Tytuł oryginału: Swept away JACQUELINE TOPAZ OBAWA I PRAGNIENIE 1 RS Rozdział 1 Paula Ward wystawiła odkurzacz do holu, odwróciła się i jeszcze raz og...
8 downloads
16 Views
625KB Size
1
RS
JACQUELINE TOPAZ
OBAWA I PRAGNIENIE Tytuł oryginału: Swept away
1
Rozdział 1
RS
Paula Ward wystawiła odkurzacz do holu, odwróciła się i jeszcze raz ogarnęła wzrokiem apartament. Wszystko lśniło czystością, chociaż dekorator, który zaprojektował wystrój tego mieszkania na ostatnim piętrze drapacza chmur, z pewnością nie myślał o ułatwianiu pracy sprzątaczce. Zmęczona przesunęła ręką po zmierzwionych blond włosach. Wnętrze było utrzymane w jasnej tonacji; kremowa kanapa, dywan w odcieniu kości słoniowej, białe zasłony i jasne dębowe meble, które należało starannie i dokładnie polerować. Blaty stolików były ze szkła. W gabinecie stały trzy komputery, których odkurzenie zabrało jej pół godziny. „Ten Picasso jest niesamowity” - pomyślała Paula. Weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Przyjrzała się akwaforcie przedstawiającej nagą postać, myśląc, że dzieło sztuki pozwoli jej zapomnieć o zmęczeniu. Nic z tego. Oryginalne w kształcie wskazówki eleganckiego ściennego zegara wskazywały wpół do szóstej, a może dwadzieścia pięć po szóstej? To bez znaczenia, był piątek. „Muszę odebrać zastawiony w lombardzie zegarek" - pomyślała ze smutkiem. Leżał sobie tam, a ona nie mogła zaoszczędzić piętnastu dolarów, żeby go wy kupić. Jak dawno temu powinna była to zrobić? Trudno. Jednak świadomość, że czekają ją dwa wolne dni pozwalała zapomnieć o zmęczeniu. Miły dreszczyk oczekiwania pobudził jej energię. Poszła w stronę łazienki, włączając po drodze magnetofon. Uśmiechnęła się na widok jaskraworóżowej sukienki wiszącej na drzwiach. Na toaletce stała jej otwarta kosmetyczka. Jak można się było spodziewać, nie była to zwyczajna łazienka. Przypominała „Baśnie tysiąca i jednej nocy": ogromna, wyłożona kaflami, z wbudowaną w podłogę głęboką wanną i dwiema umywalkami. Jedna cała ściana wyłożona była lustrami. Wszystko w szarym i brązowym kolorze, oczywiście idealnie czyste, tego była pewna, przecież to jej zasługa. „Gdybym była Sally - pomyślała Paula, zdejmując biały fartuch i stojąc w różowych koronkowych majteczkach - przebierałabym się w jednym z biurowych wypoczynkowych pokoi na dole". Na wspomnienie swojej sublokatorki dziewczyna uśmiechnęła się. Miały zupełnie różne charaktery: Sally była rozważna i podejrzliwa, ona
2
RS
impulsywna i spontaniczna. Łączyły je dwie rzeczy: ex-mężowie. którzy nie zostawili im ani grosza i wspólna praca pozwalająca związać koniec z końcem. Nucąc umyła sobie twarz. To dzisiejsze przyjęcie w restauracji nie będzie wyjątkowe. Wypije drinka w zatłoczonym barze, porozmawia z mężczyznami, którzy zdejmując ślubne obrączki, zapomnieli o zdradzających ich białych obwódkach na palcu i w końcu wróci do domu razem z Sally. Ekscytującym prologiem tego wieczoru było przebieranie się w apartamencie Thomasa C. Clintona m, na samym szczycie wieżowca firmy Clinton Computers. Paula zaczęła wklepywać różany balsam w skórę twarzy i dłonie. Żałowała trochę, że nie może tu zostać otoczona luksusem, słuchając cichej muzyki, nie czując dzięki urządzeniu klimatyzacyjnemu kalifornijskiego upału. Ale przecież tajemniczy pan Thomas C. Clinton III wraca jutro z Nowego Jorku. Wyobraziła sobie łysiejącego biznesmena z wydatnym brzuszkiem i jego minę, gdyby ją tu zastał. Roześmiała się głośno. Nie wiedziała, czy był żonaty, ale wątpiła w to. Jego prywatne życie stanowiło tajemnicę. W tym luksusowym mieszkaniu na dwunastym piętrze biurowca wyraźnie brakowało kobiecej ręki. Odwróciła się do lustra i zaczęła nakładać na rzęsy granatowy tusz w tym samym odcieniu co jej oczy. Najprawdopodobniej Thomasa Clintona nocami grzały jego książeczki czekowe. Jeśli faktycznie tak było, to musi mu teraz cierpnąć skóra. Wróciła myślami do przeczytanego artykułu o ostatnich niepowodzeniach finansowych Clinton Computers. Sprzątając poszukiwała fotografii tego człowieka, ale jedyne zdjęcie, które znalazła, przedstawiało całą rodzinę i najwyraźniej zostało zrobione wiele lat temu. Dwie surowo wyglądające osoby stały obok młodej dziewczyny na wózku inwalidzkim i wątłego chłopca. Paula nie była pewna, czyjej pracodawca to ojciec, czy syn. Tak czy inaczej, współczuła mu z powodu kłopotów finansowych. Mała agencja świadcząca usługi w zakresie porządków domowych i biurowych nie miała poważniejszych zamówień. Dopiero w ubiegłym tygodniu została zawarta wstępna, miesięczna umowa dotycząca sprzątania trzech najwyższych pięter biurowca Clintona.
3
RS
Podkład, róż, tusz do rzęs, pomadka i odrobina perfum: Poczuła się zupełnie inną kobietą. Jak gwiazda w dawnym hollywoodzkim filmie Paula okręciła się przed lustrami w rytm piosenki. Z zadowoleniem zauważyła, jak różowa koronka podkreśla opaleniznę jej drugich, zgrabnych nóg. Ta bielizna to pozostałość po szalonych zakupach, na jakie namówił ją Mickey, zanim jeszcze stracił wszystko. Dobrze, ale co zrobić z tymi potarganymi włosami? Paula przyjrzała się swojej bujnej blond grzywce. Sally, zanim wyszła za mąż. chodziła na kursy makijażu i fryzjerstwa, ale to było wtedy, gdy modne były jeszcze rozczochrane fryzury. Niestety, taką też zafundowała Pauli. „Świetnie. Wyglądam Jak czarownica". Podtrzymywane ręką na czubku głowy prezentowały się całkiem przyzwoicie. Szkoda, że nie może chodzić tak przez cały czas. Wygodniej jest mieć wolne obie ręce. „Jestem taka samotna i Jest mi tak smutno" - zanuciła wraz z piosenkarzem i znowu zakołysała biodrami. Nagle zamarła: usłyszała trzask zamykanych drzwi, ktoś wyłączył magentofon. „O Boże, ktoś tu wszedł?" Serce podeszło jej do gardła. Biło jak oszalałe, kiedy bardzo wolno otworzyła drzwi łazienki. Zanim zdążyła sobie uświadomić, jak wielkie głupstwo zrobiła, było już za późno. Została zauważona. - Co tu się dzieje? Mężczyzna stojący koło łóżka nie wyglądał na potwora, zauważyła z ulgą. Trzyczęściowy garnitur, ciemnogranatowy, prawdopodobnie jedwabny. Jasne brązowe włosy były tak znakomicie ostrzyżone, ze wyglądały, jakby ich właściciel urodził się już z taką fryzurą. Był wysoki, postawny, miał ciemne czy, które błyszczały gniewem. - Cześć - powiedziała. - Co, do diabła, robisz w moim mieszkaniu? Przynajmniej dowiedziała się, z kim ma do czynienia. - Miał pan wrócić dopiero jutro. - Ktoś w tym pokoju mówi od rzeczy i z pewnością to nie jestem ja - padły ostre słowa, ale mężczyzna nie ruszył się z miejsca. Paula zmieszała się, czując, jak jego wzrok wędruje w górę i w dół.
4
RS
- Ja... Ja właśnie przebierałam się. Panie Clinton, proszę mnie nie zwalniać z pracy. - Jak mogę to zrobić, skoro nie wiem, kim Jesteś? - Sprzątam tutaj. Zatrudnił mnie jeden z pańskich dyrektorów. - Patrzyła na niego błagalnie i odetchnęła, widząc, jak łagodnieje jego groźne spojrzenie. - No cóż, źle zaplanowałaś sobie pracę - powiedział już trochę łagodniej. Będę musiał zaraz coś szybko wyjaśnić. - Dlaczego? Ktoś z zewnątrz nacisnął klamkę i męski głos zawołał: - Tom, wszystko w porządku? - Proszę nie wchodzić - bez namysłu krzyknęła Paula. - Nie jestem ubrana. Drzwi szybko się zamknęły. - Dlaczego, na Boga, zrobiłaś to? - jęknął Clinton i usiadł na łóżku. - Tego tylko brakowało. Po prostu świetnie. - Przepraszam. - Paula nie wiedziała co robić. Chciała narzucić coś na siebie, ale wypadało też dowiedzieć się, co takiego zrobiła. - Czasami nie zdążę pomyśleć, zanim coś powiem. Zaraz założę fartuch i pójdę wytłumaczyć pańskiemu przyjacielowi kim jestem. - Nie! - Złapał ją za rękę i siłą posadził obok siebie na łóżku. Pauli przemknęła przez głowę myśl, że ją pocałuje i wcale nie była pewna, czy miałaby coś przeciwko temu. - Posłuchaj - kiedy mówił, mogła sobie wyobrazić pracę jego szarych komórek - ci ludzie na zewnątrz to państwo Jensen. Arthur i Louise. Zapamiętasz? - Arthur i Louise Jensen - powtórzyła. - W porządku. - To są bardzo, bardzo ważni ludzie. Nie pytaj dlaczego. Nie mara czasu, żeby ci to wyjaśnić. Musisz jednak wiedzieć, że są też niezwykle pruderyjni. Najmniejsze podejrzenie, że w moim mieszkaniu jest rozebrana kobieta wystarczy, aby przekreślić najważniejszy interes mojego życia. Rozumiesz? Paula przełknęła ślinę. - Tak, czy chce pan, żebym wyszła przez okno? Popatrzył na nią zdumiony, ramiona zadrżały mu od cichego śmiechu. - Czy jesteś kimś w rodzaju człowieka-muchy? - Faktycznie, zapomniałam, gdzie jestem. Mężczyzna ujął jej dłonie i zaczął się im przyglądać.
5
RS
Najpierw pomyślała, że szuka odcisków na jej spracowanych rękach, ale zamiast tego zdjął mary pierścionek z opalem, który nosiła na prawej dłoni. To był prezent, który dostała od ojca, gdy skończyła liceum. - Załóż go na lewą rękę - powiedział - a teraz idź i ubierz się. Kiedy wyjdziesz z łazienki, będziesz panią Clinton. Jak masz na imię? - Paula. - Spojrzała na niego niepewna, czy rzeczywiście chce to tak rozegrać. - No więc, pospiesz się. Stała dalej niezdecydowana. Ale co mogła zrobić w tej sytuacji? - Dziękuję, panie Clinton. Obiecuję, że już nigdy czegoś podobnego nie zrobię. - Do męża mówi się po imieniu - zauważył - czyli Tom. - Tom. - Czmychnęła do łazienki i zamknęła za sobą drzwi. „Ale się wpakowałam" - pomyślała Paula, wkładając swoją różową sukienkę. Zwinęła fartuch i rozejrzała się. gdzie go schować. W końcu wcisnęła pod umywalkę. Zaczęła robić sobie wyrzuty za nierozwagę. Czy pani Jensen będzie przeglądała wszystkie schowki? Czy nie zauważy jej fartucha? No cóż. wypadałoby go już wyprać. Nie miała czasu na zrobienie fryzury. Cóż, szczotkowanie musi wystarczyć. Pierścionek tkwi na palcu lewej dłoni. Dobrze. Jest już gotowa grać żonę milionera. Za chwilę spotka ludzi, o których nic nie wiedziała. Jednego była pewna: są bardzo, bardzo ważnymi figurami. Całe szczęście, że posprzątała mieszkanie. Wsunęła stopy w szpilki i weszła do salonu. Tom stał przy barku i przygotowywał drinki. Na kanapie, tyłem do Pauli, siedziała starsza para. Siwiejące włosy kobiety były krótko ostrzyżone i ułożone w stylu Nancy Reagan. - Witam wszystkich. - Paula miała nadzieję, że jej głos brzmi wesoło. Proszę wybaczyć spóźnienie. Zupełnie straciłam poczucie czasu. Tom przedstawił ich sobie. Jensen grzecznie podniósł się, ale Paula gestem poprosiła go o pozostanie na kanapie. Co teraz? Czy miała przygotować zakąski? Zapytać, jak podoba im się Anaheim? A jeśli są z tych okolic? - Czyż ten upał nie jest nieznośny? - Usiadła w fotelu naprzeciwko nich. - Owszem. U nas, w San Francisco, jest chłodniej. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do tak wysokich temperatur. Cóż, tyle na temat pogody.
6
RS
Pan Jensen spoglądał na ścianę za jej plecami. Wisiało tam dzieło Picassa przedstawiające nagą kobietę. - Mam nadzieję, że nie czuje się pan zbulwersowany - powiedziała Paula. Nie przepadamy za tym obrazem, ale został nam podarowany przez moją ciotkę i nie mogliśmy go nie przyjąć. Jensen ze zrozumieniem pokiwał głową. Co za ulga! Tom przyniósł gościom szklanki z sokiem pomarańczowym. Pauli podał to samo, choć w tej chwili wolałaby jakiś alkohol. - Dokąd pójdziemy na kolację? - zapytał Jensen. Kolacja? - zadrżała. To znaczyło spędzenie razem z nimi całego wieczoru. Tom wymienił kilka nazw restauracji. Państwo Jensen mieli ochotę na steki i coś z owoców morza. - Mam nadzieję, że nie macie nic przeciwko tak wczesnej kolacji odezwała się pani Jensen. - Jesteśmy przyzwyczajeni jeść o tej porze. - Absolutnie, ja wprost umieram z głodu. - Dziewczyna obdarzyła ich promiennym uśmiechem. Spojrzała na zegar. Jak przez mgłę zapamiętała, co działo się potem. Cadillac Toma zawiózł ich do restauracji o jakiejś morskiej nazwie. Rozmawiali o sporcie, omijając niebezpieczne tematy. Paula miała zamiar zamówić najtańsze danie z karty - kurczaka, ale zmieniła zdanie. Homar był wyśmienity. Od czasu do czasu posyłała swojemu szefowi ukradkowe spojrzenia. Właściwie nie był przystojny, ale było w nim coś przykuwającego uwagę, jakaś siła, opanowanie i koncentracja. Znała ten wyraz twarzy. Tak wyglądał Mickey, kiedy grał. Kiedy wrócili pod biurowiec Clinton Building, państwo Jensen nie chcieli wejść jeszcze raz na górę. Samochód był zamówiony na dziewiątą i faktycznie przy krawężniku stał już rolls-royce. Jeszcze nigdy w swoim życiu Paula nie czuła takiej ulgi, kiedy żegnała się z Jensenami. - Może to zabrzmi niezręcznie, ale nie mieliśmy pojęcia, że Tom jest żonaty - zwróciła się pani Jensen do Pauli. - Zatrzymaliśmy się u przyjaciela w Malibu. Podczas tego weekendu wydaje przyjęcie w swoim domku na plaży. Bardzo chcielibyśmy, żebyście tam przyjechali. - Chciał cię zaprosić, Tom, ale obawiał się, że będziesz źle się czuł w towarzystwie samych par - dodał jej mąż. - Ale teraz z pewnością nie
wybaczyłby nam, gdybyśmy nie przekazali wam zaproszenia. Przyjedźcie w sobotę rano i zostańcie na noc. - Z przyjemnością - odparł Tom. Paula zakrztusiła się. Pan Jensen poklepał ją po plecach. - Ale... obawiam się, że... Moi rodzice w sobotę wydają przyjęcie z okazji rocznicy ślubu. - Z pewnością nie mieli pojęcia, że jej rodzice mieszkają w Dalaware. Tom popatrzył na nią. Wysłała mu błagalne spojrzenie. Ciekawe, co stojący obok limuzyny szofer pomyślał sobie o tej scenie. - Mam pomysł - powiedziała pani Jensen. - Może w takim razie przyjedziecie do nas na lunch w sobotę? Weźcie ze sobą kostiumy, pójdziemy na plażę. Zdążycie wrócić na wieczór. Paula zadrżała na samą myśl, ale w grę wchodziła przecież jej praca. Ona i Sally tak bardzo liczyły na to nowe zamówienie. - Wspaniały projekt. Jensenowie wytłumaczyli Tomowi, jak dojechać do domu ich przyjaciela. Zdawało się, że upłynęła wieczność, zanim tylne światła rolls-royca zniknęły im z oczu. - Na górę - zarządził krótko Tom. Nadzieje Pauli na szybkie zakończenie tego wieczoru rozwiały się. Weszli bocznym wejściem i wjechali na górę windą. Byli sami w tym ogromnym budynku, stwarzało to tajemniczy nastrój. Dwanaście pięter pustych biur i tylko ich dwoje, nie licząc nocnego stróża przemierzającego labirynty korytarzy. Na widok znajomych pokoi Paula odzyskała nieco równowagę. Przynajmniej apartament wyglądał normalnie. - Zasłużyłaś sobie na drinka. - Tom nalał dwa kieliszki sherry i podszedł do kanapy. Podał jeden z nich dziewczynie i usiadł obok niej. - Jeżeli chodzi o jutrzejszy dzień - zaczęła - czy nie mógłbyś pojechać sam? - Zrobiłaś prawdziwą furorę. - Położył nogi na małym stoliku. „Nic dziwnego, że blat był taki brudny" - pomyślała. - Sam nigdy nie zostałbym zaproszony. Dlaczego wcześniej nie pomyślałem, żeby się ożenić? - patrzył na nią z uśmiechem. - Więc ożeniłbyś się tylko po to. aby doprowadzić do zawarcia umowy? Ten człowiek miał opinię zdolnego przedsiębiorcy, ale jak dotychczas Paula nie znała nikogo, kto zaszedłby tak daleko.
8
RS
- W obecnej sytuacji zrobiłbym wszystko - przyznał Tom. - Spróbuj swojego drinka, Paulo. To długa historia. - Clinton Computers - zaczął jej wyjaśniać - straciło dużo z powodu przeładowania rynku komputerami osobistymi. W zeszłym roku straciliśmy masę pieniędzy. Musieliśmy rozszerzyć nasz asortyment albo zamknąć firmę. Nasi najlepsi inżynierowie opracowali projekt małego komputera o dużej pamięci, z wbudowanym urządzeniem umożliwiającym podłączenie do każdego komputera. To prawdziwa rewolucja, zapewniam cię. Za jakieś dwa lata wszyscy będą się tym posługiwać. Teraz potrzebował głównego inwestora. Z powodu słabych wyników finansowych w zeszłym roku firma nie mogła liczyć na pożyczkę bankową. To oznaczało, że jedynym źródłem będą prywatni inwestorzy, skłonni podjąć ryzyko także niepowodzenia całego przedsięwzięcia. - Jensenowie mają spółkę z dwoma innymi małżeństwami - ciągnął dalej. Tamci ludzie też mają konserwatywne poglądy, chociaż nie takie jak oni. Paula westchnęła i również położyła stopy na stoliku . To żadna różnica zmyć jedną, czy dwie pary śladów. - No cóż. wydaje mi się, że muszę się zgodzić - powiedziała. - Ale uczciwie. Tom, czego się po mnie spodziewałeś, przyjmując zaproszenie? Czy mam z tobą dzielić sypialnię? - Nie przyszło mi to do głowy, ale skoro już o tym wspomniałaś... Nagle jego oczy straciły służbowy, chłodny wyraz i spojrzał na nią jak na kobietę. Paula odgadła odpowiedź, słysząc jego przyspieszony oddech i widząc, jak jego brązowe oczy wędrują wzdłuż jej ciała. Ocenił jej kształty biust, wąską talię i długie nogi. - Zdaje się, że nie jest to taki zły pomysł - powiedział cicho. - Hej! - podskoczyła oburzona. - To, że dla ciebie pracuję, nie znaczy, że mogą przychodzić ci do głowy głupie pomysły. Zauważyła niepokojący uśmiech na twarzy Toma, kiedy pochylił się w jej stronę. - Jesteśmy małżeństwem, pamiętasz? - zamknął jej usta słodkim i pełnym pożądania pocałunkiem. Och, nie. Żaden mężczyzna nie trzymał jej w ramionach od czasu, kiedy rok temu rozwiodła się. Zdziwiona zauważyła, że odwzajemnia pocałunki. Jej ręce znalazły się nagle na jego szyi. Oparła się o niego, chociaż tak bardzo tego nie chciała.
8
RS
Podobało jej się i Tom musiał to zauważyć. Może sprawił to sposób, w jaki go całowała. Albo dłonie wędrujące wzdłuż jego pleców, sięgające pod marynarkę i koszulę, aby dotknąć jego nagiej skóry. Usłyszał też pewnie, jak jęknęła, gdy ugryzł ją lekko w ucho i powiódł językiem wzdłuż szyi. - Co robisz? - Zmusiła się, żeby usiąść i popatrzyła na niego zakłopotana. - Uczę cię, jak być dobrą żoną. Jeszcze nie skończyliśmy. - Dotknął palcem brzegu jej głębokiego dekoltu. - Przeciwnie. - Paula wstała i przeszła się po pokoju, próbując doprowadzić do porządku pogniecioną sukienkę. - Byłam już mężatką. Doskonale znam obowiązki małżeńskie, a także, w Jaki sposób mogą zostać złamane. - Wygląda na to, że masz niezbyt miłe doświadczenie. - Tom stanął w drzwiach, nie pozwalając jej wyjść. - Nie ma nic nudniejszego niż opowieść o byłym małżonku - powiedziała Paula. - Powiedzmy, że zaryzykowałam i wyszłam za niego, a on sprzeniewierzył wszystko, co posiadaliśmy. Przez chwilę miała nadzieję, że zdoła przecisnąć się obok Toma i wyjść. Ale zamiast tego on zagrodził jej drogę. Oparła się o framugę. - Co znowu? - Musimy coś dokończyć. - Ujął w dłonie jej twarz. Poczuła w ustach jego język. Nie dzieliło ich nic oprócz warstwy materiału. Paula chciała go odepchnąć, ale był zbyt silny. Mimo swego oporu chciała czuć jego muskularne ciało przyciśnięte do swojego. Nie zdawała sobie sprawy, jak jej skóra stęskniła się za dotykiem męskich dłoni, z jaką rozkoszą jej palce wędrowały po jego karku i plecach. - Wystarczy! - Zaczęła się z nim szamotać. - Czy robię ci krzywdę? - Nie. Tak. Puść mnie! - Odskoczyła od niego. - Muszę już iść. - Spotkamy się jutro przed wejściem o ósmej trzydzieści. - Miał chyba ochotę coś dodać, powiedzieć kilka ciepłych słów, ale nie zrobił tego. - Weź strój kąpielowy. Z pewnością będziesz rewelacyjnie wyglądać. - Dobrze. Ale żadnych więcej przyjęć! Żadnego przebierania! Jutro nasze rachunki będą wyrównane. - Podeszła do drzwi. - Paula! - Słucham?
10
RS
- Zapomniałaś o fartuchu. - Roześmiał się podając jej zawiniątko. - Nie krępuj się i przebieraj się tu, kiedy tylko będziesz miała ochotę. Z rumieńcem zażenowania na twarzy Paula wyszła na korytarz. O mało co nie wpadła na pozostawiony tu odkurzacz. Zaczęta ciągnąć go w stronę schowka. No cóż, jeszcze jeden dzień z życia sprzątaczki. Jadąc do domu, zastanawiała się. Jakie to uczucie jeść co wieczór homara na kolację, mieszkać na szczycie dwunastopiętrowego wieżowca i spać z Tomem Clintonem.
11
Rozdział 2
RS
Następnego dnia, kiedy Paula przyjechała swoim mocno sfatygowanym chevroletem na umówione miejsce, Tom już tam stał oparty o zaparkowane porsche. Najwyraźniej cadillac był zbyt elegancki na taką okazję. Nie znaczyło to wcale, że Clinton nie wyglądał elegancko. Ubrany był w szare spodnie i granatową koszulę polo. Sprawiał wrażenie wypoczętego i świeżego pomimo trzydziesto pięciostopniowego upału. - Cześć, - Wzięła torbę i wysiadła z samochodu. Miała na sobie białe szorty wysoko odsłaniające nogi. Tom na jej widok gwizdnął. - Czy jestem nieodpowiednio ubrana? - Paula z obawą popatrzyła na obcisłą krótką bluzkę, szorty i sandałki na wysokim obcasie. - Na przyjęcie na plaży w sam raz. - Dotykając jej talii. Tom sięgnął po torbę. - Faceci będą cię pożerać oczami, ale ich żony nie będą im miały tego za złe, bo jesteś przecież moją żoną. - A jeśli popełnię jakąś gafę? - spytała, kiedy wsiedli już do samochodu. Na przykład, jeśli wymknie mi się coś o mojej pracy albo o współlokatorce? Tom zapalił silnik i włączył klimatyzację. - Ty i twoja dawna współlokatorka nadal się przyjaźnicie. A jeżeli chodzi o pracę, to masz na myśli działalność charytatywną. Samochód jechał szybko w kierunku szosy wylotowej z miasta. Paula wygodnie wyciągnęła się na siedzeniu. - A propos mojej koleżanki, Sally uważa, że to wszystko to szaleństwo. Wyraziła to zbyt delikatnie. Sally była wściekła, kiedy dowiedziała się, że Paula o mały włos zaprzepaściłaby ich nadzieje związane z nowym kontraktem. - I ma rację - wesoło powiedział Tom. - Musisz nauczyć się oceniać sytuacje po ich skutkach, Paulo. - Mówisz zupełnie jak mój były mąż. kiedy przegrywał pieniądze na wyścigach - zauważyła. - Nie stawiam na konie. - Tom skręcił na autostradę. - Szanse na wygraną są niewielkie. - Co będzie, jeśli nie otrzymasz pożyczki? Jego twarz spoważniała. - No cóż... Jakoś zdobędę te pieniądze. - Stałeś się taki przygnębiony. Czy stoi za tym mafia albo coś w tym rodzaju?
12
RS
Rozbawiło go to. - Nie. Mam pewne plany. Gdybym tylko wcześniej nie był tak pochłonięty sobą. To znaczy... Powiedzmy, że zbyt późno coś sobie uświadomiłem. Aleja łatwo nie ustępuję. Plany. Czy takie, jakie miał zawsze Mickey? Zwariowane, bez żadnych szans na realizację? „Nie chcę jeszcze raz przez to wszystko przechodzić - powiedziała sobie. Potrzebuję odpowiedzialnego męża, który byłby w stanie utrzymać rodzinę. Popatrzyła na profil Toma, na znamię obok ust. Zauważyła błysk oczekiwania przygody w jego oczach. Jej serce zabiło mocniej i szybciej. Dobrze, chciała kogoś solidnego, na kim mogłaby polegać, ale jeszcze nie teraz. - Mam wrażenie, że przebywanie z Jensenami kosztuje mnie więcej nerwów, niż myślałem - skrzywił się Tom. - Boli mnie kark i ramiona. Czy mogłabyś zrobić mi mały masaż? - Dlaczego nie - zgodziła się. Jazda miała zająć im ponad godzinę i Paula mogła sobie wyobrazić jego wysiłek. A poza tym była w tym dobra. Uklękła na siedzeniu i dotknęła palcami ramion. Uciskając je silnie, wyczuła bardzo napięte mięśnie. Zaczęła masaż. .Dlaczego plecy tego mężczyzny wyglądają tak kusząco?" - zadała sobie pytanie. Jego włosy dotykały Jej dłoni. Odczuła to jak pieszczotę. - Jak mi dobrze - Tom przymknął powieki, ale wciąż uważał, co dzieje się na drodze - nie przerywaj. Paula przesunęła dłonie na drugie ramię. Otarła się piersiami o jego plecy i poczuła, że jej sutki momentalnie stwardniały. Z pewnością nie zauważył. Zajęła się teraz jego plecami, czując, jak poddaje się jej dotykowi. - Czy już lepiej?- zapytała. - Zmęczyłam się. - Wspaniale. Słuchaj, możesz to robić, kiedy tylko zechcesz. Paula roześmiała się. - Sally i ja minęłyśmy się z powołaniem. Zarobiłybyśmy o wiele więcej jako masażystki. - Tak, ale przy okazji wpakowałybyście się w o wiele większe kłopoty zauważył Tom. Usiadła na swoim siedzeniu i patrzyła, jak Los Angeles znika im z pola widzenia. - Czy nie uważasz, że miasto wygląda jak za mgłą - zapytała. - Faktycznie, teraz to zauważyłem. Ogłosili, żeby uważać dzisiaj na smog.
13
RS
Kiedy zbliżyli się do Santa Monica i zjazdu na drogę do Malibu, niebo stało się brązowe i Paula wyraźnie poczuła zapach dymu. - To nie smog, to dym - powiedziała. Tom włączył radio i wyszukał stację nadającą wiadomości. Musieli najpierw wysłuchać trzech reklam i przeglądu waszyngtońskiej prasy, zanim w końcu usłyszeli to, na co czekali. W okolicach Gór Santa Monica i Kanionu Topanga pożary wymknęły się spod kontroli strażaków. - Może powinniśmy wrócić - odezwała się Paula. - Kilka lat temu taki pożar zniszczył wszystko aż do wybrzeża. - Przestraszyłaś się? - zapytał Tom. - Wiesz przecież, że pożar nie dojdzie do okolic Malibu. - Mam nadzieję, że się nie mylisz. Pożary lasów były czymś normalnym w Południowej Kalifornii. Wybuchały gdzieś w sercu dzikich obszarów i przy sprzyjającej pogodzie dochodziły aż do rejonów zamieszkałych. I teraz istniało podobne zagrożenie. Jak oznajmił spiker, utrzymywała się wysoka temperatura powietrza, wyjątkowo niska wilgotność i wiatr, w okolicach kanionu dochodzący do czterdziestu metrów na sekundę. Ale Paula nie chciała, aby zepsuło to nastrój. Normalnie, razem z Sally spędziłyby tę sobotę na zatłoczonej plaży w Newport, otoczone przez grupki nastolatków i otyłe panie. Zamiast tego miała szansę zobaczyć jedną z tych bajecznych plaż w Malibu, znanego z pięknej pogody i gwiazd filmu. Samochód przemknął przez miasto. Paula szukała wzrokiem skrętu do muzeum J. Paula Grettyego, ale przeszkadzały jej drzewa. Była kiedyś w tym muzeum i, prawdę mówiąc, bardziej fascynował ją sam budynek, replika starożytnej rzymskiej willi, niż zebrane w nim dzieła sztuki. Zawsze chciała pojechać do Europy. Razem z Mickeyem zaplanowali nawet tę podróż, ale w ostatniej chwili on zdecydował postawić pieniądze na pewnego faworyta - konia o imieniu Podróż do Francji, który ukończył gonitwę jako przedostatni. W ten sposób rozwiały się jej marzenia. Tom wjechał na prywatną drogę prowadzącą ku wybrzeżu oceanu. Strażnik sprawdził ich nazwisko na liście gości i powiedział, jak dojechać do domu. Za chwilę byli już na miejscu. Kiedy podjechali bliżej. Paula zauważyła grupę ludzi stojących przy plaży. - Spóźniliśmy się? - spytała zaniepokojona. - Która jest godzina?
14
RS
- Jesteśmy w samą porę. Dochodzi dziesiąta. Jensenowie podeszli do nich, aby się przywitać. Dwie pozostałe pary ruszyły za nimi. Carl i Mary Samms byli w ich wieku, tak jak i właściciel domu, Jimmy Conrad. Ale jego nowa żona, rudowłosa piękność o imieniu Angela, wyglądała tak młodo, że dwudziestosiedmioletnia Paula poczuła się przy niej jak staruszka. Mężczyźni powitali Toma z pewnym dystansem, ale Paulą od razu zajęto się bardzo serdecznie. Loulse i Mary zaopiekowały się nią, prowadząc do kuchni na szklankę mrożonej herbaty. Angela również im towarzyszyła, wyraźnie zadowolona, że jest tu ktoś w jej wieku. Przysłuchując się rozmowie o pożarze, dziewczyna ciekawie rozglądała się dookoła. Posiadłość była ogromna. Dom niski, pełen korytarzy, zbudowany w stylu hiszpańskim. Posadzki ułożone były z błyszczących drewnianych klepek, na ścianach wisiały przepiękne Indiańskie makaty. Mnóstwo wiklinowych mebli. Wszystko utrzymane w idealnym porządku. Mogła się założyć, że nie jest to zasługą Angell. Młoda gospodyni skorzystała z pierwszej okazji, aby porwać Paulę. Zabrała ją do garderoby pod pretekstem przebrania się, ale najwyraźniej chodziło o ucieczkę od rozmowy z pozostałymi kobietami. Garderoba przylegała do sypialni. Wzdłuż jednej ściany ustawiona była ogromna szafa. Kiedy Angela otworzyła ją. aby wziąć kostium kąpielowy, Paula starała się nie okazać zazdrości na widok kolekcji strojów znanych projektantów mody i kilku futer. „Muszę sobie sprawić futrzany kołnierz do jednego z fartuchów"pomyślała z ironią. - Jak znosisz te ciągłe rozmowy o interesach? - spytała Angela, bez skrępowania zdejmując bluzkę i białe majteczki. - Jak długo ty i Tom Jesteście małżeństwem? - Niedługo - odpowiedziała Paula, również się rozbierając. - A wy? - Dwa miesiące - zaśmiała się Angela. - Czy możesz w to uwierzyć? Byłam kelnerką w coctail barze i to całkiem dobrą. Ale nie wstydzę się tego. - Mam nadzieję. - Paula miała ochotę przyznać się, że była sprzątaczką, ale po namyśle postanowiła tego nie mówić. Zauważyła, że Angela jest gadułą i z pewnością doszłoby to do Jimmy’ego. Angela wybrała bardzo skąpe bikini w odcieniu ciemnej zieleni, które podkreślało kolor jej oczu i połysk kasztanowych włosów. Nic dziwnego, że Jimmy tak za nią szalał.
15
RS
Paula wybrała najbardziej przyzwoity ze swoich kostiumów, jednoczęściowy, głęboko wycięty u góry i u dołu, który podkreślał jej ładny biust i sprawiał, że nogi wyglądały o kilka centymetrów dłuższe. Ciemny róż trykotu wspaniale pasował do jej blond włosów. Na wierzch zarzuciła bladoróżową koszulę. - Wyglądasz doskonale! - Angela patrzyła na jej kostium z nieskrywanym podziwem. - O rany, jestem pewna, że nie będzie to taki nudny weekend, jak się spodziewałam. Wielka szkoda, że nie możecie tu zostać na noc. Twój mąż jest naprawdę szałowy. Czyta pogoda nie jest straszna? Nie trzeba było dużo czasu, aby zauważyć, że Angela bardzo szybko zmienia temat rozmowy i jej wypowiedzi nie zawsze logicznie łączą się ze sobą. ,,Muszę być ostrożna - ostrzegała samą siebie Paula, kiedy szła za Angelą na patio wychodzące na plażę. - Przy niej bardzo łatwo mogę się zapomnieć i powiedzieć coś, czego potem będę żałowała". Dwóch meksykańskich służących, ubranych na biało, doglądało grilla, podczas gdy reszta towarzystwa rozsiadła się wygodnie na eleganckich ogrodowych fotelach. Louise i Mary miały na sobie kostiumy plażowe z krótkimi kloszowymi spódniczkami. Mężczyźni byli ubrani w szorty i sportowe podkoszulki. Kiedy przechodziła i pozdrawiała siedzące osoby, nie mogła oderwać oczu od Toma siedzącego wygodnie w fotelu. Jak wszyscy spocił się w tym upale i koszula przykleiła mu się do piersi, podkreślając jego wspaniałą sylwetkę. Dziewczyna zbliżyła się do niego. Clinton wstał i zaproponował jej piwo. W ostrym słońcu jego oczy miały odcień bursztynu. Ucieszyła się, że gospodarz nie zapomniał chociaż o tak słabym alkoholu. - Dziękuję. - Usiadła na krześle i uśmiechnęła się do zebranych. No cóż, musiała dalej grać swoją rolę. Kobiety uprzejmie przysłuchiwały się rozmowie swoich mężów o sporcie, samochodach i polityce. Po jakimś czasie Paula zauważyła, że potencjalni partnerzy Toma starają się poznać jego poglądy na różne tematy. Najwyraźniej sprawdzenie jego interesów powierzyli swoim księgowym, a sami sprawdzają, czy będzie pasował do ich towarzystwa. Angela kręciła się niespokojnie w swoim fotelu, pijąc jedną wodę mineralną za drugą. Paula dawała jej jakieś dwadzieścia lat. Jej mąż był dużo
16
RS
starszy. Zaczęła zastanawiać się, jak długo potrwa ich małżeństwo. Chociaż... Ona i Mickey byli w tym samym wieku i co się z nimi stało? - Ale upał! - Angela wstała i wzięła swojego męża za rękę. W przeciwieństwie do pozostałych dwóch panów w średnim wieku, Jimmy nie miał wydatnego brzucha, a siwiejące włosy nadawały mu dystyngowany wygląd. Prawdopodobnie dziewczyna wyszła za niego, aby znaleźć jakieś oparcie w życiu. - Chodźmy popływać! - Dobrze, kochani, idźcie przodem - odezwała się pani Jensen z pobłażliwym uśmiechem. Paula zauważyła, jak Tom przygląda się twarzom swoich rozmówców, jakby czekając na ich reakcję. - Tak, tak, chodźcie - nalegał Jimmy - Angela i ja nie zajmiemy całego oceanu. - Czy możemy oprzeć się takiemu zaproszeniu? - Tom podniósł się z fotela i ściągnął podkoszulek. Widok jego szerokiej, owłosionej piersi błyszczącej od potu wydał się Pauli niezwykle podniecający. Po chwili oprzytomniała i speszona rozpięła koszulę. Zupełnie zapomniała, jak skąpy jest jej kostium, do chwili, gdy zobaczyła wpatrzonego w nią Carla Sammsa. Nie odrywał wzroku od jej biustu, a Arthur Jensen był pochłonięty widokiem jej wysoko odsłoniętych bioder. Paula przepraszająco popatrzyła na ich żony, ale one opalały się z zamkniętymi oczami. Tom złapał ją za rękę i pociągnął do morza. - Lepiej będzie, jeśli znikniemy im z oczu, zanim dostaną zawału serca szepnął jej do ucha. Angela i Jimmy byli już w wodzie, kompletnie zajęci sobą. Tom poprowadził Paulę w drugą stronę. - A jak mi idzie? - Chłodne fale obmywały jej nogi. - Czy mój kostium nie jest zbyt śmiały? - No cóż, niech zobaczę. - Stanął przed nią i powiódł palcami wzdłuż jej ud. - Jak na razie nie mam zastrzeżeń. Zanim zdała sobie sprawę co robi, objął dłońmi jej piersi. Kciuki dotknęły delikatnej nagiej skóry dekoltu. - Niemożliwe, żeby komuś się to nie podobało - stwierdził, pieszcząc jej sutki poprzez napięty trykot kostiumu. Nagle zanurzył ją głębiej.
17
RS
- Przepraszam bardzo, co robisz? - wysoka fala przerwała jej protesty. Po chwili wynurzyła się parskając. - Oglądam cię - ujrzała Jego uśmiech. Pojawił się niespodziewanie, zupełnie jak kot z „Alicji w Krainie Czarów". - Przecież pytałaś mnie o zdanie. - Ale to nie daje ci prawa od obłapiania mnie! Co sobie pomyślą twoi przyjaciele. - Stwierdzą, że moja żona i ja wciąż się kochamy po tych kilku... miesiącach małżeństwa. - Tom roześmiał się i zanurkował. Zbyt późno zorientowała się, co zamierza zrobić i nie zdążyła uciec. Złapał ją za ręce i podniósł do góry, nie zwracając uwagi na jej protesty. Paula pozbyła się skrępowania. Zapomniała o tym, mając błękitne niebo nad głową, chłodną wodę wokół siebie. Czuła się fantastycznie, wolna od kłopotów, młoda i pełna życia. Otaczały ją silne ramiona Toma, w których była bezpieczna. Kiedy ją puścił, cały jej opór znikł. Została tylko namiętność, z jaką oddawała mu czułe pocałunki. Przykryła ich następna fala. ale oni byli zbyt zajęci sobą, żeby to zauważyć. - Teraz chciałbym, żebyś naprawdę była moją żoną - zamruczał Tom. - Do diabła z pożyczką, mam ochotę zedrzeć kostium z twojego wspaniałego ciała i kochać się z tobą na ich oczach. - Myślę, że nigdy by tego nie przeżyli - zażartowała, opierając głowę na jego piersi, aby ukryć drżenie. - Hej, hej! Jesteście głodni? - Louise Jensen podeszła do wody. - Kucharz mówi, że obiad jest już gotowy. Tom i Paula niechętnie odsunęli się od siebie i ruszyli do brzegu- Również Angela i Jimmy nie wyglądali na specjalnie zadowolonych. Jedzenie było wyśmienite: marynowane kawałki mięsa, grzyby, miniaturowe pomidory, ananasy w plastrach podane z sałatką ziemniaczaną i świeżym truskawkowym ciastem na deser. Było wspaniale, jedynie od czasu do czasu ostry zapach dymu i ciemna chmura w głębi lądu przypominały o szalejącym pożarze. - Myślę, że powinniśmy wysłuchać wiadomości. - Jimmy włączył mały przenośny telewizor. Wiadomości nie były najlepsze. Obydwa pożary połączyły się i zagrażały autostradzie wzdłuż wybrzeża i drodze do Kanionu Malibu. Policja zdecydowała sieje zamknąć na jakiś czas.
18
RS
- Wygląda na to, że będziecie musieli zostać tu na noc - wesoło oznajmiła Angela. Paula poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. - Kochanie, tak mi przykro - powiedziała Louise Jensen. - Nie daruję sobie, jeśli opuścisz przyjęcie swoich rodziców. - Tak... Może... - Paula nie mogła wydusić z siebie ani słowa. - Może za godzinę otworzą drogi. Jimmy zrobił zmartwioną minę. - Nie wygląda na to. Ogień nie Jest jeszcze opanowany. A potem będą musieli uprzątnąć szkody. Zrobią się ogromne korki na drogach. Lepiej zrobicie, nocując tutaj. - Mamy mnóstwo pokoi! - wykrzyknęła Angela. - Twoi rodzice z pewnością zrozumieją. - To chyba nie jest ich srebrne wesele albo inna okrągła rocznica? - z niepokojem spytała Louise. - Nie. - Pauli wcale nie uśmiechała się wspólna noc z Tomem. - Powinnaś do nich zadzwonić - zaproponowała Mary Samms. - Mogą się niepokoić o was. - Ma pani rację - stwierdziła Angela, zrywając się z krzesła. - Tak, tak. - Paula poszła za gospodynią w głąb mieszkania. Ku jej zakłopotaniu Angela czekała, aż wykręci numer. Zadzwoniła do Sally. - Cześć mamo, tu Paula! - odchrząknęła, mając nadzieję, że jej współlokatorka domyśli się, o co chodzi - wszystkiego najlepszego! - Czy już kompletnie zwariowałaś? Paula szybko wszystko wyjaśniła, starając się pamiętać, że rzekomo rozmawia z matką. - Aha, rozumiem - odpowiedziała Sally - wiesz, coś ci powiem. Nieźle się wpakowałaś i chciałabym zobaczyć, jak się z tego wywiniesz. - Wiedziałam, że zrozumiesz, mamo. - Paula nie mogła się powstrzymać od odrobiny sarkazmu w głosie. - Mam nadzieję, że będziecie się z tatą dobrze bawić. Zobaczymy się jutro. - Kto wie? Może on jutro wywiezie cię do Hongkongu. Albo wjedziecie obydwoje do miasta na słoniach. Trzeba brać takie rzeczy pod uwagę. Wszystko może się zdarzyć. - Do widzenia, mamo. - Paula odłożyła słuchawkę. - No cóż... Była trochę zmartwiona, ale jestem pewna, że sobie poradzi.
19
RS
- Niepokoi się z powodu pożaru - odparła Angela i zaprowadziła ją do swojej garderoby, aby Paula wybrała sobie jakieś rzeczy. Później pokazała jej sypialnię, w której ona i Tom mieli spędzić noc. Duży słoneczny pokój z ogromnym łóżkiem i francuskimi ludowymi meblami. Szklane drzwi prowadziły na duży taras. - W sam raz na opalanie się nago - uśmiechnęła się Angela. - Jimmy i jego pierwsza żona mieli duży, ciemny i nieprzytulny dom w San Francisco. Jakieś dwa lata po jej śmierci Jimmy przyjechał tu i kupił tę posiadłość. Bardzo się z tego cieszę! - Jest wspaniała - zgodziła się z nią Paula, patrząc zrezygnowana na pokój. Modliła się o oddzielne łóżka albo chociaż kanapę, ale nie dopisało jej szczęście. „Lepiej, żeby Tom zachowywał się porządnie - pomyślała, kiedy wracała na plażę. - Ja również powinnam się pilnować" - obiecała sobie.
20
Rozdział 3
RS
Kiedy Paula pogodziła się z myślą, że spędzi noc w Malibu, reszta dnia i wieczór upłynęły jej przyjemnie. Nim zdążyli odpocząć po lunchu, podano obiad. Wyśmienite żeberka z pieczonymi ziemniakami i brokułami. Potem grano w karty, mężowie i zony przy oddzielnych stolikach. - Nawet dobrze się złożyło, żeście zostali - zauważyła Mary - w przeciwnym razie byłoby nas sześcioro do kart i trudno byłoby grać. Chociaż skrupulatnie liczono punkty, Paula spostrzegła, że nie grano na pieniądze. „Najwyraźniej nie uznają hazardu" - pomyślała zadowolona. Ale, o ironio losu! Nie grają na pieniądze, a inwestują ogromne sumy w przedsięwzięcie takie jak Clinton Computers. Rozmowa dotyczyła tematów ogólnych, co sprawiło, że nie musiała kłamać. Włączone radio na bieżąco informowało o słabnącym wietrze i walce ekip strażackich z pożarem. O godzinie dziesiątej powiedziano sobie dobranoc, ale Paula wcale nie była śpiąca. - Przykro mi, że pożar pokrzyżował nasze plany - odezwał się, kiedy szła do łazienki z nocną koszulą w ręku. - Nie myślisz chyba, że wznieciłem ten pożar, abyśmy zostali tu na noc? - Nie. - Paula odwróciła się do niego. Patrzył na nią rozbawionym wzrokiem, ręce skrzyżował na piersi. -Ale nie mam do ciebie zaufania. Obawiała się namiętności, burzy zmysłów, wybuchu pożądania. Zamknęła drzwi do łazienki. Zdjęła i powiesiła sukienkę. Włożyła pożyczoną od Angeli koszulę. O rany! Różowy jedwab wykończony koronką tylko na wieszaku wyglądał skromnie i przyzwoicie. Kształtne ciało Pauli prezentowało się w tym niezwykle kusząco. Materiał okazał się przezroczysty i chociaż narzuciła szlafroczek od kompletu, niewiele to pomogło. Wystawiła głowę z łazienki. Tom stał w tym samym miejscu co przedtem. Czekał. - Idź sobie - syknęła Paula. - Dokąd? - Może schowałbyś głowę do szafy, zanim nie wejdę do łóżka? Bielizna nocna Angeli jest zrobiona z celofanu. - Posłała mu groźne spojrzenie, które jednak nie zrobiło na nim żadnego wrażenia.
21
RS
- Obiecuję grzecznie się zachowywać, ale nie możesz zabronić mi patrzeć - odpowiedział. - W takim razie zostaję w łazience. - Chciała zamknąć drzwi, ale Tora zdążył wsunąć ramię i uniemożliwił jej to. - Wytworni ludzie tak się nie zachowują -powiedział, kiedy bezskutecznie próbowała go wypchnąć. - Czy nie oglądałaś nigdy starych filmów z Gary Grantem? - Ja nie należę do tej sfery - odgryzła się - i nigdy nie należałam. Jestem sprzątaczką, pamiętasz? Jak ja się mogłam w to wszystko wpakować? - Dogadajmy się - zaproponował Tom. - Wpuścisz mnie do łazienki, a sama położysz się do łóżka. Potem ja też się położę. Zgasimy światło i oboje zaśniemy. Przestała się z nim szarpać. Pomyślała chwilę. - A nie przespałbyś się na podłodze? Dywan wygląda na wystarczająco miękki. - A jak będę się jutro tłumaczyć naszym gospodarzom, że bolą mnie wszystkie mięśnie i nie mogę chodzić? Chciała jeszcze nalegać, ale przypomniała sobie, że przecież Tom jest jej szefem. Może to ona powinna spać na podłodze. ,,Wcale mi się to nie uśmiecha" - pomyślała ponuro. Ostatnio dużo mówi się. że twarde podłoże Jest dobre na bóle kręgosłupa. Często je miała z powodu charakteru swojej pracy. - Nie zrobię nic, na co mi nie pozwolisz - dodał uspokajająco Tom. Wyglądało, że nie ma innego wyjścia. - Dobrze, ale jeśli mnie dotkniesz, będę krzyczała. - Nie wątpię w to. Otworzyła drzwi i popatrzyła na niego. Tom gwizdnął z wrażenia. Schowała się momentalnie. I co teraz? Przecież nie może tu tkwić przez całą noc. Rozglądnęła się bezradnie. Ręcznik kąpielowy! Owinęła się nim dokładnie. Wyglądało to śmiesznie, ale przynajmniej nie była naga. Tak okryta, ignorując zdziwienie Toma, wsunęła się pod kołdrę. Leżąc z łatwością odgadywała, co on robi w łazience. Słyszała szum wody i szelest ręcznika. Pomyślała, że jest to bardziej intrygujące, niż gdyby stała i patrzyła na niego. Tak jak obiecał, Tom nie zrobił żadnego ruchu w jej kierunku, kiedy położył się i wyłączył światło. Po chwili zasnął i jego oddech stał się głęboki i regularny.
22
RS
Paula leżała tak blisko skraju łóżka, że omal nie spadła. Od czasu rozwodu nie dzieliła łóżka z mężczyzną. Jak wytrzymała z mężem całe pięć lat? Sama nie mogła teraz tego pojąć. Nie. to nie tak. Po prostu stłumiła instynkt samozachowawczy i pewnych rzeczy nie przyjmowała do wiadomości. Kroplą, która przepełniła czarę goryczy, była strata pieniędzy na dom. Podróż do Europy, jak bardzo by jej nie pragnęła, była tylko marzeniem, ale dom miał być pierwszym krokiem przy zakładaniu rodziny. Kiedy Mickey przegrał wszystkie pieniądze podczas jednego weekendu, zrozumiała, że nigdy nie będzie przytulnego rodzinnego gniazdka. Jedno po drugim czekały ją rozczarowania, dopóki nie zdecydowała się skończyć z tym wszystkim. Świadomość, że ma to w końcu za sobą, uspokoiła nerwy dziewczyny i ukołysała ją do snu. Chwilę później poderwała się. Coś leżało na jej łydce, stopa. Tom obracając się położył ją na jej nodze. Paula poruszyła się niespokojnie, zastanawiając się, jak się od niej uwolnić, nie budząc przy tym Toma. A może tego wcale nie chciała? Najpiękniejsze chwile spędzone z Mickeyem, to momenty niewymuszonej czułości, kiedy przypadkowo dotykali się, mieszkając, jedząc i odpoczywając razem. Czuła się bezpiecznie, wiedząc, że Tom leży blisko niej. Tak rozmyślając, Paula zasnęła. Otworzyła oczy. Pokój był zalany słońcem. Tom leżał na tarasie wyciągnięty wygodnie na ręczniku. O Boże! Ranki nie należały do jej ulubionych pór dnia. Ziewnęła i popatrzyła na rozrzuconą pościel. Niebywałe, ale udało jej się jakoś przetrwać tę noc u boku Toma Clintona. Odrzuciła kołdrę, położyła stopy na dywanie i przeciągnęła się. Była rozespana 1 nie odzyskała jeszcze zwykłej pewności siebie. Jej jasne włosy były potargane, a słońce wydobywało jej zgrabną figurę. - Dzień dobry! - zawołał Tom. - Śniadanie będzie dopiero o wpół do jedenastej, ale jeśli masz ochotę na kawę i rogaliki, są na stoliczku. Owijając się ręcznikiem. Paula sięgnęła na nocną szafkę, ale przypomniała sobie, że wciąż nie ma zegarka. - Która jest godzina? - Dziewiąta trzydzieści. Mamy mnóstwo czasu, aby się poopalać uśmiechnął się i położył na brzuchu.
23
RS
Kawa w dzbanku była jeszcze gorąca. Paula ułamała kawałek rogalika i usiadła po turecku na łóżku. „Cóż, chciałabym tak żyć" - pomyślała, zerkając jednocześnie na wspaniale umięśnione plecy Toma i jego zaokrąglone pośladki. - Ale życie to coś więcej niż weekend na plaży" - westchnęła. Zebrała okruszki z pościeli i wstała. Kostium zdążył już wyschnąć. Paula sprawdziła, czy po wczorajszych kulinarnych szaleństwach jej brzuch Jest w dalszym ciągu płaski, ale na szczęście nic się nie zmieniło. Zresztą nie miało to znaczenia, w poniedziałek znów czekają Ją hot-dogi i fasolka. Poranek nie był zbyt upalny i gdy rozłożyła ręcznik obok Toma, czuła, jak słońce delikatnie ogrzewa jej ramiona. - Paula - uniósł głowę i spojrzał na nią - tu gdzieś jest olejek do opalania, czy mogłabyś posmarować mi plecy? - Dobrze. - Wzięła do ręki butelkę, pochyliła się nad nim i zaczęła rozsmarowywać olejek na jego gładkiej skórze. - Czy to należy do obowiązków twoich pracowników? - Tylko kobiet. Ale nie robisz tego dokładnie. Wiesz, że trzeba go mocno wmasować w skórę. - Przepraszam cię bardzo!- Nie namyślając się wiele, z impetem usiadła mu na biodrach, aż jęknął. - Czy nikt nigdy cię nie uczył jak traktować mężczyzn? - zapytał. - Owszem, moja współlokatorka. Zawsze powtarza, uderzaj tam, gdzie ich najbardziej zaboli. - Paula pochyliła się i zaczęła smarować mu ramiona. Jego skóra była rozgrzana słońcem. - Nie chodziło ci wcale o olejek, chciałeś żebym cię znowu wymasowała. - Masz rację. Jej palce poznawały zagłębienia jego mięśni, każdy fragment jego pleców. Dotyk jego skóry podniecił ją. Usłyszała szum oceanu i krzyki mew, poczuła prowokujący zapach jego ciała, zdała sobie sprawę, że udami dotyka jego bioder. W jej mózgu zapaliło się ostrzegawcze światełko. Nie przerwała masażu, zanim ostatnia kropla olejku nie zniknęła z pleców Toma. - Gotowe. - Podniosła się i wróciła na swój ręcznik. Położyła się na brzuchu. - Należy ci się rewanż. - Poczuła jak zimna struga olejku popłynęła wzdłuż jej kręgosłupa.
24
RS
Silne palce dotknęły jej szyi. Nie zdawała sobie sprawy, że ma tak napięte mięśnie. Kiedy przeniósł dłonie niżej, cały jej opór zniknął. Promienie słońca i bliskość jego ciała spowodowały, że rozluźniła się. Tom był zręcznym i dobrym masażystą. Paula nie protestowała, kiedy rozpiął jej kostium i przesunął dłonie na jej biodra. Nagle poczuła, że ustami dotyka jej szyi. - Czy nie pomyliłeś się w swoich zajęciach? - Absolutnie. - Położył się na swoim ręczniku, twarzą przy niej. - Czy wiedziałaś, że usta są najlepiej umięśnioną częścią naszego ciała? - Nie. - Ja też, ale przekonajmy się. czy to prawda. - Dotknął pożądliwie jej warg swoimi. Językiem zachłannie penetrował wnętrze jej ust. Przewrócił Paulę na plecy i pochylił się nad nią. Oddała mu pocałunek, rękami oplotła szyję. - I co, miałem rację? - popatrzył na nią. - W czym? - Usta. Widzę, że cię nie przekonałem. Spróbujmy inaczej. Jego pocałunki były gorące. Delikatnie pieścił rozgrzaną skórę jej ramion. Jak przez mgłę poczuła, że zsunął ramiączka kostiumu. Jęknęła, kiedy objął wargami nabrzmiałe sutki. Przytuliła się mocno do niego. Ich usta znowu się złączyły. Uciszyła głos rozsądku i całkowicie oddała się miłosnemu uniesieniu. Nagle Tom podniósł się i spojrzał na jej zaróżowioną z wrażenia twarz. Palcami dotknął jej kształtnych piersi. Językiem zwilżył stwardniałe sutki. Paula zamknęła oczy. Płonęła z pożądania. Tom również stracił panowanie nad sobą. Objął dłońmi piersi dziewczyny. Jego zachłanne usta sprawiły, że osiągnęła rozkosz, jakiej jeszcze nie znała. Płonęła. Jej ciało było rozpalone do granic wytrzymałości. Domagało się dotyku, pieszczoty. Czuła jego nabrzmiałą męskość. Nagle dotarło do niej, co stanie się dalej. Jeśli będzie się z nim kochać, przeżyje wielkie uniesienie, ale co potem? Nie poznawała samej siebie. Odepchnęła go, speszona i trochę wystraszona. Jeśli podda się teraz, to czy będzie tego żałować? Wiedziała, że jest gotowa mu ustąpić, nigdy nie była oziębła. Ale nawet jeśli ją kochał, to był takim samym hazardzistą jak Mickey. Nie zapewniłby jej stabilizacji, której tak pragnęła. - O co chodzi? - Tom skrzywił się lekko.
25
RS
- Prze... Przepraszam. Straciłam głowę. - Naciągnęła z powrotem kostium. - Nie chciałam cię sprowokować. - Dlaczego nie? - odpowiedział. - Oboje jesteśmy dorośli. Zapewniam cię. że nie należę do facetów, którzy rzucają kobietę, jak tylko wciągną ją do łóżka. - Wiem. - Paula usiadła i podciągnęła kolana pod brodę. - Chodzi mi o coś innego. Rozległo się pukanie do drzwi. - Słucham? - zawołał Tom. - Śniadanie jest za piętnaście minut, panie Clinton - rozległ się kobiecy głos. - Dziękuję. - Popatrzył uważnie na Paulę. - Nie zrezygnuję. Potraktuj to jako małą zwłokę. - Podniósł się, wziął ręcznik i poszedł do łazienki. Nie rezygnuje? Paula potrząsnęła głową. Dzisiaj wracają do Anaheim i wszystko będzie skończone. Wróci do swojej pracy, a Tom znowu stanie się niedostępnym milionerem. Szybko ubrała się w szorty i bluzkę. Czuła coś w rodzaju żalu. Żaden mężczyzna nigdy dotąd tak jej nie rozpalił, nawet Mickey. I teraz miało się to skończyć, chociaż ich wspólna przygoda dopiero się zaczęła. Tom nie odezwał się do niej, zanim nie dołączyli do towarzystwa. Stół uginał się pod półmiskami z kiełbaskami, jajkami, plastrami melona, świeżymi bułeczkami. W dzbankach dymiła kawa. Przez radio podali, że drogi są już przejezdne. Wyjechali o pierwszej, ciepło żegnani przez pozostałe pary. - Czy myślisz, że dobrze poszło? - spytała, kiedy jechali autostradą wzdłuż oceanu. - Dostaniesz pożyczkę? - Arthur powiedział, że zadzwoni do mnie w tym tygodniu. - Tom patrzył uważnie na drogę. - Wygląda na to, że musi się jeszcze z kimś naradzić. Ale myślę, że mam szanse. - Cieszę się - odpowiedziała Paula. - Może i ja się do tego przyczyniłam? Uśmiechnął się lekko. - Twoja pomoc była nieoceniona. Nie czuliby się dobrze, goszcząc kawalera, ale jako żonaty byłem miłym i pożądanym gościem. Polubili cię. - Mam nadzieję. - Jechali teraz przez miasto i Paula zauważyła ciemne linie na odległych wzgórzach. Pożary czyniły miejsce nowej roślinności. Mimo to zgliszcza zawsze ją przerażały. - Jak długo byłaś mężatką? - zapytał niespodziewanie Tom.
26
RS
- Pięć lat. - Wydaje mi się, że dużo przeszłaś. Jaki był twój mąż? - Był hazardzistą. - To wyjaśniało wszystko: obsesję gry, kłamstwa, ciągle nowe nadzieje i rozczarowania. - Też taki jestem. - Tom pokiwał głową. - Wiem. - To jest część życia, Paulo. Ale nie stawiam na konie, gram o wyższe stawki. - Spojrzał na nią, oczekując jej reakcji. - W porządku. Tobie z tym dobrze, ale ja mam już dość.- Oparła głowę o drzwi, czując drgania samochodu. - Nie jestem taki pewny - odparł. - Myślę, że też masz żyłkę gracza, chociaż może o tym nie wiesz. Nie odpowiedziała mu. Często ryzykowała, ale drogo za to płaciła. To jeszcze jeden powód, aby szukać kogoś naprawdę odpowiedzialnego. Do Anaheim przyjechali kilka minut po drugiej. Paula nie skorzystała z zaproszenia na drinka. - Muszę już iść. Było bardzo miło. - Otworzyła drzwi samochodu. - Zobaczymy się jeszcze, Paulo? - głos Toma zabrzmiał miękko i delikatnie. - Pewnie - przypomniała sobie. - W piątek, kiedy przyjdę sprzątać twój apartament. Czy miał zamiar nachodzić ją. zasypywać prezentami, kusić wyszukanymi kolacjami i biletami do teatru? Paula westchnęła. Ciężko będzie oprzeć się takim luksusom, skoro od rozwodu Uczyła się z każdym groszem. Ale jeszcze trudniej będzie trzymać się z dala od jego ciała i dotyku. ,,Jesteś głupia, Paulo - skarciła się. - Sama szukasz nowych kłopotów". Dumna ze swojego postępowania zaparkowała samochód przed domem. Był już czwartek, a Tom jeszcze nie dzwonił. Całe szczęście, że po kilku zjadliwych komentarzach Sally nie poruszała tego drażliwego tematu. Paula uświadomiła sobie, że boi się piątku, kiedy pójdzie sprzątać apartament Toma. Czy on tam będzie? Co powie? Jaka będzie jej reakcja? Nie śmiała prosić Sally, aby zamieniła się z nią, mogła to być okazja do nowych wymówek z jej strony. W czwartek Paula sprzątała w małym biurowcu. Dochodziła szósta, kiedy wracała zmęczona do domu z porcją kurczaka z rożna. Sally siedziała w salonie z dziwnie zadowoloną miną. - O co chodzi? - zapytała Paula, kładąc zakupy na stole i myjąc ręce.
27
RS
- Był do ciebie telefon. - Sally stanęła w drzwiach. - Tom Clinton powiedział, że oczekuje ciebie jutro. - I specjalnie po to zadzwonił? - Paula zdumiona pokiwała głową. - Czy już jadłaś? Mogę się z tobą podzielić. - Zrobiłam sobie hamburgera. - Po minie Sally było widać, że nie wyczerpała tematu. - Coś jeszcze? - Paula przełożyła mięso na talerz. - Chce. żebyś była tam o wpół do ósmej rano. - Dlaczego tak wcześnie? - Ma dla ciebie specjalne zajęcie - Sally nie darowała sobie głupiego uśmiechu - na jakieś pięć dni. Powiedział, że zrekompensuje ci przerwę w pracy, pokryje wydatki i zapłaci dodatkowo sto dolarów dziennie. Paula przyjrzała się podejrzliwie koleżance. - A czego on ode mnie oczekuje w zamian za to? - Powiedział, że to generalne porządki. - Tom Clinton może sam je sobie robić - odgryzła się Paula. - Za kogo on się uważa? Sally wciąż się uśmiechała tajemniczo. - Nie jestem pewna, czy mu odmówisz. Ale postawił jeden warunek. - Jaki? - Musisz wziąć ze sobą paszport. - Sally chwilę rozkoszowała się zakłopotaniem Pauli, zanim dodała: -Zabiera cię do Paryża.
28
Rozdział 4
RS
W piątek rano Paula podjechała samochodem pod budynek Clinton Computers. Znalazła miejsce na parkingu, wyłączyła silnik, ale nadal siedziała, zastanawiając się nad nową sytuacją. W bagażniku leżała spakowana walizka. W torebce miała paszport wyrobiony specjalnie na podróż do Europy, której ani ona, ani Mickey nie zrealizowali. Czy powinna zgodzić się na wyjazd? Trudno oprzeć się pokusie zobaczenia Paryża, szczególnie jeżeli było to zaproszenie. Nawet Sally nie mogła temu zaprzeczyć. Ale Paula miała przeczucie, że czeka ją kolejna maskarada 1 nie była przekonana, czy chce wziąć w tym udział. Na dodatek oznaczało to przebywanie blisko Toma Clintona, a wiedziała, że nie umie opierać się bez końca. Cóż, może chociaż pójść do niego i dowiedzieć się dokładnie, o co chodzi. Nie wzięła walizki. Dołączyła do ludzi wchodzących do budynku. Wyglądał dzisiaj zupełnie inaczej - pełen urzędników, jasno oświetlony, ożywiony krzątaniną na korytarzach. Dochodziła chyba ósma, bo winda była wypełniona śpieszącymi do biur pracownikami. Paula pomyślała, że gdy Tom jej zapłaci, będzie mogła w końcu wykupić swój zegarek, jeśli oczywiście zgodzi się pojechać z nim. Winda zatrzymywała się na każdym piętrze i ludzi szybko ubywało. Na ostatnie piętro wjechała już sama. Podeszła do drzwi apartamentu. Miała klucze, ale uznała, że lepiej będzie zadzwonić. - Wejdź - usłyszała głos Toma. Nacisnęła klamkę i weszła do środka. Nie było go w salonie. - Jestem tutaj - usłyszała z sypialni. Stanęła w drzwiach. Tom właśnie pakował garnitury. - Jedziesz gdzieś? - zapytała. Odwrócił się zdziwiony. - Czy twoja współlokatorka nic ci nie powiedziała? Mam nadzieję, że wzięłaś paszport. - Nie wiem dokładnie, o co ci chodzi. Czy uważasz, że pstrykniesz palcami, a ja zaraz tu przybiegnę? Piękna granatowa marynarka dołączyła do zapakowanych już ubrań. Tom odwrócił się z uśmiechem. - Nie pstrykam palcami, tylko macham moją kartą kredytową.
29
RS
- Może jestem biedna, ale nie można mnie kupić. Tom odszedł od szafy i spojrzał na nią uważnie. - Czy mówiłem ci już, że świetnie wyglądasz? Różowa sukienka z lnu i dobrany do niej żakiet to wynik dawnej rozrzutności Mickeya. Paula wiedziała, że dobrze się prezentuje. - Dlaczego chcesz mnie zabrać do Paryża? - Ponieważ już sobie wyobrażam naszą romantyczną, wspólną noc w Bois de Boulogne. - Podniósł jej rękę do ust i delikatnie pocałował. Pobyt w Paryżu jest o niebo lepszą perspektywą niż codzienne sprzątanie biur. Ale... - To wszystko wiąże się jakoś z twoją pożyczką, prawda? - Czy nie wspomniałem ci o tym? - Dostrzegła rozbawienie w Jego wzroku. - Tak, w gruncie rzeczy, tak. Wygląda na to, że Jensenowie i reszta mają cichego wspólnika w Paryżu. Nazywa się Jacques d'Armand i jest finansistą. Chce osobiście poznać pana i panią Clinton. - A nie wystarczy mu sam pan Clinton? - To nie wywrze na nim takiego wrażenia. - Wciąż trzymał ją za rękę, ale twarz mu spoważniała. - Naprawdę potrzebuję twojej pomocy, Paulo. Graj dalej swoją rolę tak jak w Malibu. W zamian za to funduję ci płatne wakacje i zwiedzanie Paryża. Czy miałaś lepszą propozycję? To brzmiało niezwykle zachęcająco. Nawet więcej, nie była w stanie powstrzymać się. - To kiedy wyjeżdżamy? - Samolot wylatuje z Los Angeles za dwie godziny. Przy dzisiejszym ruchu na drogach musimy się już zbierać. - Zapiął pasek swojej torby. Gdzie masz swoje rzeczy. - Na dole, w samochodzie. - Prezent dla ciebie.-Wyjął z kieszeni małe, czarne pudełeczko. Otworzyła je i zobaczyła przepiękną ślubną obrączkę z brylantem I sześcioma szmaragdami. Była trochę za duża na jej palec, ale nie spadała. Nie wspomniał o tym Sally i Paula aż bała się pomyśleć, czego oczekuje w zamian. - Wolę uważać to za pożyczkę - powiedziała. - Dobrze. A teraz już chodźmy. - Wziął swój bagaż i wyszli z mieszkania. Sama nie wiedziała, kiedy znalazła się przy okienku odprawy paszportowej. Sięgnęła po dokumenty. - Dziewiczy - zauważył Tom, widząc jej nieostęplowany paszport.
30
RS
- Tak, biedaczek - odparła Paula. Urzędniczka nie zwracała uwagi na ich komentarze. Przeszli przez kontrolę ochrony lotniska i weszli do poczekalni, kiedy pasażerowie ich samolotu stali już przy wyjściu. - À propos - odezwała się Paula - co zrobimy z nazwiskami? - Nazwiskami? - W naszych paszportach. Czy nie przyszło ci do głowy, że ten pan d'Armand może je zobaczyć? - Nie sądzę. A jeśli nawet, to powiemy mu, że zostałaś przy swoim panieńskim nazwisku z powodów zawodowych. Wiedział, jak kłamać szybko i bez zająknienia. Zupełnie jak Mickey. Tom poprowadził ją krytym przejściem do samolotu. Stewardesa spojrzała na ich karty pokładowe i wskazała miejsce w przedniej części. Pierwsza klasa? Paula uśmiechnęła się zadowolona, ale zaraz wróciła do ważniejszych spraw. - Co miałeś na myśli, mówiąc o zawodowych powodach? Myślałam, że zajmuję się tylko pracą charytatywną. - Nie powiedziałaś jeszcze nikomu tego, prawda? Ustalmy, że jesteś pisarką. Ale mów o tym tylko, jeśli ktoś cię zapyta. Nie ma sensu robić sobie niepotrzebnych kłopotów. Paula myślała nad tym, sadowiąc się na fotelu przy oknie. - Dobry jesteś w tym. - Sięgnęła po pas bezpieczeństwa, ale utknął między siedzeniami i bezskutecznie starała się wyszarpnąć go stamtąd. - Pozwól. - Tom wyjął pas, pochylił się i zapiął go. Jego dłonie dotykały bioder Pauli dłużej, niż było to potrzebne. - Czy to część umowy? - spytała, starając się ukryć podniecenie. - Dla dobra naszej sprawy musimy sprawiać wrażenie zakochanych. Uniósł jej brodę i pocałował w usta, zanim zdążyła zaprotestować. - Całe szczęście, że siedziała i nie mógł się przekonać, jaki ma na nią wpływ. Polecieli do Nowego Jorku. Potem przesiedli się i rozpoczęli długi lot przez Atlantyk. Śpiąca, z głową wygodnie opartą o ramię Toma pomyślała o Paryżu. Paryż, wieża Eiffla, Luwr, Tom Clinton. W jakim towarzystwie obracał się ten Jacques d'Armand? Przelatywali nad Nową Funlandią, kiedy przyszło jej do głowy, że jej garderoba jest nieodpowiednia dla żony amerykańskiego milionera. Niektóre buty miały już
31
RS
pozdzierane obcasy, załamania na spodniach ze sztucznej skóry zamalowała czarnym flamastrem. - Tom? - wyszeptała. - A Jeśli moje stroje są zbyt skromne? - Jeśli masz jakieś wątpliwości, to je zdejmij - odpowiedział. - Mogę cię zapewnić, że żaden Francuz z krwi i kości nie będzie mógł ci się oprzeć. Ugryzła go w ramię. Pomimo jednostajnego szumu silników obojgu udało się zdrzemnąć. To była krótka noc, godziny biegły dwa razy szybciej niż zwykle. Paula obudziła się z uczuciem, że potrzebny jest jej dłuższy wypoczynek, Tom z kolei szybko doszedł do siebie. Paula obserwowała go ukradkiem, jak rozmawiał uprzejmie ze stewardesą, zamawiając kawę. W takiej sytuacji Mickey gawędziłby z dziewczyną, roztaczając cały swój urok i działając Pauli na nerwy. Zaraz po wylądowaniu Tom poprowadził ją do wyjścia. Pierwsi odebrali bagaże i gładko przeszli przez kontrolę celną. Zauważyła jego niewymuszoną, jakby niedbałą grzeczność, która życzliwie usposabiała celników. Jakiś mężczyzna podszedł do nich, porozumiewawczo patrząc na Toma. Miał około trzydziestki i był bezbarwny, zupełnie jak agenci tajnej służby otaczającej prezydenta. Jak się szybko dowiedziała, nie był to tajemniczy Jacques d'Armand, ale jego asystent, którego nazwiska nie byłaby w stanie powtórzyć. Rozmawiając po angielsku, przeszli do czekającej limuzyny. Wyjechali na autostradę, którą Francuz nazywał autoroute. Paula wypatrywała wieży Eiffla, mając nadzieję, że ją zobaczy, ale jechali obrzeżami miasta. Spojrzała na Toma zaciekawiona, czy zauważył jej rozczarowanie, ale był całkowicie pochłonięty rozmową z asystentem d'Armanda. W końcu szofer skręcił w bramę, wjechał na prywatną drogę prowadzącą lekko pod górę. Za drzewami dostrzegła zarysy budowli. Zapomniała o swoim wcześniejszym rozczarowaniu. - Zamek pochodzi z czternastego wieku, chociaż był częściowo spalony i odbudowany w osiemnastym -wyjaśnił Francuz. Wyjechali zza drzew i ujrzeli budynek w całej okazałości. Czteropiętrowy, zajmował tyle miejsca, że starczyłoby go na dwa hotele. Coś takiego Paula widziała dotychczas tylko w kinie. - Robi wrażenie - powiedział Tom - musi tu być sporo służby.
32
RS
„Spostrzeżenie milionera" - pomyślała z zachwytem. Ale tramie to ujął. Spoglądając na olbrzymi dom, zrozumiała teraz, dlaczego arystokraci mieli oddzielną służbę na każdym piętrze. Weszli po szerokich, kamiennych schodach i znaleźli się w holu, który wyglądał jak poczekalnia na dworcu centralnym. Asystent gospodarza wyjaśnił im. że frontowe pokoje o rzeźbionych sufitach i marmurowych posadzkach były czasem udostępniane zwiedzającym. Paula instynktownie ujęła Toma za ramię, kiedy wsiedli do starodawnej windy, której otwarte kraty pozwalały obserwować skrzypiące mechanizmy. Pani i pan d'Armand byli w mieście, ale mieli wkrótce wrócić, jak zapewnił Francuz, wprowadzając ich do pokoju na trzecim piętrze. Niestety, nie będą mogli poznać dwóch nastoletnich córek gospodarzy. Starsza. Giselle. była na obozie jeździeckim kadry narodowej, młodsza. Marie-Louise, spędzała wakacje z przyjaciółmi w Szwajcarii. Tom podziękował za opiekę, Paula podziwiała ich pokój. Była to ogromna sala z kominkiem na Jednej ze ścian, wysłana grubymi dywanami. Objęła wzrokiem olbrzymie łoże z baldachimem, błyszczące drewniane szafy, delikatną tapetę ze wzorem w burbońskie lilie i kunsztowny żyrandol. Przeszła przez pokój, otworzyła oszklone drzwi i znalazła się na balkonie. Stąd roztaczał się widok na ogród, jasne wysepki kwiatów otaczające alejki i pnące róże na łukowatych ścianach altanek. - Jakże zachwycające miejsce. - Wciągnęła głęboko powietrze. Tom stanął za plecami Pauli, obejmując ją w talii, policzkiem dotykał Jej włosów. - Czy chciałabyś mieszkać w takim domu? - Tak, Jeśli nie musiałabym go sprzątać. - Oparła się plecami o niego, zamknęła oczy i cieszyła się bliskością Toma i subtelnym zapachem ogrodu. - Choć z ochotą zamieszkałabym również w małym kalifornijskim bungalowie. Ogarnęło ją znużenie połączone z uczuciem spokoju. Miała dziwne wrażenie, że otoczona ramionami Toma wszędzie czułaby się jak w domu. - Zmęczona? - zapytał cicho. - Tak. Zaprowadził ją do łóżka i odkrył kołdrę. - Ledwo trzymasz się na nogach.
33
RS
- I czuję się tak, jakbym miała łańcuchy na rękach i nogach - przyznała kładąc się. Zastanawiała się. Jak wyprasuje jutro ubranie, jeśli prześpi się w nim. - Nie mam siły się rozebrać. - Nie mogę odmówić pomocy własnej żonie. - Z figlarnym uśmiechem zdjął z niej marynarkę i rozpiął zamek sukienki. Zbyt słaba, aby protestować, Paula pozwoliła mu rozebrać się i patrzyła, jak wiesza jej ubranie w szafie. Poczuła się jak dziecko, które ktoś układa do snu. Pantofle same spadły ze stóp. Tom ukląkł i delikatnie zdjął jej pończochy. Palcami gładził nogi i całował wnętrze ud. Pończochy spoczęły na oparciu krzesła. Paula drżała z zachwytu, choć jakiś głos wewnętrzny mówił: ,,Wiesz, że tak naprawdę nie jesteś jego żoną". Popatrzyła na Toma spod potarganych blond włosów. Była śpiąca, ale zdawała sobie sprawę, że jest ubrana tylko w podniecające różowe majteczki. Powinna się przykryć. - Czy jeszcze nie śpisz? - zapytał żartobliwie. - Sama nie wiem. - Sprawdźmy. - Tom usiadł przy niej i wtulił twarz w zagłębienie jej szyi. Ustami dotknął skóry, posuwał się niżej i niżej. Nagle przerwał i wyprostował się. - Ty śpisz - powiedział. - Tak, ale mam romantyczny sen-usłyszała własne słowa. Zapadło milczenie. Paula z wysiłkiem otworzyła oczy i spojrzała na Toma. Przypatrywał się jej z ogromnym pożądaniem w oczach. - Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym wykorzystać tę sytuację -Jego głos brzmiał dziwnie gardłowo. - Ale kiedy będę się z tobą kochał, Paulo, będziesz przytomna do ostatniego momentu. Jeszcze raz ją pocałował i przesunął ręką po jej miękkim brzuchu. Poczuła, jak przykrywa ją kołdrą. Chciała go przywołać, przekonać, że potrzebuje jego ciepła w swoich ramionach, ale ogarnął ją sen. Bąbelki. Śniły się jej bąbelki. Czuła kłujące igiełki na skórze i w nosie. Zaczęły ją łaskotać, wtuliła więc twarz w poduszkę i kichnęła. - Ależ tak nie traktuje się dobrego szampana. Uwaga Toma przywróciła ją do rzeczywistości. Z przerażeniem stwierdziła, że był już wieczór, zasłony zaciągnięte, a delikatne światło żyrandola rozpraszało mrok pokoju.
34
RS
Przespała swój pierwszy dzień we Francji! - Nie powinieneś był mi pozwolić spać tak długo! -zaprotestowała, biorąc kieliszek. - Gdzie byłeś? - Wrócił nasz gospodarz. - Tom wziął drugi kieliszek z nocnego stolika. - Za sukces - wzniósł toast. Stuknęli się kieliszkami. - Za szczerość. - Upiła łyk. To był naprawdę dobry szampan i smakował wybornie. - Monsieur i madame d'Armand będą zaszczyceni naszą obecnością na przyjęciu, które wydają dziś wieczór - kontynuował Tom. - Dla nas będzie to szansa do spotkania z ich znajomymi, dla niego okazja do zobaczenia nas wśród innych gości. - Dla niego? - spytała. - Czy madame d'Armand nie ma nic do powiedzenia w interesach? - Moi informatorzy twierdzą, że Jacques jest tradycjonalistą i to tak surowym, że nie powinien mieć żadnych wątpliwości co do naszego związku. - Tom teraz nie żartował. - Więc zwracaj uwagę na swoje zachowanie, Paulo. Praca. Cóż, to był powód tej wycieczki, a ona otrzymywała za to niezłe wynagrodzenie. - Jakieś rady? - Tak. - Wziął od niej pusty kieliszek. - Nie pij więcej niż dwie lampki szampana i absolutnie żadnych innych alkoholi. Nie możemy sobie pozwolić na żaden błąd. Już miała się obrazić, ale ostatnia uwaga uspokoiła ją. Mówił również o sobie. - Kto przyjdzie na przyjęcie? - Usiadła, owijając się prześcieradłem. Muszą być bardzo bogaci. Naprawdę nie mam odpowiednich ciuchów. - Szkoda, że nie możesz wystąpić w bieliźnie, jest olśniewająca uśmiechnął się Tom. - A może chciałaś namówić mnie na zakupy? Spojrzała na niego. - Wcale nie! Po prostu staram się jak najlepiej spełnić swoje zadanie. - Jak mógł uwierzyć, że oczekiwałaby od mężczyzny drogich prezentów! „Chyba że był to jego sposób traktowania kobiet - zapłata za wykonywane usługi. Niech się niczego takiego nie spodziewa, z wyjątkiem tej maskarady, która pewnie nieprędko się skończy" - pomyślała stanowczo. - Włóż więc coś prostego, ale szykownego. - Wyglądało na to, że nie zauważył jej oburzenia. - Nikt nie oczekuje od ciebie niczego poza
35
RS
stosownym zachowaniem i zainteresowaniem prowadzonymi rozmowami. Cała uwaga będzie zwrócona na mnie. - W porządku. - Oparła brodę o kolana, patrząc na niego. Jak mało go znała. Czasem miała wrażenie, że są starymi przyjaciółmi, niemal prawdziwym małżeństwem. Wystarczyło jednak jedno słowo, gest, przelotny grymas, aby przypomniała sobie, że jest bezwzględnym , ambitnym mężczyzną, który nie cofa się przed niczym, aby osiągnąć cel. - Tom - zaczęła - to, co robimy, nie jest niemoralne, prawda? To znaczy, nie chcesz chyba oszukać tego faceta? - Za późno na wyrzuty sumienia, nie uważasz? -Wstał, zauważyła, że założył inny garnitur. - Bądź spokojna, chcę jedynie otrzymać pożyczkę. I jeszcze doprowadzić do końca to, w co mnie wciągnęłaś, stojąc na pół rozebrana w mojej sypialni. - Która jest godzina? - Dochodzi siódma. Na dole za kilka minut podadzą przekąski. Zejdź, jeśli jesteś głodna. Poczuła, że umiera z głodu. Jasnobłękitna sukienka z dużym dekoltem powinna sprostać wymaganiom Toma, zdecydowała Paula. Spojrzała w stronę fotela, na którym siedział, czytając gazetę, ale nie zwrócił na nią uwagi. Jak zwykle miała problem z włosami. Zmęczona ciągłym odgarnianiem ich z oczu, zaczesała je do tyłu i przytrzymała srebrną opaską, którą kupiła dawno temu. Końcowy efekt był zadziwiająco szykowny. Włosy gładko otaczały twarz, odsłaniając duże niebieskie oczy. Umalowała się i popatrzyła w lustro zadowolona z efektu. ,,Mam nadzieję, że wyglądam jak dama z towarzystwa!” - I jak? - zapytała. Odłożył gazetę. Nie odpowiadał, więc wystraszyła się, że coś popsuła. W końcu przeciągle gwizdnął. - Padną na kolana. - Wstał i podał jej ramię. - Chodźmy, piękna damo. Wzięła go pod rękę i wyszli na korytarz. Tak przygotowana pani Clinton, żona Thomasa C. Clintona III, udała się na spotkanie ze światem.
36
Rozdział 5
RS
Bufet przygotowano w jasno oświetlonej jadalni na drugim piętrze. Najwyraźniej tu d'Armandowie przyjmowali swoich gości. Paula oceniła, że w sali zebrało się około stu pięćdziesięciu osób. Większość była w średnim wieku, a ich drogie stroje pochodziły na pewno od największych projektantów mody. Najbardziej oszałamiająca była wysoka blondynka w powiewnej szyfonowej sukni. Miała w sobie coś królewskiego, poruszała się jak baletnica. - Simone d'Armand - wyszeptał Tom. - Była kiedyś aktorką i to podobno bardzo dobrą, zanim zrezygnowała z kariery dla małżeństwa. Jakiś siwowłosy mężczyzna odwrócił się w ich stronę. Paula domyśliła się, że to musi być Jacques d'Armand. Choć średniego wzrostu, zwracał na siebie uwagę bystrym spojrzeniem i ujmującym wyglądem. Jego srebrne włosy pięknie kontrastowały z opaloną twarzą. Paula oceniła go na jakieś czterdzieści lat. Mogłaby się założyć, że doskonale wiedział, co dzieje się w każdym zakątku sali, nie spuszczając przy tym oka ze swojej żony. D'Armand zobaczył ich. Poczuła na sobie jego taksujące spojrzenie. Skinął na żonę i podszedł do nich. - Madame Clinton, cieszę się bardzo, że mogę panią poznać. Żałuję, że nie widzieliśmy się po południu, ale mąż powiedział, że pani spała. - Ciągle patrzył na nią oceniająco i była zadowolona, że ubrała się skromnie. - Ma pan piękny dom - odpowiedziała. - Dziękuję, że zechciał pan nas tu zaprosić. Dołączyła do nich Simone d'Armand i przedstawiono je sobie. - Proszę, podejdźmy do bufetu - powiedziała po angielsku z lekkim francuskim akcentem. - Mieliście długą podróż i na pewno jesteście głodni. Jedzenie było wspaniałe - homar, kraby, pasztet z gęsich wątróbek i duży wybór serów - ale Paulę bardziej interesowała gospodyni. Modulowany głos Simone brzmiał miękko w jej uszach, kiedy zwracała się do kogoś po francusku. Nie trzeba było rozumieć, co mówi, aby wiedzieć, że jest mistrzynią w zabawianiu gości. ,,Ciekawe czy kobiety we Francji są włączane do interesów?" - pomyślała Paula. A może jest to wyjątek. Jacques wydał się jej mężczyzną doskonale kontrolującym swoje życie. Jedząc kraby, Paula przyglądała się Tomowi, kiedy krążył z gospodarzem po sali i poznawał gości.
37
RS
- Słyszałam, że jesteście krótko po ślubie. - Simone podeszła z Paulą do kanapy. Paula przytaknęła. Kłamstwo w stosunku do tej pięknej, subtelnej kobiety nie było takie proste. - Jakie to romantyczne, przyjechaliście właśnie do Francji, chociaż biorąc pod uwagę tutejsze ceny... -zauważyła Simone. - Czy masz swoją pracę? Paula udała, że musi najpierw przełknąć trzymany w ustach kęs, zanim odpowiedziała tak, jak nauczył ją Tom. - Czasem piszę. - Ale to nie koliduje z twoimi obowiązkami wobec męża? - zamyśliła się Simone. - Nie wszystkie Amerykanki są takie, prawda? - Cóż... z pewnością jesteśmy dość niezależne. - Czy Francuzka chciała ją skrytykować, czy też w jej głosie brzmiała zazdrość? - Mój mąż wspomniał, że była pani aktorką. Bardzo chciałabym zobaczyć panią na scenie. Po pięknej twarzy Simone przemknął cień.. - To był dla mnie wspaniały okres, byłam młoda i wolna. Ale teraz mam za to dwie urocze córki. Żałuję, że nie możesz ich zobaczyć. Nie wspomniała o mężu, zauważyła Paula. Myślała, jak jej odpowiedzieć, kiedy powrócili ich mężowie. Rozległy się pierwsze takty walca. - Mam nadzieję, że panie zechcą z nami zatańczyć - powiedział Jacques, kłaniając się nisko. Tom podał Pauli ramię. Odłożyła pusty talerz i wzięła go pod rękę. Spostrzegła, jak ceremonialnie Simone przyjęła ramię męża. Nie przestała też zajmować się gośćmi, nalegając, aby przeszli do drugiego pokoju. - Wzbudzamy sensację - szepnął Tom. - Chyba weszłaś w dobre stosunki z naszą gospodynią. - Lubię ją - przyznała Paula. - Ale nie zbliż się do niej za bardzo - ostrzega. - Pamiętaj dawne wojenne powiedzenie „statek tonie, gdy załoga za dużo mówi". Podążając za gośćmi, znaleźli się w następnej sali. Nie była to typowa sala balowa, ale z pewnością miejsce do towarzyskich zabaw. Zgrabne pozłacane kanapy ustawiono tak. aby nie przeszkadzały tańczącym. W rogu siedzieli członkowie orkiestry ze skrzypcami w dłoniach. Z pewnością nie będą grali rock and rolla. - À propos - spytał cicho Tom. - Umiesz tańczyć?
38
RS
- Oczywiście. - Taniec towarzyski to jedyne hobby, które dzieliła z Mickeyem. Wprost nie mogła się doczekać, kiedy pokaże, że przynajmniej w tej dziedzinie dorównuje towarzystwu. Tom poprowadził ją na parkiet. W nocnym klubie można wtulić się w partnera, ale tego wieczoru dla przyzwoitości oboje zachowywali dystans, kiedy wirowali wokół sali. Bliskość Toma, dotyk jego dłoni, wszystko to przyprawiało ją o dreszcze. Ich ciała poruszały się tak zgodnie, jakby tańczyli ze sobą już wiele, wiele razy. Dobrze prowadził. Wiedział, kiedy zrobić obrót, jak trzymać ją pewnie, potrafił znaleźć wolne miejsce na parkiecie. Była rozczarowana, kiedy walc się skończył. Paula towarzyszyła Tomowi, gdy przechodził od jednej grupki gości do drugiej. W większości nie rozumiała rozmów, bo prowadzone były po francusku, jednak promienny uśmiech nie znikał z Jej twarzy. Wiele pań próbowało rozmawiać z nią w nieporadnej angielszczyźnie. Odkryła, że z pomocą rąk i dobrej woli mogła się z nimi nieźle porozumieć. Krążący wśród gości Jacques zatrzymał się przy niej. - Pięknie pani tańczy - odezwał się.- Często to pani robi w Ameryce? - Nie tak często, jakbym sobie tego życzyła. - Popatrzyła w stronę swego rzekomego męża, ale on posłał jej jedynie zachęcający uśmiech i kontynuował rozmowę. - Tom zwykle unika publicznych miejsc, jak pan wie. - Ach, tak. To dlatego nikt nie wiedział, że jest żonaty. Nie wyczuła w jego głosie podejrzenia, ale poczuła się niezręcznie. Jego bystre szare oczy nie przeoczą niczego. Ucichły ostatnie takty samby i orkiestra znów zagrała walca. - Czy zechce pani wyświadczyć mi zaszczyt i zatańczyć ze mną? - spytał Jacques. - Tak, z przyjemnością. Dziwnie się czuła prowadzona na parkiet przez nieznajomego, mając jeszcze w pamięci taniec z Tomem. Pomimo to uśmiechnęła się, kiedy Jacques objął ją w talii. Prowadził ją płynnie i z gracją, Pauli dobrze się z nim tańczyło. Rozglądała się po sali, aż zobaczyła Simone. Madame d'Armand rozmawiała z kelnerem, wskazując na tacę z pustymi kieliszkami od szampana. Paula odniosła wrażenie, że jej cala uwaga skupiała się na tym, aby przyjęcie przebiegało sprawnie.
39
RS
Zabawianie gości było pracą dla Simone. Najwyraźniej nie miała swemu mężowi za złe, że tańczy z innymi kobietami. - Czy była pani już we Francji? - uprzejmie zapytał Jacques. - Nie - odpowiedziała. - Kiedyś miałam przyjechać... - O mały włos nie wygadała się! - Ale teraz jestem zachwycona. - Cieszę się - uśmiechnął się. - Biorąc pod uwagę, że widziała pani jedynie najbliższą okolicę i mój dom. - Cóż, to wszystko jest wspaniałe. - „Dobry Boże - pomyślała Paula - czuję się jak uczestniczka konkursu na miss Ameryki, która musi odpowiadać na pytanie w ciągu dziesięciu sekund i nie obrazić przy tym nikogo"- Gdzie jest Tom? Aha, stoi na skraju parkietu. Patrzy. Kiwa z uznaniem głową. Przyszło jej na myśl, że mógłby być trochę zazdrosny, widząc ją w ramionach innego. Nic z tego, upomniała siebie, wirując dookoła sali. Nie była żoną Toma ani nawet jego dziewczyną: była wynajętą osobą do towarzystwa. Teraz oczarowywała d'Armanda i za to jej płacono. To niedorzeczne. Tom nigdy nie dał jej odczuć, że chodzi o coś więcej niż interesy. Starała się zignorować lekkie ukłucie w sercu. Walc zakończył się głośnym akordem. Przy Pauli stał już następny partner do tańca. Przyjęła zaproszenie, chociaż wolałaby być z Tomem. Nie można było sobie pozwolić na nieuprzejmość w stosunku do gości d'Armandów. Nowy partner miał czerwoną twarz i źle dopasowaną perukę, która podskakiwała w rytm fokstrota. Paula z trudem panowała nad sobą. aby się nie roześmiać. W końcu orkiestra odegrała Marsyliankę i goście zaczęli się rozchodzić. Wielu mężczyzn zatrzymywało się, aby pożegnać się z Tomem. Paula była zdziwiona, że kilka pań poklepało Ją po ramieniu na pożegnanie. Zupełnie Jakby były starymi znajomymi. Kiedy wszyscy już wyszli, Simone objęła Paulę. W ślad za swoimi mężami podeszły do schodów. - Jeszcze nie przyzwyczaiłaś się bywać z mężem na dużych przyjęciach. Ale 1 tak uważam, że bardzo dobrze sobie poradziłaś - powiedziała Simone. - Znacznie lepiej niż ja, kiedy byłam młodą mężatką. - Nigdy nie dorównam ci elegancją i ogładą - odpowiedziała Paula. Przyjęcie przebiegało idealnie. Francuzka lekko wzruszyła ramionami.
40
RS
- Wszystko polega na zatrudnieniu odpowiedniej służby. Zresztą sama wkrótce się tego nauczysz. To nic trudnego wydawać przyjęcia, gdy nie robi się nic innego. Znowu drobna nuta żalu. - Z pewnością masz wiele zajęć, szczególnie teraz, gdy twoje córki podrosły. - Mój mąż jest tradycjonalistą. - Simone mówiła cicho i nikt poza Paulą jej nie słyszał. - Kiedy byłam młoda, odpowiadało mi, że jest ktoś, kto mnie ochrania. Ale teraz ta opieka trochę mnie męczy. Nagle zachmurzyła się, jakby zrozumiała, że powiedziała za wiele. - Ale rozumiesz, nie skarżę się. Życie nie jest sielanką. Dołączyły do mężów. Powiedziano sobie dobranoc, po czym Tom i Paula poszli na górę. Jak tylko zamknęli drzwi, objął ją i pocałował. - Mmra. - Oparła głowę o jego ramię. - Zupełnie jak stare małżeństwo. - Jesteś doskonała. - Zrobili-kilka tanecznych kroków. - Wszyscy cię polubili, a i Jacques był pod wrażeniem. Simone, która jak sądzę, odnosi się z rezerwą do ludzi, których zna, przylgnęła do ciebie od razu. - Chciałabym poznać ją lepiej. Poza tym ile się czuję, okłamując ją. - Ale opłaca ci się to. - Przytulił ją mocniej. - Paulo, jaki my tworzymy zespół. Zespół. „Tak, wygląda na to, że nam się uda" - pomyślała ponuro. Przedtem, podczas walca, czuła, że jest mu bliska. Ale on widział w niej tylko... wspólniczkę do interesów. - Zmęczona? - Rozwichrzył ręką jej włosy. - Myślę, że zasłużyłaś na premię. Co powiesz na masaż? - Brzmi zachęcająco. Czuła, jak napięte są jej mięśnie i pomyślała, że chyba może mu na to pozwolić. Obydwoje byli zbyt zmęczeni, aby myśleć o pójściu do łóżka. Ale źle go oceniła, bo wszystko zmieniło się, gdy położył dłonie na jej ramionach, on też to zauważył. Jego dłonie pieściły ją zamiast masować. Zaczęła szybciej oddychać. Ktoś delikatnie zapukał do drzwi. - A niech to... - Tom podszedł i lekko je uchylił. - Słucham? - Monsieur d'Armand pyta, czy zechce pan przyjść do niego do gabinetu. Paula usłyszała męski głos.
41
RS
- Tak. oczywiście, za chwilę. - Zamknął drzwi. - I tak kończy się obiecany masaż - powiedział z rezygnacją. Paula usiadła na łóżku. - Jak myślisz, czego on chce? Tom uczesał się i poprawił w lustrze krawat. - D'Armand to „nocny Marek". Lubi odbywać spotkania w dziwnych godzinach. I nie zapominaj, że zdążył dość dokładnie zapoznać się z moją sytuacją finansową. Może jest gotów złożyć mi ofertę, a może zakończy całą sprawę. - Powodzenia, trzymam za ciebie kciuki. - Czy jeśli przegram, otrzymam nagrodę pocieszenia? - zażartował. - Może... - Muszę już iść. - Pocałował ją i wyszedł z pokoju. Paula zdenerwowana położyła się. Wszystko zależy od tego, co Jacques d'Armand ma Tomowi do powiedzenia. Jeżeli zatwierdzi projekt, przedsiębiorstwo Toma zarobi prawdopodobnie fortunę. Jeśli odmówi... Tom zapewne będzie szukał pieniędzy gdzie indziej, chociaż, jak się zorientowała, niewielu inwestorów dysponowało odpowiednim kapitałem. Ale cokolwiek się stanie, gdy Jacques i Jensenowie znikną z horyzontu, ją czeka to samo. Tomowi nie będzie już potrzebna fikcyjna żona. Czasami, widząc ciepły wyraz jego oczu albo czując - jakby to nazwać? rodzaj więzi, miała nadzieję, że ,,coś" znaczy dla niego. Ale to głupstwa. Jest zbyt podobny do Mickeya, patrzy na wszystko poprzez mgłę zachłanności. Chodzi mu tylko o pieniądze, podstawowe pytanie to „za ile?" Wszystko inne - miłość, wspólnota, stabilizacja - stały na szarym końcu. Minuty mijały. Paula wyszczotkowała włosy, zmyła makijaż i przebrała się w nocną koszulę. Zawahała się, czy ma dzielić z Tomem łóżko, ale przecież już raz byli w podobnej sytuacji. A poza tym było to jedyne miejsce do spania, z pewnością bardziej wygodne niż dywan. Weszła pod kołdrę i zamknęła oczy. Pomimo zmęczenia wiedziała, że nie zaśnie, nim Tom nie przyjdzie i opowie o rozmowie z d’Armandem. Usiadła i zaczęła kartkować „Newsweeka", którego kupiła na lotnisku. Trzy razy przeczytała jeden z artykułów, ale nie zrozumiała ani słowa i odłożyła magazyn. W korytarzu rozległy się kroki, klamka poruszyła się i Tom wszedł do pokoju. Wyraz jego twarzy świadczył, że podjął właśnie jakąś decyzję.
42
RS
- Co się stato? - Objęła rękoma kolana 1 patrzyła na niego wyczekująco. - Złożył swoją ofertę. - Zdjął marynarkę i powiesił w szafie, hałasując wieszakami. - Czy jest dobra? - Jeśli uważasz, że rezygnacja z pięćdziesięciu procent to dobry interes, to jest to świetna propozycja -powiedział. - I co mu odpowiedziałeś? - Że pomyślę o rym. - Odpiął pasek. Najwyraźniej nie przeszkadzało mu, że patrzy na niego, ale Paula przewróciła się na drugi bok, zanim nie założył spodni od piżamy. Powinna być zadowolona, że ta zabawa się kończy. Może już jutro pani Clinton przestanie istnieć, tylko Paula będzie ją wspominać. - Czy wracamy natychmiast do domu? - Jeszcze nie. - Zgasił górne światło i położył się obok niej. Ciemność rozjaśniało tylko złotawe światełko nocnej lampki. - Zostaniemy tu jeszcze? - Paula przysunęła się do niego. - Moglibyśmy zwiedzić Paryż. - Przyrzekam, że zabiorę cię tam w poniedziałek. Damy czas Jacquesowì, by zmienił zdanie. - Popatrzył na nią. To jest spojrzenie zakochanego. Do czego zmierza? - A jeśli go nie zmieni? - zapytała. - Jedziemy na kilka dni na Riviere. Jacques wspaniałomyślnie zaproponował nam swoją willę w Cap-Fevrat na resztę naszego spóźnionego miodowego miesiąca. Nie dała za wygraną. - Dlaczego mam wrażenie, że coś przede mną ukrywasz? - Bystra Jesteś, Paulo. Będziesz idealną partnerką do mojego planu. - Hej! - Usiadła gwałtownie, nie wiedząc, że przezroczysty jedwab koszuli prawie nie zasłania jej powabnego ciała. - Mówiłeś, że nie zamierzamy robić nic nieetycznego. - Nie robimy... Cóż... - zaplótł dłonie na karku i popatrzył na nią. - Nie sądzę, żebym mógł cię przekonać do spania nago, prawda? Nie chodzi o to, że wyglądasz nęcąco w tych koronkach, ale może pomyślelibyśmy o czymś w środku nocy. Obronnym gestem założyła ręce na piersiach. - Już jest noc - warknęła, czując, jak opuszcza ją dobry humor - chcę wiedzieć, jaki szatański plan tym razem wymyśliłeś. Tomie Clinton.
43
RS
- Po prostu napomknąłem naszemu gospodarzowi, że nie Jest jedynym, który interesuje się Clinton Computers - odpowiedział. - Tak? - Tak się składa, zeznam kilku bankierów na Rivierze, którzy może byliby zainteresowani zawarciem umowy. I to za znacznie mniejszy procent udziałów. - Tak naprawdę to nie znasz żadnych bankierów, prawda? - Jeśli chodzi o ścisłość to znam. Jeden z nich był tu dziś wieczorem i zaproponował wspólny lunch, jeśli przyjechalibyśmy do Nicei, dokąd sam się udaje. Paula nachmurzyła się. Coś tu nie grało. - Ale wspomniałeś o jakimś planie. - Bankierzy, których znam, mają sporo pieniędzy, ale raczej nie będą zainteresowani tak ryzykownym przedsięwzięciem - wyjaśnił Tom. - Mam nadzieję, że Jacques nie jest tego tak pewny jak ja. - Och, nie. - Naciągnęła na siebie kołdrę. - To znaczy, że mam grać tę komedię przed następnymi ludźmi? Nie uda nam się to i moja reputacja będzie zszargana. Jego śmiech rozbrzmiewał głośnym echem w całym pokoju. - Co w tym zabawnego? Potrzebował chwili, żeby się uspokoić. - Czy myślisz... Czy myślisz, że opinia paru francuskich biznesmenów... jest ważna? - Dla sprzątaczki z Anaheim? Dzięki. Wiem, że nie dorównuję ci urodzeniem, ale nie musisz mi tego wypominać. - Odwróciła się do niego plecami, boleśnie odczuwając urazę. - Hej. nie tak to chciałem wyrazić. - Ustami dotknął jej szyi. - Nigdy nie spotkasz się z tymi ludźmi ponownie. - To prawda" - pomyślała ze smutkiem. Kiedy skończy się to przedstawienie, przestanie być częścią życia Toma Clintona. Będzie jedynie w piątki sprzątać jego apartament. Co by o tym powiedziała Simone d'Armond, gdyby się dowiedziała. - Mam tego dosyć. - Poruszała ramionami, aby przeszkodzić mu w pocałunkach. - Jeśli chcesz Jechać na Riviere, będziesz musiał zrobić to sam. - Jesteś zmęczona. - Sięgnął i wyłączył lampkę. - Porozmawiamy o tym rano. Leżała napięta, aż jego oddech stał się spokojny i regularny.
44
RS
Niezależnie od tego, jak bardzo będzie nalegał, nie odważy się pojechać z nim. Jej dzisiejsze doznania świadczą o tym. że doszła do miejsca, z którego nie można zawrócić. Jeszcze jedna noc we wspólnym łóżku, a prawdopodobnie wypadnie z niego. Zbyt dużo czasu zabrało Jej pozbieranie się po rozwodzie z Mlckeyem, aby znowu wpakować się w coś podobnego. Nie, lepiej wrócić do domu teraz, kiedy jej serce nie było jeszcze złamane. No, może trochę pęknięte, ale ciągle całe.
45
Rozdział 6
RS
Następnego dnia była niedziela i mimo zmęczenia Paula i Tom wstali wcześnie, aby pójść z gospodarzami do kościoła. Mszę odprawiano po francusku w małym i skromnym kościółku. Paula spodziewała się czegoś bardziej okazałego. Simone miała na głowie kapelusz z małym rondem. Jej oczy były zaczerwienione. Zmęczenie, czy kłótnia z mężem? Jacques był uprzejmy jak zawsze, ale Pauli wydawało się, że ma jakiś zacięty wyraz twarzy, którego wczoraj nie zauważyła. Po powrocie Tom zgodził się zagrać z Simone w tenisa. Paula rozłożyła się na tarasie obok Jacquesa. Oboje popijali kawę. Przez oplecioną winem altankę przenikały promienie słońca. D'Armand bębnił palcami po oparciu fotela. Wzrok miał utkwiony w graczach biegających po korcie. - Czy pan gra? - spytała Paula. - Słucham? - obrócił się do niej zaskoczony. - W tenisa. Czy pan gra w tenisa? - Przedtem wydawało się, że był to bezpieczny temat do rozmowy, ale zaczęła mieć wątpliwości. - Nie, zajmuję się jeździectwem, tak jak moja córka. A czy pani uprawia jakiś sport, madame Clinton? - zapytał po chwili. - Ja? Jeśli można nazwać sportem popychanie odkurzacza... Kiedy uświadomiła sobie, co powiedziała, wstrzymała oddech. Ale Jacques zareagował z aprobatą. - Nie jest pani zbyt dumna, żeby przyznawać się, że sama pani wykonuje prace domowe. To dobrze, że kobieta tak się troszczy o swój dom. - Uważam, że życie rodzinne jest bardzo ważne - zgodziła się z nim Paula, oddychając z ulgą. Nie podejrzewał niczego. - Nie pragnie pani kariery? - zapytał. - Wydaje mi się, że wiele Amerykanek stawiają na pierwszym miejscu. - Podoba mi się tak. jak jest. - Nie miała ochoty kłamać więcej, niż było to potrzebne. - Dobrze, bardzo dobrze. Niestety, sporo starszych kobiet naśladuje młode, ambitne dziewczęta i stają się nieznośne. Zdawała sobie sprawę, że mówi o żonie. Więc rzeczywiście się kłócili.
46
RS
- Ludzie się zmieniają. - Popatrzyła, jak Simone odbija piłkę. - Czasem coś, co odpowiada kobiecie lub mężczyźnie w pewnym okresie życia, potem nie jest dla nich najlepsze. Chciała pomóc tym Simone, ale Jacques inaczej zrozumiał jej uwagę. - Jestem dokładnie tego samego zdania - powiedział. - Moja żona chce wrócić do młodości, kiedy była aktorką. Jej przyjaciółka, zwariowana Greczynka, występuje z teatrem w Nicei. Prosiła Simone, aby dołączyła do nich na kilka miesięcy. Ale to nie wypada - jak pani powiedziała, na tym etapie życia. Już nie jest niezamężną dziewczyną. Tom i Simone wcześniej zakończyli mecz i zeszli z kortu. - Simone boli głowa-wyjaśnił Tom, kiedy Francuzka znikła w drzwiach domu. „Nic dziwnego" - pomyślała Paula. Ona i Tom również wrócili do pokoju. Zdecydowała, że nie powie mu o rozmowie z Jacquesem. Powiedziałby, że wtrąca nos w nie swoje sprawy. Resztę dnia spędzili odpoczywając i pływając w otwartym basenie. Ponieważ Jacques mógł zjawić się w każdej chwili. Tom zachowywał się przyzwoicie ku zadowoleniu Pauli. Jak tylko zwiedzi Paryż, wraca do domu, postanowiła sobie, zastanawiając się, dlaczego Tom nie wspomina już o podróży na Riviere. Jeżeli uważa, że zmieniła zdanie, to grubo się myli. Simone nie pokazała się już tego dnia, a Jacques nie był zbyt rozmowny podczas posiłków. Nie wspomniano o pożyczce, ale od czasu do czasu mężczyźni patrzyli na siebie z uwagą. Pauli przypominali dwa dzikie koty, szykujące się do ataku. Wieczorem ona i Tom grali w pokera, ale żadne z nich nie mogło skoncentrować się. Paula, męcząca się wciąż z powodu zmiany czasu, spasowała z trzema asami w ręku. W poniedziałek Tom obudził ją o ósmej. Niezupełnie przytomna wymamrotała: - Daj mi spokój, wypchaj się. - Najwyraźniej rano miewasz podły humor. - Usiadł na brzegu łóżka, był już ubrany. - Pozwoliłbym ci pospać dłużej, ale samochód będzie za pół godziny. - Samochód? - Zawiezie nas do Paryża.
47
RS
Poderwała się, wyskoczyła z łóżka i pobiegła pod prysznic. W ciągu pół godziny była gotowa, zaspokoiła głód filiżanką kawy. Ubrała się w brązowe spodnie, białą bluzkę i zamszową marynarkę. Do kieszeni wsunęła aparat fotograficzny. Mogą upłynąć lata, zanim przyjedzie do Paryża, więc postanowiła skorzystać jak najwięcej. Samochód już czekał. Monsieur d'Armand jest bardzo hojny - zauważyła, kiedy Tom pomagał jej usadowić się na tylnym siedzeniu. - Jako gospodarz, tak - potwierdził krótko. Kierowca okazał się wspaniałym przewodnikiem. Objaśniał im wszystko po angielsku, kiedy jechali przez Pola Elizejskie. Łuk Triumfalny wyglądał dość dziwnie, otoczony trąbiącymi samochodami. Zatrzymał wóz przy Wieży Eiffla. Zgodził się nawet zrobić zdjęcie na tle tej pięknej konstrukcji. Przy okazji Paula dowiedziała się, że Alexander Gustave Eiffel, który zaprojektował wieżę, jest też projektantem Statuy Wolności. Następnie pokręcili się po Montmartrze, dzielnicy artystów, z jej stromymi kamiennymi schodami, otwartymi werandami i kawiarniami na chodnikach. Malarze siedzieli przy sztalugach, malując i oferując swoje prace przechodniom. - Chodźmy się przejść - nalegała Paula. - To dla turystów - stwierdził Tom. - Poczekaj, aż znajdziemy się na lewym brzegu Sekwany. Tam udają się prawdziwi Francuzi. - Czy są tam artyści? - zapytała. - Oczywiście - odpowiedział, naśladując francuski akcent. „Robi to uroczo" - pomyślała. Zdecydowali się korzystać z samochodu do południa, a potem dać kierowcy wolne. Następne kilka godzin spędzili sami, zwiedzając Paryż. Paula najbardziej zapamiętała wspaniałe ogrody Bois de Boulogne, budynek opery i Luwr. W muzeum zatrzymali się, aby podziwiać Monę Lisę i Wenus z Milo. Ale kiedy Paula miała ochotę zobaczyć zabytki egipskie, Tom pociągnął ją stanowczo do samochodu. - Moglibyśmy tu spędzić cały tydzień - wyjaśnił - a mamy tylko jeden dzień na zwiedzenie całego miasta.
48
RS
Po południu z radością usiadła przy stoliku jednej z kawiarni na Boulevard St. Michel na lewym brzegu Sekwany. Wypili po filiżance kawy z ekspresu i zjedli kanapki z szynką i serem. Obok nich przechodzili ludzie - modnie ubrane kobiety, studenci w znoszonych dżinsach, turyści obwieszeni aparatami. - Chciałabym spędzić tu kilka tygodni - powiedziała Paula.- Czy istnieje niepisane prawo, że turyści, odwiedzając Francję, muszą kupić przynajmniej jedną buteleczkę perfum? - Bez wątpienia tak. - Tom popatrzył na nią z zachwytem. - Nie wiem, czy kiedykolwiek wcześniej czułem się tak dobrze w Paryżu jak dziś, gdy pokazuję go tobie. Spojrzała na niego ze zdumieniem. Ich oczy spotkały się. Coś dziwnego działo się z jej sercem. Biło jak oszalałe, by za moment niemal zatrzymać się. - Nigdy... Nigdy nie przypuszczałam, że się tu znajdę. - Zażenowana opuściła wzrok. - Jeszcze teraz nie mogę w to uwierzyć. Przykro będzie wracać do domu. - W takim razie przedłużmy to - zaczął nalegać. - Pojedź ze mną na Riviere. Zabiorę cię do Monte Carlo i gdzie tylko będziesz chciała. Jeśli nie skorzystasz, będziesz potem żałować. - Ale bardziej mogę żałować, jeśli pojadę. Nic z tego, Tom. - Nie możesz mnie winić za to, że próbowałem. Kiedy skończyli jedzenie, poszli w dół bulwarem. Trzymała Toma pod rękę i czuła się zupełnie jak dziecko. Mijali sklepy z antykami, butiki, magazyny z płytami i patisseries - małe ciastkarnie z wymyślnymi owocowymi ciastkami. Weszli do jednej z nich i kupili sześć babeczek, po których długo oblizywali słodkie palce. Aleja kończyła się przy Sekwanie. Zaczęli iść wzdłuż brzegu. Wyniosła bryła katedry Notre-Dame wznosiła się przed nimi, a na chodniku uwagę przykuwały stoiska z książkami i malarskie sztalugi. - Kiedy przyjeżdżam tu, czuję się. Jakbym był w innym świecie. - Tom rozejrzał się. Takiego Toma Paula jeszcze nie znała. Był taki zamyślony i delikatny. Oparła policzek o jego ramię. Minęła ich grupka studentów ubranych po amerykańsku, w niebieskie dżinsy i koszulki, a jednak tak bardzo francuskich. Obejmując się i śmiejąc przeszli przez ulicę.
49
RS
- Szkoda, że nie mogłem przyjechać tu. kiedy byłem młody. - Tom i Paula szli wzdłuż rzeki. - Czuję tu taką swobodę... Brakowało mi tego, kiedy byłem w college'u. - Dlaczego? - spytała. Nie mogła wprawdzie porównywać studenckiego miasteczka swojej uczelni z Paryżem, ale spędziła tam wiele miłych chwil z przyjaciółmi. - Kiedy nie uczyłem się, pracowałem. - Oczy Toma stały się smutne, zamyślone. - Byłem kucharzem i może nie uwierzysz, ale pracowałem w myjni samochodów podczas weekendów. - Miałeś dwie prace? - Mocniej ujęła go pod ramię, wyrażając współczucie. - Nie mogłeś dostać stypendium? - Miałem je. - Zbliżyli się do Notre-Dame i wyraźnie widzieli rzeźby chimer nad głowami, wyglądały jak potwory z horroru. - Większość pieniędzy oddawałem rodzinie. Musieliśmy... Wydawaliśmy dużo na lekarzy. Przypomniała sobie zdjęcie z apartamentu. - Czy to była twoja siostra? Ta dziewczynka na wózku inwalidzkim? Zdziwiony spojrzał na nią. - Skąd... Och, powinienem pamiętać, że pomoce domowe są spostrzegawcze. Nic nie odpowiedziała. Udawała zainteresowanie francuskimi komiksami z nadzieją, że coś jeszcze powie. - Tak, to była moja siostra - przyznał po chwili milczenia. Głos drżał mu ze wzruszenia. - Umarła, kiedy miałem piętnaście lat. Ale jak to się stało, że weszliśmy na tak smutny temat? To ma być dzień naszych przyjemności. Zaczął opowiadać Jej historię katedry i mimo niezaspokojonej ciekawości Paula wkrótce podziwiała piękno witraży i przytłaczającą monumentalność budowli. Zanim doszli do samochodu, rozbolały Ją nogi. Kierowca zawiózł ich do rezydencji d'Armandów na przedobiednią drzemkę. Z początku Paula protestowała, przekonana, że nie zmruży oka, ale szybko zasnęła. Po kilku godzinach, gdy obudziła się, gospodarzy już nie było. Jak poinformował ich lokaj, wyszli na kolację. Paula nie miała nic przeciwko temu, że tego ostatniego wieczoru będzie miała Toma tylko dla siebie. Odświeżona i ubrana w swoją ulubioną sukienkę koloru akwamaryny wysiadła z samochodu. Otoczyło ich chłodne powietrze paryskiego
50
RS
wieczoru. Ulica Gustava Flauberta była bardzo elegancka, a wyczekujące spojrzenie Toma mówiło jej, że restauracja, którą wybrał, była jego ulubioną. Gdy weszli do wnętrza, zrozumiała, dlaczego tak było. Ich kroki tłumił kasztanowy dywan, a atmosfera lokalu tchnęła dyskretnym luksusem brązowy wystrój z pomarańczowymi akcentami, koronkowe firanki na oknach zakończonych łukami, wszędzie świeże kwiaty. Szef sali wskazał im stolik w loży i zanim odszedł, wręczył Tomowi kartę win. - Jest wspaniała - powiedziała Paula, rozglądając się po sali. - Jaka intymna atmosfera. - Cieszę się, że to zauważyłaś - uśmiechnął się do niej ciepło. Posiłek był wystawny - kacze wątróbki w cieście. Coquilles St. Jacques wyśmienite danie z owoców morza i wybór deserów, który przyprawiłby każdego dietetyka o ból głowy. - Często tu przychodzisz? - spytała, dopijając wspaniałe wino. które wybrał dla niej Tom. - Kiedy tylko mam okazję.- Oparty wygodnie popatrzył na nią. - Jest tyle rzeczy, których o tobie nie wiem. Zdaje się, że robiłeś odpowiedni użytek ze swoich pieniędzy, kiedy jeszcze je miałeś. - Aż za dobry. Kiedy zacząłem robić pieniądze, poniosło mnie trochę podróże, samochody, wszystko to, czego zawsze pragnąłem. Wydawało mi się, że pieniędzy na rzeczy naprawdę ważne zawsze starczy. - Co masz na myśli? - zapytała. - Och, są takie rzeczy, na których mi wyjątkowo zależy - odpowiedział wymijająco. - I zapewniam cię, że ty należysz do nich. - Pochylił się i ton jego głosu stał się delikatniejszy. Wzrokiem pieścił jej twarz. Dzisiaj spędzili ze sobą prawie cały dzień i Paula pomyślała, że on też wyczuł ten specjalny nastrój, który ich ogarnął. Na chwilę znikł szef i podwładna, milioner i sprzątaczka. Był tylko mężczyzna i kobieta. Dotknął palcami jej dłoni. Zadrżała. Nagle wnętrze, które wydawało się tak przytulne, stało się zbyt publiczne. - Pójdziemy? - zapytał, a ona kiwnęła potakująco £ową. W ciszy jechali do zamku. Paula czuła zawroty głowy, ale był to raczej rezultat bliskości Toma, a nie wypitego wina. Nie zauważyli obecności Simone i Jacquesa. Paula szła do windy, ale Tora wziął ją za rękę.
51
RS
- Zostańmy jeszcze na dole. Chciałbym przejść się po ogrodzie. Będąc pod wrażeniem spędzonego wieczoru, przeszła razem z nim do tylnych drzwi prowadzących do ogrodu. Istna kraina baśni. Nocne powietrze przesycone zapachem róż, biała żwirowa alejka między kwitnącymi krzakami, a wszystko to łagodnie oświetlał księżyc. - Trzy kwadry księżyca - zauważył Tom. - Miło ze strony naszego gospodarza. Paula roześmiała się. - Czy on kontroluje wszystko we Francji? - Wszystko oprócz mnie. - I mnie! - zrobiła piruet, przytrzymując się jego ręki. - Szkoda, że nie mamy własnej orkiestry. Moglibyśmy zatańczyć tylko we dwoje. - Pani życzenie jest dla mnie rozkazem, madame Clinton: chór jest do pani usług. - Tom skłonił się nisko i zaczął nucić walca - ,,Nad pięknym, modrym Dunajem". Jego baryton brzmiał czysto i melodyjnie, przyłączyła się do niego. Objął ją w talii i zaczęli tańczyć. Potem był następny walc i jeszcze jeden. Gdy tak krążyli po alejkach, Paula czuła się jak we wspaniałym świecie zamieszkałym wyłącznie przez nich dwoje teraz i na zawsze. Przytulił ją mocniej, poczuła ciepło jego ciała. - Czy wierzysz w reinkarnację? - wyszeptał, kiedy w tańcu okrążali krzak róży. - Sama nie wiem. A ty? - Wydaje mi się, że już tu byliśmy. - Ton jego głosu wywołał w niej dreszcze. - Dawno temu musieliśmy być kochankami. Możliwe, że śmierć zaskoczyła nas w czasie miłości. - Co za niesamowity pomysł. - Nagle ogród zapełnił się zjawami, mężczyznami i kobietami w pudrowanych perukach i wyszywanych strojach, tańczących menueta w rytm dalekiej muzyki. - Przepraszam - Tom zatrzymał się - zniszczyłem cały nastrój, prawda? To dziwne, ale nagle zrobiło mi się bardzo smutno. Czy naprawdę musisz jutro wracać do domu, Paulo? Chciałbym, żebyś została. Zadrżała 1 pozwoliła, żeby przytulił ją jeszcze mocniej. Oparła głowę o jego ramię.
52
RS
- Chciałabym zostać tu na zawsze - przyznała - ale nie mogę. Nie zrozumiesz tego. - Nie? - Uniósł Jej brodę. - Jesteś impulsywna, ale kiedy przychodzi prawdziwe ryzyko, łatwo cię przestraszyć, prawda? Nigdy w ten sposób nie myślała. Wiedziała, że nie jest nieśmiała, ale mimo wszystko perspektywa pobytu z Tomem w odciętej od świata willi na Rivierze przerażała ją. - A jeśli to nie Jest ryzyko, a pewna przegrana? - Popatrzyła na niego. Nie jestem naiwną osiemnastolatką, która właśnie skończyła szkołę. Wcale się nie spodziewam, że cały świat wpadnie mi w ramiona tylko dlatego, że tak chcę. - Nie potrzebujesz całego świata, ale tylko małego kawałka nieba. Ustami dotknął jej ucha. - Z jedną albo dwiema gwiazdami. Może trafi ci się kometa, jeśli będziesz miała szczęście. - Komety wypalają się. - Zacisnęła dłonie. - Wszystko kiedyś umiera. - Przesunął palcami po jej plecach. - Życie to tylko stan przejściowy. - Och, Tom - odsunęła się. - Te duchy, gwiazdy, ryzyko to brzmi tak pięknie. Ale ja jestem sprzątaczką, pamiętasz? Znam widok butelek po szampanie, leżących rano na podłodze, popiołów w kominku, pogniecionych ubrań, które trzeba podnieść i oddać do pralni. - 1 w ten sposób patrzysz na życie? - z niedowierzaniem pokręcił głową. Przestań Paulo, znam cię dobrze. To moja wina, nie powinienem mówić o śmierci i przemijaniu. Zatańczmy jeszcze. - Dobrze - zgodziła się bez przekonania. Gdyby miała oddzielny pokój, odeszłaby natychmiast, ale myśl o towarzyszeniu Tomowi do ich wspólnej sypialni przerażała ją. Zaczął śpiewać jedną z popularnych piosenek. Zawtórowała mu. Kiedy skończyli, zaczęli następną. Gdy wyczerpał się im repertuar i znaleźli się znowu przed domem, dobry nastrój powrócił. - Nigdy nie czułem się zupełnie swobodnie w towarzystwie kobiety, zanim nie spotkałem ciebie - powiedział Tom, kiedy byli już w swoim pokoju. Wyobrażałaś sobie mnie śpiewającego piosenki i tańczącego walca? - Teraz moja kolej - nieznacznie fałszując, zaczęła ,,Przetańczyć całą noc". Tom nisko się jej ukłonił i poprosił do tańca.
53
RS
Teraz to było co innego. Księżyc już nie świecił nad ich głowami, wieczorny wiatr nie chłodził rozgrzanych ciał. W pokoju nie było żadnych zagrożeń. Taniec stawał się coraz wolniejszy. Jedynym akompaniamentem było teraz gwałtowne bicie ich serc i wspominanie walca. - To zadziwiające, jak nasze ciała pasują do siebie. - Tom objął ją, lekko przyciągając do siebie. - To się może źle skończyć - wyszeptała Paula. - Lubię igrać z ogniem. - Pieścił językiem jej ucho. - Robisz mi na złość - zganiła go. Zamiast odpowiedzi pochylił głowę, poczuła jego usta na swoich. Rozchyliła wargi, ale on tylko dotykał ich językiem. Wspięła się na palce i wtuliła w niego. Poczuła, Jak twardnieją jej sutki pod dotykiem jego ciała, które reagowało na jej bliskość, - Och, Tom - szepnęła, odchylając głowę do tyłu, bo poza tym nie była zdolna do żadnego ruchu. - Nie wolno nam tego robić. - Dlaczego nie? - oczy błyszczały mu pożądaniem.- Nie torturuj mnie ani siebie. Kiedy leżałem obok ciebie ubiegłej nocy, myślałaś, że śpię, prawda? O mało co nie oszalałem. Pragnę ciebie, Paulo. Pragnienie, miłość. Może znaczyły to samo. Teraz wiedziała, że to, co czuła do Mickeya, było raczej tęsknotą za poczuciem bezpieczeństwa niż prawdziwą miłością. Nigdy nie było miedzy nimi takiej namiętności i pożądania, jakie wzbudzał w niej Tom. - To nic nie zmieni - wyszeptała. - Jutro rano wracam do domu. - Naprawdę?- Dotknął palcami jej szyi, potem cienkiego łańcuszka. Lekko pociągnął za wisiorek z perłą. Miał ją całą w swojej mocy. - Tom. muszę - wymówiła z trudem. - Czyżby? - odpiął zapięcie i zdjął łańcuszek z jej szyi. - Jeśli będziemy się kochać, nic z tego nie wyniknie. To tylko namiętność, nic więcej. - Mimo to chcę spróbować. - Powiódł językiem po jej szyi, potem niżej, aż do głębokiego wycięcia jej sukienki. - Tom... Zdobyła się na wysiłek i próbowała go odepchnąć, ale straciła równowagę i przechyliła się na niego. Zachwiał się i oboje upadli na podłogę.
54
RS
Przez chwilę Paula leżała bez ruchu. Nie mogła oddychać. Sukienka podciągnęła się jej do góry i odkryła szczupłe uda. Jak pociągająco i niebezpiecznie wyglądał z potarganymi włosami. Jak pirat, który właśnie dobrał się do szkatuły ze skarbem. - Powiesz mi, kiedy mam przestać.- Przesunął palcami po jej nodze od kostki do nagiego biodra. - Teraz? Nie odpowiedziała. Jego dłonie wędrowały wzdłuż wewnętrznej strony jej łydek, potem kolan i ud. Rozpiął jej sukienkę, odsłonił powabną, koronkową bieliznę. Powinna odsunąć go, wstać i założyć szlafrok. Ale nie zrobiła tego. - Cicho - Jego głos brzmiał tak kojąco. Przez jedwab halki dotknął jej piersi, za chwilę zsunął ramiączka i rozkoszował się ich widokiem. Zamknęła oczy. - Masz dosyć? - Owionął ją ciepłym oddechem. Jego głos był niski i prowokujący. Nie odpowiedziała. Delikatnie dotknął ustami jej sutków, jęknęła. Zdjął z niej halkę 1 biustonosz. Pomógł Jej pozbyć się pończoch. Teraz jedynie mały skrawek materiału okrywał najgłębsze sekrety Jej ciała. - Chcesz, żebym przestał? - Jego dłonie drażniły jej piersi. Paulę ogarnęła fala pożądania. W odpowiedzi zaczęła rozpinać mu koszulę. Szybko ją odrzucił, odsłaniając szeroką klatkę piersiową i muskularne ramiona. Zniecierpliwiony szybko pozbył się ubrania i zdjął jej majteczki. Oboje byli nadzy, ale ich ciała nie dotykały się. Paula leżała na dywanie, patrząc na Toma spod długich rzęs, podziwiała jego męskość i nie mogła doczekać się, kiedy poczuje go w sobie. Tom również przyglądał się jej z uśmiechem zadowolenia. - A teraz - zażartował - nie zapomnij powiedzieć, kiedy masz dość. Ukląkł nad nią. Ich usta złączyły się. Wolno, z rozmysłem poznawał jej ciało. Piersi, brzuch, biodra ogarniała fala pożądania. Ale to jej nie wystarczało, chciała, żeby wziął ją całą. Przyciągnęła go do siebie, wsunęła język między jego wargi. To go pobudziło do działania, odpowiedział na jej niecierpliwość. Leżał na niej, pieścił i brał w posiadanie. Poczuła, jak ją wypełnia i kurczowo uchwyciła się jego ramion. Tonęła w niewypowiedzianej rozkoszy.
55
RS
Ocierał się o jej ciało, szorstki i niepohamowany. Złapał ją za nadgarstki i przycisnął do podłogi. Jego ruchy znowu spowolniały, choć ledwo powstrzymywał się od wybuchu. Podjęła jego rytm, kusząc i podniecając go jeszcze bardziej. Nagle znieruchomiał nad nią. by za moment zatracić się wspólnie w ogniu uczuć i pożądania. Pragnienie i namiętność, namiętność i pragnienie. Paula przycisnęła go do siebie, chciała więcej. I wtedy to nastąpiło, błyskawica, która przeszyła jej ciało, miliony iskierek rozchodzących się po jej skórze. Tom leżał obok, obejmując ją. Oddychał szybko. Ich ciała świeciły się od potu. - Paulo - pocałował ją jakby od niechcenia. - Czy powinienem przestać? Roześmiała się.
56
Rozdział 7
RS
Obudził Ją szum wody w łazience. Uniosła głowę i zobaczyła, że jest dopiero siódma godzina. Mimo to zdecydowała się wstać. Boso przeszła przez pokój i stanęła przy przeszklonych drzwiach łazienki. Szyba w fantazyjne wzory przeistaczała ciało Toma w dzieło sztuki. Otworzyła drzwi i weszła pod gorący prysznic. Rozgrzana mokra skóra Toma błyszczała. Otarła się o niego Jak zadowolona kotka. - Czy jest tu ktoś ze mną? - zapytał Tom, mając głowę pokrytą pianą szamponu. Jakby mógł mieć wątpliwości! - Hej! - udając, że nic nie widzi, wyciągnął ręce i przeciągnął nimi po zgrabnej figurze Pauli. Przytuliła się do niego, czekając, aż zmyje całą pianę. - O Boże! - udał zdumienie, kiedy ją zobaczył. - To sprzątaczka. - Jak na mój gust Jesteś już czysty - odgryzła mu się. - Teraz moja kolej. Włożyła głowę pod strumień wody i nalała trochę szamponu. Wyszli z łazienki kilka minut później, czując wzajemną bliskość i ciepło. Tom wyciągnął walizki z szafy. - O której godzinie muszę być na lotnisku? - spytała Paula, wkładając halkę. - Pociąg odjeżdża około wpół do dwunastej. Popatrzyła na niego podejrzliwie. - Jaki pociąg? - Ten na Riviere. Przez moment zastanawiała się, czy rozpocząć kłótnię, ale zrezygnowała. Teraz, kiedy stali się kochankami, nie było sensu odrzucać możliwości spędzenia Jeszcze kilku dni razem. Zaczęła układać swoją bieliznę w walizce. Nie mogła się skupić, kiedy nagi wkładał garnitury do swojej walizki. Trudno było uwierzyć, że stali się sobie tak bliscy i że za kilka dni wszystką się skończy. - Nigdy mi nie powiedział, że mnie kocha - pomyślała, nakładając makijaż. Ale jeśli nawet w chwili namiętności powiedziałby te słowa, to czy zmieniłoby to coś? Mężczyźni powiedzą wszystko, aby tylko otrzymać to, czego pragną od kobiety. Wiedziała coś o męskich obietnicach. Mickéy nauczył ją trochę. Składał ich mnóstwo: żadnego hazardu, flirtowania z innymi kobietami, kłótni z szefem. Wierzył w to, co mówił, ale tylko tak długo, ile potrzebował na powiedzenie ich.
57
RS
Od czasu rozwodu unikała wszelkich związków i nie przypuszczała, że posunie się tak daleko wobec Toma. Ale nawet teraz nie miała złudzeń co do przyszłości. Skończyli pakowanie i zeszli na dół. Francuskie śniadanie nie było tak obfite jak amerykańskie. I tego ranka Paula i Tom musieli zadowolić się kawą i świeżymi rogalikami. Nie było co marzyć o bekonie albo jajkach. Simone przyszła pożegnać się z nimi, Okulary słoneczne niezupełnie zasłaniały cienie pod oczami. Miała usiąść przy stole, kiedy wszedł Jacques. Zawahała się i przepraszając ich, wyszła z jadalni. - Mam nadzieję, że spodoba się wam Cap-Fevrat - odezwał się Jacques, nie zwróciwszy uwagi na wyjście Simone. - Gospodyni wie, że przyjedziecie. - Doceniamy pańską wspaniałomyślność - powiedziała Paula. Dziwnie się czuła, oni tu prowadzą miłą pogawędkę, podczas gdy najwyraźniej coś się stało. Całym sercem pragnęła pomóc Simone. Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie. Ich spojrzenia mówiły, że żadna ze stron jeszcze nie zrezygnowała i walka trwa. Kierowca cTArmandów zawiózł ich na stację kolejową. Spytawszy się o drogę, Tom poprowadził ją przez labirynt kas kolejowych i tłumu spieszących się podróżnych. - Czy to na pewno właściwy pociąg? - spytała Paula, kiedy już rozsiedli się w luksusowym przedziale, który śmiało mógłby pochodzić z filmów z Jamesem Bondem. - Na jednym z wagonów widniał napis - Barcelona. - Tak już jest w europejskich pociągach. - Tom umieścił bagaże na półce. Musisz uważać, czy jesteś we właściwym wagonie. Pociąg rozdziela się. Część rzeczywiście jedzie do Barcelony, ale nie ten. Przyszło jej na myśl, że mogło być miło, gdyby pomylili wagon i zmuszeni byli spędzić te parę dni, wędrując po Hiszpanii. Albo gdziekolwiek pod warunkiem, że byliby razem. W pociągu nie było wielu pasażerów, więc mieli cały przedział dla siebie, co nie byłoby możliwe za tydzień. Jak powiedział Jej Tom. Paryżanie wyjeżdżają na wakacje w sierpniu i pociągi w tym okresie są zapchane. Paula z zachwytem patrzyła na zielony krajobraz migający za oknem. Od czasu do czasu widoczne były kontury zamków. Na jednym z przystanków Tom kupił kanapki i coś do picia od sprzedawców na peronie.
58
RS
Kiedy przyjechali do Nicei, był już wieczór. Panował tu podobny zgiełk i ruch jak w Paryżu i Paula była wdzięczna Tomowi za zręczność, z jaką wydostali się z dworca i znaleźli w biurze wynajmu samochodów. - Gdzie są tu plaże nudystów? - spytała, kiedy przejeżdżali wynajętym renaultem przez plac otoczony arkadami i sklepami. - Czy nie interesuje cię historia? - zdziwił się Tom. - Nie chcesz zobaczyć rzymskich ruin, dzieł Picassa? - Czy to stąd masz tę akwafortę? Zaskoczyło go to. - Ach, Picasso w moim mieszkaniu. Tak, rzeczywiście. To były szalone lata, kiedy go kupnem. Roześmiała się. - Arthur Jensen byłby zgorszony, gdyby wiedział, że to nie prezent od cioci. Odpowiedział jej uśmiechem i położył rękę na oparciu fotela tak, że lekko dotykał jej szyi. Udali się na zachód, mijając domy, których ogrodzenia porośnięte były winoroślą. Tom kilka razy sprawdzał drogę na mapie, przyświecając sobie latarką. Wjechał w krętą aleję i wreszcie znaleźli się na prywatnej drodze prowadzącej do niskiego, rozległego domu o białych elewacjach. - Voilà. Ledwie zdążyli wysiąść z samochodu, kiedy frontowe drzwi otworzyły się i miło wyglądająca kobieta w średnim wieku wybiegła im na spotkanie. - Bonsoir! Bonsoir! - krzyknęła, machając rękoma na powitanie. Monsieur et Madame Clinton! Bienvenu! Paula domyśliła się, że to jest Marie, gospodyni, która zaczęła się już denerwować, że jeszcze ich nie ma. Całe szczęście, że nieźle mówiła po angielsku. Na kolację podano im tutejszą specjalność - Salade Niçoise - sałatkę nicejską - razem z anchovies, omlet i crème caramel na deser. Ten dom w przeciwieństwie do oficjalnego wystroju zamku, cechowała lekkość i przytulność. Jadalnia łączyła się z salonem, a bogactwo roślin podkreślało naturalne formy architektury. Po posiłku Paula zajęła się rozpakowywaniem bagaży, a Tom miał do wykonania kilka telefonów. Kiedy skończył, przyłączył się do niej. Widać było, że jest z siebie zadowolony. - No więc? Nie zaufasz partnerce?
59
RS
- Może. - Wziął ją w ramiona. - Prawie cię dzisiaj nie całowałem. Pocałunek był długi, wynagradzający trudny dzień. - Pozwól, że cię uwolnię z tych niewygodnych rzeczy - zamruczała, rozpinając mu koszulę. Rozebrali się nawzajem. Pocałował ją jeszcze raz. Ruchy jego dłoni były powolne i zmysłowe. Pożądanie rosło. Przytulił ją mocniej i zaczął pieścić zachłannie. Przyjęła go w siebie, przeszedł ją dreszcz rozkoszy, po którym nastąpiła podróż po krainie namiętności. Wyczerpani leżeli obok siebie. - Jeśli chodzi o jutro... - zaczął. - Słucham? - Chcę ci powiedzieć, co będzie jutro. Ułożyła głowę na jego ramieniu. - O co chodzi? - Moje kontakty zaczynają przynosić korzyści. Jem jutro lunch z pewnym bankierem - tym razem sam, więc będziesz miała okazję, żeby się poopalać. A wieczorem jesteśmy zaproszeni na przyjęcie. - Szybko cl poszło - powiedziała sennie. - Myślisz, że Jacques dowie się o tym? Roześmiał się. - Mogę cię zapewnić, że nie zaproponował nam tej willi z czystej uprzejmości. - Co chcesz przez to powiedzieć? - On ma nas na oku. - Naciągnął kołdrę. - Przypuszczam, że zobaczymy się z nim znowu. Rano obudziła się sama w łóżku. Pierwszy raz, od kiedy stali się kochankami. Przebywanie z Tomem odczuwała jako rzecz naturalną. Marie i jej młoda pomocnica nie narzucały swojej obecności, dlatego Paula całkiem swobodnie poruszała się po pokojach. Może po powrocie do domu uda im się pozostać przyjaciółmi. Myślała o tym, popijając kawę w zalanej słońcem jadalni. Ona i Tom żyli w zupełnie innych światach. On stykał się z bogatymi, światowymi ludźmi. Gdyby zechciała, mogłaby przystosować się do nich. ale była pewna, że tak naprawdę pozostałaby zawsze sobą. Udawanie było dobre na dzień. tydzień, ale nie na całe życie. Nie była też pewna, czy Tom pasowałby do jej świata, takiego, jaki sobie stworzyła.
60
RS
Nie było w nim miejsca dla hazardzistów 1 karcianych oszustów. Po rozwodzie z Mickeyem przyrzekła sobie, że już nigdy nie zwiąże się z mężczyzną po to, aby zostać potem bez grosza. Łata mijały, a jej marzenie o bezpiecznej rodzinie stawało się coraz bardziej nieosiągalne. „Lepiej nacieszę się tym, dopóki trwa, a potem odejdę, zanim wpakuję się w pułapkę" - postanowiła sobie. Dokończyła kawę i wróciła do pokoju. Mężczyzna taki jak Tom może trzymać ją przy sobie przez lata, karmiąc nadziejami i marzeniami. Zdjęła szorty, bluzkę i włożyła zrobione na szydełku różowe bikini. Zatrzymała się przed lustrem, zastanawiając się, czy Marie będzie tym zgorszona. Kostium na pewno nie należał do skromnych, tego nie dało się zaprzeczyć. Gładkie, opalone ramiona, wcięta talia i drugie nogi były całkowicie odsłonięte. Tylko to, co niezbędne było zakryte, ale i tak przez szydełkowy wzór można było dostrzec resztę ciała. Kupiła ten kostium Jeszcze w Stanach, w małym butiku na Balboa Island. Niewiele myśląc, dołączyła go do swoich ubrań, przecież prawie nie zajmował miejsca. ,,Ale przecież to jest Riviera - przypomniała sobie. - I tak wszyscy pewnie pomyślą, że jestem konserwatywna, mając założony nawet taki kostium". Wyszła przez oszklone drzwi, i alejką wyłożoną kamieniami doszła do basenu. Było to miejsce odosobnione. Krzaki paproci i irysów utrudniały jej znalezienie miejsca do opalania. Ustawiła w końcu leżak i położyła się wygodnie. Usłyszała śpiew ptaków. Zaczęła się zastanawiać, jakie gatunki mogą zamieszkiwać w tych stronach. Gdyby była bogata, może zajęłaby się ornitologią. Ukołysana ptasimi trelami usnęła... Obudziła się, czując, że zrobiło się jej chłodniej i ktoś zasłania jej słonce. Gdy otworzyła oczy. zdumiona zobaczyła równie zaskoczoną Simone d'Armand. - Dzień dobry! - Tom co prawda mówił, że Jacques będzie miał ich na oku, ale Paula nie spodziewała się gospodarzy tak szybko. - Co za miła niespodzianka. - Tak - odpowiedziała Simone, siadając na jednym z ogrodowych krzeseł. Była ubrana swobodniej niż w zamku. Miała na sobie dżinsy i jedwabną bluzkę, która podkreślała jej szczupłą sylwetkę.
61
RS
- Nie wiedziałam, że jesteście tutaj. - Nie wiedziałaś? - Paula usiadła na leżaku. - Myślałam, że Jacques ci powiedział. Gdzie on jest? - Ciągle w Paryżu, jak sądzę. - Simone zmrużyła oczy. patrząc w słońce. Powinien tu być za parę dni. Dlaczego nie wspomniał, że odwiedzi ich jego żona? Zdziwiło ją to, i dlaczego nie powiedział Simone, że zaprosił ich na Riviere? - Cieszę się, że będziemy miały okazję lepiej się poznać - powiedziała Paula. - Zostaniesz tu na jakiś czas? - Nie... Niezupełnie. - Simone zamyślona spojrzała na basen. - Moja przyjaciółka. Melina, zaprosiła mnie do siebie do St-Paul-de-Vence. To niedaleko stąd. To musi być ta aktorka, która chciała, żeby żona Jacquesa przyłączyła się do jej trupy teatralnej w Nicei. - Ale to przecież wasz dom. Nie chcę, żebyś stąd wyjeżdżała. - Nie ma sprawy. - Po raz pierwszy na jej spiętej twarzy pojawił się uśmiech. - Przyjechałam tylko zabrać jakieś letnie ubrania. Melina nie spodziewa się mnie tak wcześnie, więc postanowiłam trochę poleżeć na słońcu. - Rozumiem. - Paula zastanawiała się, Jak zapytać Simone o sprawę, która nie dawała jej spokoju: Czy opuściła ona swojego męża? - Czy ty i Jacques spędzacie wakacje oddzielnie? - Tak, tak - odpowiedź była zbyt szybka. - Zgadza się. Chciałam odwiedzić Melinę. Przyszedł mi pomysł do głowy. Mamy dziś przyjęcie, może ty i Tom moglibyście przyjść? - Obawiam się, że jesteśmy już umówieni. - Paula była pewna, że u Simone byłoby o wiele ciekawiej. - Jakiś bankier nas zaprosił. - Och, pewnie to ten sam - odpowiedziała Simone. - Tutaj, na południu, kontakty towarzyskie są bardziej spontaniczne. Ludzie finansów, filmu i teatru często bywają u siebie. Cóż, miejmy nadzieję, że spotkamy się wieczorem. A bientôt. To znaczy „do zobaczenia wkrótce" - przypomniała sobie Paula, patrząc na znikającą w domu Simone. Dlaczego Jacques nie mógłby być wyrozumiały, szanować osobowość swojej żony? Pauli zrobiło się smutno. Pomimo ich obecnych oziębłych stosunków zdawała sobie sprawę z poświęcenia i wzajemnej miłości, które towarzyszyły wychowaniu dwóch córek i przebywaniu razem przez te
62
RS
wszystkie lata. Czy dla Jacquesa żona naprawdę była tylko piękną ozdobą? Oczywiście, że miewali lepsze i gorsze chwile, ale niemożliwe, żeby nie widział inteligencji, wyjątkowości tej kobiety, a nie tylko jej urodę. Gdyby tylko mogła coś zrobić poza uprzejmym potakiwaniem i udawaniem, ale co? Wyczerpana zrezygnowała z opalania. Wróciła do sypialni. Kiedy wchodziła od strony tarasu, drugie drzwi otworzyły się i zobaczyła Toma. - Co za zjawisko! - Stał, podziwiając jej figurę. - I jak pięknie pachniesz. Podszedł do niej, objął ją w talii, przytulił i lekko pocałował. - Właśnie ominęła cię wizyta Simone - oznajmiła mu. - Simone d'Armand? - Tak, ona... ona odwiedza przyjaciółkę, która mieszka niedaleko. - Nie chciała mówić zbyt dużo, w końcu były to prywatne sprawy Simone. Myślę, że ona i Jacques mają jakieś kłopoty. - A ty przebrana za Wonder Women zamierzasz przybyć i cudownie je rozwiązać? - uśmiechnął się. Rozbawiła ją myśl o sobie latającej w przestworzach w kostiumie o barwach flagi amerykańskiej. - Chciałabym im pomóc. - Masz miękkie serce, kochanie, powinienem o tym wiedzieć. - Przytulił ją do siebie, usta niecierpliwie szukały jej warg. Poddała mu się, objęła go ramionami i namiętnie oddawała pocałunki. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo za nim tęskniła. - Hmm. - Tom posadził ją na łóżku obok siebie. - Zobaczymy, co tam chowasz pod tą zrobioną na drutach opaską. - Na szydełku - odcięła się. - Cóż, sprawdzimy. - Opuścił ramiączko i ujrzał biały nieopalony ślad. Wygląda jak biała linia. - I druga do pary. - Zsunął drugie ramiączko. Powinnaś spróbować opalać się nago. Paula usiłowała rozpiąć górę kostiumu. ale supeł zacisnął się zbyt mocno. Na próżno się z nim szarpała. - Pomóc ci? - sięgnął do węzła. - Trudno będzie to rozwiązać. Chyba muszę wziąć jakieś narzędzie. - Pod warunkiem, że nie będą to nożyczki - odpowiedziała mu. Męczył się z tasiemką przez kilka minut. - Nic z tego. A może ściągniesz przez głowę?
63
RS
Z jej pomocą powoli przesuwał biustonosz, który w pewnej chwili zaklinował się wokół Jej ramion, unieruchamiając Je nad głową dziewczyny. Tom napawał się widokiem jej nagich piersi. Paula poczuła, jak nabrzmiewają jej sutki. - Podobasz mi się w tej pozie. - Zdejmij to. - Zaczęła się wiercić, ale węzeł zacisnął się jeszcze mocniej. - Wiesz, lepiej sprawdźmy pozostałe supełki. - Rozwiązał tasiemki podtrzymujące dół kostiumu. Paula skrzywiła się. Ręce miała wciąż skrępowane. - Spróbuj posmarować ten supeł olejkiem. To mogłoby pomóc. - Dobry pomysł. - Poszedł do łazienki. Za chwilę wrócił z buteleczką perfumowanego olejku. Ale zamiast tasiemki zaczął nim smarować jej piersi, brzuch i uda. - Przepraszam bardzo, co ty robisz? - Mam świetną zabawę. Paula odchodziła od zmysłów, kiedy przeciągnął dłońmi po jej ciele. Zaczynało ją to bawić. Miała tylko nadzieję, że nie pozostanie w tej pozycji na zawsze. - Będzie ci wygodniej. Jeśli się położysz - zaproponował Tom i podłożył jej pod plecy ręcznik. Zdjął z siebie ubranie i tak długo ocierał się o nią, aż oboje byli pokryci olejkiem. - Poczekaj tylko, jak się uwolnię. Tomie Clinton - zażartowała. - Wyobrażam sobie, co mogłabyś zrobić tymi rękoma, ale niech to poczeka na inną okazję. - Potrząsnął głową w udawanym zmartwieniu. Obawiam się, że będziemy musieli zawołać ślusarza. Zobaczymy jego minę. Roześmiała się, ale zamilkła, czując, jak dotyka jej piersi ustami. - Ten olejek nawet nieźle smakuje - stwierdził. Jego palce wędrowały po wewnętrznej stronie ud Pauli. Pochylił głowę, zadrżała z pożądania. - Och, Tom - wyszeptała. Połączyli się ze sobą delikatnie. Spletli się w uścisku, dotyk ich ciał był miękki i jedwabisty. Egzotyczny, podniecający zapach olejku towarzyszył ich spazmom rozkoszy. Ruchy Toma stały się gwałtowne, Paula podjęła jego rytm, aż osiągnęli przystali spełnienia.
64
RS
Kiedy już leżeli obok siebie wyczerpani i szczęśliwi, Paula zauważyła, że nasiąknięte olejkiem tasiemki same się rozwiązały.
65
Rozdział 8
RS
Wieczorem, ubierając się, Paula przypomniała sobie, co Simone mówiła o przyjęciu. Powiedziała o tym Tomowi. - Czy myślisz, że chodzi o tę samą osobę? - spytała. - Bardzo bym chciał - uśmiechnął się. - Czy jest lepszy sposób, żeby Jacques przekonał się. jak dobrze idą moje rozmowy? Przyjdzie tam sporo ważnych ludzi i nie mam nic przeciwko temu spotkaniu. - Nie lubię wykorzystywać ludzi, a zwłaszcza jeśli kogoś uważam za przyjaciela. - Simone d'Armand? - Gwizdnął ze zdumienia, wiążąc sobie krawat. - Nie daj się ponieść uczuciom, Paulo. To czarująca kobieta, ale wie, jak trzymać ludzi na dystans. Nie wyobrażaj sobie, że jesteś dla niej czymś więcej niż częścią interesów jej męża. Paula wątpiła, czy Simone obchodzą obecnie sprawy Jacquesa, ale tę uwagę zachowała dla siebie. - Pięknie pani wygląda, pani Clinton - stanął przed nią, ogarniając zachwyconym wzrokiem jej zgrabną figurę. - Dziękuję. - Wspięła się ha palce i pocałowała go. - Ty też świetnie się prezentujesz. Przyjęcie odbywało się u włoskiego bankiera, producenta filmowego. Paula przypomniała sobie słowa Simone o wzajemnych kontaktach ludzi finansjery i teatru. To musi być to samo przyjęcie. Do pozostawionych na podjeździe drogich samochodów wskakiwali ubrani w czerwone marynarki lokaje i odprowadzali auta na parking z tyłu rezydencji. - Czy to będzie jedna z tych Imprez, o których czytałam? - spytała Toma, kiedy podeszli pod drzwi. - La Dolce Vita albo coś w tym rodzaju? - Masz na myśli orgię? Czemu nie, nigdy nie brałem w żadnej udziału. Uspokajająco uścisnął Jej dłoń. - Ale wydaje mi się to raczej nierealne. - A co będzie, Jeśli popełnię gafę? - Czyżby okazja ujrzenia z bliska gwiazd filmowych była przyczyną jej zdenerwowania? - Po prostu zachowuj się tak jak dotychczas, odkąd zostałaś panią Clinton, a wszystko będzie dobrze - uspokoił ją. - Od kiedy ta przygoda się zaczęła, zdążyłam się w tobie zakochać. I nie wiem, jak mam z tego wybrnąć - skomentowała w myślach jego radę, ale postanowiła na razie nie zamartwiać się tym.
66
RS
Jak tylko weszli do salonu, stało się jasne, że przyjęcie u Jacquesa d'Armanda było w porównaniu z tym cichą prywatką. Willa w stylu śródziemnomorskim była zbudowana wokół okrągłego dziedzińca, pośrodku którego znajdowała się fontanna w kształcie nimfy. Miliony drobnych kropelek wody odświeżały ciężkie wieczorne powietrze. Mały zespół czarnoskórych muzyków grał zmysłowe, taneczne melodie. W przeciwieństwie do paryskiej grupy, tu nie było skrzypków, jak zauważyła Paula. Ludzie krążący po domu pośród brzęku koktailowych szklanek wydawali się młodzi, ale patrząc uważniej, Paula dostrzegła, że rozpiętość wieku gości była dość znaczna. Wiele kobiet było ubranych w przezroczyste suknie z dekoltami w przedziwnych miejscach. Mężczyźni preferowali nie tak oficjalne garnitury. Niektórzy nosili słoneczne okulary, choć słońce zaszło godzinę temu. Powitał ich Jakiś krępy mężczyzna o czerwonej twarzy. Paula domyśliła się, że to gospodarz. Jego nazwisko nic Jej nie mówiło, ale nie orientowała się najlepiej w dziedzinie włoskiego kina. Kiedy zaczęto ich przedstawiać zebranym, rozglądała się w nadziel zobaczenia sław filmowych. Twarze kilku kobiet wydawały się jej znajome z amerykańskich filmów, to wszystko. Nie widać też było Simone. Wzięła podaną brandy. Nastrój poprawił się. To wspaniałe uczucie być tu z Tomem, spacerować wśród tych ludzi, kiedy zwracają się do niej madame Clinton. Spojrzała na Toma. Miał blask w oczach, policzki zaróżowiły się z ożywienia. Jemu też się tu podobało. Ludzie, do których dołączyli, rozmawiali głównie po angielsku. Paula zwróciła się do żony jednego z przyjaciół Toma 1 przekonała się, że nie ma problemu z porozumieniem się. Przez cały czas słuchała rozmów prowadzonych obok. Takie podsłuchiwanie zaczęło ją bawić, ponieważ wszyscy starali się sobie zaimponować. Wyłapywała strzępki zdań typu: - Oczywiście, mój agent zawiadomił go, że raczej nie mogę... - ...naturalnie najpierw mi proponowali tę rolę, ale... - ...w Egipcie... - ...kiedy wrócę do Kalifornii... Wydało się jej dziwne, że tutaj jej poczciwa Kalifornia urastała do symbolu luksusu.
67
RS
Rozmówcy Toma byli raczej zainteresowani fuzjami przedsiębiorstw i procentami bankowymi, a nie przemysłem filmowym. Paula podziwiała, jak dopasował się do tego międzynarodowego tłumu, miała nadzieję, że sama również nie odstaje od innych. Nagle dostrzegła Simone wchodzącą na dziedziniec. Jasna karnacja i opanowany wyraz twarzy madame d'Armand kontrastowały z ciemnym, egzotycznym wyglądem idącej obok niej kobiety. Była znacznie młodsza od Simone. Paula domyśliła się, że to Melina. Jak Jacques ją nazwał? Ach, zwariowana grecka aktorka. Posągowa piękność była ubrana w czerwoną suknię z materiału przypominającego siatkę. Błyszczące cekiny zakrywały tylko najbardziej niezbędne miejsca. Przez moment Paula myślała, że może Greczynka ma po prostu bieliznę w cielistym odcieniu, ale nie, większość jej dojrzałej figury była odsłonięta. Tom nie odrywał od niej wzroku, inni mężczyźni również. .Czyż mogli się jej oprzeć?" - pomyślała Paula z pewnym rozdrażnieniem. Simone rozglądając się zauważyła ich wreszcie. Obie kobiety zaczęły iść w ich kierunku. Melina patrzyła z zainteresowaniem na Toma. Poruszała biodrami w rytm muzyki „To samba" - stwierdziła mimowolnie Paula. - Dobry wieczór-powiedziała Simone i przedstawiła ich sobie. - Miło mi panią poznać. - Tom z galanterią pochylił się, aby ucałować dłoń Meliny. Jego twarz niebezpiecznie zbliżyła się do obfitego biustu. Paula miała ochotę go uszczypnąć. Dołączyli do nich inni goście. Po chwili Tom poprosił Simone do tańca. Odmówiła mu. a wtedy spytał Melinę, która zgodziła się z nie ukrywaną przyjemnością. .Musi być miły" - powiedziała sobie Paula, starając się nie okazywać zazdrości, kiedy oboje odeszli na parkiet. - Simone, twoja przyjaciółka jest zachwycająca. Francuzka roześmiała się. - Trochę zbyt ekscentryczna, Jacques jej nie znosi. Ale ona ma dobre serce. „Tak i jest ono dobrze chronione przez wydatny biust" - pomyślała złośliwie Paula, ale zaraz zganiła się za małostkowość. - Pięknie dzisiaj wyglądasz. To prawda, ubrana w obcisłą niebieską suknię Simone wyglądała jak modelka. Clenie pod oczami zniknęły, ale jej twarz była smutna. Co jakiś czas spoglądała na zebranych. Czy wypatrywała Jacąuesa?
68
RS
Muzyka zmieniła się. Skończyły się latynoamerykańskie rytmy i muzycy zagrali egzotyczne melodie z ojczyzny księżniczki Szecherezady. Z pokoju wybiegła kobieta o rudych włosach i zasłoniętej twarzy. Miała na sobie wyszywaną krótką bluzkę i przezroczyste szarawary. „Taniec brzucha! Co za niespodzianka!" - ucieszyła się Paula, cofając się, aby zrobić miejsce tancerce. Niezadowolona zobaczyła, że Tom stoi z Meliną po drugiej stronie. Tancerka potrząsnęła bransoletami. Ich dźwięk przypominał dzwoneczki. W tłumie rozległy się gwizdy i okrzyki uznania. Muzyka stawała się coraz głośniejsza. Kobieta wirowała wokół fontanny, poruszając biodrami i brzuchem w sposób, który podniecał mężczyzn. Znad kwefu rzucała im kuszące spojrzenia. „Naprawdę pewnie nazywa się Sally Schwartz i pochodzi z Brooklynu pomyślała Paula z uśmiechem - ale występ jej jest świetny!" Pomimo prowokacyjnego zachowania tancerka utrzymuje dystans wobec publiczności, dając tym jasno do zrozumienia, że nie zgadza się na żadne prywatne spotkania. Paula spojrzała na Toma. Śmiał się, obejmując Melinę w pasie. „Przecież to nie ma znaczenia" - przekonywała siebie. Ale z drugiej strony zabolało ją, że tak łatwo przystosował się do towarzystwa innej kobiety. Wydawało się jej, że to, co było między nimi, było czymś wyjątkowym. Najwyraźniej Tom był innego zdania. Dzwoneczki nagle umilkły. Tancerka zbierała zasłużone brawa. Tłum klaskał i domagał się bisu, ale ona zniknęła we wnętrzu domu. - Encore! Encore! Jeszcze ! Jeszcze! - zachęcali Ją mężczyźni, ale kobieta już się nie pojawiła. - La musique! - dano muzykom do zrozumienia, że może ich gra wywoła ponownie tancerkę. Po chwili znowu rozległy się zmysłowe tony melodii, ale na próżno. Melina postanowiła zastąpić artystkę. Pstrykając palcami w rytm muzyki, weszła do pustego kręgu wokół fontanny. Tłum wiwatował, dodając jej odwagi. To nie była wynajęta tancerka, przeciętna dziewczyna udająca egzotyczną księżniczkę, ale prawdziwa grecka piękność, uwodzicielska i kusząca. W ruchach Meliny było coś dwuznacznego. Najwyraźniej ćwiczyła już taniec brzucha. Nic dziwnego, była przecież aktorką. Dawała z siebie wszystko. Widzowie oszaleli z zachwytu.
69
RS
Światło księżyca podkreślało jej półnagie piersi, brzuch i uda. Kiedy Melina znalazła się przed Tomem, zarzuciła mu ręce na ramiona i pociągnęła za sobą. Natychmiast zrzucił marynarkę. Położył dłonie na jej prawie odsłoniętej talii. W tłumie rozległy się pomrukiwania. Paula oddychała z trudnością. Muzyka stała się ciężka, opadała na nią jak siatka, uwięziła wszystkich oprócz pary tańczącej wokół fontanny. „Tom po prostu dobrze się bawi" - powtarzała sobie, starając się powstrzymać łzy. Co o tym wszystkim myśli Simone? Paula spojrzała na nią. Francuzka z wyrzutem patrzyła na Melinę. Aktorka spostrzegła to. Wzruszyła lekko ramionami. Jakby chciała ją przekonać, że nie chciała zrobić nic złego i zręcznie wskoczyła na murek dookoła fontanny. Oddaliła się od Toma, wciąż prawie falując w tańcu ku zadowoleniu mężczyzn i zazdrosnym spojrzeniom kobiet. Zatrzymała się przed Paulą. Uśmiechnęła się przepraszająco i wyciągnęła ręce, zapraszając ją do wspólnego tańca. „Czemu nie? Mogę być w tym dobra - pomyślała Paula. - A poza tym powiedziała sobie, zdejmując buty - Jeżeli Tom lubi takie właśnie kobiety, pokażę mu, że jestem równie dobra jak ona". Wskoczyła na kamienne obramowanie fontanny. Zespół ciągle grał. Melina pokazała Pauli, jak poruszać biodrami. Rozległy się zachęcające okrzyki. Paula rzuciła Tomowi wyzywające spojrzenie. Zmarszczył brwi. Dostanie za swoje. W końcu zdecydowała, że wie już, o co chodzi i zaczęła okrążać fontannę w ślad za Meliną. Była pełna radości, prawie unosiła się w powietrzu w rytm muzyki, jej biodra same poruszały się w tańcu. I wtedy pośliznęła się. Widocznie kamienie w tym miejscu były mokre. Jakakolwiek była przyczyna, przez moment Paula rozpaczliwie chwiała się, aż wpadła do wody. Zebrani wy buchnęli głośnym śmiechem, ale ona zdawała sobie sprawę jedynie z wielkiego upokorzenia i lodowatej zimnej wody. Tom mocno ją złapał za ramiona i wyciągnął z fontanny, mokrą i nie mogącą złapać tchu. - Co ty, do diabła, wyrabiasz? - Wbił palce w jej ramię.
70
RS
Patrzyła na niego oszołomiona. Włosy przykleiły się jej do szyi jak mokre wodorosty. Była świadoma, jakie widowisko z siebie zrobiła. - Czy nic ci się nie stało? - To był głos Simone. - Lepiej wysusz się. Gospodarz przyniósł jej ręcznik kąpielowy. Owinęła się nim jak najdokładniej. Tom drżał z gniewu. Pożegnał się szybko z Włochem i wyprowadził Paulę z willi. „I to jest koniec przyjaznych stosunków między panem i panią Clinton" pomyślała sobie z bólem. Do domu jechali w milczeniu. „Czy naprawdę wszystko zniszczyłam?”- zastanawiała się przygnębiona. Ale to on zaczął, to on tańczył z Meliną na oczach wszystkich. Czego się po niej spodziewał? A może nie zależało mu na niej? Kiedy dojechali, skierował ją w stronę sypialni. - Przebierz się w coś suchego i zejdź tutaj - warknął. - Musimy wyjaśnić kilka spraw. Serce jej mocno biło. Zdjęła z siebie mokrą suknię, powiesiła w łazience i założyła szlafrok. Wzięła głęboki oddech i weszła do salonu. Nawet przyćmione światło nie ukrywało wściekłości na twarzy Toma. - Czy zdajesz sobie sprawę z tego, do czego twoje zachowanie może doprowadzić? - zapytał, stojąc w przeciwległym końcu pokoju. - Przepraszam. Chciałam tylko pokazać, że jestem dobrą tancerką. Wiedziała, że nie mówi całej prawdy. Była przecież wściekła na niego za flirtowanie z Meliną. - Pięknie. - Zrobił kilka kroków w jej kierunku. - I dlatego w obecności Simone d'Armand zachowałaś się jak... - Jak kto? - podniosła gniewnie głowę. - A jak ty wyglądałeś, zdejmując z siebie marynarkę i tańcząc z Greczynką? Co sobie o tym pomyśli Simone, jak sądzisz? - Jacques zrozumiałby moje zachowanie, ale ty, Paulo, posunęłaś się za daleko. - A w tym, że ta aktorka niemal uwiodła cię na oczach wszystkich, nie było nic złego? - zadała pytanie, zanim zdążyła się powstrzymać. - Słuchaj, nie mam czasu na twoją zazdrość. Ja robię interesy. - Stał przed nią na szeroko rozstawionych nogach. - Zrozumiałaś to, panno Ward? Paula wyprostowała się. - Tak, zrozumiałam.
71
RS
- Naprawdę? - z trudem opanowywał wściekłość. - Płacę ci, i to całkiem nieźle, jeżeli mogę przypomnieć, abyś grała rolę mojej żony. I oczekuję, że będziesz to robiła, co ci każę. Niezależnie od tego, jak ja zachowuję się w stosunku do innych kobiet. Poczuła się, jakby ją uderzył. Rozpaczliwie walczyła ze łzami, w końcu przecież miała swoją dumę. - Przepraszam. Tak, zrobiłam błąd, zapominając na chwilę, że jestem tylko wynajętą osobą. To już się nie powtórzy. - Paula... - przeczesał dłonią swoje jasnobrązowe włosy. - Czy ty będziesz spał na kanapie, czy ja?- spytała. - Oboje będziemy spali w łóżku. Razem. - Chciał ją objąć, ale wyśliznęła się. Zaskoczyło go to, odwrócił się i poszedł do sypialni. Paula dygotała. Czuła, że ona i Tom powiedzieli rzeczy, których będą żałowali. Takie już były kłótnie. Ale zraniło ją to, że Tom uważał ją jedynie za pionka w swojej wielkiej grze. Z założonymi na piersiach rękoma stanęła przy oknie i patrzyła na księżyc. Kochała Toma. Nie było sensu oszukiwać się. Mimo ostrzeżeń, zaryzykowała i przegrała. Gdyby była bohaterką jakiegoś filmu, spakowałaby teraz swoje rzeczy i opuściła dom. Ale patrząc realnie na to wszystko, nie miała pojęcia, jak rozpocząć podróż do Kalifornii w środku nocy, w kraju, którego języka nie znała. Wzięła koc z szafy i położyła się na kanapie, pozwalając swobodnie płynąć łzom.
72
Rozdział 9
RS
Obudziła się, czując ból w plecach i szyi od niewygodnej kanapy. Słońce mocno świeciło i zorientowała się, że musi być już dość późno. Odgłosy z kuchni przypomniały jej, że Marie jest w domu. Musiała widzieć ją tu, śpiącą samotnie. Zakłopotana weszła do sypialni. Łóżko było starannie posłane. Na stoliku obok leżała kartka papieru z jej imieniem napisanym na wierzchu. Wiadomość była krótka: - ,,Wyszedłem na lunch. Wrócę później". Nawet nie zadał sobie trudu, żeby ją obudzić. - Nie - pomyślała Paula, zdejmując szlafrok i wchodząc pod prysznic bądź sprawiedliwa. Może chciał być troskliwy i pozwolił jej dłużej pospać. Strumień gorącej wody nie zmył bólu, jaki pozostawiły po sobie wydarzenia ubiegłego wieczoru. Łudziła się, że ich dwoje łączy coś, co jest wartościowsze od podróży, a nawet interesów Toma. W świetle uznała, że jej reakcja na flirt Toma z Meliną była przesadna. Przecież nie związałby się z aktorką, o której Jacques nie miał dobrego zdania. A mimo to zachowanie Toma na przyjęciu było sygnałem ostrzegawczym dla Pauli. Był gotów zabawiać się z każdą kobietą, która była w pobliżu. Los zetknął ich razem i Tom nie miał nic przeciwko miłemu spędzaniu z nią czasu. Ale nie znaczyło to dla niego więcej niż flirtowanie z Meliną. Jakaż była naiwna! Nie pora jednak na dąsy. Jak tylko Tom wróci, ona poprosi go o powrót do Stanów. Z pewnością jakoś wytłumaczy sie przed d'Armandami. Wysuszyła włosy, założyła bluzkę. Nie miała ochoty snuć się po domu w oczekiwaniu na Toma. Zaczęła szukać Marie, ale gospodyni wyszła po zakupy. W domu była jedynie jej pomocnica. - Chciałabym pojechać do Nicei - powiedziała Paula. - Czy jeździ tędy autobus? - Oczywiście, ale madame z pewnością wolałaby samochód z kierowcą odpowiedziała dziewczyna. - Można wynająć go po południu. - Dziękuję, ale nie chcę czekać. - Młoda Francuzka zaczęła objaśniać jej drogę, a Paula starała się wszystko zapamiętać. Zadowolona, że wymieniła trochę pieniędzy w Paryżu, znalazła się w autobusie jadącym do Nicei.
73
RS
Za oknem był piękny zielony krajobraz, morze miało lazurowy kolor. Tylko zamiast serca czuła w piersiach kawałek ołowiu, ale czy miała pozwolić, aby popsuło jej to humor? Trudno było uwierzyć, że była we Francji niecały tydzień. Tak wiele się wydarzyło: wspólna noc z Tomem, propozycja Jacquesa. kłopoty Simone, wczorajsze przyjęcie i jeszcze kłótnia. Wróciła jednak do teraźniejszości. Według otrzymanych wskazówek wysiadła na głównym dworcu autobusowym i przeszła do Massena Museum na Promenade des Anglais, która biegła wzdłuż morza. Po drodze przeszła przez park, gdzie siedzieli starsi ludzie, wesoło ze sobą rozmawiając. W muzeum przyjrzała się portretom rodziny Napoleona. Potem poszła podziwiać prace znanych artystów. Wesołe - Dufyego i bardziej refleksyjne Moneta i Renoira. Po kawie i kanapce zjedzonej w małej kawiarence jej uwagę zwróciły sklepy przy głównym bulwarze i stara część miasta. W Jednym z butików znalazła bardzo skąpe bikini w kolorze złota, doskonałe podkreślające Jej opaleniznę. Kupiła również jedwabny szal, perfumy dla swojej matki i Sally. włoski portfel dla ojca i mocno wydekoltowaną różową sukienkę. Usiadła i zamówiła jeszcze jedną kawę. Tomowi spodobałby się kostium, sukienka też. Zaraz jednak uświadomiła sobie, że prawdopodobnie nigdy ich nie zobaczy. Wszystko wskazuje na to, że Paula odleci do domu pierwszym samolotem. Dopiła kawę w ponurym nastroju i wróciła na dworzec autobusowy. Ponieważ w dalszym ciągu nie miała zegarka, nie zadała sobie trudu, aby sprawdzić rozkład jazdy. Na pobliskim zegarze zobaczyła, że musi czekać tylko dwadzieścia minut. Było jednak już późne popołudnie. Usadowiła się wygodnie i podczas jazdy starała się nie myśleć o tym, co czeka ją w willi. Trochę obawiała się, bo wycieczka była dłuższa, niż się spodziewała. Czy Tom będzie niezadowolony, że wyjechała beż pozwolenia? „Nawet sprzątaczkom należy się wychodne - pomyślała buntowniczo. Zasłużyłam sobie chyba na małe zakupy". Weszła na teren posiadłości zdecydowanym krokiem. Zapomniała nawet o ciężarze zakupów. Przed domem zobaczyła wynajęty samochód Toma, a więc już był.
74
RS
Kiedy przechodziła przez taras, drzwi otworzyły się i stanął w nich Tom. Oczy pociemniały mu z gniewu. - Oczekuję wyjaśnień i to szybko. - Dlaczego? - zignorowała go i weszła do środka. - Z powodu twego zniknięcia. - Trzasnął drzwiami. - Z początku myślałem, że uciekłaś, ale zobaczyłem, że zostawiłaś swoje rzeczy. - Pojechałam do Nicei. Czy pokojówka nic ci nie powiedziała? - Marle mówiła, że nie rozmawiała z tobą. - Paula wyczuła jakąś łagodniejszą nutę w jego głosie. - Nie Marie. Ta druga, która jej pomaga. - Rzuciła zakupy na kanapę. Powiedziała, jak mam dojechać. Widzę jednak, że nie zawiadomiła cię o tym. Tom oparł się o futrynę drzwi. Wyraz jego twarzy był zagadkowy. - Widocznie wyszła, nie mówiąc o tym nikomu. Nie wiedziałem, że tu dzisiaj była. Marie chyba też nie pomyślała, że ona może coś wiedzieć. - Cóż, jestem już z powrotem.- Paula wyprostowała się i spojrzała mu w oczy. Ku jej zdziwieniu, zakłopotany spuścił głowę. - Ja... Przepraszam cię, że straciłem panowanie nad sobą. Wczoraj powiedziałem ci nieprzyjemne rzeczy, ale naprawdę tak nie myślę. I dlatego obawiałem się, że wyjechałaś. Paula uświadomiła sobie, że Tom martwił się o nią. - I... Bardzo się cieszę, że wróciłaś. Przebaczysz mi? Kiwnęła potakująco głową, czując nieopisaną radość w sercu. - Jakieś wiadomości od Jacquesa? - Nie. Wydaje mi się, że Simone nie opowiedziała mu, jak udawałaś syrenę w tej fontannie - uśmiechnął się z przekąsem. - Ale coś go powstrzymuje przed złożeniem mi lepszej oferty. „Prawdopodobnie troska o żonę" - pomyślała Paula. W głębi duszy podejrzewała, że gdyby tylko Jacques zechciał traktować Simone inaczej, wszystko by się między nimi ułożyło. - Czy spotkanie dzisiaj nic nie pomogło? - To rodzaj zasłony dymnej - odpowiedział Tom. - Szczerze mówiące, zaczynam tracić zapał, a jeszcze kiedy zobaczyłem, że nie ma cię w domu... Nawet pomimo tego, że zostawiłaś swoje rzeczy, nie byłem pewien, czy nie uciekłaś. - Nawet bez ubrania? - W jej oczach pojawiły się psotne iskierki.
75
RS
- To znaczy, nie to chciałem powiedzieć. - Dotknął palcem policzka Pauli. - Przebaczyłaś mi? Naprawdę? Przytaknęła, czując nagłą suchość w gardle. Nie miała siły opuścić tego mężczyzny wcześniej niż to konieczne, nawet pomimo swojego rannego postanowienia. - Mam nadzieję, że nie popsułam ci stosunków z Jacąuesem? Nie chciałabym tego zrobić. - Najwyraźniej Simone nie tak łatwo zgorszyć jak jej męża. - Co tam masz? - wskazał ręką na paczuszki. - Och, Tom! - Paula aż podskoczyła ucieszona, że będzie mogła pokazać mu zakupy. - Poczekaj, aż zobaczysz co kupiłam. Spodoba ci się. - Żądam prywatnego pokazu mody. - Już się robi. - Wbiegła do sypialni i założyła różową sukienkę, której obcisła góra i wirująca spódniczka doskonale podkreślały jej figurę. Wybrała do tego czarne sandałki i dostojnym krokiem weszła do salonu. Tom patrzył na nią z uwielbieniem. - Wspaniale. Ale pozwól mi przekonać się, czy dobrze wybrałaś. Nie chcesz przecież czegoś, co źle wygląda na twojej figurze. Paula stała posłusznie, podczas gdy on bawił się w znawcę damskiego krawiectwa. Dotykał rękoma jej ramion, piersi, bioder, a ona czuła się taka lekka i szczęśliwa. - A co z pozostałymi zakupami? - spytał. - Myślę, że nie kupiłaś płaszczy. Za chwilę wróciła z jedwabnym szalem. Trzymała go przy twarzy, zasłaniając nos i usta jak kobieta z haremu. - Nie wyszło ci - zażartował Tom. - Arabskie nałożnice nie mają niebieskich oczu. - Jestem skandynawską księżniczką porwaną przez piratów i sprzedaną w niewolę. Roześmiał się i położył wygodnie na kanapie. - Chyba chciałaś zaprezentować taniec brzucha z siedmioma welonami, zużywając tylko jednego. - Niezupełnie. - Opuściła ręce. - Ale mam coś jeszcze do pokazania. Przebranie się w kostium zabrało jej trochę czasu. Pamiętając ponętne ciało Meliny, chciała wyglądać jak najlepiej. Pomadka i puder wydały się jej niewystarczające. Założyła cienką bransoletkę powyżej łokcia, a na szyję łańcuszek z wisiorkiem w kształcie
76
RS
serduszka. Popatrzyła na siebie w lustrze. „Może nie wyglądam egzotycznie, ale nie przypominam z pewnością sprzątaczki" - stwierdziła. Zdecydowanie otworzyła drzwi i stanęła jak modelka. Tomowi aż błysnęły oczy. Wstał. - Nie jestem pewien jakości tego kostiumu. Pozwól, że mu się przyjrzę. - Nie, nie, to zabronione - cofnęła się, udając przerażenie. - Nie wolno dotykać towaru. - Ale to mój obowiązek - zaprotestował, idąc za nią do sypialni. - Jeśli jest złej jakości, będziesz musiała go zwrócić. Chcę tylko zaoszczędzić ci kłopotów. - Nie ma mowy. - Stanęła po drugiej stronie łóżka. - Te modele nie podlegają kontroli. - Ale ja tu pracuję - padła natychmiastowa odpowiedź. - Jestem oficjalnym kontrolerem bikini w tym budynku. Paula podeszła do drzwi na tarasie. Nie były zamknięte na klucz. Zasłoniła klamkę plecami. - Nie wyglądasz na projektanta. Jesteś pewien, że nie zajmujesz się dekoracją wystaw sklepowych? - Może wykorzystam cię do nadzwyczajnej ekspozycji, którą planuje. Udał, że ocenia jej ciało. - Tylko pozwól mi... Drzwi otworzyły się. Śmiejąc się Paula pobiegła przez ogród w stronę zacisznego basenu. - Wracaj tutaj. - Tom zaczął ją gonić. - Naprawdę chcę tylko upewnić się, że nie wyrzuciłaś pieniędzy na ten kostium. - Możesz to zrobić na odległość. - Zatrzymała się przy leżaku. - To nie to samo. - Patrzył na nią jak przyczajony tygrys, obserwujący swą ofiarę. Wśród wysokich paproci Paula rozejrzała się dookoła. Pomimo zmroku dostrzegła ścieżkę. Nie miała pojęcia, dokąd prowadzi, ale dlaczego nie miałaby tego sprawdzić. Z okrzykiem wpadła między zarośla. Tom pobiegł za nią, słyszała, jak się zbliża. Złapał ją tuż nad krawędzią drewnianego pomostu, który prowadził do małego basenu z podgrzewaną wodą. Wybuchnęła śmiechem i próbowała wymknąć się między jego nogami, ale Tom mocno ją trzymał. - A teraz sprawdzimy twoje bikini.
77
RS
- W tej pozycji nie widzisz dokładnie. - Prawie leżąc na ziemi, popatrzyła na niego przez rozwichrzone włosy. - W porządku. - Ścisnął ją za ramię i pozwolił wstać. - Dajesz mi słowo, że moja modelka nie będzie już próbowała takich sztuczek? Prowadzimy tu poważny interes, przecież wiesz. - Jestem pewna, że będzie pan zadowolony z tego, jak dobrze ten kostium leży. - Stała wyprostowana, a Tom rozpoczął swoją niby-kontrolę. - Ramiączka wydają się dość mocne. Proszę się odwrócić. Posłuchała go i poczuła, jak delikatnie łaskocząc, dotyka jej pleców. Odwrócił ją ponownie i dotknął palcami staniczka, głaszcząc jej piersi. - Cóż, wygląda na to. że świetnie pasuje. - Wiedziałam, że zgodzi się pan ze mną - grała dalej swoją rolę. Śmiało objął rękoma jej biodra, gładził miękką skórę. - Czy aprobuje pan wszystko? - spytała. - Hmm, nie jestem przekonany co do góry. - Zmarszczył czoło, udając skupienie. - Sprawdzę jeszcze raz. Błyskawicznie sięgnął i rozpiął jej kostium, obnażając jej piersi. - Tom! - Paula zakryła je dłońmi. - Ktoś może nas zobaczyć! - Kto? Marie? Dałem jej wolny wieczór, żeby mogła odwiedzić swoją siostrę w Cannes. - Rzucił staniczek na leżak. - A poza tym nie mów mi, że masz coś przeciwko nagości. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz była publicznie rozebrana, ale musiało to być dawno, kiedy była jeszcze dzieckiem. Ale przecież teraz byli tu sami. - Coś ci powiem. - Zaczął odpinać koszulę. - Zrobimy to razem. - Chyba żartujesz! - Zawsze uwielbiałem gorące kąpiele, a szczególnie na wolnym powietrzu. - Zdjął koszulę, potem buty i skarpetki. Paula opuściła ręce i patrzyła jak promienie zachodzącego słońca głaskały jego opaloną, brązową skórę. Widok nagiego męskiego ciała sprawił, że zapomniała o skrupułach. Pozbyła się dołu bikini. Zobaczyła uśmiech na twarzy Toma. - Wiedziałem, że jesteśmy ulepieni z tej samej gliny - powiedział ciepło. Wziął ją za rękę i poprowadził do basenu. Woda była przyjemnie ciepła i przez chwilę odpoczywali w milczeniu. Potem Tom przycisnął włącznik i sztuczne fale zaczęły masować ich ciała, usuwając zmęczenie, które przyniósł nerwowy dzień. Paula oparła głowę o brzeg basenu i zamknęła oczy.
78
RS
Powietrze było już chłodniejsze i dobrze czuła się w ciepłej wodzie. Poprzez unoszącą się parę popatrzyła na gwiazdy. To te same, które oglądała w Kalifornii. Ich spojrzenia spotkały się. Przybliżył się do niej. - Obserwowałem cię. - Dotknął lekko jej ramienia. Chciałbym móc czytać w twoich myślach. - To jak prześwietlenie - wyszeptała. - Tak. - Musnął dłonią jej piersi. Dotknięcie było niezwykle zmysłowe w połączeniu z ciepłem wody, chłodem powietrza i nieznanym uczuciem przebywania nago poza domem. Pogłaskała jego tors, czując kropelki wody na skręconych włosach. Dotykała go niecierpliwie. Poczuła ukłucie zarostu na policzkach. Położyli się na wodzie pozwalając, by ich unosiła. Cały świat skurczył się do wymiarów basenu. Oświetlał ich księżyc i kilka żarówek wmontowanych w dno basenu. Tom złapał Paulę za biodra i przyciągnął do siebie. Ciało przy ciele, bez cienia przemocy czy nalegania. Poczuła, że jest już gotowy, aby ją posiąść, sama też nie mogła się tego doczekać. Ale żadne z nich nie chciało przyspieszać tej chwili, skracać czasu, który spędzali we dwoje pod błękitnym niebem Riviery. Pożądanie Toma wzięło w końcu górę nad ociąganiem się i wsunął się pod nią, obejmując jej biodra nogami. Ich zachłanne usta odnalazły się. Jego język od nowa poznawał wnętrze jej ust, był nienasycony. Paula wynurzyła się z wody. Zadrżała, czując chłód wieczoru. Tom objął ustami stwardniałe brodawki, aż jęknęła z rozkoszy. Siedząc na niższym stopniu basenu, Tom posadził ją sobie na kolanach i znowu pocałował. Przez chwilę patrzył jej w oczy. - Tom? - Ledwo mogła mówić z podniecenia. - Jesteś taka piękna. - Przytulił ją jeszcze mocniej i wreszcie połączyli się. W ekstazie płynęli przez krainę zmysłów, ich ciała zjednoczyły się w pożądaniu. Paula mocno uchwyciła się jego ramion, obawiając się, aby fale nie odepchnęły jej. Odkrywali się nawzajem, a woda dodawała smaku nowości delektowania się jednością. Dzięki Tomowi przeniosła się w świat wodospadów t wodnych wirów. Pragnęła szybkiego spełnienia i jednocześnie przedłużenia ekstazy.
79
RS
Ale nie mogli czekać dłużej. Ogarnęła ich nowa fala pożądania, która rosła i rosła aż do wybuchu. Jęki rozkoszy przeplatały się z płaczem i śmiechem. Potem, chcąc dalej pozostać razem, przenieśli się w ciepło nocy, trzymając się mocno w objęciach. W końcu Paula dała się odepchnąć falującej wodzie. - Zawsze zastanawiałem się, jakie to uczucie kochać się w basenie. - Tom przeciągnął się leniwie. - Było lepiej, niż mogłem sobie wyobrazić. Wyglądał wspaniale, oparty ramionami o krawędź basenu. Umięśnione ciało błyszczało od miłosnego wysiłku. Paula pozwoliła wodzie unieść się na środek basenu. - Sądząc po twojej zamożności, spodziewałabym się. że Już dawno zaspokoiłeś swoje fantazje. - Nie wszystkie zachcianki dotyczą... - szukał właściwego słowa - takich kaprysów jak miłość w wodzie. Czy tak Tom patrzył na kobiety? Czy uważał Je za zabawki, które należy oddzielić od spraw poważniejszych, czy właściwie interpretowała jego słowa? Paula zamyśliła się. Podpłynęła i przytuliła się do niego, odganiając wątpliwości. Miała zamiar cieszyć się każdą chwilą spędzoną z Tomem. - Co będziemy robić? - zapytała. - Zostaniemy tu całą noc. Roześmiała się. - Nie to miałam na myśli. - Jutro Jeszcze jeden służbowy lunch - odpowiedział po chwili. - Nie chcę obiecywać sobie za wiele, ale może złożą ml ofertę. - A jeśli nie? - Spodziewam się, że Jacques przyjedzie na weekend. To nasza ostatnia szansa. Jeśli nic z tego nie wyjdzie, wracamy do domu. - I co wtedy zrobimy? - Popatrzyła na niego zmartwiona. Znajomy cień przebiegł mu po twarzy. Czy naprawdę tak obawiał się utraty swojej firmy? Może ma długi większe od kapitału, zastanawiała się. - Cóż, znasz duszę hazardzisty - odpowiedział z wymuszoną swobodą. Nigdy nie rezygnujemy. Zmroziły ją te słowa. Tak, w tych sprawach jej doświadczenie było większe, niż chciała. Piętnaście minut później mieli wrażenie, że jeszcze chwila i rozpłyną się w wodzie. Zdecydowali się wrócić do domu. - Nie mamy ręczników-zauważyła Paula.
80
RS
- Masz rację. Co teraz? - Rozejrzał się dookoła. Wymienili spojrzenia i niewiele myśląc, wyskoczyli z basenu. Złapali swoje rzeczy i pobiegli do budynku, zostawiając mokre ślady na ścieżce.
81
Rozdział 10
RS
Następnego dnia spali do późna, Paula została nawet w łóżku, aż do wyjścia Toma na umówione spotkanie. Marie podała jej śniadanie 1 wyjaśniła, że zawsze ma wolne w piątkowe popołudnia. - W lodówce jest sałatka, jeśli pani chce - powiedziała gosposia. - Dziękuję - popatrzyła, jak Marie wychodzi z pokoju. Czuła się zażenowana. „Pewnie ona myśli, że codziennie wyleguję się do południa w łóżku - myślała Paula. - Co by sobie pomyślała, gdyby wiedziała, że zwykle wstają o szóstej, aby zdążyć na siódmą do pracy? Właściwie to nie powinnam się tym przejmować" - uspokoiła samą siebie, gryząc puszysty rogalik. Dużo czasu upłynie, zanim spędzi następne takie wakacje. Usłyszała, jak Maria odjeżdża samochodem. Przez chwilę wydawało jej się, że słyszy odgłosy dwóch silników, ale musiało to być echo, stary samochód gosposi nie miał tłumika i robił dużo hałasu. Paula spojrzała na porzucone na podłodze bikini. Zdecydowała się w końcu wstać. Tak bardzo chciała poopalać się nago, a ostatniej nocy przekonała się, że jest tu świetne miejsce do tego. Skoro Marie nie ma, nikt nie będzie zgorszony. Sally padnie z zazdrości, kiedy Paula wróci cała opalona. Uśmiechając się do siebie wyskoczyła z pościeli, włożyła kostium, wzięła ręcznik i ruszyła w stronę basenu. Zadowolona, że nie ma tu nikogo, rzuciła ręcznik i kostium na krzesło, a sama wygodnie położyła się na leżaku na brzuchu. Potem odwróciła się na plecy. Nie mogła się powstrzymać przed spoglądaniem w niebo, czy przypadkiem nie nadlatuje ktoś w helikopterze, aby zrobić jej zdjęcia. Rozbawiło ją to. To dobrze, że nie była gwiazdą filmową. Zresztą wątpiła, czy ktoś zapłaciłby za jej piersi, uda. Przypomniało jej to wczorajsze fale w basenie, kiedy kochała się z Tomem. To wprost niemożliwe, żeby istniał taki mężczyzna. Może go sobie wymyśliła? Możliwe, że obudzi się i przekona się, że zwyczajnie zasnęła na plaży w Balboa i te wszystkie rzeczy po prostu się nie wydarzyły. „Nie chcę się obudzić" - pomyślała. W tym momencie usłyszała kroki na żwirowej alejce. Otworzyła oczy. Za wcześnie żeby to był Tom... chyba że jego lunch został odwołany.
82
RS
Przewróciła się na brzuch i popatrzyła na ścieżkę. Stał tam zdumiony Jacques d'Armand ubrany w jasny garnitur. - Och, dzień dobry. - Paula oblała się rumieńcem, złapała ręcznik i szybko się nim owinęła. - Ja... hmm... nie spodziewałam się tu nikogo. - Właśnie widzę. - Zachował spokój. Oczy miał zwrócone w Inną stronę. Męża nie ma? - Jest... jest na spotkaniu w interesach. Powinien wrócić po lunchu. - Tom chciałby zobaczyć się z Jacquesem, była tego pewna, ale jak tu grać rolę gospodyni, będąc zawiniętą w ręcznik! - Powinienem zadzwonić i powiadomić was, że przyjeżdżam. - Wciąż nie patrzył na nią. - Nie planowałem tego, ale pewne sprawy tak się niespodziewanie ułożyły. „Simone?" - zastanawiała się Paula. Miała nadzieję, że podróż Jacquesa oznaczała próbę pojednania się z żoną. - Proszę pozwolić, że założę na siebie coś przyzwoitego - powiedziała Paula, wstając i biorąc swój kostium. - Będzie mi bardzo miło, Jeśli zje pan ze mną lunch. Marie na pewno zostawiła coś dobrego w lodówce. Jacques wyglądał na zmieszanego. - Proszę tu poczekać. - Pobiegła do sypialni. Dlaczego akurat dzisiaj zebrało się jej na opalanie nago? Założyła szorty, bawełniany sweterek i pobiegła do kuchni. Na szczęście Marie zostawiła dzbanek z kawą na gorącej płytce. Kiedy wróciła, niosąc na tacy jedzenie i kawę, Jacques siedział na wyplatanym krześle, patrząc w zamyśleniu na wodę. - Bardzo nam się podoba w pańskim domu - zagadnęła go w oczekiwaniu, że miła rozmowa zatrze wrażenie, jakie zrobił na nim widok jej nagiego ciała. Widać było, że Jemu też odpowiadał bezpieczniejszy temat. - Czy miała pani okazję zobaczyć nasze piękne wybrzeże? - Trochę. Pojechałam do Nicei, byłam tam w muzeum i zrobiłam zakupy. Co za piękne miasto! - Tak, rzeczywiście. - Pokiwał głową. - Riviera to szczególne miejsce. Każde miasto jest jak diament o niepowtarzalnym szlifie. Paryż to cały diamentowy naszyjnik, rząd klejnotów tak pięknych, że każdy z osobna trudno ocenić. - Jakie to poetyckie. - Była zachwycona jego porównaniem. Jacques wypił łyk kawy i spytał z udaną obojętnością:
83
RS
- Czy moja żona tu była? - Tak, złożyła nam wizytę zaraz po naszym przyjeździe. - Chyba mogła to powiedzieć. - A potem spotkaliśmy się z nimi na przyjęciu. - Z nimi? - lekkie zmrużenie oczu zdradziło jego zdenerwowanie. Czy myślał, że jego żona spotyka się z innym mężczyzną? - Simone i Meliną - odpowiedziała. - Ach tak, faktycznie. - Postukał palcem w spodeczek. - Wiec zatrzymała się u Meliny. Paula poczuła się winna. Najwyraźniej Jacques nie wiedział, gdzie była Simone, a ona teraz wygadała się. Ale czy on nie ma prawa tego wiedzieć? I tak wcześniej czy później domyśliłby się tego. - Melina ma na nią zły wpływ. Nie potrafi panować nad sobą. - Tak mi się wydaje. - Przypomniała sobie aktorkę tańczącą dookoła fontanny. Ciekawe, jak Jacques zareagowałby na to. - Jej sukienki raczej ją rozbierają. - Nie wiem, dlaczego Simone lubi jej towarzystwo. ,,Bo Melina jest tak inna od tych ludzi, którymi ty się otaczasz" - pomyślała Paula, zaciskając usta, aby mu tego nie powiedzieć. Zamiast tego spytała. - Czy zamierza pan zostać tu z nami? Wiem, że Tom cieszyłby się z pana towarzystwa. - Zostanę dzień lub dwa. - Jacques podniósł wzrok na nią i wtedy po raz pierwszy zauważyła drobne zmarszczki wokół oczu. - Może moja żona do nas dołączy. Proszę mi wybaczyć, pójdę i zatelefonuję do niej, że przyjechałem. - Oczywiście. - Obserwowała go, kiedy szedł do domu. Sprawiał wrażenie osoby pewnej siebie i zdecydowanej. Czy zawsze narzucał swoją wolę w ten sposób? Trudno było sobie wyobrazić młodziutką Simone zakochującą się w Jacquesie. Ale z drugiej strony posiadał cechy, które Paula bardzo ceniła: możliwość znalezienia oparcia, stabilności, miłość do rodziny. Kilka minut później usłyszała wjeżdżający na podjazd samochód Toma. Odetchnęła z ulgą. Będzie zadowolony, że może znowu zobaczyć Jacquesa chociaż było jasne, że Francuz ostatnio nie zajmował się za bardzo interesami. Kiedy weszła do willi niosąc tacę, ujrzała Toma i Jacquesa rozmawiających.
84
RS
- Ach, tu jesteś. - Pocałował ją w czoło w prawdziwie mężowski sposób. Jacques zaprosił nas dzisiaj na wspólną kolację. Powiedziałem, że będzie nam bardzo miło. - Oczywiście. - Paula objęła Toma ramieniem. Co się stało podczas rozmowy telefonicznej? Czy małżeństwo doszło do porozumienia, czy po prostu Jacques zmusił Simone, aby przyszła na tę kolację? D'Armand wziął swoją walizkę i poszedł do pokoju w drugim końcu domu. Potem nie było go przez kilka godzin, stwierdził bowiem, że musi złożyć kilka wizyt. - Musimy być ostrożni - powiedział Tom, kiedy zostali sami. - Sprawy mogą się skomplikować, jeśli będziemy tu razem z nim. Te ściany są cieńsze niż paryskie. Paula poszła za nim do sypialni i patrzyła, jak przebiera się w codzienne szorty i koszulę. - Jak poszło twoje spotkanie? - spytała. Usiadł ciężko na krześle. - Tutejsi bankierzy sądzą, że przemysł komputerowy jest zbyt niestały i ryzykowny. Tak samo zareagowali pewnie na wynalezienie koła. - Jacques musi być tym zainteresowany - zamyśliła się Paula. - Inaczej dlaczego zapraszałby nas na kolację? - Zobaczymy. - Tom... Jacques nadszedł, kiedy opalałam się nago. Natychmiast się przykryłam, a on nic nie powiedział, ale sądzę, że powinieneś o tym wiedzieć. Mam nadzieję, że nie spowodowałam nowych kłopotów. - Możesz być spokojna, wcale nie wyglądał na zdziwionego. Opalanie się jest tu naturalnym sposobem spędzania czasu. Nie ma w tym nic złego, że ciesząca się szacunkiem żona robi to prywatnie. - Patrząc na to teraz, wyglądało to bardzo śmiesznie - przyznała. Obydwoje „spiekliśmy raka" i staraliśmy się zachowywać tak, jakby nic się nie stało. Rozbawiło go to. Pomyślała, czy może opowiedzieć mu o dalszej rozmowie z Jacquesem. Wieczorem z pewnością zauważy, że coś wisi w powietrzu. Krótko wyjaśniła mu, jak według niej wyglądają sprawy pomiędzy Jacquesem i Simone. - Chyba stajesz się powierniczką wszystkich, którzy mają kłopoty zauważył trochę niechętnie.
85
RS
- Wcale nie - zaczęła się bronić. - Większości z tego po prostu domyśliłam się. - Nie zapominaj, po co tu jesteśmy - ostrzegł ją. - Co dzieje się między d'Armandami to ich zmartwienie. Są dorośli i sami zatroszczą się o swoje sprawy. Nie wtrącaj się. - Czy nie czujesz się tym trochę zaniepokojony? - spytała, patrząc na niego. - Czy obchodzi ciebie ktoś jeszcze, poza własną osobą i pieniędzmi? - Więc takie masz o mnie zdanie? - Wzrok Toma był pełen zaskoczenia. Paulo, wierz mi, że mam poważne powody, dla których chcę ocalić Clinton Computers. Inne niż zwykła... chciwość. - Jakie? - „Proszę, powiedz mi - błagała go w duchu. - Pokaż mi, że nie jesteś zajęty wyłącznie sobą, że nie ograniczasz się do zdobywania pieniędzy. Udowodnij, że nie jesteś taki jak Mickey". - To osobiste powody - odpowiedział. - A teraz napijemy się wina. Kiedy wyszedł z pokoju, Paula siedziała bez ruchu. Prywatne. Zbyt osobiste, żeby jej powiedzieć. Bo kim ona właściwie była? Tylko kobietą, której zdarzyło się zakochać w Tomie Clintonie. Postanowiła nie okazywać swoich smutków, poszła za nim i przez resztę dnia starała się nie poruszać osobistych tematów. Jacques wrócił o siódmej, aby się przebrać i zabrać ich na kolację. Ponieważ jego samochód był tylko dwuosobowy, wypożyczyli większy wóz. Miasteczko St-Paul-de-Vence jest położone w górach, które wznoszą się pośród równiny wybrzeża. Jest malownicze i znane - jak wyjaśnił - ze swej galerii sztuki współczesnej i wspaniałej kuchni. Zaparkowali w wąskiej uliczce i poszli do jednej z najlepszych tutejszych restauracji. Znajdowała się na dziedzińcu starej rezydencji. Stoliki były wystawione na zewnątrz i powietrze wypełniał gwar rozmów i brzęk porcelany. Pauli wydawało się, że będzie ich tylko czworo, ale kiedy podeszli bliżej zobaczyła sześcioro ludzi, siedzących przy długim stole. Melina wyglądała zachwycająco w czarnej sukience z głębokim dekoltem. Obok niej siedziała Simone - tak inna od tej. którą dotychczas znała Paula. Blond włosy miała rozpuszczone. Rozmawiała z mężczyzną w średnim wieku, żywo gestykulując. Najwyraźniej kilka dni bez męża i pozbyła się niektórych swoich przyzwyczajeń. Kiedy Simone zauważyła Jacquesa, rozmowy przy stole ucichły. Wstała i podeszła do nich. Beznamiętnie pocałowała męża w policzek.
86
RS
- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że dołączyli do nas członkowie naszej grupy. - Oczywiście, że nie - powiedział ozięble. Już cieplej Simone przywitała się z Paulą 1 Tomem, przyprowadziła ich do stołu i przedstawiła towarzystwu. - Czy doszłaś już do siebie po przyjęciu?- zapytała. - Żadnych trwałych obrażeń? - Miałam mały wypadek - wyjaśniła Paula zdziwionemu Jacquesowi. - To była moja wina - dodała szybko Melina, zdając sobie sprawę, że postawiła Paulę w niezręcznej sytuacji. - Tańczyłam taniec brzucha i próbowałam nauczyć madame Clinton. Dobrze jej szło, ale co ja zrobiłam, niezdara, popchnęłam ją do fontanny. Paula z wdzięcznością spojrzała na aktorkę. Simone usiadła na poprzednim miejscu. Jacques musiał znaleźć inne na drugim końcu stołu. Nic nie powiedział, ale od czasu do czasu rzucał jej zakłopotane spojrzenia. „Dlaczego nie może zobaczyć tego. co jest oczywiste dla innych? zamyśliła się Paula. - Ale to chyba dotyczy nas wszystkich, zawsze mamy problemy z uświadomieniem sobie oczywistych spraw". Kolacja była przepyszna, dania podano z wyśmienitymi sosami. Do tego było znakomite wino, ale nastrój Pauli psuła świadomość napięcia między mężem i żoną. Melina rozmawiała z członkami ekipy o nowych produkcjach. Ze względu na gości mówiła po angielsku. Jacques mało się odzywał, ograniczył się do zachęcania Toma i Pauli, żeby jedli więcej i uwag, że ma mało czasu na rozrywki. Rozrywki. Na dźwięk tego słowa Simone skrzywiła się i odwróciła głowę. - Czy ktoś ma ochotą na deser? - spytał Jacques i nie czekając na odpowiedź, skinął na kelnera. Widok smakowitych ciastek i ciasteczek sprawił, że Paula zapomniała o przestrogach dietetyków. - Tylko jedno, malutkie... Jacques zamówił deser. Kiedy skończyli, Paula miała uczucie, że zaraz pęknie. „Po powrocie do domu ostra dieta" - postanowiła. Jeden z mężczyzn zwrócił się do Jacques a: - Nawet pan nie wie, jak jesteśmy zadowoleni, że pańska żona dołączy do nas. Wczoraj, gdy czytaliśmy tekst, była wspaniała.
87
RS
„To znaczy, że zapoznawali się z tekstem, zanim zaczną się próby" pomyślała Paula. Jacques zesztywniał. - Chyba zaszło jakieś nieporozumienie - odparł. Moja żona odwiedza tylko swoją przyjaciółkę. Nie przyłączy się do waszej grupy teatralnej. - To nie jest nieporozumienie - odezwała się Simone. - Zostaję tu do października, Jacques. Jego spojrzenie przyprawiło Paulę o drżenie i nawet Simone wyglądała na wystraszoną. - Żona należy do męża. Jeśli chcesz zostać zwolniona ze swoich ślubnych przyrzeczeń, nie pozostaje mi nic innego jak podporządkować się temu dokończył. Paula zamarła. Jacques musi być naprawdę wściekły, skoro powiedział to publicznie. Albo chciał zmusić Simone do zmiany decyzji i uważał, że takie publiczne ultimatum jest najlepsze. - Jacques... - Simone zawahała się - czy wszystko musi być białe lub czarne? Czy nie mam prawa do swojego własnego życia? - Możesz sobie prowadzić takie życie, jakie tylko chcesz - wstał, kończąc dyskusję. - Jeżeli nasi goście mi wybaczą, pójdę na mały spacer, będzie to dobre na trawienie. Odszedł, pozostawiając śmiertelną ciszę. Paula zgadła, że w ten sposób dał żonie kilka minut do namysłu. Jednak jakiej okrutnej decyzji od niej wymagał! - Porozmawiam z nim - zaofiarowała się. Wstała od stołu, odsuwając rękę Toma. Spieszyła się, aby dogonić Jacquesa. Szła w ślad za nim ulicą, która prowadziła raz pod górę, raz w dół i w butach na wysokich obcasach nie było jej wygodnie. - Paula? - Jacques odwrócił się i poczekał, aż podejdzie do niego. - Ja... Musiałam wyprostować nogi - wyjaśniła, kiedy już szli ramię w ramię. - Przeszkadzam ci? - Oczywiście, że nie. To dla mnie przyjemność. - Jego głos brzmiał oficjalnie, myśli były zajęte czymś Innym. Kiedy tak szli. Paula nie była w stanie podziwiać oryginalnych domów czy gwiaździstego nieba. Była zbyt zajęta tym. jak zacząć rozmowę. W końcu zdecydowała się powiedzieć mu to wprost.
88
RS
- Jacques, wiem, że to nie jest moja sprawa, ale myślę, że Simone bardzo pana kocha. - Jest pani młoda i świeżo po ślubie - odpowiedział ciepło, kiedy skręcili w boczną uliczkę. - Na wszystko patrzy pani oczami zakochanej dziewczyny. Ale pomiędzy Simone i mną wszystko układa się inaczej. - Czy nigdy nie kochaliście się? - spytała. Jego szare oczy wyrażały zadumę. - Tak, naturalnie, ale to zmieniło się wraz z upływem czasu. Trzeba myśleć o dzieciach, dalszej rodzinie i ludziach z towarzystwa. Miłość nie może pozostać niepodzielna. - Nie, chyba nie - zgodziła się z nim - ale może to, do czego doszliście jest nawet lepsze. Mniej... niespodziewane, ale głębsze. - W szczęśliwych przypadkach tak jest, ale jeśli nie wszystko idealnie się układa, trzeba wykorzystać to, co jest nam dane. Nie można uciekać. Paula nie chciała się z nim kłócić, obawiając się, że to zakończy tak bezpośrednią rozmowę. Podejrzewała, że jak inni mężczyźni, Jacques z nikim oprócz Simone, nie dzielił swoich emocji. Tylko depresja mogła go zmusić, aby się przed nią otworzył. - Z początku też tak mi się wydawało - zaczęła ostrożnie. - Myślałam, że Simone ucieka, ale byłam w błędzie. - Dlaczego? - Nie widziała jego twarzy, bo było ciemno, ale przynajmniej jej słuchał. - Na przyjęciu, kiedy ją zobaczyłam, cały czas rozglądała się, jakby kogoś oczekiwała. Przypomniałam sobie, że na waszym przyjęciu robiła to samo, a osobą, której wypatrywała, był pan. - To tylko przyzwyczajenie - odpowiedział. - Jeżeli by mnie kochała, nie chciałaby mnie opuścić. - Jacques, Simone przechodzi przez coś, co zdarza się wielu kobietom. Wychowywanie dzieci i utrzymywanie rodziny to taka sama praca jak pańskie interesy. - Tak, z pewnością. - Zwolnił kroku, aby mogła za nim nadążyć. - Cóż, teraz kiedy wasze córki są dorosłe, ona straciła swoją pracę, została zwolniona, jeśli można tak powiedzieć. Odgrywanie roli pani domu i bycie matką podczas wizyt córek to nie jest praca na pełen etat. Jacques pokręcił głową. - Jest wiele rzeczy, którymi może sobie wypełnić czas. Nigdy nie miałem nic przeciwko pracy charytatywnej.
89
RS
„Rozmowa z nim to wiosłowanie za pomocą łyżki" - pomyślała zniechęcona Paula, ale nie dała za wygraną. - I o to właśnie chodzi. Sądzę, że Simone nie chce jedynie wypełnić sobie czasu. Pragnie zajęcia, które byłoby ważne dla niej, które przyniosłoby jej satysfakcję. Wierzy, że może mieć pana i teatr jednocześnie. - Kobieta nie odchodzi od mężczyzny, którego kocha. Patrzę na was i przypominają mi się minione chwile. Zrobiłaby pani dla Toma wszystko, prawda? - Wszystko, w granicach rozsądku. - Poczuła ulgę. że nie ma do niej pretensji za wtrącanie się. - Nie jest zupełnie tak, jak byłoby, gdybyśmy byli małż... Zamilkła, ale było już za późno. Jacques nie mógł w to uwierzyć. - Nie jesteście małżeństwem? - My... Chciałam powiedzieć... - patrzyła na niego przerażona. - Rozumiem - jego głos był lodowaty. - Teraz wiem, dlaczego współczuje pani żonie, która ucieka od męża. - Dla pani jestem głupcem, mężem, z którego można sobie kpić, obiektem zabawy pani i jej... przyjaciela. - Nie, proszę mi wierzyć - każde słowo to nowa pomyłka. - To był przypadek... Ale nie dał jej dokończyć. Bezradnie patrzyła, jak odchodzi w labirynt uliczek. Była wściekła, że zdradziła ludzi, którzy jej zaufali.
90
Rozdział 11
RS
Paula stała niezdecydowana przed wejściem do restauracji. Czy zaprzepaściła szansę na pojednanie między Jacquesem i Simone? A pożyczka dla Toma? Co on powie na to wszystko? Usłyszała odgłos silnika, spojrzała w tamtą stronę akurat, kiedy taksówka już odjeżdżała. Jej pasażerem był niewątpliwie Jacques. Zrobiła kilka kroków i przyjrzała się dokładnie całemu towarzystwu przy stole. Simone gorąco dyskutowała ze swoimi kolegami. Tom przysłuchiwał się im z dziwnym wyrazem twarzy. Jednak nie był zdenerwowany, znaczyło to, że Jacques nie wrócił tutaj. Odjechał, nawet nie pożegnawszy się z nimi. W końcu zmusiła się do podejścia do stołu. - Gdzie jest Jacques? - spytał Tom, odsuwając dla niej krzesło. Powoli usiadła, wciąż bardzo niespokojna. - Zdecydował się... zdecydował się już wrócić. Wziął taksówkę. Goście kontynuowali rozmowę, ale Simone spojrzała na nią pytająco. Paula musiała wyglądać bardzo przygnębiająco. Francuzka wzruszyła ramionami, potwierdzając tym częste humory swojego męża. - Co się dzieje? - wyszeptał Tom. - Obawiam się, że tylko wszystko pogorszyłam - nie była w stanie powiedzieć mu całej prawdy w obecności innych. - Szczerze mówiąc po wybuchu Jacquesa wątpię, czy to możliwe. - Chyba powinniśmy już wyjść - w dalszym ciągu mówiła ściszonym głosem. - Jest coś, co muszę ci powiedzieć. Po chwili zastanowienia Tom wstał i przeprosił towarzystwo. Sięgnął po portfel, ale Simone zrobiła przeczący gest ręką. - Mój mąż już zapłacił - powiedziała. - Bardzo bym chciała zobaczyć się z wami przed waszym wyjazdem z Francji. - Ja również. - Paula miała nadzieję, że nie wyglądała na zbyt rozkojarzoną. - O co chodzi? - zapytał Tom. kiedy zapalił silnik. - Dlaczego Jacques tak nagle zniknął? - Och, Tom. - Paula zamknęła oczy i oparła się o siedzenie. - Może lepiej powiesz mi, co się stało? - Zabrzmiało to groźnie. - Ja... Rozmawialiśmy o małżeństwie. Zapytał mnie o coś, nawet nie pamiętam o co, i niechcący wygadałam się. I to był koniec.
91
RS
- Jacques wie, że nie jesteśmy małżeństwem? - zapytał z napięciem. - Tak. Przykro mi. Wiem, ostrzegałeś mnie przed zbyt bliskimi kontaktami z tymi ludźmi. Ale było mi tak przykro z powodu tego, co stało się między nim i Simone... Tom patrzył prosto przed siebie, uważnie prowadząc, samochód po krętej drodze. Ta cisza była przygnębiająca. Dojechali do wybrzeża i skierowali się do Cap-Favrat. Paula niemal pragnęła, żeby na nią krzyczał, przynajmniej wiedziałaby, co o tym myśli. Jechali tak kilometr za kilometrem, a jej serce było jak kawałek węgla. Uderzenia były ciężkie, ponure i czarne - jak śmierć. Zawiodła go, zniszczyła najważniejszy interes jego życia. Zdawała sobie sprawę z tego, co Tom ceni najbardziej. Wiedziała, jak bardzo oddaliła się teraz od niego. Pomiędzy nimi stanęły, nieosiągalne teraz, miliony dolarów. Jak mogła być taka głupia? A co z Simone? Jeżeli Jacques wyciągnął jakiś wniosek z ich rozmowy, to tylko taki, że porządna kobieta nie zachowałaby się tak jak jego żona. Nigdy jeszcze nie czuła się tak nieszczęśliwa. Sportowego samochodu Jacquesa nie było, kiedy zaparkowali przed willą. Poczuła ulgę, że nie od razu będzie musiała spojrzeć mu w twarz. Nerwy miała napięte do ostateczności w oczekiwaniu na wybuch Toma. Weszli do domu. Tom nalał im po kieliszku sherry. - Nie ma sensu, żebym mówiła przepraszam. - Opadła bez sił na kanapę. Zniszczyłam wszystko. Nic nie mówiąc, Tom usiadł obok niej. - Więc? Czy zrobisz mi w końcu awanturę? No już, zacznij, nie mogę znieść tej ciszy. Tom napił się sherry. - Jestem zaskoczony. - Och, to znaczy, że mam się tu pocić ze strachu, aż oprzytomniejesz? - Nie. - Postawił kieliszek na stoliku i spojrzał na nią. - Tak naprawdę to nie mogę ciebie za to winić. Ta cała maskarada była szaleństwem od samego początku. Sam nigdy bym się na to nie zdobył, chyba że... Cóż, to jest mój błąd. Jeśli nie byłbym tak pochłonięty ratowaniem Clinton Computèrs... Miał smutny głos. Potrząsnął głową. - Chyba lepiej zacznijmy się pakować, zanim Jacques nie wyrzuci nas stąd. - Rezygnujesz? - Nie mogła w to uwierzyć, zwłaszcza po tym co przeszli.
92
RS
- Jak możesz przekonać faceta, który odepchnął własną żonę, kobietę, z którą wychował dwoje dzieci, tylko dlatego, że nie chciała spędzić reszty życia na pielęgnowaniu go? - Tom wstał. Czyżby miało się obyć bez wyrzutów i gniewu? - Nie jesteś wściekły, że wybiegłam za Jacquesem, chociaż zabroniłeś mi tego? Cień uśmiechu przemknął po jego twarzy. - Chciałem cię zatrzymać, bo wiedziałem, że to nie ma sensu. Do dzisiaj nie zdawałem sobie sprawy, jak daleko zaszły nieporozumienia między nimi. Teraz wiem, że Jacques posunął się za daleko w swoim egoizmie. Taka już jesteś Paulo, że chcesz pomagać innym ludziom, chociaż czasem robisz to zbyt impulsywnie. Nie byłbym w stanie cię powstrzymać. Odszedł w drugi koniec pokoju. Dla Pauli ten smutny nastrój zrezygnowania był gorszy niż ślepa furia. Czuła się, jakby zabiła coś w duszy mężczyzny, którego kochała. Czyżby z tą umową było związane coś jeszcze, coś o wiele ważniejszego niż pieniądze? Dlaczego więc nie powiedział jej o tym? Cokolwiek to było, zniszczyła jego plany. Dlaczego nie może przestać go kochać nawet teraz, kiedy wie, że nie będzie mu już potrzebna. Załamana poszła do sypialni przebrać się. Tom siedział przy drzwiach prowadzących na taras, zamyślony patrzył przed siebie. - Czy mogę coś dla ciebie zrobić? - spytała. Pokręcił przecząco głową. - Nie, dziękuję. Chyba pójdę na spacer. Nie proponując, aby przyłączyła się do niego, otworzył drzwi i wyszedł do ogrodu. Pozostawiona samej sobie Paula cierpiała: „Tom, tak bardzo cię kocham, dlaczego nie zwrócisz się do mnie? Czy naprawdę tak mało dla ciebie znaczę?" Drżąc, wsunęła się pod kołdrę. Leżała, czując w głowie pustkę. Dręczyło ją poczucie winy. Sally miała racją. Paula była całkowicie pogrążona. Powrót do codzienności będzie dla niej niemal wybawieniem. „Naprawdę?" Usłyszała głos z jakiegoś zapomnianego zakamarka duszy. „Może teraz tak ci się wydaje, ale co będzie potem?" Po chwili zasnęła. Obudziła ją rozmowa dochodząca z salonu. Wyskoczyła z łóżka, założyła szlafrok i zeszła na dół. W pokoju był Tom i Jacques. - Dobry wieczór - powiedziała,
93
RS
Francuz obrzucił ją niechętnym spojrzeniem i zwrócił się do Toma. - Powtórzę raz jeszcze, żeby pańska... przyjaciółka też usłyszała, oczekuję, że wyjedziecie jutro najwcześniej, jak to możliwe. - Opuścimy ten dom, jak tylko zdobędę bilety na samolot - odparł chłodno Tom. - Nie spodziewałem się tego w moim własnym domu - ciągnął dalej Jacques. - Będę miał kilka słów do powiedzenia Jensenom. To ich wina, że nie sprawdzili pana dokładniej. - Nie próbuję usprawiedliwiać naszego zachowania. Obaj mężczyźni stali. Paula, choć skrępowana, również nie usiadła. - Mogę tylko powiedzieć, że nie chcieliśmy wprawić pana w zakłopotanie - dodał Tom. Jacques zaśmiał się ironicznie. - Zakłopotanie? Wykluczone. To, że przedstawiłem was moim przyjaciołom jako małżeństwo, nie może być dla mnie zakłopotaniem. Zamiast spierać się z nim, Tom usiadł na kanapie. - Jedną rzecz chcę wyjaśnić, Jacques. Masz prawo wiedzieć, jak do tego doszło. - Nie obchodzi mnie to. - Francuz w dalszym ciągu stał. - Usiądźcie. - Tom wskazał na fotel. - Nie ma sensu, żebyśmy rozmawiali stojąc. Z westchnieniem ulgi Paula zajęła miejsce obok Toma. Po chwili Jacques, ociągając się, usiadł również. - Paula pracuje dla mnie - zaczął Tom. - Jest moją sprzątaczką. - Słucham? - Moją pokojówką. - Napił się sherry, dając czas Francuzowi na pogodzenie się z tą nowiną. - Przebierała się właśnie w mojej łazience, kiedy niespodziewanie wróciłem do domu, przyprowadzając Jensenów. Jeśli zorientowaliby się, że w moim mieszkaniu jest rozebrana kobieta, nie uwierzyliby, gdybym powiedział im prawdę. - Jeśli to była prawda — zauważył Jacques. - Sam widzisz - z niezmąconym spokojem mówił dalej Tom. - Nie wierzysz w to, ich reakcja byłaby taka sama. Nie tłumaczę się z mojej nieuczciwości, nie proszę o twoje przebaczenie. Sprawy pomiędzy nami zbyt się skomplikowały, aby je naprawić. Ale powiem ci o tym. - Jeśli pan myśli, że mogę wybaczyć wasze postępowanie...
94
RS
- Wcale nie. To, co zrobiliśmy było złe i biorę całą winę na siebie. Paula nie miała wyboru - chyba że chciała stracić pracę, na co jednak nie mogła sobie pozwolić. Ale mieliśmy mówić o Jensenach. - Umiem sobie poradzić z moimi partnerami - warknął Jacques, podnosząc się znowu. - Tak jak ze swoją żoną? - Tom rzucił mu prowokujące spojrzenie. Twardzi, nie uznający kompromisów ludzie zmuszają innych do bezwzględnych wyborów. Tak było z Jensenami. i, jak sądzę, tak też postępujesz z Simone. Paula nie wierzyła własnym uszom. Bardziej go obchodziła pomoc Simone i Jacquesowi, niż ocalenie szans na pożyczkę? Wszystko na to wskazywało. - To Jest nie do zniesienia! - wybuchnął Jacques. - Najpierw robicie ze mnie głupca, a potem wtrącacie się w moje prywatne sprawy! - Och, Jacques, proszę nie mieszać gniewu na nas z pańskimi uczuciami do Simone! - Paula bała się go, ale była zdecydowana na wszystko. - Moje stosunki z żoną nie będą tu przedmiotem dyskusji. - Odwrócił się, aby wyjść z pokoju, ale ona zagrodziła mu drogę. - Simone pana kocha - zaczęła tłumaczyć. - Wiem, że czuje się pan zraniony, ale sprawił jej pan większą krzywdę, bo ona wątpi w pana uczucie. - Jak może pani o tym wiedzieć? - Przynajmniej nie odepchnął jej od drzwi. - To jest coś, co może wyczuć tylko druga kobieta. - W tej chwili mówiła tak, jak czuło jej serce, nie wiedziała, jak wiele z tego to jej własne uczucia. Ona uważa, ze nie obchodzi pana jako kobieta. Uważa, że zależy panu tylko na pustej muszli - na kimś, kto zabawia pańskich gości i ogrzewa łóżko. - Moja żona wie, na czym polega małżeństwo - odrzekł, ale bez poprzedniej pewności siebie. - Nie jest dzieckiem. - Pan też nim nie jest! - wykrzyknęła Paula. - Czy musi pan zawsze postawić na swoim? Czy trudno o mały kompromis, aby okazać Simone pańską troskę o jej szczęście? D'Armand oddychał głęboko, patrząc na zatroskaną twarz stojącej przed nim kobiety. - Może mi pani nie uwierzy, ale staram się być w porządku. Przyznaję, rozmawiałem z panią o moich kłopotach z Simone i może dlatego uważa pani, że ma prawo wtrącać się do tego. Słuchała, walcząc z pragnieniem ponowienia swoich próśb.
95
RS
- Możliwe, że Monsieur Clinton ma trochę racji co do Jensenów. Oni nie rozdzielają swoich poglądów od interesów. Paula zauważyła, że Tom odwrócił się i obserwował ich. - Prawdę mówiąc, miałem zamiar złożyć drugą ofertę - powiedział Jacques. - Jeśli pan sądzi, że jestem niesprawiedliwy i bezkompromisowy, udowodnię, że jest pan w błędzie. Jestem skłonny omówić warunki, panie Clinton. Paula wstrzymała oddech. Czy to możliwe, że nie wszystko stracone? Słowa Toma odebrały jej nadzieję: - Jacques, doceniam pańską wspaniałomyślność, ale źle mnie pan zrozumiał. Nie przeszkadza ml etyka w sprawach biznesu, tylko zbyt daleko posunięta nieustępliwość. - Nie chce pan podyskutować o zasadach umowy? - Wyraz twarzy Francuza był nie do odgadnięcia. - Nie, nie chcę. Chyba jasne, że po tym, jak potraktował pan Paulę i mnie, nasza współpraca nie miałaby racji bytu. Jensenom też by się to nie spodobało, kiedy dowiedzieliby się prawdy. Nie, Jacques. Dla nas wszystkich będzie lepiej, jeśli Paula i ja wyjedziemy jutro tak, jak zaplanowaliśmy. Jacques ukłonił się sztywno i wyszedł z pokoju. - Tom - zaczęła Paula. - Jesteśmy wszyscy zmęczeni i zdenerwowani. Rano... - Wracamy do Los Angeles - odpowiedział. Nim wyszedł do sypialni, zauważyła, że twarz ma zmęczoną 1 ponurą.
96
Rozdział 12
RS
- Chyba nie mówisz poważnie! - Paula wrzuciła szlafrok do szafy i odwróciła się twarzą do Toma. - Nie możesz odmówić rozważenia jego oferty. Przecież po to robiliśmy to wszystko! - Tak, masz racje, to był główny powód. - Niecierpliwie zdjął ubranie i powiesił je byle Jak na krześle. - Myślałem, że odrzuciłem w końcu klapki z oczu, ale niestety, znowu się to stało! - Co? - chciała dowiedzieć się o czym mówi. - Nie martw się tym Paulo - rzucił krótko. - To, mój problem, nie twój. - Ale co z twoimi... planami? - Znajdę inny sposób. - Wsunął się pod kołdrę i odwrócił do niej plecami. Oszołomiona usiadła na łóżku. Tom gniewał się na nią, na Jacąuesa, czy może na nich oboje? Był bardziej wyrozumiały, niż się tego po nim spodziewała, nie winił jej nawet za tę całą awanturę. Ale może właśnie dochodził do siebie? Wciąż lekko przestraszona położyła się. Tom nigdy nie wydawał się jej uparty i dlatego trudno jej było pojąć, dlaczego odrzuca szansę ratowania firmy z powodu zwykłej dumy. A może właśnie dlatego się złości? Wydawało się jej, że był w konflikcie z samym sobą. Denerwowało ją składanie układanki, w której brakowało połowy klocków. Tak bijąc się z myślami, zasnęła. Obudziła się przygnębiona, jak kiedyś, gdy była małą dziewczynką, a za oknem padał deszcz. Nawet w powietrzu było coś smutnego. Wyjeżdżamy - przypomniała sobie. Wracamy do domu. Ta zwariowana przygoda dobiega końca i trzeba się będzie przeprosić z odkurzaczem i pastą do podłogi. Tom musiał wstać wcześniej, nie było go w pokoju, z łazienki też nie dochodziły żadne odgłosy. Na pewno załatwiał bilety powrotne. „Czy wydarzenia ostatniej nocy były prawdą? Czy Jacques d'Armari rzeczywiście dowiedział się. że nie jesteśmy małżeństwem, a ja zarzuciłam mu niedelikatność w stosunku do żony? Czy Tom na serio odrzucił szansę pożyczki?" - zastanawiała się Paula. - Sally nigdy w to nie uwierzy. Sama miała wątpliwości. To była część wielkiej loterii, partia pokera z milionową stawką i Tom przegrał. Ale ona straciła więcej.
97
RS
Wyszła z sypialni pół godziny później. Jeżeli odlatuje dzisiaj, lepiej żeby dowiedziała się, o której godzinie. Musi zacząć się pakować. Marie spojrzała na nią znad stołu, który czyściła. - Kawy? - Tak, proszę. Czy widziała pani pana Clintona? - Paula poszła za gospodynią do kuchni. - Oui. On i Monsieur d'Arniand rozmawiają w gabinecie. Jeśli pani pozwoli, poczekam ze śniadaniem, aż skończą. - Marie nalała kawy do maleńkiej porcelanowej filiżanki. - Dobrze. - Paula wróciła do salonu i usiadła. Rozmawiają. Mają tylko jeden temat do rozmowy...nawet jeśli Tom zastrzegł się, że nie chce mieć nic wspólnego z Jacquesem. „To wszystko gra - pomyślała, podpierając ręką podbródek. - Strategia zaplanowana i korygowana do ostatniego szczegółu, a ja byłam tylko pionkiem. Dlaczego musiałam się zakochać?" - dręczyła się tym pytaniem. Powrót do codziennych obowiązków przerażał ją. Piątkowe poranki staną się torturą. Będzie musiała namówić Sally, żeby się z nią zamieniła. Z tym nie powinno być problemu. Ale to nie ukoi bólu serca, ani nie zapełni pustki, którą będzie czuła, leżąc samotnie w łóżku. Po doświadczeniach z Mickeyem, nie powinna zaufać hazardziście. Czekając wypiła drugą filiżankę kawy. Pomyślała o eleganckiej Simone. Straciła więcej niż Paula - męża i dom, którym poświęciła dwadzieścia łat swojego życia. Dlaczego mężczyźni muszą się tak zachowywać? Tom i Jacques nie pokazali się przez następną godzinę. Kiedy w końcu weszli do salonu Paula wprost umierała z głodu. Wyglądali jak dwa zadowolone kocury, którym właśnie oznajmiono, że będą otrzymywały słodką śmietankę przez resztę życia. - Dobre wiadomości? - spytała nerwowo. Tom przytaknął. - Doszliśmy do kompromisu, który obaj możemy zaakceptować. - Jestem zaskoczona - przyznała. - Ubiegłej nocy byliście tak nieugięci. - Zadziwiające, co może sprawić noc. - Jacques poprowadził ich na taras, gdzie Marie nakryła do śniadania. Dla niej ta noc nie była tak zbawienna. Crepes Marie były pyszne, głód dodawał im specjalnego smaku. Wszyscy troje zajadali się delikatnymi omletami napełnionymi owocami i serem.
98
RS
Paula czuła się zdradzona, widząc, że wczorajsza szlachetność Toma była podstępem. Były też całkiem przyziemne sprawy do załatwienia. - Czy wyjeżdżamy dzisiaj? - spytała Toma. - Mam nadzieję gościć was co najmniej do pojutrza - odezwał się Jacques. Tom przełknął łyk kawy. - Zadzwonię do biura linii lotniczych i dowiem się, Jak wygląda sprawa z biletami - przeprosił ich i wszedł do domu. Jacques odłożył serwetkę i spojrzał na Paulę. - W tym szczęśliwym zakończeniu jest sporo pani zasługi. - Mojej? - zdumiała się. Przytaknął. - To, co powiedziała pani o Simone - cóż, ja nigdy nie przypuszczałem, że może wątpić w moją miłość. Mój ojciec był bardzo surowym człowiekiem, a matka to aprobowała. Nigdy bym nie pomyślał, że staję się samolubny, pragnąc, aby Simone poświęciła mi się bez reszty. - Nie pamiętam, żebym się tak wyraziła - przyznała Paula. Jacques roześmiał się. - Widocznie sam do tego doszedłem. - Co... co pan zamierza zrobić? - znowu się wtrącała, ale nie robiło to teraz żadnej różnicy. - Zadzwoniłem rano do żony i spotkamy się na lunchu tylko we dwoje powiedział Jacques. - Ona też miała ciężką noc. Nasze małżeństwo było udane i żadne z nas nie może tak łatwo dać za wygraną. Obydwoje cierpimy. Ale teraz chcemy to naprawić, oczywiście razem. Jak nazywają to Amerykanie? W imię kompromisu. Paula pod stołem zacisnęła kciuki. Przynajmniej dla jednej pary wszystko zakończy się szczęśliwie. - Więc między panem i Tomem wszystko dobrze się teraz układa? Cieszy mnie, że chce pan nam wybaczyć ten głupi wybryk. Musieliśmy być niespełna rozumu. - Tom wyjaśnił mi... wiele rzeczy - powiedział zagadkowo Jacques. - A co z Jensenami? Nie będą zbulwersowani? Wzruszył ramionami. - Może z początku. Ale myślę, że docenią komizm tej sytuacji, szczególnie, kiedy dowiedzą się, że macie naprawdę się pobrać. Paula wstrzymała oddech. Naprawdę mają się pobrać? Jak Tom mógł tak kłamać? W nocy uwierzyła w jego podstęp, w to, że naprawdę żałował ich
99
RS
wyprawy. A teraz chciał ciągnąć tę farsę znowu i to nawet nie zapytawszy Jej o zdanie! Udało jej się jednak zachować spokój. Mogłaby zniszczyć nowy plan Toma, ale po tym co przeszli, cena byłaby zbyt wielka. - Ach, tak - ograniczyła się tylko do tego. - Jestem Francuzem, doceniam romantyzm - ciągnął Jacques, patrząc na nią ciepło. - Jest w tym coś urzekającego - was dwoje łączących się dla interesu i zakochujących się w sobie pod naszym dachem. - Tak, to było... niespodziewane. - Jak Tom mógł być tak okrutny i postawić ją w takiej sytuacji? Czy nie obchodziły go jej uczucia, a może nie domyślał się, jak bardzo jej na nim zależy?. - Nasze emocje nie podlegają żadnej kontroli. - Ach, tutaj jesteś. - Jacques zobaczył nadchodzącego Toma. - Obawiam się. że nie dostaniemy biletów na jutro, więc zostajemy tu na weekend. - Usiadł, najwyraźniej niczego nie zauważając. Paula patrzyła w drugą stronę. - Świetnie - powiedział Jacques. - Wieczorem będzie chyba jeszcze jedna okazja do świętowania. Dołączycie do nas na kolację? - Pod warunkiem, że nie będzie tak jak wczoraj - Paula zdobyła się na żart, mężczyźni uśmiechali się z zadowoleniem. - Czy byliście w Monaco?- spytał Jacques. Paula potrząsnęła przecząco głową. - Nie możecie wracać do domu bez zobaczenia go, szczególnie, że jesteście tak blisko. Dobrze. Jesteśmy więc umówieni. Jeśli Simone będzie chciała, pozwiedzamy trochę. - Z przyjemnością. - Tomowi aż śmiały się oczy. „Czy nie był z siebie zadowolony?" - pomyślała Paula ze złością. Nie chciała mówić o tym w obecności Jacquesa. wiec przeprosiła ich i poszła do ogrodu. Czuła ucisk w żołądku na samo wspomnienie rozmowy z Jacquesem. Tom miał czelność powiedzieć, że się pobierają! Czy uważa, że d'Armand tego nie sprawdzi, a Jensenowie się nie domyśla? To było oburzające, nawet Mlckey tak by nie postąpił. Najwyraźniej nie doceniła Toma. Utrzymanie Clinton Computers nie było tego warte. Nawet jeśli Sally będzie się okropne złościć. Paula nie ma ochoty na dalszą grę. Szła przez ogród, ledwie czując zapach róż i ciepły letni wiatr we włosach.
100
RS
Tak wiele się wydarzyło w ciągu czterech krótkich dni. Wizyta Simone... kłótnie z powodu Meliny... miłość w basenie... wydarzenia ostatniej nocy... Oczy zaszły jej łzami. Pomimo ciągłej niepewności przeżyła tu i radosne chwile, zaznała też bólu, większego niż kiedykolwiek do tej pory. Jak ma zachować zimną krew wieczorem, obserwując Simone i Jacquesa znowu razem i szczęśliwych, kiedy jej sytuacja była taka beznadziejna. Warkot silnika samochodu podrażnił jej już i tak wzburzone nerwy. Musi być południe, Jacques powiedział, że jedzie na lunch z żoną. Za chwilę na pewno przyjdzie tu Tom. Nieszczęśliwa wróciła do sypialni. Stanęła w przeszklonych drzwiach i oniemiała. Tom właśnie zmieniał koszulę na wygodne polo. Stał nagi do pasa w górę, promienie porannego słońca igrały na jego muskularnej klatce piersiowej i ramionach, podkreślały złoty odcień skóry. Przywitał ją lekkim skinieniem głowy. Wieszał właśnie koszulę do szafy. - Miałem rację, że postanowiłem przyjechać na Riviere. - Co masz na myśli? - ledwie mogła powstrzymać cisnące się na usta ostre słowa. - Wiedziałem, że możemy przekonać go do zaproponowania korzystniejszej oferty. - Tom wciągnął polo przez głowę. - Trzydzieści pięć procent. To i tak dużo, jak na mój gust, ale mniej niż pięćdziesiąt. - Gratuluję. - I chce mieć większość w zarządzie, co jest zrozumiałe - westchnął. Musimy to też oficjalnie ogłosić. Mnóstwo warunków. - Wliczając w to małżeństwo z wyrachowania? - wyrzuciła to w końcu z siebie. - Czy coś cię trapi? - Zaszło wyraźne nieporozumienie! - Nie, skąd - zdjęła obrączkę z palca i położyła na jego dłoni. - Rezygnuję z mojej roli królewskiej małżonki. A może powinnam powiedzieć konkubiny? - Mam wrażenie, że wszedłem do kina w połowie filmu - powiedział, siadając na łóżku. Patrzył na nią żartobliwie. - Mogłabyś wprowadzić mnie w akcję? - Och, Tom, jak mogłeś znowu okłamać Jacquesa? - wybuchnęła. - Mówić mu, że się pobieramy! Nie zasłużyłam sobie na to! Wzięła szczotkę i zaczęła czesać włosy, tłumiąc łzy. - Rzeczywiście, powiedziałam coś w tym rodzaju - przyznał Tom.
101
RS
- Jak ci się wydaje, wytłumaczymy się z tego? - jej głos załamywał się. Nie mam zamiaru wplątywać się więcej w żadne gry! - Nikt cię o to nie prosi. - Sally miała rację, zupełnie oszalałam. Odrzuciła szczotkę na stół i przeszła się po pokoju. - Nie powinnam była dać ci się zaciągnąć do Francji. Niepotrzebnie pojechałam do Malibu i na tamtą kolacjęl Powinnam przebierać się na dole w pokoju wypoczynkowym, to nic by się nie wydarzyło. - Jesteś impulsywna - uśmiechnął się. - Co w tym złego? - A teraz mam udawać twoją żonę. kiedy tylko wspólnicy przyjadą do miasta? - powiedziała ze złością. - Domyślam się, że często. - Raczej tak - przyznał. - Świetnie. Będę na każde zawołanie. Może nawet przeniosę parę rzeczy do twojej szafy, będzie wyglądało bardziej przekonywująco. - To nie jest zły pomysł. - Oczy błyszczały mu z zadowolenia. Do diabła z nim - bawiło go to! - Nie - założyła ręce. - Nie zrobię tego, zwolnij mnie. - Nie możesz sobie pozwolić, abym to zrobił - zauważył. - Nie, ale nic nie może być gorszego od ciągnięcia tej maskarady. Och, Tom. czy nie obchodzi cię nic, poza twoimi cholernymi interesami? - Coś ci powiem, ale najpierw włóż to z powrotem. - Wyciągnął do niej obrączkę. - Nie - cofnęła się. - Jesteś jak dziecko, które nie chce wypić rycyny. - Roześmiał się, co oburzyło ją jeszcze bardziej. - To bardzo droga obrączka. - Zapłacę ci za nią. - Weź, pozwolę ci ją zatrzymać. - Wciąż trzymał wyciągniętą dłoń. - Tom, obrażasz mnie - powiedziała ostro. - Nie możesz kupić mnie w ten sposób. Już ci powiedziałam, koniec z udawaniem. - Może nie musimy tak tego kończyć. - Podszedł do niej i siłą włożył obrączkę na palec. - Możemy stać się prawdziwym małżeństwem. Powróciła myślami do ich pierwszego spotkania, kiedy powiedział, że gdyby wiedział, jakie są z tego korzysci, ożeniłby się już dawno. Nie domyślała się, że mówi poważnie! - Tomie Clinton, nienawidzę cię! - Usiłowała zdjąć obrączkę, ale w złości palce ślizgały się po gładkim złocie. - Nie jestem częścią wyposażenia, które możesz kupić i sprzedać!
102
RS
Patrzył zdumiony. - To nie była propozycja interesu. - Więc deklaracja romantycznej miłości prosto z serca? - zadrwiła. - Może weselną muzykę skomponuje nam komputer albo będę miała bukiet z banknotów dolarowych? - Jeśli tylko sobie życzysz. Huczne przyjęcie w Century Plaża Hotel albo piętnaście minut w kaplicy weselnej w Las Vegas. Wybieraj. Kochanie, nie nabierałem Jacquesa po raz kolejny. Naprawdę chcę się z tobą ożenić. Chwycił ją w ramiona, zmuszając, aby spojrzała mu w oczy. - Czy nie uważasz, że mogłeś mnie najpierw zapytać? - patrzyła na niego z wyrzutem i rozczarowaniem. - Jestem tylko kolejną kartą atutową, prawda? - Paulo, znam różnicę między udawaniem, a prawdziwym życiem. Próbowała uwolnić się z jego uścisku. - Ty zwariowana dziewczyno, nie widzisz, że cię kocham? Ku własnemu zdziwieniu zaczęła płakać. Tak bardzo chciała, żeby to była prawda. Oddałaby wszystko w tej chwili, aby być żoną Toma Clintona, żeby spędzić z nim resztę życia - ale nie na takich warunkach, jakie postawił. Ale wspólne życie, takie prawdziwe, to nie leniuchowanie na francuskiej Rivierze. Dla niej oznaczało to zobowiązania, stabilność, dzieci. Musiałby czasem poświęcić się dla żony i domu, Nawet jeśli Tom mówił teraz szczerze, zbyt dobrze znała ludzi hazardu, żeby mogła uwierzyć, że dotrzyma słowa. Nie będzie zdolny siedzieć spokojnie. Zawsze gdzieś coś się dzieje, pojawia się nowa szansa na wygraną, Tom przytulił ją, pozwalając, żeby się wypłakała. Paula poczuła na twarzy miękki dotyk koszuli i jego mocne ciało. Jak bardzo go kochała. Znowu powróciły wspomnienia ostatniego roku z Mickeyem i zaćmiły słoneczny nastrój Cap-Fewat. Nie chodziło o te obskurne hoteliki, czy komorników. To Mickey, zawsze z nadzieją, nowym planem, dzięki któremu mieli być bogaci. „Daj mi tylko jeszcze jedną szansę, Paulo. Tak, dziecinko, trzymaj się mnie. Spotkałem dzisiaj faceta, który zdradził mi pewniaka..." Oczywiście Tom był bardziej wymagający, drugorzędne hotele są wykluczone. Ale doświadczenia ostatniego tygodnia nauczyły ją, że i luksusowe pokoje nie mogą przesłonić ciemnej strony hazardu. Kłamstwa, sztuczki nie pozostawiały nic z szacunku do siebie.
103
RS
Pewnie, że wygrał potyczkę z Jacąuesem, ale nie powstrzyma się przed pójściem dalej. Jest zbyt podobny do Mickeya. - Nie mogę za ciebie wyjść - odsunęła się - będę nosiła tę obrączkę do naszego wyjazdu z Francji. Potem wymyśl jakąś przyczynę, dla której zerwaliśmy nasze zaręczyny. Mam już dosyć, Tom. - Nie myślisz chyba, że zrezygnuję z ciebie. - Dotknął ręką jej włosów. - Nie masz wyjścia. - Wzięła chusteczkę z nocnego stolika i wydmuchała nos. Nie musiała patrzeć w lustro, wiedziała, że jej oczy są teraz czerwone i opuchnięte. - A może ty nie masz wyboru. - Zaczął delikatnie masować jej ramiona. Paula chciałaby go odepchnąć, ale nie miała siły, a poza tym czuła się tak dobrze w objęciach Toma. Położył dłonie na jej łopatkach. Przytulił ją mocniej pod pretekstem dalszego masażu. - Nie chcę... Nie jestem... - Uspokój się. - Pociągnął Ją delikatnie w stronę łóżka. - Jesteś cała napięta. W ten sposób nie możesz cieszyć się ostatnimi dniami na Rivierze. Leżała na brzuchu, pozwalając, aby pomógł rozluźnić jej mięśnie. Jego dotyk przywołał wspomnienia - weekend w Malibu, zalane słońcem patio, gdzie masowali się nawzajem, podniecający zapach gorącej skóry. Sięgnął pod bluzkę, położył ręce na jej nagich plecach. Jego ruchy spowolniały, stały się bardziej zmysłowe. Palcami manipulował przy zapięciu biustonosza. Nareszcie - odpiął go. Świadomość jego bliskości powodowała miłe dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Mimo wszystko kochała go. Jeśli zrezygnowałaby ze ślubu dla wspólników, to bycie kochankami przez jakiś czas nie zraniłoby jej... Mała poprawka, za bardzo się w to zaangażowała, zbyt głęboko była już zraniona, aby kiedykolwiek móc traktować Toma Clintona obojętnie... Palcami lekko muskał jej piersi przyciśnięte mocno do poduszki. Sutki stwardniały i Pauli było już wszystko jedno. Pragnęła go. Zamknęła oczy. Teraz nic innego nie liczyło się oprócz jego dotyku. Dłońmi objął jej piersi. Jęknęła i uniosła się lekko na łokciach, aby miał większą swobodę pieszczot. Wykorzystał to, przesuwając palce aż do zapięcia jej dżinsów. - Wyjdź za mnie, Paulo - wyszeptał. - Nie - z ledwością udało się Jej to wymówić.
104
RS
Położył się na niej. Udami dotykał jej pośladków. Poczuła jego gotowość. Pragnęła stać się jego częścią. Teraz. - Tom. - Odwróciła się na plecy, obejmując go za szyję i podając usta do pocałunku. Smakował językiem jej nabrzmiałe wargi. Nie chciała czekać. więc przejęła inicjatywę. Poznawał od nowa wnętrze jej ust. Pocałunek pogłębiał się. jego dłonie pieściły jej piersi, aż poczuła, że jeszcze chwila, a oszaleje z pożądania. Nie spiesząc się, rozpiął jej dżinsy. Potem uniósł jej brodę. - Wyjdź za mnie. - Kochaj mnie - odpowiedziała. - Małżeństwo albo nic. - Ku jej rozczarowaniu odsunął się. - Lepiej przygotujmy się na wycieczkę. Jacques i Simone mogą wrócić w każdej chwili. - Jesteś podły! Uśmiechnął się promiennie. Ten łajdak śmieje się z niej! Z całej siły rzuciła w niego poduszką. Uderzyła go w ramię. - Ja cię nauczę złośliwości! - Słucham? - Wrócił do niej, udając niewinnego. - Sądzisz, że pozwolę ci wykorzystać moje czyste, niewinne ciało do pozamałżeńskiej zdrady? - Czyste, niewinne - bzdury! - Wskoczyła na niego, starając się nie zwracać uwagi na jego wzrok, pożerający jej nagie piersi. - Próbujesz mnie szantażować. - Nie - zaprotestował. - Tylko chcę przyłapać cię w momencie słabości. Poleciała następna poduszka. - Myślisz, że możesz manipulować wszystkimi, co? - Na pół rozgniewana, na pół rozbawiona, miała na niego ogromną ochotę. - Hej! To w ten sposób traktujesz swojego szefa? - Stanął za krzesłem, uciekając przed nią. - Wyłącznie! - Ku jej rozczarowaniu Tom był coraz bliżej drzwi. - Nie wywiniesz się tak łatwo! - Zamierzasz mnie gonić po domu. - Wymownie spojrzał na jej nagie piersi i zdała sobie sprawę, że brodawki ma wciąż napięte z podniecenia. Takiego widoku Marie długo nie zapomni, Jacques też. Wydaje mi się, że słyszałem samochód na podjeździe... - Wspaniale! - Znowu uderzyła go poduszką. - Czy to nie świetny pomysł? Może zrobi to na nim takie wrażenie, że zgodzi się na dwadzieścia pięć procent!
105
RS
Tom. pękając ze śmiechu, oparł się o ścianę. Paula również nie mogła powstrzymać wesołości. - W porządku. Udało ci się... tym razem. Ale dziś w nocy, ty łajdaku, lepiej zrób to, co do ciebie należy. - A obiecasz, że za mnie wyjdziesz? - Wyskoczył z pokoju i zamknął drzwi. Założyła spodnie. Och, jak bardzo kochała tego mężczyznę. Ale nie może, nie podda mu się.
106
Rozdział 13
RS
Jacques i Simone pojawili się dopiero po kilku godzinach i ich zarumienione twarze i promienne uśmiechy nasunęły Pauli myśl, że ich pojednanie nie było pozorne. Francuzka wzięła Paulę za rękę i pociągnęła na bok. - Jestem taka szczęśliwa - powiedziała.- Przeżyłam szok dowiedziawszy się, że ty i Tom nie jesteście małżeństwem, ale świadomość, że zakochaliście się w sobie pod naszym dachem w zupełności to wynagradza. Ostatnią rzeczą, na jakiej zależało Pauli było popsucie radosnego nastroju Simone, więc tylko przytaknęła. - Jacques pozwoli ci na pracę w teatrze? - Och, tak. Będziemy tu razem mieszkać aż do realizacji sztuki. To tylko kilka miesięcy. Czasem będzie musiał jechać do Paryża, ale większość czasu spędzi tu na małych wakacjach - uśmiechnęła się. - A potem prawdopodobnie przyjedziemy do Kalifornii odwiedzić was. - Będzie nam bardzo miło. - Pauli było żal przyjaciółki, kiedy już dowie się o zerwanych zaręczynach. Jacques zaniósł do domu walizki żony, a Simone dodała cicho: - Dziękuję, że się za mną wstawiłaś. Najwyraźniej to co powiedziałaś, zrobiło duże wrażenie. - Tom również się do tego przyczynił. - Paula nie chciała brać na siebie całej wdzięczności. - Obawiam się, że powiedzieliśmy twojemu mężowi parę niemiłych rzeczy. Jaki jest niewrażliwy, uparty i jeszcze coś w tym rodzaju. - Należało mu się - roześmiała się Simone. - Ale i tak go kocham. Ma wiele zalet i teraz, kiedy mam własną pracę przez część roku. wiem. że nasze wspólne życie będzie o wiele lepsze niż przedtem. Tom i Jacques dołączyli do nich i wyjechali na zaplanowaną wycieczkę. Pauìa spodziewała się krótkiego objazdu, ale d'Armandowie pełni entuzjazmu chcieli pokazać swoim gościom jak najwięcej. Uważała zawsze Lazurowe Wybrzeże za przystań dla bogatych, ale odkryła, że jest tu też wiele skarbów sztuki i zabytków. Zwiedzili muzeum Chagalla, Matisse a, Picassa i pojechali znowu do StPaul-de-Vince, gdzie powróciły wspomnienia kolacji. Ale Paula szybko je odsunęła, podziwiając piękną architekturę i wspaniałą kolekcję sztuki współczesnej.
107
RS
Od czasu do czasu Tom delikatnie dotykał Paulę, kładł dłoń na jej ramieniu, brał ją pod rękę, wpadał na nią kiedy niespodziewanie odwracali się do siebie. Powtarzający się kontakt i zapach jego wody toaletowej sprawiał, że wciąż czuła się podniecona. Na szczęście ich gospodarze byli zbyt zajęci sobą, aby to zauważyć. - Wydaje mi się, że powinniśmy wrócić i przebrać się przed kolacją zaproponował w końcu Jacques, obejmując wciąż Simone w talii. - A potem pojedziemy do Monaco. - Wspaniale - zgodziła się Paula. Cała czwórka wróciła do willi. Jacques i Simone pospieszyli do swoich pokoi, najwyraźniej gotowi jeszcze raz uczcić swoje pojednanie. Trochę zazdrosna Paula poszła za Tomem do sypialni. - Jesteś mi coś winien - zaczęła rozbierając się. Tom stał obok szafy, odpinając koszule. - Chyba trochę za dużo chodziłem - udał, że ziewa - po takim wysiłku zawsze jestem śpiący. Może się zdrzemnę. - Ty oszuście! - była rozbawiona, ale i zdenerwowana. - Tylko jedno twoje słowo i moje ciało należy do ciebie. - Odsłonił swoją wspaniale umięśnioną klatkę piersiową. Z jaką ochotą przesunęłaby palcami po drobnych włoskach, w dół jego brzucha. - Tylko przyrzeknij, że za mnie wyjdziesz. - Nie możesz sobie bez końca robić nadziei - wyciągnęła się zapraszająco na łóżku. - Ani ty, jak mi się wydaje. - Zdjął spodnie. Paula zamknęła oczy na widok jego pociągającego ciała. Nie przypuszcza chyba, że uwodząc ją zmusi do ślubu. Czy to nie w jego stylu? Był pewny, że zgodzi się, ale ona nauczyła się, że hazard nie popłaca. Materac ugiął się trochę, kiedy położył się obok niej. Poczuła dotknięcie jego nogi niby przypadkowe, a jednak celowe. Odwróciła się i ugryzła go w ramię. - Au! - Złapał się za bolące miejsce w teatralnym geście. - Nie musisz stawać się bestią! - Taka jestem, kiedy ktoś staje mi na drodze. - Udała, że znowu go gryzie. - Ja cię u temperuję, moja mała wilczyco. - Przydusił ją za ramiona do łóżka. - Proszę, gryź do woli, pozbądź się złości.
108
RS
- Tak tylko ci się wydaje. - Spojrzała wymownie na jego pochylone nad sobą ciało. - Teraz mam cię dokładnie tak, jak chciałam. - Powiedz to - nalegał. - Tak, wyjdę za ciebie. - Tak. prześpię się z tobą. - Jeszcze zrobię z ciebie porządną kobietę - oznajmił, puszczając ją i powracając na swoją stronę łóżka - albo umrzesz z pożądania. - Będziesz pierwszy - odparła, dając na razie za wygraną. Jak on potrafił ją denerwować! Zdrzemnęli się godzinkę, aż doszły ich odgłosy krzątaniny gospodarzy. Paula budziła się wolno i zanim wstała, Tom był już ubrany i gotowy do wyjścia. Zakładając nową różową sukienkę, rozglądała się dookoła. Wiedziała, że to złudzenie, ale nie mogła przestać myśleć, że dopóki ona i Tom przebywali tutaj, byli bezpieczni. Lepiej żeby wróciła na ziemię, bo od rzeczywistości w postaci Sally i odkurzacza dzieli ją tylko czterdzieści osiem godzin. Poszła do łazienki wyszczotkować włosy. Musi je obciąć i na pewno nie zrobi tego Sally. Teraz będzie ją na to stać, Tom zapłaci. „Nie chcę, żeby to robił! - pomyślała z bólem. - Chcę, by pozwolił mi zostać przy sobie!" Odłożyła szczotkę na brzeg umywalki i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Po raz pierwszy poważnie zastanowiła się nad jego propozycją. Była kusząca - małżeństwo z mężczyzną, którego kochała. Podróże, wspaniałe otoczenie, kolacje w najlepszych restauracjach, jazda w jednym z jego drogich samochodów. Wszystko, co można kupić za pieniądze. Ale nie tego chciała. Tego, czego pragnęła najbardziej, Tom jej nie ofiarowywał. Założyła turkusowe kolczyki. Wieczorem zamierzała dobrze się bawić. Chyba że... Nagły strach ścisnął ją za gardło. Jadą do kasyna. Chyba Tom nie będzie tak nierozważny i nie zagra o wysokie stawki w obecności Jacquesa. Ale może nie oprzeć się pokusie. To przerażające uczucie przypomniało jej Mickey'a, ciągłą obawę, w jakiej wtedy żyła. Nie, nie chce bać się do końca swoich dni. „Dzisiaj nie możesz nic na to poradzić" - upomniała siebie gwałtownie i zeszła na dół.
109
RS
Simone wyglądała olśniewająco w srebrnobłękitnej kreacji. Jacques również wyprzystojniał, szczęście złagodziło ostre rysy jego twarzy. „Są atrakcyjną parą" - pomyślała Paula, kiedy Jechali drogą wzdłuż wybrzeża do Monaco. D'Armandowie wybrali restaurację na wzgórzu Monte Carlo, z widokiem na morze. Woda błyszczała, odbijając światła i Paula zamyślona wyobrażała sobie żeglarzy, którzy przez wieki odbywali tędy podróże, od starożytnych Egipcjan do współczesnych greckich potentatów. Zajadali się świeżymi owocami morza. Paula pozwoliła sobie na mousse au chocolat na deser. Simone z ożywieniem opowiadała o roli, którą gra w sztuce, a Jacques wyglądał na bardzo dumnego z żony. Jednak podczas posiłku wyczuła atmosferę napięcia. Wolałaby, żeby wrócili prosto do willi, ale zdawała sobie sprawę, że Jacques nie może się doczekać, aby im pokazać najsłynniejsze miejsce w Monte Carlo. Gdyby tylko był taki jak Jensenowie, którzy nawet nie grali w karty na pieniądze. Ale, jako Europejczyk, nie widział nic złego w hazardzie. W końcu dopili wino, zniknęły też desery. Starając się ukryć ociąganie, Paula wstała od stołu. Kasyno w Monte Carlo otoczone było ogrodem. Wspaniały budynek przypominał Pauli operę w Paryżu. Milcząc szła do wejścia, nie słuchając historii, o której opowiadał Jacques. Wnętrza były olśniewające. Purpurowe zasłony, kryształowe żyrandole, atmosfera elegancji - odgłosy gry i rozmowy były ściszone, nie tak ogłuszające jak w amerykańskich kasynach. - Czy zagracie w baccarata? - spytał Jacques. - To ulubiona gra Jamesa Bonda. „I gra o bardzo wysokie stawki" - wstrzymała oddech Paula. - Nie, dziękuję - wesoło odpowiedział Tom - wolę ruletkę. - Niewielkie masz szanse wygrać - nie mogła powstrzymać się od komentarza. Mickey wolał kości, ale nie była pewna, czy gra się w nie tutaj. - W Ameryce tak - odparł Tom - ale Europejczycy grają w ruletkę Inaczej. Oczywiście przewaga jest po stronie kasyna, ale nie tak duża jak u nas. Jacques zaprowadził ich do stołu, gdzie trzech dobrze ubranych mężczyzn i dwie starsze kobiety wykładali swoje żetony. - Francuzi nie wytrzymaliby amerykańskiego systemu, który jest niesprawiedliwy. Ruletkę traktują bardzo poważnie - dodała Simone, kładąc rękę na ramieniu męża. Przyglądali się niemej grze na zielonym stole.
110
RS
Paula patrzyła na grających i wirującą ruletkę. - Wygląda tak samo. - Przypatrz się uważniej - poradził Tom. - Och, nie ma miejsca na podwójne zero - zauważyła. - I dzięki temu o jedno pole mniej na stole i jedną szansę mniej na przegraną. - Są też różnice w przepisach, ale wątpię, czy jesteście zainteresowani lekcjami hazardu - powiedział Jacques, obserwując Toma kupującego żetony. Paula miała ich wystarczająco dużo w swoim życiu. Popatrzyła na żetony Toma. - Wszystkie są tego samego koloru - wskazała na żetony pozostałych graczy. - Jak poznać, które są czyje? - Trzeba tego pilnować. - Postawił na kilka liczb. Obserwowała obroty ruletki. Żetony Toma topniały. - Jaką masz metodę gry? - Kiedy wygrywam, podwajam stawkę, kiedy przegrywam, nie - odparł. Chwilę zajęło jej obliczanie. Mickey podwajał zakłady za każdym razem, wiedząc, że jeśli wygra, będzie to ogromna suma. - Dobrze na tym wychodzisz? - Czterdzieści dziewięć procent szansy na wygraną - przyznał Tom. - W pozostałych przypadkach pieniądze zabiera kasyno. Ale w Stanach zabiera pięćdziesiąt pięć. Stawiał na zero, dwójkę, czwórkę i dwadzieścia cztery. Przypomniała sobie, że Clinton Computers Building mieścił się przy 2440 numerze ulicy. Za czwartym razem Tom zaczął wygrywać. - Zaczyna mi dopisywać szczęście. Jacques uśmiechnął się. - Zawsze załatwiam moim gościom dobrą passę. Przekonasz się. Tom znowu wygrał, potem mu się nie powiodło. W obserwowaniu małej kulki wirującej i wpadającej do Jednej z przegródek było coś fascynującego. Nawet Paula nie mogła oderwać od tego wzroku. Patrząc, jak Tom wygrywa, zwycięstwo wydawało się łatwe. Znała to uczucie. Jeśli postawiłaby na liczby ze swojej tablicy rejestracyjnej, numeru telefonu czy adresu, pewnie też by się jej poszczęściło. Tom znowu wygrał.
111
RS
Tłumek wokół stołu powoli się powiększał. Niektórzy stawiali tak jak Tom. musiał więc pilnować swoich żetonów, aby się nie pomieszały. W dziewiątej kolejce przegrał. Potem znowu. Stos żetonów zaczął maleć. Pozostali gracze powrócili do swoich metod. Część widzów rozeszła się. Tom wygrał, potem znowu przegrał. Trzynasta kolejka zapoczątkowała szczęśliwą serią. Szef sali. czy jak się on we Francji nazywa, podszedł i popatrzył na koło ruletki. Porozmawiał ściszonym głosem z krupierem i gra potoczyła się dalej. Przegrana, a potem dwie wygrane. Kapryśni widzowie znowu wrócili. Na stole znalazło się więcej żetonów. Niektórzy najwyraźniej stawali przeciwko Tomowi, licząc, że opuści go szczęście. I tak też się stało. Zaczął tracić pieniądze. Jak powiedział, nie zwiększał stawki, ale była ona wystarczająco duża, aby żetony znikały w zastraszającym tempie. Tom zmrużonymi oczami obserwował ruletkę, mięśnie Jego twarzy wyraźnie drgały. Był zupełnie pochłonięty grą. Paula miała wątpliwości, czy zauważyłby zniknięcie jej lub d'Armandów. Widziała już Mickey a siedzącego przy stole do gry w kości i wymyślającego krupierom, podczas gdy pożar ogarnia hotel. Było to w Las Vegas i strażacy musieli siłą wyprowadzić go ze środka. Tom wygrał znowu, ale był to pojedynczy uśmiech losu. Następne dwie kolejki znowu przegrał. Paula wiedziała, co się stanie, patrząc na znikające żetony. Kupi następne i jeszcze więcej. Aż wyczerpie mu się gotówka, a potem karta kredytowa. Spojrzała na Jacquesa. Miał nieprzenikniony wyraz twarzy. Ale czuła, że z uwagą śledzi grę. Simone wyglądała na lekko zdenerwowaną. Ruletka zakręciła się. Jeden z krupierów zgarnął ostatnie żetony Toma. - Trochę wygrywasz, trochę przegrywasz - uśmiechnął się, wstając od stołu. - Oczywiście wynagrodzę ci stratę - powiedział Jacques. - Nonsens. Jestem dużym chłopcem. Wiedziałem, co robię. Poza tym nie straciłem dużo. Gdybym przepuścił pieniądze na powrotne bilety, może bym przyjął coś od ciebie. - Myślałam... - zaczęła Paula, kiedy przechodzili przez salę, zatrzymując się, aby popatrzeć na inne gry. „Mają tu nawet automaty" - pomyślała.
112
RS
- Hazard - to rodzaj przygody, prawda? - zapytał Jacques, kiedy wyszli w ciepłą przejrzystą noc. - To tania podnieta - poprawił go Tom. - Jest pewnym wyzwaniem, szczególnie gdy wchodzą w to umiejętności. Ale wymaga więcej ryzykanctwa niż odwagi. - Nie miałeś nadziei, że szczęście powróci? - Paula dokładnie wiedziała, jakie byłoby myślenie Mickey a. - W końcu miałeś okres dobrej passy. Może to była tylko krótka przerwa. - Możliwe. - Pomógł jej wsiąść do samochodu. - Ale mógł to być również początek drugiego upadku. W ciszy, jaka panowała w samochodzie, Paula nieomal słyszała szaleńcze bicie swego serca. Bała się bardziej niż sądziła. Tom usiadł obok niej. Przez ciało Pauli przeszło drżenie, jakie spowodował dotyk jego ciała, blask w oczach. Czuła oddech Toma na swojej szyi. Hazard był ekscytujący, cokolwiek by mówił. Jego poziom adrenaliny wzrósł. Pauli również. Simone uśmiechnęła się do niej wesoło, a Jacques zapalił silnik i wyjechali z parkingu. - Nie chcę opuszczać Francji - powiedziała Paula. - Wrócisz tu - zapewniła ją Simone, gdy jechali stromymi uliczkami Monte Carlo. - Tom i Jacques będą wspólnikami. Kiedy się pobierzecie, będziemy się często widywać. „Nie liczyłabym na to" - pomyślała Paula, ale powstrzymała się od powiedzenia tego na głos. - Mamy nadzieję gościć was w Kalifornii - odezwał się Tom. - Sprawi nam to wielką przyjemność, jeśli przejedziecie i zatrzymacie się na tak długo, jak będziecie chcieli. Zostaną z nami? Ten człowiek zachowuje się tak, jakby ślub naprawdę miał się odbyci Nie uwierzył jej? A może tylko gra aż do ostatniej karty w ręku? Myśli Pauli wirowały, gdy samochód mknął przez gorącą noc do CapFevrat. Zachowanie Toma w kasynie zaskoczyła ją. Czy zamierzał tak postąpić? Nie przygotował tego tylko po to, aby zrobić dobre wrażenie?
113
RS
Jeśli nawet, to Mickey nie powstrzymałby się od dalszej gry. Tak jak nie przestał grywać, kiedy stracił pracę, roztrwonił oszczędności i zniszczył ich małżeństwo. Nic nie było ważniejsze od szansy, że następny rzut kostką przyniesie mu szczęście. Czy myliła się co do Toma? Przyglądała się jego profilowi na tle szarej nocy. Dlaczego więc zapewniał ją, że pożyczka tak wiele dla niego znaczy? Dłoń Toma dotknęła jej szyi pod zwichrzonymi włosami. Nie patrzyli na siebie. Skupiła się na pieszczocie. Oddychała z trudnością. Zdobycie wszystkiego, czego pragnęła od życia leżało w zasięgu jej ręki. Przypomniała sobie ze swojego dzieciństwa nocną przejażdżkę samochodem. Jechali na pokaz sztucznych ogni z okazji święta czwartego lipca. Długo na to czekała. Paula uwielbiała czytać bajki i dzięki opowieściom rodziców nabrała przekonania, że będzie to magiczne przeżycie. Wychowywała się w bazach wojskowych, przenosząc się co kilka lat, zostawiając przyjaciół. W końcu niechętnie zawierała nowe znajomości. Miasta, w których się zatrzymywali były małe, smutne i niegościnne dla nieśmiałej, małej dziewczynki z wielką wyobraźnią. Wspaniały pokaz fajerwerków miał jej to wynagrodzić. Podczas drogi pochyliła się do przodu, w dziecięcym przekonaniu, że dzięki temu samochód będzie jechał prędzej. Przyjechali i zaczęło się. Szkarłatne, żółte i niebieskie wstęgi przecinały nocne niebo. Jakby wielobarwne ogromne parasole otwierały się na jej oczach. Tak jak opowiadali rodzice. Ale to nie wynagrodziło jej niczego. Nie było aniołka, który przybyłby z nieba i spełnił wszystkie życzenia. Baśniowa wróżka nie zamieniła jej bluzeczki i szortów w przepyszną suknię balową, a dyni w karetę. Sztuczne ognie były tylko kolorowymi światłami na niebie... A co z Tomem? Wyobrażała sobie tak wiele, byli tak blisko szczęścia. Wspólne noce, śmiech, niemowlę w jej ramionach machające śliczną małą rączką. Czy było to tylko złudzeniem? Tom chyba wyczuł jej zmartwienie. Objął ją ramieniem i przytulił. Dobrze się czuła, mając przy sobie jego ciepłe ciało. Jechali do domu w milczeniu.
114
Rozdział 14
RS
- Co ci ostatnio zaprząta piękną główkę? - spytał Tom, zamykając za sobą drzwi sypialni. - Sama nie wiem. - Paula opadła na krzesło. - Chyba jestem przygnębiona wyjazdem. Spędziłam tu wspaniałe chwile. - Możemy tu wrócić na nasz miesiąc miodowy - zaproponował. - Przekupstwo? - uśmiechnęła się słabo. - Paulo, wiem, że twój były mąż był hazardzistą. - Usiadł na łóżku twarzą do niej. - Ja też nim jestem, ale w innym znaczeniu. Udowodniłem ci to chyba. Ryzykuję, gdy szanse są większe niż pół na pół. I wiem kiedy skończyć. Starała się ubrać swoje myśli w odpowiednie słowa: - Małżeństwo nie jest umową handlową, Tom. Nie możesz podjąć ryzyka z nadzieją, że ci się powiedzie. Składa się z codziennych małych rzeczy. Czasem może stać się nudne. - Czy naprawdę uważasz, że moje zainteresowanie tobą ograniczy się tylko do kilku dni albo tygodni? - Spojrzał na nią przenikliwie swymi brązowymi oczami. - Że nie wytrwam, Jeśli przyjdą ciężkie chwile? Nie jestem byle kim. To ja. Tom. Czy dasz mi szansę? Mając ściśnięte gardło, z trudem wymówiła słowa: - Już dawałam ci szansę. I to niejedną. Ale nie ufasz mi nawet na tyle, żeby mi powiedzieć o swoich prawdziwych zamiarach. - Czego ci nie powiedziałem? Wiesz wszystko, co dotyczy ciebie. - W jego głosie słychać było naplecie. - Wszystko co mnie dotyczy? - zdenerwowała się. - Nie uważasz, że potrafię trzymać buzię na kłódkę, skoro prowadzimy jeszcze jakieś pertraktacje, o których nie wiem! Mówiłeś, że masz swoje powody. Przyczyny, dla których pożyczka od Jacquesa była tak ważna. Co jeszcze zamierzasz, Tom? Czy to coś nieuczciwego i wstydzisz się tego? Patrzył na nią zdumiony. - Myślisz, że knuję coś... coś poza twoimi plecami? - A co mam o tym sądzić? - Oczy zaszły jej łzami. - Od kiedy cię spotkałam, troszczysz się wyłącznie o pieniądze, nawet kiedy zmusza cię to do kłamstwa. Wziął jej dłonie.
115
RS
- Po części masz rację, Paulo. Jestem skoncentrowany na sobie i prawdopodobnie także łatwowierny, ale... ale to nie jest tak, jak myślisz. - Jeżeli poważnie mówiłeś o małżeństwie, nie trzymałbyś mnie w niepewności. - Przygryzła wargę, aby oprzeć się zdradzieckiej fali podniecenia. - Dobrze. To zaczęło się, kiedy po raz pierwszy zdobyłem duże pieniądze. - Opuścił wzrok na podłogę, jakby zmieszany i zły jednocześnie. Zachłysnąłem się' tym. Po latach walki w końcu mogłem podróżować, kupować drogie ubrania, wszystko co chciałem. I robiłem to. - Nikt cię nie może za to winić. - Czuję się nie w porządku. - W jego słowach było tyle poczucia winy. Kiedy przyszedł kryzys, w jednej z gazet przeczytałem o letnim obozie dla dzieci chorych na raka. Miał być zamknięty z powodu braku pieniędzy. - Twoja siostra zmarła na raka, prawda? - Paula pomyślała o fotografii dziewczynki na wózku inwalidzkim. - Tak. Wiesz, czego zawsze pragnęła? Przejechać się na koniu. Tylko tyle, po prostu konnej przejażdżki. Nigdy tego nie poznała. Ten obóz właśnie jest po to, aby dzieci takie jak ona, mogły zaznać trochę radości w swoim krótkim życiu. - Potrząsnął głową, jakby chciał odegnać bolesne wspomnienia. - Wiec chciałeś zebrać pieniądze na obóz? - Chcę zrobić coś więcej. Pragnę utworzyć fundację, która zabezpieczy obóz przed likwidacją z powodu braku funduszy. Odkryłem, że istnieją organizacje, których celem jest spełnianie życzeń umierających dzieci. Im też chcę pomóc. - Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? - tak bardzo chciała odegnać smutek z jego twarzy. - Pewnie, mógłbym zrobić z siebie szlachetnego bohatera, by zrobić wrażenie na tobie, d'Armandach i całej reszcie. - Mocno zacisnął w swoich silnych i ciepłych dłoniach jej palce. - Paulo, nie zasługuję na taki zaszczyt. Nie zaprzeczam, że zależy mi na ocaleniu Clinton Computers. Skłamałbym, gdybym tak twierdził. Muszę być szczery, oba cele są równorzędne - uratować firmę i założyć fundację na rzecz obozu. Poza tym, Paulo, obóz... jestem to winny mojej siostrze. Słuchała tego w ciszy zastanawiając się. - Dlaczego więc powiedziałeś Jacquesowi, że nie będziesz dyskutował nad ponowną jego ofertą? - spytała po chwili.
116
RS
- Dopiero ostatniej nocy zobaczyłem, jaki byłem zapatrzony w swoje szlachetne posłannictwo. Nie miałem prawa zmuszać cię do udawania mojej żony ani do oszukiwania Jacąuesa. Zdecydowałem, że pora z tym skończyć. - Co spowodowało tę zmianę? - To była inna twarz Toma. Poczuła się niezręcznie wobec mężczyzny, który stawiał sobie tak wysokie wymagania. - Ty. Skulona obok mnie, ufna i potrzebująca opieki - ich usta złączyły się w przelotnej pieszczocie - jak te dzieci. Zdecydowałem się zrobić to dla nich i chyba też dla ciebie, aby wynagrodzić ci to, przez co musiałaś przejść z mojego powodu. - Powinieneś mi powiedzieć - wyszeptała, przypominając sobie podejrzenie, że Tom znowu manipuluje nią i Jacquesem. - Nie możesz brać na swoje barki kłopotów całego świata, Tom. Podniósł ją z fotela i poprowadził do łóżka. - Kocham cię, Paulo. - Musnął ustami jej czoło, wilgotne powieki, nos, aż odnalazł jej wargi. - Wiem, że nie jestem łatwy w codziennym życiu, ale proszę, powiedz, że spróbujesz. - Ja też cię kocham - nie mogła mówić dalej, bo zamknął jej usta pocałunkiem. To miłosne pożądanie było inne niż poprzednie chwile spędzone razem. Zamiast gorącej żądzy czuła delikatny, choć przenikliwy ból łagodzony pewnością, że dzięki Tomowi wkrótce się go pozbędzie. Czuła jego ciepły oddech na szyi. Kiedy rozpiął jej sukienkę, pomogła mu ją zdjąć. Nie chciała odchodzić od niego ani na chwilę. Zdjęła koszulkę i już miała rozpinać biustonosz, kiedy powstrzymał ją. - Pozwól mi to zrobić. - Przewrócił ją na brzuch i zanim uwolnił ją z reszty bielizny, pieścił łagodnie jej plecy. Uniósł ją lekko i objął jej piersi. Wilgotnymi pocałunkami okrywał ramiona Pauli, która cało wicie poddała się przejmującej fali ciepła oblewającej jej ciało. Tom odsunął koronkę majteczek i posuwał się coraz niżej i niżej, wywołując u niej jęki rozkoszy. - Poczekaj - oparła się o niego - chcę to dzielić z tobą. Trochę niezdarnie zdjęła z niego ubranie. Był teraz nagi, jego ciało błyszczało w świetle małej lampki. - Połóż się - poprosiła. Uniósł brwi ze zdziwienia, ale posłuchał.
117
RS
Teraz ona smakowała jego ciało, gładziła brązowe włosy, masowała napięte mięśnie szyi i ramion, przeczesywała zarost na jego piersi. Podążała ścieżką delikatnych włosków na jego brzuchu, objęła rękoma muskularne uda i jego męskość. Pieściła go, wzbudzając w nim niezaspokojony głód. Miała świadomość każdej jego odpowiedzi, każdego oddechu. W końcu jej zmysły zapragnęły spełnienia. Wyciągnęła się na nim, czując wzajemny kontakt ich nóg, swoje biodra wciśnięte w jego, stożki piersi oparte o jego tors. - Powiedz to, Paulo - głos miał ochrypły z podniecenia. - Co? - Przez chwilę nie rozumiała, czego żąda, w końcu przypomniała sobie. To do niego podobne, myśleć o takich rzeczach w takiej chwili! - Tak, wyjdę za ciebie, Thomasie C. Clintonie Trzeci. - Myślałem, że nigdy tego nie powiesz. - Leżał teraz na niej, ledwo powstrzymując radość. Pod dotykiem jego ust piersi Pauli zamieniły się w dwie rozpalone wyspy. Gwałtowny płomień pożądania ogarnął najdalsze zakamarki jej ciała i duszy. W końcu zjednoczył się z nią, obdarzając miłosnym napięciem, pobudzającym jeszcze tęsknotę za nim. Objęła go z całej siły. Ponaglała ustami, piersiami i nogami. Siła eksplozji była nieporównywalna z dotychczasowymi przeżyciami. Spalała się w jego ogniu. Było to jak trzęsienie ziemi, dzięki któremu jej zmysły osiągnęły nowe przestrzenie światła i koloru. Unosiła się pośród jasności, zdumiona falami spełnienia, które oblewały jej ciało. Jej ekstaza była bardziej psychiczna niż fizyczna. To było jak powrót do domu, poczucie bezpieczeństwa i miłości, oczekiwanie radości, spontaniczności i zaufania. - Och, Tom. - Leżała wilgotna od potu i szczęśliwa. Sztuczne ognie. Dziwne, przypomniała sobie znowu tę noc rozczarowania z dzieciństwa. Jak marnie wyglądały osiągnięcia pirotechnika w porównaniu z jej wyobraźnią. Ale nie dziś. Nigdy nie spodziewała się czegoś takiego. To coś więcej niż spełnienie marzeń, więcej niż wejście w świat czarów. Była w tym również miłość. - Nie zmienisz zdania? - Tom zaczął przekomarzać się z nią. - Coś ci powiem. - Słucham. - Pogładziła niesforny kosmyk jego włosów.
118
RS
- Jeśli wyjdziesz za mnie, obiecuję, że już nigdy nie będziesz musiała sprzątać. Udała zaskoczenie. - Dlaczego nie powiedziałeś tego od razu? Zgodziłabym się natychmiast! - Więc pozostaje nam tylko zrobić badanie krwi i ustalić datę. - Położył się znowu na łóżku. Paula zaczęła się śmiać. - Co się stało? - Sally, moja współlokatorka. - Paula potrząsnęła głową. - Możesz sobie wyobrazić jej reakcję? - Wydała mi się trochę sceptyczna, kiedy rozmawiałem z nią przez telefon - przyznał. - Sally będzie świadkiem. - Próbowała wyobrazić sobie przyjaciółkę niosącą bukiet kwiatów z uśmiechem, ale wciąż widziała ją z otwartymi ze zdumienia ustami i mrugającą oczami z zaskoczenia. - Powinniśmy jej pozwolić podpisać akt ślubu, bo nigdy nie uwierzy, że to prawda. - Jeśli tylko nie pojedzie z nami na miodowy miesiąc. - Pogłaskał aksamitną skórę jej pleców. Miesiąc miodowy. Paula zamknęła oczy. Tropikalne plaże i łagodne letnie noce. Albo Paryż, albo... Podniecona tą perspektywą uświadomiła sobie, że mogą pojechać dokąd tylko zechcą. - Hawaje? - zaproponowała. - Słucham? - Na naszą podróż poślubną, głuptasie. - Znowu przygładziła niesforny kosmyk. - Tom zmarszczył czoło. - Nie myślałem jeszcze o tym tak poważnie. Musimy mieć to za sobą możliwie jak najprędzej. Prawdopodobnie nie będę mógł wziąć więcej niż parę dni wolnego, przynajmniej na razie. Paula rozczarowana zacisnęła usta. - Jest dużo miejsc na weekendy blisko Południowej Kalifornii. - Malibu? - spytał. - Tomie Clinton! - Spojrzała na niego.- Chyba nie chcesz robić interesów podczas naszego miodowego miesiąca! - Nie martw się. - Ujął ją za ręce. - Nie jestem takim głupcem. Moglibyśmy wyjechać na pustynię. - Dolina śmierci w sierpniu? - Nie wierzyła mu. - Hej, jeśli chcesz, abym się roztopiła, to szepcz mi słodkie słówka do ucha. Pochylił się nad nią i zamruczał.
119
RS
- Las Vegas? - Co? - Vegas. - A co to ma wspólnego ze słodkimi słówkami? - Leży na pustyni - wyjaśnił i dodał: - Zobaczylibyśmy przedstawienia, jedlibyśmy we wspaniałych restauracjach, im więcej o tym myślę, tym bardziej podoba mi się ten pomysł. Poruszyła się niespokojnie. Spędziła przykre chwile w tej świątyni hazardu. - Tom, nie chcę ci psuć nastroju, ale Vegas nie kojarzy mi się z najszczęśliwszym okresem mojego życia. Posmutniał. - Nie pomyślałem o tym. Byłaś tam ze swoim ex-mężem? - Często. - Jeszcze teraz słyszała odgłosy automatów do gry. - Paulo, pojedziemy gdzie indziej. - Wyglądał jednak na rozczarowanego. Przypomniała sobie, że czasy się zmieniły. - Nie, zróbmy to, Tom. - Jesteś pewna? Zawsze zostaje nam Palm Springs albo Santa Barbara. Uśmiechnęła się. - Pamiętasz, jaka byłam wystraszona w Monte Carlo? Nie chodzi o kasyno, stoły do gry czy złudę wygranej. Dla mnie groźny był sam hazardzista. - Och! - Czule pogłaskał ją po policzku. - Czy zdałem egzaamin? - Na piątkę. Rozchmurzył się. - Więc zostałem zaakceptowany? Żadnych więcej przeszkód do pokonania, gór do przejścia albo niewinnych dziewic do ocalenia przed szalejącymi odkurzaczami? - Cóż. jest jeszcze jedna rzecz. - Tak? - Jeśli kiedykolwiek jeszcze poprosisz mnie o udział w takiej maskaradzie, rozwiodę się z tobą. - Nie martw się - roześmiał się Tom - od tej chwili będę filarem społeczeństwa. Jak najlepsza książka miesiąca. Zaprenumeruję Reader's Digest. Jedyną moją rozrywką będzie budowanie statków z wykałaczek i umieszczanie ich w butelkach po whisky. - To nudne - zauważyła.
120
RS
- Och, będę nudny. - Pocałował ją w czubek nosa. - Uroczyście przysięgam, że nigdy w swoim życiu nie zrobię czegoś, czym będziesz zawstydzona, zażenowana, co przyniesie ci ból lub zmartwienie - puścił do niej oko - ale nie założę się o to.