SPIS TREŚCI XI Od Wydawcy Amerykańskiego XVII Od Autora XIX Od Wydawcy Polskiego, Pierwszego Szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego 1 CZĘŚĆ I Dwie metod...
14 downloads
35 Views
3MB Size
HANS-HERMANN HOPPE
TEORIA SOCJALIZMU I KAPITALIZMU
TE O R IA S O C JA L IZ M U I K A P IT A L IZ M U
Spis t r e ś c i Od tłumacza Podziękowania
VII XI
1 Wprowadzenie
1
R o z d z ia ł 2 Własność, kontrakt, agresja, kapitalizm, socjalizm
7
R o z d z ia ł
3 Socjalizm typu sowieckiego
21
4 Socjalizm typu socjaldemokratycznego
41
R o z d z ia ł 5 Socjalistyczny charakter konserwatyzmu
67
6 Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej oraz podstawy analizy ekonomicznej
97
7 O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu oraz o tym, dlaczego socjalizmu nie można obronić na gruncie moralności
129
8 Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa
149
9 Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu
171
10 Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych
193
Bibliografia Indeks osób
223 233
R o z d z ia ł
R o z d z ia ł
R o z d z ia ł
R o z d z ia ł
R o z d z ia ł
R o z d z ia ł
R o z d z ia ł
Od t ł u m a c z a Dzieła takie, jak traktat Hansa-Hermanna Hoppego Teoria socjalizmu i kapitalizm u spotyka się dziś bardzo rzadko. Podczas gdy - w dobie szcze gółowej specjalizacji - naukowcy zajmują się coraz mniejszymi wycinka mi rzeczywistości, Hoppe dotyka w swej pracy podstawowych problemów z zakresu kilku dziedzin wiedzy. Dzięki interdyscyplinarnemu podejściu prezentuje całościowy, konsekwentny i systematyczny obraz koncepcji na temat rzeczywistości społecznej i działającego w jej ramach człowieka, które uznaje za niepodważalne. Czyni to z dużym rozmachem, nie pozo stawiając żadnej kwestii bez odpowiedzi, czy choćby z niewielkimi wąt pliwościami. Jego argumentacja jest dość jasna, logiczna i - co dla tego autora charakterystyczne - apodyktyczna. Służy temu specyficzny sposób dociekań, rozpropagowany zwłaszcza przez oświeceniowych racjonalistów, czyli metoda aksjomatyczno-dedukcyjna, przyjęta też przez austriacką szkołę w ekonomii i część wywodzą cych się z niej libertarian, tak zwanych austrolibertarian, do których na leży także Hoppe. Opierając się na twierdzeniach uznanych za prawdziwe na takiej podstawie, że sama próba zaprzeczenia im zakłada pośrednio ich prawdziwość, autor dedukuje, czyli wyprowadza drogą logicznych opera cji myślowych, radykalne wnioski na temat rzeczywistości. Najbardziej doniosłym jest ten mówiący o braku możliwości usprawiedliwienia insty tucji państwa. Hoppe sytuuje się więc na pozycji libertarianina anarchokapitalistycznego, postulującego zastąpienie wszelkich funkcji państwa usługami świadczonymi na wolnym rynku, opartymi na dobrowolnych umowach „naturalnych właścicieli”. Głównym polem dociekań Teorii socjalizmu i kapitalizm u jest ekono mia, ze szczególnym uwzględnieniem ekonomii politycznej. Czytelnik zapoznaje się również z analizami problemów politologicznych, teoriopoznawczych oraz etycznych. Wspomnianego braku możliwości usprawie dliwienia państwa dowodzi więc Hoppe zarówno na kanwie ekonomii, twierdząc, że rynek dba o potrzeby konsumentów znacznie efektywniej niż państwo, jak i na polu etyki, głosząc tezę, że państwo jest ponadto instytucją opartą na agresji. I to właśnie głównie ze względu na rozdział
VIII
Od tłumacza
siódmy, w którym autor prezentuje swą oryginalną koncepcję etyczną, praca ta jest obecna w świadomości radykalnych leseferystów. Nie chodzi bynajmniej o samą tezę, wszak zniesienie instytucji państwa postulują wszyscy anarchokapitaliści, lecz o jej uzasadnienie. Skrajnie apodyktycz na próba udowodnienia tej tezy, zakładająca nawet niemożność argumen towania przeciw niej i oparta na Misesowskim aksjomacie działania oraz Apelowsko-Habermasowskim a priori argumentacji, została odebrana w środowisku radykalnych zwolenników wolnego rynku albo bardzo po zytywnie, albo bardzo negatywnie. W każdym razie nie ulega wątpliwo ści, że jest to najbardziej kontrowersyjna część pracy i tak zapewne będzie traktowana przez czytelników. Bardzo istotną część tej publikacji stanowią rozdziały od trzeciego do szóstego, w których Hoppe prezentuje po kolei różne odmiany socjali zmu i przedstawia argumenty przeciwko nim. Trzeba podkreślić, że mimo programowego podejścia metodologicznego, w ramach którego dowodze nie oparte na materiale empirycznym nie ma charakteru przesądzającego o słuszności danych argumentów, autor przywołuje liczne fakty, mające stanowić przykład zgodności jego dedukcyjnego rozumowania z danymi empirycznymi. W znaczący sposób zwiększa to atrakcyjność jego narracji, która dzięki powiązaniu z faktami zyskuje dodatkowe walory poznawcze. Analizę socjalizmów rozpoczyna Hoppe od najlepiej znanej sowieckiej odmiany tego ustroju, po czym przechodzi do równie dobrze już poznanej formy socjaldemokratycznej, by w dalszej kolejności poddać analizie sys tem, który nazywa „socjalizmem konserwatyzmu”, stawiając tym samym tezę, że konserwatyzm stanowi szczególny przypadek socjalizmu. Zdaje się, że to właśnie ten pogląd Hoppego jest szczególnie niedostrze gany w ocenach jego twórczości. Podobnie jest w Polsce, choć trudno się dziwić czytelnikom znającym twórczość tego uczonego tylko z tych jego nielicznych tekstów, które zostały wcześniej przetłumaczone na język pol ski. Również referenci, badacze i komentatorzy myśli Hoppego nie zwra cają uwagi na wspomniany rozdział prezentowanej tu pracy. Wyjątkiem jest monografia Tomasza Teluka1, przy czym z jednej strony dostrzega on Hoppego krytykę konserwatyzmu w Teorii socjalizmu i kapitalizm u, lecz z drugiej przechodzi obok tego faktu dość obojętnie, skoro mimo wszystko uznaje go za anarchistycznego konserwatystę. W każdym razie teza o „so cjalizmie konserwatyzmu” powinna być uwzględniona znacznie szerzej. Sytuacja ta jest o tyle interesująca, że większość przynajmniej polskich 1 Zob. T. Teluk, Koncepcje państw a we współczesnym libertarianizmie, Gliwice 2009.
Od tłumacza
IX
sympatyków twórczości Hoppego to monarchiści, tradycjonaliści i inni konserwatyści, a sam autor nazywany jest w Polsce właśnie „anarchokonserwatystą”. Przy czym trzeba mieć na uwadze, że do niejasności interpre tacyjnych przyczynia się głównie sam Hoppe, gdyż w pierwszej opubli kowanej w naszym kraju pracy tego myśliciela, czyli w dziele D em okracja - bóg, który zaw iódł, stwierdza on, że „konserwatyści muszą być dzisiaj (...) libertarianami oraz (...) libertarianie muszą być konserwatystami”2, dokonując jakby zmiany w sposobie rozumienia przez siebie konserwaty zmu. W każdym razie warto odnotować, że nie jest to wszystko, co ma on do powiedzenia na temat konserwatyzmu. Należy mieć to na uwadze, tym bardziej że od tezy z Teorii socjalizmu i kapitalizm u Hoppe się do tej pory wprost nie odciął. Ostatnim rodzajem socjalizmu analizowanym w pracy jest ten odwołujący się do inżynierii społecznej, on również zostaje pod dany druzgocącej krytyce. Na koniec trzeba powiedzieć parę słów na temat aktualności Teorii so cjalizmu i kapitalizmu. Po raz pierwszy wydano ją w roku 1989, z czego wynika, że Hoppe przygotowywał ją jeszcze w realiach Europy pojałtańskiej. Stąd materiał empiryczny, na którym się opierał, dotyczy minione go już ładu geopolitycznego i ustrojowego naszego kontynentu. Niemniej jednak zmianie uległo jedynie to, że nie o wszystkich zaprezentowanych danych można dziś powiedzieć, iż odwołują się do aktualnych procesów. Stały się one materiałem historycznym, lecz ich prawdziwość nie została zachwiana i nadal obrazuje procesy, do których może dojść, i dochodzi, również we współczesnym świecie oraz w każdych okolicznościach, po nieważ Hoppe wypowiada się o sprawach uniwersalnych. Traktat ten dowodzi erudycji autora i jego dojrzałości intelektualnej. Owocem tego jest całościowy i stanowczy punkt widzenia na temat rze czywistości społecznej. Zwłaszcza czytelników, którzy nie zetknęli się wcześniej pisarstwem Hoppego, praca ta z pewnością zaintryguje i pobu dzi do przemyśleń oraz - być może - zmiany pewnych sposobów ujmowa nia otaczającej nas rzeczywistości. Paw eł N ow akow ski Warszawa, listopad 2014
2 H.H. Hoppe, D em okracja bóg, który zaw iódł. E konom ia i polityka dem okracji, m onarchii i ładu naturalnego, tłum. W. Falkowski, J. Jabłecki, Warszawa 2 006.
Podziękowania Podczas pracy nad tym traktatem korzystałem z pomocy trzech instytu cji. Największe wsparcie finansowe otrzymałem ze stypendium Heisenberga, przyznanego mi przez Niemieckie Stowarzyszenie Badawcze (DFG) na okres od 1982 do 1986 roku. To właśnie w tym czasie ukończyłem tę pracę. Dodatkowego wsparcia udzieliło mi Bolońskie Centrum Zaawansowanych Studiów Międzynarodowych związane z Uniwersytetem Johnsa Hopkinsa, gdzie jako profesor wizytujący spędziłem rok akademicki 1984/1985. Wy kłady, które tam wygłosiłem, posłużyły za podstawę tej pracy. Ostatnią in stytucją, którą chciałbym tu wymienić, jest Centrum Studiów Libertariańskich, od którego otrzymałem najserdeczniejszą i pozbawioną zbędnego formalizmu pomoc podczas pobytu w Nowym Jorku w roku akademickim 1985/1986, kiedy moje badania przybrały postać finalną. Największe wyrazy wdzięczności kieruję do mojego nauczyciela i przy jaciela, Murraya N. Rothbarda. Trudno mi wyrazić, jak wiele zawdzię czam jego naukowemu i osobistemu przykładowi. Przeczytał on wstępną wersję mojej pracy, opatrując ją nieocenionymi komentarzami. Nasze nie kończące się dyskusje stały się dla mnie niewyczerpanym źródłem inspi racji, a jego entuzjazm nieustanną zachętą do pracy. Jemu, a także wspo mnianym wcześniej instytucjom winien jestem szczere podziękowania.
Rozdział
1
Wprowadzenie
To studium z zakresu ekonomii, polityki oraz moralności socjalizmu i kapitalizmu jest systematycznym traktatem z dziedziny teorii politycznej. Przy zastosowaniu interdyscyplinarnego podejścia omówię w nim główne problemy ekonomii politycznej i filozofii politycznej: to, jak należy zorgani zować społeczeństwo, by sprzyjało tworzeniu bogactwa i eliminowaniu bie dy oraz w jaki sposób można stworzyć sprawiedliwy porządek społeczny. Będę jednak cały czas podnosić i wyjaśniać także problemy społeczne i polityczne w węższym, bardziej potocznym znaczeniu tych terminów. Jednym z głównych celów tego traktatu jest rozwinięcie i opisanie katego rii ekonomicznych i moralnych oraz charakterystycznego dla nich procesu argumentacji, co jest niezbędne do analizy i oceny jakiegokolwiek istnie jącego empirycznie systemu społecznego czy politycznego, zrozumienia bądź poddania krytyce każdego procesu zmiany społecznej oraz wyja śnienia czy próby zinterpretowania podobieństw i różnic pod względem struktury społecznej dwóch albo większej liczby społeczeństw. Traktat ten wyjaśnia, że tylko za pomocą teorii - ekonomicznej lub mo ralnej, która nie wywodzi się z doświadczenia, lecz czerpie z logicznie nie podważalnego twierdzenia (które jest czymś innym niż „arbitralnie po stulowany aksjomat”) i prowadzi w stricte dedukcyjny sposób (choć może odwoływać się dodatkowo do pewnych wyraźnie sformułowanych zało żeń empirycznych i empirycznie sprawdzalnych) do logicznie niepodwa żalnych wniosków (które w związku z tym nie muszą być już empirycznie sprawdzane), możliwe staje się uporządkowanie i zinterpretowanie pozor nie chaotycznego i nazbyt złożonego zbioru niepowiązanych, wyizolo wanych faktów czy opinii dotyczących rzeczywistości społecznej w celu sformułowania adekwatnego, spójnego systemu pojęciowego z zakresu ekonomii lub moralności. Mam nadzieję, że uda mi się pokazać, iż bez
2
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
takiej teorii ekonomia polityczna i filozofia polityczna byłyby skazane na poszukiwania po omacku, prowadzące w najlepszym razie do powstania arbitralnych opinii odnoszących się do potencjalnych przyczyn takiego lub innego zjawiska, albo wyższości jednego rozwiązania nad innym, to jest opinii, których antytezy można by zasadniczo obronić równie łatwo jak je same (co oznacza, że tak naprawdę nie można ich obronić wcale!). W pracy tej rozwinę w szczególności teorię własności i praw własności. Wykażę, że socjalizm, który bynajmniej nie jest wynalazkiem dziewiętna stowiecznego marksizmu, będąc od niego znacznie starszym, musi zostać skonceptualizowany jako zinstytucjonalizowana ingerencja lub agresja przeciwko własności prywatnej i prywatnym roszczeniom do własności (property claims). Z kolei kapitalizm to system społeczny oparty na wyraź nym poszanowaniu własności prywatnej i na pozbawionej agresji, kontrak towej wymianie pomiędzy prywatnymi właścicielami. Wynika z tego, co rozjaśni lektura niniejszego traktatu, że muszą w takim razie istnieć różne typy i stopnie socjalizmu oraz kapitalizmu, a więc możliwy jest różny po ziom poszanowania lub ignorowania praw własności prywatnej. Społeczeń stwa nie są po prostu kapitalistyczne albo socjalistyczne. Właściwie wszyst kie istniejące społeczeństwa są do pewnego stopnia socjalistyczne (nawet niewątpliwie bardzo kapitalistyczne w porównaniu z większością krajów Stany Zjednoczone są, jak pokażę, bardzo socjalistyczne, a ponadto poziom socjalizmu wzrasta tam w miarę upływu czasu). Jednym z celów tej książki jest zatem pokazanie, że ogólny poziom socjalizmu, czyli ogólny poziom ingerencji w prawa własności w danym kraju, wyjaśnia ogólny poziom tamtejszego bogactwa. Im bardziej socja listyczny jest system w danym kraju, tym bardziej skrępowany jest proces tworzenia nowego bogactwa oraz utrzymywania istniejącego i tym bied niejszy ceteris paribus ten kraj będzie1. Fakt, że Stany Zjednoczone są ogól 1 Aby uniknąć już na samym początku wszelkich nieporozumień, chciałbym podkreślić, że w świetle prezentowanej tutaj tezy ogólny poziom bogactwa danego społeczeństwa będzie rosnąć względnie (czyli szybciej niż w przeciwnym razie), kiedy ogólny poziom socjalizmu będzie się zmniejszać. Na przykład standard życia w Sta nach Zjednoczonych poprawi się (wzrośnie szybciej niż w przeciwnym razie), jeśli zostaną tam wprowadzone w życie rozwiązania bardziej kapitalistyczne (dotyczy to również Niemiec i innych krajów). Wyjaśnienie względnego położenia (jeśli chodzi o ogólny poziom bogactwa) różnych społeczeństw w danym czasie jest jednak zada niem nieco innym, ponieważ wówczas „ceteris” oczywiście niekoniecznie pozostaje „paribus”, a na ogólny poziom bogactwa danego społeczeństwa wpływają też zjawi ska inne niż poziom socjalizmu. Na przykład na obecny poziom bogactwa danego społeczeństwa ogromny wpływ ma jego historia. Społeczeństwa są bogate lub biedne
Wprowadzenie
3
nie bogatsze od Europy Zachodniej, a Niemcy zachodnie od wschodnich, można wytłumaczyć niższym poziomem socjalizmu. Podobnie można wyjaśnić fakt, że Szwajcaria jest zamożniejsza od Austrii albo że Anglia, będąca w X IX wieku najbogatszym krajem świata, staje się teraz - jak trafnie się to ujmuje - zacofana. Lecz nie będę się tutaj zajmować wyłącznie wpływem danych rozwiązań na ogólny poziom bogactwa ani też jedynie ekonomiczną stroną problemu. Po pierwsze, przy analizie różnych typów socjalizmu, dla których istnieją rzeczywiste, historyczne przykłady (przykłady, których bardzo często nie nazywa się socjalizmem, tylko nadaje się im atrakcyjniejsze nazwy2), istotne jest wyjaśnienie, dlaczego i w jaki sposób każda interwencja bez względu na wielkość lub obszar wywiera określony, destrukcyjny wpływ na strukturę społeczną. Patrzący się na problem powierzchownie i niewprawny obser wator, zaślepiony natychmiastowym „pozytywnym” skutkiem konkretnej interwencji, może tego nie dostrzegać. Mimo to ów negatywny wpływ wy stępuje. Z pewnym opóźnieniem doprowadzi do pojawienia się problemów w innym miejscu struktury społecznej, liczniejszych lub poważniejszych od tych pierwotnie rozwiązanych przez akt interwencji. Zatem na przykład bardzo dobrze widoczne pozytywne skutki polityki socjalistycznej, jak „ta nia żywność”, „niskie czynsze”, „darmowe” to i tamto, nie biorą się po
nie tylko z powodu obecnych, ale również przeszłych uwarunkowań, w zależności od tego, czy wcześniejsze pokolenia akumulowały, czy też niszczyły kapitał. Może się zatem zdarzyć, że społeczeństwo, które jest obecnie bardziej kapitalistyczne, bę dzie wciąż znacznie biedniejsze od społeczeństwa bardziej socjalistycznego. Rzekomo paradoksalne skutki mogą wystąpić również z tego powodu, że społeczeństwa mogą się różnić (i różnią się) pod względem innych, dawnych lub obecnych czynników wpływających na tworzenie bogactwa. Poszczególne społeczeństwa mogą się róż nić i różnią się pod względem etyki pracy i (lub) dominującego światopoglądu oraz zwyczajów. Różnice te mogą stanowić i stanowią przyczynę rozbieżności (albo podo bieństw) pod względem tworzenia bogactwa w społeczeństwach, w których poziom socjalizmu jest podobny (bądź różny). Zatem najprostszym i najlepszym sposobem zilustrowania ważności tezy, że we wszelkich porównawczych analizach społecznych poziom socjalizmu musi być odwrotnie skorelowany z poziomem bogactwa, byłoby porównanie społeczeństw, które z wyjątkiem różnic pod względem poziomu socjali zmu są paribus pod względem historii i obecnych cech socjopsychologicznych, albo przynajmniej podobne, jak na przykład zachodnie i wschodnie Niemcy. W tym przy padku przewidywany skutek rzeczywiście ukazuje się w sposób najbardziej radykal ny, co zostanie przedstawione w dalszej części pracy. 2 Nawiasem mówiąc, „socjalizm” w Stanach Zjednoczonych określany jest mia nem „liberalizmu”. Socjalista czy socjaldemokrata, określający siebie tam mianem „liberała”, nie zniósłby nazwania go „socjalistą”.
4
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
prostu znikąd i nie są oderwane od pozostałych zjawisk. Są to zdarzenia, za które trzeba jakoś zapłacić: mniejszymi porcjami i gorszej jakości jedze niem, niedoborami mieszkaniowymi, niszczeniem budynków, slumsami, kolejkami w sklepach i korupcją, a także niższym standardem życia, ogra niczeniem tworzenia kapitału i (lub) zwiększoną jego konsumpcją. Ponadto należy zwrócić uwagę na fakt o wiele mniej widoczny, ale prawie zawsze ujmowany jako „pozytywny”: mówi się mianowicie, że Niemcy ze wschodu mają większe poczucie solidarności i przywiązują większą wagę do takich wartości jak rodzina, krewni czy przyjaciele niż ich bardziej „indywiduali styczni” i egoistyczni zachodnioniemieccy pobratymcy. Nie jest to jednak pojedynczy, wyizolowany, niemożliwy do przeanalizowania fakt. Takie od czucia są wynikiem systemu społecznego charakteryzującego się ciągłymi niedoborami i ograniczonymi możliwościami samodzielnej poprawy wła snej sytuacji. We wschodnich Niemczech w celu wykonania nawet najprost szego, rutynowego zadania, takiego jak naprawa domu, które w innych krajach nie wymaga niczego poza wykonaniem połączenia telefonicznego, trzeba polegać znacznie bardziej na relacjach „osobistych” (a nie bezosobo wych relacjach biznesowych). Tam, gdzie „publiczny” wymiar życia znaj duje się pod stałą obserwacją „społeczeństwa”, konieczna staje się ucieczka w prywatność. W dość drobiazgowy sposób analizować będę tu określone destruk cyjne skutki: 1) tradycyjnej marksistowskiej polityki nacjonalizowania bądź uspołeczniania środków produkcji, a właściwie wywłaszczania pry watnych właścicieli środków produkcji; 2) rewizjonistycznej socjaldemo kratycznej polityki egalitarnej redystrybucji dochodu; 3) konserwatyw nie ukierunkowanej polityki zachowania status quo za pomocą regulacji obejmujących gospodarkę i zachowania ludzi oraz kontroli cen; a także 4) technokratycznego systemu pragmatycznej, cząstkowej inżynierii oraz interwencji społecznej i ekonomicznej. Wymienione tu rodzaje rozwiązań politycznych, które mam zamiar po kolei przeanalizować, ani nie są zupełnie jednorodne, ani też wzajem nie się nie wykluczają. Każde z nich może zostać wprowadzone w życie w różnym zakresie, dla każdego z nich istnieją różne sposoby działania i można do pewnego stopnia je ze sobą łączyć. Właściwie w każdym spo łeczeństwie wprowadzane są w życie wszystkie te rozwiązania, co wynika z oddziaływania różnorodnych sił politycznych, których wpływ i natę żenie różni się w zależności od okresu. Powodem poddania ich oddziel nej analizie (pamiętając oczywiście o tym, że nie wszystkie kwestie mogą być omówione jednocześnie) jest to, że stanowią one odbicie postulatów
Wprowadzenie
5
związanych z łatwo dającymi się wyróżnić grupami społecznymi, rucha mi, ugrupowaniami i tak dalej, a każde z tych rozwiązań politycznych wpływa na ogólny poziom bogactwa w nieco inny sposób. Bynajmniej nie będę tutaj analizował socjalizmu jedynie z perspekty wy ekonomicznej. Oczywiście socjalizm, w szczególności w swojej odmia nie marksistowskiej, czy też „naukowej”, od zawsze pretenduje do miana lepszego ustroju gospodarczego (nie mówiąc już o wszystkich innych jego rzekomych zaletach) niż tak zwana „anarchia produkcji” występująca w kapitalizmie3. Jednak system socjalistyczny nie upadnie tylko dlatego, że zostanie dowiedzione, iż w rzeczywistości prawdziwe jest twierdzenie odwrotne i ustrój ten jest źródłem zubożenia, nie zaś bogactwa. Z pewno ścią dla większości ludzi, gdy to zrozumieją, socjalizm traci wiele na swojej atrakcyjności. Jednakże zdecydowanie nie można mówić o jego przegra nej w sporze na argumenty, dopóki możliwe będzie twierdzenie, że - bez względu na jego ekonomiczną wydajność - reprezentuje on wyższy poziom moralności, jest bardziej sprawiedliwy oraz ma lepsze podstawy etyczne. Można mieć jednak nadzieję, że dzięki dokładnemu przeanalizowa niu właściwych dla różnych odmian socjalizmu teorii własności, traktat ten wyjaśni, iż nie ma nic bardziej odległego od prawdy. Wykażę, że owa teoria własności nie zdaje nawet pierwszego rozstrzygającego testu (warun ku koniecznego, jeśli nie wystarczającego), nakazanego przez takie reguły ludzkiego zachowania, które byłyby moralnie uzasadnione lub możliwe do uzasadnienia. Test ten, przedstawiony przez tak zwaną złotą regułę lub po dobny do niej Kantowski imperatyw kategoryczny, wymaga, by reguła, któ ra ma zostać uznana za sprawiedliwą, była uniwersalna i dotyczyła każdej osoby w ten sam sposób. Reguła taka nie może określać różnych praw ani obowiązków dla różnych kategorii ludzi (nie może na przykład przyznawać rudowłosym innych praw niż pozostałych członkom społeczeństwa albo też przyznawać różnych praw kobietom i mężczyznom), ponieważ natu ralnie taka „partykularna” reguła nie mogłaby zostać, nawet co do zasady, uznana przez wszystkich za uczciwą. Jednak partykularne reguły - typu „ja mogę uderzyć ciebie, ale tobie nie wolno uderzyć mnie” - leżą, co wyjaśni ten traktat, u podstaw wszystkich znanych w dziejach form socjalizmu. Nie tyl ko pod względem ekonomicznym, ale także moralnym socjalizm okazał się błędnie zaprojektowanym systemem organizacji społecznej. To kapitalizm,
3 Przypomnijmy sobie chociażby oświadczenia powtarzane od początku komuni zmu sowieckiego aż do czasu Chruszczowa, że świat kapitalistyczny wkrótce zostanie prześcignięty pod względem gospodarczym!
6
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
system społeczny wprost oparty na poszanowaniu własności prywatnej i na kontraktowych stosunkach między prywatnymi właścicielami, jest mimo powszechnie złej reputacji bezapelacyjnie lepszy. Wykażę, że teoria własno ści właściwa dla kapitalizmu nie tylko zdaje pierwszy test na „uniwersalizację”, ale również stanowi logiczny warunek wstępny (niem. die Bedingung der Möglichkeit) każdego uzasadnienia argumentacyjnego (argumentative justification). Ktoś, kto argumentuje za jakim ś rozwiązaniem, a zwłaszcza za pewnymi normami, które mają być uznane za uczciwe, musi przynajmniej implicite uznawać ważność (validity) norm własności właściwych dla kapi talizmu. Zaprzeczanie uniwersalnej ważności tych norm i argumentowanie za socjalizmem jest zatem działaniem wewnętrznie sprzecznym. Zrekonstruowanie reguł moralnych leżących u podstaw własności prywatnej i jej etycznego uzasadnienia prowadzi zatem do dalszej oceny socjalizmu oraz, jak się okaże, również instytucji państwa, której istnie nie zależne jest od opodatkowania i wymuszonego członkostwa (obywa telstwa), podobnie jak wcielenie w życie socjalistycznych idei w kwestii własności. Wobec braku jakichkolwiek poważnych powodów natury eko nomicznej czy moralnej, przemawiających za koniecznością ich istnienia, socjalizm i państwo zostaną sprowadzone do zjawisk o znaczeniu jedynie socjopsychologicznym i w tym kontekście będą wyjaśniane. Rozważania te sprowadzą dyskusję ponownie na tory ekonomii. W ostatnich rozdziałach podejmuję się konstruktywnego zadania przed stawienia działania czysto kapitalistycznego porządku społecznego, który stanowi wymaganą względami moralnymi i ekonomicznymi alternatywę dla socjalizmu. Ściślej rzecz ujmując, rozdziały te będą poświęcone analizie tego, w jaki sposób system społeczny oparty na etyce własności prywat nej zmierzyłby się z problemem monopolu i produkcji tak zwanych dóbr publicznych, a zwłaszcza produkcji bezpieczeństwa, czyli policji i usług są downiczych. Twierdzę, że wbrew powszechnym w literaturze ekonomicznej opiniom na temat monopolu i dóbr publicznych, żaden z tych problemów nie istnieje, a nawet gdyby któryś z nich wystąpił, to i tak nie dowodziłoby to istnienia defektów systemu czysto rynkowego. To porządek kapitalistycz ny, zawsze, bez wyjątku i z konieczności, zaspokaja w najbardziej efektyw ny sposób najpilniejsze potrzeby dobrowolnych konsumentów, włącznie z policją i sądownictwem. W tym momencie argumentacja zatoczy pełne koło, a proces obalania intelektualnej wiarygodności socjalizmu na polu moralności i ekonomii zostanie tym samym zakończony.
Rozdział
2
W łasność, kontrakt, agresja, kapitalizm, socjalizm
Przed przystąpieniem do bardziej fascynującej analizy różnych roz wiązań politycznych z punktu widzenia teorii ekonomii i filozofii poli tycznej konieczne jest przedstawienie i wyjaśnienie podstawowych pojęć używanych w tej pracy. Pojęcia wyjaśnione w tym rozdziale, takie jak własność, kontrakt, agresja, kapitalizm i socjalizm, mają charakter tak podstawowy, tak fundamentalny, że nie można wręcz uniknąć posłu giwania się nimi choćby im plicite. Niestety jednak to, że przy analizie wszelkich ludzkich działań i (lub) relacji interpersonalnych nie można uniknąć posługiwania się tymi pojęciami, nie oznacza jeszcze, że osoby posługujące się nimi dobrze je rozumieją. Zdaje się, że tak nie jest. Z tego powodu, że na przykład pojęcie własności jest na tyle podstawo we, iż każdy zdaje się natychmiast je rozumieć, większość ludzi nigdy się nad nim głębiej nie zastanawia i w konsekwencji potrafi podać co najwyżej bardzo ogólnikową definicję własności. Jednakże opieranie analizy na nie precyzyjnie sformułowanych lub obranych definicjach i budowanie na ich podstawie złożonego systemu myślowego może prowadzić tylko do inte lektualnej katastrofy. Początkowe nieścisłości i luki w pojęciach przenikają dalej, wypaczając wszystko to, co zostanie z nich wywiedzione. Aby tego uniknąć, musimy zatem na samym początku wyjaśnić pojęcie własności. Obok pojęcia działania w łasność jest najbardziej podstawową kate gorią w naukach społecznych. Właściwie wszystkie inne pojęcia, które zostaną wprowadzone w tym rozdziale - agresja, kontrakt, kapitalizm i socjalizm - można zdefiniować w odniesieniu do własności: agresja to agresja przeciw własności, kontrakt to pozbawiona agresji relacja między właścicielami, socjalizm to zinstytucjonalizowana polityka agresji przeciw własności, a kapitalizm to zinstytucjonalizowana polityka poszanowania własności i umów.
8
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
Zacznijmy od objaśnienia warunku wstępnego, który jest konieczny, by wyłoniło się pojęcie własności4. Aby można było o niej mówić, musi zaistnieć rzadkość dóbr. Gdyby nie istniała rzadkość, a wszystkie dobra były tak zwanymi dobrami wolnymi, których wykorzystanie przez jedną osobę w dowolnym celu w żadnym razie nie wykluczałoby (tudzież nie kolidowało ani nie ograniczało) możliwości posługiwania się nimi przez inne osoby lub w innym celu, to własność nie byłaby potrzebna. Gdyby dzięki rajskiej obfitości bananów moje obecne ich spożycie nie uszczupla ło w żaden sposób mojego przyszłego ich zapasu (możliwego spożycia) ani obecnego lub przyszłego zapasu tych owoców u jakiejkolwiek innej osoby, to wyznaczenie praw własności, w tym przypadku do bananów, byłoby zbyteczne. Aby konieczne stało się rozwinięcie pojęcia własności, dobra muszą być rzadkie, przez co możliwe jest powstawanie konfliktów w kwe stii ich użycia. Funkcją praw własności jest zatem unikanie możliwych sporów w kwestii korzystania z rzadkich zasobów przez przypisanie praw wyłącznego posiadania. Własność jest zatem pojęciem normatywnym, za projektowanym w celu umożliwienia bezkonfliktowych interakcji poprzez określenie wzajemnie wiążących reguł postępowania (norm) w kwestii użycia rzadkich zasobów5. Łatwo zauważyć, że rzeczywiście występuje rzadkość dóbr - dóbr wszelkiego rodzaju i wszędzie - a zatem oczywi sta jest potrzeba istnienia praw własności. Prawdę powiedziawszy, poję cie własności musiałoby powstać, nawet gdybyśmy żyli w ogrodzie Eden, gdzie występowałaby obfitość wszystkiego, co potrzebne jest nie tylko do podtrzymania życia, ale również do zaspokojenia każdego możliwe go kaprysu. Nawet bowiem w tych „idealnych” okolicznościach rzadkim
4 Por. D. Hume, Traktat o naturze ludzkiej, tłum. Cz. Znamierowski, Warszawa 2005, zwł. s. 569; tenże, B adania dotyczące zasad m oralności, tłum. M. Filipczuk, T. Tesznar, Kraków 2005; L. Robbins, Political Econom y: Past an d Present, London 1977, zwł. s. 29 33. 5 Nawiasem mówiąc, norm atyw ny charakter pojęcia własności pozwala zrozu mieć również wystarczający warunek wstępny jego pojawienia się. Oprócz rzadko ści musi istnieć „racjonalność działających”, co oznacza, że ci, którzy podejmują działania, muszą być zdolni do porozumiewania się, dyskutowania, sprzeczania się, a w szczególności m uszą być zdolni do angażow ania się w argum entację w kw estii pro blem ów norm atyw nych. Gdyby nie ta zdolność komunikacji, nie byłoby po prostu miejsca dla pojęć normatywnych. Nie po to definiujemy prawa własności, aby unik nąć sporów w kwestii użytkowania rzadkich zasobów na przykład ze słoniem, gdyż nie możemy z nim wejść w argumentację i dlatego nie potrafimy dojść z nim do po rozumienia w kwestii praw posiadania. Unikanie przyszłych sporów w takiej sytuacji jest wyłącznie problemem technicznym (a nie normatywnym).
W łasność, kontrakt, agresja, kapitalizm, socjalizm
9
zasobem wciąż pozostawałoby ciało każdej istoty ludzkiej i dlatego ist niałaby potrzeba ustalenia reguł własności, jeśli chodzi o użycie ludzkich ciał. Ludzie nie przywykli do myślenia o swoim ciele w kategoriach rzad kiego dobra, ale gdy przywołamy na myśl możliwie najbardziej idealne okoliczności, czyli ogród Eden, to z pewnością zauważymy, że ciało jest faktycznie pierw ow zorem rzadkiego dobra, gdyż w celu uniknięcia sporów w kwestii jego wykorzystania muszą zostać w jakiś sposób określone pra wa własności, to jest prawa wyłącznego posiadania. Właściwie dopóki człowiek działa6, a więc dopóki celowo stara się zmienić subiektywnie postrzegany i oceniany jako mniej satysfakcjonu jący stan rzeczy na taki, który wydaje mu się bardziej zadowalający, do póty działanie jego z konieczności wymagać będzie dokonania wyboru w kwestii posłużenia się jego ciałem. Z kolei z tym, że człowiek wybiera, preferuje pewną rzecz lub stan nad inny, w oczywisty sposób wiąże się to, że nie może doświadczyć wszystkiego - każdej możliwej przyjemności czy też zaspokojenia każdej możliwej potrzeby - w tym samym czasie, a raczej musi poświęcić coś, co uważa za mniej wartościowe, by osiągnąć coś, co uważa za bardziej wartościowe7. Zatem człowiek, dokonując wyboru, za wsze ponosi koszty - wyrzeka się możliwych przyjemności z tego powodu, że środki potrzebne do ich osiągnięcia są rzadkie i woli je przeznaczyć do alternatywnego użytku, dającego mu nadzieję na rezultat ceniony wyżej niż ten, z którego osiągnięcia zrezygnował8. Nawet w ogrodzie Eden nie mógłbym równocześnie jeść jabłka, palić papierosa, pić, wspinać się na drzewo, czytać książki, budować domu, bawić się ze swoim kotem, pro wadzić samochodu i tak dalej. Musiałbym dokonywać wyborów i mógł bym wykonywać te czynności po kolei, ponieważ mogę korzystać tylko z jednego ciała, aby te czynności wykonywać i osiągać z tego satysfakcję. Nie mam do czynienia z obfitością ciał, co pozwalałoby mi na osiągnięcie 6 Należy podkreślić, że człowiek nie może celowo nie działać, gdyż nawet próba niedziałania, czyli decyzja, aby niczego nie robić i pozostać w dotychczasowej pozycji lub stanie, sama w sobie kwalifikowałaby się jako działanie, co sprawia, że twierdze nie, iż człowiek działa, jest apriorycznie prawdziwe, a więc nie może zostać podważo ne przez doświadczenie, gdyż każdy, kto próbowałby je obalić, musiałby tym samym dokonać wyboru i, chcąc nie chcąc, zrobić konkretny użytek ze swojego ciała. 7 Por. L. von Mises, Ludzkie działanie. Traktat o ekonom ii, tłum. W. Falkowski, Warszawa 2007, zwł. cz. I; M.N. Rothbard, E konom ia w olnego rynku, t. 1 3, tłum. R. Rudowski, Warszawa 2007 2 008; L. Robbins, N ature an d Significance o f E conom ic Science, London 1935. 8 Na temat pojęcia kosztu zob. zwł.: J.M . Buchanan, Cost an d Choice, Chicago 1969; L.S.E. Essays on Cost, red. J.M . Buchanan, G.F. Thirlby, Indianapolis 1981.
10
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
wszelkich możliwych rodzajów zadowolenia równocześnie i tym samym wszechogarniającej błogości. Ponadto byłbym ograniczony przez rzadkość również pod innym względem: jeśli rzadki zasób, jakim jest „ciało”, nie jest niezniszczalny i nie cechuje się wiecznym zdrowiem i siłą, lecz stano wi organizm o ograniczonym okresie życia, to dobrem rzadkim jest rów nież czas. Gdy poświęcę czas na osiągnięcie celu A, będę miał mniej czasu na osiągnięcie pozostałych celów. A im więcej czasu zabiera osiągnięcie pożądanego rezultatu, tym wyższy jest koszt oczekiwania i tym większe musi być spodziewane zadowolenie, by koszt ten miał uzasadnienie. Zatem z tego powodu, że ciało i czas są dobrami rzadkimi, nawet w ogrodzie Eden musiałyby zostać wprowadzone regulacje własności. Gdyby takich regulacji nie było i przy założeniach, że żyje tam więcej niż jedna osoba, że zakres działań mieszkających tam ludzi się pokrywa oraz że nie istnieje w ich przypadku przedustawna harmonia i synchronizacja interesów, nieuniknione stałyby się konflikty w kwestii posługiwania się ciałami poszczególnych ludzi. Mógłbym na przykład chcieć użyć swego ciała, by czerpać przyjemność z wypicia filiżanki herbaty, podczas gdy ktoś inny mógłby chcieć rozpocząć z moim ciałem romans, uniemożliwia jąc mi tym samym wypicie herbaty, a także zmniejszając ilość czasu, który pozostałby mi na zrealizowanie innych swoich celów przy użyciu tego ciała. Aby uniknąć tego rodzaju możliwych konfliktów, należy sformu łować reguły wyłącznego posiadania. Właściwie dopóki zachodzić będą działania, dopóty istnieć będzie konieczność ustalenia norm własności. Aby utrzymać jasność wywodu i nie zagłębiać się w rozpraszające szczegóły, załóżmy na razie, że rzeczywiście zamieszkujemy ogród Eden, w którym rzadkimi zasobami są wyłącznie: ciała, miejsca, w których owe ciała się znajdują, i czas. Co pierwowzór rzadkiego dobra, czyli ciało, może nam powiedzieć na temat własności i jej pojęciowych derywatów? Mimo że w świecie, w którym istnieje tylko jeden typ rzadkiego do bra, możliwe są co do zasady wszelkie rodzaje norm regulujących wyłącz ne posiadanie rzadkich środków (można na przykład wprowadzić regułę mówiącą, że „w poniedziałki ja określam, w jaki sposób mogą być uży te nasze ciała, we wtorki ty określasz ich użytkowanie” i tak dalej), to z pewnością prawdopodobieństwo, że zostanie rzeczywiście zapropono wana i zaakceptowana, nie jest dla każdej z nich takie samo. Zdaje się, że najlepiej będzie rozpocząć analizę od normy własności, która została by najprawdopodobniej uznana przez mieszkańców Edenu za „naturalne stanowisko” w kwestii wyznaczenia praw wyłącznego posiadania ciał. Dla ścisłości, na tym etapie argumentacji nie interesuje nas jeszcze etyka,
W łasność, kontrakt, agresja, kapitalizm, socjalizm
11
problem moralnego uzasadnienia norm. Chociaż w istocie zamierzam później przedstawić argumenty przemawiające za tym, iż tylko stanowi sko naturalne można obronić na gruncie moralności, i jestem przekonany, że stanowisko to jest naturalne, poniew aż można je na gruncie moralności obronić, to na tym etapie termin „naturalny” nie ma żadnych moralnych konotacji. Oznacza po prostu socjopsychologiczną kategorię, stosowa ną w celu wskazania, że stanowisko to cieszyłoby się prawdopodobnie największym poparciem opinii publicznej9. Naturalność tego stanowiska faktycznie znajduje odzwierciedlenie również w tym, że gdy mówimy 0 ciałach, właściwie nie możemy uniknąć posługiwania się wyrażeniami własnościowymi (sygnalizującymi posiadanie). Mówiąc o ciele, mamy za zwyczaj na myśli ciało konkretnej osoby: moje ciało, twoje, jego i tak dalej (nawiasem mówiąc, tak samo jest wtedy, kiedy mówimy o działaniach!), 1 nikt nie ma najmniejszego problemu, by rozróżnić, co jest moje, co twoje i tak dalej. W takiej sytuacji ludzie wyraźnie przypisują tytuły własności i rozróżniają prawdziwych właścicieli rzadkich zasobów. Jakie jest zatem naturalne stanowisko w kwestii własności, wynikające z naturalnego sposobu mówienia o ciałach? Każda osoba ma wyłączne pra wo posiadania swojego ciała w granicach jego powierzchni. Każdy może posłużyć się swoim ciałem w taki sposób, jaki uważa za najlepszy dla swo ich natychmiastowych albo długookresowych interesów, pomyślności czy satysfakcji, jeśli tylko nie ingeruje w prawa innych osób do kontrolowania sposobu posługiwania się swoimi ciałami. Z „posiadaniem” swojego ciała wiąże się prawo do poproszenia innej osoby (oraz prawo do wyrażenia zgody na to), by wykonała wobec tego ciała jakieś działanie. Oznacza to, że moje prawo do robienia ze swoim ciałem wszystkiego, co tylko chcę, obejmuje prawo do proszenia o i pozwalania innym na posługiwanie się moim ciałem, uwielbianie go, badanie, wstrzykiwanie lekarstw lub narko tyków, zmienianie jego wyglądu fizycznego, a nawet uderzanie, niszczenie lub zabicie, jeśli będę tego chciał i się na to godził. Interpersonalne relacje tego rodzaju będą nazywane wym ianam i kontraktowymi. Charakteryzuje je zgoda w kwestii posłużenia się rzadkimi zasobami, opierająca się na wzajemnym respektowaniu i uznawaniu, pozostającej domeną wszystkich 9 Warto tu wspomnieć, że ważność całego tego wywodu oczywiście nie zależy w żadnym wypadku od poprawności zakwalifikowania stanowiska naturalnego jako „naturalnego”. Nawet gdybyśmy uznali tak zwane stanowisko naturalne jedynie za arbitralny punktu wyjścia, to nasza analiza i tak zachowałaby ważność. Terminy nie mają znaczenia. Liczy się tylko to, czym w rzeczywistości jest stanowisko naturalne i co oznacza. Niniejsze analizy skupiają się wyłącznie na tym problemie.
12
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
wymieniających się partnerów, wyłącznej kontroli każdego z nich nad swoim ciałem. Chociaż retrospektywnie wymiana kontraktowa nieko niecznie może się okazać korzystna dla każdego z osobna i wszystkich razem biorących w niej udział (mój wygląd po operacji może mi się nie podobać, nawet jeśli chirurg zrobił z moją twarzą dokładnie to, co mu poleciłem), to z definicji jest dla każdego jej uczestnika zawsze i z koniecz ności korzystna ex ante. W przeciwnym bowiem razie wymiana by się po prostu nie odbyła. Gdyby jednak doszło do działania, które narusza lub zmienia fizyczną integralność ciała innej osoby wbrew jej woli i polega na posługiwaniu się tym ciałem w sposób tej osobie nieodpowiadający, to działanie to zgod nie z naturalnym stanowiskiem w kwestii własności określono by mia nem agresji10. Z agresją mamy do czynienia, gdy jakiś człowiek próbuje zaspokoić swój popęd seksualny albo skłonności sadystyczne, gwałcąc lub bijąc ciało innej osoby bez jej wyraźnej zgody. Z agresją mamy do czynie nia również wtedy, gdy jakiś człowiek zostaje fizycznie powstrzymany od wykonywania przy użyciu swojego ciała pewnych czynności, które mogą nie odpow iadać innej osobie, takich jak noszenie różowych skarpet lub kręconych włosów, czy też codzienne upijanie się albo filozofowanie po wcześniejszym spaniu (zamiast na odwrót), ale które same w sobie nie zmieniają fizycznej integralności ciała jakiejkolwiek innej osoby11. A za tem z definicji akt agresji zawsze i z konieczności oznacza, że osoba doko nująca tego aktu zwiększa swoje zadowolenie kosztem zadowolenia innej osoby.
10 Co istotne, termin „agresja” jest tu używany bez konotacji oceniających. D o piero w dalszej części tego traktatu dowiodę, że agresja, zdefiniowana jak wyżej, rze czywiście jest z moralnego punktu widzenia niemożliwa do obrony. Nazwy są puste. Istotne jest tylko, czym rzeczywiście jest to, co nazywamy agresją. 11 Kiedy będę omawiał problem uzasadnienia moralnego w rozdziale siódmym, zwrócę uwagę na istotność poczynionego tutaj rozróżnienia na agresję naruszającą czyjąś integralność fizyczną oraz agresję naruszającą integralność czyjegoś systemu wartości, której nie zaklasyfikuję jako agresji. Tutaj wystarczy zauważyć, że w przy padku każdej teorii własności (nie tylko opisanego tu stanowiska naturalnego) istnieje pewnego rodzaju techniczna konieczność wyznaczenia granic praw własności danej osoby w odniesieniu do praw własności innej osoby przy użyciu fizycznych, obiek tywnych i m ożliwych do intersubiektywnego ustalenia terminów. W przeciwnym razie podmiot działania nie mógłby stwierdzić ex ante, czy dane jego działanie stanowi łoby agresją, czy też nie. W takiej sytuacji reguły własności nie spełniałyby swojej funkcji społecznej, polegającej na umożliwieniu bezkonfliktowej interakcji, po prostu z przyczyn technicznych.
W łasność, kontrakt, agresja, kapitalizm, socjalizm
13
Jakie racje przemawiają za naturalnym stanowiskiem w kwestii wła sności? U podłoża naturalnej teorii własności leży koncepcja wyznacza nia praw wyłącznego posiadania na podstawie istnienia obiektywnego, możliwego do intersubiektywnego ustalenia związku między właścicielem i posiadaną własnością oraz mutatis mutandis uznawania za agresywne wszelkich roszczeń do własności, na poparcie których można przywołać jedynie czysto subiektywne świadectwo. Podczas gdy mogę bronić swoje go roszczenia do własności swojego ciała, powołując się na obiektywny fakt, że jako pierwszy to ciało zamieszkiwałem - że byłem jego pierwszym użytkownikiem - to na nic podobnego nie może powołać się nikt inny, kto chciałby kontrolować moje ciało. Nikt nie może nazwać mojego ciała produktem swojej woli, podczas gdy ja mogę twierdzić, że jest ono wytwo rem mojej. Roszczenie sobie prawa do określania sposobu użytkowania rzadkiego zasobu, jakim jest „moje ciało”, przez tych, którzy się nim nie posługują i go nie wytworzyli, opierałoby się wyłącznie na ich subiek tywnej opinii, na słownej deklaracji, że sprawy powinny wyglądać tak, a nie inaczej. Oczywiście takie słowne roszczenia mogą (i bardzo praw dopodobne, że zawsze będą) wskazywać też na pewne fakty („jestem star szy, jestem bystrzejszy, jestem biedniejszy, jestem bardzo wyjątkowy i tak dalej!”), by w ten sposób się uprawomocnić. Jednak tego rodzaju fakty nie wskazują (i nie mogą wskazywać) na jakąkolwiek obiektywną więź między danym rzadkim zasobem i daną osobą (osobami). Na podobnej podstawie można zarówno dowieść posiadania przez daną osobę danego zasobu, jak i je wykluczyć. Te roszczenia do własności, niczym nieuza sadnione, zaświadczające o istnieniu jedynie czysto werbalnych związków między posiadającymi a posiadanymi przez nich rzeczami, w świetle natu ralnej teorii własności określa się mianem agresywnych. Dla porównania, swoje roszczenie do własności swojego ciała mogę poprzeć istnieniem na turalnie określonej więzi. Moje ciało zostało wytworzone, a wszystko, co wytworzone (w przeciwieństwie do rzeczy „danych”), cechuje się logicz nie określonym związkiem z pewnym indywidualnym wytwórcą (bądź indywidualnymi wytwórcami). Moje ciało zostało wytworzone przeze m nie. Aby uniknąć wszelkich nieporozumień, należy podkreślić, że „wy tworzenie” nie oznacza „stworzenia z niczego” (w końcu moje ciało jest także rzeczą daną przez naturę). Oznacza planowane zmienianie rzeczy danej przez naturę, przekształcanie natury. Nie oznacza też „przekształce nia każdego z jego elementów” (w końcu moje ciało ma wiele elementów, z którymi nigdy niczego nie zrobiłem!). Oznacza natomiast przekształ cenie rzeczy w ramach jej granic, włącznie z nimi albo bez nich, czyli
14
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
ujmując to dokładniej - utworzenie dla rzeczy linii granicznych. I w koń cu „wytwarzanie” nie oznacza realizowanego w sposób ciągły procesu produkcji (przecież czasami śpię i moje ciało z pewnością nie jest wówczas wytworem podejmowanych przeze mnie działań). Mówiąc o wytworze niu rzeczy, mam na myśli po prostu to, że została ona wytworzona w prze szłości i jako taka może zostać rozpoznana. To właśnie takie roszczenia do własności, które wywodzą się z przeszłych zdarzeń, wyznaczają granice twórczych wysiłków, a także wskazują na określone jednostki będące wy twórcami, są roszczeniami „naturalnymi” lub „nieagresywnymi”12. Istota kapitalizmu i socjalizmu powinna być już dość klarowna. Przed ostatecznym opuszczeniem ogrodu Eden powinienem przyjrzeć się jeszcze konsekw encjom wprowadzenia do raju elementów posiadania opartego na agresji, co pomoże nam w przystępnym objaśnieniu głównego problemu ekonomicznego i społecznego, obecnego w każdej rzeczywistej odmia nie socjalizmu istniejącego w świecie wszechobecnej rzadkości (bardziej szczegółowa analiza tych odmian socjalizmu będzie przedmiotem moich rozważań w dalszej części tej książki). Nawet w krainie mlekiem i miodem płynącej ludzie bez wątpienia mogliby wybierać różne style życia, wyznaczać sobie różne cele, kiero wać się różnymi standardami co do kierunku rozwoju swojej osobowo ści i dążyć do różnych osiągnięć. To prawda, że ze względu na obfitość wszystkiego nie trzeba by było pracować, aby przeżyć. A przedstawiając rzecz jaskrawo, wciąż można by jednak wybierać pomiędzy nałogowym pijaństwem a karierą filozofa, co oznacza, by ująć to bardziej technicz nie, że działająca osoba mogłaby wybierać, czy wykorzystać swoje ciało w sposób dający jej bardziej lub mniej natychmiastową satysfakcję, czy też użyć go do takich działań, które przyniosłyby owoce dopiero w bar dziej lub mniej odległej przyszłości. Decyzje pierwszego rodzaju można 12 Warto wspomnieć, że prawo posiadania mające swoje źródło w produkcji pod lega naturalnemu ograniczeniu tylko wówczas, gdy jak w przypadku dzieci wytwo rzona rzecz sama w sobie jest innym podmiotem działania wytwórcą. Według na turalnej teorii własności dziecko, kiedy tylko się urodzi, jest tak samo, jak każda inna osoba właścicielem swojego ciała. Stąd dziecko nie tylko może oczekiwać, że nie dotknie go fizyczna agresja, lecz jako właściciel swojego ciała ma w szczególności prawo opuścić swoich rodziców, gdy tylko jest fizycznie zdolne od nich uciec, i wy razić sprzeciw wobec ich ewentualnych prób ponownego ujęcia go. Rodzice mają do swego dziecka jedynie pewne specjalne prawa wynikające z ich wyjątkowej pozycji jako producentów dziecka w stopniu, w jakim mogą (i nikt inny) w sposób prawo wity przypisać sobie rolę przedstawicieli dziecka, kiedy nie jest ono fizycznie zdolne do ucieczki i sprzeciwu.
W łasność, kontrakt, agresja, kapitalizm, socjalizm
15
nazwać „decyzjami konsumpcyjnymi”. Z kolei decyzje o zrobieniu ze swego ciała użytku, z którego korzyść pojawia się wyłącznie w czasie późniejszym, a więc wybory podjęte z myślą o nagrodzie lub zadowole niu spodziewanym w bardziej lub mniej odległej przyszłości i wymaga jące od działającego podmiotu pogodzenia się z przykrością (disutility) oczekiwania (gdyż czas jest rzadki!) można nazwać „decyzjami inwesty cyjnym i”, czyli decyzjami o inwestowaniu w „kapitał ludzki”, w kapitał uosobiony w fizycznym ciele13. Załóżmy teraz, że zostaje wprowadzone posiadanie oparte na agresji. Podczas gdy wcześniej każda osoba była wyłącznym właścicielem swojego ciała i mogła sama decydować, czy zostać pijakiem, czy też filozofem, teraz zostaje wprowadzony w życie system, który ogranicza lub wręcz znosi prawo osoby do decydowania o sposobie wykorzystania swojego ciała, przenosząc je częściowo bądź w pełni na inną osobę, która nie jest naturalnie powiązana z tym cia łem w przeciwieństwie do jego wytwórcy. Jakie byłyby tego konsekwen cje? Różny może być zasięg zniesienia prywatnego posiadania swojego ciała. Możliwe jest, że nieproducenci będą przez cały czas dysponować prawem do określania wszystkich sposobów posługiwania się ciałam i innych osób albo też to ich prawo będzie ograniczone do pewnych okre sów i (lub) obszarów, przy czym ograniczenia te mogą być elastyczne (w tym możliwa jest również sytuacja, że nieproducenci będą mieć pra wo do zmiany krępujących ich regulacji wedle własnego uznania) lub ustalone raz na zawsze. A zatem konsekwencje mogą być oczywiście bardziej lub mniej drastyczne! Jednak bez względu na stopień uspo łecznienie posiadania zawsze i z konieczności wywołuje dwa rodzaje konsekwencji. Po pierwsze, pojawiają się konsekwencje „ekonomiczne” w węższym tego słowa znaczeniu - następuje spadek inwestycji w kapi tał ludzki, rozumianych w sposób zdefiniowany wcześniej. W gestii na turalnego właściciela ciała pozostaje cały czas podjęcie decyzji o tym, czy pozostać przy życiu, czy też popełnić samobójstwo, bez względu
13 Na temat przykrości pracy i oczekiwania por. teorię preferencji czasowej, za którą opowiada się Mises: L. von Mises, Ludzkie działanie, rozdz. 5, 18, 21; tenże, Socjalizm, tłum. S. Sękowski, Kraków 2009, s. 130 147; M.N. Rothbard, E konom ia wolnego rynku, t. 2, rozdz. 6, 9; E. von Böhm-Bawerk, K apital und Kapitalzins: Positive T heorie des Kapitals, Meisenheim 1967; F. Fetter, Capital, Interest, an d Rent, Kan sas City 1976. Krytyczną ocenę terminu „kapitał ludzki”, a zwłaszcza absurdalnego postrzegania tego terminu przez niektórych ekonomistów ze szkoły chicagowskiej (zwł. G. Becker, H um an Capital, New York 1975), można znaleźć w: A. Rubner, The Three Sacred Cows o f E conom ics, New York 1970.
16
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
na to, jak bardzo ograniczone będzie jego prawo posiadania. Ale z tego powodu, że nie może on już dłużej sam i bez przeszkód ze strony innych ludzi decydować, jak posługiwać się swoim ciałem, zaczyna przypisy wać mu mniejszą wartość. Zadowolenie, czyli dochód psychiczny, który może czerpać ze swojego ciała, korzystając z niego na różne sposoby, zmniejszy się z powodu ograniczenia wachlarza dostępnych dla niego opcji. Jednak - przy założeniu o danej skłonności do ponoszenia kosz tów w zamian za spodziewane nagrody czy korzyści - z tego powodu, że każde działanie z konieczności pociąga za sobą koszt (co już wyja śniono), naturalny właściciel staje wobec sytuacji, w której musi obni żyć koszt działania i dostosować go do zmniejszonego oczekiwanego dochodu. W ogrodzie Eden istnieje tylko jedna możliwość zmniejszenia kosztów: skrócenie czasu oczekiwania, ograniczenie przykrości oczeki wania i obranie kierunku działania, który daje nadzieje na szybszy do chód. W ten sposób wprowadzenie posiadania opartego na agresji skut kuje pojawieniem się tendencji do ograniczania decyzji inwestycyjnych i sprzyja decyzjom konsumpcyjnym. Aby przedstawić rzecz jaskrawo, skutkuje to tendencją do przemieniania się filozofów w pijaków. Kie dy groźba interwencji w prawa naturalnego właściciela istnieje ciągle, to tendencja ta jest trwała i bardziej wyraźna. Słabnie natomiast wte dy, gdy groźba ta jest ograniczona do pewnych okresów lub obszarów. W każdym jednak razie stopa inwestycji w kapitał ludzki jest mniejsza niż wtedy, gdy prawo naturalnych właścicieli do wyłącznej kontroli nad ich ciałam i pozostaje nienaruszone i absolutne. Po drugie, pojawiają się konsekwencje „społeczne”. Wprowadze nie elementów posiadania opartego na agresji pociąga za sobą zmianę w strukturze społecznej - pod względem osobowości czy typów cha rakteru. Z porzuceniem naturalnej teorii własności wiąże się ewidentnie redystrybucja dochodu. Obniża się dochód psychiczny, osiągany przez osoby użytkujące naturalnie „własne” ciała, wyrażające siebie poprzez swoje ciała i czerpiące z tego zadowolenie, natom iast rośnie dochód psy chiczny tych osób, które dokonują inwazji na ciała innych. Względnie trudniejsze i bardziej kosztowne staje się czerpanie satysfakcji z użytko wania swojego ciała bez atakowania ciał należących do innych, względ nie łatwiejsze zaś i mniej kosztowne - osiąganie satysfakcji przy użyciu ciał innych osób do własnych celów. Sam ten fakt nie pociąga za sobą jeszcze żadnej zmiany społecznej. Jednak przy empirycznym założeniu, że do ludzkich pragnień należy chęć instrumentalnego wykorzystywania ciał należących do innych osób w celu osiągania satysfakcji ich kosztem,
W łasność, kontrakt, agresja, kapitalizm, socjalizm
17
choć owo pragnienie może nie budzić się w każdym i w tym samym stopniu, ale pojawia się u pewnych osób od czasu do czasu, w pewnym zakresie i prawdopodobnie może być tłumione albo rozbudzane lub wspierane przez pewne rozwiązania instytucjonalne, pewne konsekwen cje są nieuchronne. Z pewnością też założenie to jest prawdziwe. Dlatego redystrybucja szans na zdobycie dochodu musi skutkować tym, że w celu osiągnięcia osobistego zadowolenia większa liczba ludzi będzie używać agresji, i (lub) tym, że coraz więcej ludzi będzie coraz bardziej agresyw nych, czyli że będzie dochodziło do coraz częstszych zmian zachowań z nieagresywnych na agresywne i w konsekwencji do powolnych zmian osobowości ludzi. Z kolei owa zmiana w strukturze charakterologicznej, w moralnym usposobieniu społeczeństwa, prowadzi do dalszego spadku inwestycji w kapitał ludzki. Wskazując na dwa przywołane tu rodzaje konsekwencji, przedstawi liśmy najbardziej podstawowe powody, dla których pod względem eko nomicznym socjalizm jest gorszym systemem regulacji własnościowych. W dalszych analizach socjalistycznych rozwiązań politycznych będziemy raz za razem przywoływać te dwa rodzaje konsekwencji. Pozostaje nam tylko wyjaśnić naturalną teorię własności w odniesieniu do rzeczywistego świata powszechnie występującej rzadkości, ponieważ stanowi on punkt wyjścia dla wszystkich form rzeczywistego socjalizmu. Chociaż między ciałami a pozostałymi rzadkimi zasobami istnieją pewne oczywiste różnice, to wprowadzenie i zastosowanie odpowied nich rozróżnień pojęciowych nie powinno przysparza trudności. W od różnieniu od ciał, które nigdy nie mogą być „nieposiadane” i zawsze mają swojego naturalnego właściciela, wszystkie inne rzadkie zasoby mogą rzeczywiście być nieposiadane, o ile będą pozostawać przez ni kogo nieużywane w swoim naturalnym stanie. Czyjąś własnością stają się one dopiero wówczas, gdy zaczynają być traktowane jako rzadkie środki, czyli gdy są zajmowane w ramach pewnych obiektywnych granic i użytkowane przez kogoś w jakiś sposób. Ów akt zdobycia wcześniej nieposiadanych zasobów nazywany jest „pierwotnym zawłaszczeniem”14. Kiedy nieposiadane wcześniej zasoby zostaną już przywłaszczone, agresję stanowić będzie każdy akt niepożądanej przez właściciela zmia ny ich fizycznych właściwości lub ograniczenia zakresu możliwości ta kiego wykorzystania przez niego tych zasobów, które nie wpływałoby 14 Na temat teorii pierwotnego zawłaszczenia por. J. Locke, D w a traktaty o rzą dzie, tłum. Z. Rau, Warszawa 1992, zwł. Traktat drugi.
18
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
na fizyczne cechy własności należącej do innych osób - podobnie zatem jak w przypadku ciał. Wykorzystanie i zmienianie rzeczy, które zostały już wcześniej zdobyte, przez osobę niebędącą ich właścicielem możliwe jest jedynie w ramach stosunku umowy, a więc w sytuacji, gdy istnieje na to wyraźna zgoda naturalnego właściciela. Natomiast osoba ta może stać się właścicielem tych rzeczy tylko wtedy, gdy pierwotny bądź do tychczasowy właściciel świadomie przeniesie na nią swój tytuł własno ści - w zamian za coś innego albo w ramach prezentu. W odróżnieniu od ciał, które z przyczyn „naturalnych” nigdy nie mogą być nieposiadane ani których naturalni właściciele nigdy nie mogą się całkowicie pozbyć, a jedynie je „wypożyczyć” na czas trwania udzielonej przez nich zgody, wszystkie inne rzadkie zasoby można oczywiście „wyalienować” albo zrzec się do nich raz na zawsze tytułu własności15. System społeczny wynikający z naturalnego stanowiska w kwestii wyznaczania praw własności to system czysto kapitalistyczny - i tak będzie od tej pory nazywany. A z tego powodu, że opiera się na tych samych ideach co prawo prywatne, czyli normach regulujących relacje między osobami prywatnymi, można go określać również mianem czy stego systemu prawa prywatnego16. System ten bazuje na koncepcji, że roszczenia do własności, by nie zostały uznane za agresywne, muszą być poparte przez „obiektywny” fakt pierwotnego zawłaszczenia, wcześniej szego posiadania lub wzajemnie korzystnego stosunku umowy. Stosunek ten może się sprowadzać albo do świadomej współpracy między wła ścicielami, albo do zamierzonego przeniesienia tytułów własności przez właściciela na inną osobę. Z kolei o socjalizm ie (częściowym) można m ó wić wtedy, gdy system ten zostanie zmieniony i będą wprowadzone roz wiązania przyznające prawa wyłącznej kontroli nad rzadkimi zasobami, choćby częściowe, osobom czy grupom osób, które nie mogą powołać się ani na akt wcześniejszego użytkowania rzeczy, ani na stosunek umowy z wcześniejszym użytkownikiem-właścicielem.
15 Na temat rozróżnienia, którego naturalnym źródłem jest wyjątkowy charakter ciała ludzkiego na tle wszystkich innych rzadkich dóbr, między „niezbywalnymi” i „zbywalnymi” tytułam i własności por. W.M. Evers, Toward a Reform ulation o f the L aw o f Contracts, „Journal of Libertarian Studies” 1, nr 1 (1977). 16 Nałożenie prawa publicznego na prawo prywatne do pewnego stopnia wszę dzie doprowadziło do zepsucia i zdyskredytowania tego drugiego. Mimo to nietrudno wydzielić istniejące systemy prawa prywatnego i zauważyć, co w ich kontekście jest stanowiskiem naturalnym konstytuującym ich główne elementy. Fakt ten dodatkowo świadczy o „naturalności” tej teorii własności. Por. też przyp. 144.
W łasność, kontrakt, agresja, kapitalizm, socjalizm
19
Celem następnych czterech rozdziałów będzie wyjaśnienie, jak różne odstępstwa od systemu czysto kapitalistycznego - różne sposoby redystry bucji tytułów własności od naturalnych właścicieli rzeczy (czyli od osób, które zrobiły jakiś użytek z danych zasobów, dzięki czemu są z tymi za sobami naturalnie powiązane) do osób, które nie zrobiły z tymi zasobami nic, a jedynie wyraziły słowne, deklaratywne roszczenie do nich - pro wadzą do spadku inwestycji i wzrostu konsumpcji oraz wywołują zmiany w usposobieniu społeczeństwa, faworyzując osoby nieproduktywne kosz tem produktywnych.
Rozdział
3
Socjalizm typu sowieckiego*
Zdefiniowałem socjalizm jako zinstytucjonalizowaną politykę redy strybucji tytułów własności. Ujmując rzecz bardziej precyzyjnie, jest to polityka przenoszenia tytułów własności z osób, które rzeczywiście zro biły jakiś użytek z rzadkich zasobów lub nabyły je na podstawie umowy od tych, którzy taki użytek zrobili wcześniej, na osoby, które nie zrobiły niczego z tymi rzeczami ani nie nabyły ich na podstawie umowy. Następ nie przedstawiłem socjoekonomiczne konsekwencje takiego systemu przy dzielania praw własności dla bardzo nierealistycznego przypadku ogrodu Eden, wskazując na spadek inwestycji w kapitał ludzki i nasilenie się bodź ców skłaniających do rozwijania nieproduktywnych typów osobowości. Chciałbym teraz rozszerzyć oraz ukonkretnić analizę socjalizmu i jego wpływu socjoekonomicznego, przyglądając się różnym, choć w takim sa mym stopniu typowym, wersjom tego systemu. W tym rozdziale skoncen truję się na analizie tej odmiany socjalizmu, którą większość osób postrzega jako „socjalizm par excellence” (jeśli nie jedyny możliwy rodzaj tego syste mu). Rozpoczęcie rozważań od tej jego wersji jest prawdopodobnie najbar dziej odpowiednim punktem wyjścia dla każdego opracowania na temat socjalizmu. Ów „socjalizm par excellence” to system społeczny, w którym środki produkcji, to znaczy rzadkie zasoby używane do produkcji dóbr kon sumpcyjnych, pozostają „znacjonalizowane” czy też „uspołecznione”.
* W odniesieniu do analizowanego w tym rozdziale rodzaju socjalizmu Autor posługuje się przymiotnikiem „rosyjski”, ale przez wzgląd na fakt, że chodzi o reżim polityczny obowiązujący w Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich, w tłuma czeniu posłużono się bardziej adekwatnym w takim przypadku określeniem „sowiecki” (przyp. PN).
22
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
Chociaż Karol Marks, a w ślad za nim większość współczesnych nam lewicowych intelektualistów, był zainteresowany prawie wyłącznie anali zą ekonomicznych i społecznych defektów kapitalizmu, a w całej swojej twórczości poczynił tylko kilka ogólnych i niejasnych uwag konstruktyw nych na temat problemu organizacji procesu produkcji w socjalizmie, któ ry rzekomo stanowi lepszą alternatywę niż kapitalizm, to niewątpliwie uważał on uspołecznienie środków produkcji za kamień węgielny polity ki socjalistycznej oraz klucz do lepszej i bardziej pomyślnej przyszłości17. W związku z tym od tej pory wszyscy socjaliści wyznający ortodoksyjny marksizm popierają uspołecznienie środków produkcji. Nie tylko par tie komunistyczne Zachodu mają nam to oficjalnie do zaproponowania, mimo że dążąc do zdobycia władzy, mówią o tym coraz bardziej niechęt nie. Również we wszystkich zachodnich partiach socjalistycznych i socjal demokratycznych istnieją niepozbawione pewnego znaczenia, choć zróż nicowane pod względem liczebności, otwartości i elokwencji, mniejszości, które żmudnie wspierają takowy schemat i postulują uspołecznienie, jeśli nie wszystkich środków produkcji, to przynajmniej tych należących do wielkiego przemysłu i wielkiego biznesu. Co istotniejsze, nacjonalizacja przemysłu w mniejszym bądź większym stopniu staje się częścią społecz nej rzeczywistości nawet w krajach „najbardziej kapitalistycznych”. Jak wiadomo, prawie całkowitego uspołecznienia środków produkcji pró bowano w Związku Sowieckim, a potem we wszystkich krajach bloku wschodniego, które znalazły się pod jego dominacją, jak również w wie lu innych miejscach na świecie. Niniejsza analiza powinna zatem pomóc nam w zrozumieniu gospodarczych i społecznych problemów tych społe czeństw, w których nacjonalizowano środki produkcji. W szczególności zaś powinna pomóc nam zrozumieć podstawowe problemy, które nękają Związek Sowiecki i jego satelity, ponieważ kraje te realizują politykę uspo łeczniania w takim stopniu, że można nie bez racji powiedzieć, iż stano wi ona ich dominującą cechę strukturalną. To z tego powodu rozważany przez nas typ socjalizmu jest nazywany „sowieckim”18. 17 Na temat marksizmu i jego rozwoju por. L. Kołakowski, G łów ne nurty m ark sizmu, t. 1 3, Warszawa 2009; W. Leonhard, Sow jetideologie heute: D ie politischen Lehren, Frankfurt am Mein 1963. 18 Mówiąc o socjalizmie typu sowieckiego, oczywiście abstrahujemy od mnóstwa konkretnych danych charakteryzujących poszczególne systemy społeczne, które może my określić tym mianem, i stanowiących o różnicach pomiędzy tymi systemami. Socja lizm typu sowieckiego to, używając określenia M. Webera, „typ idealny”, który „tworzy się poprzez jednostronne uwypuklenie jednego bądź kilku aspektów oraz połączenie
Socjalizm typu sowieckiego
23
Co do motywów uspołeczniania środków produkcji to są one jawnie egalitarne. Kiedy zezwala się na prywatną własność środków produkcji, ze zwala się na różnice. Jeśli to ja posiadam zasób A, to nie posiada go ktoś inny, a przez to nasza relacja z tym dobrem jest różna. Na skutek zniesie nia prywatnego posiadania sytuacja wszystkich osób, jeśli chodzi o środki produkcji, w jednej chwili zostaje wyrównana, a przynajmniej takie moż na by odnieść wrażenie. Każdy staje się współwłaścicielem wszystkiego, co odzwierciedla równość wszystkich jako istot ludzkich. Ekonomicznym uzasadnieniem takiego rozwiązania jest to, że jest ono rzekomo bardziej efektywne. Dla niewprawnego obserwatora, niezaznajomionego z funkcją cen, polegającą na koordynowaniu działań, kapitalizm - który opiera się na prywatnym posiadaniu środków produkcji - sprawia wrażenie systemu chaotycznego. Wydaje się, że prowadzi do marnotrawstwa, powielania wy siłków, rujnującej konkurencji i jest pozbawiony zgodnych, skoordynowa nych działań. Jest to „anarchia produkcji”, jak deprecjonująco nazywają kapitalizm marksiści. Dopiero gdy kolektywne posiadanie zastąpi własność prywatną, wyeliminowanie marnotrawstwa stanie się pozornie możliwe, a to dzięki możliwości zastosowania pojedynczego, kompleksowego i sko ordynowanego planu produkcji. Jednak ważniejsze od motywacji i nadziei jest to, do czego uspołecz nienie środków produkcji naprawdę się sprowadza19. Reguły własności,
w immanentnie spójne pojęciowe wyobrażenie mnogości rozproszonych i oddzielnych pojedynczych zjawisk” (M. Weber, Gesammelte Aufsätze zur W issenschaftslehre, Tü bingen 1922, s. 191). Jednak abstrakcyjny charakter pojęcia nie świadczy wcale o jego wadliwości. Przeciwnie, celem konstruowania typów idealnych jest właśnie ukazanie tych cech, które w opinii działających jednostek przesądzają o podstawowych podo bieństwach lub różnicach w znaczeniu, oraz pomijanie cech, które są przez te jednostki postrzegane jako mało czy w ogóle nieistotne dla zrozumienia zarówno ich własnych działań, jak i działań innych osób. Uściślając, opisywanie socjalizmu typu sowieckiego na wybranym tu poziomie abstrakcji, a następnie rozwijanie typologii różnych form so cjalizmu stanowi próbę zrekonstruowania tych rozróżnień pojęciowych, którymi ludzie posługują się w celu ideologicznej identyfikacji z różnymi partiami politycznymi czy ru chami społecznymi. Chodzi tutaj o umożliwienie zrozumienia prądów ideologicznych, które faktycznie kształtują współczesne społeczeństwa. Na temat typów idealnych, któ rych wyróżnienie stanowi warunek wstępny badań historyczno-socjologicznych, por. L. von Mises, Epistemological Problems o f Econom ics, tłum. G. Reisman, New York 1981, zwł. s. 75 i n.; tenże, Ludzkie działanie, zwł. s. 50 i n. Na temat metodologii „rekonstru owania znaczenia” w empirycznych badaniach społecznych por. H.H. Hoppe, Kritik der kausalwissenschaftlichen Sozialforschung, Opladen 1983, rozdz. 3, zwł. s. 33 i n. 19 Na ten temat por. szczególnie L. von Mises, Socjalizm, tłum. S. Sękowski, Kra ków 2009.
24
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
przyjmowane przez politykę uspołecznienia i stanowiące podstawowe zasa dy prawne takich krajów, jak Związek Sowiecki, odznaczają się dwiema wza jemnie dopełniającymi się cechami. Po pierwsze, nikt nie jest właścicielem uspołecznionych środków produkcji. Są one w posiadaniu „społecznym”, co oznacza, że żadnej osobie, grupie osób ani wszystkim członkom społeczeń stwa razem wziętym nie wolno nabywać środków produkcji ani ich sprze dawać, by zatrzymać dla siebie wpływy z ich zbycia. Sposób użytkowania tych środków określają ludzie, niewystępujący w roli posiadaczy, lecz w roli zarządców (caretakers). Po drugie, żadnej osobie, grupie osób ani wszystkim członkom społeczeństwa razem wziętym nie wolno angażować się w pry watne inwestycje i tworzyć nowych prywatnych środków produkcji. Nie mogą inwestować ani poprzez przekształcanie istniejących, lecz nieproduk tywnie użytkowanych zasobów w zasoby wykorzystywane produktywnie, ani poprzez pierwotne oszczędzanie (original saving), ani poprzez wspólne użytkowanie zasobów wespół z innymi ludźmi, ani też poprzez zastosowa nie dwóch lub więcej z wymienionych tu technik. Inwestycji mogą dokony wać jedynie zarządcy, nie dla prywatnej korzyści, lecz w imieniu wspólnoty zarządców, z którą muszą się podzielić ewentualnymi zyskami z inwestycji20. Na czym polega tego rodzaju sterowana gospodarka? Co konkretnie po ciąga za sobą zastąpienie gospodarki opartej na naturalnej teorii własności gospodarką uspołecznioną? Należy tutaj poczynić dwie obserwacje, które powinny rzucić nieco światła na wspomniane socjalistyczne obietnice rów ności i efektywności. Obwołanie wszystkich współwłaścicielami wszyst kiego tylko nominalnie rozwiązuje problem różnic pod względem posiada nia. Nie rozwiązuje jednak prawdziwego problemu: różnic pod względem uprawnień do sprawowania kontroli. W gospodarce opartej na prywatnym posiadaniu to właściciel określa, co należy uczynić ze środkami produkcji. W gospodarce uspołecznionej tak być już nie może, ponieważ takiego wła ściciela nie ma. Niemniej jednak wciąż pozostaje problem określenia wyko rzystania środków produkcji, który musi zostać w jakiś sposób rozwiązany, przy założeniu, że istnieją pewne nieporozumienia pomiędzy ludźmi, a nie przedustawna harmonia i synchronizacja interesów wszystkich członków społeczeństwa (w którym to przypadku nie byłoby żadnego problemu). W takiej sytuacji musi przeważyć jedna opinia na temat wykorzystania
20 Oczywiście całkowity zakaz prywatnych inwestycji istnieje wyłącznie w warun kach gospodarki w pełni uspołecznionej. Jeśli uspołeczniona zostaje tylko część gospo darki, a pozostała jej część jest prywatna, to wówczas prywatne inwestycje są ograni czone i skrępowane w takim samym stopniu, w jakim uspołeczniona jest gospodarka.
Socjalizm typu sowieckiego
25
zasobów, natomiast wszystkie inne mutatis mutandis muszą zostać odrzu cone. Muszą się jednak wówczas pojawić nierówności pomiędzy ludźmi, gdyż opinie danej osoby czy grupy będą dominować nad poglądami wszyst kich innych. Różnica między gospodarką opartą na prywatnej własności a gospodarką uspołecznioną sprowadza się do sposobu określenia, czyja wola ma decydować w przypadku braku porozumienia. W kapitalizmie muszą być osoby sprawujące kontrolę, a zarazem osoby jej niesprawujące, przez co muszą istnieć też rzeczywiste różnice między ludźmi, jednak tutaj problem ustalenia tego, czyja opinia ma decydować, rozwiązuje się przez odwołanie do pierwotnego zawłaszczenia i kontraktu. Także w socjalizmie muszą z konieczności występować rzeczywiste różnice między sprawujący mi kontrolę i jej niesprawującymi. Jednak w przypadku socjalizmu pozycja tych, których opinia zwycięża, nie wynika z wcześniejszego użytkowania bądź kontraktu, lecz z zastosowania środków politycznych21. Jest to z pew nością bardzo istotna różnica. Wrócę jeszcze do tej sprawy zarówno w tym rozdziale, jak i w następnych, jednak na tym etapie rozważań wystarczy powiedzieć, że - wbrew egalitarnym obietnicom socjalizmu - nie jest to różnica między egalitarnością i jej brakiem w kwestii sprawowania kontroli. Druga obserwacja jest ściśle powiązana z pierwszą i dotyczy rzekomo lepszych zdolności koordynacyjnych socjalizmu. I znów bliższa analiza ujawnia, że twierdzenie to jest jedynie iluzją stworzoną przez semanty kę: mówiąc o zastąpieniu gospodarki prywatnych właścicieli gospodarką uspołecznioną, tworzymy wrażenie, że w miejsce wielu podejmujących decyzje jednostek pojawi się nagle tylko jedna. W rzeczywistości nic się nie zmienia. Wciąż będzie tyle samo osób mających tyle samo różnych interesów. Zatem podobnie jak w kapitalizmie, również w socjalizmie trzeba rozwiązać problem określenia sposobu koordynacji wykorzystania różnych środków produkcji, uwzględniając przy tym zróżnicowane poglą dy ludzi na ten temat. Różnica między kapitalizmem i socjalizmem polega więc na sposobie dokonywania koordynacji. Wbrew socjalistycznej seman tyce nie jest to różnica między chaosem a koordynacją. Kapitalizm - nie pozwalając jednostkom na robienie wszystkiego tego, co chcą - koordy nuje działania poprzez nakazanie ludziom respektowania prawa własno ści wcześniejszego użytkownika. Natomiast socjalizm, nie pozwalając
21 Powiązaną, a zarazem kluczową różnicą między kapitalizmem i socjalizmem jest też to, że w przypadku tego pierwszego dobrowolne działania konsumentów osta tecznie określają strukturę i proces produkcji, podczas gdy w socjalizmie leży to w ge stii zarządzającego produkcją. Por. zwł. rozdz. 9.
26
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
ludziom robić tego, co im się podoba, koordynuje indywidualne plany przez narzucenie osobie bądź grupie planu innej osoby bądź grupy, bez względu na wcześniejsze posiadanie i wzajemne porozumienia kontraktowe22. Nietrudno zauważyć, że również ta różnica jest niezwykle istotna. Nie jest to jednak, wbrew twierdzeniom socjalizmu marksistowskiego, różnica między planowaniem społecznym i zupełnym brakiem planowa nia. Wręcz przeciwnie, gdy już wyjaśnimy i odtworzymy funkcjonowanie mechanizmów koordynujących w socjalizmie i kapitalizmie, twierdzenie socjalistów o większej efektywności postulowanego przez nich systemu natychmiast zacznie tracić na wiarygodności, natomiast bardziej przeko nująca stawać się będzie teza odwrotna. Kiedy zignorujemy pozorne różnice i zamiast tego skoncentrujemy się na różnicach faktycznych, zwracając uwagę na redystrybucję tytułów wła sności, a w związku z tym redystrybucję dochodu, co jest - jak powiedzie liśmy wcześniej - konsekwencją odrzucenia kapitalizmu na rzecz gospodar ki sterowanej, stanie się jasne, że owa odwrotna teza znajduje rzeczywiste uzasadnienie, a pod względem ekonomicznym lepszy jest kapitalistyczny, a nie socjalistyczny mechanizm koordynujący. Z perspektywy naturalnej teorii własności - fundamentu kapitalizmu - przyjęcie elementarnych za sad gospodarki sterowanej oznacza odebranie tytułów faktycznym produ centom i użytkownikom środków produkcji oraz tym, którzy nabyli je od poprzednich użytkowników za ich zgodą, i przekazanie ich wspólnocie za rządców, w której w najlepszym razie każda osoba będzie zarządcą rzeczy, które wcześniej posiadała. Lecz nawet w tym przypadku każdy poprzedni użytkownik i każdy kontrahent byłby poszkodowany, ponieważ nie mógł by już sprzedać środków produkcji, aby zachować dla siebie wpływy z ich zbycia, ani czerpać zysków z użytkowania ich w wybrany przez siebie spo sób. W związku z tym wartość tych środków produkcji będzie dla niego mniejsza. Mutatis mutandis każdy nieużytkownik i niekontrahent skorzysta na wyniesieniu go do rangi zarządcy posiadającego przynajmniej częściowe prawo głosu w kwestii zasobów, a jego dochody wzrosną. Oprócz opisanego procesu redystrybucji występuje jeszcze - wynikająca z zakazu lub utrudnienia (którego poziom zależy od rozmiaru uspołecznionej 22 Mises pisze: „Podstawową cechą socjalizmu jest to, że działa w nim wyłącznie jedn a w ola. Nie ma znaczenia, czyja jest owa wola. Władza może należeć do namasz czonego monarchy lub dyktatora sprawującego władzę dzięki swej charyzm ie. Może ją dzierżyć Führer lub zarząd Führerow wybranych w powszechnym głosowaniu. Ważne jest to, że wykorzystaniem wszystkich czynników produkcji kieruje wyłącznie jeden podmiot” (L. von Mises, Ludzkie działanie, s. 589 590).
Socjalizm typu sowieckiego
27
części gospodarki) w tworzeniu nowego kapitału prywatnego - redystrybu cja od osób, które zrezygnowały z możliwej konsumpcji i oszczędzały fun dusze w celu produktywnego ich wykorzystania, czyli wytwarzania przy szłych dóbr konsumpcyjnych, a którym nie wolno już tego czynić albo mają do wyboru ograniczony wachlarz dostępnych opcji, do ludzi nieoszczędzających, którzy w konsekwencji tej redystrybucji zyskują choćby częściowe prawo głosu w kwestii funduszy zaoszczędzonych przez inne osoby. Z twierdzeń tych można zasadniczo wywnioskować socjoekonomiczne konsekwencje polityki uspołecznienia. Ale zanim się na nich skupię, chciał bym zbadać i wyjaśnić podstawowe cechy rzeczywistego świata, w którym ów schemat uspołecznienia miałby rzekomo zostać wprowadzony w życie. Należy przypomnieć, że żyjemy w zmieniającym się świecie. Ludzie mogą zdobywać wiedzę na jego temat (co oznacza, iż niekoniecznie wiedzą dzisiaj to, co będą wiedzieć w czasie późniejszym). Mnóstwo dóbr jest rzadkich, a ludzie działają pod presją wielorakich potrzeb, z których nie wszystkie mogą zaspokoić w tym samym czasie i (lub) nie rezygnując z innych, przez co muszą wybierać i porządkować swoje potrzeby według skali preferencji określającej stopień ich pilności. I co istotne ani proces pierwotnego zawłasz czenia zasobów uznawanych za rzadkie, ani proces wytwarzania nowych i konserwacji starych środków produkcji, ani też proces zawierania umów nie jest dla ludzi pozbawiony kosztów, gdyż ze wszystkimi tymi czynnościa mi wiąże się przynajmniej koszt czasu, który można spożytkować w inny sposób (na przykład na różne czynności wykonywane w czasie wolnym). Ponadto nie wolno zapominać, że mowa tutaj o świecie cechującym się po działem pracy, w którym produkcja odbywa się na potrzeby rynku niezależ nych konsumentów, a nie na potrzeby samowystarczalnych producentów. Jakie są w związku z tym konsekwencje uspołecznienia środków pro dukcji? Najpierw zastanowię się nad konsekwencjami „ekonomicznymi” w potocznym tego terminu znaczeniu. Otóż zachodzą trzy blisko ze sobą powiązane skutki23. Po pierwsze, natychmiastowym i głównym efektem wprowadzenia socjalizmu dowolnego rodzaju jest względny spadek sto py inwestycji, czyli stopy tworzenia kapitału. Ponieważ „uspołecznienie” faworyzuje nieużytkowników, nieproducentów i niekontrahentów oraz mutatis mutandis powoduje wzrost kosztów ponoszonych przez użytkow ników, producentów i kontrahentów, zmniejszać się będzie liczba ludzi działających w roli tych drugich. Mniej będzie przypadków pierwotnego 23 Por. L. von Mises, Socjalizm , zwł. cz. II; por. także tenże, Ludzkie d ziałan ie, zwł. rozdz. 25, 26.
28
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
zawłaszczenia naturalnych zasobów, których rzadkość jest uświadomiona, zmniejszy się produkcja nowych i zakres konserwacji starych czynników produkcji, rzadziej będą zawierane umowy. Wynika to z tego, że ze wszyst kimi tymi czynnościami wiążą się koszty, które w opisanej sytuacji ro sną, a ponadto istnieją alternatywne sposoby działania (jak konsumpcja i czynności wykonywane w czasie wolnym), które w tym samym czasie stają się względnie mniej kosztowne, a w związku z tym bardziej dostęp ne dla działających podmiotów. Analogicznie, z powodu zamarcia ryn ków zbytu dla inwestycji w wyniku zakazu przekształcania prywatnych oszczędności w prywatne inwestycje (albo ograniczenia owych rynków, jeśli gospodarka zostaje tylko częściowo uspołeczniona), następuje spadek oszczędności i wzrost konsumpcji, zmniejsza się ilość czasu poświęcanego na pracę, a rośnie ilość czasu wolnego. Nie można już zostać kapitalistą (albo możliwość taka jest ograniczona), a zatem jest przynajmniej jeden powód mniej, żeby oszczędzać! Rzecz jasna skutkiem tego będzie ograni czenie produkcji dóbr przeznaczanych na wymianę i obniżenie standardu życia mierzonego liczbą tych dóbr. A ponieważ obniżenie standardu życia zostaje ludziom narzucone i nie wynika z naturalnego wyboru konsumen tów, którzy na skutek pracy rozmyślnie zmieniają swoją względną ocenę dóbr wymiennych i czasu wolnego*, co oznacza, że zubożenie to jest nie pożądane, to ludzie będą próbować kompensować sobie straty, schodząc do szarej strefy, dorabiając na boku i tworząc czarne rynki. Po drugie, polityka uspołeczniania środków produkcji prowadzi do mar notrawstwa, czyli takiego ich wykorzystania, które w najlepszym wypad ku będzie zaspokajać mniej ważne potrzeby, a w najgorszym nie zaspokoi żadnych, lecz tylko spowoduje wzrost kosztów24. Powodem tego jest ist nienie i nieuchronność zmiany! Kiedy zgodzimy się, że mogą zajść zmiany w popycie konsumentów, wiedzy technologicznej i środowisku naturalnym, w którym musi odbywać się proces produkcji - a takie zmiany rzeczywiście zachodzą cały czas, bez przerwy - wówczas będziemy musieli również przy znać, że istnieje stała, niekończąca się potrzeba reorganizacji i przetasowań w całej strukturze społecznej produkcji. Zawsze będzie istnieć potrzeba wy cofywania starych inwestycji z niektórych linii produkcji, przesuwania ich * Autorowi prawdopodobnie chodzi tutaj o względną zmianę krańcowej użytecz ności dóbr konsumpcyjnych i czasu wolnego na skutek zmian ilości czasu przeznacza nego na pracę (przyp. MZ). 24 Na ten temat por. także Collectivist E conom ic Planning, red. F.A. Hayek, Lon don 1935; „Journal of Libertarian Studies” 5, nr 1 (zima 1981) [temat numeru: An E conom ic Critique o f Socialism].
Socjalizm typu sowieckiego
29
do innych zastosowań oraz tworzenia nowych, co skutkować będzie kurcze niem się niektórych produktywnych przedsięwzięć, gałęzi, a nawet sektorów gospodarki, a zarazem rozwojem innych. Teraz załóżmy dokładnie to, co oznacza uspołecznienie gospodarki - że sprzedaż kolektywnie posiadanych środków produkcji w ręce prywatne jest albo zupełnie nielegalna, albo wy jątkowo trudna. W takiej sytuacji opisany proces reorganizacji struktury produkcji - nawet jeśli nie zatrzyma się całkowicie - będzie przynajmniej poważnie skrępowany! Przyczyna tego stanu rzeczy jest dość prosta, mimo to niezmiernie istotna. Ponieważ sprzedaż środków produkcji albo jest nie możliwa, albo też utrudniona dla zarządzających nimi sprzedawców czy prywatnych nabywców (albo dla jednych i drugich), to nie istnieją rynkowe ceny środków produkcji lub też proces kształtowania się cen jest skrępowany i bardziej kosztowny. Jednak w takiej sytuacji zarządzający wytwarzaniem uspołecznionych środków produkcji nie ma możliwości poprawnego ustale nia rzeczywistych kosztów pieniężnych poniesionych w związku z użytko waniem zasobów bądź wprowadzaniem zmian w strukturze produkcji. Nie ma również możliwości porównania tych kosztów z dochodem pieniężnym, jakiego oczekuje ze sprzedaży. Ponieważ nie wolno mu przyjmować ofert od prywatnych jednostek, które mogą dostrzegać alternatywny sposób użycia danych środków produkcji, albo też jego możliwość przyjmowania takich ofert jest ograniczona, to zwyczajnie nie wie on, co robi źle, ani jakie są utracone przez niego możliwości, i nie może poprawnie oszacować kosztów pieniężnych wycofania zasobów. Nie potrafi też stwierdzić, czy dany sposób wykorzystania zasobów - bądź jego zmiana - przynosi odpowiedni rezultat, jeśli chodzi o dochód pieniężny, ani też czy poniesione przez niego koszty nie są w rzeczywistości wyższe od przychodów. Skutkiem tego jest bezwzględ ny spadek wartości wytwarzanych dóbr konsumpcyjnych. Zarządzający nie może też ustalić, czy przyjęty przez niego sposób produkcji w odpowiedzi na popyt konsumpcyjny jest w rzeczywistości najefektywniejszą (w porów naniu z potencjalnymi alternatywami) metodą zaspokajania najpilniejszych potrzeb konsumentów, czy też zaspokajane są mniej naglące potrzeby za miast tych pilniejszych. Skutkiem tego jest z kolei przynajmniej względny spadek wartości wytwarzanych dóbr. Nie mając możliwości swobodnego korzystania z kalkulacji ekonomicznej, nie jest on po prostu w stanie się tego dowiedzieć. Oczywiście może się starać robić wszystko jak najlepiej. Czasem może mu się to nawet udać, chociaż nie może się co do tego upew nić. W każdym razie im większy jest obsługiwany przez niego rynek dóbr konsumpcyjnych, a także im bardziej rozproszone pomiędzy różnych ludzi są możliwości technologiczne oraz wiedza na temat preferencji różnych grup
30
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
konsumentów i szczególnych okoliczności czasu historycznego i przestrzeni geograficznej, tym bardziej prawdopodobne są pomyłki, a w konsekwencji błędna alokacja środków produkcji dwojakiego rodzaju: w postaci marno trawstwa i niedoborów. Z powodu przeszkód stawianych prywatnym przed siębiorcom, chcącym przejąć środki produkcji od zarządców, albo wręcz bezpośredniego zakazu takich działań system uspołecznionej produkcji nie pozwala na pełne wykorzystanie dostrzeganych szans poprawy sytuacji. Również tutaj nie musimy podkreślać, że prowadzi to do zubożenia25. Po trzecie, uspołecznienie środków produkcji prowadzi do względnego zubożenia, czyli obniżenia ogólnego standardu życia, na skutek nadmierne go zużycia (overutilization) danych czynników produkcji. Wynika to znowu z osobliwej sytuacji zarządcy, jeśli porównać go z prywatnym właścicie lem. Prywatny właściciel, posiadający prawo sprzedaży czynników produk cji i zatrzymania wpływów pieniężnych dla siebie, właśnie z tego powodu będzie się starał unikać takiego wzrostu produkcji, który miałby się odbić na wartości zainwestowanego kapitału. Jego celem jest maksymalizowanie wartości wytwarzanych produktów powiększonej o wartość zasobów uży wanych do ich produkcji, ponieważ zarówno jedne, jak i drugie znajdują się w jego posiadaniu. Zaprzestanie on zatem produkcji, jeśli wartość krań cowego produktu będzie niższa od kosztu zużycia (amortyzacji) kapitału wykorzystywanego do jego wytworzenia. Jeśli zatem prywatny właściciel na przykład spodziewa się w przyszłości wzrostu cen wytwarzanych przez niego produktów, to zmniejszy on koszt amortyzacji kapitału wykorzysty wanego do produkcji i zwiększy poziom jego zachowania (conservation)*. Struktura bodźców w przypadku zarządcy jest pod tym względem zupełnie odmienna. Ponieważ nie może on sprzedać środków produkcji, to bodźce do tego, by w takiej sytuacji nie produkować, czyli nie wykorzystywać zain westowanego kapitału w sposób nadmiernie zmniejszający jego wartość, nie istnieją albo przynajmniej są mocno ograniczone. To prawda, że w gospo darce uspołecznionej zarządca nie może też przywłaszczyć sobie wpływów
* Amortyzacja jest kosztem niepieniężnym (ponieważ nie pociąga za sobą ko nieczności ponoszenia jakichkolwiek wydatków pieniężnych w okresie, dla którego jest obliczana) i z tego powodu obniżanie jej w sytuacji opisanej przez autora nie ma z punktu widzenia właściciela sensu, o ile nie próbuje on stosować kreatywnej księgowości. Natomiast właściciel będzie w takim przypadku dążył do zmniejszenia bieżącego zużycia kapitału, czego automatyczną, choć niezamierzoną konsekwencją stanie się zmniejszenie amortyzacji (przyp. MZ). 25 Na temat tego, że istnienie wolnego rynku jest koniecznym warunkiem wstęp nym rachunku ekonomicznego i racjonalnej alokacji zasobów, por. także rozdz. 9 i 10.
Socjalizm typu sowieckiego
31
ze sprzedaży produktów, lecz musi przekazać je wspólnocie zarządców, któ ra korzysta z nich wedle uznania, w związku z czym również zachęta do wytwarzania i sprzedawania produktów w takiej gospodarce jest w ogóle względnie słabsza. To właśnie wyjaśnia niższą stopę tworzenia kapitału. O ile jednak zarządca w ogóle pracuje i produkuje, to zainteresowany jest oczywiście pozyskiwaniem dochodu, nawet jeśli nie może go wykorzystać w celu tworzenia prywatnego kapitału, a jedynie przeznaczyć na prywatną konsumpcję i (lub) tworzenie niewykorzystywanego w celach produkcyj nych majątku prywatnego. Brak możliwości sprzedaży środków produkcji przez zarządcę skutkuje wówczas wzmocnieniem bodźców do zwiększania przez niego prywatnego dochodu kosztem wartości kapitału. W związku z tym w stopniu, w jakim postrzegać on będzie swój dochód jako zależny od wielkości produkcji (a pensja, jaką otrzymuje od wspólnoty zarządców, może być od tego zależna!), wzrastać będzie jego motywacja do zwiększa nia produkcji w sposób uszczuplający kapitał. Ponadto z tego powodu, że faktyczny zarządca, o ile zarządu nie sprawuje cała wspólnota zarządców, nie może być nigdy nadzorowany w pełni i nieustannie, a w związku z tym może czerpać dochód z wykorzystywania środków produkcji w celach pry watnych (czyli z produkcji dóbr na użytek prywatny, sprzedawanych lub nie na czarnym rynku), to będzie mu zależeć na zwiększaniu produkcji w spo sób zmniejszający wartość kapitału w stopniu, w jakim postrzega on swój dochód jako zależny od owej produkcji prywatnej. W każdym razie nastąpi konsumpcja kapitału i nadmierne jego zużycie. Również zwiększona kon sumpcja kapitału prowadzi do względnego zubożenia, ponieważ w konse kwencji zmniejszy się produkcja dóbr przeznaczonych na przyszłą wymianę. Przedstawiona tu analiza wskazuje na trzy ekonomiczne konsekwencje uspołecznienia środków produkcji - spadek stopy inwestycji, błędną alo kację i nadmierne zużycie zasobów - prowadzące do obniżenia standar du życia, jednak w pełnym zrozumieniu funkcjonowania społeczeństwa w socjalizmie typu sowieckiego powinna pomóc interesująca, a zarazem istotna uwaga, że analiza ta dotyczy również siły roboczej (pracy) jako czynnika produkcji. Uspołecznienie pociąga za sobą również spadek stopy inwestycji, błędną alokację i nadmierne zużycie, jeśli chodzi o siłę robo czą. Po pierwsze, ponieważ właściciele czynnika pracy nie mogą korzystać z możliwości samozatrudnienia, albo też możliwość ta jest ograniczona, to zmniejszą się inwestycje w kapitał ludzki. Po drugie, z tego powodu, że właściciele czynnika pracy nie mogą sprzedawać swoich usług osobom oferującym najwyższą cenę (gdyż w stopniu, w jakim gospodarka jest uspołeczniona, oferenci, mający niezależną kontrolę nad specyficznymi
32
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
komplementarnymi czynnikami produkcji, w tym pieniędzmi potrzeb nymi do opłacenia siły roboczej, oraz niezależnie i na własny rachunek poszukujący możliwości i ponoszący ryzyko, nie mają prawa istnieć!), to niemożliwe staje się określenie pieniężnego kosztu użytkowania danego czynnika pracy lub połączenia go z czynnikami komplementarnymi, co skutkować musi błędną alokacją siły roboczej. I po trzecie, ponieważ wła ściciele czynnika pracy w gospodarce uspołecznionej otrzymują w najlep szym razie tylko część dochodu ze swojej pracy, a pozostała część przeka zywana jest wspólnocie zarządców, to istnieć będą bodźce do zwiększania przez zarządców swojego prywatnego dochodu w sposób zmniejszający wartość kapitału uosobionego w robotnikach. Skutkiem tego będzie nad mierne zużycie siły roboczej26. L ast but certainly not least, polityka uspołeczniania środków produkcji wywiera wpływ na strukturę charakterologiczną społeczeństwa, której wagę trudno przecenić. Wielokrotnie zwracano uwagę na to, że zastąpie nie kapitalizmu opartego na naturalnej teorii własności socjalizmem typu sowieckiego oznacza przyznanie względnej przewagi nieużytkownikom, nieproducentom i niekontrahentom, jeśli chodzi o tytuły własności do środków produkcji i dochód możliwy do uzyskania dzięki ich użytkowa niu. Jeśli ludzie są zainteresowani stabilizowaniem, a o ile to możliwe, zwiększaniem swojego dochodu oraz mogą stosunkowo łatwo przemie nić się z użytkownika, producenta czy kontrahenta w nieużytkownika, nieproducenta lub kontrahenta - a ważność tych założeń trudno jest podważyć - to w odpowiedzi na zmianę w strukturze bodźców w konse kwencji uspołecznienia będą oni coraz bardziej angażować się w działania
26 Nawiasem mówiąc, oznacza to, że uspołeczniona gospodarka będzie nawet mniej produktywna od gospodarki opartej na niewolnictwie. W systemie niewolni czym, mimo względnie słabych bodźców do wykonywania przez niewolników pracy, właściciel niewolnika przez to, że może go sprzedać i zatrzymać dla siebie wpływy odzwierciedlające jego rynkową wartość, nie byłby również zainteresowany tym, by zmuszać go do takiej ilości pracy, która zmniejszyłaby jego wartość poniżej wartości jego krańcowego produktu [autor myli tutaj strumienie z zasobami i w konsekwen cji porównuje wartość krańcową strumienia (produkcji) z bieżącą wartością zasobu (niewolnika), przez co nie przeprowadza poprawnej z punktu widzenia marginalizmu analizy, która powinna przedstawiać się następująco: „właściciel niewolnika nie był by zainteresowany tym, by zmuszać go do takiej ilości pracy, której krańcowy pro dukt miałby wartość netto niższą od wielkości spadku wartości niewolnika w wyniku wytworzenia tego produktu” przyp. MZ]. W przypadku zarządcy siły roboczej tego rodzaju bodźce zniechęcające nie istnieją. Por. też G. Reisman, G overnm ent Against the Econom y, New York 1979.
Socjalizm typu sowieckiego
33
nieproduktywne i niekontraktowe, a w miarę upływu czasu zmienią się ich osobowości. Dawne umiejętności dostrzegania i antycypowania nie doborów, podejmowania prób wykorzystania możliwości produkcyjnych, uświadamiania sobie możliwości technologicznych, antycypowania zmian popytu, rozwijania strategii marketingowych i dostrzegania szans na wzajemnie korzystne wymiany - w skrócie: zdolność do inicjowania działań, podejmowania pracy i odpowiadania na potrzeby innych ludzi są tłumione, jeśli nie całkowicie, to przynajmniej częściowo. Ludzie stają się innymi osobami z innymi umiejętnościami, przez co gdyby dokonano nagłej zmiany polityki i ponownie wprowadzono kapitalizm, nie potrafi liby od razu powrócić do swoich wcześniejszych osobowości i wzniecić na nowo swojego dawnego, produktywnego ducha, nawet gdyby tego chcieli. Po prostu zapomnieliby, jak się to robi, i musieliby ponownie się powoli wszystkiego uczyć, ponosząc przy tym wysokie koszty psychiczne, równie wysokie jak wtedy, gdy tłumili swoje produktywne umiejętności. Jest to jednak tylko połowiczny obraz społecznych konsekwencji uspołecznienia środków produkcji. Można go dopełnić wnioskami na temat oczywistych różnic między socjalizmem i kapitalizmem. Uwypukli to inny wymiar powodowanej przez socjalizm zmiany osobowości, dopełniając przed stawione właśnie wnioski o utracie zdolności produkcyjnych. Przypomi nam, że również socjalizm musi rozwiązać problem wyznaczenia osób kontrolujących i koordynujących różne środki produkcji. Jednak inaczej niż w przypadku kapitalistycznego rozwiązania tego problemu, w socjali zmie przydzielenie stanowisk w strukturze produkcji różnym ludziom jest sprawą polityczną. Nie bierze się tu pod uwagę faktu istnienia własności wcześniejszego użytkownika ani kontraktowej i wzajemnie akceptowa nych umów o wymianę, lecz raczej narzuca się osobom o odmiennych poglądach wolę jednej osoby. Oczywiście dochód danej osoby, wyrażony czy to liczbą dóbr wymiennych, czy to psychiczną satysfakcją, lub sta tusem i temu podobnymi, zależy bezpośrednio od jej pozycji w struktu rze produkcji. W związku z tym ludzie, chcąc zwiększyć swoje dochody i awansować w hierarchii zarządców, muszą korzystać ze swoich talentów politycznych. Awans w hierarchii dochodów nie zależy wcale, albo zależy w mniejszym stopniu, od efektywności charakterystycznej dla producen tów czy kontrahentów. Coraz istotniejsze staje się natomiast posiadanie umiejętności typowych dla polityka, czyli osoby, która za pomocą per swazji, demagogii i intryg oraz dzięki obietnicom, łapówkom i groźbom potrafi zdobyć publiczne poparcie dla swojej własnej pozycji. Chcąc do prowadzić do wzrostu swoich dochodów, ludzie muszą skupiać się nie na
34
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
rozwijaniu umiejętności produkcyjnych, lecz na doskonaleniu talentów politycznych. Ponieważ niektórzy ludzie mają lepiej rozwinięty talent pro dukcyjny, a niektórzy polityczny, to inni ludzie trafiają na szczyt i na każ dym szczeblu w hierarchii zarządców rośnie liczba polityków. Wszędzie, w tym również na samym szczycie, znajdziemy ludzi niekompetentnych w wykonywaniu swojej pracy. Głupota, lenistwo, nieefektywność i bez troska nie stanowią przeszkody w karierze zarządcy, o ile ma on większe od innych zdolności polityczne. Tacy właśnie ludzie sprawują w socjaliz mie pieczę nad środkami produkcji27. Spojrzenie na Związek Sowiecki i inne kraje bloku wschodniego, gdzie w istotnym stopniu realizowana jest polityka uspołecznienia środ ków produkcji, pomoże w zobrazowaniu prawdziwości przedstawionych tu wniosków. Nawet powierzchowna wiedza na temat sytuacji w tych krajach wystarcza, by dostrzec ważność pierwszego, a zarazem głów nego wniosku. Ogólny standard życia w krajach bloku wschodniego, choć różny w każdym z nich (co należałoby tłumaczyć stanowczością, z jaką w każdym z tych krajów realizowany był i jest program uspołecz nienia środków produkcji), jest bez wątpienia o wiele niższy niż w tak zwanych kapitalistycznych krajach Zachodu (i to mimo wysokiego po ziomu uspołecznienia w krajach zachodnich; w następnych rozdziałach pokażę, że poziom uspołecznienia gospodarek zachodnich, oczywiście różny w zależności od kraju, jest często niedoszacowany). Mimo że teo ria nie przedstawia i nie może przedstawić dokładnej prognozy co do stopnia zubożenia w konsekwencji realizowania polityki uspołecznienia środków produkcji, a jedynie może stwierdzić, że będzie ono istotne, to z pewnością warto wspomnieć, iż kiedy po raz pierwszy niemalże w całości uspołeczniono środki produkcji, a działo się to w Rosji sowiec kiej tuż po pierwszej wojnie światowej, doświadczenie to kosztowało do słownie miliony istnień ludzkich, a zaledwie kilka lat później, w 1921 roku, wymagało także wyraźnej zmiany w polityce, wprowadzenia No wej Ekonomicznej Polityki (NEP), przywracającej elementy prywatne go posiadania w celu złagodzenia tych katastrofalnych skutków tak, by uczynić socjalizm znośnym28. W rzeczywistości, kolejne zmiany w po
27 Por. H.H. Hoppe, Eigentum, Anarchie und Staat, Opladen 1987, zwł. rozdz. 5, 3.2. 28 Oczywiście Rosja była krajem biednym i posiadała niewiele zakumulowane go kapitału, po który można byłoby sięgnąć i skonsumować w „nagłym wypadku”. Na temat socjoekonomicznej historii Rosji sowieckiej i Związku Sowieckiego por. B. Brutzkus, E con om ic Planning in Soviet Russia, London 1935; [a także np.] A. Nove,
Socjalizm typu sowieckiego
35
lityce sprawiły, że Rosja przechodziła przez takie doświadczenia wię cej niż raz. Podobne, chociaż znacznie mniej drastyczne skutki polityki uspołecznienia stały się udziałem wszystkich krajów bloku wschodnie go po drugiej wojnie światowej. Także tam wielokrotnie zezwalano na umiarkowaną prywatyzację niewielkich gospodarstw rolnych, rzemiosła czy małych przedsiębiorstw w celu uniknięcia całkowitego załamania gospodarczego29. Niemniej jednak pomimo tych reform, które nawiasem mówiąc, dowodzą, że wbrew temu, co głosi socjalistyczna propaganda, to prywatne, a nie społeczne posiadanie odpowiada za poprawę stanu gospodarki, pomimo faktu, iż dorabianie na boku, nielegalna działal ność produkcyjna, wymiana barterowa i handel na czarnym rynku są we wszystkich tych krajach zjawiskami wszechobecnymi zgodnie z tym, czego należałoby się spodziewać na podstawie analizy teoretycznej, oraz pomimo tego, że szara strefa pomaga w łagodzeniu skutków zastoju eko nomicznego i przyczynia się do poprawy sytuacji, standard życia w kra jach bloku wschodniego jest żałośnie niski. Właściwie niedostępne są wszelkiego rodzaju podstawowe dobra konsumpcyjne, których podaż jest o wiele za mała, a jakość niezmiernie niska30. Szczególnie pouczający jest przypadek wschodnich i zachodnich Nie miec. Historia dostarcza nam tu przykładu, który prawdopodobnie jest możliwie najbliższy ideałowi kontrolowanego eksperymentu społecznego. Mamy tu do czynienia z dość jednorodną populacją o prawie identycznej historii, kulturze, strukturze charakterologicznej, etyce pracy, podzieloną w następstwie porażki hitlerowskich Niemiec w drugiej wojnie światowej. W Niemczech zachodnich, bardziej za sprawą szczęśliwych okoliczności niż presji opinii publicznej, przyjęto niezwykle wolnorynkowy model go spodarczy w miejsce istniejącego wcześniej systemu całkowitej kontroli cen, który został zniesiony za jednym zamachem. Wprowadzono również prawie całkowitą swobodę przemieszczania się, handlu i wykonywania E conom ic History o f the USSR, Harmondsworth 1969; S. Wellisz, The E conom ies o f the Soviet Bloc: A Study o f D ecision M aking and Resource A llocation, New York 1964. 29 Na temat systemu gospodarczego w znajdującym się pod sowiecką dominacją bloku wschodnim por. Communism in Eastern Europe, red. T. Rakowska-Harmstone, Bloomington 1984; T he N ew E conom ic Systems o f Eastern Europe, red. H.H. Hohmann, M. Kaser, K. Thalheim, London 1975; E con om ic History o f Europe: Contem po rary Econom ies, red. C.M. Cipolla, t. 2, Glasgow 1976. 30 Na temat życia codziennego w Rosji i Związku Sowieckim por. np. H. Smith, Rosjanie, tłum. A. Ponarska, Warszawa 1987; D.K. W illis, Klass: H ow Russians Really Live, New York 1985; S. Pejovich, L ife in the Soviet Union, Dallas 1979; M. Miller, Rise o f the Russian Consumer, London 1965.
36
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
zawodu31. Z kolei w Niemczech wschodnich, znajdujących się pod domi nacją Związku Sowieckiego, dokonano uspołecznienia środków produkcji, czyli wywłaszczenia poprzednich prywatnych właścicieli. W ten sposób ta sama populacja stanęła w obliczu dwóch różnych struktur instytucjonal nych i dwóch różnych struktur bodźców. Różnica pod względem skutków jest wstrząsająca32. Chociaż oba kraje radzą sobie dobrze na tle bloków, w których się znajdują - Niemcy zachodnie mogą się pochwalić najwyż szym standardem życia spośród dużych zachodnioeuropejskich narodów, a Niemcy wschodnie szczycą się tym, że są najbardziej zamożnym krajem bloku wschodniego - różnice w standardzie życia pomiędzy wschodnimi i zachodnimi Niemcami są tak ogromne, że mimo dokonywanego przez rząd, jak również zwykłych obywateli, transferu znacznej ilości pienię dzy z zachodu na wschód oraz coraz bardziej socjalistycznych rozwiązań politycznych w Niemczech zachodnich, gość przybywający z zachodu na wschód będzie zszokowany tym, że znalazł się w niemalże zupełnie in nym, zubożałym świecie (a przecież różnice między nimi z czasem coraz bardziej się pogłębiają). Chociaż plaga emigracji ludzi chcących wyjechać do lepiej prosperujących i dających większe możliwości kapitalistycznych państw Zachodu dotyka wszystkie kraje bloku wschodniego, które chcąc 31 Por. L. Erhard [inicjator i główny polityczny zwolennik powojennej polity ki gospodarczej], Prosperity through C om petition , New York 1958; tenże, The Eco nom ics o f Success, London 1968. Odnośnie do teoretyków niemieckiej „społecznej gospodarki rynkowej” (soziale M arktw irtschaft) por. W. Eucken, Podstaw y polityki gospodarczej, tłum . J. Kałążny, Poznań 2 005; W. Röpke, A H um ane Econom y, C hi cago 1960; tenże, E con om ics o f a Free Society, tłum . P.M. Boarm an, Chicago 1963. W sprawie krytyki polityki gospodarczej zachodnich Niemiec jako niewystarcza jąco kapitalistycznej i mało konsekwentnej, co z czasem doprowadziło do coraz większych interwencji socjalistycznych, por. prorocze obserwacje w: L. von Mises, L udzkie działan ie, s. 611. 32 W kwestii badań porównawczych dotyczących dwóch państw niemieckich por. Bundesrepublik D eutschland und D eutsche D em okratische Republik, red. E. Jesse, Berlin 1982; Bundesrepublik D eutschland DDR. D ie W irtschaftssystem e, red. H. von Hamel, München 1983; [oraz] K. Thalheim, D ie w irtschaftliche Entwicklung der bei den Staaten in D eutschland, Opladen 1978. Uczciwym, lecz naiwnym, empirycznie zorientowanym studium porównaw czym, które pokazuje, że statystyka ekonomiczna ma w najlepszym wypadku nie wiele wspólnego z taką rzeczywistością, jaką postrzegają działający ludzie, jest praca: P.R. Gregory, R.C. Stuart, Com parative E conom ic Systems, Boston, 1985, rozdz. 13 (East an d West Germany). W kwestii wartościowej krytyki statystyki ekonomicznej por. O. Morgenstern, N ation al Incom e Statistics: A Critique o f M acroeconom ic Aggre gation, San Francisco 1979. W kwestii nawet bardziej zasadniczej krytyki por. L. von Mises, Teoria pien iądza i kredytu, tłum . K. Śledziński, Warszawa 2012, cz. II, rozdz. 5.
Socjalizm typu sowieckiego
37
zapobiec odpływowi ludności, stopniowo wprowadzają coraz dokładniej sze kontrole graniczne, czyniące z tych krajów swego rodzaju gigantyczne obozy jenieckie, to przypadek Niemiec jest najbardziej uderzający. Jako że nie istnieje w przypadku Niemiec różnica języka, która tradycyjnie sta nowi najpoważniejszą z naturalnych barier dla emigrantów, różnice pod względem standardu życia między dwoma niemieckimi krajami okazały się tak wielkie, a emigracja ze wschodu na zachód przyjęła taki poziom, że w 1961 roku reżim socjalistyczny we wschodnich Niemczech podjął ostateczną i desperacką decyzję o całkowitym zamknięciu swoich granic z Niemcami zachodnimi. Aby zatrzymać populację, musiał zbudować system, którego świat nie widział nigdy wcześniej i na który składały się mury, druty kolczaste, płoty pod napięciem elektrycznym, pola minowe, automatyczne urządzenia ostrzeliwujące, wieże obserwacyjne i tak dalej, rozciągnięte na długości około 1400 kilometrów. Jedynym tego celem było uniemożliwienie ludziom ucieczki od konsekwencji socjalizmu typu sowieckiego. Z powodu swojego eksperymentalnego charakteru przypadek dwóch państw niemieckich - poza tym, że obrazuje ową kluczową kwestię - oka zuje się szczególnie pomocny w zilustrowaniu prawdziwości pozostałych wniosków teoretycznych. Przyglądając się osobom o podobnym położe niu społecznym, zauważymy, że właściwie nigdzie w Niemczech zachod nich nie ma ludzi pracujących tak niewiele, tak powolnie czy tak niedbale jak ich wschodnioniemieccy pobratymcy (chociaż czas pracy, dłuższy na wschodzie, jest tam oczywiście regulowany!). Należy tutaj dodać, że nie jest to spowodowane jakimiś rzekomymi różnicami w mentalności czy ety ce pracy, gdyż kraje te mają niemal identyczną historię, ale tym, że bodźce do pracy są na wschodzie osłabione z powodu tamtejszych rozwiązań po litycznych, które skutecznie zamykają wszystkie albo większość rynków zbytu dla prywatnych inwestycji. We wschodnich Niemczech wydajne za jęcie można najłatwiej znaleźć w szarej strefie. Ponadto w reakcji na różne bodźce zniechęcające do pracy, w szczególności w „oficjalnie” kontrolo wanej gospodarce, pojawiła się też wśród obywateli Niemiec wschodnich skłonność do wycofywania się z życia publicznego i podkreślania wagi prywatności, rodziny, krewnych, przyjaciół i koneksji w znacznie więk szym stopniu niż na zachodzie33.
33 Na temat życia we wschodnich Niemczech por. E. Windmoller, T. Hopker, L eben in der DDR, Hamburg 1976.
38
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
Przypadek wschodnich Niemiec dostarcza również licznych dowodów błędnej alokacji, których każe się spodziewać teoria. Chociaż również na zachodzie można zaobserwować sytuacje, w których czynniki produkcji pozostają nieużywane (a przynajmniej nie są używane w sposób ciągły) z powodu niedoboru czynników komplementarnych, to na wschodzie (i znowu z pewnością nie z powodu różnic pod względem talentów orga nizacyjnych) są one stałym i wszędzie dostrzegalnym elementem życia. Podczas gdy dostrzeżenie możliwości zmiany wykorzystania środków pro dukcji skutkującej ogólnym wzrostem produkcji dóbr konsumpcyjnych jest zazwyczaj na zachodzie rzeczą dość trudną i wymagającą wyjątkowej przedsiębiorczości, to w krajach bloku wschodniego jest to stosunkowo proste. Prawie każdemu, kto pracuje we wschodnich Niemczech, znane są liczne możliwości pilniejszego wykorzystania środków produkcji, któ rych bieżące użytkowanie stanowi ewidentne marnotrawstwo i skutku je powstaniem niedoborów dóbr bardziej pożądanych od tych obecnie wytwarzanych. Skoro jednak nikt nie może wykupić środków produkcji, a zainicjowanie jakichkolwiek zmian wymaga uwikłania się w uciążliwe procedury polityczne, to niewiele może być i jest w tej kwestii robione. Doświadczenie potwierdza również to, co zostało powiedziane na te mat drugiej strony problemu, czyli nadmiernego zużycia pozostających własnością publiczną środków produkcji. Takie dobra publiczne* istnie ją i, jak można się spodziewać, znajdują się w stosunkowo złym stanie również w Niemczech zachodnich. Jednak w Niemczech wschodnich oraz być może w jeszcze większym stopniu w innych krajach znajdują cych się pod hegemonią Związku Sowieckiego, to znaczy tam, gdzie wszystkie czynniki produkcji znajdują się w posiadaniu społecznym, nie są one należycie konserwowane ani naprawiane, a pozwala się na ich niszczenie i rdzewienie. Powszechne jest tam nawet dewastowanie czyn ników produkcji, maszyn i budynków. Ponadto pomimo zacofania go spodarczego Niemcy wschodnie doświadczają o wiele poważniejszego kryzysu ekologicznego od Niemiec zachodnich. W przypadku Niemiec
* W ekonomii dobra publiczne sensu stricto to dobra charakteryzujące się tym, że ich dostawca nie może nikogo powstrzymać od ich konsumpcji, oraz tym, że ich użyt kowanie przez jedną osobę nie ogranicza możliwości korzystania z nich przez inne osoby. Tak rozumiane dobra publiczne nie są jednak w żaden sposób synonimem dóbr dostarczanych przez państwo ani też będących jego własnością. W kontekście tego na leży zauważyć, że autor, pisząc tu o dobrach publicznych, ma najwyraźniej na myśli dobra będące własnością państwa. Por. rozdz. 10 (przyp. MZ).
Socjalizm typu sowieckiego
39
nie wynika to z pewnością z różnic pod względem „naturalnej” skłon ności do dbałości i ostrożności. Na koniec chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na jedną kwestię, jeśli cho dzi o przewidywane przez teorię zmiany w strukturze społecznej i oso bowości. Uskarżanie się na przełożonych jest oczywiście wszędzie zjawi skiem dość powszechnym. Jednak w krajach, gdzie panuje socjalizm typu sowieckiego, a wyznaczanie pozycji w hierarchii zarządców jest i musi być sprawą wyłącznie polityczną, uskarżanie się na jawnie nieudolnych, niewykwalifikowanych i postępujących niedorzecznie przełożonych jest, nawet jeśli nie głośniejsze, to z pewnością częstsze, ostrzejsze i bardziej uzasadnione niż na Zachodzie, a przyzwoici ludzie są tam w konsekwen cji często doprowadzani do rozpaczy lub popadają w cynizm. Przez to, że ludzie w wieku produkcyjnym wciąż trafiają z Niemiec wschodnich do zachodnich (i choć niektórzy są uciekinierami, to jednak za większość z nich trzeba było zapłacić swego rodzaj okup), dysponujemy wystarcza jącym materiałem, by zilustrować wniosek, że w długim okresie uspo łecznienie gospodarki skutkuje obniżeniem zdolności produkcyjnych lu dzi. Wśród tych osób, które przedostały się na zachód, jest wiele takich, które prowadziły całkiem normalne i produktywne życie na wschodzie, a jednak mimo braku jakichkolwiek barier językowych i kulturowych nie potrafiły lub miały ogromne trudności, by przystosować się do wy mogów zachodniego społeczeństwa, które w większym stopniu kładzie nacisk na to, by umiejętności i postawy cechowały się produktywnością i konkurencyjnością.
Rozdział
4
Socjalizm typu s o c j a l d e m o k r a t y c z n e g o
W poprzednim rozdziale poddałem analizie ortodoksyjną, marksistow ską wersję socjalizmu, którą nazwaliśmy socjalizmem typu sowieckiego. Wyjaśniłem również jego wpływ na proces produkcji i moralną struktu rę społeczeństwa. W dalszej części zwróciłem uwagę, że przewidywane przez teorię konsekwencje w postaci względnego zubożenia okazały się tak wielkie, iż w rzeczywistości polityka uspołeczniania środków pro dukcji właściwie nigdy nie mogłaby zostać doprowadzona do logiczne go końca. Uspołecznienie wszystkich środków produkcji spowodowałoby bowiem natychmiastową katastrofę gospodarczą. I rzeczywiście, wszelkie próby wcielenia w życie marksistowskiego socjalizmu musiały prędzej czy później skończyć się przywróceniem elementów prywatnego posiadania środków produkcji w celu przezwyciężenia albo uniknięcia oczywistego bankructwa. Jeśli idea uspołecznienia produkcji nie zostanie porzucona całkowicie i raz na zawsze, to nawet wprowadzenie umiarkowanego socja lizmu „rynkowego” nie może zapobiec względnemu zubożeniu populacji. Za trwały spadek popularności ortodoksyjnego socjalizmu w wersji mark sistowskiej odpowiadają przede wszystkim nie argumenty teoretyczne, lecz rozczarowanie doświadczeniami z socjalizmem typu sowieckiego. To właśnie te doświadczenia przyczyniły się do powstania i rozwoju współczesnego so cjalizmu socjaldemokratycznego, który jest głównym przedmiotem rozwa żań w tym rozdziale. Należy podkreślić, że oba rodzaje socjalizmu wywodzą się z tego samego źródła34. Oba, przynajmniej w sferze teorii, motywowane są egalitaryzmem35. Mają też ten sam cel ostateczny: obalenie kapitalizmu
34 Por. L. Kołakowski, dz. cyt.; W. Leonhard, dz. cyt. 35 Na temat odmiennych praktyk stosowanych przez socjalizm typu socjaldemo kratycznego por. przyp. 49.
42
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
rozumianego jako system społeczny oparty na posiadaniu prywatnym oraz stworzenie nowego społeczeństwa charakteryzującego się braterską solidar nością i wyeliminowaniem rzadkości - społeczeństwa, w którym każdy zo stanie obdarowany „wedle swoich potrzeb”. Już od samych początków ruchu socjalistycznego, przypadających na połowę X IX wieku, poglądy na temat najbardziej odpowiednich metod osiągnięcia tego celu były zróżnicowane. Chociaż istniała powszechna zgoda co do konieczności uspołecznienia środ ków produkcji, to kwestię sporną stanowił zawsze sposób postępowania. Z jednej strony byli w tym ruchu zwolennicy podjęcia działań rewolucyj nych. Propagowali oni obalenie istniejących rządów przemocą, całkowite wy właszczenie za jednym zamachem wszystkich kapitalistów oraz tymczasową (czyli do chwili, kiedy faktem stanie się obiecane wyeliminowanie rzadkości) dyktaturę proletariatu - a więc tych, którzy nie byli kapitalistami, lecz musieli sprzedawać swoją pracę - w celu ustabilizowania nowego porządku. Z drugiej strony istnieli też reformiści, chcący realizować te cele stopniowo. Doszli oni do wniosku, że wraz z rozszerzaniem praw wyborczych, a w końcu z nadej ściem systemu powszechnego prawa do wybierania swoich przedstawicieli, zwycięstwo socjalizmu dokona się w następstwie działań demokratycznych i parlamentarnych. Zgodnie ze wspólną dla socjalistów doktryną wynikało by to z tego, że kapitalizm zapoczątkował tendencję do proletaryzacji społe czeństwa, przejawiającą się w zmniejszającej się liczbie osób samozatrudnionych i rosnącej liczbie pracowników najemnych. Socjaliści zgodnie wierzą, że tendencja ta doprowadziłaby następnie do zwiększania się jednorodności świadomości klasowej proletariatu, co z kolei oznaczałoby wzrost poparcia wyborców dla partii socjalistycznych. Reformiści doszli do wniosku, że dzię ki temu, iż taka strategia jest o wiele bardziej przystępna dla opinii publicz nej (bardziej atrakcyjna dla większości nastawionych pokojowo robotników i jednocześnie mniej przerażająca dla kapitalistów), to przyjęcie jej zwiększy tylko szanse na ostateczny sukces socjalizmu. Chociaż w ruchu socjalistycznym oba te zespoły poglądów współist niały, to przed wybuchem rewolucji październikowej w Rosji w 1917 roku relacje między ich zwolennikami bywały niekiedy dość napięte. Mimo że w praktyce ruch ten wszedł ogólnie na ścieżkę reformistyczną, to w debacie ideologicznej dominowali rewolucjoniści36. Wypadki rosyjskie
36 Por. pracę E. Bernsteina, stanowiącą główny wykład kierunku reformistyczno-rewizjonistycznego: E. Bernstein, Zasady socyalizm u i zadan ia socyalnej dem okracyi, Lwów 1901. Por. też pracę K. Kautsky’ego, przedstawiciela ortodoksji marksistow skiej: K. Kautsky, Bernstein und das sozialdem okratische Programm , Bonn 1976.
Socjalizm typu socjaldemokratycznego
43
zmieniły ten stan rzeczy. W związku z tym, że pod przywództwem Leni na rewolucyjnym socjalistom udało się po raz pierwszy wprowadzić swój program w życie, ruch socjalistyczny jako całość musiał zająć stanowisko w kwestii rosyjskiego eksperymentu. W efekcie doszło do podziału na dwa odłamy reprezentowane przez oddzielne partie: komunistyczną, mniej albo bardziej przychylną wypadkom w Rosji, oraz socjaldemokratyczną, podchodzącą do nich z rezerwą albo im przeciwną. Rozłam nie wynikał jednak z różnic w poglądach na temat uspołecznienia. Przyczyną rozłamu były różnice w kwestii tego, czy zmiany mają się dokonać w wyniku rewo lucji, czy też dzięki parlamentarnej demokracji. W obliczu doświadczeń rewolucji rosyjskiej - przemocy, rozlewu krwi, niekontrolowanego konfi skowania własności oraz tego, że polityczne stery objęły tysiące nowych liderów często o wątpliwej reputacji lub wręcz podejrzanych i o pośled nich charakterach - socjaldemokraci doszli do wniosku, że aby zdobyć poparcie społeczne, muszą porzucić swój rewolucyjny wizerunek i stać się nie tylko w sferze praktyki, lecz również teorii partią wyraźnie reformistyczną i demokratyczną. Nawet niektóre komunistyczne partie Zachodu, wciąż wyznające teorię zmiany rewolucyjnej, uznały, że w celu zdobycia poparcia społecznego muszą wskazać pewne wady osobliwego sposobu przeprowadzania przez bolszewików rewolucji. Również członkowie tych partii coraz częściej zaczynali uważać za konieczne włączenie się w reformistyczną i demokratyczną grę, choćby tylko w sferze praktyki. Był to jednak dopiero pierwszy etap przekształcania się ruchu socja listycznego w odpowiedzi na rzeczywistość rosyjskiej rewolucji. Kolejny etap, jak już wskazaliśmy, został mu narzucony przez ponure doświad czenia gospodarcze Związku Sowieckiego. Bez względu na występujące między nimi różnice poglądów w kwestii potrzeby rewolucji, socjaliści i komuniści - ze wspólną im nieznajomością, czy też niezdolnością lub niechęcią do zrozumienia abstrakcyjnego wnioskowania ekonomiczne go - mogli nadal robić sobie całkowicie iluzoryczne nadzieje w trakcie trwania swego rodzaju miesiąca miodowego, na który w ich opinii eks peryment ten zasługiwał, co do wyników gospodarczych polityki uspo łecznienia środków produkcji. Jednak miesiąc miodowy nie może trwać wiecznie. Po pewnym czasie trzeba było zmierzyć się z faktami i ocenić rezultaty. Dla każdego neutralnego obserwatora oraz każdego czujnego turysty lub podróżnika oczywiste było to, że socjalizm typu sowieckiego nie prowadzi do zwiększenia się, lecz do zmniejszenia bogactwa, a przede wszystkim, że system ten, zezwalając choćby w niewielkim stopniu na tworzenie prywatnego kapitału, w rzeczywistości uznawał, nawet jeśli
44
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
tylko implicite, swoją niższość pod względem ekonomicznym. Kiedy do świadczenia te stały się szerzej znane, a zwłaszcza, gdy po drugiej wojnie światowej sowiecki eksperyment powtórzono w kolejnych krajach Euro py Środkowo-Wschodniej z równie opłakanym skutkiem, co obaliło tezę, że za sowiecki bałagan odpowiedzialna była jedynie szczególna azjatycka mentalność tamtejszego społeczeństwa, dążące do zdobycia społecznego poparcia zachodnie partie socjalistyczne (socjaldemokratyczne i komuni styczne) zostały zmuszone do dalszego zmodyfikowania swoich progra mów. Również komuniści zaczęli wówczas dostrzegać różne słabe punkty w sowieckim sposobie realizowania programu uspołeczniania środków produkcji, a także coraz częściej flirtować z ideą bardziej zdecentralizo wanego planowania i podejmowania decyzji oraz uspołecznienia częścio wego, mającego obejmować jedynie najważniejsze firmy i branże, choć nigdy nie odrzucili w całości koncepcji uspołecznionej produkcji37. Z dru giej strony partie socjalistyczne, czy też socjaldemokratyczne, które od samego początku były znacznie mniej przychylne sowieckiemu modelowi socjalizmu, a z powodu swojego wyraźnie reformistyczno-demokratycznemu programu już wcześniej skłonne akceptować kompromisy, takie jak częściowe uspołecznienie, musiały wykonać kolejny ruch adaptacyjny. W wyniku doświadczeń Związku Sowieckiego i bloku wschodniego partie te coraz bardziej odcinały się od wizji uspołecznionej produkcji, kładąc zamiast tego coraz większy nacisk na koncepcje opodatkowania dochodu i znoszenia różnic, a w dalszej kolejności wyrównywania szans, które to koncepcje stanowić miały kamień węgielny socjalizmu. Chociaż proces porzucania idei socjalizmu typu sowieckiego na rzecz wersji socjaldemokratycznej wystąpił (i nadal występuje) we wszystkich spo łeczeństwach zachodnich, to nie wszędzie przebiegał z równym nasileniem. Ujmując rzecz ogólnie i skupiając się jedynie na Europie, należy stwierdzić, że porzucenie starej odmiany socjalizmu na rzecz nowej było tym bardziej wyraźne, im bardziej gwałtowne i bezpośrednie były doświadczenia da nego społeczeństwa, w którym partie socjalistyczne i (lub) komunistyczne musiały poszukiwać zwolenników i wyborców, z socjalizmem typu sowiec kiego. Ze wszystkich większych krajów to w Niemczech zachodnich, gdzie kontakt z tą wersją socjalizmu jest najbardziej bezpośredni i gdzie miliony ludzi nadal mogą bez trudu zobaczyć na własne oczy krzywdę wyrządzaną
37 Na temat koncepcji „rynkowego socjalizmu” por. tekst jednego z głównych jej zwolenników: O. Lange, O ekonom icznej teorii socjalizm u, [w:] tenże, W ybór pism , t. 1, Warszawa 1990.
Socjalizm typu socjaldemokratycznego
45
mieszkańcom wschodnich Niemiec, proces ten posunięto najdalej. To tutaj w 1959 roku socjaldemokraci przyjęli (właściwie to zostali do tego zmuszeni przez opinię publiczną) nowy program partii, w którym rzucał się w oczy brak śladów marksistowskiej przeszłości i który wyraźnie podkreślał zna czenie prywatnego posiadania i rynku. Program ten przedstawiał uspołecz nienie jako zaledwie jedną z możliwości, podkreślając natomiast znaczenie rozwiązań redystrybucyjnych. Należący do tamtejszej partii socjaldemokra tycznej orędownicy polityki uspołecznienia środków produkcji stanowili od tej pory zdecydowaną mniejszość. Z kolei partie komunistyczne, nawet jeśli optowały jedynie za pokojowym i częściowym uspołecznieniem, straciły zupełnie na znaczeniu38. W krajach bardziej oddalonych od żelaznej kurty ny, takich jak Francja, Włochy, Hiszpania, a także Wielka Brytania, zmiana ta była mniej gwałtowna. Niemniej jednak można śmiało powiedzieć, że obecnie popularnością na Zachodzie cieszy się jedynie socjalizm socjalde mokratyczny, którego najbardziej typowymi reprezentantami są niemieccy socjaldemokraci. Faktem jest, że to poniekąd dzięki wpływom Międzyna rodówki Socjalistycznej, skupiającej partie socjalistyczne i socjaldemokra tyczne, socjalizm socjaldemokratyczny stanowi jedną z najbardziej popu larnych ideologii naszych czasów, w coraz większym stopniu kształtującą programy i działania polityczne nie tylko partii wyraźnie socjalistycznych i w mniejszym stopniu zachodnich partii komunistycznych, lecz także grup i partii, które nawet w najśmielszych snach nie określiłyby się mianem so cjalistycznych, takich jak „liberalni” demokraci ze wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych39. Z kolei w sferze polityki międzynarodowej idee socjaldemokratycznego socjalizmu, a zwłaszcza redystrybucyjne podejście do tak zwanego konfliktu Północ-Południe*, stały się niemalże oficjalnym
38 Na temat ideologii niemieckiej socjaldemokracji por. D em okratischer Soziali smus, red. T. Meyer, München 1980; D em okratischer Sozialismus fü r Industriegesell schaften, red. G. Schwan, Frankfurt am Mein 1979. 39 Do oznak socjaldemokratyzacji ruchu socjalistycznego należą: wzrost popular ności partii socjalistycznej i odpowiadający mu spadek znaczenia ortodoksyjnej partii komunistycznej we Francji, pojawienie się partii socjaldemokratycznej rywalizującej z bardziej ortodoksyjną Partią Pracy w Wielkiej Brytanii, przejście komunistów wło skich, którzy stanowią jedyną wpływową partię komunistyczną w zachodniej Europie, na pozycje bardziej socjaldemokratyczne, a także wzrost znaczenia partii socjalistyczno-socjaldemokratycznych w Hiszpanii i Portugalii pod kierownictwem Gonzalesa i Soaresa, pozostających w bliskich relacjach z niemiecką SPD. Również partie socjalistyczne w Skandynawii, która tradycyjnie podążała śladem Niemiec i dała bezpieczne schronie nie wielu prominentnym socjalistom (zwłaszcza W. Brandtowi i B. Kreisky’emu) podczas nazistowskich prześladowań, od dawna wyznają przekonania rewizjonistyczne.
46
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
stanowiskiem ludzi „dobrze poinformowanych” i „mających dobre inten cje”. Jednomyślność w tej kwestii rozciąga się daleko poza tych, którzy uwa żają się za socjalistów40. Jakie są główne cechy socjalizmu typu socjaldemokratycznego? Wyróż niają go zasadniczo dwie charakterystyczne cechy. Po pierwsze, socjalizm socjaldemokratyczny, co pozytywnie odróżnia go od tradycyjnego socjali zmu marksistowskiego, nie zakazuje prywatnego posiadania środków pro dukcji, a nawet godzi się na to, by wszystkie środki produkcji były w pry watnym posiadaniu - z wyjątkiem jedynie edukacji, dróg i komunikacji, centralnej bankowości oraz policji i sądów. Co do zasady każdy ma pra wo do przywłaszczania i prywatnego posiadania środków produkcji, ich sprzedawania, kupowania lub wytwarzania, podarowania w prezencie lub wynajmowania na podstawie umowy. Po drugie jednak, żaden właściciel środków produkcji nie posiada w sposób prawowity całości dochodu, jaki uzyskuje dzięki użytkowaniu swoich środków produkcji, ani też żaden wła ściciel nie może podejmować decyzji w kwestii tego, jaką część całkowitego dochodu przeznaczyć na konsumpcję i inwestycje. Część dochodu uzyska nego z produkcji należy w sposób prawowity do społeczeństwa, któremu jest przekazywana, a następnie, zgodnie z koncepcjami egalitaryzmu czy sprawiedliwości dystrybutywnej, redystrybuowana pomiędzy jego poszcze gólnych członków. Co więcej, chociaż udziały producentów i społeczeń stwa mogą być dla danego okresu ustalone z góry, to prawowity udział należny producentom jest w zasadzie zmienny, natomiast określenie jego wielkości, tak jak i wielkości udziału należnego społeczeństwu, w sposób prawowity leży w gestii społeczeństwa, a nie producentów41.
* Mianem konfliktu Północ Południe określa się w stosunkach międzynarodo wych fakt istnienia różnic w poziomie rozwoju gospodarczego pomiędzy krajami b o gatej Północy i biednego Południa, mających odzwierciedlenie w położeniu geogra ficznym tych krajów (przyp. MZ). 40 Na temat stanowiska socjaldemokratów w kwestii konfliktu Północ Południe por. N orth South: A Programme for Survival, Report of the Independent Commission on International Development Issues under the Chairmanship of Willy Brandt, Cam bridge, Mass. 1980. 41 Należy tutaj zauważyć, że ten opis socjaldemokratycznego socjalizmu ma sta tus „typu idealnego” (por. przyp. 18). Nie należy go traktować jako opisu działań czy ideologii jakiejkolwiek rzeczywistej partii. Należy rozumieć go raczej jako próbę zrekonstruowania istoty współczesnego socjalizmu typu socjaldemokratycznego, le żącego u podstaw wielu w rzeczywistości bardzo zróżnicowanych programów i roz wiązań proponowanych przez różne partie czy ruchy o różnorakich nazwach oraz stanowiącego wspólny im wszystkim rdzeń.
Socjalizm typu socjaldemokratycznego
47
Z perspektywy leżącej u podstaw kapitalizmu naturalnej teorii wła sności przyjęcie tych reguł oznacza pogwałcenie praw naturalnego wła ściciela. Należy pamiętać, że zgodnie z ową teorią własności użytkownik-właściciel środków produkcji może czynić z nimi, co tylko sobie życzy. Poza tym osiągane z ich użytkowania wpływy - bez względu na to, jakie by były - stanowią jego własny, prywatny dochód, który może on wykorzystać wedle swej woli, o ile jego działania nie zmieniają fi zycznej integralności własności należącej do innych osób i polegają wy łącznie na wymianach kontraktowych. Z punktu widzenia naturalnej teorii własności te dwa procesy - wytworzenie dochodu, a następnie, gdy dochód zostanie już wytworzony, jego dystrybucja - nie są rozłącz ne. Zachodzi tylko jeden proces: podczas wytwarzania dochodu jest on automatycznie dystrybuowany - wytwórca jest właścicielem. W tym kontekście socjalizm typu socjaldemokratycznego popiera częściowe wywłaszczenie naturalnych właścicieli przez redystrybucję części do chodu z produkcji pomiędzy ludzi, którzy choćby mieli różne zasługi, to z pewnością tego dochodu nie wytworzyli i z pewnością nie mieli do niego żadnych roszczeń kontraktowych, a którzy ponadto mają prawo do jednostronnego - czyli bez konieczności otrzymania zgody ze strony producenta, którego sprawa dotyczy - określenia zakresu owego czę ściowego wywłaszczenia. Z powyższego opisu wynika, że wbrew temu, co zwolennicy socjalizmu typu socjaldemokratycznego chcą zasugerować opinii publicznej, ich sys tem nie różni się kategorycznie od socjalizmu typu sowieckiego. Istnieje między nimi jedynie różnica stopnia. Z pewnością pierwsza z wymienio nych reguł zdaje się wprowadzać pewną fundamentalną różnicę poprzez zezwolenie na prywatne posiadanie. Jednak druga reguła pozwala właści wie na konfiskatę (wywłaszczenie) całego wytworzonego przez producenta dochodu, co oznacza, że jego prawo posiadania jest w rzeczywistości tylko nominalne. Oczywiście w socjaldemokratycznym socjalizmie prywatne posiadanie nie musi wcale istnieć tylko z nazwy. Niewątpliwie też produ cent może być zmuszony do przekazywania społeczeństwu jedynie bardzo niewielkiej części swojego dochodu, co w praktyce może mieć ogromne znaczenie dla sytuacji gospodarczej. Mimo to należy zdawać sobie sprawę z tego, że z perspektywy nieproduktywnych współobywateli poziom kon fiskaty dochodu prywatnych producentów dyktowany jest celami doraź nymi, co stanowi wystarczającą przesłankę, by uznać ostatecznie różnicę między obydwoma typami socjalizmu - sowieckim i socjaldemokratycz nym - jedynie za różnicę stopnia. Powinno być oczywiste, co to oznacza
48
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
dla producenta. Niezależnie od tego, jak niski będzie w danym okresie po ziom konfiskaty, z podjęciem wysiłku produkcyjnego będzie się stale wią zać zagrożenie, że w przyszłości zostanie jednostronnie zwiększona część dochodu przymusowo przekazywanego przez producenta społeczeństwu. Łatwo zauważyć, jak wpływa to na wzrost ryzyka i kosztów produkcji, a w związku z tym na obniżenie stopy inwestycji. Powyższe twierdzenie stanowi pierwszy krok w analizie. Jakie są eko nomiczne, w potocznym tego terminu znaczeniu, konsekwencje przy jęcia systemu socjaldemokratycznego socjalizmu? Biorąc pod uwagę to, na co wskazałem uprzednio, prawdopodobnie nie będzie zaskoczeniem twierdzenie, że przynajmniej jeśli chodzi o ogólny kierunek, konsekwen cje będą podobne jak w tradycyjnym socjalizmie typu marksistowskiego. Niemniej jednak w stopniu, w jakim socjaldemokratyczny socjalizm po przestaje jedynie na częściowym wywłaszczeniu i częściowej redystrybu cji dochodów producentów, możliwe jest uniknięcie części konsekwencji w postaci zubożenia społeczeństwa, które wynikają z polityki pełnego uspołecznienia środków produkcji. Ponieważ dozwolone jest kupowanie i sprzedawanie zasobów, to możliwe staje się uniknięcie najbardziej typo wego problemu gospodarki sterowanej, biorącego się z braku rynkowych cen środków produkcji, przez co niemożliwa jest kalkulacja pieniężna ani rachunkowość, a w konsekwencji błędna alokacja i marnotrawstwo rzad kich zasobów, które są używane do celów mających w najlepszym razie je dynie pomniejsze znaczenie. Ponadto przynajmniej ograniczony w socja lizmie typu socjaldemokratycznego jest też problem nadmiernego zużycia zasobów. A ponieważ możliwe są prywatne inwestycje i tworzenie kapita łu - w stopniu, w jakim producent może dysponować swoim dochodem z produkcji - to w socjalizmie socjaldemokratycznym istnieje względnie większa zachęta do pracy, oszczędzania i inwestowania. Niemniej jednak zupełne uniknięcie zubożenia nie jest bynajmniej możliwe. Chociaż socjalizm typu socjaldemokratycznego może prezento wać się wyjątkowo dobrze, gdy go zestawić z socjalizmem typu sowieckie go, to w porównaniu z kapitalizmem prowadzi do spadku inwestycji, a za tem również przyszłego bogactwa42. Ponieważ właścicielowi-producentowi odbierana jest część dochodu, która następnie przekazywana jest ludziom, którzy tego dochodu nie wytworzyli, to wzrastają koszty produkcji (któ re nigdy nie są zerowe, gdyż wytwarzanie, przywłaszczanie i zawieranie 42 Na ten temat por. L. von Mises, Socjalizm, zwł. cz. V; tenże, Ludzkie działanie, zwł. cz. 6.
Socjalizm typu socjaldemokratycznego
49
umów zawsze pociąga za sobą konieczność poniesienia kosztów, przynaj mniej w postaci poświęconego na te działania czasu, który może stanowić czas wolny albo być spożytkowany w jeszcze inny sposób, na przykład na konsumpcję lub pracę w szarej strefie) oraz mutatis mutandis spadają, cho ciaż nieznacznie, koszty nieprodukowania i (lub) produkcji w szarej stre fie. W konsekwencji następuje względny spadek produkcji oraz inwestycji, mimo że z powodów, które krótko omówię, całkowity poziom produkcji i bogactwa może wciąż rosnąć. Następuje względny wzrost ilości czasu wolnego, konsumpcji oraz pracy wykonywanej na czarno, co prowadzi do względnego zubożenia. Tendencja ta będzie tym silniejsza, im więk sza część dochodu z produkcji będzie podlegała redystrybucji i im więk sze będzie prawdopodobieństwo, że w przyszłości poziom redystrybucji zostanie zwiększony przez jednostronną i niewynikającą z postanowień umownych decyzję społeczną. Przez długi czas zdecydowanie najbardziej popularną metodą realizo wania głównego politycznego celu socjaldemokratycznego socjalizmu była redystrybucja dochodu pieniężnego przez nałożenie na producentów po datku dochodowego lub powszechnego podatku obrotowego*. Przyjrzenie się tej metodzie powinno pomóc w dalszym rozjaśnieniu naszego stanowi ska oraz przyczynić się do uniknięcia często spotykanych nieporozumień i błędnych przekonań na temat względnego zubożenia społeczeństwa. Jakie są ekonomiczne konsekwencje wprowadzenia podatku dochodowe go lub obrotowego tam, gdzie wcześniej on nie istniał, albo podniesienia dotychczasowego poziomu opodatkowania43? Odpowiadając na to pyta nie, pominę pewne zawiłości, które biorą się stąd, że zebrane z podatków pieniądze mogą być następnie w różny sposób redystrybuowane pomię dzy poszczególne jednostki lub grupy. Problem ten omówię w dalszej czę ści tego rozdziału. Tutaj uwzględnię tylko pewien ogólny fakt, z definicji prawdziwy dla wszystkich systemów redystrybucyjnych, a mianowicie, że redystrybucja pieniędzy zebranych z podatków zawsze stanowi trans fer od wytwarzających dochód pieniężny i otrzymujących pieniądze na podstawie umowy do nieproducentów i niekontrahentów. Zatem wprowa dzenie albo podniesienie opodatkowania powoduje, że strumień dochodu
* W Polsce i innych krajach europejskich odpowiednikiem tego podatku, choć naliczanym w zupełnie inny sposób, jest podatek od wartości dodanej (VAT) (przyp. PN). 43 Por. M.N. Rothbard, Interw encjonizm , czyli w ładza a rynek, tłum. R. Rudowski, Chicago Warszawa 2009.
50
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
pieniężnego z produkcji, otrzymywany przez producentów, zmniejsza się, a otrzymywany przez nieproducentów i niekontrahentów rośnie. W kon sekwencji zmienia się względny koszt produkcji w celu uzyskania dochodu pieniężnego w porównaniu z kosztem zaprzestania produkcji lub produkcji w celu uzyskania dochodu niepieniężnego. W związku z tym w stopniu, w jakim zmiana ta zostanie przez ludzi dostrzeżona, będą oni zwiększać swoją konsumpcję lub produkcję w celu wymiany barterowej, ogranicza jąc jednocześnie swoje produkcyjne wysiłki podejmowane w celu uzyska nia wynagrodzenia pieniężnego. W każdym razie zmniejszy się produkcja dóbr nabywanych za pieniądze, czyli obniży się siła nabywcza pieniądza, a tym samym pogorszy się ogólny standard życia. Czasami przeciwko tak sformułowanym wnioskom wysuwa się argu ment, że w świetle częstych obserwacji empirycznych wzrostowi poziomu opodatkowania towarzyszy w rzeczywistości wzrost (a nie spadek) pro duktu narodowego brutto (PNB) i w związku z tym takie wnioskowanie, mimo że wiarygodne, z perspektywy empirycznej pozostaje nieważne. Jednak ten rzekomy kontrargument bierze się ze zwykłego niezrozumienia problemu - pomylenia zmian absolutnych (bezwzględnych) ze zmiana mi względnymi. Z przedstawionej analizy wynika konkluzja, że skutkiem wzrostu opodatkowania jest względny spadek produkcji w celu uzyskania dochodu pieniężnego. Wniosek ten nie mówi nic na temat bezwzględnych zmian poziomu produkcji, czyli o zmianach produkcji w porównaniu z jej poziomem w przypadku niezmienionego opodatkowania. Właściwie fakt absolutnego wzrostu PNB można nie tylko pogodzić z naszą analizą, lecz także potraktować jako zupełnie normalne zjawisko w stopniu, w jakim możliwy jest, i faktycznie zachodzi, wzrost produktywności. Kiedy dzię ki ulepszeniu technologii produkcji możliwe staje się wytworzenie więk szej ilości dóbr przy niezmienionym wkładzie (mierzonym kosztami) albo fizycznie niezmienionego produktu przy mniejszym wkładzie, wówczas zbieg okoliczności w postaci jednoczesnego wzrostu opodatkowania i pro dukcji nie jest wcale zaskakujący. Należy jednak podkreślić, że nie ma to w ogóle żadnego wpływu na ważność twierdzeń o względnym zubożeniu wynikającym z opodatkowania. Pewną popularnością cieszy się również inny zarzut, że podwyższe nie podatków prowadzi do obniżenia dochodu pieniężnego, a obniże nie dochodu oznacza wzrost krańcowej użyteczności pieniężnej formy dochodu względem innych jego form (takich jak czas wolny), przez co wcale nie osłabia, a wręcz wzmacnia skłonność do podejmowania pracy w celu uzyskania dochodu pieniężnego. Należy zauważyć, że obserwacja
Socjalizm typu socjaldemokratycznego
51
ta jest całkowicie prawdziwa. Jednak błędne jest twierdzenie, że może ona w jakikolwiek sposób przyczynić się do stwierdzenia nieważności tezy o względnym ubożeniu. Po pierwsze, by otrzymać pełny obraz sytuacji, musimy zauważyć, że podatki nie tylko zmniejszają dochód pieniężny części osób (producentów), lecz jednocześnie też zwiększają dochód pieniężny innych ludzi (nieproducentów). W przypadku tych drugich krańcowa użyteczność pieniądza, a w związku z tym skłon ność do pracy w celu uzyskania dochodu pieniężnego zmniejsza się. Bynajmniej to nie wszystko, ponieważ wciąż można by tu odnieść wra żenie, że podatki w żaden sposób nie wpływają na produkcję dóbr wy miennych - skoro obniżają krańcową użyteczność dochodu pieniężnego u niektórych i zwiększają ją u innych, to można by uznać, że oba te skutki wzajemnie się znoszą. Lecz wrażenie to byłoby błędne. W łaści wie przeczyłoby temu, co założyłem na samym początku, że niegodzący się na to producenci zdają sobie sprawę ze wzrostu opodatkowania, czyli z tego, że zmusza się ich do oddawania wyższych danin pienięż nych. Stanowiłoby to zatem logiczną sprzeczność. Gdyby podejść do tego intuicyjnie, błąd w przekonaniu, że podatki są „neutralne”, jeśli chodzi o poziom produkcji, staje się oczywisty, kiedy tylko posuniemy argumentację do skrajności. Musielibyśmy bowiem wówczas stwierdzić, że nawet całkowite wywłaszczenie wszystkich producentów z ich do chodu i przekazanie go grupie nieproducentów niczego by nie zmieniło, ponieważ wynikający z redystrybucji wzrost lenistwa u tych drugich zostałby w pełni skompensowany wzrostem pracowitości u tych pierw szych (co byłoby oczywiście absurdem). W tego rodzaju wnioskowaniu nie dostrzega się, że wprowadzenie podatków lub ich zwiększenie ozna cza nie tylko faworyzowanie nieproducentów kosztem producentów, ale jednocześnie zarówno w przypadku wytwarzających dochód pieniężny, jak i go niewytwarzających zmianę kosztów wiążących się z różnymi metodami uzyskiwania (lub zwiększania) dochodu, gdyż w takiej sytu acji względnie mniej kosztowne staje się uzyskiwanie dodatkowego do chodu pieniężnego za p o m o cą m etod nieproduktyw nych, a więc takich, które polegają na niekontraktowym przywłaszczaniu dóbr już w yprodu kow anych, a nie na faktycznym wytwarzaniu większej ilości dóbr. Na wet jeśli w konsekwencji wzrostu opodatkowania producenci faktycznie są bardziej skłonni do zwiększania swojego dochodu pieniężnego, to coraz częściej będą do tego dążyć nie poprzez zwiększanie wysiłków produkcyjnych, lecz poprzez stosowanie metod opartych na wyzysku. To wyjaśnia, dlaczego podatki nie są i nigdy nie mogą być neutralne.
52
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
Wzrost opodatkowania prowadzi do ustanowienia w sferze prawnej in nej struktury bodźców, zmieniając względne koszty produkcji w celu uzyskania dochodu pieniężnego w porównaniu z kosztami nieprodukowania - zarówno nieprodukowania w celu zwiększenia ilości czasu wolnego, jak i nieprodukowania w celu uzyskania dochodu pieniężne go - oraz kosztami produkcji w celu uzyskania dochodu niepieniężne go (barter). Wprowadzenie w danej populacji takiej właśnie struktu ry bodźców musi pociągać za sobą spadek liczby dóbr wytwarzanych w celu uzyskania dochodu pieniężnego44. Chociaż podatek dochodowy i obrotowy należą do najbardziej po wszechnych technik, to nie wyczerpują repertuaru metod redystrybucji, stosowanych w socjaldemokratycznym socjalizmie. To, w jaki sposób po datki są redystrybuowane pomiędzy jednostki wchodzące w skład danego społeczeństwa - na przykład to, do jakiego stopnia dochody pieniężne zostają zrównane - nie ma znaczenia. Ponieważ ludzie mogą się różnić i różnią się pod względem stylu życia i ponieważ przeznaczają różne czę ści przydzielonego im dochodu pieniężnego na konsumpcję lub tworzenie niewykorzystywanego w celach produkcyjnych majątku prywatnego, to prędzej czy później znów pojawią się między nimi znaczące różnice, jeśli nawet nie pod względem dochodów pieniężnych, to pod względem pry watnego majątku. Nie powinno być zaskoczeniem to, że owe różnice będą stawać się bardziej wyraźne w sytuacji, w której obowiązywać będzie czy sto kontraktowe prawo spadkowe. W związku z tym socjaldemokratycz ny socjalizm, kierując się swoim egalitarystycznym zapałem, włącza do swojego programu politycznego także kwestię prywatnego majątku, który również opodatkowuje. Chodzi tu w szczególności o podatek od spadku, którego celem jest zadowolenie tych, którzy podnoszą krzyk o „niezasłu żone bogactwa” spadające na spadkobierców. Z perspektywy ekonomicznej takie rozwiązania spowodować muszą natychmiastowe obniżenie się stopy tworzenia prywatnego majątku. Kie dy zadowolenie z jego posiadania staje się za sprawą podatku względnie bardziej kosztowne, zmniejsza się ilość wytwarzanego majątku, a roś nie konsumpcja - w tym również konsumpcja istniejącego już majątku 44 Ponadto nie należy pomijać również takiej ewentualności, że nawet gdyby ustanowienie takiej struktury bodźców prowadziło do wzrostu ilości pracy wy konywanej przez tych, którzy zostali opodatkowani, to w takiej sytuacji wzrost opodatkowania spowodowałby zmniejszenie ilości ich czasu wolnego i tym samym obniżenie ich standardu życia. Por. M.N. Rothbard, Interw encjonizm , czyli w ład za a rynek, s. 137 i n.
Socjalizm typu socjaldemokratycznego
53
niewykorzystywanego w celach produkcyjnych - i obniża się ogólny stan dard życia, który zależny jest również od wygód możliwych dzięki pry watnemu majątkowi. Podobne wnioski dotyczące kwestii zubożenia wynikają również z ana lizy trzeciego z głównych obszarów programów opodatkowania, jakim są „aktywa naturalne”. Z powodów, które zostaną omówione dalszej, ob szar ten wraz z dwoma wymienionymi wcześniej tradycyjnymi obszarami opodatkowania: dochodu pieniężnego i prywatnego majątku, dzięki ha słu wyrównywania szans zyskiwał z czasem coraz bardziej na znaczeniu. Nie trudno zauważyć, że sytuacja danej osoby nie zależy wyłącznie od jej dochodu pieniężnego ani posiadanego przez nią majątku niewykorzysty wanego w celach produkcyjnych. W życiu ważne są też inne rzeczy, które przynoszą dodatkowy dochód (chociaż niekoniecznie w postaci pienię dzy lub innych dóbr wymiennych), takie jak miła rodzina, wykształcenie, zdrowie, dobry wygląd i tak dalej. Owe niewymienne dobra, które mogą być źródłem (psychicznego) dochodu, będę nazywał „aktywami natural nymi”. Pochłoniętych przez egalitarystyczne ideały redystrybucyjnych so cjalistów drażnią także różnice pod względem posiadania aktywów tego rodzaju. Próbują oni różnice te albo wyeliminować, albo przynajmniej zła godzić. Jednak aktywów tych, które są dobrami niewymiennymi, nie moż na łatwo skonfiskować, by następnie dokonać ich redystrybucji. Niezbyt praktycznym rozwiązaniem, mówiąc oględnie, jest również bezpośrednie zmniejszenie niepieniężnego dochodu z naturalnych aktywów u tych, którzy uzyskują z nich wyższy dochód, do poziomu ludzi uzyskujących z nich niższy dochód - na przykład przez zrujnowanie zdrowia osobom niecierpiącym na żadne choroby, by w ten sposób zrównać ich z chorymi, albo przez oszpecenie ludzi przystojnych, by wyglądali tak, jak ich niemający tyle szczęścia bliźni45. Dlatego wspólną dla socjaldemokratycznych socjalistów metodą „wyrównywania szans” jest opodatkowanie aktywów naturalnych. Osoby, które jak się uważa uzyskują względnie wyższy do chód niepieniężny z takich aktywów jak zdrowie, zostają dodatkowo opo datkowane, przy czym podatek ten muszą uiścić w pieniądzu. Wpływy z takiego podatku rozdziela się następnie między tych, którzy osiągają odpowiednio niższy dochód niepieniężny, by im to zrekompensować.
45 Fikcyjne przybliżenie skutków implementacji takiego rozwiązania, nadzorowa nej dzięki „niezmordowanej czujności agentów Głównego Urzędu Równości Stanów Zjednoczonych”, przedstawił K. Vonnegut Jr. Zob. K. Vonnegut, H arrison Bergeron, [w:] tenże, W itajcie w m ałpiarni, tłum. J. Kozak, Kraków 1992.
54
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
Przykładowo nakładany jest dodatkowy podatek na zdrowych, by pomóc chorym w opłaceniu leczenia, albo na przystojnych, by pomóc brzydkim w zapłaceniu za operacje plastyczne czy alkohol, dzięki któremu mogliby zapomnieć o swoim losie. Ekonomiczne konsekwencje takiego programu redystrybucji powinny być oczywiste. Jeśli uzyskanie dochodu psychicz nego, na przykład w postaci zdrowia, wymaga pewnego produktywnego wysiłku, na który składa się też poświęcony czas i poniesione koszty, i jeśli ludzie mogą z zasady zmieniać swoje zachowania z produktywnych na nieproduktywne albo ukierunkowywać produktywne wysiłki na wytwa rzanie innych wymiennych bądź niewymiennych dóbr, których produk cja byłaby opodatkowana w mniejszym stopniu albo wcale, to będą mniej dbać o własne zdrowie, gdy koszt jego utrzymania wzrośnie. Produkcja bardziej opodatkowanych składników majątku zmniejszy się, a więc ob niży się też ogólny poziom zdrowia. Podobne konsekwencje, choć dopiero w następnym pokoleniu, wystąpią również w przypadku takich ściśle na turalnych aktywów jak inteligencja, z którą ludzie mogą oczywiście uczy nić naprawdę niewiele albo zgoła nic. Jeśli jednak dostrzegą, że bycie inte ligentnym staje się względnie bardziej kosztowne, a bycie nieinteligentnym względnie mniej, i jeśli jednocześnie chcą, aby ich potomkowie uzyskiwali możliwie jak najwyższy dochód (wszelkiego rodzaju), to w konsekwen cji osoby inteligentne będą mniej zmotywowane do płodzenia potom stwa, natomiast nieinteligentne bardziej. Z punktu widzenia praw gene tyki skutkiem tego będzie ogólnie mniej inteligentna populacja. Poza tym w każdym przypadku opodatkowania aktywów naturalnych - dotyczy to zarówno zdrowia, jak i inteligencji - z tego powodu, że opodatkowany jest dochód pieniężny, pojawi się tendencja podobna do tej wynikającej z opodatkowania dochodu, a mianowicie skłonność do zmniejszania wy siłków zmierzających do uzyskania dochodu pieniężnego i coraz częstsze go angażowania się w działalność produkcyjną mającą na celu uzyskanie dochodu niepieniężnego lub we wszelkie przedsięwzięcia nieprodukcyjne. Oczywiście skutkuje to obniżeniem się ogólnego standardu życia. To jednak nie wszystkie konsekwencje socjalizmu typu socjaldemo kratycznego. Należy także wspomnieć o jego istotnym, choć niebezpośrednim wpływie na społeczno-moralną strukturę społeczeństwa, który można dostrzec, gdy rozważy się długookresowe skutki realizowania polityki redystrybucji. Jak można się spodziewać, również w tej kwestii różnica między socjalizmem typu sowieckiego a socjalizmem socjalde mokratycznym, choć pod pewnymi względami bardzo interesująca, nie jest różnicą zasadniczą.
Socjalizm typu socjaldemokratycznego
55
Wypada tutaj przypomnieć, że wpływ socjalizmu typu sowieckiego na kształtowanie się cech osobowości był dwojaki - pociągał za sobą osłabie nie bodźców do rozwijania umiejętności produkcyjnych, a jednocześnie wspierał rozwijanie talentów politycznych. Taki sam jest też ogólny skutek wprowadzenia w życie socjalizmu socjaldemokratycznego. Ponieważ sys tem ten sprzyja zachowaniom nieproduktywnym oraz takim, które umy kają społecznej uwadze, przez co niemożliwe jest ich opodatkowanie, to odpowiednio zmieniają się w jego przypadku charaktery członków popu lacji. Proces też może być powolny, jednak będzie się toczył dopóty, dopó ki istnieć będzie specyficzna struktura bodźców, której źródłem jest poli tyka redystrybucji. Ludzie będą mniej inwestować w rozwijanie i ulepszanie swoich produktywnych umiejętności, wskutek czego będą coraz mniej zdolni do samodzielnego zapewniania sobie dochodu z produkcji lub za wieranych umów. Poza tym w miarę wzrostu poziomu i poszerzania się zakresu opodatkowania dochodu ludzie będą coraz bardziej rozwijać w sobie takie cechy charakteru, dzięki którym upodobnią się do innych, pozostaną przeciętni i nie będą rzucać się w oczy - przynajmniej w sytu acjach publicznych. Jednocześnie im bardziej osobiste dochody będą się stawać zależne od Polityki*, czyli od decyzji społeczeństwa w kwestii re dystrybucji podatków (która to decyzja, gwoli ścisłości, wynika nie z umowy, lecz z tego, że jedna osoba narzuca swoją wolę innej, nieposłusz nej jej osobie!), tym więcej ludzie będą musieli zajmować się polityką, czy li tym więcej czasu i energii inwestować w rozwijanie szczególnych zdol ności, pomagających w osiąganiu osobistych korzyści kosztem innych (a zatem przy użyciu metod niekontraktowych) lub zapobieganiu takim aktom wyzysku. Różnica między obydwoma odmianami socjalizmu polega (wyłącznie) na tym, że w socjalizmie typu sowieckiego kontrola społeczeństwa nad środkami produkcji, a stąd nad wytworzonym dzięki nim dochodem, jest całkowita i dlatego nie ma tu już miejsca na polityczną debatę na temat odpowiedniego poziomu upolitycznienia społeczeństwa. Sprawa ta jest rozstrzygnięta - podobnie zresztą jak w czystym kapitalizmie, gdzie nie ma wcale miejsca dla polityki, a wszystkie relacje mają charakter wyłącz nie kontraktowy. Z kolei w socjalizmie socjaldemokratycznym społeczna
* To, że autor posługuje się tu wielką literą, może wskazywać na ironię lub służyć podkreśleniu wszechogarniającego charakteru mechanizmów politycznych (przyp. PN).
56
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
kontrola nad dochodem wytworzonym prywatnie jest w rzeczywistości tylko częściowa, a zwiększenie lub wprowadzenie pełnej kontroli stanowi jedynie nieurzeczywistnione jeszcze prawo społeczeństwa - potencjalne za grożenie, wiszące nad głowami prywatnych producentów. To, że ludzie żyją w obliczu groźby wprowadzenia pełnego opodatkowania, ale ich dochody wciąż nie są jeszcze w całości opodatkowane, wyjaśnia interesującą cechę socjalizmu socjaldemokratycznego, jaką jest ogólna tendencja do kształto wania się postaw coraz bardziej upolitycznionych. To tłumaczy, dlaczego w tym systemie upolitycznienie jest inne niż w socjalizmie typu sowieckie go. W tym drugim przedmiotem debaty, która wymaga bezproduktywnego wykorzystania czasu i wysiłku, jest tylko sposób dystrybucji znajdującego się w społecznym posiadaniu dochodu. Oczywiście tyczy się to także sys temu omawianego w tym rozdziale, jednak tutaj czas i wysiłek przeznacza ne są również na polityczne spory o to, jaka część dochodu powinna być przekazana pod zarząd społeczny. W systemie uspołecznionych środków produkcji, gdzie kwestia ta została rozwiązana raz na zawsze, można zaob serwować względnie większe wycofanie z życia publicznego, rezygnację i cy nizm. Z drugiej strony, w socjalizmie socjaldemokratycznym, gdzie kwestia ta pozostaje otwarta i gdzie zarówno producenci, jak i nieproducenci mogą cały czas żywić nadzieję na poprawę swojego położenia dzięki zmniejsze niu albo zwiększeniu opodatkowania, tego rodzaju ucieczka w prywatność zdarza się rzadziej. Natomiast ludzie częściej aktywnie angażują się w poli tyczną agitację na rzecz albo zwiększenia społecznej kontroli nad prywatnie wytworzonym dochodem albo przeciwko niej46. Skoro wyjaśniono już zarówno ogólne podobieństwo, jak i szczegól ną różnicę między dwoma odmianami socjalizmu, to pozostaje przed stawić krótką analizę pewnych wywołujących zmiany sił, które wpływa ją na powszechny rozwój nieproduktywnych i upolitycznionych typów osobowości. Na ich rozwój wpływ mają różnice w podejściu do dystry bucji dochodu. Zarówno sowiecki, jak i socjaldemokratyczny socjalizm stają przed problemem dystrybucji dochodu kontrolowanego społecznie. W socjalizmie typu sowieckiego kwestia ta sprowadza się do tego, jakie pensje należy wypłacać osobom, którym przydzielono różne stanowiska w gospodarce sterowanej. W przypadku socjalizmu redystrybucyjnego jest to problem określenia, komu jaką część środków pochodzących z po datków należy przydzielić. Chociaż istnieje w zasadzie niezliczona ilość 46 Na temat zjawiska upolitycznienia por. też T he Politicalization o f Society, red. K.S. Templeton Jr., Indianapolis 1977.
Socjalizm typu socjaldemokratycznego
57
rozwiązań, to egalitarna filozofia obydwu typów socjalizmu skutecznie ogranicza dostępne opcje do trzech ogólnych typów47. Pierwszy z nich po lega na zrównaniu w mniejszym lub większym stopniu pieniężnych do chodów każdej osoby (oraz ewentualnie niewykorzystywanego w celach produkcyjnych majątku prywatnego). Nauczyciele, lekarze, pracownicy budowlani, górnicy, zarządzający fabrykami i sprzątaczki otrzymują do kładnie taką samą pensję, a przynajmniej różnice między ich pensjami są znacząco zredukowane48. Nietrudno zauważyć, że takie rozwiązanie 47 Na temat podejścia ortodoksyjnego i socjaldemokratycznego socjalizmu do kwestii równości por. S. Lukes, Socialism an d Equality, [w:] T he Socialist Idea, red. L. Kolakowski, S. Hampshire, New York 1974; B. Williams, T he Idea o f Equality, [w:] Philosophy, Politics, an d Society, red. P. Laslett, W.G. Runciman, Oxford 1962. Kryty kę socjalistycznej koncepcji równości można znaleźć w: M.N. Rothbard, Egalitaryzm ja ko bunt przeciw naturze, tłum . K. Węgrzecki, Warszawa 2009, s. 29 54, 312 382; H. Schoeck, Zawiść. Ź ródło agresji, destrukcji i biedy, tłum. K. Nowacki, Warszawa 2012; tenże, Ist Leistung unanständig?, Osnabrück 1971; A. Flew, T he Politics o f Pro crustes, London 1980; tenże, Sociology, Equality and Education, New York 1976. 48 Podejściu temu tradycyjnie sprzyja, przynajmniej w sferze teorii, ortodoksyjny socjalizm marksistowski zgodnie ze słynnym dictum Marksa z jego Krytyki pro gramu gotajskiego: „Każdy według swych zdolności, każdemu według jego potrzeb!” (K. Marks, Krytyka programu gotajskiego, tłum. A. Bal, Warszawa 1975, s. 28). Jed nakże gospodarcza rzeczywistość zmusiła kraje, w których istnieje socjalizm typu sowieckiego do znacznych ustępstw w sferze praktyki. Ogólnie mówiąc, rzeczywiście skupiono się na wyrównywaniu (z założenia bardzo dobrze widocznych) dochodów pieniężnych ludzi pracujących w różnych zawodach, lecz w celu utrzymania gospo darki musiano wprowadzić znaczne zróżnicowanie pod względem (z założenia mniej widocznych) nagród niepieniężnych (takich jak specjalne przywileje w sferze podró żowania, edukacji, warunków mieszkaniowych, zakupów i tak dalej). P.R. Gregory i R. Stuart na podstawie przeglądu literatury stwierdzają: „(...) zarob ki są dystrybuowane równiej we wschodniej Europie, Jugosławii i Związku Sowiec kim niż w Stanach Zjednoczonych. W przypadku ZSRS, jak się zdaje, jest to zjawisko stosunkowo nowe, ponieważ aż do 1957 roku tamtejsze zarobki były bardziej nie równe niż w Stanach Zjednoczonych”. Jednak w krajach z socjalizmem typu sowiec kiego „stosunkowo większa część zasobów (...) jest dostarczana w ramach procesów pozarynkowych” (P.R. Gregory, R. Stuart, dz. cyt., s. 502). Podsumowując, Gregor i Stuart piszą: „Dystrybucja dochodów jest bardziej nierówna w tych krajach kapita listycznych, w których państwo odgrywa stosunkowo mniejszą rolę redystrybucyjną (...) (Stany Zjednoczone, Włochy, Kanada). Lecz nawet tam, gdzie państwo odgrywa większą rolę redystrybucyjną (Wielka Brytania, Szwecja), dystrybucja dochodów wy daje się nieco bardziej nierówna niż w krajach socjalistycznych, w których istnieje centralne planowanie (Węgry, Czechosłowacja, Bułgaria). Okazuje się, że w Związku Sowieckim w 1966 roku istniała mniej egalitarna dystrybucja dochodu niż w krajach wschodnioeuropejskich” (tamże, s. 504). Por. też: F. Parkin, Class Inequality an d Poli tical Order, New York 1971, zwł. rozdz. 6.
58
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
w największym stopniu zniechęca do podejmowania pracy, ponieważ to, czy ktoś pilnie wykonuje swoją pracę, czy też cały dzień się obija, nie ma większego wpływu na jego płacę. Ponieważ faktem jest przykrość pracy, to ludzie będą się coraz bardziej obijać, a przeciętny dochód*, który każdemu jest gwarantowany, będzie stale się obniżać w kategoriach względnych. Zatem ludzie żyjący w takim systemie stają się względnie bardziej wy cofani, rozczarowani i cyniczni, przez co mutatis mutandis poziom upo litycznienia zmniejsza się. Bardziej umiarkowany cel drugiego podejścia polega na zagwarantowaniu minimalnego dochodu, który choć zazwyczaj powiązany jest w w jakiś sposób ze średnim dochodem, to jednak jest od niego sporo niższy49. Również tego rodzaju gwarancje osłabiają zachętę do pracy, ponieważ ludzie będący producentami krańcowymi, których do chód jest niewiele wyższy od minimalnego, będą bardziej skłaniać się do ograniczania swojego czasu pracy albo nawet jej zaprzestania, by zamiast tego cieszyć się czasem wolnym, zadowalając się dochodem minimalnym. W ten sposób więcej ludzi znajdzie się poniżej poziomu minimalnego albo też więcej ludzi będzie utrzymywać bądź zdobywać te cechy, od których posiadania zależy wypłacenie pensji m inimalnej**. W konsekwencji prze ciętny dochód, z którym powiązana jest pensja minimalna, spadnie poni żej poziomu, który zostałby osiągnięty w przeciwnym razie. Oczywiście
* Zarówno tutaj, jak i w dalszej części tego akapitu autor, pisząc o zmianach dochodu, odnosi się do zmian dochodu realnego (przyp. MZ). ** Autor analizuje tutaj sytuację, w której każda osoba otrzymuje gwarantowany przez państwo dochód minimalny niezależnie od tego, czy pracuje, czy też nie czyli przypadek negatywnego podatku dochodowego, a nie płacy minimalnej (przyp. MZ). 49 Podejście to jest tradycyjnie najbardziej typowe dla socjalizmu socjaldemo kratycznego. W ostatnich latach zaczęło się cieszyć publicznym poparciem profesji ekonomicznej, w tym M. Friedmana, który przedstawił propozycję „negatywnego podatku dochodowego” (M. Friedman, Kapitalizm i w olność, tłum. B. Sałbut, Gliwice 2 0 0 8 , rozdz. 12), i filozofów, w tym J. Rawlsa, który opracował „zasadę zróżnicowa nia” (J. Rawls, Teoria spraw iedliw ości, tłum. M. Panufnik, J. Pasek, A. Romaniuk, przekł. przejrzał i uzup. S. Szymański, Warszawa 2009, s.107, 126 i n., 139). Obydwaj autorzy spotkali się z dużym zainteresowaniem ze strony intelektualistów partii so cjaldemokratycznych. Generalnie jedynej „winy” Friedmana dopatrywano się w tym, że nie chciał on, by dochód minimalny ustalano na dostatecznie wysokim poziomie, jednak z drugiej strony nie wskazał żadnego zasadniczego kryterium służącego usta leniu odpowiedniej wysokości dochodu minimalnego. Z kolei Rawlsa, który chciał przymusić „najlepiej sytuowanych”, ilekroć się wzbogacą, do podzielenia się swoim majątkiem z „najgorzej sytuowanymi”, oskarża się czasem o to, że zbyt daleko po suwa się ze swoim egalitaryzmem. Por. G. Schwan, Sozialismus in der D em okratie? T heorie einer konsequent sozialdem okratischen Politik, Stuttgart 1982, rozdz. 3.
Socjalizm typu socjaldemokratycznego
59
jednak bodźce do pracy są w mniejszym stopniu osłabione w ramach dru giego aniżeli pierwszego rozwiązania. Niemniej jednak drugie podejście pociąga za sobą względnie wyższy poziom aktywnego upolitycznienia (i mniejsze wycofanie wynikające z pogodzenia się z istniejącą sytuacją), ponieważ inaczej niż w przypadku dochodu przeciętnego, którego poziom można obiektywnie ustalić, wysokość dochodu minimalnego jest całko wicie subiektywna i arbitralna. Istnieje zatem bardzo duże prawdopodo bieństwo, że kwestia ta będzie stałym problemem politycznym. Niewątpliwie najwyższy poziom aktywnego upolitycznienia towa rzyszy trzeciemu podejściu do dystrybucji. Jego celem, zyskującym co raz większe znaczenie w systemach socjaldemokratycznych, jest zapew nienie równości szans50. Koncepcja ta polega na doprowadzeniu dzięki redystrybucji do sytuacji, w której każdy będzie miał taką samą szansę na osiągnięcie każdej możliwej (pod względem dochodu) sytuacji życio wej - podobnie jak w loterii, w której każdy kupon daje taką samą szan sę na wygraną - i dodatkowo na stworzeniu mechanizmu korygującego przypadki „niezasłużonego pecha” (czymkolwiek miałoby to być), które mogą się pojawić podczas toczącej się gry przypadku. Koncepcja ta rozu miana dosłownie jest oczywiście absurdem: niemożliwe jest zrównanie szans mieszkańców Alp z szansami tych, którzy żyją nad morzem. Poza tym oczywiste powinno być to, że koncepcja mechanizmu korygującego jest po prostu nie do pogodzenia z ideą loterii. Jednak to właśnie wysoka ogólnikowość i pomieszanie pojęć stanowią o popularności i uroku tej koncepcji. Pytania o to, czym są szanse, kiedy są one różne, a kiedy takie same, kiedy są gorsze, a kiedy lepsze, jakiego rodzaju i jak dużej rekom pensaty potrzeba, by zrównać szanse wtedy, gdy niemożliwe jest fizyczne wyrównanie sytuacji (jak w przypadku mieszkańców Alp i okolic nadmor skich), czym jest niezasłużony pech, a czym jego zrekompensowanie, do tyczą bez wyjątku problemów całkowicie subiektywnych. Odpowiedzi na te pytania zależą od subiektywnych, zmieniających się ocen, dlatego też faktyczne zastosowanie koncepcji równości szans skutkować musi niczym nieograniczonym zalewem wszelkiego rodzaju żądań dystrybucyjnych, 50 Reprezentatywny przykład socjaldemokratycznie zorientowanego badania na temat równości szans, zwłaszcza w sferze edukacji, stanowi praca: C. Jencks i in., Inequality: A R eassessm ent o f the E ffect o f Family and Schooling in A m erica, London 1973. Rosnące znaczenie koncepcji wyrównywania szans wyjaśnia również wysyp badań socjologicznych na temat „jakości życia” i „wskaźników społecznych” od koń ca lat 60. X X wieku. Por. np. The Quality o f Life: Com parative Studies, red. A. Szalai, F. Andrews, London 1980.
60
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
które może zgłaszać każdy na podstawie wszelkich możliwych racji. Wy nika to stąd, że koncepcję wyrównywania szans można pogodzić z żą daniami wprowadzenia różnic pod względem dochodów pieniężnych lub prywatnego majątku. A i B mogą mieć równe dochody i być równie boga ci, jednak z tego powodu, że A jest czarnym lub kobietą, ma wadę wzroku, mieszka w Teksasie, ma dziesięcioro dzieci, nie ma męża albo ma ponad sześćdziesiąt pięć lat, czego nie można powiedzieć o B , to może on twier dzić, iż jego szanse na to, że osiągnie w życiu wszystko to, co możliwe, są inne, a właściwie mniejsze niż w przypadku B. Z tego powodu powinno mu się jakoś to zrekompensować. W konsekwencji trzeba zróżnicować do tychczas równe dochody pieniężne A i B. Z kolei B mógłby oczywiście argumentować dokładnie w ten sam sposób, odwracając jedynie zasugero waną ocenę szans. Konsekwencją tego będzie niespotykany poziom upo litycznienia. Wszystko zdaje się teraz być jasne. Zarówno producenci, jak i nieproducenci - ci pierwsi, by się bronić, ci drudzy, by atakować - będą przeznaczać coraz więcej czasu na przedstawianie, obalanie i przeciwsta wianie się dystrybucyjnym żądaniom. Oczywiście tego rodzaju działania nie tylko są nieproduktywne, jak czas wolny, ale również oznaczają, czego nie można powiedzieć o czynnościach podejmowanych w czasie wolnym, zakłócanie procesu tworzenia nowego majątku oraz zakłócanie radości z tego, co zostało już wytworzone. Jednak promowanie idei wyrównywania szans nie tylko stymulu je wzrost upolitycznienia (powyżej poziomu właściwego dla socjalizmu w ogóle). Jedną z najbardziej interesujących cech nowego socjaldemo kratycznego socjalizmu w porównaniu z jego tradycyjną, marksistowską postacią jest pojawienie się nowej, a zarazem odmiennej, formy upoli tycznienia. Każde rozwiązanie dystrybucyjne ma swoich zwolenników i agitatorów. Zazwyczaj, choć nie zawsze, są to ci, którzy mają czerpać z tego rozwiązania najwięcej korzyści. Zatem w systemie wyrównywania dochodów i majątku, a także w systemie, w którym gwarantowany jest dochód minimalny, zwolennikami upolitycznienia życia społecznego są głównie biedni. Ponieważ zazwyczaj posiadają oni względnie mniejsze zdolności intelektualne, a zwłaszcza werbalne, to polityce zaczyna brako wać, delikatnie mówiąc, intelektualnego wyrafinowania. Mówiąc bardziej dosadnie, politykę zaczyna charakteryzować jawna tępota, głupota i sia nie grozy, nawet w opinii wielu biednych. Z drugiej strony, wprowadzenie w życie koncepcji wyrównywania szans oznacza nie tylko dopuszczenie różnic pod względem dochodów pieniężnych i majątku, lecz także przy zwolenie na to, by te różnice były wyraźne, o ile tylko można to uzasadnić
Socjalizm typu socjaldemokratycznego
61
potrzebą rekompensowania nierówności w strukturze szans. W takim procesie politycznym mogą brać udział również bogaci. Ponieważ zazwy czaj dysponują oni lepszymi zdolnościami werbalnymi, a przedstawienie argumentów przemawiających za tym, że ktoś ma lepsze albo gorsze szan se, wymaga zasadniczo zdolności retorycznych i siły perswazji, można stwierdzić, iż gra ta jest wręcz dla nich stworzona. W takiej sytuacji to bogaci będą stawać się dominującą siłą, podtrzymującą proces upolitycz nienia. Coraz częściej to właśnie oni będą docierać na szczyt hierarchii partii socjalistycznej, w związku z czym kształt i retoryka programu so cjalistycznego będą się zmieniać, nabierając coraz bardziej intelektualne go charakteru i nadając przekazowi tej partii powabu, który przyciągnie nową grupę zwolenników. W tym miejscu chciałbym przedstawić kilka uwag i obserwacji, któ re pomogą zilustrować ważność naszych rozważań teoretycznych. Oczy wiście nie mają one żadnego wpływu na ważność przedstawionych tutaj konkluzji, która zależy wyłącznie od prawdziwości przesłanek i popraw ności dedukcji. Niestety nie istnieją żadne bliskie modelowym quasi-doświadczalne przypadki pozwalające na porównanie funkcjonowania so cjaldemokratycznego socjalizmu z kapitalizmem, podobne do przykładu Niemiec wschodnich i zachodnich, który omówiłem przy okazji analizy socjalizmu typu sowieckiego. Zilustrowanie omawianych w tym rozdziale argumentów wymagałoby porównania wyraźnie różnych społeczeństw, dla których ceteris z pewnością nie jest paribus, przez co niemożliwe jest zgrabne powiązanie pewnych przyczyn z określonymi skutkami. Często bywało tak, że eksperymenty z socjalizmem socjaldemokratycznym po prostu nie trwały wystarczająco długo albo były przerywane przez roz wiązania, których z pewnością nie można by uznać za socjaldemokratycz ne. Bywało też tak, że od samego początku eksperymenty te łączono na skutek politycznych kompromisów z innymi rozwiązaniami, które nieraz stały w opozycji do programu socjaldemokratycznego, przez co w rzeczy wistości różne skutki i przyczyny do tego stopnia się ze sobą przeplatały, że niemożliwe byłoby wykorzystanie tych przypadków do przedstawienia dowodu dokładnie obrazującego którąś z przytoczonych tez na pewnym poziomie ścisłości. W takiej sytuacji wydzielenie przyczyn i skutków jest zadaniem wymagającym analizy czysto teoretycznej, której brakuje tej szczególnej siły przekonywania, cechującej dowód doświadczalny. Niemniej jednak pewne dowody istnieją, choć można je uznać za dowo dy bardziej wątpliwej jakości. Po pierwsze, na poziomie bardzo ogólnych obserwacji główną tezę na temat względnego zubożenia powodowanego
62
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
przez redystrybucyjny socjalizm zobrazować można faktem, że standard życia w Stanach Zjednoczonych jest względnie wyższy i na przestrzeni czasu jego poprawa następowała szybciej niż w Europie Zachodniej, czy mówiąc dokładniej, w krajach Wspólnoty Europejskiej (WE). Oba obszary są mniej więcej podobne pod względem rozmiaru populacji, zróżnicowa nia etnicznego i kulturowego, tradycji i dziedzictwa, a także wrodzonych zdolności, jednak Stany Zjednoczone są względnie bardziej kapitalistycz ne, a Europa bardziej socjalistyczna. Właściwie każdy neutralny obserwa tor powinien to zauważyć. Wskazują na to również globalne wskaźniki, jak wydatki państwa ujmowane jako odsetek PNB, które w Stanach Zjed noczonych wynoszą około 35 procent, w Europie Zachodniej zaś około 50 procent albo więcej. Do tego obrazu pasuje również fakt, że kraje eu ropejskie (a zwłaszcza Wielka Brytania) wykazywały bardziej imponujące tempo wzrostu gospodarczego w X IX wieku, to jest w okresie opisywa nym przez historyków jako czas klasycznego liberalizmu, niż w X X wie ku, który określany jest czasem socjalizmu i etatyzmu. Ważność naszej teorii obrazuje również fakt, że Europę Zachodnią coraz częściej pod względem wskaźników wzrostu gospodarczego prześcigają niektóre kraje regionu Pacyfiku, takie jak Japonia, Hong Kong, Singapur i Malezja. Kra je te, obierając stosunkowo bardziej kapitalistyczny kierunek, osiągnęły w tym samym czasie znacznie wyższy poziom życia od krajów skłaniają cych się do socjalizmu, takich jak Indie, które swój rozwój rozpoczynały mniej więcej w tym samym czasie i początkowo miały prawie identyczną sytuację gospodarczą. Dokładniejsze obserwacje można poczynić w związku z doświad czeniami Portugalii, gdzie w 1974 roku autokratyczny, konserwatywno-socjalistyczny reżim (o tej odmianie socjalizmu będzie traktować następny rozdział) Salazara, za którego czasów kraj ten był jednym z najbiedniejszych w Europie, został zastąpiony w wyniku przewrotu przez system redystrybucyjnego socjalizmu (w ramach którego doko nano również nacjonalizacji niektórych sektorów gospodarki) i gdzie od tego czasu poziom życia obniżył się jeszcze bardziej, a kraj dosłow nie przemienił się w region trzeciego świata*. Jest także socjalistyczny
* Należy tutaj dodać, że António Salazar ze względu na zły stan zdrowia przestał sprawować władzę w Portugalii już w 1968 roku, a w 1970 roku zmarł. Niemniej jednak jego następca, Marcelo Caetano, który został obalony w 1974 roku w wyniku wspomnianej rewolucji goździków, zasadniczo kontynuował kurs obrany przez Salazara (przyp. MZ).
Socjalizm typu socjaldemokratycznego
63
eksperyment Francji Mitteranda, który przyniósł natychmiastowe po gorszenie się sytuacji gospodarczej - czego najbardziej zauważalnymi objawami były drastyczny wzrost bezrobocia i wielokrotna dewaluacja waluty - i to tak dramatyczne, że po niecałych dwóch latach znaczny spadek poparcia opinii publicznej dla rządu wymusił radykalną zmianę polityki. Zmiana ta była wręcz komiczna, ponieważ polegała na tym, iż rząd zaczął w całości odrzucać to, co jeszcze kilka tygodni wcześniej popierał z całą mocą. Jednak najbardziej pouczający przypadek ponownie stanowią Niem cy - jednak tym razem Niemcy zachodnie51. W latach 1949-1966 wła dzę sprawował tam liberalno-konserwatywny rząd, który wykazywał niezwykłe przywiązanie do zasad gospodarki rynkowej, chociaż od samego początku w jego programie można było znaleźć sporo elemen tów konserwatywno-socjalistycznych, które w miarę upływu czasu zy skiwały na znaczeniu. W każdym razie spośród wszystkich głównych krajów europejskich Niemcy zachodnie były w tym okresie - ujmując to w kategoriach względnych - zdecydowanie najbardziej kapitalistyczne. W efekcie Niemcy stały się najlepiej prosperującym europejskim spo łeczeństwem, mogącym się pochwalić wskaźnikami wzrostu znacznie wyższymi od wszystkich swoich sąsiadów. Aż do 1961 roku miliony wschodnioniemieckich uchodźców, a następnie miliony zagranicznych pracowników z krajów południowoeuropejskich włączały się do rozra stającej się zachodnioniemieckiej gospodarki, w której bezrobocie i in flacja były właściwie nieznane. Następnie po krótkim okresie przejścio wym rządy w latach 1969-1982 (czyli przez prawie taki sam okres) objął gabinet socjalistyczno-liberalny, kierujący się ideami socjaldemokratycz nymi. Znacząco podniósł on podatki i składki na ubezpieczenie spo łeczne, zwiększył liczbę pracowników w sektorze publicznym, przekazał dodatkowe fundusze z podatków na istniejące programy socjalne oraz stworzenie nowych. Zwiększył znacząco wydatki na wszelkiego rodza ju „dobra publiczne”, rzekomo wyrównując szanse i podnosząc ogólną „jakość życia”. Stosując keynesistowską politykę deficytu budżetowego i nieoczekiwanej inflacji, niemiecki rząd mógł opóźnić o kilka lat skutki wprowadzenia finansowanych przez mocno opodatkowanych producen tów, społecznie gwarantowanych minimalnych zabezpieczeń dla nieproducentów (mottem polityki gospodarczej byłego kanclerza Niemiec 51 Na ten temat por. także R. Merklein, G riff in die eigene Tasche, Hamburg 1980; tenże, D ie D eutschen werden ärmer, Hamburg 1982.
64
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
zachodnich, Helmuta Schmidta, było: „lepsza pięcioprocentowa infla cja od pięcioprocentowego bezrobocia”). Jednak nieco później skutki te okazały się jeszcze bardziej drastyczne, ponieważ nieoczekiwana inflacja i ekspansja kredytowa przyczyniły się do wystąpienia, a następnie wy dłużenia w czasie zjawiska nadmiernych, a właściwie chybionych inwe stycji, które jest typowe dla b oom u . W rezultacie nie tylko inflacja wy raźnie przekroczyła poziom 5 procent, ale również bezrobocie zaczęło trwale rosnąć, by osiągnąć w końcu 10 procent. Wzrost PNB był coraz wolniejszy, aż nastąpił jego faktyczny spadek w kategoriach bezwzględ nych w ostatnich latach omawianego okresu. Niemiecka gospodarka wówczas się nie rozwijała. Zamiast tego zmniejszyła się bezwzględna liczba osób zatrudnionych, a na zagranicznych pracowników wywiera no coraz większą presję, by wyjechali. Równocześnie zwiększono ba riery imigracyjne do nieznanych wcześniej rozmiarów, a zarazem stale rosło znaczenie szarej strefy. Zjawiska te to jedynie bardziej widoczne konsekwencje ekonomiczne w wąskim rozumieniu tego terminu. Pojawiły się też jednak konsekwen cje innego typu, o bardziej długotrwałym charakterze. Za sprawą no wego rządu socjalistyczno-liberalnego koncepcja wyrównywania szans stała się główną kwestią ideologiczną. Jak można było przewidzieć na podstawie teorii, do nieznanego wcześniej poziomu upolitycznienia do prowadziło zwłaszcza oficjalne rozpowszechnianie idei m ehr D em okratie wagen („zaryzykuj więcej demokracji”) - początkowo jednego z najpo pularniejszych sloganów nowej ery (Willy’ego Brandta). W imię wyrów nywania szans podnoszono żądania wszelkiego rodzaju i nie istniała właściwie żadna sfera życia - od dzieciństwa aż po starość, od czasu wolnego po warunki pracy - której nie badano by dogłębnie pod kątem potencjalnie istotnych różnic szans. Nie jest zaskoczeniem, że zarów no szanse, jak i różnice znajdowano bez przerwy52, w związku z czym domena polityki rozszerzała się niemal z dnia na dzień. Coraz częściej można było usłyszeć hasło: „nie istnieje taka kwestia, która nie miałaby charakteru politycznego”. Aby trzymać rękę na pulsie, również partie rządzące musiały dokonywać zmian u siebie. O nowy wizerunek musieli zadbać zwłaszcza socjaldemokraci, będący tradycyjnie partią pracowni ków fizycznych. W miarę jak koncepcja wyrównywania szans zdobywa ła coraz większą popularność, w coraz większym stopniu stawali się oni, 52 Jako reprezentatywny przykład por. Lebensbedingungen in der Bundesrepublik, red. W. Zapf, Frankfurt am Mein 1978.
Socjalizm typu socjaldemokratycznego
65
co można było przewidzieć, partią (werbalnej) inteligencji, nauczycieli i przedstawicieli nauk społecznych. Za rzecz najważniejszą owa „nowa” partia - jakby chciała dowieść, że proces upolityczniania podtrzymywać będą głównie ci, którzy mogą liczyć na korzyści z programów redystry bucji, a zdefiniowanie szans ma charakter arbitralny i zależy od zdol ności retorycznych - uznała skierowanie całej swojej politycznej energii na problem równości szans przede wszystkim w edukacji. Partia ta zaj mowała się w szczególności „wyrównywaniem” szans w sferze szkolnic twa średniego i wyższego, nie tylko oferując możliwość nieodpłatnego zdobycia wykształcenia, ale dosłownie p ła c ą c dużym grupom uczniów za skorzystanie z niej. Spowodowało to nie tylko wzrost zapotrzebo wania na pedagogów, nauczycieli i przedstawicieli nauk społecznych, których wypłaty musiały oczywiście pochodzić z podatków, lecz także oznaczało, że za dotowanie bardziej inteligentnych musieli zapłacić ci mniej inteligentni, którzy w konsekwencji doświadczyli odpowiedniego spadku dochodów. A ponieważ więcej osób inteligentnych wywodzi się z klasy średniej i wyższej niż z klasy niższej, okazało się, że to biedni musieli łożyć na dotacje dla bogatych- co było o tyle ironiczne, że partia socjalistyczna twierdziła, iż wyrównywanie szans w sferze wykształce nia oznaczać będzie przesunięcie dochodów od bogatych do biednych53. W konsekwencji tego procesu upolitycznienia, napędzanego przez ro snącą liczbę pedagogów opłacanych z podatków i wywierających wpływ na rosnącą liczbę uczniów i studentów, zmieniła się (jak można było przewidzieć) mentalność ludzi. Coraz częściej za zupełnie normalne uważano zaspokajanie wszelkiego rodzaju żądań za pomocą środków politycznych, a także roszczenie sobie wszelkiego rodzaju domniema nych praw, które by uderzały w rzekomo lepiej sytuowanych ludzi oraz ich własność. Dla całego pokolenia ludzi wychowanych w tym okresie coraz mniej naturalne stawało się myślenie o poprawie własnego losu przez podejmowanie produktywnych wysiłków lub zawierane umowy. Gdy zatem nastąpił kryzys gospodarczy, do którego polityka redystry bucji musiała w końcu doprowadzić, ludzie byli przygotowani słabiej niż kiedykolwiek wcześniej na to, by go przezwyciężyć, ponieważ ówczesna polityka doprowadziła do stopniowego zaniku tych umiejętności i zdol ności, które były w czasie kryzysu najbardziej potrzebne. Co ciekawe, kiedy w 1982 roku, głównie z powodu niewątpliwie mizernych osiągnięć 53 Na ten temat por. A. Alchian, T he E con om ic and Social Im pact o f Free Tuition, [w:] tenże, E conom ic Forces a t Work, Indianapolis 1977.
66
TEORIA SOCJALIZMU I KAPITALIZMU
gospodarczych, socjalistyczno-liberalny rząd został odsunięty od wła dzy, ludzie nadal powszechnie uważali, że kryzysowi należy zaradzić nie przez wyeliminowanie przyczyn, a więc ograniczenie minimalnych gwa rancji dla nieproducentów i niekontrahentów, lecz przez wprowadzenie innego rodzaju redystrybucji, a mianowicie przez przymusowe zrówna nie dostępnego czasu pracy dla zatrudnionych i bezrobotnych. Działa jąc w duchu tej idei, nowy, konserwatywno-liberalny rząd nie uczynił właściwie niczego poza spowolnieniem tempa wzrostu opodatkowania.
Rozdział
5
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu
Przedmiotem dwóch poprzednich rozdziałów były te formy socjaliz mu, które są najbardziej znane i najbardziej powszechne. Ich źródła ide ologiczne są w zasadzie takie same. Jedną z tych form był socjalizm typu sowieckiego, który w największym stopniu reprezentowany jest przez kraje komunistyczne bloku wschodniego, drugą zaś socjalizm socjalde mokratyczny, którego najbardziej typowymi reprezentantami są socjali styczne i socjaldemokratyczne partie Zachodu oraz w mniejszym stopniu „liberałowie” ze Stanów Zjednoczonych. Przeanalizowałem reguły wła sności leżące u podstaw ich programów politycznych oraz stwierdziłem, że reguły własności charakterystyczne dla socjalizmu typu sowieckiego lub socjaldemokratycznego mogą zostać zastosowane w różnym stop niu: możliwe jest bowiem uspołecznienie wszystkich albo tylko niektó rych środków produkcji, możliwe jest też opodatkowanie i redystrybucja prawie całego dochodu i właściwie każdego jego rodzaju albo jedynie niewielkiej części zaledwie kilku form dochodu. Jednak rozważania teo retyczne oraz - w sposób mniej rygorystyczny - przykłady empiryczne pokazują, że jeśli zasady te będą w ogóle stosowane i nie zostanie raz na zawsze odrzucona koncepcja praw posiadania przynależnych nieproducentom (nieużytkownikom) i niekontrahentom, skutkiem tego będzie względne zubożenie. Ten rozdział pokaże, że prawda ta tyczy się też konserwatyzmu, któ ry również stanowi odmianę socjalizmu. Także konserwatyzm powoduje zubożenie, tym większe, im bardziej stanowczo realizowany jest jego pro gram. Zanim jednak przeprowadzimy systematyczną i szczegółową ana lizę ekonomiczną konkretnych procesów w systemie konserwatywnym, które powodują zubożenie, przyjrzymy się nieco historii, by lepiej zrozu mieć, dlaczego konserwatyzm w rzeczywistości jest odmianą socjalizmu
68
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
oraz jakie są jego związki z dwoma egalitarnymi formami socjalizmu, któ re omówiłem wcześniej. Ujmując rzecz z grubsza, do XVIII wieku panował w Europie i na ca łym świecie społeczny system „feudalizmu” albo „absolutyzmu”, który w rzeczywistości stanowił odmianę feudalizmu, tyle że na większą skalę54. Opisując problem w kategoriach abstrakcyjnych, porządek społeczny feudalizmu cechował się obecnością lokalnych suzerenów, którzy rościli sobie prawo do posiadania pewnego terytorium, włącznie ze wszystkimi znajdującymi się na nim zasobami i dobrami (a całkiem często również z żyjącymi tam ludźmi), choć nie dokonali uprzednio ich pierwotnego zawłaszczenia na drodze użytkowania lub pracy, ani nie posiadali do nich praw wynikających z umowy. Wręcz przeciwnie, terytorium, czy raczej różne jego części, oraz znajdujące się na nim dobra były wcześniej czyn nie zajmowane, używane i wytwarzane przez innych ludzi („naturalnych właścicieli”). Roszczenia panów feudalnych do własności były zatem bez podstawne. Z tego powodu odwołująca się do tych rzekomych praw po siadania i ustalana jednostronnie przez suzerena praktyka wynajmowania ziemi i innych czynników produkcji naturalnym właścicielom w zamian za dobra i usługi musiała zostać wprowadzona w życie wbrew ich woli, przy użyciu brutalnej siły i zbrojnej przemocy, z pomocą szlacheckiej kla sy wojskowych, nagradzanych przez suzerena za swe usługi dopuszcze niem do udziału w wyzysku i podziale dochodów. Dla zwykłego czło wieka podlegającego temu porządkowi życie oznaczało tyranię, wyzysk, gospodarczą stagnację, biedę, głód i beznadzieję55. Jak można się spodziewać, systemowi temu stawiano opór. Jednak co dość interesujące (z dzisiejszej perspektywy), to nie chłopi byli najbar dziej pokrzywdzeni przez ówczesny porządek, lecz kupcy i handlarze, którzy stali się głównymi przeciwnikami systemu feudalnego. Przez to, że kupowali towary po niższej cenie w jednym miejscu, a następnie prze mieszczali się w inne, by je sprzedać po cenie wyższej, nie byli aż tak bardzo podporządkowani żadnemu feudałowi. Kupcy i handlarze byli w gruncie rzeczy klasą „światowców”, cały czas przekraczających grani ce różnych terytoriów feudalnych. Chcąc mieć możliwość prowadzenia 54 Na ten temat por. zwłaszcza znakomity esej M.N. Rothbarda: L ew ica i Prawica. Perspektywy w olności, [w:] tenże, Egalitaryzm ja ko bunt przeciw naturze, s. 55 94. 55 Na temat struktury społecznej feudalizmu por. M. Bloch, Społeczeństw o feu dalne, tłum. E. Bąkowska, Warszawa 2002; P. Anderson, Passages from Antiquity to Feudalism , London 1974; T he Transition from Feudalism to Capitalism , red. R. Hilton, London 1978.
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu
69
interesów, domagali się oni stabilnego, międzynarodowego systemu prawnego - systemu reguł ważnych niezależnie od czasu i miejsca oraz definiujących własność i kontrakt, co ułatwiłoby rozwój instytucji kre dytu, bankowości i ubezpieczenia, niezbędnych do prowadzenia wy miany handlowej na wielką skalę. W konsekwencji pojawiły się tarcia pomiędzy kupcami a panami feudalnymi, reprezentującymi różne arbi tralne, lokalne systemy prawne. Ci pierwsi stali się wyrzutkami feudalizmu. Byli ciągle straszeni i nękani przez szlachecką klasę wojskowych, próbującą narzucić im kontrolę56. Aby uniknąć tej groźby, kupcy zmuszeni byli zorganizować się i wspo móc tworzenie małych obwarowanych miejsc, gdzie mogliby handlować z dala od centrów władzy feudalnej. Z powodu częściowej eksterytorialności i przynajmniej częściowej wolności miejsca te wkrótce zaczęły przyciągać coraz większą liczbę chłopów uciekających przed feudalnym wyzyskiem i gospodarczą nędzą. W konsekwencji rozrosły się one do roz miarów małych miast, co sprzyjało rozwojowi rzemiosła i różnych pro duktywnych przedsięwzięć, które nie mogłyby powstać w atmosferze wy zysku i niestabilności prawa, charakterystycznej dla porządku feudalnego z racji samej jego istoty. Proces ten był bardziej wyraźny tam, gdzie wła dza feudalna była względnie słaba lub rozproszona pomiędzy wieloma, mniejszymi i rywalizującymi ze sobą feudałami. To właśnie w miastach północnej Italii, Ligi Hanzeatyckiej i Flandrii duch kapitalizmu rozwijał się najszybciej, a handel i produkcja osiągnęły najwyższy poziom57. 56 Por. H. Pirenne, M edieval Cities: Their Origins an d the Revival o f Trade, Prince ton 1974, rozdz. 5, zwł. s. 126 i n. 57 Warto podkreślić, że wbrew temu, czego nauczają różni nacjonalistyczni histo rycy, ożywienie handlu i przemysłu wynikało ze słabości państw centralnych, czego źródłem był zasadniczo anarchistyczny charakter systemu feudalnego. Podkreśla to J. Baechler w: tenże, The Origins o f Capitalism, New York 1976, zwł. rozdz. 7. Pisze on: „ciągły rozwój rynku, zarówno pod względem wielkości, jak i intensywności, był skut kiem braku politycznego porządku w całej zachodniej Europie” (s. 73). „Rozwój kapi talizmu zawdzięcza swe początki i raison d ’etre politycznej anarchii. (...) Kolektywizm i państwowe zarządzanie odniosły sukces tylko w podręcznikach szkolnych” (zwróćmy na przykład uwagę na nieustannie przychylne oceny, jakie się w nich formułuje na te mat kolbertyzmu) (s. 77). „Każda władza zmierza do absolutyzmu. Jeśli nie jest absolut na, to tylko dlatego, że pojawiły się pewnego rodzaju ograniczenia. (...) Ci, którzy znaj dowali się u władzy, nieustannie próbowali te ograniczenia likwidować. Nigdy im się to nie udało, a to z powodu, który jak mi się zdaje, wynikał z charakteru systemu między narodowego. Ograniczenie władzy pod względem możliwości podejmowania działań na zewnątrz i nieustanne zagrożenie obcym atakiem (co stanowiło dwie cechy syste mu wielobiegunowego) oznaczały, że władza była ograniczona również wewnętrznie
70
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
Jednak to częściowe wyzwolenie z ograniczeń i stagnacji feudalizmu było jedynie tymczasowe, a skończyło się za sprawą procesów reakcyjnych. Wynikały one po części z wewnętrznych słabości nowej klasy kupieckiej. W umysłach ludzi nadal w zbyt dużym stopniu zakorzeniony był feudal ny styl myślenia w kategoriach posiadanego statusu, podporządkowania i władzy oraz porządku narzucanego ludziom pod przymusem. W związ ku z tym w powstających centrach handlu szybko ustalono nowy zbiór niekontraktowych regulacji i ograniczeń - tym razem „burżuazyjnych”. Powstawały cechy ograniczające wolną konkurencję oraz pojawiła się nowa kupiecka oligarchia58. Na te reakcyjne procesy istotny wpływ miał też pewien inny fakt. Usiłując uwolnić się od wyzysku różnych feudałów, kupcy musieli szukać naturalnych sojuszników. Co dość zrozumiałe, zna leźli ich pośród tych członków klasy feudałów, którzy byli stosunkowo silniejsi od szlachty, jednak centra ich władzy były znacznie oddalone od miast handlowych poszukujących pomocy. Dzięki porozumieniu się z kla są kupców chcieli oni rozciągnąć swą władzę poza jej ówczesny zasięg kosztem innych, słabszych panów59. Aby osiągnąć ten cel, w pierwszej ko lejności zwolnili rozwijające się centra miejskie z pewnych „normalnych” obowiązków, jakie mieli poddani w systemie feudalnym, dzięki czemu stały się one miejscami częściowej wolności, oferującymi ochronę przed sąsiednimi rządami feudalnymi. Lecz gdy tylko koalicji udało się wspólnie osłabić lokalnych panów, a „zewnętrzny” feudalny sojusznik miast ku pieckich zyskał dzięki temu realną władzę poza tradycyjnie opanowanym przez siebie terytorium, posunął się dalej i ustanowił się feudalnym super mocarstwem, czyli monarchią, której król narzucał swoje własne opar te na wyzysku reguły w miejsce tych już istniejących w ramach systemu
i musiała polegać na autonomicznych centrach podejmowania decyzji, którymi mogła posługiwać się tylko w skromnym zakresie” (s. 78). Na temat wpływu czynników ekologicznych i tych związanych z rozrodczością na powstanie kapitalizmu por. M. Harris, Cannibals and Kings, New York 1978, rozdz. 14. 58 Por. na ten temat raczej entuzjastyczne omówienie: H. Pirenne, dz. cyt., s. 208 i n. 59 Na temat tej koalicji por. tamże, s. 179 180: „W wyraźnym interesie monarchii było udzielenie poparcia przeciwnikom systemu późnego feudalizmu (high feudalism ). Oczywiście pomoc pojawiała się wtedy, gdy tylko nie pociągała za sobą zobowiązań wobec przedstawicieli klas średnich, którzy powstając przeciw swoim panom, walczy li w rzeczywistości w interesie prerogatyw królewskich. Uznanie króla przez strony konfliktu za rozjemcę w ich sporze oznaczało uznanie jego suwerenności (...). Władze królewskie nie mogły nie skorzystać z tej sposobności i w każdej sytuacji okazywały swoją dobrą wolę wspólnotom, które w sposób niezamierzony działały z tak wielkim dla nich pożytkiem”. Por. tamże, s. 227 i n.
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu
71
feudalnego. W ten sposób narodził się absolutyzm, a z tego powodu, że była to w rzeczywistości odmiana feudalizmu, tyle że na większą skalę, w konsekwencji nastąpił ponownie upadek gospodarczy, miasta rozpadły się, a powróciła stagnacja i bieda60. Aż do końca XV II i początków XV III wieku feudalizm nie był bar dzo zagrożony. Wtedy jednak zagrożenie stało się o wiele poważniejsze, ponieważ próby zabezpieczenia sfer względnej wolności umożliwiającej prowadzenie interesów nie były już podejmowane wyłącznie przez lu dzi praktycznych - kupców. Kwestia ta stawała się w coraz większym stopniu przedmiotem ideologicznej batalii przeciwko feudalizmowi. In telektualne refleksje na temat przyczyn doświadczanego rozwoju i upad ku handlu i przemysłu oraz wzmożone badania nad prawem rzymskim i - co istotniejsze - prawem naturalnym, odkrytymi na nowo podczas zmagań prowadzonych przez kupców w celu rozwinięcia międzynarodo wego prawa kupieckiego i przedstawienia dlań uzasadnienia w obliczu istnienia przeciwstawnych przepisów prawa feudalnego, doprowadzi ły do wyraźniejszego zrozumienia pojęcia wolności, również w sensie warunku wstępnego rozwoju gospodarczego61. Gdy idee te, zwieńczone takimi pracami jak D wa traktaty o rządzie J. Locke’a z 1688 roku i B o gactw o narodów A. Smitha z 1776 roku, rozprzestrzeniły się i zadomo wiły w umysłach stale poszerzającego się kręgu ludzi, stary porządek utracił swą legitymację. Dawny sposób myślenia w kategoriach więzi feudalnych stopniowo ustępował pola koncepcji społeczeństwa kontrak towego. W końcu ta zmiana poglądów znalazła swój zewnętrzny wy raz w takich wydarzeniach jak rewolucja chwalebna, do której doszło w Anglii w 1688 roku, rewolucja amerykańska z 1776 roku oraz rewolu cja francuska z 1789 roku. Po tych wydarzeniach nic nie było już takie samo. Stanowiły one ostateczny dowód na to, że możliwe jest obalenie starego porządku, i dały iskrę nowej nadziei na dalszy postęp na drodze do wolności i rozwoju gospodarczego. Liberalizm, bo tak zaczęto nazywać ruch ideologiczny, który dopro wadził do zdarzeń, które zatrzęsły ziemią, stał się dzięki tym rewolucjom silniejszy niż kiedykolwiek wcześniej i przez nieco ponad pół wieku był dominującą siłą ideologiczną w zachodniej Europie. Ruch ten stano wił stronnictwo wolności i prywatnej własności zdobywanej na dro dze zawłaszczenia i kontraktu. Państwu przydzielono jedynie zadanie 60 Por. P. Anderson, Lineages o f A bsolutism , London 1974. 61 Por. M .E. Tigar, M .R. Levy, L aw an d the Rise o f Capitalism , New York 1977.
72
TEORIA SOCJALIZMU I KAPITALIZMU
egzekwowania tych naturalnych reguł62. Kiedy wszędzie jeszcze obecne były pozostałości systemu feudalnego, jakkolwiek nadszarpniętego, jeśli chodzi o ideologiczne fundamenty, nowy ruch reprezentował zwolenni ków liberalizowania, deregulowania i stworzenia społeczeństwa kontrak towego - zarówno w wymiarze wewnętrznym, jak i zewnętrznym, a więc zarówno w odniesieniu do spraw i stosunków wewnątrzkrajowych, jak i zagranicznych. A ponieważ pod wpływem liberalnych koncepcji spo łeczeństwa europejskie w coraz większym stopniu uwalniały się od feu dalnych ograniczeń, to liberalizm stał się także stronnictwem rewolucji przemysłowej, której źródłem i bodźcem do rozwoju był właśnie proces liberalizacji. Gospodarka rozwijała się w tempie, którego rodzaj ludzki nie doświadczył nigdy wcześniej. Przemysł i handel kwitły, a procesy tworze nia i akumulacji kapitału osiągnęły nieznany dotąd poziom. Chociaż nie wszyscy natychmiast doświadczyli wzrostu standardu życia, to możliwe stało się utrzymanie stale rosnącej liczby ludzi - ludzie, którzy zaledwie kilka lat wcześniej, kiedy panował jeszcze feudalizm, umarliby z głodu z powodu braku ekonomicznego bogactwa, teraz mogli przeżyć. Ponadto z tego powodu, że wzrost populacji był niższy od stopy przyrostu kapitału, każdy mógł mieć realną nadzieję na polepszenie warunków życiowych63. To właśnie w tym kontekście historycznym (który został tu przedsta wiony oczywiście w sposób mocno okrojony) należy rozpatrywać i poj mować zjawisko konserwatyzmu, stanowiącego odmianę socjalizmu, oraz jego związki z dwiema wersjami socjalizmu wywodzącymi się z marksi zmu. Wszystkie odmiany socjalizmu stanowią ideologiczną odpowiedź na wyzwanie rzucone przez rozwój liberalizmu. Różnią się jednak znacząco w kwestii poglądów na liberalizm i feudalizm - stary porządek, który zo stał zniszczony z pomocą liberalizmu. Rozwój liberalizmu pobudził zmia nę społeczną o niespotykanym wcześniej tempie, zakresie i zróżnicowa niu. Liberalizacja społeczeństwa sprawiła, że coraz częściej raz zdobytą pozycję społeczną mogli utrzymać tylko ci, którzy potrafili zaspokajać najpilniejsze potrzeby dobrowolnych konsumentów, produkując w spo sób najbardziej efektywny, ponosząc przy tym możliwie najniższy koszt i korzystając z czynników produkcji, w tym w szczególności z pracy, na podstawie ustaleń umownych. Imperia, które istniały tylko dzięki sile,
62 Por. L. von Mises, Liberalizm w tradycji klasycznej, tłum. Sz. Czarnik, Kraków 2009; Western Liberalism : A History in Documents from L ocke to Croce, red. E.K. Bram sted, K.J. Melhuish, London 1978. 63 Por. Capitalism an d the H istorians, red. F.A. Hayek, Chicago 1963.
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu
73
pod wpływem tych zmian się rozpadały. Ponieważ popyt ze strony kon sumentów, do którego struktura produkcji musiała być w tych warunkach dostosowywana (a nie na odwrót), zmieniał się bez przerwy, a tworzenie nowych przedsięwzięć podlegało coraz mniejszym regulacjom (o ile były one rezultatem pierwotnego zawłaszczenia lub umowy), to nikt nie mógł być pewny utrzymania swojej względnej pozycji w hierarchii dochodów i majątku. Natomiast znacznie wzrosła pionowa mobilność społeczna*, ponieważ ani właściciele czynników produkcji, ani też pracownicy posia dający pewne umiejętności nie mogli się już uchronić przed dotyczącymi ich zmianami popytu. Nie mieli już zagwarantowanych stałych cen ani stabilnego dochodu64. Stary socjalizm marksistowski oraz nowy, socjaldemokratyczny sta nowią egalitarną, postępową odpowiedź na to wyzwanie rzucane przez zmianę, niepewność i mobilność. Podobnie jak liberałowie, rzecznicy wymienionych ideologii z entuzjazmem przyjmują upadek feudalizmu i rozwój kapitalizmu. Wiedzą, że to kapitalizm uwolnił ludzi od opar tych na wyzysku więzi feudalnych i przyniósł olbrzymią poprawę sytuacji gospodarczej. Uważają też, że kapitalizm i spowodowany przezeń rozwój sił produkcji był koniecznym i pozytywnym krokiem w ewolucji ku so cjalizmowi. Ten, jak twierdzą, ma te same cele co liberalizm: wolność i rozwój gospodarczy. Jednak socjalizm rzekomo przewyższa osiągnięcia liberalizmu dzięki zastąpieniu kapitalizmu - anarchii produkcji w wy konaniu prywatnych konkurentów, która powoduje wspomniane tutaj: zmienność, mobilność, niepewność i niepokój w strukturze społecznej w jego najwyższym stadium rozwoju racjonalnie planowaną i koordyno waną gospodarką, która na poziomie indywidualnym zapobiega poczuciu braku bezpieczeństwa wynikającemu ze zmiany. Niestety, czego dowodzą dwa poprzednie rozdziały, koncepcja ta jest oczywiście mylna. To właśnie doprowadzenie za pomocą metod opartych na redystrybucji do tego, że ludzie pozostają niewrażliwi na zmiany, odpowiada za osłabienie bodź ców do szybkiego dostosowywania się do przyszłych zmian i w związku z tym spadku wartości (w kategoriach ocen konsumentów) produkcji. I to właśnie z tego powodu, że wiele pozornie nieskoordynowanych ze sobą
* Pionowa mobilność (ruchliwość) społeczna oznacza w socjologii przemieszcza nie się jednostek w górę lub w dół hierarchii społecznej (przyp. MZ). 64 Na temat dynamiki społecznej kapitalizmu, jak również niechęci do niej por. D.M. Wright, D em ocracy an d Progress, New York 1948; tenże, Capitalism , New York 1951.
74
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
planów zostaje zastąpionych przez jeden, indywidualna wolność zostaje ograniczona i mutatis mutandis zwiększa się zakres władzy jednego czło wieka nad innymi. Konserwatyzm stanowi z kolei antyegalitarną, reakcyjną odpowiedź na rozpoczęte przez zliberalizowane społeczeństwo dynamiczne zmiany odpowiedź antyliberalną, która nie uznając osiągnięć liberalizmu, ideali zuje i gloryfikuje stary system feudalny z powodu jego uporządkowania i stabilności65. Konserwatyzm jest zjawiskiem porewolucyjnym i z tego po wodu nie opowiada się za koniecznością pełnego przywrócenia przedre wolucyjnego status quo ante, a także uznaje, choć z żalem, pewne zmiany za nieodwracalne. Jednak ze strony konserwatystów nie słychać oburze nia, kiedy dawni władcy feudalni, którzy w wyniku procesu liberalizacji utracili całość albo część swoich posiadłości na rzecz ich naturalnych wła ścicieli, wracają na swe dawne pozycje. Opowiadają się oni zdecydowanie i otwarcie za zachowaniem status quo, czyli istniejącej, wysoce nierównej dystrybucji własności, majątku i dochodów. Chcą zatrzymania lub moż liwie jak największego spowolnienia ciągłych procesów cechujących się zmiennością i mobilnością, które przyniósł liberalizm i kapitalizm, oraz odtworzenia w ich miejsce uporządkowanego i stabilnego systemu spo łecznego, w którym każdy ma zagwarantowaną pozycję przypisaną mu w przeszłości66. Z tego powodu konserwatyści domagają się prawnego usankcjonowania niekontraktowych sposobów zdobywania i zachowywania własności oraz czerpanego z niej dochodu, ponieważ to właśnie poleganie wyłącznie na relacjach kontraktowych jest przyczyną ciągłych zmian we względnej dys trybucji dochodów i majątku. Konserwatyzm - podobnie jak feudalizm, który zezwalał na zdobywanie i zachowywanie własności oraz majątku za pomocą siły - ignoruje to, czy ludzie zdobywają lub zachowują swoje 65 Pomimo swego ogólnie postępowego nastawienia socjalistyczna lewica również nie jest całkowicie wolna od takiej konserwatywnej gloryfikacji feudalnej przeszłości. W swej pogardzie dla „wyalienowania” producenta od jego produktu, co jest oczy wiście normalną konsekwencją każdego systemu rynkowego opartego na podziale pracy, często przedstawia ona samowystarczalny pod względem gospodarczym feu dalny dwór jako przytulny i zdrowy model społeczny. Por. np. K. Polanyi, W ielka transform acja. Polityczne i ekonom iczne źródła naszych czasów, tłum. M. Zawadzka, Warszawa 2010. 66 Por. R. Nisbet, Conservatism , [w:] History o f Sociological Analysis, red. R. Nisbet, T. Bottomore, New York 1978; Rekonstruktion des Konservatism us, red. G.K. Kaltenbrunner, Bern 1978. Na temat relacji między liberalizmem a konserwatyzmem por. F.A. Hayek, Konstytucja w olności, tłum. J. Stawiński, Warszawa 2007, s. 378 390.
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu
75
dochody i majątek dzięki pierwotnemu zawłaszczeniu i umowie, czy też nie. Zamiast tego konserwatyści uważają, że właściwym i mającym legity mację rozwiązaniem jest pozwolenie na to, by raz ustanowiona klasa po siadaczy mogła wstrzymywać wszystkie te zmiany społeczne, które w jej opinii zagrażałyby jej relatywnej pozycji w społecznej hierarchii docho dów i majątku, nawet jeśli poszczególni właściciele-użytkownicy różnych czynników produkcji nie wyrażą na to zgody przez zawarcie odpowiedniej umowy. Konserwatyzm należy zatem uznać za ideologicznego następcę feudalizmu. Feudalizm trzeba zatem zakwalifikować jako arystokratyczny socjalizm (co wyraźnie wynika z jego przedstawionej tu charakterysty ki), natomiast konserwatyzm uznać za socjalizm burżuazyjnego establi shmentu. Liberalizm, na który ideologicznymi odpowiedziami są egali tarna oraz konserwatywna odmiana socjalizmu, rozwinął swoje wpływy w połowie X IX wieku. Prawdopodobnie jego ostatnimi chwalebnymi osiągnięciami były: uchylenie w Anglii w 1846 roku ustaw zbożowych za sprawą R. Cobdena, J. Brighta i Ligi Przeciw Ustawom Zbożowym oraz Wiosna Ludów na kontynencie europejskim w 1848 roku. Później jednak, z powodu wewnętrznych słabości oraz ideologicznych niespójności67, po jawienia się różnic i podziałów wywołanych przez imperialistyczne dąże nia różnych państw narodowych, a także - last but not least - w wyniku do dziś nieprzemijającego uroku (który wynika ze społecznej niechęci do dynamicznych zmian oraz mobilności) różnych odmian doktryny socja listycznej, obiecujących bezpieczeństwo oraz stabilność68, rozpoczął się upadek liberalizmu. W coraz większym stopniu dominującą siłą ideolo giczną zaczął się stawać socjalizm, który dążył do odwrócenia procesu liberalizacji i narzucenia społeczeństwu coraz większej liczby elementów
67 Na temat niespójności liberalizmu por. przyp. 193. 68 Ludzkie postawy wobec zmiany są zwykle ambiwalentne. Z jednej strony, jako konsumenci, ludzie oceniają zmianę pozytywnie, ponieważ przynosi ona większą różnorodność wyboru. Z drugiej strony, jako producenci, skłonni są obstawać przy koncepcji stabilności, która oszczędziłaby im konieczności ciągłego dostosowywania swoich wysiłków produkcyjnych do zmieniających się okoliczności. Zatem popar cia dla różnych socjalistycznych programów i obietnic stabilizacji udzielają głównie ludzie występujący w roli producentów, wyrządzając w ten sposób krzywdę samym sobie jako konsumentom. D.M. Wright pisze: „Z wolności i nauki wyłonił się gwał towny rozwój i zmiana. Z gwałtownego rozwoju i zmiany wyłoniła się niepewność. Z niepewności wyłoniły się żądania, które zakończyły rozwój i zmianę. Koniec roz woju i zmiany zakończył naukę i wolność” (D.M. Wright, D em ocracy an d Progress, s. 81).
76
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
niekontraktowych69. W różnych okresach i miejscach poparcie wśród opi nii publicznej w różnym stopniu znajdowały różne odmiany socjalizmu, przez co dziś wszędzie można doszukać się śladów współwystępowania w różnym stopniu wszystkich tych odmian oraz wyniszczającego wpływu każdej z nich na proces produkcji, utrzymania bogactwa i kształtowania się charakterów. Jednak w szczególności podkreślić należy wpływ socjali zmu konserwatywnego, zwłaszcza z tego powodu, że ów wpływ jest często pomijany czy niedoceniany. Jeśli dziś można stwierdzić, że społeczeństwa Europy Zachodniej są socjalistyczne, to w o wiele większym stopniu wy nika to z oddziaływania socjalizmu zakorzenionego w konserwatyzmie niż z wpływu socjalizmu odwołującego się do idei egalitarnych. Fakt, że oddziaływanie konserwatyzmu pozostaje często niezauważone, można wyjaśnić tym, że ideologia ta wywiera wpływ na społeczeństwo w dość osobliwy sposób. Konserwatyzm kształtuje strukturę społeczną nie tylko poprzez rozwiązania polityczne. Tyczy się to w szczególności społeczeństw europejskich, gdzie feudalna przeszłość nigdy nie została całkowicie od rzucona, a wielka ilość feudalnych pozostałości przetrwała nawet epokę świetności liberalizmu. Ideologia konserwatyzmu wywiera wpływ w spo sób bardzo niepozorny, przez zwyczajne próby utrzymania status quo i pozwolenie na to, by wszystko odbywało się w zgodzie z tradycją. Jakie zatem swoiście konserwatywne elementy przetrwały we współczesnych społeczeństwach i w jaki sposób prowadzą one do względnego zuboże nia? Pytanie to prowadzi nas do systematycznej analizy konserwatyzmu oraz jego ekonomicznych i socjoekonomicznych konsekwencji. Punktem wyjścia powinna być tu ponownie abstrakcyjna charakterystyka leżących u podstaw konserwatyzmu reguł własności oraz ich opisanie w kontek ście naturalnej teorii własności. Istnieją dwie takie reguły. Z jednej strony konserwatywny socjalizm, podobnie jak socjalizm socjaldemokratyczny, nie zakazuje prywatnej własności. Wręcz przeciwnie, wszystko - wszyst kie czynniki produkcji i całość majątku niewykorzystywanego w celach produkcyjnych - może co do zasady znajdować się w prywatnym posiada niu, może być sprzedawane, kupowane, wypożyczane, z wyjątkiem jedy nie takich obszarów, jak edukacja, transport i komunikacja, bankowość centralna i produkcja bezpieczeństwa. Z drugiej jednak strony żaden wła
69 Na temat liberalizmu, jego upadku oraz rozwoju socjalizmu por. A.V. Dicey, Lectures on the R elation B etw een L aw an d Public Opinion in England during the N ine teenth Century, London 1914; W.H. Greenleaf, T he British Political Tradition, t. 1 2, London 1983.
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu
77
ściciel nie posiada całości swojej własności i całości dochodu, jaki można uzyskać z jej wykorzystania. Część tego należy do wspólnoty obecnych właścicieli i odbiorców dochodu, jednak społeczeństwo ma prawo roz dzielać istniejące obecnie i wytworzone w przyszłości dochody oraz ma jątek między poszczególnych swoich członków w sposób umożliwiający zachowanie dawnej relatywnej dystrybucji dochodu i majątku. Społeczeń stwo ma również prawo określać wielkość zarządzanej w ten sposób części dochodów i majątku oraz dokładnych warunków, jakie muszą zostać speł nione, by zachować daną dystrybucję dochodów i majątku70. Z perspektywy naturalnej teorii własności rozwiązania proponowane przez konserwatyzm również oznaczają naruszenie praw naturalnych wła ścicieli. Naturalni właściciele rzeczy mogą z nimi uczynić, co tylko ze chcą, o ile tylko nie zmieniają fizycznej integralności własności należącej do kogoś innego w niepożądany przez niego sposób. Oznacza to w szcze gólności, że mają oni prawo zmieniać swoją własność lub sposób jej wy korzystania tak, by przystosować ją do przewidywanych zmian popytu i tym samym zachować lub podnieść jej wartość. Mają oni również prawo 70 Chciałbym tutaj znowu zauważyć, że powyższa charakterystyka konserwatyz mu również ma status typu idealnego (por. przyp. 18 i 41). Stanowi ona próbę zre konstruowania tych koncepcji, które ludzie, świadomie bądź nie, akceptują albo odrzucają, przyłączając się do albo odżegnując od pewnych programów lub ruchów społecznych. Za przewodnią ideę polityki konserwatyzmu, opisywanej tutaj i na na stępnych stronach, można również uznać zrekonstruowanie siły ideologicznej, która dąży do ujednolicenia i leży u podstaw wszystkich tych rozwiązań, które w Europie uważa się za „konserwatywne”. Jednakże terminu „konserwatywny” używa się w in nym znaczeniu w Stanach Zjednoczonych, gdzie każdy, kto nie ma poglądów lewicowo-liberalno-(socjal)demokratycznych, określany jest mianem konserwatysty. Tu taj natomiast używamy terminu „konserwatywny” w znacznie węższym znaczeniu, choć zarazem w o wiele większym stopniu pozostającym w zgodzie z ideologiczną rzeczywistością. Przypinanie „konserwatywnej” etykiety wszystkiemu, co nie jest „li beralne” (w amerykańskim rozumieniu tego słowa), zamazuje fundamentalne różnice ideologiczne, które mimo pewnej częściowej zgody wynikającej z przeciwstawiania się liberalizmowi istnieją w Stanach Zjednoczonych między libertarianami, zwolen nikami czystego kapitalizmu opartego na naturalnej teorii własności, i prawdziwymi konserwatystami, którzy od W.F. Buckleya po I. Kristola pozornie zachwalają instytu cję prywatnej własności, a jednocześnie lekceważą prawa prywatnych właścicieli, gdy tylko uznają to za konieczne dla ochrony istniejących potęg gospodarczych i politycz nych przed porażką w procesie pokojowej konkurencji. Również w sferze stosunków międzynarodowych pokazują oni ten sam brak szacunku dla praw własności pry watnej, zalecając politykę agresywnego interwencjonizmu. Na temat biegunowych różnic między libertarianizmem a konserwatyzmem por. Freedom an d Virtue: The C onservative/Libertarian D ebate, red. G.W. Carey, Lanham 1984.
78
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
czerpać prywatne korzyści ze wzrostu jej wartości w wyniku nieprzewi dzianych przez nich zmian popytu, które okazały się dla nich szczęśliwe, a których się nie spodziewali ani nie wywołali. Ponieważ jednak zasa dy naturalnej teorii własności chronią naturalnych właścicieli wyłącznie przed fizycznym naruszeniem i niekontraktowym nabyciem lub przenie sieniem tytułów własności, to wynika z tego, że to właściciel przez cały czas ponosi ryzyko, iż na skutek zmian popytu lub działań innych wła ścicieli wartość posiadanej przez niego własności spadnie poniżej danego poziomu. Według tej teorii nie można posiadać wartości swojej własności, w związku z czym nigdy i nikomu nie może przysługiwać prawo do utrzy mania lub przywrócenia w artości jego majątku. Celem konserwatyzmu zaś jest utrzymanie bądź przywrócenie wartości oraz jej względnej dys trybucji. Oczywiście jest to możliwe jedynie pod warunkiem dokonania redystrybucji tytułów własności. Ponieważ wartość majątku nie zależy wyłącznie od tego, co z tym majątkiem uczyni jego właściciel, lecz rów nież nieuchronnie od tego, co inni ludzie uczynią z rzadkimi zasobami znajdującymi się pod ich kontrolą (a poza kontrolą tego pierwszego), to w celu utrzymania wartości danej własności jakaś osoba albo grupa mu siałaby zgodnie z prawem posiadać wszystkie rzadkie zasoby (a nie tylko te, nad którymi faktycznie sprawuje kontrolę lub których używa). Ponadto grupa ta musiałaby dosłownie posiadać ciała wszystkich osób, ponieważ to, w jaki sposób jakaś osoba używa swojego ciała, może również wpły wać na (zwiększać albo zmniejszać) wartość istniejącej własności. Aby za tem zrealizować cel konserwatyzmu, należałoby przeprowadzić redystry bucję tytułów własności od użytkowników-właścicieli rzadkich zasobów do ludzi, którzy - choć w przeszłości jako producenci mogli mieć pewne zasługi - nie używają obecnie ani nie nabyli na mocy umowy tych rzeczy, których wykorzystanie wywołało zmianę dystrybucji wartości. Stąd niedaleko już do zrozumienia pierwszego wniosku na temat ogólne go ekonomicznego skutku konserwatyzmu. Prowadząc do wywłaszczenia całkowitego bądź częściowego - naturalnych właścicieli na rzecz nieużytkowników, nieproducentów i niekontrahentów, konserwatyzm eliminuje albo ogranicza zachęty dla właścicieli do podejmowania działań z uwzględ nieniem wartości istniejącej własności i zmian popytu. Słabsze stają się bodźce do uświadamiania sobie i przewidywania zmian popytu, szybkiego dostosowywania do nich istniejącej własności i użytkowania jej w sposób odpowiadający zmienionym okolicznościom, zwiększania produktywnych wysiłków oraz oszczędzania i inwestowania, ponieważ możliwe korzyści z takiego zachowania nie mogą zostać przywłaszczone prywatnie, lecz
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu
79
podlegają uspołecznieniu. Mutatis mutandis silniejsze stają się zachęty do niepodejmowania działań w celu uniknięcia ciągłego ryzyka spadku warto ści majątku poniżej obecnego poziomu, gdyż możliwe straty wynikłe z ta kiego zachowania nie są już ponoszone prywatnie, lecz również podlegają uspołecznieniu. Ponieważ zatem wszystkie te czynności - unikanie ryzyka, uświadamianie sobie zmian, dostosowywanie się do nich, podejmowanie pracy oraz oszczędzanie - wiążą się z ponoszeniem kosztów i wymagają czasu, a często również innych rzadkich zasobów, które można wykorzystać inaczej (na przykład na czas wolny i konsumpcję), to będą one podejmowa ne rzadziej (a wzrośnie czas wolny i konsumpcja), i w konsekwencji obniży się ogólny standard życia. W związku z tym możemy wysunąć wniosek, że cel konserwatyzmu, sprowadzający się do zachowania wartości istniejącej własności i obecnej dystrybucji wartości pomiędzy różne osoby, można zre alizować jedynie kosztem ogólnego względnego spadku całkowitej wartości nowo powstających i starych, ale wciąż utrzymywanych dóbr, czyli kosztem zmniejszenia się społecznego bogactwa. Powinno być już jasne, że z perspektywy analizy ekonomicznej istnieje uderzające podobieństwo między socjalizmem konserwatywnym i socjali zmem socjaldemokratycznym. Z obydwoma odmianami socjalizmu wiąże się redystrybucja tytułów własności od producentów i kontrahentów do nieproducentów i niekontrahentów. Tym samym w obu systemach proces produkcji i zawierania umów zostaje oddzielony od procesu faktycznego zdobywania dochodu i bogactwa. W ten sposób zdobywanie dochodu i bo gactwa staje się sprawą polityczną, w ramach której jedna osoba (albo grupa) narzuca swą wolę w kwestii wykorzystania rzadkich zasobów innym, nie posłusznym jej ludziom. Obie wersje socjalizmu, choć co do zasady uznają prawo nieproducentów do pełnego posiadania wszystkich dochodów i cało ści wytworzonego bogactwa, dopuszczają możliwość, że ich postulaty będą wprowadzane w życie stopniowo i realizowane w różnym zakresie. Oznacza to, że w stopniu, w jakim ich postulaty zostają wprowadzone w życie, obie formy socjalizmu muszą prowadzić do względnego zubożenia. Różnica między konserwatyzmem a socjalizmem socjaldemokratycz nym bierze się wyłącznie stąd, że każdy z tych systemów odwołuje się do innych ludzi albo też do innych uczuć żywionych przez tych samych lu dzi, ponieważ w każdym z tych systemów preferuje się inny sposób redy strybucji dochodów i majątku (zabranych w sposób niekontraktowy pro ducentom) pomiędzy nieproducentów. W socjalizmie redystrybucyjnym przydziela się dochody i zasoby nieproducentom bez względu na to, czy w przeszłości byli oni właścicielami majątku i otrzymywali dochód oraz
80
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
czy mieli na tym polu jakieś szczególne osiągnięcia, a nawet podejmuje sta rania mające na celu zlikwidowanie istniejących różnic. Z kolei w systemie konserwatywnym rozdziela się dochody pomiędzy nieproducentów według ich wcześniejszej sytuacji pod względem dochodów i majątku (a nie w celu wyrównania ich sytuacji) oraz dąży się do utrzymania istniejącej dystrybu cji dochodów, jak również istniejących różnic pod względem dochodów71. Zatem różnica pomiędzy tymi systemami ma charakter społeczno-psychologiczny: preferując różne schematy dystrybucji, konserwatyści i socjalde mokraci przyznają przywileje różnym grupom nieproducentów. Socjalizm redystrybucyjny faworyzuje szczególnie biednych nieproducentów kosztem bogatych producentów. W związku z tym zwolenników znajduje głównie wśród tych pierwszych, a przeciwników wśród tych ostatnich. Konserwa tyzm obdarza szczególnymi korzyściami bogatą grupę nieproducentów, szkodzi zaś głównie interesom biednej części grupy osób produktywnych. Zazwyczaj przedstawiciele tej doktryny znajdują więc zwolenników głów nie w szeregach tych pierwszych, a wśród członków drugiej grupy wywołu ją głównie rozpacz, poczucie beznadziei i złość. Mimo że obie wersje socjalizmu są z ekonomicznego punktu widzenia bardzo do siebie podobne, ta różnica pod względem socjopsychologicznym wciąż wywiera wpływ na ich programy gospodarcze. Oczywiście nie ma to żadnego znaczenia, jeśli chodzi o konsekwencje w postaci ogólnego zuboże nia, wynikające z wywłaszczenia producentów (jak wyjaśniono uprzednio), co jest charakterystyczne dla obu systemów. Ta różnica wpływa jednak na to, z jakich instrumentów i technik służących osiągnięciu celów dystrybu cyjnych korzysta się z jednej strony w socjaldemokratycznym socjalizmie, a z drugiej w konserwatyzmie. Ulubioną techniką w socjalizmie socjalde mokratycznym, co opisywałem i analizowałem w poprzednim rozdziale, jest opodatkowanie. Oczywiście konserwatyzm również może, a nawet do pewnego stopnia musi, korzystać z tego instrumentu, choćby po to, by sfi nansować wprowadzenie w życie postulowanych przez siebie rozwiązań.
71 D.M. Wright słusznie zauważa, że zarówno lewicowy liberalizm, a właściwie socjalna demokracja, jak i konserwatyzm oznaczają częściowe wywłaszczenie produ centów i kontrahentów. Następnie jednak błędnie interpretuje istniejącą pomiędzy nimi różnicę, dopatrując się jej w rozbieżności opinii co do poziomu wywłaszcze nia. Taką rozbieżność opinii można faktycznie spotkać zarówno wśród socjaldemo kratów, jak i konserwatystów. W obu grupach są „radykałowie” i „umiarkowani”. O tym, czy kogoś należy zaliczyć do socjaldemokratów, czy też do konserwatystów, decydują jednak jego poglądy w kwestii tego, jakie grupy mają być faworyzowane kosztem innych. D.M. Wright, Capitalism , s. 198.
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu
81
Jednak opodatkowanie nie jest wcale w tym systemie techniką preferowa ną, czego wyjaśnienie można znaleźć w psychologii społecznej konserwaty zmu. Konserwatyści skupiają się na zachowaniu status quo pod względem zróżnicowania dochodów, majątku i pozycji społecznej, dlatego też opodat kowanie jest zbyt postępowym instrumentem, by można było z jego pomo cą realizować konserwatywne cele. Uciekając się do opodatkowania, kon serwatyści przyznaliby tym samym, że pozwolili na wcześniejsze zmiany w dystrybucji majątku i dochodów, a naprawy stanu rzeczy i przywrócenia starego porządku dokonują dopiero wówczas, gdy zmiany te stały się fak tem. Jednak takie rozwiązanie nie tylko wywołałoby negatywne odczucia, szczególnie wśród tych, którzy najpierw dzięki własnym wysiłkom faktycz nie polepszyli swoje względne położenie tylko po to, by ich potem przywró cono na ich wcześniejsze miejsce. Ponadto zezwalając na postęp, by później go cofnąć, konserwatyzm straciłby swoje uzasadnienie, wedle którego dana dystrybucja dochodów i majątku jest prawomocna, ponieważ istniała cały czas. W związku z tym konserwatyzm przede wszystkim nie dopuszcza do takich zmian i dlatego preferuje rozwiązania polityczne, dzięki którym ta kie zmiany by nie zachodziły albo byłyby mniej widoczne. Możliwe są trzy takie rozwiązania polityczne: kontrole cen, regulacje i kontrola zachowań. Wszystkie one mają oczywiście charakter socjali styczny, podobnie jak opodatkowanie, lecz co ciekawe, były ogólnie pomi jane przy próbach oszacowania ogólnego poziomu socjalizmu w różnych społeczeństwach, podczas gdy znaczenie opodatkowania było zawyżane72. Omówię te specyficzne dla konserwatyzmu rozwiązania po kolei. 72 Należy tutaj zwrócić uwagę na interesujący związek między naszą socjologiczną typologią rozwiązań socjalistycznych i logiczną typologią interwencji, rozwiniętą przez M.N. Rothbarda. Rothbard (M.N. Rothbard, Interwencjonizm, czyli w ładza a rynek, s. 17 i n.) rozróżnia między „interwencją autystyczną”, gdy „podmiot interweniujący może zmusić pewną osobę do wykonania lub zaniechania pewnych czynności, które bezpośrednio dotyczą wyłącznie tej osoby lub jej majątku. Krótko mówiąc, ogranicza on swobodę dysponowania przez tę osobę jej własnością w sytuacji, gdy nie przystępuje ona do transakcji wymiennej” (s. 18); „interwencją binarną”, gdy „podmiot interweniu jący może wymusić w ym ianę pomiędzy nim a podmiotem interwencji lub zażądać «po darunku»” (s. 19) oraz „interwencją triangularną”, gdy „agresor może wymusić trans akcję wymienną pomiędzy parą podmiotów albo zabronić takiej transakcji” (s. 19). Zatem według terminologii użytej w tym rozróżnieniu, charakterystycznym znakiem konserwatyzmu jest jego preferencja dla „interwencji triangularnych” oraz co pokażę w dalszej części tego rozdziału, „interwencji autystycznej”, o ile autystyczne działania wywierają naturalny wpływ na schemat wymian międzyosobowych, gdyż tego rodza ju interwencje są pomocne, jeśli chodzi o „zamrożenie” danego schematu wymiany społecznej, co pozostawałoby w zgodzie z psychologią społeczną konserwatyzmu. Dla
82
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
Niewątpliwie każda zmiana (względnych) cen skutkuje zmianą względ nego położenia ludzi dostarczających poszczególne dobra lub usługi. W związku z tym mogłoby się wydawać, że w celu poprawienia ich sytu acji wystarczy wprowadzić stałe ceny. Według konserwatystów tak właś nie brzmi uzasadnienie dla kontroli cen. Aby sprawdzić ważność tego wniosku, musimy przeanalizować ekonomiczne skutki urzędowego usta lania cen73. Na początek załóżmy, że wprowadzono wybiórczą kontrolę cen jednego produktu albo jednej grupy produktów i że bieżące ceny ryn kowe uznano za ceny, powyżej albo poniżej których nie można sprzeda wać danego produktu. Dopóki ustalona w ten sposób cena będzie tożsa ma z ceną rynkową, dopóty kontrola cen będzie zwyczajnie nieskuteczna. Osobliwe skutki kontroli cen mogą wystąpić jedynie wtedy, gdy ceny te przestaną być ze sobą tożsame. Ponieważ kontrola cen nie likwiduje przy czyn zmian cen, lecz jest dekretem, w myśl którego zmiany te nie mają żadnego znaczenia, to wspomniane skutki wystąpią, kiedy tylko z jakie gokolwiek powodu zajdą zmiany w popycie na produkt, którego cena jest kontrolowana. Jeśli popyt wzrośnie (co pociągałoby za sobą wzrost cen, gdyby nie wprowadzono kontroli), to ustalona cena stanie się faktyczną ceną m aksym alną, a sprzedaż po cenie od niej wyższej - nielegalna. Jeśli popyt spadnie (co pociągałoby za sobą spadek cen, gdyby nie wprowadzo no kontroli), ustalona cena stanie się faktyczną ceną m inim alną, a sprze daż po cenie od niej niższej - nielegalna74. Konsekwencją narzucenia ceny maksymalnej jest nadwyżka popytu na dostarczane dobra. Nie każdy, kto chce dokonać zakupu po ustalo nej cenie, może to uczynić. Niedobór będzie istnieć, dopóki nie pozwoli się, aby ceny rosły wraz ze wzrostem popytu. W związku z tym nie ma
porównania, socjalizm egalitarny, zgodnie ze swoją „postępową” psychologią, prefe ruje „interwencje binarne” (opodatkowanie). Należy jednak zauważyć, że rzeczywiste programy polityczne partii socjalistycznych i socjaldemokratycznych nie zawsze od powiadają dokładnie naszemu opisowi (typowi idealnemu) socjalizmu socjaldemokra tycznego. Chociaż ogólnie opis ten jest prawdziwy, to partie socjalistyczne najwy raźniej pod wpływem związków zawodowych również do pewnego stopnia przyjęły typowo konserwatywne rozwiązania i nie są bynajmniej zupełnie przeciwne jakiejkol wiek formie interwencji triangularnej. 73 Na ten temat por. tamże, s. 37 i n. 74 Chociaż utrzymanie struktury społecznej wymaga zamrożenia cen, a ustalone ceny mogą stać się zarówno cenami maksymalnymi, jak i minimalnymi, to konserwa tyści wyraźnie preferują wprowadzenie cen minimalnych, do tego stopnia, że uważa się, iż istotniejsza jest ochrona sytuacji majątkowej w ujęciu bezwzględnym, a nie względnym.
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu
83
możliwości, by producenci - zakładając, że już wcześniej wytwarzali oni dobra w takiej ilości, przy której koszt krańcowy, czyli koszt wytworzenia ostatniej jednostki danego produktu, był równy krańcowemu przycho dowi - skierowali tam dodatkowe zasoby w celu zwiększenia wielkości produktu, nie ponosząc przy tym strat. Kolejki, reglamentacja, przywileje, płatności pod stołem i transakcje na czarnym rynku będą musiały stać się trwałymi elementami rzeczywistości. Niedobory wzrosną, a inne skutki uboczne, które się z tymi niedoborami wiążą, staną się jeszcze bardziej odczuwalne, kiedy nadwyżka popytu na dobra, których ceny podlegają kontroli, rozleje się na wszystkie dobra nieobjęte kontrolą (w szczególno ści oczywiście na substytuty), powodując wzrost ich (względnych) cen, co tylko stworzy dodatkowy bodziec do przesuwania zasobów z branż pod legających kontroli do tych, które kontroli nie podlegają. Narzucenie ceny minimalnej (czyli ceny wyższej od potencjalnej ceny rynkowej), poniżej której sprzedaż jest nielegalna mutatis mutandis powo duje powstanie nadwyżki podaży nad popytem. Pojawia się nadwyżka wytwarzanych dóbr, które po prostu nie znajdują nabywcy. I znowu, owa nadwyżka będzie istnieć, dopóki nie pozwoli się, by ceny zmniejszały się wraz ze spadkiem popytu. Pojawią się i będą rosnąć, by przytoczyć tylko kilka przykładów, jeziora mleka i wina oraz góry masła i zboża*. Kiedy zaś magazyny się zapełnią, trzeba będzie raz za razem niszczyć wytwarzaną nadwyżkę (albo alternatywnie płacić producentom za to, by nie wytwa rzali nadwyżki). Jednak może się okazać, że produkcja w takiej branży będzie dalej rosnąć, kiedy za sprawą sztucznie zawyżonej ceny więcej za sobów będzie w niej inwestowanych. Wtedy z kolei będzie ich brakować w innych gałęziach produkcji, gdzie w rzeczywistości istnieje na nie więk sze zapotrzebowanie (pod względem popytu konsumpcyjnego), a w kon sekwencji ceny wytwarzanych tam produktów będą musiały wzrosnąć. Kontrola cen - bez względu na to, czy wiąże się z nią ustalenie cen maksymalnych, czy też minimalnych - skutkuje względnym zubożeniem. W każdym przypadku będzie prowadzić do sytuacji, w której zbyt wiele (w porównaniu z popytem konsumpcyjnym) zasobów angażowanych jest w mniej istotnych gałęziach produkcji, a zbyt mało w branżach istotniej szych. Czynniki produkcji nie są bowiem już alokowane w sposób umoż liwiający zaspokojenie najpilniejszych potrzeb w pierwszej kolejności,
* Były to konsekwencje Wspólnej Polityki Rolnej, które pojawiły się już w latach 80. X X wieku, a później wielokrotnie się powtarzały (przyp. MZ).
84
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
tych niewiele mniej pilnych w drugiej i tak dalej, czy też ściślej mówiąc, w sposób zapewniający, że wielkość produkcji danego dobra nie będzie rozszerzana (bądź ograniczana) do poziomu, przy którym użyteczność wytwarzanego tutaj produktu krańcowego byłaby niższa (lub wyższa) od krańcowej użyteczności jakiegokolwiek innego produktu*. Wprowadzenie kontroli cen oznacza zaspokojenie mniej pilnych potrzeb kosztem zaspo kojenia potrzeb pilniejszych. Jest to równoznaczne z obniżeniem się stan dardu życia. Ludzie będą tracić czas, walcząc między sobą o dobra, któ rych podaż jest sztucznie zaniżona, albo będą wyrzucać dobra, których podaż jest utrzymywana na sztucznie zawyżonym poziomie. A są to jedy nie dwa najbardziej rzucające się w oczy symptomy zmniejszenia się spo łecznego bogactwa. Jednak to nie wszystko. Ta analiza pokazuje również, że częściowa kontrola cen nie pozwala na ustabilizowanie dystrybucji. Jeśli ceny kon trolowane są jedynie częściowo, to nadal będą występować zakłócenia w strukturze dochodów i majątku, ponieważ producenci z branż niepodlegających kontroli albo z branż, w których obowiązują ceny minimal ne dla produktów, są faworyzowani kosztem producentów skupionych w branżach, w których wprowadzono ceny maksymalne dla produktów. W związku z tym wciąż będą istniały bodźce dla indywidualnych produ centów, by przenosić się do bardziej opłacalnych łańcuchów produkcji. W konsekwencji będą mogły powstać różnice pod względem czujności przedsiębiorców oraz zdolności przewidywania i wprowadzania w życie opłacalnych zmian, co będzie musiało zakłócić ustalony porządek. W ta kiej sytuacji konserwatyści, jeśli są rzeczywiście bezkompromisowymi zwolennikami utrzymania status quo, stają przed koniecznością ciągłego
* Autor przy założeniu, że opisuje tutaj sytuację pojedynczego konsumenta, a nie całej populacji, gdyż wtedy jego twierdzenie implikowałoby intersubiektywne porównania użyteczności błędnie formułuje neoklasyczny warunek równowagi eko nomicznej konsumenta. Nie można oczekiwać, że w stanie równowagi użyteczność krańcowa kosztownych dóbr luksusowych będzie równa użyteczności krańcowej nie drogich dóbr pierwszej potrzeby, gdyż wtedy konsumenci kupowaliby oczywiście tyl ko dobra tańsze. Dlatego też poprawnie sformułowany warunek równowagi wymaga, by równe sobie były użyteczności krańcowych jednostek pieniężnych wydawanych na poszczególne dobra (lub ujmując rzecz matematycznie, by stosunek użyteczności krańcowych dwóch dóbr był równy stosunkowi ich cen, albo też co sprowadza się do tego samego by równe sobie były użyteczności krańcowe tych dóbr w przelicze niu na jednostkę pieniężną), przy czym należy pamiętać, iż gdy dobra nie są dosko nale podzielne, zależność ta może być spełniona jedynie w przybliżeniu (przyp. MZ).
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu
85
powiększania zbioru dóbr, których ceny miałyby być kontrolowane, co musi się skończyć całkowitą kontrolą albo zamrożeniem cen75. Utrzyma nie w pełni istniejącej struktury dystrybucji będzie możliwe tylko pod warunkiem, że ceny wszystkich dóbr (zarówno kapitałowych, jak i kon sumpcyjnych) i usług będą na pewnym poziomie zamrożone, a w kon sekwencji proces produkcji zostanie całkowicie oddzielony od popytu inaczej niż w przypadku częściowej kontroli cen, kiedy to produkcja jest oddzielona od popytu jedynie w niektórych sektorach. Nie powinno być zatem zaskoczeniem to, że wprowadzenie pełnego konserwatyzmu pocią ga za sobą wyższe koszty niż polityka jedynie częściowej kontroli cen76. W przypadku całkowitej kontroli cen mamy do czynienia z faktycznym zniesieniem systemu prywatnego posiadania środków produkcji. Co praw da wciąż mogą istnieć prywatni właściciele de nom ine, jednak nie mają prawa określać sposobu wykorzystania swojej własności ani angażować się w transakcje, które uważają za korzystne. Bezpośrednią konsekwen cją tego cichego wywłaszczenia producentów będzie spadek oszczędności i inwestycji oraz mutatis mutandis wzrost konsumpcji. Kiedy nie można już żądać za owoce swojej pracy ceny rynkowej, motywacja do pracy jest mniejsza. Ponadto kiedy ceny są ustalane urzędowo - niezależnie od tego, jaką wartość poszczególnym dobrom przypisują konsumenci - mniejszy sens zaczyna mieć dbałość o jakość wykonywanej pracy lub wytwarzane go produktu. Przez to jakość wszystkich produktów się obniży. Jednak jeszcze istotniejszą konsekwencją jest zubożenie, którego źró dłem jest chaos alokacyjny powodowany przez powszechną kontrolę cen. Chociaż ceny wszystkich produktów, w tym również czynników koszto wych (a w szczególności pracy), są zamrożone, to popyt na nie podlega ciągłym zmianom. Gdyby nie było kontroli cen, zmieniałyby się one wraz ze zmianami popytu, co stanowiłoby zachętę do przenoszenia działalno ści z niżej cenionych dziedzin produkcji do tych cenionych wyżej. W sy tuacji powszechnej kontroli cen mechanizm ten przestaje zupełnie funk cjonować. Kiedy popyt na produkt się zwiększa, pojawia się niedobór, 75 Należy tutaj dodać, że w rzeczywistości konserwatyści z pewnością nie zawsze są gotowi posuwać się aż tak daleko. Jednak często się ten motyw u nich przewija ostatnim razem w Stanach Zjednoczonych podczas prezydentury Nixona. Ponadto konserwatyści zawsze okazywali mniej czy bardziej otwarty podziw dla poczucia wielkiego ducha społecznego i jedności, charakterystycznych dla gospodarki wojen nej, z którą wiąże się zwykle całkowita kontrola cen. 76 Por. G. Reisman, dz. cyt. Apologetyczne ujęcie problemu kontroli cen można znaleźć w: J.K . Galbraith, A T heory o f Price Control, Cambridge 1952.
86
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
gdyż podnoszenie cen jest niedozwolone. Ponieważ w takiej sytuacji opła calność wytwarzania danego produktu nie zmienia się, to nie zwiększa się w takiej branży wykorzystanie dodatkowych czynników produkcji. W konsekwencji nadwyżka popytu, który nie zostanie w pełni zaspokojo ny, rozleje się na inne produkty, przez co popyt na nie wzrośnie powyżej poziomu, na którym by się normalnie znalazł. Jednak również ceny tych produktów nie mogą wzrosnąć, kiedy zwiększa się na nie popyt. A więc pojawią się kolejne niedobory. Zatem proces przesuwania się popytu z najbardziej pożądanych produktów na te o drugorzędnym znaczeniu, a następnie na te jeszcze mniej istotne, będzie posuwać się coraz dalej, bo nie każdy będzie mógł dokonać zakupu po urzędowej cenie. W końcu z tego powodu, że niedostępne są jakiekolwiek alternatywy, a wewnętrzna wartość papierowych pieniędzy, które ludzie mają do wydania, jest niższa nawet od najmniej wartościowego z produktów dostępnych w sprzeda ży, nadwyżka popytu rozleje się na produkty, na które wcześniej zapo trzebowanie zmniejszyło się. W związku z tym nawet w tych gałęziach produkcji, w których w wyniku spadku popytu pojawiła się nadwyżka podaży, gdyż nie można było odpowiednio obniżyć cen, znowu wzrośnie sprzedaż, a to za sprawą niezaspokojonego popytu w innych branżach. Pomimo sztucznie zawyżonych cen nadwyżki będą mogły zostać sprze dane. A ponieważ dzięki temu gałęzie te staną się znowu rentowne, to powstrzymany zostanie w nich odpływ kapitału. W wyniku narzucenia powszechnej kontroli cen system produkcji staje się zupełnie niezależny od preferencji konsumentów, chociaż to zaspo kojeniu ich potrzeb powinien w rzeczywistości służyć. Bez względu na to, co producenci wytworzą, konsumenci muszą to kupić, bo nie mają innego wyboru. W związku z tym zmiany w strukturze produkcji - wpro wadzone albo nakazane - gdy ceny nie mogą się swobodnie kształtować, są niczym błądzenie w ciemności i sprowadzają się do tego, że jeden ar bitralnie ustalony zbiór oferowanych dóbr zostaje zastąpiony innym, ustalonym w niemniej arbitralny sposób. Znikają wszelkie powiązania pomiędzy strukturą produkcji a strukturą popytu. Z punktu widzenia konsumenta oznacza to, jak stwierdził G. Reisman, „(...) zalewanie ludzi koszulami, kiedy muszą oni chodzić boso, albo zasypywanie ich butami, kiedy są nieodziani; dawanie im olbrzymiej ilości papieru, ale żadnych długopisów ani tuszu, albo na odwrót, (...) w rzeczywistości jest to prze kazywanie im jakiejś absurdalnej kombinacji dóbr”. Z tym że oczywiście „(...) oferowanie konsumentom tylko niezrównoważonej kombinacji dóbr samo w sobie jest tym samym, co poważny spadek produkcji, ponieważ
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu
87
stanowi o zmniejszeniu się ludzkiej pomyślności”77. Standard życia zależy nie tyle od całkowitej wielkości fizycznej produkcji, ile od tego, czy zosta nie wytworzony odpowiednio wyważony koszyk dóbr konsumpcyjnych dzięki poprawnemu rozdzieleniu lub dopasowaniu różnych specyficznych czynników produkcji. Powszechna kontrola cen, stanowiąca ultima ratio konserwatyzmu, uniemożliwia wytworzenie odpowiednio wyważonego koszyka dóbr. Tylko pozornie zapewnia ład i stabilność, w rzeczywistości jednak wywołuje alokacyjny chaos, w którym rządzi przypadek, przez co drastycznie obniża się ogólny standard życia. Ponadto by możliwe było utrzymanie istniejącej struktury dystrybucji dochodów i majątku, nawet w przypadku powszechnej kontroli cen, musia łoby zostać spełnione nierealistyczne założenie o „stacjonarności” produk tów i produkcji. Prowadzi nas to do omówienia drugiego ze specyficznych dla konserwatyzmu instrumentów politycznych, czyli regulacji. Nie można wykluczyć, że w istniejącym porządku zajdą zmiany, kiedy wytwarzane będą nowe i odmienne produkty, wykorzystywane nowe technologie pro dukcji albo pojawią się nowi producenci. Wszystkie te procesy mogą zakłó cać istniejący porządek, ponieważ wytwórcy starych produktów (których ceny podlegają kontroli), korzystający z wcześniejszych technologii, muszą w takiej sytuacji konkurować z dostawcami nowych, odmiennych produk tów oraz usług (których ceny jeszcze nie podlegają kontroli). W konsekwen cji mogą oni utracić część dochodów na rzecz swoich nowych konkurentów. Aby skompensować podobne zakłócenia, konserwatyści mogliby oczywi ście nałożyć odpowiednie podatki, co rzeczywiście do pewnego stopnia czynią. Jednak takie rozwiązanie - przyzwolenie na to, by innowacje były bez żadnych przeszkód wprowadzane, i opodatkowanie zysków osiąganych przez innowatorów, by przywrócić stary porządek - jest z punktu widze nia polityki konserwatyzmu zbyt postępowe. Preferowaną przez konserwa tystów metodą zapobiegania lub spowalniania innowacji i wynikających z nich zmian społecznych są regulacje. Najbardziej drakońskim sposobem regulowania systemu produkcji byłoby oczywiście zakazanie jakichkolwiek innowacji. Należy zauwa żyć, że takie rozwiązanie ma swoich zwolenników wśród tych, którzy uskarżają się na konsumpcjonizm i są niezadowoleni z tego, że obecnie na rynku oferowanych jest „zbyt dużo” dóbr i usług, w związku z czym domagają się albo utrzymania istniejącego asortymentu, albo wręcz jego zmniejszenia. Rozwiązanie takie popierają również, choć z nieco innego 77 G. Reisman, dz. cyt., s. 141.
88
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
powodu, ci, którzy chcą utrzymać obecną technologię produkcji z oba wy, że innowacje technologiczne, takie jak urządzenia pozwalające za oszczędzić pracę, „zniszczą” (istniejące) miejsca pracy. Jednak właściwie nigdy - możliwe, że jedynym wyjątkiem jest tutaj reżim Pol Pota - nie próbowano wprowadzić całkowitego zakazu wszelkich innowacyjnych zmian, a to z powodu braku poparcia opinii publicznej, której nie moż na by przekonać, że takie rozwiązanie nie przyniosłoby ogromnego uszczerbku dla dobrobytu. Całkiem popularne jest jednak podejście nie co bardziej umiarkowane: choć co do zasady nie wyklucza się żadnej zmiany, to każda innowacja musi zostać urzędowo zatwierdzona (czyli zatwierdzona przez ludzi innych niż innowator), zanim będzie można ją wprowadzić w życie. Dzięki temu, jak argumentują konserwatyści, zo staje zapewnione to, że innowacje są w istocie społecznie akceptowalne, postęp odbywa się stopniowo i wszyscy producenci mogą w nim uczest niczyć, dzięki czemu każdy może mieć swój udział w wynikających z niego korzyściach. Rozwiązanie to najczęściej polega na wprowadze niu przymusowych, a więc narzuconych przez rząd, karteli. Uniknięcie widocznych nadwyżek podaży staje się możliwe dzięki wprowadzeniu wymogu, by wszyscy producenci z całej gospodarki albo pojedynczej branży weszli w skład jednej organizacji nadzorczej - kartelu - oraz narzuceniu im kwot produkcyjnych. Ponadto można wówczas również centralnie monitorować i ograniczać zakłócenia powodowane przez róż nego rodzaju innowacyjne rozwiązania. Chociaż podejście to staje się coraz bardziej popularne w Europie, a także, choć w znacznie m niej szym stopniu, w Stanach Zjednoczonych, i chociaż niektóre sektory go spodarki są już nawet w podobny sposób kontrolowane, to najpowszech niejszym i najczęściej stosowanym z konserwatywno-socjalistycznych narzędzi regulacyjnych wciąż pozostaje określanie z góry standardów dla danych kategorii produktów lub producentów, do których to stan dardów muszą być dostosowane wszelkie innowacje. Regulacje tego typu określają, jakie kwalifikacje musi posiadać osoba, która chce otrzymać prawo do wytwarzania jakiegoś produktu (poza „normalnymi” wymo gami, że producent musi być prawowitym właścicielem rzeczy i nie może swoimi działaniami naruszać fizycznej integralności własności należącej do innych osób). Mogą one również określać, jakiego rodzaju testom (dotyczy to na przykład materiałów, wyglądu, wymiarów) musi zostać poddany dany produkt, zanim zostanie dopuszczony do sprzedaży na rynku. Mogą także przewidywać, że każda innowacja technologiczna musi przejść odpowiednie sprawdziany, zanim zostanie uznana za nową
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu
89
metodę produkcji. W takiej sytuacji innowacje są oczywiście możliwe i nie można wykluczyć, że niektóre zmiany okażą się dość zaskakujące. Jednak standardy, do których powinny być dostosowane wszelkie zmia ny, muszą z konieczności być „konserwatywne”, ponieważ są ustalane z uwzględnieniem istniejących produktów, producentów i technologii. Dlatego też takie rozwiązanie regulacyjne jest zgodne z celem konser watyzmu, jako że spowalnia procesy innowacyjne oraz ogranicza skalę niespodziewanych zmian. W każdym razie wszystkie te regulacje prowadzą do obniżenia ogólne go standardu życia, przy czym te wymienione wcześniej w większym stop niu od tych opisanych później78. Oczywiście innowacja może zakończyć się sukcesem, a innowator zakłócić istniejącą strukturę dystrybucji docho dów i majątku, tylko pod warunkiem, że wytworzony dzięki niej produkt będzie wyżej ceniony przez konsumentów niż starsze produkty konku rencyjne. Narzucenie regulacji oznacza redystrybucję tytułów własności od innowatorów do producentów, którzy wytwarzają obecnie dostępne na rynku produkty przy użyciu obowiązujących technologii. W związku z tym pełne, a nawet częściowe, uspołecznienie możliwych przyrostów dochodów i majątku, mających źródło w innowacyjnych zmianach w pro cesie produkcji, i mutatis mutandis pełne albo częściowe uspołecznienie ewentualnych strat wynikających z niestosowania innowacji oznacza spo wolnienie procesu innowacyjnego oraz zmniejszenie się liczby innowacji i innowatorów przy jednoczesnym wzroście akceptacji dla istniejącego stanu rzeczy. Wzrost zadowolenia konsumentów w miarę, jak na rynku pojawiają się się coraz lepsze dobra i usługi wytwarzane z wykorzysta niem coraz bardziej efektywnych oraz tańszych metod, zostaje zatrzyma ny, a przynajmniej spowolniony. Za sprawą regulacji struktura produkcji staje się zatem nieadekwatna do popytu, choć w wyniku działania nieco innych mechanizmów niż w przypadku kontroli cen. Chociaż regulacje mogą rzeczywiście pomóc w utrzymaniu istniejącej dystrybucji majątku, to wiązać się z tym będzie spadek ogólnego poziomu bogactwa, które wy nika z danej struktury produkcji. Na koniec zajmijmy się trzecim specyficznym dla konserwatyzmu in strumentem politycznym, jakim jest kontrola zachowań. Kontrole cen i regulacje zamrażają podażową stronę systemu gospodarczego, która
78 Na temat ekonomii i polityki regulacji por. G.J. Stigler, T he Citizen an d the State: Essays on Regulation, Chicago 1975; M.N. Rothbard, Interw encjonizm , czyli w ładza a rynek, rozdz. 3.3; na temat licencji por. także M. Friedman, dz. cyt, rozdz. 9.
90
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
zostaje w ten sposób odseparowana od popytu. Nie zapobiegają zmianom popytu, a jedynie sprawiają, że strona podażowa na te zmiany nie reaguje. Wciąż możliwe jest zatem nie tylko pojawienie się rozbieżności, ale rów nież to, że osiągną one niepokojące rozmiary. Zapanowanie nad stroną popytową wymaga innych rozwiązań politycznych, takich jak kontrola zachowań. Celem kontroli zachowań jest zapobieganie zmianom popytu albo ich opóźnianie, dzięki czemu brak reakcji ze strony podaży stałby się mniej widoczny. Pomogłoby to w zrealizowaniu celu stawianego sobie przez konserwatyzm, polegającego na uchronieniu istniejącego porządku przed zakłócającymi zmianami wszelkiego rodzaju. Kontrola cen i regulacje z jednej strony oraz kontrola zachowań z dru giej wzajemnie się uzupełniają w konserwatywnym programie politycz nym. Oczywiście można z powodzeniem argumentować, że to kontrola zachowań jest najbardziej wyróżniającą cechą konserwatywnego progra mu politycznego. Poszczególne odmiany socjalizmu oczywiście faworyzu ją różne kategorie osób nieproduktywnych i nieinnowacyjnych kosztem różnych grup potencjalnych producentów i innowatorów. Nie zmienia to jednak faktu, że konserwatyzm - tak samo jak pozostałe warianty socja lizmu - zniechęca do produktywności i innowacyjności, zachęcając przy tym do zwiększania konsumpcji oraz kierując innowacyjne i produktyw ne wysiłki na czarne rynki. Jednak spośród wszystkich odmian socjali zmu tylko konserwatyzm przewiduje w swoim programie bezpośrednie ingerowanie w konsumpcję i wymianę niehandlową (non-comm ercial exchanges) (dla pewności dodajmy, że każda forma socjalizmu będzie wy wierać wpływ na konsumpcję, ponieważ prowadzić musi do obniżenia standardu życia, jednak w pozostałych odmianach socjalizmu, inaczej niż w systemie konserwatywnym, nie ingeruje się w to, co ludzie konsumują). Konserwatyzm nie tylko paraliżuje rozwój produktywnych talentów, ale dąży również do tego, by w myśl doktryny „paternalizmu” utrzymać nie zmienne wzorce zachowań w przypadku konsumentów oraz uczestników wymiany niehandlowej, tłumiąc tym samym zdolność ludzi do rozwija nia takiego stylu życia pod względem konsumpcji, który najlepiej odpo wiada ich potrzebom rekreacyjnym. Każda zmiana wzorca zachowań konsumentów niesie za sobą pewne uboczne skutki ekonomiczne (kiedy zapuszczam włosy, ma to wpływ na sytuację fryzjerów i producentów nożyczek; jeśli rośnie liczba rozwodów, ma to wpływ na sytuację prawników i rynek nieruchomości; jeśli zaczy nam palić marihuanę, wpływa to nie tylko na wykorzystanie gruntów rol nych, lecz również na sytuację producentów lodów i tak dalej; i co istotne,
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu
91
wszystkie te zachowania uderzają w system wartości tych, którzy akurat czują się owymi zachowaniami dotknięci). Każda zmiana może zatem zakłócać konserwatywną strukturę produkcji. Z punktu widzenia kon serwatyzmu w zasadzie wszystkie działania - składające się na styl życia indywidualnych konsumentów i uczestników wymiany niehandlowej można by uznać za przedmiot kontroli zachowań. Konserwatyzm, gdyby jego założenia zastosować konsekwentnie, oznaczałby system społeczny, w którym wszystko oprócz tradycyjnych zachowań (na które istniałoby otwarte przyzwolenie) byłoby zakazane. W praktyce jednak konserwaty ści nie mogą nigdy posunąć się aż tak daleko, gdyż z kontrolą wiążą się koszty, a ponadto taki system społeczny wywoływałby rosnący opór ze strony opinii publicznej. Dlatego też „normalny” konserwatyzm cechuje jedynie mniejsza lub większa liczba przepisów i zakazów, przewidujących kary dla konsumentów i uczestników wymiany niehandlowej za różne go rodzaju nieagresywne zachowania, czyli działania, które nie naruszają ani fizycznej integralności własności należącej do innych osób, ani też ich prawa do odmowy wzięcia udziału w wymianie, która w ich opinii nie byłaby dla nich korzystna, a jedynie uderzają w istniejący, „paternali styczny” porządek społecznych wartości. W każdym razie skutkiem kontroli zachowań jest względne zubożenie. Kontrola zachowań nie tylko krzywdzi ludzi, którym tym samym nie wol no podejmować pewnych nieagresywnych działań, ale jest też korzystna dla tych, którym się takie zachowania nie podobają, dzięki czemu nie muszą oni już ich tolerować. Ściślej mówiąc, przegranymi w tym procesie redystrybucji praw własności są użytkownicy-producenci rzeczy, których konsumpcja jest odtąd utrudniona, zyskują natomiast ci, którzy rzeczo nych dóbr konsumpcyjnych nie używają ani nie produkują. W danej spo łeczności pojawia się zatem nowa i zarazem odmienna struktura bodźców do produkowania lub nieprodukowania. Wartość tych dóbr konsumpcyj nych, których użytkowanie jest objęte kontrolą, obniża się, natomiast ich wytworzenie staje się bardziej kosztowne. Mutatis mutandis względnie mniej kosztowne staje się zaspokojenie potrzeb przez konsumenta przy użyciu metod nieproduktywnych i niekontraktowych. W konsekwencji zmniejsza się poziom produkcji, oszczędności oraz inwestycji, a nasila tendencja do zaspokajania potrzeb kosztem innych osób przy użyciu me tod politycznych, czyli agresywnych. Co istotne, im bardziej kontrola za chowań ogranicza możliwość korzystania z własnego ciała, tym mniejszą wartość człowiek będzie mu przypisywać i - w konsekwencji - tym m niej sze będą inwestycje w kapitał ludzki.
92
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
W tym miejscu możemy zakończyć teoretyczną analizę konserwaty zmu, stanowiącego szczególną odmianę socjalizmu. Teraz poczynię kilka spostrzeżeń, które pomogą w zilustrowaniu ważności przedstawionych wniosków. Podobnie jak przy omówieniu socjaldemokratycznej odmiany socjalizmu, tak i tutaj należy zachować ostrożność przy doborze obser wacji, pamiętając przy tym o pewnych zastrzeżeniach. Po pierwsze, waż ność wniosków przedstawionych w tym rozdziale nie zależy i nie może zależeć od doświadczenia. Po drugie, doświadczenie i dowody empiryczne niestety nie dają nam żadnych przykładów społeczeństw, którymi mogli byśmy zilustrować konsekwencje konserwatyzmu w celu porównania go z innymi wariantami socjalizmu i kapitalizmem. Nie istnieje żadne quasi-eksperymentalne studium przypadku, które samo w sobie mogłoby nam dać „mocny” dowód na poparcie tych tez. W rzeczywistości stosowane są najczęściej kombinacje rozwiązań politycznych o różnym charakterze konserwatywnym, socjaldemokratycznym, marksistowsko-socjalistycznym, ale również kapitalistyczno-liberalnym - przez co niemożliwe staje się powiązanie efektów każdego z tych rozwiązań z określonymi przyczy nami bez zastosowania narzędzi czysto teoretycznych. Mimo to możemy coś powiedzieć na temat historycznych dokonań konserwatyzmu. Przedstawione rozważania teoretyczne możemy zilu strować na przykładzie różnic pod względem standardu życia pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a krajami Europy Zachodniej (wziętymi razem). Oczywiście Europa jest biedniejsza również dlatego, że w większym stop niu niż w Stanach Zjednoczonych realizowany jest tam redystrybucyjny socjalizm - co pokazaliśmy w poprzednim rozdziale, zwracając uwagę na ogólny poziom opodatkowania. Jednak jeszcze bardziej rzucają się w oczy występujące pomiędzy tymi obszarami różnice w poziomie konserwatyzmu79. Feudalna przeszłość Europy jest widoczna po dziś dzień, zwłaszcza pod postacią licznych regulacji ograniczających handel, utrudniających nabywanie dóbr oraz zakazujących podejmowania pewnych nieagresyw nych działań. Tego samego nie można powiedzieć o Stanach Zjednoczo nych. Wiąże się z tym fakt, że w X IX i X X wieku sytuacja w Europie często kształtowała się pod wpływem ugrupowań, których konserwatyzm był mniej lub bardziej jawny, w większym stopniu niż innych ideologii politycznych, podczas gdy w Stanach Zjednoczonych prawdziwie konser watywna partia nigdy nie istniała. Nawet partie socjalistyczne w Europie 79 Por. także: B. Badie, P. Birnbaum, T he Sociology o f the State, Chicago 1983, zwł. s. 107 i n.
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu
93
Zachodniej poważnie zaraziły się konserwatyzmem, zwłaszcza za spra wą związków zawodowych, o czym świadczy to, iż w okresach swoich wpływów narzucały one europejskim społeczeństwom liczne rozwiązania o charakterze konserwatywno-socjalistycznym, takie jak regulacje i kon trole cen (chociaż trzeba przyznać, że partie te przyczyniły się również do zniesienia pewnych form konserwatywnej kontroli zachowań). W każ dym razie przyczyną tego, że Europa jest bardziej socjalistyczna i charak teryzuje się niższym standardem życia niż Stany Zjednoczone, są większe wpływy nie tyle socjalizmu socjaldemokratycznego, ile socjalizmu kon serwatywnego - nie wyższy ogólny poziom opodatkowania, ale większa liczba kontroli cen, regulacji i kontroli zachowań. Należy tutaj dodać, że Stany Zjednoczone nie są bogatsze niż w rzeczywistości, a ich gospodarka nie rozwija się już tak dynamicznie jak w X IX wieku, nie tyle z powodu realizowania w coraz większym stopniu polityki redystrybucyjnego socja lizmu, ile w konsekwencji przyjęcia konserwatywnej ideologii uchronie nia status quo pod względem dystrybucji dochodów i majątku, a w szcze gólności bogatych producentów, przed konkurencją przy użyciu takich narzędzi jak regulacje i kontrola cen80. Na poziomie bardziej globalnym można poczynić inną obserwację, która byłaby zgodna z teoretycznie wywiedzioną tezą, że konserwatyzm przyczynia się do zubożenia. Jeśli chodzi o sytuację poza tak zwanym światem zachodnim, to tylko w tych krajach Ameryki Łacińskiej i Azji, które nigdy naprawdę nie zerwały ze swoją feudalną przeszłością, sytuacja gospodarcza jest równie opłakana co w reżimach marksistowsko-socjalistycznych. Nawet współcześnie ogromna część gospodarki funkcjonuje tam prawie całkowicie poza sferą i bez presji ze strony wolności i konku rencji. Tradycyjny porządek chroniony jest tam przy użyciu rozwiązań regulacyjnych, egzekwowanych w otwarcie agresywny sposób. Również bardziej szczegółowe dane pokazują to, czego moglibyśmy się spodziewać na podstawie rozważań teoretycznych. Wracając do Europy Zachodniej, niewątpliwie najbardziej konserwatywne spośród najwięk szych krajów europejskich są Włochy i Francja, zwłaszcza w porównaniu z krajami północnymi, które skłaniają się raczej ku redystrybucyjnej od mianie socjalizmu81. Chociaż we Włoszech i Francji poziom opodatko wania (mierzony wydatkami państwowymi jako odsetkiem PNB) nie jest
80 Na ten temat por. A N ew H istory o f L eviathan , red. R. Radosh, M.N. Rothbard, New York 1972. 81 Por. B. Badie, P. Birnbaum, dz. cyt.
94
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
wyższy niż w innych krajach europejskich, to z pewnością możemy tam znaleźć najwięcej rozwiązań o charakterze konserwatywno-socjalistycznym. Zarówno we Francji, jak i we Włoszech kontrolowane są dosłownie tysiące cen i istnieją dosłownie tysiące regulacji, co oznacza, że należy wątpić w istnienie tam jakiejkolwiek branży, którą można by w uzasad niony sposób określić mianem „wolnej”. W konsekwencji (czego można się spodziewać) standard życia w tych krajach jest o wiele niższy niż w Eu ropie Północnej, czego trudno nie zauważyć, o ile nie podróżuje się tam wyłącznie do miejscowości turystycznych. Oczywiście w obu tych krajach najwyraźniej udało się osiągnąć jeden cel konserwatyzmu: utrzymane zo stały różnice między bogatymi i biednymi - ani w Niemczech zachod nich, ani w Stanach Zjednoczonych nie występują równie duże różnice pod względem dochodów i majątku, co we Francji i Włoszech. Ceną za to jest jednak względny spadek społecznego bogactwa. Właściwie standard życia klasy niższej i niższej klasy średniej jest w tych krajach w najlepszym wypadku jedynie nieco wyższy niż w bardziej liberalnych spośród krajów bloku wschodniego. Ponadto południowe Włochy, gdzie oprócz regulacji ogólnokrajowych wprowadzono również lokalne, właściwie niewiele róż nią się od krajów trzeciego świata. Ostatnim przykładem ilustrującym zubożenie wynikające z wprowa dzania w życie rozwiązań konserwatywnych będą doświadczenia nie mieckiego narodowego socjalizmu oraz, w mniejszym stopniu, włoskiego faszyzmu. Rzadko dostrzega się, że oba te ruchy miały charakter konserwatywno-socjalistyczny82. Sprzeciwiając się zmianom i zakłóceniom społecznym powodowanym przez dynamiczne siły wolnej gospodarki, ruchy te, w przeciwieństwie do ruchów marksistowsko-socjalistycznych, mogły liczyć na poparcie klasy posiadaczy, właścicieli sklepów, rolników i przedsiębiorców. Jednak błędem jest wyciąganie na tej podstawie wnio sku, że były to ruchy prokapitalistyczne albo wręcz - jak twierdzą często marksiści - że było to najwyższe stadium rozwoju kapitalizmu przed jego ostatecznym upadkiem. W rzeczywistości faszyści i naziści największą odrazę żywili nie do socjalizmu jako takiego, lecz do liberalizmu. Oczy wiście faszyzm i nazizm, będące ruchami nacjonalistycznymi, dążącymi do wojny i podbojów, pogardzały również marksizmem i bolszewizmem, które to odmiany socjalizmu przynajmniej pod względem ideologicznym
82 Por. L. von Mises, O m nipotent G overnm ent, New Haven 1944; F.A. Hayek, Dro ga do zniew olenia, tłum. K. Gurba i in., przekł. przejrzał M. Kuniński, Kraków 2003; W. Hock, D eutscher Antikapitalism us, Frankfurt am Mein 1960.
Socjalistyczny charakter konserwatyzmu
95
były internacjonalistyczne i pacyfistyczne (gdyż w ich świetle to siły hi storii miały doprowadzić do zniszczenia kapitalizmu od środka). Ponadto marksizm oznaczał wywłaszczenie bogatych przez biednych oraz wywró cenie w ten sposób porządku społecznego, a faszyzm i nazizm obiecywały utrzymanie istniejącego porządku, co prawdopodobnie stanowiło o spo łecznym poparciu dla nich83. Jednakże o uznaniu tych ruchów za socja listyczne (a nie za kapitalistyczne) decyduje to, że realizowanie tego celu, jak szczegółowo wyjaśniono to wcześniej, wymaga odebrania indywidu alnemu użytkownikowi-właścicielowi rzeczy prawa do robienia z nimi tego, co uważa on za najlepsze (pod warunkiem, że nie narusza fizycznie własności innej osoby ani nie angażuje się w wymianę niekontraktową) oraz wywłaszczenia naturalnych właścicieli rzeczy przez „społeczeństwo” (czyli przez ludzi, którzy tych rzeczy ani nie wytworzyli, ani nie zdobyli na drodze umowy). Pod tym względem ruchy te nie różnią się wcale od marksizmu. Oczywiście, realizując ten cel, faszyści i naziści podejmowali dokładnie takie działania, jakich można by się spodziewać po ruchach konserwatywno-socjalistycznych: w wysokim stopniu kontrolowali i re gulowali gospodarkę, a choć pozwalali, by prywatne posiadanie nominal nie wciąż istniało, to faktycznie nie miało to żadnego znaczenia, ponie waż właściciele zasadniczo utracili prawo do decydowania o użytkowaniu posiadanych rzeczy na rzecz instytucji politycznych. Naziści wprowadzili system prawie całkowitej kontroli cen (w tym kontroli płac), opracowali instytucję planów czteroletnich (prawie jak w Związku Sowieckim, gdzie plany obejmowały okresy pięcioletnie), wprowadzając tym samym w życie gospodarkę planową, w której rady nadzorcze miały zatwierdzać wszyst kie znaczące zmiany w strukturze produkcji. „Właściciel” nie mógł decy dować o tym, co i w jaki sposób produkować, od kogo kupować i komu sprzedawać, jakie ceny płacić i jakie ustalać, ani w jaki sposób wprowa dzać zmiany. Oczywiście wszystko to dawało poczucie bezpieczeństwa. Każdemu przypisano stałe miejsce i zarówno pracownicy najemni, jak i właściciele kapitału otrzymywali gwarantowany i stały dochód, lub na wet rosnący w kategoriach nominalnych. Ponadto przyjmujące ogromne rozmiary programy pracy przymusowej, przywrócenie poboru do wojska i wreszcie wprowadzenie w życie gospodarki wojennej umocniło złudzenie
83 Por. pracę jednego z głównych reprezentantów niemieckiej „szkoły historycz nej”, „socjalisty z katedry” i apologety nazizmu: W. Sombart, D eutscher Sozialimus, Berlin 1934.
96
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
ekspansji gospodarczej i koniunktury84. Zgodnie jednak z tym, czego na leżałoby się spodziewać, gdy system gospodarczy nie zachęca producenta, by ten dostosowywał się do popytu i unikał niedostosowań, a więc gdy popyt jest oddzielony od produkcji, koniunktura okazała się tylko złudze niem. W rzeczywistości pod względem dóbr, jakie ludzie mogli nabyć za swoje pieniądze, standard życia się obniżył - i to nie tylko w kategoriach względnych, lecz nawet absolutnych85. Abstrahując tutaj od zniszczenia spowodowanego wojną, porażka nazistów i faszystów przyniosła poważ ne zubożenie Niemcom i - choć w mniejszym stopniu - Włochom.
84 Por. W. Fischer, D ie W irtschaftspolitik D eutschlands 1918 45, Hannover 1961; W. Treue, W irtschaftsgeschichte der Neuzeit, t. 2, Stuttgart 1973; R.A. Brady, M oder nized Cam eralism in the Third Reich: The Case o f the N ation al Industry Group, [w:] Com parative E conom ic Systems, red. M .I. Goldman, New York 1971. 85 Przeciętny dochód brutto dla osób zatrudnionych w Niemczech w 1938 roku (ostatnie dostępne dane) był (w kategoriach bezwzględnych, czyli bez uwzględnie nia inflacji!) wciąż niższy niż w 1927 roku. Później Hitler rozpoczął wojnę, przez co zasoby zaczęto w coraz większym stopniu przesuwać z zastosowań cywilnych do za stosowań wojskowych. Można zatem bezpiecznie założyć, że po 1939 roku standard życia obniżał się dalej i to coraz bardziej gwałtownie. Por. Statistisches Jah rb u ch für die BRD, 1960, s. 542; V. Trivanovitch, E con om ic D evelopm ent o f G erm any under N ation al Socialism , New York 1937, s. 44.
Rozdział
6
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej oraz p o d s t a w y analizy e k o n o m i c z n e j
W świetle argumentów teoretycznych zaprezentowanych w poprzed nich rozdziałach nie można mówić o ekonomicznym uzasadnieniu dla socjalizmu. Socjalizm miał przynieść ludziom większy niż w kapitalizmie rozwój gospodarczy. To właśnie głównie stąd bierze się jego popularność. Jednak przedstawione wcześniej argumenty pokazały, że prawda jest zu pełnie inna. Okazuje się bowiem, że socjalizm typu sowieckiego, który cechuje się nacjonalizacją lub uspołecznieniem środków produkcji, z ko nieczności pociąga za sobą marnotrawstwo, ponieważ w takim systemie nie istnieją ceny czynników produkcji (gdyż środków produkcji nie można kupić ani sprzedać) i w związku z tym niemożliwe jest prowadzenie ra chunku kosztów (służącego kierowaniu rzadkich zasobów o alternatyw nym zastosowaniu do najbardziej wartościotwórczych (value-productive) gałęzi produkcji). Z kolei socjalizm socjaldemokratyczny i konserwatyw ny pociągają za sobą wzrost kosztów produkcji i mutatis mutandis spadek kosztów działania alternatywnego, a więc zaniechania produkcji lub pod jęcia produkcji czarnorynkowej. Prowadzi to do względnego obniżenia się tempa tworzenia bogactwa, ponieważ obie odmiany socjalizmu dają początek strukturze bodźców, która (w porównaniu z systemem kapitali stycznym) względnie faworyzuje nieproducentów i niekontrahentów kosz tem producentów dóbr i usług oraz kontrahentów. Twierdzenia te znajdują poparcie także w doświadczeniu. Standard ży cia w krajach bloku wschodniego jest na ogół znacznie niższy niż w Eu ropie Zachodniej, gdzie poziom uspołecznienia środków produkcji choć jest z pewnością znaczący, to jednak relatywnie o wiele niższy. Ponadto ilekroć poszerza się zakres rozwiązań redystrybucyjnych i zwiększa się tę część wytworzonego bogactwa, która podlega redystrybucji, jak na przy kład w Niemczech zachodnich w latach 70. X X wieku za rządów koalicji
98
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
socjaldemokratyczno-liberalnej, tylekroć dochodzi do spowolnienia spo łecznego tworzenia bogactwa albo nawet do bezwzględnego spadku ogól nego standardu życia. A kiedy społeczeństwo domaga się zachowania sta tus quo, czyli danej struktury dystrybucji dochodów i majątku, poprzez kontrole cen, regulacje i kontrolę zachowań - jak w hitlerowskich Niem czech czy we współczesnych Włoszech i Francji - standard życia takiego społeczeństwa obniża się w porównaniu z krajami bardziej liberalnymi (kapitalistycznymi). Mimo to socjalizm wciąż cieszy się popularnością, nawet na Zacho dzie, gdzie socjalizm socjaldemokratyczny i konserwatyzm pozostają wpływowymi ideologiami. Jak mogło do tego dojść? Istotną okoliczno ścią jest tutaj fakt, że zwolennicy socjalizmu porzucili głoszony przez nich wcześniej pogląd o gospodarczej wyższości tego systemu i odwołują się teraz do argumentu zupełnie innego rodzaju: że socjalizm może nie jest lepszy pod względem gospodarczym, ale z pewnością jest bardziej wska zany z przyczyn moralnych. Teza ta będzie przedmiotem rozważań w roz dziale siódmym. To jednak nie wszystko, socjalizm bowiem odzyskuje popularność również na gruncie ekonomii. Stało się to możliwe, kiedy socjalizm połączył siły z tradycyjnie prężną w świecie anglosaskim ide ologią empiryzmu, która szczególnie za sprawą wpływów filozofów po zytywistycznych z tak zwanego Koła Wiedeńskiego stała się dominującą filozofią, epistemologią i metodologią X X wieku, nie tylko na polu nauk przyrodniczych, ale również w naukach społecznych i ekonomii. Mowa tu nie tyle o filozofach i metodologach nauk społecznych (którzy nawia sem mówiąc, zdążyli się już uwolnić od uroku empiryzmu i pozytywi zmu), ile o praktykujących te nauki (którzy wciąż pozostają pod wielkim wpływem tych prądów). Dzięki połączeniu sił z empiryzmem i pozytywi zmem, do których na potrzeby tej pracy zaliczamy również tak zwany kry tyczny racjonalizm K.R. Poppera i kontynuatorów jego myśli, socjalizm rozwinął się do postaci określanej mianem „socjalizmu inżynierii społecznej”86. Rozumowanie zwolenników tego systemu różni się znacząco 86 Na temat klasycznego stanowiska pozytywistycznego por. A.J. Ayer, Language, Truth an d Logic, New York 1950; na temat krytycznego racjonalizmu: K.R. Popper, L ogika odkrycia naukow ego, tłum. U. Niklas, Warszawa 2 0 0 2 ; tenże, Droga do wiedzy. D om ysły i refutacje, tłum. S. Amsterdamski, Warszawa 1999; tenże, W iedza obiek tywna. Ew olucyjna teoria epistem ologiczna, tłum. A. Chmielewski, Warszawa 1992. Na temat reprezentatywnych argumentów na rzecz empiryzmu-pozytywizmu jako odpowiedniej metodologii dla ekonomii zob. np. w: M. Blaug, M etodologia ekon o mii, tłum. B. Czarny przy współpr. A. Molisak, Warszawa 1995; T.W. Hutchison,
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej.
99
od rozumowania charakterystycznego dla tradycyjnego marksizmu, któ ry był o wiele bardziej racjonalistyczny i opierał się w o wiele większym stopniu na dedukcji. Marks czerpał pod tym względem od klasycznego ekonomisty, D. Ricardo, którego twórczość była dla niego najważniejszym źródłem jego własnego pisarstwa w zakresie ekonomii. Wydaje się jednak, że to właśnie z powodu tej różnicy socjalizm inżynierii społecznej zysku je coraz większe poparcie tradycyjnych obozów socjalistów socjaldemo kratycznych i konserwatywnych. Przykładowo w Niemczech zachodnich ideologia „inżynierii cząstkowej”, jak K.R. Popper nazwał swoją filozofię społeczną87, stanowi obecnie wspólną płaszczyznę dla „umiarkowanych” członków wszystkich partii politycznych. Zdaje się, że pod ideologią tą nie podpisują się jedynie znajdujący się po obu stronach sceny politycznej doktrynerzy. Były kanclerz z SPD, Helmut Schmidt, udzielił nawet popperyzmowi publicznego poparcia jako wyznawanej przez siebie filozofii88. Jednak prawdopodobnie filozofia ta zakorzeniona jest mocniej w Stanach Zjednoczonych, ponieważ prawie idealnie wpasowuje się w amerykański zwyczaj myślenia w kategoriach problemów praktycznych oraz pragma tycznych metod i rozwiązań. Jak jednak empiryzm-pozytywizm m oże przyczynić się do obrony so cjalizmu? Na wysoce abstrakcyjnym poziomie odpowiedź powinna być oczywista. Empiryzm-pozytywizm musi podać pewne powody świadczą ce o tym, że wszystkie uprzednio zaprezentowane argumenty nie są wcale rozstrzygające, musi spróbować wykazać, że można nie wyciągać wnio sków, które zarysowałem, a jednocześnie postępować racjonalnie i zgod nie z regułami badania naukowego. W jaki dokładnie sposób można tego dokonać? W tej kwestii filozofia empiryzmu i pozytywizmu oferuje dwa pozornie przekonujące argumenty. Pierwszą, a zarazem najważniejszą za sadą tej doktryny jest teza89, że wiedza o rzeczywistości, zwana wiedzą empiryczną, musi być weryfikowalna lub przynajmniej falsyfikowalna The Significance an d Basic Postulates o f E conom ic Theory, London 1938; tenże, Po sitive Econom ics and Policy Objectives, London 1964; tenże, Politics an d Philosophy o f Econom ics, New York 1981; por. także M. Friedman, The M ethodology o f Positive E conom ics, [w:] tenże, Essays in Positive Econom ics, Chicago 1953; H. Albert, Markt soziologie und Entscheidungslogik, Neuwied 1967. 87 Na temat społecznej inżynierii cząstkowej por. K.R. Popper, N ędza historycy zmu, tłum . S. Amsterdamski, Warszawa 1999. 88 Por. Kritischer R ationalism us und Sozialdem okratie, red. G. Luhrs, t. 1 2, Bonn 1975 1 976. 89 Na ten temat por. M. Hollis, E. Nell, R ation al E conom ic M an, Cambridge 1975, s. 3 i n.
100
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
przez doświadczenie. Z kolei doświadczenia zawsze mogą okazać się za sadniczo odmienne od tych, które zaistniały w rzeczywistości, co ozna cza, że nie można wiedzieć z wyprzedzeniem, a więc przed przeprowa dzeniem badania, jaki będzie jego wynik. Natomiast mutatis mutandis wiedza, która nie jest weryfikowalna ani falsyfikowalna przez doświad czenie, nie jest wiedzą o rzeczywistości (wiedzą empiryczną), lecz wiedzą 0 słowach, o posługiwaniu się pojęciami, o znakach i rządzących nimi regułach transformacji, czyli wiedzą analityczną. I wielce wątpliwe jest to, czy wiedzę analityczną można w ogóle uznać za „wiedzę”. Na potrzeby analizy uznam to stanowisko za poprawne. Przyjęcie go pozwala łatwo odrzucić przedstawione wcześniej argumenty. O ważności argumentów o niemożliwości kalkulacji ekonomicznej oraz tych mówią cych o wzroście kosztów wiążącym się z wprowadzeniem w życie rozwią zań socjaldemokratycznych lub konserwatywnych, których konsekwencją musi być spadek produkcji dóbr i usług, a w związku z tym również obni żenie się standardu życia, niewątpliwie orzeka się a priori. Oznacza to, że argumenty te nie są falsyfikowalne przez żadnego rodzaju doświadczenie 1 można je uznać za prawdziwe bez konieczności wcześniejszego przeprowa dzenia jakichkolwiek badań. Gdyby zatem filozofia empiryzmu-pozytywizmu była faktycznie poprawna, wówczas przytoczone argumenty, zgodnie z jej pierwszą i najważniejszą zasadą, nie mogłyby zawierać żadnych infor macji o rzeczywistości. W związku z tym należałoby je uznać za jałowy słowny wykręt, za tautologiczną transformację słów, takich jak „koszt”, „produkcja”, „wielkość produktu”, „konsumpcja”, które nie mówią niczego o rzeczywistości. W związku z tym empiryści dochodzą do wniosku, że jeśli chodzi o rzeczywistość, czyli rzeczywiste konsekwencje rzeczywistego socja lizmu, argumenty aprioryczne nie mają absolutnie żadnej wagi. W istocie, jeśli chcemy powiedzieć coś przekonującego na temat socjalizmu, to roz strzygające musi być w tej kwestii doświadczenie i tylko doświadczenie. Gdyby stanowisko to było faktycznie poprawne (co nadal zakładam), wszelkie ekonomiczne argumenty przeciwko socjalizmowi, które przed stawiłem jako kategoryczne, musiałyby zostać z miejsca odrzucone. Zwy czajnie niemożliwe byłoby przedstawienie jakichkolwiek kategorycznych twierdzeń na temat rzeczywistości. Czy jednak nawet wówczas empiryści-pozytywiści nie musieliby wziąć pod uwagę rzeczywistych doświadczeń rzeczywistego socjalizmu i czy wyniki tych doświadczeń nie byłyby roz strzygające? W poprzednich rozdziałach kładłem o wiele większy nacisk na logiczne, zasadnicze, kategoryczne (przy czym wszystkie te terminy używane są tutaj synonimicznie) argumenty przeciwko twierdzeniom
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej.
101
o większych możliwościach zapewnienia rozwoju gospodarczego w syste mie socjalistycznym niż w kapitalizmie. Do doświadczeń odwoływałem się dość swobodnie, jedynie po to, by zilustrować tezy, których ważność jest ostatecznie niezależna od doświadczenia. Czy mimo to nawet dość niekonsekwentnie przywoływane doświadczenia nie mogłyby stanowić wystarczającego argumentu przeciw socjalizmowi? Odpowiedź na to pytanie jest jednoznacznie negatywna. Żeby zrozumieć dlaczego, musimy przywołać drugą zasadę empiryzmu-pozytywizmu. Sta nowi ona rozszerzenie, a właściwie zastosowanie pierwszej zasady do pro blemu przyczynowości oraz przyczynowego wyjaśnienia i prognozowania. Przyczynowe wyjaśnienie lub prognozowanie rzeczywistego zjawiska polega na formułowaniu twierdzeń typu: „jeśli A, to B ” albo - gdy możliwy jest ilościowy pomiar zmiennych - typu: „jeśli nastąpi wzrost (albo spadek) A, to dojdzie do wzrostu (albo spadku) B ”. Ponieważ twierdzenia te odnoszą się do rzeczywistości (A i B są rzeczywistymi zjawiskami), to nie można ni gdy z całkowitą pewnością - czyli badając twierdzenie albo też założenia, z których twierdzenie to zostało logicznie wydedukowane - stwierdzić ich ważności. Są to zawsze twierdzenia o charakterze hipotetycznym, których poprawność zależna jest od z góry nieznanych wyników przyszłych do świadczeń. Jeśli nawet doświadczenie potwierdzi hipotetyczne wyjaśnienie przyczynowe, a zatem jeśli zaobserwowana zostanie sytuacja, w której zgod nie z prognozą B faktycznie następuje po A, nie dowodzi to wcale, że hipote za ta jest prawdziwa, ponieważ A i B są ogólnymi, abstrakcyjnymi pojęciami („uniwersaliami”, a nie „nazwami własnymi”), odnoszącymi się do zdarzeń lub procesów, których liczba jest (albo przynajmniej co do zasady m oże być) nieograniczona, co oznacza, że późniejsze doświadczenia mogą potencjal nie tę hipotezę sfalsyfikować. Rozstrzygające nie będzie jednak również sfalsyfikowanie hipotezy przez doświadczenie, czyli zaobserwowanie sytu acji, w której B nie następuje po A, a to dlatego, że wciąż jest możliwe, iż między zjawiskami powiązanymi ze sobą przez hipotezę faktycznie istnieje związek przyczynowy, tylko akurat w zaobserwowaniu hipotetycznej re lacji przeszkodziło wystąpienie niebranej wcześniej pod uwagę i przy tym niekontrolowanej okoliczności („zmiennej”). W takim wypadku falsyfikacja oznacza jedynie tyle, że określona hipoteza, poddana badaniu w swojej ówczesnej postaci, nie była do końca poprawna, gdyż wymagała pewnego uściślenia, pewnego dookreślenia dodatkowych zmiennych, na które nale ży uważać i które trzeba kontrolować, by móc zaobserwować hipotetyczną relację między A i B. Oczywiście falsyfikacja nigdy ostatecznie nie dowodzi braku związku pomiędzy danymi zjawiskami.
102
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
Przy założeniu, że przedstawione stanowisko empirystów-pozytywistów na temat przyczynowych wyjaśnień jest poprawne, łatwo dostrze żemy możliwość obrony socjalizmu przed krytyką mającą uzasadnienie empiryczne. Socjalista-empirysta oczywiście nie będzie przeczyć fak tom. Nie będzie podważał tego, że poziom życia w Europie Wschodniej jest rzeczywiście niższy niż w Europie Zachodniej ani że występowała korelacja pomiędzy wzrostem opodatkowania oraz konserwatywnymi regulacjami i kontrolami a spowolnieniem wzrostu albo wręcz spad kiem bogactwa. Jednak odwołując się do swojej metodologii, mógłby jednocześnie zaprzeczyć możliwości sformułowania zasadniczych argu mentów przeciwko socjalizmowi oraz twierdzeniom o większym rozwo ju gospodarczym w systemie socjalistycznym. Oznacza to, że mógłby pomniejszać znaczenie wszelkich doświadczeń, w tym również tych (pozornie) falsyfikujących, uznając je za przypadkowe - za doświadcze nia wynikające z oddziaływania pewnych niedostrzeganych i niekon trolowanych okoliczności - i stwierdzić, że gdyby tylko okoliczności te były kontrolowane, doświadczenia byłyby zupełnie inne i ukazywałyby prawdziwy związek między socjalizmem a wzrostem społecznego b o gactwa. W ten sposób można wytłumaczyć nawet uderzające różnice w standardzie życia między Niemcami wschodnimi i zachodnimi - jest to przykład, na który zwracam szczególną uwagę, gdyż najbardziej przy pomina kontrolowany eksperyment społeczny - argumentując, że wyż szy poziom życia w Niemczech zachodnich należałoby wyjaśniać nie bardziej kapitalistycznym charakterem produkcji, ale tym, że otrzymały one pomoc z planu Marshalla, podczas gdy Niemcy wschodnie musiały płacić reparacje wojenne Związkowi Radzieckiemu, albo powołując się na fakt, że od samego początku Niemcy wschodnie obejmowały regiony gorzej rozwinięte, tereny wiejskie i rolnicze, a zatem nie zaczynały z tego samego miejsca co Niemcy zachodnie, lub że na wschodzie Niemiec tra dycję poddaństwa odrzucono znacznie później niż na zachodzie, przez co mentalność ludzi w tych krajach jest w istocie różna. Przyjęcie filozofii empiryzmu-pozytywizmu, czyli porzucenie idei (która w myśl tej filozofii jest jałowa i niedorzeczna), że możliwe jest sfor mułowanie zasadniczych argumentów za lub przeciw socjalizmowi, przy jednoczesnym uznaniu, iż pewne szczegóły socjalistycznego planu poli tycznego oczywiście mogłyby się okazać błędne, jednak sam plan byłby na tyle elastyczny, że można by było modyfikować te punkty programu, których realizowanie nie przynosiłoby zadowalających rezultatów, ozna czać musi, że socjalizm pozostaje odporny na ostateczną krytykę, bez
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej..
103
względu na przywoływane dowody empiryczne, gdyż wszelkie niepo wodzenia można przypisać niekontrolowanym zmiennym pośredniczą cym (intervening variables). Należy tutaj zauważyć, że tego stanu rzeczy nie zmieni nawet najdoskonalej przeprowadzony eksperyment kontrolo wany. Nigdy nie będzie możliwe kontrolowanie wszystkich zmiennych, które potencjalnie mogą mieć wpływ na zmienną objaśnianą - zarówno z przyczyn praktycznych, gdyż wymagałoby to kontrolowania dosłow nie całego wszechświata, jak i teoretycznych, ponieważ nikt nigdy nie będzie mógł zdobyć wiedzy na temat wszystkich zmiennych, które skła dają się na wszechświat. Kwestia ta będzie musiała na zawsze pozostać otwarta z powodu możliwości odkrycia bądź dostrzeżenia nowych do świadczeń. W związku z tym zawsze i niezawodnie można wskazać na opisaną uprzednio odporność na krytykę. Jak wiadomo z pism samych empirystów, a zwłaszcza tych pokroju D. Hume’a, nie istnieje żadna obserwowalna „wstęga”, umożliwiająca połączenie w widoczny sposób pewnych zmiennych w łańcuch przyczyn i skutków90. Dlatego też należy zauważyć, że gdy jakaś zmienna nie jest testowana i kontrolowana, to nie istnieje absolutnie żaden sposób, by już na samym początku zmienną tę wykluczyć z takiego powodu, że potencjalnie może ona zniekształcać badanie. Niemożliwe jest wykluczenie nawet zmiennych tak absurdal nych i niedorzecznych, jak przykładowo różnice w pogodzie lub fakt, że w jednym przypadku przeleciała mucha, a w kolejnych już nie. Po zostaje nam jedynie znów odwołać się do doświadczenia (by sprawdzić, „czy przelatujące muchy nigdy nie wpływają na wynik doświadczenia”). Jednak zgodnie z samą doktryną empiryzmu również takie doświadcze nie - z racji tego, że odwołuje się tylko do przeszłych przypadków - nie pomaga wcale w ostatecznym rozstrzygnięciu problemu. Zatem odwoła nie się do nich stanowi błędne koło. O ile tylko argumenty przeciwko socjalizmowi opierają się na dowo dach empirycznych, o tyle bez względu na ich treść empiryście-socjaliście zawsze wolno stwierdzić, że nie można z wyprzedzeniem znać re zultatów danego rozwiązania politycznego, dopóki nie wprowadzi się go w życie i nie pozwoli się, by przemówiło doświadczenie. Ponadto bez względu na to, jakie byłyby obserwowalne skutki, pierwotną ideę socja listyczną - „twardy rdzeń” przyjętego „programu badawczego”, jakby
90 Por. D. Hume, Traktat o naturze ludzkiej; tenże, B adania dotyczące rozumu ludz kiego wraz z apendyksam i, tłum. D. Misztal, T. Sieczkowski, Kraków 2 0 0 6 ; [a także] H.H. Hoppe, H andeln und Erkennen, Bern 1976.
104
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
powiedział neopopperowski filozof I. Lakatos91 - zawsze można bez trudu uratować. Wystarczy wskazać, że pewna zmienna, której uwzględnienie byłoby w mniejszym bądź większym stopniu uzasadnione, została wcze śniej pominięta, a przez to, iż nie była kontrolowana, wynik badania był negatywny. W ten sposób ciągle rewidowaną hipotezę można poddawać niekończącym się testom92. Doświadczenie może powiedzieć tylko tyle, że dany program socjalistyczny nie przyniósł wzrostu bogactwa, jednak nigdy nie powie, czy wprowadzenie drobnych modyfikacji pozwoliłoby na osiągnięcie innego rezultatu, ani też, czy w ogóle możliwe jest, by system socjalistyczny zrealizował stawiany przed nim cel usprawnienia procesu tworzenia bogactwa. W tym miejscu zakwestionuję ważność dwóch podstawowych zasad empiryzmu-pozytywizmu. Co jest z nimi nie tak i dlaczego nawet empiryzm nie może pomóc w obronie socjalizmu? Odpowiedź przedstawię w trzech etapach. Po pierwsze, dowiodę, że stanowisko empirystyczne okazuje się przy bliższej analizie autodestrukcyjne, ponieważ wymaga przyjęcia implicite założenia o istnieniu nieempirycznej wiedzy o rzeczy wistości. Na tej kwestii skupię się najmocniej. Następnie odpowiem na pytanie, jak możemy posiadać bądź powinniśmy pojmować wiedzę, która informuje nas o rzeczywistości, lecz nie podlega ani potwierdzeniu, ani falsyfikacji przez doświadczenie. Po trzecie, pokażę nie tylko, że tego ro dzaju wiedza jest możliwa i wyobrażalna oraz że z tego powodu musimy przyjmować jej istnienie, ale także, iż możemy wskazać na pewne pozy tywne przykłady jej zastosowania, które stanowią niewzruszone podsta wy epistemologiczne, w oparciu o które można formułować i formułuje się ekonomiczne argumenty przeciwko socjalizmowi. Można już na samym początku zauważyć, że mimo pozornej słusz ności głównych koncepcji empiryzmu nawet intuicyjnie odczuwamy, iż sytuacja wcale nie wygląda tak, jak to przedstawia filozofia empiryzmu. 91 Por. I. Lakatos, Falsyfikacja a m etodologia naukow ych program ów badaw czych, [w:] tenże, Pisma z filozofii nauk empirycznych, tłum. W. Sady, przekł. przejrzał W. Krajewski, Warszawa 1995, s. 3 169. 92 Wszystko to zostało popperystom uświadomione głównie przez T.S. Kuhna (T.S. Kuhn, Struktura rewolucji naukow ych, tłum. H. Ostromęcka, tłum. posłowia J. Nowotniak, Warszawa 2001). Natomiast później najbardziej radykalną konkluzję wysunął P. Feyerabend, który postulował, by nauka porzuciła całkowicie swoje rosz czenie do racjonalności, i wpadła w objęcia nihilizmu, działając pod sztandarem „nic świętego” (anythinggoes). Zob. P. Feyerabend, Przeciw m etodzie, tłum. S. Wiertlewski, red. nauk. przekł. K. Zamiara, Wrocław 1996; tenże, Science in a Free Society, London 1978. Por. krytykę tej nieuzasadnionej konkluzji w przyp. 105.
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej.
105
Twierdzenia logiki, matematyki, geometrii, a także czystej ekonomii (ta kie jak prawo podaży i popytu czy ilościowa teoria pieniądza) nie pod legają falsyfikacji przez doświadczenie, a właściwie to ich ważność jest niezależna od doświadczenia. Jednak nie jest wcale takie oczywiste to, że te dziedziny nie dostarczają nam żadnych informacji na temat rzeczy wistości, stanowiąc jedynie pewien słowny wykręt. Znacznie bardziej wiarygodne wydaje się stanowisko przeciwne: że twierdzenia rozwinięte w ramach tych dyscyplin - na przykład twierdzenie geometrii, że „jeśli prosta S i okrąg C mają więcej niż jeden punkt wspólny, to S ma dokładnie dwa punkty wspólne z C”, albo twierdzenie, które jest bliżej powiązane z interesującą mnie tutaj dziedziną działania: „nie można mieć ciastka i zjeść ciastka” - w istocie mówią coś o rzeczywistości oraz o tym, co w rzeczywistości nie może przedstawiać się inaczej, gdyż pociągałoby za sobą sprzeczność93. Gdybym miał ciastko i je zjadł, można by było powie dzieć, że już go nie mam - oczywiście jest to konkluzja, która jednocześnie mówi coś o rzeczywistości i nie podlega falsyfikacji przez doświadczenie. Z pewnością jednak o wiele istotniejsza od intuicji jest analiza reflek syjna, która również pokazuje, że stanowisko empirystyczne jest zwyczaj nie autodestrukcyjne. Gdyby prawdą było to, że wiedza empiryczna musi być falsyfikowalna przez doświadczenie, a wiedza analityczna, która nie jest falsyfikowalna, nie może w związku z tym zawierać żadnej wiedzy empirycznej, to jak należałoby wówczas zaklasyfikować to podstawowe twierdzenie empiryzmu? Może być albo twierdzeniem analitycznym, albo empirycznym. Jeśli jest to twierdzenie analityczne, to zgodnie z samą doktryną empiryzmu należy je uznać za bazgraninę lub pustosłowie, zu pełnie pozbawione jakiegokolwiek znaczenia. Początkowo możemy tego nie dostrzegać, ale to dlatego, że interpretując pojęcia występujące w tym twierdzeniu, takie jak „wiedza”, „doświadczenie”, „falsyfikowalność”, na dajemy im pewne znaczenie. Jednak z ideologii empiryzmu-pozytywizmu wynika niezbicie, że twierdzenia analityczne są pozbawione jakiegokol wiek znaczenia. Jest to pierwsza z pułapek, jakie zastawia na siebie filo zofia empiryzmu, gdyż w takiej sytuacji empiryzm oczywiście nie mógł by twierdzić ani oznaczać tego, co zdaje się twierdzić i oznaczać - jego postulaty byłyby niczym szelest liści na wietrze. Aby można było mó wić o znaczeniu używanych terminów, należy najpierw przedstawić ich
93 Na ten temat oraz na temat kwestii poruszonych dalej zob. A. Pap, Semantics and N ecessary Truth, New Haven 1958; M. Hollis, E. Nell, dz. cyt.; B. Blanshard, Re ason and Analysis, La Salle 1964.
106
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
interpretację, a interpretacja terminów oczywiście jest zawsze (o ile jedne go wyrażenia nie da się wyjaśnić poprzez inne) sprawą praktyczną, gdyż wykorzystania terminu uczymy się i je praktykujemy, odwołując się do rzeczywistych przykładów, w których pojawia się pojęcie będące desygnatem dla danego terminu. W ten właśnie sposób termin zostaje powiązany z rzeczywistością94. Nie wystarczy tutaj jednak przedstawienie jakiejś ar bitralnej interpretacji. Przykładowo, termin „falsyfikowalny” nie oznacza tego samego, co „czerwony” lub „zielony”. Przedstawienie podstawowych zasad empiryzmu-pozytywizmu wymaga uprzedniego nadania terminom takiego znaczenia, które faktycznie mają one dla empirysty, a także każ dego, kogo chciałby on przekonać do poprawności swojej metodologii. Jeśli jednak rzeczone twierdzenie oznacza faktycznie to, co cały czas uwa żaliśmy, wówczas ewidentnie zawiera ono informacje o rzeczywistości. Informuje nas o fundamentalnej strukturze rzeczywistości; o tym, że nie ma w niej nic, o prawdziwości czego moglibyśmy wiedzieć z góry, czy li przed przeprowadzeniem doświadczeń, które by to potwierdzały bądź falsyfikowały. I jeśli uznamy, że twierdzenie to jest analityczne, a więc nie podlega falsyfikacji, gdyż jego prawdziwość można ustalić na podstawie analizy samego znaczenia użytych terminów, co tymczasowo założyłem, to mamy tutaj do czynienia z oczywistą sprzecznością, widoczną jak na dłoni, co świadczy po raz kolejny o autodestrukcyjnym charakterze filo zofii empiryzmu95. Innym rozwiązaniem jest uznanie przez filozofię empiryzmu-pozytywizmu jej głównego credo za twierdzenie empiryczne. Wówczas jednak stanowisko empirystyczne nie posiadałoby już absolutnie żadnej wagi. Ponieważ jego fundamentalne twierdzenie, z którego wywodzi się wszel kiego rodzaju reguły poprawności dociekań naukowych, mogłoby okazać się błędne, to nikt nie mógłby być nigdy pewien poprawności tej dok tryny. Równie dobrze można głosić twierdzenie odwrotne i w ramach 94 Na ten temat por. W. Kamlah, P. Lorenzen, Logische Propädeutik, Mannheim 1967. 95 Por. L. von Mises, The Ultimate Foundation o f E conom ic Science, Kansas City 1978, s. 5: „Istotą logicznego pozytywizmu jest odrzucenie możliwości, by wiedza aprioryczna miała wartość poznawczą, i podkreślanie, że wszystkie twierdzenia aprio ryczne mają charakter jedynie analityczny. Nie dostarczają one nowych informacji, lecz mają charakter tylko werbalny lub tautologiczny. (...) Źródłem syntetycznych twierdzeń może być tylko doświadczenie. Oczywistym zarzutem wobec tej doktry ny jest, że twierdzenie to [że zdaniami syntetycznymi są tylko zdania empiryczne przyp. MZ] według piszącego te słowa, fałszywe jest samo w sobie syntetycznym sądem a priori, ponieważ ewidentnie jego źródłem nie może być doświadczenie”.
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej.
107
empiryzmu nie istniałby żaden sposób, by orzec, które stanowisko jest poprawne, a które nie. Gdyby uznać główną zasadę empiryzmu za twier dzenie empiryczne, to empiryzm przestałby być m etodo-logią - logiką na uki - a stałby się jedynie całkowicie arbitralną konwencją słowną, służącą nadawaniu pewnych (arbitralnych) nazw pewnym (arbitralnym) sposo bom sposobom ustosunkowywania się do pewnych twierdzeń. Niemoż liwe stałoby się przedstawienie jakichkolwiek argumentów za przyjęciem właśnie tego stanowiska, a nie jakiegoś innego96. To jednak nie wszystkie zarzuty, jakie można podnieść przeciwko empiryzmowi, nawet gdy wybierze się drugą z dostępnych alternatyw. Głęb sze zastanowienie pozwala dostrzec, że na tej drodze można napotkać również inną pułapkę. Nawet w tej sytuacji można wskazać, że stanowi sko empirystyczno-pozytywistyczne musi milcząco zakładać istnienie nieempirycznej wiedzy „o rzeczywistości”. Aby sobie to uświadomić załóż my, że jak ustalono, pewne wyjaśnienie przyczynowe - odnoszące się do dwóch albo większej liczby zdarzeń - przystaje do jednego szczególnego przypadku doświadczeń dotyczących tych właśnie zdarzeń, a następnie wyjaśnienie to zastosowano do drugiego przypadku, przykładowo w celu przeprowadzenia dalszych testów empirycznych. Teraz trzeba zadać pyta nie o to, jakie należy przyjąć założenie, by móc powiązać drugi przypadek z pierwszym w celu potwierdzenia bądź sfalsyfikowania owego wyjaśnie nia. Początkowo mogłoby się wydać, iż samo w sobie oczywiste jest to, że gdyby w drugim przypadku obserwacje się powtórzyły, to mielibyśmy do czynienia z potwierdzeniem, a gdyby obserwacje były różne, oznacza łoby to falsyfikację. Za oczywiste uważają to również zwolennicy meto dologii empirystycznej i nie przedstawiają żadnych innych wyjaśnień.
96 M. Hollis i E. Nell zauważają: „Ponieważ każde znaczące twierdzenie jest dla pozytywisty albo analityczne, albo syntetyczne, a żadne zdanie nie może być jedno cześnie analityczne i syntetyczne, możemy zadać pytanie o to, jak zaklasyfikować (...) [w tym miejscu cytujący urywa zdanie; dalsza jego część brzmi: „twierdzenia S1, S2 i S3”, przy czym wcześniej podana jest ich treść: „ S1 by znać empiryczny sens terminu teoretycznego, musimy dysponować kryteriami zastosowania tego terminu; S2 podstawowe terminy ekonomiczne można definiować w sposób ostensywny; S3 fakty są niezależne od teorii” przyp. MZ]. Nie znamy żadnego pozytywisty, który próbowałby dostarczyć dowodu empirycznego dla tego rodzaju twierdzeń. Nie wiemy również, w jaki sposób można by to uczynić, chyba że argumentując, iż tak faktycz nie ludzie posługują się terminami (...) [„takimi jak «termin teoretyczny», «podsta wowy termin ekonomiczny», czy «fakt»” przyp. MZ], co skłania nas do zapytania wprost: „i co z tego?”. M. Hollis, E. Nell, dz. cyt., s. 110.
108
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
Wcale oczywiste to jednak nie jest97. Należy zauważyć, że doświadcze nie ukazuje jedynie, czy dwie albo większą liczbę przypadków zaobser wowania w czasie sekwencji dwóch albo większej liczby typów zdarzeń można „w neutralny sposób” zaklasyfikować jako „powtórzenie”, czy też jako „brak powtórzenia”. Neutralne powtórzenie staje się „pozytywnym” potwierdzeniem, natomiast brak powtórzenia „negatywną” falsyfikacją dopiero wówczas, gdy niezależnie od tego, co faktycznie można odkryć przez doświadczenie, założymy, że istnieją stałe przyczyny, które oddzia łują w sposób niezmienniczy w czasie (time-invariant). Jeśli zaś założymy, że w miarę upływu czasu pewne przyczyny mogą oddziaływać w różny sposób, wówczas owe zdarzenia świadczące o powtórzeniu bądź braku powtórzenia obserwacji będą po prostu neutralnie zarejestrowanymi do świadczeniami, zupełnie od siebie niezależnymi i ze sobą niepowiązanymi w żaden logiczny sposób, który by pozwalał na stwierdzenie, czy jedno z nich jest potwierdzeniem, czy też falsyfikacją drugiego. Pojawia się jed no doświadczenie, a po nim następuje kolejne. Można stwierdzić tylko to, czy są one takie same, czy też różne, ale nic więcej z tego nie wynika. Zatem warunkiem wstępnym możliwości „sfalsyfikowania” lub „po twierdzenia” jakiejś tezy jest przyjęcie zasady stałości, która opiera się na przekonaniu, że obserwowalne zjawiska są co do zasady zdeterminowane przez przyczyny, które oddziałują w sposób stały i niezmienniczy w czasie, oraz że na ich oddziaływanie zasadniczo nie ma wpływu przypadkowość (contingency). Tylko uznanie zasady stałości za ważną pozwala wyciągnąć wniosek o tym, że niepowodzenie w powieleniu rezultatu oznacza, iż pier wotna hipoteza musiała być błędna, i zinterpretować udane powielenie rezultatu jako jej potwierdzenie. Ponieważ tylko wtedy, gdy dwa zdarze nia (lub więcej) stanowią rzeczywiście przyczynę i skutek, a przyczyny oddziałują w sposób niezmienniczy w czasie, można dojść do wniosku, że funkcjonalny związek, który ma być zaobserwowany pomiędzy przyczy nowo powiązanymi zmiennymi, musi być taki sam we wszystkich rzeczy wistych przypadkach, a jeśli sytuacja przedstawia się inaczej, musi to być spowodowane błędnym określeniem przyczyn.
97 Na ten temat por. H.H. Hoppe, Kritik d er kausalw issenschaftlichen Sozialfor schung; tenże, Czy badan ia oparte na przyczynow ości są w n au kach społecznych m ożli we? [poprawiono oczywisty błąd w tytule przyp. MZ], [w:] tenże, E konom ia i etyka w łasności pryw atnej. Studia z zakresu ekon om ii politycznej i filozofii, tłum. K. Nowac ki, Warszawa 2011, rozdz. 10.
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej..
109
Owa zasada stałości sama w sobie oczywiście nie opiera się na do świadczeniu, ani też się z niego nie wywodzi. Chodzi tutaj nie tylko o to, że nie istnieje żadne obserwowalne ogniwo łączące zdarzenia. A nawet gdyby istniało, to doświadczenie nie mogłoby nam pokazać, czy ogni wo to jest niezmiennicze w czasie. Zasady tej nie da się obalić doświad czalnie, ponieważ każde zdarzenie, które - jak mogłoby się zdawać - ją obala (jak niepowodzenie w powieleniu jakiegoś doświadczenia), można od początku interpretować w ten sposób, iż doświadczenie pokazuje tutaj tylko tyle, że zdarzenie danego typu nie jest przyczyną zdarzenia innego typu (w przeciwnym bowiem razie udałoby się doświadczenie powtórzyć). Ważności zasady stałości nie da się obalić, o ile nie można doświadczal nie wykluczyć możliwości faktycznego znalezienia innego zbioru zdarzeń, które oddziaływałyby w sposób niezmienniczy w czasie. Niemniej jednak, choć zasada stałości nie jest ani wywiedziona z do świadczenia, ani też nie może zostać przez doświadczenie obalona, to jest ona logicznie koniecznym założeniem, jeśli mamy uznać dane do świadczenia za wzajemnie się potwierdzające bądź falsyfikujące (a nie za doświadczenia wyizolowane i logicznie niepowiązane). Ponieważ empiryzm-pozytywizm zakłada istnienie logicznie powiązanych doświadczeń, to musimy dojść do wniosku, iż implicite przyjmuje założenie o nieempirycznej wiedzy na temat rzeczywistości. Musi przyjmować, że faktycznie istnieją przyczyny, które oddziałują w sposób niezmienniczy w czasie, chociaż doświadczenie prawdopodobnie nigdy nie będzie mogło tego ani dowieść, ani obalić. Po raz kolejny zatem empiryzm okazuje się filozofią niespójną i sprzeczną. W tym miejscu jasne powinno być już to, że musi istnieć wiedza aprio ryczna, a przynajmniej to, że empiryzm-pozytywizm, czyli filozofia naj bardziej sceptyczna w tej kwestii, w rzeczywistości musi jednak zakładać istnienie takiej wiedzy. Należy jednak przyznać, że koncepcja wiedzy o re alnych rzeczach, której ważność można ocenić niezależnie od doświad czenia, może być trudna do zrozumienia. W przeciwnym bowiem razie ciężko byłoby wyjaśnić przytłaczający sukces filozofii empiryzmu-pozytywizmu wśród społeczności naukowej i w opinii „wykształconej części społeczeństwa”. W związku z tym zanim objaśnię specyficzne, apriorycz ne podstawy, na których opierają się ekonomiczne argumenty przeciwko socjalizmowi, przedstawię kilka dość ogólnych uwag, które powinny prze konać czytelnika do tego, że wiedza aprioryczna naprawdę istnieje. W pierwszej kolejności istotne jest uwolnienie się od poglądu, że wie dza aprioryczna ma cokolwiek wspólnego z „wrodzonymi ideami” lub
110
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
wiedzą „intuicyjną”, których nie trzeba wcale odkrywać ani poznawać. Tym, czy istnieje wiedza wrodzona lub intuicyjna, zajmuje się psychologia wiedzy. Z kolei epistemologia zajmuje się wyłącznie kwestią ważności wie dzy oraz tym, jak ową ważność stwierdzić - oczywiście problem wiedzy apriorycznej to problem wyłącznie epistemologiczny. Z psychologiczne go punktu widzenia wiedza aprioryczna może być i rzeczywiście dość często jest bardzo podobna do wiedzy empirycznej pod tym względem, że ją również trzeba opanować, odkryć i sobie przyswoić. Proces odkry wania wiedzy apriorycznej może być i bardzo często jest nawet trudniej szy i żmudniejszy od procesu opanowywania wiedzy empirycznej, która dość często zdaje się nam po prostu sama narzucać bez naszego większego udziału. Ponadto możliwe, że z przyczyn genetycznych zdobycie wiedzy apriorycznej wymaga uprzedniego posiadania pewnego rodzaju doświad czeń. Należy jednak powtórzyć, że jeśli chodzi o problem stwierdzenia ważności wiedzy (validation o f knowledge) - a tylko pod tym względem wiedza aprioryczna i empiryczna różnią się kategorycznie - wszystko to nie ma żadnego znaczenia98. Natomiast spośród argumentów pozytywnych najważniejszy pod względem zrozumienia możliwości istnienia wiedzy apriorycznej jest, jak mniemam, ten, że istnieją nie tylko rzeczy dane przez naturę, o których wiedzę musimy zdobyć przez doświadczenie, ale również rzeczy sztuczne, stworzone przez człowieka, które mogą wymagać występowania lub za stosowania naturalnych materiałów, a które mimo to z tej racji, że są konstruktami, mogą zostać nie tylko w pełni zrozumiane pod względem ich struktury oraz implikacji, ale również poddane analizie w celu znalezienia odpowiedzi na pytanie o to, czy w ogóle można sobie wyobrazić zmianę sposobu ich konstrukcji99. Można wyróżnić trzy główne rodzaje konstruktów: język i myśl, działa nia, obiekty wymyślone. Wszystkie one zostały stworzone przez człowie ka. Nie będę się tutaj zajmować obiektami wymyślonymi, ale mimocho dem wspomnę, że przykładowo geometrię euklidesową można pojmować jako normy idealne, którymi musimy się posługiwać, gdy tworzymy na rzędzia pomiarowe, umożliwiające empiryczne pomiary przestrzeni (nie można zatem powiedzieć, że geometria euklidesowa została sfalsyfikowana przez teorię względności, która przecież zakłada ważność geometrii
98 Por. I. Kant, Krytyka czystego rozum u, tłum. R. Ingarden, Kęty 2001, s. 53 54. 99 Jest to oczywiście pogląd Kanta, wyrażony w jego dictum, że „rozum wnika w to tylko, co sam wedle swego pomysłu (Entwurf) wytwarza”. Tamże, s. 23.
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej.
111
euklidesowej, gdyż korzysta z jej narzędzi pomiarowych)100. Dziedzinę działania, która jest głównym obszarem naszego zainteresowania, prze analizuję przy okazji rozważań na temat apriorycznych podstaw ekono mii. Objaśnienie wiedzy apriorycznej w rozumieniu wiedzy o zasadach konstrukcji, których zmiany nie można sobie wyobrazić, rozpocznę zatem od przykładu języka i myśli, gdyż to właśnie z języka i myśli korzystamy, gdy czynimy to, co tutaj, to znaczy wtedy, kiedy komunikujemy, dyskutu jemy i argumentujemy. Empirysta postrzega język jako oparty na konwencji system znaków i kombinacji znaków, którym to znakom również na podstawie konwen cji nadano pewne znaczenie, odwołując się w ostatecznym rozrachunku do definicji ostensywnych. W świetle tego poglądu wydawać się może, że choć język jest sztucznym wytworem człowieka, to nie można wiedzieć o nim niczego a priori. Faktycznie istnieje wiele różnych języków, wszyst kie z nich stosują różne znaki, a znaczenie używanych terminów można przypisywać i zmieniać arbitralnie. Zatem wszystkiego, czego można się dowiedzieć o języku, trzeba nauczyć się z doświadczenia - a przynajmniej tak by się mogło zdawać. Jednak pogląd ten jest niepoprawny albo w naj lepszym razie prawdziwy jedynie połowicznie. To prawda, że każdy język jest opartym na konwencji systemem znaków, lecz czym jest konwencja? Z oczywistych względów nie można „konwencji” definiować w oparciu o konwencję, gdyż byłoby to po prostu błędne koło. Konwencją można nazw ać wszystko (także język), lecz z pewnością nie wszystko, co można nią nazwać, faktycznie jest porozumieniem w kwestii konwencji (conven tional agreement). Wypowiadając twierdzenia typu: „konwencji używa się w taki a taki sposób” i mając nadzieję, że wypowiedź ta zostanie zro zumiana, zakładamy, że ludzie wiedzą, czym jest konwencja, ponieważ wygłoszenie tego twierdzenia wymaga posłużenia się językiem, czyli środ kiem komunikowania się. W związku z tym jesteśmy zmuszeni dojść do wniosku, że język stanowi oparty na konwencji system znaków i z tego powodu wiedza o nim może mieć jedynie charakter empiryczny. Jednak by stwierdzić istnienie takiego systemu, trzeba założyć, że każda osoba 100 Na ten temat por. P. Lorenzen, J a k m ożliw a jest obiektyw n ość fizyki, tłum. A. Przyłębski, [w:] M yślenie metodyczne, wybór i wprow. S. Blandzi, Warszawa 1997; tenże, D as Begründungsproblem der G eom etrie als W issenschaft der räum lichen Ord nung, [w:] tenże, M ethodisches D en ken ; tenże, N orm ative Logic and Ethics, M annhe im 1969; F. Kambartel, Erfahrung und Struktur, Frankfurt am Mein 1968, rozdz. 3; [a także] H. Dingler, D ie Ergreifung des W irklichen, München 1955; P. Janich, D ie Protophysik der Zeit, Mannheim 1969.
112
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
posługująca się językiem wie z góry, czym jest konwencja, i to nie na takiej samej zasadzie, na jakiej wie, że „pies” oznacza psa, gdyż musi znać rze czywiste, prawdziwe znaczenie konwencji. Dlatego też jej wiedzę na temat tego, czym jest język, należy uznać za wiedzę aprioryczną. Takie samo spostrzeżenie można poczynić również w bardziej szczególnych przypad kach. W języku można wyrazić wszelkiego rodzaju wypowiedzi szczegól ne i z pewnością znaczącą rolę odgrywa tutaj doświadczenie. Jednak wie dzy o tym, co oznacza przedstawienie jakiegoś twierdzenia, w żadnym razie nie przyswajamy sobie na podstawie doświadczenia, lecz musimy założyć, że każda osoba posługująca się danym językiem ma taką wiedzę. Nie można wyjaśnić innej osobie tego, czym jest twierdzenie, za pomocą innego twierdzenia, o ile nie będzie ona wiedzieć, w jaki sposób zinterpre tować to wyjaśnienie jako twierdzenie. Tak samo rzecz się ma w przypad ku definicji: nie wystarczy zdefiniować „definicję” w sposób ostensywny, poprzez wskazanie na kogoś, kto przedstawia właśnie jakąś definicję, po nieważ w przypadku „definicji”, podobnie jak w przypadku, w którym słowo „pies” definiuje się przez wskazanie na psa, zakłada się zrozumienie znaczenia definicji ostensywnych - gdyż musimy rozumieć, że wskazanie na psa przy akompaniamencie dźwięku [pies] oznacza, iż „pies” oznacza psa. Definiowanie definicji w sposób ostensywny byłoby całkowicie po zbawione znaczenia, o ile nie wiedzielibyśmy wcześniej, że dany dźwięk powinien wyrażać coś, w czego zidentyfikowaniu miało pomóc wskaza nie na to, oraz w jaki sposób następnie identyfikować konkretne obiekty jako przykłady ogólnych, abstrakcyjnych właściwości. Krótko mówiąc, aby zdefiniować jakikolwiek termin w oparciu o konwencję, musimy z za łożenia posiadać wiedzę a priori o rzeczywistym znaczeniu - o realnej definicji - „definicji”101.
101 Na temat problemu definicji realnych oraz definicji opartych na konwencji lub projektujących (stipulative definitions) por. M. Hollis, E. Nell, dz. cyt., s. 177 i n. „Z perspektywy empirystycznej istnieją dwa rodzaje rzetelnych definicji: leksykalne i projektujące” (s. 177). Jednak „jeśli chodzi o uzasadnienie tego poglądu, to przy puszczalnie przedstawia się nam definicję «definicji». Bez względu na to, w której kategorii definicji owa definicja (...) się mieści, nie musimy wcale się zgadzać z tym, że posiada ona jakąkolwiek wartość epistemologiczną. W istocie nie można by jej na wet uznać za ewentualną tezę epistemologiczną, chyba że nie byłaby to ani definicja leksykalna, ani projektująca. Pogląd ten jest zarówno niedogodny, jak i wewnętrznie sprzeczny. Według mającego długą tradycję poglądu przeciwnego istnieją definicje «realne», które ujmują istotę definiowanej rzeczy” (s. 178). Por. też B. Blanshard, dz. cyt., s. 268 i n.
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej.
113
A zatem wiedza o języku - którą należy uznać za wiedzę aprioryczną w tym sensie, że musimy zakładać, iż ma ją każda osoba mówiącą w ja kimkolwiek języku - jest wiedzą o tym, jak tworzyć rzeczywiste konwen cje, jak formułować twierdzenie przez wygłaszanie oświadczeń (czyli jak coś przekazać, mówiąc to) oraz jak sformułować definicję realną i ziden tyfikować szczególne przykłady ogólnych właściwości. Zaprzeczanie temu jest samoobalające, wymaga bowiem użycia języka, wysuwania twier dzeń i stosowania definicji. Ponieważ każde doświadczenie jest doświad czeniem pojęciowym, to znaczy doświadczeniem określonym w ramach pewnego języka - a mówienie i uważanie, że jest inaczej, dowodzi tylko słuszności tego stanowiska, gdyż również wymaga użycia języka - to dys ponując wiedzą aprioryczną o języku, wiemy też a priori, że jeśli chodzi o rzeczywistość, prawdą jest to, iż składa się ona z pewnych obiektów o abstrakcyjnych właściwościach, innymi słowy właściwościach, które można odnaleźć także w innych obiektach; iż każdy obiekt posiada daną właściwość albo jej nie posiada i dlatego też istnieją fakty, o których moż na powiedzieć, że ukazują daną właściwość albo nie; jak też, że nie można znać a priori wszystkich faktów, o których wiedzieć można tylko tyle, że w istocie muszą być faktami, a więc przypadkami występowania danych abstrakcyjnych właściwości. Należy podkreślić, że nie wiemy tego wszyst kiego z doświadczenia, gdyż doświadczenie musi przyjmować opisane tu taj formy102. Mając to na uwadze, zajmę się teraz dziedziną działania, by dowieść w szczególności, że posiadamy pozytywną wiedzę aprioryczną o działa niach oraz ich konsekwencjach, ponieważ działania również są konstruktami stworzonymi przez człowieka, których zasady konstrukcji można w pełni zrozumieć. Ponadto pokażę, że filozofia empiryzmu-pozytywizmu nie może - nie popadając w sprzeczność - osłabić ani poważnie zakwe stionować argumentów ekonomicznych przeciwko socjalizmowi, gdyż te w ostatecznym rozrachunku opierają się na apriorycznych podstawach, których istnieniu filozofia empirystyczna zaprzecza. Swoją argumentację rozpocznę od wykazania, że metodologii empirystycznej, wbrew twierdzeniom jej zwolenników, nie można stosować do działań. Przedstawię tym samym pierwszy, aczkolwiek raczej negatyw ny, przykład apriorycznej wiedzy o działaniach. Według filozofii empiryzmu działania, tak jak wszystkie inne zjawiska, można, a nawet należy, 102 Por. A.G. van Melsen, Filozofia przyrody, tłum. S. Zalewski, Warszawa 1968, zwł. rozdz. 1 i 4.
114
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
wyjaśniać przy użyciu hipotez przyczynowych, które doświadczenie może potwierdzić albo obalić. Gdyby tak właśnie było, to empiryzm musiałby zakładać (wbrew swej doktrynie, według której nie istnieje aprioryczna wiedza o rzeczywistości), że w sferze działania występują przyczyny nie zmiennicze w czasie. Nie wiedzielibyśmy z wyprzedzeniem, jakie zdarze nie mogło być przyczyną danego działania. Dowiedzieć się tego mogli byśmy dopiero na podstawie dośw iadczenia. Jednak chcąc postępować w sposób postulowany przez empiryzm - wiązać różne doświadczenia dotyczące sekwencji zdarzeń w celu stwierdzenia, czy się one wzajemnie potwierdzają, czy też falsyfikują, a jeśli się falsyfikują, modyfikować pier wotną hipotezę przyczynową - musielibyśmy założyć stałość oddziaływa nia przyczyn w czasie. Jak jednak w takiej sytuacji, gdyby istotnie można było pojmować, że działaniami rządzą przyczyny niezmiennicze w czasie, moglibyśmy wyjaśnić działania osób podejmujących się wyjaśniania, czy li odpowiedzialnych za sam proces tworzenia, weryfikacji i falsyfikacji hi potez - wszystkich tych, którzy postępują w sposób zalecany przez filozo fię empiryzmu? Wszystkie te czynności - przyswajanie sobie doświadczeń potwierdzających albo falsyfikujących, czy też zastępowanie starych hipo tez nowymi - z założenia wymagają zdolności uczenia się. Skoro jednak potrafimy uczyć się na podstawie doświadczenia, co empirysta zmuszony jest przyznać, to nie możemy w danej chwili wiedzieć tego, co będziemy wiedzieć później, ani też jakie działania będziemy w oparciu o tę wiedzę podejmować. Możemy raczej jedynie zrekonstruować przyczyny swojego działania dopiero po zaistnieniu danego zdarzenia, gdyż swoją wiedzę możemy wyjaśnić tylko wtedy, gdy ją posiadamy. A zatem zastosowanie metodologii empirystycznej do dziedziny wiedzy i działania, którego ko niecznym składnikiem jest wiedza, jest sprzeczne - stanowi logiczny absurd103. Poprawne jest przyjęcie zasady stałości w sferze obiektów natu ralnych, w której metodologię empiryzmu można stosować. Jeśli jednak 103 Por. też H.H. Hoppe, Kritik der kausalw issenschaftlichen Sozialforschung; ten że, Czy badan ia oparte na przyczynow ości są w naukach społecznych możliwe?, [w:] tenże, E konom ia i etyka w łasności pryw atnej, rozdz. 10. Argument ten podsumowa łem w drugiej z wymienionych pozycji w następujący sposób: „(1) Ja i jako potencjalni przeciwnicy w dyskusji inni ludzie jesteśmy zdolni do nauki. (To stwierdzenie nie może być podważone bez przyznania mu implicite słusz ności. Przede wszystkim musi je założyć każdy, kto podejmuje badania nad przyczy nami. W tym zakresie (1) jest słuszne a priori.) (2) Jeśli nauka jest możliwa, nikt nie może wiedzieć w żadnym danym czasie, co będzie wiedzieć w dowolnym późniejszym czasie ani jak będzie postępować w opar ciu o tę wiedzę. (Jeśli ktoś wiedziałby w dowolnym, danym momencie, czego dowie
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej.
115
chodzi o działania, przedstawienie przyczynowego wyjaśnienia empirycz nego jest logicznie niemożliwe. Wiemy to z całkowitą pewnością, a jedno cześnie jest to wiedza o czymś realnym. Nie możemy wiedzieć a priori ni czego o konkretnym działaniu, jednak wiedza aprioryczna o działaniach istnieje, o ile są one w ogóle działaniami. Wiemy a priori, że nie można sobie wyobrazić działania, które byłoby przewidywalne z racji tego, iż jego przyczyny oddziaływałyby w sposób stały. Drugie spostrzeżenie na temat działania jest podobne. Wykażę, że cho ciaż nie można pojmować, iż działania same w sobie mają przyczyny, to każde działanie zakłada istnienie przyczynowości w świecie fizycznym, w którym działania się odbywają. Przyczynowość - której istnienie filozo fia empiryzmu-pozytywizmu musiała w jakiś sposób założyć, by można było jej procedury metodologiczne uznać za logicznie akceptowalne, cho ciaż z pewnością nie można powiedzieć, że założenie to można wywieść z doświadczenia i uzasadnić w jego ramach - jest kategorią działania, gdyż tworzymy ją, czy też konstruujemy, stosując się do pewnej reguły proce duralnej, która okazuje się niezbędna przy podejmowaniu działań. Inny mi słowy, jest to reguła, której nie można sfalsyfikować, ponieważ nawet próba jej sfalsyfikowania wymaga jej przyjęcia. Biorąc pod uwagę to, co powiedziano tutaj o przyczynowości, można bez trudu dostrzec, że jest to cecha rzeczywistości, którą należy uznać za wytworzoną, a nie daną. Nie doświadczamy ani nie uczymy się tego, że istnieją przyczyny, które zawsze oddziałują w ten sam sposób, przez co można w oparciu o nie przedstawiać prognozy. Stwierdzamy, że zjawiska mają takie przyczyny, stosując się do pewnej szczególnej procedury ba dawczej, odrzucając co do zasady możliwość wystąpienia jakichkolwiek wyjątków, czyli przypadków braku stałości, i stawiając nowe hipotezy przyczynowe, kiedy tylko wystąpi jakikolwiek widoczny brak stałości. Dlaczego jednak taki sposób postępowania jest konieczny? Dlaczego musimy działać w ten właśnie sposób? Ponieważ to właśnie zachowy wanie się w ten właśnie sposób jest podejmowaniem intencjonalnego się w jakimś późniejszym czasie, nie mógłby nigdy niczego się nauczyć ale na ten temat patrz twierdzenie (1).) (3) Stwierdzenie, że można przewidzieć przyszły stan swojej własnej i (lub) cudzej wiedzy i odpowiednich działań objawiających tę wiedzę (to znaczy znaleźć zmienne, które dają się interpretować jako przyczyny) oznacza sprzeczność. Jeśli podmiot dane go stanu wiedzy lub celowego działania może się uczyć, nie ma takich przyczyn; jeśli jednak są przyczyny, podmiot nie może się uczyć ale znów patrz twierdzenie (1)” (s. 315 316).
116
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
działania, a kiedy działamy intencjonalnie, przyjmujemy, że przyczyny oddziałują w sposób stały. Intencjonalne działania charakteryzują się tym, że podmiot działania ingeruje w swoje środowisko i zmienia pewne rzeczy albo też zapobiega ich zmianie, odwracając tym samym „natural ny” bieg zdarzeń, by osiągnąć preferowany przez siebie rezultat lub sy tuację, albo - jeśli aktywna ingerencja okazuje się niemożliwa - tym, że podmiot działania przygotowuje się na skutek, na który nie może w ża den sposób wpłynąć, a jedynie prognozować jego wystąpienie na pod stawie pewnych wcześniejszych zdarzeń, które by zapowiadały, że ów skutek nastąpi. Podmiot działania, chcąc osiągnąć rezultat, do którego w przeciwnym razie by nie doszło, albo przygotować się na pewien nie unikniony skutek, który w przeciwnym razie byłby dla niego zupełnym zaskoczeniem, musi przyjmować, że przyczyny oddziałują w sposób sta ły. Nie ingerowałby, gdyby nie zakładał, że może to pomóc w doprowa dzeniu do pożądanego przezeń rezultatu, i nie przygotowywałby się ani nie nastawiał na daną ewentualność, gdyby nie uważał, że zdarzenia, które skłoniły go do rozpoczęcia przygotowań, rzeczywiście są siłami przyczynowymi, które oddziałują w sposób stały i wywołują oczekiwa ny przez niego skutek, i gdyby przygotowania nie prowadziły w rzeczy wistości do pożądanego przez niego celu. Oczywiście podmiot działania może się mylić w kwestii założeń o istnieniu danej relacji przyczynowo -skutkowej, a pożądany przezeń rezultat może nie nastąpić pomimo jego ingerencji, albo przewidywane przez niego zdarzenia, na które się przy gotowywał, mogą nie zaistnieć. Jednak bez względu na to, co się wyda rzy - bez względu na to, czy rezultaty będą zgodne z oczekiwaniami, czy działania motywowane jakimś rezultatem bądź zdarzeniem będą konty nuowane w przyszłości - każde działanie, czy to podlegające zmianie, czy też nie, podejmowane jest w oparciu o założenie, że istnieją przy czyny oddziałujące w sposób stały, nawet jeśli żaden podmiot działania nie może wiedzieć z wyprzedzeniem o szczególnych przyczynach danego zdarzenia. Chcąc obalić twierdzenie, że jakimś naturalnym zjawiskiem rządzą przyczyny oddziałujące w sposób niezmienniczy w czasie, właści wie musielibyśmy wykazać, iż danego zjawiska nie da się przewidzieć ani wytworzyć w oparciu o wcześniejsze zmienne. Jednak próbując to uczy nić, musielibyśmy przyjąć, że zaistnienie bądź niezaistnienie analizowa nego zjawiska zależy od podjęcia odpowiednich działań oraz że owo zjawisko musi z założenia być osadzone w sieci przyczyn oddziałujących w sposób stały. Jesteśmy zatem zmuszeni dojść do wniosku, że ważności zasady stałości nie można sfalsyfikować żadnym działaniem, ponieważ
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej..
117
każde działanie musi zakładać, że zasada ta obowiązuje104. Aby można było stwierdzić, że „doświadczenie” „sfalsyfikowało” zasadę stałości, świat fizyczny musiałby w istocie być tak chaotyczny, że w ogóle nie możliwe by było podejmowanie działań. W takim świecie oczywiście nie miałoby większego sensu twierdzenie, że przyczyny oddziałują w spo sób stały. Wówczas jednak istotami dośw iadczającym i tej niestałości nie byłyby istoty ludzkie, których zasadniczą cechą jest podejmowanie in tencjonalnych działań. Gdy bowiem mówimy o istotach ludzkich - i do tego zasadniczo sprowadza się nasz argument - to musimy zakładać, że zasada stałości pozostaje ważna a priori, ponieważ wszelkie działania muszą być podejmowane w oparciu o nią i niczyje doświadczenia nie mogą prawdopodobnie tego obalić105.
104 M.G. Singer, G eneralization in Ethics, London 1963; P. Lorenzen, N orm ative Logic an d Ethics; S. Toulmin, The Place o f R eason in Ethics, Cambridge 1970; Prakti sche P hilosophie und konstruktive W issenschaftstheorie, red. F. Kambartel, Frankfurt am Mein 1974; A. Gewirth, R eason an d Morality, Chicago 1978. 105 Przyczynowość nie jest zatem przypadkową (contingent) cechą fizycznej rze czywistości, lecz kategorią działania i z tego powodu logicznie konieczną cechą świa ta fizycznego. Fakt ten tłumaczy, dlaczego pomimo przedstawionej tutaj możliwości uodpornienia jakiejś hipotezy na ewentualne próby jej obalenia przez wskazywanie na kolejne niekontrolowane zmienne, nie możemy wyciągnąć żadnych nihilistycznych wniosków w kwestii przyczynowych badań naukowych (por. przyp. 92). Gdy zrozumiemy, że nauki przyrodnicze nie są przedsięwzięciem kontemplacyjnym, lecz w ostatecznym rozrachunku narzędziem działania (por. też na ten temat J. Habermas, Know ledge and Hum an Interests, Boston 1971, zwł. rozdz. 6), wtedy ani możliwość uodpornienia hipotez, ani to, że wybór między rywalizującymi teoriami nie zawsze może wydawać się możliwy (z tego powodu, iż teorie bezspornie są niedookreślo ne przez dane), nie wpływa nigdy na trwałość odwołującego się do racjonalności kryterium „instrumentalnego sukcesu” (instrumental success). Ani możliwość uod pornienia hipotez, ani odwołanie się do różnic w paradygmatach nie może osłabić tego kryterium, w świetle którego każda teoria w ostatecznym rozrachunku okazuje się współmierna (comm ensurable). To właśnie bezwzględność odwołującego się do racjonalności kryterium instrumentalnego sukcesu wbrew twierdzeniom Kuhna, Feyerabenda i innych wyjaśnia, dlaczego rozwój nauk przyrodniczych mógł doprowadzić do niezaprzeczalnego w ostatecznym rozrachunku i stałego rozwoju technologicznego. Z drugiej strony, w dziedzinie ludzkiego działania, gdzie jak wykazano powy żej przyczynowe badania naukowe nie są możliwe, gdzie wiedza prognostyczna nie może przyjmować formy empirycznie sprawdzalnych hipotez naukowych, a jedynie postać uzasadnionych i niesystematycznie przyswajalnych przewidywań, oraz gdzie w związku z tym nie można co do zasady zastosować kryterium instrumentalnego sukcesu, widmo nihilizmu mogłoby stać się realne, gdyby brano na poważnie me todologiczne nakazy empiryzmu. Jednak nakazy te nie mają zastosowania nie tylko
118
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
Z kategorią przyczynowości wiąże się kategoria czasu. Ilekroć wywołu jemy bądź się przygotowujemy na pewien skutek, klasyfikując tym samym zdarzenia jako przyczyny i skutki, rozróżniamy pomiędzy zdarzeniami wcześniejszymi i późniejszymi. Oczywiście klasyfikacja ta nie wywodzi się po prostu z doświadczenia, czyli z samej obserwacji rzeczy i zdarzeń. Sekwencja doświadczeń, której porządek czasowy (temporal order) ukazuje się nam w naszych obserwacjach, jest czymś zupełnie różnym od rzeczy wistej sekwencji zdarzeń w czasie rzeczywistym. Właściwie to obserwo wany przez nas porządek może być dokładnie odwrotny od rzeczywistego porządku czasowego, w jakim obserwowane rzeczy pozostają względem siebie. By obserwator mógł wiedzieć, by zinterpretować obserwacje w spo sób, który mógłby być różny od bądź zgodny z porządkiem czasowym, w jakim je poczynił, oraz by mógł umiejscowić zdarzenia w czasie obiek tywnym, musi on być podmiotem działania i musi wiedzieć, co oznacza wywołanie rezultatu bądź przygotowywanie się nań106. Tylko dlatego, że jest podmiotem działania i jego doświadczenia są doświadczeniami osoby działającej, może on interpretować zdarzenia jako wcześniejsze bądź póź niejsze. Ponadto nie może on wiedzieć z doświadczenia, że doświadczenia należy interpretować w odniesieniu do działań, ponieważ podjęcie jakie gokolwiek działania wymaga wcześniejszego posiadania doświadczeń zin terpretowanych w ten właśnie sposób. Nikt, kto nie wie, co oznacza dzia łanie, nie mógłby nigdy doświadczyć zdarzeń umiejscowionych w czasie rzeczywistym. W związku z tym musimy założyć, że każdy podmiot dzia łania - z tego powodu, iż jest podmiotem działania - musi mieć wiedzę a priori o znaczeniu czasu. Warunkiem działania jest nie tylko istnienie przyczynowości i obiek tywnego porządku czasowego. Są nim również wartości. Także wiedzy o wartościach nie czerpiemy z doświadczenia. Wręcz przeciwnie. D o świadczamy rzeczy tylko dlatego, że są one rzeczami, którym w ramach działania przypisujemy wartość pozytywną albo negatywną. Oznacza to, że tylko p o d m iot działan ia może doświadczać rzeczy, które by były w naukach społecznych traktowanych jako nauki em piryczne (por. na ten temat H.H. Hoppe, Kritik der kausalw issenschaftlichen Sozialforschung, zwł. rozdz. 2). Jak bowiem tutaj wykażę, wbrew doktrynie empiryzmu, według której trzeba wszystko wypróbować, zanim możliwe stanie się poznanie wyniku, aprioryczna wiedza o dzia łaniu istnieje i można w oparciu o nią przedstawić apodyktycznie prawdziwe przewi dywania na temat świata społecznego. Dowodzi to, że wszelkie nihilistyczne pokusy są bezpodstawne. 106 Por. też H.H. Hoppe, H andeln und Erkennen, s. 62 i n.
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej.
119
obciążone wartościami (value-laden), a ujmując tę kwestię szerzej, trzeba być podmiotem działania, by w ogóle mieć świadome doświadczenia, gdyż informują one podmiot działania o rzeczach, o których wiedza m o głaby być dla niego wartościowa. Mówiąc dokładniej: z każdym działa niem podmiot dąży do celu107. Chce on wywołać określony rezultat albo przygotować się na skutek, którego nie można uniknąć. Fakt, że podmiot działania dąży do jakiegoś celu, świadczy o tym, iż przypisuje temu ce lowi wartość, i to bez względu na to, jaki by ten cel (o którym możemy dowiedzieć się tylko z doświadczenia) był. Właściwie oznacza, że rozpo czynając swoje działanie, podmiot przypisuje wybranemu przez siebie celowi względnie wyższą wartość niż jakiemukolwiek innemu, o którym jest w stanie pomyśleć. Gdyby tak bowiem nie było, podjąłby inne dzia łanie. Ponadto z tego powodu, że osiągnięcie najbardziej wartościowego celu wymaga, by podmiot działania dokonał wcześniejszej ingerencji albo zwrócił uwagę na wcześniejsze zdarzenie w celu rozpoczęcia przy gotowań na jakąś późniejszą okoliczność, każde działanie pociąga za sobą wykorzystanie środków (przynajmniej ciała należącego do podmio tu i czasu potrzebnego do dokonania ingerencji albo przeprowadzenia przygotowań) do osiągnięcia pożądanego celu. A ponieważ zakładamy, że środki te są przyczynowo konieczne do osiągania wartościowego celu (w przeciwnym bowiem razie podmiot działania by z nich nie korzystał), to również im trzeba przypisać wartość. A zatem dla podmiotu działania wartość mają nie tylko cele, ale także środki. Wartość środków bierze się z wartości przypisywanej pożądanemu celowi z tego powodu, że jego osiągnięcie byłoby bez tych środków niemożliwe. Ponadto ze względu na to, że działania można podejmować jedynie w sposób sekwencyjny, każ de działanie wiąże się z dokonaniem wyboru. Podmiot decyduje się na taki kierunek działania, który daje mu w momencie podjęcia działania nadzieję na osiągnięcie najbardziej wartościowego rezultatu. Dlatego też właśnie taki kierunek podmiot preferuje. Jednocześnie rezygnuje on z innych możliwych działań, których oczekiwane rezultaty mają dla nie go mniejszą wartość. Ponieważ podmiot musi dokonywać wyboru, ile kroć podejmuje działanie - nie może zrealizować jednocześnie wszyst kich celów, którym przypisuje wartość - to z każdym działaniem wiąże się konieczność poniesienia kosztów. Koszt działania to cena, jaką pod miot musi zapłacić za to, że woli jeden kierunek działania od innego, 107 Por. też L. von Mises, Ludzkie działanie; tenże, Epistem ological Problem s o f E conom ics; tenże, The Ultimate Foundation o f E conom ic Science.
120
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
i jest równy wartości przypisywanej najbardziej wartościowemu spośród celów, które nie mogą zostać zrealizowane albo których realizacja musi zostać odroczona z tego powodu, że środki konieczne do ich osiągnięcia zostają wykorzystane do osiągnięcia innego, bardziej wartościowego celu. Chociaż wynika z tego, że podmiot na samym początku postrzega każde ze swoich działań za warte więcej, niż wynoszą jego koszty, co oznacza, że mogą przynieść mu zysk*, czyli rezultat, którego wartość jest większa od kosztów, to każde działanie wiąże się z groźbą poniesienia straty. Strata pojawia się wtedy, gdy podmiot działania retrospektywnie odkrywa, że - wbrew swoim wcześniejszym oczekiwaniom - rezultat miał w rzeczywistości mniejszą wartość od alternatywy, z której zrezy gnował. Chociaż każde działanie z konieczności ma na celu osiągnięcie korzyści, to nieodzownie towarzyszy mu również możliwość poniesienia straty. Przyczyny tego mogą być różne. Podmiot może mieć błędną wie dzę o przyczynach i technologii, przez co może nie osiągnąć rezultatów, do których dążył, albo też mogą nie nastąpić zdarzenia, z powodu któ rych dążył on do wywołania jakichś rezultatów. Podmiot może się też mylić z tego powodu, że ukończenie każdego działania wymaga czasu, a wartość przypisywana innym celom może się wówczas zmienić, przez co rzeczy, które wcześniej miały dla niego dużą wartość, teraz mogą mieć mniejszą. W pojęciu działania zawierają się wszystkie te kategorie: wartości, cele, środki, wybór, preferencja, koszt, zysk i strata. Żadna z nich nie wywodzi się z doświadczenia. Aby móc interpretować doświadczenia w wymienio nych tutaj kategoriach, musimy najpierw wiedzieć, co oznacza działanie. Ten, kto nie jest podmiotem działania, nie może tych kategorii zrozu mieć, ponieważ nie są one „dane”, gotowe do tego, by ich doświadczać. Natomiast doświadczenie jest w nich umocowane, ponieważ podmiot je tworzy zgodnie z regułami koniecznymi do działania. Oczywiście z tego powodu, że działania są rzeczami realnymi i nie można nie działać - po nieważ nawet sama próba niedziałania byłaby działaniem skierowanym na cel, które wymaga wykorzystania środków, rezygnacji z innych kierun ków działania oraz poniesienia kosztów, a także pociąga za sobą możli wość, że pożądany cel nie zostanie osiągnięty, czyli że podmiot poniesie stratę - musimy uznać wiedzę o tym, co oznacza działanie, za aprioryczną wiedzę o rzeczywistości. Tego, że takową wiedzę posiadamy, nie można
Ściślej rzecz ujmując, chodzi tu o zysk psychiczny (przyp. MZ).
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej..
121
ani unieważnić, ani obalić, gdyż musiałoby to oznaczać uznanie jej ist nienia. Właściwie to nigdy nie moglibyśmy nawet zaobserwować sytuacji, w której owe kategorie działania przestałyby realnie istnieć, gdyż także obserwacja jest sama w sobie działaniem108. Podstawą analizy ekonomicznej, a w szczególności analizy ekonomicz nej socjalizmu, jest owa aprioryczna wiedza o znaczeniu działania, jak również o jego logicznych składowych. Zasadniczo na analizę ekono miczną składa się: 1) zrozumienie kategorii działania oraz zrozumienie znaczenia zmiany wartości, kosztów, wiedzy technologicznej i tak dalej; 2) opis sytuacji, kiedy kategorie te nabierają konkretnego znaczenia i kie dy dane osoby uznaje się za podmioty działania, dysponujące pewnymi obiektami, które stanowią środki działania, posiadające określone cele, które utożsamia się z wartościami, oraz ponoszące koszty; 3) wyprowa dzenie wniosków, które wynikają z podjęcia w tej sytuacji określonego działania, albo konsekwencji dla podmiotu działania, jeśli sytuacja ulega określonej zmianie. Wnioski te będą ważne a priori pod warunkiem, że w procesie dedukcji nie pojawią się błędy, a sytuacja i zmiana będą dane. Jeśli natomiast możemy stwierdzić, że opisywana sytuacja i jej zmiana są rzeczywiste, wówczas będą to ważne a priori wnioski o rzeczywisto ści, ponieważ ich ważność można w ostatecznym rozrachunku powiązać z niezaprzeczalną ważnością kategorii działania. To właśnie dzięki temu stanowisku metodologicznemu możliwe było we wcześniejszym wywodzie na temat socjalizmu wyprowadzenie wnio sku, że jeśli celem podmiotu działania nie jest praca sama w sobie, gdyż stanowi ona jedynie środek do osiągnięcia celu, jakim jest wytworzenie dochodu, i jeśli następnie jego dochód zostanie obniżony bez jego zgody przez opodatkowanie - to wówczas koszt wykonania pracy dla niego 108 Epistemologicznym dopełnieniem apriorycznego charakteru pojęcia działania wynikającego z niemożności obalenia twierdzenia, że człowiek działa i że z działa niem wiążą się wyjaśnione uprzednio kategorie, a to z tego powodu, że nawet próba obalenia tego twierdzenia byłaby sama w sobie działaniem jest zasada sprzeczności, której zaprzeczenia nie można sobie wyobrazić. Na temat tej zasady B. Blanshard pisze: „zaprzeczenie tej zasadzie oznacza stwierdzenie, że fałszem, a nie prawdą jest zasada, iż fałszywość wyklucza prawdziwość. Jednak temu właśnie próbuje się zaprze czyć. Nie można zaprzeczyć zasadzie sprzeczności, nie zakładając jej prawdziwości w akcie zaprzeczania jej” (B. Blanshard, dz. cyt., 1964, s. 276). Jak wskazuje L. von Mises, zasada sprzeczności zawiera się faktycznie w bardziej podstawowym pod względem epistemologicznym „aksjomacie działania” (L. von Mises, The Ultimate Foundation o f E conom ic Science, s. 35). Na temat związku między prakseologią a epistemologią por. także przyp. 116.
122
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
wzrośnie, ponieważ wzrośnie w kategoriach względnych wartość innych, alternatywnych celów, które może on osiągnąć, korzystając ze swojego ciała i czasu, a w konsekwencji osłabną bodźce do pracy. Stanowisko to pozwoliło również wyprowadzić aprioryczny wniosek, że przykładowo je śli obecni użytkownicy środków produkcji nie mają prawa sprzedać ich osobie oferującej najwyższą cenę, to nie można ustalić, jaki jest pieniężny koszt produkcji bieżącej (czyli jaka jest pieniężna wartość możliwości utraconych z powodu niewykorzystania środków produkcji w inny spo sób), i z tego powodu nie można stwierdzić, czy środki produkcji są rze czywiście wykorzystywane do produkcji tych dóbr, które podmioty dzia łania uważają za najbardziej wartościowe, gdy rozpoczynają swój wysiłek produkcyjny. Konsekwencją tego stanu rzeczy musi być spadek produkcji pod względem siły nabywczej*. Po tej raczej nieco przydługiej dygresji na temat epistemologii wrócę teraz do omówienia socjalizmu inżynierii społecznej. Dygresja ta była ko nieczna, by odrzucić twierdzenie empiryzmu-pozytywizmu - w oparciu o które można by obronić socjalizm, gdyby tylko było ono prawdziwe - że nie można powiedzieć nic kategorycznego przeciwko żadnemu programo wi politycznemu, ponieważ rzeczywiste konsekwencje różnych rozwiązań politycznych ukazać może wyłącznie doświadczenie. Wykazałem, że pod tym względem empiryzm zdaje się stać w wyraźnej sprzeczności z intu icją. Intuicja bowiem podpowiada nam, że logika jest bardziej podsta wowa niż doświadczenie i że również stanowi wiedzę o rzeczach real nych. Ponadto empiryzm-pozytywizm okazuje się wewnętrznie sprzeczny, ponieważ musi przyjmować istnienie apriorycznej wiedzy realnej. Każda osoba, która działa i doświadcza, ma pewien zasób pozytywnej wiedzy apriorycznej, dlatego że wie, co oznacza działanie. Wiedzy tej nie można obalić przez doświadczenie, gdyż nawet próba jej obalenia wymagałaby uznania jej ważności. Końcowy wniosek, który wyprowadziliśmy w tej dygresji, można pod sumować następującymi słowami: „doświadczenie nie może pobić logi ki, ale logika może pobić doświadczenie”. Logika usprawnia i koryguje doświadczenie oraz mówi nam, jakie rodzaje doświadczeń są możliwe, a jakie są wytworem zaćmionego umysłu, przez co nie można ich okre ślić mianem doświadczeń odnoszących się do „rzeczywistości”, a mianem „marzeń” lub „fantazji”. Mając pewność co do solidności podstaw, na
Czyli ściśle rzecz ujmując, spadek produkcji i siły nabywczej (przyp. MZ).
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej..
123
których zbudowane zostały ekonomiczne argumenty przeciwko socjali zmowi, mogę teraz przedstawić bezpośrednią krytykę socjalizmu inżynie rii społecznej. Opierając krytykę na logice i wiedzy a priori, dowiodę, że celów, które stawia sobie socjalizm inżynierii społecznej, nie można nigdy osiągnąć za pomocą proponowanych przez niego środków, gdyż stałoby to w sprzeczności ze wspomnianą wiedzą aprioryczną. Ponieważ ideolo gia inżynierii społecznej odróżnia się od innych wersji socjalizmu jedynie empirystyczno-pozytywistyczną metodologią, której fałszywości już do wiodłem, to przedstawiona tutaj krytyka może być zwięzła. Z powodu braku innych różnic przedstawione w poprzednich rozdziałach analizy socjalizmu marksistowskiego, socjaldemokratycznego i konserwatywnego znajdują zastosowanie również tutaj. Aby to zrozumieć, wystarczyć przyjrzeć się regułom własności charak terystycznym dla socjalizmu inżynierii społecznej. Po pierwsze, użytkownicy-właściciele rzadkich zasobów mogą z nimi robić wszystko, co chcą. Po drugie jednak, jeśli tylko rezultat tego procesu nie spodoba się wspól nocie społecznych inżynierów (a więc ludziom, którzy nie są użytkownikami-właścicielami tych rzeczy i którzy nie zdobyli do nich tytułów na drodze umowy), ma ona prawo dokonać ingerencji w praktyki rzeczywi stych użytkowników-właścicieli i ograniczając ich prawa własności, okre ślić sposoby wykorzystania różnych środków. Ponadto wspólnota społecz nych inżynierów ma prawo do jednostronnego określania, jaki rezultat jest preferowany, a zatem może ograniczać prawa własności naturalnych właścicieli w miejscu, czasie i stopniu, jakie uważa za konieczne do osią gnięcia preferowanego rezultatu. Można od razu dostrzec w kwestii reguł własności, że choć socjalizm inżynierii społecznej dopuszcza możliwość stopniowego realizowania swoich celów przez umiarkowane ingerowanie w prawa własności natural nych właścicieli, to prywatne posiadanie w takim systemie zostaje w za sadzie zniesione, a ludzie podejmujący się produktywnych przedsięwzięć działają pod groźbą, iż w przyszłości zostaną wywłaszczeni w jeszcze większym stopniu albo nawet całkowicie, ponieważ o poziomie ogranicze nia praw własności decyduje społeczeństwo (społeczni inżynierowie). Pod tym względem nie ma żadnej różnicy między socjalizmem socjaldemo kratycznym albo konserwatywnym a socjalizmem inżynierii społecznej. Różnice między tymi systemami leżą jedynie w psychologii społecznej. Podczas gdy socjalizm marksistowski, redystrybucyjny i konserwatywny łączy chęć osiągnięcia ogólnego, z góry wyznaczonego celu - takiego jak wprowadzenie égalité albo zachowanie istniejącego ładu - to podobny
124
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
projekt nie leży u podstaw socjalizmu inżynierii społecznej. Jego koncep cja sprowadza się do interwencji punktowej i niezasadniczej (unprincipled), elastycznej inżynierii cząstkowej. Zatem socjalista-inżynier pozornie jest skłonny do krytycznego spojrzenia na problem oraz otwarty na zmienne reakcje i nowe poglądy. Postawa ta z pewnością podoba się wielu ludziom, którzy nie opowiedzieliby się za żadną inną odmianą socjalizmu. Z dru giej strony jednak należy pamiętać, że inżynierowie społeczni są gotowi wypróbowywać na swoich współobywatelach - traktowanych jak zbiory zmiennych, którymi można, stosując technikę odpowiednich bodźców, manipulować niczym pionkami na szachownicy - wszystko, w tym rów nież nawet najbardziej niedorzeczne pomysły. Socjalizm inżynierii społecznej - podobnie jak inne odmiany socjali zmu - zakłada redystrybucję tytułów własności od użytkowników rzad kich zasobów i kontrahentów do nieużytkowników i niekontrahentów, co z konieczności wiąże się ze wzrostem kosztów produkcji i zmniejsze nia tworzonego bogactwa. Nie musimy wypróbowywać proponowanych w jego ramach rozwiązań, by dojść do tego wniosku, który jest prawdzi wy bez względu na to, jaki kierunek przybierze akurat inżynieria spo łeczna. Powiedzmy, że wspólnocie inżynierów społecznych nie podoba się to, że część ludzi osiąga niski dochód, i dlatego decyduje się ustano wić płacę m inimalną powyżej bieżącego poziomu rynkowego109. Logika podpowiada, że wiąże się to z ograniczeniem praw własności pracodaw ców i pracowników, którym zabrania się w takiej sytuacji uczestniczenia w niektórych wzajemnie korzystnych transakcjach. Konsekwencją jest i musi być bezrobocie. Część ludzi - zamiast niższej płacy rynkowej - nie zarobi nic, gdyż niektórzy pracodawcy nie będą mogli ponieść dodatko wych kosztów albo zatrudnić tylu ludzi, ilu by zatrudnili, gdyby koszty były niższe. Pracodawcy będą pokrzywdzeni, ponieważ będą mogli za trudnić mniej ludzi, w związku z czym względnie obniży się wielkość ich produkcji. Z kolei pracownicy będą pokrzywdzeni z tego powodu, że zamiast niskiego dochodu nie otrzymają nic. Nie można dokładnie stwierdzić a priori, którzy pracownicy i którzy pracodawcy ucierpią na tym najbardziej. Można powiedzieć tylko tyle, że będą to ci pracownicy, których siła robocza miała względnie niską wartość na rynku, oraz ci pracodawcy, którzy zatrudniają w szczególności taką siłę roboczą. W ie my jednak z doświadczenia, że do niewykwalifikowanej siły roboczej 109 Na temat skutków płac minimalnych por. także Y. Brozen, M. Friedman, The Minimum Wage: W ho Pays?, Washington 1966.
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej.
125
zaliczają się głównie młodzi, czarni, kobiety oraz osoby starsze, które chcą ponownie podjąć zatrudnienie po dłuższym okresie pracy w gospo darstwie domowym, i tak dalej, w związku z czym możemy przewidzieć ponad wszelką wątpliwości, że to w tych grupach bezrobocie będzie naj większe. Jednak to, że problem, któremu interwencja miała pierwotnie zaradzić (niski dochód części ludzi), stanie się w takiej sytuacji jeszcze bardziej poważny, możemy oczywiście stwierdzić a priori, niezależnie od jakiegokolw iek doświadczenia! Mający swoje źródło w fałszywej me todologii empirystycznej błędny pogląd, że by coś poznać, trzeba to naj pierw wypróbować, to nie tylko naukowy humbug. To również działanie bardzo kosztowne, podobnie jak każde inne oparte na źle przemyśla nych założeniach intelektualnych. Aby przytoczyć jeszcze jeden przykład, załóżmy, że wspólnocie inżynie rów społecznych nie podoba się fakt, iż czynsze za domy czy mieszkania są tak wysokie, przez co część ludzi nie może pozwolić sobie na tak wygodne życie, na jakie w opinii inżynierów społecznych zasługuje. Wprowadzo na zostaje zatem ustawa o kontroli czynszów, ustanawiająca maksymalny czynsz dla pewnych mieszkań110. Z taką sytuacją mamy do czynienia na przykład w Nowym Jorku albo - z tym, że na większą skalę - we W ło szech. Tutaj również nie musimy czekać na rzeczywiste konsekwencje, by wiedzieć, jakie one będą. Będzie budowanych mniej mieszkań, ponieważ obniży się zwrot z inwestycji. Jeśli zaś chodzi o istniejące mieszkania, to natychmiast wystąpi ich niedobór, gdyż przy niższych ich cenach popyt na nie wzrośnie*. Możliwe nawet, że część istniejących mieszkań nie zo stanie wynajęta, jeśli ustawa będzie przewidywać tak niskie czynsze, że nie będą pokrywać nawet kosztów zniszczenia wynikającego ze zwykłego zamieszkiwania i użytkowania lokalu. Nastąpiłby wówczas ogromny nie dobór w gospodarce mieszkaniowej mimo istnienia tysięcy pustych lokali (co doskonale ilustrują przykłady Nowego Jorku i Włoch). Nie istniałoby
* Mówiąc o wzroście lub spadku popytu, ekonomiści mają zawsze na myśli prze sunięcia krzywej popytu (dla malejącej krzywej popytu niemożliwy jest zatem cete ris paribus jednoczesny wzrost popytu i spadek cen). Gdy natomiast analizują samą krzywą popytu (a nie jej przesunięcia), to mówią o zmianach w ielkości popytu przy zmianach ceny. W opisywanej sytuacji chodzi zatem o to, że z powodu ustanowienia ceny maksymalnej na poziomie wyższym od ceny równowagi w ielkość popytu będzie wyższa od w ielkości podaży (przyp. MZ). 110 Na temat skutku kontroli czynszów por. także: C. Baird, Rent Control: The Perennial Folly, San Francisco 1980; F.A. Hayek i in., Rent Control: A Popular Paradox, Vancouver 1975.
126
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
też żadne rozwiązanie tego problemu z powodu nieopłacalności budowa nia nowych mieszkań. Ponadto rosnące niedobory skutkowałyby bardzo kosztownym brakiem elastyczności, wynikającym z tego, że ludzie, którzy szczęśliwie usadowili się w tanich mieszkaniach, byliby mniej skłonni do przeprowadzki mimo na przykład zmian wielkości rodziny w trakcie jej cyklu życia (z czym wiążą się zmiany potrzeb mieszkaniowych) lub po jawienia się możliwości podjęcia pracy w innym miejscu. Wystąpi zatem ogromne marnotrawstwo powierzchni dzierżawnej, gdyż przykładowo ludzie starsi, zamieszkujący duże mieszkanie, którego wielkość była odpo wiednia, kiedy mieszkały z nimi dzieci, ale potem okazuje się zbyt duża, nie przeprowadzą się do mieszkania mniejszego, gdyż takowe nie będą dostępne. Młoda rodzina, która potrzebuje większego mieszkania, rów nież nie będzie mogła takowego znaleźć, ponieważ większe mieszkania nie będą zwalniane. Źródłem marnotrawstwa będzie również to, że ludzie nie będą przeprowadzać się na tereny, gdzie występuje większy popyt na ich siłę roboczą, tylko przeznaczać ogromne ilości czasu na dojazdy do odległych miejsc, gdzie mogą znaleźć dla siebie pracę, z tego powodu, że nie będą mogli znaleźć tam mieszkania albo będą musieli zapłacić za jego najem o wiele więcej, niż wynosi ich obecny, objęty kontrolą czynsz*. Problem, który społeczni inżynierowie chcieliby rozwiązać za pomocą ustawy o kontroli czynszów, staje się w takiej sytuacji jeszcze poważniej szy, a ogólny standard życia względnie się obniża. To wszystko można również stwierdzić a priori. Jednakże dla inżyniera społecznego, oczaro wanego błędną metodologią empiryzmu-pozytywizmu, która mówi mu, że nie można poznać skutków czegoś, jeśli się najpierw faktycznie tego nie wypróbuje, doświadczenie to prawdopodobnie stanowić będzie jedy nie grunt pod następne interwencje. Być może rezultat był inny od ocze kiwanego, dlatego że nie kontrolowano jakiejś innej, istotnej zmiennej, a zatem należy teraz spróbować to uczynić, by się przekonać, czy rze czywiście tak nie jest. Jak pokazał ten rozdział, można stwierdzić z wy przedzeniem, że ani pierwszy, ani żaden z kolejnych aktów interwencji nigdy nie pomoże w osiągnięciu jego celu, ponieważ oznaczają one inge rencję w prawa naturalnych właścicieli rzeczy ze strony nieużytkowników i niekontrahentów111.
* Pierwszy przypadek dotyczy sytuacji, gdy również w okolicach nowego miejsca pracy istnieje kontrola czynszów, drugi zaś sytuacji, w której taka kontrola tam nie występuje (przyp. MZ). 111 Por. także L. von Mises, A Critique o f Interventionism , New Rochelle 1977.
Socjalistyczny charakter inżynierii społecznej.
127
Aby to zrozumieć, trzeba jedynie powrócić do solidnego wnioskowania ekonomicznego, uświadomić sobie wyjątkową naturę epistemologiczną ekonomii, która jest aprioryczną nauką o ludzkim działaniu, opierającą się na podstawach, których ważność uznawać musimy nawet przy próbie zaprzeczenia im, oraz zauważyć, że nauka o działaniu osadzona na empirystyczno-pozytywistycznej metodologii jest równie bezpodstawna jak twierdzenie, że „można mieć ciastko i zjeść ciastko”.
Rozdział
7
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu oraz o tym, dlaczego socja lizmu nie m o żn a o b r o n i ć na g r u n c i e m o r a l n o ś c i W poprzednich czterech rozdziałach przedstawiłem systematyczne wy jaśnienie oraz empiryczne dowody potwierdzające tezę, że system społecz ny socjalizmu z tego powodu, że nie opiera się w całości na „naturalnej teorii własności” (regule, że kto jako pierwszy użytkuje daną rzecz, jako pierwszy staje się jej właścicielem), która jest charakterystyczna dla ka pitalizmu, z konieczności musi być - i w rzeczywistości jest - systemem gorszym, jeśli chodzi o tworzenie bogactwa i przeciętny standard życia. Wniosek taki może usatysfakcjonować osobę, która uważa, że bogactwo materialne oraz standard życia są najważniejszymi kryteriami służącymi ocenie społeczeństwa. Niewątpliwie standard życia jest dla wielu sprawą najistotniejszą, dlatego cały czas należy pamiętać o przedstawionym tu wnioskowaniu ekonomicznym. Są jednak ludzie, którzy nie przywiązu ją większej wagi do bogactwa materialnego, a za ważniejsze uznają inne wartości - mogłoby się wydawać, że z korzyścią dla socjalizmu, gdyż moż na by w związku z tym całkowicie zapomnieć o jego pierwotnych obiet nicach większej pomyślności dla ludzkości, skupiając się zamiast tego na zupełnie innym, choć nawet bardziej inspirującym, twierdzeniu, że cho ciaż socjalizm może nie być kluczem do rozwoju gospodarczego, to wiąże się ze sprawiedliwością, uczciwością i moralnością (przy czym wszystkie te terminy używane są tutaj synonimicznie). Można by utrzymywać, że skoro między wydajnością i sprawiedliwością występuje konflikt, to uza sadniona będzie rezygnacja z „bogactwa” na rzecz „większej sprawiedli wości”, ponieważ sprawiedliwość i uczciwość są w gruncie rzeczy bardziej wartościowe od materialnego bogactwa. W tym rozdziale dość szczegółowo przeanalizuję owo twierdzenie. Przedmiotem analizy będą dwie oddzielne, lecz powiązane ze sobą tezy: 1) teza stawiana zwłaszcza przez socjalistów z obozu marksistowskiego
130
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
i socjaldemokratycznego, ale też, choć w mniejszym stopniu, przez kon serwatystów, że można przedstawić zasadnicze argumenty za socjali zmem z powodu moralnej wartości jego zasad oraz że m utatis m utandis kapitalizmu nie da się obronić na gruncie moralności; 2) teza socjalizmu empirystycznego, że twierdzenia normatywne (sądy typu „powinno się” lub „należy”) - z tego powodu, iż nie odnoszą się wyłącznie do faktów ani nie przedstawiają po prostu definicji słownych, a zatem nie są sąda mi ani empirycznymi, ani analitycznymi - nie są w rzeczywistości wca le twierdzeniami, a przynajmniej nie są twierdzeniami „poznawczymi” w możliwie najszerszym znaczeniu tego terminu, a jedynie „ekspresjami werbalnymi” (jak „ojej” czy „och”) używanymi do wyrażania lub wzbu dzenia uczuć112. Omówię najpierw to drugie stanowisko: stanowisko empirystyczne lub jak się je nazywa w dziedzinie moralności - „emotywistyczne”, dlatego że jest ono bardziej doniosłe113. Wywodzi się z przyjęcia głównej tezy empiryzmu-pozytywizmu, że dychotomiczne rozróżnienie pomiędzy twierdze niami empirycznymi i analitycznymi jest rozróżnieniem kompletnym, co oznacza, że każde twierdzenie musi być albo empiryczne albo analityczne oraz nie może być jednocześnie empiryczne i analityczne. Dokładniejsza analiza pokaże, że stanowisko to jest wewnętrznie sprzeczne, tak jak we wnętrznie sprzeczny okazał się empiryzm114. Jeśli stanowisko emotywistyczne ma zachować ważność, to jego podstawowe twierdzenia na temat sądów normatywnych muszą być albo analityczne, albo empiryczne, gdyż inaczej stanowiłyby ekspresję uczuć. Jeśli owo twierdzenie jest analitycz ne, to należałoby uznać emotywizm za słowny wykręt, który nie mówi nic o rzeczywistości, a jedynie definiuje jeden dźwięk za pomocą innego, czyli za doktrynę jałową. Jeśli natomiast twierdzenie to jest empiryczne, to dok tryna ta nie ma żadnej wagi, ponieważ jej główne twierdzenie mogłoby okazać się całkowicie błędne. Nawet gdyby było poprawne, to orzekało by jedynie o fakcie historycznym, czyli mówiłoby tylko, jak pewne eks presje wyrażano w przeszłości, co samo w sobie nie stanowiłoby żadne go powodu, by tak właśnie miało dziać się również w przyszłości oraz by 112 Por. takie stanowisko w: A.J. Ayer, dz. cyt. 113 Na temat stanowiska emotywistycznego por. C.L. Stevenson, Facts an d Values, New Haven 1963; tenże, Ethics an d Language, London 1945; por. także pouczające omówienie w: G. Harman, The N ature o f Morality, New York 1977; klasyczne przed stawienie idei, że „rozum jest i winien być tylko niewolnikiem uczuć”, można znaleźć w: D. Hume, Traktat o naturze ludzkiej. 114 Por. rozdz. 6.
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu...
131
szukać - lub raczej nie szukać - takich sądów normatywnych, które by były czymś więcej niż ekspresją uczuć, gdyż tylko wtedy sądy te można by uznać za uzasadnione. Ponadto doktryna emotywistyczna traci swą wagę rów nież w wypadku przyjęcia trzeciej możliwości - że jej główna zasada jest twierdzeniem „emotywnym”. W takiej sytuacji nie istniałby bowiem żaden powód, dla którego należałoby się odnosić do pewnych sądów i je interpre tować w określony sposób, co oznacza, że gdyby instynkty bądź uczucia jednej osoby nie pokrywały się z twierdzeniami „emotywnymi” wyrażany mi przez kogoś innego, to nie można by jej powstrzymać przed podążaniem za swoimi własnymi, a nie cudzymi, uczuciami. Ponieważ sąd normatywny nie różni się niczym od szczekania psa, to stanowisko emotywistyczne nie byłoby niczym innym niż szczekaniem na temat szczekania. Z drugiej strony, uznanie głównego twierdzenia empiryzmu-emotywizmu, że sądy normatywne nie mają znaczenia poznawczego, a stanowią je dynie ekspresję uczuć, za twierdzenie znaczące, które informuje nas o tym, iż powinniśmy uważać wszystkie sądy, które nie są analityczne lub empi ryczne, wyłącznie za symbole ekspresywne, oznaczałoby, że stanowisko emotywistyczne jest otwarcie sprzeczne. Musiałoby bowiem ono przynaj mniej implicite zakładać, że pewne spostrzeżenia - dotyczące sądów norma tywnych - nie mogą być po prostu zrozumiałe i znaczące (meaningful), ale można im również nadać uzasadnienie jako twierdzeniom o specyficznym znaczeniu. Musimy zatem dojść do wniosku, że słabość emotywizmu bie rze się stąd, że gdyby był prawdziwy, to nie mógłby twierdzić ani oznaczać tego, co twierdzi - nie można by go uznać za stanowisko, którego ważność podlegałaby ocenie i krytyce. Jeśli jednak uznamy go za stanowisko zna czące, które można poddać krytyce, to musi to stać w sprzeczności z jego podstawową przesłanką. Ponadto należy zauważyć, że nie można podwa żyć tego, iż jest to stanowisko znaczące, ponieważ nie można komunikować ani argumentować, że nie można komunikować ani argumentować. Musi my bowiem przyjmować, że każde intelektualne stanowisko jest znaczące i że można spierać się o jego wartość poznawczą, ponieważ owo stanowi sko przedstawiamy i komunikujemy za pomocą języka. Twierdząc inaczej, uznawalibyśmy implicite ważność tego wniosku. Jesteśmy zatem zmuszeni zaakceptować racjonalistyczne podejście do etyki z tego samego powodu, z którego byliśmy zmuszeni przyjąć epistemologię racjonalistyczną, a nie empirystyczną115. Choć odrzuciłem emotywizm, to mogłoby się wydawać, 115 Na temat różnych „kognitywistycznych” podejść do etyki por. K. Baier, The M oral Point o f View, Ithaca 1958; M. Singer, dz. cyt.; P. Lorenzen, N orm ative Logic
132
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
że wciąż jestem daleko od zrealizowania postawionego sobie celu, jakim jest udowodnienie, że możliwe jest przedstawienie zasadniczych argumentów za lub przeciw socjalizmowi lub kapitalizmowi - celu, który dzielę z socjali stami marksistowskimi i konserwatywnymi. Na razie wysunąłem wniosek, że to, czy sądy normatywne są sądami poznawczymi, samo w sobie jest problemem poznawczym. Wydaje się jednak, że wciąż jesteśmy daleko od przedstawienia dowodu na to, iż można stwierdzić ważność bądź nieważ ność konkretnych twierdzeń normatywnych. Na szczęście wrażenie to jest mylne i znajduję się znacznie bliżej tego celu, niż można by podejrzewać. Powyższy argument pokazuje, że każde roszczenie do prawdziwości (truth claim) - związane z każdym twierdze niem roszczenie do tego, iż twierdzenie to jest prawdziwe, obiektywne lub ważne (przy czym wszystkie te terminy używane są tutaj synonimicznie) przedstawia się i osądza przez argumentację. To, że nie można tego pod ważyć (nie można komunikować ani argumentować, że nie można komu nikować ani argumentować) i że należy założyć, iż każdy wie, co oznacza roszczenie do tego, iż coś jest prawdziwe (nie można temu twierdzeniu za przeczyć, nie twierdząc przy tym, iż jego zaprzeczenie jest prawdą), trafnie określono mianem „a priori komunikacji i argumentacji”116. an d Ethics; S. Toulmin, dz. cyt.; Praktische P hilosophie und konstruktive W issenschaft stheorie; A. Gewirth, dz. cyt. Inną tradycję kognitywistyczną reprezentują różni teoretycy „praw naturalnych”. Por. J. Wild, P lato’s M odern Enem ies an d the Theory o f N atural Law , Chicago 1953; H. Veatch, R ation al M an: A M odern Interpretation o f A ristotelian Ethics, Bloomington 1962; tenże, For An Ontology o f Morals: A Critique o f Contem porary Ethical Theory, Evanston 1968; tenże, H uman Rights: Fact or Fancy?, Baton Rouge 1985; L. Strauss, Prawo naturalne w św ietle historii, tłum. T. Górski, Warszawa 1969. 116 Por. K.O. Apel, Transformation der Philosophie, t. 2, Frankfurt am Mein 1973 [zwł. esej D as Apriori der K om m unikationsgem einschaft und die Grundlagen der Ethik]; por. także J. Habermas, W ahrheitstheorien, [w:] W irklichkeit und R eflexion, red. H. Fahrenbach, Pfullingen 1974; tenże, Teoria działan ia kom unikacyjnego, t. 1., tłum. A.M. Kaniowski, przekł. przejrzał M.J. Siemek, Warszawa 1999, s. 55 i n.; tenże, Mo ralbewufltsein und kom m unikatives Handeln, Frankfurt am Mein 1983. Należy tutaj zauważyć strukturalne podobieństwo „a priori argumentacji” do „a priori działania”, polegającego jak wyjaśniono w rozdziale szóstym na niemożno ści podważenia twierdzenia, że każdy wie, co oznacza działanie, ponieważ próba jego podważenia wiąże się z posiadaniem wiedzy na temat wykonywania pewnych czyn ności. Bezsporność wiedzy o znaczeniu roszczeń ważnościowych i o znaczeniu działa nia są ze sobą ściśle powiązane. Z jednej strony, działania są bardziej podstawowe od argumentacji, z której wynika koncepcja ważności, gdyż argumentacja jest oczywiście tylko podklasą działania. Z drugiej strony jednak, powiedzenie na temat działania i ar gumentacji oraz ich wzajemnych powiązań tego, co właśnie powiedziałem, wymaga
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu...
133
Argumentacja to nie zawieszone w próżni twierdzenia, które roszczą sobie prawdziwość. Argumentowanie jest zawsze czynnością. Skoro rosz czenia do prawdziwości przedstawia się i osądza przez argumentację, a ar gumentacja, bez względu na to, jaką kwestię porusza, jest zawsze sprawą praktyczną, to wynika z tego, że muszą istnieć normy o znaczeniu intersubiektywnym - sprawiające, że dane działanie staje się argumentacją które mają szczególny status poznawczy w tym sensie, iż stanowią prak tyczny warunek wstępny obiektywności i prawdy. Musimy zatem założyć, że można uzasadnić ważność norm. Niemoż liwe jest, byśmy twierdzili inaczej, ponieważ czyniąc tak, uznawalibyśmy ważność tych norm, które leżą u podstaw każdego procesu argumentacji117. Zatem odpowiedź na pytanie o to, jakie cele można uzasadnić,
przedstawienia argumentacji, a zatem w tym sensie czyli pod względem epistemologicznym argumentację należy uznać za bardziej podstawową od działania nieargumentacyjnego. Epistemologia pozwala również dostrzec, że choć możemy tego nie wiedzieć, dopóki nie zaczniemy argumentować rozwinięcie argumentacji wymaga działania, gdyż aby wyraźnie omówić w argumentacji roszczenia ważnościowe, musi my wiedzieć, co oznacza posiadanie wiedzy wiążącej się z działaniem. Zatem znaczenie działania w ogólności oraz znaczenie argumentacji w szczególności to dwa splecione ze sobą pod względem logicznym aspekty wiedzy a priori. 117 Pod względem metodologicznym nasze podejście bliskie jest opisanej przez A. Gewirtha „metodzie koniecznej pod względem dialektycznym” (dialectically ne cessary m ethod) (A. Gewirth, dz. cyt., s. 42 47) metodzie wnioskowania apriorycz nego, wzorowanej na Kantowskiej idei dedukcji transcendentalnej. Niestety Gewirth w swojej ważnej pracy obiera błędny punkt wyjścia. Próbuje on wyprowadzić system etyczny nie z pojęcia argumentacji, lecz z pojęcia działania. Z pewnością nie może się to udać, ponieważ z poprawnie stwierdzonego faktu, iż podmiot podczas działania z konieczności musi zakładać istnienie pewnych wartości lub dóbr, nie wynika, że możliwa jest uniwersalizacja takich dóbr ani że inni powinni respektować z mocy prawa dobra tego podmiotu (na temat konieczności spełnienia przez twierdzenia nor matywne wymogu uniwersalizacji por. omówienie tej kwestii w dalszej części tek stu głównego). Idea prawdy bowiem, a w sferze moralności idea praw lub dóbr, dla których możliwa jest uniwersalizacja, wyłania się dopiero z argumentacji, która jest szczególną podklasą działań, a nie z działania jako takiego. Przecież również Gewirth, gdy próbuje przekonać nas o koniecznej prawdziwości swojego systemu, nie angażuje się po prostu w działanie, lecz w argumentację. Z uznania argumentacji za jedyny odpowiedni punkt wyjścia dla metody koniecznej pod względem dialek tycznym wynika etyka kapitalistyczna (czyli nie-Gewirthowska), co pokażę później. Na temat wadliwości podjętej przez Gewirtha próby wyprowadzenia możliwych do uniwersalizacji praw z pojęcia działania por. także wnikliwe uwagi w: A. Maclntyre, Dziedzictwo cnoty. Studium z teorii m oralności, tłum. A. Chmielewski, przekł. przejrzał J. Hołówka, Warszawa 1996, s. 136 138; J. Habermas, M oralbewußtsein und kom m unikatives H andeln, s. 110 111; H. Veatch, Hum an Rights, s. 159 160.
134
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
a jakich nie można, trzeba wyprowadzić z pojęcia argumentacji. Tym samym przedstawiony zostanie dokładny opis szczególnej roli rozumu w określaniu treści etyki. Rozum może określać prawa moralne, których ważność można wykazać a priori - zatem odgrywa tu zupełnie inną rolę niż przy ustalaniu empirycznych praw przyrody. W sferze moralności bo wiem tylko wyraża explicite to, co zawiera się w samym pojęciu argumen tacji. Jeśli chodzi o faktyczne propozycje norm, to analizuje on, czy dana propozycja jest logicznie spójna z etyką, którą orędownik takiej propo zycji musi uznawać za ważną, o ile tylko jest on w ogóle zdolny swoją propozycję przedstawić118. Jaka etyka - której ważności nie można podważyć, gdyż musiałoby to oznaczać implicite jej uznanie - wywodzi się z argumentacji? Dość często można zaobserwować, że z argumentacją wiąże się roszczenie do uniwer salnej akceptowalności danego twierdzenia albo też - kiedy mamy do czy nienia z propozycją normy - do tego, że „możliwa jest jej uniwersalizacja”. Jeśli chodzi o propozycje norm, to koncepcję możliwej ich uniwersalizacji
118 Można tutaj bardziej szczegółowo omówić związek między naszym podej ściem a podejściem „prawnonaturalnym”. Filozoficzna tradycja prawa natury i praw naturalnych utrzymuje, że rozum, ugruntowany w samej naturze człowieka, może rozpoznawać normy o uniwersalnej ważności. Stanowisko to było celem wielu ata ków, również ze strony tych, którzy byli jego sympatykami, gdyż pojęcie natury ludz kiej jest „zbyt rozwlekłe i różnorodne, by mogło być źródłem określonego zbioru prawa naturalnego” (A. Gewirth, Law , Action, an d Morality, [w:] G eorgetown Sympo sium on Ethics: Essays in H onor o f H. Veatch, red. R. Porreco, New York 1984, s. 73). Ponadto niejasny jest też przedstawiany przez tradycję prawnonaturalną opis racjo nalności, w którym nie dostrzega się różnej roli rozumu przy ustalaniu empirycznych praw przyrody i normatywnych praw dotyczących ludzkiego zachowania (por. np. omówienie w: H. Veatch, H uman Rights, s. 62 67). Uznając węższe pojęcie argumentacji (a nie szersze pojęcie natury ludzkiej) za ko nieczny punkt wyjścia dla wyprowadzenia etyki oraz aprioryczny status wniosko wania moralnego (odróżniając je tym samym od badań empirycznych, w których rola rozumu jest inna), nie tylko od samego początku w naszym podejściu unikamy wspomnianych trudności, ale też sprawiamy, iż jest ono zarazem bardziej klarowne i rygorystyczne. To, że odcinam się tutaj od tradycji praw naturalnych, nie oznacza wcale, że nie mógłbym się zgodzić z formułowaną w jej ramach krytyczną oceną większości współczesnych teorii etycznych. Zgadzam się w pełni z przedstawioną przez H. Veatcha i komplementarną do mojej pracy krytyką całej (teleologicznej, utylitarystycznej) etyki pragnień (desire ethics) i całej (deontologicznej) etyki obowiązku (zob. tamże, rozdz. 1). Uważam również, że można moje podejście zinterpretować tak, by podpadało pod „właściwie pojmowaną” tradycję praw naturalnych. Twierdzę jednak, że moja teoria stoi w sprzeczności ze współczesnym podejściem prawnonaturalnym oraz że nie zawdzięcza niczego tej tradycji w jej obecnym stanie.
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu...
135
przedstawia złota reguła etyczna i Kantowski imperatyw kategoryczny, według których uzasadnić można tylko te normy, które są ogólnymi za sadami, zachowującymi ważność w przypadku każdej osoby bez wyjąt ku119. Ponieważ z argumentacją w istocie wiąże się to, że każdego, kto jest w stanie zrozumieć argument, można co do zasady do tego argumentu z racji jego siły przekonać, to możemy teraz zrozumieć i wyjaśnić, dla czego etyczna zasada uniwersalizacji znajduje grunt w szerszej koncepcji, jaką jest „a priori komunikacji i argumentacji”. Jednak zasada uniwersalizacji stanowi jedynie czysto formalne kryterium moralności. Zauważmy, że w świetle tego kryterium propozycji potencjalnie ważnych norm, które określałyby różne reguły dla różnych grup ludzi, nie można uzasadnić w ten sposób, że byłyby to normy powszechnie akceptowalne jako uczci we, chyba że proponowane różnice nie rodziłyby dyskryminacji, a jed nocześnie każdy by takie normy mógł zaakceptować z tego powodu, że byłyby one ugruntowane w naturze rzeczy. To prawda, że niektóre normy mogą początkowo nie przejść testu na uniwersalizację. Gdybyśmy jednak poświęcili dość uwagi ich sformułowaniu, to normy najbardziej niedo rzeczne, a nawet - co istotniejsze - otwarcie niespójne, mogłyby taki test przejść bez większego problemu. Na przykład reguły takie jak: „należy ukarać grzywną każdego, kto nie upija się w soboty” lub: „należy uka rać każdego, kto spożywa alkohol” nie dyskryminują żadnej grupy ludzi, przez co spełniają warunek uniwersalizacji. Najwyraźniej więc sama zasada uniwersalizacji nie prowadzi do żad nego pozytywnego zbioru norm, których zasadności można by dowieść. Jednak z argumentacji wynikają również inne normy pozytywne, poza zasadą uniwersalizacji. Aby je rozpoznać, musimy tylko zwrócić uwagę na trzy powiązane ze sobą fakty. Po pierwsze, argumentacja ma nie tyl ko charakter poznawczy, lecz jest również sprawą praktyczną. Po drugie, argumentacja, stanowiąc formę działania, wiąże się z wykorzystaniem rzadkiego zasobu, jakim jest ciało. Po trzecie, argumentacja jest bezkon fliktowym sposobem interakcji - ale nie w tym sensie, że strony zgadzają się w kwestii tego, o czym rozmawiają, tylko w tym sensie, że dopóki trwa proces argumentacji, strony zawsze mogą się zgodzić przynajmniej co do tego, iż występuje między nimi różnica zdań w kwestii ważności tego,
119 Zasada uniwersalizacji odgrywa bardzo znaczącą rolę wśród wszystkich kognitywistycznych podejść do dziedziny moralności. Klasyczną wykładnię zob. w: I. Kant, Uzasadnienie m etafizyki m oralności, tłum. M. Wartenberg, Kęty 2001; tenże, Krytyka praktycznego rozumu, tłum. B. Bornstein, Kęty 2 002.
136
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
o czym rozmawiają. Wynika z tego, że dopóki trwa argumentacja, strony muszą wzajemnie uznawać to, iż każda z nich sprawuje wyłączną kontrolę nad swoim ciałem (zauważmy po raz kolejny, że nie można temu stanowi sku - nie uznając implicite jego prawdziwości - zaprzeczyć i twierdzić, iż takie zaprzeczenie jest prawdą). Musimy zatem dojść do wniosku, że z argumentacją wiąże się norma, iż każdy ma prawo do wyłącznej kontroli nad swoim ciałem, które jest dla niego narzędziem działania i poznania. Aby można było mówić o argu mentacji, musi przynajmniej implicite być uznane prawo własności każdej osoby do jej ciała120. Tylko wtedy bowiem strona może zgodzić się z argu mentem, którego ważność tym samym uznaje, albo też z nim nie zgodzić, zgadzając się tylko co do tego, że istnieje różnica zdań. Każda osoba pró bująca uzasadnić jakąś normę musi tym samym uznawać prawo własności do swojego ciała za normę ważną, by móc powiedzieć: „twierdzę, że to właśnie jest prawdziwe i obiektywne”. Każda osoba próbująca podważyć prawo własności do swojego ciała wpada w sprzeczność, ponieważ argu mentując w ten sposób i twierdząc, że jej rozumowanie jest prawdziwe, musi implicite zgadzać się, że norma ta jest ważna. Można zatem stwierdzić, że kiedy ktoś uważa, iż jakiś sąd da się uza sadnić, zakłada tym samym przynajmniej implicite, że uzasadnienie ma norma: „nikt nie ma prawa dokonać nieproszonej agresji przeciwko ciału innej osoby, ograniczając w ten sposób jej kontrolę nad nim”. Reguła ta wynika z pojęcia uzasadnienia argumentacyjnego, które oznacza uzasad nienie bez odwoływania się do przymusu. Reguły odwrotnej: „każdy ma prawo do agresji przeciwko innym ludziom” (która również przeszłaby formalny test na uniwersalizację!) nie można - co łatwo dostrzec - obronić
120 Można tutaj zauważyć, że problem formułowania praw moralnych pojawia się tylko dlatego, że istnieje rzadkość. Kiedy dobra występują w nadmiarze (są dobrami „wolnymi”), nie jest możliwy żaden konflikt w kwestii ich użytkowania i nie jest potrzebna żadna koordynacja działań. Stąd wynika, że etykę właściwie pojmowa ną należy sformułować jako teorię własności, czyli teorię ustalania praw wyłącznej kontroli nad rzadkimi zasobami. Tylko wtedy bowiem możliwe staje się uniknięcie w przeciwnym razie nieuniknionego i nierozwiązywalnego konfliktu. Niestety filozo fowie moralni z powodu powszechnej wśród nich nieznajomości teorii ekonomii rzadko kiedy wyraźnie to dostrzegają. O wiele częściej, jak H. Veatch (H. Veatch, Hum an Rights, s. 170), zdają się oni myśleć, iż mogą sobie poradzić bez precyzyjnej de finicji własności i praw własności, ale przez to toną tylko w morzu ogólników i twier dzeń ad hoc. Na temat praw człowieka jako praw własności por. też. M.N. Rothbard, Etyka w olności, tłum . J. Wozinski, J.M . Fijor, Warszawa 2010, rozdz. 15.
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu..
137
na drodze argumentacji. W argumentacji uznaje się ważność pierwszej z wymienionych reguł, czyli zasady nieagresji. Mogłoby się wydawać, że uzasadnienie normy własności dotyczącej ciała człowieka daje niewiele, ponieważ konflikty o ciała, których to kon fliktów można uniknąć właśnie dzięki mającemu uniwersalne uzasadnie nie rozwiązaniu zawartemu w zasadzie nieagresji, stanowią zaledwie nie wielką część wszystkich potencjalnych konfliktów. Jednak takie wrażenie jest błędne. Ludzie nie żyją samym powietrzem i miłością. Do przeżycia potrzebują też mniej lub więcej innych rzeczy - a tylko żywi mogą anga żować się w argumentację, nie mówiąc o posiadaniu wygód. Konieczne są zatem również normy określające użycie tych innych rzeczy, ponieważ również w kwestii ich wykorzystania mogłyby pojawić się spory. Jednak każda inna norma, by mieć uzasadnienie, musi być logicznie spójna z za sadą nieagresji i mutatis mutandis każdą normę, której niespójność z tą zasadą można wykazać, należy uznać za nieważną. A ponieważ rzeczy, których mają dotyczyć formułowane normy, są dobrami rzadkimi - tak jak dobrem rzadkim jest ciało - a konieczność formułowania norm bierze się właśnie z faktu rzadkości dóbr, a nie z tego, że rzeczy te stanowią jakąś szczególną odm ianę rzadkich dóbr, to wymogi zasady nieagresji (która jest szczególną normą własności, określającą wykorzystanie szczególnej od miany dóbr) muszą już w sobie zawierać wymogi ogólnej teorii własności. Na początek przedstawię składający się na tę ogólną teorię własno ści (której celem jest sformułowanie jednolitych zasad, pozwalających na uniknięcie wszelkich możliwych konfliktów) zbiór reguł, które mają zasto sowanie w przypadku wszystkich dóbr, a następnie pokażę, w jaki sposób owa teoria ogólna wynika z zasady nieagresji. Ponieważ w świetle zasady nieagresji każda osoba może czynić ze swoim ciałem, co tylko chce, o ile nie dopuszcza się agresji przeciwko ciału innej osoby, to może ona rów nież korzystać z innych rzadkich środków, tak jak korzysta ze swojego ciała, pod warunkiem, że nikt inny wcześniej ich nie przywłaszczył, to jest pod warunkiem, że wciąż znajdują się w stanie naturalnym, przez ni kogo nieposiadane. Kiedy rzadkie zasoby zostaną już w sposób widoczny zawłaszczone - kiedy ktoś z nimi „zmiesza swoją pracę”, jak ujął to John Locke121, i istnieją tego obiektywne ślady - to nowy właściciel może nabyć do nich własność, czyli prawo wyłącznej nad nimi kontroli, jedynie na drodze kontraktowego przekazania mu tytułu własności przez dotychcza sowego właściciela. Natomiast każda próba jednostronnego ograniczenia 121 Por. J. Locke, dz. cyt., zwł. Traktat Drugi, rozdz. V.
138
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
wyłącznej kontroli sprawowanej przez dotychczasowego właściciela lub przezeń niepożądana zmiana fizycznych właściwości należących do niego rzadkich środków jest - analogicznie do agresji przeciwko ciałom innych ludzi - działaniem, którego nie można uzasadnić122. Spójność tej zasady z zasadą nieagresji można wykazać przez argumen tum a contrario. Powinniśmy wpierw zauważyć, że gdyby nikt nie miał prawa nabywać i kontrolować rzeczy innych niż swoje ciało (która to za sada przeszłaby formalny test na uniwersalizację), to wszyscy byśmy prze stali istnieć, tak samo jak problem uzasadnienia twierdzeń normatyw nych (a także każdy inny problem opisywany w tym traktacie). Problem ten bowiem bierze się stąd, że żyjemy, a nasze istnienie zawdzięczamy temu, iż nie uznajemy (gdyż uznać nie możemy) norm zakazujących wła sności rzadkich dóbr innych niż ciała. A zatem musimy założyć istnienie prawa do zdobywania takich dóbr. Gdybyśmy nie mogli zdobyć prawa wyłącznej kontroli nad nieużywanymi rzeczami danymi przez naturę po przez wykonanie pracy, czyli poprzez zrobienie czegoś z rzeczami, z któ rymi nikt wcześniej nic nie zrobił, a inni ludzie mieli prawo ignorować nasze roszczenia do własności rzeczy, przy których wcześniej nie wykonali oni żadnej pracy ani których nie wykorzystali w jakiś szczególny sposób, to możliwe byłoby zdobywanie tytułów własności nie przez pracę, to jest ustanowienie pewnego obiektywnego oraz możliwego do intersubiektywnego sprawdzenia związku między daną osobą i danym rzadkim zaso bem, ale przez deklarację słowną - dekret123. Jednak zdobywanie tytułów własności przez deklarację jest niespójne z uzasadnioną uprzednio zasadą nieagresji, odnoszącą się do ciał. Gdyby rzeczywiście można było zdobyć własność przez dekret, oznaczałoby to, że można by również deklarować,
122 Na temat zasady nieagresji i zasady pierwotnego zawłaszczenia por. też M.N. Rothbard, O now ą wolność. M anifest libertariański, tłum. W. Falkowski, War szawa 2004, rozdz. 2; tenże, Etyka w olności, rozdz. 6 8. 123 Takie stanowisko prezentował na przykład J.J. Rousseau, kiedy namawiał nas do tego, byśmy oparli się pokusie prywatnego zawłaszczenia zasobów danych przez naturę, przykładowo poprzez stawianie płotów. W swoim słynnym dictum mówił on: „Uwaga! Nie słuchajcie tego oszusta; będziecie zgubieni, gdy zapomnicie, że płody należą do wszystkich, a ziemia do nikogo” (J.J. Rousseau, Rozpraw a o pochodzeniu i podstaw ach nierów ności m iędzy ludźmi, [w:] tenże, Trzy rozprawy z filozofii społecz nej, tłum. H. Elzenberg, Warszawa 1956, s. 186). By argumentować w ten sposób, trzeba jednak założyć, że roszczenia do własności mogą mieć uzasadnienie w dekre cie. Bowiem jakże inaczej mogliby „wszyscy” (czyli nawet ci, którzy nigdy nic nie uczynili z danymi zasobami) coś posiadać (jeśli nie w wyniku ugruntowania roszczeń do własności w dekrecie)?!
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu...
139
że jest się właścicielem ciała innej osoby. Stałoby to jednak w sprzeczności z postanowieniami zasady nieagresji, która wyraźnie rozróżnia pomiędzy ciałami poszczególnych osób - i to w sposób wyraźny i jednoznaczny, gdyż w przypadku ciał, tak jak w przypadku innych rzeczy, podział na „własne” i „cudze” nie bierze się ze słownej deklaracji, lecz z działania (nawiasem mówiąc, nie można osądzić dwóch przeciwstawnych sądów deklaratywnych bez odwołania się do jakiegoś obiektywnego kryterium, innego niż deklaracja). Wspomniany podział bierze się z obserwacji, że pe wien konkretny rzadki zasób stał się faktycznie - co każdy może zobaczyć i zweryfikować, gdyż istnieją ku temu obiektywne przesłanki - wyrazem lub materializacją woli tej lub innej osoby. Co istotniejsze, twierdzenie, że własność zdobywa się nie przez działanie, a przez deklarację, wiąże się z otwartą sprzecznością praktyczną, ponieważ - wbrew temu twierdze niu - nie można go wygłosić ani zadeklarować bez faktycznego założenia swojego prawa do wyłącznej kontroli nad własnym ciałem, czyli narzę dziem do wypowiadania dowolnych sądów. Wykazałem zatem, że prawo pierwotnego zawłaszczenia przez działa nie jest spójne z zasadą nieagresji i że z niej wynika, gdyż jest ona logicznie koniecznym warunkiem argumentacji. Udowodniłem też pośrednio, że nie można uzasadnić żadnej reguły, która by dawała różne prawa różnym ludziom, w tym socjalistycznej teorii własności. Zanim jednak zagłębię się w bardziej szczegółową analizę, dlaczego nie można obronić żadnej etyki socjalistycznej - która to analiza powinna też rzucić więcej światła na kwestię istotności niektórych wymogów „naturalnej”, kapitalistycznej teorii własności - poczynię kilka uwag na temat konsekwencji uznania norm kapitalistycznych za uzasadnione. Aby to stwierdzić, nie musimy wcale wyprowadzać sądów typu „po winno się” z sądów typu „jest”. Należy się od razu zgodzić z właściwie powszechnie akceptowanym poglądem, że nie można zasypać przepaści między tymi dwoma typami sądów124. Sposób zaklasyfikowania postano wień naturalnej teorii własności jest sprawą czysto poznawczą. Z uznania zasady leżącej u podstaw kapitalizmu za „uczciwą” lub „sprawiedliwą” nie wynika wcale to, że powinno się podejmować działania, które byłyby
124 Na temat problemu wyprowadzenia sądów typu „powinno się” z sądów typu „jest” por. The Is Ought Question: A Collection o f Papers on the Central Problem in M oral Philosophy, red. W.D. Hudson, London 1969. Na temat poglądu, że dychotomia pomiędzy faktami i wartościami jest ideą wynikającą z błędnego zrozumienia proble mu, por. literaturę na temat praw naturalnych przytoczoną w przyp. 115.
140
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
z nią zgodne, tak jak z pojęcia prawdy lub ważności nie wynika wcale, że powinno się do tej prawdy zawsze dążyć. Twierdzenie, że zasada ta jest sprawiedliwa, nie wyklucza też możliwości przedstawiania, a nawet wprowadzania w życie reguł z nią niespójnych. W kwestii norm sytuacja jest właściwie bardzo podobna, jak w przypadku innych dyscyplin na ukowych. To, że pewne twierdzenia empiryczne są uzasadnione bądź też możliwe do uzasadnienia (czego nie można powiedzieć o innych twier dzeniach), nie oznacza wcale, że wszyscy będą występować tylko w obro nie twierdzeń obiektywnych i ważnych. Ludzie mogą bowiem wygłaszać błędne sądy, również rozmyślnie. Jednak rozróżnienie pomiędzy obiek tywnością i subiektywnością oraz pomiędzy prawdą i fałszem nie traci wcale z tego powodu na znaczeniu. Ludzi, którzy się mylą, należy uznać albo za niezorientowanych, albo za rozmyślnych kłamców. Podobnie jest w przypadku norm. Oczywiście wielu ludzi nie propaguje ani nie egze kwuje norm, które można by uznać za ważne w świetle przedstawionego tutaj znaczenia uzasadnienia norm. Jednak rozróżnienie pomiędzy nor mami, które można uzasadnić, a normami, których uzasadnić nie można, nie traci z tego powodu na wadze, tak jak rozróżnienie pomiędzy twier dzeniami obiektywnymi i subiektywnymi nie traci na wadze z powodu istnienia ludzi niezorientowanych lub kłamców. W związku z tym tych ludzi, którzy propagują lub egzekwują inne normy, które nie mają waż ności, należy uznać za niezorientowanych albo wręcz nieuczciwych, o ile przedstawiono by im oraz wyjaśniono, że proponowanych lub egzekwo wanych przez nich norm alternatywnych nie można uzasadnić przez ar gumentację. Miałoby to nawet większe uzasadnienie w przypadku sądów moralnych niż w przypadku sądów empirycznych, ponieważ należy uznać ważność zasady nieagresji i - logicznie z niej wynikającej - zasady pierwot nego zawłaszczenia przez działanie za bardziej podstawową od ważności lub prawdziwości wszelkich innych twierdzeń. Ważność lub prawdziwość muszą być bowiem tak zdefiniowane, aby każdy, kto podejmuje działania w zgodzie z tą zasadą, mógł się z tym zgodzić. Jak właśnie pokazałem, zaakceptowanie przynajmniej implicite tych reguł stanowi konieczny wa runek wstępny życia i argumentowania125. 125 W Etyce w olności Rothbard pisze: „Odtąd każda osoba uczestnicząca w jakiej kolwiek dyskusji, wliczając w to rozważania na temat wartości, na mocy samego uczestnictwa i bycia żywą, afirmuje życie. Bo gdyby napraw dę sprzeciwiała się życiu, nie byłoby sensu uczestniczenia w takiej dyskusji, a tak naprawdę nie byłoby sensu żyć. Stąd rzekom y przeciwnik życia afirmuje je już przez sam fakt udziału w dyskusji i stąd ochrona i przedłużenie życia zyskują status niekwestionowanego aksjomatu”
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu...
141
Z jakich dokładnie powodów nie można zatem uzasadnić jako ważnej żadnej socjalistycznej teorii własności? Najpierw należy zauważyć, że żadna z wprowadzonych w życie wersji socjalizmu nie przechodzi nawet formal nego testu na uniwersalizację i z tego powodu należałoby je już na samym początku odrzucić (podobnie zresztą jak większość z proponowanych przez socjalistów modeli teoretycznych)! Zawierają one bowiem w strukturze swoich reguł prawnych normy, które przyjmują formę typu „niektórym ludziom coś wolno, a innym nie”. Niemożliwe jest z przyczyn czysto for malnych, by takie reguły, które określają różne prawa lub obowiązki dla różnych klas ludzi, za uczciwe uznał każdy potencjalny uczestnik argumen tacji. Jeśli rozróżnienie pomiędzy różnymi klasami ludzi jest niemożliwe do zaakceptowania przez strony z tego powodu, iż byłoby ono ugruntowane w naturze rzeczy, to oznacza, że jednej grupie przyznano przywileje prawne kosztem pozostałych, którzy są dyskryminowani. Część ludzi - ci, którym wolno by coś robić, albo ci, którym by nie wolno - nie mogłaby zatem się zgodzić, że są to reguły uczciwe126. Większość odmian socjalizmu - rzeczy wistych lub modelowych - egzekwuje reguły takie, jak: „niektórzy ludzie mają obowiązek płacić podatki, a pozostali mają prawo je konsumować”; lub „niektórzy ludzie wiedzą, co jest dla innych dobre, i mają oni prawo po magać pozostałym w tym, by ci - nawet jeśli tego nie chcą - otrzymali rze kome dobrodziejstwa, ale ci pozostali nie mogą wiedzieć, co jest dobre dla tych pierwszych i im pomagać”; lub „niektórzy ludzie mają prawo określać, kto ma czegoś za dużo, a kto za mało, a pozostali mają obowiązek się do tego dostosować”; lub bez ogródek: „przemysł komputerowy musi dotować rolników, zatrudnieni niezatrudnionych, a bezdzietni tych, którzy dzieci mają”, i tak dalej (albo na odwrót). Dlatego też można łatwo odrzucić ich roszczenie do tego, że stanowią część ważnej teorii norm (norm własności), gdyż sam sposób sformułowania proponowanych przez nie reguł pokazuje, że niemożliwa jest ich uniwersalizacja. Jaki jednak jest błąd tych socjalistycznych teorii własności, które roz wiązują ten problem i zawierają wyłącznie normy, których uniwersalizacja jest możliwa? Chodzi tu o normy typu: „nikomu nie wolno” albo „każdy może”. Jak pośrednio już zasugerowałem, a teraz stwierdzę wprost, nie można uznać ważności również tych teorii, tyle że nie z przyczyn for malnych, ale z powodu wymogów materialnych. Co istotne, te odmiany
(M.N. Rothbard, Etyka w olności, s. 112); por. też D. Osterfeld, The N atural Rights D ebate, „Journal of Libertarian Studies” 7, nr 1 (wiosna 1983), s. 106 i n. 126 Por. też M.N. Rothbard, Etyka w olności, s. 125 126.
142
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
socjalizmu, których roszczenia do moralnej ważności łatwo na gruncie formalnym odrzucić, można przynajmniej wprowadzić w życie, czego nie da się powiedzieć o odmianach bardziej wyrafinowanych, które przeszły by test na uniwersalizację, a mimo to ze względów materialnych musia ły okazać się zgubne - moglibyśmy co prawda próbować wprowadzić je w życie, ale nie mogłoby to się nam nigdy udać. Socjalistyczna teoria własności stoi w sprzeczności z przynajmniej jed nym z dwóch wymogów stawianych przez normy naturalnej teorii własno ści. Pierwszym z tych wymogów jest to, że w świetle etyki kapitalistycznej agresję definiuje się jako naruszenie fizycznej integralności własności innej osoby127. Z kolei socjalizm definiuje agresję jako naruszenie wartości wła sności należącej do innej osoby lub psychicznej integralności tejże osoby. Przypomnijmy, że socjaliści konserwatywni dążą do zachowania istnie jącej dystrybucji majątku i zapanowania nad tymi siłami, które mogłyby zmienić status quo, stosując w tym celu kontrole cen, regulacje i kontrolę zachowań. Co należy podkreślić, zakładają oni tym samym, że można uzasadnić prawa własności do wartości rzeczy, a naruszenie wartości, mutatis mutandis, należy uznać za niemożliwą do uzasadnienia agresję. Ta koncepcja własności i agresji jest charakterystyczna nie tylko dla konser watyzmu, ale też dla socjalizmu socjaldemokratycznego, który zakłada, że prawa własności do wartości są uzasadnione, pozwalając nam przykłado wo na to, byśmy domagali się rekompensaty od tych, którzy - wykorzy stując swoje szanse i możliwości - negatywnie wpływają na nasze szanse i możliwości. To samo tyczy się możliwości domagania się rekompensaty za bycie ofiarą psychologicznej lub „strukturalnej przemocy”, który to termin cieszy się ogromną popularnością w lewicowej literaturze politologicznej128. Aby możliwe było domaganie się takiej rekompensaty, za akt 127 Na temat istotności definiowania agresji jako agresji fizycznej por. też tamże, rozdz. 8 9; tenże, Law , Property Rights an d Pollution, „Cato Journal” 2, nr 1 (wiosna 1982), zwł. s. 60 63. 128 Na temat idei przemocy strukturalnej, odróżnianej od przemocy fizycznej, por. Im perialism us und strukturelle Gewalt, red. D. Senghaas, Frankfurt am Mein 1972. Pomysł, by definiować agresję jako naruszenie wartości własności, leży również u podstaw teorii sprawiedliwości proponowanych zarówno przez J. Rawlsa, jak i R. Nozicka, choć wielu komentatorów dostrzega pomiędzy nimi różnice. Jak bowiem Rawls mógłby uznać swoją tak zwaną zasadę zróżnicowania mówiącą, że „nierówności spo łeczne i ekonomiczne mają być tak ułożone, by (...) można się było rozsądnie spodzie wać, że będzie to z korzyścią dla każdego, włączając najgorzej sytuowanych” (J. Rawls, dz. cyt., s. 107, 139; zob. też tamże, s. 126 i n. [Hoppe konstruuje ten cytat na podsta wie dwóch wersji zasady zróżnicowania. Por. tamże, s. 106 107, 139 przyp. PN]) za
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu...
143
agresji należałoby uznać wpływanie na możliwości innych osób, ich psy chiczną integralność czy ich odczucia w kwestii tego, co im się należy. Dlaczego nie można uzasadnić koncepcji ochrony wartości własności? Po pierwsze, chociaż każda osoba, przynajmniej co do zasady, może w peł ni kontrolować to, czy jej działania spowodują zmianę fizycznych właści wości jakiejś rzeczy, i w związku z tym może też w pełni kontrolować to, czy jej działanie będzie można w takiej sytuacji uzasadnić, to podejmując działanie, nie może kontrolować tego, czy wpłynie w ten sposób na war tość własności należącej do innej osoby, zależy to bowiem również od pozostałych osób i ich subiektywnych ocen. Zatem nikt nie może stwier dzić ex ante, czy jego działania zostaną uznane za uzasadnione, czy nie. Wymagałoby to bowiem uprzedniego przesłuchania całej populacji w celu upewnienia się, czy zaplanowane działanie nie zmieni ocen innych ludzi w kwestii wartości należącej do nich własności. Co więcej, nie można by podjąć działania do czasu, aż osiągnięto by powszechną zgodę w kwestii tego, kto, co, kiedy i z czym ma zrobić. Z powodu wszystkich wiążących się z tym problemów praktycznych zanim byśmy taką zgodę osiągnęli, bylibyśmy zapewne dawno martwi i nikt nie argumentowałby już niczego129. Ponadto stanowiska socjalistycznego w kwestii własności i agresji nie można by nawet z pewnością skutecznie wyrazić, gdyż z przedstawie niem argumentów za wprowadzeniem jakiejś normy, socjalistycznej lub
uzasadnioną, gdyby nie uważał, że zwiększając swój majątek, osoba, której się dobrze powodzi, dopuszcza się agresji, natomiast osoba, której wiedzie się gorzej, może wtedy wysunąć ważne roszczenie do tego majątku tylko z tego powodu, iż względna jej sytu acja w ujęciu wartościowym się pogorszyła?! I dlaczego Nozick twierdzi, że można uza sadnić wprowadzony przez „dominującą agencję ochrony” zakaz konkurowania z nią, bez względu na to, jakie jej konkurenci podejmowaliby działania (R. Nozick, Anarchia, państw o i utopia, tłum. P. Maciejko, M. Szczubiałka, Warszawa 2010, s. 76 i n.)? I dla czego uważa on za moralnie słuszne zakazanie tak zwanej wymiany nieproduktywnej, czyli wymiany w okolicznościach, gdy jedna ze stron skorzystałaby na tym, że druga by w ogóle nie istniała albo przynajmniej nie podejmowała działań prowadzących do takowej wymiany (co się tyczy na przykład szantażowanego i szantażysty), i to bez względu na to, czy taka wymiana wiązałaby się z jakąkolwiek fizyczną agresją, czy też nie (tamże, s. 83 86)? Może on tak twierdzić tylko dlatego, że uznaje prawo do zacho wania integralności wartości własności (a nie integralności fizycznej)! Aby zapoznać się z druzgocącą krytyką teorii Nozicka, zob. szczególnie: M.N. Rothbard, Etyka wolności, rozdz. 29. Na temat błędów analizy krzywych obojętności, wykorzystanych zarówno przez Rawlsa, jak i Nozicka por. M.N. Rothbard, Toward a Reconstruction o f Utility and Welfare Econom ics, [w:] On Freedom and Free Enterprise: Essays in H onor o f Ludwig von Mises, red. M. Sennholz, Princeton 1956. 129 Por. też M.N. Rothbard, E tyka w olności, s. 128 129.
144
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
nie, wiąże się istnienie konfliktu o wykorzystanie pewnych rzadkich zaso bów. W przeciwnym razie nie istniałaby bowiem potrzeba dyskusji. Aby jednak argumentować, że można taki konflikt rozwiązać, musimy uznać, że wolno podejmować działania przed osiągnięciem jakiegokolwiek fak tycznego porozumienia bądź stwierdzeniem jego braku, gdyż w przeciw nym razie nawet nie moglibyśmy w tej kwestii argumentować. Skoro jed nak możemy - co musi zakładać również socjalizm, o ile ma stanowić uargumentowane stanowisko intelektualne - to tylko dlatego, że istnieją obiektyw ne granice własności, które każda osoba może rozpoznać sam a oraz bez konieczności uprzedniego porozumienia się z innymi osobami co do ich systemów wartości i ocen. Zatem również socjalizm, wbrew swym twierdzeniom , musi faktycznie zakładać istnienie obiektywnych granic własności, a nie granic określanych przez subiektywne oceny, chociażby po to, by przy życiu mogli pozostać socjaliści, którzy będą przedstawiać socjalistyczne propozycje moralne. Po drugie, socjalistyczna idea ochrony wartości zamiast fizycznej inte gralności jest błędna również z innego, choć powiązanego z przedstawio nym tu wcześniej, powodu. Na wartość danej osoby, przykładowo na rynku pracy lub rynku małżeńskim, wpływa również fizyczna integralność innych ludzi lub jej poziom. Chcąc zatem, aby ochronie podlegała wartość wła sności, musielibyśmy pozwolić na dokonywanie fizycznej agresji przeciwko ludziom. Wynika to z tego, że granice osoby - to znaczy granice własności jej ciała, domeny jej wyłącznej kontroli, w którą to domenę innym osobom nie wolno ingerować, o ile nie chcą one być agresorami - są granicami fi zycznymi (możliwymi do intersubiektywnego stwierdzenia i niewynikającymi z subiektywnych upodobań), co do których każdy niezależnie może się zgodzić (mówiąc o zgodzie, mam oczywiście na myśli zgodę niezależ nych jednostek podejmujących decyzje!). Niezależne jednostki podejmujące decyzje mogą się spierać w argumentacji i być może dojść do porozumienia tylko dlatego, że chronione granice własności są obiektywne, czyli ustalo ne, i za takowe też uważane bez konieczności wcześniejszego porozumienia umownego. Nikt nie mógłby argumentować w jakiejkolwiek kwestii, gdyby wcześniej nie uznano jego istnienia jako fizycznie niezależnego podmiotu. Nie można zatem argumentować za systemem własności definiującym jej granice w sposób subiektywny i zależny od oceny sytuacji - co czynią socja liści - gdyż takie argumenty może wysuwać, wbrew teorii socjalistycznej, tylko ten, kto jest fizycznie niezależnym podmiotem. Również drugi z zasadniczych wymogów stawianych przez natural ną teorię własności nakazuje wyciągnąć zgubne dla socjalizmu wnioski.
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu...
145
Podstawowe normy kapitalizmu cechuje nie tylko ujęcie własności i agre sji w kategoriach fizycznych, ale również uznanie własności za prywatną i zindywidualizowaną oraz określenie znaczenia pierwotnego zawłasz czenia, z którym w oczywisty sposób wiąże się rozróżnienie pomiędzy tym, co wcześniejsze („przed”), a tym, co późniejsze („po”). Socjalizm stoi w sprzeczności również z tym wymogiem. Proponuje bowiem normy, które nie uznają wagi rozróżnienia na „przed” i „po”, gdy konieczne jest rozstrzygnięcie pomiędzy sprzecznymi roszczeniami do własności, a za miast tego stwierdza, że pierwszeństwo w tej kwestii jest nieistotne, gdyż spóźnieni mają takie same prawo do posiadania co ci, którzy pojawili się pierwsi. To właśnie do tej koncepcji nawiązuje socjalizm socjaldemokra tyczny, zmuszają naturalnych właścicieli majątku i (lub) ich spadkobier ców do płacenia podatków, by nieszczęśliwi spóźnieni mogli uczestniczyć w jego konsumpcji. Koncepcja ta znajduje odzwierciedlenie również w po stulacie, by właściciela zasobów naturalnych zmusić do zmniejszenia (albo zwiększenia) ich bieżącego wykorzystania, gdy wymaga tego interes przy szłych pokoleń. Oba te przypadki wymagają założenia, że osoba, która jako pierwsza akumuluje majątek albo jako pierwsza używa naturalnych zasobów, dopuszcza się przez to agresji wobec spóźnionych - tych, którzy przybyli (lub przybędą) później. Gdyby bowiem nie uczynili oni nic złego, to spóźnieni nie mogliby wysuwać wobec nich żadnych takich roszczeń130. Jaki błąd kryje w sobie pomysł, by porzucić rozróżnienie na „przed” i „po” oraz uznać je za nieistotne z punktu widzenia moralności? Po pierw sze, gdyby spóźnieni, czyli ci, którzy faktycznie nie uczynili nic z jakimiś dobrami rzadkimi, mieli w istocie do tych dóbr takie samo prawo co ci, któ rzy pojawili się pierwsi i coś z owymi dobrami zrobili, wówczas dosłownie nikomu nie wolno by było robić czegokolwiek z czymkolwiek, ponieważ każdy musiałby otrzymać zgodę wszystkich spóźnionych, zanim by mógł zacząć coś robić. Ponieważ jednak przyszłe pokolenia to również dzieci czyichś dzieci - czyli ludzie, którzy pojawią się tak późno, że nie można by ich zapytać o zgodę - to absurdem jest zalecanie systemu prawnego, którego teoria własności nie rozróżnia pomiędzy „przed” i „po”. Wiązało by się to bowiem z popieraniem śmierci, mimo że musimy uznawać życie, by móc cokolwiek popierać. Gdyby tę regułę przyjęto, przetrwanie oraz
130 Dziwaczną próbę filozoficznego uzasadnienia etyki przyznającej prawa spóź nionym można znaleźć w: J. Rawls, dz. cyt., s. 414 i n.; J.P. Sterba, T he D em ands o f Justice, Notre Dame 1980, zwł. s. 58 i n., s. 137 i n. Na temat absurdalności takiej etyki por. M.N. Rothbard, E konom ia wolnego rynku, t. 3, s. 450.
146
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
mówienie i argumentowanie (przez nas, naszych przodków i nasze potom stwo) nie byłoby możliwe. Dlatego że tylko żywa osoba może za czymś argumentować - tyczy się to przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Nikt nie może zawiesić działania, czekając do czasu, aż każdy z bliżej nieokre ślonej grupy spóźnionych pojawi się i na to działanie wyrazi zgodę. Albo wiem osoba przebywająca w samotności musi być zdolna do działania, do użytkowania, produkowania i konsumowania dóbr, zanim otrzyma zgodę od ludzi, którzy się jeszcze w pobliżu nie pojawili (i być może nigdy się nie pojawiają). Jeśli zaś osoba ta przebywa w towarzystwie innych ludzi i pojawia się konflikt o sposób użycia danego rzadkiego zasobu, to musi ona umieć rozwiązać ten problem w tym momencie przez porozumienie się z tymi ludźmi. Nie może czekać przez niesprecyzowany okres na niesprecyzowaną liczbę ludzi. Aby ta osoba mogła przetrwać, a przetrwanie jest warunkiem wstępnym argumentacji za czymś lub przeciwko czemuś, prawa własności nie mogą być bezczasowe ani też liczba ludzi, których problem tych praw mógłby dotyczyć, nie może być niesprecyzowana. Pra wa te muszą natomiast mieć swoje źródło w działaniach, które podejmują określone osoby w określonym czasie131. Atrakcyjny dla socjalistów pomysł, by porzucić rozróżnienie na „przed” i „po”, jest też niespójny z zasadą nieagresji, która stanowi praktyczną podstawę argumentacji. Argumentowanie i ewentualne osiągnięcie poro zumienia (choćby w kwestii braku zgody) wiąże się ze wzajemnym i wcze śniejszym uznaniem, że strony mają prawo do wyłącznej kontroli nad swoimi ciałami. W przeciwnym bowiem razie niemożliwe by było, aby ktoś coś w określonym czasie powiedział jako pierwszy i aby ktoś inny mu następnie odpowiedział, ponieważ żaden z nich nie byłby fizycznie niezależną jednostką podejmującą decyzje. Postulowane przez socjalizm zniesienie rozróżnienia na „przed” i „po” jest równoznaczne z wyelimino waniem możliwości argumentowania i osiągnięcia porozumienia. Ponie waż jednak nie można argumentować, że nie istnieje możliwość dyskusji, bez zaakceptowania i uznania za uczciwego tego, że każda osoba sprawuje 131 Należy tutaj zauważyć, że zawieranie umów jest możliwe tylko wtedy, gdy pra wa własności rozumie się jako prawa własności prywatnej, które powstają w czasie. Umowa to porozumienie pomiędzy policzalnymi i fizycznie niezależnymi podmiota mi, opierające się na wspólnym uznaniu prywatnych roszczeń każdego z kontrahen tów do własności rzeczy zdobytych przed porozumieniem i dotyczące przeniesienia tytułów własności do określonych rzeczy przez określonego właściciela wcześniej szego na określonego właściciela późniejszego. W świetle etyki przyznającej prawa spóźnionym nie można sobie zatem wyobrazić istnienia umów!
O etycznym uzasadnieniu kapitalizmu...
147
kontrolę nad swoim własnym ciałem, to nigdy nie można by się zgodzić na etykę przyznającą prawa spóźnionym, która nie przewiduje owego roz różnienia. Powiedzenie bowiem, że można by się na nią zgodzić, stanowi sprzeczność, gdyż coś takiego powiedzieć może tylko niezależna jednost ka podejmująca decyzje istniejąca w określonym czasie. W związku z tym jesteśmy zmuszeni dojść do wniosku, że socjali styczna etyka jest w całości błędna. Wszystkie jej wersje praktyczne nie są w niczym lepsze od takiej reguły, jak na przykład: „wolno mi uderzyć ciebie, ale tobie nie wolno uderzyć mnie”, która nie przechodzi nawet testu na uniwersalizację. A gdyby etyka ta przyjęła reguły możliwe do uniwersalizacji, które w zasadzie sprowadzałyby się do tego, że „każdy może uderzyć każdego”, to jej postanowień nie można by uznać za uni wersalnie akceptowalne z powodu ich wymogów materialnych. Aby coś takiego powiedzieć i argumentować, musimy uznać prawo własności każ dej osoby do swojego ciała. Zatem skutecznie obronić można tylko etykę kapitalistyczną, według której ten, kto przybywa jako pierwszy, ten jako pierwszy jest właścicielem, dlatego że wynika ona z argumentacji. Żadnej innej etyki nie można w ten sposób uzasadnić, ponieważ uzasadnienie na drodze argumentacji wiąże się z uznaniem ważności etyki naturalnej teorii własności.
Rozdział
8
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria p a ń s t w a
W poprzednich rozdziałach wykazałem, że socjalizm, czyli system społeczny charakteryzujący się redystrybucją tytułów własności od użytkowników-właścicieli i kontrahentów do nieużytkowników, niewłaścicieli i niekontrahentów z konieczności pociąga za sobą spadek tworzonego bo gactwa. Wynika to stąd, że użytkowanie zasobów i zawieranie związanych z tym umów, które to czynności wiążą się z ponoszeniem kosztów, stają się bardziej kosztowne w porównaniu z alternatywami dostępnymi dla pod miotów działania. Ponadto takiego systemu nie można obronić również na gruncie moralności, uznając go za uczciwy bądź sprawiedliwy porządek społeczny, ponieważ tego rodzaju argumentacja, a właściwie wszelka ar gumentacja za czymś bądź przeciw czemuś - zajęcie stanowiska moralnego, empirycznego lub logiczno-analitycznego - wiąże się z konieczności z uzna niem ważności reguły, która jest charakterystyczna dla naturalnej teorii własności i kapitalizmu: że pierwszy użytkownik staje się pierwszym wła ścicielem, gdyż w przeciwnym razie nikt nie mógłby przeżyć i mówić, a po tencjalnie też dojść do porozumienia jako fizycznie niezależny podmiot. Skoro nie można przedstawić argumentów za socjalizmem - czy to eko nomicznych, czy też moralnych - to jego znaczenie jest tylko socjopsychologiczne. Jakie są socjopsychologiczne podstawy socjalizmu? Albo inaczej, skoro socjalizm zdefiniowano jako zinstytucjonalizowaną politykę redy strybucji tytułów własności od użytkowników-właścicieli i kontrahentów, to jak możliwe jest istnienie instytucji, która w mniejszym bądź większym stopniu wprowadza wywłaszczenie naturalnych właścicieli? Jeśli jakiejś instytucji wolno zdobywać tytuły własności w sposób inny niż przez pierwotne zawłaszczenie lub umowę, to z założenia musi ona działać na szkodę pewnych ludzi, którzy uważają się za naturalnych wła ścicieli. Zapewniając sobie lub zwiększając swój dochód pieniężny i (lub)
150
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
niepieniężny, przyczynia się ona do spadku dochodów innych ludzi - jest to sytuacja różna pod względem kategorycznym od stosunków kontrak towych, przy których nikt nie osiąga korzyści kosztem pozostałych stron, a zyskuje każdy, gdyż w przeciwnym razie nie doszłoby do wymiany. Zatem można by się spodziewać, że realizowanie takiej polityki musi napotkać opór, który może być mniejszy bądź większy oraz zmieniać się w miarę upływu czasu, tracąc bądź zyskując na intensywności i tym samym stając się dla instytucji prowadzącej politykę redystrybucji mniejszym albo więk szym zagrożeniem. Niemniej jednak instytucja taka, dopóki istnieje, musi brać pod uwagę opór wobec jej działań, w szczególności jeśli założy się, że ludzie ją reprezentujący, tak jak wszyscy inni, są zainteresowani nie tyl ko stabilizowaniem dochodu, który otrzymują jako jej przedstawiciele, ale również możliwie maksymalnym jego zwiększeniem. Rzecz zatem w tym, jak mogą oni stabilizować swój dochód wynikający z wymiany niekontraktowej albo nawet go zwiększać, skoro pociąga to za sobą ofiary, których liczba z czasem rośnie albo które z czasem ponoszą coraz większe szkody. Istnieją trzy możliwości, które omówimy po kolei: 1) dzięki zastoso waniu przemocy fizycznej; 2) dzięki korumpowaniu członków społeczeń stwa, z którymi instytucja ta dzieli się swoimi wpływami pod przymusem odebranymi naturalnym właścicielom; 3) dzięki korumpowaniu wszyst kich albo niektórych członków społeczeństwa, których dopuszcza do uczestniczenia w uchwalaniu programu wywłaszczenia. Aby zabezpieczyć samo swoje istnienie, każda instytucja, która wpro wadza w życie socjalistyczną teorię własności, musi odwoływać się do nie ustającej groźby użycia przemocy. Grozi ludziom, którzy nie godzą się na niekontraktowe oddanie swojej naturalnej własności, fizyczną napaścią, więzieniem, niewolą lub nawet śmiercią. Oczywiście groźby te, jeśli to konieczne, owa instytucja musi spełniać, by zachować swoją „wiarygod ność”. Ponieważ mowa tutaj o instytucji - czyli organizacji, która regular nie podejmuje podobne działania - to niemalże samo w sobie oczywiste jest to, że nie chce ona nazywać swoich praktyk „agresją”, a zamiast tego woli używać określeń, które by niosły pozytywne, a przynajmniej neutral ne skojarzenia. Możliwe jest nawet, że jej przedstawiciele nie będą myśleć o sobie jako o agresorach, gdy podejmują działania w jej imieniu. W każ dym razie istotne są tutaj nie nazwy lub terminy, lecz to, co w rzeczywi stości oznaczają132. Jeśli chodzi o istotę działań, fundamentem socjalizmu 132 Na temat różnicy między zinstytucjonalizowaną agresją ze strony państwa, rozumianego właśnie jako ucieleśnienie socjalizmu a powszechnym działaniem
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa
151
jako instytucji jest przemoc. Żeby nie pozostawić miejsca na nieporozu mienia, przemoc, na której opiera się socjalizm, to nie ta sama przemoc, której używają lub której użyciem grożą naturalni właściciele rzeczy, gdy napotkają na napastnika zagrażającego ich własności. Nie jest to groźba defensywna, którą kieruje się przeciwko potencjalnemu mordercy lub któ rej spełnienie się przewiduje, gdyby dokonał on swojego czynu (mówiąca na przykład o wykonaniu w takiej sytuacji kary śmierci). Jest to agresja wymierzona w niewinne ofiary. Instytucja realizująca politykę socjalizmu opiera się na takiej samej groźbie przemocy co potencjalny morderca, któ ry grozi, że zabije niewinnych ludzi (którzy nie wyrządzili żadnej fizycznej szkody nikomu ani niczemu), jeśli nie zastosują się oni do jego żądań, albo morduje, gdyż czerpie z tego „przyjemność”. Nietrudno dostrzec, że taka właśnie jest prawda. Wystarczy wyobrazić sobie bojkot wszelkich relacji wymiennych z przedstawicielami socjali zmu, motywowany tym, że taka wymiana z pewnych powodów przesta je być opłacalna. W systemie społecznym opartym na naturalnej teorii
kryminalnym por. L. Spooner, Bezpraw na konstytucja, tłum. L.M. Jaworski, Vanco uver 2 0 0 8 , s. 40 41: „(...) rząd, tak jak rozbójnik, mówi człowiekowi: «Pieniądze albo życie!». Wiele, jeśli nie większość, podatków jest płaconych pod taką właśnie groźbą. Wprawdzie Agenci Skarbowi nie czyhają na człowieka w ustronnym miejscu, zaska kując go z pobocza i trzymając pistolet przy jego głowie, przystępują do przetrząsania jego kieszeni. Ale taki rabunek jest tym niemniej rabunkiem na tychże warunkach i jest on daleko bardziej nikczemny i haniebny. Rozbójnik bierze wyłącznie na siebie odpowiedzialność, niebezpieczeństwo i zbrodnię swojego czynu. Nie twierdzi on, że ma jakiekolwiek słuszne roszczenie do twoich pieniędzy, czy że zamierza użyć je dla twej własnej korzyści. Nie pretenduje on do bycia kimkolwiek poza rabusiem. Nie zdobywa się na bezczelność, twierdząc, że jest twoim «obrońcą» i że zabiera pienią dze ludzi wbrew ich woli dlatego, by móc «chronić» tych wszystkich nieracjonalnych obywateli, którzy przecież czują się doskonale zdolni do chronienia siebie samych lub nie doceniają jego szczególnego sposobu ochrony. Bandyta jest zbyt rozsądny, by głosić takie rzeczy. Co więcej, zabrawszy twoje pieniądze zostawia cię, czego sobie właściwie życzysz. Nie upiera się, by wbrew twej woli towarzyszyć ci w drodze, pre tendując do dostarczania ci «opieki», bądź do roli twego prawowitego «suwerena». Bandyta nie «opiekuje się» tobą w nieskończoność, każąc ci się kłaniać i służyć mu, wymagając, byś robił jedno, a zabraniając robienia drugiego, rabując ci więcej pie niędzy tak często, jak uzna to za korzystne lub przyjemne. Gdy zakwestionujesz jego «władzę» lub «jurysdykcję» albo stawisz opór jego żądaniom, piętnuje cię jako «bun townika», «zdrajcę» i «wroga» kraju, zabijając cię bez litości. Rabuś jest zbyt wielkim dżentelmenem, aby stać się winnym takich oszustw, zniewag i łajdactw. Krótko m ó wiąc, nie próbuje on po obrabowaniu zrobić z ciebie frajera lub niewolnika do końca życia. Postępowanie tyranów, bandytów i morderców, którzy zwą się «rządem», jest przeciwieństwem postępowania pojedynczego rozbójnika”.
152
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
własności - w kapitalizmie - oczywiście każdy, kto zdobył rzeczy przez użycie ich przed innymi osobami bądź przez nabycie ich od poprzedniego właściciela na drodze umowy, posiada prawo do bojkotu. Bez względu na skutki owego bojkotu instytucja bądź osoba nim dotknięta musiałaby taką sytuację tolerować i znosić w milczeniu albo przekonać bojkotują cego do zaprzestania swoich działań, składając mu korzystną dla niego propozycję. Nie dotyczy to jednak instytucji, która wprowadza w życie socjalistyczną koncepcję własności. Gdybyśmy na przykład zaprzestali płacenia podatków albo uzależnili nasze przyszłe płatności podatkowe od zmiany lub poprawy usług świadczonych przez tę instytucję w zamian za podatki, to zostalibyśmy przez nią zaatakowani, ukarani grzywną, więzieniem lub nawet czymś gorszym. Gdybyśmy przestali się godzić na ograniczenia dotyczące wykorzystania własności, zaczęli je ignorować, nie naruszając jednocześnie fizycznej integralności własności należącej do innych osób, a w konsekwencji stwierdzili, że „rezygnujemy z członko stwa” i ogłaszamy secesję, by nie podlegać jurysdykcji owej instytucji, a zamiast tego wchodzić z nią w stosunki, które cechują się równorzędnością stron i występują pomiędzy uprzywilejowanymi instytucjami, to instytucja ta wtargnęłaby na teren naszej własności - mimo braku agresji z naszej strony - kończąc tym samym naszą niepodległość. Gdyby tego bowiem nie uczyniła, to przestałaby być tym, czym jest. Zrzekłaby się swojej władzy i stała się zwykłym prywatnym właścicielem albo opartym na kontrakcie stowarzyszeniem takich właścicieli. Socjalizm istnieje tylko dlatego, że instytucja ta nie zrzeka się swojej władzy. Gdyby nie istniała instytucja wprowadzająca w życie socjalistyczną koncepcję własności, nie byłoby miejsca dla państwa, które nie jest niczym innym niż instytucją stworzoną w oparciu o opodatkowanie oraz niekontraktowe i niepożąda ne przez właścicieli ingerowanie w to, w jaki sposób korzystają oni ze swojej naturalnej własności. Dlatego też tytuł tego rozdziału sugeruje, że kwestia socjopsychologicznych podstaw socjalizmu jest tożsama z kwe stią podstaw państwa. Socjalizm nie może istnieć bez państwa i dopóki będzie istnieć państwo, dopóty będzie istnieć socjalizm. Zatem to właśnie państwo jest tą instytucją, która wprowadza w życie socjalizm. A ponie waż socjalizm opiera się na przemocy wymierzonej przeciwko niewinnym ofiarom, to przemoc leży w naturze każdego państwa133.
133 Na temat teorii państwa por. M.N. Rothbard, Egalitaryzm ja ko bunt przeciw naturze, s. 95 134; tenże, O now ą w oln ość; tenże, Etyka w olności; H.H. Hoppe, Eigen tum, A narchie und Staat; por. też A. Herbert, T he Right an d Wrong o f Com pulsion by
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa
153
Jednak socjalizm, czy też państwo rozumiane jako wcielenie koncep cji socjalistycznych, nie opiera się wyłącznie na agresji. Przedstawiciele państwa, chcąc stabilizować swój dochód, angażują się nie tylko w akty agresji, chociaż bez tych aktów żadne państwo by nie mogło istnieć! Kiedy stosunki pomiędzy państwem a prywatnymi właścicielami mają charak ter wyłącznie pasożytniczy, a działania przedstawicieli państwa polegają jedynie na niepożądanej - i mającej na celu zwiększenie dochodów przed stawicieli państwa kosztem dochodów prywatnych właścicieli - ingerencji w prawa własności innych ludzi, a agenci socjalizmu swoje dochody prze znaczają tylko na prywatną konsumpcję, możliwości rozwoju państwa i rozprzestrzeniania się socjalizmu są przynajmniej mocno ograniczone, a wręcz znikome. Pojedynczy człowiek albo pojedyncza grupa ludzi, o ile ma w sobie dość agresji, może oczywiście wzbudzić w jednej albo kilku osobach, a nawet w bardziej licznej grupie, o ile będzie ich ofiarom brako wać agresji, na tyle duży strach, że możliwe stanie się stworzenie stałego stosunku wyzysku. Nie można jednak wyjaśnić faktu, charakterystyczne go dla wszystkich państw i każdego socjalistycznego systemu społeczne go, że ludzie reprezentujący państwo są zdolni utrzymywać w posłuszeń stwie grupę, która jest dziesięć, sto, a nawet tysiąc razy od nich liczniejsza, i zmuszać ją do oddawania ogromnej części dochodów, tym, że wzbudza w swoich ofiarach jedynie strach. Wydawałoby się, że wzrost dochodów państwa można wytłumaczyć wzrostem poziomu wyzysku. Jednak z wnioskowania ekonomicznego przedstawionego w poprzednich rozdziałach wiemy, że wraz ze wzrostem poziomu wyzysku naturalnych właścicieli zmniejsza się ich zachęta do pracy i produkcji, a zatem istnieje pewna cienka granica, której osoba (albo grupa) nie może przekroczyć, jeśli chce wieść wygodne życie dzię ki dochodom przymusowo odbieranym innej osobie (albo ilościowo zbli żonej do siebie grupie), zmuszonej wspierać taki styl życia swoją pracą.
the State, Indianapolis 1978; H. Spencer, Social Statics, London 1851; F. Oppenhe imer, The State, tłum. J.M . Gitterman, New York 1926; A.J. Nock, Państwo nasz wróg. Klasyczna krytyka w prow adzająca rozróżnienie m iędzy „ rząd em ” a „pań stw em ”, tłum. L.S. Kolek, Lublin Rzeszów Katowice 2005; por także uwagę J. Schumpetera, skierowaną przeciwko poglądom powszechnym zarówno kiedyś, jak i obecnie, zwłaszcza wśród ekonomistów, że „teoria, która interpretuje podatki analogicznie do składek klubowych albo zakupu usług, powiedzmy, lekarza, dowodzi tylko, jak bardzo ta część nauk społecznych oddaliła się od naukowych nawyków myślowych”. J. Schumpeter, Kapitalizm , socjalizm , dem okracja, tłum . M. Rusiński, Warszawa 2009, s. 248.
154
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
W związku z tym aby agenci socjalizmu mogli wieść tak wygodne i po myślne życie, liczba wyzyskiwanych poddanych z konieczności musi być od nich o wiele większa, a nawet rosnąć nieproporcjonalnie szybciej niż liczba przedstawicieli państwa. Wracamy tutaj jednak do pytania o to, jak to jest możliwe, że kilku rządzi wieloma. Nieprzekonujące jest wyjaśnienie, że państwo może rozwiązać ten pro blem przez ulepszenie uzbrojenia; że może grozić bombami atomowymi, a nie pistoletami i karabinami, by zwiększyć w ten sposób liczbę swoich poddanych. Ponieważ musimy realistycznie założyć, że właściwie niemoż liwe jest utrzymanie w tajemnicy technologicznego know -how na temat ulepszonych rozwiązań zbrojeniowych, w szczególności wtedy, gdy nowa broń zostanie faktycznie wykorzystana, to w miarę jak państwo ma do swojej dyspozycji coraz lepsze narzędzia wzbudzania strachu, mutatis m u tandis coraz nowocześniejsze stają się również sposoby i środki przeciw działania tym rozwiązaniom przez ofiary. Dlatego też trudno uznać rozwój technologiczny za odpowiednie wyjaśnienie tego procesu134. Dochodzimy zatem do wniosku, że wyjaśnienie tego, w jaki sposób kilku może rządzić wieloma, jest rzeczywistym problemem, a socjalizm i państwo, które jest wcieleniem socjalizmu, muszą opierać się nie tylko na agresji, ale również na aktywnym poparciu ze strony społeczeństwa. David Hume to jeden z klasycznych autorów, którzy wyrazili to spo strzeżenie. W swoim eseju O pierwszych zasadach rządu stwierdził on: Tym, którzy sprawom ludzkim przyglądają się okiem filozoficznym, nic nie wydaje się bardziej zdumiewające niż łatw ość, z jaką w ielo m a rządzą nieliczni, oraz m ilcząca uległość, z jaką ludzie w yrzeka ją się w łasnych sentym entów i nam iętności na rzecz sentym entów i nam iętności swoich władców. Kiedy zbadamy, za pom ocą jakich to środków osiągnięty zostaje ów cud, przekonam y się, że ponieważ siła jest zawsze po stronie rządzonych, zatem rządzących popierać może jedynie opinia. A zatem w yłącznie na opinii opiera się rząd; i zasada owa dotyczy ustrojów najbardziej despotycznych i zm ili taryzow anych, tak samo jak ustrojów w olnych i ludowych. Sułtan Egiptu czy cesarz Rzymu może zw rócić swych poddanych, niczym dzikie bestie, przeciwko ich własnym uczuciom i skłonnościom , ale
134 Ponadto wykorzystanie przeciwko swoim poddanym takiej broni jak bomby atomowe byłoby o tyle niebezpieczne, że również samym rządzącym mogłoby być trudno uniknąć w takiej sytuacji zranienia lub nawet śmierci.
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa
155
przynajm niej swych mameluków czy oddziały pretorian musi pro wadzić jak ludzi, odw ołując się do ich opinii.135
Skąd bierze się poparcie dla rządu? Jednym z istotnych elementów procesu tworzenia poparcia jest ideologia. Przeznacza się mnóstwo czasu i wysiłku, by przekonać społeczeństwo, że państwo w rzeczywistości nie jest tym, czym jest, a konsekwencje jego działań nie są negatywne, lecz pozytywne. W świetle tych ideologii, które propaguje się w celu utrwalenia istnienia państwa i zwiększenia jego dochodów, socjalizm stanowi lepszy system ekonomiczny lub bardziej sprawiedliwy porządek społeczny od ka pitalizmu, a sprawiedliwość w ogóle nie istniała, dopóki nie pojawiło się państwo i nie określiło pewnych norm, które są sprawiedliwe136. Dawniej ogromny wpływ miały również - obecnie mniej atrakcyjne - ideologie, głoszące, że państwo jest uświęcone religią albo że rządzący nie są zwy kłymi ludźmi, lecz podobnymi Bogu nadludźmi, którym społeczeństwo powinno być posłuszne z racji ich naturalnej wyższości. W poprzednich rozdziałach poświęciłem wiele miejsca, by dowieść, że koncepcje te są fał szywe i nieuzasadnione, a w ostatnim rozdziale tego traktatu będę anali zować i demaskować inną modną ideologię. Mimo fałszywości ideologie te mają jednak z pewnością pewien wpływ na ludzi i istotnie przyczyniają się - jedne bardziej, a inne mniej - do ich posłuszeństwa wobec polityki agresywnego naruszania praw naturalnych właścicieli. 135 D. Hume, O pierwszych zasadach rządu, tłum. M. Filipczuk, „Principia. Pisma koncepcyjne z filozofii i socjologii teoretycznej” X X X II X X X III (2002), s. 52; por. też E. de La Boetie, T he Politics o f O bedience: T he Discourse o f Voluntary Servitude, tłum. H. Kurz, New York 1975. 136 Klasyczne przedstawienie koncepcji, że w „stanie natury” nie istnieje żadne rozróżnienie między „sprawiedliwością” i „niesprawiedliwością” oraz że jedynie państwo tworzy sprawiedliwość, można znaleźć w: T. Hobbes, L ew iatan , czyli M ate ria, form a i w ładza państw a kościelnego i św ieckiego, tłum. Cz. Znamierowski, aparat krytyczny tłum. B. Stanosz, Warszawa 2009. O tym, że takiej „pozytywistycznej” teorii prawa nie można obronić, wykazałem implicite w rozdziale siódmym. Należy również zauważyć, że teorii tej wcale nie udaje się przedstawić uzasadnienia państwa, choć temu celowi miała służyć, ponieważ przejście od stanu natury do systemu pań stwowego można uznać za uzasadnione (czyli niearbitralne) tylko pod warunkiem, że istnieją naturalne (przedpaństwowe) normy, które by uzasadniały to przejście. Na temat nowoczesnego pozytywizmu por. J. Jellinek, Ogólna n auka o państw ie, ks. 1, tłum. A. Peretiatkowicz, Warszawa 1921; tenże, Ogólna n auka o państw ie, ks. 2 3, tłum. M. Balsigierowa, M. Przedborski, Warszawa 1924; H. Kelsen, Czysta teoria praw a, tłum. R. Szubert, Warszawa 2014; krytykę pozytywizmu prawnego por. w: F.A. Hayek, Law , Legislation an d Liberty, t. 1 3, Chicago 1973 1979.
156
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
Istnieje jeszcze jeden element stanowiący o publicznym poparciu dla państwa. Nie jest to werbalna propaganda, lecz działania mające oczywi sty i namacalny efekt. Państwo nie jest tylko pasożytniczym konsumen tem dóbr wyprodukowanych przez innych ludzi. W celu stabilizowania swojego dochodu lub nawet możliwie maksymalnego jego zwiększenia państwo wprowadza do swojej polityki pewne składniki pozytywne, któ re miałyby przynieść korzyść niektórym ludziom spoza kręgu jego perso nelu. Państwo może pośredniczyć w transferze dochodów, czyli być orga nizacją, która przekazuje B dochód pieniężny lub niepieniężny, odebrany wcześniej A bez jego zgody - naturalnie po odjęciu opłaty manipulacyj nej, gdyż transfer nigdy nie jest działaniem niewymagającym poniesienia kosztów - albo zajmować się, korzystając ze środków skonfiskowanych naturalnym właścicielom, produkcją dóbr lub usług, które mają pewną wartość dla użytkowników, nabywców i konsumentów tych dóbr. W obu przypadkach państwo zdobywa poparcie dla swojego istnienia. Benefi cjenci transferu dochodów oraz użytkownicy-konsumenci wyprodukowa nych przez państwo dóbr i usług stają się w różnym stopniu zależni od tego, czy państwo będzie kontynuować daną politykę zarządzania bieżą cymi dochodami, a skłonność tych osób do opierania się socjalizmowi ucieleśnionemu w jego rządach odpowiednio się zmniejsza. Obraz ten wciąż jest tylko połowiczny. Państwo, podejmując pozytyw ne działania, nie jest powodowane tym, by zrobić coś miłego dla niektó rych ludzi - nie są to działania takie, jak na przykład wręczenie prezentu. Nie są to również działania podobne do tych, jakie podejmuje instytucja nastawiona na zysk, kiedy chce uzyskać jak najwyższy dochód, angażując się w działalność komercyjną. Działania te są bowiem powodowane chę cią zapewnienia istnienia i rozwoju instytucji zbudowanej na przemocy. Dlatego też pozytywne działania państwa muszą służyć celowi strategicz nemu. Muszą mieć na celu złamanie oporu lub umocnienie poparcia dla dalszego istnienia agresora. Oczywiście państwo może popełniać błędy, tak samo jak każde zwyczajne przedsiębiorstwo, ponieważ podejmuje decyzje w kwestii doboru środków najlepiej służących jego celom stra tegicznym w oczekiwaniu na pewne skutki. Jeśli zaś pomyli się w kwestii reakcji na jego decyzje polityczne, to jego dochody mogą się zmniejszyć, a nie zwiększyć, co zagrozić może nawet jego istnieniu - tak samo jak instytucja nastawiona na zysk może ponosić straty, a nawet zbankruto wać, kiedy decyzje konsum enckie społeczeństwa okażą się odmienne od przewidywanych przez nią. Będziemy mogli wyjaśnić typowe, powtarza jące się wzorce strukturalne działań państwa oraz przyczyny, dla których
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa
157
państwa powszechnie i jednakowo preferują podejmowanie takich, a nie innych czynności, dopiero wtedy, gdy zrozumiemy szczególny cel strate giczny państwowych transferów i państwowej produkcji, porównując je do transferów i produkcji w sektorze prywatnym. Co do pierwszego problemu, to nie ma sensu, by państwo wyzyskiwało każdą osobę w tym samym stopniu, ponieważ w takiej sytuacji każdy by mu się opierał, co tylko wzmocniłoby solidarność wśród ofiar - w każ dym razie takie rozwiązanie nie pozwalałoby raczej na znalezienie wie lu nowych zwolenników instytucji państwa. Nie ma również sensu, by państwo rozdawało korzyści wszystkim po równo i bez wyjątku. W takiej sytuacji bowiem ofiary wciąż byłyby ofiarami, nawet jeśli w mniejszym stopniu. Jednocześnie jednak pozostałby mniejszy dochód do rozdzielenia pomiędzy prawdziwych beneficjentów działań państwa, których zwięk szone poparcie mogłoby zrównoważyć brak poparcia ze strony ofiar. Poli tyka państwa musi opierać się na zasadzie divide et impera (dziel i rządź): traktowaniu ludzi w różny sposób, napuszczaniu ich przeciwko sobie na wzajem, wyzyskiwaniu grupy mniejszej i przyznawaniu korzyści większej, by zrównoważyć wzmożoną urazę lub opór niektórych ludzi wzrostem poparcia ze strony innych. Polityka państwa to nie „sztuka robienia tego, co możliwe”, jak swoją działalność lubią określać mężowie stanu. Jest to opierająca się na równowadze terroru sztuka utrzymywania dochodu państwa na możliwie najwyższym poziomie przy pomocy powszechnej dyskryminacji oraz powszechnej i dyskryminacyjnej dystrybucji korzyści. Instytucja nastawiona na zysk również może stosować rozwiązania dys kryminacyjne, jednakże dyskryminacja przy zatrudnianiu pracowników lub niesprzedawanie swoich produktów i usług wszystkim tym, którzy są gotowi za nie zapłacić, jest działaniem kosztownym, co stanowi eko nomiczny bodziec do tego, by takich rozwiązań unikać. Z drugiej strony wszelkie możliwe bodźce skłaniają państwo do podejmowania podobnych praktyk dyskryminacyjnych137. Co do usług najchętniej oferowanych przez państwo, to nie może ono oczywiście produkować wszystkiego, a przynajmniej nie może produko wać wszystkiego w całości, ponieważ w takiej sytuacji jego dochody ob niżyłyby się - państwo bowiem może przywłaszczyć sobie tylko to, co wcześniej wytworzyli naturalni właściciele, a w systemie powszechnego
137 Klasyczne przedstawienie tej wizji polityki można znaleźć w: N. Machiavelli, K siążę, tłum. Cz. Nanke, Kęty 2004; por. także Q. Skinner, The Foundations o f Mo dern Political Thought, Cambridge 1978.
158
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
uspołecznienia zaniknęłyby właściwie wszelkie bodźce skłaniające do produkowania z myślą o przyszłości. Zatem sprawą najwyższej wagi jest to, by państwo, próbując wprowadzić w życie socjalizm, koncentrowało się na produkcji i świadczeniu takich dóbr i usług (oraz mutatis mutandis zniesieniu prywatnej konkurencji i zmonopolizowaniu tych branż), które są strategicznie istotne, gdyż pomagają w zapobieganiu i tłumieniu bun tów, rebelii i rewolucji138. Dlatego też wszystkie państwa - choć w różnym stopniu - miały po trzebę przejęcia systemu edukacji. Państwo albo bezpośrednio zarządza instytucjam i edukacyjnymi, albo pośrednio je kontroluje, uzależniając funkcjonowanie prywatnych instytucji od przyznania państwowej li cencji, co daje mu pewność, że instytucje te będą funkcjonowały we wcześniej określonych przez nie ramach. Ponieważ okres obowiązkowej edukacji stale się wydłuża, to państwo już na starcie zwiększa swoją przewagę nad pozostałymi ideologiami w konkurencji o umysły ludzi. Ideologiczna konkurencja, która mogłaby stanowić poważne zagrożenie dla państwa, albo zanika, albo traci bardzo na znaczeniu, w szczególno ści wtedy, gdy państwu, które jest ucieleśnieniem socjalizmu, udaje się zmonopolizować rynek pracy intelektualistów przez wprowadzenie wy mogu posiadania państwowej licencji na prowadzenie regularnej dzia łalności nauczycielskiej139. Podobne znaczenie strategiczne ma dla państwa sprawowanie bezpo średniej lub pośredniej kontroli nad siecią dróg i komunikacją. Wszystkie państwa decydowały się na poniesienie ogromnych kosztów, by zdobyć kontrolę nad rzekami, wybrzeżami i szlakami morskimi, ulicami i torami kolejowymi, oraz nad pocztą, radiem, telewizją i systemami telekomuni kacyjnymi. Możliwości poruszania się i koordynowania działań są dla potencjalnych dysydentów mocno ograniczone, kiedy wymienione sfe ry pozostają w rękach lub pod nadzorem państwa. O ich podstawowym znaczeniu strategicznym, gdy chodzi o narzucenie społeczeństwu władzy, może świadczyć również dobrze znany z historii wojskowości fakt, że w pierwszej kolejności podczas najazdu państwo dąży do przejęcia sieci dróg i systemu komunikacji. 138 Na ten temat oraz na temat kwestii poruszonych dalej por. M.N. Rothbard, Interw encjonizm , czyli w ładza a rynek, s. 241 i n. 139 Na temat intelektualistów i nauczycieli, którzy mogą pełnić rolę obrońców so cjalizmu i etatyzmu, por. B. de Jouvenel, T he Treatm ent o f Capitalism by Continental Intellectuals, [w:] Capitalism an d the Historians; L. von Mises, M entalność antykapita listyczna, tłum. J. M. Małek, Kraków 2000.
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa
159
Trzecim z obszarów działalności o strategicznym dla każdego państwa znaczeniu jest sprawowanie kontroli nad pieniądzem i jego ewentualne zmonopolizowanie. Gdy państwu udaje się zmonopolizować pieniądz co w tej chwili możemy zaobserwować na całym świecie - zastępuje ono system wolnej bankowości i waluty opartej na kruszcu (którą najczęściej jest standard złota) systemem monetarnym, który cechuje istnienie zarzą dzanego przez państwo banku centralnego oraz pieniądza papierowego niemającego pokrycia w niczym prócz papieru i atramentu, odnosi ono naprawdę wielkie zwycięstwo. Państwo, dążąc do ciągłego zwiększania swoich dochodów, nie musi polegać już na bardzo niepopularnych roz wiązaniach, jakimi są wzrost podatków i deprecjacja waluty (obrzynanie monet), bez względu na czasy demaskowana ze względu na swój oszukań czy charakter. Teraz może, drukując więcej pieniądza, zwiększać swoje dochody i zmniejszać swój dług niemalże do woli, o ile dodatkowy pie niądz pojawiać się będzie w obiegu, zanim staną się odczuwalne albo zo staną przewidziane przez rynek inflacyjne skutki tej praktyki140. Czwartym i ostatnim obszarem jest produkcja bezpieczeństwa: policja, obrona narodowa i sądownictwo. Spośród wszystkich dostarczanych lub kontrolowanych przez państwo dóbr i usług jest to z pewnością obszar o największym znaczeniu strate gicznym. Uzyskanie nad nim kontroli, zakazanie konkurencji i zmonopo lizowanie tego typu działalności ma tak ogromne znaczenie, że „państwo” i „dostawca prawa i porządku” są uważane często za synonimy. Oczywi ście jest to błędne przekonanie, państwo bowiem można poprawnie okre ślić jako instytucję zorganizowanej agresji udającą zwykłego dostawcę, by móc wciąż stosować agresję wobec niewinnych naturalnych właścicieli. To, że takie błędne przekonanie występuje i jest dość powszechne, można wyjaśnić, odwołując się do spostrzeżenia, że te dwa terminy, choć różne pod względem znaczenia intensjonalnego*, mają w rzeczywistości takie * Definicja intensjonalna nadaje terminowi znaczenie przez określenie wszyst kich koniecznych właściwości jakiegoś obiektu. Z kolei definicja ekstensjonalna na daje terminowi znaczenie przez określenie jego zakresu, czyli obiektów, które pod ten termin podpadają. Zatem „państwo” podpada pod ekstensjonalną definicję „dostaw cy prawa i porządku”, jednak pod względem intensjonalnym terminy te będą się róż nić, gdyż konieczną właściwością „państwa” jest przymus, który nie jest konieczną właściwością „dostawcy prawa i porządku” (przyp. MZ). 140 Na temat wolnorynkowego systemu monetarnego i skutków rządowej inter wencji por. R. Paul, L. Lehrman, The Case For Gold, San Francisco 1983, rozdz. 2, 3; M.N. Rothbard, Złoto, banki, ludzie krótka historia pieniądza. Co rząd zrobił z naszym pieniądzem ? J a k odzyskać stracone pieniądze?, tłum. W. Falkowski, Warszawa 2004.
160
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
samo znaczenie ekstensjonalne, ponieważ każde państwo musi zmono polizować produkcję bezpieczeństwa z racji jej podstawowego znaczenia strategicznego. Nietrudno dostrzec, dlaczego w celu utrwalenia swojego istnienia państwo nie może w żadnych okolicznościach pozostawić produkcji bezpieczeństwa rynkowi prywatnych właścicieli141. Ponieważ państwo w ostatecznym rozrachunku opiera się na przymusie, to potrzebuje sił zbrojnych. Na nieszczęście dla każdego państwa również inne organizmy państwowe mają swoje armie, co hamuje jego dążenia do rozszerzenia swojej władzy na inne ludy w celu zwiększenia wpływów pochodzących z wyzysku. Ponadto - równie nieszczęśliwie - z systemem konkurujących państw wiąże się także to, że każde państwo ma do pewnego stopnia ograniczone możliwości wyzyskiwania swoich poddanych, ponieważ może stracić ich poparcie, gdy postrzegać je zaczną za bardziej opresyjne od konkurentów. W takiej sytuacji wzrasta prawdopodobieństwo, że poddani danego państwa będą kolaborować z konkurentem, który pra gnie „zająć” jego miejsce, albo że zagłosują nogami (i opuszczą swój kraj, by udać się do innego)142. Dlatego też z perspektywy każdego państwa nawet jeszcze bardziej istotne jest to, by unikać przykrej konkurencji ze strony innych, potencjalnie niebezpiecznych i uzbrojonych organizacji, przynajmniej na obszarze, który akurat kontroluje. Samo istnienie pry watnej agencji ochrony, uzbrojonej w celu chronienia ludzi przed agresją i zatrudniającej osoby przeszkolone w posługiwaniu się bronią, stano wiłoby potencjalne zagrożenie dla realizowanej przez państwo polityki naruszania praw własności osób prywatnych. Z tego powodu państwo ochoczo zakazuje funkcjonowania takich organizacji - które z pewno ścią pojawiłyby się na rynku ze względu na to, że ludzie chcą być chro nieni przed agresorami - i wykonuje to zadanie samemu, sprawując nad tym obszarem monopolistyczną kontrolę. Wszystkie państwa chętnie zakazałyby (a przynajmniej poddały swojej kontroli) nawet posiadania broni przez prywatnych obywateli - co większości z nich się rzeczywiście udało - ponieważ człowiek uzbrojony z pewnością stanowi dla agresora większe zagrożenie od człowieka nieuzbrojonego. Utrzymanie spokoju i kontynuowanie agresji wiąże się z o wiele mniejszym dla państwa ry zykiem, gdy tylko poborcy podatkowemu wolno mieć strzelbę, z której można by go zastrzelić! 141 Na temat wolnorynkowej produkcji prawa i porządku por. rozdz. 10. 142 Por. na ten temat także przyp. 57.
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa
161
Sytuacja przedstawia się podobnie, jeśli chodzi o system sądownictwa. Gdyby państwo nie zmonopolizowało świadczenia usług sądowniczych, to niechybnie - prędzej czy później (choć prawdopodobnie prędzej) - za częto by je postrzegać jako instytucję niesprawiedliwą, którą w rzeczy wistości jest. Jednak żadna niesprawiedliwa organizacja nie jest zain teresowana tym, by ludzie ją za takową uznawali. Gdyby państwo nie dopilnowało, by stosowaniem prawa zajmowali się wyłącznie sędziowie przez nie wyznaczeni i zatrudnieni, prawo publiczne (zespół norm regu lujących stosunki między państwem i prywatnymi osobami lub stowa rzyszeniami takich osób) nie mogłoby zyskać akceptacji społeczeństwa. Zostałoby natomiast od razu uznane za system zalegalizowanej agresji, sprzeczny z poczuciem sprawiedliwości niemalże każdej osoby. Gdyby państwo nie zmonopolizowało również stosowania prawa prywatnego (zespołu norm regulujących stosunki między prywatnymi obywatelami), lecz pozostawiło to konkurującym ze sobą sądom i sędziom, zależnym od rozmyślnego wsparcia finansowego udzielanego przez społeczeństwo, to normy zakładające asymetryczny podział praw i obowiązków pomiędzy różne osoby lub grupy osób prawdopodobnie nie zostałyby powszechnie uznane za obowiązujące prawo. Sądy i sędziowie, którzy by stosowali ta kie asymetryczne reguły, natychmiast by zbankrutowali, gdyż nie mieliby stałego wsparcia finansowego143. Ponieważ jednak państwo, aby utrzymać swoją władzę, realizuje politykę w oparciu o zasadę divide et impera, to musi bez względu na koszty powstrzymać powstanie konkurencyjnego systemu sądów prawa prywatnego. Niewątpliwie wszystkie spośród zapewnianych przez państwo usług edukacja, sieć dróg i komunikacja, pieniądz i bankowość oraz co najważ niejsze, bezpieczeństwo i wymiar sprawiedliwości - mają żywotne znacze nie dla absolutnie każdego społeczeństwa. Wszystkie z nich z pewnością musiałyby zostać zapewnione przez rynek i faktycznie byłyby przezeń dostarczane, gdyby państwo nie wzięło tych spraw we własne ręce. Nie oznacza to jednak, że państwo jest substytutem rynku. Zajmuje się ono tego rodzaju działalnością z zupełnie innego powodu niż prywatne przed siębiorstwo - nie dlatego że istnieje popyt, ale dlatego że te obszary mają kluczowe znaczenie strategiczne, jeśli chodzi o zapewnienie dalszego ist nienia państwa jako uprzywilejowanej instytucji opierającej się na agresji. I to właśnie odmienną motywacją strategiczną można wytłumaczyć oso bliwą jakość produktu. Ponieważ pedagodzy, pracownicy zarządu dróg 143 Na ten temat por. także rozdz. 10.
162
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
i systemów komunikacji, banków centralnych, policji i sądów są opłaca ni z podatków, to produkty lub usługi dostarczane przez państwo, choć z pewnością mają dla niektórych ludzi pewną dodatnią wartość, nigdy nie będą cechować się taką jakością, aby każdy rozmyślnie wydał na nie swoje pieniądze. Natomiast wszystkie te usługi mają pewną wspólną ce chę - przyczyniają się do zwiększania przez państwo jego uzyskiwanych pod przymusem dochodów, przynosząc korzyści niektórym kosztem pozostałych144. Jednakże od społecznej redystrybucji dóbr i usług o strategicznym znaczeniu istotniejsze są tutaj socjopsychologiczne podstawy państwa, czyli instytucji dopuszczającej się nieustannej agresji przeciwko natu ralnym właścicielom. Dla stabilności i rozwoju państwa równie ważna jest przyjęta przez nie struktura podejmowania decyzji: jego konstytucja. Zwykłe przedsiębiorstwo nastawione na zysk starałoby się przyjąć taką strukturę podejmowania decyzji, która by służyła jak najlepiej realizowa niu celu maksymalizowania dochodów, pomagała w dostrzeganiu i wyko rzystywaniu okazji inwestycyjnych, czyli rozbieżności między kosztami produkcji a przewidywanym popytem na produkt. Jednak państwo sta je przed zupełnie innym zadaniem, jakim jest przyjęcie takiej struktury 144 F. Oppenheimer, System der Soziologie, t. 2, D er Staat, Stuttgart 1964. Oppen heimer podsumowuje osobliwy, dyskryminacyjny charakter dóbr dostarczanych przez państwo, a w szczególności prawa i porządku, w następujący sposób sposób: „Podstawową normą państwa jest władza czyli patrząc się na jej początki: prze moc przeobrażona w moc. Przemoc jest jedną z najpotężniejszych sił kształtujących społeczeństwo, lecz sama w sobie nie jest formą interakcji społecznej. Musi dopiero stać się prawem w pozytywnym znaczeniu tego terminu, czyli używając języka socjologii pozwolić na rozwój systemu «subiektywnej wzajemności», dzięki do browolnie podjętym ograniczeniom używania przemocy i przyjęciu pewnych zobo wiązań w zamian za nadane sobie uprawnienia. W ten sposób przemoc przeobraża się w moc i pojawia się stosunek podporządkowania, akceptowany z racji jego «sprawiedliwej wzajemności» nie tylko przez rządzących, ale również, o ile ucisk nie jest zbyt dotkliwy, przez poddanych. Z tej podstawowej normy wywodzą się następnie normy drugiego i trzeciego rzędu: normy prawa prywatnego, spadkowego, karnego, zobowiązań i konstytucyjnego, które wszystkie noszą znamię podstawowej normy władzy i podporządkowania oraz mają na celu wpływanie na strukturę państwa w sposób umożliwiający zwiększenie ekonomicznego wyzysku do maksymalnego poziomu, który by był spójny z kontynuowaniem prawnie uregulowanej domina c ji”. Fundamentalne jest spostrzeżenie, że „prawo wyrasta z dwóch zasadniczo róż nych korzeni: (...) z jednej strony z prawa o współpracy pomiędzy równymi, które można nazwać «prawem naturalnym», nawet jeśli nie jest to «prawo naturalne», a z drugiej strony z prawa przemocy przeobrażonej w uregulowaną władzę, prawa nierównych” (s. 322 323).
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa
163
podejmowania decyzji, która umożliwia mu maksymalne zwiększenie jego przymusowo przywłaszczanego dochodu - w tym również za pomocą gróźb i przekupstw polegających na przyznawaniu szczególnych korzyści ludziom, którzy je popierają. Przyznaję, że pod tym względem najlepszą strukturą podejm ow ania decyzji jest konstytucja demokratyczna, a zatem przyjęcie reguły większo ściowej. Aby zrozumieć ważność tej tezy, musimy przyjąć pewne założe nia. Nie tylko osoby rzeczywiście reprezentujące państwo mają pragnienie (które, nawiasem mówiąc, zawsze wolno im zaspokoić) zwiększenia swo ich dochodów kosztem naturalnych właścicieli, producentów i kontrahen tów, których dochody muszą w takiej sytuacji odpowiednio się obniżyć. Również wśród rządzonych występuje żądza władzy i pragnienie rządze nia innymi. Nie każdy przejawia to pragnienie w tym samym stopniu, a niektórzy ludzie mogą nawet nie przejawiać go wcale. Jednak w przy padku większości ludzi jest to, jak pokazuje doświadczenie, całkiem nor malne i powtarzające się zjawisko. W takiej sytuacji państwo musi brać pod uwagę możliwość oporu wyrastającego z dwóch źródeł, które pod względem analitycznym są od siebie odmienne. Z jednej strony opór sta wiają ofiary, które pojawiają się w konsekwencji każdej polityki państwa. Państwo może próbować ów opór złamać, tworząc sobie zwolenników, i uda mu się to, o ile ludzie dadzą się przekupić. Z drugiej strony, gdy żądza władzy występuje wśród ofiar i (lub) beneficjentów danej polityki pań stwa, to będą oni stawiać opór, a przynajmniej przejawiać niezadowole nie, jeśli ich plan co do użycia władzy nie będzie mógł zostać wprowadzo ny w życie. Wynika to stąd, że wprowadzenie w życie jednego programu wywłaszczenia i dyskryminacyjnej dystrybucji automatycznie wyklucza możliwości realizowania innego programu, który również miałby swoich zwolenników pośród rządzonej przez państwo ludności. Z definicji żadna zmiana państwowej polityki wywłaszczenia i redystrybucji nie może usu nąć tego rodzaju niezadowolenia, ponieważ każda zmiana z konieczności oznacza wykluczenie możliwości realizowania jakiegoś innego programu. Jeśli zatem państwo chce zmniejszyć opór (mający swoje źródło w tym, że żądza władzy części ludzi nie może zostać zaspokojona), który wiąże się z każdym rozwiązaniem politycznym, to musi przyjąć taką strukturę podejmowania decyzji, która minimalizuje rozczarowanie pośród poten cjalnych decydentów: umożliwia powszechne uczestnictwo w podejmo waniu decyzji, dzięki czemu każda osoba, która pragnie, by to jej plan sprawowania władzy został zrealizowany, może żywić nadzieję, iż stanie się to w przyszłości.
164
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
Taka właśnie jest funkcja demokracji. Ponieważ demokracja opiera się na uszanowaniu woli większości, to z definicji stanowi powszechną strukturę podejmowania decyzji. A ponieważ każdemu daje możliwość lobbowania w stałych odstępach czasu na rzecz swojego planu sprawowania władzy, to w maksymalnym stopniu ogranicza obecne i niedoszłe pragnienie władzy, roztaczając perspektywę lepszej przyszłości. Wbrew powszechnemu mito wi przyjęcie demokratycznej struktury nie ma nic wspólnego z wolnością lub sprawiedliwością145. Państwo nie tylko powstrzymuje się od stosowania przemocy, gdy dostarcza pewne dobra lub usługi o dodatniej wartości, ale również akceptuje pewne dodatkowe ograniczenia, gdy aktualnie rządzący 145 Jedynie tym, że demokracja stała się świętą krową współczesnej polityki, wy jaśnić można, dlaczego wewnętrzne sprzeczności reguły większościowej pozostają powszechnie niezauważane. Po pierwsze i najistotniejsze, uznanie demokracji za uza sadnioną pociągać musi za sobą również zaakceptowanie demokratycznej decyzji o od rzuceniu demokracji na rzecz systemu autokratycznego albo libertariańskiego kapita lizmu co pokazuje, że demokracji samej w sobie nie można postrzegać jako moralnej wartości. Tak samo za uzasadnioną należałoby uznać decyzję większości o likwidowa niu mniejszości, dopóki nie pozostałoby tylko dwoje ludzi, czyli ostatnia większość w której to sytuacji reguły większościowej z przyczyn logiczno-arytmetycznych nie można by zastosować. Również to pokazuje, że demokracji samej w sobie nie moż na uznać za możliwą do uzasadnienia. Skoro zaś nie godzimy się na te konsekwencje i w związku z tym przyjmujemy koncepcję konstytucyjnie ograniczonej demokracji liberalnej, to musimy przyznać, że zasady, z których wywodzimy konieczność wprowa dzenia takowych ograniczeń, są pod względem logicznym bardziej podstawowe od re guły większościowej co również dowodzi, że demokracja nie ma w sobie żadnej szcze gólnej wartości moralnej. Po drugie, samo uznanie reguły większościowej nie oznacza automatycznie wyjaśnienia tego, jaka powinna być wielkość populacji, do której regułę te można zastosować (większość której populacji ma decydować?). Istnieją tutaj właści wie trzy możliwości. Można w celu udzielenia odpowiedzi na to pytanie zastosować po raz kolejny zasadę demokratyczną, opowiadając się za koncepcją, że większe większości powinny zawsze brać górę nad mniejszymi. Wówczas jednak nie można by obronić koncepcji demokracji narodowej lub lokalnej, gdyż grupą odniesienia musiałaby być populacja całkowita, czyli globalna. Można też uznać, że określenie wielkości populacji jest sprawą arbitralną. Oznaczałoby to jednak pogodzenie się z możliwością, że coraz mniejsze mniejszości odłączałyby się od większych, a każda jednostka stanowiłaby swoją suwerenną większość, do czego z punktu widzenia logiki musiałby doprowadzić taki proces secesji. W końcu można przyjąć koncepcję, że wybór populacji, do której ma być zastosowana reguła większościowa, nie powinien ani wynikać z zasady demo kratycznej, ani być sprawą arbitralną że należy o tym zdecydować w jakiś inny spo sób. Wówczas jednak musielibyśmy znowu przyznać, że bez względu na to, jaką regułę przyjmiemy w celu uzasadnienia swojej decyzji, musi być ona bardziej podstawowa od reguły większościowej, którą w takiej sytuacji należy uznać za w pełni arbitralną. Na ten temat por. M.N. Rothbard, Interwencjonizm, czyli w ładza a rynek, s. 263 i n.; H.H. Hoppe, Eigentum, Anarchie und Staat, rozdz. 5.
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa
165
poddają się kontroli ze strony rządzonej większości. Mimo że owe ograni czenia pełnią pozytywną funkcję, jaką jest zaspokojenie pewnych pragnień przejawianych przez niektórych ludzi, gdyż zmniejszają intensywność ich niespełnionej żądzy władzy, to jednak nie wiąże się z nimi bynajmniej od rzucenie przez państwo swej uprzywilejowanej pozycji, wynikającej z tego, że jest ono instytucją zalegalizowanej agresji. Demokratyzacja państwa to jedynie rozwiązanie organizacyjne, którego strategicznym celem jest racjo nalizacja sprawowania władzy, a tym samym zwiększenie dochodów kon fiskowanych przez państwo prywatnym właścicielom na drodze agresji. Forma władzy się zmienia, jednak również reguła większościowa polega na agresji. W systemie opartym na naturalnej teorii własności - w kapitali zmie - reguła większościowa nie odgrywa i nie może odgrywać żadnej roli (z wyjątkiem stowarzyszeń tę regułę przyjmujących, do których każdy, kto ją akceptuje, mógłby przystąpić, takich jak kluby sportowe czy związki mi łośników zwierząt, których jurysdykcję członkowie rozmyślnie uznają, do póki uczestniczą w ich życiu). W takim systemie obowiązują jedynie reguły pierwotnego zawłaszczenia dóbr przez użycie lub kontraktowego ich naby cia od poprzednich właścicieli. Przywłaszczenie rzeczy na mocy dekretu lub bez zgody ich dotychczasowego użytkownika-właściciela stanowi każdora zowo akt agresji bez względu na to, czy dokonał go autokrata, mniejszość wbrew większości, czy też większość wbrew mniejszości. Demokrację od autokracji, monarchii i oligarchii odróżnia nie to, że wiąże się z wolnością zamiast z agresją. Różni się od nich jedynie pod względem technik radze nia sobie, przekształcania i kanalizowania powszechnego oporu, którego źródłem jest niespełniona żądza władzy. Autokrata nie pozwala, by ludzie wpływali na politykę w regularny i sformalizowany sposób, chociaż rów nież on musi brać pod uwagę opinię publiczną, by utrwalić swoje istnienie. Zatem autokrację cechuje brak zinstytucjonalizowanego ujścia dla poten cjalnych decydentów. Z kolei w demokracji taka instytucja istnieje. Pozwala ona większościom, tworzonym według pewnych sformalizowanych reguł, okresowo wpływać na zmianę polityki. Skoro zatem niezaspokojenie żądzy władzy staje się bardziej znośne, kiedy istnieje dla niej stałe ujście, to opór wobec rządów demokratycznych musi być mniejszy niż wobec władzy au tokratycznej. Ta ważna, socjopsychologiczna różnica między reżimem auto kratycznym i demokratycznym została celnie opisana przez B. de Jouvenela: Od X II do X V III w. władza państwowa stale rosła. Wszyscy, którzy zauważyli to zjawisko, dobrze je rozum ieli; pobudzało ich to do n ie ustannych protestów i gw ałtow nych reakcji.
166
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
W późniejszym czasie jej wzrost jeszcze bardziej przyspieszył i spo wodował odpowiedni rozwój działalności w ojennej. A dziś nie m o żemy już pojąć tego procesu, nik t już nie protestuje ani nie reaguje. Ten nasz bezruch jest czymś absolutnie now ym , za co władza może dziękować tej zasłonie dym nej, za którą się schowała. W cześniej m ożna było władzę zobaczyć, upostaciow ioną w osobie króla, który nie zaprzeczał, iż jest panem , i który cechow ał się typow o ludzkimi odrucham i. Teraz zaś anonim ow a władza twierdzi, że nie m a swo jego własnego bytu i że stanowi li tylko bezosobow e i pozbawione nam iętności narzędzie w oli powszechnej. Jest to, rzecz jasna, fikcja. (...) Dziś - jak zawsze - władza znajduje się w rękach ludzi, którzy kon trolują olbrzyma. (...) Zm ieniło się tylko to, że teraz łatw o w ym ienić rządzonym osoby dzierżące władzę. Jeśli spojrzym y z jednej stro ny, uznamy, że osłabia to władzę, ponieważ wole, które kontrolują społeczeństw o, mogą według widzimisię narodu zostać zastąpione przez inne, które obdarza on większym zaufaniem. Lecz um ożliw iając zdobycie władzy wszystkim am bitnym talentom , rozw iązanie to sprawia, że zwiększenie władzy jest znacznie łatw iej sze. W an cien regim e'ie spiritus m oven s społeczeństw a, który nie m iał, jak w iadom o, szans na podzielenie się władzą, nie w ahał się denuncjować nawet najm niejszych interw encji. Teraz zaś, gdy każ dy jest potencjalnie m inistrem , nik t nie śmie pogrzebać urzędu, do którego może pewnego dnia aspirować, ani zatrzymać tej maszyny, skoro sam zechce z niej skorzystać, gdy przyjdzie jego kolej. Doszło w ięc do tego, że w kręgach politycznych społeczeństw a m am y do czynienia z pow szechną zgodą na zwiększanie władzy.146
Przy założeniu o danej populacji i takiej samej polityce dyskrymina cyjnego dostarczania dóbr i usług państwo demokratyczne ma więcej 146 B. de Jouvenel, Traktat o władzy, tlum. K. Śledziński, Warszawa 2013, s. 26 27. Na temat psychologii społecznej demokracji por. także tenże, On Sovereignty, Cam bridge 1957; G. Mosca, The Ruling Class, New York 1939; H.A. Mencken, Notes on Democracy, New York 1926. Na temat tendencji do „degeneracji” rządów demokratycz nych i przekształcania się ich w rządy oligarchiczne por. R. Michels, Zur Soziologie des Parteiwesens in der m odernen D em okratie, Stuttgart 1957.
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa
167
możliwości zwiększania przywłaszczanego na drodze agresji dochodu. Natomiast autokracja, mutatis mutandis, musi zadowolić się dochodem względnie mniejszym. Odwołując się do klasyków myśli politycznej, musi rządzić mądrzej, czyli rządzić mniej. Ponieważ w systemie tym tylko autokrata i być może jego najbliżsi doradcy mogą zaspokajać swoje pragnienie władzy i regularnego wpływania na politykę, to z perspektywy rządzo nych władza jest mniej znośna. Utrzymanie takiego systemu może zapew nić jedynie względne ograniczenie wyzysku ze strony państwa. Sytuacja, której byliśmy świadkami przez dwa ostatnie stulecia, stano wi żywą ilustrację tej tezy. W tym czasie bowiem niemalże powszechnie zastępowano reżimy względnie autokratyczno-monarchiczne systemami względnie demokratycznymi147 (nawet Związek Sowiecki jest zdecydo wanie bardziej demokratyczny od carskiej Rosji w dowolnym jej okre sie). Jednocześnie zachodził proces, który nigdy przedtem nie był równie gwałtowny i doniosły: chodzi tu o trwały i pozornie niepoddający się kontroli rozrost państwa. Państwa demokratyczne wyraźnie górują nad państwami autokratycznymi - stanowią lepszy wariant rządów - w kon kurencji o ludność, którą można wyzyskiwać, oraz w kwestii zmagania się z wewnętrznym oporem. Ceteris paribus to państwo demokratyczne i ucieleśniany przez nie demokratyczny socjalizm - osiąga wyższy dochód niż państwa z innym systemem rządów, a zatem wygrywa z nimi wojny. I ceteris paribus to państwo demokratyczne lepiej sobie radzi z wewnętrz nym oporem: historia wielokrotnie pokazała, że łatwiej utrzymać władzę państwową, gdy się ją demokratyzuje, niż wtedy, gdy podejmuje się dzia łanie odwrotne, to znaczy, kiedy wprowadza się bardziej autokratyczną strukturę podejmowania decyzji. Takie są zatem socjopsychologiczne podstawy państwa - instytucji ustanawiającej socjalizm. Każde państwo opiera się na monopolizacji, czyli monopolistycznej kontroli dóbr i usług o znaczeniu strategicznym, które dostarcza, stosując tym samym dyskryminację, faworyzowanym przez siebie grupom ludzi, dzięki czemu łamie ich opór wobec polityki agresji skierowanej przeciwko naturalnym właścicielom. Ponadto każ de państwo realizuje program służący osłabieniu niezaspokojonej żądzy władzy, tworząc ujścia, dzięki którym społeczeństwo może uczestniczyć w przyszłych zmianach polityki wyzysku i wywłaszczenia. Oczywiście każdy historyczny opis państwa i specyficznej dla tego państwa polityki socjalistycznej oraz zmian tejże polityki musi zawierać o wiele bardziej 147 Na temat tego procesu por. R. Bendix, Kings or People, Berkeley 1978.
168
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
szczegółowe informacje na temat przyczyn pojawienia się i rozwoju so cjalizmu. Jednak taki całościowy opis historyczny, o ile ma nie być pod względem ideologicznym stronniczy, musi osadzać wszystkie rozwiązania stosowane przez państwo w tych właśnie instytucjonalnych ramach: prze mocy, zasadzie divide et impera i demokratyzacji. Bez względu na to, jaki byłby pozytywnie oceniany przez społeczeń stwo wkład państwa i jaka byłaby wielkość tego wkładu - bez względu na to, czy państwo pomaga pracującym matkom z dziećmi, gwarantu je opiekę medyczną oraz buduje drogi i lotniska, czy rozdaje przywileje rolnikom lub studentom, świadczy usługi edukacyjne, buduje społeczną infrastrukturę, tworzy pieniądz, produkuje stal i zapewnia pokój, czy też robi wszystko to, a nawet więcej - ogromnym błędem byłoby poprzesta nie na wyliczeniu samych obowiązków państwa. Należy bowiem dodać, że państwo nie może zrobić nic, o ile wcześniej nie wywłaszczy w spo sób niekontraktowy naturalnych właścicieli. Państwo, przyczyniając się do dobrobytu, nie wręcza prezentów, nawet jeśli jego usługi są darmowe, ponieważ rozdaje coś, czego w sposób prawowity nie posiada. Jeśli zaś sprzedaje swoje usługi po kosztach albo z zyskiem, to i tak wykorzysty wane przez siebie środki produkcji musiało najpierw przywłaszczyć sobie przy użyciu siły. Gdy natomiast sprzedaje je po cenie subwencjonowanej, to musi kontynuować agresję, by podtrzymać bieżący poziom produkcji. Podobnie sytuacja przedstawia się w kwestii państwowej struktury podejmowania decyzji. Bez względu na to, czy państwo jest zorganizo wane autokratycznie, czy też demokratycznie, czy posiada scentralizowa ną, czy też zdecentralizowaną strukturę podejmowania decyzji, jedno-, czy wielopoziomową strukturę przedstawicielską - bez względu na to, czy jest zorganizowane w system partyjny, czy też w państwo korpora cyjne - błędem byłoby poprzestanie na opisaniu go jedynie w tych ka tegoriach. Aby opis był wyczerpujący, należy przede wszystkim dodać, że konstytucja państwa jest rozwiązaniem organizacyjnym, wspierającym istnienie państwa jako instytucji agresji. Skoro trwałość państwa bierze się z gwarantowanego przez konstytucję prawa do uczestniczenia we wpro wadzaniu zmian w polityce, to należy podkreślić, że państwo opiera się na zinstytucjonalizowanym odwoływaniu się do motywów, które ludzie w swoim życiu prywatnym uznają za przestępcze, przez co dążą do ich stłumienia. Zwyczajne przedsiębiorstwo ma taką strukturę podejmowania decyzji, która pozwala mu na uzyskanie możliwie największych zysków ze sprzedaży swoich dóbr i usług klientom rozmyślnie wspierającym to przedsiębiorstwo. Państwowa konstytucja nie ma z tym nic wspólnego
Socjopsychologiczne podstawy socjalizmu, czyli teoria państwa
169
i tylko powierzchowne, socjologiczne „badania nad organizacją” mogą zajmować się analizowaniem strukturalnych podobieństw i różnic między państwem a przedsiębiorstwem148. Dopiero gruntowne zrozumienie tego pozwoli na pełne uchwycenie natury państwa i socjalizmu. I dopiero wówczas możliwe będzie pełne zrozumienie drugiej strony tego problemu: w jaki sposób można pokonać socjalizm? Z państwem nie można walczyć w taki sam sposób, jak z pry watną firmą - nie można go zbojkotować, ponieważ agresor nie uznaje negatywnego osądu, o którym świadczy bojkot. Nie można z nim również walczyć, sprzeciwiając się jego agresji przy użyciu przemocy defensyw nej, ponieważ agresję państwa popiera opinia publiczna149. Wszystko za leży zatem od zmiany opinii publicznej. Mówiąc ściślej, wszystko zależy od tego, czy dwa poniższe założenia będą realistyczne, czy też nie. Jedno z tych założeń już zasugerowałem, gdy stwierdziłem, że państwo może generować poparcie dla swojej funkcji, dostarczając pewne dobra i usłu gi uprzywilejowanym grupom ludzi. Zasugerowałem wówczas, że ludzi można przekupić, by wspierali agresora, jeśli pozwoli się im uczestniczyć, bez względu na to w jak małym stopniu, w korzyściach. Ponieważ pań stwa istnieją wszędzie, należy przyznać, że szczęśliwie dla nich założenie to obecnie wszędzie jest realistyczne. Nie istnieje jednak żadne prawo na tury, które by mówiło, że tak musi być zawsze. Jeśli chcemy, by państwo nie mogło realizować swojej funkcji, potrzebujemy tylko zmiany opinii publicznej: działania wspierające państwo muszą być postrzegane i okre ślane jako niemoralne, ponieważ stanowią wsparcie dla organizacji zinsty tucjonalizowanej przestępczości. Upadek socjalizmu byłby bliski, gdyby tylko ludzie nie dawali się przekupywać państwowymi łapówkami, a przy tym, gdyby im to oferowano, odbierali w miarę możliwości skonfiskowa ną im część majątku, by ograniczyć zdolność państwa do korumpowania 148 Na temat podstawowej różnicy między prywatną organizacją gospodarczą a państwem por. L. von Mises, Biurokracja, tłum. J. Kłos, Lublin Chicago Warszawa 2005. 149 L. Spooner przyporządkowuje zwolenników państwa do dwóch kategorii: „A. Oszuści, liczna i aktywna grupa, która postrzega rząd jako ludzi, których można użyć dla własnego awansu i bogactwa. B. Frajerzy też liczni gdy są w stanie oddać swój głos, sądzą, że mogą decydować, co się stanie z nimi i ich własnością. Pozwolo no im mieć taki sam głos w zniewalaniu, rabowaniu i mordowaniu innych, jaki inni mają w zniewalaniu, rabowaniu i mordowaniu jego samego. Są przy tym na tyle nierozgarnięci, że wyobrażają sobie siebie jako «wolnych i suwerennych», myślą, że jest «wolny rząd, rząd równych praw, najlepszy na świecie rząd» i inne podobne absurdy”. L. Spooner, dz. cyt., s. 39 40.
170
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
obywateli, a jednocześnie wciąż postrzegali i traktowali je jako agresora, któremu należy się sprzeciwiać oraz którego należy ignorować i wyśmie wać przy każdej okazji. Drugie założenie mówi, że ludzie pragną władzy, w związku z czym można ich skłonić do tego, by swoimi działaniami wspierali państwo, jeśli tylko otrzymają od niego szansę zaspokojenia tego pragnienia. Gdy przyj rzymy się faktom, nie będziemy mieć właściwie żadnych wątpliwości, że również to założenie jest dziś realistyczne. Nie wynika to jednak z praw natury, ponieważ przynajmniej co do zasady można rozmyślnie doprowa dzić do tego, by było ono nierealistyczne150. Aby skończyć z etatyzmem i socjalizmem, wystarczy doprowadzić do zmiany opinii publicznej, skła niając ludzi do tego, by zamiast korzystać z instytucjonalnych ujść w celu uczestniczenia w polityce i zaspokajać w ten sposób swoją żądzę władzy, tłumili w sobie to pragnienie i kierowali organizacyjną broń państwa przeciwko niemu samemu oraz bezwzględnie domagali się zniesienia po datków i regulacji uderzających w naturalnych właścicieli, kiedy tylko po jawia się możliwość wpływania na politykę151.
150 E. de la Boetie pisze: „Ten, kto was tyranizuje, (...) nie ma w rzeczywistości żadnej władzy nad wami poza tą, którą sami mu nadaliście, aby mógł was znisz czyć. (...) Przestańcie służyć, a przez samo to natychmiast staniecie się wolnymi. Nie wzywam was, byście podnieśli rękę na tyrana i obalili go, a proszę o to tylko, byście przestali go wspierać. Ujrzycie wówczas, jak ów Kolos, pozbawiony piedestału, za pada się pod własnym ciężarem i roztrzaskuje na kawałki”. (E. de la Boetie, dz. cyt., New York, 1975, s. 52 53 [tłum. za: H.H. Hoppe, D em okracja bóg, który zaw iódł. E konom ia i polityka dem okracji, m onarchii i ładu naturalnego, tłum . W. Falkowski, J. Jabłecki, Warszawa 2 006, s. 140, 146 przyp. PN]). 151 Na temat strategii na rzecz wolności, a w szczególności znaczenia ruchu libertariańskiego, jeśli chodzi o te cele, por. M.N. Rothbard, O now ą w olność, rozdz. 15; tenże, Etyka w olności, rozdz. 30.
Rozdział
9
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu
We wcześniejszych rozdziałach wykazałem, że nie istnieją ekonomicz ne ani moralne argumenty za socjalizmem. System ten jest pod względem ekonomicznym i moralnym gorszy od kapitalizmu. W poprzednim roz dziale badałem, dlaczego mimo to socjalizm stanowi realny system spo łeczny, a także analizowałem socjopsychologiczne cechy państwa - in stytucji ucieleśniającej socjalizm. Jego istnienie, trwałość i rozwój biorą się z agresji i społecznego poparcia dla agresji, które państwu udaje się zdobyć. Służy temu przede wszystkim polityka powszechnej dyskrymina cji, polegająca na przekupywaniu niektórych ludzi przywilejami, by tole rowali i popierali dalszy wyzysk pozostałych, oraz polityka powszechnego uczestniczenia w rządzeniu, która korumpuje społeczeństwo i zachęca je do przyłączenia się do agresji, dając potencjalnym decydentom na pocie szenie możliwość, że podczas którejś z przyszłych zmian rządów uda im się wprowadzić w życie ich własne plany wyzysku. Powrócę teraz do ekonomii, by przeanalizować funkcjonowanie kapi talistycznego systemu produkcji - gospodarki rynkowej - który stanowi alternatywę dla socjalizmu. Będzie to konstruktywny wywód, dopełnia jący moje argumenty przeciwko socjalizmowi. Ostatni rozdział poświęcę rozwiązaniu problemu produkcji tak zwanych dóbr publicznych przez sys tem kapitalistyczny, natomiast tutaj wyjaśnię normalny sposób funkcjo nowania kapitalistycznej produkcji i porównam go z normalnym działa niem systemu produkcji państwowej czy społecznej. Następnie skupię się na rzekomym defekcie ekonomicznym czysto kapitalistycznego systemu produkcji: tak zwanym problemie produkcji monopolistycznej. Pomijając na razie problem produkcji monopolistycznej i produkcji dóbr publicznych, pokażę, dlaczego kapitalizm w porównaniu ze swoją al ternatywą jest pod względem ekonomicznym systemem lepszym. Wskażę
172
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
na trzy przyczyny strukturalne. Po pierwsze, tylko kapitalizm może ra cjonalnie, to jest w kategoriach ocen konsumentów, alokować środki produkcji. Po drugie, tylko kapitalizm może zapewnić, że przy danej ja kości populacji i danej alokacji optymalna będzie jakość wytworzonego produktu - ponownie w kategoriach ocen konsumentów. Po trzecie, przy danej alokacji czynników produkcji i danej jakości produktu - znowu w kategoriach ocen konsumentów - tylko system rynkowy może zagwa rantować efektywne utrzymanie wartości czynników produkcji na prze strzeni czasu152. Każde przedsiębiorstwo, o ile dostarcza produkty na rynek, czyli w celu wymiany z innymi ludźmi lub przedsiębiorstwami, i przestrzega reguły nieagresji wobec naturalnej własności, wykorzystuje swoje zasoby do produkcji takich dóbr i w takiej ilości, by oczekiwany przychód z ich sprzedaży w możliwie największym stopniu przewyższał koszty użyt kowania tych zasobów. W przeciwnym bowiem razie przedsiębiorstwo wykorzystywałoby swoje zasoby, by produkować w innej ilości lub do bra zupełnie innego rodzaju. Ponadto każde przedsiębiorstwo musi stale decydować o tym, czy dalej alokować lub wykorzystywać kontrolowane przez siebie środki produkcji w dotychczasowy sposób, czy też z powodu zmiany popytu lub oczekiwań, że takowa zmiana nastąpi, dokonać ich realokacji i wykorzystać w sposób odmienny. To, czy zasoby są wykorzy stywane w sposób najbardziej wartościotwórczy (najbardziej zyskowny) oraz czy dany sposób realokacji miał największe uzasadnienie ekonomicz ne, można stwierdzić w każdym systemie gospodarczym lub społecznym dopiero w mniej lub bardziej odległej przyszłości, ponieważ wytworzenie produktu i dostarczenie go na rynek niezmiennie wymaga czasu. Istotne jest tutaj jednak to, że każde przedsiębiorstwo dysponuje obiektywnym kryterium, pozwalającym stwierdzić, w jakim stopniu podjęte uprzednio przez nie decyzje w kwestii alokacji były poprawne lub błędne. Księgo wość dostarcza nam informacji - i co do zasady każdy, kto tego chce, może te informacje sprawdzić i zweryfikować - o tym, czy i w jakim stop niu dana alokacja czynników produkcji była pod względem ekonomicz nym racjonalna, nie tylko z perspektywy przedsiębiorstwa jako całości, ale też każdej z jego komórek, o ile istnieją ceny rynkowe wykorzysta nych czynników produkcji. Ponieważ kryterium zysków i strat jest i musi być z konieczności w każdym systemie produkcji kryterium ex post - ze względu na to, że w produkcji występuje czynnik czasu - to nie może być 152 Na ten temat por. także rozdz. 3 i 10.
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu
173
w żadnym razie pomocne przy podejmowaniu decyzji ex ante co do przy szłej alokacji. Niemniej jednak jako konsumenci możemy uważać proces alokacji i realokacji zasobów za racjonalny, ponieważ każda decyzja co do alokacji poddawana jest nieustannemu testowi zysków i strat. Każde przedsiębiorstwo, które nie przechodzi tego testu, w bliższej bądź dalszej przyszłości będzie musiało albo ograniczyć swoją działalność, albo całko wicie zniknąć z rynku. Tylko te przedsiębiorstwa, którym udaje się przejść test zysków i strat, mogą dalej funkcjonować, a nawet się rozwijać i pro sperować. Oczywiście instytucjonalizacja tego kryterium (ani żadnego innego) nie daje wcale pewności, że każda decyzja gospodarcza okaże się racjonalna w kategoriach ocen konsumentów. Dzięki eliminowaniu złych prognostów i umacnianiu pozycji tych, którzy stale odnoszą na tym polu sukcesy, kryterium to zapewnia, że zmiany strukturalne w całym systemie produkcji, które zachodzą w miarę upływu czasu, stanowią ciągły ruch ku bardziej racjonalnemu wykorzystaniu zasobów i nigdy niekończący się proces kierowania i przekierowywania czynników produkcji z mniej wartościotwórczych łańcuchów produkcji do branż wyżej ocenianych przez konsumenta153. Sytuacja zmienia się całkowicie, gdy na arenę wkracza państwo. Z perspektywy konsumenta (dla którego, o czym należy przypomnieć, podejmowana jest produkcja) racjonalność zostaje zastąpiona arbitral nością. Ponieważ państwo różni się od zwyczajnego przedsiębiorstwa, gdyż wolno mu zdobywać dochód w sposób niekontraktowy, to w prze ciwieństwie do pozostałych producentów nie musi unikać strat, by po zostać na rynku. Natomiast dzięki możliwości nakładania podatków i (lub) wprowadzania regulacji państwo może jednostronnie decydować o tym, czy, do jakiego stopnia i przez jaki czas dotować swoją działalność produkcyjną. Może też jednostronnie decydować o tym, któremu z po tencjalnych konkurentów wolno z nim konkurować, a nawet tę konku rencję wygrać. W gruncie rzeczy oznacza to, że państwo jest niezależne od kryterium zysków i strat. Skoro jednak państwo nie musi poddawać swoich sposobów wykorzystania zasobów testowi zysków i strat, skoro nie musi skutecznie dopasowywać alokacji zasobów do zmian popytu konsumpcyjnego, to całą sekwencję jego decyzji w kwestii alokacji na leży uznać za proces arbitralny oraz irracjonalny. Nie istnieje bowiem
153 Na temat funkcji zysku i straty por. L. von Mises, Ludzkie działanie, rozdz. 15; tenże, Profit an d L oss, [w:] tenże, Planning fo r Freedom , South Holland 1974; M.N. Rothbard, E konom ia wolnego rynku, t. 2, rozdz. 8.
174
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
tutaj mechanizm selekcji, wypierający te „mutacje” alokacyjne, które ignorują lub wykazują niedopasowanie do popytu konsumpcyjnego154. Stwierdzenie, że proces alokacji zasobów, gdy kryterium zysków i strat faktycznie nie funkcjonuje, jest arbitralny, nie oznacza wcale, że decyzje, które w jakiś sposób trzeba podejmować, nie są poddane żadnym ogra niczeniom i zależą tylko od kaprysów. Decydent zawsze napotyka na pewne ograniczenia. Gdy na przykład o alokacji czynników produkcji decyduje się w sposób demokratyczny, to dana alokacja musi oczywiście odpowiadać większości. Bez względu jednak na to, czy proces podej mowania decyzji jest ograniczony w taki właśnie sposób, czy też decy zje podejmowane są w sposób autokratyczny, wciąż są one arbitralne z perspektywy konsumentów podejmujących dobrowolne decyzje155. Bez względu na to, jak będzie w takiej sytuacji wyglądać alokacja i jak będzie 154 Na temat ekonomiki rządu por. zwł. M.N. Rothbard, Interw encjonizm , czyli w ładza a ryn ek, rozdz. 5. 155 Dość oczywiste są różne niedostatki demokratycznej kontroli nad alokacją. Na przykład J.M . Buchanan i R.E. Wagner piszą: „konkurencja rynkowa jest cią gła nabywca za każdym razem może wybierać pomiędzy różnymi konkurującymi ze sobą sprzedawcami. Konkurencja polityczna występuje okresowo wszelkie decy zje są ogólnie wiążące przez określoną liczbę lat. Konkurencja rynkowa pozwala na jednoczesne przetrwanie kilku konkurujących ze sobą podmiotów. (...) Rezultatem konkurencji politycznej jest «wszystko albo nic». (...) W konkurencji rynkowej na bywca może być pewien, co otrzyma, nabywając produkt. W konkurencji politycznej nabywca w rzeczywistości kupuje usługi od agenta, którego nie może do niczego zo bowiązać. (...). A ponieważ polityk potrzebuje współpracy ze strony większości poli tyków, to znaczenie głosu na polityka jest mniej oczywiste niż «głosu» na prywatną firmę” (J.M . Buchanan, R.E. Wagner, The Consequences o f Mr. Keynes, London 1978, s. 19). Por. na ten temat także J.M . Buchanan, Individual C hoice in Voting an d the M arket, [w:] tenże, Fiscal T heory and Political Econom y, Chapel Hill 1962; bardziej ogólne podejście do problemu por. w: J.M . Buchanan, G. Tullock, T he Calculus o f Consent, Ann Arbor 1962. Kwestią powszechnie pomijaną głównie przez tych, którzy chcą uznać za zaletę to, że demokracja przyznaje każdemu jednakową siłę głosu, podczas gdy suwerenność konsumentów oznacza brak równości „głosów” jest defekt najistotniejszy ze wszyst kich: w systemie suwerenności konsumentów ludzie oddają nierówne głosy, ale przy najmniej sprawują kontrolę wyłącznie nad rzeczami, które zdobyli przez pierwotne zawłaszczenie lub kontrakt i dlatego zmuszeni są działać moralnie. Z kolei w systemie produkcji demokratycznej każdy ma prawo wypowiadać się na temat rzeczy, któ rych nie zdobył w podobny sposób, w związku z czym system ten zachęca nie tylko do tworzenia niestabilnego prawa, wraz ze wszystkimi tego negatywnymi skutkami wpływającymi na proces tworzenia kapitału, ale również do podejmowania działań niemoralnych. Por. na ten temat także L. von Mises, Socjalizm, s. 350 356; por. także rozdz. 8 niniejszej pracy.
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu
175
się zmieniała na przestrzeni czasu, stanowić musi marnotrawstwo zaso bów. Wolne od konieczności osiągania zysków w celu przetrwania, pań stwo w przeciwieństwie do instytucji służących konsumentom zastępuje racjonalność alokacyjnym chaosem. M.N. Rothbard trafnie podsumo wuje ten problem w następujących słowach: Skąd [rząd, państwo] może wiedzieć, czy wybudować drogę A, czy drogę B, czy „zainw estow ać” w drogę, czy szkołę, i ile na te wszyst kie cele wydać? Nie dysponuje racjonalną m etodą określenia, jak zadysponować funduszam i i ile ich potrzebuje. Gdy pojaw ia się niedobór nauczycieli, albo klas szkolnych, albo p olicji, albo ulic, rząd i ludzie z nim zw iązani m ają tylko jedną odpowiedź: więcej pieniędzy. Ludzie muszą oddać rządowi więcej swoich pieniędzy. Dlaczego odpowiedź ta nie pojaw ia się na wolnym rynku? Powo dem jest to, że pieniądze muszą zostać o d ciąg n ięte od innych ich zastosow ań, służących konsum pcji lub inw estycjom - i to odcią gnięcie musi być uzasadnione. Uzasadnieniem tym jest kryterium zysków i strat: wskazówka, że zaspokajane zostają najpilniejsze p o trzeby konsumentów. Jeśli jakieś przedsięwzięcie lub produkt przy nosi jego w łaścicielow i wysokie zyski i panuje przekonanie, że sytu acja ta będzie trw ać dalej, będzie on w stanie pozyskać dodatkowe fundusze. W sytuacji odw rotnej, gdy pojaw iają się straty, pieniądze będą odpływ ać z danej branży. Kryterium zysków i strat jest podsta wowym w skaźnikiem pokazującym , gdzie pow inny p łyn ąć produk tyw ne zasoby. Rząd nie dysponuje podobnym w skaźnikiem i nie może racjonalnie zdecydować, ile pieniędzy wydać, ani ogólnie, ani w poszczególnych liniach produkcji. Im w ięcej pieniędzy wyda, tym więcej usług wyświadczy - ale gdzie się zatrzym ać?156
Oprócz błędnej alokacji czynników produkcji, wynikającej z decy zji o przyznaniu państwu specjalnego prawa do przywłaszczania sobie przychodów w sposób niekontraktowy, produkcję państwową charakte ryzuje także gorsza jakość wytwarzanych produktów. Zwyczajne przed siębiorstwo nastawione na zysk może utrzymywać swoją pozycję albo się rozwijać tylko wtedy, gdy udaje mu się sprzedawać swoje produkty po cenie i w ilości pozwalających na osiągnięcie przychodów równych kosz tom związanym z produkcją albo od tych kosztów wyższych. Ponieważ 156 M.N. Rothbard, Interw encjonizm , czyli w ładza a rynek, s. 245.
176
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
popyt na wytworzone dobra lub usługi zależy od postrzeganej przez po tencjalnych nabywców względnej ich jakości albo ceny* - która jest jed nym z wielu kryteriów jakości - producenci muszą stale mieć na uwadze „postrzeganą jakość produktu” lub jego „taniość”. Dalsze istnienie firmy zależy wyłącznie od dobrowolnych zakupów dokonywanych przez kon sumentów, a zatem nie istnieje żaden arbitralny standard jakości (w tym również naukowy albo technologiczny), ustalony przez rzekomego eksper ta lub zespół ekspertów, którym to standardem kierowałoby się kapitali styczne przedsiębiorstwo. Dla firmy istotna jest tylko jakość postrzegana i osądzana przez konsumentów. Kryterium to nie gwarantuje wcale, że na rynku nie będą oferowane produkty i usługi o niskiej jakości lub zawyżo nej cenie, ponieważ produkcja wymaga czasu, a test sprzedaży następuje dopiero wtedy, gdy produkty pojawią się na rynku. Tyczy się to każdego systemu produkcji dóbr. Jednak fakt, że każde kapitalistyczne przedsię biorstwo musi poddać się testowi sprzedaży i go przejść, by pozostać na rynku, stanowi gwarancję suwerenności konsumentów i ich ocen. Tylko wówczas, gdy jakość produktu stale się poprawia i dopasowuje do gustów konsumentów, przedsiębiorstwo może dalej funkcjonować i się rozwijać. Sytuacja przedstawia się zupełnie inaczej, gdy produkcji dóbr podej muje się państwo. Gdy przyszły dochód nie zależy od tego, czy przychody ze sprzedaży będą pokrywać koszty - co cechuje państwową produkcję dóbr - producent nie ma żadnego powodu, by troszczyć się o jakość pro duktu w takim samym stopniu, co instytucja zależna od wyników sprze daży. Dlaczego producent miałby się specjalnie wysilać, by cokolwiek po prawić, skoro może sobie zapewnić przyszły dochód bez względu na to, czy w opinii konsumentów wytwarzane przezeń produkty lub usługi są warte ich ceny? Nawet jeśli założymy, że zatrudnieni przez państwo, bę dące tutaj przedsiębiorstwem produkcyjnym, które ma prawo nakładać podatki i jednostronnie regulować konkurencyjność swoich potencjal nych rywali, są średnio tak samo zainteresowani bądź niezainteresowani pracą, jak pracownicy przedsiębiorstwa zależnego od zysku157, oraz że są * O ile popyt (krzywa popytu) może się przesuwać w wyniku zmian jakości pro duktu (co wpływać będzie, ale tylko pośrednio, też na wielkość popytu), to cena ma wpływ tylko na wielkość popytu przy danej jego krzywej. Por. mój przypis na s. 125 (przyp. MZ). 157 Dla pewności dodajmy, że jest to dość wielkoduszne założenie, ponieważ m o żemy być względnie pewni, iż tak zwany publiczny sektor produkcji przyciąga od samego początku odmienny typ osób oraz może się poszczycić niezwykle wysoką liczbą ludzi nieefektywnych, leniwych i niekompetentnych.
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu
177
tak samo zainteresowani bądź niezainteresowani tym, czy ich dochody wzrosną, czy spadną, to i tak jakość produktów, mierzona w odniesieniu do popytu konsumpcyjnego i znajdująca swój przejaw w rzeczywistych transakcjach, będzie z konieczności niższa w przedsiębiorstwie państwo wym niż w firmie prywatnej, ponieważ dochody pracowników państwo wych są znacznie mniej zależne od jakości produktu. Dlatego też będą oni poświęcać względnie mniej czasu i wysiłku na wytwarzanie jakościowych produktów, natomiast więcej na robienie tego, co podoba się im, lecz nie koniecznie konsumentom158. Osoby pracujące dla państwa musiałyby być nadludźmi lub aniołami, a wszyscy pozostali zwykłymi, poślednimi isto tami ludzkimi, by rezultat mógł być odmienny. Jednak rezultat - że pań stwo wytwarzałoby tylko produkty o niższej jakości - byłby identyczny, gdyby cała ludzkość w jakiś sposób się udoskonaliła. Nawet anioły wy twarzałyby produkty gorszej jakości w przedsiębiorstwach państwowych, a lepszej w prywatnych - o ile odczuwałyby choćby najmniejszą przykrość z wykonywania pracy. Oprócz przyczyn już wymienionych, że tylko system rynkowy może zapewnić racjonalną alokację rzadkich zasobów i że tylko przedsiębior stwa kapitalistyczne dają gwarancję, że wytwarzane produkty będą opty malnej jakości, istnieje jeszcze jedna przyczyna strukturalna, świadcząca o tym, że kapitalistyczny system produkcji jest nie tylko pod względem ekonomicznym lepszy, ale też o tym, że niemożliwe jest jego prześcignię cie. Tylko dzięki oddziaływaniu sił rynkowych możliwe jest efektywne wykorzystanie zasobów na przestrzeni czasu przy danej ich alokacji - któ re by nie było ani nadmierne, ani też niewystarczające. Problem ten poru szyłem już przy okazji analizy socjalizmu typu sowieckiego, przedstawio nej w rozdziale trzecim. Na jakie ograniczenia instytucjonalne napotyka zwyczajne przedsiębiorstwo nastawione na zysk, kiedy podejmuje decyzje o poziomie wykorzystania swoich zasobów w łańcuchu produkcji, w któ rym zasoby te mają akurat zostać użyte, lub ich zachowania? Oczywiście właściciel takiego przedsiębiorstwa jest właścicielem zarówno czynników produkcji lub zasobów, jak i wytworzonych dzięki nim produktów. Jego dochód (w szerokim znaczeniu tego terminu) składa się zatem z dwóch części: z dochodu, który otrzymuje po odjęciu różnych kosztów operacyj nych od przychodów ze sprzedaży wytworzonych produktów, oraz
158 Por. L. von Mises, Biurokracja; M.N. Rothbard, Interw encjonizm , czyli w ładza a rynek, s. 236 i n.; tenże, O now ą w olność, rozdz. 10; M. Friedman, R. Friedman, Tyrania status quo, tłum. M. Walasik, Sosnowiec 1997, s. 40 60.
178
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
z wartości, jaką przedstawiają czynniki produkcji, którą właściciel mógł by zamienić na dochód bieżący, gdyby zdecydował się je sprzedać. Insty tucjonalizacja systemu kapitalistycznego - ładu społecznego opartego na własności prywatnej - pociąga więc za sobą ustanowienie takiej struktury bodźców, która skłania ludzi do maksymalizowania swojego dochodu w obu tych wymiarach. Co to dokładnie oznacza159? Każdy akt produkcji w oczywisty sposób wpływa na oba wymienione wymiary dochodu. Z jednej strony produkcję podejmuje się w celu osiągnięcia dochodu ze sprzedaży. Z drugiej zaś gdy czynniki produkcji są zużywalne, czyli są dobrami rzadkimi, a nie dobrami wolnymi, każdy akt produkcji pociąga za sobą zmniejszenie wartości czynników produkcji. Przy założeniu o ist nieniu własności prywatnej prowadzi to do sytuacji, w której każde przed siębiorstwo bezustannie podejmuje starania, by krańcowy koszt produkcji (a więc spadek wartości surowców, wynikający z ich użytkowania) nie był wyższy od przychodu z produktu krańcowego (marginal revenue product)*, a dzięki księgowości można sprawdzić, czy starania te zakończyły się suk cesem, czy porażką. Kiedy producentowi nie udaje się zrealizować tego zadania i spadek wartości kapitału jest większy od wzrostu dochodu ze sprzedaży, całkowity dochód (w szerszym znaczeniu tego terminu) właści ciela obniża się. Własność prywatna jest zatem instytucjonalnym narzę dziem, chroniącym istniejący zasób kapitału przed nadmiernym zuży ciem, albo służącym ukaraniu właściciela, jeśli już do nadmiernego zużycia kapitału dopuści, utratą dochodu. Dzięki temu możliwa staje się sytuacja, w której wartość wytworzona jest wyższa od wartości zniszczo nej podczas produkcji. Własność prywatna to instytucja tworząca zachęty do efektywnego dostosowywania poziomu zachowania bądź zużycia za sobu kapitału w danym łańcuchu produkcji do przewidywanych zmian cen. Gdyby przykładowo oczekiwano, że w przyszłości cena ropy wzro śnie w porównaniu z jej obecnym poziomem, natychmiast wzrosłaby war tość kapitału zaangażowanego w produkcję ropy, podobnie jak koszt krańcowy związany z wytworzeniem produktu krańcowego. Dlatego * Przychód z produktu krańcowego tym się różni od przychodu krańcowego (m arginal revenue), że określa zmianę przychodu całkowitego w wyniku zwiększenia zużycia czynnika produkcji o jednostkę, a nie zmianę przychodu całkowitego w wy niku zwiększenia produkcji o jednostkę (przyp. MZ). 159 Na ten temat por. L. von Mises, Ludzkie d ziałan ie, rozdz. 23.6; M.N. Rothbard, E konom ia w olnego rynku, t. 2, rozdz. 7, zwł. 7.4 6; tenże, E kologia wolnego rynku, [w:] tenże, Egalitaryzm ja ko bunt przeciw naturze, s. 233 250; tenże, O now ą w olność, rozdz. 13.
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu
179
przedsiębiorstwo musiałoby natychmiast ograniczyć produkcję i zwięk szyć poziom zachowania zasobu, ponieważ przychód z produktu krańco wego* na rynku bieżącym nie zmieniłby się. Z drugiej strony, gdyby ocze kiwano, że w przyszłości ceny ropy spadną poniżej ich obecnego poziomu, w rezultacie natychmiast obniżyłaby się wartość kapitału i koszt krańco wy, a przedsiębiorstwo zaczęłoby bardziej intensywnie wykorzystywać swój zasób kapitału, gdyż ceny na rynku bieżącym byłyby względnie wyż sze. Oczywiście takie reakcje są jak najbardziej pożądane z perspektywy konsumentów. Kiedy porównamy sposób funkcjonowania kapitalistycznego systemu produkcji z sytuacją, gdy środkami produkcji zarządza państwo, dostrze żemy pewne uderzające różnice. Tyczy się to w szczególności współcze snych demokracji parlamentarnych. W takiej sytuacji zarządzający przed siębiorstwem mogą mieć prawo do zatrzymania przychodów ze sprzedaży (po odjęciu kosztów operacyjnych), lecz - co istotne - nie mają prawa przywłaszczać sobie wpływów z ewentualnej sprzedaży czynników pro dukcji. W tej konfiguracji zachęta do rozporządzania danym zasobem kapitału na przestrzeni czasu w sposób ekonomicznie uzasadniony zo staje drastycznie osłabiona. Dlaczego? Gdy przyznamy komuś prawo do przywłaszczania sobie dochodu ze sprzedaży produktu, ale już nie do przywłaszczania sobie zysków lub strat wynikających ze zmian wartości kapitału, które wynikają z poziomu zużycia kapitału, mamy do czynie nia ze zinstytucjonalizowaną strukturą bodźców, która nie zachęca do maksymalizowania całkowitego dochodu - czyli całkowitego bogactwa społecznego w kategoriach ocen konsumentów - a tylko do maksymalizo wania dochodu ze sprzedaży kosztem utraty wartości kapitału. Dlaczego na przykład urzędnik rządowy miałby ograniczać poziom zużycia danego zasobu kapitału i dążyć do jego zachowania, kiedy oczekuje, że w przy szłości ceny wytwarzanych dóbr wzrosną? Korzyści z takiego postępo wania (wzrostu wartości kapitału) nie mógłby on zatrzymać dla siebie. Z drugiej strony zwiększenie poziomu zachowania kapitału oznaczałoby spadek dochodów ze sprzedaży, natomiast gdyby zachowaniem kapitału się nie przejmował, mógłby spadku dochodów uniknąć. Krótko mówiąc, z zachowaniem kapitału wiążą się w takiej sytuacji same niedogodności, a brak jest korzyści. Jeśli zatem zarządzający przedsiębiorstwami państwo wymi nie są nadludźmi, a tylko zwyczajnymi osobami zainteresowanymi
Ściśle rzecz ujmując, krzywa przychodu z produktu krańcowego (przyp. MZ).
180
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
własnymi korzyściami, to trzeba dojść do wniosku, że absolutnie koniecz ną konsekwencją państwowej produkcji będzie nadmierne zużycie zasobu kapitału i pogorszenie standardu życia konsumentów w porównaniu z sy tuacją w kapitalizmie. Możemy być jednak pewni, że znajdzie się ktoś, kto będzie utrzymy wał, iż co prawda nie można mieć żadnych wątpliwości w kwestii tego, co dotychczas stwierdziłem, jednak w rzeczywistości sprawy wygląda ją inaczej, gdyż defekty systemu czysto rynkowego wychodzą na jaw, kiedy tylko zwrócimy uwagę na szczególny przypadek produkcji m o nopolistycznej. A przecież w kapitalizmie produkcja monopolistyczna musi się z konieczności pojawić, przynajmniej w długim okresie. Taki rzekomy kontrargument wysuwają nie tylko krytycy marksistowscy, lecz także zwolennicy ortodoksyjnej teorii ekonomii160. W odpowiedzi na ten zarzut poruszę cztery kwestie. Po pierwsze, dostępne dowody historyczne pokazują, że wbrew tezom tych krytyków, w nieskrępowa nym systemie rynkowym nie istnieje wcale wzmożona tendencja do monopolizacji. Ponadto również teoria przedstawia powody nakazujące wątpić, że taka tendencja mogłaby na wolnym rynku zapanować. Po trzecie, nawet jeśli z jakiegokolwiek powodu nastąpiłby proces rosnącej m onopolizacji, byłby on nieszkodliwy z punktu widzenia konsumen tów, o ile zapewniona byłaby swoboda wejścia na rynek. I po czwarte, rozróżnianie pomiędzy cenami monopolowymi i cenami konkurencyj nymi oraz przeciwstawianie ich sobie jest w przypadku gospodarki ka pitalistycznej złudne. W kwestii dowodów historycznych: gdyby teza krytyków kapitali zmu była prawdziwa, to moglibyśmy się spodziewać, iż bardziej wyraź na tendencja do monopolizacji występowała we względnie bardziej wol nym, nieskrępowanym, nieregulowanym kapitalizmie leseferystycznym niż we względnie bardziej regulowanym systemie kapitalizmu „społecz nego” lub kapitalizmu „dobrobytu”. Historia pokazuje jednak, że było dokładnie odwrotnie. Panuje powszechna zgoda co do tego, że okres hi storyczny od 1867 roku do I wojny światowej był względnie bardziej ka pitalistycznym okresem w historii Stanów Zjednoczonych, a okres póź niejszy był epoką cechującą się większą i wciąż rosnącą liczbą regulacji gospodarczych i ustawodawstwa socjalnego. Gdy się tej kwestii przyj rzymy, odkryjemy, że w pierwszym z wymienionych okresów istniała 160 Na ten temat oraz na temat kwestii poruszonych dalej por. L. von Mises, So cjalizm, s. 284 308.
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu
181
nie tylko słabsza tendencja do monopolizacji i koncentracji produkcji niż w drugim, lecz również że w czasie pierwszej z tych epok można było zaobserwować stały trend w kierunku ostrzejszej konkurencji i cią głego spadku cen prawie wszystkich dóbr161. Tendencja ta zatrzymała się i odwróciła dopiero wtedy, gdy w miarę upływu czasu system rynkowy zaczął być coraz bardziej blokowany i niszczony przez interwencje pań stwa. Wzmożona monopolizacja nadeszła dopiero wówczas, gdy czo łowi przedsiębiorcy zaczęli odnosić większe sukcesy w przekonywaniu rządu do ingerowania w dziki system konkurencji i uchwalania regu lacji wprowadzających system „uporządkowanej” konkurencji w celu ochrony istniejących dużych firm przed bezwzględną konkurencją, któ ra nieustannie wokół nich wyrastała162. G. Kolko, lewicowiec, a zatem z pewnością świadek godny zaufania, przynajmniej dla krytyków z le wej strony, podsumowuje swoje badania nad tym problemem w nastę pujący sposób: Podczas tego [pierwszego] okresu w ystępował dom inujący trend w kierunku wzrostu konkurencji. Dla wielu kluczow ych liderów go spodarczych i finansow ych konkurencja była jednak nie do zaakcep tow ania, a fala fuzji stanow iła w dużym stopniu odzwierciedlenie dobrowolnych, nieudanych wysiłków przedsiębiorców, by poddać kontroli niepow strzym ane trendy. (...) Ponieważ w ciąż pojaw iali się nowi konkurenci i siła gospodarcza była rozproszona w całym rozrastającym się narodzie, dla wielu znaczących przedsiębiorców stało się jasne, iż tylko rząd krajow y może [kontrolować i stabili zować] gospodarkę. (...) Paradoksalnie i wbrew osiągniętem u przez
161 J.W. McGuire pisze: „Od 1865 do 1897 roku obniżające się rokrocznie ceny utrudniały przedsiębiorcom planowanie przyszłości. Nowe połączenia kolejowe na wielu obszarach doprowadziły do tego, że rynek na wschód od Missisipi zaczął mieć charakter ogólnokrajowy i nawet małe przedsiębiorstwa w małych miastach były zmuszone konkurować z innymi, często większymi firmami, zlokalizowany mi w oddali. W tym samym czasie doszło do nadzwyczajnych postępów w sferze technologii i produktywności. Jednym słowem, był to wspaniały okres dla konsu mentów i przeraźliwy wiek dla producentów, szczególnie kiedy konkurencja zaczęła stawać się coraz ostrzejsza” (J.W. McGuire, Business an d Society, New York 1963, s. 38 39). 162 Por. na ten temat G. Kolko, T he Triumph o f Conservatism , Chicago 1967; ten że, R ailroads an d Regulation, Princeton 1965; J. Weinstein, T he Corporate Id eal in the Liberal State, Boston 1968; A N ew History o f Leviathan.
182
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
historyków konsensusowi to nie istnienie m onopoli spowodowało interw encję rządu w gospodarkę, ale ich brak.163
Ponadto ustalenia te, pozostające w wyraźnej sprzeczności z powszech nymi opiniami na ten temat, znajdują oparcie w rozważaniach teoretycznych164. Monopolizacja oznacza, że pewien specyficzny czynnik produkcji zostaje wycofany ze sfery rynkowej. Czynnik ten nie znajduje się w po wszechnym obrocie - obrót nim jest ograniczany przez jego właściciela. W takiej sytuacji nie istnieje cena rynkowa zmonopolizowanego czyn nika produkcji. Skoro jednak cena nie istnieje, właściciel czynnika nie może oszacować pieniężnego kosztu wycofania go z rynku i użytkowania w wybrany przez siebie sposób. Innymi słowy, nie może wyliczyć swoich zysków, by upewnić się, choćby tylko ex post facto, czy rzeczywiście osią ga ze swoich inwestycji możliwie najwyższe zyski. Jeśli przedsiębiorca jest rzeczywiście zainteresowany osiąganiem możliwie najwyższego zysku (co zawsze zakładają jego krytycy), to musi stale oferować zmonopolizowane czynniki produkcji na rynku, by mieć pewność, że używa ich rzeczywi ście w sposób najbardziej opłacalny i że nie istnieje żaden inny, bardziej korzystny sposób ich wykorzystania, w której to sytuacji sprzedaż owego czynnika byłaby dla niego bardziej opłacalna niż jego zatrzymanie. Jesteś my zmuszeni tutaj dojść do paradoksalnego wniosku, że w celu maksyma lizowania zysków monopolista musi stale rezygnować ze swojej pozycji właściciela czynnika produkcji, który jest wycofany z rynku, i dążyć do włączenia go w sferę rynkową. Ponadto z każdym kolejnym aktem monopolizacji problem właściciela zmonopolizowanych czynników produkcji - polegający na tym, że z po wodu braku możliwości zastosowania rachunku ekonomicznego nie może być on pewny tego, czy użytkuje je w najbardziej zyskowny sposób - staje się poważniejszy. Należy bowiem realistycznie założyć, że monopolista nie tylko nie jest wszechwiedzący, ale też że jego wiedza na temat przyszłych
163 G. Kolko, T he Triumph o f C onservatism , s. 4 5. Por. także badania M. Olsona, które doprowadziły go do wniosku, że również organizacje masowe (a w szcze gólności związki zawodowe) nie są zjawiskami rynkowymi, lecz zawdzięczają swoje istnienie działaniom legislacyjnym (M. Olson, L ogika działania zbiorow ego. D obra publiczne i teoria grup, tłum. S. Szymański, Warszawa 2012). 164 Na ten temat por. L. v. Mises, Socjalizm, s. 284 308; tenże, Ludzkie działanie, rozdz. 25 26; M.N. Rothbard, E konom ia w olnego rynku, t. 3, rozdz. 10; tenże, Ludwig von Mises and E conom ic Calculation under Socialism , [w:] The Econom ics o f Ludwig von Mises, red. L. Moss, Kansas City 1976, s. 75 76.
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu
183
konkurencyjnych dóbr i usług będzie w miarę postępu procesu monopoliza cji stawać się coraz bardziej ograniczona. Kiedy czynniki produkcji zostają wycofane z rynku, a krąg konsumentów zaopatrywanych w dobra wytwa rzane przy użyciu tych czynników poszerza się, coraz mniej prawdopo dobne staje się to, czy monopolista, niezdolny do korzystania z rachunku ekonomicznego, będzie mógł pozostać w posiadaniu wszystkich istotnych informacji potrzebnych do odkrycia najbardziej zyskownych sposobów wy korzystania posiadanych przezeń czynników produkcji. Natomiast w miarę postępowania procesu monopolizacji coraz bardziej prawdopodobne stawać będzie się to, że inni ludzie lub grupy ludzi, chcąc osiągać zyski z produkcji, dostrzegać będą bardziej korzystne sposoby wykorzystania zmonopolizo wanych czynników165. Nie muszą być oni wcale lepszymi przedsiębiorca mi, wystarczy, że będą zajm ow ać inne miejsce w czasie i przestrzeni, dzięki czemu będą bardziej świadomi okazji inwestycyjnych, których odkrycie dla monopolisty stanie się coraz trudniejsze i bardziej kosztowne z każdym nowym krokiem w kierunku monopolizacji. W związku z tym prawdo podobieństwo, że monopolista zostanie przekonany do sprzedaży swoich zmonopolizowanych czynników innym producentom - notabene po to, by w ten sposób zwiększyć zyski - rośnie z każdym kolejnym krokiem w kie runku monopolizacji166. Załóżmy teraz, że z jakiegoś powodu zdarzyło się to, co w świetle do wodów historycznych i teoretycznych jest nieprawdopodobne. Przyjmijmy 165 Por. F.A. Hayek, Indyw idualizm i porządek ekonom iczny, tłum. G. Łuczkiewicz, Kraków 1998, zwł. rozdz. 9; I. Kirzner, Konkurencja i przedsiębiorczość, tłum. K. Śledziński, Warszawa 2010. 166 Co do wielkiej własności, zwłaszcza ziemi, Mises zauważa, że zazwyczaj po wstaje ona i istnieje dzięki siłom nierynkowym: przemocy i egzekwowanemu przez państwo systemowi prawnemu, który zakazuje sprzedaży ziemi lub ją utrudnia. „Wielka własność ziemska i latyfundia nigdzie i nigdy nie powstawały jako efekt wolnego rynku. Są wynikiem dążeń militarnych i politycznych. Utworzone dzię ki przemocy, mogły zostać utrzymane jedynie dzięki przemocy. Gdy tylko wielka własność ziemska zostaje wciągnięta do wymiany rynkowej, zaczyna się kurczyć, aż w końcu całkowicie znika. (...) Jak wręcz niemożliwe okazuje się utrzymanie latyfundium w gospodarce wolnorynkowej, pokazuje podstawa prawna, która doprowadziła do wprowadzenia niepodzielności dóbr rodzinnych i innych pokrewnych instytucji prawnych jak angielskie en tail. (. ) Nigdy własność środków produkcji nie była silniej skoncentrowana niż za czasów Pliniusza, gdy połowa prowincji afrykańskich znajdowała się w posiadaniu sześciu osób, lub za czasów Merowingów, gdy Kościół we Francji posiadał większość całej ziemi. I nigdzie nie ma stosunkowo mniej wielkiej własności ziemskiej niż w wysoce kapitalistycznej Ameryce Północnej” (L. von Mises, Socjalizm, s. 294 295).
184
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
zarazem, że zdarzył się przypadek najbardziej skrajny: funkcjonuje tylko jedno przedsiębiorstwo, jeden supermonopolista, który dostarcza wszelkie dobra oraz usługi dostępne na rynku i który jest jedynym pracodawcą dla wszystkich ludzi. Co się z tym wiąże, jeśli chodzi o zadowolenie konsu mentów, zakładając oczywiście, że supermonopolista zdobył i utrzymuje swoją pozycję bez uciekania się do agresji? Po pierwsze, z pewnością nikt nie ma żadnych ważnych roszczeń wobec właściciela firmy. Jego przedsię biorstwo jest jego pełną i prawowitą własnością. Po drugie, niczyje prawo do bojkotowania wymiany nie zostaje naruszone. Nikt nie jest przymu szany do pracy dla monopolisty ani do kupowania czegokolwiek od niego i każdy może ze swoim wynagrodzeniem za świadczenie pracy robić to, co chce. Może przeznaczyć je na konsumpcję lub oszczędności, spożytkować na cele produktywne lub nieproduktywne, może też porozumieć się z in nymi ludźmi i dzięki wspólnym funduszom stworzyć z nimi spółkę. W ta kiej sytuacji moglibyśmy w kwestii istnienia monopolu powiedzieć tylko tyle, że monopolista najwyraźniej nie mógł dostrzec możliwości zwięk szenia swojego dochodu, sprzedając wszystkie albo część swoich środków produkcji, gdyż w przeciwnym razie by to uczynił. I takowej możliwości zwiększenia swojego dochodu - czy to oferując lepszą cenę za czynniki produkcji używane przez monopolistę, czy też stając się kapitalistycznym producentem poprzez pierwotne oszczędzanie, przekształcenie nieproduk tywnie wykorzystywanego majątku prywatnego w produktywny kapitał lub połączenie funduszy z innymi ludźmi - nie mógł dostrzec również nikt inny, w przeciwnym bowiem razie by to uczynił. Skoro jednak nikt nie mógł dostrzec możliwości zwiększenia swojego dochodu bez ucieka nia się do agresji, to absurdem jest uznawanie takiego supermonopolu za coś niewłaściwego. Gdyby rzeczywiście taka sytuacja kiedykolwiek miała się w gospodarce rynkowej zdarzyć, oznaczałoby to tylko tyle, że taki supermonopolista rzeczywiście dostarcza konsumentom najbardziej pożą dane przez nich dobra i usługi w najbardziej efektywny sposób. Pozostaje jednak problem cen monopolowych167. Czy cena monopolowa nie oznacza dla konsumentów suboptymalnej podaży dóbr i czy w takiej sy tuacji nie mamy do czynienia z istotnym wyjątkiem od reguły mówiącej, że kapitalizm jest lepszym systemem gospodarczym? W pewnym sensie na to pytanie już odpowiedziałem, wyjaśniając, że nie można ustanowienia
167 Na ten temat por. M.N. Rothbard, E konom ia wolnego rynku, t. 3, rozdz. 10; W. Block, Austrian M onopoly Theory: A Critique, „Journal of Libertarian Studies” 1, nr 4 (1977).
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu
185
supermonopolu na rynku uznać za szkodliwe dla konsumentów. W każdym razie teoria, że ceny monopolowe (rzekomo) kategorycznie różnią się od cen konkurencyjnych, została przedstawiona w innym, technicznym języku i dlatego zasługuje na specjalne potraktowanie. Wynik tej analizy, który nie powinien być wcale zaskakujący, potwierdzi tylko to, co już odkryliśmy: że monopol nie stanowi szczególnego problemu, który zmuszałby nas do wpro wadzenia jakościowych zastrzeżeń do ogólnej zasady, iż gospodarka rynkowa jest z konieczności bardziej efektywna od każdego systemu socjalistycznego czy etatystycznego. Jaka jest definicja „ceny monopolowej” i przeciwstawia nej jej „ceny konkurencyjnej” według ekonomii ortodoksyjnej (która w tym przypadku obejmuje również tak zwaną austriacką szkołę ekonomii, repre zentowaną przez L. von Misesa)? Typowa jest definicja następująca: M onopol jest w arunkiem koniecznym pojaw ienia się cen m onopolo w ych, ale niew ystarczającym . M usi być spełniony jeszcze jeden w a runek, m ianow icie krzywa popytu musi przybrać określony kształt. Samo istnienie m onopolu o niczym jeszcze nie przesądza. Wydaw ca książki z zastrzeżonymi prawami autorskimi jest m onopolistą. M im o to może m ieć trudności ze sprzedaniem choćby jednego eg zemplarza, bez względu na to, jakiej ceny zażąda. Nie każda cena, za którą m onopolista sprzedaje zm onopolizow any towar, jest ceną m onopolow ą. Ceny monopolowe to jedyny przykład cen, przy k tó rych m onopoliście bardziej opłaca się ograniczyć łączną sprzedaż, niż ją rozszerzyć tak, jak pozw oliłby na to konkurencyjny rynek168.
Choć takie rozróżnienie może wydawać się przekonujące, to będę tutaj argumentować, że ani sam producent, ani neutralny obserwator z zewnątrz nie może - na podstawie zaprezentowanego w przytoczonej definicji kryte rium „ograniczonej i nieograniczonej podaży” - stwierdzić, czy ceny obo wiązujące na rynku są monopolowe czy konkurencyjne. Aby to zrozumieć, załóżmy, że istnieje monopolistyczny producent w sensie „jedynego produ centa danego dobra”. Na pytanie, czy dobro to jest takie samo jak inne do bra wytwarzane przez inne firmy, czy też się od nich różni, nie można od powiedzieć, opierając się na przeprowadzonej ex ante analizie porównawczej fizycznych lub chemicznych właściwości tych dóbr. Można to stwierdzić
168 L. von Mises, Ludzkie działanie, s. 307. Por. także współczesne podręczniki, np. P.A. Samuelson, W.D. Nordhaus, E konom ia, tłum. A. Bukowski, J. Środa, Poznań 2012, s. 172.
186
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
tylko ex post facto, przyglądając się sytuacji rynkowej w przyszłości, w opar ciu o to, czy kupujący traktują i oceniają te dobra tak samo, czy odmiennie. Zatem każdego producenta - bez względu na to, co wytwarza - można w chwili podejmowania przezeń decyzji postrzegać jako potencjalnego mo nopolistę w tym sensie tego terminu. Jakiego rodzaju decyzję musi podjąć każdy producent? Musi zdecydować, jak wielka powinna być jego produk cja, by jego dochód pieniężny był maksymalny (przy założeniu, że dochód niepieniężny jest dany). W tym celu musi stwierdzić, jak będzie się kształto wać krzywa popytu dla jego produktu, gdy produkt ten trafi na rynek, oraz wziąć pod uwagę, jak będą zmieniać się koszty produkcji w związku ze zmianami jej wielkości. W ten sposób ustali on taką wielkość produkcji, przy której dochód ze sprzedaży - czyli liczba sprzedanych dóbr pomnożo na przez cenę minus koszty produkcji związane z ich wytworzeniem - osią gnie maksimum. Załóżmy, że tak się właśnie dzieje, a monopoliście udaje się poprawnie oszacować przyszłą krzywą popytu i ustalona przez niego cena rzeczywiście oczyszcza rynek. Musimy teraz odpowiedzieć na pytanie, czy ta cena rynkowa jest ceną monopolową, czy też konkurencyjną. Jak zauważył M.N. Rothbard w swojej przełomowej, choć często lekceważonej, analizie problemu monopolu, nie można się tego w żaden sposób dowie dzieć. Czy liczba wytworzonych dóbr została „ograniczona” w celu wyko rzystania nieelastycznego popytu i okazji do ustalenia ceny monopolowej, czy też osiągnięta cena była ceną konkurencyjną, ustanowioną w celu roz szerzenia sprzedaży „tak, jak pozwoliłby na to konkurencyjny rynek”? Nie można tego w żaden sposób stwierdzić169. Oczywiście każdy producent za wsze będzie się starał ustalić wielkość produkcji na poziomie, powyżej któ rego popyt staje się elastyczny, w związku z czym spadek cen pociąga za sobą spadek całkowitego dochodu*. Dokonuje zatem ograniczenia podaży. * Zdanie to pozbawione jest jakiegokolwiek sensu ekonomicznego. Po pierw sze, ponieważ analizowana jest tutaj sama krzywa popytu, to przedmiotem an ali zy jest całkow ity przychód, a nie dochód (czyli przychód pomniejszony o koszty). Po drugie, każdy producent dąży do ustalenia wielkości produkcji na takim p o ziomie, który znajduje się na elastycznej części krzywej popytu (a nie „na pozio mie, powyżej którego popyt staje się elastyczny”) gdyż na nieelastycznej części krzywej popytu przychód krańcowy jest zawsze ujemny. Po trzecie, gdy popyt jest elastyczny, to ze spadkiem ceny wiąże się wzrost przychodów. Aby zatem ująć problem poprawnie, należałoby stwierdzić, że „każdy producent zawsze będzie się starał ustalić wielkość produkcji na poziomie, przy którym popyt jest elastyczny, w związku z czym spadek cen pociąga za sobą wzrost przychodu całkow itego” (przyp. M Z). 169 Por. M.N. Rothbard, E konom ia w olnego rynku, t. 3, rozdz. 10.
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu
187
Jednocześnie producent dobra x - opierając się na swoich oszacowaniach kształtu przyszłej krzywej popytu - będzie się starał rozszerzyć jego produk cję do poziomu, przy którym krańcowy koszt produkcji (koszt utraconych możliwości wynikający z niewyprodukowania jednostki dobra alternatyw nego przy użyciu rzadkich czynników produkcji potrzebnych w procesie produkcji kolejnej jednostki dobra x) będzie równy cenie jednostki dobra x*, przewidywanej przy danej wielkości podaży. O maksymalizowaniu zysku i kształtowaniu się cen rynkowych stanowić może zarówno ograniczenie, jak i rozszerzenie produkcji - nie można też, rozdzielając je od siebie, wpro wadzić ważnego rozróżnienia pomiędzy działaniem monopolistycznym i konkurencyjnym. Przypuśćmy teraz, że na kolejnym etapie podejmowania decyzji m o nopolista postanawia zmniejszyć wielkość produkcji dóbr w porówna niu z jej wcześniejszym poziomem, oraz załóżmy, że dzięki temu udaje mu się osiągnąć wyższy niż wcześniej dochód całkowity. Czy nie byłby to wyraźny przykład ceny monopolowej? Na to pytanie odpowiedź musi być negatywna, ponieważ nie można odróżnić realokacyjnego „ograni czenia” produkcji od „normalnej” realokacji, uwzględniającej zmiany popytu. Każde zdarzenie, które można zinterpretować jako ograniczenie produkcji, da się zinterpretować również jako normalną realokację. Nie istnieje żaden sposób pozwalający na rozstrzygnięcie, jak dane zdarzenie należałoby zinterpretować, oba zjawiska są bowiem zasadniczo dwoma aspektami jednej i tej samej rzeczy: działania i dokonywania wyboru. Z takim samym rezultatem - czyli ograniczeniem podaży w połącze niu z takim wzrostem cen, przy którym dochód całkowity zwiększa się - będziemy mieć do czynienia również w sytuacji, w której mono polista, produkujący na przykład unikalną odmianę jabłek, doświadcza jednocześnie wzrostu popytu na te jabłka (przesunięcia krzywej popy tu w górę) i jeszcze większego wzrostu popytu na pomarańcze (jeszcze gwałtowniejszego przesunięcia krzywej popytu w górę). W takiej sytu acji również uzyskałby większy dochód dzięki ograniczeniu wielkości
* Jedynym przypadkiem, gdy o optymalnej wielkości produkcji decyduje zrów nanie się kosztu krańcowego z ceną, jest nierealistyczny model konkurencji dosko nałej ponieważ krzywa popytu jest tam doskonale elastyczna (płaska), to cena jest zawsze równa przychodowi krańcowemu. Ogólna reguła mówi natomiast, że produ cent dąży do ustalenia wielkości produkcji na poziomie, przy którym koszt krańcowy jest równy przychodowi krańcowemu, a kiedy krzywa popytu jest malejąca, przychód krańcowy musi być niższy od ceny (przyp. MZ).
188
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
produkcji jabłek, ponieważ tymczasem ich wcześniejsza cena rynkowa stała się ceną subkonkurencyjną*. A jeśli rzeczywiście chce maksymali zować zysk, to zamiast zwiększać produkcję jabłek stosownie do wzrostu popytu na nie, powinien wykorzystać część czynników, których wcześ niej używał przy produkcji jabłek, do produkcji pomarańczy, ponieważ w tym czasie wystąpiły zmiany w systemie cen względnych**. A co je śli monopolista, który ogranicza produkcję jabłek, nie wykorzystuje dostępnych dzięki temu czynników do produkcji pomarańczy, lecz za miast tego wyłącza je z jakiegokolwiek użytku? Oznacza to tylko tyle, że oprócz wzrostu popytu na jabłka nastąpił w tym czasie jeszcze większy wzrost popytu na inne dobro: czas wolny (a mówiąc dokładniej, wzrost popytu na czas wolny, zgłaszanego przez monopolistę, który jest także konsumentem). Wyjaśnieniem ograniczonej podaży na jabłka jest zatem zmiana względnej ceny czasu wolnego (a nie pomarańczy) w porówna niu z innymi dobrami. Ani z perspektywy samego monopolisty, ani z punktu widzenia ze wnętrznego obserwatora nie można pod względem konceptualnym od różnić działań ograniczających produkcję od normalnej realokacji, która po prostu następuje w wyniku oczekiwanych zmian popytu. Ilekroć mo nopolista podejmuje działania ograniczające produkcję, które prowadzą do wzrostu cen, z definicji musi wykorzystywać uwolnione czynniki do innego celu, któremu przypisuje wyższą wartość, co świadczy o tym, że
* Nie jest zrozumiałe, dlaczego w kontekście monopolu autor pisze o cenie subkonkurencyjnej, która jest ceną niższą od ceny konkurencyjnej, gdy rynek konkuren cyjny nie znajduje się w równowadze. Prawdopodobnie autorowi chodzi tutaj o to, że w następstwie wzrostu popytu monopolista nie będzie zwiększał produkcji do pozio mu, przy którym utrzymana zostałaby stara cena, tylko w porównaniu z taką sytu acją produkcję ograniczał, w wyniku czego stara cena będzie musiała okazać się za niska. Nie można jednak w przypadku monopolu stwierdzić, czy w następstwie wzro stu popytu cena wzrośnie, czy też spadnie, bez znajomości kształtu krzywej kosztu krańcowego (przyp. MZ). ** Twierdzenie to opiera się na niemożliwym do utrzymania w przypadku tego rodzaju analizy (o ile nie są to jedyne istniejące dobra, jednak nie mogłoby wtedy dojść do jednoczesnego wzrostu popytu na każde z nich) założeniu, że producent dysponuje daną liczbą czynników, które rozdziela pomiędzy produkcję dwóch dóbr, i z niewiadomego powodu nie może zatrudniać nowych czynników, gdy popyt na oba wytwarzane przez niego dobra wzrośnie (oczywiście oznaczać by to musiało również, że nie może on uwalniać czynników wykorzystywanych do tej pory, gdy popyt na wytwarzane przy ich użyciu dobra spadnie) (przyp. MZ).
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu
189
dostosowuje się do zmian względnego popytu. Jak słusznie podsumowuje M.N. Rothbard: „O graniczenie produkcji” nie może w ięc być świadectwem usta lenia ceny monopolow ej. Podwyższenie ceny z subkonkurencyjnej do konkurencyjnej również wiąże się z ograniczeniem produkcji, któremu oczyw iście towarzyszy zwiększenie produkcji gdzie indziej dzięki uwolnieniu czynników. N ie m a sp o sob u , by od różn ić tak ie „ ogran iczen ie” p ro d u k cji i tow arzyszącą m u ek sp an sję innej p rod u kcji o d rz eko m ej sytu acji u stan ow ien ia „cen y m o n o p o lo w e j”. Jeśli „ograniczeniu” towarzyszy wzrost ilości czasu wolnego w ła ściciela czynnika, a nie wzrost produkcji innego dobra rynkowego, to nadal m am y do czynienia ze wzrostem podaży dobra konsum p cyjnego - czasu wolnego. Nadal nie m ożna ustalić, czy w ynikiem „ograniczenia” jest cena „m onopolow a” czy „konkurencyjna” oraz w jakim stopniu zadziałał tu m otyw pozyskania większej ilości cza su wolnego. A zatem definiowanie ceny m o n o p o lo w ej jako ustanow ionej w wy niku decyzji o sprzedaży m niejszej ilości produktu po wyższej cenie jest pozbawione sensu, gdyż podobna definicja jest słuszna rów nież w przypadku podniesienia ceny z ceny subkonkurencyjnej do „konkurencyjnej”.170
Analiza problemu monopolu nie pokazuje nam zatem, że powinniśmy zmodyfikować przedstawiony wcześniej opis normalnego funkcjonowa nia gospodarki czysto rynkowej, ani nie podważa tego, że jest ona lepsza od każdego socjalistycznego lub etatystycznego systemu produkcji. Proces monopolizacji nie tylko jest wysoce nieprawdopodobny zarówno z empi rycznego, jak i z teoretycznego punktu widzenia, ale nawet gdyby wystą pił, to i tak dla konsumentów byłby nieszkodliwy. W ramach struktury systemu rynkowego ceny monopolowej, z którą wiąże się ograniczenie produkcji, nie można odróżnić od normalnej podwyżki ceny, wynikającej ze wzrostu popytu i zmian cen względnych. A ponieważ każde działa nie ograniczające produkcję jest jednocześnie działaniem ekspansywnym, nonsensem jest twierdzenie, że zmniejszenie produkcji w jednej branży 170 Tamże, s. 72 73.
190
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
i towarzyszący temu wzrost przychodu całkowitego oznacza błędną aloka cję czynników produkcji i wyzysk konsumentów*. Błędy zawarte w tego rodzaju wnioskach uwidocznił w jednej ze swoich późniejszych prac L. von Mises, który implicite odrzucił tam swoje wcześniejsze - ortodok syjne - stanowisko w kwestii cen monopolowych. Twierdzi on: Przedsiębiorca, m ający do dyspozycji 100 jednostek kapitału, wy korzystuje na przykład 50 jednostek do produkcji dobra p i 50 jed nostek do produkcji dobra q. Jeśli obie dziedziny są zyskowne, to nie m ożna go w inić za to, że nie przeznaczył większej ilości kapita łu , na przykład 75 jednostek, na produkcję dobra p. Aby zwiększyć produkcję dobra p , m usiałby odpowiednio zmniejszyć produkcję dobra q. Jed nak m alkontenci m ogliby doszukiwać się jego winy również w tym , że nie zwiększył produkcji dobra q. Skoro można w inić przedsiębiorcę za to, że nie wyprodukował więcej dobra p , to należy go w inić również za to, że nie wyprodukował więcej dobra q . Oznacza to obw inianie przedsiębiorcy za fakt, że istnieje rzadkość czynników produkcji, a Ziem ia to nie Szlarafia.171
Problem monopolu - szczególny problem rynków, którego rozwiązanie wymaga działania państwa - nie istnieje172. Rzeczywisty, nieiluzoryczny problem monopolu i cen monopolowych pojawia się tylko wtedy, gdy na scenę wkracza państwo. Państwo to jedyne przedsiębiorstwo, którego ceny można w zupełnie obiektywny i niearbitralny sposób uznać za „zbyt * Warto tutaj zauważyć, że monopolista w stanie równowagi ustala wielkość na takim poziomie, który znajduje się na elastycznej części krzywej popytu, ponieważ na nieelastycznej części krzywej popytu przychód krańcowy jest ujemny. Jeśli zaś popyt jest elastyczny, wzrost ceny (wynikający z ograniczenia produkcji) pociąga za sobą spadek przychodu całkowitego. Zatem ze zmniejszeniem produkcji przez m o nopolistę nie może się wiązać wzrost przychodu całkowitego, lecz jego spadek, o ile tylko koszt krańcowy jest większy od zera. Oczywiście monopolistę tak jak każdego innego producenta interesuje zwiększanie (maksymalizowanie) zysku (dochodu), a nie przychodu, i możliwe, że to właśnie o zysk, a nie o przychód autorowi tutaj chodziło (przyp. MZ). 171 L. von Mises, Profit an d Loss, s. 116. 172 Z perspektywy historycznej rządowa polityka antytrustowa faktycznie służy prawie wyłącznie dostarczaniu słabiej radzącym sobie konkurentom instrumentów prawnych, które są potrzebne, by utrudniać funkcjonowanie tym ich rywalom, którzy odnoszą większe sukcesy. Imponujący zbiór studiów przypadku dotyczących tego skut ku można znaleźć w: D. Armentano, Antitrust and Monopoly, New York 1982; Y. Brozen, Is Government the Source o f Monopoly? and Other Essays, San Francisco 1980.
Produkcja kapitalistyczna i problem monopolu
191
wysokie”, a praktyki rynkowe za „oparte na wyzysku”, tym samym pod względem konceptualnym odróżniając je od pozostałych cen i praktyk. Konsumenci nie chcą za nie dobrowolnie płacić i ich nie akceptują. Są one im narzucane pod groźbą użycia przemocy. Ponadto tylko w przypadku tak uprzywilejowanej instytucji jak państwo można oczekiwać i zaobser wować trwały proces postępującej monopolizacji i koncentracji. W przeci wieństwie do innych przedsiębiorstw, które są kontrolowane przez podej mujących dobrowolne decyzje konsumentów, przedsiębiorstwo o nazwie „państwo” jest organizacją, która może ludzi opodatkować i nie musi czekać, aż oni ten podatek zaakceptują, oraz może bez konieczności uzy skania zgody z ich strony wprowadzić regulacje w kwestii użytkowania przez nich własności. Państwo ma zdecydowaną przewagę nad innymi instytucjami w konkurencji o rzadkie zasoby. Jeśli tylko założymy, że jego przedstawiciele są tak samo nastawieni na zysk, jak wszyscy inni ludzie, to - biorąc pod uwagę jego uprzywilejowaną pozycję - musimy dojść do wniosku, że organizacja o nazwie „państwo” będzie wykazywać względ nie bardziej wyraźną tendencję do wzrostu niż pozostałe organizacje. I chociaż nie istnieją żadne dowody potwierdzające tezę, że system rynko wy tworzy tendencję do rozwoju monopoli, to doświadczenia historyczne dostarczają obszernych dowodów na to, że system etatystyczny do tego doprowadza.
Rozdział
10
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych
Starałem się obalić zarówno ekonomiczne, jak i moralne argumenty za socjalizmem. Sprowadziwszy go do zjawiska o znaczeniu wyłącznie socjopsychologicznym, czyli zjawiska, którego istnienia nie można poprzeć ani słusznymi argumentami ekonomicznymi, ani moralnymi, wyjaśniłem jego korzenie w kategoriach agresji i korumpowania opinii publicznej przez poli tykę typu divide et impera. W poprzednim rozdziale powróciłem do ekono mii, by zadać socjalizmowi ostateczny cios, przedstawiając konstruktywne wyjaśnienie funkcjonowania kapitalistycznego porządku społecznego, który pod względem ekonomicznym jest systemem lepszym od socjalizmu i który można wprowadzić w życie w każdej chwili. Wykazałem, że w kategoriach ocen konsumentów kapitalizm jest lepszy, jeśli chodzi o alokację czynników produkcji, jakość wytwarzanych produktów i utrzymanie na przestrzeni cza su wartości zawartej w kapitale. Udowodniłem, że tak zwany problem mo nopolu, wiążący się rzekomo z systemem czysto rynkowym, w ogóle nie jest niczym szczególnym. To, co powiedziano na temat bardziej efektywnego funkcjonowania kapitalizmu w normalnych warunkach, stosuje się również do producentów monopolistycznych, o ile są oni rzeczywiście kontrolowani przez podejmujących dobrowolne decyzje konsumentów. W tym rozdziale przeanalizuję nawet jeszcze częściej przywoływany znamienny przypadek, który rzekomo wymaga wprowadzenia jakościo wych zastrzeżeń do tezy o ekonomicznej wyższości kapitalizmu: przypa dek produkcji tak zwanych dóbr publicznych. Rozważę tu zwłaszcza kwe stię produkcji bezpieczeństwa. Jeśli to, co stwierdziłem w poprzednim rozdziale o funkcjonowaniu go spodarki rynkowej, jest prawdą, i jeśli monopole są zupełnie nieszkodli we dla konsumentów, o ile konsumenci mają prawo je bojkotować i sami nie napotykają na przeszkody przy wejściu na rynek konkurencyjnych
194
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
producentów, to musimy dojść do wniosku, że zarówno z powodów ekono micznych, jak i moralnych produkcja wszystkich dóbr i usług powinna być pozostawiona w rękach prywatnych. Oznacza to w szczególności, że nawet produkcja prawa i porządku, sprawiedliwości i pokoju - tych dóbr i usług, które według powszechnych opinii, mających swoje źródło w przyczynach wyjaśnionych w rozdziale ósmym, dostarczać musi państwo - powinny być dostarczane prywatnie, przez konkurencyjny rynek. Taki wniosek sformu łował słynny belgijski ekonomista, G. de Molinari, już w 1849 roku - kiedy klasyczny liberalizm wciąż był dominującą ideologią, a terminy „ekono mista” i „socjalista” były powszechnie (i słusznie) uznawane za antonimy: J e ś li w ek o n o m ii polity czn ej jes t ja k a ś d ob rz e d ow ied zio n a p ra w d a , to je s t n ią: Że we wszystkich przypadkach, dla wszystkich towarów służących zaspokajaniu potrzeb konsumenta, w jego najlepszym interesie jest to, by praca i handel pozostawały wolne, gdyż nieodzownym i trw ałym skutkiem wolności pracy i handlu jest m aksym alna obniżka ceny. O raz: Że interesy konsum enta jakiegokolw iek towaru pow inny generalnie zawsze przeważać nad interesam i jego producenta. Id ą c śla d em tych za sa d , d o c h o d z i się d o rygorystycznego w n iosku : Że produkcja bezpieczeństwa pow inna, w interesie konsumentów tego nienam acalnego towaru, zostać poddana prawu wolnej konkurencji. I co za tym idzie: Że żaden rząd nie pow inien m ieć prawa powstrzymywania innego rządu od konkurow ania z nim , ani też prawa nakazyw ania konsu m entom bezpieczeństw a, by przychodzili po ten towar w yłącznie do niego.173
173 G. de M olinari, Produkcja bezpieczeństw a, tłum. J. Sierpiński, http://mises.pl/ blog/2013/11/14/molinari-produkcja-bezpieczenstwa.
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych
195
Ponadto Molinari komentuje ten argument stwierdzeniem: „Albo jest to logiczne i prawdziwe, albo też zasady, na których opiera się nauka eko nomiczna, są nieprawomocne”174. Najwyraźniej istnieje tylko jedno wyjście z tego nieprzyjemnego dla wszystkich socjalistów wniosku: twierdzić, że istnieją pewne dobra, do których przedstawione tutaj wnioskowanie ekonomiczne z jakichś szcze gólnych powodów się nie stosuje. Właśnie to próbują udowodnić teoretycy tak zwanych dóbr publicznych175. Wykażę jednak, że faktycznie nie istnie ją ani szczególne dobra, ani szczególne powody, a produkcja bezpieczeń stwa nie stanowi problemu różnego od produkcji wszelkich innych dóbr i usług, jak domy, sery czy ubezpieczenie. Chociaż teoria dóbr publicz nych ma wielu zwolenników, to stanowi przykład wnioskowania wadli wego i efekciarskiego, pełnego wewnętrznej niekonsekwencji i błędów for malnych, odwołującego się do powszechnych uprzedzeń i przyswojonych przekonań, ale nieposiadającego zupełnie żadnej wartości naukowej176. Jaką zatem „drogę wyjścia” znaleźli socjalistyczni ekonomiści, by uniknąć wyciągania wniosku przedstawionego przez Molinariego? Od czasów tego belgijskiego ekonomisty na pytanie o to, czy do różnych dóbr stosują się różne rodzaje analizy ekonomicznej, coraz powszech niej odpowiadano twierdząco. Obecnie właściwie niemożliwe jest zna lezienie jednego podręcznika do ekonomii, w którym nie wprowadzano by ani nie akcentowano rozróżnienia na dobra prywatne, w przypadku których powszechnie uznaje się ekonomiczną wyższość kapitalistycz nego porządku produkcji, i dobra publiczne, w przypadku których się tego nie uznaje177. Twierdzi się, że pewne dobra i usługi, w tym bez pieczeństwo, mają pewną szczególną cechę, polegającą na tym, że ko rzystanie z nich nie może być ograniczone tylko do tych osób, które 174 Tamże. 175 Różne podejścia teoretyków dóbr publicznych można znaleźć w: J.M . Bucha nan, G. Tullock, T he Calculus o f Consent; J.M . Buchanan, T he Public Finances, Ho mewood 1970; tenże, The Lim its o f Liberty, Chicago 1975; G. Tullock, Private Wants, Public M eans, New York 1970; M. Olson, L ogika działan ia zbiorow ego; W.J. Baumol, W elfare Econom ics an d the T heory o f the State, Cambridge 1952. 176 Na ten temat por. M.N. Rothbard, E konom ia wolnego rynku, t. 3, s. 442 i n.; tenże, The Myth o f N eutral Taxation, „Cato Journal”, jesień 1981; W. Block, Free M ar ket Transportation: D enationalizing the R oads, „Journal of Libertarian Studies” 3, nr 2 (lato 1979); tenże, Public G oods an d Externalities: T he Case o f Roads, „Journal of Libertarian Studies” 7, nr 2 (jesień 1983). 177 Por. np. W.J. Baumol, A.S. Blinder, Econom ics: Principles an d Policy, New York 1979, rozdz. 31.
196
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
rzeczywiście sfinansowały ich produkcję. Korzyści z nich mogą czerpać również ludzie, którzy nie brali w tym udziału. Tego rodzaju dobra zwie się dobrami lub usługami publicznymi (w odróżnieniu od dóbr i usług prywatnych, z których korzyści czerpią wyłącznie ci, którzy faktycznie za nie zapłacili). Sądzi się, że z uwagi na ową szczególną cechę dóbr pu blicznych rynki nie mogą ich produkować, a przynajmniej nie w dosta tecznej jakości ani ilości, i stąd pożądane jest kompensacyjne działanie państwa178. Podawane przez poszczególnych autorów przykłady rzeko mo publicznych dóbr znacznie się różnią. Często klasyfikują oni to samo dobro bądź usługę w sposób odmienny i trudno znaleźć jakieś dobro, którego klasyfikacja byłaby bezsporna179. Świadczy to wyraźnie o iluzo rycznym charakterze tego rozróżnienia. Szczególną popularnością cieszą się następujące przykłady dóbr publicznych: straż pożarna, zapobiega jąca temu, by ogień przeniósł się z mojego domu na dom sąsiada, który tym samym odnosi korzyść z mojej straży pożarnej, chociaż nie przy czynił się w żaden sposób do jej sfinansowania; policja, która patrolu jąc moją własność, odstrasza potencjalnych włamywaczy również przed 178 Innym, często stosowanym kryterium dla dóbr publicznych jest kryterium „braku rywalizacji w konsumpcji”. Mówiąc ogólnie, oba kryteria wydają się zbież ne: kiedy nie można wykluczyć gapowiczów, możliwy staje się brak rywalizacji w konsumpcji; kiedy zaś można ich wykluczyć, pojawia się rywalizacja w konsump cji, a przynajmniej tak by się mogło wydawać. Jak jednak utrzymują teoretycy dóbr publicznych, zbieżność owa nie jest idealna. Według nich można wyobrazić sobie sytuację, w której gapowiczów da się wykluczyć z konsumpcji, a ich włączenie nie wiąże się z żadnym dodatkowym kosztem (czyli koszt krańcowy przyjęcia gapowi czów jest zerowy), i w której konsumowanie dobra przez kolejnych dopuszczonych gapowiczów niekoniecznie będzie musiało doprowadzić do spadku konsumpcji tego dobra przez innych. Tego rodzaju dobro będzie również dobrem publicznym. Po nieważ na wolnym rynku wykluczano by gapowiczów, a takie dobro mimo braku rywalizacji w jego konsumpcji nie byłoby dostępne dla każdego chociaż nie w ią załoby się to z dodatkowym kosztem to według logiki etatystyczno-socjalistycznej świadczyłoby to o zawodności rynku, czyli suboptymalnym poziomie konsump cji. W związku z tym dostarczaniem dóbr tego rodzaju powinno zająć się państwo (kiedy na przykład sala kinowa jest zapełniona tylko w połowie, wpuszczenie do datkowych widzów za darmo nie wiązałoby się z poniesieniem żadnych kosztów, a oglądanie przez nich filmu mogłoby nie mieć wpływu na widzów, którzy zaku pili bilety, a zatem film należałoby zaklasyfikować jako dobro publiczne; ponieważ jednak właściciel kina wykluczałby gapowiczów i nie pozwalał im, by cieszyli się „darmowym” widowiskiem, sale kinowe należałoby znacjonalizować). Na temat błędów związanych z definiowaniem dóbr publicznych jako nierywalizacyjnych w konsumpcji por. przypisy 184 i 188. 179 Por. na ten temat W. Block, Public G oods and Externalities.
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych
197
wejściem na teren własności mojego sąsiada, nawet jeśli nie pomógł on w jej finansowaniu; latarnia, ulubiony przykład ekonomistów180, która pomaga odnaleźć statkom kurs, chociaż osoby na nich przebywające nie dopłaciły do jej budowy ani utrzymania nawet złotówki. Przed przystąpieniem do dalszej prezentacji i krytycznej oceny teorii dóbr publicznych zbadam, jak bardzo rozróżnienie na dobra prywatne i publiczne jest użyteczne, jeśli chodzi o stwierdzenie, czy dane dobro powinno być produkowane prywatnie, czy też przez państwo albo z po mocą państwa. Nawet w najbardziej powierzchownej analizie trudno nie zauważyć, że to rzekome kryterium zamiast pomóc w przedstawieniu roz sądnego rozwiązania, wpędza nas tylko w poważne problemy. Chociaż przynajmniej na pierwszy rzut oka - mogłoby się wydawać, że część dóbr i usług dostarczanych przez państwo kwalifikuje się jako dobra publiczne, to z pewnością nie jest wcale takie oczywiste, które spośród dóbr i usług w rzeczywistości wytwarzanych przez państwo można by mianem dóbr publicznych określić. Koleje, usługi pocztowe, telekomunikacja, drogi są dobrami, których użytkowanie można ograniczyć do osób, które fak tycznie je sfinansowały, w związku z czym można by je uznać za dobra prywatne. Wydaje się, że to samo tyczy się różnych aspektów wielowy miarowego dobra, jakim jest „bezpieczeństwo”: wszystko, co mogłoby być przedmiotem ubezpieczenia, musiałoby się kwalifikować jako dobro prywatne. To jeszcze nie koniec. Nie tylko okazuje się, że wiele dóbr do starczanych przez państwo można by uznać za dobra prywatne, ale też że wiele dóbr wytwarzanych prywatnie zalicza się do kategorii dóbr publicz nych. Niewątpliwie moi sąsiedzi odnoszą korzyść, kiedy mój ogród różany jest zadbany - mogą cieszyć się jego widokiem, a nie muszą pomagać mi w pracach nad jego utrzymaniem. To samo tyczy się wszelkiego rodzaju ulepszeń, które możemy wprowadzić do swojej własności, a które przy czyniają się również do wzrostu wartość własności sąsiadów. Ludzie, któ rzy nie wrzucają muzykowi pieniędzy do kapelusza, mogą czerpać przy jemność z jego występu. Z kolei współpasażerowie autobusu, którzy nie wspomogli mnie w zakupie dezodorantu, korzystają z tego, że go użyłem. Każdy, kto kiedykolwiek będzie się ze mną zadawał, skorzysta na tym, że bez jego wsparcia finansowego podjąłem starania, by stać się bardziej życzliwym. Czy wszystkie te dobra - ogrody różane, ulepszenia własności, muzyka uliczna, dezodoranty, doskonalenie swojej osobowości - z tego 180 por. np. j.m . Buchanan, The Public Finances, s. 23; P.A. Samuelson, W.D. Nord haus, dz. cyt., s. 36 37.
198
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
powodu, że wyraźnie mają cechy dóbr publicznych, powinny być dostar czane przez państwo albo z jego pomocą? Jak pokazują przywołane tutaj przykłady prywatnie wytwarzanych dóbr publicznych, teza teoretyków dóbr publicznych, że dóbr tych nie można wytwarzać prywatnie, lecz wymagają one interwencji państwa, jest obarczona poważnym błędem. Oczywiście mogą być one zapewnione przez rynki. Ponadto dowody historyczne pokazują, że wszystkie rzekome dobra publiczne, które obecnie zapewnia państwo, bywały w przeszłości dostarczane przez prywatnych przedsiębiorców - a w niektórych krajach dzieje się tak nawet i obecnie. Przykładowo niegdyś usługi pocztowe nie mal wszędzie były prywatne; ulice były i czasami wciąż są finansowane ze środków prywatnych; nawet tak uwielbiane przez ekonomistów latarnie początkowo powstawały w wyniku działalności prywatnych przedsiębiorców181. Istnieją prywatne siły policyjne, detektywi i arbitrzy. Prywatne or ganizacje charytatywne tradycyjnie pomagają ludziom chorym, ubogim, starszym, sierotom i wdowom. A zatem twierdzenie, że tego rodzaju rze czy nie może wytwarzać system czysto rynkowy, zostało sfalsyfikowane przez doświadczenie setki razy. Z wykorzystaniem rozróżnienia na dobra publiczne i dobra prywatne w celu stwierdzenia, co należy pozostawić rynkowi, a co nie, wiążą się również inne trudności. Co należałoby zrobić, gdyby na przykład produk cja tak zwanych dóbr publicznych niosła za sobą nie pozytywne, ale ne gatywne konsekwencje dla innych ludzi albo pozytywne konsekwencje tylko dla niektórych, a dla pozostałych negatywne? Co należałoby zrobić, gdyby się okazało, że sąsiad, którego dom został uratowany przez straż pożarną przed spłonięciem, życzył sobie (na przykład z powodu wygó rowanej sumy ubezpieczenia), by jego dom spłonął, albo gdyby się oka zało, że moi sąsiedzi nie znoszą róż, a współpasażerowie uważają zapach mojego dezodorantu za obrzydliwy? Ponadto charakter dobra może się zmienić w wyniku zmian w technologii. Na przykład wraz z rozwojem telewizji kablowej, dobro, które wcześniej było (rzekomo) publiczne, stało się prywatne. Charakter dobra może zmienić się też w wyniku zmian praw własności - praw przywłaszczania własności. Na przykład latarnia jest dobrem publicznym tylko wtedy, gdy morze jest w posiadaniu publicznym (a nie prywatnym). Gdyby jednak można było przywłaszczać fragmenty oceanu i posiadać je jako własność prywatną - tak jak odbywałoby się to 181 Por. R. Coase, Latarn ia m orska w ekon om ii, [w:] tenże, Firm a, rynek i prawo, tłum. J. Stawiński, Warszawa 2013, rozdz. 7.
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych
199
w czysto kapitalistycznym porządku społecznym - to ze względu na to, że latarnia oświetla jedynie ograniczone terytorium z pewnością możliwe stałoby się wykluczenie osób, które nie uiściłyby zapłaty, za przyjemność korzystania z jej usług. Gdy bardziej zagłębimy się w argumenty i gruntownie przeanalizujemy podział na dobra prywatne i publiczne, dojdziemy do wniosku, że rozróżnie nie to jest złudne. Jednoznaczna dychotomia pomiędzy dobrami prywatnymi i publicznymi nie istnieje i to właśnie jest przyczyną tak dużych różnic zdań w kwestii tego, jak dane dobra należałoby zaklasyfikować. Wszystkie dobra mają mniej lub bardziej prywatny albo publiczny charakter, a to, w jakim stopniu są prywatne lub publiczne, może się zmieniać - i ciągle się zmienia w miarę, jak ludzie zmieniają swoje wartości i oceny, oraz w miarę, jak zmie nia się struktura ludności. Nie można dóbr raz na zawsze przyporządkować do jednej z tych kategorii. Aby to zrozumieć, musimy sobie przypomnieć, dlaczego coś jest dobrem. Aby coś było dobrem, musi być uznawane i trak towane jako rzecz rzadka. Dobra nie są dobrami samymi w sobie, stają się nimi dopiero, gdy zaczną być jako dobra postrzegane. Rzecz nie będzie do brem, dopóki co najmniej jedna osoba subiektywnie nie oceni jej jako dobra. Ponieważ jednak dobra nigdy nie są dobrami samymi w sobie - co wynika z tego, że żadna analiza fizyczno-chemiczna nie może służyć uznaniu czegoś za dobro ekonomiczne - to nie istnieje oczywiście żadne stałe, obiektywne kryterium klasyfikowania dóbr jako prywatnych albo publicznych. Dobra nigdy nie są same w sobie dobrami prywatnymi albo publicznymi. O tym, czy będą miały charakter prywatny, czy też publiczny, decyduje to, ilu ludzi uważa je za dobra, przy czym to, w jakim stopniu są one prywatne lub pu bliczne, będzie się wraz ze zmianami ocen ludzi zmieniać - w przedziale od jednego do nieskończoności. Zatem nawet rzeczy, które pozornie są w cało ści prywatne, takie jak wnętrze mojego mieszkania lub kolor mojej bielizny, mogą stać się dobrami publicznymi, gdy tylko zaczną obchodzić inne osoby182. Z kolei dobra pozornie publiczne, takie jak otoczenie mojego domu lub kolor mojego kombinezonu roboczego, mogą stać się dobrami wyłącznie prywatnymi, jeśli tylko inni ludzie przestaną się nimi interesować. Ponadto charakterystyka każdego dobra może się ciągle zmieniać. Dobro publiczne albo prywatne może się przekształcić w publiczne albo prywatne zło i na odwrót, w zależności od tego, czy zmieni się zainteresowanie nimi innych ludzi. W takiej sytuacji jednak nie możemy podjąć żadnej decyzji w oparciu 182 Por. na przykład ironiczny argument W. Blocka odnośnie do skarpetek jako dóbr publicznych: W. Block, Public G oods and E xternalities.
200
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
o podział na dobra prywatne i publiczne183. Aby to uczynić, musielibyśmy nie tylko zapytać właściwie każdą osobę o każde z dóbr, by stwierdzić, czy ją dane dobro obchodzi, czy nie, czy uważa je za pozytywne, czy negatywne, oraz jaka jest skala jej zainteresowania tym dobrem, w celu określenia, kto na czym skorzysta i co w związku z tym powinien finansować (a przecież nie moglibyśmy mieć pewności, że wszyscy mówili prawdę). Konieczne byłoby również ciągłe monitorowanie wszelkich zmian ocen, co oznaczałoby, że nigdy nie moglibyśmy podjąć ostatecznej decyzji o produkcji jakiegokolwiek dobra. W konsekwencji zastosowania tej bezsensownej teorii wszyscy byli byśmy już dawno martwi184.
183 Aby uniknąć w tej kwestii jakichkolwiek nieporozumień, każdy pojedynczy producent i każde ich zrzeszenie, podejmujące decyzje wspólnie, może w każdej chwi li postanowić o rozpoczęciu lub zaprzestaniu produkcji dobra w oparciu o własną ocenę prywatnego bądź publicznego charakteru tego dobra. W ramach rynkowej go spodarki nieustannie podejmowane są decyzje o prywatnym wytwarzaniu bądź niewytwarzaniu dóbr publicznych. Niemożliwe jest jednak podjęcie decyzji o tym, czy zignorować wynik funkcjonowania wolnego rynku, czy też nie, opierając się na osza cowaniu prywatnego lub publicznego charakteru jakiegoś dobra. 184 Zatem wprowadzenie rozróżnienia na dobra prywatne i publiczne w rzeczy samej stanowi powrót do przedsubiektywistycznego okresu w ekonomii. Z punktu widzenia ekonomii subiektywistycznej nie można żadnego dobra w sposób obiek tywny zaklasyfikować jako dobra prywatnego albo publicznego. Zasadniczo z tego powodu nie do utrzymania staje się drugie z kryteriów wyróżniających dobra pu bliczne, które mówi o braku rywalizacji w konsumpcji (por. przyp. 178). Jak b o wiem zewnętrzny obserwator mógłby określić, czy dopuszczenie kolejnych gapowi czów, którzy za darmo konsumowaliby dane dobro, nie doprowadziłoby w istocie do spadku zadowolenia czerpanego z tego dobra przez inne osoby?! Oczywiście nie istnieje obiektywny sposób pozwalający to stwierdzić. W rzeczywistości możliwe jest bowiem, że przyjemność, jaką dana osoba czerpie z oglądania filmu albo jeżdże nia po drodze, znacząco by się obniżyła, gdyby do kina albo na drogę wpuszczono większą liczbę ludzi. Aby się o tym przekonać, musielibyśmy zapytać o to każdą osobę a nie każdy musiałby się zgodzić (i co wtedy?). A ponieważ nawet dobro, dla którego możliwy jest brak rywalizacji w konsumpcji, nie jest dobrem wolnym, to w konsekwencji dopuszczenia kolejnych gapowiczów musiałoby w końcu dojść do „zatłoczenia”, a w związku z tym każdego musielibyśmy się spytać o odpowiedni „margines” swobody. Ponadto wpływ na naszą konsumpcję może mieć również to, kim jest osoba, którą dopuszczono bez opłaty, a zatem również o to musielibyśmy zostać zapytani. Wreszcie musimy mieć na uwadze również to, że w miarę upływu czasu zdanie każdej osoby w każdej z tych kwestii może się zmienić. Zatem również na podstawie kryterium braku rywalizacji w konsumpcji niemożliwe jest stwier dzenie, czy dane dobro powinno być dostarczane przez państwo (a nie prywatnie), tak jak nie jest możliwe stwierdzenie tego na podstawie kryterium wykluczalności z konsumpcji (por. także przyp. 188).
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych
201
Nawet gdybyśmy zignorowali te wszystkie trudności i przyznali na potrzeby argumentacji, że rozróżnienie dóbr na prywatne i publiczne jest poprawne, to i tak argumenty teoretyków dóbr publicznych nie dowodziłyby tego, czego m iały dowieść. Ich argumenty nie pokazują wcale, dlaczego dobra publiczne - przy założeniu, że stanowią oddziel ną kategorię dóbr - w ogóle powinny być wytwarzane ani dlaczego to państwo, a nie przedsiębiorstwa prywatne, powinno je produkować. Zasadniczo teoria dóbr publicznych, oprócz przedstawionego tu wcze śniej rozróżnienia pojęciowego, sprowadza się tylko do następujących twierdzeń. To, że dobra publiczne niosą za sobą pozytywne efekty dla ludzi, którzy nie przyczynili się w żaden sposób do ich produkcji lub finansowania, dowodzi, że są one pożądane. Najwyraźniej jednak nie zostałyby wyprodukowane, a przynajmniej nie w dostatecznej jakości i ilości, na wolnym, konkurencyjnym rynku, ponieważ nie wszyscy, którzy z ich wyprodukowania odniosą korzyść, przyczynią się finan sowo do jego rozpoczęcia. Aby zatem dobra te (które są oczywiście pożądane, ale mimo to nie zostałyby wyprodukowane) zostały wy tworzone, państwo musi pomóc w ich produkcji. Taki wniosek, któ ry można znaleźć niemal w każdym podręczniku ekonomii (również w tych autorstwa laureatów Nagrody Nobla185), jest całkowicie błędny i to z dwóch powodów. Aby dojść do wniosku, że państwo musi dostarczać dobra publiczne, które w przeciwnym razie nie zostałyby wytworzone, wskazane jest, byśmy do swojego łańcucha rozumowania przemycili normę. Nie moglibyśmy bo wiem na podstawie twierdzenia, że ze względu na ich pewne cechy szcze gólne niektóre dobra nie zostałyby wytworzone, dojść do wniosku, iż dobra te powinny zostać wytworzone. Skoro jednak w celu uzasadnienia swojej tezy teoretycy dóbr publicznych potrzebują normy, to oczywiście opusz czają oni granice ekonomii jako pozytywnej nauki wertfrei (wolnej od war tości). Wkraczają natomiast na pole moralności i etyki, w związku z czym moglibyśmy się spodziewać, że przedstawią teorię etyki jako dyscypliny po znawczej, by uzasadnić swoje działania i wnioski. Nie będzie jednak przesa dą stwierdzenie, że nigdzie w literaturze z dziedziny teorii dóbr publicznych nie znajdziemy niczego, co mogłoby choć trochę przypominać poznawczą
185 Por. P.A. Samuelson, The Pure Theory o f Public Expenditure, „Review of Econo mics and Statistics” 36, nr 4 (1954); P.A. Samuelson, W.D. Nordhaus, dz. cyt., rozdz. 8; M. Friedman, Kapitalizm i wolność, rozdz. 2; F.A. Hayek, Law, Legislation and Liberty, t. 3, rozdz. 14.
202
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
teorię etyczną186. Na samym początku musimy zatem stwierdzić, że teore tycy dóbr publicznych nadużywają swojego prestiżu, który uzyskali dzięki osiągnięciom w dziedzinie ekonomii pozytywnej, by orzekać o kwestiach,
186 W ostatnich latach ekonomiści, szczególnie z tak zwanej szkoły chicagowskiej, coraz bardziej interesują się analizą praw własności (por. H. Demsetz, The Exchange an d Enforcem ent o f Property Rights, „Journal of Law and Economics” 7 (1964); tenże, Toward a T heory o f Property Rights, „American Economic Review” 57, nr 2 (1967); R. Coase, P roblem kosztu społecznego, [w:] tenże, Firm a, rynek i praw o, rozdz. 5; A. Alchian, E con om ic Forces a t Work, Indianapolis 1977, cz. 2; R. Posner, E conom ic Analysis o f Law , Boston 1977). Jednak analizy te nie mają nic wspólnego z etyką. Wręcz przeciwnie, podejmuje się w nich próby odstąpienia od ustalania uzasadnio nych reguł etycznych i zastąpienia ich rozważaniami na temat efektywności ekono micznej (krytykę takich starań można znaleźć w: M.N. Rothbard, Etyka w olności, rozdz. 26; W. Block, C oase an d D em setz on Private Property Rights, „Journal of Liber tarian Studies” 1, nr 2 (1977); R. Dworkin, Is W ealth a Value, „Journal of Legal Stud ies” 9, nr 2 (1980); M.N. Rothbard, The Myth o f Efficiency, [w:] Time, Uncertainty, and D isequilibrium , red. M. Rizzo, Lexington 1979). W ostatecznym rozrachunku wszyst kie argumenty odnoszące się do efektywności są nieistotne, ponieważ po prostu nie istnieje żadna niearbitralna metoda pomiaru, ważenia i agregowania indywidualnych użyteczności lub przykrości wynikających z danej alokacji praw własności. W związ ku z tym każda próba rekomendowania jakiegoś konkretnego systemu przydzielania praw własności ze względu na to, że miałby rzekomo maksymalizować „społeczny dobrobyt”, stanowi pseudonaukowy humbug (patrz zwł. M.N. Rothbard, Toward a Reconstruction o f Utility an d W elfare E con om ics; L. Robbins, Econom ics an d Political Econom y, „American Economic Review” 71, nr 2 (1981)). Również „zasady jednomyślności”, którą J.M . Buchanan i G. Tullock w ślad za K. Wicksellem (zob. K. Wicksell, Finanztheoretische Untersuchungen, Jena 1896) za proponowali jako drogowskaz dla polityki gospodarczej, nie można uznać za właści wą zasadę etyczną. Według zasady jednomyślności wprowadzane powinny być tylko takie zmiany w polityce, które by miały jednomyślne poparcie, co z pewnością brzmi atrakcyjnie. Zasada ta mutatis mutandis stanowi również, że kiedy nie istnieje jedno myślna zgoda w kwestii jakiejkolwiek propozycji zmiany, zachow ane zostaje status q u o, co brzmi już znacznie mniej atrakcyjnie, gdyż oznacza, że każdy istniejący stan rzeczy w kwestii alokacji praw własności będzie mieć uzasadnienie albo jako punkt wyjścia, albo jako sytuacja, która ma zostać utrzymana. Jednak teoretycy wyboru publicznego nie przedstawiają żadnej normatywnej teorii praw własności, która by to śmiałe twierdzenie uzasadniała, mimo że taka teoria jest tutaj wymagana. Zatem zasada jednomyślności w ostatecznym rozrachunku pozbawiona jest podstaw etycz nych. Ponieważ ulubiona zasada zwolenników Buchanana legitymizuje każde moż liwe do wyobrażenia status qu o, to jako kryterium moralne jest zupełnym absurdem (por. na ten temat także M.N. Rothbard, E tyka w olności, rozdz. 26; tenże, T he Myth o f N eutral Taxation, s. 549 i n.) Zamiast próbować coś z zasady jednomyślności uratować, Buchanan i Tullock podążając znów śladem Wicksella sprowadzają ją do zasady „względnej” czy też „quasi” jednomyślności.
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych
203
w których, jak wskazuje sama ich twórczość, nie mają absolutnie żadne go autorytetu. Może mimo to udało im się przypadkiem przedstawić jakąś poprawną tezę, której tylko nie poparli wypracowaną przez siebie teorią moralną? Zobaczymy, że nic nie może być bardziej odległe od prawdy, gdy tylko wprost sformułujemy normę, która jest potrzebna do wyciągnięcia wspomnianego wcześniej wniosku, iż państwo musi pomagać w dostarcza niu dóbr publicznych. Według normy, której wymaga ów wniosek, ilekroć można w jakiś sposób udowodnić, że produkcja danego dobra lub usługi ma dla kogoś pozytywny efekt, lecz w ogóle by ich nie wytwarzano albo nie wytwarzano by ich w odpowiedniej ilości lub jakości, gdyby inni nie wzięli udziału w ich finansowaniu, to wolno przeciwko tym ludziom użyć przemocy bezpośrednio albo za pośrednictwem państwa, by ich zmusić do partycypowania w niezbędnych obciążeniach finansowych. Nie musimy przedstawiać tutaj obszernego komentarza, by pokazać, że wprowadzenie w życie tej reguły spowodowałoby chaos, ponieważ sprowadza się ona do stwierdzenia, iż każdy może użyć agresji przeciwko każdemu, kiedy tylko ma na to ochotę. Ponadto jasne - na podstawie omówienia problemu uza sadnienia twierdzeń normatywnych (rozdział siódmy) - powinno być to, że takiej normy nie można by nigdy uzasadnić jako uczciwej. Każdy bowiem, kto argumentuje w ten sposób i szuka dla tych argumentów poparcia, musi przyjmować wbrew owej normie, że zapewniona jest integralność każdej osoby jako niezależnego podmiotu podejmującego decyzje. Lecz teoria dóbr publicznych jest nie do utrzymania nie tylko z powodu zastosowania błędnego wnioskowania moralnego. Nawet utylitarystyczne, ekonomiczne wnioskowanie zawarte w przywołanym argumencie jest ewi dentnie błędne. Teoria dóbr publicznych twierdzi, że lepiej posiadać dobra publiczne niż ich nie mieć, chociaż nie można zapominać, że nie istnieje powód a priori, dla którego tak miałoby być (co kończy w tym momencie wnioskowanie teoretyków dóbr publicznych). Istnienie anarchistów, którzy tak bardzo brzydzą się działalnością państwa, że woleliby nie posiadać tak zwanych dóbr publicznych wcale niż dysponować nimi dzięki państwu, jest nie tylko możliwe, ale wręcz jest faktem187! Nawet gdybyśmy uznali dotych czasowe argumenty teoretyków dóbr publicznych, to przejście od twierdze nia, że dobra publiczne są pożądane, do twierdzenia, że powinny być z tego
187 Na temat tego argumentu por. M.N. Rothbard, T he Myth o f N eutral Taxation, s. 533. Nawiasem mówiąc, istnienie nawet jednego anarchisty sprawia również, że ważność traci zastosowanie optimum w sensie Pareto jako kryterium ekonomicznie usprawiedliwionej działalności państwa.
204
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
powodu dostarczane przez państwo, bynajmniej niczego nie rozstrzyga, po nieważ to nie przed takim wyborem stajemy. Ponieważ pieniądze oraz inne zasoby muszą zostać wycofane z alternatywnych zastosowań w celu sfinan sowania przypuszczalnie pożądanych dóbr publicznych, to jedynym istot nym i odpowiednim pytaniem, na jakie należy odpowiedzieć, jest to, czy owe alternatywne zastosowania (czyli dobra prywatne, których nie można już nabyć, gdyż zamiast na nie pieniądze są wydawane na dobra publicz ne), na które można by przeznaczyć pieniądze, są bardziej wartościowe lub bardziej pilne od dóbr publicznych. Odpowiedź na to pytanie jest zupełnie oczywista. Wartość dóbr publicznych, jakakolwiek by ona była, jest w kate goriach ocen konsumentów względnie niższa od wartości konkurencyjnych dóbr prywatnych, ponieważ gdyby pozostawiono wybór konsumentom (i nie narzucono im tylko jednej alternatywy), to z pewnością woleliby oni wydać swoje pieniądze w inny sposób (w przeciwnym bowiem razie nie by łoby konieczne użycie wobec nich siły). Dowodzi to ponad wszelką wątpli wość, że zasoby wykorzystywane w celu dostarczenia dóbr publicznych są marnotrawione, gdyż służą zapewnieniu konsumentom dóbr i usług, które w najlepszym razie mają dla nich znaczenie drugorzędne. Krótko mówiąc, nawet gdybyśmy założyli, że istnieją dobra publiczne, które można jedno znacznie odróżnić od dóbr prywatnych, i mieli pewność, iż dane dobro pu bliczne może okazać się użyteczne, to i tak dobra publiczne nadal będą kon kurowały z dobrami prywatnymi. Istnieje tylko jedna metoda pozwalająca na stwierdzenie, czy i w jakim stopniu ludzie uznają je za bardziej pożądane albo mutatis mutandis czy i w jakim stopniu miałyby być produkowane zamiast dóbr prywatnych, których produkcja musiałaby w takiej sytuacji zostać zaniechana bądź ograniczona: sprawienie, by wszystkie dobra i usłu gi były dostarczane przez swobodnie konkurujące ze sobą przedsiębiorstwa prywatne. Zatem wbrew wnioskom, jakie wyciągają teoretycy dóbr pu blicznych, logika każe nam uznać, że tylko system czysto rynkowy może zagwarantować, iż decyzja o produkcji dobra publicznego będzie - z per spektywy konsumentów - racjonalna. I tylko porządek czysto kapitalistycz ny może zapewnić, że racjonalna będzie też decyzja o tym, jaka ma być wielkość produkcji dobra publicznego (o ile w ogóle powinno być produkowane)188. Przedstawienie innego wniosku wymagałoby iście orwellowskiej
188 Zasadniczo to samo wnioskowanie, które prowadzi nas do odrzucenia socjalistyczno-etatystycznej teorii, która bazuje na tym, że dobra publiczne, definiowane na podstawie kryterium niewykluczalności, mają szczególny charakter, znajduje za stosowanie również w sytuacji, gdy dobra te definiuje się na podstawie kryterium
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych
205
rewolucji semantycznej. Stanowiska teoretyków dóbr publicznych można by „dowieść” tylko wtedy, gdyby interpretowano „nie” jako „tak”, „decyzję danej osoby o niezakupieniu jakiegoś dobra” jako „preferowanie przez nią
braku rywalizacji w konsumpcji (por. przypisy 178 i 184). Teoria ta, chcąc przedsta wić normatywne twierdzenie, że owe dobra powinny być zapewniane przez państwo, ponieważ dobra, które mogą być nierywalizacyjne w konsumpcji, nie byłyby dostar czane na wolnym rynku tylu konsumentom, ilu mogłyby być, staje przed dokładnie tym samym problemem: koniecznością zastosowania możliwego do uzasadnienia systemu etyki. Ewidentnie błędne jest również wnioskowanie utylitarne. Teoretycy dóbr publicznych rozumują w ten sposób, że wolnorynkowe praktyki wykluczania gapowiczów z korzystania z dóbr, których nierywalizacyjna konsumpcja wiąże się z zerowym kosztem krańcowym, skutkują suboptymalnym poziomem dobrobytu społecznego, w związku z czym konieczne jest kompensacyjne działanie państwa. Ich rozumowanie jest jednak błędne z dwóch powiązanych ze sobą powodów. Po pierwsze, koszt to kategoria subiektywna, której nigdy nie może obiektywnie zmie rzyć zewnętrzny obserwator. Zatem twierdzenie, że z dopuszczeniem kolejnych ga powiczów nie wiąże się żaden koszt, jest zupełnie nie do przyjęcia. Gdyby bowiem rzeczywiście subiektywny koszt dopuszczenia kolejnych konsumentów bez pobiera nia od nich opłaty był zerowy, prywatny właściciel-producent danego dobra by ich do niego dopuścił. Skoro jednak tego nie czyni, to świadczy to o tym, że jest odwrot nie: ponoszony przez niego koszt nie jest zerowy. Przyczyną tego stanu rzeczy może być jego przekonanie, że w ten sposób zmniejszyłoby się zadowolenie innych konsu mentów, co doprowadziłoby do spadku ceny jego produktu, albo jego niechęć wobec nieproszonych gapowiczów tak samo jak ja jestem niechętny temu, by do mojego salonu, który nie jest w pełni zajęty, wpraszali się kolejni goście, gdyż możliwa jest w nim nierywalizacyjna konsumpcja. Ponieważ z jakiegoś powodu nie możemy zało żyć, że koszt jest zerowy, to błędem jest mówienie o zawodności rynku, kiedy pewne dobra nie są rozdawane za darmo. Po drugie, przyjęcie zalecenia teoretyków dóbr publicznych, by dobra, w przypadku których rzekomo możliwa jest nierywalizacyjna konsumpcja, były dostarczane za darmo przez państwo, oznaczałoby w istocie nie unikniony spadek dobrobytu. Pomijając niewykonalne zadanie polegające na określe niu dóbr spełniających to kryterium, państwo, niezależne od dobrowolnych zakupów konsumentów, stanęłoby przed równie nierozwiązywalnym problemem racjonalnego określenia wielkości produkcji dóbr publicznych. Ponieważ nawet dobra publiczne nie są dobrami wolnymi, gdyż przy odpowiednim wzroście ich użytkowania możliwe jest ich „zatłoczenie”, to nie istnieje punkt, w którym państwo mogłoby się zatrzy mać. Albowiem przy każdym poziomie podaży istnieć będą użytkownicy, których trzeba by wykluczyć, a którzy mogliby cieszyć się darmowym dostępem do tych dóbr, gdyby tylko zwiększono ich podaż. Nawet gdyby problem ten można było w cudowny sposób rozwiązać, to (z konieczności wygórowany) koszt produkcji i istnienia dys trybuowanych za darmo dóbr publicznych w celu umożliwienia ich nierywalizacyjnej konsumpcji musiałby zostać opłacony z podatków. A fakt, że konsumenci byliby przymuszani do korzystania z tych dóbr, pokazuje znów ponad wszelką wątpliwość, iż z perspektywy konsumentów owe dobra publiczne mają mniejszą wartość od kon kurencyjnych dóbr prywatnych, których ci konsumenci nie mogą nabyć.
206
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
tego, czego nie kupiła”, „siłę” jako „wolność”, „decyzję o niezawarciu umo wy” jako „zawarcie umowy” i tak dalej189. Skąd jednak moglibyśmy wtedy wiedzieć, czy w rzeczywistości myślą to, co zdają się myśleć, gdy mówią to, co mówią, i czy nie chodzi im o coś zupełnie innego albo wręcz o nic kon kretnego, gdyż zwyczajnie bełkoczą? Nie moglibyśmy! M.N. Rothbard ma zatem całkowitą rację, gdy w następujący sposób komentuje podejmowane przez ideologów dóbr publicznych próby udowodnienia istnienia tak zwa nej zawodności rynku, wynikającej z tego, że dobra publiczne albo nie są w ogóle produkowane, albo też są produkowane w „niedostatecznej” ilości i jakości: (...) nauka ekonom ii mówi nam , że wolnorynkow e działania są za w sze optym alne. Są one optym alne nie z punktu widzenia oso bistych poglądów etycznych ekonom isty, ale z punktu widzenia 189 Obecnie najwybitniejszymi orędownikami orwellowskiego bełkotu są J.M . Bu chanan i G. Tullock (por. ich prace cytowane w przypisie 175). Twierdzą oni, że rząd powstał na mocy „umowy konstytucyjnej”, w której każdy „pod względem koncep tualnym zgadza się” podporządkować przymusowej władzy rządu, gdyż rozumie, że wszyscy inni również to zrobią. W związku z tym rząd jest tylko pozornie przymu sowy, gdyż tak naprawdę jest dobrowolny. Wobec tego osobliwego argumentu moż na wysunąć kilka oczywistych zarzutów. Po pierwsze, nie istnieje żaden empiryczny dowód na to, że jakaś konstytucja została kiedykolwiek dobrowolnie zaakceptowana przez każdego, kogo miała dotyczyć. Co więcej, niewyobrażalna jest sama koncepcja, że wszyscy ludzie mogliby dobrowolnie zgodzić się na przymus, tak jak niewyobrażal ne jest zaprzeczenie zasadzie sprzeczności. Gdyby bowiem dobrowolnie zaakceptowa ny przymus był dobrowolny, to musiałaby istnieć możliwość wycofania swojej zgody na podporządkowanie się konstytucji, a państwo byłoby zwykłym klubem, w którym członkostwo jest dobrowolne. Skoro jednak nie mamy „prawa do ignorowania pań stwa” co odróżnia państwo od klubu to twierdzenie, że akceptacja przymusu pań stwa jest dobrowolna, jest pod względem logicznym niedopuszczalne. A nawet gdyby wszystko to było możliwe, to i tak umowa konstytucyjna nie mogłaby być wiążąca dla nikogo poza pierwotnymi jej sygnatariuszami. Jak to możliwe, że Buchanan i Tullock wpadli na tak absurdalne koncepcje? Dzię ki sztuczce semantycznej. To, co w języku przedorwellowskim było „niewyobrażal ne” i stanowiło „brak zgody”, dla nich jest „pod względem konceptualnym możliwe” oraz stanowi „konceptualne porozumienie”. Najbardziej pouczający przykład takiego rozumowania można znaleźć w: J.M . Buchanan, A Contractarian Perspective on A nar chy, [w:] tenże, Freedom in Constitutional Contract, College Station 1977. Z publikacji tej możemy się dowiedzieć (s. 17), że nawet akceptację ograniczenia prędkości do 90 km/h można by uznać za dobrowolną (choć Buchanan nie jest tego do końca pe wien), ponieważ w ostatecznym rozrachunku akceptacja ta opiera się na tym, iż pod względem konceptualnym wszyscy zgadzamy się na konstytucję, a zatem Buchanan nie jest tak naprawdę etatystą, lecz anarchistą (s. 11).
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych
207
dobrowolnych działań w szystkich uczestników rynku i zaspokaja nia przez konsum entów ich swobodnie ujaw nianych potrzeb. Inter w encja państw a zawsze będzie odejściem od takiego optim um .190
Argumenty, które rzekomo dowodzą zawodności rynku, są ewident nie absurdalne. Kiedy obedrzemy je z technicznego żargonu, okaże się, że dowodzą one tylko tego, iż rynek, który cechuje zastosowanie zasady nieagresji w warunkach naznaczonych rzadkością, nie jest idealny, przez co pewne dobra lub usługi, które można by wytworzyć i dostarczyć tylko pod warunkiem, że agresja byłaby dozwolona, nie są produkowane. To oczywiście prawda, jednak żaden teoretyk rynku nigdy nie śmiałby temu zaprzeczyć. Co istotne jednak, „niedoskonałość” rynku można obronić, zarówno na gruncie moralności, jak i ekonomii, ale „doskonałości” pań stwa, sugerowanej przez teoretyków dóbr publicznych, obronić się nie da191. Prawdą jest również to, że z zaprzestaniem obecnej praktyki dostar czania dóbr publicznych przez państwo wiązałyby się zmiany w istnie jącej strukturze społecznej i dystrybucji majątku, które z pewnością dla niektórych ludzi mogłyby stanowić źródło wielu trudności. To właśnie z tego powodu istnieje powszechny opór społeczny wobec polityki prywa tyzowania funkcji państwa, mimo że w dłuższym okresie oznaczałoby to wzrost ogólnego poziomu społecznego bogactwa. Oczywiście fakt ten nie może stanowić ważnego argumentu świadczącego o zawodności rynku. Gdybyśmy kiedyś pozwolili komuś na bicie innych ludzi po głowie, po czym zabronili mu robić tego dalej, to z pewnością byłby on pokrzywdzo ny. Trudno byłoby to jednak uznać za usprawiedliwienie dla utrzymania dawnej reguły, pozwalającej mu na bicie innych. Byłby on pokrzywdzony, lecz oznaczałoby to zastąpienie porządku społecznego, w którym niektó rzy konsumenci mają prawo określać, w jakich przypadkach inni kon sumenci nie mogą dobrowolnie kupować tego, co chcą, za środki, jakie
190 M.N. Rothbard, E konom ia w olnego rynku, t. 3, s. 449. 191 Musimy o tym szczególnie pamiętać, kiedy oceniamy ważność argumentów etatystyczno-intwerwencjonistycznych, takich jak ten przedstawiony przez J.M . Keynesa: „Najważniejsze powinności państwa nie dotyczą działań, które podejmowane są przez jednostki, ale funkcji, które nie mieszczą się w sferze tego co indywidualne decyzji, których nie podejmie nikt, jeśli nie zrobi tego państwo. Najważniejsze zadanie rządu nie polega na tym, by robić trochę lepiej lub trochę gorzej te rzeczy, które jednost ki i tak już robią, ale by robić te rzeczy, których obecnie nie robi nikt” (J.M. Keynes, Zmierzch leseferyzmu, tłum. M. Szuster, „Res Publica Nowa” XVII, nr 4 (jesień 2004), s. 155). Rozumowanie to nie tylko wydaje się fałszywe, ono naprawdę jest fałszywe.
208
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
uzyskali w sprawiedliwy sposób, porządkiem, w którym każdy konsu ment ma równe prawo określać, co i w jakiej ilości ma być produkowane. Taka zmiana z pewnością byłaby preferowana z perspektywy wszystkich dobrowolnych konsumentów. Logiczne wnioskowanie nakazuje zatem zaakceptowanie przedstawio nego uprzednio wniosku Molinariego, że przez wzgląd na konsumentów, wszystkie dobra i usługi powinny być dostarczane przez rynek192. Fał szywe jest nie tylko twierdzenie, że możliwe jest wyróżnienie kategorii dóbr, które wymagają wprowadzenia pewnych zastrzeżeń do ogólnej tezy o ekonomicznej wyższości kapitalizmu, bo nawet gdyby takie dobra ist niały, to i tak nie moglibyśmy przedstawić żadnego szczególnego powodu, dla którego owe dobra publiczne, konkurujące z dobrami prywatnymi, miałyby nie być produkowane przez przedsiębiorstwa prywatne. Mimo całej propagandy teoretyków dóbr publicznych coraz bardziej widoczne w przypadku coraz większej liczby rzekomych dóbr publicznych staje się to, że bardziej efektywnie dostarczają je rynki niż państwo. Właściwie nikt, kto gruntownie bada te sprawy, nie może zaprzeczyć, biorąc pod uwagę swoje codzienne doświadczenia, że obecnie rynki mogą świadczyć usługi pocztowe, kolejowe, telefoniczne, edukacyjne, zapewniać dostęp 192 Niektórzy libertariańscy minarchiści wysuwają zarzut, że istnienie rynku wy maga uznania i egzekwowania wspólnego zbioru praw, a w związku z tym istnienia rządu, który byłby monopolistycznym sędzią i agencją odpowiedzialną za egzekwo wanie prawa (por. na przykład J. Hospers, L ibertarianism : A Political Philosophy for Tomorrow, Los Angeles 1971; T. Machan, Hum an Rights and Hum an Liberties, Chi cago 1975). Twierdzenie, że istnienie rynku wymaga uznania i egzekwowania zasad leżących u podstaw jego funkcjonowania, jest poprawne. Jednak nie wynika z tego, że zadanie to musi zostać powierzone monopolistycznej agencji. W rzeczywistości istnienie rynku wymaga również istnienia wspólnego języka i systemu znaków, jed nak trudno by było uznać z tego powodu za przekonujący argument, że rząd musi zapewnić przestrzeganie reguł językowych. Reguły postępowania na rynku podob nie jak system językowy wyłaniają się spontanicznie i mogą być egzekwowane przez „niewidzialną rękę” interesu własnego. Gdyby ludzie nie przestrzegali powszechnych reguł mowy, nie mogliby czerpać korzyści z komunikacji. Gdyby z kolei nie przestrze gali powszechnych reguł postępowania, nie mogliby cieszyć się korzyściami z więk szej produktywności gospodarki wymiennej, opartej na podziale pracy. Ponadto, jak wykazałem w rozdziale siódmym, bez względu na to, jaki będzie rząd, można uznać a priori reguły rynku za sprawiedliwe. I jak stwierdzę w podsumowaniu tego rozdzia łu, to właśnie w konkurencyjnym systemie stosowania i egzekwowania prawa istnieje możliwie największa presja, by opracowywane i przyjmowane reguły postępowania miały jak największe poparcie. Oczywiście warunek ten spełniają właśnie te reguły, które dzięki wnioskowaniu a priori uznaliśmy za logicznie konieczny warunek wstęp ny argumentacji i porozumienia w argumentacji.
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych
209
do elektryczności, dostarczać pieniądz, budować drogi i tak dalej w spo sób bardziej efektywny, a więc bardziej odpowiadający konsumentom, niż państwo. Mimo to ludzie ogólnie wzbraniają się przed zaakceptowaniem wniosku, do którego przyjęcia zmusza nas logika, jeśli chodzi o jeden sektor: produkcję bezpieczeństwa. Z tego powodu w dalszej części tego rozdziału skupię się na wyjaśnieniu, dlaczego również w tym obszarze gospodarka kapitalistyczna funkcjonuje lepiej - co prawda przedstawiłem już argumenty logiczne za wyższością kapitalizmu, lecz tutaj, chcąc prze konać czytelników, uzupełnię analizę o materiał empiryczny, i potraktuję produkcję bezpieczeństwa jako oddzielny problem193. Jak mógłby funkcjonować system niemonopolistycznych, konkuru jących ze sobą producentów bezpieczeństwa? Już na samym początku
193 Nawiasem mówiąc, logika, która zmusza nas do przyjęcia koncepcji, że naj lepszym pod względem ekonomicznym rozwiązaniem problemu zadowolenia kon sumentów jest produkowanie bezpieczeństwa przez przedsiębiorstwa prywatne, nakazuje nam również porzucić polityczną teorię klasycznego liberalizmu w sferze moralno-ideologicznej i zrobić mały, aczkolwiek istotny, krok w kierunku teorii libertarianizmu czy też anarchizmu opartego na prywatnej własności. Liberalizm klasycz ny, którego głównym reprezentantem w X X wieku był L. von Mises, postuluje system społeczny oparty na podstawowych regułach naturalnej teorii własności. Te same reguły postuluje też libertarianizm. Jednak klasyczni liberałowie chcą, by owe regu ły były egzekwowane przez monopolistyczną agencję (rząd, państwo) organizację, która nie jest zależna od dobrowolnego i wynikającego z kontraktu wsparcia konsu mentów dostarczanych przez nią usług, ale ma prawo jednostronnie określać wiel kość swojego dochodu, czyli podatków nakładanych na konsumentów, którego po trzebuje w celu wykonywania zadań z dziedziny produkcji bezpieczeństwa. Chociaż teza ta może się wydawać przekonująca, powinno być jasne, że jest ona wewnętrznie sprzeczna. Albo ważne są zasady naturalnej teorii własności, co oznaczać musi, że państwo, będąc uprzywilejowanym monopolistą, jest niemoralne, albo uzasadnić można istnienie przedsiębiorstwa stosującego agresję, wykorzystującego siłę i nie kontraktowe metody zdobywania zasobów, co oznaczałoby konieczność odrzucenia naturalnej teorii własności. Nie możemy jednocześnie popierać obu tych twierdzeń, nie popadając w wewnętrzną sprzeczność, chyba że przedstawimy taką zasadę, która byłaby bardziej podstawowa od tych dwóch reguł (naturalnej teorii własności oraz prawa państwa do przemocy) i z której można by je wywieść, pamiętając o ogranicze niach dotyczących ich domeny. Jednak liberalizm takiej zasady nigdy nie przedstawił. Nigdy też nie będzie możliwe jej sformułowanie, gdyż jak wykazałem w rozdziale siódmym argumentowanie za czymkolwiek oznacza uznanie prawa do wolności od agresji. Ponieważ zasad naturalnej teorii własności, pod względem moralnym waż nych, nie można zakwestionować na podstawie argumentacji bez uznania implicite ich ważności, to logika nakazuje porzucić liberalizm i przyjąć jego bardziej radykalne dziecko: libertarianizm, filozofię czystego kapitalizmu, która wymaga, by również produkcji bezpieczeństwa podejmowały się przedsiębiorstwa prywatne.
210
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
powinno być jasne, że odpowiedź na to pytanie wymaga opuszczenia sfery analizy czysto logicznej, w związku z czym rozważania na ten temat musi cechować brak pewności - nie mogą być równie apodyktyczne, co twier dzenia na temat ważności teorii dóbr publicznych. Stajemy tutaj przed analogicznym problemem jak w sytuacji, w której musielibyśmy odpowie dzieć na pytanie o to, jak rynek rozwiązałby kwestię produkcji hamburge rów, zakładając przy tym, że do tej pory hamburgery były produkowane wyłącznie przez państwo, w związku z czym nie moglibyśmy odwoływać się do przeszłych doświadczeń. W takiej sytuacji moglibyśmy przedstawić jedynie odpowiedź orientacyjną. Nikt nie mógłby znać w takiej sytuacji dokładnej struktury branży wytwarzającej hamburgery - ile powstałoby konkurujących ze sobą firm; jakie znaczenie miałaby ta branża na tle in nych; jak hamburgery by wyglądały; ile różnych rodzajów hamburgerów pojawiłoby się na rynku lub z niego zniknęło z powodu braku popytu; i tak dalej. Nikt nie mógłby znać wszystkich okoliczności ani zmian, które miałyby na przestrzeni czasu wpływ na strukturę branży wytwarzającej hamburgery - zmian popytu zgłaszanego przez różne grupy konsumentów, zmian technologii, zmian cen różnych dóbr, które mają bezpośredni lub pośredni wpływ na branżę i tak dalej. Zauważmy, że problem prywatnej produkcji bezpieczeństwa w niczym się od tego nie różni. Nie oznacza to jednak, że nie można na ten temat wygłosić żadnych konkretnych sądów. Przyjmując założenie o pewnych ogólnych uwarunkowaniach popytu na bezpieczeństwo, które to uwarunkowania należałoby na podstawie obser wacji istniejącego świata uznać za mniej lub bardziej realistyczne, można stwierdzić, dlaczego różne i charakteryzujące się różnymi ograniczenia mi strukturalnymi społeczne rozwiązania w sferze produkcji bezpieczeń stwa będą się różnić pod względem funkcjonowania194. Zacznę od analizy specyfiki monopolistycznej, państwowej produkcji bezpieczeństwa, gdyż przynajmniej w tym przypadku mogę odwołać się do wielu dowodów po twierdzających ważność przedstawionych wniosków. Następnie zaś doko nam porównania tego opisu z tym, jak przypuszczalnie mogłaby sytuacja wyglądać, gdyby państwową produkcję bezpieczeństwa zastąpiono syste mem niemonopolistycznym. 194 Na temat konkurencyjnej produkcji bezpieczeństwa por. G. de Molinari, Produkcja bezpieczeństw a; M.N. Rothbard, Interw encjonizm , czyli w ładza a rynek, rozdz. 1; tenże, O now ą w olność, rozdz. 12; [a także] W.C. Wooldridge, Uncle Sam the M onopoly Man, New Rochelle 1970, rozdz. 5 6; L. Tannehill, M. Tannehill, Rynek i w olność. Czy rząd jest rzeczyw iście konieczny? Czy rząd jest naszym ob roń cą... czy wrogiem?, tłum. W. Falkowski, Warszawa Chicago 2 0 0 3 , cz. II.
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych
211
Nawet jeśli bezpieczeństwo uznawane jest za dobro publiczne, to przy alokacji rzadkich zasobów musi konkurować z innymi dobrami. Środki przeznaczane na bezpieczeństwo nie mogą zostać przeznaczone na inne dobra, które również mogłyby zwiększyć zadowolenie konsumentów. Co więcej, bezpieczeństwo nie jest pojedynczym, homogenicznym dobrem, gdyż składają się na nie liczne składniki i może przyjmować różną postać. To nie tylko prewencja, wykrywanie przestępstw i egzekwowanie prawa, ale również ochrona przed złodziejami, gwałcicielami, trucicielami, natu ralnymi katastrofami i tak dalej. Ponadto bezpieczeństwa nie wytwarza się w „jednym kawałku”, lecz można je dostarczać w jednostkach krańco wych. Poza tym różni ludzie przywiązują różną wagę do bezpieczeństwa traktowanego jako całość, a także do poszczególnych jego aspektów, w za leżności od swoich indywidualnych cech, przeszłych doświadczeń, wyni kających z braku różnych wymiarów bezpieczeństwa, oraz czasu i miejsca ich życia195. Wracając w tym momencie do podstawowego ekonomicznego problemu alokowania rzadkich zasobów do konkurencyjnych zastoso wań, zadajmy sobie pytanie, w jaki sposób państwo - organizacja, która nie jest finansowana wyłącznie z dobrowolnych datków i przychodów ze sprzedaży swoich produktów, lecz częściowo czy nawet w całości z podat ków - może podejmować decyzje o poziomie produkcji bezpieczeństwa i wszystkich jego niezliczonych aspektów oraz o tym, co, komu, gdzie i w jakiej ilości powinno dostarczyć. Otóż państwo nie dysponuje żadną racjonalną metodą podejmowania takowych decyzji. A zatem z perspek tywy konsumentów odpowiedź państwa na ich zapotrzebowanie na bez pieczeństwo należy uznać za arbitralną. Czy potrzebujemy jednego poli cjanta i jednego sędziego, czy też 100 tysięcy sędziów i policjantów? Czy należy im płacić miesięcznie 100 dolarów, czy też 10 tysięcy dolarów? Czy policjanci, bez względu na ich liczbę, powinni poświęcać więcej czasu na patrolowanie ulic, łapanie złodziei i odzyskiwanie skradzionych łupów, czy też na śledzenie tych, którzy dokonują przestępstw bez ofiar, takich jak prostytucja, zażywanie narkotyków lub przemyt? Czy sędziowie po winni poświęcać więcej czasu i energii na sprawy dotyczące rozwodów, łamania przepisów drogowych, kradzieży sklepowych, morderstw, czy też nieuczciwej konkurencji? Na wszystkie te pytania musimy udzielić jakiejś odpowiedzi, ponieważ w świecie rzadkości - a przecież nie żyjemy w ogro dzie Eden - czasu i pieniędzy, przeznaczonych na jedną rzecz, nie moż na spożytkować w innym celu. Odpowiedzi musi udzielić także państwo, 195 Por. M. Murck, Soziologie der öffentlichen Sicherheit, Frankfurt am Mein 1980.
212
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
lecz bez względu na to, co zrobi, jego decyzje nie będą podporządkowane kryterium zysku i straty. W związku z tym jego działania będą arbitralne, co oznacza, że z perspektywy konsumentów pociągać będą za sobą z ko nieczności marnotrawstwo i niezliczoną liczbę błędnych decyzji alokacyjnych196. Zatrudnieni przez państwo producenci bezpieczeństwa, którzy w ogromnym stopniu mogą podejmować decyzje niezależnie od potrzeb konsumentów, czynią, jak wiadomo, to, na co mają ochotę. Obijają się, zamiast coś robić, a kiedy już pracują, zajmują się najchętniej rzeczami najprostszymi albo podejmują działania tam, gdzie mogą posługiwać się siłą, a nie służyć konsumentom. Policjanci często jeżdżą samochodami po okolicy, dręczą sprawców drobnych wykroczeń drogowych i wydają olbrzymie pieniądze na dochodzenia w sprawie przestępstw bez ofiar, któ re wielu ludziom (czyli tym, którzy nie biorą w nich udziału) się nie po dobają, chociaż tylko niewielka część z nich byłaby gotowa wydać swoje pieniądze na ich zwalczanie, gdyż nie mają one na nich bezpośredniego wpływu. Tymczasem w przypadku jednej rzeczy, której konsumenci po trzebują najbardziej - zapobiegania ciężkim przestępstwom (czyli prze stępstwom z ofiarami), wykrywania i skutecznego karania ich sprawców, odzyskiwania łupów i zapewniania ofiarom przestępstw rekompensat od przestępców - są notorycznie nieefektywni mimo coraz większych przy działów z budżetu. Wracając do problemu obniżonej jakości produktu (przy założeniu o danej alokacji), bez względu na to, co zatrudnieni przez państwo po licjanci i sędziowie będą robić (przy czym ich działania muszą być arbi tralne), zwykle będą robić to źle, gdyż ich dochody w mniejszym bądź w większym stopniu są niezależne od tego, jak ich usługi są oceniane przez konsumentów. Dlatego też możemy zaobserwować samowolę i brutalność policji oraz powolność postępowania sądowego. Ponadto należy zwrócić uwagę na to, że usługi oferowane konsumentom przez policję i system sądowniczy nie opierają się choćby w niewielkim stopniu na umowie, która by jednoznaczne określała, jakiej procedury konsument może się spodziewać w danej sytuacji. Natomiast obie te instytucje funkcjonują w kontraktowej próżni, która daje im możliwość arbitralnego zmienia nia procedur na przestrzeni czasu. To właśnie stanowi wyjaśnienie dla osobliwego faktu, że do rozstrzygania sporów między policją i sędziami a prywatnymi obywatelami nie wyznacza się niezależnej strony trzeciej, 196 Na temat wad demokratycznie kontrolowanych decyzji alokacyjnych por. przyp. 155.
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych
213
lecz innego policjanta lub sędziego, którzy również są zatrudnieni przez stronę sporu, czyli przez rząd. Ponadto każdy, kto widział państwowe komisariaty i sądy, nie wspomi nając już o więzieniach, wie, jak prawdziwe jest twierdzenie, że czynniki produkcji wykorzystywane do zapewniania nam bezpieczeństwa są nad miernie używane, źle utrzymane i brudne. Nie istnieje żaden powód, by służyły one zadowoleniu konsumentów, którzy przeznaczyli na nie swoje dochody. Jeśli zaś wyjątkowo sytuacja przedstawia się inaczej, to tylko dlatego, że poniesione zostały koszty o wiele wyższe niż w przypadku działającego w podobnej branży prywatnego przedsiębiorstwa197. Niewątpliwie wszystkie te problemy, właściwe dla systemu monopo listycznej produkcji bezpieczeństwa, zostałyby rozwiązane względnie szybko, gdyby zaspokajaniem popytu na bezpieczeństwo zajmował się konkurencyjny rynek, który cechuje zupełnie inna struktura bodźców dla producentów. Rynek nie stanowi jednak „idealnego” rozwiązania dla tego problemu. Nadal dochodziłoby do kradzieży i morderstw, nie wszystkie łupy zostałyby odzyskane i nie wszyscy mordercy złapani. Jednak w ka tegoriach ocen konsumentów sytuacja poprawiłaby się w stopniu, w ja kim pozwoliłaby na to natura ludzka. Po pierwsze, gdyby istniał system konkurencyjny - czyli gdyby producenci bezpieczeństwa byli zależni od dobrowolnych decyzji o nabyciu ich usług, z których większość prawdo podobnie przyjmowałaby postać ubezpieczeń zawieranych przed „wystą pieniem” ewentualnego zagrożenia lub aktów agresji, żaden producent nie mógłby zwiększyć swojego dochodu bez polepszenia jakości usługi lub produktu z perspektywy konsumentów. Ponadto wszyscy producen ci bezpieczeństwa razem wzięci nie mogliby zwiększyć znaczenia swojej branży, o ile z jakiegoś powodu konsumenci faktycznie nie zaczęliby uwa żać bezpieczeństwa za istotniejsze od innych dóbr. Dlatego też produk cja bezpieczeństwa nigdy i nigdzie nie wiązałaby się z zaniechaniem lub ograniczeniem produkcji na przykład sera, który jest konkurencyjnym dla niej dobrem prywatnym. Co więcej, producenci bezpieczeństwa mu sieliby dalece zdywersyfikować swoją ofertę, ponieważ wśród milionów konsumentów istnieje wysoce niejednolity popyt na tego rodzaju usługi. 197 G. de Molinari podsumowuje: „Jeśli (...) konsument nie ma swobody kupna bezpieczeństwa tam, gdzie chce, to natychmiast widzi się arbitralność i złe zarządze nia. Sprawiedliwość dokonuje się powolnie i kosztownie, policja staje się dokuczliwa, indywidualna wolność nie jest dłużej respektowana, a cena bezpieczeństwa jest na dymana i niesprawiedliwie rozkładana zgodnie z siłą i wpływem tej czy innej klasy konsumentów” (G. de M olinari, Produkcja bezpieczeństwa).
214
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
Ponieważ sytuacja producentów bezpieczeństwa bezpośrednio zależałaby od dobrowolnego wsparcia konsumentów, to natychmiast ponieśliby oni stratę finansową, gdyby w nieodpowiedni sposób zareagowali na różne potrzeby lub zmiany potrzeb. A zatem każdy konsument miałby bezpo średni, aczkolwiek niewielki wpływ na to, jakie dobra pojawiałaby się na rynku bezpieczeństwa i jakie by z tego rynku znikały. W miejsce jedno litego „pakietu bezpieczeństwa” dla każdego, co jest charakterystyczne dla państwowej polityki produkcji, pojawiłyby się na rynku różnorodne zestawy usług. Byłyby one odpowiednio dopasowane do różnych potrzeb związanych z bezpieczeństwem, zgłaszanych przez ludzi, którzy się różnią pod względem wykonywanego zawodu i skłonności do podejmowania ry zyka, chcą chronić i ubezpieczać różne rzeczy oraz żyją w różnych miej scach i podejmują decyzje o zakupie usług w różnym czasie. To jednak nie wszystko. Nie tylko pojawiłaby się dywersyfikacja usług, ale również polepszyłaby się zawartość i jakość produktu. Nie tylko pra cownicy sektora bezpieczeństwa lepiej traktowaliby konsumentów, ale też w ostatecznym rozrachunku nie mogliby oni sobie pozwolić na okazywa nie braku zaangażowania, samowolę, brutalność, lekceważenie i opiesza łość, co jest charakterystyczne dla współczesnej policji i systemów sądow niczych. Ich sytuacja zależałaby od dobrowolnego wsparcia konsumentów. W związku z tym ci pracownicy, którzy by źle traktowali klientów, byli dla nich niegrzeczni oraz wykazywali brak kompetencji, musieliby się liczyć z utratą zatrudnienia. Ponadto moglibyśmy być niemal zupełnie pewni, że nie wystąpiłaby wspomniana już osobliwość - polegająca na tym, że rozstrzyganie sporów pomiędzy klientem i usługodawcą powie rza się niezmiennie temu drugiemu - natomiast standardem oferowanym przez producentów bezpieczeństwa byłaby możliwość arbitrażu dokony wanego przez niezależną stronę. Co jednak najistotniejsze, by przyciągnąć i utrzymać klientów, producenci tego rodzaju usług musieliby oferować takie um owy, które informowałyby konsumenta o tym, co kupuje, i da wały mu możliwość wniesienia skargi, której słuszność można by ustalić w sposób intersubiektywny, gdyby okazało się, że producent bezpieczeń stwa w rzeczywistości nie wypełniał swoich obowiązków. Ujmując rzecz dokładniej, gdybyśmy nie mieli do czynienia ze zindywidualizowanymi umowami o świadczenie usługi, w świetle których klient płaci wyłącznie za pokrycie własnego ryzyka, tylko z właściwymi umowami ubezpiecze niowymi, zakładającymi wspólne ponoszenie ryzyka przez wielu ludzi, to najprawdopodobniej nie byłby w nie wbudowany żaden rozmyślny pro gram redystrybucyjny, który by faworyzował jedną grupę ludzi kosztem
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych
215
innej - czyli zupełnie inaczej niż w przypadku obecnych praktyk państwa. Gdyby bowiem ktoś uznał, że w świetle proponowanej mu umowy mu siałby on płacić za szczególne potrzeby i zagrożenia innych ludzi - czyli za te czynniki ryzyka, które w jego opinii by go nie dotyczyły - odmówiłby po prostu podpisania takiej umowy albo przestałby płacić składki. Mimo to nieuchronnie pojawia się pytanie: czy konkurencyjny system produkcji bezpieczeństwa nie spowodowałby z konieczności i nieuchron nie powstania konfliktu społecznego, chaosu i anarchii? W tej kwestii można przedstawić wiele argumentów. Zacznijmy od tego, że takie wra żenie pozostaje w sprzeczności z dowodami historycznymi i empiryczny mi. Systemy konkurujących ze sobą sądów istniały w różnych miejscach, takich jak starożytna Irlandia czy później w czasach Ligi Hanzeatyckiej, zanim pojawiły się współczesne państwa narodowe, i z tego, co wiemy, funkcjonowały one sprawnie198. W świetle ówczesnych współczynników przestępczości (liczby przestępstw per capita) prywatna policja na Dzikim Zachodzie (który nawiasem mówiąc, nie był aż tak dziki, jak sugeruje się to w niektórych filmach) wypadała względnie lepiej od dzisiejszej po licji państwowej199. Odwołując się natomiast do doświadczeń i przykła dów współczesnych, musimy stwierdzić, że nawet dzisiaj miliony ludzi z różnych krajów kontaktują się ze sobą - handlują i podróżują - a mimo to przesadą byłoby twierdzenie, że w relacjach międzynarodowych zda rza się więcej oszustw, przestępstw i przypadków naruszania umów niż w stosunkach wewnętrznych, choć nie istnieje tam jeden wielki monopo lista produkujący bezpieczeństwo i tworzący prawo. W końcu nie wolno również zapominać, że nawet obecnie w wielu krajach funkcjonują, obok państwa, prywatni producenci bezpieczeństwa: prywatni detektywi, pry watni detektywi ubezpieczeniowi oraz prywatni arbitrzy. Sposób ich pra cy zdaje się potwierdzać tezę, że są oni bardziej, a nie mniej, skuteczni, jeśli chodzi o rozwiązywanie konfliktów społecznych, od swoich kolegów pracujących w sektorze publicznym. Dowody historyczne są mocno dyskusyjne, gdyż trudno stwierdzić, czy można na ich podstawie wyciągnąć jakieś ogólne wnioski. Istnieją 198 Por. literaturę cytowaną w przypisie 194; por. także: B. Leoni, Freedom an d the Law , Princeton 1961; J. Peden, Property Rights in Celtic Irish Law , „Journal of Liber tarian Studies” 1, nr 2 (1977). 199 Por. T.L. Anderson, P.J. Hill, Amerykańskie doświadczenie z anarchokapitalizmem: Dziki Z achód nie tak bardzo dziki, tłum. D. Świonder, http://mises.pl/blog/2013/08/16/ anderson-hill-amerykanskie-doswiadczenie-z-anarchokapitalizmem-dziki-zachod-nietak-bardzo-dziki.
216
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
jednak również powody systematyczne, dla których tego rodzaju oba wy nie są uzasadnione. Choć w pierwszej chwili może się to wydawać paradoksalne, z wprowadzeniem w życie konkurencyjnego systemu produkcji bezpieczeństwa wiąże się powstanie zinstytucjonalizowanej struktury bodźców do tworzenia takiego porządku prawa i egzekwo wania prawa, który oznaczałby osiągnięcie możliwie największego kon sensusu, jeśli chodzi o kwestię rozwiązywania konfliktów. Dlatego też porządek taki cechowałby się mniejszą ilością niepokojów i konfliktów od porządku, któremu patronuje monopolista200! Aby to zrozumieć, musimy się bliżej przyjrzeć jedynej typowej sytuacji, która może obcho dzić sceptyka i pozwalać mu wierzyć w to, że monopolistycznie zorga nizowany porządek produkcji bezpieczeństwa ma więcej zalet. Chodzi tutaj o sytuację, w której pojawia się konflikt między A i B, przy czym są oni ubezpieczeni przez różne firmy, którym nie udaje się osiągnąć natychmiastowego porozumienia w kwestii ważności sprzecznych rosz czeń wysuwanych przez ich klientów (taki problem by nie istniał, gdyby owo porozumienie zostało osiągnięte albo gdyby obaj klienci byli ubez pieczeni przez tę samą firmę - a przynajmniej w niczym by się nie różnił od problemu, z jakim mamy do czynienia w przypadku państwowe go monopolu!). Czy taka sytuacja nie prowadziłaby zawsze do zbrojnej konfrontacji? Jest to wysoce nieprawdopodobne. Na początek należy zauważyć, że każde zbrojne starcie między firmami byłoby dla nich ry zykowne i kosztowne. Tyczy się to w szczególności dużych firm, które dzięki swoim rozmiarom mogą przedstawiać się klientom jako skutecz ni gwaranci bezpieczeństwa. Co istotniejsze jednak, w systemie kon kurencyjnym, w którym sytuacja każdej firmy zależy od tego, czy jej klienci będą dalej dobrowolnie płacić za jej usługi, wszelkie starcia mu siałyby mieć rozmyślne poparcie wszystkich klientów obu firm. Gdyby choć jedna osoba zaprzestała wnoszenia opłat z powodu swoich wątpli wości co do konieczności prowadzenia walki, natychmiast pojawiłaby się presja ekonomiczna na firmę, by poszukała ona pokojowego roz wiązania konfliktu201. Zatem każdy konkurencyjny producent bezpie czeństwa byłby niezmiernie ostrożny w kwestii stosowania przemocy 200 Por. na ten temat H.H. Hoppe, Eigentum, A narchie und Staat, rozdz. 5. 201 Porównajmy to z praktyką angażowania się w wojny przez państwo nieposiadające rozmyślnego poparcia wszystkich obywateli, którą umożliwia prawo do nakłada nia na ludzi podatków, i zadajmy sobie pytanie, czy ryzyko wojny byłoby niższe, czy też wyższe, gdybyśmy mieli prawo zaprzestać płacenia podatków w sytuacji, w której uznalibyśmy, że postępowanie państwa na arenie międzynarodowej nam się nie podoba!
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych
217
w celu rozwiązywania konfliktów. Natomiast o ile tylko konsumenci życzyliby sobie pokojowego rozwiązania konfliktu, każdy producent bezpieczeństwa starałby się ze wszystkich sił podejmować kroki temu służące oraz przedstawić z wyprzedzeniem i w taki sposób, by każdy o tym wiedział, pod jakiego rodzaju proces arbitrażowy byłby on go tów poddać siebie i swoich klientów w razie braku porozumienia co do oceny spornych roszczeń. Ponieważ zaś tego rodzaju przedsięwzię cia spełniałyby w oczach klientów różnych firm swoją funkcję tylko w sytuacji, w której porozumiałyby się one co do arbitrażowych metod rozwiązywania sporów, to w sposób naturalny wyłoniłby się system prawa regulującego relacje między firmami, który byłby możliwy do zaakceptowania przez klientów wszystkich konkurujących ze sobą pro ducentów bezpieczeństwa. Co więcej, ekonomiczna presja na tworzenie reguł umożliwiających osiągnięcie konsensusu w kwestii sposobu roz wiązywania konfliktów jest nawet jeszcze bardziej doniosła. W systemie konkurencyjnym sytuacja niezależnych arbitrów, którym powierzano by zadanie znajdowania pokojowych metod rozwiązywania konfliktów, zależałaby od tego, czy cieszyliby się oni stałym poparciem obu firm, pomiędzy którymi pojawiło się nieporozumienie, ponieważ mogłyby one wybierać i wybierałyby innych sędziów, gdyby tylko któraś z nich była wystarczająco niezadowolona z wyniku dotychczasowego arbitra żu. W ten sposób sędziowie, poddani presji, musieliby znajdować takie rozwiązania powierzonych im problemów, które wszyscy klienci firm zaangażowanych w daną sprawę mogliby uznać za uczciwe i sprawie dliwe, jednak nie ze względu na proceduralne aspekty prawa, lecz ze względu na jego treść202. W przeciwnym bowiem razie wszystkie firmy (albo jedna z nich) mogłyby stracić niektórych swoich klientów, co skło niłoby je do zwrócenia się następnym razem do innego arbitra203.
202 W tym miejscu można znowu zauważyć, że normy, które dają gwarancję moż liwie największego konsensusu, to normy, które są zakładane przez proces argumen tacji i których przyjęcie sprawia, że konsensus w jakiejkolwiek kwestii jest w ogóle możliwy, jak pokazałem w rozdziale siódmym. 203 Porównajmy to znowu z sytuacją, gdy sędziów zatrudnia państwo. Ponieważ są oni opłacani z podatków i w związku z tym ich sytuacja jest względnie nieza leżna od zadowolenia konsumentów, to mogą wydawać wyroki, których z pewno ścią wszyscy nie mogą uznać za uczciwe. Zadajmy też sobie pytanie, czy ryzyko nie wykrycia prawdy w danej sprawie byłoby niższe, czy też wyższe, gdybyśmy mieli możliwość wywierania ekonomicznej presji, kiedy tylko odnosilibyśmy wrażenie, że sędzia który pewnego dnia mógłby przecież orzekać w naszym procesie albo nie
218
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
Czy jednak w systemie konkurencyjnym nie istniałaby możliwość, że firma produkująca bezpieczeństwo zaczęłaby podejmować działania prze stępcze, czyli przy wsparciu swoich klientów zaczęłaby używać przeciwko innym przemocy? Z pewnością nie można takiej możliwości wykluczyć. Należy jednak podkreślić, że odpowiedź na to pytanie leży w domenie empirycznych nauk społecznych i nie można wiedzieć tego z pewnością. Mimo to błędem jest sugerowanie, że możliwość przekształcenia się agencji ochrony w organizację przestępczą wskazuje w jakiś sposób na poważną słabość filozofii i ekonomii czysto kapitalistycznego ładu społecznego204. Na początek należy zwrócić uwagę na to, że trwałe istnienie każdego sys temu społecznego - zarówno etatystyczno-socjalistycznego, jak i czysto rynkowego - zależy od opinii publicznej, a stan opinii publicznej zawsze wyznacza granice tego, co może i co nie może się wydarzyć, a właściwie tego, co w danym społeczeństwie jest bardziej lub mniej prawdopodob ne. Obecny stan opinii publicznej, na przykład w Niemczech zachodnich, przeszkadza albo wręcz uniemożliwia wprowadzenie tam takiego systemu etatystyczno-socjalistycznego, jaki istnieje obecnie w Związku Sowieckim. Brak społecznego poparcia dla takiego systemu skazywałby go na porażkę i doprowadziłby do jego upadku. Jeszcze bardziej nieprawdopodobne było by zdobycie poparcia dla sowieckiego porządku wśród Amerykanów, biorąc pod uwagę tamtejszą opinię publiczną. Aby poprawnie zrozumieć problem przedsiębiorstw podejmujących działania przestępcze, powinniśmy wyrazić to pytanie następująco: jak bardzo prawdopodobne jest pojawienie się takiej firmy w danym społeczeństwie przy określonym stanie opinii publicznej? Kiedy sformułujemy je w ten sposób, pojmiemy, że odpowiedź na nie musi być różna dla różnych społeczeństw. W społeczeństwach, w których idee socjalistyczne byłyby głęboko zakorzenione, istniałoby wyższe prawdopo dobieństwo ponownego pojawienia się firm odwołujących się do agresji, podczas gdy w przypadku pozostałych społeczeństw prawdopodobieństwo to byłoby o wiele niższe. Czy jednak w takiej sytuacji perspektywa wprowa dzenia konkurencyjnego systemu produkcji bezpieczeństwa byłaby lepsza, czy też gorsza od dalszego istnienia systemu etatystycznego? Zwróćmy na przykład uwagę na współczesne Stany Zjednoczone. Załóżmy, że na drodze legislacyjnej państwo zrezygnowało tam ze swojego prawa do zapewnia nia bezpieczeństwa za fundusze pochodzące z podatków i wprowadzono
jest dostatecznie staranny, jeśli chodzi o ustalanie i ocenianie faktów związanych z tą sprawą, albo też jest po prostu skończonym oszustem. 204 Na ten temat por. zwłaszcza M.N. Rothbard, O now ą w oln ość, s. 298 i n.
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych
219
konkurencyjny system produkcji bezpieczeństwa. Biorąc pod uwagę stan opinii publicznej, jak bardzo prawdopodobne byłoby wówczas powsta nie przedsiębiorstw podejmujących działania przestępcze i co by się stało, gdyby takie firmy rzeczywiście powstały? Odpowiedź zależałaby oczywi ście od reakcji społeczeństwa na tę sytuację. Zatem w pierwszej kolejno ści powinniśmy zadać pytania tym, którzy podważają koncepcję wolne go rynku bezpieczeństwa. Jak byłoby w waszym przypadku? Jaka byłaby wasza reakcja? Czy ze strachu przed przedsiębiorstwami podejmującymi działania przestępcze wchodzilibyście w relacje handlowe z producentami bezpieczeństwa, którzy używaliby agresji przeciwko innym ludziom i ich własności? Czy w takiej sytuacji wspieralibyście ich dalej? Taki kontratak z pewnością uciszyłby krytyków. Istotniejsza jest jednak znajdująca wy raz w tym osobistym kontrataku systematyczna krytyka. Opisana zmia na sytuacji oczywiście pociągałaby za sobą zmianę w strukturze korzyści i kosztów podejmowania decyzji. Przed wprowadzeniem konkurencyjnego systemu produkcji bezpieczeństwa istniała legalna możliwość uczestnicze nia i wspierania (państwowej) agresji. Teraz jednak tego rodzaju działalność byłaby nielegalna. Biorąc pod uwagę to, że również sumienie danej osoby ma wpływ na koszt podejmowanych przez nią decyzji w zależności od tego, w jakim stopniu decyzje te pozostają w zgodzie z wyznawanymi przez nią zasadami właściwego postępowania, wspieranie firmy wyzyskującej ludzi niechcących rozmyślnie wspierać jej działań byłoby bardziej kosztowne niż przedtem. Z tego powodu musimy założyć, że liczba ludzi - wliczając również tych, którzy ochoczo wspierali państwo - wspomagających swo imi pieniędzmi firmę angażującą się w uczciwą działalność gospodarczą wzrosłaby, i to wszędzie, gdzie tylko spróbowano by tego eksperymentu społecznego. Z kolei liczba ludzi zaangażowanych w rozwiązania oparte na wyzysku i czerpaniu korzyści kosztem innych zmniejszyłaby się. Skala tego zjawiska zależałaby oczywiście od stanu opinii publicznej. W przypadku Stanów Zjednoczonych, gdzie naturalna teoria własności jest nadzwyczaj popularna i stanowi powszechnie akceptowaną etykę prywatną, a filozo fia libertariańska stanowi w gruncie rzeczy rzeczy ideologiczny fundament, na którym kraj ten zbudowano, dzięki czemu tak bardzo się rozwinął205, efekt ten byłby oczywiście szczególnie widoczny. W związku z tym firmy produkujące bezpieczeństwo, wierne filozofii chronienia i egzekwowania
205 Por. B. Bailyn, The Ideological Origins o f the A m erican Revolution, Cambridge 1967; J.T. M ain, T he Anti Federalists: Critics o f the Constitution, Chapel Hill 1961; M.N. Rothbard, Conceived in Liberty, t. 1 4, New Rochelle 1975 1979.
220
T e o r ia s o c ja l iz m u i k a p it a l iz m u
libertariańskiego prawa, zdobyłyby największe wsparcie społeczne i finan sowe. I chociaż niektórzy ludzie, a w szczególności ci, którzy odnosili korzy ści dzięki staremu porządkowi, mogliby dalej wspierać politykę agresji, to bardzo mało prawdopodobne jest, że dysponowaliby oni dostateczną siłą li czebną i finansową, by odnieść sukces. Bardziej prawdopodobne byłoby to, że siłę potrzebną do tego, by zapobiegać pojawianiu się producentów podej mujących działania przestępcze lub ich eliminować, gdyby tylko powstali, zdobyłyby firmy najbardziej uczciwe - działając samodzielnie albo wspól nie i przy wsparciu ze strony swoich dobrowolnych klientów206. A gdyby mimo to uczciwi producenci bezpieczeństwa przegrali walkę o utrzymanie 206 Naturalnie to firmy ubezpieczeniowe odgrywałyby szczególnie ważną rolę, jeśli chodzi o zapobieganie pojawianiu się firm podejmujących działania przestęp cze. L. i M. Tannehillowie piszą: „Firmy ubezpieczeniowe, stanowiące bardzo ważny sektor każdej całkowicie wolnej gospodarki, miałyby szczególną motywację do tego, by odciąć się od agresora, a ponadto użyłyby wszelkich możliwych wpływów, żeby wszyscy zwrócili się przeciwko niemu. Agresywna przem oc pow oduje utratę w artości, a branża ubezpieczeniowa ponosiłaby największe koszty w każdym przypadku ta kiej utraty wartości. Nieokiełznany agresor to chodzące po ulicy niebezpieczeństwo powstania zobowiązań, a żadna firma ubezpieczeniowa, choćby działała w miejscu odległym od tego, gdzie doszło do agresji, nie życzyłaby sobie tolerowania niebez pieczeństwa, że agresor mógłby następnym razem napaść na któregoś z jej klien tów. Poza tym agresorzy i ludzie utrzymujący z nimi kontakty mogą łatwiej stać się uczestnikami zajść, w których użyta zostanie przemoc i z tego względu stają się dla ubezpieczającego klientami podwyższonego ryzyka. Firma ubezpieczeniowa będzie prawdopodobnie odmawiała objęcia ich ubezpieczeniem, przewidując, że mogliby się stać przyczyną strat wynikających z ich agresji. Ale nawet gdyby ubezpieczający nie kierował się dalekowzrocznym przewidywaniem, to i tak byłby zmuszony znacznie podwyższyć składkę za ubezpieczenie agresora lub całkowicie je anulować, żeby unik nąć dodatkowego ryzyka związanego z jego skłonnościami do używania przemocy. W konkurencyjnej gospodarce żadna firma ubezpieczeniowa nie mogłaby sobie po zwolić na to, żeby nadal obejmować ubezpieczeniem agresorów i tych, którzy utrzy mują z nimi kontakty, a związane z tym koszty przerzucać na uczciwych klientów; szybko bowiem zaczęłaby tracić klientów na rzecz solidniejszych firm, które oferowa łyby ubezpieczenia po niższych cenach. Jakie byłyby konsekwencje utraty ubezpieczenia w wolnej gospodarce? Nawet je śli Agencja Bezpieczeństwa «Stara i Solidna» (czy jakakolwiek inna firma lub osoba) mogłaby własnymi siłami zapewnić sobie ochronę przed napaścią albo atakiem od wetowym będącym konsekwencją jakichkolwiek czynników, to wciąż byłaby pozba wiona dostępu do niezbędnych dóbr gospodarczych. Nie mogłaby wykupić polisy od wypadków z własnym udziałem, od klęsk żywiołowych i sporów o umowy. Nie mia łaby ubezpieczenia od roszczeń z tytułu szkód powstałych na jej terenie. Jest wielce prawdopodobne, że „Stara i Solidna” musiałaby się obyć bez usług straży pożarnej, ponieważ takie usługi są oferowane przez firmy będące naturalnymi przybudówkami firm sprzedających ubezpieczenia od pożarów.
Produkcja kapitalistyczna i problem dóbr publicznych
221
wolnego rynku produkcji bezpieczeństwa i znów nastał monopol podejmu jący działania przestępcze, to po prostu powróciłoby państwo207. W każdym razie wprowadzenie w życie czysto kapitalistycznego sys temu społecznego, w którym funkcjonowaliby prywatni producenci bez pieczeństwa - systemu dającego wolność wyboru - jest rozwiązaniem lep szym od istniejącego obecnie. Nawet gdyby taki porządek miał później upaść z tego powodu, że zbyt wielu ludzi byłoby wciąż przywiązanych do polityki agresji i wyzysku innych, rodzajowi ludzkiemu byłoby przy najmniej dane doświadczyć wspaniałego interludium. Gdyby zaś porzą dek ten przetrwał, co wydaje się najbardziej prawdopodobne, byłby to początek systemu sprawiedliwości i niespotykanego wcześniej rozwoju gospodarczego.
Oprócz strasznej kary ostracyzmu, który byłby naturalną konsekwencją aktu agresji ze strony «Starej i Solidnej», firma ta miałaby również problemy ze swoimi pracownikami. (...) Gdyby agent ochrony wykonał rozkaz, z którym wiązałoby się celowe nieuzasadnione użycie siły, to zarówno ten pracownik, jak i jego pracodawca lub menadżer odpowiedzialny za wydanie tego polecenia, a także wszyscy inni pra cownicy zamieszani w tę sprawę, musieliby odpowiadać za wszelkie powstałe szko dy” (L. Tannehill, M. Tannehill, dz. cyt., s. 181 183). 207 Proces przekształcania się firmy podejmującej działania przestępcze w pań stwo byłby oczywiście bardziej skomplikowany, ponieważ musiałaby ona ponownie zdobyć „ideologiczną legitymację”, charakterystyczną dla współczesnych państw, które potrzebowały wieków nieustannej propagandy, by się rozwinąć. Gdy tylko utracą tę legitymację za sprawą doświadczenia przez społeczeństwa czystego systemu wolnorynkowego, trudno będzie sobie wyobrazić, w jaki sposób mogłyby ją łatwo odzyskać.
Bibliografia
A N ew History o f Leviathan , red. R. Radosh, M.N. Rothbard, New York 1972. Albert H., M arktsoziologie und Entscheidungslogik, Neuwied 1967. Alchian A., E conom ic Forces at Work, Indianapolis 1977. Anderson P., Lineages o f A bsolutism , London 1974. Anderson P., Passages from Antiquity to Feudalism , London 1974, Anderson T., Hill P. J., A m erykańskie dośw iadczenie z an archokapitalizm em : D ziki Za chód nie tak bardzo dziki, tłum. D. Świonder, http://mises.pl/blog/2013/08/16/anderson-hill-amerykanskie-doswiadczenie-z-anarchokapitalizm em-dziki-zachodnie-tak-bardzo-dziki. Apel K.O., Transformation der Philosophie, 2 tomy, Frankfurt am Mein 1973. Armentano D., Antitrust an d M onopoly, New York 1982. Ayer A.J., Language, Truth and Logic, New York 1950. Badie B., Birnbaum P., T he Sociology o f the State, Chicago 1983. Baechler J., The Origins o f Capitalism , New York 1976. Baier K., The M oral Point o f View, Ithaca 1958. Bailyn B., The Ideological Origins o f the A m erican Revolution, Cambridge 1967. Baird C., Rent Control: The Perennial Folly, San Francisco 1980. Baumol W., Blinder A.S., E conom ics: Principles and Policy, New York 1979. Baumol W.J., W elfare Econom ics and the T heory o f the State, Cambridge 1952. Becker G., Human Capital, New York 1975. Bendix R., Kings or People, Berkeley 1978. Bernstein E., Zasady socyalizm u i zadan ia socyalnej dem okracyi, Lwów 1901. Blanshard B., R eason and Analysis, La Salle, 1964. Blaug M., M etodologia ekonom ii, tłum. B. Czarny przy współpr. A. Molisak, Warsza wa 1995. Bloch M., Społeczeństw o feudalne, tłum . E. Bąkowska, Warszawa 2 002. Block W., Austrian M onopoly Theory: A Critique, „Journal of Libertarian Studies” 1, nr 4 (1977). Block W., C oase and D em setz on Private Property Rights, „Journal of Libertarian Stu dies” 1, nr 2 (1977).
224
Bibliografia
Block W., Free M arket Transportation: D enationalizing the R oads, „Journal of Liberta rian Studies” 3, nr 2 (lato 1979). Block W., Public G oods an d Externalities: T he Case o f Roads, „Journal of Libertarian Studies” 7, nr 2 (jesień 1983). Böhm-Bawerk E. von, K apital und Kapitalzins: Positive T heorie des K apitals, Meisen heim 1967. Bundesrepublik D eutschland und D eutsche D em okratische R epublik, red. E. Jesse, Ber lin 1982 Bundesrepublik D eutschland München 1983.
DDR. D ie W irtschaftssystem e, red. H. von Hamel,
Brozen Y., Is G overnm ent the Source o f Monopoly? an d Other Essays, San Francisco 1980. Brozen Y., Friedman M., The Minimum Wage: W ho Pays?, Washington 1966. Brutzkus B., E conom ic Planning in Soviet Russia, London 1935. Buchanan J.M ., Cost an d Choice, Chicago 1969. Buchanan J.M ., Fiscal T heory and Political Econom y, Chapel Hill 1962. Buchanan J.M ., Freedom in Constitutional Contract, College Station 1977. Buchanan J.M ., The Lim its o f Liberty, Chicago 1975. Buchanan J.M ., The Public Finances, Homewood 1970. Buchanan J.M ., Tullock G., T he Calculus o f Consent, Ann Arbor 1962. Buchanan J.M ., Wagner R.E., T he Consequences o f Mr. Keynes, London 1978. Capitalism an d the Historians, red. F.A. Hayek, Chicago 1963. Coase R., Firm a, rynek i praw o, tłum. J. Stawiński, Warszawa 2013. Collectivist E conom ic Planning, red. F.A. Hayek, London 1935. Com m unism in Eastern Europe, red. T. Rakowska-Harmstone, Bloomington 1984. Com parative E conom ic Systems, red. M .I. Goldman, New York 1971. D em okratischer Sozialismus fü r Industriegesellschaften, red. G. Schwan, Frankfurt am Mein 1979. D em okratischer Sozialismus, red. T. Meyer, München 1980. Demsetz H., The Exchange an d Enforcem ent o f Property Rights, „Journal of Law and Economics” 7 (1964). Demsetz H., Toward a Theory o f Property Rights, „American Economic Review” 57, nr 2 (1967). Dicey A.V., Lectures on the R elation betw een L aw and Public Opinion in England during the N ineteenth Century, London, 1974. Dingler H., D ie Ergreifung des W irklichen, München 1955. Dworkin R., Is Wealth a Value, „Journal of Legal Studies” 9, nr 2 (1980). E conom ic History o f Europe: Contem porary Econom ies, red. C.M. Cipolla, Glasgow 1976.
Bibliografia
225
Erhard L., Prosperity through C om petition, New York 1958. Erhard L., T he Econom ics o f Success, London 1968. Eucken W., Podstaw y polityki gospodarczej, tłum. J. Kałążny, Poznań 2005. Evers W.M., Toward a R eform ulation o f the L aw o f Contracts, „Journal of Libertarian Studies” 1, nr 1 (1977). Fetter F., Capital, Interest, an d Rent, Kansas City 1976. Feyerabend P., Przeciw m etodzie, tłum. S. Wiertlewski, red. nauk. przekł. K. Zamiara, Wrocław 1996. Feyerabend P., Science in a Free Society, London 1978. Fischer W., D ie W irtschaftspolitik D eutschlands 1918 45, Hannover 1961. Flew A., Sociology, Equality an d Education, New York 1976. Flew A., The Politics o f Procrustes, London 1980. Freedom and Virtue: The C onservative/Libertarian D ebate, red. G.W. Carey, Lanham 1984 Friedman M., Essays in Positive Econom ics, Chicago 1953. Friedman, M., K apitalizm i w olność, tłum. B. Sałbut, Gliwice 2 008. Friedman M., Friedman R., Tyrania status quo, tłum. M. Walasik, Sosnowiec 1997. Galbraith J.K ., A Theory o f Price Control, Cambridge 1952. Georgetown Symposium on Ethics: Essays in H onor o f H. Veatch, red. R. Porreco, New York 1984. Gewirth A., R eason an d Morality, Chicago 1978. Greenleaf W.H., The British Political Tradition, 2 tomy, London 1983. Gregory P.R., Stuart R.C., Com parative E conom ic Systems, Boston 1985. Habermas J., Know ledge an d H uman Interests, Boston 1971. Habermas J., M oralbewußtsein und kom m unikatives H andeln, Frankfurt am Mein 1983. Habermas J., Teoria działan ia kom unikacyjnego, 2 tomy, tłum. A.M. Kaniowski, przekł. przejrzał M.J. Siemek, Warszawa 1999. Harman G., The N ature o f Morality, New York 1977. Harris M ., Cannibals an d Kings, New York 1978. Hayek F.A., Droga do zniew olenia, tłum. K. Gurba i in., przekł. przejrzał M. Kuniński, Kraków 2003. Hayek F.A., Indyw idualizm i porząd ek ekonom iczny, tłum. G. Łuczkiewicz, Kraków 1998. Hayek F.A., Konstytucja w olności, tłum. J. Stawiński, Warszawa 2007. Hayek F.A., Law , Legislation an d Liberty, 3 tomy, Chicago 1973 1979. Hayek F.A. i in., Rent Control: A Popular Paradox, Vancouver 1975. Herbert A., The Right an d Wrong o f Com pulsion by the State, Indianapolis 1981.
226
Bibliografia
History o f Sociological Analysis, red. R. Nisbet, T. Bottomore, New York 1978. Hock W., D eutscher Antikapitalism us, Frankfurt am Mein 1960. Hollis M., Nell E., R ation al E conom ic Man, Cambridge 1975. Hoppe H.H., D em okracja bóg, który zaw iódł. E konom ia i polityka dem okracji, m o narchii i ładu naturalnego, tłum . W. Falkowski, J. Jabłecki, Warszawa 2 006. Hoppe H.H., Eigentum, A narchie und Staat, Opladen 1987. Hoppe H.H., E konom ia i etyka w łasności prywatnej. Studia z zakresu ekon om ii poli tycznej i filozofii, tłum. K. Nowacki, Warszawa 2011. Hoppe H.H., Handeln und Erkennen, Bern 1976. Hoppe H.H., Kritik der kausalw issenschaftlichen Sozialforschung, Opladen 1983. Hospers J., L ibertarianism : A Political Philosophy for Tomorrow, Los Angeles 1971. Hume D., B adania dotyczące rozumu ludzkiego wraz z apendyksam i, tłum. D. Misztal, T. Sieczkowski, Kraków 2006. Hume D., B adania dotyczące zasad m oralności, tłum. M. Filipczuk, T. Tesznar, Kra ków 2005. Hume D., O pierwszych zasadach rządu, tłum. M. Filipczuk, „Principia. Pisma kon cepcyjne z filozofii i socjologii teoretycznej” X X X II X X X III (2002). Hume D., Traktat o naturze ludzkiej, tłum. Cz. Znamierowski, Warszawa 2005. Hutchison T.W., Politics an d Philosophy o f Econom ics, New York 1981. Hutchison T.W., Positive E conom ics an d Policy Objectives, London 1964. Hutchison T.W., The Significance an d Basic Postulates o f E con om ic Theory, London 1938. Im perialism us und strukturelle Gewalt, red. D. Senghaas, Frankfurt am Mein 1972. Janich P., D ie Protophysik der Zeit, Mannheim 1969. Jellinek G., Ogólna n auka o państw ie, ks. 1, tłum. A. Peretiatkowicz, Warszawa 1921. Jellinek G., Ogólna nauka o państw ie, ks. 2 3, tłum. M. Balsigierowa, M. Przedborski, Warszawa 1924. Jencks C. i in., Inequality: A R eassessm ent o f the E ffect o f Family and Schooling in A m erica, London 1973. Jouvenel B. de, Traktat o w ładzy, tlum. K. Śledziński, Warszawa 2013. Kambartel F., Erfahrung und Struktur, Frankfurt am Mein 1968. Kamlah W., Lorenzen P., L ogische Propädeutik, Mannheim 1967. Kant I., Krytyka czystego rozumu, tłum. R. Ingarden, Kęty 2001. Kant I., Krytyka praktycznego rozumu, tłum. B. Bornstein, Kęty 2 002. Kant I., Uzasadnienie m etafizyki m oralności, tłum. M. Wartenberg, Kęty 2001. Kautsky K., Bernstein und das sozialdem okratische Programm, Bonn 1976. Kelsen H., Czysta teoria praw a, tłum. R. Szubert, Warszawa 2014.
Bibliografia
227
Keynes J.M ., Zm ierzch leseferyzm u, tłum. M. Szuster, „Res Publica Nowa” XV II, nr 4 (jesień 2004). Kirzner I., Konkurencja i przedsiębiorczość, tłum. K. Śledziński, Warszawa 2010. Kolko G., R ailroads an d Regulation, Princeton 1965. Kolko G., The Triumph o f Conservatism , Chicago 1967. Kołakowski L., G łów n e nurty m arksizm u, 3 tomy, Warszawa 2009. Kuhn T.S., Struktura rewolucji naukow ych, tłum. H. Ostromęcka, tłum. posłowia J. Nowotniak, Warszawa 2001. L.S.E. Essays on Cost, red. J.M . Buchanan, G.F. Thirlby, Indianapolis 1981. La Boetie E. de, T he Politics o f O bedience: T he Discourse o f Voluntary Servitude, tłum. H. Kurz, New York, 1975. Lakatos I., Pisma z filozofii nauk empirycznych, tłum. W. Sady, przekł. przejrzał W. Krajewski, Warszawa 1995. Lange O., W ybór pism , t. 1, Warszawa 1990. Lebensbedingungen in der Bundesrepublik, red. W. Zapf, Frankfurt am Mein 1978. Leonhard W., Sow jetideologie heute: D ie politischen Lehren, Frankfurt am Mein 1963. Leoni B., Freedom and the Law , Princeton 1961. Locke J., D w a traktaty o rządzie, tłum. Z. Rau, Warszawa 1992. Lorenzen P., M ethodisches D enken, Frankurt am Mein 1968. Lorenzen P., Myślenie m etodyczne, wybór i wprow. S. Blandzi, Warszawa 1997. Lorenzen P., N orm ative L ogic an d Ethics, Mannheim 1969. M achan T., Human Rights and Human Liberties, Chicago 1975. Machiavelli N., K siążę, tłum. Cz. Nanke, Kęty 2 004. MacIntyre A., D ziedzictwo cnoty. Studium z teorii m oralności, tłum. A. Chmielewski, przekł. przejrzał J. Hołówka, Warszawa 1996. M ain J.T., The Anti Federalists: Critics o f the Constitution, Chapel Hill 1961. Marks K., Krytyka program u gotajskiego, tłum. A. Bal, Warszawa 1975. McGuire J.W., Business an d Society, New York 1963. Melsen A.G. van, Filozofia przyrody, tłum. S. Zalewski, Warszawa 1968. Mencken H.A., N otes on D em ocracy, New York 1926. Merklein R., D ie D eutschen werden ärmer, Hamburg 1982. Merklein R., G riff in die eigene Tasche, Hamburg 1980. Michels R., Zur Soziologie des Parteiwesens in der m odernen D em okratie, Stuttgart 1957. Miller M., Rise o f the Russian Consumer, London 1965. Mises L. von, A Critique o f Interventionism , New Rochelle 1977. Mises L. von, Biurokracja, tłum. J. Kłos, Lublin Chicago Warszawa 2005.
228
Bibliografia
Mises L. von, E pistem ological Problem s o f E conom ics, tłum. G. Reisman, New York 1981. Mises L. von, Liberalizm w tradycji klasycznej, tłum. Sz. Czarnik, Kraków 2009. Mises L. von, Ludzkie działanie. Traktat o ekonom ii, tłum. W. Falkowski, Warszawa 2007. Mises L. von, M entalność antykapitalistyczna, tłum . J.M . Małek, Kraków 2 000. Mises L. von, O m nipotent G overnm ent, New Haven 1944. Mises L. von, Planning for Freedom , South Holland 1974. Mises L. von, Socjalizm, tłum. S. Sękowski, Kraków 2009. Mises L. von, Teoria pien iądza i kredytu, tłum. K. Śledziński, Warszawa 2012. Mises L. von, The Ultimate Foundation o f E con om ic Science, Kansas City, 1978. M olinari G. de, Produkcja bezpieczeństw a, tłum. J. Sierpiński, http://mises.pl/ blog/2013/11/14/molinari-produkcja-bezpieczenstwa. Morgenstern O., N ation al Incom e Statistics: A Critique o f M acroeconom ic Aggregation, San Francisco 1979. Mosca G., The Ruling Class, New York 1939. Murck M. Soziologie der öffentlichen Sicherheit, Frankfurt am Mein 1980. Nock A.J., Państwo nasz wróg. Klasyczna krytyka w prow adzająca rozróżnienie m ię dzy „rządem ” a „pań stw em ”, tłum. L.S. Kolek, Lublin Rzeszów Katowice 2005. N orth South: A Program m e fo r Survival, Report of the Independent Commission on International Development Issues under the Chairmanship of Willy Brandt, Cam bridge, Mass. 1980. Nove A., E con om ic H istory o f the USSR, Harmondsworth 1969. Nozick R. Anarchia, państw o i utopia, tłum. P. Maciejko, M. Szczubiałka, Warszawa 2010. Olson M., L ogika działania zbiorow ego. D obra publiczne i teoria grup, tłum . S. Szy mański, Warszawa 2012. On Freedom an d Free Enterprise: Essays in H onor o f Ludw ig von Mises, red. M. Sennholz, Princeton 1956. Oppenheimer F., System der Soziologie, t. 2, D er Staat, Stuttgart 1964. Oppenheimer F., T he State, tłum. J.M . Gitterman, New York 1926. Osterfeld D., T he N atural Rights D ebate, „Journal of Libertarian Studies” 7, nr 1 (wio sna 1983). Pap A., Semantics an d N ecessary Truth, New Haven 1958. Parkin F., Class Inequality an d Political Order, New York 1971. Paul R., Lehrman L., T he Case fo r G old, San Francisco 1983. Peden J., Property Rights in Celtic Irish Law , „Journal of Libertarian Studies” 1, nr 2 (1977). Pejovich S., L ife in the Soviet Union, Dallas 1979.
Bibliografia
229
Philosophy, Politics, and Society, red. P. Laslett, W.G. Runciman, Oxford 1962. Pirenne H., M edieval Cities: Their Origins an d the Revival o f Trade, Princeton 1978. Polanyi K., W ielka transform acja. Polityczne i ekonom iczne źródła naszych czasów, tłum. M. Zawadzka, Warszawa 2010. Popper K.R., Droga do wiedzy. D om ysły i refutacje, tłum. S. Amsterdamski, Warszawa 1999. Popper K.R., L ogika odkrycia naukow ego, tłum. U. Niklas, Warszawa 2 002. Popper K.R., N ędza historycyzmu, tłum. S. Amsterdamski, Warszawa 1999. Popper K.R., W iedza obiektyw na. Ewolucyjna teoria epistem ologiczna, tłum. A. Chmie lewski, Warszawa 1992. Posner R., E con om ic Analysis o f Law , Boston 1977. Rawls J., Teoria spraw iedliw ości, tłum. M. Panufnik, J. Pasek, A. Romaniuk, przekł. przejrzał i uzup. S. Szymański, Warszawa 2009. Reisman G., G overnm ent Against the Econom y, New York 1979. Robbins L., E conom ics and Political Econom y, „American Economic Review” 71, nr 2 (1981). Robbins L., N ature an d Significance o f E conom ic Science, London 1935. Robbins L., Political E conom y: Past an d Present, London 1977. Röpke W., A H um ane Econom y, Chicago 1960. Röpke W., E conom ics o f a Free Society, tłum. P.M. Boarman, Chicago 1963. Rothbard M.N., Conceived in Liberty, 4 tomy, New Rochelle 1975 1979. Rothbard M.N., Egalitaryzm ja ko bunt przeciw naturze, tłum. K. Węgrzecki, Warsza wa 2009. Rothbard M .N., E konom ia w olnego rynku, 3 tomy, tłum. R. Rudowski, Warszawa 2007 2008. Rothbard M.N., E tyka w olności, tłum. J. Wozinski, J.M . Fijor, Warszawa 2010. Rothbard M .N., Interw encjonizm , czyli w ładza a rynek, tłum. R. Rudowski, Chicago Warszawa 2009. Rothbard M .N., Law , Property Rights an d Pollution, „Cato Journal” 2, nr 1 (wiosna 1982). Rothbard M.N., O now ą wolność. M anifest libertariański, tłum. W. Falkowski, War szawa 2004. Rothbard M.N., T he Myth o f N eutral Taxation, „Cato Journal”, jesień 1981. Rothbard M.N., Z łoto, banki, ludzie krótka historia pien iądza. Co rząd zrobił z na szym pieniądzem ? J a k odzyskać stracone pieniądze?, tłum. W. Falkowski, Warszawa 2004. Rousseau J.J., Trzy rozprawy z filozofii społecznej, tłum. H. Elzenberg, Warszawa 1956. Rubner A., The Three Sacred Cows o f Econom ics, New York 1970.
230
Bibliografia
Samuelson P.A., The Pure Theory o f Public Expenditure, „Review of Economics and Statistics” 36, nr 4 (1954). Samuelson P.A., Nordhaus W.D., E konom ia, tłum. A. Bukowski, J. Środa, Poznań 2012. Schoeck H., Ist Leistung unanständig?, Osnabrück 1971. Schoeck H., Zaw iść. Ź ródło agresji, destrukcji i biedy, tłum. K. Nowacki, Warszawa 2012. Schumpeter J., Kapitalizm , socjalizm , dem okracja, tłum. M. Rusiński, Warszawa 2009. Schwan G., Sozialismus in der D em okratie? T heorie einer konsequent sozialdem okrati schen Politik, Stuttgart 1982. Singer M.G., G eneralization in Ethics, London 1963. Skinner Q., T he Foundations o f M odern Political Thought, Cambridge 1978. Smith H., Rosjanie, tłum. A. Ponarska, Warszawa 1987. Sombart W., D eutscher Sozialismus, Berlin 1934. Spencer H., Social Statics, London 1851. Spooner L., Bezpraw na konstytucja, tłum. L.M. Jaworski, Vancouver 2 008. Statistisches Jah rb u ch für die BRD, 1960. Sterba J.P., The D em ands o f Justice, Notre Dame 1980. Stevenson C.L., Ethics and Language, London 1945. Stevenson C.L., Facts an d Values, New Haven 1963. Stigler G.J., The Citizen and the State: Essays on Regulation, Chicago 1975. Strauss L., Prawo naturalne w św ietle historii, tłum . T. Górski, Warszawa 1969. Tannehill L., Tannehill M., Rynek i wolność. Czy rząd jest rzeczyw iście konieczny? Czy rząd jest naszym obroń cą... czy wrogiem?, tłum. W. Falkowski, Warszawa Chicago 2003. Teluk T., K oncepcje państw a we w spółczesnym libertarianizm ie, Gliwice 2009. Thalheim K., D ie w irtschaftliche Entwicklung der beiden Staaten in D eutschland, Opla den 1978. T he Econom ics o f Ludw ig von Mises, red. L. Moss, Kansas City 1976. T he Is Ought Question: A Collection o f Papers on the Central P roblem in M oral Philo sophy, red. W.D. Hudson, London 1969. T he N ew E conom ic Systems o f Eastern Europe, red. H.H. Höhmann, M. Kaser, K. T h al heim, London 1975. T he Politicalization o f Society, red. K.S. Templeton Jr., Indianapolis 1977. T he Quality o f Life: Com parative Studies, red. A. Szalai, F. Andrews, London 1980. T he Socialist Idea, red. L. Kolakowski, S. Hampshire, New York 1974. T he Transition from Feudalism to Capitalism , red. R. Hilton, London 1978. Tigar M .E., Levy M .R., L aw and the Rise o f Capitalism , New York 1977.
Bibliografia
231
Time, Uncertainty, and D isequilibrium , red. M. Rizzo, Lexington 1979. Toulmin S., The Place o f R eason in Ethics, Cambridge 1970. Treue W., W irtschaftsgeschichte der N euzeit, Stuttgart 1973. Trivanovitch V., E conom ic D evelopm ent o f G erm any under N ation al Socialism , New York 1937. Tullock G., Private Wants, Public M eans, New York 1970. Veatch H., For an Ontology o f Morals: A Critique o f Contem porary Ethical Theory, Evanston 1968. Veatch H., Human Rights: Fact or Fancy?, Baton Rouge 1985. Veatch H., R ation al Man: A M odern Interpretation o f A ristotelian Ethics, Bloomington 1962. Vonnegut K., W itajcie w m ałpiarni, tłum. J. Kozak, Kraków 1992. Weber M., G esam m elte A ufsätze zur W issenschaftslehre, Tübingen 1922. Weinstein J., The Corporate Id eal in the L iberal State, Boston 1968. Wellisz S., The Economies of the Soviet Bloc: A Study of Decision Making and Reso urce Allocation, New York 1964. Western Liberalism : A History in D ocum ents from L ocke to Croce, red. E.K. Bramsted, K.J. Melhuish, London 1978. Wicksell K., Finanztheoretische Untersuchungen, Jena 1896. Wild J., P lato’s M odern Enem ies an d the T heory o f N atural Law , Chicago 1953. Willis D., Klass: H ow Russians Really Live, New York 1985. Windmöller E., Höpker T., L eben in der DDR, Hamburg 1976. W irklichkeit und R eflexion, red. H. Fahrenbach, Pfullingen 1974. Wooldridge W.C., Uncle Sam the M onopoly Man, New Rochelle 1970. Wright D.M., Capitalism , New York 1951. Wright D.M., D em ocracy and Progress, New York 1948.
Indeks osób
Albert Hans 99 (przyp. 86) Alchian Armen 65 (przyp. 53), 202 (przyp. 186) Anderson Perry 68 (przyp. 55), 71 (przyp. 60) Anderson Terry L. 215 (przyp. 199) Andrews Frank M. 59 (przyp. 50) Apel Karl-Otto 132 (przyp. 116) Armentano Dominick T. 190 (przyp. 172) Ayer Alfred J. 98 (przyp. 86), 130 (przyp. 112) Badie Bertrand 92 (przyp. 79), 93 (przyp. 81) Baechler Jean 69 (przyp. 57) Baier Karl 131 (przyp. 115) Bailyn Bernard 219 (przyp. 205) Baird Charles W 125 (przyp. 110) Baumol William J. 195 (przyp. 175 i 177) Becker Gary 15 (przyp. 13) Bendix Reinhard 167 (przyp. 147) Bernstein Eduard 42 (przyp. 36) Birnbaum Pierre 92 (przyp. 79), 93 (przyp. 81) Blanshard Brand 105 (przyp. 93), 112 (przyp. 101), 121 (przyp. 108) Blaug Mark 98 (przyp. 86) Blinder Alan S. 195 (przyp. 177) Bloch Marc 68 (przyp. 55) Block Walter 184 (przyp. 167), 195 (przyp. 176), 196 (przyp. 179), 199 (przyp. 182), 202 (przyp. 186) Böhm-Bawerk Eugen von 15 (przyp. 13) Bottomore Tom 74 (przyp. 66) Brady Robert A. 96 (przyp. 84) Bramsted Ernest K. 72 (przyp. 62) Brandt Willy 45 (przyp. 39), 46 (przyp. 40), 64 Bright John 75 Brozen Yale 124 (przyp. 109), 190 (przyp. 172)
Brutzkus Boris 34 (przyp. 28) Buchanan James M. 9 (przyp. 8), 174 (przyp. 155), 195 (przyp. 175), 197 (przyp. 180), 202 (przyp. 186), 206 (przyp. 189) Buckley William F. Jr. 77 Caetano Marcelo 62 (przyp. *) Carey George W 77 (przyp. 70) Chruszczow Nikita 5 (przyp. 3) Cipolla Carlo M. 35 (przyp. 29) Coase Ronald 198 (przyp. 181), 202 (przyp. 186) Cobden Richard 75 Demsetz Harold 202 (przyp. 186) Dicey Albert Venn 76 (przyp. 69) Dingler Hugo 111 (przyp. 100) Dworkin Ronald 202 (przyp. 186) Erhard Ludwig 36 (przyp. 31) Eucken Walter 36 (przyp. 31) Evers Williamson M. 18 (przyp. 15) Fahrenbach Helmut 132 (przyp. 116) Fetter Frank 15 (przyp. 13) Feyerabend Paul 104 (przyp. 92), 117 (przyp. 105) Fischer Wolfram 96 (przyp. 84) Flew Antony 57 (przyp. 47) Friedman Milton 58 (przyp. 49), 89 (przyp. 78), 99 (przyp. 86), 124 (przyp. 109), 177 (przyp. 158), 201 (przyp. 185) Friedman Rose 177 (przyp. 158) Galbraith John Kenneth 85 (przyp. 76) Gewirth Alan 117 (przyp. 104), 132 (przyp. 115), 133 (przyp. 117), 134 (przyp. 118) Goldman Marshall I. 96 (przyp. 84) González Felipe 45 (przyp. 39)
234
Indeks osób
Greenleaf William H. 76 (przyp. 69) Gregory Paul R. 36 (przyp. 32), 57 (przyp. 48) Habermas Jürgen 117 (przyp. 105), 132 (przyp. 116), 133 (przyp. 117) Hamel Hannelore von 36 (przyp. 32) Hampshire Stuart 57 (przyp. 47) Harman Gilbert 130 (przyp. 113) Harris Marvin 70 (przyp. 57) Hayek Friedrich August 28 (przyp. 24), 72 (przyp. 63), 74 (przyp. 66), 94 (przyp. 82), 125 (przyp. 110), 155 (przyp. 136), 183 (przyp. 165), 201 (przyp. 185) Herbert Auberon 152 (przyp. 133) Hill Peter J. 215 (przyp. 199) Hilton Rodney 68 (przyp. 55) Hobbes Thomas 155 (przyp. 136) Hock Wolfgang 94 (przyp. 82) Höhmann Hans-Hermann 35 (przyp. 29) Hollis Martin 99 (przyp. 89), 105 (przyp. 93), 107 (przyp. 96), 112 (przyp. 101) Höpker Thomas 37 (przyp. 33) Hoppe Hans-Hermann VII IX, 23 (przyp. 18), 34 (przyp. 27), 103 (przyp. 90), 108 (przyp. 97), 114 (przyp. 103), 118 (przyp. 105 i 106), 152 (przyp. 133), 164 (przyp. 145), 170 (przyp. 150), 216 (przyp. 200) Hospers John 208 (przyp. 192) Hudson William D. 139 (przyp. 124) Hume David 8 (przyp. 4), 103, 103 (przyp. 90), 130 (przyp. 113), 154, 155 (przyp. 135) Hutchison Terence W. 98 (przyp. 86) Janich Peter 111 (przyp. 100) Jellinek Georg 155 (przyp. 136) Jencks Christopher 59 (przyp. 50) Jesse Eckhard 36 (przyp. 32) Jouvenel Bertrand de 158 (przyp. 139), 165, 166 (przyp. 146) Kaltenbrunner Gerd-Klaus 74 (przyp. 66) Kambartel Friedrich 111 (przyp. 100), 117 (przyp. 104) Kamlah Wilhelm 106 (przyp. 94) Kant Immanuel 110 (przyp. 98 i 99), 135 (przyp. 119)
Kaser Michael 35 (przyp. 29) Kautsky Karl 42 (przyp. 36) Kelsen Hans 155 (przyp. 136) Keynes John Maynard 174 (przyp. 155), 207 (przyp. 191) Kirzner Israel 183 (przyp. 165) Kolko Gabriel 181, 181 (przyp. 162), 182 (przyp. 163) Kołakowski Leszek (Kolakowski Leszek) 22 (przyp. 17), 41 (przyp. 34), 57 (przyp. 47) Kreisky Bruno 45 (przyp. 39) Kristol Irving 77 (przyp. 70) Kuhn Thomas S. 104 (przyp. 92), 117 (przyp. 105) Lakatos Imre 104, 104 (przyp. 91) La Boetie Etienne de 155 (przyp. 135), 170 (przyp. 150) Lange Oskar 44 (przyp. 37) Laslett Peter 57 (przyp. 47) Lehrman Lewis 159 (przyp. 140) Leonhard Wolfgang 22 (przyp. 17), 41 (przyp. 34) Leoni Bruno 215 (przyp. 198) Levy Madeline R. 71 (przyp. 61) Locke John 17 (przyp. 14), 71, 137 (przyp. 121) Lorenzen Paul 106 (przyp. 94), 111 (przyp. 100), 117 (przyp. 104), 131 (przyp. 115) Lührs Georg 99 (przyp. 88) Lukes Steven 57 (przyp. 47) Machan Tibor R. 208 (przyp. 192) Machiavelli Niccolo 157 (przyp. 137) MacIntyre Alasdair 133 (przyp. 117) Main Jackson Turner 219 (przyp. 205) Marks Karol 21, 57 (przyp. 48), 99 McGuire Joseph W 181 (przyp. 161) Melhuish K.J. 72 (przyp. 62) Melsen Andrew G. van 113 (przyp. 102) Mencken Henry A. 166 (przyp. 146) Merklein Renate 63 (przyp. 51) Meyer Thomas 45 (przyp. 38) Michels Robert 166 (przyp. 146) Miller Margaret 35 (przyp. 30) Mises Ludwig von 9 (przyp. 7), 15 (przyp. 13), 23 (przyp. 18 i 19), 25 (przyp. 22), 26 (przyp. 22), 27 (przyp. 23), 36 (przyp. 31 i 32), 48 (przyp. 42), 72 (przyp. 62), 94
Indeks osób (przyp. 82), 106 (przyp. 95), 119 (przyp. 107), 121 (przyp. 108), 126 (przyp. 111), 158 (przyp. 139) 169 (przyp. 148), 173 (przyp. 153) 174 (przyp. 155), 177 (przyp. 158) 178 (przyp. 159), 180 (przyp. 160) 182 (przyp. 164), 183 (przyp. 166) 185, 185 (przyp. 168), 190, 190 (przyp. 171), 209 (przyp. 193) Molinari Gustave de 194, 194 (przyp. 173), 195, 208, 210 (przyp. 194), 213 (przyp. 197) Morgenstern Oscar 36 (przyp. 32) Mosca Gaetano 166 (przyp. 146) Moss Laurence S. 182 (przyp. 164) Murck Manfred 211 (przyp. 195) Nell Edward 99 (przyp. 89), 105 (przyp. 93), 107 (przyp. 96), 112 (przyp. 101) Nisbet Robert 74 (przyp. 66) Nock Albert J. 153 (przyp. 133) Nordhaus William D. 185 (przyp. 168), 197 (przyp. 180), 201 (przyp. 185) Nove Alec 35 (przyp. 28) Nozick Robert 142 143 (przyp. 128) Olson Mancur 182 (przyp. 163), 195 (przyp. 175) Oppenheimer Franz 153 (przyp. 133), 162 (przyp. 144) Osterfeld David 141 (przyp. 125) Pap Arthur 105 (przyp. 93) Parkin Frank 57 (przyp. 48) Paul Ron 159 (przyp. 140) Peden Joseph R. 215 (przyp. 198) Pejovich Svetozar 35 (przyp. 30) Pirenne Henri 69 (przyp. 56), 70 (przyp. 58) Pol Pot 88 Polanyi Karl 74 (przyp. 65) Popper Karl R. 98, 98 (przyp. 86), 99, 99 (przyp. 87) Porecco Rocco 134 (przyp. 118) Posner Richard 202 (przyp. 186) Radosh Ronald 93 (przyp. 80) Rakowska-Harmstone Teresa 35 (przyp. 29) Rawls John 58 (przyp. 49), 142 143 (przyp. 128), 145 (przyp. 130)
235
Reisman George 32 (przyp. 26), 85 (przyp. 76), 86, 87 (przyp. 77) Rizzo Mario 202 (przyp. 186) Robbins Lionel 8 (przyp. 4), 9 (przyp. 6), 202 (przyp. 186) Röpke Wilhelm 36 (przyp. 31) Rothbard Murray N. XI, 9 (przyp. 7), 15 (przyp. 13), 49 (przyp. 43), 52 (przyp. 44), 57 (przyp. 47), 68 (przyp. 54), 81 (przyp. 72), 89 (przyp. 78), 93 (przyp. 80), 136 (przyp. 120), 138 (przyp. 122), 140 141 (przyp. 125), 141 (przyp. 126), 143 (przyp. 128), 144 (przyp. 129), 145 (przyp. 130), 152 (przyp. 133), 158 (przyp. 138), 159 (przyp. 140), 164 (przyp. 145), 170 (przyp. 151), 173 (przyp. 153), 174 (przyp. 154), 175, 175 (przyp. 156), 177 (przyp. 158), 178 (przyp. 159), 182 (przyp. 164), 184 (przyp. 167), 186, 186 (przyp. 169), 189, 195 (przyp. 176), 202 (przyp. 186), 203 (przyp. 187), 206, 207 (przyp. 190), 210 (przyp. 194), 218 (przyp. 204), 219 (przyp. 205) Rousseau Jean-Jacques 138 (przyp. 123) Rubner Alex 15 (przyp. 13) Runciman Walter G. 57 (przyp. 47) Salazar Antonio 62, 62 (przyp. *) Samuelson Paul A. 185 (przyp. 168), 197 (przyp. 180), 201 (przyp. 185) Schmidt Helmut 64, 99 Schoeck Helmut 57 (przyp. 47) Schumpeter Joseph 153 (przyp. 133) Schwan Gesine 45 (przyp. 38), 58 (przyp. 49) Senghaas Dieter 142 (przyp. 128) Sennholz Hans 143 (przyp. 128) Singer Marcus G. 117 (przyp. 104), 132 (przyp. 115) Skinner Quentin 157 (przyp. 137) Smith Adam 71 Smith Hedrick 35 (przyp. 30) Soares Mario 45 (przyp. 39) Sombart Werner 95 (przyp. 83) Spencer Herbert 153 (przyp. 133) Spooner Lysander 151 (przyp. 132), 169 (przyp. 149) Sterba James P. 145 (przyp. 130) Stevenson Charles L. 130 (przyp. 113)
236
Indeks osób
Stigler George J. 89 (przyp. 78) Strauss Leo 132 (przyp. 115) Stuart Robert C. 36 (przyp. 32), 57 (przyp. 48) Szalai Alexander 59 (przyp. 50) Tannehill Linda 210 (przyp. 194), 220 221 (przyp. 206) Tannehill Morris 210 (przyp. 194), 220 221 (przyp. 206) Teluk Tomasz VIII, VIII (przyp. 1) Templeton Kenneth S. Jr. 56 (przyp. 46) Thalheim Karl C. 35 (przyp. 29), 36 (przyp. 32) Thirlby George F. 9 (przyp. 8) Tigar Michael E. 71 (przyp. 61) Toulmin Stephen 117 (przyp. 104), 132 (przyp. 115) Treue Wilhelm 96 (przyp. 84) Trivanovitch Vaso 96 (przyp. 85)
Tullock Gordon 174 (przyp. 155), 195 (przyp. 175), 202 (przyp. 186), 206 (przyp. 189) Veatch Henry B. 132 (przyp. 115), 133 (przyp. 117), 134 (przyp. 118), 136 (przyp. 120) Vonnegut Kurt Jr. 53 (przyp. 45) Wagner Richard E. 174 (przyp. 155) Weber M ax 22 23 (przyp. 18) Weinstein James 181 (przyp. 162) Wellisz Stanislaw 35 (przyp. 28) Wicksell Knut 202 (przyp. 186) Wild John 132 (przyp. 115) Williams Bernard 57 (przyp. 47) Willis David K. 35 (przyp. 30) Windmöller Eva 37 (przyp. 33) Wooldridge William C. 210 (przyp. 194) Wright David McCord 73 (przyp. 64), 75 (przyp. 68), 80 (przyp. 71) Zapf Wolfgang 64 (przyp. 52)