SARA GRANT
Neva
Tłumaczenie Ewa Spirydowicz
Tytuł oryginału Dark Partie
Moim rodzicom – w podzięce za to,
że nauczyli mnie, iż marzenia nie mają grani...
5 downloads
0 Views
SARA GRANT
Neva
Tłumaczenie Ewa Spirydowicz
Tytuł oryginału Dark Partie
Moim rodzicom – w podzięce za to,
że nauczyli mnie, iż marzenia nie mają granic.
I mojemu mężowi Paulowi w podzięce za to,
że dał mi skrzydła
Rozdział 01
Stoję w ciemności; nie w pastelowej szarości zmierzchu, nie w miękkiej czerni księżycowej
nocy, ale w smolistej czerni. Serce szamocze mi się w piersi jak ptak w szklanej klatce.
Macham dłonią przed oczami. Nic nie widzę. Nie wiedziałam, że może być aż tak
ciemno. Czuję, że zlewam się z atramentową czernią wokół mnie. Ojciec w końcu byłby ze
mnie dumny. Wtopiłam się w tło.
Ktoś dotyka mojego łokcia. Reaguję nerwowo.
– Jestem przy tobie, Nevo. – Ethan. U mojego boku, jak zawsze. Jest, ale zarazem go
nie ma. Szukam go po omacku: bark, szyja, twarz. Zsuwa moje palce na swoje usta, całuje je.
– Chodź ze mną. – Czuję jego słowa na palcach, czuję jego ciepły oddech, pieszczotę ust, gdy
szepcze. Ciągnie mnie na podłogę. Wszystkie komórki mojego ciała płoną oczekiwaniem. W
tej ciemnej nicości wszystko jest możliwe. Może odnajdziemy z Ethanem to, co utraciliśmy.
Może wtulona w niego będę tylko czuć, nie myśleć, nie patrzeć. Ale wszyscy
postanowiliśmy: żadnego seksu. Nie tylko dzisiaj, w ogóle, dopóki nie nabierzemy pewności,
że nie urodzimy następnych, takich samych jak my.
Oddycham głęboko: powolny wdech i wydech. Oczyszczam umysł i przesuwam się w
stronę poduszek, które wcześniej tego popołudnia ułożyliśmy w jednym kącie pokoju. Staram
się nie przywoływać wspomnień, bo w ten sposób przekreślę sens całej imprezy. Ciemność
ma być ucieczką, ale jestem zakładniczką strachu. Ilekroć gasną światła, strach chwyta mnie
za gardło. Pocę się, skóra mnie piecze jakby była poparzona. Mam dosyć ciągłego strachu.
Zrobię to.
Naprawdę.
Zaciskam zęby, staram się nie zwracać uwagi na szum krwi w uszach.
No, rusz się.
Potykam się o czyjeś stopy. Buty ze spiczastymi noskami. Braydon Bartlett. Oczami
wyobraźni widzę czerwoną skórę kowbojskich butów. Właśnie tak postrzegam innych.
Filtruję ich za pomocą charakterystycznych cech, którymi się wyróżniają. Braydon zawsze
nosi te buty, lśniące, gładkie, wyglądają na nowe. My wszyscy nosimy niemal wyłącznie buty
po kimś, zniszczone, naznaczone śladami poprzednich właścicieli.
Niepotrzebnie go zaprosiliśmy. Co prawda ma dobre nazwisko, wywodzi się w prostej
linii od jednego z ojców-założycieli, ale jest w nim coś, co budzi moją nieufność. Ale
najlepsza przyjaciółka mnie błagała, moja najlepsza przyjaciółka z gojącą się blizną, z
różowym S na policzku. Opiekunom powiedziała, że to był wypadek, ale ja widziałam, jak
nanosiła szkic ołówkiem, zanim wycięła literę S na swoim policzku.
Niepotrzebnie to zrobiła. Policja zwraca baczniejszą uwagę na osoby ze znakami
charakterystycznymi. Ale taka już jest Sanna.
Przesuwam się dalej i potykam o jej bose stopy. Sprzeciwia się wszelkim
ograniczeniom, butom także.
– Przepraszam – mówię. Odsuwa się ode mnie i szepcze coś do Braydona. Po chwili
słyszę ciche cmoknięcie. Dobrze, że jest ciemno i nie muszę na to patrzeć.
Przesuwam dłonią po podłodze.
– Tędy – mówię do Ethana. Dotyka mojej kostki. Przesuwamy się razem. Ciemność
sprawia, że czujemy się, jakbyśmy byli sami, ale tak nie jest; moi przyjaciele zebrali się tu na
mały eksperyment.
Planowaliśmy to od wielu tygodni. Mroczna impreza. Ostatni bunt, zanim staniemy się
szacownymi obywatelami. To kolejny wspaniały pomysł Sanny. Chcemy się przekonać, kim
naprawdę jesteśmy, bez użycia zmysłu wzroku.
Łatwo uwierzyć że jesteśmy tacy sami, bo jesteśmy bardzo podobni fizycznie. Sanna
twierdzi, że tylko po ciemku poznamy prawdę, ale ja nie jestem taka pewna. Ciemność czyni
niewidocznym.
Sanna chciała, żeby impreza odbyła się u mnie. Mroczna impreza w domu ministra
historii starożytnej. Tym sposobem wszystkich na nią namówiła. Im większe ryzyko, tym
lepsza zabawa.
Znam tych ludzi niemal od dziecka, ale to przyjaciele Sanny. Nie ufają mi, nigdy mi
nie ufali. Jestem córką ministra historii starożytnej; winna z założenia.
Sanna namówiła wszystkich, żeby włączyli się w organizację imprezy. Nicoline
przyniosła czarne plastikowe worki. Ethan – ręczniki, które ułożyliśmy pod drzwiami. Brat
Sanny dał jej trzy rolki taśmy klejącej. Nigdy nie pytamy, jakim cudem zdobywa to, czego
potrzebujemy.
Godzina minęła, zanim odcięliśmy wszelkie źródła światła w moim pokoju.
Zasłoniliśmy okna czarnymi workami. Zgasiliśmy światło. Po kilku minutach wzrok
przywykł do ciemności i widzieliśmy się w odcieniach szarości. Za jasno. Szczelniej
zasłoniliśmy okna.
Ale nadal widoczne były zarysy postaci. Malutka czerwona dioda na zapasowym
generatorze zdawała się oświetlać cały pokój. Wyłączyliśmy generator. I tym razem, gdy
zgasło światło, otoczyła nas idealna, cicha ciemność.
Teraz słyszę szmer szeptów i odgłosy wydawane przez splątane ciała.
Może popełniliśmy błąd. Liczyliśmy, że w ciemności zdołamy się odnaleźć, a
tymczasem igramy z postanowieniem o życiu w celibacie.
W końcu docieramy z Ethanem do poduszek w rogu. Leżym...