami. Włoski na jej ramionach stanęły i dostała gęsiej skórki. Myślała, że chce wziąć ją siłą. Warknął. Przez większość czasu trzymał bestię spętaną. Bestię, która żądała tego, co już należało do niego. Jego ciało zadrżało z wysiłku. – Nie zgwałcę cię. Muszę z tobą porozmawiać. Ale jeśli będę cie tak trzymać… mogę stracić kontrolę. Obiecaj mi, że nigdzie nie zadzwonisz.- Obiecuję.- Skinęła głową. Każda reakcja wywołana przez jej słowa powiedziała mu, że skłamała. - Teraz obiecaj mi to zgodnie z prawdą. Jeśli będziesz walczyć ze mną, nie powiem ci niczego o twojej siostrze.Potarł nogą o nią jeszcze raz. Wilgoć, która wyciekła, niemal zgubiła go. Jej podniecenie. Zedrzeć jej majtki. Zanurzyć w niej palce. Otulić je jej zapachem. Jęknął. - Nie tak.- Ustabilizował swój głos. – Obiecaj mi.Nie chciał jej przestraszyć. Ale nigdy nie był bliższy przegrania ze swoimi zwierzęcymi instynktami, niż w tym momencie. Copper przełknęła. – OK. Obiecuję, że najpierw cię wysłucham.Po raz ostatni przejechał palcami po skórze na jej ramieniu i puścił ją. - Copper, niektóre rzeczy zabrzmią śmiesznie. Chcę, żebyś spróbowała mieć otwarty umysł.- Wziął głęboki oddech. – Jestem wampirem.- Jesteś szalony.- Każde słowo powiedziała wyważonym, urywanym głosem. – Minął czas wysłuchiwania.- Nie. Nie.- Otwieracz do listów leżał na końcu stolika przy kanapie. Podniósł go i wbił sobie w brzuch. Zachwiał się z bólu. Copper krzyknęła. – O mój boże! Czemu to zrobiłeś?- Jej oczy były dzikie i szeroko otwarte z twarzą pełną przerażenia. - Odkryłem…- Zacisnął zęby, wyciągając nożyk.-… bardziej demonstracyjny pokaz, po którym ludzie zaczynają wierzyć, kim jestem.Podniósł koszulę, pokazując pastelowo różową substancję na brzuchu. Sapnęła. Rana zaczęła już się goić i zasklepiała się na jej oczach. - Jestem wampirem Copper. Prawdziwym.-
38
Rozdział siódmy Bastian złapał ją za małe dłonie i położył na swoim brzuchu. Przełknęła. Śledził ten ruch w dół jej długiej, smukłej szyi. Jego język mógł znaleźć każdy kącik i szczelinę. Smak jej słodkiej skóry. Położyła dłoń na gardle. Zmusił swoje oczy, żeby spojrzały w górę, znalazły jej blask. Nie mógł przypisywać tego wziętej krwi. Efekt powoli przestawał działać i zniknął, gdy zranił się nożem. To było pożądanie. Prowadzone tylko przez potrzebowanie jej ponad wszystko, czego kiedykolwiek potrzebował wcześniej. Chciał uczynić ją swoją. - Nie. To nie może być.- Tak jest.- Jesteś szalony.Uśmiechnął się, pozwalając swoim długim kłom pokazać się między wargami. – Nie, nie szalony. Jestem wampirem.Zrobiła krok do tyłu, jej oczy krzyczały. – Nie. Są sztuczne. Nie mogą być prawdziwe.- Tak. Są prawdziwe.- Podniósł nóż znowu. - Nie! Nie rób tego.- Jej głos podniósł się. – Proszę.- Jestem wampirem Copper. Powiedz to.- Mówienie na głos pomagało przyswoić prawdę. Nie mogła zaprzeczyć temu, co widziała. Musiała to zaakceptować, i to szybko. - Jesteś wampirem. Jak to możliwe?- Potrząsnęła głową. – Widziałam cię w świetle dziennym. Nie usmażyłeś się.- To jest mit. Mogę chodzić w promieniach słońca. To jest bardzo niewygodne, ale mogę to robić. Istnieje dużo mitów na nasz temat. Ale jesteśmy prawdziwi, jak księżyc na górze.- Gdzie jest moja siostra?- Nie wiem.- Przesunął ręką po włosach. – Chciałbym wiedzieć, gdzie przebywa.- Ale powiedziałeś, że twój wróg ją ma.- Zniżyła głos, do płaczliwego. Chwycił jej dłoń. Ścisnął. Podprowadził do kanapy i usiadł obok niej. Gładził jej miękką skórę kciukiem. Zapamiętując każdą kość, każde wgłębienie w skórze. - Mój wróg ją ma. Ale nie wiem gdzie.- Nie masz zmysłów pająka? Czytanie umysłów? Czegoś, co możesz użyć?- Zapytała, odsuwając się od niego. Miała problemy z myśleniem, będąc tak blisko niego, co on jej zrobił? Nie mógł czytać jej myśli, ale okazywała oznaki pragnienia. Musiała pogodzić się z tym, że jest wampirem. I że jej siostra była jego kochanką. Musiał się tym zająć. Dla własnego dobra. I jej. Jeśli to jego partnerka, po związaniu mógł ją chronić. Jeśli coś by się jej stało… Nie, nigdy na to nie pozwoli.
39
- Żadnych zmysłów pająka. Mogę wyczuć wampiry. Ale Evangeline o tym wie i przebywa poza moim zasięgiem. Wiem, że ma ludzi w mieście, ale ja ich nie znam, więc nie mogę ich śledzić. Jeśli ją znajdę, znajdę Crimson.- Więc Evangeline jest tą suką, której tyłek muszę skopać.- Zesztywniała, czując napięte wibrację wychodzące z niego. Wisiały w powietrzu gęsto wokół niej. - Nie. Będziesz się trzymała z dala od Evangeline.- Uh-oh. To brzmiało jak rozkaz. Był, ale zwykle miał więcej finezji. Polecenia w formie prośby, miały mniejsza szansę, że skierują kogoś w złą stronę. Coś o niej włączało jego pierwotną część. - Och, jak cholera. Ona ma moją siostrę. Nie jestem wyłączona z tego.- Copper pochyliła się do przodu. Jej twarz poczerwieniała. Jak daleko ten kolor zachodzi? Chciał prześledzić to palcem… - Nigdy nie powiedziałem, żebyś się od tego odcięła. Jednak ostatnią rzeczą, jakiej potrzebujemy jest to, żebyś zaangażowała się w to i została złapana przez Evangeline. Ona teraz myśli, że ja myślę, że jesteś Crimson. Teraz powinna popełnić błąd.- To nie zadziałało do tej pory. Nie odzyskałeś mojej siostry.Westchnął. - Wiem. Wiem, że to jest trudne. Ale działając jak banda kogutów poszukująca kur, nie pomoże nam wszystkim.- Ta metafora jest do bani.- Była. Stary dowcip jego i Henriego przechodzący pomiędzy nimi. Potrząsnęła swoimi płomiennymi włosami i opadły jej do połowy pleców. -W każdym razie, kto to jest Evangeline?- Innym wampirem.- Konkrety. Co jej zrobiłeś?- Dawno temu…-… w odległej galaktyce…Wygiął brwi na nią. Nie zarumieniła lub cofnęła, tylko machnęła ręką. – Przepraszam. Kontynuuj.Jej bystre komentarze były powodowane strachem. Chciał naciskać, sprawić, żeby przestała się go bać. Ale to musiało przyjść w swoim czasie. Nieważne, jak bardzo tego nienawidził. - Zabiłem jej kochanka.- Oh. Więc zabiłeś mężczyznę jej marzeń, a teraz pragnie zemsty?Skinął głową, przesuwając rękę na oparcie jej krzesła. – Cierpiała. Ale, to była kobieta jej marzeń.Copper mrugnęła. – Była lesbijką?- Wszystkie wampiry są Bi po przemianie.- Wzruszył ramionami. – Evangeline była lesbijką jako człowiek. Żyła w wiktoriańskiej Anglii.- Stawiam, że zostało to dobrze przyjęte.- Poduszki wydały delikatny dźwięk, kiedy Copper przyciągnęła nogi do siebie. – Teraz ona jest psychiczna, Otworzyła sobie drogę do stania się kreaturą nocy.-
40
- Prawie.- Bastian odwrócił się, żeby mógł lepiej przyjrzeć się jej twarzy. To zablokowało jej możliwość oddalenia się. Wysunął nogę przed jej. Natychmiastowe iskry. - Dlaczego?- Jej głos był niepewny. Cichy. Ale miarowy. - Ponieważ kochała zabijać. Marie była jak zwierzę. I nie mogłem pozwolić jej zabijać niewinnych ludzi. Evangeline nienawidzi mnie do dziś. Poprzysięgła zemstę. Nie miałem pojęcia, że będzie czekać ponad sto lat, żeby to osiągnąć.- Jak szlachetnie.- Ściszyła głos. – Zabijasz? Skąd bierzesz krew?- Nigdy nie zabiłem. W przypadku krwi, używam chętnych ludzi, i mam dostawców z banku krwi. Ale nigdy nie wziąłem ludzkiego życia na mój posiłek.- Henri upierał się przy tym, jak przemienił go wiele lat temu we Włoszech. Prędzej by go zabił niż pozwolił zapolować na niewinnego człowieka. Nauczył Bastiana kontrolować Bestię, która przejęła wiele młodych wampirów. W ciągu tych wszystkich lat Bastian nigdy nie był bliżej swojej pierwotnej strony. Ta kobieta zmieniała wszystko, co w sobie miał. - Jakie inne umiejętności masz?- Copper potrząsnęła głową. Wierzyła, ale w głowie wciąż zadawała pytania, starając się zrozumieć to. - Mam wyostrzone zmysły. Są bardziej zbliżone do zwierzęcia niż człowieka. Potrafię czytać w umysłach.- Możesz czytać moje myśli?- Przełknęła. Jej twarz znowu pokryła się rumieńcem. - Nie. W twoich myślach nie mogę czytać.- Nie możesz?Pokręcił głową. Jej westchnienie ulgi sprawiło, że się uśmiechnął. Jakie myśli miała o nim, że nie chciała, żeby je poznał? - Co się stało wcześniej, jak mnie pocałowałeś? Wyglądałeś, jakbyś spadł na pętlę.Cholera, nie był gotowy na tę rozmowę. – Spróbowałem twojej krwi.- Wiem. Mimochodem, to było obrzydliwe.- Kropla wzmocniła mnie. Copper… Myślę, że ty…-Przerwał. Myśl głową, nie penisem. Jeśli powiedziałby Copper, kim ona jest, mogła przekazać to każdemu wampirowi, który dotarłby do jej umysłu. Jeśli ona nie będzie wiedziała, nikt nie będzie. Zapomniała o jego wcześniejszym wybuchu. Najlepiej było zostawić to w spokoju. Bastian mógł zablokować większość wampirów w swojej głowie. Nie miał pojęcia, czy inne wampiry będą mogły wejść do jej głowy, mimo, że on nie mógł. Nie miał szansy tego sprawdzić. Może, jeśli będzie jedynym, który wie, jej zdolności pozostaną w tajemnicy. - Myślę, że musisz mieć silne źródło krwi. Mnóstwo żelaza.10
- Cóż, jem moje Wheaties . Jaki plan masz teraz?- Spróbuję znaleźć Evangeline. Odbić Crimson z powrotem.10
Płatki śniadaniowe.
41
Jej poważne oczy napotkały jego wzrok. – Wtedy wszystko wróci na swoją drogę.Nic już nie będzie takie same. Nie było, odkąd wysiadła z samolotu w St.Louis. – Ja… ja nie jestem tego pewien.***** Copper rozparła się na kanapie, pogrążając się w niej. Ignorowała jego ton i błyszczące oczy. Nie chciała myśleć o tym teraz. Zbyt wieloma innymi informacjami zasypany był jej umysł, wymagającymi przemyślenia. Crimson miała chłopaka wampira. I była porwana przez jednego szalonego. - Wiem, że to dużo do przyjęcia.- Przybliżył się do niej. Złapał jej dłoń, którą wcześniej odsunęła. Miał długie palce. Dłonie pianisty. 11
- Tak myślisz? Nie każdego dnia dowiaduję się że Nosferatu istnieje.Bastian cofnął się z przerażoną twarzą. – Nie jestem Nosferatu.- Oglądałeś to?- No oczywiście. Oglądam wszystko o wampirach. I czytam książki. I śmiać mi się chce, jak błędne są mity.- To naprawdę dojrzałe. Jak mogłam wcześniej nie zauważyć kłów?Bastian przesunął dłonią po jej ramieniu. – Zdarza się. Wampir, który mnie przemienił, nauczył mnie jak je ukryć., aby żyć wśród ludzi.Zadrżała pod jego dotykiem. Pomalutku odsuwała się od niego. – Jak się tworzy wampira?- Człowiek musi znajdować się w momencie śmierci i być osuszony z krwi. Potem musi napić się krwi wampira.- Dlaczego z wampira?- Czoło miała zmarszczone z ciekawości. - Ponieważ wampirza krew posiada moc, która czyni nas tym, czym jesteśmy.Wszystkie te informacje nie pomagały jej w tym czego najbardziej pragnęła. Chciała więcej Bastiana. Jej głos załamał się. – Chcę z powrotem moją siostrę.- Tak słabo. Nienawidziła tego jak zabrzmiała. - Obiecuję ci, odzyskam ją. Zrobię wszystko. Teraz wiem więcej.- Jego głos był jak ostry nóż. Miał na myśli słowa. - Czy… mówiła ci o mnie? Dlatego wiedziałeś kim jestem?- Duh. Crimson tylko jemu powiedziała o bliźniaczce. Skinął głową. – Powiedziała mi, że ma siostrę bliźniaczkę. Jak twoja mama wymyśliła wasze imiona?Copper uśmiechnęła się. – Mama nie wiedziała, że była w bliźniaczej ciąży, do momentu aż urodziła Crimson i wypadłam ja. Obie miałyśmy rude włosy. Ona jest… była artystką. Tak więc dwóm rudzielcom, dała na imię po nazwie czerwonego koloru.- Powiedziałaś ‘była artystką’?- Mama zmarła sześć miesięcy temu.- Przykro mi. Nie wiedziałem.- Poklepał ją po ramieniu.
11
Nawiązanie do filmu: http://pl.wikipedia.org/wiki/Nosferatu_-_symfonia_grozy
42
Miała łzy w oczach. Nie chciała płakać, ale za każdym razem jak słyszała te słowa, przypominała sobie to. Stratę. Crimson wróciła do domu. Ale nie na długo. I oczywiście nie podzieliła się powodami swojej wizyty.- Mama miała długie, pełne życie. Zmarła na raka kości.- Crimson powiedziała, że musiałaś wrócić do St. Joseph. Dlatego?- Tak.- Wzięła głęboki oddech. Udało jej się nie płakać. – Ktoś musiał o nią zadbać. Crimson…- Crimson?- Nie była szczęśliwa, że wyjechałam. I że zostałam. Ale musiałam dbać o mamę.- Na początku nie chciała wracać. Pozostawienie małego miasteczka było pierwszą rzeczą którą zrobiły po skończeniu studiów. Ale mama tego potrzebowała. Więc zrobiła to, co było słuszne. Potem, po śmierci mamy, ukryła się za pracą i chłopakami, chciała zamknąć się w bezpiecznej bańce, być blisko przynajmniej jednego rodzica który je kochał. 12
Bastian przybliżał się do niej podczas rozmowy . Owinął ramię wokół niej. Pochyliła się do niego. Mogła przyzwyczaić się to ich bliskości. - Co z twoim ojcem?- Nasz ojciec nigdy nie był zaangażowany. Inaczej niż nasieniem.- Nie miała ciągu chłopaków, ale poznały paru. Nieważne ile razy mama mówiła im ‘ To ten jedyny’. I przemieniała się z ekscentrycznej artystki, w cokolwiek, co facet chciał, żeby była. Każdy związek trwał tylko po kilka miesięcy. - Crimson mówiła niewiele o tobie. O mamie prawie nigdy.Tylko trochę? Copper przemogła gęste uczucie w swoim wnętrzu. Crimson była zła, jak zostawiła St. Louis. I każda wizyta powodowała kłótnię. Jego odpowiedzi na jej pytania miały sens. Powinien znać odpowiedzi. Crimson nie chciała o niej mówić. Spojrzała dół na swoje dłonie, pocierała je o siebie podczas rozmowy.Crimson i mama bardzo się różniły. Crim nigdy nie zapomniała spóźnionych obiadów, pędzi walających się po domu, czy rysunków mamy dla szkoły albo jak mówiła coś dziwnego. Ale ja kochałam mamę za jej dziwactwa. Crim nigdy tego nie rozumiała.Bawił się końcówkami jej włosów. – Nie chcę się wtrącać.- Nie wtrącasz. Ja… ja… mam nadzieję, że…- Ty i Crimson jeszcze będziecie miały szansę dogadać się.Copper zamknęła oczy. Powiedziała mu więcej, niż komukolwiek innemu. – Tak. Między nami padły pewne ostre słowa. Nie chciałabym, żeby były ostatnimi…Położył palec na jej ustach. – Nie. Nigdy tego nie mów. Odzyskamy ją. Obiecuję.Pocałowała jego palec. Chciała go wciągnąć w usta. Owinąć językiem. Dokładnie to, co zrobiłaby z jego kogutem. Teraz nie było na to czasu. – To musi być dziwne dla ciebie. Widzieć jej lustrzane odbicie.Zabrał od niej palca jak oparzony. – Nie jesteście lustrzanymi odbiciami. Istnieją różnice.Parsknęła. – Jesteś pierwszym, który to mówi.12
Ten to nie odpuszcza :P
43
Bastian machnął ręką. – To prawda.- Na przykład co?Przesunął się. – Twoje piersi są pełniejsze.Spojrzała w dół. Jak podniosła wzrok zobaczyła, że jego oczy patrzą niżej. Wypchnęła bardziej piersi. – Są?Skinął głową. - Więc mam większe cycki… I w ten sposób możesz odróżnić nas od siebie?- Nie.- Wydął wargi. – Crimson jest szczuplejsza.- Więc jestem gruba?Prychnął zirytowany. – Nie jesteś gruba. Ona jest chuda. Zapomina jeść.Copper lekko podniosła wargi. – Nadal to robi, prawda?Bastian skinął głową. - Mam więcej mięsa na kościach, we wszystkich miejscach. Podsumowując, to te różnice?- Twoje włosy mają jaśniejsze pasemka.- Hmmm.- Crim nie przebywała dużo na słońcu, żyjąc w otaczającej ją ciemności. Nie dlatego, żeby któraś potrzebowała słońca. Nie opalały się, jedynie na czerwono. To co wymienił, brzmiało wystarczająco, żeby je rozróżnić. Nie chciała myśleć, że jego pociąg do niej mógł być spowodowany przez pociąg do Crimson. Gdyby tylko była pewna, że on potrafi je odróżnić. - Pachniesz inaczej.- Pachnę?- Wydyszała i pociągnęła lekko nosem. - Nie w złym znaczeniu. Pachniesz jak lawenda. I kokos. I ty. Coś co jest wyjątkowo tobą.- Jego głos opadł o kilka oktaw. Nie przeoczyła erekcji. Ani sposobu w jaki przyśpieszył oddech. - I podoba ci się to?- Powiedziała ochryple. - O tak, Copper. Podoba mi się.- Przesunął jej głowę tak, aby patrzała na niego, głaszcząc jej kark. Zakończenia nerwowe drżały w dół jej kręgosłupa, przez biodra, atakując ją między nogami. Rozszerzył nozdrza. Nie było żadnych tajemnic z wampirem, kiedy o to chodziło. Mogła poczuć swój poślizg i domyślała się, że mógł to wyczuć. Jego usta zniżyły się do jej. - Przepraszam, że przerywam.- Pomimo jego słów, Tad nie spoglądał przepraszająco. Bastian przełknął. – Co ty tu robisz? Miałeś pilnować Lucy.- Mruknął. Złapała głęboki oddech. Gdyby Bastian ją pocałował…, to nie skończyłoby się na tym. Dobrą rzeczą było to, że Tad wszedł. Chciała Bastiana, ale nie tak. Dopiero znaleźli Crim. - Pope jest z nią. Ona jest nadal cholernie wkurzona.-
44
- Zdecydowałem, że Lucy musi zacząć żyć własnym życiem.- Tad i Copper gwałtownie obrócili głowy w jego stronę. – Zaniedbałem to. Ona była gotowa już dużo wcześniej.Tad zmarszczył brwi. – Whoa Bas. To nie wydaje się sprawiedliwe. Wykopać ją teraz.- Wiesz tak samo dobrze jak ja, że ona jest gotowa. Była gotowa. Ale nie usamodzielni się tak długo, jak będę pozwalał jej zostać.- Nie jestem pewien, czy teraz to dobry czas. Jest zdenerwowana i zła na ciebie.Nie, żeby żywiła jakieś ciepłe uczucia do Lucy. Ale Copper nie chciała powodować więcej problemów niż Bastian miał do tej pory. Nikt nie uwierzyłby, że to nie było z jej powodu. Copper wyciągnęła rękę i dotknęła jego ramienia. – Nie rób tego ze względu na mnie.- To nie z twojego powodu.- Poklepał ją po ręce. – Nadszedł czas.- To z jej powodu.- Tad powiedział to bez złości, bez żadnych emocji. Copper spojrzała na niego. Nigdy nie słyszała, żeby tak brzmiał. – Co jest w porządku, ale nie sądzę, że powinieneś podejmować decyzję już teraz.- Tad, to nie to samo co myślisz i wiesz o tym. Cholera, już jesteś w miejscu, w którym mógłbyś ruszyć się beze mnie mówiącego ci coś. Lucy jest tu wygodnie, i nie naciskałem jej. Ale dzisiaj to zrobię. Wciąż może dla mnie pracować. Ale musi zacząć żyć własnym życiem.- Bastian, jestem silniejszy od Lucy…- Gówno prawda.- Bastian spojrzał w górę na młodzieńca. – To bzdura. Lucy jest tak silna, na ile pozwalamy jej być, a nie pozwalamy jej być silną.- To błąd.Copper skinęła głową do Tada. Spowodowałoby to przepaść. Poklepała Bastiana po ramieniu. I nie powiedziała nic. Bastian musiał podjąć decyzję. Nie powiedziała nic, żeby na nią wpłynąć. - Myślę, że nie. Myślę, że Lucy potrzebuje pchnięcia. Wejść w siebie. Jeśli uważasz, że powinniśmy… może zostać tu do czasu zakończenia sprawy z Evangeline. Nie sądzę, że ona porwie Lucy. Chce kochanków, nie pracowników ani znajomych. Chcę dzisiaj o tym powiedzieć Lucy. Przygotować ją.Tad zacisnął pięści, jakby walczył z czymś bardzo emocjonalnym. - Musisz jej powiedzieć.- Oczywiście. Pójdę do niej za kilka minut. Będzie dobrze Tad.Tad uśmiechnął się, ale kąciki ust mu zadrżały. – Zostawię cię i Crim samych. Możecie zacząć od momentu, w którym wam przerwałem. – Zrobił krok i zawrócił. – Wasze głowy dzielił cal. Usta miały się spotkać.- Po czym wyszedł z pokoju. Bastian westchnął. – Myślę, że skończyliśmy tutaj.- pochylił głowę około pół cala nad jej ustami. Jego ciepły oddech głaskał jej skórę. Copper lekko się cofnęła. – Co miałeś na myśli kiedy powiedziałeś do Tada, że to nie to samo?Bastian zmarszczył brwi, w jego kobaltowych oczach błysnął ból. Ale nie mogła tego zrobić. Nie teraz. I nie mogła liczyć, że znowu ktoś ich zatrzyma.
45
- Tad został wyrzucony z domu przez matkę. Znalazła chłopaka, którego drzwi kołysały się w obie strony, a ona nie chciała mieć konkurencji. Miał piętnaście lat.Copper miała wrażenie, że chłopakowi przytrafiło się coś więcej, niż powiedział. Nigdy nie przypuszczała, że tak został potraktowany, był taki bezpośredni we wszystkim innym. – Żył na ulicy, miał alfonsa, który używał go na wszelkie sposoby. Dla niego prawdopodobnie wydaje się, że robię to samo. Wyrzucam Lucy, bo… jesteś ty.- Nie musisz jej wyrzucać.- Bastian wziął tych wszystkich ludzi z ulicy. To wywoływało ciepłe myśli o kimś, jakich nigdy nie miała. Kto wciąż mógł…. Nie, nie mogła tak myśleć. W pewien metafizyczny sposób, ufała mu. - To było zaplanowane już od jakiegoś czasu.- Oparło się plecami o miękkie poduszki. Copper chciała owinąć się wokół jego ciała. Dla wygody. – Tad nie wie, że jestem Crimson.- Tak, wie.Wyprostowała się. – Co? Wie? Nigdy tego nie okazał.- Powiedziałem mu, żeby tego nie robił.- Cholera. Czy jest ktoś, kto nie wie, że nie jestem Crimson?Zaśmiał się głęboko. – Tad i ja jesteśmy jedynymi, którzy wiedzą. Zorientował się, że nie jesteś swoją siostrą. Ja wiedziałem to od samego początku.- To ty odebrałeś telefon w noc, kiedy Crimson zadzwoniła do mnie?Skinął głową. – Zgubiłem ją w ciągu kilku minut. Żałuję, że nie mogłem być tam wcześniej.Poklepała go po ręce. – Ja też. Ale cokolwiek się stało, nie sądzę, że stała przy telefonie długo. Porwali ją zanim zdążyła mi cokolwiek powiedzieć.- Znajdziemy ją.- Przesunął dłonią po twarzy. – Lepiej pójdę pogadać z Lucy.Skinęła głową. – Idę do łóżka.- Pochyliła się i pocałowała go w policzek. – Słodkich snów Bastian.***** Tylko o tobie. Bastian chciał pójść z nią do łóżka. Zablokować ich w pokoju i odkrywać wspólną pasję. Pewnego dnia tak zrobi. Brał po dwa kroki naraz do pokoju Lucy. Jej pokój był ostatnim na trzecim piętrze. Pokoje jego i Crim były jedynymi na drugim piętrze. Zatrzymał się przed jej drzwiami. Chwycił klamkę w dłoń i wszedł. Pope siedział w małym krześle przy biurku. Lucy stała przy oknie, ramiona owinęła wokół siebie. Nie odwróciła się twarzą do niego. Pokój Lucy wyglądał tak samo jak w dniu, w którym się tu wprowadziła. Nigdy wcześniej nie uświadomił sobie, że nie ma tutaj nic jej. Wszystkie jego stare dekoracje. Nie zrobiła nic, żeby uczynić pokój swoim. Łóżko, stolik nocny, biurko były tylko meblami. Kołdra, ta sama, która była wiele lat temu. Żadnego zdjęcia, niczego na dziewiczo białych ścianach, W pokoju było zimno. Surowo. Po tym, jak zdał sobie sprawę, czego Lucy od niego chciała, nigdy nie przychodził do jej pokoju. To było zbyt intymne, zawsze przychodzili do niego. Nie chciał dawać fałszywych nadziei. Być może powinien. Miał więcej powodów, dla których powinna odejść spod jego
46
skrzydeł. Podobnie jak pisklę zostające przy matce, będzie wałczyła z tym. Ale lepsze to będzie dla niej na dłuższą metę. Bastian skinął na Pope’a. – Muszę porozmawiać z Lucy na osobności.- Jasne.- Pope wyszedł. Bastian obserwował Lucy przez chwilę. Jej długie blond włosy połyskiwały. Nigdy nie widział ich w słońcu. Prawdopodobnie błyszczały jak aureola anioła. Zmierzch powoli rzucał cienie na światło. Jego moce obudziły się wewnątrz niego jak tańcząca kobra. - Nie zamierzam przepraszać.- Stłumiony szept Lucy był niemal za słaby dla jego uszu. - Nie przyszedłem o to prosić.Odwróciła się i zrobiła pół kroku w jego stronę. – Dobrze.- Studiowała go, jej brązowe oczy oceniały. – Ona jest suką Bastian. Zarzuca sidła wokół ciebie. Nigdy nie będzie kochać cię tak, jak ja…- Lucy.Zatrzymała się z oczami pełnymi łez. – Wiesz, że cię kocham. Kochałam cię odkąd zaopiekowałeś się mną.To po raz pierwszy zostało powiedziane na głos. – Lucy, uwielbiam cię. Alę…- Nie! Nie mów tego.- Opuściła dłonie, zacisnęła je w pięści, kołysząc się do przodu. – Nie możesz jej kochać Bastian. Ona nie jest wystarczająco dobra dla ciebie. Ona cię nie pragnie. Nie potrzebuje. Nie chce się tobą opiekować. Ona nie będzie tam nigdy dla ciebie.- Zaczęła chodzić, odrzucając włosy za siebie. – Nie tak jak ja. Jak ja mogę, gdybyś mi tylko na to pozwolił.- Nie wiem, co czuję do niej.- Mówił o Copper. Tylko, że Lucy nie wiedziała o tym. – Ale wiem…, co czuję do ciebie. Uwielbiam cię. Lubię cię. Nie jestem w tobie zakochany. Nigdy nie byłem i nigdy nie będę.- Musiał jej powiedzieć prawdę. Pozbawić ją złudzeń. Uczciwie, musiał to zrobić teraz. Żeby nie była bardziej rozdarta podczas wyprowadzki. - To ona. Nienawidzę jej.- Wykrzywiła usta. - Nie. Nie byłbym zakochany w tobie nawet, jeżeli nie pojawiłaby się w moim życiu. To niemożliwe.Zrobił krok do niej. Lucy była na skraju histerii. - Mogło tak być. Zanim ta suka przyszła do ciebie. Ona rujnuje wszystko. Wszystko co dotknie.- Lucy podeszła trzy kroki do niego. Chwyciła go za rękę i uklękła przed nim. – Nie pozwól jej się zrujnować. Ja nigdy nie zrobię nic, żeby cię skrzywdzić.- Wyciągnęła rękę i chwyciła go między nogami. Bastian cofnął się. Odsunął się od jej rąk. – Ne.- Tak! Pozwól mi cię uspokoić. Pożyw się ode mnie. Przyszedłeś do mnie. Żeby być ze mną.- Gorączkowo próbowała go złapać, starając się dotknąć jego koguta. Ścisnął jej ramiona potrząsając lekko. – Nie. Przyszedłem tutaj, żeby porozmawiać z tobą o tym zdarzeniu. I co ma się wydarzyć.Uspokoiła się, oczami szukała jego oczu. – Co?- Lucy, mieszkałaś tu dłużej niż ktokolwiek inny wcześniej. Nadszedł czas, żebyś poszła na swoje.-
47
Jej ciało opadło na podłogę. – Wyrzucasz mnie? Przez nią?- Nadszedł czas Lucy. Masz trochę czasu, żeby znaleźć swój własny kąt. Wtedy się wyprowadzisz. Wciąż będziesz dla mnie pracować. Wciąż będę tu dla ciebie. Ale już więcej nie możesz tu żyć.Dyszała. – Wyrzucona na ulicę. Zostałam wyrzucona na ulicę.- Nie. Znajdziesz sobie miejsce do życia. Tad czegoś poszuka. Pomoże ci.- Nieeeee.- Jęknęła, tonąc w głąb niebieskiej wykładziny. – Nie chcę odchodzić.- Musisz się wyprowadzić Lucy.Szukała jego oczu. – Proszę Bastian. Będę dobra. Nawet będę miła dla niej. Nie każ mi odchodzić.Miał smutek w oczach widząc jej rozczarowanie. Nigdy nie chciał jej skrzywdzić. Powinien powiedzieć to dawno temu. – Nadszedł czas. Pomogę ci, obiecuję. I jeszcze jedno.- Spojrzała w dół na podłogę. – Spójrz na mnie.Podniosła twarz, ręką odgarniając włosy z oczu. – Jeśli jeszcze raz kiedykolwiek podniesiesz rękę na Crimson, stracisz moją pomoc i pracę.- Użył swojego stanowczego głosu. Pewnego dnia ona zrozumie, że on nigdy nie będzie tym, kim chciałaby, żeby był. – Gdy wstawała, jej oczy zwęziły się w szparki, przypominając mu kota. – Chciałabym, żeby ona nigdy się tu nie pojawiła. Moglibyśmy być tacy szczęśliwi.Potrząsnął głową. – Nie.- Cholera Bastian. Do diabła.- Spodziewam się, że będziesz gotowa od wyprowadzki za parę dni. – Zignorował jej przekleństwa. Przeżył piekło, cholernie dawno temu, w swoim życiu.
48
Rozdział ósmy Bastian szybkim tempem poszedł do swojego pokoju. Czekał na jakiekolwiek wieści o Evangeline od swoich kontaktów. Jego bestia szalała, pragnął wziąć dziewczynę do siebie. Potrzebował jej krwi. A jednak, jego ludzka część chciała iść do niej i trzymać ją w ramionach do rana. Bestia i człowiek, oboje pragnęli jej. Ale człowiek w nim miał więcej cierpliwości niż wampir. Mógł się pomylić, co do tego? Musiał zbadać teorię Kanału. Oblizał usta i dotknął językiem kła. Podniósł słuchawkę i wybrał numer. - Allo.- Allo Nathan.- Bas! Jak się masz?- Nathan miał bardzo przyjemny głos. - Dobrze.Rozmawiali kilka dobrych minut, zanim Henri zorientował się, kto dzwoni i zabrał słuchawkę. - Jesteś złym facetem.- Henri mówił z humorem. – Zapłacisz mi za to później.- Liczę na to. – Odpowiedział Nathan. - Jak się masz Bastian?Zawahał się.- Dobrze Henri.- Och? Tylko dobrze?- Dużo się dzieje.Bastian poczuł wokół siebie obecność. Odetchnął, jak mógł czuć zapach wody kolońskiej Henriego? – Nie miałem pojęcia, że możesz to robić.- Nowy talent. Pozwól mi wejść.- Nie mam powodu, żeby cię nie wpuścić, mój panie.Henri chrząknął. – Wiesz, że nienawidzę tego przeklętego zwrotu. Zut alors. To byłoby interesujące sprawdzić z tej odległości, czy mógłbyś mnie nie wpuścić, że swoją mocą. Teraz powiedz mi wszystko, mon étudiant.- Evangeline wróciła zemścić się.- Merde. Trzeba było zabić sukę, jak miałeś okazję.- Nie była jak Marie. A o ile pamiętam, próbowałem.- Podążył za Evangeline po tym, jak go zaatakowała. Ale nie wyglądała na opętaną przez żądzę krwi, jak Marie. - Prawda. Uciekła. Co do tej pory zrobiła?- Porwała moją obecną kochankę.W przedpokoju usłyszał hałas. Krok. Boso po drewnie. - Oddzwonię do ciebie.- Wymamrotał.
49
- Rozumiem.- Henri odłożył słuchawkę. Bastian podszedł do drzwi. Wyszedł na korytarz. Pusty. Obejrzał go z góry na dół. Żadnych dziwnych zapachów. Słaba woń Copper. Tada. Lucy. Lucy nie powinno tu być. Zrobił trzy kroki. Tad i Lucy stali na schodach i rozmawiali. Nie powinni przechodzić obok jego pokoju w drodze na pierwsze piętro. Bastian ruszył na nich. – Co robiliście w moim korytarzu?Mrugnęli na niego. – Hę?- Tad mruknął. - Moje piętro? Co robiliście w moim korytarzu?Tad skrzywił się. – Przynieśliśmy Crimson obiad. Nie miała okazji zjeść wcześniej. Zeszyłem tylnymi schodami, Lucy nie zbliżała się, jeśli to cię martwi.Dotknęła jego ramienia, a jej oczy błyszczały skruszone. – Powiedziałam ci, że już nic jej nie zrobię.Bastian westchnął. Paranoja nie jest dobrą rzeczą. – Wyczułem was oboje za moimi drzwiami. Nie wiem, dlaczego mielibyście tam być.- Bez problemu. Wiem, że jesteś na krawędzi mistrzu.- Tad chwycił dłoń Lucy. - Bądźcie… ostrożni.- Będziemy.- Lucy zmroziła wzrokiem Tada, za zatrzymywanie ich. – Obiecujemy.Bastian wrócił do swojego pokoju. Pewnie wydawało mu się, że słyszał kroki. Weź się w garść. Evangeline( lub jej słudzy) nie mogli dostać się do środka. Dom miał zabezpieczony. Połączył się przez radio ze strażnikami, żeby sprawdzili teren. Czysto. Podniósł słuchawkę. Henri odebrał, zanim minął pierwszy sygnał. – Co się do diabła stało, Bast?Bast. Henri musiał być zmartwiony. Nigdy go tak nie nazywał. - Nic. Wydawało mi się, że coś usłyszałem.- I?- Nic. Dwoje moich ludzi przechodziło.- Ahhh. Ocalony. Więc, Evangeline szuka zemsty na tobie? Ma twoją kochankę?Bastian westchnął. – Tak. Sądzę, że ją porwała. Żeby dostać się do mnie. Henri?- Oui?- Czy kiedykolwiek spotkałeś Kanał? Taki, o którym mi opowiadałeś.- Położył się na łóżku. - Oui. Dwukrotnie. Myślisz, że masz jednego?- Tak. Myślę, że tak.-
50
- Kochanka?- Nie, jej siostra. Co czułeś, jak odnalazłeś Nathana?Chwila ciszy. - Jakbym miał umrzeć, nie mając go. Sądzisz, że Kanał może być twoją partnerką?- Tak.- Właśnie, powiedział to. Głośno. Do kogoś innego. Wciąż wątpił, ale jego przyciąganie do niej nie ustępowało wcale, tylko wzrastało w intensywności. - Zwiąż się z nią. Teraz.Bastian zachichotał. – To nie jest takie proste.- Chłopcze, jeśli inni dowiedzą się co masz, kim jest twoja partnerka, będą się starać odebrać ci ją. Wieki temu spotkałem Kanał. Wampiry zabiły go, zamiast pozwolić mu żyć i związać się. Nie jestem pewien, czemu powiedziałem ci o nich.- Jej siostra była moją kochanką, Henri.- No i?- To trochę komplikuje sprawy. Nie jest pewna, na czym stoi i co powinna robić.- Uczucia nigdy nie zwracają uwagi na takie szczegóły. A jeśli Evangeline dowie się co masz… Nie zawaha się zabić dziewczyny i zwiększoną mocą zabić ciebie.- Wiem.- Zamknął oczy. - Jesteś pewien, co masz?- Wziąłem kroplę jej krwi, i poczułem coś, czego nigdy nie doświadczyłem. Takiego wzrostu mocy nie miałem od przemiany.- Bast, ja… cóż, w moim domu żyje szczególny przypadek. Myślę, że będzie mogła trochę pomóc twojemu Kanałowi. Może ona i jej partner mogliby pomóc również tobie.Bastian zmarszczył brwi. – Szczególny przypadek?Henri zachichotał, to było coś, czego Bastian nigdy nie słyszał. – To… ktoś, kogo trzeba zobaczyć, aby uwierzyć. Potężny człowiek.- Chcesz ją odesłać do mnie?- Ją i jej partnera. Zostaną, żeby zobaczyć rytuał wiążący. Chcą sprawdzić, czy mogą się związać. Ona… ona jest bezprecedensowa w mojej wiedzy.Bastian podniósł brwi. To coś znaczyło, biorąc pod uwagę wiedzę Henriego. – Idź naprzód i podziel się tym. Jeśli chcą przyjechać, dobrze. To na pewno nikomu nie zaszkodzi.- D’accord. Bądź bezpieczny, mon étudiant.Odłożył słuchawkę. Co Copper teraz robiła? Może powinien iść i sprawdzić co z nią. Głupi. Chcesz się torturować. Wziął oddech. Zapewniał się, że chce tylko sprawdzić jej bezpieczeństwo, wciąż zaniepokojony usłyszanym hałasem.
51
*****
Crimson szarpnęła więzy. Mocne. Cholerna suka często je sprawdzała, upewniając się, że są szczelnie zawiązane. Jeśli coś schrzanisz, to schrzanisz to na całego. Wpadła się w prawdziwe tarapaty. I nie wiedziała, jak z tego wybrnąć. Łzy pociekły jej po twarzy. Copper przyjechała. Crimson znów szarpnęła więzy. Nie chciały puścić. – Cholera!Mieli zostawić ją w spokoju. Nie na długo. Wrócili. Przełknęła, gardło miała suche, język kłujący. Potrzebowała wody. Zadrżała. Suka przestała jej dotykać. Wszyscy ją gryźli. W kółko. Nie powiedziała, kim jest Copper. Bez względu na to, co jej robili. Zatrzymała dla siebie tożsamość siostry. Mentalne moce Evangeline nie były tak silne jak Bastiana. On mógł czytać jej myśli tak łatwo, jak książkę. Evangeline napierała na jej umysł, ale nie mogła złamać jego barier. Nie, żeby to miało znaczenie. Pójdą po Copper i przyprowadzą ją tu. Kopnęła łóżko z frustracji. Nie, nie mogli zrobić tego Copper. Copper… była dobra. Nigdy nie powinna do niej dzwonić. Uciekała przerażona, nie odważyła się zadzwonić do Bastiana. Nie myślała. Ale nie chciała wciągać swojej siostry do swojego pokręconego życia. Byłoby o wiele łatwiej jakby mogła winić Bastiana. Ale nie mogła. To była jej wina. Wyłącznie jej. Wszystko dlatego, że chciała coś, czego Bastian jej nie dał. Kiedy poznała Bastiana De Luca i jego prawdziwą naturę, była zafascynowana. Podekscytowana. Wampir. Gryzł. Lubiła trochę bólu podczas seksu. Przeznaczenie. Uwolnił ją od S&M. Prawdopodobnie uratował ją od wielkiego bólu. Była coraz mniej bezpieczna w tym. Nienawidziła go i uwielbiała w tym samym czasie. Dlaczego tak się troszczył? Nie wystarczało mu robienie innych rzeczy. A potem poznała Etiena Malloy. Wróciła na swoją scenę. Jak narkoman ze zbyt długiej przerwy. Powiedział jej o swojej Pani, która zaoferowała jej świat. Albo przynajmniej szansę na pozostanie w nim na zawsze. Nieśmiertelność. Kto przy zdrowych zmysłach odrzuciłby to? Wszystko, co musiała zrobić to zniknąć i w odpowiedniej chwili przyprowadzić Bastiana do Evangeline. Porozmawiać. Po prostu porozmawiać. Wampiry były nieśmiertelne. Wiedziała, że dostarczenie Bastiana nie może sprawić mu bólu. Tylko potem, jak wszystko rozpoczęli, nalegali by Crimson poszła z nimi, zamiast ukrywać się sama. Gadali i gadali i zrobili więcej kiedy nie chciała mówić o Bastianie.
52
Była zła na niego, za tłumienie jej. Za nie zaoferowanie jej daru wiecznego życia. Nie kochał jej dostatecznie mocno, mimo, że ona nie kochała go wcale. Nigdy. Ale nie chciała zranić go fizycznie. Albo jeszcze gorzej. Bastian powiedział jej o wampirach wszystko pewnej burzliwej nocy. Zataił przed nią tylko jeden mały fakt. Wampiry mogły zostać uśmiercone wyłącznie przez inne wampiry. Nauczyła się tej lekcji po ucieczce. Była skołowana, przestraszona. I zrobiła głupią rzecz. Nazwała ją siostrą. Wampiry złapały ją podczas rozmowy. Zabili bezdomnego faceta w alejce, bo był świadkiem porwania jej. Jeden z nich zmiażdżył ciało człowieka za mocno . Podnieśli go w górę i wyssali z niego krew. Crimson słyszała jego krzyki, widziała jego śmierć i jak zamienił się w popiół. Zabiją Bastiana. Evangeline była nastawiona na zemstę. Crimson była pionkiem w grze. A Copper była teraz na celowniku Evangeline. ***** Lucy zaczekała, aż Tad poszedł z Popem do jego pokoju. Odrzuciła beżową pościel, którą dostała od Bastiana. Wszystko, co miała, podarował jej on, oprócz miłości. Przełknęła, ubrała się w obcisłe jeansy i obcisłą koszulkę z lycry. Żadnego stanika, jej piersi musiały zwracać uwagę dziś w nocy. Wsunęła na stopy szpilki. Niezupełnie jej stare zdzirowate ubrania, ale pasowały. Po zrobieniu makijażu i fryzury otworzyła okno. Nocne powietrze było super i pieściło jej skórę. Wiał wiatr. Kwiaty magnolii trzepotały na wietrze. Dostała się do gałęzi drzewa i zeszła na dół. Nie było to takie proste, jak wspinanie się na klon, którego użyła w domu do ucieczki. Ale udało się. Wytarła dłonie w dżinsy. Wiatr łaskotał jej policzki, kołysał włosy tam i z powrotem. Powinna je związać. Ale jak wielu mężczyzn kochało jej długie włosy? A musiała ich do siebie przyciągnąć. Spojrzała za siebie, na dom Bastiana. Zacisnęła usta. Nie było mowy, że suka tam zamieszka. Prędzej wyschnie i zgnije niż wyprowadzi się i zostawi Bastiana w jej szponach. Suka nie zabierze jej faceta. Nie ma mowy. Mogła wytłumaczyć skryte wątpliwości Bastiana. Pokaże mu. Począwszy od dziś. Potem on przyzna, że są dla siebie stworzeni. Bratnie dusze. Pierwszy raz zobaczyła go, jak leżała umierająca w zaułku. No, niekoniecznie umierająca. Ale pobita i pocięta tak bardzo, że życie ledwo się jej trzymało. Został jej aniołem. Uratował ją. Później był jej romantycznym bohaterem. Jedynego pragnęła ponad wszystkimi. Jedynego, który na zawsze zapewniłby jej bezpieczeństwo. Nie chciała go stracić. Nie mogła. Był jedynym człowiekiem, który mógł zrozumieć co zrobiła. Uciekła z domu i w St. Louis w drodze do Los Angeles skończyły jej się pieniądze. I została. Została prostytutką. Dla każdego, kto płacił. Bastian ją znał.
53
Przeszła obok domu i znalazła się na ulicy. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, powinna wrócić zanim zorientują się, że jej nie ma. Poszła w dół ulicy, licząc pęknięcia. Kierowała się w głąb miasta. Tyle razy chodziła tymi ulicami. Blade. Lucy uśmiechnęła się i odrzuciła długie włosy do tyłu. Weszła do baru. Przyłapała bramkarza na gapieniu się na jej tyłek, jak szła dumnie. Migające światła zaatakowały jej oczy. Na środku parteru był parkiet do tańczenia. Na pierwszym piętrze był bar, z kilkoma krzesłami i kilkoma przypadkowymi stolikami. Wystrój przywodził na myśl jedno słowo- gotyk. To nadawało się na miejsce, gdzie można było spotkać wampiry. Wysoki murzyn przechadzał się wokół parkietu, jakby był jego właścicielem. Cofnęła się parę kroków i wpadła na niego. Kiedy odwrócił się i złapał ją od tyłu, jego ogromny kutas otarł się o jej tyłek. Miał na sobie spodnie nie pozostawiające nic dla wyobraźni. Drżąc, pochyliła głowę do jego piersi, pocierając tyłkiem przeciw niemu. Nie Bastian, ale najbardziej dominujący człowiek w tym miejscu. Bastian mógł wziąć jego wnętrzności na przystawkę. - Och kochanie.- Jęknął gardłowo. Chwyciła jego twarz i pocałowała, wsunęła język w niego, głęboko zwiedzając, przesunęła nim wzdłuż jego zębów. Żadnych kłów. Cofnęła się. Jęknął. - Przykro mi, ale nie jesteś w moim typie.- Wymruczała klepiąc go po policzku i otarła się o niego ostatni raz. Odeszła w głąb sali. - Nie drażnij koguta.- Usłyszała w tyle. Potrząsnęła włosami. Tak wielu mężczyzn chciało, by owinęła włosy wokół swojego nagiego ciała. Gdzieś tam były jej zdjęcia. Bastian uwielbiał bawić się jej włosami. Wciąż. Karmić. Wziąć ją. Uczynić ją swoją. To coś znaczyło. Musiała szukać dalej. Wampiry powinny posiadać tajne tatuaże czy coś, żeby wiedziała, gdzie je znaleźć. Oczywiście, kierownictwo mogło nie wiedzieć o swoich klientach. Stanął, w balkonie na drugim piętrze. Jego długie blond włosy-- dłuższe niż jej-- rozciągały się w dół do środka jego pleców. Miał je spięte w koński ogon. Faceci nie powinni mieć ładniejszych włosów niż ona. Fioletową koszulę miał rozpiętą aż do pasa, odsłaniając dwa przebite sutki. Jego obcisłe, skórzane spodnie wyglądały jak namalowane sprayem. Widział jej zainteresowanie, jego oczy zapłonęły w mrocznej ciemności klubu. Pochyliła głowę w dół, mrugając do niego. Podszedł do niej luźno i chętnie. Przypominał jej kowboja, który zdobył konia. Albo antylopę. Wyglądał zabawnie jako człowiek, który mógł być drapieżnikiem. Spojrzała na jego usta. Proszę, miej kły. - Mogę postawić ci drinka?-
54
- Wiesz, że tak.- Oblizała wargi. Oczywiście, jego oczy wypatrzyły ten ruch. Jego kły zabłysły w uśmiechu. - Oh, ale masz duże zęby.- Sięgnęła ręką do jego piersi, zanurzyła dłoń w puszystych włoskach. Miękka skóra dociskała się do jej jak bawełniana tkanina, zmiękczona płynem. Pachniał zbyt ładnie. Letnią świeżością. Zachichotała na myśl o praniu. Jutro w domu jej kolej. - Z nimi lepiej cię smakować.- Wygiął brwi zamawiając jej tequile i sobie piwo. - Czy pomyślałam, że to język? Że smakuje? Zęby gryzą.- No tak.- Pochylił się, by wyszeptać. – Tyle, że moje ugryzienia są naprawdę miłe.Zachichotała. – Duży język też może dokonać cudów.Wybuchł śmiechem. Widziała rosnące wybrzuszenie w jego spodniach. Przesunął nogi. Szarpnęła kolczyk w jego brodawce, powodując, że gwałtownie zassał oddech. – Boli?- Niezupełnie.- Cholera, gdyby bolało ulżyłabym ci trochę.- Wysunęła wargę. Przełknął ślinę. – Może trochę boli.Pochyliła się, pokręciła językiem wokół małego brązowego sutka. Potem wzięła go w usta i mocno possała. Syknął. - Lepiej?- Schyliła się, poddając drugiego takiemu samemu traktowaniu. - O tak.- Jęknął, wsuwając dłoń w jej włosy. Wziął ją i posadził na swoich kolanach. Wygięła się, pocierając dnem o jego twardość. - Ale masz dużego koguta.- Lucy uśmiechnęła się. Mężczyźni, tak łatwo nimi manipulować. Lekki dotyk, mówienie im, że mają dużego i dać im nadzieję na cipkę, zrobią wszystko. Bastian był wyjątkiem od tej reguły. Kelnerka zabrała ich napoje. - Lepiej będę cię pieprzył.- Warknął. Przywarł ustami do niej. Mocno. Szybko. Prowadził. Po uwolnieniu oboje dyszeli. Odzyskała oddech. – Więc, znasz Evangeline? Albo kogoś, kto ją zna?Słyszała dość rozmowy Bastiana z kimś. Evangeline, jakaś wampirzyca, potrzebowała Crimson, żeby zemścić się na Bastianie. Lucy była przekonana, że nie sprawi Bastianowi bólu. Nawet nieśmiertelny mógł umrzeć, a Crimson była człowiekiem. Umrze z rąk Evangeline. A Lucy zapewni potrzebne wsparcie Bastianowi. Jeśli ten wampir nie będzie mógł zabrać jej do Evangeline, znajdzie innego, który to zrobi. Zmrużył oczy. Posadził ją z powrotem na krzesło. – Kto chce wiedzieć?- Chwycił ją mocno za ramiona. Spojrzała w dół na jego dłonie. Nie protestowała. – Jestem Lucy. I jutro w nocy będę miała dla niej Crimson.- Cholera, te słowa brzmiały jeszcze lepiej wychodząc z jej ust niż w głowie. - Naprawdę?-
55
Lucy skinęła głową, popijając nowo przyniesionego drinka. – Naprawdę.- Oblizała alkohol z ust. Jego wzrok podążał za tym ruchem. Tak, oblizała je ponownie. Drażniła go. Przełknął ostro ślinę. – Będzie chciała dowodu. Na to, że możesz zrobić to, o czym mówisz.Ponownie upiła trochę alkoholu. – Mogę to udowodnić. Przez dostarczenie towaru. Mogę sprawić, że twoja Pani będzie szczęśliwą kobietą. A ty mnie znalazłeś, jestem pewna, że ci to wynagrodzi. To jest korzystne dla nas obojga.Pił swoje piwo, odchylając się do tyłu.- Czego chcesz w zamian? I nazywam się Etien.- Coś, czego jestem pewna, że twoja Pani nie odmówi.- A co to jest?- Uniósł brwi. - Zabicie rudej suki.*****
Copper przekręciła się w łóżku. Odrzuciła kołdrę. Nie mogła zasnąć. Zbyt dużo zaprzątało jej umysł. Czy Bastian już spał? On jest wampirem. Stworzeniem nocy. Przyznał, że dzień nie jest jego ulubioną porą. Więc prawdopodobnie jeszcze nie poszedł do łóżka. Poszukiwał jej siostry? Co do cholery teraz się działo? Myślał, że zatrzyma ją z dala od tego. Nigdy nie przystawała na ‘ Tak, pozwólmy dużemu, silnemu mężczyźnie sobie z tym poradzić.’ Jej faceci zawsze byli mięczakami. Crimson komentowała to więcej niż jeden raz. Bastian nim nie był. I on nie jest twój. Westchnęła. Otworzyła okno. Wiatr tańczył po jej twarzy, łaskotał ją, przynosząc słodki zapach rześkiego powietrza. Wiciokrzew. Kochała ten zapach. Przypominał jej lato i jazdę wiejskimi drogami z otwartymi szybami. Zamknęła oczy. Magnolia, woń słaba i czysta. Lekkie puknięcie do drzwi odwróciło jej uwagę. - Tad, mówiłam że nie musisz wracać po moją tacę.Bastian rozsunął drzwi. – Przepraszam. To nie Tad.- Och. Och. Nie musisz przepraszać.- Przełknęła, chwytając skraj przydługiej koszulki i obciągając ją w dół. Błąd. Jego wzrok podążył za tym ruchem, przesuwał się w górę i w dół jej ciała. Zadrżała, czekając aż spojrzy w jej oczy. Poruszyła biodrami, bielizna nagle wydała się za ciasna. – Co słychać?- Ja…- Jego oczy spotkały jej. – Przyszedłem sprawdzić co u ciebie.- Cóż, ze mną w porządku.- Czuła, jakby jej oddech ważył tyle co cegła. – Znakomicie.-
56
- To dobrze.- Uh.Oboje stali w milczeniu przez chwilę. - Bastian…- Copper…Copper zachichotała. – Jinx.- Ona i Crimson robiły tak cały czas jako dzieci. Mówiły to samo jednocześnie. - Co?- To jest to, jak mówisz coś w tym samym czasie co ktoś inny. Zazwyczaj to samo, oprócz imion i nazwisk, bo są różne.Tonęła. W jego oczach. Albo spalała się. Nie była pewna, ale im dłużej patrzała, przekonywała się, że to jedno z tych dwóch. Poczuła wilgoć między udami. Cała jej uwaga skupiła się na tym. Też to czuł? Ten impuls elektryczny biegnący między nimi? Jej oczy ześlizgnęły się w dół, na środek jego ciała. Jeden. Twardy. Kogut. Gwałtownie przyśpieszyła oddech. Jego nozdrza drgnęły. – Cholera.- Dwa kroki i miał ją. Owinął ramiona wokół niej i przyciągnął do siebie. Opuścił usta i zaskoczył ją delikatnym poszukiwaniem. Szukał jej ust, językiem śledził wargi. Jęknęła. Ogarnął ją pożar przy tym łagodnym dotyku. Oparła się o jego ciało i ocierała o jego twardość. Język Bastiana zanurkował, a pod nią zatrzęsły się kolana. Dotyk jego języka był cudowny. Dłonie wplątał w jej włosy, głaskał je. Przycisnął erekcję do jej centrum, a ona potarła się o nią. Ból między nogami nasilił się. Pulsowała. Potrzebowała. Ścisnęła go za tyłek i przyciągnęła jeszcze bliżej. Miał najładniejszy tyłeczek, a jej dłonie były przeznaczone do trzymania go. Chciała go ściskać, całować, zobaczyć nagiego przed oczami. Z warknięciem przyparł ją do ściany. Jej koszulka podwinęła się do góry i tylko cienki materiał bielizny był jedyną barierą pomiędzy jego dłońmi i jej pośladkami. Jęknęła na te wszystkie wirujące doznania. Spalała się. Każda jej część opierała się naprzeciw niemu. Taki twardy, taki duży. Nie mogła być już bardziej mokra, a jeszcze jej nie dotknął. Nie w miejscach, gdzie najbardziej pragnęła. Jej ręka powędrowała w dół, chwyciła jego i położyła ją na swojej piersi. Odetchnął z niepewnym śmiechem. – Co chciałabyś?- Dotknij mnie.- Och, będę cię dotykał cały czas. Będę dotykał cię wszędzie.- Wsunął palce pod jej koszulkę i odnalazł sutka. Pogłaskał go i lekko uszczypnął. - Och, tak.- Dyszała, niezdolna do głębszego oddechu. Opuścił usta. Pochuchał ciepłym powietrzem jej brodawkę. Zadrżała. Mała sauna. Gorętsza od źródła ciepła. Od pragnienia. Mokrym językiem wodził wokół przez bawełnę. Iskry koncentrowały się na jej piersiach. Chciała poczuć jego usta na swoim ciele. Chciała nagości. Teraz.
57
Chwyciła skraj ubrania, żeby je zdjąć. Złapał jej dłonie, językiem nadal pieścił jej sutek przez mokrą tkaninę. Potem podmuchał na niego, schładzając go. Oboje ciężko oddychali. Dreszcze wstrząsały całym jej ciałem. - Chcę zdjąć koszulkę.- Nigdy wcześniej nie brzmiała tak potrzebująco. - Nie.- Bastian! Chcę…- Jeśli będziemy się kochać teraz, bez względu na to, jak bardzo chcę, będziemy tego żałować. Jeśli zdejmiesz więcej ubrań, wezmę cię Copper.Słowa tłumiły jej pragnienie. Miał rację. Cholera, miał rację. Co ona wyprawiała? Planowała zachować dystans między nimi. To nie był dystans. To była bliskość. - Gdy cię wezmę, Copper Daly, będziesz moja. Tylko moja. I będę prosił nie tylko o twoje ciało. O ciebie.Jego słowa zapaliły coś w jej duszy. Skłonił się do niej, podniósł jej rękę w górę i pocałował. - Składasz mi przyrzeczenie?- Nie mogła usunąć ze swojego głosu nutki pragnienia. Nigdy nie miała mężczyzny grającego rycerza. Wyglądałby tak dobrze w zbroi. Potrząsnęła głową, żeby ją wyczyścić. - Składam.- Skłonił do niej głowę. - Cóż, spodziewam się, że cholernie dobrze będziesz się tego trzymał.Zaśmiał się. – Chcę.- To mnie zabija.Schylił głowę i oparł ją o jej czoło.- Mnie też.W końcu przyznali, co leży między nimi. Atrakcja. Żądza. Tak silnemu połączeniu między nimi nie można było zaprzeczyć. Copper chciała zatrzymać czas w tym momencie. Być w nim na zawsze i udawać że ich problemy nie istnieją. Nigdy nie czuła czegoś takiego do mężczyzny. Zamknęła oczy, opierając się o niego. Jej serce waliło. Zakochała się w nim. Dawno temu przyrzekła sobie nigdy tego nie zrobić. Widziała matkę i Crimson w wersji miłości. Musiała uciec od niego. Odsunęła się, otwierając oczy. – Lepiej już idź. Ja… musze jutro pracować.Bastian zmarszczył brwi, próbując złapać jej uciekające ręce. – Nie musisz pracować.- Nikt oprócz ciebie i Tada nie wie, że nie jestem Crim. Masz nadzieję, że Evangeline pokaże się myśląc, że jestem Crimson. Żeby tak się stało, muszę ciągnąć tą farsę.Uwolniła się do niego. – To oznacza pracowanie.Jeszcze bardziej zmarszczył brwi. – Nie lubię tego.- To musi być zrobione.- Skrzyżowała ręce. - Jutro Tad cię odprowadzi i zostanie z tobą póki ja nie przyjdę.- Będzie dzień.-
58
Skinął głową. – Wiem.- Cóż, to jest głupie przychodzić po mnie. Evangeline nie przyjdzie po mnie w dzień.- Ona może chodzić w świetle dziennym, tak jak ja. I ma ludzi, którzy jej pomagają, tak samo jak ja. Dlatego Tad zostanie z tobą. Żeby cię chronić. Jake i Barb wiedzą, że nie mogą pozwolić ci wyjść z nikim prócz Tada i mnie.- Wciąż…- Copper.- Jedno słowo. W ostateczności. Jej argumenty nie miałyby żadnego znaczenia, prawdopodobnie miał rację. Nigdy nie spotkała człowieka, który za nic nie odstąpił od swoich decyzji. Jej cipka zadrżała ponownie, przez siłę tego mężczyzny. Nigdy nie pomyślała, że tak będzie. Bastian biorąc głęboki oddech, wyprostował się. – Lepiej już pójdę. Pozwolę ci spać.- Pochylił się i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. – Dobranoc Copper.I opuścił jej pokój. Przyglądała się jego plecom, mięśniom napinającym się podczas chodzenia. Przełknęła. Jej usta zadrżały. Dlaczego czucie go było takie dobre? Czemu wyglądał tak dobrze? Zwinęła się w kłębek na łóżku Crimson. Wzbraniała się przed emocjami. Nie mogła pozwolić sobie kochać go. Za silny. Był dla niej za silny. Zatraciłaby się przy nim. Widziała Crim i matkę o jeden raz za dużo. I był wampirem. Cholernym problemem było to, że wciąż był chłopakiem jej siostry. Copper zapadła w sen, z mocnym postanowieniem, że będzie trzymała się z daleka od Bastiana De Luca. Dla jej własnego przetrwania.
59
Rozdział dziewiąty Lucy wyciągnęła swój telefon komórkowy. Po nocy seksualnych zabaw miała obolałe ciało. Dotknęła ugryzienia na ramieniu. Etien oznaczył ją kilka razy i nakarmił się, mimo jej sprzeciwu. Musiała być ostrożna przy Bastianie, potrafił na milę dostrzec takie rzeczy. Podczas kąpieli umyła się mydłem, którego używała Crimson, moczyła się w nim. W ten sposób chciała całkowicie pozbyć się zapachu Etiena. Krew mogła wyjaśnić zacięciem się przy goleniu. - Tad? Tad? Czy to ty?- Kto inny odpowiedziałby na twój telefon? Co jest Lucy?- Nonszalancki ton Tada szybko przeszedł na poważny. Nienawidził niepokoju i kłopotów. - Wiem, że nie przyszłam do domu ostatniej nocy. Mam kłopoty. Proszę Tad, przyjdź i zabierz mnie.- Lucy, narobiłaś bałaganu. Gdzie jesteś? To nie jest odpowiedni czas, żebym mógł przyjść po ciebie. Pilnuje Crimson.- Boże, proszę cię. Tad popełniłam błąd. Tylko do ciebie mogę się zwrócić, tylko ty mi zostałeś. Muszę uciec. Zanim on wróci.Tad westchnął. – Znalazłaś swojego starego alfonsa? Daj mi adres, przyjdę. Ale potem będziesz musiała przyjść siedzieć z Crimson.- Dziękuję Tad. Zrobię dla ciebie wszystko. I proszę, nie mów nikomu. Jesteś moim ratownikiem.Podała mu adres pokrytego graffiti, opuszczonego magazynu, po wcześniejszym sprawdzeniu, czy nikogo tam nie było. To pomogło kupić jej trochę czasu. Lucy schowana naprzeciw baru Lucky, obserwowała go. Dwie minuty później Tad wyszedł. Był tak przewidywalny i pomocny. Dobrze, że ich telefony nie miały lokalizatorów GPS. Miało jej nie być tam gdzie sądził Tad. Miała wytłumaczenie. Alfons przyszedł i zabrał ją do domu, gdzie tragicznie znalazła odurzonego Bastiana i myślała, że został ranny. Użyła telefonu ponownie. - Crimson! Musisz się pośpieszyć. Musisz wrócić do domu. Bastian został ranny, potrzebuje cię. Musicie z Tadem wrócić. Nie ma dużo czasu.- Co? Co się stało?- Panika zabrzmiała w głosie Crimson. Dobrze. Im więcej emocji w nią uderzy, tym mniej mózgu będzie używała. - Przyszła wampirzyca i walczyli. To było złe.- Lucy uśmiechnęła się, skręcając włos. - Został ranny. Prosił, żebym do ciebie zadzwoniła, stracił dużo krwi. Wampirzej krwi. To cenne. Stracił przytomność. Myślę, że… myślę, że on może umrzeć.- Zaimprowizowała kolejny szloch. – Musiałam zadzwonić, to była ostatnia rzecz, o którą zapytał.- O Boże. Będę tam najszybciej jak mogę.- Crimson odłożyła słuchawkę. Lucy potrząsnęła głową. Czas na następny etap gry. *****
60
Jake stanął przed Crimson. Właśnie oddawała swoją tacę Diane. – Crim, nic o tym nie wiem.- Zejdź mi z drogi Jake. Muszę iść do Bastiana.- Jej głos wzrósł. - Nie powinienem pozwolić ci wyjść…- Nie obchodzi mnie to. Idę. Muszę dostać się do Bastiana. Dzwoniła Lucy. Znasz Lucy! Został ranny.- Serce jej waliło w piersi. Nie, nie mogła go stracić. Nie teraz. Wampiry mogły umrzeć? Legendy mówiły że mogły, jak były mocno zranione. Powinna się o to zapytać kiedy miała szansę. - Mogę kazać Barb przytrzymać cię, gdy będę dzwonił do Bastiana. Albo Tada.- A ja mogę kopać go w jaja, dopóki nie pozwoli mi odejść. Tad miał telefon alarmowy i musiał iść. Chodzi o Bastiana, a my marnujemy czas. Lucy mówiła, że jest nieprzytomny. Muszę iść. Teraz.Jake zmarszczył brwi, linie znaczyły całą jego twarz. Zmarszczki mimiczne. Podsycała jego niepokój, aż prawie wybuchł. – Pójdę z tobą.Barb prychnął, wychodząc zza baru. – Jakbyś mógł coś zrobić Panie Smoking. Zabiorę ją do Bastiana.- Musimy się pośpieszyć.- Pośpieszymy.- Jego ton nie pozostawiał wątpliwości. Wyszli kwadrans później i jadąc, złamali wszystkie ograniczenia prędkości. Barb traktował poważnie swoje słowa. Lucy wybiegła z domu. – Jak dobrze Crimson…- Cofnęła się widząc Barba wysiadającego z samochodu. – Co ty tu robisz?- Eskortuję Crimson. Dla bezpieczeństwa. Witaj Lucy.Uśmiechnęła się. – Witaj Barb. Ach. Ona jest bezpieczna na terenie posiadłości Bastiana. Możesz wracać do baru.- Co z Bastianem? Może pomogę…Copper skierowała się do pokoju Bastiana. Musiała go zobaczyć. Upewnić się, że z nim wszystko w porządku. - Nie. Nie możesz w niczym pomóc. Crimson, zaczekaj minutkę.Copper odwróciła się do nich. Barn zmarszczył brwi i zacisnął usta. – Na pewno? Mogę…- Nie. Wracaj z powrotem do baru. Jeszcze nie rozmawiałam z Tadem, miał mnie odebrać, ale mnie nie było tam, gdzie on myślał, że jestem. Wróci z powrotem do baru, żeby ją odebrać. Powiedz mu, że wróciłam. Chaotycznie poruszała rękoma. – Crimson i ja poradzimy sobie z Bastianem. Nic nie możesz tutaj zrobić.- Lucy. – Copper ruszyła ponownie. – Chcę iść…- Chwileczkę, muszę iść z tobą.Copper zmrużyła oczy. Coś dziwnego się działo. – Barb, wracaj z powrotem. Powiadomię cię, co z Bastianem najszybciej jak będę mogła.- Barb musiał odjechać, żeby mogła dowiedzieć się, co kombinowała Lucy. Bo była pewna, że Lucy cos planowała. Alarmowy telefon do Tada był od Lucy? To pasowało. Czarownica. Czego chciała?
61
- Na pewno Crim?- Skrzyżował swoje mięsiste ramiona. - Tak, jestem pewna.- Skinęła głową. – Najlepiej będzie jak wrócisz.Musiała dowiedzieć się, czego chciała Lucy, a ta na pewno nie będzie działać przy tym dużym mężczyźnie. To było oczywiste. Barb podszedł do swojego samochodu. Copper zwróciła się do Lucy, jej oczy zobaczyły kobietę ubraną w dżinsy i top. Miała ciemno fioletową plamę z boku szyi, czego bluzka nie dość dobrze zamaskowała. Powinna założyć golf. Mimo chwilowego strzału z zazdrości, uderzonego nisko w dole brzucha, jej serce to oddaliło. Nie było mowy żeby Bastian zabawił się trochę z tą czarownicą. - Bastian nie jest ranny prawda?Lucy zwróciła oszołomione oczy ku niej. – Nie. Jak się dowiedziałaś?- Przysunęła się bliżej Copper. - Domyśliłam się. Czego chcesz? Dlaczego zwabiłaś mnie tutaj?Śmiech Lucy zawibrował. – Chcę twojej śmierci. Przyprowadziłam cię tutaj, żeby zabrać cię do ludzi, którzy to zrobią.- Masz zamiar gdzieś mnie zabrać? W jaki sposób? Ty i twoja wielka armia ludzi?- Copper cofnęła się o krok. - Zabiorę cię Crimson.- Głos Lucy podniósł się i przesunął. Zmniejszyła odległość, którą Copper zyskała. – Na koniec zobaczysz czarnoksiężnika. Albo w tym przypadku wampira.Copper uspokoiła się, rozluźniła całe ciało. – Żeby zobaczyć Evangeline?Oczy Lucy gotowały się z bólu.- Takkk.- Syknęła jak wściekły wąż.- Bastian ci o niej powiedział? Tak jak nigdy mi nie powiedział?Copper wzruszyła ramionami, okrążając Lucy.- Myślę, że on lubi mnie trochę bardziej.Zabierze ją do Evangeline? A to znaczy, że do Crimson. Musiała znaleźć sposób, żeby Bastian ją odnalazł. Potrzebowała pomocy, żeby wyciągnąć stamtąd siostrę. Lucy zacisnęła pięści.- Próbujesz mnie zezłościć. Nie uderzę cię znowu. To nie jest tego warte, bo wkrótce będziesz martwa. I Bastian będzie mój. Tylko mój.- Więc chodźmy.- Co?- Lucy schowała rękę za siebie. Copper zobaczyła, że coś w niej trzymała, ale nie zdążyła zidentyfikować co. - Chodźmy do Evangeline. Chodź. Szybko.- Copper odrzuciła włosy. Może, jak będzie współpracować z Lucy, znajdzie sposób, żeby dać Bastianowi jakiś znak. Musiała wykorzystać tą szansę i iść do siostry. – W każdym razie, gdzie ona jest? Daleka podróż? Zanim pojedziemy muszę się wysikać. Specjalnie przed długą podróżą samochodem. Nie chciałabym tego zrobić w aucie. Pójdę teraz.Lucy potrząsnęła głową, podchodząc do niej. – Nie wiem, w jakiego rodzaju grę grasz, ale nie powiem ci, gdzie idziemy.Złapała rękę Copper, drugą wsunęła za plecy i wbiła igłę w jej skórę.
62
- Ał.- Ukłuło i paliło ją. Drętwienie zaczęło się już przy wprowadzaniu igły i przechodziło szybko na jej ramiona. O cholera, Lucy ją odurzyła. Teraz nigdy nie zostawi tropu dla Bastiana. Chyba, że… Nawet jak bezwładna upadła na ziemię, jej umysł krzyczał do wampira. ***** Bastian drgnął obudzony. Każda komórka paliła. Każdy neuron pękał. Drżał. Jego serce waliło. Usiadł, pocierając twarz. Miał erotyczny sen o Copper. Klęczała przed nim, biorąc do ust jego koguta. Owinęła go wargami, ssała jak lizaka, siorbała z zapałem, by wycisnąć z niego wszystko. Doprowadziła go na krawędź i wycofała się. Owinęła te zwinne nogi wokół niego, ustawiła się i pchnęła go wewnątrz siebie. Wbijał się w nią wciąż i wciąż. Wykrzykiwała jego imię, paznokciami drapała plecy. Podniósł głowę i wbił kły głęboko w jej ramię, biorąc potężny łyk płynu , który nosiła w swoich żyłach. Znów wykrzyczała jego imię, głośniej i zdesperowanie. Wykrzykiwała to. Tak prawdziwie. Tak intensywnie. Sen. To wszystko było w jego głowie, oczywiście, Copper nie leżała obok niego. I jego penis był wciąż boleśnie twardy. Nawet ręczna robota nie przyniosła mu ulgi. Wkrótce będzie musiał zatopić się w jej chętnym ciele. Już wcześniej była gorąca i gotowa na niego. Podniósł głowę. Która godzina była? Co wyrwało go z tego snu? Krzyk Copper. Ostatnia rzecz, którą sobie przypomniał. Ale to nic nie znaczyło. To był tylko sen. Gdzie mógł ją zabrać. Wszystko to było. Nawet pożywił się ponownie. Tylko, że we śnie. Ale uczucie niepokoju nie odeszło. Położył się i próbował znowu zasnąć, ale nie mógł przestać myśleć. Jego twarde podniecenie nie chciało odejść i nie mógł przestać wyobrażać sobie, jak by to było pogrążać się w niej. Być może powinien sprawdzić co u niej. Zobaczyć, jak mija jej dzień w pracy. Przysunął telefon bliżej siebie i wybrał numer. - Hej Jake. Czy u was wszystko dobrze?- O facet, cieszę się, że słyszę twój głos. Co się stało? Nie cierpisz tak bardzo, jak mówiła Lucy? Przestraszyła nas.Bastian patrzył na odbiornik. – Co? Cierpię? O czym ty do cholery mówisz?- Lucy dzwoniła. Powiedziała nam, że zostałeś ranny. I potrzebowałeś Crimson.- Nigdy nie zostałem zraniony. Spałem.- Złapał oddech. Cholera. – Daj mi Tada.Jake przez chwilę milczał. – Nic ci nie jest? Tada nie ma. Dostał telefon alarmowy i musiał wyjść.- Nie, nie zostałem ranny. Gdzie jest Crimson? Opowiedz mi wszystko.- Bastian, Lucy tutaj dzwoniła. Powiedziała, że chcesz żeby Crimson pilnie wróciła. Zostałeś ranny. Musieliśmy pozwolić jej iść. Barb wrócił jak zadzwoniłeś. Podwiózł ją.-Cholera, tutaj? Z Lucy?-
63
- Tak. Zrobiliśmy coś złego Bas? Wiem, że powiedziałeś nikt prócz ciebie i Tada, ale Lucy… ona jest z wami kawał czasu.- Jest dobrze Jake. Nie martw się tym.- Robił wszystko by zwiększyć niepokój obojga. Lucy nie mogła zranić Copper. Znała konsekwencje. Ale to nie dawało spokoju jego umysłowi. - Bas, Barb jak wrócił to powiedział, że Lucy bardzo zależało na tym, żeby je opuścił. Mówiła o tym kilkanaście razy, zanim odjechał.Lucy zadzwoniła, oszukała znajomych i śpieszyła się, żeby zostać sam na sam z Copper. To śmierdziało. - Muszę kończyć Jake. Idę szukać Crim i Lucy.Odłożył słuchawkę i wyskoczył nagi z lóżka. Szarpnął drzwi i wybiegł na korytarz. Nie tracił czasu na ubranie się. Pragnął, żeby to była tylko jego przesadzona reakcja, ale uczucie mdłości w brzuchu mówiło mu, że tak nie jest. Jeśli Lucy ją skrzywdziła… Przeszukał cały dom. Nic. Nie było Copper ani Lucy. Nikt nie odpowiedział na wołanie. Barb powiedział, że przywiózł ją tutaj. Gdzie mogły być? Zadzwonił znowu do Jacka. – Czy Barb jest w barze? Powiedziałeś, że widział Lucy. Gdzie zawiózł Cop… Crimson?Jake rozmawiał chwilę z dala od słuchawki. Bastian słyszał stłumione głosy. - Trzymała go na zewnątrz, na podjeździe. Nie pozwoliła mu wejść do domu. Bas, on mówi, że Lucy była naprawdę nerwowa. Myślał, że bała się, bo zostałeś ranny. Sądzisz, że skrzywdziła Crimson? Co ona robi?- Nie wiem- Bastian odłożył słuchawkę. Jego telefon po chwili zadzwonił. – Copper?- Nie, tu Tad. Przyszedłem do baru, a oni powiedzieli, żebym do ciebie zadzwonił. Co jest?- Nie jestem pewien. Kto zadzwonił do ciebie awaryjnie?- Ja…- Słyszał wahanie w jego głosie. - Muszę znać prawdę. To ważne, za dużo dzieje się przez kłamstwo.- Tad nigdy go nie okłamał. Mógł nie mówić wszystkiego, ale nie kłamał. - Lucy zadzwoniła do mnie, żebym przyszedł po nią. Wydawała się zdenerwowana..- Twój telefon alarmowy był od Lucy?- Tak. Chciała żebym ją odebrał. Nie było jej w pokoju, jak poszedłem do niej rano. Podjęła pewne błędne decyzje. Potrzebowała kogoś, żeby po nią przyszedł i zostawiła mnie, szukającego jej.- Nie było jej tam?- Nie.- Tad, musisz wracać do domu. Teraz.-
64
Wychodząc na zewnątrz wsunął na siebie spodnie. Chciał wybiec nago, ale mogło się okazać, że będzie musiał biegać po mieście. To nie mogło się dziać. Lucy nie… Przełknął ślinę. Przed domem nie było śladu po nich. Nie odpowiadały na telefony. Ale w jednym miejscu, koło podjazdu, wyczuł najsłabszy z zapachów. Copper. Lucy, umyta mydłem Crimson. Gorzki zapach. Zaciągnął się głęboko, poczuł drapanie w piersi i zmrużył oczy. Narkotyk usypiający. Poznał to. Spotkał się z nim dwa lata temu i to nie był zapach, który mógł zapomnieć. Był wykorzystywany na kobietach przez wampiry żyjące na krawędzi. Henri i Bastian polowali na nich. Od tamtego czasu nie spotkał się z nim, ale woń miał charakterystyczną. Lucy odurzyła Copper. Ale, w jakim celu? Dlaczego zrobiła coś takiego? Czy działała sama? Poczuł nagły chłód. Albo współpracowała z kimś? ***** Lucy podeszła do małego gospodarstwa. Zapukała do drzwi. Niezupełnie najbardziej eleganckim miejsce. Trochę zaniedbany dom z odpadającą farbą i zapadającym się gankiem. Naokoło pasły się krowy, a w trawie grały świerszcze. Nie słychać było żadnego człowieka wokół. Po drodze nie minęła wiele aut. Evan, brązowowłosy mężczyzna, otworzył drzwi. Etien przyprowadził ich wczoraj w nocy. Włosy miał przycięte nad skórą, a ubrany był w wełniany garnitur. Musiało mu być piekielnie gorąco, nic dziwnego, że wyglądał jakby był w złym humorze. – Co tak długo?Machnął ręką, żeby weszła, wnętrze było zdezelowane jak na zewnątrz. - Żyjesz na głuchej prowincji, dlatego tak długo Evan.- Masz dziewczynę?- Mówił urywanym tonem, jakby był w sądzie zamiast w środku kraju gospodarczego. Lucy zachichotała. – Mam. Jest związana jak indyk na moim tylnym siedzeniu.- Miała dużo zabawy związując ją. Użyła więcej sznura, niż to konieczne. I zakleiła jej usta większa ilością taśmy izolacyjnej. Powinno boleć przy usuwaniu. Pragnęła uderzyć ją, ale nie chciała uszkodzić jej zaraz przed oddaniem jej wrogom Bastiana. - Moja Pani będzie bardzo zadowolona.- Jestem Evan. Och tak, jestem.Oboje odwrócili głowy i zobaczyli kobietę schodzącą skrzypiącymi schodami. Miała na sobie czarny skórzany kostium, jak Catwoman. Jej blond włosy miały prawie taki sam odcień jak Lucy, ale były krótsze. - Pani.- Głos Evana był pełen szacunku. Spojrzała na niego. Brzmiał tak, jakby ją czcił. Nie było tak, jak sobie wyobrażała. Wydawał się taki nienaruszony. Zadrżała i zacisnęła ręce ze strachu. Miała tylko dostarczyć dziewczynę Evanowi. Nie sądziła, że Evangeline będzie przy tym obecna. Ta, która chciała zemścić się na Bastianie. Ta zmiana planu nie była czymś, co przewidziała. Lucy spojrzała na drzwi. Ucieczka od wampirów prawdopodobnie nie będzie najmądrzejszą rzeczą. Musiała znaleźć jakieś wyjście z tego. - Evan, wprowadź naszego najnowszego gościa. Jestem pewna, że będzie zadowolona przy spotkaniu.-
65
- Tak Pani.- Evan zamknął drzwi, jego zapał kazał Lucy być ostrożną. Czy robił to wszystko ze strachu czy z miłości? Jakoś pomyślała o obu. I jeśli bał się taki sługa, to i ona zaczynała się bać. Bardziej niż była przez dłuższy czas. Serce łomotał jej w piersi. - Musisz być Lucy.- Jej zimna dłoń popieściła policzek Lucy, której ledwo udało się nie drgnąć. – Jestem Evangeline.- Jej piskliwy głos działał Lucy na nerwy. – To przyjemność w końcu cię spotkać.- Miło cię poznać Evangeline. Etiem dużo mi o tobie opowiedział.- Zrobił to? Jesteś całkiem śliczną rzeczą.- głowa Evangeline zbliżyła się do niej, i zaciągnęła się głęboko. – Etien cieszył się tobą.Lucy skinęła głową. –Tak.- Zrobiła jeden krok w stronę drzwi. - Jaka szczera jesteś. Żadnego rumieńca lub wahania. Kobieta, która nie boi się własnej seksualności, Podobasz mi się.Lucy wypuściła drżący uśmiech. Evan poruszył się przy drzwiach, niosąc Crimson, wciąż nieprzytomną. W końcu to było zrobione. Nareszcie pozbyła się suki. Teraz Bastian będzie mógł ją kochać. - Zanieś pięknego gościa do pokoju, który przygotowaliśmy. Upewnij się, że będzie jej wygodnie. Dopóki nie… przyprowadzimy tu Bastiana na rozmowę.- Evangeline przejechała dłonią po swoim kostiumie. - Kochasz Bastiana?- Spojrzała na Lucy zwężonymi oczami.- Tak. Tak, kocham.- A on kocha mnie, w końcu będziemy mieli trochę spokoju. - On cię kocha?Lucy zrobiła kolejny krok w stronę drzwi, ręce jej drżały. Jej stopy gorąco zapragnęły uciekać. - Co?- Nie powiedziała tego głośno. A może jednak?- Muszę już wracać. Wkrótce zrobi się ciemno.- Zwierzaku, myślisz tak głośno, że moje raczkujące wampiry cię słyszą. Etien powiedział mi, że mówiłaś, że Bastian kocha cię bardziej od Crimson.- Evangeline poklepała się w podbródek. Lucy ponowie cofnęła się do drzwi, dochodząc do nich z ulgą. – Ciekawa informacja, nie sądzisz?- Tak.- Wyrwało się Lucy. Potem skuliła się. Błąd. Przyznała się, że Bastian ją kocha, osobie pragnącej zemścić się na nim. Jej plany rozsypały się wokół niej. Miała użyć spisku Evangeline, żeby uzyskać to, czego chciała. Nie wciągać się w niego. Evangeline westchnęła. – Nasz drogi Bastian ma takie skomplikowane życie. Chłopcy, zabrać ją.Lucy rzuciła się do drzwi, szarpnięciem je otworzyła i odwróciła się, żeby wybiec. I uderzyła w coś, ale to nie była ściana, tylko człowiek. Potężny mężczyzna, który czekał przed drzwiami. Chwycił ją. Kopała go, ale bez trudu zarzucił ją przez ramię. Dwóch innych wyszło z cienia. - To nie było częścią umowy! Dałam ci Crimson! Miałaś mnie puścić jeśli to zrobię!Evangeline poklepała jej tyłek i zatrzymała na nim rękę przez chwilę. – Jaki ładny tyłeczek.Potem dodała kapryśnym tonem. – Jeśli Bastian cię kocha, muszę cię mieć. Zasady. Muszę mieć więcej rzeczy na swoją korzyść. Nieszczęśliwie dla ciebie zwierzaku.-
66
Jej kopanie było bezużyteczne. – Weź ją na górę i zabezpiecz w pokoju z innymi. Pokój ma być gotowy do gry. Aha i zwierzaku? Mam już Crimson. Nie jestem pewna, kogo mi dostarczyłaś. Ale dowiem się, jak tylko nasza Śpiąca Królewna się obudzi. Pozwolę ci przy tym być. Zanim zabiję waszą trójkę.-
67
Rozdział dziesiąty Głosy wchodziły do świadomości Copper. Słabe, nie do odróżnienia wpadały do jej mózgu. Przewróciła głową. Nie podniosła powiek. Czuła jakby, maleńkie ostre igły wbijały się w nie. Głos wolno nabierał ostrości. - Copper! Zamkniesz się w końcu suko? Wiem, że chcesz Bastiana i wydostać się stąd. Wszyscy chcemy. Copper, obudź się.Szlochający i zgryźliwy głos jej siostry. Zmusiła się do otwarcia oczu. Obejrzała pomieszczenie, jak przez mgłę. Lucy i Crimson siedziały na podłodze niedaleko. Salon. Meble. Sofa i stolik do kawy. Stół był popchnięty pod ścianę. Mnóstwo otwartej przestrzeni. Koliste pierścienie były przymocowane do prostego białego, suchego tynku, do którego Lucy i Crim były przykute. Nikogo innego raczej nie było w pokoju. Zamrugała. Chciała paść z powrotem w dół. Jej nogi i ręce były za ciężkie. Naćpana. Lucy ja odurzyła. Suka. Teraz siedziała i płakała. Copper chciała ją wypatroszyć. Odchyliła głowę do tyłu i niemal straciła przytomność. Ale zauważyła wystarczająco, żeby wiedzieć, że też jest przykuta, jak dwie pozostałe. - Miło, że dołączyłaś do imprezy, siostro.- Crimson, wszystko z tobą ok.?- Nigdy nie było lepiej. A z tobą? Zranili cię, przenosząc cię tu?- Crimson odchyliła się. Copper potrząsnęła głową. Podniosła się wyżej. W domu pachniało lasem. Kruchym. Czystym. Ciepłym. Słabiej wanilią. Kontrast z wyglądem przesączał się aż do kości. Mogą tutaj umrzeć. Nie. Nie myśl tak. Crimson oblizała spierzchnięte usta. – Copper, nie mamy wiele czasu. Przykro mi. Nigdy nie powinnam dzwonić do ciebie i wplątywać cię do tego bałaganu.Copper uśmiechnęła się. – Cieszę się, że to zrobiłaś.- Rozczulające spotkanie.- Głos Lucy był surowy, zachrypnięty. – Oni zabiją kurwa nas wszystkie.- Zamknij się suko. Ty nas tu przyprowadziłaś. Wciąż byłybyśmy bezpieczne u Bastiana, gdybyś mnie nie porwała.- Copper testowała więzy. Napięte. Łańcuchy. Nie do złamania. Jakby miała siłę wampira, zrobiłaby to w ciągu kilku minut. - Zabezpieczyli nas dobrze Cop. Nie ma wyjścia z tego. Chciałam ci tylko powiedzieć: Kocham cię siostrzyczko.Głos Crimson opadł. Przełknęła głośno. Oczy Copper zapiekły, walczyła z łzami, nieskutecznie. Jej gardło było suche, paliło. Crimson nie powiedziała tego od tak dawna. Ostatni raz kiedy się kłóciły powiedziała coś przeciwnego. Copper martwiła się, że to były ostatnie słowa, które usłyszała od Crimson.
68
- Ja też cię kocham. Wyjdziemy z tego. Nie poddawaj się.Lucy zmrużyła oczy jak wąż. – Zastanawiam się, jak twoja siostra poczułaby się wiedząc, że bzykałaś jej chłopaka.Copper zazgrzytała zębami. – Dlaczego nie mogli cię zakneblować?Głos Crim brzmiał silnie. – Ty i Bastian? Seks?- Crim, to nie tak. Całkiem nie tak. Byłam tam udając ciebie, próbowałam dowiedzieć się gdzie jesteś.- Och. On myślał, że jesteś mną.- Crimson przesunęła się, łańcuchy zazgrzytały. Copper skuliła się. – On… umm… cóż, wiedział, że nie jestem tobą. Ale my nie sypialiśmy ze sobą czy cokolwiek innego w tym stylu.- Ale chcesz tego. Wciąż mogę z ciebie czytać. Po takim czasie spędzonym osobno.- Crimson powiedziała, zadowolona z siebie. - Oczywiście, że chce. On jest Bastianem.- Zjadliwy ton Lucy spowodował dreszcze u Copper. - Zamknij się Lucy. Crimson ja… my nie planowaliśmy tego. Niczego nie zrobiliśmy. My nie pieprzyliśmy….- Siostrzyczko.- Crimson przerwała kręcąc głową. – Bastian jest dobrym facetem. Będzie dobry dla ciebie. W odróżnieniu od tamtego kretyna.Copper nie myślała o Jaredzie odkąd poznała Bastiana. Różnice pomiędzy nimi mogłyby zapełnić tony. – Kretyn w każdym calu.- Cop, nie mamy dużo czasu. Cokolwiek się zdarzy, uciekaj. Wynoś się. I rób wszystko, co ci powiem.Copper mrugnęła. Crimson miała plan. Drzwi do pokoju zaskrzypiały. W szparze zaświeciło światło. Ktoś zapalił żarówkę. Ściany były białe, sprawiały ból oczom Copper. Dwie nogi weszły zamaszystym krokiem, przyczepione do chudej ubranej w ciasną, skórzaną czerwoną mini – sukienkę kobiety. Włosy miała związane w kok. - Miło cię widzieć na jawie. Zaczęłam się martwić, że Lucy dała ci więcej środka usypiającego niż zalecane. Wtedy musielibyśmy sprawić Lucy ból.- Musisz być Evangeline.- Copper odchyliła głowę do góry patrząc na kobietę, która chciała zemścić się na Bastianie. - Co wiesz? Moja reputacja wyprzedza mnie.- Mężczyźni i kobiety weszli do pokoju. Większość facetów nie nosiło koszul z wyjątkiem jednego, który miał na sobie garnitur. Kobiety miały na sobie mało. Niesamowite było to, że żadne z nich nie powiedziało słowa, chyba, że Evangeline do nich przemówiła albo dotknęła. - Myślałam, że pochodzisz z wiktoriańskiej Anglii? Czy tam nie mieli innego stylu ubierania się? Nie myślałam że ty i twoi drobni sługusi spotykacie się.- Copper zacisnęła usta, sprawdzając czy mogła ją kopnąć. Nie, chyba, że ona lub inni podeszliby bliżej.
69
- Widzę, że Bastian ci o mnie mówił. I tak zwierzaku robią to. Sprawiają, że cieszę się, że żyję teraz a nie w przeszłości.- Pobiegła ręką po klatce piersiowej jednego człowieka, odwróciła się i zrobiła tak samo z kobietą ubraną w króciutką bluzeczkę. – Tak bardzo łatwy jest w tych dniach dostęp do ciała.Crimson przemieściła się. – Evangeline. Ta kobieta nic nie wie. Nic o tobie i Bastianie, waszym prawdziwym życiu. Ona jest niewinna.- Nagle teraz stajesz się gadatliwa?- Evangeline ominęła je wszystkie. Jej buty miękko stukały po dywanie. – Dlaczego teraz?- Ponieważ ta kobieta coś dla mnie znaczy. Jest moją siostrą.- Crimson?- Copper krzyknęła. – Co ty robisz?- Siostry, jak przepysznie.- Głos Evangeline wzrósł. Dziecko cieszące się nową zabawką. Nowa szansa do wykorzystania. - Ona nic nie znaczy dla Bastiana. Kompletnie nic. Jestem jedyną, która coś znaczy.- Crimson, nie.- Copper ustawiła swój strzał. Evangeline musiała tylko podejść. Musiała skupić jej na kimś innym niż Crimson. - Copper nie jest częścią tego. Wiem, że chcesz dostać Bastiana. Ale zabicie jej nie sprawi, że dostaniesz się do niego. A to jest to, co chcesz. Złapać go.Evangeline przestała się poruszać. Przebiegła palcem wskazującym w dół czegoś, czego Copper nie zauważyła. Bat wiszący na ścianie. – Więc chcesz żebym pozwoliła jej odejść?Crimson skinęła głową. – Tak.Evangeline przybliżyła do niej wargi. – Ale widzisz, nie ma w tym nic dla mnie. Ja też lubię zabijać. Nie muszę odsyłać jej do Bastiana.- Jeśli pozwolisz jej odejść, to ja chętnie cię wypieprzę. Całym ciałem.- Crimson patrzała bezpośrednio w oczy Evangeline. – Wiem, że chcesz. Pragnęłaś mnie, zanim to się zaczęło. Twoje oczy nie mogą temu zaprzeczyć.- Miałam ciebie, zwierzaku. Dajesz zbyt wielką cenę dla swojej płci.- Crimson!- Ignorowała wołanie Copper. Cop chciała ją kopnąć. - Ale moje ręce nie mogły cię trzymać. Nie mogły dawać przyjemności tobie. Nie mogłam być na tobie. A tego ode mnie chcesz. Miałaś mnie. Pewnie. Dopóki tego nie zrobisz, nie będziesz mnie miała.Evangeline przejechała dłonią po jej twarzy. - Co ze mną?- Lucy krzyknęła. - Co z tobą? Pieprz się.- Crim usiadła wyżej. Powoli wyciągała język. – Bastian troszczył się o Lucy. Pieprzył ją wcześniej.- Crimson, nie rób tego.- Copper prosiła. - On miał obie siostry.- Lucy oparła się o swój łańcuch. Jej uśmiech był złośliwy. – Pieprzył Crimson. I Copper, kiedy ty miałaś ją.- Zrobił to teraz?- Evangeline umilkła, odwróciła głowę i przyjrzała się wszystkim trzem.
70
- Nie!.- Crimson warknęła. – Nigdy nie dotknął Copper.Evangeline zbliżyła się do Copper. Uklękła obok niej. – Dlaczego nie mogę dostać się do twoich myśli? To tak, jakby moja głowa uderzała w ścianę, za każdym razem jak się staram. Próbowałam, odkąd weszłam do pokoju. Nie mogę dowiedzieć się która z was kłamie.Copper wzruszyła ramionami. Łańcuchy zazgrzytały. Bastian mówił, że nie może jej odczytać. Może żaden wampir nie mógł. - Nie mogę wsunąć małego elementu swojego umysłu w twój.- Zacisnęła wargi. – Dlaczego tak jest? Mogę się dostać do głowy twojej siostry. Może mnie blokować, ale nadal tam jestem. W tobie nie mogę umieścić żadnych czujków.- To nie ma znaczenia co do niej. Oddam ci się jedynie jeśli pozwolisz jej odejść.- Crimson stukała o podłogę, chcąc zwrócić na siebie uwagę. - Jaka kusząca oferta, jestem skuszona bardziej niż powinnam, ale nie mogę Crimson. Nie mogę dostać się do jej głowy. Nie czuję na niej Bastiana, ale to nic nie znaczy, a ty możesz kłamać, żeby ją chronić. Nie muszę przeszukiwać twojego umysłu żeby to wiedzieć.- Cholera Evangeline.- Wszystko w porządku Crimson.- Copper potrząsnęła głową. Jej siostra była w stanie poświęcić się dla niej. Nigdy nie spodziewała się tego. - Teraz?- Evangeline podniosła bat i pogłaskała go dłonią. – Od kogo mam zacząć?- Ich.- Wampirzyca usłyszała mrukniecie Lucy. - Gówno prawda. Niech zacznie z tobą.- Warknęła Crimson, nisko i głęboko. Podobnie jakby zadawała się z wilkami, a nie wampirami, które mogły zmienić kształt, mimo mitów. - Więc, wy dwoje zakładacie, że wiecie czego chcę?- Evangeline trzasnęła przed sobą batem. Wstała, obróciła się w kierunku Crimson. Copper dostrzegła swoją jedyną szansę. I wykorzystała ją. Wystrzeliła stopę i kopnęła Evangeline w biodro. Upadła na kolana. Evan ruszył do przodu i Evangeline warknęła na niego. Wrócił do szeregu. - Bólem jest to, że nie mogę czytać w twoich myślach.- Wstała. Uderzyła skórzanym batem Copper w brzuch. Poniósł się ostry dźwięk, pieczenie skóry. Copper przygryzła wargę. Nie chciała dać suce satysfakcji. – Czy wiecie, dlaczego zostawiłam was wszystkie ubrane?- Następne uderzenie. Więcej palącego bólu. Copper zacisnęła zęby. – Moim planem jest zerwanie ubrań z każdej z was. Tylko nie mam zamiaru być ostrożna z nożem. Jak myślisz, ile ran mogę zadać? Etien i ja mamy zakład. Po ilu nacięciach będę mogła wejść w twoją skórę. Moje wampiry wyżywią się dobrze po tym. Okaleczę cię.Crimson odchyliła głowę do tyłu. - Jestem pewna, że znajdziesz swoją drogę do orgazmu, co zaraz nastąpi Crim.Zamyśliła się i skręciła bata na dłoni, - Może doprowadziłabyś swoją ofertę do końca?-
71
- Cholernie proste.- Ocz Crim spoczęły na Copper. Żal, miłość, i kilka innych emocji. Evangeline westchnęła. – Wreszcie spotkałam kobietę mogącą rywalizować z Marie i muszę ją zabić. Los nie jest łaskawy. Evan? Od kogo mam zacząć?Evan stanął za Evangeline. Odchyliła się i polizała jego szczękę. Jego ciało zadrżało, twarz wyrażała zachwyt. – Myślę, że od blondynki.- Nie!.- Lucy krzyczała i wyrywała się. - Dobry wybór. Idź stań z resztą. Strażnicy są ustawieni? Wypatrują Bastiana? I Etien jest na miejscu?- Tak pani.- Etien nie może zobaczyć się z Bastianem do czasu aż mu powiem. Jeśli pojawi się za wcześnie, zrujnuje mi niespodziankę dla niego. Ludzie za to zapłacą Evan.- Będzie czekał, dopóki nie zadzwonię do niego Evangeline.On i kilku innych opuściło pokój. Ludzie. Tylko wampiry zostały. Może wysoki poziom żelaza Copper mógł sprawić, że wampiry dostałyby zawrotów głowy jak Bastian. Musiała mieć jakaś nadzieję. Evangeline wyciągnęła sztylet. Podniosła nogę Lucy. Słyszeli dźwięk rozdzieranego dżinsu. I krzyk. – To jedna. Mam nadzieję, że nie będziesz krzyczała za każdym razem. Muszę trzymać tor. Wiesz, zakład.- Może knebel, pani?- Kobieta z krótkimi czarnymi włosami spojrzała na jej stopy. - Dobry pomysł Veronica.W ustach Lucy umieścili małą piłkę i pasek wokół niej. Walczyła, ale jak otwierała usta, knebel bardziej się wpychał. Evangeline policzyła każde cięcie. Wampiry zebrały się w miejscu, gdzie Evangeline zdjęła ubranie Lucy. Podłoga była cała we krwi. ***** Bastian uderzył ręką o ścianę. – Cholera.- Jestem pewien, że ta ściana drży w obliczu twojego gniewu.- Tad zmarszczył czoło. – Teraz, może zrobimy coś konstruktywnego?- Wziął pióro. – Powiedz mi, co wiesz o Evangeline.Recytował każdy fakt, jaki znał do tej pory. I przeklinał samego siebie. Był głupi, nigdy nie pomyślał, że Lucy może go zdradzić. Myślał, że jej miłość będzie hamować ją przed zrobieniem czegoś, co mogłoby go skrzywdzić. Nigdy nie wyobrażał sobie, że ona może zranić kogoś innego. Głupi. - Bastian, możemy się mylić. Lucy nie może mieć…- Zamknij się Tad. Nie wierzysz w to bardziej niż ja. Nie sądzisz, że razem udały się za zakupy i pedicure.Przechadzał się. Wrócił do tego co robili z Tadem. – Nie. Evangeline je ma.Tad westchnął. – Wiedziałem, że Lucy była wkurzona. Nigdy nie myślałem, że posunie się do czegoś takiego.Odłożył kartkę i długopis. – Nic więcej nie zdziałamy tutaj. Przestaniesz? Sprawiasz, że jestem nerwowy.Zadzwonił telefon. Bastian chwycił słuchawkę. – Lucy?- Słuchał przez kilka sekund. – Dzięki.-
72
- Chodź Tad. Lucy widziano niedawno, tańczącą z długowłosym blondynem. I założę się że blondie to ten, który był z Dartem, kiedy został zabity.- Wiemy, gdzie jest teraz?- Tad wyszedł chyłkiem za Bastianem, podeszli do samochodu. - W Duff. Przy stoliku na powietrzu.Duff znajdował się Eukalidesa, naprzeciw Hefalumpy, sklepu z zabawkami dla dorosłych. Bastian stanął po prawej stronie Duffs obok Deli Kopperman. Tad podszedł z lewej strony. Bastian warknął. To był człowiek, którego widział z Dartem tamtej nocy. I w przebłysku pamięci, przypomniał sobie, gdzie widział go wcześniej. W pracy Crimson, w barze Lucky. Miała kilku klientów, którzy byli wampirami. Nie był podejrzany. Wampir siedział, ubrany w dżinsy i koszulkę, odchylał się do tyłu na krześle. Odpoczywał, podczas gdy Crimson, Lucy i Copper były w rękach psychopaty. Bastian zaciskał dłonie wciąż i wciąż. Miał ochotę oderwać nimi głowę tego faceta. Tad wspiął się na ogrodzenie a Bastian je przeskoczył. Wampir obserwował Tada bez wyrazu. Jego oczy skierowały się do Bastiana i rozszerzył oczy. Blondyn wstał i próbował uciec. Bastian chwycił go i rzucił na ziemię. - Nie daj mi pretekstu, żebym cię zabił.- Bastian. Chcemy informacji. Potem możesz rozerwać go na kawałki.Posadził go na krześle. – Gdzie one są? Gdzie Copper? Gdzie Lucy? Gdzie twoja pani?- Ja…- Jego oczy trzepotały jak skrzydła motyla. Ze strachu. – Nie wiem o czym mówisz.Bastian wyszczerzył kły. Nikogo nie było o tej porze. Nikt im nie przeszkadzał. Tęsknił za czasem spędzonym z Copper. – Wiem, jak cię zabić. Powiesz mi to, co chcę, albo zatopię moje kły głęboko w tobie.- Sprawdzał jego umysł, szukając odpowiedzi. Ale głośniej było lepiej. Nie był taki młody jak Dart. Był lepszy w blokowaniu swojego umysłu. Bastian mógł stwierdzić, czy to co mówił na głos było prawdą. - Chryste.- On ci teraz nie może pomóc. Możesz żyć, albo umrzeć. Nie dbam o ciebie. Ale zdobędę moje informacje.Wampir sapnął, dociskając ramiona do krzesła. – Ona mnie zabije.- Nie, jeśli zabiję ją pierwszy. I wiesz, że zabiję cię teraz, jeśli nie powiesz mi tego, co chcę wiedzieć. Twoja śmieć moimi rękoma jest pewna.Tad usiadł. – Może powinieneś go zabić. I narobić bałagan.- Skinął głową. – Porządny bałagan.- Nie! Ok. Ok, powiem ci gdzie jest Evangeline. Ale jeśli ona nie umrze, to mnie zabije. Miałem cię znaleźć i zabrać do niej, kiedy do mnie zadzwoni.- Zapisz adres.- Tad popchnął ku niemu papier. – I mapę.- Czemu miałeś zabrać mnie do niej?- Bastian trzymał się w pobliżu trzęsącego się wampira. Pochylił głowę i pisał. Jego cichy głos zatrzymał serce Bastiana. – Ponieważ miała zabić twoje trzy kobiety.-
73
Bastian ryknął . – Co?- Złapał go za gardło. Zwierzę w nim skoczyło domagając się zapłaty. Jego partnerka była w niebezpieczeństwie. Copper była w niebezpieczeństwie. - Zostaw to, nieustraszony wodzu. Człowieku, jeśli ta informacja nie jest prawdziwa, on zrobi coś gorszego niż rozerwanie cie na kawałki, gorszego niż zabicie cię. Lubisz panie? Trudno robić na nich wrażenie z jajami wepchanymi w głąb gardła.- Tad podniósł kartkę papieru. - To prawda. Prawda. Przysięgam.Bastian puścił i postawił go. Pogrzebał w kieszeni i wyciągnął telefon. - Nie zabijaj mnie.- Mówiłem ci. Nie chcę. Jeśli to jest prawda. Jeśli nie, zapoluję na ciebie i znajdę, gdziekolwiek będziesz.Przełknął. Tad wyciągnął sznurek i przywiązali mężczyznę do krzesła. Wydał instrukcję niektórym swoim znajomym, wampir miał pozostać związany do rana a potem puszczony. - A co jeśli słońce wzejdzie?Bastian odszedł, nie odpowiadając. - Nie usmażysz się. Będzie ci niewygodnie. Jak się uwolnisz znajdź Galman. Idź na trufla do Bissingera.- Tad wstał. – Teraz idę.Dogonił Bastiana przy samochodzie. – Dobra robota, przywódco. Zachowałeś się dobrze. Wiem, że chciałeś go zabić.- Nawet nie masz pojęcia.- Bastian usiadł za kierownicą. - Och, widziałem to spojrzenie wcześniej. W stosunku do innych oczywiście. Nigdy do mnie.- Tad usiadł. - Oczywiście. Innych. Co ty do cholery robisz Tad?- Jadę z tobą.Bastian spojrzał na młodego przyjaciela. Zdarzało się, że zapominał, jacy są młodzi. Tad doświadczył tak wiele. Był znużony. – Na pewno? To może być niebezpieczne.- Będę się śmiał w obliczu niebezpieczeństwa.- Tad uśmiechnął się dwuznacznie.- Ok, żartuję.- Machnął ręką. – Ok, może będę krzyczał jak dziewczyna.Spoważniał. – Muszę pomóc. Lucy może być naprawdę uciążliwa, ale była prawdziwym przyjacielem dla mnie.Bastian nigdy nie widział Tada tak poważnego. - Dziękuję.Tad machnął ręką. – Mogę sobie poradzić… Co powiedziałeś?- Powiedziałem dziękuję. Za przyjechanie ze mną.- Oh. Proszę bardzo.-
74
Bastian ruszył. - Więc, wampiry można zabić?- Tak.- Jak? Myślałem, że jesteś nieśmiertelny.Bastian spojrzał na niego zmieniając pas ruchu. – Dlaczego pytasz?- Na przyszłość. W przypadku, gdy mnie wkurzysz.- Uśmiechnął się… - Wampir może być zabity tylko przez innego wampira, Tad.Tad prychnął. – To nie sprawiedliwe. Nie mogę w to uwierzyć. Kto wymyślił taka głupią zasadę?***** Copper z całej siły napierała na łańcuchy, które trzymały ją w miejscu. Problem stawał się coraz gorszy. Nie dobrze. Lucy przestała ruszać się kilka minut temu. Wampiry ją otoczyły, ssanie odbijało się echem w salonie. Nie, że lubiła Lucy, ale to był straszny sposób na śmierć. Ona i Crimson umrą w ten sposób. Nie, one nie mogły. Bastian je uratuje. Jakoś. Nienawidziła myśleć o stereotypowym bohaterze na białym koniu. Ale takie myślenie pomagało jej zdrowiu psychicznemu. Jakoś to nie było spotkanie z Crimson jakie przewidziała, ani się spodziewała, spędzając czas w St. Louis. Zapach krwi wisiał ciężko w powietrzu. Stłumił wcześniejszy zapach lasu. Copper zakrztusiła się tym, próbując przełknąć. Nigdy nie czuła takiego ostrego zapachu wcześniej. Evangeline podniosła głowę. Sztylet miała zakrwawiony jak usta. Copper drżała. Próbowała to zatrzymać, nie chciała dać tej suce przyjemności zobaczenia jej strachu. Bastian, pośpiesz się. Serce waliło jej w piersi. Łańcuchy wpijały się w ręce. Naciągała je mocno. - Ach, radość dobrego pożywienia.- Evangeline oblizała wargi. – Etien nie dostał jeszcze znaku. Josie, powiedz Evanowi, żeby do niego zadzwonił. Chcę, żeby te dwa ciała były jeszcze ciepłe, jak Bastian je znajdzie.Drobna wampirzyca wybiegła z pokoju. – Przynieś knebel. Która z was będzie pierwsza?Stuknęła palcem w brodę. – Decyzja.Jej stopy stuknęły ponad Copper. Próbowała nie trząść się ani nie zwinąć, gdy kobieta spojrzała w jej oczy. – Przynieś to.- Jej głos nie drżał jak ciało, dywan pod jej tyłkiem był twardy. - Jesteś prawie tak zadziorna jak twoja siostra. Czy twoja krew jest słodka? Podejdź i zaknebluj ją.- Hej dziwko!.- Głos Crimson wzrósł. Krzyczała obelgi. – Jesteś taką spedaloną dupą to nic dziwnego, że Marie zmarła i cię zostawiła.Evangeline obróciła głowę. – Co powiedziałaś?-
75
- Powiedziałam, że jesteś tak spedaloną dupą, że to nic dziwnego, że Marie zmarła i cię zostawiła tutaj. Nie mogła zostać kochanką takiej cipy. I nie mam na myśli komplementu suko.- Crimson, zamknij się.- Copper odpowiedziała. – Nie rób tego.- Uwaga Evangeline całkowicie przeszła na jej bliźniaczkę. - Marie musiała być piękną kobietą, że przyciągnęła uwagę Bastiana. Założę się, że nie wiedziałaś tego. Nie widział siebie z tobą. I założę się, że uciekłaś po jej śmierci. Zostawiłaś jej kłamliwe, zimne, martwe ciało na ziemi.Copper wciągnęła oddech. Crimson mogła pleść bzdury. – Hej!- Przestań!- Evangeline podkradała się do Crimson. Jej pierś drżała, jej głos brzmiał, jakby miał w sobie kamienie. - Uciekła. Jak tchórzliwy kurczak. Nie wiem, dlaczego kiedykolwiek myślałam, że zrobisz coś dla mnie. Albo bałam się ciebie. Jesteś niczym.Cokolwiek dla niej zrobić? Crimson miała umowę z ta kobietą? Evangeline uderzyła Crimson w twarz. Dźwięk rozszedł się echem i na jej twarzy został czerwony ślad. – Przestań.Crimson nie poruszyła się po uderzeniu. – Dlaczego? Bo mówię prawdę?- Nie.- Copper wstrząsała łańcuchami. – Wracaj tutaj. Ty i ja będziemy miały zabawę. Zostaw ją.- Zwierzaku, myślę że twoja siostra wybrała, kto następny.- Twarz Evangeline przybrała kamienną minę.Przynieś mi knebel. Teraz.Drobna wampirzyca z powrotem weszła do pomieszczenia. – Przegapiłam pierwsze cięcie?- Josie, czy Evan dzwonił do Etiena?- Tak pani. Etien nie odpowiedział jeszcze, ale Evan powiedział, że to zrobi.- Jej oczy błyszczały. – Dobrze, że nie opuściłam niczego.- Bastian niedługo będzie poinformowany i wkrótce tu będzie. Nie chcę się śpieszyć, kiedy nadejdzie czas twojej siostry i noża. Musimy zaczynać.Oczy Crimson spotkały się z Copper, i poruszała ustami ‘Uważaj.’. Knebel był wstawiony. - Nie! Odejdź od niej! Przestań.- Copper krzyczała i krzyczała. Nie mogła zrobić nic innego, tylko krzyczeć. Nigdy w życiu nie była tak bezradna. Jej łzy frustracji spływały w dół jak krew. Głos miała zachrypnięty od krzyku. Copper patrzyła w milczeniu, nie mogąc oderwać oczu od tego. Tylko kilka cięć…. Może mogłaby odwrócić uwagę Evangeline na siebie. Crimson nie mogła teraz zainterweniować. - Jesteś nieudacznikiem Evangeline. Crimson miała rację. Nie dziwię się dlaczego Marie cię opuściła.- Stawiasz się dość wcześnie zwierzaku. Musisz poczekać na swoją kolej. Nigdy nie sądziłam, że wy dwie będziecie chętnie podlegać pode mną.Głuchy odgłos zabrzmiał za drzwiami. - Co to było do cholery?- Evangeline zatrzymała się z nożem w ręku.
76
Ciało wpadło przez jedną z szyb. Szkło rozbiło się, wstrząsając całym pokojem. Bastian zerwał się na równe nogi. – Witaj Evangeline.Otworzyła szeroko usta. – Co ty tu robisz? Jesteś za wcześnie.Bastian wzruszył ramionami. – Co mogę powiedzieć, lubię wkręcać się na przyjęcia.Uśmiechnęła się do niego. Powoli i leniwie. – Witamy Bastian. Miałam nadzieję, że przyjdziesz, ale nie tak wcześnie.- Zaśmiała się. – A jednak jesteś trochę za późno.- Odejdź od niej.- Głos miał niski i groźny. Przeskanował wzrokiem pokój, ale zatrzymał go na Evangeline. - Mało prawdopodobne.- Pogrążyła nóż w brzuchy Crimson. Crim jęknęła, opadając bezwładnie. - Nie!- Copper walczyła z łańcuchami. – Nie!.- Powtarzała to w kółko, tak, jakby mogła cofnąć czas i sprawić, żeby to się nie zdarzyło. Bastian zaatakował wampira, który strzelał. Tad wsunął się przez rozbite okno. Zobaczył Lucy i wydał głośny krzyk, pełen cierpienia. Copper cofnęła się od tego, wycofała się do swojego umysłu. Dwoje walczyło z wampirami wraz z paroma innymi, których Copper rozpoznała, w tym Barb i Jake, którzy weszli przez okno za Tadem. Ale Evangeline podbiegła do drzwi i weszła na górę. Tad i inni walczyli zaciekle. Zdjęli ludzi, którzy z powrotem wchodzili przez rozbite okno. Copper przyglądała walce, ale największą uwagę poświęcała Bastianowi i swojej siostrze. Bastian był bliżej niej, ale nadal był atakowany. Spojrzała na siostrę poprzez przerzedzoną masę ludzi. Taka spokojna. Zbyt spokojna. - Zabierzcie te łańcuchy ode mnie!Ostatnia dwójka wampirów zaczęła uciekać, Bastian klęknął przy niej. – Copper, stała ci się krzywda?- Pociągnął łańcuchy w górę, ciągnąć ją razem z nimi. Copper otworzyła usta, upadając na brodę. Podszedł najpierw do niej. Miał wolną drogę do Crimson ale rzucił się do niej. I wiedział, kim ona jest. - Naprawdę możesz nas odróżnić od siebie. Czy może się domyśliłeś?Bastian wydał szorstki dźwięk, pochylając się nad nią, by pocałować ją w policzek.- Powiedziałem ci, że umiem was odróżnić. Dziękuje bogom, że nie jesteś ranna.Tad użył spinacza do papieru, żeby otworzyć zamek. - Wolno mi zapytać, jak potrafisz to zrobić?- Tylko, jeśli chcesz odpowiedzi.- Głos Tada brzmiał zmęczenie. Podszedł do ciała Lucy. Podniósł ją i tulił w ramionach. Kochał ją. Związani krwią czy nie byli rodziną. – Teraz śpij maleńka.- Zamknął jej oczy. Copper upuściła łańcuchy. Rodzina. Jej jedyna rodzina leżała bezwładnie. Barb i Jake uklękli przy niej. Podeszła na chwiejnych nogach, Bastian trzymał ją za rękę. – Czy z nią wszystko w porządku? Cz ona jest…. Mm- martwa?- Słaby puls. Zanika.- Powiedział Jake ponuro.
77
- Zadzwońcie na 911!- Copper odsunęła swój szloch. – Cholera. Jest tak dużo krwi.Jakiś człowiek wszedł do salonu kuchennymi drzwiami. – Evangeline uciekła. Motorem. Ukryli go albo przeoczyliśmy go, dziurawiąc opony.- Ona krwawi jak ćma.- Barb zatrzymał się, patrząc na Copper. - Zadzwoń po pomoc.- Odsunęła włosy z twarzy siostry. Nie, to nie mogło się dziać. Nie teraz. - Nie dojadą do niej na czas.- Jake przełknął. – Krwawi zbyt mocno i ze zbyt wielu ran.Copper zerwała swoją koszulkę. – Pomóż mi. Pomóż mi zatamować jej rany.- Copper.- Bastian pogłaskał ją po ramieniu. – Jest za późno. Zbyt wiele straciła i ty… nie możesz tego zatrzymać. Nie masz środków.Przycisnęła materiał do jednej otwartej rany w brzuchy Crimson. – Nie. Nie! Proszę. Pomóż mi. Ona nie może umrzeć.- Dociskała bluzkę, całą już przemoczoną krwią. - Nie.- Jej głos zamilkł i wybuchła płaczem. – Nie!.Oddech szarpnął Crimson. Umierała. Ona umierała. - Ty!- Copper zwróciła się do Bastiana. Idealne rozwiązanie. – Zrób z niej wampira.- Co?- Twarz Bastiana ściągnęła się w szoku. - Zrób z niej wampira. Teraz.-
78
Rozdział jedenasty Bastian przebiegł ręką po włosach, patrząc na umierającą przed nim dziewczynę. Co ona powiedziała… niemożliwe. Czy na pewno? – Copper…- Teraz! Zrób to! Ona umiera.- Jej zapłakane oczy trafiały w niego harpunem. Nie zrobił tego w czasie. Znowu się spóźnił. Przybył za późno, żeby uratować przyjaciół, jego prostytutki, kiedy inwazja wybuchła we Włoszech. Zginęli z rąk Francuzów, próbujących przejąć jego kraj. Przybywał za późno tak wiele razy na przestrzeni wieków. Evangeline uciekła. Jego priorytetem było dotarcie do Copper. Nic więcej. Musiał walczyć, żeby się do niej dostać. Mógł złapać Evangeline, jakby wyruszył teraz. Ale Crimson umrze. Nie miał czasu, żeby myśleć, czy będzie w stanie poradzić sobie z mocami. Tylko czas do działania. Oddech Crimson bulgotał. Schylił się i wciągnął ją na swoje kolana. Zatopił kły głęboko w niej, wypijając ostatnią pozostałą krew z jej ciała. Serce, ledwo bijące zatrzymało się, kiedy zaczął. Otworzył żyłę na nadgarstku, otworzył jej usta i pozwolił krwi przepływać do niej. Położył dłoń na jej sercu, czując moment w którym zaczęło bić ponownie. Gwałtownie odetchnęła. Jeszcze chwilę wlewał w nią swoją krew. Potem liznął ranę, żeby się zasklepiła. Uczynił Crimson częścią tego kim był, częścią krwi, która poszła w obieg. Gdyby tylko nie czuł się tak cholernie niepewnie. - Mój Boże.- Barb ściszonym szeptem zwrócił jego uwagę na dziewczynę trzymaną w ramionach. – Znowu oddycha. Spójrzcie na jej kolor. Przemienia się.- Zrobione. Jest wampirem. Wyłącz światła. Mówcie proszę szeptem.- Dlaczego?- Copper przysunęła się do niego. - Bo gdy odzyska świadomość, słuch i wzrok będzie miała wampirze. Światło będzie zbyt jasne. Rozmowa za głośna. To zajmie jej kilka minut, żeby dostosować się do nowych zmysłów.- Albo nawet więcej. Jeśli się w ogóle dostosuje. - Możesz to zrobić dla Lucy?- Tad nadal trzymał ciało dziewczyny. Bastian pokręcił głową. – Była martwa, gdy tu przybyliśmy. Miałem czas z Crimson. Jej śmierć była świeża. Lucy nie żyje zbyt długo.Tad przełknął. – Wiedziałem, ale musiałem zapytać…Copper pochyliła się, włosami muskała jego ramię. Mógł wyczuć jej lekki zapach. Taka mała rzecz. Jej bliskość. Jego serce waliło. Mógł ją stracić. Bastian pamiętał, co Henri powiedział. Jeśli nie weźmie tej kobiety, to będzie jego klęska. Zrobi wszystko, aby ją chronić. Wszystko. Jej głos był światełkiem przy jego uchu.
79
- Stworzyłeś wcześniej wampira?Skinął głową. – Trzy razy.- Tylko trzy przywódco?- Tad zmarszczył brwi. Położył Lucy i poprosił kogoś, żeby poszukał prześcieradła. Dlaczego?- Bo przemiana w wampira jest trudna. Drapieżne zmysły się wyostrzają.Copper skinęła głową. – Więc będzie trochę inna, gdy się obudzi?- Już jest. Moja krew płynie w jej żyłach. To wszystko pochodzi od pierwszego wampira. Nasza krew daje nam moc.Tad ściągnął brwi. – Drapieżne zmysły? Będzie jak zwierzę? I ludzie będą jej ofiarami. Albo co najmniej pierwszy wybór?Bastian skinął głową, odsuwając włosy Crimson z czoła. - To nie jest odpowiedź, która tłumaczy dużo.- Aiiiiieieeee!- Crimson krzyknęła. Zerwała się i zakryła uszy. – Brzęczenie. Dudnienie. O Boże, co to jest? Woda pędzi wszędzie.Bastian walczył o utrzymanie swoich rąk na niej. – To dźwięki nocy Crimson. Uspokój się. Tak będzie łatwiej. Musisz się dostosować.- Nie wspominał o pompującym dźwięku, jaki usłyszała. Ludzkiej krwi. Jej głód stałby się za silny, jak na pierwsze pożywianie. Zapachy i dźwięki będą ją kusić, napędzać niemal do szaleństwa, jeśli na to pozwoli. - Crimson, wszystko będzie dobrze.- Copper chciała ją dotknąć. Bastian odciągnął Crimson poza jej zasięg. – Nie.- Co? Dlaczego nie?- To może być niebezpieczne.- Dlaczego? Ona jest moją siostrą…Crimson kiwała się w przód i tył. – Co się ze mną dzieje? Dlaczego tak się czuję?- Jej oczy zwróciły się do Copper.- Jej puls bije pod jej skórą. Jak bęben. Badump. Badump. Badump.- Stukała nogą z każdym słowem. - Nie wiem jak inni, ale dla mnie to jest popieprzone.- Tad bawił się żelaznym pierścieniem, do którego zakuta była jedna z nich. – Tak więc, co dalej? Musi się pożywić z człowieka? Wróci jej zdrowie psychiczne?- Tak, karmienie jest następne. Potrzebuje czasu, żeby przyzwyczaić się do tego wszystkiego. Dostosować do…. Bestii wewnątrz niej.- Pod warunkiem, że będzie potrafiła się do tego przyzwyczaić. Proszę nie każ mi zabijać jej po tym jak ją uratowałem. To było coś, czego Copper nie wybaczyłaby. Ale Bastian nigdy nie nasłałby dziewczyny na społeczeństwo ludzi. Widział, jak niektórzy z jego braci musieli zabijać takie żerujące machiny. - Proponuję siebie.- Copper nachyliła się, odsłaniając szyję.
80
Bastian chwycił ją za rękę. – Nie.- Kanał jako pierwszy posiłek byłby katastrofą. Crimson nigdy nie poradziłaby sobie z tym. Ścisnął jej dłoń. Na szczęście Evangeline nie ugryzła jej i nie wiedziała kim jest. Tajemnica była bezpieczna. - Co to znaczy ‘nie’? Jestem logicznym wyborem. Jej siostrą. Powiedziałam ci, żebyś to zrobił. Powinna pożywić się ode mnie. Nikt inny nie zamierza się zaproponować.- Ja chcę.Ich wzrok powędrował do Tada. – Na pewno?- Bastian, dla bezpieczeństwa, owinął swoje ramiona wokół nowostworzonego wampira. - Jestem pewien. Skąd chcesz ją nakarmić?- Z twojej ręki będzie najbezpieczniej.Tad skinął głową i zdjął koszulę. – Powiedziałem, z twojej ręki.Tad uśmiechnął się. – Wiem. Nie chcę krwi na niej.- Bastian przechylił głowę. – Hej, to moja najlepsza koszula. Krew się nie spiera, nie wiecie?Bastian zachichotał. To dla chłopca, który nauczył go śmiać się w każdym momencie. – Ja cię ukąszę. Pozwolimy Crimson zlizać krew.Barb i Jake skinęli. – Bastian, zamierzamy wziąć resztę. Zobaczymy, czy Evangeline daleko uciekła. Znajdziemy ją dla ciebie. Zakładam, że tego od nas chcesz.- Tak. Chcę jej głowy. Dzięki chłopaki.- Zawdzięczał im tak dużo. Spojrzał na Copper. Więcej, niż mógł kiedykolwiek spłacić. - Dlaczego ty mnie ugryziesz? – Tad podszedł. - Ponieważ, jej kły nie wydłużyły się jeszcze wystarczająco. To potrwa kilka dni.- Wyciągnął myśliwski nóż z pochwy. - Geesh. Duży nóż.- Tad jesteś pewny? Ja mogę to zrobić…- Copper spojrzała zmartwiona na jej twarz. Nie wiedziała o co zapytała się Bastiana. Ale on wiedział. Podjąć ryzyko. Czy to mogło wrócić i kopnąć go w jaja? - Nie.- Bastian warknął. Oparła się o niego, piorunując go wzrokiem. Mogła zrobić wszystko, co chciała. Pierwsze karmienie było trudne. Nie dał jej szansy. Nie wspominając już o krwi z Kanału. Tad zamknął usta. Bastian ugryzł jego dłoń, pozostawiając niewielką ranę. Crimson nuciła i kołysała się w jego ramionach. Zakryła rękoma uszy, jak mówił. – Crimson? Musisz się pożywić. Weź trochę krwi Tada.- Ohhhh.- Jej ciało zadrżało. Przełknęła. Mógł poczuć, jak to rozchodziło się po jej całym ciele. – Krew.Wyciągnęła głowę do przodu. Owinęła ranę językiem. – Słodka.Złapał jej ręce i przytrzymał w dole. Powinien je związać. Ugryzła Tada, jej zęby zatonęły w jego przedramieniu, bez kłów. Ludzkie zęby przebiły jego skórę. Tad chrząknął, krzywiąc się z bólu. – Zabierzcie ją ode mnie.-
81
- Pope, przytrzymaj jej ręce.- Zjechał w dół jej i pozwolił Pope’owi złapać ją. Crimson raz żuła, raz siorbała. Krople potu wstąpiły na czoło Tada. Jeśli odciągnąłby rękę, oderwałaby mu kawałek skóry. Bastian sięgnął ręką pod jej szczękę. Wsunął palec w usta i rozluźnił uścisk. – Koniec karmienia Crimson.- Och, ale to było dobre. Mogłabym go osuszyć. Całą tą krew.- Roześmiała się, bez humoru.- Mogę go całego wziąć do ust i żuć. Mniam. Mniam.Tad wtulił ranną rękę w swoje ciało. - Wszystko w porządku?- Bastian trzymał ją mocno w ramionach. - Idealnie. Ktoś potrzebuje stomatologicznego odlewu zębów Crimson bez kłów? Mam tutaj jeden.- Wskazał na swoją rękę. - Powinno się zagoić szybko.- Ślina Crimson miała już swoje właściwości z przyjęciem nowej krwi. Powodowała krzepnięcie krwi i wysuszenie rany. -Pope, uwolnij jej ramiona. Podaj mi te kajdanki.- Skuł ręce Crimson tak, żeby nie mogła chwycić kogoś. Pope podszedł do Tada i wymruczał coś do niego, pocieszał go. Bastian wiedział, że nakręcają się nawzajem. Nie widział do tego czasu ich czułości. Pchnął Crimson w dół. Spojrzała zielona. – Musisz odpocząć słodka. Nabrać trochę siły.- Wampiry, które napełniły się do pełna przy pierwszym karmieniu zwykle wymiotowały. Za dużo dla ich organizmu. Mniejsze ilości pomagały. Crimson skinęła głową – Jestem zmęczona.- Opadła na podłogę. - Co jest kurwa z nią nie tak?- Wyraz twarzy Copper świadczył o jej przerażeniu. Ścisnęła usta i zmarszczyła czoło. - Nic nie jest źle. To nowe zmysły. Nowa krew. Wampiry są bardziej zwierzęce. To przytłaczające. Musi się dostosować.- Mam nadzieję. - Co jeśli się nie przyzwyczai? Jeśli nie dostosuje się do tego?Bastian dotknął kła. – Dlaczego nie porozmawiamy o tym, gdy to nadejdzie? Mamy na to wiele nocy.- Nie. Powiedz mi teraz. Co się stanie z moją siostrą? Jeśli się nie dostosuje?- Jeśli zacznie zabijać ludzi, będę musiał ją zabić Copper.***** Wrócili z powrotem do domu Bastiana. Pope i Tad pomogli Crimson. Copper bolała głowa. Pocierała ją palcami z roztargnieniem. Crimson obserwowała ją jak polujący wilk. Copper się to nie podobało. Ale jej siostra żyła. Musiała się dowiedzieć co ten wampir miał na myśli. Szli. Bastian zaczerpnął powietrza. Zatrzymał się. – Nie potrzebuję tego teraz.- Zaledwie usłyszała jego pomruk. – Tad. Pope. Zabierzcie Crimson do jej starego pokoju. Zostańcie z nią i nie pozwólcie się ugryźć. Chcę nadzorować jej następne karmienie. To będzie bezpieczniejsze także dla niej.-
82
-Mogę iść z nimi.- Copper zrobiła dwa kroki. - Nie. Nie możesz przebywać z Crimson beze mnie.Złożyła ramiona na piersi, podążając za Bastianem do salonu. Tad i Pope szli po schodach prowadząc Crimson. - Jestem zmęczona tym, że mówisz mi, co mam robić.Usłyszeli chichot . –Widzę, że wciąż nie masz sposobu na kobiety.- Głęboki, akcentowany baryton pochodził z drugiej strony salonu. - Jesteś tak samo zły jak on.- Zabrzmiał melodyjny kobiecy głos. Copper zobaczyła ich. Szczupła kobieta z czerwonymi włosami, ściągniętymi we francuski warkocz siedziała na kanapie. Nogi miała położone na kolanach groźnie wyglądającego człowieka. - Chcę tylko mieć cię bezpieczną ma petite.- Kim wy do cholery jesteście?- Copper cofnęła się o krok, obserwując obcych. Bastian nie był zdziwiony, wydawał się tylko lekko zirytowany. Westchnął. – Przypuszczam, że przyjaciółmi. Wyczułem cię trochę wcześniej.Mężczyzna uśmiechnął się. – Nie rób mi żadnych uprzejmości, Bassy Boy.- Odwal się, Baby Face.Copper mrugnęła. – Baby Face?- Baby Face?- Młoda kobieta parsknęła śmiechem. Drugi mężczyzna warknął. Położyła dłoń na jego ramieniu. Wstał i podszedł do Bastiana i Copper. – Jestem Sarah Connelly. Ten gbur to Nick Mancuso.- Uścisnęły dłonie. - Jestem Copper Daly.Sarah zwróciła się do Bastiana. – Musisz być Bastian. Słyszałam o tobie dużo od Henriego i Nicka.Bastian pocałował ją w rękę. Nick warknął znowu, wstając z kanapy. – Możesz wierzyć wszystkiemu, co powiedział Henri. I niczemu, co powiedział Nick.Sarah roześmiała się. Nick podkradł się do Copper. Patrząc na Bastiana pocałował ją w policzek. Bastian zesztywniał i zacisnął dłonie. – Miło mi cię poznać Copper.- Nie dotykaj jej.- Jego głos był twardszy od diamentów. Copper nigdy nie słyszała Bastiana tak ostrego. - Wtedy ty nie dotykaj mojej.Dziewczyny spojrzały na siebie. Jeśli Bastian mógłby, wydrapałby swoje terytorium na podłodze albo oznaczył pokój. Testosteron tak gęsto wisiał w powietrzu, że niemal wydawał się być widoczny. Sarah przewróciła oczami. – Przysięgam. Henri powiedział mi, że będziesz zły przez Bastiana. Nie miałam pojęcia, że będzie tak źle.- Uśmiechnęła się do Copper.- Przepraszam za jego zachowanie. Nie jest taki wkurzony przez większość czasu.-
83
- Czego chciałabyś się napić?- Bastian podszedł do mahoniowego barku, obok kominka i TV. - Wina.- Nick owinął ramieniem smukłą talię kobiety. Chudziutką. Copper poczuła się przy niej gigantyczna. Miała na sobie koszulkę i długą, swobodnie spływającą spódnicę. Bastian był wyższy i bardziej umięśniony od Nicka. Jego rysy twarzy były trochę bardziej arystokratyczne. Obaj mieli czarne włosy, ale Nick miał je dłuższe, zaczesane do tyłu. Nick miał na sobie czarne skórzane spodnie i szarą koszulkę Richmond Braves. - Tak wino.- Jej głos spadł o oktawę.- Możesz wyczytać w moim umyśle wszystko, co chcesz. Ale tylko wtedy, jak ci pozwolę.- Powiedziała Sarah. Bastian przełknął, zakłopotany. - Próbowałeś wejść w umysł mojej partnerki Bastian.- Nick puścił Sarah i zrobił krok w jego stronę. - Nick.- Sarah chwyciła go za ramię. – Będzie próbował i czytał myśli innych, co przyszli do niego, tak jak my. Ty też możesz. Wiedziałeś, że tak będzie.- Jesteś tylko człowiekiem.- Bastian wlał wino do kieliszków. – Ale nie mogę wejść.- Copper rozgrzewała się przy kominku. Powiedział jej, że nie może czytać jej myśli. Ale brzmiało to tak, jakby inni ludzie mógł. - Jestem człowiekiem. Ale troszeczkę ulepszonym.- Jej uśmiech poszerzył się. – A ty jesteś silny. Mogę wyczuć siłę twojego umysłu.- Nick zmrużył oczy, ale pozostał spokojny. Copper oblizała wargi. To była najdziwniejsza rozmowa, jaką słyszała kiedykolwiek w życiu. Nie mogła poczuć jak Bastian próbował wejść, ale Sarah mogła. Człowiek ulepszony? Co to oznaczało? Copper nie miała żadnych ulepszeń, ale Bastian nie mógł w niej czytać. Była zwykłym człowiekiem. - Copper, chcesz drinka?- Bastian odwrócił się do niej. Jego oczy świeciły się w sposób, który sprawiał, że zaciskała uda. Tak wspaniałego człowieka jak Nick mogła docenić, jak obraz Warhola albo czekoladę z Blissinger’a. Ale nie powodował w niej wybuchu neuronów tak, jak Bastian. - Też poproszę wina. Dziękuję Bastian.Podał jej szkło i dał delikatnego buziaka. Jej usta zadrżały. Położył dłoń na jej plecach, zbliżyli się do kanapy i usiedli. Przysunął się tak blisko niej, że niemal siedział jej na kolanach. Prawie upuściła szklankę, jak owinął ją swoim ramieniem. Oparł się i lekko przegryzł jej kark. Jej sutki stwardniały, zadrżała. - Znajdźcie sobie pokój.- Nick wziął łyk wina. - Nick.- Głos Sarah brzmiał cicho, ale stanowczo. Spojrzał na nią i przysunął się. Copper miała wrażenie, że coś przeoczyła. Tak jakby kawałek rozmowy. Zmarszczyła brwi. - Copper, jestem pewna, że zorientowałaś się, że Nick tak jak Bastian jest wampirem. Ja jestem człowiekiem. Z pewnymi dodatkami. Jesteśmy przyjaciółmi stwórcy Bastiana, Henriego.- Mówił mi o Henrim.- Bawiła się szklanką z winem. – A ty jesteś człowiekiem z… ulepszeniem?- Sarah skinęła głowa i wzruszyła ramionami. – Mam kilka prezentów.Nick odchylił się do tyłu. – Zająłeś się Evangeline?Bastian warknął. – Uciekła. Nie daleko. Wszyscy moi sojusznicy jej szukają. Znajdę ją i tym razem zniszczę.-
84
Sarah przełknęła, patrząc na swoje wino. – Czy uratowałeś osobę, która przetrzymywała?- Potarła bliznę na ramieniu. Copper próbowała przypatrzyć się jej. Wyglądała jak stara rana zadana nożem. Nick przytulił ją bardziej. - Dziś wieczorem. Za późno, żeby ocalić jedną. Ludzka dziewczyna… Przyjaciel. Evangeline porwała Copper i jej siostrę. Udało mi się je odbić.Sarah kiwnęła głową, oczy miała niespokojne. Copper nie mogła powstrzymać dreszczy. Biedna Lucy. A jeśli Bastian pojawiłby się później, Crimson umarłaby. Bastian otworzył usta, żeby powiedzieć coś, ale Nick go uprzedził. – Henri mi powiedział, że masz Kanał.Bastian wyprostował się gwałtownie. Termin brzmiał znajomo. Copper nie mogła sobie tego przypomnieć, ale reakcja Bastiana była dramatyczna. – Um. Oh. Tak.Wzięła łyk i prawie się zakrztusiła, jak Nick powiedział. – Więc to ona? Nie mogę wejść w jej umysł. Nawet Sarah nie mogła mnie trzymać całkiem na dystans, jak się spotkaliśmy zanim rozwinęła moce. Jak ona to robi? To jest tak jak mówił Henri, jak bierzesz jej krew?Copper starła kroplę z ust, wdzięczna, że nie wypluła wina na włosy Bastiana. Patrzyła na niego. Wzruszył ramionami, wyraźnie zdenerwowany. – Nie wiem. Nick…- Co to jest Kanał?- Wszystkie oczy zwróciły się do niej. Wpatrywała się w niego. – Powiedz mi. Teraz.- Nie powiedziałeś jej?- Nick potrząsnął głową. – Teraz jesteś w tarapatach.- Myślę, że musimy trochę odpocząć.- Sarah trąciła Nicka. – Copper i Bastian też powinni. Jestem pewna, że mieli długa noc.- Sarah postawiła kieliszek na stole. – Porozmawiamy dłużej, jak wszyscy się wyśpimy.Bastian nie spuszczał oczu z Copper. Poruszała nogą niecierpliwie. Co ona teraz zrobi? Tak wiele niemożliwych rzeczy było teraz możliwych. Bastian skinął na Nicka. – Muszę coś ci później powiedzieć. I… stworzyłem dzisiaj wampira.- Zrobiłeś co??- Nick zamarł.- Dlaczego do diabła to zrobiłeś? I gdzie on jest?- Ona jest tutaj. I nie miałem wyboru. Powiem więcej jak trochę odpoczniecie. Jak wszyscy będziemy w lepszym nastroju.- Pod oddechem usłyszała bełkot Bastiana.- Nie tylko Nick na zły humor.Sarah wzięła Nicka, zanim mógł odpowiedzieć zniewagą. – Chodź. Muszą porozmawiać. Dowiemy się wszystkiego trochę później.- Uśmiechnęła się do Copper, wyciągając Nicka z pokoju. Copper się uśmiechnęła. Potrzebowała chwili na osobności z Bastianem. Nie, żeby chciała to usłyszeć. Przełknęła i odwróciła twarz do niego. – Co to jest Kanał? I czy jestem jednym?-
85
Rozdział dwunasty Bastian przyciągnął Copper bliżej siebie, jego ciało było ciepłe i mocne. Moc wezbrała pomimo wszystkiego. Takie przyciąganie między nimi. Odsunęła się do tyłu, chcąc koniecznie przerwać wzajemny dotyk. – Czekałem, żeby powiedzieć ci to. Musisz mnie wysłuchać. Uwierzyć mi. To nie jest szalone.Copper westchnęła. Była zmęczona ludźmi mówiącymi jej, że to nie jest szalone. Zwłaszcza, gdy mówił to materiał na szaleńca. – Po prostu mi powiedz.- Twoja krew jest wcieleniem mocy. Wampirom, które wezmą od ciebie krew wzrośnie moc. Dużo.- Ile?- Ile wzrośnie? Trzykrotnie.- Picie mojej krwi daje wampirowi potrójną moc?- Copper położyła rękę na czole, czując jak kręci jej się w głowie. Niemożliwe. Nie mogła być tym, tym Kanałem. Jej krew to krew, to było wszystko. - Tak. Albo więcej.Skąd o tym wiedział? Spróbował raz jej krwi. Jego reakcja była oczywista. Czuła, że zaraz zemdleje.- Kropla krwi. To nie był nadmiar żelaza. To dlatego, że jestem Kanałem. To dlatego tak zareagowałeś.- O Boże, to prawda. Bastian rozparł się na kanapie, głaszcząc jej ramię. – Tak. Jedna kropla krwi, a poczułem się jak nowostworzony wampir. To było niesamowite. Nie doświadczyłem tego od czasu, kiedy dostosowałem się do moich mocy. I to była tylko jedna kropla. Karmienie musi dać niezwykłą moc… dobrze… nie mogę sobie tego wyobrazić.Ale chcesz. Zamknęła oczy na chwilę. – Dlaczego? Dlaczego moja krew?- Odsunęła od niego głaskane ramię. - Nikt nie wie, co czyni krew Kanału taką silną. Tak, jak nikt nie wie, skąd pierwszy wampir wziął moc.Za dużo. Jej głowa pływała przy próbie strawienia tego wszystkiego. Łzy przebiły jej powieki, wyciekły. O nie, Copper nie płakała, kiedy takie rzeczy się zdarzyły. Dostała szału. – Do diabła.- Trzasnęła ręką poduszkę. Powinno to być coś twardego, żeby bolało. Wsunął dłonie w jej ramiona, przytrzymując ją. – To dużo do przyjęcia. Wiem.- Nie! Nie wiesz. Trzy dni temu dowiedziałam się, że wampiry istnieją. Moja siostra miała jednego jako chłopaka. Została złapana przez innego, szalonego. Teraz Crim jest wampirem. A moja krew jest całkiem jak Fox Knox dla wampirów. Wypiją ją, i staną się jak Arnold Schwarzenegger.Głaskał jej ramiona. Rozgrzewał ją. – To nie jest zbyt wiele dla ciebie. Możesz zaakceptować to.- Jej skóra spalała się i śpiewała pod jego dotykiem. - Bastian nie, ja… nie mogę poradzić sobie z tym wszystkim.- Potrząsnęła głową na boki, podkreślając to, co mówiła. - Poradzisz sobie.- Wyszeptał. Następnie pochylił się i pocałował ją w czoło. – Poradziłaś sobie z mamą. Jej chorobą i śmiercią. I pogodzisz się z tym, co teraz wiesz.Nie mogła się ruszyć, jak jego usta zsunęły się, by uchwycić jej. Ślizgał się jak jedwab po jedwabiu.
86
Tak dużo, do zaakceptowania. Tyle bólu, krzywdy. Widziała dzisiaj umierającą kobietę. I widziała umierającą i powracającą siostrę. Bycie z Bastianem odsuwało to od niej. Odrzuciła wszystkie swoje strachy. Otworzyła usta dla jego pocałunku. Przyjęła jego komfort. Potrzebę pozostania przy zdrowych zmysłach. Jej głowa płynęła. Jego usta sięgały głębiej, językiem zwiedzał każdy szczegół jej ust, zanim prześlizgnął się, by delektować się jej wargami. Jęknęła. Nigdy nie czuła takiego gorąca albo takiej potrzeby wewnątrz siebie. To ogrzewało ją od środka na zewnątrz. Pozbywało się chłodu, który opanował ją podczas tej paskudnej nocy. Owinęła ramiona wokół niego, oddając pocałunek. Głaskała jego muskularne barki i ramiona. Oderwał się od jej ust. – To był długi dzień. Powinienem pozwolić ci spać.- Powinieneś. Ale nie chcesz.Bastian przełknął, jego jabłko Adama podskoczyło. – Nie chcę?- Potrząsnęła głową, rękoma chwyciła rąbek bluzki. – Nie.- I ściągnęła ją przez głowę. Jego oddech zabrzmiał jak jeden głośny świst. Copper sięgnęła za siebie i rozpięła biustonosz, pozwalając, żeby zsunął się po ramionach. - Copper… Ja… - Przełknął, nie odrywając oczu od jej obnażonych piersi. – Cholera, co ja chciałem powiedzieć?- Nic nie chciałeś powiedzieć. Miałeś mnie dotknąć. Dotknij ich.- Wypięła klatkę piersiową. - Nie powinniśmy tego robić.- Potrzebuję tego.- Jej głos opadł. – Potrzebuję być z tobą. Dzisiejszej nocy. Proszę.Wyciągnął ręce i złapał jej piersi. – Takie wspaniałe. Takie piękne.- Kciukiem pogłaskał jej sutka. To było jak iskra, rozpaliło w jej ciele dużą kulę ognia. Jego usta odnalazły jej, z całej siły napierając, ich języki naśladowały wzajemne ruchy. Bastian ścisnął jej piersi, kołysał je w dłoniach. Pociągnął jedną w górę, a usta zanurzył w dół, ciągnąć za sobą pocałunki wzdłuż jej szyi i dekoltu. W tylu miejscach chciała poczuć jego język. Szczypał i lizał jej skórę, zanim dotarł do piersi. Doprowadził ją do szaleńczej potrzeby. Zmarszczył usta nad jej brodawką i zassał ją. Czuła każde liźnięcie i zmianę kierunku jego języka. Szczypnął ją lekko między silnymi zębami. Copper szarpnęła się, zdyszana. - Boli?- Satynowym językiem potarł sutka, napinając go bardziej. - Nie. Och proszę, nie przerywaj. Dotykaj mnie.Ustawił się przy jej drugiej piersi, lizał sutek naokoło i wciągał głębiej w usta za każdym razem. Chwyciła się jego ramion i pleców. - Powinniśmy przenieść to do mojego pokoju.- Wstał lekko, biorąc ją w ramiona. Dlaczego wampiry nie mogą się teleportować?
87
Skorzystała z okazji i całowała jego szyję i okrągłą brodę, badając jego skórę. Smakował wiśniami i śmietaną. Pachniał drzewem sandałowym. Prowadził ją bardziej dziko. Dotarli na szczyt schodów. Zsunął ją w dół swojego ciała, każda z ich części dotykała się. Oboje jęknęli. - Bogowie, nie powinienem tego robić.- Zakołysał się przeciw niej. Ponownie zawładnęła jego ustami, pocierała swoje centrum przeciw jego erekcji. Zsunęła rękę w dół i rozpięła pasek spodni. Szarpnął biodrami. Wsunęła rękę i znalazła jego koguta. Żadnej bielizny. To zwiększyło wilgoć jej cipki. Całą noc będzie komandosem. Prawdopodobnie całą noc będą razem. Jego kogut spoczywał ciężko w jej dłoni. Ścisnęła go. Podniósł całe ciało z głośnym ‘Ahhh’. Palcem odnalazła jego wierzchołek i pogłaskała. Wilgotny. Pogładziła go dookoła i przycisnęła otwór na czubku. - Kochanie, ach dobrze!.- Cofnął się o krok i opuścił jeansy. Miała rację. Ogromny. Główka jego fiuta świeciła przez kolejną wyciekłą kroplę. Złapała go przy końcu, owinęła dłonią jak pierścień i przesuwała w górę i w dół. Jednym palcem głaskała czubek. Przesunął się, by dać jej jeszcze lepszy dostęp, wchodził w jej rękę. Złapała jego piłki, pieściła skórę między nimi. – Myślałam, że idziemy do twojego pokoju.Wyskoczył z jej uścisku. Miał ciężki oddech, głos pełen napięcia. To napełniło ją zadowoleniem, wiedza, że ma taką władzę nad jego ciałem. Ponieważ Bóg wiedział, że on wpływał na nią jak nikt inny. - Idziemy. I położę cię tu na ziemi, jak będziesz taka pewna jeszcze raz.- Wiesz co? Jestem pewna. - Och dobrze.- Przewróciła w dłoni jego jądra. Jego oczy błyszczały przeszklone. - Pokój. Teraz.- Każde słowo wymawiał bardziej gardłowo. Złapał jej ręce i przyciągnął bliżej siebie. Piersi Copper muskały jego klatkę piersiową. Zdjął koszulę i odrzucił. Jej nagie piersi pieściły go. Ostry dotyk jego włosów drażnił jej stuki, co sprawiło że jej cipka jeszcze bardziej zwilgotniała. - Pokój.- Idę.- Wyciągnął ją naprzeciw siebie i zamknął na niej wargi. Oboje byli bez tchu i dyszeli. - Nie, nie idziesz.- Szepnęła w jego usta, ale nie pozwoliła mu odpowiedzieć. Lekko przygryzła jego górną wargę. Bastian zsunął ręce z jej ramion, wzdłuż kręgosłupa i ścisnął pośladki. Znikanie ubrań, to byłaby wielka zdolność dla wampirów. Miała na sobie zbyt wiele. Copper sięgnęła w dół i rozpięła spodnie. Zdjęła je razem z bielizną. - Copper… jesteśmy w… korytarzu…- Jego oczy spojrzały na środek jej miednicy. Soki spływały po jej udach. Zaczął mówić po włosku, szybciej niż była w stanie coś zrozumieć. Znała kilka słów, ale to wykraczało poza jej wiedzę.
88
Pochował ręce w jej włosach, wykręcił je i odchylił jej głowę. Przyparł ją do ściany. – Nie mogę czekać.- Jego głos był zachrypnięty. – Muszę być w tobie.Nie chciała czekać. Pocałowała go mocniej, dając mu znać swoim ciałem, jak bardzo się z nim zgadza. Przytrzymał ją, uniósł jej nogi i okręcił wokół swojej talii. Ustawił ja na odpowiedniej wysokości. Dyszał. Wsunął się powoli w jej centrum. Jej bolące, czułe fałdki wciągnęły go. Copper jęknęła. Jej cała płeć zadrżała wokół niego. Zanurzył się częściowo w jej kanale. Wszedł cały, zatrzymał się na chwilkę a potem wycofał. Trzymając wciąż takie same tempo wsunął się znowu. Łagodnie. Wolno. Nie tego potrzebowała. Wygięła się w łuk naprzeciw niego, próbując zwiększyć tempo. Zacisnął pięści w jej włosach. – Przestań.- Szybciej.- Powiedziałem coś.- Kontrolował tempo wchodzenia w nią. Przejechała językiem ponad jego obojczykiem, zassała skórę. Odnalazła sutek i szarpnęła go zębami. Jęknął, zaciskając zęby. Przyśpieszył tempo. Bawiła się drugim stukiem, ściskając go między palcami. Przyśpieszył. Wbijał się w nią. Sięgnął w dół i pieścił jej łechtaczkę, póki nie wykrzyczała jego imienia. Za każdym razem wbijał się głębiej, aż prawie dotykał jej łona. Bastian kołysał się. Napięcie ścisnęło każdą część jego ciała. Doszła ponownie, jadąc na fali przyjemności. Zawołał jej imię, ciało wyprostował przeciw niej, wbijając się po raz ostatni. Byli sami we wspólnym wszechświecie. Nie mogła zobaczyć ani dotknąć czegokolwiek poza nim. Bała się, że mogą zawalić dom, jak ostatni raz uderzyła o ścianę. Obydwoje zadrżeli spoceni. Oparła się o ścianę a on o nią, pozwalając jej nogom dotknąć podłogi. - Myślisz, że ktoś nas słyszał?- Copper skuliła się, myśląc o innych ludziach w tym domu. - Na szczęście, jesteśmy jedyni na tym piętrze. Ale byliśmy tak głośno, że nie wiem.- Pocałował ją w czoło. Zarumieniła się. – Przepraszam.- Nigdy nie kochała się w takim publicznym miejscu. Tak pilnie. Co z nią robił? - Nie. To było niesamowite.- Wysunął się z niej i wilgoć wypłynęła na jej uda. Strata ich złączenia sprawiła, że wydała się pusta. Pozbawiona czegoś. – Wybacz, chciałam zrobić to w sypialni.- Nie.- Potarła policzkiem jego pierś. Oboje przepraszali za coś tak małego. Nigdy wcześniej nie doświadczyła czegoś takiego w związku. Patrzył na jej nabrzmiałe piersi, czerwone od jego miłości. Przełknęła, myśląc o tym co przeżyli wspólnie. Jego kogut znów stwardniał. – Lepiej chodźmy do sypialni. Teraz.Mieli jeszcze dwie rundy ‘Przepraszam.’ Zanim w końcu im się udało.
89
***** Copper obudziło ciche chrapanie. Bastian leżał wyciągnięty, jej nogę trzymał między udami, a jedną rękę owinął wokół niej. Wyglądał tak chłopięco we śnie. Długie, ciemne rzęsy oprawiały jego oczy. Wysokie kości policzkowe. Silny podbródek. Sięgnęła i pobiegła palcem w dół jego policzka. Poranny zarost drapał jej palce. Taki wspaniały mężczyzna. Miał spać jeszcze kilka godzin, dzień był czasem jego odpoczynku oraz po aktywności ostatniej nocy, prawdopodobnie będzie spał jeszcze dłużej. Wysunęła się spod jego ramienia. Jej ciało bolało po nocy dzikiego seksu. Przełknęła, chcąc przebiec językiem po jego ciele. Oczywiście robiła to. Wiele razy. Żar sączył się przez nią. Nie, nie żałowała. Nigdy nie pożałuje. To, co przeżyła z nim było niesamowite. Potrzebowała go. Pierwszy raz pocieszył ją. Ale nie zatrzymali się potem. Potarła dłońmi twarz. Nie miała co do tego wątpliwości. Miała jedno nocne przygody. Miała kochanków. Ale nigdy nie była zakochana w żadnym z nich. To było kurewsko łatwe dla niej. Kochanie było trudne. Kochała Bastiana. Mogła odmawiać sobie wszystkiego co chciała, ale od momentu, gdy go poznała poszła na dno. Bastian był zdecydowanie najwspanialszym mężczyzną jakiego kiedykolwiek spotkała. Atrakcja była powiększona o takie rzeczy jak jego sposób na rozśmieszenie jej, jego siłę i to, jakim człowiekiem był. Ale taka sama siła kochania czyniła ją ostrożną. Nie chciała zostać zniszczoną przez mężczyznę. A mogła. Już rządził nią wokół. Uczucia wystawiały na pośmiewisko to, co kiedykolwiek wcześniej czuła. Kochanie go było łatwe. Bycie z nim. Nie, nie chciała być spalona przez tę pasję, ta miłość i poświęcić siebie Bastianowi. Nie dla niego. Dla nikogo. Chwyciła swoje ubrania i wyszła z jego pokoju. Musiała być z dala od niego, żeby pomyśleć. ***** Evangeline rzuciła telefon komórkowy przez pokój. – Co masz na myśli mówiąc, że nie mogę wydostać się z Missouri?Evan kołysał się w przód i tył na nogach. – Bastian wszystko obserwuje, jeszcze bardziej niż poprzednio. Ma środki od Henriego. W tym współpracuje z policją. My mamy tylko jeden pojazd.- Jak? Skąd to wszystko wiesz? Załatw mi inny samochód. Nie lubię tego motocyklu.- Mam szpiega i podsłuchy w ich telefonach. I to nie jest takie proste. Bastian znalazł sposób, żeby zamrozić nasze aktywa. Bardziej prawdopodobne, że Henri to zrobił.- To mały, nieznośny Francuz. Myślałam, że pozostanie poza tym, że pozwoli swojemu małemu protegowanemu załatwić to na własną rękę.- Powstrzymała się przed tupnięciem nogą. Ledwie. - Nie.- Evan pokręcił głową. - Wiem o tym Evan.- Warknęła, robiąc krok ku niemu. Wzdrygnął się i schylił głowę.
90
Gerald wrócił do pokoju hotelowego niosąc coś dużego na ramieniu. – Przyniosłem Włoszkę.- Masa oddychała, ale słabo. Evangeline machnęła ręką. – Nawet Włoch nie pocieszy mnie dzisiaj. Chyba, że to będzie głowa Bastiana z marchewką dla dzieci.Jak bardzo źle wszystko poszło? Była tak bliska celu. Tak bliska swojej zemsty. Stawka się powiększyła i wszystko poszło nie tak. Podniosła wazę i rozbiła ją o stół. Zarówno Gerald jak i Evan spojrzeli jej w twarz. - Miesiącami żyłam w środku pola dla krów. Czekałam na mój czas. Szpiegowałam Bastiana każdego dnia i nocy. Miałam okazję i skorzystałam z niej. Teraz siedzę w tym obskurnym hotelu i mówisz mi, że utknęłam tutaj? Że wy dwaj intelektualiści nie możecie mnie wydostać?Evan westchnął. – Wszystko, co mogę powiedzieć to, że Bastian obserwuje wszystko. Tak jak Henri. Oni szukają ciebie.- Kto jest twoim szpiegiem?Kiedy nie odpowiedział dostatecznie szybko, splądrowała jego umysł. – Niski- jak- totem- dom- sprzątaczki? To tam chodziłeś uzyskiwać informacje?- Ona włamuje się najlepiej z nich.- Wzruszył ramionami, wciąż stając z nogi na nogę. Evangeline opadła na łóżko, z ręką pod głową. - Pani, jedzenie sprawi, że poczujesz się lepiej. Na mnie to zawsze działa.- Gerald uśmiechnął się krzywo i położył zdobycz obok niej. - Może.- Spojrzała na rosnącą na jej brzuchu plamę krwi. Jeśli niedługo nie padnie, wzrośnie jej wartość. Evan zachichotał koło łóżka. Wypadało usiąść i położyć jedną rękę za jej plecami. – Może będziemy mogli cię przemycić. Większość grupy…. Zaginęła w tym niefortunnym incyd…- Nie, nawet o tym nie mów.- Warknęła, obnażając kły na niego. Głaskała ramię ciemnowłosej kobiety, którą Gerald położył na łóżku. Dlaczego nie mogła być ruda? Zamknęła oczy. Wciąż prześladowała ją jej obsesja. – Nie chcę być przemycona. Chcę zemsty i będę ją miała.-
91
ROZDZIAŁ TRZYNASTY Copper ubierała się szybko, chcąc prześlizgnąć się na górę i sprawdzić, co z jej siostrą. Wampir. To będzie wymagało trochę czasu na przyzwyczajenie. Jeszcze jeden minus w kolumnie ‘Bastian’. Też był wampirem. Nigdy się nie zestarzeje. Ona tak. I w końcu umrze. Wciągała spodnie i zatrzymała się w połowie drogi. Od tego momenty, Crimson też będzie żyć wiecznie. Copper umrze, a Crimson będzie żyła dalej. Wiecznie. Chyba, że też zmienię się w wampira. Zadrżała. To nie przyszło jej wcześniej do głowy. Mogła być wampirem. Bastian mógł to zrobić. Albo Crimson, jak stanie na nogi. Przebiegła ręką po włosach. Ale wtedy musiałaby pić krew. W tej chwili ta koncepcja była dla niej blee. Przysiadła na kanapie i oparła głowę. Aby jeszcze bardziej skomplikować sprawy, jej krew działała jak sterydy dla wampirów. Zwiększała ich siłę. Dużo bardziej. Jeśli inni dowiedzieliby się o tym, zostałaby du jour dla wielu z nich. To był plus do kolumny ‘stać się wampirem’. Nie sądziła, że wampiry mogły żywić się na innych wampirach. Bastian mógł pragnąć cię tylko dla większej mocy. Nie, wydawał się autentyczny. Ale, jak mogła być pewna? Nawet jeśli chciała z nim być, nigdy nie byłaby pewna, że zależy mu na niej, a nie na mocy jej krwi. Usłyszała za sobą kroki. Sarah zatrzymała się w drzwiach między pokojem dziennym a kuchnią. - Myślałam, że słyszałam kogoś. Dzień dobry Copper.Uśmiechnęła się. – Cześć Sarah. Dobrze spałaś? Nick też?- Tak. On wciąż śpi. Wampirze godziny.- Potrząsnęła głową. - Tak. Tak, zgaduję, że śpi.- Nick i Sarah byli kochankami. Jak Sarah radziła sobie ze wszystkimi aspektami życia Nicka? - Przeszkodziłam ci?- Spojrzała w dół, bawiąc się włosami. – Dość mocno się zamyśliłaś. Mogę zostawić cię w spokoju.- Nie. Nie musisz iść. Przykro mi, jeśli jestem rozkojarzona. Mam dużo na głowie. Ale ty mi nie przeszkadzasz.Sarah wchodząc, potknęła się na progu, potem zarumieniła się i usiadła na drugim końcu kanapy. - Długo wiesz o wampirach?- Nie. Zaledwie kilka dni. W rzeczywistości, to było kilka ciężkich dni.- Copper patrzała na młodą kobietę. – A ty jak długo wiesz?- Od roku.- Masz problemy z przyzwyczajeniem się z tym? Z wampirami? Że one istnieją. Zabijają.-
92
Widziała krew lejąca się z ciała siostry. Krzyk Lucy wciąż rozbrzmiewał jej w uszach. Zadrżała i walczyła o kontrolę nad oddechem. Ale Sarah uśmiechnęła się, niezrażona. Copper poczuła się swobodnie. – Ja nie. Nie bardziej niż powinnam. Ale to były nadzwyczajne okoliczności.- Moje okoliczności też są nadzwyczajne. Ale ja… Mam problemy z przyswojeniem tego wszystkiego.- To była twoja siostra? Evangeline ją miała?Copper skinęła głową. – Evangeline zabiła ją i Lucy, przyjaciółkę Bastiana. Crimson jest wampirem stworzonym przez Bastiana.- Och wow.- Twarz Sarah rozciągnęła się ze zdziwienia. – Przemiana w wampira nie jest łatwa, z tego co słyszałam.- Bastian to zrobił, bo go prosiłam. Ona umierała. Musiałam ją uratować. To był jedyny sposób.Głos Copper się załamał. Wzięła głęboki oddech, odzyskując równowagę. Nie chciała wybuchnąć płaczem przy tej kobiecie, ledwo ją poznała. Nieważne, jak urzekający uśmiech miała albo jakie nadzwyczajne okoliczności przeżyła. - Musi się o siebie bardzo troszczyć. Wampiry stworzone lub wychowane przez Henriego rzadko tworzą nowe wampiry.Copper zamknęła oczy. – Czy Nick karmi się od ciebie? Mam na myśli, bierze krew.Sarah skinęła głową. – Tak. A Bastian od ciebie?- Jeszcze nie. Jest ta cała sprawa z Kanałem.- Roześmiała się drżącym głosem. – To nawet większy problem.- To jest tak potężne, jak mówił Henri, dla wampira? Wiem, że Bastian wziął mało, stąd wiedział kim jesteś.- Bastian wziął jedną kroplę. To go zwaliło z nóg. Powiedział, że nigdy nie czuł czegoś takiego.- Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, co to znaczy. To narażało ją na niebezpieczeństwo. - Z tego co zrozumiałam, nawet jeśli kiedyś zmieniłabyś się w wampira, twoja krew zachowa właściwości.- Tak więc każdy wampir nadal będzie mógł karmić się ode mnie? Nawet po przemianie? Cóż, cholera.Teraz nie było znaku plus, żeby stać się wampirem. - Każdy wampir będzie mógł się żywić od ciebie, dopóki nie połączysz się z partnerem.- Połączyć się z moim partnerem? Co?- Copper wyprostowała się. Nie odwróciła głowy. – Jaki partner? Jak mogę się z nim związać?Sarah przygryzła wargę, wahając się. - Nie, Bastian mi nie powiedział nic na ten temat.- Odwróciła głowę. – Proszę, powiedz mi, co wiesz.- Wampiry mają partnerów. Kojarzą się na całe życie. Jak wilki i wiele innych zwierząt drapieżnych. Chociaż nie łączą się rytuałem. Nick i ja jesteśmy partnerami. Henri i Nathan. W każdym razie, jak Kanał znajdzie bratnią duszę, partner może się z nim związać. Tak, że tylko na partnera działa potęga krwi.- Więc partner jako jedyny korzysta z mocy krwi?-
93
Sarah przekrzywiła głowę z lekkim sinieniem.- Henri powiedział, że Kanały są w wielkim niebezpieczeństwie, dopóki się nie połączą. Bo jeśli wampiry dowiedzą się, kim jesteś, to będą chciały cię zabić, żeby nikt inny nie miał tej mocy wiecznie. Albo wyssą prawie wszystko i zostawią odrobinę krwi. Partner jest ochroną przed tym. Jak więź powstanie, jest niezniszczalna, partner jest tylko jeden, ten który korzysta z mocy Kanału.- Skąd wiedziałaś, że… to twój partner?- Copper spuściła głowę. To miało sens. Na Kanał byłby duży popyt, jakby został na rynku zbyt długo. – Chodzi mi o to czy, objawia się po pieprze… po seksie?- Wzdrygnęła się na swój język. Sarah musiała być starsza niż wyglądała, ale otaczała ją aura niewinności. Sarah zarumieniła się, ale zamrugała oczami. – Możesz tak mówić przy mnie. I nie, jak to się zdarzy, będziesz na pewno wiedziała, że to ten jedyny. Ale…- Przerwała.- Kiedyś czytałam romans i tam było napisane: ‘ On śpiewał w mojej duszy.’ Nick śpiewa w mojej duszy.- Wzruszyła ramionami. – Zawsze, od dnia w którym się spotkaliśmy. Coś w tym jest, nie sposób temu zaprzeczyć. Choćby nie wiem co.Ręce Copper zadrżały, położyła je na nogach. Taka romantyczka i idealistka. Copper nie miała romantycznych złudzeń. To atrakcyjność, emocje, to nie mogło być to. Bastian nie mógł być jej partnerem. – Nick też to czuje?Śmiech Sarah zabrzmiał jak dzwoneczek. – O tak. Walczył z tym przez długi czas. Ale nie mógł zignorować wzajemnego przyciągania. On… stworzył wampira, kogoś kogo kochał i to nie było dobrą decyzją. Dlatego opierał się mnie.Copper spojrzała w dół na dłonie. To nie wróżyło dobrze. Crimson. Trzeba było bardziej popracować z Crimson. – Co to jest rytuał wiązania?- Z tego, co powiedział Henri, to związanie się przez krew.- Nie wiesz na pewno?- Zaskrzeczała. – Jak to, nie jesteś pewna?Sarah spojrzała prosto w oczy Copper. – Rytuał sam w sobie nie jest trudny. Wymieniacie się krwią, mówicie przysięgę. Oboje ja pijecie. Puf i jesteście związani.- Przepraszam za ton.- Sarah próbowała pomóc. Przestań być taką suką. - Masz do tego prawo. Raz czy dwa. Potem, zobaczymy.- Głos Sarah pozostał lekki, ale zmieniła ton. - Nie wiem…- Czy Bastian jest twoim partnerem?- Tak. Nawet jeśli chcę, by nim był.- Nie chciała tego. Ale nie mogła wytłumaczyć tego romantycznej idealistce zakochanej w swoim mężczyźnie. Sarah pochyliła się i położyła rękę na plecach Copper. – Jako Kanał, jesteś wrażliwa. Wiem, że większość wampirów nie może czytać w twoich myślach, ale teraz wiesz kim jesteś i jak potężne wampiry mogą być, Mogą być w stanie dostać się do twojego umysłu. A niektórzy… niektórzy będą chcieli cię użyć a potem wyrzucić, jak papierowy kubek.- Wiem.- Owinęła się ramionami, próbując odeprzeć dreszcze zaczynające się u podstawy kręgosłupa. - Bastian powiedział Henriemu, że sądzi, że jesteś jego partnerką.-
94
Zamknęła oczy, przetrawiała ten kawałek informacji. Jej serce tańczyło w piersi. Była tym zbyt podekscytowana. Pragnęła pobiec do niego i zwinąć się w jego ramionach na zawsze. Jak również chciała pójść w przeciwnym kierunku, uciec. Nie chciała skończyć jak matka. Albo Crimson. - Nie powinnam ci tego mówić. Ale ja wiem… dobrze, kiedy Nick mnie zapragnął, pokochał mnie tak samo jak ja jego, pomógł mi uporządkować pewne rzeczy.- Sarah ścisnęła jej dłoń. Copper otworzyła oczy. – Nie wiem czy to pomaga, czy nie.- Wypuściła drżący śmiech. - Jeśli nim jest, zdobędzie gotowe źródło mocy.Sarah zmarszczyła brwi, na jej twarzy pojawił się wyraz zamyślenia. – Nie sądzisz, że on pragnie cię dla tego jedynego powodu?- Sarah ja niczego już nie wiem.Dłoń zacisnęła się mocniej. – Mam dużo mocy. Nick wiedział o tym kiedy mnie spotkał. Ale bycie jego partnerką oznacza, że chce mnie, niezależnie od nich.Copper odetchnęła głęboko. Musiała się pozbierać, nie mogła załamać się nerwowo. Ale Nick nie mógł brać dla siebie mocy Sarah, a Bastian mógł. Odsunęła to od siebie. - W każdym razie co ty i Baby Face tutaj robicie?Sarah przygryzła wargę, żeby nie zaśmiać się, ale to świeciło jej w oczach. – Jeśli ty i Bastian się połączycie, Nick i ja będziemy to obserwować.- Jak to? Chodzi mi o to, że dlaczego wasza dwójka chce to oglądać?- Zamrugała. Zabrzmiało to perwersyjnie. Ale uśmiech Sarah powiedział, że nadążyła za rozumowaniem i niezamierzoną insynuacją. - Henri rzadko spotykał Kanały. Ja też jestem rzadkością. Niespotykana w wiedzy Henriego. Mówię mu, że nie zna odpowiednich ludzi. – Machnęła ręką.- Choć mój umysł jest silny, problemem jest to, że mogę być sterowana i zrobić różne okropne rzeczy. Albo, że wampir może móc ściągnąć moje moce i wykorzystać je. Być może mogę być ograniczona do Nicka, nadzieją jest, że on może mnie chronić tak, jak twój partner ciebie. Że może nawet będzie mógł dzielić ze mną moje moce, jeśli wieź będzie kompletna. I będzie jedynym mogącym to zrobić.- Czy normalnie wampiry się wiążą?- Nie, nie mogą. Kanały to specjalny przypadek.- Zmienisz się w wampira? Jak się zwiążecie?Zacisnęła wargi. – Myślę, że już jestem gotowa. Nick nie. Chce mieć pewność, że jestem przygotowana. Martwi się, że przeważą u mnie instynkty zwierzęce. Bezmyślny zabójca, nie będący w stanie kontrolować popędów. Z moimi mocami, byłoby źle. Stara się nie myśleć w ten sposób, ale nie mogę w tym pomóc. Więc, zobaczymy.Copper spojrzała na ich splecione dłonie. – Chciałabym zobaczyć moją siostrę. Porozmawiamy później?Sarah skinęła głową, opierając się o poduszki. Copper podniosła się z kanapy w róże. - Copper?Odwróciła się.
95
- Nie lekceważ Bastiana. Henri powiedział, że przeszedł przez piekło i z powrotem zanim stał się wampirem. I stara się ratować dzieci z ulicy. Moim zdaniem nie wydaje się typem rządnym władzy.- Będę o tym pamiętać.- Jakoś to sprawiło, że wszystko wydało jej się trudniejsze. Tak, dużo łatwiej było uciekać od mężczyzny, który pragnął jej tylko za to, co mogła dla niego zrobić. ***** Bastian przewrócił się, szukając Copper. Druga poduszka była pusta. Cholera. Lubił budzić się z kochankiem, w tym szczególnym czasie, wczesnym rankiem. Przyglądając się jak śpią albo budzić ich ze snu rękoma. Albo wargami. Chciał obudzić się z Copper. Zobaczyć jak jej płomienne włosy rozłożyły się na poduszce, jej zielone oczy, jak uśmiecha się do niego złośliwie. W swojej fantazji, uprawiali seks. Schyliłby się i powoli wycałował każdy skrawek jej aksamitnego ciała, łaskotał je. Zostaliby w łóżku dłużej rozmawialiby, śmiali się i kochali. Copper zapewne już uciekła przestraszona. Bała się intymności, którą wspólnie przeżyli. Nie miał wątpliwości, że ten rudzielec to jego partnerka. Nie po tej namiętności między nimi. Zapadł w sen trzymając ją w swoich ramionach, jej ciało wplątało się w jego. Szeptał do niej o wszystkim i o niczym. Kochał dotyk jej satynowej skóry na swojej, jej włosy łaskotały go gdziekolwiek go dotknęła. Copper nie chciała go kochać. Widział to w jej oczach wiele razy. Miał nadzieję, że te emocje były spowodowane strachem. Bastian zataił przed nią informację o związkach wampirów i o partnerstwie z Kanałem. Nie potrzebowała jeszcze większego nacisku niż dotychczas. Miała dowiedzieć się o tym w swoim czasie. Ale chciał wiedzieć pierwszy, kiedy przyzwyczai się do nowej sytuacji. Pragnął ugryźć ją i wziąć krew, to pragnienie wzrastało przed orgazmem. Wszystko, co mógł zrobić, to kontrolować to za każdym razem. Byłoby jeszcze gorzej. Wtedy nie mógłby się oprzeć. Musiał się pożywić, ale chciał tylko jej krwi. To było jak nałóg, spowodowany przez jedną czystą kroplę. Jeżeli jakiekolwiek inne wampiry dowiedziałyby się o Copper, zabiłyby ją. Chyba, że związałaby się z partnerem, który zapewniłby jej bezpieczeństwo. Bastian nie zamierzał patrzeć na jej śmierć. Ale to nie mogło być jedynym powodem, dla którego przyszłaby do niego. Nie chciał, żeby tak było. Musiała go pragnąć. Nie tylko jako chroniącego ją partnera. Chciał wszystkiego. Miłości. Pasji. Wszystkiego zwiniętego w jednym ładnym, bladym opakowaniu. Jej. Prawdopodobnie poszła zobaczyć się z Crimson. Musiał zająć się czymś innym. Crimson miała problemy. Nie był pewien, jak te problemy przedłożyły się na bycie wampirem. Ostatniej nocy nie poszło za dobrze. Dał Tadowi i Pope’owi instrukcje, żeby nie zostawiali Crimson samą z siostrą. Potem, zbadał ramię Tada. Jednak Crimson nie próbowała zabić Tada. A mogła. Wiec, nie wszystko było źle. Jeśli w końcu przezwycięży swe wampirze moce, będzie żyć. W innym przypadku umrze. Z jego rąk. Copper nigdy nie wybaczyłaby mu tego.
96
Westchnął. Związki nigdy nie były łatwe, niezależnie od tego jak długo żył. Nie miał ich dużo w ludzkim życiu. Głównie się pieprzył. I w jego wampirzym życiu zawsze czegoś brakowało. Iskry. Przy Copper nic mu nie brakowało. Zadzwonił telefon. Bastian podniósł słuchawkę. – Halo?- Witaj kochanie. Tęskniłeś za mną?Bastian usiadł, kołdra zsunęła się na jego talię. – Witaj Evangeline. Nie spodziewałem się, że skontaktujesz się jeszcze ze mną.- Czuł ją w mieście, ale nie mógł dokładnie określić gdzie. Nie pochodzili z tej samej linii. Telepatyczny kontakt na odległość był minimalny, nawet dla niego. - Zabawne, nie spodziewałam się, że będę do ciebie dzwonić.- Mów.- Jego ochrona mogła śledzić połączenie. - Wiem, że jestem śledzona. Nie obchodzi mnie to, nie chcę być przemycona z tego opuszczonego przez Boga miejsca z sosnowym polem. Ty i Henri skutecznie zablokowaliście mi drogę ucieczki, Miłym akcentem było zamrożenie wszystkich moich kart kredytowych. Nawet mojego konta PayPal. I wszystkich moich ulubieńców.Mówiła do telefonu. - To nie był mój pomysł, tylko Henriego.- Tak, powiedz mu, że jestem winna mu wielkiego buziaka, kiedy spotkamy się następnym razem.Bastian zachichotał. – Nie jesteś w jego typie.- Szkoda. Może być Nathan, to mogę być i ja. Tak Bastian, chcę to już mieć za sobą. Tu i teraz. Nie będę czekać kolejnych stu lat żeby się zemścić.- Dobrze, zgadzam się z tym całym sercem. Zróbmy to. Gdzie jesteś?W tle zabrzmiał krzyk. – Bar Lucky. Miła obsługa.- Evangeline…- Wiem, że to nie jest tak, jak trzymałam twoje dziewczyny. Masz je z powrotem. Uratowałeś obie siostry?Bastian warknął. – Jedną.- Crimson umarła, więc nie było to do końca kłamstwem. Im mniej wiedziała, tym lepiej. Westchnęła do telefonu. – Dość strat. Jestem pod wrażeniem. Żadnych gróźb. Żadnych? Żadnego ‘ lepiej nie zrań moich przyjaciół.’ - Wytnij to gówno Evangeline. Czego chcesz?- Proste. Jest coś, czego chcę. Przyjedź tu. Daj mi siebie, a pozwolę innym odejść.- Zgoda.- Jesteś szybkim chłopcem. Podoba mi się. Martwiłam się tym, że nie mając twoich miłostek możesz mi odmówić. Ale miałam rację.- Rację w czym?-
97
- Poświęciłbyś siebie dla naszego bydła. Jedzenia, które nas odżywia.- To nie bydło.- Przełożył telefon, chwytając za dżinsy. - Są Bastian. Zabiłeś Marie, bo zabiła naszą zdobycz. Jak bardzo głupi jesteś?- Ludzie nie są gazelami albo bydłem. Zasługują na moją ochronę. Nawet moi bracia nie dokonali takiej masakry jak Marie.- Szarpnął spodnie w górę, pośpiesznie zapinając guziki. - Twój mentor jest głupcem. Pomyśli o tym jak cię zabiją pewnego dnia. Tak jak Lucy została zabita. I reszta. Przybyłeś za późno, żeby je ocalić. Lepiej bądź tu wkrótce, bo może się okazać, że przybyłeś za późno, by uratować ten czas. Mam na myśli Barba. Stracił mnóstwo krwi. Jak dużo będzie za dużo?- Idę.- Wyłączył telefon i włożył koszulę. Dla kogo będzie za późno na ratunek? Zawsze był ktoś. Zamknął oczy. Pamiętał Włochy. Ciała dorastających chłopców. Krew. Tak dużo jej. Przybył tam za późno, nikogo nie uratował. Tym razem skończy to wszystko. Na zawsze ochroni Copper przed Evangeline. Nawet jeśli zginie próbując.
98
ROZDZIAŁ CZTERNASTY Copper weszła na górę, gdzie wczoraj zaprowadzono Crimson. Mały pokój z łóżkiem i dwoma krzesłami, Crimson była przykuta do kaloryfera przy oknie przykrytym grubymi, zielonymi zasłonami. Długi łańcuch pozwalał jej na dojście krzesła i do łóżka, nakrytego pasującą do zasłon kapą. Siedziała skulona na jednym krześle, podciągnęła pod siebie nogi i położyła głowę na kolanach. Pope wstał z drugiego krzesła, ustawionego w kącie, które zajmował z Tadem. - Hej, Copper prawda? Poznaliśmy się, kiedy byłaś Crimson.- Ziewnął, ubrany był tylko w stare wyblakłe spodnie dresowe z dziurą w kolanie. Jego długie, brązowe włosy opadały luźno na ramiona. Na ramionach i klatce piersiowej miał tatuaże. Tad westchnął, jego widoczna erekcja tworzyła wybrzuszenie w ciasnych spodniach. – Hej Copper, przyszłaś zobaczyć najnowszą pijawkę?Copper skrzywiła się. Dużo miała do przyzwyczajenia. – Tak. Jak twoje ramię?- Boli jak sukinsyn. Ale, powinno być dobrze.- Przysunął rękę do siebie, rana była obłożona świeżą gazą. Pope uśmiechnął się pobłażliwie. – Uzdrawia się dobrze, lepiej niż większość ran. On jest dziecinny w tym.- Tad pokazał język do Popa, który mrugnął do niego w zamian. Copper podeszła bliżej na chwiejnych nogach. Przełknęła. Nie powinna się denerwować, Crimson wciąż była jej siostrą. – Cześć Crimson.Crimson odwróciła się do niej, jej oczy błyszczały, ale spojrzenie miała rozpaczliwe. - Wyglądasz jak ktoś, kogo znam.- Jestem twoją siostrą Copper.- Tak. Wyglądasz jak ja.- Nos Crimson drgnął, Wygięła się tam i z powrotem, jak lis na polowaniu. – Uprawiałaś seks. Seks z Bastianem. To jest na całej tobie.Copper otworzyła usta. Nie tylko jej twarz, ale całe ciało pokrył rumieniec. Pope i Tad roześmiali się. Spojrzała na nich. - On jest na całej tobie. I ty też.- Sapnęła. – Ale żadnej krwi. Nie karmił się.- Nie, nie zrobił tego.- Głupi człowiek, albo wampir tak myślę.- Crimson wstała, zrobiła krok do przodu, łańcuchy pobrzękiwały. – Ja mogę.- Prrr kochanie.- Pope zbliżył się. – Uspokój się teraz.Tad stanął na nogi i obserwował. Copper nie cofnęła się ani nie wzdrygnęła. Crimson zbliżyła się do niej. – Nie chcesz pożywić się na mnie.- Jasne, że chcę. Jestem głodna.- Crim zazgrzytała zębami. – Jesteś ofiarą. Ja… słyszę twoją krew. Płynie naokoło w małych żyłach. Wzywa mnie. Tysiąc razy silniej niż czekolada.- Crimson, rozmawialiśmy na ten temat. O byciu wampirem.-
99
Pope chwycił łańcuch Crimson i odciągnął ją z dala od Copper. – Przestań. Teraz.Crimson upadła z brzdękiem na podłogę, Pope skierował łańcuch na krzesło. – Usiądź tu. Masz spotkanie ze swoją siostrą…- Albo twoja siostra będzie musiała odejść.- Tad przysunął się, jego wzrok skakał od Crimson do Copper. - Chłopaki poczekajcie, ona mnie nie zrani. Rozmawiałyśmy.- Mogłabym cię zabić.- Crim zamruczała słodko i nisko. – Mogłabym wziąć od ciebie całą tą świeżą krew.Tad wskazał na nią. – Patrz, zrobienie tego nie sprawiłoby jej bólu. Albo przynajmniej myślenie o tym.- Powiedziała to, ale nie zrobiła niczego. – Copper na miękkich kolanach podeszła do siostry. Crim o jej śmierci mówiła, jak o zabiciu kurczaka. - Byłaś za blisko.- Pope odchylił się. – Bastian powiedział nam, żebyśmy nie pozwolili tobie stać bliżej niż 3 stopy od niej.- Miałaś Bastiana. Widzę maleńkie miłosne znaki na twojej skórze, zrobione jego językiem. – Crimson siedziała odchylona na podłodze. Copper spojrzała w dół. Gołym okiem nic nie było widać na skórze. Ale w podnieceniu podgryzał jej szyję. Jak można… wampirze zmysły. Cholera, to było dobre. - Bastian nie pozwolił mi podejść bliżej niż trzy stopy od Crimson?- Oboje skinęli głową. - Wy dwoje posłuchajcie mnie. Bastian nie jest moim władcą i mistrzem, nie może kazać mi, co mam robić. Mógł mieć was wszystkich, Lucy i Crimson, ale nie mnie. Nikt nie będzie mówił mi, co mam robić. Nikt mną nie rządzi. Nie Bastian De Luca. Nikt.- Bastian powiedział nam…- Domyślam się, co ci powiedział. Ale mówię ci, że nie będzie mną rządził. Teraz wyjdziecie i pozwolicie mi zobaczyć się z siostrą.- Jej najgorsze obawy. Bastian już po jednej wspólnej nocy próbował przejąć jej życie. Popatrzyli na siebie. – Nie.- Ton obojga był stanowczy. Bez wahania, - Chłopaki.- Nie.- Przysięgam, wezmę za to odpowiedzialność.Tad prychnął. – Myślisz, że boję się Bastiana i dlatego robię to, co mówi… albo przynajmniej przez większość czasu robię? - A nie?- Do diabła, nie. Robię to, co Bastian De Luca mówi, ponieważ był pierwszym, który mi pomógł, zawsze chce pomagać i nie żąda nic w zamian.- Pieprzył cię, prawda? Brał twoją krew?- Crimson pokiwała głową. – Robił to. Ale ja chcę twojej krwi bez seksu .Copper zmarszczyła brwi na siostrę. Nie pomagasz siostrzyczko. Przepraszam.
100
Pope szepnął. – Nigdy nie brał seksualnie kogoś, kto tego nie chciał. I nie brał krwi od niechętnych dawców. Nigdy tego nie zrobił. Był z Crim, gdy znalazłem się w tym miejscu, i nigdy nie dał mi odczuć, że to nie mój dom, bez względu na rodzaj relacji, jakie dzielili.- Pope ma rację, Cop.- Więc, nie pozwolicie mi zostać z siostrą sam na sam?- Nie.- Znowu powiedzieli jednocześnie. - To bzdura.- Tad wzruszył ramionami. - Mam zamiar pójść znaleźć Bastiana. – Copper tupnęła nogą. – I powiem mu dokładnie, co myślę o jego despotycznym sposobie rządzenia.- Zrób to.- Oooch!.- Copper wyszła z pokoju, głośno tupiąc. Do widzenia siostrzyczko. Do widzenia. Copper była niemal przy pokoju Bastiana, kiedy zorientowała się, że Crim nie mówiła głośno. Co to do cholery znaczyło? Idąc do pokoju pana Dużego i Potężnego była tak zirytowana, że dopiero później pomyślała o siostrze, i ich telepatycznej rozmowie. Nikt nie miał prawa dyktować jej jak ma żyć. Wyprostowała ramiona i otworzyła drzwi. Pokój był pusty. ***** Evangeline wyprostowała się. – Masz dużo krwi i zbyt dużo alkoholu w niej. Tak.- Otarła usta dłonią z nowym manicurem. – Czy to połamany paznokieć?- Spojrzała na swoje dłonie. Nie, to tylko trochę krwi. Barb zacisnął w pięści skrępowane kajdankami dłonie. – Udław się tym suko.- Nie sądzę.- Pochyliła się i ostatni raz polizała ranę na górze jego klatki piersiowej. – Rana już się zamyka, może powinnam zrobić nową.- Podejdź bliżej, owinę łańcuch wokół twojej szyi.- Jego oczy zabłyszczały, napiął mięśnie. Złożył razem dłonie w kajdankach. Westchnęła. – Przestał być dla mnie rozrywką.Jake prychnął. – Nie mogę się doczekać, aż Bastian przyjdzie i zajmie się tobą.- Słowa wymawiał niewyraźnie, był bity. Pięść Geralda dotknęła jego ust. - Jeśli mowa o naszym drogim wampirzym chłopcu, to gdzie on jest? Dzwoniłam do niego trzydzieści minut temu, powinien już tu być.- Zakręciła się wokół. – Nie najlepiej robi, każąc mi czekać zbyt długo. Robiłam to już wystarczająco długo.- Nawet we śnie nie kazałbym ci czekać, Evangeline.- Bastian wszedł głównymi drzwiami. Ubrany w dżinsy i koszulkę, wzrok miał trochę zbyt swobodny. Wargi Evangeline opadły. - Tak się cieszę, że zdążyłeś Bastian. Przyjęcie właśnie się zaczęło.- Machnęła ręką, żeby pokazać mu Jake, Barba i Diane skutych. Evan i Gerald stali w tle.
101
- Ach, ale jestem jedyną, z którą chcesz się bawić. Nie z nimi.- Przepraszam Bast.- Jake mówił, jakby miał knebel w ustach. – Złapali Diane jak wynosiła śmieci i użyli ją żeby dostać się do mnie i Barba. – miał nabrzmiałą wargę, wyglądał jakby mówienie sprawiało mu ból. Ale żył. To uszczęśliwiło Bastiana. Zanim Evangeline nie skończy z nim. Nie spuszczał oczu z Evangeline. – Jest dobrze Jake. Zrobiłeś co mogłeś. Teraz chodź kochanie, zabawimy się?Evangeline rzuciła mu parę kajdanek. – Załóż je.- Jej głos wzrósł. Przewidywalna. Jej płeć nabrzmiała i zwilgotniała. Wreszcie, jej zemsta. Była bliżej niej niż kiedykolwiek wcześniej. Twarz Marie błysnęła jej w oczach. Taka piękna. Kochające oczy patrzały na nią. To dla ciebie. - Najpierw zawinę rękawy.- Bastian zawinął mankiety na rękach jak jo-jo. - Bastian, chyba nie rozumiesz. Mam tych ludzi. Przyszedłeś tutaj. Nie możesz stawiać wymagań..- Zmrużyła oczy. Nie miał wyglądać tak nonszalancko, tak obojętnie. Nie chciał być do końca. Widziała to. Miała ochotę tupnąć nogą, zazgrzytać zębami. Chciała mu powiedzieć, że była silna i żeby lepiej się z nią liczył. Nie, żeby to miało znaczenie, niedługo miał być martwy. - Nie. Rozkuj ich. Teraz.- Nie chcesz. Przyszedłeś tutaj ocalić ich. Najpierw zrób to, co mówię jeśli nie chcesz stracić człowieka.Uśmiechnęła się wyrównując ubranie. - Nie pozwolę, żeby byli pionkami użytymi przeciw mnie. Jeśli nie wypuścisz ich teraz, umrą. I będę mógł uciec, tak, że ty i twoi dwaj mali sługusi mnie nie znajdziecie. Trochę potrwa tworzenie kolejnych wampirów i ludzkiej siły roboczej, jak miałaś wcześniej. W tym czasie będę tak daleko stąd, że mnie nie odnajdziesz.- Nie zrobisz tego.- Tupnęła noga. - Zrobię.- Bardzo dobrze. Miałam nadzieję, że narobię więcej szkód dla ciebie. Ale strata dwóch kochanków będzie musiała wystarczyć, żeby nadrobić Marie.- Gestem nakazała żeby uwolnili nogi trzem zakładnikom. – Teraz skuj siebie.- Nie, najpierw ich wypuść. Wtedy ty i ja będziemy walczyć.Zamrugała. – Dobrze.- Z twoją dwójką, jak oni wyjdą.- Bast…- Jake zmarszczył brwi. - Idź Jake. Weź Barba i Diane.- Poradziłbym sobie z tymi zębatymi kurwami, gdyby nie kryli się za plecami Diane.- Barb warknął z frustracją. - Wiem, wielki człowieku. Idź, zapewnij im bezpieczeństwo. Nie policję ani wojsko. Wyjdź i idźcie do domu. Ukryjcie się.Zacierając ręce, Barb spojrzał na niego. – Nie podoba mi się to.- Wiem.- Ani mnie.- Jake wstał.
102
- Możecie już pójść? Mam jednego Włocha do smakowania i zabicia.- Evangeline stukała stopą. Tacy ludzie potrzebowali leczenia. Zbyt dużo utajonych pragnień seksualnych. Za długo je tłumiła i obróciły się przeciw niej. Parsknęła złośliwie. Jake, Barb i Diane wyszli z baru. Dwóch mężczyzn odchodząc popatrzyło na Evangeline i jej pomocników, którzy zamknęli za nimi drzwi. - Teraz rozpoczął się czas gry. Załóż je, zwierzaku.- Bastian wsunął na jedna rękę kajdanki. – Zanim odeszli, powiedziałam, że załatwimy to. Nie, że umieszczę je na tobie.- Chcesz to zrobić?Rzucił kajdankami jak frisbee. Leciały w kierunku głowy Evangeline. Zrobiła unik, włączyły się jej zmysły. - Myślę, że to zrobisz.- Bastian zbliżył się, jego kroki były szerokie i agresywne. Evan stanął między barem a Bastianem, wyciągnął pistolet i strzelił Bastianowi dwa razy w plecy. - Założę się, że to bolało.- Przekrzywiła głowę na bok. Bastian potknął się i upadł na podłogę. Zabulgotał. - Ładny strzał Evan.- Rzuciła Geraldowi kajdanki. – Użyj ich dobrze.Ciało Bastiana leczyło się szybko. Został postrzelony więcej niż raz, to bolało, choć utrata krwi będzie działała na jej korzyść. Będzie źle, jak rany się nie zamkną. Chciała je polizać, spróbować nowej krwi. Wszystko działało zgodnie z planem. Gerald złapał nadgarstki Bastiana i skuł je. Łańcuchem pociągnął go w górę, na kolana. Bastian jęknął. - Idealne miejsce dla ciebie. Kolana. Czcij mnie jak bogini.Gerald przytrzymał go w dole składając hołd dla Pani. Następnie podniósł go i przywiązał wokół półki z alkoholem. Evangeline wyciągnęła nóż z buta i powoli przecięła nim skórę na ramieniu Bastiana. – Jedno cięcie. Otworzę cię kawałek po kawałku. Potem wypiję twoją krew. I będzie koniec Bastiana De Luca.- Nie sądzę, myślę, że to on mógłby wykończyć ciebie.Siostra stanęła w drzwiach. ***** Serce Copper biło w jej uszach. Stopy chciały zawrócić i uciekać. Palce zacisnęła dłoniach aż do krwi. Strach i złość wisiały nisko w jej brzuchu, to zwalniały, to wybuchały na nowo. - Cieszę się, że nie zablokowałam drzwi.- Evangeline zamruczała z gorącym uśmiechem. – Jak dobrze cię widzieć. Bastian, myślę, że stracisz trzecią.- Copper wyjdź natychmiast.- Wyciągnął się, kajdanki mocno napięły się wokół jego nadgarstków. – Uciekaj.Jego głos obszyty był paniką. Potrząsnęła głową. – Nie Bastian, nigdzie się nie wybieram. Przyszłam na przyjęcie.-
103
Znalazła numer do baru Lucky na spisie połączeń przychodzących, i poszła do Tada, jedynego, który mógł wiedzieć, gdzie Bastian poszedł. Okazało się, że ruszył na ostateczna konfrontację. Sam. Do Evangeline. Nie odwiedził jej i nie wziął jej krwi. Krwi, która mogła uczynić go wszechmocnym. Niezwyciężonym. Ale nie zrobił tego, choć mógł. To ułatwiłoby mu pokonanie tej suki. Wygranie walki. I… zabicie tego, co do niego czuła. Wiedział, poznał ją lepiej niż ktokolwiek inny. Znał ją lepiej niż własna siostra. I wiedział, co oznaczałoby dla ich związku wzięcie jej krwi. Wolał narazić się na śmierć niż utratę jej. Wszystkie jej uczucia zbiegły się razem, jak glina na kole garncarskim. Musiała przyjść, uratować go. Mężczyznę, którego kochała. Nieważne, jak bardzo próbowała zaprzeczyć tym emocjom, nie mogła. Kochała go. Evangeline złapała ją za włosy i uniosła jej twarz. – Nowa zabawka. Jak się cieszę, że przyszłaś. Będę cieszyć się rozpakowywaniem cię. Pamiętasz jak rozpakowałam twoją siostrę? I Lucy?Copper zmrużyła oczy. – Nie chcę o tym mówić. Nie jesteś warta bycia obcasem na skórzanych butach Crimson.- Zrobiła krok w stronę Bastiana. - Copper nie, wynoś się stąd.- Bastian nadal walczył, ale Gerald go trzymał. - Nie podchodź bliżej niego, albo Gerald skręci mu kark.- Copper stanęła. Nie miała pojęcia jak wampiry umierają. Wiedziała tylko, że mogą. Nie chciała, żeby przez jej błąd zabili Bastiana. Evangeline zrobiła dwa kroki na jej drodze. Copper jeden. - Ah, ah, ah.- Chcę pocałować Bastiana na pożegnanie. Chyba spełnisz moją ostatnią prośbę? Wiem, że nie jesteś potworem Evangeline.Zmarszczyła czoło. – Pożegnalny pocałunek? Myślałam, że między Toba i Bastianem niczego nie ma. Jaki z ciebie książę Bastian. To u was rodzinne?- Zamknij się Evangeline. Możesz włożyć palec…- Bastian, nie bądź niegrzeczny.- Copper westchnęła głową. – Przepraszam, jest tak temperamentny i apodyktyczny. Zawsze mówi mi co mam robić. Jesteśmy blisko ze sobą odkąd przyleciałam do St. Louis. Chciałabym pocałować go ostatni raz. Nie odmawiaj mi tego, wiem, że jesteś romantyczna. I zrozumiesz, dlaczego potrzebuję tego.- Wzruszyła ramionami. – Nie żebym mogła coś zrobić, dając mu pocałunek.- Jestem taka miękka. Idź, pocałuj go. Potem przyjdź do mnie.- Evangeline odchyliła się do tyłu na piętach. – Pośpiesz się.Copper podbiegła do Bastiana. – Odsuń się pomyleńcu.- Kto?- Gigant zmarszczył twarz w zakłopotaniu. - Nieważne.- Copper machnęła ręką. – Chciałabym mieć trochę więcej miejsca i prywatności.- Odsuń się Gerald, ale nie za daleko.- Evangeline złożyła ramiona na piersi. – Uważaj na nią. Upewnij się, że daje mu tylko buziaka. Nic więcej. Nie mogą dotykać się dłońmi.-
104
Mężczyzna zrobił kilka kroków do tyłu. – Tak Pani.Copper wzięła głęboki oddech. Ugryzła się w policzek, walczyła, żeby nie krzyknąć, ani nie przełknąć krwi. Dodatkowo przegryzła język. Bastian przesunął się, owinięty łańcuchem. Nie mogła go puścić, musiała krwawić dla niego. - Pocałuj mnie Bastian.- Spojrzał na nią zmieszany, ale zrobił to, o co prosiła. Jego język szukał rany. Pocałunkiem oddała mu krew. Przełknął dwa głodne łyki naprzeciw niej. - Mam nadzieję, że wystarczy.- Wyszeptała. Odwróciła się i powoli ruszyła do Evangeline. Proszę niech to nie będzie za mało. Podeszła tam, gdzie czekała Evangeline. Złapała Copper za włosy i przyciągnęła do siebie. – Takie czerwone. Takie same jak Crimson.Trzask. Evangeline sapnęła. Copper obróciła się naokoło, kajdanki Bastiana złamały się w pół. Chrzęst. Łańcuchy puściły drewno, i to wystarczyło. Bastian był wolny. Copper mogła niemal zobaczyć siłę rosnąca w nim. Jego falujące mięśnie. Evangeline wytrzeszczyła oczy. – To niemożliwe.Bastian zerwał z nadgarstków resztę z kajdanek. Gerald skoczył na niego, próbując złapać go z powrotem. Bastian chwycił go, rzucił tym ogromnym mężczyzną o ścianę, jak dziecko zabawkę. – Nie wstawaj, a może pozwolę ci żyć.Evan chwycił mocno broń w dłoni. – Zatrzymaj się.Bastian roześmiał się. – Nie możesz mnie zranić, tylko wkurzyć. Widziałeś, co zrobiłem z łańcuchami. Wyobraź sobie, co mógłbym zrobić z twoim ciałem. Nie możesz mnie tym zabić, nigdy nie mogłeś. Więc opuść to w dół, miło i łagodnie. Tobie też pozwolę żyć.Evan przełknął i puścił broń. - To jest niemożliwe. Nie. Możliwe.- Złapała Copper. - Nie po prostu nie, do diabła nie!- Copper mocno tupnęła nogą, wbijając piętę w stopę wampirzycy. Tak nie mogła jej zabić, ale pewne jak diabli, że mogła ją skrzywdzić. Wyrwała się z uścisku. Evangeline krzyknęła, poskakując, a potem warknęła. - Wynoś się. Uciekaj.- Szorstki głos Bastiana nakazał, jego oczy błyszczały w świetle. – Mam przyjęcie do zerwania.Copper nie wiedziała, co powiedział. Jako śmiertelnik przeciw wampirom, była odpowiedzialnością Bastiana. Wybiegła przez drzwi nie patrząc wstecz. Wbiegła w noc. Dość daleko od baru zatrzymała się i oparła o budynek. Miała nadzieję, że zrobiła wystarczająco dużo i że pokazała mężczyźnie po raz pierwszy, że go kocha. *****
105
Bastian zrobił krok ku Evangeline. Krew pędziła w jego ciele, moc zwiększała się niesamowicie. Mógł podbić świat. Dwoje wampirów i człowiek, to było takie łatwe. Mógł zmiażdżyć ich jeśli chciał. Moc płynęła w jego żyłach niewypowiedzianą siłą, podsycana przez wściekłość, że ktoś odważył się spróbować odebrać mu jego partnerkę. Na potwierdzenie tego bestia szalała z jeszcze większą siłą. Choć musiał się śpieszyć, nie wiedział jak długo ten stan może trwać. - To jest… nie rozumiem. – Evangeline paplała. Stała prosto, nie wycofała się przy podejściu Bastiana. Kąciki jego ust podniosły się w leniwym uśmiechu. – Chyba tego nie wiesz. Copper jest Kanałem. I nawiasem mówiąc suko, jest moja.- Evangeline nie wyjdzie z tego baru, dopilnuje, żeby sekret umarł razem z nią. - Co? Oni nie istnieją.- Istnieją, tak samo jak ty i ja. My też nie powinniśmy istnieć.- Przeciął pięścią powietrze, Evangeline schyliła się i złapała za brzuch. Uderzył tak szybko, że nie widziała jak nadchodzi, ani nie miała czasu uchylić się od niego. Dyszała, powietrze uszło z jej płuc. – Dalej będę próbowała cię zabić. Możesz być tego pewny.- Nie sądzę.Dłoń przecięła powietrze, złapał ją w rękę i mocno ścisnął. Wyrwał nóż daleko od niej, ten, który zamierzała wykorzystać na Copper i na nim. - Wiesz co? Teraz ja mam broń.- To nie ma znaczenia. – Polizała rozerwaną wargę. – Jeden gryz nic nie znaczy. Ta krew nie będzie działać wiecznie. To minie. Twoje moce opadną, a potem cię zabiję.- Znajdę ta małą kokietkę i uczynię ją moją partnerka do jedzenia na wiele lat. Będzie mnie karmić tak długo póki jej nie zabiję i nie odda mi całej mocy.- Nawet bez krwi Kanału, suko, jestem lepszy od ciebie.- Przeciął jej brzuch, Evangeline odskoczyła w ostatniej chwili i rana nie była aż tak głęboka. – To tylko kwestia czasu zanim to zrobię.Evangeline wyciągnęła kolejny sztylet, rzuciła się na niego. Odskoczył w bok. Cofnęła się o krok. Złapał ją od tyłu i pociął, nóż kroił mięso jak masło. Odwróciła się do niego i uśmiechnęła. Usłyszał skrzypnięcie deski, Gerald podkradał się za nim, skoczył by go złapać. Bastian okręcił się i odskoczył daleko.. - Cholera, nie mogłeś zostać na dole. Nie chciałem cię zabijać.Gerald zadrwił. – W twoich snach.Evangeline i Evan skradali się do drzwi. Rzucił nożem idealny łuk, wbił się w plecy Evangeline i zagrzebał. Zrobiła krok i upadła na kolana. - Nie sądzisz, że muszę śnić.- Chwycił sztylet ukryty pod koszulką, zamachnął się i wbił w szyję wampira. Trącił go i krew trysnęła. Poderżnął wampirowi gardło. Ręce mężczyzny poszły w górę nakrywając ranę, krew przelewała się przez jego palce. Upadł na podłogę. - Skończę z tobą za minutę.-
106
Evangeline czołgała się, że sztyletem wystającym z pleców. – Arrrrrgh.Evan ukląkł obok niej, żeby go wyjąć. Stanął i wyprostował się, jak Bastian podszedł. – Ty… zostaw ją w spokoju.- Wycelował broń. Bastian westchnął. – Wiesz, że nie mogę. Ona wróci, muszę ją zabić. Gerald tez podpisał swój akt zgonu. Twój nie jest jeszcze podpisany, możesz zachować życie. Jeśli odejdziesz. Jak nie, położę kres twemu śmiertelnemu życiu. Teraz. Decyduj.Mógłby pozwolić odejść Geraldowi, ale odczytał jego myśli. Dupek chciał odnaleźć Copper jeśli Evangeline zginie. Evan myślał o przetrwaniu i nie chciał umrzeć. Nie chodziło o zemstę. Jeśli wycofa się, to on go puści. Evan rozejrzał się i spojrzał na swoje buty. - Pomóż mi Evan.- Rana wokół noża powiększała się, Evangeline nie mogła sięgnąć i go wyciągnąć. Z każdym ruchem, ostry koniec rozrywał jej ciało ponownie, bardziej otwierając ranę. Bastian podniósł zakrwawiony sztylet. – Więc jak będzie?Evan uciekł. - Nooo. Wracaj człowieku.- Evangeline obróciła się i usiadła by zmierzyć się z nim. Zmrużyła oczy, policzki wykrzywiła w bólu. - To jest to Evangeline.- Pociął jej udo, poniżej podciągniętej spódniczki. Tętnica udowa. Pompowało. Jej ręce na próżno próbowały ją przykryć. – Ja wygrałem.Pochylił się i wbił kły głęboko w jej szyję. Nie mogła odepchnąć go. Ssał mocno, do ostatniej kropli krwi. Zamieniając się w popiół krzyczała i wierciła się na podłodze. Krzyczała cały czas. Każda część ciała, zaczynając od nóg, zamieniała się w popiół. Hałasowała dopóki jej usta nie rozpadły się. Evangeline już nie było. Bastian oblizał wargi. Wciąż czuł smak Copper. Przyszła dla niego, chociaż nigdy nie spodziewał się tego. Jego serce zabiło w piersi. Taka odważna, szalona kobieta. Zostawił za sobą pył i udał się do drzwi. Około godziny przed wschodem słońca, pojawił się. Jak tylko go zobaczyła, Copper szybko podbiegła do niego. – Dobrze się czujesz?- Położyła dłonie na jego klatce piersiowej, klepiąc go, dotykając go, sprawdzając go. Bastian skinął głową, ciesząc się jej dotykiem. – Jestem, ty stuknięta kobieto. Nie powinnaś tam przychodzić, szczególnie sama. Nie wiem czy cię całować czy bić?- Nick wyszedł, nie było czasu na szukanie go, a Tad nie mógł pomóc. Ja mogłam i znam odpowiedź na twoje pytanie.- Owinęła ramiona wokół niego. - Naprawdę?Skinęła głową, patrząc na niego. – Pocałuj mnie.- Dobra odpowiedź.- Zamknął usta na jej wargach. Brał. Plądrował. Nachylał ją przeciw sobie bardziej i bardziej.
107
- Tak myślałam.- Szepnęła przed jego ustami. Wsunęła swój język, by tańczył z jego. Musiała być jego partnerką. Nie istniało żadne inne wytłumaczenie, nigdy nie reagował tak na kogokolwiek innego w swoim życiu. Jego partnerka. Jego usta poruszały się coraz szybciej przeciw niej, mocniej i mocniej, czując radość pocałunku. Umarłby, gdyby jej nie miał, uświadomił to sobie boleśnie, jak Evangeline trzymała ja za włosy. Jej myśli, co zrobi rudej, przechodziły do niego obrazami. Dostał szału i nie miał problemów z rozerwaniem kajdan, nawet z małą ilością krwi Copper. Jego penis stwardniał boleśnie. Weź ją. Bestia wolała w nim. Już mam. Otworzył oczy. Pusta ulica. Poręczna ściana budynku. Mógłby zrobić to znowu. Zwiąż się z nią przez więź. Zamknął oczy, przerwał pocałunek i oparł swoją głowę o jej, owinął ramiona wokół niej i trzymał ją. Ten rytuał łączenia to musiała być jej decyzja. Nigdy nie wymusi go na niej, nieważne jak bardzo tego chciał.
108
Rozdział piętnasty To był koszmarny dzień. Bastian potarł dłonią twarz. Zadzwonił do rodziny Lucy, żeby powiadomić ich, że odeszła. To nie był przyjemny telefon. Łzy i lamentowanie matki i groźby ojca. Crimson znowu zaatakowała Tada podczas karmienia. Znów, nie próbowała go zabić, ale zacisnęła na nim szczęki jak pit bull i powiesiła się na jego ramieniu. Bastian i Pope musieli odciągać ją od niego. Tad nie był szczęśliwy, ale nie obwiniał Bastiana. Powiedział tylko, że nie będzie już szczurem dla węża Crimson. Bastian nie wiedział co z nią zrobić. Nie czuła się dobrze jako wampir. Zachowywała się jak szalona, ale nie zabiła nikogo, ani nie próbowała. Może dzięki cierpliwości naprostuje się. Nick pomógł zorganizować trochę datków z banku krwi. Być może nie żywienie się od człowieka pomoże. Nie widział Copper tak często, jakby sobie życzył. Tęsknił za nią. Tęsknił za jej ciepłym uśmiechem, jej patrzącymi szmaragdowymi oczami. Większość dnia spędzała z Crimson i Sarah, znowu odsunęła się od niego. Westchnął. Nie chciał, żeby się wycofała. Chciał, żeby się z nim związała. Aby być z nim na zawsze. Niewielka szansa była na to, że to się zdarzy.
Bastian otworzył drzwi do swojego pokoju. Zatrzymał się, rozglądając. Ciemność rozświetlały zapalone świece. Powietrze wypełniał zapach wanilii i cynamonu, nie za silny ani przytłaczający. Copper wstała z krzesła, lejący się, zielony szlafroczek opinał jej elastyczne ciało. Jedwab i koronki. Jej włosy opadały w dół pleców, wywinięte z gracją. Bastian przełknął, krew zaszumiała mu w uszach. Jego penis stwardniał w mniej, niż kilka sekund. Wizja. Jej miękkie ciało, jego dłonie odkrywające każdą jej krzywiznę. - Witaj Bastian.- Sunęła po dywanie. - Copper. O co w tym wszystkim chodzi?Jej uśmiech był pełen obietnicy. Przełknął ślinę. – Myślę, że jesteś bardzo bystrym facetem. Myślę, że wiesz co zaplanowałam.- Ach.Sięgnęła do niego, jej usta spotkały jego, ciepłe, otwarte, zapraszające do smakowania i zwiedzania. - Bastian?- Szepnęła, owijając ręce wokół niego. Jej piesi drażniły jego klatkę piersiową. Jego kogut ocierał się o żołądek Copper. Mógł poczuć zapach jej podniecenia, wiedział że była kremowa i śliska dla niego. Stwardniał jeszcze bardziej. - Tak?- Jak dowiedziałam się, że poszedłeś spotkać się z Evangeline, uświadomiłam coś sobie, coś co muszę ci powiedzieć.Spojrzał w dół na jej twarz. – Słucham?-
109
- Kocham cię. Nigdy wcześniej nie byłam zakochana.- Jej uśmiech był skruszony. Myślała, że to będzie problemem dla niego? Jej szczerość, obawa na jej twarzy była czarująca. Zamknął oczy, emocje prawie powaliły go na kolana. Nie sądził, ze usłyszy te słowa. Zwłaszcza z jej ust, bo dystansowała to, co było między nimi. – Ja też cię kocham.Uśmiechnęła się. – Chcę się związać z tobą.Szukał jej twarzy, szukał na niej jakichkolwiek oznak zwątpienia. – Na pewno? Więź jest na zawsze. Nie ma powrotu.- Jestem pewna.- Skinęła głową. – Chcę, żebyś był moim partnerem, tym ‘jedynym’.- Myślę, że jesteś…. Moją partnerką. – Zaśmiał się. – Mamy jeden problem, nie wiem jak przeprowadzić ceremonię łączenia. Nie byłem pewny, czy będziesz chciała to ze mną zrobić. Muszę zadzwonić do Henriego.Spojrzał na zegarek, próbując obliczyć, która godzina jest w Paryżu. Copper dotknęła jego ręki, pochyliła się i pocałowała ją. Jej wilgotne wargi dotknęły jego skóry. - Ja już rozmawiałam z Henrim.- Naprawdę?Skinęła głową. – Sarah skontaktowała mnie z nim. Teraz, masz to strasznie duże łóżko i to jest bardzo samotne, być w nim bez kogoś innego.- Wzięła Bastiana za rękę i poprowadziła przed siebie. Poszedłby za nią wszędzie. Patrzył na jej kołyszące się biodra i kształtny, zaokrąglony tyłeczek. Był idealny dla jego rąk, chciał tego spróbować. Rozwiązała swoją cieniutką szatę i strząsnęła z ramion, opadła na ziemię delikatnie. Zsunęła się na lóżko, ciągnąc go za sobą. Usiadł, jego kogut był jak z drewna, spęczniały w spodniach. Pragnął jej tak bardzo. Chciał wtoczyć ją pod siebie i wślizgnąć się w jej głębię. – Więc, co robimy?Sięgnęła obok po kryształowy kielich. – Według Henriego, rytuał łączenia jest prosty. Mieszamy moją krew z twoją. Mówimy przysięgę: ‘ Z mojej krwi, wiążę cię.’ Następnie oboje to wypijamy.- Brzmisz, jakbyś w to wątpiła.- On wieki temu poznał Kanał, i ten ostatni skończył martwy, zanim ktokolwiek związał się z nim. Skontaktuje się z kilkoma starymi przyjaciółmi w przypadku, gdyby to nie zadziałało.Bastian rozparł się na łóżku. – Jak dużo krwi potrzebujemy?- Inną rzeczą jest to, że nie był pewien ile. Przypuszczał, że nie dużo.- Cóż, jak do cholery będziemy wiedzieli czy to działa?Copper zacisnęła wargi. – Ponieważ Nick zgodził się wziąć trochę mojej krwi jako test. Sprawdzimy, czy moc będzie istniała dla kogoś innego oprócz ciebie, po przeprowadzonym rytuale.- Nie.-
110
Pochyliła się, całując go głęboko, krążyła językiem wokół jego języka. Wyciągnęła rękę i przeczesała palcami jego włosy. – Musimy wiedzieć, czy jesteśmy partnerami, czy jesteśmy połączeni. Jedynym sposobem na dowiedzenie się tego jest ten test.- Nie chcę, żeby karmił się od ciebie.- Co jest z waszą dwóją?- Zapytała zirytowana. Bastian poprowadził rękę w dół jej pleców, ciesząc się dreszczem, który przeszedł wzdłuż jego skóry. – Nick i ja… nie dogadujemy się. On jest trochę zazdrosny, że to nie Henri go stworzył.Copper prychnęła. – A jaki ty masz z nim problem?Bastian zmarszczył brwi, a ona wygięła na niego czoło. Westchnął. – Ja… on jest dużo młodszy niż ja, a myśli, że wie więcej ode mnie.- Jesteście niemożliwi.Pochylił się, Zbliżył usta do niej. – Ale mnie kochasz.- Kocham. Ale Nick sprawdzi czy nie jestem wciąż sterydem dla wampirów. Chyba, że wolałbyś moją siostrę do tego.Bastian zbladł. – Nie.- Crimson nie była w stanie dostosować się do tego, co teraz miała, a tym bardziej do czegoś takiego potężnego, jeśli to nie zadziała. Ale to musiało zadziałać. Pragnął być jej partnerem. - Nick powiedział, że będziemy mogli ponowie otworzyć ranę, której użyjemy, by upuścić krew do rytuału. - Otworzyć ranę?Copper skinęła głową. – Myślisz że skąd weźmiemy moją krew? Nie możesz jej wyssać, a potem wypluć do kubka. Będę krwawić do kielicha, ty też będziesz do niego krwawił. I voila, sok związania.Nie pomyślał jak zdobędą krew, nie chciał jej ciąć, albo widzieć jak się tnie. Gryzienie było inne. – Jak Nick będzie umiał to rozróżnić? Nigdy wcześniej nie próbował twojej krwi.Zaczerwieniła się i spojrzała w dół. - Copper? – Warknął. - Musiał mieć punkt odniesienia.- Pożywił się od ciebie? Sukinsyn. Poczekaj, aż dostanę go w swoje ręce…- Wyskoczył z łóżka. - Nie.- Chwyciła go za rękę, przyciągając go z powrotem. – Cóż, pożywił się, ale nakłułam sobie palec igłą. Kropla nie zrobiła z nim tego, co z tobą. Teraz możemy stworzyć więź? Czy nie?Bastian niechętnie wrócił do łóżka. Nie podobał mu się pomysł innego mężczyzny dotykającego jej. Nawet biorącego jedynie kroplę krwi. – Dobrze.Usiadł za nią, może wtedy nie będzie tak rozproszony przez jej ciało. Podążał linią jej skóry i zanurzył rękę pod koszulę nocną. Mógł śledzić tą słodką drogą zębami, albo językiem. Albo lepiej nie, pozostawał rozproszony, bez względu na to gdzie siedziała. Przesunął się na łóżku. Nóź leżał na małym stoliku nocnym. – Chcę zacząć.-
111
- Ty jesteś damą.- Pochylił się do przodu, ich ciała się dotknęły. - Ha! Spróbuj powiedzieć to moim nauczycielom. Albo byłym chłopakom.Bastian pogłaskał jej kark, pochylił się i ucałował ją. – Nie wyobrażam sobie ciebie w żadnym z tych.- Zobaczymy na ile uważasz mnie za damę, kiedy cie później zwiążę.- Spojrzała na niego z sugestywnym uśmieszkiem. Mrugnął. Bogowie kochał przekomarzać się z nią. Obróciła głowę do przodu i podniosła nóż. Starała się trzymać kielich w drugiej dłoni. - Pozwól mi.- Chwycił naczynie i przytrzymał pod jej ramieniem. Zrobiła głębokie nacięcie z cichym, gwałtownym wdechem bólu. Owinął wokół niej drugie ramię, trzymając ją. Nienawidził tego, co robiła, nawet z tak ważnego powodu. Złapał całą krew do kryształu, a potem pomógł jej opatrzyć ranę. – Nie chciałabym pobrudzić krwią całej tej pościeli. Jest taka miękka.- Potarła o nią nieuszkodzone ramię. Chichocząc pogładził palcem jedwab. – Wolę być dotykany przez ciebie niż prześcieradła. I to nie pierwszy raz, kiedy będzie na nich krew. Moja kolej.- Wyciągnął rękę po nóż. - To boli.- Trzymała ramię blisko siebie. – Mam nadzieję, że to zadziała. Jeżeli zrobiłam to na darmo, będę wkurzona.Chciał zabrać jej ból. – Ja też. Chcę być przywiązany do ciebie, być z tobą na zawsze.Uśmiechnęła się, jej miłość odzwierciedlała się na jej twarzy. – Na zawsze. Wcześniej nawet o tym nie marzyłam.Przygotował nóż. – Będziemy.- Głęboko przeciął swoje przedramię. Copper łapała każdą kroplę do kielicha z jej krwią. Zamieszała płyn. Powiedział, obserwując ją. – Z mojej krwi, wiążę cie.- Z mojej krwi, wiążę cię.- Powtórzyła i wzięła głęboki oddech. – Teraz pijemy.- Spojrzała w dół na kubek w dłoniach. – Byłeś zdenerwowany, bo musiałam się pociąć. Mogę powiedzieć, że idea spożywania krwi jest obrzydliwa?- Jeśli przemienisz się w wampira…- Przełknął. Ręce jej drżały, niemal rozlała krew ze szkła, to nie wróżyło dobrze przemianie. – Dla ciebie, jest jeszcze za wcześnie na rozważanie.- Nie. Nie jest. Myślałam o tym, ty jesteś jednym, moja siostra też. Chociaż nie jestem pewna. Picie krwi… to nie przemawia do mnie.Potarł jej ramiona. – Wiem, i jest w porządku.- W końcu…- Urwała, głos miała niepewny. Uspokoił ją najlepiej jak umiał. – Zrobimy to, jak nadejdzie czas.- Nie był w stanie oglądać jej umierającej bez przemiany. Nie mógł siedzieć i patrzeć jak się zestarzeje. Kochał ją zbyt mocno. Ale nie chciał wymuszać czegoś na niej. - Zróbmy to teraz. Weź jeden, krok po kroku.- Musiała przyjąć to powoli. Proszę, niech nie zwymiotuje. Zmarszczyła nos, popijając z kubka. Wzięła jeszcze jeden duży łyk i wręczyła mu szkło.
112
Oddał je z powrotem. – Nie wypiłaś połowy.- Lubisz to bardziej niż ja.- Machnęła ręka. - Powinnaś wypić połowę tego.Wydęła wargi. – Nie mówili, że muszę.- Pij.- Uśmiechnął się. – Później dostaniesz nagrodę.- Coś dużego?- Och tak. I twardego też.- Oooch, najlepszy rodzaj.- Dopiła jeszcze dwa łyki. Pocałował ją delikatnie, a potem wypił wciąż ciepłą mieszankę krwi. - Czujesz coś?- Zmarszczyła brwi, patrząc na swoje ciało. Przysiadł na sekundę. – Czuję wpływ twojej krwi na mnie. Skok mocy, ale nic więcej.- Nie powinien czuć się inaczej? Jeśli to zadziałało. Położył dłoń na jej ramieniu, jak gdyby dotykanie jej mogło stworzyć prawdziwą więź. Jęknęła. – Nic nie czuję. Tyle, że wciąż czuję smak krwi, a nie chcę tego. To była paskudna degustacja.Pochylił się by ją pocałować. Nie, żeby zabrać ten smak, bo sam miał go w swoich ustach. Połączył swój język z jej. Pożądanie. Nasiliło się i kopnęło go w podbrzusze. Jego kogut stał się twardszy i grubszy. A jądra boleśnie przywarły do ciała. Jęknęła w jego usta. – Och, och, och. Potrzebuję cię we mnie. Teraz.Piżmowy zapach jej podniecenia ciężko zawisł w powietrzu. Nie odpowiedział, jednak pogłębił pocałunek, ręce przesuwając dziko, wściekle po jej ciele. Nie mógł dotknąć jej wystarczająco. Jej dłonie zaciskały się na nim kurczowo. Odsunęła go i chwyciła za koszulę. Ściągnął ją przez głowę. Dysząc, zamruczała. – Spodnie.Musiał przerwać kontakt ich ciał, coś czego nie chciał zrobić. Ale odchylił się i zrzucił jeansy. Pomógł jej usiąść i zdjąć koszulę. Nie miała bielizny, to dobrze, bo musiał wejść w nią wkrótce. Mniej ubrań, szybsze wejście. Jej piersi, różowe i nabrzmiałe dla niego. Ukrył twarz między nimi, a potem zamknął usta na jej sutku, z głośnym ssaniem. Wygięła ciało do tyłu, wiła się pod nim. Ręka Bastiana okrążyła jej nogi i zsunęła się między uda, na jej nabrzmiałe fałdki. Jej łechtaczka stwardniała pod jego gotowymi palcami, tracił ją delikatnie i pogłaskał. W poprzek i poprzek. Jej głowa potoczyła się po poduszce, jęknęła głęboko i nisko w gardle, mógł poczuć jak to rozbrzmiewa echem przez jej ciało. Podniosła biodra, jego dłoń była przesiąknięta wilgocią. Doszła z cichym okrzykiem. Tak piękna. Ustawił się naprzeciw jej środka, potrzebował kontaktu, tarcia.
113
- Potrzebuję cię wewnątrz.- Każde słowo przerywała oddechem. Biodra dociskała do materaca. Jęknęła, tym razem głośniej. Podniósł się i uwolniwszy jej sutek wziął w posiadanie jej usta, włożył język głęboko. Jednocześnie jego kogut zatopił się w niej, wszedł w jej kremowy kanał. Taka ciasna. Taka mokra. Nigdy wcześniej nie czuł się tak dobrze. Doszła ponownie, drżąc wokół niego. Nie wytrzymał długo, napiął się w oczekiwaniu na nadchodzący punkt kulminacyjny. Nie mógł być wystarczająco blisko niej, jej ciało nie było wystarczająco blisko niego. Już głębiej nie mógł w nią wejść. Jego pchnięcia były dziksze, mocniejsze. Odchylił głowę, całe jego ciało zesztywniało, z rykiem wlał swoje nasienie w nią. Opadł, drżąc z siły jego orgazmu, nigdy nie doświadczył czegoś podobnego. Mieli dobry pierwszy raz, ale to było nic w porównaniu do tego. Nie uderzyła w niego chęć do ugryzienia zanim doszedł, to musiało być spowodowane koktajlem z krwi, który wypili. - Nie mogę się ruszyć.- Przepraszam.- Zszedł, jego ciałem znów wstrząsnął dreszcz. - To nie z twojej winy.- Nie ruszyła się, leżała z rozłożonymi nogami. – W każdym razie nie dlatego, że leżałeś na mnie. To było niewiarygodne.- Mów mi o tym.- Przyciągnął ją do siebie. - Zastanawiałam się…- Nad czym?- Bastian owinął ją mocno ramieniem. - Czy mocno uderzyło w ciebie pożądanie? Jakbyś musiał mieć mnie tu i teraz?Skinął głową. – Nie, żebym zawsze cię nie pragnął. Pragnę. Ale to było silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.- Zastanawiałam się, czy to było częścią więzi. Henri nie wiedział dokładnie, co się może zdarzyć jak wypijemy krew.Otarł się o nią.- To ma pewien sens. Zacieśnienie więzi, seks po wymianie krwi. Czujesz się inaczej teraz?- Nie, tylko jak po rundzie wspaniałego seksu.- Wygięła brwi do niego. Zachichotał. – Jednak, nic więcej.Zadzwonił telefon. – Uch och.- Co?Podniosła go. – Cześć Nick.- Przełączyła rozmowę na głośnik.- Przepraszam, miałam dać ci znać…- Odwróciła się i spojrzała na zegarek po drugiej stronie łóżka.- …. Godzinę temu.- Skuliła się. - Nie szukałem cię. Nie chciałem zobaczyć Bastiana nago.- Ugryź mnie.- Bastian oparł się plecami o poduszki. Słyszeli, jak Sarah ucisza go w tle. - Więc, mogę przyjść teraz? Czy wciąż jesteście zajęci?-
114
- Nick, czy myślisz, że zakończenie rytuału może skończyć się…. seksem?- Copper, nie muszę o tym wiedzieć. Nie, nie wiedziałem, że więź to spowoduje, ale jeśli nie spotkamy się w ciągu 20 minut, wiem co Sarah i ja chcielibyśmy robić.Bastian skrzywił się z niesmakiem. Oboje usłyszeli westchnienie Sarah i okrzyk ‘Nick!’. - Daj nam pięć minut, potem możesz zejść…- Copper odłożyła słuchawkę i wstała z łóżka naciągając na siebie ubranie. Bastian leżał. – Lepiej wstań i włóż coś na siebie.- Och nie sądzę.- Wampiry nie dbały o nagość innych. Nick lubił naciągać jego sieć, więc ją przeciągnie z powrotem. - Bastian.- Powiedziała tonem belferki. Westchnął. Spojrzała na niego. – Ach już dobrze.- Założył spodnie, nic więcej. ***** Copper stukała nogą, czekając na Nicka. Tak wiele emocji przebiegało przez nią. Jeśli Bastian nie mógł połączyć się z nią, umrze. Będzie przeklinać los za poznanie tego jedynego, którego mogła kochać, a on nie będzie skazany na nią. Nie, Bastian musiał być tym jedynym. Lekko uchyliły się drzwi. – Jeszcze nie ubrany, Bastian?- Och, wiem, że chciałeś zobaczyć mnie nago.- Bastian roześmiał się. – Wiem, że myślisz, że jestem cholernie seksowny.Nick prychnął. – W twoich snach.- Chodź Nick. On jest ubrany i ja też.Nick pchnął drzwi i zbliżył się do nich. – Cóż, to nie dotyczyło twojego ubrania się.Bastian ryknął. – Nawet o tym nie myśl.- Chłopaki, możemy to mieć za sobą? Czekam tu.- Copper znowu stukała nogą. Tyle było na linii, a oni chcieli bawić się testosteronem? - Skąd wzięłaś krew do mieszanki?- Nick usiadł na łóżku, najbliżej Copper. - Tutaj.- Pokazała mu niewielką ranę. - Dobrze. To może zapiec. Nie potrzebuję tak dużo, jak wziąłem popołudniu.- Tak.- Bastian mruknął. – Masz poważny problem. Wziąłeś krew mojej dziewczyny, bez mówienia mi o tym.Nick wysunął język i zagłębił go w zaschniętej krwi. Ukąsił ją, zatopił kła pod skórę i krew. – Pośpiesz się.Zacisnęła zęby. - Przepraszam kochanie.- Spróbował jeszcze raz. – Nic nie czuję. Jest tak samo jak rano.Bastian przesunął się na łóżku. – Może powinniśmy spróbować ze świeżej krwi? Żeby było dokładniej i pewniej.Przykręcona dokładność, Copper miała ukąszenie na ramieniu, ale wzięła nóż i przebiła nim palec.
115
Nick wziął kroplę krwi. – Wciąż nic. Pożywiał się z ciebie po rytuale?- Wskazał Bastiana. - Jeszcze nie.- Powiedziałbym, niech się pożywi i zobaczy co się stanie. Wracam do Sarah, będzie ciekawa, co się działo.Wykrzywił twarz w grymasie. – Jeśli ona i ja znajdziemy sposób na więź, wszystko będzie łatwiejsze.-
116
Rozdział szesnasty Copper położyła się z powrotem na łóżku. – Zgaduję, że teraz masz mnie ugryźć.- Moglibyśmy zrobić to z ukłuciem.- Bastian usiadł koło niej i pogłaskał jej ramiona. Musiał zdjąć spodnie. - Jak długo minęło od twojego ostatniego karmienia?- Copper nie miała pojęcia, co ile to robi. Była zbyt zajęta koncentrowaniem się na szukaniu Crimson, a potem kochaniem go. Obie czynności wymagały wiele czasu. - Jakiś czas temu.- Powiedział zakłopotany. - Nie chcę, żebyś karmił się na kimkolwiek oprócz mnie, ewentualnie z banku krwi. Ale chcę być twoim daniem głównym.Kogut Bastiana drgnął i skoczył do pełnej wielkości. Chciał zobaczyć jej usta wokół niego. Później. – Możesz być przystawką, daniem głównym, deserem, napojem, czym chcesz.Jego słowa wywołały dreszcz wzdłuż jej kręgosłupa. – Chcę, żebyś nakarmił się dzisiaj. Ode mnie.- Nie muszę. Wiem, że jesteś nowa w tym wszystkim. Wszystko, czego potrzebuję to….- Chcę.Pochylił się, całował i skubał linię wzdłuż jej szczęki. – Mam pomysł jak odwrócić twoje myśli od karmienia.Przepysznie zadrżała. – Och?Skinął głową. – Poczekaj tutaj.Czekała niecierpliwie na jego powrót. Bastian wrócił z butelką czegoś, miską i czymś, co wyglądało jak mały pędzel. Zamrugała na niego.- Czy to pędzelek do farby?- Tak, ale nie zamierzam zanurzać go w farbie.- Więc w czym?- Czekoladzie. Mam zamiar połączyć twoje piegi.- Jego uwodzicielski uśmiech przyśpieszył jej oddech. – Mogę oczyścić moje płótno i zacząć od nowa za każdym razem.Przełknęła, usta jej wyschły. – Nie sądziłam, że jesz coś oprócz krwi.- Zazwyczaj nie, tylko krew. I okazjonalnie kieliszek wina. Ta okazja jest dobra do tego. Myślisz, że to odciągnie twoje myśli o moim karmieniu się z ciebie?- Do diabła, tak.- Oblizała wargi. To odciągnie jej myśli od wszystkiego. Usiadł na łóżku, ustawiając miskę przed sobą. Wlał do niej obfitą ilość czekolady, i zamieszał pędzlem. – Pozbądźmy się tej koszulki nocnej. Wyglądasz przepysznie ubrana w siebie samą.- Usiadła. Zsunął jej ramiączka w dół, a następnie przejechał językiem w ślad na nimi. Ciepłym, mokrym i szorstkim. Już mokra na początku, teraz zwilgotniała bardziej. Jej cipka pulsowała. W potrzebie. Chcąca. Jego nos drgnął. – Bogowie, uwielbiam twój zapach.Jego ręką przeniosła się na jej pierś, najpierw na koronkowy materiał koszuli, zakrył ją ręką. Kciukiem podrażnił brodawkę. Potem, powoli odsunął koronkę i odsłonił jej piersi.
117
Ciało Copper ogrzewało się ognistymi płomieniami pożądania, trawiącymi ją od wewnątrz na zewnątrz. – Jeśli nie pośpieszysz się z tym, nie zdążymy użyć czekolady.Jego śmiech był głęboki i pierwotny. – Będę cię brał przez tyle czasu, ile będę potrzebował. Przez tyle czasu ile będę chciał, i ty mnie nie powstrzymasz.— Zamknął usta na jej wargach i w pocałunku zsunął ja w dół. Znakomicie, jego język przeplatał się z jej, brał go w posiadanie. Odchylając ją do tyłu z powrotem, skończył zsuwać z niej koszulkę. - Così donna Bella. Ti Amo.- Co to znaczy?- Zapytała ochrypłym głosem. - Taka piękna kobieta. Kocham cię. Teraz połóż się całkiem.- Zrobiła to, na poduszki. Nigdy nie miała mężczyzny, który robił z nią coś takiego. Pieprzyli ją, tak. Ale nigdy nie grali w taką uwodzicielską grę. Po tym jak się rozebrał, Bastian wylał trochę czekolady na jej brzuch. Zachichotała, wijąc się. - Przestań się poruszać.- To łaskocze. Ty spróbuj się nie poruszać.- Zepsułaś moją linię.- Pochylił się i przejechał językiem po jej boku. - Po zastanowieniu, poruszaj się kiedy tylko chcesz.- Wziął pędzel i namalował na niej więcej linii. Nie mogła przestać się wiercić, a jego język zajęty był czyszczeniem błędów. Nawet czasem, gdy była pewna, że nie było żadnych. Przeniósł się do jej nóg i przejechał pędzelkiem wzdłuż wewnętrznej strony jej uda. - Rozłóż się dla mnie.- Nie mam tam żadnych piegów.- Na pewno masz.Copper była pewna, że ich tam nie ma, ale rozsunęła dla niego nogi. Kochała jego starania i dokuczanie. Przesunął palcem po jej szparce. Sapnęła, szarpiąc biodra w górę. Jego ręka znalazła się tam, gdzie najbardziej jej potrzebowała. – To nie było moje udo. Albo plamka. Albo pędzelek.Jego głos stał się odurzający, jakby wypił za dużo wina. – Wiem.- Przejechał palcem znowu, a potem prześlizgnął nim wokół jej łechtaczki. Zacisnęła mięśnie, potarła cipkę naprzeciw jego dłoni. Tak dobrze. Po chwili zjechał do jej kanału. Dołączył drugiego palca. - Taka mokra. Taka otwarta.- Dla ciebie.- Szepnęła. – Wszystko dla ciebie.- Bella.- Polizał wewnętrzną stronę jej uda, potem lekko trącił jej łechtaczkę.
118
- Och Bastian.- Westchnęła, serce waliło jej jak po wyścigu. - Shhhh.- Język ślizgał po skórze tam i z powrotem, bawiąc się jej unerwionym pączkiem. Jego palce poruszały się w przód i w tył, przebijając ją zachwycająco. Doznania wystrzeliły. Jak petardy wzbijały się w górę wciąż i wciąż. Jej cipka eksplodowała w cudownej kuli wrażeń. Wtulił w nią twarz jeszcze bardziej, dołączając trzeci palec. Jego wargi pocałowały jej udo, i zatopił w nią kły. Kolejny orgazm zsunął ją poza krawędź, oddech wypłynął z jej ust. Nadal się żywił, końcówką języka lekko drażnił jej ranę. Jego głowa zatrzymała się. – Czy to działa?- Co?- Jej zwiędły umysł nie mógł zrozumieć sensu jego słów. Co miał zrobić? Prawda, miał odciągnąć jej myśli od karmienia. – Och. Tak, to działa.- Dobrze.- Podciągnął się nad nią. Jego ciało ledwie dotknęło jej. - Zadziałało?- Zapytała. - Co?- Jego oczy, pełne pasji, patrzyły na nią. - Czujesz efekty mojej krwi?- O tak.- Odchylił głowę do tyłu. – Moc.- Wsunął się w nią. Jęknęła na to wejście. Obrócił ich tak, że siedziała na nim. – Nie ufam sobie, z brzuchem pełnym twojej krwi. Więc teraz ty dowodzisz.- Hmmm podoba mi się to.- Zacisnęła ścianki wokół jego koguta i podniosła się w górę. Ruszając w dół, zacisnęła je znowu. - Och kochanie.- Oddychał urywanie. Głęboko. Trzymała wolne tempo. Torturowała ich obojga. Pozwolił jej na to przez chwilę. Potem jego ręce powędrowały na jej biodra. Wywarł nacisk na kości. Wygiął się w łuk, podniósł ciało i wciskał się w głąb niej. - Potrzebuję więcej.Przyśpieszyła tempo, jeszcze pewniej ruszała się w górę i w dół. Jego palce wpijały się w jej skórę, zsunął je na jej tyłek. Ciało Bastiana wystrzeliło w górę i zesztywniało. Wykrzyczał jej imię dochodząc do punktu kulminacyjnego. - Och kochanie.Uśmiechnęła się, kładąc się na nim. – Lubisz podczas seksu wciskać się w górę?- Myślę, że widziałem kilka planet, i gwiazd. Może nawet stację kosmiczną. Wysłałaś mnie tak wysoko.Przyciągnął ją bardziej do siebie. - Dobrze.- Położyła głowę na jego piersi. Tak dobrze. Tak prawdziwie. Jego zapach łaskotał ja w nozdrza, wraz z zapachem seksu. Usłyszeli pukanie do drzwi.
119
Bastian się skrzywił. – Odejdź. Nie ma mnie dla nikogo.Głos Nicka zabrzmiał poważnie. – Otwórz Bastian. To ważne, Henri chce z tobą rozmawiać. Próbował na twój telefon, ale nikt nie odpowiedział.Copper rzuciła się na koszulę i szlafrok, wciągając je szybko. Bastian naciągnął spodnie i otworzył drzwi. - Czego on chce?Sarah stanęła za Nickiem. – Porozmawiaj z nim. Powiedzieliśmy mu, że jesteś związany.Jakoś Copper nie wydawało się, że Henri dzwonił do Sarah i Nick przebiegł całą drogę tutaj, żeby im pogratulować.- Przełączyłem go na głośnomówiący, żebyś mógł słyszeć. – Bastian wolał utrzymać złe wieści z dala od niej, gdyby tylko mógł. Spróbował. - Jesteś na głośnomówiącym.- Zut alors, Bast. Nie rób tego.Oczy Sarah były pełne niepokoju. Tak samo Nicka. Wiedzieli, o co chodzi. Musieli. - Za późno.- Bastian złapał Copper za rękę, jej oczy zwróciły się do niego. Musiał wiedzieć, że to nie będą dobre wieści. – Co słychać Henri?Henri westchnął zza Atlantyku i chwycił tym Copper za serce.- Chciałem złapać cię przed rytuałem.- Już jest za późno. Udało nam się.- Możesz tego żałować.- Nick oparł się plecami o ścianę, Bastian spojrzeniem obiecał mu wampirzą śmierć. - Bastian, nie powinieneś wiązać się z dziewczyną jeśli nie jest wampirem. – - Dlaczego nie?- Bastian gładził kciukiem jej rękę. O Boże. To był błąd. Serce Copper waliło w piersi. - Ponieważ wasze życia są teraz połączone. Dopóki jest wciąż śmiertelna, jest zagrożeniem dla ciebie. Jeżeli coś jej się stanie, umrzesz.- Wiecznie? Jej wiek dorówna mojemu?- Na teraz. Jak stanie się wampirem, to się zbiegnie, bo oboje będziecie nieśmiertelni. Umrzeć będziecie mogli tylko przez wampira.Bastian odetchnął. – To tak.- Zmień ją w wampira. Teraz. Ona jest śmiertelna. Wiesz jacy są słabi. Jeden wypadek, jeden upadek z krawężnika i ty też umrzesz. A jeśli dostanie obrażenia mózgu, będziesz związany z półgłówkiem na wieczność.Wampiryzm miał swoje granice, tak mówiła Sarah. Szczególnie z problemami mózgu. Co wziąłeś do śmierci, utrzymasz to jako wampir. Dlaczego ci z borykającym się szaleństwem, nie zostawali dobrymi wampirami? Bastiana oczy napotkały Copper. – Dzięki Henri. – I się rozłączył. Copper przetwarzała nowe informacje. Ona umrze, on umrze. Bardziej prawdopodobne że jako śmiertelnik niż wampir.
120
- Myślę, że będziemy mieli jeszcze jedna nowostworzoną wampirzycę w domu.- Nick mruknął. – Co za bałagan.- Nie. Nie, my nie.- Bastian wziął oddech. - Co to znaczy nie my?- Nick gwałtownie odsunął się od ściany. – Słyszałeś Henriego. Musi być przemieniona teraz, zanim coś może się zdarzyć. Pomimo tych wszystkich zagrożeń mogących przynieść jej koniec.Sarah zbliżyła się do Copper. – Czy wszystko w porządku? Jesteś cicho.Co się stało siostrzyczko? Copper przełknęła na głos w swojej głowie. Muszę zostać wampirem. – Ze mną w porządku Sarah. Jestem trochę oszołomiona przez to wszystko. Ale dobrze.Super. To jest fajne. Będziesz kąsać ludzi. Może jak będziesz wampirem, przestanę zwracać uwagę na twoje tętno. Jest takie ładne, bije równo. - Jest dużo do przemyślenia. Uważam, że nie powinniśmy podejmować decyzji tej nocy, w jedną lub drugą stronę.- Cichy głos Sarah odbił się echem w pokoju. Idź do łóżka Crimson. Miłej nocy. - Żartujesz ma petite? Bastian musi ja wkrótce zmienić. Zbyt dużo może się zdarzyć śmiertelnikowi.- To nie ma znaczenia. Nie zmienię jej w wampira, jeszcze nie.- Bastian przejechał dłonią po włosach. – Nie mogę teraz.Miłej nocy Copper.
Po drugiej stronie pokoju, Sarah zmrużyła oczy, biorąc Nicka na celownik. Copper wolała się wycofać, to spojrzenie rzadko można było zobaczyć u tak delikatnej kobiety. - Więc dlaczego mnie jeszcze nie zmieniłeś?Nick otworzył usta a potem je zacisnął. - Te rzeczy mogą zdarzyć się także mnie, wiesz? Ale czekasz na jakiś magiczny dzień, w którym zrozumiesz, że to prawda.Copper szarpnęła głowę w stronę Bastiana. Kochała go, ale on nie mógł się na to zdecydować za nią. Po tym, jak Sarah naskoczyła na Nicka, stanęła obok Bastiana. – Dlaczego nie możemy zmienić mnie w wampira? Jestem dorosłą kobietą. Jeśli będę chciała być wampirem, zostanę jednym. Jeśli będę musiała, zostanę wampirem na własną rękę.- Bo… bo…- Nick trzasnął pięścią w drzwi. – Ponieważ nie chcę cię zabić, jeśli coś pójdzie źle.- Wiem o tym.Nick stanął, wysoki i cichy, dłonie zaciskał po bokach. Sarah położyła dłoń na jego ramieniu. – Nie będziesz musiał. Jestem gotowa, poradzę sobie z tym.Wciągnął ją w swoje ramiona. – Ma petite, nie mogę cię stracić.-
121
Copper stała przykuta do tej nieoczekiwanej kłótni między Sarah a Nickiem. Bastian powiedział ostrożnie. – Nie pójdziesz do kogokolwiek, żeby zmienił cię w wampira. Jeśli nikt tego nie zrobi, ja mogę.- Wiem. Myślę, że nadszedł czas.- Sarah uśmiechnęła się słabo. – Wiem, że nadszedł czas. Muszę stać się wampirem. Jestem śmiertelna Nick, tak wiele może się teraz stać ze mną. Jestem na to gotowa. I muszę być tym, czym ty jesteś.- Przytulił ją mocno. Zamknął oczy i kiwnął głową na zgodę.
Copper zwróciła się do Bastiana wskazując druga parę. – Spójrz na to. Zgodził się zrobić to dla niej. Więc dlaczego ty nie chcesz tego dla mnie? Słyszałeś, co Henri powiedział. Umrę, to odejdziesz razem ze mną. Zbyt dużo może przytrafić się śmiertelnikowi, nie chciałabym umrzeć. Ale bogowie, umierałabym w środku każdego dnia, nie będąc wampirem i wiedząc, że mogę zabrać cię z tego świata. Tylko dlatego, że związałeś się ze mną.Copper odrzuciła włosy, musiała go przekonać. To był jedyny sposób. Jej serce i głowa bolały. Bastian pokręcił głową. – Mam tutaj Crimson. Nie mogę zająć się dwoma nowostworzonymi wampirami jednocześnie. Z jednym jest wystarczająco trudno. Crimson ma problemy, jeśli poradzi sobie z nimi, zrobię z ciebie wampira.- Jak długo to potrwa? Zdobycie przez Crimson podstaw jako wampir? Opanowanie jej nowych umiejętności?Nick odezwał się, wciąż trzymając Sarah. – To może trwać latami.- Lata? Nie masz lat Bastian. Masz mnie zmienić w wampira, zanim coś się stanie z moim śmiertelnym ja.- Nie.Copper przygryzła wargę. – Nick proszę. Wiesz, że muszę się zmienić. Proszę, zrób to dla mnie.Bastian ryknął. – Nie. On nie zrobi z ciebie wampira.Patrząc mu prosto w oczy, powiedziała celowo. – Więc zrób to. Bo stanę się jednym, dzisiaj w nocy.***** Bastian spojrzał na kobietę stojącą przed nim, nie bojącą się jego wybuchu. Ale nie powiedziała słowa na ten temat. – Copper. Nie mogę zajmować się tobą i Crimson w tym samym czasie. To za dużo dla mnie. Muszę sprzyjać Crimson, jeśli jest jakakolwiek nadzieja, ze pozostanie przy zdrowych zmysłach, że będzie żyć jako wampir, nie będący jak szalone zwierzę. Wiem, że pragniesz jej bezpieczeństwa.- Wyślij ją do Henriego.- Odwrócili się w stronę cichego głosu, Sarah uśmiechnęła się z zakłopotaniem. – Jesteś z jego linii. Znasz go, uważa za swój obowiązek pomóc wampirowi, którego stworzyłeś. I jeśli ktokolwiek może pomóc jej w przystosowaniu się, to właśnie on. Wtedy będziesz miał swobodę w przemianie i zajmowaniem się Copper.- Nie jestem pewny, czy mi pomoże. On nie przemieniłby Crimson.- Henri nigdy nie pokaże swojego niezadowolenia wprost. Ale będzie rozczarowany. Z innymi podopiecznymi Bastiana było wszystko dobrze. Zawsze bardzo uważał z kogo zrobić wampira. Sam nie wiesz, jak dużo myślisz, mon étudiant.. Bastian wyprostował się, poczuł perfumy Henriego. Henri?
122
Sarah skontaktowała się ze mną. Wyślij dziewczynę do mnie. Zaopiekuję się nią, pomogę jej przejść. Zrobię z niej cholernie dobrego wampira. Ale… Żadnego ale, Bastian. Musisz zrobić z drugiej wampira. Im szybciej tym lepiej. I masz rację, nie możesz zajmować się dwoma. Teraz idź, zrób z partnerki jednego. Wyślij rano jej siostrę do mnie, Nick i Sarah ją zabiorą ze sobą. Sarah skinęła głową. – Możemy wziąć Crimson, wróci z nami.- Możesz stąd skontaktować się z nim w swoim umyśle?- Pokiwała głową. Bastian wiedział, że jej moce były silne. To było niesamowite. Coś, co Henri opanował niedawno, Sarah mogła robić jak człowiek. – Wracacie do Henriego?Nick potwierdził. – Gdzie zmienię moją partnerkę w wampira. Lepiej już pójdziemy, żebyś mógł zmienić swoją.Wyszedł za drzwi i zamknął je za sobą. Bastian wrócił myślami do rozmowy z Henrim, był rozdarty. Chciał uczynić Copper swoją na zawsze, ale tyle był winien jej siostrze. Zmienił ją. Powinien opiekować się nią, pomagać jej. Copper pochyliła się. – Nie uchylasz się od obowiązków względem niej.Spojrzał na nią. – Możesz czytać w myślach?- Nie. Ale umiem czytać z twarzy. Możemy sprawdzać ją często. Może kiedy się ustabilizuję, pojadę do Paryża. Ale musisz mnie zmienić. Crimson to nie przeszkadza. I uważa, że moja przemiana jest fajnym pomysłem.Skrzywił się. – O tym dzisiaj rozmawiałyście?- Nie… errr…. dziś wieczorem. Crimson i ja możemy rozmawiać w myślach.Rozszerzył oczy. – Możecie co?- Rozmawiać telepatycznie.- To niemożliwe. Nie jesteś z jej linii. Nawet nie jesteś wampirem.Copper wzruszyła ramionami, biorąc jego ręce i owijając je wokół siebie. – Myślę, że to ma coś wspólnego z tym, że jesteśmy bliźniętami. Mogła wyczuć, kiedy byłam dzisiaj zdenerwowana.- Mogła. Myślę, że krzyczałaś w moim umyśle, jak Lucy cię porwała. Być może masz jakieś ukryte talenty telepatyczne. Staną się silniejsze… jeśli….Nachyliła się i pocałowała go w policzek. – Lepiej już to zróbmy. Nie chciałabym spaść albo coś podobnego. Umrzeć zanim mnie przemienisz.- Jesteś pewna? To wieczność.Zachichotała. – Jestem pewna. Tak, jak byłam więzi. Choć nadal uważam, że picie krwi jest wstrętne. Ale poradzę sobie.-
123
Usiadł w fotelu i posadził ją sobie na kolanach. – Mam zamiar wziąć krew z twojej szyi. Wypić wszystko. Potem…- Znam kroki. Zrób to.- Przytuliła się do niego. Zamknął oczy i zatopił kły głęboko w jej tętnicy. Krew zanikła. Tętno zgasło. Oddech skończył. Copper zmarła w jego ramionach. Nie spodziewał się, ze to zaboli tak bardzo. Nawet wiedząc, co miał zamiar zrobić, aby uczynić ją nieśmiertelną, ciało miał napięte i drżały mu ręce. Musiał działać natychmiast, by dać jej nowe życie. Zaciemnił pokój, idealnie dla nowego wampira. Dostawa z banku krwi przyjechała, musiał dać jej torebkę. Przeciął żyłę i włożył rękę do jej ust. Zmusił jej gardło do przełknięcia. Gwałtownie odetchnęła. Westchnął. Ulga przetoczyła się przez niego. ‘ Co my wyprawiamy’ uderzyło w niego, nawet jak wiedział, co robi. Co, jeśli ona nie żyje? Co jeśli naprawdę ją zabił? Z tym nie mógłby żyć. - O Boże, co ja słyszę?- Zakryła rękoma uszy. - Płynąca krew w ludziach. Dźwięki nocy. Przyzwyczaisz się do tego z czasem.Jej zmysły przytłaczały ją. Zadrżała z nadmiernej symulacji. Kołysał ją w tę i z powrotem na kolanach. Powoli otworzyła oczy. – Kocham cię, Bastian.Wkrótce w tych ustach wyrosną kły. Jego. Na wieczność. Albo dłużej. To wszystko ułożyło się dobrze. Crimson pojedzie do Henriego, tam odzyska zdrowie psychiczne. Nawet Sarah teraz stanie się wampirem. Jej siła uczyni ją potężną. Czy więź jej i Nicka będzie możliwa? Nie wiedział, ale to mogło im pomóc. Ale wszystko jakoś układało się na końcu. Pochylił się, żeby pocałować swoją słodką. – Ja też cię kocham Copper. Za zawsze.-
Dziękuję za przeczytanie mojego tłumaczenia i wszystkie Wasze komentarze☺
124
125