1 Heidi Betts Windą do szczęścia SCAND ALO U S 2 ROZDZIAŁ PIERWSZY Lucy Grainger delikatnie zapukała do frontowych drzwi domu Petera Reynoldsa, a kied...
12 downloads
21 Views
479KB Size
U S
Heidi Betts
SC
AN
D
AL
O
Windą do szczęścia
1
ROZDZIAŁ PIERWSZY Lucy Grainger delikatnie zapukała do frontowych drzwi domu Petera Reynoldsa, a kiedy nikt nie otwierał, użyła własnego klucza. Zabrawszy z podłogi w korytarzu poranną pocztę i gazetę, przeszła obok przytulnego pokoiku, w którym mieściło się jej biuro, do obszernej kuchni na tyłach domu. Zaparzyła dzbanek kawy i zaczęła z grubsza sprzątać bałagan z poprzedniego wieczora.
U S
Sprzątanie po Peterze nie należało do jej obowiązków. Ostatecznie miał gospodynię, która przychodziła raz w tygodniu, żeby zrobić pranie, pozmywać i pościerać kurz zalegający na różnych powierzchniach. Lucy
O
jednak tak bardzo się przyzwyczaiła do dbania o szefa, że wydawało jej się czymś naturalnym wstawianie do zlewu brudnych naczyń czy wyrzucanie
AL
prawie opróżnionych kartonów po mleku stojących zbyt długo w lodówce. Z kuchni Lucy wróciła do holu, weszła po schodach i ruszyła krótkim korytarzem prowadzącym do sypialni Petera. Możliwe, że jeszcze spał,
D
zwłaszcza jeśli do późna w nocy pracował nad jakimś programem komputerowym. Mógł też po prostu znów zapomnieć nastawić budzik. Ale materaca.
AN
łóżko było puste, pościel w nieładzie, a prześcieradło niemal ściągnięte z Do sprawdzenia pozostało tylko jedno miejsce. Lucy zamknęła drzwi
SC
sypialni i zajrzała do gabinetu Petera - jego domowego biura. Było urządzone zgodnie z gustem lokatora, w mniej konserwatywnym stylu niż jej pokoik. Peter lubił swoje małe królestwo, na które składały się: pozbawione ozdób ściany pomalowane farbą koloru morskiej zieleni, z białym szlaczkiem, trzyczęściowe biurko zajmujące cały róg i niskie komody zajmujące pozostałe trzy rogi pokoju. Każdy centymetr powierzchni zastawiony był sprzętem komputerowym i kolekcją figurek postaci z filmu „Gwiezdne wojny”. Cichy szum komputerowego wentylatora dobiegający z gabinetu Petera upewnił ją, że intuicja jej nie zawiodła. Z głową opartą na ramieniu, szef Lucy spał przy zabałaganionym biurku. Miał na sobie stary szary T-shirt i 2
kraciaste bokserki. Kosmyki jasnych włosów sterczały na wszystkie strony. Lucy aż świerzbiły palce, żeby przyczesać niesforną czuprynę albo pogładzić zgarbione plecy. Westchnęła. Problem polegał na tym, że była zadurzona w człowieku, który ją zatrudniał. Z każdym dniem linia dzieląca pracownicę od potencjalnej kochanki stawała się coraz cieńsza. Ale tylko z jej punktu widzenia. Peter nie widział w niej materiału na kochankę. I raczej rzadko w ogóle dostrzegał w niej kobietę. Widział sekretarkę, asystentkę, osobę do
U S
wszelakich zadań, lecz nie atrakcyjną kobietę do wzięcia. Nigdy nie odrywał wzroku od monitora na tyle długo, by to zauważyć.
To właśnie były cechy, które w nim uwielbiała - pasja programisty wielce
utalentowany
O
komputerowego i prowadzenie z zapałem, od podstaw, własnej firmy. Jako informatyk, dostawał zlecenia
od
największych
AL
korporacji z całego świata, aby pomóc w unieszkodliwieniu wirusów lub usprawnić działanie systemów elektronicznych. Najbardziej kochał jednak opracowywanie nowych gier i programów i to pochłaniało go od dwóch lat,
D
odkąd Lucy zaczęła u niego pracować.
Ostrożnie, aby go nie obudzić, uprzątnęła z blatu i z podłogi kilka
AN
puszek po coli. Za dużo pił tego świństwa. Szczególnie, kiedy intensywnie pracował nad nowym, absorbującym projektem. Dwie aluminiowe puszki wyśliznęły jej się z rąk i zagrzechotały,
SC
padając na wykładzinę. Hałas przestraszył Petera. Zerwał się z miejsca, zamrugał powiekami i rozejrzał się nieprzytomnie. - Przepraszam. Nie chciałam cię obudzić. Potarł oczy i ziewnął. - Która godzina?
- Parę minut po dziewiątej. Długo pracowałeś? - Zacząłem po kolacji, około szóstej. Energicznie odsunął krzesło, poderwał się i przeciągnął. Kiedy podniósł ramiona nad głową i stanął na palcach, prawie dotknął sufitu. W tej pozycji doskonale prezentowała się jego muskulatura - tors, uda i łydki. Oho! Trzeba się mieć na baczności, pomyślała Lucy, lecz nie dała nic po sobie poznać. 3
- Pracowałem nad usterkami w projekcie GlobalCon. Zajęło mi to więcej czasu, niż się spodziewałem, ale myślę, że rozwiązałem problem. Wrzuciła puszki do kosza na śmieci przy drzwiach. - Czyli nie pracowałeś w czynie społecznym. O której skończyłeś? - Czort wie. - Ziewnął. - Pamiętam, że kiedy ostatni raz zerknąłem na zegar, była trzecia nad ranem. Pokiwała głową, zastanawiając się, czy GlobalCon i inni klienci Petera wiedzą, jaki skarb zatrudniają. Owszem, Peter był drogi, ale za to najlepszy.
U S
A ponieważ rzadko pamiętał, żeby zapisywać godziny pracy, rachunki wystawiał na oko.
- Połóż się na parę godzin. Wyglądasz na wyczerpanego.
O
Posłał jej szeroki uśmiech, od którego dostała gęsiej skórki. - E tam. Skoro już wstałem, wezmę prysznic i się ubiorę.
AL
Peter pod prysznicem - to dopiero wizja zdolna wytrącić Lucy z równowagi na cały ranek. Nie mówiąc o tym, że fantazje z Reynoldsem w roli głównej nie dawały jej spać po nocach.
D
- Zresztą chcę zadzwonić do GlobalCon i dać im znać, że zająłem się problemem. Potem sprawdzę, czy uda się zrobić jakieś postępy w pracy nad
AN
„Soldiers of Misfortune”.
„Soldiers of Misfortune” to najnowsza obsesja Petera - gra z gatunku wojennych
rąbanek. Ilość
krwi na
ekranie
zdolna
była
zatrzymać
SC
nastoletnich graczy przed komputerem na długie godziny. Lucy usiłowała przekonać programistę, aby powściągał swe upodobanie do scenariuszyjatek, ale sama od czasu do czasu siadała przed monitorem i nawet nieźle się bawiła, chociaż nie umiała kłaść bohaterów pokotem. Starając się nie dotykać Petera, posprzątała resztę śmieci pozostałych po pracowitej nocy. - Tylko nie zapomnij przymierzyć smokingu i sprawdzić, czy wymaga poprawek krawieckich. Idący do drzwi mężczyzna znieruchomiał. - Z jakiej okazji?
4
- Dziś wieczorem jesteś zaproszony na spotkanie w Klubie Kobiet Walczących z Przemocą w Domu. Wygłosisz mowę i odbierzesz nagrodę za wspieranie organizacji oraz ofiarowanie używanego sprzętu komputerowego schroniskom dla kobiet. Peter
spędził
wykorzystywanych
kilka w
tygodni
szkoleniach
na dla
modernizacji kobiet.
komputerów
Dzięki
zdobytym
umiejętnościom, mogły one potem znaleźć pracę, utrzymać siebie i dzieci i Zamknął oczy i bezsilnie opuścił głowę.
U S
uniezależnić się od agresywnych mężów. - Cholera. Zapomniałem. Raczej nie mogę się od tego wymigać? Powstrzymała się od uśmiechu. Nie chciała podsycać jego wątpliwości.
O
- Chyba nie chcesz rozczarować setek wdzięcznych kobiet i dzieci? Wzdychając, oparł ręce na biodrach.
AL
- Super. Ale muszę mieć osobę towarzyszącą.
Lucy poczuła ukłucie w sercu. To zazdrość. I żal. Peter umawiał się na randki z hordami pięknych, przebojowych kobiet - modelek, aktorek,
D
dziennikarek, agentek nieruchomości... Był przystojny, zabawny, czarujący i chociaż wciąż pracował nad wprowadzeniem swojej firmy do elity, był
AN
zamożny na tyle, by zwracać uwagę atrakcyjnych dziewcząt. Lucy wmawiała sobie, że jej nie obchodzi, z kim się spotyka Peter, chyba że zastawała go rano z którąś z kochanek w łóżku albo znajdowała
SC
gdzieś na podłodze zagubione majteczki. - Przejrzę twój notatnik z adresami i sprawdzę, kto jest dziś osiągalny. Minutę później, kiedy wyjmowała z kosza plastikowy worek ze śmieciami, Peter wciąż stał na progu. - Nie - odezwał się nagle. - Nie będę występował publicznie z jakąś kobietą, której zależy tylko na tym, żeby się pokazać w towarzystwie wielkiego Petera Reynoldsa. - W porządku. Myślę, że Klub Kobiet to zrozumie, jeśli przyjdziesz sam. - Mam lepszy pomysł - oznajmił, obracając się w jej stronę. - Ty możesz mi towarzyszyć. 5
Powiedział to takim tonem, jakby zamawiał kurczaka w restauracji, a Lucy poczuła się dokładnie tak jak nieszczęsny ptak idący pod nóż. Jeśli to było szczere zaproszenie, jeśli choć raz miałby spojrzeć na nią jak na obiekt płci żeńskiej godny zainteresowania, mogłaby ostatecznie rozważyć tę propozycję. Nie czarujmy się. Lucy skakałaby z radości i modliłaby się, żeby się przed wieczorem nie rozmyślił. - Nie, dziękuję. - Jak to: nie?
U S
Trzęsącymi się dłońmi związała brzegi worka i ruszyła do schodów.
Zdumiony podniósł głos i pobiegł za nią. Nie odwracając się, weszła do
O
kuchni. Czuła, że Peter depcze jej po piętach.
- Ależ Lucy, na pewno nie chcesz zostawić mnie na lodzie! Utonę w
AL
tym tłumie eleganckich, wesolutkich ludzi. Wiesz, jak nie lubię takich publicznych spędów.
- Powinieneś o tym pomyśleć, zanim przyjąłeś zaproszenie.
D
Zaczęła segregować śmieci.
- Kawa! Co za boski zapach - mruknął, rzucając okiem na dzbanek
AN
ekspresu. - Posłuchaj, nie mogę iść sam. Potrzebuję twojego towarzystwa. Tam przyjdzie wiele ważnych osób, potencjalnych klientów mojej firmy Reyware and Games of PRey. Jesteś moją asystentką, znasz ofertę firmy i
SC
jej plany niemal tak dobrze jak ja. I nikt tak jak ty nie potrafi sobie zaskarbiać sympatii nowo poznanych ludzi. Kiedy nie odpowiedziała, mówił dalej, a jego głos brzmiał coraz bardziej rozpaczliwie.
- Zapłacę ci za nadgodziny. Weźmiesz terminarz i umówisz na następny miesiąc z tuzin spotkań z wpływowymi osobami. Dla dobra firmy. Rzeczywiście, była asystentką szefa. A skoro ich wspólne wyjście stanowiło element strategii marketingowej firmy, nie miała wyboru. Ale
nie
zamierzała
ułatwiać
Reynoldsowi zadania. Skrzyżowała
ramiona na piersi. 6
- Nie będziesz zachwycony, jeśli się pojawię w dżinsach i obszarpanej koszulce. Nie mam odpowiedniej kreacji na imprezę w gronie wyższych sfer. Na twarzy Petera pojawił się wyraz ulgi. Klepnął dłońmi o marmurowy blat i uśmiechnął się szeroko. - To nie problem. Zajmę się wszystkim. A raczej, ty się zajmiesz, a ja pokryję rachunki. Proszę. Sięgnął ręką do tylnej kieszeni, szukając portfela, i nagle zorientował się, że wciąż jest w bokserkach. Pokręcił głową i pospiesznie uspokoił Lucy.
U S
- Nie martw się. Dam ci kartę kredytową. Dam ci dwie karty. Kup, cokolwiek zechcesz. połamał jej żeber. - Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
O
W trzech susach dopadł do Lucy i uścisnął ją tak mocno, że omal nie
AL
Każde słowo uzupełniał pocałunkiem w czoło asystentki. Nogi się pod nią ugięły, zamknęła oczy i poczuła, jak fala gorąca przenika przez jej białą bluzkę, krótką granatową spódnicę i pończochy.
D
Oczywiście mogła spędzić wieczór z tym mężczyzną i nie zapominać, że łączą ich tylko sprawy służbowe. A jeśli uda jej się dokonać tego cudu,
AN
spróbuje trudniejszego zadania: przemienić wodę w wino. Peter od momentu przebudzenia wypił właśnie szóstą filiżankę kawy i
SC
nacisnął klawisz myszy, aby wysłać porcję emaili napisanych przez ostatnie pół godziny. Dochodził do wniosku, że nie jest łatwo dbać o niego. Lucy wyszła zaledwie dwie i pół godziny wcześniej, ale zwykle to ona zajmowała się telefonami i korespondencją. Kiedy co pięć minut rozlegał się dzwonek, Peter zrezygnował z podnoszenia słuchawki i przełączył telefon na pocztę głosową. Z gabinetu na piętrze usłyszał trzask otwieranych drzwi wejściowych i ogarnęła go ulga. Bogu dzięki! Teraz mógł się wreszcie zamknąć w pokoju i skupić na tym, co było jego najmocniejszą stroną, czyli na programowaniu, zamiast marnować czas na prozę życia codziennego.
7
Stanął na podeście schodów i obserwował Lucy zmagającą się z naręczem toreb i pakunków. Zauważyła go i dmuchnięciem usiłowała odsunąć z twarzy niesforny kosmyk czarnych włosów. - Mógłbyś mi pomóc. - Ach tak. Spędzał więcej czasu z komputerami niż z ludźmi, a Lucy z wielką gorliwością wytykała mu pewne braki w dobrych manierach. Natychmiast zbiegł po schodach i przejął z jej rąk kłopotliwy bagaż.
U S
- Przepraszam. Wygląda na to, że zakupy się udały.
Ściągnęła żakiecik stanowiący komplet z granatową spódnicą, cisnęła go na balustradę i została w białej bluzce, która podkreślała jej kobiece mimo
że
dodatkowo
ukryte
pod
czarnym
koronkowym
O
atrybuty,
staniczkiem prześwitującym przez materiał, Peter poczuł, że burzy się w
AL
nim krew, więc natychmiast zabronił sobie w myślach wędrówek po ścieżkach, na które nie miał powodu wkraczać.
Niewątpliwie Lucy była piękną kobietą. Od chwili gdy przyszła na gęstwiną
jedwabistych
D
rozmowę w sprawie pracy, fascynowała go gładką jak porcelana cerą, hebanowych
włosów
i
bystrym
spojrzeniem
AN
niebieskich oczu, łagodnych jak u łani. Naturalnie nie było szans na zaistnienie między nimi czegoś więcej. Peter nie brał pod uwagę zaangażowania się w jakikolwiek związek, tym
SC
bardziej w związek z kobietą przez siebie zatrudnianą. W tym, i nie tylko w tym względzie był bardzo podobny do ojca, toteż nie chciał iść w jego ślady, unieszczęśliwiając żonę i dzieci. Mimo wszystko przyjął Lucy do pracy, ponieważ była po prostu najlepszą kandydatką. Pisała na klawiaturze w tempie dyktowanego tekstu, doskonale znała się na komputerach i miała cudowny głos, który oczarowałby nawet dwunastu apostołów. Słowem, mógł winić jedynie siebie o to, że podczas rozmowy często patrzy na jej pełne czerwone usta, a kiedy Lucy kończy pracę, on gasi zmysły zimnym prysznicem.
8
Ubrany w brązowe bawełniane spodnie i ciemnozieloną koszulkę polo zastanawiał się, co rozbawiło Lucy. Nie był w stanie odpowiedzieć uśmiechem, aby nie kusić losu, nie rozluźniać atmosfery. - Mam nadzieję, że kiedy zobaczysz wyciąg wydatków z karty kredytowej, nadal będziesz uważał zaproszenie mnie za dobry pomysł. Przez chwilę milczał, a następnie wzruszył ramionami. - Chyba nie wyczerpałaś limitu? Uniosła brwi i wyciągnęła rękę, jakby oczekiwała uścisku dłoni.
U S
- Pozwól, że się przedstawię. Jestem kobietą, która nie waha się czerpać garściami z konta mężczyzny. Poza tym tak się składa, że wiem, na ile jesteś wyceniany. Masz pytania?
O
Zachichotał. Miała niepospolite poczucie humoru i język ostry jak brzytwa, ale między innymi dlatego lubił z nią przebywać.
AL
- Przypomnij mi, żebym wypił parę drinków, zanim otworzę kopertę z wyciągiem z konta. A tymczasem może urządzisz dla mnie mały pokaz mody?
D
Otworzyła szeroko oczy i pokręciła głową. - Raczej nie.
AN
- Daj się namówić! Chcę zobaczyć, za co zapłaciłem. Kiedy rozważała prośbę Petera, przebiegały ją dziwne dreszcze. Na dwie rzeczy na świecie nie miała najmniejszej ochoty: towarzyszyć Reynoldsowi na gali dobroczynnej
SC
oraz przedwcześnie prezentować mu swoją wieczorową kreacje. Skoro jednak wydał sporą sumkę na modne ciuszki i życzył sobie „podglądu”, miał do tego prawo. - Możesz
skorzystać
z
mojej
sypialni,
żeby
się
przebrać
-
zaproponował, widząc, że Lucy się waha. - Znając kolor sukni, będę wiedział, jaki do niej zamówić bukiecik. - Bukiecik? - Błagalnie wznosząc wzrok ku niebu, ruszyła za nim po schodach. - Przecież nie idziemy na bal maturalny! Przewieszony
przez
balustradę
na
piętrze,
posłał
jej
uśmiech
promienny jak stuwatowa żarówka. - A szkoda. Zapowiadałaby się lepsza zabawa. 9
Wniósł do sypialni torby i pudełka, które zaścieliły łóżko i podłogę. Zacierając ręce, mrugnął porozumiewawczo i wycofał się do holu. - Zawołaj, kiedy będziesz gotowa. Czekam w gabinecie. Drzwi się cichutko zamknęły, a ona została sama między łóżkiem Petera, materacem Petera a poduszką Petera. Wykazała maksimum silnej woli, żeby się nie rzucić na skłębioną pościel i nie wdychać zapachu mężczyzny z każdego włókna szlachetnej egipskiej bawełny. Sama kupowała ten komplet bielizny.
U S
Żałosne i smutne. Jakaż inna dwudziestodziewięcioletnia kobieta zniżyłaby się do tego, żeby fantazjować na temat swojego niedojrzałego, niegodnego jej zainteresowania szefa? Człowieka, który nigdy nie spojrzał
O
na nią jak na kobietę...
Wydawało jej się, że zrobiła wszystko, by mu dać do zrozumienia, że
AL
jest nim zainteresowana, poza jednym - nie położyła się na jego biurku, zapraszając: „Weź mnie, duży chłopczyku!”. Odkąd przed dwoma laty zaczęła u niego pracować, starała się go przekonać, że ewentualne zaloty
D
nie będą niemile widziane. Ubierała się w kuse spódniczki i wydekoltowane bluzki. Wypróbowała tuzin zapachów perfum. Upinała i wiązała włosy na
AN
rozmaite sposoby. Przysuwała się jak najbliżej Petera, kiedy rozmawiali, i znajdowała preteksty, żeby wejść do jego gabinetu, gdy pracował. Kiedy nic nie przyniosło rezultatu, poddała się. Upokorzenie ma swoje
SC
granice. Punktem zwrotnym okazał się dzień, kiedy po przybyciu rano do pracy zobaczyła półnagą obcą kobietę wychodzącą z pokoju Petera. Upadła hipoteza, że jej szef jest gejem, a Lucy przysięgła sobie, że nigdy już nie kiwnie palcem, aby przyciągnąć uwagę Reynoldsa. Niestety nic nie mogła poradzić na to, że z podziwem się przypatrywała muskularnej sylwetce szefa, zaś jej serce wyrywało się z piersi na dźwięk jego niskiego, zmysłowego głosu. Nieraz myślała o zrezygnowaniu z posady. Była zdolna, dobra w tym co robi i zapewne w ciągu tygodnia znalazłaby inną pracę, ale podobało jej się w tej firmie. Reynolds był wspaniałym pracodawcą. Wierzyła, że odniesie wielki sukces i cieszyła się, że może się do tego przyczynić. 10
A poza tym jakiż inny szef wykosztowałby się na kreację wieczorową, która prawdopodobnie zakończy żywot na tej jednej okazji? Wyjęła zakupy z opakowań i zaczęła się rozbierać. Stojąc półnaga na środku sypialni mężczyzny, w którym się kochała, zignorowała dreszcz ekscytacji, który przebiegł jej po plecach. Gdyby on tu teraz był, gdyby nie chodziło o zaimprowizowany pokaz mody... Dla zaoszczędzenia czasu i fatygi postanowiła przymierzyć suknię na bieliznę, którą już miała na sobie, zmieniła jednak zwykłe pantofle na
U S
czarne aksamitne szpilki. Włosy odrzuciła na plecy.
Stanęła na progu gabinetu Petera oparta swobodnie o framugę.
SC
AN
D
AL
O
- No i jak?
11
ROZDZIAŁ DRUGI Oderwał wzrok od monitora, zastanawiając się, dlaczego, gotowa do prezentacji, nie zawołała go, a wtedy pofatygowałby się do sypialni. Nagle jego zwoje mózgowe wstrzymały pracę, a twardy dysk z myślami został wykasowany, gdy spostrzegł stojące przed nim zjawisko. Zsunął druciane okulary na koniec nosa, aby lepiej widzieć, ale pierwsze, rewelacyjne wrażenie, wcale nie znikło. Wyglądała oszałamiająco.
U S
Włosy tworzyły wokół twarzy hebanową aureolę, a czerwony atłas sukni, ozdobiony czarnym kwiecistym wzorem, podkreślił różowawy odcień jej alabastrowej skóry.
O
Ale to się działo od szyi w górę. Natomiast to, co było poniżej szyi, przyprawiło Petera o dreszcze. Oczy omal nie wyszły mu z orbit, a gardło
AL
zaschło na wiór.
Zawsze wiedział, że Lucy ma cudowne ciało. Wszystkie proste spódnice i wszystkie proste żakiety świata nie zdołałyby tego ukryć. Ale ta suknia na
D
ramiączkach cienkich jak spaghetti, z ozdobnie wykończonym karczkiem i wysokim stanem, i dziewięciocentymetrowe szpilki, dzięki którym nogi Lucy figury.
AN
sięgały stąd do wieczności - wydobywały wszelkie zalety ponętnej kobiecej Wzrok Reynoldsa wędrował od obfitego biustu, poprzez wiotką kibić do
SC
krągłych bioder i z powrotem. Kiedy napotkał spojrzenie jasnobłękitnych oczu, po raz pierwszy w życiu odebrało mu mowę. A wydawało mu się, że coś podobnego może spotkać tylko gwiazdora filmowego, kiedy zapomni scenariusza.
Lucy przerwała długą ciszę, przywracając krwiobieg i procesy myślowe w mózgu szefa. - I co? - spytała, przypatrując się badawczo samej sobie i szukając ewentualnej skazy na swoim zapierającym dech wizerunku. - Nie podoba ci się? Mam to zwrócić do sklepu? - Nie! - wrzasnął, za szybko i za głośno. Wziął głęboki oddech i złagodził ton głosu. - Jest idealnie. Ja tylko... - Podziwiałem twój wygląd... 12
miałem kosmate myśli... wyobrażałem sobie, jak wyglądasz bez tego stroju... - Pomyślałem, że dziś wieczorem wszyscy będą się za tobą oglądać. Będziemy się musieli opędzać kijem od mężczyzn, którzy cię otoczą. Zarumieniła się uroczo i skromnie opuściła wzrok. - Dziękuję. - W tej kreacji bez problemu wzbudzisz zainteresowanie firmą Reyware. Pożałował tych słów, kiedy tylko je wypowiedział. Cóż on sobie myślał,
U S
porównując udział Lucy w wieczorku charytatywnym do prostytucji? Hej, maleńka, może odstawisz się szałowo i wyskoczysz ze mną na imprę, żeby nadać nowe znaczenie piłkarskiemu określeniu „gra ciałem” i wyciągnąć O niebiosa! Poczuł się jak alfons.
O
trochę grosza od nowych klientów mojej firmy?
AL
Zorientował się, że sprawił jej przykrość głupim komentarzem, bo opuściła głowę i czubkiem buta odruchowo kreśliła niewidzialne wzory na wykładzinie.
D
Nerwowo potarł twarz dłonią i zaklął pod nosem. - Zachowałem się jak ostatni drań - próbował ją niezdarnie przeprosić. uśmiech.
AN
Śmiało spojrzała w jego ciemne, sposępniałe oczy i zdobyła się na nikły - Wiem, co chciałeś powiedzieć.
SC
Nie wiedziała, ale Peter nie miał pojęcia, jak wszystko wyjaśnić, żeby jeszcze nie pogorszyć sytuacji. - Lepiej pójdę się przebrać. - Odwróciła wzrok. - Zanim coś poplamię, podrę lub wygniotę.
Chętnie wziąłby czynny udział w podarciu jej sukni, a potem chętnie zapłaciłby za nową... Natychmiast zamknął w wyobraźni furtkę dla podobnych swawolnych skojarzeń. Lucy obróciła się na pięcie i poszła do sypialni, a kiedy patrzył, jak ta długonoga dziewczyna elegancko i zgrabnie się porusza, poziom testosteronu w jego żyłach przekroczył wszelkie dopuszczalne normy.
13
I tylko na tyle mógł sobie pozwolić: na patrzenie. Nie należała do kobiet, które kleiły się do niego na przyjęciach i dawały do zrozumienia, że mają nadzieję na spędzenie nocy w jego łóżku. I chociaż nie wiadomo jak by tego pragnął, nie wykorzystałby Lucy do rozładowania napięcia, które go nagle ogarnęło. Była jego asystentką i, jak sądził, przyjacielem. Nie chciał ryzykować utraty żadnego z tych jej wcieleń. Co gorsza, Lucy nie należała do dziewczyn na jedną noc. Pracowała dla niego od dawna, pomagała w sprzedaży programów i działała jak zderzak w
U S
kontaktach dzikusa Reynoldsa z cywilizowanym światem.
Opadł na krzesło obrotowe i zaczął się kręcić coraz szybciej, aż zieleń ścian zawirowała w oczach. A to się wkopał... Powinien wynająć na
O
sekretarza mężczyznę, który odbierałby telefony i załatwiał korespondencję. Z pewnością niebawem stanie przed taką koniecznością.
AL
Tyle że Lucy była najlepsza i, szczerze mówiąc, nie chciałby pracować z nikim innym, bez względu na to, jak bardzo musiałby się pilnować w jej obecności. Gdyby między nimi zaiskrzyło, nie chodziłoby o jednorazowe
D
zaloty. To nie ten typ kobiety.
A skoro nie ten, to jaki? To kobieta na zawsze, to perspektywa
AN
małżeństwa, dzieci i przytulnego domu. A ta wizja przerażała Petera na śmierć. Już dawno zdecydował, że nigdy się nie zaangażuje w romantyczny związek, który odciągnąłby jego uwagę od działalności biznesowej.
SC
Ojciec próbował pogodzić sferę osobistą z zawodową i poniósł sromotną porażkę. To znaczy, jego firma odniosła spektakularny sukces, ale małżeństwo okazało się klęską żywiołową. Ojciec całymi dniami przesiadywał w biurze i swoją energie spalał w negocjacjach handlowych i zawieraniu kontraktów, a Peter i jego matka cierpieli w samotności. Widział, jak niewidzialny ciężar przygniata barki matki. Widział ból i zawód w jej oczach, kiedy ojciec wracał później, niż obiecał, albo gdy musieli odwoływać zaplanowane wyjścia. Peter nie zamierzał smażyć się w piekle za karę, gdyby zgotował jakiejś kobiecie podobny los, a zwłaszcza kobiecie, na której by mu zależało. Małżeństwo, rodzina, „żyli długo i szczęśliwie” - to nie dla niego. Wszystkie 14
swoje cele życiowe zogniskował wokół umacniania pozycji własnej firmy i prezentowania oferty oprogramowania konkurencyjnej na rynku. A to znaczyło, że nie miał czasu na poważne związki. Nawet gdyby Reyware and Games of PRey osiągnęła sukces na tyle trwały, by mógł na chwilę odetchnąć i ożywić kontakty towarzyskie, nie zamierzał zawierać zobowiązujących znajomości. Peter wyznawał zasadę: wszystko albo nic. Potrafił się całkowicie skoncentrować albo na biznesie, albo na znalezieniu żony i założeniu
U S
rodziny. Nie umiałby robić tych dwóch rzeczy równocześnie. Na najbliższe dziesięć, dwadzieścia lat wybrał pierwszy wariant: biznes.
Do diabła, szkoda! Parę godzin spędzonych pod kołderką z Lucy było
O
chyba warte zrezygnowania z jednego czy dwóch intratnych projektów. Na wieczór zamówił limuzynę, aby przyjechała po Lucy o siódmej.
AL
Miała zatem dwie i pół godziny na to, by wrócić po pracy do domu, wziąć prysznic, przebrać się, uczesać i zrobić makijaż.
Zapewne nie potrzebowała nawet połowy tego czasu na przygotowania,
D
ale niecodziennie zdarzało jej się uczestniczyć w ekskluzywnej kolacji dla elity. A na myśl, że będzie towarzyszyć Peterowi i może nawet zostanie
AN
błędnie wzięta za jego najnowszą zdobycz, jej żołądek zawiązywał się w supeł.
Zajmowała mieszkanie - małe, ale dla niej wystarczające - tylko o kilka
SC
przecznic od domu Petera. Żeby ożywić puste białe ściany, w pobliskiej galerii kupiła kilka obrazów i oprawiła w ramki kilka fotografii krewnych i przyjaciół. Barwne dywaniki pokrywały klepkę podłogową, a zdobiąca łóżko narzuta
w
afrykańskie
wzory
nadawała
wnętrzu
dziki,
egzotyczny
charakter. Przynajmniej tak sądziła. Czekał też na nią Kakao, piękny, długowłosy, trójkolorowy kot, który zawsze przybiegał do drzwi na jej powitanie, ale od innych osób uciekał. - Witaj, skarbie - zagadała pieszczotliwie. Nie zważając na sierść, która jak do magnesu lgnęła do spódnicy i żakietu, chwyciła kota na ręce. Kakao zaczął mruczeć i trącać głową policzek pani. 15
- Już dobrze. Wiem, że jesteś głodny. Zgodnie ze swoim zwyczajem, posadziła kota na stole kuchennym, otworzyła puszkę i wyłożyła porcję karmy do miseczki z fantazyjnym napisem „Kakao”. - Dziś pyszne danie z wątróbką i kurczaczkiem - obwieściła, drapiąc kota za uszami. - A ja muszę się przygotować do wielkiego przyjęcia, na które idę wieczorem. Wszystkie elementy stroju położyła na łóżku, z obawy, że mogłaby o
U S
czymś zapomnieć. Po krótkiej kąpieli wtarła balsam nawilżający w parującą skórę i naniosła po kropelce ulubionych perfum na przeguby rąk i szyję. Potem wysuszyła włosy suszarką i przystąpiła do procesu ubierania się.
O
Zaczęła od kompletu bielizny - eleganckiego biustonosza i majteczek, dobranych kolorystycznie do czerwono-czarnej sukni. Następnie wciągnęła
AL
czarne jedwabne pończochy samonośne, na które namówiła ją sprzedawczyni. Zapewniała, że pończochy, czy to samonośne, czy podtrzymywane przez pas, są o wiele seksowniejsze niż rajstopy.
D
Prawdę mówiąc, Lucy nie czuła potrzeby wkładania seksownej bielizny na randkę-nierandkę z własnym szefem. Mogłaby wyjść z limuzyny naga, a
AN
on i tak raczej nie poświęciłby jej więcej uwagi niż przelotne spojrzenie znad klawiatury komputera.
Odziana w kosztowną suknię idealnie podkreślającą każdą krągłość jej
SC
ciała, upięła włosy gładko z tyłu głowy, wzięła maleńką torebkę ozdobioną cekinami, w której zmieściły się zaledwie puderniczka i pomadka, i ruszyła do wyjścia.
Zegar pokazywał, że do siódmej pozostało pięć minut, ale jeśli zaczeka na limuzynę przed domem, uniknie sytuacji, że szofer będzie ją wzywał klaksonem. Pogłaskała na pożegnanie kota, który wylizywał do czysta miseczkę. - Bądź grzeczny. Wrócę najszybciej, jak będę mogła. Podchodząc do przeszklonych drzwi na parterze, zauważyła, że limuzyna właśnie podjeżdża. Udrapowała na ramionach czarny szal z frędzlami i wyszła. 16
Spodziewała się, że kierowca wysiądzie, okrąży wóz i otworzy dla niej drzwi, tymczasem drzwi otworzyły się same. Znieruchomiała, widząc, że z wnętrza auta wyłania się stopa, noga, ramię, aż wreszcie jasnowłosa głowa. Sądziła, że Peter po prostu wyśle po nią limuzynę i dołączy do niej już w hotelu, w którym organizowano uroczystą kolację. Nagle okazało się, że ma tam pojechać razem z nim. Na tylnym siedzeniu. Tuż obok niego. Stał przy krawężniku i czekał. W czarnym smokingu wyglądał jak kalifornijska wersja Jamesa Bonda. Wstrzymała oddech, z trudem zrobiła
U S
krok do przodu, a potem następny, aż stanęła u jego boku. Uśmiechnięty promiennie otaksował ją wzrokiem i wyciągnął rękę.
- O ile to możliwe - stwierdził, delikatnie ściskając jej palce - wyglądasz
O
jeszcze bardziej oszałamiająco niż ostatnim razem.
Komplement owiał ją jak ciepły podmuch wiatru. Mimowolnie uniosła
AL
kąciki ust w uśmiechu.
Nagle wyciągnął zza pleców okazałą czerwoną różę na długiej łodydze. - Dla ciebie. Pomyślałem, że przypadnie ci do gustu bardziej niż
D
bukiecik.
Przenikliwość Petera chwilowo odebrała jej mowę, zareagowała więc
AN
radosnym śmiechem. Peter potrafił być czarujący, kiedy chciał, ale nigdy wcześniej Lucy nie była obiektem jego uwodzicielskiej strategii. Wiedziała oczywiście, że to tylko gra. Postanowił tego wieczoru
SC
okazywać jej uprzejmość, gdyż oddała mu przysługę, towarzysząc w gali dobroczynnej. Ale chociaż przez jeden wieczór chciała wierzyć, że Peterem kierują szczere intencje. Nie miała zresztą powodu, by się nie cieszyć chwilą, póki trwała. Już wkrótce, a ściślej w poniedziałek rano, trzeba będzie wrócić do pracy, do prozaicznego układu pracownik-pracodawca. Podniosła kwiat i wciągnęła w nozdrza intensywną woń. - Piękna! Dziękuję. Kiedy ich oczy spotkały się nad pąkiem róży, Lucy zdawało się, że dostrzegła we wzroku Reynoldsa powagę i zatroskanie, ale to wrażenie ulotniło się równie szybko, jak powstało. Chrząknął z zakłopotaniem i podał jej ramię. 17
- Wsiadamy? Kiwnęła głową i zajęła miejsce na wyściełanym pluszem tylnym siedzeniu limuzyny. Peter usiadł obok i samochód ruszył z miejsca. - Może coś do picia? - zaproponował. Na przeciwległym siedzeniu w wiaderku z lodem chłodziła się otwarta butelka szampana. Nalał złoty płyn do kryształowych kieliszków. Lucy nie przepadała za alkoholem i w innej sytuacji z pewnością nie piłaby niczego w samochodzie w drodze na imprezę, ale tego wieczoru była
U S
tak zdenerwowana i podekscytowana, że uznała parę łyków szampana za balsam uspokajający.
- Jeszcze raz dziękuję, że zgodziłaś się ze mną pójść na kolację -
O
odezwał się, gdy pierwsze chłodne bąbelki szampana dotarły do żołądka Lucy. - Czuję się spokojniej i pewniej, niż gdybym miał iść tam sam lub w
AL
towarzystwie obcej osoby.
Peter umawiał się na randki prawie wyłącznie z obcymi osobami, więc musiał się z nimi zaprzyjaźniać w galopującym tempie, skoro je zapraszał
D
do spędzenia nocy we własnej sypialni.
Wypiła następny łyk szampana, aby zapomnieć o tej przygnębiającej
AN
konkluzji. Nie powinno jej obchodzić życie erotyczne Petera. Ani w ogóle jego życie osobiste. Przedmiotem jej troski mogło być jedynie jego życie zawodowe, od dziewiątej do siedemnastej. I czasami w nadgodzinach, tak jak
SC
dziś. Poza tym Reynolds mógł robić, co chciał i z kim chciał. A jej to nie powinno absolutnie obchodzić. - Przecież nie oddaję ci jakiejś nadzwyczajnej przysługi - postawiła sprawę jasno. - To część moich zajęć służbowych. -
Zajęć
nadobowiązkowych.
Nie
musiałaś
się
godzić.
Mogłaś
powiedzieć, że jesteś zajęta, że już się umówiłaś na randkę albo po prostu odmówić. Owszem, mogła, gdyby... gdyby w ogóle przyszło jej to do głowy. Jechali dalej w milczeniu, aż dotarli do hotelu „Four Seasons” na obrzeżach Georgetown. Peter odstawił puste kieliszki, a gdy szofer otworzył drzwi, wysiadł pierwszy i podał Lucy rękę. 18
Ramię w ramię wkroczyli do eleganckiego holu hotelowego. Duży transparent z napisem i strzałkami kierował uczestników bankietu Klubu Kobiet do szeregu wind, które miały ich zawieźć na odpowiednie piętro. Peter i Lucy dołączyli do kilku czekających par. Do kabiny wsiedli jako ostatni. Przez cienką tkaninę szala Lucy czuła na karku gorącą dłoń Petera. Spojrzała na niego przez ramię i zauważyła, że ma dziwnie stężałą twarz i zmrużone oczy. Zanim zdążyła spytać, czy dobrze się czuje, drzwi windy rozsunęły się ze świstem, a męska dłoń na karku ponagliła ją do wyjścia.
U S
Wyłożony dywanem i obity boazerią korytarz prowadził do zatłoczonej sali balowej.
Okrągłe stoły na dziesięć lub dwanaście osób przykryte były zielono-
O
różowymi obrusami, których barwy odpowiadały emblematowi Klubu Kobiet. Po bokach ustawionego z przodu sali podestu stały długie prosto-
AL
kątne stoły.
Na widok mikrofonu, przy którym, zgodnie z programem uroczystości, miał wygłosić mowę laureata, Peterowi zaschło w gardle i zaczął go uwierać
D
kołnierzyk koszuli. Odruchowo spróbował poluzować muchę. - Dasz sobie świetnie radę - zapewniła, kojącym gestem przesuwając
AN
dłonią po przedramieniu szefa, aż ich palce się splotły. - Lepiej sami podejdźmy do prezydium klubu, zanim pani Harper-Whitfield zacznie ćwierkać na twoje powitanie i zrobi się zbiegowisko.
SC
Jęknął.
- Proszę, tylko nie pani Harper-Whitfield! Oboje wybuchnęli śmiechem, torując sobie drogę przez tłum gości. Skinieniem głowy lub uprzejmym „dzień dobry” witali znajomych, a zatrzymywali się na krótką pogawędkę tylko wtedy, gdy nie mieli wyboru. Kiedy wreszcie zajęli przypisane im miejsca, Reynoldsa obstąpiła chmara pań z zarządu klubu, prawiąc komplementy pod adresem szczodrości darczyńcy. Lucy siedziała obok z nieschodzącym z twarzy uśmiechem. Parada wielbicielek pragnących zamienić choćby słówko z szacownym Peterem Reynoldsem wprawiła ją w dobry humor. 19
Wreszcie podano kolację i mogli odetchnąć. Na menu składały się pyszne plastry soczystej wołowiny, brokuły na' parze i lekko przyprawione młode ziemniaki, a na deser kruche babeczki z owocami. Panował taki gwar, że prowadzenie prywatnej rozmowy graniczyło z cudem. Lucy
zdawała
sobie
sprawę,
że
Petera
przeraża
perspektywa
wystąpienia przed tak liczną publicznością, jednak bez względu na to, jak wolno jadł, czas nieubłaganie płynął. Przewodnicząca Klubu Kobiet zwróciła podkreślając największe sukcesy. Kiedy
zaczęła
opowiadać
o
U S
się do przybyłych, opisując dokonania organizacji w minionych miesiącach i szczególnym
wkładzie
jednego
z
darczyńców, który zapewnił schroniskom sprzęt komputerowy, dzięki kobiety
ciężko
doświadczone
przez
los
zyskały
szanse
na
O
czemu
podwyższenie swych kwalifikacji zawodowych, Lucy poczuła, że Peter cały
AL
się spiął. Kostki palców zaciśniętych bezlitośnie na Bogu ducha winnej serwetce zbielały mu jak kreda. Dyskretnie nachyliła się do niego. - Rozluźnij się - szepnęła.
D
Położyła dłoń na jego pięści i delikatnie głaskała ciepłą skórę, aż palce odgięły się i wypuściły zmaltretowaną serwetkę. Wetknęła drugą rękę pod
AN
połę smokingu Petera i wyciągnęła z wewnętrznej kieszeni plik fiszek. Wiedziała, że tam będą.
- Weź głęboki oddech - poleciła kojącym tonem. - Robiłeś to już tysiąc
SC
razy, poradzisz sobie. A jeśli zawiodą wszystkie sposoby na opanowanie nerwów, pamiętaj o ostatniej desce ratunku i wyobraź sobie, że słuchacze są goli jak święci tureccy. Podniósł gwałtownie głowę. Zielone, rozpalone oczy zatrzymały się na wysokości jej piersi.
- Ale ja nie jestem goła - mruknęła z wyrzutem, żartobliwie przewracając oczami. Poklepała go po policzku, dodając odwagi. Rozpromieniona przewodnicząca Klubu Kobiet właśnie skończyła zagajenie i krąg światła z reflektora zatrzymał się na Peterze. Lucy wcisnęła
20
mu notatki do ręki i wzrokiem nakazała wstać, a potem przyłączyła się do oklasków publiczności. Właściwie nie miał powodów do niepokoju. Przygotował przemówienie zarówno zabawne, jak i wzruszające. Wygłosił je ze swadą i urokiem, któremu nie oparłaby się nawet zakonnica. W ostatnim fragmencie wystąpienia obiecał dalszą pomoc dla klubu w postaci kolejnej partii używanych komputerów. Zaskarbił tym sobie gorącą owację na stojąco. Członkinie klubu wręczyły mu pamiątkową plakietkę.
U S
Po części oficjalnej goście przenieśli się do przyległej sali, gdzie przez resztę wieczoru przygrywać miała orkiestra, a dochód ze sprzedaży napojów alkoholowych miał w znacznej mierze zasilić fundusz charytatywny.
O
Mając za sobą przemówienie, Peter rozluźnił się i zamierzał się wmieszać w tłum swoich wielbicieli. Lucy wiedziała, jakie zadanie
AL
przypadało jej na tym etapie akcji. Miała nawiązywać rozmowy z najbogatszymi obywatelami Waszyngtonu i okolic, zachwalać im usługi firmy Petera i przekonywać, że człowiek, który poświęcił tyle czasu i
D
środków na zbożny cel charytatywny, z pewnością zasługuje na wsparcie własnej działalności biznesowej. Miała ich umawiać na spotkania w firmie
AN
w celu obejrzenia próbki dokonań Petera i omówienia szczegółów przyszłej współpracy z Reyware.
W ciągu dwóch godzin wyczerpujących konwersacji z gośćmi bankietu
SC
udało jej się wzbudzić zainteresowanie dwudziestu kilku potencjalnych klientów i zapisać ich w terminarzu spotkań na najbliższe tygodnie. Z trudem walczyła z pokusą ziewania, aby nie obrazić rozmówców i nie zepsuć dobrego wrażenia, które starała się robić przez pół nocy. Peter stanął za plecami Lucy, objął ją w talii i oparł brodę na jej ramieniu. - No i jak, odrobiliśmy pańszczyznę? Możemy się wreszcie wymiksować z tego kotła? - Myślałam, że dobrze się bawisz - stwierdziła, nie odwracając głowy. - Robiłem dobrą minę do złej gry, a to nie znaczy, że się dobrze bawiłem. Zamykamy nasz teatrzyk? 21
Zerknęła na zegarek. Dochodziła północ. - Przypuszczam, że nie zachowamy się niegrzecznie, jeśli teraz wyjdziemy. W sumie spędziliśmy tu prawie cztery godziny. - A mnie się wydaje, że co najmniej sześć. Chcę wrócić do domu i znaleźć honorowe miejsce na powieszenie nowej plakietki. - Pomachał deseczką z przybitą złotą blaszką. Przedzierali się przez tłum do kuluarów sali balowej i dalej, na korytarz, z nadzieją, że nie zostaną zauważeni.
U S
Akurat czekała winda. Drzwi rozsunęły się natychmiast po naciśnięciu guzika i znaleźli się sami w wyłożonej lustrzanymi taflami kabinie. Lucy zobaczyła bruzdy wokół ust Petera mówiące o tym, że napięcie jeszcze nie
O
do końca go opuściło. Dodatkowo świadczyły o tym palce zaciśnięte na balustradce biegnącej wokół trzech ścian windy.
AL
- Źle znosisz jazdę windą? Ogarnia cię lęk? - spytała, odciągając jego uwagę od czerwonych cyferek wyświetlanych nad drzwiami. - Lęk? Skąd ci to przyszło do głowy? zachowujesz
się
niespokojnie.
D
- Bo
Zauważyłam
to
już,
kiedy
jechaliśmy windą do góry, na przyjęcie. Mogliśmy przecież iść schodami.
AN
Pokręcił głową.
- Nic mi nie jest. Po prostu wolę wysiadać z windy niż wsiadać. Wymigał się od odpowiedzi, ale Lucy nie drążyła tematu, bo od parteru
SC
dzieliły ich tylko cztery piętra. Nagle lampki zamigotały i zaniepokojony Peter podniósł wzrok. Chwilę później zapadła ciemność, a kabina zatrzymała się gwałtownie między kondygnacjami. - Co się dzieje? Dlaczego nie jedziemy? - Peter nerwowo zaczął przyciskać wszystkie guziki na panelu kontrolnym, jakby chaotyczne gesty mogły w cudowny sposób wznowić ruch windy. - Chyba wyłączono prąd - stwierdziła Lucy, czekając, aż źrenice przystosują się do iście egipskich ciemności. - O Boże. Ile twoim zdaniem potrwa usunięcie awarii? Wzruszyła ramionami i dopiero wtedy zorientowała się, że Reynolds jej nie widzi. 22
- Wiesz, jak to jest z przerwami w dostawie prądu. Czasem żarówki gasną na kilka minut, a czasem na całą noc. - O Boże! - jęknął ponownie. Jego oddech stawał się coraz bardziej chrapliwy, coraz szybszy. Odbijał się echem od ścian. Lucy wyciągnęła rękę na oślep, aż namacała miękką tkaninę smokingu na jego ramieniu. - Spokojnie, Peter. Winda stoi w miejscu. - Na tym polega problem - rzucił przez zaciśnięte zęby, akcentując
U S
każde słowo uderzeniem pięści o metalowe drzwi. - Ta cholerna kobyła stoi w miejscu!
Po plecach Lucy przebiegł dreszcz strachu.
O
- Sądziłam, że nie lubisz jeździć windą ze względu na chorobę lokomocyjną i groźbę sensacji żołądkowych.
AL
- Żartujesz! - wydusił przez ściśnięte gardło, coraz ciężej dysząc. Czuła, jak mięśnie barku Petera to się spinają, to rozluźniają. - Chodzi o windę - wybuchnął. - Uwielbiam szybką jazdę. Byle nie w
SC
AN
D
windzie! Nie znoszę ciasnych, zamkniętych pomieszczeń.
23
ROZDZIAŁ TRZECI - Masz klaustrofobię? Peter cierpiał na lęk przed ciasnymi pomieszczeniami? I ona o tym nie wiedziała? Nieprawdopodobne. Pracowała u niego już od dwóch lat. Na litość boską, przecież znała jego ulubione potrawy, ulubiony kolor, ulubione bokserki. Jak mogła przeoczyć tak spektakularną chorobę szefa jak klaustrofobia?
U S
- W lekkiej postaci - wyrzęził, a Lucy zdała sobie sprawę, że usiłował zbagatelizować stan, w jakim się znalazł jego organizm w wyniku nieprzewidzianych okoliczności.
- Spokojnie. Nie wpadajmy w panikę - stwierdziła, kierując te słowa
O
bardziej do siebie niż do towarzysza. Stanęła bliżej niego, pogłaskała go po
AL
ręce, po barku. - Zapewne niedługo znów włączą prąd. Tymczasem powiedz mi, od jak dawna cierpisz na tę przypadłość.
- Od zawsze. Odkąd sięgam pamięcią. - Łapczywie wciągał powietrze
D
jak ryba wyrzucona przez falę na brzeg. - Co tu tak gorąco? Stanowczo za gorąco.
AN
Zdaniem Lucy, odkąd zgasło światło, temperatura w windzie nie zmieniła się ani o stopień, a mimo to Peter zaczął gwałtownymi ruchami ściągać
smoking. Prawdopodobnie
stresowa
sytuacja
zaburzyła
jego
SC
wewnętrzną równowagę cieplną. - Poczekaj, pomogę ci.
Wzięła od niego smoking, złożyła na pół i umieściła po omacku w kącie windy.
- Co zwykle robisz, kiedy się znajdziesz w zamkniętej przestrzeni? Zamierzała podtrzymywać rozmowę, żeby Reynolds nie myślał o tym, gdzie się znajdują. Wybuchnął śmiechem, ochrypłym, nieprzyjemnym. - Zastanawiam się, czy oszaleć do końca, czy zwymiotować, a może zemdleć. Szeroki wybór!
24
Jeszcze nigdy nie widziała Petera w takim stanie. Niewątpliwie był z niego oryginał i świr komputerowy. Skupiał się raczej na opracowywanym właśnie programie niż na tym, czy ma uczesane włosy albo czy w lodówce jest zapas mleka na śniadanie. Nie
licząc
jednak
okazjonalnych
wystąpień
publicznych,
był
człowiekiem silnym i pewnym siebie. I tak przystojnym, że Lucy w duchu piała z zachwytu. Jak na mężczyznę, który spędza dwadzieścia trzy godziny dziennie przyklejony wzrokiem do monitora komputera, był w zadziwiająco
U S
dobrej kondycji fizycznej. Zachowywał się jak ktoś ogarnięty poczuciem misji: dokładnie wiedział, po co się zjawił na ziemi, i zamierzał po prostu wykonać zadanie powierzone mu przez los.
Wiadomość o klaustrofobii zaszokowała Lucy. większy niepokój. - Chyba tu umrzemy.
O
- O Boże! - Znów naciskał wszystkie guziki, z każdą chwilą zdradzając
AL
Przygryzła wargę, aby nie zareagować głośnym śmiechem na taką niedorzeczność.
- Nie umrzemy. Bądź pewien. Chodź tutaj i siadaj.
D
Chwyciła go za łokieć i zaciągnęła na tył windy. Wymagało to trochę
AN
zachodu, ale zdołała go skłonić, żeby usiadł na podłodze. Zakrył twarz dłońmi.
- Niedobrze mi. Chyba mi się zbiera na wymioty - wymamrotał. - Nic ci nie jest. Wszystko się dobrze skończy. - Wierzchem dłoni
SC
pogładziła go po wilgotnym od potu policzku. - Zamknij oczy. - Po co?
- Z zamkniętymi oczami nie będziesz świadom tego, że światło się nie pali. Będziemy rozmawiać i udawać, że wróciliśmy do domu, a zanim się zorientujesz, rzeczywiście już tam będziesz. Zachichotał ironicznie. - Nie sądzę, żeby to zadziałało. Delikatnie położyła palce na jego powiekach i zamknęła je. - Nie przekonasz się, jeśli nie spróbujesz.
25
Jego płuca z trudem tłoczyły powietrze. Czuła, jak całe ciało Petera drży. - Wyobraź sobie, że jesteś w swoim gabinecie - zaczęła półgłosem, świadoma, że jej słowa mogą zabrzmieć jak polecenia hipnotyzera. Pracujesz nad najnowszą wersją gry „Soldiers of Misfortune”. Właśnie dodałeś do scenariusza kilka uciętych głów i parę atrakcyjnych laseczek. Dzieciaki będą piszczały z zachwytu. - Za dużo przemocy. Trzeba odpowiadać na żądania środowisk
U S
pedagogów i rodziców. Wybuchnęła śmiechem. Wielokrotnie była świadkiem, jak Reynolds zamartwiał się, że tworzy gry zbyt poważne dla nastoletnich odbiorców. - Doskonale się wczuwasz w nastroje społeczne. Teraz się skup.
O
Siedzisz przy biurku, osuszasz dziesiątą puszkę coli. Lada moment przyniosę ci pocztę i zrobię wykład na temat szkodliwości spożywania - Cola to nektar bogów.
AL
słodzonych napojów gazowanych.
- Zwłaszcza bogów cierpiących na cukrzycę typu drugiego.
D
Bawiła się kosmykami jedwabistych włosów Petera, starając się kabiny.
AN
odwrócić jego uwagę od samooskarżania. Uderzał rytmicznie głową o ścianę - Za bardzo się o mnie troszczysz. Ten komentarz zbił ją z tropu. Przez chwilę nie była w stanie wydobyć
SC
głosu. Rzeczywiście, martwiła się o niego i nic nie mogła na to poradzić. Za bardzo się troszczyła, to prawda. Denerwowała się, że jej szef za długo pracuje i za mało śpi, że się nieodpowiednio odżywia i chłonie colę jak tlen. I bardzo przejęła się faktem, że Reynolds tak gwałtownie reaguje na sytuację zamknięcia w ciemnej windzie. - Nie za bardzo. W sam raz - odparła po zastanowieniu. Czy tylko jej się zdawało, czy naprawdę Peter powoli się uspokajał? Nie oddychał już tak zachłannie i nie wykonywał tak gwałtownych ruchów. Czekała, aż wskazówka odmierzy sześćdziesiąt sekund. Milcząc, szukała potwierdzenia swoich przypuszczeń co do polepszenia się stanu 26
Reynoldsa. Może zasnął? Może uwierzył, że jest w gabinecie i pracuje nad nowym produktem firmy? Jednak nagle znów zaczął się trząść, bardziej niż przedtem, i zerwał się na równe nogi. - To na mnie nie działa. Musimy się stąd wydostać, zanim nam zabraknie powietrza. Dlaczego nikt nie próbuje nas uwolnić? Walił pięściami w drzwi i wrzaskiem wzywał pomocy. Chwyciła go za ramiona i odciągnęła, usiłując zwrócić jego uwagę na siebie zamiast na
U S
klaustrofobiczne doznania. - Peter, przestań! Posłuchaj mnie. - Ujęła jego twarz w dłonie. Teraz, kiedy oczy przyzwyczaiły się do ciemności, zdołała dostrzec zarys jego sylwetki. - Nic ci nie grozi. Wszystko będzie dobrze.
O
- Nie, nie, nie... - Potrząsnął głową, nie słuchając, czy też nie chcąc
AL
uwierzyć w jej słowa. - Nie mogę oddychać!
Czuła, że krew w tętnicach na jego szyi pulsuje w obłędnie szybkim rytmie. Czuła, że znalazł się u kresu sił, ale cóż miała robić? Jak można
D
uspokoić kogoś tak spanikowanego, że serce wyrywa mu się z piersi? Odpowiedź przyszła jej do głowy jak objawienie. Nie zastanawiała się
AN
ani chwili. Wspięła się na palce i przycisnęła usta do warg Petera, tak jak wyobrażała sobie setki razy. Przesunęła palce z policzków na kark, bawiąc się koniuszkami przydługich włosów opadających na kołnierzyk. Pocałunek smakował jak whisky, jak żar ciała i jak... po prostu Peter.
SC
Ciekawe, dlaczego czekała aż dwa lata, żeby to zrobić. To szaleństwo, to totalna pomyłka, ale było tak cudownie, że Lucy omal nie rozpłynęła się z zachwytu.
A co najważniejsze, panika Petera zdawała się ustępować. Objął ją w talii, przyciągnął do siebie i rozchylił usta, aby ich języki mogły się spotkać. Ich ciała ocierały się o siebie jak dwie bryłki krzemienia, tyle że na szczęście nie leciały iskry. Piersi Lucy przycisnęły się do jego żeber, sutki boleśnie stwardniały. Podbrzuszem wyczuwała budzącą się męskość. Podświadomość
przekazywała
Reynoldsowi
niejasne
sygnały,
że
powinien o czymś pamiętać. Ciemność, zepsuta winda, niepewność, 27
zagrożenie, lęk. Jak mógł jednak o tym wszystkim myśleć, kiedy trzymał w ramionach chętną do dalszych pieszczot Lucy. Lucy. Nie powinien całować Lucy... własnej asystentki, przyjaciółki, osoby, której nie chciałby obrazić ani skrzywdzić, bo znała wszystkie jego zawodowe sekrety. O niebiosa, jak przyjemnie było ją tulić i całować! Pięknie pachniała, jak kwiaty na wiosnę, z dominującą nutą piżma, która kojarzyła mu się z gorącym, ostrym seksem. I smakowała też nieziemsko.
U S
Od okresu dojrzewania snuł fantazje o uprawianiu miłości z królowymi piękności i gwiazdkami filmowymi, a najlepiej z kobietami zaliczającymi się do obu kategorii. Ale żadna wizja, bez względu na jej śmiałość, nie mogła się równać z tym, co się działo właśnie tu i teraz. Lucy sprawiła, że krew w
O
jego żyłach osiągnęła temperaturę wrzenia.
Położył dłonie na jej pośladkach i przycisnął mocno. Wiedział, że jeśli
AL
natychmiast nie powściągnie emocji, będzie za późno. Ale nie zamierzał się powstrzymywać, chyba że ziemia by się rozstąpiła i pochłonęła go w całości. Albo winda, która złapała ich w pułapkę,
D
musiałaby się zerwać z liny i zmiażdżyć ich, uderzając o podłogę w
AN
suterenie. Jeśli jednak wyrokiem boskim nie zostaną natychmiast rozdzieleni, Peter postanowił kochać się z Lucy Grainger. Nareszcie.
Brak świateł podgrzewał zmysłową atmosferę. Pod zaciśniętymi
SC
powiekami Petera eksplodowały fajerwerki. Dłużej nie potrafił czekać. Pragnął jej od zbyt dawna, by teraz spowalniać bieg wydarzeń. Wargami znaczył szlak od jej ust do podbródka. Niecierpliwe palce znalazły równocześnie suwak na plecach sukni i rozsunęły go ostrożnie. Z każdym pokonanym ząbkiem zamka jego kostki ocierały się o jej kręgosłup, wywołując drżenie wszystkich nerwów. Gdy pokonał barierę sukni, przyszła kolej na klamerkę biustonosza. Wziął w dłonie dwie cudowne półkule piersi. Pieścił kciukami brodawki, aż z otwartych ust Lucy wydobył się jęk rozkoszy.
28
I znów ją całował, pragnąc wchłonąć ją całą do swego wnętrza. Jej dłonie na jego klatce piersiowej piekły go jak rozpalone żelazo. Gorączkowo rozpinała guziki jego koszuli. Własnoręcznie rozwiązał muchę, która zaczynała go dusić, a Lucy ściągnęła koszulę z jego barków. Badała jego ciało gładkimi, delikatnymi dłońmi, tak jak ludzie niewidomi „oglądają” dzieła sztuki. Długie paznokcie zostawiały na skórze ogniste bruzdy, rozbudzając w nim dziką żądzę. Pragnął zaryczeć jak zwierzę i rzucić się na nią łapczywie. Przed przejściem do czynów po-
U S
wstrzymywała go tylko świadomość, że ma do czynienia z Lucy, kobietą, na której mu zależy i której nigdy by nie skrzywdził.
Otoczył więc tylko ramieniem jej kark i bez słów skłonił, żeby usiadła na pokrytej wykładziną podłodze windy. Rękawy koszuli hamowały jego
O
ruchy, ale nie chciał marnować czasu na rozpinanie mankietów i rozbieranie się. Przykucnął między fałdami sukni okrywającymi jej uda, a
AL
ona palcami zanurzonymi w jego włosach przybliżyła do siebie jego głowę i namówiła na następny namiętny pocałunek.
Poprzez jedwabną pończochę głaskał skórę wokół jej kostki, potem
D
skórę na lekkiej wypukłości łydki, a kiedy dotarł do nasady uda i trafił na
AN
pas elastycznej koronki, jęknął z radości. Żadnych rajstop do pokonania! Po prostu seksowne pończochy i skąpe majteczki, które w stosownym momencie można jednym ruchem zdjąć lub zsunąć. A czas na stosowny moment zbliżał się szybko. Nie mógł dłużej czekać,
SC
czując jej obecność, jej nabrzmiałe piersi i wilgoć między udami. Twarz mu stężała, gdy dotknął zwilgotniałej koronki, i na chwilę oparł głowę o jej czoło, modląc się w duchu, aby zmysły nie wymknęły mu się spod
kontroli.
Albo
modlitwa
nie
została
wysłuchana,
albo
Lucy
pokrzyżowała plany losu, wyginając plecy w łuk i dotykając podbrzuszem do pulsującej męskości. Wyszeptała imię Petera. To podziałało jak hasło do działania. Gdyby tylko coś mruknęła lub pisnęła, może zdołałby się powstrzymać. Skoro jednak wypowiedziała jego imię, dobrze wiedziała, kto jej dotyka, kto chce się z nią kochać. Najwyraźniej nie miała zamiaru go prosić, by przestał. 29
Rozpiął spodnie i zsunął je. Drugą ręką utorował sobie dostęp do jej gorącego sekretnego miejsca. Przycisnął dłonie do pośladków Lucy i jednym zdecydowanym pchnięciem wszedł do jej wnętrza. Krzyknęła. Czuła, że jej płuca zaraz eksplodują od nagromadzonego powietrza, a ciało spłonie z pożądania. Uniosła nogi i oplotła nimi Petera. Kurczowo uchwycona jego barków, wpijającymi się w skórę paznokciami dawała do zrozumienia, że każda sekunda czekania jest dla niej torturą. - Proszę, tak... - błagała, zdziwiona, że potrafi jeszcze wydobyć głos. natychmiast nie zazna spełnienia. - Już, już - zapewnił ochrypłym głosem.
U S
Każde włókno jej ciała wibrowało z podniecenia. Czuła, że umrze, jeśli
Zaczął się rytmicznie poruszać. Jej oddech stawał się coraz krótszy, a
O
ciałem wstrząsały fale rozkoszy. Przywarła do niego całym ciałem i w
AL
miłosnym spazmie wydała okrzyk najwyższej rozkoszy. Przez kilka długich minut po najwspanialszym orgazmie w życiu Peter nie był w stanie się ruszyć. Leżał obok ponętnego ciała Lucy i słuchał, jak
D
ich serca biją równym rytmem. Jej paznokcie wciąż trzymały się jego pleców
AN
jak szpony, podobnie jak jego dłonie tkwiły kurczowo uczepione jej pośladków. Urywany oddech Lucy rozbrzmiewał mu w uszach jak staccato saksofonu i jak echo jego własnej walki o oddech w ciemnej, ciasnej windzie.
SC
Mógł myśleć tylko o jednym - o tym, że właśnie przeżył niesamowity, nieziemski, kosmiczny seks z jedyną kobietą, której poprzysiągł w skrytości serca, że jej nigdy nie dotknie. Odniósł wrażenie, że ściany kabiny wokół znów zamykają go w pułapce, ale tym razem nie miało to związku z klaustrofobią. Przestrzeń windy po prostu wydawała się zbyt mała dla jego postury. Zastanawiał się, czy wystarczy im tlenu, aby wytrwać, aż awaria prądu zostanie usunięta, jednak ten problem wydawał się niczym wobec ewentualnych skutków tego, co przed chwilą zrobił.
30
Mógł stracić swoją asystentkę, co byłoby nie tylko rozstaniem z pracownikiem, lecz także ciosem dla firmy Reyware i tworzonych przez niego programów. Lucy poddawała mu świeże pomysły i zapewniała idealne warunki do wielogodzinnej, niczym niezakłócanej pracy. Mógł ją też stracić jako przyjaciela. Nie wiedział, co o tym sądzić, ponieważ z niewidoma kobietami łączyła go przyjaźń i nigdy się nie martwił, że któraś z nich odejdzie. Nie wiedział jednak, jak sobie poradzi, gdy nie będzie przy nim Lucy, gdy nie będzie miał z kim porozmawiać, pożartować,
U S
zapytać o zdanie na każdy temat, począwszy od nazwy dla nowej gry, a skończywszy na doborze skarpetek do koszuli.
A z drugiej strony, konsekwencją miłosnego aktu mogło być kłopotliwe uzależnienie się od Lucy. Gdyby pomyślała, że spontaniczny wybuch
O
namiętności oznaczał coś więcej, niż w rzeczywistości było, i gdyby oczekiwała od niego zaangażowania... stałego związku... małżeństwa...
AL
Prawdopodobieństwo takiego wariantu wydarzeń podziałało na niego jak lodowaty prysznic. Czyż nie tego właśnie usiłował uniknąć? Byłby fatalnym mężem i jeszcze gorszym ojcem. Podejrzewał, że nie nadawał się
D
także choćby na zwykłego, porządnego chłopaka dla porządnej dziewczyny.
AN
Jeśli jakiekolwiek zobowiązanie z jego strony powstrzymałoby ją przed ucieczką z firmy lub odejściem w ramiona innego mężczyzny, który dałby jej to, czego potrzebowała, Reynolds gotów był zaryzykować i spróbować. Z góry wiedział jednak, że poniesie porażkę. Miał to w genach.
SC
Zagrałby rolę troskliwego kochanka i czerpałby radość z każdej wspólnej minuty, w to nie wątpił. Ale z pewnością wkrótce Lucy miałaby go dość. Zbuntowałaby się przeciwko temu, że Peter ją zaniedbuje, poświęcając więcej uwagi pracy nad nowym programem niż jej. Zanim narodziłoby się uczucie, już przeistoczyłoby się w nienawiść, a w końcu w obojętność. Czyż nie to właśnie przytrafiło się jego matce i ojcu? Lucy westchnęła, a jej ramiona i nogi ześliznęły się z jego spoconego ciała. Reynolds wrócił do rzeczywistości. No tak, nie zachował się zbyt delikatnie, przygniatając ją całym swoim ciężarem. - Przepraszam, omal cię nie zmiażdżyłem. 31
Jak najostrożniej przesunął się na bok. - Nie szkodzi - stwierdziła cicho. - Nawet mi się to podobało. Jej słowa podziałały na Petera jak cios w splot słoneczny. Z jednej strony sprawiły mu wielką przyjemność, ale z drugiej - zapaliły światło ostrzegawcze. Właśnie tego się obawiał! Oto dostał pierwszy dowód na powstawanie więzi, której chciałby uniknąć. Wyciągnął rękę w ciemności i pogładził jej nagie ramię od barku po łokieć.
U S
- Sprawiłem ci ból? Usłyszał cichutki brzęk. Domyślił się, że to zadźwięczały jej kolczyki, kiedy pokręciła głową.
- Nie - odpowiedziała na głos. - A czy ja ci sprawiłam ból?
O
Jego śmiech odbił się echem od ścian kabiny. Cała Lucy! Na tyle pewna siebie, by uwierzyć, że mogłaby się kochać ostro i brutalnie jak
AL
mężczyzna.
- Skądże! Co najwyżej słodki ból, kochanie.
Ledwie komplement wymknął się z jego ust, a już pożałował. Błędny
D
krok. A jeśli Lucy źle go zrozumie? Jeśli wysnuje wniosek, że szef proponuje
AN
jej wstąpienie na wyższy stopień zażyłości? Kiedy zamilkła, odetchnął z ulgą. Usłyszał tylko, że poprawia ubranie i wstaje z podłogi.
- Wypada się doprowadzić do porządku - oznajmił i chciał jej pomóc,
SC
ale zorientował się, że w mroku nie widać jego wyciągniętej dłoni. - Nie wiadomo, czy nagle nie włączą prądu i nie otworzą się drzwi windy. - Byłaby to niezbyt miła niespodzianka - mruknęła pod nosem. Z niepewnego tonu jej głosu wywnioskował, że ogarnęły ją wątpliwości co do słuszności popełnionego czynu. Może nawet żałowała? Ruszyło go sumienie. Chociaż jeszcze nie bardzo dochodziły do niego konsekwencje igraszek w ciemnościach, na pewno nie chciał, aby Lucy odczuwała wyrzuty z tego powodu, że się z nim kochała. Do diabła, przecież przeżył z nią coś cudownego i chciał też być najlepszym kochankiem, jakiego miała w życiu. 32
Albo rybki, albo akwarium... Musiał albo pokornie schylić głowę przed wyrokami losu i ewentualnym związkiem z Lucy, albo schować ten epizod w szufladce z napisem „gorący seks w specyficznych okolicznościach” i pogodzić się z upokorzeniem męskiego ego, jeśli Lucy nie padnie mu do stóp, błagając o ciąg dalszy. Obmacując wykładzinę, zbierali części garderoby. Udało im się pozapinać suwaki i guziki akurat do momentu, w którym zaczęły migać światła w kabinie.
U S
Peter poczuł, że spadł mu z barków wielki ciężar. Nieoczekiwany przebieg wydarzeń odwrócił jego uwagę od objawów klaustrofobii, gdyby jednak stan uwięzienia w windzie się przeciągnął, nie był pewien, czy dolegliwości by nie wróciły.
O
Wzrok powoli się przyzwyczajał do jaskrawego oświetlenia. Reynolds schował do kieszeni rozwiązaną muchę, a Lucy przygładziła dłonią długie
AL
czarne włosy i wsunęła stopy w pantofle na wysokich obcasach. Kabina mocno szarpnęła i ruszyła w dół.
Kiedy drzwi się otworzyły na parterze, Peter z ulgą zauważył, że hol
D
jest prawie pusty. Kilka osób, wyraźnie zdezorientowanych chwilową
AN
ciemnością, wracało do swoich zajęć. Na powitanie Petera i Lucy wysiadających z windy pospieszył dyrektor hotelu, wylewnie przepraszając za
niedogodności
powodowane
utknięciem
między
piętrami.
Peter
zbagatelizował sytuację machnięciem ręki. Wszak obsługa hotelu nie
SC
ponosiła winy za jego klaustrofobię. Zresztą przymusowy postój w szybie, nawet tak krótki, dał mu sposobność, żeby się wreszcie kochać z Lucy, czego nie mógł do końca żałować. Poprosił więc tylko o wezwanie limuzyny. Kiedy wychodzili z hotelu, pomógł Lucy okryć szalem nagie ramiona. W samochodzie było ciepło i przytulnie. Peter poprosił szofera o zawiezienie najpierw Lucy do jej mieszkania. Podczas jazdy panowała absolutna cisza, z minuty na minutę coraz bardziej kłopotliwa. Rozpaczliwie się zastanawiał, co powiedzieć.
33
Słowa
„dziękuję
ci”
nie
wydawały
mu
się
odpowiednie.
Ani
„przepraszam”. Chciał ją poprosić, żeby pojechała do niego, została na noc i pozwoliła się znów dotykać tak jak w windzie. Tyle że teraz działałby wolniej, badając szczegółowo każdą ponętną krągłość, każdy rozkoszny zakamarek jej ciała. Kątem oka zerknął na siedzącą nieruchomo kobietę i od razu poczuł kolejny przypływ żądzy. Reagował na obecność Lucy Grainger jak najczulszy sejsmograf.
U S
Limuzyna przystanęła przed jej domem i Peter odprowadził ją do mieszkania. Weszli po schodach w milczeniu, bo nadal nie przychodził mu do głowy żaden temat, który mógłby bezpiecznie poruszyć.
Przed drzwiami spróbował wziąć ją za rękę, ale się wyrwała.
O
- Lucy...
- Dobranoc, Peter - ucięła jego wypowiedź, dając do zrozumienia, że
AL
nie jest zainteresowana konwersacją towarzyską. - Zobaczymy się w poniedziałek.
Obróciła klucz w zamku i zniknęła w przedpokoju.
D
Ciężko wzdychając, włożył dłonie do kieszeni smokingu i oparł czoło o
AN
chłodne drewno drzwi. Zacisnął odruchowo pięści i nagle zmarszczył brwi. Wyczuł palcami jakiś śliski materiał. Wyjął rękę z kieszeni. Trzymał czarne koronkowe majteczki Lucy. Ugięły się pod nim kolana i aż zadrżał z wrażenia.
SC
Skoro jej majteczki były tu, z nim, znaczyło to, że nie miała nic pod sukienką, kiedy jechali limuzyną. Bogu dzięki, że o tym wtedy nie wiedział, bo musiałby stoczyć walkę na śmierć i życie z pokusą, by się natychmiast rzucić na Lucy po raz drugi. Pamiętał, jak się czuł, będąc w jej wnętrzu. Gorący, wilgotny tunel zaciskał się wokół niego, doprowadzając do szaleństwa. Gorąco. Wilgotno. Skóra przy skórze. Na wspomnienie ekscytujących doznań zamknął oczy i dreszcz przebiegł mu po plecach. Nagle zrozumiał, co zrobił; a właściwie - czego nie zrobił. Nie użył prezerwatywy. Nie wiedział nawet, czy miał ją przy sobie. Po 34
prostu w ogóle myśl o zabezpieczeniu się nie przyszła mu do głowy, zanim pod wpływem namiętnych pocałunków nie stracił poczucia rzeczywistości. Nie użył prezerwatywy i nie wiedział, czy Lucy stosuje jakąś antykoncepcję. A to znaczyło, że mogła zajść w ciążę. Mógł zostać ojcem!
SC
AN
D
AL
O
U S
Co za noc! Jej konsekwencjom nie było widać końca...
35
ROZDZIAŁ CZWARTY Kiedy w poniedziałek rano Lucy przyszła do pracy, kilka dobrych minut spędziła na podeście przed wejściem, z kluczem w zamku i ręką na klamce, usiłując przekonać samą siebie, że kiedy wejdzie do środka, będą ją łączyć z Peterem jedynie kontakty służbowe. Czemu miało być inaczej? To co się zdarzyło w windzie w piątkowy wieczór, nic nie znaczyło, prawda? Trafiła się okazja. Było, minęło. Ot,
U S
przelotne zbliżenie intymne w warunkach ekstremalnych. Nic podobnego nie miałoby szans zaistnieć w normalnych okolicznościach.
Nie wyjaśniało to jednak faktu, dlaczego Peter dzwonił do niej
O
wielokrotnie podczas weekendu. Bogu dzięki, nie podniosła słuchawki ani za pierwszym razem, ani potem. Automatyczna sekretarka wykonała za nią
AL
czarną robotę. Maksymalnie ściszyła dzwonek telefonu, żeby jej serce nie musiało się wyrywać z piersi przy każdej serii czterech sygnałów. A później, w niedzielne popołudnie, zjawił się osobiście. Przestępując słychać
jej
ciężkiego
D
nerwowo z nogi na nogę, wyjrzała przez wizjer. Zagryzła usta, aby nie było oddechu.
Peter
wyglądał
na
niewyspanego
i
AN
zaniedbanego, a w miarę jak stał po drzwiami, czekając na otworzenie, sprawiał wrażenie coraz bardziej przygnębionego. Czuła się jak tchórz, unikając spotkania z własnym szefem. Zmusiła
SC
się, żeby przyjść do pracy w poniedziałek, zamiast zadzwonić i zasłonić się chorobą. Obawiała się, że gdyby teraz nie zdobyła się na odwagę, już nigdy nie stanęłaby twarzą w twarz z Reynoldsem. Wzięła głęboki oddech, nacisnęła klamkę i wkroczyła do domu. Jak najciszej zamknęła za sobą drzwi i na paluszkach przemknęła do swojej „norki”. Pospiesznie, nie robiąc hałasu, położyła torebkę i zdjęła lniany żakiet. Jeśli szczęście jej dopisze, zobaczy Petera dopiero za kilka godzin. Miała nadzieję, że pracował do późna i do południa będzie odsypiał zarwaną noc. Może do tego czasu Lucy wymyśli wymówkę, aby wyjść wcześniej, albo wynikną jakieś sprawy do załatwienia poza biurem. 36
Głos rozsądku szeptał jej na ucho: Jak długo można tak ciągnąć? Unikać konfrontacji? Podkradać się i uciekać? O ile znała Petera, a po dwóch latach czuła, że nieźle go poznała, taka gra w kotka i myszkę nie potrwałaby długo. Chyba że on również chciał jej unikać. Niestety, piętnaście telefonów i zaimprowizowana wyprawa do jej mieszkania świadczyły o czymś wręcz przeciwnym. - Lucy? Z
piętra
dobiegł
niecierpliwy,
podniesiony
głos
Petera.
Kilka
U S
energicznych kroków. Zbiegł ze schodów. Lucy bezsilnie opuściła wzrok na klawiaturę. Nadchodziła pora bezpośredniego starcia.
Usiadła wyprostowana w fotelu dokładnie w chwili, gdy się pojawił na
O
progu pokoju. Wyglądał na jeszcze bardziej zmęczonego i załamanego niż poprzedniego dnia. Bez butów, w pogniecionych dżinsach i nieświeżym bia-
AL
łym T-shircie nie pozostawiał wątpliwości, że spał w ubraniu, i to chyba co najmniej dwie noce.
- Lucy. - Wypowiedział jej imię po części z pretensją, po części z bólem.
D
Zanurzył obie dłonie w gęstej czuprynie, czyniąc z siebie prawdziwego stracha na wróble. - Cały dzień na ciebie czekałem - oświadczył, wyraźnie
AN
nieświadomy, że jest dopiero dziewiąta rano. - Podczas weekendu dzwoniłem do ciebie z dziesięć razy. W niedzielę nawet pojechałem. Gdzie się, do diabła, podziewałaś?
SC
Otworzyła usta, by powiedzieć, że to nie jego sprawa, ale on tylko potrząsnął głową i machnięciem ręki nakazał jej milczeć. - Nieważne. To bez znaczenia. Musimy porozmawiać. Żołądek jej się ścisnął, kiedy przysunął sobie krzesło, usiadł naprzeciwko i z miejsca przeszedł do konkretów. - Lucy - zaczął, opierając łokcie na udach i splatając dłonie. Nie zniosłaby jego monologu na temat chwili słabości w windzie, relacji między pracodawcą i pracownikiem oraz uczuć, których wobec niej nie żywił. - Peter - przerwała mu, unikając jego wzroku. - Wiem, co zamierzasz powiedzieć i zgadzam się w stu procentach. To co zaszło w nocy dwa dni 37
temu, było pomyłką. Ciemność i stan uwięzienia w windzie odebrały nam zdolność do właściwej oceny sytuacji. Żadne z nas nie pozwoliłoby sobie na podobne zachowanie w normalnych warunkach i jestem pewna, że to się nigdy nie powtórzy. Zapomnijmy o wszystkim i wróćmy do naszych codziennych zajęć. Przycisnął plecy do oparcia krzesła i przyjrzał jej się badawczo. Alabastrowa skóra, połyskujący fioletowy cień do powiek, czarna kredka do oczu,
jaskrawoczerwona
błyszcząca
pomadka
na
ustach
wprost
U S
stworzonych do całowania. Tuż nad lewym kącikiem ust miała uroczy pieprzyk. Aż kusiło, by się pochylić i dotknąć go językiem.
Skarcił sam siebie w myślach: Ręce przy sobie! Lucy zapewne wierzyła,
O
że ich zbliżenie erotyczne po imprezie w hotelu wynikało tylko z braku prądu, ciemności i nieszczęsnej klaustrofobii, natomiast nie zdawała sobie
AL
sprawy, że Reynolds wyobrażał sobie seks z nią od bardzo dawna. Cóż, awaria prądu ośmieliła go do działań, których w innych okolicznościach raczej by nie podjął, ale nie posunąłby się do stwierdzenia,
D
że w ogóle wykluczał możliwość przespania się z Lucy. A już z pewnością nie zamierzał łatwo zapomnieć o przygodzie w windzie.
AN
A mimo to z ulgą usłyszał, że Lucy gotowa jest zamieść problem pod dywan zamiast oczekiwać od niego dalszego ciągu lub tego, że da jej coś, na co nie był gotowy lub chętny. To nieco rozjaśniło sytuację, ale nie w tym
SC
zakresie, który chciał z nią omówić i zbierał na to odwagę przez cały weekend.
- Łatwiej powiedzieć niż wykonać - rzekł cichym, poważnym tonem, ściągając jej uwagę.
Nareszcie podniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. - Co masz na myśli? Zamiast wyłożyć kawę na ławę, zaczął owijać nurtującą go myśl w bawełnę. - Chyba nie przyjmujesz pigułek - stwierdził i nagle zorientował się, że subtelnością dorównuje słoniowi w składzie porcelany.
38
Natychmiast się zjeżyła, zesztywniała i skrzyżowała ramiona na piersiach. Na tych cudownych, pełnych piersiach, które całował i pieścił zaledwie dwa dni wcześniej. Poczuł przypływ podniecenia i mimowolnie zaczął się wiercić na krześle w poszukiwaniu wygodniejszej pozycji. Lucy zmarszczyła czoło, założyła nogę na nogę, przez co jej spódnica podjechała w górę ud o dobrych kilka centymetrów, i machinalnie zaczęła poruszać stopą w bucie na wysokim obcasie. - A co cię to obchodzi? - wypaliła gniewnie. zasadzie
nic,
ale
po
piątkowych
wydarzeniach...
U S
-W
Nie
zastosowaliśmy... hm... żadnego zabezpieczenia. Chyba że...
Zawiesił głos, widząc, że w jej szafirowych oczach pojawił się ślad
O
zrozumienia. Miał nieśmiałą nadzieję, że wybuchnie śmiechem, klepnie go po karku i powie, żeby się nie martwił, że od dawna się zabezpiecza. rumieńce wstydu.
AL
Zamiast tego Lucy zbladła jak kreda, a następnie na jej policzki wypełzły Peter poczuł się, jakby w żołądku miał bryłę lodu.
D
- Mam rozumieć, że nie? przełknąć ślinę.
AN
Mięśnie jej krtani poruszyły się konwulsyjnie, kiedy usiłowała - Nie - odrzekła zachrypniętym głosem i pokręciła głową jak robot. Nie miałam powodu, żeby czemuś zapobiegać. Zresztą zawsze uważałam, że
SC
jeśli do czegoś dojdzie, to oboje będziemy na tyle rozsądni, żeby użyć prezerwatywy.
Jego usta wykrzywił ironiczny uśmiech. - Tak, ja też tak myślałem. Wygląda na to, że awaria dotyczyła nie tylko windy, ale i naszych mózgów. - Wziął głęboki oddech, wstał z krzesła i zaczął chodzić tam i z powrotem po maleńkim pokoju. Dwa kroki w lewo, dwa kroki w prawo. - Co się stało, to się nie odstanie. Teraz lepiej się zastanówmy, co robić dalej. Zapadła długa cisza. Tylko z korytarza dobiegało tykanie starego zegara. Lucy pierwsza zebrała myśli. Wyprostowała plecy, rozplotła ramiona i podniosła się z miejsca. 39
- To śmieszne, Peter. Opowiadasz mi bajkę o żelaznym wilku i robisz z igły widły! Jakie mam szanse zajścia w ciążę od jednego krótkiego kontaktu? - Mówisz jak setki samotnych matek, zanim zrobiły sobie test ciążowy. Zerknęła na niego uspokajająco. - Mówię tylko, że nie powinniśmy na próżno rwać sobie włosów z głowy. Jestem pewna, że nie ma powodów do obaw. - Miejmy nadzieję, że się nie mylisz - stwierdził powoli. - Pytam na
U S
wszelki wypadek. Kiedy będziesz miała absolutną pewność?
Nie od razu się zorientowała, o co mu chodzi. A wtedy znów zaczerwieniła się jak burak.
O
- Chyba... za parę tygodni.
Tygodni. Świetnie. Zrobił w pamięci notatkę, aby się zaopatrzyć w
AL
zapas leków na nadkwasotę. Nie wątpił, że kilkutygodniowe czekanie na wynik wywoła u niego chorobę wrzodową.
Żądał odpowiedzi natychmiast. Najchętniej zaciągnąłby Lucy do
D
najbliższej apteki, kupił jakiś test dostępny bez recepty i nakłonił ją do badania. Oczywiście niewiele by się dzięki temu dowiedział. Miał bardzo
AN
mgliste pojęcie o kobiecej fizjologii i objawach ciąży, wiedział jednak, że aby zyskać pewność co do faktu zapłodnienia, należy poczekać dłużej niż trzy dni.
SC
Tak więc musi się uzbroić w cierpliwość, kurować wrzody, obserwować Lucy i czekać na upływ wody w Missisipi. Wyszła z toalety, urządzonej pod schodami na parterze, i omal nie podskoczyła z wrażenia, widząc, że przez otwarte drzwi kuchni Peter przygląda jej się badawczo. Uniosła błagalnie wzrok ku niebu i swoją gwałtowną reakcję złożyła na karb ogólnego zdenerwowania, w którym to stanie żyła od niedawna. Wróciła do swojego gabinetu. Czego od niej chciał? Nie pierwszy raz zadawała sobie to pytanie. Minęły trzy dni, odkąd poruszył temat nieplanowanej ciąży. Od tej pory chodził za nią jak cień. Był zawsze w pobliżu, obserwował każdy jej ruch i 40
wciąż pytał, czy czegoś potrzebuje. Zachowywał się tak, jakby czekał, że nagle Lucy wyrosną skrzydła na znak, że spodziewa się dziecka. To
nie
takie
proste.
Prawdę
mówiąc,
oczekiwanie
ją
także
doprowadzało do szaleństwa. Już w poniedziałek po drodze z pracy do domu kupiła test ciążowy. Cały dzień udawała, że informacja Petera o seksie bez zabezpieczenia nie zrobiła na niej najmniejszego wrażenia. Test wypadł negatywnie, ale to tylko pogłębiło jej niepokój.
U S
Może był przeterminowany? Może było za wcześnie na wiarygodne rezultaty? Zaopatrzyła się w zapas i powtarzała próbę codziennie rano przed wyjściem z domu, licząc się z tym, że za którymś razem obawy znajdą
O
potwierdzenia, a jej cały świat wywróci się do góry nogami.
Na myśl o takim wariancie wydarzeń czuła przygniatający ciężar w
AL
piersi. Powinna zadzwonić do lekarza i umówić się na wizytę, która raz na zawsze rozwiałaby jej wątpliwości. Jednak nie potrafiła się zmusić do podniesienia słuchawki. Zbyt się bała tego, co może usłyszeć.
D
A jeśli rzeczywiście jest w ciąży?
Z początku reagowała na tę ewentualność zachwytem.
AN
W ciąży! Z dzieckiem Petera! Czyż nie taki kształt przyjmowały jej marzenia o wspólnej przyszłości? W tym scenariuszu była sekwencja umawiania się na randki, sekwencja uwodzenia, potem ślub, powiększenie
SC
rodziny, a nawet sekwencja spokojnego życia na emeryturze, kiedy dorosłe dzieci odchodzą z domu, a oni, znów sami, cieszą się byciem we dwoje. Gdyby
wszystko
potoczyło
się
normalnie,
byłaby
zachwycona
perspektywą urodzenia dziecka Petera, trudno jednak o gorszy rozwój wypadków, niż w rzeczywistości między nimi wystąpił. Gdyby się okazało, że jest w ciąży, Reynolds pewnie zaproponowałby jej małżeństwo lub przynajmniej nalegał, aby przyjęła jego wsparcie w wychowywaniu dziecka. Należał do ludzi honoru. I tak chyba czuł urazę do Lucy za to, że wciągnęła go w sytuację, w której nie chciał uczestniczyć. Dziecko nieustannie przypominałoby o
41
błędzie popełnionym pewnej nocy w windzie podczas awarii prądu i o utraconej wolności. Nie chciała tego. Sądziła, że powinna raczej odejść. Wyjechać gdzieś, wychować dziecko bez niczyjej pomocy i nigdy nie przyznać Peterowi racji, że brak kontroli urodzin to nadprodukcja potomstwa. Nigdy nie zdecydowałaby się na taki krok. Dziecko zasługiwało na to* żeby znać swojego ojca, a ojciec zasługiwał na to, by śledzić losy dziecka. Poza tym Peter potrafił być niezmordowany jak pies gończy. Nie spocząłby,
U S
póki by nie namierzył jej miejsca pobytu. Przy jego biegłości w obsłudze komputera i kontaktach wśród administratorów baz danych na całym świecie dokonałby tego bez trudu.
O
Zbyt daleko wybiegała w przyszłość. Najważniejsze dla ewentualnych dalszych kroków było ustalenie, czy w ogóle jest w ciąży.
AL
I znów Peter bez jednego skrzypnięcia podłogi pokonał korytarz, stanął na progu pokoiku i wyrwał ją z rozmyślań. Odruchowo przyłożyła rękę do piersi, chcąc uspokoić rytm serca. Jeśli nie porzuci zwyczaju składania jej
D
niezapowiedzianych wizyt, chyba przywiąże mu dzwonek do szyi! - Wszystko w porządku?
AN
Miał na sobie popielate spodnie i jasnoniebieską sportową koszulę. Był boso, jak zwykle - i chyba dzięki temu poruszał się bezszelestnie po domu. Oparł ramię o drewnianą futrynę i, mrużąc oczy, przyglądał jej się
SC
badawczo.
Skupiła uwagę na ekranie monitora. - Jak najbardziej - stwierdziła obojętnym tonem. - Przynieść ci coś? - drążył temat. - Sok? Wodę? Kanapkę? Niecałą godzinę wcześniej jadła lunch. Zauważyła, że Reynolds nie zaproponował jej ani kawy, ani herbaty, a więc napojów nie polecanych kobietom w ciąży. Nie wiedział, że Lucy pokrzepiała się zawsze filiżanką lub dwiema tych napojów przed wyjściem do pracy. Na wszelki wypadek przeszła na kawę bezkofeinową. Naprawdę wierzyła, że nie ma powodów do niepokoju, ale gdyby jednak była w ciąży, nie chciała ryzykować spożycia czegoś, co szkodziłoby rozwojowi jej wyimaginowanego dziecka. 42
- Nie, dziękuję. - Nagle zmieniła zdanie. - A właściwie, wypiłabym szklankę mleka. Ostatnio mam kłopoty z żołądkiem i to chyba mi pomoże. Peter zbladł, twarz mu stężała i przez chwilę stał nieruchomo, lecz potem bez słowa kiwnął głową i ruszył do kuchni. Nie powinna o nic prosić. Igranie z lękiem Petera przed nieplanowaną ciążą było z jej strony okrucieństwem, ale jego nieustanne dopytywanie się o jej zdrowie i samopoczucie zaczynało ją drażnić. Pomyślała, że kiedy wróci z mlekiem, przeprosi go i zapewni, że nie
U S
odczuwa jeszcze żadnych oznak stanu błogosławionego. Tymczasem usiadła wygodnie w fotelu, opuściła głowę na oparcie i wybuchnęła ożywczym, odprężającym śmiechem, który zlikwidował napięcie, w jakim żyła przez
O
ostatnie dni. Od razu poczuła się o wiele lepiej.
AL
- Wpadniesz dziś wieczorem do klubu na drinka? Peter pokręcił głową. Oddychając z wysiłkiem, usiłował podnieść nad głową pięćdziesięciokilogramową sztangę. dziewięć.
Czterdzieści.
D
- Trzydzieści
-
Ethan
Banks,
najlepszy
przyjaciel Petera, liczył kolejne uniesienia sztangi. popracować
AN
Starali się spotykać w siłowni co najmniej trzy razy w tygodniu, żeby nad
ciałem
i
wymienić
informacje
o
najświeższych
wydarzeniach, czy raczej w przypadku Ethana o najnowszych podbojach
SC
miłosnych.
Ethan prowadził lokal „The Hot Spot”, popularny nocny klub w Georgetown, przyciągający tabuny przystojnych mężczyzn i ślicznych dziewcząt chcących się zabawić. Ze wszystkich rzeczy na świecie Ethan najbardziej lubił właśnie kobiety i, według własnych relacji, codziennie zabierał do domu na noc nową zdobycz. Miał ciemną karnację i włosy oraz uwodzicielski uśmiech, więc Peter przypuszczał, że wcale nie przesadza w kwestii swojego powodzenia u płci pięknej. - Czterdzieści sześć. A może wybierzemy się w niedzielę na mecz bejsbolowy? Peter ponownie pokręcił głową. 43
- Eee, nie. - To może zaproszę parę laseczek i razem wyruszymy w miasto? Czterdzieści dziewięć. Pięćdziesiąt. - Nie. - Reynolds ściągnął brwi, usiadł i otarł ręcznikiem pot z twarzy i szyi. - Chwileczkę. O czym ty mówisz? Ethan zachichotał. - Chciałem cię jakoś skłonić do rozmowy. Przez cały wieczór błądzisz gdzieś myślami. Zdradzisz mi, co się dzieje?
U S
Wzdychając, Peter podniósł się z ławki i podszedł do jednej z szeregu bieżni treningowych ustawionych pod ścianą. Ethan pospieszył za nim i zajął sąsiednie urządzenie.
O
Kilka następnych minut upłynęło im w milczeniu. Zdaniem Petera, jego związek z Lucy nie powinien nikogo obchodzić i nie zachwycał go
AL
pomysł, aby opowiadać przyjacielowi, że od paru dni czeka w napięciu na odebranie własnego aktu zgonu, jeśliby zastosować konwencję czarnego humoru.
D
Cóż, przed losem nie ma ucieczki. Wyrok czekał na niego już w windzie, do której wsiadł z Lucy. Od tego momentu zaczął się zastanawiać,
AN
jak godzina spędzona w ciemnej kabinie między piętrami zmieni relacje między nimi i czy zostanie ojcem. Może szczera rozmowa z przyjacielem przyniosłaby ulgę? Chociaż
SC
Ethan był typem kobieciarza, mocno stąpał po ziemi. Gdyby okazał zbytnie zainteresowanie szczegółami incydentu w windzie, Peter nie omieszkałby dać mu w zęby.
- Znasz Lucy, prawda? - odezwał się wreszcie, kiedy truchtem przemierzyli po ruchomej ścieżce dobry kilometr. - Oczywiście - odparł Ethan z ironicznym uśmieszkiem. - Od dnia, w którym ją zatrudniłeś, próbuję ją namówić, żeby przyszła pracować do mnie, a może też, żeby poszła ze mną do łóżka. Namyśliła się wreszcie? To chcesz mi powiedzieć?
44
- Do diabła, nic takiego! - Zirytowany Peter zerknął na wesołą minę przyjaciela i omal nie wypadł z rytmu biegu. Zdołał jednak wyrównać krok. - Lucy nie jest tobą zainteresowana. Daruj sobie. - Nigdy
nie
mów
nigdy!
W końcu wszystkie
ulegają mojemu
legendarnemu urokowi. - Bujasz! - prychnął Peter. - Posłuchaj, jeśli chcesz się dowiedzieć, co się dzieje, po prostu zamknij dziób i słuchaj, zgoda? - Zgoda. Zamieniam się w słuch. Wal śmiało. Jakiś problem z Lucy?
U S
- Pamiętasz awarię prądu, która sparaliżowała pół miasta w ostatni piątek wieczorem? Ethan zaklął siarczyście.
O
- Jak mógłbym zapomnieć?! W klubie działy się dantejskie sceny. Szukaliśmy w popłochu latarek, żeby zapobiec panice i wzajemnemu
AL
tratowaniu się gości.
- Ja też nie wspominam tego wieczoru z entuzjazmem.
-
Co się stało?
AN
Przemocą w Domu.
D
- Byłem z Lucy na gali charytatywnej Klubu Kobiet Walczących z - To ta organizacja, która przyznała ci nagrodę? Fajna sprawa. Jak było?
SC
- Właśnie do tego zmierzam. - Peter podkręcił silnik bieżni, aby szybciej spalić nadmiar energii, która nagromadziła się w jego mięśniach od chwili, gdy się kochał z Lucy. Większy wysiłek nie ułatwiał rozmowy. - Wymknęliśmy się z imprezy około północy. Kiedy wyłączono prąd, jechaliśmy akurat windą na parter hotelu. - Rany boskie! Założę się, że miałeś niezły ubaw. Jak sobie poradziłeś w tych warunkach? Ethan od lat wiedział o klaustrofobii przyjaciela. - Kiepsko zniosłem tę sytuację - przyznał. - Ale nie to było najgorsze. - Zdarzyło się coś jeszcze gorszego?
45
Peter zgromił go wzrokiem za przerywanie wątku. I tak z trudem przychodziło mu mówienie na drażliwy temat. - Przespałem się z nią - wyrzucił z siebie. - Co takiego? - Ethan zdębiał i gdyby w ostatniej chwili nie złapał się poręczy, doszłoby do małej katastrofy. - Poważnie? Usta Petera wykrzywił szyderczy uśmiech. - Absolutnie. - I... była dobra w te klocki?
U S
Reynolds przeszył go wzrokiem ostrym jak sztylet.
- Nie twoja sprawa. I nie wyrażaj się w ten sposób o Lucy. Ethan podniósł ręce w geście kapitulacji.
O
- Spokojnie, stary. Przecież zawsze wymieniamy uwagi o łóżkowych doświadczeniach.
AL
- Tym razem jest inaczej. Chodzi o Lucy.
Peter wiedział, że zachowuje się dziwnie. Nie chciał, żeby przyjaciel pomyślał, że łączy go z asystentką coś więcej niż godna pożałowania do
wyciągnięcia
D
jednonocna przygoda, lecz zażarcie broniąc jej honoru, sam dawał pretekst takiego
wniosku.
Powinien
zachować
większą
po-
AN
wściągliwość albo tylko wzruszyć ramionami i stwierdzić, że było świetnie. Może wtedy Ethan nie patrzyłby na niego jak na przybysza z innej planety ukrytego w ciele zdolnego programisty.
SC
- W porządku. Przepraszam. Tak więc oboje ulegliście grzesznej pokusie. W czym tkwi problem? Dziewczyna nie chce się od ciebie odkleić? Roztacza romantyczny klimat? O
niebiosa!
Jeśli
katusze,
jakie
zgotowała
mu
Lucy
swoim
zachowaniem w ostatnim tygodniu miały „romantyczny klimat”, to jaki klimat panuje w piekle? - Nie
w
tym
rzecz.
My...
nie
zabezpieczyliśmy
się
i
istnieje
prawdopodobieństwo, że zaszła w ciążę. Ethan tym razem nie zdębiał z wrażenia, lecz puścił wiązkę przekleństw tak szpetnych, że inni użytkownicy siłowni zwrócili głowy w
46
jego stronę. Peter skulił się i pokornie czekał na wykład na temat odpowiedzialności. - Cholera. Chyba nie pogrążyła cię celowo? Kup jakiś tester albo zaprowadź ją do lekarza, żeby się upewnić, ale nie pozwól jej się w nic wmanewrować. Ethan miał najwyraźniej niskie mniemanie o walorach moralnych Lucy. Peter poczuł się dotknięty do żywego, lecz stłumił przypływ wściekłości. Zorientował się zresztą, że jego najlepszy przyjaciel wyraża
U S
opinię na temat kobiet w ogóle, a nie zaś konkretnie Lucy.
W swoim lokalu spotykał mnóstwo beztroskich, rozpustnych panienek i wcale nie przeszkadzała mu ich erotyczna otwartość. Zapewne nigdy nie
O
poznał żadnej porządnej dziewczyny, takiej jak Lucy. Ethan dzielił przedstawicielki płci pięknej na kilka kategorii: lubiące pieniądze, lubiące
AL
zabawę i lubiące podryw. To oczywiste, że w pierwszej chwili zaliczył Lucy do tej trzeciej kategorii, uznał bowiem, że poprzez ciążę postanowiła usidlić Petera.
D
Na szczęście Reynolds ani przez minutę nie przypisywał jej takich intencji.
AN
- Nie rozumiesz. Lucy nie potrafiłaby uknuć takiej intrygi. Z góry rozwieję twoje wątpliwości. - Gestem powstrzymał przyjaciela szykującego się do następnej tyrady. - To zupełnie nie w jej stylu. Moim problemem nie
SC
jest ani to, że ona może być w ciąży, ani to, z jakich powodów się nie zabezpiecza.
Ethan wierzchem dłoni otarł pot z czoła, a jego twarz przybrała ironiczny wyraz.
- Naprawdę? Więc dlaczego się zamartwiasz? Peter przełknął ślinę, usiłując ująć w słowa chmarę myśli krążącą mu od tygodnia po głowie. - Chyba chciałbym usłyszeć, że ona jest w ciąży. Oto mój problem.
47
ROZDZIAŁ PIĄTY
Dwa tygodnie później, w poniedziałek, Lucy wiedziała już, co przyniesie przyszłość. Zareagowała silniej, niż się spodziewała - bolesnym rozczarowaniem. Po krótkim marszu znalazła się przed ceglaną elewacją segmentu zajmowanego przez Petera. Otrząsnęła się z kropelek drobnego deszczu,
U S
wzięła głęboki oddech i weszła, przygotowana na to, że tuż za progiem natknie się na szefa. O dziwo, nie pojawił się ani w holu, ani u szczytu schodów, aby ją powitać, lecz usłyszała jakieś odgłosy dobiegające z
O
kuchni.
Powiesiła płaszcz w garderobie w korytarzu, a torbę włożyła do dolnej
AL
szuflady biurka i ruszyła do kuchni. Peter wsypywał właśnie kawę do młynka. Stanęła naprzeciwko i zacisnęła palce na krawędzi blatu. - Ja też się napiję kawy - oświadczyła stanowczym tonem.
D
Włączył ekspres i spojrzał na nią przenikliwym, ostrym jak laser wzrokiem.
AN
- Jesteś pewna, że to dobry pomysł? Kiwnęła głową. Wybrała dziwaczny sposób na przekazanie mu wiadomości, ale tak najłatwiej mogła się uporać z trudnym obowiązkiem.
SC
- Wszystko w porządku. Dziś rano dostałam miesiączkę - przyznała z wyraźnym zakłopotaniem. Kamienne milczenie Reynoldsa trwało minutę. Nie takiej reakcji oczekiwała. Już raczej westchnienia ulgi lub nawet kilku radosnych podskoków. Zamiast tego Peter wykazał się... powściągliwością. - Nie wiem, co powiedzieć - odezwał się wreszcie. - Nie wydaje mi się, żeby odpowiednim zwrotem było „przykro mi”, ale równie niezręczne byłoby „cieszę się”. - Zdecyduj się - poprosiła cicho. - Cieszysz się czy jest ci przykro? Zrobił krok naprzód, wsunął ręce do kieszeni i bezradnie uniósł ramiona. 48
- Szczerze mówiąc, nie wiem, Lucy. Z jednej strony czuję się tak, jakby nas ominęła lawina, z drugiej jednak... wiesz, to mogłoby być całkiem miłe zostać ojcem. Lucy uważała podobnie, lecz przeraziło ją wyznanie Petera. Nagle, co zdziwiło ją jeszcze bardziej, poczuła wzbierające łzy. Zamrugała powiekami, chrząknęła i podeszła do lodówki, pragnąc ukryć przypływ emocji. Co się z nią działo? Przez ostatnie dwa tygodnie zamartwiała się, że mogła zajść w ciążę w wyniku spontanicznego zbliżenia z szefem,
U S
mężczyzną, który pociągał ją od kilku lat, a który nigdy sam nie okazał jej zainteresowania, aż do pamiętnego wieczoru na gali dobroczynnej, a oto teraz zbiera jej się na płacz, ponieważ nie spodziewa się jego dziecka?
O
Wszystko wskazuje na to, że potrzebuje porady psychiatry.
Wzięła z górnej półki dzbanek z sokiem pomarańczowym i, trzymając Powoli wypiła kilka łyków.
AL
się jak najdalej od Petera, przemknęła w stronę szafki ze szklankami. - Cóż, po prostu wszystko wróci do normy - oznajmiła z nadzieją, że
D
nie zdradzi jej drżenie głosu.
- No tak. - Obrócił się na pięcie, zapominając o kawie, której parzeniu
AN
poświęcił tyle czasu. - Będę pracował u siebie, na górze. Odprowadziła go wzrokiem. Zastanawiało ją nietypowe zachowanie Reynoldsa. Od kiedy to zaczął myśleć o ojcostwie i założeniu rodziny? Czy
SC
naprawdę rozważał poczęcie dziecka z nią? To bez sensu. Peter nigdy wcześniej nie okazywał jej zainteresowania i nie miała wątpliwości, że do zdarzenia w windzie nie doszłoby, gdyby nie jego klaustrofobia. Troska o stan psychiczny szefa w połączeniu ze skrywanym od dawna zadurzeniem dały mieszankę wybuchową. Lucy wmówiła sobie, że Peter naprawdę chce się z nią kochać. Oczywiście każdy ma prawo do błędu. Tyle że w przypadku Lucy był to błąd kolosalny. Kawa w ekspresie zabulgotała. Nalała sobie filiżankę ożywczego naparu wzbogaconego łyżeczką cukru i porcją mleczka.
49
Najśmieszniejsze, że mimo całej niezręcznej sytuacji Lucy zamierzała puścić w niepamięć incydent w kabinie i powrócić do codziennego rytmu zajęć. Reakcja Petera zbiła ją z tropu. Na wieść o fałszywym alarmie ciążowym powinien paść na kolana, dziękując Bogu za to, że będzie mógł kontynuować wesoły, beztroski żywot kawalera, a on sprawiał wrażenie wręcz rozczarowanego. Czyżby rzeczywiście chciał mieć dziecko? Nie. Pokręciła głową, niosąc kawę do swojego pokoiku na parterze. Niedorzecznością byłoby sądzić, że
U S
Peter pragnie dziecka. Zwłaszcza teraz i zwłaszcza z nią.
Jeśli zaczynał brać pod uwagę możliwość ustatkowania się, zapewne nie zamierzał szukać kandydatki na żonę wśród dziewcząt na jedną noc.
O
Lucy doszła do wniosku, że źle odczytała sytuację. Przecież Peter siedział teraz w gabinecie na górze i rozsyłał maile do przyjaciół z radosną
AL
nowiną, że nie zostanie ojcem, choć katastrofa była o krok. Powinna pójść za jego przykładem. Nie chciała zostać ani samotną nałożyć prezerwatywę.
D
matką, ani żoną człowieka, który poślubiłby ją tylko dlatego, że zapomniał Wypiła kolejny łyk jeszcze ciepłej kawy i przysunęła krzesło do biurka mocnym
postanowieniem
AN
z
zamknięcia
raz
na
zawsze
sprawy
nieistniejącego dziecka i zajęcia się pracą. A jednak wciąż na wspomnienie tego, co mogło się wydarzyć, jej serce
SC
ściskał ból, a oczy zachodziły mgłą. Peter siedział przed pustym monitorem, usiłując uporządkować swoje uczucia. A więc Lucy nie była w ciąży. Dziecko nie istniało. A jemu z tego powodu wcale nie było do śmiechu. Bezzasadnie snuł w wyobraźni wizje przyszłości: Lucy zachodzi w ciążę, on wykazuje się odpowiedzialnością i prosi ją o rękę, brzuszek kobiety zaokrągla się z każdym tygodniem... Lucy wprowadza się do niego, kochają się co noc, rankiem budzą się w swoich objęciach... Niezwykłe plany jak na mężczyznę, który przyrzekł sobie nigdy nie zakładać rodziny. I chociaż nie miałby nic przeciwko temu, żeby się 50
przespać z Lucy jeszcze raz czy dwa, żeby nasycić żądzę, w sumie powinien się cieszyć, że wszystko się skończyło właśnie tak. Gdyby
w
tym
momencie
pojawiło
się
dziecko,
jako
człowiek
odpowiedzialny musiałby spędzać więcej czasu z nim i z Lucy. Chciałby lepiej niż jego ojciec sprawdzić się w tej roli. I w roli męża. A to oznaczałoby pożegnanie z firmą Reyware and Games of PRey. Przeszył go dreszcz lęku, a zaraz potem przyszła ulga. Uff, los podsunął zdecydowanie lepsze rozwiązanie. A katastrofa była o włos!
U S
Powrócą do zwykłych, przyjacielskich stosunków.
Mijały dni i tygodnie. Lucy przychodziła do pracy punktualnie, zewnątrz
mógłby
powiedzieć,
że
O
wywiązywała się z obowiązków i doglądała Petera jak zawsze. Ktoś z stworzyli
idealny
układ
między
AL
pracownikiem a pracodawcą. I tylko oni wiedzieli, jak dalece odbiega to od prawdy. Atmosfera w domu Petera była gęsta od napięcia erotycznego. Kiedy Lucy wręczała szefowi poranną pocztę albo filiżankę kawy, dziwił się,
D
że z jego palców nie sypią się iskry elektryczne. W nocy nie mógł spać. Opuścił głowę na oparcie krzesła, potarł zaczerwienione powieki i
AN
zmierzwił dłonią włosy. Cyfry i litery na monitorze skakały mu przed oczami. Z powodu jego zmęczenia i frustracji cierpiała praca. A Lucy, jak anioł, usprawiedliwiała go przed klientami, kiedy zawalał terminy. Nie
SC
zawsze się to udawało.
Niejaki William Dawson z Nowego Jorku nalegał, żeby Peter przyleciał, obejrzał komputery jego firmy i opracował plan unowocześnienia systemu, tak aby wszystko działało sprawniej, szybciej i taniej. Reynolds w przeszłości nieraz przyjmował takie zlecenia. Wiedział, że Dawson płaci dobrze i w terminie, a poza tym może polecić jego usługi znajomym. A jednak nie potrafił wykrzesać z siebie za grosz entuzjazmu z powodu intratnego zamówienia. Zapewne rozłąka z Lucy byłaby w jego sytuacji rozsądnym rozwiązaniem. Zyskaliby oboje czas na wyciszenie emocji. A jednak wewnętrzny głos mu mówił, że po powrocie mógłby już nie zastać Lucy w firmie. 51
Od czasu incydentu w windzie zachowywała się dziwnie. Jak ognia unikała jego wzroku. Wiedział, że przy jej zdolnościach i umiejętnościach z łatwością znalazłaby pracę w innym miejscu, a na to nie mógł się zgodzić. Nie powinien więc ryzykować wyjazdu. Chyba że... Zamrugał oczami, oprzytomniał i usiadł wyprostowany na krześle. Podróż do Nowego Jorku miała charakter służbowy, a Lucy była jego asystentką. Mógł poprosić, żeby mu towarzyszyła. Mógł wręcz nalegać.
U S
Zatrzymaliby się na kilka dni w wygodnym hotelu, a on nie spuszczałby jej z oka, tak by jej nie przyszło do głowy szukanie innej posady.
Pozostawało znaleźć sposób, by ją przekonać, że jej obecność u boku
O
szefa jest niezbędna. Peter zaczął się obracać na krześle, gryząc ołówek i intensywnie rozmyślając. Lucy ani nie zdradzała oznak zainteresowania
AL
swoim pracodawcą jako mężczyzną, ani chęci powtórzenia upojnej nocy. Nie wiedział, czy ma to odbierać jako obrazę dla swojej atrakcyjności seksualnej, czy jako wyraz dystansu. Takie rozważania prowadziły donikąd.
D
Zerwał się z krzesła, zbiegł po schodach, wkroczył do jej pokoiku i bezceremonialnie przysiadł na skraju biurka.
AN
Rozczochrany, w spranych bokserkach, wyglądał nieszczególnie. Lucy miała ochotę mu poradzić, żeby wziął prysznic i porządnie się wyspał, ale obezwładniła ją wizja Petera nagiego, wilgotnego po kąpieli, przytulonego do
SC
niej na szerokim materacu...
- Czy kiedyś wreszcie spojrzysz mi prosto w oczy? - zagadnął z pretensją w głosie.
- Na razie nie jestem w stanie - stwierdziła szczerze i natychmiast zaprzeczyła swoim słowom. - Czego właściwie chcesz? Jestem bardzo zajęta. Próbuję uchronić twoją firmę od pójścia na dno. - Doceniam to i przychodzę w sprawie służbowej. - Zamieniam się w słuch. - Oderwała dłonie od klawiatury. - William Dawson chce, żebym przyjechał do Nowego Jorku, obejrzał jego sprzęt i zasugerował zmiany w oprogramowaniu. 52
- Wiem. Od tygodnia mu powtarzam, że w najbliższym tygodniu będziesz nieosiągalny. - Postanowiłem jednak pojechać. Zdumiona uniosła brwi. Skąd ta nagła zmiana decyzji? - W porządku - odezwała się po chwili. - Zarezerwuję ci samolot i hotel. Kiwnął głową. - Zarezerwuj dwa miejsca. Chciałbym, żebyś mi towarzyszyła. Ogarnęła ją panika. O nie! We dwoje w samolocie, w hotelu?
U S
Beznadziejny pomysł. Wzięła głęboki oddech, chrząknęła i śmiało odrzuciła propozycję.
- Raczej się z tobą nie wybiorę. Mam tu mnóstwo pracy, a ty z
O
pewnością poradzisz sobie beze mnie. Nie pierwszy raz jedziesz w delegację. - Wykluczone. Dawson to poważny klient. Oczarujesz go, wybadasz,
AL
zrobisz notatki i ogólnie będziesz nad wszystkim czuwała. Wiesz, jaki jestem roztargniony.
Miał rację. Jej pomoc mogła się okazać bardzo cenna. Zwinęła palce w
D
pięść, aby zwalczyć pokusę pogłaskania Reynoldsa po muskularnej łydce. - Ale nie chodzi ci tylko o okazję do następnego zbliżenia? Z pewnością
AN
oboje uznaliśmy, że tamta noc w windzie była pomyłką i... Wybuchnął tak głośnym śmiechem, że ją przestraszył. - Żartujesz? To było sto lat temu. - Machnął lekceważąco ręką. -
SC
Wyjazd ma charakter służbowy. Jesteś moją prawą ręką w tym biznesie. Poza tym nie powinnaś się niczego obawiać, skoro na co dzień jesteśmy w pracy sami i jeszcze się na ciebie nie rzuciłem, prawda? Nie czekając na odpowiedź, zeskoczył z blatu i bezszelestnie, w samych skarpetkach, ruszył do drzwi. Przystanął na progu. - Co ty na to? Ufasz mi na tyle, żeby mi pomóc w realizacji zlecenia? Ulokuję
cię
w
pięciogwiazdkowym
hotelu
-
dodał,
mrugając
porozumiewawczo. Skurcz żołądka nakazał Lucy mieć się na baczności, ale Reynolds sprawiał
wrażenie
człowieka
absolutnie
szczerego.
Poczuła
wyrzuty
sumienia, że przypisała mu złe intencje. 53
Zwilżyła koniuszkiem języka usta i kiwnęła głową na zgodę. - Dobrze. Załatwię wszystko. Muszę tylko znaleźć kogoś do opieki nad kotem podczas mojego wyjazdu. - Jasne! To kot o zabawnym imieniu. Czekolada, Mokka czy... - Kakao - rzuciła zaskoczona, że zapamiętał taki szczegół z jej życia osobistego. Nie sądziła, że zwrócił uwagę na małą fotografię w ramce stojącą przy monitorze.
Puściła tę uwagę mimo uszu.
U S
- Kakao - powtórzył i uśmiech rozjaśnił mu twarz. - Musisz mnie kiedyś przedstawić zwierzakowi.
O
- Nie mogę zostawić go samego, a nie wiem, czy któryś z przyjaciół będzie miał czas się nim zająć. Zmarszczyła czoło.
AL
- A hotele dla zwierząt? Zawodowi opiekunowie? - Hotel nie wchodzi w rachubę. Kakao jest wielkim indywidualistą.
D
Nigdy nie wychodził z mieszkania. Nie licząc wizyt u weterynarza. - Jesteś bardzo troskliwą właścicielką. - Odsłonił zęby w uśmiechu. -
AN
To ci się chwali. Co byś powiedziała na opiekuna płci męskiej? Zastanowiła się, jaki ukryty cel kryje się za nagłym zainteresowaniem Petera jej kotem.
SC
- Czemu nie?
- Znam jednego gościa - stwierdził tajemniczo. - Jeśli sama nikogo nie znajdziesz, daj znać. - Zgoda.
Wyglądało na to, że bardzo mu zależy na jej wyjeździe do Nowego Jorku. Zapał, z jakim zapewniał, że podróż ma charakter wyłącznie służbowy, utwierdził ją w bolesnym przekonaniu, że namiętny incydent w windzie nic dla niego nie znaczył. Przecież niczego więcej się nie spodziewała. Powinna się czuć szczęśliwa, że nierozważny postępek nie położył kresu ich przyjaźni. 54
W uszach Lucy zabrzmiał głos ojca: „Ostrożnie z marzeniami! To czego
SC
AN
D
AL
O
U S
pragniesz, może się urzeczywistnić”.
55
ROZDZIAŁ SZÓSTY - Wytłumacz mi jeszcze raz. Martwiłeś się, że Lucy zaszła w ciążę w wyniku gorącego zbliżenia w ciemnej windzie, ale alarm okazał się fałszywy. Potem
obawiałeś
się,
że
Lucy
będzie
oczekiwać
z
twojej
strony
zaangażowania, ale i to nie nastąpiło. A teraz każesz jej jechać do Nowego Jorku w tak zwaną podróż służbową, co oznacza, że mam niańczyć jej kota? - To naprawdę jest podróż służbowa - zapewnił Peter, starając się
U S
zignorować ironiczny ton głosu Ethana, który siedział obok, na miejscu dla pasażera w jego modnym samochodzie sportowym.
- Czy ty czasem nie przesadzasz? Zdegradowałeś mnie do roli kociej
O
przedszkolanki.
- Masz z tym problem? Przecież lubisz zwierzęta. I masz wobec mnie przeszkoliłem personel.
AL
dług wdzięczności. Zainstalowałem ci system komputerowy w klubie i Ethan wydał z siebie groźny pomruk. życzliwego przyjaciela...
D
- Wiedziałem, że nie robisz tego bezinteresownie. A udawałeś takiego
AN
- Wcale nie udawałem. Teraz sam jestem w potrzebie. Peter westchnął i nerwowo zabębnił palcami o kierownicę. Jechali do mieszkania Lucy.
SC
- Masz proste zadanie. Dwa razy dziennie zajrzeć do mieszkania, sprawdzić, czy wszystko w porządku, i jeśli będziesz chciał, przez jakąś godzinę dotrzymać kotu towarzystwa. Wdzięczność Lucy nie będzie miała granic. Moja zresztą też. Ethan nachmurzył się i skrzyżował ręce na piersiach. - Nie wypłacisz mi się, jeśli Kakao mnie podrapie albo obsika! - To dobrze wychowany, łagodny kotek, nie żaden drapieżca. I lepiej nie mów takich rzeczy przy Lucy ani nie rób głupich min, bo odwoła całe przedsięwzięcie. - Tak ci zależy, żeby znów z nią pofiglować? Teraz Peter zgromił go wzrokiem. 56
- Zabroniłem ci tak się o niej wyrażać. Ja tylko szukam osoby odpowiedzialnej i zdecydowanej zaopiekować się zwierzakiem podczas nieobecności właścicielki. - Dokładnie taki zawsze chciałem być: odpowiedzialny i opiekuńczy prychnął Ethan. - Daj spokój. Porządny z ciebie facet, o ile akurat nie czarujesz jakiejś babeczki, żeby ściągnęła stringi. Ethan uśmiechnął się szeroko, prezentując olśniewająco białe zęby.
U S
- Cóż na to poradzę, że kobiety nie potrafią mi się oprzeć?
Reynolds wzniósł błagalny wzrok ku niebu, lecz powstrzymał się od komentarza, aby nie zaognić sytuacji i nie sprowokować przyjaciela do
O
wycofania się z obietnicy opieki nad kotem.
- Pamiętaj, stań na głowie, żeby udowodnić Lucy swoje kwalifikacje.
AL
- Dam z siebie wszystko. Założę się, że w końcu to ty zostaniesz z kotem, a ja z dziewczyną znikniemy na weekend w przytulnym hoteliku. Wizja
Lucy
i Ethana
jako namiętnej pary wydawała się
tak
D
niedorzeczna, że Peter omal nie parsknął śmiechem. Gdyby jednak ta wizja miała się ziścić, gotów był użyć wobec przyjaciela argumentu siły. samolotu.
AN
Zaparkował i zerknął na zegarek. Mieli mnóstwo czasu do odlotu - Jestem prawie gotowa - powitała ich lekko zdyszana Lucy.
SC
Zniknęła w sypialni, żeby skończyć pakowanie. Po chwili postawiła torby podróżne na progu i odetchnęła głęboko. - Dziękuję, że podejmujesz się tego zadania, Ethan. Wiem, że znasz ciekawsze sposoby spędzania czasu niż rozmowa z kotem. - Skądże - odparł z firmowym uśmiechem. - Podejmę się tego z przyjemnością. Wreszcie znajdę czas na oglądanie telewizji. Czy Kakao lubi serial „Moda na sukces”? Zdezorientowana Lucy zmrużyła oczy, a Peter chrząknął, dając koledze do zrozumienia, że znalazł się na granicy dobrego smaku. Ethan splótł dłonie i rozejrzał się po niewielkiej kuchni. 57
- Gdzie się podziewa nasz milusiński? Chciałbym go poznać, zanim opuścisz mieszkanie. - Nieufnie traktuje nieznajomych. Pewnie się schował pod łóżkiem. Ruszyli do sypiali w poszukiwaniu kota. - Nie musisz tu sterczeć na okrągło - zapewniła Lucy. - Kakao jest przyzwyczajony do samotności. Wystarczy zajrzeć raz lub dwa razy dziennie i sprawdzić, czy miseczki z karmą i z wodą są pełne. Wieczorem zwykle jestem w domu, a ty zapewne musisz doglądać klubu, ale będę wdzięczna,
U S
jeśli posiedzisz parę minut z kotem. Nie będzie się czuł opuszczony. - Bez problemu. Popatrzę na telewizję, a Kakao pośpi obok na kanapie. Mogę też czasem wygłosić dłuższy monolog, żeby zwierzak
O
wiedział, że ktoś nad nim czuwa. sobie kobiety wokół palca.
AL
Lucy rozpromieniła się z zachwytu. Nic dziwnego, że Ethan owijał Uklękła przy łóżku i uniosła skraj narzuty w lwy, słonie i żyrafy. - Kakao, moje maleństwo! Chodź do mamusi. Chcę ci przedstawić
D
Ethana.
Przyszły koci opiekun zerknął na Petera wzrokiem, który wyrażał
AN
pytanie: Czy ona jest przy zdrowych zmysłach? Reynolds odpowiedział karcącym kuksańcem. Lepiej, żeby Lucy tego nie widziała. Jakże miałaby nie matkować kotu, skoro od paru lat matkowała szefowi?
Zdaniem
SC
własnemu
Petera troskliwością przewyższała
jego
rodziców. Byłaby wspaniałą matką, gdyby... Nie zaznał wiele miłości w domu rodzinnym. Matka starała się, ale nie potrafiła mu okazać uczucia. Ojciec prawie się nie zajmował synem. Lucy podniosła się z kolan, trzymając na rękach trójkolorową futrzaną kulę. Kot wyglądał na niezadowolonego. Nastroszył sierść i położył uszy po sobie. Ale gdy Ethan delikatnie go pogłaskał, zamruczał cicho. Potem nastąpiło drapanie za uszami i po chwili Kakao podbił serce rubasznego kobieciarza. Z wzajemnością.
58
Lucy udzieliła Ethanowi niezbędnych wskazówek, zostawiła numery telefonów
na wypadek nieprzewidzianych
okoliczności i raz jeszcze
badawczym wzrokiem obejrzała mieszkanie. - Możemy iść - oświadczyła. Reynolds kiwnął głową i chwycił bagaże. - Bawcie się dobrze - rzucił Ethan na pożegnanie, zamykając drzwi za Reynoldsem i Lucy. Wyszli z budynku i skierowali się do samochodu. Peter włożył torby do bagażnika. Lucy usiadła na siedzeniu dla pasażera. Kątem oka otaksował
U S
jej wygląd. Miała na sobie elegancki ciemnofioletowy kostium, buty na wysokim obcasie i srebrne kolczyki. Tak ubrana powinna zrobić świetne wrażenie na Williamie Dawsonie. nadzieję,
że
Ethan
zyskał
przedszkolanka.
AL
Uśmiechnęła się zamyślona.
twoją
aprobatę
jako
kocia
O
- Mam
- Polubiłam twojego przyjaciela. Gawędziarz z niego, ale czuję, że to dobra, wrażliwa dusza. Będzie rozpieszczał Kakao na każdym kroku. masz
rozszyfrowała Ethana.
rację
-
zachichotał,
D
- Chyba
zdumiony,
że
tak
celnie
AN
Znała go z przelotnych wizyt w firmie Petera i na szczęście pozostawała odporna na jego urok osobisty. Zresztą Peter też nie zachowywał się jak szpetny dzwonnik z Notre Dame. Otaczał się wianuszkiem atrakcyjnych
SC
dziewcząt i nawet rywalizował z Ethanem w kategorii podbojów. Ethan niecałkiem się mylił, przypisując najlepszemu koledze kosmate myśli związane z podróżą do Nowego Jorku. Reynolds nie mógł wyrzucić z pamięci obrazu miłosnego aktu w windzie. Swoje szanse na powtórkę z rozrywki oceniał na pięćdziesięcioprocentowe. Gdyby jednak Lucy dała mu jasno do zrozumienia, że nie życzy sobie żadnych kontaktów poza ściśle służbowymi, musiałby zrezygnować z planów i pogodzić się z jej decyzją. Może tak właśnie byłoby najlepiej? Czekał jednak na stanowczy krok z jej strony. To ona miała podnieść ostrzegawczo rękę i powiedzieć: Stop. Peter nie znalazłby w sobie takiej siły woli. Pożądał Lucy. 59
Lucy odwróciła się bokiem do maleńkiego okna w samolocie i zerknęła na Petera wkładającego neseser i laptop do schowka na bagaż podręczny. Zarys muskularnego męskiego torsu i płaskiego brzucha sprawił, że zaschło jej w ustach. Nie po raz pierwszy żałowała, że nie zdołała się przeciwstawić wyjazdowym planom szefa. Jej zmysły i uczucia zostały wystawione na ciężką próbę. Podróżować i pracować w nieustannej obecności Reynoldsa... Siedząc tuż przy nim w samochodzie w drodze na lotnisko, czuła się
U S
jak sardynka w maleńkiej puszce zawierającej tylko dwie rybki. Ciśnienie krwi natychmiast jej podskoczyło, a serce biło jak szalone. W takim też stanie fizycznym miała odbyć lot do Nowego Jorku.
O
Na tę perspektywę żołądek odpowiedział bolesnym skurczem. Peter zajął sąsiedni fotel, zapiął pasy i wygodnie wyciągnął przed siebie nogi. Lucy
AL
zbierało się na mdłości. Słaby system nerwowy nie wytrzymywał napięcia. Na szczęście pojawiła się stewardesa i zaproponowała drinki przed startem.
Uśmiechnięta,
zgrabna
pracowniczka
linii
lotniczych
z
D
zainteresowaniem popatrzyła na Petera i pochyliła się z tacą. Jej uniform omal nie eksplodował pod naporem obfitego biustu. przywykła
do
takiego
AN
Lucy
traktowania
jej
pracodawcy
przez
nieznajome kobiety. Przywykła też do jego życzliwych reakcji na formy niezobowiązującego
uwodzenia.
Tym
razem
Peter,
o
dziwo,
okazał
SC
obojętność. Wytłumaczyła to sobie tym, że przygotowywał się w myślach do spotkania z ważnym klientem. - Przepraszam - chrząknęła, usiłując odciągnąć uwagę stewardesy. Poproszę o kieliszek chardonnay. W duchu dodała: Tylko duży kieliszek, a potem nawet całą butelkę. Chwytała się każdego sposobu, by uspokoić rytm serca. Nie znajdowała pocieszenia w fakcie, że nie tylko ona uległa urokowi przystojnego informatyka. Ale tylko ona musiała się wspomagać alkoholem. Usiedli wygodnie z kieliszkami w dłoniach, ona - z winem, on - z whisky. Spostrzegła, że Peter poza grzecznym podziękowaniem nie dążył do
60
dalszej rozmowy ze stewardesą, ignorując jej zabiegi, by zwrócić na siebie uwagę. - Co się dzieje? - zagadnęła, gdy wypiła pierwszy łyk. - W tym miesiącu nie biorą cię ładne blondynki? - O czym ty mówisz? - Nie udawał zdziwienia. - Raczej: o kim. Ta stewardesa chętnie wylądowałaby ci na kolanach. Zmarszczył czoło. - Dalej nie rozumiem.
U S
- Chyba pierwszy raz w życiu nie skorzystałeś z okazji - mruknęła ironicznie.
Kątem oka widziała, że Peter bacznie jej się przygląda. Owszem, miała
O
niewyparzony język, ale przez dwa lata napatrzyła się na tabuny dziewcząt oblegających Petera. Rozsądek podpowiadał jej cichutko, że w przypadku
AL
stewardesy Reynolds nie zarzucił wędki. Jeśli się dobrze orientowała, po pamiętnej gali charytatywnej nie umówił się też z żadną kobietą. Nie znaczyło to jednak, że Lucy natychmiast wykasowała z pamięci obraz szefa-
D
bawidamka.
- Jesteś na mnie zła?
AN
- Skądże! - zaprzeczyła, częściowo wbrew sobie. - To o co ci chodzi? Nigdy się tak nie zachowywałaś. Nigdy nie widziałem cię pijącej w samolocie, i to już przed startem.
SC
Westchnęła i odstawiła kieliszek na tacę, a potem zwróciła ku niemu twarz.
- Przepraszam, ja tylko... - Nie miała pomysłu na odpowiedź. - Myślisz czasem o przyszłości? O tym, żeby ktoś zagrzał pościel w twoim łóżku na dłużej niż miesiąc? Zaskoczony otworzył szeroko oczy i poruszył się niespokojnie na fotelu, ale nie oderwał od niej wzroku. - Co ci przyszło do głowy? - parsknął nerwowym śmiechem. Milczała, nie chcąc się przyznać, że wspomina ich upojne chwile na podłodze windy.
61
- W odpowiedzi na twoje pytanie muszę raczej zaprzeczyć - stwierdził półgłosem. - Ze wszystkich sił staram się nie myśleć o przyszłości, o ile sprawa nie dotyczy firmy. - Dlaczego? Zacisnął usta. - Lepiej nie marnować czasu na rozmyślania o czymś, co się nigdy nie spełni. Ponure oświadczenie Petera boleśnie ją zasmuciło.
U S
- Nie bardzo za tobą nadążam - rzuciła, przyjmując żartobliwy ton. Cierpisz na jakąś śmiertelną chorobę? Zostało ci tylko kilka miesięcy życia? A może jesteś bezpłodny i nie możesz mieć dzieci, więc nie planujesz mał-
O
żeństwa?
Rozejrzał się, sprawdzając, czy ktoś nie podsłuchuje ich rozmowy.
AL
- Jezu, mów trochę ciszej, Lucy! Słychać cię pewnie w promieniu dwudziestu rzędów. - Nachmurzył się. - Nie jestem bezpłodny i nie umieram. Przynajmniej nic o tym nie wiem. Po prostu moim zdaniem nie fatalnym mężem i ojcem.
D
istnieje coś takiego jak szczęśliwa miłość do grobowej deski. Zresztą byłbym
AN
Patrzyła na niego z niedowierzaniem. Jej mózg pracował gorączkowo, próbując wyłowić sens ze słów Reynoldsa. „Fatalny mąż”, „miłość do grobowej deski”, „nigdy się nie spełni”... Co chciał powiedzieć? Skąd ta
SC
katastroficzna wizja?
Jeśli miał za sobą nieudane małżeństwo, na pewno w ciągu dwóch lat, kiedy u niego pracowała, słyszałaby o tym od niego lub od kogoś, kto go zna. Zamrugała powiekami. - Chwileczkę - odezwała się, kiedy pozbierała myśli. - Musisz mi to wszystko wytłumaczyć. Dlaczego, na litość boską, uważasz, że nie sprawdzisz się w roli męża i ojca? - Genetyka nie kłamie. - Genetyka? - powtórzyła jak echo, nadal nie rozumiejąc. Wydawało jej się, że mówią różnymi językami, jakby nie znała definicji słów używanych przez rozmówcę. 62
- Chyba nigdy nie opowiadałem ci o moim ojcu. Przeszukała pamięć, lecz nie znalazła najmniejszej wzmianki o jego rodzicach. Dopiero teraz wzbudziło to jej zdziwienie. - Z mojego ojca był kawał sukinsyna - ciągnął Peter, nie czekając na odpowiedź. - Rekin finansowy, szanowany w branży, ale jako mąż i ojciec po prostu beznadziejny. Nie wiem, po co w ogóle się żenił. Pojawiłem się na świecie albo w wyniku niepokalanego poczęcia, albo w chwili zupełnego zapomnienia. Przez całe dzieciństwo nie zauważyłem, żeby obdarzył matkę
U S
dobrym słowem albo choćby uśmiechem. Nigdzie nie wychodziliśmy razem, nie spędzaliśmy wspólnie czasu. Nigdy nawet nie jadaliśmy razem posiłków, a jeśli już się trafił wspólny obiad, w jadalni panowała głucha cisza. Ojciec
O
spieszył się z jedzeniem, żeby wrócić do interesów, iść na umówione spotkanie albo zamknąć się w gabinecie i pracować.
AL
Peter pilnował się, żeby nie okazać ani krzty emocji poza goryczą i urazą. Serce Lucy omal nie pękło z litości nad samotnym chłopcem rozpaczliwie pragnącym zainteresowania i uczucia ojca.
D
- A matka? - spytała cicho. - Czy była dla ciebie dobra? Wzruszył obojętnie ramionami.
AN
- Robiła co mogła, usiłując zrekompensować mi nieobecność ojca. Miała jednak wystarczająco wiele własnych kłopotów. Usiłowała zatrzymać ojca w domu, nakłonić, żeby spędzał z nami czas.
SC
Lucy zapragnęła wziąć Petera w objęcia, przytulić mocno, pocieszyć i wynagrodzić
mu
te
wszystkie
smutne
lata
dzieciństwa,
kiedy
był
ignorowany lub odpychany, kiedy dawano mu do zrozumienia, że nie jest kimś najważniejszym dla dwojga dorosłych ludzi, którzy powinni go kochać nad życie.
- I tylko dlatego, że twojemu ojcu nie wyszło w małżeństwie i w rodzinie, doszedłeś do wniosku, że powtórzysz jego los? - Niedaleko pada jabłko od jabłoni, a czym skorupka za młodu nasiąknie... Twarz Petera wykrzywił grymas cynizmu. - Peter. 63
Przygryzła wargę, nie bardzo wiedząc, co mówić dalej. Tyle mu chciała powiedzieć, tyle fałszywych sądów naprostować. Miała w głowie kłębowisko myśli. Wiedziała, że jeśli uderzy w fałszywą nutę, Peter wycofa się i zamknie w sobie jak żółw w skorupie, tak jak robił w dzieciństwie jako skrzywdzony, pozbawiony złudzeń chłopiec. - Nie powinieneś tak twierdzić - szepnęła. - Naprawdę tak nie można. Jego mina nie pozostawiała wątpliwości. Nie uwierzył. Silniki samolotu zaterkotały na wyższych obrotach. Jednostajny hałas
U S
zmusił rozmówców do podniesienia głosu. Pochyliła się w stronę Reynoldsa i położyła dłoń na jego ramieniu. Pod palcami poczuła mięśnie napięte do granic wytrzymałości. Rozpamiętywanie przeszłości kosztowało go mnóstwo
O
nerwów.
- Peter, ojciec nie zajmował się tobą i z całego serca ci współczuję.
AL
Chyba każdy zgodziłby się z tezą, że twoi rodzice źle spełniali swoje obowiązki wobec dziecka. Ale przecież nie jesteś klonem ojca! Masz wolną wolę! Na tym polega najpiękniejsza cecha dzieci: mogą wyrosnąć na ludzi
D
mądrzejszych niż ich rodzice i nauczyć się nie popełniać tych samych błędów co poprzednie pokolenia.
AN
Uścisnęła jego rękę i pogładziła wierzchem dłoni po policzku. Wiedziała, że powinna się mieć na baczności i nie zabrnąć zbyt daleko w tej grze. Powinna przyjąć motywację jego rozumowania, lecz nie angażować się
SC
osobiście w walkę z prywatnymi demonami Petera. Tyle że emocjonalnie już sporo w niego zainwestowała. Wkrótce po rozpoczęciu prac w jego firmie poszła za głosem serca. Teraz, gdy się z nią podzielił tajemnicą dzieciństwa, poczuła się jeszcze silniej z nim związana. - A jednak sądzę, że byłbyś cudownym mężem i ojcem - wyznała szczerze. - Jesteś dobry, szczodry, cierpliwy i masz wspaniałe poczucie humoru. Każda kobieta szalałaby ze szczęścia, gdyby została twoją żoną. Dla swoich dzieci, o ile będziesz je miał, staniesz się najwyższym autorytetem i niezawodnym przyjacielem.
64
ROZDZIAŁ SIÓDMY Słowa Lucy zapadły mu głęboko w serce i rozgrzały najciemniejszy jego zakamarek, który od dawna uważał za martwy. Gdybyż tylko mógł w nie uwierzyć. Bardzo tego pragnął... tak bardzo, że poczuł wzbierające łzy. Odwrócił szybko głowę i zamrugał powiekami, usiłując jednocześnie wyrównać oddech i zapanować nad emocjami.
U S
Nie można zmienić przeszłości, a przypadek ojca był aż nadto pouczający. Peter wiedział, co się dzieje, kiedy mężczyzna próbuje pogodzić posiadanie rodziny z prowadzeniem świetnie prosperującej firmy. Zawsze
O
ktoś przez to cierpi. Dowodem było jego dzieciństwo i historia mogła się powtórzyć. Takiego ryzyka nie mógł - i nie chciał - podjąć.
AL
- Chciałbym w to wierzyć - powiedział, splatając palce z jej palcami ale mam same gorzkie doświadczenia. Wcześnie się dowiedziałem, że człowiek może się w życiu skupić albo na firmie i swojej reputacji w świecie
D
biznesu, albo na rodzinie. Nie można siedzieć na dwóch krzesłach. Przykro mi, Lucy, ale Reyware to dla mnie zbyt ważne przedsięwzięcie, żeby
AN
poświęcać uwagę na inne sprawy. Wszystkie moje starania mają na celu poderwanie firmy do lotu i poszybowanie w górę, na najwyższą półkę. Może później, kiedy będę starszy, a Reyware osiągnie stabilność i pozycję
SC
pozwalającą zatrudnić więcej pracowników, przyjdzie czas na żonę i dzieci. Na razie nie mogę zgotować nikomu, ani dorosłemu, ani dziecku, takiego losu, jaki mój ojciec zgotował mamie i mnie. - Myślisz tak, bo nie wiesz, że może być inaczej - wyjaśniła delikatnie. Gdybyś dorastał w innych warunkach, pewnie miałbyś już żonę i tuzin dzieci. Zmarszczył czoło. Cóż za dziwaczna hipoteza! - Mam dopiero trzydzieści dwa lata. Musiałbym iść przez życie jak buhaj. Uśmiechnęła się figlarnie.
65
- No dobrze, przesadziłam, ale gdybyś wcześnie zaczął, do tuzina niewiele by brakowało. Jego mina wciąż wyrażała wątpliwości, więc przysunęła się bliżej i otoczyła go ramieniem. - Teraz ja ci opowiem o mojej rodzinie - zaproponowała z nutą serdeczności i wzruszenia w głosie. - Ojciec jest inżynierem budowlanym. Od dwudziestu pięciu lat pracuje w tej samej firmie. Przeszedł przez całą drabinę stanowisk, od młodszego asystenta do wiceprezesa zarządu. Matka
U S
przez całe życie pracowała jako nauczycielka klas początkowych. Poznali się na studiach i pobrali po obronie prac dyplomowych. Mój brat Adam urodził się przed pierwszą rocznicą ślubu, potem ja, a potem Jessica. Oboje rodzice
O
pracowali na cały etat, kiedy byliśmy mali, ale nie pamiętam, żeby ich nie było w domu. Codziennie wieczorem zasiadaliśmy wspólnie do kolacji i opo-
AL
wiadaliśmy sobie o wydarzeniach dnia. Wyjeżdżaliśmy na pikniki i na wczasy, graliśmy w warcaby, gry planszowe i badmintona, chodziliśmy na plażę i na basen. Z rodziną i rodzeństwem spędziłam najpiękniejsze chwile.
D
Nie mogę się doczekać założenia własnej rodziny. Chciałabym się podzielić ze swoimi dziećmi miłością i bezwarunkową akceptacją, której zaznałam w uparcie
AN
dzieciństwie. - Pieszczotliwie poklepała Reynoldsa po kolanie. - Czy teraz będziesz twierdził, że
nie
można
jednocześnie
być dobrze
prosperującym przedsiębiorcą i czułym ojcem? Mój ojciec wyśmienicie
SC
sprawdzał się w pracy zawodowej, a mój brat dzielnie idzie w jego ślady. Zrozumiał, co mu chciała powiedzieć, i zazdrościł jej bajecznego dzieciństwa. Właściwie cała opowieść Lucy brzmiała dla niego jak bajka, podczas gdy jego biografia przemawiała surowym językiem reportażu. - Cieszę się, że zachowałaś szczęśliwe wspomnienia z młodych lat i że twoi rodzice znajdowali czas dla trójki dzieci i nie działo się to kosztem ich obowiązków zawodowych. Widocznie twój ojciec i brat mają zupełnie inny kod genetyczny niż mężczyźni w mojej rodzinie. Dla mnie sfera pracy wydaje się nie do pogodzenia z życiem rodzinnym. Podobnie uważał mój ojciec. Dziadek zresztą też.
66
Kiedy podniósł gwałtownie głowę i zobaczył w jej oczach smutek i współczucie, poczuł się niemal urażony. Westchnęła, wysunęła dłoń z jego palców i powróciła na swój wygodny fotel pierwszej klasy. Parę godzin później zameldowali się w hotelu na Manhattanie, zmęczeni i przygaszeni powagą rozmowy w samolocie. Po wyczerpaniu wątku rodziny zamienili zaledwie kilka zdawkowych słów. Wyznanie Petera wywołało zamęt w myślach Lucy. Ponury obraz dzieciństwa wiele wyjaśniał na temat jego postawy życiowej. Na przykład to,
U S
dlaczego umawiał się z pięknymi, próżnymi dziewczynami, o których zapominał po jednej wspólnej nocy. Porzucał je jak gazetę po przeczytaniu. Nagle wszystkie fragmenty informacji utworzyły sensowny obraz.
O
Reynolds otaczał się kobietami, po których nie spodziewał się zbyt wiele i które nie żądały od niego żadnych przyrzeczeń. Wizja przywiązania się do
AL
kogokolwiek poza rybkami w akwarium przejmowała go trwogą. I może właśnie dlatego, aż do pamiętnej nocy w windzie, nie zrobił najmniejszego kroku w stronę Lucy jako osoby płci pięknej. Nigdy nie
D
zwracał uwagi na kobiecy aspekt jej egzystencji, chociaż tu i ówdzie dyskretnie dawała do zrozumienia, że nie odrzuciłaby jego zalotów.
AN
Teraz nie wiedziała, jak powinna się czuć. Spędziła dwa lata w stanie półzakochania, a potem przeżyła długo oczekiwane, nieziemsko intensywne zbliżenie - nic więc dziwnego, że trudno jej się było rozstać z fantazjami,
SC
które wyhodowała w wyobraźni.
Może teraz, poznawszy siłę awersji Petera do małżeństwa i rodziny, powinna skierować zainteresowania w stronę obiektów łatwiej osiągalnych. Jak Mel Gibson czy Brad Pitt. Dobry dowcip. Reynolds rozpaczliwie pragnął uniknąć ograniczeń i odpowiedzialności związanych z zawarciem małżeństwa i posiadaniem dzieci i chociaż Lucy przypuszczała, że łańcuch argumentów nie do odparcia plus wielogodzinna psychoterapia mogłyby zdziałać cuda, jeśli chodzi o zdjęcie z jego barków traumatycznych doświadczeń z dzieciństwa, pozostawało faktem, że to jej, a nie jemu zależało na zmianie sytuacji.
67
Wychowała się w szczęśliwej rodzinie, pod opieką dwojga kochających rodziców. Miała nadzieję, że kiedyś; kierując się takim przykładem, stworzy swoim dzieciom wspaniałe warunki dorastania. Przez pewien czas wyobrażała sobie nawet, że zwiąże życie z Peterem i razem zapewnią potomstwu cudowne dzieciństwo. Rzeczywistość okazała się bolesna. Zapewne prędzej nauczyłaby swojego kota szczekać na obcych, niż nakłoniła Petera do ślubu. Kątem oka patrzyła, jak wypełnia rubryki w hotelowej księdze gości.
U S
Naszła ją nagle ochota, żeby położyć głowę na ladzie recepcyjnej i zaszlochać. Z bezsilności. Podobnie jak wiele kobiet często żartowała, że wszyscy dobrzy mężczyźni to albo geje, albo żonaci. Teraz zdała sobie
O
sprawę, że najlepsi mężczyźni mieli silną alergię na każdą pojawiającą się szansę na poważny związek.
AL
Peter wsunął do kieszeni karty magnetyczne do drzwi, chwycił ich bagaże i ruszył do wind w głębi eleganckiego holu. Lucy poszła za nim, rozmowa w samolocie.
D
trochę się ociągając. Wciąż przełykała gorycz porażki, którą zakończyła się Jazda na dziesiąte piętro przebiegła w milczeniu. Z głośników w
AN
kabinie sączyła się nastrojowa muzyka, która zamiast koić nerwy, dodatkowo ją rozdrażniła. Pamiętała ostatni raz, kiedy byli sam na sam w hotelowej windzie...
SC
Spięła się cała, a jej ciało zalała fala żaru. Przez chwilę marzyła o tym, żeby znów awaria prądu zatrzymała kabinę. I znów nastąpiłoby dziesięć minut poza czasem, poza światem. I znów zatonęliby w swoich objęciach, aby znaleźć absolutne spełnienie. Lecz nagle drzwi windy otworzyły się i trzeba było wrócić do rzeczywistości. Światła nie zgasły, Peter nie miał ataku klaustrofobicznej duszności i nie zdarzyła się powtórka szalonego aktu miłosnego. Lucy nie mogła się zdecydować, czy się cieszyć, czy smucić z tego powodu. Peter otworzył najpierw jej pokój i zachęcił, żeby weszła. Od razu podążyła w stronę okien i rozsunęła zasłony. Przed nimi roztaczał się wspaniały widok na panoramę miasta. Wysokie szare gmachy zasłaniały 68
linie horyzontu. Samochody na dole sunęły ulicami jak mrówki wynoszące okruszki z koca turystów, którzy urządzili piknik w lesie. Peter postawił jej kuferek podręczny na łóżku i zbliżył się do drzwi łączących ich pokoje. - Jesteśmy umówieni z Dawsonem na kolację o siódmej w restauracji hotelowej - przypomniał. Zerknęła na zegarek i obróciła głowę, tak że widziała nieco potarganą blond czuprynę Reynoldsa i jego jasny garnitur, trochę pognieciony po wać
wyprasowania
marynarki
i
spodni
U S
podróży. Wymagało wielkiego samozaparcia z jej strony, aby nie zaproponow
ramach
pomocy
przy
przygotowaniach do spotkania, ale do kolacji pozostało tylko półtorej - Będę gotowa - zapewniła.
O
godziny i sama potrzebowała tego czasu, żeby się odświeżyć.
AL
Stał przy drzwiach przez chwilę, jakby chciał coś powiedzieć, nie zdecydował się jednak. Wszedł do swojego pokoju i cicho zamknął za sobą drzwi.
D
Pomyślała, że wszystko wraca na właściwe tory - kontakty ściśle służbowe, rozmowy wyłącznie na tematy biznesowe. Być może nie to było
AN
szczytem jej marzeń przez minione dwa łata, lecz skoro się dowiedziała o głęboko zakorzenionej awersji szefa do ustatkowania się, powinna się pogodzić z faktem, że Peter nie jest kandydatem na męża.
SC
A ponieważ nie zależało jej na mężczyźnie, którego rola w jej życiu sprowadzałaby się do grzania łóżka, musiała raz na zawsze wybić sobie z głowy Reynoldsa. Przecież na nim świat się nie kończy! Na pewno po ziemi chodzi mnóstwo młodych osobników stanu wolnego, którym nieobca jest idea założenia rodziny.
Może nadeszła pora, żeby kogoś takiego poszukać? Peter nachmurzył się i mocno zmarszczył czoło. Do diabła, co ona wyprawia? I co za licho kazało jej spakować na wyjazd taką sukienkę?
69
Lucy siedziała przy stole naprzeciwko niego, zdecydowanie za blisko Williama Dawsona, śmiejąc się głośno i chłonąc każde słowo nowo poznanego mężczyzny. Dawson natomiast dosłownie ślinił się na jej widok. To miała być kolacja biznesowa, a ona przebrała się z klasycznego kostiumiku
w
wykończona
krótką,
kwiecistą
wydekoltowaną lamówką,
suknię
więcej
koktajlową.
odkrywała,
niż
Czarna,
zakrywała.
Przynajmniej w opinii Petera odsłonięty obszar ramion, szyi, nóg i dekoltu Lucy niewiele pozostawiał męskiej wyobraźni.
U S
Towarzyszyła swojemu szefowi jako sekretarka, lecz zachowywała się tak, jakby była na randce. W dodatku z Dawsonem. Musieli omówić projekt oprogramowania komputerowego oraz szczegóły kontraktu, a Dawson zda-
O
wał się być zachwycony uwagą, jaką poświęciła mu asystentka Petera. Ona zaś, zamiast chłodzić, podgrzewała atmosferę.
AL
Jeśli sądziła, że zdoła odesłać Petera do pokoju i paść w objęcia Dawsona na resztę wieczoru, a nie daj Boże i nocy, to się grubo myliła. Jeśli już z kimś miałaby spędzić wieczór, to tym kimś byłby Peter. I Dawsona,
lecz
D
jeśli zamierzała wylądować w czyimś łóżku, to na pewno nie w łóżku Reynoldsa.
Bez
względu
na
to,
jak
kunsztownym
AN
uwodzicielem okazałby się Dawson, a ona - jak zręczną kusicielką. I znów wybuchnęła śmiechem po jednym z dowcipów Willa, a puls Petera podskoczył do stu sześćdziesięciu. Jeszcze jeden dowcip, jeszcze
SC
jeden chichot, a chyba spierze swojego klienta po twarzy! Stłucze kieliszek, który trzyma w ręku albo wbije widelec w palce byłego przyjaciela zaciśnięte na dłoni Lucy spoczywającej na obrusie. - Czy nie uważacie, że powinniśmy przejść do kwestii biznesowych? odezwał się wreszcie tonem przypominającym pomruk zranionego lwa. Lucy i Will gwałtownie podnieśli głowy i po raz pierwszy od ponad godziny popatrzyli na trzecią osobę przy stole. Lucy oswobodziła dłoń i z niewyraźnym uśmiechem wyprostowała się na krześle. - Oczywiście - stwierdziła półgłosem. - Przepraszam bardzo. Naprawdę nie chciałam zmieniać ustalonego planu spotkania. - Zamaszystym gestem 70
wyjęła z torebki notatnik i pióro i przyjęła postawę pilnej sekretarki. Proszę mówić. Jestem gotowa do zapisywania. Peter czuł się jak bokser znokautowany w drugiej rundzie. Użył pretekstu, aby przekonać Lucy o jej niezbędnej obecności podczas wyjazdu służbowego i teraz ona demonstracyjnie machnęła mu przed nosem notatnikiem, jakby mu rzuciła rękawicę. Pokazała w ten sposób, że doskonale zna swoje miejsce, i przypomniała o służbowym charakterze spotkania, a jednocześnie ani słowem się nie odezwała na temat konkluzji
U S
ich rozmowy w samolocie, która brzmiała jasno: Jeśli on nie chce myśleć o małżeństwie i założeniu rodziny, to ona nie chce myśleć o nim. Spodziewał się
tego.
Kiedy
opowiadał
o bolesnych
faktach
z
O
dzieciństwa, już wiedział, jaki Lucy wyciągnie z nich wniosek. Taki mianowicie, że Peter Reynolds nie jest zainteresowany żadnym stałym
AL
związkiem ze swoją asystentką.
Wychowała się w zupełnie innych warunkach i chociaż nie szukała męża za wszelką cenę, z pewnością marzyła o domku z ogródkiem i dwójce
D
lub trójce dzieci. Z Peterem mogła się dobrze bawić przez jakiś czas, ale nie byłby to wybór na całe życie. A skoro on nie zamierza się żenić ani mieć
AN
dzieci, z pewnością skreśliła go z listy kandydatów do ręki w chwili, gdy jej przedstawił własny punkt widzenia na relacje damsko-męskie. Złośliwy diabełek chichotał mu do ucha. Cóż, powinien się cieszyć,
SC
czuć ulgę, być wdzięczny, że Lucy przecięła wszelkie nadzieje na choćby przelotny związek. Nie musiał się więcej martwić, że będzie od niego oczekiwać więcej, niż byłby skłonny dać. Nie musiał przygotowywać uroczystej przemowy na okoliczność rozstania. Nie musiał dodatkowo wyjaśniać, dlaczego z radością dzieliłby z nią łoże, ale nie życie. Nie musiał się obawiać jej łez, szlochów i nagłej ucieczki z domu wśród przekleństw i oskarżeń o to, że zmarnował jej mnóstwo czasu. Było, minęło. Kwestia zamknięta. Dlaczego więc czuł ucisk w żołądku, dlaczego pocił się jak mysz? I skąd to kłucie w sercu?
71
Ponieważ okazał się durniem, ot co! Snuł niedorzeczne fantazje, przypuszczając, że zatrzyma przy sobie Lucy na zawsze. Że ktokolwiek by z nim wytrzymał. Może naoglądał się ostatnio za dużo filmów o niewiernych kobietach? Bez względu na przyczynę melancholii, w którą popadł, nie zamierzał zmieniać ani postawionych przed sobą celów, ani przekonań z powodu jednej nocy w dusznej windzie. Najlepszy seks w życiu czy nie, żadna kobieta nie jest warta tego, by wziął na siebie ryzyko zostania ojcem lub
U S
zaakceptował możliwość nieodwracalnych zmian w biografii kilkorga ludzi. Unikając pełnego niemych wyrzutów wzroku Lucy, skupił uwagę na Willu i skierował rozmowę na temat podstawowy, jakim były warunki
O
umowy z firmą Dawsona. Czysty biznes.
AL
Lucy nie miała pojęcia, jaka była przyczyna nagłej zmiany nastroju i nastawienia Petera w trakcie negocjacji biznesowych. Mniej więcej w połowie spotkania stał się gburowaty i krnąbrny. Przedstawił propozycję
D
systemu komputerowego, który uważał za najlepsze rozwiązanie dla rozwijającej się dynamicznie firmy, takiej jak przedsiębiorstwo Dawsona, generalnym.
AN
natomiast potem zaczął się cierpko wyrażać o Dawsonie jako o dyrektorze Lucy w ogóle się nie mogła zorientować, o co mu chodziło. Zanim
SC
przyjechali z Georgetown do Nowego Jorku, Peter sprawiał wrażenie dobrego przyjaciela i współpracownika Dawsona. Byli w podobnym wieku, pochodzili z podobnych środowisk i obaj założyli firmy, na których sukces ciężko pracowali.
Dlaczego więc nagle Peter zaczął się zachowywać tak, jakby Will zabrał mu wiaderko w piaskownicy? A
może
powodem
zaostrzenia
atmosfery
była
postawa
Lucy?
Zaczerwieniła się jak burak i przyznała w duchu, że chyba przeholowała. Kiedy doszła do wniosku, że powinna poszukać innego kandydata na męża, jej uwodzicielska natura ujawniła się z pełną siłą. Will Dawson był atrakcyjnym mężczyzną bez zobowiązań. W chwili gdy wkroczyli do 72
hotelowej restauracji i Peter przedstawił ich sobie, dostrzegła w ciemnych oczach nowojorskiego biznesmena żywe zainteresowanie i podążyła tym szlakiem ciekawa, dokąd prowadzi. Doprowadził, i to szybko, do salw śmiechu, kilku komplementów i czułego stykania się dłoni na stole i nóg pod stołem. Nie przypuszczała, że Reynolds to zauważy, a co dopiero, że zareaguje tak emocjonalnie. Przecież tuż po wspólnie spędzonej nocy dał jej do zrozumienia, że popełnili błąd i że nie dopuści do jego powtórzenia. W
U S
samolocie posunął się jeszcze dalej, opowiadając o swoim dzieciństwie i zapewniając, że nie zamierza nigdy założyć rodziny, nawet z nią. Dlaczegóż więc nie mogłaby sobie pozwolić na randki z innymi
O
mężczyznami? Choćby i z jego znajomymi. I nawet w jego obecności. Ani on jej brat, ani swat i nie ma prawa mówić, z kim jej się wolno spotykać czy
AL
flirtować. Była dorosłą kobietą, która żywiła nadzieję na szczęśliwą przyszłość u boku kochającego męża i gromadki dzieci. Skoro Peter nie zamierzał jej tego dać, nie miał prawa zabronić, aby
D
spełniła swoje marzenia z kimś innym.
Krzątając się po hotelowym pokoju, zdejmując suknię i pończochy,
AN
Lucy nie bardzo wiedziała, czy się śmiać, czy złościć na powstałą sytuację. Mężczyzną, którego pragnęła, był Peter, lecz on jej nie chciał. Wyglądało też na to, że nie chciał, by zwracała uwagę na innych mężczyzn.
SC
Cóż, pies sam kości nie zje i drugiemu nie da. Przez dwa lata łasiła się, płaszczyła, robiła podchody do szefa, wierząc, że pewnego dnia Peter przejrzy na oczy, dostrzeże jej zabiegi i zaproponuje wspólną przyszłość. Teraz, wiedząc już, że źle ulokowała uczucia, postanowiła zmienić kurs statku, którym płynęła przez życie. Will miał krótkie, ostrzyżone na jeża, czarne, błyszczące od żelu włosy. Czekoladowobrązowe oczy patrzyły bystro. Uśmiechał się często i szczerze. Pewnie zaprosiłaby go po kolacji do pokoju, gdyby nie zawzięta mina Petera zwiastująca pojedynek na noże. Kiedy kilka sekund później weszła pod prysznic i odkręciła wodę, wiedziała, że gdyby nawet zaprosiła Willa, do niczego by nie doszło. Po 73
pierwsze, nie należała do dziewcząt idących do łóżka ze świeżo poznanym mężczyzną. Po drugie, najpierw musiała wykasować z pamięci Petera, żeby się zbliżyć do kogoś innego. Prysznic podziałał kojąco i relaksujące Owinęła jednym ręcznikiem umyte włosy, a drugim ciało i wklepała w skórę kwiatowy balsam nawilżający. Wróciła do pokoju, zdjęła ręcznik i włożyła satynową koszulę nocną na cienkich ramiączkach. Kiedy zamykała szufladę komody, usłyszała ciche chrząknięcie. Obróciła się na pięcie i jęknęła. W fotelu w
U S
słabo oświetlonym rogu sypialni siedział Peter.
- O Boże! Śmiertelnie mnie przestraszyłeś.
Kiedy się zorientowała, że paradowała przed nim naga, znów jęknęła,
O
odruchowo podniosła ręcznik z podłogi i zakryła się nim od stóp do głów, chociaż przecież miała już na sobie koszulkę.
AL
- Jak się tu dostałeś?
Ruchem głowy pokazał przejście między pokojami. - Drzwi były otwarte. Chciałem porozmawiać, ale nie spodziewałem się
D
zastać cię nagą. Przepraszam.
Dopiero teraz zobaczyła stan jego ubrania - pognieciony garnitur, krawat.
Do
tego
AN
przekrzywiony
potargane
włosy, jakby
co
chwila
przeczesywał je palcami. Zatroskana przysiadła na skraju łóżka. - Coś się stało? - spytała.
SC
Pochylił się, oparł łokcie na udach, zwiesił głowę i to splatał, to rozplatał nerwowo palce. - Chciałem przeprosić. Zachowałem się jak dupek. - Rzeczywiście, trochę tak - zgodziła się cicho. Podniósł głowę i uśmiechnął się lekko. - Zauważyłaś, co? - Jasne. Nie wiem, co cię napadło. Myślałam, że się przyjaźnisz z Willem. - Owszem. Ale tylko na stopie biznesowej. - Więc po co mu tak dokuczałeś? Mnie zresztą też.
74
- Chcesz poznać prawdę? - Zmrużył oczy. - Nie podobało mi się, jak na ciebie patrzył, jak cię dotykał. Ani to, jak reagowałaś na te zaloty. Odłożyła mokry ręcznik. - Dlaczego obchodzi cię to, co robię i z kim to robię? Sądząc z twoich słów w samolocie, nie powinieneś się tym interesować. Peter zerwał się na równe nogi, stanął nad nią, zacisnął dłonie w pięści i wsunął je do kieszeni spodni. - I tu się mylisz. - Jego zduszony szept podziałał na nią jak dotyk
SC
AN
D
AL
O
U S
papieru ściernego. - Cholernie mnie to interesuje.
75
ROZDZIAŁ ÓSMY Im Lucy była bliżej, tym większe ogarniało go pożądanie. Padł przed nią na kolana i wtulił twarz w długie, czarne, pachnące włosy. - Próbowałem się przed tym bronić - oświadczył z sercem bijącym jak młotem. - Miała być tylko jedna noc. Noc, o której marzyłem, odkąd przyszłaś do firmy na rozmowę w sprawie pracy. Klaustrofobia podsunęła mi wspaniały pretekst do poznania smaku twoich ust, do pieszczenia
U S
twojego ciała. - Pogłaskał ją po delikatnym jak jedwab policzku. - Miałem nadzieję, że obojgu nam to wystarczy. Bo nie mogę dać ci tego, czego potrzebujesz, na co zasługujesz. Chcesz mieć wszystko: ślub, dzieci,
O
szczęście do grobowej deski. Z całego serca pragnę, żeby ci się to spełniło, ale ja nie mogę być tym, który ci to da. Nie teraz. I chyba nigdy.
AL
Przesunął rękę niżej, po policzku, długiej szyi, dekolcie. Głęboko wycięty koronkowy przód zielonej koszuli nocnej ledwie zasłaniał piersi. Rysujące się pod tkaniną brodawki przyciągnęły jego wzrok, a potem także
D
dotyk.
- Kiedy widziałem dziś wieczorem, jak flirtujesz z Willem... Parę razy
AN
podczas kolacji ledwo się powstrzymałem, żeby nie złapać go za kołnierz i nie wepchnąć mu serwetki do roześmianej gęby. - Przeniósł dłoń z jej piersi na płaski brzuch. - Powiedz, żebym sobie poszedł, Lucy - zażądał, patrząc
SC
prosto w jej niebieskie jak ocean oczy. - Powiedz, że mnie nienawidzisz i nie chcesz mnie więcej widzieć. Wykop mnie stąd, zanim zrobię coś naprawdę głupiego. Zanim będę cię błagał, żebyś poszła ze mną do łóżka. Pogładziła jego włosy na skroniach. - Wcale cię nie nienawidzę - stwierdziła półgłosem. - I nie musisz mnie błagać. Opuściła głowę i przycisnęła usta do jego warg. Jej pocałunek był gorący jak lawa wypływająca z aktywnego wulkanu. Krew w żyłach Petera zawrzała.
76
Podniósł się z klęczek tylko po to, żeby ją położyć na materacu. Jedwabna koszula odsłoniła uda Lucy. Pochylił się nad nią, gotów do następnych
pocałunków
i
pieszczot.
Przy
pierwszym
zbliżeniu,
w
ciemnościach windy, nie mógł podziwiać jej ciała w pełnej krasie: włosów otaczających
twarz jak aureola, oczu pociemniałych
od pożądania,
nabrzmiałych sutków wieńczących jędrne piersi. Dłońmi obrysowywał cudowny kontur kobiecej figury. Wydawało mu się, że z koniuszków palców tryskają iskry elektryczne. Jęknął, gdy oplotła Rozwiązała mu krawat i rozpięła
U S
go jak krzew winny. Nawet przez tkaninę czuł jedwabistą skórę.
koszulę. Rzucił na
podłogę
marynarkę i pomógł jej ściągnąć koszulkę. Leżała pod nim naga,
O
oszałamiająco piękna i, o ile to możliwe, jeszcze atrakcyjniejsza niż w chwili, gdy wyszła z łazienki i zdjęła z siebie ręcznik. Teraz bowiem mógł nie tylko
AL
siedzieć w fotelu i patrzeć, lecz także dotykać i smakować jej ciała. Co za radość!
Sprawnie rozpięła pasek od spodni, guzik i zamek błyskawiczny.
D
Włożyła palce za gumkę slipów i razem ze spodniami zsunęła je z jego bioder. Zsunął buty i reszta ubrania powędrowała na podłogę. Zniknęła
AN
ostatnia bariera dzieląca ich ciała.
Delikatnymi jak skrzydła motyla pocałunkami znaczył szlak na skórze Lucy, od mostka ku piersiom. Językiem zataczał kręgi wokół różowych
SC
sutków.
- Smakowicie pachniesz. Jak truskawki ze śmietaną. Parsknęła zdyszanym śmiechem. - Pudło! To mydło różane i szampon z wiciokrzewu. - Cokolwiek to jest, zaostrza apetyt! I dalej pieścił zapamiętale jej piersi, aż zaczęła się wić pod jego dotykiem. - Teraz moja kolej - szepnęła, dotykając jego najczulszego miejsca. Założył sobie jej uda na ramiona i ukrył twarz w jej łonie. Jęczała z rozkoszy. - Cii - uspokajał. - Marzyłem o tym przez całe wieki. 77
Poddała się jego językowi, a po osiągnięciu szczytu leżała bezwładnie, długo wracając do rzeczywistości. - Dziękuję - szepnął jej na ucho. - Było rewelacyjnie. Nie miała nawet sił, żeby się roześmiać. - To ja powinnam ci podziękować. Naprawdę było rewelacyjnie, tylko że ty nic z tego nie miałeś. Zmierzwiła palcami jasną czuprynę Petera. - Obserwowałem, jak przeżywasz rozkosz, i wiedziałem, że to za moją
U S
sprawą. Czegoś takiego nie doświadczyłem nigdy w życiu. Nawet w pamiętnej windzie, ponieważ wtedy nie widziałem twojej reakcji. Myślę, że to, co nastąpi potem, będzie równie ekscytujące.
O
- Nie wiem - oznajmiła żartobliwym tonem. - Na razie mamy za sobą nieziemskie przeżycia. Nie wiem, czy zdołamy pobić kolejny rekord. Może
AL
lepiej poprzestać na dotychczasowych sukcesach?
- Ależ skąd! - Peter pieszczotliwie ugryzł ją w bark. - Dopiero zaczęliśmy. Nim minie noc, zamierzam cię doprowadzić do krzyku radości
D
jeszcze sześć albo i osiem razy.
- Sześć, osiem? No, no! Wysoko ustawiłeś poprzeczkę. Jesteś pewien,
AN
że podołasz zadaniu?
Zmarszczył czoło, udając irytację. - Oczywiście! Ale czy ty podołasz?
SC
Oplotła go udami i przyciągnęła do siebie. Obawiał się, że eksploduje przedwcześnie jak korek od szampana. - Chętnie spróbuję - zapewniła niskim, zmysłowym głosem. Cmoknął ją w czubek nosa. - Tym razem będziemy bardziej uważać. - Sięgnął po spodnie, wyjął z kieszeni portfel, a z niego prezerwatywę. - Noszę to ze sobą od czasu przygody w windzie. Na wszelki wypadek. - Masz tylko jedną? Z łobuzerskim uśmiechem rozerwał zębami foliowe opakowanie. - Niestety
tak. Ale
zjadę do holu po zapas, zanim
będziemy
potrzebowali więcej sztuk. 78
- Cóż za przemyślny plan. Wyjęła lateksowy krążek z dłoni Petera. - Pozwól, ja to zrobię. Uklękli na łóżku twarzą w twarz. Nigdy w życiu nie była tak pewna swojej kobiecej siły. Reynolds dał jej to poczucie. - Połóż się - poleciła, popychając go lekko. Usiadła okrakiem na jego udach, pospiesznie nałożyła prezerwatywę i, centymetr za centymetrem, przyjęła go do swego wnętrza. Zacisnął ręce na do ostatniego, konwulsyjnego szarpnięcia.
U S
jej pośladkach, a Lucy rozkołysała ich ciała, rytmicznie, coraz szybciej, aż Powoli powracali z przestworzy na ziemię. Lucy nigdy w życiu nie
O
doświadczyła czegoś tak niesamowitego. Mogłaby teraz umrzeć i wcale by nie żałowała. Leżała bez ruchu, przytulona do jeszcze dyszącego z emocji
AL
Petera.
- Dobrze się czujesz? - zagadnął, muskając ustami jej skroń. W odpowiedzi zdołała z siebie wydobyć jedynie wesoły pomruk.
D
- Dziwne, że łóżko wytrzymało nasze harce - zachichotał. - Bałem się, że popękają sprężyny i spadniemy na podłogę.
AN
- To ty jeszcze mogłeś myśleć? - zdziwiła się. - Swoją drogą, podłoga to też niezłe miejsce na następny raz. - Kocham kobietę, która planuje przyszłość.
SC
Przewrócił ją na plecy, pocałował w czoło i poszedł do łazienki. Lucy leżała dalej na łóżku wpatrzona w sufit. Wiedziała, że powinna się ruszyć, lecz przekraczało to jej możliwości. Echo ostatnich słów Reynoldsa dźwięczało jej w uszach, zmuszając do przemyślenia sytuacji. „Kocham”. Użył tego słowa, lecz z pewnością nie myślał o jego zasadniczym, pełnym znaczeniu... O tym znaczeniu, na którym zależało jej najbardziej. Jej podświadomość przemówiła nagle dwoma głosami. Pierwszy mówił, że nie powinna się zamartwiać, lecz po prostu zlekceważyć ten komplement jako zdawkowe stwierdzenie. Drugi głos jednak przekonywał, że stanęła przed poważnym problemem i musi się z nim uporać. 79
Wspaniały seks to tylko jedna strona medalu. Gdyby przyznawano Oscara za najlepszą rolę męską w sypialni, Peter miałby gwarantowaną statuetkę. Może nawet ona dostałaby Oscara za rolę drugoplanową. Zgodziła się sama przed sobą udawać, że nie liczy się nic poza okazją do ponownego zbliżenia, lecz fakt pozostawał faktem: Peter nie chciał mieć żony ani rodziny. A ona chciała. Mogli pozostać kochankami przez pewien czas, świetnie się bawić w swoim towarzystwie i stworzyć pod kołdrą-własne magiczne królestwo
U S
seksu. Ale to nie potrwałoby długo. Musiała się zdecydować, czy oszukiwać się przez kilka miesięcy, a potem przeżywać ból odrzucenia, czy też zabrać garść rozkosznych wspomnień i zapobiec dalszym stratom.
O
Powrót Petera z łazienki wyrwał ją z rozmyślań. Wreszcie odważyła się spojrzeć mu prosto w oczy.
AL
- Wyglądasz jak grecka bogini nasycona miłością po wieczorze spędzonym z posłańcami Kupidyna. plecach. - Tylko
z
jednym
- Dzięki. przyjemność
posłańcem
AN
utalentowanym.
D
Pogładził wierzchem dłoni jej ramię, aż dreszcz przebiegł jej po
-
po
Nagrodził
mojej
ją
stronie.
-
sprostowała.
uwodzicielskim A
skoro
-
Za
to
uśmiechem.
mówimy
o
bardzo -
Cała
przyjemności,
SC
potrzebujemy więcej prezerwatyw, jeśli chcemy powtórzyć przedstawienie na podłodze, w wannie czy gdziekolwiek. Zejdę do kiosku w holu i sprawdzę, co tam mają. Nie ruszaj się stąd, dobrze? Nie ruszyła się, ale i nie kiwnęła głową na zgodę. Zebrał swoje rzeczy, ubrał się błyskawicznie, a wkładając portfel do kieszeni, mrugnął do niej porozumiewawczo. Stojąc w otwartych drzwiach na korytarz, pomachał jej. Została w łóżku jeszcze przez minutę, gorączkowo się zastanawiając, jak postąpić, a potem powoli wstała i sięgnęła po ubranie: ten sam ciemnofioletowy kostium, w którym przyleciała do Nowego Jorku.
80
Wyjęła z szafy walizkę i wrzuciła do niej bezładnie ubrania i kosmetyki. Jej ruchy stawały się coraz szybsze, chaotyczne. Bała się, że Peter wróci, zanim zdąży się spakować. Nie wiedziała, jak by zareagował, przyłapawszy ją na ucieczce z hotelu. Nie wiedziała również, jak wytłumaczyłaby swój czyn. Wiedziała tylko, że nie może tu zostać ani chwili dłużej. Sprawdziła półkę w łazience i szuflady. Za pomocą specjalnego urządzenia na telewizorze wymeldowała się automatycznie z listy gości
U S
hotelu. Nie widziała sensu, żeby firma Dawsona płaciła za niewykorzystane noclegi.
Kiedy Peter zastanie pokój pusty, będzie zdruzgotany. Była tego
O
pewna, lecz nie mogłaby wytrzymać do końca pobytu w Nowym Jorku jako kochanka szefa, skoro nie miała nadziei na to, że zostanie kimś więcej.
AL
Przechodząc przez drzwi łączące pokoje, przystanęła, aby wziąć głęboki oddech. Pocałowała palec wskazujący i przycisnęła go do futryny. - Przepraszam - szepnęła, jak gdyby mógł ją usłyszeć i pewnego dnia
D
zrozumieć, co nią kierowało i jaką cenę płaciła za rozstanie.
SC
awaryjnych.
AN
Ze łzami w oczach wybiegła z pokoju i pomknęła do schodów
81
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY Gwiżdżąc, wrócił do pokoju i zapukał do drzwi wewnętrznych. Miał swoją kartę magnetyczną, ale nie pasowała do drzwi Lucy. Pamiętał, jak rozkosznie wyglądała, kiedy wychodził: leniwie wyciągnięta na łóżku, naga jak ją Pan Bóg stworzył... W tym stanie z pewnością nie była skora do wyskakiwania z pościeli, żeby otworzyć. Zresztą niósł mały podarunek, dzięki któremu mogli się kochać do świtu nawet tuzin razy.
U S
Na myśl o tym uśmiechnął się szeroko. Dalej gwizdał i czekał. Może zasnęła? Zastukał ponownie i przyłożył ucho do drzwi, nasłuchując odgłosów świadczących o tym, że krząta się po pokoju.
O
No tak, chyba rzeczywiście zasnęła. W takim razie wejdzie przez własny pokój, wśliźnie się do łóżka i zacznie ją budzić długimi, namiętnymi
AL
pocałunkami składanymi na całym ciele. Na myśl o tym krew zawrzała mu w żyłach.
A może bierze kąpiel? W takim razie przyłączy się do niej w wielkiej
D
hotelowej wannie pobudzającej fantazję erotyczną. Wkroczył do swojego pokoju, pokonał drzwi wewnętrzne, a kiedy nie
AN
zauważył jej w pościeli, wyjął z paczuszki kupionej w kiosku jedną prezerwatywę i skierował się do łazienki. „Bądź gotów” - to przykazanie skautów miało szczególne zastosowanie w takiej sytuacji.
SC
Światło w łazience było zgaszone, drzwi otwarte, pomieszczenie puste. Zmarszczył czoło. Raczej nie ukryła się pod łóżkiem ani w szafie. Może i ona nagle zapragnęła zrobić zakupy w hotelowym sklepiku? Zajrzał do barku, aby umilić sobie czas oczekiwania na jej powrót. Codziennie rano czekał niecierpliwie, aż przyjdzie do pracy i weźmie sprawy firmy
w
swoje
ręce.
Wiele
osób
nadawałoby
się
do
załatwiania
korespondencji, odpowiadania na telefony czy czarowania klientów, ale Lucy, oprócz sumienności i talentów organizacyjnych, miała też inne umiejętności. Żadna inna asystentka nie doprowadziłaby do tego, żeby złamał swoją żelazną zasadę nieangażowania się w związki.
82
Zgoda, zaangażował się w tę znajomość. Do diabła! I zupełnie nie wiedział, co z tym zrobić. Zamierzał płynąć z prądem wydarzeń, póki rozwiązanie samo nie przyjdzie mu do głowy. Po czwartej buteleczce whisky zaczął się niepokoić. Lucy nie wracała, nie zostawiła żadnej wiadomości. Nagle dostrzegł w lustrze odbicie pustej szafy. Sprawdził jeszcze szuflady w komodzie. Pusto. Usiadł odrętwiały na łóżku. Dlaczego zniknęła, kiedy zaczynało się między nimi układać? Dokąd poszła? Do innego hotelu? Na lotnisko? Czy w
U S
ogóle chciał jej szukać? Jeśli uda się ją odnaleźć, może usłyszy, że nie życzy sobie już nigdy go oglądać? Na myśl o tym poczuł ukłucie w sercu. Nie wiedział, czy wytrzyma nieobecność Lucy w swoim życiu. Mógłby
O
się obyć bez jej pocałunków, bez dotykania jej ciała, bez seksu wspaniałego, ale niekoniecznego do życia. Potrzebował natomiast jak wody i
AL
powietrza jej obecności. Musiał na nią codziennie patrzeć, słyszeć jej zmysłowy głos, widzieć, jak zgrabnie porusza biodrami, idąc korytarzem... To co zrobiła, stanowiło dla niego zagadkę. Gdyby nawet nie rozwikłał wyjaśnić sytuację.
D
jej do końca i nie rozszyfrował motywów, z pewnością powinien spróbować
AN
Jeśli oznaczałoby to cofnięcie ich zażyłości na poziom wyłącznie służbowych kontaktów, niech i tak będzie. Jeśli oznaczałoby rzucenie się w wir erotycznych podbojów niezliczonych, anonimowych dziewczyn z baru
SC
Ethana - trudno. Ale Lucy musi zostać w firmie. Odetchnął głęboko i poderwał się. Pięknie. Ulotniła się parę minut po cudownym akcie miłosnym. Zapewne chciała być teraz sama. Nie miał nic przeciwko temu. Dzień łub dwa wystarczy, aby ubić interes z Williamem Dawsonem, wrócić do Georgetown i sprawdzić, jak Lucy zareaguje. Wtedy wybada jej plany i uczucia. W ten sposób sam zyska czas na ochłonięcie i zastanowienie się. Potem może razem zdecydują, co z tym fantem robić. Jedno było pewne: nawarzył piwa i musiał je wypić.
83
Kółka walizki przejechały po bucie Lucy akurat w chwili, gdy dotarła do drzwi mieszkania. Zaklęła z bólu. Była zmęczona, obolała po podróży i znalazła się na granicy depresji wywołanej decyzją o pozostawieniu Petera samego w hotelu. Zrobiła to w dobrej wierze, tak przynajmniej powtarzała sobie w myślach. Wygrzebała klucze z torebki, otworzyła zamek i ostrożnie uchyliła drzwi, pamiętając, że Kakao tylko czeka na okazję, żeby się wymknąć z
U S
domu. Jeszcze jej tego brakowało, żeby poświęcić noc na tropienie kota w zakamarkach budynku.
Zapaliła światło w kuchni i zdziwiła się, że nigdzie nie widzi zwierzaka.
O
Zazwyczaj Kakao podchodził do drzwi, licząc na pieszczotliwe podrapanie za uszami lub jakiś smakołyk.
AL
Miała tylko nadzieję, że Ethan nie porzucił posterunku i nie pozwolił kotu uciec albo umrzeć z głodu.
Kocia miseczka stała na środku stołu świeżo wylizana do czysta. W
D
kącie kuchni w drugiej misce czekał zapas wody. Zmarszczyła czoło i poruszając się na palcach, dokonała obchodu
AN
mieszkania. Kiedy zajrzała do salonu, ostatkiem woli powstrzymała wybuch śmiechu. Na kanapie; spali Ethan i Kakao. Kakao leżał na klatce piersiowej Ethana unoszącej się w rytm oddechów, a ręka opiekuna spoczywała na
SC
grzbiecie kota. Światło włączonego telewizora oświetlało obie postacie. Wyczuwszy czyjąś obecność, Ethan obudził się i zamrugał powiekami. - Witaj! - zawołał wesoło. - Nie spodziewałem się, że tak szybko wrócisz.
- Tak się złożyło.
Uśmiechając się, pogłaskała trójkolorowego pieszczocha. - Gdzie Peter? - Ethan rozglądał się, jakby był pewien, że lada moment przyjaciel wyskoczy zza pleców asystentki. Na dźwięk tego imienia zacisnęła usta. - Wciąż w Nowym Jorku. - Odwróciła wzrok i cofnęła się o parę kroków. 84
Ethan usiadł powoli, starając się nie przestraszyć kota. Kakao zeskoczył na poduszkę, ziewnął, wygiął grzbiet, zwinął się w kuleczkę i kontynuował drzemkę. Mężczyzna otrzepał koszulę z sierści i wstał z kanapy. - Czy między wami coś zaszło? - spytał. Podniosła głowę zaskoczona celnością hipotezy. Właściwie nie powinna się dziwić przenikliwości Ethana. Musiał dobrze znać przyjaciela. Zatknął kciuk za pasek dżinsów. - Coś dobrego czy złego?
U S
- Można tak powiedzieć.
- Najpierw dobrego - stwierdziła, wspominając ich miłosne igraszki - Podejrzewam,
że
Peter
albo
powiedział
coś,
co
cię
AL
zdenerwowało?
zrobił
O
jako coś wręcz rewelacyjnego. - A potem złego.
Westchnęła, pocierając czoło. Zaczynała ją boleć głowa. - W zasadzie nie. Po prostu ja...
D
Z emocji głos odmówił jej posłuszeństwa. Wyjęła z lodówki karton soku pomarańczowego, nalała do szklanki i wypiła łyk.
AN
- Kocham go - wyznała.
- Wiem - odparł po chwili ciszy. Popatrzyła na niego zdumiona.
SC
- Nie dziw się. Przecież widziałem was razem. Najpierw niczego nie zauważyłem, ale później... Później uznałem rzecz za oczywistą. Zarumieniła się po szyję. Nagle zdała sobie sprawę, że wbrew jej przekonaniu nie zdołała ukryć uczucia do Petera. - Nie martw się - poradził, jakby czytając w jej myślach. - Nie sądzę, żeby ktoś inny to spostrzegł, a już na pewno nie Peter Śpiący Królewicz. - W takim razie to znaczy, że on nic do mnie nie czuje. - Tego nie byłbym pewien. Ethan stanął za plecami Lucy, położył dłonie na jej ramionach i lekko ścisnął. 85
- Peter sprawia wrażenie zagubionego w rzeczywistości. Przypuszczam, że wiele dla niego znaczysz, ale nie przyznaje się do tego nawet przed samym sobą. Miała w mózgu plątaninę myśli. - Zawsze możesz się zdecydować na mnie - szepnął jej do ucha. - Od dawna namawiam cię na randkę. Daj sobie spokój z Peterem i popatrz na mnie łaskawszym wzrokiem. Odwróciła się gwałtownie. coś
takiego?
-
spytała
przyjacielowi?
oburzona.
-
Najlepszemu
U S
- Zrobiłbyś
- Gdy w grę wchodzi piękna kobieta, owszem - prychnął zirytowany.
O
- Nigdy w życiu! - Z odrazą uwolniła się od jego rąk. - Nawet gdybyś był jedynym mężczyzną na Ziemi. A zwłaszcza wtedy! Nie pozwoliłabym, Ruszyła
do
drzwi.
Z
nachmurzoną twarz.
dłonią
na
klamce
zwróciła
do
Ethana
D
- Powinieneś stąd wyjść.
AL
żebyś rozsiewał swój beznadziejny materiał genetyczny.
Podniósł ramiona w geście kapitulacji.
AN
- Spokojnie. Tylko cię testowałem. - Usiadł przy stole. - Udzieliłaś zresztą prawidłowej odpowiedzi. Zapewniam, że nigdy nie wystartowałbym do dziewczyny przyjaciela. A już na pewno nie do dziewczyny tak szczerze
SC
zaangażowanej uczuciowo.
Ogień wściekłości wypalił się w Lucy. Usiadła na krześle naprzeciwko Ethana. Czuła się jeszcze bardziej zmęczona niż po powrocie. - Nie mam powodu ci nie wierzyć. - Peter jednak nie jest co do tego przekonany. Gdybyśmy się wybrali na randkę, wszystko by się wyjaśniło. Reakcja Petera powiedziałaby ci, czy mu na tobie naprawdę zależy. - W oczach Ethana pobłyskiwały łobuzerskie ogniki. - Albo mam inną propozycję. Przyjmę cię do pracy w moim klubie. Tego się nie spodziewała. - Prowadzę mój biznes sam, a zawsze zazdrościłem Peterowi takiej wspaniałej asystentki. Może nadeszła pora na zmianę? Odejdź z jego firmy 86
na pewien czas. Daj mu szansę zastanowić się nad tym, co stracił i co naprawdę do ciebie czuje. Zawsze możesz wrócić, przecież nie będę cię zatrzymywał, a Peter byłby głupi, nie rezerwując dla ciebie miejsca. - Naprawdę wierzysz w ten plan? - Oczywiście. Znam Petera nie od dziś. Wiem, jak trudno byłoby ci pracować w atmosferze napięcia, które między wami powstało. Przyjdź do mnie na pół etatu, dopóki sprawy się nie wyklarują. Rozważała wszystkie plusy i minusy jego oferty. Najważniejsze było to,
U S
że nie zniosłaby widoku zadowolonego, wesołego Petera w poniedziałek rano, kiedy ona przyjdzie do pracy z krwawiącym sercem.
Wzięła głęboki oddech, zerknęła na swojego nowego, choćby i
SC
AN
D
AL
O
tymczasowego szefa i kiwnęła głową.
87
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY To były dwa najdłuższe, najbardziej wyczerpujące dni w jego życiu. Każda minuta ciągnęła się jak wieczność. Każde słowo Willa Dawsona drażniło go jak jątrząca się rana. Dokonał tylko podstawowych zmian w sieci komputerowej firmy Dawsona, obiecał popracować nad szczegółami później i złapał samolot do Georgetown. Przyleciał o drugiej, pewny, że zastanie jeszcze Lucy w firmie i
U S
będą mogli od razu wszystko sobie wyjaśnić, zamiast w nerwach i niepewności czekać do następnego dnia.
Dotarł do domu, otworzył drzwi własnym kluczem, rzucił torbę w
O
przedpokoju i zamienił się w słuch. Nie usłyszał ani stukotu palców o klawiaturę, ani towarzyszącej jej czasem w pracy muzyki klasycznej z radia.
AL
Zerknął na podłogę przy wejściu. Dziwne, że do tej pory nie zabrała sterty listów. Może zapomniała albo zajęła się czymś pilniejszym? Mało prawdopodobne.
D
Nadal jednak nie tracił nadziei na spotkanie. W pokoiku służącym jej za gabinet komputer był wyłączony, a lampka telefonu sygnalizowała
AN
nieodebrane wiadomości.
Zajrzał do kuchni, a następnie wszedł na piętro, żeby sprawdzić w swoim gabinecie i sypialni, ale nie spodziewał się jej tam znaleźć.
SC
Zaschło mu w gardle, a serce zakłuło boleśnie, gdy się zorientował, że nigdzie jej nie ma. Nie pojawiła się od powrotu z Nowego Jorku. Starał
się
nie
wpadać
w
panikę.
Zapewne
Lucy
była
wciąż
przygnębiona, cokolwiek wywołało ten stan, i potrzebowała kilku dni na zebranie sił do konfrontacji. A może oczekiwała, że Reynolds zadzwoni do niej z przeprosinami? Nie miał pojęcia, za co powinien przeprosić, ale wiedział, że w spornych kwestiach damsko-męskich mężczyzna nigdy nie ma racji, za to kobieta zawsze. Mógłby przeprosić, zanim będzie za późno.
88
Podświadomie czuł się winny. Tego, że uciekła z hotelu. Tego, że za pierwszym razem kochał się z nią bez zabezpieczenia. Tego, że nie był takim mężczyzną, który zapewniłby Lucy przyszłość, o jakiej marzyła. Zbiegł po schodach po bagaż. Planował też zabrać listy spod drzwi i odsłuchać wiadomości na automatycznej sekretarce. A nuż Lucy nagrała jakąś informację? Zapisywał w notatniku treść kolejnych komunikatów. Wszystkie dotyczyły bieżącej działalności firmy. I nagle z głośnika dobiegł głos Lucy,
U S
smutny i chłodny - ale może to kwestia jakości technicznej nagrania? Nie dzwoniła po to, żeby wyjaśnić powody nagłego wyjazdu. Nie prosiła też o kilka dni urlopu na zebranie myśli. Ona po prostu z nim zrywała.
O
- Peter, mówi Lucy. Chciałam ci tylko powiedzieć, że przyjęłam inną posadę i nie wrócę do pracy u ciebie. W następnych tygodniach wpadnę po
AL
rzeczy, chyba że wolisz mi je wysłać pocztą. Przepraszam, że muszę nagle zostawić ci na głowie całą firmę, ale nową pracę zaczynam od zaraz. Z pewnością szybko znajdziesz kogoś na moje miejsce.
D
Przez wiele minut siedział jak zamurowany. Zastąpić Lucy? Z jej umiejętnościami, inteligencją, starannością? Znalezienie Lucy było cudem! I
AN
czy w ogóle chodziło o sekretarkę, czy o Lucy? Najwyraźniej nie zamierzała naprawić ich relacji, nawet na poziomie służbowym. Wzbierała w nim wściekłość. Nie chciała z nim mieć nic
SC
wspólnego? Świetnie. I z wzajemnością! Ostatecznie czuł wobec niej jedynie pożądanie. I lekkie uzależnienie, bo opiekowała się nim nie jak asystentka, lecz jak siostra, a czasem i matka. Wszystko skończone. Zrezygnowała z pracy, przyjęła inną. Nie będzie miał teraz o kim fantazjować. Ani na kim polegać. Powinien zapłakać rzewnymi łzami, ale rozsądek mówił mu, że to niedobre rozwiązanie. To, że spędzili niezwykłe chwile w swoich objęciach, nie znaczyło, że rysowała się przed nimi wspólna przyszłość. Nigdy nie chciał skrzywdzić Lucy, może więc lepiej, że sama odeszła już teraz, niż miałby ją zostawić za kilka tygodni czy miesięcy. Gotów był zaakceptować taką wersję wydarzeń. 89
- Jeszcze jedna kolejka. - Nie masz dość? - spytał zatroskany Ethan. - Sporo już wypiłeś. Peter zgromił wzrokiem tak zwanego przyjaciela i zastukał palcami o blat baru. Przed nim stały trzy puste szklaneczki i trzy puste butelki po piwie. - Tylko nie rób mi wykładów o szkodliwości alkoholu. Co będzie, to będzie. Ethan posłusznie nalał kolejną szklaneczkę whisky. Klub był jeszcze
U S
zamknięty. Z głośników sączyła się spokojna ballada. Petera irytowała myśl, że wkrótce zjawi się tu wesoły, rozgadany, roztańczony tłum gości. Uważał za niesprawiedliwe, że reszta świata świetnie się bawi, podczas gdy on tonie
O
w smutku.
- Powiesz mi wreszcie, co cię trapi, czy wolisz doprowadzić bar do
AL
bankructwa?
Reynoldsa kusiło, żeby złośliwą ripostą zamknąć usta Ethanowi, lecz przecież przyszedł do niego po poradę. A przynajmniej, żeby się wyżalić.
D
- Lucy - powiedział krótko.
To imię omal nie uwięzło mu w gardle. - Odeszła.
AN
- Co z nią? - Ethan zajął się przygotowywaniem tacy z drinkami. - Do innej pracy, tak?
SC
- Złożyła wymówienie i znalazła innego pracodawcę. - Koleś ma szczęście. Taka asystentka to skarb. Czym ją wypłoszyłeś? Peter uniósł brwi ze zdumienia. - Dlaczego myślisz, że to przeze mnie? - Bo z nią spałeś. Znam cię, stary. Unikasz stałych związków jak ognia. Kobiety, z którymi się umawiasz, nie liczą na więcej niż parę szybkich numerków i może fotkę w rubryce towarzyskiej. - Do czego zmierzasz? - Peter zaczynał się zastanawiać, dlaczego wybrał sobie na przyjaciela takiego nudziarza. - Do tego mianowicie, że Lucy jest ulepiona z innej gliny niż te tabuny panienek. Wiedziałeś o tym od chwili, gdy ją zatrudniłeś. Lucy nie jest 90
namolna ani natrętna, ale nie jest też motylkiem skaczącym z kwiatka na kwiatek. - Zdenerwowany Ethan z hukiem postawił na blacie dzban wisienek do koktajli. - Cholera, czemu jesteś taki tępy? Lucy cię kocha! I to chyba od pierwszego dnia pracy w firmie. Peter czuł się tak, jakby przyjaciel spuścił mu na głowę worek cegieł. Gdyby nagle Lucy stanęła na blacie w samych stringach i zatańczyła tango, chyba nie przeżyłby większego szoku. - O czym ty mówisz? Jej problem polegał nie na tym, że się zakochała,
U S
tylko na tym, że sypia z własnym szefem. Konflikt interesów. Czuła się nieswojo.
Ethan zaklął pod nosem i wzniósł błagalny wzrok ku niebu.
O
- Człowieku! Jesteś jak dziecko we mgle. Nie pij więcej whisky, bo zabijesz swoje ostatnie komórki mózgowe. - Pochylił się
nad
kontuarem,
AL
żeby spojrzeć Peterowi prosto w oczy. - Zauważyłeś, jak ona na ciebie patrzy? Jak się o ciebie troszczy? Sprząta po tobie? Reynoldsowi kręciło się w głowie.
D
- Patrzy normalnie. A co do sprzątania, to część jej pracy. - Ślepy i głuchy! - wściekał się Ethan. - Patrzy na ciebie jak na
AN
Gwiazdę Polarną. Uważa cię za najbardziej utalentowanego programistę. Nie przeczę, jesteś dobry w te klocki, ale według Lucy Bill Gates powinien ci buty wiązać. I sprząta twój dom nie dlatego, że musi, lecz dlatego, że jej na
SC
tobie zależy. Kocha cię, baranie!
Serce Petera waliło jak młotem. Nie mógł złapać tchu. Nie potrafił uwierzyć, że przez dwa lata nie spostrzegł zadurzenia Lucy. Nie dopuszczał do siebie myśli, że może chodzić o miłość. - Mylisz się. - Pokręcił głową. - Czyżby? - Ethan wyglądał na rozbawionego. - Może poruszy cię wiadomość, że to ja jestem nowym szefem Lucy. Wróciła z Nowego Jorku tak przybita, że zaproponowałem jej posadę. Twierdziła, że nie mogłaby dłużej pracować z tobą pod jednym dachem. Teraz jest na pięterku, w biurze. - Co?! - Peter zerwał się na nogi, omal nie przewracając stołka. 91
Ethan zastąpił mu drogę. - Nie idź do niej, bo wezwę ochronę - ostrzegł cicho. - Ona nie chce cię widzieć. Obiecałem, że nie powiem, gdzie jest. - Położył dłoń na ramieniu przyjaciela. - Spieprzyłeś sprawę koncertowo. Chyba nie da się już tego posklejać. Wracaj do domu i prześpij się z problemem. Wezwałem ci taksówkę. Peter kiwnął głową. Miał mgłę przed oczami. Ufał Ethanowi. Nawet jeśli przyjął Lucy do pracy bez konsultacji z nim, nie udzieliłby mu złej Pozwolił się odprowadzić do taksówki.
U S
rady. Zbyt długo się przyjaźnili. - Wypocznij, wyśpij się - polecił Ethan serdecznym tonem. - Pogadamy
O
później.
Lucy wyjrzała przez szparę w żaluzjach, uważając, żeby Peter jej nie
AL
zobaczył. Przypuszczała, że Ethan mu powiedział, że pracuje w biurze nad barem, bowiem w przeciwnym razie Peter nie wpatrywałby się tak intensywnie w zasłonięte okno. Gdyby pobiegł na górę, pewnie uciekłaby
D
schodami przeciwpożarowymi.
Obserwowała, jak Ethan wyprowadza go z lokalu, pewnie do taksówki.
AN
Stanowczo za dużo wypił.
Kiedy po chwili Ethan zajrzał do biura, udała, że przez cały czas siedzi nad księgami rachunkowymi.
SC
- Peter właśnie wyszedł - oznajmił. - Był tutaj? - Udała zdziwienie. Rozbawiło go to.
- W stanie takiego upojenia nie zobaczył na szczęście, jak zerkasz przez żaluzje, ale ja widziałem. Dobraliście się jak w korcu maku! Nie chcecie przyznać, że się kochacie. Powinniście być razem, a nie kryć się po kątach i robić żałosne podchody. - Taki z ciebie ekspert? - zagadnęła ironicznie, robiąc aluzję do reputacji kobieciarza, którą cieszył się Ethan.
92
-Nie przeczę, że nie mam romantycznej duszy, ale mam łeb na karku i patrzę na tę sytuację z dystansu. To jasne jak słońce, że oboje czujecie coś do siebie, ale nie chcecie się do tego przyznać z obawy przed odrzuceniem. Łzy napłynęły jej do oczu. Czyżby Ethan miał rację? Czy gdyby powiedziała Peterowi, co czuje, on również wyznałby jej miłość? Intuicja podpowiadała jej, że tak się nie stanie, że dla Reynoldsa okaże się niemożliwe pogodzenie udanego związku i dobrze prosperującej firmy. A A jeśli to ona się myli? Jeśli on naprawdę coś do niej czuje?
U S
może jednak?
Jeśli wystarczy zebrać się na odwagę i zadać jedno pytanie, aby
O
spełnić marzenia o szczęściu rodzinnym?
Nie wiedziała, czy się ośmieli zaryzykować. Zamrugała powiekami, aby
AL
rozproszyć łzy.
- Wiesz, dlaczego Peter nie chce się angażować na stałe? - spytała, ciekawa, czy Peter i Ethan byli na tyle zaprzyjaźnieni.
D
- Owszem. Podejrzewam jednak, że kiedy przestanie się obawiać o powtórzenie losu swojego ojca, przestanie opowiadać o wzajemnym
AN
wykluczaniu się pracy i rodziny.
- Ja też tak myślę - wyznała przez ściśnięte gardło.
SC
- Więc mu to powiedz. I spraw, żeby ci uwierzył.
93
ROZDZIAŁ JEDENASTY Trzy dni. Trzy dni bez Lucy, bez snu, jedzenia, zmiany ubrania. Nie kąpał się i nawet prawie nie pił wody sodowej, której zapas zawsze stał w lodówce dzięki zapobiegliwości Lucy. Zaraz po przyjściu z klubu zignorował radę Ethana, żeby iść spać. Zamiast tego rozebrał się do bokserek i podkoszulka i zasiadł do pracy nad nowym programem. Ślęczał przed komputerem godzina za godziną i dzień
U S
za dniem, ale nic mu się nie udawało. Pomysły nie przychodziły do głowy, mylił się wciąż w zapisie kodów i z trudem znajdował rozwiązania mnożących się problemów. Myśli nieustannie krążyły wokół Lucy. Bardzo
O
mu jej brakowało. Bez niej dom wydawał się ponurą, pustą budowlą o zimnych ścianach i jeszcze zimniejszych pomieszczeniach. Wszędzie
AL
panował mrok, bo nie było Lucy, która włączyłaby lampy. Zadzwonił telefon, ale Peter nie odebrał. Nie chciał rozmawiać z nikim poza Lucy, a wątpił, żeby ona się prędko odezwała. Zdaniem Ethana
D
potrzebował czasu na rozważenie sytuacji i zdecydowanie, czego właściwie pragnie, powinien się więc oddać intensywnym rozmyślaniom, ale po co?
AN
Wiedział, czego pragnął. Najogólniej: Lucy. Chciał, żeby wróciła do pracy, do jego życia i do jego łóżka. Rozsądek mówił mu jednocześnie, że dwa razy nie wchodzi się do tej samej wody. Nie mógł po prostu pójść do
SC
Lucy i powiedzieć: Słuchaj, bądź dalej moją kochanką i moją asystentką, ale porzuć cały ten beznadziejny bagaż uczuciowy. Równie dobrze mógł wygłosić przemówienie do posągu Wenus z Milo. Szczerze mówiąc, nie do końca był przekonany, że jeszcze tego chce. Wciąż się nie pozbył wątpliwości co do mieszania spraw zawodowych i intymnych. Jego ojciec popełnił fatalną pomyłkę, usiłując grać dwie role główne: rodzica i biznesmena, ale Peter zaczynał się zastanawiać, czy nie warto spróbować, choćby nawet na dłuższą metę próba zakończyła się porażką. Zwłaszcza jeśli miał do wyboru mieć Lucy w swoim życiu i nie mieć jej
94
wcale. Jej nieobecność stawała się nie do zniesienia. Wyobraził sobie własne życie za dziesięć lat, bez Lucy, jako otchłań smutku i rozpaczy. Może nawet jego gry i programy przyniosą mu bogactwo i sławę, ale żywot pustelnika nie budził radosnych skojarzeń. Przez firmę przewinie się sznur asystentów, pryszczatych i pyskatych absolwentów
miejscowego
uniwersytetu,
tak
nieciekawych
i
antypatycznych, że ledwie zapamięta ich imiona. Będzie flirtował z kobietami poznanymi na imprezach, ale żadna z nich
U S
nie zapełni luki po Lucy. Miał absolutną pewność, że z żadną kobietą nie przeżyje tego co z Lucy, ani w sferze fizycznej, ani emocjonalnej.
Wewnętrzny głos zadawał pytanie: No i co teraz poczniesz, mądralo?
O
Miał dużo czasu na odpowiedź.
AL
Lucy stała na podeście przed drzwiami domu Petera i starała się uspokoić oddech. Nie chciała tu przychodzić. Miała nadzieję, że dawny szef odeśle jej rzeczy pocztą i już nigdy w życiu nie będzie musiała go oglądać.
D
Nieprawda. Codziennie marzyła o tym, żeby go zobaczyć i dotknąć, poczuć jego zapach i usłyszeć głos. Tęskniła za nim strasznie, a rozłąka
AN
trwała zaledwie niecały tydzień.
Ze zdenerwowania rozbolał ją brzuch. Przyszła po rzeczy, ale to był właściwie plan B, na wypadek gdyby nie zadziałał plan A przedstawiony
SC
przez Ethana. Według niego powinna walczyć o miłość, a nie użalać się nad sobą i wywieszać białą flagę. Przygotowała się na konfrontację i wyłożenie kart na stół. Nawet gdyby szanse na zwycięstwo były jak jeden do miliona, musiała to sprawdzić. Miała jeszcze klucze do drzwi, ale wolała zadzwonić. Kiedy Peter się nie pojawił, zadzwoniła ponownie. Tym razem usłyszała tupot nóg na schodach i wiązkę przekleństw. Drzwi otworzyły się gwałtownie. Na progu stał Reynolds w błękitnym garniturze i piaskowym krawacie. Buty miał starannie wyczyszczone, włosy uczesane. Odebrało jej mowę z wrażenia. - Lucy - wypowiedział jej imię zdyszanym, wzruszonym głosem. 95
- Ja... przyszłam zabrać rzeczy. W duchu zganiła samą siebie za tchórzostwo. Nie tak planowała zacząć rozmowę. - Wejdź. - Zamknął za nimi drzwi. - Dobrze się składa, że przyszłaś. Wybierałem się właśnie do klubu, żeby z tobą porozmawiać. Chyba nadajemy na tej samej częstotliwości, skoro mnie ubiegłaś. Uśmiechnęła się i ledwo powstrzymała, żeby nie odgarnąć z jego czoła niesfornego kosmyka.
U S
- Twoje rzeczy są tam, gdzie je zostawiłaś. - Wskazał pokoik na parterze i zaczerwienił się. - Miałem cichą nadzieję, że wrócisz do pracy w firmie.
O
Odwróciła wzrok.
- Przyszłam tu także w innym celu - odważyła się wyznać, podnosząc
AL
głowę. - Chciałabym porozmawiać. O nas.
Zauważyła, że wstrzymał oddech. Niedobrze. Najwyraźniej nie zmienił zdania. Nie widział jej w innej roli niż asystentka. Chciała odwrócić się na
D
pięcie i uciec natychmiast, ale nogi odmówiły posłuszeństwa. Niespodziewanie Peter wyciągnął rękę i objął jej nadgarstek. Poczuła
AN
przyjemne ciepło.
- Poczekaj tu - poprosił.
Pobiegł na górę, przyniósł swój neseser i zaciągnął Lucy do jej
SC
pokoiku. - Siadaj.
Przystawił sobie krzesło do biurka i położył na nim neseser. - Chcę ci coś powiedzieć. Spojrzenie zielonych oczu Petera było jak powiew chłodnego wiatru nad łąką. - Ja też muszę ci coś powiedzieć. Zapewne chciał poprosić, żeby wróciła do firmy, ale w tych okolicznościach nie mogła się na to zgodzić. - Pozwól, ja pierwsza. - Usiadła. Musiała jak najszybciej wyrzucić z siebie to, z czym przyszła, ponieważ z każdą chwilą traciła zapał do swojej 96
misji. - Przepraszam, że tak nagle opuściłam hotel. Nie mogłam sobie poradzić z tym, co się między nami działo. - Położyła rękę na jego dłoni spoczywającej na neseserze. - Prawda jest taka, że żywię wobec ciebie pewne uczucia. Chyba się już zorientowałeś - dodała z uśmiechem. - To trwa już dwa lata, odkąd zaczęłam tu pracować. Petera ogarnęła panika. - Zaczekaj! - krzyknął. - Nic więcej nie mów. Zerwał się i zaczął nerwowo wertować papiery w neseserze. Czuł, że
U S
Lucy zaraz powie, że go kocha. Nade wszystko pragnął usłyszeć te słowa z jej ust, ale on musiał je wypowiedzieć pierwszy.
Znalazł to, czego szukał, usiadł na krześle, przysunął się bliżej Lucy i
O
zwrócił ku niej twarz. Wyglądała na zdezorientowaną i wystraszoną. Ujął jej dłonie.
AL
- To ja powinienem cię przeprosić. Jesteś taka dobra. Może trudno ci w to uwierzyć, ale ty także wiele dla mnie znaczysz, od samego początku. Musnął jej policzek opuszkami palców. - Bądź ze mną, Lucy. Zostań ze
D
mną, wyjdź za mnie... kochaj mnie. - Dostrzegł na jej twarzy cień wątpliwości, niedowierzania. - Wiem, że muszę podjąć poważną decyzję albo
AN
cię stracę. Nie chcę cię stracić, Lucy. Kocham cię. - Nie przypuszczał, że tak łatwo i bezboleśnie wypowie te słowa. - Kocham cię - powtórzył głośniej i dobitniej, bo jej mina nadal wyrażała sceptycyzm. - Przysięgam na moje
SC
życie i na przyszłość firmy Reyware. Jesteś moim natchnieniem. Bez ciebie jestem bezradny. Bezbronny. Czyny mają większą moc niż słowa, więc mam konkretną propozycję. - Wręczył jej dokument wyjęty z nesesera. Zostaniesz moim wspólnikiem. Podzielimy się wszystkim po połowie. I stawiam tylko jeden warunek. - Zniżył głos do szeptu i ufnie spojrzał jej prosto w oczy. - Wyjdź za mnie. Daj mi szansę udowodnienia, że mogę być dobrym mężem, ojcem i biznesmenem jednocześnie. A jeśli nie powiedzie mi się w interesach, zostanę z tobą choćby w namiocie, choćby pod gołym niebem, ale będziemy razem. Łzy popłynęły po policzkach Lucy.
97
- Nie zależy mi na pieniądzach ani na twojej firmie - zapewniła. Przyszłam tu dziś, ponieważ Ethan przekonał mnie, że jeśli nie dam ci szansy, będę tego żałować do końca życia. Kocham cię, bardzo cię kocham, ale czy ty jesteś pewien swojego uczucia? Czy naprawdę chcesz się ożenić, założyć rodzinę? - Jestem co do tego całkowicie przekonany - oświadczył uroczyście. Tylko mi pomóż, poprowadź mnie, a wtedy podołam zadaniu. - Razem podołamy. Razem.
U S
Peter odwdzięczył się uśmiechem szerokim jak delta Missisipi. Wyciągnął z kieszeni marynarki aksamitne pudełeczko i otworzył wieczko. - To dla ciebie.
O
Włożył złoty pierścionek z brylantem na palec rozpromienionej Lucy. Przez chwilę zachwycała się misterną jubilerską robotą, pięknym szlifem i
AL
blaskiem kamienia. A potem popatrzyła pytająco na Petera. - Chyba powinniśmy podziękować Ethanowi za dobrą radę? Objął ją w pasie i zmarszczył czoło.
D
- Ale najpierw chodźmy na górę, żeby nadrobić stracony czas - szepnął jej do ucha.
AN
- To też rozsądna propozycja - stwierdziła rozbawiona. - Potem jednak pójdziemy do Ethana, podziękujemy i powiemy, że już u niego nie pracuję.
SC
- Zgoda. - Peter chwycił narzeczoną na ręce i ruszył w stronę schodów. - Poproszę, żeby został moim świadkiem na ślubie. - I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od awarii prądu - zażartowała Lucy.
98
EPILOG Potarłszy dłońmi piekące od zmęczenia powieki, przeszedł do ostatniej fazy pracy nad najnowszym programem. Tłumiąc ziewanie, odwrócił głowę. Do pokoju weszła na palcach żona. Uwielbiał to słowo. Żona. I kochał ją jeszcze bardziej niż przed ślubem. Miała na sobie tę samą szafirową satynową koszulkę nocną, którą z niej zdjął, kiedy się kładli spać. Po miłosnych igraszkach wymknął się z
U S
łóżka do swojego gabinetu. Regularnie pracował do późnej nocy, ale Lucy to nie przeszkadzało. Kiedy się budziła i nie zastawała go przy sobie, szła do gabinetu i nakłaniała, żeby wrócił do sypialni.
O
Stanęła za plecami męża i oparła dłonie na jego barkach, zaczynając - Jak idzie? - spytała.
AL
delikatny masaż.
- Sprawdzę jeszcze jedną sekwencję i wyłączę komputer. - Czy ta gra będzie równie popularna jak „Soldiers of Misfortune”?
D
- Trudno powiedzieć. Mam nadzieję, że tak. Westchnęła, przytulając twarz do jego skroni.
AN
- Na pewno. Zobacz, zaprojektowałeś nową grę i jednocześnie jesteś cudownym mężem. Zdumiewające - zażartowała, puentując wypowiedź pocałunkiem. - Podoba mi się twój nocny tryb życia. Będziesz pełnił wartę
SC
do drugiej. Nocne karmienie, zmiana pieluchy. A ja sobie pośpię. Zamrugał powiekami. - Karmienie? Pieluchy? Czyżbyś była...? Odsłoniła zęby w uśmiechu. - Będziemy mieli dziecko. Chwycił ją w talii, podniósł i zawirował z radości, aż im się zakręciło w głowach. - Widzę, że się cieszysz. - To mało powiedziane. Jestem w ekstazie! I już nie mogę się doczekać. - Ledwie łapał dech. - Kiedy? - Za siedem miesięcy. Lekarz wyznaczył termin na początek czerwca. 99
- Będę tatusiem w czerwcu. I to dobrym tatusiem. Przyrzekam. - Wiem. - Wspięła się na palce, ujęła jego twarz w dłonie i pocałowała delikatnie w kącik ust. - Zawsze wiedziałam. Jesteś lepszym człowiekiem, niż sam przypuszczasz. Wzruszenie ścisnęło go za gardło. - Kocham cię, Lucy.
SC
AN
D
AL
O
U S
- To również wiem.
100