WSTĘP CZY JESTEM ZŁYM CZŁOWIEKIEM? Życie jest piękne, gdy nad stadionem przetacza się huragan oklasków. 11 lipca 2010 roku to jeden z ta...
32 downloads
37 Views
4MB Size
WSTĘP
CZY JESTEM ZŁYM CZŁOWIEKIEM?
Życie jest piękne, gdy nad stadionem przetacza się huragan oklasków. 11 lipca 2010 roku to jeden z takich dni, gdy wszystko jest na swoim miejscu, a Joseph S. Blatter znajduje się w swoim żywiole – na trybunie honorowej. Uściski dłoni, objęcia, złote medale połyskujące w świetle reflektorów. Prezydent Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej FIFA, w otoczeniu członków zarządu, odbiera defiladę hiszpańskich mistrzów świata. — A teraz – rozlega się ze stadionowych głośników – wręczenie trofeum! Błyski fleszy rozjaśniają arenę w Johannesburgu, buczenie wuwuzeli rozbrzmiewa głośniej niż kiedykolwiek. Sepp Blatter schodzi po stopniach stadionu w granatowym garniturze, roz‐ świetlonym bielą przewieszonego po kapłańsku jedwabnego szala. W lewej dłoni dzierży zło‐ ty puchar. Dlaczego ten moment nie może trwać wiecznie? Jedna runda honorowa po drugiej? Ale oto stoi już Iker Casillas, kapitan hiszpańskiej drużyny. Joseph S. Blatter uroczyście prze‐ kazuje trofeum nowemu mistrzowi świata w piłce nożnej. Oto pełnia szczęścia. Nie tylko dla każdego zawodowego piłkarza. Również dla wszyst‐ kich działaczy tej niepowtarzalnej dyscypliny sportu, która jako jedyna potrafi przerwać rutynę codzienności na całym świecie. Miliardy par oczu zwrócone są teraz na niego, cały świat wi‐ bruje w ekstatycznej radości. Oto chwila, która powinna trwać wiecznie. Chyba że występuje się w roli czarnego charakteru. Bo i ta rola nie jest obca Seppowi Blatterowi. Poznał ją już w czasie mistrzostw świata 2002 w Azji czy MŚ 2006 w Niemczech. Rola złoczyńcy jest nie tyl‐ ko bolesna. Przynosi także przerażające uczucie bezsilności, najgorsze dla kogoś takiego jak on. Kiedy fani buczą, gwiżdżą i rozwijają obraźliwe transparenty, kiedy za każdym razem, gdy na ekranie pojawia się twarz Blattera i gdy szef FIFA zaczyna przemawiać, na znak protestu przez stadion przelewają się meksykańskie fale – to momenty, których nie chciałby doświad‐ czyć nikt. Dla Blattera to chwila prawdy. Na mistrzostwach świata 2006 publiczność z meczu na mecz coraz głośniej wyrażała swo‐ je niezadowolenie, dlatego podczas finału w Berlinie Blatter nie odważył się nawet wejść na murawę, by wręczyć trofeum. To był iście groteskowy widok, gdy wszyscy stali wokół pucha‐ ru, nie wiedząc, co zrobić. Prezydent Niemiec Horst Köhler, członkowie zarządu FIFA, dyrek‐ tor do spraw organizacji mistrzostw świata Franz Beckenbauer. Najważniejsi przedstawiciele piłkarskiej rodziny czekali na swego przewodniczącego, ale Blatter się nie pojawił. Czy scho‐ wał się ze strachu przed tymi osobistościami? A może raczej przed fanami, którzy nie odnoszą materialnych korzyści z gry, a mimo to tak ją kochają, że podnieśli ją do rangi najważniejszego wydarzenia na świecie? Tylko oni mogą upokorzyć Blattera. Jedyna część społeczeństwa, która jeszcze może sobie pozwolić na to, by wygwizdać jego i jego gabinet, to publiczność. Ludzie, dla których piłka nożna to nie biznes, władza czy autokreacja, tylko radość, przyjemność, rozrywka. Za to płacą. I to coraz więcej. Wszyscy pozostali zatracają się, biorąc udział w grze Blattera, gdy podróżu‐ je po świecie obsługiwany przez podwładnych i ochroniarzy, szpiegów i sekretarki. Pierwsza klasa, pięć gwiazdek. Migające, niebieskie światła i kolumny samochodów to nieodzowna
oprawa dla tego niestrudzonego starca z alpejskiej parafii w szwajcarskim Visp i jego wier‐ nych. Blatter został odznaczony w Niemczech Związkowym Krzyżem Zasługi i honorowymi profesurami, otrzymał Order Olimpijski, a nawet nagrodę Bambi i całą górę innych odznaczeń. Nazywanie go po prostu szefem federacji sportowej zaczyna powoli brzmieć jak bluźnierstwo. Czy nie jest czymś więcej – patronem światowej wspólnoty wyznaniowej, która swym zasię‐ giem pozostawiła daleko w tyle Kościół katolicki? Futbolowi działacze silnie w to wierzą. W pewnym sensie to nawet prawda. Wystarczy, że pstryknie, a otwierają się drzwi do pałaców królewskich i prezydenckich, Białego Domu, Kremla i Watykanu, gabinety kanclerzy i ministrów. Żaden marzący o władzy polityk nie może pozostać neutralny wobec piłki nożnej. Ten sport już dawno przestał być bezpartyjny, a kto szuka publicznej popularności, musi oddać mu cześć. Jeszcze podczas finału mistrzostw świata w roku 1986 kanclerz Helmut Kohl wywołał w całym kraju prawdzi‐ we rozbawienie, gdy wręczając medale, przycisnął piłkarzy do swej szerokiej piersi. Dziś córka brandenburskiego pastora, Angela Merkel, nawet podczas meczów kwalifikacyjnych wpycha się do szatni niemieckiej reprezentacji narodowej, gdzie przed wybranymi fotografami pozuje do zdjęć ze spoconymi bohaterami, odzianymi tylko w ręczniki wokół bioder. Potem Urząd Kanclerski i czołowi działacze DFB[1] całymi dniami kłócą się o to, czy ta wizyta była uzgodniona, czy też nie – ot, cyrkowa sztuczka, gra na emocjach piłkarskiego narodu. Jednak polityka w piłkarskim upojeniu nie tylko sprzedaje krok po kroku swą godność, traci także to, co najważniejsze: prawo do krytyki i kontroli. Czy można mieć za złe Seppowi Blatterowi i jego ludziom, że uważają się za istoty wyż‐ sze? Na stadionach widoczne są dziś formy adoracji, które do niedawna można było ujrzeć tyl‐ ko w Bazylice Świętego Piotra. Na ogromnych arenach występują chóry i dyrygenci, zelektry‐ zowane tłumy ze światełkami w dłoniach, zapalniczki zamiast świeczek potęgują uczucie, że oto tu i teraz przeżywają najważniejszą chwilę w życiu, a serca stopniowo wypełnia marzenie o nieśmiertelności. Porzućmy doczesne życie, by przenieść się do uduchowionego świata bo‐ haterstwa i emocji – oto mieszanka, z której powstaje sportowa religia przyszłości. Oprócz tego istnieją też świeckie powody, by starać się o przychylność Blattera i spółki. Mistrzostwa świata w piłce nożnej będzie przecież chciał kiedyś rozgrywać każdy kraj, nawet jeśli jest o połowę mniejszy niż Hesja, tak mały jak choćby Katar. Racja stanu wymaga więc, by delikatnie obchodzić się z Blatterem – panującym od kilkudziesięciu lat potentatem sporto‐ wym. Uśmiechać się, potakiwać, ustępować, a na koniec zapłacić rachunek z pieniędzy podat‐ ników. Jeszcze mniej niż polityki bogowie futbolu muszą obawiać się gospodarki, czyli zwartego frontu światowych koncernów, o których w czasach kryzysu – to ciągły stan w przeżartej ko‐ rupcją FIFA – mówi się: musimy uważać, bo kiedy sponsorzy naprawdę się zdenerwują, FIFA będzie miała poważne problemy! Skąd wzięła się ta bajka? To prawdziwa zagadka. W rzeczy‐ wistości to właśnie gospodarka i sponsorzy klękają ze służalczym oddaniem przed produktem, jakim są mistrzostwa świata w piłce nożnej, a tym samym przed Blatterem i jego kolegami, ponieważ ich produkt to najlepszy nośnik reklamy na świecie. Kto nie jest posłuszny, może w każdej chwili zostać zastąpiony. I to przez swego bezpośredniego rywala na rynku, bo konku‐ rencja ustawia się w kolejce.
Ale chwileczkę. Przecież są chyba jeszcze media? Rzeczywiście. Jednak dziennikarze sportowi to zbyt często fani, którym udało się wybić. Ich praca rzadko więc przypomina praw‐ dziwe dziennikarstwo. Z entuzjazmem i dużym osobistym zaangażowaniem pełnią prasową służbę na misterium pasyjnym Blattera, wynosząc je na wyżyny, co FIFA, chętnie uhonorowała sowitym datkiem w wysokości pięćdziesięciu tysięcy franków na rzecz Międzynarodowego Stowarzyszenia Prasy Sportowej[2]. Owocem tego przemienienia w wykonaniu mediów jest chyba najdziwniejsza utrata zdolności oceny rzeczywistości, znana nowoczesnemu społeczeń‐ stwu: miliardowemu biznesowi, przepełnionemu agresją i nacjonalizmem, podporządkowane‐ mu gangsterom i zorganizowanej przestępczości, przypisuje się kanon wartości i ideałów, za którym z zachwytem podążają coraz większe rzesze fanów, także ze świata inteligencji i nauki. Niestety ważni przedstawiciele świata intelektualistów raczej rzadko mogą się pochwalić własną sportową biografią, wykraczającą poza bieganie lub jazdę na rowerze. Ich kontakt ze sportem, w szczególności z piłką nożną, ogranicza się do przekazu medialnego, który na ogół uderza w egzaltowane tony. Dla kogoś, kto nigdy nie uprawiał sportu drużynowego zawodo‐ wo, takie zbliżenie z witalnością i cielesnością w dojrzałych latach może być tak ekscytujące, jak późne odkrywanie męskości. To piękny efekt, jednak taka perspektywa uniemożliwia wgląd w społeczne znaczenie świata cielesnego, w jego naturę, problemy i zagrożenia – czyli w istotę sportu. Przewartościowanie piłki nożnej przez media stało się tak silne, ze nawet edu‐ kacja nie stanowi już wystarczającej przeciwwagi. Zwłaszcza że media, również te publiczne, coraz więcej uwagi Poświęcają tematom pobocznym. Nie ma wątpliwości – dużo łatwiejsze, a przede wszystkim dużo bardziej dochodowe, jest zmienianie widzów w kibiców; spe‐ cjalistyczna wiedza jest drugorzędna. Akcent przemieszcza się stopniowo z gry dwójką na‐ pastników, ustawienia w diament czy obrony czwórką w linii na takie tematy, jak SchweiniPoldi i Jogi-Hansi, chorągiewki i barwy narodowe. Chodzi o wielki teatr uczuć. A piłka nożna to przecież największy generator emocji. Media dodatkowo wyciskają z kibiców ostatnie łzy, często nawet prawdziwe. Zagarnianie konsumentów postępuje, poważne tematy społeczne od alzheimera po syndrom wypalenia zawodowego mają znaczenie, jeśli sprzedawane są przez dotkniętych nimi bohaterów piłkarskich. Przedstawiciele publk relations i dziennikarstwa pracują ramię w ramię, zasłaniając się motywem przewodnim, że chodzi tu przecież o niezwy‐ kle ważne przełamywanie tematów tabu. Tak wiele można przekazać pod przykrywką piłki nożnej. Uwielbienie jest ogromne. Możliwość globalnego kierowania tym galopującym szaleństwem – nieźle jak na zwolnio‐ ną od podatku federację, której jedynym celem jest właściwie „sukcesywne ulepszanie piłki nożnej”. Blatter nie zawraca sobie głowy takim banałem – po co ulepszać kopaninę? Nie robi więc nic poza głoszeniem pseudoreligijnych kazań. Tam, gdzie przemawia, a robi to prawie codziennie, na słuchaczy spływa potok słów o szacunku, pokoju, lepszym świecie, wychowa‐ niu, integracji, przejrzystości, nadziei, jeszcze lepszym świecie, solidarności, szkole charakte‐ rów, szkole życia oraz szacunku i jeszcze raz szacunku. Powtarza to od piętnastu lat jak zają‐ czek Duracell po zażyciu ecstasy. Inaczej się nie da, słowa płyną same. Czy to już choroba przewlekła? Turniej piłkarski Blattera ratuje świat. Podobno są ludzie, którzy zaczynają wierzyć także w ten mit. Nie ci kierujący się zdrowym rozsądkiem, ci nie biorą w tym udziału. Już od lat czują, że w ich sporcie źle się dzieje. Że wiele traci, gdy zbyt długo pozostaje w rękach nie‐
właściwych ludzi. A niewłaściwi ludzie kierują nim od dziesięcioleci i wyrządzili już wiele szkód. Światowy futbol stracił swój symbol, logo z dwiema półkulami Ziemi, i nikt tego nawet nie zauważył. Stał się nawet oskarżonym w sprawie o korupcję. Warto przypomnieć, że świa‐ towa federacja FIFA jako instytucja prawie stanęła przed sądem karnym. Istnieją nawet wyni‐ ki dochodzenia, wystarczające do oskarżenia. FIFA przyznała się i zapłaciła wielomilionowe odszkodowanie. Tylko w ten sposób organizacji udało się uniknąć procesu karnego na oczach całego świata. Dlaczego jednak groził jej taki proces, czy organizacja w ogóle może zostać oskarżona? Tak, jeśli prokurator nie może obciążyć konkretnej osoby lub osób pełniących wy‐ sokie funkcje, do których odnoszą się oskarżenia. To dlatego sama FIFA wylądowała na ławie grzeszników – w zastępstwie ludzi pokroju Seppa Blattera, którzy się za nią kryją. Te oraz inne sprawy długo udawało się utrzymać w tajemnicy. Jak to działa? Bez proble‐ mów w ubogim w przepisy środowisku opartym na klientelizmie, którym Szwajcaria od lat przyciąga sport. Przecież nie przez przypadek FIFA oraz dziesiątki innych organizacji mają tam swe siedziby. Federacja funkcjonuje dzięki ogromnemu aparatowi, pracującemu nad ukryciem wielu mrocznych tajemnic; przede wszystkim jednak udaje się to dzięki pienią‐ dzom, które ten potężny aparat bezpieczeństwa pochłania. Ale dla FIFA pieniądze nie grają roli. W jednym cyklu mistrzostw świata zarabia około czterech miliardów euro, co daje miliard rocznie. Pieniądze pozwalają budować coraz mocniejsze mury obronne. A mury chroniące wła‐ snych ludzi oraz ich biznesową moralność są pilnie potrzebne, ponieważ za rządów Blattera słowo FIFA stało się synonimem korupcji. Mieszkańcy Szwajcarii wybrali „Komisję Etyki FIFA” Antysłowem Roku 2010. Nawet oni mieli już dość bzdur o cudownym samonawróce‐ niu. Określenie „Rodzina FIFA” już od dawna oznacza sycylijską wersję rodziny, mafię: mafia śmieciowa, mafia budowlana, mafia FIFA. Fakt, że światowa federacja pod rządami Seppa Blattera stała się mafijnym tworem, siatką wzajemnych zależności, w której światem piłkar‐ skim rządzi mieszanka lojalności, korupcji i zasada omerty, stał się elementem wiedzy ogól‐ nej. Nad głębszym, prawnym potwierdzeniem tego stanu rzeczy pracują obecnie instytucje śledcze na całym świecie, z FBI na czele. Kilkoma przypadkami FIFA musiała nawet zająć się sama. Ośmiu spośród dwudziestu czterech przedstawicieli zarządu, wchodzących wraz z prezydentem w skład komitetu wyko‐ nawczego, wydalono bądź dyskretnie usunięto w roku 2010 z powodu korupcji. Przeciwko ko‐ lejnym w momencie powstawania tej publikacji toczyły się postępowania prokuratorskie. Jed‐ nak śledztwa prowadzone przez FBI oraz urzędy policji w krajach europejskich rodzą podej‐ rzenia, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Czynności amerykańskiej policji federalnej pro‐ wadzone są przez wydział „Przestępczości Zorganizowanej w Eurazji”. To godne uwagi, po‐ nieważ to przecież wschodnioeuropejscy działacze stają się nową siłą w międzynarodowym biznesie piłkarskim, mimo że właśnie tam piłka nożna ma ogromne problemy z korupcją, finan‐ sami, a nawet przestrzeganiem praw człowieka. Jednocześnie działacze na tej półkuli postawi‐ li na czele Unii Europejskich Związków Piłkarskich UEFA Michela Platiniego – człowieka, który ucieleśnia nadzieję na przyszłość, jaka przyświeca nie tylko im, lecz także wielu związ‐ kom piłkarskim z całego świata. Ironia polega jednak na tym, że Platini miał być w rzeczywi‐ stości ostatnim wielkim osiągnięciem Seppa Blattera: jego następcą. Francuz od samego po‐
czątku pracował dla Blattera, jako pomocnik przy wyborach, asystent i polityczno-sportowy wychowanek. Dziś jest on jego największym przeciwnikiem. Kilka słabych punktów FIFA: w jaki sposób mistrzostwa świata w piłce nożnej 2022 trafi‐ ły do pieca pustynnego Kataru? Jak Rosjanie Władimira Putina przekonali zarząd FIFA, by MŚ 2018 odbyły się u nich? To jedne z najpopularniejszych zagadnień z katalogu pytań. Gło‐ sowanie na gospodarzy mistrzostw świata 2018 i 2022, które odbyło się 2 grudnia 2010 roku w Zurychu, zostało przeprowadzone przez zainteresowane strony za kulisami. FBI pracuje tak‐ że nad tym, a śledztwo prowadzone jest równolegle na dwóch kontynentach. Na nogi posta‐ wiono całą armię detektywów i prywatnych firm. Jedni działają z polecenia oszukanych kan‐ dydatów do organizacji MŚ, liczących na ponowne przyznanie mistrzostw, gdyby udało się udowodnić przekupstwo podczas poprzedniego wyboru. Inni pracują dla klientów, których ślady należy zatrzeć. Także sama FIFA utrzymuje swoje oddziały w stałej gotowości. Tu pojawia się nowe źródło niebezpieczeństwa. Sport, który porusza się zwykle tylko po zastrzeżonych, wolnych od prawa państwowego obszarach, tworzy własne służby wywiadow‐ cze oraz służby bezpieczeństwa, powiązane ze śledczymi i tajnymi służbami z zewnętrznego świata. Tym samym zacierają się granice pomiędzy aparatem federacji, z podejrzanym perso‐ nelem kierowniczym na czele, a organami, które po części depczą temu personelowi po pię‐ tach. Przez dwa lata szefem bezpieczeństwa FIFA był Chris Eaton, dawny dyrektor Interpolu, mający niemal nieograniczony dostęp do zastrzeżonych informacji, które były z pewnością po koleżeńsku przekazywane dawnemu superglinie także po jego przejściu na drugą stronę. To złe, a nawet niebezpieczne – czy siłą rzeczy nie tworzą się tam nieformalne punkty styczne? Eaton już w marcu 2010 roku porzucił służbę w państwowych organach zwalczania prze‐ stępczości na rzecz pracy dla trawionego chroniczną korupcją związku piłkarskiego. Jego za‐ danie polegało na zabezpieczaniu ludzi na szczeblach kierowniczych, którzy często sami znaj‐ dowali się na celowniku państwowych organizacji zwalczania przestępczości. Już samo to było dziwne, a po pewnym czasie zaczęły się nawet pojawiać pierwsze oznaki symbiozy. Przerodziła się ona w zawartą po burzliwych negocjacjach dziesięcioletnią współpracę FIFA z Interpolem, w ramach której urząd policji skasował od federacji piłkarskiej najwyższy datek w historii: dwadzieścia milionów euro. Spotkało się to – i wciąż się spotyka – z krytyką ze strony branży policyjnej. Za to powiązania personalne zostały rozbudowane. Wiosną 2012 roku Eaton został zastąpiony na stanowisku szefa bezpieczeństwa FIFA przez Niemca, Ralfa Mutschkego. On również jest byłym dyrektorem Interpolu, a przeszedł do FIFA bezpośrednio z Federalnego Urzędu Kryminalnego. Następnie Interpol włączył się intensywnie w reformę FIFA, która tak naprawdę była jedynie farsą. Czy z punktu widzenia państw i społeczeństw demokratycznych nie należałoby postawić pytania, czy tego rodzaju związki nie zagrażają bezpieczeństwu publicznemu – szczególnie gdy opierają się na sieci osobistych zależności? Debaty na ten temat do dziś toczą się w europej‐ skich kręgach ekspertów z zakresu prawa i bezpieczeństwa. Mimo że Eaton, dawny człowiek Interpolu, został przeniesiony z FIFA, nie oznacza to, że opuścił ten dyskretny obieg sportowe‐ go bezpieczeństwa. Wręcz przeciwnie – przeszedł do International Centre for Sport Security (ICSS). Jest to podobno prywatna organizacja z siedzibą w Katarze, która ostatnio troskliwie zajmuje się zagadnieniami ochrony i bezpieczeństwa w sporcie, a kierują nią ludzie, działają‐
cy w katarskich służbach wywiadowczych, wojskowych oraz w ministerstwie spraw we‐ wnętrznych. Takie powiązania z najlepiej opłacanymi ekspertami policyjnymi, mającymi doskonałe ko‐ neksje, są niepokojące, nawet absurdalne, patrząc na dramatyczne problemy z uczciwością, powszechne wśród wielu czołowych przedstawicieli tego związku. Pytanie: w jaki sposób honorowy działacz piłkarski zdobył majątek o wartości setek mi‐ lionów? Czy FIFA, tak jak filmowy ojciec chrzestny Don Corleone, podzieliła strefy wpły‐ wów pomiędzy członków rodziny, zamiast pozwolić działać wolnemu rynkowi, by uzyskać optymalne zyski dla piłki nożnej? Odpowiedź: tak, FIFA działa jak tego rodzaju rodzina, na przykład od kilkudziesięciu lat załatwiając swojemu własnemu zarządowi prawa do transmisji telewiz yjnej po preferencyjnych cenach. Jak skorumpowana jest federacja, którą przez dwadzieścia cztery lata prowadził dziś jej honorowy prezydent João Havelange, który jednak zrezygnował z tej posady, aby uniknąć znie‐ sławienia? Co wiedział i robił jego wychowanek i następca, Sepp Blatter, który stosując licz‐ ne triki, dbał o to, by FIFA korzystała z usług jednej i tej samej agencji marketingowej? Ta agencja, ISL, zaliczyła w roku 2001 jeden z najbardziej spektakularnych upadków w historii szwajcarskiej gospodarki. W toku postępowania upadłościowego wyszło na jaw, że wysoko postawieni działacze piłki nożnej oraz innych sportów wydali na łapówki niewyobrażalną kwotę stu czterdziestu dwóch milionów franków szwajcarskich. Akta sądowe, opisujące ten system korupcyjny z punktu widzenia agencji, ważą kilka kilo‐ gramów. Istnieje także dokument końcowy z postępowania karnego, ujawniający zarys systemu korupcyjnego z punktu widzenia odbiorcy – i wyjaśniający, w jaki sposób czołowi działacze FIFA robili interesy z ISL. Ten dokument, postanowienie o umorzeniu postępowania w spra‐ wie FIFA/ISL, to dla światowej federacji oraz jej kierownictwa ogłoszenie moralnego ban‐ kructwa. Został on sporządzony wiosną roku 2010, jednak z jego publikacją FIFA oraz działacze zwlekali przez blisko dwa lata dzięki pomocy drogich adwokatów. Ich honoraria opłacano z pieniędzy federacji piłkarskiej, którą działacze zarządzali w taki sposób, że sama organizacja stała się stroną oskarżoną w sprawie o korupcję. A odpowiedź na najbardziej drażliwe pytanie? Również ona krąży wokół patrona tej ro‐ dziny. Co ciekawe, izoluje on swoje biuro oraz przechodzące przez nie wydatki nawet od swojego komitetu wykonawczego. Nie może to oznaczać niczego dobrego, ponieważ Sepp Blatter posiadał do połowy 2013 roku jednocześnie prawo do złożenia samodzielnego podpi‐ su w imieniu FIFA. Ten człowiek mógł samodzielnie dokonywać transakcji finansowych w imieniu całego miliardowego przedsiębiorstwa, i to już od roku 1998. To wtedy wywalczył sobie tron w bitwie wyborczej, która dziś nawet przez jego dawnych pomocników określana jest jako nieczysta. To wszystko sprowadziło na FIFA tak duże kłopoty, że latem 2011 roku po raz kolejny mu‐ siała obiecać poprawę. Początkowo Blatter naprawdę sądził, że uda się załagodzić sprawy przy pomocy cieszących się sympatią celebrytów. Chciał więc wykorzystać takich ludzi jak śpiewak operowy Placido Domingo do wyjścia z własnego, korupcyjnego bagna. Kiedy to nie poskutkowało, wmawiał ludziom, że zamierza zainstalować system prawidłowego zarządza‐
nia, good governance. FIFA zainwestowała od razu ogromne sumy – pieniądze nie grają prze‐ cież roli – i szybko znalazła odpowiedni personel. Byle nie nazbyt krytyczny, jak ten z Trans‐ parency International. Specjaliści do spraw przeciwdziałania korupcji na początku byli wprawdzie obecni, ale chcieli nie tylko opracowania zasad compliance, domagali się przede wszystkim wyjaśnienia przeszłości federacji pod rządami Blattera. Koniecznie. Bez możliwo‐ ści negocjacji. Zawsze podkreślali oficjalnie, że nie ma prawdziwego życia w fałszywym i że good governance nie jest możliwe pod rządami ludzi, którzy przez kilkadziesiąt lat napełniali własne kieszenie. Ale odkrywanie przeszłości i śladów przekupstwa aż do teraźniejszości? Na Boga! Nie, dla Blattera i jego przyjaciół lepiej, by przeszłość została tam, gdzie jest – w mro‐ ku. Zwerbowali więc rzemieślników do spraw compliance, instalatorów spokojnego sumienia biznesowego. Pragmatyków, którym jest zupełnie obojętne, na czyje ręce złożą efekty swej pracy. Na stanowisko głównego reformatora Blatter powołał Marka Pietha, szwajcarskiego kryminologa cieszącego się w branży opinią profesjonalisty. Zespół Pietha mierzył się z kwa‐ draturą koła: etyczna odnowa w FIFA pod kierownictwem ludzi, którym często prokuratura depcze po piętach. I tak człowiek, który kiedyś położył znaczne zasługi przy ujawnianiu korup‐ cji w sprawie Oil for Food, sam stał się obiektem ostrej krytyki. Gdy przyjrzeć się jeszcze tro‐ chę dokładniej, można dostrzec, że compliance i good governance to także dobrze prosperują‐ ca gałąź biznesu. Co więcej, tutaj również pewne kręgi pokrywają się z kręgami osobowymi nowego systemu bezpieczeństwa w świecie piłkarskim. Sytuacja jest kuriozalna. Główny reformator Blattera – Pieth – próbował chociaż słowami przeciwdziałać wyrażeniu zbytniej naiwności. Dlatego istnieje wiele prezentacji naświetlają‐ cych działania mafijnej maszyny wokół szefa FIFA z fachowego punktu widzenia. Jak twier‐ dził Pieth, specjalista do spraw przeciwdziałania korupcji, gniew publiczności jest słuszny. „Jako karnista dobrze to rozumiem. Istnieją poważne zarzuty, które nigdy nie zostały wyjaśnio‐ ne. To frustrujące, wręcz nie do zniesienia”. Twierdzi, że słyszał, „iż działacze byli przekupni, a wybory organizatorów mistrzostw świata oraz decyzje marketingowe – sprzedawane, oraz że znikały pieniądze przeznaczone na rozwój. Sporządziliśmy listę grzechów, która na pewno będzie znacznie dłuższa. Nie zawahamy się poinformować prokuratury, jeśli wyjdą na jaw sprawy podlegające sankcjom karnym i pojawi się potrzeba ich wyjaśnienia”. On także wy‐ chodził bowiem z założenia, że: „FIFA działa na granicy prawa – jeśli w ogóle. Ponad nią jest już tylko niebo”[3]. Profesor kryminalistyki z Bazylei mówił także o prawdziwych przestępcach po stronie FIFA, kiedy gorąco zalecał pośpiech przy realizacji swojego projektu reform: „Tu i ówdzie odczuwalny jest już opór ze strony aparatu władzy. Musimy uważać, by gangsterzy nie wy‐ mknęli się pod osłoną krytyków reform”. W jaki jednak sposób skierowana w przyszłość re‐ forma mogłaby zapobiec wymknięciu się wczorajszych gangsterów? Nieważne. Jednak zlece‐ niobiorca FIFA, Pieth, widział oszustów na każdym kroku: „Spoglądam w przeszłość, chcę wiedzieć, jakie są zagrożenia. W tym celu nie musze demaskować gangsterów, nie muszę udo‐ wadniać panu Havelange, że wziął tyle a tyle milionów”[4]. Dwa lata później prawie nic nie uległo zmianie. Pieth od początku podejrzewał, że w FIFA nic się nie zmieni. Widział, że w osobie Michela Platiniego, wychowanka Blattera, w kolejce czeka kolejny przedstawiciel ancien régime. Bo chyba o Platiniego chodzi Piethowi,
kiedy piętnuje osoby krytyczne wobec reform: „Chodzi być może o ludzi, którzy obiecują so‐ bie coś po przyszłości w FIFA, ale nie chcą, by podstawy uległy zmianie”[5]. Platini oraz francuskie kontakty stojące za Blatterem, na czele z sekretarzem generalnym Jérômem Valckem, już przygotowują FIFA na erę po małym dyktatorze – oczywiście z jego pomocą. Jednak zanim to nastąpi, Blatter zamierza ponownie kandydować w 2015 roku. Nigdy nie jest dość, a farsa reformacyjna Pietha, zakończona fiaskiem, dała mu możliwość sprawia‐ nia wrażenia, jak gdyby był zbawcą właśnie tej FIFA, którą sprowadził nad przepaść. W ten sposób stary system toruje sobie drogę w przyszłość, podczas gdy eksperci do spraw com‐ pliance łagodzą surowe zasady. Blatter chce wciąż kierować bądź wprowadzić na tron podej‐ rzanego Valckego – osobę z groteskową ścieżką kariery, bez faktycznych powiązań piłkar‐ skich. Jednak również jego przeciwnik Platini jest człowiekiem z przeszłości. Sam kiedyś po‐ mógł Blatterowi w objęciu tronu. Oni wiedzą o sobie wzajemnie bardzo dużo, możliwe, że na‐ wet za dużo. Nie gwarantuje to już więc Blatterowi, że także po jego odejściu pancerne drzwi gabinetu prezydenta federacji pozostaną zamknięte. Tak samo jak od roku 1998 Blatter jest gwarantem tego, że zamknięte pozostaną akta Havelange’a. Brutalna walka za kulisami istnieje i będzie istnieć. Nawet ten, kto odejdzie, jeszcze długo nie zdoła się od niej uwolnić. Chodzi przecież o miliardy oraz o kariery. O turnieje mistrzostw świata oraz spekulacje. O finansową i obywatelską egzystencję. Wtedy, w roku 2010 w RPA, w świecie Blattera po raz ostatni panował porządek. Ludzie na przylądku nie wiedzieli zbyt wiele o jego FIFA. Kogo interesowałyby wyroki sądowe i akta piętnujące ją jako skorumpowaną organizację? Nie, wujek Sepp i jego sędziwi futbolowi grandowie to po prostu sponsorzy, szastający bezpłatnymi biletami dla uczniów i pracowni‐ ków stadionu, zachowujący się w taki sposób, jakby ich obecność była niezbędna do tego, by gdziekolwiek na świecie mogły odbyć się mistrzostwa. „Nic już nie pozostało z piękna futbolu, odkąd boisko stało się polem bitwy”, napisał Ty‐ rone August, redaktor naczelny „Cape Timesa”, po tym jak eliminacje do mistrzostw świata prowokowały jedną aferę po drugiej. I to nie tylko w takich krajach jak Nigeria, gdzie szef państwa Goodluck Jonathan z wściekłości po nieudanych występach Super Orłów rozwiązał zespół i wycofał go ze wszystkich międzynarodowych zawodów. Czy też w Korei Północnej, gdzie niektórzy gracze i delegaci po zbyt szybkim powrocie do domu zniknęli w obozach pra‐ cy, a niektórzy – zgodnie z doniesieniami – usunęli się zupełnie z pola widzenia. Także we Francji, Włoszech i Anglii wyzwolone zostały ogromne pokłady patriotycznej energii. Kiedy piłkarscy bohaterowie nie spełnili oczekiwań ojczyzny, politycy zachowywali się jak szkolni chuligani. Skruszeni piłkarze i kipiący złością ministrowie na wiele dni opanowali programy informacyjne zachodniego świata. Nacjonalizmy ukształtowały te mistrzostwa jak nigdy wcześniej. Prez esi rady ministrów oraz kanclerze jako pierwsi kibice na trybunach, oto współczesna forma zjednywania so‐ bie wyborców. Mistrzostwa świata w wakacyjnej krainie marzeń były właśnie tego przykła‐ dem, gdy przy trwającej wiele tygodni słonecznej pogodzie we własnym sosie rozrywki po‐ wstał zupełnie nowy naród. To jeden z wielu mitów. Mistrzostwa świata 2002 w Japonii i Korei Południowej zostały na poważnie z każdej strony prześwietlone przez politologów pod aspektem przyjaźni i połączenia narodów. Mimo że oba kraje brutalnie się zwalczały podczas
niebywale skorumpowanej kampanii wyborczej, zostały zmuszone do współpracy przez samą FIFA, kierującą się polityczną kalkulacją. Nie zmienia to faktu, że po turnieju wszystkie po‐ działy pozostały bez zmian. Albo w 1998 roku we Francji, kiedy piłkarze wygrali mistrzostwa dzięki grze Zidane’a, Henry’ego i Trezegueta, wywodzących się z Afryki Północnej, sprzedano to jako triumf inte‐ gracji. Na uniwersytetach opracowano polityczne badania, mające na celu określenie wpływu sukcesu mistrzostw świata 1998 na politykę integracyjną. Prawdziwy test mądrych teorii roze‐ grał się raptem trzy lata później na ulicach, gdy płonęły paryskie przedmieścia. Czy taki wynik może dziwić, kiedy polityka zastępowana jest politycznym karnawałem? Tak samo jak w roku 2004, gdy Grecy świętowali swój tytuł mistrzów Europy jako triumf no‐ woczesnego hellenizmu, jako zwycięstwo zaprezentowanego na murawie braku mobilności – czegóż to wówczas nie wypisywano. Atmosferę samozadowolenia udało się utrzymać tylko przez kilka tygodni, po czym niezłomni Grecy po serii pożarów pustoszących lasy musieli stwierdzić, że nie mają nawet urzędów z księgami wieczystymi. Późniejsze następstwa są wszystkim znane. Wtedy, 11 lipca 2010 roku w Johannesburgu, w upojną noc Blattera, na stadion wprowa‐ dzono mężczyznę na wózku inwalidzkim – Nelsona Mandelę. Wielki człowiek Afryki ostatni raz nagiął się do żądań piłkarskich bossów. Cóż za zaszczyt, cóż za wyróżnienie. Cóż za przy‐ jemność dla dworu sportowego świata, dla sponsorów, działaczy oraz przedstawicieli mikro‐ republik, I gdy choć na chwilę można się ogrzać w słabych promieniach sławy wybitnych po‐ staci polityki XX wieku. „Przyszliśmy tylko ze względu na ekstremalny nacisk FIFA. Nalegali, by mój dziadek był obecny podczas meczu finałowego”, ubolewa wnuk Mandeli[6]. Rodzina bowiem opłakiwała właśnie prawnuczkę Mandeli, Zenani. Trzynastoletnia dziewczynka zginęła w wypadku samo‐ chodowym w drodze do domu po koncercie poprzedzającym uroczyste otwarcie mistrzostw świata. Mandela miał złamane serce, odmówił więc uczestnictwa w uroczystościach otwarcia. Wnuk skarżył się, że podczas finału FIFA była jednak bezlitosna. „Nie uszanowali naszych zwyczajów i tradycji jako ludzi ani jako rodziny. Koniecznie musieli mieć na stadionie tę światową ikonę”. Gdyby tylko ludzie o tym wiedzieli, najpewniej także w Republice Południowej można by‐ łoby usłyszeć okrzyki „Blatter do domu”. Jedno jest pewne, w FIFA takie okrzyki nigdy nie za‐ brzmią. W ciągu trzydziestu dziewięciu lat rządów Szwajcara na stanowisku dyrektora, sekre‐ tarza generalnego oraz prezydenta, stał się on czymś w rodzaju prywatnego instrumentu. To Blatter wyznacza zasady. To on jest tu prawem. Dlatego piłka nożna musi liczyć na FBI oraz inne organy śledcze. Musi polegać na niezależności prokuratorów, prowadzących dochodzenia w różnych częściach świata. Musi mieć nadzieję na to, że poirytowani towarzysze Blattera wreszcie zrobią to, co publicznie zapowiedzieli – wydadzą patrona tej futbolowej rodziny. „Czy jestem złym człowiekiem?”, woła Sepp Blatter w hali kongresowej, tym razem w stolicy Korei Południowej, Seulu. Jest 29 maja 2002 roku, Blatter obronił właśnie swój tron w FIFA po wyjątkowo nieczystej kampanii wyborczej. Teraz delegaci stoją przed nim i klasz‐ czą, aż im ręce puchną. Działacze, którzy co roku kasują setki tysięcy lub miliony dolarów dla swoich związków. Wielu z nich jest tam w towarzystwie żon albo partnerek. Większość z nich
reprezentuje palmowe lub pustynne prowincje, księstwa lub państewka, niektóre nie większe niż kilkaset piłkarskich boisk. W wielu z nich nie ma nawet godnych uwagi rozgrywek. Ale pieniądze płyną do nich regularnie. Oto futbolowa rodzina. W dniu wyborów zgromadziła się w komplecie i szaleje z zachwytu. „Czy jestem złym człowiekiem? – woła Blatter. – Nie możecie przecież być aż tak źli, by wybrać złego prezydenta! Znaczy, że wszyscy jesteśmy dobrzy. Chwyćmy się za ręce. Wszyscy jesteśmy dobrzy! Chwyćmy się za ręce. Za jedność piłki nożnej. Za piłkę nożną!” Oto obowią‐ zująca logika. Aż do ostatniego gwizdka. Thomas Kistner Monachium, październik 2013
KLUB DŻENTELMENÓW
21 maja 1904 roku. Paryż, Rue de St. Honoré. Oficyna. W tym miejscu zostaje powołana do życia FIFA, czyli Fédération Internationale de Football Association. Ojcami założycielami są Francuz Robert Guérin i Holender Carl Anton Wilhelm Hirschmann. W roli ojców chrzestnych występują przedstawiciele i związki z siedmiu europejskich krajów: Francji, Hiszpanii, Szwe‐ cji, Danii, Belgii, Holandii oraz Szwajcarii. Francja i Szwecja nie posiadają jeszcze uznanego krajowego związku piłki nożnej, a Hiszpanię reprezentuje klub Madrid FC, przekształcony w roku 1920 w Real Madryt. Jeszcze tego samego dnia za pośrednictwem telegramu do międzynarodowej federacji przystępuje Niemiecki Związek Piłki Nożnej. Później dołączają kolejne. Pierwszym prezyden‐ tem FIFA zostaje Guérin, dziennikarz gazety „Le Matin”. Pierwsze międzynarodowe zawody w piłce nożnej odbywają się podczas igrzysk w Londynie w 1908 roku. Wtedy rządy w fede‐ racji przejmuje Anglik, Daniel Burley Woolfall. Za jego kadencji, trwającej do roku 1918, do FIFA przystępują pierwsze państwa spoza Europy – Afryka Południowa, Argentyna, Chile i USA. Założyciele FIFA uważali się za kosmopolitów, co było typowe dla tego pionierskiego dla sportu okresu. „Jedenasty Kongres deklaruje gotowość do wspierania każdej inicjatywy, która zbliż a narody, a przemoc zastępuje sądem polubownym, który łagodzi wszelkie spory, jakie pomiędzy nimi zaistnieją”- głosi Deklaracja Kongresu FIFA z czerwca 1914 roku, stworzona na krótko przed wybuchem I wojny światowej. W czasie wojny działal‐ ność organizacji zostaje wstrzymana. Nie odbywają się mecze, a niektóre związki, między in‐ nymi angielski, występują z federacji. Bezpośrednio po wojnie oraz po śmierci Woolfalla Hirschmann ponownie stawia FIFA na nogi. W roku 1921 prezydentem zostaje Francuz Jules Rimet, a wraz z nim nadchodzi ożywie‐ nie sportowe na całym świecie. Rimet pozostaje na stanowisku do 1954 roku. Tak samo jak jego rodak, Pierre de Coubertin, ojciec nowożytnego ruchu olimpijskiego, Rimet widzi w spo‐ rcie moc czynienia dobra (w młodzieńczych latach angażował się w ruch społeczno-katolicki). Chrześcijańskie poglądy Rimeta od samego początku wywarły wpływ na światowy futbol. Pragnął on powstania wielkiej, światowej, piłkarskiej rodziny, kierującej się chrześcijańskimi zasadami: piłka nożna powinna łączyć ludzi i kraje, wspierać porozumienie pomiędzy naroda‐ mi, przyczyniać się do fizycznego i moralnego postępu dawać okazję do zdrowej zabawy peł‐ nej radości życia. Od roku 1924 Rimet wraz z Enrique Buero, południowoamerykańskim me‐ cenasem sportu, pracują nad zorganizowaniem światowego turnieju piłki nożnej. Udaje im się osiągnąć ten cel w 1930 roku, gdy w ojczyźnie Buero – Urugwaju – odbywają się pierwsze mistrzostwa świata. Ustępując z urzędu w roku 1954, Rimet ma za sobą pięć ceremonii wrę‐ czenia Pucharu Mistrzostw Świata. FIFA liczy osiemdziesięciu pięciu członków. Następca Rimeta, Belg Rodolphe William Seeldrayers, zmarł po zaledwie roku urzędowa‐ nia. Po nim, w roku 1955, urząd objął Anglik, Arthur Drewry, który wraz ze Stanleyem Ro‐ usem kontynuował pracę Rimeta, by po II wojnie światowej ponownie sprowadzić do FIFA
brytyjskie związki piłkarskie. W roku 1961 urząd objął już trzeci angielski prezydent – Stanley Rous. Rous był prezesem angielskiego związku piłkarskiego i emerytowanym sędzią. Koniec urzędowania Rousa w roku 1974 wyznacza też koniec ery dżentelmenów i ludzi o nienagan‐ nych manierach. Jego następcą był João Havelange, rządzący w FIFA żelazną ręką do roku 1998. Po nim na tronie zasiadł jego protegowany – Sepp Blatter. Ten zaprawiony w aferach duet, rządzący FIFA we wkraczającej epoce komercji, zmienił ją w koncern obracający mi‐ liardami dolarów. Jednak wraz z pieniędzmi pojawiły się skandale. Zgodnie z wpisem do rejestru FIFA to stowarzyszenie w rozumieniu szwajcarskiego ko‐ deksu cywilnego, dziś jednak postrzegana jest jako męska organizacja, w której ukute przez Rimeta pojęcie piłkarskiej rodziny zyskało nowe, przerażające znaczenie: sycylijskiego mode‐ lu rodziny, z jedną głową, która wszystkim rządzi, ale za nic nie odpowiada. Wraz z lojalnymi członkami rodziny, przestrzegającymi zasady omerta – zmowy milczenia – przekształcono fe‐ derację w sklep samoobsługowy. W rejestrze handlowym w Zurychu widnieje następujący opis federacji piłkarskiej: „Cele FIFA obejmują: działanie na rzecz piłki nożnej i jej promocji na całym świecie, w duchu po‐ jednania, kształcenia, wartości kulturalnych i humanitarnych, przede wszystkim przez progra‐ my młodzieżowe i rozwojowe; organizację własnych zawodów międzynarodowych; ustalanie zasad i przepisów oraz zapewnienie ich realizacji; kontrolę futbolu związkowego w każdej postaci, za pomocą wszelkich niezbędnych środków, mających na celu zapobieganie narusza‐ niu statutów, regulaminów i decyzji FIFA oraz zasad gry; zapobieganie metodom lub prakty‐ kom zagrażającym integralności gry lub zawodów lub mogącym prowadzić do nadużyć w piłce nożnej”. Nie ma tu nic o przekazaniu kontroli w ręce jednego człowieka. A jednak jest poje‐ dynczy człowiek, który przez wypełniony aferami korupcyjnymi okres półtora roku posiada uprawnienia do złożenia podpisu w imieniu tego miliardowego przedsiębiorstwa: jego prezy‐ dent Joseph Blatter. W połowie 2013 roku FIFA dokonała zmiany tej archaicznej struktury kie‐ rowniczej. Według wypisu z rejestru działalności gospodarczej podpis musi zostać złożony przez dwie osoby. Jest to sposób zgodny z nowoczesnymi zasadami prowadzenia biznesu, a menedżerowie najwyższej rangi stosują go od dawna. Tym samym Blatter stoi samotnie i wysoko ponad zarządem federacji piłkarskiej, czyli tak zwanym komitetem wykonawczym. Zaraz po obradującym co dwa lata kongresie to gremium jest najwyższym organem FIFA. Zajmuje się między innymi przyznawaniem organizacji mi‐ strzostw świata oraz wyznaczaniem przewodniczących i członków stałych komisji i organów sądowniczych. Należy do niego dwadzieścia pięć osób. Jest jeszcze sekretarz generalny, nie‐ posiadający prawa głosu, kiedy gremium decyduje na przykład o przyznaniu organizacji mi‐ strzostw. Pozostali to urzędujący prezydent, ośmiu honorowych zastępców prezydenta oraz szesnastu pozostałych honorowych członków. Są oni wyznaczani przez federacje regionalne według określonego klucza. Europejski związek piłkarski UEFA może oddelegować do zarzą‐ du FIFA ośmiu członków, Azja (AFC) i Afryka (CAF) po czterech, Ameryka Południowa (CONMEBOL) oraz Ameryka Północna i Środkowa (CONCACAF) po trzech. Jednego człon‐ ka wykonawczego wyznacza Konfederacja Piłkarska Oceanii (OFC). Każdy członek komitetu wykonawczego zasiada także w innych komisjach, zwykle prze‐ wodnicząc jednej z nich. FIFA wypłaca tym działaczom sto tysięcy dolarów rocznie jako tak zwany zwrot wydatków reprezentacyjnych, a stawka podatkowa w Zurychu wynosi dla nich
dziesięć procent zamiast zwykłych dwudziestu pięciu. Wszystkie ponoszone przez nich koszty pokrywa FIFA: hotele, przeloty oraz inne środki transportu pierwszej klasy, restauracje i tak dalej. Poza tym przysługuje im dieta dzienna w wysokości pięciuset dolarów, a w przypadku wielu imprez dodatkowo dwieście pięćdziesiąt dolarów dla osób towarzyszących. Do tego dochodzą noclegi i wyżywienie, bilety na mistrzostwa, a przede wszystkim bezcenne kontakty w pałacach prezydenckich i parlamentach, w świecie wielkich finansów oraz przemysłu rekla‐ mowego. Każdy członek komitetu wykonawczego dysponuje – tak jak prezydent – własnym budże‐ tem, według którego dokonywane są wydatki. Zarząd zatwierdza takż e wydatki prawie trzydziestu stałych komisji FIFA, zapewniając tym samym sowite wynagrodzenie kilku setkom dalszych działaczy, pełniących urzędy honorowe. W grudniu 2013 roku Theo Zwan‐ ziger, niemiecki członek komitetu wykonawczego, ogłosił koniec wypłat dodatków w kręgu zarządu – z czego wyłączony został Blatter. Również przy tej finansowej roszadzie zabrakło jakiejkolwiek przejrzystości. Zamiast tego ma istnieć „jasna struktura zwrotów”. Jak to wyglą‐ da? Jak wyglądały dotychczasowe zwroty kosztów? Zwanziger ujawnia równie mało jak sama FIFA. Pewne wydaje się w każdym razie, że hobby-funkcjonariusze w szwajcarskim prywat‐ nym klubie FIFA rok w rok otrzymują sześciocyfrowe apanaże[7]. Brytyjski specjalista do spraw FIFA, Andrew Jennings, opublikował wiele przykładów na to, jak członkowie komitetu wykonawczego otrzymywali za swe zaangażowanie w przeciętne turnieje FIFA imponujące, pięciocyfrowe sumy – oczywiście nie przedstawiając żadnego roz‐ liczenia kosztów. Bardzo szybko FIFA nasłała na niego zastępy prawników, naturalnie opłaca‐ nych z pieniędzy światowej piłki nożnej. Jednak jak mówi sam krytyk, naprawdę dobrali mu się do skóry dopiero wtedy, gdy zaczął dłubać w polityce wydatków budżetowych Blattera. Już wcześniej próbowali tego niektórzy przeciwnicy Blattera w komitecie wykonawczym. Raz chcieli nawet dowiedzieć się, jaka kwota trafia do kieszeni Blattera, składając doniesienie o przestępstwie. Jednak oni również nigdy nie uzyskali wyjaśnień, a Jenningsa FIFA potrakto‐ wała jeszcze inaczej: zabroniono mu udziału w posiedzeniach i konferencjach prasowych. Miało to miejsce wiosną 2003 roku, dwa lata po upadku łapówkarskiej agencji ISL, wielolet‐ niego partnera FIFA. Od tamtej pory interesami federacji zajmuje się nowo utworzona spółka Fifa Marketing AG, w której Blatter – tak jak w samej FIFA oraz w agencji turystycznej Fifa Travel AG – ma prawo do samodzielnego podejmowania decyzji. Oprócz administracji honorowej istnieje także etatowa. Ta również podlega prezydentowi oraz sekretarzowi generalnemu, którym jest Jérôme Valcke. Obok Blattera na oficjalnej stronie internetowej FIFA figuruje pani dyrektor oddziału prezydialnego: Christine Botta, dawniej Salzmann. Blatter oraz córka jego przyjaciela z czasów młodości w Visp, którą zna od dziecka – cóż za harmonijny obrazek: dwójka sąsiadów z alpejskiej wioski Visp w szwajcarskim kan‐ tonie Wallis na szczycie organizacyjnej struktury światowej piłki nożnej. Mąż szefowej biura Blattera, architekt Charles Botta, również wymieniony jest na stronie internetowej FIFA. Re‐ gularnie buduje stadiony na mistrzostwa, czy to w RPA, czy w Brazylii. Tam, gdzie za sprawą miliardowych wydatków na stadiony MŚ ludzie wychodzą na ulice. Poza tym jego grupa bu‐ dowlana zrealizowała budowę przeraźliwie drogiego pałacu FIFA położonego wysoko na gó‐ rze Zürichberg[8].
Obok urzędującego od kilkudziesięciu lat Blattera działa jeszcze ośmiu dalszych dyrekto‐ rów: do spraw prawa, komunikacji, finansów, marketingu, telewizji, zawodów, personelu i rozwoju. Łącznie jest więc dziewięciu dyrektorów, jeden sekretarz generalny oraz dwudziestu pięciu członków zarządu wraz z prezydentem. FIFA jest skonstruowana jako organiz acja użyteczności publicznej, jednak bonusy są tu wypłacane jak w branż y finansowej. Zgod‐ nie z raportem finansowym „organy kierownicze” FIFA w roku 2010 otrzymały trzydzieści dwa miliony sześćset tysięcy dolarów w postaci „świadczeń krótkoterminowych”. Organy kie‐ rownicze to członkowie komitetu wykonawczego oraz dyrektorzy. Wprawdzie do tej grupy za‐ licza się także sześciu członków komisji finansowej, jednak zasiadają oni jednocześnie w ko‐ mitecie wykonawczym. Trzydzieści dwa miliony sześćset tysięcy dolarów to pensje, zwroty wydatków reprezentacyjnych i tak zwane bonusy. Według sprawozdania w 2012 roku wypła‐ cono nawet trzydzieści trzy i pół miliona dolarów. Pieniądze te trafiają najwyżej do trzydzie‐ stu pięciu osób. Nawet jeśli przyznamy dyrektorom hojną kwotę około pięciuset tysięcy dolarów oraz uwierzymy w słowa byłego członka komitetu wykonawczego – Mohameda Bin Hammama – że nigdy nie otrzymał więcej niż dwieście do trzystu tysięcy dolarów rocznie, nasuwa się pyta‐ nie: w jaki sposób rozdzielana jest pozostała część tej góry pieniędzy? Kto ile dostaje? To tylko jedna z wielu ciekawych kwestii, którymi chcemy się tu zająć.
1. MĘŻCZYZNA PNIE SIĘ NA SZCZYT
OJCIEC CHRZESTNY
Tego dnia byli
przy nim tylko najbliżsi. W kwietniu 1987 roku ostatnią posługę Horstowi Dasslerowi oddało bardzo kameralne grono. „Monika Dassler szła na czele niewielkiego kon‐ duktu żałobnego, odprowadzającego trumnę jej męża. Za wdową i jej dziećmi podążali João Havelange, Juan Antonio Samaranch i Sepp Blatter”[9]. Horst Dassler skończył zaledwie pięćdziesiąt jeden lat, gdy rak zabrał go z tego świata. Za życia zainicjował jednak w światowym sporcie długofalowe zmiany, których nie udało się wprowadzić żadnemu innemu przedsiębiorcy, działaczowi czy zawodnikowi przed nim ani po nim. Był wizjonerem i zaklinaczem ludzi, kowalem sojuszy oraz szpiegiem we własnej spra‐ wie. Był twórcą nowoczesnego marketingu sportowego. Był jednak także decydentem, który zniósł wszelkie mechanizmy kontroli tego biznesu – skorzystał na tym, że sport jako pewien obszar działalności społecznej zawsze cieszył się autonomią pod względem prawnym. Dassler sprowadził sport na niziny biznesu i jednocześnie pożyczył jego wartości i ideały do celów marketingowych. Pomysł Dasslera był uderzająco prosty. Chciał on mianowicie widzieć piłkarzy w bu‐ tach marki Adidas, aby za ich przykładem poszli inni sportowcy, a później – w erze tele‐ wiz ji i rekreacyjnej odzież y sportowej – cały świat. To właśnie dlatego w początkowym okresie próbował nawiązać kontakty z zawodnikami, jednak wkrótce okazało się, że wystarczą osobiste stosunki z działaczami związkowymi, którzy sami chcieli zarobić na zatwierdzaniu umów ze sponsorami. W końcu Dassler zaczął dążyć do przejęcia kontroli nad całymi związ‐ kami. Udało mu się to osiągnąć przez usuwanie ze stanowisk starych przywódców i obsadza‐ nie ich nowymi bossami. W ciągu dekady usunął z urzędów drużynę starych, anglofońskich przywódców sportowych, dostojników i działaczy dżentelmenów i zastąpił ich żądną zysków kliką, dzięki której mógł przekształcić sport w bezlitosny, miliardowy biznes. Od śmierci Dasslera, głównego mózgu operacji, minęło już wprawdzie ćwierć wieku, jed‐ nak jego dawni stronnicy podzielili świat sportu pomiędzy siebie i panują nad nim do dziś – w taki sam sposób jak ich patron, od którego wszystkiego się nauczyli. Niewtajemniczonym świat sportu wydaje się dziś gigantycznym i tajemniczym labiryntem, ale pozory mylą. W rzeczywistości rządzi nim nadal garstka osób które Dassler wspierał i szkolił od lat siedemdziesiątych, i bardzo możliwe, że jeszcze długo przyjdzie nam poczekać na zmianę tego status quo. Kadrowa spuścizna Dasslera wygląda następująco: światowym futbolem rządzi prezydent Sepp Blatter, który w roku 2011 został wybrany na czwartą czteroletnią kadencję. „Pomiędzy Horstem Dasslerem a mną od początku istniało pewnego rodzaju pokrewieństwo dusz – tak Blatter określa swój stosunek do mistrza. – To on zapoznał mnie z niuansami polityki sporto‐ wej. Była to dla mnie doskonała nauka zawodu”[10]. Również w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim – z którego zatrudniony przez Das‐ slera w roku 1980 Samaranch odszedł dopiero dwadzieścia jeden lat później, gdy doprowa‐
dził komitet do zagrażającego dalszemu istnieniu kryzysu korupcyjnego – od jesieni 2013 roku ster trzyma jeden z ostatnich zaufanych Dasslera: Niemiec Thomas Bach. W roku 1985 Bach został dyrektorem firmy Adidas do spraw promocji międzynarodowej oraz kierownikiem szta‐ bu do spraw kontaktów międzynarodowych[11]. To, że właściwie był bardziej pracownikiem Dasslera niż firmy Adidas, wynika nie tylko z akt Stasi. Bach wówczas sam myślał o sobie w ten sposób. Faktycznie Bach zaliczał się do najbliższego kręgu Samarancha. Opinia publiczna do dziś wie bardzo niewiele o człowieku, który wkrótce po śmierci swego patrona opuścił firmę pro‐ dukującą artykuły sportowe, jednak w sportowej polityce wspiął się na sam szczyt. Sam Bach zaprzeczał, jakoby wiedział o brudnych interesach Dasslera, a co dopiero brał w nich udział. Chodzi między innymi o tajne spotkania dasslerowskiej grupy lobbystów, w których według akt Stasi uczestniczył Bach (to jedyne oskarżenie odwołane później przez informatora Stasi – mimo że spowodowało to logiczne braki w prezentowanych przez niego wersjach zdarzeń). 10 sierpnia 2013 roku Bach został wybrany na prezydenta MKOl-u. Szejk Ahmed al-Sabah z Kuwejtu zapewnił temu niemieckiemu działaczowi, który posiada bliskie kontakty z Kuwej‐ tem i krajami z obszaru Zatoki Perskiej, ważne głosy. Szejk sam mówił o tym otwarcie. Przed kamerą wspominał, że od dwunastu lat istnieje porozumienie z Bachem, mające początki po odejściu Samarancha w 2001 roku. Stwarza to wrażenie, że intermezzo belgijskiego dżentel‐ mena Jacques’a Rogge’a na szczycie MKOl-u było spowodowane tym, że wówczas komitet był nad przepaścią za sprawą afer korupcyjnych i dopingowych i niezbędne było obsadzenie posady wiarygodnym kandydatem. Nadszedł czas Bacha, z którym Blattera łączą o wiele luź‐ niejsze stosunki. Zakładając, że Blatter wbrew zapewnieniom będzie chciał ponownie objąć stanowisko w 2015 roku, świat sportu może wkrótce spoglądać na pół wieku dassleryzmu – ponieważ ten człowiek z miejscowości Herzogenaurach po raz pierwszy wkroczył do akcji już w roku 1974, podczas wyborów w FIFA, które wyniosły na tron João Havelange’a. Ciągłość, jaką zwykle udaje się zachować tylko w przypadku gałęzi gospodarki o struktu‐ rze rodzinnej, jest szczególna także dlatego, że osoba i dzieło Dasslera reprezentują wszystko to, co sprawia, że unowocześnione przez niego światowe organizacje sportowe znajdują się dziś pod ostrzałem światowej krytyki – FIFA bardziej, MKOl pod rządami reformatora i na‐ stępcy Samarancha, Jacques’a Rogge’a, mniej – czyli korupcję, inwigilację, nepotyzm i klien‐ telizm. A to wszystko w cieniu wciąż rosnącej i z radością przyjmowanej przez bezkrytyczne media sportowe rentowności – przy równie szybko malejącej wiarygodności. Fakt, że ten sport do dziś znajduje się pod rządami zaściankowego reżimu grup kierujących się własnymi interesami, wynika z braku przejrzystości oraz niezależnej kontroli zewnętrznej. Sport kontroluje się sam – to autonomia, którą w czasach Rimeta i Coubertina wprowadzono z uzasadnionych przyczyn. Dziś ta autonomia to jedyna pozostałość, którą działacze i marketin‐ gowcy zachowali w epoce nowoczesnych profesjonalistów, i chcą ją utrzymać za wszelką cenę. Dlaczego? Dzięki niej nie mają do nich dostępu państwowe organy wymiaru sprawiedli‐ wości. Szybko rosnąca armia międzynarodowych prawników sportowych już sonduje nowe, bardzo zyskowne pole działania i próbuje umocnić ten status sportu poza orzecznictwem cy‐ wilnym. Najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że w ramach sportowej rodziny każdy działacz na stanowisku kierowniczym może sam dla siebie określać reguły działania. Ta‐
kie niedemokratyczne warunki stanowią najlepszy grunt dla międzynarodowych powiązań ma‐ fijnych. Prowadzi to do tak dziwnych sytuacji jak ta, która miała miejsce podczas wyborów w FIFA w roku 2011. Tuż przed wyborami pewien człowiek pełniący urząd ofiarowuje konty‐ nentalnemu związkowi milion dolarów – a kiedy o całym zdarzeniu robi się głośno, deklaruje publicznie, że jest to pomoc rozwojowa z okazji jubileuszu związku. Powołuje się przy tym na zasady zezwalające na tego rodzaju milionowe darowizny przyznawane przez działaczy z wła‐ snej inicjatywy. Jego przeciwnik również dyskretnie ofiaruje taką samą kwotę temu samemu kręgowi wyborców, ale zostaje dożywotnio zawieszony. Jaka jest różnica? Zasadniczo nie ma żadnej: obaj chcą zapewnić sobie przychylność wy‐ borców. Istnieją jednak także przywileje prezydenta. To on sprawuje faktyczną władzę nad zasadami. Dysponując prawem do samodzielnego podpisu, może zinterpretować każdą sytuację w FIFA na swoją korzyść. Może także wymie‐ rzać kary wedle własnego uznania. Każdą próbę zrozumienia tej małej rodziny przywódców sportowych należy zacząć od jej twórcy. Od Horsta Dasslera, który dzięki stylowi pracy oraz elitarnemu personelowi do dziś kształtuje światowy sport.
ZWAŚNIONE RODZINY
Działalność
rodziny Dasslerów wywierała wpływ na niemiecki sport już przed II wojną światową. W latach dwudziestych szewc Adolf „Adi” Dassler i jego starszy brat Rudolf szyli buty w pralni swojej matki we frankońskim miasteczku Herzogenaurach. Przyjemne hobby wkrótce zmieniło się w sukces, gdy przed nadchodzącą olimpiadą w roku 1936 Adi Dassler zaprojektował pierwsze obuwie dla sprinterów wyposażone w kolce i puścił je w obieg w na‐ der wyrafinowany sposób. Podarował parę butów faworytowi zawodów, amerykańskiemu biegaczowi Jessemu Owensowi, który zdobył w nich złoto aż cztery razy. Jeszcze przed zakończeniem wojny bracia Dassler pokłócili się na śmierć i życie. W roku 1948 Rudolf przeniósł się na drugi brzeg rzeki Aurach i założył firmę Puma. Aż do śmierci zwaśnieni bracia nie zamienili ze sobą ani słowa, a pogarda dla drugiej firmy udzieliła się także ich pracownikom. Rodzinne grobowce wyznaczają najbardziej odległe punkty cmentarza w Herzogenaurach. Zatarg dobrze wpłynął jednak na interesy, bo każdy z braci chciał prześci‐ gnąć drugiego. Adi Dassler szybko wysunął się na prowadzenie, przyczyniając się do narodzin mitu o cu‐ dzie w Bernie. Podczas rozgrywanego w deszczu finału mistrzostw świata w roku 1954 przy‐ mocował do butów piłkarzy trenera Seppa Herbergera długie kolce, zapewniając im tym sa‐ mym stabilność, w przeciwieństwie do ślizgających się Węgrów. W ten sposób Adi Dassler sam został jednym z bohaterów z Berna. Od tej pory podczas rozgrywek międzynarodowych „Narodowy Szewc” zasiadał na ławce obok swego przyjaciela Seppa Herbergera. Na próżno technicy Pumy reklamowali nowe, przykręcane kolce. Na próżno w maju roku 1954 dali do gazet ogłoszenie, by skusić nowego mistrza Niemiec, Hannover 96. Informowali w nim, że obuwie Puma jest „wyposażone w sprawdzone i zgodne z zasadami wkręcane korki”. Ale kogo to teraz interesowało? Na zdjęciach wśród bohaterów z Berna i tak widać Adiego. Rzu‐ cone w przerwie meczu przez Herbergera hasło „Adi, korkuj!” weszło do żargonu piłkarskie‐ go, a produkty z trzema paskami opanowały Europę. „What a Dassler!”[12] – tak wkrótce an‐ gielskie gazety sportowe wychwalały niemieckie buty. W tym czasie syn Adiego, Horst, oswajał się z firmą. Horst Dassler odbył jako dwudzie‐ stolatek praktykę podczas letnich rozgrywek w Melbourne w roku 1956. Jako jedyny w firmie znał angielski. Kiedy na kilka dni przed rozpoczęciem mistrzostw wszystkie frankońskie arty‐ kuły sportowe zostały zatrzymane przez australijską administrację portową, Dassler uwolnił towary firmy Adidas z pomocą amerykańskich sportowców, piszących płomienne petycje do urzędników. Jednocześnie zadbał o to, by dostawy firmy Puma pozostały zamknięte aż do za‐ kończenia rozgrywek. Następnie młody przedsiębiorca wdarł się do zakurzonego świata ama‐ torskiego sportu z wielkimi kuframi. Udał się też do sportowców przebywających w wiosce olimpijskiej i obdarował ich butami. Tak, bohaterowie sportowi także lubią dostawać prezen‐ ty. Dwudziestoletni Horst Dassler miał dobre przeczucie. Podczas olimpiady w Rzymie w roku 1960 zawodnicy z utęsknieniem czekali na Niemców z wypchanymi kuframi. Niemniej przedstawiciele Pumy zdążyli już do tej pory poznać zasady
gry i także zaczęli mamić amatorów sportu. Przepychanki skończyły się tym, że niemiecki mistrz olimpijski w sprincie, Armin Hary, biegł na sto metrów w butach Pumy, ale złoty medal odbierał w adidasach. Na początku lat sześćdziesiątych Horst Dassler został wysłany do Alzacji, gdzie miał nad‐ zorować budowę francuskiego oddziału firmy w pobliżu Strasburga. Ponieważ z rodzicami dogadywał się coraz gorzej, układ ten był mu bardzo na rękę. Pracownicy go uwielbiali, ale zarazem obawiali. Młody, niezmordowany przedsiębiorca zajmował się dosłownie wszystkim i zdarzało się, że był na nogach już od trzeciej rano. Horst Dassler zbudował imperium, które‐ go międzynarodowe powiązania w roku 1978, czyli w momencie śmierci ojca, sięgały dalej niż te, które wypracował Adolf. Swe działania Dassler maskował przy pomocy figurantów i reprezentantów, ponieważ wciąż obawiał się, że rodzice przejrzą jego ryzykowną grę i każą mu ją zakończyć. Tajemnicze sportowe imperium w Landersheim wykroczyło także daleko poza udziały w firmie. Należały do niego Arena (największy producent wyposażenia pływac‐ kiego), Pony (amerykański producent artykułów sportowych) oraz francuskie firmy produkują‐ ce odzież rekreacyjną i sportową: Le Coq Sportif i FaÇonnable. Ślady właścicieli prowadzą do Schweizer Holdings. Tam jako szef holdingu figuruje dyskretny partner – André Guelfi. Korsykanin, wysoce podejrzana postać, współfinansował karierę Horsta Dasslera. Adie‐ mu Dasslerowi na pewno nie spodobałby się nowy partner syna. Interesy, jakie prowadził, były w równej mierze dochodowe, co mętne. Dwa razy stracił cały majątek i w jakiś sposób go odzyskał. W młodości brał udział w wyścigach samochodowych w Le Mans i poślubił sio‐ strzenicę francuskiego prezydenta George’a Pompidou. W Algierze Guelfi pracował dla gaul‐ listowskiego wywiadu. Później popadł w niełaskę króla Maroko, Hassana II. Ponieważ dobry przyjaciel Guelfiego, brutalny marokański minister obrony generał Oufkir, próbował dokonać puczu, Guelfi musiał uciekać z kraju. Oufkir został zamordowany, jego żonę i dzieci skazano na osiemnaście lat więzienia. Wkrótce potem Guelfi zaczął prowadzić interesy w Paryżu – na‐ gle znów udało mu się zdobyć pieniądze. Niektórzy sądzą, że przywłaszczył sobie część mająt‐ ku, który Oufkir odłożył niegdyś na kontach w szwajcarskich bankach. Z tym człowiekiem Dassler zaczął działać na szeroką skalę. Ze sprytem i wizją, z intryga‐ mi i bez skrupułów. Podzielili między siebie koncern Le Coq Sportif, jednak Dassler także tu w ukryciu zachował większość. Krok po kroku w Landersheim wyrosła polityczna dyspozytor‐ nia sportowego świata. Oprócz fabryki i boisk była tu też restauracja Oberża pod Kochershe‐ im, oferująca ekskluzywną kuchnię francuską. Oberża została oznaczona gwiazdką Michelina oraz czapką kucharską „Gault Millau”. Służyła Dasslerowi również jako biuro. Według wta‐ jemniczonych ta alzacka świątynia rozkoszy kulinarnych miała określone polityczne znaczenie – wybrane osoby były tu częstowane posiłkami, a nocą zawierano umowy. Dassler odznaczał się legendarną wręcz pamięcią do twarzy, nazwisk i historii. Wkrótce zaczął gromadzić dane o każdym ważnym działaczu, każdym wielkim sportowcu. Oprócz wagi i numeru buta odnotowywano także upodobania i antypatie klientów – łącznie z preferowanym typem kobiet. Notatki dotyczące poszczególnych osób uzupełniane były latami. Horst miał am‐ bicję, by zdobyć informacje o każdej osobie zasiadającej oraz mającej coś do powiedzenia w gremiach sportowych. Dzięki temu działacze byli mu posłuszni i stali się podatni na szantaż. W zasadzie do uzyskania zwykłej większości wystarczy, gdy wśród stu głosujących jest dziesięć do piętnastu osób, które można przeciągnąć na swoją stronę. A któż w tym sportowym świecie
nie jest bez winy? Kto nigdy nie zetknął się z cichymi ofertami, dyskretnymi interesami? Das‐ sler chwalił się zaufanym osobom, że ma dane lepsze niż KGB. Te kartoteki to początki do‐ ssier, które później będzie pozyskiwane przez miasta ubiegające się o organizację igrzysk olimpijskich i odsprzedawane dalej i które w dalszym ciągu krąży podczas przyznawania or‐ ganizacji mistrzostw świata i olimpiad. Awans Dasslera na „najbardziej wpływowego człowieka w światowym sporcie”, jak na‐ pisał „Spiegel”, na „prawdziwego szefa światowego sportu”, jak określiła go była dyrektor generalna MKOl-u, Monique Berlioux, kontrastuje z jego skromnym zachowaniem. Blask i pompatyczne wystąpienia nie były jego domeną. Potrafił godzinami obserwować windę w ho‐ telowym lobby, aż wysiądzie z niej ktoś, kto może się okazać interesujący. Zamiast mówić, za‐ wsze wolał uważnie słuchać, mimo że władał biegle pięcioma językami. Łatwo można było pomylić jego krępą postać w przekrzywionym garniturze z zahukanym przedstawicielem han‐ dlowym. Tymczasem u zaciekłego wroga, w firmie Puma, Horst Dassler miał do czynienia z kuzy‐ nem Arminem. W zakulisowej walce, o promocyjne wystąpienia telewizyjne kuzyni stosowali jeszcze ostrzejsze chwyty niż rywalizujący sportowcy. Podczas letnich igrzysk olimpijskich w Rzymie w 1960 roku zawodnicy oprócz sprzętu sportowego oczekiwali także wycieczek i bi‐ letów lotniczych dla rodzin. Tymczasem już w roku 1964 w Tokio, zgodnie z doniesieniami francuskiej gaz ety „Libération”, „przez kawiarnię w wiosce olimpijskiej przewijają się stosy kopert z pieniędzmi”. Finał mistrzostw świata w piłce nożnej w roku 1966 na We‐ mbley po raz pierwszy totalny triumf odniosła marka Adidas. Stroje finalistów – reprezentacji Anglii i Niemiec – zdominowały trzy paski. Jednak i konkurencja nie szczędziła środków – na‐ gle bramkarz drużyny angielskiej Gordon Banks oraz obrońca Ray Wilson wbiegli na boisko w butach Pumy. Banks i Wilson grali w adidasach podczas rozgrzewki, ale zmienili je w toa‐ lecie – buty Pumy leżały przygotowane w zbiorniku na wodę. Plotka głosi, że sprint do toalety przyniósł każdemu z nich dziesięć tysięcy marek. Letnia olimpiada w Meksyku w roku 1968 przyniosła rewolucję, ponieważ po raz pierw‐ szy transmitowano ją przez telewizje na całym świecie. Można było przewidzieć, że wciąż ro‐ snąca armia ludzi uprawiających sport amatorsko zechce wzorować się na nowych telewizyj‐ nych bohaterach. Wielogodzinne transmisje wielkich wydarzeń to najbardziej intensywna i najtańsza reklama. W Landersheim ludzie Dasslera od miesięcy zabiegali o względy różnych grup sportowców, między innymi czołowych amerykańskich biegaczy, którym oferowali kon‐ trakty na obuwie, przynoszące każdemu zawodnikowi pięćset dolarów. Sportowcy podpisy‐ wali umowy i od razu udawali się z nimi na drugi koniec miasta do konkurencji – firmy Puma. Dassler kipiał ze złości. Podczas eliminacji w Lake Tahoe „szatnie były wypełnione brązowy‐ mi kopertami”[13]. Kto okazuje nieposłuszeństwo, musi jednak liczyć się z konsekwencjami. Przytrafiło się to Lee Evansowi. Przed olimpiadą[14] Amerykanin pobił rekord świata w biegu na czterysta me‐ trów w butach Pumy, które zamiast dopuszczalnych sześciu kolców wyposażone były w liczne dodatkowe, krótkie gumowe wypustki. Ani sportowcy, ani działacze związkowi nie zainterwe‐ niowali w federacji lekkoatletycznej. Zrobił to jednak Dassler, wychodząc z absurdalnym ar‐ gumentem, że wypustki należy traktować jako kolce. A ponieważ niewątpliwie było ich więcej niż sześć, rekord świata Evansa został anulowany.
Ojciec chrzestny znał się także na spektakularnych sztuczkach. Już kilka lat przed tą samą olimpiadą Dassler zlecił meksykańskiej firmie produkcję kolców, co zapewniło firmie Adidas specjalne pozwolenie na bezcłowy import kontyngentów towarowych. Natomiast na każdą parę butów Pumy nałożono opłatę celną w wysokości dziesięciu dolarów. Kiedy przedstawi‐ ciele firmy próbowali przewieźć swoje produkty jako materiały Adidasa, znaleźli się znów w takiej samej sytuacji jak w Melbourne w roku 1956. Ładunek został zatrzymany przez celni‐ ków, a w nocy w pokoju hotelowym Armina Dasslera odwiedzili urzędnicy, zarzucając mu fałszowanie dokumentów i nakazując opuścić kraj ze skutkiem natychmiastowym. Menedżerom Pumy udało się jeszcze uratować kilkaset par obuwia. Częściowo dzięki pieniądzom, a czę‐ ściowo dzięki zawodnikom, którzy zjawili się w urzędzie celnym z pustymi kartonami, twier‐ dząc, że muszą wymienić obuwie. Było to dość ryzykowne posunięcie, zwłaszcza że tuż przed zawodami olimpijczycy powinni chyba zajmować się czymś innym. Amerykańskie czasopismo „Sports Illustrated” zamieściło swego czasu artykuł pod tytułem Sto tysięcy dolarów łapówki, w którym opisano, jak sportowcy podczas olimpiady w roku 1968 ustawiali się w kolejkach przed hotelowymi apartamentami Horsta i Armina Dasslerów. Jeden z nich otrzymał podobno dziesięć tysięcy dolarów za zmianę adidasów na buty Pumy i z powrotem. Punkt kulminacyjny tego targu chciwości długo pozostawał niezauważony, ponie‐ waż przysłonił go skandal: Amerykanie Tommie Smith i John Carlos podczas wręczenia me‐ dali za bieg na dwieście metrów unieśli czarne rękawice, a na nogach mieli jedynie czarne skarpety. Cały występ został zaplanowany jako polityczny protest: Black Power[15] zaciska pięść, Los Angeles płonie, Ameryka jest głęboko podzielona. Należy jednak zwrócić uwagę na jeden drobiazg. Tommie Smith i John Carlos wnieśli po kryjomu po jednym ze swoich butów firmy Puma – i postawili je na podium. Po zakończeniu olimpiady w Meksyku działacz lekko‐ atletyczny Adriaan Paulen z Holandii stwierdził, że aby powstrzymać ten nowy, skorumpowa‐ ny sportowy biznes, trzeba byłoby chyba „zesłać braci Dasslerów na Syberię”[16]. Ale Horstowi Dasslerowi przestało wystarczać bieganie za każdym sprinterem z osobna. Zamiast mozolnego kupowania sportowców chciał pozyskiwać teraz całe związki branżowe, drużyny i reprezentacje. Przeniósł potyczki z przepoconych szatni do apartamentów w luksuso‐ wych hotelach. Celem stali się działacze sportowi. Wiedział, że kto ich zdobędzie, będzie rzą‐ dził sportem. Każdy, kto nie pasuje do nowego schematu, zostanie dopasowany – lub zastąpio‐ ny przez pasującą osobę. Doskonałą okazją okazały się wybory w federacji. W FIFA odbywa‐ ły się one wówczas – tak samo jak dziś – zgodnie z zasadą „jeden kraj, jeden głos”. System ten jest niestety bardzo podatny na korupcję, ponieważ oznacza, że najbardziej podejrzana repu‐ blika bananowa, najmniejsze państwo wyspiarskie mające najwyżej jedno boisko, ma takie samo znaczenie w parlamencie FIFA jak Niemiecki Związek Piłki Nożnej, zrzeszający niemal siedem milionów członków. Działacze sportowi nawet dziś traktują tę idealistyczną, wymy‐ śloną na początku dwudziestego wieku zasadę jako podstawę demokracji. Kto potrzebuje gło‐ sów, nie musi mierzyć się z grupą potężnych związków, bo może znacznie szybciej zgromadzić wokół siebie dużą liczbę mikropaństewek. Niemal każda z tych niezliczonych afer dowodzi, że następuje to zwykle dzięki gwarancjom korzyści, a nie przez wspomaganie trwałego rozwoju sportu. W latach siedemdziesiątych nie dało się już jednak samodzielnie przeciągnąć działaczy i całych związków na swoją stronę. Dassler stworzył więc zespół – zwany sportowym CIA –
składający się z lobbystów, którzy podzielili między sobą opiekę nad działaczami sportowymi według części świata i grup językowych i ze swej strony powołali lub wcielili do różnych związków dodatkowych agentów. Podczas gdy początkowo to Dassler prowadził notatki o każdym ze swych kontaktów, teraz zajmował się tym cały zespół. Chodziło o informacje jak najbardziej prywatne. Materiały, które można by wykorzystać zarówno na korzyść, jak i na niekorzyść szpiegowanej osoby. Przy każdym partnerze wymieniano nazwiska jego najbliż‐ szych zaufanych osób lub członków rodziny – oraz odpowiednie prezenty. W roku 1974 agenci firmy odnieśli pierwszy znaczący sukces: pomogli João Havelan‐ ge’owi usunąć ze stanowiska prez ydenta FIFA Stanleya Rousa. Rous był pod wieloma względami człowiekiem starej, angielskiej szkoły. Zorganizował olimpiadę w Londynie w roku 1948 i został za to pasowany na rycerza. Od roku 1961 za sterami FIFA spisywał się do‐ brze, ale odrzucał wszystko, co nie było zgodne z jego wartościami. Rous odwlekał decyzję, by uznać związek piłkarski komunistycznych Chin, nie widział jednak przeszkód w przypadku rządzonej przez apartheid Republiki Południowej Afryki. Przeciwnik Rousa w walce o fotel prezydencki w FIFA, Jean Marie Faustin Godefroid Havelange, to człowiek zupełnie innego kalibru niż brytyjski dżentelmen z imperialistycznym światopoglądem. Havelange posiadał reputację skorumpowanego, która już wtedy go wyprze‐ dzała. W marcu 1974 roku międzynarodowe media doniosły, że próbował przekupić afrykań‐ skich działaczy przy pomocy szefa związków piłkarskich na tym kontynencie – Yidnekatchewa Tessema z Etiopii. Miało to miejsce podczas kongresu afrykańskiego związku piłki nożnej CAF (Confédération Africaine de Football) w Kairze[17]. Havelange, protegowany brazylij‐ skiej i boliwijskiej junty, jako udziałowiec w firmach dostawczych był zamieszany w handel bronią. Poza tym, według ustaleń policji, w swej ojczyźnie uzyskiwał dochody z nielegalnej gry hazardowej Bicho. Tak sprawa wyglądała jednak za kulisami. Tymczasem na scenie zdo‐ bywał tytuły, ordery, członkostwa honorowe. W roku 1974 syn belgijskiego imigranta, handlarza bronią, doprowadził rodzimy związek sportowy do takiej ruiny, że wpływowi ludzie domagali się odebrania mu praw obywatel‐ skich. Postanowił więc uratować się, traktując FIFA jako koło ratunkowe, gdzie jako szef światowej piłki nożnej mógłby się na nowo odnaleźć i w końcu pomnożyć swój stan majątko‐ wy, na temat którego w tamtym czasie krążyły dość dwuznaczne informacje. Podczas wybor‐ czej walki przemierzył osiemdziesiąt sześć krajów, obiecując podwojenie miejsc w mistrzo‐ stwach świata dla krajów spoza Ameryki i Europy, a także pomoc wszystkim potrzebującym w budowie stadionów, wsparcie techniczne, dydaktyczne i medyczne. Havelange odegrał rolę pośrednika pomiędzy pierwszym a trzecim światem, a nawet ata‐ kował reżim apartheidu na Przylądku Dobrej Nadziei, gdzie później zrobiło się wyjątkowo głośno o handlu bronią z udziałem firmy, w której Havelange miał udziały. Poza tym Brazylij‐ czyk czerpał zyski z samej polityki i wywiadu, które odkryły, że sport jest narzędziem dosko‐ nale pasującym do światowych intryg, i od razu zaczęły go nadużywać. Korespondent londyń‐ skiego „Timesa” tak opisywał w roku 1974 przemarsz zachodnioafrykańskich dyplomatów przez Frankfurt, gdzie odbywały się wybory: liczni przywódcy o doskonałym wykształceniu i nienagannej francuszczyźnie. Obecność tych niezwiązanych ze sportem dyplomatów podczas kongresu wyborczego FIFA nie była dobrą wróżbą dla Rousa, jednak Brytyjczyk wciąż naiw‐ nie wierzył w swą siłę.
W rzeczywistości podczas wyborów w hotelu Steigenberger, krótko przed rozpoczęciem mistrzostw świata, Havelange przyjął pomoc last minute od Horsta Dasslera. Ponieważ Adi‐ das zaopatrywał wiele afrykańskich krajów, działacze byli od Dasslera uzależnieni. W ostat‐ niej chwili koperty z pieniędzmi powędrowały do hotelowych apartamentów wybranych dele‐ gatów. „Sunday Times” skomentował to zdarzenie: „Małe, brąz owe koperty były przekaz y‐ wane w takim duchu wzajemnego zroz umienia, jakby motto całej operacji brzmiało: jeśli to za mało, tylko powiedzcie”[18]. Rous uległ Havelange’owi w pierwszej turze nieznacznie – 56:62 – w drugiej już wyraźnie – 52:68. Dla Havelange’a był to triumf nad znienawidzoną Europą. Twierdził później na łamach brazylijskiej gazety „Folha”, że mistrzostwa świata 1966 i 1974 zostały zmanipulowane na ko‐ rzyść organizatorów – Anglii i Niemiec. „Podpiłowano nogi mojego krzesła, ponieważ wybór na prezydenta i tytuł mistrza świata w roku 1974 jednocześnie – to byłoby za dużo”. Brazylia miała pojechać do Anglii w roku 1966 z prawie identyczną drużyną jak w 1962, „ale prezy‐ dentem FIFA był Anglik, Rous”. Zarzut Havelange’a brzmiał następująco: „Meczami elimina‐ cyjnymi Brazylii w roku 1966 przeciwko Portugalii, Węgrom i Bułgarii kierowało trzech sę‐ dziów i sześciu asystentów – siedmiu z nich było Anglikami, pozostali Niemcami. Cel był bar‐ dzo prosty: wyeliminować Brazylię”. Brazylijska reprezentacja poniosła w roku 1966 klęskę w fazie grupowej. Jego zdaniem Brytyjczycy i Niemcy pomagali sobie, by dostać się do finału: „Mecz o ćwierćfinał Niemców prowadził angielski sędzia główny, a w meczu Anglików z Ar‐ gentyną – niemiecki”[19]. Wybór Havelange’a we Frankfurcie był wielkim dziełem Dasslera. Wymagało to przeko‐ nania delegatów z Afryki. Jego ludzie mieli tam dobre kontakty, sprzyjała mu kultura darów oraz autokratyczni szefowie państw. Ulubiony frazes działaczy sportowych, że sport nie ma nic wspólnego z polityką, zawsze był jedną wielką bzdurą. Szefowie światowego związku wywierali wpływ na najwyższym po‐ ziomie. Tak jak Dassler z sowieckimi aparatczykami czy Havelange z krwawymi dykta‐ torami z Afryki i Ameryki Południowej, Blatter w krajach trzeciego świata będzie się spotykał przede wszystkim z głowami państw, a nie z szefami związków. A jeśli już ze‐ tknie się z tymi, i z tymi, to w takiej właśnie kolejności. Sepp nie obawia się kontaktów poli‐ tycznych. W Związku Radzieckim Horsta Dasslera przyjmowano na szczeblu rządowym i nad‐ skakiwano mu jak gościowi państwowemu, nie obowiązywały go żadne odprawy celne. Jego asystent, Christian Jeannette, otrzymał nawet stałe pozwolenie na wjazd do Związku Radziec‐ kiego. Z drugiej strony, Sowieci podczas odwiedzin na Zachodzie łapczywie wyciągali ręce po prezenty. To były wyjątkowo drogie stosunki gospodarcze. Jeannette opowiadał, jak pod‐ czas wędrówki po sklepach jubilerskich w Paryżu sowiecka delegacja w krótkim czasie osku‐ bała go z całej gotówki. Również Erich Honecker pozwolił się podbić kapitalistom Dasslera, osobiście podpisał „umowę totalną” na wyposażenie w sprzęt sportowy systematycznie fasze‐ rowanych środkami dopingującymi zawodników NRD. Podczas wizyt w RFN, jak opowiada ówczesny asystent Dasslera, działacze NRD odbierali swoje pieniądze, a część z nich spalała je nawet na miejscu. Dzięki wpływom z premii oraz sponsoringu dokonywano za żelazną kur‐ tyną dla partnerów reklamowych zakupów. Począwszy od specjalnych sanek bobslejowych wytworzonych we włoskiej kuźni, przez niemieckie auta luksusowe, a na szwajcarskich lekar‐ stwach (zabunkrowanych w Herzogenaurach i wywożonych później w samochodach kombi
bądź ciężarówkach za granicę) skończywszy. Wszystko to umożliwiły specjalne papiery z NRD. Jednak Honecker i wielki miłośnik piłki nożnej, Erich Mielke – tak samo jak Dassler – nie przestali być sobą, co wyszło na dobre historii sportu, ponieważ Stasi bez skrupułów szpiego‐ wała także tajne służby sportowe Dasslera. Najlepszym źródłem informacji na ten temat jest nieoficjalny współpracownik wywiadu Karl-Heinz Wehr, alias „TW Mewa”. Działacz sporto‐ wy z Berlina Wschodniego przez dwa lata szczegółowo informował Stasi o działaniach das‐ slerowskiego gangu lobbystów, do którego udało mu się dostać. Grupa załatwiła mu nawet po‐ sadę sekretarza generalnego Międzynarodowego Stowarzyszenia Boksu Amatorskiego AIBA. „Moim zdaniem ten sportowo-polityczny oddział, kierowany osobiście przez Dasslera, jest jednocześnie najważniejszym oddziałem wywiadu sportowego, jaki działa w kapitalistycznym świecie”, pisał Wehr. W swych raportach dla Stasi skrupulatnie donosił, w jaki sposób agenci Dasslera wystawiają lub manipulują międzynarodowych działaczy, wywierając naciski lub korumpując. „To już fakt, że obecnie w sporcie nic nie odbywa się bez udziału tego koncernu – oraz że, moim zdaniem, wiele się dzieje pod dyktando tej grupy”[20]. W dyktaturach Europy Wschodniej Dassler czuł się wyjątkowo dobrze. To tam znalazł wy‐ marzonego kandydata na przewodniczącego MKOl-u: Juana Antonia Samarancha. Hiszpan miał zdumiewająco wiele cech wspólnych z Havelange’em, co bardzo odpowiadało wymaga‐ niom Dasslera. Obaj byli synami przedsiębiorców i jako młodzi ludzie nie mieli do czynienia ze sportem, który później wywrócili do góry nogami i rządzili niczym paszowie. Samaranch grał w hokeja na rolkach, który do dziś nie jest dyscypliną olimpijską. Havelange, piłkarski boss, brał nawet udział w olimpiadzie – w pływaniu (1936) i piłce wodnej (1952). Obaj męż‐ czyźni zrobili kariery jako protegowani w wojskowych dyktaturach. Okazjonalne nieprawidło‐ wości finansowe nadrabiali ścisłym posłuszeństwem. Dla Samarancha posada w MKOl-u oznaczała zmartwychwstanie. Przez kilka lat był na‐ miestnikiem generała Franco w zbuntowanej Katalonii. Dowodził nawet prywatną bandą dyk‐ tatora i z pełnym przekonaniem podnosił prawą rękę w błękitnej koszuli falangistów. Po śmierci Franco mieszkańcy wygnali Samarancha z urzędu gubernatora. W roku 1977 wyjechał jako ambasador do Moskwy, gdzie w roku 1980 miały się odbyć igrzyska. To tu, w Moskwie, Samaranch przyjął asystenta Dasslera, Christiana Jeannette’a, aż sześćdziesiąt dwa razy w cią‐ gu pięciu lat. Podczas inauguracji olimpiady Samaranch wreszcie zdobył upragnione stanowi‐ sko – „CIA” Dasslera zadbało, by zdobył wiele głosów. Zepchnięty z funkcji irlandzki lord Michael Killanin wyraził swoje zdziwienie, mówiąc: „Sądziłem, że urząd prezydenta MKOl-u miał być nieprzekupny”[21]. Jak Havelange i Blatter piłkę nożną, tak Samaranch sprowadził na kurs Dasslera sporty olimpijskie. Od razu zaczął majstrować przy podstawowych zasadach MKOl-u, po czym jego centrala w Lozannie zaczęła rościć sobie zamiast „stosownej” – „wiodącą” rolę wobec związków sportowych. Już w rok po intronizacji Samarancha, podczas kongresu w Baden-Ba‐ den, MKOl zniósł zasadę, że w olimpiadzie mogą rywalizować wyłącznie amatorzy. Przecież w dyscyplinach sportów przynoszących zyski firmie Adidas sportowcy od dawna są zawo‐ dowcami, z którymi można zawierać ekskluzywne umowy sponsorskie. Jednak Dasslerowi nie chodziło już tylko o zwiększanie sprzedaży artykułów sportowych. W latach osiemdziesią‐ tych wiele krajów pragnęło wykorzystywać wydarzenia sportowe, aby się zaprez entować
i zaz naczyć swoją obecność na arenie międzynarodowej. Przede wszystkim Japonia przej‐ mowała każde wydarzenie sportowe, jakie tylko udało się zdobyć (dwadzieścia lat później tę rolę przejmą państwa Zatoki Perskiej). Wkrótce Dassler postawił na znacznie bardziej docho‐ dowy interes niż rynek artykułów sportowych – sam sport stał się produktem handlowym. Trzeba go tylko było wprowadzić na rynek, co też wkrótce uczynił. Ludzie Dasslera wymyślają nowe zawody – rządzą za plecami szefów związków i knują intrygi do upadłego. Światowe związki sportowe przenoszą się do Szwajcarii, dokąd przycią‐ gają ich przywileje podatkowe oraz ochrona przed ściganiem korupcji. Właśnie tu powstaje nowy świat biznesu, do dziś ukryty za ciężkimi, pancernymi drzwiami autonomicznego sportu. Ponieważ wraz z pieniędzmi z praw do reklamy i transmisji nadchodzi zuchwała ekspansja działaczy – od lat osiemdziesiątych można dobrze żyć na czołowych stanowiskach związków sportowych. Podróż e, uczty, diety zagraniczne i wyciąganie ręki po więcej – oto najważniejsze zasady, którymi kieruje się nowa kasta funkcjonariuszy. Ich sieć tkana jest przez ciągłą rozbudowę urzędów i komisji, udzielanie pełnomocnictw doradczych i wspierających oraz inne tego typu sztuczki. Nie ma wśród nich żadnych osobowości, które mogłyby się wykazać jakimiś zasługami w gospodarce lub polityce. Są to raczej ludzie dysponujący elastycznym kręgosłupem moralnym, wykazujący się pewną otwartością na tajemniczych partnerów bizne‐ sowych. Roi się tu od postaci z przeciętnymi życiorysami zawodowymi, nieudaczników bon vivantów pochodzenia szlacheckiego lub ludzi z polityczną przeszłością. To oni tworzą sko‐ rumpowaną elitę światowego sportu W tych burzliwych czasach sam Horst Dassler popadł w paranoję, którą wprowadził do sportowego biznesu. Do państw bloku wschodniego podróżował już tylko z wykrywaczem urządzeń podsłuchowych. Zanim zdążył rozpakować walizki, przeszukiwał pokoje hotelowe w poszukiwaniu pluskiew. Jego były wspólnik Patrick Nally relacjonował, jak w Moskwie pró‐ bowali zgubić rzekomo ścigający ich ogon z KGB, uciekając taksówką. Ważne sprawy oma‐ wiano w hotelowych łazienkach, przy odkręconej wodzie. Także swych ścisłych współpra‐ cowników Dassler pouczał o sposobie obchodzenia się z wykrywaczem. Odbywali regularne szkolenia, podczas których Dassler doradzał na przykład swoim ludziom, by nosili w aktów‐ kach fałszywe dokumenty, żeby wywieść w pole potencjalnych złodziei. W Sporthotel w Herzogenaurach, własności firmy Adidas, przedstawiciel handlowy ame‐ rykańskiego producenta artykułów sportowych, szukając na radiu tranzystorowym w swym po‐ koju wojskowej rozgłośni, nagle bardzo wyraźnie usłyszał rozmowy z hotelowego baru, znaj‐ dującego się na parterze[22]. Później dwaj amerykańscy hurtownicy Adidasa wykorzystali to odkrycie, by pobić Dasslera jego własną bronią. Przyjechali do Sporthotel z USA, by przepro‐ wadzić rozmowy o przejęciu. Dassler złożył im niską ofertę, ale przypomnieli sobie to, co opowiadał im kolega – że hotelowy bar jest na podsłuchu. Wywnioskowali więc, że z pewno‐ ścią zainstalowano go także w pokojach, więc gdy znaleźli się w jednym z nich, naradzili się głośno i postanowili, że następnego dnia przerwą negocjacje i wrócą do domu, by zaskarżyć firmę Adidas w USA. Podobno następnego dnia Dassler przedstawił im znacznie bardziej hoj‐ ną propozycję. Tymczasem Jörg Dassler, syn Armina – właściciela Pumy – relacjonował, że pewnego razu manipulo‐ wał przy radiu, gdy ojciec rozmawiał przez telefon. „Nagle usłyszałem ojca. W ten sposób od‐
kryliśmy, że telefon był na podsłuchu. Rozkręciliśmy słuchawkę i znaleźliśmy pluskwę”[23]. Horst Dassler stosował wszelkiego rodzaju sztuczki. Szokował ludzi zmyślonymi historia‐ mi, by odczytać wskazówki z ich reakcji. Jego osobisty asystent Klaus Hempel, który później organizował Champions League wraz ze swoją agencją „Team”, opowiadał o ciągłych pod‐ chodach Dasslera. „Dzwonił z biura do ludzi i udawał, że jest na drugim końcu świata”. W tej histerycznej atmosferze niejeden stał się ofiarą fałszywych podejrzeń – nikt nie był bezpiecz‐ ny. Jeden z menedżerów relacjonował, jak raz Dassler zupełnie stracił głowę, widząc, jak Franz Beckenbauer rozmawia na stadionie z przedstawicielem konkurencji. Na drugi dzień zwrócił się do policji z pytaniem „gdzie mógłby dostać mikrofony kierunkowe, które umożli‐ wiłyby mu podsłuchiwanie takich rozmów”[24].
MĘŻCZYZNA MUSI USTĄPIĆ
P olicja, służby wywiadowcze, inwigilacja. Do brudnych przedsięwzięć Dasslera należy zali‐ czyć także usunięcie Helmuta Käsera, wiernego swym zasadom sekretarza generalnego FIFA. Na jego stanowisko niezwłocznie wyznaczony został pasujący jak ulał członek kadry kierow‐ niczej ze szkoły Dasslera: Sepp Blatter. Helmut Käser, rodowity berneńczyk, prawnik z wykształcenia, uważał autokratę Havelan‐ ge’a, działającego w tle Dasslera oraz ich męski pakt za mocno podejrzane. Jego sceptyczne podejście nie zmieniło się, po tym jak po przejęciu urzędu w roku 1974 Havelange mamił go pieniędzmi, znacząco zwiększając jego wynagrodzenie. Sekretarz generalny szybko stał się problemem, który należało rozwiązać. Obstawał przy dotrzymywaniu umów, przestrzeganiu zasad i statutów, prowadził niekreatywną księgowość i nie wykazywał słabości do lśniącego świata komercji, jaki wymarzyli sobie nowi markietanie. Käser dyskretnie zarządzał turniejami mistrzostw świata od roku 1962, ale Havelange wy‐ wierał na nim coraz większą presję. Potrzebując wsparcia, zwrócił się do Rolfa Deyhlego. Szwabski przedsiębiorca umożliwił Havelange’owi wykończenie siedziby FIFA w Zurychu. Za to teraz, w roku 1978, FIFA zapewniła mu umowę na komercyjne wykorzystywanie logo i maskotki – na dwanaście lat. Dassler szalał ze złości. Miał własne plany marketingowe wobec FIFA na okres po mi‐ strzostwach świata w roku 1982. Havelange twierdził, że umowę z Deyhlem zawarł sam Käser, bez jego wiedzy. Na próżno Dassler próbował wykupić rywala. Podjęta przez Have‐ lange’a próba anulowania sprzedaży praw również spełzła na niczym. Deyhle wniósł sprawę do sądu – i wygrał. Dassler uciekł się więc do innych środków. Käser musiał odejść, nieważ‐ ne jak. Uparty przedsiębiorca poprosił o pomoc kolegę, André Guelfiego, człowieka z kontak‐ tami w służbach wywiadowczych i biurach detektywistycznych. „Horst prosił mnie, bym wy‐ myślił sposób, by go [Käsera] wyeliminować. Odpowiedziałem, że jeśli będzie się wzbraniał przed ustąpieniem z urzędu, zmienimy jego życie w prawdziwe piekło”, opowiadał wiele lat później Korsykanin[25]. Sam się o to zatroszczył, grożąc Käserowi. Potwierdzają to także notatki Käsera, które otrzymałem w roku 1997 od jego rodziny. Ilu‐ strują one mobbing, któremu Guelfi poddawał sekretarza generalnego FIFA. Käser był także szpiegowany w obrębie FIFA. Ktoś kopiował jego listy i przekazywał je Havelange’owi, a wkrótce sekretarz generalny odnotował, że w federacji coraz częściej słychać: „Käser musi odejść, Blatter musi go zastąpić”. Ostatecznie Käser musiał podpisać umowę z zupełnie nową firmą marketingową, która wygrała prawa do MŚ 1982 zamiast Deyhlego, mimo że nigdy wcześniej nie słyszał nawet jej nazwy – Rofa. Nic dziwnego, bowiem agencja była zupełnie świeżym tworem. Käser skarżył się urzędującemu wówczas szefowi DFB, Hermannowi Neubergerowi. Li‐ czył na wsparcie, które jednak nie nadeszło. Stało się jasne, że nie ma do czynienia z osobli‐ wymi działaczami sportowymi, lecz ze strukturami mafijnymi. Wszczął własne dochodzenie, w ramach którego udało mu się ustalić, że przy zawieraniu ubezpieczeń na MŚ 1982 Havelange
przyjął dziwną zasadę: dwadzieścia procent zleceń miało trafić do grupy Boavista-Adantico w Rio de Janeiro. Käser odnotował to w swych dokumentach i oznaczył nazwę firmy dużym wy‐ krzyknikiem. Dyrektorem grupy ubezpieczeniowej Atlantica Boavista jest Havelange; można to sprawdzić w punkcie f jego zawodowego życiorysu, który rozesłał po całym świecie przy oka‐ zji kampanii wyborczej w roku 1974. W roku 1982 BBC udało się nawet wydobyć od Have‐ lange’a wyznanie, że jest kierownikiem firmy ubezpieczeniowej, która ubiegała się o turniej mistrzostw świata 1982. W kręgach ubezpieczycieli mówi się, że agencja Havelange’a zajmo‐ wała się ubezpieczeniami mistrzostw świata do roku 1990. Käser zapisywał wszystko, co go spotykało. Na początku były „przepełnione żółcią listy, mające na celu przedstawienie mnie jako brudnego, niezasługującego na zaufanie sekretarza generalnego FIFA”. Po nich nastąpiły „kłamstwa na kłamstwach, insynuacje na insynuacjach”, których kulminacją była informacja, że otrzymywał od Deyhlego domy i konie. „Podziemny ruch” – tak ówczesny partner biznesowy Dasslera, Patrick Nally, nazwał tego rodzaju kampa‐ nie nękania ludzi, organizowane przez szefa firmy Adidas. Dassler nie przebierał w środkach. Wkrótce zaczęły się „dochodzenia przy zaangażowaniu organów policyjnych”, notował dalej Käser. Podobno stał za tym mężczyzna o nazwisku Guelfi. Pomocny okazał się błąd popełnio‐ ny przez tajemniczych prześladowców. Pewnego dnia zauważył w skrzynce „list z agencji in‐ formacyjnej, który przez przypadek trafia do mnie[26]. Käser zaaranżował spotkanie z Guelfim w Zurychu. Ten jednak nie stawił się. Powiedział, że wyjaśnienia były następujące: „Jestem absolutnie czysty. Ktoś wciskał kłamstwa”. Przyzna‐ je to również Dassler. Dla niego nie było to problemem. Postanowił, że resztą musi zająć się Havelange, więc ten wciągnął Käsera w wewnętrzną wojnę podjazdową, podczas której coraz wyraźniej podkreślał kompetencje swego bliskiego przyjaciela, Blattera. Havelange przesyłał nawet swoje raporty bezpośrednio do Blattera, dyrektora technicznego, a rozliczenia finanso‐ we do księgowości. To tam Käser ustalił: „Dwie wpłaty w postaci zaliczki, trzydzieści i pięć‐ dziesiąt tysięcy dolarów za czynsz i koszty biura w Rio, mają zostać przekazane do Nowego Jorku na konto dolarowe”. Trafiał na coraz bardziej zagadkowe działania, jak na przykład „hi‐ storia z zegarkami Longines za sto trzy tysiące franków”, lub „historia Café do Brasil, sto ty‐ sięcy dolarów” – zanotował o wiele więcej takich przypadków. Nie doczekały się jednak one oceny. Podczas posiedzenia zarządu FIFA w maju 1981 roku w Madrycie zaaranżowano usunięcie Käsera. Spotkanie przeszło do klasyki sportowej intrygi. Najpierw Havelange poinformował i członków zarządu, że na koniec jego drugiej kadencji w FIFA brakuje pieniędzy. Wprawdzie podczas prac nad budżetem na okres od 1978 do 1982 roku zaplanowano dziewięć milionów franków przychodów z mistrzostw świata w Argenty‐ nie, jednak uzyskano tylko nieco ponad pięć i pół miliona. Przy stole w milczeniu siedział człowiek, który mógłby szczegółowo wyjaśnić, gdzie wsiąkła ta ogromna kwota: szef do spraw finansów Alberto Lacoste. Argentyńczyk był szefem organizacji MŚ w roku 1978 i za‐ razem wybitnym członkiem krwawego reżimu, któremu nawet przez kilka, dni przewodził. Meksykańska gazeta „La Jornada” napisała o dyrektorze finansowym FIFA, że był ucieleśnie‐ niem „całego horroru i całej brutalności dyktatury”, a autor Eugenio Mendez opublikował na‐ wet książkę pod tytułem Admirał Lacoste – kto zabił generała Actisa? Omar Actis był poprzednikiem Lacoste’a na stanowisku przewodniczącego komitetu orga‐ nizacyjnego mistrzostw świata w Argentynie. Kierował się ścisłą oszczędnością i być może
popełnił śmiertelny błąd, opowiadając się przeciwko prestiżowej rozbudowie stadionów oraz instalacji nowego systemu telewizji kolorowej. 19 sierpnia 1976 roku na konferencji prasowej chciał przedstawić światu swoje rygorystyczne plany oszczędności. Nie udało mu się. Zmarł kilka godzin wcześniej, po tym jak dosięgły go kule mordercy. Organizację mistrzostw świata przejął jego zastępca Lacoste, a turniej w kraju generałów stał się znacznie bardziej przyjazny dla sponsorów. Jednak Lacoste, który uciekł z ojczyzny, kiedy wszczęto przeciwko niemu dochodzenia w sprawie morderstw (później je wstrzymano), znalazł nowy dom w FIFA. Został zastępcą pre‐ zydenta, a kiedy robiło się prawnie gorąco, z pomocą przychodził Havelange. To on zapewnił wsparcie, gdy Lacoste nie potrafił wyjaśnić pochodzenia kredytu na pół miliona dolarów, za który nabył ziemię w Urugwaju. Nagle okazało się, że to Havelange jest pilnie potrzebnym wierzycielem. Wracając do Madrytu: w roku 1981 Havelange zaprezentował prognozę rozkwitu FIFA i tym samym przypieczętował los sekretarza generalnego – Käsera. Jeszcze tylko ostatnie spra‐ wozdanie o jego uchybieniach i decyzja zapada. Käser poddał się bez walki i wkrótce przyjął złoty uścisk dłoni od Havelange’a i Dasslera. Około trzystu tysięcy franków rocznie, taką pen‐ sję uzgodniono do roku 1986, ponieważ w roku 1977 Havelange zaoferował sześćdziesięcio‐ pięcioletniemu wówczas Käserowi umowę na dziesięć lat. Dodatkowo dwa czeki na łączną kwotę miliona pięciuset dziewięćdziesięciu siedmiu tysięcy franków, które wynegocjował z Käserem zastępca prezydenta FIFA, Harry Cavan. Ten były brytyjski związkowiec figurował na liście plac Dasslera jako „doradca do spraw obuwia”. Adwokatowi FIFA powiedział, że jeśli będzie potrzebował więcej informacji na temat negocjacji, „proszę zapytać pana Blatte‐ ra”[27]. Milion sześćset tysięcy franków to wręcz królewskie wynagrodzenie, a przecież obciążyło kasę FIFA. Dassler i Havelange mogli teraz bez przeszkód wprowadzić do związku trzeciego gracza, Seppa Blattera. Zgotował on swemu poprzednikowi szczególną niespodziankę, gdy drugie małżeństwo zawarł z córką Käsera, Barbarą, nie informując go o tym. Käser dowie‐ dział się o wszystkim po fakcie, od znajomego. Jak opowiada jego żona: „Mimo że w FIFA ni‐ gdy nie było łatwo, to był jedyny raz, gdy Helmut zapłakał”[28]. Z Blatterem piekielne trio było więc kompletne, przy czym Dassler traktował tego szar‐ manckiego, przebiegłego Szwajcara, któremu zupełnie brakowało charyzmy i wielkopańskich manier Havelange’a, przede wszystkim jako chłopca na posyłki. Tak pamiętają to pracownicy i członkowie rodziny Dasslera, tak też przedstawiają to dawni towarzysze. Barbara Smit cytu‐ je Andrégo Guelfiego: „Horst bardzo często mówił o Blatterze jak o marionetce i przedstawiał go jako jednego z nas. Był postacią drugorzędną. Horst miał go całkowicie w garści. Kiedy je‐ dliśmy we trzech obiad, Blatter patrzył na Dasslera jak na boga, ponieważ dobrze wiedział, że bez niego nie miałby szans na posadę w FIFA”[29]. Jedno było pewne. Ten człowiek jest predysponowany do tej pracy.
WIELKI BIZNES
W połowie lat siedemdziesiątych Dassler odkrył nowe źródło dochodów oraz finansowa‐ nia dla FIFA – sprzedaż praw. Połączył więc siły z utalentowanym brytyjskim specjalistą do spraw PR, Patrickiem Nallym, a ten za pośrednictwem swej agencji West Nally sprzedał światowym koncernom koncepcje reklamowe. Dla nowego, wielkiego klienta – FIFA – połą‐ czył napój produkowany przez firmę Coca-Cola z młodzieńczym, stawiającym na sukces wize‐ runkiem wielkich wydarzeń sportowych. To ogromne osiągnięcie: umowa na dwadzieścia pięć lat. A gdzie angażuje się Coca-Cola, tam podążają inni. Z drugiej strony producent napojów mógł w końcu odrzucić osławiony wizerunek symbolu USA jako mocarstwa wyzysku. Teraz Coca-Cola daje ludziom coś wspaniałego – sport. Havelange pilnie potrzebował Dasslera i Nally’ego. Musiał skądś zdobyć pieniądze, złożył bowiem wielkie obietnice swym wyborcom w krajach Trzeciego Świata. Miliony dolarów od Coca-Coli pokryły tylko część jego zobo‐ wiązań. W roku 1977 Nally i Dassler założyli w przyjaznym pod względem podatkowym Monako firmę SMPI, która miała się zajmować przede wszystkim reklamą na bandach podczas wiel‐ kich imprez sportowych. Późniejszym badaczom trudno było ustalić kapitał i dochody firmy, ponieważ pieniądze wędrowały ze Szwajcarii do Monako, a stamtąd dalej do Holandii lub na Antyle Holenderskie. Dassler przypuścił szturm na prosperującą branżę reklamową. Tradycyj‐ na reklama telewizyjna otrzymała jednak groźnego przeciwnika: pilota telewizyjnego. Kiedy zbliża się blok reklamowy, widz przeskakuje na inny kanał i zyski z reklam drastycznie spada‐ ją. Specjaliści od marketingu sportowego znaleźli genialne rozwiązanie: reklama musi się zna‐ leźć bezpośrednio w programie. Nic nie nadaje się do tego lepiej niż wielkie wydarzenia sportowe, transmitowane na całym świecie. Pierwszy milionowy sukces Dassler i Nally odnieśli podczas mistrzostw świata w piłce nożnej w roku 1978 w Argentynie. Radość z imponujących zysków zakłócili jednak później francuscy śledczy podatkowi, którzy odkryli, że mężczyźni przerzucili swe zyski przez różne fikcyjne firmy, by uniknąć opodatkowania i ominąć przepisy dewizowe. Podstawą dla tego do‐ chodzenia była teczka, którą tragarz i powiernik Dasslera, Jean-Marie Weber, zostawił na ge‐ newskim lotnisku. Aj. Przed mistrzostwami świata w roku 1982 Dassler i Nally mieli do wykonania podwójne zadanie. FIFA musiała przekazać im prawa do marketingu. Poza tym potrzebowali trzydziestu sześciu milionów franków szwajcarskich, których gospodarz – Hiszpania – domagał się od FIFA. Organizacja MŚ znacznie podrożała, ponieważ Havelange wciąż odpracowywał swoje obietnice wyborcze. To dlatego musiał zwiększyć liczbę uczestników MŚ do dwudziestu czte‐ rech zespołów. Dassler poinformował o tym swego wspólnika Nally’ego podczas konspira‐ cyjnego spotkania w męskiej toalecie w madryckim Palacio de Congresos. Problem numer je‐ den został szybko rozwiązany. Z negocjacji w sprawie praw z Havelange’em Dassler wrócił do Landersheim z dobrą wiadomością. Za łapówkę w wysokości miliona dolarów umowę mieli w kieszeni. Havelange zaprzeczał, jakoby otrzymał ten milion. Co innego donosił później
„Spiegel”: Jest pewne, że ten milion został ujęty w sprawozdaniu finansowym oraz że prawa do marketingu zostały przekazane Dasslerowi”. Pozostała jeszcze kwestia trzydziestu sześciu milionów franków dla Hiszpanii. Dassler przekazał prawa marketingowe do mistrzostw świa‐ ta na rzecz szwajcarskiego holdingu Rofa – to ta sama firma, której poprzednik Blattera nie znał, gdy musiał podpisać umowę na MŚ w roku 1982. Nikt poza garstką wtajemniczonych nie wiedział, że Rofa to skrót od Robert (Schwan) i Franz (Beckenbauer). Schwan był menedże‐ rem cesarza futbolu. Inni inwestorzy pozostawali anonimowi. Kiedy jednak Rofa zabrała się do sprzedaży praw do MŚ, Schwan i Beckenbauer już w niej nie pracowali. Dzięki Guelfiemu, Coca-Coli oraz innym inwestorom Dasslerowi udało się zebrać trzydzieści sześć milionów, których wymagała Hiszpania. Jednocześnie Dassler rozstał się z Nallym, bowiem podejrze‐ wał, że ten go oszukuje. Horst połączył za to siły z japońskim gigantem reklamowym, firmą Dentsu, która została partnerem z czterdziestoma dziewięcioma procentami udziałów. W ten sposób powstała nowa organizacja pod nazwą International Sport and Leisure (ISL), prowadzona w ramach Sporis Holding w Lucernie. Odtąd Dassler wraz z ISL regularnie kupowali prawa od FIFA Havelan‐ ge’a oraz od MKOl-u Samarancha, z wyłączeniem konkurencji i opinii publicznej. Za czter‐ dzieści pięć milionów franków nabyli prawa do marketingu podczas mistrzostw świata w roku 1986 w Meksyku i odsprzedali je sponsorom. Na koniec ISL skasowało około dwustu milio‐ nów franków. Magazyn „Forbes” szacował dochody ISL za mistrzostwa świata 1990 we Wło‐ szech na trzysta milionów franków, a eksperci gospodarczy na całym świecie zadawali sobie pytanie: dlaczego powstała z niczego ISL zarabia na mistrzostwach więcej niż sama FIFA? Ale czy rzeczywiście tak było? Prawidłowa odpowiedź brzmi: „nie”, jednak została ona potwierdzona przez sąd dopiero w roku 2008. By otrzymać prawa od FIFA, MKOl-u, Międzynarodowego Stowarzyszenia Fe‐ deracji Lekkoatletycznych IAAF i innych, ISL musiała płacić gigantyczne łapówki działaczom sportowym. Tylko w okresie od roku 1989 do bankructwa w maju 2001 była to niewyobrażal‐ na kwota stu czterdziestu milionów siedmiuset osiemdziesięciu pięciu tysięcy sześciuset osiemnastu franków i dziewięćdziesięciu trzech centymów. Tak wynika z bilansu, który został sporządzony w ramach postępowania upadłościowego. Podczas procesu przed sądem karnym w szwajcarskim kantonie Zug w marcu 2008 roku główni menedżerowie oskarżeni o sprzenie‐ wierzenie środków w pełni przyznali się do gigantycznej korupcji. Jednak już w latach osiemdziesiątych proceder wzbudzał podejrzenia w branży. Krytycy, tacy jak Leonardo Servadio, szef włoskiej firmy Ellesse produkującej odzież sportową, skar‐ żyli się, że ich filozofia polegała na tym, by „kupić cały świat”. O korupcji mówił wygryziony przez Dasslera partner, Patrick Nally. W roku 1986 „Spiegel” poświęcił Dasslerowi artykuł na pierwszej stronie, a zdjęcie na okładce przedstawia niemiecką reprezentację na mistrzo‐ stwa świata w piłce nożnej w Meksyku, zgromadzoną w pudełku po butach firmy Adidas. Po‐ wyżej widniał wyraźny nagłówek: „Mistrzostwa Świata Adidas – Kupiony sport”. Ale „spor‐ towy sugardaddy", jak ochrzczono go na łamach „Wall Street Journal”, już utkał swą sieć zło‐ żoną ze sportowców, działaczy i związków. Kosztowało go to majątek. Mówi się, że na wszystkie swe inwestycje w sporcie w latach osiemdziesiątych Adidas wydawał od stu pięć‐ dziesięciu do dwustu milionów marek rocznie.
Tak właśnie było, jednak nawet samego Dasslera coraz ciaśniej otaczały demony, które sam stworzył. W ostatnich latach życia zmagał się z manią prześladowczą i obsesją kontroli. W ścisłej tajemnicy utrzymywał swój pobyt w szpitalu w Nowym Jorku, gdzie leczył nowo‐ twór. Znienawidzony kuzyn Armin nie mógł przecież dowiedzieć się o jego chorobie. W każ‐ dej osobie Horst doszukiwał się szpiegów kuzyna. Do samego końca, wychudzony i naznaczo‐ ny przez śmierć, wprowadzał członków zarządu w błąd. W wewnętrznym dokumencie infor‐ mował: „Aby ten nieżyt żołądka i jelit nie zmienił się w chorobę przewlekłą, muszę przez ko‐ lejne dwa miesiące przestrzegać diety i wypoczywać”[30]. Gdy pisał te słowa, miał przed sobą tylko dwa tygodnie życia. Na cmentarzu żegnali go bliscy i rodzina biznesowa. Zdjęcie z ceremonii symbolizuje wszystko to, co było i co nadejdzie. Spuścizna Horsta Dasslera dla świata sportu to szereg ża‐ łobników stojących za żoną i dziećmi. To uosobione trzy paski, które zadbają, żeby ten model biznesu przetrwał dziesięciolecia: Samaranch, Havelange, Blatter. Po śmierci Dasslera ludzie i działacze ze świata sportu wieszali girlandy i tworzyli legen‐ dy wokół jego osoby. Jednak niewątpliwie ogromne zasługi kontrastują z kondycją gospodar‐ czą, w jakiej pozostawił główny obszar działania swej firmy. Po śmierci Dasslera firma Adi‐ das znalaz ła się na granicy upadku, ponieważ znaczną część swej siły roboczej zainwe‐ stowała w utrzymywanie krajobraz u sportowo-politycznego oraz rozwijający się handel prawami. Ponadto przespała trendy w modzie i rekreacji w USA. Firma Nike szybko wyprze‐ dziła Adidasa i już nigdy nie oddała prowadzenia na rynku artykułów sportowych, mimo że Adidasowi udało się obronić rolę głównego sponsora FIFA oraz MKOl-u. W roku 1990 cztery siostry Dasslera sprzedały osiemdziesiąt procent udziałów w koncer‐ nie za czterysta czterdzieści milionów marek francuskiemu finansiście Bernardowi Tapiemu. Zachowały tylko najbardziej dochodowy wówczas klejnot – świetni prosperującą firmę ISL. Prezydentem rady nadzorczej został Christoph Malms, szwagier Horsta Dasslersa. Wkrótce doszło do napięć z zasiedziałym sztabem kierowniczym i pokład opuścili szefowie, Klaus Hempel i Jürgen Lenz. Stworzyli własną agencję marketingową TEAM, po czym przedstawili europejskiemu związkowi piłki nożnej UEFA koncepcję reform dla przestarzałych zawodów pucharowych, kładąc tym samym kamień węgielny pod Champions League, której marketin‐ giem się zajęli. Ówczesny prezydent UEFA Lennart Johansson i jego sztab zrozumieli, jak gi‐ gantyczne zyski może przynieść to wydarzenie, jakie rezerwy finansowe drzemią w piłce noż‐ nej. Dzięki nowemu partnerowi marketingowemu otrzymali także niejedną wskazówkę doty‐ czącą specjalnego modelu biznesowego, jaki FIFA stworzyła wraz ze swym partnerem do spraw marketingu. Skutek uboczny był taki, że działacze UEFA stali się podejrzliwi i postano‐ wili przyjrzeć się bliżej marketingowym kontaktom FIFA z ISL. Telewizyjne kontrakty FIFA rzeczywiście nie wyglądały zbyt przekonująco. Publiczno‐ prawne konsorcjum EBU (European Broadcasting Union, czyli Europejska Unia Nadawców) musiało zapłacić za prawa do transmisji trzech turniejów mistrzostw świata w latach 1990, 1994 i 1998 zaledwie trzysta czterdzieści milionów franków szwajcarskich. Taką kwotę UEFA pobiera za jeden jedyny sezon Champions League. Także krytyczne media były zaintry‐ gowane. Okrzyknęły umowę Havelange’a i Blattera z blisko związanymi marketingowcami największym błędem matematycznym w historii sportu.
W końcu obudził się też sceptycyzm Europejczyków wobec praktyk biznesowych Havelan‐ ge’a oraz jego sekretarza generalnego, Blattera, który podpisywał te umowy. Wkrótce zapadła decyzja, by przy następnej okazji spróbować się pozbyć starego oszusta. A możliwe, że także Blattera, jego wykonawcy.
TYŚ STWORZENIOM ŻYCIE DAŁ
Trudno to sobie wyobrazić, ale w roku 2007 Sepp Blatter zdradził szwajcarskiej gazecie go‐ spodarczej „Bilanz”, że gdy tylko może, udaje się do pomieszczenia w budynku FIFA, w któ‐ rym może się wyciszyć, i śpiewa Boże wielki. Wspaniała pieśń w niezwykłej akustyce. „Tyś stworzeniom życie dał, podziwiamy Twe działanie”. Gdybyśmy spojrzeli na karierę Josepha Blattera jego oczami, zauważylibyśmy, że ten tekst mógłby się odnosić do jego własnego dzie‐ ła życia. Kiedy piłkarski boss mówi o swych działaniach, motywach, o swym światopoglą‐ dzie, w jego głosie pobrzmiewa przesadnie pobożne poczucie misji. Gdy stoi na podium, jest nie tylko działaczem sportowym, lecz także filantropem – powołanym, niedocenianym kandy‐ datem do Pokojowej Nagrody Nobla. Blatter w nieskrępowany sposób formułuje myśli, które niewielu odważyłoby się wypowiedzieć głośno, na przykład o „nienarodzonym dziecku, które kopie jak piłkarz już w łonie matki”, lub o tym, że „piłka nożna czyni świat piękniejszym, a lu‐ dzi lepszymi”. W przeszłości chciał zostać aktorem, więc mówi to zupełnie poważnie. Wygła‐ sza takie prefabrykowane sentencje, kładzie dłoń w tym miejscu swej drogiej marynarki, gdzie, jak mu się wydaje, ma serce. Blatter sprytnie stawia popularną na całym świecie piłkę nożną ponad narodami oraz światowymi religiami – a siebie widzi jako przywódcę. Zwołuje w swym gabinecie skupie‐ nia położonym głęboko w piwnicach bunkra FIFA także światowe religie: „To miejsce, gdzie można się spotkać i poczuć swą wiarę!”. Przy czym wykończone onyksem pomieszczenie ma wymiary nie większe niż sauna. Zielona strzałka na ścianie wskazuje wschód, aby muzułmanie, którzy chcą się tu modlić, mogli odnaleźć kierunek Mekki. Jego poprzednik, Havelange, reprezentował typ wielkopański. To człowiek o cesarskim podbródku i głębokim, donośnym głosie, a jego lodowate spojrzenie potrafi wypalić dziurę w czole rozmówcy. Blatter, chętnie brylujący jako konferansjer, ma raczej cechy komedianta i popisuje się prostym, szelmowskim urokiem, szczególnie w mediach. Potrafi być życzliwy i interesujący, ale tak naprawdę to kameleon. Zbudował niewiele trwałych relacji międzyludz‐ kich, jest podejrzliwy i kapryśny. Ma za sobą trzy nieudane małżeństwa, a jego stosunki z je‐ dyną córką Corinne, która początkowo pracowała w australijskim związku piłkarskim, polep‐ szyły się dopiero w okresie prezydentury – w końcu wizerunek jest najważniejszy. Trzecie małżeństwo zawarł w roku 2003 z najlepszą przyjaciółką córki. Nie przetrwało długo. Blatter nie odgrywa żadnej roli w zuryskim towarzystwie. W weekendy często wraca do domu w Visp. Tam też zdecydował się zamieszkać. Blatter zdał maturę w roku 1954, po czym studiował gospodarkę na uniwersytecie w Lo‐ zannie. Od 1959 do 1964 roku był sekretarzem związku przedsiębiorstw komunikacyjnych kan‐ tonu Wallis, a potem przez dwa lata głównym sekretarzem szwajcarskiego związku hokeja na lodzie. Następnie przez dwa lata pracował jako kierownik biura prasowego w Szwajcarskim Związku Sportowym oraz Narodowym Komitecie Sportowym, a w końcu, od roku 1968, był dyrektorem do spraw pomiaru czasu oraz szefem PR w przedsiębiorstwie produkującym ze‐ garki Longines. Wtedy pojawił się Dassler. W roku 1975 Blatter został dyrektorem programu
rozwojowego, z którego powstały mistrzostwa świata U-20, a później U-17, oraz w kobiecej oraz halowej piłce nożnej (futsal). Przede wszystkim jednak został człowiekiem Dasslera i Havelange’a do spraw piłki noż‐ nej. Dassler miał o nim wówczas niezbyt wygórowane mniemanie: „Niewdzięczny gnojek – jak zacytował go współpracownik w kronice firmy w Herzogenaurach – czy to nie ja wszyst‐ kiego go nauczyłem?”[31]. Tak właśnie było. Świadkowie potwierdzają, a dokumenty dowo‐ dzą, że w latach 1974-1975 Sepp Blatter był przyuczany do swej roli w światowej federacji w głównej kwaterze Dasslera oraz w centrali sportowej polityki w Landersheim, gdzie do‐ wiedział się także, jak należy zredagować regulamin turnieju. Tam nawiązał kontakt z innymi pionkami na szachownicy Dasslera. Cenna okazała się też przyjaźń z niezgrabnym, lecz nadzwyczaj uprzejmym Alzatczykiem – Jeanem-Marie Weberem – który tak samo jak Blatter był produktem Dasslera. Weber jako se‐ kretarz Dasslera bardzo szybko zaczął uchodzić za „człowieka z walizką pieniędzy”. Z jego wypowiedzi wynika, że w okresie od 1980 do 1982 roku sytuacja w światowym koncernie stała się tak skomplikowana, że już tylko Dassler oraz on sam w pełni się w niej orientowali. Po śmierci Dasslera przejął w całości handel kontaktami. Sam Sepp Blatter zaprzecza, jakoby był blisko tajnej centrali w Landersheim, ale już od dawna robi to każdy, kto dłużej tam popra‐ cował. Odkąd w latach dziewięćdziesiątych upubliczniono raporty Stasi, wiadomo, co i jak się tam odbywało – oprócz produkcji wyposażenia sportowego. Blatter jednak zaprzecza in‐ formacjom, które uzyskał późniejszy właściciel firmy Adidas, Robert Louis-Dreyfus, przeglą‐ dając archiwum. Wynikało z nich, że w początkowym okresie w FIFA, na przykład w roku 1975, Blatter jako nowy dyrektor do spraw rozwoju ubogiej wówczas federacji, był opłacany przez Dasslera. Ten jednak wciąż podkreśla na łamach szwajcarskich czasopism, że to nie‐ prawda. Adidas „jedynie udostępnił mu biuro podczas trzech miesięcy spędzonych w Lander‐ sheim w Alzacji”. „Ale nigdy nie byłem opłacany przez firmę Adidas! Jako kierownik do spraw programów rozwojowych miałem własny budżet, prowadzony obok FIFA, finansowany przez firmę Coca-Cola. Byłem w FIFA człowiekiem Coca-Coli”[32]. Nie zgadza się to z wypo‐ wiedziami udzielanymi przez Louisa-Dreyfusa czasopismu branżowemu „Kicker”. Niestety po jakimś czasie Louisa-Dreyfus zniszczył ogromne ilości dokumentów, których jako nowy wła‐ ściciel marki Adidasa nie chciał pozostawiać dla potomności. Niemniej takie same wspo‐ mnienia o opłacaniu Blattera przez Adidasa zachował dawny pracownik firmy, który w dal‐ szym ciągu działa w przemyśle artykułów sportowych. Pod względem polityki sportowej brzmi to logicznie. Blatter pracował przez pewien czas w Landersheim i jest człowiekiem, którym Dassler zastąpił nielubianego sekretarza generalnego FIFA – Helmuta Käsera. Ale oczywiście istnieje też inna wersja, idealnie pasująca do osobowości Blattera, jego własna, którą przedstawił w wywiadzie z Rogerem Köppelem: „Wniosłem do firmy ludzkie cie‐ pło”[33]. Blatter, niedoceniany parweniusz, uczył się szybko i pilnie od swego mistrza – Dassle‐ ra. I to nie tylko tego, jak palić grube cygara. Udział w usunięciu Käsera ze stanowiska mógł być dla Blattera sprawdzianem z biznesowej moralności. Odtąd uczestniczył we wszystkim, został pełnoetatowym szefem podlegającym prezydentowi Havelange’owi oraz, oczywiście, Dasslerowi, który kontrolował cały piłkarski świat.
Po śmierci Dasslera pieniądze z ISL nadał płynęły do FIFA. Havelange rządził żelazną ręką, jednak tylko wtedy, gdy był na miejscu. Pod jego nieobecność w Zurychu panował sam Sepp Blatter. Tymczasem w tle układano już podwaliny pod transfer pieniędzy na przyszłość. Była to zapowiedź pierwszej dużej afery finansowej, która w połowie lat dziewięćdziesiątych wstrząsnęła światową federacją. Umożliwiła ona krótki, lecz wiele wyjaśniający rzut oka na drugą, oprócz ISL, inwestycję FIFA. W roku 1985 federacja zastąpiła swego dotychczasowe‐ go audytora, firmę Fides-Treuhand, niewielkim rewidentem. Emil Sutter był przyjacielem no‐ wego szefa finansów, który niedawno dołączył do FIFA – Erwina Schmida. Sutter i Schmid działali razem w amatorskim stowarzyszeniu FC Blue Stars Zürich na poziomie zarządu, od dawna pełnili tam funkcję członków honorowych – zresztą wraz z Blatterem. Przez dziesięć lat finansiści pracowali bez przeszkód, potem nagle pojawiła się konieczność złożenia wyjaśnień na temat tego wzbudzającego zdziwienie przejścia FIFA na usługi małego audytora. W połowie lat dziewięćdziesiątych wyszło na jaw, że w otoczeniu FIFA zgromadziły się różne fikcyjne firmy i spółki. Zgodnie ze szwajcarskimi publikacjami rewident federacji pozostawał w ścisłym biznesowym związku z wysoko postawionymi działaczami. Także Blat‐ ter, pełnoetatowy szef, znalazł się w centrum zainteresowania szwajcarskich badaczy gospo‐ darczych. Już wtedy otrzymywał roczną pensję w wysokości ośmiuset tysięcy franków. Okazało się, że nie płaci podatków od wynagrodzenia w Zurychu, lecz w korzystniejszym pod tym wzglę‐ dem kantonie Appenzell. Dziennikarze zrobili się podejrzliwi, gdy Blatter nie potrafił nawet podać swego tamtejszego dokładnego adresu zamieszkania. Sami udali się więc do Appenzell, gdzie okazało się, że w miejscu wskazanym przez Blattera znajduje się podupadły budynek ze sklepem obuwniczym na parterze. Za to na skrzynkach na listy widniało prawie tuzin firmo‐ wych szyldów z nazwiskami znanymi z FIFA. Niektóre z tych firm, jak wykazało dochodzenie, prowadził sam dyrektor finansowy FIFA – Schmid. Funkcję kontroli nad nimi pełnił Bruno Sutter – powiernik z Zurychu, który jednocześnie dysponował skrzynką na listy w tym samym budynku. Drugim powiernikiem był ojciec Brunona, Emil. Także jego nazwisko figurowało na skrzynce w zaniedbanym budynku. Wyjątkowo kontrowersyjna konstelacja. W końcu spółka Emila Suttera – Kontroli AG – była oficjalnym rewidentem FIFA. W sprawozdaniu finanso‐ wym Sutter ręczył za milionowe rachunki federacji. Wyszło na jaw typowe dla FIFA kumoterstwo: największa federacja sportowa na świecie nadzorowana jest przez niewielkiego audytora, którego z kolei kontroluje jego syn. I jednocze‐ śnie syn, Bruno Sutter, był rewidentem spółki FIFA Immobilien AG oraz różnych firm, które rzekomo należały do dyrektora finansowego FIFA. Do wyjaśnienia tej sytuacji w niewielkim stopniu przyczynił się wywiad, w którym audytor Emil Sutter tłumaczył liczne skrzynki na listy „udziałami i nieruchomościami” w Brazylii i Portugalii. Akurat w Brazylii? Finanse FIFA kontrolował w każdym razie sekretarz generalny, Blatter. Oto kolejny błąd w systemie – nie ma żadnego skarbnika, tylko jedna komisja finansowa. Kto ma nad nią kon‐ trolę, ten zarządza pieniędzmi. Działacze kontrolują sami siebie. Kiedy ujawniono, jakie firmy figurowały na skrzynkach w Appenzell, prezydent UEFA Lennart Johansson, będący jednocześnie zastępcą prezydenta FIFA, zapowiedział, że jako zwierzchnik FIFA zamierza niezwłocznie przejrzeć księgi. Było to ultimatum dla czołowych
działaczy federacji piłkarskiej: Johansson mówił poważnie. Zamierzał kandydować na urząd. Jeśli wygra, spadkobiercom Dasslera będzie cholernie trudno. Wewnętrzne relacje pomiędzy Havelange’em a Blatterem dostarczały już wystarczająco dużo emocji. Wprawdzie Havelange od zawsze powtarzał, że chętnie widziałby Blattera jako swego następcę, jednak sam zamierzał sprawować urząd tak długo, jak to tylko możliwe. Wkrótce po mistrzostwach świata we Włoszech w roku 1990 zapowiedział, że dla dobra piłki nożnej pragnie wziąć na siebie ciężar szóstej kadencji w roku 1994. Blatter zaczął się dener‐ wować. Ale co mógł zrobić? Havelange wykazywał już wtedy objawy zniedołężnienia i zaczął popełniać poważne błę‐ dy dotyczące osób, które nie miały pojęcia o intrygach za kulisami FIFA: miłośników piłki nożnej. W grudniu 1993 roku w Las Vegas miało się odbyć losowanie grup mistrzostw świata w kolejnym roku. Krótko przed transmitowanym na cały świat losowaniem grup sędziwy auto‐ krata wykreślił z programu gościa honorowego. Był nim Edson Arantes do Nascimento, w skrócie Pelé. O Rei – król – jak nazywany jest w ojczyźnie, to jedyna gwiazda piłkarska, o której będący gospodarzami Amerykanie w ogóle słyszeli. W latach siedemdziesiątych grał w zespole Cosmos New York. W Convention Center na pół godziny przed rozpoczęciem transmisji na żywo panowało kompletne zamieszanie. Pelé był zszokowany, Blatter interweniował, nawet Beckenbauer pró‐ bował pomóc. Różni członkowie zarządu FIFA starali się zaingerować. Na próżno. Ojciec chrzestny skierował kciuk w dół. A gdy amerykański dyrektor organizacyjny Alan Rothenberg obstawał przy tym, że największy piłkarz świata nie może zostać usunięty z programu losowa‐ nia, prezydent FIFA odparł lodowato: „Pan Rothenberg byłby z pewnością rozczarowany, gdybyśmy odwołali organizację mistrzostw świata w USA”[34]. Jak mawia się w mafii – bliższa ciału koszula. Przyczyną tego prawie autodestrukcyjnego postępowania Havelange’a był zatarg Pelégo z Ricardem Teixeirą, zięciem prezydenta. Poszło o to, że piłkarska gwiazda wzbraniała się przed wpłaceniem miliona dolarów łapówki na rzecz Brazylijskiej Federacji Piłkarskiej CBF, której Teixeira był prezydentem od 1989 roku. Agencja marketingu sportowego Pelégo chciała kupić prawa do transmisji MŚ 1994 dla Bra‐ zylii, ale bez łapówki. „Zadzwoniłem w tej sprawie do Teixeiry – tak brzmi wersja Pelégo, który wkrótce potem został ministrem sportu w swym kraju – ale on tylko stwierdził, że w to nie wierzy. Powiedziałem mu więc, że nie zamierzam robić z nim interesów. Poinformuję jed‐ nak prasę, dlaczego się wycofuję. Wtedy zaczął panikować i zagroził, że mnie pozwie[35]. Wojna brazylijskiego ojca chrzestnego Havelange’a oraz Teixeiry z największym piłka‐ rzem w tym kraju ujawniła absurdalną sytuację, jaka może wyniknąć, gdy jeden szef FIFA sprawuje nieograniczoną władzę nad najbardziej popularnym sportem na świecie. Havelange postanowił wyrzucić Pelégo z programu i po prostu to zrobił. Zaraz potem Pelé stracił także angaż jako Ambasador Fair Play w FIFA. Wkrótce jednak został ministrem sportu w rządzie nowego szefa państwa, Cardoso, i przedstawił ustawę zakładającą przekształcenie skorumpo‐ wanych po uszy krajowych klubów w spółki kapitałowe. Teixeira toczył pianę ze złości. Jego władza opierała się przecież na bogatych szefach klubów, którzy traktowali je jak sklepy sa‐ moobsługowe. Szef wszystkich szefów musiał więc ponownie wytoczyć działa, by powstrzy‐ mać ustawę Pelégo. Tym razem Havelange zagroził wykluczeniem Brazylii z mistrzostw świa‐
ta 1998 we Francji, a podczas losowania grup w roku 1997 w Marsylii Pelé znów został per‐ sona non grata. W roku 2001 w Brasilii po przeprowadzonych jednocześnie dochodzeniach brazylijskiej izby deputowanych oraz senatu opublikowano liczący tysiąc sto dwadzieścia dziewięć stron raport dotyczący działalności przestępczej Teixeiry. Oficjalny dokument potwierdza, że fe‐ deracja CBF to „miejsce przestępcze, w którym rządzi anarchia, niekompetencja i za‐ kłamanie”. Samemu Teixeirze poświęcono pięćset trzydzieści sześć stron, wyszczególniając dziesiątki wykroczeń – od fałszowania umów, wykroczeń podatkowych, defraudacji, aż po spekulacje walutowe pieniędzmi CBF, z których zyski zgarnął do własnej kieszeni. Mimo wszystko doniesienia te do niczego nie doprowadziły. Rodzina ojca chrzestnego – CBF – składała się bowiem z kuzynów, wujów i kumpli Teixeiry i już od dawna miała w Bra‐ zylii dłuższe ręce niż prawo. Także w wojnie z Pelém Havelange i Teixeira korzystali z wszelkich dozwolonych i niedozwolonych środków. Pelé osobiście opowiedział mi, jak to wyglądało. Przed rozpoczęciem MŚ w USA w roku 1994 natknął się na pół tuzina prawników z Rio. „Podczas tego przypadkowego spotkania – powiedział Pelé – dowiedziałem się, że federacja Teixeiry zaprosiła na mistrzostwa świata w USA przedstawicieli izby orzekającej, która zaj‐ mowała się pozwem przeciwko mnie”. All inclusive: przeloty, wyżywienie, noclegi. „CBF za‐ płaciła za wszystko”[36]. Po interwencji Pelégo izba zmieniła skład. Śledztwo Kongresu Narodowego przeciwko Teixeirze w końcu przyniosło jednak rezulta‐ ty. Wśród podejrzanych instytucji, które zostały ujawnione w ramach sieci interesów wokół piłki nożnej, znalazła się także jego firma o nazwie Sanud z siedzibą w Liechtensteinie. Prze‐ pływały przez nią miliony dolarów. Wiele lat później okazało się, że nazwa Sanud nagle pasu‐ je do innych dokumentów sądowych badanych w Szwajcarii. ISL wpłacało tej fikcyjnej firmie z Liechtensteinu milionowe łapówki. Jednak wówczas, w roku 1993, gdy Pelé został wyklu‐ czony z losowania, pomyślne dla Havelange’a wiatry nagle zmieniły kierunek. Tym razem po‐ sunął się za daleko, nawet według piłkarskiego narodu. Dziennikarze w Rio wszczęli docho‐ dzenie. Trafili na handel bronią, na ogromne luki na kontach federacji. Dowiedzieli się o taj‐ nej liście największego króla nielegalnej gry hazardowej Bicho, Castora de Andrade, na której Havelange figurował jako beneficjent. Wtedy jeszcze nie wiedział, że znajdował się on tez na liście płac ISL. Czy to znaczyło, że nadeszła godzina Seppa Blattera? Czy uda mu się zepchnąć sędziwego ojca chrzestnego z tronu FIFA? Przewrót wisiał w powietrzu. Nagle w FIFA zaczęto debatować o prezydenckim zarządza‐ niu finansami. Nikt nie widział rzekomego dyplomu adwokackiego szefa, a słowa, które wciąż powtarzał, że przez dwieście pięćdziesiąt dni w roku podróżuje w sprawach FIFA, nagle na‐ brały nowego znaczenia: przynosiło to pełniącemu honorowy urząd prezydentowi sześćdzie‐ siąt dwa i pół tysiąca franków, ponieważ dzienna dieta wynosiła wówczas dwieście pięćdzie‐ siąt franków. Prywatne biuro Havelange’a w Rio, zatrudniające jedną czy dwie osoby, pochła‐ niało gigantyczne kwoty. Już Käser odkrył, że wyciekają tamtędy niepokojąco wysokie sumy. Dziwne operacje na kontach wskazywały, że do połowy lat dziewięćdziesiątych Havelange miał problemy finansowe. Omawiano też jego zaproszenia i orgie prezentów. Wśród pracow‐ ników krążyły historie o kupionych w Zurychu sztabkach złota czy dyskretnych usługach kurier‐
skich szofera. Dla kogoś, kto tak jak Havelange dysponuje paszportem dyplomatycznym, mię‐ dzynarodowe transakcje z pominięciem cła nie stanowią problemu. Nagle w planie finansowym FIFA budżet prezydenta zaczęto wykazywać indywidualnie. Uznani specjaliści do spraw finansów byli zaskoczeni. „Wall Street Journal” pisał: „Budżet organizacji przewiduje roczną kwotę miliona fran‐ ków na działalność prezydenta, mimo że jego urząd jest honorowy”. Blatter przymierza się do stanowiska szefa i wyrusza w podróż po świecie. Przed wybora‐ mi FIFA w czerwcu roku 1994, w przededniu mistrzostw świata w USA, odbywały się kon‐ gresy federacji kontynentalnych. Tam teraz pozował i czarował. Podczas kongresu UEFA na początku marca w holenderskim Nordwijk przedstawił się Europejczykom jako kandydat w opozycji do Havelange’a. Ci byli zszokowani i odprawili Blattera z kwitkiem. Ellert Schramm, delegat z Islandii, w ten sposób przedstawił jego wystąpienie: „Blatter zapropono‐ wał swoją kandydaturę. Ludzi na kongresie zaskoczyła jego otwartość. Powiedział, że z Have‐ lange’em nie da się już pracować. Został jednak odrzucony. Ja sam powiedziałem, że może nie powinniśmy rozmawiać o prezydencie, lecz o jego nielojalnym sekretarzu generalnym”. Potwierdził to ówczesny prezydent DFB, Egidius Braun, oraz inni uczestnicy[37]. Blatter przedstawił zgoła inną wersję. Twierdził, że został poproszony, w żadnym wypadku nie zaofe‐ rował się sam. Blatter miał próbować tego samego chwytu podczas kongresu CONCACAF, gdzie prezy‐ dent Jack Warner podobno poinformował starego ojca chrzestnego o zabiegach jego sekreta‐ rza. Havelange aż się zagotował ze złości. Walczył jak lew o swą chwiejącą się władzę. Ka‐ zał Warnerowi, który przewodził wyborcom z konfederacji piłki nożnej Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów CONCACAF, otwarcie zagrozić rozłamem w FIFA podczas kongresu Piłkarskiej Federacji Afryki CAF. Pobożna idea jedności FIFA nie obowiąz uje, gdy gra to‐ czy się o utrzymanie osobistej władzy. W świecie piłkarskim wrzało. Co chwilę od nowa gorączkowo podliczano głosy. Później, podczas posiedzenia w Zurychu z szefami wszystkich światowych związków, jednak bez udziału pozostałych członków zarządu – i bez sekretarza generalnego Blattera, Havelange przypuścił atak generalny. Wyprosił protokolanta za drzwi i przemówił do swych owieczek. „Chcecie mnie odsunąć ze względu na Pelégo?”, spytał milczące zgromadzenie ojciec chrzest‐ ny. Następnie złożył braterski pocałunek: obiecał zwiększenie liczby uczestników do trzydzie‐ stu dwóch reprezentacji, począwszy od turnieju MŚ w roku 1998 we Francji. W ten sposób szef każdego kontynentu zabrał ze sobą do domu prezent, który miał wzmocnić jego pozycję. Zwiększenie liczby drużyn w mistrzostwach świata to stara sztuczka, która już w roku 1974 pozwoliła Havelange’owi zdobyć tron w FIFA. Zwiększył wówczas liczbę uczestników z szesnastu do dwudziestu czterech, zapewniając sobie w ten sposób wsparcie wielu kontynen‐ talnych i narodowych związków piłkarskich. Większa liczba uczestników to większe prawdo‐ podobieństwo, że będzie wśród nich drużyna z kraju danego związkowca. Ten numer zawsze działa. Również sprawę z Pelém Havelange rozwiązał na swój sposób. Rozpowiedział, że gwiazda sama odmówiła uczestnictwa, mimo że Pelé wszystkiemu zaprzeczył. Wkrótce jednak nikogo to już nie interesowało.
W czerwcu 1994 roku witany w Chicago owacją na stojąco Havelange rozpoczął kolejną kadencję. Nie uśmiechnął się nawet przez sekundę. Wojna nie dobiegła końca, następnym ra‐ zem Europa znów stanie do walki. Do tego pozostała nierozwiązana sprawa Blattera. Jednak podczas mistrzostw świata Havelange nie chciał żadnego skandalu. Rozkoszował się turniejem i pochlebstwami prawie dwustu prywatnych gości, biorących w nim udział na koszt FIFA. Ta gromada darmozjadów, nazywana „Court Royal”[38], nie dała podenerwowanemu personelowi FIFA ani chwili wytchnienia. Tymczasem Blatter snuł się niczym cień. Zewsząd dopadały go głosy o spodziewanym zwolnieniu go z posady. Havelange otwarcie wskazał na niego jako na sprawcę przewrotu pałacowego. Niemniej nie doszło do tego, czego wszyscy się spodziewali. W październiku 1994 roku, podczas spotkania FIFA w Nowym Jorku, jak przystało na powra‐ cającego patrona, prezydent zaczął od porządków w komisjach. Punkt dnia „Nowa obsada gre‐ miów” został przesunięty na sam koniec programu. Następnie Havelange kazał rozdać listę, na której kazał umieścić wszystkich członków nowo powołanej komisji. Delegaci mogli przez dwie minuty wpatrywać się w listę, po czym posiedzenie dobiegło końca. Bez żadnej debaty czy głosowania. Ojciec chrzestny zadecydował. Dokonał totalnego przetasowania wśród eta‐ towych przedstawicieli związków w gremiach FIFA. Potoczyły się praktycznie wszystkie gło‐ wy. „Robotnicy – jak nazywa ich Havelange – po faux pas Blattera wzbudzili całkowitą nieuf‐ ność prezydenta”, wyjaśnił ówczesny dyrektor FIFA, Miguel Galan. Za to zięć Havelange’a i nowy członek zarządu, Teixeira, zasiadł jednocześnie w dwóch kluczowych komisjach: do spraw sędziów piłkarskich oraz do spraw organizacji mistrzostw świata w roku 1998. Ta sytuacja to dowód absolutnej władzy bossów federacji. Komisje często nie są wybiera‐ ne, lecz mianowane. To akty samowoli, które niosą za sobą daleko idące skutki dla wybranych – wpływy, władza, podróże pierwszą klasą, prywatni kierowcy, wysokie diety, bankiety, ze‐ garki i inne prezenty. W zamian za to, kiedy pojawią się trudności, z przyjemnością można zro‐ bić wszystko, czego zażyczy sobie szef. A co z Blatterem? Już wkrótce znowu pewnie siedział w siodle. Dlaczego? Można tylko przypuszczać. Roz‐ powszechniła się jednak następująca wersja: panowie Havelange i Blatter wymienili się pew‐ nymi tajemnicami FIFA. W końcu Blatter praktycznie od dwudziestu lat miał wgląd we wszystkie sprawy federacji. Niemniej na początku roku 1995 znowu potoczyły się głowy. Ze względu na „brak zaufania” zwolniono dyrektorów działu prasy oraz rozgrywek, Guida Togno‐ niego i Miguela Galana. Ale w jaki sposób Blatterowi udało się udobruchać Havelange’a? Czy człowiek, który przez trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku prowadzi interesy w FIFA i przez którego biurko przechodzi praktycznie każdy ważny dokument, pokazał szefowi narzędzia tortur? Czy podzie‐ lił się z nim swoją wiedzą o tym, co niewypowiedziane, czy zaprezentował swą dogłębną zna‐ jomość stylu urzędowania Havelange’a? Czy dał odczuć staremu prezydentowi, że może go pociągnąć za sobą w przepaść? Pewnie nigdy się tego nie dowiemy. Wkrótce Blatter określił swą próbę puczu jako urojenie mediów. Szybki sojusz był tak czy owak dobrym posunięciem dla ojca chrzestnego i jego protego‐ wanego z Wallis, gdyż nadchodziło nowe niebezpieczeństwo. Europa zaczęła się mobilizować – Johansson zamierzał wygrać wybory w roku 1998 i zakończyć kilkudziesięcioletni okres ne‐ potyzmu w FIFA. On i jego sojusznicy coraz częściej krytykowali podejrzane interesy federa‐ cji. Niektórych spraw się domyślali. O innych mieli pewne pojęcie – wiedzieli na przykład, że
klan ojca chrzestnego wciąż załatwia sobie dostęp do pieniędzy z piłki nożnej przez ISL. Ta sprawa trafiła do sądu dopiero dziesięć lat później. Havelange i spółka nie mogli jeszcze wie‐ dzieć, że do tego dojdzie.
CIEMNE KANAŁY
Ofensywa Johanssona stanowiła niebezpieczeństwo zarówno dla patrona, jak i dla sekretarza generalnego, ponieważ wpływy UEFA w tym czasie znacznie wzrosły. Organizacja opływała w dobra materialne i zaangażowała się nawet w program pomocy dla całej Afryki (projekt Meridian). Właśnie ten ruch był zagrożeniem dla Havelange’a i Blattera. Czyż to nie programy rozwojowe są idealnym kanałem dla grzecznościowych płatności? Havelange i Blatter potrze‐ bowali więc wymiernego sukcesu gospodarczego. Dotychczasowe dochody z turniejów MŚ były śmiesznie małe w porównaniu z zyskami UEFA z Champions League. W nowym tysiącleciu konieczny stał się finansowy skok kwanto‐ wy. Potrzebowali miliardowego interesu. Pytanie tylko, jak stworzyć miliardowy biznes, gdy jednocześnie ISL musi pozostać w grze ze względu na nielegalne prowizje handlowe. W połowie lat dziewięćdziesiątych partnerom biznesowym z Lucerny nie wiodło się zbyt dobrze. Po odejściu prezesów Hempela i Lenza, założycieli Champions League, firma straciła pomysły i ucierpiała jakość zarządzania. Pod ko‐ niec roku 1995 wycofał się także MKOl pod wodzą Samarancha. Zastępca prezydenta MKOlu, Dick Pound, wezwał Christopha Malmsa i Jeana-Marie Webera z ISL do japońskiego mia‐ sta Karuizawa, gdzie poinformował ich, że „jest niezadowolony z poziomu usług oraz z osób, które poświęciły się pracy dla MKOl-u”[39]. Po krótkiej rozmowie zdobył już pewność, że nie ma nadziei na poprawę i musi zaciągnąć hamulec bezpieczeństwa. Oświadczył więc osłupia‐ łemu duetowi, że rezygnuje z ich usług przy sprzedaży praw. Jeśli chodzi o Webera, posłańca roznoszącego łapówki, i tak nigdy „tak naprawdę nie wiedział, na czym polega jego praca”. MKOl wkrótce zaczął działać samodzielnie, powołując własną, w stu procentach zależną agencję Meridian, do której przeszedł personel z ISL. Szefem Meridian został Michael Payne, zięć Samarancha. On także pracował wcześniej w ISL. Dla agencji oznaczało to katastrofę. Wraz z odejściem MKOl-u upadł jeden z dwóch fila‐ rów utworzonych przez Dasslera. Menedżerowie desperacko utrzymywali zakończenie stosun‐ ków gospodarczych w tajemnicy. Przez cały rok na jaw nie wydostały się żadne informacje na ten temat. Nawet nazwa MKOl wciąż widniała na broszurach reklamowych ISL. Oczywiście pozostało jeszcze kilku mniejszych klientów, a także umowy ze światową federacją lekkoatle‐ tyczną IAAF, którą kierował również przekupiony Włoch – Primo Nebbiolo. Niemniej w kon‐ strukcji pod tytułem ISL pozostał już tylko jeden filar w postaci FIFA, a ta umowa marketingo‐ wa obowiązywać miała tylko do mistrzostw świata w roku 1998. Gra toczyła się o wszystko. Weber musiał działać. Po śmierci Dasslera jego alzacki sekretarz awansował do roli szarej eminencji w ISL. Webera, człowieka o wielkopańskich manierach, z grzywą śnieżnobiałych włosów, ubranego zawsze w garnitur, zna każda ważna osoba w sporcie. Całe dnie spędzał w hotelowych foyer, mamiąc ludzi doskonałymi manierami (w wielu językach) oraz pieniędzmi. Wiedział o kontach prywatnych i zagranicznych, pośrednikach, umowach konsultingowych i fikcyjnych firmach – o wszystkim, co przez lata pracy dla ISL obsłużył setkami milionów. Także dlatego „człowiek z
walizką” był centralną postacią za kulisami światowego sportu. Nawet krótki okres spędzony później w areszcie śledczym nie rozwiązał mu języka. Weber mówił otwarcie, że nazwiska odbiorców pieniędzy „zabierze do grobu”. Czy człowiek, który zawsze płacił, teraz sam był opłacany w zamian za milczenie? Jedno jest pewne. Złamanie Webera pogrążyłoby wiele osób zajmujących wysokie stanowiska w sportowym świecie. Po mistrzostwach świata w roku 1994 ISL zrozumiała, że po potrąceniu kwot uiszczanych na rzecz FIFA rozgłośnie telewizyjne zgarniają astronomiczne zyski ze sprzedaży czasu rekla‐ mowego. To kopalnia złota. Sprzedaż praw mogła być teraz rozliczana zupełnie inaczej. Wy‐ starczyło tylko mieć wypłacalnego partnera, a miało się szansę na podbicie telewizyjnego ryn‐ ku jutra. Człowiek z MKOl-u, Richard Pound, który odprawił ISL, mówił, że nigdy nie znał szcze‐ gółów, ale „plotki – zawsze”. Już wtedy była to sytuacja typowa – plotki znali wszyscy, kon‐ kretów nikt. Jednak by zrozumieć wszystkie triki i fortele, które pomogły FIFA zablokować wszystkich innych oferentów w dwóch postępowaniach przetargowych w sprawie praw do transmisji telewizyjnej w latach 1995-1996 oraz praw marketingowych na rok 1997, aby znów wciągnąć do interesu starego partnera, trzeba przenieść się do roku 2008. Wtedy w szwajcar‐ skim raju podatkowym Zug odbył się proces karny przeciwko Weberowi oraz pięciu innym głównym menedżerom ISL. Chodziło o czyny niedozwolone w postępowaniu upadłościowym. 9 marca sędzia karnista Marc Siegwart zrzucił prawdziwą bombę – poinformował, że zaledwie w okresie od 1989 do 2001 firma ISL wydała sto pięćdziesiąt sześć milionów franków na łapówki dla związków sportowych, z czego odliczono osiemnaście milionów, które zostały przekazane na cele korupcyjne w należącej do firmy fundacji, jednak ze względu na kłopoty finansowe pieniądze te zostały wycofane na krótko przed bankructwem. Zeznania obwinionych dotyczące praktyk biznesowych w marketingu sportowym zmuszają do ponownej oceny zdarzeń zaistniałych wokół przetargów i zmieniają ówczesne poszlaki w pewność, że działacze FIFA, poszukując prywatnych korzyści, stosowali z ISL zagranie z pierwszej piłki. Pytanie brzmi jednak, czy w tej brudnej grze naprawdę brało udział tylko te kilka postaci, któ‐ re zidentyfikowano na listach płac. Wymieniono na nich przecież liczne firmy fasadowe, ale nazwiska stojących za nimi osób do tej pory nie zostały ujawnione. Kim więc są? Kto korzy‐ stał z wpłat w gotówce? I jakie korzyści odnosili ci, którzy prowadząc działalność operacyj‐ ną, skrupulatnie dbali o to, by zagranie z pierwszej piłki z ISL zostało przeniesione w nową erę miliardowych zysków? Hans-Jürg Schmid, byty dyrektor finansowy w ISL, potwierdził zarzuty sędziego Siegwarta na Sali sądowej. „Wiedziałem o tym – mówił, nie podając jednak dokładnej kwoty. Powoły‐ wał się na trudną sytuację przedsiębiorstwa. – Zawsze mi powtarzano, że w przeciwnym razie umowy nie byłyby podpisywane przez drugą stronę![40]. Także szef rady nadzorczej, Christoph Malms, określił tę „konieczną” praktykę biznesową jako „moralnie niegodziwą”, ponieważ „sukces przedsiębiorstwa powinien być osiągany przez własną wydajność, a nie kupowany”. Przed sądem Malms jeszcze raz podkreślił, że z tej sytuacji nie mogli znaleźć wyjścia: „Te praktyki były nieodzowne, przyjęły się w tej branży, należały do stylu przedsiębiorstwa. Bez nich by się nie udało”[41]. Ten proces ujawnił coś niebywałego. Łapówki wypłacano prawie jak pensje, co kilka miesięcy robiono przekaz y do raju podatkowego. A co najlepsze, oskubywanie sportu nie
jest nawet niezgodne z prawem – w tamtym czasie korupcja działaczy sportowych nie była w Szwajcarii karalna. Przychody należało tylko opodatkować. Posłaniec Weber nie mówił przed sądem więcej o płatnościach, niż wyjawił wcześniej podczas przesłuchania. Były to „prowizje, honoraria”, które przepływały „równolegle do zakupów i sprzedaży praw”. Jego pięciu kolegów potwierdziło podczas procesu, że Weber płacił łapówki. Nigdy nie podawał nazwisk, dlatego tylko on wiedział, kto był przekupywany i jakie otrzymywał kwoty. Na pytanie sędziego o nazwiska odbiorców, Weber odpowiedział: „Nie mogę tego po‐ wiedzieć – to sprawa honoru”. Sprawa honoru. Zdanie jak ze scenariusza filmu o mafii. Padło jednak na sali sądowej kantonu Zug, jako wyznanie „człowieka z walizką pieniędzy”, który w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim jest dziś wprawdzie potępiany, jednak w FIFA wciąż cieszy się uznaniem. Podczas procesu w Zug także Blatter został poważnie obciążony, jednak z braku paragrafu za korupcję w sporcie – tylko moralnie. Werner Würgler, adwokat Christopha Malmsa, uważa, że Blatter musiał wiedzieć o systemie korupcyjnym ISL. Szef FIFA groził nawet szefowi ISL – Malmsowi – który chciał przerwać wypłacanie łapówek, że jeśli Weber utraci swą pozycję, „z ISL będzie krucho”. Havelange wyraził się wcześniej rów‐ nie dosłownie. Würgler zastanawiał się, czy te groźby nie oznaczały, że „wycofanie się grupy ISL z systemu wypłacania prowizji nie było możliwe ze względów ekonomicznych”. Co wię‐ cej, te płatności uzyskały status „wiążących porozumień umownych”. Würgler nakreślił obraz grupy ISL jako agencji FIFA, odpowiedzialnej za wypłacanie łapówek działaczom. „Muszą to ukrywać przed instytucjami śledczymi, a także przed opinią publiczną”. Z prawnymi faktami z roku 2008 wracamy do połowy lat dziewięćdziesiątych, kiedy pla‐ nowano wielki skok na kasę. W tym czasie dokładnych kalkulacji dokonywało nie tylko ISL, które popadło w tarapaty po utracie MKOl-u, lecz także konkurencja, która oczywiście rów‐ nież rozpoznała możliwe korzyści wynikające z handlu prawami. Dlatego mistrzostwa świata w piłce nożnej znalazły się w centrum uwagi globalnych agencji sportowych, na przykład ame‐ rykańskiej agencji IMG. Planując zakup praw, IMG połączyła się z niemiecką spółką zależną agencji Bertelsmann – Ufa. W sierpniu 1995 roku Belg, Erie Drossart, europejski prezydent IMG, przesłał faksem pierwszą ofertę do „drogiego Seppa” Blattera: „Za mistrzostwa świata w piłce nożnej w roku 2002 proponujemy miliard dolarów amerykańskich”[42]. To tylko propozycja. Za co dokładnie oferowano tę gigantyczną kwotę, okaże się dopiero podczas przetargu. Dodatkowo może ona jeszcze wzrosnąć. Ponieważ jednak także w branży nabierano już podejrzeń co do ścisłych stosunków FIFA z ISL, Drossart przesłał kopię swej oferty wszystkim członkom zarządu świa‐ towej federacji. Miliard – obłędna suma. Co zrobił Blatter? Czy sekretarz generalny wdzięcznie rzucił się miliardowemu klientowi Drossartowi na szyję? Wręcz przeciwnie. Szorstko okazał irytację, „że pismo oznaczone jako ściśle tajne zostało rozesłane faksem do wszystkich członków komitetu wykonawczego FIFA oraz innych adresatów”. Byli wśród nich decydenci, którzy nominalnie podejmowali decyzję o przyznaniu praw. Gniew Blattera każe nam podejrzewać, że obawiał się on o swą władzę in‐ formacyjną. Nie przesłał Drossartowi informacji dotyczących przyznawania praw, o które prosił. Doszło do osobliwej wymiany korespondencji. Od listopada jej ton stał się o wiele chłodniejszy. „Drogi Erie” nagle zmienił się w „Pana Drossarta”.
Potem Blatter ogłosił, że prawa telewiz yjne i marketingowe do MŚ 2002 zostaną sprzedane w pakiecie. Pojawił się jednak pewien problem – ówczesny partner, ISL, posiadał jeszcze opcję, która miała wygasnąć dopiero na trzy miesiące przed głosowaniem komitetu wykonawczego w sprawie przyznania praw. Drossart był zaskoczony i zastanawiał się głośno, jak to możliwe, że ISL cieszy się wyłącznością na całym świecie, mimo że dysponuje przecież pakietem praw telewizyjnych i marketingowych obowiązującym tylko na terenie USA. Prze‐ cież na przykład w Europie partnerem telewizyjnym jest EBU. Drossart poinformował o tym południowokoreańskiego członka zarządu FIFA, Chung Mong-joona, szefa kraju ubiegającego się organizację MŚ 2002. Także wewnątrz zarządu FIFA niespodziewanie wszyscy zapragnęli patrzeć na ręce staremu ojcu chrzestnemu i jego ge‐ nerałowi Blatterowi. Członkowie zarządu z Europy i Afryki rozważali nawet powołanie „ko‐ mitetu roboczego” do spraw przyznawania praw. Mieli do niego należeć tylko Havelange oraz prezydenci kontynentalnych związków piłkarskich. Do powołania komitetu jednak nie doszło. Blatter nie oddał sterów. Opcja ISL wygasła. IMG ustawiła się w blokach startowych. Inni kandydaci mieli nadzieję na zwycięstwo w licytacji, w tym amerykańska firma AIM, która za prawa telewizyjne do MŚ tylko na rynek amerykański oferowała nieosiągniętą do tej pory kwotę trzystu dwudziestu milionów dolarów. W porównaniu z dotychczasowymi zyskami była to gigantyczna oferta. W połowie marca Blatter nagle wykonał kolejny zwrot. Od teraz nego‐ cjacje miały dotyczyć praw do MŚ 2002 „i późniejszych”. Drossart stał się nieufny. Czy Blat‐ ter prowadził z ISL negocjacje dotyczące lat 2002 i 2006, podczas gdy IMG/Ufa były od pół roku zwodzone ofertą na rok 2002? Oburzony ponownie poinformował Blattera, że czuje się „nierówno traktowany”[43] przez FIFA. Wypisał wszystkie przypadki wprowadzania ludzi w błąd, które jak dotąd zauważył, a na zakończenie zaapelował do uczciwości Blattera. Pod ko‐ niec kwietnia Drossart otrzymał oficjalne dokumenty przetargowe, w których nagle była mowa tylko o prawach telewizyjnych. Ponownie napisał więc do Blattera, wskazując „skandaliczne sprzeczności” i skarżąc się: „Trudno mi uwierzyć, że nasza oferta naprawdę jest brana przez FIFA pod uwagę w uczciwym konkursie”. Już same pytania zadawane przez kandydata przybliżają nam ukartowaną grę sekretarza ge‐ neralnego: „Ponieważ ze strony FIFA nie ma już mowy o umowach marketingowych, czy ozna‐ cza to, że nastąpiło porozumienie z ISL, mimo że termin obowiązywania wyłączności negocja‐ cyjnej został przekroczony? Czy też prawa marketingowe zostaną przyznane później?”. Dros‐ sart trafił w dziesiątkę z drugim przypuszczeniem. Prawa marketingowe zostały przyznane do‐ piero pod koniec roku 1997, oczywiście znowu na rzecz ISL i znów zignorowano oferty IMG oraz innych firm. Prorocze okazało się ostatnie zdanie Drossarta: „Trudno dojść do innego wniosku niż taki, że obowiązują tu podwójne standardy – osobne dla [...] ISL i dla wszystkich innych”. Zdema‐ skował tymczasowe decyzje Blattera jako „poprawki kosmetyczne”, mające chronić FIFA przed przyszłymi zarzutami przeprowadzenia nieuczciwego i nieczystego konkursu”. Takie za‐ rzuty zostały już podniesione w prasie. Także związek publicznoprawnej Unii Nadawców EBU z partnerami spoza Europy zakoń‐ czył się niepowodzeniem, mimo że za prawa telewizyjne do obu mistrzostw w latach 2002 i 2006 zaoferowała łącznie dwa miliardy dwieście tysięcy franków, w dodatku miała doświad‐ czenie w zakresie technicznej i organizacyjnej realizacji takich ogromnych projektów. Poza
tym Havelange obiecał EBU przedłużenie umowy. Jednak ISL musiało pozostać w grze za wszelką cenę – tylko to gwarantowało działaczom FIFA, że w dalszym ciągu będą otrzymywać łapówki. Co wyznał szef ISL sędziom karnym? Łapówki są częścią praktyki biznesowej, z której nie można zrez ygnować – „bez tego by się nie udało”. Dzięki kontaktom z rodziną Dasslerów firmie ISL udało się zwerbować idealnego partnera – Leo Kircha. Ten monachijski magnat medialny posłusznie przystąpił do gry i szybko wylądo‐ wał na stołku młodszego partnera, obok głównych wspólników ISL. Jednocześnie sam ręczył za łączną kwotę praw do transmisji telewizyjnych na lata 2002-2006, wynoszącą w przelicze‐ niu miliard siedemset tysięcy euro. Już wtedy konkurenci z firmy marketingowej TEAM, zaj‐ mującej się sprzedażą praw do Champions League stali się podejrzliwi. Ledwie interes został przypieczętowany, Kirch pokazał drugą twarz. Jego pionierski pro‐ jekt telewizji cyfrowej okazał się ogromną maszyną do niszczenia pieniędzy. Nagle specjali‐ ści, którzy wcześniej negocjowali dla ISL, zaczęli przechodzić na jego stronę. Po twardej wy‐ mianie ciosów z naiwnym partnerem Kirchowi udało się wynegocjować znaczącą zmianę wa‐ runków współpracy – teraz ręczył już tylko za połowę kwoty gwarancji, drugą połowę była zmuszona wziąć na siebie ISL. Jednocześnie odebrał agencji korupcyjnej FIFA nad wyraz lu‐ kratywne prawa do transmisji telewizyjnych na terenie Europy, pozostawiając jej tylko obsłu‐ gę mniej wypłacalnych części świata. I znów ISL znalazła się w delikatnym położeniu. Już la‐ tem 1997 roku główny menedżer TEAM prognozował, że „we wrześniu podczas spotkania ko‐ mitetu wykonawczego w Kairze ISL otrzyma także prawa marketingowe do roku 2006”. Tylko jedna osoba zaczęła się zastanawiać i robić notatki. Michel Zen-Ruffinen, zastępca Blattera w gabinecie sekretarza generalnego, przyglądał się wszystkiemu z bliska. Uwiecznił działania Blattera w dossier, które opublikował w roku 2002, w czasie gdy firma ISL i Kirch byli już niewypłacalni. W następujący sposób prezentował działalność związku ISL-Kirch w zakresie sprzedaży praw: „Prawa telewizyjne (dla obszaru niemieckojęzycznego) do mistrzostw świata 2002 i 2006 zostały sprzedane Leo Kirchowi za sto dwadzieścia i sto czterdzieści milionów franków. Ich wartość wynosiła jednak co najmniej po dwieście pięćdziesiąt milionów. Oferta amery‐ kańskiej firmy AIM na prawa na rynek amerykański, wynosząca trzysta dwadzieścia milionów dolarów amerykańskich, została odrzucona! Licytację i tak wygrał Kirch. Stratę szacuje się na jakieś sto sześćdziesiąt milionów franków”. Na tamtym etapie zachował to jednak dla siebie. Swą frustrację miał wyładować znacznie później. Sportowo-polityczną częścią zagrania z pierwszej piłki z marketingowcami dowodził Ha‐ velange. W lipcu 1996 roku w Zurychu wyprowadził w pole zarząd FIFA w kwestii praw te‐ lewizyjnych. Wieczorem przed spotkaniem zaprosił do swego apartamentu rosyjskiego członka zarządu, Wiaczesława Kołoskowa – cieszącego się wyjątkowo złą opinią działacza, który jak wielu ludzi sportu ze Związku Radzieckiego przetrwał jego upadek najzupełniej bez szwanku. Następnego ranka na zgromadzeniu FIFA Havelange przerwał porządek obrad i zapropono‐ wał, by od razu przyznać prawa telewizyjne na rok 2002 i 2006 firmie ISL i Kirchowi. Zasko‐ czył Europejczyków, zarządzając natychmiastowe, otwarte i indywidualne głosowanie, a na‐ stępnie skierował swe lodowate spojrzenie na Kołoskowa. Przyjacielu, nie sądzisz, że bez‐ względnie powinniśmy przyjąć tę ofertę? Rosjanin skinął głową. Był to strategiczny sukces, ponieważ spowodował przełamanie frontu Europejczyków.
Działacze po kolei oddali swe głosy. Wprawdzie z dziewiętnastu obecnych za przyzna‐ niem praw zagłosowała mniejszość (dziewięciu), ale propozycja ISL-Kirch i tak przeszła, po‐ nieważ było tylko sześć głosów przeciw, a reszta wstrzymała się od głosu. Na nieszczęście Europejczyków brakowało niemieckiego członka zarządu, Gerharda Mayera-Vorfeldera. On z pewnością podczas tego spotkania głosowałby przeciwko interesom UEFA. Ale w wyniku ta‐ jemniczego nieporozumienia nie wziął udziału w tym chyba najważniejszym od lat posiedzeniu komitetu wykonawczego FIFA. Dotrzymywał terminów u siebie, w Badenii-Wirtembergii, za‐ miast głosować w interesie Europy. Miłośnik sportu Kołoskow, rosyjski boss piłkarski, który pomógł Havelange’owi przeła‐ mać europejski front, kilka miesięcy później podpisał korzystną umowę z Nike. Producent ar‐ tykułów sportowych, a także sponsor reprezentacji Brazylii, podejmował intensywne starania, by wyrugować firmę Adidas z pozycji głównego sponsora FIFA. Jak przyznaje sam Koło‐ skow, oprócz wyposażenia umowa z Nike obejmowała także wypłaty w gotówce. Lepiej nie pytać, dokąd płynęły pieniądze w Rosji w latach dziewięćdziesiątych. Kołoskow sprawił jeszcze później problemy także prezydentowi Blatterowi, kiedy wyszło na jaw, że bez wyraź‐ nego powodu otrzymał bezpośrednio od FIFA kwotę stu dwudziestu pięciu tysięcy dolarów, gdy nie był już członkiem komitetu wykonawczego. Jesienią 1997 roku trzeba było jeszcze załatwić trudnemu dziecku – firmie ISL – prawa marketingowe do mistrzostw świata 2002 i 2006. Ofertę złożyła także agencja TEAM, twórca Champions League. I znowu działy się dziwne rzeczy. Jeszcze 19 marca 1996 roku FIFA poin‐ formowała, że ISL posiada „opcję wyłączności na negocjacje z FIFA do 29 lutego 1996 roku”. Nie było jeszcze porozumienia, trwały negocjacje i podkreślano, że „FIFA zapozna się także z ofertami, które zostaną złożone przez inne strony”. Mówiąc krótko, opcja ISL wygasła. Jednak szesnaście miesięcy później, w lipcu 1997 roku, ta sama opcja ISL została w cudowny sposób wskrzeszona. Blatter ze współczuciem oznajmił interesantom z TEAM, że „oferty stron trze‐ cich” będą mogły zostać rozpatrzone dopiero po upływie wyłącznej rundy negocjacyjnej z ISL. Wśród wprowadzonych w błąd kandydatów do zakupu praw ponownie zapanowało oburzenie. Menedżerowie z TEAM złożyli na ręce Blattera i Havelange’a notę protestacyjną, której ton wyraźnie przypominał list Drossarta z poprzedniego roku: „Ten nowy kurs wydaje się stać w silnej sprzeczności z państwa wcześniejszymi doniesieniami. Cała ta procedura sprawia wra‐ żenie, że sekretariat generalny FIFA ma zamiar przyznać prawa bez zbadania możliwości ryn‐ ku. Czy jest możliwe, że sekretariat generalny FIFA poszukuje pilnego rozstrzygnięcia, by w ten sposób uniknąć problemów zaistniałych w wyniku przyznania praw telewizyjnych na lata 2002-2006?”[44]. Nic dziwnego, że cała branża zrobiła się podejrzliwa. Kirch osłabił ISL przez nowy po‐ dział kompetencji w obszarze praw telewizyjnych, więc spodziewane zyski mogły się nie po‐ jawić. Blatter był wściekły, gdy otrzymał analizę menedżerów firmy TEAM – zwłaszcza że oni także rozesłali kopie swej noty protestacyjnej do członków komitetu wykonawczego. Tym razem oburzyło go „naruszenie elementarnych zasad uprzejmości”. To jeden z jego ulubionych chłopskich trików – redukuje merytoryczną kwestię o wartości wielu miliardów do prostego naruszenia protokołu. Zamiast odeprzeć konkretne, dobrze uzasadnione zarzuty, zajmuje się za‐ gadnieniami etykiety.
Także w 1997 roku Blatter ubolewał nad „poważnym brakiem szacunku” ze strony firm, które tymczasem bezczelnie wodził za nos. Merytorycznie ich zarzuty były nie do obalenia. On obstawał jednak przy swoim: insynuowanie związku pomiędzy wcześniejszym przyznaniem praw do relacji telewizyjnych ISL i Kirchowi oraz obecną rundą przyznawania praw marke‐ tingowych urąga „zasadom przyzwoitości”. We wrześniu 1997 roku odbyło się posiedzenie zarządu w Kairze. Jak to często bywa, do‐ kumenty dotyczące przyznania praw marketingowych do mistrzostw świata zostały wsunięte pod drzwi pokojów hotelowych członków komitetu wykonawczego dopiero w nocy, tuż przed spotkaniem. Szef UEFA – Johansson – zainterweniował u Havelange’a i Blattera, mówiąc, że taki przebieg posiedzenia jest nie do zaakceptowania i wszyscy potrzebują więcej czasu, by zapoznać się z całą sytuacją. Tym razem komitet wykonawczy został wykiwany w sposób jeszcze bardziej zuchwały. Początkowo Johansson i pozostali wyjechali z Kairu zadowoleni. Głosowanie się nie odbyło, decyzja o przyznaniu praw została przełożona na kolejne spotkanie, które miało się odbyć w grudniu w Marsylii. Tak można by też zinterpretować ówczesny komunikat prasowy FIFA, gdyby nie zagadkowa informacja, że komitet wykonawczy „zasadniczo zaakceptował” umowę z ISL. Pozostał tylko niesmak. Tymczasem dzielni sojusznicy Blattera – szef komisji finansowej Julio Grondona oraz wiceprezydent Jack Warner – wrócili znad Nilu z pięknymi prezentami. Argentyńczyk przywiózł do domu MŚ U-20 (do lat dwudziestu) na rok 2001, a działacz z Try‐ nidadu i Tobago – turniej U-17 2001. Także w ISL strzelają korki od szampana. W protokole z posiedzenia z początku września 1997 roku zapisano, że decyzja FIFA na korzyść ISL już za‐ padła, ale zostanie ogłoszona nieco później, aby uniknąć rozłamu w skłóconym zarządzie. Jak poinformował swych dyrektorów „człowiek z walizką pieniędzy”, krytycy mogli jeszcze zada‐ wać pytania, ale nie mogli już zapobiec decyzji o umowie z ISL. Obawy sceptyków po kilku dniach zmieniły się w pewność, gdy sekretarz generalny oznajmił, że w Kairze komitet wyko‐ nawczy przyznał grupie ISL prawa marketingowe na mistrzostwa świata 2002 i 2006. To jednak nic w porównaniu z propozycją, jaką komisja finansowa Blattera złożyła zarzą‐ dowi w Kairze. FIFA chciała przystąpić do spółki typu joint venture z prywatną firmą i prze‐ nieść na nią wszystkie prawa. W rękach FIFA miało poz ostać pięćdziesiąt jeden procent akcji nowej spółki zajmującej się realiz acją praw autorskich, reszta miała należ eć do szczęśliwego partnera prywatnego, czyli ISL. Co kryje się za tak ogromnym uczuciem do ISL? Dlaczego prezydent oraz jego sekretarz generalny, prowadząc tajemnicze działania wy‐ kraczające poza działalność statutową, wciąż narażają się na podejrzenia, że wraz z ulubioną firmą marketingową dopuszczają się oszustwa? Propozycja założenia spółki joint venture z ISL, do której FIFA wnosi wszystkie swoje dobra i niepotrzebnie wiąże się z prywatnym przedsiębiorstwem, jest ukoronowaniem taktyki stopniowego eliminowania przeciwników: najpierw prawa telewizyjne, potem marketingowe dla ISL. Doskonale, może od razu się zjednoczymy? I to w czasie, gdy związki takie jak MKOl lub amerykańskie ligi profesjonalne przeszły na samodzielną sprzedaż praw, zamiast odstępo‐ wać je w pakiecie prywatnej firmie, która nie ma doświadczenia na rynku telewizyjnym, a po‐ nadto, jak się wkrótce okaże, jest całkowicie niewypłacalna!
Wspólne przedsiębiorstwo bossów FIFA z przyboczną agencją miało nosić nazwę Inter‐ soccer. Ówczesny dyrektor generalny ISL, Heinz Schurtenberger, w ten sposób wyjaśniał mi‐ strzowski plan: „FIFA dysponuje ogromną paletą marek. Idea zakłada połączenie ich wszyst‐ kich w jedną spółkę kapitałową, działającą na rynku, oraz przekazanie ISL pewnych praw. FIFA ma zachować większość w stosunku 51:49”. To wszystko sprawiało wrażenie szalonego projektu grupy przestępczej. Wyglądało na to, że najwyżsi działacze piłkarscy planowali przekształcenie FIFA w komercyjną siatkę, nad któ‐ rą sprawowaliby pełną kontrolę. W razie ewentualnego sporu z tą prywatną firmą FIFA naj‐ prawdopodobniej musiałaby odkupić od niej własne prawa. Do tego jednak nie doszło, bo opozycja w zarządzie ostro zaprotestowała. Członkowie za‐ rządu skupieni wokół Johanssona stali się na tyle podejrzliwi, że podczas kolejnego spotkania trzech z nich zaprotokołowało wypowiedzi własnego sekretarza generalnego. Blatter stracił ich zaufanie. „FIFA wymaga programu naprawczego”, mówił jeden z doradców Johanssona, lecz pozycja monopolistyczna „wciąż przynosi pieniądze”. Skorumpowane procedury przetargowe odsłoniły kolejną strukturalną słabość niekontrolo‐ wanej szarej strefy sportowego świata. Mimo przepychanek ani IMG Drossarta, ani TEAM ni‐ gdy nie pozwały FIFA do sądu. Nie zrobiła tego także EBU, mimo że jednoznacznie wypowiedziała się, iż została wygry‐ ziona na rzecz ISL/Kircha. Ta osobliwa transakcja jeszcze przez wiele lat interesowała polity‐ ków i opinię publiczną w Niemczech. Dlaczego nigdy nie podjęto żadnych kroków przeciwko FIFA? Ponieważ kiedyś znów przyznawane będą prawa i nikt nie chce pozostać skłócony na wieki ze światową federacją. To działanie zgodne z zasadą „hołota raz się bije, raz się godzi”. Cementuje ono skorumpowa‐ ne stosunki. Ta sama zasada obowiązuje podczas przyznawania organizacji mistrzostw świata i ostatecznie prowadzi do tego, że korupcja nie jest stąd eliminowana, lecz przyjmuje coraz bardziej zuchwałe formy. Ileż Brytyjczycy pomstowali na odrażającą niesłowność FIFA po nieudanym kandydowaniu do MŚ w roku 2000! Kiedy jednak ubiegali się ponownie – o turniej w roku 2018 – wszystko poszło w niepamięć. Politycy znów płaszczyli się i mruczeli niczym dopieszczone koty. I dopiero gdy ponownie przegrali, ujawnili, czego domagała się od nich szacowna rodzina piłkarska – na przykład zniesienia brytyjskiej ustawy o przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy w razie przyznania organizacji MŚ Anglii. O czymś takim nawet cosa nostra może tylko pomarzyć – zmuszanie rządów do zniesienia ustaw dotyczących prania brudnych pieniędzy. „Złożę ci propozycję nie do odrzucenia!” Innego przykładu szybkiego stłumienia myśli o rewanżu dostarczyła RPA. Po niepowodze‐ niu kandydatury do MŚ w roku 2006 Nowozelandczyk Charles Dempsey wyjechał przed osta‐ tecznym rozstrzygnięciem, zamiast głosować za RPA, jak chciał jego związek. Tamtejsi dzia‐ łacze byli gotowi podnieść wrzawę. Zatrudnili renomowanego prawnika branżowego, który złożył zażalenie na wybór Niemiec. Jednak zażalenie musiało zostać złożone na ręce FIFA, która oczywiście je odrzuciła. Zrobiło się nieprzyjemnie, ponieważ prawnik RPA, Jean-Louis Dupont, który pięć lat wcześniej przeforsował wyrok na korzyść Jeana-Marca Bosmana, dążył do wydania zasadniczego wyroku w kwestii, czy centralna organizacja sportowa powinna za‐ braniać swym członkom zwracania się do sądów powszechnych.
Podczas długiej debaty z zarządem FIFA latem roku 2000 w Zurychu dla reprezentantów RPA stało się jasne, że niewiele brakuje, a zostaną na zawsze skłóceni z głową światowej pił‐ ki nożnej. Irvin Khoza, jeden z menedżerów, wyrecytował następnego dnia frazes typowy dla rodziny piłkarskiej: „Chcemy skierować sprawę do sądu, jednak nie zrobimy tego ze względu na dobro piłki nożnej oraz solidarność”. Cztery lata później w Zurychu organizację MŚ 2010 przyznano RPA. Hołota raz się bije, raz się godzi. W końcu wszystko zostaje w rodzinie. Spra‐ wy zostały więc załatwione, miliony z łapówek są zabezpieczone na następne lata. Wpływają pierwsze podziękowania. Brytyjski specjalista do spraw FIFA, Andrew Jennings, opisał w swej książce pod tytułem Foul!, jak doszło do doręczenia przesyłki pod niewłaściwy adres. Na biurku dyrektora finansowego FIFA, Erwina Schmida, wylądował nagle bankowy formu‐ larz z Union des Banques Suisses (UBS). Wykazana była na nim wplata półtora miliona fran‐ ków szwajcarskich od ISL. Jako odbiorcę podano Havelange’a. Schmid pospieszył z doku‐ mentem do Blattera, ale ten nie zadzwonił na policję, nie zgłosił tego nawet komitetowi wyko‐ nawczemu ani finansowemu. Pieniądze zostały po prostu zwrócone.
PRZED WYBORAMI PŁYNĄ PIENIĄDZE
Nadszedł czas, by wyznaczyć kierunek dla Blattera. Havelange nie może już ubiegać się o ko‐ lejną kadencję. Najpierw numer z Pelém, a potem przyznanie MŚ 2002 Japonii i Korei Połu‐ dniowej – to doprowadziło do prawdziwego kryzysu. Johanssonowi i jego sojusznikom udało się w ostatniej chwili przeforsować przyznanie organizacji mistrzostw obu krajom, więc Ha‐ velange, który obiecał MŚ tylko Japonii, musi niechętnie ustąpić. Oznacza to jednak, że na mi‐ strzostwach 2002 trzeba było za wiele rzeczy zapłacić podwójnie – od centrów medialnych po drogie noclegi w obu krajach dla liczącej tysiące członków rodziny FIFA. Przykrym zaskoczeniem była też wizyta Havelange’a u Saniego Abachy w listopadzie 1995 roku. Temu potępianemu na całym świecie militarystycznemu władcy Nigerii prezydent fede‐ racji zawiózł w prezencie mistrzostwa świata U-17. Podczas gdy ojciec chrzestny FIFA tytu‐ łował krwawego władcę Jego Ekscelencją”, a sam przyjął honorowy tytuł „Ekwueme”, czyli „Człowiek, który dotrzymuje słowa”, kilka kilometrów dalej budowano szubienicę dla pisarza działającego na rzecz praw obywatelskich, Kena Saro-Wiwy, oraz ośmiu innych mężczyzn z ludu Ogoni[45]. Przez wiele tygodni Abacha był bombardowany prośbami z całego świata o ich ułaskawienie, tylko od Havelange’a otrzymał serdeczny prezent. Abacha czekał przynaj‐ mniej, aż Havelange wyjedzie, zanim kaz ał powiesić dziewięciu Ogoni. Na krytykę całego świata Havelange odpowiedział wyznaniem charakterystycznym dla wszystkich dyktatorów sportowych, którzy ignorują humanitaryzm i prawa człowieka: „Nie należy mieszać sportu i polityki”. Jednak świat był oburzony. „Sunday Times” pisał: „Prezydent FIFA wlazł wojskowemu przywódcy w tyłek”[46]. W ten sposób wizyta Havelange’a u nigeryjskiego dyktatora stała się niezamierzonym wsparciem wyborczym dla Johanssona. Europejczycy z komitetu wykonaw‐ czego znów przypomnieli ojcu chrzestnemu, że nie podejmuje decyzji w piłkarskim wszech‐ świecie sam i w głosowaniu organizację MŚ U-20, które miała otrzymać Nigeria, przyznali Malezji. Reputacja Havelange’a znajdowała się w opłakanym stanie. Już pod koniec roku 1996 zapowiedział, że nie chce więcej kandydować. Teraz pozostało mu przygotować następ‐ cę. W końcu Johansson przy każdej okazji powtarzał obietnicę: „Będę za niezależną kontrolą praktyk biznesowych FIFA”[47]. Dziś już wiemy, że spełnienie takiej obietnicy byłoby katastrofalne w skutkach dla kliki Havelange’a. Do łask wrócił więc Blatter, który jeszcze w roku 1994 chciał pozbawić Have‐ lange’a urzędu. On sam też uznał, że powinien zatroszczyć się o swoje stanowisko. Postanowił zorganizować dyskretną kampanię wyborczą i jednocześnie zwlekać z ogłoszeniem kandydatu‐ ry tak długo, jak to możliwe. Jako kandydat musiałby bowiem opuścić gabinet sekretarza gene‐ ralnego FIFA – czyli centrum władzy, która rozciąga się na cały piłkarski świat, Podczas po‐ siedzenia w marcu 1998 roku Johansson oraz jego sojusznicy wezwali Blattera do złożenia wyjaśnień. Godzinami maglowali sekretarza generalnego, by w końcu powiedział, czy zamie‐ rza przystąpić do wyborów, czy nie, ale ten milczał jak zaklęty. Później członkowie zarządu
chcieli przeprowadzić głosowanie, czy Blatter powinien ustąpić. Większość opowiedziała się za Johanssonem, dlatego Havelange i Blatter wybiegli ze spotkania, rzucili się na prasę zgro‐ madzoną w luksusowym hotelu Dolder Grand i dobrodusznie stwierdzili, że nie chcieliby być zmuszani do stosowania środków niezgodnych ze szwajcarskim prawem. Dopiero w kwietniu 1998 roku, w przeddzień upływu terminu, Blatter zgłosił swą kandy‐ daturę na urząd prezydenta FIFA, a Michel Platini, jako prominentny pomocnik przy kampanii i organizator mistrzostw świata latem tego samego roku, przygotował mu scenę. (Był to począ‐ tek długiej przyjaźni, która w przyszłości miała się rozpaść. Platini został wprowadzony do polityki sportowej dzięki dobrze płatnej roli paryskiego asystenta Blattera, awansował do za‐ rządów FIFA i UEFA, został prezydentem UEFA dzięki pomocy podejrzanych szefów wschodnioeuropejskich związków przeciwko Johanssonowi i czeka dziś na ostateczne powo‐ łanie jako następca tronu po Blatterze). Jak podaje bliski znajomy Havelage’a, również szef Adidasa Robert Louis-Dreyfus miał wyrażać swoje dyskretne wsparcie wobec kandydata. 8 czerwca 1998 roku Blatter został „wybrany” prez ydentem FIFA. To dziwne zdarze‐ nie, które miało miejsce na krótko przed rozpoczęciem mistrzostw świata w piłce nożnej w Paryżu, do dziś pozostaje przedmiotem spekulacji. W nocy przed wyborami, które przygotowywane były od miesięcy, w hotelu Méridien, gdzie zatrzymali się delegaci z Afryki, rozdawano grube koperty. Następnego dnia Blatter wy‐ grał stosunkiem głosów 111:80. Johansson, ze łzami w oczach, zrezygnował z udziału w dru‐ giej rundzie głosowania. Dla każdego obserwatora tej sceny stało się jasne, że wiele głosów kupiono. Sam byłem obecny, gdy wieczorem po wyborach szef delegacji afrykańskiej Issa Hayatou z Kamerunu oraz pięciu czy sześciu przedstawicieli innych afrykańskich związków przepraszało Johanssona za haniebne postępowanie swych kolegów. Jeden z afrykańskich de‐ legatów zapomniał nawet zabrać swoją kopertę z hotelu – pieniądze znalazł jeden z pracowni‐ ków FIFA. Blatter wciąż odsuwa od siebie wszelkie zarzuty, nie negując zarazem procederu: w hotelu, w którym rozdawano pieniądze, nie było nikogo z kręgu Seppa Blattera. Cóż to za argument. Zgadza się jednak, że tamtej nocy w ogóle nie przyszedł do hotelu Afrykanów. Po‐ dobnie jak promotor jego kampanii wyborczej, Mohamed Bin Hammam, człowiek, który finan‐ sował karierę Blattera. Ale czego to dowodzi? Czy tego rodzaju pieniądze mogą być przekazy‐ wane tylko osobiście? Dziś, szesnaście lat po „brudnych”[48] wyborach, jak określił je były prezydent DFB, Egi‐ dius Braun – których kulisy są tak samo dobrze znane jak ówczesne spekulacje Blattera na ko‐ rzyść ISL – wiadomo więcej o przebiegu tamtej kampanii wyborczej. 18 października 2011 roku Jack Warner, będący w czasie wyborów w roku 1998 zastępcą prezydenta FIFA, napisał list otwarty do gazety „Trinidad Guardian”. Zapowiadał „tsunami” w FIFA. Chciał opowie‐ dzieć o Blatterze i jego praktykach biznesowych: „Opowiem o gorzkich wyborach prezydenc‐ kich w roku 1998, gdy Blatter pokonał swego wielkiego rywala Johanssona, oraz przedstawię szczegółowe przyczyny, dlaczego Bin Hammam i ja zaoferowaliśmy mu wsparcie. Zabraliśmy go na światową kampanię od Afryki po Azję i prosiliśmy o pomoc dla niego, aż zwyciężył! Zrobiliśmy to jeszcze raz w roku 2002, korzystając z prywatnego samolotu Bin Hammama, gdy przystąpił on do brutalnej walki wyborczej z Isse Hayatou i drugi raz zwyciężył. [...] Wszyst‐ kie »prezenty«, które Blatter rozdał w celu zapewnienia sobie zwycięstwa w wyborach, wy‐
wrócą wam żołądki”. Taka informacja obiegła świat, ale FIFA odmówiła komentarza na temat tego i innych ataków. Uwagę zwraca fakt, że szczegóły zarzutów korupcyjnych Warnera są zgodne z trasami przelotów, które Blatter wykonał wraz ze swym sponsorem Mohamedem Bin Hammamem w ramach kampanii wyborczej. Johansson ujawnił wówczas budżet swej kampanii: zarząd UEFA przeznaczył na nią pięćset trzydzieści cztery tysiące dolarów amerykańskich. Blatter, na które‐ go w związku z tym mocno naciskano, aby też podał kilka liczb, zwlekał tak długo, aż stało się jasne, że także i w tym przypadku nie ma zamiaru odkrywać kart. 5 czerwca 1998 roku agencja informacyjna Reuters oszacowała budżet Blattera na podstawie jego wypowiedzi na sto trzy‐ dzieści pięć tysięcy dolarów. Tego samego dnia Agencja AP podała kwotę trzystu tysięcy do‐ larów. Obie te kwoty muszą być znacznie niedoszacowane, biorąc pod uwagę same tylko po‐ dróże wyborcze samolotami Learjet oraz noclegi w najwyższej klasy hotelach. W kręgach FIFA krążą liczne informacje, że same akcje wyborcze w Paryżu kosztowały dwa miliony do‐ larów. Także odchodzący ojciec chrzestny Havelange robił wszystko, by wesprzeć swego następ‐ cę. Osobiście zapraszał delegatów z Afryki na kongres wyborczy do Paryża, raz na swój koszt, raz na koszt FIFA. Dla licznych działaczy z krajów trzeciego świata organizowane były semi‐ naria i oferowano im pomoc rozwojową. Pomocnicy Blattera zwracali szczególną uwagę na Afrykę Południową i Wschodnią. Frankofoński zachód był częściowo kontrolowany przez Issę Hayatou, szefa CAF z Kamerunu i przyjaciela Johanssona. Podczas kongresu CAF w lutym 1998 roku Hayatou zapowiedział blokowe głosowanie Afryki na Johanssona. Równocześnie stale mówiło się o demokracji, zasadach fair play, przejrzystości i czystej działalności biznesowej. Gdy Johansson i jego frakcja zapowiadali i grozili, Blatter obiecy‐ wał, że w przyszłości zamierza realizować te wartości. Kwestię rzekomej orgii korupcyjnej na rzecz ówczesnego sekretarza generalnego, którą Warner jako przedstawiciel ówczesnego obozu Blattera po raz pierwszy otwarcie poruszył w roku 2011, konkretnie prezentował już na początku roku 2002 działacz z Somalii. Szef związku Farah Addo był od roku 2000 także szefem konfederacji Afryki Wschodniej i Środkowej CE‐ CAFA. W roku 1998 Addo wzbraniał się przed odstąpieniem od decyzji CAF, by głosować na Johanssona. Kiedy w czerwcu przybył do Paryża, gdzie odbywają się wybory, okazało się, że został wykreślony z listy delegatów. Dopiero po interwencji Johanssona i Hayatou odzyskał prawo wyborcze. Nie miał pewności, czy i co konkretnie wiedział o tym wszystkim Blatter. Z całą pewnością jednak dowiedział się później o zarzutach, jakie wysunął Addo. Soma‐ lijczyk przesłał je faksem do kwatery głównej FIFA. W swoim piśmie sugerował, że po tym jak zarząd CAF postanowił wspierać Johanssona, w Kigali w Rwandzie odbyło się „spotkanie rewolucyjne” „na prośbę Havelange’a i Blattera”. On sam, szef związku z Somalii, przebywał wówczas w USA, jednak jego koledzy uczestniczyli w spotkaniu, a później ich pobyt w Paryżu podczas wyborów, łącznie z dietami podróżnymi, hotelami i kieszonkowym, kosztował FIFA około dwustu tysięcy dolarów. W Kigali Havelange i Blatter obiecali ponadto krajom z CE‐ CAFA, że zainwestują osiemset tysięcy dolarów w regionalny turniej o Puchar Narodów Afry‐ ki – „bez zatwierdzania przez komitet wykonawczy”. Poza tym każdemu krajowi członkow‐ skiemu obiecano faks i kserokopiarkę. [Źródło: The Untold Campaign of Fifa Presidency
around East Africa [Nieznana historia wschodnioafrykańskiej kampanii o prezydenturę w FIFA], Farah Addo, prezydent związku somalijskiego, 5.03.2002.] Po Kigali odbyło się drugie spotkanie, w Nairobi. Blatter przyjął każdego delegata „z osobna w swym prywatnym pokoju hotelowym”, gdzie wszyscy składali mu obietnice przed wyborami w Paryżu. „Panu Blatterowi, podróżującemu prywatnym samolotem, towarzyszył Mohamed Bin Hammam. Był on sponsorem stojącym za kampanią prezydencką Blattera. Pan Bin Hammam organizował podróże do Paryża przez zatokę dla każdego przedstawiciela zarzą‐ du, ich żon i dzieci. Zaopatrywał ich w darmowe bilety lotnicze i gotówkę”. Faktycznie Bin Hammam był tak zaangażowany w kampanię Blattera, że nie poleciał do Ad-Dauhy, by odwie‐ dzić w szpitalu swego syna, który odniósł poważne obrażenia w wypadku. Po wyborach Blat‐ ter skierował do Katarczyka, którego nazywa „bratem”, list dziękczynny. Pod koniec kwietnia Addo powiedział w wywiadzie dla BBC, że CECAFA stoi za Jo‐ hanssonem. Tydzień później zadzwonił do niego z Kataru były somalijski dyplomata Abdi Heybe z informacją, że są u niego Bin Hammam i jeden z książąt Al-Thani i proszą o głos So‐ malii dla Blattera, powołując się przy tym na pomoc Kataru dla somalijskich uchodźców, a także na Somalijczyków zatrudnionych w katarskiej policji i armii. Następnie zaoferowano mu sto tysięcy dolarów, połowę w postaci czeku lub gotówki, drugą połowę jako wyposażenie sportowe dla związku. Addo twierdzi, że odrzucił tę ofertę. Kolejnym krokiem było wysłanie do Mogadiszu negocjatora. Nawiązał kontakt z przedstawicielem związku, a następnie z kuzy‐ nem Addo, prowadzącym hotel szefa CECAFA. „Kuzyn zadzwonił do mnie i spytał, czy na‐ prawdę odmówiłem przyjęcia stu tysięcy dolarów. Powiedziałem, żeby się nie wtrącał”. Po konsultacjach w Ad-Dausze negocjator namówił dwóch wiceprez ydentów CECAFA, by przy pomocy fałszywych dokumentów dokonali akredytacji na wybory w FIFA zamiast Addo. Przekupieni Somalijczycy udali się więc w bezpłatną podróż do Paryża, zaopatrzeni w so‐ wite kieszonkowe, a Addo musiał walczyć, by odzyskać prawa wyborcze. Po sukcesie Blatte‐ ra popłynęły pieniądze obiecane przez FIFA. Pół miliona dolarów do Rwandy, gdzie miał się odbyć turniej o Puchar Afryki Południowej w roku 1999, oraz trzysta tysięcy dolarów do ów‐ czesnego szefa CECAFA, Abu Harraza, oraz jego sekretarza generalnego Namweya. Mieli oni przeznaczyć tę kwotę na wsparcie dziewięciu państw uczestniczących w rozgrywkach. Nigdy nie udało się wyjaśnić, dokąd naprawdę trafiły te pieniądze – nawet w toku dochodzenia, któ‐ re Addo wszczął po przejęciu dowodzenia w CECAFA w listopadzie 2000 roku. W obliczu nadchodzących wyborów w roku 2002, podczas których Blatter ponownie musi sięgnąć po sprawdzone sztuczki, by pokonać swego przeciwnika – Issę Hayatou – Addo określił afrykań‐ skich pomocników Blattera i Bin Hammama mianem „byłych korupcyjnych klientów”. I ostrze‐ gał: „Niestety Blatter i Bin Hammam wykorzystują projekt rozwojowy FIFA Goal jako możli‐ wość szantażowania biednych związków krajowych, wypłacając pieniądze tylko swoim klien‐ tom oraz krajom członków zarządu FIFA”. W Paryżu rozegrał się następujący scenariusz wyborczy w ramach państw CECAFA: Etio‐ pia, Erytrea, Dżibuti oraz kierowana przez Addę Somalia dotrzymały wytycznych CAF i gło‐ sowały za Johanssonem. Kenia, Uganda, Tanzania, Rwanda, Burundi i Sudan „ugięły się pod obietnicą gotówki, jeśli wygra pan Blatter”.
Co ciekawe, po publicznym zajęciu stanowiska przez Addę, somalijski związek od razu znalazł się pod presją. Blatter powołał komisję dyscyplinarną i kazał zbadać finanse związku. Istnieje nieskończenie wiele doniesień o korupcji podczas wyborów w Paryżu – wszystkie te finansowane z obcego kapitału bilety lotnicze, pobyty i kobiety, obietnica złożona związkom członkowskim, że w przyszłości każdy będzie otrzymywał dwieście pięćdziesiąt tysięcy dola‐ rów pomocy finansowej rocznie (co zabezpieczy przyszłość wszystkich tych bossów, którzy zarządzają najmniejszymi związkami), a przede wszystkim ostatnia noc, kiedy w hotelu afry‐ kańskich działaczy krążyły koperty wypchane pieniędzmi. Media szalały. 11 czerwca 2002 roku szwajcarska gazeta „Weltwoche” napisała: „Szejk Mohamed Bin Hammam, przyjaciel z Kataru, który udostępnił nawet swój prywatny samolot do podróży wyborczych, jeszcze w noc przed wyborami namawiał delegatów z krajów afrykańskich do przejścia do obozu Blattera, machając im przed nosem plikami dolarów. Blatter zapewnia teraz, że chodziło o wcześniej uzgodnione subwencje w wysokości po pięćdziesiąt tysięcy dolarów na rzecz dwudziestu do‐ tkniętych ubóstwem krajów afrykańskich”. Pytanie, które wszyscy sobie zadają, brzmi: „Z ja‐ kiej kasy i dlaczego tak nieformalnie, w gotówce?”. Poza tym pieniądze przekazano w sobot‐ nią noc. Najwidoczniej na kilka godzin przed wyborami potrzeby biednych delegatów nie mo‐ gły czekać. Addo z Somalii szacuje liczbę przekupionych działaczy na co najmniej osiem‐ nastu. To by wystarczyło, by wykupić sukces Johanssona. Do samych wyborów stosowano wszelkiego rodzaju sztuczki. Szef związku z Haiti, JeanMarie Kyss, musiał odwołać podróż do Paryża, gdzie chciał głosować na Johanssona, ponie‐ waż brakowało mu pieniędzy. Jednak głos Haiti nie przepadł: pomocnik Blattera, Jack War‐ ner, odzyskał go, umieszczając na liście swego osobistego asystenta – Neville’a Fergusona z Trynidadu – i każąc mu głosować. Ferguson widnieje w protokole z kongresu FIFA jako dele‐ gat z Haiti, na oficjalnych materiałach wideo widać, jak głosuje. Wybory były więc niezgodne z prawem, można by je zaskarżyć. Czy wiele lat po rozłamie z Blatterem to właśnie ujawnie‐ niem tego rodzaju działań groził Warner? Czy to miało być częścią zapowiadanego „tsunami”? Blatter i przyjaciele odrzucają wszelkie krytyczne pytania. Także Bin Hammam odsuwa od siebie wszelkie zarzuty korupcyjne i twierdzi, że po prostu prowadzono gruntownie przemy‐ ślane działania. Bin Hammam zasiada w komisji finansowej Blattera i jest szefem nowego biura do spraw pomocy rozwojowej Goal. Jest to – na papierze – pomocna instytucja. Jednak oprócz pomocy, jakiej może udzielać, de facto służy bossom FIFA za instrument władzy. Sepp Blatter cieszył się z nowego statusu. Syn robotnika z Visp był teraz na samej górze! Nawet stary ojciec chrzestny Havelange zaczął zwracać się do niego inaczej. Zamiast „synu”, mówił mój młodszy bracie”. Następca Havelange’a przeprowadził się do apartamentu prezy‐ denckiego jeszcze tej samej nocy po brudnych wyborach.
2. PIERWSZY POŚRÓD RÓWNYCH
ZAGINIONE AKTA I GABINET CIENI
Nowy prezydent nie ufa swym dawnym współpracownikom. Już podczas posiedzenia zarządu 18 września 1998 roku kategorycznie zabronił korzystania z prywatnych telefonów komórko‐ wych w budynkach FIFA. Telefonuje się wyłącznie przez oficjalne linie FIFA, które – jak do‐ noszą wieloletni pracownicy – mogą być podsłuchiwane. Potrzeba bezpieczeństwa Blattera jest silna, a jej korzenie sięgają bardzo głęboko: okresu zawodowej praktyki w świecie taj‐ nych interesów Horsta Dasslera, decydującej o dalszych losach bitwy z Havelange’em, nara‐ stającej wrogości ze strony UEFA, podejrzanych negocjacji w sprawie sprzedaży praw przy‐ gotowywanych pod ISL oraz afery ze skrzynkami na listy w Appenzell. Blatter stale podejrze‐ wa media, więc powołuje dobrze opłacanych doradców i informatorów. Jak sam mawia o so‐ bie, „lubię szpiegostwo, trochę przypomina je też mój zawód”. W jego codziennej pracy wi‐ dać stały wysiłek, by odgrodzić wielkim murem cały obszar prezydencki, kryjąc go nie tylko przed opinią publiczną, lecz także przed potencjalnymi wrogami wewnątrz FIFA oraz przed rewidentami. W centrali światowej federacji piłki nożnej w Zurychu panuje ciągła rotacja personelu. Powstają zacięcie zwalczające się frakcje. Już w pierwszych latach urzędowania Blatter krok po kroku tworzył rodzaj rządu pobocz‐ nego, zwanego w FIFA Ekipą Rządzącą lub F-Crew. UEFA pod wodzą Johanssona stale zwiększała naciski, a do tego Blatter wyczuwał opozycję pod własnym dachem w osobie se‐ kretarza generalnego – Michela Zena-Ruffinena. Wszędzie widział wrogów, pułapki i zdraj‐ ców. Na ich celowniku znajdowała się jego tajemnicza polityka finansowa, czyli obszar, w którym znajdują się instrumenty do zdobywania i utrzymywania władzy. Blatter był teraz etato‐ wym prezydentem. Od razu po objęciu urzędu, we wrześniu 1998 roku, kazał komisji finanso‐ wej przyjąć uchwałę, że pobory prezydenta reguluje wyłącznie szef komisji, Julio Grondona, oraz wiceprezydent, Jack Warner. Ci dwaj szczególnie często muszą walczyć z zarzutami ko‐ rupcyjnymi. Są zarazem jego najbliższymi, zaufanymi osobami, nie licząc pomagającego przy wyborach Bin Hammama, który zasiadł w sztabie finansowym FIFA. Trzynaście lat później, po rozłamie z Blatterem, Warner twierdzi, że nigdy nie dowiedział się, ile tak naprawdę kaso‐ wał prezydent. Nie znał ani wysokości wynagrodzenia, ani bonusów. Przypuszcza, że jedynie Grondona zna pobory prezydenta FIFA. W każdym razie żadna niezależna osoba czy instytucja nigdy nie uzyskała wglądu w prezydencką machinę finansową. Blatter rządzi nerwowo, cza‐ sem stosując perfidne sztuczki, i wciąż uparcie odpiera wszelkie próby dotarcia do pre‐ zydenckich finansów. FIFA musiała pożegnać się ze swym ulubionym systemem kontrolingu. W momencie przej‐ ścia od niewielkiego rewidenta – Sutter Kontroli AG – do światowego koncernu w postaci KPMG księgowość FIFA znajdowała się w opłakanym stanie. Dla przypomnienia, Sutter był blisko związany z dyrektorem finansowym FIFA, Erwinem Schmidem. Łączył ich amatorski klub sportowy. Co więcej, dokumenty wskazują, że był także uwikłany w stosunki biznesowe z osobami, które kontrolował. Nowy rewizor, KPMG, naturalnie zażądał przekazania wszyst‐ kich akt i dokumentów. Bez skutku. Dopiero kiedy urząd skarbowy zapowiedział rewizję w
FIFA, nowy szef działu kadr – Michael Schallhart – polecił odszukać akta z roku 1998 i lat wcześniejszych. Okazało się, że dokumentów nie było ani w FIFA, ani w KPMG. Poza tym brakowało deklaracji podatkowych za lata 1997 i 1998, potrzebnych do przeprowadzenia kon‐ troli. Sytuacja ta miała swe źródła w czasach, gdy funkcję sekretarza generalnego pełnił Blatter, obecnie prezydent FIFA. Kierownik działu wolał usunąć się z linii ognia. Zanotował, że „stan dokumentów prowadzonych do października 1999 roku przez pana Schmida jest skandaliczny. Nie biorę na siebie żadnej odpowiedzialności”. Działy personalny oraz kadrowo-płacowy były w latach 1989-1999 „prowadzone w nieprawdopodobny i niezrozumiały sposób”, a on nie mógł wykonywać swej pracy ze względu na „bezceremonialną odmowę udzielania infor‐ macji przez pewne osoby”[49]. Odmowa udzielania informacji? Czyżby powiązania na linii Sutter-Schmid-Blatter i informacje w fikcyjnych skrytkach pocztowych były aż tak poufne, że nie przetrwałyby zwykłej rewizji księgowej? Blatter od razu uświadomił kontrolerom z KPMG, że jego biuro to strefa zamknięta. Po‐ twierdzają to pracownicy, którzy byli przy tym obecni. Nowi rewidenci wykazali jednak wy‐ jątkowo koncyliacyjne podejście. W swym „Liście do Zarządu po rewizji końcowej 1999” odnotowali jedynie uprzejmie, że Blatter obchodzi się z finansami FIFA według własnego upodobania. Wskazali płatność, która wygląda tak, jakby ktoś regulował prywatny rachunek. „By pokryć przekroczony budżet zawodów Pucharu Konfederacji w Arabii Saudyjskiej, prze‐ kazano na rzecz organizatora kwotę w wysokości czterystu siedemdziesięciu tysięcy franków. Płatność nastąpiła po autoryzacji przez prezydenta FIFA oraz przewodniczącego komitetu fi‐ nansowego. Nie było upoważnienia komitetu finansowego ani wykonawczego”, pisali pracow‐ nicy KPMG i zalecali, by w przyszłości tego rodzaju płatności dokonywane były po uzyskaniu aprobaty komitetu finansowego. Rewidenci KPMG odnotowali też, że w FIFA płatności „bar‐ dzo często” dokonywane są czekiem, więc szczegółowa kontrola przepływów pieniężnych jest utrudniona. Wśród rezerw FIFA ich uwagę zwróciła odpisana kwota siedmiuset osiemdziesię‐ ciu sześciu tysięcy franków, przyporządkowana byłemu prezydentowi Havelange’owi, pełnią‐ cemu przecież rzekomo urząd honorowy. Także w „Liście do Zarządu po rewizji śródokresowej 2000” główną rolę odegrała rodzi‐ na Havelange’a. KPMG zaprezentowała przypadek, który wygląda jak próba prania pieniędzy na kontach FIFA przez członka zarządu. Chodziło o płatność z góry za MŚ 1998. Ricardo Te‐ ixeira przyszedł do FIFA z czterystoma tysiącami dolarów w gotówce i poprosił o przekazanie pieniędzy na rzecz krajowego związku CBF (Brazylijski Związek Piłki Nożnej), któremu prze‐ wodził[50]. FIFA faktycznie wypłaciła taką kwotę i umieściła ją w sprawozdaniu finansowym, ale w CBF nie odnotowano wpływu płatności. Teraz Teixeira przywiózł gotówkę i poprosił o oficjalny przelew. Był to czas, gdy w Brazylii dwie komisje prowadziły dochodzenie prze‐ ciwko niemu i jego skorumpowanemu związkowi. KPMG odkryła, że FIFA zaakceptowała zwrot pieniędzy pod warunkiem, że „transakcja najpierw zostanie zaksięgowana na bieżącym rachunku bankowym federacji jako wpłata prezydenta brazylijskiego związku, a następnie do‐ konany zostanie przelew. Na to Teixeira się nie zgodził”. Oczywiście, że się nie zgodził. Jak by to wyglądało, gdyby szef przekazał przez FIFA swemu związkowi pieniądze, które już dawno powinny były tam spłynąć bezpośrednio? Teixeira poprosił o czek na czterysta tysięcy dolarów, który otrzymał, ale dział finansowy FIFA chciał zapisać tę kwotę na rzecz rachunku
CBF, żeby to z niego została dokonana wypłata. Po kilku dniach Teixeira poprosił o anulowa‐ nie transakcji i zabrał gotówkę. Rewidenci złożyli przezabawną „propozycję racjonalizator‐ ską”: „Zalecamy, by w miarę możliwości płatności były kierowane do rzeczywistych benefi‐ cjentów”. No a do kogo innego? Wygląda na to, że w FIFA nie jest to wcale takie oczywiste. „Mamy świadomość, że często z różnych powodów nie jest to możliwe”, pisali rewidenci, po‐ twierdzając tym samym, że w światowej federacji panuje zwyczaj wypłacania pieniędzy prze‐ znaczonych na określone cele na ręce ludzi, którzy nie są ich bezpośrednimi adresatami. Nad‐ zorcom pozostało więc tylko powtórzenie starej mądrości ludowej: „Płatności czekiem i go‐ tówką ograniczyć do niezbędnego minimum”. Do gabinetu cieni Blattera, F-Crew, należał między innymi Jérôme Champagne, były fran‐ cuski dyplomata, otwierający polityczne drzwi, szczególnie w świecie frankofońskim. W FIFA został dyrektorem do spraw międzynarodowych. Do F-Crew zaliczał się także prawnik Flavio Battaini. Gdy Blatter miał złe wieści dla swego sekretarza generalnego, to właśnie Battaini je przekazywał. Dyplomata utrzymywał też dobre stosunki z jedną z sekretarek Blattera. F-Crew to również spin doktorzy, między innymi cały szereg doradców z firmy McKinsey. Jest wśród nich Philippe Blatter, przypadkowo będący ulubionym bratankiem prezydenta. Od roku 2006 wujek i bratanek zasiadają nawet naprzeciw siebie przy stole negocjacyjnym, kiedy omawiane są milionowe interesy związane z MŚ. Philippe Blatter jest bowiem szefem firmy Infront, która powstała częściowo z upadłej ISL. Właściwy personel kierowniczy wokół Zena-Ruffinena oraz organ kierowniczy FIFA – ko‐ mitet wykonawczy – początkowo nie za bardzo zdawały sobie sprawę z istnienia tej części FCrew za kulisami FIFA. Niemniej urzędujący w Zurychu szef firmy McKinsey – Jens Abend – już w grudniu 2000 roku cieszył się w liście, który ozdobił rachunkiem na kwotę dziewięciuset trzech tysięcy franków, ze swej „silnej pozycji w FIFA oraz z możliwości [...] przekształcenia federacji w profesjonalnego usługodawcę”. Niewiele później stwierdził, że kolejny rok „na nadchodzące cztery lata zrodzi pomysły, które muszą zostać zakomunikowane rodzinie FIFA przez oddany zespół kierowniczy”. Ta „oddana” ekipa rządząca była więc już wówczas obec‐ na, a jej centrum stanowili McKinsey, wujek, bratanek i różnego rodzaju tajni doradcy. W maju 2002 roku Zen-Ruffinen publicznie wyraził swe obawy: „Blatter samowolnie uczynił firmę McKinsey & Company częścią działu finansowego FIFA. Koszt: od czterystu dwudziestu tysięcy do siedmiuset sześćdziesięciu tysięcy franków miesięcznie (!) w okresie od lipca 2000 do marca 2002 roku. Łącznie około dwunastu milionów. Dyrektor zuryskiego biura McKinsey to Philippe Blatter, bratanek prezydenta. Blatter ma zespół osobistych dorad‐ ców, których zgodnie z przepisami FIFA w ogóle nie powinno być”. Cała załoga F-Crew, na czele z bratankiem i politycznym strategiem Blattera, Champagnem, jest nietykalna. Za to Zenowi-Ruffinenowi oraz dyrektorowi finansowemu Ursowi Linsiemu, który przeszedł do FIFA z Credit Suisse, udało się bez wiedzy prezydenta wypowiedzieć umowę Battainiemu. Ten człowiek Blattera narobił sobie w FIFA wrogów, między innymi ze względu na sposób traktowania współpracowników, którzy masowo składali na niego skargi[51]. Blatter wpadł w szał, gdy dowiedział się o jego zwolnieniu podczas olimpiady w Sydney. Zgodnie z tradycją Battaini otrzymał jednak złoty uścisk dłoni w postaci miliona trzystu tysięcy franków.
Tak więc stosunki pomiędzy prezydentem a sekretarzem generalnym dość wcześnie uległy zniszczeniu, a Blatter oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie zaczął szukać sposobności do ze‐ msty. Kiedy w roku 2001 ISL stało na skraju bankructwa, na przekór protestom Zen-Ruffinena ściągnął z powrotem wypędzonego przez Havelange’a Guida Tognoniego. Tognoni, były dziennikarz, specjalista do spraw marketingu, a teraz ponownie dyrektor tego działu w FIFA, otrzymał niezwykle delikatne zlecenie – sprawę ISL. Przeniósł prawa do nowej, wewnętrznej firmy marketingowej FIFA, przejmując przy tym ponad sześćdziesięciu pracowników ISL. Była to drobiazgowa, przeprowadzona w ostatniej chwili akcja ratunkowa, dzięki której udało się zapobiec przejściu klejnotów koronnych FIFA – czyli praw marketingowych – do masy upadłościowej ISL, a tym samym odebraniu ich FIFA. Także Tognoni został członkiem FCrew, a wkrótce do załogi dołączył Linsi, który swą szansę zwietrzył w rozwiązaniu chronicz‐ nej mizerii finansowej. W gniewnym liście Johansson wytykał Blatterowi istnienie F-Crew, zarzucając mu, że wy‐ brany prezydent działa jak prezes zarządzający przedsiębiorstwem. „Stawia Pan zarząd w nie‐ zręcznej sytuacji, gdy musi kontrolować nie tylko kierownictwo, lecz także własnego prezy‐ denta. Ukoronowaniem jest samowolne powołanie podwójnej administracji, złożonej z osobi‐ stych doradców, działających poza zakresem odpowiedzialności sekretarza generalnego”. Uniemożliwia to zarządowi orientowanie się w interesach FIFA. „Co gorsza, w mediach poja‐ wia się coraz więcej doniesień, zgodnie z którymi i członkowie naszego komitetu wykonaw‐ czego są gospodarczo uwikłani w interesy FIFA”. Interesujące, że to zwykle najbliżsi stronni‐ cy Blattera kryją się za brudnymi interesami.
ZEPSUTA MASZYN KA DO PIENIĘDZY
Wspomniane w tej książce wielokrotnie bankructwo ISMM/ISL (ISMM to firma matka) to największa plajta w historii szwajcarskiej gospodarki z po upadku Swissair. Temat ten poło‐ żył się cieniem na pierwszej kadencji Seppa Blattera. Po interesach z FIFA agencja kupowała prawa sportowe na całym świecie, by powiększyć swe portfolio. Po wejściu na giełdę spo‐ dziewano się gigantycznych zysków. Część interesów była ryzykowna, jak na przykład te z Euro Basketball Tour, amerykańską serią wyścigową Cart czy brazylijskimi klubami piłkarski‐ mi. Tylko ze stowarzyszeniem tenisistów ATP w roku 1999 ISL zawarła dziesięcioletnią umo‐ wę na imponującą kwotę miliarda stu milionów euro. Specjaliści byli oszołomieni. Podczas gdy kwoty wszystkich zawartych umów obejmowały łącznie ponad cztery miliardy dolarów, największa na świecie agencja sportowa wpadała w coraz większe turbulencje. Planowane wejście na giełdę nie doszło do skutku. ISL zbankrutowała w maju 2001 roku. Agencja prowadziła interesy z wieloma czołowymi działaczami sportowymi. Początkowo łapówki księgowano jako honoraria doradców, z czasem jednak powstał doskonały system ko‐ rupcyjny, z tajnymi kontami i fundacjami, takimi jak Nunca w Liechtensteinie czy Sunbow SA na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. Bywało też, że powiernicy odbierali pieniądze, prze‐ wozili je przez granicę w gotówce i wręczali Jeanowi-Marie Weberowi, który przekazywał je odbiorcom. Mówi się, że transportował w walizce miliony. Po ogłoszeniu upadłości wszczęto śledztwo przeciwko Weberowi i jego pięciu kolegom z zarządu. Nietykalności Webera wewnątrz ISL ostro domagali się szefowie FIFA, Blatter i Ha‐ velange. Mówi się, że zdefraudowano siedemdziesiąt milionów franków. Pieniądze pocho‐ dziły od brazylijskiej stacji telewizyjnej Globo oraz japońskiego koncernu reklamowego Dent‐ su, który chciał zapewnić sobie prawa do transmisji MŚ 2002 i 2006. Dentsu to jednocześnie mniejszościowy udziałowiec ISL. Kiedy po upadku ISL Blatter otrzymał od Johanssona cały katalog pytań, na jedno z nich – „kiedy pierwszy raz dowiedział się o problemach finansowych ISL” – odpowiedział tak: problemy pojawiły się w lutym 2001 roku, pierwsze działania pod‐ jęliśmy w marcu. Taka odpowiedź stoi w skrajnej sprzeczności z dokumentami. Czyżby Blatter, który wszystko inne kontroluje prawie obsesyjnie, nie zatroszczył się o rzecz najważniejszą, czyli o dochody z mistrzostw świata? Zen-Ruffinen nabrał podejrzeń już w roku 1998. 7 września na‐ pisał do firmy Sporis Holding, będącej spółką holdingową ISMM/ISL, że za MŚ 2002 stacja Globo miała już „1 lipca uiścić opłatę licencyjną w wysokości dwudziestu dwóch milionów dolarów”[52]. Sekretarz generalny przypomniał Weberowi o ważnym porozumieniu umownym, zgodnie z którym wszystkie dochody ISL ze sprzedaży praw za lata 2002-2006 miały wpływać na specjalne konto utworzone w Bazylei, do którego dostęp miały ISL i FIFA. Agencja miała przecież pracować w sposób przejrzysty i wciąż realizować płatności częściowe na rzecz FIFA. Zen-Ruffinen odkrył, że w umowach telewizyjnych z Globo, które miał przed sobą, bra‐ kuje właśnie tej klauzuli o płatnościach na specjalne konto FIFA i ISL. FIFA nie otrzymała także żadnych bankowych pokwitowań wpłaty.
Nikt nie zareagował na list sekretarza generalnego, ale w maju roku 2000 temat wypłynął ponownie, gdy NKF – duża kancelaria z Zurychu, zajmująca się sprawami FIFA – wysłała do dyrektora finansowego federacji list zawierający wyraźne ostrzeżenie, w którym wskazuje na brak specjalnego konta oraz inne niedopatrzenia, a także zauważa, że ISL „zawarła tymczasem dodatkowe umowy sublicencyjne”. Adwokaci ostrzegali, że takie postępowanie „jest niezgod‐ ne z jasnymi celami pana Josepha S. Blattera przy przyznawaniu praw”[53]. Jak to możliwe, że Blatter nie dostał tego ostrzeżenia na rok przed upadkiem ISL? Co dy‐ rektor finansowy Linsi zrobił z tym pismem? Czy po prostu je wyrzucił? Czy poinformował prezydenta, że ISL nie realizuje jego celów? Zen-Ruffinen zaczął wnikliwie badać sytuację we władczej agencji. Tymczasem już pod koniec roku 1999 na luki w umowie z Globo wskazywał też pracownik działu telewizyjnego FIFA. Zen-Ruffinen ponownie zwrócił się do Webera, pisząc, że zmiany, do których wzywa od roku 1998, do tej pory nie zostały wprowadzone, za to zawarto nowe umowy sublicencyjne na transmisję mistrzostw świata w Wenezueli, na Bahamach, w Ghanie, Izraelu, na Tajwanie, w Indonezji, Afryce Północnej i na Karaibach, a każda z tych umów „zawiera takie same błędy jak umowa z Globo” – brak klauzuli o specjalnym koncie z FIFA oraz brak uprawnień FIFA do kontroli dokonywanych wpłat. Federacja musiała sama odbierać z banku pokwitowania wpłat, a wreszcie konto specjalne zostało – „bez wiedzy FIFA” – przeniesione do innego ban‐ ku, z Bazylei do Lucerny. Zen-Ruffinen ostrzegł Webera, że każdy z wymienionych braków sta‐ nowi „poważne naruszenie umowy”, i wyznaczył miesięczny termin na ich usunięcie do 22 czerwca 2000 roku. Bez reakcji. Również FIFA zamilkła, mimo że pod koniec roku sama popadła w kłopoty fi‐ nansowe. Zagrożone były nawet wypłaty wynagrodzeń, a wielka obietnica wyborcza Blattera, że wypłaci każdemu krajowemu związkowi subwencję w wysokości dwustu pięćdziesięciu ty‐ sięcy dolarów, stanęła pod wielkim znakiem zapytania. Międzynarodowe konsorcjum telewi‐ zyjne protestowało i nie chciało płacić za prawa więcej, niż uzgodniono. Co było robić? Dy‐ rektor finansowy uruchomił swe kontakty u dawnego pracodawcy. Credit Suisse udzieliło FIFA kredytu w wysokości ponad trzystu milionów franków, których zabezpieczeniem stały się umowy marketingowe z Coca-Colą, McDonaldem i innymi wielkimi graczami. W końcu, w lutym 2001 roku, na trzy miesiące przed upadkiem ISL, sam Blatter zgłosił Weberowi, że jest „poważnie zaniepokojony”, i spytał, czy jego firmy wciąż są wypłacalne, choć już na początku stycznia wysoko postawiony przedstawiciel ISL poinformował FIFA, „że ISL rzeczywiście jest niewypłacalna”[54]. Blatter przypomniał staremu towarzyszowi o wszystkich zobowiązaniach, których ISL nie wypełniła – oraz że w przypadku upadłości wszystkie porozumienia wygasają. Dwa dni później Weber wysłał do prezydenta FIFA woła‐ nie o pomoc. Obawiał się, że mimo ustnego zapewnienia oraz „dokumentu parafowanego w dniu 25.11.2000” wsparcie FIFA dla Dawn stało pod znakiem zapytania. Dawn to sprawa „najwyższej wagi dla naszej grupy”, dlatego Weber prosił o „bardzo pilne” spotkanie na naj‐ wyższym szczeblu. Najlepiej od razu. Dawn? To określenie planu FIFA i ISL, zakładającego wspólny projekt sekurytyzacji. We‐ ber i Linsi spotkali się w listopadzie 2000 roku i opracowali projekt pomocy upadającej fir‐ mie ISL. FIFA miała przy tym udzielić ISL pozwolenia na zdobywanie świeżych zysków pod
wspólnym dachem, przez zawieranie umów marketingowych dotyczących MŚ. Także o tym oszałamiającym zamiarze wiedział tylko wąski krąg osób. Weber desperacko grał na czas. Sprawdzał, kogo tu jeszcze można naciągnąć, nie pomija‐ jąc nawet samej FIFA. Jednocześnie musiał uspokajać pracowników i partnerów bizneso‐ wych. Jeszcze zanim wierzyciel – FIFA zdążył zająć pozycję, nastąpił kolejny zwrot akcji, po‐ nieważ do drzwi ISL zapukał interesant. Za drzwiami stała francuska grupa Vivendi. Vivendi wysyła z Paryża do Zug pięcioosobową delegację do rewizji ksiąg, dowodzoną przez Jérôme’a Valckego. Valcke i jego ludzie przez kilka dni pochylali się nad księgami ISL, po czym odsunęli je z przeraż eniem. To koniec, bankructwo było nieuchronne. 30 kwietnia dyrektor finansowy FIFA przesłał prezydentowi informację oznaczoną jako „Pilne/ściśle tajne”: „Do dnia dzisiejszego około dwustu pięćdziesięciu milionów franków pozyskanych od sponsorów zostało przez ISL wykorzystane niezgodnie z przeznaczeniem i przepadło w wyniku upadłości ISL”. 19 marca także asystent Zena-Ruffinena, Jon Doviken, sporządził sprawozdanie finansowe. Skarżył się w nim, że mimo konkretnych wskazówek lu‐ dzie Blattera nigdy nie zainterweniowali. Już cztery miesiące wcześniej NKF zalecała działo‐ wi finansów FIFA dopilnowanie sprawy konta specjalnego oraz „natychmiastowe kasowanie” wszystkich dochodów z telewizji. Jednak „uznano, że nie jest to konieczne”. Zabezpieczenie dziesiątek milionów – niekonieczne? Poza tym przecież już 3 stycznia informacje o faktycznej upadłości dotarły do FIFA od samej ISL, ale dział finansowy federacji, jak twierdzi sekretarz generalny, odrzucił nawet zaproponowaną przez prawników FIFA inspekcję ISL z przedstawi‐ cielami banku[55]. 21 maja kurtyna opadła. ISL ogłosiła bankructwo. Natychmiast wyszło na jaw, że grupa ISL/ISMM prowadziła w Liechtensteinie fundację wyposażoną w dziesiątki milionów fran‐ ków przeznaczonych na łapówki dla ludzi na najwyższym szczeblu związków sportowych. Na‐ zwa fundacji – Nunca – po hiszpańsku oznacza „nigdy”. Kilka dni później Blatter musiał spotkać się z mediami. Jego wyjaśnienia niewiele miały jednak wspólnego z udokumentowaną prawdą. Sprawiał wrażenie całkowicie zaskoczonego sytuacją w ISL, na którą jego sekretarz generalny zwracał uwagę już trzy lata temu. Blatter opowiadał prasie to samo, co próbował wmówić członkom zarządu zgromadzonym wokół Jo‐ hanssona, że ISL zawsze płaciła, nigdy nie było opóźnień. I dlatego „dopiero 21 kwietnia [2001] zauważyliśmy, że wpłata nie nastąpiła w przewidzianym terminie”[56]. ISL została rozwiązana, a FIFA szybko złożyła zawiadomienie o popełnieniu przestęp‐ stwa. Bądź co bądź straciła ogromne kwoty – nie dało się już dłużej oszczędzać przyjaciół z agencji. Co powiedzieliby specjaliści i opinia publiczna? Z drugiej strony taki atak był dość ryzykowny. Czy FIFA nie musiała się jednak obawiać informacji ujawnionych przez ludzi, na których składa zawiadomienie? 24 lipca reprezentująca FIFA kancelaria NKF złożyła pisemne oświadczenie pod tytułem „Roszczenia wobec osób z organów ISMM”. Wymieniła w nim wszystkie osoby, przeciwko którym planowano wystąpić, i oszacowała wielkość roszczeń. Już sama kwota przyprawiała o zawrót głowy: sto sześćdziesiąt sześć milionów franków odszkodowania bezpośrednie‐ go za utracone płatności z tytułu praw marketingowych i telewiz yjnych przekaz anych Globo i Dentsu. Prawnicy ubolewali, że „już we wrześniu 2000 roku było wiadomo”, iż agen‐ cja jest niewypłacalna i tonie w długach. Co więcej, kancelaria uznała, że część winy i zara‐
zem obowiązek pokrycia rzeczonego roszczenia zwrotnego ponoszą kontrolerzy ISL, czyli KPMG. Powinni byli przewidzieć tę katastrofę, a nawet jej zapobiec. Jednocześnie KPMG to przecież także rewidenci FIFA. Kroki przeciwko KPMG adwokaci przedstawili jako szcze‐ gólnie opłacalne, ponieważ „w przypadku spółki edytorskiej KPMG jest przynajmniej pewne, że odnośne pozwy nie trafią w próżnię”. FIFA nie zdecydowała się jednak wystąpić przeciw‐ ko KPMG. Powołany później specjalny śledczy, Thomas Hildbrand, mimo znacznego oporu materii dotarł do winnych. Jesienią roku 2002 Weber, Malms i kilku innych byłych kolegów wylądo‐ wało nawet na krótko w areszcie śledczym. Dwa lata później FIFA bardzo dyskretnie okazy‐ wała brak zainteresowania sprawą karną, ponieważ niestrudzony Hildbrand niebezpiecznie zbliżał się do sedna afery. Federacja wcale nie była zainteresowana ściganiem przestępstwa, ponieważ zajmowała się poszukiwaniem skuteczniejszych dróg. Bardziej atrakcyjne wydało jej się porozumienie, które można by nazwać umową w sprawie zacierania śladów korupcji. Umowę tę FIFA zawarła z syndykiem, po czym niektórzy winni zwrócili do masy upadłościo‐ wej po dwa i pół miliona franków. Śledczy Hildbrand chciał poznać nazwiska, ale adwokato‐ wi tych futbolowych szarych eminencji udało się zachować je w tajemnicy aż do rozprawy przed sądem federalnym – sądem najwyższej instancji w Szwajcarii – a na koniec i tak nie mu‐ siał wyjawiać ich personaliów. Hildbrand wszczął drugie postępowanie. Po jego zakończeniu światowa federacja oraz dwóch konkretnie oskarżonych działaczy zapłaciło aż pięć i pół miliona franków, aby toczące się przeciwko nim dochodzenie w postępowaniu karnym w związku ze szkodami powstałymi dla FIFA zostało zawieszone. Dla obwinionych ma to tę zaletę, że ich nazwiska nie zostaną upublicznione, co niewątpliwie miałoby miejsce, gdyby proces jednak ruszył. Organ ścigania z kantonu Zug musi jednak sporządzić postanowienie o umorzeniu postępowania, w którym przedstawiony będzie ustalony stan faktyczny wraz z nazwiskami osób oskarżonych lub podej‐ rzanych. Rozszyfrowano w nim system wypłat łapówek z ISL na rzecz ludzi z FIFA, częściowo także przedstawiono osoby, które odbierały pieniądze, współdziałały lub wiedziały o tym. Do‐ kument ten stał się dla zainteresowanych bombą z opóźnionym zapłonem, gdy liczne media wniosły o ujawnienie jego treści. Działacze oskarżeni imiennie to Havelange i Teixeira. Pyta‐ nie tylko, jaki jeszcze wysoki rangą działacz ukrywa się za FIFA, która przecież była oskarżo‐ na tylko „posiłkowo”? Śledczy Hildbrand zrobił kawał dobrej roboty, a jej potężna siła raże‐ nia ujawni się w pełni dopiero z czasem. Za to bez odpowiedzi pozostaje osobliwe zaniedba‐ nie w wykonaniu innego szwajcarskiego organu. Obserwując działania szwajcarskiego wy‐ miaru sprawiedliwości, można dojść do wniosku, że wyjątkowo niewielkie jest jego zaintere‐ sowanie wyjaśnieniem spraw korupcyjnych, zwłaszcza w sporcie. Wykazał on zaskakujące za‐ ufanie wobec posłańca z walizką pieniędzy – Jeana-Marie Webera. Na żadnym etapie śledz‐ twa Weber nie musiał ujawnić nazwisk odbiorców milionów, które doręczał. Ponieważ jed‐ nak według akt sądowych Weber przynajmniej raz – prawdopodobnie przez pomyłkę – zacho‐ wał dla siebie część pieniędzy i ponieważ właściciele przeważającej części fundacji i fikcyj‐ nych firm obsługiwanych przez ISL do dziś pozostają nieznani, powstaje pytanie, dlaczego szwajcarskie organy podatkowe nie zainterweniowały. Skąd wiadomo, że to nie sam Weber stoi za niektórymi z adresów na skrzynkach pocztowych, powodując tym samym ogromne stra‐ ty nie tylko dla ISL, lecz także dla fiskusa? A co z milionami, które wręczał w gotówce? Czy
w ogóle je wypłacał? Kim byli odbiorcy, czy nie należałoby pociągnąć ich do odpowiedzial‐ ności podatkowej? Czy znajdowali się wśród nich obywatele Szwajcarii? To osobliwe, ale i bardzo znamienne, jak w podatkowym raju potraktowano drugie co do wielkości bankructwo w kraju i jak zrezygnowano z możliwości zmuszenia Webera do ujaw‐ nienia klienteli. To zaniedbanie, czy znów dyskretnie dała o sobie znać polityka regionalna? W każdym razie sam Blatter nie może powiedzieć złego słowa o rodzimych urzędach. „Zu‐ ryskie władze miejskie są bardzo przyjazne dla FIFA i dla mnie. Na krótko przed świętami Bożego Narodzenia otrzymałem nawet list, jako dobry podatnik miasta Zurych”[57].
SFAŁSZOWANY BILANS
Gdy ISL dokonywała żywota, Blatter musiał zająć się kolejnym projektem. Chciał ponownie wygrać wybory podczas kongresu przed mistrzostwami świata w maju 2002 roku. Jednak po‐ jawiły się te niewygodne straty, a do tego był jeszcze kredyt na trzysta milionów franków, któ‐ ry FIFA zaciągnęła zaledwie rok wcześniej. Blatter wiedział, że zrobi cholernie złe wrażenie podczas kongresu wyborczego. Czy nie można by jakoś wymazać tej skazy z bilansu? Wybiła godzina bankiera Linsiego. Zaproponował kontrowersyjne pod względem gospo‐ darczym, ale doskonałe dla osobistych interesów Blattera rozwiązanie – pożyczkę pod zastaw części umów marketingowych dotyczących MŚ. Wprawdzie zysk miał być dość ograniczony, ale wystarczający, by znacznie podreperować bilans roczny przed kongresem w Korei w 2002 roku. Do tego potrzebna była sekurytyzacja. Tak nazywa się potwierdzenie przyszłych zysków w zamian za świeże pieniądze... oraz mniej korzystne warunki. Projekt ten ochrzczono mianem „Big Mac”. Dział Linsiego straszył widmem nadmiernego zadłużenia, mówiąc, że skutkiem ko‐ lejnego finansowania kredytowego byłoby „natychmiastowe zadłużenie” FIFA. Według jego szacunków z 31 grudnia 2001 roku zadłużenie wyniosłoby trzysta siedemdziesiąt milionów franków. Wyborcy nie byliby zadowoleni, a Johansson i spółka tylko na to czekali. Za to jego opcja „Big Mac” przyniosłaby wzrost kapitału własnego do poziomu trzydziestu milionów franków. Sekretarz generalny Zen-Ruffinen gwałtownie zaprotestował przeciwko sekurytyzacji. Usilnie odradzali ją też KPMG oraz wieloletni adwokaci FIFA. Kancelaria NKF skonstatowa‐ ła, że dla FIFA byłoby znacznie lepiej, gdyby po prostu przedłużono kredyt pomostowy w Cre‐ dit Suisse. Gorliwie podkreślane przez ludzi Blattera niebezpieczeństwo nadmiernego za‐ dłuż enia dla FIFA określili jako „błędne pod każdym względem”. Prawnicy z zaangażowa‐ niem wyśmiewali pomysł Linsiego. Światowa federacja piłkarska nie musi się niczego oba‐ wiać nawet w przypadku nadmiernego zadłużenia, jest przecież stowarzyszeniem, a nie przed‐ siębiorstwem giełdowym. Jeśli nadmierne zadłużenie nie ma znaczenia dla dalszego istnienia stowarzyszenia, ponieważ nie jest jednoznaczne z jego niewypłacalnością, nie może służyć za usprawiedliwienie koncepcji finansowania”. Ponadto sekurytyzacja wymaga gigantycznych na‐ kładów pracy i kosztów. Prawnicy kpili nawet, że projekt „o nazwie »Big Mac« w najlepszym wypadku określa apetyt banków”[58]. Nie oni jedni życzliwie odradzali. KPMG stwierdziła, że „takie postępowanie jest nieko‐ rzystne, a nawet zgubne z punktu widzenia ekonomiki przedsiębiorstwa. Ewidencja przyszłych zysków spowoduje zafałszowanie sytuacji dochodowej FIFA aż do roku 2006”. Rewizorzy znają te sztuczki. „Poza tym obroty z MŚ 2006 zostaną dwukrotnie wykazane na zewnątrz jako zysk, ponieważ od roku 2003 bilanse będą sporządzane zgodnie z Międzynarodowymi Stan‐ dardami Rachunkowości, a dochody periodyzowane zgodnie z kryteriami ekonomiki przedsię‐ biorstwa. Za szczególnie uciążliwą uważamy okoliczność, że dochody zostaną zrealizowane dopiero po obowiązującym okresie obrachunkowym FIFA (czteroletni cykl MŚ)”. Z zastrzeże‐ niami i wyraźnymi wątpliwościami rewidenci w końcu złożyli broń.
Zapowiadało się więc powstanie ekspertów. Jednak Linsi wiedział, za jakie sznurki po‐ ciągnąć u Blattera: polityka sportowa, obietnice wyborcze, pomoc finansowa. Przypomniał Blatterowi, jak wspaniale powodziło mu się w ubiegłym roku dzięki bilansowi wypchanemu trzystumilionowym kredytem. „Big Mac” może „poprawić obraz finansowy FIFA, tak ważny dla sportowej polityki i mediów”, pisał w liście do prezydenta. Akurat dla mediów dobry ob‐ raz finansowy nie ma znaczenia, potrafią pisać dużo także o finansach w katastrofalnym stanie. Ma jednak znaczenie dla prezydenta, który przez minus w bilansie miałby mniejsze szanse na reelekcję. Aby Blatter wszystko dobrze zrozumiał, Linsi przypomniał mu jeszcze jeden wspa‐ niały aspekt swego planu: „Sekurytyzacja w dolarach amerykańskich umożliwiłaby Panu, sza‐ nowny Panie Prezydencie, złożenie podczas kongresu w roku 2000 obietnicy, że FIFA przej‐ mie ryzyko kursu dolara w Financial Assistance Program [co daje dwieście pięćdziesiąt tysię‐ cy dolarów rocznie dla każdego związku]”. By to umożliwić, miało nawet zostać zniesione po‐ stanowienie komisji finansowej. W końcu „wypłacenie każdemu związkowi całych dwustu pięćdziesięciu tysięcy dolarów” znów byłoby możliwe. W krótkim czasie FIFA zyskała na sekurytyzacji około czterystu czterdziestu milionów euro, ale ogólnie rzecz biorąc, według szacunków wielu niezależnych ekspertów, kosztowała ona federację ogromne pieniądze. Ale co z tego, skoro FIFA ma monopol na swe mistrzostwa świata? Pieniądze spadają z nieba, nie trzeba ich zarabiać w pocie czoła. Blatter chętnie ko‐ rzysta z tego rogu obfitości, by podkreślić, jak dobrze gospodaruje federacją, choć tak naprawdę dzięki niemu FIFA może ukryć złe gospodarowanie majątkiem i straty sięgają‐ ce setek milionów. Prawda ta potwierdzi się jeszcze wielokrotnie. Tymczasem Zen-Ruffinen już od dawna czuł się jak wygnaniec w organizacji, której był najwyższym administratorem. Także podczas przygotowywania sekurytyzacji sekretarz gene‐ ralny najwidoczniej nie miał czego szukać. Wyprowadzony z równowagi pisał do Linsiego: „Przyjmuję do wiadomości, że zgodnie z poleceniami prezydenta nie przekazał Pan wskazane‐ mu przeze mnie prawnikowi dokumentów, o które prosiłem, dotyczących wszystkich finansów (najnowszy plan płynności finansowej, bilansy roczne oraz sprawozdania finansowe z lat 1998,1999 i 2000). Nie rozumiem tej postawy i wzywam Pana do przekazania mi rzeczonych dokumentów jeszcze dziś”[59]. Zatrudniająca grubo ponad dwieście osób FIFA składa się z pięciu głęboko podzielonych działów. Zen-Ruffinen postanowił sprzymierzyć się z przeciwnikami Blattera. Spotkał się dys‐ kretnie z głównymi działaczami europejskimi. Jak mówią wierni stronnicy Blattera, wykorzy‐ stywano do tego celu biura doradców i prywatne mieszkania. Plan zakładał, że mieszkający w Paryżu Kameruńczyk Issa Hayatou, szef afrykańskiej federacji CAF, rozpocznie kampanię wy‐ borczą w opozycji do Blattera w Seulu, 29 maja 2002 roku. Hayatou miał wsparcie francu‐ skiego handlarza prawami, Jeana-Claudea Darmona. Kampania miała punktować słabe strony Blattera. Główne hasła: nepotyzm, finanse FIFA. Do Blattera wreszcie dotarło, co się dzieje: „Zauważyłem, że coś się działo poza FIFA. Wystawiłem już swoje anteny”[60]. Kilka tygodni po upadku ISL Lennart Johansson, członek komitetu wykonawczego FIFA, przesłał Blatterowi dwadzieścia pięć pytań. Z wyrzutem pytał, dlaczego jak zwykle nie został poinformowany o strategicznych decyzjach. Dalsze pytania dotyczyły ISL oraz – o zgrozo! – wynagrodzenia prezydenta i tego, kto je ustala. Johansson chciał też wiedzieć, w jaki sposób
przebiega mianowanie osobistych doradców Blattera, a także czym jest ta cała F-Crew i kto do niej należy[61]. Anteny Blattera oszalały. Czyżby bunt dotarł już do jego własnego obozu? Nawet Chuck Blazer, sekretarz generalny CONCACAF, niebudzący podejrzeń orędownik przyzwoitości, sporządził list, w którym w ostrych słowach pytał, jak wyglądają sprawy z prawami ISL, czy FIFA otrzyma je z powrotem i co będzie dalej? „Zupełnie nie rozumiem, dlaczego ta sprawa miałaby podlegać pod zakres kompetencji prezydenta. Komitet wykonawczy skrupulatnie sprawdził plan strukturalny na nowe milenium. Przesunięcie funkcji administracyjnych do kompetencji prezydenta stoi w sprzeczności z urzędem i nie było zamierzone przez komitet wykonawczy”[62]. Za zadania związane z marketingiem odpowiada sekretarz generalny. Blazer przeczuwał nieszczęście związane ze słowami Blattera, że od teraz to on osobiście będzie się zajmował wszystkimi problemami z ISL. „Jeśli Pan sam zajmuje się tym procesem w swym, biurze, powinno się to odbywać przy pełnym zaangażowaniu komitetu wykonawczego”. Ame‐ rykanin był naprawdę wściekły. Podkreślał, jakie zadania należą „wyłącznie do sekretariatu generalnego”, i odważył się na słowa krytyki, że „struktura FIFA nie może być dziergana we‐ dle upodobania człowieka, zajmującego fotel szefa”. Szef, który świadczy podejrzane usługi i robi swoje – tak to wyglądało nawet z perspektywy zwykle tak lojalnego Blazera. „Jak dotąd Pańskie biuro zostało wyznaczone do utworzenia programu Goal. Żaden inny program nie wy‐ wołał takiej fali krytyki za swe działania i brak koordynacji. Proszę nie nakładać na swoje biuro prezydenckie jeszcze większej ilości obowiązków. Nie prosił nas Pan o radę i przykro mi, że muszę udzielić jej po terminie. Obawiam się jednak, że obrany przez Pana kurs jest zły i niebezpieczny dla przyszłości federacji”. O ile Blaz er był dla Blattera nieprzyjemny, o tyle Johansson był wprost niebezpiecz‐ ny. Odpowiedzi Blattera na dwadzieścia pięć kłopotliwych pytań dotarły do szefa UEFA do‐ piero na trzy dni przed kongresem w Buenos Aires – i to w języku francuskim[63]. Prezydent znów zachowywał się tak, jakby wszystko zostało dawno wyjaśnione, tylko jego przeciwnicy jak zwykle nie uważali. Pytają, co z projektem Dawn, zakładającym wspólną pożyczkę z ISL, która ponownie została odrzucona. Proszę bardzo, szczegółowe informacje na temat tej trans‐ akcji przedstawiono komitetowi wykonawczemu 3 sierpnia i 10 grudnia 2000 roku oraz 16 marca 2001. Do tego Blatter wymienił jeszcze pięć terminów posiedzeń, podczas których in‐ formował o tym komisję finansową. Łącznie osiem terminów w ciągu siedemnastu miesięcy. Czy jego praca mogłaby być jeszcze bardziej przejrzysta? Najwidoczniej Johansson i jego lu‐ dzie, którzy od lat prowadzą sprawne i dochodowe przedsiębiorstwo pod nazwą UEFA, regu‐ larnie zapadają na rodzaj śpiączki afrykańskiej, gdy pełnią swe urzędy w FIFA. Cały Blatter – zamiast dawać jasne odpowiedzi na jasne pytania, niewyraźnie wskazuje na jakieś posiedzenia. Gdyby ktoś faktycznie przejrzał stare protokoły, z pewnością nie uzyskałby z nich konkretnych odpowiedzi na aktualne zagadnienia. Kolejne pytanie, co Blatter wie o do‐ chodach z praw, które zostały ściągnięte przez ISL i Kircha, ale nie zostały przekazanie do FIFA, prezydent zbywa takim samym trikiem. Nie podaje żadnych liczb, procedur, aktualnego stanu kont. Nic z tego. Twierdzi, że „szczegółowe informacje” zostały już dawno przekazane, podczas czterech spotkań w kwietniu, maju i czerwcu. Obudź się, Europo! I tak bez końca. „Po raz pierwszy” Blatter dowiedział się o rozbieżnościach dotyczących płatności w ISL 21 kwietnia 2001 roku. Przeczą temu jednak wszystkie dokumenty dostępne w tej sprawie.
Pytania o jego wkład w tworzenie Fifa Marketing AG, a także te dotyczące obsadzania sta‐ nowisk w tej nowej spółce oraz o rolę, jaką odgrywali przy tym „doradcy prezydenta oraz se‐ kretarz generalny”, Blatter podsumował wraz z pytaniem o to, kto zdecydował o przejęciu sześćdziesięciu pięciu byłych pracowników ISL oraz jakie były tego warunki: „Proszę prze‐ czytać list sekretarza generalnego z dnia 18 kwietnia, skierowany do wszystkich członków ko‐ mitetu wykonawczego”. Czyli list zawiera odpowiedzi na wszystkie te pytania? Najwidoczniej Europejczycy przysypiają, nawet kiedy czytają korespondencję z FIFA, dotyczącą własnej trudnej sytuacji finansowej. Brawurowo unika także odpowiedzi na pytanie o swe zarobki oraz o wyznaczanie i opła‐ canie doradców: „Wszyscy pracownicy FIFA, łącznie z tymi w służbie prezydenta, podlegają skali wynagrodzeń opracowywanej przez sekretarza generalnego i zatwierdzanej przez prezy‐ denta. Wynagrodzenie prezydenta zostało ustalone przez komisję finansową w tej samej chwi‐ li, gdy określiła ona także wynagrodzenie członków komitetu wykonawczego (24.09.1998)”. Innymi słowy, nie odpowiedział na pytanie dotyczące swojego wynagrodzenia nawet swemu zastępcy. A czym jest F-Crew? „To po prostu wewnętrzny instrument doradczy”. Kilka tygodni później, podczas posiedzenia F-Crew, brzmiało to zupełnie inaczej. Wówczas Blatter podkre‐ ślał, że F-Crew to „doradczy organ kierowniczy, w znacznym stopniu uczestniczący w podej‐ mowaniu decyzji”. Podczas specjalnego kongresu wszystkich związków w lipcu 2001 roku w Buenos Aires Blatter powinien odsłonić karty Zamiast tego wyciągnął z rękawa kolejnego asa. Częścią jego F-Crew jest przecież także grupa McKinsey, która od poprzedniego roku aktywnie działa w FIFA. McKinsey przygotował dla prezydenta kompleksową koncepcję na Buenos Aires, szcze‐ gółowo dopracowaną aż po subtelne oświetlenie sceny na wystąpienie Blattera. Podczas specjalnego konwentu Blatter nie zaprezentował typowego występu pod tytułem rodzina-pokój-przyjaźń. Opowiadał o stabilnych finansach FIFA i przypominał o obietnicy ćwierci miliona dolarów rocznie dla każdego związku. A straty związ ane z upadkiem ISL? Błahostka, najwyż ej pięćdziesiąt jeden milionów franków. Jednocześnie, jak zauważył za‐ niepokojony Johansson, prezydent FIFA odmówił potwierdzenia, „że już w latach 2000 i 2001 wykorzystywano dochody z MŚ 2006”. Zamiast przedstawić wymierne informacje, Blatter obiecał przeprowadzenie audytu finansów FIFA do końca października 2001 roku. Resztą za‐ jęli się klakierzy, przedstawiciele państewek i krajów bez piłkarskich korzeni. Jak na zamó‐ wienie wychwalili przejrzystość i zdolności przywódcze Wielkiego Przewodniczącego. W Buenos Aires McKinsey kazał Blatterowi mocno obejmować swą rodzinę. Na zewnątrz jednak FIFA umniejszała wartość współpracy z firmą ze względu na bratanka – Philippe’a. Nie, firma McKinsey nie była bezpośrednio zaangażowana w przygotowania ani w przemowę prezydenta, zapewniał rzecznik FIFA, Andreas Herren, choć właśnie to należy do jej zadań. Dlaczego w takim razie pięć miesięcy wcześniej, 9 lutego, Blatter zlecił McKinsey „trzy dal‐ sze tematy” oprócz tych będących już w toku – między innymi „koncepcję Buenos Aires”? Za‐ stanawiające jest także to, że szef McKinsey z Zurychu osobiście wystawiał szefowi FIFA co‐ miesięczne rachunki, z których wynika, że był to bardziej kongres McKinsey niż FIFA. Wśród kosztów, które firma przedstawiła FIFA do rozliczenia, znalazły się: sprawdzenie dekoracji kongresu, koordynacja z MegaLuz, czyli agencją wykonawczą oraz technikami do spraw pre‐ zentacji, przygotowanie mowy oraz prezentacji. Rachunek obejmował nawet „zarządzanie mo‐
wami, prezentacją i odczytywaniem listy obecności podczas kongresu”, a do tego opracowanie dokumentacji, broszur i płyt CD. Prezydent kupił sobie kilka miesięcy spokoju, za to w październiku 2001 roku KPMG mu‐ siała przedstawić liczby komitetowi wykonawczemu. Zaprezentowała jednak krótki zarys, stan na 30 czerwca, któremu bardzo daleko było do kompleksowego audytu. Opozycja uznała, że ma tego po dziurki w nosie, i zażądała raportu o sytuacji w FIFA. Otrzymała... dwustronicowe pismo. Prezydent i F-Crew bezceremonialnie realizowali swój program. Blatter wiedział jednak, że stąpają po cienkim lodzie. W protokole z posiedzenia dyrekcji 13 listopada 2001 roku czy‐ tamy jego słowa: „Nasza sytuacja wciąż nie jest komfortowa. Aby sprawnie przeprowadzić wstępne finansowanie mistrzostw świata, FIFA będzie musiała wykupić gwarancje bankowe złożone przez nadawców”. Na te słowa dyrektor finansowy Linsi przypomniał Blatterowi, że „uzgodniono, by obniżyć stawki dzienne dla sędziów do pięćdziesięciu dolarów”. Cudownie, że można znaleźć oszczędności, ale są przecież jeszcze inne pozycje, które można by wykreślić z rachunku. Szef biura prasowego Keith Cooper poinformował, że Stowarzyszenie SOS Wio‐ ski Dziecięce „wciąż czeka na obiecane im dwa miliony dolarów” z rozgrywek w Marsylii. Niestety – federacji groził deficyt (z bilansu KPMG wynikało, że „nadwyżka przychodów nad kosztami ich uzyskania wyniosła osiemdziesiąt tysięcy franków”). Zen-Ruffinen musiał jeszcze tego samego dnia wyjaśnić Stowarzyszeniu, że „wypłata kwoty dwóch milionów dolarów nie będzie możliwa”. Trzeba było ciąć wszelkie wydatki, także te na papier, nawet jeśli potrzebo‐ wano go, by udzielić zarządowi rzetelnych informacji o sytuacji finansowej. Może dlatego ra‐ port liczył dwie strony zamiast dwustu. Tylko na jednym nie oszczędzało się nigdy – na osobiście wyhodowanych pasożytach. Na agendzie tamtego spotkania znalazła się także sprawa Selby’ego Browna. Był on szefem ope‐ ratora telewizyjnego, spółki CSTN w Trynidadzie i Tobago. W roku 1999 kupił od ISL prawa do transmisji MŚ 2002 na region karaibski. Od tego czasu pomocnik wyborczy Blattera, Jack Warner, szalał z wściekłości. Groził nawet szefowi, że odwoła młodzieżowe mistrzostwa świata 2001 odbywające się na jego wyspie, jeśli umowa z CSTN nie zostanie zerwana i ka‐ raibskie prawa do MŚ nie zostaną mu przyznane do dalszej sprzedaży, tak jak dotychczas. Podczas licznych posiedzeń FIFA obiecano mu, że sprawa z CSTN zostanie rozwiązana na jego korzyść, czyli „tak samo jak w latach 1990, 1994, 1998”. To wyjaśnia, na marginesie, w jaki sposób byłemu nauczycielowi z Rio Claro udało się zostać multimilionerem, pełniąc urząd honorowy w federacji piłkarskiej na Trynidadzie. Praw nie mógł więc otrzymać przed‐ siębiorca telewizyjny Brown, który chciał wyłożyć za nie dwa i pół miliona dolarów, lecz ho‐ norowy urzędnik FIFA, Warner, i to „tak jak do tej pory”, to znaczy za jednego dolara. Były menedżer ISL, Daniel Beauvois, był obecny na pierwszym spotkaniu Warnera z dy‐ rektorem generalnym ISL, Weberem. Mocno zaskoczył go ten wewnętrzny układ – jeden dolar za prawa. Beauvois nie przebierał w słowach i komentował to jako próbę wymuszenia. „Wówczas otrzymaliśmy już ofertę Browna na kwotę dwóch i pół miliona dolarów. Sprzedaliśmy mu więc prawa”. Nieobeznany ze zwyczajami panującymi w FIFA Beauvois uważał, że to „bezczelność, że wiceprezydent FIFA, która sprzedaje nam prawa za ogromne pieniądze wraz ze zobowiązaniem, że zostaną wykorzystane w możliwie najbardziej optymal‐
ny sposób, bo przecież uzgodniono podział zysków, przychodzi i żąda praw za cenę jednego dolara, podczas gdy cena rynkowa jest znacznie wyższa”[64]. Blatter widział to inaczej. Po bankructwie ISL telewizyjny biznes przejął Kirch, aż do swojego bankructwa wiosną roku 2002. Potem przejęła je FIFA i Warner otrzymał „swoje” prawa. Rodzina Blattera nie musi się martwić nawet wtedy, gdy FIFA naprawdę cienko przędzie. Tylko dziecięce wioski, sędziowie piłkarscy i programy pomocy dla krajów rozwijających się muszą nieco zacisnąć pasa. Tymczasem członkowie zarządu skupieni wokół Johanssona odkryli coś niewiarygodnego w raporcie KPMG, mimo jego lakonicznej formy. „Sprawozdanie rewidentów potwierdza, że łączna kwota pięciuset sześćdziesięciu siedmiu milionów franków została pożyczona, aby na‐ pompować bilanse w latach 2000 i 2001 – dwieście trzydzieści jeden milionów franków z roku 2002 oraz trzysta trzydzieści sześć milionów za okres od 2003 do 2006 roku. Takie fakty wywołują obawy, a także wskazują na konieczność zapewnienia większej przejrzystości spra‐ wozdań”. Zaczęli domagać się powołania wewnętrznej komisji audytowej (IAC), która będzie kontrolowała finanse FIFA. Blatter gwałtownie odmówił. Opozycja ponowiła żądanie pod‐ czas spotkania 18 grudnia, ale ponownie zostało ono odrzucone. Partia Johanssona zauważyła, że „w liście z 14 stycznia 2002 roku, skierowanym do komitetu wykonawczego, prezydent FIFA wydaje się akceptować, że łączne straty z bankructwa ISL mogły przekroczyć pięćset milionów franków (a nie pięćdziesiąt jeden milionów), jeśli uwzględnić wszystkie czynniki”. Dziesięć dni później większość członków zarządu FIFA ponownie wnioskowała o spotkanie specjalne, na którego agendzie miało się znaleźć utworzenie wewnętrznej komisji audytowej. Tym razem presja była zbyt duża. 29 stycznia Blatter ustąpił. Posiedzenie komitetu wykonawczego odbywało się w dniach od 7 do 9 marca w Zurychu. Blatter jednak nie zamierzał się poddawać. Całymi dniami debatował o prawach i kompeten‐ cjach IAC, aż coraz więcej członków musiało wyjechać i w końcu stosunek głosów wśród po‐ zostałych członków zarządu zmienił się na korzyść Blattera. Wtedy odbyło się głosowanie. Wkrótce Blatter samowolnie zmienił także skład IAC, a potem, już przed trzecim spotkaniem 11 kwietnia, zawiesił komisję. W efekcie ten, który miał zostać poddany rewizji, zwolnił re‐ widentów. W FIFA pod rządami Blattera to żaden problem. Zasłonił się „nadużyciem zaufa‐ nia”. Członek zarządu z Korei Południowej, Chung Mong-joon, miał dopuścić do przedostania się wewnętrznych spraw IAC na zewnątrz. Blatter nie powiedział, których konkretnie. Zacie‐ kły wróg prezydenta Chung bronił się przed tymi zarzutami. Frakcja Blattera twierdziła także, również nie podając konkretów, że sam szef komisji również naruszył zasady poufności. Szkockiego prawnika Willa przyłapano podobno na rozpowiadaniu poufnych informacji, a rolę demaskatora odegrał Chuck Blazer. Amerykanin Blaz er, mający dobre powiąz ania ze światem zakładów bukmacherskich, zbił wielomilionowy majątek na interesach wokół zajmowanych urzędów. To człowiek, którym interesuje się nawet FBI, które w roku 2011 wszczęło przeciwko niemu postępowanie. Już podczas sponsorskiego skandalu FIFA z Mastercard i Visa nowojorski sąd uznał, że zezna‐ niom Blazera „zasadniczo brakuje wiarygodności”. Blazer chętnie odgrywa rolę demaskatora. W 2011 roku uczynił to ponownie, tym razem celując w nowego przeciwnika Blattera – Bin Hammama.
CZYSTA SZWAJCARIA, BRUDNE INTERESY
Wydaje się, że katolicki
prezydent FIFA obawia się kontroli jak diabeł święconej wody. Prawie nikt nie ma wglądu w głąb jego władzy, a nieliczne dostępne dokumenty przyprawiają o zawrót głowy. W budżecie FIFA zaprezentowanym na potrzeby wewnętrznego programu oszczędnościowego Score w roku 2002[65] w rubryce „Biuro prezydenckie (osoba odpowie‐ dzialna: P)” znajduje się kwota dziewięciu milionów sześciuset sześćdziesięciu siedmiu tysię‐ cy franków szwajcarskich. Osiem milionów to „ogólne koszty oddziału”, a jeden milion przy‐ pada na „Biuro Paryż”, gdzie Blatter umieścił swego pomocnika wyborczego, wychowanka i wymarzonego następcę, Michela Platiniego, wraz z własnym kierownikiem biura prasowego. Trzysta tysięcy franków wynoszą „darowizny prezydenckie”, dwieście tysięcy przeznaczono na „specjalne projekty prezydenckie”, a sto sześćdziesiąt siedem tysięcy franków dla doradcy prezydenta, który został zatrudniony w ubiegłym roku. Ale wróćmy do Zurychu, gdzie przed wyborami w czerwcu 2002 roku wewnętrzna wojna osiągnęła punkt kulminacyjny. Opłaceni donosiciele ścierali sobie obcasy. Ważne rozmowy telefoniczne nie były już wykonywane z centrali FIFA. Wiadomości e-mail wysyłano przez prywatne konta. Nawet prywatne telefony komórkowe, z których korzystano w tajemnicy, leża‐ ły nieużywane, ponieważ nie zostały zabezpieczone przed podsłuchem. Czysta paranoja. Nie‐ które z tych potworności zapisał sekretarz generalny Zen-Ruffinen, na przykład to, że akta z okresu, gdy funkcję sekretarza generalnego pełnił Blatter, zaginęły, mimo że zgodnie z przepi‐ sami powinny być przechowywane przez dziesięć lat. Odnotował także dokonaną na rzecz działacza płatność w wysokości stu tysięcy dolarów, który zgodnie ze szwajcarską ustawą karną mogłaby stanowić przestępstwo. Gdy wraz z Europejczykami otwarcie zaatakowali Blattera i zaczęli zadawać drażliwe pytania na temat ISL oraz prezydenckiego nepotyzmu, pole działania sekretarza generalnego zostało znacznie okrojone. Zmieniono zamki w drzwiach biur, a gdy jego pracownicy chcieli wyszukać konkretne, obciążające materiały, okazało się, że z archiwum FIFA zniknęły dokumenty i ważna korespondencja. Została usunięta kompletna korespondencja od Havelange’a od 1991 roku do 2000. Dla‐ czego? Kto mógł to zrobić? Dlaczego akurat działalność Warnera przypada na okres, z którego akta przepadły? W roku 1989 nie został dopuszczony do wyborów przez swą własną konfede‐ rację CONCACAF. Prowadzono przeciwko niemu dochodzenie w związku z oszustwem cze‐ kowym. Jednak FIFA zainterweniowała w sprawie swego protegowanego, w wyniku czego Warner mógł kandydować – i zwyciężył. Więc teraz, by zapewnić reelekcję Blattera, Warner miał dostarczyć pakiet prawie czter‐ dziestu głosów. Ale najpierw, w połowie kwietnia 2002 roku, sam musiał zostać ponownie wybrany na szefa CONCACAF. Niestety, pojawił się kontrkandydat w osobie Meksykanina Edgarda Codesala Mendesa. Sekretarz generalny Warnera w CONCACAF, Blazer, chciał od‐ mówić Meksykaninowi kandydowania, ponieważ jako pracownik związku nie był niezależny. Codesal pracował w dziale sędziowskim, jednak tylko na zlecenie. Meksykański związek od‐ wołał się do FIFA z prośbą o autorytatywne rozstrzygnięcie kwestii, wskazując na precedens z
roku 1989. Ludzie Zena-Ruffinena bezskutecznie szukali go jednak w archiwum. Także te akta zaginęły. W końcu Zen-Ruffinen umożliwił Codesalowi kandydowanie, nawet mimo zaginio‐ nych akt. Nie zmieniło to jednak faktu, że zdecydowane zwycięstwo odniósł Warner. Miał bo‐ wiem za sobą zupełnie nieliczące się pod względem sportowym, jednak potężne liczebnie wy‐ spy karaibskie. W skład CONCACAF wchodzi trzech przedstawicieli Ameryki Północnej (Kanada, USA, Meksyk), siedmiu Ameryki Środkowej (Belize, Kostaryka, Salwador, Hondu‐ ras, Gwatemala, Nikaragua, Panama) oraz prawie trzydziestu reprezentantów wysp od Anguil‐ li po Montserrat, od Martyniki po St. Maarten. Do tego Gujana, Gujana Francuska i Surinam. Zena-Ruffinena nie było wtedy w Miami. Odwołał swój lot. Blatter sam przybył na wybo‐ ry w CONCACAF. Sekretarz generalny nie czuł się bezpiecznie. Warner napisał mu wcze‐ śniej, że pojawienie się na kongresie FIFA w Miami byłoby nieostrożnością z jego strony. Zen-Ruffinen odpowiedział, że zjawi się w Miami z eskortą i z góry czyni Warnera odpowie‐ dzialnym za wszystko, co może się stać. Potem jednak zdecydował się pozostać w Zurychu i pozywać prezydenta CONCACAF przez nowojorską kancelarię. Zen-Ruffinen następująco opisał swój dylemat: Jak daleko ma sięgać moja lojalność wo‐ bec prezydenta? Czy muszę milczeć i być jego wspólnikiem? Czy mam mówić prawdę, ryzyku‐ jąc, że okażę się zdrajcą?”. Wojna poz ycyjna w centrali światowej piłki nożnej w Zurychu przerodziła się w anonimowe pogróżki. Otrzymał je także Zen-Ruffinen. Anglojęzyczny nie‐ znajomy zatelefonował wiosną 2002 roku do jego żony w Wallis i groził porwaniem dzieci, jeśli jej mąż nie da w końcu spokoju w FIFA. Spanikowana kobieta uciekła wraz z dziećmi. Nadszedł czas ostatecznej rozgrywki. Był 2 maja 2002 roku. Wewnętrzne turbulencje się‐ gnęły zenitu. Media na całym świecie produkowały jeden za drugim reportaż o skandalu w FIFA Blattera. Narastała powszechna niepewność, czy za kilka dni Blatter nadal będzie sze‐ fem federacji, bowiem następnego dnia Zen-Ruffinen zamierzał wystąpić z oskarżeniem prze‐ ciwko prezydentowi FIFA. Tymczasem jednak 2 maja Erwin Schmid odwiedził notariat w gminie Meilen nad Jeziorem Zuryskim. Ten emerytowany urzędnik, który do końca roku 1999 był dyrektorem finansowym FIFA, zaświadczył, że od razu po wyborze na prezydenta w roku 1998 Blatter zaprezentował podpisany przez Havelange’a dokument, przyznający mu roczną „premię za długoletni czas pracy” w sześciocyfrowej kwocie, która ma być wypłacana pierw‐ szego lipca każdego roku, z mocą wsteczną – pierwszy raz od lipca 1997 roku. To jedna z rzadkich chwil, gdy drzwi do prezydenckiego skarbca uchylają się i umożliwiają przelotne spojrzenie na premię za długoletni czas pracy dla Blattera (który chyba i tak nigdy dobrowol‐ nie nie ustąpiłby z FIFA) przyznaną przez wielkiego brata Havelange’a, który z kolei wciąż jest po królewsku finansowany przez FIFA na emeryturze w Rio. Termin wypłaty premii za długoletni staż pracy jest ustalony w taki sposób, żeby od razu po wyborach Blatter mógł zgar‐ nąć dwie sześciocyfrowe sumy[66]. Informacje o ich wysokości nie pochodzą od niego. Zostały rozpowszechnione przez otoczenie Schmida. Kwota wynosiła od sześciuset do ośmiuset tysię‐ cy franków. Przyjmując, że sześciocyfrowa premia wynosi średnio tylko pół miliona, do dziś Blatter mógł skasować siedem milionów franków – nie licząc prez ydenckiego hono‐ rarium. Za co? 3 maja odbyło się posiedzenie zarządu w Zurychu. Michel Zen-Ruffinen przedstawił swój raport, liczący trzydzieści jeden stron. Atakował w nim Blattera frontalnie, posądzając go o wypłacanie łapówek. Sekretarz generalny miał silną pozycję – popierało go trzynastu człon‐
ków dwudziestoczteroosobowego komitetu wykonawczego. Podczas przerwy Blatter wydawał się załamany. Pięciu z sześciu wiceprezydentów namawiało go, by w końcu ustąpił. Nie zrobił tego. Kilka godzin później mógł już odetchnąć. Zen-Ruffinen popełnił poważny błąd. Zarzucił członkowi komitetu wykonawczego, że bez prawnych podstaw przyjął pieniądze od Blattera. Adresatem tych słów był Rosjanin Wiaczesław Kołoskow. Na początku posiedzenia należał on do obozu opozycyjnego wobec Blattera. Teraz stosunek sił się odwrócił. Po tym skandalicznym posiedzeniu Zen-Ruffinen wpadł w poważne tarapaty. Jeden z członków F-Crew wystosował pismo do Julia Grondony, który był także szefem komitetu do spraw nadzwyczajnych. Grondona unieszkodliwił Zena-Ruffinena. Podobno nawrzeszczał na sekretarza generalnego już podczas odczytu przed komitetem wykonawczym, że ten chce znisz‐ czyć piłkarską rodzinę. 10 maja 2002 roku jedenastu członków komitetu wykonawczego FIFA złożyło przeciwko Blatterowi doniesienie o popełnieniu przestępstwa w prokuraturze kantonu Zurych z powodu „podejrzenia o defraudację oraz niegospodarność”[67]. Powodowie opisali sztuczki i triki, prezentując zmagania o powołanie komisji rewizyjnej IAC oraz jej zamknięcie. Zgodnie ze statutami FIFA Blatter nie posiadał kompetencji, by zawiesić prace komisji badawczej powo‐ łanej przez komitet wykonawczy. Także jego uzasadnienie było ich zdaniem całkowicie bez‐ podstawne. Blatter nie mógłby udowodnić żadnego ze swoich zarzutów pod adresem człon‐ ków komisji. Dlatego wnioskodawcy uznali zawieszenie komisji „uniemożliwianie przez pana Blattera wglądu do akt oraz wysłuchania osób pracujących w sekretariacie generalnym przez komisję śledczą. Zawieszenie komisji było kolejną próbą pana Blattera, by zataić prawdziwą sytuację finansową FIFA oraz jego finansowe uchybienia”. W doniesieniu dowodzeni przez UEFA członkowie zarządu zalecali, by ze względu na „całkowity upór pana Blattera” oraz jego „systematyczną taktykę poufności” obławy policyjne zostały przeprowadzone nie tylko w siedzibie FIFA, ale także w prywatnym mieszkaniu prezy‐ denta. Ze względu na niebezpieczeństwo zacierania śladów czynu karalnego zalecali pośpiech. Podejrzewane przez nich „naglące podejrzenie, że oskarżony wykorzystywał majątek FIFA [...] do własnych korzyści, aby zbudować sobie silną pozycję”, to przestępstwo, za które grozi więzienie. Blatter walczył przecież o ree lekcję, a to kosztowne przedsięwzięcie. Także wzbogacenie się osób trzecich wyszłoby mu pośrednio na dobre w przypadku ponownego wy‐ boru, ponieważ z urzędem związane są „znaczne korzyści finansowe”. Autorzy doniesienia przedstawili trzynaście niepokojących sytuacji. Był wśród nich przy‐ padek Kołoskowa, ściśle związanego ze zdominowanym przez zorganizowaną przestępczość sportem rosyjskim. W roku 1996 podczas przydzielania praw grupie ISL/Kirch Kołoskow po‐ mógł Havelange’owi przełamać przeciwny front UEFA. Okazało się, że z polecenia Blattera otrzymał sto dwadzieścia pięć tysięcy dolarów, a wyjaśnienia prezydenta nie pasowały do wypłaconych kwot. Od połowy roku 1998 do połowy 1999 Kołoskow nie był członkiem komi‐ tetu wykonawczego, a mimo to Blatter zarządził, że Rosjanin ma „otrzymać status członka ko‐ mitetu wykonawczego z mocą wsteczną od lipca 1998 roku”. Wiązało się z tym honorarium członka zarządu, które wówczas wynosiło pięćdziesiąt tysięcy dolarów rocznie. Niejasne jest za co otrzymał tak wysokie honorarium. Rosjanin był wówczas tylko szefem związku w swoim kraju, a Blatter nie może udowodnić rzekomych usług, nie istnieją też żadne
umowy. Ponadto jego twierdzenie, że działania Rosjanina były opłacane, „stało w diametral‐ nej sprzeczności z memorandum, zgodnie z którym Kołoskow miał otrzymywać honorarium jako członek komitetu wykonawczego”, twierdzili oskarżyciele. Rzeczywiście, w instrukcji dla działu finansowego czytamy: „W sprawie honorariów Prezydent zdecydował, że Koło‐ skow ma otrzymać status członka komitetu wykonawczego z mocą wsteczną od lipca 1998 roku. Oznacza to, że za jego działalność w FIFA od lipca 1998 do lipca 2000 roku płacimy mu kwotę o łącznej wysokości stu tysięcy dolarów. Prezydent prosi, by ta sprawa została osta‐ tecznie załatwiona”[68]. Kolejna niedorzeczność polega na tym, że zamiast stu, Rosjanin skasował aż sto dwadzie‐ ścia pięć tysięcy dolarów. W grudniu 1999 roku było to dwadzieścia pięć tysięcy dolarów, ta sama kwota w październiku 2000 roku, a potem siedemdziesiąt pięć tysięcy dolarów w grud‐ niu 2000 roku. Wniosek skarżących: Blatter chciał „za pieniądze FIFA kupić głos pana Koło‐ skowa oraz głosy innych osób, z którym ten blisko współpracował”. Dodatkowo doniesiono, że rosyjski związek Kołoskowa „bezpodstawnie otrzymał osiemdziesiąt tysięcy dolarów za lata 1999 i 2002”. Równie spektakularny był przypadek sędziego piłkarskiego Luciena Bouchardeau z Nigru. Blatter znalazł się pod presją po oskarżeniach ze strony Faraha Addy. Szef związku z Somalii twierdził, że w roku 1998 stronnicy Blattera zaoferowali mu sto tysięcy dolarów za jego głos. Ostatecznie osiemnastu afrykańskich działaczy sprzedało swe głosy. Blatter uzyskał tymczaso‐ we rozporządzenie sądu w Meilen, zabraniające Addzie tego rodzaju wypowiedzi. 21 lutego 2002 roku nagle zjawił się w Zurychu idealny demaskator – sędzia Bouchardeau z Nigru. Po‐ wiedział, że posiada materiały obciążające Addę i że chętnie je sprzeda za pięćdziesiąt tysię‐ cy dolarów, ponieważ stara się o obywatelstwo francuskie i chce zamieszkać we Francji. Cóż za wygodny przypadek. Blatter faktycznie wystawił Afrykaninowi czek na dwadzieścia pięć tysięcy dolarów, ale członkowie zarządu zażądali informacji, czy pieniądze te pochodziły z prywatnej skarbonki Blattera oraz czy Bouchardeau otrzymał pozostałe, obiecane dwadzieścia pięć tysięcy dolarów. W tym konkretnym przypadku toczyło się przecież postępowanie sądo‐ we Blattera przeciwko Addzie. „Dlatego nie można wykluczyć, że Bouchardeau będzie lub po‐ winien zeznawać jako świadek w procesie przeciwko Addzie”. W rzeczonym czeku skarżący upatrywali próby wywierania wpływu na świadka. Gdy sprawa Bouchardeau dotarła do me‐ diów, Blatter naturalnie zaprezentował własną wersję wydarzeń, twierdząc, że absolutnie nie zapłacił za materiały obciążające Addę. Jak twierdził Blatter, Afrykanin chciał sprzedać swą wiedzę o korupcji w afrykańskim futbolu międzynarodowym rozgłośniom, takim jak CNN, a prezydent zapłacił dwadzieścia pięć tysięcy dolarów, by temu zapobiec i zająć się tą sprawą wewnętrznie. Tak samo przedstawił to jego służalczy pomocnik, Walter Gagg, człowiek, który zajmował już w FIFA wszystkie możliwe stanowiska, przede wszystkim pełni jednak rolę chłopca na posyłki. Zgodnie z własną logiką Blatter zapłacił człowiekowi z Nigru, by ten nie zwrócił się do opinii publicznej. Prezydent FIFA okazał zatem godne uwagi rozumienie przejrzystości: pry‐ watnie opłacił demaskatora, by ten nie ujawniał korupcji i nie prowokował mediów do szuka‐ nia informacji. Do tej pory nie udało się wyjaśnić korupcji w FIFA w Afryce na podstawie zarzutów Bouchardeau. Stosowane tam praktyki wskazują na coś zgoła przeciwnego, na przykład gdy FIFA wspiera afrykańskich działaczy związkowych, którzy mają zostać odwołani
przez własny rząd ze względu na endemiczną korupcję. FIFA grozi wówczas wykluczeniem danego związku ze wszystkich zawodów, a rząd ugina się pod presją i pozwala podejrzanym postaciom pozostać na stanowiskach. Czy Blatter zapobiegł więc ujawnieniu gigantycznej afery korupcyjnej w Afryce przez światowe media? I co ważniejsze: czy chodziło tylko o sprawę Addy? Kolejny przypadek zaprezentowany przez członków zarządu w oskarżeniu przeciwko Blat‐ terowi dotyczył Rogera Milli. Piłkarski bohater z Kamerunu obchodził w maju 2002 roku pięćdziesiąte urodziny i planował zorganizowanie charytatywnego meczu. Złożył w FIFA po‐ danie o pomoc finansową na ten cel. 7 marca 2002 roku Gagg odrzucił wniosek. Wkrótce jednak Milla otrzymał telefon od asystentki Gagga. Pochodząca również z Kame‐ runu sekretarka opowiedziała Milli, że doradca Blattera – Champagne – wykorzystuje jego na‐ zwisko w kampanii wyborczej prezydenta. Co, nawiasem mówiąc, pokazuje, jak Blatter prze‐ strzega zasady, zgodnie z którą kandydat nie może wykorzystywać do kampanii wyborczej środków ani personelu FIFA. Milla zwrócił się więc osobiście do Blattera, „który zarządził, by przekazano Milli dwadzieścia pięć tysięcy dolarów”. Ponieważ jednak FIFA już raz odmó‐ wiła udzielenia pomocy finansowej na planowany mecz charytatywny, dla skarżących stało się jasne, „że Blatter przekonał Millę, by jego pięćdziesiąte urodziny oraz charytatywna rozgryw‐ ka stały się częścią światowej kampanii wyborczej przed reelekcją Blattera”. Wpłata FIFA miała przynieść Blatterowi osobistą korzyść. „Dowód zapłaty powinien się znajdować w księgowości FIFA, która nie jest dostępna ani dla składających doniesienie, ani dla sekretarza generalnego, a jedynie dla »stronników Blattera«”. W końcu doniesienie o przestępstwie ujawniło też liczne sytuacje, w które zamieszany był Jack Warner oraz jego rodzinne firmy, na przykład Warner Travel Agency. Biuro podróży mia‐ ło zorganizować wyjazdy na turniej U-17, odbywający się na rodzimych wyspach Warnera – Trynidadzie i Tobago – i spowodowało przy tym powstanie kosztów dodatkowych w wysoko‐ ści trzydziestu dwóch tysięcy stu trzydziestu pięciu dolarów, w porównaniu z własną organiza‐ cją podróżna FIFA – Fifa Travel – która zwykle zajmuje się organizowaniem przelotów po jak najkorzystniejszych cenach. Zdaniem oskarżycieli przekazanie zlecenia droższemu oferentowi „bez merytorycznych podstaw” nosi znamiona czynu karalnego, jakim jest niegospodarność. W kontekście MŚ U-17 wymienić można też przypadek firmy Senator, której FIFA zleciła realizację projektu IT. Menedżerem firmy jest syn Warnera. Zdaniem skarżących członków za‐ rządu sami eksperci FIFA przyznaliby, że koszty tego projektu można było ograniczyć do naj‐ wyżej pięciuset tysięcy dolarów. Jednak FIFA „pod silnym wpływem” Blattera zawarła z fir‐ mą Semtor umowę na milion dziewięćset pięćdziesiąt tysięcy dolarów plus wydatki. „Także w tym przypadku FIFA poniosła znaczne straty, których przyczyn można się doszukiwać jedynie w uprzywilejowaniu rodziny Warnera”. Uwagę członków zarządu zwróciły także operacje finansowe wokół kierowanej przez Warnera federacji CONCACAF. Związek ten wypracował w FIFA dług w wysokości dzie‐ więciu milinów czterystu siedemdziesięciu czterech tysięcy franków. Pieniądze wsiąkły w kompleks sportowo-administracyjny zwany Centre Excellence. Według oskarżenia dług ten zo‐ stał „bez powodu umorzony i w całości odpisany”. Rola Blattera pozostaje do wyjaśnienia przez dochodzenie karne. Oskarżyciele byli pewni, że „tego rodzaju ustępstwo ma na celu za‐ pewnienie Oskarżonemu wielu głosów”.
Rzeczywiście interes ten wydaje się w najwyższym stopniu dziwny. 4 maja 1998 roku ustępujący ojciec chrzestny Havelange napisał w liście do Warnera, że chce „z radością poin‐ formować, iż znalazł zewnętrzne rozwiązanie, pozwalające na przekształcenie pożyczki w da‐ rowiznę”. Pod koniec roku 1999 Blatter oznajmia szefowi CONCACAF oraz jego pomagiero‐ wi Blazerowi, że łączna kwota, którą FIFA przekazała na projekt, wynosi niemal szesnaście milionów dolarów. Uzgodniono, że dziesięć milionów zostanie przekazanych na rzecz CON‐ CACAF w postaci rocznych składek – po dwa i pół miliona dolarów od 1999 do 2002 roku. Nadal pozostawał jednak sześciomilionowy deficyt, który Blatter rozwiązał, zapewniając Warnera i Blazera, że „FIFA rozważa, czy spłacić udzielony CONCACAF kredyt na sześć mi‐ lionów dolarów, ponieważ wydaje się niemożliwe, by państwowa konfederacja mogła zdobyć środki w okresie od 1999 do 2002 roku”. W doniesieniu o przestępstwie członkowie zarządu przywołali jeszcze jedną wpłatę – ko‐ lejnego miliona dolarów na rzecz CONCACAF: „Ta wypłata została zaksięgowana w ramach projektu Goal, co nie było zgodne z przepisami proceduralnymi”. Co ciekawe, analogiczna sy‐ tuacja powtórzyła się w roku 2011. Na miesiąc przed wyborami, które odbyły się 1 lipca, Blatter dyskretnie uszczęśliwił CONCACAF milionową darowizną, o której ani razu nie pofa‐ tygował się poinformować swego zarządu. Dopiero sam Warner publicznie powiedział o tym datku, po tym jak został zawieszony. Blatter wypłacił CONCACAF milion „do dowolnej dyspoz ycji”. Prezydent poinformował członków zarządu dopiero po fakcie i przedstawił wrę‐ czony po cichu datek jako przelew na projekt Goal. Opowiadał przy tym w prasie, że zgodnie ze statutami ma prawo do samodzielnego wręczania takich kwot. Szczególnie duże sumy FIFA straciła w sprawie z AIM. W połowie lat dziewięćdziesią‐ tych ta amerykańska stacja telewizyjna starała się o prawa do mistrzostw świata 2002 i 2006. Za realizację praw na terenie USA oferowała trzysta dwadzieścia milionów dolarów. Grupa ISL/Kirch za ten sam obszar oferowała zaledwie dwieście dwadzieścia milionów dolarów. „Różnica pomiędzy ofertami wynosiła więc sto milionów dolarów – lub sto sześćdziesiąt mi‐ lionów franków”, jak obliczyli członkowie zarządu FIFA, dodając, że „w tym przypadku, tak samo jak w innych, komitet wykonawczy nie został poinformowany”. Ponownie pojawił się zarzut oszustwa, że Blatter wydał polecenie „by w ogóle nie zajmować się ofertą AIM”. Tym samym faworyzował grupę ISL/Kirch, która „widocznie była mu bliższa”. Członkowie zarządu FIFA domagali się wyjaśnienia, „jakie osobiste korzyści wynikły z tego dla Oskarżonego. Bez osobistych motywów Oskarżony nie mógłby tak po prostu odrzucić oferty, która byłaby dla FIFA o sto milionów dolarów lepsza”. Na końcu swego pisma umieścili punkt pod tytułem „Osobiste pobory prezydenta”. Chcieli wiedzieć, ile zarabia. „Blatter uporczywie wzbrania się przed ujawnieniem swych osobistych poborów, nawet wobec komitetu wykonawczego, który tworzy zarząd związku i stanowi organ wykonawczy FIFA. Komitet wykonawczy nie dysponuje też dokumentami, które pozwoliłyby poznać i porównać porozumienia pana Blattera z FIFA oraz faktyczne pobory pana Blattera obciążające FIFA”. Dlatego zdaniem skarżących „stosując strategię zachowania tajemnicy, Blatter chce zatuszować niezgodne z prawem osobiste pobory”. W roku 2002 wyjaśnił swym krytykom, że po wyborach w roku 1998 po prostu zmienił swe wynagrodzenie jako sekretarza generalnego – z sześćdziesięciu pięciu tysięcy franków na sześćdziesiąt pięć tysięcy dolarów miesięcznie. W mediach zapewniał wówczas, że zarabia milion czterysta tysięcy dolarów
rocznie. Równo dziesięć lat później, w kwietniu 2011 roku, przed wyborami w FIFA, Blatter oświadczył publicznie, że zarabia „milion dolarów rocznie, może nieco więcej”[69]. Według obecnego kursu dolara Blatter zarabiałby więc dziś jedynie jakieś dziewięćset tysięcy franków, czyli tyle samo co dwadzieścia lat temu jako sekretarz generalny. Jednocześnie ze względu na straty kursowe byłoby to o pół miliona franków rocznie mniej niż podczas pierwszego okresu urzędowania na fotelu szefa FIFA. Czyżby kłamstwo? Ależ skąd! Trzeba tylko naprawdę uważnie słuchać. Czy oprócz tego miliona nie pojawił się jeszcze typowy dla Blattera dodatek? Oczywiście, ukrył go za słowami „może nieco więcej”. Jeśli więc kiedyś okaże się, że zarabia pięć, osiem lub dwanaście milionów, będzie mógł to spokojnie zbyć uśmiechem. Prezydenckie sztuczki zbrzydły skarżącym już w maju 2002 roku. Widzieli „uzasadnione podejrzenie defraudacji na niekorzyść FIFA”. Doniesienie uzupełnili szacunkowym podlicze‐ niem całkowitych strat FIFA w wyniku „nadużycia systemu”, głównie co do upadłości ISL. Komitet wykonawczy miał Blatterowi za złe, że jako organ nadzorczy nie został poinformowa‐ ny ani o stratach w wysokości osiemdziesięciu sześciu i pół miliona franków z dochodów te‐ lewizyjnych, ani o stu osiemdziesięciu pięciu milionach franków z praw marketingowych. Pod kreską umieścili też w bilansie jako przypuszczalną stratę „podejrzane pieniądze” w wysoko‐ ści ośmiuset milionów franków. Ich lwią część stanowiło dwieście dziewięćdziesiąt jeden mi‐ lionów franków, które przepadły w wyniku bankructwa ISL. Nie da się dokładnie oszacować strat związanych z nepotyzmem, niegospodarnością i oszustwami. Ale właściwie po co próbować? Dopóki ten sklep samoobsługowy, jakim jest FIFA, nie traci więcej niż miliardy, które automatycznie napływają z powrotem dzięki mono‐ polowi na piłkarskie mistrzostwa świata, nie ma na niego mocnych. Kto mógłby zbankrutować, kiedy z nieba spadają wciąż nowe miliardy? Nie należy tego jednak mylić z czystym gospoda‐ rowaniem dla dobra futbolu. Do skargi dołączono później anonimowe doniesienie, że Blatter inkasuje rocznie dwieście tysięcy franków diet podróżnych, dniówki do pięciuset dolarów, bonusy do stu tysięcy dola‐ rów, „prezenty warte miliony” oraz że dysponuje tajnymi kontami i fałszuje obliczenia kosz‐ tów. Anonimowy informator dołączył dwa rachunki od luksusowego jubilera Harry’ego Win‐ stona, wyciąg z Blatterowskiego konta FIFA 469 oraz czek. Adwokat Blattera wyjaśnił prokuratorowi w Zurychu, Ursowi Hubmannowi, badającemu całą sprawę, że przez konto, o którym mowa, realizowane były prywatne wydatki Blattera. Jego klient zwracał kwoty wypłacane przez FIFA. Rachunek od jubilera dotyczył zegarka, któ‐ ry Blatter kupił dla siebie i sam za niego zapłacił, a pozostałe koszty dotyczyły prywatnych go‐ ści prezydenta, takich jak córka Corinne, i zostały opłacone z prywatnych pieniędzy. Prokura‐ tor: „Powstaje pytanie, czy kredytowanie Oskarżonego przez FIFA przez dłuższy czas jest wy‐ kazywane w odniesieniu do jego wynagrodzenia. Niemniej z pewnością nie da się na tej pod‐ stawie postawić zarzutu wystarczającego do oskarżenia”. W listopadzie 2002 roku Hubmann wstrzymał śledztwo karne, prowadzone tymcza‐ sem już tylko przez dwóch członków zarządu FIFA[70]. Jego zdaniem Blatterowi „nie da się zarzucić działania przestępczego w sposób umożliwiający oskarżenie, a ze zgromadzonych akt wynika, że w przypadku części zarzutów działał zgodnie z prawem”, Niesłychane orzeczenie Hubmanna brzmiało tak: „Wszystkie osoby składające doniesienie po części obwiniają Oskar‐
żonego o stany faktyczne, kiedy realizował postanowienia, na które sami wyrazili zgodę”. To ci dopiero sygnał ostrzegawczy dla współodpowiedzialnych członków zarządu, którzy najwi‐ doczniej są bezbronni wobec intryg swego prezydenta. Ewidentnie wszystko to, czym Blatter katuje zarząd (podstępy, filtrowanie informacji oraz wsuwane pod drzwi propozycje last mi‐ nute, a także dywersyjna pomoc skorumpowanych popleczników), można przypisać także oso‐ bom wprowadzonym w błąd lub wykiwanym. Według szwajcarskiej prokuratury „w tych punktach doniesienie jest nie tylko niegodziwe, lecz nosi wręcz znamiona fałszywego oskarżenia”. Czyżby kilku perfidnych działaczy chciało zamknąć swego uczciwego szefa w więzieniu? Prokurator uznał, że „w takiej sytuacji nałożenie przynajmniej części kosztów postępowa‐ nia na składających doniesienie byłoby wielce zasadne”. Ustąpił tylko dlatego, że doręczanie wszystkich zarządzeń „związanych z przysługującą pomocą prawną” na całym świecie mogło‐ by trwać latami. „Znaczne” koszty postępowania musiał więc ponieść skarb państwa, dlatego zarządzenie końcowe wieńczy wezwanie do wpłaty darowizny: „Poszkodowany [FIFA] pro‐ szony jest o wyrażenie wdzięczności w postaci darowizny na rzecz organizacji pożytku pu‐ blicznego za wyrównanie kosztów postępowania, lekkomyślnie spowodowanych przez składa‐ jących doniesienie członków komitetu wykonawczego”. Rzecznicy Blattera zatriumfowali – zawieszenie postępowania oznaczało, że zarzuty wobec prezydenta były bezpodstawne. Czy można uznać, że niezależny sąd zdecydował, iż Blatter zarządzał federacją w sposób nienaganny? Dziś stan naszej wiedzy jest większy niż wówczas. Od marca 2008 roku wiado‐ mo, że ISL była dla FIFA potężną bazą korupcyjną. Jej model działania jako przedsiębiorstwa opierał się na korupcji. ISL i jej „zagranie z klepki” z ojcem chrzestnym FIFA wymaga wciąż szczególnych środków zabezpieczających. Czy można mieć uzasadnione wątpliwości, że Sepp Blatter jako sekretarz generalny i prezydent FIFA odgrywał w tym wiodącą rolę? Że dbał o to, by ISL przyznawano wszystkie umowy, a po bankructwie agencji doglądał, by starania śled‐ czego specjalnego Hildbranda zostały udaremnione, a nazwiska przekupnych działaczy pozo‐ stały tajemnicą? Czy było to przypadkowe mistrzowskie działanie kogoś zupełnie nieświado‐ mego? Bomba z opóźnionym zapłonem, jaką jest postanowienie o umorzeniu postępowania w sprawie ISL, wciąż tyka. Fakt, Blatter nigdy nie znalazł się wśród odbiorców łapówek. Rzeczywiście, jego na‐ zwisko nie widnieje na żadnych dostępnych dokumentach, ale przecież w sprawie ISL nazwi‐ ska większości odbiorców do dziś są nieznane. Poza tym w przypadku korupcji nie chodzi tyl‐ ko o rolę biorącego. W doniesieniu o przestępstwie złożonym przez kolegów z zarządu w roku 2002 Blatter nie występował w roli odbiorcy, lecz jako strona wręczająca, która nie może sensownie wyjaśnić swych motywów. Blatter posiada uprawnienia do samodzielnego podpi‐ su, ale nie potrafi logicznie wyjaśnić wręczanych przez siebie datków, a jednocześnie agre‐ sywnie zwalcza każdą próbę dotarcia do wnętrza świata prezydenckich finansów. Już w maju 2002 roku Blatter zlecił swemu zespołowi wewnętrzne wyjaśnienie zarzutów sekretarza generalnego, aby „przedstawić światu piłki nożnej oraz członkom FIFA (...) zgodne z prawdą liczby i fakty”. Liczący trzydzieści trzy strony dokument nie tylko przedstawiał stosu‐ nek Blattera do zarzutów, lecz także listę błędów Zena-Ruffinena, po której przeczytaniu moż‐ na się jedynie dziwić, dlaczego sekretarz generalny dawno nie został zwolniony. Jak się oka‐ zuje, Zen-Ruffinen miał rację tylko w przypadku jednego oskarżenia. „Tak – przykazuje Blatter
– ingerowałem w działalność operacyjną FIFA. W wielu przypadkach byłem zmuszony, by przejąć odpowiedzialność jako prezydent FIFA, w interesie piłki nożnej oraz naszej federa‐ cji”. Rzekomo „wypełniał mandat” udzielony przez komitet wykonawczy i w sposób optymal‐ ny rozwiązał sprawę upadłości – odważne twierdzenie, po tym jak spora część tegoż komitetu wykonawczego właśnie go zaskarżyła[71]. Nawet tak zaufany człowiek jak Chuck Blazer zganił jego solowe działania. W dalszej część dokumentu Blatter nakreślił strategię, za pomocą której odeprze później także skargę członków zarządu. Podkreślił mianowicie, że przecież wszyscy brali w tym udział, nawet sekretarz generalny. Ciekawy sposób odpierania zarzutów – razem pojmani, razem powieszeni. Wytoczył też ciężkie działa: „Oświadczenia o kompletności dokumentacji finansowej to dla kadry kierow‐ niczej oraz dla sekretarza generalnego dokumenty podlegające odpowiedzialności karnej. Pod‐ pisywał je sekretarz generalny”. Ten jednak i tak pokazał, że „w niektórych przypadkach nie zna lub nie rozumie pewnych spraw, przede wszystkim natury gospodarczej”. Dalej Blatter szczegółowo omówił dossier Zena-Ruffinena. Jego zdaniem nie ma żadnej „nowej, wewnętrznej organizacji”. F-Crew ma jedynie „wspomagać wewnętrzną komunikację oraz przyspieszać rozwiązywanie problemów”. Założenie, że F-Crew podkopuje funkcje za‐ rządu, jest całkowicie nieprawdziwe. Poza tym zatrudniono tylko jednego nowego doradcę – Tognoniego – do spraw marketingowych. A firma McKinsey, w której pracuje ulubiony brata‐ nek? Podła insynuacja! Firma ta nie została zwerbowana przez Blattera, lecz przez komisję fi‐ nansową. Wychodzi na to samo, bo komisja jest przecież obsadzona jego poplecznikami, taki‐ mi jak Grondona, Warner i Bin Hammam. A Platini i Champagne? Tego pierwszego zupełnie przemilczał. Drugi natomiast jest przecież wymieniony w schemacie organizacyjnym i „za‐ twierdzony przez sekretarza generalnego”. Możliwe, ale czy to wyjaśnia rolę Champagnego jako tajnego radcy Blattera? Ponieważ właśnie trwała gorąca kampania wyborcza, a obaj pa‐ nowie właśnie wrócili z wyprawy do Afryki – kontynentu przeciwnika Blattera. Co dokładnie robił tam Champagne, który – zgodnie z wewnętrzną korespondencją – kierował kampanią Blattera? Odnośnie do upadłości ISL Blatter referował obojętnie, że przyznane mu przez komitet wykonawczy pełnomocnictwo do zajmowania się bankrutem wciąż obowiązuje. Sprzeczność z listem opozycji nie mogłaby być bardziej jaskrawa. Komitet finansowy zadecydował też o se‐ kurytyzacji, która następnie została zaaprobowana przez zarząd. Centralne znaczenie miała odpowiedź Blattera na rzekome przypadki przekroczenia kom‐ petencji, ponieważ zdemaskowała jego sposób postrzegania siebie oraz ogromny apetyt na władzę. „Wszystkie wymienione okoliczności zostały przygotowane przez odpowiedzialne działy i autoryzowane na piśmie przez prezydenta. Prezydent FIFA ma prawo do samodzielne‐ go podpisu”. Chwileczkę. Czy skoro ma prawo do samodzielnego podpisu, oznacza to, że wszystko, co podpisuje, jest OK? Czy może sobie lub kumplowi kupić dom, jacht lub pałac za pieniądze FIFA, bo ma prawo do samodzielnego podpisu? Najważniejsze, że zostało to odno‐ towane w księgach. Jak powiedział, „ponadto należy zwrócić uwagę, że wszystkie przypadki zostały należycie zaksięgowane w księgach rachunkowych FIFA”. W takim razie wszystko w porządku.
Z riposty Blattera wynika, że w próżnię trafił także zarzut Zena-Ruffinena dotyczący nad‐ użyć w projekcie Goal. „To leży w zakresie odpowiedzialności sekretarza generalnego”, jed‐ nak po zaledwie dwunastu miesiącach znajduje się on w „opłakanym stanie”. Blatter jakoś nie wspomniał, że bratanek oraz ludzie z McKinsey już od roku 2000 uwijali się nad projektem Goal i miesiąc w miesiąc wysyłali za to zawrotne rachunki. Bynajmniej nie do tego wałkonia sekretarza generalnego, lecz do wujka – prezydenta. Blatter zaprzeczył, jakoby wykorzystywał projekt Goal w swej kampanii wyborczej. Wręcz przeciwnie – musiał podróżować do wszystkich tych krajów, ponieważ „domagają się one obecności prezydenta FIFA, gdyż możliwość zaprezentowania mu swych planów i owo‐ ców pracy stanowi dla nich ważne wydarzenie”. Prośby o pomoc rozwojową są opracowywa‐ ne tylko przez „odpowiedzialne działy, nie przez prezydenta”, i oczywiście „jeśli poszczegól‐ ne związki nie mogą spełnić wymogów, ich wnioski są odkładane – w interesie poważnej pra‐ cy nad projektem”. Podsumowując, „krytykowana przez sekretarza generalnego lista prioryte‐ tów bazuje na obiektywnych podstawach, które można udokumentować”. To jednak nigdy nie nastąpiło. Przecież obowiązuje zasada, że kto chce zobaczyć, co Blatter prezentuje w swej od‐ powiedzi, musi wybrać się w podróż, bowiem można się z nimi „zapoznać tylko w FIFA”. I tak dalej przez wiele stron. Wszystkie wnioski przyjmowała KPMG, decyzje podejmo‐ wała komisja finansowa, przyklepywał je komitet wykonawczy, a wałkoń sekretarz podpisy‐ wał się pod tym wszystkim. Co, przepraszam, miał z tym wszystkim zrobić Blatter? „Sytuacja finansowa FIFA jest bardzo dobra”, a zaprezentowane przez Zena-Ruffinena liczby są nie‐ prawdziwe. Ponadto ekipa Blattera znalazła koronny argument przemawiający za sekurytyzacją. „Cen‐ tralną zaletą” tej operacji w stosunku do pożyczek bankowych jest „brak możliwości rozwią‐ zania umowy”. Jest to nawiązanie do sytuacji z bankiem Schweizer Geldhaus, który zakręcił FIFA kurek na krótko przed mistrzostwami świata. Światowa federacja ma monopol na naj‐ ważniejszy produkt telewizyjny i reklamowy na świecie – to niewyczerpane źródło dochodów. Gdzie indziej byłoby możliwe trwonienie tak horrendalnych kwot? Nawet jeśli okręt mocno się kołysze, do utrzymania kursu wystarczy przedsiębiorczość średniej jakości. Wraz z kolej‐ nymi mistrzostwami świata nadejdzie przecież kolejny deszcz pieniędzy. Niezgodny z prawdą był też zdaniem Blattera zarzut, że „FIFA nie życzy sobie prowadze‐ nia postępowania karnego” wobec osób odpowiedzialnych za bankructwo ISL/ISMM. „Praw‐ dą jest natomiast, że FIFA złożyła doniesienie o przestępstwie”. Prawdą jest także, że dwa lata później FIFA potajemnie wycofała to doniesienie. A McKinsey? Nie ma powodu do niepokoju. Drodzy wspólnicy nie zostali sprowadzeni przez prezydenta, „lecz przez komisję finansową”, której symbiotyczna bliskość z Blatterem została udowodniona. Podczas kongresu w Buenos Aires ludzie z firmy McKinsey musieli wkroczyć tylko dlatego, że sekretarz generalny był przeciążony. Poza tym oferują doskonałe doradztwo, wszystkie koszty są zabudżetowane, a jeśli chodzi o bratanka – kto mógłby bar‐ dziej wiarygodnie przedstawić jego niezależną rolę niż sam McKinsey? Stanowisko firmy McKinsey brzmi: „Philippe Blatter jest kierownikiem McKinsey European Sport Practice, po‐ magał także przy projekcie FIFA jako doradca. Nie jest odpowiedzialnym kierownikiem pro‐ jektu”. No proszę, czyli okazuje się, że „skonstruowany przez sekretarza generalnego konflikt interesów nie istnieje”.
Jednak co z Warnerem i nabywanymi przez niego po cenach dyskontowych karaibskimi prawami telewizyjnymi do MŚ od roku 1990? Za jaką kwotę Jack Warner otrzymał prawa, nie jest sprawą FIFA. Dziesięć lat później FIFA udzieliła zupełnie innych wyjaśnień na ten sam temat. To prawda, że Warner otrzymał prawa telewizyjne do MŚ 1998 za cenę jednego dolara, jednak wówczas w tym regionie nie byłoby możliwe uzyskanie jakichkolwiek pieniędzy za te prawa, a dochód ze sprzedaży miał zostać przekazany na pomoc rozwojową dla karaibskiego futbolu. Dlaczego załatwiano to za pośrednictwem prywatnej firmy jednego z działaczy? W jaki sposób sprawdzono wykorzystanie dochodów? Na te pytania FIFA nie odpowiedziała[72]. Trzeba jednak powiedzieć, że wtedy dolar jeszcze miał jakąś wartość. Ten konkretny dolar. Wreszcie Blatter rozwiązał także zagadkę, dlaczego wybrał umowę z ISL/Kirch zamiast znacznie lepszej oferty amerykańskiej stacji AIM. Oferta AIM była „tak wysoka, że musiały się pojawić wątpliwości odnośnie do prawidłowej oceny sytuacji rynkowej oraz realizacji fi‐ nansowej”. Podejrzanie wysoka. Blatter ponownie to podkreślił, gdy po ISL także drugi part‐ ner – Kirch – zbankrutował wiosną 2002 roku. Ten upadek Blatter wykorzystał jako argument przemawiający za jego rzekomą dalekowzrocznością, gdy odstąpił od przesadzonej oferty AIM. „Aktualna sytuacja rynkowa dowodzi, że ówczesna ostrożność w ocenie oferty była uza‐ sadniona”. Podsumowując, „zarzut, że prezydent FIFA przyjął dopiero drugą pod względem jakości ofertę z przyczyn politycznych, nie może być traktowany poważnie”. W obliczu dość jednoznacznego stanu akt wyjaśnienie odnośnie do zaginionych pieniędzy z Globo wymagało większej delikatności. Blatter zrobił mały hokus-pokus i przeinaczył stan faktyczny, mówiąc, że „zarzut wobec prezydenta i dyrektora finansowego, iż mogli zapobiec wypływowi wpłaty z Globo, jest całkowicie absurdalny”. Ale przecież taki zarzut nigdy nie został postawiony. Jak mogliby zapobiec wypływowi tej kwoty? Zarzut brzmiał, że Blatter od początku o tym wiedział i tego nie skorygował. Nie ingerując, poparł niewłaściwe postępowa‐ nie ISL, które sam określił jako „oszukańcze”. Niezręcznością było przyznanie, że „1 czerwca 2001 roku otrzymał notatkę” od Linsiego, w której ten zwrócił jego uwagę na „ryzyko dla FIFA związane z umową na prawa telewizyjne”. Niewiele wcześniej kancelaria NKF monito‐ wała płatności z Globo, a Zen-Ruffinen wysłał do ISL kolejny pilny list, zawierający ultima‐ tum dotyczące wpłat. Jak inaczej nazwać ten stan rzeczy niż „ryzyko dla FIFA związane z umo‐ wą na prawa telewizyjne”? Czy Blatter dowiedział się o tym dopiero wtedy? Czy może raczej ryzyko zostało wskazane, ale on nie dopytał o szczegóły? Jeśli chodzi o sto dwadzieścia pięć tysięcy dolarów dla Rosjanina Kołoskowa, Blatter przyznaje, że „chodzi tu o błąd formalny, z pewnością nie o korupcję, taki zarzut to czyste oszczerstwo”. Drogie usługi Kołoskowa miały polegać na utrzymywaniu „kontaktów” z dwu‐ dziestoma dwoma państwami Europy Wschodniej. Widocznie kontakty takie potrafił zapewnić tylko były sowiecki aparatczyk. A Bouchardeau, demaskator z Nigru, któremu prezydent wrę‐ czył ogromny czek? Tu Blatter zaprezentował swój humanitarny żart, spisany przez wiernego stronnika, Waltera Gagga, naocznego świadka, czyli opowieść o skandalu korupcyjnym w Afryce, łzach arbitra, jego głodnym dziecku w Paryżu. „Trzeba podkreślić godną współczucia sytuację, która nakłoniła naszego prezydenta do tego gestu”. Blatter podsumował, że „spra‐ wozdanie Waltera Gagga przedstawia okoliczności tej sytuacji. Chodzi o to, by walczyć prze‐ ciwko możliwej korupcji”. Najpierw trzeba się odważyć.
Komedią trąci także sposób, w jaki Blatter odpierał oskarżenie, że informacje o jego za‐ robkach nie są przejrzyste. „Na pytanie o wynagrodzenie prezydenta kilkakrotnie udzielono już bezpośredniej odpowiedzi komitetowi wykonawczemu”. Dlaczego nie wykorzystuje tej wyjąt‐ kowej okazji i nie podaje rzekomo tak często upublicznianych kwot po raz kolejny? Czy nie uciszyłoby to jego dręczycieli raz na zawsze?
ZEMSTA BLATTERA
„Z pewnością będę teraz ostrożniejszy w doborze ludzi, z którymi blisko współpracuję”, mó‐ wił Sepp Blatter po reelekcji[73]. Urs Linsi zastąpił Zena-Ruffinena na stanowisku sekretarza generalnego, pozostając nadal dyrektorem finansowym. Tym samym odpadła instancja kontroli wewnętrznej. Zastępcą Linsiego został Jérôme Champagne. Obyty w świecie francuski dyplo‐ mata, który nadzorował protokół MŚ 1998 dla rządu centralnego w Paryżu, z pewnością zwy‐ ciężyłby w pojedynku z niezdarnym bankierem. Jednak Blatter zlecił ocenę kandydatów firmie zajmującej się doradztwem personalnym i ku zdziwieniu wszystkich Linsi uzyskał przewagę. Jakie kryteria zastosowano? Kilka tygodni później Linsi sprowadził specjalistkę zajmującą się doborem personelu do działu personalnego FIFA. Na zewnątrz uniżony, w środku przestraszony Linsi był do cna przewidywalny. Żył w świecie liczb. Nie mógł za to pochwalić się zdolnościami przywódczymi, znajomością języ‐ ków obcych ani piłki nożnej. Człowiek ten uprawiał triatlon, a swoje pierwsze piłkarskie mi‐ strzostwa świata zaliczył w Azji w roku 2002, co wyniośle wytykał mu poprzednik, Michel Zen-Ruffinen. Jednak dla Blattera Linsi był teraz idealnym kandydatem na stanowisko sekreta‐ rza generalnego. Był jak miotła ze stali – nie miał problemów, by oznajmić nawet kolegom na stanowiskach kierowniczych, że prezydent już ich nie potrzebuje. Wręcz przeciwnie. Linsi sam prowadził księgę rzekomych lub faktycznych uchybień współpracowników i oczerniał ich przed szefem. W niełaskę prez ydenta popadł za to doradca Guido Tognoni, sprowadzony do FIFA przez Blattera zaledwie w roku 2001. Z zadaniem stworzenia nowego działu marketingu po‐ radził sobie dobrze. Możliwe, że nawet za dobrze. Utrzymywał doskonałe stosunki z wielkim, piłkarskim światem. Pewne problemy pojawiały się już wcześniej, jak na przykład sprawa z Salehem Kamelem. Saudyjski szejk, prawdziwy Leo Kirch świata islamskiego, kupił dla swej kodowanej, płatnej telewizji Art prawa do obszaru Afryki Północnej wbrew polityce FIFA, zakładającej transmisje w telewizji publicznej. Zrobiła się wrzawa wokół rozgrywek mi‐ strzostw świata dostępnych tylko dla bogatych, na co algierski związek zareagował publiczną krytyką, a nawet kazał umieścić tę kwestię w porządku dziennym kongresu FIFA. To ostatnie, czego Blatter by sobie życzył. Tognoni, któremu zlecono zajęcie się tą sprawą, zmusił szejka, by ten krótko przed kongresem zrezygnował z praw do płatnej telewizji. Szejk przystał na tę propozycję i zgodził się, by obiecana mu za to rekompensata w wysokości miliona została wy‐ płacona dopiero po MŚ. Kamel nigdy nie zobaczył pieniędzy – Linsi po prostu odmówił płat‐ ności. Tognoniego skrytykowano za rzekomo samowolne negocjacje, a później zwolniono. Z braku przekonujących przyczyn zwolnienia Linsi zaangażował nawet w tę sprawę pry‐ watnego detektywa, który dzwonił do Tognoniego i podając się za dziennikarza, zadawał mu podchwytliwe pytania dotyczące Blattera, po czym dostarczał FIFA protokoły rozmów zareje‐ strowane na taśmach – postępowanie jawnie niezgodne z przepisami, jak podkreśla sam zain‐ teresowany. Tymczasem Linsi dalej szalał w dyrekcji, sporządzając czarną listę byłych pracowników,
z którymi FIFA nie powinna się dalej zadawać. Chciał między innymi usunąć dyrektora do spraw komunikacji, Markusa Sieglera, oraz Jérôme’a Champagnego. Tu jednak trafia na weto Blattera, który za wszelką cenę chciał uniknąć dalszego zamętu w federacji. Godzina pożegna‐ nia dla Sieglera i Champagne’a miała nadejść dopiero później. Także w działach, w których lojalność lub jej brak może być na wagę złota, personel zre‐ formowano na korzyść patriarchy. Członkowie wielkiej, piłkarskiej rodziny, którzy zostali po‐ wołani do jednej z około trzydziestu komisji FIFA, zyskali dostęp do podróży, diet i dniówek, do spotkań z gwiazdami, czołowymi przedstawicielami świata biznesu i osobistościami poli‐ tycznymi. To coś wspaniałego. Kto nie był posłuszny, stracił wszystko. Przeprowadzona przez Blattera wymiana urzędników nadaje się do kabaretu. Można ją traktować jako kontynuację show z Seulu pod tytułem „kongres finansowy”. Wówczas, zanim przez mównicę przeszli Sa‐ adi Kaddafi oraz inni pomocnicy, szef FIFA wygrzebał z kieszeni kamień i zaprezentował go wszystkim. „Nie mówimy tu tylko o przejrzystości – zawołał do zgromadzonych w sali – wie‐ rzę w przejrzystość! Proszę spojrzeć, już od roku 1999, kamień po kamieniu, staramy się budo‐ wać przejrzystość!” Przejrzysta okazuje się w każdym razie zemsta Blattera. Czy może to przypadek, że przed‐ stawiciele Wielkiej Brytanii zniknęli z gremiów? Nie tylko Szkot David Will, jeden z byłych wiceprezydentów, który dał się Blatterowi we znaki, wytykając mu fałszowanie bilansów. Asystował mu kolega z Irlandii, który przed wielką publicznością kongresu przypomniał Blat‐ terowi nazwisko ojca chrzestnego mafii, Dona Corleone. Natomiast sekretarz generalny z An‐ glii, Adam Crozier, przeforsował, że sekretarz generalny i zacięty wróg Blattera dostał się na mównicę. Ten późny atak opozycji obciążył Blattera hipoteką na nową kadencję. Budżet na lata 2004-2006 uchwalono tylko prowizorycznie, a od roku 2003 podczas sporządzania bilan‐ su FIFA musi stosować międzynarodowe standardy rachunkowości. Blatter na własną rękę wypędził krnąbrnych Brytyjczyków z gremiów. Podczas gdy do tej pory Anglia zajmowała sześć miejsc, teraz ojczyzna piłki nożnej ma swego przedstawi‐ ciela jedynie w komisji medycznej oraz w dwudziestoczteroosobowym sztabie organizacyj‐ nym mistrzostw świata 2006. Bobby’emu Charltonowi pozwolono pozostać w nostalgicznym komitecie do spraw piłki nożnej. Zakres ograniczeń dla czterech brytyjskich związków był szczególnie wyraźny w porównaniu z nowymi supermocarstwami. Centralne znaczenie w świecie futbolu zyskało wyspowe państwo Tonga, którego szef związku, Ahongalu Fusimalohi, zasilił szeregi komitetu wykonawczego i wniósł swe cenne doświadczenie jednocześnie do czterech kolejnych ważnych sztabów – jako zastępca szefa komitetu do spraw mediów oraz w komitecie do spraw nadzwyczajnych, w komisji do spraw marketingu i TV, oraz oczywiście w najważniejszej komisji – finansowej. To imponujący wyczyn dla karłowatego związku Tonga, który przystąpił do FIFA dopiero w roku 1994 i zajmuje sto siedemdziesiąte szóste miejsce w światowych rankingach. To także szczyt kariery dla Fusimalohiego. W roku 2010 wyspiarz zo‐ stał sfilmowany, jak doradzał dziennikarzom z „Sunday Timesa” w sprawie kupowania gło‐ sów przy przyznawaniu organizacji mistrzostw. Człowiek Blattera z Tonga został za to zawie‐ szony wraz z pięcioma kolegami. Także Tahiti otrzymało trzy mandaty, w tym jeden w biurze do spraw pomocy rozwojowej Goal, które podczas kampanii wyborczej było atakowane jako instrument Blattera do kupowa‐ nia głosów. Podczas gdy Fidżi oraz Kajmany otrzymały po dwa miejsca w komisjach, Irland‐
czycy nie dostali żadnego. Czy dokonane przez szefa ich związku porównanie do Dona Corle‐ one to za wiele dla przewodniczącego FIFA? Lepiej reprezentowany był nawet izolowany po‐ litycznie Irak. Przedstawiciel tego kraju, Mohammad Hussein, zasiadł w komisji do spraw me‐ diów. Znaleźli się tam też ponownie przywróceni przez Blattera wewnętrzni rewidenci. Prze‐ kształcił ich jednak nieco, by lepiej odpowiadali jego gustom. Teraz był wśród nich przyjaciel Jacka Warnera, Jeffrey Webb, z liczących trzydzieści sześć tysięcy mieszkańców Kajmanów. Wyspiarskie państwo jest wprawdzie znane ze swej sztuki sporządzania bilansów, jednak Webb rzekomo nie działa w sektorze bankowym Kajmanów, tylko w branży piekarniczej. Po‐ jawia się więc pytanie, co upoważnia go do roli rewidenta ksiąg miliardowego koncernu, ja‐ kim jest FIFA. Także pozostali członkowie wewnętrznego sztabu kontrolującego to ludzie lo‐ jalni wobec prezydenta. Oprócz owianego skandalem Teixeiry dołączył także jego przyjaciel i rodak Carlos Salim. W ojczyźnie obaj mieli na karku prokuraturę i parlament – chodziło o ko‐ rupcję. Wewnętrznym kontrolerem FIFA został również Justino Fernandes. Wprawdzie szef związku z Angoli stracił urząd gubernatora w Luandzie w związku z działalnością korupcyjną, jednak dalej doradzał szefowi państwa, Eduardowi dos Santosowi, staremu przyjacielowi z lat młodości. W kraju Fernandes obarczany był winą za tłumienie wolnej prasy. W FIFA badał prawdomówność prezydenta. Wierność w Seulu opłaciła się takż e innym pomocnikom Blattera. USA, Włochy oraz Szwajcaria zdobyły po osiem miejsc w komisjach FIFA, a Argentyna pod kierownictwem Grondony – znów nawiedzanego przez prokuraturę – nawet dziewięć. Jednak nikt w „demo‐ kraturze” Blattera nie mógł się równać z Niemieckim Związkiem Piłki Nożnej. MayerowiVorfelderowi i spółce przyznano aż trzynaście miejsc. Nic dziwnego, kolejne mistrzostwa świata miały się odbyć w Niemczech. Co więcej, DFB od zawsze wykazuje się tradycyjną bli‐ skością do kierownictwa FIFA, a najważniejsi futbolowi politycy niechętnie omijają okazję, by wychwalać wysoką, osobistą wiarygodność Blattera lub zbywać zarzuty przeciwko niemu jako obalone. Obalone przez kogo? Wszystko jest dość płynne. 25 sierpnia 2002 roku, tuż po zakończeniu MŚ w Azji, FIFA skonfrontowana została z oskarżeniem włoskiej prokuratury. Sędzia Byron Moreno umyślnie, na czyjeś polecenie, doprowadził do odpadnięcia Włoch z turnieju w jednej ósmej finału, gdy Korea Południowa wygrała 2:1. Przyglądając się absurdalnym decyzjom Moreny, można uwierzyć, że Ekwadorczyk umyślnie prowadził rozgrywkę na korzyść gospodarza mistrzostw. Do historii przeszła scena, gdy włoski gwiazdor Totti został sfaulowany w polu karnym Kore‐ ańczyków przy stanie gry 1:1, jednak zamiast oczywistego rzutu karnego Moreno pokazał mu żółtą kartkę za symulowanie faulu. Trener reprezentacji Włoch, Giovanni Trapattoni, z wście‐ kłością walił w pleksiglasową przesłonę, oddzielającą go od Waltera Gagga. Poplecznik Blat‐ tera tylko wzruszył z zakłopotaniem ramionami. Takie obrazki (tak samo jak zagranie ręką Thierry’ego Henry’ego przeciwko Irlandii, które zapewniło Francji udział w MŚ 2010) po‐ zwalają zrozumieć, dlaczego niektórzy grandowie FIFA od wielu lat gwałtownie bronią się przed monitoringiem, szczególnie na linii bramkowej. W przypadku Korei Południowej były to aż dwa skandaliczne spotkania. Po Włochach w jednej ósmej finału przyszła pora na Hiszpa‐ nów w ćwierćfinale. Znów bezsprzecznie decyzja sędziego doprowadziła do rozstrzygnięcia na korzyść gospodarza mistrzostw. Także w tym przypadku nikt nie potrafił powiedzieć, czy ktoś nim kierował.
Należy jedynie zaznaczyć, że szef związku Korei Południowej i organizator mistrzostw świata, Chung Mong-joon, zaciekły przeciwnik Blattera, zamierzał wówczas zostać prezyden‐ tem kraju. Turniej mógłby mu w tym bardzo pomóc. Gdy dzięki cudownym wygranym Korei Południowej udało się dotrzeć do półfinału i kraj pogrążył się w radosnym odurzeniu, Blatter uznał, że ma dość. Wymienił sędziów i na mecz Korea Południowa-Niemcy w ostatniej chwili powołał Szwajcara Ursa Meiera[74]. Po dobrze prowadzonym meczu Niemcy zwyciężyli 1:0 i awansowali do finału. Po mistrzostwach, podczas pożegnalnej uroczystości dla sędziów, Chung ściskał dłonie wszystkich arbitrów – oprócz Ursa Meiera. Pozostaje tajemnicą, kto lub co mogło nakłonić Morenę do tak katastrofalnych działań pod‐ czas MŚ w Korei Południowej. Jednak nagła zmiana stylu życia Ekwadorczyka, który wcze‐ śniej uchodził za zadłużonego, a nagle pławił się w luksusie, stała się pożywką dla spekulacji. Wiele lat później okazało się, że sędzia faktycznie jest wyjątkowo interesowny – także wobec przestępczości zorganizowanej. 20 września 2010 roku aresztowano go na nowojorskim lotni‐ sku Kennedy’ego, gdy próbował przeszmuglować do USA sześć kilogramów heroiny. Były ar‐ biter FIFA został skazany na dwa i pół roku więzienia. Kłopoty z prawem należą już do codzienności także w światowej federacji. Niektórzy grandowie nerwowo obserwowali, jak w listopadzie 2002 roku śledczy Hildbrand z kantonu Zug aresztował i przez wiele dni przesłuchiwał dawnego posłańca z walizką pieniędzy z ISL – Jeana-Marie Webera – oraz kilku kolegów, byłych menedżerów. Trzy lata później, w listopa‐ dzie 2005 roku, Hildbrand i jego ludzie interweniowali w kwaterze głównej FIFA na górze Sonnenberg i przeszukiwali biura Seppa Blattera i Ursa Linsiego. Oczywiście ISL dawno już nie istnieje, jednak duchy agencji korupcyjnej zawzięcie działają dalej i coraz częściej płatają swe figle podczas konferencji prasowych. Te demony nigdy nie zostawią Blattera w spokoju. Wprawdzie raz po raz udaje mu się je odegnać – za pomocą wielkich nakładów prawniczych – jednak kiedy tylko drzwi się za nimi zamkną, wracają przez okno. Rozliczenie z afery ISL, lub dokładniej mówiąc, zapobieganie jej wyjaśnieniu, stanie się szumem w tle całej ery Blattera. po upadku ISL w maju 2001 roku syndyk masy upadłościowej Thomas Bauer z Bazylei od razu zauważył to, co nie powinno było ujść uwadze sztabu rewidentów z Vivendi pod kierownic‐ twem Jérôme’a Valckego (Vivendi przez krótki czas rozważało zakup ISL), mianowicie: ko‐ rupcja była niejako podstawą działalności agencji. Bauer podjął się rekonstrukcji przepływu łapówek. To mozolna praca. Około stu czterdziestu milionów franków szwajcarskich zniknęło w podejrzanych kanałach. Niestety tylko nieliczne przypadki są dobrze udokumentowane i równie nieliczni, wysocy rangą działacze futbolowi są wymienieni z nazwiska. W każdym ra‐ zie ustalono, że korupcyjny biznes zorganizowany był wokół fikcyjnych firm. Bauer znalazł „płatności ISL związane z piłką nożną”, a niektóre z nich „przekraczają kwotę miliona franków szwajcarskich”. Można na przykład udowodnić, że ISL wypłacała ła‐ pówki członkowi komitetu wykonawczego FIFA, Nicolásowi Leozowi (Paragwaj), a ich kwo‐ ta sięgnęła w końcu ponad siedmiuset tysięcy franków. Leoz jest także prezydentem południo‐ woafrykańskiej federacji CONMEBOL. Brazylijczyk Ricardo Teixeira otrzymał około dwóch i pół miliona franków przez firmę Renford Investment, którą prowadzi wraz ze swym teściem, wieloletnim prezydentem FIFA, Havelange’em. Później okazało się, że duet Havelange/Teixe‐ ira wessał kolejne dziewięć i pół miliona przez firmę Sanud.
Przeważ ająca część milionów płynęła do fikcyjnych firm i spółe k wydmuszek. Jacy agenci, prawnicy, a w końcu działacze kryją się za tymi konstrukcjami? Nigdy nie udało się tego ustalić, tak samo jak tego, kto korzystał z wypłat w gotówce, których dokonywał w Szwajcarii Jean-Marie Weber. Ponadto nie udało się pociągnąć do odpowiedzialności nie‐ licznych zdemaskowanych odbiorców łapówek. Przekupienie osoby prywatnej nie było wów‐ czas w Szwajcarii czynem karalnym, a działaczy miliardowego koncernu FIFA traktowano jako osoby prywatne, ponieważ zgodnie ze szwajcarskim prawem jest on tylko stowarzysze‐ niem. Dopiero w roku 2006 uwzględniono ten stan faktyczny w ustawie dotyczącej nieuczci‐ wej konkurencji. Obciążeni podczas procesu ISL działacze FIFA pozostają prawnie nietykalni. Gdy syndyk masy upadłościowej Bauer zebrał już swą czarną listę, podjął z byłymi mene‐ dżerami pertraktacje w sprawie roszczeń o zwrot pieniędzy. Rozmowy przebiegały z trudem, ponieważ zamieszane osoby grały na czas. Minęły dwa lata, po czym Bauer wystąpił na drogę sądową i domagał się spłaty łapówek od dwóch tuzinów działaczy sportowych – nie tylko z FIFA. I w tym momencie zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Jean-Marie Weber, były dostarczyciel łapówek, zawarł z syndykiem ugodę. Zuryski praw‐ nik, Peter Nobel, jeden z bliskich doradców prawnych Blattera, pomagał w negocjacjach w tej sprawie, reprezentując „interesy osób trzecich” – czyli ani Webera, ani Bauera[75]. To przez niego przeszła także w marcu 2004 roku spłata dwóch i pół miliona franków na rzecz masy upadłościowej ISL. W odpowiedzi syndyk masy upadłościowej, Bauer, zrzekł się przyszłych roszczeń finansowych wobec osób „bezpośrednio lub pośrednio związanych z działalnością futbolową”. Ta ugoda określana jest przez prawników jako „umowa o zacieraniu śladów ko‐ rupcji”. Grzesznicy pozostali anonimowi i zabezpieczeni przed powództwami cywilnymi. Jak na razie wszyscy uwikłani w tę sprawę działacze FIFA mają najgorsze za sobą. FIFA nie musi się przejmować tym, że zawarta ugoda doprowadza wierzycieli do pasji. Ich gniew koncentruje się bowiem na syndyku masy upadłościowej – Bauerze. Jego oświad‐ czenie o zrzeczeniu się dalszych roszczeń wydaje się bezczelne choćby ze względu na nędzne dwa i pół miliona franków, które zainkasował w obliczu łącznej kwoty łapówek przekraczają‐ cej sto czterdzieści milionów franków. Dla szwajcarskiego radnego, Rolanda Rina Büchela z SVP, który wcześniej sam zajmował stanowisko Account Director w ISL, jest jasne, że syndyk nie powinien był zawierać tej umowy. Ten pogląd podzielał także obrońca oskarżonego mene‐ dżera podczas procesu karnego w roku 2008. Mówił przed sądem: „To cud, że syndyk masy upadłościowej nie został oskarżony o pomoc w oszukańczym bankructwie”. Thomas Bauer wi‐ dzi to inaczej. Po wyjaśnieniu stanu prawnego i ryzyka procesowego uznał, że tak niewielka kwota jest lepszym rozwiązaniem niż żadna. Dobrą stroną umowy było jednak to, że stała się przedmiotem dalszego postępowania są‐ dowego. Śledczy Thomas Hildbrand, który przecież zajmuje się tą sprawą od lat, pragnie po‐ znać nazwiska przekupnych ludzi z FIFA. Teraz miał pewny punkt zaczepienia, czyli tropienie grzeszników, którzy zwrócili do masy upadłościowej dwa i pól miliona franków za pośrednic‐ twem Nobla? Z pewnością nie mógł to być Weber, który po upadku ISL oświadczył, że nie ma żadnego majątku. Sam Nobel milczał, a wierny rzecznik FIFA, Andreas Herren, zapewniał, że „pan Blatter nie dokonywał tych płatności’
Za to krótko po tajemniczej wpłacie pan Blatter zrobił coś zupełnie innego. W czerwcu 2004 roku ogłosił „brak zainteresowania” FIFA dalszym sądownym ściganiem osób odpo‐ wiedzialnych za ISL. Jego zagranie zostało ujawnione dopiero rok później, a FIFA tłumaczy‐ ła, że szuka bardziej skutecznych dróg przez postępowanie cywilne. Szkoda tylko, że Hild‐ brand zebrał już wystarczająco dużo materiałów, by kontynuować śledztwo karne. Chciał do‐ wiedzieć się od Nobla, kto wówczas zwrócił łapówki Bauerowi, i na jego prośbę sąd w Zug wydał zarządzenie nakazujące Noblowi przekazanie nazwisk Hildbrandowi. Nobel jednak od‐ wołał się do sądu federalnego – najwyższej instancji. Ten orzekł w wyroku z 11 lipca 2005 roku, że prawnik nie musi podawać nazwisk wpłacających osób. Grzesznicy z FIFA i dobrze ustawiony Peter Nobel zwyciężyli. Wzięty adwokat także w innych przypadkach chętnie pomaga Blatterowi pozbyć się pro‐ blemów, nawet jeśli ostatecznie nie zawsze odnosi sukces. Brytyjski krytyk FIFA, Andrew Jennings, pisze w swej książce Foul!, że w roku 2006 Nobel próbował przed sądem w Meilen na przedmieściach Zurychu „potajemnie” uzyskać zakaz dystrybucji jego książki. Nobel żądał nawet, by wydawnictwo i autor wręczyli mu kopię dzieła przed wydaniem. Obawiał się po‐ ważnych naruszeń dóbr osobistych, autor jest bowiem – jego zdaniem – wyjątkowo niespra‐ wiedliwym krytykiem. Wniosek FIFA i Blattera został w końcu odrzucony, pisze Jennings, do‐ dając, że miał problemy także z innymi prawnikami Blattera. Jak hojnie wykorzystywane są pieniądze futbolu do walki przeciwko krytycznym sprawoz‐ daniom, ujawnia kopia tak zwanej finansowej gwarancji procesowej z marca 1999 roku. Wówczas na rynku ukazała się książka Kto wykiwał kibiców, brytyjskiego autora Davida Yal‐ lopa. Blatter pozwał go do sądu. Genewski bank UBS wydał na ręce „sędzi orzekającej jedno‐ osobowo w postępowaniu sumarycznym sądu okręgowego w Meilen” gwarancję finanso‐ wą[76], stanowiącą poręczenie za nałożony na powoda obowiązek złożenia zabezpieczenia w wysokości dwustu tysięcy franków szwajcarskich, „nieodwołalnie, na państwa pierwsze żąda‐ nie, zrzekając się wszelkich sprzeciwów i roszczeń”. Skarga Blattera skierowana była wów‐ czas przeciwko autorowi i wydawnictwu. Chciał wstrzymać publikację książki. Z niewielkim skutkiem, jak mówi Yallop: „Próbował tego w całym szeregu krajów. Jedynym w którym się udało, była – kto by zgadł – Szwajcaria”[77]. Także pozwów śledczego Hildbranda nie udało się tak łatwo zakazać. Przyjął on do wia‐ domości wywalczony przez Nobla wyrok sądu federalnego i kilka tygodni później wszczął ko‐ lejne postępowanie. Tym razem podejrzewał, że FIFA oraz/lub jej poszczególni przedstawi‐ ciele płacili Weberowi, by chronić skorumpowanych działaczy. 2 grudnia 2005 roku prywatny odrzutowiec Blattera wylądował w Lipsku, gdzie odbywało się losowanie grup na mistrzostwa świata w Niemczech. Nadchodzące dni miały być dla pre‐ zydenta FIFA dość trudne. W mediach wygłaszał kazania o etyce, wartościach oraz o swej ro‐ snącej trosce o etap przygotowań w kraju organizującym mistrzostwa. Po błędach na poziomie niemieckich rozgrywek ligowych deklarował, że zamierza „zrobić porządek” z szefem organi‐ zacji MŚ – Beckenbauerem. Mówił, że w komitecie organizacyjnym zapaliła się „czerwona lampka, że trzeba jeszcze coś zrobić w zakresie kontroli”[78]. Chciał też zachować hymny na‐ rodowe przed meczami na mistrzostwach, a także wprowadzić surowsze kary dla zawodników za brak szacunku podczas odgrywania hymnów. Szacunek, przyz woitość, fair play. Blatter żonglował tymi terminami jak gracz w trzy kubki. Jak duża była pobłażliwość wobec nie‐
go, pokazują oddawane mu w tamtych dniach honory. W Monachium otrzymał nagrodę Bambi jako mecenas piłki nożnej, która łączy narody. Oczywiście, polityka i gospodarka w kraju MŚ 2006 musiały oddawać mu hołd ze względów czysto protokolarnych, ale i inni nie szczędzili pochwał. Blatter otrzymał więc także tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Leicester. Bar‐ dzo mu to schlebiało. Kilka tygodni wcześniej, 3 listopada, około godziny dziesiątej trzydzieści, jego biuro w centrali FIFA na zuryskiej górze Sonnenberg przeżyło szturm delegacji śledczych z kantonu Zug, badających sprawy korupcyjne. Po przedstawieniu nakazu rewizji odmówiono Blatterowi prawa do skorzystania z telefonu. Sekretarka musiała opuścić gabinet, gdy śledczy pod wodzą Hildbranda przekopywali się przez dokumenty prezydenta. W tym samym czasie druga delega‐ cja przeczesywała biuro sekretarza generalnego, Ursa Linsiego. Hildbrand podzielił swój ze‐ spół już na dole, w recepcji. Śledczy zebrali też dokumenty z archiwum znajdującego się w piwnicach. Hildbrand szukał dowodów na „działanie na szkodę FIFA”. Zgodnie z prawem karnym Szwajcarii takie przestępstwo popełnić mogła tylko osoba pracująca dla FIFA. Do‐ chodzenie prowadzono przeciwko nieznanemu sprawcy. Minęło wiele tygodni, zanim o poli‐ cyjnej obławie dowiedziała się opinia publiczna. Hildbrand nie udzielał wywiadów. Dla FIFA sprawy przybrały niepokojący obrót. W marcu 2006 roku śledczy złożył w prokuraturze pierwsze sprawozdanie z dochodzenia – w sprawie zdefraudowanych pieniędzy z Globo – choć dopiero dwa lata później w stan oskarżenia postawieni mieli zostać menedżerowie ISL. Działania Hildbranda w sprawie FIFA wywołały panikę. Światowa federacja złożyła przed sądem drugiej instancji kantonu Zug zaża‐ lenie w sprawie policyjnej obławy. Bezskutecznie. Podejrzenie wstępne było wystarczającą podstawą do przeprowadzenia przeszukania. Mogło zostać skierowane przeciwko każdemu, kto obecnie lub dawniej działał w FIFA. Gazeta „Financial Times”, tak przychylna Blatterowi, że przez wiele lat publikowała kolumnę pisaną w jego imieniu, cytowała fragmenty zażalenia. Blatter i spółka próbowali nawet zarzucić Hildbrandowi stronniczość na podstawie rzekome‐ go dalekiego pokrewieństwa z Blatterem. Hildbrand, który przypadkiem również pochodzi z Visp, dementował informacje o jakichkolwiek związkach z prezydentem FIFA. Punktualnie w chwili rozpoczęcia mistrzostw świata w Niemczech BBC po raz pierwszy konkretnie wymienia mentora Blattera, Havelange’a, jako odbiorcę miliona franków, które w roku 1997 przypadkowo trafiły z ISL na konto FIFA. Później okazało się, że było to nawet pół‐ tora miliona. Odbiorcą tej kwoty był Havelange, który otrzymał order za specjalne zasługi podczas kongresu FIFA w Monachium. Wiele lat później sprawa ta miała się okazać wyjątko‐ wo ważna. Hildbrand podążał także tym tropem. Prowadził również śledztwo w sprawie wta‐ jemniczenia Blattera, którego podejrzewał nawet o współudział. Liczne poszlaki, a także śledztwa prowadzone w Szwajcarii, stworzyły osobliwą sytuację na szczeblu dyplomatycznym w kraju organizującym mistrzostwa świata 2006. Winfried Herr‐ mann, ówczesny rzecznik partii Zielonych do spraw polityki sportowej, odczuwał ją jako „nie‐ zręczną”. Z jednej strony liczni usłużni oficjele przepychali się jedni przez drugich, gdy tylko ekipa Blattera pojawiała się w Berlinie lub gdziekolwiek indziej. Z drugiej strony FIFA i Ko‐ mitet Organizacyjny MŚ bronili się przed zarzutem, że fotele na stadionie w Monachium kaza‐ no przebudować tak, by Blatter mógł zasiąść dokładnie na wysokości linii środkowej. Zdener‐ wowani attaché FIFA upierali się że nigdy nie było takich wytycznych „Faktem jest, że Komi‐
tet Organizacyjny 2006 z własnej inicjatywy zoptymalizował konfigurację na niektórych sta‐ dionach”. (Te pogłoski pojawiły się ponownie w roku 2011 przy okazji mistrzostw świata w piłce nożnej kobiet. Znów pochodziły od osób zajmujących się przebudową). Nawet prezydent poddał się żelaznemu dyktatowi FIFA. 9 czerwca 2006 roku Horst Köhler uroczyście otworzył w Monachium mistrzostwa świata FIFA w piłce nożnej. Chwilę wcześniej w tekście przemo‐ wy nie było magicznego słówka „FIFA”. Zostało dodane po interwencji działaczy[79]. Podczas gdy niemieccy sędziowie odrzucili żądanie FIFA, by pobierać opłaty nawet za re‐ klamowe hasło „Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej 2006”, i wyjaśnili, że Boże Narodzenie i Wielkanoc także nie są zastrzeżonymi znakami towarowymi, urząd prezydenta federalnego drobiazgowo sprawdzał, czy należy przyznać Blatterowi Order Zasługi Republiki Federalnej Niemiec. Ten projekt został zainicjowany przez Otta Schily’ego, który w latach 1998-2005 pełnił funkcję ministra spraw wewnętrznych. Schily rozpoczął kadencję jako krytyk zorganizo‐ wanego sportu wyczynowego. Zmienił front dzięki przyznaniu Niemcom organizacji MŚ oraz z uwagi na fakt, że Lipsk ubiegał się o organizację olimpiady. Wkrótce Schily, który chętnie pu‐ blicznie opowiadał o czasach, gdy grał jako lewy obrońca, entuzjastycznie odwiedzał szatnie piłkarzy DFB. Później w jego ślady poszła kanclerz Niemiec, Angela Merkel. Schily, który podczas kongresu FIFA sam otrzymał order, zgłosił więc do orderu Blattera. Wręczenie go prezydentowi FIFA było nieuniknione. Niemniej fakt, że nie odbyło się to od razu podczas or‐ derowego show FIFA przed rozpoczęciem MŚ, wywołał debaty za berlińskimi kulisami. Przy‐ znanie Orderu Zasługi Republiki Federalnej Niemiec związane jest z określonymi kryteriami. Dotyczy osób, które zasłużyły się dla ogółu prywatnie lub pełniąc honorowe urzędy. Parla‐ mentarzysta Herrmann odważył się powiedzieć to, co myśleli wszyscy: „Blatter zasłużył się tylko dla zysków FIFA”. Nie powinno to wprawdzie stanowić przeszkody w urzędowej pro‐ cedurze kontroli, ale śledztwa i przeszukania w Szwajcarii już tak. Blatter wiedział, że prę‐ dzej czy później otrzyma to odznaczenie, bowiem zabieganie możnych o względy FIFA jest nieuniknione. Rutynowo wykonywał swą codzienną pracę, a tuż przed inauguracją MŚ media, na przykład niemiecka stacja Sportinformationsdienst, z radością ogłosiły: „Szwajcar wyjawia swój program na przyszłość: realizacja społecznej i socjalnej odpowiedzialności piłki nożnej. FIFA to przede wszystkim piłka nożna. To wychowanie, nadzieja, szkoła życia”. W końcu ja‐ kieś doniesienia w guście patrona.
ZARZĄDZENIE, KTÓRE WSZYSTKO WYJAŚNI
Śledztwa
Thomasa Hildbranda w sprawie malwersacji przeciągnęły się aż do roku 2008. Wówczas prowadzone w Zug pierwsze postępowanie karne w sprawie ISL wydobyło na światło dzienne brudną prawdę o łapówkach rzędu ponad stu czterdziestu jeden milionów franków. Proces odbywał się rzut beretem od dawnego biura ISL, gdzie teraz rezyduje firma Infront. Sto czterdzieści jeden milionów. Także tu mowa jest jedynie o płatnościach możli‐ wych do udowodnienia, ale w przypadku których rzadko kiedy znany jest odbiorca. Osoby kry‐ jące się za firmami, takimi jak Sicuretta, Wando, Ovada czy Taora E, do dziś pozostają nie‐ znane. Nikt nie wie też, kogo obsługiwał Jean-Marie Weber, wręczając miliony w gotówce, pracowicie transportowane z powrotem do Szwajcarii przez pośredników. Na takim stanie faktycznym opiera się obowiązujące do dziś oficjalne oświadczenie, że żaden obywatel Szwajcarii nie był beneficjentem płatności z ISL. Dziwne jest także, że szwajcarskie organy podatkowe nie zbadały nasuwającego się po‐ dejrzenia, czy miliony, którymi obracano, a także które częściowo transferowano z powrotem do Szwajcarii, nie posłużyły do oszukania fiskusa. Wyjaśnienie tej kwestii nie byłoby trudne, gdyby urząd skarbowy postawił Jean-Marie Webera przed wyborem: albo poda pan nazwiska odbiorców, którym wypłacał pieniądze, albo będziemy musieli przyjąć, że zagarnął je pan dla siebie. W ten sposób urzędowa bezczynność w stosunku do Webera podpowiada przyszłym odbiorcom łapówek najlepszą wymówkę: „Drogi urzędzie skarbowy, otrzymywałem miliony, ale nie były dla mnie, ja tylko je rozdawałem. Nie powiem jednak, komu ani jakim fikcyjnym firmom je przekazywałem. Zeznam tylko tyle, że żadna z tych firm nie należała do mnie. Słowo harcerza!”. „No dobrze – odpowie przyjazny fiskus – wierzymy panu. Przepraszamy za kło‐ pot”. Nic dziwnego, że Blatter tak się zachwyca rodzimymi urzędami podatkowymi. Na początku lipca 2008 roku wydany został wyrok w największym procesie o korupcję w historii sportu, który pod względem prawnym dotyczył tylko przestępstw w postępowaniu upa‐ dłościowym. Trzech z sześciu menedżerów ISL uniewinniono. Na dwóch kolejnych oraz na dawnego posłańca z pieniędzmi nałożono kary grzywny. Główną rolę odgrywa FIFA, mimo że właściwie nie była przedmiotem procesu. Sędziowie skarżyli się na brak kooperacji ze strony federacji, która ponadto nigdy nie uzasadniła wycofania doniesienia o przestępstwie. FIFA wręcz utrudniała sądowi działanie, czyli znów robiła coś zupełnie przeciwnego, niż wma‐ wiała opinii publicznej. Również podczas drugiego dochodzenia federacja – która nieustannie deklarowała swoją przejrzystość – trzymała się taktyki blokowania. Tym razem wychodzi dro‐ żej. Do zapłacenia pozostaje dwa i pół miliona franków. Jak napisano w wyroku, FIFA utrudniała dochodzenie przez swe „mylące zachowanie” i nie zawsze współpracowała z sędzią śledczym „zgodnie z najlepszą wiedzą i kierując się za‐ sadą dobrej wiary”. Ponadto sędziowie ubolewali, że piłkarscy bossowie „zatajali” we‐ wnętrzne informacje i prowadzili celowo „mylącą” argumentację. Prawnicy pozwanych z ISL wnieśli przeciwko czołowym działaczom FIFA zarzut zatajenia przestępstwa. Blatter i jego poprzednik Havelange mieli nawet nakazać firmie, by Weber zachował swą funkcję w ISL, w
przeciwnym razie agencja nie będzie otrzymywać zleceń. Wypłaty łapówek otrzymały tym sa‐ mym status „wiążących postanowień umownych”. Na światową federację nałożono nawet część kosztów dochodzenia i odszkodowania. Tym samym szwajcarscy sędziowie wydali taki sam druzgocący wyrok o uczciwości i biznesowej moralności elity FIFA jak – dwa lata wcze‐ śniej – amerykański sąd w zupełnie innej sprawie. Tamten sięgnął po jeszcze ostrzejsze słowa. Jednak sąd uchwycił także pewną idiosynkrazję szwajcarskiej lokalizacji. Przestępczy sys‐ tem został zorganizowany przy fachowej pomocy krajowych organów podatkowych oraz reno‐ mowanych kancelarii adwokackich, Rzeczywiście, główny menedżer ISL, Christoph Malms, zeznał, że system wypłat łapówek został „zaaprobowany i uznany za prawidłowy” przez KPMG, zuryskie kancelarie FIFA oraz urząd skarbowy. Wszyscy zainteresowani odnosili ko‐ rzyści z braku regulacji prawa karnego dotyczących przekupstwa osób prywatnych. W okresie objętym postępowaniem – od roku 1989 do 2001 – zgarnianie milionowych łapówek nie było zabronione. Dzięki temu skorumpowani działacze mogli wręcz sami wyplątać się z kłopotów. Sędzio‐ wie sprawdzili tylko, czy istniały nieetyczne umowy ze związkami sportowymi (oprócz FIFA także MKOl, UEFA, światowe federacje lekkoatletyczne, pływackie, koszykarskie oraz stowa‐ rzyszenie profesjonalnych tenisistów ATP i inne). Wydaje się to dziwne, bo przecież musiały istnieć jakieś umowy pomiędzy wręczającymi i odbiorcami łapówek i brudnych pieniędzy. Kluczowym elementem korupcji jest fakt, że takich umów nie ma. Tylko Weber zna nazwiska. Czy – jak mówi się w środowisku – musiałby się obawiać o własne życie, gdyby kiedyś za‐ czął sypać? W każdym razie nie musi obawiać się o przyszłość. Już od dawna znów prowadzi interesy ze starymi kumplami. Z tymi, których pod koniec roku 2011 także dopadły demony ISL. Wów‐ czas to MKOl ukarał zastępcę prezydenta FIFA – Hayatou – naganą za przyjęcie około dwu‐ dziestu pięciu tysięcy franków w roku 1999. Senegalczyk Lamine Diack, szef światowej fede‐ racji lekkoatletycznej IAAF, otrzymał upomnienie za skasowanie płatności w gotówce o łącz‐ nej wysokości pięćdziesięciu dwóch tysięcy franków. Diack twierdził, że te pieniądze to daro‐ wizna, którą otrzymał z ISL na odbudowę prywatnego domu, który stracił w pożarze. Hayatou natomiast wyjaśniał, że w ten sposób opłacono jubileuszowe uroczystości jego afrykańskiego związku. Weber od wielu lat pracuje akurat dla tych dwóch, którzy kiedyś finansowali jego agencję – jest ekspertem do spraw marketingu w CAF i IAAF. Podczas gdy w roku 2009 MKOl określił go mianem persona non grata, w FIFA Weber wciąż zajmował różne stanowi‐ ska. W czerwcu 2011 roku wiwatował na cześć reelekcji Blattera jako akredytowany uczest‐ nik kongresu. Blatter i jego ludzie mogą na raz ie czuć się bezpiecznie. Nic dziwnego, gdy FIFA, która już od ponad półtorej dekady jest wielonarodowym przedsiębiorstwem, może prawnie działać jako organiz acja non profit. Do maja 2010 roku ciągnęło się postępowanie Hildbranda, które miało wykryć odbiorców łapówek oraz wyjaśnić, czy FIFA sama uiściła kwotę dwóch i pół miliona franków na rzecz syndyka masy upadłościowej, by w ten sposób przypieczętować pakt milczenia. Podczas „długiego dochodzenia w kraju i za granicą” zgro‐ madzono przekonujące dowody. Był czerwiec 2010 roku. Na całym świecie w barach, ogródkach i na lusterkach samocho‐ dów powiewały narodowe flagi. Ludzie z pomalowanymi twarzami wpatrywali się jak urze‐
czeni w wielkie ekrany i oddawali hołd bogom futbolu. Ich światowi namiestnicy, Blatter i jego koledzy, świętowali swój turniej ze zwykłą pompą. Latają po kraju mistrzostw czartero‐ wymi samolotami – „FIFA One” i „FIFA Two” – niczym plemienni królowie[80]. Nagle, w sa‐ mym środku piłkarskiego szaleństwa, sąd karny kantonu Zug ogłosił, że drugie postępowanie Hildbranda zostało zawieszone po wpłacie kary w wysokości pięciu i pół miliona franków szwajcarskich. Brzmiało to nieszkodliwie, raczej jak powód, by w RPA otworzyć o jedną bu‐ telkę szampana więcej. Gdy przyjrzeć się temu uważniej, widać, że zawieszenie postępowania nastąpiło w opar‐ ciu o artykuł 53 szwajcarskiego kodeksu karnego. Zawiera on pewien haczyk. Z artykułu moż‐ na skorzystać tylko w przypadku, gdy stan faktyczny zostanie dowiedziony i oskarżony przyzna się do winy. Oznacza to, że w tym przypadku dwie konkretne oskarżone osoby (w tym sama FIFA) przyznały się do zarzutów korupcyjnych, ponieważ tylko w ten sposób mogły uniknąć postępowania karnego, podczas którego ich tożsamość zostałaby ujawniona. Osoby te musiały nawet obawiać się aresztowania. Tym samym oficjalnie potwierdziło się to, co przez długi czas krążyło jako plotka. Działacze FIFA kasowali piłkarskie pieniądze, światowa federacja to tolerowała, a po dochodzeniu karnym zapewniła im nawet anonimowość. Później miało wyjść na jaw, że osobami tymi byli Havelange i Teixeira. Kim była jednak trzecia osoba? Sąd zażądał pieniędzy także od samej FIFA, która w tym przypadku była nie tylko ofiarą, lecz także stroną oskarżoną[81]. Otrzymała ten status, ponieważ śledczy nie mieli możliwości, by właści‐ wie zająć się czołowym działaczem, którym faktycznie byli zainteresowani. Komu światowa piłka zawdzięcza tę przykrą sytuację? Jak cenna jest dla grzeszników anonimowość, wskazuje fakt, że woleli wpłacić pięć i pół miliona franków, niż dowodzić swej niewinności przed sądem. Rzeczywiste szkody dla FIFA są jednak znacznie wyższe, jak powiedział mi w czerwcu 2010 roku śledczy Thomas Hild‐ brand: „Odszkodowanie stanowi tylko część sumy całkowitych szkód”[82]. Dalej w postano‐ wieniu z Zug można przeczytać, że FIFA „zrezygnowała z żądania przysługujących jej wartości majątkowych od oskarżonych”. Bądź co bądź: „Oskarżeni nie zaprzeczyli, że przyjęli pienią‐ dze”. Oczywiście istnieje też wersja Blattera na temat umorzenia postępowania. W czerwcu 2010 roku FIFA komentowała jak natchniona, że „prezydent FIFA został zwolniony z wszel‐ kich zarzutów w tej sprawie”. To kolejna typowa zabawa komunikacyjna FIFA: wypowiedź była nieprawdziwa, ale mogli spokojnie zaryzykować kłamstwo, ponieważ znikąd nie groziło niebezpieczeństwo, że zostanie ono ujawnione. Sąd nie mógł przecież więcej wypowiadać się w sprawie, która właśnie została prawnie pogrzebana – skąd więc opinia publiczna miałaby się dowiedzieć prawdy? Wtedy wydarzyło się coś niewyobrażalnego. Szwajcarskie i brytyj‐ skie media zamierzały prawnie wymusić odtajnienie dokumentu. Gdy sąd drugiej instancji kan‐ tonu Zug – mimo zaciętego oporu FIFA oraz zainteresowanych działaczy – przychylił się do tego wniosku pod koniec roku 2011, kłamstwo światowej federacji zostało ujawnione. Sę‐ dziowie przyznali, że w przypadku FIFA „nie nastąpiło uniewinnienie”. Wręcz przeciwnie. Zawieszenie postępowania miało miejsce na podstawie artykułu 53, który zakłada, że oskarżo‐ ny przyznaje się do zarzucanego mu wykroczenia i stara się naprawić szkody. Zresztą fakt, że w procesie ISL nie skazano żadnych działaczy FIFA, nie stanowi dowodu na ich nieskazitel‐ ność, bowiem ani FIFA, ani działacze sportowi nie byli oskarżonymi w tym procesie. Sprawa
dotyczyła przecież postępowania upadłościowego przeprowadzonego przez osoby kierujące agencją. Postanowienie o umorzeniu postępowania w sprawie FIFA oraz dwóch jej przedstawicieli stało się dla Blattera koszmarem. W listopadzie 2010 roku, na krótko przed przyz naniem organiz acji dwóch mistrzostw z rzędu Rosji i Katarowi (2018 i 2022), wybuchła kolejna odsłona afery. BBC zaprezentowała listę łapówek ISL, obejmującą sto siedemdziesiąt pięć płatności. Już na drugi dzień po emisji do stacji zgłosił się MKOl z prośbą o listę. Wszczął dochodzenie przez swój wewnętrzny komitet etyczny. Zakończyło się ono w grudniu 2011 roku ucieczką João Havelange’a z MKOl-u, na kilka dni przed wyznaczonym terminem jego zawie‐ szenia. Oficjalnie Havelange (rocznik 1916) ustąpił z przyczyn zdrowotnych. Jednak każdy wie, że chciał uniknąć upokorzenia. Jak trudny musiał być dla niego ten krok, pokazują dwa fakty. Działał w MKOl-u od czterdziestu ośmiu lat i był ostatnim członkiem dożywotnie zajmu‐ jącym swe stanowisko. Poza tym olimpiada w roku 2016 miała się odbyć na stadionie jego imienia w Rio de Janeiro. Teraz nie ma na co liczyć. Havelange’a dogoniły demony ISL. Teraz pracują nad jego wychowankiem, Blatterem. Prokuratura dwukrotnie dała zielone światło dla ujawnienia postanowienia o umorzeniu postę‐ powania w sprawie ISL, potwierdzając, że leży to w interesie publicznym. Za każdym razem FIFA udawało się zapobiec ujawnieniu dokumentu przy pomocy drogich adwokatów. Najwi‐ doczniej jest w interesie światowego futbolu, by ludzie, którzy pozbawili go milionów, nie zo‐ stali za to publicznie pociągnięci do odpowiedzialności i pozostali na swych stanowiskach. Jest to w porządku z punktu widzenia dobrodusznych reformatorów FIFA, ściągniętych do fe‐ deracji przez Blattera. Rzekomy przełom przyniosła walka o dokument podjęta jesienią 2011 roku. Blatter znalazł się pod silną presją po światowej krytyce wyboru organizatora MŚ oraz okoliczności towarzyszących reelekcji prezydenta 1 czerwca. Musiał zapoczątkować coś w rodzaju reform. Zapowiedział więc jesienią 2011 roku, że FIFA ujawni postanowienie pod‐ czas posiedzenia zarządu 17 grudnia. Świat mediów stanął na baczność. Czyżby to nawrócenie na obiecaną przejrzystość? Bynajmniej. Blatter może bezpiecznie ogłaszać takie zapowiedzi. Ten drażliwy dokument wymieniał przecież także Havelange’a i Teixeirę. Zgodnie ze stanem akt otrzymywali oni za pośrednictwem fikcyjnych firm kilkudziesięciomilionowe kwoty z ISL, a przeciwko Teixeirze w Brazylii już od lata 2011 roku specjalna jednostka prowadziła do‐ chodzenie w związku z podejrzeniem prania brudnych pieniędzy i wykroczeniami podatkowy‐ mi. Kilka miesięcy później doszło do tego nowe podejrzenie – sprzeniewierzenie pieniędzy państwowych. Miał pobierać pieniądze przez agencję, która w roku 2008 otrzymała od brazy‐ lijskiego rządu w przeliczeniu prawie cztery miliony euro za międzynarodowy mecz towarzy‐ ski Brazylia-Portugalia (6:2). Agencja Ailanto Marketing, prowadzona przez bliskiego przyja‐ ciela Teixeiry, Sandro Rosella, szefa klubu FC Barcelona, przedstawiła znacznie zawyżone rachunki, a osiem dni przed meczem utworzyła filię zarejestrowaną na prywatny adres Teixe‐ iry. Tym razem sprawa była poważna. Minęły już stare dobre czasy, gdy całe izby sędziowskie można było uciszyć, oferując im wycieczki na mistrzostwa świata i bilety na mecze. Brazylij‐ ska szefowa państwa, Dilma Rousseff, chce reprezentować nowoczesne, rozwijające się pań‐ stwo, podejmujące starania w walce z korupcją. Teixeira musiał sprawić, by nie udowodnio‐ no mu międzynarodowych przepływów pieniężnych przez fikcyjne firmy. Ten prężny działacz
brazylijskiego futbolu, aktywny od 1989 roku, w marcu 2012 roku złożył wszystkie urzędy – zarówno w zarządzie FIFA, jak i w krajowym związku piłkarskim CBF, a także w komitecie organizacyjnym MŚ – COL. Dziewięćdziesięciopięcioletni Havelange leżał ciężko chory w szpitalu. Mówi się, że gdy tylko Teixeira, który przeprowadził się na Florydę, nie będzie już musiał oglądać się na starca, zaplanuje kontruderzenie przeciwko Blatterowi.
ZNIKA LOGO I STO MILIONÓW
B lattera dręczą nie tylko demony upadłej ISL. Jest też inna zmora. Nazywa się Jérôme Valc‐ ke. Francuz, który zrobił niezwykłą karierę, nawet jak na kryteria FIFA, po raz pierwszy poja‐ wił się w upadającej ISL w kwietniu 2001 roku, wraz z zespołem swego ówczesnego praco‐ dawcy, firmy Vivendi. Badał księgi przed planowanym przejęciem. Szybko okazało się że pa‐ cjent jest już praktycznie martwy. Pytanie tylko, czy Valcke, tak samo jak niedługo potem syn‐ dyk masy upadłościowej, odkrył podejrzane płatności? Czy przeczytał nazwiska (2018 człon‐ ków zarządu FIFA? Wszyscy 12022), zainteresowani temu zaprzeczają. Co ciekawe jednak, niedługo później Blatter zarzucił mu próbę wymuszenia skierowaną przeciwko członkom za‐ rządu FIFA. Kursowała wroga korespondencja, trwały burzliwe narady prawników, a potem powrócił spokój. Za to FIFA wraz z piłkarskim personelem z upadłej ISL stworzyła własny dział marketingu, który latem 2003 roku otrzymał nowego szefa. Został nim Jérôme Valcke. Czyżby okres zatargów z szantażem w tle pozwolił im nauczyć się wzajemnego szacunku? Skąd ta nagła bliskość? Valcke tymczasem zabrał się za ponowne negocjacje umów sponsor‐ skich na dwa czteroletnie okresy po MŚ w Niemczech, aż do mistrzostw w Brazylii w roku 2014. Przyjął przy tym styl negocjacji, który oprócz ogromnej katastrofy wizerunkowej przy‐ niósł światowej federacji ponad sto milionów dolarów strat. Co więcej, zniknęło znane na ca‐ łym świecie logo FIFA, dwie piłki nożne stylizowane na globusy. Nowojorski sąd orzekł, że podczas dwulicowych negocjacji Valckego z koncernami MasterCard i Visa FIFA działa‐ ła z zamiarem oszustwa. Valcke przedstawiony został wręcz jako prawdziwy baron kłam‐ ca[83]. Wyraźny przykład złego zarządzania? Tak, nawet z punktu widzenia FIFA. W grudniu 2006 roku federacja w trybie natychmiastowym zwolniła Valckego i jego trzech pomocników. Zgodnie z komunikatem prasowym z 15 grudnia 2006 roku ta czwórka łamała zasady handlo‐ we, a FIFA nie mogła się na to godzić. Rozstali się więc ze skutkiem natychmiastowym. Wygląda na to, że tylko do jednej osoby w FIFA to nie dotarło – do Seppa Blattera. Sześć miesięcy później prezydent ponownie zatrudnił Valckego – jako szefa całego aparatu. Valcke został sekretarzem generalnym FIFA. Czy nie został dopiero zwolniony dyscyplinarnie? Blat‐ ter wił się i skręcał przed prasą drążącą temat powrotu syna marnotrawnego. Ostatecznie za‐ prezentował zagrywkę, którą znawcy, tacy jak Rummenigge, określają jako „szczwaną”. Nagle zaczął się upierać, że Valcke „nigdy nie został zwolniony, tylko zawieszony”. Przedstawiciele prasy zastanawiali się, która z dwóch czerwonych twarzy na podium świeci jaśniej, Blattera czy Valckego. Wzrok zwolnionego szefa marketingu i speszonego sekretarza generalnego skie‐ rowany był na złożone dłonie. Usta Blattera drżały, gdy mówił: „Mówimy o teraźniejszości, a nie o przeszłości. Pan Valcke zrobił sobie przerwę. Teraz powrócił, a my jesteśmy zadowole‐ ni!”. Zadowoleni z powrotu człowieka, który właśnie został zwolniony w trybie natychmiasto‐ wym jako osoba ponosząca główną odpowiedzialność za stratę stu milionów dolarów w afe‐ rze Visa-MasterCard? To kolejny przekręt, o którym mógłby powstać film. Jakie dokładnie jest źródło fascynacji tego człowieka Blatterem, który przecież napiętnował go jako szantaży‐
stę, który zwolnił go z FIFA jako współwinnego ogromnych szkód wizerunkowych i finanso‐ wych? Dlaczego znów „zadowolony” prezydent bierze go w ramiona? Blatter zbywa wszelkie pytania – FIFA patrzy naprzód. Zawsze jednak można spekulować na temat jego tajemniczej, przesadnej dobrotliwości. Na myśl nasuwa się przypadek sędziego piłkarskiego, Luciena Bo‐ uchardeau. Blatter, nie znając go wcześniej, po kilku minutach rozmowy wystawił mu czek na dwadzieścia pięć tysięcy dolarów – jak twierdzi – z pobudek czysto humanitarnych. A może były inne przyczyny? Czy Blatter kupił materiały obciążające przeciwnika? Czy w przypadku Valckego w szafie kryje się trup? Katastrofa z amerykańskimi gigantami kredytowymi zapewniła FIFA miejsce na pierwszych stronach gaz et na całym świecie. Przy tym okazało się nie tylko to, jak bezczel‐ nie światowa federacja piłkarska poróżniła ze sobą konkurujące koncerny międzynarodowe, lecz także jak słaba jest branża sportowego sponsoringu. Dlatego znalazła sobie w FIFA god‐ nego partnera reklamowego. Niemniej mimo wszystkich podłości, które miały miejsce, nikt nie stawił czoła FIFA. Nikt nie pospieszył MasterCard z pomocą, nikt się nie oburzył ani nawet nie sformułował minimalnych zastrzeżeń co do etyki biznesowej. Nikt nie chciał bowiem prze‐ grać lukratywnego interesu, który można zbić na mistrzostwach w piłce nożnej. Dlatego Blatter i Valcke mogli wodzić za nos nie tylko obie amerykańskie firmy, lecz całą oportunistyczną branżę sponsorską. Rzeczywiście, świat biznesu wokół piłki nożnej stanowi główną część problemu. Sponso‐ rzy w milczeniu znoszą każde, nawet tak podejrzane zachowanie działaczy. Dopóki tak jest, grandowie FIFA będą ochoczo zachęcani do dalszego działania. Firmy przyznają, że za kulisa‐ mi wywierany jest potworny nacisk, zwłaszcza w dobie kryzysu. Co z tego, skoro wszystkie omawiane wewnątrz sprawy na zewnątrz pozostają zupełnie bez echa. W razie wątpliwości sponsor będzie raczej dalej sypiał ze skorumpowanym partnerem, niż zrezygnuje ze świetnego interesu. Gdy Coca-Cola naprawdę zacznie kręcić nosem, FIFA może przecież zacząć kokieto‐ wać Pepsi. Gdyby Adidas lub Sony rzeczywiście chciały się wycofać, Nike i Samsung z pew‐ ności czekałyby już w gotowości. Gdzie w tym biznesie z brudu i marzeń przebiega granica wytrzymałości, której nie można przekroczyć? Tam, gdzie klient rozpozna, że robi się z niego głupca i że cwani profesjonaliści próbują przyspawać go do konkretnej marki za pomocą emfatycznych spotów i haseł. Sponsor sportowy staje się nerwowy, gdy klient zaczyna zadawać pytania. Dokładnie to przeżywała FIFA jesienią 2011 roku, gdy znalazła się pod silną presją całego świata. Wtedy bowiem Bo‐ utros Boutros, zastępca prezydenta do spraw komunikacji u głównego sponsora – w firmie Emirates Airline – zapowiedział: „Poważnie rozważamy, by nie przedłużać partnerstwa z FIFA po roku 2014”. Linie lotnicze, tak samo jak inni partnerzy premium – Adidas, Cola, Hy‐ undai, Sony i Visa – zainwestowały majątek w umowę marketingową do roku 2014; około stu dziewięćdziesięciu pięciu milionów dolarów. Teraz jednak, w związku z tą kosztowną blisko‐ ścią z FIFA, linie Emirates znalazły się pod presją klientów. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, byśmy otrzymywali przez sieci społecznościowe negatywne wypowiedzi od naszych pasaże‐ rów, którzy pytają, dlaczego wspieramy tę organizację”, skarżył się Boutros. Mocno zaangażo‐ wany w rynek sportowy koncern zamierzał sprawdzić, czy związek z FIFA spowodował dla jego marki długookresowe szkody. Menedżer linii Emirates ganił także wewnętrzne działania FIFA. Jako sponsor spodziewasz się, że zostaniesz poinformowany o kryzysie. Oni jednak za‐
chowywali się tak, jakby sprawa w ogóle nie dotyczyła sponsorów”[84]. Wycofanie się spon‐ sora stanowiłoby absolutny wyjątek. Z pewnością byłaby to poruszająca wiadomość dla klien‐ tów. Firma Adidas, dla której różnica pomiędzy wspieraniem piłki nożnej a wspieraniem FIFA jest subtelna, zmusiła się do demaskującego oświadczenia: nie są zadowoleni z afer w FIFA, które mogą być związane z korupcją. Firma podkreśliła jednak, że chce pozostać partnerem fe‐ deracji oraz że „domniemana korupcja nie pomogłaby ani piłce nożnej, ani partnerom FIFA”[85]. Koncern MasterCard był wiernym partnerem reklamowym FIFA od szesnastu lat, kiedy za‐ powiedział, że chce skorzystać z zagwarantowanego w umowie prawa pierwokupu na turnieje mistrzostw świata 2010 i 2014. FIFA jednak potajemnie zawarła umowę z największym kon‐ kurentem przedsiębiorstwa – Visa – stosując przy tym tak efektowne faule i zwody, że pozaz‐ drościłby ich każdy zawodnik na murawie. W pewnym momencie błyskotliwi chłopcy z FIFA Marketing AG w korespondencji elektronicznej zastanawiali się, jak mogą „sprawić, żeby ten burdel wyglądał tak, jakbyśmy jednak mieli choć trochę etyki biznesowej”. Kiedy sprawa wy‐ lądowała w sądzie, sędzia dysponowała dwiema umowami z różnymi datami oraz różnymi podpisami szefa zarządu FIFA. Jeden z nich musiał być sfałszowany. Sędzia Loretta Preska oraz jej ławnicy ujawnili brudny interes[86]. Visa od początku miała zastrzeżenia do przysługującego MasterCard prawa pierwokupu. Od tego przecież zgodnie z przyjętymi praktykami handlowymi zaczyna się wszelkie negocja‐ cje. Jérôme Valcke rozwiał jednak wątpliwości konkurencji. Udało się to także Seppowi Blat‐ terowi, który na początku roku 2005 zaprosił do Zurychu szefa zarządu Visa, Christophera Ro‐ driguesa. Podczas wspólnego posiłku przypochlebiał się wymarzonemu partnerowi, gdy tym‐ czasem Valcke czynił to samo na szczeblu personelu i kokietował dyrektora do spraw sponso‐ ringu. Zaczęły się podwójne negocjacje. Ludzie z FIFA na bieżąco informowali Visa o sytu‐ acji w MasterCard, jednak wobec dotychczasowego partnera wszystko utrzymywali w naj‐ większej tajemnicy. Z jakiej przyczyny FIFA chciała wejść w spółkę z Visa? Na pewno nie chodziło o lepsze warunki finansowe. Przypominało to raczej fikcyjne negocjacje w sprawie praw telewizyjnych i sponsorskich FIFA, które mimo gigantycznych ofert in blanco od rynko‐ wych rywali zawsze przyznawane były ISL. W przypadku afery z koncernami wydającymi kar‐ ty kredytowe, proponowane przez MasterCard kwoty wciąż były wyższe, dopiero w ostatniej chwili Visa wyrównała i dołącza do swej oferty jeszcze tajemniczą wartość dodaną. Fikcyjną, jak z troską zauważył prawnik FIFA. Ludzie z MasterCard niczego nie podejrzewali. Jesienią 2005 roku dyrektor finansowy FIFA, Julio Grondona, publicznie pogratulował firmie przedłużenia umowy. 7 grudnia komitet wykonawczy zatwierdził przedłużenie umowy z MasterCard. To spotkanie w Zurychu szcze‐ gólnie zainteresowało amerykański sąd. Chętnie sprawdzono by decydującą kwestię w proto‐ kole spotkania, podczas którego MasterCard otrzymał zlecenie. Jednak sędziowie mieli pecha. Akurat ten protokół zaginął. Pojawiła się jednak mała iskierka nadziei w postaci nagrania au‐ dio ze spotkania. Okazało się, że także w nagraniu była luka, niestety dokładnie w tym miejscu, w którym nastąpiło przypieczętowanie rozmów z MasterCard. Mimo postanowienia zarządu w sprawie MasterCard Valcke wciąż intensywnie urabiał Visa, twierdząc, że drzwi jeszcze nie są zamknięte, że jeszcze nic nie podpisano. Czas naglił.
Na początku marca 2006 roku MasterCard otrzymał „ostateczną” wersję nowej umowy spon‐ sorskiej, opiewającą na sto osiemdziesiąt milionów dolarów. Amerykańscy menedżerowie cieszą się z „uczciwych negocjacji” z przyjaciółmi z FIFA, przeprowadzonych w duchu praw‐ dziwego partnerstwa. Tymczasem Valcke wciąż kusił Visa, mówiąc, że szef koncernu Rodri‐ gues powinien zadzwonić do Blattera. Nagle, podczas posiedzenia komitetu finansowego oraz zarządu FIFA 13 marca 2006 roku, Valcke obwieścił, że Visa również zapłaci sto osiemdziesiąt milionów dolarów, a oprócz tego piętnaście milionów „dodatkowej wartości marketingowej”. W jakiej postaci? Zajmujący się tą sprawą prawnik FIFA uznał, że „praktycznie bezwartościowej”. Nieważne. Ma wygrać Visa i już. A to oznacza, że trzeba teraz w jakiś sposób wydrzeć MasterCard gotową umowę. Ale jak? Chłopcy Valckego znaleźli pretekst w postaci starej „sprawy z prawem o znakach to‐ warowych”. Rzeczywiście, sześć czy siedem lat wcześniej doszło do sporu z MasterCard o logo obu firm. Symbol koncernu wydającego karty kredytowe przedstawia dwa zachodzące na siebie koła w kolorach żółtym i czerwonym. FIFA od dawna miała podobne logo, rozpozna‐ walne na świecie – dwie zachodzące na siebie piłki, stylizowane na półkule ziemskie. To przeszkadzało MasterCard i o to chodziło w sporze o ochronę znaku towarowego, który miał miejsce wiele lat temu i został przerwany z uwagi na partnerstwo biznesowe. Teraz, podczas posiedzenia odbywającego się w połowie marca 2006 roku, Blatter zaprezentował tę sprawę swym głównym działaczom w taki sposób, jakby dopiero się o niej dowiedział. Powołując się na stary spór o znak towarowy, powiedział skonsternowanym członkom zarządu, iż nie wie‐ dział, że FIFA ma partnera, który atakuje organizację, oraz że nie powinna zgadzać się na po‐ gróżki. Później, podczas procesu, przyznał, że bardzo dobrze o tym wiedział. Teraz jednak chodziło o to, by pozbyć się MasterCard. W protokole z posiedzenia zareje‐ strowano spór o ochronę znaku towarowego. Pomógł także wierny sekretarz generalny Linsi, twierdząc, że MasterCard nie był łatwym partnerem. Członkowie zarządu coraz bardziej obu‐ rzali się na sponsora, który nie dość, że jest krnąbrny, to jeszcze ma problemy z logo FIFA. Blatterowi i Valckemu udało się przeforsować zgodę na Visa – na umowę, której nawet jesz‐ cze nie było. Valcke znów naradził się drogą mailową ze swymi chłopcami od marketingu. Teraz poszu‐ kiwali „wymówek dla MasterCard, dlaczego interes z nimi wciąż nie doszedł do skutku”. Po tej wypowiedzi widać, że jeden z kłamców miał złe przeczucie: „To będzie naprawdę nie‐ przyjemna historia!”. Dalej napisał zdanie, które zostało później podkreślone przez sąd: „Ktoś chyba uwziął się na MasterCard”. I to jak! Niestety trzeba było nadal zwodzić MasterCard, póki wszyscy szefowie Visa nie zatwierdzą umowy. Specjaliści od marketingu FIFA zu‐ chwale wyciągnęli z rękawa prastary spór o znak towarowy, a Valcke grzecznie podzię‐ kował Visa za „uczciwe negocjacje”. Przewodniczący zarządu MasterCard, Robert Selander, nieprzyjemnie zaskoczony przez klienta, w przesłanym 4 kwietnia 2006 roku faksie zagroził Blatterowi pozwem, jeśli FIFA dobije targu z Visa i pozbawi partnera prawa pierwokupu. 5 kwietnia biuro Blattera przesłało odpowiedź, że przeprasza, ale umowa z Visa została już podpisana. Było to kolejne kłamstwo, ponieważ szef Visa i prezydent FIFA podpisali kontrakt dopiero następnego dnia w Zurychu.
Dwa tygodnie później MasterCard złożył pozew w sądzie na Manhattanie, w południowym dystrykcie Nowego Jorku. Izba, którą kierowała sędzia Loretta Preska, domagała się przedło‐ żenia umów zawartych przez świeżo poślubionych partnerów – FIFA i Visa. Przedłożony eg‐ zemplarz umowy z podpisem szefa Visa Christophera Rodriguesa datowany był na 6 kwietnia 2006 roku. Czy FIFA skłamała, informując MasterCard 5 kwietnia, że kontrakt jest już podpi‐ sany? Ależ skąd! FIFA nie kłamie. Federacja miała własny egzemplarz umowy, opatrzony bar‐ dziej odpowiednią datą – 3 kwietnia 2006! Oczywiście ten dokument także opatrzony został niezbędnym podpisem szefa Visa, Christophera Rodriguesa. Wyglądał on jednak trochę ina‐ czej niż na egzemplarzu Visa – musiał więc być podrobiony. W swym pozwie prawnicy MasterCard mówili o szoku oraz nieodwracalnych stratach, a także o „szokująco złych zamiarach” FIFA. Amerykański sąd zażądał od FIFA przekazania ca‐ łej dokumentacji transakcji, od e-maili, przez notatki, po osobiste zapiski. Jeśli chodzi o wyja‐ śnianie spraw z FIFA, wszystko zawsze się przeciąga. Brakuje dokumentów i protokołów. La‐ tem 2006 roku obrońca FIFA, Peter Nobel, poprosił o odroczenie z uwagi na obowiązki zwią‐ zane z mistrzostwami świata w piłce nożnej. Jednocześnie federacja próbowała przenieść sprawę do Szwajcarii. Cóż za pochlebstwo dla szwajcarskiego wymiaru sprawiedliwości, że Blatter i jego ludzie tak wiele sobie po nim obiecują. Amerykanie zdecydowali jednak, że sprawa pozostanie u nich, a szefowie FIFA muszą się stawiać na rozprawach. Wydelegowano jedną osobę z komisji marketingowej, wykazującą szczególny talent w roli świadka – Chucka Blazera, człowieka, który w roku 2002 pomógł Blatterowi rozwiązać wewnętrzną komisję rewizji finansowej, zanim udało jej się dotrzeć do tajemnic federacji. Zresztą to także Blazer ponownie pomógł Blatterowi w roku 2011, dono‐ sząc prezydentowi, że jego przeciwnik, Bin Hammam, zamierza zorganizować orgię korupcyj‐ ną na Karaibach. Chuck Blazer, uniwersalny świadek FIFA, nie udzielił jednak żadnej sensownej odpowie‐ dzi, nawet gdy sędzia zainterweniowała, domagając się wyjaśnień jego bełkotu. Niestety, nie otrzymała ich. Także Blatter i Valcke otrzymali od prawników firmy wezwanie do Nowego Jorku pod ry‐ gorem poważnych konsekwencji. I oni zrobili na sali sądowej złe wrażenie. Valcke przedsta‐ wił zerwanie umowy jako „normalne zachowanie w tym biznesie”. Mówił także, że szefowie byli zasadniczo informowani na bieżąco. Na koniec sędzia udzieliła grandom FIFA ostrej re‐ prymendy. Usłyszeli, że „negocjatorzy FIFA wielokrotnie okłamywali MasterCard” oraz „okłamywali Visa”. Oświadczenie sędzi na temat osoby Blazera trafiło nawet na Youtube. Niektóre z jego wypowiedzi zostały „odrzucone jako nieprawdziwe”. Poza tym sędzia zauwa‐ żyła, że pokazowemu świadkowi FIFA zasadniczo brakowało „wiarygodności, biorąc pod uwagę jego postawę i zachowanie, a także jego wymijające odpowiedzi”. Zatem „zeznania świadka FIFA były generalnie niewiarygodne”. Blatter i Valcke mieli go „zmanipulować” podczas wewnętrznego posiedzenia. Blatter musiał także przyznać, że już od lat wiedział o starym sporze o znak towarowy, który podniesiono jako argument przed zarządem. A znikające fragmenty nagrań? Sędzia Preska stwierdza, że „FIFA nie udzieliła na ten temat żadnych wyja‐ śnień”, tak samo jak nie wyjaśniono, „dlaczego pisemny protokół nie jest zgodny z nagraniem”. Tak wiele mrocznych zagadek w królestwie Króla Słońce, który tak pięknie potrafi gawę‐ dzić o etyce, szacunku i wychowaniu. Czy może być gorzej? Zostały przecież jeszcze dwa do‐
kumenty z podpisami szefa Visa. „Nawet niewprawny okiem", jak stwierdziła sędzia Preska, można ocenić, że podpis na kontrakcie przedłożonym przez FIFA, datowanym na 3 kwietnia, „wyraźnie różni się od podpisu pana Rodriguesa, który widnieje na wersji umowy Visa”. Jak już wspomniano, nosi on datę 6 kwietnia, prawdziwą datę podpisania kontraktu. Jak wyjaśnić to zjawisko? Atrament sympatyczny? Sędzia nie wierzy w okultyzm. „Żaden ze świadków FIFA nie udzielił wyjaśnień, dlaczego ich wersja umowy z Visa jest datowana na 3 kwietnia”. Dlatego „uzasadnione jest przyjęcie założenia, że ktoś w FIFA antydatował dokument na 3 kwietnia, by wyglądało tak, jakby został podpisany przed groźbą Selandera”. Tak samo jak amerykańska sędzia, fałszerstwo stwierdził później również zatrudniony przez BBC szwajcar‐ ski prawnik, Marco Balmelli. Podpisy „nie są zgodne”. Balmelli jest członkiem rady fundacji renomowanego Institute on Governance w Bazylei. Kilka lat później w centrum uwagi trafia inny ekspert z tej instytucji: Mark Pieth. Wówczas wykroczenia jak to, czy wtajemniczenie Blattera w sprawę ISL, zostaną albo zredukowane do statusu drobnych wykroczeń, albo prze‐ staną być tematem. Afera z koncernami wydającymi karty kredytowe pokaz uje, jak jawnie kryminalna atmosfera panuje w FIFA pod rządami Blattera. Sfałszowanie dokumentów to przestępstwo ścigane w trybie publicznoskargowym, także w Szwajcarii. Jak mówi specjalista z zakresu etyki gospodarczej, Balmelli, jest to nawet „poważny czyn karalny”, za który grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Zuryska prokuratura znów wszczęła dochodzenie wstępne. Jednak także tym razem jej praca spełzła na niczym – nie dochodzi do wszczęcia formalnego postępowania. Dlaczego? „Ponieważ MasterCard nie wykazuje zainteresowania, nie ma więc ku temu powodu” – jak wyjaśnił zuryski prokurator, Urs Hubmann. W tym czasie koncern Ma‐ sterCard prowadził bowiem z FIFA wygodne rozmowy ugodowe – jaki więc miałby mieć in‐ teres w składaniu doniesienia o przestępstwie? Sektor, w którym działa MasterCard, to usługi finansowe, nie czytanie Biblii. Ale czy fałszowanie dokumentów nie podlega kompetencjom żadnego organu śledczego? Zdaniem Balmellego „fałszerstwo dokumentów jest ścigane z urzę‐ du”[87]. Powściągliwość MasterCard jest oczywista. Druzgocący wyrok z 7 grudnia 2006 roku na‐ łożył na FIFA obowiązek zaakceptowania umowy z MasterCard oraz przejęcia kosztów proce‐ sowych. MasterCard miał wszystkie atuty w ręku. Poza tym kwestia odstąpienia od kroków prawnych została już ustalona w ramach ugody. Przez chwilę przed światem zewnętrznym FIFA prezentuje pozę. Odgraża się, że zamierza złożyć apelację, odnieść stuprocentowe zwycięstwo. Przecież zawsze kierowano się wyłącz‐ nie najlepszymi intencjami. Potem Valcke i spółka wylecieli. A Blatter? Nic się nie dzieje. Wprawdzie amerykański sąd podkreślał, że Blatter „skierował” proces decyzyjny FIFA w kie‐ runku Visa i „zaaranżował” rezultat, jednak jego takie rzeczy nie ruszają. Przecież to jego FIFA, jego rodzina, to on to wszystko stworzył. Był pracownikiem numer dwanaście, gdy za‐ czynał w roku 1975. Tylko jedna osoba może go stąd wyciągnąć: prokurator. FIFA zawarła z MasterCard pozasądowe porozumienie, ale uzgodniono, że jego szczegóły pozostaną tajemnicą. Oficjalnie wiadomo tylko, że MasterCard skasował dziewięćdziesiąt mi‐ lionów dolarów. Poza tym zebrały się miliony kosztów procesowych. No i ponieważ ze względu na spór prawny FIFA przez cały rok nie miała żadnego partnera reklamowego wśród
koncernów wydających karty kredytowe, poniosła straty dochodów od sponsorów w wysoko‐ ści około dwóch milionów dolarów. Miesięcznie. Ile więc w sumie kosztowała FIFA cała ta zabawa? Jack Warner, uwikłany w sprawę ze względu na zajmowany w FIFA urząd, mówi: „Według mojej wiedzy jako ówczesnego zastęp‐ cy dyrektora komisji finansowej Blatter w musiał zapłacić ogółem sto dwadzieścia milionów dolarów”[88]. To znacznie więcej niż kwota podawana przez FIFA i MasterCard, czyli dzie‐ więćdziesiąt milionów, które przecież i tak były największą stratą w historii światowego sportu, powstałą z własnej winy. Na pewno trzeba jeszcze doliczyć dziesięć milionów strat oraz koszty adwokackie, sądowe i inne, liczone naturalnie w milionach. Ale sto dwadzieścia milionów? Widocznie zaliczają się tu także straty moralne. Tak sądzi Warner i tak twierdzą inni w branży. Ale wówczas nikt tej straty nie zauważył. Kiedy w maju 2007 roku, po pierwszej niebudzącej wątpliwości reelekcji, Blatter stanął przed swą piłkarską rodziną, dramatycznie łagodził aferę i zaokrąglał w dół. Strata finansowa w katastrofie z MasterCard wyniosła tylko sześćdziesiąt milionów dolarów. Przedstawił to nawet jako swego rodzaju sukces, bowiem koncern MasterCard domagał się ponad dwustu siedemdziesięciu milionów rekompensaty[89]. Jednocześnie niespodziewanie zaprezentował podczas kongresu nowy slogan FIFA. Do tej pory motto brzmiało: „For the Good of the Game” (Dla dobra gry). Teraz miało być: „For the Game. For the World” (Dla gry. Dla świata). O co chodzi? Nie zdradził jednak, że nie będzie już piłek w logo. Pozostały tylko cztery pogrubione litery FIFA. Świat będzie musiał się przyzwyczaić. Gdzie podziały się piłki? Według MasterCard w ugodzie z FIFA w 2007 roku uregulowa‐ no także spór o logo. Na początku roku 2012 koncern potwierdził, że FIFA „zgodziła się wów‐ czas zapłacić MasterCard łącznie dziewięćdziesiąt milionów dolarów, by załatwić wszystkie spory pomiędzy stronami”. Wszystkie spory, czyli przede wszystkim spór o znak towarowy, który FIFA przecież wykorzystała jako pretekst do wyrugowania MasterCard. Obie piłki FIFA zniknęły z pola widzenia, a logo MasterCard z dwoma piłkami istnieje z kolei do dziś. Nie tylko Warner, lecz także inne źródła w FIFA twierdzą, że logo z piłkami zostało dyskretnie sprzedane w negocjacjach. Podobno jego wartość oszacowano na mniej więcej piętnaście mi‐ lionów dolarów. W dobrze poinformowanych kręgach mówi się, że FIFA chciała wówczas koniecznie utrzymać kwotę porozumienia z MasterCard poniżej granicy stu milionów dolarów. Reakcja opinii publicznej na straty powyżej stu milionów byłaby jeszcze bardziej katastrofal‐ na. Poza tym, jak wyglądałby pierwszy bilans roczny pod rządami nowego sekretarza general‐ nego, Valckego? Bilans za rok 2007 demaskuje: gdyby strata okazała się nieco wyższa, wynik operacyjny FIFA mógłby znaleźć się lekko pod kreską. „Zysk z działalności operacyjnej przed wynikiem finansowym” wyniósł nędzne siedemnaście milionów. Dla porównania rok wcześniej było to dwieście sześćdziesiąt siedem milionów, a w roku 2008 – sto sześćdziesiąt osiem milionów. Wynik był znacznie wyższy także w latach 2004 (sto osiemdziesiąt siedem milionów) oraz 2005 (sto czterdzieści milionów). Jednocześnie budżet uchwalony na rok 2007 został przekro‐ czony o sto osiemnaście milionów. FIFA zaprzecza, jakoby zniknięcie logo z piłkami miało cokolwiek wspólnego z horren‐ dalnie drogą katastrofą z MasterCard. To kolejny z tych tajemniczych przypadków. „Decyzja o
zmianie znaku towarowego była częścią zakrojonej na szeroką skalę inicjatywy zmiany wize‐ runku i nie ma żadnego związku z MasterCard. Została przeprowadzona we współpracy z róż‐ nymi międzynarodowymi agencjami reklamowymi”[90], rzekomo w następstwie „komplekso‐ wego” procesu decyzyjnego. To ciekawe. Wyczerpujące badanie marki przeprowadzone przez międzynarodowe agencje, do tego procedury decyzyjne w komitetach marketingowym i wyko‐ nawczym – to wszystko musiałoby sięgać wstecz aż do okresu sporu sądowego z MasterCard, który zakończył się druzgocącym dla FIFA wyrokiem w roku 2006. W takim razie w tym cza‐ sie FIFA, jak sama twierdzi, z własnej inicjatywy pracowała nad zlikwidowaniem logo z pił‐ kami, a jednocześnie wykorzystała te same piłki jako argument wyjaśniający zmianę sponsora z MasterCard na Visa. Oprócz niezadowalających wyników badań marketingowych, uzasadnienie zmiany znaku towarowego oraz zniknięcia piłek miał stanowić także fakt, że były one zbyt podobne do in‐ nych marek, „łącznie z logo światowej federacji pływackiej – FINA”. To bardzo szlachetne, że silna, prężnie działająca federacja piłkarska uwzględnia pływaków akurat w kwestii sym‐ bolu piłki nożnej. Symbolu, który od zawsze zdobił FIFA. W dawnej siedzibie piłkami opa‐ trzono nawet klamki w drzwiach wejściowych! Zapomnijmy o piłkach, zapomnijmy o stu milionach. Nie mówmy już o tym. Co za różnica, skoro oczarowani partnerzy wciąż ustawiają się w kolejce, zarówno w obszarze reklamowym, jak i telewizyjnym?
ETYKA DOMOWEJ ROBOTY
Człowiek, który kiedyś
nazwany został w FIFA szantażystą, a potem obarczony odpowie‐ dzialnością za stratę stu milionów dolarów, bez problemów przetrwał zawirowania z koncer‐ nami wydającymi karty kredytowe. Siedem miesięcy po aferze i utracie pracy Jérôme Valcke znowu został prawą ręką prezydenta federacji. Wygląda na to, że dla Blattera taka przeszłość kandydata stanowi doskonałą rekomendację na stanowisko dyrektorskie, Valcke otrzymał więc nową umowę, z pewnością znacznie lepiej opłacaną. Jak mówi sam Blatter, sekretarz general‐ ny Valcke charakteryzuje się „dominującą osobowością”. To więcej niż prawdopodobne. W oficjalnej biografii Valckego w materiałach FIFA nie znajdziemy ani słowa o tym, że został dyscyplinarnie zwolniony z pracy w federacji. Jest za to piękna historia jego błyskotliwej ka‐ riery. W roku 2007 ten doborowy menedżer zastąpił więc na stanowisku sekretarza generalnego Ursa Linsiego – nielubianego w siedzibie FIFA wyśmiewanego przez świat futbolu. Zbliżała się właśnie kolejna reelekcja Blattera. W roku 2006 konwencję wyborczą przesunięto o rok i również tym razem wybór nastąpił przez aklamację. Oficjalnym powodem odejścia Linsiego była tęsknota za „nowymi wyzwaniami”. Tęsknota ta musiała się w nim obudzić z dnia na dzień, bo zanim zapadła decyzja o jego odejściu, Linsi miał już przygotowaną nową umowę na kolejnych osiem lat. Czego by jednak nie mówić o byłym sekretarzu, na finansach znał się jak mało kto. FIFA musiała osłodzić mu pożegnanie, wypłacając osiem rocznych pensji, czyli ja‐ kieś osiem milionów dolarów. Blatter. Valcke. Próby wymuszenia. Sto milionów dolarów strat. Logo. Ośmioletnia umo‐ wa pożegnalna Linsiego. Fałszowanie dokumentów. Dochodzenie w sprawie ISL. Czy to wszystko nie byłoby ogromną kartą przetargową dla komisji etyki? Z pewnością. I rzeczywi‐ ście, jesienią 2006 roku FIFA, której Blatter znów musiał obiecać przejrzystość, powołała ta‐ kie ciało do życia. Przecież nie jest to problemem. W tym samym czasie wszystkie gabinety FIFA okrążył bardzo ważny okólnik, informujący pracowników o zaostrzeniu prywatnego pra‐ wa antykorupcyjnego. Linsi zwracał uwagę kolegów na „szczególną nowość”. Za przekup‐ stwo podczas wykonywania obowiązków służbowych mogli być teraz ukarani wszyscy pracownicy FIFA. Dobrze wiedzieć! Pouczenie dotarło także do członków zarządu. Dla nich jednakże częściowe odwołanie alarmu ogłosiła szwajcarska sekcja Transparency Internatio‐ nal. Kupowanie głosów w wyborach prezydenckich lub przy przyznawaniu organizacji mi‐ strzostw było w dalszym ciągu dozwolone. Chociaż tyle swobody musiało pozostać w tym no‐ wym, szwajcarskim prawie antykorupcyjnym[91]. Nowy komitet etyki FIFA wegetował. Sztuczka była prosta. Etycy mogli działać tylko wte‐ dy, gdy zostali wezwani przez Blattera i spółkę. Gremium tym kierował baron Sebastian Coe, a jednym z członków był Günter Hirsch, prezydent Federalnego Trybunału Sprawiedliwości z Karlsruhe. Podczas gdy brudne interesy z koncernami wydającymi karty kredytowe wywołały oburzenie na całym świecie, wewnętrzny oddział czyścicieli w końcu otrzymał swe pierwsze
zadanie. Miał zbadać „nieprawidłowości”. Nie, nie w Zurychu. W Kenii. Coś tam było nie w porządku z sędziami piłkarskimi. Najwyższe wartości futbolu znalazły się w niebezpieczeń‐ stwie. Blatter wysłał więc swych etyków, by zainterweniowali u stóp Kilimandżaro. Po powrocie z dalekiej Afryki Wschodniej Coe i spółka otrzymali kolejne zlecenie – jesz‐ cze bardziej dramatyczne. Tym razem etycy mieli ukrócić pewien proceder jednego łotra, przez którego cała FIFA drżała w posadach. W lutym 2007 roku Szkot John McBeth został po‐ wołany przez związki Szkocji, Anglii, Walii i Irlandii Północnej na następcę swego krajana, Davida Willa, w zarządzie FIFA. Pod koniec maja, gdy Blatter rozpoczynał swą trzecią ka‐ dencję, McBeth miał wstąpić do komitetu wykonawczego. Jednak na krótko przedtem pozwolił sobie na coś niewybaczalnego – własne zdanie. Na łamach szkockich gazet ganił korupcję w światowej federacji i martwił się zachłannością działaczy z krajów Trzeciego Świata.[92] Jego krytyka skierowana była przeciwko działaczom z Afryki i Karaibów, którzy znów tra‐ fili pod lupę, gdy podczas mistrzostw świata w Niemczech sfilmowano członka zarządu FIFA – Ismaila Bhamjee z Botswany – jak próbował sprzedać dwanaście biletów. Musiał ustąpić ze stanowiska, co było o tyle mało bolesne, że okres jego urzędowania i tak już minął. Także wo‐ bec kolegi z komitetu wykonawczego, Jacka Warnera, FIFA musiała po raz pierwszy przepro‐ wadzić coś w rodzaju wewnętrznego procesu. Inaczej niż w przypadku takiej płotki jak Bham‐ jee, przedmiotem dyskusji wokół szefa CONCACAF była sprzedaż – oprócz około czterdzie‐ stu głosów wyborczych – pakietu biletów na mistrzostwa o milionowej wartości. Komisja dyscyplinarna ustaliła, że Jack Warner, zwany Kubą Rozpruwaczem, jak zwykle nie zrobił nic złego. Tylko jego syn Darryan, przez którego biuro turystyczne Simpaul dokonywano wszyst‐ kich transakcji, musiał przekazać na projekt SOS Wioski Dziecięce milion dolarów – szaco‐ wany zysk ze sprzedaży biletów na czarnym rynku. Ostatecznie przekazano jedynie ułamek tej grzywny. Przenikliwego Szkota McBetha zdyskwalifikowała także otwarcie wroga postawa. Jeśli spotkam się z sytuacją korupcyjną – powiedział – muszę ją ujawnić. Muszę próbować bronić swych wartości i nie dać się zwieść”. Kalający własne gniazdo McBeth wyleciał z komitetu wykonawczego, jeszcze zanim się w nim znalazł. Krótko po jego szczerym wywiadzie FIFA obwieściła na łamach swej stro‐ ny internetowej postanowienie zarządu dotyczące grzesznika: strony są zgodne, że „ostatnie wypowiedzi” McBetha „w szkockich mediach zostaną przekazane do rozpatrzenia komisji ety‐ ki FIFA”. Do tego dorzucono sprytny zwód, sugerując, że w uwagach McBetha dotyczących szczególnie skorumpowanych działaczy sportowych można się doszukać rasistowskich podtek‐ stów. Kiedy jednak w listopadzie 2011 roku Blatter wywołał światową falę protestów, mó‐ wiąc, że w piłce nożnej nie ma rasizmu, komisja etyki pozostała tak samo bezczynna, jak w przypadku Julia Grondony, gdy numer dwa w światowej federacji udzielił kiedyś tak negatyw‐ nej wypowiedzi o piłkarskich sędziach pochodzenia żydowskiego, że musiał się tłumaczyć przed delegacją Centrum Szymona Wiesenthala. Miejsce napiętnowanego McBetha zajął w FIFA szef angielskiego związku, Geoff Thompson. Brytyjskie związki zgodziły się na to ule‐ gle, obawiając się „bardzo poważnej sytuacji”[93]. Najbiedniejsze z nich przestraszyły się, że stracą przysługujące im statutowo pozycje zastępców w gremium Blattera. Sytuacja ta pokazuje, co jest prawdziwym uchybieniem etycznym w FIFA oraz to że Blatter nigdy nie przygląda się bezczynnie, gdy związki z poszczególnych kontynentów umieszczają
swoich przedstawicieli w zarządzie FIFA. W razie potrzeby sam pociąga za odpowiednie sznurki. W roku 2007 udało mu się usunąć ze sceny UEFA zaciekłego wroga, Johanssona. Asy‐ stent Blattera, Michel Platini, przez wiele miesięcy dyskretnie urabiał za kulisami możnych z Europy Wschodniej, po czym stosunkiem głosów dwadzieścia siedem do dwudziestu trzech pokonał w wyborach Szweda, który do końca nie wierzył w konkurencję. To ostatnia porażka Johanssona. Upokorzenie z rąk Blattera było finałem kariery tego działacza. Od tamtej pory w UEFA rządzi nowa Europa – Dziki Wschód. Ludzie tacy jak odgrywający coraz ważniejszą rolę Marios Lefkaritis, cypryjski magnat naftowy z dobrymi koneksjami biznesowymi, czy Gri‐ gori Surkis, ukraiński biznesmen, który kiedyś bez szkody przetrwał aferę korupcyjną w swym klubie Dynamo Kijów. A komisja etyki? Od lat dryfuje przed siebie. Baron Coe, zapowiadany jako „niezależny”, tak samo jak kilka lat później kryminolog z Bazylei, Mark Pieth, zaakceptował, że nie powinno się grzebać w przeszłości FIFA, a aktywne działania można podejmować tylko wtedy, gdy FIFA sobie tego życzy. Fasada komisji opadła już po jej pierwszym poważnym wystąpieniu. W listopadzie 2010 roku wymierzyła łagodną karę sześciu czołowym działaczom, których przekazali jej działający incognito dziennikarze. Byli wśród nich między innymi członkowie zarządu Amos Adamu z Nigerii i Reynald Temarii z Tahiti. Coe, który musiał zatroszczyć się o przygotowania Anglii do olimpiady 2012, oddał już wówczas przewodnictwo byłemu zawo‐ dowemu piłkarzowi i prawnikowi ze Szwajcarii, Claudiowi Sulserowi. Dwa tygodnie po za‐ kończeniu okresu zawieszenia rzeczonych sześciu działaczy BBC opublikowała obszerną listę korupcyjną z procesu ISL. Łącznie czterech wysokich przedstawicieli FIFA wymieniono z naz wiska jako odbiorców pieniędzy: Havelange’a, Teixeiry, Leoza i Hayatou. MKOl wszczął dochodzenie. Komisja etyki FIFA milczała. Blatter nie spuszczał jej ze smyczy. Nie‐ dawno jeden z jej członków pożegnał się z nią, głośno trzaskając drzwiami. Na początku roku 2011 profesor Günter Hirsch, dawniej prezydent Federalnego Trybunału Sprawiedliwości, określił podstawę konstrukcji gremium jako błędną. Podważył wiarygodność sztabu Blattera, utrzymując, że swobodne podejście do najnowszych przypadków korupcji „sprawiło wrażenie i utwierdziło mnie w nim, że osoby odpowiedzialne w FIFA nie są zainteresowane odgrywa‐ niem aktywnej roli w wyjaśnianiu, ściganiu wykroczeń przeciwko zasadom etycznym obowią‐ zującym w FIFA i zapobieganiu im”. To tyle od sędziego sądu federalnego, a komisja obsa‐ dzona byłymi piłkarzami, jednym moderatorem telewizyjnym oraz członkami z Guam, PapuiNowej Gwinei, Kolumbii i Senegalu nadal milczy. Hirsch krytykował także nazbyt łagodne sankcje wobec członków zarządu FIFA – Adamu i Temarii. Nie były one, jego zdaniem, ade‐ kwatne do wagi wykroczenia. W swym wypowiedzeniu złożonym na ręce dyrektora komisji etyki i rodaka Blattera, Sulsera, Hirsch wskazał na artykuł 3 regulaminu etycznego, w którym jest mowa o tym, że działacze FIFA zobowiązani są do uczciwości „i w żadnym wypadku nie mogą wykorzystywać swych funkcji do prywatnych celów lub osobistych korzyści”[94]. FIFA broniła się, mówiąc, że Hirsch wziął udział jedynie w posiedzeniu inauguracyjnym w październiku 2006 roku i od tego czasu – mimo zaproszeń – nie dotrzymał żadnego terminu spotkania. Hirsch nie wypowiadał się więcej. Także na temat tego, czy FIFA ukrywa swój oryginalny sposób postępowania z wewnętrzną korupcją za reputacją osobistości, które zaku‐ wa w zbiory reguł i skazuje na bezczynność.
U SZCZYTU WŁADZY
Wiosną 2007 roku, znajdując się u szczytu władzy, Sepp Blatter zorganizował czterodniowy hołd dla samego siebie. Koszt imprezy wyniósł czternaście milionów franków. Najpierw Blat‐ ter zaprezentował nową zuryską siedzibę FIFA, która pochłonęła, bagatela, sto pięćdziesiąt pięć milionów euro. Podczas uroczystego otwarcia 29 maja 2007 roku przeszedł samego sie‐ bie, wymyślając coraz to bardziej wyszukane superlatywy i błagając o błogosławieństwo Boże dla tego pomnika megalomanii z przyciemnianego szkła. Niestety niebo nie było zaintere‐ sowane. Lało jak z cebra, więc ponadtysięczny tłum gości musiał kryć się pod kapturami i pa‐ rasolami. Czyli jednak niebo było wciąż jeszcze ponad prezydentem FIFA, który po raz trzeci obejmował urząd, tym razem bez żadnego przeciwnika. Jego pewność siebie wprost wylewała się ze szwajcarskich gazet. Mówił, że jego konglomerat piłkarski nie znajduje się już na tym samym poziomie co Kościół czy ONZ, lecz stoi ponad nimi. A dłonie wszystkich Beckenbau‐ erów i Platinich aż puchły od rzęsistych oklasków. Nowa siedziba FIFA doskonale ilustruje karierę Blattera. Wznosi się na górze Zürich‐ berg, ma sto czterdzieści metrów długości, pięćdziesiąt metrów szerokości i otoczona jest fa‐ sadą z drucianej siatki. Naciągając przepisy budowlane, sześć poziomów umieszczono pod ziemią, a jedynie dwa wyrastają ponad powierzchnię. FIFA działa głównie pod ziemią. Jest to więc symboliczna siedziba, z uległym miastem – Zurychem – u jej stóp. Podłogi wyłożono la‐ zurytem, a w sali posiedzeń nad głowami członków zarządu wisi żyrandol o wartości dwustu tysięcy euro. Budowla stoi przy ulicy noszącej nazwę organizacji, która nie jest aż tak społecz‐ na, by chciała rezygnować z takich obiektów pożądania jak ten. Ale oczywiście ten efekciarski budynek nie należy do cesarza futbolu, lecz „do was, do krajowych związków z całego świa‐ ta”, wołał Blatter do uczestników i zapraszał do pokoju medytacji, wyłożonego w całości onyksem. „Ten budynek jest pełen energii i siły, jest ogromny i zarazem bardzo intymny”. Naj‐ bardziej intymną strefą jest oczywiście obszerne biuro Blattera. By otworzyć jego drzwi, po‐ trzebny jest odcisk palca samego szefa. Nowy pałac emanuje chłodną, chromowaną siłą, która chroni Blattera. Fasadę zdobią czte‐ ry masywne litery FIFA. Logo zniknęło. Problemy z ISL, sprawa MasterCard, inne afery i aferki – wszystko spływa po nim, jakby był z teflonu. Warstwa, do której nic nie przywiera, to mieszanka całkowitego braku przepisów karnych, które mogłyby dotyczyć takich działaczy sportowych jak on oraz czołowego stanowiska w jedynym miliardowym przemyśle na świe‐ cie. Posiada ono właściwie monopol na produkt niewymagający żadnego skomplikowanego udoskonalania ani drogich inwestycji, a jednak nieustannie nawożony grubymi plikami pienię‐ dzy z praw telewizyjnych i reklamowych. Blatter dokonał wspaniałego odkrycia. Nikt nie zauważy, gdy znikną setki milionów – za jednym zamachem, przez sukcesywną niegospodarność lub w inny sposób – a już na pewno nikt tego nie sprawdzi. Dlaczego ktoś miałby to robić? Przecież nowe pliki pieniędzy wciąż napływają do skarbca. Nikt też nie wie, ile zgarnia on sam. Gdy pojawiają się nieprzyjemno‐ ści, w gotowości stoi szpaler renomowanych prawników – pieniądze nie grają roli. Społe‐
czeństwa to wszystko nie interesuje, dopóki piłka jest w grze. A polityczne i gospodarcze elity biorą udział w grze, realizując własne interesy. Piłka nożna stała się najpiękniejszym celem. Kto próbuje zdrapać błyszczący lakier, staje się wrogiem. Polityka i gospodarka, ale także ważne głosy ze świata kultury automatycznie tra‐ cą czujność, gdy chodzi o piłkę nożną. Wspaniale! Bohaterowie! Legendy! Te atletyczne ciała, pasja Messiego, fryzura Beckhama, cała ta kultura fizyczna w szerokim i wąskim znaczeniu. Wszyscy fani, płaszczący się petenci, służalczy gospodarze, podlizujący się gratulanci. Niko‐ mu nie przyjdzie do głowy, by zakwestionować absurdalną autonomię tego bezlitosnego, przypominającego mafię, miliardowego przedsiębiorstwa. Nikt nie kwestionuje też statusu FIFA jako stowarzyszenia użyteczności publicznej, w którego imieniu po całym świecie krążą ogromne kwoty, a także na którego turnieje na całym świecie przybywa coraz więcej podejrza‐ nego towarzystwa. Tymczasem w kręgu Blattera każdy honorowy członek komitetu wykonaw‐ czego kasuje nadal sto tysięcy dolarów rocznie, plus pięćset dolarów kieszonkowego na dzień, przeloty pierwszej klasy, pięciogwiazdkowe hotele, diety. Kolejne dwieście pięćdziesiąt do‐ larów przypada na podróżujące z nimi panie. Do tego dochodzą różne bonusy. Jednak to nie tylko małe, bardziej potrzebujące kraje trzymają ochronną tarczę przed tą kliką działaczy. To wielcy z tego żyją. Na przykład Niemcy – od letnich mistrzostw świata 2006 utrzymują gorący romans sami ze sobą. Słoneczna bajka i spektakularne odkrycie własnej wszechstronności wy‐ wołało namiętność, która przerodziła się w baśń zimową (mistrzostwa w piłce ręcznej) i stop‐ niowo przeminęła dopiero wraz z mistrzostwami świata w piłce nożnej kobiet w roku 2011. Dziękujemy, piłko! Dziękujemy, Seppie! Za turnieje futbolowe, które w końcu, po tylu dziesię‐ cioleciach, umożliwiły temu kulturalnemu i przemysłowemu narodowi odnalezienie siebie. Czy też może wykreowanie siebie? Nieważne. W następnej kolejności trzeba zorganizować mistrzostwa Europy 2024. Blatter niczym radar potrafi wyczuwać ludzkie słabości, ale także ludzi cieszących się władzą. Zna ich żądze, odruchy i namiętności. Potrafi na nich grać po mistrzowsku. Wie, że może się czuć dosyć pewnie. Czuje się wręcz na tyle pewnie, że publicznie okazuje, jak nie‐ wielkie wrażenie zrobiła na nim katastrofa ISL. FIFA gładko kontynuuje współpracę z firmami mającymi ścisłe osobiste powiązania z kierownictwem federacji. W korzystnym pod wzglę‐ dem podatkowym kantonie Zug, gdzie kiedyś znajdowała się siedziba ISL, od roku 2003 rezy‐ duje firma Infront Sports & Media AG. Z masy upadłościowej grupy Kirch wykupiła ona pra‐ wa telewizyjne do mistrzostw świata na lata 2002 i 2006 z możliwością samodzielnej sprze‐ daży. Po upadku grupy Kirch wiosną 2002 roku dłuższy czas przez FIFA przewijało się słowo Al-Kaida oraz podejrzenie, że Blatter może korzystać z usług nazbyt podejrzanych partnerów w interesach. Prezydent znów udał się na przedwyborczą wyprawę do Afryki PołudniowoWschodniej, a jego mecenasem był szejk Saleh Abdullah Kamel, właściciel samolotu Gul‐ fstream III o numerach HZ-DG 2. „Otrzymaliśmy potwierdzenie lotu od amerykańskiej firmy – mówił sekretarz generalny Zen-Ruffinen. – Wtedy dowiedzieliśmy się, że linie lotnicze znajdu‐ ją się pod obserwacją FBI, ponieważ istniało podejrzenie, że mają powiązania z Al-Kaidą”. Dział finansowy FIFA miał potwierdzić, że lot został zamówiony w tej firmie[95]. To uprzejme wsparcie dla Blattera wywołało prawdziwe kontrowersje, dopiero kiedy wy‐ szło na jaw, że szejk kontrolował jedną piątą praw telewizyjnych do mistrzostw świata 2006
w Niemczech – jako współwłaściciel założonej przez byłego zawodowego piłkarza, Güntera Netzera, szwajcarskiej firmy Infront zajmującej się prawami sportowymi. Pojawiły się zarzu‐ ty, że inwestor z Jeddah może mieć powiązania z grupami terrorystycznymi przez swoje impe‐ rium gospodarcze, Dallah Al Baraka Group. Saudyjski miliarder kontrolował holenderską fir‐ mę Overlook Management BV, posiadającą dwadzieścia procent udziałów w Infront, byłej KirchSport AG. Główni akcjonariusze firmy Infront to dawny szef zarządu firmy Adidas, Ro‐ bert Louis Dreyfus, a także firma KJ Jacobs AG. Każdy z nich posiadał około jednej trzeciej kapitału. Dalsze dziesięć procent posiadał zarząd Infront skupiony wokół Güntera Netzera i byłego szefa szwajcarskiego wydawnictwa Ringier, Oscara Freia. Ta grupa wspólników prze‐ jęła KirchSport AG za około trzystu sześćdziesięciu milionów euro. Saudyjski partner wyłożył około siedemdziesięciu milionów euro. Według amerykańskiego dochodzenia banki Kamela miały współfinansować organizacje terrorystyczne, takie jak Al-Kaida i Hamas. Setki krewnych ofiar ataków terrorystycznych z 11 września złożyły w Waszyngtonie cywilny pozew przeciwko niemu i innym osobom z jego przedsiębiorstw. Podobno w jednym z raportów dla rady bezpieczeństwa ONZ został określo‐ ny głównym sponsorem Al-Kaidy. Kamel zapewniał, że zarzuty te są bezpodstawne oraz że żadne z jego przedsiębiorstw nie wspiera organizacji terrorystycznych[96]. Kilka lat później w USA pozwy przeciwko Kamelowi zostały odrzucone – tak jak sam przepowiedział. Musiał jednak pożegnać się z planami wobec Infront. Miał nadzieję na otrzymanie praw do mistrzostw świata „na zawsze”. Miały mu w tym pomóc dobre stosunki z Blatterem, który osobiście przedstawił go szefowi Infront, Dreyfusowi, a także przyjaźń z Mohamedem Bin Hammamem. Jednak Blatter miał inne plany, a biznesowe powiązania Kamela w dalszym ciągu będą się ujawniać za plecami skorumpowanych działaczy piłkarskich.
WIĘZI RODZINNE
W 2005 roku sytuacja Infront nie wyglądała zbyt dobrze. Pod koniec czerwca, na kilka godzin przed finałem Pucharu Konfederacji, Blatter ogłosił we Frankfurcie ważną decyzję, która do‐ tknęła Infront do żywego. Wprawdzie firma zatrzymała prawa telewizyjne na lata 2002-2006 do samodzielnej sprzedaży, jednak już od 2010 roku FIFA postanowiła sama sprzedawać pra‐ wa. Media branżowe chwaliły Blattera, że „FIFA może teraz liczyć na „znacznie wyższe do‐ chody, ponieważ nie będzie trzeba dzielić się zyskiem z agencją”. Zaniepokojony Günter Net‐ zer uważał jednak, że FIFA nie powinna rezygnować z doświadczenia i know-how firmy[97]. FIFA może wszystko. Prawa do MŚ 2010 w RPA dla obszaru europejskiego, o łącznej wartości dobrze ponad miliarda euro, sprzedała bezpośrednio przez swą rozgłośnię EBU oraz pięć innych rozgłośni europejskich. To był cios dla Infront. Dwa miesiące później agencja ogłosiła nowe nazwisko na stanowisku kierowniczym. „Po starannych poszukiwaniach” wybór padł na człowieka, który kiedyś pomagał uatrakcyjnić FIFA jako pracownik firmy McKinsey. Zupełnie przypadkowo był to niejaki Philippe Blatter. Jednocześnie firma uspokajała głosy oskarżające o nepotyzm, zapewniając, że „więzi rodzinne Philippe’a Blattera z prezydentem FIFA nie będą stanowiły podstawy do zmiany stosunków gospodarczych pomiędzy Infront a FIFA”. Także FIFA zapewniała, że to czysty przypadek. Infront to przecież „niezależna firma, my nie mamy z tym nic wspólnego”[98]. Oczywiście! To po prostu wola nieba, że rodzina Blat‐ tera rozprzestrzenia się w sporcie – Philippe, Sepp oraz jego brat, Marco, który jest dyrekto‐ rem Swiss Olympic, organizacji nadrzędnej dla szwajcarskich związków sportowych w Ber‐ nie. Na przekór katastrofie z ISL piłkarska rodzina szybko zjednoczyła się na nowo. Jest ona – i poz ostanie – niewielka. Jej częścią są także japońscy przyjaciele z Dentsu, którzy wspomagali już dasslerowską ISL. Podczas procesu karnego w Zug przeciwko sześciu lu‐ dziom z ISL w 2008 roku jeden z menedżerów Dentsu został posądzony o inkasowanie milio‐ nowych łapówek. Po intronizacji bratanka zaczął się kolejny okres doskonałych kontaktów między FIFA i Infront. Agencja, wraz z Dentsu jako spółką joint venture, otrzymała prawa me‐ dialne do turniejów mistrzostw świata 2010 i 2014 na obszar Azji. Poza tym spółka córka In‐ front – HBS – miała zapewniać sygnał telewizyjny dla obu turniejów. Do wąskiego kręgu rodziny biznesowej FIFA należą także dwaj meksykańscy bracia, któ‐ rzy od dwóch lat zajmują się sprzedażą biletów. Jaime i Enrique Byrom, sojusznicy Havelan‐ ge’a, działali jako niezależni sprzedawcy biletów już podczas MŚ w swej ojczyźnie w roku 1986. Ich firma z siedzibą w Manchesterze od dawna kontroluje znaczną część działalności bi‐ letowej i hotelarskiej FIFA. Nigdy nie wyjaśniono, dlaczego Byromowie mogą tak ściśle kon‐ trolować ten kluczowy obszar interesów FIFA, mimo że ich występy podczas turniejów mi‐ strzostw regularnie wywołują afery. Zatrudnianie ich nie ma także uzasadnienia ekonomiczne‐ go. Po cichu mówi się, że przyczyny są podobne jak w czasach prosperowania ISL. Czy to tyl‐ ko podłe plotki?
Byromowie prowadzą firmę Match AG. Gdy zbliżają się mistrzostwa świata, w środowi‐ sku regularnie zaczynają krążyć pogłoski o ścisłych powiązaniach wyłącznych dystrybutorów biletów z czołowymi działaczami FIFA. Także w RPA światowa federacja uczyniła Match AG właścicielem praw do swego programu turystycznego (trzysta osiemdziesiąt tysięcy bile‐ tów na mistrzostwa, hostessy, wyżywienie i napoje). Oprócz mistrzostw w RPA w 2010 oraz w 2014 w Brazylii pakiet obejmował także mistrzostwa świata w piłce nożnej kobiet w Niem‐ czech w 2011 roku. Oprócz Dentsu firma ma jeszcze kilku wspólników z Zurychu – Byrom Holding oraz Infront AG. Na początku roku 2010 ta ścisła współpraca na najwyższym futbolo‐ wym poziomie zaniepokoiła i zmusiła do mobilizacji nawet podstawy całego tego biznesu, czyli kibiców. Brytyjskie stowarzyszenia fanów publicznie domagały się ustąpienia Blattera – ponieważ ich zdaniem załatwił swemu bratankowi wartościowe umowy dotyczące sprzedaży praw. Rzeczywiście, firma Infront, kierowana przez Philippe’a Blattera, ma udziały w Match, a w przypadku sprzedaży wszystkich biletów Match może się cieszyć zyskami rzędu setek mi‐ lionów. FIFA zgodziła się na taki układ, a zarzut nepotyzmu odparła, mówiąc: „Odbył się przetarg i przyznano prawa oferentowi proponującemu najwięcej”[99]. Nie ma jednak możli‐ wości ustalenia, kim byli pozostali oferenci. Na konkretne pytania odnośnie do roli Blattera przy przyznawaniu praw konglomeratowi firm, dowodzonemu przez bratanka, a także na pyta‐ nie, czy członkowie zarządu FIFA mogą licytować prawa przez agencje prowadzone przez krewnych – FIFA przesłała nic niemówiące materiały informacyjne firmy Match AG. Przykła‐ dowy fragment: „Podział obowiązków Match Services i Match Hospitality”. Dodatkowe pyta‐ nia o interesy FIFA z Match pozostały bez odpowiedzi[100]. Po biletowym skandalu podczas mistrzostw w roku 1998, gdy ISL France, filia ISL, sprze‐ dawała na lewo bilety przeznaczone na prezenty dla klientów masowych (podczas mistrzostw doszło do trzech zatrzymań), FIFA po raz pierwszy zleciła sprzedaż biletów zewnętrznej fir‐ mie. Odtąd bracia Byromowie wciąż byli w pobliżu. Mimo że raz, podczas finansowego awa‐ ryjnego lądowania w roku 1994, gdy z futbolu wypadł nawet ich prominentny wspólnik sir Bobby Charlton, legenda Manchesteru United, bracia trafili na pierwsze strony gazet, ponie‐ waż wraz z Charltonem oferowali wyjazdy na mistrzostwa świata do USA. Skończyło się na kłótni partnerów i stracie wielu milionów. W roku 2001 zlecono braciom sprzedaż biletów na MŚ w Japonii/Korei Południowej. De‐ cyzja, by powierzyć cały interes w ręce jednej firmy, wywołała wzburzenie wśród konkuren‐ cji. Krytycy ostrzegali, że rodzinna firma meksykańskich braci, zatrudniająca dziesięciu pra‐ cowników na stałe i trzydziestu tymczasowo, nie dysponuje wystarczającą organizacją ani do‐ świadczeniem. Faktycznie, przebieg sprzedaży biletów był katastrofalny. Setki tysięcy wydru‐ kowano za późno, na trybunach widoczne były ogromne luki. Fani, którzy nie otrzymali wej‐ ściówek na wyprzedane mecze, z bólem patrzyli na tysiące pustych miejsc widocznych pod‐ czas transmisji telewizyjnych. Inni, którzy zamówili i opłacili bilety przez Internet, otrzymali je za późno. Coraz częściej pojawiały się głosy, że bracia Byromowie otrzymali zamówie‐ nie tylko dzięki dobrym kontaktom z Blatterem, czemu wszyscy zainteresowani zaprze‐ czyli. Także japońskie media nazwały braci „złodziejami”. Mówi się, że Byromowie nie przeka‐ zali Japonii niesprzedanych biletów we właściwym czasie, ponieważ nie chcieli zrezygnować z prowizji. Komitet organizacyjny – JAWOC – rozważał złożenie pozwu o odszkodowanie po
zakończeniu mistrzostw. Jednak „teraz liczy się to by dostarczyć bilety fanom mówił dyrektor turnieju Junji Ogura[101]. Co w tym czasie robił szef FIFA? Szukał wyjaśnień wszędzie, tylko nie u braci Byromów. Stwierdził, że osoby prywatne i związki zdecydowały się zwrócić bile‐ ty, gdyż podróż do Fernost okazała się dla nich zbyt kosztowna, a ponieważ każdy bilet opa‐ trzony został nazwiskiem widza, rejestracja zwrotów była wyjątkowo żmudna i czasochłonna. Albo że ze strachu przed chuliganami Japończycy wzbraniali się przed sprzedażą pozostałych zapasów biletów przed stadionami. Dlatego w Japonii sprzedawano bilety wyłącznie przez In‐ ternet i telefon, co również wymaga przecież sporego nakładu czasu. A w Korei? Po pierwszym zwycięstwie koreańskiej jedenastki centrala koreańskiego ko‐ mitetu organizacyjnego KOWOC stwierdziła, że „udało się sprzedać wszystkie bilety, od tej pory nie ma żadnych większych skarg”. Do dobrych wyników sprzedaży przyczyniły się dzia‐ łania sędziego piłkarskiego Moreny. O aferze biletowej KOWOC wyrażał się ze spokojem: „Z czasem ludzie o tym zapomną”. Zlecona po mistrzostwach świata przez FIFA ekspertyza doty‐ cząca dystrybucji biletów wypadła wysoce niekorzystnie dla braci Byromów. Ci zaalarmowa‐ li przyjaciół w FIFA i ekspertyza nie została opublikowana. Błyskawicznie zorganizowano kontrekspertyzę, prezentującą znacznie ładniejszy obrazek. Oczyszczeni bracia Byromowie znów podjęli działania w Niemczech w roku 2006. Awa‐ ria goniła awarię. Lokalni organizatorzy musieli wciąż interweniować. Robili to bardzo dys‐ kretnie, ale z niemiecką skutecznością, która „uratowała” braci Byromów, jak mówi jeden z uczestników wydarzeń. Przy tym coraz wyraźniej było widać, że monopolistyczny system sprzedaży, który starszyzna FIFA zorganizowała wokół dwóch przyjaciół, wyraźnie bazował na zasadzie niedoboru biletów. Podczas MŚ 2006 w Niemczech szybko wyjaśniło się też, po co wprowadzono bilety imienne – rzekomo nieodzowne ze względów bezpieczeństwa. Przez wiele miesięcy fani musieli się męczyć z tym systemem, gdy na stadiony szturm przypuściły dziesiątki tysięcy osób z biletami wystawionymi na fałszywe nazwiska. Znów zadziałały szara strefa i czarny rynek. Widocznie nie chodziło o całkowite wykluczenie tych rynków, lecz o kontrolowanie ich, żeby ktoś inny nie zbił kolosalnej fortuny. Bowiem bilety na mistrzostwa to czyste złoto. Jest tajemnicą poliszynela, że czołowi przedstawiciele FIFA oraz dyskretnie powiązane z nimi agencje chętnie działają na czarnym rynku. Wiedzą o tym nie tylko działacze, tacy jak Ismail Bhamjee z Botswany, który właśnie z tego powodu wyleciał z FIFA. Nikt jednak nie może wiedzieć o tym lepiej niż Jack Warner. Przyjmując, że typowe czarnorynkowe ceny bile‐ tów na mecze mistrzostw świata w fazie play-off wynoszą od ośmiuset do tysiąca euro, można szybko policzyć, jaki dodatkowy zysk może przynieść dyskretna sprzedaż chociażby stu bile‐ tów. Tylko jedna blisko zaprzyjaźniona z braćmi Byromami rodzina Warnerów zdobyła w Niemczech prawie sześć tysięcy biletów, jak ustalili audytorzy z Ernst & Young. Na mistrzostwa w Republice Południowej Afryki w 2010 roku bracia zamierzali sprzedać trzy miliony biletów. Na Przylądku Dobrej Nadziei entuzjastycznie liczono na pojawienie się gości w niebagatelnej liczbie pięciuset tysięcy. Państwo oferowało przy tym jedynie trzydzie‐ ści pięć tysięcy pokoi hotelowych ze świadectwem jakości, do tego sześćdziesiąt cztery tysią‐ ce certyfikowanych pokoi w gospodach, pensjonatach i parkach narodowych. Znaczną więk‐ szość tych stu tysięcy miejsc noclegowych sprzedawała agencja Match, z trzydziestoprocento‐
wym narzutem. Jednak zmasowany atak na bilety nie nastąpił. Świat nie pchał się do zimowej RPA. Danny Jordaan, dyrektor biura organizacyjnego LOC, musiał zagrzewać rodaków do en‐ tuzjazmu, a FIFA i LOC utworzyły fundusz, którego celem było rozdanie stu dwudziestu tysię‐ cy darmowych biletów uboższym grupom docelowym. Jednocześnie markietanie FIFA jak szarańcza opadli RPA. Stosując brutalną politykę ce‐ nową, Match sparaliżował krajową gospodarkę do pierwszego gwizdka. Linie lotnicze, agen‐ cje podróżne, hotele – wszyscy podporządkowani byli dyktatowi agencji. Blatter w rekordo‐ wym czasie zmienił się z ukochanego wujka w najbardziej znienawidzonego starca w kraju. Ludzie zrozumieli, że ich codzienność została uregulowana w najmniejszych szczegó‐ łach – od zakazu wykonywania działalności w strefach MŚ dla tysięcy handlarzy ulicznych po zakaz kąpieli zwierząt domowych w fontannach. Początkowo także tutaj liczne pompatyczne przemówienia Blattera budziły wiarę i nadzieję, że przyznanie organizacji mistrzostw było de‐ cyzją a nastawioną na rozwój futbolu i że przyniesie zmianę w życiu miejscowych. Co za bzdury! Ze spodziewanych pięciuset tysięcy fanów z całego świata przybyła około jedna trze‐ cia. Podatnicy z RPA zapłacili za tę przyjemność pięć miliardów dolarów i prawie tyle samo zarobiła FIFA. W raporcie południowoafrykańskiego Instytutu Studiów nad Bezpieczeństwem czytamy, że duże części społeczeństwa nic nie będą z tego miały. Większość stadionów prze‐ kształciła się po mistrzostwach w białe słonie, jak mówi się na niewykorzystywane wielkie budynki. Podzieliły los obiektów sportowych w Japonii i Korei Południowej z roku 2002 czy stadionu z Pekinu po olimpiadzie 2008. Blatter częściowo sam się do tego przyczyniał. W roku 2005 wyraził w Kapsztadzie życze‐ nie, by mecze nie były rozgrywane, jak przewidziano, na nowiutkim stadionie Athlone, lecz na pustym jak do tej pory obszarze Green Point. Jego wola stała się rozkazem dla szefa państwa, Thaba Mbeki, jak wyczytać można w aktach sądowych następujących potem procesów doty‐ czących ochrony środowiska. By przełamać polityczny opór, rozpowszechniono informację, że w przeciwnym razie miasto otrzyma jedynie pięć meczów w turnieju. Projekt Green Point mu‐ siał więc zostać zrealizowany. Kosztował czterysta milionów dolarów. Na krótko przed turniejem pękły wszystkie tamy. Umowy z Match zostały anulowane i ry‐ nek zalały tanie oferty. Dochodzenie wszczęła krajowa komisja do spraw konkurencji, dyspo‐ nująca internetowym listem dotyczącym porozumienia cenowego od krajowej linii lotniczej, która miała nadzieję na zwolnienie od kary. Stało się jasne, że stosując chciwą politykę ceno‐ wą Match zablokował lokalną gospodarkę gospodarza mistrzostw, a teraz nie mogła sprzedać drogich pakietów turystycznych w pożądanej liczbie. Za prawa do ich sprzedaży agencja za‐ płaciła FIFA sto dwadzieścia milionów dolarów. Dziesiątki tysięcy przesadnie drogich miejsc pozostały puste. Nawet na mecz finałowy można było w ostatniej chwili kupić bilet z pakietem turystycznym za sto dolarów, który wcześniej wyceniano na pięć tysięcy dolarów[102]. Wyszło na jaw, że Andrew Jordaan, brat szefa komitetu organizacyjnego MŚ, Danny’ego Jordaana, zo‐ stał zatrudniony przez Match jako osoba kontaktowa w Port Elizabeth, z miesięcznym wyna‐ grodzeniem w wysokości około siedemnastu tysięcy euro. Po mistrzostwach świata zrobiło się naprawdę gorąco. Norweska gazeta „Dagbladet” do‐ nosiła, że jeden z pracowników agencji Match sprzedał czarnorynkowym handlarzom setki ty‐ sięcy danych osobowych osób kupujących bilety na MŚ w 2006 roku, łącznie z numerami paszportów i miejsc na stadionach. Z tymi listami osób i firm, prezentującymi przecież w du‐
żej mierze stałych klientów mistrzostw świata, mogli zacząć nagabywanie klientów przed tur‐ niejem w RPA. Jak lukratywny był to proceder, pokazuje fakt, że dane te kosztowały od jedne‐ go euro po dwa pięćdziesiąt, a przyjmuje się, że sprzedano dwieście pięćdziesiąt tysięcy re‐ kordów. Wśród ofiar znalazły się również znane osobistości. Sprzedano podobno między in‐ nymi dane osobowe byłego premiera Szwecji, Ingvara Carlssona, legendy narciarstwa, Anji Parson, oraz krewnego byłego trenera reprezentacji narodowej, Larsa Lagerbäcka, a także Sveina Gjedrema, dyrektora norweskiego banku narodowego. Wśród poszkodowanych znalazł się także Jens Orbäck, były członek szwedzkiego rządu („Pojawia się pytanie o bezpieczeń‐ stwo byłego ministra!”), jak również sekretarz generalny szwedzkiego związku piłki nożnej, Tommy Theorin. Sam zainteresowany powiedział: „Nigdy bym nie pomyślał, że w FIFA jest tak słaba kontrola. Takie informacje muszą być traktowane poufnie”[103]. W Anglii, gdzie znajduje się siedziba właściciela większości udziałów Match, firmy By‐ romów, pełnomocnik do spraw ochrony danych osobowych wykrył aferę. Pytanie brzmiało, czy i w jaki sposób zarejestrowani w Manchesterze bracia Jaime i Enrique byli zamieszani w tę sytuację. Match okazała się pojętnym uczniem FIFA. Rzecznik wyjaśnił, że sprzedane w roku 2010 dane osobowe pochodziły z list klientów MŚ 2006, a te wówczas „nie były zarzą‐ dzane przez Match”. To klasyczne dzielenie włosa na czworo, bowiem w roku 2006 bracia Byromowie działali bezpośrednio, nie przez agencję. Dalsze wyjaśnienia brzmiały równie ciekawie. Ponieważ lista klientów, których dotyczyło nadużycie, pochodziła z roku 2006, „przeciek nie mógł nastąpić w ramach naszego systemu zabezpieczeń”. Tylko że chodzi o tę samą firmę. Zmieniła się jedynie nazwa. Poza tym e-maile jednego z agentów Match wskazują, że sprzedawał na afrykańskim czarnym rynku osobiste dane klientów. Nieważne, skąd je miał. Zasadniczo ten milionowy biznes z biletami na mistrzostwa to nieprzeniknione pomiesza‐ nie z poplątaniem – także w Niemczech, gdzie od jesieni 2010 roku prokuratura z Monachium prowadzi dochodzenie przeciwko jednemu z menedżerów do spraw biletów na MŚ, który pra‐ cował dla DFB i miał samodzielnie sprzedawać bilety. A co z dążeniem FIFA do wyjaśnienia sytuacji? Match nadal trzyma się mocno w siodle. Czy trzeba dodawać, że ta wierność przypo‐ mina dawne powiązania z ISL? Mimo wszystkich afer agentom wciąż przyznawane są kluczo‐ we obszary handlu biletami, także na mistrzostwa świata 2014 w Brazylii. Kłopoty w RPA ma też przyjaciel Byromów, Jack „Kuba Rozpruwacz” Warner. Za po‐ średnictwem swej Karaibskiej Unii Piłkarskiej (CFU) zamówił w FIFA setki biletów na mi‐ strzostwa. Przez pośredników rachunek dotarł do dużej, norweskiej agencji czarnorynkowej. Gdy interes nie doszedł do skutku, zastępca prezydenta FIFA i CFU pozostali z otwartymi ra‐ chunkami. W licznych e-mailach do wysokich działaczy FIFA oraz do Match CFU wyraził za‐ niepokojenie kłopotliwą sytuacją. Przez ostatnie transakcje na czarnym rynku Warner mógł stracić uznanie w FIFA – i tak znajdujące się już w opłakanym stanie. Mówi się, że groziła mu nawet utrata karaibskich praw telewizyjnych[104]. Interesy Warnera z prawami to kolejna groteska. Za pośrednictwem firmy JD International (właścicielami są Jack i jego syn Darryan) sprzedał on prawa do MŚ 2002 i 2006 za dobre cztery miliony dolarów firmie CFU, którą sam kieruje. W roku 2007 firma JD sprzedała prawa telewizyjne do dwóch kolejnych turniejów mistrzostw, tym razem umowa opiewała na dwa‐ dzieścia milionów dolarów. Pod koniec grudnia 2011 roku Warner nawet nie zaprzeczał już
swym sztuczkom. W osobistym oświadczeniu przyznał, że Blatter wciąż załatwiał mu prawa do MŚ na obszar karaibski jako podziękowanie za pomoc w kampaniach wyborczych. Rodzinne interesy działają dalej. Są tak ważne, że nawet surowy projekt reform, który Blatter zaprezentował jesienią 2011 roku w obliczu ogromnej presji publicznej, nie odgrywa żadnej roli. Pośród składanych wszem i wobec obietnic o przejrzystości FIFA sprzedała swe prawa do świadczenia usług turystycznych do roku 2022 za trzysta milionów dolarów firmie Match Hospitality. Firma ma się zajmować dystrybucją logo, miejsc w klasie biznesowej oraz ekskluzywnych wyjazdów na mistrzostwa świata mężczyzn i kobiet, jak również na turnieje Pucharu Konfederacji. Komunikat prasowy w tej sprawie informował, że Match „po przepro‐ wadzonej przez FIFA analizie okazał się najlepszym oferentem”. Dziwi to każdego, kto zna słabo uczęszczane strefy VIP na stadionach MŚ w RPA. Mówi się, że Match spowodował w roku 2010 straty sięgające pięćdziesięciu milionów dolarów i doprowadził do ruiny niektóre hotele i pensjonaty. Rezerwacja kontyngentu miejsc noclegowych została anulowana na krótko przed turniejem. A nagle Match uchodziła za najlepszego oferenta na podstawie analizy bran‐ ży? Bardzo sprytnie. FIFA nie mogła sobie pozwolić na jeszcze jedno postępowanie przetar‐ gowe bez żadnych kontroferentów lub z takimi, którzy zaraz poskarżą się publicznie, jeśli zo‐ staną niesprawiedliwie potraktowani. Agencja Match, która przy trzystu osiemdziesięciu tysią‐ cach biletów na MŚ w RPA spowodowała gigantyczny deficyt, otrzymała teraz czterysta pięć‐ dziesiąt tysięcy specjalnych biletów na MŚ 2014 w Brazylii. Także w przypadku tej transakcji dwóch czołowych przedstawicieli nosiło nazwisko Blatter. Oprócz umowy z Match bratanek Philippe, którego firma tylko w pięciu procentach zajmu‐ je się usługami hotelarskimi, sfinalizował z organizacją wujka Seppa naprawdę gruby interes. Infront otrzymała prawa do transmisji MŚ w Rosji w roku 2018 oraz w Katarze w 2022 przez telewizję, radio i Internet w dwudziestu sześciu krajach kontynentu azjatyckiego, w tym w Chi‐ nach, Indiach, Tajlandii i Indonezji. FIFA znów zapewniała, że agencja z Zug złożyła najlepszą ofertę. Tym razem także nie przedstawiono żadnych dowodów. Opinia o kumoterstwie w FIFA została tym razem potwierdzona przez kompetentny organ. Latem 2011 roku Sylvia Schenk, pełnomocnik Transparency International (TI) do spraw spor‐ tu, wyraziła opinię, że w przypadku interesów prowadzonych przez osoby spokrewnione szczególnie ważne jest, by proces podejmowania decyzji był jawny. Domagała się od FIFA „działania proaktywnego”. Uznała jednak, że Blatter w ogóle nie został zamieszany w tę spra‐ wę. „Prezydent FIFA nie jest członkiem komitetu finansowego i nie był obecny przy podejmo‐ waniu decyzji” – brzmiało jej stanowisko. Pomijając fakt, że ostatecznie to komitet wykonaw‐ czy, a nie finansowy zatwierdza takie umowy, jak IT wyobraża sobie tego typu interesy? Że niby pewnego dnia, czytając poranną gazetę, wujek Sepp nagle dowiaduje się o nowej, wielo‐ milionowej umowie, którą prowadzona przez jego bratanka agencja zawarła z organizacją o nazwie FIFA? Tak samo jak kiedyś ISL, teraz takż e Infront w ciągu kolejnych pięciu lat stała się światowym liderem branż y pod kierownictwem nowego właściciela o naz wie Bridgepoint. Jak mówił nowy inwestor finansowy, celem miało być zepchnięcie ze szczytu amerykańskiego konkurenta – IMG. Infront odnotowywał rocznie średnio dziesięcioprocentowy wzrost na ryn‐ ku, który wykazywał tylko cztery do pięciu procent wzrostu w skali roku. Mówi się, że cena zakupu wyniosła około pięciuset pięćdziesięciu milionów euro. Bridgepoint poinformował, że
zarząd Infront pod wodzą Philippe’a Blattera w całości pozostanie na pokładzie, łącznie z Günterem Netzerem. Nowy Infront miał jeszcze intensywniej promować imprezy sporto‐ we[105]. Na łonie sportowej rodziny nie powinno to stanowić żadnych trudności.
KTO DA WIĘCEJ?
Oprócz indywidualnych interesów w środowisku piłkarskim, oprócz projektów Goal przy‐ znawanych swym krajom, oprócz licencji marketingowych, biur podróży i handlu biletami na MŚ, oprócz tego wszystkiego dla znacznej liczby pensjonariuszy FIFA istnieje jeszcze jedno okazałe źródło finansowych uciech. Jest nim przyznawanie organizacji Mistrzostw Świata. To największe koło fortuny, jakim mogą kręcić świadomi korzyści członkowie zarządu FIFA. Tak samo jak przed wyborami miast organizujących olimpiady, także przed przyznaniem MŚ przez lata działają doradcy, agenci, a także posłańcy z pieniędzmi. Już od dawna jest to fach przyno‐ szący milionowe zyski. Kursują teczki z dokumentami, lansowane jest stosowanie takich środ‐ ków zachęcających, które są indywidualnie dopasowane do danego działacza. Korupcja pod‐ czas przyz nawania MŚ jest znacznie łatwiejsza niż w przypadku olimpiad. W MKOl-u potrzebna jest większość spośród stu dziesięciu wyborców. W FIFA wystarczy trzynaście gło‐ sów, bowiem głosuje jedynie zarząd. Poza tym, inaczej niż w przypadku MKOl-u, w którym po zagrażającym dalszej egzystencji kryzysie korupcyjnym wokół olimpiady w Salt Lake City przynajmniej wdrożono kilka zasad, między innymi zakaz wizytowania kandydujących państw przez członków komitetu, w FIFA praktycznie nic takiego nie ma. Zasady przejrzystości są tu pojęciem obcym. Istnieją jedynie bardzo ogólne postanowienia, że nie wolno wręczać ani przyjmować łapówek czy prezentów, które przekraczają miejscowe normy. Brakuje konkret‐ nych nakazów i zakazów. Mimo wszystko w pierwszej dekadzie urzędowania Blattera koło kręciło się raczej powo‐ li. Gdy w lipcu 2000 roku w Zurychu przyznawano MŚ 2006 Niemcom, stronnicy Blattera ule‐ gli całkowicie. Byli nastawieni na Afrykę Południową, której niewiele brakowało, by wygrać. W związku z tym w roku 2010 mistrzostwa musiały koniecznie trafić do RPA. Blatter wpro‐ wadził więc system rotacyjny – w 2010 kolej na Afrykę, a w 2014 na Amerykę Południową. Przy takich ustaleniach można znacznie mniej zyskać, a przyznając mistrzostwa 2014 Brazylii – praktycznie nic, bowiem rozstrzygnięto o tym przy zielonym stole, zanim jeszcze odbyła się jakakolwiek fikcyjna kampania wyborcza. Wokół mistrzostw świata przyznanych 2 grudnia 2010 roku w Zurychu krążą nie tylko ty‐ powe, dobrze znane pogłoski. Zawieszono dwóch członków zarządu oraz czterech byłych członków, którzy nie zachowali dyskrecji w rozmowach z działającymi pod przykrywką dzien‐ nikarzami i ujawnili, jaka jest aktualna polityka cenowa w tym cyklu przyznawania mistrzostw. Nie było wątpliwości co do ich niekompetencji, gdyż zostali przy tym sfilmowani. Istniały też tak wyraźne oznaki korupcji, że wokół tego postępowania wszczęto liczne dochodzenia. Ame‐ rykańskie urzędy śledcze badają te poszlaki we współpracy z organami policyjnymi, przede wszystkim w Europie. Jeśli chodzi o przyz nanie mistrzostw świata Japonii i Korei Południowej w roku 2002, jasne zarzuty korupcyjne na najwyższym szczeblu FIFA są znane i zostały już rozpa‐ trzone. Szef azjatyckiego związku, Bin Hammam, przedstawił je w liście do obywatela Korei Południowej, Chung Mong-joona, któremu udało się przeforsować w FIFA co-hosting z Japo‐
nią i który wiele zainwestował, by w ten sposób zdobyć fotel prezydenta swego kraju, co mu się zresztą nie udało. Chung miał wówczas mnóstwo pracy. Przewodzący FIFA Havelange był żelaznym orędownikiem Japonii. Na szczęście miał jednak zięcia otwartego na każdy interes. W roku 1995 Ricardo Teixeira wraz ze swym wspólnikiem Jose Havela z São Paulo zaanga‐ żowali się w branżę samochodową. Szef brazylijskiego związku piłkarskiego oraz zajmujący się handlem prawami Hávilla otrzymali wyłączne przedstawicielstwo marki Hyundai. Jest to rodzinny koncern kolegi Teixeiry z zarządu FIFA – Chunga. Japonia i Korea Południowa niczego sobie nawzajem nie ułatwiały. Jak donosił w roku 1999 Szkot David Will, Japonia jako kandydat rozdała wysokim działaczom wiele drogich, osobistych prezentów, takich jak laptopy. On sam – jak twierdzi – przekazał swoje prezenty dalej. Will domagał się wprowadzenia kodeksu honorowego dla ludzi z FIFA. Także szef UEFA, Johansson, zalecał swym kolegom działaczom, by robili tak jak on i odsyłali prezenty otrzymane od Korei Południowej i Japonii. Zupełnie inaczej postępował ówczesny przedsta‐ wiciel niemieckiego związku DFB w komitecie wykonawczym FIFA, Gerhard Mayer-Vorfel‐ der. Ten przyjaciel Blattera, kojarzony w swym kraju z licznymi aferami, został gładko pomi‐ nięty przy tej orgii darowizn. Wyjaśniał wówczas: „Nie otrzymałem żadnych prezentów i nie pozwolę się przekupić”[106]. Kurtyna poszła w górę i zaczął się rok wyborczy 2000. Niemcy ubiegały się o organizację MŚ 2006. Oprócz Anglii i Maroka był tylko jeden liczący się kontrkandydat – Republika Połu‐ dniowej Afryki. Sepp Blatter musiał bowiem dotrzymać obietnicy, którą złożył wyborcom afrykańskim w roku 1998. Niemiecką kandydaturę już od początku prowadzono bardzo spryt‐ nie. Była finansowana prywatnie, bez udziału publicznych środków, co zawsze wiąże się z tą istotną zaletą, że podczas kampanii nie trzeba odpowiadać na żadne pytania dotyczące wydat‐ ków, a potem nie ma też konieczności ujawniania ksiąg. Podatnik nie ma w tym przypadku żad‐ nego prawa do zadawania pytań o wykorzystanie jego milionów. W Anglii postąpiono inaczej, więc upokorzeni kandydaci musieli na koniec jeszcze wysłuchiwać wymówek za wyrzucenie stu dwudziestu milionów w błoto. Nie miało znaczenia, że ich kandydatura była przejrzysta aż do ostatniego bankietu dla Blattera i spółki, opłat za apartamenty, loże i zakupy w domu towa‐ rowym Harrods. Franz Beckenbauer, a przede wszystkim jego cień, Fedor Radmann, działali na koszt sekto‐ ra prywatnego, czyli po cichu. Na wiele tygodni, a nawet miesięcy poprzedzających głosowanie 6 lipca 2000 roku w nie‐ mieckim obozie wrzało. Delegacja pod wodzą Beckenbauera i Radmanna musiała przekonać wahających się członków komitetu wykonawczego FIFA do niemieckiej lokalizacji. Nawet kanclerz Gerhard Schröder ubiegał się o głosy u zagranicznych mężów stanu. Niemieccy poli‐ tycy wyjeżdżali na spotkania z decydentami i przekonywali ich do głosowania na Niemiecką kandydaturę. Mimo to nie widać było perspektyw na zdobycie większości. Na cztery tygodnie przed głosowaniem w Zurychu co najwyżej dziewięć głosów uchodziło za pewne. Natomiast RPA mogła mieć nadzieję na poparcie dwunastu członków najwyższego gremium FIFA. Oprócz polityków także Leo Kirch ogromnie zainteresował się mistrzostwami w Niem‐ czech. Jego koncern był już przecież w posiadaniu praw telewizyjnych do piłkarskiego spekta‐ klu w roku 2006. Około pięciuset milionów franków zysku – według wewnętrznych obliczeń
firmy Kirch – mogła przynieść dalsza sprzedaż praw telewizyjnych oraz transmisja najważ‐ niejszych meczów w płatnej telewizji, będącej własnością koncernu, gdyby mistrzostwa odby‐ ły się w jego własnym kraju. To dwa, trzy razy więcej niż w przypadku mistrzostw w RPA, zwłaszcza że trzeba też doliczyć koszty budowy gigantycznych centrów prasowych i telewizyj‐ nych. Był to wystarczający powód, żeby stanąć na głowie, by sprowadzić mistrzostwa do Nie‐ miec. Po ich stronie stał na szczęście człowiek, który wiedział, jak ściąga się do kraju imprezy sportowe – tajny doradca Beckenbauera, Fedor Radmann. To figura owiana w sporcie atmos‐ ferą skandalu – człowiek od interesów na zapleczu. Radmann był kiedyś prezesem ISL w Niemczech, a wcześniej dyrektorem do spraw reklamy sportowej w firmie Adidas. W branży nie jest tajemnicą, że wiele nauczył się od Horsta Dasslera. W napiętej sytuacji wokół nie‐ mieckiej kandydatury na początku czerwca 2000 roku Fedor Radmann i Günter Netzer zaczęli działać. Były zawodowiec otworzył drzwi dla szwajcarskiej agencji sportowej CWL, należą‐ cej do sprytnego handlarza prawami przede wszystkim w Europie Wschodniej, Cesara W. Lüthiego. Niewiele wcześniej firma została zakupiona przez Kirch i wkrótce miała przyjąć na‐ zwę KirchSport. W roku 2002, po upadłości Kircha, miała zostać przekształcona w Infront AG. Ot, taki niekończący się cykl, w którym nazwy firm zmieniają się częściej niż działające w nich osoby. Przed wyborami organizatora MŚ Kirch w ostatniej chwili zmobilizował wszystkie środki. Mówi się, że łączna pula na przekonanie wahających się członków komitetu wykonaw‐ czego FIFA wynosiła około trzech i pół miliona euro. Na początku czerwca ludzie Kircha zawarli umowy ze związkami ważnych działaczy: Slim Chiboub (Tunezja), Worawi Makudi (Tajlandia), Joseph Mifsud (Malta) – i Jack Warner. Opłacone zostały prawa do transmisji meczów towarzyskich Bayernu Monachium – klubu szefa komitetu do spraw ubiegania się o MŚ. Co ciekawe, to jego tajny doradca, lobbysta Radmann, w większości przypadków instru‐ ował prawników Kircha, jakie kwoty mają wpływać na jakie konta. Za radą Radmanna strate‐ dzy Kircha zwerbowali także handlowca z Libanu, mającego najlepsze kontakty w Ameryce Południowej oraz w świecie arabskim – Eliasa Zaccoura. Libańczyk to najstarszy współtowa‐ rzysz Joäo Havelange’a[107]. Radmann przywiązywał dużą wagę do „umowy konsultingowej” z przyjacielem Havelan‐ ge’a, Zaccourem, zgodnie z którą miał on otrzymać za swe usługi milion dolarów amerykań‐ skich. Konto, na które miała zostać dokonana wpłata, znajdowało się w Luksemburgu. Zgodnie z umową wtajemniczony w FIFA Zaccour, który jeszcze nigdy nie miał do czynienia z bizne‐ sem telewizyjnym, miał doradzać Kirchowi w sprawach związanych z filmami i wnosić swą „wiedzę i kontakty w zakresie produkcji filmów, licencji filmowych i merchandisingu”. Wprawdzie Libańczyk nie miał o tym pojęcia, ale za to miał najlepsze powiązania z FIFA. Szczególnie z Mohamedem Bin Hammamem, szefem frakcji azjatyckiej w komitecie wykonaw‐ czym FIFA. Ten azjatycki blok był pilnie potrzebny. Gdy wiosną 2003 roku Beckenbauer i Radmann znaleźli się pod naciskiem krytyki, gwał‐ townie zaprzeczali, jakoby mieli „w sposób buntowniczy zabiegać o korzyści”. Wtedy z gru‐ zów firmy Kirch wypłynęły dokumenty, przedstawiające praktyki stosowane powszechnie w branży sportowej. Czasopismo „Manager Magazin” zamieściło w sieci „zdradziecki list” wraz z „tajemniczą umową konsultingową”. List datowany był na 6 czerwca 2000 roku, a wystoso‐
wany został przez monachijską kancelarię adwokacką firmy Kirch do bliskiego przyjaciela Kircha, Hahna. Pismo wspomina o „porozumieniu z klubem FC Bayern München” oraz czte‐ rech umowach szwajcarskiej firmy CWL ze wspomnianymi działaczami futbolowymi. Kon‐ kretnie jest w nim mowa o tym, że płatności dla Mifsuda (Malta) i Warnera mają zostać doko‐ nane na rachunek powierniczy (trust account). Günter Netzer mówił później, że trudno mu było zrozumieć wskazówki Kircha dotyczące wpłat na rachunki powiernicze Mifsuda i Warne‐ ra[108]. W przypadku Tunezyjczyka Chibouba była mowa o trzystu tysiącach dolarów. Jeśli chodzi o Makudiego z Tajlandii: „Mecz już się odbył. Wynagrodzenie należy wypłacić jak najszybciej”. Dyrektor Netzer musiał działać. Martwił się o mecze towarzyskie i zapłacił związkom gospodarzy. Ich szefowie, przypadkowo reprezentowani w komitecie wykonaw‐ czym FIFA, kilka dni później przyznali Niemcom zwycięstwo nad RPA stosunkiem głosów 12 do 11. W Trynidadzie mecz towarzyski z Bayernem nie odbył się – „z przyczyn związanych z ter‐ minami”, jak tłumaczył Netzer. Mimo zawartej umowy pieniądze nie wpłynęły. Z drugiej stro‐ ny, 18 grudnia 2001 roku na Kajmanach firma Warnera – JD International – kupiła po znajo‐ mości od firmy Kirch prawa do transmisji telewizyjnych na Karaibach podczas mistrzostw świata 2002 i 2006. Za łączną kwotę czterech milionów ośmiuset tysięcy franków. Były to te same prawa, które wcześniej nabył konkurent, Selby Brown. Uczestniczące strony wciąż z oburzeniem odrzucały plotki, że Warner zapłacił tylko niewielką część tej kwoty. Na początku 2001 roku klub FC Bayern zagrał w Tunezji przeciwko L’Espérance Tunis, gdzie funkcję prezydenta klubu sprawował Slim Chiboub, szwagier szefa państwa, Ben Alego. Fakt, że Tunezja głosowała później za RPA, nie musiał oznaczać sprzeciwu. Bloki głosów były tak wyraźnie podzielone, jak nigdy wcześniej podczas przyznawania organizacji mi‐ strzostw. Za Niemcami stało ośmiu Europejczyków pod wodzą Johanssona, który po przegra‐ nych wyborach w roku 1998 w żadnym wypadku nie chciał podarować swemu zaciekłemu wrogowi kolejnego triumfu. Za kandydaturą Niemiec głosowało także czterech Azjatów. Tę sytuację zdemaskował później sam Bin Hammam, gdy opisał, jak azjatycki kwartet został za to zbesztany przez szefa afrykańskiego związku, Hayatou. Pomoc dla Niemiec stanowiła też od‐ powiedź Azjatów na afront Blattera, który nie zapewnił im obiecanego podczas kampanii wyborczej dodatkowego miejsca na mistrzostwach świata. Jednak dobrze opłacany wta‐ jemniczony w sprawie niemieckiej kandydatury przedstawia sprawę inaczej. Przekazał mi, że Chung wyłamał się z bloku azjatyckiego, a dziurę po nim załatał Warner. Dodatkowo znaczące wsparcie niemieckiej kandydatury napłynęło od emira Kataru. Mimo to Niemcy potrzebowały jeszcze jednego głosu, bowiem w przypadku przewidywa‐ nej sytuacji patowej 12:12 rozstrzygający byłby prezydencki głos Blattera, a on zamierzał za‐ głosować na RPA. Rozwiązanie znalazło się samo (cóż za przypadek), gdy przedstawiciel Oceanii, Charles Dempsey, po prostu wymknął się podczas głosowania. Dempsey, z pocho‐ dzenia Szkot, otrzymał od swego związku polecenie głosowania na półkulę południową. Wy‐ chodząc z głosowania, uniknął nielojalności wobec poleceń związku, a jednocześnie rozstrzy‐ gnął wynik na korzyść Niemiec. Przy stosunku głosów 12 do 11 głos Blattera był bezwarto‐ ściowy. Swą ucieczką Dempsey dał innym wyborcom wyraźny sygnał – teraz nie potrzeba już nikogo, kto musiałby ewentualnie przejść z obozu RPA. W najlepiej poinformowanych kręgach mówiło się, że kandydatem do zmiany obozu miał zostać Tunezyjczyk Aloulou. Bez wątpienia
była to plotka. Faktem jest za to, że w 2010 roku Aloulou został zawieszony na dwa lata za ko‐ rupcję przez komisję etyki FIFA. Okazało się, że także Radmann pracował dla firmy Kirch, do której należały lukratywne prawa telewizyjne. Radmann zawarł, jak mówi, „stosownie dotowaną” umowę konsultingową z Kirch Holding, która miała obowiązywać do roku 2003, jednak została rozwiązana w 2002 po upadku firmy Kirch. Tylko dlatego ta oraz inne umowy wyszły na światło dzienne. Oczywi‐ ście także szef Radmanna w komitecie organizacyjnym MŚ, Franz Beckenbauer, od lat posia‐ dał milionowy kontrakt z dawną rozgłośnią firmy Kirch – Premiere. Magnat medialny zatrud‐ niał więc najważniejszych ludzi w komitecie organizacyjnym MŚ na kontrakt[109]. Premier Nadrenii Północnej-Westfalii Peer Steinbrück ostro atakował „powiązania intere‐ sów” Radmanna z grupą Kirch po tym, jak stolica jego landu, Düsseldorf, przegrała z Mona‐ chium konkurs na lokalizację centrum medialnego mistrzostw. To komitet organizacyjny zapro‐ ponował FIFA taką zmianę. W Monachium swą siedzibę miał Kirch. „Byliśmy jak najbardziej zainteresowani sprowadzeniem centrum medialnego do Monachium, by wykorzystać naszą sportową spółkę produkcyjną oraz rozgłośnię – mówi wieloletni menedżer firmy Kirch. – W ścisłej tajemnicy poruszyliśmy niebo i ziemię”[110]. Wszystko to jakoś zupełnie umknęło za‐ stępcy przewodniczącego komitetu organizacyjnego, Radmannowi, który opowiadał się za Monachium. Utrzymywał on bowiem, że został zwerbowany przez Kircha nie jako organizator MŚ. Jego zadaniem było udzielanie od czasu do czasu wskazówek odnośnie do marketingu sportowego, na przykład godzin transmisji, kwestii dekoderów, oceny szans na wprowadzenie na rynek nowych dyscyplin sportowych. Może skakania przez skakankę lub gry w gumę? W końcu Radmann ustąpił z funkcji w komitecie organizacyjnym. Na dłuższą metę wciąż nowe umowy konsultingowe, które podpisywał, między innymi z firmą Adidas, stały się jego zgubą. Także Netzer zawarł w roku 2000 hojną umowę konsultingową z Kirch Holding, mimo że już był zatrudniony w tym medialnym imperium. Dla Franza Beckenbauera, zwanego Cesarzem, Netzera, Radmanna, Kircha i spółki wszystkie umowy, które zostały wówczas zawarte, stano‐ wiły zupełnie, normalny obrót prawami. Wszystko przebiegało czyściutko. Tak to już jest w tym pełnym splendoru sportowym świecie. Wciąż zdarzają się brzemien‐ ne w skutki zbiegi okoliczności. Oprócz tego są też światowi gracze ze świata polityki i go‐ spodarki. Oto, jak doszło do kolejnego rekordowego nagromadzenia przypadków. 28 czerwca 2000 roku, osiem dni przed głosowaniem w sprawie przyznania mistrzostw, Federalna Rada Bezpieczeństwa pod wodzą kanclerza Gerharda Schrödera zdecydowała – stosunkiem głosów trzy do dwóch – o dostawie tysiąca dwustu pancerfaustów do Arabii Saudyjskiej. Frakcja Schrödera przegłosowała Joschkę Fischera z Partii Zielonych oraz Heidemarie WieczorekZeul z SPD. Przy tym już wówczas niemieckie dostawy broni w regiony dotknięte kryzysem były drażliwą kwestią. Podczas tego samego posiedzenia odrzucono eksport broni na Tajwan, a decyzja o dostawie oprogramowania komputerowego do Turcji, która bądź co bądź jest part‐ nerem NATO, została odroczona. Rząd federalny nie chciał potwierdzić tej decyzji. Tego ro‐ dzaju sprawy zasadniczo podlegają ścisłej tajemnicy. Jednak przedstawiciele DFB gwałtow‐ nie dementowali, jakoby istniał jakikolwiek związek pomiędzy niemiecką zgodą na broń dla Arabii Saudyjskiej a głosowaniem odbywającym się osiem dni później, podczas którego czło‐ nek dynastii saudyjskiej zasiadający w zarządzie FIFA, Abdullah Al-Dabal, oddał swój głos na kandydaturę Niemiec.
Na kilka dni przed głosowaniem mieliśmy do czynienia niemalż e z gradem przypad‐ ków tego rodzaju w regionach, w których niemieccy kandydaci poz yskiwali swe głosy. „Spółka Akcyjna Niemcy” trafiła na doskonały moment. Ośmiu członków UEFA trzymało się razem, ale kto przekonał Bin Hammama (Katar), Al-Dabala (Arabia Saudyjska), Chunga (Ko‐ rea Południowa) i Makudiego (Tajlandia)? To właśnie ci czterej panowie przesądzili o sukce‐ sie grupy Beckenbauera. Wszystkie wycieczki do Togo, Paragwaju lub na Południowy Pacyfik wywołały wprawdzie wrażenie zabiegania o wsparcie na całym świecie, jednak nie przynio‐ sły ani jednego głosu. Na kilka dni przed wyborami tych czterech Azjatów było tak mocno przyspawanych do wyniosłego bloku niemieckiego, że nawet świetlista postać z RPA nie mo‐ gła ich oderwać. Na krótko przed wyborami Nelson Mandela rozmawiał przez telefon z emi‐ rem Kataru, królem Tajlandii, królem Belgii (w celu wywarcia wpływu na belgijskiego człon‐ ka komitetu wykonawczego FIFA nazwiskiem D’Hooghe) oraz ze zbuntowanym Dempseyem. Oto, jak działa świat cudów niemieckiej gospodarki. W czerwcu DaimlerChrysler zawarł sojusz z południowokoreańskim koncernem samochodowym Hyundai. „Korea Economic Da‐ ily” z radością ogłosiła, że Daimler planuje inwestycje o wartości około ośmiuset milionów marek. Fakt, że syn właściciela firmy Hyundai – Chung – zasiadał w gremium wyborczym, oceniany był jako „niestanowiący przeszkód” dla niemieckiego kandydata – i to przez brytyj‐ skiego pełnomocnika specjalnego MŚ, Tony’ego Banksa. Daimler już od kilkudziesięciu lat działał w świecie piłki nożnej – przez firmę Mercedes-Benz, głównego sponsora reprezentacji DFB. Według „Sunday Timesa” także emisariusz FIFA z Tajlandii, sekretarz generalny tamtej‐ szego związku, Makudi, sprzedawał w Bangkoku samochody marki Mercedes. Zapytany o to odpowiedział, że firma nie należy do niego tylko do jego żony[111]. Pod koniec czerwca poja‐ wił się kolejny sponsor mistrzostw świata. Spółka Bayer AG pozyskała południowokoreań‐ skiego producenta płyt z tworzywa sztucznego i obiecała Tajlandii wielkie inwestycje. BASF zapowiedział inwestycje w przemysł chemiczny w Korei Południowej do roku 2003 na osiem‐ set milionów marek. W Tajlandii gazeta „Bangkok Post” cytowała słowa ministra technologii, że Siemens zamierza wstrzymać „wszystkie prywatne inwestycje” w budowę kosztującego dwa i pół miliarda marek, wspieranego przez państwo projektu produkcji wafla krzemowego. Dzień po głosowaniu informacje te zostały zdementowane. Zapowiadana przez firmę Siemens wielka ofensywa na azjatyckim rynku telefonów komórkowych pozostała bez zmian. Wszystko to z pewnością zwykłe interesy. Podejrzenia wzbudza jedynie zbieżność czaso‐ wa. Miliardowe obietnice dla Tajlandii i Korei Południowej, umowa na dostawę broni dla Arabii Saudyjskiej, a wszystko to ogłoszono w ciągu kilku dni przed rozstrzygnięciem w spra‐ wie organizacji mistrzostw? Podziękowania za niezachwianą, proniemiecką postawę emisa‐ riuszy FIFA z Korei, Tajlandii i Arabii Saudyjskiej należą się z pewnością rodzimej gospo‐ darce. A Bin Hammam? Podczas wizyty w Londynie tak odpowiedział na prośbę Tony’ego Blaira, by głosował na Anglię: przepraszam, ale obiecałem już głos Schröderowi[112]. Dopiero dziewięć lat później wychodzą na jaw pewne szczegóły. 8 maja 2012 roku na Malcie przed mediami stanął Norman Darmanin Derrajo, skarbnik maltańskiego związku piłki nożnej MFA, i ogłosił, że widział dokumenty i transfery pieniędzy, na które od półtora roku nie uzyskał odpowiedzi od szefa związku, Josepha Mifsuda. Chodziło o to, że 12 października 2000 roku na konto maltańskiego związku wpłynęło dwieście pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Tego samego dnia Mifsud, zasiadający także w zarządach FIFA i UEFA, zaprezentował „zgod‐
ną z oryginałem” kopię opiewającej na tę kwotę umowy na towarzyski mecz przeciwko Bayer‐ nowi Monachium z 1 czerwca 2000 roku. Pieniądze musiałyby więc zostać przekazane do po‐ łowy czerwca. Ponadto kontrakt został podpisany tylko przez Mifsuda oraz CWL. Zgodnie ze statutem związku wymagane były jednak dwa podpisy. Poza tym kwota dwustu pięćdziesięciu tysięcy dolarów nie została wydrukowana, tylko wpisana ręcznie na przerywanej linii. To się jeszcze nigdy nie zdarzyło, mówił Demajo, który miał przed sobą inne, wieloletnie kontrakty z CWL. Jako skarbnik nie mógł tego zaakceptować. Zwłaszcza że dowiedział się z niemieckich doniesień prasowych, że w czerwcu 2000 roku miała zostać uzgodniona wpłata na rachunek powierniczy maltańskiego związku. Związek jednak nie miał żadnego rachunku powierniczego. Przekazane wówczas kwoty określono na trzysta tysięcy dolarów, płatne w ciągu czternastu dni od podpisania umowy. Ile więc pieniędzy przepłynęło? Gdzie znajdowały się przez te wszystkie miesiące? Przewodniczący Mifsud spasował. W sierpniu 2010 roku po osiemnastu latach stracił stanowisko na rzecz Demajo. Mimo (lub dzięki?) marginalnej pozycji jego związku piłkarskiego w świecie polityki sportowej samemu Mifsudowi udało się dotrzeć do najwyższych szczebli futbolowej władzy. W pamięci pozostają afery z jego udziałem, między innymi ta, gdy wykluczył ze spotkań kry‐ tycznych dziennikarzy. Jego następcą na stanowisku przedstawiciela zarządu ze śródziemno‐ morskich wysp został Cypryjczyk, Marios Lefkaritis. Także on wkrótce zasiadł w zarządzie FIFA i UEFA. Zajmujący się handlem surowcami bogacz wniósł do sportowej polityki powią‐ zania, które miały przynieść spory zysk – może nie piłce nożnej, ale z pewnością niektórym działaczom. Wrócimy jeszcze do niego.
ROTACJA W FIFA
Mistrzostwa świata w 2010 roku musiały więc odbyć się w Republice Południowej Afryki. Blatter miał przecież do spełnienia obietnicę, a ojczyzna Nelsona Mandeli chciała nawet po‐ zwać światową federację. Blatter postanowił załatwić sprawę, zmieniając sposób wybierania organizatora mistrzostw. W roku 2010 przyszła kolej na Afrykę, a w 2014, jeśli już o tym mó‐ wimy – na Amerykę Południową. Ale o organizację mistrzostw w 2010 roku oprócz RPA sta‐ rały się także Egipt, Maroko, Tunezja i Libia. W większości tych krajów odbywają się profe‐ sjonalne rozgrywki futbolowe. A jak jest w przypadku Libii? Żaden problem, przechwalał się w mediach Saadi Kaddafi. Blatter zaprosił go przecież do Zurychu na krótko przed reelekcją w roku 2002. Jego – najmłodszego syna libijskiego despoty, Muammara Al-Kaddafiego, które‐ go siepacze otworzyli ogień z broni maszynowej do publiczności, gdy zaledwie sześć lat wcześniej podczas ligowego meczu kibice skandowali: „Precz z Kaddafim”. Były ofiary, ogłoszono krótką żałobę narodową, a oba kluby zostały rozwiązane[113]. Sześć lat później libijski piłkarz roku w latach 2001-2003 donosił, że on i Bin Hammam zapewnili Blatterowi zwycięstwo przez intensywną kampanię wyborczą. Katarczyk działał w Azji, a Kaddafi zadbał o to, by połowa z pięćdziesięciu krajów afrykańskich głosowała na Blattera, przeciwko szefowi kontynentalnego związku – Issie Hayatou. Od tej pory Kaddafi ju‐ nior z dumą głosił, że mistrzostwa świata mają w kieszeni. W końcu czy to nie on stanął na scenie jako jeden z pierwszych podczas kongresu FIFA w Seulu, gdy przeciwnicy Blattera zo‐ stali zmuszeni do wysłuchiwania w milczeniu wielogodzinnych deklaracji lojalności dla wiel‐ kiego przywódcy? Kaddafi był gotowy wysupłać kilka miliardów ze swych dochodów z ropy na pustynny spektakl MŚ. Gdy jednak libijska kandydatura nie posuwała się do przodu, połączył siły z Tu‐ nezją. Dla urzędującego tam od roku 1987 nieprzyzwoicie skorumpowanego szefa państwa, Ben Alego, ubieganie się o organizację mistrzostw stało się jednocześnie okazją do przedłuże‐ nia swej prezydentury do roku mistrzostw – 2010. Blatter cenił sobie wysoko nie tylko swych pomocników wyborczych – Kaddafich – lecz takż e łamiącego prawa człowieka władcę z Tunisu. Nie szczędził publicznych pochwał dla Ben Alego. Uznanie, którym go obdarzał, było jeszcze w roku 2010 podczas mistrzostw w RPA tak wysokie, że Blatter przekazał tunezyjskiemu tyranowi wyrazy szacunku, szczególnie za jego „różne inicjatywy, które prezydent podejmuje dla pokoju na całym świecie, oraz za ciągłe wspieranie młodzieży”. Kilka miesięcy później naród wysadził despotę z urzędu wraz z jego skorumpowaną kliką. Do tej kliki zaliczał się także Slim Chiboub, kontrolujący sport jako tunezyjski szef NOK oraz członek zarządu FIFA. Jednocześnie szwagier dyktatora zagarnął ogromne bogactwa przez imperium zajmujące się handlem nieruchomościami. To Chiboub skasował trzysta tysię‐ cy dolarów za towarzyski mecz swego klubu L’Espérance Tunis przeciwko Bayernowi Mona‐ chium od agencji Kirch/Netzer CWL, gdy Niemcy ubiegali się o organizację MŚ. Interesował go głos ówczesnego tunezyjskiego członka zarządu FIFA, Slima Aloulou, którego stanowisko
przejął w roku 2001. Po upadku tyrana w Tunezji, nowy minister sportu Tarak Dhiab, obejmu‐ jąc urząd w grudniu 2011 roku, tak ocenił Chibouba: „Ben Ali i jego skorumpowana rodzina wykorzystywali sport i piłkę nożną do tego, by odwrócić uwagę narodu od prawdziwych pro‐ blemów”. Chiboub miał być tym, który skorumpował futbol[114]. Jak różnie można postrzegać rzeczywistość. Jeszcze niewiele wcześniej Blatter uważał Ben Alego i spółkę za wielkich me‐ cenasów pokoju na świecie i przyjaciół sportowej młodzieży. Arabska wiosna ściągnęła z piedestału także szaleńca Kaddafiego, utrzymującego kontakty z czołowymi działaczami FIFA. Jednak w światowej federacji było jeszcze więcej protego‐ wanych skorumpowanych przywódców krajów arabskich, gwałtownie atakowanych przez or‐ ganizacje zajmujące się ochroną praw człowieka. Oto Egipcjanin Hany Abo Rida. Jako parla‐ mentarzysta i szef komisji do spraw sportu w swej ojczyźnie także ten członek zarządu FIFA był obciążony zarzutami korupcyjnymi. Związek futbolowy Aba Ridy aż do zakończenia krwa‐ wych powstań na placu Tahrir należał do reżimu obalonego despoty, Mubaraka. 1 lutego 2012 roku, podczas pierwszoligowego meczu w Port Saidzie, fani kairskiego klubu Al-Ahly zostali zaatakowani na stadionie przez chuliganów. Doszło do masakry z siedemdziesięcioma cztere‐ ma ofiarami śmiertelnymi. Rzeź miała wyraźnie polityczne podstawy. Al-Ahly uchodzi za klub bliski ludowi, a jego kibice stali na placu Tahrir po stronie aktywistów. Nie jest to bez zna‐ czenia w kraju, w którym połowa pierwszoligowych klubów jest kontrolowana przez policję, wojsko i polityków. Wiarygodne doniesienia z Port Saidu każą przypuszczać, że policja przy‐ czyniła się do tragedii, działając ze świadomą pasywnością[115]. Kilka dni później Blatter gro‐ ził już wykluczeniem egipskiego związku z międzynarodowych rozgrywek. Rząd zawiesił działaczy przez masakrę w Port Saidzie. O szczegółach działania członka zarządu FIFA – Aba Ridy – w Egipcie wiadomo niewiele. Może nie bez przyczyny. Zgodnie ze stroną internetową jest on asystentem prezydenta komisji krajowej oraz komisji do spraw bezpieczeństwa. Do tego obrazka doskonale pasuje także Mohamed Raouraoua, który zasiadł w zarządzie FIFA w roku 2010. Jego kwalifikacje wiązały się z dobrymi kontaktami z algierskim dyktato‐ rem, Boutefliką. Oczywiście także Raouraoua walczy z zarzutami korupcyjnymi. W FIFA trafił do komisji do spraw sprzedaży praw. Poza tym na początku 2012 roku Blatter mianował go szefem komisji medialnej. Co ciekawe, Algieria zajmuje sto trzydziestą piątą pozycję w świa‐ towym indeksie wolności prasy. Największym rywalem RPA w konkursie na organizatora mistrzostw świata 2010 było jednak Maroko. W przeciwieństwie do kraju Przylądka Dobrej Nadziei, który nie wsparł woj‐ ny w Iraku, Maroko grzecznie chodziło przy nodze George’a W. Busha. W podziękowaniu za to amerykański rząd wstawił się za Rabatem. Szczególnie Alan Rothenberg, szef komitetu or‐ ganizacyjnego MŚ 1994 w USA, mający najlepsze kontakty ze sponsorami, prowadził działa‐ nia lobbystyczne na rzecz królestwa, korzystając z budżetu w wysokości czternastu milionów dolarów – jak podaje „France Football”. Poza tym król Mohammed VI złożył w Szwajcarii około stu czterdziestu milionów euro, które miały wspomóc piłkę nożną w Afryce, jeśli Maro‐ ko zwycięży. Gest ten miał wartość propagandową, a także tuszował ponurą rzeczywistość – brudną wojnę Maroka z Saharą Zachodnią, czyli rzesze „zaginionych” w kraju, dwieście tysię‐ cy uchodźców wygnanych na algierską pustynię lub zarzut Amnesty International, że więźnio‐ wie polityczni w Maroku są poddawani torturom, by wymusić przyznanie się do winy.
Dla Blattera sytuacja była wyjątkowo delikatna. Stabilne części arabskiego świata intere‐ sów stawały się coraz bardziej aktywne w międzynarodowym futbolu. Poza tym podczas swych częstych polowań na głosy w Afryce Blatter chętnie korzystał ze wsparcia finansowego swych arabskich sojuszników – pochodzących z Kataru, Libii czy Arabii Saudyjskiej. Nie miało to jednak znaczenia przy przyznawaniu mistrzostw świata 2010. Musiała je do‐ stać RPA. Blatter i jego koledzy mogliby się latami pławić w świetle ludzi, którzy dotarli tam, gdzie Wielki Przewodniczący tak pragnąłby się znaleźć – na piedestale laureata Pokojowej Nagrody Nobla! Nelson Mandela i arcybiskup Desmond Tutu aż do obrzydzenia musieli usługiwać próżności szefów FIFA. Obaj zostali nawet wysłani do Trynidadu i Tobago, na ka‐ raibskie wyspy Jacka Warnera, gdzie przed kamery przepychał się także przybyły w pośpiechu Blatter. Dla szefa FIFA były to spotkania równego z równym. Tak sam wyjaśniał, co ma wspólnego z Mandelą: „Na przykład naszą pracę dla dobra młodych ludzi na całym świecie”. Także Warner zbliżał się z Mandelą. Podczas wizyty w RPA nocował w jego dawnym aparta‐ mencie prezydenckim. „Kuba Rozpruwacz” spał w łóżku Nelsona Mandeli[116]. Przebieg głosowania w maju 2004 roku w Zurychu był zupełnie niespektakularny. RPA po‐ konała Maroko już w pierwszej rundzie stosunkiem głosów 14 do 10. Gdy w zuryskim World Trade Center Blatter prezentował przed kamerami kopertę i mówił: „Nie wiem, kto jest zwy‐ cięzcą. Dowiem się dopiero teraz, razem z państwem!”, arabska telewizja Al-Jazeera pokazy‐ wała, jak Kapsztad i Pretoria świętują. Już godzinę wcześniej afrykański członek zarządu FIFA zdradził szwajcarskiej korespondentce Leili Smati, że „RPA ma MŚ. W pierwszej tu‐ rze”. Król Maroka oraz pomocnicy z USA pomyśleli o wszystkim. Na krótko przed głosowa‐ niem ambasador USA, Thomas T. Riley przekazał Rabatowi wsparcie Waszyngtonu, co miało wywrzeć określone wrażenie na firmach Coca-Cola, McDonald’s, Budweiser, MasterCard i Gillette. Ale RPA też pomyślała o wszystkim. Ekipa z Przylądka Dobrej Nadziei zleciła nawet fir‐ mie dokonującej oceny ryzyka, by jeszcze na kilka godzin przed wyborami badała nastroje w komitecie wykonawczym, gdzie niektóre głosy do ostatniej chwili znajdowały się na rynku, na przykład jakże zmienny głos Jacka Warnera. Po rozstrzygnięciu pojawiły się podejrzenia, że w ostatnią noc w Zurychu znów krążyły ogromne pieniądze. Delegacja z RPA twierdziła też, że Warner w końcu i tak zagłosował na Maroko, mimo że obiecał swój głos RPA. Dlaczego miałby tego nie robić? Mandela i Tutu tak czy siak nie przybędą więcej na jego wyspy. Tunezja i Libia wycofały się kilka dni wcześniej. Rewolucyjny przywódca Kaddafi zro‐ zumiał, że słowo działacza FIFA waży tyle co wiatr, który je niesie. Odtąd jego media określały Blattera i piłkarską rodzinę jako mafijnych konspiratorów, prowadzących interesy z dopingiem i narkotykami, praniem brudnych pieniędzy i tajnymi zakładami. Egipcjanie, którzy nie mieli szans na zwycięstwo, przez wiele tygodni dyskutowali o milionowych kwotach, które rzekomo musieli poświęcić, by wkupić się w łaski pewnych członków zarządu FIFA. Trzy lata później, w październiku 2007 roku, Brazylia otrzymała mistrzostwa świata 2014 – jako jedyny kandydat. Tym razem poruszające świat i wielkie pieniądze show nawet się nie odbyło. Sam Blatter, choćby chciał, nie mógł nadać sprawie rozmachu. Podczas wizyty w Bra‐ zylii zachęcał nawet jej nielubianych sąsiadów, Argentynę i Chile, by pomyśleli jeszcze o wspólnym kandydowaniu. Czy to dlatego Blatter wprowadził zmiany? Dla niego, człowieka
przyzwyczajonego do wprawiania w ruch futbolowego słońca, system rotacyjny oznaczał naj‐ wyższy wymiar kary – rolę statysty. System ten oddawał bowiem władzę decyzyjną w ręce związków kontynentalnych, które same dokonywały wstępnego wyboru i same przyznawały mistrzostwa świata. Tak jak w przypadku Brazylii, którą południowoamerykański związek CONMEBOL oddelegował jako jedynego kandydata do proklamacji przez FIFA. A Blatter musiał tylko podać to do wiadomości. Tego samego dnia komitet wykonawczy jednogłośnie zniósł system rotacyjny.
3. DRUGA POŁOWA MECZU BLATTERA
MISTRZOSTWA ŚWIATA DLA ROSJI I KATARU
W miejsce systemu rotacyjnego w FIFA planowano coś wielkiego, coś wspaniałego. Praw‐ dziwa geneza pewnie na zawsze pozostanie nieznana, ponieważ dziś nikt nie przyznaje się do bycia autorem tego pomysłu. Mówi się jednak, że to sekretarz generalny Jérôme Valcke współtworzył projekt, który Blatter ogłosił pod koniec maja 2008 roku, czyli decyzję, że mi‐ strzostwa świata 2018 i 2022 zostaną przyznane w pakiecie. Dwa turnieje za jednym razem! Uzasadnienie tego ekscytującego zamiaru Blatter przedstawił podczas kongresu FIFA w Syd‐ ney. Taka procedura miała zapewnić gospodarzom mistrzostw oraz sponsorom większe bez‐ pieczeństwo podczas planowania imprez. Nigdy dotąd nie przyznawano mistrzostw parami. Jaki był tego powód? „Pieniądze”, mówi Jack Warner[117]. Taka decyzja wywiera silną presję na interesantów z całego świata. Także tych, którzy chętniej poczekaliby kilka lat. Teraz jednak chodziło o najbliższe półtorej dekady, o właściwe ustawienie zwrotnicy dla najważniejszego wydarzenia telewizyjnego na świecie aż do trzeciego dziesięciolecia XXI wieku. Spodziewano się gigantycznej parady interesan‐ tów. Kto zna tę branżę, ten wie, że szalejąca na całym świecie bitwa kandydatów pociągnie za sobą gigantyczny festiwal bogacenia się. Wypchać kieszenie będzie mógł każdy, kto zechce, a chętnych było wielu w dwudziestoczteroosobowym zarządzie FIFA, który decyduje o przyzna‐ waniu turniejów. Podczas głosowania w roku 2010 zasiadało w nim już dwudziestu dwóch mężczyzn, dwóch bowiem zdążyła zgubić własna sprzedajność. Na krótko przed wyborami cały ten wyborczy rejwach wołał o pomstę do nieba. Nawet sam Blatter nie wiedział już, kto wprawił w ruch tę katastrofalną machinę pod tytułem przyznawanie mistrzostw w pakiecie. „Wyraziłem zaniepokojenie, czy to dobra decyzja. Sądzę, że to nie był dobry pomysł”[118]. Na‐ leżało jednak przeprowadzić procedury wyborcze, mimo że za kulisami sprawy zostały już dawno wyjaśnione, jak pokazały wyniki głosowania. Projekt podwójnych mistrzostw wydawał się bardzo kuszący. Po jednych wyborach miał nastąpić spokój na kolejne osiem lat, gdy żaden ze starych przyjaciół sportu nie zasią‐ dzie już w komitecie wykonawczym. Za jednym zamachem można więc było odebrać nad‐ chodzącej generacji działaczy najważniejszą decyzję, a kto chciał, mógł sobie jeszcze raz na‐ pełnić konto przed emeryturą. Wprawdzie Blatter bez przeszkód ponownie objął urząd, ale nadciągały trudne czasy. Fakt, że nie potrzebował już popleczników, dobrych przyjaciół, którzy woziliby go prywatnymi od‐ rzutowcami i prowadzili „nad wyraz brutalne kampanie wyborcze” na całym świecie (jak Warner), oznaczał również, że starzy wyjadacze się wysłużyli. Układ sił zmienił się diametral‐ nie. Blatter w końcu kontrolował Europę, po tym jak w 2007 roku szefem UEFA został jego były asystent, Michel Platini, który dokonał wymiany personelu na kluczowych stanowiskach w zarządzie. Czołowe urzędy objęli działacze z południa i wschodu Europy. Wkrótce miało się okazać, że ta nowa polityka nie służy UEFA. Jednak Blatterowi wcale to nie przeszkadza‐
ło. Wręcz przeciwnie. Wkrótce także UEFA miała przestać być instancją, która mogłaby wyty‐ kać go palcem. Ostrożność zalecano w innej sprawie. Brazylijczyk Ricardo Teixeira zamierzał wykorzy‐ stać MŚ 2014, które w całości reżyseruje, do ataku na tron FIFA. Pozostali również zaczęli się buntować – przede wszystkim wykazujący niepokojące ambicje Mohamed Bin Hammam. Na‐ gle Katarczyk zaczął domagać się ograniczeń dla urzędu prezydenta FIFA. Tak jak wielu in‐ nych pamiętał, co Blatter powiedział delegatom podczas kampanii wyborczej w roku 2002, a było to coś w stylu: dajcie mi jeszcze cztery lata, a moje dzieło odnowy FIFA będzie ukończo‐ ne. Podobno zrobił dopiero pierwszą połowę. Kolejna drażliwa sprawa to wynagrodzenie i wydatki obszaru prezydenckiego. Nie zna ich nikt prócz niego – jedynego człowieka, który upoważniony jest do samodzielnego składania podpisu w imieniu ogromnego tankowca, jakim jest FIFA. Kiedy, po co i jak często korzysta z tego dziwnego przywileju? Przykładem osobistej polityki finansowej Blattera może być milio‐ nowa dotacja, którą wręczył związkowi Warnera – CONCACAF – na finiszu kampanii prezy‐ denckiej w roku 2011. Rzekomo miała to być „pomoc rozwojowa”, tylko że Blatter poinfor‐ mował o niej zarząd dopiero cztery tygodnie później, gdy znalazł się pod presją. Wcześniej Warner zdążył ujawnić ten sowity datek. Blatter wciąż miał swoich dyskretnych pomocników. Tradycyjnie silna była frakcja francuska – jak gdyby FIFA nigdy tak naprawdę nie opuściła Paryża, w którym powstała. Już Havelange korzystał z pomocy współpracowników ze ściśle centralistycznej Francji. Gdy obejmował tron w roku 1974, połowa korpusu dyplomatycznego była obecna na kongresie we Frankfurcie. Frankofońskie korzenie ma zarówno pochodzący z Belgii Havelange, jak i wycho‐ wany w kantonie Wallis Blatter. We Francji Dassler zbudował też swoje sportowo-polityczne imperium, które bez finansowej pomocy francuskiego wesołka, Andrégo Guelfiego, nie byłoby doskonałe. Guelfi podkreślał, że zawsze pracował dla Francji – z pewnością także dla francu‐ skich służb. Również na stanowisko sekretarza generalnego Blatter powołał Francuza. Został nim Jérôme Valcke, którego przeszłość budziła pytania i który chętnie opowiadał, że on i Blatter są jak „dwa palce u tej samej dłoni”. Valcke zaprzyjaźnił się na wiele lat ze swym rodakiem, Platinim, podczas letnich igrzysk olimpijskich 1992 w Barcelonie, gdy trzykrotny zdobywca Złotej Piłki był doradcą Canal Plus – ówczesnego pracodawcy Valckego[119]. Z kolei Platini, który przez wiele lat pomagał ukrywać pieniądze FIFA w Paryżu, został przy pomocy Blattera szefem UEFA i od razu uważano go za następcę tronu w FIFA. Wśród doradców znalazł się również Jérôme Champagne. Także temu kumplowi prezydenta, który jako były doradca ma najlepsze koneksje na poziomie rządowym, niektórzy nawet dziś przypisują możliwość objęcia w przyszłości głównego urzędu. Wielu w FIFA odczuło władzę Francuza, na przykład szef afrykańskiej federacji, Issa Hayatou, który w roku 2002 odważył się wyzwać Blattera na poje‐ dynek. Podczas wyborów w CAF w roku 2003 okazało się, że sam ma przeciwnika, wspiera‐ nego przez obóz Blattera. Hayatou w 2003 udało się jednak zapobiec temu, co w roku 2007 spotkało szefa UEFA, Lennarta Johanssona, którego ludzie Blattera ściągnęli ze stołka. A co z największymi związkami piłkarskimi Europy Zachodniej? Także na nie Blatter wciąż mógł liczyć. Nie tylko na Francję, gdzie miał doskonałe powiązania z paryską sportową grupą medialną Amaury (również dzięki Valckemu, który sam zajmował się handlem prawami
sportowymi). Amaury i FIFA wspólnie organizują największe wydarzenie społeczne FIFA poza murawą – wybory laureata Złotej Piłki. Typowym ucieleśnieniem pozycji Włoch był Franco Carraro, dawny poplecznik Blattera, kierujący wewnętrzną komisją audytową wraz z nadającym się do kabaretu personelem. Póź‐ niej sam przepadł w wirze włoskiego skandalu związanego z manipulacjami. Przedstawiciele niemieckiego DFB tradycyjnie utrzymywali obłudny kurs, po mistrzowsku lawirując pomiędzy krytyką, jaką w ich ojczyźnie darzy się działania klanu Blattera, a bliskim sportowym koleżeń‐ stwem, które łączy ich z Zurychem. Ten największy związek futbolowy na świecie nigdy nie stanowił poważnego zagrożenia dla systemu Blattera. Niemcy zawsze w końcu kładą uszy po sobie, krytyka przegrywa z pokorą. Nie chcą przecież pozować na najsilniejszych w tym świa‐ towym gremium. Anglia za to nie rozwinęła tym razem czerwonego dywanu. Ogólnie jednak, w slalomie po‐ między służalczością a fundamentalną opozycją, uwidacznia się brak kręgosłupa, co Blatter sprawnie wykorzystuje. Już w roku 1998 Brytyjczycy pomogli mu zasiąść w siodle, gdy w ostatniej chwili przeszli z obozu szefa europejskich związków, Johanssona, do dostojnej grupy wyborców Blattera. Blatter powiedział wówczas, że wsparcie ojczyzny piłki nożnej znaczyło dla niego więcej niż cokolwiek innego. Kiedy objął tron, Anglia – jako kandydat do organiza‐ cji mistrzostw – świętowała, a Niemcy musiały „teraz zacząć poważnie się martwić”. Ówcze‐ sny szef DFB, Egidius Braun, stał przecież za Johanssonem. Brytyjczycy dopiero dwa lata póź‐ niej zdali sobie sprawę ze swej głupoty. Braun i Johansson ukuli żelazny blok ośmiu głosów dla Niemiec. A Blatter? Sorry, Anglio, on jest za RPA. W 2002 roku Anglia odważnie postawiła się Blatterowi. Podczas kongresu Brytyjczycy podjęli temat podrasowanych bilansów i wiz erunku przypominającego styl Dona Corle‐ one. Mała czystka w komisjach przywróciła ich na właściwy kurs, a kilka. lat później, gdy ubiegali się o organizację MŚ, znów korzyli się przed FIFA, a nawet próbowali politycznymi kanałami podporządkować sobie krytyczne media. Podczas kongresu wyborczego Blattera w roku 2011 znów popsuli zabawę. Szef związku, David Bernstein, wniósł nawet o odroczenie tej wyborczej farsy, aż wszystkie zarzuty korupcyjne zostaną wyjaśnione. Potem nastąpiło ty‐ powe „powstanie sprawiedliwych”. 1 czerwca w zuryskiej hali kongresowej mówcy z Fidżi, Konga i Haiti zaprezentowali gromkie poparcie dla Blattera. Najdobitniej wyrażał się przed‐ stawiciel Beninu, który nie życzył sobie, by Anglia zabraniała głosowania. „Różnicę pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem stanowi rozum”, wyjaśniał. Piłkarska ro‐ dzina odrzuciła wniosek Brytyjczyków stu siedemdziesięcioma dwoma głosami. Sam Blatter tak wyjaśniał brytyjski opór: „To wszystko jest aktem zemsty za to, że w roku 1974 Anglik Stanley Rous przegrał z João Havelange’em. Nie mogą odzyskać kontroli nad FIFA, dlatego postanowili ją zniszczyć”[120]. Jak do systemu Blattera nastawiona jest obecna piłkarska potęga światowa – Hiszpania – zademonstrował podczas tego samego kongresu Ángel Maria Villar Llona. Prawnik z Madrytu zasiada w komitecie wykonawczym FIFA od roku 1998, przewodzi komisji prawniczej. O tyle trudno więc uwierzyć, co wygadywał na kongresie: Jestem dumny, że mogę należeć do FIFA! Ludzie z zewnątrz mówią, że FIFA to katastrofa. Przed halą widziałem transparenty. Jednak tu widzimy, jaka naprawdę jest FIFA: demokratyczna, debatuje”. Dalej najważniejszy strażnik prawa federacji deklamował: „Oczywiście, trzeba wysłuchać także ludzi z zewnątrz, ale jeśli
nie szanują oni milionów osób pracujących dla futbolu oraz krytykują ich działania, to ja się na to nie zgadzam”. To coś nowego. Czy ktoś atakuje honorową pracę związku? „Tacy ludzie są nieprzyzwoici, nieuprzejmi i nie należy ich słuchać. Czy mielibyśmy teraz to wszystko znisz‐ czyć, ponieważ w rodzinie pojawiły się problemy? Są tu ojcowie rodzin. Czy w waszych ro‐ dzinach nie ma problemów? My rozwiązujemy je w naszej rodzinie”. Aplauz. „Są przedstawiciele prasy, którzy nadużywają świętego prawa do informacji. W szczegól‐ ności atakują osoby na szczeblach kierowniczych!” W oczach głównego prawnika FIFA wyda‐ je się to zabronione samo przez się. Blatter w skupieniu przysłuchiwał się z podium. Jesteśmy wzorami do naśladowania w sporcie i w społeczeństwie! Dziękuję wam wszystkim. Jesteście inteligentnymi ludźmi, w przeciwieństwie do niektórych dziennikarzy i prawników”. Hiszpań‐ ski prawnik nie różni się więc zbytnio od miłośnika sportu z Beninu.
PODSŁUCHAJ I PATRZ
Od dłuższego czasu do FIFA przenikał nowy personel – specjaliści do spraw nieprzyjem‐ nych, jak na przykład znany troubleshooter Peter Hargitay, o którym nigdy nie wiadomo, dla kogo akurat pracuje, a dla którego drzwi siedziby FIFA były zawsze szeroko otwarte. Hargitay zaczął u Blattera w roku 2002. Ten pochodzący z Węgier Szwajcar twierdzi, że kiedyś był wę‐ gierskim konsulem w alpejskim kraju. Dziś prowadzi firmę konsultingową European Consul‐ tancy NetWork (ECN), oferującą „usługi konsultingowe w kontaktach politycznych i między‐ rządowych i usługi w zakresie lobbingu, rozwoju przedsiębiorstw, doradztwa strategicznego i mediów międzynarodowych, doradztwa dla organów rządowych oraz krajowych i regional‐ nych związków sportowych przy przetargach oraz organizacji dużych imprez”. Miał także stro‐ ny internetowe zawierające oferty dogłębnego, prywatnego śledztwa, ale szybko znikały[121]. Zanim Hargitay został doradcą prezydenta, zajmował się realizacją zadań z zakresu PR dla przedsiębiorstw i postaci spod ciemnej gwiazdy. Na przykład dla amerykańskiego koncernu chemicznego Union Carbide, którego fabryka w indyjskim Bhopal wybuchła w roku 1984, a uwolnione trujące gazy zabiły szesnaście tysięcy osób. Koncern, dziś znany jako Dow Chemical, znów znalazł się pod ostrzałem publicznej kry‐ tyki przed letnimi igrzyskami olimpijskimi w Londynie w roku 2012. Mówi się, że w Bhopal nigdy prawidłowo nie zajęto się problemami ofiar, setki tysięcy ludzi wciąż cierpią z powodu skutków wybuchu, a tymczasem Dow Chemical miał być głównym sponsorem londyńskiej olimpiady. Powiązania doradcy Blattera z działalnością quasi-szpiegowską wyszły na jaw, gdy an‐ gielski zespół do spraw kandydatury do organizacji MŚ zlecił mu oraz jego firmie ECN „stra‐ tegiczne doradztwo”. Brytyjczycy byli tak oczarowani jego bliskością z Blatterem, że wyba‐ czyli mu katastrofalną prasę – a także to, że firma ECN nie miała już siedziby w Anglii, lecz na korzystniejszym pod względem podatkowym Cyprze. Po kilku miesiącach Hargitay przeszedł od Brytyjczyków do Bin Hammama. Podobno pomógł mu obronić tron AFC. Bin Hammam za‐ przeczył tej współpracy. W każdym razie Hargitay wylądował potem jako doradca ubiegającej się o organizację MŚ w Australii. Tu spotkał innego sportowego agenta, Fedora Radmanna. Duet doradców szybko zaczął wzbudzać dyskomfort australijskich mediów. Odkryły, że Hargi‐ tay zaaranżował dla Jacka Warnera spotkanie z premierem Kevinem Ruddem. Poza tym austra‐ lijska federacja piłkarska FFA nagle sfinansowała wycieczkę reprezentacji Trynidadu do MŚ U-20 na obóz treningowy na Cyprze. Ten incydent chciała zbadać nawet sama FIFA[122]. W tym celu do Australii poleciał zasiadający w zarządzie FIFA kolega Warnera z CONCACAF, Rafael Salguero z Gwatemali, wraz z małżonką. Dyskretna sieć Hargitaya i Radmanna miała wyszukiwać i opisywać ludzi z FIFA, którzy mogliby głosować na Australię, oraz organizować spotkania. To międzynarodowa strategia, nie tylko w Australii. Media doniosły, że w razie sukcesu każdy z nich mógłby zgarnąć do
trzech milionów euro. Na jaw wyszły wewnętrzne dokumenty FFA, w których odnotowano, że szczegółowa struktura kosztów dla Hargitaya i Radmanna nie została ujawniona[123]. 2 grudnia 2010 roku Australia pożegnała się z wyborami już w rundzie pierwszej z tylko jednym głosem. Katastrofa. To nie mogło obyć się bez konsekwencji. W otoczeniu Franka Lowy’ego, australij‐ skiego przedsiębiorcy stojącego za australijską kandydaturą, powstał zespół złożony z ludzi o podobnych zapatrywaniach, którego zadaniem miało być gruntowne zbadanie głosowania w FIFA. Lowy sam wielokrotnie podbudzał publicznie spekulacje, powtarzając, że dla niego przyznanie MŚ Katarowi bynajmniej nie jest jeszcze rozstrzygnięte. „Ostatnie słowo jeszcze nie padło”, oświadczy! w grudniu 2011 roku po reelekcji na stanowisko prezydenta australij‐ skiej federacji FFA. Tymczasem Hargitay, którego pomoc wyborcza dla Australii zakończyła się niepowodze‐ niem, podjął inne zadania w otoczeniu FIFA. W samej federacji w marcu 2010 roku pojawił się specjalista do spraw bezpieczeństwa naprawdę wielkiego kalibru: Chris Eaton. Przybył z Interpolu, był oficerem dowodzącym do spraw przestępczości międzynarodowej, a wcześniej członkiem policji federalnej w Australii. W tym czasie Eaton brał też udział w dochodzeniu w sprawie Oil for Food, prowadzonym przez ONZ w latach 2004-2005 – jako główny śledczy i menedżer europejskiego biura. Ówczesną komisją śledczą ONZ dowodziło kierownicze trio: Paul Volcker (USA), Richard Goldstone (RPA) i Mark Pieth (Szwajcaria). W FIFA szef bez‐ pieczeństwa Eaton miał się zajmować przede wszystkim sprawami związanymi z manipulowa‐ niem wynikami meczów i zakładami. Jego poprzednik, Pius Segmüller, przed angażem w FIFA był szefem Gwardii Szwajcar‐ skiej w Watykanie, a potem zajął miejsce w szwajcarskiej Radzie Narodowej. Poza tym pro‐ wadzi coś, co w kręgach FIFA pojawia się coraz częściej: firmę ochroniarską. Jego firma Swissec AG oferuje „kompleksowe usługi ochroniarskie”. Jako kierownik projektu doradztwa w zakresie komunikacji figuruje wieloletni rzecznik FIFA, Andreas Herren. Do końca roku 2010 Herren pracował także przy zakończonej sukcesem kampanii w Rosji, ubiegającej się o organizację MŚ, a następnie przeszedł do kolejnej, wewnętrznej agencji FIFA: Match AG. Ochroniarz Segmüller zasiadał w komisji do spraw polityki bezpieczeństwa w Szwajcar‐ skiej Radzie Narodowej. Ma się te kontakty. Świat firm ochroniarskich jest mały i doskonale skomunikowany. Na dorocznych spotkaniach byłych gwardzistów z Wallis Segmüller spotyka swego dawnego zastępcę oraz następcę na czele papieskiej Gwardii Szwajcarskiej, Elmara Mädera. Ludzie tacy jak Segmüller i Mäder są popularni ze względu na ich światowe powią‐ zania. Na stanowisku szefa do spraw bezpieczeństwa w Watykanie mogli nawiązywać ważne kontakty również w najwyższych kręgach, także sportowych. Segmüllerowi jednakże nie był sądzony wielki sukces zawodowy, a w roku 2012 zasiada‐ jący w Radzie Związkowej Ueli Maurer sięgnął do skarbu państwa, by nieco „podkarmić” od‐ wołanego posła Rady Narodowej, jak szydziły szwajcarskie media. Były szef ochrony FIFA i Watykanu miał zostać pierwszym ombudsmanem wojska, czyli objąć stanowisko, które sporto‐ wy parlament chciał stworzyć specjalnie dla niego[124]. To mogłoby przy okazji zrobić dobre wrażenie na prokościelnej klienteli. Jak wielu czołowych działaczy w światowym sporcie, takż e Blatter jest zagorzałym katolikiem. Według badaczy kościołów i sekt szef MKOl-u, Samaranch, był nawet supernu‐ merariuszem, jak nazywają się na całym świecie członkowie Opus Dei[125]. Na początku roku
2001 uzyskał audiencję u papieża i przekazał Kościołowi datek w wysokości pięćdziesięciu tysięcy c franków[126]. Rok później FIFA miała problem. Bulwarowy dziennik „Blick” ujawnił aferę personalną w fundacji Limmat, która określa się jako działająca ponad wyznaniami. Dysponuje majątkiem w wysokości dwudziestu pięciu i pół miliona franków. Uważana jest jednak za międzynarodową finansową kwaterę główną Opus Dei Poza tym datki dla fundacji. przechodzą częściowo przez bank o którym mówi się, że jest bliski Opus Dei. Sześciu z ośmiu członków rady fundacji należy do tej tajnej, reakcyjnej organizacji Watykanu. W jej komitecie patronackim zasiadają znane osobistości ze świata polityki, gospodarki i sportu, między inny‐ mi Michel Zen-Ruffinen. Zapytany o bliskie stosunki z Opus Dei, sekretarz generalny FIFA od razu wystąpił z komi‐ tetu. Rzecznik federacji, Herren, wyjaśniał: „Pan Zen-Ruffinen nie może pozwolić sobie na to, by łączono go z kontrowersyjnymi organizacjami”. FIFA finansowała wraz z fundacją Limmat obiekt sportowy dla kolumbijskich dzieci ulicy, twierdziła jednak, że nic nie wiedziała o po‐ wiązaniach z Opus Dei. Tym, który wówczas jako członek patronacki Limmat nie miał „żad‐ nych obaw przed kontaktami”, był Ueli Maurer z prawicowo-populistycznej Szwajcarskiej Partii Ludowej (SVP), dzisiejszy minister sportu w Radzie Związkowej[127]. W liście skiero‐ wanym do Zena-Ruffinena dyrektor fundacji wyraził swoje ubolewanie z powodu tego „smut‐ nego incydentu”, stwierdził jednak, że temat Opus Dei został „wyraźnie poruszony”, gdy przyj‐ mowano go do komitetu 2 lutego 2001 roku[128]. Jak na watykańskie warunki, bliski FIFA szef Gwardii Szwajcarskiej Segmüller oraz jego następca, Mäder, byli w Rzymie raczej krótko. Mäder ustąpił ze stanowiska już w roku 2008. Wiosną 2009 roku objął zuryskie biuro niemieckiej firmy ochroniarskiej Prevent AG. Jak po‐ wiedział podczas konferencji prasowej w centrali firmy w Hamburgu, miał zajmować się przede wszystkim doradztwem przy wykrywaniu manipulacji. „Głównym elementem” jego no‐ wej działalności miało być przestrzeganie kryteriów etycznych[129]. Tymczasem nowy pracodawca sam czasem wzbudzał wątpliwości organów ścigania. W li‐ stopadzie 2010 roku hamburska Krajowa Policja Śledcza przeszukała biura firmy ochro‐ niarskiej w różnych niemieckich miastach, a takż e mieszkania prywatne kierownictwa. Założyciel firmy Prevent, Thorsten Mehles, oraz jej zarząd byli podejrzewani o udział w pod‐ rzuceniu menedżerowi HSH Nordbank z Nowego Jorku materiałów, które miały dostarczyć jego pracodawcy powodu do zwolnienia. Mehles, kierownik oddziału w Hamburskim Urzę‐ dzie Spraw Wewnętrznych, zajmował się później zwalczaniem przestępczości zorganizowa‐ nej. Po krótkim okresie w Federalnej Służbie Wywiadowczej powołał do życia Prevent AG wraz z politykiem SPD z Nadrenii Północnej-Westfalii, Jürgenem Gramkem. Prawnik Gramke przez trzy miesiące w roku 1994 był ministrem gospodarki w Saksonii-Anhalcie, potem ustą‐ pił. Wpływowi ludzie z SPD mieli patronować utworzeniu firmy Prevent. Według pisma „Spiegel” miała to być „organizacja, która pomoże firmom w drażliwych kwestiach prawnych. Czyli firma do spraw, które nie powinny wyjść na światło dzienne. W Niemczech znani polity‐ cy zasiadający w zarządach znaczących przedsiębiorstw wstawiają się za tą nieznaną jeszcze firmą”[130]. Były senator Hamburskiego Urzędu Spraw Wewnętrznych, Udo Nagel, także przeszedł do Prevent, tak samo jak były szef BND i sekretarz stanu w ministerstwie spraw wewnętrznych, August Hanning. Niekiedy pojawiały się skargi na zawyżone rachunki agencji detektywistycz‐
nej, nazywanej przez „Financial Times Deutschland” „firmą”. W sprawie banku HSH Nord‐ bank chodziło jednak o coś więcej niż wysokie rozliczenia. Tylko od lutego 2008 do paździer‐ nika 2009 szpiedzy otrzymali od HSH ponad siedem milionów euro na szkolenia, ochronę oso‐ bistą, doradztwo w sprawach bezpieczeństwa. W przypadku HSH powstało też podejrzenie, że firma szpiegowała pracowników oraz wymyślała powody do zwolnienia dla uciążliwych przedstawicieli kadry kierowniczej. „Tymczasem blask Prevent AG zbladł po tym, jak pismo »Spiegel« w swych publikacjach pod koniec roku 2010 stwierdziło, że niektóre działania biz‐ nesowe przedsiębiorstwa nie były całkiem czyste – zarzut, przeciwko któremu kierownictwo przedsiębiorstwa gwałtownie się broniło”, napisał specjalista do spraw mafii, Jürgen Roth[131]. Firma ogłosiła upadłość. Kilka miesięcy wcześniej pojawiła się w świecie futbolu, proponując UEFA projekt Of‐ fside. Na początku roku 2010 roku pracownicy tej wywiadowni gospodarczej przekazali UEFA informację, że mają pod ręką rosyjskiego świadka, który podobno dysponuje konkretny‐ mi informacjami o porozumieniach manipulacyjnych w rozgrywkach półfinałowych UEFA po‐ między Zenitem Sankt Petersburg a Bayernem Monachium w maju 2008 roku. Brzmi to nie‐ prawdopodobnie, gdyż akurat FC Bayern uchodzi za jeden z najporządniejszych klubów świa‐ ta. Wszyscy zainteresowani od lat kategorycznie zaprzeczają jakimkolwiek nieprawidłowo‐ ściom. Z drugiej strony na tym spotkaniu faktycznie ciążą pewne poszlaki, które na światło dzienne wydobyli hiszpańscy śledczy. Podczas tajnej operacji dotyczącej prania brudnych pie‐ niędzy przez wiele miesięcy podsłuchiwali rozmowy telefoniczne petersburskiej organizacji mafijnej – Tambovskaya – i przypadkowo usłyszeli szczegóły wskazujące na manipulacje przy zwycięstwie Rosji 4:0, a także w późniejszym finale Pucharu UEFA, który Zenit wygrał z Glasgow Rangers wynikiem 2:0. Wszystkie kluby kategorycznie zaprzeczyły manipulacjom. Prevent przekonywał, że ich świadek dysponuje dokumentami, „które mogą udowodnić przepływ pieniędzy, który nastąpił w związku z meczem”. Tak napisano w wewnętrznym raporcie UEFA dotyczącym pierwszego spotkania z Prevent[132]. Śledczy UEFA, były pracow‐ nik policji kryminalnej, donosił w nim o spotkaniu z szefem zarządu Prevent, Mehlesem. Zaini‐ cjował współpracę. Odbyły się liczne spotkania. Firma ochroniarska wysłała nawet odpowie‐ dzialnemu dyrektorowi UEFA, Peterowi Limacherowi, podpisane umowy konsultingowe. Wśród nich projekt Offside przeznaczony do „sądowego wsparcia UEFA w razie podejrzeń”, czyli ściśle mówiąc do wyjaśniania sprawy Petersburga. Wprawdzie w dokumencie przedsta‐ wiającym ogólny zarys projektu nie było o tym mowy, jednak Prevent wyraźnie „wskazuje na to, że realizacja usług konsultingowych będzie wymagała około czterech-sześciu przelotów dwóch pracowników do Europy Północnej”. A tam, na dalekiej północy, miał przecież prze‐ bywać tajemniczy świadek. UEFA potwierdziła propozycje umów z Prevent, twierdziła jed‐ nak, że zawarcie kontraktu nie doszło do skutku. Zgodnie z ofertą firma domagała się do dwóch tysięcy czterystu euro na dzień dla pracownika, plus VAT. Poza tym klauzula w umo‐ wie miała zapewnić firmie dostęp do wewnętrznych spraw UEFA. Także z tego powodu ów‐ czesny szef komisji dyscyplinarnej UEFA, Peter Limacher, odrzucił ofertę. Prevent wyjaśniał później, że firma „nie dysponuje żadnymi informacjami odnośnie do manipulacji podczas me‐ czu pomiędzy Sankt Petersburgiem a Bayernem Monachium”[133]. Po co więc właściwie pla‐ nowany był projekt Offside?
Kilka miesięcy później szef komisji dyscyplinarnej UEFA został zawieszony, a następnie stracił pracę. Wraz z jednym z pracowników miał przedstawić na łamach magazynu „Stern” nieprawdziwe informacje na temat dochodzenia przeciwko Bayernowi Monachium. Zgodnie z wyrokiem hamburskiego sądu rejonowego Limacher, do tej pory najbardziej renomowany śledczy piłkarski, dał się nabrać hochsztaplerowi ze świata zakładów sportowych. Chodziło o współoskarżonego pracownika, który miał powiązania z urzędem ochrony konstytucji. 12 stycznia 2012 roku obaj mężczyźni zostali skazani przez sąd pierwszej instancji za oszczer‐ stwo i zniesławienie (proces ciągnął się jednak jeszcze przez lata). Dla sędzi sądu rejonowe‐ go nie miało przy tym żadnego znaczenia, że duet z UEFA uwierzył w zapewnienia dziennika‐ rzy o ścisłej poufności całej sprawy. Jej zdaniem obaj działali „z premedytacją”[134]. Jednak jakimi motywami miałby kierować się Limacher? Czy dzięki sensacyjnym błędnym oskarżeniom, których nawet nie mógł udowodnić, chciał trafić na pierwsze strony gazet? W korespondencji ze śledczymi z UEFA dziennikarze wykazywali ogromne zainteresowa‐ nie Prevent AG. Zadawali szczegółowe pytania między innymi o rolę firmy, a kilka miesięcy później spotkali się nawet z jej pracownikami. Jednak w procesie firma nie odegrała żadnej roli. Limacher, który nie mógł uwierzyć, że został oszukany przez hochsztaplera, złożył apela‐ cję. Tymczasem szef bezpieczeństwa FIFA z Zurychu, Chris Eaton, komentował, że wprawdzie nie wie, dlaczego skazany pracownik Limachera już podczas MŚ 2010 w RPA „próbował in‐ filtrować” FIFA, ale miał swoje podejrzenia. Twierdzenie tego człowieka, że pracuje dla służby wywiadowczej, było w każdym razie „niepoważne”[135]. To nie pierwszy raz, gdy były pracownik Interpolu, Eaton, wyrażał o pewnych osobach drażliwe przekonania, których jako szef bezpieczeństwa FIFA raczej nie powinien mieć. Zwłaszcza że jego prywatna organizacja sama wzbudza bardzo poważne podejrzenia. Czyżby miał dyskretne dojścia w służbach docho‐ dzeniowych? Byłoby to nad wyraz niepokojące. Najwidoczniej jednak tak jest. W raporcie sporządzonym przez Eatona w czerwcu 2010 roku podczas mundialu w RPA na temat jednego z pracowników czytamy: „Mogę potwierdzić, że w Niemczech znajdują się poufne (...) dokumenty na jego temat”. Nie wiedział jeszcze nic konkretnego, ale „może ustalę to w ciągu tygodnia”. I kolejna wskazówka: „Te informacje mu‐ szą na razie pozostać między nami”[136]. Zwolnienie Limachera zszokowało branż ę i poz o‐ stawiło puste miejsce. Szwajcar uważany był do tej pory za najzdolniejszego człowieka do spraw zwalczania oszustw związanych z zakładami sportowymi. W listopadzie 2009 roku wraz z prokuraturą z Bochum wykrył ponad dwieście sprzedanych meczów w całej Europie. Zmianę wiatrów w UEFA Platiniego Limacher odczuł już wcześniej, przy okazji znacznie po‐ ważniejszego podejrzenia. Chodziło o przyznanie organizacji mistrzostw Europy 2012. Dzia‐ łacz związkowy z Cypru przez wiele lat oferował UEFA rzekome dowody na to, że turniej zo‐ stał kupiony. Gdy zarzuty trafiły do Limachera, ten chciał ściągnąć świadka do Genewy. Zabu‐ kowano już bilety na samolot, jednak na cztery dni przed spotkaniem czołowi działacze UEFA nerwowo zakazali prowadzenia akcji dochodzeniowej, ku całkowitemu niedowierzaniu Lima‐ chera. Miało to miejsce w sierpniu 2010 roku. Trzy tygodnie później Limacher został zawie‐ szony.
INTERPOL I SPÓŁKA
W świecie wywiadu, w którym firmy detektywistyczne chętnie zaopatrują swych klientów w zabezpieczone przed podsłuchem telefony komórkowe, naturalnie nic nie tonie w głębszej mgle niż sieci powiązań. „Proszę zrozumieć, że chociażby z powodów związanych z naszą sy‐ tuacją w zakresie ochrony konkurencji nie możemy zająć stanowiska wobec klientów, poten‐ cjalnych klientów, zapytań, analiz lub stanów faktycznych” – taka informacja od firmy ochro‐ niarskiej Prevent jest charakterystyczna dla całej branży wywiadowczej[137]. Komentarz Eatona do procesu nie jest przypadkowy, bowiem kontrowersyjny pracownik Limachera z UEFA wywołał poruszenie także w FIFA, dla której krótko pracował jako śled‐ czy do spraw zakładów sportowych podczas mistrzostw w RPA. Wkrótce znów wyjechał. Kiedy kilka miesięcy później wybuchła afera wokół Limachera, wiele mówiło się o teczce FIFA, w której mężczyzna ten rzekomo już dawno został zdemaskowany jako oszust, a nawet zidentyfikowany jako poważne zagrożenie dla UEFA[138]. FIFA jednak nie chciała odpowie‐ dzieć na żadne pytania dotyczące teczki. Dobre kontakty z współzałożycielem Prevent nazwiskiem Gramke przypisuje się Seppowi Blatterowi. Niekiedy jest to widoczne na zewnątrz, jak podczas MŚ 2006, gdy Gramke prowa‐ dził międzynarodową delegację i gości na półfinał między Niemcami a Włochami w Dortmun‐ dzie i pozował z Blatterem przy wręczeniu proporczyka, którym prezydent odznaczył przedsta‐ wicieli Nadrenii Północnej-Westfalii za ich wsparcie dla jedenastki DFB. Także Gramke jest człowiekiem sportu. Był już głównym działaczem w Niemieckiej Federacji Futbolu Amery‐ kańskiego oraz w Niemieckim Związku Żeglarskim. Jest także szefem zarządu w Institute for European Affairs (INEA). To „ideowa organizacja istniejąca od roku 1995, prowadząca dzia‐ łania różnego rodzaju (w dużej mierze także nieoficjalne)”. Instytut promuje „zwiększanie za‐ żyłości wśród osobistości zajmujących czołowe pozycje w Europie”. W szesnastoosobowej kadrze kierowniczej oprócz byłych polityków zasiada także kolega z Prevent, Hanning. Dla FIFA INEA miała sporządzić przełomową opinię prawną na temat ulubionego pro‐ jektu Blattera, czyli „możliwości pogodzenia zasady 6+5 z europejskim prawem wspólno‐ towym”. Ta zasada, klasyczna bańka mydlana szefa FIFA, miała ograniczyć liczbę zagranicz‐ nych zawodników w drużynie do maksymalnie pięciu, którzy mogą wystąpić w wyjściowym składzie. Jednak takie ograniczenia na podstawie narodowości wykraczają przeciwko żela‐ znym zasadom obowiązującym w Unii Europejskiej. Komisja Europejska wyraźnie zapowie‐ działa, że będzie temu kategorycznie przeciwna. INEA dostarczyła liczącą prawie dwieście stron ekspertyzę dla FIFA w roku 2009. Szef zarządu, Gramke, podkreślał niezależność swojej instytucji: „FIFA nie ma prawa wydawać nam poleceń”. Tym lepszy okazał się dla federacji nieortodoksyjny wynik, „że proponowana przez FIFA koncepcja zasady 6+5 może być zrealizowana w zgodzie z europejskim prawem wspólnotowym”. Rzeczoznawcy bezustannie podkreślali niezależność i autonomię sportu. W „uzasadnieniu” wyrazili opinię, że pomysł Blattera stanowi „co najwyżej pośrednią lub ukrytą
dyskryminację”. Nie jest też niczym złym – „w końcu FIFA ma własne podstawowe prawa i wolności, wymagające znacznie szerszej swobody działania w zakresie kształtowania stosun‐ ków prawnych”. Autonomia federacji ma usprawiedliwiać ograniczenia swobody rynku. Także Chris Eaton wniósł najlepsze kontakty do dyskretnego świata specjalistów do spraw bezpieczeństwa zgromadzonych wokół Blattera. Krzepki Australijczyk nie stracił kontaktu ze swym dawnym pracodawcą, centralą Interpolu w Lyonie. Pracował tam dziesięć lat, z piętna‐ stomiesięczną przerwą na dochodzenia w sprawie Oil for Food. Opis jego stanowiska w FIFA przewiduje „strategiczne środki zabezpieczenia wszystkich interesów i dóbr FIFA przed ryzy‐ kiem i zagrożeniami”[139]. Brzmi to dosyć groźnie, jakby chodziło o znacznie więcej niż bandy azjatyckich hazardzi‐ stów, które i tak chętniej działają w niższych ligach krajowych. Faktycznie, w obszarze zakła‐ dów sportowych nie działo się wiele, pomijając wszelkie ilości wydawanych przez Eatona obwieszczeń. Za to w zakresie kontaktów policyjnych FIFA wyraźnie się zbroiła. W grudniu 2010 roku starała się o kolejnego pracownika Interpolu, Fredericka Lorda. Jako zastępca dy‐ rektora w Lyonie był on odpowiedzialny za pierwszą międzynarodową antykorupcyjną bazę danych, UMBRA. Także Lord działał wcześniej w australijskiej policji, w dziale służb spe‐ cjalnych i wywiadu[140]. Miał zostać sprowadzony do działu zajmującego się manipulacjami zakładami sportowymi. Wszystko wydawało się jasne, a potem w ostatniej chwili angaż został odwołany. FIFA wycofała ofertę. FIFA, w której wśród pracowników połączenia telefoniczne już od dawna nie uchodzą za bezpieczne, a w przypadku poufnych rozmów jak ognia unika się linii służbowych, rozbudo‐ wuje nie tylko własne służby bezpieczeństwa. Współpracuje też z agencjami detektywistyczny‐ mi, mającymi powiązania z czołowymi działaczami federacji. Tę osobliwość dostrzegają nie tylko byli pracownicy, ale także dziennikarze, a nawet posłowie. Typowym powitaniem osób prowadzących dochodzenia w sprawach FIFA stało się pytanie, czy na pewno nie ma podsłu‐ chu. Poufne rozmowy nigdy przez telefon! Specjalista do spraw FIFA, Andrew Jennings, opi‐ sał nawet, jak eksperci kryminalistyczni z British Telecom przeczesali jego dom, gdy stwier‐ dzili, że nieznana osoba przez dłuższy czas próbowała dotrzeć do szczegółów ich międzynaro‐ dowych rozmów telefonicznych[141]. Wieloletni pracownik i krytyk FIFA, Guido Tognoni, do‐ wiedział się latem 2011 roku, że jego telefon był podsłuchiwany. We wszystkich tych przypad‐ kach – trzeba to podkreślić – nie ma żadnych dowodów na związki ze światową federacją pił‐ karską. Pozostaje jednak pytanie, jak wyjaśnić tak częste zbiegi okoliczności i konkretne incy‐ denty. Nowoczesna działalność wywiadowcza rozkwita, zwłaszcza po 11 września 2001 roku, który pokazał, że nawet największe służby bezpieczeństwa, takie jak CIA, NSA czy Mossad, nie są w stanie odeprzeć ataku terrorystycznego opartego na prostym planie. W piekielnym tempie rozwija się światowy przemysł ochroniarski, a jednocześnie technologie i specjaliści w znacznej części znikają w gigantycznej szarej strefie, której racja bytu nie leży raczej w pu‐ blicznym interesie demokratycznych państw. Z pewnością leży jednak w interesie władzy (jak ukazuje skandal NSA, który zaalarmował cały świat), na czele z reżimami autorytarnymi, jak również w interesie wszystkich organizacji i koncernów, które lubią niepostrzeżenie sprawdzać swoje środowisko rynkowe i firmowe, własny personel, konkurencję czy kogokolwiek innego.
Szczególnie w zachodnim świecie policyjny monopol władzy państwowej przechodzi co‐ raz bardziej w ręce prywatne, dysponujące dużymi możliwościami płatniczymi. Przyczyną ta‐ kiego stanu rzeczy są koszty. Wszędzie rosną renty i emerytury, dlatego państwo w coraz więk‐ szym stopniu oddaje swoje kompetencje. Konsekwencją są firmy ochroniarskie, które z kolei chętnie powołują na stanowiska kierownicze ludzi o znanych nazwiskach – ekspertów, którzy oprócz sławy wnoszą dyskretne kontakty. W ten sposób pod gospodarczą presją, stopniowo, samoczynnie powstaje państwo Wielkiego Brata. Od roku 2001 rynek sprzedaży instrumentów wywiadowczych, takich jak technologie ha‐ kerskie czy wysoce skuteczne urządzenia podsłuchowe, zwiększył roczne obroty z prawie ze‐ rowych na pięć miliardów dolarów, stając się nowym handlem bronią. Podczas Arabskiej Wiosny po przewrotach w Egipcie czy Libii pojawiły się urządzenia do nadzorowania Interne‐ tu przez państwo – produkty, które nigdy nie powinny się tam znaleźć. Oczywiście firmy, które je wyprodukowały, zaklinają się, że nie mają pojęcia, skąd wzięto ich sprzęt[142]. Najwyższe rządowe stanowiska. Amerykańska NSA wraz ze współpracującymi służbami. Czołowe domy mediowe, szefowie policji we Francji i w Anglii – nie można wszystkiego uogólniać, jednak czy fałszywe jest wrażenie, że w krajach rozwiniętych swe macki rozkłada ośmiornica, przebrana w szaty społeczno-politycznej nadgorliwości? Sprytni pomocnicy, któ‐ rzy chcą naszego dobra. Senatorowie, sekretarze stanu i prokuratorzy, śledczy i policjanci, agenci i żołnierze – tłumnie zmieniają posady i doskonalą swą wiedzę i umiejętności, zdobyte w publicznej służbie, pracując za niezłe pieniądze w firmach ochroniarskich, przedsiębior‐ stwach i u nadzianych prywatnych pracodawców. Takż e w otoczeniu FIFA pojawili się wielcy przedstawiciele branż y światowego prze‐ mysłu bezpieczeństwa. Początkowo mówiło się, że mają zabezpieczać turnieje. W roku 2009 FIFA zawarła z Freeh Group International kontrakt na ochronę podczas mistrzostw U-17 w Ni‐ gerii. Milionowy interes widocznie udał się tak dobrze, że wkrótce Freeh zajmował się także mistrzostwami U-20 w Egipcie. Zatrudniani byli kolejni doradcy do spraw bezpieczeństwa. FIFA wymieniła z nazwy firmę Controlled Risk[143]. Louisa Freeha, który do roku 2001 był szefem FBI, sportowe media wciąż jeszcze chętnie sprzedawały jako człowieka numer jeden amerykańskiej policji federalnej. To umacniało jego reputację, choć de facto było nonsensem – w końcu przeszedł na działalność prywatną, więc nie pracował już dla FBI. Czy w przeciw‐ nym razie mógłby zostać wysoko opłacanym pomocnikiem światowej federacji, podczas gdy FBI prowadziła dochodzenia w sprawach FIFA oraz jej najważniejszego personelu? Pytania agencji Reutersa, czy Freeh Group przekaże policji lub wymiarowi sprawiedliwości sprawy kryminalne, na które trafi podczas dochodzenia, FIFA pozostawiła bez odpowiedzi[144]. Blatter ponownie wezwał Freeha na pomoc, gdy chodziło o pozbycie się przeciwnika – Bin Hammama. Katarczyk zrobił coś, czego Blatter nie mógł zaaprobować – rozdawał działa‐ czom pieniądze na Karaibach, zdaniem Blattera po to, by kupić ich głosy w wyborach. Czy w FIFA kiedykolwiek słyszano o czymś takim? Z pewnością, wciąż od nowa, podczas każdych wyborów prezydenckich. Tylko że teraz Bin Hammam nie polował na głosy dla brata Seppa, lecz dla siebie. Nie domyślał się jednak, że ta jakże dobrze zakorzeniona w kręgach FIFA działalność w pewnych okolicznościach jest najwyraźniej surowo wzbroniona – kiedy skiero‐ wana jest przeciwko Blatterowi.
W światowym futbolu roi się od szpiegów, analityków i „tajniaków”, wśród nich znaj‐ duje się też coraz więcej dziennikarzy. A to przyciąga pieniądze. Przekrój kroniki korupcyj‐ nej FIFA od jesieni 2010 roku pokazuje ścisły związek świata futbolowego ze światem szpie‐ gowskim. Gdy były sekretarz generalny Michel Zen-Ruffinen doniósł zespołowi działających pod przykryciem dziennikarzy z „Sunday Timesa”, że Hiszpania i Katar zawarły pakt, by prze‐ kazywać sobie pakiety głosów na turnieje 2018 i 2022, uaktywniła się brytyjska agencja de‐ tektywistyczna Kroll Associates. Zleceniodawcą dla jej projektu badawczego Seleucia okazał się kandydujący do organizacji mistrzostw Katar. Kroll prześwietlił także byłego członka za‐ rządu FIFA, Amadou Diakitego z Mali. Powiedział on dziennikarzom, że Katar oferował nie‐ którym członkom zarządu FIFA kwoty w wysokości miliona dwustu tysięcy dolarów na osobi‐ ste projekty. Agenci Kroll uchodzą za szczególnie agresywnych. Znawcy branży donoszą o włamaniach i skradzionych laptopach[145]. Agencja wzbudzająca niegdyś postrach jako „CIA z Wall Street”, po pierwszej wojnie w Zatoce Perskiej poszukiwała w Kuwejcie pieniędzy, któ‐ re miał ukryć Saddam Husajn. Zgodnie z informacjami podanymi w notatce na temat projektu „Seleucia” w Kroll, zaangażował się w niego także szwajcarski dziennikarz śledczy, który wcześniej relacjonował bitwę pomiędzy Zenem-Ruffinenem a prezydentem FIFA, Josephem Blatterem. Człowiek ten zapewnił firmie akta sądowe. W ten sposób można nieźle zarobić. Także Kroll inkasuje niemałe wynagrodzenie. Z dokumentu opublikowanego przez zuryski dziennik „Tages-Anzeiger” można się dowiedzieć, że honorarium za godzinę wynosi od dwu‐ stu funtów dla analityka i od czterystu pięćdziesięciu funtów dla dyrektora zarządzającego. Kroll miał opracować dla Kataru projekt dochodzenia za kwotę siedemdziesięciu pięciu tysię‐ cy funtów. Honoraria podano także w ofercie Prevent dla UEFA: „Wygrodzenie wynosi dwa tysiące czterysta euro na dzień dla każdego doradcy”. Plus VAT[146]. Gdzie indziej działał już kolejny prywatny szpieg: Jean-Charles Brisard, którego firma de‐ tektywistyczna rezyduje w Paryżu. Rozpoczął projekt Airtime. Zajmował się doniesieniami „Sunday Timesa” przeciwko swemu klientowi – Reynaldowi Temarii – zawieszonemu za ko‐ rupcję członkowi zarządu FIFA z Tahiti. W nakręconym z ukrycia filmie, który miał być dowo‐ dem w tej sprawie, Brisard odkrył – zgodnie ze swoim raportem – poważne manipulacje: cię‐ cia, modyfikacje i poważne przekłamania wersji oryginalnej. Całość miała służyć określonym interesom. Brisard wyjawił adresy uczestniczących w akcji dziennikarzy i doniósł o ich ro‐ dzinnym otoczeniu, terminach podróży, wcześniejszych pracach oraz pseudonimach. Adwokat Temarii bronił możliwości zastosowania prywatnych śledczych, natomiast „Times” był zasko‐ czony, że detektywi śledzą już nawet dziennikarzy, którzy badają sprawy interesu publicznego. W ten sposób kręgi się zazębiają. „Sunday Times” należy do imperium Murdocha, tak samo jak brukowiec „News of the World”, który wywołał państwowy kryzys przez swe praktyki podsłuchiwania i hakowania. Monitorował też gwiazdy piłki nożnej, a w końcu został za‐ mknięty. Jak neurotyczna jest ta branża, pokazuje fakt, że po wyczynie „Sunday Timesa”, który jesz‐ cze bardziej obniżył szanse ubiegających się o MŚ Brytyjczyków, oni sami przeprowadzili do‐ chodzenie, jakie motywy skłoniły Australijczyka Murdocha do podjęcia działań, które miały tak katastrofalne skutki dla angielskiej kandydatury. Umowę o wymianie głosów pomiędzy Ka‐ tarem a Hiszpanią, na którą komisja etyki FIFA nie znalazła żadnych dowodów, w lutym 2011 roku potwierdził sam Blatter. W brytyjskich mediach wypowiadał się na temat handlu głosami,
twierdząc, że nie stanowił on problemu, „nie działał” oraz nie wpłynął na głosowanie komite‐ tu wykonawczego na Rosję i Katar[147]. Tak swobodnie podszedł do tej sprawy prezydent.
JĘZYK PIENIĘDZY
Gdy pod koniec maja 2011 roku piszący te słowa przekroczył prędkość na pustej, szwajcar‐ skiej autostradzie pomiędzy St. Gallen a Zurychem o dziewięć kilometrów na godzinę, musiał zapłacić mandat w wysokości około pięćdziesięciu euro. Tak wygląda szwajcarska miara dla zwykłych śmiertelników. Prawie czterysta euro grzywny plus koszty nałożyły szwajcarskie organy na Seppa Blatte‐ ra, gdy spowodował wypadek, który tylko cudem nie skończył się katastrofą. 18 października 2008 roku szef FIFA jechał swym mercedesem 525-PS, wartym dwieście trzydzieści trzy ty‐ siące franków, do rodzinnego Wallis. Gdy po wyjeździe z tunelu Spiezwiler próbował wy‐ przedzić jadący przed nim samochód, doszło do kolizji. Blatter stracił panowanie nad kierow‐ nicą, przekroczył podwójną ciągłą, wjechał na przeciwległy pas i zderzył się czołowo z gol‐ fem, który został wyrzucony na prawe pobocze, gdzie dachował i zatrzymał się na boku. Dwu‐ dziestojednoletniemu kierowcy cudem udało się wyjść z tego z lekkimi obrażeniami. Blatter w swym mercedesie wyszedł z wypadku bez szwanku. Na miejsce zdarzenia przybyła policja kantonu i przykładnie udzieliła pierwszej pomocy – urzędnik odkręcił tablice rejestracyjne z samochodu Blattera. Przecież jakiś świadek lub cho‐ ciażby lokalna prasa, która będzie relacjonować spektakularną prawie-katastrofę, mogliby przez numery rejestracyjne poznać tożsamość sprawcy wypadku. Przez wiele dni władze po‐ twierdzały jedynie, że doszło do „kolizji trzech pojazdów”. Gdy wyszło na jaw, że to Blatter spowodował wypadek, brakujące tablice rejestracyjne zaczęły wzbudzać zainteresowanie. Po‐ licja kantonu udzielała wymijających odpowiedzi. Może odpadły w wyniku zderzenia. W koń‐ cu policja musiała przyznać, że to urzędnik zdemontował je na miejscu zdarzenia, serwis VIP dla futbolowego bossa? Rzecznik policji przekonywał, że „każdy ma prawo do ochrony dóbr osobistych, także osoby publiczne”. Każdy? Od golfa nie odkręcono tablic. W nakazie karnym, który dziennikarze otrzymali do wglądu w urzędzie, podane zostało od‐ niesienie do ustawy, pozwalające przypuszczać, że w momencie wypadku Blatter mógł rozma‐ wiać przez telefon. W każdym razie wszystko wskazuje na ogromną bonifikatę dla celebryty. Tuszowanie faktów oraz prawda, która wyszła na jaw dopiero po konfrontacji, a i wtedy tylko po kawałku, są tak czy owak udokumentowane [148]. Ukoronowaniem tego wszystkiego była maleńka grzywna nałożona na multimilionera. Sę‐ dzia śledczy z Thun potraktował ten wypadek jako „zwykłe naruszenie przepisów ruchu drogo‐ wego”, mimo że mógł skończyć się śmiertelnie, gdyby dwudziestojednoletni kierowca golfa nie skręcił gwałtownie kierownicą, unikając czołowego zderzenia. Specjaliści, jak ekspert do spraw ruchu drogowego Marco Unternährer, byli wzburzeni. „Wyrok jest dziwaczny – powie‐ dział Unternährer – grzywna zawsze uzależniona jest od dochodów. Musi zaboleć”. Przy za‐ robkach Blattera powinna wynosić tysiące franków[149]. Specjalista nie mógł „sobie wyobra‐ zić, w jaki sposób sędzia uzasadni wyrok. Inny kierowca ryzykowałby karę pozbawienia wol‐ ności”. Gdy gazeta „Sonntagszeitung” opublikowała wyrok wzbudzający sensację w całym
kraju, rzecznik FIFA stwierdził tylko: „Nie znam tej sprawy”. To ciekawe. Temat kraksy Blat‐ tera przetoczył się przez szwajcarską prasę, ludzie byli oburzeni i podawali w listach czytelni‐ ków porównywalne przypadki. Jeden z nich napisał, że „trudno o wyraźniejszy przykład ko‐ rupcji”. Inny opisywał, jak przekroczył prędkość o trzydzieści cztery kilometry na godzinę i kosztowało go to tysiąc trzysta franków. Wykroczenia komunikacyjne mogą być w Szwajcarii bardzo drogie. W kraju banków pod alpejskimi graniami, od niedawna odczuwającym zagrożenie ze stro‐ ny świata zewnętrznego, utrzymywany jest skuteczny system nadzoru. Bardzo rozwinięte jest stosowanie kamer wideo do monitorowania przestrzeni publicznej. Automatyzm ochrony pań‐ stwa jest głęboko zakorzeniony w kraju, w którym większość osób odbyła służbę wojskową, a w szafach przechowują broń. Sam Blatter często wspomina swe oficerskie cnoty. Rada Związ‐ kowa, siedmioosobowy rząd, prezentuje oryginalne połączenie interesów: sport i wojsko pod‐ legają temu samemu resortowi – w kraju, w którym swą siedzibę ma około sześćdziesięciu międzynarodowych federacji sportowych. Co się dzieje z ogromną ilością zbieranych tu infor‐ macji? Szwajcaria robi wszystko, by stać się globalnym centrum światowych federacji sporto‐ wych. W roku 2000, po aferze korupcyjnej wokół Salt Lake City, która zagroziła dalszej egzy‐ stencji MKOl-u, szwajcarska Rada Związkowa przedstawiła dokument dotyczący polityki sportowej w kraju banków[150]. Nie chodziło przy tym o czyste zarządzanie, mimo że w owym czasie był to temat numer jeden. Stojący na czele MKOl-u Samaranch został nawet wezwany do złożenia zeznań przed komisją senacką w Waszyngtonie. Szwajcarom chodziło jednak o stworzenie wysoce skutecznych wabików dla światowego sportu. W interesie Szwajcarii, jej gospodarki i zwiększenia prestiż u jest umiejscowienie tu jak największej liczby sporto‐ wych federacji. Do dziś oferowane są za to liczne przywileje. Oprócz pełnej swobody urzę‐ dowania, jaką zapewnia swym działaczom szwajcarskie prawo o stowarzyszeniach, są także marginalne stawki podatkowe lub nawet całkowite zwolnienie z podatków. Do tego dochodzi tradycyjna dyskrecja podatkowego raju. Tajemnice adwokackie i bankowe są doskonale uzu‐ pełniane przez sędziów, którzy w sprawach gospodarczych mają dość łagodne nastawienie. Niekiedy te targi o federacje sportowe stają się niezręczne. W roku 2001, gdy po kryzysie korupcyjnym i dwudziestu jeden latach autokratycznego panowania Samaranch ustąpił z tronu, MKOl odmówił mu spełnienia ostatniego życzenia. Wprawdzie przyjęto na członka jego syna, jednak drugiego, wymarzonego kandydata, Adolfa Ogiego, już nie. Ten jeszcze niedawno był szwajcarskim ministrem sportu i wojska (od roku 1997 oba te resorty są częścią VBS, Szwaj‐ carskiego Departamentu Obrony, Ochrony Ludności i Sportu). Pod koniec 2000 roku Ogi ustą‐ pił ze stanowiska, a po odmowie z MKOl-u został specjalnym doradcą do spraw sportu w ONZ, za symbolicznego dolara. Sześciocyfrową kwotę, jaką pochłaniała działalność Ogiego dla światowego sportu, wykładał szwajcarski podatnik. Ludzie tacy jak Ogi reprezentują wzajemne stosunki sportu i polityki w alpejskim kraju. Szwajcarskie prawo o stowarzyszeniach to wymarzona sytuacja dla federacji sporto‐ wych, które przecież faktycznie są milionowymi i miliardowymi przedsiębiorstwami. Sto‐ warzyszenie mogą utworzyć dwie osoby. Nie ma obowiązku rejestracyjnego, a nawet żadnego obowiązku rewizji księgowej czy kontroli zewnętrznej. Stowarzyszenie płaci praktycznie o połowę mniej podatków od rocznego zysku niż zwykła firma. Wypchane po brzegi sejfy stoją
otworem dla ludzi, którzy wprawdzie zajmują tylko stanowiska honorowe, jednak jednym ru‐ chem palca decydują o gigantycznych, wielomilionowych interesach. Podejmują decyzje bez skrupułów, w praktyce bowiem przed nikim nie odpowiadają. Nawet w przypadku ogromnego zadłużenia szefowie federacji są chronieni. Takie wnioski płyną z ekspertyzy, którą sporządzi‐ ła kancelaria FIFA, NKF, po upadku ISL. Ukoronowaniem tej mieszaniny – od zachęty po samoobsługę oraz od uwodzenia po nad‐ użycie – jest aspekt polityki sportowej. Tu, zdaniem znawców – takich jak wieloletni doradca Blattera Jérôme Champagne – niebezpieczeństwo się potęguje. „Problemem dzisiejszego fut‐ bolu jest to, że nie ma wyraźnego podziału pomiędzy pieniędzmi a polityką, jak w innych ob‐ szarach. Często ci sami ludzie decydują w obu tych sprawach”. Postuluje on stworzenie me‐ chanizmów, „by wyeliminować ten konflikt interesów, aby ekonomia nie wywierała wpływu na władze piłki nożnej”. Słowa Champagnego dotyczą większości federacji. „Władze futbolo‐ we nie mogą dziś opierać się na oryginalnych strukturach z roku 1904”[151]. Krajowej polityce było to przez długi czas obojętne. W alarmujących sytuacjach siedmio‐ osobowa Rada Związkowa skłaniała się raczej ku „egzorcystycznym” praktykom, które sprze‐ dawano jako skuteczne propozycje ustawowe, choć potem okazywały się całkowicie nieefek‐ tywne. Mimo to ciągłe afery korupcyjne, przede wszystkim w FIFA, spowodowały, że Berno znalazło się pod presją. Do tej pory FIFA mogła nawet w Szwajcarii zachowywać się tak, jakby była niez wy‐ kle transparentna. W roku 2010 wykazała, że łączne dochody organów kierowniczych wy‐ niosły trzydzieści dwa miliony sześćset tysięcy dolarów[152]. W 2012 roku było to nawet trzy‐ dzieści trzy i pół miliona dolarów. Mniej zadowalający był rok 2011 z kwotą dwudziestu dziewięciu i pół miliona. Na te ogromne sumy – elegancko etykietowane jako krótkotermino‐ we usługi – złożyły się kwoty z programów wsparcia socjalnego dla wiodących organów. W roku 2012 doliczono do tego z kolei dalsze dwa miliony dwieście tysięcy dolarów[153]. Miała to być łączna kwota wypłat części stałej wynagrodzeń, rekompensat oraz zryczałtowanych diet dla kręgu osób zajmujących stanowiska kierownicze. Organy kierownicze to oprócz dyrekto‐ rów także członkowie komitetu wykonawczego oraz komisji finansowej, przy czym wszyscy z tej ostatniej zasiadają jednocześnie w komitecie wykonawczym. Ta góra pieniędzy dotyczyła więc około dziesięciu dyrektorów, do tego dwudziestopięcio‐ osobowy zarząd łącznie z prezydentem i sekretarzem generalnym. Dla wszystkich razem, dla całego tego personelu kierowniczego zajmującego stanowiska etatowe i honorowe, wykazano prawie trzydzieści trzy miliony. Tym samym, jak dumnie informuje FIFA, „w pełni realizujemy przepisy międzynarodowych standardów rachunkowości IFRS i nie pozostawiamy żadnych szczegółów bez odpowiedzi”. W pięknym kraju stowarzyszeń miliardowy koncern FIFA do‐ browolnie zadał sobie trud, by w ogóle ujawnić kilka liczb. „Nie mamy takiego obowiązku, jednak stosujemy te standardy od roku 2003 w celu zapewnienia przejrzystości”. Jednak jak przejrzysta FIFA jest naprawdę? Dochody Blattera chowają się w ogromnej stercie pienię‐ dzy, a poz nanie jej liczbowej wartości zawdzięczamy jedynie wspaniałomyślności FIFA. Kto próbuje zgłębić ten pakiet milionów, od razu trafia na granicę przejrzystości. Krąg odbior‐ ców obejmuje około trzydziestu pięciu osób. Pytanie, ile wynosi przy tym udział działaczy na stanowiskach honorowych. Ile przypada na prezydenta i jego biuro? „Nie jest zbyt trudno – odpowiada FIFA – obliczyć średnią wartość, która wynosi znacznie mniej niż przeciętne wy‐
nagrodzenie personelu kierowniczego większości firm i organizacji w Szwajcarii. Wszystkie te płatności podlegają opodatkowaniu. Prezydent udzielał informacji na temat swego wynagro‐ dzenia w licznych wywiadach, nie jest to więc tajemnicą”. Aha. Czyli w roku 2010 FIFA wy‐ płaciła każdemu dyrektorowi i każdemu członkowi zarządu pełniącemu urząd honorowy śred‐ nio około miliona dolarów. A jeśli chodzi o wynagrodzenie Blattera – wystarczy sprawdzić w gazetach. To odpowiedź czy rebus? Kolejna próba ustalenia zarobków prezydenta wyglądała tak: „Udzielane przez państwa informacje dotyczące kwoty trzydziestu dwóch milionów sześciuset tysięcy są znane. Dlatego prosimy o przedstawienie zestawienia, jaki rząd wielkości przypada na pracowników etato‐ wych, a jaki na działaczy. Czy też możemy przyjąć, na podstawie państwa uwag na temat śred‐ niej marży, że każdemu działaczowi honorowemu przyznano około jednego miliona? W końcu prosimy też o określenie rzędu wielkości wynagrodzenia obszaru prezydenckiego. Odniesienie do wypowiedzi prezydenta w mediach nie jest pomocne”. Uniknięcie spekulacji i nieporozu‐ mień byłoby przecież pożądane. W końcu po co jest ośrodek prasowy? Więc „w czym leży problem, by podać wynagrodzenie prezydenta (plus wydatki prezydenckiego biura), zwłaszcza że – jak sami Państwo informują – prezydent sam wielokrotnie podawał te kwoty?”. Poza tym „dlaczego pensje kierowniczego »personelu kluczowego« nie są księgowane razem z wyna‐ grodzeniem pozostałego personelu, tylko łączone z pensjami działaczy honorowych?”. Około trzystu sześćdziesięciu pozostałych pracowników wyszczególniono na rachunku za rok 2010 oddzielnie, z kwotą sześćdziesięciu trzech milionów dolarów. Gdyby doliczono tu dyrekto‐ rów, łatwiej byłoby się połapać w liczbach dotyczących patriarchy i piłkarskiej rodziny. Odpowiedź FIFA: „Dziękujemy za wiadomość. Prezydent wspomniał o swoim wynagro‐ dzeniu w wywiadzie udzielonym niemieckiej gazecie około maja/czerwca 2011 roku. Średnia (płatności na osobę, przyp. aut.) wynosi poniżej miliona, jeśli dobrze Państwo liczą”. Czyli dobrze obliczyliśmy średnią. Szkoda tylko, że to całkowity nonsens, bowiem oczywiście nie wszyscy otrzymują tyle samo, zwłaszcza jeśli zestawienie obejmuje Blattera. Mimo to w Szwajcarii wydarzyło się coś nieomal niemożliwego, bowiem społeczeństwo kieruje się innego rodzaju rozsądkiem niż polityka oraz związane z nią kręgi prawnicze i go‐ spodarcze. Po aferach korupcyjnych, wydalaniu działaczy oraz dziwnym przyznawaniu mi‐ strzostw świata społeczeństwo wybrało pojęcie „komisja etyki FIFA” Antysłowem Roku 2010. Dla polityków takie sygnały są bardzo czytelne. Dali więc parlamentarzyście i znawcy FIFA, Rolandowi Büchelowi (SVP), zielone światło dla jego wniosku o zmianę w prawie, do‐ tyczącą skorumpowanych działaczy sportowych. Zalecany jest pośpiech, decyzja w tej spra‐ wie miała zapaść pod koniec roku 2011. 11 stycznia 2011 roku Büchel skierował list otwarty („Międzynarodowi działacze sporto‐ wi są silnie skorumpowani”) do Blattera. Pisał, że „w ostatnich dwunastu latach swej egzy‐ stencji agencja ISL wypłaciła 140 785 618,93 franków łapówek. Świadczenie wzajemne? Brak. O tym fakcie nie musimy długo dyskutować. Wszystko zostało udowodnione przez sąd. Brali wysocy i najwyżsi działacze sportowi”. Poseł Büchel poruszył najbardziej drażliwy punkt – nieznane płatności ISL. „Magistrat nie fantazjuje, gdy mówi, że 5 873 224 franki wy‐ słano najpierw na Brytyjskie Wyspy Dziewicze, a potem z Karaibów przekazano do instytucji w niewielkim księstwie. Tam szwajcarski prawnik podjął je w gotówce i przekazał jednemu z szefów ISL, który je rozdzielił albo wśród pośredników, albo odbiorców z federacji sporto‐
wych. Panie Blatter, dlaczego nie chce Pan wiedzieć, którzy z Pana wspólników zgarnęli tych prawie sześć oraz sto dwadzieścia dalszych milionów? Dlaczego nie interesuje Pana, jakie skorumpowane typy podejmują najważniejsze decyzje w Pańskim miliardowym koncernie?” Dobre pytanie. Büchel zakończył swój list słowami: „Często nazywa Pan FIFA rodziną. Nie może Pan jednak mieć za złe mym kolegom w Szwajcarskim Parlamencie, gdy myślą przy tym o specyficznej, sycylijskiej formie rodziny”. Zaproszenie Blattera, by posłowie przybyli do pałacu FIFA, gdzie nawet głowy państw „antyszambrują i nadskakują”, zostało odrzucone. Jeszcze czego! Szef FIFA ma przyjechać do Berna? Blatter zareagował błyskawicznie. Już 12 stycznia do wszystkich parlamentarzystów roze‐ słano zaproszenia na „spotkanie informacyjne” FIFA w luksusowym, berneńskim hotelu Belle‐ vue, które zaplanowano na 8 marca 2011 roku. W pośpiechu najwidoczniej umknął fakt, że na ten sam dzień zaproszono ministerstwo sportu i wojska, które będzie informowało o sporcie, nowych samolotach bojowych itp. Prawie wszyscy chcieli tam być. Büchel upomniał Blattera, że powinien przybyć sam, a nie wysyłać „gracza rezerwowe‐ go”. Blatter wysłał jednak prawnika, Marca Villigera. Musiał przejść przez to sam. Spośród parlamentarzystów stawiło się tylko dziesięć osób, w tym trzech radnych. Podano siekaną cie‐ lęcinę po zurysku (Villiger: „Pod koniec sami czuliśmy się posiekani”), a na koniec każdy gość otrzymał po czerwonej i żółtej kartce. Dla Büchela dwudziestominutowa prezentacja była niezręczna. Czuł się jak na „wycieczce szkolnej wspinającej się na górę Zürichberg”. Najpierw zaprezentowano linię argumentacji „FIFA wspiera gospodarkę”, szacowaną na mniej więcej piętnaście i pół miliona franków rocznie. Największa pozycja – osiem milionów franków za przeloty samolotowe. „Ta kwota nie zasila kasy Zurychu, ma tylko napompować statystyki”, stwierdził rozbawiony Büchel i przeszedł do kolejnego punktu: osobiste wydatki gości FIFA. Milion franków. „Skąd FIFA zna tę liczbę?”, zastanawiał się. „Czy pokrywa też te koszty?” Jego zdaniem, generalnie rzecz bio‐ rąc, tylko koszty hotelowe wynoszące sześć milionów franków rocznie można zaliczyć jako faktyczny wkład w rozwój lokalnej gospodarki. Podobnie spektakularnie brzmiał argument, że „FIFA wspiera szwajcarską gospodarkę”, i to kwotą dwustu pięćdziesięciu milionów dolarów rocznie, jak wyliczyła w swym dokumen‐ cie. Ćwierć miliarda? Dla Büchela zabrzmiało to jak żart. „To przecież jednorazowa budowa siedziby!” Faktycznie, ogromna kwota dwustu czterdziestu trzech milionów franków prawie w całości dotyczy budowy na górze Zürichberg katedry FIFA, która przecież została ukończona już w roku 2007. „Zlecenia budowlane prawie wyłącznie dla szwajcarskich firm”, dodała FIFA znacząco. Co przypomina, że w budowę zaangażowany był też małżonek dyrektorki biura prezydenckiego Blattera[154]. A punkt „Zasadnicze punkty dotyczące finansów/Zarzuty przeciwko FIFA”? Do zarzutu braku przejrzystości odniesiono się w taki sposób: „FIFA publikuje rocznie ponad sto stron szczegółowego raportu finansowego, zgodnego z zasadami IFRS, spełniając tym samym wy‐ mogi dla spółek notowanych na giełdzie”. Jak daleko sięga przejrzystość w kwestii delikat‐ nych szczegółów, już opisano. Swą użyteczność publiczną FIFA wyjaśniła politykom, twierdząc, że wszystkie docho‐ dy „inwestowane są we wspieranie futbolu”, co jest celem statutowym stowarzyszenia.
Pozostaje jednak pytanie, w jaki sposób wspieraniu futbolu służy wyposażenie pałacu FIFA w pomieszczenie do modlitwy i takie gadżety jak biometryczne zamki w drzwiach i inne pełne przepychu detale za ćwierć miliarda franków, które zasiliły szwajcarską gospodarkę. Jeśli chodzi o podatki, FIFA jest „prawidłowo opodatkowana i płaci około miliona fran‐ ków bezpośrednich podatków rocznie”. Zdaniem parlamentarzysty Büchela „prawidłowo by‐ łoby co najmniej czterdzieści do pięćdziesięciu milionów podatku. Poza tym FIFA mogłaby korzystać z całkowitego zwolnienia, „tylko tego nie wykorzystu‐ je”. Lepiej płacić parę groszy, niż narazić się opinii publicznej? Taki pogląd na siebie FIFA prezentuje także w stwierdzeniu, że „nie ma żadnych ulg podatkowych dla pracowników FIFA”. Zgadza się, ale dlaczego miałyby być – w końcu czy FIFA to ONZ? Od łącznej sumy wynagrodzeń w roku 2010 (bez „organów kierowniczych”), opiewającej na sześćdziesiąt trzy miliony dolarów, odprowadzono rzekomo około dziesięciu milionów podatku. FIFA pragnie też zakończyć temat zarzutów korupcyjnych: „FIFA oraz wszystkie związane z nią osoby fizyczne podlegają szwajcarskiemu kodeksowi karnemu. FIFA nie ma żadnego specjalnego statusu pod względem odpowiedzialności karnej ani nie życzy sobie takiego statu‐ su”. Ma to swój urok, gdy FIFA wyjaśnia parlamentowi, że nie stoi ponad prawem karnym oraz że nie próbuje o to zabiegać. Dziesięć dni po spektaklu w hotelu Bellevue odbyły się obrady Rady Narodowej. Głoso‐ wanie nie było konieczne, bowiem wniosek Büchela przeszedł stosunkiem głosów 200:0. Naj‐ wyraźniej Rada Związkowa i tym razem chciała zainterweniować. Do końca roku 2011 miał powstać raport w sprawie korupcji sportowej, potem sprawdzane mają być ustawy. Termin ten widniał też w rocznym sprawozdaniu szwajcarskiej policji federalnej fedpol. Ten przedło‐ żony w czerwcu 2011 roku dokument ostrzegał w rubryce „Korupcja w sporcie” przed nie‐ ustającym przekupstwem i wskazywał szczególnie na przyznanie MŚ 2018 (Rosja) i 2022 (Ka‐ tar). Ponieważ nie można zastosować szwajcarskich przepisów do korupcji osób prywatnych przeciwko działaczom FIFA, Rada Związkowa zleciła Federalnemu Urzędowi do spraw Spor‐ tu „opracowanie raportu ukazującego potrzebę regulacji (w sporcie) do końca roku 2011”. Jednak pozostała jeszcze Rada Kantonów – archaiczne gremium, w którym zasiada po dwóch przedstawicieli każdego kantonu. W przeciwieństwie do Rady Narodowej głosowania są tam tajne. Jest więc bez wątpienia podatne na lobbing i wykazuje niewielką troskę o sytu‐ ację sportu. Jesienią 2011 roku Rada Kantonów przedłużyła termin na złożenie raportu w sprawie korupcji w sporcie oraz możliwych ustaw nowelizacyjnych do końca 2012 roku. Fe‐ deralny Urząd do spraw Sportu wyjaśnił, że jego wniosek oprócz korupcji obejmuje także ma‐ nipulacje meczami. Ta kwestia jest opracowywana na szczeblu międzynarodowym, co urzęd‐ nicy „stwierdzili przez swoje międzynarodowe kontakty”. Ustalili też, że „te prace w życiu nie zostaną ukończone do końca tego roku”. Byłoby bez sensu, gdyby Szwajcaria „w odosobnieniu sporządzała raport na taki temat, jak manipulacje meczami, który przecież nie zna granic i może być zwalczany tylko globalnie”[155]. Macki FIFA sięgają daleko w alpejskim kraju. Reprezentanci kantonów oraz urzędnicy sportowi opóźniają planowane ustawy, mimo że problem staje się już kwestią prestiżu. Büchel podejrzewa roszady w polityce wewnętrznej. Czy związki sportowe lobbowały w Radzie Kantonów? Polityka jest przejrzysta, a Büchel jest przyzwyczajony do niedorzeczności w sprawach sportowych. Około sześćdziesięciu międzynarodowych federacji ma tu swą siedzi‐
bę. Utworzyły się kliki, kształtują się wyraźne sieci powiązań. W opóźnianiu raportu uczestni‐ czy Rolf Schweiger, który do końca roku 2011 zasiadał w Radzie Kantonów z ramienia partii FDR Jego kancelaria przypadkiem reprezentuje Ricardo Teixeirę, który złożył sprzeciw wo‐ bec upublicznienia postanowienia o umorzeniu postępowania w sprawie ISL, zapobiegając tym samym ujawnieniu brudnej prawdy aż do ostatniej instancji. Inny członek Rady Kantonów, pochodzący z rodzinnej miejscowości Blattera, od wielu lat przewodniczy prywatnej fundacji Seppa Blattera. Przypadek lub nie, jednak informując o swych dodatkowych zajęciach podle‐ gających obowiązkowi zgłoszenia, polityk przez wiele lat zapominał akurat o tej pikantnej po‐ sadzie. Tylko o tej[156]. Ramię FIFA mogłoby być jeszcze dłuższe. W listopadzie 2011 roku prawnika Heinza Tan‐ nlera ze Szwajcarskiej Partii Ludowej (SVP) rozpatrywano jako kandydata do Rady Związko‐ wej. Były członek Rady Narodowej, Josef Lang, rozesłał okólnik do wszystkich parlamenta‐ rzystów, w którym radził, by nie wybierać na członka rządu przedstawiciela kantonu Zug, po‐ nieważ Tannler był w latach 2004-2007 dyrektorem działu prawnego FIFA. W tym czasie fe‐ deracja przeszła swe Waterloo z MasterCard. Lang twierdził, że zamierza „postawić zarzuty korupcyjne”. Rozstrzygające miało być jednak „pytanie, czy mianowanie kogoś może wiązać się z jakimś nieznanym ryzykiem”. Tak było jego zdaniem w przypadku Tannlera. „Gdyby wie‐ dział coś o korupcji w FIFA, a są ludzie, którzy coś o tym wiedzą, byłby narażony na próby szantażu”. Do tego dochodzi fakt, że FIFA ma problemy nie tylko z korupcją, lecz także z kwe‐ stiami podatkowymi. „To zagadnienie może trafić do Rady Związkowej – mówi Lang – i wte‐ dy mogłyby się pojawić podejrzenia o stronniczość”. Ponadto chodziło o wiarygodność szwajcarskiego rządu. Lang wskazał na raport policji federalnej, który szczegółowo zajmuje się problemem korupcji w sporcie. „Czy były dyrektor FIFA może wiarygodnie prowadzić tę walkę, nawet jeśli sam ma czyste ręce?” Tannler nie widział problemu. Były dyrektor FIFA ostatecznie nie dostał się do Rady Związkowej. Z kolei w styczniu 2012 roku Büchel znalazł niespodziewane wsparcie w swej walce o surowe prawo antykorup‐ cyjne w rajskim ogrodzie sportu. Komisja do spraw prawnych uchwaliła inicjatywę parlamen‐ tarną pod nazwą „FIFA – korupcja osób prywatnych jako przestępstwo ścigane w trybie pu‐ blicznoskargowym”. Ustawodawca powinien w taki sposób zmienić prawo antykorupcyjne, „by korupcja osób prywatnych, która obecnie karana jest zgodnie z federalną ustawą przeciw‐ ko nieuczciwej konkurencji, została przekształcona w przestępstwo ścigane w trybie publicz‐ noskargowym”. Komisja prawna odwzorowuje stosunek głosów w szwajcarskim parlamencie – społeczeństwo ma już tego wszystkiego po dziurki w nosie. „Wreszcie mamy narzędzie do walki”, mówi Büchel, który jednocześnie sam pragnie dalej wywierać nacisk na przywileje podatkowe oraz prawo o stowarzyszeniach. Jedyny język, jaki rozumieją ludzie FIFA, to język pieniędzy”. Jak ta kryzysowa sytuacja wyglądała w Szwajcarii, pokazał minister sportu na początku roku 2012. Ubiegał się o zimową olimpiadę 2022, a Ueli Maurer powiedział, że dałby sobie rękę uciąć, że w MKOl-u wybory organizatora przebiegają „w sposób niepozostawiający miejsca na korupcję”[157]. Akurat minęły dopiero trzy tygodnie od chwili, gdy trzem członkom MKOl-u postawiono zarzuty korupcyjne. Aplikacja Szwajcarii szybko usunęła się sama. W
przeciwieństwie do przedstawicieli rządu obywatele wyrazili swoją dezaprobatę. Czy to wszystko wywarło wrażenie na politykach? W roku 2013 byli gotowi, dokonano nawet stosownych zmian w prawie, żeby zarzuty ko‐ rupcji ścigane były z urzędu. Bardzo poruszyło to FIFA, która podobnie jak MKOl i inne świa‐ towe związki sportowe trafiła pod ostrzał. „W tej kwestii powinno się mówić o »Lex FIFA«”, oburza się federacja w odpowiedzi na zapytanie agencji prasowej SDA. Zażądała, aby w dalszym przebiegu, szczególnie w przesłaniu do parlamentu „żeby okre‐ ślone działalności zostały wyjęte spod ostrzału”. Powinny zostać przeprowadzone „w sposób obiektywny i być szeroko podparte”. Podobnie interesująca pod względem zawartości jest krytyka FIFA: żeby przekupywanie prywatnych osób było w przyszłości ścigane z urzę‐ du. Wolałaby, aby w przyszłości w dalszym ciągu była ścigana po wniesieniu wniosku. Nie ma przecież sędziego bez oskarżonego. Kto będzie chciał skarżyć FIFA?
WZOROWY UCZEŃ
Do trudnych dzieci w sportowym raju dołączyła UEFA. Pod rządami Michela Platiniego sytu‐ acja w federacji europejskiej szybko zaczęła przypominać tę panującą w FIFA. Nawet jeśli on i Blatter mają niekiedy odmienne zdanie w kwestiach czysto futbolowych, jedna sprawa wyda‐ wała się przesądzona – jeśli Blatter ustąpi w roku 2015, Platini ma objąć po nim schedę. Czy Platiniego można uznać za nowy start? Po siedmiu latach na szczycie UEFA o tym Francuzie o wizerunku pluszowego misia nie można powiedzieć, że wiele rozumie z polityki sportowej ani że robota pali mu się w rękach. Ma za to talent do gromadzenia wokół siebie dyskretnych doradców. Być może przez te wszystkie lata w cieniu Blattera nie nauczył się niczego innego. Być może musiał zbyt długo podróżować przez nową Europę Wschodnią podczas mozolnej walki o tron UEFA. Głównie tam znalazł bowiem swój elektorat – od Kazachstanu przez Azerbejdżan i Cypr po Białoruś. Tu, przy lodowatym zimnie, obserwował przeciętne mecze na zrujnowanych stadionach. Mówi się, że kilka razy podróżował też samolotem, który podstawił dla niego mecenas Nicolas Sar‐ kozy. Francja robi, co może, dla swych emisariuszy w międzynarodowym sporcie. Umożliwia to centralistyczna struktura z prawie wszechmocnym prezydentem na czele. Czy Wielki Naród nie oczekuje czegoś w zamian od swych przywódców sportowych? Gdy przyznawano mistrzostwa świata 2022, Sarkozy stawiał na Katar. Ten bajecznie bo‐ gaty emirat jest bardzo ważnym partnerem gospodarczym Francji. Przed głosowaniem prasa wielokrotnie donosiła o presji oczekiwań wywieranej na Platiniego – i rzeczywiście był on jednym z czternastu głosujących za Katarem. Długo to jednak ukrywał. Oficjalnie poinformo‐ wano o tym dopiero w lutym 2012 roku. Oczywiście nie zrobił tego dla Francji. „Wybrałem region świata, w którym jeszcze nigdy nie odbyły się mistrzostwa świata. To była moja filozo‐ fia, a nie obiad z Sarkozym”[158]. Historia o cichym francuskim filozofie nie trzyma się kupy. Dlaczego przed wyborami or‐ ganizatora MŚ nigdy nie nalegał na to, by turniej odbył się zimą? Tym dziwniejsze wydaje się, że od momentu przyznania MŚ Katarowi Platini jest zażartym orędownikiem przełożenia tur‐ nieju w roku 2022 na łagodną zimę. Przeciwko temu gwałtownie protestowały akurat ligi, tele‐ wizja, sponsorzy i fani. Kalendarz rozgrywek od dziesięcioleci dostrojony jest do rytmu let‐ nio-zimowego. Czy Platini, który głosował na letnie mistrzostwa świata w Katarze, może wia‐ rygodnie zająć się problemem terminu? Zgodnie z mottem „grzecznie wypijcie piwo, którego ja tu sobie nawarzyłem”? Postępowanie Platiniego wymaga wyjaśnień. Także prezydent DFB, Wolfgang, nie miał dla niego zrozumienia[159]. To on wywiera na Platiniego nacisk w Europie, mówiąc, że ten, kto znając wszystkie problemy, głosuje na Katar, by tuż po wyborach podjąć temat upałów i aspektów zdrowotnych jako poważnych źródeł niebezpieczeństwa, działa wyraźnie wbrew in‐ teresom futbolu. Katar, w którym latem temperatury dochodzą do pięćdziesięciu stopni, to
przeciwieństwo dobrego wyboru dla sportu, co wszyscy wiedzieli od początku, i stanowi za‐ grożenie dla siedmiuset najlepszych na świecie piłkarzy, którzy mimo upału muszą wciąż tre‐ nować, a także dla chętnych do zabawy fanów. Filoz of piłkarski Platini tak głęboko wplątał się w swoją decyz ję za Katarem, że pew‐ nego dnia może ona go zniszczyć. Również dla samego emiratu może paść wiele kłód pod nogi. Być może przyczynią się do tego nawet państwowe lub prywatne ekipy dochodzeniowe. Jest przecież wielu aktywnych sceptyków w kwestii zwycięstwa Kataru – jak szef futbolowej federacji Australii, Frank Lowy – którzy wierzą, że intensywne poszukiwania w środowisku FIFA mogą jeszcze doprowadzić do ponownego przyznania MŚ 2022. Fakt, że Blatter tak szybko uznał debatę wokół Kataru za zakończoną, to w tym przypadku raczej zachęcający znak. A jak rozumieć to, że szef bezpieczeństwa FIFA, Chris Eaton, przeszedł wiosną 2012 roku do International Centre for Sport Security (ICSS)? Ta organizacja zajmująca się zagadnieniami z zakresu ochrony i bezpieczeństwa w sporcie ma swą siedzibę w Katarze, a kieruje nią Mo‐ hammed Hanzab. Także on zna swój fach, wcześniej pracował w katarskiej służbie wywia‐ dowczej oraz w ministerstwie spraw wewnętrznych. Platini, popadły w niełaskę wychowanek Blattera, już raz był odpowiedzialny za nowy po‐ czątek. Dziś mało kto pamięta, że z punktu widzenia polityki sportowej jest odpowiedzialny za to, co teraz FIFA musi przezwyciężyć. W maju 1998 roku Platini był bowiem – oprócz dys‐ kretnych pomocników zdobywających głosy, czyli Mohameda Bin Hammama i Jacka Warnera – najbardziej znaczącym publicznym bojownikiem kandydata na tron, Seppa Blattera. W tym czasie Platini piastował ważny urząd. Był dyrektorem turnieju mistrzostw świata we Francji. Blatter miał wprawdzie po swojej stronie kilka związków, od Libii Kaddafiego po Zanzibar, jednak tym, czego pilnie potrzebował, była duża federacja o światowym znaczeniu. Jego prze‐ ciwnik to wpływowy szef europejskich związków, prezydent UEFA, Lennart Johansson. Ucho‐ dził za poważnego kandydata. Czy mogło być coś bardziej spektakularnego niż wyrwanie z przymierza wokół Johanssona właśnie tego kraju, który jako gospodarz mistrzostw świata znajdował się w centrum powszechnej uwagi i miał najlepsze kontakty? Platini zapewniał Blatterowi reputację. Szef komitetu organizacyjnego Francji został pierwszym heroldem Blattera. W mediach stawiał nawet Johanssona w niejasnym świetle. Twierdził, że jeśli Szwed zostanie szefem FIFA, sam zamierza „uciec do klasztoru, by nie mu‐ sieć przeżywać tej masakry”[160]. Natomiast za Blatterem Platini agitował na najwyższym po‐ ziomie. Sport jest we Francji zadaniem państwowym. Miał wsparcie nawet ze strony Jacqu‐ es’a Chiraca. Prezydent państwa, sfrustrowany ciągłymi niepowodzeniami Wielkiego Narodu przy przyznawaniu olimpiady, zwietrzył szansę, by za pośrednictwem Platiniego zaakcentować francuską pozycję w sporcie. Chirac opowiadał się więc za Blatterem. Platini twierdził, że wspólnie z Blatterem opracowali program wyborczy. Gdy zapytano go, czy po wyborach zamierza prześwietlić mroczną epokę Havelange’a, odpowiedział: „Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień. Nie wiem, co działo się w FIFA przez ostatnich trzydzieści lat. Jest mi to obojętne”[161]. Podczas gdy ten wymarzony duet ustępującego Have‐ lange’a zabiegał o poparcie, głosząc programowe hasło „futbol dla wszystkich” oraz slogany takie jak fair play, demokracja, humanitaryzm, odbywała się dyskretna cenzura prasy. Najbar‐
dziej znanemu dziennikarzowi sportowemu Brazylii, Juce Kfouriemu, który miał relacjonować mistrzostwa dla dużej gazety „Folha de São Paulo”, odmówiono akredytacji. Komitet organi‐ zacyjny poinformował go o tym „ze sportowymi pozdrowieniami”. Kfouri zajmował się przy‐ padkami korupcji w krajowej federacji piłkarskiej CBF. Wielokrotnie prześwietlał ciemne in‐ teresy Havelange’a i Teixeiry[162]. Na krótko przed wyborami Platini jako szef komitetu organizacyjnego zafundował jeszcze Blatterowi konferencję prasową, podczas której twierdził, że chce stworzyć ze Szwajcarem całkiem nową FIFA, tak jakby ten nie był od siedemnastu lat sekretarzem generalnym. „Dziś FIFA nic nie znaczy dla zawodników. Ludzie w federacji to abstrakcyjne figury, mieszkające w pięciogwiazdkowych hotelach i jadające w drogich restauracjach”. Po konferencji w czte‐ rogwiazdkowym hotelu musiał zadowolić się szampanem i zimnymi przystawkami[163]. Platini stał obok Blattera z taką pewnością siebie, że już sprawiał wrażenie przyszłego prezydenta. Sam miał zostać kimś w rodzaju superdyrektora. Jednak Johansson groził, że dzięki swej większości w zarządzie FIFA będzie blokował działania Francuza, nawet jeśli przegra. Wiosną 1999 roku, po wygranych wyborach, Blatter faktycznie mógł przedstawiać Plati‐ niego jako swego doradcę. Mimo to Francuz miał większe plany. „Moim celem jest, by przed‐ stawiciele futbolu mieli swych reprezentantów w komitecie wykonawczym. FIFA musi zapew‐ nić piłkarzom, trenerom i sędziom udział w podejmowaniu decyzji. W ten sposób FIFA będzie głosem trzystu milionów ludzi grających w piłkę, a nie tylko dwóch, trzech osób”[164]. Potem zniknął w swym paryskim biurze. Przydzielono mu do pomocy doradcę medialnego i zaczęły się jego lata nauki jako zażyłego przyjaciela Blattera. Cel: przejęcie UEFA. Platini miał skoń‐ czyć ze sprzeciwami Europy. W 2004 roku wspomniał o swych ambicjach, a w 2005 szef fran‐ cuskiego związku, Jean-Pierre Escalettes, ogłosił kandydaturę Platiniego do wyborów w UEFA w 2007 roku. Jednak Johansson miał jeszcze asa w rękawie, który mógłby mu pomóc w rozwiązaniu problemu. Był nim Franz Beckenbauer. On także marzył czasem o tronie FIFA, który znalazłby się w zasięgu ręki, gdyby został szefem UEFA. Zgodził się więc na kandydowanie. Potem do‐ wiedział się, że najpierw trzeba zmienić urząd honorowy w stanowisko etatowe. Ponieważ jednak UEFA uzyskuje swe miliardy z Champions League, a sponsorzy domagają się ścisłej ochrony prawnej znaku towarowego, Beckenbauer straciłby pewnie kilka niezłych umów re‐ klamowych. Tego rodzaju reklama krzyżowa, jaką przez wiele lat uprawiał w niezbyt zachwy‐ conym tym faktem Bayernie, na tym poziomie nie byłaby już możliwa. Zrezygnował więc, ku rozczarowaniu DFB. Johansson nagle musiał sam ponownie stanąć w ringu. Pod koniec okazało się, że siedemdziesięciosiedmioletni Szwed mógł nawet pokonać Pla‐ tiniego prawie bez kampanii wyborczej. Francuz zdobył dokładnie dwadzieścia siedem z pięć‐ dziesięciu dwóch głosów UEFA (Johanssonowi przypadły dwadzieścia trzy). I to mimo że FIFA i Francja zapewniły mu intensywne wsparcie. Chirac przydzielił mu nawet na okres wy‐ borów byłego urzędnika ze swego gabinetu, Jeana-Louisa Valentina, który tak samo jak Jérôme Champagne, główny doradca Blattera, jest absolwentem kuźni kadr École nationale d’admini‐ stration. Valentín stał się dla Platiniego kimś w rodzaju oficera prowadzącego. Także Blatter wystarczająco często pokazywał mu, jak i gdzie można zdobyć większość. Tam, gdzie być może złożenie pewnych obietnic wystarczy, by zjednać sobie działaczy – w ubogich krajach. Podczas swych wyborczych wypraw wokół Morza Kaspijskiego kandydatowi zdarzało się
czasem przesadzić. Na przykład gdy chciał zlikwidować Champions League i Puchar UEFA i zastąpić je jednymi zawodami klubowymi z dwustoma pięćdziesięcioma sześcioma zespołami. To tylko nieporozumienie! Doradcy w panice nakazali mu skończyć z tym pomysłem. Platini zbierał głosy mniejszych państw, działając w stylu ery Havelange’a i Blattera, czyli obiecywał, że zawody zostaną rozbudowane. Wprawdzie nie do dwustu pięćdziesięciu sześciu klubów, lecz za to niewielkie związki otrzymają więcej stałych miejsc startowych w Cham‐ pions League, a w turnieju ME może uczestniczyć pół kontynentu. Od roku 2016 i mistrzostw Europy w ojczyźnie Platiniego będzie dwudziestu czterech zamiast szesnastu uczestników. W styczniu 2007 roku oklaski w audytorium centrali UEFA nad Jeziorem Genewskim roz‐ brzmiewały przez pięć minut. Załoga biła brawo na stojąco. Na pożegnanie zwolniony dyrek‐ tor generalny, Lars-Christer Olsson, skarżył się na „tchórzy” na szczeblu kierowniczym. Sie‐ dziba zarządu w Nyonie przeszła jego zdaniem do obozu wroga – do obozu oportunistów wo‐ kół nowego szefa, Platiniego, oraz lojalnych sługusów, którzy uważają byłego piłkarza za ma‐ rionetkę wroga publicznego numer jeden – Seppa Blattera. Realne obawy. Wielu sądzi, że Blatter umieścił swojego klona w organizacji, która do tej pory przynosiła mu tylko kłopoty, a dzięki Champions League rozwijała się lepiej niż FIFA. Platini, który w przeciwieństwie do swego poprzednika nie uczył się zarządzania przedsiębiorstwami, tylko gry w piłkę nożną, za‐ czął swą rewolucję francuską na europejskim szczycie. Zgromadziła wokół siebie zaufane osoby. Musiał też obsłużyć ludzi, którzy utorowali mu drogę do władzy, nawet jeśli być może nie stanowili najlepszego wyboru dla futbolu. Triumf Platiniego to takż e triumf Francji, która w końcu dominuje w jednym z obszarów światowego sportu. Dziś w Europie, a ju‐ tro? Sekretarzem generalnym został sojusznik Platiniego, Gianni Infantino, pochodzący – tak jak Blatter – z Górnego Wallis. Dyrektor prasowy William Gaillard, Francuz, miał być doradcą prezydenta. Kolejny Francuz został asystentem Platiniego. A były szef ligi francuskiej, Jacques Thébault? Rządzi nowo utworzoną komisją strategiczną, która ma się zajmować ujednolica‐ niem FIFA i UEFA. Przyjaciele zostali więc zaopatrzeni. Sepp i Michel mogli w końcu mię‐ dzy sobą decydować o najważniejszych sprawach w światowym futbolu. Platini został prezy‐ dentem wykonawczym z milionowym wynagrodzeniem. Jednak w UEFA narastał niepokój. To już nie był związek uchodzący za modelowy przykład nowoczesnego managementu sportowe‐ go, w którym działalnością operacyjną kierowali specjaliści z Anglii, Skandynawii czy Szwajcarii. Markus Studer, zastępca Larsa-Christera Olssona, został teraz podporządkowany swemu dawnemu podwładnemu, Gaillardowi. Studer prowadził dossier „Unia Europejska”, czyli sprawę kluczową dla UEFA. Chodziło o władzę i kompetencje w zakresie transferów. UE chciała przyznać związkowi szerokie kompetencje decyzyjne, o ile będą się one mieściły we wspólnie opracowanych ramach. To proces, który uczyniłby UEFA bardziej wpływową niż FIFA. Wszystko, co najważniejsze w futbolu – prawo transferowe, regulacje dotyczące cu‐ dzoziemców, nowy pułap wynagrodzeń – miało być rozstrzygane w Europie, a nie w Korei czy Kamerunie. Wzbudziło to pierwotny lęk Blattera przed europejską dominacją, zwłaszcza że Unia Europejska prawie nie ma związku ze światową federacją FIFA. Blatter zaczął propago‐ wać więc swą zasadę 6+5, zgodnie z którą najwyżej pięciu zagranicznych zawodników może wystąpić w wyjściowym składzie klubu, a miał ją przeforsować w Europie Platini. Zgodził się, ale niechętnie. Musiał kierować się też własnym interesem, a przecież chce zostać szefem
FIFA. Im bardziej wzmacnia pozycję UEFA w stosunku do FIFA, tym bardziej osłabia siebie jako późniejszego szefa FIFA.
KOSZMARNIE MIŁA RODZINA
2 grudnia 2010 roku w Zurychu odbyły się wybory organizatorów mistrzostw świata 2018 i 2022. Kto i jak głosował, oprócz Seppa Blattera, który był za Putinem, oraz przyjaciela Kata‐ ru, Platiniego? W komitecie wykonawczym FIFA zasiada zwykle dwudziestu czterech wybor‐ ców, jednak Amos Adamu (Nigeria) i Reynald Temarii (Tahiti) nie dotrwali do ostatniej pro‐ stej. Nagrania wideo, na których targują się o ceny za swoje głosy, zapewniły im przedwcze‐ sne zakończenie udziału w głosowaniu. Blatter, którego Platini uważa za nieprzekupnego, nie docenił działających pod przykryciem dziennikarzy z „Sunday Timesa” za ich pracę prowa‐ dzącą do ujawnienia tej afery, lecz potępił ich za zastawianie podstępnych pułapek. W wyborczym gremium zasiadł za to Ricardo Teixeira, co do którego senat i parla‐ ment w Braz ylii zaświadczyły na piśmie, że jego krajowy związ ek to siedlisko przestęp‐ czości. Zgodnie ze stanem akt Teixeira miał skasować dwucyfrową kwotę milionową w dola‐ rach jako łapówki od samej ISL, a od roku 2011 skupioną wokół niego sieć zagranicznych firm, partnerów sportowych i dealerów praw bada specjalna jednostka brazylijskiej policji. Chodzi o pranie brudnych pieniędzy, doradztwo podatkowe, korupcję. W marcu 2012 roku ustąpił z najwyższych urzędów w CBF oraz w komitecie organizacyjnym mistrzostw COL. Prezydent Brazylii, Dilma Rousseff, krok po kroku odcięła jego polityczne kontakty w trosce o mistrzostwa 2014 w swoim kraju. Zwłaszcza że Teixeira pozwolił sobie na kolejną aferę ko‐ rupcyjną. Na jaw wyszły podejrzane interesy z partnerem, Sandro Rosellem, prowadzącym agencję marketingową o nazwie Ailanto, która w listopadzie 2008 roku organizowała towa‐ rzyskie rozgrywki pomiędzy Brazylią a Portugalią po wygórowanych cenach. Regionalny rząd Brazylii zapłacił za mecz prawie cztery miliony euro, po czym policja trafiła na wygórowane rozliczenia, a organy wymiaru sprawiedliwości wszczęły dochodzenie w sprawie nadużycia państwowych pieniędzy. Okazuje się, że jedynie osiem dni przed tym jakże drogim meczem za‐ rejestrowano nową filię agencji Ailanto – na prywatnej farmie Teixeiry. Poza tym Ailanto wy‐ płacało mu pieniądze. Działacz zaprzecza wszelkim zarzutom. Potem wyszła na jaw jeszcze grubsza afera. Rosell miał w czerwcu 2011 roku przekazać w przeliczeniu jakiś milion i siedemset tysięcy euro na konto jedenastoletniej córki Teixeiry. Tym samym sprawa dotarła do najbardziej renomowanego klubu w Europie. Sandro Rosell jest bowiem prezydentem klubu FC Barcelona[165]. Transakcje pieniężne duetu Teixeira/Rosell już wcześniej wywoływały wzburzenie. Rosell był dawniej menedżerem w Nike odpowie‐ dzialnym za brazylijską federację piłkarską CBF. W roku 2010, po objęciu stanowiska prezy‐ denta Barçy, Hiszpan powiązał najlepszy na świecie klub piłkarski z Qatar Foundation. Pierw‐ szy raz w swej historii Barça reklamowała na koszulkach sponsora. Umowa została podpisana kilka dni przed przyznaniem MŚ Katarowi. Za okres do roku 2016 Barça skasowała łącznie sto sześćdziesiąt pięć milionów euro. Wygląda na to, że w tej sprawie potrzebne są wyjaśnie‐ nia. Czy ISSC z Kataru, obsadzona byłymi pracownikami Interpolu i FBI, jest odpowiednią do tego instytucją? Niestety, należy w to wątpić. Szczególnie że w gęstwinie powiązań bizneso‐
wych na linii Teixeira/Rosell wypłyną na światło dzienne inne podejrzane działania. Ważną rolę odegra firma zagraniczna, której macki sięgają do arabskich inwestorów. Julio Grondona jest zastępcą Blattera w rodzinnym zarządzie FIFA. Od roku 1979 przewo‐ dzi też argentyńskiemu związkowi piłki nożnej AFA. W grudniu 2011 roku sędzia sądu fede‐ ralnego w Buenos Aires, Claudio Bonadio, poinformował, że sąd będzie się domagał wglądu w domniemane konta patrona w argentyńskim banku centralnym oraz w bankach w Szwajcarii, Hiszpanii i USA. Także instytucje nadzoru finansowego zamierzały wszcząć dochodzenie przeciwko grandowi FIFA oraz sekretarzowi generalnemu federacji południowoamerykańskiej CONMEBOL, Eduardowi del Luce (Paragwaj). Chodziło o pranie brudnych pieniędzy i oszu‐ stwa podatkowe. Grondona odpierał zarzuty. Dla działacza skandalisty z Rio de la Plata do‐ chodzenia to raczej normalność. Blatter od razu po wstąpieniu na tron w roku 1998 uczynił go szefem komisji finansowej, telewizyjnej i marketingowej w światowej federacji. Motto Don Julia który w zaufanych kręgach chętnie odgraża się, że pewnym dziennikarzom chętnie skrę‐ ciłby kark, figuruje na sygnecie, który nosi na palcu: Todo pasa. Wszystko przemija. Czy dotyczy to także stumilionowej afery? Oskarżenia przeciwko niemu wniosło wielu prawników. Jeden, Mariano Cúneo Liberona, reprezentował rywala Grondony, Carlosa Ávilę, który zarzucił Don Juliowi i De Luce, że zgromadzili dziesiątki milionów dolarów i franków na kontach w Szwajcarii, Anglii i w USA. Osobami upoważnionymi do podpisywania doku‐ mentów w imieniu fikcyjnych firm mieli być Grondona, jego syn, żona oraz sekretarz generalny CONMEBOL, de Luca. Na wyciągach figurowały między innymi takie nazwiska i liczby: „Bank Vontobel AG, Właściciel rachunku Kellog Development Inc, Saldo 11 109 002,11 CHF”, do tego numery kont. Inne kwoty zostały przypisane do przedsiębiorstw w Credit Suis‐ se First Boston lub Bank of America. Po zsumowaniu wyszło ponad sto milionów dolarów. Zagadkowa sprawa. Poza tym jeden z banków zdementował istnienie przypisywanego mu nu‐ meru konta. Inne nie. Toczą się więc interesujące dochodzenia. Skąd wzięło się te sto milio‐ nów? Nicolás Leoz z Paragwaju, sędziwy szef południowoamerykańskiej federacji CONME‐ BOL, wielokrotnie figurował na listach płac ISL. Łączna kwota wyniosła ponad siedemset ty‐ sięcy dolarów. Ubiegająca się o organizację mistrzostw reprezentacja Anglii powie później w parlamencie, że Leoz domagał się, by w zamian za głos pasowano go na rycerza. Leoz zde‐ mentował te doniesienia. Wspominanego już nieraz Jacka Warnera, nauczyciela historii z małej miejscowości Rio Claro, urzędy honorowe w futbolowym świecie uczyniły multimilionerem. W Trynidadzie zo‐ stał nawet ministrem pracy. On i Bin Hammam od ponad dziesięciu lat kierują komisją finan‐ sową wraz z Grondoną. Obaj skarżyli się, że Blatter sam podejmował wszystkie ważne decy‐ zje. Pół roku po wyborach organiz atora MŚ, w maju 2011 roku, Warner i Bin Hammam zostali zawieszeni w FIFA w związku z zarzutami korupcyjnymi, znanymi przecież z in‐ nych kampanii wyborczych. Jednak tym razem ich intencje były skierowane przeciwko Blat‐ terowi. Rafael Salguero z Gwatemali uważany był za marionetkę Warnera. To samo dotyczy Wita‐ lija Mutki. Rosjanin tańczy, jak mu Putin zagra. Dalej zasiadali działacze Marios Lefkaritis z
Cypru oraz Şenes Erzik z Turcji reprezentujący przełom małych związków z Europy Wschod‐ niej oraz skorumpowane stosunki w światowej piłce. Bajecznie bogatemu przedsiębiorcy naftowemu Lefkaritisowi wciąż udawało się odwrócić od siebie uwagę opinii publicznej. Nawet w przypadku afery, którą wywołał jego rodak mieszkający w Limassol, Marangos, Lefkaritis pozostał niewidoczny i niesłyszalny. Przy tym człowiek ten sprawuje władzę w Europie Wschodniej. W międzynarodowym futbolu uchodzi za bardzo skutecznego dostawcę głosów z małych krajów. Jeśli Platini zajmie miejsce na szczycie FIFA, Lefkaritis – oprócz Hiszpana Angela Marii Villara Llony – uważany jest za kandydata na tron UEFA. Już teraz jest w Europie skarbnikiem, także w FIFA ten handlarz su‐ rowcami naturalnymi z Cypru zajmuje kluczowe pozycje. Zasiada w komisji finansowej i kie‐ ruje komisją marketingową i telewizyjną, która czuwa nad finansowymi tętnicami FIFA. Wciąż cieszy się z rytualnego zatwierdzania na stanowisku w komitecie wykonawczym UEFA z naj‐ wyższą liczbą głosów. Do urny szedł także Ángel Maria Villar Llona. W czasach kryzysu chętnie pozował na ul‐ trafana Blattera. Podczas wyborów organizatora MŚ był szefem kandydatury Hiszpanii, a tym samym znalazł się w samym środku wielkiej gry. Kiedy w lutym 2012 roku dążył do objęcia siódmej kadencji w hiszpańskim związku, na jaw wyszły zarzuty o nieprawidłowościach w procedurach wyborczych. Dla byłego radnego miejskiego w Madrycie, Ignacia de Rio, poja‐ wiła się szansa na kandydowanie, dlatego chciał przesunąć wybory, mówiąc o „brudnej at‐ mosferze”. Sąd odrzucił wniosek. Wówczas pozew do sądu złożyła krajowa organizacja anty‐ korupcyjna Manos Limpias (Czyste Ręce), twierdząc, że Villar Llona oraz były urzędnik rzą‐ dowy zmanipulowali wybory. Zastrzeżenia do przebiegu wyborów wyraziła także liga zawo‐ dowa LFP oraz krajowe zrzeszenie trenerów ANEF. Związek się tym wszystkim nie przejął, wybory zwyciężył jedyny kandydat – Villar Llona. W pierwszym rzędzie brawo bił Platini, który oświadczył, że jest „dumny i szczęśliwy”, że może przy tym być. Piłkarska rodzina po‐ trzebuje takich ludzi jak Villar Llona[166]. Dalej jest Franz Beckenbauer, honorowy prezydent Bayernu. Dawno zapomniano, że był zaufanym partnerem biznesowym Horsta Dasslera. Z zarządu FIFA ustąpił po zaledwie jednej kadencji. Czy głosował na zwycięzców, Rosję i Katar? Nie wiadomo. Jego kumpel Fedor Radmann prowadził całkowicie nieskuteczne działania na rzecz Australii, miał jednak także doskonałe kontakty z Rosją. W Końcu duet Beckenbauer/Radmann zgromadził odpowiednie doświadczenie w kandydowaniu, gdy pomagali sprowadzić mistrzostwa świata do Niemiec. Czy Beckenbauer głosował na Rosję i Katar? Pewne są dwa fakty: Katar w roku 2000 odgry‐ wał znaczącą rolę, gdy tworzono polityczny fundament pod przyz nanie prawa do organi‐ zacji mistrzostw świata 2006 Niemcom. Beckenbauer z kolei na dzień po rezygnacji z człon‐ kostwa w zarządzie FIFA przejął rolę reprezentanta u nowego światowego gracza w biznesie piłki nożnej – Gazprom &. co – który jest oligarchą na rosyjskim rynku energetycznym. Worawi Makudi z Tajlandii działał w sieci powiązań, interesów i przywilejów niezawod‐ nie jak szwajcarski zegarek. Pod koniec roku 2011 FIFA zwolniła go z zarzutu zakupu prywat‐ nych działek za około osiemset sześćdziesiąt tysięcy dolarów z projektów pomocy rozwojo‐ wej Goal. Makudi sam zatroszczył się o zwolnienie z zarzutów. Przedstawił dokumenty, zgod‐ nie z którymi przekazał posiadłość ziemską krajowemu związkowi piłkarskiemu. Stało się to
jednak dopiero osiem lat później, kilka dni przed zakończeniem przedłużonego już terminu, jaki FIFA wyznaczyła mu na wyjaśnienie tej sprawy, gdy stało się o niej głośno[167]. Związek Makudiego to pierwszy azjatycki kandydat do jednej z planowanych przez Katar akademii Aspire, bogato wyposażonych kuźni talentów. Planowana lokalizacja: region w po‐ bliżu Bangkoku, gdzie Makudi przypadkowo także posiada ziemię. W związku tego podejrza‐ nego działacza już od lat panuje totalny bałagan, a z biletami na mecze drużyny narodowej ob‐ chodzą się tam bardzo swobodnie. Makudi, któremu już w czasie, gdy Niemcy ubiegały się o organizację MŚ, udało się zdobyć mecz zespołu Tajlandii przeciwko Bayernowi oraz między‐ narodowy mecz z reprezentacją DFB, tym razem został oskarżony przez Brytyjczyków. Za swój głos miał domagać się międzynarodowego meczu Anglii przeciwko Tajlandii. Zdemento‐ wał to tak samo jak i inne oskarżenia. Także w ojczyźnie Makudiego podjęto już próbę zdymi‐ sjonowania go – bezskutecznie. Ponadto Makudi jest podejrzewany o handlowanie prawami telewizyjnymi w swym regionie – tak samo jak Jack Warner. Azjatyckie prawa do MŚ sprze‐ dawane są wprawdzie zasadniczo przez japońską firmę Dentsu, jednakże pośrednictwem w sprzedaży praw do MŚ 2010 i 2014 na terytorium Tajlandii zajmowała się firma Inter Broad‐ casting and Sport Challenges, za którą ma stać człowiek FIFA z Bangkoku. Na zapytania me‐ diów nie odpowiada ani on, ani FIFA. Przy tym to Blatter miał w roku 2005 podpisać umowę przedwstępną z Inter Broadcasting. Zgodnie z nią firma zapłaciła cztery miliony dolarów za rok 2010 oraz pięć milionów za MŚ 2014 w Brazylii. Zaliczki od tej przypuszczalnie fikcyjnej firmy miały punktualnie wpłynąć na konto UBS w FIFA[168]. Issa Hayatou jest szefem federacji afrykańskiej, pochodzi z Kamerunu, jednego z najbar‐ dziej skorumpowanych krajów tego kontynentu. Jego brat Alim jest ministrem, brat Sardou był premierem, a następnie szefem Banku Państw Afryki Środkowej (BEAC). Od pół wieku w rządzie zawsze zasiada jakiś Hayatou. W Kamerunie nieliczni krytyczni reporterzy uskarżają się na grożące im niebezpieczeństwa. Należą do Forum Afrykańskich Reporterów Dochodze‐ niowych (FAIR) i wciąż tropią pieniądze, które wypłacane są na rzecz futbolu przez państwo lub sponsorów, jednak tylko w niewielkiej części trafiają do sportu. Reporter, który próbował dotrzeć do źródeł bogactwa Issy Hayatou, został w roku 2010 zwymyślany za „niepatriotycz‐ ne” postępowanie, zastraszony i pobity, aż przestał drążyć. Inni dziennikarze, którzy deptali po piętach możnym tego kraju, przypłacili to nawet życiem[169]. Szef CAF stracił swego sojusznika Amosa Adamu jeszcze przed wyborami organizatora MŚ. Do świadomości publicznej nie dotarło jednak, że oprócz Nigeryjczyka zawieszono trzech dalszych byłych członków zarządu FIFA z Afryki. Rok po głosowaniu nałożono sankcje także na samego Hayatou. Zasiadał on także w MKOl-u, na podstawie list płac ISL udowod‐ niono mu, że brał pieniądze. FIFA to nie zainteresowało. To samo tyczy się nowego etyka: gdy w kwietniu 2013 roku wydane zostaje kontrowersyjne postanowienie o wstrzymaniu docho‐ dzenia w sprawie ISL, rzekomo nienawistni prawnicy nie wspominają nawet słowem o przy‐ właszczeniu pieniędzy, które doprowadziły do nałożenia sankcji przez MKOl wobec Hayatou. FIFA nie jest również zainteresowana tym, że posłaniec z walizką pieniędzy z ISL, Jean-Marie Weber, od lat zajmuje się marketingiem w afrykańskiej federacji. Także brytyjski parlament podejrzewa Hayatou o przekupność w kontekście MŚ, tak samo jak innego afrykańskiego członka zarządu, Jacques’a Anouma (Wybrzeże Kości Słoniowej). Śledztwa przeprowadzone przez FAIR na Wybrzeżu Kości Słoniowej wykazały, że datki świata biznesu na futbol wpła‐
cane są niekiedy bezpośrednio na konto ministerstwa sportu – aby zapobiec dostaniu się pie‐ niędzy w ręce „ Anouma”[170]. Były członek komitetu wykonawczego FIFA jest takż e dy‐ rektorem krajowego związku FIF, w którym rządzi chaos. Kluby rzadko widzą cokolwiek z kwoty miliona sześciuset tysięcy dolarów, które przekazuje im każdego roku krajowa rafine‐ ria ropy naftowej SIR. A 29 marca 2009 roku co najmniej dwadzieścia osób zmarło po za‐ mieszkach po meczu rundy kwalifikacyjnej do MŚ pomiędzy Wybrzeżem Kości Słoniowej a Malawi. Dochodzenie wykazało, że działacze FIFA sprzedali o dwa tysiące biletów więcej, niż mogła pomieścić przestarzała konstrukcja stadionu z roku 1936 w Abidżanie. W sprawie dotyczącej łapówek z Kataru była menedżer katarskiej kandydatury do MŚ wy‐ cofała swoje zarzuty w spektakularnych okolicznościach i przeprosiła za swe rzekomo nie‐ prawdziwe oskarżenia pod adresem Hayatou i Anouma. Kolejny wyborca to Egipcjanin Hany Abo Rida. Pół roku po wyborach organizatorów mi‐ strzostw towarzyszył swemu przyjacielowi Bin Hammamowi podczas tajemniczych spotkań na Karaibach, gdzie działacze mieli otrzymywać koperty z pieniędzmi. Fakt, że według informacji podanych na stronie internetowej FIFA był on „asystentem prezydenta komisji bezpieczeń‐ stwa”, świadczy o bliskiej więzi z obalonym zaledwie kilka miesięcy po głosowaniu rządem Mubaraka. Egipski futbol po masakrze fanów w Port Saidzie, która w lutym 2012 roku pochło‐ nęła siedemdziesiąt cztery ofiary, nie jest już nawet wrakiem. W końcu komitet wykonawczy FIFA miał jeszcze trzech dyskretnych członków. Jednak podczas tych wyborów organizatora MŚ także oni kuli żelazo póki gorące. Japończyk Junji Ogura stał wraz ze swym związkiem w ringu jako kandydat, tak samo jak jego koledzy Geoff Thompson (Anglia) i Michel D’Hooge (Belgia/Holandia). Jak powiedział później Blatter cierpliwie przysłuchującym się dziennikarzom, więcej nie podjąłby decyzji o przyznaniu dwóch mistrzostw za jednym razem. Straszliwy błąd, ale prze‐ cież „kto dużo pracuje, od czasu do czasu popełnia błędy”. Jego pomyłką było, że nie mógł so‐ bie wyobrazić, jak zepsuty jest świat. „Musiało dochodzić do konfliktów interesów, ponieważ głosować mógł każdy, nawet jeśli kandydatem był jego własny kraj”. To prawda. Ale tak dzia‐ ło się w FIFA od zawsze[171]. To już wszyscy? Chwileczkę. Został jeszcze jeden – Chuck Blazer.
AMERYKAŃSKI SEN
Mel Brennan jest Amerykaninem i wielkim fanem piłki nożnej. Od małego grał w podwórko‐ wych drużynach, współtworzył liczne fankluby, a swoją przyszłość łączył z pracą na rzecz „soccera”, jak nazywana jest w USA piłka nożna. W roku 2001 jego marzenie się spełniło. Mel został szefem do spraw „projektów specjalnych” W CONCACAF. Otrzymał biurko w New Yorker Trump Tower. Znalazł swą wymarzona pracę – tak przynajmniej sądził. Po tygodniu szef wezwał go na egzamin dojrzałości. Brennan wsiadł do limuzyny Chucka Blazera Za kierownicą siedział brat piosenkarki Glorii Gaynor. Wyruszyli w drogę na wie‐ czorny mecz na Manhattanie. Wydawało się, że odźwierny klubu nocnego Scores dobrze zna Blazera. Cały sektor zarezerwowany został dla personelu federacji piłkarskiej. Czas płynął przyjemnie przy filet mignon i masażu ramion. Gdzieś w tle migotał telewizor, a „gdy zabawa się skończyła, Chuck wyjął z portfela coś, czego jeszcze nigdy nie widziałem – kartę American Express, z nazwą CONCACAF i nazwiskiem Blazera. Nigdy przedtem nie widziałem karty w czarnym kolorze. To była Amex Centurion Card, wydawana tylko szczególnie uprzywilejowa‐ nym klientom, którzy muszą spełniać bardzo rygorystyczne kryteria majątkowe, kredytowe i dotyczące wydatków”[172]. Brennan twierdzi, że szybko się zorientował, jakie pieniądze przechodzą przez tę kartę. „Jeśli mieszkacie w regionie CONCACAF – wasze”, napisał na swym sportowym blogu Footballspeak. Twierdzi, że często widział, jak pieniądze wydawano na jedzenie, striptizerki, tancerki, masaże i inne rzeczy zupełnie niezwiązane z piłką nożną. Opisał dolce vita w kwaterze głównej CONCACAF, gdzie właściwie nie było za wiele do roboty. Pracownicy często „układali pasjansa lub drzemali przy swoich biurkach”. Od cza‐ su do czasu z odrętwienia wyrywał ich szef, wzywając do swego apartamentu w części miesz‐ kalnej, „ponieważ przekrzywił się dywan lub trzeba było nakarmić papugę”. Jak mówi Bren‐ nan, który po dwóch i pół roku rozczarowań porzucił CONCACAF, na takie cele trwoniono pieniądze, „które pochodziły z miłości, jaką setki milionów ludzi darzą ten sport”[173]. Są to niespotykane dotąd tony w wypowiedziach o Chucku Blazerze, bowiem tym, co przez wiele lat niczym kokon otaczało sekretarza generalnego CONCACAF i szefa komisji do spraw mediów FIFA, była przychylność amerykańskiej prasy sportowej, w kręgu której chętnie pod‐ kreślał swe niezwykłe zasługi dla ekonomicznego rozwoju futbolu na obszarze Ameryki Pół‐ nocnej i Środkowej. Blazer osiągnął szczyt, gdy w maju 2011 roku doniósł FIFA o spotkaniu swego regionalnego związku – karaibskiej unii piłkarskiej CFU, z przeciwnikiem Blattera, Mohamedem Bin Hammamem. Miało tam dojść do pewnych nieprawidłowości, jak opowiadał potem amerykańskiej prasie wstrząśnięty Blatter. „Wall Street Journal” szydził, że ta historia była ukoronowaniem „zawrotnej kariery prywatnego demaskatora”[174]. Chuck Blazer – utalentowany demaskator FIFA i odpowiedź Ameryki na Jacka Warnera – od czasu do czasu uczestniczy w jakiejś aferze, jednak przez kilkadziesiąt lat udawało mu się uniknąć świateł reflektorów. To zadziwiające dla działacza, który w federacji piłkarskiej Ameryki Północnej i Środkowej podniósł osobistą samokontrolę do rangi kultury biznesowej.
Jest sekretarzem generalnym CONCACAF, a jednocześnie skarbnikiem swojej federacji. To pozwoliło ograniczyć zatrudnienie o ten jeden etat, ale przede wszystkim oszczędzić uciążli‐ wych procedur kontroli. Wszystko z jednej ręki. Czy to powszechnie stosowany standard biz‐ nesowy w Ameryce? Także wynagrodzenie Blazera jest ściśle skrywaną tajemnicą. To może się zmienić, bowiem jego interesom przygląda się FBI. Od połowy roku 2011 bada transfery finansowe związane z firmą na Karaibach, należącą do członka zarządu FIFA. Amerykańskie władze dysponują co najmniej tuzinem dokumentów. Śledczy potwierdzili nawet agencji Reu‐ tersa (co zdarza się niezwykle rzadko), że jednostka zajmująca się zorganizowaną przestęp‐ czością w Eurazji bada zgromadzony przez FBI „materiał dowodowy związany z płatnościami na rzecz Blazera”[175]. Korpulentny Amerykanin z bujną brodą ma też podobno dobre kontakty z amerykańskimi kręgami hazardowymi – od Las Vegas po Karaiby. Oficjalnie podaje się za profesjonalnego działacza piłkarskiego. Wiele lat temu wprowadził się do Trump Tower i przeniósł tam także centralę CONCACAF. Od tej pory prowadzi tam różnego rodzaju interesy, a wiele z nich dłu‐ go pozostawało w ukryciu. Jednak po tym, jak wsypał swych wieloletnich kompanów, Jacka Warnera i Mohammeda Bin Hammama na Trynidadzie, z wyspowej półkuli zaczęły napływać pierwsze niewygodne dokumenty. Zgodnie z nimi Blazer przez lata zarobił kilkadziesiąt milio‐ nów dolarów na transakcjach polegających na bezprawnym wykorzystaniu informacji pouf‐ nych (insider trading). Sekretarz generalny Blazer od dwudziestu lat przepuszczał umowy marketingowe swej federacji CONCACAF przez agencję o nazwie Sportvertising, która oprócz miesięcznej marży pobierała również dziesięć procent wartości transakcji[176] Co cie‐ kawe agencja Sportvertising z siedzibą na Kajmanach należy nie do kogo innego, jak do same‐ go Chucka Blazera. Pieniądze przepływały przez karaibski raj podatkowy, z Kajmanów na Ba‐ hamy. Zapytany o to Blazer określił wypłacane samemu sobie prowizje jako prawidłowe[177]. Także delegaci CONCACAF rzekomo byli o tym informowani. Jego zdaniem wszystko odby‐ wało się zgodnie z przepisami. FIFA, wzruszając ramionami, oświadczyła, że „nie widziała ani nie otrzymała żadnych dowodów na naruszenie kodeksu etycznego”[178]. Nie czuje się kom‐ petentna także w przypadku dalszych podejrzanych płatności na rzecz Amerykanina. Gdy jed‐ nak amerykańska grupa antykorupcyjna ChangeFifa chciała przedstawić zagraniczne interesy Blazera do rozpatrzenia przez komisję etyki, sekretarz generalny FIFA odpowiedział, że do‐ niesienia można składać tylko wewnątrz organizacji. Niezależnie od tego także sytuacja dowo‐ dowa była jego zdaniem niewystarczająca[179]. FIFA robi dla Blazera, co tylko może. Po ustąpieniu Jacka Warnera na stanowisko prezy‐ denta CONCACAF awansowano Lisie Austina z Barbadosu, który od razu zwolnił Blazera. Z kolei Blazer uniemożliwił Austinowi dostęp do kwatery głównej CONCACAF w Nowym Jor‐ ku. Austin udał się więc do sądu na Bahamach, gdzie federacja jest zarejestrowana, i tam zo‐ stał zatwierdzony na stanowisku prezydenta. Wtedy wkroczyła kawaleria FIFA. Członkowie piłkarskiej rodziny nie mogą załatwiać spraw przed publicznymi sądami. Wszystko musi być wyjaśniane w rodzinie. W rezultacie Austin został zawieszony. Błędne koło. W środowisku tak przeż artym nepotyz mem jak FIFA każdy nielubiany członek rodziny jest de facto po‐ zbawiony praw. Tymczasem Blazer musiał zmierzyć się z kolejnym problemem. Nie mógł zaprzeczyć, że przyjął dwieście pięćdziesiąt tysięcy dolarów, które w marcu 2011 roku przekazała mu CFU –
ta sama, którą kilka miesięcy później ujawnił jako główny przedmiot afery korupcyjnej Bin Hammama. Łącznie Blazer miał skasować poprzez karaibską unię piłkarską ponad pół miliona dolarów. Transza z marca 2011 roku, jak twierdzi, miała być prywatną spłatą kredytu przez szefa CFU, Jacka Warnera. Prywatny obrót kredytowy wśród członków zarządu FIFA, realizo‐ wany przez międzynarodowe konta federacji – czy to nie jest wystarczający powód do we‐ wnętrznego dochodzenia dla FIFA, która wciąż mówi o swej nowej przejrzystości? Jak widać – nie. Pozostała bezczynna także po tym, jak Warner zaprzeczył informacjom o kredycie. Warner i Blaz er przez dwadzieścia lat rządzili w CONCACAF, jak im się podobało. Mieli apartament na sześćdziesiątym piątym piętrze Trump Tower, a potem, jak mówią wta‐ jemniczeni, Warner nie mógł już znieść towarzystwa swego sportowego przyjaciela. Blazer przeprowadził się na czterdzieste dziewiąte piętro. Także ten apartament kosztował osiemna‐ ście tysięcy dolarów miesięcznie – i to jeszcze w roku 2002[180]. Już od czasów sporu MasterCard/Visa wiadomo, że północnoamerykańskie ramię FIFA wymaga większej uwagi. Sędzia Loretta Preska odmówiła świadkowi FIFA, Blazerowi, wszelkiej wiarygodności. Mimo to Blazer znów został szefem komisji FIFA do spraw me‐ diów. Inni partnerzy z amerykańskiego kręgu FIFA ujawnili się dopiero przy okazji afery Bin Hammama. Na przykład kancelaria adwokacka Collins z Chicago, która z jednej strony prze‐ prowadzała dla Blazera badania świadków na Karaibach, a z drugiej strony jako adres wła‐ ściwy dla CONCACAF pozostawia bez odpowiedzi zapytania dotyczące jej transakcji prowi‐ zyjnych. Albo Louis Freeh, były szef FBI, który zarobił już kilka milionów ze swoją firmą ochroniarską, a teraz otrzymał lukratywne zlecenie przeprowadzenia dochodzenia w aferze ka‐ raibskiej. Podczas gdy sportowy naród USA ogląda baseball, koszykówkę i futbol amerykański, Bla‐ zer w Trump Tower żongluje piłkarskimi milionami i kontroluje przy tym sam siebie. Uwadze wszystkich uszedł fakt, że działa także w biznesie hazardowym, mimo że ta konkretna pasja wpędza go czasem w niemałe tarapaty. W roku 2000 wraz z ówczesnym partnerem telewizyj‐ nym FIFA, Kirchem, stworzył firmę oferującą zakłady sportowe. Projekt o nazwie Global Inte‐ ractive Gambling (GIG) wydawał się nie przystawać do człowieka, który piastował przecież urząd honorowy. Widzowie mieli być zachęcani do interaktywnego hazardu podczas oglądania wydarzeń sportowych w telewizji. I to przez jednego z członków zarządu FIFA, sprawującego nadzór nad firmą Kirch – która jednocześnie jest jego partnerem biznesowym. Gdy pod koniec roku 2001 gazeta „Daily Mail” opublikowała artykuł o „bossie z FIFA, który przyjmuje wasze zakłady na MŚ”, Blazer wysłał do Blattera obszerne sprostowanie, w którym przedstawił fir‐ mę GIG oraz wyjaśnił jej stosunki z Kirchem, co przecież wewnątrz federacji dawno musiało być znane. Skarżył się na prasę brukową, ale jednocześnie przyznał, że być może faktycznie przez jego hazardową stację będzie można zawierać zakłady bukmacherskie dotyczące rozgry‐ wek MŚ. „Ta decyzja zapadnie dopiero pod koniec stycznia”[181]. Blazer przypomniał Blatterowi, że podczas ostatniego spotkania komitetu wykonawczego, gdy zdecydowano o przekazaniu praw telewizyjnych. z niewypłacalnej ISL grupie Kirch, nie głosował, tylko poinformował, że byłby stronniczy. Czyli praktycznie każdy w zarządzie FIFA wiedział o ubocznej działalności swego kolegi w dziedzinie zakładów i telewizji, co znów przypomina rodzinę ojca chrzestnego mafii, Don Vita Corleone. Tam także panowały zasady
co do tego, który z jej członków prowadzi działalność w danej dziedzinie. Taki stan rzeczy potwierdzało także skierowane do Blattera pismo Chung Mong-joona z Korei Południowej. W owym czasie zaliczał się on do opozycji, którą Blatter pragnął przegonić. W roku 2002 Chung skarżył się na wypowiedź szefa FIFA w prasie, która brzmiała: „Dlaczego pytacie zawsze o Blazera i Warnera? Dlaczego nie zapytacie o Chunga i jego udziały w firmie Hyundai?”. Naj‐ widoczniej Blatter dobrze orientuje się w interesach swych przeciwników, kiedy trzeba wyko‐ rzystać tę wiedzę przeciwko nim. Chung jest członkiem zarządu FIFA, a Hyundai to główny sponsor federacji. Chung przypomniał szefowi, że po wycofaniu się Opla FIFA poszukiwała sponsora, więc zgłosił się Hyundai. „To FIFA prosiła o pomoc Hyundai, a nie odwrotnie”. Wyjaśnił, że „uczciwość stanowi linię oddzielającą osoby, które wykorzystują prawa telewi‐ zyjne FIFA dla prywatnych korzyści, od sponsoringu Hyundaia. Ponieważ prawa telewizyjne należą do FIFA, powstaje konflikt interesów, gdy członek komitetu wykonawczego prowadzi działalność w tym biznesie. (...) Gdyby wciąż miał Pan problemy z rozpoznaniem różnicy po‐ między sponsoringiem Hyundaia a przypadkiem Jacka Warnera, proszę bez wahania się ze mną skontaktować”[182]. Jest to wspólnota służąca pewnemu określonemu celowi. Podczas gdy Warner dyryguje karaibskimi wyborcami poprzez CFU, Blaz er jest bliższy ojcu chrzestnemu FIFA niż wy‐ spiarskiej klienteli. Jego bohater to człowiek, który został zdemaskowany jako odbiorca pie‐ niędzy oraz ustąpił z MKOl-u, by uniknąć wyrzucenia. Blazer twierdzi, że jego piłkarskim ido‐ lem jest „majestatyczny symbol elegancji naszego sportu, doktor João Havelange”[183]. Ma też różnego rodzaju powiązania z Blatterem. Córka tego ostatniego, Corinne, mieszkała nawet przez pewien czas w luksusowym apartamencie Blazera w Trump Tower[184]. Z kolei córka Blazera, Marci, zajmowała stanowisko w komisji do spraw prawnych w FIFA. Syn Ja‐ son jest lekarzem w CONCACAF. W komisji prawnej Blazera tymczasowo zasiada zaufany prawnik, John Collins, który jest także generalnym doradcą amerykańskiej federacji. Adwokat z Chicago żarliwie bronił przed FIFA milionowych interesów Jacka Warnera związanych z bi‐ letami na mistrzostwa świata 2006 w Niemczech. Collins starał się w swym dossier podwa‐ żyć „absurdalne wnioski” zewnętrznych rewidentów z firmy Ernst & Young[185]. Blazer znów wezwał Collinsa, gdy doniósł o korupcyjnym kongresie specjalnym CFU z Warnerem i Bin Hammamem. Prawnik dostarczył zeznania świadków i zdjęcia, a potem zadanie przejął pry‐ watny agent Louis Freeh. Oprócz korpulentnego działacza urzędującego w Trump Tower niewielu jest znanych Amerykanów w biznesie piłkarskim. Prawnik Alan Rothenberg to człowiek, który zawsze był blisko z Blatterem oraz książętami z CONCACAF, gdzie sam zasiadał w zarządzie. Był orga‐ nizatorem MŚ 1994 i wieloletnim szefem amerykańskiego związku. W roku 2012 prawnik Ro‐ thenberg ujawnił, że MŚ 1994 w USA udały się tylko dzięki wsparciu FIFA, w którym pośred‐ niczył także jeden ze szwajcarskich banków. Przedstawił te rewelacje w Ad-Dausze, jako re‐ ferent w katarskiej służbie bezpieczeństwa sportowego IDCSS. Jednak jest jeszcze wielu innych dyskretnych, wpływowych przyjaciół. Kimś takim jest z pewnością Henry Kissinger. W roku 1999 pomagał nawet podczas amerykańskiego kongresu, gdy za orgie korupcyjne w MKOl-u krytykowano wezwanego do Waszyngtonu Samarancha. Wstawił się za nim dobrym słowem, a z pewnością także dobrymi kontaktami. Blatter nazwał Kissingera już po kryzysie FIFA w roku 2002 pożądanym pomocnikiem we wdrażaniu reform.
Skończyło się jednak na roli mówcy – w roku 2003, gdy Blatter otrzymał „pokojową nagrodę” amerykańskiej organizacji o nazwie International Amateur Athletic Association[186]. Blatter ponownie wezwał Kissingera, gdy po przepełnionej aferami reelekcji w roku 2011 wymarzył sobie radę mędrców: „Myślę o takich osobistościach, jak Henry Kissinger i Placido Domin‐ go”. To Pokojowa Nagroda Nobla z roku 1973 sprawiła, że Blatter uczynił dawną gwiazdę amerykańskiej polityki apostołem światowego sportu. Nagroda elektryzuje wszystkich, jest Świętym Graalem działaczy sportowych. Już w latach dziewięćdziesiątych działania lobby‐ stów światowego sportu trafiły na pierwsze strony gazet w Oslo, gdzie zasiada komitet przy‐ znający Pokojową Nagrodę Nobla. Havelange był wielokrotnie proponowany przez swych sportowych przyjaciół. Także Blatter chętnie mówi o Noblu. Jak pokazały późniejsze badania i odkrycia w archiwach, miłośnik futbolu Kissinger jest postacią kontrowersyjną pod względem politycznym. Tak samo jak Louis Freeh, Kissinger As‐ sociates Inc. doradza koncernom w kwestiach związanych z biznesem, ryzykiem, bezpieczeń‐ stwem i zarządzaniem[187]. Także w sporcie jego przeszłość jest mętna. Podczas mistrzostw świata 1978 w Argentynie, pierwszych mistrzostw Havelange’a na stanowisku szefa FIFA, Kissinger został przedstawiony generałowi junty, Jorgemu Videli, jako przedstawiciel USA. Nie skorygował tego, podtrzymując tym samym wrażenie oficjalnej wizyty. Faktycznie był jed‐ nak od dawna na emeryturze, a aktualny rząd pod wodzą Jimmy’ego Cartera piętnował naru‐ szanie praw człowieka w Argentynie. Podczas kluczowego meczu gospodarzy, którzy w run‐ dzie zasadniczej walczyli z Brazylią o wejście do finału, Kissinger stał nawet osobiście u boku generała Videli. Już wtedy turniej został zmanipulowany – po prostu przesunięto mecz Brazylii, która była grupowym rywalem Argentyny, na wcześniejszy termin. Seleção pokonali Polskę 3:1, więc Argentyńczycy wiedzieli już, jaki wynik był im potrzebny, by znaleźć się w finale – zwycięstwo co najmniej 4:0 z Peru. Informacje o tym, że ten mecz został kupiony, ujawnił były peruwiański senator Genaro Le‐ desma. Jego zdaniem doszło do porozumienia pomiędzy dyktaturami wojskowymi. Ledesma powiedział o tym sędziemu Norbertowi Oyarbide’owi w Buenos Aires, który wydał nakaz aresztowania byłego wojskowego prezydenta Peru, Francisca Bermudeza. Bermudez miał wy‐ słać do argentyńskich oprawców trzynastu peruwiańskich opozycjonistów w ramach operacji Kondor. W tych mrocznych latach ta wspólna operacja dyktatur Ameryki Łacińskiej miała na celu prześladowanie politycznych przeciwników. Ledesma, jako związkowiec, sam padł jej ofiarą. Powiedział, że Videla miał przyjąć jeńców tylko pod warunkiem, że Peru przegra mecz w mistrzostwach – oczywiście odpowiednią różnicą bramek. Przed sądem zeznał, że „Videla chciał wygrać mistrzostwa świata, by odświeżyć i poprawić wizerunek Argentyny na świe‐ cie”[188]. Przebieg spotkania był zgodny z oczekiwaniami. Peru nie tylko zrezygnowało z czterech głównych zawodników, lecz także z tradycyjnych koszulek z czerwonym paskiem. Andyjska je‐ denastka grała w barwach biało-czerwonych. Także argentyński szef do spraw organizacyj‐ nych, Alberto Lacoste, późniejszy wiceprezydent FIFA, zrobił, co w jego mocy. Z czołowymi działaczami Peru wynegocjowano dostawę trzydziestu pięciu ton zboża do Limy oraz kredyt w wysokości miliona dolarów. Trzech peruwiańskich zawodników przyznało później, że za po‐ rażkę zaoferowano im po dwadzieścia tysięcy dolarów na osobę. Obrońca, Rodolfo Manzo, który po mistrzostwach przeszedł do argentyńskiego klubu Velez Sarsfield, nazywany jest od‐
tąd w ojczyźnie „El Vendido” – Sprzedany. Jednak sama porażka nie wystarczyła. Konieczna była różnica czterech goli. Druż yna Peru musiała wejść na murawę już zdemoraliz owana. Na krótko przed pierwszym gwizdkiem wydarzyło się coś niezwykłego. W szatni reprezentacji Peru zjawiły się dwie historyczne osobistości: szef argentyńskiej junty – Videla – oraz były amerykański minister spraw zagranicznych – Henry Kissinger. Nie tylko napastnik Juan Oblitas uważa, że ich obecność miała służyć „zastraszeniu”. Vi‐ dela podobno wygłosił płomienne przemówienie o „jedności i braterstwie Ameryki Łaciń‐ skiej”. Argentyna pokonała całkowicie sparaliżowaną reprezentację Peru 6:0 i trafiła do fina‐ łu. Podczas bankietu po triumfie w mistrzostwach świata przyjaciel sportu Kissinger przepo‐ wiedział wzniesienie krwawej dyktatury: „Ten kraj pod każdym względem czeka wielka przy‐ szłość”[189]. Był to jedyny dzień, oprócz wkroczenia na Falklandy w roku 1982, gdy większość społeczeństwa świętowała wraz z wojskową dyktaturą.
GAME OVER
Chuck Blazer związany był z zakładami sportowymi także po roku 2001. Swego czasu po‐ mysł, by podczas transmisji telewizyjnych zachęcać fanów piłki nożnej do obstawiania przez Internet zakładów na kolejną bramkę, Strzelca bramki, kolejny rzut rożny czy rzut wolny – nie dojrzał. Miał jednak perspektywy rozwoju, które uczyniły scenę hazardową niebezpieczną i niekontrolowaną, przede wszystkim na rynkach azjatyckich. Absurdalne błyskawiczne zakłady o auty, zmiany lub nawet o to, ilu graczy wbiegnie na stadion w okularach. W pierwszym rzę‐ dzie prowadzi to do jałowego spędzania czasu, pod spodem kryje się jednak ogromny biznes. Przepływy pieniężne za ten bezsensowny hazard odbywają się – tak samo jak za zwykłe zakła‐ dy, gdzie obstawiane są wyniki – za pośrednictwem agencji lub giełd zakładów sportowych. Ich drogi są już praktycznie niemożliwe do prześledzenia. Także w Europie hazard stał się problemem społeczno-kulturowym. Jednak podczas gdy w Europie każdy większy dworzec otoczony jest budkami oferu‐ jącymi zakłady sportowe, haz ard w USA wciąż jest bardzo skomplikowany. Szczególnie hazard przez Internet. Firmy takie jak Multisport Games Development Inc od wielu lat muszą walczyć o przetrwanie w tej branży. Także ta firma należała do Chucka Blazera, a w roku 2005 meksykański partner musiał przed sądem dochodzić zainwestowanych w nią milionów, zanim udało mu się dojść do porozumienia z Blazerem. W tym kontekście pytania wzbudzają czeki, przekazywane w roku 2002 przez CONCA‐ CAF firmie Multisport, podpisane przez Blazera, pełnoetatowego szefa konfederacji oraz sze‐ fa Multisport[190]. Jeden opiewał na kwotę dwudziestu tysięcy dolarów, a kolejny – wystawio‐ ny kilka dni później – na dziesięć tysięcy dolarów. Pytania na ten temat Blazer pozostawia bez odpowiedzi. Zacięta walka hazardowych przyjaciół Blazera o legalizację zakładów internetowych zy‐ skała w roku 2011 prominentne wsparcie. Wpływowe amerykańskie zrzeszenia kasyn wysłały dwóch zawodników wagi ciężkiej: Louisa Freeha, byłego dyrektora FBI, oraz Toma Ridge’a, który wcześniej sprawował funkcję ministra do spraw ochrony konstytucji. Obaj dołączyli do gremium zwanego FairPlay-USA, utworzonego przez największe przedsiębiorstwa w branży, Caesars Entertainment i MGM Resorts International. Jego zadaniem miało być przyspieszenie legalizacji rozgrywek pokera online. Prominentni lobbyści uważali obowiązujące prawo za nieskuteczne – mimo (lub może właśnie dlatego?) że od wiosny 2011 roku rozpatrywane są doniesienia o przestępstwie, złożone przeciwko trzem największym firmom w branży. Ridge argumentował, że zamiar wprowadzenia ustawowego zakazu jest zrozumiały, ale niemożliwy do realizacji – dlatego potrzebna jest kontrolowana legalizacja[191]. Freeh, profesjonalny śled‐ czy z FIFA, wyrażał się bardziej żarliwie: „Poker online to amerykański sport narodowy”. Cel inicjatywy FairPlay, która – jak twierdzą jej uczestnicy – w żadnym wypadku nie jest grupą lobbystyczną, ma polegać na tym, by internetowy hazard był „bezpieczny i legalny”[192]. Cza‐ sem ten wymagający świat sportu i hazardu jest przewidywalny, nawet w USA.
Jack Warner twierdzi, że już w roku 2004 starał się uzyskać od Blazera informacje na te‐ mat jego działalności. Ponieważ nigdy ich nie otrzymał, przestał mu ufać. „Dlatego od roku 2004 nie podpisałem żadnej umowy z jego firmą Sportvertising”. To twierdzenie byłoby kon‐ trowersyjne, gdyby dało się je udowodnić. Ponadto Warner podkreśla, że „od tego momentu ani Blazer, ani jego firma nie mieli ważnej umowy z CONCACAF”. W takim razie w jaki spo‐ sób mogły napływać kolejne miliony z prowizji? Sam Blazer pozostawia wszelkie pytania bez odpowiedzi. Także te o jego luksusowe posiadłości w hazardowym raju Nassau, bezpośrednio przy Casino Drive. Przypisywane są mu posiadłości na Bahamach o wartości wielu milionów dolarów[193]. Urzędy zajmowane w CONCACAF Blazer złożył pod koniec roku 2011. Pozo‐ stał jednak wierny FIFA. Poza tym chce przydać się amerykańskiej lidze futbolowej – ma na oku franczyzę starego klubu Beckenbauera, Cosmos New York. Czy w tak napiętych dla go‐ spodarki czasach uda się przekonać burmistrza, Michaela Bloomberga, by wyłożył pieniądze z podatków na coś tak sensownego, jak stadion piłkarski? Za jedno nie można jednak przypisać winy Blazerowi, wielbicielowi profesjonalnego ha‐ zardu w zarządzie federacji piłkarskiej: że to on sprowadził do FIFA gen hazardu. Światowa federacja piłkarska już od dawna marzyła o miliardowych zyskach z najbardziej popular‐ nego sportu na świecie i co najmniej raz dyskretnie podjęła się jego realiz acji. Ujawnił to Amerykanin, który zajmował się tajnym projektem na usługach brazylijskiego koncernu finan‐ sowego. W maju 2001 roku, gdy właśnie zbankrutowała firma ISL, kalifornijski biznesmen Ri‐ chard Herson przesłał faksem czterostronicowy list do Seppa Blattera i sekretarza generalne‐ go, Zena-Ruffinena. Chciał „dodać kilka informacji do domysłów dotyczących wieloletnich stosunków ISL z FIFA”[194]. Herson twierdził, że w latach 1993 i 1994 realizował projekt hazardowy z kręgiem osób obejmującym szefa FIFA, João Havelange’a, oraz jego zięcia, Ricardo Teixeirę, posłańca ISL, Jeana-Marie Webera, oraz brazylijskiego bankiera, Antonia Carlosa Coelho, jak również jego ówczesnego szefa, Matiasa Machline’a. Machline był inwestorem finansowym i multiprzed‐ siębiorcą. Grupa spotkała się po raz pierwszy w Miami, 27 lipca 1993 roku – brakowało tylko Teixeiry. Dokumenty podpisali wszyscy oprócz Havelange’a, „który wolał, by jego nazwisko nie zostało wspominane. Dlatego wszystkie negocjacje prowadzono z panem Weberem”. Herson w ten sposób opisał projekt: „Organizacja światowego systemu loterii o nazwie Fifa-Club i członkostwa w klubie, mającym prowadzić licencjonowaną przez FIFA loterię pił‐ karską związaną z organizowanymi przez FIFA imprezami”. Wkrótce pomysł przekształcił się w biznesplan. „Liczby okazały się imponujące”, pisze Herson, zysk przed opodatkowaniem miał po trzech latach wynieść prawie dziewięć miliardów dolarów. Oto bonanza światowego futbolu! W Dallas, Zurychu i Londynie projekt miał zostać popchnięty dalej. 3 lipca 1994 roku w Dallas, podczas mistrzostw świata w piłce nożnej, zatwierdzony został projekt umowy – przez Webera, Machline’a Coelho i jego samego, jak pisze pełnomocnik. Grupie Machline’a przy‐ znano szerokie uprawnienia do korzystania z logo FIFA oraz praw marketingowych. 12 sierp‐ nia w Nowym Jorku umowa została podpisana. Do projektu przyłączył się także – jako szef nowego Fifa-Clubu – były dyrektor American Express z Argentyny, Raul Rosenthal. Panowało przekonanie, że liczne „światowe organizacje bankowe i te zajmujące się zakładami sporto‐
wymi szybko przystąpią do projektu”. Kilka godzin później, jak informował szefów FIFA Her‐ son, zaczął się koszmar. „12 sierpnia, kilka godzin po podpisaniu umowy, pan Machline zginął w wypadku helikop‐ tera w drodze do Atlantic City. Kilka dni później zdiagnozowano u mnie raka węzłów chłon‐ nych w końcowym stadium, dawano mi jedynie kilka miesięcy życia. Pan Rosenthal znalazł się w przykrym położeniu, bowiem złożył już rezygnację w American Express. Pan Machline był organizatorem i siłą napędową projektu”. Wówczas Herson, przed rozpoczęciem chemiotera‐ pii, na prośbę rodziny Machline’a udał się do Brazylii, by w São Paulo spotkać się z Teixeirą i Coelho. „Było to trudne i gorzkie spotkanie bowiem Teixeira jednoznacznie stwierdził, że zamierza zrealizować projekt wraz z Coelho, nie zważając na wcześniejsze uzgodnienia, ze szkodą dla spadkobierców Machline’a”. Autor listu twierdził, że sam nie mógł nic zrobić ze względu na silne powiązania Teixeiry z Havelange’em oraz własną chorobę. Z plotek dowiedział się, że Teixeira i Coelho chcieli później zrealizować loterię futbolo‐ wą we Francji, jednak nic z tego nie wyszło. Brazylijska prasa miała prosić go o dokumenty, by przygwoździć Teixeirę. Jednak nigdy nie wydał papierów ani megabajtów notatek ze względu na „szacunek dla pamięci zmarłego pana Machline’a”. Gdyby jednak Blatter był zain‐ teresowany, wystarczy, że napisze maila, kończy Herson. Tak skończyła się dla FIFA tajemnicza próba zgarnięcia miliardów dolarów z powierzo‐ nego jej sportu.
4. DOGRYWKA
NIEWYGODNA USTAWA O PRZECIWDZIAŁANIU PRANIU BRUDNYCH PIENIĘDZY
Turbulencje
w roku wyborczym 2011 wprawiły w ruch gorączkowe działania aparatu bezpieczeństwa wokół światowej federacji piłkarskiej. W centrum uwagi znalazły się trzy główne tematy: wybory prezydenckie, afera korupcyjna wokół przeciwnika Blattera, Mohame‐ da Bin Hammama, i jego pomocnika Jacka Warnera oraz walka o katastrofalny wizerunek fe‐ deracji, co zaowocowało projektem reform – oczywiście zainicjowanym i kontrolowanym przez samego Blattera. Wokół FIFA zacieśnia się kordon organów policyjnych i śledczych, prywatnych agentów i dostawców usług compliance, coraz trudniej oddzielić od siebie intere‐ sy poszczególnych stron. Granice zacierają się, pojawiają się budzące obawy powiązania, tak‐ że wśród instytucji i osób zobowiązanych do działania w dobrej wierze. 2 grudnia 2010 roku przyznano dwa turnieje mistrzostw świata Rosji i Katarowi. Od tej pory, oprócz różnych organów dochodzeniowych, działania prowadzi coraz więcej prywat‐ nych tropicieli. Wśród nich jest Louis Freeh, który poszukuje materiałów, by FIFA mogła osta‐ tecznie przygwoździć Bin Hammama, mimo że sytuacja dowodowa dotycząca wydarzeń w ho‐ telu Hyatt Regency w Port of Spain wydaje się raczej nie do podważenia (dwudziestu pięciu działaczy karaibskiej unii piłkarskiej CFU zgromadziło się wokół kandydata na prezydenta, Bin Hammama, a na drugi dzień po jego wyjeździe, 11 maja 2011 roku, otrzymali koperty, z których każda zawierała czterdzieści tysięcy dolarów). Dostępne są zdjęcia plików pieniędzy, zeznania świadków, a nawet zabezpieczone przez śledczych FIFA nagranie wideo, przedsta‐ wiające wypowiedź Jacka Warnera na temat prezentów dla delegatów. Mimo to istnieje pewien haczyk. Katarczyk wniósł sprawę do Sportowego Sądu Arbitra‐ żowego CAS i chce iść przed sąd powszechny. Co, jeśli sąd zauważy, że taka forma korupcji była praktyką stosowaną w FIFA od lat dziewięćdziesiątych, jak twierdzi doświadczony w tym zakresie Bin Hammam? Co, jeśli sąd stwierdzi, że Bin Hammam i Warner, którzy przecież nie działali w tajemnicy, zostali – jak sami twierdzą – wciągnięci w pułapkę? Wiele na to wskazuje. Obaj poinformowali wcześniej Blattera o swym zamiarze, a on nie wstrzymał tej akcji. Trochę tylko protestował przez telefon. Z tak pasywnej postawy musiał się tłumaczyć przed swoim komitetem etyki FIFA, który oczywiście zwolnił go z zarzutów. Czy sądy powszechne poznają się na tej specjalnej etyce FIFA? A może uznają, że sama zapo‐ wiedź tego działania, która przecież nie pojawiła się jako podejrzenie strony trzeciej, lecz jako oświadczenie samych zainteresowanych, powinna zmusić najwyższego obrońcę futbolu do wkroczenia? Być może wystarczyłoby wysłanie nadzorcy lub nawet kilku formalnych li‐ stów ostrzegawczych do reprezentantów Karaibów, a wielu z nich pewnie dostałoby pietra. Zamiast tego pozwolono na przeprowadzenie akcji, a potem można było prezentować każdą ilość materiałów filmowych i fotograficznych. Co z nimi zrobiono oraz w jaki sposób wywie‐ rano nacisk na poszczególnych delegatów – to wszystko wymaga sądowego wyjaśnienia.
Oprócz wysłannika FIFA, Louisa Freeha, oraz innych firm pomocniczych, z różnych stron napływają prywatni śledczy. Badają na przykład, jakie przepływy pieniężne mogły się odby‐ wać za kulisami podwójnego przyznania MŚ. Zadaniem innych jest przeszkadzanie w tych do‐ chodzeniach lub wyprowadzanie ich w pole. Turnieje MŚ zostały przyznane kandydatom z ogromnymi zasobami surowców naturalnych oraz autokratycznymi rządami. Miażdżące zwycięstwo pustynnego Kataru wydaje się prawie niepojęte. 2 grudnia w zuryskiej hali targowej emirat pokonał USA w ostatniej rundzie stosun‐ kiem głosów czternaście do ośmiu. Gdyby do głosowania dopuszczono zawieszonych człon‐ ków zarządu z Nigerii i Tahiti, z pewnością byłoby to szesnaście głosów. Tak znaczne zwy‐ cięstwo Kataru to pierwsza ogromna niespodzianka tego wieczoru. Druga? Mimo jedno‐ znacznego wyniku głosowania żaden z członków zarządu FIFA nie potrafił logicznie wyjaśnić tej decyzji. Wprawdzie mówiło się ogólnie o „otwarciu na nowe rynki”, jednak każda konkret‐ na wypowiedź na temat Kataru wypadała negatywnie. Pustynne państwo, które po mistrzostwach zamierza podarować większość swych stadio‐ nów krajom afrykańskim, nie ma nawet godnych wzmianki rozgrywek. Dziesięć z dwunastu stadionów na piaszczystych terenach wokół Ad-Dauhy znajduje się na osi o długości około pięćdziesięciu kilometrów. Z jednego stadionu można gołym okiem zobaczyć drugi. W angiel‐ skim parlamencie były szef zespołu do spraw kandydatury do organizacji MŚ, lord David Triesman, stwierdził, że od samego początku dali się przechytrzyć FIFA. Mówiono im, że ry‐ zyko, iż turnieje w 2010 roku w RPA i w 2014 w Brazylii nie przyniosą istotnych zysków, jest bardzo wysokie. Anglia, jak zapewniali pochlebcy, mogła zagwarantować nie tylko zyski, lecz także inne sprawy, jak na przykład bezpieczeństwo[195]. Nastrój po rozstrzygnięciu w Zuryskiej hali był tak grobowy, jak podziemna kwatera głów‐ na FIFA na górze Zürichberg. Nawet Blatter wykręcał się przed odpowiedzią na pytanie, czy może wykluczyć prywatne bogacenie się członków gremium wyborczego. „Na ten temat w ogóle nie mogę się wypowiadać, ponieważ gdybyśmy zaczęli o tym mówić, moglibyśmy za‐ mknąć całą organizację”[196]. A upał w Katarze? Patriarcha stawia na zmianę klimatu. „Kto wie, jak za dziesięć lat będą wyglądały warunki klimatyczne na świecie. Dwa razy do roku odbywa się duża konferencja klimatyczna, nawet oni nie wiedzą, jaka będzie pogoda”[197]. Aha. W Zurychu po ogłoszeniu wyników brytyjski książę William, David Cameron i Bill Clin‐ ton bez słowa opuścili halę, a Barack Obama z dalekiego Waszyngtonu podkreślał, że Katar to „zła decyzja”. Upokorzona delegacja brytyjska była gotowa wypowiedzieć Blatterowi wojnę. Rozpowszechniali nawet informację, że bezpośrednio przed głosowaniem przewodniczący na‐ stawiał wyborców przeciwko podłej brytyjskiej prasie. Ta bowiem jeszcze na dzień przed wyborami faktycznie podawała kłopotliwe informacje, że FIFA domagała się wyjątku od bry‐ tyjskiej ustawy przeciwko praniu brudnych pieniędzy. Szczyt bezczelności. Czy rzeczywiście tak było? Każdy kandydat do organiz acji MŚ, składając dokumenty aplikacyjne, musi podpisać listę gwarancyjną, stawiającą go w szczególnej sytuacji prawnej na wypadek, gdyby otrzymał turniej. Tą listą FIFA stawia swej piłkarskiej rodzinie najdalej idące żądania. Na przykład gwarancja numer pięć zmusza organizatora do wprowadzenia specjalnych przepisów dewizowych dla klanu FIFA, zgodnie z którymi rząd „musi zapewnić nieograniczony import i
eksport wszystkich zagranicznych walut do oraz ze Zjednoczonego Królestwa, a także nieogra‐ niczoną wymianę tych walut na dolary, euro lub franki szwajcarskie”. Upoważnienie do trans‐ feru finansowego musi zostać przyznane wszystkim osobom podróżującym w oficjalnym orsza‐ ku futbolowej rodziny oraz szeregowi „osób wskazanych przez FIFA”[198]. Federacja nie wyjaśniła, do czego potrzebuje uchylenia ustawy o przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy. Brytyjczyków to zaniepokoiło, zwłaszcza że mieli porównanie. MKOl, który także wymagał wprowadzenia specjalnych zasad na olimpiadę 2012, nie wspomniał o ustawie o praniu brudnych pieniędzy. Natomiast zgodnie z gwarancją FIFA celnicy, którzy zo‐ bowiązani są do zabezpieczania wszelkiego rodzaju podejrzanych środków płatniczych, mu‐ sieliby przepuścić każdego, jeśli tylko wykaże, że jest członkiem piłkarskiej rodziny. Dziwny katalog gwarancyjny FIFA wyszedł na jaw w szerszym zakresie w przypadku kandydującej na organiz atora MŚ Holandii. Rząd pod naciskiem społeczeństwa opubliko‐ wał listę żądań. Okazało się, że gwarancja numer jeden jest: tak samo alarmująca jak numer pięć. Piłkarska rodzina Blattera domaga się, by „wizy wjazdowe oraz zezwolenia na pobyt wydawane były bezwarunkowo i bez ograniczeń. (...) Nie można odmawiać wizy lub wjazdu osobom, które chcą uczestniczyć w meczach i/lub imprezach, jeśli FIFA nie zostanie w sposób zadowalający poinformowana, że są ku temu ważne powody”[199]. Poinformować FIFA? Czyli szwajcarskie stowarzyszenie, statutowo znajdujące się na tym samym poziomie co hodowcy grzybów czy królików, kierowane przez osoby, na których czę‐ ściowo ciążą zarzuty karne, domaga się od rządów dostępu do najbardziej drażliwych danych, do tajnych lub wywiadowczych ustaleń. Bowiem na granicach państw niepożądane są zwykle osoby podejrzewane o terroryzm lub należące do organizacji przestępczych. Domagając się „zadowalającej informacji”, światowa federacja nie może przecież mieć na myśli, że organy bezpieczeństwa oświadczą: „Mamy coś przeciwko tej osobie, ale nie powiemy co”. Do tego nie byłaby potrzebna podpisana gwarancja. FIFA żąda więc dodatkowej wiedzy. Jakim pra‐ wem? Czy tego rodzaju delikatnych informacji można udzielać prywatnemu klubowi, który za‐ rządza grą zespołową? Zaniepokojenie wzbudza fakt, że wspólnota międzynarodowa od dawna zgadza się na takie umowy oraz że nawet w demokratycznych państwach nie są one otwarcie omawiane. To poka‐ zuje, jak głęboko elity polityczne uwikłane są w sportową sieć. Ich podejście polega na zaci‐ śnięciu zębów i przetrwaniu. Kto odważyłby się zepsuć zabawę, kiedy chodzi o bóstwo na‐ szych czasów – mistrzostwa świata lub olimpiadę? Nacjonalistyczne, sportowe upojenie tłumi każdą rację stanu. Tylko raz organizator stawił czoła sportowej rodzinie. Była to Australia, która podczas letnich igrzysk olimpijskich 2000 w Sydney odmówiła wjazdu czołowym działaczom, Gafo‐ urowi Rachimovi (Uzbekistan) i Carlowi Chingowi (Hongkong). Minister spraw wewnętrz‐ nych Philip Ruddock wyjaśniał wówczas, że ta „bardzo poważna” decyzja zapadła z myślą o „bezpieczeństwie narodowym”. Samaranch pisał płomienne listy protestacyjne, by wymusić wpuszczenie członków swej rodziny do kraju, powołując się na umowę organizatorską MKOlu z komitetem organizacyjnym, zgodnie z którą zaproszenie olimpijskie miało zastępować do‐ kumenty wjazdowe do kraju goszczącego turniej. Australijczycy pozostali nieugięci, mimo że podpisali się pod tym nonsensem.
W przypadku Rachimova FBI i liczne europejskie organy ścigania stwierdziły swego czasu powiązania z uzbecką mafią. Członek zarządu międzynarodowego związku bokserskiego po‐ dróżował też chętnie po świecie prywatnym odrzutowcem starego pomagiera Dasslera, An‐ drégo Guelfiego. Do kręgu jego zaprzyjaźnionych partnerów biznesowych zalicza się też rosyj‐ ski boss piłkarski, Alimsan Tochtachunow, również obserwowany przez wydział FBI do spraw przestępczości zorganizowanej w Eurazji. Wprawdzie od tego czasu nie wiadomo nic o aresztowaniu lub skazaniu, jednak Rachimova wciąż spowijają mafijne opary. We wrześniu 2007 roku brytyjski poseł Tom Wise przedstawił go w Parlamencie Europejskim jako uzbec‐ kiego kryminalistę wysokiej rangi[200]. Drugim, któremu zabroniono wstępu do Sydney, był czołowy działacz koszykówki Carl Ching, uważany za przedstawiciela chińskich triad[201]. Z tego samego powodu odmówiono mu też wjazdu do Kanady, ale już w Hongkongu nikt go nie niepokoił. Z Rachimovem i Chingiem nie miała problemów Rosja. Dlatego w Sydney, wraz z szeroko komentowanym na całym świecie wykluczeniem dwóch członków olimpijskiej rodziny, po raz pierwszy wyszedł na światło dzienne fenomen, który od dawna niepokoił ekspertów – że światowe turnieje sportowe mogą być z łatwością infiltrowane przez podejrzanych biznesme‐ nów i wykorzystywane jako giełda podróży i kontaktów ponad granicami. Także dzięki gwa‐ rancjom specjalnym, które przecież nie są podpisywane tylko przez państwa organizujące im‐ prezy sportowe, lecz również – potajemnie – przez kandydatów. Szczególnie w stadium kan‐ dydowania każdy rząd wykazuje się ekstremalną służalczością – trzeba zaniechać wszystkiego, co mogłoby zagrozić osiągnięciu najważniejszego celu. Tym samym państwa przyznające gwa‐ rancje podróżne, podatkowe i dewizowe na czas imprezy sportowej każdemu, kto występuje jako działacz, niejako same prowokują nadużycia. Cóż może być łatwiejszego dla bogatych cwaniaków od zapewnienia sobie honorowego urzędu w sporcie przez rolę sponsora, inwe‐ stora, menedżera czy dobroczyńcy – a tym samym uzyskania biletu wolnego wstępu do najważ‐ niejszych gospodarek świata. W MKOl-u pod rządami następcy Samarancha sytuacja nieco się poprawiła. Belgijski le‐ karz Jacques Rogge zapoczątkował kurs reform. Tym trudniejsze stały się stosunki z FIFA – nie tylko ze względu na stygmatyzację Havelange’a jako grzesznika ISL. Poważnie dla Rog‐ ge’a zabrzmiały słowa Blattera wypowiedziane w roku 2011 podczas Pucharu Azji w AdDausze, że podczas gdy MKOl prowadzi księgowość „bez jakiejkolwiek przejrzystości”, w FIFA obowiązuje zasada „nasze księgi są dostępne dla każdego”. I to od czasu, gdy on objął urząd – podkreślał Blatter, który od roku 1999 jest także członkiem MKOl-u[202]. Tam w przyszłości powinno być łatwiej. W 2013 roku na tronie MKOl-u zasiadł Thomas Bach, który niegdyś również był bliskim współpracownikiem Dasslera. Również co rusz za‐ rzuca się mu, że posiada jakieś ukryte zamiary. Gdy ten starał się o posadę szefa MKOl-u, jed‐ ną z najbardziej wspierających go osób był Blatter. Kandydaci na organiz atorów piłkarskich MŚ muszą przełknąć jeszcze dziwniejsze żądania FIFA. Gwarancje wymagają uchylenia obowiązujących w danym kraju przepisów prawa pracy w odniesieniu do działań związanych z mistrzostwami. Numer trzy reguluje dale‐ ko idące zwolnienia od podatku dla wszystkich osób związanych z FIFA i z MŚ, od delegatów związkowych po usługodawców. Numer cztery opisuje środki ochronne i zapobiegawcze, ja‐ kie rząd ma zapewnić dla rodziny FIFA i dla imprezy, od straży pożarnej po wojsko – „na
koszt Holandii”, jak stanowi dostępny dokument. Numer osiem ustanawia poważne roszczenia prawne i odszkodowawcze na korzyść światowej federacji. W przypadku Rosji i Kataru sędziwi biesiadnicy Blattera wybrali takich organizatorów, którym złożenie tego rodzaju gwarancji przyszło łatwiej niż pozostałym kandydatom, a ich po‐ lityka gospodarcza nie jest tak przejrzysta, jak u konkurentów. Za kulisami mówi się, że umo‐ wa ze zwycięzcami była ustalona już mniej więcej trzy tygodnie przed głosowaniem. Odpo‐ wiednio w noc triumfu zaprezentował się Władimir Putin. Demonstracyjnie pozostał w Mo‐ skwie, podczas gdy głowy państw z czterech kontynentów kłaniały się przed wyborcami z FIFA. Jednak ledwie przegrani wrócili po ceremonii do zuryskich pokoi hotelowych, Rosjanin przybył swym odrzutowcem i sam, o godzinie dziesiątej wieczorem, wypełnił scenę FIFA. Opowiadał prasie o małym Władimirze, o piłce nożnej i o działających uspokajająco „pięciu‐ set miliardach rezerw w złocie”, które Rosja ma w zanadrzu. Dodał, że nie był obecny pod‐ czas głosowania jedynie z szacunku dla FIFA, na którą inne strony wywierały nieuczciwy na‐ cisk. Pracę brytyjskich mediów śledczych można też oceniać tak jak Putin, najpotężniejszy obec‐ nie polityk sportowy na świecie. Gdy w obecności zgromadzonej światowej prasy wezwał Romana Abramowicza, nadzianego właściciela angielskiego klubu Chelsea FC, do kolejnych składek na rzecz MŚ, zrobiło się dziwnie. Otoczony ochroniarzami oligarcha grzecznie jak uczniak skinął głową na zgodę. Jeśli chodzi o gwarancje dla FIFA – Rosja bez problemu może zapewnić to, czego prawdziwe demokracje nie mogą wcale. Na początku roku 2012 Blatter cieszył się publicznie z decyzji Putina, że wszyscy zagraniczni fani piłki nożnej będą mogli wjechać do kraju mistrzostw świata 2018, jeśli podczas kontroli paszportowej okażą ważny bilet na mecz[203]. Kilka tygodni później Putin po kontrowersyjnych wyborach znów został naj‐ ważniejszym człowiekiem w Rosji.
PORÓŻNIENI BRACIA
Od czasu przyznania MŚ w piłkarskim świecie zapanowało wzburzenie. W połowie marca 2011 roku Mohamed Bin Hammam ogłosił swą kandydaturę na sta‐ nowisko przewodniczącego FIFA. Powiedział, że Blatter do ostatniej chwili próbował temu zapobiec, interweniując nawet u emira. Potem rozpoczęła się bitwa z wykorzystaniem wszel‐ kich dostępnych środków. Ostro zaatakował brata Seppa. Przyznał tak wyraźnie, jak jeszcze nigdy wcześniej, że wspierał Blattera podczas jego kampanii wyborczych w FIFA dużymi na‐ kładami środków własnych i kontaktami w Azji i Afryce. Blatter miał być od niego zależny „w stu procentach”. Tym ostrzej ostrzegał go przed sięganiem po finanse i personel FIFA podczas kampanii wyborczej: wykorzystywanie środków federacji do osobistego lobbingu jest zabro‐ nione[204]. Przeciwnicy podróżowali więc po świecie, ściskali dłonie, zawierali sojusze. Bin Ham‐ mam aktywizował swych azjatyckich i afrykańskich popleczników. Mógł liczyć na ponad po‐ łowę głosów z tych kontynentów, ponieważ od lat kierował projektem pomocy rozwojowej Goal. Natomiast Europa Platiniego w większości stała za Blatterem. Niemiecki związek DFB szczególnie wyraźnie określił swoje stanowisko, ogłaszając, że kandydatowi z Kataru nie udzielił nawet audiencji. Takie manewry pomagały Blatterowi. Anglia sprawiedliwie zaprosi‐ ła obu kandydatów. Blatter znalazł się pod presją. Ameryka Południowa pozostawała niepewna, mimo że dzie‐ więćdziesięciopięcioletni Havelange wrócił do kwatery głównej FIFA, by aktywować dawne kontakty. Część Ameryki Południowej zbuntowała się – na czele z Ricardem Teixeirą. Obrany przez niego kurs zdradziła światu jego jedenastoletnia córka. Podczas kongresu w Zurychu Te‐ ixeirze towarzyszyła reporterka z brazylijskiego czasopisma, bowiem pilnie potrzebował do‐ brej prasy. Reporterka elegancko opisała, co wydarzyło się podczas kolacji w zuryskim lokalu po ustąpieniu Bin Hammama. Teixeira stwierdził, że „zawsze był za Blatterem”, na co jego córka Antonia, która akurat jadła frytki, spojrzała na ojca ze zdziwieniem. „Ale przecież chciałeś, żeby Bin Hammam zwyciężył”. Teixeira szybko sięgnął ręką pod stół. Próbował być dyskretny, jednak dziewczynka krzyknęła: „Au, tato, nie szczyp mnie!”. Po czym zapadła nie‐ zręczna cisza[205]. Dla obu przeciwników wyborczych stało się jasne, że decyzja leży w rękach Jacka Warne‐ ra. Trzydzieści pięć głosów CONCACAF wszystko rozstrzygnie. Prezydentem zostanie ten, kto właśnie tu zdobędzie większość. Prywatni donosiciele i profesjonalni poszukiwacze informacji ruszyli do akcji. Byli bli‐ sko, bardzo blisko wydarzeń. W małym świecie futbolowej polityki większość z nich jest ze sobą w jakiś sposób powiązana. Często nawet nie wiedzą, kto dla kogo pracuje. W sportowej polityce informacja jest wszystkim. Na przykład kilka lat przed podwójnym przyznaniem MŚ wielu wiernych popleczników Blattera opuściło kwaterę główną FIFA i zacumowało jako do‐ radcy u różnych kandydatów. Były szef do spraw mediów, Markus Siegler, zatrudnił się na
trochę w Anglii, a potem w Rosji. Jego kolega, Andreas Herren, przyłączył się do kandydują‐ cych na organizatorów MŚ Rosjan. Spin doktor Peter Hargitay najpierw uszczęśliwiał swą obecnością Anglię, a potem Australię, której kandydatura zakończyła się dramatyczną porażką. Poza tym pracował dla Kataru. Kto zna strategie konkurentów, kto wie, na jakie głosy liczą oraz jakie przypisują rywalom, temu nie sprawia trudności rozpoznawanie tendencji, podej‐ mowanie decyzji oraz wpływanie na wahających się wyborców lub buntowników. Podczas wyborów prez ydenckich dostawcy usług konsultingowych i ochroniarskich codziennie opracowywali nowe scenariusze. Trudno szczegółowo sprawdzić prawdziwość pozyskiwanych danych, więc uwzględniano oceny szacunkowe i plotki. Po podsumowaniu po‐ wstał obraz, który w porównaniu z rzeczywistością pokazuje, że doradcy i obserwatorzy bar‐ dzo precyzyjnie przeanalizowali rzeczywiste wydarzenia. W połowie kwietnia niektórzy z tych usługodawców[206], nazwijmy ich zwiadowcami, do‐ nieśli, że zidentyfikowali w Europie „więcej głosów niż oczekiwano” dla Bin Hammama. Sześć krajów na Bałkanach uchodziło za pewne, kolejnych sześć rokowało nadzieje, w tym dwa ze Skandynawii, a trzy kolejne być może z trudem udałoby się przekonać. Elektryzujące wrażenie zrobiła depesza z 8 maja 2011 roku skierowana do kandydata z Kataru. Jego zwiadowcy donieśli, że Interpol pracuje jako agencja informacyjna FIFA. Fede‐ racja miała być informowana o prowadzonych na całym świecie dochodzeniach związanych z zakładami sportowymi i korupcją, dlatego trzymała rękę na pulsie w sprawie dochodzeń w Finlandii i Wielkiej Brytanii, a nawet sama w nich uczestniczyła. Zwiadowcy zwrócili uwagę na doniesienia medialne na temat skandalu związanego z zakładami sportowymi. Według nich Wilson Raj Perumal z Singapuru miał być „celem dochodzeń FIFA, krajowych organów kar‐ nych oraz Interpolu, którzy rzekomo dysponują dowodami na trzysta zmanipulowanych me‐ czów. Oszuści mieli organizować mecze towarzyskie na trzech kontynentach, by manipulować wynikami, poza tym na ich celowniku znalazły się setki meczów klubowych w Europie”. Szef bezpieczeństwa FIFA, Chris Eaton, wieloletni pracownik Interpolu informował, że „rozmowy z uczestnikami dowiodły, iż oszuści mogli wydawać nawet do trzystu tysięcy dola‐ rów na zorganizowanie towarzyskiego meczu międzynarodowego, oczekując wyższych zy‐ sków”. Podobno istniały poszlaki, że oszuści działali też na meczach juniorów poniżej sie‐ demnastego roku życia. „To wystarczyło, by uznać, że potrzebujemy środków zaradczych”[207]. Czyli FIFA, która do tej pory była głęboko w cieniu UEFA w kwestii zwalczania oszustw, teraz sama przesłuchuje oskarżonych? A potem przekazuje opinii publicznej informacje o bie‐ żących operacjach policyjnych. Perumal z Singapuru został aresztowany i od końca lutego przebywał w areszcie w Finlandii, „początkowo w związku z nielegalną imigracją, potem wszczęto dochodzenie w sprawie jego zaangażowania w rzekome manipulacje meczami w fiń‐ skiej lidze”. Podobno przeprowadzono też obławy policyjne i nagrywano rozmowy telefonicz‐ ne[208]. W lutym 2011 roku Perumal został skazany na dwa lata pozbawienia wolności, a w marcu 2012 przekazany do Węgier, gdzie toczy się przeciwko niemu kolejny proces. 9 maja przed zgromadzoną w siedzibie FIFA prasą wystąpił wraz z Blatterem Ronald Noble, sekretarz generalny Interpolu. Nawet śledczy z Bochum, gdzie od końca roku 2009 rozpatrywany jest największy jak dotąd skandal związany z zakładami sportowymi, obejmują‐ cy łącznie prawie trzysta meczów, czekają w napięciu. Ale nie, w siedzibie FIFA nie przed‐ stawiono żadnych nowych doniesień na temat skandali związanych z zakładami, a omawiane
ostatnio w mediach trzysta meczów to najwidoczniej tylko dawno znane przypadki. Zamiast tego, zupełnie bez ostrzeżenia, celebrowano coś zupełnie innego: podpisanie pewnego porozu‐ mienia. „Światowa walka przeciwko korupcji w piłce nożnej otrzymała istotne wsparcie”. Zgodnie z komunikatem prasowym „FIFA przekaże na rzecz Interpolu najwyższy datek, jaki międzynarodowa organizacja policyjna kiedykolwiek otrzymała od prywatnej instytucji. Sfi‐ nansowany zostanie bezprecedensowy, dziesięcioletni program, który pod nazwą Fifa AntiCorruption Training Wing będzie miał swą siedzibę w Interpol Global Complex (IGC) w Sin‐ gapurze. Przez pierwsze dwa lata Interpol otrzyma po cztery miliony euro, a przez kolejnych osiem lat po półtora miliona euro. Na celowniku znajdą się nielegalne i nieprawidłowe zakła‐ dy oraz ustawianie wyników meczów. Inicjatywa Interpolu zapewni kształcenie, szkolenie i środki prewencyjne do ochrony sportu, zawodników i fanów przed oszustwami i korup‐ cją”[209]. Zwalczanie nadużyć to coś dobrego, ale dlaczego odbywa się w postaci takiej przygoto‐ wanej w tajemnicy operacji, a przede wszystkim dlaczego w tak spektakularnym momencie – tuż przed wyborami prezydenckimi w FIFA, które miały się odbyć za trzy tygodnie? Ta sprawa wywołuje pytania. To spóźnione działanie, podjęte w tak drażliwym momencie, wywołało wzburzenie instytucji i parlamentów, a wkrótce także grad krytyki[210]. Gdy pół roku później zapytano o to sekretarza generalnego Interpolu, Ronalda Noble’a, ten stwierdził, że rozmowy z FIFA prowadzone były od dłuższego czasu. Jednak potem, koło 30 kwietnia 2011 roku, przeczytał w prasie oświadczenie Chrisa Eatona i na tej podstawie uznał, że trzeba działać natychmiast. Jaki sygnał alarmowy nadał Eaton? Od 30 kwietnia cytowano w mediach jego słowa, że w mieście-państwie powstała prawdziwa „akademia oszustw w za‐ kładach sportowych”, Singapur stał się jego zdaniem centrum światowych manipulacji mecza‐ mi[211]. To, jak mówił Noble, przeraziło go. Wprawdzie informacja, że Singapur uchodzi za centrum mafii zajmujących się zakładami piłkarskimi, jest prawdziwa, ale to nic nowego. Ka‐ nadyjczyk Declan Hill już w roku 2008 opublikował bestseller Przekręt, w którym naświetlił centralną rolę tego państwa-miasta w światowym hazardzie. Poza tym przecież Interpol już od paru miesięcy zajmował się sprawą Perumala – ojca chrzestnego hazardu z Singapuru. Szef In‐ terpolu, Noble, odpiera zastrzeżenia. „Dla mnie to ogromna różnica, czy o Singapurze wypo‐ wiada się w ten sposób szef bezpieczeństwa FIFA, czy dziennikarze lub ktoś inny. Ponieważ Interpol już pod koniec 2010 roku postanowił, że Global Complex for Innovation powstanie w Singapurze, każdy artykuł łączący Singapur z przestępczością powodował, że w głowie zapa‐ lało mi się ostrzegawcze światełko. Gdybym przeczytał to samo rok wcześniej, z innego źródła niż Chris, pewnie nie zwróciłbym uwagi”[212]. Jego zdaniem pytanie nie powinno brzmieć, czy oświadczenie Eatona dotyczy dawno znanych informacji, „lecz czy ja, jako sekretarz generalny Interpolu, potraktowałem je jako nadzwyczajne i godne uwagi i szybko na nie zareagowałem. Czy mi pan wierzy, czy nie[213]. To znaczy: osiem dni przed podpisaniem umowy z Blatterem Noble po raz pierwszy wy‐ raźnie rozpoznał stan zagrożenia dla reputacji Singapuru, gdzie Interpol buduje nowy kompleks administracyjny – a potem w ciągu tygodnia zorganizowano program dwudziestomilionowej darowizny, który ma się ciągnąć przez dziesięć lat. Szef FIFA tak samo szybko rozpoznał tę palącą konieczność i błyskawicznie zatwierdził datek dla Interpolu, oczywiście jak zwykle ponad odpowiedzialnymi gremiami. Zastępca prezydenta, Bin Hammam, poinformował, że
Blatter zdecydował o datku „samowolnie, ta kwestia nie została przedyskutowana z zarzą‐ dem”. Z pewnością finansowanie ma być przeznaczone na środki do zwalczania manipulacji me‐ czami. Mimo to nasuwają się różne spostrzeżenia. Zwłaszcza że Blatter, wypowiadając się w prasie o zaangażowaniu we współpracę z Interpolem, zapowiedział właśnie to, czego obawia‐ li się doradcy Bin Hammama: „Dlaczego w przyszłości nie miałoby powstać z tego coś w ro‐ dzaju tajnej służby FIFA? Musimy mieć na oku tych, którzy chcą zniszczyć naszą grę”[214]. In‐ terpol jako tajna służba FIFA. Noble siedział obok – nie skomentował tego. Jedno z pytań, jakie się nasuwają, brzmi: dlaczego Interpol na trzy tygodnie przed wybora‐ mi w FIFA tak otwarcie wystąpił w mediach z Blatterem – dręczonym zarzutami korupcyjnymi przeciwko swej organizacji, walczącym o reelekcję? Czy ta policyjna instytucja nie mogła po‐ czekać trzech tygodni, by uniknąć zawirowań kampanii wyborczej? Wprawdzie pozbawiłoby to Blattera tej wyjątkowo skutecznej konferencji prasowej, która ukazała go jako stojącego na tym samym poziomie, co najwyższej rangi organ zwalczania przestępczości, ale za to dałoby mu wystarczająco dużo czasu na uzyskanie należytego potwierdzenia tego superdatku przez za‐ rząd. Skąd więc ten pośpiech? Nikt nie potrafi sensownie wyjaśnić – można więc spekulować. Najważniejsze pytanie brzmi: czy światowy organ policyjny zdawał sobie sprawę z reputacji nowego głównego sponsora? Zobaczymy. Już na drugi dzień po wystąpieniu Interpolu w siedzibie FIFA światowa federacja znów straciła rolę antykorupcyjnego aktywisty i jak zwykle znalaz ła się pod ostrzałem. Podczas przesłuchania przed brytyjskim parlamentem były szef kandydatury na organizatora MŚ, lord David Triesman, obciążył imiennie czterech członków zarządu FIFA: Jacka Warne‐ ra, Nicolása Leoza, Ricardo Teixeirę i Worawiego Makudiego. Przedstawił konkretne zarzuty. Warner miał domagać się czterech milionów dolarów na budowę centrum kształcenia na swych wyspach – pieniądze miały przejść przez niego. Leoz miał żądać przyznania mu tytułu szlacheckiego, Makudi nalegał na prawa telewizyjne do towarzyskiego meczu Anglii z Tajlan‐ dią, a Teixeira miał oznajmić: „Powiedz, co dla mnie masz”. Wszyscy zainteresowani zaprze‐ czyli tym zarzutom. Najważniejsze było jednak oświadczenie, że Anglia nie zgłosiła tego wszystkiego FIFA z obawy przed utratą szans na MŚ. Poza tym parlamentarzysta Damian Collins twierdził, że przed przyznaniem turnieju MŚ 2022 Katarowi dwóch afrykańskich członków zarządu FIFA otrzymało po półtora miliona do‐ larów za oddanie głosów na emirat. Powołał się przy tym na niepublikowane materiały „Sun‐ day Timesa”. Blatter domagał się dowodów. Stwierdził, że sam nie wie, czy członkowie jego zarządu to „anioły, czy diabły”[215]. Jednocześnie toczyła się kampania wyborcza. W tym obszarze zarejestrowano, że Paryż zaczął wywierać dyplomatyczne naciski na Algierię. Były serbski piłkarz, który kiedyś grał we Francji razem z Platinim i posiadał francuski paszport, miał działać jako lobbysta Blattera na Bałkanach. Poza tym działania prowadziła też międzynarodowa agencja sportowa z siedzi‐ bą we Francji, która często lobbuje podczas wyborów w sporcie. Zwiadowcy odnotowali również wysoką aktywność czołowych przedstawicieli UEFA. Komitet wykonawczy Platiniego już 6 maja opowiedział się za siedemdziesięciopięcioletnim Blatterem i publicznie zalecił wszystkim krajom członkowskim UEFA, „by zrobiły tak samo”[216]. W centrum uwagi obserwatorów znalazł się szczególnie Marios Lefkaritis, skarb‐
nik UEFA i członek zarządu FIFA. Miał on odgrywać „decydującą rolę w tych działaniach. Ten bardzo bogaty Cypryjczyk, który zbił majątek na handlu ropą, jest w Europie znany jako ktoś, kto potrafi zorganizować głosy. Jest bardzo popularny w grupie niewielkich europejskich związków. Ma także silne powiązania ze wschodem, południowym wschodem i południem Europy. Jest też bardzo blisko z Platinim i uważa się go nawet za kandydata na jego następcę, jeśli ten kiedyś zostanie prezydentem FIFA”[217]. Przypuszcza się również, że niemiecka liga piłkarska, prawdopodobnie wraz z innymi ligami europejskimi, nie całkiem popiera linię swe‐ go krajowego związku DFB. Tymczasem pojawiły się alarmujące doniesienia, że europejskie organy śledcze badają transfery pieniędzy, które miały trafić od jednego z kandydatów na organizatora MŚ 2018 do Szwajcarii. W tym kontekście wymieniane są dwa szwajcarskie banki. Kilka dni później w centrum uwagi znów znalazł się Interpol. Od zaprzyjaźnionych śled‐ czych zwiadowcy posłyszeli wątpliwości dotyczące hojnego daru FIFA. Zastanawiano się też, jaki był cel tak wysokiej sumy. Okazało się „tajemnicą poliszynela”, że niektóre państwa ostrzegały Interpol przed takim układem z prywatną organizacją, „której czołowi działacze re‐ gularnie łączeni są z podejrzeniami o korupcję”. Podczas dorocznej konferencji, odbywają‐ cej się jesienią w Hanoi, niektóre kraje ostro krytykowały Interpol za zaangaż owanie w FIFA. W Szwajcarii pojawiły się zapytania parlamentarne na ten temat[218]. Natomiast w ko‐ misji do spraw sportu w Bundestagu po sali rozeszły się pomruki niezadowolenia, gdy dowie‐ dziano się o datku FIFA[219]. Zwiadowcy zlokalizowali działalność frakcji problatterowskiej we francuskojęzycznej Afryce Zachodniej. Wysoki działacz FIFA miał rozmawiać z czołowymi politykami z Gwinei i Wybrzeża Kości Słoniowej, mimo nakazu zachowania neutralności, który obowiązuje człon‐ ków federacji. Doradcy udzielali wskazówek, by podczas niektórych rozmów kłaść na stole włączony telefon komórkowy. Wywęszyli także, że Warner nie był już człowiekiem Blattera, ale nastąpiło to dopiero 11 maja, czyli w dniu, w którym Bin Hammam wprawdzie wyjechał już z Trynidadu po wizycie na konferencji CFU, ale koperty dla działaczy zostały już przygoto‐ wane. Według raportu pośredniego dla kandydata z Kataru bez CONCACAF jego szanse wy‐ nosiły pięćdziesiąt pięć procent. 16 maja zwiadowcy donieśli o sporze pomiędzy Blatterem i Warnerem. Ten ostatni miał się uskarżać na brak wsparcia po atakach na jego osobę. Choć szczegóły były nieznane, stało się jasne, że relacje uległy pogorszeniu. Putin nie jest zaliczany do obozu Blattera. Za wiernych stronników Szwajcara w Europie Wschodniej uchodzą Ukraina, Armenia, Estonia i Białoruś. Jest też w dobrych stosunkach z potentatem z Mińska, Aleksandrem Łukaszenką. Nagle za Blatterem opowiedziała się afrykańska federacja CAF. Zwiadowcy uspokajali, że to tylko zwykle obietnice bez pokrycia. Wielkie słowo honoru CAF otrzymał już Lennart Johansson w roku wyborczym 1998, a potem w ostatnią noc wycofało się tak wielu wybor‐ ców, że następnego dnia do paryskiej kwatery UEFA ciągnęła tonąca we łzach procesja z przeprosinami. W roku 2002 nawet sam szef CAF, Issa Hayatou, nie miał za sobą swego kon‐ tynentu, gdy poniósł wyraźną porażkę w starciu z Blatterem. Decyzje kontynentalne podejmują tylko najbardziej eksponowani delegaci, ale nie większość związków krajowych – tak samo jest też w UEFA.
17 maja pojawiła się kolejna sensacyjna wiadomość, że spór Blattera z Warnerem za‐ ostrzył się. Szef FIFA zarzucił swemu dawnemu towarzyszowi, że ten popiera Bin Hammama. Warner twierdził zaś, że Blatter wysłał po niego prywatny samolot, który zawiózł go do Gwa‐ temali na nocne spotkanie, podczas którego jednak pozostał nieugięty wobec prezydenckich awansów[220]. Faktem jest także, że 18 maja Warner otrzymał niewiarygodny e-mail od Jérôme’a Valckego. Sekretarz generalny, zobowiąz any zgodnie ze statutami FIFA do za‐ chowania bezwzględnej neutralności, domagał się od Warnera, by ten opowiedział się pu‐ blicznie za Blatterem, by załatwić Bin Hammama. Ten e-mail wyraźnie dokumentuje jawne naruszenie zasad przez najważniejszego urzędnika FIFA, a także drażliwą sytuację w obozie Blattera. W e-mailu z 18 maja 2011 roku swój pogląd na szanse Bin Hammama przedstawił Valcke. Wygląda na to, że był to pogląd całego obozu Blattera, chociaż Valcke bagatelizował jego zna‐ czenie. „Pewnie dostanie kilka głosów. Mniej niż sześćdziesiąt, patrząc na dzisiejsze wspar‐ cie CAF”[221]. Co ciekawe, oficjalne obietnice CAF były bez znaczenia. Według znawcy bran‐ ży nie ulegało wątpliwości, że mimo opowiedzenia się konfederacji za Blatterem Bin Ham‐ mam mógł być pewny znacznej części głosów z Afryki. Tym samym oznaczałoby to, że nawet jeśli zdobyłby mniej niż połowę głosów Afryki, nawet według kalkulacji obozu Blattera mógł liczyć na około osiemdziesięciu głosów. Prawie identycznie wyglądały wówczas rachunki strony przeciwnej. Warner i Bin Hammam liczyli na osiemdziesiąt pięć głosów, Blatterowi przypisywali dziewięćdziesiąt[222] – bez głosów Karaibów, które miały być decydujące. Valcke, zobowiązany do ścisłej neutralności sekretarz generalny FIFA, który wiedział, że jeśli wygra Bin Hammam, dla niego nie będzie w federacji przyszłości, prawie rozpaczliwie ubiegał się o trzydziestopięcioosobowy związek Warnera. „Gdybyś wysłał oficjalną wiado‐ mość jako prezydent CONCACAF i obiecał jednogłośne poparcie, byłby to ostateczny cios”[223]. Czy coś takiego można uznać za prywatną pogawędkę? Valcke udzielił jeszcze jednej ciekawej wypowiedzi. Już pierwszego dnia założyłem się – napisał że [Bin Hammam] wycofa się, nawet jeśli dopiero po dziesięciominutowej przemowie 1 czerwca [dzień wyborów, przyp. aut.]. Może wtedy powiedzieć, że zmusił Blattera do no‐ wych obietnic, ble ble ble, i wycofać się wśród oklasków”[224]. Bin Hammam nigdy nie miał takiego zamiaru, byłby on zresztą zupełnie bez sensu. Jako przegrany w wyborach i tak znalazłby się w opozycji, a Blatter nie wybacza. Przez gest pod‐ dania się straciłby twarz, a tym samym także pracę jako szef azjatyckiej federacji. Odwrót w ostatniej sekundzie opisany przez Valckego byłby możliwy jedynie pod największą presją. Na koniec Bin Hammam faktycznie został zmuszony do ustąpienia, gdy jemu samemu oraz jego sy‐ nowi zaprezentowano narzędzia tortur w postaci dowodów w aferze karaibskiej i groźby wy‐ rzucenia. Czy Valcke już coś o tym wiedział? Tymczasem zwiadowcy donosili dalej, że UEFA zaprosiła szefów związków członkow‐ skich FIFA na finał Champions League do Londynu, oczywiście z serwisem VIP pierwszej klasy. Czegoś takiego jeszcze nie było. Należało liczyć się z „nieoficjalnymi próbami przeko‐ nania” niezdecydowanych. Zwiadowcy proponowali, by nadzorować tę sytuację i umieścić własnych ludzi w pobliżu hotelu. Branża szpiegowska z rosnącym zainteresowaniem śledziła także plotki o przepływach pieniężnych w Szwajcarii, które podobno miały związek z kandy‐
daturą do MŚ 2018. Wymieniano już nawet nazwisko europejskiego działacza, który miał transportować gotówkę do Szwajcarii i tam wpłacać ją na konta. Kolejna prorocza wizja znalazła się w raporcie z 19 maja. Podobno kręgi bliskie Blattero‐ wi miały podjąć starania, by Bin Hammam ustąpił jeszcze tej nocy. „Wydaje się, że Blatter odbył rozmowę z emirem”. Rozmowa z synem emira odbyła się kilka dni później, po nocnej rezygnacji Bin Hammama. Tylko jeśli chodzi o kulisy zwiadowcy byli w błędzie. Wciąż po‐ dejrzewali, że wywierane na Bin Hammama naciski wiązały się ze szczegółami katarskiej kan‐ dydatury do MŚ. Jeśli jednak chodzi o przebieg zdarzeń, przewidzieli to, co osiem dni później stało się rze‐ czywistością. Późnym wieczorem 28 maja Bin Hammam zrezygnował. Wcześniej, jak donoszą wtajemniczone osoby, Jassim Al-Thani, syn emira, rozmawiał z Blatterem. W tym czasie do‐ chodzenie komisji etyki w sprawie afery karaibskiej osiągnęło najwyższe obroty. W kręgach bliskich Katarowi mówiło się, że układ miał polegać na tym, że jeśli Bin Hammam wycofa kandydaturę, dochodzenie komisji etyki zostanie wstrzymane. Incydent dotyczył przecież tylko kandydata Bin Hammama, który wtedy nie byłby już kandydatem. Swym wiernym stronnikom Bin Hammam skarżył się później, że największą zdradą było dla niego to że mimo porozumie‐ nia i tak został wyrzucony. Blatter nigdy nie wypowiedział się na ten temat. Sam stał się przedmiotem postępowania zbiorowego, bo przecież został wcześniej poinformowany o kara‐ ibskich planach. Etycy uznali, że jego brak reakcji był w porządku, a ich oryginalnym argu‐ mentem było to, że w tym czasie przecież nie przepłynęły jeszcze pieniądze. Czy tego rodzaju działania prewencyjne światowa federacja zamierza prowadzić z Inter‐ polem w sprawie oszustw sportowych? Kolejny biuletyn donosił, że Putin definitywnie nie opowie się za Blatterem. Prez ydent FIFA był też przyjacielem rosyjskiego bossa futbolowego, Tochtachunowa, zagadkowej postaci odgrywającej dużą rolę za kulisami rosyjskiej kandydatury na organiz atora MŚ. Neutralność Putina oceniono jako zachęcającą. Zwiadowcy zwracali także baczną uwagę na Jeana-Marie Webera. Szanse swego klienta oceniali na sześćdziesiąt procent. Tylko decydujące wydarzenie, karaibski grzech pierworodny, nie znajdowało się na ich radarze. Nie nadzorowali bowiem własnego klienta. Dlatego tak jak wszyscy inni byli całko‐ wicie zaskoczeni ustąpieniem Bin Hammama na krótko przed kongresem w Zurychu, w nocy z 28 na 29 maja. Już kilka dni później poinformowali, że tymczasowo zawieszonemu Katarczy‐ kowi grozi najwyższy wymiar kary. W lipcu faktycznie został zawieszony dożywotnio. Po‐ trzebnych do tego materiałów dostarczył Louis Freeh. Zwiadowcy donoszą, że znaczną rolę odegrała przy tym szwajcarska filia niemieckiej firmy ochroniarskiej, „znanej z tego, że potrafi posunąć się bardzo daleko, by zadowolić klienta”. Wtedy zaczął się nowy rozdział, który od tej pory zajmuje prywatnych śledczych wokół światowego futbolu, a także niektórych przedstawicieli klubów i lig w Europie. Zwiadowcy przedstawili stan faktyczny następująco: istnieje możliwość zaprowadzenia „klimatu spokoju w Zurychu” przez zakup płyty CD z delikatnymi danymi finansowymi dotyczącymi osób, które mają konta w Szwajcarii. Na początku czerwca Louis Freeh podjął karaibski trop na zlecenie FIFA. Kiedy kilka ty‐ godni później fragmenty sprawozdań Freeha kursowały w brytyjskich mediach, doradcy Bin
Hammama polecili jednego z najlepszych brytyjskich adwokatów. I wrócili do „słynnej płyty CD, która może rozwiązać wszystkie problemy”. W ręce śledczych trafiło w ostatnich latach bardzo dużo danych finansowych ze Szwajcarii oraz innych podatkowych rajów. To łakomy kąsek dla prywatnych śledczych. Jedni szukają szansy na awans, inni zainteresowanych klientów. Temat płyty CD znalazł się w centrum uwa‐ gi wszystkich zainteresowanych. Wybory organizatorów MŚ – lub inne zdarzenia – zdenerwowały wiele osób. Szczególnie zainteresowany jest szef kandydatury Australii, Frank Lowy. Australijski rząd utopił w projek‐ cie MŚ trzydzieści siedem milionów euro, a na koniec otrzymał tylko jeden śmieszny głos. Lowy, najbogatszy człowiek i szef związku Australii, został kompletnie ośmieszony. „Przypo‐ mnijcie sobie, co powiedziałem po powrocie do domu po tym nieszczęśliwym dniu: jeszcze o tej sprawie usłyszycie. Możecie z tego wywnioskować, co tylko chcecie”[225], powiedział me‐ diom, zapraszając do spekulacji. Dla klientów amerykańskich i australijskich pracuje podobno jedna z międzynarodowych grup szpiegowskich. Rzekomo na stanowisko doradcze zwerbowano nawet działacza olimpij‐ skiego. Zapytany o to działacz zaprzeczył, jednak powiedział, że życzyłby sobie takiego zlece‐ nia. Na tropie jest także wybitna amerykańska kancelaria z siedzibą w Kalifornii. Zachęca klientów między innymi współpracą z europejskimi strategami. Oferuje też ciekawą umowę, w której jako cel zlecenia określono „wspieranie reform w FIFA”. Pożądane są listy, maile, do‐ kumenty, wszystko, co mogłoby stanowić dowód na kontakty pomiędzy przedstawicielami Ka‐ taru a oficjelami FIFA w związku z przyznaniem MŚ 2022. Przy tym wszystkim zaleca się ostrożność. Wiedzą o tym przede wszystkim myśliwi polu‐ jący na płytę CD Kupowanie takich danych jest w Szwajcarii karalne. Kłopoty mogą przy tego rodzaju działaniach pojawić się też w innych krajach Europy Południowo-Wschodniej, mimo że kryzys finansowy łatwiej otwiera tam niektóre drzwi. Nowe działania dotarły także do Spy‐ rosa Marangosa, człowieka, który bardzo długo próbował przekazać UEFA swoje materiały o rzekomej korupcji przy przyznawaniu ME 2012. Zapytany o to w marcu 2012 roku, potwier‐ dził, że się z nim kontaktowano. Poinformował jednak, że w znane mu dochodzenia „zamiesza‐ ne są tylko prywatne firmy, żadne władze”. Interesanci mieli wielokrotnie podróżować na Cypr, wszystko zaczęło się mniej więcej rok wcześniej – „także u mnie dowiadywano się w tej sprawie”. Podobno pytano też o starą aferę UEFA, której nie chciał już na nowo rozgrzeby‐ wać. W centrum uwagi znajdowały się jednak kandydatury do organizacji MŚ i pytania o moż‐ liwe sposoby finansowania. Na Cyprze krążyło jego zdaniem „wiele plotek wokół Kataru i Rosji, jednak bez dowodów i bez poszlak”[226]. Także w kręgach dziennikarskich coraz częściej mówi się o tym tajemniczym nośniku da‐ nych. Jeden z dziennikarzy podał nawet publicznie kwotę pięciu milionów euro jako cenę za ten informacyjny skarb. To jedna z najwyższych ofert. Wybory prezydenckie 1 czerwca w Zurychu poszły gładko. Bin Hammam ustąpił, a mimo to kilka dni później komisja etyki pod kierunkiem Petrusa Damaseba z Namibii zawiesiła go na trzydzieści dni. Tak samo jak Jacka Warnera. Ten od razu odparował cios, mówiąc, że „podczas kongresu na początku maja w Miami Blatter zaoferował CONCACAF milion dola‐ rów do dowolnej dyspozycji. Wiceprezydent Platini był wściekły, ponieważ Blatter nie uzy‐ skał na to pozwolenia komitetu wykonawczego. Na to sekretarz generalny Valcke miał powie‐
dzieć, że zdobędzie pieniądze”[227]. Potem Warner przekazał prasie osławiony e-mail, który Valcke wysłał do niego 18 maja. Czy prezydent FIFA znalazł się pod presją? Nonsens, tylko prokuratura może wywrzeć na‐ cisk na Blattera. Ten wystąpił w prasie i odstawił stary numer. „Kryzys? Co to znaczy kryzys? – gardłował. – Futbol nie jest w kryzysie!” Oczywiście nikt nie pytał go o futbol. Blatter za‐ chowywał się jak grający na harfie Neron, patrzący na płonący Rzym. Na zarzuty Warnera od‐ rzekł: „Zaoferowałem dwa projekty Goal. Projekty budowlane, które wciąż opracowywane są przez gremia. Kompetencje prezydenta FIFA pozwalają na jeszcze więcej. Wystarczy jeśli projekty zostaną później zatwierdzone przez komitet wykonawczy. Właśnie tak się stało”. Od‐ niesienie jakichś wieloznacznych statutów, które pozwalają szefowi na wręczanie miliono‐ wych prezentów, nie spotkało się jednak tym razem z dobrym przyjęciem. Konferencja praso‐ wa skończyła się skandalem, bowiem Blatter pozostawił wszystkie ważne pytania bez odpo‐ wiedzi, a na koniec uciekł przed pytającymi. W cieniu tego dziwacznego wystąpienia Valcke wydał oświadczenie dotyczące e-maila do Warnera, zawierającego wypowiedź o Katarze, który miał kupić MŚ, oraz wezwanie, by CONCACAF opowiedziało się za Blatterem. Oczywiście miał na myśli coś zupełnie innego, ale w prywatnej korespondencji posłużył się swobodniejszymi sformułowaniami. Nie mówmy już o tym. Także wówczas najbliższy Blatterowi Platini trzymał się dzielnie. Na pytanie o swych informatorów w zarządzie FIFA Blatter odpowiedział: „Mam zaufanie do dwóch człon‐ ków. Mogę liczyć na Michela Platiniego. Większość z nich ma własne zamiary”[228]. A co na to Platini? Czy zirytowała go samowolka Blattera z prezentami dla CONCACAF? Mais non, zapewniał desygnowany następca tronu – „to był tylko taki żart pomiędzy mną a Blatterem. On może przyznawać projekty, komu chce. Ja tylko żartowałem – ależ Sepp, prze‐ cież komitet tego nie zatwierdził – ale on może przyznawać projekty dla licznych związków krajowych, a my je później zatwierdzamy”. Miły zwyczaj, który z pewnością będzie kultywo‐ wany z piłkarskimi milionami za rządów Platiniego w przyszłości. Francuzowi nie przeszka‐ dza także fundusz łapówkowy Blattera, który przy tej okazji wyciągnął na światło dzienne. Ze swymi pieniędzmi patriarcha może robić, co chce, nawet podczas gorącej kampanii wybor‐ czej, jak twierdzi Platini, w przeciwieństwie do statutów. „Ma własny budżet i może przeka‐ zać coś na rzecz konfederacji, potem oczywiście, przy najbliższej okazji, jego projekty są za‐ twierdzane przez komitet wykonawczy”[229]. Czy w takim razie Blatter, na cztery tygodnie przed wyborami, przekazał z własnego bu‐ dżetu prezydenckiego milion na rzecz decydującego związku futbolowego? Jak FIFA może w ogóle kontrolować, czy prezydent wykorzystuje w kampanii pieniądze federacji, jeśli może on szastać pieniędzmi, nikogo nie informując? FIFA w swym komunikacie prasowym przedstawiła to zupełnie inaczej. Zgodnie z nim prezenty Blattera dla CONCACAF przeszły jednak przez biuro przewodniczącego wówczas szefa Goal: Bin Hammama, konkurenta Blattera. Najwyraźniej umknęło mu jeszcze więcej: około dwustu związków piłkarskich na całym świecie otrzymało tuż przed wyborem prezyden‐ ta po trzysta tysięcy dolarów z zysku osiągniętego w biednej Republice Południowej Afryki. W malutkich państwach i państewkach pieniądze te wywołały wielką radość. Dlaczego jednak zostały one wypłacone chwilę przed wyborami? Czy w pośpiechu wszelkie sposoby zdobycia głosów uznane zostały za zasadne? W każdym razie protesty przeciwko Blatterowi stawały się
coraz głośniejsze. W ankiecie szwajcarskiej gaz ety „20 Minuten” okaz ało się, że osiem‐ dziesiąt sześć procent czytelników jest przekonanych, że szef FIFA jest skorumpowany. Dobra wiadomość: siedem procent wierzy, że jest tylko trochę skorumpowany. Pół roku później Karl-Heinz Rummenigge i szef firmy Adidas, Herbert Hainer, siedzieli ramię w ramię przed prasą. „Wizerunek FIFA jest katastrofalny, gorzej już być nie może”, la‐ mentował szef Bayernu oraz Europejskiego Stowarzyszenia Klubów ECA. „Żadna firma, ża‐ den klub nie przetrwałby takich problemów. Trzeba teraz przekonać świat futbolu oraz cały świat, że możliwy jest nowy początek”. W przeciwnym razie kluby mogłyby odmówić FIFA i UEFA udziału swych zawodników. A co Hainer powiedział o FIFA? „Pracujemy z naszymi partnerami i rozmawiamy za kulisami. Wyrażamy naszą krytykę publicznie”[230]. Pozostaje py‐ tanie, jakie rozmowy za kulisami prowadzono z FIFA. Całkiem możliwe, że na takie okazje FIFA stosuje szczególnie swobodne powitanie: „Słuchaj, partnerze, widzisz ten numer? To bezpośredni telefon do szefa Nike”. W zupełnie innym tonie wypowiadał się były główny sponsor. Paul Meulendijk, dyrektor do spraw sponsoringu w MasterCard Europe, tak odpowiedział, na pytanie, co zrobiłaby jego firma, gdyby jej partner reklamowy znalazł się w takich tarapatach jak FIFA: „Sądzę, że szyb‐ ko byśmy się spotkali, by wyjaśnić, co można zrobić dla tej współpracy”. MasterCard sponso‐ ruje Champions League. „Myślę – powiedział Meulendijk – że zasiedlibyśmy do rozmów, by znaleźć rozwiązanie”[231]. Wieczorem, przed otwarciem kongresu w Zurychu, wydarzyło się coś tajemniczego. Nieja‐ ki Walter Petersen za pośrednictwem agencji prasowych zaprosił zgromadzone media na ma‐ jącą odbyć się następnego dnia konferencję prasową do hotelu Dolder Grand. Ten nieznany ni‐ komu Belg zamierzał zaprezentować nieznane dowody na rzekome płatności Kataru na rzecz czterech członków zarządu FIFA. Twierdził, że łącznie przepłynęło dziesięć milionów euro i dziesięć milionów dolarów[232]. Po wizycie w tym luksusowym hotelu, od dziesięcioleci hojnie rezerwowanym przez gości FIFA, jeszcze tego samego wieczoru okazało się, że mimo dołączonego do zaproszenia formu‐ larza rezerwacyjnego Petersena zarząd nie mógł odpowiedzieć na proste pytanie, czy na na‐ stępny dzień zapowiedziana jest konferencja prasowa w obszarze hotelu zwanym Gallery. Wy‐ konano kilka gorączkowych telefonów, ale odpowiedź pozostawała ta sama: „Nie udzielamy żadnych informacji na temat naszych gości”. Nikt jednak nie pytał o gości. Pytanie brzmiało, czy ktoś pozwolił sobie na kiepski żart i zwołał światową prasę do hotelu na konferencję, któ‐ ra w ogóle się nie odbędzie. Odpowiedź pozostawała bez zmian. Następnego dnia gromady dziennikarzy udały się do hotelu, jednak nie było tam żadnej konferencji prasowej. Czy fak‐ tycznie był to bardzo kiepski dowcip? Jaką grę prowadziło więc kierownictwo hotelu po‐ przedniego wieczoru, które przecież musiało wiedzieć, czy dokonano rezerwacji, czy nie? Czy po prostu pozwoliło, by światowa prasa została wywiedziona w pole? Petersen rozesłał e-mail, w którym poinformował, że szwajcarskie organy sądowe w ostatniej chwili odwołały spotkanie z prasą. Federalny Urząd Sprawiedliwości z Berna od razu sprostował, że e-mail ten jest sfałszowany[233]. W następnych miesiącach nie udało się również wyjaśnić, co knuł tajemniczy Petersen. Czy jest blagierem, czy też dysponuje kontro‐ wersyjnymi materiałami, o których wciąż mówi. Zaczęto obserwować jego działania. Przy‐ padkiem Petersena zajęły się także amerykańskie organy ścigania.
Nadszedł 1 czerwca. Zanim w zuryskiej arenie Hallenstadion rozpoczął się punkt progra‐ mu, oznaczony jako „wybory”, czyli w rzeczywistości przedłużenie okresu urzędowania jedy‐ nego kandydata, sekretarz generalny Valcke polecił dwustu trzem wyborcom przetestowanie urządzeń do głosowania. Zadawał banalne pytania, a delegaci mieli wcisnąć przycisk zielony na tak, żółty, jeśli wstrzymują się od głosu, lub czerwony na nie. Pierwsze pytanie: „Czy ten kongres odbywa się na Węgrzech?”. Czterdziestu pięciu dumnych delegatów wyraziło takie przekonanie. Nieco łatwiejsze było drugie pytanie. Coś dla prawdziwych ekspertów: „Czy Hiszpania wygrała ostatnie mistrzostwa świata?”. Siedmiu wyborców nie wiedziało, kto jest mistrzem świata[234]. Ten sam kongres postanowił nieco później, że w przyszłości sam będzie wybierał organi‐ zatorów MŚ, a nie jak do tej pory, gdy robił to komitet wykonawczy. Jednak nie w otwartym głosowaniu, a w tajnym. Gdyż w przyszłości będzie to prowokować jeszcze większe bitwy kandydatów. Dla Blattera i zarządu była to raczej bezbolesna decyzja – przecież i tak przyzna‐ li już turnieje mistrzostw świata do roku 2022. Do tej pory pewnie niektórzy z nich nie będą już mogli poruszać się o własnych siłach. A kolejne wybory organizatora – na rok 2026 – zo‐ staną przeprowadzone dopiero około 2019. Blatter uroczyście przyrzekł swej futbolowej rodzinie poprawę. Słowo „przejrzystość” rozbrzmiewało w hali niczym czkawka. W tym kontekście zaprezentował też nowy pomysł wizerunkowy. „Zawarliśmy umowę z Interpolem, której celem jest zwalczanie manipulacji meczami. Za każdym razem, kiedy do czegoś takiego dochodzi, tracimy wiarygodność w oczach fanów, którzy przestają oglądać nasz sport. To prawdziwe niebezpieczeństwo. Tu obowiązuje zasada »zero tolerancji«!”. Piękny sposób na zmianę tematu, by nie mówić o własnych problemach.
ŚWIADEK ZMIENIA ZDANIE
W dniu, gdy w brytyjskim parlamencie
ujawniono działalność FIFA, polityka pokaz ała swe prawdziwe oblicze. Korupcja w sporcie interesuje tylko tych, których to bezpośrednio dotyczy. Szwajcaria zaplanowała spotkanie na ten temat w Radzie Europy na 21 czerwca, ale zostało ono odwołane ze względu na brak zainteresowania. Na szczyt dotyczący korupcji w sporcie zgłosiło się mniej niż dziesięć państw[235]. Kilka tygodni później Komitet do spraw Kultury, Mediów i Sportu przedstawił swoje sprawozdanie przed brytyjską Izbą Gmin. „Byliśmy przerażeni zarzutami korupcyjnymi prze‐ ciwko członkom zarządu FIFA. (...) Są wystarczająco poważne, by wszcząć w FIFA natych‐ miastowe i niezależne dochodzenie. Jednak federacja sprawia wrażenie, jakby chciała za‐ mieść wszystkie zarzuty pod dywan oraz w sposób graniczący z pogardą odprawić każdego, kto ośmieli się coś jej zarzucić”[236]. Były szef kandydatury do organizacji MŚ, Triesman, wykręcał się od odpowiedzi na pyta‐ nie, czy zdobycie mistrzostw bez udzielania prywatnych korzyści członkom zarządu FIFA w ogóle jest możliwe. „To byłoby z pewnością jak zawieszenie sobie kamienia młyńskiego u szyi”. Anglik Mike Lee, jeden z doradców Kataru oraz uczestnik kilku wcześniejszych kandyda‐ tur zakończonych sukcesem, doniósł na konkurencję. Jego zdaniem Brytyjczycy, „tak jak wielu innych, próbowali myśleć kreatywnie – gdzie zagra brytyjska narodowa jedenastka, dokąd po‐ płynie pomoc rozwojowa, jakie obozy treningowe odwiedzą ich ambasadorzy”. Poza tym Lee wskazał na „swobodę zasad FIFA w zakresie prezentów, które, owszem, na niższym szczeblu są dozwolone, jednak nigdy nie określono definicji niższego szczebla”. Regulamin dla najwyższych szczebli FIFA ignoruje fakt, że korupcja odbywa się przez dyskretne, okrężne drogi – przez fikcyjne spółki, działające w ukryciu firmy, umowy dotyczące praw telewizyjnych i sportowych, przez posady i podarunki dla. członków rodziny lub wielkie inwestycje w krajach wyborców. Tego rodzaju strategie stanowią podstawę każdej kandydatu‐ ry. Sam Katar zapewniał Brytyjczyków: „Zachowaliśmy absolutną poprawność i poruszaliśmy się w ramach zasad dla kandydatów określonych przez FIFA”. Parlamentarzyści byli oburzeni na FIFA, która wyraźnie lekceważyła zarzuty. Federacja stwierdziła, że nie ma powodów, by wszcząć postępowanie przed komisją etyki, oraz że nie otrzymała żadnych dowodów od „Sunday Timesa” ani innych informatorów w sprawie dwóch kolejnych członków zarządu (chodziło o Hayatou i Anouma). Z kolei politycy wskazywali na „materiały wystarczające do dalszych dochodzeń”, czyli wielogodzinne nagrania audio i wi‐ deo dotyczące łącznie ośmiu ludzi FIFA. Wciąż przewijał się temat tajemniczego informatora. Szybko okazało się, że jest nim kobieta – Irakijka z USA, Phaedra Almajid. Pracowała dla Ka‐ taru podczas ubiegania się o organizację MŚ. W raporcie parlamentarnym widnieją takie sło‐ wa: „Dodatkowo gazeta »Sunday Times« poinformowała nas, że starała się o spotkanie po‐
między FIFA a informatorką, jednak FIFA, która najpierw chciała zapewnić tej osobie ochro‐ nę, wkrótce wycofała się bez żadnych wyjaśnień”[237]. Gazeta „Sunday Times” udzieliła w maju pisemnych wyjaśnień w parlamencie na temat in‐ formatora[238]. Nazwisko Almajid nigdy nie padło. Sześć dni po publikacji raportu parlamen‐ tarnego, zawierającego najnowsze informacje o demaskatorze, stało się coś niebywałego. Nie‐ znana informatorka sama przedstawiła się opinii publicznej i z wielkim hukiem wycofała oskarż enia. Niemal rozpływała się ze skruchy, zamieściła nawet w Internecie płomienny list z przeprosinami. Kim jest Almajid? W okresie od maja 2009 do marca 2010 roku pracowała dla Kataru w dziale międzynarodowych stosunków z mediami, potem straciła tę pracę. Później opowiadała, że tak bardzo ją to „zraniło”, że przez swe kłamstwa chciała pokazać, jak łatwo może wciąż „kontrolować media”. Dodała także: „Nie wywierano na mnie presji ani nie otrzymałam żad‐ nej finansowej zachęty do odstąpienia od zarzutów”[239]. FIFA deklarowała, że chętnie zajęłaby się szczegółowo sprawą Almajid, jednak kobieta stawiała warunki nie do zaakceptowania. Almajid grzecznie potwierdziła w prasie także tę in‐ formację. Powiedziała, że nie chciała zostać objęta żadnym dochodzeniem. O wycofaniu się poinformowała Katar w wyraźnym oświadczeniu z mocą przyrzeczenia. Napisała w nim, że sfabrykowała i ujawniła wewnętrzny dokument, który sugerował między innymi, że Katar miał wspierać finansowo kluby w Argentynie. Ponadto zapewniła, że „nigdy jej nie grożono”[240]. Wszystko to wskazuje na lądowanie precyzyjne. Szkoda tylko, że Argentyna także bez ze‐ znań Almajid odgrywa rolę w niektórych niewyjaśnionych podejrzeniach. Tam znajdują się bajeczne bogactwa, przypisywane działaczowi piłkarskiemu, Juliowi Grondonie, przez co ści‐ ga go prokuratura w ojczyźnie. Wyciągi z kont, na których łącznie znajdują się setki milionów, łączą go z ogromną siecią firm i banków. Dowodów jednak nie ma, poza tym także Katar ostro zaprzecza, jakoby przekazywał pieniądze na rzecz Grondony lub jego federacji AFA. Budżet na marketing wynosił dwieście milionów dolarów. To niewiele w porównaniu z łącznym pla‐ nem finansowym na MŚ, szacowanym na około stu miliardów dolarów. Szef kandydatury, Hassan Al-Thawadi, przybył z superbogatej Qatar Investment Authority. Asystował mu mene‐ dżer z krajowego przemysłu naftowego. Menedżerowie ci działali profesjonalnie. Jak powie‐ dział mi Al-Thawadi w Katarze, specjaliści sporządzili profile osobowości wszystkich dwu‐ dziestu czterech wyborców FIFA. Liczyli się bowiem tylko oni, przecież sami przyznawali mi‐ strzostwa. Co to ma wspólnego z dokumentami aplikacyjnymi, które przeciekły do mediów, albo z siedemdziesięcioma ośmioma milionami dolarów, które miała otrzymać tylko argentyń‐ ska federacja Grondony? Al-Thawadi przyznał, że kwota siedemdziesięciu ośmiu milionów pojawiła się przy nazwisku Grondony jako deficyt AFA. Argentyńska federacja miała wów‐ czas problemy ze sprzedażą praw telewizyjnych, a pracownik katarskiej kandydatury do orga‐ nizacji MŚ zaproponował AFA pomoc. Jednak Al-Thawadi twierdzi, że żadne pieniądze nie zostały przekazane[241]. Na publiczne wystąpienie Phaedry Almajid trzeba będzie poczekać. Wycofała się do USA, niewielu wie dokąd konkretnie. Podobno przez pewien czas była obserwowana. Ulgę miały przynieść pierwsze historie wokół dochodzeń FBI w kontekście wyborów organizatora MŚ, które zostały ujawnione w grudniu.
Każdy jednak chciałby poznać prawdę z jej ust. Przecież nieczęsto się zdarza, by ktoś z ze‐ msty sięgał po tak autodestrukcyjne środki – oskarżenie podstępnymi kłamstwami całego kraju, i to takiego, który mógłby sobie pozwolić na wszystkich prawników tego świata. Chyba trzeba wyrazić szacunek dla Kataru i dla FIFA, że nie zniszczyli tej nieudolnej informatorki pozwami sądowymi. Na koniec pozostają trzy hipotezy. Pierwsza: Almajid faktycznie złożyła wówczas fałszywe świadectwo, druga: powiedziała prawdę, lecz wycofała się pod presją, lub trzecia: do końca pracowała dla swego zleceniodawcy, aby rzucać świece dymne.
PRZYJACIELE I POMOCNICY
Raport londyńskiego parlamentu, który ukazał się kilka dni przed spektakularnym występem pani Almajid, podkreślił coś jeszcze: składane przez Blattera obietnice poprawy można będzie ocenić tylko na podstawie tego, „jak daleko FIFA posunie się w dochodzeniu przeciwko członkom zarządu, jak daleko będą sięgały systematyczne reformy oraz w jakim stopniu uda się połączyć te dwa zadania. Najlepiej byłoby, gdyby oba realizowano absolutnie niezależ‐ nie”[242]. Idealne byłoby całkowite rozliczenie z przeszłością FIFA, także pod względem finanso‐ wym. Domagają się tego również eksperci z Transparency International (TI), oferujący FIFA specjalistyczną pomoc. Proponują wyjaśnienie wszystkich dawnych i obecnych grzechów, a do tego jasny system zapewnienia zgodności z przepisami na przyszłość. A wszystko to nieza‐ leżnie od FIFA. Ludzie z TI gorliwie przystąpili do działań reformatorskich, jednak wkrótce zorientowali się, że Blatter wcale nie chce, by ktoś grzebał w przeszłości. Sylvia Schenk, pełnomocnik do spraw sportu z TI, zagroziła: Jeśli poczujemy, że nasze propozycje nie są traktowane poważnie, zakończymy współpracę”. Blatter nie musiał się tym jednak przejmować. Znalazł kogoś, kto znacznie lepiej pasował do koncepcji – szwajcarskiego spe‐ cjalistę do spraw compliance, Marka Pietha. Był on prezesem fundacji Basel Institute on Go‐ vernance (BIG). Położył znaczne zasługi przy zwalczaniu korupcji, szczególnie przy wyjaśnia‐ niu afery Oil for Food. Program ten miał objętemu sankcjami gospodarczymi Irakowi umożli‐ wiać wymianę ropy na artykuły pomocy humanitarnej na światowym rynku. Komisja Pietha ujawniła, że tysiące międzynarodowych firm płaciły irakijskiemu rządowi ukryte prowizje. Głównym śledczym w tej sprawie był Chris Eaton, późniejszy szef bezpieczeństwa FIFA, obecnie pracujący w nowej służbie bezpieczeństwa w sporcie – ICSS w Katarze. Mark Pieth dowodził grupą antykorupcyjną w OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju), a także doradzał wielu prezesom światowych banków w sprawach związanych z zachowaniem zgodności z przepisami. Ktoś taki ma doskonałe kontakty. Do tej pory mówiło się, że może zdobyć dosłownie każde zlecenie w świecie gospodarki i polityki. Blatterowi udało się zwerbować Pietha. Profesor sporządził czterdziestostronicową eks‐ pertyzę zatytułowaną „Governing FIFA”, za którą światowa federacja wybuliła około stu dwu‐ dziestu tysięcy franków. Pieniądze FIFA miały trafić na Uniwersytet w Bazylei oraz do Insty‐ tutu. Instytut nie chciał jednak „podać żadnych dokładnych liczb”. Pytany przez szwajcarską gazetę „Handelszeitung” potwierdził jedynie „rząd wielkości” i podkreślił, że sam Pieth nic na tym nie zarobił[243]. Pod koniec listopada FIFA mianowała Pietha szefem niezależnej komisji do spraw zarządzania (IGC), której personel miał dobrać razem z FIFA. Podobno światowa federacja wypłaca członkom komisji stawkę dzienną w wysokości pięciu tysięcy franków szwajcarskich. Także te pieniądze płyną na uniwersytet i do instytutu”[244]. Członkini IGC, Alexandra Wrage, kanadyjska prawniczka oraz szefowa organizacji antykorupcyjnej TRACE, powiedziała, że odmówiła przyjęcia jakiegokolwiek wynagrodzenia, „jednak innym członkom
FIFA opłaca koszty doradztwa i wydatków z konta powierniczego, zarządzanego przez Basel Institute on Governance”[245]. Okazało się, że jeden z pracowników Pietha groził dziennikarzom z „Handelszeitung”, któ‐ rzy badali sprawę wynagrodzeń, że podejmie przeciwko nim kroki prawne. Ci zarzucili to w listach otwartych głównemu reformatorowi, który początkowo chciał zaprosić ich na posie‐ dzenie dotyczące przeszłości przyjaciół i pomocników FIFA[246]. Nie doczekali się żadnej re‐ akcji. Zadaniem IGC miała być poprawa zarządzania i przejrzystości w FIFA, a także nadzoro‐ wanie procesu reform. Pieth bez żadnego doświadczenia w sporcie, nie zamierzał przeprowa‐ dzać w FIFA rozliczania z przeszłością. Taka postawa spotkała się z ostrą krytyką. W odpo‐ wiedzi relatywizował: „Spoglądam w przeszłość. Chcę wiedzieć, jakie są zagrożenia. W tym celu nie muszę udowadniać winy gangsterom, nie muszę dowodzić, że Havelange wziął tyle a tyle milionów. Istotne jest dla mnie tylko to, że brał”[247]. Dla rodziny Blattera ważne jest, by te sprawy nie były badane szczegółowo. Od tej pory obowiązuje zasada zapisana w „Fifa World”: „Blatter wezwał do tego, by w końcu zostawić przeszłość w spokoju, aby profesor Pieth i jego komisja mogli skoncentrować się na przyszłości”. Transparency International wycofała się, ostro krytykując rolę Pietha. Wkrótce na pomoc przybył mu inny prominentny kombatant. Interpol roz esłał długi komunikat prasowy, w któ‐ rym zabiegał o „aplauz” dla FIFA za zaangaż owanie Pietha. TI zaś miała wątpliwości, czy jako opłacany zleceniobiorca Pieth był w stanie dowodzić niezależną grupą reformatorów. Interpol objaśnił nawet, o co chodzi dostojnej sieci pomocników wokół FIFA. Jeśli FIFA oraz inni chcą korzystać z doświadczenia ekspertów w tych dziedzinach, ci muszą otrzymywać odpowiednie wynagrodzenie. (...) To błąd sądzić, że wynik kontroli jest ustalony z góry oraz zagrożony tylko dlatego, że kontrolerzy otrzymują wynagrodzenie”. I tak dalej, bogata argu‐ mentacja za Piethem oraz reklama dla reform FIFA, jaką ludzie pokroju Blattera i Blazera, Grondony, Makudi lub Hayatou mogą sobie tylko wymarzyć, czyli zapewnienie zgodności z przepisami w przyszłości, ale bez rozliczania z wcześniejszych grzechów. „Patrzące w przy‐ szłość komitety antykorupcyjne odgrywają ważną rolę – poucza Interpol. – Wszędzie na świe‐ cie niezależne komitety są tworzone i opłacane przez rządy i przedsiębiorstwa”. Jednak nie są werbowane przez tych samych ludzi, którzy doprowadzili te rządy i przedsiębiorstwa do ruiny, lecz przez ich nieobciążonych zarzutami następców. Interpol podkreślił zaangażowanie wielu zasłużonych specjalistów z dziedziny complian‐ ce, między innymi Michaela Hershmana, współtwórcy Transparency International, który został zatrudniony przez firmę Siemens na stanowisku doradcy zarządu do spraw compliance po wstrząsającym kryzysie korupcyjnym. Jednak także Siemens najpierw posprzątał na szczeblu kierowniczym. Dopiero z nowym kierownictwem koncernu udało się poprawić zgodność z przepisami. Tak powinno być także w FIFA. A nie tak, że rządząca od kilkudziesięciu lat klika ukrywa własną korupcję za programem compliance, który podyktuje swym następcom. Oraz że „gangsterzy”, jak nazywa ich Pieth[248], którzy na futbolu zarobili po kilkadziesiąt milionów lub nawet więcej, na koniec mogą nawet ogłosić całemu światu: patrzcie na nasz program zgodności, dzięki nam futbol jest czysty! To przewidywalny plan, jednak Transparency International nie zamierzała się pod nim podpisać, a jeśli chodzi o współtwórcę Tl, którego Interpol tak wyróżnia, Amerykanin był jed‐
nym z dwudziestu siedmiu członków, działających w organizacji od czasu jej utworzenia, jed‐ nak po podjęciu współpracy z Piethem został zawieszony[249]. Cóż mogłoby wyraźniej symbo‐ lizować rozłam pomiędzy frakcjami? Ten rozłam w branży, który tu można obserwować już na początku, rozciągnie się również przez grupę reformacyjną Pietha. Takż e media sceptycznie obserwują reformatorskie działania FIFA, a presja ze stro‐ ny różnych obszarów związ anych z piłką nożną nie zmniejsza się. Karl-Heinz Rummenig‐ ge, szef Europejskiego Stowarzyszenia Klubów ECA, wciąż uskarża się na „siedlisko korupcji w Zurychu”[250]. Stowarzyszenie Football Supporters Europe (FSE), reprezentujące kibiców piłkarskich i w trzydziestu ośmiu krajach, pokazuje odpowiednie wyczucie. Ono także nie ku‐ puje reform gremium Blattera. Odrzuciło nawet zaproszenie do komitetu Pietha. Kibice wątpią w niezależność grupy do spraw zarządzania i czują się wykiwani. Na swej stronie interneto‐ wej napisali: „Zostaliśmy poproszeni o wyznaczenie delegata w ciągu zaledwie dwóch dni”. Najwidoczniej IGC powstał w największym pośpiechu, pod silnym wpływem FIFA. Kibice informują, że oprócz Pietha zapraszał ich także Valcke. Taki komitet w ocenie FSE byłby jed‐ nak „naprawdę niezależny, gdyby jego przewodniczący został mianowany przez sam komitet lub wybierany w demokratycznych wyborach, a nie przez komitet wykonawczy FIFA, który przecież sam jest przedmiotem procesu reform, który IGC ma nadzorować”. Ponadto według nich reformatorzy o wiele za szybko składają propozycje reform, „już po trzech jednodnio‐ wych spotkaniach, a naszym zdaniem w tak krótkim czasie byłoby trudno o uzyskanie istotnego wglądu w sytuację (...) lub podjęcie dochodzenia dotyczącego przeszłości”[251]. Inni przedstawiciele futbolu w komitecie reformacyjnym byli bardziej odprężeni, na przy‐ kład dostojny François Moriniere – szef francuskiej grupy medialnej Amaury – ma najlepszy kontakt z sekretarzem generalnym FIFA, Valckem, a jego koncern organizuje wraz z FIFA naj‐ większą sportową imprezę poza murawą, czyli plebiscyt Złotej Piłki, wybory piłkarza roku. Dwadzieścia pięć procent korporacji Amaury należy do francuskiego koncernu medialnego Lagardere. Jego głównym akcjonariuszem od końca roku 2011 jest emir Kataru[252]. Taki ko‐ mitet reformacyjny można sobie tylko wymarzyć. Równocześnie sam Blatter rozgłasza wszem i wobec o nowej przejrzystości. Już w październiku obiecał ni mniej, ni więcej, tylko publikację postanowienia o umorze‐ niu postępowania w sprawie ISL – już podczas kolejnego posiedzenia zarządu w połowie grudnia. Prawdziwa bomba! Na początku grudnia ogłosił nagle, że opublikowanie postanowienia raczej się nie uda, po‐ jawiły się bowiem sprzeciwy stron trzecich, tę sprawę trzeba najpierw wyjaśnić prawnie. Sprzeciwy rzeczywiście się pojawiły – także ze strony samej FIFA. Były rozpatrywane jesz‐ cze wtedy, gdy Blatter obiecywał w mediach, że opublikuje ten feralny dokument. Abstrahując od tego, prawnicy są zgodni, że FIFA mogła w każdej chwili ujawnić postanowienie. Taki był ich zdaniem stan prawny. Taki wyrok wydał też sąd drugiej instancji w kantonie Zug pod koniec grudnia 2011 roku, orzekając, że dokument może zostać opublikowany. Oczywiście działacze w dalszym ciągu blokują publikację – przecież jest jeszcze jedna instancja, sąd najwyższy. Tyle tylko, że bloko‐ waniem nie zajmuje się już sama FIFA. Po obietnicach Blattera o przejrzystości źle by to wy‐ glądało. To jednak obojętne, dopóki robią to Havelange i Teixeira[253].
Na początku roku 2012 zrobiło się naprawdę niezręcznie. Na dorocznej konferencji anty‐ korupcyjnej w kwaterze głównej OECD w Paryżu w połowie marca u boku sekretarza gene‐ ralnego OECD, Angela Gurrii, miał stanąć nie kto inny, a prominentny mówca Joseph S. Blat‐ ter. Szef federacji uważanej na całym świecie za skorumpowaną został głównym prelegentem organizacji do walki z korupcją? Mark Pieth nie był zachwycony. Ta sytuacja jest szczególnie delikatna, ponieważ Pieth sam był szefem obradującej pod‐ czas konferencji grupy do spraw zwalczania korupcji w biznesie. Zapewniał, że nie miał poję‐ cia o powołaniu swego zleceniodawcy Blattera po stronie sekretarza generalnego OECD. Kil‐ ka dni później dyskretnie wyjaśniono sprawę i nazwisko Blattera zniknęło ze strony interneto‐ wej. Wiosną 2013 roku wypłynęła wiadomość, że po dwudziestu trzech latach Pieth zrezygnu‐ je z szefowania grupy roboczej OECD zajmującej się zwalczaniem korupcji. Media podają, że jego reelekcja była kontrowersyjna oraz że często okazywała się dreszczowcem[254]. Niez a‐ leżna reforma w FIFA bez medialnego rozgłosu posuwała się naprzód. W wywiadach Pieth przedstawia się jako zwolennik twardej linii działania, nie pozostawiając wątpliwości, jak złe zdanie ma o Blatterze i jego współpracownikach. Specjalista do walki z korupcją podkreśla, że ich przekonanie, że korupcja w FIFA zbyt długo była ukrywana, pojawiło się „stosunkowo późno”[255]. Przeciwko FIFA istniały jego zdaniem „bardzo konkretne zarzuty, które jednakże nigdy nie zostały rozliczone. Jest to frustrujące i wręcz nie do zniesienia”[256]. Wysunął także pewne żądania. „Na działaczach oraz przedstawicielach federacji nadal ciąży fatalna reputa‐ cja bogacenia się i korupcji. Usilnie zalecane jest, by wspólnota międzynarodowa zdała sobie w końcu sprawę ze znaczenia sportu oraz nie traktowała go dłużej jako obszaru niejako wyję‐ tego spod prawa”. Nadrzędne federacje sportowe nie powinny dłużej służyć za obszar swobody działania dla polityki mocarstwowej oraz niegodziwych kombinatorów”. Potrzebny jest ponadto niezależny, federacyjny organ sądowniczy, „który nie cofnie się przed pociągnięciem do odpowiedzialno‐ ści nawet najważniejszych osób w federacji”[257]. Pieth skarżył się też, że „FIFA (...) działa na granicy prawa – jeśli w ogóle. Ponad nią jest tylko niebo”[258]. W połowie lutego 2012 roku nagle zaczął mówić, że zrozumiał, „iż musimy bardziej zająć się przeszłością. Musimy dowiedzieć się, co wcześniej było nie tak, zadbać, by w przyszłości się to nie powtórzyło. Po drugie organizacja, w której wydaje się, że można ła‐ two uniknąć kary, gdyż jej członkowie wychodzą bez szwanku z różnych przewinień, budzi nieufność”. Niezbyt zaskakujące, ale zaskakująco późne spostrzeżenie. Komisja nie odpowie‐ działa, czy zamierza podjąć się badania przeszłości[259]. Szef Interpolu, Noble, podchodzi do tego swobodniej. Na pytanie, czy przy zawieraniu umowy wiedział o licznych zarzutach korupcyjnych, ciążących na FIFA, odpowiada: „Nie ro‐ zumiem pytania. Jeśli chodzi o to, czy wiedziałem, że wokół FIFA krążyły różne oskarżenia, odpowiedź brzmi: tak”[260]. Pytanie do Noble’a: „Czy zawierając umowę, Interpol wiedział o wyrzuceniu łącznie sze‐ ściu działaczy FIFA? W jaki sposób rozróżnia pan poważne informacje od »krążących oskar‐ żeń«?”. Noble: „Moim skromnym zdaniem mieszają państwo sprawy, które są zupełnie odrębne. Pytanie nie brzmi, czy członkowie zarządu FIFA są skorumpowani lub zostali zawieszeni, czy
nawet toczą się przeciwko nim dochodzenia. Dla Interpolu pytanie brzmi, czy istnieje świato‐ wy wymiar problemu manipulacjami meczami. Nasza umowa z FIFA nie ma wpływu na we‐ wnętrzne ani zewnętrzne śledztwa dotyczące postępowania członków zarządu”. Noble przy‐ wołał na pomoc cytat Hershmana, który także „zdecydowanie opowiadał się za tym porozu‐ mieniem pomiędzy Interpolem a FIFA”[261]. Niewiele później Hershman dołączył do komisji Pietha. A jak posuwa się „bezprecedensowy” program Interpolu, który w maju musiał zostać tak pilnie przypieczętowany błyskawiczną umową w siedzibie FIFA? Na ten pierwszy rok prze‐ znaczono cztery miliony euro. Wybrano gremium kierownicze, odbyło się spotkanie ekspertów oraz przeprowadzono analizę zapotrzebowania. Przedstawiciele Interpolu odbyli szkolenia podczas dwóch młodzieżowych turniejów FIFA. Pracowano nad bazą danych, zaplanowano konferencję w Singapurze. Noble odbył także spotkanie z Platinim, a „plany budowy skrzydła FIFA w kompleksie Interpolu” zostały zatwierdzone. To wywołuje radość z oczekiwania na obecność FIFA w nowej kwaterze Interpolu, jednak nie wyjaśnia największego pośpiechu na początku maja, który w ciągu ośmiu dni doprowadził do dwudziestomilionowej darowizny – największej, jaka do tej pory została ofiarowana na rzecz organu policyjnego. Rozbudowa w Singapurze przebiega powoli. Zaplanowana tam kon‐ ferencja została przeniesiona na późniejszy termin, poza tym projekt wciąż wywołuje pytania. Jaki sens ma prowadzenie działań prewencyjnych w Singapurze? W tym mieście-państwie przebywa wielu oszustów działających w zakładach sportowych. Ci jednak nie przyjdą na szkolenie. Natomiast piłkarze, sędziowie, trenerzy i inni zainteresowani ze świata piłki nożnej mieszkają w większości w Europie. Inicjatywa FIFA/Interpolu wyjaśniła przynajmniej jedną sprawę – sprawę Fredericka Lor‐ da, byłego szefa jednego z wydziałów Interpolu. Pod koniec roku 2010 FIFA najpierw chciała go zatrudnić, a potem odprawiła z kwitkiem. Zapytany o to Noble wielokrotnie i stanowczo podkreślał, że Lord nie był pracownikiem Interpolu. Jego zdaniem to „australijski funkcjona‐ riusz policji”. Zapytany o intemetowe linki, w których Lord od marca 2009 roku figuruje jako zastępca dyrektora działu antykorupcyjnego, Anti-Corruption Sub Directorate w Lyonie, gdzie miał być odpowiedzialny za tworzenie międzynarodowej antykorupcyjnej bazy danych UM‐ BRA, Noble wyjaśnił, że ten rozdźwięk miał związek z obowiązującym nazewnictwem. To prawda, że w momencie ubiegania się o posadę w FIFA w roku 2010 Lord pracował dla In‐ terpolu, jednak został oddelegowany z australijskiej policji, która opłacała jego wynagrodze‐ nie, dlatego „w sensie prawnym” uważany był za australijskiego policjanta. Oddelegowanie funkcjonariusza na czas określony nazywane jest secondment. Prawdziwym człowiekiem Inter‐ polu Lord został dopiero jesienią roku 2011, gdy zatrudniono go do nowego projektu realizo‐ wanego z FIFA. Pół roku później kolejny były pracownik Interpolu, Ralf Mutschke, zastąpił byłego kolegę, Eatona, na stanowisku szefa bezpieczeństwa FIFA. Do instancji, które sceptycznie obserwują te wydarzenia, zalicza się Federalna Policja Kryminalna. Niespodziewanie ma zupełnie inne zdanie na temat secondmentu niż Noble. Urząd policji poinformował, że „w odpowiedzi na pytanie o status funkcjonariuszy i funkcjonariu‐ szek policji kryminalnej, sprawujących stanowisko w kwaterze głównej Interpolu w Lyonie, należy podkreślić, że są oni generalnie określani jako »pracownicy Interpolu«. Dalsza specyfi‐ kacja stosunku pracy nie jest raczej typową praktyką”.
Zasadniczo Federalna Policja Kryminalna jest zachwycona romansem z FIFA. Podkre‐ śliła to podczas dorocznej konferencji Interpolu w Hanoi w listopadzie 2011 roku, dziewięć miesięcy po zawarciu umowy z FIFA. Policja federalna sformułowała wtedy kilka sugestii. „Konieczne jest zapewnienie przejrzystości we współpracy pomiędzy Interpolem a FIFA. Podczas realizacji planowanej inicjatywy zachowana musi zostać niezależność Interpolu”. Czy to nie powinno być oczywiste? Prawdziwą konsternację wzbudza kolejny punkt. „W odniesie‐ niu do antykorupcyjnej inicjatywy Interpolu i FIFA zalecane jest m.in. ścisłe porozumienie z International Anti Corruption Academy (IACA) w Wiedniu, by uniknąć redundancji i wykorzy‐ stać synergie”[262]. Redundancje, synergie? Akademia antykorupcyjna w centrum Europy ist‐ nieje od 2 września 2010 roku. Decyzja o jej utworzeniu zapadła w roku 2006 na walnym ze‐ braniu Interpolu. IACA ma kształcić kadry do walki z korupcją w stu osiemdziesięciu sześciu krajach członkowskich. Ma „oferować decydentom z międzynarodowych organizacji oraz spo‐ łeczeństwom obywatelskim międzynarodowe forum wymiany idei i myśli, a także zapewniać odpowiednio dostosowane programy szkoleniowe i badawcze”[263]. Czy pokrewna instytucja policyjna otworzyła swe podwoje? Stany Zjednoczone oraz liczne państwa europejskie nie przystąpiły jeszcze do IACA. Tym‐ czasem Basel Institute on Governance (BIG) pod kierownictwem Marka Pietha był na miejscu już w dniu utworzenia i zawarł porozumienie, „Memorandum of Understanding”, obejmujące szerokie wsparcie obu instytutów w odniesieniu do zwalczania korupcji”[264]. BIG raczej nie miał tak krytycznego nastawienia do współpracy Interpolu i FIFA jak policja kryminalna. Oprócz tego Federalna Policja Kryminalna podkreśliła, że poczuła się niejako odcięta od sprawy FIFA. „Wcześniejsze włączenie krajów członkowskich do rozmów i umów pomiędzy Interpolem a FIFA byłoby pożądane”. Ale czy tempo, z jakim swego czasu Interpol przystąpił do podpisania umowy z Blatterem, nie miało wynikać z wyjątkowo pilnej potrzeby działania? Policja kryminalna twierdzi, że „nie brała udziału w negocjacjach pomiędzy Interpolem a FIFA, dlatego nie posiada szczegółowych informacji”. Urząd policji dodał, że „retrospektyw‐ na ocena projektu nie jest jeszcze możliwa, bowiem realizacja inicjatywy Interpol/FIFA do‐ piero się rozpoczęła”. Dziewięć miesięcy po zawarciu umowy, która była tak pilna. Inicjatywa wywołała zamęt także w Szwajcarii, gdzie 19 grudnia 2011 roku odbywały się obrady Rady Narodowej. Radna Simonetta Sommaruga referowała: „Obecna w Hanoi delega‐ cja szwajcarska interweniowała w tej sprawie na walnym zgromadzeniu Interpolu. (...) Jedno‐ cześnie delegacja podkreśliła, że konieczne jest zapewnienie zgodności z wewnętrznymi prze‐ pisami Interpolu dotyczącymi finansowania oraz z celami i działalnością organizacji. Ponadto musi zostać zachowana niezależność Interpolu. W żadnym wypadku nie może dochodzić do fa‐ woryzowania darczyńców przy przyznawaniu zleceń lub do wywierania wpływu na działania Interpolu ani krajowych organów ścigania. Przejrzystość jest tu bezwzględnie konieczna”. In‐ terpol miał zapewnić, że samodzielnie decyduje o wykorzystaniu środków[265]. Interpol podjął współpracę z organizatorem mistrzostw świata 2022 – Katarem. Jej war‐ tość szacowana jest na dumne dziesięć milionów dolarów. Stawką jest ochrona mundialu i in‐ nych większych imprez. Mistrzostwa świata w Katarze wymagają jednak zupełnie innej ochro‐ ny. Zagrożeniem nie jest w tym przypadku terroryzm, a raczej sam fakt doprowadzenia turnieju do skutku. Zarówno sama FIFA, jak i organizacje z całego świata badają okoliczności przy‐ znania prawa do organizacji mundialu emiratowi. Co kierowało czternastoma wyborcami
FIFA przy oddaniu swoich głosów na Katar? Jest to pracą, przy której siły policyjne mogłyby być zdane tylko na śledczych z Interpolu. Jaki będzie wówczas skutek? Krytyka wobec takiej współpracy z FIFA, z Katarem i innymi nie powinna skończyć się tak szybko. Prawdopodobnie będzie trwała, dopóki ten dwudziestomilionowy projekt nie wy‐ każe się sukcesami. Interpol skupia się na Singapurze, działając niemal w polu widzenia Dana Tana Seeta Enga, który mieszkał tam przez wiele lat. Upłynęło dużo czasu, zanim ten ścigany od 2011 roku ojciec chrzestny gier bukmacherskich został ujęty. Miało to miejsce jesienią 2013 roku. Na jak cienkiej nitce wisiały nerwy śledczych, ukazuje publiczny atak Noble’a wo‐ bec pisarza Daclana Hilla. Dziwił się on od dawna, dlaczego właśnie w urzędzie miasta, w którym powstaje nowa siedziba główna, istniały tak duże problemy z dostępem do akt Dana Tana. Noble nazwał go uciążliwym małostkowym krytykantem, który nie zna różnicy między pisaniem artykułów a składaniem pozwów. Dziś Chris Eaton działa na usługach Kataru jako specjalista do spraw bezpieczeństwa w sporcie. Stary wyjadacz z Interpolu w krótkim czasie stał się znaczącą postacią w FIFA. Jed‐ nocześnie w niektórych europejskich urzędach podejrzliwość zaczął wzbudzać fakt, jak łatwo delikatne informacje dotyczące śledztw mogą przenikać na zewnątrz przez kręgi związ ane z FIFA. Oraz na przykład jak to możliwe, że w dossier FIFA odnotowano, iż jeden z pracowników posiada teczkę w federalnej policji kryminalnej oraz że oczekiwane są dalsze informacje? Takie szczegóły dziwią specjalistów do spraw prawa karnego. Skąd wzięły się w FIFA? Eaton pracował tam przecież w prywatnych służbach bezpieczeństwa, a nie dla władz. Ta oraz inne sprawy każą wnioskować, że najważniejszy ochroniarz FIFA odniósł znacz‐ nie większe sukcesy w tworzeniu kordonu bezpieczeństwa wokół swego zleceniodawcy niż na froncie hazardu. Federacja nie uruchomiła nawet zapowiadanej na koniec lutego 2012 roku go‐ rącej linii dla świadków manipulacji meczami. Dwa dni przed planowanym terminem otwar‐ cia FIFA ogłosiła, że „z przyczyn administracyjnych” nie będzie to możliwe, nie ma też per‐ spektyw na inny termin[266]. Linia ta została jednak rok później aktywowana. Jakie były rozmiary oszustw, które Interpol chce prewencyjnie zwalczać wraz z FIFA i Eatonem w Katarze? Liczby są zatrważające. Trzech najważniejszych bukmacherów w Azji obraca rocznie ponad setką miliardów dolarów. Sam lider w branży – IBC – uzyskał w roku 2011 około czterdziestu pięciu miliardów. To trzy razy tyle, co obroty firmy Adidas[267]. Wy‐ chowanie jest potrzebne, jednak pilniej potrzebna jest praca śledcza, którą w dalszym ciągu zajmują się państwowe organy ścigania. Dlatego Kanadyjczyk Declan Hill, który doradzał rzą‐ dowi jako znawca światowej sceny hazardowej, ganił projekt FIFA/Interpolu jako „hipokry‐ zję”: „nie ma tu ani pieniędzy na dochodzenia i ściganie, ani upoważnienia, by badać sprawy korupcyjne wewnątrz FIFA. FIFA włożyła wszystkie pieniądze w wychowanie”. Kto obawiał‐ by się przyjmować brudne pieniądze, jeśli nie pociągnie to za sobą nawet żadnego dochodze‐ nia? Hill przypuszczał, „że niektóre organizacje sportowe desperacko pragną przejąć dowo‐ dzenie, by mieć możliwość wpływania na kierunek śledztwa”. Szczególnie FIFA nie prowa‐ dziła jego zdaniem wiarygodnych dochodzeń, lecz kampanię PR, by naprawić problemy wize‐ runkowe[268].
„RODZAJ TAJNEJ SŁUŻBY FIFA”
Co robią w otoczeniu FIFA wszyscy ci specjaliści do spraw bezpieczeństwa, zarządzania i informacji, dysponujący najlepszymi możliwymi kontaktami? Czy działa tu jakiś rodzaj przy‐ mierza uczynnych, które nie do końca rozumie motywy swego możnego sponsora? W kręgach związanych z bezpieczeństwem rządzi wyjątkowo silny duch korporacyjny. Liczy się zaufanie, co nie jest oczywiście niczym złym. Każdy, kto do nich należy, już tam pozostaje. Jednak w delikatnych obszarach działań zawodowych może to prowadzić do wielu problemów, zwłasz‐ cza że pracodawcy i zleceniodawcy często zamieniają się miejscami. Wtedy, nawet jeśli za‐ miary zainteresowanych są przyzwoite, powstaje gęstwina klientów i sponsorów, w której za‐ wierane są kontakty i rodzą się wielkie kariery, przelewane są miliony i można oczyścić swój wizerunek. Sytuacja, w której wszyscy wygrywają? W każdym razie, po osiągnięciu punktu krytycznego w trwającej od dziesięcioleci spirali kryzysów, afer korupcyjnych, procesów sądowych i galopującego upadku wizerunku, FIFA może nagle odrodzić się jak feniks z popiołów i chwalić się takimi wartościowymi pojęciami, jak Interpol, good governance i compliance. Transparency i OECD wycofały się jeszcze we właściwym czasie. Z kolei US-Compliance-Organisation TRACE wycofała się w roku 2013. Niezależnie od treści dobrze opłacanych umów biznesowa rzeczywistość w sporcie rzadko się ich trzyma. „Dlaczego w przyszłości nie miałaby z tego powstać pewnego rodzaju tajna służba FIFA?”[269] To pytanie unaocznia cały problem z tego rodzaju konstrukcjami. Powstaje tu dziwaczna logika. Kluczowa posada głównego śledczego, czyli samooczyszczania wewnątrz FIFA, zosta‐ nie według polecenia obsadzona szefem Interpolu Noble’em. Mija się to wielkim łukiem ze wszelkimi propozycjami skonsternowanej komisji Pietha. A czy nawet FBI nie prowadzi dochodzeń dla FIFA? Nie, ale były szef FBI już tak. Także Louis Freeh zalicza się do kręgu zleceniobiorców FIFA. Zdaniem szefa Interpolu, No‐ ble’a, jest „najlepszym człowiekiem” do tej pracy[270]. Zadaniem Freeha nie ma być jednak ustalanie obiektywnej prawdy na temat kampanii prezydenckiej, lecz zbieranie materiałów w aferze karaibskiej. Freeh jest dostawcą usług w dziale bezpieczeństwa. I ściągnął na siebie krytykę nie tylko wtedy, gdy ruszył do walki w obronie branży hazardu internetowego. Freeh rozliczył się z okresem pracy na czele FBI w latach 1993-2001 w swej książce My FBI [Moje FBI], Nie wszyscy uznali to dzieło za udane. Zdaniem Johna Podesty, niegdysiej‐ szego szefa sztabu Billa Clintona w Białym Domu, zawierało mnóstwo „półprawd i nie‐ prawd”[271]. Sam Clinton napisał w swej autobiografii, że ostrzegano go przed powołaniem Freeha, gdyż miał on być „polityczny i interesowny”. Szef bezpieczeństwa może to jednak przeboleć. Wiedzie mu się dobrze i wielu mu ufa. Zgodnie z informacją zamieszczoną na stro‐ nie internetowej Freeh Group oferuje „pod każdym względem bezkompromisowy wkład w za‐
pewnienie integralności”. Amerykańska prasa sprawdziła to na podstawie zaangażowania Fre‐ eha w dwie największe afery w USA w roku 2011. W listopadzie światem finansów wstrząsnął skandal związany z bankructwem firmy bro‐ kerskiej, MF Global. Menedżerowie z Global postawili na szybkie zakończenie kryzysu w strefie euro. Bezpośrednio przed bankructwem mieli zwinąć od swoich klientów ponad mi‐ liard dolarów. Badaniem tego podejrzenia zajęła się FBI[272]. Wyjaśnień pragnęli także dom brokerski oraz jego kredytodawcy, jak na przykład firma JP Morgan Chase. Zatrudnili więc Louisa Freeha. Amerykańska gazeta „Business Week” napisała w kontekście jego zapewnień o uczciwości, że będzie mu „trudno pogodzić interesy zleceniodawców z interesami klientów, którym na kontach brakuje ponad miliarda dolarów”. Kolejny skandal dotyczył Uniwersytetu Stanu Pensylwania. Jego drużynę futbolową od kil‐ kudziesięciu lat prowadzi legendarny trener Joe Paterno. W listopadzie 2011 roku wyszło na jaw, że czołowi przedstawiciele uniwersytetu przez wiele lat zatajali zarzuty molestowania przeciwko byłemu drugiemu trenerowi, Jerry’emu Sandusky’emu. Paterno i prezydent uniwer‐ sytetu Graham Spanier zostali zwolnieni. Spanier podobno o wszystkim wiedział i nic nie zro‐ bił. Paterno miał zostać w roku 2002 poinformowany o sprawie przez naocznego świadka. Po‐ dobno przekazał informacje do kierownictwa uniwersytetu i na tym się skończyło. Sandusky został oskarżony o to, że przez ponad dziesięć lat wykorzystywał seksualnie co najmniej ośmiu chłopców. Zaprzecza wszelkim zarzutom[273]. Rada fundacji uniwersytetu, który miał latami tuszować aferę, zatrudniła Freeha. Miał wy‐ jaśnić, w jaki sposób uczelnia zajęła się tą sprawą. Potem przedstawiał radzie fundacji spra‐ wozdania częściowe, a nawet podobno dopuszczał propozycje zmian w raportach. Przedsta‐ wiciele wykładowców akademickich skarżyli się, że Freeh wielokrotnie powtarzał, iż pracuje dla swojego klienta. Czy można mówić o niezależnym dochodzeniu, jeśli prowadzone jest dla klienta? – pytali profesorowie. Kierownictwo uniwersytetu twierdziło, że raport Freeha był niezależny. Odtąd pomiędzy zleceniodawcą Freeha a większością środowiska akademickiego powstał rozłam. Na koniec niszcząca okazała się ocena sędziego Michaela Chertoffa, byłego sekretarza bezpieczeństwa krajowego, dotycząca zleceń agencji Freeh zrealizowanych dla kasyna hotelo‐ wego Wynn: dzieło jest „strukturalnie niedostateczne, jednostronne i nastawione na własne potrzeby”. Zleceniodawca zapewnił sobie na podstawie raportu Freeha znaczące przedsię‐ biorcze korzyści. Zdaniem Chertoffa i jego współpracowników ten „wypełniony ciężkimi błę‐ dami” dokument nie spełniał nawet podstawowych założeń solidnego, obiektywnego oraz wia‐ rygodnego dochodzenia. Dla FIFA Freeh prowadzi dochodzenie na Karaibach w sprawie kongresu korupcyjnego Mohameda Bin Hammama i Jacka Warnera. Wyjątkowo pomocne w tej sprawie jest nagranie wideo, sporządzone rzekomo przez Angenie Kanhai, sekretarz generalną CFU[274]. Chuck Bla‐ zer, który poinformował o tej sprawie FIFA, twierdzi, że dowiedział się o korupcji w Port of Spain dopiero, gdy było już po wszystkim. Ale przynajmniej jedna osoba wiedziała. Blatter. Warner poinformował go wcześniej. Czy prezydent zachował tę wiedzę dla siebie? Czy pani Kanhai filmowała wydarzenia z ukrycia do rodzinnego albumu, nie podejrzewając, że ten ma‐ teriał może zadecydować o wyniku wyborów na szefa federacji? Kilka tygodni po skandalu wycofała się do USA. Niedługo później Jack Warner zapowiedział, że zamierza też ujawnić
pierwsze szczegóły dotyczące „nad wyraz brutalnych kampanii prezydenckich”, które prowa‐ dził dla Blattera wraz z Bin Hammamem w latach 1998 i 2002. Chce, by wyszło na jaw, jak bogaty Katarczyk obdarował szefa związku piłkarskiego Namibii, Petrusa Damaseba. Dama‐ seb to zastępca szefa komisji etyki FIFA, który zawiesił obu wiernych stronników Blattera. Damaseb pierwotnie bronił się przed tym atakiem: Jedyne, co sobie przypominam, to za‐ proszenie na kolację do luksusowej willi pana Bin Hammama podczas kongresu FIFA w roku 2003, wraz z innymi wiceprezydentami, a także otrzymanie zegarka – typowego prezentu w fut‐ bolu”[275]. Oczywiście o „typowych prezentach” mówił także Bin Hammam w kontekście kon‐ gresu CFU. Twierdził, że opłacił tylko „koszty podróży i zakwaterowania”. Petrus Damaseb przyznał nawet, że „otrzymał już wiele zegarków od związków, działaczy lub od FIFA”. Wi‐ docznie każdy, kto nie ma przyjemności pobierać pensji członka zarządu, bonusów i emerytur FIFA, może chociaż otworzyć na boku sklep z biżuterią. Od czasu afery cłowej, w którą wplą‐ tany został przewodniczący zarządu Bayernu Monachium – Karl-Heinz Rummenigge – znane jest, iż w przypadku zegarków będących prezentami podczas wizyt piłkarskich nie ma mowy o takich egzemplarzach. Zastępca szefa komisji etyki Blattera Damaseb powiedział, że pełni w światowej federacji piłkarskiej jedynie urząd honorowy. Zarzuty Warnera uznał za niepraw‐ dziwe. Dochodzenie FIFA wydało się już całkiem zainscenizowane, gdy w październiku 2011 roku serwis „Daily Telegraph” opublikował nagranie wideo z kongresu CFU. Wywołało ono sensację i poruszenie, oczywiście także wśród piętnastu grzeszników z karaibskiego związku piłkarskiego, którzy jeszcze tego samego dnia zostali przesłuchani przez FIFA. Warner zwrócił uwagę na ten przypadek i powiedział, że materiał został „sporządzony przez sekretariat komi‐ sji etyki”. FIFA nie zaprzeczyła. W określanym jako niezależne dochodzeniu FIFA żadnej roli nie odgrywają inne, częścio‐ wo bardzo precyzyjne oskarżenia. Po publikacji pliku wideo Warner zapowiedział, że dyspo‐ nuje wszelkiego rodzaju materiałami na ten temat. Zamierzał wyśpiewać wszystko. Przede wszystkim to, jak z Bin Hammem oraz Blatterem odbyli dwie „wyprawy” po Afryce i Azji, w latach 1998 i 2002. Chce także naświetlić działania Chucka Blazera w CONCACAF. Jego za‐ leżność od rynku giełdowego oraz sposób, w jaki wpływa ona na finanse CONCACAF – to wszystko zostanie ujawnione. Będzie można się dowiedzieć, dlaczego siedem lat temu nie przedłużyłem umowy z Blazerem oraz że nawet teraz, kiedy piszę te słowa, nie ma on takiej umowy. Jego przekręty sparaliżują świat piłki nożnej, nic dziwnego, że chce ustąpić z urzędu w CONCACAF”. Blazer ustąpił pod koniec roku. Według Warnera to dlatego, że „wiedział, co oznacza dla niego rewizja ksiąg CONCACAF z ostatnich pięciu lat”. Jego zdaniem znajduje się tam wystarczająco dużo, „by sponsorów FIFA i CONCACAF przeszły ciarki”, a FBI zwiększa obszar dochodzenia. Werner rozjaśnił też kwestię stosunku głosów na krótko przed „Ostatnie przewidywania wskazywały, że Blatter mógł liczyć na dziewięćdziesiąt głosów, a Bin Hammam na osiemdzie‐ siąt pięć – z dwustu dziewięciu członków. Zwyciężyłby ten, kto uzyskałby sto pięć głosów. CONCACAF ma trzydzieści pięć, z czego Karaiby dwadzieścia pięć. Zapowiadał się intere‐ sujący wyścig, ale potem przedstawiciele regionu zostali sprzedani przez Blazera i Blattera. Odmówiłem Blatterowi oficjalnego wsparcia CONCACAF, mimo że opłacił dla mnie prywat‐ ny samolot, bym spotkał się z nim w nocy w Gwatemali”. Wieloletni zastępca prezydenta
przedstawił te zarzuty całemu światu. Czy organizacja walcząca o otwartość nie powinna cho‐ ciaż sprawdzić, czy faktycznie odbył się taki prywatny przelot i kto za niego zapłacił? Warner opowiedział o wszystkim, co krytycy opisują od lat oraz czemu sam do tej pory za‐ przeczał. Najwyraźniej mówił więc prawdę, jednak czy jest gotów, by przedstawić dowody? W tej kampanii zemsty nie ma już nic do stracenia, oprócz posłuchu, który należy się dopiero temu, kto odegra rolę świadka koronnego. Dopóki nie zostanie przyłapany na kłamstwie. Jed‐ nak Warner zaczął przedstawiać dowody. Wyz nał, że za usługi w kampaniach wyborczych, czołowi działacze FIFA przyz nawali mu prawa telewiz yjne na obszar Karaibów. Powie‐ dział, że kupił prawa aż do MŚ w roku 2014 za śmiesznie niską cenę, którą sam nazwał „sym‐ boliczną”. W roku 2011 oferowano mu także prawa do MŚ 2018/2022, tym razem w zamian za pomoc w kampanii wyborczej na rzecz Blattera. Twierdzi, że odrzucił ofertę. FIFA milczy w sprawie większości oskarżeń, mimo że Warner wezwał federację do „pu‐ blicznego zaprzeczenia”. Poprzestała na krótkim oświadczeniu, dotyczącym tylko przyznawa‐ nia praw w latach dziewięćdziesiątych aż po MŚ 2002. Zdaniem FIFA prawa dla obszaru Ka‐ raibów były wówczas prawie bezwartościowe, a zysk ze sprzedaży służył jako pomoc rozwo‐ jowa. Pytanie, dlaczego realizowano tę pomoc przez prywatną firmę, FIFA pozostawiła bez odpowiedzi[276]. Nałożyła po prostu „blokadę informacyjną” na tematy związane z Warnerem. Ten zaprezentował wkrótce pierwszy dowód na swe oskarżenia – napisaną odręcznie no‐ tatkę od sekretarza generalnego, Valckego, dokumentującą wewnętrzną umowę z Blatterem. Warner powiedział, że notatka została dołączona do umów telewizyjnych na lata 2010-2014. Oto jej treść: „Jack, to jest porozumienie podpisane przez P. Ta transakcja nie przeszła przez wszystkie zwykłe gremia i komisje. Dlatego proszę, byś na razie nie ogłaszał tej sprawy pu‐ blicznie”[277]. P. to utarty w FIFA skrót oznaczający prezydenta. FIFA przyznała: „Tak, dokument wydaje się autentyczny. Pytanie jednak, o jaką umowę chodzi. Jaki jest kontekst?”. Zasadniczo prezydent może sam podpisywać umowy, a dopiero potem przedkładać je właściwym gremiom. Jeśli poproszono Warnera, by nie informował jeszcze opinii publicznej, to tylko po to, by wcześniej poinformować właściwe gremia”. Tym samym FIFA potwierdziła zarzut Warnera, że Blatter sam decyduje o ważnych sprawach, w tym przypadku nawet o przyz naniu praw telewiz yjnych, a zarząd i właściwe gremia są „informowane” po fakcie. Ponieważ Blatter, jak podkreśla sama FIFA, upoważ‐ niony jest do samodzielnego podpisu, Warner otrzymał wtedy obowiązującą umowę. Informo‐ wanie gremiów po fakcie nie ma sensu pod względem prawnym, ale jednocześnie zdradza kla‐ syczną strategię zmylenia: samowolka jest później pro forma przekształcana w decyzję. Czyż tak samo nie było w przypadku milionowego podarunku Blattera dla CONCACAF na krótko przed wyborami? Rzeczywiście, zarząd nie mógł już zmienić „interesu” (jak powiedział Valc‐ ke) z Warnerem ani prezentu dla federacji. Komu to nie pasuje, musiałby pozwać prezydenta, który przecież ma prawo do samodzielnego podpisywania dokumentów. Nasuwa się podejrzenie, że nigdy nie sprawdzono wartości rynkowej praw sprzedawa‐ nych Warnerowi od roku 1990 ani też nie przedłożono ich do prawidłowego przyznania przez specjalistyczne gremia FIFA. Warto podkreślić, że prawa telewizyjne zalicza się do najważ‐ niejszych dóbr ekonomicznych FIFA. Oddawane Warnerowi prawa już od dawna są warte kil‐ kadziesiąt milionów i powinny być przyznawane w drodze przetargu, a nie przesuwane po sto‐
le na szczeblu kierowniczym. A może to także jest możliwe do pogodzenia ze statutami? Nie‐ stety dla FIFA spowodowało to znaczne szkody. Kilka tygodni później FIFA odparła atak. Nagle wszczęła dochodzenie w sprawie dwustu pięćdziesięciu tysięcy dolarów, które 12 stycznia 2010 roku, po trzęsieniu ziemi w Haiti, Jack Warner przekazał do Trynidadu jako doraźną pomoc. Szef haitańskiego związku powiedział, że z tej kwoty dostał jedynie sześćdziesiąt tysięcy dolarów. Ani grosza za to nie zobaczył z ko‐ lejnych pięciuset tysięcy, które przez związek z Trynidadu miał przekazać Chung Mong-joon z Korei Południowej, również jako pomoc po trzęsieniu ziemi. Działając u boku Havelange’a i Blattera przez kilkadziesiąt lat, Warner pokazał, że można się po nim spodziewać dosłownie wszystkiego. Te lata uczyniły go bajecznie bogatym. Prawa telewizyjne, bilety i turnieje mło‐ dzieżowe – ten człowiek zgarniał wszystko. Blatter musiał o tym wiedzieć i przyzwalać na to – dlatego atak na Haiti odbił się na FIFA. Zachłanność Warnera była tam przecież znana jesz‐ cze przed jego ustąpieniem w czerwcu 2011 roku. Innym podkładaczem min w otoczeniu FIFA jest Walter Petersen, gospodarz konferencji, która nie odbyła się pod koniec maja w Zurychu. Jego nazwisko może być pseudonimem. Już w marcu 2011 roku mamił amerykańskiego dziennikarza, Granta Wahla – wtedy nazywał się Garcia. Wahl, reporter ze „Sports Illustrated”, stanął w ringu przeciwko Blatterowi, jeszcze zanim Bin Hammam przystąpił do kandydowania. Myślał o tym poważnie, ale oczywiście nie był prawdziwym przeciwnikiem. Petersen zaoferował mu swoje usługi jako doradca. Obiecał przekonać do Wahla małe i średnie związki. Oficjalnym kandydatem może zostać tylko osoba nominowana przez związek krajowy. Obaj panowie spotkali się ponownie przy okazji kongre‐ su FIFA w Paryżu. Petersen wciąż umawiał się z Wahlem poza obszarem kongresu. Z dzienni‐ karzami spotykał się w strefie akredytacji. Miał dostęp do światowego futbolu, najwidoczniej był pośrednikiem. Po reelekcji Blattera rozpowszechniał z Brukseli swoje podejrzenia, że Katar mógł prze‐ kupić członków zarządu FIFA. Katar ostro zaprzeczał. Wersja Petersena różniła się od innych pogłosek tym, że nie opisywała poszczególnych działań, lecz skoncentrowaną akcję. Twierdził też, że ludzie z otoczenia FIFA o wszystkim wiedzieli. Mówił o kanałach, które były wielo‐ krotnie wykorzystywane. FIFA wciąż zaprzeczała, jakoby wiedziała coś o brudnych machina‐ cjach podczas wyborów organizatora MŚ. Petersen przez wiele miesięcy relacjonował, w jaki sposób płatności były tuszowane. Opisywał „zasadę ośmiokąta”, zgodnie z którą pieniądze przepływały przez liczne stacje po‐ średnie. Wymieniał nazwiska rzekomo zamieszanych bankierów i banków w Szwajcarii i w USA. Dołączył dokumenty. W listopadzie 2011 roku wysłał e-mail do amerykańskiego mini‐ sterstwa sprawiedliwości z oskarżeniami, które wniósł już w maju w Zurychu. Tylko nazwi‐ sko zmienił na bardziej wyróżniające się. Tym razem Petersen nazywał się Michael Hooge. Brzmi to trochę jak parafraza nazwiska belgijskiego członka zarządu FIFA, Michela D’Ho‐ oge’a. Petersen dysponował korespondencją z dyrektorem firmy specjalizującej się w tworzeniu i zarządzaniu firmami i fundacjami w rajach podatkowych. Firma oferuje ponadto międzynaro‐ dową wiedzę know-how przy tworzeniu i uzyskiwaniu licencji dla kasyn internetowych. Peter‐ sen twierdził, że do tej firmy skierowali go ludzie ze świata futbolu. Z korespondencji z mene‐
dżerem firmy wynikało, że tylko w listopadzie 2010 roku, na krótko przed głosowaniem w FIFA, Petersen zlecił utworzenie produktów offshore w Dubaju dla czterech członków zarzą‐ du i poprosił, by wysłać przygotowane dokumenty do szwajcarskiego komisanta pracującego dla FIFA. Ta korespondencja może być sfałszowana, ale rzekomo zamieszany w sprawę menedżer firmy usługowej z siedzibą w Gibraltarze przypomniał sobie tego klienta. „Tak, pamiętam pana Petersena. Niestety nie przypominam sobie, jaką działalność planował[278]. Gdy zrozu‐ miał podłoże tych pytań, odmówił udzielania dalszych informacji. Zaprzeczył, że posiada jaką‐ kolwiek wiedzę o Petersenie oraz o wspomnianych stosunkach biznesowych. Po konfrontacji z własnymi e-mailami oraz broszurami informacyjnymi swej firmy, dotyczącymi projektów of‐ fshore w strefie wolnego handlu w Emiratach, które zostały wysłane do Petersena, nie zaprze‐ czył prowadzeniu korespondencji. Poinformował tylko, że „według mojej najlepszej wiedzy, nigdy nie prowadziliśmy konkretnych rozmów z wymienianymi przez pana osobami, mogę też powiedzieć z całą pewnością, że nigdy żadnego z nich nie spotkałem. To, co od nas otrzymali, to standardowe broszury i materiały informacyjne”[279]. Także amerykański bank inwestycyjny zareagował defensywnie po konfrontacji z e-mailami Petersena. W tym przypadku Petersen podał nawet nazwiska konkretnych pracowników i dołączył rzekome dokumenty banku, zawie‐ rające dane ludzi z FIFA. Wszystko sfałszowane? Podczas licznych konferencji telefonicznych pracownicy banku nie chcieli wypowiadać się w tej sprawie. Dziwne. Teraz zaintrygowane są także prywatne grupy śledcze. Taki człowiek byłby interesujący, mógłby nawet mieć jakieś dokumenty. Sfora rozpoczyna pościg w nowym kierunku.
NIE NISZCZCIE GO
Coś wisiało w powietrzu. Narastał niepokój. Jak twardym Rosjanom Putina i bajecznie boga‐ tym Katarczykom udało się wygrać? Zwiadowcy działają, ale potrzebują dowodów, ogniood‐ pornych materiałów. Szpiegowane są biznesowe odnogi pustynnego państwa, których centrum stanowi (Qatar Investment Authority (QIA), uchodzący za najbardziej agresywny arabski fun‐ dusz, który podobno zainwestował w zagraniczne udziały co najmniej siedemdziesiąt pięć mi‐ liardów dolarów. Są też inne interesujące firmy, jak Qatar Diar, Qatar Gas czy Qatar Founda‐ tion oraz sportowa filia QSI z synem Platiniego na stołku dyrektorskim pewnej firmy. W końcu jest też centrum bezpieczeństwa w sporcie, ICSS. Oczywiście to bynajmniej nie koniec listy. Katar ma coś od każdego i dla każdego. Posiada trzecie co do wielkości pole naftowe na świecie. Produkcja płynnego gazu czyni go jednym z najbogatszych krajów świata. W Niem‐ czech Katar ma udziały w Volkswagenie i Porsche, w Szwajcarii jest największym pojedyn‐ czym akcjonariuszem banku Credit Suisse, w Anglii – brytyjskiego Barclays Bank, a także właścicielem londyńskiej świątyni zakupów, domu towarowego Harrods. Francja współpra‐ cuje z Katarem w zakresie zaopatrzenia w energię. W kraju mistrzów świata i Europy, Hiszpa‐ nii, emirat nawet przełamał tabu, bo po stu latach najlepszy na świecie klub, FC Barcelona, po raz pierwszy nosi koszulki. z reklamą. Szef klubu, Sandro Rosell, nie mógł odrzucić oferty Qa‐ tar Foundation. Na uwagę zasługuje także fakt, że niektórymi milionowymi interesami Rosella ze sportowym przyjacielem Teixeirą wciąż interesuje się brazylijski wymiar sprawiedliwości. Hassan Al-Thawadi, szef katarskiej kandydatury, a teraz, także komitetu organizacyjnego MŚ, reaguje wściekłością na każde pytanie o korupcję. Główną przyczynę wszelkiego zła wi‐ dzi w swobodnym systemie wyborczym FIFA. Ostatecznie każdy mógł tam robić, co chciał:. Doprowadziło to do ciągłego strachu przed konkurencją. Al-Thawadi wymienia różnego ro‐ dzaju faule kontrkandydatów[280]. Katar prowadził kampanię na wszystkich poziomach. Wiele krajów Afryki cieszy się na nowe stadiony – niektóre z nich zostaną po MŚ zdemontowane i przeniesione w inne miejsca. Na początku roku 2010 Katar sponsorował kongres afrykańskiej federacji CAF w Angoli. Wyraźne pogwałcenie zasad, ponieważ emirat jako jedyny kandydat uzyskał dostęp do czterech członków komitetu wykonawczego z Afryki. Próba sponsorowania kongresu federacji europejskiej UEFA nie powiodła się, tak samo jak zamiar pozyskania arcybiskupa Tutu z RPA jako ambasadora kandydatury. Przy tym Katar wydał już pięćdziesiąt tysięcy dolarów na jedną z organizacji humanitarnych Tutu, szpital dziecięcy Tygerberg w Kapsztadzie, gdy okazało się, że Tutu wspiera Australię. Rywal ofia‐ rował szpitalowi Tygerberg ponad sto tysięcy dolarów[281]. Takie sprawy ma na myśli AlThawadi, gdy przedstawia Katar jako ofiarę zniesławienia przez wątpliwe postępowanie FIFA. Katar przyznaje pożądane projekty pomocy pod nazwą Dream Academy: najnowocześniej‐ sze obiekty ze stadionami, szkołami, centrami kształcenia, a nawet meczetami. Chodzi o poszu‐ kiwanie talentów. Najlepsi młodzi piłkarze wspieranych krajów mają być gwiazdami przy‐
szłości w Ad-Dausze, a Katar za to zapłaci. Ponieważ własne młode talenty to towar defi‐ cytowy, do MŚ 2022 planowane jest nadanie obywatelstwa zastępom mistrzów piłki noż‐ nej z krajów Trzeciego Świata. Całkiem przypadkowo wśród piętnastu beneficjentów pożą‐ danego programu Aspire znalazło się sześć państw, których przedstawiciele zasiadają w gre‐ mium odpowiedzialnym za przyznawanie MŚ: Tajlandia, Wybrzeże Kości Słoniowej, Kame‐ run, Nigeria, Paragwaj i Gwatemala. Wszystkie te rzeczy są jednak raczej drobiazgami. Jedno jest pewne – jeśli wyborcy z za‐ rządu FIFA głosujący na Katar mieli inne argumenty niż gorąca, zaraźliwa namiętność dla pił‐ karskiego święta na pustyni, należałoby ich szukać nie w świecie sportu, lecz raczej w sieci biznesowych powiązań światowego imperium naftowego. To nie lada wyzwanie. Nawet dla profesjonalistów. Nowy twór prywatny, International Sport Security Conference (ICSS), jest wkładem Kata‐ ru w bezpieczeństwo świata sportu, powiedział Mohammed Hanzab, szef ICSS, a jego słowa zamieszczono na stronie internetowej nowej instytucji. Tam także lord John Stevens, były szef londyńskiej Metropolitan Police, zamieścił rewolucyjne przesłanie, że „zagrożenia dla bezpie‐ czeństwa imprez nie są już lokalne, lecz mogą nadejść z każdego zakątka świata”. Także sekre‐ tarz generalny Interpolu, Ronald Noble, sądzi, że najlepszym sposobem, by sprostać wyzwa‐ niom, jest „zgromadzenie w jednym miejscu ekspertów w celu wymiany informacji”, tak jak w Katarze. Osobliwe stopienie się różnych organów w nowej organizacji stało się ewidentne, gdy do‐ łączył do niej Mike Lee, główny doradca katarskiej kandydatury na organizatora MŚ z brytyj‐ skiej agencji Vero Communications. Lee był twórcą wielu zaskakująco skutecznych kampanii kandydatów do mistrzostw świata lub olimpiad – nie tylko dla Kataru, lecz także dla Rio de Janeiro 2016 lub Londynu 2012. Teraz ten profesjonalny zdobywca głosów walczy wraz z by‐ łymi policjantami i służbami wywiadowczymi o uczciwość sportu. Czy działacze z bogatych związków piłkarskich mogą dyskretnie sięgać po usługi zawo‐ dowców, którzy mają dostęp do wszelkiego rodzaju delikatnych informacji? Trzeba się przyzwyczaić do tego, że szacowne osobistości z kręgów policyjnych wciąż określają „uczciwość sportu” jako swój cel, a jednocześnie działają na usługach najważniej‐ szej dyscypliny sportowej na świecie, stanowiącej największy targ imprez, mięśni, sponsorów i interesów. Znajdują się na liście płac sportu, w którym głównymi tematami są korupcja, ne‐ potyzm oraz oszustwa dopingowe i narkotykowe i który jednocześnie ma własny wymiar spra‐ wiedliwości. Dlatego jest szczególnie narażony na niebezpieczeństwa związane z praniem brudnych pieniędzy, handlem lekami oraz infiltracją przez zorganizowaną przestępczość – przynajmniej takiego zdania są śledczy zorganizowani w instytucjach na całym świecie. Można by pomyśleć, że są to jedyne zagrożenia dla uczciwości. Rada ICSS prezentuje dobrze znaną sieć powiązań. Gromadzi kluczowych graczy: specja‐ listów z FIFA, MKOl-u, ekspertów z Interpolu, przedstawiciela metropolii znanej z handlu wynikami meczów – Singapuru – Brytyjczyków jako reprezentantów najbardziej znaczącej i wartościowej ligi świata. Główne związki sportowe reprezentują doradca do spraw bezpie‐ czeństwa z MKOl-u, Peter Ryan, oraz Niemiec Horst R. Schmidt – wierny przyjaciel FIFA. Ryan ukończył szkołę FBI, był funkcjonariuszem policji w Australii oraz przewodniczącym In‐
terpol Training Committee. Rick Parry był szefem zarządu Premier League oraz Liverpoolu FC, a w latach dziewięćdziesiątych prowadził kandydaturę Manchesteru na gospodarza olim‐ piady. Są to ludzie, od których trudno usłyszeć krytyczne słowa o jakichkolwiek nieprawidło‐ wościach na szczeblach kierowniczych światowego sportu. Zagrożenie widzą na zewnątrz – tam, gdzie świat do tej pory wydawał się dobrze zabezpieczony przez organy śledcze i władze wykonawcze. Członkiem rady jest także handlarz prawami z firmy IMG, Erie Drossart – on od dawna nie chce się już wypowiadać na temat podłej gry, którą prowadził z nim kiedyś Blatter, gdy był jeszcze sekretarzem generalnym. Jasne, w świecie biznesu zawsze najważniejsze są umowy, które dopiero zostaną zawarte, ale co to oznacza dla wiarygodności? Pozostali eksperci z ICSS to Khoo Boon Hui z Singapuru – od roku 2008 jest on prezyden‐ tem Interpolu. Tę prestiżową posadę objął po Jacku Selebim z Republiki Południowej Afryki (który w swojej ojczyźnie w 2010 roku został skazany za korupcję). Na czas kadencji Khoo Boona Huia przypada rozwój singapurskiego centrum Interpolu. Jednym z największych dar‐ czyńców kompleksu, w którym zaplanowano również skrzydło do użytku FIFA, jest ofiarujący dwa miliony dolarów Katar. W 2013 roku jego posadę przejęła Francuzka Mireille Ballesr‐ tazzi. ICSS przyozdobiło się również osobą Alego Soufana – byłego agenta specjalnego FBI, właściciela firmy Soufan Group. Swego czasu, gdy jeszcze służył w FBI, jego szef Freeh po‐ wierzał mu najdelikatniejsze misje, jak na przykład wyjaśnienie zamachu na amerykański okręt USS Cole. Kręgi są wąskie, wszyscy się znają i szanują. Soufan, który jest także dyrektorem Akademii Badań nad Bezpieczeństwem w Katarze (QIASS), powiedział, że nigdy nie zerwał kontaktów z FBI po odejściu w roku 2005. Wręcz przeciwnie, „wszyscy moi najlepsi przyja‐ ciele, z którymi się spotykam, wciąż pracują w FBI”[282]. Funkcję kogoś w rodzaju dziekana sprawuje lord Stevens, który do roku 2005 był szefem Metropolitan Police w Londynie i brytyjskim doradcą do spraw bezpieczeństwa. W roku 2011 na lakierze pojawiły się rysy. W trakcie afery podsłuchowej wokół koncernu Murdocha wy‐ szło na jaw, że Stevens utrzymywał bliskie kontakty z głównymi przedstawicielami tej grupy medialnej, szczególnie z tymi, którzy później znaleźli się w tarapatach – a częściowo także w więzieniu – w związku z aferą wokół „News of the World”. Ta wiadomość zaalarmowała bry‐ tyjską opinię publiczną i wysoko postawionych przedstawicieli policji. „Ta informacja stano‐ wi kolejny dowód na to, że kontakty pomiędzy Met (londyńska policja) a »News of the World« były całkowicie niestosowne i haniebne”, stwierdził rzecznik, a jeden z polityków ujawnił, że „próby uzyskania wszystkich szczegółów kontaktów pomiędzy najwyższymi przed‐ stawicielami Met a głównymi menedżerami »News of the World« były tak trudne, jak wyry‐ wanie zębów”[283]. 6 marca 2012 roku, podczas przesłuchania lorda Stevensa przez londyńską komisję pod kierownictwem Levensona, zajmującą się wyjaśnianiem afery podsłuchowej, okazało się, że do października 2007 roku były szef policji miał nawet z bulwarowym czasopismem hojnie opłacaną umowę na stałą rubrykę. Kasował siedem tysięcy funtów za artykuł. Zakończył współpracę po ujawnieniu pierwszych oskarżeń przeciwko „News of the World” o stosowa‐ nie podsłuchu do szpiegowania rodziny królewskiej[284]. W przeciwieństwie do Kataru, który wciąż obawia się nie tylko o swoje mistrzostwa świata 2022, lecz także ubiegał się o organizację igrzysk 2020, na które kandydowała Ad-
Dauha, publicznie wiadomo bardzo niewiele o strategii sukcesu Rosjan (którzy byli gospoda‐ rzami olimpiady już zimą 2014 roku). Bo skąd? Specjaliści Putina w segmencie łączącym sport i handel surowcami rozpięli trwałą sieć kontaktów w każdej części świata, gdzie tylko sięgają służby wywiadowcze. Według brytyjskiej prasy także rosyjski futbol zawiera umowy z ICSS[285]. Rosja to mafijny kraj, na którego przywództwo nie należy liczyć – tak w skrócie brzmi opinia ambasadora amerykańskiego w Moskwie, ujawniona przez Wikileaks punktualnie po przyznaniu MŚ 2018. Rosjanie izolują się od świata zewnętrznego z profesjonalną zawziętością. W kraju jednak niekiedy obchodzą się zbyt nieuważnie z delikatnymi dokumentami. Już w roku 2009 do nie‐ licznych krytycznych mediów dotarło pismo skierowane do premiera Putina przez ministra sportu, Kudrina. Do listu dołączono tymczasowy budżet dla kandydatury na organizatora MŚ. Wyszczególniona jest w nim pozycja, mówiąca wszystko o mentalności tej kampanii wybor‐ czej. Milionowe kwoty przeznaczono na „usługi międzynarodowych ekspertów i doradców, wsparcie ekspertów przy opracowaniu Bid Book, opracowanie najważniejszych strategii”, poza tym „zdobywanie i analizowanie wewnętrznych informacji z FIFA, UEFA i innych konty‐ nentalnych związków”. Do tego z niewinną otwartością nawiązuje kolejny punkt budżetu: „Praca z członkami komitetu wykonawczego FIFA". Na ten punkt przeznaczono dwa miliony dolarów, łączny budżet w tym czasie wynosił około osiemnastu milionów[286]. Kilka miesięcy później został oficjalnie zwiększony do niekonkretnej kwoty „trzydziestu do pięćdziesięciu mi‐ lionów dolarów”[287]. Znacznie zwiększona miała zostać właśnie pula na „pracę z członkami komitetu wykonawczego FIFA”. Co to mogło oznaczać? Garncarstwo terapeutyczne albo warsztaty wokalne? Za rosyjską kandydaturą stoi między innymi piłkarski ojciec chrzestny, Alimżan Tochta‐ chunow. Rodowity Uzbek zwrócił na siebie uwagę w roku2002 przy okazji afery olimpijskiej w Salt Lake City, gdy chodziło o manipulacje przy wynikach jazdy figurowej na lodzie na ko‐ rzyść rosyjskiej pary Jelena Bierieżnaja/Anton Sicharulidze. Zeznania uczestników oraz proto‐ koły FBI i włoskiej policji skarbowej dowodzą, że rosyjska para wywalczyła olimpijskie zło‐ to przy pomocy francuskiej jurorki, a w zamian za to reprezentująca Francję para, Marina Anissina/Gwendel Peizerat, z rosyjską pomocą miała dostać medal w konkurencji par tanecz‐ nych. Wprawdzie MKOl przyznał później złoty medal kanadyjskiej parze figurowej Jamie Salé/David Pelletier, jednak wyniki par tanecznych pozostały bez zmian. Co ciekawe, pocho‐ dząca z Rosji Anissina mieszkała przez jakiś czas w paryskim mieszkaniu Tochtachunowa, a nagrania rozmów telefonicznych potwierdzają, że „Taiwanchik”, czyli Tochtachunow, jeszcze przed finałem gratulował matce przyszłej złotej medalistki olimpijskiej. Mówi się, że sterował machlojkami w Salt Lake City przez przebywającego tam pośrednika, a sam pozostał w swym domu we Włoszech. Kilka miesięcy później znalazł się w więzieniu. Włoska policja skarbowa przez dwa lata prowadziła dochodzenie w związku z podejrzeniem o pranie brudnych pieniędzy i powiązania z mafią. Podsłuchiwano też jego rozmowy telefoniczne. Gdy policja dowiedziała się o spra‐ wie z Salt Lake City, sądziła, że to żart. Zapytanie złożone w Interpolu wykazało, że FBI po‐ szukuje Tochtachunowa listem gończym za oszustwo i korupcję. Został więc aresztowany[288].
W sporcie Taiwanchik ma najlepsze kontakty. Sam był piłkarzem. Działa między innymi jako agent transferowy. Do jego klientów zaliczał się gruziński reprezentant narodowy, Kacha Kaładze, wieloletni zawodnik klubu AC Milan. Taiwanchik działa jako pośrednik aż po Ar‐ gentynę. Ten człowiek, którego FBI łączy z moskiewską mafią Ismailowskaja, ma przyjaciół nie tylko wśród piłkarzy, jak Ukrainiec Andrij Szewczenko, lecz także w gronie rosyjskich bo‐ haterów tenisowych, jak Jewgienij Kafielnikow, Andrij Medwediew i Marat Safin. Przyjaźni się także z gwiazdą hokeja na lodzie, Pawlem Burem. Dobrym przyjacielem Taiwanchika jest także rosyjski członek MKOl-u, Szamil Tarpisz‐ czew. Szamil był ministrem sportu w rządzie Borysa Jelcyna, a w latach dziewięćdziesiątych był zamieszany w zniknięcie kilku miliardów dolarów z narodowego funduszu sportowego. W związku z tą sprawą miał często problemy przy wjeździe do USA[289]. Tam udaje się chętnie także Kołoskow, który po przyznaniu MŚ zdradził, że Putin spotkał się przed wyborami orga‐ nizatora MŚ „co najmniej z jedną trzecią” członków komitetu wykonawczego. „Utrzymywali‐ śmy to w tajemnicy, ale teraz można to powiedzieć”[290]. Bogactwa Tochtachunowa pochodziły głównie z handlu narkotykami i bronią, napisała ga‐ zeta „Russland Aktuell”, powołując się na raport Interpolu[291]. Mieszkał w penthousach w Rzymie i Mediolanie i rządził za pośrednictwem reprezentantów i fikcyjnych firm, które otrzy‐ mywały wysokie sumy z kont nowojorskiego banku. Śledczy z włoskiej policji skarbowej mó‐ wią, że uprano ponad pięćdziesiąt milionów mafijnych dolarów. „Pieniądze pochodzą z Mo‐ skwy i zostały przetransferowane do banku w Nowym Jorku przez Kajmany i Brytyjskie Wy‐ spy Dziewicze”[292]. O nakaz aresztowania Taiwanchika w USA wystąpił nowojorski agent FBI, William E. McCausland – doświadczony śledczy z wydziału do spraw zorganizowanej przestępczości w Eurazji. Wiosną 2013 roku przyszła kolej na pewnego znajomego. George Venizelos z tego samego biura FBI opublikował wraz z przedstawicielami prokuratury z Manhattanu oskarżenie „prze‐ ciwko trzydziestu czterem domniemanym członkom i pomocnikom dwóch pokrewnych rosyj‐ sko-amerykańskich komórek zorganizowanej przestępczości, wraz z rosyjskim złodziejem w prawie” za szereg czynów karalnych, w tym prowadzenie co najmniej dwóch „organizacji bukmacherskich” zaopatrywanych przez multimilionerów z Rosji oraz Ukrainy. Jednym z przedsięwzięć organizacji Taiwanchik-Trincher miało być pranie za pośrednictwem Cypru wielu rosyjskich i ukraińskich milionów dolarów, które następnie rozpowszechniane były w USA. „Złodziej w prawie” to określenia głowy w rosyjskiej mafii. Odnosi się ona do domnie‐ manego szefa bandy, który opisany został następująco – „organizacja Taiwanchik-Trincher operuje pod osłoną Alimsana Tochtachunowa, znanego jako złodzieja w prawie. Tak nazywa‐ ni są wysoko postawieni kryminaliści z dawnego Związku Radzieckiego”. Taiwanchik fingo‐ wał jako rozjemca podczas operacji bukmacherskich, który groził uczestnikom również prze‐ mocą i szkodami gospodarczymi. W ciągu dwóch miesięcy organizacja wypłaciła mu „dzie‐ sięć milionów dolarów za usługi”. Został wydany na niego nakaz aresztowania[293]. Rozbrzmiewa wiele znanych melodii: Taiwanchik, działacz piłkarski z powiązaniem z FIFA, cypryjska pralnia pieniędzy – i wiele więcej. Macki rozbitej siatki przestępczej sięgają aż po Trump Tower w Nowym Jorku, czyli tam – przypadkowo bądź też nieprzypadkowo – gdzie rezyduje CONCACAF obok swojego generała i skarbnika. Chuck Blazer, amerykański ekspert do gier losowych, zasiadał na czterdziestym dziewiątym piętrze.
Również Tochtachunow miał tam umieszczonych współpracowników. W siedzibie, znaj‐ dującej się zaledwie piętro poniżej właściciela budynku, zarządzali konstruktem stron interne‐ towych, który przez oskarżycieli został nazwany „największym światowym portalem sporto‐ wym”, który był otwarty „prawie wyłącznie dla oligarchów z Ukrainy i Federacji Rosyjskiej”. W podsłuchanej rozmowie można było usłyszeć, jak szef bandy sam grozi zadłużonemu klien‐ towi, aby ten „uważał, żeby nie został torturowany czy znaleziony pod ziemią”. Pierwsza roz‐ prawa przed sądem przewidziana została na lato 2014 roku. Można pójść o zakład, że nie sta‐ wi się wówczas jedna osoba: Tochtachunow, działacz piłkarski z Moskwy, który podobnie jak pozostali wplątani oddala swoją winę: „Nie jestem ani z mafii, ani bandytą[294]. Potwierdza to również człowiek, który dla Taiwanchika służy za łącznika z opinią publicz‐ ną: Władimir Owtschinski. Był on niegdyś kierownikiem rosyjskiego biura Interpolu oraz współpracownikiem w różnych rosyjskich organach państwowych. Dziś ludzie zainteresowani kontaktem z Tochtachunowem zwracają się do niego – byłego wysoko postawionego śledcze‐ go Interpolu, który chętnie opisuje Taiwanchika jako wyjątkowo porządnego towarzysza[295]. W Trump Tower swoją siedzibę ma jeszcze jedna osoba: Chuck Blaz er, który stał się obiektem śledztwa komórki FBI zajmującej się euroazjatycką przestępczością. Przez lata pod siatką bukmacherską Taiwanchika budował własne imperium gier losowych[296]. Federal‐ ni za radą jego adwokata skłonili go prawdopodobnie po wieloletnim śledztwie do współpra‐ cy, ale on sam nie chce zabrać w tej sprawie głosu. W 2013 roku trafił do FBI raport CON‐ CACAF na temat lewych interesów Blazera oraz Warnera. Od 2011 roku FBI sprawdza płat‐ ności Blazera na konta zagraniczne na Karaibach, opiewające na pięćset tysięcy dolarów. Agenci urzędu podatkowego (IRS) dołączyli do dochodzenia, w którym ich zdaniem doszło do oszustwa i oszustwa mailowego. „Całość przerodziła się w wielkie dochodzenie”, powiedział zaznajomiony ze sprawą amerykański urzędnik[297]. W sprawozdaniu sprawdzającym CONCACAF, zaprezentowanym w kwietniu 2013 roku w Panamie, wcześniejszy sędzia najwyższy David Simmons (z Barbadosu) zarzuca wcześniej rządzącemu duetowi Blazer/Warner dokonane w wielkim stylu oszustwo oraz samowzbogace‐ nie. Obaj oczywiście oddalają te zarzuty. Blazera obciąża się kwotą ponad dwudziestu milio‐ nów dolarów, z czego siedemnaście pochodzi z komisji. Nie ustalono również „gospodarcze‐ go uzasadnienia” za jego wydatki pośrednie w Trump Tower, za hotel luksusowy w Miami, za jego samochód marki Hummer oraz za ubezpieczenie pojazdu jego dziewczyny. W 2007 roku dokonał przedpłaty za mieszkania na Bahamach z kasy piłkarskiej. „Wysoko opłacany sekre‐ tarz generalny” ekstremalnie lekkomyślnie „potraktował podatek dochodowy CONCACAF, przez co związek stracił statut organizacji non profit. Rewident za kadencji Warnera/Blazera, posiadający siedzibę swojej firmy w Trynidadzie, nie był nienawistny, będąc zatrudnionym również osobiście u Jacka oraz Chuka. Wśród osób zgromadzonych na Panamie był również Sepp Blatter, który przez lata występował w blasku świateł wokół swoich pomocników w wyborach. Simmos w sprawie Jacka Warnera stwierdza między innymi, że, João Havelange Centre of Excellence” w Port of Spain, które kosztowało dwadzieścia sześć milionów dolarów i było wspierane przed FIFA, wcale nie znajduje się w posiadaniu CONCACAF, ponieważ wybudo‐ wane zostało na prywatnej ziemi Warnera. Jedna ze spółek nazywała się Renraw, czyli czyta‐
jąc od końca – Warner. W księgach związku nigdy nie odnaleziono czterystu sześćdziesięciu dwóch tysięcy dolarów, które wpłacone zostały w ramach pomocy akademii piłkarskiej przez Australię dokładnie w tym momencie, gdy kraj ten ubiegał się o organizację mistrzostw świata 2022. Marvin-Lee-Stadium znajduje się blisko centrum gości. Jeśli nie rozgrywa się meczów drużyny Warnera Joe Public, to organizowane są tam koncerty, pchle targi bądź spotkania ko‐ ścielne[298]. Warner, wieloletni wiceprzewodniczący FIFA, określił zarzuty jako bezpodstaw‐ ne, a następnie dodał: „Nie jestem już zainteresowany sprawami związanymi z piłką noż‐ ną”[299]. Jednak obecnie media z Trynidadu przekazują nowe doniesienia: w firmach fasadowych Warnera, takich jak LOC Germany 2006, miało wsiąknąć co najmniej dwanaście milionów euro ze źródeł zarówno rządowych, jak i sportowych – takich jak od czołowego sponsora FIFA: Adidasa. Ślad z kont zagranicznych miał prowadzić do Afryki. Mafijne podejście re‐ prezentantów z Wysp Kanaryjskich aktualnie jest poddane śledztwu. Dwóch emisariuszy z Trynidadu miało się spotkać w Las Vegas z przedstawicielami firmy budowlanej, aby odebrać łapówkę w postaci pięciu milionów dolarów. Firma ta budowała ogromny kompleks w Tryni‐ dadzie. Przedstawiciel budowlany miał przekazać duetowi swoje miejsce przy stole wraz z żetonami, dzięki czemu zostały one spieniężone w kasynie. Wszystkie te działania miały swój oddźwięk w Trynidadzie, gdzie Warner z trenera piłki nożnej awansował na jednego z najpotężniejszych ludzi w kraju, obejmując przy tym urząd mi‐ nistra bezpieczeństwa. Nie jest to żartem: przypada to na okres, gdy na Karaibach robi się za sprawą przemycanych narkotyków bardzo niebezpiecznie. Również w jego gabinecie rzuciło się w oczy, że unikał podróży zagranicznych. Czyżby dlatego, że tam czekałoby na niego FBI? To, co zdaniem pani premier Kamli Persad-Bissessar czyniło tę pracę trudną, opisano po odejściu Warnera: „Nie wybierał się do Waszyngtonu, Toronto, Nowego Jorku czy Haiti”, mimo iż czekały go tam obowiązkowe dla ministra bezpieczeństwa spotkania. Zdaniem pre‐ miera sam Warner przyznał również, że stał się wraz z rodziną obiektem dochodzenia władz USA w sprawie szeregu przewinień gospodarczych. „Powiedziałam mu, że ma oczyścić swoje nazwisko, a wówczas ponownie go obsadzimy”[300]. Warner powrócił do parlamentu jako niezależny kandydat. Jednak po podróży do Stanów w listopadzie 2012 roku FBI ma w garści jego syna Daryana – innymi słowy: jego ministra fi‐ nansów. Wiosną nieoficjalne źródła powiązane z dochodzeniem doniosły, że młody Warner jest gotowy do współpracy. Co najmniej do jesieni 2013 roku rezydował w Miami w domu należącym do jego rodziny, a ze Stanów już nie wyjechał. Zaprzecza doniesieniom, jakoby na‐ łożony został na niego areszt domowy. Jednak również dłuższy okres wskazuje na to, że FBI posiada wystarczająco dużo materiału dowodowego, aby zagrozić mu więzieniem. Daryan był odpowiedzialny za sprawy finansowe biznesu ojca – począwszy od biletów na MŚ, a na luksusowych mieszkaniach skończywszy. Fakt, że junior podjął się współpracy ze śledczymi, spędza zapewne sen z powiek niejednego działacza FIFA. Miał podać FBI nazwi‐ ska osób oraz nazwy banków, dzięki czemu łatwiej będzie sprawdzić przepływy pieniędzy. Jedno pytanie samo się nasuwa: czy ślady w portfolio Warnera pozostawiły po sobie również aplikacje Rosji oraz Kataru podczas przyznawania organizacji mistrzostw świata? Może mo‐ głyby doprowadzić do innych działaczy. Śledztwo będzie wymagało czasu, szczególnie że do‐ tyczy zagranicznych banków[301].
Śledczy pozostali niewzruszeni faktem, że Warner powrócił do parlamentu Trynidadu. „Parlamentarzyści nie są chronieni przed ekstradycją”, powiedział Peter Carr. Rzecznik ame‐ rykańskiego wydziału sprawiedliwości powiedział to, wyjątkowo nietypowo, w kontekście trwających dochodzeń przeciwko byłym działaczom FIFA.
REFORMA METODĄ CHAŁUPNICZĄ
Główny reformator Mark Pieth objął posadę z wielkimi nadziejami, a w krótkim czasie prze‐ bił wszelkie obawy sceptyków. Przeprowadzona reforma nawet w zalążku nie była wiarygod‐ na, a on sam konsekwentnie wycofywał się ze swoich żądań. „W jaki sposób można sprawić, aby instytucja działała efektywnie?”, lamentował podczas swoich działań. „FIFA nie musi ni‐ czego robić”[302]. Dlaczego więc podpisywał się pod tym? Nikt go nie zmuszał, aby pomagał FIFA w przeprowadzeniu reformy według jej gustu. Reformy na pokaz, która pomija najważ‐ niejsze: przeszłość człowieka, który, jak to często ujmuje Pieth, od ponad trzech dekad posia‐ da władzę w tym biznesie. FIFA rzeczywiście musiała coś zrobić, bo jej opinia zgodnie ze słowami Pietha była straszna. Aby ruszyć, potrzebowała ludzi, których nazwiska mogła wykorzystać do własnych celów i którymi mogłaby tak sterować, aby nie naruszyć najważniejszego – czyli prezydenta Blattera. Właśnie tak wszystko się zakończyło. W osobie Pietha Blatter znalazł rozwiązanie swojego problemu. Prowadzona przez ekspertów compliance z Bazylei grupa reformacyjna IGC uwierzytelniła zagmatwany manewr jako przełom ku przyszłości: naprzód z człowiekiem na szczycie, który doprowadził tę organizację do etycznego upadku. Jeśli istnieją problemy w rodzinie piłkarskiej, to rozwiązane zostaną też w rodzinie” – oto kredo Blattera. Reformatorzy też to podchwycili. Włodarze FIFA odsuwali reformatorów Pietha od siebie na każdym froncie. Nicolása Leoz, szef Południowoamerykańskiego Związku Piłki Nożnej oraz osoba na liście łapówek ISL, został wybrany przez CONMEBOL na „dożywotniego prezydenta”. Mimo to już rok póź‐ niej osiemdziesięcioczteroletni Paragwajczyk „ze względów zdrowotnych” musiał podać się do dymisji. Podejrzanie zbiegło się to w czasie z chwilą, gdy komisja do spraw etyki w FIFA mogła go ukarać. Wówczas jak na dłoni leżały dokumenty sądowe w związku ze skandalem z ISL. Również dzielnie w zarządzie utrzymywał się Chuck Blazer. Amerykański ekspert od spraw zagranicznych i gier hazardowych miał na ogonie nie tylko FBI, ale i urząd podatkowy IRS. Jego niegdyś stary przyjaciel, a obecnie największy wróg, Jack Warner, nakierował me‐ dia na poszlaki, według których Blazer obok biura z pieniędzy CONCACAF opłaca również woje prywatne lokum w Trump Tower, które miesięcznie kosztowało osiemnaście tysięcy do‐ larów. CONCACAF nie wiedziało również, że w 2010 roku zakupił on za pośrednictwem fir‐ my córki, Concacaf Marketing & TV Inc, dwie nieruchomości w Miami. Od roku 2012 oby‐ dwa biura z widokiem na morze wystawione zostały na sprzedaż za kwotę ośmiuset tysięcy do kirów[303]. Podczas kongresu konfederacji w maju 2012 roku wzburzeni delegaci zażądali od Blazera, aby ten podczas najbliższego kongresu FIFA odszedł z zarządu. Wniosek ten jednak zbyt późno trafił do porządku obrad. W FIFA, w której załatwił wrogów Blattera, Bin Ham‐ mama oraz Warnera, Blazer był nie do ruszenia. Podczas kongresu w Budapeszcie dumnie za‐ siadał przy stole zarezerwowanym dla zarządu, podczas gdy omawiano niewidoczne osiągnię‐
cia reformy Pietha. Bohaterski wydźwięk nadawał przemówieniom Ron Noble, który swoim osobistym działaniem wzbudzał coraz większą irytację. Sekretarz generalny Interpolu miał mówić o spożytkowaniu pierwszych milionów z darów, nie zrobił jednak tego, skupiając się na reformach FIFA. „Nikt nie może wątpić, że kierownictwo FIFA podejmuje prawdziwe działania”[304], opowiada z zachwytem. Ten oryginalny pogląd obalała inwentaryzacja Rady Europejskiej przed miesiącem, której wynik był wręcz zatrważający. Parlamentarzyści nawo‐ ływali do tego, aby wybory z 2011 roku, które wygrał Blatter, zostały powtórzone. Najważniejsze sprawy zostały jednak przez Noble’a z Blatterem i spółką omówione dys‐ kretnie. Istniało pewne istotne niebezpieczeństwo: obsadzenie posad kierowniczych w dwóch izbach etyki. Eksperci od wizerunku Marka Pietha mieli za zadanie znaleźć odpowiednich kan‐ dydatów na te stanowiska. Obydwie izby składały się praktycznie ze starego personelu. Czy nie byłoby mimo wszystko ryzykowne, powierzyć ciężką pracę z przeszłością zewnętrznym szefom etyki, którzy nie poznali jeszcze specyfiki tej posady? Obydwie izby są ze sobą połą‐ czone. Najpierw swoje dochodzenie prowadzą śledczy, a następnie sędziowie. Kluczową po‐ sadę zajmuje więc szef dochodzenia, a sędzia może jedynie działać według jego ustaleń. Jako szef izby orzekającej Pieth zaproponował, aby sędzią został Hans Joachim Eckert z Sądu Związkowego Monachium. Jest on doświadczony w sprawach związanych z korupcją. FIFA ten wybór zaakceptowała. W obliczu delikatnego obsadzania posad drużyna Blattera odrzucała wszystkie cztery pro‐ pozycje od IGC. Ich faworytem był Luis Moreno Ocampo, były główny oskarżyciel w Den Haag. Pieth narzekał, że zwarta latynoska grupa wewnątrz FIFA była przeciwna kandydaturze Argentyńczyka. Ocampie udało się postawić przed sąd wielu despotów. Co byłby w stanie zrobić, jeśli zostałby głównym śledczym? FIFA wygłosiła swoją dezaprobatę. Pieth nie sprze‐ ciwiał się temu. „Jeśli wezmą państwo pod uwagę Grondonę czy też Nicolása Leoza z Para‐ gwaju, połączą to państwo z przeszłością regionu, z dyktatorami Strössnerem oraz Banzerem, to całej reszty mogą państwo się domyślić. Nie chcę więcej mówić, bo narobię sobie jeszcze problemów”. Znienacka pojawiło się kolejne nazwisko: Michael Garcia, będące propozycją Rona No‐ ble’a. Był on adwokatem ze Stanów Zjednoczonych, gdzie pracował jako wiceprezydent Inter‐ polu, w bliskim kontakcie ze wspomnianym Noble’em. Łączyła ich nie tylko praca, ale i oso‐ bista przyjaźń, a ich drogi życiowe nie raz miały okazję się skrzyżować. FIFA była zachwyco‐ na. Okazało się, że znalazł się odpowiedni kandydat. 11 lipca wybuchła bomba. Szwajcarski Sąd Najwyższy ogłosił, że prokuratura w kantonie Zug może przedłożyć mediom postanowienie o zakończeniu postępowania wobec ISL. Have‐ lange oraz Teixeira ponieśli klęskę przed najwyższą instancją. Po wyroku sądu w Zug FIFA postanowiła zaprzestać apelacji. Teraz przez pewien czas może zachowywać się tak, jak gdy‐ by była zadowolona z tego, że wiedza Blattera odnośnie do korupcji została formalnie po‐ świadczona. Gdy na stół trafiają papiery, to stanowisko FIFA nie ulega zmianie. Zarzucona postanowieniami sprawia wrażenie „zadowolonej, że kontrowersyjny dokument w końcu może zostać opublikowany”. Hurra! W końcu cała armia drogich adwokatów próbowała temu zapo‐ biec...
FIFA była zdania, że owe dokumenty odciąż ają szefa: „W swoim wyroku Sąd Najwyż‐ szy potwierdza, że padają jedynie dwa nazwiska zagranicznych działaczy, a prezydent FIFA (...) nie jest uwikłany w sprawę”. Co za bzdury: w dokumentach Blatterowi przypisany jest skrót „PI”. Nie wiedział on o wielomilionowych wypłatach dla wysoko postawionych działa‐ czy, a śledczy powoływali się na jego wypowiedź: „Nie do podważenia jest fakt, że FIFA po‐ siadała wiedzę o łapówkach płaconych ludziom wewnątrz ich organizacji”. Dlatego też stała się współoskarżonym i musiała na zakończenie dochodzenia zapłacić dwa i pół miliona fran‐ ków. FIFA zachowuje się więc tak, jak gdyby z radości z zakończenia dochodzenia wystrzeliły w powietrze korki od szampana. „Wyrok Sądu Najwyższego trafia w tendencje, których od 2011 roku, czyli od ogłoszenia woli organizacji, do ogłoszenia postanowienia o zakończeniu postępowania wobec ISL, trzyma się FIFA wraz ze swoim prezydentem”. Media nie dały się już na to nabrać. Blatter zareagował na to tak jak zwykle, gdy stoi pod ścianą: broniąc się atakiem. Nagle posądził siebie samego o długoletnie zaprzeczanie. Przy‐ znał się do krążącej w mediach informacji: że miał wiedzę o płatnościach. Do tej pory ciągle opowiadał, że niczego nie zauważył. W aktach sądowych zostało napisane, że „między innymi szef finansów FIFA potwierdził, że dla Havalange’a dokonana została płatność (dla ISL, przyp. aut.) w wysokości miliona franków, która omyłkowo została zaksięgowana bezpośred‐ nio na konto FIFA. O tym fakcie wiedział nie tylko on, ale i PI”. Innymi słowy to PI był świad‐ kiem dokonania płatności w kwocie miliona na rzecz FIFA. PI w 2009 roku został zaproszony przez prokuratora do „pogawędki informacyjnej”- podczas której dowiedział się, że „obiek‐ tywny stan rzeczy spełnia zadatki wbrew dokonaniu określonej czynności”. Należy określić, czy proces sądowy przeciwko FIFA może zostać określony jako proces przeciwko niej jako przedsiębiorstwu „lub/oraz osobie fizycznej, która ponosi formalną odpowiedzialność za dzia‐ łanie FIFA”. Wszelkie wątpliwości zostały rozwiane, a federacja potwierdza, że to Blatter jest PI. Po raz kolejny w następstwie ukazał się w prasie groteskowy tekst: 12 lipca 2012 roku widniał nagłówek, pięć pytań do Blattera. Dziennikarze pytali go, czy wiedział o całej sprawie, a on sam odpowiedział z atakiem: „O czym? O tym, że płacone były prowizje?”. Wówczas nie było to karalne. Wiedział o płatnościach, ale „takie prowizje można było wówczas nawet odliczać od podatku. Dziś byłoby to karalne”. Według dokumentów ISL to Blatter ponosi winę za straty FIFA: dwa i pół miliona fran‐ ków, które miało zostać zapłacone. FIFA nie postąpiła niepoprawnie, to ich szef działał źle. Tolerował i tuszował oszustwa, nie wspierając zarazem działań śledczych. Koszty za adwoka‐ tów też musiały być pokaźne. Oskarżyciel Hildebrand przedstawia, jak adwokaci FIFA próbo‐ wali powstrzymać jego i urzędników z Zug przed przeprowadzeniem dochodzenia. Działacze, którzy obrabowali piłkę, płacili teraz tymi milionami za swoją obronę. Chwilę później świat Blattera znów był w porządku. „FIFA – mówił na zakończenie kolej‐ nego posiedzenia kryzysowego – jest czymś specjalnym!” Właściwie jest przedstawieniem jednego aktora. Taki obraz dało spotkanie funkcjonariuszy w Zurychu: przewodniczący otrzy‐ mał podczas niego stuprocentowe poparcie. Bonus zaufania w gazecie brukowej „Blick” miał jedynie szef reformacji Mark Pieth: „Bez Blattera proces reformacyjny zapadłby się sam w so‐ bie!”. Proces reformacyjny? Jaki proces reformacyjny?
Teraz dokumenty sądowe ze Szwajcarii ma sprawdzić Izba Kontrolna Michaela Garcii. W jej szeregach zasiadają starzy znajomi Blattera z komisji etyki, a wśród nich znajdują się mię‐ dzy innymi moderator telewizyjny oraz szefowie związków piłki nożnej z Francji i Mauretanii. Czy doprowadziliby do upadku szefa, który ponosi winę za nadszarpnięcie wizerunku FIFA i za defraudację ich środków? O całej sprawie w niemieckiej telewizji ZDF opowiadał rów‐ nież Markus Siegler, wieloletni dyrektor medialny FIFA, który zdradził, że Blatter powiedział mu kiedyś z uśmiechem na twarzy, że zarzuty wobec przelewu dla Havalange’a nie były praw‐ dziwe, bo nie dotyczyły franków, a dolarów. Siegler dodał, że szef FIFA od zawsze wie‐ dział o panującej korupcji. „Przecież już w latach osiemdziesiątych był potężnym sekreta‐ rzem generalnym, a następnie prezydentem z wyłączną mocą podpisywania dokumentów. Do dziś nic w federacji nie dzieje się bez jego wiedzy”. Niemiecki prezydent ligi Reinhard Rauball zażądał od Blattera dymisji, a szef Angielskie‐ go Związku Piłki Nożnej David Bernstein tłumaczy: „Bezwzględnie nie zamierzamy wspierać kolejnej kadencji Blattera”. Szef Niemieckiego Związku Piłki Nożnej Wolfgang Niersbach po‐ wiedział, że podczas afery wokół ISL stały się „rzeczy, które są niegodne zaszczytnego cha‐ rakteru piastowanego urzędu”. Blatter skontrował te słowa, mówiąc, że „z dumą” nosi spinkę otrzymaną od DFB. Jego wierni współpracownicy widzą sprawę podobnie. Niemiecki czło‐ nek zarządu FIFA Theo Zwanziger powiedział, że Blatter jest „całkowicie do zaakceptowa‐ nia”. Co zrobiliby więc Garcia i Eckert, powszechnie uznawani za twardych graczy? Garcia ma za zadanie odnaleźć złoczyńców w FIFA. Do tego adwokata, który rozważany był na posadę dyrektora DFB, trafiały nieokreślone sumy pieniężne ze świata piłki nożnej. Garcia na początku rzucił się na wroga Blattera – Bin Hammama – który powoli stawał się niebezpieczny. Jego dożywotnie zawieszenie w FIFA zostało skasowane przez CAS. Sędzio‐ wie podważ yli w wyroku wiarygodność Blattera i rolę samej FIFA. Podniesiono nawet po‐ dejrzenia, że dochodzenia przeciwko konkurentowi Blattera tuż przed wyborami zostały przy‐ spieszone, aby tylko zatrzymać Bin Hammama. FIFA zamiast szukać konkretnych dowodów do wsparcia swojego wyroku starała się wydłużyć w czasie oczekiwania na decyzję CAS. Użyty do tego został raport z audytu finansowego, sporządzony przez PricewaterhouseCoopers (PwC), który sprawdzał azjatycki AFC, prowadzony przez dziesięć lat przez Bin Hammama. Podejrzewana przez CAS taktyka opóźniająca potwierdziła się już następnego dnia po triumfie Bin Hammama: na podstawie raportu PwC FIFA od razu ponownie go zawiesiła. Do‐ kument ten zarzucał mu przeniewierzenie środków finansowych związku. Oficjalnie raport zo‐ stał zamówiony przez szefa AFC – Zhanga Jilonga, który wszedł do zarządu FIFA. Dziwnym trafem ten Chińczyk w czasie objętym audytem (od 2000 do 2011) sam piastował urząd szefa finansów AFC. Kozioł stał się ogrodnikiem (nieodpowiednia osoba objęła stanowisko). Śledczy pracowali z podejrzeniami, wręczając zarazem materiały przeciwko FIFA. W sprawozdaniu znalazły się nazwiska członków zarządu – Hayatou, Fernandy, Makudiego oraz Blattera. Byli oni wymieniani w kontekście beneficjentów AFC. Szef miał otrzymać czterna‐ ście koszul o wartości dwóch tysięcy dolarów. Niezręczne pytania padały również wobec członków komisji etycznej, która nie licząc Garcii i Eckerta składała się ze starego personelu. Do grupy Eckerta zaliczał się Nguyen Thi Mi Dung, który w raporcie PwC widniał jako od‐ biorca dwóch tysięcy pięciuset sześćdziesięciu czterech dolarów. Członek komisji etycznej
FIFA, zasiadający w komisji dyscyplinarnej AFC, widniał więc na liście oszustów? Kilka miesięcy później sytuacja się poprawiła, a Wietnamczyk został dyskretnie zastąpiony. W wyroku CAS sędziowie poruszali kolejne rozsądne przemyślenia. Dlaczego Jack War‐ ner był dotychczas oszczędzany? Będąc członkiem honorowym, stał się multimilionerem. Jed‐ nak w przeciwieństwie do Bin Hammama, który prowadził na smyczy swój ród drżący o MŚ 2022 w Katarze, nie był on od nikogo zależny, co czyniło go niebezpiecznym. Udowodnił to ukazaniem notatki, która udowadnia, że Blatter załatwił mu prawa w FIFA. Milionowe wpłaty za prawa do transmisji telewizyjnych „jako podziękowanie za moją pomoc w wyborach”, twierdził Warner publicznie. FIFA przymyka na to oko do dziś. Garcia mimo wszystko nie widzi jednak punktu zaczepienia. Czy nie musi sprawdzić po‐ ważnego podejrżenia, że Blatter od dziesięcioleci sięgał do portfolio praw transmisyjnych fe‐ deracji, defraudując miliony – przekazując je złowrogiemu Warnerowi, który pomagał mu w wyborach dzięki pakietowi swoich głosów? Czy możliwe jest, że zapewniał również korzyści innym? Szef dochodzenia Garcia wolał węszyć za byłym azjatyckim działaczem. Jednak nawet w tym przypadku pomóc musiały mu przebiegłe sztuczki Blattera. Nagle niezbędny okazał się po‐ śpiech: 19 grudnia 2012 roku groziła wielka spowiedź – Bin Hammam był zdecydowany wy‐ powiadać się wobec Rady Europy na temat działań biznesowych FIFA. Termin wizyty w Pa‐ ryżu zbliżał się, a zapowiedź Bin Hammama stwarzała coraz to większe zagrożenie. Prasa się rozgrzewała. W Ad-Dausze Blatter pojawił się na tydzień przed przesłuchaniem. Kilka dni po rozmowie z szejkiem, Hamadem bin Khalią Al-Thanim, emirem Kataru, problem z odwiecznym wrogiem poszedł w niepamięć. Jedynie emir Bin Hammama może wstrzymać jego wyjazd do Paryża”, mówiono w otoczeniu przeciwnika Blattera. Bin Hammam rzeczywiście odwołał swoją obec‐ ność przed Radą Europy. FIFA dzięki politycznym naciskom zapobiegła pojawieniu się świadka koronnego, który miał opowiadać o ich domniemanych ciemnych interesach. Niech żyje reforma! Bin Hammam w ciągu nocy zrezygnował ze wszystkich stanowisk, jakie zajmował w piłce nożnej. Było to otwarciem drogi dla etyków Blattera. Mogli oni bez problemu w ciągu nocy zamknąć akta – „dożywotnio ze względu na konflikt interesów”, zdecydowali Garcia/Eckert. Przy czym dotychczas chodziło jedynie o korupcję. Eckert wskazał na elastyczne statuty FIFA. Po odejściu Bin Hammama zbędne okazały się dalsze wytłumaczenia. Było to idealnym wyj‐ ściem: w ten sposób nic brudnego z życia federacji nie musiało ujrzeć światła dziennego. Z punktu widzenia FIFA całość wyglądała wówczas spokojnie. Blatter wysłał adiutanta Zwanzigera, który chwalił reformę, nie wiedząc nawet, że szef przebywa w Katarze. Przedsta‐ wicielka Transparency Sylvia Schenk ukazała irytację, gdy FIFA dwa dni przed przesłucha‐ niem dożywotnio zawiesiła Bin Hammama po wizycie Blattera u emira. To ukazało, jak nie‐ istotne są dla etyków z FIFA etyczne pytania. Czy wymuszenie nie było widoczne jak na dłoni? Bin Hammam jest podwładnym władcy, który boi się o swoje mistrzostwa świata. W jego królestwie przypomina się systemy przymusu zachodzące w średniowieczu. Jak dobrowolna była więc owa rezygnacja, skoro przecież delikwent sam wskazał na fakt, że tylko emir mógł go zatrzymać? Formalne obejście domniemanych etyków wysokiej klasy z bezpośrednim za‐
dręczaniem, posiadającym widoczny styl Blattera, podważyło jeszcze bardziej wiarygodność FIFA, ukazując żenujący poziom reformy. Ludzie wtajemniczeni podejrzewali od samego początku: Sepp Blatter, patron i sponsor specjalnej reformy FIFA, zapewnił sobie poprzez powołanie Garcii immunitet. Nadzieje kry‐ tyków spoczywały wyłącznie na sędzim Eckercie. Z nim na początku doszło do kilku wymian zdań. On również groził, że odczeka pół roku, a jeśli w tym czasie nie odnajdzie poważnej sprawy (bezuczuciowe usunięcie Bin Hammama się nie liczy), zacznie się zastanawiać nad sensem współpracy. Nadszedł czas na punkt kulminacyjny: w maju 2013 roku Eckert otrzymał od Garcii zbór dokumentów, liczący cztery tysiące dwieście stron – akta dotyczące ISL. Opi‐ sana w nich została też rola Blattera w największym skandalu korupcyjnym w świecie sportu. Siła przebicia Blattera ukazała się również podczas krótkiej kadencji Eckerta. Sebastian Coe opisywał w reportażu, jak Anglia została wymanewrowana przez Blattera podczas stara‐ nia się o organizację mistrzostw świata. „Po dotarciu do Zurychu David Cameron udał się wraz ze swoją świtą do Blattera w obawie, że starania brytyjskich mediów, przedstawiają‐ cych niepoprawności w kierownictwie federacji, mogą zostać źle odebrane. Blatter odpowie‐ dział: „Nie obawiajcie się. Nasza decyzja nie będzie zależna od »Sunday Timesa« czy Pano‐ ramy (program w telewizji BBC)”. Jednak na chwilę przed dokonaniem wyboru swoje końco‐ we uwagi wobec członków skierował na ingerencję prasy. „Wiem o tym, bo obecny był wów‐ czas nasz delegat FIFA, Geoff Thomson”. Coe zdradził również, że Blatter powiedział mu nie‐ gdyś: „Wasza gra prowadzona jest przez idiotów”[305]. Tak działa Blatter. Zająć się nim mieli Garcia oraz Eckert. Blatter ukazuje endemiczną ko‐ rupcję wewnątrz FIFA jako fenomen socjalny, za który odpowiedzialność ponosi społeczeń‐ stwo. Blatter, który opowiada, że wydział sprawiedliwości orzekł, iż nie ma korupcji. Faktem jest, że śledczy do dziś mogą przypisać łapówkarzom jedynie cząstkę ze stu czterdziestu jeden milionów franków. Wspomniana cząstka przelana została na konta albo znane, albo zagranicz‐ ne. W cieniu pozostają łapówkarze, którzy swoje pieniądze otrzymali gotówką w Szwajcarii bądź innym kraju: ogromne sumy, transportowane walizkami. Zupełnie jak w filmach o mafii. Do chwili, gdy każda część ze stuczterdziestojednomilionowej puli nie zostanie przydzielona odpowiedniemu łapówkarzowi, tak długo nikt, kto za sprawą jasnego motywu został przypisa‐ ny do kręgu podejrzanych, nie będzie mógł twierdzić, że wydział sprawiedliwości określił go mianem osoby skorumpowanej. Prawdą jest jednak: w obliczu ograniczonych, nieustannie utrudnianych czynności śledczych wobec potencjalnie wplątanych osób żadne przewinienia nie zostały udowodnione. Większość pytań pozostaje bez odpowiedzi. Farsa ta zakończyła się tak samo jak wszystkie inne farsy w FIFA. Według orzeczenia Garcii i Eckerta z kwietnia 2013 roku Blatter zachował się praktycznie bez zarzutów. Pytania o motywy i przyczyny działań nie grały żadnej rozpoznawalnej roli. Farsa ta była więc ciekawa tylko dla łatwowiernych, którzy w dalszym ciągu mieli nadzieję, że naprawdę stawką są tu pytania odnośnie do sportowej i przedsiębiorczej etyki. Zanim Eckert wygłosił wyrok na podstawie sprawozdania Garcii, stało się to, co zwykle. Leoz, któremu według dokumentów przekazano siedemset trzydzieści tysięcy dolarów, czym prędzej, z powodów zdrowotnych, zrezygnował z posady w zarządzie FIFA. W 2011 roku podobną drogę obrał Havelange: honorowy prezydent FIFA na kilka dni przed usunię‐
ciem go z MKOl-u sam podał się do dymisji. Następnie, za sprawą dokumentów ISL, zrezy‐ gnował z ostatniej posady: honorowej prezydentury, której i tak mógł zostać pozbawiony. 30 kwietnia 2013 roku FIFA zakończyła własne śledztwo w sprawie ISL. Słowa sformuło‐ wane przez Eckerta tak zachwyciły Blattera, że ten od razu przybrał je własnym oświadcze‐ niem: „Z wielką satysfakcją stwierdzam, że w tym raporcie potwierdzono, iż zachowanie pre‐ zydenta Blattera w żadnym wypadku nie narusza reguł etycznych”. Również Pieth, który ty‐ dzień wcześniej poległ w prezentacji swojego katalogu zmian przed zgromadzeniem FIFA, okazał swój zachwyt. Z drugiej strony poza tym mikrokosmosem krytyka wobec federacji wzmogła się po publi‐ kacji dokumentu Eckerta. Sprawa popadała w absurd. W Anglii zażądano dymisji Blattera. Transparency International przyjęło raport Eckerta z szokiem. „Raport umniejsza rolę Blattera. Jest niezadowalający i bagatelizujący. Eckert miga się przed kluczowymi pytaniami”, komen‐ tuje Sylvia Schenk. W branży nadzoru mocno powątpiewano, że jego raport, zgodnie z po‐ chwałami Pietha, „jest obszerny i profesjonalny”. Szczególnie że rola Blattera pozostała w znaczącej części nietknięta. Zgodnie ze słowami Pietha patronowi nie wolno zarzucić żadnego niepoprawnego zacho‐ wania, on zachował się jedynie „niezręcznie”, odsyłając łapówkę z powrotem bez sprawdza‐ nia jej pochodzenia. Szczytem groteski było to, że ta ocena opiera się na osobistych opiniach Blattera. Opowiadał Garcii, że wówczas „wcale nie rozumiał, że ktoś wysyła pieniądze prze‐ znaczone dla kogoś innego na konto FIFA. Nie miał podejrzeń, że mogło chodzić o prowizję”. Trzeba to sobie najpierw wyobrazić: mogło przecież chodzić o napiwek bądź kieszonkowe. Nawet Eckert ma „minimalne wątpliwości”, „należy jednak zadawać krytyczne pytania, czy w okresie przed upadłością ISL Blatter wiedział, czy też wiedzieć powinien, że ISL dokonuje płatności (wręcza łapówki) działaczom FIFA.” Szkoda, że nikt „się nie dopytał”. Eckert nie zagłębiał się w istotę interesów FIFA. W ten sposób głównemu etykowi pozostała następująca decyzja: formalnoprawnie nie jest objęta regułami choćby z tego powodu, że kodeks etyczny FIFA powstał dopiero w 2004 roku. To jest od dawna znane. Czy nie lepiej byłoby, gdyby oszczędzono publiczności ten cały cyrk? „Blatter zachował się więc niezręcznie? Przy tych słowach przewraca mi się w żołądku”, powiedziała Schenk, wysłanniczka TI. Etyka nie bierze swojego początku w kodeksie etycz‐ nym. W latach dziewięćdziesiątych też istniały standardy etyczne. Damian Collins, szef angiel‐ skiego wydziału parlamentarnego do spraw kultury, mediów i sportu, powiedział: „Blatter po‐ winien podać się do dymisji, ponieważ nie zmienił wcześniej swojego złego zachowania i nie przeciwdziałał złoczyńcom”. Wyrok Eckerta podsycał: „Powstało wraż enie, że FIFA sta‐ rała się zatuszować ten wielki skandal korupcyjny, by móc bronić swoich najwyż ej posta‐ wionych działaczy”. Współpracownik Collinsa, Clive Efford powiedział: „Czołowi działa‐ cze FIFA będą tak długo podejrzani o korupcję, jak długo nie odbędzie się niezależne śledz‐ two w sprawie ISL”. To, że Blatter oddał po cichu pewną sumę pieniędzy dla Havelange’a Ef‐ ford ocenia inaczej niż Eckert: „To dopuszcza tylko konkluzję, że płacenie łapówek dla wyso‐ ko postawionych działaczy jest czymś normalnym i powszechnie akceptowalnym”. Przy czym FIFA działała jako „miejsce przestępstwa”. Podsumowując: „Wyjątkowo zadziwiające jest, że ludzie wypełniają sobie kieszenie, podczas gdy wolontariusze na poziomie amatorskim bez‐ skutecznie poszukują środków”. Nie chodzi tu o odpowiedzialność karną, ale o odpowiedzial‐
ność polityczną. Eckert ujawnił, jak prostoduszne są przemyślenia Blattera: biednemu chłopa‐ kowi zawsze można dać „Piotrusia”[306]. Bronił patrona FIFA również przeciwko zarzutom Jacka Warnera: „Jeśli ktoś tak uważa, to nie znaczy wcale, że musi to być prawdą. Zawsze na‐ leży sprawdzać, jakie pobudki stoją za takimi wypowiedziami”. Zgadza się. Co było w związ‐ ku z tym motywem Blattera, gdy podczas licytacji wyhamował konkurentów ISL? Kogo mógł mieć na myśli ówczesny szef finansów FIFA Urs Linsi, który uchwycił na piśmie, że istnieją wytyczne z samej góry, aby nie wywierać presji na znajdującej się w problemach finansowych ISL? Dlaczego Blatter nie przyczynił się do karnoprawnego wyjaśnienia afery? Kto zapewnił FIFA wypłaty dwóch i pół miliona w celu zadośćuczynienia? Z formalistycznego dystansu wszyscy pomocnicy Blattera znajdą usprawiedliwienie za swoje podejrzane działania wobec FIFA. Pieth, Garcia, Eckert mogą być uznani za profesjo‐ nalistów w pracach, które wykonują naprawdę, jednak w brudnym obszarze pomiędzy etyką a polityką sportową są amatorami. Tego właśnie potrzebuje profesjonalista czystej krwi na szczycie FIFA. Do tego pasuje, jako szczyt zażenowania, że kolejny udokumentowany odbior‐ ca pieniędzy z ISL w etycznym rozumowaniu FIFA nie grał najmniejszej roli: Issa Hayatou, szef związku afrykańskiego. MKOl nałożył na niego z końcem 2011 roku sankcje. Podczas gdy FIFA drobnym drukiem obwieszczała odejścia takich grzeszników jak Leoz, inna dymisja odbyła się pod stołem: Alexandra Wrage opuściła w kwietniu 2013 roku grupę reformacyjną IGC. Szefowa amerykańskiej organizacji antykorupcyjnej Trace jako jedyna z członków IGC zrezygnowała z honorarium od FIFA. Powodem odejścia Wrage było całkowite fiasko reformy po tym, jak w marcu 2013 roku katalog zmian IGC został w całości odrzucony. Proponowano ujawnienie wysokości dochodów oraz dodatków, następnie ograniczenie trwa‐ nia kadencji, a na końcu wprowadzenie limitu wiekowego dla członków. FIFA poz ostała w dalszym ciągu „zamkniętą społecznością, będącą właściwym powodem jej własnych pro‐ blemów”. Wrage nieustannie upominała się o jawność dochodów Blattera i spółki. Żądała niezależ‐ nych kontroli wraz ze sprawdzaniem uczciwości. Początkowo te postulaty były również głów‐ nym celem IGC. I co z tego, że im się nie udało? IGC też nie ujawniła w tym czasie, jakiej wy‐ sokości był ich kontrakt podpisany z FIFA. Plotki zaczynały się od kwoty pięciu tysięcy fran‐ ków za dzień oraz pięciu tysięcy franków za koszty podróży dla każdego członka IGC. Żadna z tych kwot nie została potwierdzona. W ten sposób żyli obok siebie pracownicy IGC oraz pion zarządzający, który dalej iście królewsko się obsługiwał. Według raportu finansowego w 2012 roku personel kluczowy składał się z prezydenta, honorowych członków zarządu, sekre‐ tarza generalnego i dyrektorów, którzy w sumie zarobili trzydzieści trzy i pół miliona dolarów. Oznacza to wzrost o 13,6% w stosunku dwudziestu dziewięciu i pół miliona z roku ubiegłego. W 2008 roku całość opiewała jeszcze na osiemnaście i pół miliona. W ciągu czterech lat kosz‐ ty za apanaże, dodatki oraz pensje dyrektorskie wzrosły o okazałe osiemdziesiąt jeden procent. Czy Blatter otrzymuje w związku z tym dalej około miliona „czy odrobinę więcej”? Uczyniło‐ by to z dyrektorów FIFA, tak samo jak z honorowych członków zarządu, multimilionerów. W dalszym ciągu podział tej ogromnej puli nie zostanie ujawniony. Zamiast dodatków od 2014 roku zostanie wprowadzona nowa „struktura zwrotów”, cokolwiek miałoby to znaczyć.
Wrage ganiła, mówiąc: „IGC polecała, aby kierownictwo FIFA ujawniło całość wydat‐ ków, włączając w to dochody, dodatki oraz koszty poboczne. Zarząd tłumaczył, że jest to ra‐ czej znak publicznej ciekawości, a nie dobrego zarządzania przedsiębiorstwem. FIFA osiąga co prawda zyski państwowe dzięki zwolnieniom z podatków, jest jednak zdania, że opinia pu‐ bliczna nie powinna mieć wglądu w te liczby. Jak więc się wydaje, opinia publiczna nie ma również prawa poznać kryteriów, na których te zwolnienia bazują”[307]. Wrage opowiadała straszne rzeczy. „Jeśli proces nie uchodzi w niezależny nadzór, to każ‐ dy krok do przodu, który udało się postawić, może zostać bezproblemowo cofnięty”. „Dowie‐ działam się również, że kobieta na wysokim stanowisku w komisji etyki jest nie do zaakcepto‐ wania. Nie mogę sobie wyobrazić wyraźniejszego dowodu na seksizm”. Informacja ta została jej przekazana w imieniu Blattera. Czy od momentu, gdy pod koniec 2011 roku IGC rozpoczęła swoją pracę, uważa ona FIFA za wiarygodną? „Nie. Organizacja będzie wiarygodna, jeśli tyl‐ ko ogłosi swoją jawność”. Wrage zażądała, aby zainterweniowała Szwajcaria. „IGC nigdy nie posiadała środków, aby zmusić FIFA do zmian. Jedyną organizacją, mogącą przymusić FIFA do większej jawności, jest szwajcarski rząd. Żenujące dla niego powinno być ukrywanie się organizacji, a miliard czterysta milionów zwrotu podatku powinno ich zainteresować. Mam nadzieję, że podejmą działania”. Kilka dni później w programie reformacyjnym FIFA zaprezentowała w ukryciu to, czego sama nie chce: osób niezależnych w jej zarządzie, niezależnego sprawdzenia uczciwości ludzi z najwyższych posad, bo to funkcjonariusze robią sami. Przy czym IGC pod wodzą Pietha uka‐ zała to praktycznie jako mus. Kongres reformacyjny pod mauretańskimi palmami miał de‐ batować tylko o limicie wiekowym i długości kadencji. „Dobrze, że się wycofaliśmy”, po‐ wiedziała Schenk z TI. „Dzieje się dokładnie to, co postrzegamy jako ryzyko”. Czy nie została osiągnięta granica wytrzymałości? Jeśli reformatorzy z IGC wraz z Wrage zrezygnowaliby w tym momencie – z czym Pieth nie raz otwarcie flirtował w mediach – to mogliby udowodnić: nam chodzi o zasadę. IGC ignorowało jednak każdy dowód na to, że nic się nie zmieniło. Przed oczami guru jawności FIFA dozbroiła nawet swoją maszynę propagan‐ dy – począwszy od aplikacji na telefon, przez tygodnik, aż do studia telewizyjnego w siedzibie związku. Nowa telewizja Blattera do autoprezentacji miała kosztować półtora miliona fran‐ ków. Według szefa mediów Waltera de Gregorii ma ona pomóc „skorygować jednoznacznie złe doniesienia”. Wrage z kolei podawała go jako ostry przykład upubliczniania fałszywych doniesień. Pieth nie bronił kolegi. To, że FIFA na nieustanny temat ingerencji państwowej zna‐ lazła wyjątkowo oryginalną odpowiedź, również go nie zdziwiło. Federacja ogłosiła, że w przyszłości będzie prowadziła filie w Bernie, Brukseli oraz Strasburgu. W ten oto sposób operetka reformacyjna w scenerii przepięknych mauretańskich plaż, z dala od świata mediów, była bogata jedynie w akcenty humorystyczne. Pierwszy uśmiech na twarzach zebranych wywołał lokalny gospodarz: szef Mauretańskiego Związku Piłki Nożnej Dinnanarhall Persunnoo, który dzięki zmanipulowaniu meczów zapewnił utrzymanie w lidze swojemu klubowi Mahebourg Quartier. Anzal Hossenbaccus, szef spadającego klubu Stanley United, dołączył do pozwu sądowego zdradziecki telefon. Lokalna stacja Radio Plus odegrała taśmę z nagraniem, a Persunnoo skomentował to następująco: „Przecież ja się tylko zgrywa‐ łem!”.
Do programu wesołego kongresu pasowały również nowe twarze, które w zarządzie przywitał Sepp Blatter. Z ramienia Azji dołączony został świeżo wybrany szef AFC, szejk Salman an Chalifa z Bahrajnu. Obrońcy praw człowieka zarzucali mu przewinienia wobec pił‐ karzy i działaczy podczas krwawych zamieszek z 2011 roku. Salma, kuzyn władcy Bahrajnu, odpierał te oskarżenia. Kadencja Chucka Blazera wygasła w okresie kongresu nad Oceanem Indyjskim, a komisja etyczna zawiesiła go jeszcze przed tym. Kto zajmie więc miejsca Blazera i Warnera, na których parol zagięła FBI? Czy zgodnie ze słowami Blattera i Pietha wszystko będzie lepiej? Nowi przedstawiciele CONCACAF w za‐ rządzie FIFA nazywali się Sunil Gulati oraz Jeffrey Webb. Ten pierwszy, szef związku z USA, wzorowy działacz z indyjskimi korzeniami, swoją karierę zapoczątkował u boku Blazera, przeszedł do Blattera z grupy Pietha. Gulani przez długi czas działał w grupie podejrzanych handlarzy biletami – Jamiego oraz Enrique Byromów, bliskich znajomych Warnera, który, jak wszyscy wiedzą, wzbogacił się nie tylko dzięki umowom prawniczym z Blatterem, ale i dzięki sprzedaży biletów na MŚ. Bezpieczna praca Byromów jako obrońców biletów FIFA (które częściowo wypływały za niebotyczne ceny na czarnym rynku) jest godna uwagi, ponieważ mimo licznych skandali wciąż utrzymują się dzielnie na stołkach. Pięćdziesiąt milionów, jakie mieli rozdać podczas mistrzostw świata w RPA? Chcą je zgarnąć teraz, podczas MŚ w Brazy‐ lii. Gulati należał w latach dziewięćdziesiątych do kręgu doradców funkcjonariuszy. Od 2010 roku jest członkiem zarządu Ticketing AG, która reguluje politykę cenową wraz ze schematem przyznania biletów. Za samą sprzedaż i dostarczenie biletów odpowiada Match Services AG, kierowana przez braci Byromów. Kim z kolei jest Jeffrey Webb, nowy szef CONCACAF? Jest bankierem, powiernikiem i szefem piłki nożnej na Kajmanach, gdzie przechowywane są często pieniądze – jak w przypad‐ ku jego kolegi Blazera. Dodatkowo jest on przyjacielem w biznesie Horacego Burrella, który już w samym CONCACAF uchodzi za skandalistę. Jako szef jamajskiego związku w roku 1998 wysłał podczas kongresu FIFA do urny wyborczej swoją towarzyszkę, która zagłosowa‐ ła za pomocą kuponu z Haiti – gdyż tamtejszy szef związku nie był obecny ze względu na słabą sytuację finansową. W 2002 roku podczas kongresu tak wiwatował Blattera, że aż nabawił się chrypki. W chwili obecnej jest w CONCACAF przewodniczącym bądź wiceprzewodniczącym jedenastu komitetów, wśród których znajdują się komisja sprawiedliwości oraz komisja finan‐ sów. Przy czym do jesieni 2013 roku trwało jego zawieszenie. W następstwie afery Warnera z 2011 roku otrzymał sześciomiesięczne zawieszenie we wszelkich czynnościach piłkarskich. A sama reforma? Dokonano „częściowo spektakularnego rozwoju”, cieszył się Pieth pod palmami. „Posiadamy teraz wiarygodną nienawistną władzę sądowniczą!” Zachwycony był też Domenico Scala szef nowej komisji audytu i nadzoru. Jego entuzjazm dotyczył Julia Grondony, zastępcy Blattera, prowadzącego od niepamiętnych czasów komisję finansową, który dopro‐ wadził argentyńską piłkę nożną do załamania finansowego. Prokuratura generalna w Buenos Aires podejrzewa, że posiada on wielomilionowy majątek na zagranicznych kontach. „Gron‐ dona był wobec mnie wyjątkowo otwarty”, mówi Scala z zachwytem na stronie internetowej FIFA. Człowiekowi, który ma być następcą Pietha, przypisuje się wiele dowodów jego braku wiedzy. „Nie znajdą państwo w FIFA nikogo, kto by tolerował złe zachowanie”, stwierdził Scala już na samym początku[308]. Właśnie taka osoba została zakwalifikowana do bycia wio‐ dącą silą reformacyjną FIFA.
Uskrzydlony spektakularnymi sukcesami Pieth pojawił się w szwajcarskiej telewizji na rundę dyskusyjną z Rogerem Schawinskim, który właśnie wydał książkę z bardzo ambitnym ty‐ tułem: Łowca korupcji. Występ uwidocznił kruchy lód, po którym stąpa szef reformacji[309]. Pieth chciał przekazać mu wspaniałą nowinę: rząd w Bernie jest w trakcie przygotowywania nowych ustaw dotyczących korupcji w związkach sportowych, „jesteśmy na dobrej drodze”. Schawinski był jednak dobrze zorientowany: „A FIFA stara się ze wszystkich sił temu zapo‐ biec?” „Nie, nie!” „Przecież oni mają wszędzie swoje lobby”. „To byłoby wielką głupotą”. „Ale pan to czyni”. Schawinski chce wiedzieć, czy ujawnienie dochodów, będące jednym z kluczowych ele‐ mentów dobrego prowadzenia biznesu, nie powinno być jednym z jego głównych zadań. „Byłoby”, zaczyna Pieth. „Byłoby? To jest częścią międzynarodowych standardów”. Wyświetlony zostaje materiał filmowy, w którym Blatter odrzuca ujawnienie dochodów: „Co miałoby to wspólnego z przejrzystością biznesu?”. Pieth zaczyna się kręcić wokół własnego ogona. Przecież na Mauritiusie powiedział pu‐ blicznie: „Ludzie, jeśli wy byście to rozumieli, to ujawnilibyście swoje dochody. Oni stali obok mnie, w hali, w której wygłaszałem tę wypowiedź”. „Ale oni tego nie zrobili”, powiedział niewzruszony Schawinski. „Dlaczego tego nie uczy‐ nili?” „Nie mogą zrozumieć”. Guru korupcji pokazał ojcowskie zrozumienie, a nieprzejrzystość Blattera bronił tak, jak gdyby sam patron tego lepiej by nie uczynił: „Zapewne boi się swoich afrykańskich i azjatyckich kolegów”. „No to dawaj!”, uśmiecha się moderator. Zaczyna się huśtawka. W grę wchodzą dochody utajnione w bilansach – jawna i horrendal‐ na kwota z wpływów pochodzących między innymi z kasy publicznej. Wyrozumiałość Pietha jest ogromna: „On nie powie tego, bo nie chce, by w niego uderzano”. „Za sprawą dwóch milionów nikt nie atakuje”, uściśla prowadzący. Pieth: „Miałby może problemy z Afrykanami”. „Przecież ich co rusz się zawiesza, prawda?” Pieth unika odpowiedzi. Chętniej rozmawia o zaprzepaszczonych okazjach niż o docho‐ dach Blattera. Schawinski prezentuje grafikę, na której wypisane zostały cele Pietha. Ujawnienie docho‐ dów, ograniczenie długości kadencji, limit wiekowy, sprawdzanie prawdomówności. Pierw‐ sze trzy punkty zostały skreślone, a ich realizacja upadła. Kwestia czwarta pozostaje niewia‐ domą. Pieth zrzuca winę za punkty dwa i trzy na UEFA. Na koniec moderator podsumował: „Niczego nie przeforsowałeś!”. „Chwila. Udało mi się wprowadzić w życie około dwóch trzecich z moich postulatów”. „Głównie te, które były nieistotne oraz bezproblemowe!”
„Chwila. Mamy niezawisły wydział sprawiedliwości, wydział kontroli finansów, który spogląda na to, co on (Blatter) robi ze swoim podpisem”. Następują słowa uznania dla kontro‐ lera finansów Domenica Scali. Chwali on jego „wyjątkową otwartość”. Jednak teraz zaczyna się robić naprawdę przykro. Wplątana zostaje Alexandra Wrage. „Jeszcze nigdy nie byłam w sytuacji – mówi szefowa Trace – w której dawalibyśmy propozy‐ cje reform, które spaliłyby na panewce. Wszystkie! Polecaliśmy pewne działania FIFA. Nie‐ które zostały zaakceptowane, ale większość została odrzucona bez dyskusji i bez uzasadnie‐ nia”. Schawinski zapytał, czy jest to prawdą. Pieth skamieniał, nie udzielając odpowiedzi na to pytanie. W tej chwili sprawa stała się osobista. „Powodem, dla którego trafiła do mojej komi‐ sji, jest to, że znam ją od dwudziestu lat. Wcześniej pracowała w sprawach handlarzy bronią, tak więc zna trudne sytuacje. Jest właścicielką NGO i dostaje z tego tytułu według deklaracji sześćset tysięcy dolarów rocznie”. „Dla FIFA, w przeciwieństwie do ciebie, pracowała za darmo”. „Nie, takie informacje są błędne. Sześćset tysięcy dolarów zapewnia jej NGO (organiza‐ cja pozarządowa), obok tego prowadzi też firmę...” „Ale jaki ma to związek z pana wypowiedzią?” „To, że wie, jak się czuje Blatter” „Dlaczego?” Schawinski jest zaskoczony osobistym atakiem Pietha. „Odchodząc, powiedziała, że jest to beznadziejny przypadek”. „Ona zapomina co sama wprowadziła. Mamy wydział sprawiedliwości, który jest w sta‐ nie pracować nad sprawami z przeszłości!” Znów powraca wspaniały wydział sprawiedliwo‐ ści, którego dotychczasowy bilans skupia się na jednej sprawie. Podczas skandalu z ISL z jed‐ nej strony uniewinnił on Blattera, a z drugiej zawiesił dożywotnio jego największego wroga. Przewodniczący sam się do tego przyczynił, wyruszając osobiście do emira. Czy sposób po‐ strzegania tych czynów byłby tematem również dla grupy OECD-Compliance? Pod koniec 2013 roku zrezygnował on z bycia jej prezesem zarządu. „Zawsze słyszano z twoich ust, że jeśli nie stanie się to i tamto, to odejdziesz – powiedział zdenerwowany Schawinski. – Teraz podczas kongresu wszelkie naprawdę kontrowersyjne sprawy zostały odsunięte na bok, a ty mówisz prima aprilis, dalej robię swoje. Muszę więc zapytać: ile zarabiasz, bądź, jak wolisz, ile zarabia sam instytut: pięć tysięcy franków dzien‐ nie?” „Nieprawda. Wierzysz w każdy chłam, jaki rozpowszechniany jest w mediach. Prawdą jest, że wcale nie zarabiam”. „Ty nie, ale instytut”. „Nie, pieniądze trafiają do uniwersytetu w Bazylei”. Jako pieniądze na badania, z których napisane zostały książki. Schawinski w dalszym ciągu karci „tolerancję wobec tych wszyst‐ kich błędów oraz to, że zapewnia ci ona obecność w prasie, że służy twojemu instytutowi”. Pieth nie podłapuje tematu. Moderator mówi, że minęły już prawie dwa lata „i nic ważnego się nie stało”. „Myślenie w kategorii wszystko albo nic jest naiwne”. „To są twoje słowa. Powiedziałeś: teraz albo nigdy”. Przywołane zostanie ostatnie oświadczenie Pietha, który martwi się, że Szwajcaria może „być postrzegana jako kraj piratów”, jeśli nie będzie zwalczać korupcji i innych problemów.
„Teraz widzisz, czemu to wszystko robię”, mówi promieniejący Pieth. Ale jego radość jest przedwczesna. Jednak jeśli za każdym razem ktoś cię stopuje – wtóruje mu Szawinski – to czy na koniec, przepraszam za dobór słów, wychodzisz na pożytecznego idiotę? Wówczas należy zadać sobie pytanie, czy twoja międzynarodowa wiarygodność nie została zatracona”. „Trzeba pojąć to, że całość jest procesem”, mówi Pieth. Istnieje „ideologiczne postrzeże‐ nie, które częściowo jest rozpowszechniane przez niemieckie media”. Udało się jednak „osią‐ gnąć bardzo wiele”. To zła ideologia pozostaje więc właściwym problemem, a nie korupcja. Blatter zawsze o tym wspominał. Pod koniec września 2013 roku Pieth obwieścił swoje odejście z końcem roku. Pieth uważ a, że w FIFA „zostały wszczepione struktury zarządzania, które mogą funkcjono‐ wać”. Teraz wszystko zależy od niej samej. Najbardziej męczyła go walka z klikami oraz wal‐ ka o władzę pomiędzy Blatterem a Platinim. Wtedy w centrum znalazł się łatwowierny szef audytu Scala. Pieth wyraża się z rozczarowaniem o władzach szwajcarskich, które niczego nie przedsięwzięły, aby prześwietlić osiadłe w tym kraju organizacje sportowe. W dalszym ciągu można zarządzać biznesem, będąc w cieniu. „Szwajcaria dysponuje środkami, aby dzięki po‐ datkom skontrolować FIFA i inne instytucje. Zamiast tego związki otrzymują zwolnienia od podatku”, zdradza. Czy nie byłoby efektowniej, gdyby poświęcił się on temu właśnie temato‐ wi? Blatterowi udało się przetrwać zawiły rok 2012. „Brat Mohamed” to przeszłość, a w 2013 roku na horyzoncie jawi się kolejny wróg: Michel Platini. Kolejny niewdzięczny towarzysz, który opuścił szeregi organizacji po wieloletnim pobieraniu dobrej pensji i późniejszym obję‐ ciu tronu UEFA. Blatter wypracował wyśmienite kontakty z „France Football”, które ma swo‐ ją siedzibę w kraju wroga. Magazyn ten jest okrętem flagowym koncernu Amaury, wraz z któ‐ rym FIFA na początku roku wręcza Złotą Piłkę dla najlepszego piłkarza świata w minionym roku. Główny menedżer Amaury François Moriniere jest jednym z reformatorów FIFA. Wspo‐ mniana gazeta przedłożyła Blatterowi niszczącą prognozę dotyczącą szans Platiniego na obję‐ cie posady szefa w FIFA. Reporterzy pytali, czy Platini byłby dobrym prezydentem. Blatter mówi, kręcąc nosem, żeby zapytać Platiniego, czy w dalszym ciągu reprezentuje motto „piłka nożna dla wszystkich, wszyscy dla piłki nożnej”. Czy on w to wątpi? „Tak, wątpię”, odpowia‐ da Blatter. Trzeba by zapytać Platiniego, to „byłoby dla niego wspaniałą kampanią”. „Ponieważ już rozpoczął swoją kampanię?” „Tak, tak. Jak najbardziej poważnie”. „Czy ujawnili się już jego kontrkandydaci?” „Tak, tak. Ángel Maria Villar Llona. Jeszcze nie jest to informacja oficjalna, ale będzie kandydował”[310]. Blatter zuchwale wprowadza dwóch kandydatów na ring, ukrywając jednak kolejnego: siebie samego. Ujawnia się dopiero w lutym. W Szwajcarskiej telewizji pada ko‐ lejny cios: wprowadzenie technologii goal-line nie jest konfliktem UEFA-FIFA, a PlatiniBlatter. Farsa reformacyjna staje się przeszłością, a patron może skierować swoją wzmożoną uwa‐ gę na walkę o ponowną elekcję. Swój głos na Platiniego oddałaby nie tylko duża frakcja nie‐ zadowolonych europejskich działaczy, ale i między innymi zbuntowany książę Ali. Jordania otrzymuje miliardy dolarów alimentów z Kataru. Platini, największy zwolennik Kataru, stał
się więc nowym wyzwaniem dla Blattera. Z jednej strony Francuz stara się o przestawienie kalendarza międzynarodowych rozgrywek w celu rozegrania MŚ 2020 w okresie zimowym, kiedy to panują znośne warunki atmosferyczne. Z drugiej strony podczas farsy reformacyjnej co rusz się przeciwstawia, poruszając tematy, które Blatter z chęcią by już zostawił. Najważ‐ niejsze jest jednak, że nie rusza go wroga postawa Szwajcara. W marcu 2013 roku Blatter po raz kolejny wypowiedział się, że wszelkie plany rozegrania mistrzostw zimą są nieaktualne. Jeśli już, to Katar musi oficjalnym pismem do FIFA wnieść o zmianę terminu rozgrywania turnieju. Istnieją umowy, w których widnieje treść następująca: MŚ mają zostać rozegrane „w czerwcu i lipcu – to było głównym założeniem dla wszystkich kandydatów”. Jeśli jednak Katar sam zgłosi chęć zmiany, wówczas kontrkandydaci z czasów wyborów mogą wnieść skargi do sądu. Każde słowo Blattera jest atakiem wobec Platiniego. „Moim obowiązkiem, moją odpowiedzialnością i moim prawem jest walka o założenia FIFA. Jednym z tych założeń było: w czerwcu i lipcu!” Jasne jest również, że późniejsza zmiana za‐ sad przyznawania prawa do organizacji „nie poprawiłaby reputacji FIFA”[311]. Szef komitetu organizacyjnego MŚ w Katarze Al-Thawadi zasygnalizował, że jego kraj jest otwarty na propozycję zmiany. Emirat wzbrania się jednak przed złożeniem wniosku o przesunięcie turnieju. Wyczuwalna jest pułapka Blattera: skoro umowa na organizację jest ważna jedynie na okres letni, inni kandydaci mogliby ponownie wejść do gry. Podczas składa‐ nia kandydatur na organizację nie było mowy o turnieju zimowym. USA, Australia, Japonia i Korea Południowa wydawały na swoje aplikacje wiele milionów dolarów. Australia wraz z USA tak czy siak nie mogły się pogodzić z przegraną. Do dziś węszą wokół okoliczności przy‐ znania praw Katarowi. Jesienią 2013 roku szef Australijskiego Związku Piłki Nożnej – Frank Lowy – zapowiedział, że złożony zostanie wniosek o wypłacenie trzydziestu milionów euro odszkodowania, jeśli turniej w Katarze odbędzie się w okresie zimowym. Jeszcze więc i w marcu 2013 roku Blatter dał wykiwanym konkurentom Kataru jasne sy‐ gnały: w razie skarg kontrkandydatów na przesunięcie turnieju „komitet wykonawczy FIFA mógłby mieć problem”[312]. Federacja popadłaby w tarapaty – dla przegranych oznaczałoby to jedno: skarżcie, bo wasze szanse na nowe rozpisanie wyborów są znaczne. Dodatkowo prawo szwajcarskie pozwala składać wniosek do sądu krajowego o „naruszenie zasad dobrej wiary”. Blatter widzi oraz potwierdza to zagrożenie[313]. Nagle, w lipcu 2013 roku, następuje nieoczekiwany zwrot w sprawie. Blatter obwieszcza, że MŚ muszą się odbyć w okresie zimowym. „Można ochłodzić sam stadion, ale całego miasta się nie da”, powiedział w odniesieniu do jego ostatniej podróży na Bliski Wschód. Jest to wielkim odkryciem, które zostało dokonane zaledwie dwa i pół roku po przyznaniu praw do organizacji mistrzostw: „Widziałem, jak wysoka tam panuje temperatura. W Katarze jest jesz‐ cze cieplej.” Jak doszło do tej zmiany? Sepp Blatter nie jest zwolennikiem Kataru, którego największym sprzymierzeńcem jest Michel Platini. Jeszcze przed próbą zdetronizowania Szwajcara przez Bin Hammama emirat stał się jego celem. Blatter w 2010 roku nie wybrałby ich; czyli można by w tej sprawie zainterweniować, jeśli pojawiłyby się ewidentne dowody korupcji. Garcia szybko dokonuje śledztwa w sprawie Kataru. Nie trzeba być wcale zwolennikiem teorii spi‐ skowych, aby uznać przychylność działaczy wobec mistrzostw w kotle pustynnym za podejrza‐ ną. Jesienią 2013 roku Garcia zapowiedział, że wybierze się w podróż po wszystkich krajach,
które kandydowały, aby znaleźć jakieś dowody. Tyczyło się to również mistrzostw świata 2018 w Rosji. Blatter zaskoczył świat piłki nożnej dzięki swojej zimowej bajce. Powołał się na spe‐ cyfikację, według której FIFA ma prawo dokonywać zmian. Jednak Katarowi nie można zarzu‐ cić, że podczas składania aplikacji został potraktowany ulgowo. Komisja wyborcza FIFA wy‐ tknęła zaledwie dwa utrudnienia: małą powierzchnię państwa oraz wysoką temperaturę panu‐ jącą latem. Nagle Blatter powiedział, że nie istnieje przymus organizacji mistrzostw latem: „Podczas wyborów organizatora pisaliśmy: z założenia w czerwcu oraz lipcu”[314]. Założenie jednak nie istnieje, a określenie czerwca i lipca w dokumentach dotyczących mistrzostw 2022 jest jednoznaczne. Rzeczniczka FIFA prędko odkręciła te słowa, tłumacząc, że wypowiedź Blattera nie jest natury prawnej. Dlaczego Blatter nagle dał taką plamę? Same problemy prawne, które pociągnęłyby za sobą przesunięcie turnieju na zimę, są tak wielkie, że proces ten mógłby nie dojść do skutku. Dodatkowo Katar ma umowę na lato 2022, tak jak mówił Blatter w marcu 2013 roku. Coraz więcej podmiotów odwraca się od planów rozegrania turnieju zimą: brytyjska Pre‐ mier League, Deutsche Fußball Liga, a także amerykańska telewizja Fox TV, która zimą skupia więcej widzów wokół futbolu amerykańskiego czy sportów licealnych. Fox zwraca uwagę na to, że (wraz z hiszpańskojęzyczną stacją Telemundo-NBC) wykupiła za siedemset pięćdziesiąt milionów euro prawa do transmisji MŚ 2018 oraz 2022 w okresie letnim, a nie zimowym[315]. Również fani i kluby nie popierają takiego rozwiązania. Jedynie ECA, czyli europejskie sto‐ warzyszenie klubów, po naciskach Platiniego jest gotowe podjąć rozmowy. Ten krok podjęty został podczas spotkania ECA w Ad-Dausze w lutym 2013 roku; najwyższy wydział organiza‐ cji MŚ w Katarze przejął koszty poniesione przez uczestników. Jest to wjazd służbowy, do którego szef ECA Karl-Heinz Rummenigge wraca niechętnie: podczas powrotu w bagażu miał dwa otrzymane w prezencie luksusowe zegarki. Kara za nieoclenie ich wyniosła ćwierć miliona euro i sprawiła, że szef Bayernu był kara‐ ny[316]. Wyjaśnienie zachowania Blattera odczytać może każdy, kto czyta między wierszami wypowiedzi prez ydenta wobec kompleksu katarskiego. Jego kooperacja jest jedynie pozor‐ na. Tak naprawdę dystansuje się od turnieju, który miałby zostać przesunięty na okres zimowy. Ogólnie wstawia się za region wokół Zatoki Perskiej, nie wyklucza jednak, że w przypadku Kataru a w grę wchodziła korupcja. Mówi to, będąc prezydentem FIFA. Czy przyznanie orga‐ nizacji było nieuczciwe? „Zleciliśmy pracę dla nowej, niezależnej komisji etycznej, która ma wszystko ponownie przejrzeć. Wśród zadań ma być również przyznanie praw do organizacji MŚ w Katarze”. Również? Rosji raczej nie jest w stanie ruszyć, gdyż Gazprom właśnie został jednym ze sponsorów federacji. Rosyjski gigant energetyczny byłby ciekawym podmiotem dochodzenia również dlatego, że angażuje się szczególnie w sport masowy, mimo iż nie oferuje dóbr kon‐ sumpcyjnych. Przecież taki sponsoring nie zapewni sprzedaży nawet jednego dodatkowego metra sześciennego gazu. Szalone inwestycje rodem z Rosji zwiększają jednak polityczny wpływ na światowy sport. Katar jest również bajecznie bogaty, jednak brakuje mu znaczenia. Blatter coraz częściej atakuje ten emirat. Na pytanie, czy osoby z FIFA wybierające Katar zostały „uskrzydlone
wsparciem”, Szwajcar mówi: „Na pewno tak! Istniały bezpośrednie polityczne wpływy. Sze‐ fowie rządów europejskich sugerowały swoim współpracownikom uprawnionym do głosowa‐ nia, żeby oddawali swoje głosy na Katar, ponieważ łączą ich poważne gospodarcze powiąza‐ nia z tym krajem”[317]. To jest interesujące. Taka wypowiedź otwiera drogę wprost do śledztwa zarówno we‐ wnątrz federacji, jak i poza nią. Wywieranie politycznej presji jest zabronione – aplikantom przypomniano o tym ponownie 7 lipca 2010 roku. Te poszlaki wskazują jednoznacznie na Ni‐ colasa Sarkozy’ego, który na chwilę przed wyborami zaprosił nawet do Pałacu Elizejskiego emira Kataru. Towarzyszył im wówczas Michel Platini, który kilka dni później oddawał swój głos w wyborach, a z kolei jego syn Laurent został zatrudniony w QSI. Zdaniem Platiniego fak‐ ty te nie mają żadnego połączenia. Jeśli FIFA miałaby traktować poważnie swoją komisję ety‐ ki, to z całej sytuacji powinno narodzić się śledztwo, które w sposób znaczny utrudniłoby jego kandydaturę w 2015 roku. Czy zawieszenie kontrkandydata nie byłoby w tej sytuacji wskaza‐ ne? Na chwilę przed wyborami? Tak było przecież w 2011 roku z Bin Hammamem. A historia lubi się powtarzać. Platini został ostrzeżony, a jego otoczenie z UEFA wykazuje wolę walki. Nagle z jego krę‐ gu doradców wypływają na światło dzienne pomysły, które zagroziłyby głównej gałęzi bizne‐ su FIFA: trwają rozmyślania nad zaproszeniem do udziału w mistrzostwach Europy 2020 dru‐ żyn z Ameryki Południowej i Azji. „Pomysły te są w początkowym stadium, ale realne”, wy‐ powiedział się nieujawniony doradca Platiniego[318]. Jako wzór ma służyć Copa America. Na ten turniej od dwóch dekad zapraszane są najlepsze drużyny z Ameryki Środkowej i z Azji. „Ta myśl nie jest niczym nowym w napiętych stosunkach z FIFA”, potwierdza były doradca UEFA. Plan ten wynosi walkę o władzę pomiędzy Blatterem a Platinim na kolejny poziom. ME z Braz ylią oraz Argentyną, Japonią czy Meksykiem stworzyłyby afront dla FIFA, uderzając ją tam, gdzie boli. Pod względem aspektów sportu na najwyższym poziomie wyda‐ rzenie takie byłoby na równi ze skondensowanymi mistrzostwami świata, byłoby „Ligą Mi‐ strzów narodów”, jak mówi były doradca. Blatter wspominał jednak o wielu europejskich władcach. Czyli mowa jest również o Niemczech. Podczas prowadzonej przez Franza Beckenbauera kampanii na rzecz MŚ 2006 miały one korzystać z dyskretnego wsparcia emira. Już raz latem 2012 roku Blatter z rozkoszą wspominał niemiecką aplikację do MŚ 2006. Rzeczywiście niemiecki prezydent Christian Wulff miał prosić przedstawicieli DFB, aby zagłosowali w wyborach gospodarza MŚ 2022 na Katar. Wszystko za sprawą emira, który posiada pakiet siedemnastu procent akcji Volkswagen AG. Pod koniec września 2010 roku, na dwa miesiące przed przyznaniem prawa do organiza‐ cji emir był gościem w berlińskim Schloss Bellevue, siedzibie Wulffa. Na tym bankiecie obecna była również kanclerz Niemiec, Angela Merkel. Czy Beckenbauer głosował na Katar? Jest więc wystarczająco dużo zapalników w obiegu. Blatter wdraża swoją strategię tak, jakby robił wszystko, aby tylko, właśnie zimową porą, zapewnić piłkarzom pod względem zdrowotnym najbardziej znośny turniej. Za kulisami rysuje się jednak większy obraz, który ma na celu osłabienie Platiniego bądź zabranie MŚ 2022 Katarowi. O ile nie obydwa razem. Naj‐ większe problemy Blattera zostałyby rozwiązane: nie byłoby prawdziwego kontrkandydata ani dla niego, ani dla jego możliwego następcy – na przykład Valckego, po którym można się spo‐ dziewać, że pilnuje wszystkich ksiąg i trzyma je za zamkniętymi drzwiami. Upadłby również
absurdalny i kontrowersyjny pomysł z turniejem w okresie zimowym, który spowodowałby istny chaos w terminarzu rozgrywek, który trwałby wiele lat. Coraz więcej aspektów, oprócz pamiętnych wypowiedzi Blattera, wskazuje na ponowne przyznanie praw do organizacji mistrzostw. Z jednej strony mamy głównego śledczego Garcię. Od początku 2013 roku sprawdza sprawę Kataru, jeżdżąc po wszystkich krajach, które złożyły swoje aplikacje, i możliwe, że coś znajdzie. Będzie korzystał również z informacji i kontak‐ tów dawnych funkcjonariuszy FBI (na przykład detektywa FIFA Louisa Freeha) czy obecnych funkcjonariuszy Interpolu. Dodatkowo w sprawie Kataru dochodzenie prowadzą również prawdziwe jednostki śledcze. Jak wielkie jest zainteresowanie złożeniem skargi w tej kwestii, podkreślił miliarder z Australii Lowy, grożąc już w 2013 roku. Z drugiej strony pętla może za‐ cieśnić się wokół szyi zarządu FIFA: FBI prowadzi śledztwo w sprawie Jacka Warnera oraz Chucka Blazera. To, że dla federalnych interesujące mogą stać się postacie takie jak Gordona czy Teixeira, jest jasne. Ważną rolę grają tu przepływy gotówki dokonywane na Karaibach i w Stanach w dolarach. Presja na Katarze wzmaga się jeszcze z innego powodu: świat obiegają doniesienia o nieludzkim traktowaniu pracowników zatrudnionych przy budowie kompleksów na MŚ. Human Rights Watch i międzynarodowe porozumienie związków zawodowych ITUC obciąża‐ ją FIFA tym, że poniosła klęskę podczas kontroli tamtejszych warunków pracy. Według gazety „Guardian” podczas przygotowań do mistrzostw tysiące ludzi traktowano jak niewolników. Emigranci z Nepalu oraz Indii są zatrudniani w ekstremalnie trudnych warunkach. Gazeta po‐ wołuje się na dokumenty ambasady Nepalu w Ad-Dausze. Według ich treści tylko między czerwcem a początkiem sierpnia śmierć poniosło czterdziestu czterech obywateli ich kraju, z czego połowa na zawał bądź z powodu wypadku przy pracy. Jeśli FIFA traktowałaby swoje słowa na poważnie, to ze wszystkich sił starałaby się stworzyć godne warunki pracy, a w szczególnym wypadku odebrałaby nawet prawa do organizacji”, narzekał sekretarz generalny ITUC Sharan Burrow[319]. FIFA już w listopadzie 2011 roku zapowiedziała, że postara się walczyć o lepsze warunki pracy. „Polegli w tej materii”, karci Burrow. Według doniesień pracownicy przez wiele miesięcy nie otrzymywali wynagrodzenia. Mimo ekstremalnie wysokich temperatur brakowało wody pitnej. Ambasadorka Nepalu okre‐ śliła Katar jako „otwarte więzienie” dla pracowników gościnnych. Po skardze władz pań‐ stwowych została ona usunięta z urzędu. Przewiduje się, że podczas budowy stadionów, hoteli i infrastruktury na potrzebę mistrzostw świata 2022 roku z Nepalu, Sri Lanki i Indii przywę‐ druje około połowy miliona gościnnych pracowników. Katarowi zależy jednak na widocznym postępie prac. Obserwatorzy podejrzewają, że or‐ ganizator MŚ 2022 stara się w odpowiednim czasie stworzyć podwaliny: w razie odebrania praw emirat mógłby zażądać gigantycznego odszkodowania. Koszty całego przedsięwzięcia szacuje się na sto miliardów euro. Jak donosi „Guardian”, ITUC szacuje, iż do 2022 roku podczas budowy zginie około czte‐ rech tysięcy pracowników. Ambasada Indii w Ad-Dausze tylko podczas pięciu pierwszych miesięcy odnotowała osiemdziesiąt dwa zgony. FIFA zapowiedziała, że skontaktuje się z Ka‐ tarem, jednak nie widzi ona żadnych powodów, aby ponosiła w tej kwestii winę. Najwyższy komitet organizacyjny mistrzostw zapowiedział już, że dokona śledztwa i wprowadzi kodeks
zachowania. Według niego autorytety kierujące państwem nie zauważyły niczego złego na bu‐ dowach. Wokół Kataru kłębią się chmury, które mogą budzić podejrzenia, że turniej może być roz egrany w innym miejscu. Patrząc na rozpiętość czasową aż do roku 2022, można stwier‐ dzić, że organizacyjnie przeniesienie MŚ gdzie indziej nie byłoby problemem. W razie takiej decyzji protesty powinny być względnie łagodne, podobnie jak opór świata piłkarskiego. Ina‐ czej sprawa przedstawiałaby się na płaszczyźnie politycznej i gospodarczej. Nie jest przesadą, aby upatrywać w tym projektu przeciwdziałającego wszystkim tym za‐ grożeniom, które Ad-Dauha wykreowała pod nazwą ICSS: organizacji finansowanej przez emira, która ma zapewnić bezpieczeństwo i integrację w międzynarodowym sporcie. „Katar stawia sobie strategiczne wymagania, aby zwiększyć swoją pozycję w międzynarodowym spo‐ rcie”, dodaje Chris Eaton, który przeszedł do ICSS z FIFA. Towarzysz Pietha i szef Interpolu Noble zachowuje się, jakby wiedział, jakie motywy stoją za działaniem ICSS: „Nie należymy ani do mistrzostw świata 2022, ani do rządu Kataru. Mamy siedzibę w Katarze, ponieważ ten kraj wykazuje chęć i posiada odpowiednie finanse, aby nas wspierać”. Czy ci zbawcy świata nie zauważyli, jak Bin Hammam został usunięty dzięki wizycie Blattera u emira? Czy takie działanie świadczy o „uczciwości i bezpieczeństwie w międzynarodowym sporcie”, które ICSS z Ad-Dauhą chce propagować w świecie piłki nożnej? Fundacja dominuje na rynku odpowiedzialnym za pilnowanie sportowej uczciwości i pra‐ wości, a przez najbliższą dekadę zajmie się większością dużych imprez sportowych: będzie organizowała ochronę podczas MŚ 2018 w Rosji i MŚ 2022 w Katarze oraz wspomagać orga‐ nizacyjnie igrzyska olimpijskie w Soczi w 2014 roku oraz w Rio w 2016. „O rynek trwa bru‐ talna walka, bo jest on wart miliardy. To, że jedna firma jest tu wiodąca, jest więcej niż nie‐ wiarygodne”, powiedział człowiek bliski kręgom FIFA. Jeden z szefów krajowych związków przedstawił nawet swoje podejrzenie, że nie wszystko odbyło się tak uczciwie, jak się to przedstawia: „ICSS otrzymuje zlecenia jako pakiet dodatkowy do MŚ 2022. To było jednym z warunków”[320]. Osoby odpowiedzialne w ICSS oddalają takie zarzuty. Jednak patrząc na podejrzane aspekty przyznania prawa do organizacji MŚ, cała sytuacja staje się coraz bardziej absurdal‐ na. Katar jest niczym rozgrzane żelazo, a Blatter już formuje je swoim młotem.
POWSTANIE W BRAZYLII – PUCHAR NARODU
Dilma Rousseff z chęcią teleportowałaby się do swojej rządowej siedziby, czyli do Pałacu Alvorada. Takie rzeczy można jednak zobaczyć tylko w filmach, a tu wszystko dzieje się na‐ prawdę. Prezydent Brazylii musi się zmierzyć z prawdziwym huraganem okrzyków niezado‐ wolenia. To samo dotyczy Seppa Blattera, który stoi obok niej. Szef światowej piłki nożnej jest już do tego przyzwyczajony, ponieważ kibice na stadionach często wyrażają gwizdami wielką niechęć do niego. Ale Dilma Rousseff nigdy wcześniej nie była wygwizdywana przez kilkunastotysięczny tłum. Gdyby tylko wiedziała, że oznacza to dla niej początek spektakular‐ nego spadku społecznego poparcia, które w ciągu dwóch tygodni turnieju obniżyło się o dwa‐ dzieścia siedem punktów procentowych, zapewne nie pojawiłaby się na meczu otwarcia Pu‐ charu Konfederacji – tak samo jak uczyniła w przypadku finału w Rio de Janeiro. Podczas inauguracji turnieju Rousseff przy akompaniamencie okrzyków mamrocze zaled‐ wie jedno zdanie: „Puchar Konfederacji 2013 uważam oficjalnie za otwarty”. Męki mają się jednak dopiero rozpocząć. Po jej lewej stronie stoi José Maria Marin, szef CBF, związku piłki nożnej. Urząd ten przejął po Ricardzie Teixeirze, który w popłochu wymknął się na Florydę. Pani prezydent unikała wspólnych zdjęć z Marinem równie starannie jak niegdyś fotografowa‐ nia się z Teixeirą. Ale coś się zmieniło: oto Rousseff podaje dłoń Marinowi i z uśmiechem na twarzy klepie go po ramieniu. Co za zdjęcie! W przeszłości przeciwstawiała się w stolicy dyktaturze wojskowej, za co wylądowała w celach junty, a Marin był protegowanym genera‐ łów, dzieckiem owej dyktatury. W 1976 roku wygłaszał płomienne przemówienia na cześć Sergia Fleury’ego, szefa tortur junty. Ten z kolei prześladował politycznie męża Rousseff i ojca jej córki – Carlosa Arauję. Juca Kfouri, jeden z czołowych brazylijskich dziennikarzy sportowych, podobnie zresztą jak wielu innych, skomentował te dziwne piłkarskie połączenia w następujący sposób: „Arau‐ jo otwarcie opowiadał o tym, że był torturowany. Dilma dobrze o tym wiedziała”[321]. Marin uparcie zaprzecza, jakoby był donosicielem zamieszanym w 1976 roku w zabójstwo dziennikarza krytycznie nastawionego wobec rządu. Gdy spojrzymy na inny niechlubny incy‐ dent, każde dementi wydaje się zbędne. Mowa o kradzieży medali w 2012 roku. Kamera zare‐ jestrowała, jak ten czołowy działacz podczas wręczania medali zwycięzcom turnieju młodzie‐ żowego chowa do kieszeni jeden z krążków. Teraz widzimy jednak Rousseff i Marina razem. Zdjęcia ukazujące czułostki rozchodzą się po całym kraju. Dokumentują zaślubiny polityki z jednym z cartolasów (tak nazywa się w Bra‐ zylii znienawidzonych działaczy piłkarskich). To zdarzenie będzie towarzyszyć – i ciążyć – pani prezydent. W dniu otwarcia turnieju nad stadionem skłębiły się ciężkie niczym ołów chmury deszczo‐ we. Oprawa jest raczej mroczna. Przez cały dzień trwają demonstracje przeciwko rosnącym różnicom społecznym, przeciwko groteskowemu programowi kontrastów oraz przeciwko tej drogiej fecie sportowej. Również w Rio i São Paulo ludzie wychodzą na ulice. Mieszkańcy innych miast planują podobne wystąpienia. Mistrzostwa świata mają kosztować co najmniej
trzydzieści trzy miliardy reais (jedenaście i pół miliarda euro), a letnie igrzyska olimpijskie w 2016 roku pochłoną kolejne dwadzieścia osiem miliardów (dziewięć i osiem dziesiątych mi‐ liarda euro). Kwoty są gigantyczne, a ich braki widać w innych obszarach życia – jako przy‐ kład niech posłużą szkolnictwo i ochrona zdrowia. Skierowanie działań Rousseff na komer‐ cjaliz ację FIFA przypada na czas, gdy gospodarka Braz ylii wpada w kłopoty. Ludzie orientują się, że obietnice nastania czasu rozkwitu gospodarczego pozostają nie‐ spełnione. Konsumpcja jest co prawda większa niż jeszcze dziesięć lat temu, ale klasie śred‐ niej dochodzą podwójne opłaty. Każdy, kto chce się uwolnić z mizernego publicznego syste‐ mu, musi dopłacać za szkoły prywatne, za ochronę osobistą czy samochody: bo transport pu‐ bliczny nie istnieje. Oliwy do ognia dolała podwyżka opłat za komunikację miejską w São Paulo. Hasła demonstrujących były następujące: „Obniżcie ceny, a fakturę wystawcie FIFA”, „Moje mistrzostwa składają się z opieki zdrowotnej i szkolnictwa”. Protesty zdenerwowanych obywateli przeciwko rządowi okazują się tak konsekwentne, że nawet organizatorzy są pod wrażeniem, Aktywiści – tacy jak Christopher Gaffney, profesor wizytujący z USA – mówią na Uniwersytecie Fluminense: „Tak silnych protestów się nie spodziewaliśmy. Ludzie dopiero teraz zrozumieli, że ma miejsce wielkie złodziejstwo – ale lepiej późno niż wcale”. Jak słabo z tą sytuacją radzi sobie rząd, pokazują coraz liczniejsze barierki ochronne wo‐ kół stadionów. Wszędzie widać czerwone światła opancerzonych samochodów operacyjnych, helikoptery, motory i funkcjonariuszy na koniach. W gąszczu mundurowych kibice w kanarko‐ wych koszulkach wyglądają jak żółte plamki. Ekscesy stają się coraz gwałtowniejsze. Demon‐ stranci odpalają fajerwerki, wojsko i policja bronią się gazem łzawiącym, granatami hukowy‐ mi i pałkami. Dochodzi do masowych aresztowań. Jednocześnie z zamieszkami pod stadiona‐ mi odbywają się miejskie marsze protestacyjne. To, jak krucha jest magia brazylijskiej piłki nożnej, pokazuje mecz otwarcia. Stadion Mané Garrincha kosztował mniej więcej pół miliarda dolarów, ale już teraz uchodzi za chybioną in‐ westycję. Mecze będzie tam rozgrywać tylko trzecioligowy klub Brasiliense, który nigdy nie zapełni stadionu z siedemdziesięcioma jeden tysiącami miejsc siedzących – nawet mecz otwarcia nie zapewnił kompletu, bo około pięciu tysięcy siedzisk pozostało pustych. Mimo wszystko stadion zaprojektowany przez Oscara Neimey’era będzie od tej pory nieustannie kształtować krajobraz miasta. Stanie się pomnikiem dzikiej i ślepej akwizycji święta sporto‐ wego: ani na tym stadionie, zbudowanym specjalnie do rozegrania siedmiu spotkań MŚ, ani w miastach Manaus, Natal czy Cuiaba nie widać wykorzystania aren po imprezie. Mówi o tym Paul Fletcher, były dyrektor stadionu Wembley w Londynie[322]. O tym, jak w mieście Salvador rzucano w autobus FIFA kamieniami, sekretarz generalny tej organizacji opowiedział gazecie „O Globo”: „Nie wydaje mi się, by FIFA powinna mieć poczucie, że zrobiła coś źle. Nie ponosimy odpowiedzialności za to, co się dzieje”. Valcke, którego ambicją jest ponoć zostać następcą Blattera, pokazuje w Brazylii jednoznacznie, jak bardzo świat piłkarski oddala się od tego realnego. Już w kwietniu wypowiedział zdanie ob‐ nażające cynizm działaczy: „Mniejsza demokracja podczas organizowania mistrzostw świata bywa czasem pomocna!”. Valcke tęskni za „silną głową państwa, która ma moc decyzyjną po‐ dobną do tej, jaką ma Putin w przypadku organizacji turnieju w 2018 roku”. Stabilna demokra‐ cja to przeszkoda dla imprez sportowych... To, że wszystko może się udać bez zgrzytów, wia‐ domo od czasów olimpiady w 1936 roku w Berlinie. Mistrzostwa świata w 2018 roku w Ro‐
sji Putina i w 2022 roku w Katarze pokazują, co jest tutaj podstawą. „Demokracja przeszka‐ dza” – oto motto świata piłki nożnej. Blatter, Valcke i spółka daremnie wierzyli w banalną siłę piłki. Ekscesy w Brasilii były początkiem masowych demonstracji w kraju kierowanym przez egotystów, którego mieszkańcy nie chcą się karmić meczami zamiast chlebem. „Nie potrzebujemy MŚ”, „Chcemy opieki zdro‐ wotnej i szkolnictwa!”- głoszą hasła na plakatach. Brazylijczycy pozostają na ulicach, nawet gdy piłka jest w grze. Zdobywają dachy budynków rządowych w Brasilii, porywają za sobą setki miast i osiągają liczbę miliona demonstrantów. Rousseff czuje powinność wystąpienia przed całym narodem. Obiecuje pakt wszystkich partii, który ma objąć trzy kluczowe punkty: poprawę komunikacji publicznej, spożytkowanie na szkolnictwo całości narodowych opłat za licencje na wydobywanie ropy, wreszcie – ściągnięcie tysięcy zagranicznych lekarzy, aby po‐ prawić zepsuty system zdrowotny. Nie dało się inaczej. Żądza imprez piłkarskich, za które politycy gotowi byli zapłacić każdą cenę, ściągnęła na nich kłopoty: cartolasi mogli ich szantażować, a społeczeństwo zaczęło w końcu wywierać presję. W Brazylii ludzie działali intensywniej, niż działano wcześniej od Pekinu po Ukrainę. W ten sposób Ameryka Południowa wyznaczyła nową granicę: tym, co ma znaczenie, są chleb, zdrowie, edukacja. Wrzawy wokół spektakularnych wymagań ogólnych piłki nożnej potrzebuje jedynie wyśniony przemysł, który właśnie z tego żyje. Tak oto Braz ylia zdemaskowała mi‐ liardowy boom wokół sportu jako wielką bańkę mydlaną. Piłce nożnej przydzielono miejsce tam, gdzie ustawił ją rozsądek – na marginesie istotności. Brazylijczycy obalili w ten sposób stereotyp, że interesują ich jedynie samba, bikini i piłka nożna. Gdy na koniec ulice stanęły w ogniu, zwinięto flagi FIFA przed najbardziej ekskluzywnym hotelem – Copacabana Palace (tuż przy plaży najlepszej dzielnicy Rio). Na początku jednak było tak, jak założyli zarówno politycy, jak i cartolasi. Dzień przed meczem rozpoczęcia przez ekskluzywny okręg Lago Sul w Brazylii przeszedł korowód ludzi, który ściągnął na siebie spojrzenia wtajemniczonych kręgów. Przed budynkiem Centro Sul, siedzibą biura krajowego związku CBF, ustawiali się pracownicy posłów. Ich akredytacje na koszulach wykazywały przynależność do Camara dos Deputados. Czekali na darmowe bilety na mecz. Krążyły pogłoski, że lobbyści CBF rozdawali całą masę darmowych biletów, dają‐ cych również dostęp do suto zastawionych bufetów. Przedstawiciele ludu też chcieli mieć swoją zabawę. Czyż nie podarowali FIFA własnych praw i nie uczynili jej potęgą kolonialną w kraju? Absurdalnym specjalnym dekretem wyparto na przykład lokalny drobny rynek, dzięki cze‐ mu otwarto wolną drogę sponsorowi FIFA, koncernowi piwowarskiemu Ambev, który może sprzedawać na arenach mistrzowskich własne piwo. Tymczasem w Brazylii, ze względu na czasem zbyt żywiołową reakcję publiczności, od wielu lat obowiązywał surowy zakaz sprze‐ dawania wyrobów alkoholowych na stadionach. Ale to nie koniec absurdu: warto wiedzieć, że dekret mistrzostw pozwala dotkniętym jednostkom komunalnym na to, aby długi za MŚ prze‐ kroczyły ustawowe granice. W Brazylii piłka nożna i lobbyści docierają wszędzie. Jedna trzecia z pięciuset trzynastu parlamentarzystów uchodzi za spowinowaconych z branżą piłkarską, podobnie jak jedna trze‐ cia z osiemdziesięciu jeden senatorów. Z kolei CBF utrzymuje mocno zajętych lobbystów –
zwłaszcza od czasu, gdy do mediów wyciekła informacja o czteromiliardowym (milion cztery‐ sta tysięcy euro) długu osiemdziesięciu krajowych klubów piłkarskich. Zamiast myśleć o spła‐ cie, lobbyści piłkarscy podobno podrzucili ministrowi sportu Aldowi Rebeli pomysł, aby pani prezydent Rousseff złożyła wniosek o skreślenie tych niemiłych obciążeń. Gdy jednak światowy sport zaczął spoglądać na Brazylię, krytycy wkroczyli na scenę i za‐ brali głos. Mówiono o tym, jak sekcje innych sportów muszą się dokładać do gorączki piłkar‐ skiej. Co więcej, rząd niezbyt troskliwie zajmował się najbiedniejszymi. Na początku turnieju wysłanniczka specjalna ONZ Raquel Rolnik powiedziała, że przymusowe eksmisje i przesie‐ dlenia uwarunkowane sportem naruszają nawet standardy praw człowieka. W minionych la‐ tach tysiące ludzi pewnego dnia zastały na swoich drzwiach słynne „D”, które oznaczało de‐ molição – wyburzenie. Zostali wygnani ze swojego otoczenia, często wywłaszczano ich tylko dlatego, że mieszkali w pobliżu nowych stadionów czy placówek igrzysk w 2016 roku. Blatter zawsze chwalił tę wspaniałą architekturę. Zaoszczędzono na edukacji i opiece zdrowotnej. Współpracownicy posła Romária de So‐ uzy Farii odnaleźli w gąszczu dossier urzędów zatrważające liczby. Romario, bohater mi‐ strzostw świata z 1994 roku, zrobił oszałamiającą drugą karierę jako parlamentarzysta Brazy‐ lijskiej Partii Socjalistycznej, która bardzo odważnie przeciwstawia się grupie piłkarskiej. Jego zespół zajrzał w każdy kąt i dostrzegł to, co stwierdziła komisja śledcza powołana przy urzędzie prezydenckim: pomiędzy rokiem 2002 a 2010 zamknięto prawie połowę wszystkich szkół, szczególnie na terenach wiejskich. Ma to tragiczne skutki i rzuca cień na reputację chyba najbardziej charyzmatycznego polityka w Brazylii – Luiza Inacia da Silvy, poprzednika Rous‐ seff. Były prezydent ściągnął do kraju MŚ 2014 i olimpiadę 2016. Urząd piastował od 2002 do 2010 roku. Brazylia przeżywała wówczas rozkwit gospodarczy, obecnie tracący na sile. Po MŚ 2014 dojdzie do ponownych wyborów. Stawka sportu, który stanowi ognisko za‐ palne, jest bardzo wysoka, ale ani Rousseff, ani Lula raczej nie zechcą zajść za skórę potęż‐ nym cartolasom. To, jak ci ostatni władają sceną, było widać podczas rozpoczęcia turnieju. W ekskluzyw‐ nej restauracji świętowano wręczenie szefowi związku Jose Mariowi Marinie Orderu Zasługi Miasta Brasilia przez gubernatora Agnela Queiroza. Oczekuje się, że w 2014 roku osiemdzie‐ sięciodwuletni Marin po raz kolejny będzie chciał zostać szefem CBF. Na biesiadę w Brasilii zaprosił cartolasów z pierwszoligowych klubów i regionalnych związków. To oni będą głoso‐ wać w 2014 roku. Również zastępca Marina, nazywany przez niego „bratem”- Marco Polo del Nero – został odznaczony za rzekome zasługi na rzecz Brasilii. W 2012 roku policja narodowa przeszukała dom i kancelarię tego adwokata, a on sam został zatrzymany w celu przesłuchania. Jego zdaniem zatrzymanie to nie było powiązane ani z pracą adwokata, ani z funkcją pełnioną w związku. Kilka miesięcy wcześniej Marco Polo del Nero został członkiem zarządu FIFA; zastąpił Ricarda Teixeirę. Za jego wielkich czasów, gdy w sezonie 2000-2001 komisje sprawdzały poczynania CBF, nazwano związek „kryminalną instytucją, w której rządzą dezorganizacja, anarchia, niekompetencja i zakłamanie”. CBF miało posiadać w stolicy „dyskretny dom” dla zestresowanych współpracowników polityka. Cartolasi obawiali się o swoje posady, ale ich lobby oparło się działaniom śledczych. Najważniejszym z tych ostatnich był Aldo Rebelo, szef komunistów zdecydowany zatrzymać
Teixeirę – prawdopodobnie po to, aby wsadzić go za kratki. Dziś jest ministrem sportu, a z cartolasami zawarł pokój. Chętnie pozuje przed kamerami w stroju sponsora CBF, a zapytany o obiecane przez FIFA dziedzictwo w postaci MŚ dla Brazylii odpowiadał o radości z tego, że przeżyto tu wspaniałe piłkarskie święto. Oczekiwany zysk FIFA szacuje się na cztery miliardy euro, a koszty samych mistrzostw świata to co najmniej jedenaście miliardów. Lwia część tych wydatków pochodzi z pieniędzy publicznych – wbrew zapewnieniom rządu. W sprawie dodatku do MŚ z 2007 roku mówiono nawet, że przy budowie stadionów niepotrzebne będą środki z podatków. Teraz Roberto Gur‐ gel nie widzi w zwolnieniu rodziny piłkarskiej z podatków „żadnego wystarczającego pożytku konstytucyjnego”. Według pozwu chodzi tu o „naprawdę bezprawne uprzywilejowanie”. W przypadku turniejów w 2006 roku w Niemczech i w roku 2010 w RPA wydziałom spra‐ wiedliwości i politykom zabrakło podobnej przenikliwości. W bogatych Niemczech nie było to problemem: MŚ służyły pielęgnacji wizerunku. W RPA słychać jednak narzekanie. Wielo‐ miliardowy deficyt jest wnikliwie sprawdzany, szuka się odpowiedzi na coraz liczniejsze py‐ tania dotyczące turnieju. Chodzi o wiele kuriozów, od zakupu limuzyn dla działaczy z puli Le‐ gacy Trust pochodzącej z dochodów z mistrzostw, aż do ulokowania publicznych pieniędzy w kontekście działań budowlanych w związku z MŚ. Miasta gospodarze mistrzostw (Kapsztad, Johannesburg, Durban, Port Elizabeth oraz Polokwane) wskutek porozumień z koncernami bu‐ dowlanymi czują się oszukane na blisko trzysta milionów euro, za co obecnie szukają rekom‐ pensaty. Piętnaście firm przyznało się już do porozumienia kartelowego, żądając dla kontrastu łącznie stu dziesięciu milionów euro[323]. Rok w rok jednostki samorządowe wkładają jednak miliony euro w utrzymanie tych obiektów, które obecnie nie mają zastosowania. Stadion w Nelspruit jest pusty przez co najmniej trzysta pięćdziesiąt dni w roku, bo nie ma klubów pił‐ karskich. Stopa bezrobocia wróciła do poziomu czterdziestu procent sprzed turnieju[324]. Brazylijska prokuratura generalna argumentuje w tej sprawie jednoznacznie: „Nie jest możliwe wskazanie powodu, który usprawiedliwiałby odmienne traktowanie FIFA i jej part‐ nerów”; ustawodawca może zastosować przywileje „na niekorzyść innych podatników” tylko wówczas, gdy te mogą zostać konkretnie uzasadnione. Gurgel zauważa dodatkowo, że równe traktowanie wszystkich Brazylijczyków zostało naruszone także w przypadku innej umowy podpisanej przez rząd: zwolniono FIFA ze wszystkich roszczeń z tytułu odpowiedzialności za wypadki i zdarzenia związane z mistrzostwami. Absurd: zaświadczenie o zadłużeniu musi zniknąć. Według oceny prokuratury generalnej (i zdrowego rozsądku) jest to zwyczajnie samo‐ wola. Zasada sprawcy nie może zostać tak po prostu anulowana i przeniesiona w formie ry‐ czałtu na społeczeństwo. Podczas Pucharu Konfederacji posiadanie emblematu FIFA było zagroż eniem. Carto‐ lasi zniknęli chwilę po meczu otwarcia, a część z nich odwołała nawet swoją obecność na spotkaniach, na które tak mozolnie załatwiano bilety. Trzeba przyznać, że to dość niewdzięcz‐ na postawa. Działacze FIFA i goście sponsorów nie mogli jednak ot tak odwołać swoich wi‐ zyt – przyjechali wszak jedynie na czas Pucharu Konfederacji. Gorączkowo szukano rozwią‐ zań: jak nie rzucać się w oczy protestującym, skoro dotąd każdy dumny członek wszechmocnej rodziny piłkarskiej był widoczny, jakby został pomalowany farbą fluorescencyjną? W Salvador de Bahia w autobusy FIFA rzucano kamieniami. Niektórzy członkowie federa‐ cji postanowili podróżować taksówkami, a nie autami służbowymi z logo. W jednym z hoteli,
gdzie mieszkali goście FIFA, zdemolowano trzy autobusy i cztery limuzyny. Turniej o mały włos nie został przerwany. Jeśliby do tego doszło, to nie odbyłyby się również same mistrzo‐ stwa. Podczas półfinału rozgrywanego przez Seleção w Belo Horizonte wzmożono działania ma‐ jące na celu zapewnienie ochrony. Odwołano imprezy sponsorskie, a piłkarzy poproszono, aby podróżowali najmniej, jak się tylko da. Oburzony trener Brazylii Felipe Scolari żądał od me‐ diów, aby te przekazały całemu światu, że FIFA zabrania jego piłkarzom treningów przed pu‐ blicznością. Ponieważ dojazd działaczy państwowych do stadionów okaz ał się ryz ykowny, FIFA podobno zaproponowała ochronę również swoim gościom. Takie rewelacje podawał przed‐ stawiciel marki Kia portalowi UOL. Sam japoński koncern zaprosił dziesiątki gości. Rzecznik nie chciał potwierdzić, że istnieje plan B, przewidujący zamianę samochodów służbowych na cywilne. Za sprawą eskalacji protestów cel marketingowy koncernu samochodowego obrócił się w absurd – jego przedstawiciele musieli się ukrywać podczas sponsorowanego przez sie‐ bie turnieju, chować się za innymi markami... Dom dilerski Kia w Belo Horizonte został uszkodzony, a firma zaradczo podniosła płoty. Zniszczono także filie firmy Hyundai. Pozostałe marki nie ucierpiały. Przypadek? Niekoniecznie. Otóż koncern Kia/Hyundai buduje swoją strategię marketingową na „zachwycie nad piłką” swoich klientów i korzysta ze strony FIFA, by „zbudować emocjonalną więź”. Dochodowa gra na uczuciach może się okazać niewygodna, gdy pryśnie nastrój. Przed pół‐ finałem Brazylia-Urugwaj (dwa do jednego) w Belo Horizonte Blatter chciał założyć forum dyskusyjne o nazwie „Piłka nożna dla nadziei”. Chwilę przed tym FIFA ogłosiła, że „za spra‐ wą nieprzewidzianej zmiany miejsca ceremonii otwarcia, która miała być dostępna dla me‐ diów, musi ona zostać odwołana”. Każdy występ Blattera mógł się stać zapalnikiem. Forum poświęcone nadziei trwało cztery dni i odbyło się za zamkniętymi drzwiami. Następnie wprost we wrzący kocioł trafił kolejny ważny dostawca FIFA. Ogłoszono, że ekskluzywna marka Taittinger dostarczy „oficjalnego szampana” MŚ 2014. Na wzburzenie opinii publicznej FIFA zareagowała jak zawsze cynicznie: stwierdziła, że dochody z tego tytu‐ łu zostaną przeznaczone na dary. Pozostaje jednak pytanie, jak w ogóle mogło do tego dojść. W tym czasie Rousseff odeszła w cień. Finału Brazylia-Hiszpania, zakończonego wyni‐ kiem trzy do zera, już nie oglądała. Odsunęła się od stadionów, na których fani wywieszali plakaty nawołujące FIFA do opuszczenia kraju. Puchar Konfederacji pokazał, jak samotnie kroczą szefowie piłki i ich zwolennicy, mogący liczyć tylko na posłusznych polityków i part‐ nerów gospodarczych. Również ci spośród byłych brazylijskich bohaterów piłkarskich, którzy opowiadali się grzecznie za mocarzami, szybko się nauczyli, jak niszczący dla wizerunku jest bliski kontakt z cartolasami. Wielki Pelé początkowo protestował przeciwko demonstracjom, podpierając się starą prawdą biznesu piłkarskiego: sport i polityka nie mają ze sobą nic wspólnego. „Zapomnijmy o zamęcie w kraju – proponował – i o tych wszystkich protestach! Pomyślmy lepiej o tym, że Seleção jest naszym krajem, naszą krwią!” Jako odpowiedź na te słowa w jego rodzinnym mieście TresCorações mieszkańcy zakleili grubą żółtą taśmą usta na jego pomniku. Gdy obraz ten wyciekł do mediów, nastawienie Pelégo uległo zmianie. Powołał się na swoją historyczną bliskość z ludem i od tej pory wspierał protestujących.
Po Ronaldo tak zaangażowanej obrony nie należało się spodziewać. Były napastnik włą‐ czył się do socjalnej debaty, mówiąc fachowo, że „szpitalami nie zorganizuje się mistrzostw”. Zapewne też usłyszał strzały ostrzegawcze, ale jako twarz komitetu organizacyjnego COL mu‐ siał się odnaleźć pomiędzy obydwoma światami: Taittingerem i gazem łzawiącym. Dzielnie znosił nazywanie go w mediach Judaszem, który w dalszym ciągu sądzi, że „Bank Narodowy Brazylii jest zasilany przez Boga”. Obserwatorzy ze środowiska naukowców, tacy jak profesor Gaffney, podsumowali turniej następująco: „W dzisiejszych czasach FIFA jest absolutną siłą kolonialną. Odnalazła moc w gospodarce i polityce, która ochoczo udostępniała jej grunt pod działania. Federacja oczeki‐ wała utworzenia równoległego rządu, którego funkcję pełniłby komitet organizacyjny. Dodat‐ kowo istnieje prawo MŚ, zmieniające ustawy wewnątrzpaństwowe. Mamy jeszcze umowę or‐ ganizacyjną, przekazującą wszystko FIFA. Organizacja ta zgarnie w ten sposób trzy i pół mi‐ liarda dolarów, po czym przeniesie się dalej, pozostawiając za sobą częściowo sprywatyzo‐ wane stadiony i budowle, które nie znajdą już sensownego zastosowania”. Dlatego profesor uważa, że podczas turnieju należy się liczyć z jeszcze większymi protestami: „Mam nadzieję, że tak się stanie. Blatter deklaruje chęć oddania Brazylii stu milionów dolarów, a więc kwoty niewspółmiernej do trzech i pół miliarda, które zgarnął”. FIFA będzie musiała przekonać na‐ ród, że czyni dobro. „Myślę, że jest bardzo szczęśliwa, że w końcu pójdzie do Rosji i do Ka‐ taru, a nie do Anglii i USA”, podsumowuje Gaffney[325]. Cartolasi i przedstawiciele FIFA czują się, jakby wbito im drzazgę o imieniu Romano. Jako brazylijski poseł prowadzi on Wydział Sportu i Turystyki. Zna na wskroś międzynarodo‐ wy biznes piłkarski i chętnie wybiera określenia z podobieństwem mafijnym, gdy gani działa‐ nia funkcjonariuszy. Jesienią 2013 roku rozpoczął atak wykraczający poza przeszukania w Brazylii. Wraz z argentyńskim herosem Maradoną skontrolował Południowoamerykańską Kon‐ federację Piłki Nożnej (CONMEBOL). „To, co się dzieje w CONMEBOL, to wstyd. Nigdy bym nie pomyślał, że może istnieć organizacja bardziej skorumpowana niż FIFA czy CBF”, powiedział w siedzibie brazylijskiego klubu Corinthians w São Paulo. To tam we wrześniu 2013 roku grupa dwudziestu najlepszych klubów z całego kontynentu wraz z kilkunastoma by‐ łymi wielkimi piłkarzami zaprezentowała wyniki swojego dochodzenia dotyczącego konfede‐ racji. Jorge Pereira Schurman – adwokat, który nadzorował tę sprawę – wyjawił, że związek od 2011 roku defraudował dochody za prawa do transmisji. Kwotę zadłużenia oszacowano na dwieście pięćdziesiąt milionów dolarów[326]. „Pojawiły się jednoznaczne rozbieżności, któ‐ rych dłużej nie będziemy akceptować”, powiedział Eduardo Ache, szef najlepszego urugwaj‐ skiego klubu Nacional Montevideo. Obok Româria i Maradony zasiadały tam takie gwiazdy, jak Enzo Francescoli (Urugwaj), José Luis Chilavert (Paragwaj) i Careca (Brazylia). Według śledczych CONMEBOL zdefraudował około czterystu trzydziestu milionów dolarów z umów aż do roku 2015 – przez odrzucanie ofert korzystniejszych finansowo. Umowy ze słabszymi kontrahentami to stary proceder w świecie piłki. Nawet FIFA odrzucała niegdyś lepsze propo‐ zycje, aby móc współpracować ze skorumpowaną agencją ISL. „Korzyści zyskują działacze, a nie sama piłka nożna. Nadszedł czas, aby osoby odpowiedzialne trafiły za kratki”, grzmiał Ro‐ mário. „CONMEBOL to klub milionerów, a zespoły stają się coraz uboższe. Znam wielu ludzi, których nie stać dziś na opiekę zdrowotną, podczas gdy działacze stają się multimilionerami”,
wykrzykiwał Chilavert. Maradona zaś określił ten raport jako „bardzo poważny” i tłumaczył, że większość klubów z Argentyny nie brała udziału w spotkaniu ze strachu przed szefem naro‐ dowego związku AFA – Juliem Grondoną[327]. Gdy mowa o Blatterze, który rządzi nieprze‐ rwanie od 1979 roku, i jego zastępcy, Maradona staje się poważny: „Żyjemy pod dyktaturą mafiosa takiego jak Grondona, który nie pozwala, aby jakikolwiek klub się wychylał!”. Teraz wraz z Romáriem Maradona wnioskuje o restrukturyzację CONMEBOL, który przez dekady prowadzony był przez Leoza – odbiorcę pieniędzy od ISL. Wśród celów inicjatywy jest kon‐ trola wpływów wraz z większym udziałem z praw do transmisji Copa Libertadores[328]. Gdzie trafiły te miliony? Prokuratury – zarówno brazylijska, jak i argentyńska – już od dawna głowią się nad podobnymi zagadkami, a samo poszukiwanie przebiega powoli. Działa‐ cze wiedzą, jak się zabezpieczyć bądź ukryć. Ricardo Teixeira już w marcu 2013 roku uciekł na Florydę. W sierpniu zrobiło się głośno o tym, że wystąpił o mieszkanie na Andorze. Tam też – na konto przypisane do Rosella – ma trafić część wpływów za mecze towarzyskie Brazylijczyków[329]. Andora jest rajem pełnym skrzynek pocztowych, schowanym głęboko w Pirenejach, gdzie wskutek afery ISL trafiły do akt przelewy Teixeiry. Każdy, kto chce zostać mieszkańcem tej przystani podatkowej, musi wyłożyć co najmniej czterysta tysięcy euro. Według hiszpańskiego radia Catalunya w przypad‐ ku Teixeiry negocjowano z Banca Privada d’Andorra kwotę rzędu pięciu milionów euro. Nowi mieszkańcy Andory muszą spędzać w kraju co najmniej sto pięćdziesiąt dni w roku. Nie otrzymują ani paszportu, ani obywatelstwa. Mogą za to zakładać konta i dokonywać przele‐ wów. W ten sposób Teixeira umknąłby władzom brazylijskim, gdyby te chciały go zatrzy‐ mać[330]. Pomiędzy Brazylią czy USA a Andorą nie istnieje porozumienie o ekstradycji. Euro‐ pejskie instytucje przyglądają się nieufnie tej pirenejskiej machinie – wszystko przez duży przepływ pieniędzy, które często pochodzą z nieznanych źródeł. Sprawa Teixeiry przerodziła się w sprawę „Teixeira/Sandro Rosell”. Za ich plecami po‐ jawia się dodatkowo postać przyszłego decydenta FIFA z łaski Blattera jest Jérôme Valcke. Połączenie, o którym tu mowa) ma wielką siłę. Może stać się bombą zagrażającą również FIFA. W Brazylii postawiono zarzuty Teixeirze i Rosellowi, prezydentowi Barcelony. Każdy, kogo interesują mechanizmy rządzące dzisiejszą piłką na najwyższym poziomie, powinien spojrzeć na tę dwójkę: Teixeira przez dwadzieścia trzy lata był szefem najbardziej znanej or‐ ganizacji piłkarskiej świata, a Rosell od 2010 roku kierował najsłynniejszym klubem. W 2008 roku ten duet miał przy okazji meczu towarzyskiego Brazylia-Portugalia przywłaszczyć sobie zyski pochodzące z funduszy krajowych – poprzez agencję Ailanto założoną przez Rosella. Od tego czasu śledczy chcą się także dowiedzieć, na jaki cel Katalończyk w 2011 roku przekazał jedenastoletniej wówczas córce Teixeiry milion siedemset tysięcy euro. W lutym 2013 roku prokuratura generalna wniosła oskarżenie przeciwko agencji Ailanto i samemu Rosellowi. VIII Wydział Karny Sądu w Brasilii już ustalił datę rozprawy[331]. Sam Rosell tak oto mówi o starych, nieudowodnionych zarzutach: „Nigdy niczego nie do‐ stałem od sądu”[332]. W sierpniu 2013 roku powiedział w radiu Catalunya w kontekście afery z Brazylii, że zainkasował jedynie to, co mu się należało: Rosell zaprzecza także, jakoby poma‐ gał Teixeirze zostać obywatelem Andory. Ma tam jednak agencję, która pomagała Teixeirze w konsultacjach. „Gdzie jest problem? On zrezygnował z mieszkania w USA”[333]. Pod koniec
2013 roku kraj będący rajem podatkowym otwarcie pokrzyżował plan Teixeiry, który chciał ukryć się w Pirenejach przed ekstradycją. Według gazety „Diari di Andorra” władze nie prze‐ dłużyły jego wizy. Oficjalną przyczyną jest zbyt krótki okres przebywania w księstwie przez Teixeirę, któremu dopiero po zakończeniu prestiżowych MŚ 2014 grozić będą prześladowania prawne. Nie miało nawet znaczenia, że dzięki pomocy partnerów Rosella zakupił tam domi‐ cyl[334]. Wokół Rosella, człowieka, który połączył Katar z Barceloną, aż kipi od plotek. Po raz pierwszy w historii klubu na koszulkach znalazła się płatna reklama. Umowa ze sponsorem, podpisana kilka dni po ogłoszeniu Kataru organizatorem MŚ 2022, kończy się w 2016 roku, wraz z kadencją Rosella. Barcelona otrzyma za to sto sześćdziesiąt pięć milionów euro. Obec‐ nie część fanów spogląda nieufnie na interes z emiratem, który pomógł Rosellowi w objęciu prezydentury klubu. Zebrano dowody na to, że umowa wcale nie była tak lukratywna, jak to dotąd przedstawiano. W pakiecie miały być zawarte: prawa do reklam wewnątrz i na zewnątrz stadionu, mecz testowy oraz loga na koszulkach noszonych przez piłkarzy w czasie wolnym. W kręgach bliskich Barcelonie spekuluje się, że brazylijski gwiazdor Neymar kosztował latem o wiele więcej niż pięćdziesiąt siedem milionów euro (to kwota podana oficjalnie). Na chwilę przed Bożym Narodzeniem Pablo Ruz, prokurator z Madrytu, w odpowiedzi na skargę wyzna‐ czył Rosellowi termin, w którym ten miał ujawnić mu kwoty oraz umowy transferowe. Całość wyszła na światło dzienne dzięki podejrzeniu zaniżenia kwoty odstępnego za Neymara o czter‐ dzieści milionów euro. Rosell zaprzeczał temu. Pytanie więc brzmi: ile kosztował Ney? Ponad sto milionów, jak podaje gazeta „El Confidential”[335]. Według Rosella siedemnaście milio‐ nów trafiło do Santosu, czterdzieści do pewnej firmy dzierżącej prawa do piłkarza i prowa‐ dzonej przez jego ojca. Dodatkowo za siedem milionów dziewięćset tysięcy euro ustalono, że Barcelona otrzyma prawo pierwokupu trzech talentów z szeregów Santosu. Kolejne dwa mi‐ liony euro miałyby trafić do Neymara, jeśli ten w ciągu pięciu lat trafi do ścisłej trójki najlep‐ szych piłkarzy świata. Poza tym mają się odbyć dwa mecze towarzyskie, które zapewnią do‐ chód na poziomie dziewięciu milionów. Czy na tym koniec? Inną specjalnością Brazylijczyka są mecze towarzyskie: już przed transferem Brazylijczyka światło dzienne ujrzały inne zapierające dech w piersiach powiązania biznesowe Rosella i Teixeiry. Za ich sprawą może się spełnić najczarniejszy scenariusz dotyczący tych panów. Ga‐ zeta „Estado do São Paulo” donosi, że część wysokich gaż za mecze testowe Brazylii nie tra‐ fiała do CBF, lecz na konto prywatnej firmy w New Jersey w USA. Agencja ta nazywa się Uptrend Development LLC i została zarejestrowana jako własność Alexandra R. Feliu (praw‐ dziwe imię i nazwisko Rosella). Pieniądze są przekazywane przez właściciela praw do me‐ czów Seleção agencji o nazwie Investores Sports Events (ISE) z USA. Tak więc każdy, kto chce rozegrać mecz pokazowy z najbardziej rozchwytywaną reprezentacją świata, pięciokrot‐ nym mistrzem globu, musi uregulować sprawy finansowe za pośrednictwem ISE, a nie związ‐ ku. To właśnie te mecze są głównym źródłem dochodów CBF. W 2012 roku Teixeira (wów‐ czas szef związku) na chwilę przed zakończeniem pracy i wyjazdem do Miami sprzedał prawa do meczów towarzyskich Seleção aż do 2022 roku firmie ISE. Teixeira wciąż ma być aktywny jako działacz – i pobierać pokaźną wypłatę[336]. ISE, które na zlecenie Teixeiry zarządza prawami do transmisji, ponoć przekazało część dochodów za dwadzieścia cztery mecze towarzyskie Brazylii agencji Rosella – Uptrend Deve‐
lopment. Takie informacje podaje „Estado do São Paulo”, powołując się na podrzuconą pouf‐ nie wstępną umowę, która ujawniała schemat sprzeniewierzenia. Zgodnie z tym źródłem agen‐ cja ISE otrzymuje za każdy mecz około miliona sześciuset tysięcy dolarów, z czego milion sto tysięcy trafia do CBF. Czterysta pięćdziesiąt tysięcy dolarów – za domniemane reklamy i pro‐ mocję – ląduje na koncie amerykańskiej firmy. Ten zakres nie należy jednak do Uptrend Deve‐ lopment, lecz do szwajcarskiej agencji Kentaro, współpracującej z ISE zgodnie z wpisem na stronie internetowej (w międzyczasie te działania miała przejąć inna firma). Spośród donie‐ sień gazety „Estado do São Paulo” najważniejsze jest to, że amerykańska agencja Rosella do‐ stanie za dwadzieścia cztery spotkania Seleção w sumie jedenaście milionów dolarów. Dla‐ czego? Po co? Jeśli dodać zarzuty niewierności w Brasilii i powiązania z Andorą, wydaje się coraz bar‐ dziej prawdopodobne, że podejrzane umowy związane z prawami do meczów piłkarskich mają w przypadku Rosella i Teixeiry rację bytu. Mogą się opłacać wszystkim, którzy węszą wokół przyznania mistrzostw świata Katarowi, ponieważ arabscy inwestorzy stojący za ISE, karmieni przez Teixeirę prawami do CBF, w naturalny sposób kierują spojrzenia na MŚ 2022 w tym pustynnym kraju – i rozbudzają plotki wokół nieczystego przyznania praw do organiza‐ cji imprezy. Da się zauważyć jeszcze więcej podejrzanych działań. Strategia polegająca na wykorzy‐ staniu Seleção jako kury znoszącej złote jaja miała zostać zapożyczona przez szefa argentyń‐ skiego związku AFA – Julia Grondonę – postępującego tak samo ze swoją reprezentacją. Te rewelacje również podaje „Estado do São Paulo”. Grondona, numer dwa w FIFA, jest jedy‐ nym honorowym działaczem mogącym podpisywać dokumenty w imieniu federacji. Argentyń‐ ski mocarz, którego poczynaniami interesuje się prokurator generalny w Buenos Aires, oczy‐ wiście wszystkiemu zaprzecza. Ale czyż kilki dni przed przyznaniem organizacji MŚ Katarowi nie rozegrano meczu testowego? W listopadzie nad Zatoką Perską odbył się mecz Brazylia-Ar‐ gentyna. Związki miały otrzymać za niego przeszło pięć milionów euro. Wokół duetu Teixeira i Rosell krąży więcej zagadek. Od 2010 roku brazylijska prokuratu‐ ra generalna wywęszyła finansowe nieścisłości wokół samolotu Cessna PT-XIB – który trafił z oazy podatkowej[337]. Efektem dochodzenia było podejrzenie prania pieniędzy przy okazji kupna samolotu. Według doniesień prasowych agencja lotnicza TAM, prowadząca wówczas rozmowy na temat sponsorowania związku Teixeiry, czyli CBF, miała zaproponować, aby Cessna posłużyła jako część zapłaty. Transakcja ta nie doszła do skutku, samolot został jednak zakupiony, a następnie kilkakrotnie odsprzedany przez Rosella i jego partnerów biznesowych z Brazylii. Na koniec cena miała być znacznie wyższa od wartości rynkowej, a sama maszyna – trafić do jednego z włodarzy TAM[338]. W chwili, gdy stało się jasne, że pieniądze sponsorskie opiewające na siedem milionów euro rocznie nie trafiają do CBF, a do firm przyjaciół biznesowych, TAM postanowiło wstrzymać dofinansowywanie[339]. Również inne umowy z częścią z czternastu sponsorów związków są dziś podejrzane. Jedną z takich umów jest kontrakt z grupą Volkswagena. CBF w roku 2012 inkasowało w sumie sto dwanaście milionów dolarów. Romário stara się, aby przez drogi rządowe ustalić, jakie umowy zostały podpisane za czasów Teixeiry. Podstawą do podejrzeń jest kontrakt podpisany przez Teixeirę w 1996 roku z ówczesnym agentem Nike – Rosellem. Sprawę tę badała już komisja śledcza, która ustaliła, że firma ta miała prawo do
współdecydowania o wyborze przeciwnika reprezentacji Brazylii oraz zapewnienia o wysta‐ wieniu w każdym spotkaniu co najmniej ośmiu podstawowych graczy. Sekretarz generalny FIFA Jérôme Valcke spędził z Rosellem i Teixeirą niejeden weekend w należącej do nich willi. Często trafiał tam po – pasującym do pozycji wszystkich trzech pa‐ nów – przelocie helikopterem[340]. Półroczną przerwę między wyrzuceniem go z FIFA za aferę z MasterCard a ponownym zatrudnieniem w federacji spędził, pomagając Teixeirze w przygo‐ towaniu aplikacji na MŚ w 2014 roku. Przyznanie organizacji nastąpiło później. W opętanej piłką Katalonii mnożą się dziwne firmy, za którymi stoją nazwiska pasujące do schematu. Obok ISL Marketing España SA istnieje firma FIFA Beach Soccer SL – jej prezy‐ dentem jest Jérôme Valcke. Należy ona w siedemdziesięciu procentach do FIFA, a pozostałe trzydzieści procent to własność firmy FIFA Beach Soccer Worldwide SL. Tą z kolei kieruje Hiszpan Joan Cusco – należący do zarządu FIFA Beach Soccer Valckego, a dodatkowo dorad‐ ca federacji. Przed mistrzostwami świata w plażowej piłce nożnej w Tahiti FIFA podała: „Godne uwagi były: prezentacja Reynalda Temarii o rozwoju plażowej piłki nożnej oraz [...] dziedzictwo, które pozostawią po sobie mistrzostwa świata z 2013 roku. Ponadto wielkim za‐ interesowaniem cieszyła się prezentacja Joana Cuski, wiceprezydenta Beach Soccer Worldwi‐ de i specjalnego doradcy komitetu FIFA Beach Soccer, w której mówił on o swoim wielkim doświadczeniu w popularyzacji tego marketingowo konkurencyjnego sportu”. Tak, marketin‐ gowo jest on bez wątpienia konkurencyjny. Temarii, organizator MŚ, to członek Exko – firmy zwolnionej przez FIFA przed przyznaniem organizacji imprezy Rosji i Katarowi[341]. Sam Te‐ marii został zwieszony na okres roku. Barcelona jest więc centrum biznesowym świata plażowej piłki nożnej, którego najlepsza drużyna również pochodzi z Brazylii. Nie zdziwi więc nikogo fakt, że i tu istnieją związki biz‐ nesowe z Rosellem i królestwem Teixeiry. Dokumenty Wydziału Sprawiedliwości São Paulo z 12 września 2013 roku pokazują, że podejrzana agencja Ailanto ma powiązania z Brazylij‐ skim Związkiem Plażowej Piłki Nożnej. Wydział XXII Sądu Cywilnego wskazuje, że związek zapłacił Ailanto pewną (nieujawnioną) sumę pieniędzy za wyświadczone usługi[342]. Zamiłowanie Rosella do futbolu plażowego nie zadziwia jedynie Brazylijczyków. Także w FC Barcelonie otworzono w roku 2011 sekcję tej dyscypliny (a zamknięto sekcję baseballu o siedemdziesięcioletniej tradycji). Czy ta sytuacja ma coś wspólnego z pociągiem prezydenta do plażowej piłki nożnej – i z tym, że jego przyjaciel biznesowy Teixeira aż do swego odej‐ ścia kierował odpowiedzialnym za nią wydziałem FIFA? Podejrzane wydają się również powiązania Rosella z Arabią. Bliskie stosunki z Katarem nawiązał dzięki swojej firmie Bonus Sport Marketing (BSM), która odegrała swoją rolę w brazylijskim skandalu z Ailanto. Wspomniana BSM pomogła Katarowi w stworzeniu projektu piłkarskiego Aspire. Gdy przed wyborami na urząd prezydenta klubu FC Barcelona kontrkan‐ dydat Rosella wspomniał, że jego działania w marketingu sportowym i aktywność w akademii Aspire nad Zatoką Perską mogą doprowadzić do konfliktu interesów, Rosell powiedział, iż został w Katarze tylko ze względu na solidarność. Zapewniał też, że sprzeda BSM, gdy tylko zostanie prezydentem klubu. Proceder ten jednak trwał. Również w tym przypadku naganny był brak przejrzystości – zatajono bowiem szczegóły sprzedaży. Przewidywano, iż nowym właści‐ cielem zostanie saudyjski przedsiębiorca z grupy Al Baraka (DAG), powiązanej z ISE włada‐ jącym prawami do transmisji meczów Seleção. Dodatkowo grupa finansuje amerykańską agen‐
cję Rosella. Nagle okazało się jednak, że nowym właścicielem będzie firma TAG z Kataru. Według wyciągów z rejestru działalności gospodarczej firma BSM została przejęta przez Sport Investment Offshore, firmę z siedzibą w Arabii założoną kilka miesięcy wcześniej w Li‐ bii. Barcelońskie biuro pozostało pod tym samym adresem – adresem zamieszkania Rosel‐ la[343]. Do powiązań wokół Rosella obok BSM pasuje również firma Bon Us SL. Z jednej strony oficjalne papiery nie ujawniają żadnego szefa, z drugiej zaś firma ta widnieje jako współwła‐ ściciel przedsiębiorstwa zarejestrowanego w Polsce, którego partnerem jest bliski znajomy Rosella. Tego Katalończyka można odnaleźć również w należącej do Rosella Comptages SL z siedzibą w Andorze, która działała na rzecz klientów Teixeiry. Partner Rosella jest dodatko‐ wo doradcą finansowym w małej andorskiej miejscowości Sant Julia de Loria, w której za‐ mieszkiwał Teixeira. Andora. W skandalu ISL przez kraj na granicy Katalonii oraz Szwajcarii przepływały wie‐ lomilionowe sumy. Trafiały tam, a nie do Braz ylii, pieniądze za mecze towarzyskie Sele‐ ção. Teixeira uciekł pierwotnie pod presją dochodzenia do Miami, a następnie szukał schronienia w Pirenejach. Niewyjaśnione zostało jeszcze, kto obok Blattera – wpisanego pod skrótem PI – widnieje pod zapiskiem P5. Jest to osoba, która dokonywała transakcji dla Teixeiry z Andory. Ówczesnym skarbnikiem był Jean-Marie Weber, sprzymierzeniec Teixeiry. Co z Rosel‐ lem? W latach dziewięćdziesiątych, przed czasem Nike w Brazylii, sam był menedżerem ISL: kierownikiem wydziału hiszpańskiego. Był on odpowiedzialny również za część argentyńską, podległą Grondonie, w której powstała kolejna filia ISL. Podczas gdy ta zniknęła jednak w siatce Grondony – szefa finansów FIFA – po krachu w Szwajcarii, hiszpański oddział ISL przetrwał. Według wypisu z rejestru działalności gospodarczej Rosell został wykreślony z ISL España dopiero w maju 2010 roku, na chwilę przed objęciem prezydentury w FC Barcelonie. Razem z nim w papierach widniał inny znajomy z czasów ISL: Weber. Na pytanie o to, czy po krachu i procesie karnym przeciwko szwajcarskiej firmie matce ISL istnieją jeszcze jakiekolwiek filie i czy jego samego można z nimi łączyć, Weber odpo‐ wiedział: „Nie, to jest wykluczone”[344]. Miało to miejsce w Buenos Aires, gdzie siedział na czatach przed hotelem, w którym odbywała się konferencja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Rogge, odchodzący ze swojego stanowiska szef MKOl-u, wydał dla niego za‐ kaz wstępu. Nowym szefem został Thomas Mach, który zgodnie ze słowami Webera jest jego wieloletnim znajomym „ze wspólnych kręgów”. Weber ma więc nadzieję na zniesienie zakazu – zgodnie z wieloletnimi prawami obowiązującymi w małej rodzinie funkcjonariuszy związ‐ ków sportowych.
ZAKOŃCZENIE
P iłce nożnej pozostaje więc jeszcze odrobina nadziei na to, że wybuchnie jedna z wielu min w monopolistycznej działalności FIFA, która dzięki rozrastającym się bez opamiętania przy‐ chodom może zainwestować w coraz to mocniejsze mury ochronne – w adwokatów, dorad‐ ców, śledczych, strategie działań społecznych – we wszystko, co tylko można kupić za pienią‐ dze. Niejedno szanowane nazwisko jest w zasięgu długiego ramienia cichych światowych re‐ gentów i niejedna instytucja podłączyła się do ich puli pieniężnej – taki stan jest niepokojący. Są to znaki alarmowe, wykraczające poza świat sportu. Co się dzieje z polityką, przedstawicielami władz, z prokuratorami? Rada Europy posta‐ wiła pierwszy krok, a rząd Brazylii pod wodzą Dilmy Rousseff, kraju w którym rozegrane zo‐ staną mistrzostwa świata 2014, znalazł się pod presją własnych obywateli. Jednak o wiele za dużo osób ulega diabolicznej sile przyciągania światowej piłki nożnej. Nie tyczy się to wy‐ łącznie w Szwajcarii. Jest to branża, która rzeczywiście wzniosła się ponad wszystkie religie. Za naszych czasów tworzy ona największą czarną dziurę. „Sport może dawać nadzieję – powiedział filozoficznie Mark Pieth po objęciu posady re‐ formatora FIFA, dodając: – FIFA mogłaby stać się przeciwciałem rozpowszechnionej korup‐ cji”. Uważał, że jest ona od tego bardzo oddalona: „W tym celu należy stworzyć na początek odpowiednie struktury, a nadające się wzory muszą dostać się do kręgu kierowniczego.” Ale chwila! Czy Sepp Blatter nie jest wzorem? Patron FIFA widzi tę sprawę inaczej, mó‐ wiąc: „Często nazywany jestem misjonarzem. Nie niszczcie mnie. Jeśli piłką nożną można osiągnąć coś, co przysłuży się ludziom, jest to moją misją”. Nie niszczcie mnie – co za podniosłe zdanie. Gdyby tylko futbol potrafił mówić.
SUPLEMENT
SKRÓTY
AFA – Asociación del Fútbol Argentino (Argentyński Związek Piłki Nożnej) AFC – Asian Football Confederation (Azjatycka Konfederacja Piłkarska) AIM – American International Media, Broadcasting (nazwa własna korporacji) ASO – Amaury Sports Organisation (organizacja sportowa Amaury) BIG – Basel Institute on Governance (Bazylejski Instytut Zarządzania) BKA – Bundeskriminalamt (Federalna Policja Kryminalna Niemiec) CAF – Confédération Africaine de Football (Afrykańska Konfederacja Piłkarska) CAS – Court of Arbitration for Sport (Sportowy Sąd Arbitrażowy) CBF – Confederação Brasileira de Futebol (Brazylijski Związek Piłki Nożnej) CECAFA – Council for East and Central Africa Football Associations (Federacja Piłkarska Afryki Wschodniej i Środkowej) CFU – Caribbean Football Union (Karaibski Związek Piłki Nożnej) CONCACAF – Confederation of North and Central American and Caribbean Association Fo‐ otball (Konfederacja Piłkarska Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów) CONMEBOL – ConfederaçaoSud-AmericanadeFutebol (Południowoamerykańska Federacja Piłki Nożnej) DFB – Deutscher Fußball-Bund (Niemiecki Związek Piłki Nożnej) EBU – European Broadcasting Union (Europejska Unia Nadawców) ECA – European Club Association (Europejskie Stowarzyszenie Klubów) ECN – European Consultancy Network EWS – Early Warning System (system wczesnego ostrzegania) Exko – Exekutivkomitee (komitet wykonawczy)
FFA – Football Federation Australia (Australijska Federacja Piłki Nożnej) FFU – Football Federation of Ukraine (Ukraińska Federacja Piłki Nożnej) FIFA – Fédération Internationale de Football Association (Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej) FINA – Fédération Internationale de Natation (Światowa Federacja Pływacka) FRF – Federatia Română de Fotbal (Rumuński Związek Piłki Nożnej) FSE – Football Supporters Europe (zrzeszenie kibiców europejskich) GIG – Global Interactive Gambling (nazwa własna korporacji) IAAF – International Association of Athletics Federations (Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych) IACA – International Anti-Corruption Academy (Międzynarodowa Akademia Antykorupcyjna) ICSS – International Centre for Sport Security (Międzynarodowe Centrum Bezpieczeństwa Sportu) IGC – Interpol Governance Committee IGC – Independent Global Complex (nazwa własna korporacji) IMG – International Management Group (nazwa własna korporacji) INEA – Institute for European Affairs (instytut spraw europejskich) IOC – International Olympic Committee (Międzynarodowy Komitet Olimpijski) ISL – International Sport and Leisure (nazwa własna korporacji) ISMM – firma holdingowa ISL Kowoc – Korean World Cup Organising Committee (Koreański Komitet Organizacyjny Pucha‐ ru Świata) LOC – Local Organising Committee (Lokalny Komitet Organizacyjny) ME – Mistrzostwa Europy MFA – Malta Football Association (Maltański Związek Piłki Nożnej) MŚ – Mistrzostwa świata
NOK – Nationales Olympisches Komitee (Narodowy Komitet Olimpijski) OCA – Olympic Council of Asia (Azjatycka Rada Olimpijska) OECD – Organisation for Economic Co-operation and Development (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) OFC – Oceania Football Confederation (Konfederacja Piłkarska Oceanii) PETA – People for the Ethical Treatment of Animals (organizacja ochrony praw zwierząt) QIA – Qatar Investment Authority (Katarski Fundusz Inwestycyjny) QSI – Qatar Sports Investments (nazwa własna korporacji) TI – Transparency International TRACE – Transparent Agents and Contracting Entities UEFA – Union of European Football Associations (Unia Europejskich Związków Piłkarskich) UFA – wcześniej Universum Film AG; dziś UFA Film &.TV Produktion GmbH USSF – United States Soccer Federation (Amerykańska Federacja Piłki Nożnej) VBS – Eidgenössisches Departement für Verteidigung, Bevölkerungsschutz und Sport (Szwaj‐ carski Departament Obrony, Ochrony Ludności i Sportu)
BIBLIOGRAFIA
Bianchetti Garbato, Sonia, Gebrochenes Eis – Intrigen aus der Welt des Eiskunstlaufs [Pęk‐ nięty lód – intrygi ze świata łyżwiarstwa figurowego], Wiedeń 2006. Galeano, Eduardo, Der Ball ist rund [Piłka jest okrągła], Zurych 2006. Gebauer, Gunter, Olympische Spiele – die andere Utopie der Moderne [Olimpiada – utopia współczesności], Frankfurt nad Menem 1996. Grupe, Paulheinz, Horst Dassler – Revolution im Weltsport [Horst Dassler – rewolucja w światowym sporcie], biografia, Monachium 1992. Guelfi, L’Originale, Paryż 1999. Hill, Declan, The Fix: Organized Crime and Soccer [Przekręt: piłka nożna i przestępczość zorganizowana], Toronto 2008. Hutchison, Robert, Die heilige Mafia des Papstes [Święta mafia papieża], Monachium 1998. Jennings, Andrew, Foul! – hinter der Fassade der Fifa [Faul – za fasadą FIFA], Londyn 2006. Jennings, Andrew, Geld, Macht und Doping – das Ende der olympischen Idee [Pieniądze, władza i doping – koniec idei olimpijskiej], Monachium 1992. Kistner Thomas i Ludger Schulze, Die Spielmacher [Rozgrywający] Monachium 2001. Kistner Thomas i Jens Weinreich, Muskelspiele – ein Abgesang auf Olympia [Gry mięśni – kres igrzysk olimpijskich], Berlin 1996. Kistner Thomas i Jens Weinreich, Das Milliardenspiel [Gra warta miliardy], Frankfurt nad Menem 1998. Kistner Thomas i Jens Weinreich, Der Olympische Sumpf [Olimpijskie bagno], Monachium 2000. Kuper, Simon, Football against the enemy, Londyn 1994. Mendez, Eugenio, Admiral Lacoste, wer hat General Actis getötet? [Admiral Lacoste – kto zabił generała Actisa], Buenos Aires 1984.
Payne, Michael, Olympic Turnaround – Die olympische Wende [Przełom olimpijski], Bad Reichenhall 2006. Roth, Jürgen, Unfair Play – wie korrupte Manager, skrupellose Funktionäre und Zocker den Sport beherrschen [Nie fair - jak skorumpowani menedżerowie, działacze bez skrupułów i hazardziści opanowali sport], Frankfurt nad Menem 2011. Smit, Barbara, Pitch Invasion – Drei Streifen gegen Puma [Trzy paski kontra Puma], Frank‐ furt 2005. Smith, Stephen, Ces messieurs Afrique, Paryż 1997. Strasser J.B. i Laurie Becklund, Swoosh – the unauthorized story of Nike and the men who played there [Swoosh – nieautoryzowana historia Nike], San Diego 1991. Sugden John i Alan Tomlinson, Badfellas: Fifa-family at war, Londyn 2003. Vassort, Patrick, Mafia – et comportement mafieux, Caen 2010. Weinreich, Jens, Korruption im Sport – mafiose Dribblings, organisiertes Schweigen [Ko‐ rupcja w sporcie – mafijny drybling, pakt milczenia], Lipsk 2006.
WAŻNE OSOBY
Abramowicz, Roman: rosyjski oligarcha, właściciel klubu Chelsea FC. Achmetow, Rinat: ukraiński oligarcha. Adamu, Amos: członek zarządu FIFA z Nigerii, zawieszony za korupcję. Addo, Farah: szef związku piłkarskiego Etiopii. Al-Dabal, Abdullah: były członek zarządu FIFA z Arabii Saudyjskiej. Al-Khalifa, Salman Bin Ibrahim: szef związku piłkarskiego z Bahrajnu. Almajid, Phae dra: była pracownica zajmująca się kandydaturą Kataru do MŚ 2022, doniosła o nieprawidłowościach, a potem wycofała oskarżenia. Aloulou, Slim: były członek zarządu FIFA z Tunezji. Al-Thani, Hamad Bin Khalifa: emir z Kataru. Al-Thani, Jassim: syn emira. Al-Thawadi, Hassan: syn emira. Anissina, Marina: rosyjska łyżwiarka figurowa, w roku 2002 zdobyła złoty medal dla Francji w Salt Lake City. Anouma, Jacque s: członek zarządu FIFA z Wybrzeża Kości Słoniowej. Arantes do Nascimento, Edson (Pelé): brazylijski bohater piłkarski, minister sportu w latach 1998-2002. Austin, Lisie: szef związku piłkarskiego na Bahamach, zawieszony przez FIFA. Balmelli, Marco: członek Basel Institute on Governance (BIG). Battaini, Flavio: były menedżer w FIFA. Baue r, Thomas: syndyk masy upadłościowej agencji sportowej ISL. Beauvois, Daniel: menedżer ISL.
Beckenbaue r, Franz: szef niemieckiej kandydatury do organizacji MŚ, członek zarządu FIFA, honorowy prezydent klubu FC Bayern. Ben Ali, Zine el-Abidine: zdymisjonowany szef państwa z Tunezji. Berlioux, Monique: była dyrektor sportowa w MKOl-u. Berlusconi, Silvio: były premier Włoch, prezes AC Milanu. Bin Hammam, Mohamed: były wiceprezydent FIFA, były szef federacji azjatyckiej AFC, wieloletni bliski przyjaciel Blattera, dożywotnio usunięty z FIFA za korupcję. Blair, Tony: brytyjski premier. Blatter, Corinne: córka Seppa Blattera. Blatter, Marco: brat Seppa Blattera. Blatter, Philippe: bratanek Seppa Blattera. Blatter, Sepp: prezydent FIFA od roku 1998, wcześniej sekretarz generalny od 1981, w FIFA od roku 1975. Blaz er, Chuck: członek zarządu FIFA z USA. Blaz er, Jason: syn Chucka Blazera. Blaz er, Marci: córka Chucka Blazera. Bonadio, Claudio: prokurator, Buenos Aires. Botta, Charles: szwajcarski architekt z powiązaniami z FIFA. Botta-Salz mann, Christine: żona C. Botta, szefowa biura prezydenckiego Blattera. Bouchardeau, Lucien: sędzia piłkarski z Nigru. Boutros Boutros: członek zarządu do spraw komunikacji w liniach lotniczych Emirates, będą‐ cych sponsorem FIFA. Braun, Egidius: były prezydent DFB. Brennan, Mel: były pracownik CONCACAF w Nowym Jorku. Brooks, Rebekah: główna menedżerka w koncernie medialnym Murdocha News Corp. Brown, Selby: handlarz prawami telewizyjnymi z Trynidadu i Tobago.
Büchel, Roland Rino: szwajcarski parlamentarzysta, niegdyś pracownik ISL. Byrom, Enrique: przewodniczący agencji zajmującej się biletami itp., stały partner FIFA. Byrom, Jaime: brat Enrique Byroma. Cameron, David: premier Anglii. Carraro, Franco: włoski działacz sportowy. Casillas, Iker: kapitan hiszpańskiej reprezentacji narodowej. Champagne, Jérôme: polityczny doradca Blattera w latach 1999-2009. Chung Mong-joon: wieloletni członek zarządu FIFA do roku 2011. Clinton, Bill: były prezydent Stanów Zjednoczonych. Codesal, Edgardo: działacz sędziowski w CONCACAF. Coe, Sebastian: szef komisji etyki FIFA. Coe lho, Antonio Carlos: brazylijski biznesmen. Collins, Damian: brytyjski parlamentarzysta. Collins, John: amerykański prawnik, CONCACAF. d’Alessandro, John: szef głównego sponsora MKOl-u, firmy John Hancock. Damaseb, Petrus: zastępca szefa komisji etyki FIFA, Namibia. Dassler, Horst: szef firmy Adidas, założyciel agencji ISL. de Andrade, Castor: król hazardu z Brazylii. de Coubertin, Pierre: założyciel MKOl-u. de Gregorio, Walter: szef do spraw komunikacji w FIFA. de Luca, Eduardo: sekretarz generalny CONMEBOL. Demajo, Norman Darmanin: prezydent Maltańskiego Związku Piłkarskiego. Dempsey, Charles: szef związku Oceanii.
D’Hooge, Michel: członek zarządu FIFA, Belgia. Diack, Lamine: prezydent Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych IAAF, Senegal. Drossart, Erie: główny menedżer grupy IMG, Belgia. Eaton, Chris: dyrektor Interpolu, szef bezpieczeństwa FIFA, obecnie pracuje dla ICSS w Ka‐ tarze. Ebersol, Dick: dyrektor do spraw sportu w amerykańskim koncernie telewizyjnym NBC. Erzik, Şenes: członek zarządu FIFA, Turcja. Free h, Louis: były szef FBI, pracuje dla FIFA ze swą prywatną firmą ochroniarską. Fusimalohi, Ahongalu: były członek zarządu FIFA, Tonga, w roku 2010 zawieszony za korup‐ cję. Gagg, Walter: szwajcarski pracownik FIFA. Galan, Migue l: były dyrektor FIFA, Chile. Grondona, Julio: członek zarządu FIFA, zastępca Blattera, Argentyna. Gue lfi, André: francuski biznesmen. Gulati, Sunil: szef amerykańskiego związku piłkarskiego. Gurria, Angel: sekretarz generalny OECD. Hahn, Dieter: główny menedżer koncernu Kirch. Hainer, Herbert: przewodniczący zarządu firmy Adidas. Hargitay, Peter: specjalny doradca Seppa Blattera. Havelange, João (Jean Marie Faustin Godefroid Havelange): honorowy prezydent FIFA, prezydent FIFA w latach 1974-1998, Brazylia. Hayatou, Issa: zastępca prezydenta FIFA, szef afrykańskiej federacji CAF, Kamerun. Herren, Andreas: były rzecznik prasowy FIFA. Herson, Richard: amerykański biznesmen. Hildbrand, Thomas: szwajcarski specjalny śledczy zajmujący się sprawami ISL i FIFA.
Hill, Declan: specjalista do spraw manipulacji zakładami sportowymi, autor, Kanada. Hirsch, Günther: były prezydent Federalnego Trybunału Sprawiedliwości, członek komisji etyki FIFA, Niemcy. Hubmann, Urs: prokurator z Zurychu. Infantino, Gianni: sekretarz generalny UEFA, Szwajcaria. Jeannette, Christian: wieloletni pracownik Horsta Dasslera. Jennings, Andrew: autor publikacji demaskujących FIFA, Anglia. Johansson, Lennart: były wiceprezydent FIFA, prezydent UEFA w latach 1990-2007, Szwe‐ cja. Jordaan, Danny: szef kandydatury oraz organizacji mistrzostw świata 2010, RPA. Kafielnikow, Jewgenij: zawodowy tenisista z Rosji. Kaladze, Kacha: zawodowy piłkarz gruziński. Kamel, Saleh Abdullah: potentat przemysłowy, Arabia Saudyjska. Kanhai, Angenie: sekretarz generalna CFU. Kfouri, Juca: dziennikarz, Brazylia. Killanin, Michae l: były prezydent MKOl-u, Irlandia. Kirch, Leo: przedsiębiorca z branży telewizyjnej. Kissinger, Henry: były amerykański minister spraw zagranicznych. Kołoskow, Wiaczesław: były członek zarządu FIFA i szef rosyjskiego związku piłkarskiego. Köppel, Roger: szwajcarski dziennikarz. Lacoste, Carlos Alberto: szef organizacji MŚ 1978 w Argentynie, szef Junty, członek zarządu FIFA. Lee, Mike: doradca podczas zakończonej powodzeniem kandydatury Kataru do organizacji MŚ 2022, Anglia. Lefkaritis, Marios: członek zarządu FIFA i UEFA, Cypr.
Leoz, Nicolás: członek zarządu FIFA, szef federacji Ameryki Południowej CONMEBOL. Limacher, Peter: były szef komisji dyscyplinarnej oraz główny śledczy UEFA, Szwajcaria. Linsi, Urs: były sekretarz generalny FIFA, wcześniej dyrektor finansowy. Lord, Frederick: pracownik Interpolu, Australia. Louis-Dreyfus, Robert: szef firmy Adidas, współwłaściciel Infront. Lowy, Frank: przedsiębiorca i szef federacji piłkarskiej, Australia. Lüthi, Cesar W.: szwajcarski przedsiębiorca zajmujący się prawami sportowymi. Machline, Matías: brazylijski przedsiębiorca. Makudi, Worawi: członek zarządu FIFA, szef związku piłkarskiego Tajlandii. Malms, Christoph: prezydent rady nadzorczej ISL, szwagier Horsta Dasslera. Mamić, Zdravko: chorwacki działacz piłkarski. Mandela, Mandla: wnuk Nelsona Mandeli. Mandela, Zenani: prawnuczka Nelsona Mandeli. Manz o, Rodolfo: członek reprezentacji narodowej Peru. Marangos, Spyros: działacz piłkarski, Cypr. Marković, Vlatko: prezydent chorwackiego związku piłkarskiego. Maurer, Ueli: członek Rady Federalnej, Szwajcaria. Maye r-Vorfelder, Gerhard: były członek zarządu FIFA, były prezydent DFB. Mbeki, Thabo: prezydent RPA. Mehles, Thorsten: szef wywiadowni gospodarczej Prevent. Meier, Urs: sędzia piłkarski, Szwajcaria. Merkel, Angela: kanclerz Niemiec. Mifsud, Joseph: były członek zarządu FIFA i UEFA, Malta. Moreno, Byron: sędzia piłkarski, Ekwador.
Murdoch, Rupert: magnat medialny, Australia. Mutko, Witalij: członek zarządu FIFA, Rosja. Mutschke, Ralf: były pracownik Interpolu, BKA, szef bezpieczeństwa FIFA. Nally, Patrick: angielski specjalista do spraw reklamy sportowej. Neocleous, Neoclis: prawnik, Cypr. Netz er, Günter: handlarz prawami w Infront, wcześniej zawodnik niemieckiej reprezentacji narodowej. Nieto, Antonio Jesús López: sędzia piłkarski. Nobel, Peter: prawnik, Szwajcaria. Noble, Ronald: sekretarz generalny Interpolu. Obama, Barack: prezydent Stanów Zjednoczonych. Oblitas, Juan: zawodnik reprezentacji narodowej Peru. Ogi, Adolf: były członek Rady Związkowej, Szwajcaria. Olsson, Lars-Christer: były dyrektor generalny UEFA, Szwecja. Paiva, Rodrigo: asystent Ricardo Teixeiry, Brazylia. Paternojjoe: trener piłkarski, USA. Payne, Michae l: specjalista do spraw marketingu sportowego, Anglia. Perumal, Wilson Raj: skazany za oszustwa w zakładach piłkarskich, Singapur. Pieth, Mark: specjalista do spraw compliance, szef Basel Institute on Governance (BIG). Platini, Laurent: syn Michela Platiniego, głównie menedżer sportowego funduszu inwestycyj‐ nego Kataru. Platini, Michel: prezydent UEFA, były zawodnik reprezentacji narodowej, Francja. Preska, Loretta: sędzia, Nowy Jork. Putin, Władimir: prezydent Rosji.
Radmann, Fedor: specjalista do spraw kandydowania do organizacji MŚ i olimpiady, Niem‐ cy. Raouraoua, Mohamed: członek zarządu FIFA, Algieria. Rida, Hany Abo: członek zarządu FIFA, Egipt. Rimet, Jules: były prezydent FIFA, Francja. Rodrigue s, Christopher: szef zarządu Visa, USA. Rogge, Jacque s: prezydent MKOl-u, Belgia. Rosell, Sandro: prezydent FC Barcelony, wcześniej menedżer w firmie Nike. Rothenberg, Alan: amerykański prawnik, niegdyś członek zarządu CONCACAF, szef amery‐ kańskiego związku piłkarskiego. Rous, Stanley: prezydent FIFA, poprzednik Havelange’a. Rummenigge, Karl-Heinz: szef zarządu klubu Bayern Monachium, szef Europejskiego Stowa‐ rzyszenia Klubów ECA, Niemcy. Salgue ro, Rafae l: członek zarządu FIFA, Gwatemala. Sandu, Mircea: członek zarządu UEFA, Rumunia. Sarkoz y, Nicolas: prezydent Francji. Schenk, Sylvia: ekspert do spraw sportu w Transparency International, Niemcy. Schmid, Hans-Jürg: menedżer ISL, Szwajcaria. Schröder, Gerhard: były kanclerz Niemiec. Segmüller, Pius: były szef bezpieczeństwa FIFA, wcześniej szef Gwardii Szwajcarskiej. Selander, Robert: przewodniczący zarządu MasterCard, USA. Siegler, Markus: były szef biura prasowego FIFA, Szwajcaria. Siegwart, Marc: sędzia sądu karnego w kantonie Zug, Szwajcaria. Sommaruga, Simonetta: polityk, Szwajcaria. Sulser, Claudio: szef komisji etyki FIFA, Szwajcaria.
Surkis, Grigorij: członek zarządu UEFA, Ukraina. Szewczenko, Andrij: były zawodnik reprezentacji narodowej, Ukraina. Teixeira, Ricardo: były członek zarządu FIFA, szef brazylijskiej federacji CFB oraz komitetu organizacyjnego mistrzostw świata COL. Temarii, Reynald: członek zarządu FIFA, Tahiti, zawieszony za korupcję w roku 2010. Tochtachunow, Alimsan: szef rosyjskiej fundacji piłkarskiej. Tognoni, Guido: były dyrektor FIFA do spraw mediów i marketingu, Szwajcaria. Triesman, David: były szef angielskiego związku piłkarskiego FA oraz szef kandydatury bry‐ tyjskiej do MŚ 2018. Valcke, Jérôme: sekretarz generalny FIFA, Francja. Villar Llona, Ángel Maria: członek zarządu FIFA, szef hiszpańskiego związku piłkarskiego. Villiger, Marco: dyrektor FIFA do spraw zagadnień prawnych, Szwajcaria. Wahl, Grant: amerykański dziennikarz. Warner, Darryan: syn Jacka Warnera. Warner, Jack: zastępca prezydenta FIFA, szef CONCACAF i CFU, został zawieszony i ustą‐ pił z urzędu po zarzutach korupcyjnych w roku 2011, Trynidad i Tobago. Weber, Jean-Marie: główny menedżer ISL, Francja. Will, David: były członek zarządu FIFA, Szkocja. Zen-Ruffinen, Michel: sekretarz generalny FIFA w latach 1998-2002. Zwanz iger, Theo: członek zarządu FIFA, były prezydent DFB.
[1] Niemiecki Związek Piłki Nożnej (z niemieckiego: Deutscher Fuß ball-Bund) – przyp. tłum [2] Źródło: KPMG, list do Zarządu po rewizji śródokresowej w 2000 roku. [3] Źródło: „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, 25.01.2012. [4] Źródło: „Zürcher Tages-Anzeiger”, 10.12.2011. [5] Źródło: „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, 25.01.2012. [6] BBC Radio 5 Live, 11.07.2010 [7] Źródło: KPMG, List maganementu do rewizji przejściowej, 2000. [8] Źródło: www.fifa.com, 2.11.2009. [9] Źródło: Smit, Drei Streifen geg en Puma [Trzy paski kontra Puma], Frankfurt 2005. [10] Źródło: Smit, Drei Streifen geg en Puma [Trzy paski kontra Puma], Frankfurt 2005. [11] Źródło: Grupe, Horst Dassler, Revolution im Weltsport, Biog rap hie [Horst Dassler, rewolucja w światowym sporcie. Biografia], Monachium 1992. [12] To ci dopiero Dassler! – przyp. tłum [13] Źródło: Smit, Drei Stref en geg en Puma [Trzy paski kontra Puma], Frankfurt 2005 [14] Mowa o letnich igrzyskach olimpijskich w 1968 roku w Meksyku – przyp. tłum. [15] Dosłownie: czarna siła. Popularny w latach sześćdziesiątych w Stanach slogan ruchu Afrykanów, dążących do zniesienia władzy białych. Symbolem ruchu była zaciśnięta czarna pięść – przyp. tłum. [16] Źródło: „Der Spiegel”, Dassler will alles kontrollieren [Dassler chce kontrolować wszystko], nr 23, 2.06.1986. [17] Źródło: „Bild-Zeitung”, Präsid entenstuhl durch Bestechung? [Fotel prezydencki dzięki korupcji?], 1.03.1974 [18] Źródło: Keith Bosworth, „Sunday Times”, Andrew Jennings, Foul!, Hinter der Fassad e der FIFA [Faul! Za fasadą FIFA], 2006 [19] Źródło: 20 Minuten online, 28.06.2008 [20] Źródło: raporty Stasi sporządzone przez „TW Mewę” udokumentowane w licznych publikacjach [21] Źródło: Deutsche Presse-Agentur i in., 28.09.2011 [22] Źródło: Smit, Drei Streifeng eg en Puma [Trzy paski kontra Puma], Frankfurt 2005. [23] Źródło: Smit, Drei Streifeng eg en Puma [Trzy paski kontra Puma], Frankfurt 2005. [24] Źródło: Smit, Drei Streifeng eg en Puma [Trzy paski kontra Puma], Frankfurt 2005. [25] Źródło: Smit, Drei Streifeng eg en Puma [Trzy paski kontra Puma], Frankfurt 2005. [26] Źródło: Kistner/Weinreich: Dos Milliard enspiel [Miliardowa rozgrywka], Frankfurt 1998 [27] Źródło: list Cavana do adwokata Renego Simona, 3.09.1981
[28] Źródło: rozmowa autora z wdową Käser, 1997 [29] Źródło: Smit, Drei Streifen geg en Puma [Trzy paski kontra Puma], Frankfurt 2005] [30] Źródło: Smit, Drei Streifen geg en Puma [Trzy paski kontra Puma], Frankfurt 2005 [31] Źródło: Smit, Drei Streifeng eg en Puma [Trzy paski kontra Puma], Frankfurt 2005 [32] Źródło: Don Pallone, „Neue Zürcher Zeitung”, 05/2006 [33] Źródło: wywiad dla „Weltwoche”, Ich brachte menschliche Wärme [Wniosłem ludzkie ciepło], 21/2007 [34] Źródło: Kistner/Weinreich: Das Milliard enspiel [Miliardowa gra], Frankfurt 1998 [35] Źródło: rozmowa autora z Pelém we wrześniu 1997 roku [36] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 27.09.1997 [37] Źródło: rozmowa autora z Ellertem Schrammem, przeprowadzona wiosną 1998 roku [38] Dwór królewski – przyp. tłum [39] Źródło: „Berliner Zeitung”, 3.04.2008 [40] Notatki autora z procesu z 11 i 12 marca w Zug oraz sprawozdania w „Süddeutsche Zeitung”, np. z 12 i 13.08.2008. [41] Notatki autora z procesu z 11 i 12 marca w Zug oraz sprawozdania w „Süddeutsche Zeitung”, np. z 12 i 13.08.2008. [42] Źdódło: list Drossarta do Blattera, archiwum autora. [43] Źródło: list Drossarta do Blattera, archiwum autora [44] Źródło: Kistner/Weinreich: Das Milliard enspiel [Miliardowa gra], Frankfurt 1998 [45] Mała grupa etniczna zamieszkująca południowo-wschodnią Nigerię – przyp. tłum [46] Źródło: „Sunday Times”, 12.11.1995, cytat wg Reutersa [47] Źródło: Associated Press, 21.03.1998 [48] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 9.06.1998 [49] Źródło: notatka „odnośnie do Sutter Kontroli AG”, Schallhart do Zen-Ruffinena, 8.06.2000, archiwum autora [50] Źródło: KPMG, „Management Letter zur Zwischenrevision 2000” [List do Zarządu po rewizji śródokresowej 2000], archi‐ wum autora [51] Źródło: e-mail z sekretariatu sekretarza generalnego FIFA do Battainiego z dnia 8.08.2000, archiwum autora. [52] Źródło: list Zena-Ruffinena do Webera z dnia 7.09.1998, archiwum autora [53] Źródło: list z kancelarii NKF do dyrektora finansowego FIFA, Linsiego, z dnia 19.05.2000. [54] Źródło: list Blattera do Webera z dnia 12.02.2001, archiwum autora. [55] Źródło: adnotacja w aktach Jona Dovikena, 19.05.2001, archiwum autora [56] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 29.05.2001. [57] Źródło: „Sonntagszeitung”, Szwajcaria, 1.01.2011 [58] Źródło: list NKF do Blattera z dnia 28.05.2001, archiwum autora.
[59] Źródło: e-mail Zena-Ruffinena do Linsiego z dnia 11.06.2001, archiwum autora. [60] Źródło: „Bilanz”, Sepp Blatter – der Pate gewinnt immer [Sepp Blatter – ojciec chrzestny zawsze zwycięża], 30.06.2004. [61] Źródło: list Johanssona do Blattera z dnia 11.06.2001, archiwum autora [62] Źródło: e-mail Chucka Blazera do Seppa Blattera z dnia 18.04.2001 [63] Źródło: list Blattera do Johanssona z dnia 2.07.2001, archiwum autora [64] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 18.04.2002. [65] Źródło: Score-Papier, Budżety na rok 2002, archiwum autora [66] Źródło: sporządzenie i poświadczenie, notariat Meilen, 2.05.2002, archiwum autora. [67] Źródło: pismo procesowe – doniesienie o przestępstwie „przeciwko Josephowi S. Blatterowi, dotyczy podejrzenia o defrau‐ dację oraz niegospodarność”, 10.05.2002, archiwum autora. [68] Źródło: memorandum do dyrektora finansowego FIFA, Linsiego, z dnia 18.11.2000 archiwum autora [69] Źródło: „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, 30.04.2011. [70] Źródło: postanowienie o umorzeniu postępowania, Prokuratura Okręgowa I kantonu Zurych, 20.11.2002 [71] Źródło: „Wyjaśnienie – prezydent FIFA, Blatter, odpowiada na oskarżenia sekretarza generalnego z dnia 3.05.2002”, doku‐ ment z dnia 18.05.2002, archiwum autora. [72] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 14.01.2012 [73] Źródło: „Blick”, 30.05.2002 [74] Źródło: wypowiedź świadka skierowana do autora [75] Źródło: wyrok szwajcarskiego Sądu Federalnego 11.06.2005 [76] Z archiwum autora [77] Źródło: wywiad w „Spiegel” online, 28.05.2004 [78] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, sprawozdanie autora [79] Źródło: wypowiedź Winfrieda Herrmanna [80] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 25.06.2010 [81] Źródło: „Sonntagszeitung”, 27.06.2010 [82] Źródło: rozmowa Thomasa Hildbranda z autorem. [83] Źródło: wyrok sądu rejonowego Southern District, Nowy Jork [84] Źródło: B&T, australijskie branżowe usługi marketingowe, 2.11.2011. [85] Źródło: www.sportfachhandel.com, 1.07.2011 [86] Źródło: wyrok sądu rejonowego Southern District, Nowy Jork [87] Źródło: „Sonntagszeitung”, 28.10.2007 [88] Źródło: e-mail Warnera do autora z dnia 11.01.2012 [89] Źródło: „Berliner Zeitung”, 28.06.2007
[90] Źródło: e-mail FIFA do autora, 17.01.2012. [91] Źródło: „Sonntagszeitung”, 8.10.2006 [92] Źródło: „Scottish Mail on Sunday” [93] Źródło: „Guardian”, 29.05.2007. [94] Źródło: Niemiecka Agencja Prasowa [95] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 3.02.2003. [96] Źródło: „Spiegel”, 3.02.2003 [97] Źródło: MSEshort, 29.06.2005 [98] Źródło: „International Herald Tribune”, 6.08.2006 [99] Źródło: „Sunday Express Scotland”, 3.01.2010 [100] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 5.01.2010 [101] Źródło: „Wirtschaftswoche”, 7.06.2002. [102] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 3.09.2010 [103] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 3.09.2010 [104] Źródło: „Dagbladet”] [105] Źródło: Niemiecka Agencja Prasowa AFX, 5.09.2011. [106] Źródło: Kistner/Schulze, Die Spielmacher [Rozgrywający], DVA [107] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 22.04.2003 [108] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 22.04.2003 [109] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 21.02.2003 [110] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 27.02.2003 [111] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 15.07.2000 [112] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 15.07.2000 [113] Źródło: „11Freunde”, 24.02.2011 [114] Źródło: www.tunisia-live.net, 19.12.2011 [115] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 3.02.2012 [116] Źródło: Jennings, Foul!, 2006 [117] Źródło: e-mail Warnera z dnia 12.01.2012 [118] Źródło: „Sunday Times”, 31.10.2011 [119] Źródło: L’Equipe, 13.02,2010 [120] Źródło: „The Guardian”, 29.08.2011
[121] Źródło: Jennings, Foul!, 2006 [122] Źródło: „Sydney Morning Herald”, 1.07.2010 [123] Źródło: „Sydney Morning Herald”, 1.07.2010 [124] Źródło: „Weltwoche”, 24.02.2012 [125] Źródło: Kistner/Weinreich, Der Olymp ische Sumpf [Olimpijskie bagno], 2000 [126] Źródło: list L. Sandriego, 11.01.2001 [127] Źródło: „Blick”, 10.01.2002 [128] Źródło: list z fundacji Limmat do Zena-Ruffinena, siedziba FIFA, 10.01.2002 [129] Źródło: Agencja DPA, 18.03.2009 [130] Źródło: „Spiegel”, 3.11.2010 [131] Źródło: Eichbom, Unfair Play, 2011 [132] Źródło: wewnętrzny raport UEFA z dnia 7.01.2010 [133] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 2.12.2011 [134] Źródło: stern.de, 12.01.2012 [135] Źródło: bloomberg, 13.01.2012 [136] Źródło: wewnętrzne sprawozdanie FIFA, archiwum autora [137] Źródło: e-mail do autora z dnia 1.12.2010 [138] Źródło: „Stern”, 38/2010 [139] Źródło: linkedin.com/in/chriseatonfifa [140] Źródło: „Aargauer Zeitung”, 1.12.2010 [141] Źródło: Jennings, Foul!, 2006 [142] Źródło: „Wall Street Journal”, 19.11.2011 [143] Źródło: e-mail do autora [144] Źródło: „Indian Express”, 24.06.2011 [145] Źródło: „Basler Zeitung”, 15.11.2010 [146] Źródło: umowa w sprawie projektu Offside, 26,01.2010 [147] Źródło: „The Telegraph”, 7.02.2011 [148] Źródło: „Zürcher Tagesanzeiger”, 13.02.2009 [149] Źródło: „Blick”, 13.03.2009 [150] Źródło: koncepcja Rady Związkowej w sprawie polityki sportowej w Szwajcarii, 30.11.2000 [151] Źródło: „Le Monde”, 14.01.2012 [152] Źródło: Sprawozdanie finansowe 2010, s. 104
[153] „2018 World Cup Bid”, Sprawozdanie komitetu do spraw kultury i sportu, 5.07.2011 [154] Źródło: www.fifa.com, 2.11.2009 [155] Źródło: komunikat BASPO, 7.10.2011 [156] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 6.10.2011 [157] Źródło: „Sonntagszeitung”, 1.01.2012 [158] Źródło: www.insideworldfootball.biz, 28.01.2012 [159] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 5.03.2012 [160] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 14.12.2006 [161] Źródło: „Tageszeitung”, 29.05.1998 [162] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 20.05.1998 [163] Źródło: Associated Press, 5.06.1998 [164] Źródło: „Tageszeitung”, 29.05.1998 [165] Źródło: „Tribuna da Bahia”, 17.02.2012 [166] Źródło: www.eurosport.yahoo.com, 16.02.2012 [167] Źródło: Deutschlandfunk, 17.12.2011 [168] Źródło: Deutschlandfunk, 23.02.2012 [169] Źródło: FAIR, sprawozdanie z września 2010 roku – Killing Soccer in Africa [170] Źródło: FAIR, sprawozdanie z września 2010 roku – Killing Soccer in Africa [171] Źródło: FAS, 20.11.2011 [172] Źródło: rozmowy z autorem, www.footballspeak.com [173] Źródło: rozmowy z autorem, www.footballspeak.com [174] Źródło: www.blogs.wsj.com, 6.10.2011 [175] Źródło: Reuters, 16.08.2011 [176] Źródło: Reuters, 16.08.2011 [177] Źródło: e-mail do dziennikarza Andrew Jenningsa; Brytyjczyk nadał tej sprawie bieg [178] Źródło: e-mail, 16.09.2011 [179] Źródło: e-mail, 31.08.2011 [180] Źródło: archiwum autora [181] Źródło: e-mail z dnia 19.12.2001 [182] Źródło: archiwum autora, 27.03.2002 [183] Źródło: strona internetowa FIFA [184] Źródło: Jennings, Foul!, 2006
[185] Źródło: „Play the Game”, 29.09.2006 [186] Międzynarodowe Stowarzyszenie Sportowców Amatorów – przyp. tłum [187] Źródło: „Businessweek”, 28.12.2011] [188] Źródło: „Daily Mail”, 9.02.2012 [189] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, biblioteka MŚ 2006 [190] Źródło: archiwum autora [191] Źródło: „Las Vegas Review Journal”, 15.09.2011 [192] Źródło: „National Journal Daily”, 11.10.2011 [193] Źródło: „Independent Australia”, 18.08.2011 [194] Źródło: archiwum autora, 28.05.2011 [195] Źródło: World Football Insider, 8.02.2011 [196] Źródło: ARD, Foul!, 1.06.2011 [197] Źródło: ZDF, 18.12.2011 [198] Źródło: „The Guardian”, 1.12.2001 [199] Lista gwarancji dostępna jest w całości na stronie www.transparencyinsport.org [200] Źródło: „The Guardian”, 19.11.2007 [201] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 9.09.2000 [202] Źródło: www.faz.net, 7.01.2011 [203] Źródło: RIA Novosti, 19.01.2012 [204] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 1.04.2011 [205] Źródło: „Revista Piaui”, wyd. 58/11 [206] Źródło: dokumenty z archiwum autora [207] Źródło: „Daily Telegraph”, 6.05.2011 [208] Źródło: „Daily Telegraph”, 6.05.2011 [209] Źródło: komunikat prasowy FIFA z dnia 9.05.2011 [210] Źródło: oświadczenie prasowe Federalnej Policji Kryminalnej, 31.01.2012 [211] Źródło: Reuters, 30.04.2011. [212] Źródło: korespondencja Noble’a z autorem, listopad / grudzień 2011 [213] Źródło: korespondencja Noble’a z autorem, listopad/grudzień 2011 [214] Źródło: „Schweizer Fernsehen”, 9.05.2011 [215] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 11.05.2011 [216] Źródło: „World Football Insider”, 6.05.2011
[217] Źródło: poufne sprawozdania od kwietnia do lipca 2011, archiwum autora [218] Źródło: korespondencja Noble’a z autorem, listopad/grudzień 2011 [219] Źródło: zeit-online, 29.09.2011 [220] Źródło: oświadczenie Wern, m.in. w „The Guardian”. 18.10.2011 [221] Źródło: www.sky.com, 30.05.2011 [222] Źródło: oświadczenie Wern, m.in. w „The Guardian”. 18.10.2011 [223] Źródło: www.sky.com, 30.05.2011 [224] Źródło: www.sky.com, 30.05.2011 [225] Źródło: „The Australian”, 29.11.2011 [226] Źródło: wymiana korespondencji z Marangosem, 2-6.03.2012 [227] Źródło: Insideworldfootball.biz, 29.05.2011 [228] Źródło: „Weltwoche”, wyd. 21/2007 [229] Źródło: „Mirror”. 30.05.2011 [230] Źródło: www.sportsillustrated.cnn.com, 18.01.2012 [231] Źródło: www.bloomberg.com, 31.05.2011 [232] Źródło: zaproszenie Petersena, „Revelations of Bribery”, 30.05.2011 [233] Źródło: komunikat Federalnego Urzędu Sprawiedliwości (BJ), 31.05.2011 [234] Źródło: „Revista Piaui”, wyd. 58/11 [235] Źródło: „Handelszeitung”, 11.05.2011 [236] Źródło: „2018 World Cup Bid”, sprawozdanie Komitetu do spraw Kultury, Mediów i Sportu, 5.07.2011 [237] Źródło: „2018 World Cup Bid”, sprawozdanie Komitetu do spraw Kultury, Mediów i Sportu, 5.07.2011 [238] Źródło: list do komisji, archiwum autora, 9.05.2011 [239] Źródło: „The Guardian”, 10.07.2010 [240] Źródło: „The Guardian”, 10.07.2010 [241] Źródło: rozmowa Hassana Al-Thawadiego z autorem, Ad-Dauha, 30.03.2011 [242] Źródło: „2018 World Cup Bid”, sprawozdanie Komitetu do spraw Kultury, Mediów i Sportu, 5.07.2011 [243] Źródło: „Handelszeitung”, 7.12.2011 [244] Źródło: „Handelszeitung”, 7.12.2011 [245] Źródło: http://blogs.wsj.eom/corruption-currents/2012/01/26/qa-alexandra-wrage-on- the-new-fi fa-govemance-commit‐ tee/] [246] Źródło: www.transparencyinspirt.org [247] Źródło: „Zürcher Tages-Anzeiger”, 10.12.2011
[248] Źródło: „Zürcher Tages-Anzeiger”, 10.12.2011 [249] Źródło: www.transparency.org/about_us/organisation/individual, stan ze stycznia lutego 2012 roku [250] Źródło: www.bild.de, 1.02.2012 [251] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 19.12.2011 [252] Źródło: www.sz-online.de, 31.12.2011 [253] Źródło: Rodrigo Paiva, rozmowa telefoniczna z autorem, 28.01.2012 [254] Źródło: „Handelszeitung”, 27.03.2013 [255] Źródło: „Zürcher Tages-Anzeiger”, 10.12.2011 [256] Źródło: www.faz.net, 25.01.2012 [257] Źródło: www.zeit.online, 2.02.2012 [258] Źródło: www.faz.net 25.01.2012 [259] Źródło: „The Guardian”, 14.02.2012 [260] Źródło: korespondencja Ronalda Noble’a z autorem, listopad/grudzień 2011 [261] Źródło: korespondencja Ronalda Noble’a z autorem, listopad/grudzień 2011 [262] Źródło: oświadczenie prasowe Federalnej Policji Kryminalnej, 31.01.2012 [263] Źródło: http://de.wikipedia.org/wiki/Intemationale_ Anti-Korruptionsakademie [264] Źródło: „Memorandum of Understanding” pomiędzy IACA a BIG, 2.09.2010 [265] Źródło: http://www.parlament.ch/ab/frameset/d/n/4901/370606/d_n_4901_370606_370651.htm [266] Źródło: agencja informacyjna dapd, 30.01.2012 [267] Źródło: „Spiegel”, 12.09.2011 [268] Źródło: e-mail do autora, 4.01.2012 [269] Źródło: „Schweizer Fernsehen”, 9.05.2011 [270] Źródło: korespondencja Ronalda Noble’a z autorem, listopad/grudzień 2011 [271] Źródło: „Business Week”, 16.12.2011 [272] Źródło: www.diepresse.com, 30.01.2012 [273] Źródło: www.spiegel..de, 10.11.2011 [274] Źródło: e-mail Warnera do autora [275] Źródło: oświadczenie Petrusa Damaseba, 20.10.2011 [276] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 14.01.2012 [277] Z archiwum autora [278] Źródło: e-mail do autora, 28.07.2011 [279] Źródło: e-mail do autora, 5.09.2011
[280] Źródło: Hassan Al-Thawadi, rozmowa z autorem, 30.03.2011] [281] Źródło: „Daily Telegraph”, 28.11.2011 [282] Źródło: „Frontline“, 13.09.2011 [283] Źródło: „The Independent“, 12.12.2011 [284] Źródło: www.hackinginquiry.org, 6.03.2012 [285] Źródło: „Daily Mail”, 9.03.2012 [286] Źródło: „Novaja Gazeta”, 20.04.2009 [287] Źródło: www.vesti.ru, rosyjska gazeta internetowa, 8.12.2009 [288] Źródło: “Neue Zürcher Zeitung”, 28.08.2002 [289] Źródło: Kistner/Weinreich, Der Olymp ische Sumpf [Olimpijskie bagno], Monachium 2000 [290] Źródło: Roth: Unfair Play [Nieczysta gra], Frankfurt 2011 [291] Źródło: www.aktuell.ru/ russland/panorama/ eislauf_und_mafia_ skandaltraechtig_ verquickt_ 65print.html. [292] Źródło: „Neue Zürcher Zeitung”, 28.08.2002 [293] Źródło: doniesienie prasowe FBI 16.04.2013 [294] Źródło: „New York Times”, 1.06.2013 [295] Źródło: Radio Svoboda, 17.06.2011 [296] Źródło: footbalIspeak.com, 31.03.2013 [297] Źródło: Reuters, 22.04.2013 [298] Źródło: bigsoccer.com, 19.03.2013 [299] Źródło: Reuters, 20.04.2013 [300] Źródło: Trinidad Express, 2.07.2013 [301] Źródło: transparencyinsport, 25.07.2013 [302] Źródło: Tages Woche, 20.04.2012 [303] Źródło: BBC Sport, 8.06.2012 [304] Źródło: SZ, 26.05.2012 [305] Źródło: „Times”, 31.10.2012 [306] Źródło: FAZ, 28.05.2013 [307] Źródło: „Forbes”, 23.04.2013] [308] Źródło: NZZ Sonntag, 21.10.2012 [309] Źródło: http://www.srf.ch/sendungen/schawinski/roger-schawinski-im-gespraech- mit-mark-pieth [310] Źródło: „France Footboll”, 18.01.2013 [311] Źródło: „The Mirror”, 22.09.2013
[312] Źródło: „Bild” 22.03.2013 [313] Źródło: „France Footboll”, 1,10.2013 [314] Źródło: „Die Zeit”, 19.05.2013 [315] Źródło: „Daily Mail”, 14.09.2013 [316] Źródło: „Bild” 22.09.2013 [317] Źródło: „Die Zeit”, 19.01.2013 [318] Źródło: „Daily Mail”, 19.01.2013 [319] Źródło: AP, 25.09.2013 [320] Źródło: Spiegel Online, 2.08.2012 [321] Źródło: SZ, 19.06.2013 [322] Źródło: „Bloomberg”, 23.11.2010 [323] Źródło: „Sports Illustrated”, 11.07.2013 [324] 11 Freunde, 2.02.2013 [325] Źródło: SZ, 5.07.2013 [326] Źródło: portal UOL.com, 4.09.2013 [327] Źródło: Lance, 4.09.2013 [328] Źródło: Deutsche Presse-Agentur, 6.09.2013 [329] Źródło: „Estado do São Paulo”, 27.08.2013 [330] Źródło: Foxsports.com, 29.08.2013 [331] Źródło: „Folha de São Paulo”, 12.03.2013 [332] Źródło: insideworldfootball, 3.09.2013 [333] Źródło: insideworldfootball, 3.09.2013 [334] Źródło: SID, 5.12.2013 [335] Źródło: „Süddeutsche Zeitung”, 21/22.02.2013 [336] Źródło: FTD, 17.07.2012 [337] Źródło: portal UOL.com, 29.10.2011 [338] Źródło: „Folha de São Paulo”, 26.10.2011 [339] Źródło: WDR, Sport Inside, 14.10.2013 [340] Źródło: „Le Monde”, 28.05.2012 [341] Źródło: fifa.com, 30.09.2013 [342] Źródło: estacado.com, 19.09.2013 [343] Źródło: Expansion.com, 4.10.2011
[344] Tak odpowiedział Weber autorowi – 11.09.2013, Buenos Aires
FIFA M AFIA DIE SCHMUTZIGEN GESCHÄFTE MIT DEM WELTFUßBALL Copyright © by Thomas Kistner © 2012 Droemersche Verlagsanstalt Th. Knaur Nachf. GmbH & Co. KG, München, Germany Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2014 Copyright © for the translation by Katarzyna Tomaszewska / Biuro Tłumaczeń i-translations 2014 Copyright © for the translation (Reforma metodą chałupniczą & Powstanie w Brazylii – puchar narodu) by Michał Jezior‐ ny 2014 Red akcja i korekta – Sonia Miniewicz, Michał Jeziorny, Joanna Mika-Orządała, Kamil Misiek / Editor.net.pl, Aneta Wieczorek / Editor.net.pl Opracowan ie typ og raf iczn e i skład – Joanna Pelc Okładk a – Paweł Szczepanik / BookOne.pl Front cover photog raph: © James Lauritz/Getty Images All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy. ISBN EPUB: 978-83-7924-187-3 ISBN MOBI: 978-83-7924-188-0
Najgłośniejsza piłkarska książka ostatnich lat! Naprawdę wydawało ci się, że coś wiesz o piłce? Wejdź w sam środek świata wielkiej piłki – wzajemnie nienawidzących się partnerów z drużyny, bezwzględnych menedżerów, chciwych agentów, agresywnych fanów i kobiet, dla których wakacje w Dubaju są ważniejsze od twojej wierności… Musiał pozostać anonimowy. Aby móc zdradzić Ci wszystko.
Spis treści Strona tytułowa WSTĘP Czy jestem złym człowiekiem? Klub dżentelmenów 1. MĘŻCZYZNA PNIE SIĘ NA SZCZYT Ojciec chrzestny Zwaśnione rodziny Mężczyzna musi ustąpić Wielki biznes Tyś stworzeniom życie dał Ciemne kanały Przed wyborami płyną pieniądze 2. PIERWSZY POŚRÓD RÓWNYCH Zaginione akta i gabinet cieni Zepsuta maszyn ka do pieniędzy Sfałszowany bilans Czysta Szwajcaria, brudne interesy Zemsta Blattera Zarządzenie, które wszystko wyjaśni Znika logo i sto milionów Etyka domowej roboty U szczytu władzy Więzi rodzinne Kto da więcej? Rotacja w FIFA 3. DRUGA POŁOWA MECZU BLATTERA Mistrzostwa świata dla Rosji i Kataru Podsłuchaj i patrz Interpol i spółka Język pieniędzy Wzorowy uczeń Koszmarnie miła rodzina Amerykański sen Game over 4. DOGRYWKA Niewygodna ustawa o przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy Poróżnieni bracia
Świadek zmienia zdanie Przyjaciele i pomocnicy „Rodzaj tajnej służby FIFA” Nie niszczcie go Reforma metodą chałupniczą Powstanie w Brazylii – Puchar Narodu ZAKOŃCZENIE SUPLEMENT SKRÓTY BIBLIOGRAFIA WAŻNE OSOBY Przypisy Strona redakcyjna