ABC wychowawcy wypoczynkuNa podstawie Nocuń A.W. Papuzińska J. Przecławska A. Sawa J.K. "Poradnik Wychowawcy kolonijnego" Warszawa 1974
Poradnik - nap...
6 downloads
6 Views
ABC wychowawcy wypoczynkuNa podstawie Nocuń A.W. Papuzińska J. Przecławska A. Sawa J.K. "Poradnik Wychowawcy kolonijnego" Warszawa 1974
Poradnik - napisany przez zespół autorów: Nocuń, Papuzińska, Przecławska, Sawa. Napisany 35 lat temu - mocno się postarzał i zdezaktualizował, ale jego przesłanie dotyczące samej pracy opiekuńczo-wychowawczej na kolonii pozostało nadal aktualne.
I. Przygotowania
Każdy z nas wie, że do każdego poważnego przedsięwzięcia należy w sposób przemyślany przygotować się - również do kolonii. Ponieważ będziemy z dala od naszego rodzinnego domu, pomyślmy odpowiednio wcześniej, co nam będzie potrzebne do naszej pracy z dziećmi, a co przyda się nam osobiście.
Na czym warto się znać?
Sama wiedza psychologiczna nie wystarczy. Konieczne jest przypomnienie lub uświadomienie sobie podstawowych zasad związanych z higieną i zdrowiem dzieci. Pozwoli nam to prawidłowo dbać o nasze pociechy, a także odpowiadać na stawiane przez nie pytania dotyczące uzasadnienia takich, czy innych zaleceń. Może się także zdarzyć, że będziemy musieli udzielić pomocy w przypadku skaleczenia, nagłego zachorowania, czy też ocenić stopień zagrożenia zdrowia dziecka. Elementarna wiedza medyczna pomoże nam w zachowaniu zimnej krwi i podjęciu kroków najbardziej skutecznych w takich sytuacjach.
Pewną ilość czasu można poświęcić na uzupełnienie wiedzy dotyczącej metodyki zajęć kolonijnych. Można sięgnąć do elementów metodyki pracy zuchowej i harcerskiej oraz sposobów organizacji zajęć pozalekcyjnych. Metodyka pracy w harcerstwie może mieć duże zastosowanie w pracy na kolonii pod warunkiem, że nie będzie to tylko mechaniczne przenoszenie harcerskiej obrzędowości i zwyczajów, które oderwane od tej organizacji tracą rację bytu.
Warto sobie także przypomnieć repertuar gier na świeżym powietrzu oraz podstawowe zasady rozgrywek i ćwiczeń sportowych - ponieważ nie wszystkie zajęcia tego typu będzie prowadził instruktor.
Powinniśmy też wzbogacić naszą wiedzę o uprawianiu turystyki. Aby wędrowanie było przyjemne, potrzebna jest znajomość spraw dotyczących ekwipunku i zasad marszu, posługiwania się mapą i kompasem, ochrony przyrody itp. Najczęściej już na kilka tygodni przed rozpoczęciem kolonii wiemy, w jakiej odbędą się one miejscowości. Jeśli chcemy, aby pobyt ten był naprawdę atrakcyjny, zarówno dla dzieci, jak i dla nas samych, musimy jeszcze przed wyjazdem zebrać jak najwięcej wiadomości o okolicy, w której spędzimy turnus kolonijny. Zajrzyjmy do odpowiednich przewodników turystycznych, aby wybrać najbardziej odpowiednie szlaki wycieczkowe. Przewodnik i mapę zapakujmy do naszego kolonijnego plecaka.
Nie znaczy to, że w czasie kolonii mamy odebrać naszej grupie radość samodzielnych poszukiwań turystycznych i wykonać za dzieci pracę w sposób zasadniczy podnoszącą atrakcyjność wycieczek np. obmyślanie trasy. Ale łatwiej będzie nam pokierować poczynaniami uczestników kolonii, jeśli nasza wiedza z tego zakresu będzie bogatsza i głębsza niż wiedza młodzieży.
Wiele naszej uwagi i troski wymagają zajęcia kulturalne, takie jak: organizowanie pracy świetlicowej, rozwijanie zdolności plastycznych, przygotowywanie imprez kulturalnych. Łatwo jest tu o schematy, sztywność i nudę. Te same skecze "straszą" od lat na imprezach kolonijnych, brak jest nowych ciekawych pomysłów. Poświęćmy trochę czasu i inicjatywy na zgromadzenie ciekawego repertuaru na ogniska i imprezy kolonijne, które spodziewamy się urządzić.
Wreszcie przygotujmy sobie książki z klasycznego repertuaru - może to być Kubuś Puchatek, Mały Książę lub Baśnie Andersena. Wybierzmy takie książki, które sami naprawdę lubimy i do których chętnie będziemy wracać czytając je dzieciom wieczorem "na dobranoc" lub w niepogodny dzień.
Pomyśl o sobie
Od tego, czy w sposób dostatecznie przemyślany skompletujemy garderobę i inne potrzebne nam rzeczy osobiste, zależy w dużej mierze wygoda i dobre samopoczucie przez czekające nas dni kolonijnego turnusu. Powinniśmy mieć wszystko to, co jest nam naprawdę potrzebne. Jeśli jedziemy z dziećmi, pamiętajmy, że musimy zapakować się do jednej walizki, torby lub plecaka, inaczej w czasie drogi będziemy zajęci pilnowaniem własnych bagaży zamiast dzieci.
Na kolonii najwygodniejszy jest ubiór sportowy, ale przygotujmy również elegancki strój na szczególne okazje. Koniecznie zabierzmy nieprzemakalne okrycie od deszczu - najlepiej skafander lub kurtkę (na pewno nie rozwiąże nam sprawy parasol), wygodne obuwie nadające się na wycieczki, sweter i inne ubrania (także bieliznę), odpowiednie na chłodniejszą pogodę. W górach i nad morzem nawet po bardzo upalnym dniu wieczory są zimne. Pamiętajmy, że wszystko to musi być jak najmniej gniotące się, łatwe do utrzymania w czystości i w takiej ilości, która pozwoli uniknąć częstego prania i prasowania.
Należy się tak przygotować, abyśmy byli ubrani nie tylko schludnie i czysto, ale także estetycznie, i to w każdym momencie kolonijnego życia. Dzieci są bardzo wrażliwe na wygląd zewnętrzny wychowawcy. Praca na koloniach trwa 24 godziny na dobę i przez cały ten czas, także późnym wieczorem, w środku nocy lub wczesnym rankiem, dzieci mogą potrzebować naszej pomocy lub po prostu zobaczyć nasz uśmiech i usłyszeć głos. Wtedy będą nas poszukiwać także i w naszym pokoju, mają do tego prawo, musimy być na to przygotowani. Wygląd nasz, ale i naszego łóżka, pokoju, szafy z rzeczami, powinien być w każdej chwili taki, abyśmy nie musieli się przed dziećmi wstydzić.
Uzupełnieniem naszego ekwipunku powinny być przybory do szycia oraz wystarczająca ilość przyborów toaletowych. Zabierzmy też ze sobą kilka długopisów i flamastrów, sznurek do bielizny, gwizdek do sędziowania - zobaczcie, że się przydadzą. I wreszcie włóżmy do walizki coś, co może nam uprzyjemnić życie przez tych kilka tygodni: jakąś ciekawą książkę dla nas samych, mały sprzęt grający. Niewiele będziemy mieć czasu dla siebie, ale niech chwile wygospodarowane na wypoczynek dadzą nam rzeczywiste odprężenie.
II. Wyjazd na kolonie
Okres przygotowań przedkolonijnych minął. Zaczyna się turnus. Zobaczymy po raz pierwszy dzieci oddane nam pod opiekę. Jak ważne z psychologicznego punktu widzenia jest to spotkanie, nie trzeba nawet mówić. W tym dniu poza innymi ważnymi sprawami równie dla nas ważny będzie wzrok rodziców lub opiekunów oddających swe pociechy, kontrolujących, czy wychowawca godny jest zaufania. Ubierzmy się ładnie (ale wygodnie) i pamiętając o uśmiechu ruszajmy do akcji.
Wsiąść do pociągu...
Rola wychowawcy w czasie zbiórki wyjazdowej spełniona jest wtedy dobrze, gdy podporządkuje się on wszystkim wcześniejszym i aktualnie wydanym poleceniom kierownika transportu. Atmosfera wyjazdu jest zazwyczaj nerwowa i napięta. Drobne przeoczenie może doprowadzić do powstania sytuacji groźnych dla bezpieczeństwa dzieci oraz do niepotrzebnych spięć z kierownictwem.
Jak zorganizować dobry wyjazd dzieci na kolonię? Rozwiązań naturalnie może być wiele i uzależnione będą one głównie od wielkości kolonii i środków transportu. Scenariusz zbiórki wyjazdowej musi być opracowany wcześniej i omówiony z wychowawcami w trakcie pierwszej przedwyjazdowej odprawy. W warunkach wielkomiejskich najwłaściwszym miejscem do przeprowadzenia zbiórki wyjazdowej jest teren organizatora. Tam rodzice przyprowadzają dzieci i tam też powinni się z nimi pożegnać. Bardzo często miejscem tym jest jednak teren dworca lub plac bądź parking miejski. Takie rozwiązanie zmusza nas do zachowania jeszcze większej ostrożności i uwagi.
Wychowawcy zbierają się przeważnie na godzinę przed terminem zbiórki dzieci. Kierownik transportu przeprowadza ostatnią odprawę, ustala sposoby porozumiewania się, dokładne miejsce zbiórki poszczególnych grup, wydaje znaki rozpoznawcze (np. kolorowe czapeczki) i listy uczestników kolonii. Każdy wychowawca udaje się na swój posterunek i od tej chwili przestają istnieć dlań inne sprawy poza dziećmi oddanymi mu pod opiekę. Wychowawca powinien mieć jakiś znak rozpoznawczy swojej grupy. Widoczna tabliczka (może być kartka) z wyraźnym numerem grupy spełni doskonale tę funkcję, zaś identyfikator z imieniem i nazwiskiem ułatwi znakomicie kontakty z rodzicami.
Rodzice przyprowadzają dziecko do odpowiedniego wychowawcy (podział na grupy wisiał przez kilka przynajmniej dni na tablicy ogłoszeń organizatora, ponadto na terenie zbiórki urzęduje informator mający listy całej kolonii). Nie jest dobrym zwyczajem podział dzieci na grupy przez publiczne wyczytywanie nazwisk. Potęguje to u dzieci stres, a przed nimi przecież i tak najcięższe chwile - pożegnanie. Wychowawca powinien zaznaczyć fakt przybycia dziecka na miejsce zbiórki na liście obecności. Po skompletowaniu całej grupy należy zgłosić się do kierownika transportu.
Czas od chwili zbiórki do odjazdu pociągu nie może być zbyt krótki ani zbyt długi. Stosunkowo dużo czasu poświęcić musimy na zbieranie się dzieci oraz pierwsze organizowanie grup. W tym czasie rodzice zgłaszać będą swe dodatkowe prośby i życzenia, informować nas o stanie zdrowia lub też specjalnych upodobaniach. Nie jest to czas najbardziej odpowiedni na zbieranie takich informacji, niemniej jednak nie możemy uwag rodziców zbywać ani lekceważyć. Nie dowierzajmy własnej pamięci, więc prośmy rodziców, aby swe uwagi lub specjalne życzenia zgłaszali na kartkach lub sami je zapisujmy w notesie.
Najczęstsze prośby rodziców związane są z przeniesieniem ich dzieci do innych grup. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że nawet najlepszy podział na grupy nie zadowoli wszystkich zainteresowanych stron. Na trudność tę nie ma jednoznacznej recepty. Rodzice mięli czas i możliwość składania takich postulatów wcześniej. Nie stresujmy jednak dzieci i rodziców zapewniając ich, że zajmiemy się tą sprawą po przyjeździe na miejsce.
Zebrana grupa gotowa jest już do drogi. W czasie z zbiórki kilkakrotnie przeczytaliśmy listę, kojarząc nazwiska i imiona z uczestnikami. Zawieramy pierwsze znajomości z dziećmi i staramy się zwracać do nich po imieniu. Pierwsze pomyłki są nieuniknione, ale kiedy towarzyszyć im będzie szczery uśmiech, dzieci same będą nas poprawiać, dzięki czemu szybciej nauczymy się ich imion na pamięć. Zwracanie się po imieniu, a nie (jak to często bywa) po nazwisku, wprowadzi do naszej grupy swobodniejszą, bardziej życzliwą atmosferę. Uśmiech i życzliwość, a jednocześnie żelazna konsekwencja w egzekwowaniu poleceń i respektowaniu regulaminów - to recepta na dobry start pracy wychowawczej. Nie zapomnijmy o tym, że wychowankowie nasi wyjeżdżając na kolonię są tym nieco zestresowani, ponieważ rozstają się z najbliższymi, zmieniają otoczenie, nie są pewni, jak ułoży się ich współżycie z kolegami i wychowawcą. W tych warunkach musimy jak najszybciej zdobyć sobie ich zaufanie, ugruntować w nich przekonanie o tym, że jesteśmy im życzliwi, ale także o tym, że każde nasze polecenie musi być wykonane i że doskonale panujemy nad sytuacją. O tym, że jesteście wychowawcami po raz pierwszy, wiecie tylko wy i kadra. Nie martwcie się więc na zapas, że dzieci nie będą się was słuchać. Szkoła narzuca dzieciom pewien rygor, który mimochodem udziela im się również na kolonii. Jeśli nie popełnicie rażących błędów - zostanie tak do końca turnusu. W tej chwili najważniejsze dla was powinno być to, aby wzbudzić w dzieciach i rodzicach poczucie bezwzględnego bezpieczeństwa.
Jeśli zbiórka odbywa się na terenie organizatora, pierwszy przejazd odbywa się zazwyczaj zamówionym autokarem z miejsca zbiórki na dworzec kolejowy. Podczas wsiadania wychowawca wskazuje każdemu dziecku jego miejsce w autokarze. Miejsca przy oknach są najbardziej atrakcyjne i będzie na nie największy popyt, a dopuszczenie do dowolnego zajmowania miejsc może doprowadzić do wzajemnego przepychania się i sukcesów jednostek najsilniejszych fizycznie.
Dworzec kolejowy to miejsce, w którym do perfekcji doprowadzimy umiejętność liczenia do dwudziestu (do tylu, ilu uczestników mamy w grupie). Tłok. Hałas. Inne wsiadające wraz z nami kolonie. Bałagan potęguje często fakt przybycia rodziców, którzy jakoś się tu znaleźli, aby pomagać swoim pociechom, gdy pociąg będzie już odjeżdżał. W młodszych grupach, szczególnie wśród dzieci wyjeżdżających po raz pierwszy mamy płacz przy rozstaniu. W chwili podstawienia pociągu zamieszanie dochodzi do punktu szczytowego i musimy pamiętać o tym, aby w żadnym wypadku nie dać się unieść fali wsiadających. Bez wyraźnego polecenia kierownika transportu nie pozwalamy ruszyć się grupie z miejsca. Dokładnie wykonując polecenia, przechodzimy zwartym szykiem do odpowiedniego wagonu i zajmujemy wskazane przedziały. Zdarza się na tym etapie, że rodzice pomagają często swoim, mocno już przerośniętym pociechom w umieszczaniu w wagonach bagaży, w zdobyciu lepszych miejsc itp. Wprowadzają oni niepotrzebne zamieszanie i utrudniają sprawne rozmieszczanie dzieci. Należy więc kontrolować sytuację, ale w granicach rozsądku, np. nierozsądne byłoby całkowite pozbawienie możliwości porozumienia się rodziców i dzieci np. przez zamknięcie okien itp. Ostatnie wymienione z rodzicami zdania, pomachanie chusteczką - wreszcie sami!
Czasu kolejowej podróży nie wolno nam wychowawczo zmarnować. Mamy okazję do pierwszych kontaktów i poznania grupy wędrując od jednego do drugiego przedziału. Starajmy się nawiązać pierwszy bliższy kontakt z dziećmi. Rozmawiajmy z nimi. Tematów do rozmowy jest dużo - od typowo szkolnych, tzn. o tym, jak minął rok i jakie było jego zakończenie, kto przeszedł do której klasy itp., do tych może najbardziej wszystkich uczestników interesujących, tzn. związanych z kolonią i jej przebiegiem. Starajmy się dowiedzieć, kto z uczestników grupy był już w okolicach naszej koloni, co robiono rok temu, gdzie chodzono na wycieczki. Starajmy się dowiedzieć, co sami chcieliby robić na kolonii, stwórzmy szczególnie w starszych grupach atmosferę możliwości zmian programowych i przekonanie o tym, że ewentualne propozycje młodzieży zawsze będą wysłuchane i brane pod uwagę. Czas przejazdu jest dla tego typu rozmów (określić je można jako integracyjne) szczególnie korzystny z kilku względów. Po pierwsze, nie mamy jeszcze do czynienia ze zwartą grupą, która jako całość mogłaby się nam przeciwstawić, lecz z pojedynczymi uczestnikami. Szanse więc są niejako równe - poznają się wszyscy wzajemnie, a nie tylko wychowawca poznaje młodzież. Po drugie, przebywając z młodzieżą, już tylko swoją obecnością możemy opanować pewne zjawiska, np. otwierając okno tylko do pewnej wysokości, zwracając uwagę na "głośność" rozmów, regulując korytarzowe wędrówki, wprowadzamy pewne normy zachowań doprowadzając do respektowania ich przez grupę. Uczestnicy sami szybko zorientują się, że tak należy, a tak nie, bo tak chciał "Pan" czy też "Pani". Mamy tu bowiem do czynienia z naśladownictwem, którego wychowawczego wpływu tak często się nie docenia.
Rozmowy, o których wyżej piszemy, powinny być prowadzone w możliwie małych, "przedziałowych" grupach, są wtedy o wiele bardziej skuteczne. Nie starajmy się zatem oszczędzać języka przed "strzępieniem" stłaczając całą grupę w jednym przedziale. Wędrujmy od przedziału do przedziału (mamy ich raptem trzy) i powtarzajmy się - ten wkład pracy wychowawczej na pewno nam się zwielokrotni w efektach.
Stałe przebywanie wychowawcy ze wszystkimi dziećmi swojej grupy jest już z powodu rozmieszczenia ich w dwu lub trzech przedziałach niemożliwe. Względy bezpieczeństwa wymagają więc stworzenia systemu dyżurów na korytarzu pociągu w pobliżu wyjść przez cały czas podróży. Jeśli jest to podróż nocą, trzeba umożliwić wychowawcom chociaż krótkie chwile wypoczynku. Następnego dnia muszą przecież być w pełni sprawni do pracy.
Mimo obowiązkowego optymizmu pedagogicznego wyrażającego się także w przekonaniu, że grupa, którą otrzymaliśmy, jest najlepszą pod słońcem grupą kolonijną, musimy być przygotowani na drobne incydenty lub wykroczenia. Najczęściej jest to zbyt szerokie otwieranie okien, wychylanie się z nich, porozumiewanie się między przedziałami przez okna itp. Zdarza się wyrzucanie drobnych resztek i śmieci przez okna lub zawody w pluciu wprost na ludzi stojących na mijanych peronach. Ulubioną zabawą jest wyrzucanie całych rolek papieru toaletowego za okno, aby rozwijał się w czasie jazdy pociągu w długie ciągnące się przy oknach wstęgi. Postoje pociągu związane są z próbami wysiadania z wagonów. Można przyjąć, że większość potencjalnych kolejowych wykroczeń naszych wychowanków bezpośrednio zagraża ich zdrowiu i życiu - wszystkie więc przewinienia tego typu muszą spotkać się z naszą natychmiastową reakcją.
Przejazd dzieci na kolonię odbywać się musi przy współudziale pracowników służby zdrowia. Jadący wraz z dziećmi lekarz lub pielęgniarka muszą mieć ze sobą apteczkę. Mogą się zdarzyć jakieś drobne skaleczenia, przycięcie ręki drzwiami itp. Ponadto niektóre dzieci źle znoszą podróż i mała tabletka aviomarinu zaaplikowana wcześniej uwolnić nas może od objawów kłopotliwych zarówno dla dziecka, jak i otoczenia.
Przejazdy kolonijne zwłaszcza na dłuższych trasach odbywają się przeważnie nocą - jest to z wielu względów korzystniejsze - w krótkim bowiem czasie większość dzieci o tej porze zasypia, nawet na siedząco. Przejazdy w dzień są dla personelu pedagogicznego bardziej absorbujące - większa niż w nocy ogólna aktywność dzieci zmusza do wzmożenia opieki.
Przejazdy kolonijne realizowane są na ogół przez PKP w taki sposób, że tym samym wagonem bez żadnych przesiadek i związanego z nimi niebezpieczeństwa dzieci docierają do stacji przeznaczenia. Jedynie w nielicznych przypadkach małych grup podróżujących w nietypowych terminach bądź kierunkach mogą być przesiadki. Taką podróż należy jeszcze staranniej przygotować. Musimy postarać się, aby w tej sytuacji jedna osoba dorosła miała pod opieką nie więcej niż 5-8 dzieci. Ponieważ liczba stałego personelu placówki jest w tym przypadku niewystarczająca, organizator musi oddelegować specjalnych konwojentów na czas podróży. Funkcję tę często pełnią rodzice uczestników kolonii.
Jedziemy autokarem
Drugim powszechnym sposobem podróży jest przejazd autokarem. Sposób ten ma tę zaletę, że dzieci wprost z siedziby organizatora dowożone są tym samym środkiem lokomocji do obiektu kolonijnego. Jeżeli przyjmiemy takie właśnie rozwiązanie, to musimy zwrócić uwagę na kilka rzeczy.
Poważniejszym problemem jest sprawa zmniejszonej ruchliwości dzieci. Ponieważ podróż taka bardziej męczy, konieczne są zatem co jakiś czas przerwy przeznaczone na rozprostowanie kości oraz na załatwienie potrzeb fizjologicznych. Drogi nasze nie są jeszcze dostatecznie wyposażone w miejsca postojowe z odpowiednimi urządzeniami sanitarnymi, w tej sytuacji korzystamy czasem z parkingów leśnych. Pamiętać przy tym należy, aby zakazać dzieciom nawet samego zbliżania się do drogi, nie mówiąc już o jej przekraczaniu. Uważajmy też, aby dzieci nie zgubiły się nam w lesie czasie poszukiwania "odpowiedniego krzaczka" do załatwienia swoich potrzeb. Również ze względu bezpieczeństwa nie powinniśmy tracić dzieci z oczu (mamy na myśli uprowadzenia, które choć rzadko, to jednak zdarzają się).
Podróż autokarowa zwiększa przypadki złego samopoczucia dzieci - aviomarin może być więc częściej potrzebny. Dla pewności wychowawca powinien, odbierając dziecko od rodziców, dowiedzieć się, jak ono znosi podróż samochodem, a w razie potrzeby kierować do lekarza czy pielęgniarki.
W czasie drogi zwracajmy uwagę na wszystko co może dekoncentrować naszego kierowcę. Mamy na myśli tu takie rzeczy jak powiewające za oknem zasłonki, głośny śmiech i krzyki. Ulubioną zabawą dzieci jest obrzucanie przechodniów pomidorami czy jabłkami i oczywiście rozwijany za oknem papier toaletowy... Ze względów bezpieczeństwa zabraniamy oczywiście naszym dzieciom spacerów po autokarze. Każde dziecko powinno siedzieć na swoim fotelu i nie opuszczać go w czasie jazdy.
Dobrą praktyką jest, gdy jeden z wychowawców siedzi z tyłu autokaru. Widzi wtedy dokładnie co dzieje się we wnętrzu pojazdu i może w porę reagować.
III. Pierwsze dni
Minęła podróż, a może nawet pierwsza noc spędzona pod kolonijnym dachem. Za...