Prawa przyrody a ducha.
Należę do pokolenia, które przepojono zamłodu prze
konaniem, jako świat ducłia nie stanowi żadnej Zasadniczej
odrębności, lec...
4 downloads
0 Views
Prawa przyrody a ducha.
Należę do pokolenia, które przepojono zamłodu prze
konaniem, jako świat ducłia nie stanowi żadnej Zasadniczej
odrębności, lecz tylko dział pewien jednolitego świata przy
rody, z czego prostą konsekwencją był wniosek, że sprawy
duchowe podlegają prawom wspólnym z przyrodą i że co
kolwiek prawdą jest w przyrodzie, jest nią zarazem dla du
cha, dla myśli i uczucia. Reakcja przeciw tym mniemaniom
bywała z reguły słaba metodycznie, niedostawało jej ścisło
ści, to też nie zdobywała sobie wpływu na umysły. Jeżeli
potem ubywało zwolenników monistycznemu przyrodniczemu
światopoglądowi, nie można tego faktu przypisywać odkry
ciu odrębnych praw dla świata duchowego, boć dotychczas
odkrycia takiego nie dokonano, lecz było to objawem na
stępczym odkryć w innych dziedzinach, stanowiąc ich sku
tek pośredni. Bliższy wgląd w rzeczy wykazał dotkliwe luki
w przedwczesnych, pospiesznych generalizowaniach filozofji,
opartej wyłącznie na przyrodniczych studjach; rozwiał zau
fanie, z jakiem przyznawano przyrodnikom monopol genera
lizowania za wszystko i za wszystkich. Dedukcyjnie docho
dzono do wniosku, że tedy nie mogą obowiązywać te same
prawa ducha, którym podlega materja. „Nie mogą". Samo
wyrażenie takie mieści w sobie nienaukową aprioryczność!
Bo też zaprzeczenie wspólności praw pochodziło raczej z pe
wnego odruchu, z buntu przeciwko materjalistycznemu poj
mowaniu świata, aniżeli z badań naukowych. To też nie brak
historyków, którzy wolą się nad tym przedmiotem nie za
stanawiać, a nawet oświadczają, że ich on nic nie obchodzi.
286 PRAWA PRZYRODY A DUCHA
Olbrzymia większość historyków nie lubi słuchać żadnego
„filozofowania" około faktów historycznych i patrzy na rzad
kie w tym kierunku próby z największą niechęcią. Niektórzy,
żądni syntezy i pragnący wiedzieć, na co i poco z takim
mozołem opisuje się wydarzenia dziejowe, co nie powinno
przecież stanowić magazynu rupieci, pracują nad tem, jakby
uczynić z historji naukę ścisłą, nakształt przyrodniczych,
i poszukują, coby z tamtych nauk przyswoić historji, jak ją
uczynić podobną do nich. Powstaje błędne koło: jakżeż od
rzucać rezultaty stamtąd, skąd się chce czerpać metodę?
To też robi się pauza i kwestję o wspólność lub odrębność
praw świata materji a ducha pozostawia się następnym po
koleniom.
Jest niewątpliwie wiele słuszności w mniemaniu, jako
zawcześnie na rozwiązanie tego problemu; istotnie, zbyt wiele
jeszcze jest niewiadomych. Z drugiej strony nowe odkrycia
darzą nas takiemi niespodziankami, iż nie można się dziwić
tym, którzy przestrzegają przed generalizowaniem, zanim się
należycie przetrawi nowe zdobycze.
Istnieje atoli sposób badań, zawsze dostępny, zawsze
pewny, nie kryjący w sobie żadnego niebezpieczeństwa,
mianowicie dochodzenie indukcyjne. Historycy wysnuwali
„prawa" z reguły z pominięciem drobiazgowych badań spe
cjalistów. Generalizowanie historjozoficzne polegało zazwy
czaj na przeskakiwaniu ogniw, a więc podłoże niedopisy-
wało, zbyt wątłe, niedość spoiste.
Sądziłbym, że czy historyk, czy niehistoryk, nie może
tu nic innego robić, jak tylko badać sprawę każdego prawa
zosobna, a zawsze metodą indukcyjną, nie bawiąc się przy-
tem w żadne historjozofje. Nie można przesądzać, czy się
powiedzie dojść do wyników, któreby mogły być przydatne
jakiejkolwiek historjozofji; tem bardziej nie można poszuki
waniom narzucać jakiejkolwiek teorji zgóry. Poszukiwanie
naukowe nie zna haseł, a dociekanie naukowe nie troszczy
się o to, jakiemu uogólnieniu posłuży kiedyś za fundament;
samo dociekanie bowiem niczego nie przewiduje.
Kierując się indukcyjną metodą, powierzając się jej bez
względu na to, dokąd mię zawiedzie, daleki też jestem od
wszystkich t. zw. systemów filozoficznych naszych czasów.
PRAWA PRZYRODY A DUCHA 287
Mniejsza z tem, że niebardzo uważam je za systematyczne
i że częstokroć wyczuwam w nich więcej dialektyki, niż ści
słego rozumowania, ale żaden z nich nie zajmuje się sprawą,
którą tu podejmuję. Zależy mi wielce na tem, żeby uniknąć
pod tym względem nieporozumienia.
Ograniczam się do stosunku praw przyrody i praw
ducha, nie badając stosunku metafizycznego duszy do ciała
wogóle, poprzestając na pewnej cząstce tego problematu,
mianowicie na cząstce niedostrzeżonej, zaniedbanej, której
nikt podjąć nie raczył. W przeciągu dziesięciolecia 1896-*-1907
wystąpili Bergson, James, Busse i Driesch,J
) robiąc wyłomy
w materjalistycznym światopoglądzie. Słusznie pierwszy z nich
uważa radość tworzenia,, rozkosz twórczą,, za cel właściwy
samemu tylko człowiekowi; można się pisać na wiele z tego,
co on powiada o kulturze i twórczości, wzmaganej pracą
rozwoju dziejowego, ale zasadnicze ujęcie kwesrji wydaje mi
się u niego niezupełnem. Nie wystarcza stwierdzić, że życie
jest czemś rożnem od procesów fizycznych i chemicznych,
boć życie samo, jako takie, niekoniecznie jeszcze ma być
czemś duchowem. Zycie mogłoby się okazać jakimś nowym
rodzajem procesu materjalnego, poza fizycznemi i chemicz-
nemi; czyż wszystko ma być duchem przez to samo, jeżeli
znajduje się poza fizyką i chemią? W takim razie postęp
nauk odbywałby się kosztem kurczenia świata ducha; każda
nowa nauka groziłaby uszczupleniem możliwości, w obrębie
"•) 1898, Bergson: „Matiere et memoire. Essai sur la relation de
ćorps a 1'esprit".
1898, :James: „Humań,immortality. Two supposed obiections to the
doctrine".
1900, Busse: „Die Wechselwirkungen zwischen Leib und Seele und
das Gesetz der Erhaltung der Energie".
1903, tenże: „Geist und Korper, Seele und Leib".
1907, Driesch: „The science and philosophy of the organism".
* 1913, Bergson: „L'ame et corps" — odczyt, wydany w r. 1919 w zbio
rze: „Energie spirituelle".
1916, Driesch: „Leib und Seele ais Prfifung des psychologischen
Grundproblems".
Prof. Rubczyński w swej „Filozofji życia duchownego" zwraca
uwagę, jako myśl filozoficzną dzisiejszą wyprzedził w niejednem W. Szo-
kalski: „Początek i rozwój umysłowości w przyrodzie", 1886.
288 PRAWA PRZYRODY A DUCHA,
których dałoby się stwierdzać duchowość. Postęp byłby do
prawdy równoznaczny z coraz większem zaprzeczaniem od
rębności świata duchowego. Z drugiej strony słusznie zwró
cił uwagę już Majewski,J
) jako Bergson oparł wszystko na
tezie, że psychika zwierzęcia a człowieka stanowią dwa od
rębne, a jednako całkowite rozwiązania przez przyrodę tego
samego problemu, z czego wywikłać można się było ledwie
przypuszczeniem jakiegoś zboczenia człowieka z normalnej
drogi rozwojowej, jakiegoś „skoku". Czyż Bergson nie tłu
maczy danej niewiadomej w ten sposób, że wstawia na jej
miejsce niewiadomą inną?
Obojętnem jest dla naszego ściślejszego tematu, czy
działalność mózgu jest produkcyjna, czy z Williamem Jam-
sem tylko permisyjna i transmisyjna. Obojętna kwestja „du
szy obszerniejszej", robiącej w dziejach postępy także za-
pomocą „skoków". Czy to przyjąć, czy odrzucić, jednako
na nic się to nie zda poszukującemu wykładnika w stosun
kach praw obojga światów. Bo co innego ich samych sto
sunek, a co innego stosunek praw niemi rządzących. Stwier
dzenie, jako świat duchowy jest czemś innem, nie wyjaśnia
nic a nic, jakim dach podlega prawom, chyba że zechcemy
uciec się do „metody" apriorycznej.
Radykalizm Bussego też niczego nie wyjaśnia. Monizm
idealistyczny, doprowadziwszy Bussego do ogólnej formuły,
iż upatruje w przejawach fizycznych odbicie bytu ducho
wego, powszechnego i wszędzie jednego, jakby zawiódł swego
twórcę w połowie drogi. Busse zawisł w jakiejś mgławicy
dialektycznej. O ileż konkretniejszym jest Erazm Majewski,
gdy, przerabiając również monizm na idealistyczny; powiada:
„Gdybyśmy siły przyrody zniewalali własnemi siłami fizjo-
logicznemi, wówczas machiny nie dawałyby żadnych plusów,
albowiem skutek fizyczny nigdy nie przewyższa przyczyn
fizycznych"... Maszyny są przedłużeniem członków ciała,
a więc duch rządzi temi siłami. ...Zagadką życia wykazać —
zdaniem Majewskiego — jako czynnik niematerjalny rządzi
siłami fizjologicznemi.2
)
x
) Majewski Erazm: „Nauka o cywilizacji", tom IV, str. 51.
2
) Tamże 122, 123, 126.
PRAWA PRZYRODY A DUCHA 289
Idealizm monistyczny jest rozmaity, bo różnemi dro
gami można sobie wyimaginować syntezę materjalizmu
z idealizmem. Naprz. Majewski uznaje wprawdzie, jako duch
rządzi siłami fizycznemi (na przykładzie naszym), ale po
spiesza wytłumaczyć, że rządzi „prawem fizjologicznem,
a dopiero na jego gruncie prawem społecznem".*) Wska
zówka dość wyraźna, że monizm idealistyczny niewiele fol
guje idealizmowi.
Dalej idzie Hans Driesch, uznający, że zjawiska ży
ciowe mają prawa odrębne, i rozciągający swą harmonijną
ekwipotencjonalność z kształtów na funkcje, Ależ zjawiska
życia, to jeszcze nie przejawy duchowe!
Cała filozofja ostatniego pokolenia kręci się w tem
błędnem kole istnej gry wyrazów, gdzie myśląc o duchu
mówi się „życie" — a pojęcie „życia" służy do zalepiania
wszelakich luk w rozumowaniu i braków w obserwacji. Trudno
jednak nie wymagać ściślejszego odróżnienia życia od ducha;
życie niekoniecznie bywa duchowem, może być ściśle zwie-
rzęcem, cielesnem, fizjologicznem. Mówiąc tedy „życie" —
nie mówimy właściwie nic ani na jedną, ni na drugą stronę.
Filozofowie ostatniej doby dużo rozumowali, niewiele
stosunkowo badając; byli w niemałym stopniu nieświado
mymi racjonalistami. Zaniedbali ukazywać nam sprawdziany.
Kiedy n. p. Driesch chce wykazać odmienność budowy ele
mentów świata psychicznego a fizycznego, przytacza trzy
spostrzeżenia zagmatwane a trzeciorzędne.2
)
Bardzo też często miesza się w filozoficznych wywo
dach ostatniej doby kwestję nieśmiertelności duszy a nie-
zniszczalności duchowej. Pośrednio obie łączą się w niejed
nym punkcie, niewątpliwie; a jednak są to kwestje dwie,
a każda wymaga oddzielnego traktowania w nauce. Zasad
niczo są też te kwestje wcale nie dwiema postaciami jednej
i tej samej, jakby wynikało Z wywodów nowszych filozofów.
Nieśmiertelność duszy dotyczy wieczności, a niezniszczal-
ność duchowa liczy się tylko z bytem ziemi, do wieczności
*) Tamże, str. 123.
*) Witołd Rubczyński: „Filozofja życia duchowego", Części I, ustęp
III D. — Ani w dziele Rubczyńskiego nie bywa jedno oddzielone wy
raźnie od drugiego.
Prz. Pow. t. 174 19
290 PRAWA PRZYRODY A DUCHA
żadnych nie mając roszczeń. Biorąc rzeczy ściśle, możnaby —
jak mniemam — uznawać niezniszczalność objawów ducha
ludzkiego, przecząc nieśmiertelności duszy.
Badając stosunek praw ducha a materji nie mam po
trzeby użyć któregokolwiek ż dzisiejszych „systemów" za
punkt wyjścia; sądzę nawet, że żaden z nich nie byłby mi
przydatny. Jestem historykiem, a historja jest nauką induk
cyjną niemniej od chemji, a bardziej od fizyki. Wspomnia
łem o tych systemach dlatego tylko, żeby uprzedzić zarzut,
jakobym ignorował zdobycze pragmatyzmu, paralelizmu, wi
talizmu, i t. p. Musiałem choć pokrótce wskazać, czemu
wszystkie te zdobycze nie zdadzą mi się na nic. Muszę do
ciekania swe urządzać tak, jakby tamto wszystko nie istniało.
Nie chcę żadnego a żadnego założenia ogólnego, z któ
rego miałbym wywodzić swe szczegóły. Wolę drogę od
wrotną. Od szczegółów zacznę i po prawdzie szczegółami
będę wciąż operował, ażeby nie stracić konkretnej pod
stawy wnioskowań, ażeby ani na chwilę nie wyjść z obco
wania ze sprawdzianami.
Jeżeli pośród szczegółowego badania nasunie się siłą
rzeczy jaki wniosek ogólniejszy, nie ominę go; ale będę do
niego przywiązywał wagę dlatego właśnie, że zrodził się
samą siłą rzeczy, że nasunął się w sposób taki, iż go po
minąć nie można, a nie z tendencji jakiejkolwiek. Przystę
pując do swego przedmiotu, zapominam, czy wiedziałem
cokolwiek przedtem o nieśmiertelności duszy, o metaficz-
nem ujęciu rzeczy, o świecie nadprzyrodzonym. Będzie tem
lepiej, jeżeli podczas badania, niekrępowanego żadnemi za
łożeniami, wyłoni się to i owo indukcyjnie.
Bezwględność przyrodniczego światopoglądu, wyklu
czanie zasadnicze ducha, poczęło się jednakże załamywać.
Doskonałym punktem obserwacyjnym było zawsze to, co
pisał prof. W. M. K o z ł o w s k i , jeden z najgorliwszych
szermierzy przyrodniczego światopoglądu, wielce wojowni
czy w tym kierunku, który jednak umiał z „żywymi naprzód
chadzać" i bywał i jest echem każdorazowego „stanu nauki".
Właśnie podczas układania niniejszego rozdziału padły
z jego strony słowa, których przytoczenie dosłowne najle
piej wyjaśni rzecz samą i przebieg tej sprawy.
PRAWA PRZYRODY A DUCHA 291
„Stanowisko przyrodnicze w dążeniu swem, uzasadnio-
nem zresztą, do mechaniczno-przyczynowego tłumaczenia
zjawisk świata, nie doceniało człowieka, jak przeceniał go
mitologiczno-teologiczny pogląd poprzedniego, romantycz
nego okresu. Lecz już w ostatniem dziesięcioleciu XIX w.
pod wpływem pobudek płynących z dążeń do reformy spo
łecznej, stanowisko humanistyczne zaczyna coraz bardziej
równoważyć jednostronność naturalizmu, a bierze stanowczo
przewagę w rozwoju myśli wieku XX. Jeżeli nieodzownym
warunkiem powodzenia w zakresie przyrodoznawstwa jest
obezduchowienie przyrody, usunięcie z niej myśli, jako
czynnika wpływającego na bieg jej wypadków, a przez to
uozynienie z wiedzy doskonałego, niezależnego od jakich
kolwiek bądź poszczególnych celów, więc wszelkim posłusz
nego narzędzia do opanowania świata, to użycie tego na
rzędzia spoczywa jednak na przeświadczeniu o możności
stanowienia samorzutnie swych celów, o związku naszej
działalności z naszym etycznym poglądem na świat. Życie
myśli i ducha, wyrugowane z dziedziny przyrodoznawstwa,
środka powodzeń ludzkich — zająć winno wysokie i samo
dzielne stanowisko w humanistyce, nauce celów i wartości
ludzkich. Metodyczne ograniczenia i zacieśniania poglądów,
niezbędne tam dla tem doskonalszego wykucia narzędzi, nie
powinno być pódniesiene do dogmatu niepokonanego, do
konstytucyjnej zasady świata".
„Ogniwem, ułatwiającem porozumienie między temi
dwiema wielkiemi dziedzinami wiedzy: nauką o środkach
czyli przyrodoznawstwem, a nauką *o celach czyli humani
styką, stały się odkrycia w zakresie budowy i czynności
mózgu"...
„Rozwój kbry mózgowej, organu świadomości, mogą
cej wpływać na bieg ewolucji i modyfikować ją przy po
mocy wiedzy, nakłaniając do celów ludzkich, staje się punk
tem zwrotnym w całej sprawie ewolucyjnej; istoty jej po
zbawione były automatami, wytworami przypadkowego
zbiegu ślepych sił przyrody. Od chwili jej powstania
i rozwoju w samodzielny organ myśli ewolucja ta humani
zuje się, zaczyna ulegać kierownictwu myśli i woli ludzkiej".
Nie nastąpiło tu wcale jakieś „nawrócenie" Szawła, on
19*
292 PRAWA PRZYRODY A DUCHA
nadal wojuje po staremu z „manją średniowiecczyzny" i wy
sławia wiedzą przyrodniczą za to, że „wyzwoliła ludzkość
od zmory średniowiecczyzny" — jakto wyraźnie zaznaczyć
pospiesza na końcu tego samego oświadczenia, z którego
zacytowaliśmy tamto, jakby w obawie, żeby tamto nie było
źle zrozumiane. To tylko „ewolucja", ale bądź co bądź ku
humanistyce, a nam tu o to chodzi.1
)
Ewolucją tę rozpoczął w Polsce Erazm Majewski, a na
czelne w niej stanowisko, jako twórca nowego światopo
glądu, zajął Jan Danysz we Francji.
Hegemonja przyrodnictwa nad humanistyką polegała
zasadniczo na przeświadczeniu, jako wszystko jest przyrodą,
a więc tylko przyrodnicy zdołają wykrywać „prawa" —
wspólne wszystkiemu. Najsilniejsza, bo najsilniej i najściślej
określona reakcja przeciw temu wytworzyła się w nauce
polskiej ostatnich lat. Florjan Z n a n i e c k i powiada: „Po
gląd, że zjawiska kultury powstały ze zjawisk przyrody,
a więc są jeszcze przyrodniczemi w swej ostatecznej istocie,
jest jawną niedorzecznością"... „Ewolucja przyrody nie może
nam wyjaśnić powstania i rozwoju kultury, lecz przeciwnie,
hisforja kultury może dopiero rzucić pewne światło na istotne
dzieje natury, tej natury, którą znamy"... „Niepodobna ne
gować realnego wpływu, który zjawiska zmysłowe, ujęte
w system przestrzenno-materjalny, wywierają na życie kul
turalne. Wpływ ten jednak musi być określony w terminach
humanistycznych i badany zapomocą metod nauk huma
nistycznych". 2
)
Mam właśnie zamiar zastanowić się nieco nad sprawą,
czy przejawy życia zbiorowego podlegają prawom przyrody.
Ani mi w głowie przeczyć a priori. Trzeba atoli zbadać
zosobna prawa każdego z dwóch światów, materji i ducha,
i następnie metodycznie ję porównać. Orzekając, jakoby zna
jąc prawa przyrody znało się prawa wszelkich życia obja
wów, popadło się w ciężki błąd, a raczej w istną kopalnię
najgrubszych błędów, boć wielce fatalnych w skutkach.
Zbadawszy jedną tylko dziedzinę życia, odnieść jej prawa
*) W. M. Kozłowskiego „Od tłumacza" przy dziele Jana Danysza:
„Geneza energji psychicznej", Lwów 1923, str. IX—XI i XIII.
2
) FI. Znaniecki: „Wstęp do socjologji", Poznań 1922, s. 35, 36, 42, 71.
PRAWA PRZYRODY A DUCHA 295
w czambuł do drugiej, bez specjalnych dociekań, jakby
mocą jakiegoś dekretu apriorysfyćznego — było postępo
waniem zaiste wielce nienaukowem.
Sądzę, że zagadnienie musi podlec badaniu umyślnemu,
osobnemu, specjalnemu. Metoda prosta: brać prawa przy
rody jedno po drugiem i przy każdem rozważyć zosobna,
czy się stosuje zarazem do świata ducha, a zarazem i do
historji. Taka prosta metoda indukcyjna wydaje mi się nie
tylko stosowną, ale też uważam ją za jedyną mogącą wieść
do celu.
Jest to tem potrzebniejsze, ponieważ niekoniecznie re
zultat badań musi być ogólnie-potakujący, lub ogólnie prze
czący; wcale niekoniecznie musi wypaść, jako prawa są tu
i tam wspólne, lub też przeciwnie, że żadne z praw przy
rody nie ma zastosowania w świecie ducha. Może zachodzić
coś trzeciego: może bywać czasem tak, a czasem owak, że
nie wszystkie wprawdzie prawa są wspólne, lecz niektóre
owszem. Nie widzę tedy innego sposobu, jak osobne śledze
nie każdego prawa pojedynczo, bez oglądania się na inne:
prawa.
Zadanie nięladal Ilu uczonych trzeba, by je wykonać?
I jakich uczonych?
Ja tedy -tego nie wykonam; mogę co najwięcej dać
przykład i zrobić początek. Ale tutaj nie o to mi chodzi,
' by roztrząsnąć pod tym kątem widzenia wszystkie prawa
przyrody, ale tylko o przykład metody.
Wybierzmy się tedy na poszukiwania w zakresie każdego
prawa zosobna. Ponieważ prawa materji są udowodnione
i pewne, one przeto posłużą nam za wskaźniki, o co pytać.
Tą metodą postępując, spostrzeżemy na samym wstę
pie, że istnieje cały szereg praw przyrody, wobec których
poszukiwanie tożsamości lub odrębności świata ducha za
krawałoby jia śmieszność, lub złośliwość. Czyż nie byłoby
złośliwością zapytywać, jak to objawy życia duchowego re
agują na prawo rozciągłości i podzielności, ściśliwości i roz
szerzalności, na prawo ciężkości?1
) Podobnież posunęłoby
ł
) Nazywa się wprawdzie dość często stolice i wogóle centra zalud
nienia „punktami ciężkości" • lub nawet wprost „środkami ciężkości" —
ale to tylko porównanie i nic więcej 1 To sposób wyrażenia się, forma lite-
294 PRAWA PRZYRODY A DUCHA
nas w dziedzinę absurdalności poszukiwanie dla świata du
chowego trzech stanów skupienia, topnienia i krzepnięcia,
skraplania i ulatniania. Same tedy tak zw. prawa ogólne
świata materjalnego zawierają aż nazbyt sposobności do
zniechęcenia, jako wdajemy się w przedsięwzięcie absur
dalne, chcąc tym sposobem dochodzić stosunku praw ma
terjalnych do duchowych. Gdybyśmy przeszli dalej prawa
szczegółowo, z mechaniki np. lub termiki, wypadłoby zapi
sać sporo takich, których roztrząsanie z tego punktu wi
dzenia nie wiodłoby również do niczego.
Te zestawienia mówią nam bowiem nie to tylko, że
w tym i w owym zakresie zjawisk świat ducha nie podlega
prawom świata materji, lecz mówią coś więcej, ale zarazem
coś zasadniczo różnego. Krótka chwila zastanowienia wieść
musi do wniosku, jako zestawiamy niepotrzebnie i niewła
ściwie sprawy zestawić się nie dające, nie pozostające do
do siebie w stosunku ani dodatnim ani ujemnym, nie ukła
dające się ni posifwe, ni negafive. Są to sprawy rozbieżne,
dla których zagadnienie np. ciężkości czy ściśliwości nie
stanowi wogóle niczego. Gdybyśmy poprzestali na tem i za
przestali dalszych poszukiwań, musielibyśmy orzec, jako dwa
światy, materji i ducha, nie mają z sobą żadnego wogóle
związku, nie pozostają do siebie w żadnym stosunku, an...