RUDOLF STEINER
FILOZOFIA TOMASZA Z AKWINU
Trzy wykłady wygłoszone w czasie Zielonych świąt w Goetheanum w Dornach roku 1920
I. Tomasz i Augustyn 22.V...
3 downloads
0 Views
RUDOLF STEINER
FILOZOFIA TOMASZA Z AKWINU
Trzy wykłady wygłoszone w czasie Zielonych świąt w Goetheanum w Dornach roku 1920
I. Tomasz i Augustyn 22.V.1920r.
II. Istota tomizmu 23.V.1920r.
III. Tomizm w czasach obecnych 29.V.1920r.
TOMASZ I AUGUSTYN
Czcigodni słuchacze! W ciągu tych trzech dni mówić chciałbym na temat, który zazwyczaj rozważany bywa bardziej od strony formalnej. Traktuje sie go najczęściej w ten sposób, ze w średniowieczu, na skutek ruchu filozoficznego jaki tkwił u jego podstaw, mianowicie tomizmu, ustalił sie stosunek światopoglądu filozoficznego do chrześcijaństwa. Temat nasz niewątpliwie posiada znaczenie także i z tego względu, ze w czasach nowszych ta strona doznała jakby odnowienia z powodu odezwy papieża Leona XIII do kleru, aby tomizm uczynić oficjalna filozofia Kościoła katolickiego. Nie chciałbym jednak sprawy tej, która jako filozofia średniowieczna skupia sie przeważnie około osób Alberta Wielkiego i Tomasza z Akwinu, rozpatrywać jedynie z tej formalnej strony, ale starać sie będę w ciągu tych dni ukazać głębsze podłoża historyczne, z jakich wyłonił sie ów ruch filozoficzny, który czasy współczesne mimo wszystko za mało jednak doceniają.
Otóż możemy powiedzieć, ze w wieku 13 - stym, Tomasz z Akwinu usiłuje ująć w sposób zupełnie ścisły problem poglądu całkowitego na świat. Lecz przyznać trzeba, ze problem ten ujmuje on w taki sposób, iż dla dzisiejszego człowieka jest rzeczą trudna iść za biegiem jego myśli. Myślenie bowiem Tomasza z Akwinu opiera sie na takich założeniach, które ludziom współczesnym, nawet gdy są filozofami, niezmiernie trudno jest sobie przyswoić. Niezbędna jest w tym celu umiejętność całkowitego wniknięcia w sposób myślenia takiego Tomasza z Akwinu oraz jego poprzedników i następców, ponieważ wtedy tylko zrozumie sie pojęcia, o których historia filozofii mówi w sposób dość zewnętrzny, a jakie istniały w duszach tych średniowiecznych ludzi.
Jeżeli tedy spojrzymy na centralny temat naszych rozważań, i ((na Tomasza z Akwinu)), to widzimy, ze człowiek ten, sam w sobie jako osobowość, nie wysuwa sie nigdy na pierwszy plan. Jest on jedynie wykładnikiem podstawowego prądu filozofii chrześcijańskiej średniowiecza, a która to filozofia dzięki tej właśnie osobowości dochodzi z pewna uniwersalnością do swego wyrazu. Mówiąc zatem o "tomizmie", mówi sie o czymś w wysokim stopniu bezosobistym, a co tylko weźmiemy pod uwagę Augustyna, a wiec najgłówniejszego poprzednika teizmu, spostrzeżemy od razu, ze w centrum rozważań ustawić sie tu musi pełna jego osobowość, to wszystko, co w tej jednej osobowości przebywało. Gdy wiec u Tomasza z Akwinu wszystko jest bezosobiste, to u Augustyna przeciwnie. U niego wszystko jest czymś osobistym. Mamy tu do czynienia z człowiekiem walczącym, zmagającym sie - zaś u Tomasza z Akwinu z Kościołem średniowiecznym, ustalającym swe stanowisko w stosunku do nieba, ziemi, człowieka, historii itd. z Kościołem, który - można by tak rzec, choć z pewnymi zastrzeżeniami - dopiero przez filozofie Tomasza z Akwinu wyraził sie właściwie jako "Kościół".
Pomiędzy zaś tymi dwoma historycznymi postaciami widzimy pewne zdarzenie, bez uwzględnienia którego nie zdoła sie ustawić w należytym do siebie stosunku tych dwu osobistości średniowiecza. Zdarzeniem, jakie tu mamy na myśli, było spowodowane przez cesarza Justyniana - ogłoszenie Orygenesa kacerzem.
Cale zabarwienie światopoglądu Augustyna wtedy tylko staje sie zrozumiale, gdy weźmie sie pod uwagę podłoże historyczne, z którego wyrósł Augustyn. Owe podłoże historyczne stało sie naprawdę całkiem inne w czasach późniejszych, kiedy ustal już potężny wpływ, jaki na kraje zachodnie wywierały szkoły filozoficzne w Atenach. Lecz aż do VI - tego wieku wbrew zapatrywaniom dzisiejszych historyków filozofii - wpływ ten był rzeczywiście bardzo silny. Znikł on potem w sposób tak zupełny, ze to wszystko co było późniejszym prądem filozoficznym zachodu przedstawiało sie w swej istocie już całkiem inaczej iż to, w czym żywo tkwił jeszcze Augustyn.
Uwzględnić proszę, ze dzisiaj dany tu będzie raczej wstęp do tomizmu. O jego istocie mówić będę jutro, zaś właściwy cel mój, a wiec to, dlaczego przedstawiam te wszystkie rzeczy o jakich mówić będę w tych dniach, ukaże sie w pełni dopiero pojutrze.
Otóż czcigodni moi słuchacze, także i w odniesieniu do filozofii chrześcijańskiej, mianowicie do tomizmu, znajduje sie /wybaczcie mi te osobista uwagę/ w pewnym osobliwym położeniu. Wspominałem już nieraz, także i w wykładach publicznych, co mi sie zdarzyło gdy przed audytorium robotniczym mówiłem o toku zdarzeń historycznych w krajach zachodnich w taki sposób, jaki uważam za zgodny z prawda. Ale chociaż wśród uczniów swych miałem wielu zwolenników, to jednak przewodnicy ruchu proletariacki ego na przełomie IX - tego i XX - tego wieku doszli do wniosku, ze to, co wykładam, nie jest prawdziwym marksizmem. A gdy na zebraniu odwoływałem sie do tego, ze ludzkość w przyszłości musi uznać wolność nauczania, odpowiedziano mi ze strony miarodajnej w ten sposób: nasza partia nie zna wcale wolności nauczania, ona uznaje jedynie rozsądny ((przymus!)) Musiałem wiec na tym skończyć swa czynność nauczania, pomimo ze wśród proletariatu miałem wielu zwolenników.
Coś podobnego przydarzyło mi sie tez i gdzie indziej, mianowicie dziewiętnaście czy dwadzieścia lat temu, gdy miałem odczyt o tomizmie i o tym wszystkim, co sie z tym łączy jako filozofia średniowieczna. Były to czasy, kiedy właśnie na przełomie IXX - tego i XX - tego stulecia doszedl do szczytu tak zwany ((monizm)). W Niemczech zalozono wtedy "Giordano - Bruno - Bund" /Zwiazek Giordana Bruna/, pozornie dla pielegnowania wolnego monizmu, materialistycznie zabarwionego. Ale poniewaz wspolpraca moja w owym berlinskim zwiazku "Giordano - Bruno - band/ skad wysylano wciaz w swiat stek pustych frazesow pod nazwa /"monizmu"/ stala sie wreszcie niemozliwa, przeto postanowilem wyglosic tam odczyt o tomizmie, dla wykazania ze tomizm byl istotnie w najscislejszym tego slowa znaczeniu "monizmem duchowym", ktory wyrazil sie w tak scislym mysleniu, o jakim dzisiejsza nowsza filozofia, wynikla z protestantyzmu, a pozostajaca pod wplywem Kanta, nie ma juz wyobrazenia, ani tez w ogole nie posiada ku temu sily. Lecz to, czcigodni sluchacze, popsulo mi tylko opinie u monistow!
Ogromnie trudno jest dzis mowic, jezeli to co sie mowi nie ma sluzyc jakiemus partyjnemu zabarwieniu, a tylko tak, jak to wynika z samej istoty rzeczy. Ja jednakze w ciagu tych trzech dni starac sie bede w taki wlasnie sposob mowic o zjawiskach, o ktorych wspominalem.
Otoz jak juz powiedzialem w czwartym i piatym wieku po Chr. Widzimy osobowosc Augustyna, walczaca i zmagajaca sie ze soba w najwyzszym tego slowa znaczeniu. Wnikajac w szczegolna nature tej walki czujemy, ze rodzaj i sposob tej walki i zmagan wewnetrznych gleboko zapada nam w dusze.
Istnialy oto dwa zagadnienia, ktore przed dusza Augustyna unosily sie z taka intensywnoscia, o jakiej dzis, gdy wlasciwie zagadnienia poznania i duszy tak bardzo staly sie bladymi, nie mamy juz wyobrazenia. Pierwsze zagadnienia scharakteryzujemy tak: Augustyn walczy o istote prawdy podtrzymujacej czlowieka, prawdy wypelniajacej dusze ludzka. Drugim zas dreczacym go zagadnieniem bylo: jak wytlumaczyc sobie, ze to zadlo zla istniejace w naturze ludzkiej, ten glos zla, nie milknie nigdy /przynajmniej wedlug pogladu Augustyna/, nawet wtedy gdy czlowiek posiada uczciwe dazenie do dobra?
Nie sadze aby mozna bylo naprawde zblizyc sie do Augustyna, jesli te dwa zagadnienia ujmuje sie w taki sposob, jak to jest sklonny czynic przecietny czlowiek wspolczesny, nawet gdy jest filozofem.
Przypatrzyc sie musi specjalnemu zabarwieniu, jakie te zagadnienia mialy dla czlowieka z czwartego i piatego stulecia po Chrystusie. Otoz zycie Augustyna bylo takim, ze poczatkowo cechowala je ogromna ruchliwosc wewnetrzna, ktora nawet przechodzila w przesade, moznaby rzec w rodzaj wyuzdania. Ale wsrod tego zycia pelnego ruchu i wyuzdania, z duszy jego raz po raz wylanialy sie te dwa zagadnienia. Istota jego popadala w rozterke. Ojciec jego byl poganinem, matka pobozna chrzescijanska, zas syna pociagac zaczelo zrazu cos, co cechowala wielka powaga. Byl to ((manichemizm)). Przygladniemy sie potem nieco blizej temu swiatopogladowi, ktory ukazal sie Augustynowi w tym czasie, gdy z nieco frywolnego zycia przerzucil sie w pewna powage zyciowa. potem jednakze, choc w kazdym razie dopiero po latach, Augustyn czul sie coraz bardziej i bardziej odtracany od manicheizmu. Ugruntowal sie w nim bowiem pewien sceptycyzm, abstrakcyjnych, ale pod wplywem calego pradu owczesnego zycia filozoficznego. Sceptyzyzm ten, cechujacy zreszta w pewnym okresie cala filozofie grecka, utrzymal sie za do czasow Augustyna. On wlasnie laczyl do pewnego stopnia Augustyna z filozofia grecka i przez pewien czas wywieral niewatpliwie na stan jego duszy, na cala jego subiektywna postawe, gleboki wplyw.
Pod wplywem tego sceptycyzmu zblizyl sie nastepnie Augustyn do zupelnie innego kierunku, a mianowicie do tego, ktory w historii filozofii zwie sie ((neoplatonizmem)). Kierunek ten o wiele wiecej pociagal Augustyna, niz sie zazwyczaj sadzi. I cala jego osobowosc, wszystkie walki ze soba, wtedy dopiero staja sie zrozumiale, gdy sie wie jak wiele ze swiatopogladu neoplatonskiego wsiaklo w jego dusze. Wnikajac obiektywnie w rozwoj Augustyna przekonywujemy sie, ze przelom jaki u tej osobowosci dokonal sie juz w tej samej sile, gdy Augustyn przeszedl nastepnie z neoplatonizmu do chrystianizmu.
Moznaby wlasciwie powiedziec, ze Augustyn pozostal do pewnego stopnia nadal neoplatonikiem, lecz o tyle tylko, o ile nim potem mogl pozostac. A ze on mogl byc neoplatonikiem tylko do pewnego stopnia, przeznaczenie jego doprowadzilo go nastepnie do zaznajomienia sie ze zjawiskiem Chrystusa Jezusa. Nie bylo tu wlasciwie juz zadnego niezwyklego skoku, ale naturalny rozwoj od neoplatonizmu do chrystianizmu. W jaki zas sposob chrystianizm ten w Augustynie przebywal, nie da sie doprawdy nalezycie osadzic, nie przypatrzywszy sie wpierw ((manicheizmowi)), tej szczegolnej formie przezwyciezenia swiatopogladu poganskiego wraz z judaizmem, ze Starym Testamentem wlacznie.
W czasach mlodosci Augustyna manicheizm, jako swiatopoglad, byl juz pradem starym. Szerzyl sie on po calej Afryce polnocnej, tam gdzie rosl i wychowywal sie Augustyn. Ale takze i w krajach zachodnich wielu bylo zwolennikow tego swiatopogladu. Jednakze z tego manicheizmu, ktory okolo XXX - ciego wieku po Chrystusie zalozyl w Azji Pers ((Mani)) niezwykle malo przedostalo sie historycznie w swiat pozniejszy.
Chcac scharakteryzowac manicheizm, powiedziec sie musi, ze tu bardziej chodzi o cale nastawienie tego swiatopogladu, anizeli o te tresc, jaka dzis mozemy ujac w slowa. Charakterystyczna wlasciwoscia manicheizmu bylo przede wszystkim to, ze dla niego nie istnial ow podzial przezyc ludzkich na ich strone duchowa i materialna. Takie slowa, wzglednie idee, jak "duch" i "materia" nie mialy dla niego znaczenia, poniewaz w tym, co zmyslom objawia sie materialnie, dostrzegal on ducha, a znow mowiac o duchowosci nie wznosil sie ponad to, co podpada pod zmysly. Ow fakt, ze gwiazdy i ich ruchy sa rzeczywistymi przejawami zjawisk duchowych, zdarzen duchowych, odczuwane w manicheizmie o wiele intensywniej niz stal sie tak bardzo abstrakcyjny i intelektualistyczny. W tajnikach slonca dostrzegano rownoczesnie i to, co dzialo sie na ziemi, jako wydarzenie spirytualne. Zatem dla manicheizmu nie mialoby to zadnego sensu mowienie z jednej strony o materii, a z drugiej o duchu, poniewaz to co duchowe bylo dla niego rownoczesnie tym, co sie objawia materialnie, zas to wszystko co przejawia sie materialnie, bylo duchowoscia.
I stad tez dla manicheizmu bylo czyms calkiem naturalnym, ze o astronomii oraz o zjawiskach w swiecie mowilo sie tak samo jak o moralnosci, czyli o zjawiskach wewnetrznego rozwoju ludzkosci. To tez owo przeciwienstwo miedzy swiatlem a ciemnoscia, jakie do swego swiatopogladu wprowadzi ja manicheizm, nasladujac w tym nieco staroperszczyzne, stanowilo dla niego sprawe o wiele wazniejsza niz sie zwyczajnie sadzi. Bylo to dla niego, i to w sposob samo przez sie zrozumialy, rownoczesnie ((prawa duchowa)). Jasnym wiec jest, ze mowiac o sloncu, ktore pozornie posuwa sie po sklepieniu niebieskim, manicheizm mowi o tym jako o sprawie, ktora ma cos wspolnego z impulsami duchowymi, z istotami duchowymi. Mowi zatem o stosunkach jakie zachodza miedzy ta "moralna fizycznoscia poruszajaca sie po sklepieniu niebieskim, a znakami Zodiaku, czyli o stosunku do tych "Dwunastu Jestestw", przez ktore pra - istota, istota "Praswiatla Swiata" okresla swa dzialalnosc.
Ale dla manicheizmu charakterystycznym bylo jeszcze cos innego. Oto manichejczyk nie spogladal na czlowieka tak, jak sie to dzis czyni. Dzisiaj uwaza sie go za korone stworzen ziemskich. Mozna dzis na te sprawe zapatrywac sie bardziej materialistycznie, lub bardziej spirytualistycznie, ale dla ludzi dzisiejszych czlowiek przedstawia sie zawsze jako korona, jako uwienczenie wszystkich stworzen ziemskich. W kazdym razie krolestwo ludzkie uwaza sie za najwyzsze, za szczyt krolestwa zwierzecego. Lecz manicheizm takiego stanowiska nie uznawal. Dla niego to, co na ziemi stalo sie czlowiekiem /a wlasciwie w co sie to jeszcze za jego czasow przemienialo/, bylo zaledwie czastka i odpadkiem tego, co przez boska Istote Swiatla stac sie mialo czlowiekiem na ziemi. Czlowiek mial byc istota zupelnie inna, rozniaca sie bardzo od tego, co pojawilo sie na ziemi na skutek przegranej walki Pierwotnego Czlowieka z Demonami Ciemnosci. Jednakze Dobre Potegi uratowaly tego Pra - Czlowieka przenioslszy go na Slonce, gdzie przyjety zostal przez Krolestwo Swiatla". Lecz mimo to Demony doprowadzily do tego, ze od "Czlowieka wlasciwego" uciekajacego na Slonce oderwaly pewna jego czesc, tworzac z niej rodzaj ludzki, mianowicie ten ziemski rodzaj ludzki, chodzacy po ziemi, jako pewne "gorsze wydanie" Czlowieka. Czlowiek prawdziwy nie potrzebowalby bowiem wcale chodzic po ziemi, gdyby nie musial wycofac sie na Slonce po przegranej ciezkiej walce Duchow. I oto aby czlowieka tego, ktory tu na ziemi pojawil sie jako "gorsze wydanie" napowrot doprowadzic do jego pierwotnego przeznaczenia, przyszedl ((Chrystus)), zstapilo Jestestwo Chrystusowe, ktorego dzialalnosc zepsula i zniweczyla robote Demonow.
Rozumiem to dobrze czcigodni sluchacze, ze wszystko to, co przy dzisiejszym sposobie mowienia da sie z tego swiatopogladu ujac w slowa, nie moze juz wlasciwie nas zadowolic. Calosc bowiem takiego swiatopogladu wyrosla z pewnych glebokich pokladow duszy, ktorych przezycie rozni sie zasadniczo od obecnego. Lecz to wlasciwa istote rzeczy, na ktorej nam zalezy. Albowiem choc tak fantastycznym wydaje sie, co tu w sensie manichejskim przedstawilem jako rozwoj swiata, jako ziemski proces rozwojowy, to jednak manicheizm bynajmniej nie przedstawial tego jako cos, co - powiedzmy - ogladac mozemy jedynie w duchu, ale tak, jakby to rozgrywalo sie przed oczyma fizycznymi jako zjawisko zmyslowe, lecz ktore sa rownoczesnie zjawiskami duchowymi.
Byla to pierwsza rzecz, ktora poteznie podzialala na Augustyna. Problemy tyczace sie jego osobowosci odslaniaja sie nam wlasciwie tylko wtedy, gdy wezmie sie pod uwage potezne dzialanie manicheizmu, tej jego zasady "duchowo - materialnej".
A teraz spytac musimy: co spowodowalo pozniejsza niechec Augustyna do manicheizmu? Otoz niechez ta nie powstala z powodu - ze tak powiem - "mistycznej" tresci manicheizmu, tej tresci, ktora teraz scharakteryzowalem, ale z powodu calego nastawienia tego swiatopogladu. U Augustyna rzecz z tym miala sie tak: Z poczatku czul sie on poruszony, sympatycznie poruszony ta zmyslowa pogladowoscia, obrazowoscia, z jaka swiatopoglad ten przed nim sie pojawil. Ale potem zaczelo sie w nim budzic cos, co nie moglo sie pogodzic z tym, aby materialnosc traktowana byla duchowo, a duchowosc materialnie. I doprawdy nie daleko zajdziemy z ta sprawa, jasli nie przejdziemy od tylko formalnego jej rozpatrywania, z jakim tak czesto sie spotykamy, do czegos realnego, jesli nie uwzglednimy faktu, ze Augustyn w gruncie rzeczy byl juz czlowiekiem o wiele podobniejszym do ludzi czasow srednich, a nawet do ludzi czasow nowoczesnych, niz do tych, ktorzy dzieki swemu psychicznemu nastrojowi byli naturalnymi zwolennikami manicheizmu. Augustyna cechowalo cos, co nazwalbym: nowoczesnym zyciem duszy. Wskazywalem na to juz nieraz i przy innych sposobnosciach w wykladach publicznych.
W czasach obecnych, tak sklonnych do abstrakcji, w czasach intelektualnych, dopatruja sie ludzie w zjawiskach historycznych danego stulecia zawsze wplywow tego, co wnioslo poprzednie stulecie itd. Otoz przy rozpatrywaniu zycia jakiegos indywidualnego czlowieka byloby przeciez nonsensem twierdzic, ze cos, co rozgrywa sie np. w osiemnastym roku zycia, jest jedynie rezultatem przezyc w jego trzynastym i czternastym roku zycia. Albowiem miedzy tymi dwoma okresami zycia zachodzi u czlowieka zawsze cos, co nie jest wcale skutkiem rzeczy poprzedzajacych w tym znaczeniu, w jakim mowi sie slusznie o skutku wyplywajacym z przyczyny, ale co jest wyplywem samej natury ludzkiej w jej najglebszych pokladach, mianowicie: dojscie do dojrzalosci plciowej, a wynikajace z istoty czlowieczenstwa. Istnienie takich "skokow" rozwojowych przyjac nalezy takze i w rozwoju ludzkosci, indywidualnego rozwoju ludzkosci, kiedy rzecz jakas wydobywa sie z glebi na powierzchnie w taki sposob, ze nie mozna powiedziec, jakoby to co sie dzieje bylo bezposrednim, prostolinijnym skutkiem czegos poprzedniego. Musimy zatem przyjac, ze w calej ludzkosci przed takim skokiem istnialo w duszach to, czym byl manicheizm, zas potem takie nastawienie duszy, jakie posiadal Augustyn.
U Augustyna Bylo tak, ze on po prostu nie mogl sie utrzymac przy danym sposobie odnoszenia sie do tych rzeczy. To co manichejczyk mial przed soba w sposob duchowo - materialny, on przenosil w duchowosc czysta, w ogladanie rzeczy jedynie w duchu. O wiele silniej niz to czynil manichejczyk, Augustyn wznosic sie musial do rzeczy pozbawionych wszelkiej zmyslowosci. I to bylo powodem, ze na koniec Augustyn odwrocil sie od tego pogladowego, obrazowego swiatopogladu manichejskiego.
O tym pierwszym intensywnym przezyciu, ktore gleboko przeniknelo jego dusze, swiadcza nastepujace jego slowa:
"Najglowniejsza i prawie jedyna przyczyna bledu, ktorego nie moglem uniknac, bylo to, ze myslac o Bogu przedstawialem sobie mnostwo cial, sadzac ze poza tego rodzaju rzeczami nie moze nic innego istniec".
W taki sposob wskazuje Augusttn na ten okres swego zycia, kiedy w duszy jego przebywal manicheizm ze swa "zmyslowa duchowoscia", ale ze swa "duchowoscia" i okres ten charakteryzuje jako swoj blad. Potrzeba mu bylo czegos innego, a nie tego co mu dawal manicheizm, jako ogladanie w swiecie zmyslowym rzeczy zmyslowo - duchowych. I tak, jak z duszy Augustyna zawsze wybucha wszystko z ogromna sila i intensywniejsza a takze powaga, tak tez i to objawia sie w nastepujacych slowach:
"Pytalem ziemie i powiedziala mi: Ja tym nie jestem! I wszystko na niej wyznawalo to samo".
O co wiec pyta Augustyn? Pyta on o to, co nazwac by mozna: ((Bostwem wlasciwym)). Zapytuje o nie ziemie, a ona mu odpowiada, ze nim nie jest. W manicheizmie znalazlby na to taka odpowiedz" "ja, jako Ziemia, jestem o tyle Bostwem, o ile ono wyraza sie przez ziemskie dzialanie". I dalej mowi Augustyn:
"Pytalem morze i otchlani, pytalem o to wszelkie zycie, jakie one w sobie kryja. I odpowiedzialy: My nie jestesmy twoim Bogiem, szukaj go ponad nami. Zapytywalem powietrza co wieje, a caly krag oparow wraz z wszystkimi jego mieszkancami odpowiedzial: Myla sie filozofowie, szukajacy w nas istoty rzeczy. My nie jestesmy Bogiem".
A wiec nie jest nim ani morze, ani krag oparow, ani w ogole wszystko, co ogladane byc moze zmyslowo.
"Pytalem dalej slonce, ksiezyca i gwiazd. I powiedzialy mi: Nie jestesmy Bogiem, ktorego szukasz".
W te...