wyczerpująca nauk a. wykonywania w najpiękniejszych i najtrudniejszych sztuk magicznych oraz wywoływanie duchów z 93 ilnstracyami. Napisał ( I r . M i...
30 downloads
31 Views
3MB Size
wyczerpująca nauk a. w ykonyw ania
w
najpiękniejszych i n a jtru d n iejszy ch
sztuk magicznych oraz
wywoływanie duchów z 93 iln stracyam i. Napisał ( I r . M i k .
/
«.A*X>V:>UŁ
1
r
Tajemnice Magii czyli
(jczcrpip nauka w jtąm iia iip ta jsz f I ta k podczas prywatnych zebrali tow arzyskich ja k i na
publicznych scenach, oraz
w y w o ł y w a n i e duchów. Z 6 1 ilustracjami w feksoie. «
d
Napisał dla młodzieży i dorosłych, lubiących spędzać wieczory przyjemnie i pożytecznie d r. M i k , « ta ry
p ra k ty k
T o m
w
m a g ii.
I.
•» *
i T
Nakładem Edwarda FeiU iitgare w O łesaynie (Wyższa brama.)
O&b
1,1 t - fC lfttt. 2 A t _ If.łoo, " "M
H agia, jak ą dzisiaj bawią nas prestidigitatorzy, ma swój początek w odległej starożytności. Już Moj żesz wspomina o czarnoksiężnikach, którzy pierwszy cud Aarona tj. przemienianie laski we węża naślado wali sztucznie przed Faraonem. — Wprawdzie czarno księżnicy owi nie byli magikami w znaczeniu dziś używanem, gdyż głównem ich zadaniem było: wróżenie, rzucanie i odczynianie czarów itp., — lecz ponieważ takie zadanie było często nad ludzkie siły, ja k to każdy łatwo pojmie, przeto musieli w wielu wypadkach, — aby nie stracić powagi, znaczenia, a może i utrzyma nia, — uciekać się i do różnych zręcznych sztuczek, któremi ratowali swą sytuacyą, wprawiając w zdumie nie ludy — a zarazem dawali podstawę magii białej. Tajemniczość, jak ą się otaczali i przekazywanie wiedzy i doświadczenia tylko najstarszemu lub najod powiedniejszemu synowi, broniły ich przed konkurencyą i utrzymywały wiarę w ich jakoby nadziemską po tęgę, przez długie wieki. Nie chcę tu rozbierać kwestyi, czy i duchy „czarne“ nie dopomagały sprawom czarnoksiężników, podobnie jak, według ogólnego mniemania, dopomagają fakirom indyjskim, bo nie to za cel sobie postawiłem; — je dnak sądzę, że nawet i w takiih razie czarnoksiężnicy zmuszeni byli nieraz posługiwać się i sztukami magicznemi, gdyż duchy tego rodzaju mają swoje grymasy, bywają często krnąbrne i nieposłuszne, jak twierdzą ci, którzy się przypatrywali zjawiskom spirytystycznym. Kiedy później oświata zaczęła zataczać szersze kręgi, a nauka stawać się własnością więcej ogółu, a nie samych tylko uprzywilejowanych jednostek lub sta
—
4
-
nów — wówczas badacze, szczególniej fizyki i chemii, jak w średnich wiekach: alchemicy, odkryli wiele zja wisk i praw naturalnych, dotąd wcale, albo nie wielu osobom znanych, które, odpowiednio zastósowywane, wyjaśniały wiele tajemnic egipskich i zachęcały do prób i badań dalszych w tym kierunku. Myśl zużytkowania tego rodzaju odkryć na własne utrzymanie, powstała wkrótce — i ona spowodowała to, żc wnet zaczęto skutki naturalne, podobnie ja k i wy niki zręczności, ozdabiać różnymi efektownymi przy datkami, dla wywoływania tern silniejszych wrażeń. Tak powstali fachowi magicy „biali“ i magia „biała“ — w przeciwieństwie do magii „czarnej“ i czarowników, zostających w stósunkach ze złym duchem. Magia więc biała — jestto n ie w in n a s z tu k a w y w o ły w a n ia ró ż n y m i n a tu r a ln y m i ś ro d k a m i, a c z ę s to b a rd z o p o je d y ń c z y m i sp o s o b a m i, s k u t ków , n a p o z ó r n ie p o ję ty c h , n ie d a ją c y c h s ię ła tw o w y tłu m a c z y ć n ie w ta je m n ic z o n e m u . Wielu uprawia magią dla chleba, lecz nie brak i takich, którzy się jej poświęcają obok swych wła ściwych zatrudnień, bezinteresownie, dla zabawy i przy jemności towarzystwa. Jedyną i najpoźądańszą dla nich za trudy ich nagrodą jest widok bawiących się, wesołych i zainteresowanych gości. Bo rzeczywiście, nie wieluby można naliczyć ludzi, którzyby nie patrzyli z gustem, zwłaszcza w salonie, od czasu do czasu, na zgrabną produkcyą pięknych sztuczek, które i po dziw budzą i myśl intrygują i poddają temata do roz mowy zajmującej, a często i pouczającej — u s u w a ją c ze s a lo n ó w p lo tk i i b a n a ln e rozm ow y, a ze z e b ra ń to w a rz y s k ic h h a z a rd o w n e gry. Swoją drogą zaprzeczyć się nie da, że jak by wają niezgrabni dyletanci — magicy, którzy raczej irytują i nudzą, aniżeli bawią — tak samo zdarzają się widzowie, najczęściej mający pretensye do wielkiej mądrości, którzy na takie piękne sztuki patrzeć nie umieją, którzy, nie wiedząc nawet jeszcze, co sztuk mistrz chce przedstawić, ciągle mu się wtrącają, prze rywają czynność, stawiają niby bardzo dowcipnie obmy-
—
5
—
siane, a jednak zwykle głupio obliczone przeszkody — psując w ten sposób humor całego towarzystwa, w najgłębszem przekonaniu, że się mu niezmiernie przysłu gują. Dla takich widzów najlepsza odpowiedź: „Gdy się pan będziesz produkował, wówczas będziesz wyda wał według swego zdania dyspozycye!“ — lub, jeżeli sztuka na to pozwala, poprosić takiego mędrca o do kończenie jej. Na taką propozycyą zwykle odpowiada on: „Kiedy nie wiem jeszcze, co ma być!“ — „Więc pan mówisz o tern, czego nie wiesz? T ą sztuką zaka sowałeś pan wszystkie moje sztuki!“ Widzowie tego rodzaju nie znają najpierwszych zasad delikatności, która nawet wtedy, gdyby się sztuka kiedy nie udała, zaleca dyskrecyą już z tego względu, że produkujący się trudzi się nie dla swego zysku, ale dla przyjemności towarzystwa. Po przedstawieniu wyjawiać swe podejrzenia lub spostrzeżenia, nie szkodzi. Owszem, to ożywia zebra nych, a sztukmistrza czyni doświadczeńszym, a więc ostrożniejszym i zgrabniejszym; zmusza go do większej baczności — albo też daje mu sposobność zbicia odrazu wszystkich domysłów, często mylnych, przez zgrabne powtórzenie sztuki mimo obostrzeń, wskazanych przez krytyków; — na czem znów zyska towarzystwo, bo się ponownie zabawi. S z tu k i m a g ic z n e z y s k a j ą w z e b r a n ia c h to w a rz y s k ic h c o ra z w ię k s z e z n a c z e n ie i u z n a n ie n a le ż n e . To też dzisiaj często napotkać można pa nów i panie, nawet pomiędzy starszymi, którzy umiejąc ja k ą sztukę, bawią nią gości, a jeśli mają sposobność do tego, uczą się sztuk nowych, zwykle jednak dość błachych — gdyż fachowi sztukmistrze nie lubią zdra dzać swej tajemnicy, bo im chodzi o utrzymanie swoje, a p o d rę c z n ik ó w do-brych w tym w z g lę d z ie b r a k nam , s z c z e g ó ln ie j w j ę z y k u p o lsk im . Wszelkie bowiem „Bosco“, to tylko zabawki dziecinne, nie wzbu dzające wiele interesu. Pragnąc więc dopomódz ciekawym i lubiącym gości przyjemnie zabawić, napisałem tę książkę, pou czającą dokładnie, ja k wykonywać wspaniałe sztuki
—
6
—
prawie bez kosztu, bo i to mam na względzie. Każdy, kto tylko włada rękami i ich dziesięciu palcami, zdoła po kilku próbach pięknie przedstawić każdą z tych sztuk. Wyczerpujące uwagi co do osoby, miejsca, czasu, przyrządów pomocniczych itp. gwarantują za powodzenie i dopomogą do różnych zmian przy tej samej sztuce, która przez nie będzie się przedstawiała coraz to inaczej, jakby coś nowego, a więc zawsze zainteresuje. W układzie baczyłem na to, ażeby początkujący sztukmistrz nabierał coraz to większej wprawy. Więc naprzód podaję sztuki łatwiejsze, które jednak przy czyniają się niezmiernie do wyrobienia zręczności po trzebnej i pewności siebie. Lekceważyć ich więc nie można już z tego względu; a po drugie, chociaż się zdają być drobnemi, jednak pięknie przedstawione, zawsze zainteresują. J e ż e l i j u ż s amo p r z y p a t r y w a n i e się 8z t u k o m z a o s t r z a z m y s ł s p o s t r z e g a w c z y i d o w c i p — to z a j m o w a n i e się c z y n n e niemi wpł ywa o wiele z b a w i e n n i e j na b y s t r o ś ć u m y s ł u . P o m i j a m j u ż to, ż e n a s c h r o n i p r z e d m a r n o w a n i e m c z a s u, z d r o wia i p i e n i ę d z y na i nne s z k o d l i w e z a b a w y i z a j ę c i a . S t ą d w n i o s e k , iż w s z t u ka c h t ego r o d z a j u ł ą c z y się „dulce cum u t i l i “, p r z y j e m n o ś ć z p o ż y t k i e m , a t o s a mo j u ż , z d a j e mi s i ę , w y s t a r c z y z a z a c h ę t ę do z a j m o w a n i a si ę t a k ą z a b a w ą w w o l n y c h c h w i l a c h . Młodzież znajduje tu in teresującą a godziwą rozrywkę, starsi przyjemną za bawę — a wszyscy rozweselenie. Stowarzyszeniom, szczególniej czeladzi rzemieślniczej, może ta ksią żeczka przysłużyć się nietylko do przyjemnego spę dzania wieczorów świątecznych, ale i do zbierania na różne piękne cele składek, które można zarządzać z okazyi wieczorku, ozdobionego takiemi sztukami.
A u tor.
C zęść
W s t ę p n e
I.
uwagi.
A. Osoba sztukmistrza. Ze sztukmistrz powinien być człowiekiem umy słowo wykształconym, a fizycznie zdrowym, przynaj mniej mieć ręce i nogi zdrowe, to każdy rozumie. Najpierwszą jednak, oprócz tego, jego zaletą po winna być r o z m o w n o ś ć i c i ę t o ś ć j ę z y k a . Milczący bowiem nie zainteresuje widzów samem tylko przedstawianiem, ba nawet rzadko uda mu się sztuka, gdyż nie potrafi milczeniem swem skierować myśli i oczu widzów tam, gdzie pragnie i wypada, aby zwró cono uwagę, a jem u pozostawiono pole do wolniejszego działania wśród tego. W razie nawet udania się sztuki, gdy sztukmistrz milczy, widzowie nie pomiarkują czę sto, co miał zdziałać i czy to, co zdziałał, ma być czemś niezwykłem. — Przeciwnie, rozmowny rządzi oczyma i myślami słuchaczy, a raczej widzów tak, jak mu jest dogodnie — i w końcu wprawia ich w zdu mienie, a więc zainteresowuje ich przyjemnie. C i ę t o ś ć z n o w u języka poskramia na czas zapędy zbyt mądrych i rozwesela towarzystwo, a sztuk mistrza wybawia z niejednego zakłopotania, w jakieby go inaczej uwagi niektórych widzów mogły wprawić.
—
8
—
P e w n o ś ć s i e b i e i p r z y t o m n o ś ć to drugi przymiot, którym się sztukmistrz broni nawet wtedy, gdyby mu się wśród przedstawienia coś zepsuło lub nieudało. — Przytomny bowiem i pewny siebie nie okaże po sobie zakłopotania, ale kilku słowy da po znać, że tak zamierzał uczynić, jak czyni i sprytnie wyzyska, może z większym jeszcze skutkiem, chwi lowe niepowodzenie. W z r o k b y s t r y , a przynajmniej szybki, który mu pozwala objąć w jednej chwili całe towarzystwo i dostrzedz, kto patrzy jeszcze w stronę lub punkt dlań niedogodny — jest warunkiem bardzo ważnym. Bo niech jeden z widzów coś niepotrzebnie dostrzeże i zakomunikuje drugim, jak to zwykle bywa, zepsuje daną sztukę na zawsze dla widzów, w których towa rzystwie się znajdował. N a t u r a l n o ś ć w ułożeniu i ruchach to konie czność, aby się sztuki udawały. Najmniejszy ruch nie zwykły nasuwa zaraz podejrzenia, a przynajmniej w ąt pliwości. To też s z t u k m i s t r z c i ą g l e o t e r n p a m i ę t a ć p o w i n i e n i pierwej nie występować ze sztuką, aż, obserwując samego siebie przed lustrem, sam sobie nic zarzucić nie potrafi, aż uzna, że wszy stkie jego ruchy są naturalne. P a m i ę t a ć także należy o tern, by mową zwra cać oczy widzdfw na twarz swoję, a wzrokiem w zu pełnie inną stronę, nie w tę, gdzie się odbywa manipulacya. Że wieszcze bodaj odrobina g i b k o ś c i w pal cach jest potrzebną, każdy to przyznń. — Zresztą, jak już wyżej wspominałem pierwej lustro, aniżeli widzo wie, ma być krytykiem — i to krytykiem bezwzglę dnym. Dopóki lustro nie pow ie: nic podejrzanego nie
—
9
—
ma — dopóty nie trzeba słuchać podszeptów ambicyi, ani względów towarzyskich, chociażby najsłodszym przemawiały językiem. Warunki co dopiero wyłożone, dotyczące osoby sztukmistrza, są konieczne wtedy, jeżeli ktoś chce być znakomitym magikiem. Brak jednak tej lub owej za lety nie przeszkadza do stania się magikiem dobrym. Zresztą, ogólnie mówiąc, wszyscy prawie ludzie, oso bliwie wykształceni, posiadają podane przymioty w sto sunku wystarczającym do tego zajęcia — slaby zaś wzrok można wzmocnić okularami. Bezwładność tylko jest przeszkodą rzeczywistą.
B. C z a s. Rzecz naturalna, że wieczór jest najodpowiedniej szą porą do przedstawień. Wieczór bowiem — to chwila odpoczynku po całodziennej pracy, a chociażby i po całodziennem próżnowaniu. Myśl znużona żąda rozrywki lekkiej a przynajmniej, któraby ją zajęła, a je dnak nie umęczyła. To wzgląd na widzów. Sztukmistrzowi zaś światło sztuczne dopomaga do operacyi, gdyż nie tylko objaśnia, ale i zakrywa. Ob jaśnia to, co ma być widoczne, a zakrywa to, co po winno zostać w tajemnicy.
C. M i e j s c e. Są pewne sztuki, które można przedstawić na każdem miejscu, nawet stojąc wśród gości; — do in nych potrzeba przynajmniej krzesła, stołu lub czegoś podobnego — inne wreszcie najlepiej i najpiękniej,
—
10
—
a nieraz jedynie tylko udają się na odpowiednio urzą dzonej scenie. Scenę, w braku innej wystarczającą, urządzić można w salonie w następujący sposób: W odległości przynajmniej 60 ctm. od ściany ustawia się, zwykle naprzeciw środka ściany, stół wię kszy, a w takiej samej odległości od ściany i od sto lika po stronie lewej lub prawej — ja k wygodniej — stoliczek mały. Na tym stoliczku ma być lichtarz ze świecą, którą w razie potrzeby się zapala. Po lewej stronie sceny (lepiej, gdy może być po obu stronach) znajdować się powinien parawan, za którym ustawi się na osobnym stoliku lub krześle potrzebne przyboryW braku parawanu urządza się scenę przy drzwiach jakiego pokoju. Krzesła dla widzów ustawia się w odległości 3 mniej więcej metrów od sceny, rzędami prostymi, ale tak, aby siedzący po bokach, nie mogli ze swych miejsc widzieć tego, co jest za parawanem. Rozumie się, że sztukmistrz musi sobie ułożyć program, co i w jakim porządku przedstawiać będzie i stósownie do tego przygotuje sobie wszystko na sce nie i za parawanem, aby nie nudzić potem widzów przedłużaniem sztuki, albo nie popaść w niepotrzebne kłopoty, a przez to nie zepsuć efektu, a coby było gorszeni, nie zdradzić się. — Na stołach na scenie ustawia się ze dwa przyrządy, rozumie się takie, które nie potrzebują być ukryte, aby służyły do zasłonienia drobniejszych rzeczy, przygotowań i tajemniczych akcyi. Większa ilość takich większych przyrządów wzbudza łaby podejrzenie. Bukiet dla ozdoby stołu nie zawadzi, a służyć może za bezpieczną skrytkę.
—
11
—
Oto łatwe i szybkie urządzenie sceny w salonie. Jeżeliby ją można urządzić na jakiem podwyż szeniu np. na gradusie, byłoby to pod każdym wzglę dem lepiej. Uważać należy, by goście, wchodząc do salonu, nie zbliżali się zanadto do sceny i nie ruszali przed miotów, leżących na stole.
D. Zw ykłe przedmioty pomocnicze. Najważniejsze, a zarazem i najzwyklejsze przed mioty pomocnicze oprócz gumy (gumi-elastyki), nici i przeróżnych przyrządów (które podam przy objaśnianiu każdej sztuki, wymagającej ich) są: laseczka czaro dziejska i schowki, zwane także serw antkami. a. L a se cz k a c z a ro d z ie jsk a . Laseczka czarodziejska jestto laseczka czarna, mająca 40 ctm. długości — a średnicy 12 milimetrów. Oba jej końce są ozdobione okładka mi z kości słoniowej, na 5 centyme trów dlugiemi. Zamiast ozdób z ko ści słoniowej można użyć listków zło tniczego srebra lub złota, któremi oble pia się końce laseczki, posmarowa wszy je wprzód lekko klejem stola rskim. Dobrze jest wywiercić na jednym końcu takiej laseczki dziurkę o średnicy 8 milimetrów a długości 6 ctm. — dziurka taka nieraz się przyda. (Fig. 1.) Bywają także laseczki czarodziejskie z różnemi przyrządzeniami wewnątrz i nazewnątrz, ale o takich mówić będę dopiero tam, gdzie się okaże ich potrzeba.
—
12
-
Samemu preparować sobie takie laseczki nie opłaci się, najlepiej więc sprowadzić je sobie ze sklepów, trudnią cych się sprzedażą przyrządów do sztuk potrzebnych. b. S chow ki. (Serwantki.) Schowki są to zwykle woreczki, służące do ukry wania przedmiotów przy sobie lub przy sprzętach. Ro bią się z płócien lub siatek. Kształt mają różny, jak to widać na rysunku.
1
2 4 Schowka fig. 1 zawiesza się na sobie z tyłu, pod lewą połą surduta, w ten sposób, by część płaska, zrobiona z mocnego drutu, zwróconą była do ciała. Brzeg jego okrągły jest z elastycznego rogu, aby scho wka była zawsze otwarta, a mimo to nie wybijała zby tnie swego kształtu przez surdut. — W schowce tej ukrywa się przedmioty, które chcemy nieznacznie wy ciągnąć ręką lewą, podczas gdy prawą coś widzom pokazujemy. Schowka fig. 2. używa się zwykle przy sztuce w ten sposób, że się ją przyczepia do sprzętów szty lecikami, mającymi główki szerokie; np. przy sztuce wydobywania jaj z ust. Schowka fig. 3. posługujemy się, gdy chcemy przy stole zgubić z kolan szklankę. Wiesza się ją
—
13
—
na gumie z tyłu, ale tak ażeby ją można pod siebie przyciągnąć aż między kolana. Brzeg jej jest okrą gły, z mocnego drutu. Schowka fig. 4. jestto deseczka wysłana su knem, przyczepiona mocnymi zawiasami do dolnej części deski, łączącej u góry nogi stołu, tak aby two rzyła z nią kąt prosty, czyli wisiała poziomo, — ro zumie się, że od strony przeciwnej widzom. Na niej ułożyć można, bez obawy zdradzenia się, rzeczy po trzebne do sztuk, a mające być ukrytemi, albo spuścić na nią coś podczas sztuk nieznacznie. Usługi, jakie ona oddaje magikom są nieocenione. Przyprawić ją można nawet do zwykle używanego stołu i nikt się jej istnienia nie domyśli, jeżeli się ją tak urządzi, aby, przyparta do bocznej deski stołu, miała nazewnątrz pozór szufladki. Schowka fig. 5. używa się w braku serwantki stołowej, gdy chcemy np. zgubić klatkę z kanarkiem w powietrzu. Przyczepia się go do stołu gwoździkami. Brzegi jego są z mocnego drutu, tworzą kwadrat lub prostokąt. Robi się go z siatki. Oto są najgłówniejsze przybory pomocnicze, które sztukmistrz stale mieć powinien. Za pomocą nich sa mych będzie mógł przedstawić na poczekaniu wiele sztuk pięknych i zadziwiających.
E . Szanżowanie i eskam otowanie. Szanżować, znaczy to, udawać, że się jakiś przed miot kładzie z ręki prawej do lewej, aby go pozosta wić niewidocznie w prawej. Szanżowanie jestto rzecz bardzo ważna i przy przedstawianiu sztuk potrzebna konie cznie, a przeto należy się w niem doskonale wyćwiczyć.
—
14
—
Odbywa się zaś w następujący sposób: Naprzód zapowiada się, że się ma zamiar dany przedmiot pokazywany w prawej ręce, włożyć do le wej. W tym celu wysuwa się lewą rękę prosto przed siebie. Eównocześnie zbliża się rękę prawą z przed miotem, mającym być szanżowanym, ku lewej tak, aby się zdawało, że się ów przedmiot w nią wkłada. To też zaraz potem przymyka się palce ręki lewej, mo cniej lub słabiej — zależy to od wielkości przedmiotu szanżowanego. Ręka przeto lewa ma wtedy wyglądać tak, jak gdyby ów przedmiot rzeczywiście w niej się znajdował. W ręce prawej tymczasem zesuwa się wielkim palcem czyli kciukiem, przedmiot ów pod dłoń jej i przytrzymuje się go kciukiem, resztę zaś palców po zostawia się naturalnie wyprostowane. Rozumie się, że zaraz potem należy chwycić coś np. laseczkę cza rodziejską prawą ręką, aby z niej przedmiot trzymany nieznacznie na stół upuścić, albo go, nie zdradzając się, niewidocznie zatrzymać — lub sięgnąć tąż ręką w umyślone miejsce i stamtąd niby wydobyć zni knięty przedmiot. Tak można szanżować każdą rzecz, byle nie była za duża. Ćwiczyć się trzeba w szanżowauiu na obie ręce. E s k a m o t o w a n i e zaś odbywa się tak: Bierze się przedmiot, mający być zeskamotowanym np. monetę, ręka wiczkę itp. między końce kciuka i palca średniego, ale tak ażeby się go trzymało tymi palcami tylko za kra wędź, reszta zaś tego przedmiotu po winna być zwrócona ku rękawowi. (Obacz fig. 3.) Następnie przytyka się palcami, czyli zesuwa się silnie palec średni wraz z trzymanym przedmiotem z kciu
—
15
—
ka ku rękawowi, a przedmiot ów wpada natychmiast do rękawa, czyli niknie. Rękawy koszuli powinny być w tym razie szerokie. Pod eskamotowaniem rozu miemy także i sztuczne wydobycie jakiejś rzeczy z jej schowki.
F. Zasady ostrożności. 1. Tego samego wieczora i wobec tych samych widzów nie powinno się pokazywać, chociażby pro szono, dwa razy jednej sztuki — chyba, że to jest sztuka bardzo trudna do odgadnienia i polega głównie na zręczności. 2. Nie zapowiadać naprzód tego, co się ma zdzia łać, chyba że konieczność tego się domaga. Kto się tych zasad nie trzyma, sam ułatwia wi dzom schwytanie siebie, a więc cel sztuk psuje.
Część II.
gz tu k i polegające głównie na zręczności. A. S z t u k i
ws t ępne*
1. Róża z powietrza. Sztuka ta służy jako wstęp do przedstawienia. Sztukmistrz ubrany w rękawiczki, przedstawia się widzom, trzymając przed sobą końcami palców obydwu rąk czarodziejską laseczkę. Następnie bole jąc, że dotychczas nie miał sposobności prezentować się przed monarchami i z tej przyczyny, mimo swej
—
16
—
zręczności, nie może się poszczycić orderem od żadnego z nich, zapowiada, iż musi się udać do swego „opie kuńczego gieniuszka“, który znając swego pupila dosko nale, nie odmówi mu widocznej oznaki uznania. — To powiedziawszy, wznosi prawą rękę z laseczką do góry, w ołając: „Gieniuszku odznacz mię! Raz, dwa, trzy !“ Na słowo: trzy! — uderza się laseczką w bok lewy, a natychmiast piękna różyczka z listkami zjawia się na jego piersi. „Oto najmilszy order, bo od kompe tentnego znawcy“ — kończy sztukmistrz. W y k o n an ie. Przed przedstawieniem przywięzuje sztukmistrz na jednym końcu podwójnego, cienkiego paska gumy piękną różyczkę, którą wkłada potem pod lewą pachę, tak aby kwiatka z przodu nie można wi dzieć. Naciąga następnie gumę, aż do miejsca, gdzie ma się okazać róża jako przypięta i w tern miejscu przyszywa mocno do surduta drugi koniec tak nacią gniętej gumy. Jeżeliby się surdut nieco pofałdował pod gumą, nie szkodzi. Ułożywszy potem ręką lewą naturalnie, aby nie wzbudzić podejrzenia, że ma coś pod pachą, — bierze laseczkę w sposób, jak i podałem powyżej, by jeszcze naturalniej wyglądać — staje przed gośćmi w miejscu nie zbyt jasnem — szczególniej od strony lewej — i przemawia. Kiedy zaś powie: „trzy!“ i uderzy się w bok lewy laseczką, natychmiast odchyli trochę ra mię lewe, a różyczka zaraz przyskoczy do piersi. Dla bezpieczeństwa atoli, bo guma może być albo za słaba, albo za wolno naciągnięta — tudzież by się nauczyć uderzać laseczką w piersi i r ó w n o c z e ś n i e wypuścić kwiatek z pod pachy, a n i e p ó ź n i e j l u b w c z e ś n i e j — należy odbyć próbę wprzód bez świadków.
—
17
—
2. Znikanie rękaw iczek i zjadanie ich. Teraz kładzie sztukmistrz laseczkę na stole, ścią ga rękawiczkę z ręki prawej, zwija ją w kulkę, której pozwala dotknąć się ciekawym. Kładzie następnie tę kulkę do ręki lewej i robi kilka kółek laseczką cza rodziejską około lewicy, na którą z wolna dmucha i pokazuje wreszcie, że jest próżną, bo rękawiczka z niej znikła. — Lewą zaś rękawiczkę, zwinąwszy jak poprzednią, zjada! Jeżeli chce, może potem obie rękawiczki wydobyć z pod pachy któregobądź z widzów. W y k o n an ie. Po pierwszej sztuce, staje sztuk mistrz przy lewym rogu stołu, na którym to rogu jest ustawiony jakiś większy przyrząd magiczny, potrzebny na później. Za tym przyrządem kładzie laseczkę, ale tak, by jej z poza niego nie można widzieć. Czyni to zupełnie naturalnie. — Potem zdejmuje rękawiczkę z ręki prawej, twierdząc, że gdyby wykonywał sztuki w rękawiczkach mógłby być posądzonym o ukrywanie w nich jakich przyrządów. Zdjętą rękawiczkę zwija w gałkę, zaczynając od palców — i pozwala niektó rym osobom dotknąć się tej gałki. Potem wraca ku lewemu rogowi stołu, trzymając w palcach ręki prawej, nieco ku górze wzniesionej, gałkę widocznie. Przy stole oświadcza, że gałkę włoży do ręki lewej, którą to rękę zaraz wysuwa przed siebie z otwartą dłonią i szanżuje rękawiczkę. (Obacz: Część I. E. Szanżowanie.) Prawą ręką, wierzchem ku gościom zwróconą, sięga po laseczkę, spuszczając równocześnie na stół gałkę. Zatacza następnie laseczką trzy koła około ręki lewej, dmucha na też rękę i ścisnąwszy mocno lewą pięść, otw ierają zwolna, na znak, że ręka już próżna. Tajemnice Magii.
2
—
18
—
Oczy sztukmistrza podczas tej sztuki są zwrócone na widzów, wyjąwszy tylko chwili ostatniej tj. gdy zatacza koła laseczką i dmucha na rękę. Teraz dowcipkując, ściąga drugą rękawiczkę, zwi ja ją jak poprzednio, pokazuje zdała, szanżuje jak przedtem do ręki lewej, którą atoli natychmiast przy kłada do ust, jakby w nie rzeczywiście gałkę wkładał; poczem nadyma trochę policzki i z wielką niby forsą połyka. Kiedy przykłada lewą rękę do ust, kładzie równocześnie rękę prawą, a potem zaraz lewą, na piersi, które ściska, aby wrzekomo łatwiej połknąć rę kawiczkę. Położenie rąk na piersiach ma być takie, aby wszystkie palce były rozszerzone i połowa dłoni spo czywały na piersiach po bokach. Rękawiczka pod drugą połową dłoni prawej, w ten sposób sama łatwo pod nią się utrzyma i obejdzie się bez pomocy kciuka, który też widocznie na piersiach leżeć powinien. Po chwilce tj. niby po — połknięciu, odejmuje sztukmistrz rękę prawą od piersi, przytrzymawszy mię śniem kciuka nieznacznie przy dłoni rękawiczkę chwyta laseczkę, spuszczając wtedy podobnie jak i poprzednio gałkę na stół, wkłada koniec laseczki do ust, jakby chciał przepchać gałkę przez gardło — następnie wyciąga laseczkę z ust i pokazuje ręce, że próżne. Jeżeliby kto chciał tę sztukę uprościć, może za raz, gdy przykłada lewą rękę do ust, prawą chwycić laseczkę, i w ten sposób pozbyć się rękawiczki na tychmiast z ręki. Lecz sposób ten łatwo może wzbu dzić podejrzenie, że rękawiczka została w ręce prawej i że dla tego kieruje się tę rękę ku stołowi. Można też rękawiczki i eskamotować. (Obacz. Część I. E. Szanżowanie.)
-
19
-
Po zjedzeniu rękawiczek kładzie się znów lase czkę na stole — wśród odpowiedniej rozmowy — a przy sposobności rzuca się rękawiczki za parawan, by ich później na stole niespostrzeżono. Jeżeliby atoli kto chciał, aby je znaleść u które go z widzów — wówczas bierze się zaraz laseczkę ze stołu, a z nią zgrabnie obie gałki do ręki, w której, właśnie z powodu trzymania laseczki, ukryć je dosko nale można, wskazuje się prędko laseczką którąbądź osobę, sięga się jej do kieszeni lub pod pachę i stam tąd, nie wypuszczając z dłoni laseczki, niby wyciąga się obie gałki, roztrzepując je wśród dowcipkowania, do którego temat sam się nastręczy.
3. Zjadać całe jabłka, rękawiczki, całe jaja itp. znajdując się w pośrodku widzów. Kto się wprawił w szanżowanie łatwo to potrafi, tylko niech pamięta, aby po połknięciu, które w tych okolicznościach powinno trwać krótko, podniósł prędko rękę ku swojej szyi lub spuścił ku nodze — lub po dniósł ku ramieniowi, plecom, głowie gościa i stamtąd wydobył przedmiot połknięty.
4. Figlarz-Geniuszek. Sztukę tę można przedstawić zaraz po rękawicz kach, prezentując towarzystwu owego „opiekuńczego geniuszka“, o którym się przy „róży z powietrza“ wspo mina. Naturalnie, źe w takim razie siada się na krze śle wśród widzów. Lepiej atoli zachować tę sztukę do herbatki, kiedy po przedstawieniu rozmowa o sztu
—
20
—
kach toczyć się będzie. Wówczas sztukmistrz, siedząc przy stole, opowiada, że całą swą wiedzę zawdzięcza swemu opiekuńczemu gieniuszkowi, którego wyjmuje z kieszeni i podaje towarzystwu do oglądania. Kiedy go obejrzano, sztukmistrz bierze go napowrót w ręce i mówi, że, kiedy raz opuszczony od ludzi, nie wiedział, co z sobą począć i zamyślał się utopić, — dla nabrania odwagi kazał sobie jeszcze przynieść szklankę wina. Kiedy ją wychylił, spostrzegł na jej dnie tę wesołą figurkę, która z uprzejmym uśmiechem zapowiedziała mu odrazu, iż się oddaje w jego służbę, a będzie mu tak służyła wiernie, iż mu ani na chlebie ani na ludzkiem towarzystwie zbywać nie będzie. Propozycyą i ofiarę tę sztukmistrz przyjął i wyszedł na tern dobrze. Gieniuszek bowiem jego to figlarz, który w jednej chwili znika i pokazuje się tam, gdzie się go najmniej spodziewano. Żadna skrytka, żadna kieszeń przed nim się niezabezpieczy. Wszędzie wnijdzie, wszystko zbada i wie jak najdokładniej. „Teraz np. ja to czuję, że chciałby gdzieś się wymknąć“ — mówi dalej sztukmistrz. „Dobrze mój gieniuszku, zaraz cię w świat wyprawię!“ Odziewa więc gieuiuszka serwetą tak, aby mu tylko głowę widać było. Daje mu na drogę kilka etery cznych groszy, przytyka go palcem w główkę i gieniu szek w momencie znika w niepojęty sposób. Po chwili namysłu odzywa się sztukmistrz: „Wiem już gdzie jest gieniuszek! W kieszeni tego pana (lub tej pani.) Pro szę go wyjąć!“ Sztukmistrz określa, ja k najdokładniej, w której kieszeni. — Rzeczywiście! W skazana osoba sama wyciąga z kieszeni swej gieuiuszka! Jak w kie szeni, tak może on być i w łóżku, w kapeluszu, pod serwetą itp. Że po tej sztuce nie będzie zbywało na dowcipach i wesołości całemu towarzystwu, pojąć łatwo..
—
21
—
W y k o n an ie. Sztukmistrz posiada przynajmniej trzy jednakowe figurki drewniane, o wesołej twarzy, na ośm centymetrów wysokie. Jednę z nich przygotuje sobie w następujący sposób. Utnie jej piłeczką głowę mniej więcej w połowie szyi. W uciętej płaszczyźnie tułowiu wywierci dziurkę, a w odpowiadającem jej miejscu, na uciętej płaszczyźnie głowy, umieści sztyfcik z haczykiem, który powinien wchodzić w ową dziurkę, jeśli się głowę przyłoży do tułowiu. Tak przyrządzona figurka, gdy się ją złoży, będzie wyglądała zupeł nie tak samo ja k i pozostałe dwie. (Obacz Fig. 4.) Przygotowawszy soa \ w ten sposób, kładzie go wraz z tamtymi dwoma do bocznej kie szeni. Jednego całego powinien się starać przed samą kolacyą, jeżeli sztuka ta ma być na włożyć komu zgra bnie do kieszeni — i tę osobę mieć ciągle na oku. Drugiego całego podać gościom do ręki, a gdy oni obejrzeli, odebrać go z ich rąk i włożyć napowrót do swojej kieszeni. Wśród opowiadania wyciągnąć zamiast całego, — tego który jest według podanego powyżej spo sobu przyrządzony. Gdy się go odziewa serwetą, wów czas, przytrzymując serwetę około jego szyi palcami ręki lewej, (Obacz fig. 4, 2,) otula się go ręką praw ą i wtedy wyjmuje się prędko tułów i kładzie się go zaraz do kieszeni, pod pozorem, źe się z niej wyjmie kilka eterycznych groszy gieniuszkowi na drogę.
—
22
—
Serwetę z główką trzyma się tak przed sobą, aby w sposób naturalny osłaniać nastąpić mające teraz manipulacye ręki prawej. Sztukmistrz bowiem, włoży wszy do kieszeni w spodniach rękę z odjętym tułowiem, zostawia go tam, a chwyta prędko przycze pioną w kieszeni pętelkę od paska gumy, który, przy szyły jednym końcem pod surdutem na plecach, cią gnie się plecami pod spód, aż przyjdzie do uda, przez którego wierzch idzie do prawej kieszeni, gdzie się właśnie kończy wspomniana pętelka. Rozumie się, że pętelkę tę ściąga się do kieszeni dopiero przed kolacyą - a gumę do pleców kamizelki przyszywa się jeszcze przed przedstawieniem. (Fig. 5.) Ująwszy pętelkę w palce, kładzie rękę z nią pod serwetę, mówiąc, że włoży gieniuszkowi pieniądze do jego kie szonki. Pod serwetą na kłada pętelkę na haczyk sztyfcika, przygina lepiej haczyk, aby pętelka nie umkła i wyjmuje swo bodnie otwartą rękę. Potem przytyka lekko w główkę gieniuszka, a zwalniając równocześnie palce ręki lewej trzymające główkę, chwyta niemi serwetkę, a główka na gumie w tej chwili ucieka pod sztukmistrza, który zaraz wstaje z krzesła, trzepie serwetkę i rękawy, by dowieść, że gieniuszek znikł. Baczyć należy atoli na to, aby guma, ściągając główkę, nie uderzyła nią o krzesło, albo nie zawadziła nią o jakiś inny przedmiot. Po tej operacyi poleca się wyciągnąć gieniuszka z kieszeni osobie, której się w przód go włożyło.
—
B.
23
—
S z t u k | z m o n e t a m i. 5. Nieuchwytna korona.
Sztukmistrz wypożycza koronę od którego z wi dzów. Daje ją do ręki jednej osobie, którą prosi, aby monetę tę rzuciła na jego odpowiedzialność w lampę lub szybę. Mimo szybkości jednak, z jakąby osoba owa chwytała koronę, nigdy jej nie pochwyci, bo mo neta z jej dłoni znika w niewytłomaczony sposób. W y k o n an ie. Sztukmistrz trzyma kciukiem i pal cem wskazującym koronę w ten sposób, by większa jej połowa była widoczną, jak to wskazuje figura 6. i prosi kogoś z widzów, aby trzymał przed sobą dłoń swą otwartą. Nastę pnie oświadcza, iż będzie tej osobie przykładał trzy razy koronę do dłoni, a osoba owa ma za trze cim razem pochwycić prędko z jego rąk koronę, — ale prędziutko, bo inaczej zniknie — i rzucić ją w lampę. Tu pokazuje sztuk mistrz — rachując: raz, dwa, trzy — na swojej dłoni, jak się to ma odbyć. Kiedy już zrozumiano, o co rzecz idzie, rozpoczyna: Podnosi rękę z widocznie trzymaną koroną aż nieco za głowę i spuszcza ją na dłoń widza, ale tak aby ją wszyscy mogli widzieć, gdy nią dłoni widza dotyka — i mówi: raz! Potem powtarza znowu ten ruch po raz drugi, mówiąc: dwa! — Ruchy te powinny być zupełnie naturalne, ani za szybkie, ani za powolne.
—
—4
—
Kiedy po raz trzeci podniesie rękę za głowę, spuszcza koronę prędziutko w tyle za kołnierz swej ko szuli i prostując nieznacznie kark, by tym sposobem nie pozwolić koronie wpaść głęboko — prędko dotyka próżną już ręką, a głównie kciukiem, dłoni widza, wo łając : „trzy! Proszę chwycić!“ Jeżeliby widz nie za mykał zaraz dłoni, należy mu natychmiast swoją ręką zgiąć jego palce, by zamknął i kazać mu rzucić, niby pochwyconą monetę. — Ręce swoje pokazuje się, że są próżne. Widzowie teraz zastanawiają się nad tern, gdzie się podziała moneta. Sztukmistrz, po chwilce namysłu, wskazuje pewną osobę i mówi, że ona ma zgubiony pieniądz. Naturalnie, że oczy wszystkich zwrócą się na tę osobę. Z tego korzysta sztukmistrz i szybko, poprawiając niby kołnierz, wyciąga z za nie go monetę, którą spuszcza na swą dłoń i skurczywszy nieco rękę, przytrzymuje koronę dwoma ostatnimi pal cami. Palec środkowy trzyma nieco zgięty, a palec wskazujący i kciuk wyprostowane i zwrócone ku w ska zanej osobie. Idzie potem do tej osoby i wyciąga z pod jej ramienia lub z kieszeni, a właściwie ze swej dłoni, zgubioną monetę. Gdyby moneta spadła głęboko za koszulę, nie pozostaje nic innego, ja k tylko westchnąć: „Szkoda dawać pieniądze do rąk takim, którzy nie umieją ich szanować“ — i oddać pożyczającemu koronę z wła snej kieszeni. Można także na głowie zostawić pie niądz, zamiast kłaść go za kołnierz — jeśli kto ma bujne włosy, a to wtedy, gdyby ktoś napomknął o kołnierzu. Przy dawaniu monety należy ciągle patrzyć na dłoń podaną; tym sposobem zmusi się i widzów do patrzenia także na dłoń.
25
—
Monetę można dać naprzód do naznaczenia jej scyzorykiem — a gdyby się j ą udało wpuścić w prze chodzić komuś nieznacznie do kieszeni i poleciło, aby ją on*sam z niej wyciągnął, efekt byłby czarujący. — Podczas tej sztuki widzowie muszą siedzieć przed sztukmistrzem, a nigdy za nim lub z boku.
6. Nieuchwytna dziesięciogroszówka. Sztukmistrz powiada: „Może to tylko korony są nieuchwytne, bo są dość duże — więc proszę poży czyć mi dziesięciogroszów kę.“ Otrzymawszy ją, kła dzie ją na brzuszek pier wszego członka wskazują cego palca, mówiąc: „To jest pieniążek mały — a więc myślę, że mi go pan zdejmie z palca, gdy mówiąc: trzy! położę go panu na dłoni.“ Lecz próżne wysiłki! Nikt z widzów nie zdoła tego dokazać! W y k o n an ie. Sztukmistrz, trzymając wysunięty palec wskazujący, kładzie na samym końcu jego brzusz ka dziesięciogroszówkę — jak na fig. 7. Ruszając zwolna ręką mówi: raz, dwa, trzy! Kiedy woła „trzy“, przytrzymuje nagle kciukiem monetę na brzuszku wskazującego palca i równocześnie, obracając rękę dłonią ku dołowi, uderza średnim palcem w dłoń w idza; natychmiast jednak zrywa swą rękę, odwraca ją do dawnej pozycyi, przyczem szybko odsuwa kciuk od monety i pokazuje, tak samo jak przed sztuką, spokojnie leżącą dziesięciogroszówkę na brzuszku wska-
—
26
—
żującego palca. Można to powtarzać, ile razy kto chce, jeżeli się nabyło w tern należytej wprawy — a nikt, nieświadom tajemnicy, nie pochwyci sztukmistrza. Rozumie się, że nie można pozwolić na to, by palec średni sztukmistrza przytrzymano. To też i szybko i silnie trzeba go wyrywać. Oczy wśród tej całej sztuki mają spoczywać na działającej ręce. Przed rozpoczęciem należy na wła snej dłoni pokazać, ja k to trzeba uchwycić tę monetę i chwycić ją swą ręką rzeczywiście.
7. Moneta znika ze środka chustki, rozpostartej na stole Sztukmistrz rozpościera chustkę na stole. Kładzie na jej środku dziesięciogroszówkę, którą przykrywa końcami czterech rogów chustki. Chwyta następnie obu rękami środek jednego kraju chustki, rozsuwa prędko po nim ręce od środka ku obu rogom, trzepie chustką, a monety nie masz! W y k o n a n ie . Na roz postartej na stole chustce kładzie się dziesięciogro szówkę. Do jednego atoli rogu tej chustki jest przy lepiony kawałeczek miękiego wosku (najlepiej maści do szczepienia drzew), który wraz z rogiem tym, przy rozpościeraniu chustki, zo stawia się pod chustką nie znacznie podwinięty. Tym też rogiem przykrywa się naprzód dziesięciogroszówkę, przyciskając go silniej, aby się moneta doń przylepiła.
—
27
—
To musi stać się szybko. Pozostałe trzy rogi kładzie się również na monetę. (Obacz fig. 8.) Sztukmistrz chwyta teraz brzeg chustki w środku, między dwoma rogami, z których jeden ma przylepioną monetę (obacz fig. 8 ) rozsuwa, trzymając brzeg, ręce na boki, jak to wskazują strzałki na figurze, aż uchwyci oba na tym brzegu rogi. W ten sposób będzie miał w jednej ręce róg z przylepioną monetą, więc też będzie nógł wygodnie trzepać chustką na znak, że jest próżna.
8. Błyskaw iczne przerzucanie monet z ręki do ręki Sztukmistrz trzyma na dłoni prawej dziesięciop-oszówkę, a na lewej dwugroszówkę. Wyciągnąwszy ęce na boki, jak najdalej od siebie, wstrząsa niemi, l dziesięciogroszówka w jednem momencie znajduje lię w dłoni lewej, dwugroszówka zaś w prawej. Może o powtarzać ile razy chce. W y k o n an ie. Sztukmistrz zlepia woskiem dzielięciogroszówkę z dwugroszówka i dwa takie zlepki dadzie nieznacznie na stole. Potem wypożycza od vidzöw 10 i 2 groszówkę, kładzie je na stole obok rlepków — pokazuje ręce, że są próżne — a potem derze zamiast wypożyczonych monet zgrabnie zlepki — ak aby na ręce prawej zlepek był obrócony 10 groizówką, a na lewej dwugroszówka do wierzchu. By pmbość zlepków nie była widoczną, kurczy nieco dłoń. Następnie zamyka rozpostarte na oba boki ręce, wstrząsa niemi, a tymczasem średnim palcem obraca zlepki i zaraz pokazuje zmianę monet. Lepiej by było spiłować połowy płaszczyzny takich czterech monet i zlut takie zlepki.
—
28
—
Po sztuce kładzie się zlepki na stole, mówiąc coś odpowiedniego, aby za chwilę wziąć wypożyczone mo nety ze stołu i oddać właścicielom.
9. Czarodziejska moneta. Sztukmistrz pokazuje ręce, że są próżne. Potem bierze ze stołu jedne z wypożyczonych dziesięciogroszówek, pokazuje ją gościom, trzymając ją między kciukiem a wskazującym palcem — i nagle, gdy zrobi ręką małe kółko przed sobą, z 10-groszówki robi się dwugroszówka i odwrotnie, ile razy tylko chce. - Można też w obu rękach równocześnie pokazywać tę Tio.9. sztukę, niby przerzucając szybko monety. W y k o n an ie. Odpiłowuje się po łowę z 10 groszówki i połowę z dwugroszówki i obie takie połowy zlutuje się naprzemian (fig. 9.) Pokazując je widzom, trzyma się je palcami tak, by połowa inna była zakryta palcami. Przy produkowaniu się obraca się tylko prędko mo nety odpowiedniemi połówkami w palcach.
10.
Przebijać monetę przez surdut,
nie rozdzierając go. Toż i przez kapelusz. W y k o n a n ie . Do tego celu uży wa się połówki monety, do której czę ści prostej jest wlutowany cieniutki s ztyfcik. (Fig. 10.) Półmoneta taka leży na stole. Wypożyczoną zaś podobną monetę, kładzie sztukmistrz na stole także, obok połówki. Pokazuje ręce, że próżne — bierze potem ze stołu zamiast całej, pólmonetę, poka-
—
29
—
żuje ją widzom stroną okrągłą, zakrywając palcami brak drugiej połowy. Przykłada następnie półmonetę do surduta, wpycha ją niby obracając, aż ją wbije sztyfcikiem. Wtedy lewą ręką chwyta za wystający sztyfcik z pod spodu, porusza nim, a moneta ja k gdyby wbita w ubranie chwieje się. Potem wyciąga ją zgra bnie, zakrywając znowu palcami brakującą połowę, pokazuje zdała widzom i kładzie ją na stół. Zaraz też posuwa palcem po surducie, by w ten sposób na prawić niby dziurę — potem bierze prawdziwą monetę, oddaje właścicielowi, a surdut cały pokazuje widzom.
11. M agnetyczna moneta Sztukmistrz robi ręką kilka znaków nad wypoży czoną monetą, kładzie ją na stół, pokazuje ręce próżne i — wziąwszy napowrót monetę, oświadcza, że ta mo neta jest już zamagnetyzowaną. I rzeczywiście, czy ją dotknie do ubrania, czy do twarzy, czy do palców, czy do ręki, ona wszędzie uwiśnie. Wykonanie. Sztukmistrz przy lutuje m a leńki ostry haczyk tuż przy brzegu na pła szczyźnie jakiej monety, tak aby go z dru giej strony nie można widzieć. Monetę taką ma na stole i bierze ją, po pokazaniu pró żnych rąk, zamiast wypożyczonej. Rzecz na turalna że tym ostrym haczykiem zaczepi się H ona łatwo o każdą rzecz mięką. (Obacz fig. 11.) 5
12 Kilka sztuk monet niknie z ręki w oczach widzów. Sztukmistrz wrzuca kilka sztuk monet z brzękiem z ręki prawej do lewej, którą wraz z niemi zamyka.
—
30
—
Zaraz też robi kółka około ręki lewej prawym palcem wskazującym, a monety z niej znikną. Wykonanie. Jestto szanżowanie pieniędzy. Sztuk mistrz trzyma w ręce prawej kilka sztuk monet, jedna nad drugą, między palcami: kciukiem, wskazującym i średnim ręki prawej i oświadcza, że te pieniądze wrzuci do lewej ręki, którą, otwarłszy trochę, wysuwa przed siebie. Następnie udaje, że je rzuca do ręki lewej szybkim ruchem ręki prawej — właściwie jednak pu szcza je z brzękiem z palców ręki prawej na dłoń prawą, i przytrzymuje je tam ostatnimi palcami, troszkę skurczonymi, aby prawica swobodnie i naturalnie wy glądała — wskazującym zaś palcem wyprostowanym — zwróciwszy rękę stroną zewnętrzną ku widzom, a dło nią ku sobie — zatacza zaraz około ręki lewej kółka. Za chwilę ściska rękę lewą i zwolna ją otwiera. Pra wą zaś chwyta kogoś za ubranie i stamtąd niby wy ciąga zniknięte pieniądze. Może też zaraz po szanźowaniu do ręki lewej, uchwycić ręką prawą laseczkę czarodziejską, ale ostro żnie, by pieniądze nie brzękły o nią — i tak, ukry wając przez trzymanie laseczki pieniądze w ręce pra wej, mieć tę rękę swobodniejszą.
13. Monety znikające za pomocą muszkatów rąk. Jeżeli kto ma muszkuły na dłoni wypukłe, może przez wprawę dojść do tego, że przycisnąwszy nawet kilka monet do dłoni, potrafi je — ścisnąwszy niezna cznie muszkuły dłoni — utrzymać na niej, trzymając rękę prosto, naturalnie, bez skurczenia palców. Sposób ten zawsze się przydać może i zwodzićnim można każdego, udając, że się mu wsypuje pieniądze do ręki, a tymczasem nie daje mu się nic, albo tylko małą
-
31
-
cząstkę monet odrachowanych w oczach wszystkich na swej dłoni. Wprawiać się w tę sztukę najlepiej można gdy się pieniądze, jedne lub kilka sztuk, położy na stole i przyciska się je dłonią, a pracuje jej muszkulami, aby je przytrzymać bez skurczenia ręki. Albo też kładzie się monetę na końcu palca średniego, za myka się z nią rękę i podczas tego przyciska się ją palcem do dłoni i przytrzymuje muszkułami. Kiedy już się jest pewnym, że moneta nie odpadnie od dłoni — robi się ruch ręką, otwierając ją prawie swobodnie, jak gdyby się rzucało monetę od siebie. Upadnięcia jej nikt naturalnie nie usłyszy — a sztukmistrz może ją, gdy naznaczona, użyć z wielkiem powodzeniem do wypłatania jakiego figla. Rozumie się, że ręka z przyczepionemi tak do jej dłoni monetami, musi być zwró coną do widzów stroną zewnętrzną lub nieco bokiem, a nigdy dłonią.
14. Zmienianie się monet w rękach widzów. Po 8-mej i 9-tej sztuce można pokazać następną: Sztukmistrz daje jednemu widzowi do ręki dziesięciogroszówkę, a drugiemu dwugroszówkę. Okrywa ich ręce serwetami lub chustkami i mówi: „raz, dwa, trzy — gieniuszku zmień pieniądze!“ a na to wezwanie dziesięciogroszówka przechodzi do ręki tego, który miał dwugroszówkę — i odwrotnie. Wykonanie. Zabierając się do tej sztuki, trzy ma sztukmistrz w ręce prawej ostatnim palcem przy ciśniętą do dłoni dwugroszówkę, ale nie na płasko tylko brzegiem przyciśniętą, ażeby ręka w ten sposób wyglądała naturalnie. Prosi o wypożyczenie mu dziesięcio i dwugroszówki. Dziesięciogroszówkę bierze mię dzy kciuk i palec wskazujący ręki prawej, a dwugro-
—
32
—
szówkę do lewej. Prosi potem o pożyczenie mu dwu chustek, a jednego z widzów o wyciągnięcie ręki. Oświadcza, że dziesięciogroszówkę, którą widzom po kazuje, włoży do ręki temu, kto trzyma na jego prośbę wyciągniętą rękę. Rzuca też zaraz chustkę na podaną sobie rękę i włożywszy prawą rękę pod chustkę, spu szcza z pod ostatniego palca dwugroszówkę widzowi do ręki. (Dziesięciogroszówkę zatrzymuje w swej dłoni, podobnie jak przedtem trzymał swoją dwugroszówkę, i pyta:) „Jest?“ Widz odpowiada naturalnie, że jest, bo nie odróżni w dłoni co ma, 2 czy 10-groszówkę. Sztukmistrz wyjmuje teraz rękę z pod chustki, poleca jąc owej osobie trzymać mocno monetę otrzymaną — bierze znów w palce: kciuk i wskazujący z ręki swej lewej dwugroszówkę, pokazuje widzom i z drugą osobą manipuluje tak samo ja k z pierwszą. Gdyby chciano zaglądać pod chustkę — nie pozwolić! Skończywszy manipulacyą, zapowiada, że pieniądze w rękach miejsce zmienią i — kiedy powie raz, dwa, trzy! — ściąga z rąk widzów chustki, a widzowie pokazują otwarte ręce ze zmienionemi monetami. By pozostałą w pra wej ręce dwugroszówkę lepiej ukryć, może wziąć po manipulacyi laseczkę czarodziejską do ręki. Na żą danie można tę sztukę powtórzyć, bo się ma zawsze pozostałą dwugroszówkę w ręce, jednak zabezpieczyć się i ciągle patrzeć, by nie zaglądano pod chustkę.
15. Złośliwa moneta. Sztukmistrz pokazuje i daje do rąk widzów dzie sięciogroszówkę, by ją obejrzeli i twierdzi, że moneta ta jest tak złośliwego usposobienia dla jego osoby, że gdyby nawet z głodu ginął, nie pozwoliłaby mu się wydać. Odbiera ją z rąk widzów, kładzie na swej
—
33
—
prawej dłoni i woła radośnie: „Mam cię raz przecież!“ To powiedziawszy, zamyka dłoń. „O już cię nie pu szczę, kupię sobie coś za ciebie.“ Nagle woła: „Oho! już uciekła!“ — i pokazuje rękę próżną. „Ależ, j a tylko żartowałem“ — mówi znów sztukmistrz — „wróć, wróć, ja cię nie wydam!“ Zamyka dłoń i zaraz ją otwiera, a moneta znów leży na ręce itd. Rękaw pod czas całej tej sztuki jest podkasany. W ykonanie. Sekret polega na tern, że na śre dnim palcu ma się przylepiony do jego paznogcia ka wałek miękiego wosku używanego do szczepienia drzew, do którego monetę raz się przy zamykaniu dłoni przy lepia, to znów od niego muszkulami odejmuje. Uważać tylko na to, aby rękę prędko otwierać i zwracać j ą dłonią więcej ku widzom, stojąc do nich bokiem.
16. Korona przechodząca przez środek stołu podspód, przed oczyma widzów. Jestto bardzo piękna sztuka, a gdy się ją wyko na zgrabnie, widzowie nie zapomną jej nigdy. Sztukmistrz siedzi przy stole wraz z widzami. Poleca obejrzeć stół z wierzchu i ze spodu. Wypo życza sobie od widzów dwie korony, pokazuje je na dłoniach obu rąk, trzymając na każdej widocznie ko ronę. Potem zamyka dłonie, jedne z nich wraz z ko roną wsuwa pod stół, drugą zaś wraz z koroną uderza w środek stołu. Słychać brzęk korony prze padającej przez stół do korony, będącej w lewej ręce pod stołem. Sztukmistrz pokazuje zaraz rękę prawą próżną, a z pod stołu wyciąga rękę lewą wraz z oby dwiema koronami (które mogą być wprzód scyzory kiem naznaczone) i rzuca je na stół. T ajem nice Magii.
I.
3
—
34
—
Może to powtórzyć nawet o zakład kilkakrotnie, a siebie dać obszukać, że nie ma ani w rękawach, ani nigdzie przy sobie więcej koron. Jeżeliby miał ta kowe, może dać któremu z widzów do przechowa nia na ten czas. W y k o n an ie. Sztukmistrz, mając zasieść przy stole, niech się stara, jedne stronę stołu zachować dla siebie, aby mu nikt z boku nie zaglądał szczególniej na kolana. W przeciwnym bowiem razie musiałby być bardzo ostrożnym — a nigdy pewnym siebie. Baczyć też powinien i na to, aby za nim z tyłu, ani z boku nikt nie stal. Wszyscy bezwzględnie po winni siedzieć. Sztukmistrz ma siedzieć bardzo blisko stołu tak, ażeby przestrzeń między jego korpusem a stołem wy nosiła mniej więcej 18 cntm. Kolana ma trzymać ści śnięte razem, a uda w linii poziomej przed sobą. Poły surduta mają wisieć po bokach i nie pokrywać kolan. Zająwszy taką pozycyą, prosi o pożyczenie mu dwu koron. Jedne z nich kładzie na dłoń lewą, drugą na prawą i trzymając je tak przed widzami, zapowiada, że koronę z ręki prawej przerzuci przez środek stołu do korony będącej w ręce lewej. (Ręce trzyma daleko od siebie, o tyle aby się opierał łokciami na stole.) Objaśnia to ruchami, pokazując ja k to będzie, ale w sposób prosty, nie sztucznie. Mówiąc ciągle — i ciągle patrząc na widzów, to z a m y k a j ą c , t o o t w i e r a j ą c r ę c e i p o r u s z a j ą c n i e m i , ale nie zbytecznie— zapytuje: „Czy ta sztuka jest możebną, gdy w stole nie ma otworu?“ Po tern pytaniu nie braknie chwili, kiedy widzo wie odwrócą oczy od rąk jego. Wówczas sztukmistrz
—
35
—
wyzyskuje moment, zbliża ku sobie troszkę bardziej rękę prawą, rzuca z niej, ale nie bardzo z góry, nie znacznie koronę na kolana i gdy to uczynił zaraz woła, trzymając ręce zamknięte: „A więc proszę uważać!“ Do tej korony w ręce lewej, (tu odchyla nieco palce tej ręki, by widzowie spostrzegli w niej koronę i za raz zamyka rękę, kładąc ją pod stół — przyczem od chyla się od niego nieco, niby dla wygodniejszego spuszczenia ręki, a rzeczywiście po to, aby, jeśli nie czuje, na którem miejscu ud leży korona, zobaczyć ją jednym, nieznacznym rzutem oka i ręką lewą pochwy cić. Chwyconą koronę trzyma pod stołem w palcach nad koroną leżącą na dłoni, aby ją na nią spuścić w swoim czasie tak, iżby brzęk słychać było) ma wpaść przez stół ta korona. Potem rozchyla troszkę palce próżnej ręki prawej, niby pokazując w niej ko ronę i natychmiast zamyka, mówiąc: „z ręki prawej!“ Uderza w tej chwili w środek stołu pięścią prawą, zwróconą dłonią ku dołowi, prostuje palce na stole, a równocześnie spuszcza pod stołem koronę, w palcach lewej ręki będącą, na koronę leżącą na dłoni tejże ręki. Słychać dźwięk. Sztukmistrz pokazuje teraz rękę prawą, że próżna, a lewą wyciąga z pod stołu z obie ma koronami, które rzuca na stół.
17. Moneta, ginąca z ręki za podmuchem. Sztukmistrz pożyczoną monetę rzuca w górę, na znak, że nieprzywiązana do niego. Chwyta ją w rękę, podstawia komuś pod usta pięść, aby na nią dmu chnięto, otwiera rękę i monety nie ma. W y k o n an ie. Sztukmistrz obrócony bokiem do widzów, rzucając w górę monetę, nie chwyta jej w rękę, 3*
—
36
—
lecz pozwala je j wpaść za mankiet. Widzowie tego nie spostrzegą, gdy się to zrobi ostróżnie. Uważać, żeby pieniądz nie uderzył o szpinkę. — Gdy po dmu chnięciu rękę opuści, moneta spadnie mu w dłoń, więc j ą będzie mógł pozornie zdjąć z kogoś.
18. Umywanie rąk monetą. Sztukmistrz rozciera na dłoni, jakby mydło, wy pożyczoną monetę, a ona znika. Kiedy znów rękę ręką od spodu obciera, moneta zjawia się na dłoni. W y k o n an ie. Sztukmistrz, położywszy monetę na poziomo trzymanej lewej dłoni, prawą ręką rozciera ją niby na niej — lecz wśród tego wpycha ją pionowo w szparę między palec średni a przedostani przy na sadzie palców — i pokazuje widzom ręce puste, zwra cając je dłoniami ku widzom. Potem znowu przykłada dłoń do dłoni i otacza prawą ręką spód lewej ręki, ja k gdyby ją, myjąc się, wycierał wciska z pod spodu znowu monetę na dłoń lewą i pokazuje ją.
19. W esoła korona Sztukmistrz rzuca do szklanki koronę, odchodzi od niej, a korona zaczyna tańczyć. W y k o n an ie. Do korony jest przyczepiony wo skiem, lub przywiązany do zrobionej w niej dziurki, włos kobiecy — do włosu zaś dłuższa nitka. Koniec tej nitki trzyma za parawanem pomocnik, a jeśli się nie ma pomocnika, to się koniec nitki przyczepia do jakiego sprzętu, przy którym się potem staje i nie znacznie porusza nitką. Korona tak przygotowana leży na stole, aby ją można zamienić z wypożyczoną, którą się kładzie, wśród opowiadania o właściwości wesołych
-
37
—
koron, na stole — aby zamiast niej wziąć za chwilę spreparowaną koronę i wrzucić do szklanki. Po tańca wysypuje się koronę ze szklanki na stół obok wypożyczo nej, i tę wypożyczoną podaje się zaraz do obejrzenia.
20. Wędrująca dziesięciogroszówka. Sztukmistrz wkłada 10-groszówkę do chustki i daje ją w niej widzowi do ręki, trzymając sam chustkę za koniec lewą ręką. Prawą bierze do ręki szklankę próżną — następnie m ów i: raz, dwa, trzy! Wydziera chustkę widzowi z ręki, a moneta w tymże czasie wpada głośno do szklanki, chociaż szklanka jest w gó rze trzymana, a chustkę ściągnęło się na dół. W y k o n an ie. Sztukmistrz przykłada do jednego rogu chustki 10-groszówkę, przykrywa j ą płatkiem po dobnego do chustki płótna i obszywa do koła monetę, aby stamtąd potem nie wypadła. Tak przygotowaną chustkę ma w kieszeni. Wypożycza 10-groszówkę, prosi by ją naznaczono, a następnie wyciąga swą chustkę i trzymając ją za rogi (róg z zaszytą monetą chwyta wtedy w prawą rękę) trzepie nią, by pokazać, że w niej nic nie ma. Odebrawszy naznaczną już monetę, staje obok stołu tak, by prawą ręką mógł dosięgnąć będącej na nim szklanki. Prosi kogoś z widzów, by przyszedł ku scenie. Wtedy mówi, że włoży ową 10-groszówkę do chustki. Pokazuje raz jeszcze monetę, (potem, biorąc w palce, któremi ją trzyma, róg chustki, z zaszytą 10-groszówką z ręki lewej) kładzie ją niby do środka chustki, a właściwie zostawia ją między kciukiem u na sady a bokiem dłoni i trzyma ją mocno muszkułami. Dziesięciogroszówkę, zaś w róg chustki zaszytą, owija środkiem chustki i podaje uproszonemu widzowi do
—
38
—
trzymania, zapytując go, czy moneta tam jest. Widz natu ralnie zaprzeczyć nie może, bo czuje, że jest. Wtedy sztukmistrz, bierze szklankę, chwytając ją cala ręką z góry, nad otworem, ale tak aby moneta z muszkulów wpaść mogła prosto do szklanki. (Obacz fig. 12.) Lewą zaś ręką nie przestaje % . 12.. trzymać końca chustki, podanej wi dzowi. Teraz prosi, by widz pu ścił chustkę z monetą, gdy sztuk mistrz wymówi słowo: „trzy." Kaz, dwa, trzy! — sztukmistrz, wyrywa chustkę z rąk widza na dół. a do szklanki, trzymanej prawą ręką w górze, puszcza z za kciuka naznaczoną groszówkę i podaje widzom do obej rzenia, chustką zaś trzymaną w lewej ręce trzepie na dowód, że jest próżna. Podobnie można zrobić z pierścionkiem, jeżeli się go w róg chustki zaszyje, lub jeżeli się podczas niby wkładania pierścionka w środek chustki, zwinie brzeg rogu silnie we wałeczek i zgiąwszy go, uchwyci prawą ręką przez wierzch i poda jako pierścionek. Obawy nie ma, by ukryty między muszkułami kciuka ręki prawej pierścionek, gdy się podaje chustkę, spo strzeżono, gdyż fałdy chustki odpowiednio trzymanej, zakryją go. Ale w takim razie należy prędko kończyć sztukę, ażeby trzymający nie miał czasu przekonać się dotykaniem, że to nie pierścionek, tylko brzeg chustki mocno zwiniętej.
21. Korona-nurek. Sztukmistrz włożoną w środek chustki koronę, daje trzymać widzowi nad szklanką z wodą. Kiedy widz na żądanie sztukmistrza puści koronę do szklanki,
—
39
-
sztukmistrz, czatujący na to swą ręką pod szklanką, w momencie przez dno wydobywa koronę ze szklanki w której też rzeczywiście nie ma wpuszczonej w nią korony W y k o n an ie. Sztukmistrz, pożyczając koronę, ma w ręce, w której trzyma la seczkę, kółko ze szkła wy krojone, wielkości korony. Zamiast więc podanej ko rony, wkłada w środek chust ki owo kółko i podaje wi dzowi do trzymania przez chustkę nad szklanką z wo dą, którą sam podaje lewą ręką, włożywszy ją pod chustkę tak, aby kółko wpaść mogło prosto do wody. (Obacz fig. 13.) Koronę zaś zatrzymuje przy laseczce w ręce pra wej, którą trzyma w pewnej odległości pod szklanką, mając niby pochwycić lecącą przez dno koronę. Gdy widz kółko na żądanie sztukmistrza puści, wszyscy słyszą plusk wody i brzęk w szklance. Sztukmistrz zaś zaraz rzuca koronę z ręki prawej na stół (korona może być naznaczoną) a szklankę pokazuje widzom tak, aby z góry do niej patrzyli. Widzowie nie spo strzegą będącego w wodzie kółka. Jestto bowiem wła ściwość optyczna.
22. Siłacz, czyli gięcie monet i zegarków bez złamania ich Każdą monetę i zegarek gnie sztukmistrz w pal cach, a nie złamie ich, ani nie zepsuje. W ykonanie. Sztukmistrz trzyma monetę, lub zegarek (obacz fig. 14) przed sobą pionowo — tak
-
40
—
atoli, źe kciuki schodzą się razem z tylu, a palce (ro zumie się obydwu rąk) wskazujący i średni z przodu na monecie. Jeżeli teraz sztukmistrz, udając łamanie, będzie rozsuwał palce z fron% tu, a zbliżał kciuki i odłj wrotnie: rozsuwał kciuki, ^ a równocześnie zbliżał pal ce z frontu i poruszał rnonetą nachylając ją (ale ni gdy poziomo) i podnosząc — to wówczas nastąpi złudzenie optyczne, jakoby rzeczywiście uginał zegarek lub monetę.
23. Czarodziejskie pomnażenie pieniędzy. Sztukmistrz kładzie na stole wielką ilość jedna kowych monet. Odlicza z nich na stole pewną liczbę, zesuwa je do chustki wypożyczonej, daje komuś do trzymania i pyta go, ile sobie życzy mieć między tą liczbą, którą posiada, a inną wyższą. Kiedy widz po da liczbę, wówczas prosi go sztukmistrz o kilka monet z chustki dla zaczarowania pieniędzy na stole. Tylko poleca mu, by brał z chustki szybko a ostrożnie, nie rozsypując ich po stole, boby mogły wszystkie zniknąć. Kiedy mu widz żądaną ilość podał, sztukmistrz miesza otrzymane właśnie sztuki monet z leżącemi na stole, dolicza, do swej ręki kładąc, tyle sztuk, ile potrzeba do pozostałej ilości w chustce, aby wyniosła żądaną przez widza liczbę — rzuca następnie z dala czaro dziejskim sposobem doliczone sztuki z ręki swej do chustki, trzymanej mocno przez widza — i o dziwo! Kiedy wysypano na stół pieniądze, wszyscy przekonują się, że pieniądze w chustce pomnożyły się do żądanej wysokości. Można to kilkakrotnie powtarzać.
—
41
—
Wykonanie. Sztukmistrz trzyma wraz z laseczką czarodziejską w ręce prawej ukrytych np. 6 dziesięciogroszówek — i prosi, aby mu pożyczono takichże monet wielką ilość. Gdyby widzowie nie mieli, on sam się powinien postarać o nie. (Nie szkodzi jeżeliby między niemi były i dwudziestogroszówki.) Z zebranej kupki odlicza np. 17 sztuk (rozumie się, że przy tej sztuce liczy się sztuki monet, a nie ich kwotę) na stole. Po życza chustkę i rozwinąwszy ją na lewej ręce, tak aby środek tejże chustki padł na dłoń lewą — zgarnia sam prawą ręką pieniądze do chustki, ale podczas tego upuszcza do niej i owe 6 sztuk, które w ręce przy la seczce trzymał. (Laseczki przy tej sztuce nie wolno ani na chwilę z ręki wypuścić.) Łączy końce chustki i podaje widzowi, by dobrze uchwycił chustkę z pieniądzmi i mocno j ą trzymał. Teraz więc widz ma w ręce nie 17 ale 23 sztuk. Otóż sztukmistrz pyta go: Ile sobie pan (pani) życzy, aby było teraz monet w chustce, między liczbą 17 a 23? Jeżeli powie 23 — to mu odpowiedzieć: „Gieniuszku mnóż! Raz, dwa, trzy! Już są!" — I sztuka skoń czona, — chyba żeby się udało sztukmistrzowi wziąć niespostrzeżenie kilka sztuk z kupki, ale wiedzieć ile, toby tę zabawkę można dalej prowadzić. Jeżeliby powiedziano inną liczbę, chociażby niższą niż siedemnaście (ale na niższe nie przystawać, chyba w konieczności) to sztukę można prowadzić dalej. I tak, gdyby zażądano 20 — wówczas należy prosić widza, by wydał z chustki trzy sztuki. — Ma bowiem, chociaż o tern nie wie, nie 17, jak obliczono z po czątku, ale 23 sztuk — więc aby miał 20, należy odebrać od niego sztuki 3. Kiedy je będzie z chustki wybierał, niech jej nie rozwija bardzo, tylko troszkę.
—
42
—
boby przybytek już naprzód mógł kto spostrzedz. Dalej baczyć na jego ręce, by nie wyjął więcej umy ślnie i nie schował, aby sztukmistrza w kłopot wpro wadzić. Bywają różni! — Podane trzy sztuki miesza się, niby dla zaczarowania, z temi, które leżą na stole. Następnie sztukmistrz się odzywa: „W chustce było 17 sztuk, teraz dał mi pan 3, więc zostało tam tylko 14 sztuk. Ażebyś pan miał żądanych 20 sztuk, muszę panu dodać do tych 14 jeszcze 6 sztuk. Więc liczmy!“ I biorąc po sztuce, liczy: jedna, dwie, trzy, cztery, pięć, sześć! Ręką lewą podaje sztuki monet do prawej w której układa je w rulonik, jedne na drugą— i obok laseczki (w ręce prawej) trzyma je końcami trzech palców: kciuka, wskazującego i średniego. Podnosi też rękę wraz z laseczką i pieniądzmi do góry i mówi: „Więc wrzucam — raz, dwa, trzy!“ Na słowo „trzy!“ zsuwa pieniądze z końców palców z dźwiękiem ku la seczce, którą teraz i tymi trzema palcami, w których trzymał pieniądze, mocno obłapia, aby monety ukryć w ręce należycie i prosi widza, wskazując ku niemu laseczką, ażeby wysypał pieniądze z chustki na stół i policzył je. Ku zdumieniu wszystkich jest ich 20 sztuk. I znowu bierze sztukmistrz chustkę na rękę lewą, i znowu zgarnia sam pieniądze, spuszczając do nich z ręki prawej owe 6 sztuk, które wrzekomo czarodziej sko wrzucił — daje chustkę do trzymania i pyta: „Ile sztuk życzy pan sobie mieć między 20 a 26?“ Bo tyle ich tam jest teraz i operuje znowu podobnie jak przed tern, żądając wydania odpowiedniej ilości, która zależy od tego, jakiej liczby widzowie zażądają — dalej do licza i wrzekomo w rzuca.. Sztuka to bardzo piękna i zajmująca, a kto się dobrze wprawił, nie da się nigdy przychwycić.
—
43
—
24. Posłuszne monety. Sztukmistrz rzuca z dala od stołu — na którym stoi nakryta chustką szklanka — pewną ilość monet, jedne po drugiej do tejże szklanki, a każda moneta, rzucona w powietrze, nie spadnie rychlej do niej, aż sztuk mistrz jej rozkaże. W ykonanie. Są do tej sztuki laseczki umyślnie robione. Laseczka taka jestto rurka blaszana. W niej się znajduje na trzech stalowych, rozchodzą cych się u góry dru cikach elastycznych ko rona lub inna moneta, przecięta ukośnie na trzy części, każda część na osobnym druciku utwierdzona. Te trzy znowu druciki są utwier dzone (obacz fig. 15.) na jednym grubszym drucie, który ma, ku dołowi swe mu, z boku, sztyfcik wychodzący przez podłużny otwór, wycięty u dołu laseczki. W otworze tym można szty fcik posuwać z dołu ku górze i na odwrót. Gdy sztyf cik idzie ku górze, wypycha części korony na drucikach będące, które po za otworem rozchodzą się i w ten sposób tworzą na końcu laseczki koronę. Z dala nie po znać, że są przecięte. Jeśli się zaś sztyfcik zesunie na dół, to i korona chowa się w laseczkę. Jeżeli więc sztukmistrz posiada taką laseczkę, rusza nią przez po wietrze, podsuwa sztyfcik, korona zjawia się na końcu laseczki, a on ją niby zdejmuje drugą ręką, — zesuwając nadół sztyfcik — i rzuca w powietrze.
—
44
—
Przed sztuką: „posłuszne monety“ sztukmistrz zlepia wodą cztery korony i trzyma je ukryte za pomocą laseczki w ręce prawej, w której pokazuje widzom czystą szklankę. Szklankę jednak trzyma w ten spo sób, że kciuk jest nazewnątrz a trzy palce, pod który mi są korony, znajdują się wewnątrz szklanki. Kiedy stawia szklankę na stole, aby ją zaraz zakryć chustką, spuszcza lekko, trzymając ją nieco pochyło, po jej ścianie zlepione wodą monety na dno i równocześnie zakrywa ją chustką. Potem idzie do widzów i z po śród nich, jeżeli ma laskę, o której dopiero co pisałem, rzuca z niej chwytane monety i nie każe im padać do szklanki aż na komendę. — Jeżeli zaś nie ma takiej laseczki, bierze ze sobą do lewej ręki garść koron, staje wśród widzów, bierze jedne koronę w palce wi docznie i zapowiada, że ją rzuci w powietrze, a korona ta wpadnie do szklanki, gdy on powie: „trzy!“ Robi ruch ręką, palcami ku górze zwróconą, od dołu ku górze i podczas tego ruchu spuszcza z palców koronę ku dłoni, gdzie ją przytrzymuje kciukiem i muszkułami dłoni. Mówi zwolna: raz, dwa, trzy! Na „trzy“ słychać brzęk korony wpadającej do szklanki na stole. Brzęk ten wykonuje pomocnik, będący za parawanem i trzy mający na swej dłoni szklankę (aby jej dźwięk nieco stłumić) do której, stosownie do słyszanej komendy, wpuszcza monetę po monecie. Potem sztukmistrz udaje, że bierze z dłoni lewej drugą koronę i postępuje tak samo dalej. A po rzuceniu czwartej, odsłania szklankę i pokazuje w niej cztery korony, brzęczące w poru szanej szklance. U w aga . Pomocnik musi być, chociaż za parawa nem, ale blisko stolika, na którym stoi szklanka, aby złudzenie przy rzucaniu monet było zupełne.
25. Deszcz złoty — czyli zbieranie pieniędzy z ludzi, sprzętów i powietrza. Sztukmistrz pożycza sobie od jednego z widzów cylinder (kapelusz wysoki) i zaraz zaczyna chwytać pieniądze z powietrza, zbierać ze siebie, z ludzkich wąsów, nosów, z psich ogonów itd. a rzuca je do ka pelusza zawsze z pod spodu przez dno. Pieniądze wpadają tam z brzękiem. Jeżeli pozwoli, to i widzo wie, chwytając je z powietrza, mogą je rzucać z da leka do cylindra. W y k o n a n ie . Bardzo mila i iście czarująca ta sztuka jest bardzo prostą w wykonaniu. Sztukmistrz wychodzi na scenę mając w lewej ręce rulonik, zło żony z kilkunastu koron, niczem nie owiniętych. Aby je ukryć dobrze trzyma oburącz przed sobą laseczkę czarodziejską i prosi kogoś z widzów o twardy, wysoki kapelusz (cylinder.) Gdy mu podają, on poleca, aby go wprzód goście dobrze obejrzeli. Wreszcie wyciąga poń prawą rękę, wsunąwszy wprzód laseczkę dobrze do lewej, by pieniądze nie brzęczały. Wziąwszy go w prawą rękę, patrzy do środka kapelusza i powiada, że wewnątrz cylinder ten jest znakomicie do sztuk urządzony. „Ale czy i zewnątrz jest taki“, bierze go ręką lewą wraz z laseczką za krysę tak, aby cztery palce wraz z koronami były od wnętrza cylindra i po dnosi do góry wysoko, przypatrując się, czy dno ma nazewnątrz dobre — „znakomity“ — powiada — „zaraz o tern przekonam!“ I mówiąc głośno (na wypadek, gdyby pieniądze zabrzękły, aby nie było tego słychać), wyjmuje ręką prawą laseczkę z lewej ręki, którą trzyma cylinder i kładzie ją na stół, lewą zaś pod pal cami na ścianie cylindra (bo cylinder chwyta lewą
—
46
—
ręką odraza tak, aby palce z pieniędzmi nie spoczy wały na kry sie kapelusza, ale na jego ścianie we wnętrznej) (Obacz fig. 16) układa sobie rulonik tak, aby mógł z pod palców spu szczać po jednej koronie. Ro zumie się, że korony muszą przylegać, o ile to możebne, płaską swą stroną do cylindra, a nie swemi brzegami. Teraz wznosi otwartą pra wą rękę ku górze i patrząc w przestrzeń wola: „O! ja k to lata korona w powietrzu!u Iudaje ręką, że ją chwycił. „Mam ją — mówi — ale że to czaro dziejska, nie pokażę jej teraz, bo się boję, by mi nie znikła przedwcześnie. Wezmę j ą więc do kapelusza, bo on, widzę, jest także czarodziejskim, więc z niego nie zniknie!“ Robi prawą ręką ruch, jakoby z niej rzucał z góry koronę. Tymczasem spuszcza jedne sztukę z pod palców lewej ręki, a ta wpada głośno do cylindra. Sztukmistrz trzęsie cylindrem z radością, korona się odzywa, a on woła: „Mam ją , teraz to ją mogę śmiało pokazać.“ Wyjmuje ją więc ręką prawą, pokazuje widzom i rzecze: „Ażeby ją odczarować i w zwykłą zamienić, muszę ją rzucić odwrotnie tj. przez dno kapelusza — i z następnemi podobnie czynić będę!“ Podnosi więc lewą rękę z cylindrem, oddziela sobie znów jednę koronę palcami wewnątrz cylindra — udaje prawą ręką, jakoby rzucał trzymaną w jej palcach koronę, w dno kapelusza, a właściwie puszcza ją z pal ców na dłoń, do czego znakomicie ruch z dołu ku górze dopomaga — i przytrzymuje ją tam muszkułami ostatnich palców nieco skrzywionych, podczas gdy pier
—
47
—
wsze trzy palce mają pozycyą naturalną tj. kciuk wy prostowany spokojnie, wskazujący wskazuje, a średni nieco zgięty. Taki ma być kształt prawej ręki pod czas całej tej sztuki; — dłoń jej ma być nieco zwró cona ku stronie sztukmistrza. Gdy wykonał ręką prawą ruch rzucenia, z pod palców lewej spuszcza natych miast jedne koronę na dno i potrząsając nią pokazuje ją, jeżeli chce, wewnątrz kapelusza widzom, nie się gając po nią. Teraz, kiedy już ma koronę w ręce prawej, która ma mieć zawsze pozycyą wskazującą, spogląda na swą nogę i mówi: „O! I tu jest korona!“ Sięga prawą ręką, zdejmuje niby koronę z ubrania, pokazuje w pal cach widzom i rzuca podobnie ja k tamte p r z e z dno! Chce, to zbiera jeszcze ze siebie; a wreszcie idzie do widzów i w pośrodku nich zbiera z ramion, z wąsów, głowy, brody, nosa itd. dowcipkując i wrzucając przez dno, a jeżeli w takiem udanem rzucaniu dobrze się wyćwiczył tj. tak, ażeby mu korona zawsze przy ruchu skierowała się ku dłoni pod ostatnie dwa palce, może rzucać dla rozmaitości i z wierzchu i przez dno, spu szczając zawsze z pod lewych palców po jednej koronie. Dla odmiany rzuca jedne wyjętą z kogo koronę, niby w powietrze i idzie chwilę za nią z wyciągniętym ku górze kapeluszem, aż po chwilce ona do kapelusza wpadnie — naturalnie że z lewej ręki. Potem mówi, iż każdy umie tę sztukę. Prosi więc by kto chwycił ręką w powietrzu, bo pełno tu koron. Ktoś chwyta, ale otwiera rękę i pokazuje, że nic nie ma. „Ba!“ — odpowiada sztukmistrz — „to czaro dziejskie, mój panie, pieniądze, które tak idą jak przy szły tj. niewidocznie! Pański błąd w tern, żeś pan rę
—
48
—
kę otworzył z ciekawości. Złap pan jeszcze raz, nie oglądając, a gdy powiem trzy! rzuć!" Na „trzy!" gość rzuca, a sztukmistrz puszcza do kapelusza koronę i mówi: „O! to dobrze ale brak panu pewności!" Do drugiego: „A pan niech spróbuje!" Po próbie: „O! to było lepiej, wnet pan, ja k ja, potrafisz!" Do trzeciego: „Chwyć pan oboma rękami i rzu caj pojedynczo, bez rachowania!" Po rzuceniu: „A, to świetnie. Czy pan znasz od dawna tę sztukę?" Sam znowu chwyta i rzuca na prawdę z góry koronę z ręki prawej — a mając jeszcze jedne koronę pod lewymi palcami, zwraca się do czwartego ale ta kiego, który się nie obrazi np. do chłopca i mówi: „A ty chcesz się nauczyć dobrze takiego chwytania? To patrzaj!" Pokazuje prawą rękę próżną, chwyta nią w powietrzu, rzuca, spuszczając ostatnią koronę z lewej ręki do kapelusza. „Teraz ty próbuj, rzuć: „raz!" jeszcze raz! — rzuć: „dwa" — jeszcze raz! rzuć: „trzy!" — Ba! kiedy nic nie wpadało! Gdzieżeś podział moje trzy korony, — trzy, boś trzy razy chwytał. Ja miałem zamiar nałapać i dać każdemu na pamiątkę, a tyś sam sobie z trzech koron zrobił pamiątkę! To się nie godzi! To sztuka ładna i korzystna, nie pracuje się, a można nachwytać pełen kapelusz pieniędzy!" Tu miesza ręką praw ą w kapeluszu i zatrzymuje sobie trzy korony. (Tak postępuje zawsze gdy mu w rękach braknie koron, a chciałby dalej pokazywać, zgrabnie je przytrzymując.) Podaje potem chłopcu kapelusz nisko w obie ręce i każe mu rachować, czyby dla wszystkich wystarczyło: Podczas tego przechyla mu lewą ręką głowę, a prawą wyciąga owe trzy korony z nosa, mó wiąc: „Daruj, żem użył gwałtu, ale chciałem ci dowieść, że lepiej umiem szukać, aniżeli ty chować!"
-
49
-
Śliczna to sztuka, więc bez dobrej wprawy po kazywać się jej nie godzi!
26. M oneta-wrona Sztukmistrz daje jednemu z widzów koronę do ręki, a widz trzyma j ą w zamkniętej ręce w górze. Następnie na rozkaz sztukmistrza rzuca ją na widzów, ale nikt nie słyszy, by gdzieś upadła. Zaciekawienie powszechne. — Wtem inny widz poczyna się dławić. Sztukmistrz posłyszawszy, woła radośnie: „Wiem, gdzie korona!“ Chwyta więc talerz ze stołu, podbiega do dławiącego się widza, podstawia mu talerz pod usta i prosi, by wypluł to, co go dławi. Ku ogólnej weso łości towarzystwa, wypada korona z ust dławiącego się na talerz. W y k o n an ie. Rzecz naturalna, że obie osoby tu działające są umówione. Pierwsza w stósownej chwili spuszcza nieznacznie do drugiej ręki koronę i chowa ją do kieszeni, druga zaś w tymże czasie wkłada so bie koronę do ust. Jestto figiel zabawny, który sztuk mistrz zakończa temi słowy: „Musiałeś pan w chwili rzucenia ziewnąć, bo ta korona, ja k wrona do ust otwartych leci.“ A chociażby się widzowie domyślali, jak to się stało, nie mniej przeto ubawią się.
27 Pod kórym lichtarzem? Numer czy orzeł? Sztukmistrz wychodzi do drugiego pokoju. Na stole, w salonie, stoją dwa lichtarze. Widzowie kładą pod jeden z nich koronę, numerem do góry lub orłem. Sztukmistrz, gdy wejdzie, powie zaraz, pod którym lich tarzem i jak leży korona: orłem czy numerem do góry. Tajemnice magii.
Tom I.
4
—
50
-
W ykonanie. Ten figiel polega także na umó wieniu się z jednym z widzów. Ten bowiem, będąc obecnym w ówczas w salonie, wie, gdzie położona korona i jak. Otóż, jeżeli pod lichtarzem, po prawej stronie stojącym — kładzie prawą rękę na prawe ko lano, a jeżeli pod stojącym po lewej stronie, lewą na lewe. Jeżeli orłem do góry obrócona jest korona, to palce odpowiedniej ręki są rozszerzone, a jeśli nume rem, to są w pięść zaciśnięte. — Lub za pomocą cy gara daje umówiony poznać, pod którym lichtarzem jest korona — trzymając je po prawej lub lewej stro nie ust. Jeżeli orłem do góry, to patrzy obu oczami, jeżeli numerem przymruża jedno oko. Sztukmistrzowi więc wystarczy spojrzeć tylko na wspólnika, by rozwiązać zagadkę.
28 Kto dotknął monety? Sztukmistrz wychodzi do drugiego pokoju. W tym czasie ma ktoś dotknąć palcem monetę. Sztukmistrz wróciwszy do salonu, prosi, by teraz każdy, jeden po drugim, dotknął się monety w jego obecności, a on zgadnie, kto ją przedtem ruszył — i rzeczywiście tak jest. W y k o n an ie. Wreszcie i przy tym figlu potrze bny jest umówiony, który ma obowiązek, wtedy, gdy wszyscy wobec sztukmistrza dotykają się monety, dot knąć jej bezpośrednio po tej osobie, która się jej pier wej dotknęła. Rzecz naturalna, że sztukmistrz wskaże osobę dopiero, aż wszyscy sie monety tej dotkną.
—
51
Część
—
III.
Sztuki z przyrządami. 29. Przymuszony wybór. Ponieważ często przy sztukach się zdarza, ze wy pada podać widzom jakieś przedmioty do wyboru, by tern większy wywołać efekt, a widzowie mogli by nam wybrać rzecz nie pomocną, lecz owszem szkodliwą — przeto potrzeba nieraz zmusić ich do wybrania tego, co nam potrzeba. Są na to sposoby. 1. Sztukmistrz, trzymając dwa przedmioty jedna kowe np. dwie pomarańcze, jedne przyrządzoną, a dru gą zwykłą — pierwszą w prawej, a drugą w lewej ręce, zapytuje widza: „Która ma być do sztuki użytą — lewa czy praw a?“ Jeżeli widz wybierże dla sztukmi strza korzystnie, to się on stósuje do wyboru widza; jeżeli zaś nie, to stronę prawą lub lewą uważa według swoich rąk, czyli według siebie i powtarzając np. „więc praw a?“ (tj. powtarza słowa widza) obraca się do wi dzów tyłem i kładzie pomarańczę z ręki lewej na bok, a pomarańczę z ręki prawej użyje do sztuki. Widzowie widząc to, sądzą, że sztukmistrz zastosował się ściśle do wyboru; aby im zaś odebrać wszelką chęć do opozycyi, niszczy się zwykle zaraz odrzucony przedmiot. 2. Podaje się na tacy np. dwie świece, jednę przyrządzoną do sztuki, drugą nie — i mówi się: „pro szę sobie jednę w ybrać!“ Jeżeli widz wybierze przy rządzoną, to się ją odbiera od niego i używa do pro dukowania się, jeżeli zaś wybierze nieprzyrządzoną, wówczas mówi się doń: „więc tej użyję do sztuki“ i bez dalszych ceregieli bierze się ze sobą po4*
-
52
-
zostawioną na tacy, a widz niech się tymczasem po bawi wybraną przez chwilę.
30. Zaczarowane wino. Sztukmistrz nalewa kieliszek wina, przechyla go ręką prawą na lewą dłoń, odejmuje potem dłoń lewą, a wino się nie wylewa. Każdy je może widzieć i z boków i z pod spodu w kieliszku. W y k o n an ie. Do tego potrzeba cienkiej blaszki z miki (Marienglas), która się okroi na okrągło, tak aby dokładnie zakrywała otwór kieliszka i nie wysta wała poza jego brzegi. Blaszkę tę trzyma się nie znacznie na lewej dłoni, a gdy się naleje pełen kieliszek, chwyta się go prawą ręką u podstawy, a le wą — przykładając ją do kieliszka z góry — zatyka się blaszką trzymaną na lewej dłoni, dokładnie otwór i odwraca się kieliszek dnem do góry, a wino się nie wyleje. — Prawo fizyczne. — Potem znów przykłada się lewą dłoń do otworu, odwraca się kieliszek i zsuwa nieznacznie mikę z niego.
31. Gieniuszek krawcem. Sztukmistrz prosi o pożyczenie mu chustki. Kiedy ją już ma, chwyta ją palcami za środek, tak aby wszystkie jej końce na dół wisiały. Daje potem środek jej uciąć nożyczkami, a kiedy pogładzi ręką po miej scu uciętem, w jednym momencie chustka staje się całą. Powtarza tę samą sztukę po raz drugi, ale zwolna; — skutek z tej powolności ten, że chustka się nie naprawia, ale pozostaje z dziurą. Zakłopotany
—
53
—
przynosi gieniuszka w pudełku. Wrzuca mu chustkę do pudełka, gieniuszek atoli naprawia dziurę łatą czarną. Podaje mu ją po raz drugi wraz z uciętym kawałkiem i po chwili oddaje właścicielowi chustkę należycie naprawioną. W y k o n a n ie . Do tej sztuki potrzeba laseczki, na jednym końcu wydrążonej. (Obacz Część I. D. a.) Oprócz tego używa się pudelka przyrządzonego w ten sposób jak fig. 17 wskazuje. A mianowicie: W samym środku pudelka, z tek tury zrobionego, a mającego dwadzieścia centym, dłu gości, zaś 10 cntm. wysokości i szerokości, przykleja się na płótnie do dna przegródkę także z tektury 9 cntm. wysoką, a 9 y 2 cntm. szeroką, tak aby ją można przechylić w pudelku aż do dna na jedne lub na drugą stronę. Cale wnętrze pudelka ma być czarno pomalowane — i przegródka także. Do tego pudelka kładzie sztukmistrz przed przedstawie niem białą chusteczkę z czarną łatą w środku i przykrywa ją przegródką. Potem wrzuca do pudelka, tak przygo towanego, gieniuszka. (Ob: Część II. 4.) W wydrążenie zaś laseczki kładzie kawałek białej szmatki, mającej 7 ctm. w kwadrat, złożonej w szpic (obacz fig- 18.) Szpic idzie do wnętrza laseczki, tak że końce szmatki wy stają na zewnątrz na 1 cntm. Pudełko przygotowane, jak wyżej podałem, zosta wia za parawanem, a laseczkę bierze z sobą i wycho dzi na scenę. Naturalnie, że trzymając laseczkę w rę-
—
54
—
ce prawej, lewą zasiania wystające z drugiego jej końca końce szmatki. Prosi o pożyczenie mu czystej białej chustki. Gdy mu widzowie podają, uważa, która jest bez znaku lub z małym znaczkiem tylko i tę przyj muje — ale w ten sposób: Prosi, aby widz uchwycił chustkę za dwa sąsiednie końce i tak trzymał. Nastę pnie oświadcza, że bojąc się, by go nie posądzano o jakie nieformalności, odbierze chu stkę ja k najdelikatniej tj. podkładając pod nią laseczkę. Podkłada też S prędko pod środek chustki laseczkę końcem, w którym tkwi szmatka, pokazuje potem rękę jednę i drugą, że są próżne — i zaraz bierze chustkę (fig. 19) w tern miejscu, gdzie ona spoczywa na lasce, ręką prawą, a dwoma palcami ręki lewej chwyta za środek chustki, wyciągając nimi równocześnie szmatkę z la seczki, którą natychmiast odkłada na stół. Teraz od rzuca ręką prawą jednę połowę chustki, trzymanej wciąż w ręce lewej za środek, tak że się pokaże szmatka szpicem, którą to szmatkę wraz z chustką chwyta prawą ręką w ten sposób, że zamiast środka chustki widać tylko szpic szmatki; reszta bowiem jest dobrze zasłoniona ręką. Lewą podaje nożyce i prosząc właściciela o po zwolenie dowolnego użycia chustki do sztuki, uprasza drugiego widza, by uciął szpic, który wystaje mniej więcej na dwa cntm. Gdy widz uciął, sztukmistrz przykłada koniec ucięty do chustki i pociesza właści ciela, że to zaraz naprawi. Pociera chustkę dłonią, zbierając zgrabnie wśród tego szmatki, rozwija chustkę, trzepie nią, na znak, że cała, a potem chowa zręcznie
—
55
—
kawałki szmatki do kieszeni. Składa ładnie chusteczkę i chowa ją również do kieszeni z tyłu surduta, twier dząc, że właściciel się nie pogniewa, jeżeli sztukmistrz schowa sobie na pamiątkę tak sztucznie naprawioną chustkę. W zamian za to obiecuje nauczyć właściciela tej sztuczki, jeżeli jej ten jeszcze nie pojął. „Łatwa to bowiem rzecz“, powiada sztukmistrz, „naprawiać bie liznę. Musieli Państwo to widzieć, gdyż robiłem po woli. — Nie? - Więc powtórzę. — Otóż wziąłem tę chustkę (to mówiąc wyciąga z tylnej kieszeni niby wypożyczoną, ale w rzeczywistości swoje chustkę, popobnie złożoną ja k właściciela,) złożyłem ją w szpic, a szpic ze szmatki wydobyłem z kieszeni kamizelki^ ale tak, p r ę d z i u t k o (tymczasem atoli szuka nau myślnie długo w kieszeni podobnej ja k tamta szmatki, którą przed sztuką ukrył w kamizelce) i przyłożyłem prędziutko do chustki przy szpicu i tak były dwa szpice. Jeden zgjąłem — ot tak! — dałem uciąć i tak wszy stkich oszukałem. O! jeszcze raz. (Ale podaje pra wdziwy szpic do ucięcia. Zostawia go w ręce widza, strzepuje chustkę i m ów i:) No, i w ten sposób sztuka się udaje i chustka cała.“ Widzowie się śmieją, bo widzą dziurę w chustce. Sztukmistrz z początku nie wie niby, o co chodzi, aż się spostrzega i zawstydzony chowa prędko chustkę do kieszeni. Po chwili, bezradny, wyjmuje ją, ogląda dziurę, wkłada do niej rękę, przeprasza towarzystwo i narzeka na tego, kto ustrzygł. Gdy się ten wyma wia, bierze sztukmistrz winę na siebie, przeprasza właściciela i mówi: „Dobrze mi tak, bo dwa razy je dnej i tej samej sztuki się nie pokazuje; zanadto ufa łem sobie. Chciałem was oszukać, a oszukałem siebie. — To rzecz nieprzyjemna! Ale od czego mój gieniuszek,
—
56
—
pójdę go zbudzić, bo śpi nieborak, utrudzony całodziennem figlowaniem.11 Zostawia dziurawą chustkę na stole, idzie za pa rawan, wkłada prędko z kieszeni do pudełka pod prze gródkę, gdzie jest chustka z czarna łatą, chustkę wy pożyczoną i uchwyciwszy pudełko z góry, tak aby przytrzymać przegródkę pochyloną nad włożonemi pod nią chustkami, pokazuje je zdaleka widzom, mówiąc: „Oto łóżeczko mojego gieniuszka, a tu on sam.“ To rzekłszy wysypuje gieniuszka, odwracając, zawsze je dnakowo trzymane, pudełko na stół. Pokazuje je je szcze raz z dala, że niby próżne, wkłada w nie wraz z gieniuszkiem dziurawą chustkę, na stronę próżną — zgrabnie przykrywa ją przegródką, odsłaniając w ten sposób tamte dwie, które przedtem przykrywała. — „Teraz“, powiada, „gieniuszka, zabaw się w krawca i załataj dziurę. Baz, dwa, trzy! — Uderza łaską w pu dełko i wyciąga chustką z czarną łatą, a patrząc na widzów woła z radością: „Wiem, że już naprawiona!“ Widzowie się śmieją. Sztukmistrz spostrzega przy czynę śmiechu — okazuje zakłopotanie i mówi: „To dla tego, żem ją miał za długo w czarnej kieszeni!“ Po chwilce: „Ach! nie dla tego! — tylko dla tego, żeś pan nie oddał kawałka odciętego! Biedak — gieniuszek musiał załatać jak ą podszewką od mojego starego fraka. Proszę oddać!“ — Odbiera odcinek, wkłada go wraz z chustką, która ma czarną łatę, ale do tej prze działki, do której włożył gieniuszka. (Obacz Część II. 4) i po chwilce wyciąga chustkę całą wypożyczoną — oddaje ją właścicielowi, a pudełko — przytrzymując znowu palcami przegródkę, kryjącą dziurawą chustkę, — pokazuje zdała, że próżne, że i gieniuszek znikł, zape wne ze wstydu, że czarną łatę wprzód przyszył. —
—
57
—
Sztuka ta zgrabnie i dowcipnie przeprowadzona, bar dzo miłe i wesołe robi wrażenie.
32. Worek Sezamka. Sztukmistrz pokazuje worek próżny, po którym skacze i uderza nim o podłogę. Ile razy atoli powie „ko-ko-ko“, tylekroć wyjmie z niego jajko i kładzie na talerz. A chociaż przewróci worek na drugą stronę, mimo to jajka w nim znajduje. Potem pozwala wi dzom obszukać worek, by się przekonać, że próżny, a gdy który z nich powie „ko-ko-ko“, znajdzie natych miast w worku, przed tern próżnym, jajko. Wykonanie. Aby worek taki sporządzić, potrzeba do tego materyi grubszej, a miękkiej np. wełnianej, koloru czerwonego z czarnymi, mającymi iść w poprzek paskami. Szerokość tego worka ma wynosić przynaj mniej 50 cntm. i długość tyleż. Uciąwszy więc z ma teryi, powyżej opisanej, kawałek na 50 cntm. szeroki, a 1 metr. długi, składa się go we dwoje, ja k zwykle do uszycia worka. U góry pierwszej połówki, ale od jej wewnę trznej strony, przyszywa się kawałki płótna tak, aby z materyą worka tworzyły kieszonki, które mają mieć otwory, nie ku górze, lecz ku stronie prawej zwrócone. U spodu kieszonek szew musi iść nieco ukośnie ku górze (Obacz fig. 20), aby jaja, które się tam nie zbyt ciasno, ani też nie zbyt wolno zmieścić mają, nie wy padały łatwo. U góry drugiej połówki, przyszywa się podobne kieszonki, ale z tą różnicą, że się je przy szywa od strony zewnętrznej — muszą atoli także być zwrócone ku ręce prawej otworami. (Obacz fig. 20.) Kiedy już się przyszyło takich kieszonek 10—12, —
—
58
—
w odstępach odpowiednich, tj. aby jaja z boków przy gniecione palcem, mogły się z nich swobodnie wyślizp 2Q gnać, nie zawadzaö " jąc jedne o drugie —przykłada się na te strony, gdzie się znajdują kieszonki, po kawałku takiej samej materyi, lecz o dwa cntm. szer szym, a o 8 cntm. krótszym od połó wek worka, uciętym jednak w miejscu, gdzie ma czar ny pasek. Pasek ten przecina się przez połowę tak, aby, gdy się kawałki do połówek worka na czarnym jego pasku przyszyje, połowa tego czarnego paska, z takąż połową paska na wor ku, tworzyła jakby jeden cały pasek. Potem obszywa się tak przyłożone kawałki materyi około połówek worka z góry i po bokach — na dole je dnak, chociaż się ten kawa łek do ściany worka przy szywa, zostawia się w samym środku miejsce wolne, nie zeszyte, tak aby jajo przez nie swobodnie przele cieć mogło. (Obacz fig. 21.) Od boków zaś połówek worka, pod kieszonkami będącemi po końcach, rozpoczyna się szew zdążający ukośno ku zostawionemu w środku otworowi — (Obacz fig. 21) aby jaja zmuszone były zdążać ku temu właśnie otworowi. Wreszcie zeszywa się oba boki
—
59
—
worka, tak aby wywrócony na drugą stronę, lub niewywrócony jednakowo wyglądał. Przed przedstawieniem sztukmistrz napycha wo rek jajami, wkładając je otworami, będącymi w środku u dołu worka, gdzie się przyłożony kawałek kończy, i umieszczając je w kieszonkach. Aby mu jaja nie wy padały, trzyma worek otworami kieszonek tj. prawą stroną nieco ku górze. Kiedy już nap chał, wychodzi z nim na scenę, trzymając go palcami dwoma po końcach, zawsze atoli stronę prawą podnosi nieco więcej ku górze. Opowiada historyą o Sezam ku, następnie bije dolną połową worka o stół, o podłogę, kładzie go prędko na ziemi, wska kuje nań — (rozumie się, że musi uważać, aby jaj nie potłukł, więc uderza tylko dolną połową i po niej skacze), przewraca na drugą stronę — a kiedy wreszcie wymawia „ko-ko-ko" przygniata lekko palcami od strony lewej ku prawej jaja, będące w kieszonce połówki wewnętrznej, tj. tej, która jest zwrócona ku jego pier siom, a jajo wpada mu do worka. Wyjmuje je, poka zuje zdała widzom i kładzie na talerz. Potem znów odwraca worek, twierdząc, że mu wszystko jedno, z której strony ma jajko wyciągnąć i postępuje podo bnie itd. Wydobywając tak jaja, wysuwa je ze środ kowych kieszonek — jaja zaś dwa, które są po prze ciwnych sobie rogach, zostawia dla widzów. Gdy mu bowiem tylko te dwa zostaną, przytrzymuje je rękami, ale niezbyt widocznie — idzie do widzów, trzymając przed nimi roztwarty worek, do którego pozwala zaj rzeć i obszukać go. Następnie prosi widza, by po wiedział „ko-ko-ko." A gdy ten mówi, wówczas nacis ka, jak poprzednio jajo, będące po lewej ręce, ono spada, a widz spostrzegłszy je, sam je wydobywa.
—
60
-
Odwraca potem worek, idzie znów do drugiego widza i postępuje ja k poprzednio. Potem podaje jaja z ta lerzem do oglądania, a worek rzuca za parawan. Gdy by się spodziewał, źe będą żądać od niego, by jeszcze dalej jaja tak wyciągał, powinien sobie przygotować drugi taki worek i mieć go za parawanem, aby na żądanie wziąć go zamiast próżnego.
33. Jaja z ust. Sztukmistrz powiada, że mu wszystko jedno, skąd brać jaja, bo o n i z ust osoby potrafi je wyciągać. Prosi więc jednego z widzów, by usiadł na scenie we fotelu, uderza go w kark, a w ustach widza zjawia się zaraz widocznie jajo, które sztukmistrz wyciąga i kładzie na talerz. Powtarza to tak długo, dopóki nie bę dzie miał kopiatego talerza z jajami. W y k o n an ie. Do tego potrzeba osoby umówio nej. Daje się jej przed przedstawieniem cieńszą połówkę jaja ugotowanego na twardo, olupionego, z której żółt ko się wyjęło. Z tylu zaś fotelu, na którym ma osoba siedzieć, przypina sięschowkę (serwantkę) z jajami. (Obacz: Część I. D. b. fig. 2.) Fotel tak przygotowany stoi od po czątku przedstawienia. Prosi się osobę umówioną, na którą najmniej pa dać może podejrzenie o zmowę, aby usiadła w fotelu. Rozmawia się z nią, dowcipkując chwilkę, następnie upomina się ją, aby, gdy sztukę rozpocznie, siedziała m i l c z ą c o i najspokojniej. Na to zgadza się umó wiona osoba, ale powiada, że pierwej sobie usta obe trze lub też, bez opowiadania się, ociera je sobie,
—
61
—
wkładając wśród tego trzymane przy chustce pół jaja do ust — ale tak, aby wklęsłość, powstała z wyrzuce nia żółtka, zwrócona była ku językowi. W ten bo wiem sposób, językiem w tę wklęsłość włożonym, popycha się z łatwością owe pół jaja ku otwartym nieco ustom. Sztukmistrz teraz pyta, czy owa osoba jest go tową do sztuki, ona odpowiada na to już tylko ski nieniem głowy. Wtedy sztukmistrz staje przy jej boku lewym, prawą rękę ściąga za jej plecy, chwyta prędko ze schowki jedno jajo, potem taż ręką uderza lekko ową osobę za kark. — Osoba zaś otwiera trochę usta, po pycha ku nim językiem połówkę jaja w ustach trzy maną, tak aby ją trochę widzieć można; (ani za wiele, ani za mało — do udania się tego należy wprzód odbyć próbę, by wiedzieć o ile trzeba usta otwierać) sztukmistrz zaś wołając: „już jest!“ przybliża prędziutko rękę prawą z jajem, oraz rękę lewą niby do pomocy, ku ustom osoby i wyciąga wrzekomo jajo z jej ust. Ona zaś tymczasem chowa połówkę jaja napowrót w usta, które też i zamyka. W końcu, gdy się już jaja wyczerpały, osoba owa obciera znów chustką usta, wyrzucając w nią nieznacznie połówkę — i zaczyna w najlepsze ze sztukmistrzem rozmawiać. Efektowna to sztuka, jeżeli jeszcze sztukmistrz przed nią da się obszukać, że koło siebie nic nie ma — a gdyby wśród niej weszła jak a sługa, ją znowu po sądzić zamiast owej osoby i produkować się dalej, z tą atoli różnicą, że słudze jajo nie będzie się poka zywało w ustach — ale tego nikt nie spostrzeże, gdy sztukmistrz, dobrze dowcipkując, prędko będzie to, ze 3 razy najwięcej, załatwiał. Zresztą, chociażby kto
—
62
—
twierdził, że nie widać jaja — to się wprost wmawia w niego, że było, tylko, że on źle patrzał.
34. Chustka od dziadka. „Muszę też jeszcze Państwu“ — mówi sztukmistrz — „sprezentować się z chusteczką mojego śp. dziadka. Była to zacna dusza, troszcząca się o moje przyszłość, a względnie o to, abym kiedyś nie zginął marnie z głodu. Nie wiedział on jeszcze, że dostanę worek Sezamka, ani że potrafię z ludzi robić nośne kurki — więc rozstając się ze mną, dał mi tę chustkę i nau czył mię do niej pożytecznego odezwania się. Bo oto, gdy ją zwinę we dwoje i zawołam „Tiu-tiu-tiu!“ zaraz z niej leci jajko do kapelusza. — By kto nie myślał, że mam w rękawach jajka ukryte, proszę je zrewido wać. I znowu gdy zawołam „Tiu-tiu-tiu!“ wypada jajko.“ Sztukmistrz praktykuje to do 10 razy, po zwalając się wśród tego obszukiwać. Kiedy już narachował tych jajek 10 — zapytuje widzów: „Jeżeli się odejmie od 10 jeden, ile zostaje?“ Widzowie od powiadają „9.“ —^ „Nie!“ mówi sztukmistrz — „zo staje samo zero, czyli nic. Zaraz to dowiodę.“ I wyj muje jajko z kapelusza, trzyma je w ręku — a kape lusz odwraca i rzecz dziwna! Wszystkie jajk a znikły, ani jedno zeń nie wypadło. Wykonanie. Sztukmistrz wypożycza od widzów twardy dosyć wysoki kapelusz, na dno którego kładzie, wypożyczoną także, białą chustkę — i kładzie go na krześle. W ręce zaś prawej trzyma dużą, ciemną chustkę na szyję, za dwa jej końce. W środku gór nego brzegu tej chustki jest przypięta czarna nitka, sięgająca do s/ i tejże chustki. — (Obacz fig. 22 .) Na
-
63
—
końcu tej nitki jest przyczepione wydmuchane jajo. A wydmuchuje, a raczej wypija się je tak: Z bo ku jaja przebija się igłą dziurkę maleńką, na je dnym zaś końcu wydłubuje się ^ końcem scyzoryka dziurkę więo kszą — i przyłożywszy do tej dziurki usta, wyciąga się nie mi zawartość jaja. Skorupę zaś należy potem położyć na ciepłem miejscu, by wnętrze jej wyschło. Aby zaś tak wy pite jajko przyczepić do nitki, przywiązuje się na jej końcu jednym, na poprzek, cienki drucik, (obacz fig. 23) który się później wkłada w dziurkę jaja, będącą nie z boku, ale na końcu jaja. Umięszawszy potem trochę kredy z klejem (z gumą), zalepia się obie dziurki. Następnie drugi koniec nitki przy czepia się, jakem powiedział, do środka górnego brzegu chustki. Przez przedsta wieniem chustka powinna leżeć na stole, niby niedbale rzucona, tak jednak aby pod jednym jej końcem leżało to jajo przycze pione na nitce do niej. Kiedy sztukmistrz bierze ów koniec chustki ręką prawą, bierze zarazem zgrabnie i jajo pod nim ukryte. Drugi zaś jej koniec bierze rę ką lewą. Poczem, trzepiąc chustką i odwracając ją od strony lewej ku widzom, by pokazać, że jest z obu stron próżna, opowiada jak wyżej. Kiedy już ma mówić: Tiu-tiu-tiu! puszcza jajo, naturalnie że nie nazewnątrz chustki ku widzom, ale ku sobie, — tylko ostrożnie, przytulając nieco chustkę ku sobie, aby jajo, gdy spada, nie zjawiło się poza chustką od strony lewej wskutek rozmachu.
—
64
—
Kiedy je spuścił, podnosi chustkę (trzymając ją ciągle za oba końce) do góry, chwyta jej prawy ko niec zębami — wskazujący palec ręki prawej kładzie na środku jej górnego brzegu, poczem znów lewy jej koniec, trzymany ręką lewą, wkłada między zęby i w ten sposób ma już jajo w chustce, jakby w niezeszytym worku. Następnie chwyta lewą ręką naraz obydwa końce trzymane w zębach, a prawą nie skurczając jednak chustki, boby się jajo przedwcześnie po kazać mogło :— chwyta znów oba dolne końce złożone. Nachyla potem końce, trzymane teraz ręką lewą, tuż nad kapelusz, a podnosząc ku górze końce trzymane ręką prawą, mówi: Tiu-tiu-tiu! i strzepuje jajko (tak aby je goście, gdy będzie spadało, widzieć mogli) do kapelusza. Uskuteczniwszy to, rozwija zaraz chustkę nad kapeluszem tak, aby brzeg chustki, do którego jest jajo przykryte, był zwrócony ku widzom, — a więc przy rozwijaniu trzyma j ą za te końce, które podczas spadania jaja były w prawej ręce — i nakrywa nią kapelusz. Teraz idzie ku widzom i pozwala, by go obszukano. Wróciwszy do kapelusza, nie odwraca się zaraz ku widzom, ale wprzód bierze chustkę za oba końce, które były ku nim obrócone, podnosi ją za nie, ale ostrożnie, by jaja nie spostrzegli, i dopiero zwraca się ku gościom, mając znów jak na początku jajo po stronie wewnętrznej chustki — (ta cala czynność musi wyglądać zupełnie naturalnie) i postępuje jak poprzednio. Kiedy już 10 jaj naliczył, wyjmuje z pod chustki prawą ręką jajo, lewą zaś bierze równocześnie chustkę. Nitki nikt nie spostrzeże. Zadaje, ja k wyżej pytanie, poczem odwraca kapelusz dnem do góry.
—
65
—
35. W esołe jajko. Jestto ciąg dalszy tamtej sztuki. Sztukmistrz chowa po jej skończeniu chustkę do kieszeni bocznej na piersi, trzymając ciągle ja jk o przed sobą. Bierze potem dwa pręty lub laseczki, składa je równolegle razem, ale tak, aby niteczka niespostrzeżenie znalazła się między niemi. Kładzie na ich rowku, który tworzą, owo jajko, wyciągając równocześnie poziomo przed siebie złożone laseczki, dopóki nitki starczy. W ten sposób jajko przytrzymane nie spadnie z laseczek. Po tem każe coś zagrać lub zaśpiewać, a trzymając la seczki obiema rękami po obu końcach, potrzebuje nie znacznie tylko przechylać laseczki, a jajko będzie po nich przechadzało się tam i napo wrót wesoło. Wreszcie bierze jajko do ręki, rozkłada laseczki, by wydobyć z pośrodka ich nieznacznie nitkę — powie coś dowcipnego i odchodzi za parawan, by chustkę z jajem odłożyć.
36. Złotonośne jaja czyli figiel Boska. Przyszedł raz Bosko do przekupki, kupczącej ja jam i i zażądał od niej jedno jaje. Otrzymawszy je, zapłacił za nie; ale zaraz na brzegu stragana roztłukł j e i wyjął z jego środka dukat, który schował zaraz do kieszeni. Zażądał znowu jaja drugiego, trzeciego itd. i tak samo czynił. Z początku patrzała na to przekupka zdziwiona; lecz później nie chciała dać już więcej jaj. Bosko wtedy odszedł od niej spokojnie. Aliści, zaledwie uszedł kawałek drogi, ogląda się i wi dzi, że przekupka tłucze jaja, jedno po drugiem i szu ka dukatów. Figiel ten był dla niej kosztowny. Wykonanie. Sztuka ta zasadzała się na umie jętności przytrzymywania muszkulami dłoni monety. Tajemnice Magii.
I.
5
—
66
—
(Obacz Część II. sztuka 13.) Bosko więc, trzymając rękę odwróconą dłonią na dół — co wyglądało zupeł nie naturalnie — miał na niej muszkułami przytrzyma ny dukat, a gniotąc jajo dłonią, wciskał w nie niespostrzeżenie dukata. Kiedy go zaś z jaja wyjął, a po tem kładł do kieszeni, przyczepiał go znowu w kie szeni prędko między muszkuły dłoni — i tak mógł sztukę wciąż powtarzać.
37. N itka zaw sze pocięta i zawsze cała. Sztukmistrz podaje widzom kłębek bawełny, cią gnie z niej kawałek, na 60 cntm. mniej więcej długości, i prosi, by go ucięli i pocięli na drobniutkie kawałe czki. Kawałeczki te potem odbiera, zbierając resztki z ziemi i z ubrania osoby, która nitkę pocięła. Skoro zebrał, dmucha w swe palce i z tych kawałeczków tworzy zwolna nić całą, przędząc niby. Zaledwie znów złożył tę nitkę w kłębuszek, dmucha i już z niej tylko kawałeczki pokazuje. Tak może czynić ja k długo chce. W y k o n a n ie . Sztukmistrz po składał sobie w ten sposób (obacz fig. 24 b) kawałek bawełny na 60 ctm. długi i złożył go wgałeczkę. Następnie wziął tę gałeczkę w rękę prawą mię dzy palec wskazujący i średni górny mi ich członkami. (Obacz fig. 24.) Tak przygotowany wyszedł na scenę, trzymając, dla lepszego ukry cia gałki nicianej, w prawej ręce Wlewej zaś przyniósł kłębek bawełny, laseczke. z którego daje uciąć kawałek na 60 cntm. długi i po leca go pociąć na drobne cząstki.
—
67
—
Kiedy już nitkę pocięto, odbiera ją szybkim ru chem ręki, tak aby kawałeczki zetknęły się z gałeczką trzymaną między palcami. Wówczas jest już swobo dny. To też przytrzymując gałkę dobrze w palcach prawej ręki, rozdziera palcami obu rąk kawałeczki w oczach widzów, a potem składa je razem, dmucha na palce i znowu przytrzymując w palcach lewej ręki kawałeczki, rozwija zwolna (udając przędzenie) nitkę z palców ręki prawej, itd. - Wśród tego może mówić o dobrodziejstwie, jakieby wynikło dla krawców i szwaczek, gdyby ich uczono, jak jego, za młodu prząść z kawałeczków tak zgrabnie niteczki.
38. Pierścionek cioci. „Mój wujcio“ -— powiada sztukmistrz, — „był so bie okrutnym pantoflem cioci. Wodziła go ona, nie za nos wprawdzie, ja k niedźwiedzia Rumun — ale za buzię, bo to więcej po ludzku — i od chwili zaręczyn, gdy sobie tylko zamienili pierścionki. A wodziła go na tym, oto, pierścionku, a raczej obrączce, bo od ra zu użyła nawet do zaręczyn obrączki. Jak mogła na niej wodzić, spytać ktoś może? Ot po prostu tak!“ Tu przykłada sztukmistrz obrączkę do policzka przy kąciku ust, a obrączka w tej chwili przedziurawia mu policzek i obraca się w nim. „Potrzebowała więc tylko cioteczka przyczepić do obrączki sznurek i mogła już ciągnąć wujka w stronę, w którą chciała. Biedny też był z tego powodu wujaszek! — Pomyśli sobie kto: Jabym się nie dał tak wodzić! — Gdzie tam?! Każdyby musiał tak tańczyć, jakby mu ciocia zagrała, bo siła jej była w tym pierścionku, który wszystkiego się czepi. Proszę np. potrzymać tę laseczkę. (Daje jeden koniec
—
(58
laseczki jednemu widzowi, a drugi drugiemu do trzy mania i wypożycza chustkę, którą nakrywa laseczkę.) Wyjmę teraz tę obrączkę z policzka (wyjmuje ją niepojęcie, pokazuje, że cała) i pod chustkę włożę ją na laseczkę. Raz, dwa, trzy !u Sięga chustkę, a obrącz ka kręci się na laseczce, chociaż cała, a laseczki nikt nie puścił z ręki. W y k o n an ie. Sztukmistrz ma dwie zupełnie do siebie podobne obrączki, ale w jednej z nich wypiło wał sobie otwór na 5 milimetrów szeroki. (Obacz fig. 25.) Wypiłowaną trzyma w ręce lewej, przysłaniając ją trzymaną w tejże ręce laseczką. W prawej zaś pokazuje obrączkę całą i daje ją do obejrzenia. Następnie od biera ją ręką prawą, a tymczasem podsuwa sobie w ręce lewej wy piłowaną obrączkę ku palcom: kciukowi i wskazującemu, ale tak, aby trzymając ją, zasłonił palcami jej otwór. Potem przekłada niby obrączkę z ręki prawej, by ją pokazać widzom z lewej — a właściwie spuszcza ją w dłoń prawą, a tę, którą ma w lewej, pokazuje. Odbiera też zaraz laseczkę z ręki lewej ręką prawą i wśród sztuki stara się w niej nałożyć obrączkę cala na laseczkę; gdy zaś to zrobił, trzyma laseczkę w jej środku. Tym czasem przykłada wypiłowaną obrączkę ręką lewą do kącika ust i obraca nią tak, aby otwór dostał się ku kącikowi; — wówczas popycha nieznacznie obrączkę ku krawędzi policzka, otworzywszy nieco usta, a zda wać się będzie, że obrączka wbiła się w policzek, zwłaszcza, gdy, poruszając głową troszkę na boki, pal cami będzie posuwał po obrączce. — Tym sposobem
—
69
—
złudzi widzów, jakoby obrączka, wyrobiwszy sobie w policzku dziurę, w nim się obracała. Po chwilce prosi o pożyczenie mu chustki. Odbiera ją ręką lewą — wyjmuje, wciąż niby obracając, obrą czkę z ust, ale tak aby otwór jej zasłonić palcami — podaje ręką prawą trzymaną w środku, laseczkę dwom różnym widzom, by ją za końce uchwycili mocno, za rzuca zaraz na laseczkę chustkę i dopiero wtedy, zdej mując z niej rękę prawą, kładzie rękę lewą pod chustkę udając, że wkłada obrączkę na laskę. Po chwileczce, wydobywając lewą rękę z pod chustki, chwyta nią chustkę, by ukryć w ten sposób, bez zwrócenia na się podejrzenia, obrączkę wypilowaną i szarpie chustkę z laski, wskutek czego obrączka, którą podał już na laseczce widzom, kręci się na niej wesoło.
39. Cudowna szklanka. Sztukmistrz przynosi szklankę szlifowaną, próżną, kładzie w nią troszkę ziemi, wsypuje na nią troszkę nasienia, nakrywa j ą chustką, przygrzeje chwilkę nad lampą, zdejmuje chustkę i widzowie widzą, iż nagle wyrosły w niej śliczne kwiaty. W y k onanie. Do szklanki szlifowanej w ścianki, węższej u dołu a u góry szerszej, wkłada się lusterko tak przykrojone, aby, gdy je włoży do szklanki, przystawało do jej ścian. Gdy będziemy teraz pa trzyli na tę szklankę od tej strony, gdzie jest lustro, przednia połowa szklanki w niem odbita przedstawiać się będzie jako cała szklanka. To też w drugą po łowę szklanki tj. za lustro, włożyć można kwiatki trochę z ziemią, aby wyglądały, że w yrastają z ziemi. Naturalnie, że sztukmistrz trzyma teraz szklankę zwróconą ciągle ku widzom stroną lustra. Reszta sztuki
—
70
—
jest sama przez się jasna. Dodać tylko muszę, że zdejmując chustkę, wyciąga z nią sztukmistrz równo cześnie, delikatnie i ową przegródkę z lustra — i wraz z nią odkłada chustkę na bok.
40. Czarodziejska karafka. Sztukmistrz z daszki napełnionej wodą, której nieco podaje do skosztowania, nalewa różne likiery, które pić można. Wykonanie. Gotuje się z wodą pól kilograma dobrego, białego cukru. Wody ma być tyle, ile jej potrzeba do daszki. Następnie gdy się to oziębi, wle wa się do tego jeszcze tiaszkę 90 stopniowego spiry tusu — i płyn ten tiltruje się po kilkakroć, aby był czysty jak woda. Potrzebną ilość tego płynu wlewa się do karafki, mającej być używaną przy przedstawieniu. Na tacy ustawia się 14 kieliszków i do każdego ż nich wlewa się po jednej lub po dwie kropelki z na stępujących esencyi czyli olejów eterycznych. (Rozu mie się, że do każdego kieliszka inny olejek.) Olejek kminkowy, różany, benedyktyński, wanilowy, poziom kowy, cytrynowy, z ziółek majowych, malinowy, any żowy, marasquino, kalmusowy, imbierowy, miętowy itp. Do wiśniowego i malinowego trzeba dodać tro szeczkę czerwonej aniliny. 14-sty kieliszek ma stać na tacy z wodą, ale z tylu. Na początku sztukmistrz mówiąc, że ma w ka rafce czystą wodę (może przy tern opowiadać jak ą historyjkę o tej tiaszce) bierze kieliszek z wodą i uda jąc, że nalewa doń z karafki, podaje go widzom, by się przekonali, że to czysta woda. Następnie nalewa w odpowiednie kieliszki likieru, jakiego kto zażąda.
—
71
—
Naturalnie, że kieliszki musi sobie na tacy tak ułożyć, aby wiedział, z czem który stoi. Potem odkłada na bok malinowy i wiśniowy i niby przypominając coś sobie, pyta czy się kto z wi dzów napije i podaje im wszystkie oprócz tych, które odstawił, (bo były z aniliną) do picia.
41. Czyszczenie gardła laseczką czarodziejską, jako jedyny środek przeciw dyfteryi. Sztukmistrz, zawoławszy jednego z widzów, czyści mu laseczką gardło, wsuwając mu ją całą do niego. W y k onanie. Do tego potrzebna jest laseczka, której jedno okucie da się po niej posuwać. (Obacz fig.26.) Sztukmistrz woła chłopca, wkłada mu w usta koniec laseczki c. i przytrzymuje ją przy jego ustach lewą ręką otwartą tj. tak, jak gdyby mu je nią zatykał. Z dru giego zaś końca laseczki tj. z b. zesuwa okucie a. po laseczce zwolna, a koniec ten ma wcho dzić wtedy do rękaw a; — a więc trzeba mieć rękę odwró coną od widzów tak, aby koń ca laseczki, wchodzącego do rę kawa, nikt nie widział. Kiedy wreszcie po kilkakrotnem takiem posuwaniu ma laseczkę wyjąć z ust chłopca, wraca znów okucie na dawne miejsce tj. na koniec laseczki. Złudzenie będzie zupełne. Jeżeliby zaś chciało się po tej operacyi pokazać widzom laseczkę, to wówczas należy ją zrobić tak aby miała obydwa okucia ja k zwykle; trzecie zaś okucie, które na początku sztuki, a raczej przed nią
—
72
-
należy włożyć na jedno ze stałych okuć, powinno dać się zupełnie po operacyi zdjąć, ażeby je zręcznie scho wać, a widzom podać do obejrzenia laseczkę.
42. Czarodziejski Stolik Sztukmistrz wyciąga z małego stolika butelkę wina lub co innego, jeśli go tylko chustką dość dużą nakryje. W y k o n an ie. Stolik taki może być różnej wiel kości. Stawia się go na stole lub na podłodze, stoso wnie do tego jak jest duży. Ma on kształt okrągły i stoi na jednej tylko nodze. Obwód jego obity jest pięknymi frendzlami, przez które można widzieć, że blat jego nie jest za gruby. Stół ten u góry — jestto pudło okrągłe, w które się mogą zmieścić różne rzeczy. Wierzchnia jego część jest od środka poprzecinana w kształcie promieni (Obacz fig. 27) na klapki. Klapki te przy obwodzie są przymocowane do pudła tak, że się mogą podnosić ku górze-, aby zaś nie zapadały się w głąb, jest pod nimi rozpięty drut w formie kwadratu, przyczepiony do górnych brzegów pudła. Jeżeli się włoży butelkę uwią zaną na wstążeczce w pudło pod klapki, ale tak by wstążeczka w środku odrobinkę nad stół wystawała i rzuci się wtedy na stół chustkę, to biorąc ją za środek, a przez nią i wstążeczkę, mo żna wyciągnąć butelkę bez obudzenia podejrzenia; gdyż zanim chustka nad stół się wzniesie, klapki już opadną i utworzą znowu jakby nierozerwalną powierz chnię. Klapki wykleja się na wierzchu czarnym aksa
—
73
—
mitem. — Stolik taki, w naturalnej wielkości salono wej, jest bardzo przydatny.
43 Skrzynka biednego magika. Sztukmistrz opowiada, iż od swego gieniuszka dostał w prezencie skrzynkę, z którą nigdy nie zazna biedy. — I rzeczywiście gotów jest za każdym razem pokazać ją, że próżna, a mimo to ciągle wydobywać z niej różne rzeczy. W y k o n an ie. Robi się skrzynkę w kształcie sześcianu (kostki), z wiekiem do zamykania. Dno zaś jej sporządza się w następujący sposób. Do deski przeznaczonej * na dno, przymocowuje się dojednego jej boku, pod kątem prostym, drugą deskę, ale nieco większą — pierwsza bowiem powinna zmieścić się w skrzynkę. Po bokach tego kantu, gdzie deski są złączone, wbija się szty fty, na których te deski, jako dno do skrzynki przy czepione, będą się obra cały. Deski te po dwu bokach łączy się znów deszczułkami mającemi kształt ćwierci ( ]/4) koła. Wygląda to tak ja k fig. 28. wskazuje. Tak przygo towane dno zaprawia się w skrzynkę. Jeżeli skrzynka stoi na dnie, to całe urządzenie dna jest w jej wnętrzu. Jeżeli zaś, nie ruszając wtedy skrzynki z miejsca, prze chylimy ją na bok ten, do którego dno jest sztyfcikami przyczepione, to urządzenie całe dna, do którego mo żna powkładać różne rzeczy, zostaje na stole na dawnem miejscu, a druga deska dna, która była dotąd
we wnętrzu skrzynki, stojąc prosto, zastępuje dno. Aby zaś szpar nie było znać, dobrze jest tę deskę od
wewnątrz pokrajać na kształt zagonów na polu. Otwarta więc skrzynka ma wyglądać tak, jak to wśkazuje fig. 29. Rozumie się, że zamek E g -30. u góry skrzynki ma być taki, aby, gdy się ją zamknie, ta deska od dna, która wchodzi w jej wnę trze, była przytrzymaną. Do tego najlepiej nada się zamek mający formę li tery T. Pionowa część tej litery wchodzi w dziurkę i wychodzi na zewnątrz, aby kluczem, który niczem więcej nie jest, tylko rurką w formie klucza, można ten zamek obracać. Jedna część poprzecznego r a mienia ma ząbek a, któ ry przechodzi przez ro wek b, będący we wieku skrzynki i gdy ten za mek stanie pionowo swem poprzecznem ramieniem, z góry przytrzymuje wieko a na dole deskę dna, sto
jącą pionowo. (Obacz fig. 30.) Ażeby wreszcie pod czas przedstawienia nie widać było rzeczy, będących za skrzynką w urządzeniu dna, gdy się ją jako próżną pokazuje, używa się»płaszcza tj. tektury złożonej z trzech ścian, jedna za drugą, ze sobą złączonych. (Obacz fig. 31.) Sztukmistrz, mając fi cf 31 napełnione urządzę^ nie dna różnymi dro biazgami, wynosi z e -------------- --------------- -- -----------sobą skrzynkę zamj I kniętą, pokazuje ją ; ! zdała,staw iana stole, | i z tyłu jej stawia ów ' — '-------------trójścienny płaszcz i "b otula ją niejako nim. Potem odmyka zamek, przechyla skrzynkę (rozumie się na ten bok, w którym się dno około swej osi obraca) aż na stół, otworem do widzów, przystawia światło, by widziano, że jest pró żna. (Skrzynka powinna być cała ciemno politurowana), podnosi ją na po wrót, by stała, a ma jąc wtedy w jej wnę trzu przedmioty w urzą dzeniu dna będące, wy ciąga je, jeden po dru gim. Po chwili znowu pokazuje ja k przedtem, że pró żna i znowu ja k przedtem z niej wydobywa różne rze czy. Wreszcie zamyka ją, odrzuca płaszcz na bok i skrzynkę pokazuje z daleka, że się nic nie zmieniła.
—
76
—
44. Cylinder beczką z winem. Sztukmistrz wypożycza sobie cylinder tj. wysoki, twardy kapelusz, stawia go na półksiężycowej drucia nej podstawce, wbija weń pip% i toczy z niego, jak z beczki, wino, które sam pije i drugim do picia podaje. W y k o n a n ie . Pipa do tego robi się z mo siądzu (możnai z drze wa) ale w ten sposób, że dziura w niej przec, chodzi przez część jej pionową na wylot. Część poprzeczna koń czy się ostrą igłą, na którą wkłada się mosiężny niby — futeralik, który wy gląda na zwykle zakończenie poprzecznej części pipki. (Obacz fig. 32.) Sztukmistrz pokaząje pipkę zdaleka widzom, a gdy otrzyma cylinder, zdejmuje zgrabnie futeralik, i trzy mając go lewą ręką we tt, wnątrz cylindra, zewnątrz wbija pipkę igłą w dno jego i zaraz nakłada na igłę, wewnątrz cylindra, trzymany tam lewą ręką futeralik. Podtrzymując pipkę, pokazuje gościom, że przeszła przez dno. Naturalnie, że prosi się przedtem właściciela cylindra o pozwolenie użycia jego własności dowolnie do sztuki. — Pod lewą pachą pod surdutem ma sztukmistrz przypięty do ramienia guta-
-
77
—
perchowy worek z winem, od którego to worka idzie rura gutaperchowa aż do prawego rękaw a i przez rę kaw aż do mankietu. Rura ta kończy się kurkiem a. Wziąwszy więc w lewą rękę kieliszek, podsta wia go sztukmistrz pod pipę, odkręca kurek rurki z workiem. (Rurka ta z workiem i kurkiem tak wy gląda, jak wskazuje fig. 33,) włożywszy go poprze dnio w górny otwór pipki i zasłoniwszy odpowiednio ręką — przygniata lewem ramieniem worek, a wino się leje. Poczem daje go widzom do picia.
45. Sztukmistrz pijący tysiące kieliszków rzeczyw istego wina, a nie upijający się. Jeżeli sztukmistrz postara się o kieliszek z dziurawem dnem (Obacz fig. 34), to mając ową rurkę z workiem tak samo przy sobie, jak to opisano w po przedniej sztuce, bierze kieliszek nasamprzód cały i trzymając go w rękach pod chustką, napełnia go nie widocznie i podaje widzom wino z niego doskoszto wania. Potem bierze kieliszek, który ma dno w dziu rze, pod chustkę, przykłada do owej dziury w dnie kurek, a gdy się kieliszek napełni, Fig.3*t. zdejmuje chustkę, przykłada go do ust i niby pije — a właściwie wino przez po dniesienie rąk, ucieka napowrótdo rury. Może to raz po razie, ile tylko chce razy zrobić. Aby kurek nie szczerkał o kieliszek, do brze jest nałożyć na jego koniec rodzaj naparstka z cienkiej gutaperki. Tern się zabezpieczy i wino od rozlewania.
—
78
—
46. K ieliszki z winem w yciągać z kieszeni Sztukmistrz wyjmuje kieliszki napełnione winem z różnych kieszeni około siebie i traktuje gości. Wykonanie. Kieliszki nalewa się winem, ale niezupełnie tj. tylko ponad połowę. Wyciera się ich brzegi do sucha, a jako przykrywki nakłada się na nie gumi-elastyczne nakrycia, których można dostać w sklepach sprzedających gumowe rzeczy. T ak na kryte kieliszki można trzymać w kieszeniach bezpie cznie. Rozumie się, że wyjmując kieliszki te, sztukmistrz w kieszeni jeszcze zdejmuje z nieb gumowe nakrycia.
47. W yciągać z chustki m iseczki szklanne z pływającem i rybkami. Proceder ten sam co w poprzedniej sztuce. Sztuk mistrz ma pod frakiem poprzyczepiane takie miseczki z przykrywkami gumi-elastycznemi, gdy lewą ręką roz łoży na sobie chustkę, nią zakryty wyciąga ręką pra wą te miseczki.
48.
Chustkę przemienić we flaszkę z winem.
Sztukmistrz pokazuje ciemnoczerwoną chustkę. Zaczyna ją w ręce miąć i nagle chustka przemienia się w butelkę, z której sztukmistrz nalewa wino i którą potem w czarodziejski sposób rzuca wśród widzów. Wykonanie. Do tego potrzeba butelki, która nie ma dna i nie może być dużą, a musi być ciemna i mieć etykietę. W połowie tej butelki jest wstawka szczelnie do ścian przylegająca i mocno się trzymająca.
-
79
—
(Obacz fig. 35.) W górną połowę butelki nalewa się wina i zatyka mocno korkiem, w którym jest umo cowany sznurek długi. Ten sznurek przywiązuje się do łokcia lewego ramienia i przekłada się go przez plecy aż do prawego rę kawa razem z butelką, będącą na dru gim końcu sznurka. Sztukmistrz, gdy przedstawia chustkę, zaczyna ją miąć, trzymając ręce nieco na dól. Zgrabnie przy eh wy tuje zwieszającą mu z prawego ramienia butelkę, do której prónego dna wkłada nagle chustkę i również nagle pokazuje butelkę. Odkorkowuje się tak, aby nie zdradzić obecności sznurka w korku, traktuje się, a jeśli chce, i gości winem, następnie zatyka butelkę mocno i udaje, że ją rzuca między widzów. Tymcza sem atoli ściąga lewy łokieć ku brzuchowi, wskutek czego butelka ucieka szybko w rękaw prawy. Rękę prawą ma wśród tego wyprostowaną, by nie przeszko dzić działaniu sznurka.
49. Z butelki, z której się piło wino, w yleci ży w y kanarek, gdy się ją stłucze. Jestto taka sama ja k poprzednia butelka, z prze gródką w środku, tylko większa i ma na dole dno z dziurką, aby ptak, którego się wsadzi w dolną jej połowę, nie zdechł z braku powietrza. Sztukmistrz wychodzi z taką butelką i mówi: „Znużyliśmy się, to się napijmy!“ Odbywa się traktament, po którym sztuk mistrz tłucze laseczką butelkę, z której wylatuje ptak żywy.
—
80
-
50. Przem ienianie chustki w jajo. W y k o n an ie. Daje się zrobić jajo z blachy, które to jajo ma z boku dziurę,mającą 1 ł/2 cntm. śred (Obacz fig. 36.)Jajo to maluje się na biało. Chustki do tej sztuki używa się jedwabnej, nie dużej. Gdy się ją gościom prezentuje, trzymając ją za dwa rogi, ma się w lewej ręce pod nią owe jajo. Potem mnie się tę chustkę w rękach, zasłaniając ją i jajo niemi i zgrabnie wpycha się ją kciukiem w dziurę będącą w jaju. Gdy się ją tam już całkiem włoży, otwiera się ręce, zakrywa dziurę i pokazuje się jajo, którem uderza się zlekka o stół, na znak że prawdziwe. Po tem znów gniecie się je w ręce, wydobywa się zgra bnie chusteczkę, a gdy się ją już wydobyło, trzepie się nią, chowając pod nią w ręce jajo itd.
51. Z próżnego cylindra dobywać różne przedmioty. W y k o n an ie
Potrzeba do tego wstawka. (Obacz fig. 37.) Jestto kółko z tektury, mo gące się zmieścić na dnie cylindra. Do środka tego kółka jest przycze piona na płótnie tektura prostokątna, ale tak aby się mogła nachylać na boki. Cała ta wstawka musi być czarno, a tektura prostokątna sięgać
81
—
—
aż ku brzegowi cylindra. Z jednej strony tektury prostokątnej, gdy ta wstawka jest w cylindrze, nakła dzie się różnych rzeczy i przechyli się na nie tę tek turę i gdy się trzyma cylinder przy krysach czterema palcami wewnątrz a na zewnątrz kciukiem, przytrzy muje się zarazem i tekturę prostokątną. Tak można zdaleka bez zdradzenia się pokazać, że cylinder jest próżny, a potem postawiwszy go na stole i odchyli wszy zgrabnie wstawkę, wydobywać różne przedmioty, jak chustki, bukiety, kubki itd.
52. Morze czarne. Sztukmistrz przynosi szklankę atramentu. Macza w niem pióro, podaje je z białą kartką i prosi, aby pisząc, przekonano się, że to atrament. Następnie na krywa szklankę z atramentem chustką, uderza w nią laseczką, zdejmuje chustkę i zamiast atramentu widzi się w szklance czystą wodę, a w niej piękny bukiecik. Wykonanie. Sztukmistrz nalewa blisko do po łowy szklanki czystej wody i wkłada w nią bukiecik. Totem wkłada w nią wstawkę, którą zrobi z czarnej materyi. Ma ona mieć kstałt szklanki, a więc musi być okrą gła i obszyta u góry około koła z drutu (obacz fig. 38) taż materyą. Po dwu przeciwnych końcach koła wystają tro szkę dwa małe druciki, do niego przy czepione. Iig.38 Kiedy sztukmistrz podaje pióro do pisania, ma je wprzód umoczone w prawdziwym atramencie i udaje tylko, jakoby je w szklance maczał. — Kiedy zaś zdej muje chustkę ze szklanki, chwyta zarazem i wstawkę Tajemnice Magii.
I.
6
—
82
—
przez chustkę za wystające druciki, a wówczas czysta woda z bukietem pokaże się w szklance.
53. Kubki i piłki, których w ielką ilość można zmieścić w małej przestrzeni. Daje się zrobić kubki z blachy takiej formy, aby od góry ku dnu się zwężały — a jeden od drugiego Tid39 ma być mniejszy zawsze. Takich kilka — do 10 — kubków, włożonych jeden w dru gi można łatwo ukryć, a gdy się je wyj muje i stawia każdy z osobna, to się wy daje, że wielkiej potrzeba przestrzeni do schowania ich. (Obacz fig. 39.) Piłki (balony) robi się z nów z drutu stalowego, który się naprzód nieco rozgrze wa, aby stracił zbytnią elastyczność (najle piej rozgrzać nad świecą) — potem okręca się go na jakiej kuli tak, aby z niej zdjęty tworzył szkielet kuli. Ten szkielet ogrzewa się znów prędko i rzuca się nagle w zimną wodę, wsku tek czego wróci drutowi dawna elasty czność, a forma nadana się nie straci. (Obacz fig. 40.) Gdy się takich szkie letów kilka narobi, obszywa się je różnokolorowemi, eienkiemi szmatkami, aby miały wygląd baloników, czyli pi łek do grania. Piłki takie można na płasko pościskać, złożyć jedno na drugą, przewiązać raz nitką i w małej przestrzeni ukryć. W potrzebie wystarczy zdjąć tylko nitkę, a wszystkie baloniki zaraz napęcznieją.
—
83
-
54. Same przez się rodzące się baloniki. Sztukmistrz przynosi skrzyneczkę ze szkła, pro stokątną, której wszystkie boki są z wąskich pasków blachy. Widzowie widzą, gdyż je st przezroczysta, że w niej nic nie ma. Sztukmistrz nakrywa ją chustką na stole, pokazuje, podnosząc chustkę raz jeszcze, że próżna, uderza w nią laseczką, podnosi chustkę, a skrzy neczka pełna baloników. Wykonanie. Skrzyneczka ta zrobiona z tafli szklannych, spojonych blachą po rogach, ma dno wysuwalne. W górnej części zaś pod taflą wierzchnią, tu właśnie, gdzie się górny pasek blachy kończy, jest tafla szklanna, obciągnięta dokoła ważkim paskiem blachy, i przyczepiona przy dłuższej ścianie skrzyneczki sztyfcikami, tkwiącymi w jej jednym dłuższym boku, a wchodzącymi w odpowiednie dziurki w węższych ścianach skrzyneczki. Na tychto sztyfcikach wisi owa tafla, którą można podnieść do góry lub spuścić. Tafla ta spuszczona na boczną taflę, nie jest widoczną, gdyż jest tak samo ze szkła. Gdy się ją zaś podniesie do poziomu, tworzy z górną taflą skrzynki przestrzeń wolną na 2ł/2 cntm. szeroką, w którą odsunąwszy dno, wkła da się przed przedstawieniem, poprzednio opisane ela styczne baloniki, ale nie powiązane. Aby zaś ta ru choma tafla nie spadła, jest z boku skrzyneczki u góry, na przeciwległej stronie zawiasów tafelki, w blasze . dziurka, w którą wkłada się druciany sztyfcik. Sztyfcik ten, wchodząc pod ruchomą taflę, przytrzymuje ją. Gdy się skrzyneczkę nakryje chustką i niby się ją poprawia, wówczas chwyta się przez chustkę główkę sztyfcika, wyciąga się go, tafla odpada, a baloniki, rozprężywszy się, wypełnią całą skrzyneczkę. Aby ta6*
—
84
—
fla, spadając nie brzękla o boczną taflę, oblepia się boczną taflę na dole przy dnie, paskiem sukna, w tern właśnie miejscu, gdzie tafla ruchoma spadając, dolnym swym końcem miałaby o taflę boczną uderzyć. (Obacz fig. 41) (aa tafla spuszczająca się, d d d tafla podniesiona.) E g .4 1 .
j
A.
w w w w r Mllfl i l i i i M i
^ mmm
--------- %
/ IliffliD lüHTMirillli llłLLLU IÜD1łUJ I [ilhfe TTTmrniTm 111111 it r i11ttti i 1111r rn i 111>
Pokazując w swych rękach widzom przygotowaną do sztuki skrzyneczkę, trzyma się ją nie bardzo wysoko i nieco ku widzom pochyloną, to wówczas nikt baloni ków w górnej jej części nie dostrzeże. Skrzyneczka taka powinna mieć 25 cntm. długości a 12 cntm. wysokości i szerokości. 55 . Jajecznica na poczekaniu z niczego. Sztukmistrz zapala spirytusową lampkę. Trzyma nad nią zupełnie próżną panewkę; zaczyna mięszać po niej laseczką i nagle zjawiającą się ciepłą jajecznicę podaje widzom do jedzenia. W y k onanie. Sztukmistrz ma laseczkę zrobioną z blachy, w formie rury, zewnątrz wyglądającą jak i zwykła. Do niej wbija dwa jaja i zalepia je z jednej strony w tej laseczce twardem masłem. Kiedy więc mięsza tak przysposobioną laską po panewce, a pa
—
85
—
newka się rozgrzeje, wtedy masło się stapia, odtyka więc laskę, a płyn jajowy wypływa i ścina się na panewce w jajecznicę.
56. Robienie ciastek z mąki na poczekaniu. Sztukmistrzowi podają talerz z mąką. On go nakrywa drugim talerzem, przytrzymuje oba talerze przez chwilkę nad świecą — potem odkłada jeden ta lerz na bok, a zamiast mąki znajdują się na drugim talerzu doskonałe ciastka. Wykonanie. Sztukmistrz ma dwa jednakie, głę bokie talerze. Do jednego z nich daje dorobić z bla chy także rodzaj talerza, ale takiego, aby wchodził w niego, a brzegami zaokrąglonemi nieco po za wła ściwy talerz wystawał. Jednak między dnem talerza dorobionego i prawdziwego ma być pewna, nie duża przestrzeń. Na jeden z prawdziwych talerzy nakładzie sztuk mistrz przed przedstawieniem ciastek i położy nań ta lerz dorobiony (rozumie sie biało polakierowany z ze wnątrz i z wewnątrz) dnem do góry. Na tym doro bionym talerzu porozsypuje trochę mąki — na dnie posypać jej dosyć dużo. Wychodzi z talerzem próżnym i powiada, że uczył się kucharstwa „a la minutę“ i gdyby miał mąkę, do wiódłby i w tym względzie swej biegłości. (Jeśli ma kogoś z umówionych, dobrze jest, jeśli ten umówiony przyniesie mu ów drugi przygotowany talerz; jeżeli nie ma takiego, to sam przynosi.) Mając ten drugi talerz, zbiera z wierzchu garść mąki, mówiąc, że to za wiele, bo i tak już kopiato — a widzowie wów czas przysięgać będą gotowi, że na talerzu jest tylko
—
86
—
sama mąka. Potem nakrywa ten kopiaty niby talerz drugim talerzem. Naturalnie, ze wtedy podrobiony ta lerz wchodzi w nakrywający go. Potrzyma chwilkę nad lampą, odejmuje potem nakrywający talerz razem z podrobionym i idzie zaraz pomiędzy widzów, by ich ugościć. — Dobrze jest ogrzać wprzód nieco ciasteczka, by przez to podobniejsze były do świeżych.
57. Klatka z ptaszkiem rzucona w powietrze znika, Sztukmistrz przynosi klatkę z ptaszkiem, stawia ją na stole i nakrywa chustką. Po chwili rzuca ją razem z chustką w powietrze. Klatka znika, a chustka sama spada.
W y k o n an ie. Klatka, w której je st ptaszek ma 16 cntm. długości a po 10 cntm. szerokości i wyso kości. Ładnie wygląda, jeżeli jest metalowa. Do tej sztuki używa się dość dużej kolorowej chustki na któ rej środku jest wszyty prostokąt z drutu, taki duży ja k klatka. (Obacz fig. 42.) Sztukmistrz nakrywa tę
—
87
—
klatkę tak, aby ów prostokąt druciany w chustce przyprzypadł na wierzch klatki. Biorąc zaś klatkę u góry w obie ręce, posuwa ją po stole i zgrabnie spuszcza na schowek (serwantlcę stołową) (Obacz: Część I. D. b. fig. 4) a chustkę przytrzymuje za wszyty w nią
prostokąt druciany. Nikt się nie domyśli, źe już nie ma klatki. Odszedłszy nieco od stołu, rzuca chustkę w góre, chwyta ją w powietrzu, lub pozwala jej upaść na dywan, potem ją bierze, ja k wypada w rękę, kła nia się i odchodzi z nią za parawan. Jak przy innych sztu kach, tak i przy tej powinien coś ciekawego opowiedzieć.
58. Dziecko wydobyć z cylindra. Sztukmistrz wypożycza cylinder, wyciera go chu stką i zaraz wydobywa zeń dziecko krzyczące, natu ralnej wielkości. Wykonanie. Sztukmistrz da zrobić z drzewa twarz dziecinną — tylu głowy nie potrzeba. Zrobi sobie sprężynę sposobem, jaki jest opisany przy sztuce 53. (Obacz fig. 44.) Sprężyna ta ma być taka długa jak tułów małego dziecka razem z nogami i wbije je den jej koniec w główkę dziecka, zrobioną z drzewa,
w miejscu gdzie się rozpoczyna szyja. Ubierze to wszystko jakby w powijaki i przyczepi do tego zabaw kę skrzeczącą. Zabawki takie można kupić w każdym sklepie, gdzie sprzedają zabawki dziecinne. Złoży na stępnie sprężynę wraz z ubraniem na niej, przewiążeto wszystko sznureczkiem, by się w kupie trzymało; po łoży przed przedsta wieniem na stole i rzuci na to chustkę tak, aby wyglądała różnie pomięta. Kie dy wypożyczy cylin der (wysoki kapelusz) a. Głowa ze sp ręży n ą bez powijaków, b. Dziecko złożone. chwyta ze stołu chust kę w tern miejscu, gdzie leży dziecko i niby wyciera wnętrze cylindra, a właściwie wpuszcza dziecko do cy lindra. Potem oczyszcza cylinder zewnątrz i po chwilce wydobywa dziecko, które bierze na ręce, tak ja k się bierze zwykle dzieci, przyciska zabawkę, a dziecko zdaje się krzyczeć. Więc się nad nie nachyla, ucisza je i idzie z niem za parawan. Tę sztukę można z 51 złączyć
59. Palcem przebić cylinder. Sztukmistrz wypożycza cały cylinder i wbija w je go dno palec, którym różnie kiwa. Potem wyjmuje palec, pociera zrobioną w cylindrze dziurę chustką, a dziura znika. Wykonanie, Do tego jest potrzebny palec zro biony z drzewa, na kształt palca (tylko nie całego co
—
89
—
do długości) wskazującego, odpowiednio pomalowany, mający u spodu wbitą igłę. (Obacz fig. 45.) Sztukmistrz trzyma ten palec w lewej ręce, w prawą bierze cylin der i wkłada ją do jego wnętrza. Przykłada równo cześnie lewą rękę z sztucznym palcem do dna cylindra, wbija go w nie, a uchwyciwszy wewnątrz prawą ręką igłę, za pomocą niej porusza sztucznym palcem. Po chwili przykłada zno- g wu lewą ręką do dna, udaje, U że z forsą wydobywa z niego | palec, a właściwie chwyta go «•lewą ręką i wyjmuje; sięga też prędko taż ręką do kieszeni, zostawia w niej palec sztuczny, a wydobywa chustkę, którą zaciera niby dziurę w cylindrze. Tę sztukę mo żna połączyć z jak ą inną, do której wypożycza się cylinder.
60. Puchar kw iatkow y. Sztukmistrz nasypuje do blaszanego puchara tro chę ziemi i nasiona na nią. Nakrywa nakrywką i po chwili, gdy ją zdejmie, kwiaty zaczynają rość. W y k o n an ie. Daje się zrobić puchar z blachy. (Obacz fig. 46.) Przez nóżkę jego idzie otwór. Robi się sprężynę a, do której u góry przylatuje się blaszkę b. Od środka tej blaszki przechodzi sznurek, który się przyczepia do walca drewnianego c. Walec ten jest na czworograniastym pręcie żelaznym umocowany i ma rowek d. Koniec pręta wychodzi na zewnątrz, by go można kluczem kręcić i w ten sposób, okręca jąc sznurek około walca, ściągnąć sprężynę a wraz z blaszką b na dół. We wystającej na zewnątrz czę-
— g o ści pręta jest dziurka przez którą idzie na poprzek sztyfeik e, który, gdy się sprężynę naciągnie, zawadza się o guziczek będący tuż obok, na zewnętrznej stro nie podstawy. To wszystko wraz z ramkami jest umieszczone na deszczulce drewnianej g , która za dno służy. W dnie tern jeszcze jest wbita krzywa nie bar dzo słaba, ani zbyt mocna sprężyna A, która opiera
b
się górnym swym końcem na rowku walca d aby, gdy się sztyfeik e wyjmie, sprężyna a nie wyskoczyła pręd ko z blaszką 6, ale podnosiła się zwolna. — Jest jesz cze wstawka i podobna do talerzyka, której brzegi, gdy się ją wstawi w puchar, nieco wystają nad brzegi pucharu; a oprócz niej jest nakrywka k, z cienkiej blachy. Sztukmistrz przed produkcyą ściąga kluczykiem sprężynę z blaszką na dół i zachacza pręt sztyfcikiem o guziczek. Na blaszkę kładzie piękny bukiet, a na wierzch wstawkę i. Pokazuje potem puchar zdała i opowiada, że puchar ten ma własność rodzenia w mo mencie kwiatów z nasion. Wsypuje więc troszkę zie mi na wstawkę, na nią wsypuje trochę nasienia, a na
—
91
—
to kładzie nakrywkę k. Przez chwilę opowiada coś odpowiedniego, potem próbuje, biorąc rękami boki pu charu, czy puchar się niby dosyć rozgrzał, a właściwie wydobywa sztyfcik e. Następnie zdejmuje nakrywkę, ściągając ją palcami tak, aby z nią wziąć i wstawkę i wraz z ziemią. Tymczasem kwiatki przez działanie sprę żyny zwolna z pucharu wyrastają.
61. Zwierciadło różane. Z powyższą sztuką zwykli łączyć sztukmistrze tę sztukę, pokazując ją wśród tego, jak puchar z na sieniem przykryty stoi. Mianowicie pokazują oni zwier ciadło, na którem za chwilę zjawiają się róże: biała i czerwona. Róże te zmieniają czarodziejsko swe barwy nawzajem, bledną potem, jakby umierały, a wreszcie zdjęte czarodziejsko ze zwierciadła, które się okazuje znów puste, wrzucane bywają do puchara, który się teraz dopiero odkrywa, a między kwiatami w nim wzrosłymi znajdują się i te obie żywe róże. W y k o n a n ie . Do tej sztuki potrzeba dwóch zwierciadeł. Na odwrotnej stronie jednego wydrapuje się scyzorykiem 2 róże na jednej gałązce i cieniuje się je troszkę delikatnie farbami, jedne jako białą a drugą jako czerwoną. Nie powinny jednak stracić przezroczystości. Liście maluje się całkiem na zielono, aby nie były przejrzyste. Potem oprawia się oba te lustra tyłami do siebie w jedne ramkę, ale tak aby między niemi była przestrzeń 10 milimetrowa. U góry i u dołu ramki, pomiędzy zwierciadłami, znajdują się dwa wałeczki, obracające się na sztyfcikach ab, cd. Na nich jest rozpięta cienka ha materya, pięknie ze szyta, podzielona z góry na dół na dwie części kolo
—
92
—
rami. Mianowicie prawa jej strona jest u góry czer wona, przechodząca zwolna w białe; lewa zaś jest u góry biała, przechodząca ku dołowi w czerwone; tył wreszcie jest na obu połowach zupełnie biały. Na dolnym wałku cd jest walec e, do którego przyczepia się nitkę, którą okręca się około walca, włożywszy kluczyk z dziurą na wystający od wałka cd sztyfcik g, z boku lusterka. Nitka ta przechodzi przez kołuszko / , będące także we wnętrzu ramki i, wychodząc przez rączkę nazewnętrz, kończy się pętelką. Pętelkę tę przy produkowaniu się z tą sztuką, zaczepia się o gwoź dzik przybity do stołu. Do tego lusterka potrzebne jest ciemne etui i takaż tekturka, którą, gdy się zdała pokazuje lusterko, zakrywa się stronę jego, na której są wydrapane róże, aby wyglądało na zwykłe. (Obacz fig. 47.) Przed przed stawieniem więc ma P ^ sztukmistrz lusterko w etui z przykrytą przez ł tekturkę stroną na któj, rej są róże. ^ Przyszedłszy na b scenę, wyciąga luster/ ko wraz z tekturką z etui, pokazuje je z obu stron, jako zwykłe i mówiąc, że to etui jest na nie przeznaczone, wkłada je do etui napowrót, ale tak by tekturka była na dół włożona. Potem opowiada, że umie sztucznie i na szkle zrobić kwiaty. Każe coś zagrać, wyciąga lusterko z etui, zakrywa je zaraz chustką, obraca różami ku widzom, zwolna obciera je chustką i pokazuje róże, potem posuwa się zwolna na
-
93
—
przód, a róże się zmieniają, bo nitka przyczepiona pętelką do stołu obraca materyą. Przy tej sztuce mo że deklamować wiersz następujący (jeżeli łączy tę sztukę z poprzednią.) Dwie róże w pełnym rozkwicie Na jednej gałązce razem: Czerwona oznacza życie, Biała jest śmierci obrazem. Zaś zwierciadło, póki było czyste, Znaczyło serce, jakie ma dziecina — Teraz, gdy są w niem kwiaty różnoliste, Znaczy już serce, co kochać zaczyna, Co się rozwija pod wpływem miłości, W którem już inne życia struny drgają, Takie, że starców nawet, w ich starości, Jakby te róże w innych przemieniają. (Róże się zmieniają) Lecz, jak na róże kiedy przyjdzie zima, Jej wdzięki wszystkie wnet w niwecz obraca — Tak i na serca zimę rady nie ma: Róża miłości żar swój w niej utraca! O! bo to mogą sprawić życia burze, Że miłość zniknie, jak senne widziadła! Umrze! jak umrą, gdy zechcę, te róże Ginie! — Jak giną z mojego zw ierciadła?! (Kwiaty zbladły) Jak trupieszeje świeży dotąd listek? Coraz to bardziej. . . . Już są trupioblade. .. Już tylko zapach. .. Zginął kolor wszystek! Więc je do grobu na spoczynek kładę. (Wkłada zwierciadło różami na dół do etui, które bierze w lewą rękę.) Niech ich spokoju nie zamącą burze, Niechaj odpoczną kwiatki, dawniej hoże...
—
94
—
W tej tu trumience śpijcie lube róże!... — Nie! Dla was z kwiatów należy się łoże! (Wyciąga z tekturą lusterko — rzuca do puchara pozornie zdjęte z lustra kwiatki, pokazuje zwierciadło czyste i kładzie je na stół, w etui włożywszy. Nastę pnie zamyślony i niby zrozpaczony.) Cóż to?! Jam zabił ciebie, kwiatku słodki? Ja zbójcą?! Nigdy! Ja wam wrócę życie! (Wyjmuje sztyfcik, poprawiając niby pucharu pozycyą, okrąża go laseczką i zapala drut magnezyowy.) Z martwych powstańcie me lube pieszczotki!... Słońce zapalam na wasze przybycie! Wstańcie mi żywe, me dzieci, me róże!... — Wstały - jak piękne!? — w bieli i w purpurze!...
62. Głowa gadająca, paląca cygara itd. Sztukmistrz przynosi skrzynkę zamkniętą, poka zuje ją zdała, stawia na stoliku i opowiada, że Edison wynalazł przyrząd mówiący. „Sztuka to wprawdzie, ale nie taka, jak ą ja umiem. Ja bowiem sporządziłem głowę żywą, całkiem podobną do NN. (tu wymienia imię znanej osoby) umiejącą nie tylko powtórzyć to, co się mówi, ale i odpowiadać na pytania i cygara palić; a mam ją w tej skrzyneczce.“ Stawia skrzynkę na stoliku, nie okrytym niczem, odmyka skrzynkę i ku ogólnemu zdziwieniu, widzowie spostrzegają w niej głowę znajomej osoby, uprzejmie z nimi rozmawiającą itd. Później sztukmistrz zamyka skrzynkę, pokazuje ją widzom i odnosi za parawan. Wykonanie. Skrzynka ta dość duża tak, aby się w niej mogła zmieścić głowa, jest czarno pomalo wana bez dna, lub z wykrojoną dziurą w dnie taką,
—
95
—
aby głowa przez nią przeszła. Gdy ją sztukmistrz wi dzom pokazuje, trzyma ją tak, aby dna nie można widzieć. Drzwiczki ma nie z góry, ale z boku. Oprócz tej skrzynki potrzeba jeszcze do tej sztuki stolika 0 trzech nogach, pod którym by się mogła zmieścić osoba. Stolik ten ma wykrojoną w środku dziurę du żą na ludzką głowę, a staw ia się go rogiem do widzów. Między nogami stołu są wprawione dwa duże zwierciadła, sięga jące od blatu aż do końca nóg. Nogi mają im wraz z blatem służyć za ramy. Zwierciadła te łączą się we frontowej nodze w kąt 1 są zwrócone na zewnątrz. (Obacz fig. 48.) Pod stół ten kładzie się dywan. Pod stołem zaś siedzi osoba, która włoży głowę w skrzynkę, gdy ją sztukmistrz po stawi na stole — zanim jeszcze tę skrzynkę otworzy. Otwiera zaś ją dopiero, gdy osoba jest głową w skrzynce. Toż i przy końcu zamknie, a dopiero potem zdejmie skrzynkę ze stołu, aby osoba miała czas wysunąć z niej głowę. — Zwierciadła w ten sposób ułożone sprawią złudzenie, jakby stół był zwykły, bez żadnego urządzenia. Lepiej, gdy się umówi o to z osobą nie znajomą towarzystwu.
63. Głowa ucięta, na półmisku. Sztukmistrz pokazuje na półmisku głowę, świeżo uciętą, jednego z gości, którego do tego wezwał, a potem znów ożywia tego człowieka.
—
96
—
W ykonanie. Do tej sztuki potrzebny jest duży półmisek, okrągły (np. z blachy), z dziurą w środku. Sztukmistrz powiada, że potrafi uciąć komuś głowę i znowu ją przyprawić. Jeden z gości (rozumie się, że umówiony) wyrywa się ze słowami : „To proszę mnie uciąć!“ „Dobrze!“ odpowiada sztukmistrz i wzywa go do siebie. Następnie przeprasza towarzystwo, że operacyi tej nie przeprowadzi widocznie, bo mógłby wstręt wzbudzić, ale że po dokonaniu jej pokaże głowę uciętą, na półmisku. — Spuszcza zasłonę przed sceną, nakłada przez głowę umówionemu półmisek, około szyi kładzie czerwoną materyą, mającą oznaczać krew, pudruje nie co umówionego, każe mu oczy zamknąć całkiem lub tylko do połowy, a usta nieco otworzyć i wsuwa go pod opisany w poprzedniej sztuce stolik, tak aby gło wa na półmisku była widoczną — i odsuwa zasłonę. — Później uwalnia widza z półmiska, ociera z pudru, może nawet trochę uróżować, i za podniesieniem za słony, sztukmistrz i gość, obaj świeży i weseli, kła niają się widzom z uśmiechem. Naturalnie, że odpo wiednia rozmowa widza doda tej sztuce wiele zajęcia.
C z ę ś e IV.
64. Chodzący stolik. Sztukmistrz rozprawia o magnetyzmie i prosi 3 lub więcej osób, by przyszły do stolika i położyły na nim każda rozszerzoną rękę. Po chwilce stolik zaczy na się ruszać, chodzić i rzucać.
—
97
—
W y k o n an ie. Sztukmistrz ma dwa narządka z mo cnej blachy, wyglądające tak, ja k wskazuje fig. 49. Jedno z nich przymocowuje sobie do ręki, od strony pulsu tak, aby je rękaw zupełnie przykrywał, drugie zaś przymoco wuje sobie osoI ijd .^ 9 ba umówiona, która, gdy przyj dzie z innymi do stolika, staje z przeciwnej stro ny sztukmistrza; inne osoby stają po stronach innych. Kiedy sztukmistrz i osoba umówiona kładą ręce na stole, starają się tak posunąć narządka, ahy brzegi stołu w nie weszły i wówczas mogą robić stołem dowolne ruchy. Narządka nikt się nie domyśli, bo całe dłonie będą spoczywały na stole. Uważać, by ktoś nie przyciskał, na złość, mocno stołu.
65. Zamagnetyzowana osoba. Sztukmistrz pogasi światła na scenie i usadowi w fotelu osobę, tyłem do widzów, każe jej oczy za wiązać i stanąwszy przed nią, rozszerza palce prawej ręki i wodzi nią, w pewnej odległości od siedzącego, od góry ku dołowi. Siedzący zaś ma głośno liczyć od 1... dalej. Po chwili, siedzący mówi coraz ciszej, zaczyna się mylić, wreszcie ziewa i usypia. Wtedy sztukmistrz, nakazawszy już poprzednio milczenie, mó wi półgłosem! „Proszę, by ktoś wskazał palcem na siebie, a zamagnetyzowany zgadnie charakter, miejsce mieszkania, imię i nazwisko tegoż.“ I rzeczywiście tak się dzieje, ba nawet przedmioty w ręce trzymane pozna. Tajemnice Magii. I Ą
7
-
98
—
Wykonanie. Sztukę tą można pokazać w towa rzystwie znanem, o którego członkach wie się już na przód, źe będą. Jestto rzecz pamięciowa. Sztukmistrz i umówiony muszą się wyuczyć, porozumiawszy się ze sobą, pewnych pytań. Przypuśćmy, że będzie w towa rzystwie osób 8. Dwie z nich będą miały nazwiska zaczynające się od B - inne od K, inne dwie od S, ostatnie dwie wreszcie od Z. Otóż sztukmistrz układa się z umówionym, że te cztery litery B. K. S. Z. będą oznaczone przez pytanie: Czy w ie sz k to to ? Tj. jeżeli sztukmistrz zacznie pierwsze zapytanie od słowa: Czy, znaczyć to będzie, że tu chodzi o jedne z osób, której nazwisko zaczyna się od B. Jeżeli zaś zapytanie zacznie się od słowa: W iesz np. W ie s z k to to? — to będzie znaczyło, że idzie o jednę z osób, której nazwisko zaczyna się od K. Gdy znów zacznie pytanie od kto? np. K to p o k a z a ł te r a z na s ie b ie , czy z g a d n ie s z ? znaczyć będzie jednę z osób zaczynających się na S, — a kie dy zacznie pytanie od to np. T o b ę d z ie tr u d n ie j, lecz ty i t a k z a p e w n e z g a d n ie s z , znaczyć będzie jednę z osób o nazwisku zaczynającem się od Z. Zamagnetyzowany daje naturalnie zawsze na pytanie odpowie dnią odpowiedź. By zaś zobaczyć dokładnie, o którą tu oso bę chodzi trzeba, znów porozumieć się o drugie pytanie, od jakiego na każdą osobę słowa ma się ono zacząć. Np. Na osobę 1. B. zacząć od: No! np. No to powiedz 2. B. „ „ W ięc np., Więc powiedz 77 77 1. K. „ „ A w ię c n 77 „ „ 2. K. „ „ D o b rz e n n S. „ „ Ha! 2 .8 . „ „ To p o w ie d z 77 77 1. Z. „ „ P ro szę „ 77 77 2. Z. „ „ E rg o „ itd. 77 77 ! •
—
99
—
W prawdzie wobec drugich pytań pierwsze są w podanym wypadku zbyteczne, ale jeżeliby się pro dukowało z tą sztuką np. w gimnazyalnych szkołach, gdzie są różne klasy, lub w ogóle w jakiemś kółku podzielonemnakilka oddziałów, wówczas pierwsze pytanie oznaczyłoby oddział, a drugie pierwszą osobę w każdym od dziale, albo drugą, albo trzecią itd. w każdym oddziale.
66. Zamagnetyzowane motyle. Sztukmistrz przynosi bibułki na papierosy i prosi, by z nich wycięto 3 mo tyle. Bierze je potem w lewą rękę, magnetyzuje prawą — a następnie po rusza pod nemi wachlarzam, a motylki wzlatują w górę, biją się z sobą, a gdy im podstawi bu kiet siadają nań. Wykonanie. Sztuk mistrz ma włosy kobiece w ręce związane w ten sposób, jak wskazuje fig. 50. Na końcu każdym włosa jest przyczepiona odrobin ka miękkiego wosku a każda ta odrobinka jest tymczasem przylepiona do palca pierwszego, drugiego 7m.51. i trzeciego ręki lewej. Kiedy wycięto motylki, które mają mieć taką formę jak fig. 51, odbiera je jeden po drugim i kręcąc niby z ich końców pyszczki i ogonki, 7*
—
100
—
przylepia je do włosów (Obacz fig. 50) woskiem leżą cym na palcu. Potem trzymając je w palcach lewej ręki, zaczyna pod niemi wachlować i puszcza je za chwilę, a one będą łudząco przedstawiały latanie i bójkę motyli. Naturalnie trzeba wprzód wprawy, to i na bukiet będzie je można spędzić.
67. Spirytystyczne odgadywanie oczek kostki lub kart. Sztukmistrz, z zawiązanymi oczyma siedząc w dru gim pokoju, odgaduje ile oczek kostką wyrzucono, lub jak ą kartę wyciągnięto. W y k onanie. Sztukmistrz ma przywiązaną do swojego palca nitkę, której drugi koniec bierze umó wiony, gdy mu oczy zawiązuje. Potem pociąga nitką tyle razy sztukmistrza, ile oczek wyrzucono — (bo umówiony jest przy stole razem z widzami.) Karty zaś oznacza tak: na pik pociągnie raz, na trefl dwa, na karo trzy, na ker cztery. To pierwsze pociągnięcie. — Drugie, po chwilce, po nich będą takie: na asa raz, na króla dwa itd. Z tego sztukmistrz zaraz pomiarkuje. By tern większy podziw wzbudzić, sztukmistrz najpierw, wychodząc do drugiego pokoju bez zawiąza nych oczu, wraca i patrząc naprzód na kogo innego a dopiero potem na umówionego, zgaduje rzuty kostki po ilości palców, które umówiony na kolanach trzyma. Umówiony zaś wciąż się kłóci z nim i podejrzywa głośno innych, że sztukmistrzowi pomagają. Aż wre szcie sztukmistrz oświadcza, że, nie wychodząc z dru giego pokoju, powie nie tylko ilość oczek kostki, ale i odgadnie karty. Wówczas dopiero zaczyna się manipulacya z nitką. Kłótnia z umówionym z widzów do skonale pobałamuci.
—
101
-
68. M agnetyzowanie chusteczek. Sztukmistrz daje wiązać chustki, a gdy już kilka, jedne do drugiej przywiązano, kładzie je w kapelusz, porusza nad nim ręką, i wyrzuca z niego wszystkie chustki rozwiązane. W y k o n an ie. Sztukmistrz podaje dwie chustki do związania. Gdy pierwszy raz związano, podaje (jak fig. 52.) drugi raz do za wiązania. Węzełek więc będzie teraz wyglądał jak fig. 53. Potem poprawia niby związanie. Więc bie rze prawą ręką stronę chu stki e, a lewą ciągnie za koniec a, który wskutek tego1tak się wyprostuje, iż węzełek drugiej chustki na nim będący, da się po nim j posuwać, a nawet z niego zesunąć. Przyciąga potem koniec b, w rzeczywistości i atoli udaje tylko, że go przy ciąga, bo właściwie posuwa go tylko bardziej ku koń cowi a, już to ażeby oba końce były mniej więcej je dnakowo długie, jużto, aże by mógł później węzełek z końca a prędzej zesunąć. Poprawiony niby w ten sposób węzełek pokazuje go ściom, ale z tej strony, która była ku niemu zwróconą, gdyż na stronie, zwróconej ku widzom, są ślady od bytej manipulacyi. Gdy pokazał, zwija pierwszą chu stkę w kłębek, potem owija na nią drugą — podczas
W
—
102
—
czego ściąga zgrabnie i .niewidocznie z końca a wę zełek. Kiedy nawinął drugą chustkę już do połowy, podaje ją, by do jej jednego końca przywiązano znów trzecią chustkę, i postępuje tak samo, ja k i przy pier wszym węzełku. Tak zwijając, będzie miał wszystkie chustki porozwiązywane, zanim je wrzuci do kapelusza.
69. W esoły Jasio. Sztukmistrz wiąże chustkę na kształt pajaca, któ rego potem kładzie na ziemi i zapowiada, że duch tego chłopca jest w pokoju obecny. Woła więc: „Duchu Jasia odezwij się !“ Na te słowa słychać stuk pod kanapą. „Gdzie jesteś ? “ - zapytuje sztukmistrz — a wtedy słychać uderzenie w okno. Wówczas mówi sztuk mistrz. — „A więc wejdź, duchu, w twojego Jasia!“ Po tych słowach Jaś, uwinięty z chustki, zaczyna się poruszać. Sztukmistrz rozkazuje wtedy zagrać i woła: „Jasiu wstań!“ Jaś staje na nogach. „Tańcz!“ Jaś tańczy, znużony potem siada, lega, i znów tańczy itd. Wykonanie. Sztukmistrz przywięzuje do nitki nie duże ciężarki i jeden z nich przypina na oknie, wbiwszy na ramie gwoździk, ku górze zagięty. Nitkę zaś prowadzi około ściany za pomocą takichże gwoź dzików aż na dogodne dla siebie miejsce. Tu ją za czepia o coś. Podobnież i do kanapy przybija gwoździk, (ale pod jej spód) tak, aby ciężarek z tego gwoździka zwisał az na podłogę. Nitkę od tego ciężarka pro wadzi do tego samego miejsca, w którem jest przycze piona nitka od ciężarka będącego przy oknie. Przy gotowawszy sobie tak ciężarki, będzie mógł stukać niemi, gdy pociągnie za nitkę. Po stuknięciach atoli, musi pociągnąć te ciężarki ku pierwszym gwoździkom,
—
103
—
z których zwisają, aby widzowie nie spostrzegli ich na szybie lub podłodze. Dla Jasia zaś robi maszyneryę na boku, gdzie widzowie nie mają dostępu. Mianowicie: przybija po dobnież gwoździki w niewidocznem miejscu do dwu sprzętów np. do dwu stołów, dosyć oddalonych od sie
bie. — Gwoździki te zagina ja k poprzednio i przeciąga przez nie nitkę raz poziomo, drugi raz w formie kąta, tak aby tworzyła razem z tamtą trójkąt, którego dolny róg ma sięgać aż do podłogi. (Obacz fig. 54.) Na rogu tym przywięzuje zagiętą w haczyk szpilkę i, aby mu nie zginęła w ciemności, (bo miejsce to ma być mało oświetlone) zaczepia ją o podłogę. Jasia sporządza w ten sposób: Wiąże najpierw węzełek w środku jednego brzegu dość dużej jedw a bnej chustki — a potem, trzymając chustkę za rogi tegoż brzegu, obraca ją w około, ja k młynek. Gdy się chustka na obu końcach zwinie, wiąże na nich znów węzełki. Ma więc już głowę i ręce dla Jasia. (Obacz fig. 54.) Bierze potem chustkę za dolne rogi, robi nią jak poprzednio kilka razy młynka i będzie miał nogi dla Jasia, gdy znowu na końcach tych rogów wę zełki zawiąże. Aby zaś tułów wyglądał dobrze, zepnie
—
104
—
go nieznacznie szpilką. Mając gotowego już Jasia, bie rze kawałek kredy, by zaznaczyć dlań zaczarowane koło. Rysuje tedy koło na podłodze, ale tak, aby śro dek koła wypadł tam, gdzie szpilka u nitki jest zaha czona o podłogę. Układa Jasia w środku, podczas czego zahacza w okolicy jego głowy szpilkę od nitki i zostawia go leżąco. Idzie potem do tego miejsca, gdzie oba końce rozpiętej nitki się znajdują. (To miej sce ma być stosunkowo daleko od Jasia. Zwykle wiąże się te końce nitki około cienkiego patyczka i zakłada się go — najlepiej — w rączkę klucza u drzwi.) Opierając się niedbale o drzwi, chwyta patyczek, każe coś zagrać i tak niewidocznie kieruje ruchami Jasia.
70. W olność spirytystyczna czyli eteryczna ręka. Sztukmistrz każe się przywiązać do krzesła za nogi i związać sobie za plecami ręce, każdą z osobna, jedne blisko drugiej. Niedaleko od niego, tak aby ręką mógł dosięgnąć, stoi stół, a na nim skrzypce, dzwonki itd. Po związaniu zasłania ktoś sztukmistrza parawanem i w tej chwili słychać jego grę, trąbienie, dzwonienie itd. Gdy się to skończy, odsłania się zaraz parawan a sztukmistrz ja k przedtem siedział, tak i sie dzi — więzy jego nienaruszone. Potem odwięzuje się go od krzesła, on pokazuje ręce z tyłu związane, jak były — idzie do stołu — i w tej chwili wolną ręką bierze papierosa, zapala go, drugą rękę atoli trzyma wciąż z tyłu. Ledwie zapalił, kładzie rękę za siebie i w tej chwili pokazuje, źe ręce są jak były, związane, a węzły nienaruszone. — Wresz cie przerzuca z tyłu naprzód siebie jednym ruchem ręce związane, i trzyma je przed sobą z węzłami nie naruszonymi.
—
105
—
Wykonanie. Sztukmistrz przywiązany do krzesła za nogi, trzymając przed sobą jedne rękę, zarzuca ta siemkę półjedwabną lub zwykłą nicianną na 1 cntm. szeroką, mocną, na tę rękę od wierzchu na spód — (Obacz fig. 55) i każe ją związać najpierw raz. Kiedy mu raz związano, wypręża nieco dłuż szy koniec tasiemki, który trzyma wciąż w drugiej ręce, i każe związać drugi raz. Gdy już drugi raz zwią zano, pociąga mocno trzymany koni e c tasiemki, niby dla lepszego zacieśni enia węzła. W skutek tego pociągnięcia tasiemka w miejscu, gdzie jest zwią zana, tak się wypręży, że guz, czyli węzeł nawiązany, da się po tasiemce posuwać, a więc pozwoli rękę wy dobyć. Drugą rękę daje do związania już za sobą i tę pozwala związać, ja k się wiążącemu podoba. Gdy go parawanem zasłonią, odsuwa prędko guz (węzeł), wydobywa rękę i gra, dzwoni itd. potem kładzie pręd ko instrumenta, rękę szybko wsuwa w tasiemkę i, wy prężywszy ją, posuwa guz na dawne miejsce tj. aż do pulsu ręki. Kiedy pokazuje, że ręce są związane, trzyma je tak, aby tasiemka była dobrze naprężona, to wówczas guzów nikt nie potrafi posunąć. Kiedy ma przerzucić ręce naprzód, wówczas pętelkę tasiemki, z której rękę uwolnił, chowa w rękę, na której jest przywiązana taśma i przerzuciwszy je niby przez głowę, z udaną forsą, przegina się nieco naprzód, kładzie prę dko ręce w to zgięcie, które pokryje jego manipulacyą, i nałożywszy prędko pętelkę na rękę, przedtem z niej uwolnioną, przysuwa do pulsu guz, wypręża ta siemkę i daje węzły oglądać. Przerzucenie takie musi się odbyć bardzo szybko.
-
106
-
71. Baletniczki magnetyczne. Sztukmistrz przedstawia widzom dwie baletniczki z tektury. Jedna z nich, twierdzi, zakochała się w nim po białka oczu, a że i on ją polubił, więc wozi ją z sobą. Drugą przyjął dla jej towarzystwa. I rzeczy wiście figurki te tańczą i po stole i po podłodze. Oświe tlenie sceny co najsłabsze. W y k o n an ie. Sztukmistrz przybija do ściany dwie nitki, jedne w wysokości 2 metrów, a drugą w wyso kości 50 cntm. nad podłogą, potem ciągnie te nitki równolegle do podłogi aż do drugiego pokoju, w któ rym znów w takiej samej wysokości umieszcza je na zagiętych ku górze gwoździkach. Końce tych nitek trzyma ukryty za drzwiami, obserwujący scenę przez szpary drzwi, pomocnik. Nitka zawieszona w odle głości 50 cntm. nad podłogą jest blisko miejsca, gdzie stoi stolik, ściągnięta aż do podłogi. Pod drugą nitką stoi stolik gładki. Sztukmistrz, opowiadając o tych baletniczkach, porusza laseczką przez powietrze nad stołem, chcąc niby pokazać, że nie ma żadnych przygotowań i pod czas tego zahacza laseczką nitkę, będącą nad stołem i nieznacznie ściąga ją aż na stół, zostawiając na niej przez chwilkę laseczkę. Potem bierze laseczkę, magnetyzuje nią niby pierwszą figurę i kładzie ją na stół, ale tak by się nitka za włosy figury zaczepiła. Teraz zwraca się do gości, każe coś zagrać i mówi jakąś odpowiednią historyjkę, coraz to ciszej. Tymczasem goście zaczynają się śmiać, bo figura rozpoczęła taniec. Sztukmistrz się ogląda na stół, wtedy pomocnik zwal nia nitkę i baletnica leży spokojnie, lecz gdy się do gości odwrócił, znów się publiczność śmieje, bo figura
~
107
-
tańczy. Więc jej grozi, figura się kładzie spokojnie. Ale za chwilkę znów tańczy. Sztukmistrz idzie ku niej, ona klęka, lecz on nie dowierza jej pokorze, zdejmuje ją ze stołu i kładzie na nitkę na podłodze. Wyjmuje teraz figurę drugą, a jeżeli ma i trzecią, kładzie je obie na stół, lecz te zaczynają tańczyć, przykłada je laseczką, ale one zrzucają ze siebie la seczkę i hulają. Ba nawet i ta, co na podłodze, wstaje i tańczy — ale ilekroć sztukmistrz spojrzy na nią, kładzie się spokojnie. Muzyka ustaje, na stole też taniec ustaje, ale na podłodze nie. Wreszcie zbiera się figury, a pomocnik urywa nitki i ściąga do siebie.
72. Magnetyczne zgadywanie kart. Sztukmistrz zawiąże jednemu z widzów oczy, zamagnetyzuje go, poda gościom karty, by sobie wy bierali. Wybraną kartę przykłada do czoła zamagnetyzowanej osoby, a ta odgadnie ją zaraz. Wykonanie. Osoba mająca być zamagnetyzowaną, jest umówioną. Musi mieć atoli czoło, oczy i nos tak zbudowane, aby, gdy się jej zawiąże chustką oczy, siedząc prawie prosto, mogła z pod chustki pa trzyć na dłoń swoją, w której ma ukryte małe lusterko. Bece ma niby naturalnie przed sobą złożone. — Kartę przykłada się jej do czoła poziomo, stroną malowaną na dół, tak aby się jakość karty odbiła w lusterku. — Wprzód należy odbyć próbę, by wiedzieć, w którym punkcie trzymana karta odbije się najlepiej w lusterku. Sztukmistrz zapytuje zamagnetyzowaną osobę, (stojąc wśród widzów) jak ą kartę wybrano. Zamagnetyzowany odpowiada. Następnie po kilku takich odgadnieniach, przystawia krzesło do zamagnetyzowanego, kładzie na
-
108
—
niem całą talią kart, zakrywa je chustką i każe z pod chustki wyjąć wybrane przez widzów karty. Zamagnetyzowany to czyni. W ykonanie. Sztukmistrz umawia się z majacym być zamagnetyzowanym, że na każdą kartę zada mu dwa pytania. W pierwszem pytaniu zaznaczy mu ko lor karty, a w drugim jakość figury. Kolor oznaczać będą te cztery słowa: Czy wiesz, co to? (lub) Wiesz pan, co to? W pierwszym razie: czy znaczy pik, wiesz znaczy trefle, co znaczy karo, to znaczy trefle, co zna czy karo, a to znaczy kier. Przy pierwszem pytaniu ma umówiony uważać nie na to, co sztukmistrz będzie mówił, tylko od którego słowa zacznie pytanie, czy od czy, czy od wiesz itd. Gdy od czy , ma się domyślić, że karta jest w kolorze pikowym, gdy od wiesz, w ko lorze treflowym itd. Kiedy zaś sztukmistrz zada drugie pytanie, umó wiony ma uważać od jakiej litery zaczyna się słowo drugie drugiego pytania. Więc jeżeli wybranym będzie as, sztukmistrz zacznie drugie słowo drugiego pytania od a jeżeli król od k, dama od p , (pani) walet od w, dziesiątka od d, dziewiątka od n. (nefka.) Przykład: Gdyby wybrano damę karową, więc pierwsze pytanie może być takie: Co to za karta, czy ją zgadniesz? (Odpowiada: Zgadnę!) Więc pow iedz! (Odpowiedź: dama karowa.) Jeżeliby zauważono, że pierwsza literą drugiego słowa daje się znać umówionemu rodzaj kar ty — wtedy sztukmistrz mówi: „Ależ nie, proszę uwa żać!“ I wtedy dopiero czwarte słowo zaczyna od po trzebnej litery. — Naturalnie, że przed produkowaniem się trzeba się i o to z wspólnikiem umówić. Jeżeliby się sztukmistrz w pytaniu pomylił, wów czas ma chrząknąć, by zwrócić na to uwagę umówio
—
109
—
nego i pytanie poprawnie powtórzyć. A skąd sztuk mistrz wie (bo mu nie wolno zaglądać) co za kartę wybrano? Sztukmistrz za pomocą wolty, (o której przy sztu kach karcianych będzie mowa) wydobywa ze środka wybraną kartę na wierzch i mieszając potem karty, spojrzy na nią i będzie wiedział, co ona za jedna. Wreszcie, wydobywszy tak na wierzch wszystkie wybrane karty, kładzie talją na krześle obok zamagnetyzowanego i mówi doń: „Proszę włożyć rękę pod chustkę i wyciągnąć z leżącej na krześle talii wszyst kie (np.) 5 kart wybranych.“ Ilość wybranych kart wyraźnie zaznacza. Zamagnetyzowany potrzebuje wtedy sięgnąćt ylko pod chustkę i, niby szukając przez chwilę, wziąć poprostu podaną mu przez sztukmistrza ilość kart z wierzchu talii. O tern trzeba go wprzód także poinformować.
73. Zamagnetyzowanie, w jednym momencie, osoby wchodzącej do pokoju. Sztukmistrz daje wybrać dwom osobom po jednej karcie, dzieli talią na dwie części i daje każdej z osób wybierających jedne połowę, by w nią włożyła swą kartę i pomieszała. Wtem wchodzi ktoś do pokoju. Sztukmistrz wznosi rękę do góry, patrzy mu prosto w oczy (wchodzący staje jak wryty) i każe mu, by wyjął z talji obie wy brane podczas jego nieobecności karty. Ten obiera talją i wnet spełnia rozkaz. Wykonanie. Sztukmistrz umówił się poprzednio z wchodzącym, że podzieli taliją na dwie połowy: parzystą i nieparzystą. Do parzystej należeć będą: wszystkie króle, walety, dziesiątki, ósemki. Do niepa
—
110
rzystej: wszystkie asy, damy, dziesiątki, siódemki. Sztukmistrz trzymając palec w środku, gdzie się jedna połówka tak ułożonych kart kończy, a druga zaczyna, rozkłada karty w wachlarz i jednej osobie daje wy brać z parzystych, drugiej zaś z nieparzystych. Tej, która wybrała z parzystych, daje połówkę z nieparzystemi, by w nie swoją kartę wmieszała, zaś tej, która wybrała z nieparzystych, daje połówkę z parzystemi. Odbiera potem każdą połówkę z osobna i tak podaje wchodzącemu, umówionemu, który wtedy bez trudu, zobaczywszy nieparzystą między parzystemi i odwro tnie, wybierze intruza. Gdyby wybrano obie karty tylko z jednej strony, to poda tylko drugą połówkę, by w nią wybrane karty wmieszano — tę też tylko połówkę poda potem umówionemu.
Część
V.
Sztuki karciane. Chociaż niektóre z tych sztuk wielu osobom są znane i są bardzo prymitywne, to jednak sądzę, że nie zawadzi je podać, gdyż mogą je czytać tacy, któ rzy ich dotąd nie znali, albo tacy, którzy nie mając odpowiedniej gibkości palców, tak przy sztukach z kar tami potrzebnej, niemi dopomagać sobie będą do efek towniejszych kawałków.
74. Czy pan zna karty? „Czy pan zna karty?“ zapytuje sztukmistrz gościa. Jeżeli gość odpowie: „znam“ — sztukmistrz mu wtedy: „Ośmielę się powątpiewać“ — i zaraz tego dowodzi.
—
111
—
W ykonanie. Sztukmistrz podaje talją kart roz szerzoną w formę wachlarza i prosi gościa, by sobie jednę kartę wybrał, obejrzał ją i włożył na spód talji, którą sztukmistrz złożywszy, stawia dłuższym bokiem pionowo na stole, (zwróconą malowidłem ku widzowi) i trzyma końcami palców obu rąk po obu krótszych bokach. Kiedy widz kładzie kartę wybraną na spód talji (sztukmistrz do kart nie zagląda wcale), sztuk mistrz palcami lewej ręki przyjmując ją najpierw, po suwa ją nieco ku prawej stronie i zaraz kładzie na niej palce ręki prawej. Wskutek tych ruchów karta ta wystaje nieco po za talją, po prawej stronie. Ażeby zaś po stronie lewej nie można było zauważyć tego podsunięcia, zakrywa ją dobrze wszystkiemi czterema lub trzema palcami ręki lewej. Następnie bierze szybko ze strony, ku niemu zwróconej, jedną kartę prawą ręką, kładzie ją pod spód talii na wybraną kartę, ale tak by wybrana pra wym bokiem mimo to wysterczała i zaraz palcami pra wej ręki bok ten zasiania — i pyta gościa, czy to ta jest karta wybrana. Gość, naturalnie, zaprzeczy; wów czas sztukmistrz, obracając talją stroną malowaną ku stołowi, wyjmuje niby zaprzeczoną kartę z pod spodu, ale właściwie bierze prędko kartę wybraną za wysta jący bok i kładzie ją na stole, tak aby jej malowanej strony nie odkrył. Potem trzymając jeszcze tak samo talją, kładzie znów z wierzchu jej kilka kart na spód, zwraca ją ku widzowi i znów go pyta, czy może ta, co jest teraz na spodzie jest kartą wybraną. Widz znów zaprzeczy — a sztukmistrz wyjmuje rzeczywistą spodnią kartę i kładzie j ą ja k pierwszą na stole. I trzeci raz jeszcze robi tak samo, ja k zrobił raz drugi — a wreszcie, odwracając trzecią, powiada: „Więc nie ta?"
—
112
—
— potem drugą „więc nie ta!“ Widz naturalnie po twierdza, a sztukmistrz: „Więc czemuż nie powiedzia łeś pan odrazu, że ta, gdym j ą panu na początku poka zywał? Widać, że pan nie znasz kart dobrze!“
75. Najprostszy sposób odgadywania wybranej karty, gdy ją w łożą w talją, którą się potem mięsza. Wykonanie. Podaje się do wybrania jednej karty talją. Gdy wybrano, dzieli sie talją na dwie części; jedna część pozostaje na lewej dłoni (karty są odwró cone lewą stroną do wierzchu) a drugą podnosi się do góry w prawej, prosząc by wybraną kartę położono na wierzch kart trzymanych na lewej dłoni. Tymcza sem, obróciwszy nieznacznie karty — będące w pra wej ręce — malowaną stroną ku swemu oku, spogląda się nieznacznie na kartę spodnią tej części i zapamięta się ją — a następnie, położoną na wierzchu kart, le żących na lewej ręce, wybraną kartą, przykrywa się resztę talii z ręki prawej. Potem udaje się, że się ta lją mięsza, a właściwie przekłada się ją kilka razy prędko i daje jeszcze widzowi do przełożenia. Miesza nie, a raczej przekładanie takie, nie wpłynie na nieu danie się sztuki, gdyż wybrana karta zawsze będzie pod spodem tej, którą zapamiętaliśmy sobie ze spodu tej części talii co była w ręce prawej. — Gdyby zapa miętana karta była na spodzie, to wówczas wybrana będzie na wierzchu, gdyż gdybyśmy jeszcze raz przełożyli, to właśnie ta wierzchnia przyszłaby pod zapamiętaną.
—
113
-
76. Odgadnięcie kart, um yślonych równocześnie przez kilka osób. W y k o n a n ie . Sztukmistrz zapowiada, że będzie kładł karty jedne po drugiej i jedne na drugą na stół, rachując atoli każdą, od pierwszej aż do ostatniej. Każdy z obecnych gości ma sobie wśród tego umyślić jedne z tych kart, które będzie, widział i zapamiętać sobie jej liczbę, tj. tę liczbę z porządku, którą sztuk mistrz przy niej wypowie, rachując. — I zaczyna kłaść karty i rachować je, kładąc naturalnie stroną malowaną do góry. Kiedy położy ostatnią, zapamięta j ą sobie dobrze, zbierze delikatnie talją, by kart nie zamięszać, i potem miesza ją, ale tylko tak, jak w poprzedniej sztuce tj. przekłada — i podaje potem dwom lub wię cej widzom do przełożenia (naturalnie na dwie tylko kupki, bo inaczej mogłyby karty zmienić porządek.) Po przełożeniu patrzy na spód, czy przypadkiem ostatnia teraz nie jest właśnie tą samą, co była po przednio ostatnią; — jeżeli tak, to dowodzi, że talja nie uległa przez niby — mięszanie najmniejszej zmia nie. Wówczas potrzebuje tylko zapytać widzów, który numer miała karta umyślona przez każdego z nich. Kiedy widzowie wypowiedzą, każdy numer swej wy branej karty -— wówczas sztukmistrz ułoży sobie w my śli te numera w porządku od najniższego aż do naj wyższego i zaczyna, kładąc znów za porządkiem kartę na kartę, rachować w myśli od pierwszej, aż doliczy do numeru najpierwszego, to jest do numeru najniż szego, a karta która przypadnie właśnie na ten numer, jest umyśloną przez widza, który podał ten numer. Potem ma znaleść kartę tego, który miał po kolei wyż szy od pierwszego widza numer. Otóż do numeru poTajemnice Magii. I.
8
114
—
przedniego widza dolicza znów w myśli po jednemu, kładąc w miarę liczenia dalej karty, jedne na drugą, aż dojdzie do liczby podanej przez drugiego widza, a karta odpowiadająca tej liczbie, będzie wybraną przez tego właśnie drugiego itd. Np. pierwszy widz oświadcza, źe umyślił sobie kartę 20 — drugi, że 5 — trzeci, że 14-tą — czwarty że 8-mą. Sztukmistrz, słysząc to, zapamięta sobie te numera, ale w takim porządku: 5, 8, 14, 20, tj. od naj niższych do najwyższych i potem, kładąc karty, poka zuje piątą, że to ona właśnie jest umyśloną; — potem rachuje dalej w myśli, kładąc dalej po jednej karcie: sześć, siedm, ośm i pokazuje kartę 8 jako umyśloną itd. Jeżeli atoli nie ma na spodzie zapamiętanej przedtem, spodniej karty — to sztukmistrz zaczyna kłaść za po rządkiem, począwszy od pierwszej karty, jedne na drugą, aż trafi na zapamiętaną przedtem przez siebie i od niej potrzebuje teraz liczyć ja k podrzednio, aż dojdzie do numerów wypowiedzianych przez widzów — i zawsze zgadnie kartę wybraną; czyby ona była 5-ta, czy 8-ma itd. zawsze bowiem będzie ona pod tym samym numerem po karcie zapamiętanej. Jeżeliby karta, przez sztukmistrza zapamiętana, była bardzo blisko spodu talii, np. trzecią od spodu — to wówczas kładzie się po niej następujące dwie, ra chując sobie w myśli: raz, dwa — a potem bierze się znów całą talję ostrożnie i liczy się dalej od pierwszej z wierzchu począwszy, a więc: trzy, cztery, pięć itd. U w a g a . Przy sztukach karcianych można wy myślać różne upiększające dodatki np. że się karty odgaduje węchem, bo każdy człowiek ma sobie wła ściwą woń — to znów patrzeniem prosto w oczy wi dzowi, bo iskra z oczu zaciekawionego widza, uderza
—
J 15
—
w oczy zaraz sztukmistrza i wskazuje mu pomyślaną lub wybraną kartę itp.
77. Trzej paziowie i król, nigdy, naw et wśród nieszczęść nierozłączeni. W y k o n a n ie . Sztukmistrz, przeglądając niby karty daje na spód talii jednego waleta, ale tak aby widzo wie tego nieuważali — w lewej zaś ręce zachowuje sobie cztery jakiebądź karty, a na nie kładzie jakiego króla i trzyma te 5 kart tak, aby się wyda wało, że tylko samego króla w teiże ręce trzyma. Najlepiej trzymać te pięć kart w całej dłoni. Następnie wyrzuca na stół z talii pozostałe trzy walety, odkłada na bok resztę talii, pokazuje przelotnie w lewej króla, kładzie zaraz na niego na stronę malowaną te trzy walety i mówi, że król ów z tymi trzema paziami wy brał się raz w podróż i zajechał w nocy do oberży, w której gospodarzem (lub gospodynią) była ta karta. (Tu podnosi pierwszą z wierzchu kartę z odłożonej na bok talii.) Zażądał pomieszkania dla siebie i swoich paziów. Oberżysta go prosi za sobą. (Teraz kładzie sztukmistrz wszystkie karty trzymane dotąd w lewej ręce, a więc trzech chłopców, króla i 4 nad nim karty na wierzch talii szybko), i króla umieszcza na pierwszem piętrze. (To mówiąc, bierze sztukmistrz z wierz chu pierwszą z będących nad królem kart, nie poka zuje jej jednak widzom i kładzie w talją blisko spodu.) Pierwszego pazia umieszcza na czwartem. (Więc wzią wszy drugą kartę, kładzie j ą w górną część talii, ale niech uważa, by jej nie wsunął między te, które leżą na wierzchu, a które były przedtem w lewej ręce trzy mane.) Drugiego pazia umieszcza nie daleko króla —
8*
—
116
-
a trzeciego na dole, by pilnował piwnicy. (To mó wiąc, rozmieszcza te dwie karty odpowiednio.) „Wtem — powiada sztukmistrz — „wszczął się pożar w tej oberży, a król i pazie uciekają.“ Przy tych słowach zrzuca sztukmistrz za porządkiem jedne po drugiej cztery karty, na wierzchu talii teraz będące i o dziw o! widzowie spostrzegają tego samego króla i jego pa ziów razem. Teraz sztukmistrz opowiada, że król i paziowie, tak nie milo zbudzeni, wybrali się do innego hotelu. Król sobie obrał miejsce na samem wierzchu, by na wypadek ognia, sam go naprzód spostrzegł. (To mó wiąc kładzie króla na wierzchu talii.) Jednego chło pca zatrzymał przy sobie, (sztukmistrz kładzie znów na wierzch talii jednego waleta), drugiego kazał umie ścić w środkowem piętrze hotelu (kładzie go więc w środek talii), trzeciego zaś kazał wsadzić do piwnicy by jej pilnował. (Tego trzeciego kładzie sztukmistrz na spodzie nad ostatnią talii kartą, którą jest właśnie, jak wprzód sztukmistrz ułożył, czwarty walet.) — „W tern powstaje trzęsienie ziemi i gruzy się walą.“ Przy tych słowach bierze sztukmistrz górną połowę talii i kładzie na stole, spodnią zaś bierze do ręki i spuszcza od spodu: pierwszego i drugiego waleta na wierzch tamtej połowy i p y ta : „Czy dość tych gruzów?“ Jeżeli widzowie odpowiedzą, że dosyć — wówczas znów zdejmuje z wierzchu połowy talii, leżącej na stole, cztery karty, a będą to: ów król i trzej paziowie. Jeżeliby zaś widzowie żądali, by jeszcze się gruzy sy pały, to spuszcza jeszcze kilka kart, ale musi pamiętać, ile ich było po owych dwóch waletach, a kiedy widzo wie już powiedzą, że dosyć — mówi dalej: „Otóż w tych gruzach zginął król i jego paziowie. Ludność
-
117
—
dowiedziała się o tern i posyła jednego człowieka do prefekta policyi (tu odrzuca z wierzchu jedne ze zby tecznych kart, któremi na żądanie widzów przykrył jeszcze króla i walety.) Prefekt policyi (tu znów od rzuca drugą kartę zbyteczną) posyła ludzi, by kopali, celem znalezienia króla (odrzuca wreszcie resztę zby tecznych kart, które mają oznaczać ilość owych ludzi kopiących) i znaleźli króla i trzech jego paziów razem i jeszcze żywych.“ To powiedziawszy odkrywa obe cnie już na wierzchu będących: króla i trzy walety — i wnet miesza karty, by nie spostrzeżono, że jeden walet się zmienił.
78. Wybrana karta włożona w talją. sama z niej wyskakuje. W y k o n an ie. Sztukmistrz łączy dwie karty, nie daleko od góry, kawałkiem paska gumi-elastyki, (obacz fig. 56) tak, by przestrzeń między niemi, gdy pasek nie jest naciągnięty, wynosiła trzy cntm. -p. . Tak przyrządzone karty ma niedaleko spodu talii włożone, a gdy z niej daje goś ciom wybierać, tak je przytrzymuje, aby ich goście nie dotknęli. Gdy kartę wy brano, odbiera ją i kładzie między te dwie złączone, posuwając ją silniej, aby się guma, parta przez nią, naciągnęła i zrównawszy z całą talią, trzyma mocno wszystkie karty. Zapowiada, że na kom endę: raz, dwa, trzy! sama ta karta wyskoczy. Gdy zwolni tro chę w trzymaniu talją, karta ta wyskoczy rzeczywiście.
—
118
-
79. Karty wybrane wychodzą same ze szklanki. W y k onanie. Sztukmistrz głośno wszystkim mó wi trzy karty, które trzy osoby wybrały. Te wybrane trzy karty wkłada napowrót do talii tak, aby do poło wy wystawały z niej i daje ją jednemu widzowi do ręki, aby ją trzymał w górze. Tymczasem pomocnik sztuk mistrza ma rozłożoną na stole za parawanem jedne talją kart, a drugą talją trzyma w ręce, włożywszy wprzód za trzy pierwsze (od strony malowanej) karty nitkę i wy ciągnąwszy ją do góry. (Obacz fig. 57 1.) Tak ku górze wy ciągniętą nitkę przyciska do pierwszych trzech kart znów trzyma innemi kartami (obacz fig. 57 2) aby się z pomiędzy kart nie wysu nęła, a górny jej koniec zgięty w literę V kładzie na grzbiecie owych trzech świeżo przyłożonych kart i przykłada w formie tejże litery re sztę talii (obacz fig. 57 3), tak aby nitka była między niemi, — a gdy usłyszy wy wołaną przez sztuk, mistrza pierwszą wybraną kartę, bierze taką samą z talii rozłożonej na stole i wsuwa ją w otwarte miej sce trzymanej w ręce talii, tak ażeby się sparła środ
—
119
—
kiem dolnego brzegu na nitce, w tym otworze będącej. Podciąga potem wystającą resztę nitki ku górze, a kartę włożoną między nitkę przykrywa znowu dwoma innemi kartami. (Obacz fig. 57 4.) I znowu robi otwór w dal szej części talii, wsuwa weń nitkę, wkłada wywołaną przez sztukmistrza kartę drugą, przykłada ją dwoma innemi, postępując podobnie i z trzecią. Tak przygo towaną talją (nitka ma wystawać w górze) wkłada do szklanki. — Sztukmistrz zaś po chwilce, gdy wybrano karty (czeka bowiem, aby pomocnik swoje zrobił), idzie za parawan, bierze szklankę z kartami, przyty kając je palcem z góry aby, gdyby przypadkowo za wadził o coś nitką, karty nie wyskoczyły — stawia szklankę na stole i zachacza nić o gwoździk wbity w środek dłuższego brzegu stołu (ale nie od strony zwróconej ku widzom.) Koniec zaś tej nici trzyma po mocnik za parawanem. Sztukmistrz idzie pomiędzy widzów i rozkazuje wyjść ze szklanki najpierw pier wszej, potem drugiej, wreszcie trzeciej karcie. Gdyby trzecią była dama, to niech zaraz nie wychodzi, ale dopiero po dłuższych prośbach. Ile razy sztukmistrz wyda rozkaz, tylekroć pomocnik za parawanem po ciąga nitkę, a karta wychodzi. Po wyjściu ostatniej, pomocnik ściąga nitkę do siebie, a sztukmistrz bierze z szklanką karty i pokazuje widzom, że tam nie było żadnej maszyneryi. Gdyby sztukmistrz nie chciał pomocnika, tedy ułoży sobie sam, dowolnie przez siebie wybrane karty, w talii przez nitkę, jak poprzednio opisano — włoży je w środek dużego bukietu — ma jednak uważać, aby talja w bukiecie nie miała ani za wolno ani za ciasno. Nitka wtedy kończy się pętelką — i jest tyl ko na 20 cntm. długa. Tak przygotowany bukiet trzy
—
120
—
ma w wazoniku na stole. Pokazując inne sztuki z kar tami, podaje wreszcie, wyszukawszy sobie do tego od powiedni pretekst, trzem widzom, trzy takie same karty, jakie wyjść mają z bukietu — i każe im je zatrzymać. Bierze potem bukiet i trzymając go wśród odpowie dniej mowy w lewej ręce, zapina na sobie frak — a podczas tego chwyta nitkę wiszącą od bukietu i za hacza ją pętelką o guzik. Dalsza produkcya już jasna, bo sztukmistrz potrzebuje tylko odsuwać sie niezna cznie od bukietu trzymanego w ręce, albo bukiet ręką od siebie, a karta będzie wychodziła.
80. Czarnoksięzka karta. Sztukmistrz podaje widzom 4 karty: króla piko wego, damę karową, waleta kierowego i damę treflo wą, sam zaś z tej samej lub innej talji bierze sobie z wierzchu kartę, którą jest król pikowy, pokazuje go posiadaczowi króla pikowego i ten i reszta innych wi dzów przyznają, że to król pikowy. Sztukmistrz teraz zwraca się z tą kartą do osoby mającej damę karową i mówi do niej „pańska też taka sama karta.“ Osoba w pierwszej chwili przeczy, bo sądzi, że się o królu pikowym mówi, ale gdy widzi, że sztukmistrz trzyma w ręce damę karo, mówi ze zdumieniem: „Ta! Ale jak żeż król pikowy mógł się zmienić w damę karową? „Nie wiem!“ — odpowiada sztukmistrz i zwraca się do osoby trzeciej i czwartej z takim samym skutkiem. — Słowem jedna i ta sama karta w oczach się zmie nia w ręce sztukmistrza. W ykonanie. Sztukmistrz przyrządza sobie czar noksięską kartę w następujący sposób: Bierze króla pik, odmoczy we wodzie delikatnie kartkę, na której jest figura króla namalowaną, odcina następnie w po
—
121
-
przek jedne połówkę tj. dolnego króla i zdejmie ją z karty. Przy drugiej zaś połówce odlepi tylko do po łowy od jednego boku. t Obacz fig. 59 a.) Bierze po tem kartę: waleta kier, przecina go w poprzek i od lepi całkiem jedne jego połówkę. Tę połówkę przylepia połową do miejsca w którem jest odlepiona górna poło wa króla pik, a drugą połowę zlepia z odstającą połową króla pik, wkle jając na dolnym brzegu tych odstaFid 5 9 . jących (a obecnie mających być zlepionemi) połówek, cieniutką szmatkę, ażeby było do czego przyczepić następne zlepianie. (Obacz fig. 59 b.) Bierze potem damę karo, odcina jednę jej połówkę, a drugą odlepia i przylepia jednę połowę tej połówki pod króla pik, drugą zaś, zostawia wolną, aby z nią jak i poprzednio zlepić połówkę damy trefl. Tak przy rządzona karta będzie miała wygląd taki, jak fig. 60. Kiedy to wyschło, sztukmistrz przechyla zle pek stojący pionowo na oba boki, aby się dobrze ułożył i kładzie to pod prasę, ażeby się wyprostowało. Jeżeli potem przechyli ten zlepek na prawą stronę i trzymając tak przyrządzoną kartę za dolny koniec (ażeby znak karowy palcami zasłonić) pokaże w i dzom, każdy będzie myślał, że to jest król pik, bo go u góry widzi, jeżeli zaś wśród rozmowy weźmie do obu rąk tę kartę i przekręca ją tak, aby zasłonić pal cami znak pikowy, a pokaże widzom, wszyscy będą myśleli, że to dama karowa — gdy znowu, korzysta jąc z chwili przewróci zgrabnie zlepek na lewą stronę i będzie ja k poprzednio pokazywał widzom, przedstawi im waleta kier i damę trefl.
—
122
—
81. Widz nie patrząc w karty, podaje te których się żąda. Sztukmistrz rozrzuca karty na stole i prosi wi dza, by nie oglądając karty podał mu np. damę kie rową. Otrzymawszy ją, żąda np. asa pikowego, po tem dziesiątkę karową itd. Widz podaje mu ciągle, którą chce kartę, nie oglądając jej — a na końcu sztukmistrz dobiera sam sobie jeszcze jedne i pokazuje widzowi, że ten mu podał mimowiedzy wszystkie te, których sztukmistrz żądał. W y k o n an ie. Sztukmistrz zapamięta sobie spo dnią kartę w talii i rozrzuca potem talię po stole tak, aby wiedział, gdzie się znajduje spodnia karta. Potem wymienia nazwę tejże karty i żąda jej. Wówczas widz podaje mu taką jak a się mu nawinie, lecz nie ogląda jej. Sztukmistrz za to spojrzy ukradkiem na nią, a poznawszy ją, żąda jej właśnie od widza. Widz znów jakąś podaje. Sztukmistrz spojrzy na nią, gdy ją z rąk widza odbiera i znów właśnie jej żąda itd. W końcu, gdy mu widz nie podał tej, którą sztukmistrz widział pod spodem, rzecze, spojrzawszy na ostatnią od widza otrzymaną: „a teraz ja sobie wybiorę (tu wymienia nazwę ostatniej otrzymanej karty) i bierze tę, która była pod spodem talii. W ten sposób będzie miał w ręce wszystkie, których żądał.
82. Przykładać sobie do czoła karty, stroną malowaną ku widzom i odgadnąć takowe. W y k onanie. Jeżeli się siedzi naprzeciw lustra, można wziąć talią kart w obie ręce, schylić nieco czoło, i trzymać obu rękami tę talią (bo w ten sposób oczy
—
123
-—
zasłoni się przed widzami) odwróconą figurami ku wi dzom — i po kolei zgadywać każdą kartę, zerkną wszy okiem w lustro, gdyż ona będzie w niem odbita.
83. Przymuszony wybór. a) Jeżeli chcę, by mi widz wybrał pewną kartę, tedy rozkładam karty w formę wachlarza i w środku umieszczam tę pewną. Podchodzę potem prędko ku jednemu z widzów, ale nie zbyt przekornemu, proszę go, by sobie jednę kartę wybrał i trzymając przed nim środek wachlarza, wysuwam palcem, będącym pod spodem tegoż wachlarza, trochę naprzód kartę, którą chcę, aby wyciągnięto, a widz ją weźmie z pewnością. b) In n y s p o s ó b . Rozkładam w formę wachla rza 8— 10 kart a tę którą chcę, by wybrano, umie szczam także, ja k i poprzednio, w środku. Wachlarz ten trzymam w ręce prawej, malowaną stroną ku sobie zwrócony. Lewą ręką biorę za puls u ręki jednego z widzów, każę mu patrzyć sobie ciągle w oczy i wy brać tę a tę kartę, która jest między trzymanemi. Tymczasem poruszam w półkole przed nim owym wa chlarzem, a gdy widz podniesie rękę i rozszerzy palce do wzięcia, wtedy poruszając wciąż wachlarzem, wsu wam mu między palce tę kartę, którą chcę.
84. Karta w jaju. W ykonanie. Jeżeli mam wykonać przymuszony wybór, to włożę sobie naprzód w laseczkę czarodziej ską, która niczem nie jest tylko rurką z tłokiem posu wającym się w niej, kartę umyśloną przez siebie. Stern-
-
124
—
pel od tłoka będzie nieco wystawał z rurki, ale gdy się laseczkę weźmie za ten koniec do ręki, to się go zakryje. Robię przymuszony wybór i palę wybraną kartę nad świecą. Każę potem przynieść świeże jajo, rozbijam je tym końcem laseczki, w którym jest karta, a równocześnie popycham z góry dłonią stempel, przez co karta wejdzie w rozbite jajo; — potem ją z niego wyciągnę. U w aga. W sklepach, trudniących się sprzedażą przyrządów do sztuk magicznych, można kupić sobie różne preparowane karty np. same damy kierowe, sa me króle, same dyski itd.; — talją z jednego końca troszkę węższą itp: — Gdy w taką talją włoży się wybrane przez widzów karty przeciwnie, to jest tak, że szersze ich końce przyjdą na węższy koniec i za ten koniec właśnie uchwyci się talją, to wszystkie inne karty wypadną, a w palcach zostaną tylko wy brane. Otóż z pomocą tak przyrządzonych kart, kto ma choć trochę fantazyi, może robić różne sztuczne karciane kombinacye.
85. Wolta. Jestto sztuka, której znajomość i wprawa w niej daje nam możność pokazywania sztuk karcianych w naj rozmaitszych kombinacyach i z najrozmaitszymi efekto wnymi i dowcipnymi dodatkami. Zaprzeczyć się jednak nie da, że to jest rzecz bardzo trudna. Najmniej trzy dni ciągłego ćwiczenia się, i to przed lustrem przewa żnie, potrzeba, aby się w nią dobrze wprawić. Tak ją robią. Najpierw rozłożywszy karty w wa chlarz, podaję go widzowi, aby zeń wyjął sobie jednę kartę i obejrzał ją. Kiedy ją ogląda, ja składam
—
125
—
karty do kupy, dzielę talją na dwie części. Jednę część trzymam na lewej dłoni, a drugą w prawej ręce podniesioną. Obejrzaną kartę każę położyć na wierzch tych kart, które trzymam w lewej ręce i potem zaraz kładę na karty, będące w lewej ręce, te karty, które trzymałem w ręce prawej. W chwili atoli, gdy karty z ręki prawej już dotykają tych, które są w lewej, wkładam przedostatni palec lewej ręki między obie części, spierając go pierwszym członkiem na części kart będącej w lewej ręce (obacz fig. 61) i dopiero spuszczam jna to karty z ręki prawej. To musi odbyć się szybko. Również szybko obejmuję tak złożoną talją trzema pozostałymi palcami ręki lewej (obacz fig. 62), i trzy mam ją mocno — a ręką prawą, rozszerzywszy palce, zakrywam całą talją z wierzchu. Trzymając tak karty i ręce, prze chylam je nieco na dół, by koniec kart zwrócony ku mnie szedł nieco do góry, a koniec zwrócony ku wi dzom, pochylił się na dół. W ten sposób karty są prawie niewidzialne, zwłaszcza, że je z frontu zasłania ręka prawa. Dla rozmaitości mogę prztykać przedniemi brzegami kart. Teraz rzecz najtrudniejsza. By sobie ją ułatwić, bo i najwprawniejszemu coś się zepsuć może, mówię coś do gości, by ich oczy od rąk odwrócić — a tym czasem rękami odbywam następną manipulacyą. Brzu szkami kciuka, palca średniego i przedostatniego ręki prawej chwytam przez górną część kart, część będącą
126
—
na spodzie, ale tak, abym nie przycisnął części górnej. Następnie część górną kart palcami, któremi ją po stronie prawej trzymam (tj. średnim palcem, będącym pod spodem górnej połówki i pozostałymi trzema ręki lewej) podnoszę do góry, tak jak gdybym otwierał ksią żkę od lewej ku prawej stronie (nieruchomy grzbiet książki przedstawiają tu wyliczone właśnie owe cztery palce) a brzuszkami ręki prawej podnoszę podobnież część dolną; zaś punktem nieruchomym w tej części jest lewy brzeg dolnej części kart. Więc pozycya kart będzie taka jak na fig. 63. Fig. 63. nieruch, punkt U #"
a
d
^
nieruch, punkt
Potem podnoszę część dolną coraz wyżej, (obacz fig 64) aż w ten sposób część dolną założę na górną F ig . 64. punkt nieruch.
punkt nieruch.
(obacz fig. 65.) Dokonawszy tego zesuwam karty i prztykam niemi, bo już wolta zrobiona. Kartę, włob punkt nieruch. gpF“
a
Fig. 65.
V
''d
punkt nieruch.
żoną przedtem w środek, mam już na wierzchu i mogę robić z nią co chcę. Gdy odwrócę talją stroną malob
Fig. 66.
a_
waną ku widzom, a palcami ręki lewej przytrzymam nieco wierzchnią tj. wybraną kartę, mogę mięszać za
—
127
—
ciekle i nikt mię nie posądzi, że źle mieszam, a jednak kartę wybraną mieć będę zawsze do dyspozycyi na wierzchu — i bez zwrócenia uwagi czyjejkolwiek, mo gę ją zobaczyć i wiedzieć, co to za karta. Gdybym chciał mieć trzy wybrane na wierzchu, to woltuję ka żdą pojedynczo tj. najpierw dam jedne wybrać i zwoltuję ją, potem dam drugą wybrać i zwoltuję ją itd.; ale w tym wypadku, tj. gdy chcę mieć kilka zwoltowanych kart jednę na drugiej, robiąc wachlarz (gdy mam już jednę zwoltowaną) muszę go robić, od strony prawej ku lewej rozszerzając karty, — wów czas zwoltowana pierwsza karta będzie w ręce lewej. Prawą ręką, bez narażenia się na podejrzenie o malwersacye, biorę część spodnią kart, bo tak mi dogodnie, a część wierzchnią zostawiam w lewej ręce, i w ten sposób druga, trzecia itd. wybrana karta będzie zawsze kładziona na pierwszej. (Pożytekztego obacz Część IV.72.) Można też i wszystkie trzy karty wybrane, złożone ra zem, zwoltować. Po zwoltowaniu, sztukmistrz zapytuje się zawsze, czy ma karty mięszać, czy nie. I stósownie do życzenia postąpi. Woltować należy bardzo szybko.
86. Którą z porządku ma być wybrana karta. Gdy zażądają, by była np. 5-ta — to sztukmistrz, mając zwoltowaną kartę na wierzchu, zesuwa ją kciu kiem troszkę na dół (trzymając karty więcej prosto, nie poziomo, aby nie dostrzeżono zesuniętej) i wyciąga naprzód pierwszą po zwoltowanej i rzuca na stół, po tem drugą, trzecią, czwartą, a jako piątą rzuca zwol towaną, którą ma zesuniętą na wierzchu talii pod kciukiem.
-
128
87. Po jakiej karcie ma być karta wybrana. Gdy zażądają np. po damie pikowej, sztukmisrzt patrzy pod spód, czy przypadkiem ta dama nie jest na spodzie, bo wtedy wprost oświadcza, że w takim ra zie musi być pierwsza karta i rzuca zwoltowaną na stół. Gdy damy pikowej nie ma na spodzie, to zesuwa jak poprzednio kciukiem zwoltowaną kartę troszkę na dół i rzuca potem następujące karty jedne po drugiej, aż trafi na damę pikową, po której bezpośrednio rzuca wziętą z wierzchu zwoltowaną kartę.
88. Czy mam znaleźć w kieszeni kartę wybraną? Gdy tego zażądają, sztukmistrz kładzie do swojej lub cudzej kieszeni talją i niby chwilę szukając, bie rze z wierzchu zwoltowaną.
89. Czy wybrana karta ma się sama zaprezentować? Jeśli tak — to sztukmistrz bierze talją brzuszka mi palców : kciuka po jednej stronie węższej, a palca średniego po drugiej stronie węższej, następnie posuwa na stronę prawą, aż do połowy, kartę zwoltowaną i rzuca całą talją dość silnie na stół, wówczas zwoltowana karta odwróci się sama malowidłem, podczas gdy inne będą leżały grzbietem do góry. Używać do tego talii nowej!
90. Przerzucie wybraną kartę przez stół. Zwoltowaną kartę przytrzymuje sztukmistrz mo cno mięśniami dłoni, a resztę talii tą samą ręką rzuca na stół, zostawiając w dłoni kartę zwoltowaną i prędko
—
129
—
sięga taż dłonią pod stół, zadrapnie go paznokciami, wydobywając niby przezeń kartę i — wyjąwszy rękę z pod stołu rzuca kartę na stół.
91. Wędrująca karta przez ciało ludzkie. Sztukmistrz podobnie ja k w tamtej sztuce zatrzy muje kartę zwoltowaną w dłoni, reszę kart talii daje jakiejś osobie prędko do ręki, aby podniósłszy j ą w gó rę, trzymała; — sięga pod jej buta lub do jakiego obok będącego pudełka i niby stamtąd wydobywa wybraną kartę.
92. Ślepiec widzący Sztukmistrz daje wybrać trzy karty, pomiesza je w talii, którą położy na stole i nakryje chustką. Każe sobie zawiązać oczy i pyta: czy ma te trzy wybrane karty znaleźć przez chustkę, czy pod chustką. — Udaje, że szuka rozrzucając, (czy przez wierzch, czy pod chustką) talią, ale wprzód uchwyci z wierzchu trzy wprzód zwoltowane karty i trzyma je w ręce. Potem rzuca je, jako wyszukane.
93. Proszę powiedzieć: Moja karto, pójdź tu! Sztukmistrz zapewnia widzów, że te sztuki udają się mu tylko dla tego, iż karty są widzom posłuszne. Na dowód tego, da wybrać kartę, zwoltuje ją, na ży czenie pomiesza i mówi do widza: „proszę puknąć w talią i zawołać: Moja karto, pójdź tu !“ — a wtedy naturalnie zawołana (wybrana) karta będzie na wierzchu. Z tego, co dotąd napisano o wolcie, poznać łatwo, że kto umie woltę zrobić, może kombinować próżne sztuki z kart. Tajemnice Magii. I.
®
—
130
-
D o d a t e k .
f i g i e l k i p r z f stole. 94. Cztery posłuszne kulki z chleba. Kulki te kładzie sztukmistrz pod kapelusz, leżący na stole; — ale kładzie je pod stół, a jedna z nich niewidocznie przeleci z pod jednego kapelusza pod drugi. Wykonanie. Sztukmistrz robi cztery kulki z chle ba i kładzie je na stole. Prosi o dwa kapelusze, tylko z nie zbyt powyginanemi krysami. Bierze jedną kulkę, kładzie ją osobno na stole i mówi, że ją nakryje jednym kapeluszem. Bierze też kapelusz ręką prawą u dołu za krysę, tak aby cztery palce tej ręki obrócone były ku wnętrzu kapelusza. Gdy kulkę nakrywa, chwyta ją zgrabnie między palec wskazujący i średni, zostawia kapelusz niby na niej, a prędko chwyta kapelusz drugi w podobny sposób jak tamten i pokazuje w pewnej odległości od tamtego kapelusza, że stół jest próżny, i na to próżne miejsce kładzie kapelusz, ale nieznacznie spuszcza pod niego równocześnie kulkę. Bierze potem kulkę drugą w rę kę prawą i tę rękę wsuwa pod stół, który trochę po drapie palcami, jak gdyby robił w nim dziurę dla kul ki, a kulkę podobnie jak i tamte zachowuje między palcami, wskazującym i średnim. Wyjmuje z pod stołu rękę, chwyta w sposób, jaki przedtem opisałem, k a pelusz podnosi go i pokazuje pod nim będącą kul kę, którą przedtem był tam spuścił. Znowu kładzie na nią kapelusz, spuszczając pod niego drugą kulkę,
którą miał schowaną między palcami i bierze trzecią. Z nią podobnie postąpi, ja k postąpił z drugą; tak sa mo też postąpi i z czwartą — poczem woła: „A ty kulko z pod pierwszego kapelusza, marsz pod drugi! Podnosi kapelusz pierwszy i pokazuje, źe kulki nie ma — podnosi potem drugi i wszyscy się dziwią, że i czwarta kulka pod nim się znajduje.
95. Zgadywanie godzin na zegarku. Sztukmistrz zgadnie każdą godzinę umyśloną. W y k o n an ie. Sztukmistrz każe umyślić sobie go dzinę i wyciągnąwszy zegarek, prosi widza, który so bie umyślił, aby d o l i c z a ł do umyślonej godziny po jednostce za każdym razem, gdy sztukmistrz stuknie zapałką w zegarek, a gdy przyjdzie do liczby 18, niech zamiast 18 zawoła: stój! Np. gdyby widz umy ślił sobie godzinę 9, to gdy sztukmistrz pierwszy raz puknie w zegarek, widz mówi sobie w myśli: 10, gdy drugi raz puknie 11 itd. Otóż sztukmistrz, pierwszy raz pukając w zegarek zawsze uderza zapałką w miejsce, gdzie jest nazna czona godzina 5-ta; drugi raz — w miejsce, gdzie jest naznaczona godzina 4-ta; trzeci raz gdzie 3-cia; czwarty raz gdzie 2-ga; piąty raz, gdzie 1 sza; szósty raz gdzie 12-sta; siódmy raz gdzie 11-sta itd. Może tyle ude rzeń nie będzie potrzeba, bo widz mógł umyśłeć godzi nę 12-stą, a więc prędzej doliczy do 18 czyli do „stój“ — ale umyślnie podałem tyle uderzeń, by wiedzieć, w którym kierunku ma się pukać po cyfrach, ozna czających godziny. Gdy bowiem widz zawoła „stój“ sztukmistrz akurat wtedy będzie trzymał zapałkę na umyślonej godzinie.
-
132
-
96. Moneta w bułce. Sztukmistrz sprawia sposobem, jaki mu najdogo dniejszy przy stole, że moneta znika. Potem każe po dać dwie bułki lub kromki chleba; w jedne wbija nieznacznie i zgrabnie monetę (która może być i na znaczoną) i podaje do wyboru. (Obacz: Przymuszony wybór Część III 29.) W wybranej właśnie bułce lub kromce znajduje się moneta, która była znikła.
97. Wbić sobie w gardło nóż stalowy. Sztukmistrz wstaje od stołu i stojąc naprzeciw gości, wbija sobie nóż stołowy w gardło. W y k o n an ie. Sztukmistrz postara się o trzonek do stołowego noża taki sam, z jakimi będą noże przy stole. Trzyma ten trzonek w ręce lewej, w której ma równocześnie i nóż stołowy. Ostrze, ku sobie zwrócone chwyta we dwa palce ręki prawej i podniósłszy rękę lewą z nożem wyżej niż usta, ręką prawą zbliża ostrze ku ustom, ale nagle spuszcza nóż, nie wypuszczając go z lewej ręki, na lewe przedramię, tak aby spoczął na rękawie, a trzonek sam, który trzymał w lewej rę ce wkłada w usta, które podnosi do góry, wyciągając szyję, ręce zaś spuszcza tak, by nie zdradzić ukrytego na przedramieniu noża i podpiera się rękami pod boki. Po chwili, wznosi szybko lewą rękę ku górze, wyciąga trzonek z ust, błyskając równocześnie nożem, który zaraz rzuca na stół, a trzonek chowa zgrabnie do kieszeni-
-
133
98. Zgubione nakrycie znajduje się w rękach gości. Sztukmistrz, gdy może, pozbiera noże i widelce ze stołu i schowa do swego rękawa. Gdy ich potem szukają, idzie do osoby, do której chce, chwyta ją za końce rękawa i niby z jej rękaw a wytrząsa zgubę. Niech jednak uważa, aby tak stał, iżby nie było widać że to z jego rękawa te rzeczy wypadają.
99. Szklanka znika z kolan. Sztukmistrz, siedząc przy stole rozpościera na ko lanach dwie serwety, tak aby brzegami stykały się mniejwięcej w środku jego ud. Kładzie potem na nie szklankę, nakrywa ją drugą serwetą, uderza w nią dłonią i szklanka nagle znika. Wykonanie. Do tej sztuki używa sztukmistrz schowki (serwantki) 3. (Obacz Część I. D. b.) Schowkę tą przyszywa sobie z tyłu do kamizelki na gumielastyce. Naciąga ją, gdy już siedzi przy stole, po pod siebie, aż ją wciągnie między oba uda. Wtedy kładzie dwie serwety na swoje uda tak, aby zetknięcie się ich brzegów przypadło nad otwór schowki. Kładzie potem na to miejsce szklankę, nakrywa ją trzecią ser wetą, poczem przygniata ją dłonią, a szklanka wpada mu w schowkę. Zaraz też wstaje, aby szklanka por waną była przez gumę aż na grzbiet jego pod surdut — i zrzuciwszy serwety, pokazuje, że szklanki nie ma. Jeżeli ma dziurę w tylnej kieszeni surduta, może za chwilę, szukając niby chustki do nosa, szklankę wy dobyć i w jaki efektowny sposób ją oddać. Baczyć musi, by szklanka, uciekając pod niego, nie uderzyła o krzesło.
—
134
—
100. Ile się zmieści koron w kielichu jeżeli się doń naleje wina zupełnie równo z jego brzegami. Jeżeli widzowie powiedzą mniejszą ilość koron, niż cztery, to wówczas sztukmistrz mówi, że co więcej nadto, to będzie jego własnością. W y k o n an ie. Sztukmistrz wyciera serwetą lampkę (kieliszek do wina) na zupełnie sucho. Nalewa potem wina doń, ale tak aby brzegów u góry nic a nic nie zwilżył. By nalał równiutko, niech ułoży swe oczy w linii poziomej z brzegami kieliszka (lampki.) Potem trzymając w palcach koronę, wkłada ją na środku kie liszka we wino, tak aby większa jej połowa była we winie i dopiero wtedy ją puszcza na dno. To samo robi z drugą, trzecią itd. Jeżeli wino jest starsze, a więc gęstsze, może się wtedy w kieliszku zmieścić i 9 koron, a w szklance podobnie przyrządzonej o wiele więcej.
lejestF s^tuk tomu pierwszego Str.
P r z e d m o w a .................................................................
3
C z ę ś ć I.
W s tę p n e u w a g i. A. B. C. D.
Osoba s z t u k m i s t r z a ................................................................7 C z a s ........................................................................................... 9 M i e j s c e .................................................................................. 9 Zwykle przedmioty pom ocnicze............................................11 a) Laseczka cz a ro d z ie jsk a ..................................................... 11 b) Schowki ( S e r w a n t k i ) ......................................................12 E. Szanżowanie i E sk a m o to w a n ie ................................................... 13 F. Z a s a d y ........................................................................................ 15 C z ę ś ć II .
S z tu k i p o le g a ją c e g łó w n ie n a z r ę c z n o ś c i. A. Sztuki wstępne. 1. Róża z p o w i e t r z a ...............................................................15 2. Znikanie rękawiczek i zjadanie ich . . . , ,1 7 3. Zjadać całe jabłka, rękawiczki, całe ja ja itp.znajdując się w pośrodku w i d z ó w ..................................................... 19 4. F i g l a r z - g e n i u s z e k ...............................................................19 B. Sztuki z monetami. 5. 6. 7. 8. 9. 10.
Nieuchwytna k o r o n a ...............................................................23 Nieuchwytna d z ie się c io g ro sz ó w k a ....................................25 Moneta znika ze środka chustki, rozpostartej na stole . 26 Błyskawiczne przerzucanie monet z ręki do ręki . . 27 Czarodziejska moneta . 28 Przebijać monetę przez surdut, nierozdzierając go. Toż i przez kapelusz • .............................................................28 11. Magnetyczna m o n e t a ............................................................ 29
II. 12. 13. 14. 15. 16. 17. 18. 19. 20. 21. 22. 23. 24. 25. 26. 27. 28.
Str. Kilka sztuk monet niknie z ręki w oczach widzów . 29 Monety znikają za pomocą muazkulów rąk . . .3 0 Zmienianie się monet w rękach widzów . . . .3 1 Złośliwa m o n e t a ..................................................................... 32 Korona przechodząca przez środek stołu pod spód, przed oczyma w id z ó w ..............................................................................33 Moneta ginąca z ręki za podmuchem . . . .3 5 Umywanie rąk m o n e t ą ........................................................... 36 Wesoła k o r o n a ..............................................................................36 Wędrująca d z i e s i ę c i o g r o s z ó w k a ......................................... 37 Korona n u r e k .............................................................................. 38 Siłacz, czyli gięcie monet i zegarków bez złamania ich 39 Czarodziejskie pomnarzanie pieniędzy . . . .4 0 Posłuszne monety . 43 Deszcz złoty, czyli zbieranie pieniędzy z ludzi, sprzętów i p o w i e t r z a . ..............................................................................45 Moneta w r o n a .............................................................................. 49 Pod którym lichtarzem ? Numer czy orzeł . . .4 9 Kto dotknął m on ety ?.....................................................................50 C z ę ś ć III.
Sztuki z przyrządami. .
29. 30. 31. 32. 33. 34. 35. 36. 37. 38. 39. 40. 41.
Przymuszony w y b ó r .....................................................................51 Zaczarowane w i n o ..................................................................... 52 Geniuszek k r a w c e m .....................................................................52 W orek S e z a m k a ..................................................................... 57 Ja ja z ust • .............................................................................. 60 Chustka od dziadka . 62 Wesołe j a j k o ............................................................................. 65 Złotonośne ja ja czyli figiel B o s k a ......................................... 65 Nitka zawsze pocięta i zawsze cała . . . .6 6 Pierścionek c i o c i ..................................................................... 67 Cudowna s z k l a n k a .....................................................................69 Czarodziejska karafka .................................................. 70 Czyszczenie gardła laseczką czarodziejską, jak o jedyny środek przeciw d y f t e r y i ............................................................71 42. Czarodziejski s t o l i k .................................................................... 72 43. Skrzynka biednego m a g i k a .................................................. 73
III. Str.
44. Cylinder beczką z w in em ........................................................76 45. Sztukmistrz pijący tysiące kieliszków rzeczywistego wina a nie upijający s i ę ................................................................ 77 46. Kieliszki z winem wyciągać z kieszeni . . . .7 8 47. Wyciągać z chustki miseczki szklanne z pływającemi rybkami . 78 48. Chustkę przemienić we flaszkę z winem . . .7 8 49. Z butelki, z której się piło wino, wyleci żywy kanarek, gdy się ją s t ł u c z e ................................................................ 79 50. Przemienianie chustki w jaja, a jaja w chustkę w oczach w i d z ó w ................................................................................. 80 51. Z próżnego cylindra dobywać różne przedmioty . . 80 52. Morze czarne . 81 53. Kubki i piłki, których wielką ilość można zmieścić w ma łej p r z e s t r z e n i ....................................................................... 82 54. Same przez się rodzące się baloniki . . . .8 3 55. Jajecznica na poczekaniu z niczego . . . .8 4 56. Robienie ciastek z mąki, na poczekaniu . . . .8 5 57. K latka z ptaszkiem rzucona w powietrze znika . . 86 58. Dziecko wydobyć z c y l i n d r a ............................................87 59. Palcem przebić c y l i n d e r .....................................................88 60. Puchar k w i a t k o w y ..............................................................89 61. Zwierciadło różane . . . , . . .9 1 62. Głowa gadająca, paląca cygara itd..................................... 94 63. Głowa ucięta na p ó ł m i s k u ............................................95 C zęść
IV.
Sztuki spirytystyczne i magnetyczne. 64. 65. 66. 67. 68. 69. 70. 71. 72.
Chodzący s t o l i k .............................................................. 96 Zamagnetyzowana o s o b a ..................................................... 97 Zamagnetyzowane motyle .................................................. 99 Spirytystyczne odgadywanie oczek kostki lub k a rt . 100 Magnetyzowanie c h u s t e c z e k ...........................................101 Wesoły J a s i o ...................................................................... 102 Wolność spirytystyczna, czyli eteryczna ręka . . 104 Baletniczki magnetyczne . . . . . . . 106 Magnetyczne zgadywanie k art a) b). . . . 107
IV. Str.
73. Zamagnetyzowanie, w jednym momencie, osoby wcho dzącej do p o k o j u ...............................................................109 C zęść V.
Sztuki karciane. 74. Czy pan zna k a r t y ? ..................................................... 110 75. Najprostszy sposób odgadywania wybranej karty, gdy ją włożą w talją, którą się potem mięsza . . . 112 76. Odgadnięcie kart, umyślonych przez kilka osób . . 113 77. Trzej paziowie i król, nigdy, nawet wśród nieszczęść nie r o z ł ą c z e n i ........................................................................115 78. W ybrana karta, włożona w talją, sama z niejwyskakuje. 117 79. K arty wybrane wychodzą same ze szklanki . . 118 80. Czarodziejska k a r t a ......................................................120 81. Widz nie patrząc w karty, podaje te, których się żąda 122 82. Przykładać sobie do czoła karty, stroną malowaną ku widzom i odgadnąć t a k o w e ............................................ 122 83. Przymuszony wybór a) b ) ............................................. 123 84. K arta w j a j u ....................................................................... 123 85. W o l t a ...................................................................... 124 86. K tórą z porządku ma być w ybrana k arta? . . . 127 87. Po jakiej karcie ma być k arta w ybrana? . . . 128 88. Czy mam znalesć w kieszeni kartę w ybraną? . . 128 89. Czy wybrana karta ma się sama zaprezentować? . 128 90. Przerzucić w ybraną kartę przez stół . . . . 128 91. W ędrująca karta przez ciało ludzkie . . . .129 92. Ślepiec w i d z ą c y ...............................................................129 93. Proszę powiedzieć: Moja karto pójdź tu! . . 129
Dodatek. Figielki przy stole. 94. 95. 96. 97. 98. 99. 100.
Cztery posłuszne kulki z c h l e b a ................................... 130 Zgadywanie godzin na z e g a r k u ................................... 131 Moneta w b u ł c e ..............................................................132 Wbić sobie w gardło nóż stołowy . . . . 132 Zgubione nakrycie znajduje się w rękach gości . . 133 Szklanka znika z k o l a n ..................................................... 133 Ile się zmieści koron w kieliszku pełnym wina . . 134
Ißjestr sztuk tomu drugiego. A. Sztuki z przyrządami. S tr.
1. Świetnie procentująca mennica. — Sztukmistrz topi ko ronę w ręce i z tego robi przez płomień świecy dwie k o r o n y ......................................................................................... 3 2. Róg Amaltei. — Widz robi z papieru tutkę i sypie z niej, mimo że próżna, na rozkaz sztukmistrza całe sto .......................................................................5 sy kwiatów , 3. Kanarek Fenix. Żywcem spalony zostawia po sobie ty l ko jajko, z którego gdy się je włoży do szklanki z sie mieniem, ptaszek się zaraz o d r o d z i........................................... 6 4. Wędrowny zegarmistrz. Zegarek potłuczony w możdzieżu i zjedzony potem, znajduje się uwiązany u korzonka kw iatka w wybranym przez widzów wazonie . . 8 5. Włożyć kilka pierścionków, wypożyczonych od widzów na laseczkę z obu stron t r z y m a n ą ......................................... 10 6. Kwiat winny. Sztukmistrz pije z kieliszka wino — w tern się ono rozlewa, pada na suknie widzów, plami je — ale te plamy przemieniają się w żywe kw iaty . . 11 7. Czarodziejska miednica. W szklannej, białej i przeźro czystej miednicy, napełnionej wodą, myje się sztukmistrz, a potem wylewa tę wodę na widzów, która się w kwia ty z m i e n i a . .............................................................................. 12 8. Przebić sobie palec gwoździem, albo dłoń nożem, w oczach w i d z ó w ...............................................................................13 9. Czarodziejski lejek, którym wydobywa się wypite przez widza wino . , .................................................................15 10. Zabite w oczach widzów dwa gołębie: biały i czarny — podczas smażenia odżyją, ale czarny będzie miał białą główkę, a biały c z a r n ą ............................................................ 15 11. Papierośnica, w której są papierosy, jeżeli sztukmistrz chce nimi kogo potraktować, a znikają, jeżeli nie chce p o t r a k t o w a ć .............................................................................. 17
VI Str.
12. Duża kostka, położona na wierzchu dwóch kapeluszy, przechodzi niewytłómaczalnym sposobem dodrugiego . 19 13. Czarodziejska portmonetka Pieniądze wydobywa się z niej przez stół i również przez stół w kłada się na ich miejsce k o s t k ę ....................................................................... 21 14. Czarodziejska portmonetka. Pieniądze z ręki nikną, znaj dują się pod puszką — pod puszką przemieniają się w kostkę i t d ....................................................................... 23 15. Czarodziejska portmonetka. Nigdy w niej pieniędzy nie brakuje, dla sztukmistrza, w ręce zaś każdego innego przemieniają się w p i a s e k ............................................25 U w ag a: (Te trzy sztuki 13, 14 i 15 są n ajp ięk n iejsz e z rodzaju „salonow ych“ , ja k ie zdołano wymyślić.)
16. Czarodziejskie zwierciadło Twardowskiego. W tern zu pełnie czarnem zwierciadle gdy się zapali pod niem cza rodziejski ogień, zjaw iają się postacie przodków, fakta historyczne itd. wśród obłoków — i potem znikają . 28 17. Amorek pocztylionem. Piękny Amorek przenosi w tajem niczy sposób zegarki, pierścionki itd. do oznaczonej osoby i przynosi potem od niej list i też rzeczy . . .3 1 18. Najnowsza i najsmaczniejsza kaw a z w aty a la Kneippkaffe — zrobiona w oczach widzów i podana im do picia. 35 19. Kieszonkowa cukiernia. Próżna, a gdy się w nią rzuci skrawki papieru i szmatki, zrobią się zaraz z tego w niej karmelki itd................................................................................ 37 20. Kanarek zabity, ożywia się w kielichu i wylatuje z niego wesoły, mając na szyi rzucony dawniej w powietrze p i e r ś c i o n e k ...................................................... . 3 7 21. Mefistofel w służbie — przenosi chustkę i pierścień z pa pieru do cytryny — w m o m e n c i e .................................. 38 22. Ogień z ust . 40 23. Żywa mennica. Sztukmistrz pije wodę, która natychmiast przemienia się w grosze . . . . . 41 24. Czarodziejski bukiet, który na rozkaz przyjmuje różne barw y .......................................................................................41 25. Wrzucony do szklanki pierścień znika z niej natych miast i zjawia się pod kołnierzem widza . . .4 2 26. Znikająca ze szklanki moneta je st w kieszeni którego z widzów. . . 43
VII. Str.
27. Moneta wędrująca przez r ę k a w .........................................43 28. Mnożące się same przez się monety, przed widzami, na t a l e r z u ........................................................................................44 29. Rękawicznik z Madagaskaru. Zwykła rękawiczka prze mienia się w rękach sztukmistrza w olbrzymią, to znów w maleńką — to znika — to wreszcie staje się natu 45 ralną ........................................................ 30. Zegarek na strzał z pistoletu znika z pudełka, a na drugi strzał zjawia się w n i e m ............................................................ 49 31. Błyskawiczna oranźerya, w której kw iatki posiane ręką widzów, przy nich w tej chwili rosną i kwitną . . 50 32. Beczka p. Twardowskiego, z której sztukmistrz traktuje widzów różnymi trunkami, zapomocą jednej i tej samej pipy 52 33. Wolny w niewoli. Sztukmistrz uwalnia się z więzów, mimo że je widzowie t r z y m a j ą ..........................................53 34. Wydobyć różne rzeczy z miski, napełnionej wodą, nie zmaczając palców ............................................................54 35. Czarodziejski amulet. W razie niebezpieczeństwa, grożą cego sztukmistrzowi przedstaw ia różę . . . .5 4 36. Odpowiedź jasna ja k na dłoni. Zjawią się nagle na czy stej d ł o n i ................................................................................... 55 37. W ystaw a precyozów — które nikną, a potem pod sie dzącym na krześle widzem nagle się zjawiają, skoro sztuk mistrz do niego strzeli z p i s t o l e t u ......................................... 55 38. Sztukmistrz w kłopocie Przez niezgrabność stłukł zega rek; naprawiając go przemienił go w cebulę, a wreszcie w dobry zegarek, tj. w ten sam, który się znajduje w próżnem przedtem pudełku, opieczętowanym przez widzów 56 39. Moneta u c i e k i n i e r .....................................................................58 40. Ugotowane raki ożywiają s i ę .................................................. 58 41. Sztuczny obrazek niknący i zjawiający się w ramach za uderzeniem laseczki czarodziejskiej . . . .5 9 42. K arta trzymana w ręce przemienia się w kanarka . 60 43. Mądra kaczka z blachy płynąca do ziarna, a uciekająca od o g n i a ....................................................................................... 60 44. Róża zmienia k o l o r y ............................................................ 61 45. K ura Twardowskiego, znosząca ja ja w pierścionkach . 62 46. Kucharz w kłopocie. Groch mu z garnka wyskakuje je den po drugim ...................................................... • . 62
VIII. Str.
47. Wesołe jabłko, skaczące samo...................................................62 48. Sztukmistrz pewny swego. Kura znosi mu ja ja z jego podpisem na białku................................................................... 63 49. Czarodziejskie pismo. Tylko świadom sprawy może je znaleść i odczytać..................................................................... 64 50. Zięć i teściowa. Zabawny i rozweselający figiel zobraz ków przez dotknięcie ich laseczką czarodziejską. . . 64 51. Sztukmistrz unoszący się w powietrze...............................65 52. Moneta, rzucona z chustką w powietrze, wpada któremu z widzów pod kołnierz............................................................ 65 53. Praktyczna k o n e w k a . ..................................................... 66 54. Męki Tantala. Widz nie może zjeść kaw ałka cukru, cia steczka, pomimo głodu i szczerych chęci. . . .6 7 55. Sztukmistrz przemienia w rękach swych kartę w różę. 67 56. Końcęm noża zapalić świecę................................................. 68 57. Zgadnąć, ja k ą liczbę wyrzucono kostką. . . .6 8 58. F akirska sztuka z pierścieniami metalowymi, które niepoprzecinane, wchodzą jednak jeden w drugi i tw orzą różne f i g u r y ........................................................................69
Sztuki z kartami. 59. Czytanie w myślach. Myślą wybrane karty sztukmistrz odgaduje........................................................................................72 60. Wybrana karta wpada z talji do zamkniętego pudełka. 73 61—65. Sposoby zmuszenia widzów do wybrania karty, którą sztukmistrz chce..........................................................................74 66. Wybraną kartę przybić sztucznie do drzwi. . . .7 6 67. Zgadywać karty, umyślone przez kilka osób. . . .7 7 68. Spalić kartę i z jej popiołów, włożonych do kielicha stworzyć całą......................................... . . . 78 69. Talja kart, oprócz karty wybranej, znika z kielicha. . 79 70. Sztukmistrz przechodzi przez środek karty. . . .7 9 71. Chłopiec lub dama, stósownie do życzenia. . . .7 9 72. Wolta jedną ręką........................................................................80 73. Karta wybrana przez widza zmienia się w jego rękach. 81 74. Znakom ity w ęch, którym sztukm istrz rozróżnia figurę od niefigury................................................................................................... 81 75. Studencka zabaw a kartam i, bardzo zajm ująca. . . 82
IX. Str. 76. Posłuszne karty, które na rozkaz przechodzą się z pod k a p e l u s z y ............................................................................... 82 77. Czarodziejski obraz, do którego aż za szkło przylatują z talii karty, gdy sztukmistrz w nią strzeli . . .8 3 78. Grzeczny kawaler. Zamknięte w pudełku karty robią sobie wizyty i bawią się r a z e m ....................................................85 79. Przewóz trzech królów i trzech spikniętych ich paziów przez r z e k ę .............................................................................. 87 80. Sztukmistrz przez słuch, gdy w kartę puka, pozna która była p o r u s z o n ą ...................................................................... 88 81. Karta, podarta, wystrzelona znajduje się w wybranej bułce cała, a jeden jej kaw ałek zachowany przez widza stosuje się do niej ja k najdokładniej . . . .8 9 82. Czarodziejski strzał —przez który karta z talii znajduje się w ramkach za szkłem w pudełku zawiązanem i opieczętowanem ...................................................90 83. Sztuczne rzucanie k a r t a m i ............................................ 92 84. Ręka w agą — tak że oznaczy zawsze ilość k art będą cych w kupce nie biorąc ich, tylko ważąc . . .9 2
Różne figle, zabawki i sztuczki towarzyskie. 85. Dowcipne fundowanie ....................................................93 86. Pewna w y g r a n a ................................................................ 94 87. Jaśnie oświecony. Sztukmistrz płonie ogniem . . 95 88—90. Różne postacie. Sztukmistrz przemienia w idzów : a) w murzynów b) w duchy, c) w poczwary . . 95 91. Nauka brzuchomówstwa (Bauchrednerkunst.) . . 96 92. Sztuczne dzielenie — czyli nienaturalne pomnażanie . 97 93. Sztuczne rachowanie. Zgadywanie liczby wybranejprzez
widzów w nieobecności sztukmistrza . . . .9 7 94—96. Sztuki z k w a d r a t a m i ......................................................98 97. Sztuczna gw iazdka.............................................. 99 98. Nienazwalna k a r ta ............................................. 100 99. Sztuczne ułożenie k a r t ..................................... 100 100. Wybraną kartę powiedzieć na ucho . . . . 100 101. Szybkie nawlekanie nitki(sztuczne) . . . . 101 102. Z suchego noża ź r ó d ło .................................... 102 103. Potęga m y ś l i .................................................. 102
D rukiem K. M i a r k i w Mikołowie (Nicolai O.-S.)