On zrobi wszystko by odzyskać jej zaufanie. Wakacje jest dokładnie tym co Ethan potrzebuje by uciec przez głodnymi partnera samicami w jego watasze. Z...
14 downloads
21 Views
282KB Size
On zrobi wszystko by odzyskać jej zaufanie. Wakacje jest dokładnie tym co Ethan potrzebuje by uciec przez głodnymi partnera samicami w jego watasze. Zdeterminowany by dobrze się bawić, nie sądzi by istniał na to lepszy sposób niż wypróbowanie wszystkich dostępnych smaków jakie kurort zmiennych ma do zaoferowania, i nie chodzi o jedzenie. Ale po poznaniu Gwen, nikt inny go nie interesuje. Ethan wyjechał na wakacje by uniknąć partnerstwa. Nie ma mowy by oddał swoją wolność bez walki. Gwen jest zdewastowana gdy słyszy jak jej partner zaprzecza wszystkiemu czym oni są dla siebie. Nie może po prostu siedzieć, patrzeć jak zabawia się z innymi dziewczynami z kurortu. Albo gorzej, przypełza, niezdolny oprzeć się partnerstwu, ale tak naprawdę jej nie pragnąc. Musi uciec, a własne wakacje brzmią jak idealny plan. Ale powinna pamiętać co matka zawsze jej mówiła, nigdy nie uciekaj od drapieżnika, chyba że chcesz by cię gonił. Polowanie się zaczęło...
ALPINE WOODS SHIFTERS BOOK TWO
Chasing Paradise by Sondrea Bennett
Rozdział 1 Idealnie. Ethan pożerał wzrokiem złotowłosą kobietę gdy ta przechodziła obok niego w czerwonych stringach jej bikini. Jej giętka forma była nieskazitelna przyodziana w czerwone skrawki materiału zawiązane za czyją i przy każdym biodrze. Gdy się rozglądał, Ethan wdychał rześkie morskie powietrze. Żaden wilk szukający partnera w pobliżu. Tylko dużo seksownych zmiennych w skąpych strojach. Czego mężczyzna może jeszcze chcieć? Czekał na wakacje w tym miejscu długi czas, ale było nawet lepiej niż sobie wyobrażał. Kurort na przy plaży, ulokowany na Kalifornijskim wybrzeżu, był znany na całym świecie jako jedne z najlepsze miejsce zaspokajające wszystkie potrzeby zmiennych. Obok plaży gęsty las rozciągał się na wiele mil i był wypełniony zwierzyną łowiecką, na którą ich wewnętrzne zwierzęta mogą polować. Ponoć był jeszcze jakiś plac zabaw na poziomie oceanicznym dla wodnych zmiennych. Nic dziwnego skoro to miejsce należało i kierowane było przez rodzinę wydr. Ethan uśmiechnął się, przypominając sobie bardzo przyjazną samicę wydry, która zarejestrowała go wcześniej do hotelu. Kobieta praktycznie zaprosiła go do szafy na szybkiego. Tak naprawdę praktycznie cały żeński personel był taki. Ethan zerknął znowu na plażę gdy napił się drinka. Światło słońca, ciepła woda, drinki z parasolką i dużo skąpo ubranych kobiet.... to miejsce było najbliższe raju jaki mógł dostać. Człowieku, cieszył się tą ucieczką Nie zdawał sobie sprawy jak
bardzo potrzebował wakacji dopóki tu nie dotarł. Nigdy wcześniej tak naprawdę o tym nie myślał. Ale po tym jak jego starszy brat, Jason, Pierwszy ich wilczej sfory, połączył się z partnerką, każda samotna samica w watasze skierowała swoje łapczywe spojrzenie na niego. Sępy wszystkie. Ethan musiał uciekać jeśli chciał zachować wolność - i zdrowie psychiczne. Dzielenie odpowiedzialności za sforę Alpine Woods z Jasonem i ich młodszym bratem Dannym, był honorem, którego nie brał lekko. Ale pomiędzy jego pozycją w watasze i budowaniem firmy komputerowej z jego braćmi, Ethan był wyczerpany. Minęło dużo czasu od kiedy coś dla siebie zrobił. Jego obowiązki zostawiały mało czasu, przy którym mógłby cieszyć się prostymi rzeczami. Ale przez następne dwa tygodnie był wolnym człowiekiem. Był zdeterminowany spędzić każdą minutę wakacji na cieszeniu się każdą przyjemnością jaka jego oferowana zanim wróci na targ mięsny, którym stało się jego miasto z nim jako najlepszą porcją filetu. Kobieta w czerwonym bikini, gepard sądząc po zapachu, obróciła biodra gdy przechodziła obok niego, kusząc go uśmiechem. Sznurki stringów zakołysały się łagodnie, błagając jego dłonie do rozwiązania. Kobiety były zdecydowanie główną częścią programu. Pomimo, że nigdy nie brakowało mu uwagi samic, od kiedy jego brat zaczął spotykać się ze swoją partnerką, Samanthą, musiał być bardziej ostrożny. Pamiętając o całym żalu, który przelewał na Jasona za nie wykorzystywanie w pełni uwagi samic, jakie dostawał za stanowisko Pierwszego, Ethan zastanawiał się dlaczego Jason go nie uderzył. On by to zrobił gdyby pozycje były odwrócone. Nie rozumiał tego aż nadeszła jego kolej. Te samice nie chciały nocy pełnej gorącego seksu. Cóż, chciały nie tylko nocy pełnej gorącego seksu. One polowały na partnera, a Ethan nie pragnął takiego uwięzienia w najbliższej przyszłości. Zbyt mocno kochał kobiety, żeby ograniczać się tylko do jednej. Przyglądając się plaży, zliczył wiele kobiet, z którymi chciał zapoznać się intymnie. To było idealne dla niego miejsce na rozluźnienie i odprężenie. Ludzie przyjeżdżali z całego świata do tego miejsca, a po obejrzeniu na własne oczy, nie był zaskoczony. Każdy rodzaj zmiennego nie był tylko mile widziany, ale również doskonale się o nich troszczyli. Ethan zamierzał zakosztować całej różnorodności oferowanej przez kurort. Puścił oko grupie lisic, gdy zauważył, że na niego patrzyły. Trójka samic wydr wynurzyła się z wody, przyciągając jego uwagę. Patrzył jak zmieniły się w ludzką formę i ganiały się nawzajem po plaży.
Ich krągłe kształty i obfite piersi były nagie dla każdego, kto chciał patrzeć gdy one biegały wokoło. Ethan napił się swojego drinka. Tak, to będą wspaniałe wakacje. Sam personel to gwarantował. Samice wydr były znane z braku zahamowań i wesołego ducha, ale aż do dzisiaj żadnej nie spotkał. Bazując na tym co do tej pory widział, plotki były prawdziwe. Uwielbiały flirtować i zabawiać tak bardzo jak Ethan. Słyszał również, że są jedną z najbardziej rozwiązłych ras. Wiele z personelu już wyraźnie dało do zrozumienia, że z chęcią przejdą dalej niż niegroźne flirtowanie. Ponownie się rozejrzał i zastanowił się którą pierwszą zabrać do łóżka. Tak duży wybór i miał zamiar w pełni z niego skorzystać. Kobieta, idąca po plaży, przykuła jego spojrzenie. Na początku przeniósł spojrzenie dalej, ale wrócił do niej, zagapił się gdy oddalała się od hotelu. W co była ubrana? Czarną spódnicę i szafirową koszulę, dopasowane niezgrabnymi czarnymi pantoflami, podeszła do chichoczących wydr. Jej brązowe włosy były zebrane w kucyk, a owalne okulary obramowywały jej duże okrągłe oczy. Zwróciła jego uwagę tym, że tak bardzo wydawała się nie na miejscu. Jaka kobieta nosi na plaży biznesowe ubranie? Siadając trochę prościej, Ethan oczekiwał, że rozbierze się i pójdzie popływać. Pragnienie by zobaczyć co ukrywa pod tymi ubraniami, powstrzymywała go od odwrócenia wzroku. Coś w tej kobiecie go przyciągało. Ale zamiast dołączyć do innych wydr w ich żartobliwym przekomarzaniu, stanęła obok nich i wskazała na hotel. Gdy tylko zaczęła mówić, inne kobiety przestały się bawić, owinęły się w ręczniki i, kiwając ze skruchą głowami, skierowały się do środka. Szkoda. Ethan cieszył się widokami. Ale pomimo, że impreza się skończyła, nie mógł oderwać spojrzenia od skromnie ubranej kobiety. Pragnienie by rozpuścić jej włosy i rozebrać ją, właśnie tu by wszyscy mogli widzieć, prowadziło wojnę z potrzebą bronienia i ochraniania jej. Co z nim jest nie tak? Potrząsnął głową, starając się pozbyć pajęczyn. Kobieta w ogóle nie była w jego typie. Nie tylko ubrania miała proste, ale cała jej osobowość promieniowała strukturą. Ethan wolał myśleć o sobie jak o "swobodnym" facecie. Życie imprezą. Ale ta kobieta wyglądała jakby nigdy w żadnej nie uczestniczyła. Samice wydr bawiły się, ale po jednym spojrzeniu od tej kobiety, weszły do środka. Ciężko było wyobrazić ją sobie jak rozluźnia się albo biega nago po plaży. Nie, nie było powodu, dla którego miałby myśleć o tej kobiecie w jakimkolwiek świetle poza unikaniem jej. Ale z jakiegoś
powodu jego oczy nie chciały słuchać jego polecenia do odwrócenia wzroku. Kobieta miała krągłe kształty jak pozostałe. Nie była gruba, ale z figurą Marilyn Monroe, za którą kobiety mogłyby zabić. Jej biodra, nawet zakryte czarną biznesową spódnicą, błagały mężczyznę by je chwycić go ona go ujeżdżała. Ethan otrząsnął się z zadumy. O czym on myślał? Ta kobieta prawdopodobnie kochała się w pełnym ubraniu, żeby niepotrzebne części ciała się nie dotykały. Ona w ogóle nie była w jego typie. Ciągle patrzył gdy jeden z kelnerów, którzy przynosił drinki na plażę, podszedł do kobiety i rozmawiał z nią. Głęboki, zaborczy pomruk rozległ się gdzieś w pobliżu. Wyraźne ostrzeżenie by trzymać się z daleka. Zaskoczony, Ethan rozejrzał się, próbując znaleźć źródło. Zmienni leżący na plaży zerkali na niego ostrożnie? On? Czy to on był źródłem tego dźwięku? Mowy nie ma. Wziął pośpieszny łyk swojego drinka i spojrzał na wydrę, tylko po to by zdać sobie sprawę, że zniknęła. Panika uchwyciła się jego, wilk szalał dopóki nie zobaczył jak wspina się po schodach i wchodzi do środka. Bez chwili namysłu, Ethan chwycił swój ręcznik i pobiegł za kobietą, która przykuła jego uwagę, nie chcąc stracić jej z oczu. **** Ten dzień okazuje się być okropnym dniem. Uwielbiała swoją pracę. Ale nie łatwo być menadżerem ekskluzywnego kurortu dla zmiennych. Niektóre dni były gorsze od innych, a dzisiaj okazał się być jednym z nich. Plotki wśród personelu mówiły o jakimś bardzo przystojnym, bardzo alfa i bardzo flirciarskim wilku, który zameldował się dzisiaj rano. W rezultacie żeńskie członkinie stada robiły wszystko co możliwe by zwrócić jego uwagę. Nie była surową szefową. Nie było zakazu przeciwko personelowi flirtującemu z gośćmi. Mieli wolność zabierania gości do swoich łóżek jeśli tak chcą, jeśli to nie przeszkadzało im w pracy. Ale z jakiegoś powodu ten szczególny wilk sprawiał, że cały personel chichotał jakby nigdy wcześniej nie widziały przystojnego zmiennego. Jakby przystojny mężczyzna alfa nie meldował się w ich kurorcie co kilka dni. Poziom nieodpowiedzialności, którą inspirował ten zmienny, nie miał sensu. Tracenie czasu z jej napiętego harmonogramu żeby udzielić nagany kilku osobom z personelu, którzy bawili się nago w
wodzie zamiast wykonywać swoją robotę, było czymś, co nigdy wcześniej nie musiała robić. Jakby nie wiedziała, że próbują przyciągnąć uwagę. Wiedziałaby nawet gdyby nie obserwowała jak ociągały się w zakryciu ręcznikami swojej nagości po przemianie. Osobiście, Gwen uważała, że bieganie nago po plaży by zwrócić czyjąś uwagę było trochę desperackie, ale nie łamały żadnych reguł. Ubranie było tylko opcją na plaży, biorąc pod uwagę to, że główną umiejętnością ich gości była przemiana gdy tylko mają na to ochotę, ale większość gości woli stroje kąpielowe. Nie było sensu szukać mężczyzny, który przyciągał ich uwagę. Pomimo, że nie miała nic przeciwko temu, że jej personel czasami się zabawiał, ona, jako menadżer, musiała pozostać bezstronna. Faktem było, że dla siebie stawiała wyższe standardy i w efekcie większą surowość. Zajęło jej kilka lat dostanie się na pozycję menadżera i nie zamierzała zrujnować wszystkiego nad czym pracowała nocą czy dwoma zabawy. Przede wszystkim chodziło o priorytety. Może nie były podobne do innych wydr w stadzie, ale Gwen rozumiała co się najbardziej liczy. Poza tym nigdy nie była jak inne wydry gdy dorastała, dla których liczyło się bogate życie seksualne. Może nie czekała na swojego partnera, ale wierzyła, że seks był zarezerwowany dla kogoś, kto coś znaczył. Dla kogoś specjalnego. Jak do tej pory tylko kilku mężczyzn stanęło na wysokości zadania. Nawet chichot w jej umyśle brzmiał gorzko. Gdyby czekała z seksem aż jej parter ją znajdzie, musiałaby strasznie długo czekać. Nie chodziło o to, że była stara, ale większość wydr dobierała się w wieku dwudziesty kilku lat. Mając dwadzieścia dziewięć, zaczynała się zastanawiać czy jej przeznaczeniem było znaleźć swojego partnera. Przyznaje, że większość wydr łączy się w pary w stadzie, coś, co, Gwen zdała sobie sprawę we wczesnym dzieciństwie, nie było dla niej. Jednym powodem dlaczego została w kurorcie była nadzieja, że przyjdzie do niej. Każdy rodzaj mężczyzny i zmiennego jaki istniał przechodziło przez drzwi tego kurortu. Dużo więcej niż sama mogłaby poznać. Ale nigdy nie czuła mrowienia świadomości zwiastującej obecność jej partnera. Może minęła się z nim. Może był tutaj, a ona była zbyt zajęta pracą by to zauważyć. A teraz straciła swoją szansę. Albo może nie było jej przeznaczone mieć partnera. Odsunęła od siebie depresyjne myśli. Nachodziły ją coraz częściej po jej urodzinach kilka miesięcy temu. Życie bez partnera stawało się coraz
cięższe, za każdym razem gdy kolejni przyjaciele łączyli się w pary i mieli młode. Zatopiona w myślach, nie zauważyła ściany przed sobą, aż prawie uderzyła w nią twarzą. Silne dłonie chwyciły jej ramiona gdy nagle się zatrzymała. - Hej, spokojnie. - mężczyzna, stojący za nią, zachichotał. Głęboki głos przetoczył się po niej, sprawiając, że drżała w świadomości. Rozpaliły ognie wewnątrz niej, o których wcześniej nie widziała, że istnieją. Spoglądając przez ramię w rozświetlone czekoladowo-brązowe oczy patrzące na nią, i zgubiła część duszy w ich głębiach. Oddech uwiązł jej w gardle gdy ciepły uśmiech wykrzywił smakowite usta, przyciągając jej wzrok na jego wargi. Nic dziwnego, że jej personel był tak zachwycony. Bez cienia wątpliwości to ten mężczyzna postawił jej ludzi w stan gotowości. Oddychając głęboko, Gwen wdychała jego leśny zapach. Jej nos drgnął gdy zapach rozpalił mocniej jej wewnętrzne ognie. Bez odsuwania się od niego, odwróciła się by stanąć do niego twarzą, chcąc lepiej przyjrzeć się mężczyźnie. Jego włosy opadały poniżej uszu w niedbałej masie, nadając mu swobodny wygląd pasujący idealnie do otwartego uśmiechu i roześmianych oczu. Jasny brąz pokryty był blond pasmami, sprawiając, że wyglądał jakby dużo czasu spędzał na słońcu. Jej oczy były przyciągane w dół gdy obejmowała cały obrazek. Poza ręcznikiem wiszącym na ramionach, był nagi od pasa w górę. Pomimo, że nie był oczywistym kulturystą, subtelnie rozbudowane mięśnie były widoczne pod lekkim meszkiem włosów na piersi. Ciemnoniebieskie spodenki kąpielowe zakrywały jego biodra i opadały do kolan. Niegrzecznie było się gapić. Ale Gwen nie umiała się powstrzymać. Przed nią stał idealny facet z jej fantazji. - Uh, um. - słowa byłyby mile widziane. Jakiekolwiek słowa. Ale nic nie chciało do niej przyjść. Dlaczego jej mózg nie chciał pracować? Dołeczki na jego policzkach pogłębiły się, hipnotyzując Gwen. - Złapałem cię zanim uderzyłaś w ścianę, prawda? Nie uderzyłaś się w głowę? - śmiech w jego oczach powiedział jej, że już zna odpowiedź. I jak bardzo bawi go jej obecna niezdolność do produkowania słów. - Dziękuję. - słowo wyszły z niej tak nagle, że aż się skrzywiła. To tego słowa szukała. Najwyraźniej wygląd opanowanej i spokojnej było zbyt dużym wymogiem. - To znaczy... tak, złapałeś mnie zanim uderzyłam w ścianę. Przepraszam, byłam zaskoczona. Uniósł brew i spójne myśli znowu jej uciekły.
Ochrypły śmiech powiadomił ją, że nie byli sami. Jedyny raz gdy straciła głowę i musiał wydarzyć się w holu, gdzie każdy mógł być świadkiem jak się rumieni i rozbija się jak głupia. Wysoka, szczupła gepardzica w ogniście czerwonym kostiumie kąpielowym, podeszła dumnie do wilka. Jeśli te kilka pasków ledwie zakrywających odpowiednie miejsca, można nazwać kostiumem kąpielowym. A to wydry nazywali rozwiązłymi. Gepardzica położyła dłoń na ramieniu mężczyzny, posyłając groźne spojrzenie Gwen zanim skierowała swoją uwagę na wilka. Gwen nie czekała by usłyszeć co ona powie, widząc okazję do ucieczki. Bóg raczy wiedzieć jak żałośnie pożądliwie patrzyła na tego mężczyznę. Tyle wyszło z profesjonalizmu. Znikając w swoim biurze, zatrzasnęła drzwi na odgłosy z zewnątrz. Oparła się o ciężką drewnianą barierę, zamknęła oczy i głęboko odetchnęła. Spocone, splatane obrazy jej i mężczyzny pojawiały się za jej zamkniętymi powiekami. Otworzyła oczy w zaskoczeniu. Co z nią było nie tak? Minęło dużo czasu od jej szkolnych zauroczeń. Koncentrując się na oddychaniu, spowolniła szaleńcze bicie jej serca, ale nie mogła oddalić od siebie obrazów wilka. Przez chwilę myślała, że znalazła partnera. Ale to było śmieszne. Oczywiście, że gepardzica już pochwyciła wilka. Jej wydra była tylko zdezorientowana. Mając chwile tęsknoty za partnerem przed jego pojawieniem się, jej umysł uczepił się pierwszego przystojnego mężczyzny jakiego zobaczyła. Poza tym, kto myślałby o łączeniu się z takim mężczyzną? Głupota. Jak mogła udzielać reprymendy jej personelowi gdy sama wpadła w tą samą pułapkę? Musiała radzić sobie lepiej. Czas wracać do rzeczywistości. Kimkolwiek jest jej partner, wątpliwe by wyglądał jak postawny wilk w holu. Sprawdzając godzinę, Gwen z zaskoczeniem zdała sobie sprawę jak późno się zrobiło. Prawie kolacja. Większość gości będzie kierowała się do hotelowej restauracji w ciągu następnej godziny czy dwóch. Jeśli będzie pracować do późna, będzie mogła iść popływać i zapolować na kolację nie przeszkadzając gościom. Z tą determinacją Gwen usiadła przy biurku i zabrała się do roboty. ****
Ethan patrzył jak jego ofiara ucieka. Cholera. Już od dawna tak dobrze się nie bawił. Obserwowanie jej reakcji na jego obecność sprawiało, że chciał pchnąć ją na ścianę, na którą prawie wpadła, i całować do utraty tchu. Istniały szanse, że nie narzekałaby. W jej spojrzeniu widniało zainteresowanie gdy przyglądała mu się. Zaskoczenie też, ale zdecydowanie zainteresowanie. Mogło być równie dobrze zapisane czarnym niezmywalnym markerem na jej czole. Z łatwością mógłby naprowadzić ją do jego łóżka, coś, czego pragnął od kiedy położył dłonie na jej ramionach. Ale ona czmychnęła jak przestraszony królik gdy tylko podeszła gepardzica. Ethan spojrzał na kobietę, która uczepiła się jego. Kiedy widział ją na plaży, myślał, że ona jest jedną z najseksowniejszych kobiet jakie do tej pory widział. Jednak, z jakiegoś powodu, pociąg jaki czuł wcześniej zniknął. Pewnie, była piękna. Nawet wspaniała. Ale już nie chciał jej przelecieć. Coś zdecydowanie było z nim nie tak. Ta kobieta była uosobieniem seksu. Oczywiście, że był zainteresowany. Dlaczego miałby nie być? Działając na refleksie, który latami udoskonalał, posłał kobiecie najbardziej czarujący uśmiech. - Nie sądzę byśmy się wcześniej poznali. Jestem Jacqueline. wymruczała kobieta. Zdrowy rozsądek kazał mu przełknąć śmiech zanim mu uciekł. Oto ona, jej idealne ciało otaczające jego, przedstawiała się. Ale nie sądził by zwrócenie na to uwagi zyskało jakieś punkty. Była tak blisko, Ethan czuł jak jej piersi opadają i unoszą się przy jego piersi. - Jestem Ethan. Mogę postawić ci drinka, Jacqueline? - zmusił się do powiedzenia tych słów. Jakąkolwiek niechęć doświadczał, musiał się jej pozbyć. Na tych wakacjach chodziło o relaks i dobrą zabawę. Jacqueline wydawała się idealnym początkiem. Gepardzica podeszła niemożliwie blisko, przyciskając się do niego od palców u stóp do piersi. - Mam butelkę wina w moim pokoju, którego chciałam skosztować. Lubisz wino, prawda, Ethan? - sztuczne wydęcie ust powinno go podniecić, ale zamiast tego miał odwrotny skutek. Człowieku, musiał wziąć się w garść. Miał nadzieję, że ten beznamiętny uśmiech jaki jej posłał był wiarygodny. - Och, zdecydowanie lubię wino. - brzmiało to jak kłamstwo i wisiało ciężko w powietrzu, szydząc z niego.
Z powłóczystym spojrzeniem, Jacqueline poprowadziła, a Ethan zmusił się, żeby za nią podążyć. Drzwi windy ledwie się za nimi zamknęły gdy gepardzica skoczyła. Jej opalone ręce uchwyciły się jego ramion, a język wymusił swoją drogę do jego ust. Ethan całował wiele kobiet, a Jacqueline była ekspertem. Ale gdy winda zmierzała do jej piętra, zdał sobie sprawę, że pomimo umiejętności całowania, erekcja, którą miał od kiedy położył dłonie na wydrze, opadła w obecności gepardzicy. Czy to był sposób w jaki się na niego rzuciła, albo znalazł lepszą ofiarę, nie był zainteresowany nocą spędzoną z Jacqueline. Jego wilk chciał pogoni. Ona nie dawała mu zbyt dużo biegu. Ethan delikatnie, ale stanowczo odepchnął nachalną kocicę gdy otworzyły się drzwi na jej piętro. - Myślę, że złapię drinka na dole. Może innym razem. - Ethan próbował być uprzejmy, ale nie było łatwego sposobu na odrzucenie jej oferty. Najwyraźniej nie starałem się wystarczająco, pomyślał gdy wyraz twarzy Jacqueliny szybko zmienił się w złość. - Słucham? - pomniejszy człowiek wzdrygnąłby się na ten niedowierzający ton. - Wiem, że źle usłyszałam. - Chyba jedna dobrze. Jestem pewien szybko znajdziesz zastępstwo. Jacqueline fuknęła, wyciągając rękę gdy drzwi windy zamykały się pomiędzy nimi. - Nie dostaniesz drugiej szansy. - Rozumiem. Miłych wakacji, Jacqueline. Mam nadzieję, że znajdziesz, czego szukasz. - Nie kłopotała się odpowiedzią, okręciła się i poszła w dół korytarza. Ethan patrzył na jej jędrny tyłek gdy drzwi windy się zamykały i nie mógł nie zakwestionować swojego zdrowia psychicznego. Co do diabła go powstrzymywało?
Rozdział 2 Słońca nie było już widać na horyzoncie gdy Gwen zanurzyła się pod wodę, używając grubego ogona by okręcać się i wirować. Z zamkniętymi oczami pozwoliła by jej inne zmysły prowadziły ją. Jej wąsy drżały od wszystkich wibrowań wody. Wyczuła delikatne kołysanie wodorostów na dnie oceanicznym i ławicę ryb płynących za nią. Kiedy była człowiekiem ta umiejętność nie była tak silna, ale posiadała mocniejsze wyczucie otoczenia niż inni zmienni. Wynurzyła się i łagodnie dryfowała na grzbiecie, utrzymując nos i oczy nad wodą. Łagodne fale podtrzymywały ją, pozwoliła spokojowi oceanu otoczyć ją. To była jej ulubiona pora dnia. Goście w większości byli w środku, jedli kolację. Kilku ociągających się na ganku po obejrzeniu zachodu słońca, ale żywsze kolory już zniknęły, pozostawiając ślad fioletowego blasku. Gdy czuła się przytłoczona czy zestresowana, to była jej ucieczka, jej niebo. Uwielbiała swoją pracę, ale bez przerwy czuła się wyczerpana i napięta. Ostatnio była niespokojna. Starsi członkowie stada coraz częściej nakładali na nią więcej obowiązków i upajała się tym. Ale przez większość dni musiała radzić sobie z papierkową robotą. W przeszłości mogła nawiązywać kontakty z gośćmi, chodzić wokół kurortu i rozmawiać z personelem. Ostatnio nie miała na to czasu, brakowało jej kontaktów z ludźmi. Zawsze czuła się odseparowana od innych, ale coraz częściej czuła się samotna. W młodym wieku Gwen odkryła, że różni się od innych wydr w stadzie. Podczas gdy większość młodych spędzało dzień na zabawie, ona
spędzała dni na pływaniu i czytaniu. Nigdy nie nauczyła się flirtować tak, jak jej przyjaciele i rodzina, a jej bardziej tradycyjne poglądy na miłość i seks odseparowywały ją od randkowej gry przez większość nastoletnich lat. Pomimo, że była odpowiedzialna i lubiła myśleć, że pracuje tak mocno jak się bawi, często czuła się jak matka, nawet dla starszych członków jej społeczeństwa, trzymając w ryzach personel i zmuszając ich do pracy. Nawet jej właśni rodzice potrzebowali delikatnych przypomnień do płacenia rachunków. Nie chodziło o to, że nic nie byłoby zrobione. W końcu by to zrobili. Ale w końcu nie było wystarczająco dobre dla Gwen. W niektóre dni była zachwycona sukcesem kurortu po przejęciu przez nią rządów. Ale chciała czegoś więcej. Pragnienie by być prawdziwą matką, nie tylko przenośnią dla stada, powodowało ból serca. Gdy woda przepływała wokół niej w pocieszających pieszczotach, jej myśli popłynęły ponownie do wilka. Zdołała wykonać trochę pracy po spotkaniu z nim tego popołudnia. Za każdym razem gdy zamykała oczy, obraz ich nagich i splątanych ze sobą pojawiała się w jej umyśle. Gdy w końcu zakończyła dzień, Gwen była rozdrażniona, napalona i pragnęła jego dotyku. Te obce uczucia wytrącały ją z równowagi. Oczywiście, czuła pociąg do mężczyzn. Nawet z niektórymi sypiała. Ale zawsze była w stanie oddzielić pracę od zabawy. Nigdy nikt nie zaprzątał jej myśli tak całkowicie. To było denerwujące. Gdyby nie widziała jak odchodził z gepardzicą, na poważnie zaczęła by się zastanawiać czy nie znalazła partnera. W jej głowie wydra krzyczała na nią, mówiła jej, że naprawdę znalazła partnera, ale kobieta pozostała sceptyczna. Nie była wystarczająco naiwna by porównywać się do innych kobiet, które promieniowały seksualnością z każdym oddechem, każdym krokiem. Nie było nadziei w rywalizowaniu z kimś takim. Wzdychając Gwen pozwoliła zmysłom poprowadzić się do ławicy Kiżucz*, pływających w pobliżu brzegu. Zwalniając gdy się do nich zbliżyła, Gwen użyła ogona by nabrać szybkości i naprowadzić się na ławicę. Jej ostre zęby wbiły się w ofiarę i wynurzyła się z dużą rybą. Zadowolona ze znaleziska, Gwen popłynęła w kierunku brzegu by zjeść posiłek. *Kiżucz - gatunek ryby z rodziny łososiowatych, nazywane łososiem srebrnym.
**** Ethan przeszedł przez rozsuwane szklane drzwi i odetchnął z ulgą. Zimne wieczorne powietrze łagodziło jego zszargane nerwy gdy oparł się o balustradę i zapatrzył w ciemniejący ocean. Przyszedł do hotelowego baru mając nadzieję znaleźć towarzystwo kobiety na tę noc. Miał mnóstwo okazji. Jego autentyczne zainteresowanie ludźmi i przyjazna osobowość przyciągała innych do niego, zwłaszcza kobiety. Ale żadna kobieta w środku nie przyciągała go na poziomie seksualnym. Zmartwienie łaskotało go w gardło, osiadało ciężko na jego wnętrznościach. Myśl o seksie z jakąkolwiek kobietą jaką poznał dzisiejszej nocy zostawiała gorzki smak na języku. Nie poczuł najlżejszego mrowienia zainteresowania. Znikąd postać poważnej wydry, którą poznał wcześniej, pojawiła się w jego umyśle. To spojrzenie zdumienia gdy przyglądała mu się sprawiające, że jej okrągłe oczy robiły się jeszcze większe. Głęboki brąz przyciągał go i więził. Jej twarz w kształcie serca była opalona, ale lżej niż u reszty personelu. A najlepsze miała lekko zadarty nosek i wydatne usta błagające o pocałunki. Gdyby tylko to spotkanie zakończyło się w inny sposób. Mógłby być w jej łóżku, mieć jej nogi oplecione wokół pasa właśnie tej minuty zamiast zastanawiać się nad nagłym brakiem zainteresowania kobietami. Słodkie kobiety nigdy wcześniej nie przemawiały do Ethana. Wolał seksowne albo piękne. Ale coś w tej szczególnej kobiecie przyciągało go. Jego umysł nie chciał pozbyć się jej obrazu. Musi ją znaleźć i dowiedzieć się kim jest. Ruch na plaży przyciągnął uwagę Ethana. Przeszukiwał fale, starając się odkryć co to było i zobaczył małą mokrą wydrę wynurzającą się z dużą rybą w pysku. Moje jego wyobraźnia płatała mu figle, ale skądś wiedział bez cienia wątpliwości, że to była ta kobieta. Jego kobieta. Patrzył z piętra jak pochłonęła swój posiłek i zaczyna pyskiem suszyć futro. Co było w tej kobiecie, że tak go fascynowała, nawet przy tak przyziemnych czynnościach? Ethan gapił się zahipnotyzowany podczas gdy ona dmuchała powietrzem w swoje futro. Jego skupienie opłaciło się gdy postać na plaży zaczęła się zmieniać, pęknięcia i trzaski zostały zagłuszone przez szum oceanu. Prostując się, Ethan zassał powietrze gdy ludzka postać kobiety nabrała kształtów. Gdy leżała na
piasku łapiąc oddech, Ethan przyglądał się każdemu skrawkowi jej ciała. Wydobył z siebie cichy jęk gdy oczami przeszedł od bioder w dół jej nóg. Mógł tylko sobie wyobrażać jak fenomenalnie te nogi byłyby owinięte wokół niego, chciał skosztować soli z oceanu osiadłej na tych ponętnych piersiach. Gdy jego wyobraźnia dziczała, jego spodnie stawały się niewygodnie ciasne, zmuszając go do zmiany ułożenia/ Cokolwiek dolegało mu cały wieczór uciekło z pojawieniem się tej tajemniczej kobiety. Tylko jednego chciał dzisiaj w nocy. Jednej kobiety. Nagle postać na plaży usiadła i odwróciła się w jego kierunku. Skąd wiedziała, że on tu jest? Przyjął niegroźną pozę nawet gdy jego wilk żądał by zapolował i zdobył. Wystraszenie jej nie pomoże osiągnąć celów. Gdy ciągle wpatrywała się w niego, Ethan mógł prawie poczuć jak jej umysł zmierzał się z trudną decyzją. Wstrzymał oddech, niespokojnie czekając na jego los. Coś szeptało do niego, że następne kilka chwil będą niezmiernie ważne. W końcu strzepała piasek z ciała, ubrała się i związała swoje długie do pasa włosy w ten sam kucyk, który miała wcześniej. Determinacja by rozpuścić jej włosy i przesunąć po nich dłońmi spalała go. Ethan wypuścił oddech, który wstrzymywał, gdy ona zaczęła iść w jego kierunku, jego oczy skupiły się na jej biodrach, lekko kołyszących się przy każdym kroku. Bryza powiała na jego twarz, przynosząc z sobą jej zapach. Wdychał ją jak topiący się człowiek. Zapach doskonale mieszał się z zapachem oceanu. Oblizał wargi, smakując na nich sól i wyobrażając sobie, że smakuje ją. Chciał zanurzyć się w niej tak głęboko by ona poczuła takie samo szaleństwo jak on czuje. Gdy zatrzymała się przed nim, spojrzała mu w oczy i nie był już w stanie oderwać oczu od niej. - Cześć. - jej spojrzenie skierowało się na bok jakby szukała czegoś do powiedzenia. - Wcześniej nie miałam szansy się przedstawić, albo podziękować za uratowanie mnie przed ścianą. Jestem Gwen. Wyciągnęła rękę by potrząsnąć jego, i Ethan zapatrzył się na nią Jakby zareagowała gdyby przyciągnął ją w swoje ramiona i zawładnąć jej ustami jak chciał? Zamiast tego posłał jej uśmiech i potrząsnął ręką. - Tak naprawdę udało ci się mi podziękować. - całkowicie go przy tym oczarowując. Rumieniec, który pokrył jej policzki, tylko bardziej go czarował. - Jestem Ethan. Czy mogę postawić ci drinka, Gwen? Jej spojrzenie przeniosło się na otwarte drzwi za nim. - Prawdopodobnie nie powinnam. Staram się nie mieszać w towarzystwo gości. - ciągle patrzyła na bar zanim przeniosła spojrzenie na
niego, jej oczy jak u łani niczego nie ukrywały. Chciała z nim zostać i toczyła wewnętrzną walkę z własnym sumieniem. Z łatwością przechyli szale na jego stronę. Z każdą inną kobietą, objął by jej ramiona ręką i poprowadził z czarującym uśmiechem w kierunku baru. Zamiast tego, korzystając z intuicji jako przewodnika, nakrył jej policzek dłonią. Jej oczy zamknęły się i otarła się o niego twarzą, ale otworzyły się gdy przyciągnął ją bliżej. Drugą rękę przesunął na jej talię gdy odchylał jej brodę i przysuwając do niej usta. Gdy tylko otarł się o nią wargami, jego wilk wydał pomruk głęboko w piersi. Coś w tej kobiecie zniewalało go. Potrzeba by ją dotykać, smakować, poruszać wewnątrz niej, była nie do odparcia. Opieranie się pragnieniu by przycisnąć ją mocno do siebie było trudne gdy usiłował nie pogłębiać pocałunku. Pomimo jego postanowienia, rozchylone usta w cichym zaproszeniu były zbyt wielką pokusą by im się oprzeć. Jego język wszedł do środka, badał jej usta, a ramiona przyciągały ją bliżej do niego. Jej dłonie zacisnęły się w pięści, ciągnęły go jakby chciały przyciągnąć bliżej. Odsuwając się, nabrał powierza, a potrzeba rozpalała go. Gwen oparła głowę na jego ramieniu, również z trudem oddychała. - Co powiesz na zrezygnowaniu z drinków i udaniu się do mojego pokoju? - zasugerował Etan, desperacko chciał poznać ją lepiej. - Nie. - jej szybka odpowiedź była tak nieoczekiwana, że dopiero po chwili do niego dotarła. Spojrzał w dół na nią w dezorientacji. Nie? Myślał, że są tego samego zdania. Jej dłonie nadal były zaciśnięte na jego koszuli, jej ciało wygodnie ciążyło mu w ramionach. Wszystko wskazywało na to, że podobał jej się pocałunek tak samo jak jemu. Do diabła, praktycznie roztopiła się przy nim. Co zrobił źle? Walcząc z potrzebą warknięcia, Ethan wziął kilka głębokich wdechów żeby uspokoić wilka. Kobieta okrutnie testowała jego przyjacielskie usposobienie. Jeśli myśli, że ucieknie od niego, była szalona. Z jego charyzmą i przystojną twarzą nieczęsto bywał bez towarzystwa. Nie przeszkadzała również jego pozycja ze znacznym wpływem w watasze. Kobiety zazwyczaj padały mu do stóp. Jego seksualne apetyty były raczej duże, ale w chwili gdy poznał tą kobietę, wszystkie inne przestały istnieć. Pragnął jej bardziej niż czegokolwiek w swoim życiu. Wyniszczała go myśl, że może nie czuć
tego samego. Pozwolenie jej dzisiaj odejść będzie jedną z najtrudniejszych rzeczy jakie kiedykolwiek zrobił. Ale jeśli tego chciała, znajdzie sposób by odejść. Ale to nie będzie koniec. Wilki były wytrwałe kiedy czegoś chciały, a on chciał Gwen. Nic go nie powstrzyma od wracania do czasu aż będzie na niego gotowa. Prędzej czy później wygra ją. Żaden innych wynik nie był dopuszczalny. - Mój pokój jest większy. Jej odpowiedź dotarła do niego dopiero po chwili, ale gdy już dotarła, jego dusza skakała i musiał walczyć z impulsem by zawyć. Nie trzeba czekać. Gwen dzisiaj w nocy będzie jego. **** Umysł Gwen wirował. Co ona robiła? Każdy krok sprowadzał ją bliżej windy, ale nie mogła rozwiać swoich wątpliwości. To było takie niepodobne do niej. Nigdy nie zachowywała się impulsywnie i zdecydowanie nie gdy chodziło o coś takiego jak seks. Zerkając na Ethana, przygryzła wargę i zastanawiała się co było w tym mężczyźnie, że ignorowała wszystkie swoje zasady. Nie chodziło o to, że zasady dotyczące seksu były surowe albo przytłaczające, ale nigdy nie skakała do łóżka z gośćmi z hotelu, nigdy nie spała z facetem na pierwszej randce i nigdy nie spała z kimś, gdy nie wiedziała co stanie się następnego dnia. Z Ethanem praktycznie wyrzucała wszystkie trzy reguły za okno. Ale w chwili gdy położył ramiona wokół niej, nic więcej się nie liczyło. Jej wydra wychwalała dotyk tego wilka. Z każdym uderzeniem serca słowo partner rozbrzmiewało w jej ciele. Każdy krok do prywatnej, tylko dla personelu, windy sprowadzał nową wątpliwość. Czy naprawdę może to zrobić? Nie. To było zbyt nieodpowiedzialne. Ale gdy odwróciła się by przeprosić i odwołać, spojrzała w uśmiechnięte oczy Ethana, już zmienione w złoty odcień jego wilka. Świeciły w ciemnych korytarzach, a jej usprawiedliwienia umarły na języku. Niektóre rzeczy warte są ryzyka. Żadne nie odezwało się w drodze na górę, ale sposób w jaki gładził jej bok uspokajał ją jak żadne słowa byłyby w stanie. Kątem oka przypatrywała mu się. Nie było wątpliwości, że jest przystojny, prawdopodobnie najprzystojniejszy z mężczyzn jakich kiedykolwiek poznała i zdecydowanie najprzystojniejszy, z których miała jakikolwiek intymny
kontakt. Ale więcej, wokół niego była aura, która łagodziła jej nerwy, odprężała ją. Po chwili jej wahania, Ethan umieścił dłoń w dole jej pleców, tuż nad krzywizną jej tyłka. Ciepło jego dłoni przesączało się przez spódnicę i wywoływało w Gwen dreszcze oczekiwania nadchodzącej nocy. Jaka byłaby jego skóra gdyby nic pomiędzy nimi nie było? Wycierając spoconą dłoń o spódnicę, Gwen odwróciła się i poprowadziła ich do jej drzwi. Przynajmniej mieli trochę prywatności. Jako kierownik Gwen miała jeden z tych pokoi, które mieściły się w oddzielnym skrzydle. Każde zerknięcie na Ethana upewniało ją, że podjęła właściwą decyzję. Odetchnęła i uśmiechnęła się do niego przez ramię gdy szła w kierunku swoich drzwi. - To tutaj. - ręka drżała jej tak bardzo gdy chciała przesunąć kluczem po szczelinie, że nie była w stanie tego zrobić. Dłoń Ethana, ta, która obecnie nie pieściła jej pupy, nakryła jej i pomogła przesunąć kluczem po zamku. Gorąco jego oddechu pieściło jej ucho gdy szepnął. - Spokojnie, kochanie. - spowodowało, że wspaniały dreszcze przeszedł w dół jej kręgosłupa. **** Ethan ledwie zdawał sobie sprawę z otoczenia gdy już wszedł do pokoju hotelowego. Cała jego uwaga skupiona była na pięknej kobiecie stojącej przed nim. Jej kuszący zapach przyciągał go jak nic wcześniej. - Wszystko w porządku, Gwen. Pójdziemy twoim rytmem. wiedział, że jest zdenerwowana, że zbyt często nie robiła takich rzeczy, i z jakiegoś powodu ta myśl go zadowoliła. Co było dziwne. Nigdy wcześniej nie przejmował się wcześniejszymi doświadczeniami jego kochanek. Te myśli nie pojawiały się w jego umyśle aż do teraz. Ale z Gwen, czuł... zaborczość. Sama myśl o niej z innym facetem przyprawiała go o dreszcze. - Wiem. - ciche słowa przywróciły go do rzeczywistości i kłócił się ze swoimi krnąbrnymi myślami. Istniało tylko tu i teraz. Nic więcej. Przeszłość nie miała znaczenia. A teraz potrzeba by ją skosztować przytłoczyła wszystko inne. Zamykając za nimi drzwi, Ethan przyciągnął Gwen w swoje ramiona. przysuwając ją do swojego ciała, złapał ją za biodra, dłonie przesunął na
jej pośladki. Jej dłonie spoczęły na jego piersi. Oczy Ethana skierowały się wyżej, skupiły na włosach związanych na czubku jej głowy. Ten przeklęty kucyk ukrył na początku jej piękno przed nim. Musiał zniknąć. Sięgnął w górę, rozplątał jej włosy i pozwolił im opaść na jej plecy. Jej włosy były wspaniałe, długie i grube. Sięgały dołu jej pleców i łaskotały jego dłoń spoczywającą na jej tyłku. Przesunął wolną dłonią przez jedwabne pasma. - Dlaczego ukrywasz wszystkie te piękne włosy? - Ethan odchylił jej twarz do jego, następnie, nie czekając na odpowiedź, zawładnął jej ustami. - Ethan. - słowo uciekło w wydyszanym błaganiu. Słysząc swoje imię wyszeptane z taką potrzebą zwiększyło jego pożądanie. Owinął grube kosmyki wokół dłoni i skorzystał z jej otwartych ust. Wepchnął język pomiędzy jej wargi, badał zakamarki jej ust. Kiedy jej język dołączył do zabawy, jęknął, odsunął się na tyle by mogła delikatnie ugryźć jego dolną wargę. Kto by pomyślał, że ta kobieta mogła tak dobrze całować? Zwracając uprzejmość, Ethan wessał jej górną wargę zanim ponownie się zanurzył. Dłonie zacisnęła na jego koszuli starając się go przyciągnąć, wyginając pierś w jego kierunku. Ethan przycisnął mocniej do siebie jej biodra, jego erekcja napierała na rozporek. Musiał wkrótce znaleźć się w jej wnętrzu, ale najpierw spróbuje każdy cal jej smakowitego ciała. Oboje z trudem łapali powietrze gdy Ethan się odsunął. Pchnął Gwen by oparła się o drzwi, a następnie powoli zaczął odpinać guziki jej koszuli, wycałowując szlak w dół jej tułowia z każdym odsłanianym calem. Atłasowa skóra drżała pod jego językiem za każdym razem gdy całował. - Ethan, czekaj. - niepewne ręce Gwen zatrzymały go zanim sięgnął do jej pępka. Ale nie mógł oprzeć się zanurzeniu w nim języka zanim się zatrzymał. W oczach patrzących na niego było wahanie. - Co się stało, kochanie? - Światła są włączone. Uh oh, proszę niech teraz nie będzie pruderyjna. Wpatrywał się w nią, starając się zajrzeć przez jej twarz pełną niepewność na duszę. Jej zęby przygryzały dolną wargę, ale oczy spoglądały na jego postać z zachwytem. Zdecydowanie nie wydawało się to być kwestią moralną. Więc w czym problem? Sięgając w górę, Ethan przesunął kciukiem po torturowanej wardze. Miał plany dla tych ust. - Jesteś piękna, Gwen. Chcę na ciebie patrzeć. - Tylko, że... ja mam kilka krągłości więcej niż przeciętna kobieta.
Ja... - Gwen zamilkła i wzięła głęboki wdech, przysuwając swoją pierś bliżej jego twarzy. - Widziałam kobietę, z którą wcześniej byłeś. Nie wyglądam jak ona. - niepewny szept powiedział mu gdzie leży problem. Jej nieśmiałość ukazywała się w każdej napiętej linii ciała. Ale nie było potrzeby. Jego dłonie przesuwały się w górę i w dół jej krągłych kształtach. Nie pamiętał dlaczego wcześniej uważał Jacqueline za atrakcyjną. Jego myśli koncentrowały się na Gwen. Chcąc ją uspokoić, pieścił jej brzuch i szepnął - Twoje krągłości idealnie pasują do męskich dłoni. Nigdy w to nie wątp, Gwen. - uśmiech, którym mu odpowiedziała, rozjaśnił całą jej twarz. Widząc radość jaką sprowadziły jego słowa, zdał sobie sprawę, że nie było miejsca na świecie gdzie teraz wolałby być i z osoby jaką wolałby być. Uwalniając ostatni guzik jej koszuli, Ethan przeniósł się na jej spódnicę, zsunął ją z jej bioder i odsłonił czarne, koronkowe majteczki. Zachichotał przy jej brzuchu na to odkrycie. - Kto by pomyślał, że to się ukrywa pod tym surowym kostiumem. Jego język wysunął się i polizał lekko opaloną skórę nad bielizną. Lekko słonawy smak znaczył jej skórę od kąpieli w oceanie. Ten nowy smak doprowadzał jego wilka do szaleństwa. - Takie dobre. Muszę spróbować więcej. - wyszeptał Ethan przy jej brzuchu. Te małe wibracje przebiegające przez jej ciało powodujące, że drżała w jego ramionach, zachwycały go. Nie tracąc więcej czasu, Ethan skończył ją rozbierać i podniósł jedną z jej nóg, a następnie ułożył ją na jego ramieniu, odsłaniając ją przed jego spojrzeniem. - Jesteś taka zachwycająca. - Ethan umieszczał małe całusy na jej nagich udach zanim zamknął usta na łechtaczce Gwen i mocno ją zasysając. **** Och, Boże. To było lepsze niż cokolwiek co do tej pory przeżyła. Głowa Gwen odchyliła się do tyłu i oparła o drzwi z uderzeniem, którego prawie nie poczuła. Wszystkie jej myśli skupione były na niewiarygodnych rzeczach, które mężczyzna robił swoim językiem. Jej dłonie zacisnęły się na włosach Ethana gdy on ją kosztował, całował i ssał aż nie mogła więcej znieść. Gdy jej noga się poddała, Ethan złapał ją i położył na podłogę. Ten ruch był jej jedynym wytchnieniem zanim jego usta wróciły do przekornych starań.
Gwen wiła się, z trudem łapała oddech. Jego kciuki wpychały się w nią gdy usta ciągle drażniły jej łechtaczkę. Ten facet był dobry. Nie. Był wspaniały. Krzyknęła gdy Ethan się odsunął, dmuchając zimne powietrze na jej wrażliwe ciało. - Proszę, Ethan. Potrzebuję... - łkała Gwen, niezdolna dokończyć. Seks zawsze był przyjemny. Ale nie w taki sposób. Nie w taki sposób. Jej biodra się uniosły gdy Ethan znalazł idealne miejsce do przygryzienia. Czuła się z nim połączona w sposób w jaki nigdy wcześniej nie doświadczyła. To prawie było tak jakby czuła jego rozkosz, która z kolei zwiększała jej. Wiła się, jej ciało było napięte jak cięciwa łuku. Jego drażniące pocałunki na jej udach tylko pchały ją wyżej. - Ale tak dobrze się bawię. Twój smak jest uzależniający. - jego język zszedł niżej i zastąpił palce, wchodząc w nią. Gwen jęknęła. Jeśli nie pozwoli jej wkrótce dojść, będzie płakać, błagać, krzyczeć. - Proszę, Ethan. Następnym razem pójdziesz wolno. Potrzebuję cię, teraz. - jej cierpliwość była na wyczerpaniu. Jej wewnętrzne zwierzę żądał by wypełnił ją całkowicie, jej potrzeba jego była prawie desperacka. Musiała poczuć jego ciężar na sobie, zakrywając ją swoją siłą. Poczuć zapewnienie przez jego ciało, że on był prawdziwy, że w końcu znalazła swojego partnera. Że już nie dłużej nie będzie sama. Ponieważ wiedziała, że tylko partner znałby jej ciało tak dobrze. Usta Ethana oznaczyły szlak w górę jej ciała, wzięły w posiadanie jej usta w mocnym pocałunku. Jej smak na jego języku wywołał u niej jęk. Jego dłonie bawiły się jej sutkami, a język wpychał się głębiej. - Jesteś na mnie gotowa, kochanie? - przekorny humor w jego głosie nakłaniał ją by krzyczała na niego i uderzała dłońmi w jego pierś. Wiedział, że była, niech będzie przeklęty. Zamiast tego jęknęła przy jego gardle, niezdolna już formułować słów. - Uznam to za tak. - jego dłonie przeniosły się niżej i przytrzymały jej biodra gdy wsuwał się w nią. Był taki duży! Przez chwilę Gwen dała się, że nie będzie pasował. Poruszyła się w dyskomforcie gdy on nieprzerwanie w nią wchodził. Z zamkniętymi oczami Ethan oparł czoło o jej. Gwen czuła wilgoć w miejscu gdzie byli połączeni i wiedziała, że była dobrze przygotowana. Było ciasno, ale jednak pasował. Wstrzymywał się. Mogła dostrzec to w liniach na jego twarzy i sposobie w jakim jego ciało wibrowało od ledwie powstrzymywanego pożądania. Nie tego chciała. Pomimo, że podziwiała tym jak przejmował się nią, chciała żeby to było tak samo rewelacyjne dla
niego jak było dla niej. To był początek reszty ich życia. Nie ma miejsca na wątpliwości. Gwen chwyciła się kurczowo jego ramion i zachęciła. Otworzył oczy, oceniając ją, zanim pchnął aż cały znalazł się w środku. Niski pomruk wibrował w jego piersi. Paliło ją w miejscu połączenia i nie mogła nabrać powietrza w płuca. Wiła się pod nim, siląc się na oddychanie, ale płuca nie chciały ją słuchać. Ethan wypełniał ją zbyt dokładnie. Musiał wyczuć jej dyskomfort ponieważ bez poruszania biodrami przesunął dłoń w dół jej ciała, kciukiem zakręcił kółka wokół jej łechtaczki. Wciągnęła mimowolny oddech gdy fale rozkoszy rozbiły się o nią. Gdy zniknęła jej udręka, Gwen owinęła nogi wokół jego pasa. Ethan wcisnął się głębiej przy tej nowej pozycji, wyciągając z niej kolejne sapnięcie. Tym razem czystej rozkoszy. Docierał do wszystkich odpowiednich miejsc z każdym posuwistym przesunięciem, wypełniając ją wyśmienicie. Rozkosz promieniowała przez jej ciało aż Gwen bryknęła, kierowana bezmyślną potrzebą. Błagała go, ale o co nie wiedziała. Wpychał się w nią z rosnącą gorączką. Jego palce ciągle drażniły, jej palce u stóp zwijały się, a uczucie bulgoczące w niej dochodziło do szczytu ekstazy. Właśnie gdy miała przekroczyć szczyt i stoczyć się, on się zatrzymał. Gwen załkała gdy rozkosz ustabilizowała się. Jej orgazm wycofał się. Ciągle i ciągle drażnił ją, sprowadzał na krawędź zanim się wycofywał. Nie pozwoli jej przejść przez krawędź rozkoszy. Pojękując przy jego szyi, Gwen błagała o uwolnienie. Czas i miejsce przestały mieć znaczenie. Liczył się tylko Ethan i wyśmienity ból, który ciągle wzrastał. Im więcej naciskał, tym bardziej szalona się stawała. Ile jeszcze zniesie? Uczepiła się jego spoconych ramion, poruszając się zgodnie z nim. W końcu pchnął ją dokładnie za krawędź. Krzycząc jego imię gdy dochodziła, Gwen czuła jak opróżniał się w niej i wyjęczał swoje wyzwolenie o jej szyję. Jego ciepły oddech pieścił jej ucho gdy oboje usiłowali złapać oddech. - Wow. Gwen nie była pewna, które z nich wypowiedziało zdyszany okrzyk. Czuła jak jego dłonie delikatnie pieściły jej biodra i górną część ud. Jego usta ocierały się o wrażliwą skórę za uchem. Nigdy wcześniej nie czuła się tak... miłowana. Kochana. - Jesteś niesamowita. - cichy szept pieścił jej skórę. - Całkowicie
niesamowita. Gwen uśmiechnęła się na te słowa i powoli przesuwała dłońmi w górę i w dół jego pleców. Ciche gruchotanie całkowitego zadowolenia wymknął się spomiędzy jej ust. Jego ręka sięgnęła i pogładziła jej policzek. - Brzmisz jak mały ptaszek. - zachichotał. - Przepraszam. To coś, co robią wydry gdy są szczęśliwe. próbowała tego nie robić przy niewydrach. Samce wydr drażnili się z nią o to w przeszłości. - Nie przepraszaj. Podoba mi się to. - pocałował ją w ucho i znowu zagruchała.
Rozdział 3 Promień słońca przedostał się do pokoju z okna, budząc Ethana. Dając umysłowi minutę na obudzenie, Ethan rozeznał się w swojej sytuacji. Był owinięty wokół miękkiego, ciepłego ciała. Gdy wspomnienia poprzedniej nocy wróciły do niego, objął zaborczym ramieniem talię Gwen i zanurzył nos w jej włosy, wdychając upajający zapach z każdym oddechem. Każdy impuls nakłaniał go by przytulał ją mocniej, obudził ją pocałunkami i pieszczotami. Ethan nie mógł uwierzyć jak żywo reagująca była ta kobieta. Kto by to wiedział, patrząc na sztywną bizneswoman, którą pokazywała światu? Jej ciało przyjęło go, obejmowało jak żadna inna, a jej zapach przytłoczył wszystkie jego zmysły. Do przodu pchał go bezmyślny pościg by dać jej doświadczenie jakiego nigdy nie zapomni. Chciałby myśleć, że mu się udało. Trzy razy. To zdecydowanie była noc, którą szybko nie zapomni. Gdy już odzyskali wystarczająco energii by wstać z podłogi, przenieśli się pod prysznic, gdzie wziął Gwen przypartą do ściany gdy woda lała się na jego plecy. Do czasu gdy dotarli do łóżka byli gotowi na więcej. Ciężko było uwierzyć jak wiele razy ją brał, albo jak idealnie odpowiadała na niego. Jakby była dla niego stworzona. Każdy dźwięk, który wydawała, każdy ruch, pchał go wyżej aż, na koniec, doświadczył rozkoszy większej niż kiedykolwiek wcześniej. Prawie jakby znalazł miejsce, do którego przynależał. Potrząsając głową, Ethan powoli wyplątał się i zsunął się z łóżka. Te uczucia były niebezpieczne. Gwen była idealną partnerką do łóżka, ale
seks było wszystkim co między nimi będzie. Nie szukał niczego więcej. Gdyby szukał... Zatrzymał się zanim dokończył myśl. Lepiej się tam nie zagłębiać. Celem tych wakacji była zabawa i ucieczka od przylepnych samic, nie rozpoczęcie związku. Jego pierś zaciskała się gdy powoli się ubierał i wychodził z pokoju. Nie dając sobie chwili by zastanowić się nad swoją decyzją, Ethan delikatnie zamknął drzwi za sobą i usłyszał ją się zatrzaskują. Nie było już odwrotu. Chociaż kusiło go by walić w drzwi i błagać o przebaczenie. Zamiast tego, Ethan odwrócił się od drzwi i odszedł od kobiety, która zawładnęła jego myślami. Ruszał dalej. **** Dźwięk zatrzaskiwanych drzwi obudził Gwen. Odsuwając długie włosy z twarzy, rozespanymi oczami rozejrzała się po pokoju. - Ethan? - nie podobał jej się niepewny ton swojego głosu. Ethan bardziej niż przekonał ją jak seksowna była dla niego wczorajszej nocy. Mocniej przytrzymując prześcieradło, Gwen usiadła i rozejrzała się. Jego ubrania zniknęły z podłogi, a drzwi łazienki były otwarte, ciemne wnętrze wyśmiewało ją swoją pustką. Zerkając na zegarek, Gwen zaskoczona była tym, że spała prawie do dziesiątej. Nigdy nie spała tak długo. Ale zwykle również nie siedziała do tak późna jak z Ethanem. Późna godzina dodała jej odwagi. Prawdopodobnie poszedł na dół po coś do jedzenia. Wilki nie były najbardziej cierpliwymi zmiennymi, zwłaszcza gdy chodziło o jedzenie. Śmiejąc się do siebie, Gwen szybko odsunęła przykrycie i wyskoczyła z łóżka. Jeśli się pośpieszy może zdąży go dogonić w hotelowej restauracji i zjeść razem z nim. Kolejny chichot uciekł z jej ust gdy się ubierała. Była tak cholernie szczęśliwa. Jaka z niej szczęściara? Właśnie kiedy traciła nadzieję, zastanawiając się czy kiedykolwiek znajdzie partnera, on wchodzi przez drzwi jej kurortu prosto w jej ramiona. Nie mógł się jej oprzeć bardziej niż ona jemu. Jej wydra gruchała z zadowolenia w jej piersi gdy przyszłość z Ethanem odzwierciedlała się w jej umyśle. Będą mieli dzieci i miłość i czułość. Wszystko o czym kiedykolwiek marzyła. Chętna dołączyć do jej nowego partnera, Gwen pośpiesznie przeszła przez jej poranne rytuały i wyszła, wybierając skrót, który poprowadzi ją przez kuchnię i bar.
**** Ethan siedział przy barze kurortu z głową opartą na rękach. - Co panu podać? - spojrzał w radosną twarz samca wydry i musiał powstrzymać się od warknięcia. Co z nim jest nie tak? Nie czuł się jak on od kiedy opuścił Gwen tego poranka. Pragnienie by rzucić się na wszystkich wokół niego, walczyć z każdym samcem w pokoju, ciągle wzrastała. Każdej sekunda, w której trzymał się z daleka, była walką z jego wilkiem. - Ugh, coś mocnego. - warknął Ethan, mając nadzieję, że drink złagodzi jego nerwy. Brwi barmana uniosły się i zerknął na zegarek zanim nalał mu drinka. Wilk Ethana cały czas próbował zaciągnąć go do pokoju Gwen, ale nie chciał się poddać. Jego wilk pewnego dnia mu podziękuje. Do tego czasu potrzebował czegoś do przytępienia zmysłów. Chociaż był tylko kilka lat młodszy niż jego brat Jason, w przeciwieństwie do niego, nie był gotowy na partnerstwo. Tak, jego wilk pewnego dnia zrozumie. Ale w międzyczasie, czuł się jakby całe jego ciało było rozrywane na pół. Niski pomruk wydobył się z piersi Ethana, powodując, że barman patrzył na niego ostrożnie gdy stawiał szklankę czystej whiskey przed nim. - Widziałem cię z Gwen wczorajszej nocy, prawda? - zaryzykował mężczyzna. Ethan spojrzał na niego, zastanawiając się dokąd zmierzała ta rozmowa. - Tak? - Ona nigdy nie śpi z gośćmi, wiesz o tym? Musisz znaczyć coś dla niej. W spojrzeniu mężczyzny był wyrachowany błysk, który posłał Ethana na krawędź. Barman lepiej żeby był ostrożny. Z jego wilkiem tak blisko powierzchni, Ethan nie miał tyle kontroli co zazwyczaj. - To była tylko przygoda na jedną noc. To nic nie znaczyło dla żadnego z nas. - Jesteś pewien? O ile znam Gwen, nie zachowywała by się tak dla nikogo poza jej partnerem. - Nie bądź śmieszny. Ona nie jest moją partnerką. - jego wilk zawył wewnątrz niego kiedy te słowa wydobyły się z jego ust, walcząc o kontrolę. Ale dodatkowo poszedł krok dalej żeby go przekonać. - Poza tym, ona nie jest typem kobiety, którą wybrałbym za moją partnerkę.
Jaguar albo kojot jest dobry dla wilka. - Ethan nie wierzył w słowa, które mówił. Kobieta, którą przed chwilą opuścił byłaby idealna na jego partnerkę. - Partnerstwo jest daleko ode mnie. - wymamrotał. **** Gwen oparła się o ścianę w kuchni za barem, słuchając jak Ethan omawia powody, przez które nie spełniała wymagań na jego partnerkę. Cichy pisk udręki uciekł z niej zanim mogła je powstrzymać. Jaguar albo kojot jest dobry na partnera dla wilka... Jej serce prawie się rozerwało. Nie ważne jak bardzo próbowała nadać jego słowom pozytywnego znaczenia, nic do niej nie przychodziło. Ethan jej nie chciał. Łzy potoczyły się po jej policzkach, ale, nawet jeśli były ciche, nadal otrzymywała współczujące spojrzenia od otaczającego ją personelu. Wszystkie jej nadzieje i marzenia na przyszłość zostały roztrzaskane na kawałki, które raniły ją opadając na ziemię. Nie ważne co mówił Ethan, ona znała prawdę. Wilk Ethana został połączony z jej wydrą. Nigdy nie była bardziej tego pewna w swoim życiu. Ale pomimo tego co chciał jego wilk, mężczyzna nie chciał kobiety. Ich zwierzęta zostały dla siebie stworzone, ale to nie gwarantuje szczęśliwego zakończenia. Ignorując personel, Gwen ciągle słuchała jak Ethan zaprzecza wszystkiemu co zdarzyło się pomiędzy nimi. Zmusiła się do zostania, musiała to usłyszeć. Wszystko. To tym jak wyglądało na to, że skończył, Gwen cicho odeszła, unikając spojrzeń i zaniepokojonych rąk sięgających do niej. Kiedy wróciła do pokoju, upadła na łózko, pozwalając sobie w końcu na szloch żalu. Nikt nie będzie słyszał jej w tym pokoju gdy ciężar rozpaczy ją miażdży. W jej najczarniejszych godzinach wyobrażała sobie, że nie znajdzie partnera, albo znajdzie go gdy będzie zbyt stara na dzieci. Nigdy nie wyobrażała sobie, że nie będzie wystarczająco dobra na partnerkę gdy już go znajdzie. Z zaciekłą determinacją Gwen usiadła, wycierając łzy z policzków. Pieprzyć to! On nie był wystarczająco dobry dla niej. Osiągnęła sukces i jest mądra, i ma dobre poczucie humoru. Kierowała najlepszym na świcie kurortem dla zmiennych. Kim on do diabła jest by stwierdzać, że nie była wystarczająco dobra? Pukanie do drzwi przerwało jej cichą rozprawę. Pomyślała o
zignorowaniu tego, ale jakby czytając w jej myślach, pukanie stało się bardziej natarczywe. - Gwen, słyszę jak płaczesz. Lepiej otwórz te drzwi w tej chwili albo je wyważę. - głos Alyssy przecisnął się przez drewniany panel. Można było się domyśleć, że jej najlepsza przyjaciółka w końcu ją znajdzie. Plotki wśród personelu zawsze rozchodziły się szybko. Dlaczego jej porażka miałaby być inna? Otwierając drzwi, Gwen raz spojrzała na przyjaciółkę i wybuchnęła nowymi szlochami. Silne ramiona objęły jej małą postać i zamknęły drzwi, zamykając je w pokoju Gwen. Alyssa była jej skałą, jedyną osobą jaką znała i wiedziała, że bez wątpliwości zawsze przy niej będzie. Były nierozdzielne od dzieciństwa, pomimo tego, że Gwen była starsza o trzy lata. - Och, słodziutka. Co się stało? Gwen pochlipywała podczas całej historii, pozwalając by gniew i frustracja wylały się z niej. Zszokowana cisza odpowiedziała na historię Gwen po tym jak powiedziała co usłyszała w barze. - Łajdak! - Gwen uśmiechnęła się na urażony gniew wyrażony w jej imieniu. - Zasługujesz na kogoś o wiele lepszego. Chcesz żebym go dla ciebie pobiła? Powiedz słowo, a to zrobię. Może nie wyglądam na to, ale mam silny prawy sierpowy. - Jesteś dobrą przyjaciółką, wiesz o tym? - Alyssa zawsze wiedziała jak poprawić jej humor. - Oczywiście, że jestem. - obie kobiety siedziały pogrążone we własnych myślach przez chwilę. - Więc co teraz zrobisz? - ciche pytanie zawisło w powietrzy, szydząc z Gwen. Co teraz zrobi? Myśl o patrzeniu jak Ethan flirtuje z innymi gośćmi i personelem przez następne dwa tygodnie była zbyt bolesna. Bała się, że nie będzie mogła tego znieść. Będzie błagać go by do niej wrócił, niszcząc jej dumę razem z wszystkim innym. Albo gorzej, że użyje ją i nie będzie mogła się mu oprzeć. Nie mogła na to pozwolić. Wydając się wyczuwać jej udrękę, Alyssa trąciła jej ramię ramieniem. - Nie martw się, daj mu dzień zanim wróci waląc w twoje drzwi, przypełzając z powrotem. - Nie. - oświadczenie było ciche, ale zdecydowane. - On mnie nie chce, Lyssa. On nie tylko nie przyjmuje do wiadomości, że jestem jego partnerką. On nie chce kobiety takiej jak ja za partnerkę. Jestem na to za dobra. Cholera, zasługuję na coś więcej. - Gwen była cicho przez chwilę,
rozważając jej następne ruchy. - Mam oszczędzone kilka dni wakacji. Może pojadę odwiedzić rancho Ty'a w Nevadzie, nie widziałam go już jakiś czas. - Ty pracował w kurorcie przez wakacje, kilka lat temu i we trójkę szybko się zaprzyjaźnili. Gwen i Ty nawet umawiali się przez jakiś czas, ale nigdy na poważnie. Oboje wiedzieli, że ten drugi nie jest partnerem, tylko dobrym towarzystwem. Po tym jak odszedł znaleźć własne miejsce na świecie, utrzymywała z nim kontakt i pozostali dobrymi przyjaciółmi. - Poza tym, dobrze będzie wyjechać na kilka dni... albo do czasu aż Ethan nie wyjedzie. Wakacje brzmiały dokładnie jak to, co potrzebowała. Ryzyko natknienia się na Ethana była w tym miejscu zbyt duża. Przeżywanie ciągle od nowa jego słów ją zabije. Jej najgorszą obawą było to, że nie będą mogli oprzeć się przyciąganiu partnerskiemu. Ona zasługuje na to by ktoś pragnął ją za to kim jest, a nie być zmuszoną do przyszłości, która będzie nieszczęśliwa dla nich obojga. Samotność była lepsza niż ten los. Potrzebowała dystansu. Im większa odległość, tym bezpieczniejsi będą. To była jedyna opcja. **** Ethan nie mógł usiedzieć w spokoju. Leżenie na plaży nie pomagało. Pływanie nie pomagało. Do diabła, nawet się przemienił i biegał po lesie. Nic nie łagodziło jego niepokoju, który go trawił. Istniało tylko jedno lekarstwo, jedno gwarantowało uspokojenie jego zwierzęcia. Jedna kobieta. Ale gdy zaczął jej szukać, nie było jej tak gdzie oczekiwał. Nigdzie nie mógł jej znaleźć. Więc wrócił do pierwszego miejsca, od którego zaczął, przemierzając korytarz przed biurem Gwen. Jego nos powiedział mu, że nie było jej w środku, ale wcześniej czy później musiała przyjść do pracy. Kiedy wróci, on będzie czekał. Potrzeba by ją zobaczyć, poczuć, trzymać, przytłaczała go. Uczucie uwięzienia ciągle rosło, a czas mijał. Gdzie ona do diabła była? - Proszę pana, czy mogę w czymś pomóc? - głos był wystarczająco przyjazny, ale oczy młodej wydry były zimne. Zlustrowała go z szyderczy uśmieszkiem, jakby był czymś gorszym. - Czekam na Gwen. - zdołał warknąć. - Przykro mi. Nie ma jej. Z przyjemnością zawołam zastępcę kierownika jeśli ma pan jakiś problem.
Serce w jego piersi znieruchomiało na jedno uderzenie. - Co masz na myśli mówiąc, że jej nie ma? Byłem z nią dzisiaj rano. - jeśli to możliwe oczy, patrzące na niego, jeszcze bardziej oziębły, a uśmiech zszedł z jej twarzy. - To co powiedziałam, nie ma jej. - nawet życzliwość w jej głosie zniknęła. Panika paliła jego brzuch. Jeśli jej tu nie ma, to gdzie jest? Co jeśli odeszła na dobre? Nie, nie zaakceptuje tego. Ona była jego. Stworzona dla niego, tak jak on stworzony dla niej. Nie tak wszystko powinno działać. Kobieta odwróciła się żeby odejść, ale Ethan złapał ją i okręcił z powrotem. - Gdzie ona jest? - zażądał Ethan. Wiedział, że był nieuprzejmy, ale nie dbał o to teraz. Najważniejsze było teraz znalezienie partnerki. - Pojechała na własne wakacje. - zaczęła się odwracać, ale Ethan ponownie ją zatrzymał. - Kiedy wróci? - głęboki pomruk budował się wewnątrz niego. Nie wspomniała o wakacjach. Czy ostatnia noc nic dla niej nie znaczyła? Jak mogła tak po prostu wyjechać po tym co razem dzielili? I bez jednego cholernego słowa. - Chyba wspominała o powrocie po tym jak wyjedziesz. Teraz, jeśli to wszystko, mam jeszcze inne obowiązki. Na wpół wściekły z niecierpliwości, wilk Ethana sięgnął końca liny. Chwytając kobietę za ramiona, Ethan okręcił ją i zażądał informacji dokąd wyjechała jego partnerka. Już niczemu nie zaprzeczał. Potrzebował Gwen bardziej niż kolejnego oddechu. Jak mogła uciec od niego. Jeśli to będzie ostatnie co zrobi, znajdzie ją i wtedy dowie dlaczego uciekła. Była jego partnerką i jej miejsce było przy jego boku. Na zawsze. **** Gniew i determinacja ogarnęły partnera jej przyjaciółki. Widząc jak to się dzieje przed jej oczami było fascynujące. Ostatnie czego chciała to zdradzić Gwen, kobieta była dla niej jak siostra. Ale jakiś szósty zmysł zmuszał ją do pomocy temu wilkowi, krzycząc na nią, że to była właściwa decyzja. Czeka go wiele pełzania i błagania by ją odzyskać po tym wszystkim co powiedział, ale Gwen zasługuje na swojego partnera, zasługuje na szczęście i rodzinę. Wzdychając z frustracji, Alyssa napisała adres Ty'a na kartce papieru i
podała ją Ethanowi. - Jeszcze raz ją skrzywdzisz, a wykastruję cię. - zagroziła spokojnie gdy sięgał po kartkę. Gdyby w jego oczach było tylko zaskoczenie, wyrwała by mu kartkę zanimby ją przeczytał. Ale ból i determinacja również były w spojrzeniu, które jej posłał. Determinacja by wszystko naprostować. Biorąc papier, wilk pobiegł przez korytarz jakby ogary piekielne go goniły. Wygląda na to, że Gwen czeka niespodzianka, pomyślała ze śmiechem. Przy odrobinie szczęścia wilk zadowoli wiarę, którą w niego włożyła.
Rozdział 4 - Jak to jej nie ma? - krzyknął Ethan na muskularnego mężczyznę, który otworzył drzwi. To był adres, który podała mu kobieta. Gwen miała tu być. Coraz trudniej utrzymywał kontrolę. Wilk wewnątrz niego był przygnębiony i usiłował się uwolnić. Widząc innego mężczyznę w tym samym domu co jego partnerka, partnerka, która od niego uciekła, było szokiem, na który się nie przygotował. Usłyszenie, że zmarnował pół dnia podróży po nic wystawiało na próbę jego powściągliwość. Jego wilk rwał się do walki. Koński zmienny przed nim mógł znaleźć się po złej stronie jego gniewu. - A kim ty tak w ogóle jesteś? - dłonie zacisnął w pięści, jego frustracja sięgała punktu wrzenia. Do szaleństwa doprowadzał go ten mężczyzna stojący pomiędzy nim i jego partnerką. Mężczyzna spokojnie oparł się o framugę drzwi, blokując widok do środka domu. Wyraźnie mężczyzna albo nie wiedział kłopotów jakie powodował albo się nimi nie przejmował. - Starym przyjacielem. Ale, jak powiedziałem, nie ma jej tutaj. Biorąc głęboki wdech, Ethan próbował się uspokoić. Najlżejszy ślad oceanicznej bryzy unosił się w powietrzu. Znał ten zapach. Gwen. Zmienny kłamał. Nie wiedział dlaczego, ale wiedział, że jego nos nie kłamał. Gwen była w środku i on ją znajdzie. Nawet jeśli będzie musiał przedostać się przez tego mężczyznę by do niej dotrzeć. Wszystko wokół niego nabrało bursztynowej barwy gdy jego oczy zmieniły się. Jego partnerka uciekła od niego. Wkrótce nauczy się, że uciekając od wilka tylko sprowadzi na nią pogoń. Teraz gdy osaczył swoją
ofiarę, Ethan upewni się, że mu już nie ucieknie. Nadszedł czas naznaczyć swoją partnerkę. Teraz. - Jeśli się nie odsuniesz, rozerwę cię na strzępy. - jego głos był bardziej wilczy niż ludzki. Zmienny nie śpieszył się odsunąć jak można oczekiwać, tylko patrzył prosto na niego, lustrując Ethana od stóp do głów. - Wyjaśnijmy coś sobie, wilku. Nie boję się ciebie. Wpuszczę cię ponieważ ostatecznie wieżę, że tego Gwen potrzebuje, ale jeśli ją zranisz, zdejmę cię. Rozumiesz? Ethan szarpnięciem kiwnął głową. Już drugi raz tego samego dnia ktoś stanął pomiędzy nim i jego partnerką Jego wilk nie zniesie dużo więcej. Potrzeba było całej siły woli by nie zaatakować tylko dla samej przyjemności walki. Nie rozumiał dlaczego w ogóle Gwen tu była. Mogłaby teraz tulić się do niego w łóżku, owinięta w prześcieradła, a nie próbować z nim zerwać. Co takiego zrobił by spowodować jej ucieczkę? Noc musiała być dla niej tak dobra jak dla niego. Upewnił się co do tego. Okay, będąc szczerym, wymknięcie się z jej łóżka po rozsadzającym umysł seksie było gówniane. Ale jego emocje były w zgiełku. Jedynym powodem jego przyjazdu do kurortu była ucieczka od partnerstwa, a nie skierowanie się prosto na niego. Myślał, że ma więcej czasu. Ale przeznaczenie miało własny terminarz i, najwyraźniej, miał dosyć czekania. Czas się skończył i znalazł swoją partnerkę. Im więcej o tym myślał, tym szczęśliwszy był. Jak mógł być zły gdy chodziło o Gwen? Była piękną, seksowną i mądrą kobietą, która należała do niego. Jak tylko ją posiądzie. Kłucie w dziąsłach nasiliło się gdy kły się wynurzyły, trącając jego wargi w oczekiwaniu. Czuł się prawie zdziczały. Wchodząc po dwa stopnie na raz, Ethan podążył za zapachem Gwen do pokoju na końcu korytarza. Cicho otworzył drzwi. Siedziała na podłodze i odkładała ubrania do szuflad komody, plecy miała napięte. Nie odwróciła się kiedy wszedł do środka i zamknął drzwi. - Czy już odszedł, Ty? Dziękuję, że go przegoniłeś. Naprawdę nie chcę go teraz widzieć. - wymamrotała cicho, pochlipując w chusteczkę. Ethan stał i przyglądał się scenie. Oczywiste było, że Gwen jest smutna. Ból w jej głosie łamał jego serce. Nigdy więcej nie chciał słyszeć jak płacze, nawet jeśli wiedział, że kiedyś w ich wspólnej przyszłości jeszcze to usłyszy. Nie ważne jak idealny będzie ich związek, albo jak dobrze dopasowani będą, łzy będą się zdarzały. Jednak zrobi wszystko co w jego mocy by nie zdarzały się zbyt często. On chciał tylko ją
uszczęśliwiać. Teraz bardziej był zmartwiony powodem tych właśnie łez. Wiedział, że to jego wina. Ta wiedza osiadła ciężko na jego ramionach. Jakikolwiek ból spowodował Gwen, musiał to naprawić. Ale teraz miał bardziej pilne zmartwienia. Nie ważne jakie głupie rzeczy zrobił, był jej przyszłym partnerem. Partnerem, którego zostawiła kręcącego kciukami w Kalifornii. Jego wilk żądał by upewnił się, że nigdy więcej od niego nie ucieknie. Istniał tylko jeden sposób by być tego pewnym. Warknął gdy przeszedł przez pokój i stanął dokładnie za jego kobietą. Zesztywniała na ten dźwięk i bardzo powoli spojrzała w jego żółte oczy. - Ethan? - pisnęła. Szybko wstała i cofnęła się przed nim. Warknięcie wydobyło się z jego gardła. Cofanie się było kolejną formą ucieczki w jego umyśle. Ethan nadal stał pomiędzy nią a wyjściem, ale widząc jak ponownie od niego ucieka spowodowało, że coś się w jego wnętrzu poruszyło. Jakaś prymitywna część, którą próbował utrzymać zakopaną, uwolniła się. Skradał się za nią aż uderzyła plecami w ścianę. - Co tutaj robisz? - wyszeptała. Zamiast odpowiedzieć docisnął jej ciało do ściany i pochylił się, biorąc w posiadanie jej usta w gorącym pocałunku. Jej ręce unosiły się w powietrzu nad jego piersią. To była chwila prawdy. Albo jej ręce uniesione zostały by go odepchnąć albo uczepić się go. Jej niepewna odpowiedź wydrążyła ścieżkę przez czerwoną mgłę gniewu, pozwalając by rzeczywistość się wdarła. Frustracja go zalała. Jeśli Gwen nie przyjęła do wiadomości, że są sobie przeznaczeni, on nie mógł z czystym sumieniem zrobić kolejnego kroku. Połączyć się na całe życie. To nie było coś co mógł wymusić na kimś, przeznaczenie czy nie. Jeśli potrzebowała czasu, to właśnie dostanie. Ale równie dobrze może spędzić go z nim. Przynajmniej w tym samym stanie, jeśli nie w tym samym pokoju. Właśnie gdy zaczął się cofać, jej dłonie zacisnęły się na jej koszuli, uczepiając się go desperacko. Pierwotna bestia wewnątrz niego oszalała, zapach jej podniecenia unosił się w powietrzu wokół nich. Brutalnie pchnął ją na ścianę, jego ciało przycisnęło się do niej. Jej cichy jęk pożądania spowodował, że potrzeba Ethana wzrosła niemożliwie wysoko. Ubrania musiały zniknąć. Teraz. Jego ręce podpełzły w górę, ciągnąc za koszulkę i ściągając ją. Ledwie przerywając dotyk z jej ustami, Ethan rzucił koszulkę na
podłogę zanim ponownie wepchnął język do jej ust, wchłaniając jej smak. On był wygłodniałym człowiekiem, a Gwen była jego ulubionym daniem. Masując jej sutki, Ethana frustrowała bariera stanika i brutalnie rozerwał ramiączka, zsunął go z jej tułowia i obnażył jej piersi. Bez ostrzeżenia, Ethan pochylił się i napadł na sutki Gwen językiem. Wciągając jeden różany szczyt do ust, Ethan ssał mocno, pozwalając jej poczuć ostre krawędzie jego zębów. Zduszony jęk uciekł z ust Gwen gdy drżała przy nim. **** Jak on jej to robił? Gorąco ogarnęło ją aż mogła tylko kwilić z potrzeby. Boże, paliła się. Uczepiła się ramion Ethana, paznokcie zaostrzały się gdy jej wewnętrzne zwierzę przysuwało się do powierzchni. Ta szorstka strona Ethana była całkowitym przeciwieństwem spokojnego, opanowanego imprezowicza, którego poznała wczorajszej nocy. Ale niech będzie przeklęta jeśli jej się to nie podobało. Roześmiałaby się gdyby miała oddech. Podobać się? Do diabla, nie tylko jej się podobało. Czciła to. Ten mężczyzna żądał i brał aż Gwen mogła tylko oferować wszystko co chciał. Wrażliwe szczyty jej piersi ocierały się o jego koszulę gdy przeniósł się wyżej jej ciała, ponownie zdobywając jej usta. Wyśmienite płomienie pożądania w jej brzuchu rozpaliły się mocniej. Muśnięcia jego odzieży o jej nagą skórę rozpalały ją. Jej dłonie przeniosły się na guziki jego koszuli, ale zanim sięgnęła po pierwszy, jej ręce znalazły się nad głową i unieruchomione przy ścianie. Ta bezsilna pozycja wypchnęła jej piersi, otwierając je bardziej na pieszczoty Ethana. Bezbronna pozycja jak również ciche pomrukiwania, które wydawał, powodowały podmuch gorąca przepływające przez jej krew. To wszystko było takie... pierwotne. Gwen nigdy nie była tak podniecona. Jęknęła i wypchnęła bardziej piersi w jego stronę. Rozumiał jej bezgłośne błaganie. Trzymając jej ręce w jednej dłoni, sięgnął w dół drugą ręką żeby zdjąć jej spódnicę. Siłował się przez chwile i Gwen myślała, że będzie musiał puścić jej ręce żeby poradzić sobie z zamkiem błyskawicznym. Ściana drapała jej plecy gdy wiła się przy niej. To zabierało zbyt dużo czasu. Dźwięk rozrywanego materiału rozbrzmiał w powietrzu. Ten dźwięk usunął trochę mgiełki pożądania z jej mózgu. Otwierając oczy, Gwen spojrzała w dół w szoku. Pazury Ethana były wysunięte, a jej
spódnica leżała podarta na podłodze, całkowicie zniszczona. Protest wypłynął na powierzchnię - to była droga spódnica - ale jego wargi zakryły jej zanim słowa opuściły jej usta. Sprzeczka zapomniana, zatopiła się w nim z jękiem gdy jego język plątał się z jej. Potrzeba wróciła zwiększona, topiąc ją w tęsknocie. Bez ostrzeżenia oderwał od niej usta i zanurzył twarz przy jej szyi. Jęknęła w proteście, teraz prowadził nią zwierzęcy instynkt. Dlaczego zawsze się odsuwał kiedy go potrzebowała? Jego oddech był gorący i ciężki na jej szyi gdy ego dłonie chwyciły jej biodra, unieruchamiając je. - Zatrzymaj mnie teraz jeśli tego nie chcesz, Gwen. Nie będę mógł się zatrzymać jeśli przejdziemy o krok dalej. - wyszeptał Ethan przy jej skórze. Zatrzymać się? Gwen nie mogła się bardziej zatrzymać niż przestać oddychać. Jeśli teraz Ethan się odsunie, ona dokona samozapłonu. - Proszę, nie zostawiaj mnie. - Gwen nie obchodziło, że błagała. Potrzebowała Ethana. Potrzebowała swojego partnera. Ostatnie godziny były torturą gdy jej wydra pragnęła swojego wilka. Zatrzymując się tylko żeby rozpiąć spodnie, Ethan wszedł w Gwen, nie zdejmując ich. Było coś niegodziwego w tym, że była naga i pieprzona przy ścianie przez mężczyznę, który był w pełni ubrany. Jego jęki dołączyły do jej. Uczucie jego w sobie, rozciągnięcie gdy ciało próbowało dostosować się do jego rozmiaru, sprowadziły łzy rozkoszy do jej oczu. Gdy Ethan podciągnął nogi Gwen, owijając je wokół jego pasa, wsunął się głębiej, wysyłając odłamki rozkoszy przez jej ciało. **** - Nigdy. Nigdy cię nie zostawię, a ty nigdy nie zostawisz mnie. Jesteś moja, Gwen. - Ethan wchodził w nią, jego penis pulsował z nieuchronnym wyzwoleniem. Jego uwolnienie płonęło w jego jądrach gdy próbował się powstrzymywać. Nie wytrwa, jego żądza była zbyt wielka. Kiedy jego mięśnie się napięły, wiedział, że czas mu się kończy. Zanim będzie mógł sobie pozwolić na wyzwolenie, musi zakończyć łączenie. - Do kogo należysz, Gwen? Wpatrując się w nią, czekał na odpowiedź. Wydawała się go nie słyszeć. Jej dłonie były zaciśnięte na jego włosach, jej głowa odchylona do tyłu, odsłaniając szyję dla jego wędrownych ust. Desperacki jęk uciekł z niej i pociągnęła go za włosy gdy jego biodra przestały się ruszać. - Gwen, do kogo należysz?
- Ciebie. - przyznanie się wydobyło się z nie razem ze szlochem. Należę do ciebie. Proszę uczyń mnie swoją. To było dokładnie to, co Ethan chciał usłyszeć. Pozwalając swojemu wilkowi panować, polizał jej szyję tuż nad ramieniem. Miejsce będzie idealnie widoczne i ukazujące jego znak własności. Ethan ugryzł mocno, zanurzając kły w jej ciało i uwalniając enzymy, które połączą ją z nim na całe życie. Łączność zaczęła się tworzyć, jednocząc ich ze sobą. Naprawdę mógł to poczuć, ich dusze splatające się ze sobą. Nie było słów. Partnerka, jego wilk szepnął w jego umyśle tuż zanim świat eksplodował w feerii kolorów i dźwięków. Jego ciało drżało od ataku uczuć. Przez mgłę rozkoszy czuł jak Gwen zaciska się wokół niego. Jej krzyki wyzwolenia mieszały się z jego, rozbrzmiewając echem w pokoju. W końcu Gwen była jego. Nikt już nie stanie mu na drodze, albo zaprzeczy, że ona należy do niego. Zalał go spokój. Wszystko było na właściwym miejscu na świecie, tak długo jak Gwen jest w jego ramionach. Trącił nosem jej wilgotne od potu włosy i pocałował ją w skroń. Nie mógł się doczekać kiedy jego rodzina ją pozna. Jego partnerkę. **** Co ona zrobiła? Oparta o ścianę, otoczona ciepłem Ethana, jego zapachem, Gwen usiłowała odsunąć od siebie panikę zbliżającą się do powierzchni. Chciała tylko ukryć się w norze przy nim, czerpać komfort z jego objęcia. Zamiast tego przeklinała siebie i swoją wydrę w duchu. Ramię bolało ją w miejscu gdzie ją ugryzł. Nie, nie tylko ugryzł. Gdy się z nią połączył. I Boże, nigdy czegoś takiego nie czuła. Nigdy nie doświadczyła rozkoszy takiej jak ta. To było jakby jej dusza eksplodowała i odrodziła się splątana z Ethanem. I tam leżał problem. Zatracona w namiętności, Gwen nie rozważyła konsekwencji. Nigdy nie wyobrażała sobie, że to zajdzie tak daleko. Teraz to zostało zrobione i mogła tylko siebie przeklinać. gdyby miała jedną cholerną uncję siły woli, może nie została by złączona z jedynym mężczyzną zdolnym powodować jej bezpowrotną rozpacz. Czy będzie żałował tej decyzji teraz gdy było za późno by coś zmienić? Głupie pytanie. Oczywiście, że będzie. Każde słowo, które słyszała jak wylewał w barze wracało by ją nawiedzać. To jej szczęście, utknęła z partnerem, który jej nie chciał. Sięgając, Gwen poczuła jej połączenie z Ethanem mruczącą w jej
żyłach, jego obecność nacierającą na nią ze środka. Nie z partnerstwem czy bez, to nie zmieniało faktów. Ona znała prawdę. Wiedziała co Ethan czuł do niej. Partnerstwo niczego nie zmieniało. Próbowała co mogła by uchronić ich od przeznaczenia. Jednak tu była, złączona z mężczyzną, który myślał, że ona nie jest wystarczająco dobra dla niego. Który myślał, że jej wydra nie jest wystarczająco dobra dla jego wilka. Jakaś jego część musi myśleć, że jest wystarczająco dobra. Zwierzę zmiennego odszukało w nich idealną parę. Ale człowiek ma własne myśli i uczuci, oddzielone od bestii. A ten człowiek nie chciał jej. Bardzo wyraźnie to powiedział, obojętnie czy wiedział, że to słyszała czy nie. Im więcej o tym myślała, tym głębiej zatapiał się duch Gwen. Chciała płakać, zawodzić na Przeznaczenie. To nie było uczciwe. Dlaczego ona zawsze była tą inną? Tą, która nie należała. Dlaczego to jej partner jej nie chciał? **** Wyczuwając wycofanie się Gwen po tak oszałamiającej rozkoszy wydrążyło ścieżkę przez radość Ethana. Ściśnięta pomiędzy ciałem Ethana i ścianą, czuł jak fizycznie i psychicznie oddala się od niego. Szarpnięcie na ich połączeniu gdy się oddalała było wręcz bolesne. Co się stało? Najpierw uciekła, a teraz, po tym jak dzielili się tym wszystkim, odcinała się od niego. On chciał tylko zerwać z nich ubrania i przytulić jej ciepłe ciało, ale wiedział bez pytania, że nie będzie to mile widziane. Kiedy wszystko zrobiło się takie skomplikowane? Wczoraj Gwen była ciepła, chętna zadowalać i być zadowalaną. Po ich kochaniu się, ona przytuliła się do jego ciała, ręce owinęła wokół niego. Dzisiaj, jej ciało mocno drżało od udręki i potrzeby wycofania się. Jej cichy pisk żalu spowodował, że jego wilk stanął dęba. Przełknął warknięcie zanim zdołało mu uciec, chciał chronić ją od powodów jej nieszczęścia. Ale jak mógł ją chronić przed czymś, czego nie widział? - Gwen, musimy porozmawiać. - poczuł jak przeszedł przez nią dreszcz i skulił się. To nie był dreszcz pożądania, ale niechęci. Cokolwiek się stało, było źle. Nic w tym nie będzie przyjemne. Ale musi się stać. On chciał jej tylko opowiedzieć o jego życiu w Alpine Woods, o jego sforze i domie, który miał nadzieję, że wypełnią dziećmi i śmiechem. Zamiast tego musiał zmierzyć się z próbą zrozumienia co zrobił źle w ich związku. I znaleźć sposób żeby to naprawić.
- Okay. - wydawała się taka bezbronna, głowę miała odchyloną, unikała jego wzroku. Patrząc w dół, zobaczył jej nagie ciało nadal otoczone jego ubranym. Oczywiście, że czuła się bezbronna. Nie tak powinna odbyć się ta rozmowa. Musieli stać na jednakowym poziomie, jeśli mają cokolwiek rozwiązać. - Może się ubierzesz, a ja zabiorę cię na kolację? Nie jadłem wiele prawie cały dzień. - gdy tylko wypowiedział te słowa, Ethan przypomniał sobie dlaczego nie jadł i gniew i ból gwałtownie wzrosły. - Dlaczego, Gwen? Dlaczego mnie zostawiłaś? **** Zostawiła go? Tak, Gwen fizycznie uciekła, ale Ethan wcześniej uciekł od niej emocjonalnie. Jeśli Ethan myślał, że była typem partnerki, która czeka aż zechce zdać sobie sprawę o jej istnieniu, czekała go wielka niespodzianka. Jej wydra może nie miała wystarczająco siły, żeby trzymać się z daleka od wilka, który myślał, że nie jest wystarczająco dobra, ale kobieta zdecydowanie miała wystarczająco dumy, żeby odsunąć się od mężczyzny, który jej nie chciał. - Ja cię nie 'zostawiłam', Ethan. Ja cię w ogóle nie miała. Pojechałam na wakacje. Wolno mi robić coś dla samej siebie, wiesz? Nie zawsze chodzi o to co ty chcesz i potrzebujesz. Te słowa nawet dla niej brzmiały ostro. W końcu mężczyzna podążył za niż przez granicę stanu. Ale musiała wyjaśnić kilka rzeczy. Ethan może jej nie chce, ale nie zawsze chodzi tylko o niego i co on chce. Jeśli mają spędzić resztę ich żyć razem, Gwen musiała powiadomić go, że ona nie będzie odstawiana w kąt jak zabawka i wyciągana kiedy będzie miał ochotę się pobawić. Gwen ma swoje potrzeby, pragnienia i żądze. Jeśli nie obchodziło go by się o nich dowiedzieć, ona upewni się, że będzie słuchał. I tak była przyzwyczajona do zajmowania się sobą. - Spokojnie, kochanie. Oczywiście, że wolno ci robić coś dla siebie. jego głos łagodził jej ostre brzegi, a jego dłoń gładziła jej udo. Mogło być gorzej. Może jej nie kocha, ale przynajmniej Ethan był miły. Wiele kobiet nie miało tyle szczęścia. W jej sercu wiedziała, że nigdy rozmyślnie jej nie skrzywdzi. Wszystko zdarzyło się tak szybko. Nie było czasu na zastanowienie się, na rozpatrzenie tej nowej sytuacji. Oddychając głęboko, Gwen starała się uspokoić nerwy i spojrzeć na tą sytuację z jakiejś perspektywy. Życie dawało jej trudną drogę do przejścia, ale była silną kobietą. Wzięła ją i robiła wszystko najlepiej jak
mogła. W końcu miała swoją rodzinę i przyjaciół, pracę, którą lubiła, i przy odrobinie szczęścia przyszłość sprowadzi również dzieci do rozpieszczania. Myśl o dzieciach spowodowała ból w jej piersi. Bardziej niż wszystko inne, Gwen pragnęła własnych dzieci. - Przepraszam, Ethan. Nie chciałam brzmieć tak defensywnie. Gwen westchnęła. Musiała przestać brać wszystko tak osobiście. Jeśli nie przestanie naskakiwać na niego cały czas, zawsze będą żyli w niezgodzie. **** Jej przeprosiny poruszyły go. Oto stała przed nim kobieta, która nie bała się przyznawać do błędów. opierając czoło o czoło swojej partnerki i gładząc jej policzek, Ethan obiecał sobie, że będzie tak samo odważny w przyznawaniu się do swoich. Jeśli tylko powie mu jakie popełnił. Przez więź, którą teraz dzielili, doświadczał zgiełku jaki w niej był, jak własny. Chciałby móc ją uspokoić. Kobiety nigdy wcześniej nie stanowiły dla niego zagadki. Nigdy nie zastanawiał się nad tym co powiedzieć czy zrobić. Jednak nie wiedział co mówić przy jedynej kobiecie, która najwięcej dla niego znaczyła. Gdyby tylko mógł zaprowadzić ją do Alpine Woods, wtedy wszystko naprawi. Jego rodzina pomoże mu pokazać jej jak idealnie do siebie pasują. - Okay. Zejdź na dół kiedy będziesz gotowa. Będę czekał.
Rozdział 5 Niedowierzanie i szok skradły wszystkie słowa z ust Gwen. Mogła tylko gapić się na Ethana poprzez stół kuchenny, a on ciągle mówił, najwyraźniej nieświadomy jej wstrząsu. Nie może mówić poważnie. Jednak wiedziała, że mówił. Zamierzał przenieś ją do jego domu, w Colorado. Daleko od wszystkiego co znała. Będzie musiała opuścić stado, dom, przyjaciół i rodzinę, na którą liczyła, że pomoże jej dostosować się do nowych okoliczności. I zrezygnowanie z pracy! Praca znaczyła dla niej wszystko. Określała ją. Zapracowywała się na śmierć, żeby dojść na stanowisko kierownicze, a wszystko na nic. Czy oczekiwał, że wszystko zostawi? Kiedy on ciągle opisywał w szczegółach jego plany, Gwen zdała sobie sprawę jak bezcelowa była by kłótnia. Był oficerem w swojej watasze, pozycja ta miała prawie tyle samo władzy co Pierwszy i był razem z braćmi właścicielem firmy. Nie było mowy by całkowicie zmienił swoje życie, zwłaszcza nie dla partnerki, której nawet nie chciał. To nie było sprawiedliwe. Dlaczego to ona musi rezygnować z wszystkiego? Ona też była ważna dla swojego stada. Ale odpowiedź przyszła do niej zanim mogła wypowiedzieć pytanie na głos. Pomimo, że Gwen lubiła myśleć, że poradzi sobie bez Ethana, że mogą żyć oddzielnie, wiedziała, że jej wydra powoli będzie umierać bez swojego partnera. Ręce miała związane tak mocno jak jego przy związaniu się z nią. Potrzebowała Ethana bardziej niż pracy i rodziny. Jedno z nich musi porzucić wszystko i wygląda na to, że Ethan nie ma zamiaru rezygnować ze swojego życia. Niewrażliwy alfa był dla niej konieczny tak
jak jedzenie czy spanie. Z przygnębieniem Gwen zaczęła planować swój ruch. Potrzebowała kilku dni w kurorcie zanim ich opuści. Jej zastępca był zdolny, ale nie gotowy na przejęcie wszystkich obowiązków. Potrzebowała przynajmniej tygodnia by go zapoznać z wszystkim. Przeniesienie jej rzeczy nie będzie problemem. Większość jej mebli należy do hotelu. Żyjąc całe życie w kurorcie pozwoliło jej przelewać prawie całe wypłaty do banku. Na szczęście dla niej siedziała teraz na całkiem niezłym gnieździe jeśli będzie musiała coś kupić. Mglisty pomysł zaczął formować się w jej umyśle. Szalony pomysł. Nigdy nie miała okazji wprowadzić go w życie. Ale możliwość waliła do niej ze wszystkich stron. Może da radę to zrobić jeśli będzie miała pomoc. Jeśli to zadziała może odzyska trochę z tego co straci. Oczywiście najpierw musi zobaczyć miasto żeby potwierdzić czy ten pomysł jest możliwy do wykonania, ale nie widziała powodu, dla którego miałaby porzucić pracę, którą tak kochała. Jeśli miasto będzie chociaż trochę jak Ethan je opisuje, łóżko-iśniadanie (*bed-and-breakfast) może okazać się bardzo udanym przedsięwzięciem. B&B na pewno będzie różniło się od dużego kurortu, którym kierowała, ale ma potencjał na coś nawet lepszego. Pozwoli jej to na większe kontakty z gośćmi, coś co brakowało jej w obecnej pracy. To może nadać jej życiu cel, jasny punkt w przyszłości. Wszystko inne było wykonalne. Znajdzie w pobliżu jezioro do pływania. Jeśli tylko będzie tam jakieś źródło wody, nic jej nie będzie. A jeśli będzie mogła, zabierze z sobą najważniejszą przyjaciółkę. To może zadziałać. **** Nic w Gwen nie było takie jak oczekiwał. Przestrzeń pomiędzy nimi była jak obolały kciuk i nie wiedział jak to naprawić. Jak tylko Ethan zaczął mówić o jego planach by przenieś Gwen do domu, patrzyła na niego z czymś podobnym do przerażenia. Próbował załagodzić jej strach, mówiąc o tym wszystkim co kochał w Alpine Woods, ale im więcej mówił tym bardziej zmartwiona się stawała. Czuł desperację gdy zobaczył łzy w jej oczach. Ostatnie czego chciał to ją unieszczęśliwić. Więc zaczął mówić jej o okolicznych jeziorach i jego ulubionym miejscu do połowów. Przyznał, że zawsze łowił z wędką, ale
jakkolwiek ona chciała, będzie odpowiednie dla niego. Wtedy nagle, prawie tak nagle jak to się stało, jej depresja odleciała i stała się podekscytowana, prawie oszołomiona. Co się działo w jej głowie? Przynajmniej teraz wydawała się szczęśliwa. Przez jej depresję obawiał się, że będzie musiał zrobić coś drastycznego. Opuszczenie domu nie było czymś co chciał zrobić, ale jeśli Gwen będzie tam nieszczęśliwa, jego ręce będą związane. Zrobi wszystko by jego partnerka była szczęśliwa, nie ważne co się z tym wiązało. Sięgając więzami pomiędzy nimi, Ethan próbował zyskać głębsze zrozumienie jej emocji. Ledwie dotarł do jej brzegów, a trafił na blokadę. Większość partnerów była połączona na różnych poziomach, mając niesamowite połączenie pozwalało dowiedzieć się jednemu co myślał drugi, ale Gwen utrzymywała go na odległość ramienia. Gdyby tylko wiedział dlaczego postawiła barierę pomiędzy nimi i nie chciała, nawet teraz, ją obalić. Zawsze wcześniej był w stanie oczarować kobiety i wyciągnąć z nich informacje - i ubrania - ale z Gwen czuł się jak niezgrabny nastolatek. Nie był w stanie powiedzieć czegokolwiek właściwie. - Muszę wrócić go Kalifornii na około tydzień. Uporządkować różne sprawy i upewnić się, że ktoś dba o stado. - Oczywiście. Możemy najpierw tam się skierować. - Myślę, że lepiej jak pojadę sama. - jej wyszeptane słowa wisiały ciężko w powietrzu. - Będę pracować, nie bawić się. Poza tym to nam da trochę czasu na przemyślenia i tobie czas na wyjaśnienie sytuacji rodzinie zanim ja przyjadę. - A co tu wyjaśniać? Oni cię pokochają. - Ethan posłał Gwen najbardziej czarujący uśmiech, ten, który oczarowywał kobiety, tylko by zobaczyć jak jej oczy zwężają się z rezerwą. Powinien czuć frustrację, że nie działają na nią jego sztuczki, ale z jakiegoś dziwnego powodu zalała go fala ciepła. Ale jego pożądanie opadło gdy się odezwała. Ostre brzegi jej głosu zaskoczyły go. - Nie chcę bez przerwy słyszeć jak to wydra nie jest dla ciebie wystarczająco dobra. Po prostu upewnij się, że mają to za sobą do czasu moje przyjazdu. Oniemiały, Ethan nie wiedział jak na to odpowiedzieć. Czy to było źródłem ich problemów? Gwen nie sądziła by była wystarczająco dobra dla niego? Samantha, partnerka jego brata, nie wierzyła, że Jason mógłby pokochać lisa arktycznego, ale jej obawy zapoczątkowały się w jej przeszłości. Gwen była dokładnym przeciwieństwem. Na miłość boską,
zarządzała całym stadem. Dwoje różnych ludzi groziło mu tylko dlatego, że próbował podejść zbyt blisko. Była kochana i szanowana. Był taki moment gdy pierwszy raz się kochali kiedy jej niepewność wypłynęła na powierzchnię, ale zrobił wszystko co mógł by pozbawić ją wątpliwości. Myślał, że mu się udało, sądząc po sposobie w jaki paradowała przed nim całą noc. - Gwen, moja rodzina nigdy nie będzie cię osądzać. Pokochają cię ponieważ jesteś mądra i zabawna i piękna. - Dlaczego Gwen nie rozumiała jakim skarbem była? Gorzki śmiech przerwał mu. - Nie musisz mnie przekonywać. Musisz przekonać ich. - Gwen wzruszyła ramionami zanim kontynuowała. - Mnóstwo ras jest elitarna. Ja tylko nie chcę słuchać o tym jak lepiej było by ci z kimś innym. **** Nie ważne co powiedział Ethan, jego uprzedzenia skądś się brały. Rodzina wydawała się najbardziej oczywistym wyborem. Krytyka przez resztę życia nie interesowała ją. Wyprowadzenie się z domu było wystarczająco trudne. Nie potrzebowała słuchać oskarżeń zaraz po przyjeździe. Proszenie Ethana by działał jako bufor było rozsądną prośbą. Później Gwen przeprosiła i poszła pożegnać się z Ty'em, który wszystko słyszał i nie oszczędził jej drażnienia się na ten temat, ku zażenowaniu Gwen. Niektóre rzeczy przychodziły z terytorium starych przyjaciół. Po tym jak Gwen i Ethan spakowali jej rzeczy, pojechali na lotnisko. Potrzeba było trochę przekonywania, ale Ethan w końcu zgodził się na rozdzielenie. Myślała, że potrzebuje czasu na dostosowanie się ale im bardziej oddalała się od Ethana, tym bardziej zdała sobie sprawę jak puste było to zwycięstwo. Prawie tak szybko jak usiadła w samolocie, jej wydra zaczęła krzyczeć, desperacko pragnęła być ze swoim wilkiem. Niespokojne uczucie towarzyszyło jej podczas lotu, wzmacniając się aż czuła się jakby mogła wypełznąć z własnej skóry. Im bardziej to uczucie stawało się nieprzyjemne, tym bardziej zdezorientowana była. Co ona myślała przy rozstaniu? Pierwszy raz był wystarczająco zły, a wtedy nie byli połączeniu. Teraz było wręcz nie do zniesienia. Ciągle musiała przypominać sobie o powodach. Czas. Myślała, że czas rozdzielenia oczyści jej umysł. Bóg wiedział, że nie był rozjaśniony przy nim. Ale im więcej czasu mijało, tym bardziej zdawał sobie sprawę
jak daremne były te wysiłki. Nie było mowy by oczyściła umysł gdy Wydra szlochała tak głośno za partnerem, ciągnąc ją w jego kierunku aż czuła się jakby była rozerwana na dwie części.
Rozdział 6 Rozglądając się po pokoju pełnym pudeł, Gwen nie była pewna co czuć. Jej emocje wirowały w dezorientującej masie. Miło było być w domu, nawet jeśli był to jej dom prze kilka kolejnych dni. Jednak tęskniła za swoim partnerem. Sama myśl o nim sprowadzała ostry ból do serca. Ale otoczenie ludźmi, których kochała, i który ją kochali było jak ciepły kocyk chroniący ją przed rzeczywistością. Miłość. To słowo wyśmiewało się z niej gdy myślała o przyszłości bez tej szczególnej radości. Przestań! Przestań się użalać nad sobą. Zachowywała się zbyt dramatycznie i wiedziała o tym. Wszystko się ułoży. Alyssa będzie z nią, już zgodziła się na przeprowadzkę i pomoc w otwarciu biznesu. Dokładnie jej słowa brzmiały: "Co, oszalałaś? Kelnerstwo przez całe życie i odległość setek mil od najlepszej przyjaciółki, która jest dla mnie jak siostra, albo być współwłaścicielem B&B ze wspomnianą przyjaciółką? Kurcze, ciężki wybór." Alyssa pomoże jej zachować zdrowie psychiczne. Będą o siebie dbały. Ponieważ to robią siostry, nawet jeśli nie są spokrewnione. I przy odrobinie szczęścia będzie miała dzieci do kochania. Nawet jeśli dzieci są możliwe bez partnerstwa, dla zmiennego, było łatwiej z ich"jedynym". Nigdy wcześniej nie odważyła się marzyć o dzieciach. Ale teraz... nie użyli prezerwatywy. Z tego co wiedziała, już teraz może być w ciąży. Uśmiechnęła się, myśląc o takiej możliwości. Może pewnego dnia będzie w stanie otoczyć się młodymi i nawet nie będzie zauważać braku miłości ze strony Ethana. Wilk, wydra albo coś pomiędzy, rasa jej dzieci nie będzie miała znaczenia. Będzie je kochać tak
samo. Miała tylko nadzieję, że uprzedzenia Ethana nie rozszerzą się na potomstwo. Ona może przyjmować z jego strony odrzucenie, ale gdy będzie chodzić o dzieci tupnie nogą. Nic nie sprawi, że jej dzieci nie będą czuły, że są wyjątkowe, nawet ich własna rodzina. Zwłaszcza ich własny ojciec. Z westchnieniem Gwen usiadła i przestawiła się na planowanie jej najnowszego biznesu. Głupio było martwić się o uczucia dzieci kiedy nawet żadnego nie miała. Jeden problem na raz. Najpierw musiała rozpocząć swój biznes. Później może się martwić jej związkiem z Ethanem. Przynajmniej będzie zbyt zajęta w najbliższych miesiącach żeby depresyjne myśli miały czas ucztować. To był ryzykowny interes i musiałyby znaleźć odpowiednią lokalizację prawie natychmiast, ale były gotowe na wyzwanie. I chcą być gotowe na sezon dla turystów. Podniosła telefon i wybrała numer, który wygooglowała wczorajszej nocy, gorączkowo czekała gdy telefon dzwonił. - Dzień dobry, Apex Software. - głęboki głos odpowiedział. Brzmiał trochę jak Ethana, ale był głębszy i nie posyłał dreszczy przez jej ciało. - Cześć. Chciałabym rozmawiać z twoim CEO? Albo szefem firmy. Gwen przeklinała się za nie uważanie kiedy Ethan opowiadał jej o życiu w Alpine Woods. Pamiętała, że firmę komputerową prowadził razem z braćmi, najstarszy był Pierwszym sfory, ale nie pamiętała jego imienia. - O co chodzi? - Cóż... - ile ten człowiek wiedział? Nie mogła po prostu powiedzieć, że szuka przywódcy stada jeśli ma wpełni ludzi, którzy dla nich pracują. To z pewnością byłby dobry sposób na wejście na złą stronę Pierwszego. Ja tylko muszę porozmawiać z... najstarszym z braci. To sprawa osobista. Po drugiej stronie nastąpiła pauza. Przez chwilę Gwen bała się, że mężczyzna odłożył słuchawkę. - To byłbym ja. - Och. Witam. Mam na imię Gwen. Nie jestem pewna ile powiedział ci Ethan o mnie. - Gwen zamilkła gdy przerażająca myśl przyszła jej do głowy. Och Boże, co jeśli Ethan im jeszcze nie powiedział? Nie chciała w ten sposób go o tym informować, albo złościć Ethana jeśli nie rozmawiał jeszcze z rodziną. - Gwen Ethana? Hej! Ethan wszystko nam o tobie opowiedział, i nie mogę się doczekać aż cię poznam. Zaraz ci go dam. - Czekaj! Tak naprawdę chciałam porozmawiać z tobą. Jesteś Pierwszym, prawda?
Nastąpiła kolejna długa pauza w telefonie, sprawiając, że Gwen zastanawiała się czy nadal tam był. - Tak, jestem Pierwszym. Ale jeśli jest jakiś problem, Ethan może się tym zając tak dobrze jak ja. Pracujemy jako drużyna. - co było dokładnie tym co Ethan jej powiedział. W ich niezwykłym przywódczym stylu, przyznał, że ma prawie taką samą władzę co Pierwszy, ale ciężko było jej w to uwierzyć. Myślała, że próbował jej zaimponować. Jednak przy tej szczególnej sprawie prawdopodobnie było lepiej kierować się na samą górę. - Chcę otworzyć zajazd dla zmiennych w twoim mieście i potrzebuję twojej zgody. Kierowałam kurortem już od lat i mam doświadczenie i finanse żeby wprowadzić to w życie. Chciałabym również zgodę na to by moja przyjaciółka przeniosła się ze mną i pomogła mi otworzyć i poprowadzić to miejsce. Ona jej wydrą i będzie dobrym dodatkiem jakiegokolwiek miasta. - Gwen szybko wypowiedziała swoje prośby. Wiedziała, że prosi o wiele, ale miała nadzieję, że mężczyzna zrozumie korzyści jakie on i jego sfora otrzymają z tego przedsięwzięcia. Biznes przyniesie miastu przychód i będzie dobrym dodatkiem dla całej sfory na dłuższą metę. - Czy Ethan wie o twoim planach? Gwen zesztywniała, jej dłonie zacisnęły się na telefonie. Dlaczego Pierwszy pytałby ją o coś takiego? Czy Ethan zarządzi, żeby ona była gospodynią domową, czekała w domu na jego rozkazy i podawała mu jedzenie? Jako jego brat, Pierwszy miał możliwość wymusić na niej te pragnienia. Pytania kręciły się po jej głowie, ale była zbyt przerażona żeby wypowiedzieć je. - Uspokój się, Gwen. Jestem pewien, że spodoba mu się ten pomysł. Nie jestem tylko pewien dlaczego musisz rozmawiać o tym ze mną. Ethan by to dla ciebie zatwierdził. To świetny pomysł. Wataha będzie mogła ci pomóc z kosztami na początek, skoro nowy biznes przyniesie pieniądze miastu. Może porozmawiamy o tym więcej gdy już przyjedziesz? dopiero po chwili jego słowa do niej dotarły. Oczekiwała trochę oporu albo przynajmniej kilka pytań. To było łatwe! - I z radością przyjmiemy również twoją przyjaciółkę. Każdy twój przyjaciel jest naszym przyjacielem. - Dziękuję! Bardzo dziękuję! - Gwen odłożyła słuchawkę i zatańczyła w kółku. Nie ważne co jeszcze przyniesie przyszłość, będzie miała własny biznes, a jej najlepsza przyjaciółka będzie z nią przy każdym kroku. Nagle wszystko wydawało się być w jaśniejszych barwach. Poradzi
sobie z tym. **** Jason wpatrywał się w telefon. Dźwięk sygnału ze słuchawki powiedział mu, że Gwen już się rozłączyła, ale ona nawet nie chciała porozmawiać z Ethanem. Jason nic z tego nie rozumiał. Szokiem było kiedy Ethan przyjechał do domu połączony w parę, ale bez partnerki. Zazwyczaj nie było dla zmiennego wygodne oddalać się od partnera, od łagodnego rozdrażnienia zmieniało się we wręcz bolesne. Pamiętał tę noc, którą spędził z dala od swojej partnerki, Samanthy. Oni nawet nie byli połączeni, ale żadne z nich nie mogło spać, zbyt źle się czuli oddaleni od siebie. Od tego czasu nie rozdzielali się na dłużej niż przeciętny dzień pracy i nawet to było długo. Ethan też się dziwnie zachowywał. Jason przypisywał jego niepokój rozdzieleniem od partnerki, ale teraz Jason zastanawiał się czy coś jeszcze się działo, coś głębszego. Dla Gwen na pewno nie jest łatwo przenieść się tak daleko od rodziny i wszystkiego co znała. Cieszył się, że planowała otworzyć tutaj biznes i przyjaciółka do niej dołączyć. To sprawi, że przeprowadzka będzie łatwiejsza i będzie miała koło siebie kogoś z domu. Ona nie była już tylko częścią watahy, była częścią jego rodziny. Musi się upewnić, że Samantha i jej siostry zrobią wszystko co mogą by czuły się tu mile widziane.
Rozdział 7 Potrzeba było całej jego siły woli żeby poczekać aż ona wejdzie przez frontowe drzwi zanim skoczył. Torturą było to, że nie widział Gwen przez prawie tydzień. Kiedy zadzwoniła do niego z drogi i powiedziała, że z Alyssą zbliżają się do miasta, pośpieszył do domy żeby zobaczyć ją sekundę po tym jak przyjedzie do jego domu. Nie, do ich domu. Teraz gdy jego partnerka tu była, jego wilk skończył z czekaniem. Przez ostatnie kilka dni był tak ekstremalnie drażliwy, że jego rodzina i przyjaciele unikali go jak zarazy. Jason i Danny nawet wyrzucili go z biura wczoraj bo już nie mogli znieść jego rozmyślań. Powodem była nieobecność kobiety o oczach łani. Nigdy więcej nie chciał być od niej oddzielony. Gdy tylko drzwi się za nią zamknęły, nic nie stało mu na drodze. Przyciągnął Gwen mocno do siebie, zawładnął jej ustami w gorącym pocałunku, a jego biodra ocierały się o jej przez ubrania. Gdy jej ramiona objęły go za szyję, przysunęła się bliżej niego, cichy jęk uciekł z niej, a kontrola Ethana rozbiła się na kawałki. Jego pazury rwały z jej ciała ubranie, a usta dalej ograbiały jej. Uwolnił jej usta tylko wtedy gdy oboje byli nadzy. - Jesteś na mnie gotowa, Gwen? Nie mogę zbyt długo czekać. - Jestem gotowa. Również nie mogę się doczekać. - jej oddech był gorący na jego ramieniu gdy wepchnął się w gościnne gorąco. Wygięła plecy, wypychając piersi na niego, na tę inwazję, ale jęki powiedziały mu, że była tak owinięta w rozkosz jak on. Wiedząc, że nie wytrwa już dłużej, Ethan pochylił się nad Gwen i
zakrył jej małą bliznę na ramieniu ustami. Musiała wyczuć jego zamiary ponieważ odchyliła głowę na bok i dała mu lepszy dostęp do jej gardła. Desperacja w jej jękach pasowała do brzęczenia jego krwi, Ethan wiedział, że stoi u progu olbrzymiej eksplozji. Był tylko jeden sposób żeby upewnić się, że ona dojdzie z nim. Kłucie w dziąsłach zapowiedziało wysunięcie się jego kłów, pozwalając mu wgryźć się w małą bliznę na ramieniu Gwen, na nowo otworzyć ranę i wzmocnić więź pomiędzy nimi. Intensywna przyjemność zalała go gdy związek pomiędzy nimi się pogłębił. Ledwie zastanowił się czy zawsze będzie tak intensywnie, a może w końcu przyzwyczają się do ekstremalnego upojenia. Sama jej obecność wystarczyła by był szczęśliwy. Pomyślał o swoich rodzicach, trzydzieści cztery lata po ślubie a nadal posyłają sobie szczenięce oczka kiedy myśleli, że nikt nie patrzy. Sądząc po ich przykładzie, wiedział, że nigdy całkowicie nie będzie odczulony. Widząc rodziców tak zakochanych zwykle czuł się niekomfortowo, ale teraz o tym myśląc, całkowicie rozumiał. Spojrzał na kobietę, którą kochał, i odsunął pasmo włosów z jej policzka. Patrząc na Gwen rozumiał, nawet jeśli trzymała go na wyciągnięcie ręki. Zmarszczył brwi gdy rozważył problemy w ich związku. Nie tak powinno być z jego partnerką, takie napięcie i oddalenie. Nie chodzi o to, że była chłodna. Seks był wspaniały. Bardziej jak niesamowity. Ale seks nie był wszystkim. Dwa tygodnie temu nigdy by nie uwierzyłby tym myślom gdyby do niego przyszły, ale wiele się zmieniło przez te dwa tygodnie. Seks pozwolił Ethanowi zerknąć na prawdziwą Gwen. Kobietę, którą rozmyślnie przed nim ukrywała. To co widział, ogłuszało go w jej doskonałości, ale nie pozwalała mu na więcej niż tylko zerknięcie. Już czuł jak bariery wznoszą się pomiędzy nimi. Ból blokowanej więzi prawie spowodowała, że krzyknął. Był zdeterminowany obalić te ściany, nie ważne ile mu to zajmie. - Gwen - szepnął Ethan, opierając czoło na jej i unieruchamiając jej biodra rękoma. - Co się stało? Dlaczego chowasz się przede mną? - jego serce prawie pękło gdy zesztywniała w jego ramionach. - Nie. Nie uciekać. Po prostu mi powiedz co się dzieje. Powiedz mi jak to naprawić. Dlaczego się nie otworzysz? ****
Mruganiem pozbawiając się łez, które groziły wylaniem, Gwen przyjrzała się sufitowi. Wydawał się taki szczery. Te słowa były wszystkim co chciała usłyszeć, ale emocje nie mogą być prawdziwe. Wiedziała, że Ethan jej nie kocha. Słyszeć te słowa prosto z jego ust. Jednak jego gorąca prośba kazała jej wątpić we wszystko co do tej pory myślała, że słyszała. Potrząsając głową, Gwen wzmocniła swoją determinację. Zapomnienie będzie prowadziło tylko do iluzji i w końcu do bardziej złamanego serca. Spojrzała w jego oczy gdy cierpliwie czekał na jej odpowiedź. Jak wiele może wyjawić? Czy powinna mu powiedzieć wszystko co usłyszała w kurorcie, a może powinna milczeć? Oczywiście wiedział, że coś ją martwi. Jak wielką sprawą było powiedzenie mu prawdy? Nie zostawi jej teraz bardziej niż ona jego. Szczęśliwa czy nie, zostali związani z sobą na wieczność. Co ją powstrzymuje? Jej głupia duma? W końcu co było bardziej wyniosłe, nieszczęście i ukrywanie wszystkiego czy przyznanie się do faktów i bycie wystarczająco silną by się z tym zmierzyć? Gwen wpatrywała się w oczy Ethana, tak blisko jej własnych. Intensywność ich głębi tylko uwydatniała jego urodę. Ale to było oczywiste. Gdyby tylko troszczył się o nią chociaż troszeczkę byłaby najszczęśliwszą żyjącą kobietą. Ona nie była zbyt sprawiedliwa. Ona jest w końcu jego partnerką. Teraz byli połączeni, jego dusza splątała się z jej. Będzie ją chronił i zapewniał bezpieczeństwo. Ale nigdy nie będzie się o nią troszczył w sposób w jaki mężczyzna troszczy się o kochaną kobietę. I to było coś nad akceptacją czego musi popracować. Mogło być o wiele gorzej i im częściej będzie o tym pamiętać tym szczęśliwsza będzie. Pewnie, wielu ludzi myśli, że partnerstwo sięga głębiej niż miłość i w pewien sposób mają rację. Partnerstwo pogłębia więź pomiędzy dwojgiem ludzi, którzy się kochają. Ale Gwen rozumie co wielu zmiennych nie. Partnerstwo bez miłości, bez nawet potencjału miłości, było pustą muszlą tego co mogło być. Biorąc głęboki wdech, Gwen przygotowała się na powiedzenie prawdy. Odgradzanie się od partnera było wręcz bolesne, a Gwen nie chciała już tego robić. Nie potrzebowała go jako jej najlepszego przyjaciela. Miała Lyssę do dzielenia się myślami i marzeniami. Ale potrzebowała czuć się komfortowo przy nim, a nie mogłaby gdyby pomiędzy nimi były jakieś sekrety. - Słyszałam się w kurorcie. Wiem co do mnie czujesz. Myślałam, że jeśli wjadę, nie bylibyśmy zmuszeni do partnerstwa, którego nie chcemy. -
Gwen roześmiała się. Pusty dźwięk wyśmiewał się z niej gdy odbijał się echem w pokoju. - Chyba moje plany się zadziałały zbyt dobrze. - Gwen, o czym ty mówisz? Nie wiem co usłyszałaś, ale chyba gonienie cię przez pół kraju powinno dowieść jak bardzo tego chcę. Czy nie jest to coś czego i ty chcesz? Potrzebując trochę przestrzeni pomiędzy nimi, Gwen wiła się, starając się uwolnić, ale trzymał ją mocno w miejscu. - Potrzebuję trochę przestrzeni, Ethan. I nie chcę przeprowadzić tej rozmowy nago. - Och? - brzmiał na niezbyt zainteresowanego jakby rozmawiali o pogodzie. - Nie przychodzi mi na myśl lepszy sposób na odbycie tej rozmowy. Myślę, że będę cię ty trzymał aż dowiem się dokładnie co się między nami dzieje. - jego głos nabrał ostrego brzmienia i Gwen wiedziała, że mówił poważnie. Wilk alfa tupnął nogą. Nie wstawała, aż ujawni wszystko. A mówienie o tym nie będzie łatwiejsze za godzinę. Wzdychając z frustracją, przycisnęła zaciśnięte dłonie do boków. Dużo trudniej będzie przyznanie się do wszystkiego kiedy był tak blisko i ciągle w niej. Jakby czytając w jej myślach, Ethan w jej wnętrzu zesztywniał. - Uh, Ethan? - Zignoruj to. Nie ruszymy się dopóki nie powiesz mi co ci się wydaje, że podsłuchałaś. Nieludzki syk wydobył się z jej ust, ale wiedziała, że nie ma sensu walczyć. Niechętnie kontynuowała. Wiedziała, że dotrzyma słowa i będzie trzymał ich tam aż nie przyzna się do wszystkiego. Niezdolna spojrzeć mu w oczy podczas gdy była tak bezbronna, Gwen patrzyła przez jego ramię gdy mówiła. - Słyszałam cię w barze po tym jak opuściłeś mój pokój tej pierwszej nocy. Zeszłam żeby cię znaleźć, zobaczyć czy zjesz ze mną śniadanie i usłyszałam jak mówiłeś, że nie chcesz kobiety takiej jak ja, wydry przede wszystkim, jako partnerki. Słyszałam jak mówiłeś, że chcesz gepardzicy albo jaguara. - głos Gwen twardniał z determinacji. - Ale wiesz co, masz mnie. Możesz mnie nie kochać, w porządku, ale jesteśmy partnerami więc myślę, że najlepiej będzie przynajmniej spróbować być przyjaciółmi, ale przyjacielskimi. Gwen w końcu zmusiła się do spojrzenia w jego oczy i skonsternowana zobaczyła w nich przerażenie. - Nie martw się. Mam swoje życie. Alyssa tu jest i zaczynał własny biznes, więc nie powinnam dużo wchodzić ci w drogę. Ale nie ma powodu dlaczego nie powinniśmy sobie radzić. - Gwen zamilkła, niepewna co
jeszcze może powiedzieć. Ethan patrzył na nią z coraz większym przerażeniem. Czy przyjaźń z nią była naprawdę tak zła? **** Proszę Boże, niech on nie będzie aż takim wielkim idiotą. Jak mógł być tak głupi i powiedzieć na głos te słowa? Nawet nie miał tego na myśli. Nawet wtedy była to tylko próba przekonania jego, a nie zaprzeczenia tego kim Gwen była dla niego. Gwen była wszystkim co chciał w partnerce i nawet więcej. Inteligentna, piękna i słodka. Był podekscytowany perspektywą poznania jej lepiej, sympatii zmieniającej się w miłość w ciągu kilku kolejnych tygodni. Teraz wygląda na to, że będzie musiał pracować żeby wyjść z dziury, którą sobie wykopał. Myślenie o całym bólu, który spowodował swoim nieostrożnym odrzuceniem, zabijała go. Pomimo jej wyniosłej brawury, oczywistym było, że w środku Gwen ma rany. Gdy wpatrywała się w niego, zobaczył niepewność, którą próbowała ukryć. Jak mógł zrobić coś takiego swojej partnerce? A ważniejsze, co mógł powiedzieć albo zrobić żeby to naprawić? Trzymając mocno Gwen, Ethan usiadł i przeniósł jego cenny ciężar aż siedziała zwinięta na jego kolanach. Była sztywna gdy gładził jej plecy uspokajająco. - Gwen, och kochanie, przepraszam. Nie to miałem na myśli. Nie byłem chyba gotowy na partnerkę, ale, Gwen, myliłem się. Opuszczenie twojego pokoju było najgorszym błędem w moim życiu. Proszę uwierz mi gdy powiem, że jesteś idealna. Jesteś wszystkim o czym marzyłem w partnerce i nawet więcej. - Poza tym, że nie jestem jaguarem. - szept był tak cichy, że Ethan nie usłyszał by tego bez superwrażliwego słuchu wilka. Jej ból krwawił do jej głosu i zapachu. Wiedza, że jest tego powodem, niszczyła go. On powinien być jej skałą, jej partnerem. Kiedy reszta świata ją krzywdzi, on powinien być tym, do którego przybiegnie, ten który wszystko naprawi. Poniósł porażkę zanim nawet zaczął. Cokolwiek musi zrobić żeby to naprawić, zrobi to, obiecał sobie w duchu. Jego partnerka będzie wiedzieć za jak wspaniałą kobietę ją uważa. Nigdy więcej nie będzie wątpić, że jest centrum jego świata. - Gwen, co mogę zrobić żeby przekonać cię, że nic z tego co powiedziałem nie miało znaczenia? Proszę, zrobię wszystko. Nie chcę jaguara czy kojota. Chcę tylko ciebie.
Gdy jej ramiona wyprostowały się, Ethan wiedział, że potrzeba czegoś więcej żeby ją przekonać o jego szczerości. - Wszystko w porządku, Ethan. Jak powiedziałam, powinniśmy dojść do porozumienia. Chciałabym uważać cię za przyjaciela. - ściany były z powrotem na swoim miejscu. Mógł poczuć ich solidność pomiędzy nimi. Nic więcej dzisiaj nie zostanie osiągnięte. Jego pośpieszne zaprzeczenie tego czym była uderzyło zbyt głęboko by mógł to pokonać zwykłymi słowami. Musiał udowodnić jej swoje oddanie. Przynajmniej teraz rozumiał co tak bardzo skomplikowało jego partnerstwo. Nie mógł nikogo obwiniać poza sobą. Tak czy inaczej naprawi to. Spędzi resztę swojego życia żeby pokazać jej dokładnie jak wyjątkowa dla niego była. W końcu będzie musiała mu uwierzyć. Będzie musiał tylko zedrzeć z niej upór. **** Nic dziwnego, że Ethan nie chciał jej za partnerkę skoro to były typy kobiet jakie go otaczały. Gwen nie mogła nie rozdziawić ust patrząc na kobiety w pokoju. To miało być intymne powitanie w sforze w domu Pierwszego dla niej i Alyssy. Tylko rodzeństwo Ethana było obecne ale każdy z nich był oszałamiający. Partnerka Pierwszego była drobną kobietą z długimi biało-blond włosami. Elegancja i gracja były widoczne w każdym ruchu jaki robiła, ale jej uśmiech był ciepły i serdeczny. Gwen była trochę zaskoczona dowiadując się, że Samantha była polarnym lisem. W końcu lisy nie były dużo wyżej w łańcuchu pokarmowym od wydr. I była partnerką samego Pierwszego. Ale para wydawała się szczęśliwa, co prowadziło do różnego rodzaju pytań. Jeśli Ethan nie zdobył swoich uprzedzeń od rodziny, skąd się wzięły? Jego dwie siostry były tak samo przyjazne, ale również zastraszające. Julie, która najwyraźniej była miała przerwę w szkole, ale wyjeżdżała za kilka dni, była zapewne najładniejsza z grupy. Jej delikatna struktura kości i długie falowane kasztanowe włosy tworzyły nieuchwytne piękno. Ale pomimo jej dużego uśmiechu i serdecznych oczu, widniał w niej smutek. Jej rodzeństwo zdawało się tego nie zauważać, ale Gwen wyczuła podobny smutek do jej własnego i nie mogła się nie zastanowić nad jego powodem. Samantha wydawała się jedyną, która również wydawała się wyczuwać ból Julie, co nie było wielkim zaskoczeniem skoro lisy były
nadwrażliwe na uczucia. Przy odrobinie szczęścia ból Julie ochroni ją przed partnerką Pierwszego. Gwen na początku nie zdała sobie sprawy, że Julie jest spokrewniona z Ethanem, pomimo że dzielą te same kolory zieli i strukturę kości. Jej zapach wskazywał, że Julie była człowiekiem i chociaż nie jest to niemożliwe, zmienni rzadko mają ludzkie dzieci, nawet gdy jedno z rodziców jest człowiekiem. Gen zmiennych jego dominujący i zajmuje większość DNA. Laurie nie miała abstrakcyjnego piękna siostry, ale promieniowała siłą i pewnością siebie, przyciągając do niej ez przerwy oczy Gwen. Miała posągową grację, którą niewątpliwie jej służyła przy płci przeciwnej. A jego bracia! Gdyby jej stado zobaczyło kiedykolwiek te wilki, nigdy nie wykonały by żadnej pracy. Cała trójka wyglądała jakby należała na okładki magazynów, a nie prowadziła firmę komputerową w środku niczego w Kolorado. Dzięki Bogu Alyssa była z nią. Potrzebowała posiłku i wsparcia. Poznanie rodziny partnera było wystarczająco trudne. Widząc jak wspaniali oni wszyscy byli nie pomagało uspokoić jej nerwy. - Więc, Gwen, podziel się! Chcę usłyszeć wszystko o tym jak poznałaś Ethana. Muszę powiedzieć, to było trochę szokujące. - Samantha zaczęła wypytywać ją po tym jak wszyscy usiedli do stołu. Gwen próbowała znaleźć osąd w oczach rodzeństwa Ethana, ale zobaczyła tylko przyjaźń i szczere zainteresowanie. - To nie jest zbyt interesująca historia, naprawdę. Moje stado posiada kurort, w którym Ethan spędzał wakacje. Wpadłam tam na niego i, cóż, wiesz jak trudno jest oprzeć się partnerowi gdy już się go znajdzie. Dłoń Ethana oparła się o jej udo i powoli gładziła ją uspokajająco. Jego dotyk uspokoił ją nawet gdy starała się oprzeć komfortowi jaki oferował. Patrząc w jego oczy zobaczyła otwartość i troskę. Prawie jakby coś dla niego znaczyła. Nie, patrzył na nią jakby wszystko dla niego znaczyła. Potrząsając głową, spojrzała z powrotem na Samanthę. Wiara w takie głupstwa tylko ją zrani na koniec. Oczywiście starał się być podporą po tym jak rzucił ją, całkiem dosłownie, do legowiska wilków. Nie mogła pozwolić by jej wyobraźnia za bardzo ją poniosła. - Nie mogliście się sobie oprzeć, huh? To musiała być bardzo interesująca noc. - szczera odpowiedź Laurie spowodowała, że Gwen się zarumieniła. Reszta rodziny jęknęła. - Laurie, zamierzasz zażenować wszystkich naszych partnerów kiedy
przyjadą? - spytał Jason. Laurie machnięciem odprawiła jego niepokój. - Dobrą wiadomością jest to, że wkrótce możecie się zrewanżować. Jej partner jest następny. - Danny poruszył brwiami na Laurie poprzez stół. - Whoa, czekach chwilę, kto powiedział, że jestem następna? - Cóż, Jason jest najstarszy, Ethan jest drugi, a później ty. Logika nakazuje myśleć, że będziesz następna. - Nie, ominie mnie. To znaczy, że ty będziesz następny, Danny chłopcze, więc nie rozgaszczaj się za bardzo. - ich przekomarzania przypomniały jej o domu i jej stadzie, sprowadzając uśmiech na jej twarz. To uspokoiło ją bardziej niż wszystko inne, nawet jeśli cała ta rozmowa o partnerstwie robiła się dla niej trochę niewygodna. Spoglądając wokół stołu, Gwen zauważyła, że Julie wydawała się również tak skrępowana jak ona, zwłaszcza gdy wspominano o partnerstwie Laurie. Ciekawe. - A co z tobą Alysso? Masz nadzieję podążyć za Gwen i znaleźć wilka za partnera? Rozmowa rozbrzmiewała wokół niej, ale Gwen skupiła się na talerzu. Kiedy rozmowa przeszła na bezpieczniejsze tematy, odetchnęła z ulgą. Przez rozmowę o związku z Ethanem czuła się spięta i wyczerpana. Udawanie, że są szczęśliwą parą było szczególnie trudne wokół jego rodziny, której szczęście dla nich wydawało się szczere. Każde pytanie, nie ważne jak niewinne, pozostawiało w jej sercu ból. Po kolacji kobiety udały się do salonu podczas gdy mężczyźni sprzątali kuchnię. Gwen patrzyła jak Jason całuje Samanthę z miłością w czubek głowy. Było oczywiste podczas posiłku jak bardzo Pierwszy hołubi swoją partnerkę. Był troskliwy, a ich miłość była widoczna w pomieszczeniu za każdy razem kiedy na nią patrzył, adoracja lśniła w jego oczach. Westchnęła smutno. - Wyraźnie widać jak bardzo Jason cię kocha, Samantho. Masz wielkie szczęście. Cztery zestawy oczu odwróciły się do niej. Alyssy były pełne sympatii, ale inne dezorientacji. - Tak, ale ty masz Ethana. - odpowiedziała Samantha otwarcie. Jej przenikliwe spojrzenie wbiło się w Gwen, powodując, że zaczęła wiercić się na fotelu. - Cóż, tak... tylko, że... u nas jest inaczej... - wyjąkała przerywając. W jakiś sposób zdołała zaciągnąć się w kąt. Nie mogła wyjaśnić ich problemów jego rodzinie.
- W jaki sposób inne? - spytała Laurie. Jej oczy ciągle były pełne ciepła, ale była w nich również ciekawość, a Gwen wiedziała, że musi coś powiedzieć. Wiedziała również, że siostry Ethana nie zawahają się bronić go jeśli nie będzie ostrożna. Ostatnie czego potrzebowała to zrobienie wrogów pierwszej nocy w jej nowym domu, a zdecydowanie z rodziną jej partnera. Starając się myśleć szybko, Gwen zastanawiała się co może powiedzieć, żeby wyplatać się z tego problemu. - Cóż, no wiesz. - wszystkie ciągle na nią patrzyły. - Samantho, może powiesz nam coś więcej o twoim ślubie. Gwen i ja. - zaczęła Alyssa. - Później. - ucięła Laurie. Alyssa posłała Gwen przepraszające spojrzenie gdy jej trzy szwagierki, albo siostry partnerskie, odwróciły uwagę z powrotem na nią. Wierciła się, wiedząc, że daremnie jest próbować uciec ich spojrzeniom. - Jestem wydrą, a wiedzie co czuje Ethan. - Gwen miała nadzieję, że te słowa ich usatysfakcjonują, ale kobiety potrząsnęły głowami, komplikując wszystko. - On chciał drapieżnika za partnerkę. Powiedział, że nie wybrał by wydry. - teraz spojrzenia zawierały tylko jedno, szok. - Ethan nigdy by tego nie powiedział. Gwen, musiała coś źle zrozumieć. - inne kobiety przytaknęły, zgadzając się z tym zdaniem. Wzruszyła ramionami niewygodnie. - Tak, chyba. - oczywiście rodzina Ethana będzie myśleć tylko o tym co najlepsze w nim. Nie powinna była niczego mówić. Zdradzając siebie nieuważaniem, przypomniała sobie jak niebezpieczne jest otwieranie się, zwłaszcza wilkom. Ethan nauczył ją tego, ale najwyraźniej nie wystarczająco dobrze. Od teraz będzie musiała bardziej uważać na słowa. Na szczęście Alyssa wypełniła krępującą ciszę i pomogła pokierować rozmową na nadchodzący ślub i Gwen w jakiś sposób zgodziła się na bycie druhną. Łatwo było polubić rodzinę Ethana. Byli ciepli i serdeczni, i nie osądzali jej z powodu zwierzęcia albo wcześniejszych wpadek. Samantha wspomniała nawet możliwość "babskiego wieczoru", ale Jason wysunął głowę do salonu z kuchni i posłał Samanthcie stłumione, gniewne spojrzenie. Gwen nie rozumiała aż Laurie opowiedziała jej o ich wcześniejszym babskim wieczorze. Coś o pijackiej kąpieli nago w miejskiej fontannie. Jednak stres tego wieczoru i ostrożnego sposobu w jaki Ethan się zachowywał, dezorientując Gwen nawet bardziej niż odważyła się przyznać, zaczęło ją wyczerpywać. Nikt zdawał się nie zauważać, że
Gwen niewiele się odzywała gdy powróciła do swojej skorupy. Przynajmniej myślała, że nikt nie zauważył. **** Ethan przyglądał się ukradkiem jak Gwen ponownie pociera kark. Miał nadzieję, że zobaczenie się z jego rodziną, ciepłe przywitanie, które im dadzą, uspokoją ją. Zamiast tego wydawała się przez to wszystko wyczerpana. Próbował dawać jej jego niepodzielną uwagę i zobaczył dezorientację, która co chwilę pojawiała się w jej oczach. Przy odrobinie szczęścia przedostawał się do niej, ale wiedział, że przed nim długa wspinaczka zanim odzyska jej zaufanie. Będzie potrzeba więcej niż jedną czy dwie noce uwagi żeby udowodnić jego miłość. Miał nadzieję, że przynajmniej naruszył ścianę, którą zbudowała. Łamało mu serce gdy słyszał jak Gwen mówiła o ich partnerstwie z takim bólem w głosie. Mężczyźni usłyszeli całą bolesną rozmowę z kuchni, gdzie Ethan i jego bracia sprzątali. Smutek gdy mówiła o miłości Jasona do Samanthy powodował, że czuł fizyczny ból. Za każdym razem gdy myślał o znalezieniu partnerki, myślał, że zwali ją z nóg. Zamiast tego pchnął ją na ziemię, starając się uciec. Był największym idiotą na ziemi za to, że nie traktował Gwen jak bogini, którą była od samego początku. Po raz tysięczny zastanawiał się jak to naprawić. Rozglądając się, Ethan zobaczył jak bracia wpatrują się na niego gniewnie. - Co się z wami obojgiem dzieje? Ona patrzy na ciebie jak ktoś patrzący na zwiniętego węża i dlaczego ona myśli, że nie chcesz wydry za partnerkę? Z westchnieniem Ethan potarł twarz dłońmi. Miał nadzieję, że utrzyma wielkość swojej głupoty z dala od rodziny. Nie chodzi o to, że winił Gwen za powiedzenie tego co powiedziała. Wiedział, że nie zrobiła tego w złych zamiarach. Ona nawet pominęła najgorszą część. Jednak nadal ciężko było uwierzyć, że zranił jak tak mocno. Wpatrując się w gniewne twarze braci, zastanawiał się jeszcze raz jak to naprawić. Może najlepiej będzie powiedzieć jego rodzinie. Potrzebował całą pomoc jaką może dostać. I wiedział, po tym jak ich gniew opadnie - i nie wątpił, że będzie gniew - jego rodzina pomoże mu wydostać z tego bałaganu, który stworzył. - Spieprzyłem. Nie chciałem partnerki, a kiedy poznałem Gwen, po tym jak już się z nią przespałem, zaprzeczyłem wszystkiemu co dla mnie znaczy. Mogłam powiedzieć coś o tym jak wolałbym partnerkę jaguara
albo kojota. Ona przypadkiem usłyszała moją rozmowę i to spowodowało olbrzymi rozdźwięk w naszym związku. Nic co mówię nie przedostaje się przez jej nieufność. Obaj bracia zaczęli mówić jednocześnie. Ich głosy były ciche żeby kobiety nie usłyszały, ale ich furia przedostawała się przez ich szepty. - Całkowicie skretyniałeś? - Ta kobieta jest słodka i mądra i całkowicie zachwycająca. Dlaczego miałbyś jej nie chcieć? Ethan nigdy nie widział tak rozgniewanych braci. Jason wyglądał na gotowego zaprowadzić do na dwór i zbić na kwaśne jabłko, a Danny, zazwyczaj najspokojniejszy z grupy, wyglądał jakby bardziej przytrzymywał Ethana niż pomagał mu. - Skretyniałem. Nigdy nie mówiłem, że nie. Spieprzyłem i to bardzo, ale próbuję jej to wszystko wynagrodzić. Tylko nie wiem jak cofnąć te słowa. Ona mi nie wierzy kiedy mówię ile dla mnie znaczy. Opadając na jedno z kuchennych krzeseł, Ethan położył głowę na rękach i jęknął z frustracji. Nie potrzebował żeby rodzina mu doprawiała. Potrzebował ich pomocy. Wiedział jak bardzo spieprzył. - Co ja mam zrobić? Ona znaczy dla mnie wszystko. Już czuję więź pomiędzy nami. To tak jakby ona była częścią mnie. Ale ona nie pozwala mi podejść wystarczająco blisko żebym mógł to naprawić. - nastąpiła długa cisza i Ethan czuł gorące spojrzenia obu braci gdy cicho go oceniali. - Cóż, wygląda mi na to, że będziesz musiał o nią zabiegać. Nie mów jej, pokaż. - zasugerował Danny po dłuższej przerwie. - Nie wiem jak. - Ethan nigdy wcześniej w swoim życiu nie 'zalecał się' do kobiety. One zawsze zabiegały o jego uwagę. Do przewidzenia było, że jego czar zniknie gdy będzie go najbardziej potrzebował. - Cóż, wygląda na to, mały braciszku, że musimy wymyślić jakiś plan. - szeroki uśmiech Jasona uspokoił Ethana. Operacji Uwiedzenie Gwen czas zacząć. A z pomocą jego braci, nie miała szansy oporu. Nie przegra. To było zbyt ważne.
Rozdział 8 Jego oblężenie zaczęło się następnego wieczora. Gwen spędziła dzień z Alyssą, szukając lokalizacji dla jej B&B, a Ethan wiedział jak trudne jest szukanie domu. Gdy weszła przez drzwi ich domu, Ethan miał już gotowy dla niej kieliszek czerwonego wina. Już pozyskał pomoc Alyssy, dowiadując się o ulubionych rzeczach Gwen. Do góry gotował była kąpiel z bąbelkami i świece rozstawione po pomieszczeniu. Zaskakująco, Alyssa okazała się bardzo pomocna. Był trochę niechętny podchodząc do niej, biorąc pod uwagę, że groziła jego kastracją jeśli zrani Gwen. Musiał tylko spojrzeć jej w oczy żeby zobaczyć jak głęboko sięgał ból. Więc jej entuzjazm by mu pomóc był dla niego szokiem. Ale wyjaśniła, że chce szczęścia dla przyjaciółki. Wygląda na to, że ma kolejnego sojusznika po swojej stronie, a ten okazał się najcenniejszy z nich wszystkich. Jednak jej pomoc przychodziła z ceną. Godzinny wykład nie był zabawny, ale mała cena za otrzymaną wiedzę. Nie podobało mu się dezorientacja i ostrożność w oczach Gwen gdy wyciągnął w jej stronę kieliszek wina i pochylił się żeby pocałować ją w policzek. - Nie rozumiem. - Gwen powiedziała gdy poprowadził ją do łazienki, gdzie zapach wanilii unosił się z gorącej kąpieli z pianą. Kolejna ulubiona. - Co nie rozumiesz, kochanie? Spojrzała na niego ostrożnie, prawie jakby czekała aż się na nią rzuci.
Naprawdę niczego od niego nie oczekiwała, zdał sobie sprawę. Poza seksem. Myślała, że ich związek będzie ograniczał się do seksu. Że on będzie używał jej do zaspokajania żądz i nie będzie interesował się kim ona jest albo co robi. Czy kiedyś przestanie czuć się jak całkowity osioł? - Dlaczego? - jej proste pytanie zawisło w powietrzu pomiędzy nimi. Nie, pomyślał, zawsze będzie czuł się jak osioł. - Ponieważ wiem, że byłaś na nogach cały dzień i chcę żebyś się zrelaksowała. Czy muszę mieć powód do rozpieszczania mojej kobiety? Uznanie powoli wsączało się w jej oczy, zastępując ostrożność. Zalała go ulga. Przynajmniej robił jakieś postępy. - Dziękuję, Ethan. Nie oczekiwałam... Jestem pewna, że jesteś głodny. Jeśli dasz mi trochę czasu żeby się tym nacieszyć, mogę coś dla nas później przyrządzić. - Już się tym zająłem. Ty musisz tylko się odprężyć, cieszyć i zostawić resztę mnie. - myślał, że będzie zadowolona i przeraził się widząc jak jej oczy szybko wypełniając się łzami. - Gwen, o się stało? - z wszystkim innym może sobie poradzić. Ale jej łzy doprowadzały jego wilka do szaleństwa. Zrobi wszystko żeby nie płakała. Czy może zrobić cokolwiek właściwie? Nawet próba rozpieszczenia jej, powodowała, że zaczynała płakać. - Nic, Ethan. Wszystko jest idealne. Ja tylko nie oczekiwałam tego. Myślałam, że wszystko będzie bardziej bezosobowe. Tak, jestem dupkiem, pomyślał Ethan kolejny raz. - Nic nie będzie tak jak oczekiwałaś, Gwen. Jesteś kobietą mojego serca i z przyjemnością się tobą zajmuję. Nie uwierzyła mu. Sceptycyzm lśnił w jej oczach. Ale przynajmniej się uśmiechała. Uśmiech był lepszy niż łzy. - Dziękuję, Ethan. - pochyliła się i pocałowała go delikatnie w policzek. - Jesteś dobrym człowiekiem. Zamiast czuć się troskliwym, przez jej wdzięczność czuł się gorszy niż szumowina. Zranił ją niezmiernie, a ona nazywała go dobrym człowiekiem. Zostawiając ją kąpieli, Ethan poszedł na dół dokończyć kolację. Bolało go serce przez to jak kilka bezmyślnych słów może kogoś zranić. Nie ufała mu. Nie winił jej za to. Ale jej zdumienie na tak prostą uprzejmość martwiło go. Determinacja by jej wszystko wynagrodzić, płonęła w nim mocno. Nie ważne ile mu to zajmie, naprawi to. Od czasu do czasu dostrzegał kobietę ukrywającą się za ścianą, którą wzniosła między nimi, kobietę, która ogłuszała go swoją wspaniałością.
Tego ranka Alyssa przyszła wcześnie, żeby spotkać się z Gwen zanim pojadą na poszukiwania domu. Podsłuchał ich rozmowę o gospodzie i zatrzymał się przed pokojem żeby posłuchać jak opracowują plan działania. Gwen przejęła dowodzenie, jej ton był pełen pewności siebie. Imponowała mu swoją wiedzą o nieruchomościach. Ale gdy tylko wszedł do pokoju, okiennice zasłoniły jej oczy, a jasna aura przyciemniała. Zamilkła do czasu aż wyszedł. Spoglądanie na ból i niepewność, które spowodował było gorsze niż najgorsza z kar. Gwen weszła do kuchni gdy kończył przygotowywać sałatkę. Nosiła czerwony szlafrok, który jej kupił. Jej długie mokre włosy spływały na plecy, lepiąc się do jej wilgotnej skóry. Ethan złapał jej rękę gdy podeszła usiąść do stołu. Jej puls przyśpieszył gdy kciukiem delikatnie gładził wrażliwe miejsce. Pochylił się i umieścił łagodny pocałunek na środku jej dłoni zanim przytrzymał dla niej krzesło. - Wytrącaj ją z równowagi. - doradził jego brat. - Nie dawaj jej czasu na zwątpienie. Jeśli nie może w coś zwątpić, ciężko będzie jej to zignorować. - tak brzmiała rada i Ethan wziął ją sobie do serca. Będzie okazywał jej miłość i troskę aż mu uwierzy, nie ważne jak długo to potrwa. - Jak minął ci dzień? - spytał Ethan gdy Gwen wpatrywała się w ich kolację z szokiem. To nie było wiele, makaron i panierowany kurczak z sałatką na boku, ale Gwen Gwen wydawała się z tego powodu bardziej niż zadowolona. - Co? Och, w porządku. Znalazłyśmy jeden dom na obrzeżach miasta, który nam się podobał, ale mamy nadzieję dostać lepszą cenę. Nie wiedziałam, że umiesz gotować. Kolacja wygląda wspaniale. - Mam nadzieję, że spełni twoje oczekiwania. - Ethan posłał Gwen olśniewający uśmiech. - Opowiedz mi o tym B&B i domu, który znalazłyście. Nie mówiłaś mi zbyt wiele. Otaksowała go spojrzeniem - Nie sądziłam, że cię to interesuje. Ethan ostrożnie położył widelec na talerz i wziął rękę Gwen, która leżała na stole. - Gwen, chciałbym żebyś mogła zapomnieć o tym co usłyszałaś w Kalifornii. To nie było powiedziane żeby cię odepchnąć. I na pewno nie to czuję. Jesteśmy partnerami i chcę wiedzieć co cię uszczęśliwia w ciągu dnia. Chcę wiedzieć jakie masz nadzieje i plany na przyszłość, a w zamian podzielić się moimi. Ja nie tylko inwestuję w to co się dzieje, ale naprawdę mnie to interesuje. Ale przede wszystkim, Gwen, chcę się tobą opiekować. Chcę cię miłować ponieważ zasługujesz by cię miłowano.
**** Ten mężczyzna był dobry, pomyślała Gwen, wpatrując się w jej talerz. Wszystko co powiedział Ethan było tym o czym zawsze marzyła. Jaka kobieta nie chce być miłowana przez mężczyznę, którego kocha? Ale ciężko było pozbyć się bólu, który spowodowały te kilka bezmyślnych słów. Sprawił, że poczuła się niewystarczająco dobra dla niego i nie było to coś, co mogła zignorować. - Też chciałabym zapomnieć o tych słowach, Ethan. Ale faktem jest, że nie mogę. Nie winię cię za nie i nie jestem zła. Cóż, już nie. Była. Byłam tak wściekła na ciebie za to, że myślałeś, że nie jestem dla ciebie dobra ponieważ, cholera... - Gwen uderzyła ręką w stół, powodując, że sztućce podskoczyły. - Jestem wystarczająco dobra i zasługuję na partnera, który mnie chce. - Gwen zamilkła żeby się trochę uspokoić. - Ale wierzę, że powiedziałeś to z jakiegoś powodu. Nie mogę udawać, że ten powód nie istnieje. Nie wystawię się na taki upadek. Gwen miała nadzieję, że Ethan zrozumie. Nie starała się powodować między nimi napięcia i nie starała się robić trudności. Już Ethan dał jej więcej niż kiedykolwiek oczekiwała z tej unii. Nieumyślnie dał jej również nowy kierunek w życiu z B&B, kierunek, którego obrania nie mogła się doczekać. Ale nie mogła po prostu zapomnieć o tym co się stało. Nie mogła ignorować przysłowiowego słonia w ich związku. Tu nie chodziło o trzymanie się jej bólu. Tu chodziło o ochronienie siebie. Ethan miał większą władzę niż myślał. Po ich pierwszej wspólnej nocy Gwen naprawdę wierzyła, że zaczynała się w nim zakochiwać. Może to naiwne po jednej wspólnej nocy, ale w końcu był jej partnerem. Usłyszenie jego słów w barze było jak eksplozja, nie tylko dla jej dumy, ale i serca. Jeśli pozwoli sobie udawać, że te słowa nie istniały, będzie ustawiała się na jeszcze większy upadek. A tego nie mogła zrobić. Nie przetrwa kolejnego upadku. Przy odrobinie szczęścia Ethan zrozumie. Nie winiła go za jego uczucia. Ale nie mogła sobie pozwolić na zapomnienie. **** Ethan patrzył na czubek głowy Gwen gdy bawiła się jedzeniem na jej talerzu. Jej przygnębiona poza sprawiała mu ból. Nie winił ją za te
uczucia. Nie mogła wymusić na sobie, że znowu mu zaufała. Na zaufanie trzeba zasłużyć. Cokolwiek trzeba zrobić żeby cofnąć te bezmyślne słowa, zrobi to, a nawet więcej. Naprawi to, a po tym jak to zrobi, upewni się, że ona nigdy więcej nie zwątpi w to jak ważna jest dla niego. - W porządku, Gwen. Rozumiem. - uniosła głowę, zaskoczonymi oczami spojrzała na niego. - Nie oznacza to, że nie zrobię wszystkiego co w mojej mocy, żeby to zmienić. - Ethan posłał jej olśniewający i trochę szelmowski uśmiech. Ten niepewny uśmiech, który wykrzywił jej usta, rozjaśnił jego duszę. Podnosząc widelec, Ethan wbił się w kolację, mając nadzieję, że ona postąpi tak samo. Nastąpiła cisza, którą przerwał cichy głos Gwen. - To piękny szary wiktoriański dom. Rzeczka płynie przez tylne podwórko, która zasila jeziorko. Jest mniejsze niż ocean, ale wystarczająco duże, żeby wstawić tam trochę żywych ryb do połowu, a całe podwórko jest otoczone lasami. Radość rozjaśniła twarz Gwen gdy opisywała dom. Jej przyjemność co do zajazdu była oczywista, i tylko przez chwilę zazdrość Ethana ożyła. Potrząsnął głową. Zazdrosny z powodu domu, nigdy nie przypuszczał, że nastanie taki dzień. - W wieżyczce jest taki jeden pokój. Jest on okrągły z oknami na każdej ścianie, gdziekolwiek spojrzysz. Rano słońce zalewa pomieszczenie i już mogę je sobie wyobrazić w bladych kremowych kolorach na ścianach i łóżkiem z baldachimem, zielonym albo czekoladowo brązowym. Każdy pokój jest żywy, już wyobraziłam sobie każde pomieszczenie. Jej oczy lśniły. Jej przyjemność ożywała z każdym słowem. To był jej podarunek dla niego, zdał sobie sprawę. Otwiera się i pokazuje mu kawałek swojego serca. To nie było wiele, ale oznacza szparę w ścianie pomiędzy nimi. Popracuje nad tą szczeliną aż cała ściana opadnie. - Brzmi doskonale. - jej uśmiech poszerzył się przez jego szczerą odpowiedź, a pierś mu napuchła. Przez sprawianie jej przyjemności czuł się dziesięć stóp wyższy. - Jest. Zdobędziemy go. Zapłacimy pełną cenę jeśli musimy, ale zbijemy cenę. Chcę zobaczyć jak nisko sprzedawca zejdzie. Nie ma zbyt dużego popytu na tak duży dom. Siedzenie nagle stało się bardzo niewygodne gdy zesztywniał pod stołem. Gwen w swoim żywiole najwyraźniej była wielkim afrodyzjakiem. Kto by wiedział jak podniecająca jest dla niego kobieta z mózgiem?
Zerknął w dół na jej wpół zjedzoną kolację. Naprawdę powinien pozwolić jej skończyć zanim zaciągnie ją na górę na deser. Gwen wpatrywała się bezmyślnie w jego oczy zanim odepchnęła talerz na bok, wstała i bardzo rozmyślnie przeszła do drzwi salonu. Czy powiedział coś nie tak? W drzwiach odwróciła się i zerknęła na niego. - Idziesz? - spytała z błyskiem w oczach. - Idę gdzie? W odpowiedzi Gwen powoli rozwiązała szlafrok i pozwoliła mu opaść na podłogę. - Gdzie ten wyraz twojej twarzy obiecuje nas zaprowadzić. Ethan wpatrywał się przez chwilę w jej oddalające się plecy, nie mógł uwierzyć, że to ta sama kobieta, która chciała żeby zgasił światła pierwszej nocy gdy się kochali. Gdy jej stopy uniosły się na pierwszy stopień prowadzący do ich sypialni, Ethan wystrzelił z krzesła, pobiegł do niej i zgarnął w swoje ramiona. Pisnęła i zachichotała, jej ramiona objęły jego szyję gdy niósł ją w górę po schodach i do łóżka.
Rozdział 9 Gwen spojrzała na siebie w lustrze łazienki. Pomimo, że Ethan więcej niż udowodnił, że kocha jej ciało w ciągu tych kilku tygodni, nadal myślała, że mogłaby stracić kilka funtów. Jednak jeśli będą utrzymywać sypialnianą gimnastykę w takim tempie, nie będzie to zbyt trudne. Wciąż ubranie było seksowne. Sama nigdy by nie wybrała gorsetu, ale sprzedawczyni wcisnęła ją do przymierzalni z tym do przymierzenia. Było by niegrzecznie gdyby chociaż nie spróbowała. Rezultat był delikatnie mówiąc zaskakujący. Kolejna wyprawa do tego sklepu była zdecydowanie w planach jeśli dzisiejszy wieczór się uda. Gwen odwróciła się, oglądając tył. W rzeczywistości gorset nie podtrzymywał aż tak wiele. Nie było na to wystarczająco materiału. Ale iluzja podpierania i odsłonięte ciało w strategicznych miejscach było cholernie seksowne. Transformacja wręcz ją ogłuszyła. Ledwie rozpoznawała kobietę w lustrze, albo ten szelmowski uśmiech wykrzywiający jej usta. Kuchenny minutnik się włączył, strasząc ją. Ona tu bujała w obłokach kiedy powinna zejść na dół i dokończyć przygotowywanie kolacji. Ethan może wrócić do domu w każdej chwili, a chciała żeby wszystko było idealne. Kilka ostatnich tygodni były lepsze niż mogłaby wymarzyć. Ethan traktował ją jak królową. A mimo, że uwielbiała uwagę, którą jej okazywał, zaczynała czuć się trochę... samolubnie. On zawsze dla niej gotował posiłki, oglądał filmy, które ona chciała oglądać, i rozśmieszał ją. Cóż, czas zwrócić przysługę. Cała noc będzie chodziła tylko o niego.
Gwen zdobyła przepis na jeden z jego ulubionych dań od jego matki. Nawet wypożyczyła jeden z tym filmów akcji bez fabuły i dużą ilością wybuchów i walk. I oczywiście był jeszcze strój. Ale nie wyjdzie nic dobrego z przypalenia posiłku. Opuszczając łazienkę, pośpieszyła na dół i szybko weszła do kuchni. Ledwie przeszła przez drzwi oddzielające pomieszczenie od reszty domu gdy Ethan wszedł przez drzwi z bok prowadzące do garażu. Oboje zamarli, wpatrywali się w siebie poprzez pokój. Ręka Ethana wisiała nad kontuarem, trzymając listy w pięści. Chrząkając i uspokajając nerwy, Gwen zaćwierkała. - Cześć, kochanie. Witaj w domu. - gdyby tylko mogła wyczytać wyraz jego twarzy, nie byłaby taka zdenerwowana. Ale on pozostał cicho, jego spojrzenie przemieszczało się po jej postaci. Może to był zły pomysł. Właśnie kiedy miała się odwrócić, wbiec po schodach na górę i zapomnieć o tym całym złym pomyśle, Ethan skoczył. Przeskoczył pokój, okręcił ją i pochłonął jej usta w pasjonującym pocałunku. Gorąco rozlało się po niej, topiąc kości aż nogi nie mogły już ją utrzymać. Nie zwalniając, Ethan wziął ją w ramiona jakby nic nie ważyła. Gdyby ktoś ją spytał kilka miesięcy temu jakiego typu mężczyznę by chciała, wybrałaby kolegę wydrę, może jakieś inne małe stworzenie. Wilk nigdy nie przyszedłby jej do głowy. Jak była szczęśliwa, że Przeznaczenie wzięła sprawy we własne ręce. Przebywanie w pobliżu Ethana sprawiało, że czuła się zgrabna i kobieca. Jak kobieta, która nie ma przed sobą tylko biznesu. Podskoczyła lekko gdy jej pupa spotkała zimny blat stołu, Gwen zachichotała przy ustach Ethana. Śmiech zakończył się jękiem gdy przeniósł się na jej gardło i niżej na klatkę piersiową. Gdy ciepło jego ust rozpalało ścieżkę wokół koronkowego brzegu gorsetu na jej piersiach, odchyliła głowę do tyłu i zamknęła oczy, napawając się tym uczuciem. Dopiero gdy usłyszała rozrywany materiał, zdała sobie sprawę, że Ethan kolejny raz zniszczył jej ubranie. Trzeci raz w tym tygodniu. Otworzyła oczy i spojrzała w dół na podarty materiał. Miał zły nawyk używania pazurów na jej biednych ubraniach. - Cholera, Ethan. Właśnie kupiłam tą koszulkę nocną! - nie była również tania. Nie wspominając jak na niej wyglądała i że czuła się w niej jak bogini. Nigdy wcześniej nie czuła obsesji względem bielizny. Nie było powodu skoro ściągała ją zanim to co dobre się zaczynało. Ale im więcej ją nosiła, tym bardziej lubiła. Lubiła władzę, którą czuła gdy włożyła trochę koronki. Ale nie zamierzała wyrzucać pieniędzy jeśli Ethan ciągle będzie
niszczył jej stroje za każdym razem gdy je założy. Ethan nie wydawał się nawet trochę poruszony jej okrzykiem, uniósł usta z jej piersi i zaczął skubać jej ucho. - Jeśli będziesz ciągle rozrywać moje ubrania, nic mi nie zostanie do włożenia. - Gwen zdołała wysapać gdy jego język okrążał jej ucho i zanurzył się w szczelinę. Składanie słów w spójne zdania stawało się coraz trudniejsze gdy ogień jego rąk i ust rozpalał ją coraz mocniej. - I tak najbardziej lubię gdy jesteś naga. - nie wiedziała kiedy Ethan nauczył się mówić i jednocześnie przygryzać i ssać, ale była niezmiernie wdzięczna za jego talenty. - Chociaż muszę przyznać, że to przebranie jest bardzo bliskie nagości. Kupię ci dziesięć takich i będę je zrywał z ciebie gdy je założysz. - ochrypłe słowa, jak również szelmowski uśmiech na jego twarzy gdy uniósł głowę i spojrzał jej w oczy, sprawił, że zachichotała. Uwielbiała sposób w jaki ją rozśmieszał, nawet w czasie seksu. Uwielbiała, że nie traktował seksu zbyt poważnie. Uwielbiała wszystko co robił... Oddech uwiązł jej w gardle gdy świat zamarł wokół nich. Miłość. Kochała go. Dobry Boże, co ona zrobiła. Łzy wypełniły jej oczy gdy rozważała konsekwencje. Poszła i zrobiła jedyną rzecz jaką nie chciała nigdy zrobić, zakochała się w tym mężczyźnie. Silne pociągnięcie za szczękę zmusiło ją do spojrzenia na Ethana. Jego oczy wwiercały się w nią, wypełnione były zmartwieniem. Jego kciuk starł łzę z jej policzka. - Gwen? Wszystko w porządku? - wpatrywała się w jego zaniepokojone oczy i patrzyła jak wilk powoli wycofuje się na widok jej zalanej łzami twarzy. Zmusiła się do uśmiechu i potrząsnęła głową. Dzisiaj powinno chodzić tylko o Ethana. Później będzie pełno czasu na przeanalizowanie jej uczuć do Ethana. - Nic mi nie jest. To musi być ta cebula, którą wcześniej kroiłam. wydawał się sceptyczny dopóki nie owinęła rąk wokół jego ramion, przyciągając go do szybkiego pocałunku. - Kurcze, nie strasz mnie tak. - wymamrotał Ethan, odsuwając pasmo włosów za jej ucho. Jego troska o nią była widoczna w każdej linii jego twarzy. Nie byłby tak zmartwiony gdyby nic do niej nie czuł, prawda? Coś więcej niż lubienie. Może jeszcze ją nie kochał, ale wyraz jego twarzy nie pasował z pogardą w jego wcześniejszych słowach. PO raz pierwszy iskra nadziei pojawiła się w sercu Gwen. Może przyszłość z Ethanem nie była tak pusta jak początkowo sądziła. Sięgając, Gwen prześledziła strukturę kości na jego twarzy, wielbiąc mężczyznę
stojącym przed nią. Oczy, które patrzyły na nią gdy powieki zostały uniesione, były pełne oddania. - Kochaj się ze mną Ethan. - szepnęła. Przez chwilę bała się, że zada jej pytanie na które nie była gotowa odpowiedzieć. Ale albo wyczuł jej potrzebę czasu, albo jego bestia, żądając skończenia co zaczęli, pokonała jego ciekawość. Tym razem kiedy jego usta otarły się o jej, zachłanna namiętność rozpalała się powolnym ogniem. Czułość jego rąk i ust pozbawiła ją oddechu i sprowadziła łzy do oczu. W końcu będzie musiała rozeznać się w jej nowych uczuciach. Ale w tym momencie są ważniejsze rzeczy, na których powinna się skoncentrować. Jak niegodziwe rzeczy jakie jej robił rękoma. Będzie czas później na zastanowienie się co wiązało się z kochaniem Ethana. ***** Sprzeczne uczucia wirowały przez głowę Gwen gdy przemierzała przestrzeń przy drzwiach domu, który ona i Alyssa niedawno kupiły dla ich B&B. Wszystko układało się jak powinno jeśli chodziło o zajazd. Ale jej związek z Ethanem był całkiem inną historią. Minął prawie miesiąc od kiedy przyznała do tego co usłyszała w kurorcie, półtora tygodnia od kiedy zdała sobie sprawę, że go kocha, i nie wiedziała już w co wierzyć. Na początku zaakceptowała to, że Ethan jej nie kocha, że jej nie chce. Pogodziła się z tym, a nawet poczyniła kroki na jej przyszłość, żeby była szczęśliwa i zajęta. Ale ostatnio wszystko się zmieniło. Kochała go. A gdy jej uczucia wzrastały, rosły również jej wątpliwości co do wszystkiego, co usłyszała w barze tamtego ranka. Nie chodziło tylko o to, że był troskliwy. Gdyby widziała tylko uprzejmość w jego czynach, zwaliłaby to na sympatię. Ale chodziło o coś dużo większego. Nie tylko zabierał ją na randki, ale robił dla niej małe rzeczy, wyprzedzał jej pragnienia zanim mogła je wypowiedzieć. Jak tego ranka. Obudziła się na zapach kawy i gorącej jajecznicy z serem, jej ulubionej, gdy przyniósł jej śniadanie do łóżka. Nawet zaparzył kawę tak jak lubiła. W jaki sposób ten człowiek dowiadywał się o jej ulubionych rzeczach było tajemnicą, którą miała zamiar poznać. Pojedyncza róża została umieszczona na brzegu tacy. Było to coś, co oczekiwała by od partnerstwa z miłości, zdecydowanie nie partnerstwa z rozsądku. Albo jakikolwiek związek było pomiędzy nią i Ethanem.
Nie chodziło tylko o śniadanie do łóżka, ale sposób w jaki na nią patrzył, jakby była najcenniejsza na świecie. Jej błogie westchnienie wypełniło powietrze. Sama myśl o tym spojrzeniu powodowała gorąco wylewające się w jej brzuchu. I seks. Jezu, seks był nierealny. Gwen nigdy nie sądziła, że siedział w niej taki wamp. Z Ethanem nie mogła nic na to poradzić. Wystarczy, że się do niej uśmiechnie i rzucała się na niego, rozrywając mu ubranie. Chociaż on sam też nie był wzorem samokontroli. Gdyby nie przestał używać pazurów na jej biedne ubrania, zaczęłaby wystawiać mu rachunki za wyrządzone szkody. Chociaż to prawdopodobnie by go tylko bardziej pobudzało, pomyślała z chichotem... Dla kogoś, kto zawsze uważał seks z przyjemny, ale nie rozsadzający umysł, sposób w jaki Ethan ją zaspokajał zdumiewała ją. Dokładnie wiedział jak zagrać jej ciałem, bombardując ją uczuciami aż cała drżała od potrzeby. Nie wspominając, że mężczyzna ma niesamowitą wytrzymałość. Ku jej niespodziance udawało mu się ją zadowalać więcej niż raz każdej nocy. Absolutnie każdej nocy. Nie przewidywała jak dobre będzie jej życie seksualne. Ani nie oczekiwała jak mocno się w nim zakocha. Była tak pewna, że będzie mogła oddzielić jej emocje od sytuacji, że miała wystarczająco siły by oprzeć się jego czarowi. W końcu znała swoją własność. Wiedziała, że zasługuje na kogoś kto będzie ją kochał i będzie widział w niej tą niesamowitą i silną kobietę, którą była. I dokładnie tak czuła się przez Ethana. Było to coś więcej niż to zwykłe gorąco. Zachowywał się jak ktoś, kto ją kocha. Od tamtej nocy gdy zdała sobie sprawę, że go kocha, ich kochanie się zmieniło w coś innego. Pewnie, nadal od czasu do czasu brał ją przy ścianie łazienki. Ale częściej ją już nie tylko pieprzył, kochał się z nią. Traktował ją z czułym namysłem. I każdej nocy pytał ją o zajazd i wydawał się szczerze zainteresowany jej życiem. Może nie dawała Ethanowi uczciwej szansy. Zmienny nie może przygotować się na spotkanie z partnerem. Nie było znaków ich nieuchronnego przybycia. To nie tak, że ona oczekiwała, że jej partner wejdzie przez drzwi tamtego kurortu. I tak, była podekscytowana kiedy Ethan się pojawił. Oczywiście, że była szczęśliwa. Chciała znaleźć partnera. Ethan nie. To miało sens, że trochę zaniepokoi się tą całą sytuacją. Tak naprawdę nigdy nie spojrzała na to z jego punktu widzenia. Wszystko wydarzyło się tak szybko. Jeśli wierzyć Samanthcie, a
Gwen nie widziała powodu dlaczego miałaby kłamać, Ethan wziął wakacje żeby uciec od więzów partnerstwa. Zamiast tego wpadł prosto na swoją partnerkę. Jego zachowanie miało całkowity sens. I biorąc pod uwagę jego zachowanie od tamtego czasu... - Co zaprzątnęło ci tak bardzo myśli? - Alyssa weszła przez frontowe drzwi, Samantha tuż za nią. Gwen czuła rumieniec na policzkach. - Uh... Ethan. - Obie kobiety roześmiały się. - Rumienisz się? Mniejsza o to, ja sama przechodzę przez pierwsze rumieńce partnerstwa więc wiem o czym były te myśli. - Samantha uśmiechnęła się do Gwen, jej oczy błyszczały psotnie. Gwen nadal nie mogła uwierzyć jak serdeczna i pomocna była rodzina Ethana. Wszyscy przychodzili do B&B i oferowali pomoc. Jednej niedzieli gdy Alyssa i Gwen planowały zabrać się za malowanie, cała grupa się pojawiła, Ethan i jego bracia załadowani wystarczającą ilością pizzy żeby wykarmić małą wioskę. Ilość jedzenia wydawała się skandaliczna, ale jego potrzeba stała się oczywista gdy inni członkowie watahy zaczęli przyjeżdżać. Prawie cała wataha, ludzie i wilki, przyjechała i pomagała. Gwen otrząsnęła się ze wspomnień i skupiła na kobietach przed nią. Samantha była zarumieniona, prawdopodobnie przypominając sobie bardziej niegodziwe spotkania z Jasonem. - Cóż, ja nie mam partnera. Żyję pośrednio przez ciebie, więc mów. powiedziała Alyssa, szelmowski uśmiech wykrzywił jej usta. Patrząc na Alyssę, dla niej bardziej siostrę niż przyjaciółkę, pragnienie by powiedzieć jej wszystko, żeby pozbyć się ciężaru na minutę i pozwolić aby ktoś inny nosił ten ciężar, wzrosła by ją dusić. Nie mogła rozwiązać tego sama. Było zbyt wiele stron do rozważania. Potrzebowała rady. A kto lepiej jej doradzi niż najlepsza przyjaciółka i Samantha, polarny lis i partnerka Pierwszego wilka? - Nie wiem już co robić. - wypaliła. Uśmiechy Samanthy i Alyssy zmieniły się w niepokój. Samantha szybko podeszła do niej, zaciągając ją na kanapę w przylegającym pokoju. - Z czym, kochanie? - Ze mną. Z Ethanem. Wszystko jest takie dezorientujące i nie wiem co robić i co czuć. - Gwen zamilkła żeby zebrać myśli. - Wcześniej, kiedy myślałam, że mnie nie kocha, przynajmniej wszystko było wyraźne, skupione. Miałam plan. Trzymać się na odległość, oddzielić moje życie od niego i stworzyć własne szczęście. Ale teraz ciężko jest mi trzymać się z
daleka - i to co robi i mówi. To wręcz bolesne. Sposób w jaki na mnie patrzy. Daje mi to do myślenia, o rzeczach, których się boję, że nie będę mieć. Samantha chwyciła rękę Gwen i zmusiła ją do spojrzenia sobie w oczy. - Gwen, wiem, że nie znamy się zbyt dobrze, ale czuję, jakbyśmy były siostrami. - Ja też. - była to prawda, od początku zdawała sobie sprawę Gwen. W ciągu tygodni Samantha stała się jedną z jej ulubionych osób. Osobą, na którą mogła liczyć. - Kiedy pierwszy raz przyjechałam do miasta i spotkałam Jasona, nie myślałam by mógł mnie chcieć. Czasami nadal nie wiem co we mnie widzi. Poza tym, że jest wilkiem, on ma wszystko, sforę, rodzinę, karierę, a później patrzę na siebie i ja nie mam wiele do zaoferowania. Ale za każdym razem gdy mam te mroczne myśli, wystarczy, że spojrzę na Jasona, na sposób w jaki na mnie patrzy, i wiem co mu daję. Kocham go. Kocham go bardziej niż kogokolwiek będę kochać. Kochałam go zanim myślałam, że on mnie kocha. - Czy to bolało? Kochanie go, ale kiedy nie wiedziałaś czy on czuje to samo? - Czasami. Czasami bardzo. Przynajmniej bolało zanim doszłam do jednego wniosku. Nie ma znaczenia czy mnie kocha czy nie. Moje serce już zostało zatopione i nie ważne co on czuje do mnie, nadal będę go kochać. Więc pytanie brzmi, kochasz Ethana? - Tak. - wyszeptała Gwen. - Przeraza mnie to. - Czy sądzisz, że Ethan cię kocha? Na to trudniej było odpowiedzieć. Tyle rzeczy było do rozważenia. Pomyślała o podsłuchanej rozmowie. Następnie pomyślała o wszystkim co się od tamtego czasu zdarzyło. - Nie wiem. - jęk śmierdział desperacją. - Po tym co powiedział, byłam tak pewna, że nie. Ale teraz, za każdym razem gdy na mnie patrzy i te małe rzeczy, które robi... daje mi to do zastanowienia. Nie lubię poddawać siebie w wątpliwość. Samantha nie odpowiedziała od razu, ale kiedy to zrobiła, jej głos był cichy. - Teraz naprawdę ważne pytanie. Nie powinno być trudne do odpowiedzi. Albo znasz odpowiedź, albo nie. Czy ma znaczenie jeśli nie kocha? Czy to zmieni to, co do niego czujesz? Gwen pomyślała o tym wszystkim co dla niej zrobił. Pomyślała o
tym jak jego ramiona otaczają od tyłu gdy zmywa naczynia, to jak ją obejmuje gdy oglądają telewizję, siedząc na ich kanapie. Pomyślała o tym jak jego dłoń gładzi jej udo pod stołem gdy jedzą kolację, jakby nie był w pełni świadomy co robi. Jak jego ręka zawsze po nią sięga kiedy idą ulicą. Czy on ją kocha czy nie, to nie zmieniało tego kim był. I to nie zmieniało tego co do niego czuła. To nie niweczyło tych przemyślanych rzeczy jakie dla niej robi tylko po to żeby się uśmiechnęła. Patrząc w górę, zobaczyła prawdę odzwierciedlającą się w oczach przyjaciółek. - Może zaskoczysz swojego mężczyznę i zabierzesz go na lunch? zasugerowała Alyssa. - Nie macie nic przeciwko? - we trójkę miały plany. - W ogóle. Gwen pocałowała Alyssę w policzek i to samo zrobiła Samanthcie nie myśląc nawet o tym. To była standardowa forma okazania wdzięczności w stadzie, ale Gwen zamarła gdy zdała sobie sprawę co zrobiła Samanthcie, niepewna jak ona na to zareaguje. Zanim miała czas na zmartwienia, Samantha pochyliła się i pocałowała jej policzek. Otwarta sympatia sprowadziła uśmiech na twarz Gwen gdy biegła do drzwi. Nigdy nie myślała, że wpasuje się w tą sforę tak dobre jak to było z jej stadem. Wiele watah spędzało czas w kurorcie przez lata. Widziała sposób w jaki zmienni różnych gatunków traktowali outsiderów. Zasady ich sfor różniły się, niektóre w ogóle nie zadawały się z innymi gatunkami. Widziała wystarczająco żeby wiedzieć, że bez wyjątkowego przywództwa Jasona, ona i Alyssa nigdy nie zostały by zaakceptowane z taką łatwością. W przeciwieństwie do innych Pierwszych jakich widziała, Jason nie wykorzystywał i zastraszał żeby przestrzegano jego zasad. Zamiast tego myślał nad każdą decyzją jaką podejmuje, patrzył na nią z wszystkich możliwych stron. I na szczęście dla niej, akceptował nie wilczych partnerów, traktował ich jak każdego innego. Poza jego lisiej partnerki, Gwen i Alyssy, większość miasta, wliczając ludzi, była uważana za watahę. Nikt nie został wykluczony z powodu tego kim jest czy jakim zwierzęciem się narodzili. To było idealne środowisko na wychowywanie małych wilczko-wydr. Małe wilczko-wydry... sama myśl o tym powodowała u niech chichot. Musi porozmawiać z Ethanem na temat założenia rodziny. Zbyt dużo czasu zostało już zmarnowane. ****
Wchodząc do biura Ethana, Gwen nie była zaskoczona kiedy natychmiast wstał od komputera i przywitał się z nią. Zamiast zwykłego całusa, przejechał ustami po jej kości policzkowej. Pieszczota sprawiła, że zamknęła oczy, a fala pożądania przeszła przez jej ciało. Przez niego czuła się tak wyjątkowo. - Cześć, kochanie. Co tu robisz? - była taka czysta sympatia w jego spojrzeniu i tonie głosu. Jak kiedykolwiek miała nadzieję się temu oprzeć? - Miała nadzieję zabrać cię na lunch. Jeśli nie jesteś zajęty. - Daj mi kilka minut. Kiedy musisz wracać? - Obojętnie. Nic ważnego się dzisiaj nie dzieje. - Ethan uśmiechnął się i pocałował ją w policzek, powodując, że całe jej ciało westchnęło. Czy kiedykolwiek uodporni się na jego czar? Gapiła się na jego tyłek kiedy podchodził do braci. Patrzyła na niego ukradkiem z końca pokoju. Po chwili uchwycił jej spojrzenie i puścił jej oko. Zalało ją ciepło. - W porządku. Mam wolne resztę popołudnia. - powiedział, podchodząc i obejmując ją od tyłu. - Jak to zrobiłeś? - Jason jest mi winny przysługę. Co myślisz o zabraniu jedzenia na wynos i wróceniu do domu? - Gwen wiedziała do czego to zmierza. Nie było mowy by nie skończyli nadzy zanim dobiorą się do jedzenia. Jednak jak wielu ludzi mogło stwierdzić, że mają tak wspaniałe życie seksualne? Postawiła by na raczej małą liczę. Gdy Gwen splotła ich palce razem, wiedziała z całą pewnością, że podejmuje właściwą decyzję. Wszystko dobrze się ułoży. **** Jak oczekiwała, Ethan ledwie wpuścił ją do środka zanim zasadził się na nią i próbował, ponownie, zedrzeć z jej ciała ubranie. - Przestań. - Gwen nie wiedziała skąd wziął się jej zmysłowy głos, ale Ethan przywoływał w niej bezwzględną latawicę. - Na górę. wymruczała. Ethan wyglądał jakby chciał protestować przeciwko rozkazywaniu. Jego wilk alfa musiał mieć kontrolę i wiedziała o tym. Ale dzisiaj ona potrzebowała kontroli. Jego twarz napięła się i praktycznie mogła zobaczyć jak koła obracając się w jego głowie, ale chyba nie chciał zmiażdżyć jej pewności siebie. Tak jak wyczuła jego wewnętrzną
szamotaninę, wyczuła też moment, w którym zdecydował dać jej wolną rękę. Na razie. Słyszała te słowa tak wyraźnie jakby je wypowiedział na głos. Napotykając spojrzenie Ethana, Gwen zobaczyła coś więcej niż tylko gorąco i pożądanie. Zobaczyła oddanie. Dlaczego trzymała się od tego z daleka, od niego? Od przeprowadzenia się do miasta był troskliwy, pokazywał jej, że ją pragnął stworzyć z nią prawdziwy związek. On już dla niej otworzył serce. Każdego dnia było to w jego dotyku, spojrzeniach i głosie. Dlaczego wcześniej tego nie dostrzegała? - Gwen? - spytał Ethan cicho. - Dokąd się udałaś? Spojrzała w jego oczy i roztopiła się. To było takie otwarte spojrzenie, taka troska i dobroć i... miłość? Nadszedł czas odłożyć przeszłość i ten głupi ranek za sobą. Za nimi. Nastał czas ruszać dalej z ich wspólnym życiem. Gwen uśmiechnęła się i potrząsnęła głową, następnie wskazała na ich sypialnię, wróciło jej namiętne spojrzenie. Ethan uśmiechnął się po wilczemu i pośpieszył wykonać jej polecenie gdy poszła na górę i do sypialni. - Co teraz, kochanie? - spytał Ethan, wyglądając jakby chciał ją chwycić i zrobić wszystko po swojemu. - Chcę cię nagiego w łóżku. - w to popołudnie pokaże mu dokładnie co czuje. Pokaże mu co jeszcze nie potrafiła wyznać słowami. Kochała go, nieważne co on czuje do niej. Te kilka ostatnich tygodni pozwoliło jej otworzyć oczy. Ethan był czymś więcej niż mężczyzną, z którym przeznaczone jej było spędzić resztę życia. Był mężczyzną, z którym chciała spędzić resztę życia. - Czy tylko ja się dzisiaj rozbieram? - opierając się na łokciach, Ethan obserwował ją z leniwym zadowoleniem. Kochała jego głos kiedy robił się taki warczący. Zamiast odpowiadać, Gwen podeszła powoli do podnóża łóżka i odpięła guziki swojej bluzki, nigdy nie odwracając od niego spojrzenia. Gdy wpatrywał się w jej oczy, zmieniły się one w złotą barwę wilka. - Uwielbiam patrzeć jak twoje oczy się zmieniają. - Ethan pokazał zęby w uśmiechu, jego kły już się pokazały. Ale nie mogła pozwolić by dzisiaj ją ugryzł. Dzisiaj była jej kolej. Ściągając resztę ubrań, Gwen podpełzła na łóżko aż jej usta zawisły nad drżącą erekcją Ethana. Jej oddech pieścił go gdy się zatrzymała i uniosła na niego spojrzenie.
**** Ethan jęknął gdy gorące usta Gwen zamknęły się na nim. Nigdy w swoim życiu nie był bardziej podniecony niż przy tej kobiecie. Doprowadzała go do szaleństwa, jej język gładził żyłę wzdłuż spodniej części jego penisa gdy wzięła go głębiej. Czuł jak trącił ją w tył gardła, ale zamiast się cofnąć, Gwen przełknęła i prawie spadł z łóżka gdy wygiął się. Czy to naprawdę się działo? Wiele nocy marzył dokładnie o tym, ale nie chciał jej poganiać. Gwen otwierała się po troszeczku w ciągu tych kilku tygodni, ale nawet tego ranka widział nieufność w jej oczach. Ściany nadal były postawione, jak zawsze solidne, nie pozwalając mu się z nią w pełni połączyć. Coś się zmieniło pomiędzy tym rankiem a teraz. Wyczuł zmianę w chwili gdy weszła do jego biura. Chociaż podekscytowany, chciał dowiedzieć się co spowodowało przemianę. Dzisiaj popołudniu było coś nowego w jej oczach. Nieufność zniknęła, zastąpiona przez coś, co nie umiał dokładnie określić, ale przez to pęczniało jego serce. Ściana zaczynała się kruszyć. Ethan jęknął, zacisnął pięści na prześcieradle gdy Gwen ponownie zaczynała połykać jego długość. Kobieta robiła niegodziwe rzeczy swoim językiem. Absolutnie niesamowite. Złapał jej spojrzenie gdy ponownie wzięła go głęboko do ust. Ogień w jej oczach doprowadzał go do szaleństwa. Wiedza, że obciąganie mu sprawia jej przyjemność było największą podnietą. Uwalniając jego trzon, Gwen usiadła na nim okrakiem i powoli naprowadziła go do środka. Prawie się zatracił gdy otoczyło go jej ciepło. Wygięła plecy w łuk, wypychając piersi w jego stronę, ale kiedy próbował usiąść, żeby zassać jeden z jej sutków, odepchnęła go. Warknął, ale zrobił jak kazała. Mała dręczycielka. Wracając wspomnieniami do kobiety, którą zobaczył na plaży, związanych w kucyk włosów i w prostym ubraniu ukrywającym jej kształty, był zachwycony przemianą. Jej długie włosy opadały wokół nich, łaskotały jego skórę gdy go ujeżdżała. Jej usta były spuchnięte od połykania go, a w jej oczach było tyle pasji i gorąca, że praktycznie paliły się. Nie wytrwa zbyt długo, zwłaszcza jeśli dalej będzie się tak zaciskać wokół niego. Dysząc, popędził do krawędzi, gotowy stoczyć się z nią w zapomnienie. Ale zanim mógł eksplodować, jej biodra zatrzymały się. Jęk
uciekł zanim mógł go powstrzymać. Nie może być tak okrutna. Oczy Ethana otworzyły się i przyjrzały Gwen z lekkim zaskoczeniem. W jaką grę ona gra? - Ethan. Chcę. - Czego chcesz? Cokolwiek, przysięgam, dam ci wszystko. - to była prawda. Wszystko co w jego mocy będzie jej. Gwen spojrzała głęboko w jego oczy jakby zastanawiając się nad czymś. Po chwili pochyliła się nad nim i trąciła nosem jego pierś. Ethan zaczął protestować. Naprawdę, jaka osoba zostawia faceta wiszącego w taki sposób? Ale gdy wciągnął oddech, ostre kłucie uszczypnęło jego pierś. Bez ostrzeżenia jego świat eksplodował w powoli ekstazy. Całe jego ciało wio się konwulsyjnie gdy wypróżniał się w niej. Czuł jej wyzwolenie, ale jego umysł był powolny w rozpatrywaniu tego co się działo. Żadne z nich się nie ruszyło, a jednak miał najbardziej niesamowity orgazm w swoim życiu. Dopiero po chwili Ethan w końcu się zebrał. Gwen tuliła się do niego i wydawała przesłodkie gruchanie gdy pocierała nosem o jego pierś. Nagle klujący ból nabrał sensu. Spoglądając w dół, podejrzenia Ethana zostały potwierdzone. Tam, tuż nad prawym sutkiem, były dwie małe rany kłute. Ślad ugryzienia. Zalała go radość. Gwen go ugryzła. Naznaczyła go jako swoją własność. W końcu nie tylko akceptowała ich partnerstwo, wybrała aby razem z nim aktywnie uczestniczyć w partnerstwie. Szukając, Ethan poczuł jak więź z Gwen robi się silniejsza niż kiedykolwiek. Teraz było dawaj-i-bierz, połączenie wymiany. Ramię Ethana objęło ją, zanurzył nos w jej włosach, a ona ciągle gruchała. Uwielbiał słuchać dźwięków jej przyjemności. Nie słyszał ich od ich pierwszej nocy i aż do teraz nie zdawał sobie prawy, że za tym tęskni. Jeśli wszystko pójdzie po jego myśli te dźwięki będą pojawiać się każdej nocy przez resztę ich życia. **** Gwen obudziła się całkowicie zaspokojona, otoczona ramionami jej wilka. Zanurzyła nos przy jego boku, a cichy dźwięk zadowolenia wydostał się z jej ust. - Mmmm, uwielbiam ten dźwięk. - ochrypły głos Ethana pokrył ją jak ciepły kocyk, a on przyciągnął ją bliżej. Jego usta unosiły się nad jej i Gwen zamknęła oczy w oczekiwaniu na pocałunek, który, jak wiedziała,
roztopi jej duszę. Głębokie burczenie przerwało im chwilę zanim usta Ethana zdążyły zderzyć się z jej. Spojrzała na Ethana szeroko otwartymi oczami z zażenowania. - Przepraszam, nie jadłam dzisiaj zbyt wiele. Jego głęboki śmiech wypełnił pokój. - Chyba będę musiał dostarczyć ci pożywienie zanim ponownie cię spustoszę. - Ethan zaczął zsuwać się z łóżka, ale zatrzymał się kiedy Gwen również zaczęła się ruszać. - Ty zostań. Ja je podgrzeję. Poza tym, podoba mi się myśl,że będziesz czekać na mnie w łóżku. Gwen uśmiechnęła gdy się Ethan wyszedł z pokoju. Schody zaskrzypiały i Gwen słyszała jak mikrofalówka w kuchni się włącza. Akceptacja jej miłości do Ethana była jakby ciężar uniósł się z jej ramion. Nie miało znaczenia czy ją kocha, ona wiedziała, że ich wspólne życie będzie wszystkim o czym marzyła, a nawet więcej. Gwen podniosła jego koszulę z podłogi, założyła ją i poszła do łazienki. Rękawy były o wiele za duże, a całość sięgała do połowy ud. Patrząc na swoje odbicie w lustrze umyła ręce i Gwen pomyślała, że wygląda zachwycająco w nieładzie. Ethan już ustawiał jedzenie na łóżku gdy Gwen wróciła z łazienki, ale zatrzymał się i spojrzał na nią. Szelmowski uśmiech, który jej posłał, rozgrzał jej serce. **** Przerywając swoje obowiązki Ethan złapał Gwen wokół talii i przyciągnął ją do siebie. - Uwielbiam cię w mojej koszuli. - pochylił się do pocałunku, ale burczenie jej brzucha ponownie im przerwało. - Chodź coś zjeść zanim twój brzuch zacznie straszyć moje wilka swoją dzikością. Gwen ponownie się zarumieniła i odwróciła wzrok. - Przepraszam, nie jadłam od śniadania. - Dlaczego przepraszasz? - Ethan zobaczył jak Gwen pociąga za szew jego koszuli, a jej słowa z ich pierwszej wspólnej nocy wróciły do niego. Mam kilka krągłości więcej niż przeciętna kobieta. Myślał, że mają to już za sobą. Gdzie jest ta kobieta, która tak śmiało kazała mu się rozebrać? Przyciągając ją bliżej, Ethan wyszeptał pokrzepiające słowa przy jej skroni.
- Gwen, jesteś dla mnie idealną kobietą pod każdym względem. Uwielbiam łapać cię za twoje krągłości gdy wbijam się w ciebie. Poza tym będziesz potrzebowała energii ponieważ twoje krągłości są tak kuszące, zamierzam nie pozwolić ci spać przez calutką noc. - Ethan zrobił malinkę na jej gardle. Jej otoczyły go i poczuł jak jej usta delikatnie ocierają się o jego szczękę. - Dziękuję. - Nie odrywając od niej rąk, odchylił się żeby spojrzeć w jej oczy. Po tym co dała mu dzisiejszego dnia, musiał się upewnić, że wiedziała co do niej czuje. Ufność w jej oczach hipnotyzowała go. - Kocham cię, Gwen. Spojrzała na niego z szokiem, ale jak patrzył, wiara i akceptacja powoli wpełzały do jej oczu. - Naprawdę? - Kocham w tobie wszystko. Siłę z jaką prowadzisz swój biznes, wrażliwość, którą pokazujesz tylko mnie. Sama obecność koło ciebie uspokaja mojego wilka, jakby wszystko było na właściwym miejscu gdy jesteś ze mną. Kocham cię za wszystko czym jesteś, Gwen, i chcę spędzić resztę życia w tobą w moich ramionach. Łzy zebrały się w jej oczach, ale duży uśmiech wykrzywił usta, uspokajając go. - Och Ethan! Ja też cię kocham! Nigdy nie sądziłam, że też mnie kochasz. - Przepraszam za te rzeczy, które wcześniej mówiłeś. Były głupie i samolubne i nie miałem ich na myśli. Nawet gdy je wypowiadałem, wiedziałem, że są niewłaściwe. - To już nie ma znaczenia. Nic z tego nie ma znaczenia. Trzymając Gwen na odległość ramienia, Ethan patrzył w jej oczy. - To ma znaczenie, Gwen. - sięgnął w górę i dłonią nakrył jej policzek. - Zraniłem cię. To ma dla mnie znaczenie. Obiecuję ci, nigdy więcej nie dam ci powodu byś we mnie zwątpiła. - Już mi to wynagrodziłeś z nawiązką. - Nigdy nie przestanę. Zaczęła coś mówić, ale Ethan jej przerwał, biorąc w posiadanie jej usta w gorącym pocałunku. Wiedział, że Gwen go kocha od momentu gdy zanurzyła zęby w jego piersi, biorąc go w posiadanie. Słowa nie były konieczne. Jednak miło było je usłyszeć. To był ostatni element brakujący w ich związku, ostatnie co trzymało ją od niego z daleka. Jej znak zostanie teraz na zawsze na jego piersi, znak dla wszystkich.
Ciągnąc ją do łóżka, pociągnął ją w dół i umieścił talerz parujących owoców morza na jej talerzu. Zaczekała aż on się usadowi zanim zabrała się do jedzenia, jej entuzjazm przy jedzeniu kazał mu się uśmiechnąć. Wszystko w niej powodowało u niego uśmiech. Zauważyła, że się w nią wpatruje i delikatnie odłożyła widelec. Ale on na to nie pozwoli. Podniósł jej widelec i zaczął ją karmić swoim makaronem. Drugą porcją rozmyślnie nie trafił w jej usta, zostawiając plamę sosu w kąciku jej ust. Pochylił się i zlizał to, przenosząc usta po jej i łapiąc jej dolną wargę pomiędzy zęby. - Mmm, pyszne. - odchylając się, uśmiechnął, widząc oszołomienie na jej twarzy. Nigdy nie zmęczy się patrzeniem na nią, albo całowaniem jej aż chmura pożądania zamgli jej oczy. Ethan planował zachować w pamięci każdą chwilę.
Epilog Gwen podskoczyła go silne ręce zacisnęły się na jej ramionach. - Odpręż się. - wymruczał Ethan do jej ucha, przebiegając dłońmi w górę i w dół jej ramion. - Wszystko pójdzie gładko. A jeśli wydarzy się problem, znając ciebie, będziesz miała trzy albo cztery plany zapasowe na wypadek nagłego zdarzenia. - Pięć. - wymamrotała pod nosem, ale Ethan, i jego przeklęty wilczy słuch, roześmiał się. Ale ten zajazd był przyszłością Gwen, jej środkiem do życia. Z powodu jej marzenia, Alyssa przeprowadziła się tutaj, poświęciła czas i pieniądze, z zamiarem otwarcia odnoszącego sukcesy B&B. Co Gdyby jej się nie udało? Na otwarcie Moonlit Burrows, Gwen zaprosiła Pierwszych ze sfor, dum, oddziałów i, oczywiście, stad o największych wpływach w kraju. Zajęli siedem pokoi gościnnych, i wszystkie były zarezerwowane. Mieli tak duży odzew, że musieli planować kolejne weekendy ponieważ zbyt wielu ludzi próbowało dostać rezerwację na otwarcie. Wydawało się, że nie była tak niewidzialna i niezauważalna w Kalifornii jak jej się wydawało. Jeśli wszystko się uda, słowo szybko się rozejdzie i doświadczą szybkiego sukcesu. Jeśli nie wszystko się uda... Gwen nie chciała o tym myśleć. Pozwoliła ciepłu Ethana otaczać ją, zrelaksowała się przy jego piersi i oparła głowę na jego ramieniu. - Odwróć moją uwagę. - A jak chcesz żebym to zrobił, moja miłości? Jakoś nie sądzę by nasze zwykłe metody były odpowiednie. - musiała zwalczyć potrzebę wygięcia pleców gdy jego dłonie głaskały jej kręgosłup. Gwen
zachichotała. - Nie, nie w taki sposób. Cóż, później w taki sposób. Mam na myśli rozmowę. Porozmawiaj ze mną. - Julia wraca ze szkoły w Niedzielę. Chcemy jej urządzić imprezę z okazji ukończenia studiów, ale powiedziała, że to będzie zbyt dużo skoro ślub Jasona i Samathy jest niedługo. - poczuła jak Ethan marszczy brwi, niezadowolenie zmieniło jego zapach. Nie chciał by jej dzień przeszedł niezauważony, zgadywała, że Jason i Samatha również, pomimo ślubu. - Ona była smutna. - szepnęła Gwen po chwili ciszy. - Co? - Ethan odwrócił ją w jego stronę. - O czym ty mówisz? - Gdy była tu na przerwie wiosennej. Była smutna. Próbowała to ukryć, ale przy bliższym przyjrzeniu można było to dostrzec. Grymas na twarzy Ethana sprawił, że Gwen się skuliła. Czy będzie ją winił za to, że wcześniej mu nie powiedziała? Jego grymas się pogłębił gdy spojrzał na nią. - Dlaczego tak wyglądasz? - Jak? - Gwen próbowała przybrać neutralny wyraz twarzy, ale wiedziała, że jej nie wyszło. Pomiędzy nią a Ethanem w ciągu tych kilku miesięcy było Idealnie. Ethan był lepszy niż jakikolwiek Książę Czarujący jakich wyobraziła sobie w dzieciństwie. A teraz, z jej milczeniem, zmierzała się z możliwością, że wszystko zrujnowała. - Jakbyś oczekiwała ataku. Patrzysz na mnie jakbyś myślała, że zamierzam cię rozszarpać. - Ja tylko nie chcę żebyś martwił się tym, że nie podzieliłam się wcześniej moimi podejrzeniami. Nie chcę żebyś myślał, że coś przed tobą ukrywam. Grymas zniknął z jego twarzy. - Gwen, przestań oczekiwać, że odwrócę się od ciebie. Nigdy się nie wybieram. Tak, będziemy się kłócić. Wszyscy się kłócą. Ale prędzej obetnę sobie ramię niż znowu cię zranię. Czy martwię się, że moja siostra była smutna i próbowała ukryć to przed rodziną? Pewnie. Czy zamierzam napaść na ciebie za to, że mi nie powiedziałaś? Zdecydowanie nie. Możemy się sprzeczać, ale nigdy cię nie zranię. Nigdy. Wpatrując się w oczy swojego partnera, Gwen wiedziała, że mówił prawdę. Zrobiłby wszystko co w jego mocy by nigdy więcej jej nie skrzywdzić. Cokolwiek stanie się jutro z Moonlit Burrows, nic jej nie będzie. Myliła się myśląc, że zajazd był jej przyszłością. Ethan był jej przyszłością. I w jakiś sposób ta wiedza wystarczała by mogła ze
spokojem zmierzyć się z wieczorem. Była pewna, że otwarcie przebiegnie bez problemów, ale nie ważne co się wydarzy, zawsze będzie miała u boku swojego wilka, i to zmieniało cały świat.
KONIEC.