Rozdział 1 Opuszczając do dołu szyby, Anthony usiadł na końcu limuzyny, pijąc stuletnią szkocką. Powstrzymując łzy, wlał w siebie następną kolejkę, od...
6 downloads
33 Views
307KB Size
Rozdział 1 Opuszczając do dołu szyby, Anthony usiadł na końcu limuzyny, pijąc stuletnią szkocką. Powstrzymując łzy, wlał w siebie następną kolejkę, odchylił głowę na skórzane siedzenie tapicerki i słuchał wycia wilków. To był jedyny raz w miesiącu, gdy wyciągał taki mocny alkohol. Były chwile takie jak ta, że żałował sparowania z wilkiem. Starał się ukrywać swoje nieszczęście przed swoim kochankiem Silverem; zabiłoby go, gdyby pomyślał choć przez chwilę, że Anthony jest nieszczęśliwy. Ale prawda była taka, że Anthony nigdy nie będzie prawdziwym partnerem Alfy. Mimo, że inni w sforze przyjęli go, nigdy nie będzie mógł biegać z wilkami albo z nimi polować. Różnice biologiczne oddzielały go od sfory. W każdej chwili Silver mógł wrócić z szerokim uśmiechem i dzikimi oczami, i będą pieprzyć się jak króliki. Ale na serce Anthony'ego napierał ogromny ciężar. Ciężar, który mówił, "Silverowi będzie lepiej beze mnie." Na nieszczęście, wilkołaki parowały się tylko raz. Gdyby Anthony go zostawił, Silver nie podjąłby szukania sobie miłego, wilczego towarzysza. Prawda była taka, że Silver albo by się zabił, albo zdziczał tak, że sfora dopadłaby go i wymordowała. Anthony zrobiłby wszystko, by zapobiec przedwczesnej śmierci kochanka, nawet jeśli to oznaczało umieranie odrobiny jego wnętrza podczas każdego polowania w czasie pełni. Przegroda między kierowcą, a pasażerem zjechała do dołu i zmartwione oczy Farra przyjrzały mu się we wstecznym lusterku. Farro pomachał dłonią. "Jak długo zamierzasz to robić?" "Tyle razy, ile poprosi mnie, bym przyszedł." "A czy on wie, że słyszenie wilków cię zabija? Że nigdy nie będziesz częścią naszego świata?" Anthony wzruszył ramionami. To nie miało znaczenia. Będzie tu dla ukochanego pomimo jego niezdolności do przemiany. Pewne problemy nie miały bajkowego rozwiązania. "Wspieram mojego partnera." Farro posłał mu spojrzenie graniczące między współczuciem, a wstrętem. "Wiesz, że jeśli nie jesteście prawdziwymi partnerami, jemu lepiej będzie bez ciebie. Kaleczysz go przed innymi wilczymi sforami." Ból przeciął Anthony'ego jak brzytwa, gdy usłyszał w słowach Farra prawdę. "Ale ja jestem jego prawdziwym partnerem, więc będzie musiał sobie z tym poradzić." Wziął kolejny haust alkoholu, delektując się płonięciem. "Tak jak i ty." Farro podniósł z powrotem przegrodę. Anthony marzył, by móc nienawidzić Farra, ale tak naprawdę, on był jedynym, który powiedział prawdę. Silver wyglądał na słabego przy innych sforach, bo Anthony nie był wilczym partnerem. Zwierzchnią mocą Silvera jako Alfy było trzymanie z dala innych wilków, które chciały odebrać mu terytorium.
Anthony westchnął i wypił kolejny łyk trunku, zastanawiając się po raz kolejny, dlaczego Silver nalegał, by przychodził na to wszystko. To tylko podkreślało fakt, że nie potrafił się zmieniać. Cholera, nawet Elliott potrafił się zmieniać, a był tylko w połowie wilkiem. Raz w miesiącu ktoś był przydzielany na kierowcę Anthony'ego i kierowca miał się zmienić później w nocy. Nigdy nie pytał, ale żaden z wilków nie zdawał się mieć nic przeciwko wożeniu go w kółko, ale może to znowu był wpływ Silvera. Ciężko było komuś zaprotestować, gdy istniała poważna szansa, że drugi mężczyzna rozerwie mu głowę. Odstawiając drinka, Anthony zamknął oczy i czekał na powrót ukochanego. *** Na siedzeniu kierowcy Farro oparł czoło o kierownicę. Silver zabiłby go, gdyby usłyszał, że rozmawia w ten sposób z Anthonym. Nie miał wyjścia; będzie musiał opuścić sforę. Nie było mowy, by codziennie patrzył jak Silver przymila się do swojego małego nie-wilka. Zazdrość plamiła mu duszę i nie było sposobu, by zatrzymać jej narastanie. Czuł gorycz zmieniającą go w kogoś, kim nie chciał być. Kochał Silvera i patrzenie jak mężczyzna ignoruje wszystkie inicjatywy, by wyszeptać słowa oddania do ucha małego blondynka było więcej, niż można było oczekiwać, ze zniesie wilk. Silver może i nie był jego partnerem, ale Farro zawsze miał nadzieję, że będzie miał przynajmniej szansę być faworytem w łóżku Alfy. Teraz nie będzie miał nigdy okazji i część niego żywiła za to do Anthony'ego urazę. Irytowało go, jak pieprzony nie-wilk mógł rządzić wilczą sforą. Tak, zdecydowanie nadszedł czas przeprowadzić się, zanim zrobi coś, czego będzie już zawsze żałował. Wyuczył się na pamięć tego, co zamierzał powiedzieć Silverowi. Może zostawi kartkę. Myśl o przystojnym Alfie patrzącym na niego z sympatią, zamiast z miłością albo nawet gorzej, z litością, była czymś, czego zdecydowanie chciał uniknąć. Pokiwał głową. "Tak, kartka wystarczy." *** "Idziesz?" Silver odwrócił się, by zobaczyć Parkera i Elliotta stojących przy nim w świetle księżyca. Przytakując, poklepał obu mężczyzn po ich nagich ramionach. "Muszę wracać do mojego partnera." Zignorował nieznaczne zmarszczenie brwi na obu twarzach. Musieli spędzić czas w ich wilczej formie biegając i polując razem pod wieczornym niebem. Podczas każdej pełni Silver czuł głęboki ból w sercu. Pragnął odwrócić się i przytulić do swojego Anthony'ego. Chciał, by jego partner pieścił go w jego wilczej formie, bez żadnych seksualnych podtekstów. Jedyne pragnienie jakie czuł jako wilk to pragnienie polowania, walki i kojącego dotyku tego, którego kochał ponad wszystkich. Przed Anthonym, Silver zostałby i tańczył ze swoją sforą pod księżycem. Mógłby opowiadać historie o polowaniach i obgryzać do kości ich zdobycze. Ale teraz, klucz do jego serca siedział w limuzynie, pijąc alkohol najwyższej jakości. Mimo wszystko, nie zamieniłby swojego ukochanego półbożka na wszystkie wilki świata. I jeśli nawet czasami czuł ukłucie, że Anthony nie mógł dołączyć do polowania, to odepchnął tę myśl, głębiej niż do grobu, tam gdzie należała.
*** Dźwięk muzyki sprawił, że Anthony otworzył oczy, w samą porę, by zobaczyć blask gwiezdnego pyłu tańczący na przeciwległym siedzeniu. Spojrzał na swojego drinka i zastanawiał się, czy może nie wychylił za dużo. "Dobry wieczór, Anthony." Powiedział znajomy głos. "Cześć, dziadku." Powiedział Anthony. Iskry zderzały się dopóki nie uformowały się w błyszczącą białą poświatę formy Zeusa. Jego głęboki głos odbił się w zamkniętej przestrzeni limuzyny. "Dlaczego mój ulubiony wnuczek zapija się na umór w tak piękną noc jak ta?" Anthony wzruszył ramionami, wstydząc się przyznać do swoich małostkowych żali. "Czy to ma coś wspólnego z tym, że twój partner obrasta raz w miesiącu futrem i cię opuszcza?" "On mnie nie opuszcza." Powiedział Anthony. Nikt nie potrafił dotknąć cię do żywego jak rodzina. "Jest Alfą. Musi biegać ze swoją sforą." Zeus wziął szklankę i nalał sobie drinka. Przełknął z westchnięciem. "Przynajmniej zostawia cię z porządną gorzałą." Anthony się zaśmiał. "Co byś dał, by być wilkiem?" Zapytał Zeus. "Nie mogę być wilkiem." Powiedział gorzko Anthony. "Trzeba się nim urodzić." "Czyżbyś zapomniał, że jestem bogiem?" Spytał Zeus, jego głos zabrzęczał o szyby limuzyny. Usta Anthony'ego wyschły z przerażenia. Czasami zapominał, że jego dziadek nie był zawsze przyjacielskim staruszkiem, który kiedyś unosił meble w jego pokoju, by go rozśmieszyć. "Nie dziadku." "Więc pytam cię ponownie. Co oddałbyś, by być wilkiem?" Anthony prawie odpowiedział "wszystko". Ale na przestrzeni wieków nauczył się być ostrożnym kiedy się umawiało na coś z bogiem. "A co byś chciał?" Zeus zaśmiał się. "Dobrze się uczysz, mój chłopcze. To było pytanie z podtekstem." Zeus uśmiechnął się do wnuczka. "Hmmm. Co mógłbym chcieć w zamian za taki prezent?" Serce Anthony'ego przyspieszyło. Bóg nie wpadał na drinka jeśli czegoś nie chciał, a na pewno nie jego dziadek. Zeus miał już jakiś zamysł w głowie zanim pojawił się w limuzynie. "Czuję się samotnie w mym domu, mój wnuku. Byłbym uradowany mając jakieś
towarzystwo." W oczach Zeusa zajaśniały błyskawice. Anthony wiedział, że jego oczy stawały się takie same, gdy emocje brały górę. Będąc po drugiej stronie, zgodził się ze swoim partnerem, że te błyskawice były niepokojące. "Nie chcę opuścić mojego partnera, dziadku, ale wiem, że Silver pragnie, bym był jego prawdziwym partnerem." "Nie sądzę, by twój wilk zmieniłby w tobie cokolwiek. To twoja własna duma sprawia, że tego chcesz." Anthony westchnął. Późna pora i poziom alkoholu w jego organizmie sprawiał, że stawał się zmęczony i marudny. "W porządku. Zdecydowałeś już czego chcesz?" "Siedmiu lat służby." Anthony wyprostował się na siedzeniu i spojrzał gniewnie na dziadka."Nie mogę tak po prostu zostawić Silvera na siedem lat!" "Nie bądź idiotą Anthony, wiesz, że mogę manipulować czasem. Za jeden rok w moim pałacu, wezmę tylko jeden dzień tutaj. Nie będzie cię przez tydzień." Anthony przegryzał wargę rozważając tę ofertę. "I sprawisz, że będę mógł zmieniać się w wilka?" Zeus przytaknął. "Jeśli to jest to, czego naprawdę chcesz. Wiesz, że w jednym wcieleniu byłem Zeusem, wilczym-bogiem." Anthony przytaknął. Jego ojciec uczył go o różnych inkarnacjach dziadka, gdy był młodszy. "Co mam robić przez te siedem lat?" "Skoncentrować się na swoich umiejętnościach. Jest w tobie tyle mojej mocy, a ty ją marnujesz na rzucaniu błyskawicami w ludzkie tyłki?" Anthony się zaśmiał. "Nie sądziłeś, że cię widziałem, co?" Powiedział Zeus z uśmiechem. "Nie sądziłem, że będziesz się kłopotał obserwowaniem mnie." "Obserwuję cię częściej, niż ci się zdaje, wnuku. Znam twoje najgłębsze sekrety i największe bóle. Przykro mi, że nie byłem w stanie uratować Andrew przed krainą cieni. Nie obserwowałem cię tamtego dnia i będę zawsze żałował jego śmierci. Sprawdzałem niedawno co u niego i całkiem nieźle mu się wiedzie. Szykuje się na odrodzenie i by szczęśliwy słysząc, że znalazłeś kogoś innego." Anthony posłał Zeusowi podejrzliwe spojrzenie. "Dziękuję, dziadku. Jestem ci wdzięczny za to, że go sprawdziłeś, ale wciąż nie odpowiedziałeś całkowicie na moje pytanie. Co jeszcze będę robił poza uczeniem się jak manewrować moimi mocami?" "Zabawiać mnie. Jestem znudzony. Twój ojciec nie wpada za często, a inni bogowie są wręcz nieznośnie nudni."
Anthony zaśmiał się słysząc rozdrażnienie w głosie dziadka. W ciszy pomyślał o wszystkich za i przeciw. Czy mógł to zrobić? Oddać się woli dziadka, który był po części kochającym patriarchą, a po części przerażającym bogiem? Wziął kolejnego łyka Szkockiej Whisky Pendelton, ciesząc się jej palącym smakiem, gdy przepływała w dół jego gardła. Tak, chętnie wykorzysta szansę, by być odpowiednim partnerem dla swojego kochanka. "Pozwól mi zostawić Silverowi kartkę." "Naprawdę zamierzasz to zrobić?" Ton dziadka sprawił, że Anthony podniósł wzrok. Zeus wyglądał na rozczarowanego. "Czyżbyś nie chciał, bym to zrobił? Zeus machnięciem dłoni podał Anthony'emu pióro i kartkę. "Napisz swój liścik Anthony i zobaczymy, czy możemy skontaktować się z twoim wilczym ja." Anthony wziął pióro i nabazgrał liścik do kochanka. Składając go ostrożnie, napisał na wierzchu imię Silvera i położył go na siedzeniu obok. "Jestem gotowy." "Nie chcesz się z nim pożegnać osobiście?" Zapytał Zeus unosząc w zaskoczeniu brwi. "Nie. Będzie próbował mnie od tego odwieźć. Najlepiej będzie, jak odejdę zanim wróci." "Może to powinno ci coś powiedzieć." Anthony prychnął. "Jeśli nie chcesz tego zrobić, to po co w ogóle była ta propozycja?" Zeus podniósł dłonie. "Bo jesteś nieszczęśliwy." "Dokładnie. Chodźmy." Z błyskiem światła Zeus i Anthony teleportowali się z pojazdu. *** Silver zatrzymał się w połowie drogi do limuzyny i upadł na kolana. Anthony zniknął. Wyczuł nieobecność kochanka. Czuł brak ukochanego niczym palące, puste miejsce w swojej duszy. Odrzucając głowę do tyłu, Silver zawył za swym towarzyszem życia.
Rozdział 2 Farro wszedł do domu i westchnął głośno, starając się zmniejszyć napięcie wypełniające go od zniknięcia Anthony'ego. Nie mógł przestać się zastanawiać, czy to jego słowa sprawiły, że partner Alfy zniknął. Wyraz oczu Silvera, kiedy upadł przy limuzynie będzie przy nim do końca jego życia. Nigdy nie widział mężczyzny tak spustoszonego, jakby ktoś otworzył mu klatkę piersiową i wyrwał serce. Jak zagubiony chłopiec, Silver pozwolił zawieźć się Farrowi do domu i położyć do łóżka.
Coś, czym Farro cieszyłby się zanim Alfa poznał swojego partnera. Cholerny Anthony! Jak mógł opuścić Silvera? Gdyby ktoś pytał, przysiągłby że Anthony jest zakochany w Silverze, tak jak Alfa w nim, ale nie zostawia się mężczyzny, którego się kocha, nie ważne dlaczego. Silver utrzymywał, że w liściku, który zostawił Anthony pisało "jestem u dziadka." Ale gdzie można iść w wizytę do boga? Wciąż rozważając wydarzenia ostatniej nocy, Farro poczłapał do kuchni. "Tu jesteś." Marla, jego gospodyni, spojrzała na niego znad talerzy, uśmiechając się od ucha do ucha. Będąca w średnim wieku kobieta z siwymi włosami i przeszywającymi oczami przypominała Farrowi młodszą wersję jego ciotki, Violet. "Dobrze się biegało?" "Taaa." Właściwie to nie biegał, ale nie zamierzał mówić jej o zniknięciu Anthony'ego. To, co działo się w sforze, zostawało w sforze. "Jak tam Sammy?" Myśl o synu przywołała uśmiech na jego twarzy. "W porządku, to taki słodki chłopiec. Zawsze chciałam cię zapytać, dlaczego dałeś dzieciakowi imię po sobie, a nie mówisz na niego jego prawdziwym imieniem?" Farro posłał jej smutny uśmiech. "Anna dała mu imię. Nie byłem za bardzo za nazwaniem go juniorem, ale w jej rodzinie była taka tradycja, że pierworodny syn otrzymuje imię po ojcu, a ja nie mogłem jej odmówić. Więc daliśmy mu imiona Farro Samuel." Nie wspomniał, że nie potrafił jej odmówić z powodu poczucia winy. Mimo że kochał Annę, to nie była ona jego prawdziwą partnerką. "To słodkie." Marla pogładziła jego dłoń. "Sammy jest w łóżku ze swoim misiem." Zmarszczyła brwi z rozczarowaniem. "Staje się już trochę za duży na misia, ale ja nie potrafię go do tego przekonać." Farro wzruszył ramionami. "Matka kupiła mu go, zanim się urodził. Niewiele ma rzeczy, które się z nią wiążą. Ma dopiero sześć lat. Na razie się tym nie martwię." "To twoja decyzja. W lodówce masz stek do podgrzania, gdybyś był głodny. Ja idę do domu." Farro podążył za nią do drzwi. "Dobrej nocy i dzięki." "Za to mi płacisz." Zaśmiała się Marla. Zamknął drzwi i przekręcił za nią klucz. Na chwilę oparł głowę o chłodne drewno. Kiedy odwrócił się w stronę korytarza, dopadła go wizja oczu Silvera. Chciał któregoś dnia być z kim, dla kogo będzie znaczył chociaż połowę tego, co Anthony znaczył dla Alfy. Niestety, to jak wyglądało obecnie jego randkowe życie, oznaczało, że to najwięcej na co mógł mieć nadzieję. Gdy otworzył drzwi do sypialni syna, na twarz Sammy'ego padła smuga światła. Stał przez chwilę i patrzył jak jego synek śpi kamiennym snem. To dlatego przyjął politykę sfory. Dlatego patrzył jak Alfa zakochuje się w innym. Nie było niczego, czego nie zrobiłby dla tego szkraba
leżącego w łóżku w kształcie wyścigówki. Samuel miał twarz matki i bestię ojca. Anna była jego bliską przyjaciółką i stworzyliby razem udane życie. Nie pełne namiętności spotkanie partnerów, ale delikatne związanie dobrych przyjaciół mających wspólne cele. Oboje kochali Samuela nawet nim się urodził. Anna zawsze chciała być matką. Nakrycia zaszeleściły, zmienne zmysły Sammy'ego wyczuły obecność ojca. Jednymi z jego najbardziej ukochanych wspomnień były nocne spotkania z synkiem. "Tatusiu?" Wyszeptał chłopiec, jego długie rzęsy zatrzepotały, gdy walczył ze snem. "Śpij Sammy." "Ooobrze, wciąż idziemy jutro do zoo?" "Tak. A teraz śpij, bo będziesz zbyt zmęczony, by się tym cieszyć." Farro podszedł do łóżka, pochylił się i potarł policzkiem o policzek syna, znacząc go swoim zapachem. "Dobranoc szczeniaczku. Jutro odwiedzimy zwierzątka." "Dobranoc tatusiu. Kocham cię." Farro musiał przemówić, mimo guli w gardle. "Też cię kocham." Złożywszy delikatny pocałunek na czole syna, opuścił pokój zamykając za sobą cicho drzwi.
Rozdział 3 Silver siedział przy biurku wpatrując się po raz setny w list Anthony'ego. Jego palce przesuwały się po napisanych słowach, jakby w ten sposób mógł wchłonąć z atramentu choć odrobinę istoty ukochanego. Minęły dwa dni i samotność rozszarpywała jego wnętrzności jak wygłodniała bestia. Czuł gdzieś w środku, że jego kochanek wróci, ale jego wilk nie mógł znieść tej sytuacji, wiedząc, że jego partner był gdzieś, gdzie nie mógł go ochronić. Wzdychając, położył kartkę na dłoni. To tylko tydzień. Jego partner z pewnością nie wpadnie w zbyt wielkie kłopoty w takim czasie. W pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwoneczków. Kurwa. Blask w odległym kącie zwiastował niespodziewane przybycie. Gallien, ojciec Anthony'ego, wkroczył do biura. Był najpiękniejszym mężczyzną, poza Anthonym, jakiego Silver kiedykolwiek widział. Szkoda, że naprawdę nie lubił tego drania, uczucie całkowicie odwzajemniane przez ojca jego partnera. Mężczyzna był w połowie fae, w połowie bogiem i wszystko było denerwujące. Nie
trzeba było wielkiego neony, żeby wiedzieć, że mężczyzna uważał, że Silver nie był godny nawet pastować Anthony'emu buty. Wstał gdy podszedł Gallien, wiedząc, że chciał, by był na nogach. "Pozdrowienia, Silverze." Powiedział Gallien. Jego zimne oczy wpatrywały się w Alfę od stóp do głów. "Nie mogę znaleźć mojego syna. Mógłbyś użyć tego swojego telefonu i powiedzieć, mu że tu jestem?" Fae nienawidziły postępu technicznego. Zakrawało na cud, że Anthony nie był jego przeciwnikiem. Widocznie nie miał w sobie za dużo genów fae, by mu to przeszkadzało. Silver opanował chęć, by warknąć. "Wybacz, dopóki jest u swojego dziadka, to masz pecha." Po raz pierwszy zobaczył minę, której nie spodziewał się zobaczyć na aroganckiej twarzy tego dupka. Strach. "Dlaczego jest z moim ojcem?" Pozornie neutralny głos Galliena sprawił, że zjeżyła się sierść wewnętrznego wilka Silvera, a w głowie zadźwięczały mu ostrzegawcze dzwonki. Ciężko było wyglądać na niefrasobliwego, kiedy z mężczyzny stojącego przed nim uderzał w niego zapach paniki. "Tak wynika z jego listu." "Pokaż mi go!" Zażądał Gallien. Energia elektryczna trzaskała z ojca Anthony'ego, wysyłając w powietrze ładunki elektryczne i unosząc włoski na rękach Silvera. Podniósł list z biurka i wyciągnął w stronę mężczyzny. Twarz Galliena zbladła. "Siedem dni? Nie może zostać z moim ojcem przez siedem dni." "Dlaczego nie?" "Czas jest tu inny. Co tu jest dniem, tam może być rokiem, albo i więcej. Jak długo już go nie ma?" Silver poczuł mdłości. "Dwa dni." Z ust półboga popłynęła długa, soczysta wiązanka przekleństw. "Jak myślisz, wszystko z nim dobrze?" "Nie sądzę, by mój ojciec celowo zranił Anthony'ego, niepokoi mnie to, co robi w imię pomagania." "Jak go odzyskamy?" Gallien rzucił mu pogardliwe spojrzenie. "Nie my go odzyskamy. Ja go odzyskam."
Silver chciał już zaprotestować, ale zmienny niewiele mógł zrobić bogu. "Przyprowadź go do mnie!" "Oczywiście." Uśmiechnął się pod nosem Gallien. "Jeśli tu właśnie będzie chciał być." "Będzie." Powiedział Silver, ale marzył, by czuć się na równie przekonanego jak brzmiał. Gallien zniknął tak szybko jak się pojawił. Alfa usiadł ponownie na fotelu i spojrzał na zdjęcie Anthony'ego, które trzymał na biurku. Podnosząc je, spojrzał na uśmiechającego się do niego kochanka. "Co tym razem zrobiłeś, dziecino?" Pogładził palcami twarz Anthony'ego, mając nadzieję na jego szybki powrót. *** Ta randka była całkowitą porażką. Kolacja i tańczenie z przystojnym wilkołakiem powinno okazać się sukcesem. Zamiast tego spędził przyjemną noc bez jakichkolwiek seksualnych iskier. Kiedy wjechali na podjazd, Farro wiedział, że Jager1 nie jest tym jedynym. Jego randka zatrzymała się przed domem Farra i zgasiła silnik, jego przystojna twarz była ukryta w półcieniu księżyca. Kiedy się poznali w klubie sfory, miał nadzieję, że między nim, a tym seksownym facetem wywiąże się miłosne połączenie. Niestety nie wyszło. Kiedy w samochodzie zapadła cisza, Jager zaczął bawić się kluczykami w stacyjce. "To się nie uda." Powiedział Farro. "Oh, dzięki bogini!" Głowa Jagera opadła na siedzenie. Farro wyszczerzył zęby. "Też niczego nie poczułeś?" "Nie." Jęknął Jager. "Ale nie wiem, co powiedzieć. Jesteś naprawdę fajnym gościem, ale myślę, że mamy lepszą chemię kumpelską, niż partnerską." Farro uśmiechnął się do cudownego wilka, który prawdę mówiąc miał więcej odpowiednich przymiotów ślicznotki, niż czegokolwiek innego. "Świetnie się dzisiaj bawiłem i mogę wykorzystać kolejnego przyjaciela." Przyznał Farro. "Ja też." Jager rzucił Farro udawane pożądliwe spojrzenie. "Co nie znaczy, że nie mogę dostać buziaka na dobranoc. Zapłaciłem za kolację, więc jesteś do tego zobowiązany." Farro zaczął się śmiać tak mocno, że aż rozbolały go żebra. Kiedy już mógł złapać oddech, westchnął i uśmiechnął się. "No cóż, umowa to umowa, mimo że zazwyczaj nie całuję się na pierwszej randce." Jager się zaśmiał. "Daj trochę tych słodkości." 1 No i to rozumiem, Jager – bohater dziesiątej części
Farro pochylił się i cmoknął Jagera hałaśliwie w usta. Wypełniło go rozkoszne ciepło, ale żadne fajerwerki. Po prostu przyjemny buziak od faceta, który nie próbował udawać uczucia. Odsunął się z ostatnim cmoknięciem w policzek Jagera. "Dobranoc Jager." "Dobranoc Farro. Powodzenia następnym razem." "Tobie również." Farro wyszedł z samochodu z uśmiechem na ustach, a jego umysł szukał już kogoś, z kim mógłby spiknąć nowego przyjaciela. Kiedy wszedł do domu, instynkt kazał mu uchylić głowę. Wazon uderzył z trzaskiem w ścianę, w miejscu gdzie przed chwilą była jego głowa. "Obrzydlistwo!" Co do kurwy? Poczciwa gospodyni Farro rzucała w niego przedmiotami! "Co się do cholery z tobą dzieje?" Uchylił się ponownie, gdy przeleciał mu nad głową dozownik do serwetek. "Pedał!" Kipiąc z wściekłości, Farro skoczył do przodu i złapał gospodynię, przyszpilając ją do ściany za ramiona. "Nie obchodzi cię, że zmieniam się w wilka, ale już fakt, że lubię mężczyzn jest dla ciebie sprzeczny z naturą!" Wykrzyczał. "Nie możesz kontrolować bycia wilkołakiem." Słodka twarz Marli zmieniła się w okropną maskę nienawiści. "Kontrolowania bycia gejem też nie potrafię. A teraz wypieprzaj z mojego domu i nie wracaj. Mój syn nie będzie narażony na ludzi takich, jak ty." Kiedy tylko ją puścił, Marla podbiegła do blatu i złapała torebkę. "Powinieneś się wstydzić. Bóg cię za to ukaże." Powiedziała głosem pełnym jadu. "Wynoś się." Warknął Farro. Dźwięk przetoczył się przez jego pierś jak burza. "Póki lubienie mężczyzn jest moim najgorszym grzechem." Gniew zmienił jego dłonie w pazury, a jego dziąsła zamrowiły ostrzegawczo i wysunęły się ostre kły, wbijając się w jego wargi. Zawył odchylając do tyłu głowę. Wilk wewnątrz niego kazał mu chronić swoje młode przed tą szaloną kobietą. Marla pisnęła i wyleciała z domu. Po korytarzu odbił się dźwięk trzaskanych drzwi. Minęło kilka długich chwil i głębokich oddechów nim mógł pchnąć swojego wilka z powrotem pod powierzchnię. "Kurwa." Farro usiadł, wsuwając palce we włosy. I co teraz zrobi? Sammy w ciągu dnia chodził do szkoły, więc potrzebował kogoś, kto go będzie odbierał i robił mu obiad. Farro pracował
do późna i polegał na gospodyni w pilnowaniu jego synka. Musiał znaleźć nową nianię. Cholera, będzie musiał spotkać się z Marlą przynajmniej raz, gdy przyjdzie po swoje rzeczy. Miała ich parę w pokoju gościnnym na tę kilka razy, gdy musiała przenocować. Opanował silną pokusę, by wyrzucić wszystko do śmieci. Przynajmniej ostatecznie pokazała mu, jaką naprawdę jest osobą. Farro nie potrzebował, by jego syn był narażony na ten rodzaj przekonań. Wystarczająco trudno było być wilkołakiem. Bycie wilkołakiem gejem było piekielnie trudne. Trzeba było cierpliwości i kontroli, by nie zmienić się i nie rozerwać gardła komuś, kto szydził z ciebie, gdy szedłeś ulicami trzymając się za rękę z mężczyzną. To między innymi dlatego Farro w ciągu dnia trzymał się blisko domu sfory. Zauważył, że to go to uspokaja. Ale to nie było miejsce na wychowanie dziecka. Myśląc o Sammym, Farro poszedł sprawdzić co u syna. Węzeł napięcia rozwiązał się, kiedy otworzył drzwi i zobaczył, że Sammy leży w łóżeczku, z misiem ułożonym pod brodą. Nie było dla niego nic ważniejszego, niż ten chłopiec. Farro westchnął i zamknął cicho drzwi. Był zadowolony, że jego konfrontacja z Marlą nie obudziła dziecka. Wyciągając telefon, zadzwonił do Silvera. "Halo." Przybity głos Alfy sprawił, że poczuł ból w sercu. "Mam problem." Po wyjaśnieniu całej sytuacji Silverowi, Farro usiadł i czekał na jego reakcję. "Sądzisz, że powinna być uciszona?" "Nie. Dochowywała sekretu przez ostatni rok." "Jeśli będzie wywoływać kłopoty daj mi znać i ją załatwimy. Bezpieczeństwo sfory jest na pierwszym miejscu." "Tak Alfo." Farro czekał, ale z drugiej strony nic nie doszło, więc poddał się pokusie spytania. "Jakieś wieści od Anthony'ego?" "Nie." Przez telefon przeniknęło sfrustrowane warknięcie. "A jego ojciec uważa, że to problem. Wychodzi na to, że siedem dni to jak siedem lat w świecie Zeusa." "O cholera." "Taa. Chcesz kogoś go doglądania szczeniaka? Mogę wysłać jednego z moich ludzi na parę dni." Farro przez chwilę pomyślał o członkach sfory, którym mógłby powierzyć syna. "Mógłbyś wysłać Dare'a albo Bena?" "Nie Sharę?"
"Kurwa, nie. Ona ma nawet mniejsze instynkty macierzyńskie niż ty. Wolałbym tygrysa, gdybyś mógł mi go podesłać. Sammy uwielbia to, że Dare może się zmieniać w co innego niż wilk, a ten facet naprawdę jest dla niego łagodny." "Jestem pewny, że będzie szczęśliwy, mogąc pomóc. Przekażę mu jego nowe zadanie." "Dzięki." Rozwiązując najpilniejszy problem, mężczyźni się rozłączyli. Wzdychając, Farro wziął szczotkę i szufelkę i sprzątnął resztki wazonu. Przechylając głowę, przyjrzał się z zainteresowaniem rozbitym kawałkom. "Przynajmniej to ten, który mi się nie podobał." Czując się bardziej pogodnie, sprzątnął podłogę i udał się do łóżka.
Rozdział 4 Silver chodził w te i nazad po pomieszczeniu. Za każdym razem gdy słyszał jakiś dźwięk, obracał się, mając nadzieję, że to Gallien wraca z jego kochankiem. Ale z baru dochodziło wiele dźwięków i jak dotąd żaden z nich nie zapowiadał powrotu Anthony'ego. Minęła kolejna noc i dzień odkąd Gallien wyruszył, by odzyskać syna. Co do kurwy zajmuje tyle czasu? Przyprowadzenie tu jego partnera nie mogło zająć tak długo. Nieobecność partnera Silvera sprawiała, że jego wilk był bardziej zdziczały, niż zazwyczaj. Bez uspokajającego wpływu Anthony'ego jego bestia chciała zniszczyć każdego, kto mógł być odpowiedzialny za trzymanie jego partnera z dala od niego. Czekanie powoli zżerało Alfę i zmuszało do siedzenia w swoim biurze, bo nikt nie potrafił przy nim wytrzymać. Jeśli Zeus go skrzywdził.... Cóż, pomyśli o jakiejś zemście. Nie przejmował się tym, że będzie musiał wdać się w konflikt z bogiem. Miękki dźwięk sprawił, że obrócił się na piętach. "Anthony?" Nie mogąc uwierzyć własnym oczom, Silver wpatrywał się w mężczyznę stojącego przed nim. To był Anthony, ale nie Anthony. Włosy jego partnera miały więcej blasku, jego oczy świeciły bardziej intensywnie, a jego zapach był o wiele bardziej mocniejszy. Jakby Zeus obsypał Anthony'ego złotym pyłem i otoczył go magią. Silver podszedł do Anthony'ego powoli jak do zaskoczonego jelonka, obawiając się, by nie przestraszyć tej istoty, która wyglądała jak miłość jego życia, ale pachniała inaczej. "Cześć Silver." Głos Anthony'ego drżał, a łza spłynęła mu po policzku.
"Nie płacz dziecinko." Owijając ramiona wokół swojego partnera przyciągnął go blisko, mając nadzieję na przekazanie mu przez dotyk swojej miłości i wsparcia. Nieważne co stało się z Anthonym, wciąż był całym światem Silvera. "Przepraszam." Łkał Anthony. "Tak bardzo przepraszam. Nie chciałem cie opuszczać." "Ćśś." Silver gładził plecy Anthony'ego kojącymi ruchami. Spojrzał ponad ramieniem Anthony'ego na wpatrującego się w niego Galliena. Po raz pierwszy mężczyzna nie wyglądał arogancko. Prawdę mówiąc, wyglądał na chorego. Silver pochylił się i powąchał szyję Anthony'ego. Jego nos wypełnił przytłaczający zapach Alfy. Odsunął się, trzymając swojego partnera na długość ręki. "Coś ty zrobił?" Złote oczy Anthony'ego zabłysły. Oczy, które teraz miały w sobie coś jeszcze. Coś dzikiego. Silver potrząsnął nim. "Coś ty zrobił?" Spytał ponownie. "Chciałem być odpowiednim partnerem." Oczy Anthony'ego były pełne łez, ale i wyzywające. "Jego dziadek zaszczepił mu wilczego ducha, więc może się zmieniać." Powiedział Gallien. Jego słowa pluły jadem jak wąż. "Gratulacje, teraz masz partnera ze swych snów." Z błyskiem światła, Gallien zniknął. "Z pewnością wie jak zrobić odpowiednie wyjście." Powiedział Silver, tuląc Anthony'ego bliżej. Anthony skinął głową przy jego piersi. "Ma parę błysków." "Czy twój dziadek przyjdzie tu za tobą?" Anthony potrząsnął głową. "On i tata zawiązali między sobą jakąś umowę. Nie chcę nawet wiedzieć, o co mogło chodzić." Mięśnie Silvera napięły się, kiedy uniósł Anthony'ego w ramiona. "Wyglądasz na zmęczonego, chodźmy do łóżka. Pogadamy o tym wszystkim jutro." "Brzmi nieźle." Powiedział Anthony, na jego usta wypłynął mały uśmiech. Emocje odbijały się w Silverze jak piłeczka pingpongowa. Odzyskał swojego kochanka, ale co jeszcze trzymał w ramionach? *** Anthony poderwał się do góry, jego ciało ogarnął strach. Silver. Panika rozwiała się, kiedy skupił się na znajomej sypialni, którą dzielił ze swoim wilkołakiem. Przerażające sny zniknęły, kiedy gorąca dłoń pogładziła jego nagie plecy. Anthony nie pamiętał zdejmowania ubrań, ale większość ostatniej nocy była niewyraźną plamą. Po tym jak
Silver przyniósł go do sypialni, natychmiast usnął. Niskie warczenie narósł w nim, kiedy jego wilk obudził się na nieznaną dłoń. W odróżnieniu od łaka, Anthony miał uwięzionego w swoim ciele wilczego ducha. Duch nie oznaczał uśpionego leżenia w Anthonym, ale czasami miał inne pomysły co do tego, czego on chciał. Teraz nie wiedział, czy podobało mu się dotykanie Anthony'ego przez Silvera. Przyzwyczaj się do tego. Powiedział mu telepatycznie Anthony. Nie zamierzam zrezygnować z Silvera. Odwrócił się, by spojrzeć na swojego pięknego kochanka. Te długie lata w domu jego dziadka były znośne tylko z powodu mężczyzny obok niego. Żeby być odpowiednim partnerem, skoncentrował się na nauczeniu się głównych umiejętności, jak szafowanie czasem, teleportacja i władza nad błyskawicami, ale jego oddzielenie od Silvera wywoływało wiele samotności i często uczucie beznadziejności. Codziennie walczył z depresją, dopóki nie przybył jego ojciec i nie uratował go. Nie był nawet w połowie swojej służby dla dziadka. Bóg puścił go raczej bez trudu. Zastanawiał się przelotnie, co w zamian za uwolnienie go obiecał mu jego ojciec, ale był zbyt uszczęśliwiony powrotem do Silvera, by jakoś szczególnie się tym przejmować. "Tęskniłeś za mną?" To było głupie pytanie, ale dopadły go wspomnienia tych samotnych dni bez Silvera. Silver wypuścił niski, znany warkot. "Tylko każdej sekundy każdej godziny." Przyciągnął Anthony'ego z powrotem w swoje ramiona. Anthony rozluźnił się w objęciach swojego kochanka, ale po sądząc po sztywnym uścisku, mógł powiedzieć, że ogromnemu łakowi jeszcze coś ciążyło. "Co jest?" "Nie mogę po prostu uwierzyć, że poczułeś potrzebę jakiekolwiek zmiany. Nie wiesz, jak bardzo cię uwielbiam?" Anthony usiadł, wysuwając się z podnoszących na duchu objęć Silvera. To nie była rozmowa, którą mógł przeprowadzić owinięty ramionami kochanka. "Wiem, że mnie kochasz." Zaczął bawić się prześcieradłami i szukał odpowiednich słów. "Chodziło o to, że ja nie czułem się ze sobą wystarczająco dobrze. Farro powiedział mi, że tracisz twarz przy innych sforach." "Co?!" Krzyk Silvera odbił się rykoszetem od ścian sypialni. "A to skurwiel! A ja mu dopiero co obiecałem, że wypożyczę mu Dare'a dla jego bachora." Anthony położył dłoń na dłoniach Silvera, które zmieniły się w pazury. "I dalej to zrobisz. Nie możesz karać go za powiedzenie prawdy." Silver zawarczał. "Jego własną wersję prawdy." Wziął głęboki wdech i jego pazury zmieniły się z powrotem w ludzkie dłonie. "Więc nikt nie komentował tego, że nie jestem łakiem."
Silver odwrócił wzrok. "Tak właśnie myślałem." "To nie tak. Paru komentowało, ale ci, którzy cię znają i widzieli twoje moce, nie odważyliby się powiedzieć, że nie jesteś wystarczającym partnerem dla łaka. Cholera, połowa nich jest twoją gwardią." Silver spojrzał mu prosto w oczy. "I mimo, że bardzo chciałbym dzielić piękno biegania ze sforą z miłością mego życia, to nie ma ani kawałeczka ciebie, który chciałbym zmienić." Silver przesunął dłonią po włosach Anthony'ego, wygładzając błyszczące pukle. "Silver." Głos Anthony'ego ledwie wykraczał poza szept. "Ja też cię kocham. Chciałem tylko, byś był szczęśliwy." Silver wsunął palce w gęste włosy, jego oczy skupiły się na swoich palcach, zamiast na Anthonym. "Unieszczęśliwiłeś mnie jedynie, gdy zniknąłeś." Łagodna reprymenda kochanka przecięła Anthony'ego bardziej niż nóż. "Przepraszam." Otrzymał seksowny uśmiech kiedy Alfa pociągnął za jego kosmyki. "Wspominałem już jak seksowne są twoje długie włosy?" Sięgały Anthony'emu na ramiona i do połowy pleców. "Wkrótce zamierzam je obciąć. Są za długie i zahaczają o wszystko." Silver owinął pukiel wokół palca wskazującego, gładząc go kciukiem. "Nie obcinaj ich za krótko, kochanie. Chcę się nimi wciąż bawić." "Jak będę je ścinać, to pójdziesz ze mną." Powiedział Anthony, pochylając się, by dać Silverowi buziaka. Wilk przesunął się w środku. Silver go powąchał. "Czy wciąż pachnę jak twój partner?" Nigdy nie przyszło Anthony'emu do głowy, że może nie pachnieć już jak partner Silvera. "Wciąż pachniesz jak mój." Zapewnił Silver Anthony'ego. Alfa polizał policzek Anthony'ego i wilk zamilkł na chwilę. "Będę musiał być po prostu bardziej ostrożny, gdy będę się do ciebie zbliżał." Anthony odsunął się. "Dlaczego?" Silver objął dłońmi jego twarz. "Bo seks między dwoma łakami różni się od zwykłego seksu. Musimy ustalić, kto jest Alfą, a także możliwe pozycje." "Pozycje?" Silver przytaknął. "Pewne wilki nie uprawiają seksu na plecach, bo to odsłania ich brzuchy wskazując na słabszy status w sforze."
"Kurwa. Chciałbym powiedzieć, że to nie ma znaczenia, ale wilk może być kapryśny." Silver pochylił się i pocałował Anthony'ego. "Popracujemy nad tym. Możemy wszystko, tak długo, jak jesteśmy razem." Anthony zgodził się, jednakże gdzieś w środku musiał się zastanowić, czy wszystko między nimi znowu będzie tak samo. Kiedy jego dziadek zaproponował mu możliwość bycia wilkiem, w jego głowie odezwały się dzwonki alarmowe, ale je zignorował, pewny, że jak tylko będzie mógł się zmieniać, wszystko między nim, a Silverem będzie idealnie. Może zrobił największy błąd życia. Jego kochanek nigdy wcześniej nie patrzył na niego z taką ostrożnością. "Hej." Silver ułożył pięść pod brodą Anthony'ego i uniósł jego twarz. "Popracujemy na tym. Jesteś moim partnerem i zawsze będę cię kochał, nieważne w jakiej jesteś postaci." Alfa zmarszczył nos. "No chyba, że zmienisz się w dziewczynę, wtedy to już odpadam." Anthony uśmiechnął się, po raz pierwszy od jego powrotu był to szczery uśmiech. "Zgoda." Ignorując warczenie ducha jego wilka, Anthony skoczył na swojego partnera. "Mam cię!" "Całkowicie." Szare oczy Silvera zaświeciły, kiedy Anthony zanurkował po pocałunek. *** Silver przekręcił Anthony'ego, dopóki jego piękny partner nie znalazł się pod nim. Widząc cienie w bursztynowych oczach Anthony'ego mógł powiedzieć, że ich rozdzielenie wciąż go martwiło. Piżmowy zapach wilka zabarwił znajomy zapach Anthony'ego. Pogładził idealną skórę kochanka, delektując się ponownym złączeniem ich więzi. Nikt nie był taki cudowny jak Anthony. Nikt. Składając delikatne pocałunku wzdłuż szczęki partnera, rozkoszował się smakiem skóry Anthony'ego. To było jak smakowanie magii i słońca. Okrył ciało kochanka swoim ciałem. Wiedział, że razem wyjdą z tego doświadczenia silniejsi. Razem mogą zrobić wszystko. Anthony warknął, zaskakując Silvera. Jego oczy stały się lodowato niebieskie, jak u leśnego wilka. "Przepraszam, tak bardzo przepraszam." Jąkał się Anthony, jego oczy stały się obce i dalekie. "Nie wiem, co jest nie tak." "Ja wiem." Powiedział Silver, jego serce zamarło. "Twój wilk chce dominować." "Nie." Powiedział Anthony drżącym głosem. Silver kiwnął głową. "Co teraz zrobimy?" Wyszeptał Anthony. "Nauczymy cię podporządkowania."
Zsuwając się z łóżka, Silver podszedł do szafy i wyjął grubą linę. "Odkąd to trzymasz w naszej szafie sznur?" "Zawsze był gdzieś tam z tyłu. Nigdy po prostu nie przeszedłeś obok swoich markowych garniturów, żeby zajrzeć do środka." Silver posłał mu czuły uśmiech. "Poza tym nigdy nie wiadomo kiedy będzie się potrzebowało kawałka sznura." Anthony warknął, wysyłając dreszcze wzdłuż pleców Silvera. "Lepiej, żebyś nie używał sznura na kimś innym niż ja." Głos Anthony'ego był o wiele niższy niż zazwyczaj. "Nigdy." Ślubował Silver. Podszedł do Anthony'ego ostrożnie, zastanawiając się, czy to zadziała. Miał w sobie więcej wilka niż pełny dorosły łak. "Rozłóż." Zażądał. Anthony zawahał się na chwilę, zanim rozłożył ręce i nogi. Silver owinął linę wokół kostek i nadgarstków Anthony'ego i przywiązał ją do kolumien łóżka. W przyćmionym świetle zabłysły oczy jego kochanka. "Spokojnie dziecino. Nigdy cię nie skrzywdzę." Wilk musiał się zgodzić, bo oczy Anthony'ego zmieniły się do ich normalnego złotego blasku. Silver zaczął od kostki Anthony'ego, gładząc bezlitosnymi palcami nogę ukochanego. Wiedział, że Anthony lubił doznanie jego szorstkich dłoni na swym ciele. Dreszcz przeszedł Anthony'ego, kiedy Alfa kontynuował ruch swojej dłoni po jego nodze. Doszedł do szczytu nogi i przeniósł się na drugą, omijając miejsce między nimi. "Dotknij mnie." Warknął Anthony. "Dotykam cię." Powiedział Silver ze zdziczałym uśmiechem. Pochylił się i ucałował udo Anthony'ego, ignorując penisa, który rósł, by go powitać. "Dotknij mnie." Powtórzył Anthony. "Nie." Powiedział Silver, całując biodro. "To ja tu rządzę." Anthony warknął, jego szczupłe mięśnie naprężyły się, kiedy walczył z więzami. "Cholera, Silver dotknij mnie." Silver sprawdził jego oczy. Żadnych błyskawic. Dobrze. "Nigdy więcej mnie nie zostawisz. Rozumiemy się?" "Tak." Zakwilił Anthony. Wygiął plecy w łuk, chcąc zbliżyć się do Silvera.
"I nie obchodzi mnie, co myślą inni. Jesteś mój i nigdy z ciebie nie zrezygnuję. Każdy, kto się z tym nie zgadza będzie musiał po prostu poradzić sobie z uprzedzeniami co do tego, że mają nie-wilczego partnera Alfy." "Nie jestem już nie-wilkiem." Przypomniał mu Anthony. "Wiem dziecinko, wiem." Silvera zalał smutek. Ukrył swój wyraz twarzy, wylizując ścieżkę w górę drugiego uda Anthony'ego. Dziki i piżmowy zapach Anthony'ego wypełnił powietrze. Jego wilk chciał się rzucić, ale trzymał swoje instynkty na wodzy, zmuszając się, by ich kochanie się było wolne. Miłując swojego kochanka każdym dotykiem, każdym pocałunkiem, Silver oddawał cześć ciału Anthony'ego, mając nadzieję, że wymaże w umyśle swojego kochanka wszelkie wątpliwości, że nie jest najważniejszy w życiu Silvera. Do czasu, aż skończył lizać, Anthony błagał o uwolnienie, jego ciało skręcało się z żądzy. "Proszę, proszę kochanie." Kwilił Anthony. "Zrobię wszystko, żebyś mnie ssał albo pieprzył albo cokolwiek, jeśli to obejmuje moje i twoje ciało." "Cierpliwości, mój słodki." Uspokoił go Silver, delikatnie przegryzając brzuch Anthony'ego. Wokół pomieszczenia zatrzeszczała elektryczność. Włosy zjeżyły się Silverowi, oznaka utraty kontroli Anthony'ego. "Wycofaj to skarbie." Powiedział Silver, gładząc pierś Anthony'ego. "Pieprz mnie!" Niskie warczenie nasyciło mrok. Jego oczy zabłysły, a jego kły stały się zaledwie cieniem przy jego wargach. To było całkiem seksowne w ten 'zamierzam rozerwać ci gardło' sposób. Silver jednym szarpnięciem rozwiązał nogi Anthony'ego, ręce zostawiając związane. Sięgając do szafki nocnej, wyciągnął nawilżacz i szybko przygotował swojego partnera, mając nadzieję, że nie uderzą go błyskawice, nim wejdzie ponownie w swojego kochanka. Owinął swoje ogromne dłonie wokół ud Anthony'ego, podnosząc ciało kochanka i wsunął się w niego. Anthony zawył, akceptując ciało Silvera. Z gwałtowną siłą szczupły mężczyzna uwolnił swe ręce, chwytając Silvera i przerzucił go, dopóki to Anthony nie nabijał się na fiuta Silvera. Z ręką na sobie i ciałem szybko pompującym w górę i w dół, doprowadził ich obu do spełnienia. W następstwie tego obaj mężczyźni leżeli zadyszani. "Chyba będziemy potrzebowali nowego zagłówka." Rozwodził się Anthony patrząc na zniszczone drewno na podłodze. Silver owinął ramiona ciasno wokół Anthony'ego. Po chwili przytulania się, Alfa wstał i poszedł po ściereczkę, by wytrzeć ich obu. Odrzucając ją w stronę łazienki wtulił się z powrotem w swojego kochanka. Kiedy owinął ramiona wokół Anthony'ego, ogarnęła go satysfakcja. Przejdą przez to razem.
Rozdział 5 Farro czekał z niecierpliwością na dźwięk samochodu. "Spokojnie tatusiu." Powiedział Sammy z ustami pełnymi płatków. Był piątek, ale Sammy miał wolne od szkoły, bo był jedne z tych tajemniczych dni szkoleń nauczycielskich, których Farro nigdy nie rozumiał. "Lubisz Dare'a, prawda?" Twarz Sammy'ego pojaśniała. "Jest dobrym koteczkiem." Farro zaśmiał się. "Proszę, nie nazywaj go tak." "Dlaczego nie?" Twarz Sammy'ego ścisnęła się, jak zawsze gdy się koncentrował. Spojrzenie tak podobne, to tego, które miała często jego matka. To ścisnęło serce Farra. "Bo Dare lubi myśleć, że jest twardym tygrysem, a nie miłym koteczkiem." "Jest oboma." Powiedział Sammy. Doszedł ich z ulicy ryk motocykla, ucinając odpowiedź Farra, co było dobre, bo nie był pewny, czy jakąś miał. Jak można obalić prawdę? Podszedł do drzwi i otworzył je, właśnie gdy Dare schodził z motocykla, jego wysokie, szczupłe ciało owinięte w dżins i skórę. Mniam. Zdejmując kask, włosy Dare'a omiotły wierzch jego ramion. Po sforze krążyły plotki, że partner Dare'a, Steven zaoferował mu seksualne premie, by zostawił je długie, bo inaczej miałby je obcięte na krótko już dawno temu. Farro sekretnie zgadzał się ze Stevenem. To byłaby zbrodnia przeciw naturze obciąć te lśniące włosy. Musiał zacisnąć pięści, by nie pogładzić Dare'a, gdy do niego podszedł. "Cześć, Farro." "Siemasz, Dare." Było coś w tym kocie, że sprawiał, że chciało się uśmiechać. To sprawiało też, że był świetnym barmanem. "Ziemniak w środku?" "Wolałbym, żebyś wyzywał go od warzyw. To dla mięsożercy największa zniewaga." Dare się zaśmiał. "Wilki są takie dziwne." "Powinieneś to wiedzieć." Odgryzł się Farro. Dare błysnął szelmowskim uśmiechem i wymruczał, "Tak, powinienem."
Farro odsunął się i przepuścił tygrysołaka. Było za wcześnie na sprzeczkę z Dare'em. Poza tym, nie można było spierać się z kimś, kto się z tobą zgadzał. "Dare!" Pisnął Sammy, wyskakując zza stołu wprost w ramiona Dare'a. Tygrysołak złapał go z łatwością, podrzucając go i przekręcając do góry nogami i machając dzieciakiem na nogę. Chłopiec krzyczał z radości, kiedy nim potrząsał. Dare odwrócił chłopca z powrotem i postawił delikatnie na nogach. Farro potrząsnął głową. "Muszę już iść." Sammy spojrzał na Dare'a jakby był księżycem i gwiazdami. Pocałował syna na do widzenia. Chciał pocałować też Dare'a na do widzenia, ale że lubił swoje kończyny tam gdzie były, to się powstrzymał. Najgorsze co mógł zrobić, to spotkać się ze Stevenem i pachnieć jak jego tygrysi partner. "Dobrego dnia skarbie." Usłyszał Dare'a, gdy skierował się do drzwi. Zły kotek. Po raz pierwszy od dawna Farro poszedł do pracy z uśmiechem na twarzy. *** Farro zaparkował koło samochodu Stevena, tuż przy magazynie. Wychodząc z samochodu, po minie łaka mógł stwierdzić, że nie było żadnych dobrych wieści. Wysokie na metr osiemdziesiąt zmutowane wilki powinny teoretycznie rzucać się w oczy. W rzeczywistości były bardziej przebiegłe niż szczur ściekowy i o wiele trudniejsze do złapania. Kiedy Silver wysłał ich na poszukiwanie śladów obaj mieli nadzieję, że znajdą coś co posłuży jako wskazówka w znalezieniu miejsca pobytu mutantów. "Nic?" "Jeszcze nie wchodziłem, ale zapach jest oczywisty. Nie słyszałem nikogo w środku, a jestem tu od dwudziestu minut, więc sądzę, że jeśli tu byli, to zniknęli. Chciałbym wiedzieć, kto finansuje tych bydlaków." Farro klepnął Stevena po plecach. "Ja też. Chodźmy." Podeszli do metalowych drzwi, obwąchując powietrze, gdy przez nie przeszli. Weszli do magazynu, ale wystarczyło pobieżne spojrzenie, by wiedzieć, że jest całkowicie pusty. Nie było tam nic oprócz kurzu, pleśni i pajęczyn. Po chwili ciszy mężczyźni postanowili przejść przez budynek w poszukiwaniu śladów. "Jak tam dzisiaj ten mój facet?" Spytał Steven. "W dobrym nastroju. A co? Nie widziałeś się z nim?" Steven wzruszył ramionami. "Nie widzę się z nim każdego ranka. Wciąż nie mieszkamy razem, ani nic."
Farro nie musiał widzieć napięcia w ramionach Stevena, żeby wiedzieć, że to był drażliwy temat. Mógł to usłyszeć w jego głosie. "Myślałem, że wy dwaj się ustabilizowaliście?" "On się ustabilizował." Warknął Steven. "Ale po tym jak wspomniałem o takiej możliwości, nie wyznaczył żadnej daty na przeprowadzkę i nie chce się zgodzić na ceremonię wiązania." Farro prawie się zakrztusił. "A od kiedy to łaki potrzebują ceremonii wiązania?" "Odkąd ten jeden spotkał miłość swego życia. Jeśli Anthony może nosić pierścień, to Dare też może. Chcę oznaczyć mojego faceta. Choruję, gdy ludzie na niego patrzą." Farro zaśmiał się i podniósł dłonie w geście pokonania. Steven spojrzał na niego spode łba. "Wybacz, ale możesz założyć łańcuch i obrożę na tego kota, a ludzie wciąż się będą gapić. Wierz mi, jest cały twój. Nawet ze mną nie flirtował, kiedy przyjechał, a jestem prawdziwym przystojniakiem." Steven kopnął pustą puszkę sody, jego ramiona się przygięły. "Wiem, że jest mój. Chcę tylko by to zadeklarował, czy proszę zbyt wiele?" "Ja bym walił bezpośrednio. Dare to nie jest zbyt subtelny typ. Spakuj manatki, spędź u niego noc i po prostu nie wychodź. W końcu skapnie się, że masz u niego swoje rzeczy. Widziałem twoje mieszkanie. Nie ma tam za wiele. Nie wspominając, że wątpię, by Dare pozwolił ci przenieść do niego któryś z twoich mebli. Jak on tam nazywał te twoje mieszkanko? "Blok męskiej dziwki." Farro zaczął się śmiać. Steven ponownie kopnął puszkę. "Wiem, że spotykałem się z wieloma facetami, ale teraz jestem gotowy na ustatkowanie. Chcę być poproszony." "Myślałem, że już cię zapytał?" "To było miesiące temu i potem już nie nalegał." "Ahhh. Chcesz, żeby się do ciebie zalecał." Między przyjaciółmi nastał moment ciszy. "Walczyliście ze sobą?" Steven zatrzymał się i spojrzał na niego. "Jak można spierać się z Dare'em?" "Fakt." Powiedział Farro z uśmiechem. "Jeśli nie podoba ci się mój pomysł, możesz po prostu podsunąć pomysł znalezienia wspólnego mieszkania. Albo Dare poprosi, byś z nim zamieszkał albo będzie chciał znaleźć nowy dom. Masz jakieś preferencje co to miejsca, gdzie chcesz żyć?" Steven potrząsnął głową. "Tak długo, jak mój duży tygrys jest ze mną w łóżku, nie
obchodzi mnie, gdzie będę mieszkał." "Hmm." Farro odsunął się na duży krok od Stevena. "Nigdy nie sądziłem, że taka z ciebie cipka." Pięść Stevena ledwie go minęła. Farro odsunął się na kolejny krok, ale zatrzymał go skrzypiący dźwięk pod stopą. "Co znalazłeś? Spytał Steven. Podniósłszy stopę, Farro zobaczył małą paczkę papierosów. "Dlaczego zaskrzypiały?" "Są produkcji fae. Fae lubią mieć krystaliczne pojemniczki na czubkach. Dodają je do każdej paczki." Powiedział Farro z roztargnieniem. "Skąd to wiesz?" Zapytał Steven patrząc na paczkę z zainteresowaniem. "Widziałem, jak Gallien takie pali." "Chyba nie sądzisz, że ojciec Anthony'ego ma z tym coś wspólnego?" Farro potrząsnął głową, ale nie wiedział, czy bardziej przekonuje siebie, czy Stevena. Przeszukali resztę magazynu, ale nic nie znaleźli. Byli przytłoczeni zapachem gnicia i szczurzych odchodów. Nie było żadnych innych śladów. "Wracajmy do Silvera." Powiedział Steven. "Trzeba mu to przekazać." "I zobaczyć, czy ma jakieś wieści od Anthony'ego." "Taa." Steven westchnął. "Wkrótce wróci. Anthony i ja jesteśmy przyjaciółmi od wielu lat, on nie jest typem, który porzuca kogoś, kogo kocha. Jestem pewien, że miał ważny powód, by zniknąć." "Miejmy nadzieję." Odparł Farro. Rozdzielili się bez dalszych słów.
Rozdział 6 "Musimy dzisiaj pobiegać." Powiedział do Anthony'ego Silver, kiedy przytulali się na kanapie w biurze. Anthony wciąż czuł się niepewnie z powodu odpowiedzi jego wilka na Silvera. Coś było nie tak. Główny problem z pozostania z Zeusem polegał na tym, że nie było tam żadnych innych wilków, z którymi mógłby pobiegać, więc nie miał pojęcia jak jego wilczy duch reagował na innych. Przez chwilę w ich sypialni miał prawdziwą chęć, by rzucić się na Silvera jak na zranionego jelenia i udowodnić mu swoją dominację.
"Sądzisz, że to dobry pomysł?" Spytał Anthony, przytulając się bliżej, dopóki nie był prawie na swoim kochanku. Silver wciągnął go całkowicie na swoje kolana. Jego głowa oparła się na czubku głowy Anthony'ego i Silver owinął zaborczo dłonie wokół swojego partnera. "Tak, musimy zobaczyć jak on odpowiada na innych w sforze." Anthony westchnął i potarł głową o pierś Silvera, wdychając jego zapach. Wilk dał mu wyostrzone zmysły. Nigdy nie uświadamiał sobie jak bardzo pewne rzeczy śmierdziały, dopóki nie stał się wilkiem. Silver, jednakże pachniał bosko. "Dobrze pachniesz." Warknął Anthony. "A to dlatego, że jestem twoim partnerem." Silver pogładził włosy Anthony'ego. "A teraz, kogo powinniśmy zaprosić?" "Może jakąś małą grupę? Steven i Dare, ty i ja, i może jeszcze Farro." "A nie Ben?" Anthony potrząsnął głową. "Nie zrozum mnie źle. Lubię Bena, ale jest delikatnym wilkiem i nie chcę, by został zraniony, gdybym zdziczał. Poza tym, nie chcę by jego partnerzy mnie zlikwidowali." Silver zachichotał. "Cóż, możemy spróbować, ale wątpię, by zaszli za daleko." Drzwi biura otworzyły się, odbijając się z trzaskiem od ściany, zagłuszając odpowiedź Anthony'ego. Weszli Steven i Farro. "Cześć chłopaki." Obaj zatrzymali się w połowie drogi. "Wróciłeś!" Steven rzucił się do przodu i ściągnął Anthony'ego z kolan Silvera i obdarzył go kruszącym kości uściskiem. Anthony łapał z trudem powietrze do czasu, aż przyjaciel uwolnił go i oddał w ramiona Silvera. "Nie połam go." Zaprotestował Silver, odzyskując partnera. "Wszystko dobrze." Anthony przechylił głowę, by pocałować swojego kochanka w usta. "Dziwnie pachniesz." Powiedział Farro, zbliżając się, by pociągnąć nosem. "Zeus umieścił w moim ciele wilczego ducha." Farro zmarszczył nos. "Co?" Złość narastała w Anthonym i odwrócił się do Farra. "Po tym, co mi powiedziałeś, myślałem, że teraz będziesz szczęśliwy, skoro jestem już wilkiem."
"Co jeszcze powiedziałeś?" Spytał Silver, jego oczy błyszczały złością. "Co takiego powiedziałeś, że mój partner zostawił mnie na parę dni, żeby mieć tą rzecz umieszczoną wewnątrz niego?" Anthony odwrócił się do niego. "Ta rzecz to wilk. Mój wilk. Przykro mi, że to nie jest to, czego chciałeś, ale teraz przynajmniej mogę z tobą biegać!" "To nie ma teraz znaczenia." Powiedział Silver, ucinając dyskusję, zanim przeszła na tematy, których nie chciał poruszać. "Chcę iść dziś wieczorem na tereny łowieckie i zobaczyć, jak wilczy duch Anthony'ego reaguje na inne wilki." "Dobry pomysł." Zgodził się Farro. "Z radością pójdę." Odwrócił się do Stevena. "Sądzisz, że Dare będzie miał coś przeciwko trochę dłuższej opiece nad Sammym?" "Zadzwonię i zapytam." Powiedział Steven, wyciągając telefon. Anthony chciał mieć ze sobą Dare'a. Ale może lepiej by było, gdyby tygrys jednak się nie pojawił. Nie wiadomo jak Anthony zareaguje na inne wilki; nie chciał nawet myśleć, jakie mogą wyniknąć problemy, gdyby dodać do tej mieszanki tygrysa. Nie miał pojęcia jak ta potężna istota czająca się w nim zareaguje na naturalnych zmiennych. Steven trzy razy wybierał numer. "Nie ma odpowiedzi." Anthony mógł wyczuć zapach strachu wydobywający się z przyjaciela, drażniący i pieprzny. "To nic nie znaczy. Dare może bawi się na dworze z Sammym." Powiedział Silver. Steven potrząsnął głową. "Dare nigdzie nie rusza się bez telefonu, lubi wysyłać mi podczas dnia krótkie wiadomości." Ponaciskał parę innych przycisków na telefonie. "Minęły dwie godziny i nie ma żadnej wiadomości." Jego głos rósł z obawy. "Coś się stało." "Chodźmy." Powiedział Anthony, wychodząc przez drzwi. W ciągu paru minut władowali się do SUV'a Silvera i pruli wzdłuż ulicy. "Jestem pewien, że wszystko jest w porządku." Jak dla Anthony'ego Steven nie brzmiał na przekonanego. Jeśli Steven uważał, że jego partnerowi coś się stało, to miał rację. Jego przyjaciel miał niesamowity instynkt. Im bliżej byli domu Farra, tym większy ogarniał go niepokój, sprawiając, że on, jak i jego wewnętrzny wilk drżeli z nerwów. Przerażała go myśl, że coś stało się Sammy'emu. Był takim słodkim chłopcem. Nie wspominając, że Steven załamałby się całkowicie, gdyby coś stało się Dare'owi. Anthony nigdy nie widział nikogo tak szczęśliwego jak Steven, gdy wreszcie oznaczył swojego partnera. Silver zatrzymał się na podjeździe z piskiem opon, ale nie trzeba było detektywa, żeby zobaczyć, że stało się tam coś naprawdę złego. Drzwi wejściowe były połamane w drzazgi i zwisały z zawiasu. Krzycząc, Farro rzucił się w kierunku drzwi. "Sammy!" "Farro, nie wchodź tam." Krzyknął Silver. Po raz pierwszy mężczyzna zignorował swojego
Alfę. Silver wyskoczył z samochodu i złapał Farra na chodniku. Anthony słyszał, jak Silver rozmawia z Farrem. "Musisz się do kurwy nędzy uspokoić. Wbieganie tam jak oszalały nikomu nie wyjdzie na dobre. Ktokolwiek to zrobił, wciąż może tam być." Steven przeskoczył ponad leżącymi łakami i przebiegł przez drzwi. "Kurwa!" Silver uwolnił Farra i pobiegł za Stevenem z Anthonym i Farrem depczących mu po piętach. Kiedy Anthony wszedł, zobaczył Stevena pochylającego się nad Sammym, nieruchomym, jakby był martwy. Salon był pokryty krwią, spływającą nierównymi kałużami z przybitego mieczem do ściany martwego ciała gospodyni Farra. "Wszystko z nim dobrze?" Wzrok Anthony'ego powędrował do Sammy'ego. Steven przytaknął podnosząc palcem mały kolec. "Wygląda na to, że potraktowali go zastrzykiem uspokajającym, ale jego oddech jest równy." "Gdzie Dare?" Steven potrząsnął głową. "Zniknął." "Skąd wiesz?" Z pewnością jego przyjaciel nie miał czasu, by przeszukać pokoje. Anthony wpadł do domu raptem chwilę po nim. "Zobacz list." Powiedział, przechylając głowę w stronę martwej gospodyni. Fuj. Anthony nie chciał zbliżać się do ciała, ale nie mógł też prośby przyjaciela. Odwracając się w stronę zwłok zauważył kartkę. Szok spowodowany widokiem ciała odwrócił jego uwagę od zakrwawionej kartki przybitej do ściany nożem. Ktokolwiek zabił gospodynię, nie był subtelny i ewidentnie nie obawiał się złapania. Powstrzymując mdłości Anthony zerwał kartkę ze ściany. Przeczytał ją i podał Farrowi. Oczy wilka błyszczały jakby ta scena była czymś więcej, niż mógłby znieść. Patrzył jak Farro czyta wiadomość. Zdradziecka Dziwka Zasłużyła na Śmierć Mam twojego zmiennego kota. Chcesz go odzyskać? Znajdź mnie. Farro zaczął rozdzierać kartkę. "Czekaj!" Anthony skoczył i złapał liścik. Odwracając ją, pokazał jej tył Farrowi. "Zobacz! Zostawił z tyłu mapę." "Obcy mężczyzna zabija twoją gospodynię, porywa opiekuna twojego syna i zostawia zaproszenie, by go znaleźć." Powiedział Silver, pochylając się do przodu, by zobaczyć list.
Farro wziął ją z powrotem. Przechylał ją w jedną stronę, potem w drugą, potem oddał ją Anthony'emu. "Nie mogę nic z tego odszyfrować." Twarz Farra zbladła, gdy spojrzał na przybitą do ściany gospodynię. "Dopadnę go." Warknął Steven. "Nikt nie porwie mojego mężczyzny i wyjdzie z tego żywy." "Jak myślisz, dlaczego wzięli Dare'a?" Zapytał Anthony, wciąż wpatrując się w papier. "Chwila, ja znam to miejsce. To mroczna sfera fae." "Obca sfera?" Silver przyjrzał się bliżej mapie. "Skąd wiesz?" "Widzisz to oznaczenie na dole?" Wskazał na małe okienko z zawijasem. "To oznacza sferę, jest na wszystkich między wymiarowych mapach." "A skąd ty to wiesz?" Spytał Silver unosząc brew. Anthony wzruszył ramionami. "Podróżowałem tu i ówdzie." "Możemy skupić się na znalezieniu mojego partnera?" Powiedział Steven. "Możesz później przesłuchać Anthony'ego." Sammy usiadł, mrugając nieufnie w stronę grupy, dopóki nie zauważył ojca. "Zabrali Dare'a." Chłopiec wybuchnął płaczem. Farro zajął miejsce Stevena, w kojących ruchach gładząc syna po włosach. "To może być pułapka." Powiedział Anthony patrząc ponownie na kartkę. "Nie wiem, dlaczego chcą, byśmy ich gonili, ale jeśli chcemy odzyskać Dare'a, to chyba nie mamy innego wyboru." Steven zwrócił się do Anthony'ego. "Znaleźliśmy to w magazynie. Może należeć do twojego ojca?" Anthony wziął papierosy. Owinął palce wokół paczki i zamknął oczy. Między jego palcami błysnęło światło. Po chwili otworzył oczy i światło znikło. "Nie. Należą do łaka, ale to oznacza związek między mutantami, a fae." "Skąd wiesz?" Spytał Silver. "Fae zostawiają za sobą ślad, gdy czegoś dotykają. Coś jak zapach, który potrafi wyczuć inny fae. Nie mam za wiele mocy fae, ale wciąż mogę wyczuć esencje przedmiotów." Anthony podniósł mapę. "Weszli w mroczne terytorium fae. Co ma sens. Mimo wszystko, oni są tymi, którzy stworzyli łaki." "Co?" Spytali jednocześnie pozostali. Anthony spojrzał na nich zza kartki. "Nie wiedzieliście?" Silver patrzył gniewnie. "Mroczni fae nie stworzyli łaków!"
"Owszem, stworzyli. Łaki są naukowymi eksperymentami mrocznych fae. Wszyscy zmienni są. Kiedy zmęczyli się zabawą z waszą genetyką, wyrzucili was na ziemski padół." Silver skrzyżował ręce. "A kiedy to się stało?" Anthony wzruszył ramionami. "Tysiące lat temu. Podejrzewam, że jeden z mrocznych fae znowu eksperymentuje. Jeśli go złapiemy, możemy oddać go pod sąd Linnela Króla Mrocznych Fae. Król zakazał eksperymentów genetycznych, po tym jak ostatni ze zmiennych został wypędzony." "Dlaczego zostaliśmy wypędzeni?" Steven zmarszczył czoło. "Zmienni rodzili się szybciej niż fae i bali się, że wasi ludzie obalą dominację fae. Więcej niż jeden lub dwóch zostało zatrzymanych jako żołnierze lub zwierzątka, jest paru zmiennych w świecie fae. Mrocznym lub światłym." Steven spojrzał błagalnie na Anthony'ego. "Możesz zabrać mnie do sfery Mrocznych Fae?" "Rozumiem, że musisz iść po Dare'a, Steven, uwierz mi. Ale może będzie najlepiej, jeśli tu zostaniesz, a ja pójdę po niego. Jestem znany w sferze i jestem jej mieszkańcem, więc mało prawdopodobne, bym został zraniony. Dare ma mój znak. Jeszcze tego nie testowałem, ale powinienem go wyczuć kiedy znajdę się na terytorium Fae." "Nie!" Steven złapał Anthony'ego za ramię. "Kocham cię jak brata, Anthony i ufam ci, ale mówimy o moim towarzyszu życia. Idę z tobą." Anthony spojrzał na umęczoną twarz przyjaciela i nie potrafił mu odmówić. "W porządku, możesz iść." Poklepał Stevena po plecach. Odwróciwszy się do swojego partnera, spytał. "Idziesz z nami?" Silver wpatrywał się w Anthony'ego jakby był talerzem pełnym nachosów. "Chyba nie myślisz, że puszczę cię gdziekolwiek beze mnie? Farro, chcę żebyście ty i Dillon zajęli się sforą, gdy mnie nie będzie. Wy dwaj jesteście najsilniejsi i reszta będzie was słuchać podczas mojej nieobecności." Farro potrząsnął głową. "Dare został porwany podczas pilnowania Sammy'ego. Anthony może i wyczuje Dare'a, ale nie ma gwarancji. Jestem jednym z twoich najlepszych tropicieli. Idę." "A co z Sammym?" Spytał Anthony, zaskoczony, że wilk zostawi syna. "Zadzwonię do Shary, nie ma może instynktu macierzyńskiego, ale jest dobrą wojowniczką. Zaopiekuje się Sammym, a Parker pomoże jej zająć się sforą." Anthony podniósł wzrok znad mapy i zobaczył Sammy'ego w objęciach ojca, jego ciałem trząsały dreszcze. Biedny chłopiec. Oddał mapę Silverowi i podszedł do Sammy'ego. Obejmując jego twarz dłońmi zesłał na niego odrobinę swojej mocy. "Wszystko dobrze, młody człowieku. Uratujemy Dare'a. Śpij." Farro złapał syna, gdy jego ciało zaczęło się osuwać. "Co zrobiłeś?" "Zesłałem na niego sen. Obudzi się w ciągu godziny, lub dwóch. Miejmy nadzieję, że do tego czasu odzyskamy Dare'a, a ten bałagan zostanie uprzątnięty. Mam nadzieję, że nie masz nic
przeciwko, ale zamgliłem wspomnienie śmierci jego niani." Farro potrząsnął głową. "Nie. Dzięki, Anthony." Podniósł syna do góry. "Położę go do łóżka, zanim przyjedzie Shara." Zniknął w korytarzu, podczas gdy Steven, Anthony i Silver dyskutowali o różnych opcjach odzyskania ich przyjaciela i partnera. Kiedy wyczerpali wszystkie możliwości, Anthony złapał telefon i wykręcił numer, który dały mu wampiry. Przynajmniej mógł zrobić jedno. Oczyścić krew, zanim obudzi się Sammy. Wampiry będą wiedziały najlepiej jak zająć się tego typu bałaganem. Farro wrócił i w oczekiwaniu na Sharę zrobił parę kanapek. Nie było sensu zaczynać wyprawy z pustym żołądkiem. Nawet mimo tego, iż wiedział, że powinien być głodny, Anthony zmuszał się do przegryzania kęsów, a Steven zjadł jeszcze mniej. Gdyby to Silver zniknął, Anthony też nie bylby w stanie niczego przełknąć. Shara przyjechała w otoczeniu oparów z motocykla i wściekłym nastroju. Najwyraźniej jej nowy chłopak okazał się dupkiem, a mechanik próbował z niej zdzierać. "Ten drań uważa chyba, że ja produkuję forsę." Narzekała, gdy rozpinała kurtkę. Jej ostry wzrok wyłapał ponure twarze i wciąż przybitą do ściany gospodynię. "Ciężkie popołudnie, co?" Wkroczył Anthony. Ktoś musiał zapanować nad sytuacją. Farro i Steven byli za bardzo przybici, a Silver nigdy nie radził sobie z kobietami. "Tak, musisz popilnować Sammy'ego. W tej chwili znajduje się pod działaniem zaklęcia usypiającego, przez co powinien spać przez następne parę godzin. Ekipa wampirów będzie tu w ciągu godziny, by zająć się gospodynią i sprzątnięciem krwi." Shara zmarszczyła nos, ale wyglądała na zadziwiająco spokojną widokiem tej rzeźni. Nie po raz pierwszy Anthony zastanowił się na jej dzieciństwem, Kiedyś pytał o to Silvera, ale jego Alfa powiedział mu, że była sierotą, nie podlegającym nikomu wilkiem, którego wzięli z ulicy. "No to zobaczymy się później, chłopaki." Wymamrotała. Farro wyglądał jakby chciał zostać i dać jej całą listę rzeczy, którymi powinna się zająć podczas jego nieobecności, ale powstrzymał się. "Jestem gotowy jeśli wy też." *** Farro patrzył jak Anthony rusza rękoma. W powietrzu rozniosło się migotanie. To było jakby zrobił dziurę we wszechświecie, a oni patrzyli co jest po drugiej stronie, ale może właściwie faktycznie tak było. Farro nie próbował zrozumieć między wymiarowych podróżny, ale patrzenie jak Anthony tworzy portal z minimalnym wysiłkiem powiedziało mu, że nikt ze sfory naprawdę nie rozumiał prawdziwych umiejętności partnera Alfy. Patrząc przez otwór zobaczył świat pełen bujnej zieleni i czegoś jeszcze. "Wy idźcie pierwsi. Będę trzymał portal otwarty."
Rozpaczliwie chcąc odnaleźć swojego partnera, Steven przeszedł pierwszy, potem Farro, a kiedy Silver przemieścił się szczęśliwie, Anthony podążył za nimi, machając do Shary na pożegnanie. Kiedy przeszedł przez portal do innego świata, Farro wiedział instynktownie, że to inny wymiar rzeczywistości, Ale nie był przygotowany na atmosferę. Była dziwna. Jego krok był lżejszy, jakby grawitacja za bardzo go nie przyciągała. Powietrze miało również słodszy zapach, jakby nie wypełniały go żadne zanieczyszczenia. Zastanawiał się, czy był jakiś sposób, by złapać ten zapach i zabrać do domu. Oczywiście wątpił, by fae używały autobusów, samochodów, czy innych pojazdów, które nie psułyby jakości ich powietrza. Patrząc na piaskową drogę, na której się znaleźli, wątpił, by mieli cokolwiek zmotoryzowanego. Przeszukał teren i wszystko co widział, to ogromne, bujne rośliny okrywające krajobraz wysokimi drzewami i ciężkimi winoroślami. Zapach niewidocznych kwiatów przenikał otoczenie. "Pokaż mi jeszcze raz tę mapę." Powiedział Anthony, wyciągając mapę i rozłożył ją o drzewo. Patrząc na niebo wskazał na swoje lewo. "Tędy. Mapa prowadzi w kierunku królestwa mrocznych fae i czuję ulotny ślad Dare'a, jednakże nie potrafię powiedzieć, jak daleko są." Farro patrzył na twarz Stevena, gdy ten szukał jakichkolwiek śladów. Na dróżce było widać ślady stóp, ale nie wiedzieli jak często ta droga była używana. Nie potrafił nawet myśleć o możliwości, że nie odzyskają swojego słodkiego tygrysa całego i zdrowego. Podczas gdy Silver był głową sfory, a Anthony jej duszą, to Dare był jej sercem. Każdy kochał tego dużego, przyjacielskiego kota. "Możesz przenieść nas bliżej?" Zapytał Silver, mierząc oczami odległość na mapie. Anthony potrząsnął głową i schował mapę do kieszeni. "Nie. Jest tylko parę niestrzeżonych miejsc, gdzie można wejść do królestwa fae. Jeśli król jest w to zamieszany, to lepiej, żeby nie wiedział, że tu jesteśmy." Farro szedł w milczeniu za nimi. Martwił się o Sammy'ego. Nie wiedział co zrobi, jeśli jego chłopcu cokolwiek się stanie. Silver odwrócił się, by spojrzeć na swojego partnera. "Myślisz, że może być w to zamieszany?" Anthony wzruszył ramionami. "Z fae nigdy nic nie wiadomo. Czasami nudzą się i zaczynają mieszać, tylko po to, by zobaczyć co się stanie." Farro szedł w ciszy za pozostałymi mężczyznami i martwił się o Sammy'ego. Miał nadzieję, że zaklęcie Anthony'ego utrzyma się, nim wrócą. Odpowiedzialność za Dare'a kazała mu iść. Gdyby Dare był w swoim mieszkaniu albo w barze, to byłby bezpieczny. Tylko przez obecność w domu Farra naraziła go na atak. Godzinę później wyczuł pierwszą woń Dare'a. "Czuję go!" "Ja też." Warknął Anthony. Odwrócił się i po raz pierwszy Farro się go bał. Oczy partnera Alfy były lodowato niebieskie zamiast ich naturalnego złota. Istota, która wpatrywała się w niego niczym nie przypominała słodkiego partnera Alfy, którego znał. Energia sączyła się z Anthony'ego, a małe kły ukazały się, gdy otworzył usta. "Są jakąś godzinę drogi od nas." Głęboki mroczny głos powiedział z małej postaci Anthony'ego.
Farro przytaknął milcząco, wszystko w nim krzyczało, by Anthony się odwrócił. Niskie burczenie Anthony'ego powiedziało Farrowi, że trzyma jego spojrzenie zbyt długo. Szybko odwrócił wzrok i spojrzał ponad lewym ramieniem Anthony'ego. Pot zrosił mu plecy, kiedy stał tak nieruchomo, jak tylko mógł. Nie chciał wywołać gniewu Anthony'ego. Może miał nad nim przewagę jakichś dwudziestu paru kilogramów, ale nigdy nie wątpił, że w walce to Anthony byłby zwycięzcą. "Chodź dziecino, musimy iść." Dłoń Silvera na ramieniu Anthony'ego odwróciła jego uwagę od Farra. Anthony potrząsnął głową, jakby wybudzał się z jakiegoś transu. Odwrócił się do swojego partnera. "Tak, chodźmy. Musimy iść parę mil w tę stronę." "Jak często tu bywałeś?" Zapytał Silver, kładąc dłoń na drobnych plecach Anthony'ego, odsuwając go od Farra. Farro westchnął głęboko, kiedy Silver odprowadził Anthony'ego. "To było kurewsko przerażające." Wyszeptał Steven. "No." Zgodził się Farro.
Rozdział 7 Słońce było już w zenicie, gdy czwórka podróżników znalazła otwartą drogę. Była ona jedynie czymś więcej niż rozpłaszczonymi kamieniami, ale była szeroka, czysta i gładka, sprawiając że marsz był przyjemniejszy niż przedzieranie się przez korzenie drzew, lub unikanie nisko zwisającej winorośli. Farro wiedział, że parę kolczastych winorośli celowo skręcało, by uderzyć go w twarz. Wyczuł maleńkie dziureczki w policzku, po których zostaną strupy. "Naprawdę nie podoba mi się to miejsce." Powiedział idący obok niego Steven. "Dziwnie pachnie." "Wcale nie pachnie dziwnie." Powiedział rozbawiony Anthony. Farro odrobinę się rozluźnił. To brzmiało jak dawny Anthony; ten, który nie wyglądał, jakby bez wyrzutów sumienia rozerwałby mu gardło. "A właśnie, że pachnie." Powiedział Dare, z uśmiechem na twarzy. "Pachnie jak twój ojciec." "Hmmm. Chyba masz rację. Naprawdę śmierdzi odrobinę dziwnie." Powiedział Anthony. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Ogłuszający hałas przed nimi sprawił, że zeszli na bok drogi. Chwilę później, zza zakrętu wyłoniło się sześć postaci na koniach. Byli ciemnowłosi w ciemnozielonych szatach ze srebrnymi opaskami. Zatrzymali konie i otoczyli podróżników.
"A co mu tu mamy?" Zatrzymał się przed nimi wysoki mężczyzna z szerokimi ramionami i szyderczym uśmiechem. "Dupę na koniu?" Odpowiedział mu Anthony. "Carrow?" Zapytał ten radośnie. "Kylen?" Spytał Anthony. Jeździec zszedł z konia i podbiegł podnieść Anthony'ego w ogromnym uścisku. Farro pomyślał, że gdyby nie pozostałych pięciu jeźdźców, Silver rozszarpałby mężczyźnie gardło. Kiedy tylko mężczyzna go uwolnił, Anthony cofnął się. "Co ty tu robisz stary druhu?" Uśmiechnął się fae. "Kylen, pozwól, że przedstawię ci mojego towarzysza życia, Silvera." Mężczyźni wymienili nieprzyjazne spojrzenia. "I moich przyjaciół, Stevena i Farra. Partner Stevena został porwany. Podążamy tą drogą za paroma zmutowanymi wilkami." "Te okropniaste bestie." Powiedziała jedna z kobiet, jej koń poruszał się niespokojnie. "Widzieliśmy ich z daleka, wyglądali, jakby coś nieśli, ale trzymaliśmy się z daleka. Nie szukamy walki." "A ja tak." Powiedział Farro, podchodząc bliżej. "Zabrali naszego przyjaciela i zamierzamy go odzyskać." Kylen spojrzał na niego, w czarnych jak węgiel oczach błyszczało zainteresowanie. "Jesteś mężczyzną idącym na skazanie, podążając tak daleko za przyjacielem. Mam nadzieję, że twój partner docenia twoje poświęcenie." "Nie mam partnera. Wszystko co mam, to mój mały chłopiec. A teraz, jeśli nam wybaczycie, udamy się w naszą drogę." Po chwili wahania Kylen odciągnął swojego konia za cugle. "Pójdę. To dzień smutku, gdy rycesz odwraca się plecami do potrzebujących pomocy." "Ja muszę jechać." Kobieta, która przemówiła spojrzała na Kylena z dezaprobatą, zanim obdarzyła Anthony'ego olśniewającym uśmiechem. "Lordzie Carrow, powodzenia w twoim zadaniu i przekaż moje pozdrowienia ojcu." Nie czekając na odpowiedź, uderzyła piętami i skierowała konia obok nich. Dwóch z pozostałych szybko za nią podążyło. "My zostaniemy." Dwójka mężczyzn siedząca w siodłach spojrzała w dół na grupkę. Farrowi zajęło chwilę, by zorientować się, że patrzy na bliźniaków. Mimo, że w ludzkim świecie nie było to specjalnie rzadkie, to o bliźniakach fae praktycznie się nie słyszało. "Nie wiedziałem, że istnieje jakieś bliźnię fae." Wyskoczył. "Jest nas dwóch z tego rodzaju." Odpowiedział ten po prawej na śmiech brata. "Jestem Viell, a to mój brat Vien."
"Miło was poznać." Powiedział Farro, mimo że tak naprawdę miał to gdzieś. Chciał po prostu już iść. "Chodźmy." Powiedział Silver, kontynuując drogę. Fakt, że musiał iść koło Kylena wcale go nie peszył. Farro wyczuł zapach satysfakcji, gdy Alfa objął prowadzenie. Nie nabierając się, Anthony szybko dołączył do swojego partnera. "Zrobimy rozpoznanie i zobaczymy, czy możemy podążyć za szlakiem." Powiedział jeden z bliźniaków. Farro nie potrafił ich rozróżnić, ale to nie miało znaczenia, bo parę sekund później niewiele było do zobaczenia. Z tego co słyszał o fae, nie myślał, że będą tacy skłonni do pomocy. Plotki i doświadczenie z ojcem Anthony'ego sprawiały, że sądził, że byli chłodną rasą. Może to boska połowa Galliena robiła z niego zimnego drania. Kylen cofnął się, by do nich dołączyć. Jego czarne oczy patrzyły na Farra z niepokojącym zainteresowaniem. "Jak ma na imię twój dzieciak?" "Sammy." Farro przełknął łzy na myśl o swoim małym synku. Marla może i była suką, ale nie zasługiwała na taką śmierć. Miał nadzieję, że zaklęcie Anthony'ego utrzyma się nim wrócą i będzie mógł po tym wszystkim zabrać ich do domu. Do tej pory nawet nie przyszło Farrowi do głowy jak bardzo polegają w kwestii powrotu na partnerze Alfy. "Też jest łakiem?" Farro mrugnął. "W połowie. Jego matka była człowiekiem. Nawet nie wiem, czy umie się już zmieniać. Mój przyjaciel Dare pilnował go, gdy go porwali." "Dlaczego go zabrali?" "Nie wiemy. Z listu wynikało, że chcą, byśmy za nimi podążyli." Steven wtrącił się do rozmowy. "Sądzimy, że doprowadzą nas do naukowca, który eksperymentuje z łakami. Mutanty w naszej przestrzeni sprawiają wiele kłopotów i polują na sfory." Farro czuł zwiększający się z każdą chwilą niepokój przyjaciela. "Co sprawia, że te są inne?" "Nie wiemy." Opowiedział Farro. "Podali Sammy'emu środek uspokajający i zostawili go niezranionego, ale wypatroszyli moją byłą gospodynię, zostawiając liścik, że nas zdradziła. Wyglądało na to, że myśleli, że robią nam przysługę." "Może zrobili." Powiedział Kylen. "Gdyby zdradziła was, jak zaznaczyli, jak poradziłaby sobie z tym sfora?" "Silver musiałby ją zabić." Powiedział Steven. "No i co za różnica?" Farro spojrzał do góry na tego fae i zrozumiał, że Kylen naprawdę nie zrozumiał różnicy. "Bo on nie przyszpiliłby jej do ściany jak owada, podczas gdy taplałby się w jej krwi, ani nie zabiłby jej, gdyby istniała możliwość, że mały chłopiec może znaleźć jej ciało."
"Och." Przez chwilę szli w całkowitej ciszy. Stukot końskich kopyt był jedynym dźwiękiem na drodze. Zapach Kylena mamił Farra przy każdym kroku. Pomimo obawy o życie Dare'a, nagle poczuł obezwładniającą go chęć zaciągnięcia mężczyzny do najbliższego drzewa i pieprzenia go, jakby nie miało być jutra. "Zbliżamy się." Powiedział Anthony, zatrzymując się, by do nich przemówić i przerwać myśli Farra. "Czuję Dare'a, ale słabo. Zamek nie jest zbyt daleko." Bliźniaki wróciły jak tylko skończył mówić. "Udali się na wschodnią od zamku." Powiedział jeden. "W kierunku Scalivale." Dopowiedział drugi. "Dziękuję chłopcy." Zwrócił się do nich Anthony. Para skłoniła się. "Jedźcie do miasta i zdobądźcie tyle informacji, ile zdołacie. Spotkamy się tam." Odjechali. "Dlaczego są posłuszni Anthony'emu?" Spytał Farro kiedy bliźniaki popędziły, by spełnić rozkaz. Tych kilku fae, których dotąd poznał nie podporządkowałoby się, nawet gdyby chodziło o wydostanie się z płonącego budynku. "Może i jest tylko w jednej czwartej fae, ale wciąż jest szósty w kolejce do tronu." Farro potknął się. Zawsze pomocny Kylen złapał go za ramię, by ten nie upadł. Kiedy tylko stał prosto mężczyzna go puścił. "Nie wiedziałeś, że pochodzi z rodziny królewskiej?" Spytał zaskoczony Kylen. Farro potrząsnął głową. "To jeden z powodów, dla których rzadko tu przybywa, odkąd osiągnął pełnoletność. Zbyt się do tego nadaje. A teraz, gdy wybrał sobie na partnera łaka, nie każdy będzie brał pod uwagę, że jest oznaczony." "Dlaczego do cholery nie?" Spytał Farro. "Łaki uważane są za gorsze?" Wkurzało go poczucie wyższości jakie fae czuły w stosunku do innych istot. Kylen przytaknął. "Przez niektórych tak, ale to nie jest główny powód. Jeśli twoje życie jest określanie w wiekach, a nie latach, sparowanie z kimś kto nie jest fae, jest uważane za tymczasowe. Zainteresowane grupy będą czekać na właściwy moment, aż obecny partner umrze. Było zbyt wiele podekscytowania, kiedy umarł Andrew. Wszyscy mieliśmy nadzieję, że przybędzie i wybierze kogoś z zamku." Steven zaśmiał się. "Wierz mi, jak już poznał Silvera to nie będzie nikogo innego."
Kylen spojrzał na parę idącą przed nimi. "Zdają się być bardzo blisko." *** Anthony wyczuwał furię wylewającą się z Silvera. Wiedział, że popełnił błąd wysyłając bliźniaki do wioski. Niewyparzona gęba Kylena stanie się jego upadkiem. "Jesteś członkiem rodziny królewskiej?" Spytał Silver niskim, niebezpiecznym tonem. "Dlaczego mi nie powiedziałeś?" Anthony wzruszył ramionami. "To nie jest ważne. Jestem architektem. Ja nawet rzadko przybywam do tego miejsca." "Kurwa. Nic dziwnego, że twój stary patrzy na mnie, jak na coś co przyczepiło mu się do buta." "Ojciec patrzy tak na każdego poza matką. Zapomnij o jego zdaniu, powinieneś się przejmować wyłącznie moim." Warknął Anthony. "Poza tym, bycie szóstym w kolejce do tronu jest tak bliskie korony, jak księżyc do ziemi. Nie chodzi jedynie o to, że oni wszyscy będą żyć wiecznie, ale jeśli będą mieli dzieci ich linia będzie przede mną. To tylko honorowe wyróżnienie. Jesteśmy partnerami. I taki jest koniec." "Cholerna racja." Zgodził się Silver. Parę mil później dotarli do miasta, by znaleźć bliźniaków opierających się o zewnętrzne bramy, koni nie było nigdzie widać. Skłonili się Anthony'emu, kiedy pojawili się on i Silver. Przemówił Vien. "Sądząc po pogłoskach, jest naukowiec nazywany Lorus Korl, który mieszka w dużym szarym domu na skraju miasteczka i robi coś z łakami." "Chcę odzyskać mojego partnera." Podszedł do nich Steven. "Chodźmy dorwać tego typa." Anthony zrobił ruch, by zatrzymać przyjaciela. Oglądając się za siebie, zobaczył, że Kylen zostawił swojego konia w zagrodzie przy wejściu i podążył z Farrem depczącym mu po piętach. Silver stał koło Anthony'ego. "Czy możemy iść, wasza wysokość?" Anthony posłał ukochanemu swoje najbardziej protekcjonalne spojrzenie. "Dla ciebie Lordzie Carrow." Silver uśmiechnął się pod nosem. "Będziesz miał czerwony tyłek, jeśli jeszcze coś przede mną ukryjesz." Wewnętrzny wilk Anthony'ego warknął niezadowolony, ale jego ludzkiej połowie spodobał się ten pomysł. "Pogadamy o tym jak będziemy sam na sam w domu." Powiedział posyłając kochankowi zalotne spojrzenie. Grupa weszła na zatłoczony rynek nie zniechęcona oślepiającym asortymentem klejnotów, magicznych lekarzy i eleganckich kobiet i mężczyzn na sprzedaż.
Nie zamieniali między sobą żadnych słów kiedy szli za bliźniakami do szarego domu. Miał on dwuspadowy dach z jasnoczerwonymi okiennicami. "Jak mamy wkroczyć?" Zapytał Silvera. "Spróbujmy głównym wejściem." Alfa podszedł do drzwi i nacisnął dzwonek. Nikt nie otworzył. Silver wzruszył ramionami i wykopał drzwi. Cienkie drewno rozsypało się pod jego stopą. "Dałem im szansę." *** Farro wszedł do pomieszczenia krocząc Stevenowi po piętach. Poczucie winy i uczucie w stosunku do Dare'a sprawiły, ze pragnął znaleźć tygrysołaka i zabrać go do domu. Wszyscy zatrzymali się jak tylko weszli do pomieszczenia. Tam, gdzie powinien być zwykły salon, znajdowało się sterylne laboratorium z rzędem komputerów po jednej stronie i wystarczającą liczbą chemikaliów, by spalić całe miasteczko. Miejsce pachniało okropnie, jak legowisko szalonego naukowca. Pomieszczenie było puste. Farro obwąchał powietrze, ale nie mógł wyczuć nic innego, niż silny odór chemikaliów. Anthony skierował się ze swoim partnerem w stronę korytarza. Farro już chciał za nimi podążyć, tylko po to, by Kylen złapał go za rękę. Warknął na fea, jego wilk nie lubił powstrzymywania. "Nie wbiegaj tam, dopóki nie upewnimy się, że nie jest pusto. Kto się zajmie twoim synem, gdy będziesz martwy?" Anthony powiedział mu kiedyś, o tym jak ważne są dzieci dla fae jako, że ich wskaźnik urodzeń był niski. Wyglądało na to, że rodzice dzieci były chronione na równi z nimi. Im więcej dowiadywał się o fae, tym bardziej wydawały mu się dziwne. Wycie dobiegające z innego pomieszczenia zmieniło wszystko. Ledwie miał szansę, by tam pobiec, gdy Dare skoczył obok niego w tygrysiej formie. Ryk tygrysa odbił się po całym korytarzu. Farro pobiegł za nim z resztą. Krótki korytarz prowadził do innego ogromnego pomieszczenia, ciała pływały w czystej cieczy, ustawione wzdłuż ścian. Łaki w różnych stadiach zmiany, blade, nieruchome i martwe. Niskie warczenie zaskoczyło Farra i odwrócił się, by zobaczyć Dare'a stojącego na tylnych łapach, wpatrującego się w zmutowanego łaka przywiązanego do ściany metalowymi uprzężami. Mutant zdawał się bardziej urażony, niż przestraszony. Zajęło mu chwilę na uświadomienie sobie, że tygrys nie atakował go, tylko chciał zerwać krępujące go więzy. "Dare." Steven przebiegł dłońmi po ciele partnera, szukając ran. "Nic ci nie jest." Westchnął, owijając ramiona wokół warczącego tygrysa. "Zmień się."
Na rozkaz swojego partnera Dare zmienił się z tygrysa w człowieka, ukazując nagą złotawą skórę. Dłoń zasłoniła oczy Farra. "Nie musisz na to patrzeć." Głos Kylena, twardy i zimny, nie przyjmował do wiadomości argumentów. Farro słyszał jak szepce jakieś zaklęcie. "Dzięki, fae." Powiedział Dare. "Co zrobiłeś?" Spytał Farro wciąż nic nie widząc. Kylen odsunął dłoń. "Dałem mu ubrania. Nie musisz widzieć go nagiego." Farro spiorunował go wzrokiem, ale mężczyzna był niewzruszony. Dare stał w tym samym miejscu ubrany w dżinsy i luźną koszulkę, zakryty od szyi do stóp. Miał nawet czarne tenisówki. "Vien, Viell. Sprawdźcie resztę domu. Zobaczcie, czy ktoś jeszcze tu jest i przyprowadźcie go do mnie. Dare, co to za istota?" Zapytał Anthony, gdy podeszli z Silverem. "Peter. Pomógł im mnie porwać. Wzięli moją krew, ale Peter przekonał ich, by mnie nie zabili." Mutant zwany Peterem nie był w dobrej formie. Krew pokrywała większą część jego ciała, ale wystarczyła tylko chwila, by zobaczyć dlaczego mężczyzna krzyczał. Małe elektrody przypięte do jego ciała wysyłały w równych odstępach do jego ciała fale wstrząsów. Anthony zdjął elektrody, a Kylen położył dłonie na zmiennym i kolejnym zaklęciem zmniejszył na jego ciele oparzenia. "Dobrze mieć cię blisko." Powiedział Farro, patrząc na pracę fae. Oczy Kylena wypełniły się ciepłem. "Dziękuję." "Odsuńcie się." Silver pociągnął za dźwignię i złapał upadającego mutanta. "Dlaczego chcieliście, byśmy za wami podążyli?" Zapytał Silver, najwyraźniej niechętny by przymknąć oko na porwanie Dare'a, nawet jeśli ten był cały i zdrowy. Mutant zamrugał, próbując oczyścić sobie wizję i zebrać myśli. "Nie każdy z nas tego chciał." Wyszeptał łapiąc oddech. "Nie chciałem, by to samo co nam przydarzyło się tygrysołakowi, ale kiedy zaprotestowałem, naukowiec mnie zakuł. Nie sądzę, by któryś z was mi uwierzył, ale nie wszystkie mutanty są złe. Z tego co widzę, najpierw atakujecie, a potem pytacie. Musiałem skorzystać z okazji, że przyjdziecie za jednym ze swoich." "Co z pozostałymi, którzy byli z tobą w moim domu?" Spytał Farro, ciekawy tych którzy pocięli jego gospodynię. "Zabici." Skinął w kierunku tub. "Nie byli już dłużej użyteczni. Miałem być następny, ale chciał przeprowadzić najpierw parę testów. " "Gdzie naukowiec?" Steven odgarnął Dare'owi włosy z twarzy. Farro widział, że wilkołak potrzebował kontaktu ze swoim partnerem.
"Uciekł. Ktoś dał mu cynk. Powiedział, że wy nadchodzicie, więc złapał notatki i uciekł." "Kto mu powiedział?" Peter zamrugał oczami ze zmęczenia. "Nie wiem, jakiś posłaniec. Nie słyszałem ich." "Gdzie mógł pójść?" Spytał ze złością Silver. "Nie wiem. Trzymał mnie i moich przyjaciół z dala od innych zmutowanych łaków. Wiedział, że jesteśmy inni. Że nie zgadzamy się do końca z jego przekonaniami." "Jak wiele grup mutantów tu jest?" Zapytał Anthony. Peter potrząsnął głową. "Nie wiem. Wiem tylko, że chce stworzyć jedynego w swoim rodzaju łaka i nie spocznie, póki tego nie osiągnie. Dotąd nie miał w swojej kolekcji tygrysiego DNA. Teraz nawet kotołaki nie są bezpieczne. Będzie chciał jednego, by stworzyć tygrysiego mutanta. Zostawił go tu tylko dlatego, że nie miał tylu ludzi, by go wziąć i dalej mieć chroniony tyłek." "Nie będzie miał nawet okazji, by znowu porwać mojego partnera," Warknął Steven. "Musimy zabrać stąd Dare'a." Powiedział Silver. "Zanim Korl zbierze wystarczającą ilość ludzi, by wrócić po tygrysa, a z tego co widzę ma niezłą kolekcję sługusów." Bliźniaki wróciły z pustymi dłońmi. "W pozostałej części domu nic nie ma. Nie ma nawet łóżka. Czymkolwiek to miejsce jest, to nie jest dom tego gościa. Musi mieszkać gdzieś indziej." Farro nie był pewny, który to powiedział. Nie znał ich na tyle dobrze, by ich rozróżnić. Anthony zajął się wydawaniem im rozkazów. "Wy dwaj udacie się do króla złożyć wniosek o poszukiwanie tego mężczyzny za zbrodnie przeciw koronie. Złamanie królewskiego prawa powinno wystarczyć, by zezwolić na poszukiwania. Jeśli nie, przekażcie go mnie i spróbuję z nim pogadać." Silver zmarszczył brwi. "Uważaj, nie używaj za dużo perswazji." Anthony zaśmiał się. "Nie martw się szkrabie. Moje naprawdę dobre techniki zostawiłem dla ciebie." Peter wstał, górując nad Silverem. Silver zawarczał. Niskie ostrzegawcze burczenie w piersi Alfy. "Uspokój się kochanie, on nic nie może poradzić na swój wzrost." Anthony spojrzał na Petera. "Pamiętasz, kiedy dokładnie zostałeś zmieniony?" "Dwa miesiące, dziesięć dni i trzy godziny temu." Powiedział Peter jak skazaniec. "No cóż, to wiele upraszcza. Chciałbyś, żebym zmienił cię z powrotem?" "Możesz to zrobić?"
"Mogę odwrócić twój mutację, ale wciąż będziesz zmiennym. Nie mogę zmienić tego, z czym się urodziłeś." Silver złapał Anthony'ego za rękę. "Od kiedy to umiesz?" "Powiedzmy, że nauczyłem się paru sztuczek, gdy byłem u dziadka. Mogę cofnąć czas, ale tylko w małym wymiarze, więc proszę, żadnych głupich pomysłów o podróżowaniu w czasie." Farro widział, że Silver chce zadać jeszcze parę pytań, ale to nie był odpowiedni czas na to. "Co chcesz w zamian?" Zapytał Peter z ostrożnym wzrokiem. "Chcemy twojej pomocy w dopadnięciu tego bydlaka." Powiedział Silver. "Jesteś jedynym, który zna zamierzenia tego psychola. Byłeś najbliżej i możesz mieć informacje, które będą użyteczne. Chodź z nami i pomóż nam pokonać tego dupka." "Macie to nawet bez zmieniania mnie." Peter miał gniew w oczach, jego długi pysk wykrzywiał się, kiedy mówił. "Zabił moich przyjaciół i zmienić mnie w tę bestię. Będę miał swoją zemstę." Peter skupił się na Anthonym. "Zrobię wszystko, by znowu być sobą." "Połóż swoje dłonie na moich." "To cię nie zrani, prawda?" Spytał Silver pieszcząc szyję Anthony'ego. Anthony pocałował go w policzek. "Nic mi nie będzie." Dłonie Petera złączyły się z dłońmi Anthony'ego. "Skarbie, musisz się odsunąć." Powiedział Anthony do Silvera. Następnie odwrócił swą uwagę z powrotem do Petera. "Zamknij oczy i przypomnij sobie dokładny moment, w którym zostałeś zmieniony." *** Anthony podążył za umysłem Petera do chwili, gdy ten przeszedł przemianę. Używając techniki, której nauczył go dziadek, Anthony podążył ścieżkami Petera i skupił się na tej przed przemianą. Wydłużony pysk zwęził się i ostatecznie skupił do normalnych ust. Jego poszerzone brwi zanikały, dopóki nie stały się na nowo ludzkie, a nadmierne owłosienie na jego ciele zanikło. Stojący przed nimi mężczyzna był przystojnym człowiekiem o ponad metrze osiemdziesiąt wzrostu z niebieskawozielonymi oczami i czarnymi jak smoła włosami. "Jako człowiek wyglądasz o wiele lepiej." Powiedział Anthony, zanim uwolnił dłonie mężczyzny. Peter spojrzał na swoje palce, podziwiając ich ludzkie cechy. "Zrobiłeś to. Naprawdę mnie uleczyłeś." Anthony wzruszył ramionami. "O to chodziło." Silver owinął wokół niego ramiona. "Moja dziecinka ma wiele talentów."
"Wynośmy się stąd." Powiedział Anthony. Dare płynnie zmienił się z powrotem w człowieka i założył ciuchy, które musiał zrzucić zanim się ostatnim razem zmienił. Kiedy wszyscy już byli gotowi, Anthony otworzył portal prowadzący prosto do salonu Farra. Wzruszył, widząc zaskoczone spojrzenie Farra. "Ciężko jest stworzyć portal prowadzący do sfery fae. Wyjść jest już łatwiej." Farro odwrócił się do Kylena. "Dziękuję za twoją pomoc i za pomoc bliźniaków." Jego wilk zawył na myśl o rozdzieleniu z tym przystojnym fae. Farro spanikował. Kylen uspokajał go, zarówno jego wilk, jak i człowiek uważał go za zbyt kuszącego. Farro szarpnął głowę do tyłu, gdy uświadomił sobie, że pochyla się i wdycha zapach Kylena. "Wracam z tobą." Powiedział Kylen. "Kontaktowałem się telepatycznie z Królem Linnelem i jest on zaniepokojony tym naukowcem działającym na taką skalę bez jego wiedzy. Inni muszą mu pomagać. To coś, na co król nie może pozwolić. Zostałem wysłany by wrócić z tobą i ocenić sytuację." "A co z bliźniakami?" Zastanawiał się dlaczego bliźniaki nie użyły telepatii do skontaktowania się z ich królem. "Wciąż potrzebują pisemnego oświadczenia króla ogłaszającego naukowca jako wyjętego spod prawa. Kiedy Korl zostanie złapany, zostanie wypędzony i pozbawiony mocy fae, to dla nas największa kara." "A co jeśli nie jest fae?" Zapytał Farro. "Znaczy, jest taka możliwość?" Dare potrząsnął głową. "Zdecydowanie jest fae. Czułem to." "Wtedy go stracą." Wyraz twarzy Kylena powiedział Farrowi wszystko, co chciał wiedzieć. Po złapaniu i karze od króla fae, śmierć będzie aktem łaski. Bez słowa Kylen przeszedł przez portal do domu Farra. Marszcząc brwi, Farro ruszył, by podążyć za kuszącym fae. *** Farro przeszedł prze portal, potknął się o dywan i upadł z głową przy stopach Kylena. "Nie musisz przede mną upadać, przystojniaku. Jestem cały twój." Zażartował Kylen. Jego uśmiech zbladł, kiedy zobaczył jak Anthony przyszpila go złotym spojrzeniem. "Będziesz się zachowywał." "Tak, mój panie." Kylen nie zawahał się w złożeniu ukłonu lordowskiej mości. Część ludzi miała problem z unikaniem przez Anthony'ego królestwa fae, ale on nie był jednym z nich. Wiedział, że jeśli byłaby taka potrzeba, Anthony byłby tam, ale na jego etapie życia chciał tworzyć, a nie niszczyć. Kylen miał ogromny szacunek dla półboga i nie chciał go rozgniewać, ani rozczarować. "Silver i ja wracamy do domu zastanowić się nad następnym krokiem. Dare, chcielibyśmy
byś ty i Steven przybyli dziś na tereny łowieckie i Farro, też jeśli możesz. Jeśli nie chcesz zostawiać dzisiaj syna, to całkowicie to rozumiemy." Farro potrząsnął głową. "Chcę spędzić trochę czasu z Sammym. Upewnić się, że nic mu nie jest." Rozejrzał się naokoło i uśmiechnął. "Wygląda na to, że wampiry tu były. Dom wygląda w porządku." Pozostali skinęli zgadzając się. Kylen nie wiedział jak to wyglądało wcześniej, ale aż świeciło czystością. "Steven i ja spotkamy się z wami na terenach sfory o dziesiątej." Powiedział Dare. "Świetnie. Kylen, idziesz z nami? Możemy na czas twojej wizyty ulokować cię w jednym z apartamentów." Kylen otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale przerwał mu Farro. "Gdzie Shara?" Farro pobiegł korytarzem. Kylen ruszył za nim, obawiając się tego, co mężczyzna może tam znaleźć. Pokój wyglądał jak fantazja każdego chłopca z łóżkiem w kształcie wyścigówki i kolorowymi meblami. Na łóżku leżał pluszowy miś. "Nie!" Farro zakrył dłonią usta. "Och nie!" "Ćśś." Kylen objął Farra. "Ćśś. Odzyskamy twojego syna." "To była Shara." Warknął Steven2. "Parker powiedział mi, że w naszych szeregach jest wróg. Zakładałem, że to Shara, ale nigdy nie spodziewałem się, że zrobi coś takiego. Musiała kontaktować się z naukowcem. Tylko ona oprócz naszej czwórki wiedziała, że udajemy się do sfery fae. Nawet inni nie wiedzieli gdzie idziemy." "Zabiję ją!" Kylen bardziej poczuł, niż usłyszał słowa Farra. Nawet nie potrafił sobie wyobrazić przez co przechodził zmienny. Dzieci były skarbem dla fae. Porywanie dzieci wywołało więcej niż jedną krwawą wojnę. "Gdzie mogła pójść?" Spytał Kylen, pewny, że chociaż jeden znał jej nawyki. "Ja mogę go znaleźć." Powiedział Anthony spokojnym głosem. Kylen przechylił się, gdy głowa Farra uniosła się z jego piersi. "Anthony?" Lord fae rozejrzał się, patrząc wszędzie tylko nie na Farra. "Pamiętasz jak w zeszłym roku zrobiliśmy wszystkim dzieciakom badania medyczne, gdy panowała infekcja?" Farro przytaknął. Zmienna grypa rok temu rozłożyła wszystkie dzieciaki. Wszystkie musiały przyjąć szczepionkę. "Wczepiłem wszystkim urządzenie naprowadzające." 2 I znowu jedyna kobieta okazuje się czarnym charakterem :P pani Kell to szowinistka :D
Farro odsunął się od Kylena i rzucił się na Anthony'ego przytulając mężczyznę tak mocno, że Kylen pomyślał, że słyszy trzask kości. "Ty przebiegły, podstępny, piękny mężczyzno." Wymamrotał Farro. Połykając łzy uwolnił półboga kiedy Silver zaczął warczeć. Kylen spojrzał na grupkę. "Chodźmy na polowanie." Dane są w moim komputerze w klubie. Chodźmy tam i zobaczmy, czy możemy go znaleźć."
Rozdział 8 Ostatecznie zlokalizowanie Sammy'ego okazało się prostym zadaniem. Komputer Anthony'ego szybko znalazł młodego zmiennego, jako że znajdował się on raptem parę kilometrów stąd. "To dom Shary." Powiedział Anthony patrząc na lokację. "Ta suka zabrała go do swojego domu." "Zapewne nie spodziewała się, że wrócimy tak szybko albo sądziła, że naukowiec nas zabije." Farro wpatrywał się zahipnotyzowany w błyszczący punkt. "Mam nadzieję, że nic mu nie zrobiła." "Nie czeka na naukowca, on nigdy nie wkracza do tej sfery." Podpowiedział Peter. "Wysyła tu swoich sługusów, by przekazywali informacje, ale nie przychodzi osobiście. Jak na szalonego naukowca ma bardzo wrażliwe zatoki. Może ona czeka na odbiór. Zazwyczaj wysyła innych do brudnej roboty. Z przyjemnością położyłby łapska na młodym zmiennym. Wkurzył się, kiedy się dowiedział, że zostawiliśmy Sammy'ego." "To dlaczego zabrała go i się odkryła?" Zapytał Farro. "Musi wiedzieć, że dowiemy się, kto jest za to odpowiedzialny gdy wrócimy i zobaczymy, że mój syn zniknął." "Spanikowała." Powiedział Anthony. "W tej chwili obawia się bardziej naukowca, niż nas. Będziemy musieli to skorygować." Farro skręcał się z chęci wybiegnięcia i ściągnięcia Sammy'ego, ale nie chciał zrobić niczego, co pchnęłoby Sharę do zabicia jego syna. Musieli być sprytni. Kylen usiadł obok niego i niech go cholera weźmie jeśli nie zaczął się przechylać w jego stronę. Fae pachniał niesamowicie, ale nie w ten kojący sposób jak partner Alfy. Kylen pachniał jak ktoś na kogo Farro chciał się rzucić i pieprzyć każdy cal jego ciała, aż ten nie przyzna się, że należy do niego. Kurwa! Kylen był jego partnerem. Farro skoczył na nogi, jego żołądek skręcał się nieprzyjemnie. Mała przekąska jaką chwilę temu zjadł muliła go jakby był po przejażdżce kolejką górską po zjedzeniu podwójnego cheesburgera i mlecznego shake'a. "Co się dzieje?" Anthony, zawsze wyczulony na swoją sforę, patrzył na niego z zatroskaniem.
"On jest moim partnerem!" Cholera jasna! Nie zamierzał tego wykrzyczeć, szczególnie przed widownią. Wilk wewnątrz niego zawył z satysfakcji. Ludzka połowa spojrzała na siedzącego na kanapie fae i chciała uciec. Nie był gotowy na partnera. Ledwie był gotowy na wkroczenie do puli randek. Jego randka z Jagerem miała go przyzwyczaić do spotykania się z innymi, nie do długoterminowego zobowiązania. Jeśli sparuje się z Kylenem, a mężczyzna umrze, to kto zajmie się Sammym? Widział ludzi, którzy ze względu na dzieci wytrzymywali po śmierci swojego partnera. Nie robili tym nikomu przysługi. Sammy zasługiwał na coś więcej niż snujący się cień rodzica. "Oddychaj." Głos Silvera razem z dłonią klepiącą go po plecach uspokoiła jego atak paniki. "Dzięki." "Dlaczego się zapowietrzyłeś? Większość wilków cieszy się, gdy znajduje swoją drugą połowę." Głęboki głos Silvera wypełnił go, uspokajając jego wilka. Nie mogło się stać nic złego, gdy wspierał cię Alfa. "Sammy. Nie chcę by dorastał sam." Kylen zaśmiał się. "Jeszcze nie jesteśmy sparowani, a ty już planujesz mój pogrzeb? Musisz wiedzieć, że fae bardzo ciężko jest zabić. Nie jest to niemożliwe, ale trudne. Zapewne cię przeżyję, mój śliczny wilku." Silver odsunął się i pozwolił podejść Kylenowi. Czarne oczy fae błyszczały ciepłem. Zbliżył się, obejmując twarz Farra dłońmi. "Po tym jak odzyskamy Sammy'ego, zajmiemy się faktem naszego partnerstwa. Naszym głównym celem jest odnalezienie naszego syna." "Naszego syna?" Od kiedy to dzielili jego dziecko? "Fae hołubią swoje dzieci. Jeśli naprawdę jestem twoim partnerem, to jest teraz także moim dzieckiem." Kylen nie zamierzał ustąpić ze sparowania ze zmiennym. Farro już przyznał, że są towarzyszami życia; zgodnie z tradycją zmiennych reszta powinna się ułożyć. Pragnął dziecka odkąd był na tyle dorosły, by wiedzieć, z czym się to wiązało. Niestety, jako że dzieci były rzadkością, kobiety fae miały je jedynie gdy były w związkach. A jako że Kylen nie był za bardzo chętny do stałego, albo w połowie stałego związku z kobietą fae, jego szanse na posiadanie dziecka były równe zeru. Do teraz; teraz bogini wreszcie zdecydowała się oddać mu przysługę i zapewnić nie tylko tego cudownego zmiennego partnera, ale także dziecko. Jeśli mały będzie jak jego ojciec, to będzie kompletnie szczęśliwy. "Jak odzyskamy Sammy'ego?" "Musimy się do niej podkraść." Powiedział Anthony wpatrując się w punkt na komputerze. "Wydaje mi się to podejrzane, że zabrała Sammy'ego do swojego domu. To może być pułapka. Kusi mnie, by do niej zadzwonić, ale nie chcę, by wiedziała, że już wróciliśmy. Jakieś pomysły?"
"Znam ptasiego zmiennego. Może będzie mógł zrobić dla nas przelot i powiedzieć nam, co widział." Zaproponował Dare, kręcąc się niespokojnie pod wzrokiem całej grupy. "Zmienny kot zna zmiennego ptaka?" Steven zwęził oczy. "I jak bardzo go znasz?" "Nawet o tym nie myśl, męska dziwko3." Dare obnażył wystający spomiędzy jego warg kieł. "Dobra, dobra." Silver uniósł dłonie. "Dare, skontaktuj się ze swoim znajomym i dowiedz się, czy mógłby zrobić zwiad. My pojedziemy i zatrzymamy się jakąś milę od jej domu. Chciałbym wkroczyć tak szybko jak to możliwe, gdy będziemy już mieli obraz sytuacji." "Leif jest niezły w zwiadzie. Nauczył się tego w wojsku." "Dlaczego nie słyszałem o nim wcześniej?" Ton Stevena sugerował, że powinien wiedzieć wszystko o swoim kochanku. Dare wzruszył. "Nie gadałem z nim odkąd jesteśmy razem. Niczego przed tobą nie ukrywam." Kylen przypatrywał im się z rozbawieniem. Fae nie byli tak zaborczy w stosunku do swoich kochanków jak zmienni. Wśród fae było o wiele mniej pozerstwa, ale i o wiele mniej przywiązania. "Chciałbym pójść." Były mutant stanął przed grupą. "Nie chciałbym, by naukowiec położył łapy na dziecku." Anthony wpatrywał się w niego przez dłuższą chwilę, po czym kiwnął głową. Kylen na początku myślał, że półbóg odmówi. "Jako że nie wiemy kto jeszcze, i czy w ogóle ktoś, pracuje jeszcze z Sharą, nie chcemy, by inni się w to mieszali. Jest kilku, którym powierzyłbym życie, ale nie chcę wszcząć paniki wśród sfory. Po tym, Farro wprowadzimy was do naszego budynku." Kylen patrzył jak Farro przytakuje. "Chciałem dać Sammy'emu dom i podwórko do zabawy, ale nie chcę, by martwił się obcymi i porwaniem. Nigdy nie będzie czuł się dobrze w tym dmu i nie winię go za to." "Znajdziemy inny dom." Kylen ścisnął rękę Farra. "Znajdziemy taki, który będzie bezpieczny." Kiedy już odzyskają małego wilczka, Kylen zamierzał postawić sobie za misję znalezienie dla nich odpowiedniego domu. Chciał szczęśliwej rodziny, nawet jeśli musiał zabić, by ją zyskać. Dare wykonał telefon, który najwyraźniej był zbyt zalotny dla jego partnera, jeśli warczenie i zaciskanie zębów było jakąś wskazówką. "Niech lepiej będzie brzydki jak noc i ma garba." Warknął Steven. Dare zaśmiał się. "Umm, taa bo znam wielu garbatych." Kręcąc głową na ich szaleństwa, Kylen podążył za grupą i wsiadł do limuzyny. Wszyscy 3 Zdecydowanie kotek to moja ulubiona postać :D
poza Dare'em i Stevenem usiedli z tyłu, pod warunkiem, ze ci dwaj będą cicho. Zaczęły go zżerać nerwy kiedy wszedł do poruszającej się metalowej puszki. "Wszystko dobrze. Mam cię." Ręka Farra objęła go i przez chwilę zapomniał o całym otoczeniu i rychłej śmierci w długiej, czarnej bestii i po prostu cieszył się czuciem mężczyzny obok niego. Nie odczuwał wstydu z powodu wtulania się w objęcia Farra i położenia głowy na jego ramieniu. Im więcej bliskości miał z tym mężczyzną, tym mniej wpływał na niego metal. Może nawet polubi jeżdżenie tymi maszynami, jeśli to będzie oznaczało porządne przytulanie. Wojownicy nie obściskiwali się za często. Musiał przyznać, że to polubił. "Dlaczego ty nie wpełzasz na mnie, gdy jesteśmy w samochodzie?" Usłyszał jak Silver pyta Anthony'ego. Miękki chichot wypełniający limuzynę sprawił, że uśmiechnął się. "Jestem tylko w jednej czwartej fae, przystojniaku, ale jeśli będziesz się czuł lepiej, to mogę się przytulić." "Tak tylko mówię. Niektórzy dostają więcej miłości, niż ja." Kolejny wybuch śmiechu. Kylen nie podniósł wzroku, by zobaczyć czy Alfa dostał przytulanki, ale jego narzekania ustały, więc zapewne Silver miał pełne ręce Anthony'ego. Wydawało mu się, że poczuł pocałunek na czubku głowy, ale był zbyt zbyt zadowolony, by pytać i nie chciał przeszkadzać, skoro wilk chciał go obdarzyć uczuciem. Kylen został wojownikiem jak tylko stał się ledwie mężczyzną, więc o delikatniejszej stronie miłości wiedział niewiele. Wiedział o seksie między mężczyznami, ale nic o późniejszych porankach i czułych dotykach. Większość fae potrzebowała dwóch partnerów, by czuć się kompletnym, ale jak tylko Kylen spotkał tego pięknego wilkołaka, to wiedział, że jest jednym z tych rzadkich fae, którzy będą szczęśliwi z jednym. Tym konkretnym. Z tego co zaobserwował, Farro był szorstkim wilkiem, ale łagodnym mężczyzną. Czarująca mieszanka. Limuzyna zwolniła i zatrzymała się, a wśród pasażerów nastała cisza. Anthony wyciągnął swój laptop, by zobaczyć, czy nikt nie wyszedł. Kylen został w ramionach Farra, zadowolony z przytulania. Trzask w dach limuzyny sprawił, że wszyscy się wyprostowali. "To musi być przyjaciel Dare'a." Anthony otworzył drzwi limuzyny i wyszedł zanim jego partner zdążył zrobić więcej niż złapać powietrze. Uśmiechając się, Kylen podążył za pozostałymi. Alfa miał przekichane, jeśli myślał, że może powstrzymać Anthony'ego. Bardziej potężni próbowali i żadnemu się nie udało. Zastanawiał się, czy półbóg wyspowiadał się już ze swojej randkowej historii. Wszystkie oczy zwróciły się na dach limuzyny, gdzie ciemnymi, inteligentnymi oczami wpatrywał się w nich kruk. "O kurwa, wielki jest." Wyszeptał Peter, patrząc jak ogromny ptk zeskakuje z dachu. Dare spojrzał czule na ptaka. "Chodź Leif, dam ci parę ubrań i powiesz nam, czego się dowiedziałeś."
"Ja dam mu te ubrania." Warknął Steven. Wilk sięgnął do limuzyny, wyciągnął torbę i rzucił na drugą stronę. "Teraz może się przebrać." Dare wywrócił oczami, ale nic nie powiedział. Kylen zaśmiał się, dopóki nie zobaczył jak Farro przemierza drogę w tę i z powrotem. Chłodne nocne powietrze unosiło włosy wilka. Stając na drodze Farrowi zmusił go do zatrzymania. W oczach mężczyzny widniało przerażenie. "Co jeśli powie, że Sammy nie żyje?" "Hej, nic z tych rzeczy." Kylen owinął ramiona wokół Farra, trzymając go mocno, nawet gdy poczuł jak mężczyzna chce się odsunąć. "Z Sammym jest wszystko dobrze. Bogini nie przyprowadziła mnie tu tylko po to, bym stracił was tak szybko." "Z chłopakiem wszystko w porządku, ale ta suka co z nim jest to jakaś wariatka." Rozdzielił ich głęboki głos. Kylen spojrzał na mężczyznę w zaskoczeniu. Kto by pomyślał, że taki wielki mężczyzna zmienia się w ptaka? Był prawie tak wielki, jak stojący obok niego tygrys. "Jestem Leif Ulstein." Powiedział wszystkim. Zostały wymienione szybkie uściski dłoni, ale oczy Leifa skupiły się na Farro. "Twój chłopak wygląda jak ty." Oznajmił. "Kiedy spojrzałem przez okno oglądał kreskówki i jadł płatki. Zdawał się cały i zdrowy. Kobieta chodziła w te i nazad jakby była na haju i krzyczała do telefonu. Brzmiało to tak, jakby ktoś kto jej pomagał, już dłużej jej nie pomagał." "Był tam ktoś jeszcze?" Zapytał Anthony. Leif potrząsnął głową. "Nie widziałem nikogo, oprócz chłopca i kobiety. Jeśli ktoś tam jeszcze był, to dobrze się ukrył." "Mamy dług wobec ciebie." Kruk spojrzał na Alfę, jego spojrzenie było poważne. "Zapamiętam to wilku i któregoś dnia odbiorę ten dług." Silver kiwnął głową. "Chodźmy, ludzie. Zastanowimy się kto pójdzie, jak tylko podjedziemy pod dom." "Dziękuję za twoją pomoc." Anthony podszedł i uścisnął dłoń Leifa. Kylen widział jak kruk pozbył się niepokoju pod dotykiem mężczyzny. Zajęło mu chwilę, by uświadomić sobie, że półbóg zabiera z kruka trochę jego bólu, rzadka wśród fae umiejętność empatii. Patrząc na ich interakcję uświadomił sobie, że Anthony miał własną moc. Zawsze wiedział, że jego stary przyjaciel ma więcej umiejętności, niż przyznaje, ale patrzenie na niego w akcji było ogromnym doświadczeniem. Kiedy Anthony uniósł wzrok, Kylen skinął głową pokazując mu, że nie zdradzi jego sekretów. Król fae mógłby zdziałać wiele mając kogoś takiego jak Anthony.
Wszyscy oprócz kruka wrócili do limuzyny. Z błyskiem światła mężczyzna zmienił się z powrotem w ptaka i odleciał. Kylen zastanawiał się, co ten mężczyzna nazywał swoim domem. *** Farro kręcił się podczas jazdy do domu Shary. On i jego wilk byli w zgodzie. Chcieli dorwać tę sukę i rozerwać jej flaki. Zagrażała jego dziecku i zdradziła sforę. Jedyną łaską jaką mogła otrzymać był wybór śmierci. Śmierć, której z pewnością się spodziewała. Po spotkaniu z Leifem zdecydowali, że Kylen wejdzie domu udając kogoś wysłanego przez naukowca. Jako że Shara nigdy go nie widziała, miał największą szansę na oszukanie jej i wydostanie Sammy'ego. Jeśli nie, będzie mógł przynajmniej odwrócić jej uwagę, podczas gdy Farro, Silver i Anthony podejdą od tyłu. Peter, Steven i Dare będą stali na czatach, w razie gdyby ktoś się pojawił. Farro przykucnął przy tylnych drzwiach, aż nie usłyszał dzwonka. To był znak, by wyważyć rzadko używane wejście. Otworzył drzwi używając wytrychów, które dał mu Steven. Na szczęście Shara nie miała zasuwki, a jeśli miała, to nie była założona. Weszli do domu z względną łatwością. Zakradając się przez kuchnię zobaczyli jak Shara stoi w drzwiach i rozmawia z Kylenem. Farro skręcił za rogiem i zobaczył Sammy'ego siedzącego w piżamce przed telewizorem. Shara przyprowadziła do niego Kylena i przez chwilę wydawało się, że wszystko się uda. Nie wzięli pod uwagę Sammy'ego. Chłopiec miał silniejsze zmysły, niż jakikolwiek wilk. "Partner tatusia?" Spytał Sammy wstając, by przyjrzeć się Kylenowi. Kurwa! Kiedy przytulali się w limuzynie musiał zostawić na mężczyźnie swój zapach. Cud, że Shara nie zauważyła tego wcześniej. Shara zaczęła krzyczeć z wściekłości. "Kłamca!" Zza paska spodni wyjęła nóż i wbiła go w brzuch Kylena. "Nie!" Serce Farra zatrzymało się, gdy zobaczył jak ten piękny mężczyzna, który trzymał go jeszcze chwilę temu, upada na ziemię. Ruszył w stronę Kylena, ale nie był tak szybki jak partner Alfy. W domu rozległ się trzask kości. Odrywając wzrok od leżącego fae, wstrzymał oddech. Oczy Anthony'ego błyszczały błękitem kiedy rzucił Sharę na ziemię, jej szyja skręcała się pod niemożliwym kątem. Wrócił przerażający partner Alfy. "M-musimy zabrać go do lekarza." Anthony potrząsnął głową. "Jest fae. Doktor nie będzie wiedział, co robić. Wyleczę go na tyle, by zabrać go do domu. Powinien być w stanie samodzielnie się wyleczyć, kiedy ja zacznę i znajdę kompatybilnego dawcę krwi." Farro miał nadzieję, że się nie mylił. Nawet mimo tego, iż znał tego mężczyznę parę godzin, Kylen widział go w najgorszym stanie i wciąż go chciał. Nieważne, czy oznaczył go, czy nie, ten mężczyzna był jego partnerem, a jego obowiązkiem było go wyleczyć.
Sammy przytulił się do Farra. "Tatusiu, dlaczego Shara dźgnęła twojego partnera?"W głosie jego syna była obawa, ale nie prawdziwe przerażenie. Miał wrażenie, że wciąż działało zaklęcie Anthony'ego. Przynajmniej na tyle, by Sammy nie był w szoku jak większość dzieci, które patrzyłyby jak ktoś kogoś dźga. Nie wiedział, czy to dobrze, by sześcioletnie dziecko widziało w ciągu dwudziestu czterech godzin tyle krwi,ale najwyraźniej się tym nie przejmował. Widocznie taki był efekt zaklęcia Anthony'ego. "Skąd wiesz, że jest moim partnerem?" Jego syn rzucił mu takie spojrzenie, że prawie odebrało mu rozum. "Bo pachnie jak ty." "Nie wiemy dlaczego Shara go zraniła. Będziemy musieli się tego dowiedzieć." Jako że teraz była martwa, nie było mowy o jakimkolwiek przesłuchaniu. Nie można było się dowiedzieć co chodziło jej po głowie. Anthony powinien poczekać z zabiciem jej, ale patrząc na wciąż świecące oczy partnera Alfy, Farro wiedział, że to nie on będzie tym, który to powie. Na szczęście Silver nie był na tyle subtelny. "Teraz nigdy nie dowiemy się dlaczego porwała Sammy'ego." Anthony wzruszył. "Sprawdzimy jej komputer i telefon. Dowiemy się. Nie mogła żyć po zranieniu jednego z fae. To nie koniec." Z ostatnim słowem, Anthony skierował się w stronę drzwi. "Silver, przynieś Kylena połatam go w limuzynie." Wymieniwszy zdenerwowane spojrzenia z Farrem, Alfa szybko wypełnił polecenie. Nikt nie chciał, by zginął niewinny fae. Pomimo pewności Anthony'ego, że Kylenowi nic nie będzie, Farro nie chciał spuścić go z oczu. Po upewnieniu się, że Sammy dobrze radzi sobie z ostatnimi wydarzeniami, Farro zostawił go bawiącego się z innymi dziećmi w bawialni, którą zaprojektował Anthony dla dzieciaków sfory. Pokój miał trójwymiarowy labirynt, okrągłą dziurę mogącą ukryć aligatora i ogromną kręconą zjeżdżalnię. Sammy mówił, że to plac zabaw z jego marzeń. Farro usiadł przy Kylenie, bawiąc się palcami fae i mając nadzieję, że mężczyzna się obudzi. "Przepraszam, że nie chciałem cię na partnera." Wyznał milczącej postaci. "Nie chciałem po prostu zaangażować się z kimś innym i stracić go. Dopiero co straciłem żonę, a ona nie była moją prawdziwą partnerką. Nie chcę nawet myśleć o bólu jaki bym poczuł, gdybym stracił kogoś, z kim jestem związany. Byłem głupcem. Jeśli się obudzisz, obiecuję że spróbuję i będę odpowiednim partnerem, nawet jeśli będziesz chciał wrócić do własnej wymiaru." Nie miał pojęcia, czy fae będzie chciał zostać przy jego boku. Co, jeśli tworzył plany dla mężczyzny, który nawet nie spodziewał się tu zostać. Palce, którymi się bawił zacisnęły się wokół jego. Trzepot rzęs zasygnalizował, że jego partner się budzi. "Głupi wilk." Wymamrotał Kylen. "Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo." Farro nie potrafił powstrzymać uśmiechu na twarzy. "Więc wydobrzej. Chcę zobaczyć, czy
ten związek się uda." "Uda się. Zostaliśmy z pewnego powodu złączeni." "Taak, a z jakiego?" Kylen posłał mu czarujący uśmiech. "By dotrzymywać sobie towarzystwa i wychować twojego niesamowitego syna." Farro uśmiechnął się. "Brzmi świetnie."
Rozdział 9 Bieg sfory okazał się katastrofą. Anthony wszedł do domu i udał się prosto do kuchni. Z szuflady wyjął nóż, a z górnej półki złapał małą miskę. Musiał pozbyć się z siebie wilka. Nie mógł tego zrobić, Nie mógł walczyć z ukochanym gdy tylko się zmieniali. Wolał już być biednym partnerem Alfy w oczach sfory, niż biednym partnerem dla swojego kochanka. Nie zrobiłby tego ukochanemu. Kiedy zmienili się na terytorium sfory, Anthony rzucił się na Silvera. Nie potrafił kontrolować chęci zdjęcia najsilniejszego i ogłoszenia się nowym przywódcą. Tylko przez zmianę z powrotem w człowieka był w stanie przestać atakować ukochanego. Kiedy Silver również się zmienił, zobaczył na twarzy kochanka wyraz zdrady, który niemal go zabił i wiedział, że jeśli wkrótce czegoś nie zrobi, straci mężczyznę, którego kochał bardziej niż cokolwiek na ziemi. Klękając na podłodze, Anthony podniósł nadgarstek nad miskę, szybko przeciął go nożem, pozwalając spływać krwi. Wzywam cię Zeusie, na nasze więzy krwi, pomóż mi w godzinie mej potrzeby. Wzywam cię Zeusie, na nasze więzy magii, pomóż mi w godzinie mej potrzeby. Wzywam cię Zeusie, na nasze więzy ciał, pomóż mi w godzinie mej potrzeby. Głos Anthony'ego osłabł, kiedy błysnęła przed nim błyskawica. Postać jego dziadka wypełniła pomieszczenie. W powietrzu ciążył zapach ozonu. "Wystarczy Anthony, jestem tu." Anthony otarł ły, nie wiedząc nawet, że płakał.
Zeus pochylił się i złapał nadgarstek Anthony'ego, natychmiast lecząc ranę. "Co się dzieje?" "Miałeś rację, Dziadku." Załkał Anthony. Zeus usiadł na kanapie nad Anthonym i spojrzał na niego zaniepokojony. "Mimo że cieszę się, że mam rację, to tym razem mam wrażenie, że nie jest to nic dobrego." "Nie powinienem mieć tego wilka. Zaatakowałem wcześniej Silvera." Anthony wciąż trząsł się z tego powodu. Po raz pierwszy stracił całkowitą kontrolę nad swym ciałem. Wiedział, że to był Silver, ale wciąż nie potrafił przestać atakować mężczyzny, którego kochał. "To był twój pierwszy raz jako wilk pośród wilków. Z czasem twoja kontrola się polepszy." Anthony skoczył na nogi i zaczął chodzić w te i z powrotem. "Może i nauczę się lepiej kontrolować mojego wilka, ale on nie zaakceptuje Silvera jako Alfę. Nigdy. Nie rozumiesz. Zaatakowałem mężczyznę, którego kocham i miałem to na myśli!" Odwrócił się, by spojrzeć na boga delikatnie świecącego na kanapie. "Proszę dziadku, zabierz to ze mnie." Zeus przeszył Anthony'ego swoim potężnym wzrokiem. "Pamiętasz, co powiedziałem ci, kiedy dawałem ci wilka?" Anthony przytaknął. "Powiedziałeś, że wszystko ma swoją cenę. Ale jeśli ceną jest stracenie Silvera, to nie jest to tego warte." "Miałem na myśli usunięcie wilka." Anthony zamarł, nie podobało mu się w jakim kierunku to wszystko zmierza. Czekał. Nie zamierzał być tym, który podsunie bogu jakiekolwiek pomysły. Zeus wstał, górując nad Anthonym. "Wiedziałeś, że ze wszystkich moich wnuków, twoja magia jest najczystsza?" "Nie." Wciąż nie wiedział, do czego Zeus zmierza, ale był na tyle mądry, by wiedzieć, że nie należy popędzać boga. "Ceną za usunięcie twojego wilka jest twoje nasienie." "Moje nasienie?" "Chcę użyć twojego kodu genetycznego i stworzyć kolejnego potomka." Anthony wpatrywał się w Zeusa. Ze wszystkich możliwości, ta jedna nie przyszła mu do głowy.
"Co stanie się z tym potomkiem, kiedy zostanie już stworzony?" "Wychowam go jak własnego." Anthony przez chwilę nad tym rozmyślał. Czy chciał powołać do życia dziecko i oddać je pod przewodnictwo Zeusa? "To przez cały czas było twym celem, prawda?" Zeus uśmiechnął się szeroko. "Sądziłem, że to zajmie wiele czasu, ale jesteś śmiesznie przywiązany do tego twojego wilka." "Kto będzie matką?" "Nikt, kim musiałbyś sie przejmować." Drzwi apartamentu otworzyły się z trzaskiem, uderzając o ścianę. Silver wpadł jak burza, owinął się wokół Anthony'ego i odwrócił go, tak że teraz stał między ukochanym, a bogiem. "Nie zabierzesz go. On jest mój!" Warknął Silver. Zeus zmarszczył brwi, z oczami pełnymi ognia. "A kim ty jesteś, by stawać naprzeciw boga?" Anthony mógł wyczuć pod dłonią jak Silverowi szybko bije serce. "Jestem jego drugą połową i zrobię wszystko, żeby go ochronić." Zeus zaczął się śmiać. "Cieszę się widząc, że mój wnuk ma dobry gust w doborze towarzyszy. Nie byłem cię pewny, pomimo pochwał Galliena. Myśl o ojcu chwalącym kogokolwiek było dla Anthony'ego niezrozumiała. Zeus przyszpilił Anthony'ego wzrokiem. "Mamy umowę?" "Będziesz się nim dobrze opiekował?" "Opiekował i upewniał, że będą inni, by miał urozmaicone życie." Anthony poczuł się jak w pułapce. Nie potrafił zakończyć własnego życia, to zabiłoby Silvera, a szczerze mówiąc lubił życie, ale też nie mógł być dalej tym, kim był. Wilk nie lubił Silvera i ostatecznie to by ich rozdzieliło.. Albo miłość jego życia, albo bezimienne, nieznane dziecko. "Możesz mieć jedno, ale chcę je zobaczyć, kiedy dorośnie." Anthony nie chciał nadawać dziecku płci, po wtedy stałoby się bardziej realne. Łatwiej było oddać niesprecyzowaną istotę be formy ani twarzy. "Zgoda." Machnięciem dłoni Zeus rzucił Silverem przez pokój.
"Silver!" Krzyknął Anthony. Elektryczność narastała w jego ciele, gdy łypał gniewnie na własnego dziadka. Dłonie Anthony'ego trzaskały od błyskawic, gdy instynktownie dążył do ochrony swojego partnera. Zeus uniósł dłonie. "Nie trać charakteru Anthony. Nie możesz zranić mnie błyskawicami, a ja nienawidzę brać odwetu." Anthony spojrzał, by zobaczyć, że Silver właśnie wstaje, najwyraźniej niezraniony. "Mogłeś po prostu poprosić." "Mogłem." Powiedział z okrutnym uśmiechem Zeus. Anthony poskromił złość. Jego ukochany nie był zraniony. "Rób, co masz robić." "Już zrobiłem." Powiedział Zeus. "Mogłem to zrobić nawet z domu." Anthony zmarszczył brwi. "To po co się tu pojawiłeś?" Zeus zbliżył się i owinął ramiona wokół wnuka. Szepcząc mu do ucha, powiedział, "Bo może i jestem draniem, ale nie złodziejem. Zabranie ci nasienia bez twojej wiedzy jest czymś więcej, niż jestem skłonny zrobić." "Dziękuję, dziadku." Powiedział Anthony i naprawdę tak uważał. "Jeszcze mi nie dziękuj." Zeus uwolnił wnuka i cofnął się, podnosząc dłoń. "Wracaj do mnie." Zagrzmiał. Anthony upadł z krzykiem na podłogę. Czuł się tak, jakby mu wykręcano całe ciało. Jego skóra bolała, jakby okruchy szkła wbijały się w nią od strony kości. Srebrzysty kształt wezbrał się nad piersią Anthony'ego, dopóki nie zaczął przypominać ogromnego wilka. Wpatrywali się w siebie przez chwilę, po czym duch wilka pochylił się, polizał policzek Anthony'ego i zniknął. Stopniowo ból znikał. "Wszystko dobrze, kochanie?" Silver klęczał przy jego boku. Podniósł dłoń, by pogładzić policzek Anthony'ego. "Oznaczył cię." Powiedział zaskoczony Silver. "Co?" "Twoja twarz. Oznaczył cię." Anthony wstał i podszedł do lustra w korytarzu, ledwie zauważając, że Zeus zniknął. Gwałtownie wciągnął powietrze, gdy spojrzał w lustro. Mała srebrna łapa błyszczała na jego lewej kości policzkowej jak piękny znak. "Jest śliczny." Silver zaśmiał się. "Jest więcej niż śliczny, oznacza że to nie był zwykły duch, tylko Lykajos. Wilczy duch Zeusa. Właśnie dlatego nie pozwalał mi być Alfą. Nie można pokonać króla
bogów." Anthony odwracał głowę na różne strony oglądając błysk znaku. "Świetny tatuaż." Silver sięgnął, by go dotknąć. Znak poraził go, sprawiając, że musiał oderwać palec. "Uważam, że to więcej, niż tatuaż, ale tym będziemy martwić się później. Teraz jestem szczęśliwy, że wróciłeś. Bo wróciłeś, prawda?" "Tak." Anthony posłał mu szeroki uśmiech. "Wróciłem."
Rozdział 10 Farro zapalił światło w sypialni, uśmiechając się na widok syna śpiącego z misiem. Zamknął drzwi i westchnął z ulgą. Przełknął gulę w gardle i skierował się w stronę kuchni po kubek kawy. Zatrzymała go seksowna postać szczupłego fae. "Myślałem, że poszedłeś spać." Głos Farra brzmiał chropowato nawet dla niego samego. Fae doszedł do siebie po całym dniu odpoczynku i zastrzyku krwi pół-fae. Najwyraźniej jego grupa krwi zgadzała się z grupą Bena, a ten mały pół-wilk, pół-fae, był bardziej niż szczęśliwy mogąc ją oddać. Lekarz sfory załatwił wszystko w pokoju gościnnym Farra. Kylen posłał mu gorący uśmiech. "Nie mógłbym spać bez mojego partnera." Fae pachniał bosko, jak bogaty mech i chłodny las o północy. Wilk Farra tęsknił za wtuleniem się w niego i pokazania mu brzucha, by ten mógł go pogłaskać. Jego ludzka połowa opanowała się. "Jeszcze nie wyleczyłeś się do końca." Wciąż widział czerwone blizny na brzuchu swojego partnera, wspomnienie wciąż było żywe w jego umyśle. Zanim zdążył zaprotestować, ten seksowny facet podszedł do niego wolnymi, leniwymi krokami dając Farrowi odpowiednią ilość czasu na ucieczkę. "Wciąż mam blizny, ale jestem wystarczająco wyleczony na oznakowanie. Anthony opowiedział mi w skrócie o rytuałach wilczego parowania. Jestem gotowy na nasze sparowanie." Kylen objął jego policzek dłonią. Bez ostrzeżenia wpił się w wargi Farra. Każdy hormon w jego ciele zawył z potrzeby. Nigdy jego ciało nie reagowało tak silnie na drugą osobę, nawet na kobietę, którą kochał. Kiedy Kylen uniósł usta, Farro nie potrafił powstrzymać miękkiego jęku protestu ani sposobu, w jaki jego dłonie złapały koszulę drugiego mężczyzny, uniemożliwiając mu odsunięcie się. "Spokojnie, kochanie." Wyszeptał Kylen. "Nigdzie się nie wybieram. Może moglibyśmy przenieść się do sypialni." Farro potrząsnął głową, bardziej w gwałtownym zaprzeczeniu, niż w stwierdzeniu swojego zamiaru. "Nie przeżyję kolejnej straty." Kylen owinął dłonie wokół pięści Farra. "Wojownik fae nie umiera tak łatwo, a ja nie osiągnąłem wieku dwustu osiemdziesięciu sześciu lat unikając kłopotów. Rana od noża to zwykły fuks. Nikt inny nigdy mnie nawet nie drasnął. Byłem rozproszony widokiem naszego syna."
"Jesteś pewien?" Drażnił się Farro. "A może twoi wrogowie po prostu uważali, że jesteś za śliczny, by zabić." Za swoje szyderstwo otrzymał szelmowski uśmiech i gorący pocałunek, tak namiętny, że podwinął palce u stóp. Cholera, ten facet wiedział jak używać swoich ust. Farro jękną kiedy w jego umyśle pojawiły się obrazy innych rzeczy, które ten cudowny fae mógł zrobić swoimi ustami. "Z całą pewnością mogę to zrobić." Zgodził się Kylen, jakby Farro powiedział to na głos. Zanim zdążył sklecić parę słów, Kylen upadł na kolana i szybko rozpiął spodnie Farra. "To lubię." Wyszeptał Kylen kiedy ciężki penis zmiennego wyskoczył ze spodni wprost w oczekującą dłoń fae. *** Kylen czuł drżenie kochanka, gdy dotykał jego nagiej skóry. Mimo że pragnął wziąć go teraz i zadawać pytania później, nie chciał by wynikły jakieś przykrości. Upewniając się, że ma z nim kontakt wzrokowy, zauważył, że myślą o tym samym. "Dobrze się z tym czujesz?" Jedna idealna brew uniosła się. "Teraz pytasz? Jak mam powiedzieć, że źle, gdy najgorętszy facet jakiego znam jest przede mną na kolanach, chętny by ssać mojego fiuta. Cholera, czuję się z tym idealnie." Śmiejąc się, zadowolony, że napięcie opuściło jego żołądek, Kylen polizał grubą główkę celującą wprost w niego. Nigdy wcześniej nie miał zmiennego, gdyby go zapytano, powiedziałby, że spodziewa się, iż zmienny będzie smakował ziemią albo piżmem. Zamiast tego, ten mężczyzna smakował jak najlepszy na świecie miód. Jęcząc, owinął usta wokół główki, szukając więcej tego intensywnego smaku. Jego własne ciało stwardniało w odpowiedzi na ten niesamowity smak. Połykając większą ilość swojego kochanka, jak oszalały rozpiął swoje spodnie, by znaleźć ujście dla swojego napięcia. Silne palce złapały go za włosy, zmuszając do uniesienia wzroku. Gorące oczy wpatrywały się w niego z pożądaniem. "Mimo że uwielbiam twoje usta wokół mnie, wolałbym raczej cię pieprzyć. W końcu chciałeś być oznaczony." Kylen szybko uniósł usta, pamiętając o swoich zębach. Podnosząc spodnie, złapał Farra za nadgarstek i pociągnął go przez korytarz. Zrobił wcześniej inspekcję mieszkania kiedy tu wszedł, nawyk wojownika. Otworzywszy drzwi do sypialni, wciągnął za sobą swojego partnera. Wojownicy zazwyczaj nie wplątywali się w długoterminowe związki. Nie potrzebowali dodatkowego brzemienia w postaci zamartwiania się o kogoś, kto został w domu, ale nie potrafił oprzeć się temu pięknemu mężczyźnie, który miał tak smutne oczy, ujmujący uśmiech i najsłodszego synka na świecie.
Lubił dzieci, ale nigdy nie myślał, że sam będzie je miał. Teraz mógł myśleć o czymś więcej. Niebezpieczeństwo wciąż czyhało na zmiennych, a instynkty opiekuńcze Kylena kazały mu zostać i opiekować się tym, co było jego. Jego rodziną. Na szczęście dla niego zobowiązania zmiennych były proste. Znaleźć partnera i ustatkować się. Kylen nie musiał się przejmować niewygodnymi zalotami, czy martwieniem się, czy drugi mężczyzna lubi to, co on. Ciało Farra było ustawione na akceptowanie swojego partnera. Fae szybko rozebrał ich obu, kryjąc uśmiech, gdy usłyszał jak zmienny zaciąga się głęboko jego zapachem. To było prawie za proste. Podchodząc bliżej owinął dłonią biodro Farra przyciągając go bliżej. "Jesteś gotowy na oznaczenie swojego partnera?" Farro posłał mu szelmowski uśmiech i złapał fae dając mu pocałunek jego życia. Każdy włosek na jego ciele zjeżył się, gdy poczuł na sobie te usta. Cholera. Gdyby wiedział, że on czeka na niego po drugiej stronie, to już dawno stworzyłby portal. Przesuwając dłonie po silnie umięśnionych plecach zmiennego, wbił palce w twarde ciało i przyciągnął Farra bliżej. Pragnął wtopić się w jego ciało i stać się jednością. Zdesperowany oderwał od niego usta. "Łóżko. Potrzebuję cię na łóżku." "Na górze, czy na dole?" Zatrzymało go to wyszeptane pytanie. Nie przyszło mu nigdy do głowy, by jego kochanek nie był na dole. Cholera, zmienni byli kiedykolwiek na dole? Żołądek podszedł mu z niepokoju do gardła. "Wolę być na górze." Powiedział ostrożnie. Farro posłał mu promienny uśmiech, podobny jak u jego syna. "Wiedziałem, że jest powód, dla którego jesteś moim partnerem. Musimy być twarzą do siebie, bym mógł obdarzyć cię partnerskim ugryzieniem." "Wszystko, czego chcesz." Ulga zalała Kylena, gdy zmienny sięgnął do szafki nocnej i wyjął nawilżacz. Kiedy zajrzał do niej, zobaczył pudełko prezerwatyw. Ulgę szybko zastąpiła wściekłość. "Jak wielu facetów pieprzyłeś, gdy nasz syn był w domu?" Na myśl o innym mężczyźnie dotykającym jego kochanka wybuchnęła w nim z prędkością błyskawicy. Cichy głosik przypomniał mu, że fae nie powinny być zaborcze, ale resztę jego to nie obchodziło. Farro zmarszczył brwi. "O czym ty mówisz?" Kylen skinął głową w stronę prezerwatyw. "Nie wierzę, że uprawiałeś z kimś seks przy moim synu." Zmienny spiorunował go wzrokiem. "Po pierwsze, jakoś nie przypominam sobie, byś miał coś wspólnego z poczęciem Sammy'ego. Po drugie, nawet jeśli pieprzyłem całą populację zmiennych, to tobie nic do tego. Prezerwatywy leżą tu odkąd byłem żonaty. Była krucha i mogła urodzić tylko jedno dziecko, ale jej ciało nie odpowiadało za dobrze na antykoncepcję. Cholera,
pewnie już straciły ważność." Myśl o chociaż jednej osobie dotykającej Farra sprawiała, że był wściekły. Z warknięciem rzucił się na łóżko przyciskając do niego swojego kochanka. "Jesteś mój! Niech to będzie dla ciebie jasne. Ktokolwiek cię dotknie, zginie." Szeroki uśmiech na twarzy Farra odegnał jego gniew. "Co?" Z przebiegłością typową dla zmiennych, seksowny wilk przekręcił Kylena na plecy. "Będziesz świetnym partnerem zmiennego." Zanim zdążył zrobić coś więcej, niż zacharczeć, jego kochanek wpił się w jego usta w zmysłowym w pocałunku, przez który stwardniał tak szybko, że stracił możliwość myślenia. Stał się istotą czystych doznań, zmiękł jak wosk w rękach swojego partnera. "Całe lata czekałem na ciebie." Oddech Farra wywoływał dreszcze na jego skórze. "Jeśli uważasz, że wystraszy mnie odrobina zazdrości, to jesteś w wielkim błędzie. Jesteś moim partnerem." Zanim Kylen zdążył powiedzieć coś na swoją obronę, Farro przesunął się w dół jego ciała, perfidnie drapiąc szyją o brzuch Kylena, przez co aż ten poskoczył. Farro przyszpilił go silnymi dłońmi. "Leż nieruchomo, teraz jest moja kolej na zabawę." Farro przegryzał skórę Kylena i przeniósł się niżej i zaczął ssać punkt ba jego kości biodrowej. Wiedział, że zostanie mu po tym znak. Ta myśl sprawiła, że jeszcze bardziej stwardniał. Pomieszczenie wypełniło się dyszeniem Kylena i niskim warczeniem Farra kiedy to zmienny smakowa go jak ulubione lody. Pierwsze liźniecie jego fiuta sprawiło, że jęknął, drugie zmusiło go do zduszonego krzyku. Gorętszy niż cokolwiek wcześniej, Farro wziął go całego na raz, podczas gdy jego ogromne dłonie trzymały Kylena w miejscu. "O kurwa." Nie mogąc powstrzymać żądania kochanka, przez ciało Kylena przetoczył się orgazm, wysyłając jego spermę wprost w chętne gardło Farra. Wciąż dysząc, Kylen przywitał ciężar ciała swojego partnera na sobie, gdy zmienny przytulił się do niego. "Chciałem tego tyłka." Poskarżył się łagodnie. "Nigdzie się nie wybieram. Możesz mieć mnie później. Pierwszą rzeczą jaką zrobię rano, to cię oznaczę." Obiecał jego zmienny. "Obrze." Wymamrotał na wpół śpiący Kylen.
Epilog
Anthony siedział w limuzynie pijąc wodę sodową z limonką. Farro opuścił szybę między nimi. "Co powiesz na grę prawda albo wyzwanie?" "Skarbie, nie zniósłbyś wyzwań jakie mam dla ciebie."Odparł Anthony z uśmiechem. Farro zaśmiał się. "Chyba masz rację." Stukał niecierpliwie palcami o siedzenie, aż Anthony zrobił się poirytowany. "Po prostu zapytaj. Już nie mogę patrzeć jak grasz na zwłokę." "Dobra. Zastanawiałem się nad tym, co sądzisz, bym powinien zrobić z Kylenem? Wiesz, że wprowadził się do naszego domu i kazał Sammy'emu mówić na siebie Papa Ky?" "Chcesz, żebym z nim pogadał?" "Nie!" Farro zaczął znowu stukać o siedzenie. Zajęło mu parę minut, by zebrać się na odwagę i spojrzeć Anthony'emu w oczy. "Myślisz, że mnie lubi?" "Myślałem, że jesteście partnerami?" Farro spojrzał na chwilę przez okno. W jego umyśle pojawiły się wspomnienia Silvera i Anthony'ego okazujących sobie miłość. Wciąż czuł się zazdrosny o Silvera, ale teraz z kompletnie innego powodu. Chciał mieć kogoś, z kim mógłby dzielić te ciche spojrzenia i delikatne dotknięcia, chciał patrzeć na tego kogoś jak na gwiazdy i księżyc. Kiedy stał obok pary Alfa, mógł prawie czuć miłość między nimi, jej jasną i barwną obecność. "Sam fakt, że jesteśmy partnerami nie znaczy, że musi mnie lubić." Głos miał przyciszony, bo sama ta myśl bolała. "To znaczy, fae są inne, ja mogę być z nim związany, ale to nie oznacza, że on jest związany ze mną." Anthony zlitował się nad tym wyraźnie rozdartym mężczyzną. "Tak Farro, uważam że cię lubi. Naprawdę, naprawdę cię lubi. Ale musisz pamiętać, że większość fae nie lubi za bardzo okazywać uczuć. Kylen raczej wydłubie sobie oczy, niż będzie rozmawiał, o tym co czuje, więc musisz być cierpliwy. Jak na razie uważam, że masz sporo na głowie z nowym sparowaniem i Sammym, nie wspominając o tropieniu mutantów. A tak w ogóle to znalazłeś nową nianię?" Farro uśmiechnął się. "Okazało się, że mój znajomy Jager ma siostrę, która chciałaby sobie dorobić. Maz rano zajęcia w college'u, podczas gdy Sammy jest w szkole. Może go odbierać i pilnować Sammy'ego nocami kiedy ja prowadzę śledztwo. Będę musiał urwać się z paru godzin w weekend i dać jej parę lekcji gotowania, bo nie potrafi nawet zagotować wody, ale myślę, że będzie dobrze." "To świetnie." Anthony napił się wody. Wzruszając, Farro spojrzał przez okno i zwrócił się następnie do Anthony'ego. Oczyszczając gardło, powiedział to, co cały czas chodziło mu po głowie. "Przepraszam cię za to, co powiedziałem wcześniej. Byłem zazdrosny tym, że Silver ma partnera. Inne sfory może cię nie rozumieją, ale nie ma nikogo w Sforze Moon, kto by za tobą nie stanął. Po tym jak sam zyskałem partnera, lepiej rozumiem determinację Silvera, by cię zatrzymać." Anthony czuł jak ciężko było mu to przyznać. "Dzięki, Farro." Z westchnięciem Anthony spojrzał na szklankę wody. "Chyba będę się musiał przerzucić z
powrotem na coś mocniejszego." "Dlaczego? Myślałem, że teraz wszystko jest w porządku." "Tak, ale ta woda śmierdzi." Farro wyszczerzył się. "Kiedy Silver nie patrzył, uzupełniłem barek." Anthony posłał mu szeroki uśmiech. "No, teraz jest ci naprawdę wybaczone." Potrząsnąwszy głową, Farro podniósł przegrodę jak tylko Silver wpadł przez tylne drzwi i z dzikim warknięciem rzucił się na swojego partnera. Anthony zaśmiał się kiedy zdziczały Alfa rozebrał go do naga. Pomimo ich problemów, nie oddałby swojego wilka za żadną magię świata. Jego zmartwienia odeszły kiedy pożądanie opanowało rozsądek, a Silver przypomniał mu dlaczego tak niesamowicie było mieć dzikiego zmiennego jako partnera.