Bevarly Elizabeth
Dynastia z Bostonu 04
Skryty wielbiciel
PROLOG
Nie było wątpliwości, że w surowe bostońskie zimy na ostrym
dyżurze w szpitalu Boston...
4 downloads
7 Views
Bevarly Elizabeth
Dynastia z Bostonu 04
Skryty wielbiciel
PROLOG
Nie było wątpliwości, że w surowe bostońskie zimy na ostrym
dyżurze w szpitalu Boston General robiło się nieco luźniej. Lecz
znaczyło to jedynie, że mniej ludzi musiało czekać na korytarzu,
pomyślała Rita Barone, patrząc na tłum rojący się w izbie przyjęć tego
zimnego poranka w początkach lutego. Prawie zaczynała żałować, że
zgodziła się zamienić z koleżanką. Normalnie pracowała na oddziale
kardiologicznym, który w porównaniu z ostrym dyżurem wydawał się
ostoją spokoju. Z drugiej strony, Rita zaczynała swoją karierę właśnie
tutaj, więc czuła się jak w domu.
Co prawda w swoim prawdziwym domu nie musiała opatrywać
spuchniętych odmrożeń ani wrośniętych paznokci. Kiedy Rita wracała
do domu - wielkiego domostwa przy Beacon Hill, gdzie się wychowała,
a nie kamienicy przy North End, którą dzieliła z dwiema siostrami -
rodzice dogadzali jej jak księżniczce. I prawdę mówiąc, w każdej chwili
mogła zacząć życie księżniczki, jako że każde z rodzeństwa Barone
otrzymało milion dolarów z funduszu powierniczego w dniu, gdy
ukończyło dwadzieścia jeden lat. Lecz Rita - jakkolwiek niedorzecznie
to zabrzmi - wolała życie pielęgniarki od pałacowych wygód. Teraz, po
niemal trzech latach przepracowanych w Boston General, wiedziała, że
dokonała właściwego wyboru.
Odmrożenia i wrośnięte paznokcie - oto plany na dzisiaj, pomyślała
cierpko, obejmując spojrzeniem bezdomnych tłoczących się w sali
przyjęć. Miała wrażenie, że to ci sami ludzie, których widywała, gdy
była tu zatrudniona na stałe.
Lecz i sama niewiele się zmieniła, prawda? Nadal nosiła szary strój
pielęgniarki i splatała ciemnobrązowe włosy w porządny warkocz.
- Przepraszam, ale czekam już pół godziny - zaczepiła ją jakaś młoda
kobieta, nachylając się nad kontuarem stanowiska pielęgniarek, jakby
chciała sprawdzić, czy nie kryje się tam jakiś doktor. - Długo to jeszcze
Anula & polgara
scandalous
potrwa?
Rita uśmiechnęła się bez przekonania.
- Nie powinno - odparła, nie do końca wierząc, że to prawda, lecz
mimo to pełna nadziei. - Wszystko przez grypę. Zachorował nawet jeden
z lekarzy, więc mamy braki kadrowe.
No i oczywiście najpierw trzeba się zająć najpoważniejszymi
przypadkami. Właśnie dostali zawiadomienie, że za chwilę zjawi się
karetka. Jakiś bezdomny doznał zatrzymania akcji serca. Rita
powiadomiła już oddział kardiologiczny i mieli przysłać swojego
najlepszego specjalistę - doktora Matthew Graysona, legendę Boston
General.
Trzeba przyznać, że sławę zawdzięczał nie tylko talentowi
chirurgicznemu. Zarówno wyglądem, jak i charakterem przypominał
bohatera baśni - a mianowicie potwora z „Pięknej i Bestii". I to nie tylko
z powodu odpychającego zachowania. Wydawałoby się, że z racji pracy
na jednym oddziale Rita powinna go znać dość dobrze. Lecz jak się
zdaje, nikt na kardiologii - i chyba w całym Boston General - nie zawarł
bliższej znajomości z doktorem Graysonem.
Choć sama Rita nie obawiała się kolegi, rozumiała, czemu inni
uważali go za trudnego w kontakcie. Niekiedy bywał bardzo szorstki, a
nawet w najlepszym nastroju trzymał się na dystans. Szramy
pokrywające lewą stronę jego twarzy i szyi bynajmniej nie dodawały mu
uroku. Nie wiedziała, skąd się wzięły - ani sam doktor, ani nikt inny o
nich nie wspominał - nie ulegało jednak wątpliwości, że mężczyzna
został naznaczony na całe życie.
Czy jednak istotnie był taki Okropny, jak mówiono, Rita nie potrafiła
stwierdzić. Fakt, zachowywał się z wyższością, lecz był oddanym
profesjonalistą, który uratował wiele ludzkich istnień. Rita podziwiała
jego kompetencje jako chirurga i sądziła, że mężczyzna ma powody, by
się zachowywać tak, jak się zachowuje. W każdym razie jej nigdy nie
potraktował nieuprzejmie. Prawdę mówiąc, starannie Rity unikał, co jej
bardzo odpowiadało.
Poza tym Ritę Barone niełatwo było przestraszyć. Jako niemal
najmłodsze z ośmiorga dzieci szanowanej bostońskiej rodziny musiała
się wcześnie nauczyć walczyć o swoje. Dorastała w towarzystwie
Anula & polgara
scandalous
czterech starszych braci, niesfornych i niezależnych, którzy doświadczyli
chyba każdego urazu znanego medycynie.
Jakby przyciągnięty przez jej myśli, w tym właśnie momencie na
oddział wszedł szybkim krokiem doktor Grayson. Biały fartuch
powiewał za nim, odsłaniając ciemne spodnie, białą koszulę i krawat w
dyskretne niebieskie wzory.
- Zawał już przyjechał? - spytał ostro, nie tracąc czasu nawet na
zwykłe „dzień dobry".
- Zaraz będzie - odpowiedziała.
Prawdę mówiąc, pomyślała, obserwując go ukradkiem, gdyby nie te
blizny, byłby niezwykle przystojnym mężczyzną. Mierzył ponad metr
osiemdziesiąt siedem wzrostu, więc górował znacznie nad Ritą mającą
metr siedemdziesiąt. Jeśli dodać do tego atletyczną budowę, rozmarzone
zielone oczy i kasztanowe włosy ze złotymi refleksami - nie
wspominając już o drogich, doskonale skrojonych garniturach - przy-
pominał gwiazdę Hollywoodu.
Blizny w pewien sposób nawet dodawały mu uroku. Sprawiały, że
wydawał się mniej idealny, bardziej ludzki.
Rita Barone siedziała na swoim krześle na stanowisku dla
pielęgniarek i udawała, że mężczyzna nie robi na niej najmniejszego
wrażenia. Bo nie robił - jeśli nie liczyć faktu, że jej serce zaczęło bić
mniej więcej cztery razy szybciej w chwili, gdy go zobaczyła.
Nic w tym jednak dziwnego, uspokoiła sama siebie. Przecież lada
moment zjawi się karetka. W tej właśnie chwili na zewnątrz szpitala
zabrzmiał jej sygnał. Rita zerwała się z krzesła i wybiegła na zewnątrz z
doktorem Graysonem następującym jej na pięty.
Pielęgniarze już wtaczali do środka na wózku starszego mężczyznę,
który krzyczał, wyrywał się i wymachiwał rękami. Był brudny,
spostrzegła Rita, prowadząc małą procesję w stronę gabinetu, i wyraźnie
przerażony. Odruchowo ujęła go za rękę.
- Wszystko w porządku - zwróciła się do chorego, gdy znaleźli się w
niewielkim pomieszczeniu. - Wszystko będzie dobrze.
Mężczyzna przestał się wyrywać i umilkł. Oddychał szybko i
urywanie, a gdy spojrzał na kobietę, w jego bladobłękitnych oczach
widać było lęk.
Anula & polgara
scandalous
- Kim... pani jest? - szepnął i skrzywił się z bólu.
- Mam na imię Rita - odparła kojącym tonem, ujęła go za nadgarstek
i dyskretnie zmierzyła mu puls.
- Le... karka? - spytał z trudem.
- Nie, pielęgniarka - odrzekła - ale mamy tu doktora. Jest pan w
Boston General, dostał pan ataku serca.
- Czy ja... - Skrzywił się znowu i jęknął. - Czy ja umrę? - spytał
nagląco.
- Nie - odparła równie stanowczo. - Wszystko będzie dobrze. Jak się
pan nazywa?
Przez chwilę przyglądał jej się czujnie, nadal niespokojny, lecz po
chwili odparł cicho:
- Joe.
- Masz jakąś rodzinę, Joe? Powinnam kogoś zawiadomić? - pytała
dalej, podczas gdy reszta personelu podłączała aparat EKG i tlen.
Pokręcił głową.
- Nie. Żadnej. - Po chwili wahania dodał: - Ale gdyby pani mogła... -
Złapał ją znowu za rękę. -Kiedy pani... tu jest... czuję się... spokojniej.
Uśmiechnęła się znowu.
- Dobrze, Joe. W takim razie zostanę z tobą. Skinął lekko głową.
- To dobrze. I potem... jeśli się uda... niech pani... też nigdzie nie
idzie.
Poklepała go po dłoni.
- Pracuję tutaj, Joe. I wiesz, czasem mam wrażenie, jakbym w ogóle
stąd nie wychodziła.
Uśmiechnął się lekko, lecz wyraźnie słabł coraz bardziej. Rita modliła
się, żeby przeżył. Wyglądał na dzielnego człowieka, który wiele zniósł w
życiu i nigdy się nie poddał.
- Oto i doktor Grayson - powiedziała, wskazując głową lekarza
stojącego po drugiej stronie łóżka. - Jest bardzo dobry. Absolutnie
najlepszy specjalista, jakiego mamy.
Podniosła wzrok i zauważyła, że lekarz przygląda się jej w skupieniu,
jakby chciał o coś zapytać. Lecz zanim zdążył to zrobić, chory znowu
zaczął się wyrywać.
- Zabierzcie go... to nie... człowiek, tylko... jakiś potwór! Zabierzcie
Anula & polgara
scandalous
go!
- Joe, wszystko w porządku - powiedziała z naciskiem, chwytając go
za ręce i przytrzymując mocno. - Doktor Grayson ci pomoże. To
doskonały chirurg i wspaniały człowiek. Nikt ci nie zrobi krzywdy,
przyrzekam. Jestem tutaj i będę cię chronić.
Z jakiegoś powodu ta obietnica go uspokoiła. A może był po prostu
zbyt słaby, by protestować dalej. Rita zdecydowała, że tym razem
pozostawi obowiązki zawodowe swoim koleżankom, a sama zajmie się
uspokajaniem Joe. Trzymała go za rękę i szeptała do niego kojąco. Z
jakiegoś powodu czuła do niego wielką sympatię. Na pewno da sobie
radę, skoro doktor Matthew Grayson się nim zajmie.
Kto by sobie nie dał, mając takiego opiekuna?
Anula & polgara
scandalous
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Oddział kardiologiczny Boston General w modnej dzielnicy North
End był cichy jak na piątkowy wieczór - bez wątpienia kapryśna
kwietniowa pogoda zatrzymała potencjalnych pacjentów w domu. Dzięki
temu Rita Barone mogła się wymknąć na pięć minut ze stanowiska
pielęgniarek do poczekalni na kubek okropnej kawy z automatu. Tylko
kawa mogła jej pomóc w przetrwaniu nocnej zmiany. Po trzech latach w
Boston General pracowała prawie wyłącznie w dzień, z wyjątkiem
okazji, kiedy musiała kogoś zastąpić - jak tego wieczoru - albo
potrzebowała dodatkowych pieniędzy na prezenty. Nawet w takiej
sytuacji nie lubiła bowiem korzystać z rodzinnej fortuny.
Trzy lata, myślała, patrząc na napełniający się papierowy kubek.
Dzisiaj przypada rocznica, uświadomiła sobie nagle. Rozpoczęła pracę
jeszcze w szkole pielęgniarskiej, dokładnie dwa miesiące przed dyplo-
mem w czerwcu i dokładnie miesiąc po swoich dwudziestych drugich
urodzinach. Teraz, mając dwadzieścia pięć lat, jakby dla uczczenia tej
rocznicy, trafiła na nocną zmianę.
Zerknęła na zegarek i ponuro pokręciła głową. Minęły dopiero dwie
godziny, a już chce jej się spać. Jak przetrwa następnych sześć?
Wzięła pełny kubek i, niosąc go ostrożnie, wróciła na swoje
stanowisko, gdzie go postawiła na biurku, by kawa trochę przestygła. W
zamyśleniu wsunęła nieposłuszne pasmo włosów w gruby francuski war-
kocz i starła niewidoczną plamkę ze swojego szarego stroju. Dopiero
kiedy sięgnęła po kartę pacjenta, zauważyła małą białą paczuszkę
wetkniętą do swojej przegródki na wiadomości.
Zaniepokoiło ją to. Nie zauważyła paczuszki, kiedy szła po kawę,
więc ktoś musiał ją zostawić dosłownie przed momentem. Był to
najwyraźniej prezent, zawinięty w połyskliwy papier i przewiązany złotą
Anula & polgara
scandalous
wstążką. Lecz zamiast się ucieszyć, Rita poczuła lęk. Już trzeci raz
znalazła tak zapakowany podarunek. Nigdy nie dołączono do nich
żadnego bileciku. I znowu bardzo ją to zaniepokoiło.
No, dobrze, dwa miesiące temu, w walentynki, była zachwycona. W
zawiniątku znalazła broszkę: cynowe serduszko, niewiele większe od
znaczka pocztowego, ze złotym plastrem, Uznała to za doskonały
prezent dla pielęgniarki na kardiologii i natychmiast przypięła je sobie
do kieszonki. Oczekiwała, że ofiarodawca ujawni się i zdradzi powód,
dla którego ją obdarował.
Oczywiście koledzy stwierdzili natychmiast, że Rita ma skrytego
wielbiciela, a ona naturalnie uznała taki pomysł za śmieszny. Dorośli
mężczyźni - i dorosłe kobiety - nie zachowują się w taki sposób. W
szpitalu jednak zaszumiało od plotek. Kto to może być?, zastanawiali się
wszyscy. Któryś z młodych stażystów? Nieśmiały współpracownik?
Były pacjent?
Drugi prezent pojawił się w ubiegłym miesiącu, w urodziny Rity. Tak
samo zapakowany i też bez żadnego liścika. Kiedy go otwarła, licząc, że
znajdzie jakąś informację, znalazła w środku tanią srebrną bransoletkę.
Ucieszyła się, lecz także zaniepokoiła.
Powiedziała sobie, że nie powinna się niczego bać i że najwyraźniej
istotnie ma tajemniczego wielbiciela. Podobnie jak za pierwszym razem,
zaczęła nosić drobiazg w nadziei, iż nieznajomy wcześniej czy później
zechce się ujawnić. I znowu nikt się nie zgłosił.
A teraz wielbiciel odezwał się znowu - w trzecią rocznicę jej pracy w
szpitalu.
Kimkolwiek był, uświadomiła sobie nagle, musiał pracować na
oddziale i sporo o niej wiedzieć. Mimo to nie miała pojęcia, kto to
mógłby być. Nie zauważyła żadnych oznak romantycznego
zainteresowania ze strony współpracowników. Chyba że je przeoczyła.
Jej siostry, Gina i Maria, zawsze powtarzały, że zbyt się skupia na pracy
i nie dostrzega, jak wiele życie ma jej do zaofiarowania - włączając w to
romanse.
Rita niekoniecznie się z tym zgadzała. Praca istotnie była dla niej
ważna; ważniejsza niż wszystko inne - oczywiście z wyjątkiem rodziny.
Barone utrzymywali między sobą ścisłe stosunki i rodzina zawsze była
Anula & polgara
scandalous
dla nich na pierwszym miejscu. Lecz zarazem Rita od dzieciństwa
marzyła, by zostać pielęgniarką. W szpitalu pomagała ratować ludzkie
życie. Czy istnieje coś wspanialszego i mającego większe znaczenie?
Ratowanie własnego życia, odpowiadała zawsze w takich wypadkach
Gina. I przeżywanie go, dodawała dźwięcznie Maria. Przy takich
okazjach Rita przypominała siostrom pogodnie, że to praca jest jej
życiem. I naprawdę wierzyła, że to wystarczy. Prowadziła pełną i bardzo
satysfakcjonującą egzystencję, nie zawracając sobie głowy
uwodzicielskimi sztuczkami i gierkami, niezbędnymi w romantycznym
związku - szczególnie rozgrywającym się w miejscu pracy.
Mimo to, pomyślała, ostrożnie wodząc palcem po nie otwartej
paczuszce, miło byłoby się dowiedzieć, kto jej podrzuca prezenty.
Przynajmniej spałaby spokojnie.
Sprawdziła jeszcze raz, czy do zawiniątka nie dołączono bilecika,
wzięła głęboki oddech i wolno odwinęła papier. Potem uniosła pokrywkę
i odsunęła bibułkę.
- Ojej - westchnęła cicho z podziwu, kiedy zobaczyła, co się
znajduje w środku.
Niewielkie serduszko z rżniętego kryształu mrugało do niej wesoło,
rzucając odblaski we wszystkich barwach tęczy. Zapewne miało służyć
jako przycisk do papieru, lecz uznała je za zbyt piękne dla tak
przyziemnego celu.
Kryształowe serce. Czy miało być symbolem jej zawodu; tego, że
zajmuje się opieką nad tym delikatnym organem? Gzy też wyrażało
uczucia ofiarodawcy? Jeśli tak, to czemu się nie ujawnił do tej pory? A
jeśli...
A jeśli jego motywy nie są uczciwe?
- Czy nie ma pani nic do roboty, panno Barone, że urządza sobie
pani przerwę na kawę?
Rita aż się wzdrygnęła, słysząc to pytanie, nie tyle z powodu
szorstkiego tonu, ile dlatego, że zostało zadane głosem doktora
Graysona. Na dodatek do swego talentu znany był z poważnego
podejścia do pracy.
Oraz pogardy dla wszystkiego, co kojarzyło się z zabawą.
Wysoki, ciemnowłosy i posępny. Tak myśleli o nim wszyscy lekarze i
Anula & polgara
scandalous
pielęgniarki. Większość unikała go jak mogła, nie chcąc być celem jego
oschłych uwag. Ritę jednak doktor zdecydowanie intrygował. Nikt nie
rodzi się nietowarzyski i zrzędny, myślała. I nie mogła nie zadawać
sobie pytania, co się wydarzyło w życiu doktora, że taki się stał.
Zastanawiała się, czy szramy widniejące na jego twarzy mają z tym
jakiś związek. Trzy najwyraźniejsze tworzyły niemal proste linie, długie
na dziesięć centymetrów, przecinające policzek i sięgające szyi.
Odruchowo zamknęła pudełeczko i ukradkiem wsunęła je z powrotem
do swojej przegródki. Z jakiegoś powodu nie chciała, by doktor wiedział
o istnieniu jej cichego wielbiciela. Potem zwróciła się w jego stronę. To
był błąd, uświadomiła sobie natychmiast, ponieważ jej głowa znalazła
się mniej więcej na wysokości jego pasa.
- Doktor Grayson! - zawołała, podnosząc się gwałtownie z miejsca. -
Nie słyszałam, jak pan wszedł.
- Najwyraźniej - odparł cierpko.
Nadal przyglądał się jej ze zmarszczonymi brwiami, co jedynie
dodawało mu uroku. Odpowiedziała mu więc najbardziej promiennym
uśmiechem, jaki znalazła w swoim sporym arsenale. Wiedziała, że do-
ktora zbija to z tropu. Pewnie dlatego, że sam nie umie się uśmiechać,
pomyślała. Prawdę mówiąc, nigdy nie widziała, by to robił.
Zgodnie z tym, czego się spodziewała, spochmurniał jeszcze bardziej.
Rita uśmiechnęła się szerzej i na dodatek zatrzepotała rzęsami.
I co pan na to?, pomyślała z tryumfem.
Zamiast jednak dać się rozbroić, doktor nadal patrzył na nią poważnie.
Punkt dla niego.
- Przyjęliśmy nowego pacjenta; zaraz go przywiozą - rzucił takim
tonem, jakby niczego nie zauważył. -. Niejaki pan Harold Asgaard. O
siódmej rano ma operację, ale chcę, by całą noc był monitorowany.
Ricie udało się jakimś cudem nie zasalutować, odpowiedziała jednak
dziarsko:
- Tak jest. Zajmę się tym.
- Doskonale.
- Coś jeszcze? - spytała, kiedy nie powiedział nic więcej. Wydawało
się dziwne, że przyszedł jej wydać takie polecenie: była to zwykła
procedura na oddziale kardiologicznym.
Anula & polgara
scandalous
Doktor spojrzał na listę zadań, którą trzymał w ręce, po czym pokręcił
głową.
- Nie, to wszystko. Pani ma dzisiaj nocną zmianę? - spytał,
stwierdzając oczywisty fakt. Wzrok wciąż trzymał wbity w kartkę, jakby
nie chciał spojrzeć Ricie w oczy.
- Tak - odparła.
- W zastępstwie za Nancy?
- Rosemary - sprostowała.
- W porządku. Zapomniałem.
Rita zerknęła na niego podejrzliwie. Doktor Grayson nigdy nie
zapominał o niczym. I zwykle patrzył wszystkim w oczy. Co się z nim
dzisiaj dzieje? Wydawał się trochę... nieobecny duchem.
- Wszystko w porządku, doktorze? - spytała odruchowo. - Nie
wydaje się pan sobą.
Wbił w nią zaskoczone spojrzenie i dopiero w tym momencie
uświadomiła sobie, jak poufale się do niego zwróciła. Wszyscy
wiedzieli, że doktor Grayson nie życzy sobie podobnego zachowania.
Dał jasno do zrozumienia w ciągu minionych lat, że nie należy do osób
rozmawiających o sprawach osobistych. Lecz Rita nie potrafiła się
powstrzymać. Mimo to powinna była mieć więcej rozumu.
- A jaki się wydaję? - spytał chłodno.
- Ja nie... trudno powiedzieć... tylko, rozumie pan... nie taki jak
zwykle i...
- Czuję się dobrze, dziękuję - przerwał, zanim pogrążyła się bardziej.
- A poza tym to moja prywatna sprawa - dodał sucho.
Kolejny punkt dla strasznego doktora, pomyślała Rita. Zagryzła
wargi, by powstrzymać ostrą odpowiedź, kiwnęła głową i spuściła
wzrok. Zdążyła jednak zauważyć, że spojrzenie doktora zatrzymało się
na jej ustach. Na pewno spostrzegł, że nie umie opanować złości, i
pewnie ma ją za okropną neurotyczkę. Opanowała się natychmiast.
- Przepraszam - rzuciła bez cienia skruchy w głosie. - Nie chciałam
być wścibska.
- Naprawdę?
Pokręciła głową z przekonaniem. Czemu miałaby wtykać nos w
prywatne życie doktora Graysona? Tylko dlatego, że intrygowała ją jego
Anula & polgara
scandalous
niewytłumaczalna oschłość? Dlatego, że miał takie rozmarzone zielone
oczy? Że wydawał się równie oddany pracy jak Rita? Dlatego, że ją
ciekawił od dnia, kiedy zaczęła pracę na oddziale? Dlatego, że miał takie
silne umięśnione ramiona? Że ogromnie go chciała zapytać o te szramy?
I czy wspominała już o jego rozmarzonych zielonych oczach?
Opanuj się, skarciła się ostro. Te oczy należą do doktora Matthew
Graysona, szanowanego chirurga i znanego gbura, pewnie z dziesięć lat
od ciebie starszego i dwa razy poważniejszego. Czyli kogoś zupełnie nie
w twoim typie.
- Naprawdę - odezwała się, przypominając sobie, że zadał jej
pytanie. - Po prostu się zaniepokoiłam.
Lekarz przyglądał się jej jeszcze dłuższą chwilę, aż przemknęło jej
przez myśl, że jego również coś zaciekawiło w jej wyglądzie, po czym
rzucił krótko:
- Nie musi się pani niepokoić.
Zanim zdążyła coś odpowiedzieć, obrócił się na pięcie i wyszedł.
Trzy zero dla doktora.
Rita jednak należała do rodziny Barone, a Barone zawsze mieli
ostatnie słowo. Zawsze. Więc szepnęła cicho do jego pleców:
- Proszę mi wierzyć, doktorze Grayson. Kiedy mówię, że nie będę
się panem niepokoić, to nie będę. Nigdy.
Punkt dla Barone. Nareszcie.
Matthew Grayson zdołał jakoś dotrzeć do swego gabinetu, zanim
ugięły się pod nim kolana. Dowlókł się do biurka i opadł bezwładnie na
skórzany fotel, po czym oddychał ciężko dłuższą chwilę, czekając, aż
uspokoi się nieco gwałtowne bicie jego serca. Potem zwymyślał sam
siebie od głupców.
Tym razem Rita Barone omal go nie przyłapała. Kiedy zauważył, że
opuszcza stanowisko pielęgniarek, uznał, że zrobiła sobie dłuższą
przerwę, więc nie śpieszył się z wkładaniem paczuszki do jej przegródki.
Poza tym musiał zaczekać, aż druga pielęgniarka skończy rozmawiać z
odwiedzającym i oboje sobie pójdą. Nie mógł ryzykować, że ktokolwiek
go zobaczy w pobliżu stanowiska Rity.
Tymczasem Rita wrócił...