HARRIS CHARLAINE Martwy w rodzinie (eng. Dead in the Family) Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie 2 Charlaine Harris Martwy w rodzi...
7 downloads
15 Views
1MB Size
HARRIS CHARLAINE
Martwy w rodzinie (eng. Dead in the Family)
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Charlaine Harris
Martwy w rodzinie Spis treści tre ci Prolog ......................................................................................................................................... 6 Rozdział pierwszy .................................................................................................................... 30 Rozdział drugi .......................................................................................................................... 40 Rozdział trzeci .......................................................................................................................... 53 Rozdział czwarty ...................................................................................................................... 69 Rozdział piąty........................................................................................................................... 81 Rozdział szósty......................................................................................................................... 96 Rozdział siódmy ..................................................................................................................... 113 Rozdział ósmy ........................................................................................................................ 123 Rozdział dziewiąty ................................................................................................................. 138 Rozdział dziesiąty .................................................................................................................. 159 Rozdział jedenasty.................................................................................................................. 168 Rozdział dwunasty ................................................................................................................. 184 Rozdział trzynasty .................................................................................................................. 200 Rozdział czternasty ................................................................................................................ 207
Tłumaczenie:
Korekta:
sarusia_007, NightSun, Kattyg, madzialilka, Madziak156, ataebaa Billu5, olcia86bar, ewel_ina
Tutka75, michalskakarolina, RozaLea, Eurotop, wredna_MN
2
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Kilka słów od nas „Nareszcie doczekaliśmy się 10 tomu z serii Sookie Stackhouse „Martwy w rodzinie”. Dzięki Wam, Czytelnikom, doszliśmy tak daleko. Tłumaczenia mogą przynieść naprawdę wielką satysfakcję zwłaszcza, jeśli są zwieńczone Waszymi ciepłymi komentarzami i gratulacjami. Co najwaŜniejsze, podziękowania naleŜą się całej grupie tłumaczek, poniewaŜ aby skończyć pracę na ksiąŜką często zaniedbywałyśmy inne obowiązki. Pomimo tego była to jednak ogromna przyjemność mieć kontakt z tak wieloma osobami i fanami, którzy docenili to, co robimy.” Kattyg „Bardzo się cieszę, Ŝe mogłam i mogę brać udział w pracach nad tłumaczeniem przygód Sookie Stackhouse. Osobiście tłumaczyłam rozdziały pochodzące z 8 i 10 tomu. Było to dla mnie bardzo pozytywne doświadczenie. Mam nadzieję, Ŝe nasze tłumaczenia Wam się podobają i oczywiście zapraszam do kolejnej lektury ☺” ataebaa „Z góry przepraszamy wszystkich dociekliwych Czytelników (którzy mieli styczność takŜe z wersją angielską) za wszelkiego rodzaju ”niedokładności” związane z tłumaczeniem. Prosimy o wyrozumiałość, poniewaŜ nie kaŜdy angielski/amerykański zwrot moŜna przetłumaczyć na język polski w taki sposób, aby jego znaczenie pozostało zrozumiałe. Tłumaczom wiele trudności sprawia podjęcie decyzji, czy pozostawić zwrot jak najdokładniej przetłumaczonym czy zastąpić go jakimś bardziej ojczystym odpowiednikiem.” ewel_ina „Dołączyłam do dziewczyn przy 10 części opowiadań o Sookie Stackhouse - niestety jak na razie ostatniej - i jestem im za to bardzo wdzięczna. Przygody Sookie były dla mnie tak wciągające, Ŝe po przeczytaniu pierwszej części od razu zaczęłam poszukiwania kolejnych i to dzięki wiernym tłumaczkom mogłam w kaŜdej wolnej chwili odetchnąć od codzienności i zagłębić się w pochłaniających do reszty przygodach Sookie. Dziękuje teŜ wszystkim którzy wspierali mnie i resztę tłumaczek komentarzami nie raz dodającymi siły na tłumaczenie po cięŜkim dniu, albo znalezienie wolnego czasu mimo nagromadzonych obowiązków.” olcia86bar „To jest juŜ szósta ksiąŜka, nad którą miałam przyjemność pracować w jakŜe zacnym gronie, i nie ukrywam, Ŝe moja ostatnia. Wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Bardzo miło było mi czytać napisane przez was komentarze zawierające podziękowania czy teŜ pewnego rodzaju uwagi i reprymendy. Dzięki temu moja praca oraz praca koleŜanek miała szansę stać się o niebo lepsza. Czasami cięŜko mi było kierować całym zespołem, poganiać, bardzo rzadko strofować. Mam nadzieję, Ŝe Ŝadna osoba nie poczuła się przeze mnie w jakikolwiek sposób uraŜona czy pokrzywdzona. W czasie trwania współpracy zdarzyło się wiele sytuacji, bardziej lub mniej przyjemnych, jednak mimo wszystko udało nam się dobrnąć do końca. Mam nadzieję, Ŝe tłumaczenia wam się podobały, nie były zbytnio niezrozumiałe i nie zawierały bardzo duŜej ilości błędów. Dziękuję wszystkim za miłe słowa poparcia, bardzo mi one pomagały zacisnąć zęby i wbrew lenistwu pracować. Jak juŜ pisałam jest to moje ostatnie tłumaczenie, więc jeŜeli dziewczyny będą chciały tłumaczyć kolejne tomy, które p. Harris mam zamiar napisać, nie będzie to juŜ grupa NightSun, jak to niektórzy przywykli mawiać. „Mojej” grupie dziękuje za powierzone mi zaufanie oraz pewnego rodzaju podporządkowanie i znoszenie moich fanaberii. Kierownictwo nad powstawaniem tłumaczeń było dla mnie pewnego rodzaju wyzwaniem, z którego mam nadzieję wybrnęłam.”
NightSun („Nocne Słoneczko”) „Miło mi niezmiernie, Ŝe mogłam wziąć udział w tej zbiorowej pracy zainicjowanej i prowadzonej przez prawdziwych fanów czerpiących radość i satysfakcję z dzielenia się swoimi umiejętnościami z innymi. To juŜ ostatnia, 10. część ale cieszę się, Ŝe mogłam przez ostatnie 5 tomów wraz z innymi czynić dla Was, drogie Czytelniczki (i Czytelnicy, jeśli tacy są) ksiąŜki Ch. Harris bardziej przystępnymi i zrozumiałymi. Czasami cieŜko było się zmobilizować do pracy nad tłumaczeniem ale dzięki takim osobom jak: Sylwia, Ela, Asia, Mariolka i Basia i innym, których imion nie znam, zaczynało się chcieć. Dziękuję Wam za to dziewczyny, dziękuję za wsparcie i miłe słowa. Dziękuję, Ŝe nie zostałam z tym sama i za nocne rozmowy oraz dzielenie się wraŜeniami. Jestem wdzieczna równieŜ tym, którzy próbowali nam pomóc i pomagali merytorycznie. Dziękuję innym tłumaczom i korektorom oraz NightSun za spięcie tego wszstkiego. Dziękuję Czytelnikom za niewytykanie nam nawet oczywistych, raŜących błędów, których przewinęło się "kilka" przez te wszystkie tomy (choć zawsze moŜecie to jeszcze zrobić bo "practice makes perfect" :) Będzie mi brakowało Sookie i Erica z ksiąŜek ale mam nadzieję, Ŝe tylko przez rok kiedy powinna pojawić się kolejna część. Teraz czas wrócić do "reala" albo raczej przerzucić się na serial ;)” Wasza madzialilka „Carlos Ruiz Zaffon w "Cieniu wiatru" napisał: "KaŜda ksiąŜka, kaŜdy tom posiadają własną duszę. I to zarówno duszę tego, kto daną ksiąŜkę napisał, jak i duszę tych, którzy tę ksiąŜkę przeczytali i tak mocno ją przeŜyli, Ŝe zawładnęła ich wyobraźnią." Ta, niewątpliwie, zawładnęła moją, dlatego cieszę się i dziękuję za to, Ŝe miałam moŜliwość wniesienia swojego skromnego wkładu w ukształtowaniu ostatecznej wersji jej tłumaczenia. Gratuluję kawału dobrej roboty fantastycznym tłumaczkom, a Tobie, drogi Czytelniku, Ŝyczę, by akcja tak Cię wciągnęła, Ŝe zostaniesz całkowicie wchłonięty przez jej magię...” Eurotop
3
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Ta ksiąŜka jest dedykowana naszemu synowi Patrickowi, który nie tylko sprostał naszym nadziejom, snom, i oczekiwaniom dotyczącym jego osoby, ale prześcignął je.
4
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Jestem jedynie pierwszym stopniem niezbędnym do stworzenia tej ksiąŜki. Wielu ludzi pomogło mi na miarę swoich moŜliwości: Anastasia Luettecke rozmawiała ze mną o rzymskich imionach; doktor Ed Uthman pomógł mi przy elementach związanych z medycyną; Victoria i Debi pomogły zachować ciągłość fabuły; Toni L. P. Kelner i Dana Cameron, byli tymi, których delikatne komentarze po pierwszym czytaniu powstrzymały mnie przed popełnieniem wielu błędów; Paula Woldan, której pomoc i przyjaźń pomogły mi iść na przód; Lisa Desimini, twórca okładki; Jodi Rosoff, mój wspaniały specjalista od reklamy; Ginjer Buchanan, mój cierpliwy redaktor; i mój Mod Squad: Michele, Victoria, Kerri, MariCarmen i Lindsay, Debi, Beverly i Katie (emerytka).
5
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Prolog Marzec PIERWSZY TYDZIEŃ - Źle się czuję z tym, Ŝe od tak cię zostawiam - powiedziała Amelia. Jej oczy były opuchnięte i czerwone. Pozostawały takie od pogrzebu Tray’a Dawsona. - Musisz zrobić to, co konieczne - powiedziałam posławszy jej bardzo promienny uśmiech. Mogłam odczytać poczucie winy, wstyd i wszechobecną rozpacz krąŜące w myślach Amelii. - Ze mną jest juŜ o wiele lepiej - zapewniłam. Słyszałam siebie bełkoczącą radośnie i nie umiałam przestać. - Nieźle juŜ sobie radzę z chodzeniem i wszystkie ubytki w nogach wypełniły się. Prawda, Ŝe jest lepiej? - Ściągnęłam z talii pasek, Ŝeby pokazać miejsca, które były wygryzione. Ślady po zębach ledwo moŜna było dostrzec, mimo Ŝe skóra nie była całkiem gładka i odróŜniała się swoim bladym kolorem od reszty otaczającego ciała. Gdyby nie spora dawka wampirzej krwi blizna z pewnością przypominałaby taką po ugryzieniu rekina. Amelia zerknęła w pośpiechu, jak gdyby nie mogła znieść widoku śladów ataku. - Chodzi o to, Ŝe Octavia ciągle pisze do mnie maile, w których powtarza, Ŝe muszę wrócić do domu, aby przyjąć wyrok z rąk trybunału wiedźm, albo z tego, co po nim zostało powiedziała pospiesznie. - Muszę teŜ zobaczyć jak idą wszystkie naprawy w moim domu. Zresztą, odkąd powróciło tam kilkoro turystów, a wracają mieszkańcy i odbudowują domy, magiczny sklep został na nowo otworzony. Mogę zatrudnić się na pól etatu. Dodatkowo, mimo Ŝe kocham ciebie i mieszkanie tutaj, odkąd umarł Tray… - Uwierz mi, rozumiem. - Przechodziłyśmy przez to kilka razy. - Nie, Ŝebym ciebie obwiniała - powiedziała Amelia próbując uchwycić moje spojrzenie. Naprawdę nie obwiniała mnie. Skoro umiałam czytać w jej myślach, wiedziałam ze mówi prawdę. Nawet JA, ku mojemu zdziwieniu, do końca się nie obwiniałam. Prawdą było to, Ŝe Tray Dawson, kochanek Amelii i wilkołak, został zabity, gdy odgrywał rolę mojego osobistego ochroniarza. Prawdą było takŜe to, Ŝe zaŜądałam ochroniarza od stada wilkołaków zamieszkującego najbliŜej mnie, poniewaŜ byli mi dłuŜni przysługę, a moje Ŝycie potrzebowało ochrony. JednakŜe byłam obecna podczas śmierci Tray’a Dawsona z rąk władającego mieczem wróŜa i wiedziałam, kto był za to odpowiedzialny. Więc tak do końca nie czułam się winna. Czułam się bardzo przybita stratą Tray’a, a to był dopiero wierzchołek góry lodowej reszty moich horrorów. Moja kuzynka Claudine, czystej krwi wróŜka, takŜe zginęła w Wojnie WróŜek, a poniewaŜ była moją najprawdziwszą matką chrzestną było mi jej brak na wiele sposobów. I była w ciąŜy.
6
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Byłam pełna róŜnego rodzaju bólu i wątpliwości, zarówno tych fizycznych jak i mentalnych. W czasie gdy Amelia schodziła z ramionami pełnymi ubrań po schodach, ja stałam w jej sypialni, starając się pozbierać. W końcu zrobiłam to i podniosłam pudło z duperelami pochodzącymi z łazienki. Pokonywałam stopnie powoli i ostroŜnie aŜ w końcu dotarłam do jej samochodu. Oderwała się od upychania ubrań do pudeł, które były juŜ zapakowane do bagaŜnika. - Nie powinnaś tego robić - warknęła podenerwowana. - Nie jesteś w pełni zdrowa. - Jest w porządku. - Ani trochę. Zawsze podskakujesz, gdy tylko ktoś niespodziewanie wchodzi do pokoju, zresztą widać teŜ, Ŝe bolą cię nadgarstki - powiedziała. Złapała pudło i wrzuciła je na tylnie siedzenie. - Ciągle odciąŜasz tą lewą nogę, a podczas deszczu cała jesteś obolała. Pomimo tej całej wampirzej krwi. -Wydobrzeje w mgnieniu oka. Z biegiem czasu to wszystko przestanie być takie świeŜe i nie będzie juŜ zaprzątać moich myśli - odpowiedziałam Amelii. (Jeśli telepatia czegokolwiek mnie nauczyła, to tego, Ŝe ludzie potrafią pogrzebać nawet najbardziej powaŜne i bolesne wspomnienia, jeśli da się im odpowiednią ilość czasu i odwróci się ich uwagę). - Ta krew to nie krew jakiegoś tam wampira. To krew Erica, mocna rzecz. A moje nadgarstki mają się juŜ o wiele lepiej. - Nie wspomniałam, Ŝe moje nerwy były rozchwiane niczym wijący się z gorąca wąŜ, poniewaŜ były na uwięzi przez kilka ładnych godzin. Dr Ludwig, lekarz ogólny nadnaturalnych, powiedziała, Ŝe moje nerwy i nadgarstki (koniec końców) wrócą do nomy. - Wracając do tematu krwi… - Amelia wzięła głęboki wdech i przygotowywała się Ŝeby powiedzieć coś, co z pewnością miało mi się nie spodobać. PoniewaŜ usłyszałam to zanim cokolwiek wydobyło się z jej ust zdąŜyłam się przygotować. - Czy myślałaś o… Sookie, wiem, Ŝe nie pytałaś, ale uwaŜam, Ŝe nie powinnaś juŜ przyjmować więcej krwi Erica. To znaczy, wiem Ŝe on jest twoim facetem, ale musisz pomyśleć o konsekwencjach. Niektórzy przemieniają się przez przypadek. Na to nie ma reguły. Mimo Ŝe doceniałam troskę Amelii to wkraczała na teren prywatny. - Nie wymieniamy się krwią - powiedziałam. Zbyt wiele razy. - On wziął tylko łyczka ode mnie… podczas no wiesz… miłych chwil. - Aktualnie Eric niestety miewał o wiele więcej miłych momentów niŜ ja. Łudziłam się, Ŝe magia sypialni powróci. Jeśli którykolwiek męŜczyzna potrafił leczyć seksem, tym męŜczyzną z pewnością był Eric. Amelia uśmiechnęła się, co było moim celem. - Przynajmniej… - odwróciła się nie kończąc zdania, ale pomyślała, Przynajmniej na seks masz ochotę. Nie tyle miałam ochotę na seks, co czułam, Ŝe powinnam próbować się nim cieszyć, ale definitywnie nie chciałam o tym rozmawiać. Moja zdolność do wyzbywania się ograniczeń, co jest kluczowe dla dobrego seksu, przestała istnieć podczas tortur. Byłam absolutnie beznadziejna. Mogłam jedynie liczyć, Ŝe i ta sfera wydobrzeje. Wiedziałam, Ŝe Eric wyczuwa mój brak spełnienia. Pytał się kilka razy, czy jestem pewna, Ŝe chcę uprawiać seks. Prawie zawsze odpowiadałam „tak”, bazując na teorii rowerowej. Tak, spadłam z niego, ale zawsze byłam chętna, Ŝeby wsiąść jeszcze raz, aby spróbować kolejnej jazdy.
7
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Więc jak tam wasze relacje? - spytała. - Pomijając bzykanko. - Wszyściutkie rzeczy znajdowały się juŜ w aucie Amelii. Ociągała się chcąc opóźnić straszny moment, w którym wsiądzie do samochodu i odjedzie. Tylko duma powstrzymała mnie od tego Ŝeby się nie rozryczeć. - Myślę, ze dogadujemy się całkiem nieźle - powiedziałam, wkładając duŜo wysiłku w to, aby zabrzmieć radośnie. - Ciągle nie jestem pewna co tak naprawdę czuję, a co jest wynikiem tej naszej więzi. – To było całkiem przyjemne, móc rozmawiać o moim nadnaturalnym przywiązaniu do Erica, jak i o najzwyklejszym damsko-męskim przyciąganiu. Nawet przed moimi obraŜeniami odniesionymi w Wojnie WróŜek, Eric i ja wykształciliśmy coś co wampiry nazywają więzią krwi (poniewaŜ wymienialiśmy się krwią kilka razy). Mogłam wyczuć gdzie znajduje się Eric i w jakim jest nastroju, on mógł wyczuć to samo w stosunku do mnie. Zawsze był odrobinę obecny, gdzieś z tyłu mojego umysłu, jakbyś włączył wentylator, który wydaje cichy brzęczący dźwięk, taki który ułatwia ci zaśnięcie. (Dobre było to, Ŝe Eric przesypiał cały dzień, poniewaŜ mogłam mieć chwile samotności, przynajmniej przez jakiś czas. MoŜe on czuł to samo, gdy ja szłam do łóŜka nocą?) To nie tak, Ŝe słyszałam głosy w swojej głowie, czy coś w tym rodzaju. Przynajmniej nie dokładnie tak. Ale gdy czułam się szczęśliwa, musiałam sprawdzić czy to, aby na pewno ja jestem szczęśliwa, a nie Eric. To samo z gniewem; Ericowi bardzo zaleŜało na gniewie, kontrolował go i pieczołowicie magazynował, szczególnie ostatnio. MoŜe nauczył się tego ode mnie. Sama ostatnimi czasy byłam dość mocno przepełniona gniewem. Całkiem zapomniałam o Amelii. Wkroczyłam wprost w swoją własną dolinę rozpaczy. Wyrwała mnie z tego stanu. - To tylko wstrętne usprawiedliwienie - powiedziała gorzko. - Weź przestań Sookie. Kochasz go, albo nie. Nie odkładaj myślenia o tym zwalając wszystko na waszą więź. Chlip, chlip, chlip. Jeśli tak jej nienawidzisz, dlaczego nie szukałaś sposobu Ŝeby się z niej wyswobodzić? - ZauwaŜyła wyraz mojej twarzy i irytacja spowiła jej własną. - Czy chciałabyś, Ŝebym zapytała Octavię? - spytała bardziej umiarkowanym głosem. - Jeśli ktokolwiek mógłby wiedzieć, to właśnie ona. - Tak, chciałabym się dowiedzieć - odpowiedziałam po chwili. Wzięłam głęboki wdech. - Masz rację. Tak mi się wydaje. Byłam tak załamana, ze odkładałam podjęcie jakiejkolwiek decyzji, czy wprowadzenie w czyn tych, które juŜ podjęłam. Eric jest jedyny w swoim rodzaju. Ale uwaŜam, Ŝe jest… odrobinę przytłaczający. - Był silną osobowością, i był przyzwyczajony to odgrywania roli grubej ryby w mieście. Wiedział teŜ, Ŝe miał przed sobą nieskończoną ilość czasu. Ja nie miałam. Nie zdał sobie jeszcze z tego sprawy, ale prędzej czy później tak się stanie. - Przytłaczający czy nie, kocham go - ciągnęłam Nigdy przedtem nie powiedziałam tego na głos. - I myślę, Ŝe doszłyśmy do sedna sprawy.
8
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie -TeŜ mi się tak wydaje. - Amelia próbowała się do mnie uśmiechnąć, ale była to Ŝałosna próba. - Słuchaj, trzymaj tak dalej, z tą samoświadomością. - Stała przez chwilę, a jej twarz zastygła w półuśmiechu. - Więc Sook, lepiej będę się juŜ zbierać. Ojciec mnie oczekuje. Będzie zaangaŜowany w moje sprawy czekając aŜ wrócę do Nowego Orleanu. Ojciec Amelii był bogaty, wpływowy i nie miał za grosz wiary w moc Amelii. Bardzo się mylił nie doceniając jej magii. Amelia urodziła się z ogromnym potencjałem mocy, jak kaŜda prawdziwa wiedźma. Jeśli Amelia podda się dobremu szkoleniu i otrzyma trochę dyscypliny stanie się naprawdę przeraŜająca, celowo przeraŜająca, a nie z powodu jej natury skłonnej do drastycznych pomyłek. Miałam nadzieję, ze jej mentorka, Octavia, ma gotowy plan co do rozwoju i treningu talentu Amelii. Po tym jak pomacham Amelii jadącej podjazdem, szeroki uśmiech spełzł z mojej twarzy. Usiadłam na schodach, na ganku i płakałam. Ostatnimi czasy nie trzeba było wiele, Ŝeby doprowadzić mnie do łez, a odjazd mojej przyjaciółki był teraz zapalnikiem. Było tyle powodów do płaczu. Moja szwagierka Crystal została zamordowana. Przyjaciel mojego brata Mel został stracony. Tray, Claudine i wampir Clancy zostali zabici na linii frontu. Skoro Crystal, tak samo jak Claudie, były w ciąŜy, dodawało to dwa dodatkowe utracone Ŝycia do listy. Prawdopodobnie to wszystko powinno sprawić, Ŝe będę Ŝądna spokoju nader wszystko. Lecz zamiast stać się Gandhim z Bon Temps, w moim sercu skrywałam pragnienie śmierci wielu ludzi. Nie byłam bezpośrednio odpowiedzialna za większość zgonów rozsianych na mojej drodze, ale nawiedzało mnie uczucie, Ŝe Ŝaden z nich nie miałaby miejsca, gdyby nie ja. W tych najczarniejszych momentach, a to był właśnie jeden z nich, zastanawiałam się, czy moje Ŝycie było warte ceny, którą przyszło za nie zapłacić.
9
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Marzec KONIEC PIERWSZEGO TYGODNIA Mój kuzyn Claude siedział na frontowym ganku, gdy wstałam tego pochmurnego rześkiego poranka, kilka dni po wyjeździe Amelii. Claude nie był tak uzdolniony w ukrywaniu swojej obecności jak mój pradziadek Niall. PoniewaŜ Claude był wróŜem, nie mogłam odczytać jego myśli, mogłam natomiast wyczuć jego umysł, jeśli nie jest to zbyt niejasne określenie. Wyniosłam moją kawę na zewnątrz, mimo Ŝe powietrze było chłodne, poniewaŜ picie pierwszej filiŜanki na ganku było jedną z moich ulubionych czynności… przed Wojną WróŜek. Nie widziałam kuzyna od tygodni. Nie widziałam go podczas Wojny WróŜek i nie kontaktowałam się ze mną od śmierci Claudine. Przyniosłam dodatkowy kubek dla Claude’a i podałam mu go. Przyjął go w ciszy. RozwaŜałam moŜliwość, Ŝe mógłby rzucić mi go w twarz. Jego niespodziewana obecność zbiła mnie z tropu. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Powiew powietrza uniósł jego długie czarne włosy, które falowały wokół jak rozwiane hebanowe wstąŜki. Wory pod jego karmelowymi oczami były czerwone. - Jak zginęła? - zapytał. Usiadłam na najwyŜszym stopniu. - Nie widziałam tego - powiedziałam, pochylając się nad swoimi kolanami. - Byliśmy w tamtym starym budynku, którego Dr Ludwig uŜywała jako szpital. Myślę, Ŝe Claudie próbowała powstrzymać inne wróŜki przed przejściem wzdłuŜ korytarza, Ŝeby dostać się do sali, gdzie ukrywałam się z Billem, Ericem i Tray’em. Zerknęłam na Claude’a, Ŝeby mieć pewność, Ŝe znał to miejsce, a on przytaknął. - Jestem prawie pewna, Ŝe to właśnie Brendan ją zabił, poniewaŜ jeden z jej drutów do dziergania był utkwiony w jego ramieniu gdy wparował do pokoju. Brendan, wróg mojego pradziadka, takŜe był księciem wróŜek. Brendan wierzył, Ŝe wróŜki nie powinni zadawać się z ludźmi. Wiara w to przechodziła wręcz w fanatyzm. Chciał, Ŝeby wróŜki całkowicie zaniechały swoich wycieczek do świata ludzi, pomijając ogromne udziały finansowe wróŜek w przyziemnym handlu i wyroby, które produkowali, wyroby, które pomogły im wtopić się we współczesny świat. Brendan szczególnie nienawidził przelotnych znajomości z ludźmi, słabostka wróŜów, i nienawidził dzieci zrodzonych z takich układów. Pragnął odizolować wróŜki, ogrodzić w ich własnym świecie, aby zadawali się tylko ze swoją rasą. Dość dziwne, to właśnie postanowił uczynić mój pradziadek po zwycięstwie nad wróŜkami, które wyznawały tę segregacyjną politykę. Po całym rozlewie krwi, Niall wywnioskował, Ŝe spokój wśród wróŜek i bezpieczeństwo ludzi moŜe zostać osiągnięte tylko jeśli wróŜe zamkną się w ich własnym świecie. Breandan postawił na swoim poprzez swoją śmierć. W moich najgorszych chwilach myślałam, Ŝe ostateczna decyzja Nialla uczyniła całą wojnę zbędną. - Broniła cię - powiedział Claude, sprowadzając mnie na ziemie. Nie było nic w jego głosie. śadnej winy, Ŝadnej złości, Ŝadnych pytań.
10
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - No tak. - To była część jej pracy, bronić mnie z rozkazu Nialla. Wzięłam następny łyk kawy. Claude usiadł na poręczy huśtawki niewzruszony. MoŜe Claude zastanawiał się czy powinien mnie zabić. Claudine była jego ostatnią siostrą. - Wiedziałaś o ciąŜy - powiedział w końcu. - Powiedziała mi tuŜ przed tym jak została zabita. - Odstawiłam kubek i owinęłam kolana ramionami. Czekałam na nadchodzący cios. Z początku wcale mnie to nie obeszło, co było nawet bardziej przeraŜające. Claude powiedział: - Rozumiem, Ŝe Neave i Lochlan przetrzymywali cię. To dlatego utykasz? Zaskoczyła mnie ta zmiana tematu. - Tak - odpowiedziałam. - Mieli mnie przez kilka godzin. Niall i Bill Compton ich zabili. Tak dokładnie to Bill zabił Breandana Ŝelaznym narzędziem ogrodniczym mojej babci. - Mimo Ŝe był ono w mojej rodzinie od pokoleń, przypisywałam go jako własność babci. Claude nadal siedział. Przez chwilę był piękny i nieodgadniony. Nie patrzył bezpośrednio na mnie, nie pił kawy. Gdy doszedł do jakichś wewnętrznych wniosków, powstał i odszedł wzdłuŜ podjazdu w stronę Hummingbird Road. Nie wiem gdzie stał jego samochód. Z tego co wiedziałam, przeszedł całą trasę z Monero, albo przyfrunął na czarodziejskim dywanie. Weszłam do domu, osunęłam się na kolana i rozpłakałam. Ręce mi drŜały. Moje nadgarstki były obolałe. Przez cały ten czas, gdy rozmawialiśmy czekałam, aŜ wykona jakiś ruch. Zdałam sobie sprawę, Ŝe chciałam Ŝyć.
11
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Marzec DRUGI TYDZIEŃ JB powiedział: - Podnieś rękę całkowicie do góry Sookie. - Jego przystojna twarz zastygła w skupieniu. Trzymając pięciofuntowy cięŜarek, powoli uniosłam lewe ramie. O jejku, to bolało. To samo z prawą ręką. - OK, teraz nogi – powiedział JB, gdy moje ramiona drŜały z napięcia. JB nie posiadał licencji fizjoterapeuty, ale był osobistym trenerem, więc miał doświadczenie w pomaganiu ludziom w dojściu do siebie po róŜnorodnych kontuzjach. I nie musiałam wyjawiać JB szczegółów, a on nie zauwaŜyłby, Ŝe moje urazy znacznie odbiegają od typowych dla wypadku samochodowego. Nie Ŝyczyłam sobie Ŝadnych spekulacji na temat stanu fizycznego, krąŜących po Bon Temps, dlatego teŜ okazyjnie składałam wizyty Dr Ludwig, która podejrzanie przypominała hobbita i przyjęłam pomoc JB du Rone’a, który był dobrym trenerem, ale głupim jak but. śona JB, moja przyjaciółka Tara, siedziała na jednej z ławeczek treningowych. Czytała „Czego się spodziewać, kiedy oczekujesz dziecka”. Tara, będąc prawie w piątym miesiącu ciąŜy, była zdeterminowana, Ŝeby być tak dobrą matką jak to moŜliwe. PoniewaŜ w JB było takŜe wiele chęci, jednak nie grzeszył on rozumem, to na niej miała spoczywać rola Tego Bardziej Odpowiedzialnego Rodzica. W ogólniaku zarabiała swoje kieszonkowe opiekując się dziećmi, co dało jej pewne doświadczenie w obchodzeniu się z dziećmi. Marszczyła brwi przewracając strony, co przypominało mi o naszych szkolnych latach. -Wybrałaś juŜ lekarza?- spytałam, kiedy skończyłam z nogami. Moje mięśnie czworogłowe wręcz krzyczały, szczególnie te w mojej lewej nodze. Byliśmy na siłowni, gdzie pracował JB, i byliśmy tu po godzinach otwarcia, poniewaŜ nie byłam jej członkiem1. Szef JB zgodził się na to tymczasowe rozwiązanie, aby uszczęśliwić JB. Był on cennym nabytkiem dla siłowni; odkąd zaczął pracować wzrósł odsetek nowych klientów płci Ŝeńskiej. - Tak mi się wydaje - odpowiedziała Tara. - Było czterech do wyboru w okolicy i przeprowadziliśmy z kaŜdym wywiad. Pierwszą wizytę miałam u Dr Dinwiddie tutaj w Clarice. Wiem, Ŝe to mały szpital, ale ciąŜa nie jest zagroŜona, a w dodatku to tak blisko. Clarice znajdowało się zaledwie kilka mil od Bon Temps gdzie mieszkaliśmy. Mogłeś dotrzeć z mojego domu na siłownie w niecałe dwadzieścia minut. - Słyszałam o nim dobre rzeczy - powiedziałam, a ból w moich mięśniach zapoczątkował to proces, w którym róŜne rzeczy zaczęły wślizgiwać się do wnętrza mojej głowy. Na moim czole pojawił się lepki pot. Zwykłam uwaŜać się za wysportowaną kobietę i przez większość czasu byłam z tego zadowolona. Teraz bywały dni, gdy było mnie stać tylko na zawleczenie się z lóŜka i pójście do pracy. - Sook - powiedział JB. – Spójrz na ten cięŜarek. - Szczerzył się do mnie.
1
W USA aby uczęszczać na siłownie trzeba być jej członkiem i opłacać składki.
12
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Po raz pierwszy zauwaŜyłam, Ŝe zrobiłam więcej powtórzeń z obciąŜeniem o dziesięć funtów większym niŜ do tej pory. Odpowiedziałam mu uśmiechem. Nie trwał on długo, ale wiedziałam, Ŝe zrobiłam coś dobrego. - MoŜe któregoś razu przypilnujesz naszego dziecka - powiedziała Tara. – Nauczymy je, Ŝeby wołało do ciebie ciociu Sookie. Byłabym przyszywaną ciocią. Opiekowałabym się dzieckiem. Ufali mi. Złapałam się na planowaniu przyszłości.
13
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Marzec TEN SAM TYDZIEŃ Następną noc spędziłam z Ericem. Tak jak to robiłam przynajmniej trzy, cztery razy w tygodniu. Obudziłam się dysząc, przeraŜona i kompletnie zdezorientowana. Trzymałam się go tak jakby sztorm miał zmyć mnie z pokładu o ile on nie zostanie moją kotwicą. Kiedy się obudziłam byłam juŜ zapłakana. Nie zdarzyło się to po raz pierwszy, lecz tym razem on szlochał ze mną, a krwawe łzy kolidowały z bielą jego twarzy w niezwykły sposób. - Przestań - błagałam. Gdy byłam z nim ze wszystkich sił próbowałam zachować się jak dawna ja. Oczywiście, on czuł inaczej. Dziś wyczuwałam jego postanowienie. Eric chciał mi coś powiedzieć, niezaleŜnie czy mi się to spodoba czy nie. - Wyczuwałem twój strach i ból tamtej nocy - wydusił dławiącym się głosem. – Lecz nie mogłem do ciebie przyjść. Wreszcie mówił coś na co czekałam. - Dlaczego nie?- spytałam, starając się usilnie utrzymać spokojny ton głosu. MoŜe to się wydać nieprawdopodobne, ale wcześniej byłam tak roztrzęsiona, Ŝe nie odwaŜyłabym się spytać - Victor nie pozwolił mi odejść - odpowiedział. Victor Madden to szef Erica, mianowany przez Felipe de Castro, króla Nevady, nadzorujący podbite królestwo Luizjany. Moją początkową reakcją na wyjaśnienia Erica było gorzkie rozczarowanie. JuŜ to kiedyś przerabiałam. „Wampir potęŜniejszy niŜ ja zmusił mnie do tego”: to była wymówka Billa, co do powrotu do jego stwórcy, Loreny. - Jasne - powiedziałam, odwróciłam się, Ŝeby leŜeć do niego plecami. Poczułam wstrętne uczucie zawodu. Zdecydowałam ubrać się i odjechać do Bon Temps jak tylko odzyskam energię. Napięcie, frustracja, gniew w Ericu wyniszczały mnie. - Ludzie Victora spętali mnie srebrnym łańcuchem – powiedział za mną Eric. - Paliło mnie wszędzie. - Na pewno - próbowałam nie brzmieć tak sceptycznie jak się czułam. - Tak, dosłownie. Wiedziałem, Ŝe coś się z tobą dzieje. Victor był tamtej nocy w Fangtasii, jakby wcześniej wiedział, Ŝe powinien tam być. Gdy Bill zadzwoniłby poinformować mnie, Ŝe zostałaś porwana, zdołałem zadzwonić do Nialla zanim trzech ludzi Victora przykuło mnie do ściany. Gdy zaprotestowałem Victor oznajmił, ze nie moŜe pozwolić mi stanąć po którejkolwiek stronie w Wojnie WróŜek. Powiedział, Ŝe niezaleŜnie, co stanie się z tobą, nie mogą się mieszać. - Jak się uwolniłeś z łańcuchów? - spytałam w ciemność.
14
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Przypomniałem Victorowi, Ŝe Felipe osobiście przysięgał ci ochronę. Victor udawał, Ŝe mi nie wierzy. - Czułam ruch w łóŜku, gdy Eric przycisnął się do poduszki. - Niektóre wampiry były na tyle silne i honorowe Ŝeby pamiętać, Ŝe były zaprzysięŜone Felipe, a nie Victorowi. Mimo Ŝe nie sprzeciwiłyby się Victorowi wprost, po kryjomu pozwoliły Pam zadzwonić do króla. Gdy Felipe był przy telefonie wyjaśniła mu, Ŝe ty i ja wzięliśmy ślub. Następnie zaŜądała, aby Victor wziął telefon i porozmawiał z Felipe. Nie odwaŜył się odmówić. Felipe rozkazał, Ŝeby mnie wypuszczono. - Kilka miesięcy temu Felipe de Castro został Królem Nevady, Luizjany i Arkansas. Był potęŜny, stary i przebiegły. A na dodatek był mi dłuŜny sporą przysługę. - Czy Felipe ukarał Victora? - Nadzieja umiera ostatnia. - Tak oto przeszkoda.- powiedział Eric. W pewnym momencie swojego Ŝycia, mój ukochany Wiking musiał czytać Szekspira. - Victor twierdzi, Ŝe chwilowo zapomniał o naszym ślubie. Nawet jeśli sama od czas do czasu próbowałam o tym zapomnieć, wyprowadziło mnie to z równowagi. Viktor siedział sobie w gabinecie Erica, gdy wręczyłam Ericowi ceremonialny nóŜ, w całkowitej niewiedzy, Ŝe mój czyn wiąŜe się z małŜeństwem, w wampirzym stylu. Mogłam być ignorantem, ale z pewnością nie był nim Victor. - Victor powiedział naszemu królowi, Ŝe zamierzałem uratować moja ludzką kochanką z rąk wróŜów. Uznał, Ŝe wampirze Ŝycie nie moŜe zostać stracone w próbie ratowania człowieka. Powiedział Felipe, Ŝe nie uwierzył ani Pam, ani mi gdy mówiliśmy o obietnicy, którą złoŜył ci Felipe po tym jak ocaliłaś go przed Sigebertem. Przeturlałam się, aby być twarzą twarz z Ericem, a strzępki promieni księŜyca wślizgujące się przez okno spowiły go w ciemnych i srebrzystych cieniach. Moje niewielkie doświadczenie z potęŜnym wampirem, który wkręcił się na pozycję tak wielkiej władzy, mówiło mi, Ŝe Felipe z pewnością nie był głupcem. - Niesamowite. Czemu Felipe nie zabił Victora? - spytałam - To nasuwa wiele myśli, oczywiście. UwaŜam, Ŝe Felipe musi udawać, Ŝe wierzy Victorowi. Myślę, Ŝe zdał sobie sprawę, Ŝe mianowanie Victora swoim zastępcom dowodzącym całym stanem Luizjana, napompowało jego ambicje do nieprzyzwoitego poziomu. Obiektywne spojrzenie Erica na tą sprawę mogło być prawdziwe. Sparzyłam się w przeszłości z powodu mojego zaufania, więc tym razem nie zamierzałam zanadto zbliŜać się do ognia, bez dokładnych przemyśleń. Jednym było rozkoszowanie się wspólnym śmiechem i wyczekiwanie na czas, kiedy staniemy się jednością w ciemnościach. Czym innym jednak było zawierzenie mu. Na prawdę nie byłam nastawiona na ufność. - Byłeś zmartwiony, kiedy przyszedłeś do szpitala - powiedziałam pokrętnie. Gdy obudziłam się w starej fabryce, której Dr Ludwig uŜywała, jako szpitala polowego, moje obraŜenia były tak bolesne, Ŝe myślałam, Ŝe śmierć moŜe okazać się łatwiejsza od Ŝycia. Bill, który mnie uratował, został otruty gdy Neave ugryzła go swoimi srebrnymi zębami. To czy przetrwa, nie było jeszcze wtedy przesądzone. Śmiertelnie ranny Tray Dawson, wilkołak i kochanek Amelii, wytrzymał wystarczająco długo, Ŝeby zginąć ugodzony mieczem, gdy armia Breandana natarła na szpital. - Gdy przebywałaś z Neave i Lochnanem, cierpiałem wraz z tobą - powiedział patrząc mi prosto w oczy. - Odczuwałem ból razem z tobą. Krwawiłem z tobą, nie tylko z powodu naszej więzi, lecz z powodu miłości, którą do ciebie Ŝywię.
15
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Sceptycznie uniosłam brew. Nic nie mogłam na to poradzić, mimo iŜ czułam, Ŝe wierzył w to, co mówił. Byłam skłonna uwierzyć, ze Eric przybyłby mi na ratunek duŜo szybciej, gdyby mógł. Byłam skłonna wierzyć w to, Ŝe odczuł echo mojego horroru podczas tortur. Ale ból, krew i strach były moje własne. Mógł je czuć, ale z odseparowanego miejsca. - Wierzę, Ŝe byłbyś tak, gdybyś mógł - powiedziałam wiedząc, Ŝe mój głos był zbyt spokojny. - Naprawdę ci wierzę. Wiem, Ŝe byś ich zabił. - Eric przechylił się na jednym ramieniu i przecisnął moją twarz do swojej klatki piersiowej. Nie mogłam powiedzieć, ze nie czułam się lepiej odkąd zebrał się w sobie Ŝeby mi to powiedzieć. Jednak nie czułam się tak dobrze jak marzyłam, ale teraz przynajmniej wiedziałam, dlaczego nie przyszedł, kiedy wołałam go. Mogłam nawet zrozumieć, dlaczego zajęło mu tak wiele czasu, aby mi powiedzieć. Poczucie bezradności nie było stanem, którego Eric często doświadczał. Eric był mitycznym stworzeniem, był niewyobraŜalnie silny i świetnie walczył. Lecz nie był superbohaterem i nie mógł poradzić sobie z kilkoma zdeterminowanymi członkami swojej rasy. Zdałam sobie teŜ sprawę, Ŝe oddał mi sporo swojej krwi, gdy sam dochodził do siebie po srebrnych łańcuchach. Wreszcie coś we mnie rozluźniło się w skutek logiki całej tej historii. Wierzyłam mi nie tylko głową, ale i sercem. Czerwona łza stoczyła się po moim nagim ramieniu i spłynęła w dół. Zgarnęłam ją palcem, przyłoŜyłam swój palec do jego ust oferując mu jego smutek z powrotem. Miałam wystarczająco duŜo własnego. -Myślę, ze musimy zabić Victora - powiedziałam, a jego oczy spotkały się z moimi. Nareszcie udało mi się zaskoczyć Erica.
16
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Marzec TRZECI TYDZIEŃ -Więc – powiedział mój brat. - Jak sama wiesz, ja i Michele wciąŜ się spotykamy. - Stał odwrócony do mnie plecami, odwracając steki na grillu. Siedziałam na składanym krześle, spoglądając na wielki staw i jego nabrzeŜe. To był piękny wieczór, chłodny i rześki. Właściwie to byłam zadowolona siedząc tam i patrząc jak pracuje; rozkoszowałam się przebywaniem z Jasonem. Michele robiła w domu sałatkę. Słyszałam jak śpiewała Travisa Tritta. - Cieszę się – powiedziałam szczerze. Pierwszy raz od miesięcy siedziałam z bratem sam na sam. Jason przechodził przez własny gorszy okres. Jego Ŝona i ich nienarodzone dziecko zmarli tragicznie. Odkrył, Ŝe jego najlepszy przyjaciel kochał go. Lecz gdy patrzyłam jak grilluje, słuchając jak jego dziewczyna śpiewa wewnątrz domu, zrozumiałam, Ŝe mój brat wyszedł z tego obronną ręką. Był tutaj, umawiał się znowu na randki, zachwycał się perspektywą zjedzenia steku, zapiekanki z tłuczonych ziemniaków, którą przyniosłam, i sałatki, którą właśnie przygotowywała Michele. Podziwiałam determinację Jasona do odnajdowania przyjemności z Ŝycia. Mój brat nie był zbyt dobrym wzorem do naśladowania w wielu aspektach, ale nie mogłam go wytykać palcami. - Michele to dobra kobieta - powiedziałam na głos. Oczywiście, Ŝe tak; choć moŜe nie konieczne w takim tego słowa znaczeniu, w jakim uŜywała go nasza babcia. Michele Schubert była całkowicie bezpośrednia kobietą. Nie moŜna było jej za to winić, poniewaŜ nigdy nie zrobiłaby czegoś, do czego by się nie przyznała. Zgodnie z tą samą zasadą całkowitego ujawnienia, jeśli Michele miała do ciebie jakieś pretensje, wiedziałeś o tym. Pracowała w salonie serwisowym Forda jako recepcjonistka i zajmowała się papierami. To był wyraz uznania dla jej sprawności, bo wciąŜ pracowała dla swojego byłego teścia. (W rzeczywistości były takie dni, gdy mówił, Ŝe lubi ją odrobinę bardziej niŜ swojego syna.) Michele wyszła na taras. Miała na sobie jeansy i koszulkę z logo Forda, którą zakładała do pracy, a jej ciemne włosy były zwinięte w kok z tyłu głowy. Michele lubiła mocny makijaŜ oczu, duŜe torebki i szpilki. Tym razem była boso. - Hej Sookie, lubisz sałatkę farmerską? - spytała. - Mamy jeszcze musztardę miodową. - MoŜe być - odpowiedziałam. - MoŜe ci pomóc? - Dzięki, radzę sobie - rozdzwoniła się komórka Michele. - Psia kość, to znowu Pop Schubert. Ten koleś nie potrafi znaleźć własnego tyłka obiema rękami. Wróciła do domu z telefonem przyłoŜonym do ucha. - Martwię się, Ŝeby nie narazić jej na niebezpieczeństwo - powiedział Jason głosem, którego uŜywał, kiedy chciał się mnie poradzić w jakiejś nadnaturalnej sprawie. - Mam na myśli… tego wróŜa, Dermota, który wygląda tak jak ja. Nie wiesz przypadkiem czy nie kręci się gdzieś w pobliŜu?
17
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Odwrócił się, aby spojrzeć mi w twarz. Wspierał się na poręczy ganku, który dostawił do domu zbudowanego przez moją mamę i tatę, w czasach gdy spodziewali się jego przyjścia na świat. Rodzice nie mieli okazji cieszyć się nim dłuŜej niŜ przez dekadę. Zmarli gdy ja miałam siedem lat, a gdy Jason (w swojej opinii) był na tyle dorosły, aby zamieszkać sam wyprowadził się od babci wprost do tego domu. Przez dwa czy trzy lata widywałam tu dzikie imprezy, ale nareszcie spowaŜniał. Dzisiejszej nocy stało się dla mnie jasne, Ŝe niedawne straty odcisnęły na nim swoje piętno. Upiłam łyk z butelki. Nie przepadałam za alkoholem, zbyt wielu pijanych ludzi widywałam w pracy, ale niemoŜliwe było odmówić zimnego piwa w tak pogodny wieczór. TeŜ z chęcią bym się dowiedziała, gdzie jest Dermot. - Dermot był bratem bliźniakiem naszego dziadka Fintana ( pół wróŜa) – Niall zapieczętował się w świecie wróŜek razem z innymi wróŜkami, które chciały do niego dołączyć. I trzymam kciuki za to, Ŝe Dermot jest tam z nimi. Claude został tutaj. Widzieliśmy się parę tygodni temu. - Niall był naszym pradziadkiem. Claude by jego wnukiem z małŜeństwa z czystej krwi wróŜką. - Claude, ten striptizer. - Jest właścicielem klubu, a rozbiera się podczas babskich wieczorów - poprawiłam go. - Nasz kuzyn pozuje takŜe do okładek romansów. -Taa, załoŜę się, ze dziewczyny mdleją, gdy wychodzi na wybieg. Michele ma ksiąŜkę z nim na okładce. Jest przebrany za jakiegoś dŜina. Pewnie rozkoszował się kaŜdą minutą w tym stroju. - Jason z pewnością brzmiał na zazdrosnego. - Na pewno. Wiesz, on jest jak wrzód na tyłku - odpowiedziałam i, ku swojemu zdziwieniu, zaśmiałam się. - Często się spotykacie? - Tylko raz od mojego wypadku. Ale jak wczoraj odbierałam pocztę zauwaŜyłam, ze podesłał mi kilka kuponów na babski wieczorek w Hooligans. - Myślisz, Ŝe na to pójdziesz? - Na razie nie, ale moŜe kiedy będę… w lepszym nastroju. - Jak myślisz, czy Eric miałby coś przeciwko, gdybyś oglądała innego faceta nago? - Jason próbował udowodnić, jak bardzo się zmienił uŜywając swobodnego tonu nawiązując do mojego związku z wampirem. MoŜna było dać mu plus za to Ŝe „próbował”. - Nie jestem pewna – odpowiedziałam. - Ale na pewno nie oglądałabym innych facetów ściągających ubrania, gdybym nie powiadomiła o tym Erica odpowiednio wcześniej. Dałabym mu szansą dorzucić do tego jego trzy grosze. A ty powiedziałbyś Michele, Ŝe idziesz do klubu oglądać striptizerki?
18
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Jason się roześmiał. - Wspomniałbym o tym chociaŜby po to, Ŝeby posłuchać co ma na ten temat do powiedzenia. - NałoŜył steki na spory talerz i zrobił gest w kierunku szklanych przesuwnych drzwi. - Jesteśmy gotowi – dodał, a ja przytrzymałam dla niego otwarte drzwi. Stół przygotowałam juŜ wcześniej, a teraz nalałam herbatę. Michele ustawiła sałatkę i zapiekankę z tłuczonych ziemniaków na stole i przyniosła pierwszorzędny sos ze spiŜarni. Jason uwielbiał ten sos. Jason ułoŜył na kaŜdym talerzu po steku, uŜywając do tego wielkiego widelca przeznaczonego do grilla. Po kilku minutach wszyscy jedliśmy. Było nam we trójkę całkiem rodzinnie. - Calvin wpadł dziś do salonu – powiedziała Michele. - Myśli o opchnięciu swojego pickupa. Calvin Norris był dobrym człowiekiem z dobrą pracą. Był po czterdziestce, i dźwigał na swojej głowie wielką odpowiedzialność. Był przywódcą mojego brata, dominującym samcem w społeczności panterołaków mieszkających w wiosce Hotshot. - Ciągle spotyka się z Tanyą? – spytałam. Tanya Grissom pracowała w Norcross, tak samo jak Calvin, ale czasami takŜe pomagała w Merlotte’s, gdy któraś z kelnerek nie mogła pracować. - Tak, zamieszkała z nim - odpowiedział Jason. - Często się kłócą, ale myślę, Ŝe tam zostanie. Calvin Norris, przywódca panterołaków, starał się ze wszystkich sił nie mieszać w interesy wampirów. Miał wystarczająco duŜo na głowie, odkąd zmiennokształtni się ujawnili. Zadeklarował, Ŝe jest dwoistej natury następnego dnia podczas przerwy w pracy. Teraz kiedy świat jakoś sobie dał z tym radę, Calvin uzyskał więcej szacunku. Mimo Ŝe większość mieszkańców Hotshot było uwaŜanych za podejrzanych, z powodu ich izolacji i osobliwości, on miał dobrą reputację w okolicach Bon Temps. - Dlaczego nie ujawniłeś się wtedy co Calvinie? - spytałam. Była to myśl, której nie mogłam wyłapać z umysłu Jasona. Mój brat spojrzał na mnie zamyślony. Ten wyraz twarzy wyglądał u niego dosyć dziwnie. - Myślę, Ŝe nie jestem gotowy, Ŝeby odpowiedzieć na miliony pytań – powiedział. - To bardzo osobiste... przemiana. Michele wie, i to wszystko co się dla mnie liczy. Michele uśmiechnęła się do niego. - Jestem naprawdę dumna z Jasona - powiedziała, i to wystarczyło. - Umiał sie zachować gdy zmieniał się w panterę. Nie, Ŝeby nie umiał sobie z tym wszystkim poradzić. Robi wszystko co w jego mocy. śadnego mazgajenia się. Powie ludziom o wszystkim, kiedy będzie na to gotowy. Jason i Michele wciąŜ nie przestawali mnie zaskakiwać. - Nigdy nikomu o tym nie powiedziałam - zapewniłam ich. - Nigdy bym nie pomyślał, Ŝe mogłabyś. Calvin wspominał, ze Eric jest jakby szefem wampirów - powiedział Jason przeskakując na inny temat. Nie poruszam spraw związanych z wampirzą polityką z nie wampirami. To po prostu kiepski pomysł. Jason i Michele otworzyli się przede mną, więc chciałam się trochę zrewanŜować. - Eric ma pewną władzę. Ale ma nowego szefa i wszystko sprawy są raczej draŜliwe.
19
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Chcesz o tym pogadać? - Domyślałam się, ze Jason nie był niepewny co do tego co zechcę mu powiedzieć, ale starał się usilnie, Ŝeby być dobrym bratem. - Lepiej nie - odpowiedział i zobaczyłam jego ulgę. Nawet Michele była zadowolona, Ŝe mogła wrócić do swojego steku. - Ale pomijając uŜeranie się z innymi wampirami, ja i Eric mamy się dobrze. Zawsze trzeba brać i dawać z związku, prawda? – ChociaŜ Jason zaliczył wiele związków przez ostatnich kilka lat, o braniu i dawaniu nauczył się całkiem niedawno. - Znów rozmawiam z Hoytem - powiedział Jason i zrozumiałam jego tok myślenia. Hoyt, nieodłączny towarzysz Jasona od lat, zniknął z radaru mojego brata na jakiś czas. Narzeczona Hoyta, Holly, która pracowała ze mną w Merlotte’s, nie była zbyt wielką fanką Jasona. Zdziwiłam się, ze odzyskał swojego najlepszego kumpla, a jeszcze bardziej się zdziwiłam, Ŝe Holly zezwoliła na to odnowienie ich znajomości. - Bardzo się zmieniłam, Sookie - powiedział mój brat, jakby to on przez chwilę mógł odczytać moje myśli. - Chcę być dobrym przyjacielem dla Hoyta. Chce być dobrym chłopakiem dla Michele. – Spojrzał na nią z powagą, kładąc dłoń na jej dłoni. – I chcę być lepszym bratem. Jesteście wszystkim co mi pozostało. Poza naszymi krewnymi wróŜami, o których chcę jak najszybciej zapomnieć. - Spojrzał zawstydzony w swój talerz. - Trudno mi uwierzyć, ze babcia zdradziła dziadka. - Mam na to pewną teorię - powiedziałam. Borykałam się z tym samym niedowierzaniem. - Babcia naprawdę chciała mieć dzieci, a było to niemoŜliwe z dziadkiem. Myślę, Ŝe moŜe została oczarowana przez Fintana. WróŜki mogą zamieszać w twoim umyśle, tak jak wampiry. I wiesz jakie są piękne. - Claudine na pewno była. I myślę, dla kobiet Claude wygląda całkiem nieźle. - Claudine potrafiła się stonować gdy zmieniała się w człowieka – Claudine, jedna z trojaczków, była olśniewającą pięknością mierzącą 6 stóp.3 Jason odpowiedział: – Dziadek nie był piękny jak z obrazka. - Tak wiem - spojrzeliśmy na siebie, cicho przyznając się do mocy pociągu fizycznego. Nagle powiedzieliśmy jednocześnie: - Ale babcia? - I nie mogliśmy nic poradzić na nasz atak śmiechu. Michele próbowała zachować niewzruszony wyraz twarzy, ale w końcu i ona uśmiechnęła się do nas szeroko. Wystarczająco cięŜkie było myślenie o rodzicach uprawiających seks, a co dopiero o dziadkach? Totalnie niewłaściwe. - Jak tak rozmyślam o babci, przypomniało mi się, Ŝe miałem się ciebie zapytać, czy mógłbym wziąć ten stolik, który wyniosła na strych? - spytał Jason. - Ten stolik, który kiedyś stał koło fotela w salonie? - Jasne, wpadnij i go weź jak będziesz miał czas – odpowiedziałam. – Stoi prawdopodobnie w tym samym miejscu, w którym go postawiłeś, gdy poprosiła cię, Ŝebyś go wyniósł na strych. Wyszłam niedługo później, z moim prawie pustym naczyniem po zapiekance, resztkami steku i rozradowanym sercem.
20
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Nigdy bym nie pomyślała, Ŝe zjedzenie kolacji z moim bratem i jego dziewczyną to jakaś wielka sprawa, ale gdy wróciłam do domu tego wieczoru, po raz pierwszy od tygodni przespałam całą noc, aŜ do poranka.
21
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Marzec CZWARTY TYDZIEŃ - Tutaj - powiedział Sam. Musiałam się wysilić, Ŝeby go usłyszeć. Ktoś puścił „Bad Things” Jace’a Everetta i prawie kaŜdy śpiewał razem z nim. - Dziś uśmiechnęłaś się juŜ trzeci raz. - Liczysz ilość zmian emocjonalnych na mojej twarzy? - odstawiłam tacę i spojrzałam na niego. Sam, mój szef i przyjaciel, jest prawdziwym zmiennokształtnym; moŜe zmienić się w dowolne ciepłokrwiste stworzenie, przynajmniej tak mi się wydaje. Nie pytałam się go ani o jaszczurki, ani o węŜe lub o owady. - Dobrze znów widzieć ten uśmiech – powiedział. Poprzestawiał kilka butelek na półce, Ŝeby wyglądać na zajętego. - Tęskniłem za nim. - Dobrze mieć znów ochotę się uśmiechać – odparłam. – A tak przy okazji, fajna fryzura. Sam przeciągnął ręką wzdłuŜ głowy w bardzo pewny siebie sposób. Jego włosy były krótkie i otaczały jego czaszkę jak czerwonawo złota czapka. – Idzie lato. Pomyślałem, Ŝe tak moŜe być wygodniej. - Pewnie tak będzie. - Zaczęłaś juŜ się opalać? - Moja opalenizna była bajeczna. - No, tak. – W rzeczywistości tej wiosny zaczęłam bardzo wcześnie. Pierwszego dnia, w którym nałoŜyłam strój kąpielowy, rozpętało się piekło. Zabiłam wróŜa. Ale to była juŜ przeszłość. Wczoraj teŜ się rozłoŜyłam i nic a nic się nie stało. Ale przyznam się, Ŝe nie brałam radia na zewnątrz, poniewaŜ chciałam być pewna, Ŝe będę w stanie usłyszeć, gdyby coś się do mnie podkradało. Ale nic takiego się nie stało. Tak naprawdę spędziłam niesamowicie spokojną godzinę wygrzewając się na słońcu, obserwując jak motyle fruwają w tę i z powrotem. Jeden z krzewów róŜanych mojej praprababki kwitł, a zapach uleczył jakąś cząstkę wewnątrz mnie. – Słońce sprawia, Ŝe czuję się naprawdę dobrze. – odparłam. Nagle przypomniałam sobie, Ŝe wróŜ powiedział, iŜ pochodzę od powietrznych wróŜek, a nie od wodnych. Nic o tym nie wiedziałam, ale zastanawiałam się, czy moja miłość do słońca nie była genetyczna. Antonie zawołał: - Odbierać! – i pospieszyłam, Ŝeby przynieść talerze. Antonie zawitał do Merlotte’s i mieliśmy nadzieje Ŝe będzie się trzymał posady kucharza. Tego wieczoru poruszał się po małej kuchni, jakby miał osiem ramion. Menu w Merlotte’s składało się tylko z podstawowych dań – hamburgery, kawałki kurczaka i sałaka z pociętymi kawałkami kurczaka, frytki chili, podpiekane pikle - ale Antonie opanował je w niesamowitym tempie. Antonie wydostał się z Nowego Orleanu po tym, jak przebywał w Superdome2 podczas huraganu Katrina. 2
Louisiana Superdome - potocznie Superdome, obiekt sportowy wszechstronnego uŜytku w Nowym Orleanie, w Stanach Zjednoczonych. Jest on siedzibą New Orleans Saints, jednej z druŜyn National Football League. W przeszłości była to teŜ siedziba druŜyny New Orleans Jazz (NBA), znaną teraz jako Utah Jazz. Arena moŜe pomieścić nawet 79 tys. widzów.
22
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Szanowałam go za jego pozytywne nastawienie i determinację, aby zacząć od nowa po utracie wszystkiego. Był teŜ dobry dla D’Eriqa, który pomagał mu przygotowywać jedzenie i sprzątał stoliki. D’Eriq był słodki, ale powolny. Holly pracowała tej nocy i gdy nie zgarniała drinków i talerzy, stała obok Hoyta Fortenberry’ego, swojego narzeczonego, który usadowił się na krześle przy barze. Mama Hoyta udowodniła, Ŝe była bardzo zadowolona mogąc zajmować się synkiem Holly w te wieczory, które Hoyt chciał spędzić z Holly. Trudno było spojrzeć na Holly i rozpoznać w niej tą posępną Wikankę, którą była na pewnym etapie swojego Ŝycia. Jej włosy odzyskały swój naturalny ciemno brązowy kolor i odrosły juŜ niemal do ramion, jej makijaŜ był lŜejszy i ciągle się uśmiechała. Hoyt, najlepszy kumpel mojego brata, od kiedy naprawili stosunki między sobą, wydawał się być silniejszym męŜczyzną, w końcu miał Holly, która podtrzymywała go na duchu. Zerknęłam na Sama, który właśnie odbierał telefon. Sam spędzał duŜo czasu rozmawiając przez telefon i wydawało mi się, Ŝe widuje się z kimś. Mogłabym się dowiedzieć, gdybym poszukała w jego głowie wystarczająco długo (pomimo tego, Ŝe stworzenia dwoistej natury są trudniejsze do odczytania, niŜ zwykli ludzie), ale starałam się ze wszystkich sił, Ŝeby trzymać się z dala od jego myśli. To niegrzeczne grzebać w myślach ludzi, na których ci zaleŜy. Sam uśmiechał się, gdy rozmawiał, i miło było widzieć go choć przez chwilę beztroskiego. - Często widujesz wampira Billa? - spytał Sam, gdy pomagałam mu godzinę później zamykać bar. - Nie, nie wiedziałam go juŜ od dawna – odparłam. - Tak się zastanawiam, czy Bill mnie nie unika. Kilka razy zaszłam pod jego dom i zostawiłam mu sześciopak TrueBlood i karteczkę z podziękowaniami za wszystko, co zrobił, gdy przybył, by mnie ratować, ale nigdy nie oddzwonił ani nie wpadł do mnie. - Minęło kilka nocy od czasu waszego ostatniego spotkania. Myślę, Ŝe powinnaś złoŜyć mu wizytę. Nic więcej nie powiem.
23
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Marzec KONIEC CZWARTEGO TYGODNIA Pewnej pięknej nocy, w tym samym tygodniu, szperałam w swojej szafie w poszukiwaniu latarki. Sugestia Sama, Ŝe muszę zobaczyć się z Billem, męczyła mnie, więc po tym, jak wróciłam do domu z pracy, postanowiłam przejść się przez cmentarz do jego domu. Cmentarz obok mojego domu był najstarszym cmentarzem w gminie Renard. Nie zostało tu zbyt wiele miejsca dla zmarłych, więc po południowej stronie miasta wybudowali jeden z tych „parków pogrzebowych”, z płaskimi nagrobkami. Nienawidzę go. Nawet jeśli ziemia jest nierówna, drzewa są zapuszczone, a ogrodzenie wokół się rozpada, nie wspominając juŜ o najstarszych nagrobkach, ja po prostu kocham Sweet Home. Gdy tylko udało nam się uciec babci, Jason i ja bawiliśmy się tu jako dzieci. Trasa pomiędzy pomnikami i drzewami do domu Billa zarosła od czasu, kiedy był moim pierwszym chłopakiem. śaby i owady właśnie rozpoczynały swoje letnie trele. Pamiętam, jak D’Eriq pytał mnie, czy nie strasznie jest mieszkać obok cmentarza, a ja uśmiechałam się sama do siebie, bo wcale nie bałam się zmarłych, którzy leŜeli w ziemi. Chodzący i rozmawiający umarli byli o wiele bardziej niebezpieczni. Ucięłam róŜę, Ŝeby połoŜyć ją na grobie babci. Byłam pewna, Ŝe wiedziała, Ŝe tam jestem i Ŝe o niej myślę. Widziałam przyćmione światło w starym domu Comptonów, który został zbudowany mniej więcej w tym samym czasie, co mój. Zadzwoniłam dzwonkiem. JeŜeli Bill nie był na przechadzce w lesie, to musiał być w domu, poniewaŜ jego samochód tu był. Musiałam odczekać trochę, zanim drzwi otworzyły się ze zgrzytem. Włączył światło na werandzie, a ja starałam się nie zachłysnąć powietrzem. Wyglądał strasznie. Bill został zakaŜony trucizną ze srebra podczas Wojny WróŜek przez srebrne zęby Neave. Od tamtej pory dostał ogromną ilość krwi od swoich towarzyszy wampirów, ale z pewnym niepokojem zauwaŜyłam, Ŝe jego skóra ciągle miała kolor szarawy zamiast białego. Jego krok był trochę niepewny, a głowa opadała odrobinę do przodu, jak u starego człowieka. - Sookie, wejdź do środka - powiedział. Nawet jego głos nie wydawał się tak silny jak zwykle. Mimo, iŜ jego słowa były uprzejme, mogłam wyczuć, co tak na prawdę myślał o mojej wizycie. Nie potrafię czytać myśli wampirów, to był jeden z powodów, dla których początkowo byłam tak zauroczona Billem. MoŜecie sobie wyobrazić, jak oczyszczająca jest cisza po nieprzerwanym i niechcianym jazgocie. - Bill - powiedziałam próbując brzmieć na mniej zszokowaną, niŜ naprawdę byłam. - Czy czujesz się lepiej? Trucizna w twoim organizmie... czy juŜ jej nie ma?
24
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Mogłabym przysiąc, Ŝe westchnął. Wskazał gestem, abym weszła do salonu przed nim. Lampy były zgaszone. Bill pozapalał świece. Naliczyłam osiem. Zastanawiałam się, co robił siedząc samotnie wśród migocących świec. Słuchał muzyki? Kochał swoje płyty, szczególnie Bacha. Czując się wyraźnie zmartwiona, usiadłam na kanapie, podczas gdy Bill przystawił swoje ulubione krzesło obok niskiego stolika do kawy. Był tak przystojny, jak zawsze, ale jego twarzy brakowało Ŝycia. Z całą pewnością cierpiał. Teraz wiedziałam, czemu Sam chciał, Ŝebym go odwiedziła. - Czy dobrze się czujesz? – zapytał. - Tak, o wiele lepiej - odpowiedziałam ostroŜnie. Widział najgorsze rzeczy, które mi zrobili. - A blizny, a... okaleczenia? - Blizny są, ale o wiele bledsze, niŜ się spodziewałam. Brakujące kawałki się wypełniły. Na udzie zostało coś w rodzaju dołeczka - powiedziałam poklepując się po lewym kolanie. - Ale mam sporo ciała na zapas - próbowałam się uśmiechnąć, ale, prawdę powiedziawszy, byłam zbyt przejęta, Ŝeby mi się to udało. - Polepsza ci się? - zaczęłam nalegać. - Nie pogarsza - odparł i delikatnie wzruszył ramionami. - Co z tą apatią? - spytałam - Nie wydaje mi się, Ŝebym juŜ dłuŜej chciał czegokolwiek - odpowiedział Bill po dłuŜszej przerwie. - Nie jestem juŜ zainteresowany moim komputerem. Nie jestem juŜ skłonny do pracy nad aktualizacjami do mojej bazy danych. Eric przysłał Felicię Ŝeby zapakowała wszystko i wysyłała zamówienia. Daje mi trochę krwi, kiedy juŜ tu jest. - Felicia była barmanką w Fangtasii. Nie była zbyt długo wampirem. Czy wampiry mogły cierpieć na depresję? Czy to wszystko była wina srebra? - Czy nie ma kogoś, kto mógłby ci pomóc? Mam na myśli pomoc w uleczeniu? Jego twarz wykrzywił pogardliwy uśmiech. - Mój stwórca - odparł. - Gdybym mógł napić się od Loreny, do tej pory byłbym kompletnie zdrowy. - To do chrzanu. – Nie mogłam pokazać mu, Ŝe mnie to niepokoiło. To ja zabiłam Lorenę. Otrząsnęłam się z tego uczucia. Ona musiała zostać zabita, koniec i kropka - Czy stworzyła jeszcze jakieś inne wampiry? Bill wydawał się odrobinę mniej apatyczny. - Tak. Mam inne Ŝyjące dziecko. - Wiec? Czy to by pomogło? Odrobina krwi od tego wampira? - Nie wiem. Mogłoby. Ale ja nie... nie mogę do niej dotrzeć.
25
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Nie wiesz, czy to by pomogło? Potrzebujecie stworzyć sobie jakieś Kompendium Wiedzy czy coś w tym rodzaju. -Tak - odpowiedział, jakby nigdy wcześniej nie słyszał o takim pomyśle. – Tak, zaiste, musimy. Nie zamierzałam pytać Billa, dlaczego był niechętny skontaktować się z kimś, kto mógł mu pomóc. Był uparty i stały w swoich zamiarach, a ja nie zamierzałam namawiać go do zmiany zdania, kiedy juŜ coś postanowił. Siedzieliśmy przez moment w ciszy. - Czy kochasz Erica? – spytał niespodziewanie Bill. Jego głębokie brązowe oczy taksowały mnie z pełną uwagą, która odegrała duŜą rolę podczas mojego zauroczenia (w dniu naszego pierwszego spotkania).Czy wszyscy, których znałam, mieli kręćka na punkcie mojego związku z Szeryfem Obszaru Piątego? - Tak – odpowiedziałam. – Naprawdę go kocham. - Czy on powiedział, Ŝe cię kocha? - Tak. - Nie odwróciłam wzroku. - Chciałbym, Ŝeby którejś nocy zginął - odparł Bill. Byliśmy naprawdę szczerzy tej nocy. - DuŜo się ostatnio dzieje. Jest parę osób, za którymi teŜ bym nie tęskniła - przyznałam. Myślę o tym, kiedy ubolewam nad pewnymi osobami, na których mi zaleŜało, a które odeszły. Takimi, jak Claudine, babcia czy Tray. - A to był tylko początek listy. - Więc zgaduję, Ŝe wiem, co czujesz. Ale ja... proszę, nie Ŝycz Ericowi niczego złego. - Straciłam zbyt wiele waŜnych dla mnie osób i niemoŜliwe byłoby wytrzymanie straty choćby jednej więcej. - A kogo byś z chęcią widziała martwego Sookie? - Dostrzegłam błysk zaciekawienia w jego oczach. - Nie zamierzam ci powiedzieć – posłałam mu słaby uśmiech. – Mógłbyś spróbować to dla mnie urzeczywistnić. Tak, jak to zrobiłeś z wujkiem Bartlettem. – Gdy dowiedziałam się, Ŝe to Bill zabił brata mojej babci (tego, który mnie molestował), powinnam była się od niego odciąć i uciekać. Czy moje Ŝycie nie byłoby inne? Ale teraz było juŜ za późno. - Zmieniłaś się - powiedział. - Na pewno. Przez kilka godzin myślałam, Ŝe umrę. Cierpiałam tak, jak nigdy przedtem. A Neave i Lochnan mieli z tego wiele radości. Wtedy coś we mnie pękło. Gdy ty i Niall ich zabiliście, było to jak ziszczenie moich największych modlitw. Powinnam być chrześcijanką, ale przez większość swoich dni nie czuję, abym jeszcze mogła mówić o sobie w ten sposób. Pozostawiłam w sobie za duŜo wściekłości. Kiedy nie mogę spać, rozmyślam o ludziach, którzy nie przejmowali się, ile bólu i kłopotów na mnie sprowadzą. I rozmyślam o tym, jak wspaniale byłoby wiedzieć, Ŝe są martwi.
26
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie To, Ŝe mogłam opowiedzieć Billowi o tej mrocznej, skrywanej części mnie, było odzwierciedleniem tego, jak był mi bliski. - Kocham cię - powiedział. – Nic, co powiesz, ani zrobisz, nie jest w stanie tego zmienić. Jeśli poprosiłabyś mnie, Ŝebym zakopał dla ciebie ciało, albo Ŝeby takie ciało stworzyć, zrobiłbym to bez skrupułów. - Wiele złego wydarzyło się pomiędzy nami, Bill, ale zawsze będziesz zajmował specjalne miejsce w moim sercu. - Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam tę wyświechtaną frazę wydobywającą się z moich ust. Jednak czasami takie utarte zwroty bywają prawdą. W tym przypadku to była prawda. - Czuję, Ŝe nie jestem godna tego, Ŝeby komuś tak bardzo na mnie zaleŜało - przyznałam. Udało mu się uśmiechnąć. - Co do twojego bycia godną, wydaje mi się, Ŝe miłość nie ma nic wspólnego z wartością obiektu miłości. Polemizowałbym nad twoją wartością. Myślę, Ŝe jesteś zacną kobieta i uwaŜam, Ŝe zawsze starasz się być tak dobrą osobą, jak to tylko moŜliwe. Nikt nie mógłby być... beztroski i pogodny... po tak bliskim spotkaniu ze śmiercią. Wstałam, Ŝeby wyjść. Sam chciał, Ŝebym spotkała się z Billem po to, abym zrozumiała jego sytuację, a ja to zrobiłam. Gdy Bill wstał, Ŝeby odprowadzić mnie do drzwi, zauwaŜyłam, Ŝe nie porusza się juŜ tak błyskawicznie, jak kiedyś. - Będziesz Ŝył, prawda? - zapytałam przeraŜona. -Tak mi się wydaje - odpowiedział w sposób, który wskazywał na to, Ŝe jest mu wszystko jedno. - Ale tak na wszelki wypadek pocałuj mnie. Jedną rękę okręciłam wokół jego karku i pozwoliłam, aby dotknął swoimi ustami moich. Czułam go, jego zapach przywoływał wiele wspomnień. Przez dłuŜszą chwilę staliśmy tak przyciśnięci do siebie, ale zamiast rosnącego podniecenia, rósł mój spokój. Byłam dziwnie świadoma swojego oddechu, spokojnego i równego, prawie jak u osoby śpiącej. Gdy odstąpiłam od niego dostrzegłam, Ŝe wyglądał juŜ lepiej. Uniosłam brwi. - Twoja krew wróŜki mi pomaga. - Jestem tylko w jednej ósmej wróŜką. A zresztą, nie dostałeś ani kropli. - Bliskość - wyjaśnił pokrótce. - Dotyk skóry o skórę. - Jego usta wykrzywił Ŝartobliwy uśmiech. - Gdybyśmy zaczęli się kochać, byłbym o wiele bliŜszy uleczenia. Gówno prawda, pomyślałam. Ale nie mogę powiedzieć, Ŝe coś w jego chłodnym głosie nie spowodowało drŜenia w pewnym miejscu na północ od mojego pępka (w chwilowym przypływie poŜądania). - Bill, to się na pewno nie stanie. Ale powinieneś pomyśleć o wytropieniu tego drugiego wampira, który jest dzieckiem Loreny.
27
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - MoŜe i tak. - Jego ciemne oczy były ciekawie świetliste; moŜe był to efekt zatrucia, a moŜe to przez te światła świec. Wiedziałam, Ŝe nie podejmie wysiłku szukania drugiego podopiecznego Loreny. Jeśli moja wizyta rozbudziła w nim jakąś iskrę, musiała ona juŜ powoli wygasać. Czując się smutna, zaniepokojona i ociupinkę zadowolona (nie powiecie mi, Ŝe nie pochlebiłoby wam bycie tak bardzo kochaną, bo na pewno by pochlebiło) wróciłam do domu przez cmentarz. Z przyzwyczajenia pogłaskałam nagrobek Billa. Gdy szłam powoli po nierównym podłoŜu, myślałam o Billu (w naturalny sposób). Był Ŝołnierzem konfederacji. Przetrwał wojnę tylko po to, by stać się podległy wampirowi, po tym, jak wracał do domu, do Ŝony i dzieci. Tragiczny koniec cięŜkiego Ŝycia. Znów się cieszyłam, Ŝe zabiłam Lorenę. To było coś, czego w sobie nie lubiłam. ZauwaŜyłam, Ŝe nie czułam się źle, gdy zabijałam wampira. Coś we mnie upierało się, Ŝe one juŜ były martwe, a to ta pierwsza śmierć liczyła się naprawdę. Gdy zabiłam człowieka, do którego czułam wstręt, moja reakcja była o wiele bardziej uczuciowa. W takim razie, pomyślałam, powinnam się cieszyć z tego, Ŝe nie odczułam bólu związanego z zabiciem Loreny. Nie cierpiałam ustalania, co jest bardziej moralne, poniewaŜ właśnie to nie pasowało do mojej instynktownej reakcji. Kwestią zasadniczą całego tego rachunku sumienia było to, Ŝe zabiłam Lorenę, która mogła wyleczyć Billa. Bill został zraniony, gdy przybył mi na ratunek. Oczywistym jest, Ŝe na mnie spoczywa odpowiedzialność. Próbowałam wymyślić, co w tej sytuacji zrobić. Zanim zorientowałam się, Ŝe byłam sama w ciemnościach i (według opinii D’Eriqa) powinnam być śmiertelnie przeraŜona, wchodziłam juŜ na moje dobrze utrzymane podwórko. MoŜe zamartwianie się o moje Ŝycie duchowe było poŜądaną odskocznią od przypominania sobie o fizycznych mękach. A moŜe czułam się lepiej, bo wyświadczyłam komuś przysługę; przytuliłam Billa, a to sprawiło, Ŝe poczuł się lepiej. Gdy tej nocy połoŜyłam się do łóŜka, byłam w stanie leŜeć w mojej ulubionej pozycji (a nie przez całą noc wiercić się i przewracać) i spałam nie śniąc o niczym - przynajmniej o niczym, o czym bym pamiętała rano. Przez następny tydzień napawałam się niezakłóconym snem, co sprawiło, Ŝe zaczęłam się czuć jak dawna ja. Było to stopniowe, ale dostrzegalne. Nie wymyśliłam sposobu, aby pomóc Billowi, ale wysłałam mu nową płytę (Beethovena) i połoŜyłam w miejscu, w którym znajdzie ją, gdy wyjdzie ze swojej dziennej kryjówki. Następnego dnia wysłałam mu kartkę elektroniczną. Tak, Ŝeby wiedział, Ŝe o nim myślę. Za kaŜdym razem, kiedy spotykałam się z Erikiem, czułam się bardziej radosna. I w końcu miałam swój własny prywatny orgazm; moment tak wybuchowy, Ŝe wydawał się, jakbym odkładała go sobie na specjalną okazję. - Ty... Czy wszystko w porządku? - zapytał Eric. Jego niebieskie oczy spojrzały na mnie z góry, a jego uśmiech zastygł w połowie drogi, jakby nie był pewien, czy ma bić brawo czy wzywać pogotowie.
28
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Jestem bardzo, bardzo w porządku. – wyszeptałam. Pal licho gramatykę. - Jestem tak w porządku, Ŝe mogłabym ześlizgnąć się z łóŜka i turlać po podłodze. Jego uśmiech stał się pewniejszy. - Więc to było dla ciebie dobre? Lepsze niŜ do tej pory? - Wiedziałeś, Ŝe...? Uniósł brew. - No pewnie, Ŝe wiedziałeś. Ja po prostu... miałam pewne problemy, które same musiały się rozwiązać.
- Wiedziałem, Ŝe to nie mogło być spowodowane moją sztuką miłosną, Ŝono ty moja powiedział Eric i mimo, Ŝe jego słowa były zarozumiałe, jego twarz wyraŜała ulgę. - Nie nazywaj mnie swoją Ŝoną. Wiesz, Ŝe nasze tak zwane małŜeństwo to tylko strategia. Wracając do twojej poprzedniej wypowiedzi, pierwszorzędny kochanku. Bezorgazmowy problem tkwił w mojej głowie. Teraz sama się z nim uporałam. - Robisz mnie w konia, Sookie - zamruczał. - Ale pokaŜę ci pierwszorzędną sztukę kochania. PoniewaŜ uwaŜam, Ŝe znowu moŜesz dojść. Okazało się, Ŝe mogłam. Tłum. ewel_ina
29
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Rozdział pierwszy Kwiecień Kocham wiosnę z oczywistych powodów. Kocham kwitnące kwiaty (które tu, w Luizjanie, zaczynają kwitnąć wcześniej); kocham ćwierkające ptaki; kocham wiewiórki pędzące przez mój ogródek. Kocham dźwięk wilkołaków wyjących w oddali. Nie, tylko Ŝartuję. ChociaŜ gdy ostatnio słuchałam narzekającego Tray’a Dawsona, wspomniał, Ŝe wiosna jest ulubioną porą wilkołaków. Jest więcej zdobyczy, więc poluje się szybciej i zostaje więcej czasu na jedzenie i zabawę. Kiedy słuchając go pomyślałam o wilkołakach, nie byłam zaskoczona. Tego słonecznego poranka, w środku kwietnia, siedziałam na tarasie z drugim kubkiem kawy i gazetą, nadal w spodenkach od piŜamy i koszulką z napisem „Superwoman”. I właśnie wtedy lider stada z Shreveport zadzwonił na moją komórkę. - Aha - powiedziałam, kiedy rozpoznałam numer. Otworzyłam klapkę telefonu. - Cześć - powiedziałam ostroŜnie. - Sookie - powiedział Alcide Herveaux. Nie widziałam go od miesięcy. Alcide został przywódcą sfory rok temu, podczas pewnego wieczornego zamętu. - Jak się masz? - Jak deszcz padający na spaloną ziemię - powiedziałam, prawie dosłownie. - Czuję się jak ryba w wodzie. Jak zdrowa ryba. - Patrzyłam jak królik skacze przez trawę i koniczynę dwadzieścia stóp dalej. Wiosna. - Nadal spotykasz się z Erikiem? Czy on jest powodem twojego dobrego nastroju? Wszyscy chcieliby to wiedzieć. - Tak, nadal spotykam się z Erikiem. To na pewno pomaga mi w byciu szczęśliwą. Właściwie Eric ciągle mi powtarzał, Ŝe „spotykanie się” jest dość niedokładnym określeniem. Nigdy nie myślałam o sobie, jak o męŜatce, do czasu, kiedy tak po prostu wręczyłam mu rytualny nóŜ (Eric uŜył mojej niewiedzy, to była jego mistrzowska taktyka, ale dla wampirów było to oczywiste). MałŜeństwo wampira i człowieka nie jest czymś w stylu: "miłość, honor i lojalność", jak to bywa w związkach ludzi, ale Eric oczekiwał, Ŝe małŜeństwo z nim da mi dodatkowe korzyści w świecie wampirów. Od tego czasu wszystko szło dość dobrze, wampirze doświadczenie. Oczywiście pomijając pewne utrudnienia ze strony Victora, który próbował przeszkodzić Ericowi, kiedy ten chciał mi pomóc, gdy umierałam. Victor – tak naprawdę, to on powinien umrzeć. Oddaliłam mroczne myśli; po latach praktyki potrafiłam sobie z tym poradzić. Zobaczmy… Tak lepiej. Teraz wyskakiwałam z łóŜka kaŜdego dnia z (prawie) moją dawną siłą. Nawet byłam w kościele zeszłej niedzieli. Pozytywnie!
30
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Co się dzieje, Alcide? - spytałam. - Chcę cię prosić o przysługę - powiedział Alcide. Nie zaskoczyło mnie to. - Co mogę dla ciebie zrobić? - Czy moŜemy skorzystać z twojej ziemi, podczas naszej wędrówki przy pełni księŜyca jutro wieczorem? Zrobiłam pauzę, aby przemyśleć jego prośbę i nie zgodzić się automatycznie. Nauczyłam się tego z doświadczenia. Miałam otwartą przestrzeń, jakiej potrzebowali, to nie był problem. Nadal posiadam dwadzieścia parę akrów wokół mojego domu, chociaŜ moja babcia sprzedała większość z oryginalnego gospodarstwa rolnego, kiedy została przytłoczona sytuacją finansową związaną z wychowaniem mojego brata i mnie. ChociaŜ cmentarz „Słodki Dom” zajmował kawał ziemi pomiędzy posiadłością moją i Billa, wystarczyłoby spokojnie — w szczególności gdyby Bill równieŜ wyraził zgodę na korzystanie z jego ziemi. Pamiętam jedną bandę, która była juŜ raz tu wcześniej. Wszystko dokładnie przemyślałam z kaŜdej strony. Nie widziałam Ŝadnej wyraźnej przeszkody. - Jesteście mile widziani - powiedziałam. - Myślę, Ŝe powinniście porozmawiać równieŜ z Billem. - Bill ignorował wszystkie moje sygnały. Wampiry i wilkołaki raczej się nie przyjaźnią, ale Alcide jest praktycznym człowiekiem. - Zatem zadzwonię do Billa dziś wieczorem – powiedział. - Masz jego numer telefonu? Podałam mu go. - Dlaczego nie moŜecie polować na swoim terytorium, Alcide? - spytałam z czystej ciekawości. Powiedział mi nieoficjalnie, Ŝe stado Long Tooth świętowało pełnię księŜyca na farmie Herveaux‘a, w południowej części Shreveport. Większa część ziemi Herveaux’a nie została poddana wycince drzew ze względu na potrzeby polowań sfory. - Ham dzwonił dzisiaj, by mi powiedzieć, Ŝe naturalni organizują imprezę kampingową nad strumieniem. Naturalni, mający jedną naturę - tak wilkołaki, mające podwójną naturę, nazywały zwyczajnych ludzi. Znałam Bonda Hamiltona z widzenia. Jego gospodarstwo rolne było przyległe do farmy Herveaux i dodatkowo Ham gospodarował na kilku akrach dla Alcide’a. Rodzina Bondów naleŜała do sfory Long Tooth tak długo, jak rodzina Herveaux’ów. - Czy dostali twoje pozwolenie? - spytałam. - Powiedzieli Hamowi, Ŝe mój tata zawsze dawał im pozwolenie na łowienie tam w wiosną, więc myśleli, Ŝe nie muszą mnie o to pytać. To moŜe być prawda. Nie pamiętam ich, w kaŜdym razie nie za dobrze.
31
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Nawet jeśli mówią prawdę, jest to dość niegrzeczne z ich strony. Powinni najpierw zadzwonić do ciebie – powiedziałam. - Powinni byli spytać, czy ci to odpowiada. Chcesz Ŝebym z nimi porozmawiała? Mogę dowiedzieć się czy kłamią. - Jackson Herveaux, tata Alcide’a, nie wydawał się być typem człowieka, który pozwala regularnie korzystać ze swojej ziemi ludziom. - Nie, dziękuję Sookie. Nie cierpię prosić cię o kolejne przysługi. Jesteś przyjacielem stada. To my powinniśmy się tobą opiekować, a nie ty nami. - Nie martw się o to. Wszyscy moŜecie tutaj przyjść. I jeŜeli chcesz, abym uścisnęła sobie ręce z tymi domniemanymi kumplami twojego taty, to mogę to zrobić. - Byłam ciekawa czy pojawią się na farmie Herveaux’a tak blisko pełni księŜyca. Ciekawa i podejrzliwa. Alcide powiedział, Ŝe zastanowi się nad sytuacją związaną z rzekomymi wędkarzami i powtórzył „dziękuję” jakieś sześć razy. - Nie ma sprawy – powiedziałam, mam nadzieję, szczerze. W końcu Alcide poczuł, Ŝe podziękował mi juŜ wystarczająco i rozłączyliśmy się. Weszłam do środka z moim kubkiem kawy. Nie wiedziałam, Ŝe się uśmiechałam, dopóki nie spojrzałam w lustro w pokoju dziennym. Przyznałam się w duchu, Ŝe nie mogę się juŜ doczekać przybycia wilków. To byłoby miłe, czuć, Ŝe nie jestem samotna w środku lasu. śałosne, co? ChociaŜ mieliśmy za sobą wiele wspólnych, miłych wieczorów, Eric nadal większość czasu spędzał na prowadzeniu swojego wampirzego biznesu. Miałam tego trochę dosyć. No dobra, trochę to mało powiedziane. JeŜeli jesteś szefem, to powinieneś być w stanie wziąć sobie czasami wolne, racja? To jest jeden z przywilejów bycia szefem. Ale coś sprawiało, Ŝe wampiry były czujne. Byłam nieszczęśliwa z powodu tych znajomych oznak. Do teraz nowy reŜim powinien być juŜ umocniony i Eric powinien był juŜ dawno umocnić swoją nową pozycję w tym układzie. Victor Madden powinien w pełni zająć Nowy Orlean, w końcu był reprezentantem Felipe w Luizjanie, a Eric powinien zostawić przebieg Obszaru Piątego według jego sprawnie działającego sposobu. Ale niebieskie oczy Erica robiły się lśniące i stalowe, kiedy pojawiało się imię Victora. Moje prawdopodobnie były takie same. W tej chwili Victor miał władzę nad Erikiem, a my nie byliśmy w stanie nic z tym zrobić. Spytałam go, czy myślał nad tym, co by było, gdyby Victor stwierdził, Ŝe jest niezadowolony z prowadzenia Piątego Obszaru przez Erica. PrzeraŜająca wizja. - Trzymam wszystkie papiery, by w razie potrzeby móc udowodnić, Ŝe jest inaczej powiedział Eric. - I trzymam je w kilku miejscach. śycie wszystkich podwładnych Erica oraz być moŜe i moje, zaleŜało od wyrobienia sobie przez niego mocnej pozycji w nowym reŜimie. Wiedziałam, jak wiele go kosztowało utrzymywanie jej, wiedziałam więc teŜ, Ŝe nie powinnam narzekać. To nie takie proste, zmuszać się do odczuwania tego, co powinno się czuć.
32
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Ogólnie rzecz biorąc, troszkę wycia dookoła domu będzie miłą odmianą. Przynajmniej byłoby to coś nowego i odmiennego. Kiedy tego dnia poszłam do pracy, powiedziałam Samowi o rozmowie z Alcide’em. Prawdziwi zmiennokształtni są rzadkością. PoniewaŜ w okolicy nie ma Ŝadnych innych zmiennokształtnych, Sam spędza czas z innymi, którzy mają dwie formy. - Hej, dlaczego ty teŜ nie wyjdziesz dzisiaj z domu? - zasugerowałam. - Mógłbyś zamienić się w wilka, prawda? Jesteś zmiennokształtnym czystej krwi, wmieszałbyś się w tłum. Sam wychylił się do tyłu na swoim starym obrotowym krześle zadowolony, Ŝe w końcu znalazł się powód, by choć na chwilę przerwać wypełnianie formularzy. Sam, który ma trzydzieści lat, jest trzy lata starszy ode mnie. - Umawiałem się z kimś z paczki, więc moŜe będzie trochę zabawy - powiedział rozwaŜając pomysł. Ale po chwili potrząsnął głową. - To byłoby jak pójście na spotkanie NAACP3 w blakfejsie4. Będąc imitacją z przodu autentyku. Właśnie dlatego nigdy nie spotykam się z panterołakami, chociaŜ Calvin powiedział mi, Ŝe byłbym mile widziany. - Och - powiedziałam, czując zakłopotanie. - Nie pomyślałam o tym. Przepraszam. Zastanawiało mnie, z kim mógł się spotykać, ale to znowu nie moja sprawa. - Ach, nie martw się tym. - Znam cię od lat i powinnam wiedzieć o tobie więcej - powiedziałam. - To twoja kultura. - Mój własna rodzina ciągle się uczy. Wiesz znacznie więcej niŜ oni. Sam ujawnił się w tym samym momencie, co wilkołaki. Jego matka ujawniła się tej samej nocy. Jego rodzina przeŜyła cięŜki okres podczas tego wydarzenia. Ojczym Sama postrzelił jego matkę i teraz byli w trakcie rozwodu — nic dziwnego. - Czy ślub twojego brata jest nadal aktualny? - spytałam. - Craig i Deidra naradzają się. Jej rodzice byli dość niezadowoleni z tego, Ŝe wychodzi ona za kogoś, kto ma w rodzinie ludzi takich, jak ja i moja matka. Oni nie rozumieją, Ŝe Ŝadne z dzieci Craiga i Deidry nie będą miały moŜliwości zmieniać się w zwierzęta. To jest moŜliwe w przypadku dziecka pierworodnego pary zmiennokształtnych czystej krwi. - Wzruszył ramionami. - Myślę, Ŝe jakoś to przełkną. Właśnie czekam na ustalenie drugiej daty. Czy nadal chcesz ze mną jechać? - Oczywiście - powiedziałam, chociaŜ dostałam lekkich dreszczy, kiedy wyobraziłam sobie siebie mówiącą Ericowi, Ŝe wyjeŜdŜam ze stanu z innym męŜczyzną. Kiedy obiecywałam Samowi, Ŝe z nim pojadę, sytuacja między mną a Erikiem nie wyglądała najlepiej.-Zakładasz, Ŝe zabranie wiłkołaczycy, jako osoby towarzyszącej, byłoby obraźliwe dla rodziny Deidry? 3
The National Association for the Advancement of Colored People (Krajowe Stowarzyszenie Postępu Ludzi Kolorowych) Blackface (ang. czarna twarz) – styl teatralnego makijaŜu zapoczątkowany w Stanach Zjednoczonych pod koniec XIX wieku, odwołujący się do wyobraŜeń rasistowskich obecnych w społeczeństwie amerykańskim dotyczących osób o czarnym kolorze skóry. 4
33
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Słowo się rzekło - powiedział Sam. - Wielkie Ujawnienie się osób o podwójnej naturze nie wszędzie poszło tak dobrze, jak w Bon Temps. Wiedziałam z miejscowych wiadomości, Ŝe Bon Temps miało szczęście. Jego obywatele z przymruŜeniem oka przyjęli do wiadomości istnienie wilkołaków i osób o podwójnej naturze, dodając to do „opowieści o wampirach”. - Daj mi znać, jak coś się zmieni - powiedziałam. - I przyjdź jutro, jeśli zmienisz zdanie co do biegania ze sforą. - Przywódca stada mnie nie zaprosił - powiedział Sam, uśmiechając się. - Właściciel ziemi to zrobił. Nie rozmawialiśmy juŜ o tym do końca mojej zmiany, więc domyśliłam się, Ŝe Sam miał inne plany na czas pełni. Comiesięczna zmiana trwa właściwie trzy noce – trzy noce, podczas których osoby o podwójnej naturze, jeśli mogą, wychodzą do lasu (lub na ulicę) w swojej zwierzęcej formie. Większość podwójnych, ci urodzeni z ową naturą, moŜe zmieniać się w róŜnych okolicznościach, ale czas pełni… To jest coś specjalnego dla nich wszystkich, włączając w to osoby, które nabyły tą ekstra naturę przez ugryzienie. Jest lek, który moŜesz wziąć, aby wstrzymać przemianę; wilkołaki będące między innymi w wojsku, muszą je zaŜywać. Nie znoszą tego; jestem świadoma, Ŝe przebywanie wtedy w ich towarzystwie to Ŝadna zabawa. Na szczęście dla mnie pojutrze było jednym z moich wolnych dni w tym tygodniu. JeŜeli musiałabym wracać z baru do domu późno w nocy, krótka odległość od samochodu do domu mogłaby być trochę wykańczająca nerwowo, ze względu na poruszające się swobodnie wilkołaki. Nie jestem pewna, jak wiele pozostaje z ich ludzkiej świadomości, gdy przemieniają się w wilkołaki i nie wszyscy ze sfory Alcide’a pamiętają, Ŝe są moimi przyjaciółmi. Jeśli będę w domu, perspektywa goszczenia wilkołaków będzie bardziej lub mniej beztroska. Kiedy grupa przychodzi na polowanie do twojego lasu, nie ma Ŝadnego sposobu, aby się na to przygotować. Nie musisz gotować albo czyścić domu. JednakŜe posiadanie podwórkowego towarzystwa było dobrą motywacją, aby nadrobić zaległe prace w ogrodzie. Jako Ŝe był to kolejny piękny dzień, włoŜyłam jeden z moich kompletów bikini, tenisówki, rękawice i zabrałam się do pracy. Patyki, liście i szyszki sosnowe, wszystko trafiło na spalenie do beczki, wraz z resztkami ze strzyŜenia Ŝywopłotu. Upewniłam się, Ŝe wszystkie narzędzia podwórkowe odłoŜyłam do szopy, którą zamknęłam na klucz. Zwinęłam wąŜ do podlewania roślin doniczkowych, które sama starannie poukładałam dookoła schodków. Sprawdziłam, czy na pewno zamknęłam klapę od wielkiego blaszanego śmietnika. Kupiłam go specjalnie, by szopy pracze nie dostały się do śmieci, ale wilk mógłby teŜ się nimi zainteresować. Miło spędziłam popołudnie, krzątając się dookoła w słońcu i śpiewałam fałszując, kiedy tylko mnie poniosło.
34
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Zaraz po zmierzchu zaczęły przybywać samochody. Podeszłam do okna. ZauwaŜyłam, Ŝe wilki były wystarczająco uprzejme, aby nawzajem się podwozić; było tam po kilkoro osób w kaŜdym samochodzie. Mimo to mój podjazd będzie zablokowany do rana. Na szczęście planowałam zostać w domu, pomyślałam. Znałam kilku członków sfory i paru rozpoznałam od razu. Hamilton Bond, który dorastał z Alcidem, zatrzymał się, lecz nie wyszedł z cięŜarówki, rozmawiał przez telefon. Moją uwagę przykuła chuda, oŜywiona młoda kobieta, która preferowała krzykliwy styl ubierania się, który określałam mianem mody MTV. Pierwszy raz widziałam ją w barze Hair of the Dog w Shreveport. To ona została wyznaczona do stracenia rannych wrogów po tym, gdy sfora Alcide’a wygrała wojnę wilków. Sądzę, Ŝe jej imię brzmiało Jannalynn. Rozpoznałam teŜ dwie kobiety, które były członkami atakującej sfory; poddały się na końcu walki. Teraz przyłączyły się do byłego wroga. Poddał się równieŜ jeden młody wilkołak, ale on mógł być którymkolwiek z tuzina postaci poruszających się niespokojnie po moim podwórku. W końcu przyjechała znajoma cięŜarówka Alcide’a. Było tam teŜ dwóch innych ludzi. Alcide jest wysoki i krzepki, taki, jaki powinien być wilkołak. Jest on atrakcyjnym męŜczyzną. Ma czarne włosy oraz zielone oczy, no i oczywiście, jest bardzo silny. Na co dzień Alcide jest uprzejmy i taktowny — ale posiada teŜ twardą stronę, na pewno. Słyszałam od Sama i Jasona, Ŝe odkąd stał się przywódcą stada, ta właśnie strona przechodziła niezły trening. ZauwaŜyłam, Ŝe Jannalynn zadała sobie specjalny wysiłek, by stać przy drzwiach cięŜarówki, kiedy Alcide się pojawił. Kobieta o solidnych biodrach, przesuwająca się za nim, była grubo po dwudziestce. Miała brązowe włosy przylizane do tyłu i związane w kok o kształcie kulki, a jej bezrękawnik dawał mi do zrozumienia, Ŝe jest umięśniona i wysportowana. W tej samej chwili Moro rozglądała się dookoła frontowego podwórka, jakby była urzędnikiem podatkowym. MęŜczyzna, który wysiadł z drugiej strony cięŜarówki, był trochę starszy i o wiele silniejszy. Czasami, nawet jeśli nie jesteś telepatą, po jednym spojrzeniu na człowieka moŜesz powiedzieć, Ŝe miał on burzliwe Ŝycie. Ten męŜczyzna miał. Sposób, w jaki się poruszał, mówił, Ŝe był w pogotowiu w razie kłopotów. Interesujące. Obserwowałam go, poniewaŜ wymagał tego. Miał długie, sięgające do ramion, ciemnobrązowe włosy, które jakby płonęły dookoła jego głowy w chmurze spirali. Znalazłam sobie obiekt zazdrości. Zawsze Ŝałowałam, Ŝe nie mogłam zrobić sobie takich włosów. Gdy juŜ przezwycięŜyłem moją zazdrość o włosy, zauwaŜyłam, Ŝe jego skóra była brązowa jak lody o smaku mokki. ChociaŜ nie był on tak wysoki jak Alcide, rekompensowało mu to agresywne ciało o grubych, umięśnionych ramionach. Gdyby brukowana ścieŜka przed moim domem miała zaszczepiony alarm na ludzi „zepsutych do szpiku kości”, to włączyłby się, gdyby tylko Spiralny5 ustawił na niej stopę.
5
Eng. Corkscrew – znaczy Spiralny; ksywka, którą wymyśliła Sookie z zazdrości o kręcone włosy ;)
35
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Niebezpieczeństwo, Willu Robinson6 - powiedziałam głośno. Nigdy wcześniej nie widziałam Moro albo Spiralnego. Hamilton Bond wyszedł ze swojej cięŜarówki i dołączył do małej grupy, ale nie podszedł do schodka ganku, by stanąć obok Alcide’a, Spiralnego i Moro. Ham zatrzymał się. Jannalynn dołączyła do niego. Sfora Long Tooth przypominała dwie klasy, a jej członkowie porozstawiali się według hierarchii waŜności. Kiedy odpowiedziałam na pukanie do drzwi, mój uśmiech barmanki był juŜ na swoim miejscu. Bikini mogłoby wysyłać zły sygnał (Mmmm, jestem wolna!), więc wrzuciłam na siebie jeansowe szorty i koszulkę Fangtasii. Otworzyłam siatkowe drzwi przeciw owadom. - Alcide! – powiedziałam naprawdę zadowolona, Ŝe go widzę. Wymieniliśmy krótki uścisk. Wydawał się być nieznośnie ciepły; ostatnio przytulałam się tylko z „chłodniejszym, niŜ temperatura pokojowa” Erikiem. Poczułam coś w rodzaju fali emocji i uświadomiłam sobie, Ŝe chociaŜ Moro uśmiechała się do mnie, nasze zawstydzenie nie byłoby dla niej mile widziane. - Hamilton! - powiedziałam. Kiwnęłam do niego głową, nie trzymał juŜ tak duŜego dystansu. - Sookie - powiedział Alcide. - Pewni nowi członkowie chcą się z tobą zapoznać. To jest Annabelle Bannister. Nigdy nie spotkałam nikogo, kto mniej przypominałby "Annabelle”, niŜ ta kobieta. Uścisnęłyśmy sobie ręce, oczywiście powiedziałam jej, Ŝe miło było ją poznać. - Znasz Hama i spotkałaś juŜ Jannalynn, jak sądzę? - powiedział Alcide, pochylając głowę do tyłu. Kiwnęłam głową obojgu stojącym u stóp schodów. - A to jest Basim al Saud, mój zastępca, Beta stada - kontynuował Alcide. Zostało to wymówione w sposób "ba - SIM”, a Alcide przedstawiał mi jego imię naśladując sposób, w jaki mówią ludzie arabskiego pochodzenia. Nie ma sprawy. - Cześć, jak się masz Basim, - powiedziałam. Wyciągnęłam moją rękę. Znałam jedno ze znaczeń „Bety stada”, była to osoba, przed którą ze strachu posrałby się kaŜdy i Basim wydawał się być dobrze zakwalifikowanym do tej pracy. Nieco niechętnie wyciągnął swoją rękę do mojej. Potrząsnęłam nią, zastanawiając się, co mogłabym od niego uzyskać. Wilkołaki są często bardzo trudne do odczytania z powodu ich dwoistej natury. Rzeczywiście, nie uzyskałam Ŝadnych konkretnych myśli: tylko mieszankę nieufności, agresji i poŜądania. Zabawne, to było mniej więcej to, co otrzymywałam od błędnie nazwanej Annabelle. - Jak długo jesteście w Shreveport? - spytałam grzecznie. Spojrzałam najpierw na Annabelle, a później na Basima tak, by skierować pytanie do obojga.
6
„Niebezpieczeństwo, Wilul Robinson!” - zwrot amerykańskiego serialu telewizyjnego "Lost in Space" wypowiedziany przez aktora, Dicka Tufeld. Robot, spełniając rolę zastępczego straŜnika, mówił to do młodego Willa Robinson, gdy chłopiec nie dostrzegał zagroŜenia. W codziennym wykorzystaniu zwrot ostrzega kogoś, Ŝe właśnie moŜe popełnić błąd, albo iŜ przeoczył coś. Zwrot jest równieŜ uŜywany w kulturze hakerów.
36
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Sześć miesięcy - powiedziała Annabelle. - Przeniosłam się ze sfory Elk Killer z południowej Dakoty. Więc była w siłach powietrznych. Stacjonowała w Południowej Dakocie, ale zrezygnowała i przeszła do sił powietrznych Barksdale Air Force Base w Bardziej Apodyktycznym Mieście, przyległym do Shreveport. - Jestem tu od dwóch miesięcy - powiedział Basim. - Zaczynam się przyzwyczajać. – Mimo, Ŝe wyglądał egzotycznie, posiadał niewielki ślad akcentu, a jego angielski był o wiele bardziej precyzyjny niŜ mój. Przyglądając się jego fryzurze moŜna było stwierdzić, Ŝe na pewno nie naleŜał on do sił zbrojnych. - Basim zostawił jego starą sforę w Houston - oznajmił Alcide. - I cieszymy się, Ŝe stał się jednym z nas. - "My” nie oznaczało jednak Hama Bonda. MoŜe i nie potrafiłam czytać w myślach Hama tak łatwo, jak w zwykłych ludzkich umysłach, ale nie wydawał się być zwolennikiem Basima. Jannalynn teŜ wydawała się patrzeć na niego z niechęcią, ale teŜ i z poŜądaniem. Było duŜo Ŝądzy unoszącej się w sforze dzisiejszego wieczora. Patrząc na Basima i Alcide, nietrudno było to zrozumieć. - śyczę wam miłego wieczoru, Basim, Annabelle – powiedziałam, zanim zwróciłam się do Alcide’a. - Alcide, moja własność rozciąga się moŜe z akr za strumieniem na wschód, około pięciu akrów na południe do drogi gruntowej, która prowadzi do szybu naftowego i na północ od tyłów cmentarza. Przywódca stada kiwnął głową. - Zadzwoniłem do Billa ubiegłej nocy i nie ma nic przeciwko naszemu rozejściu się równieŜ na jego las. Nie będzie go w domu do świtu, więc nie będziemy mu przeszkadzać. A jak jest z tobą, Sookie? Wychodzisz dzisiaj wieczorem do Shreveport, czy zostajesz w domu? - Będę tutaj. JeŜeli będziecie czegoś potrzebować, po prostu przyjdźcie pod drzwi. Uśmiechnęłam się do wszystkich. Jaka niewypieprzona blondi, pomyślała Annabelle. - Być moŜe ktoś będzie potrzebował telefonu - powiedziałam do niej, a ona podskoczyła. Albo pierwszej pomocy. Mimo wszystko, Annabelle, nigdy nie wiadomo, co cię spotka. ChociaŜ miałam na twarzy uśmiech, gdy zaczęłam mówić, zniknął jeszcze zanim skończyłam swoją wypowiedź. Ludzie powinni przynajmniej usiłować być grzeczni. - Dzięki jeszcze raz za udostępnienie na swojej ziemi. Będziemy zmierzali do lasu powiedział szybko Alcide. Zmierzch ciągle zapadał, a ja widziałam, Ŝe inne wilkołaki wędrowały bez celu miedzy drzewami. Jedna z kobiet odrzuciła w tył głowę i zawyła. Oczy Basima były juŜ okrągłe i bardziej złote. - Dobrej nocy - powiedziałam, poniewaŜ cofnęłam się i zatrzasnęłam siatkowe drzwi. Trzy wilkołaki zaczęły schodzić w dół schodków. Głos Alcide’a jednak zadryfował z powrotem.
37
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Mówiłem ci, Ŝe jest telepatką - powiedział do Annabelle, gdy przechodzili przez podjazd do lasu, podąŜając za Hamem. Jannalynn nagle zaczęła biec do linii drzew, tak pragnęła przemiany. Ale to Basim zerknął na mnie z powrotem, kiedy zamykałam drewniane drzwi. To był rodzaj spojrzenia, które otrzymujesz od zwierząt w zoo. I to była pełna ciemność. Wilkołaki były trochę rozczarowujące. Nie narobili tyle hałasu, ile spodziewałam się, Ŝe zrobią. Zostałam, oczywiście, w domu, wszystko pozamykałam i zaciągnęłam moje zasłony, co nie było moim zwyczajem. Mimo wszystko Ŝyłam w środku lasu. Oglądałam trochę telewizję i chwilę poczytałam. Nieco później, kiedy szczotkowałam zęby, usłyszałam wycie. Sądziłam, Ŝe przyszło to z bardzo daleka, prawdopodobnie z części bliskiej wschodniej krawędzi mojej własności. Nazajutrz wczesnym rankiem, gdy świtało, obudziłam się, poniewaŜ usłyszałam silniki samochodów. Wilkołaki zbierały się do odjazdu. JuŜ miałam przewrócić się na drugi bok, by znów zasnąć, ale zrozumiałam, Ŝe najpierw muszę odbyć podróŜ do łazienki. Gdy się o to zatroszczyłam, byłam bardziej przebudzona. Powędrowałam na dół do pokoju dziennego i zerknęłam przez szparę w przednich zasłonach. Zza linii drzew wyszedł jak pijany Ham Bond. Rozmawiał z Alcide’em. Ich cięŜarówki były ostatnimi. Annabelle zniknęła chwilę wcześniej. Gdy popatrzyłam na wczesne, poranne światło przedzierające się przez zroszoną trawę, trzy wilkołaki powoli przeszły przez trawnik, ubrane tak, jak poprzedniego wieczoru, niosąc w dłoniach swoje buty. Wyglądali na wyczerpanych, ale szczęśliwych. Ich ubrania nie były zakrwawione, ale ich twarze i ręce były cętkowane. Mieli pomyślne polowanie. Miałam wyrzuty sumienia z powodu Bambi, ale jakoś to zniosłam. To było coś innego, niŜ pójście w ciemność z karabinem. Kilka sekund później z lasu wyłonił się Basim. W bladym świetle wyglądał jak leśne stworzenie, jego dzikie włosy pełne były kawałków liści i gałązek. Było to coś w stylu staroŜytnego Basim al Sauda. Zaczęłam się zastanawiać, jak stał się wilkołakiem w bezwilkołakowej Arabii. Kiedy tak patrzyłam, Basim odwrócił się od reszty i przyszedł do mojego przedniego ganku. Zapukał stanowczo i cicho. Policzyłam do dziesięciu i otworzyłam drzwi. Próbowałam nie gapić się na krew. Mogłabym powiedzieć, Ŝe umył twarz w strumieniu, ale ominął szyję. - Panno Stackhouse, dzień dobry - powiedział grzecznie Basim. - Alcide powiedział, Ŝe powinienem ci przekazać, Ŝe inne stworzenia przechodziły przez twoją własność. Mogłam poczuć zmarszczkę między moimi oczyma, gdy ściągnęłam brwi. - Jakiego rodzaju, Basimie? - Przynajmniej jedno było wróŜką - powiedział. - Prawdopodobnie więcej, niŜ jedna wróŜka, ale jedna na pewno. To było niewiarygodne z przynajmniej sześciu powodów.
38
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Czy ten ślad… czy ślady… są świeŜe? Czy są sprzed kilku tygodni? - Bardzo świeŜe - powiedział. - I zapach wampira jest równie silny. To zła mieszanka. - To nieprzyjemna wiadomość, ale to coś, o czym musiałam wiedzieć. Dzięki, za przekazanie wiadomości. - I jest ciało. Gapiłam się na jego, zmuszając moją twarz do bezruchu. Mam duŜą praktykę w ukrywaniu moich myśli; kaŜdy telepata musi być w tym dobry. - Jak długo leŜy tam to ciało? - spytałam, gdy byłam juŜ pewna, Ŝe kontroluję mój głos. - Około półtora roku, być moŜe trochę mniej. - Basim nie robił duŜej sprawy ze znalezienia ciała. On po prostu informował mnie, Ŝe znajduje się ono na mojej ziemi. - Jest bardzo daleko z tyłu, zakopane dość głęboko. Nie powiedziałam nic. O mój BoŜe, to musi być Debbie Pelt. Od kiedy Eric odzyskał pamięć o tej nocy, jest to jedyna rzecz, o którą nigdy go nie spytałam - gdzie zakopał jej ciało po tym, jak ją zabiłam. Ciemne oczy Basima prześledziły mnie z wielką uwagą. - Alcide chce, abyś zadzwoniła, jeŜeli będziesz potrzebowała pomocy, albo rady - powiedział w końcu. - Powiedz Alcide’owi, Ŝe doceniam jego ofertę. I dziękuję jeszcze raz za powiadomienie mnie. Kiwnął głową, Ŝe zrozumiał, kiedy był juŜ w połowie drogi powrotnej do cięŜarówki, gdzie siedziała Annabelle z głową na ramieniu Alcide’a. Pomachałam im, kiedy Alcide odpalał cięŜarówkę i zamknęłam drzwi, kiedy odjechali. Miałam duŜo do przemyślenia. Tłum. olcia86bar
39
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Rozdział drugi Wróciłam do kuchni, nie mogąc doczekać się juŜ mojej kawy i kawałka chleba z musem jabłkowym, który Halleigh Bellefleur zostawiła dzień wcześniej w barze. Była miłą kobietą, bardzo cieszyło mnie to, Ŝe ona i Andy spodziewają się dziecka. Słyszałam, Ŝe babcia Andy’ego, starsza pani Caroline Bellefleur, nie posiadała się z radości. Nie wątpiłam w to ani przez chwilę. Starałam się myśleć o przyjemnych rzeczach, takich jak dziecko Halleigh, ciąŜa Tary i o tym, Ŝe ostatnią noc spędziłam z Ericem, ale niepokojące wieści przekazane mi przez Basima dręczyły mnie przez cały poranek. Ze wszystkich pomysłów, jakie przychodziły mi do głowy, telefon do szeryfa gminy Renard był tym najgłupszym. Nie było mowy, abym zdradziła mu powód moich zmartwień. Wilkołaki ujawniły się i nie było nic nielegalnego w pozwoleniu im na polowanie na moim terenie, jednak nie potrafiłam wyobrazić sobie siebie mówiącej szeryfowi Dearbornowi, Ŝe wilkołaki powiedziały mi, iŜ wróŜki przebywały na mojej posiadłości. Tu pojawiał się problem. Jak do tej pory wiedziałam tylko tyle, Ŝe wszystkie wróŜki, z wyjątkiem mojego kuzyna Claude’a, zostały odcięte od świata ludzi. Przynajmniej te w Ameryce. Nigdy nie zastanawiałam się na tymi z innych krajów. Zamknęłam oczy i skrzywiłam się ubolewając nad swoją głupotą. Mój pradziadek Naill zamknął wszystkie portale między światem wróŜek, a naszym. No, przynajmniej powiedział mi, Ŝe właśnie to zamierza zrobić. ZałoŜyłam więc, Ŝe wszystkie wróŜki odeszły, prócz Claude’a, który Ŝył wśród ludzi juŜ wtedy, gdy go poznałam. Jakim więc cudem wilkołaki wyczuły obecność wróŜek w naleŜącym do mnie lesie? Kogo w tej sytuacji miałabym zapytać o poradę? Nie mogłam tak po prostu siedzieć z załoŜonymi rękami. Mój pradziadek próbował wytropić odczuwającego wstręt do samego siebie półczłowieka i zdrajcę - Demrota, aŜ do chwili, gdy zamknął portal. Musiałam dopuścić moŜliwość, Ŝe Demrot, który był po prostu szalony, pozostał w ludzkim świecie. Jakkolwiek do tego podchodziłam, wiedziałam, Ŝe bliskość wróŜki nie moŜe być czymś dobrym. Musiałam z kimś o tym porozmawiać. Mogłam polegać na Ericu, odkąd był moim kochankiem, albo na Samie, poniewaŜ był moim przyjacielem lub teŜ na Billu, gdyŜ jego posesja graniczyła z moją, co powodowało, Ŝe sprawa dotyczyła równieŜ jego. Mogłam takŜe pogadać z Claude’em, moŜe dałoby mi to jakiś pogląd na sytuację. Usiadłam przy stole z moją kawą i kromką chleba z musem jabłkowym, zbyt roztargniona, by czytać lub teŜ włączyć radio, aby wysłuchać najnowszych wiadomości. Wypiłam filiŜankę kawy, po czym sięgnęłam po kolejną. Wzięłam prysznic, tak jak zawsze pościeliłam łóŜko i wykonałam wszystkie moje codzienne poranne czynności. W końcu, siadłam przy komputerze, który przywiozłam do domu z apartamentu mojej kuzynki, Hadley, z Nowego Orleanu i sprawdziłam pocztę. Nie mam tego w zwyczaju. Znam naprawdę tylko kilka osób, które mogłyby mi wysłać maila, dlatego nie sprawdzałam codziennie poczty internetowej. Miałam kilka wiadomości. Na pierwszy rzut oka nie rozpoznałam adresu zwrotnego. Ruszyłam myszką, aby na niego kliknąć. Stukanie do tylnych drzwi sprawiło, Ŝe podskoczyłam jak Ŝaba.
40
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Odsunęłam krzesło. Po chwili wahania, wyjęłam dubeltówkę z szafy. Potem podeszłam pod tylne drzwi i zerknęłam przez wizjer. - O wilku mowa - zamruczałam. Ten dzień był po prostu pełen niespodzianek, a nie było nawet jeszcze dziesiątej. OdłoŜyłam dubeltówkę i otworzyłam drzwi. - Claude - powiedziałam. - Wejdź. Chcesz coś do picia? Mam colę, kawę i sok pomarańczowy. ZauwaŜyłam, Ŝe na ramieniu Claude’a zawieszona była wielka torba. Dziwnym trafem torba była po brzegi wypełniona ubraniami. Nie przypominam sobie, Ŝebym zapraszała go na pidŜama party. Wszedł do środka. Wyglądał niezwykle powaŜnie i jakoś nieszczęśliwie. Claude bywał u mnie w domu juŜ wcześniej, ale nie za często, toteŜ uwaŜnie rozglądał się po mojej nowej kuchni. Stara kuchnia została zastąpiona nowocześniejszą, poniewaŜ tamta spłonęła w poŜarze. Dlatego miałam nowe lśniące urządzenia i wszystko było idealnie dopasowane. - Sookie, nie mogę dłuŜej sam przebywać w moim domu. Czy mogę zamieszkać z tobą przez jakiś czas, kuzynko? Szczęka mi opadła. Musiałam się szybko pozbierać, tak, Ŝeby nie zauwaŜył wielu rzeczy. Po pierwsze, jak zaszokowała mnie wiadomość, Ŝe Claude sam przyznał się, Ŝe potrzebuje pomocy. Po drugie, Ŝe przyznał się do tego właśnie mnie. A po trzecie fakt, Ŝe Claude, chciałby zamieszkać ze mną w tym samym domu, kiedy normalnie ma mnie za istotę niŜszego rzędu. Jestem człowiekiem i jestem kobietą, więc mamy tu dwa argumenty przeciwko mnie, jeŜeli Claude w ogóle to rozwaŜał. Dodatkowo, oczywiście, sprawa związana z Claudine, która zginęła broniąc mnie. - Claude - powiedziałam, próbując brzmieć Ŝyczliwie. - Usiądź. Co się dzieje? - Zerknęłam na dubeltówkę dziwnie zadowolona, Ŝe była w moim zasięgu. Claude uraczył tę sytuacje jedynie spojrzeniem. Po chwili połoŜył swoją torbę i tak po prostu stał tam, jak gdyby nie wiedział, co ma dalej ze sobą zrobić. Wydawało się to takie nierzeczywiste. Stałam w kuchni z moim kuzynem wróŜem. ChociaŜ najwyraźniej dokonał wyboru Ŝycia zostając między ludźmi, to nie miało to nic wspólnego z byciem dla nich milszym. Według tego, co do tej pory zaobserwowałam, Claude, chociaŜ piękny fizycznie, był zwykłym dupkiem. Zrobił sobie operację plastyczną uszu, aby wyglądać jak człowiek. UwaŜał, Ŝe nie musi się więc wysilać i zachowywać jak człowiek. I o ile wiedziałam, stosunki seksualne Claude odbywał jedynie z męŜczyznami. - Nadal mieszkasz w domu, który dzieliłeś ze swoimi siostrami? - To było prozaiczne ranczo z trzema sypialniami w Monroe. - Tak.
41
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie W porządku. Czekałam na rozwinięcie tematu. - Nie masz duŜo pracy związanej z prowadzeniem barów? - Nie tylko posiadał i trzymał pieczę nad dwoma klubami ze striptizem, Hooligans i nowego miejsca, które właśnie przejął, ale takŜe występował w Hooligans przynajmniej raz w tygodniu. Byłam sobie w stanie wyobrazić, Ŝe Claude jest zarówno zapracowany, jak i zamoŜny. PoniewaŜ był przystojny do potęgi n-tej, zarobił duŜo na napiwkach i tymczasowej pracy jako model, która znacznie podwyŜszyła jego dochód. Claude potrafił sprawić, Ŝe nawet najbardziej stateczna babcia zaczynała ślinić się na jego widok. Przebywanie w tym samym pokoju z kimś tak cudownym dawało kobietom niesamowitą chwilę uniesienia... do momentu, aŜ otworzył usta. Dodatkowo nie musiał juŜ dłuŜej dzielić klubowych zysków ze swoją siostrą. - Jestem zajęty pracą i nie narzekam na brak pieniędzy, ale bez towarzystwa mojego pokroju... czuję się jak na głodówce. - Mówisz to na powaŜnie? - powiedziałam nie zastanawiając się. Powinnam ugryźć się w język. Ale Claude potrzebował mnie (właściwie to kogokolwiek), co wydawało się nieprawdopodobne. Jego prośba o pozwolenie na zamieszkanie ze mną była całkowicie niespodziewana i nie na miejscu. Moja babcia skarciła mnie mentalnie. Patrzałam na członka mojej rodziny, jednego z nielicznych, którzy nadal Ŝyli i/lub byli dla mnie uchwytni. Straciłam kontakt z moim pradziadkiem, Niallem, wraz z jego powrotem do Słonecznej Krainy i zamknięciem portalu. ChociaŜ ostatnio stosunki między mną, a Jasonem poprawiły się, to mój brat Ŝył własnym Ŝyciem. Moja mama, mój tata i moja babcia nie Ŝyli. Moja ciocia, Linda, i moja kuzynka, Hadley, równieŜ nie Ŝyły, a do tego rzadko widywałam synka Hadley. Na chwilę opanowało mnie straszne przygnębienie. - Czy mam w sobie wystarczająco duŜo z wróŜki, Ŝeby ci pomóc? - To było wszystko, co mogłam z siebie wydusić. - Tak - powiedział, tak po prostu. – JuŜ jest mi lepiej. - Przypominało mi to moją ostatnią rozmowę z Billem. Claude uśmiechnął się lekko. JeŜeli Claude wyglądał dziwnie, kiedy był nieszczęśliwy, to kiedy się uśmiechał, wyglądał bosko. - Przebywanie w towarzystwie wróŜek wydobyło na zewnątrz to, co masz z natury wróŜek. A propos, mam list dla ciebie. - Od kogo? - Od Nialla. - Jak to moŜliwe? Sądziłam, Ŝe świat wróŜek został juŜ odcięty od świata ludzi. - On ma swoje sposoby - powiedział Claude wymijająco. - Jest teraz jedynym księciem i to bardzo potęŜnym. On ma swoje sposoby. - Mmm - powiedziałam. - W porządku, zobaczmy, co jest w środku.
42
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Claude wyciągnął kopertę ze swojej torby. Była płowoŜółta i zapieczętowana niebieską kroplą wosku. W wosku został odbity ptak, a jego skrzydła były rozpostarte w locie. - Więc mamy magiczną skrzynkę pocztową - powiedziałam. - MoŜesz wysyłać i otrzymać listy? - Ten list. WróŜki były dobre w unikaniu odpowiedzi. Obraziłam się pokazując swoje rozdraŜnienie. Wzięłam nóŜ i przesunęłam nim pod pieczęcią. Papier, który wyciągnęłam z koperty, miał bardzo ciekawą fakturę. „NajdroŜsza prawnuczko” – tak zaczynał się list. „Są rzeczy, których nie zdąŜyłem ci powiedzieć i wiele rzeczy, których nie zdąŜyłem dla ciebie zrobić przed tym, jak moje plany zostały zniweczone przez wojnę.” W porządku. „Ten list jest napisany na skórze jednej z wróŜek wody, które zatopiły twoich rodziców.” - Ohm! - zapłakałam i upuściłam list na kuchenny stół. Claude znalazł się koło mnie w mgnieniu oka. - Co się stało? - zapytał, rozglądając się po kuchni, jakby w oczekiwaniu, Ŝe zaraz wyskoczy skądś troll. - To jest skóra! Skóra! - Na czym innym mógłby napisać Naill? - wyglądał na naprawdę zaskoczonego. - Bleee! - Nawet dla samej siebie brzmiałam jak mała dziewczynka. Ale tak szczerze… skóra? - Jest czysta - powiedział Claude, wyraźnie spodziewając się, Ŝe to rozwiąŜe mój problem. - Została przetworzona. Zacisnęłam zęby i ponownie zaczęłam czytać list od mojego pradziadka. Wzięłam głęboki, przywracający równowagę oddech. Właściwie to… to, z czego wykonano list, nie śmierdziało. Dusząc pragnienie włoŜenia rękawic kuchennych skupiłam się na czytaniu. „Zanim opuściłem twój świat, upewniłem się, Ŝe jeden z moich ludzkich pośredników przeprowadził rozmowę z kilkoma ludźmi mogącymi pomóc ci w uniknięciu przesłuchań ze strony ludzkiego rządu. Kiedy sprzedałem przedsiębiorstwo farmaceutyczne, które posiadaliśmy, zuŜyłem większość pieniędzy, aby zapewnić ci wolność.” Mrugnęłam, poniewaŜ moje oczy zaczęły trochę łzawić. MoŜe nie był typowym pradziadkiem, ale psia kość, zrobił dla mnie coś cudownego.
43
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Przekupił jakichś rządowych urzędników, Ŝeby odwołali FBI? Czy to właśnie zrobił? - Nie mam zielonego pojęcia - powiedział Claude wzruszając przy tym ramionami. - Do mnie teŜ napisał, aby poinformować mnie, Ŝe mam dodatkowe trzysta tysięcy dolarów na swoim koncie. TakŜe Claudine przekazał ich część, ale ona nic jeszcze z nimi nie zrobiła, poniewaŜ nie… Nie spodziewała się, Ŝe umrze - dokończyłam w myślach. Spodziewała się dziecka z wróŜem, którego nigdy nie spotkałam. Claude otrząsnął się i powiedział łamiącym głosem. - Niall sam stworzył jej ludzkie ciało, więc nie muszę czekać latami na udowodnienie jej śmierci. Zostawiła mi prawie wszystko. Powiedziała tak naszemu ojcu, Dillonowi, kiedy ukazała się mu zgodnie z naszym rytuałem. WróŜki mówiły swoim krewnym, Ŝe odeszły, tuŜ po tym jak opuściły ciało. Zastanawiałam się, dlaczego Claudine powiedziała o tym Dillonowi, a nie swojemu bratu. Spytałam więc o to Claude’a najtaktowniej jak tylko potrafiłam. - Wizji doświadcza krewny starszy od zmarłego - powiedział Claude sztywno. - Nasza siostra, Claudette ukazała się mi, poniewaŜ byłem starszy od niej o minutę. Claudine ukazała się naszemu ojcu, poniewaŜ była ode mnie starsza. - Więc powiedziała twojemu ojcu, Ŝe chce, abyś przejął jej udziały? - Wielkim szczęściem dla Claude’a było to, Ŝe Claudine przekazała komuś swoją ostatnią wolę. Zastanawiałam się, co się działo, jeŜeli najstarsza wróŜka w rodzinie była tą, która umarła. Postanowiłam jednak zachować to pytanie na później. - Tak. Jej część domu. Jej samochód, chociaŜ mam juŜ jeden. - Z jakiegoś powodu Claude czuł się skrepowany i winny. Dlaczego, do cholery, miałby się obwiniać? - Jak go prowadzisz? - zapytałam zmieniając temat rozmowy. - No wiesz, Ŝelazo… - Noszę niewidzialne rękawiczki na odkrytych częściach dłoni - powiedział. - Zakładam je po kaŜdym prysznicu, dzięki czemu z kaŜdym rokiem moje ciało coraz lepiej przystosowuje się do Ŝycia w ludzkim świecie. Powróciłam do czytania listu. „MoŜliwe, Ŝe będę mógł zrobić dla ciebie coś więcej. Dam ci jeszcze znać. Claudine zostawiła ci prezent.” - Och, Claudine mi teŜ coś zostawiła? Co takiego? - Popatrzyłam na Claude’a, który nie był specjalnie zadowolony. Sądzę, Ŝe nie znał treści listu. JeŜeli Niall nie ujawnił zawartości testamentu Claudine, Claude takŜe nie musiał. WróŜki nie kłamią, ale często nie mówią teŜ całej prawdy. - Zostawiła ci pieniądze na swoim koncie - powiedział zrezygnowany. – Są to jej zarobki i udziały w dochodach z klubu.
44
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Ooo… to bardzo miło z jej strony. - Zamrugałam kilka razy. Starałam się nie ruszać moich oszczędności z konta, poniewaŜ nie było ono w najlepszym stanie. Do tego nie dostawałam juŜ zbyt wysokich napiwków, poniewaŜ stałam się przygnębiona. Wesołe kelnerki zarabiają więcej, niŜ smutne. Mogłabym wykorzystać kilkaset dolarów. Być moŜe kupiłabym jakieś nowe ubrania i do tego naprawdę potrzebowałam nowej ubikacji w łazience w holu. - Jak dokonasz przelewu? - Dostaniesz czek od pana Cataliadesa. On zarządza majątkiem. Pan Cataliades, jeŜeli posiadał imię, to nigdy go nie usłyszałam, był prawnikiem i teŜ (głównie) demonem. Zajmował się sprawami nadnaturalnych zamieszkujących Luizjanę. Poczułam się odrobinę lepiej, gdy Claude wypowiedział jego nazwisko, poniewaŜ znałam pana Cataliadesa i byłam z nim w dobrych stosunkach. CóŜ, musiałam podjąć decyzje odnośnie propozycji zamieszkania ze mną Claude'a. - Pozwól, Ŝe wykonam jeden telefon - powiedziałam i wskazałam na dzbanek z kawą. - Jeśli chcesz więcej, to mogę dorobić. Jesteś moŜe głodny? Claude potrząsnął głową. - Tak więc zaraz po moim telefonie do Amelii, ty i ja musimy uciąć sobie małą pogawędkę. Poszłam po telefon znajdujący się w mojej sypialni. Amelia była rannym ptaszkiem w przeciwieństwie do mnie. No co, mój zawód wymagał pracy do późna. Odebrała juŜ po drugim sygnale. - Sookie - powiedziała i nie brzmiała ponuro, tak jak się tego spodziewałam. - Co słychać? Nie wymyśliłam Ŝadnego taktownego sposobu na przejście do mojego pytania. - Mój kuzyn chciałby zatrzymać się u mnie na jakiś czas - powiedziałam. - Mógłby skorzystać z tej sypialni naprzeciwko mojej, ale gdyby zamieszkał na piętrze to oboje mielibyśmy więcej prywatności. JeŜeli niedługo wracasz, to, oczywiście, zajmie sypialnię na parterze. Nie chciałabym, Ŝebyś znalazła kogoś w swoim łóŜku, kiedy wrócisz. Nastała cisza. Zaczynałam robić się spięta. - Sookie – powiedziała. - Kocham cię. Wiesz o tym. I uwielbiałam mieszkać z tobą. To było jak dar BoŜy, mieć gdzie się podziać po tej przygodzie z Bobem. Ale jak na razie, na jakiś czas utknęłam w Nowym Orleanie. Jestem w trakcie… załatwiania wielu spraw. Spodziewałam się tego, ale mimo to było mi cięŜko. Tak naprawdę to nie sądziłam, Ŝe wróci. Miałam nadzieję, Ŝe szybciej dojdzie do siebie w Nowym Orleanie i tak było, bo nie wspomniała o Tray’u ani razu. To brzmiało tak, jakby smutek powoli ją opuszczał. - Czy wszystko w porządku?
45
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Tak - powiedziała. - Trenowałam trochę z Octavią. - Octavia, jej mentor, wróciła do Nowego Orleanu ze swoją dopiero co odnalezioną miłością Ŝycia. - W końcu otrzymałam takŜe… wyrok. Mam zapłacić karę za… no wiesz, sprawę z Bobem. Sprawa z Bobem. Tak Amelia nazywała przypadkową przemianę jej kochanka w kota. Octavia przywróciła Bobowi jego ludzką postać, ale to chyba naturalne, Ŝe Boba nie bawiło zaklęcie Amelii, jak równieŜ i Octavii. ChociaŜ Amelia szkoliła się w swoim rzemiośle, to najwyraźniej transformacja nie była jej mocną stroną. - Nie będą smagali cię biczem lub coś w tym rodzaju, prawda? - spytałam próbując brzmieć jakbym Ŝartowała. - W końcu to nie to samo, co spowodowanie jego ewentualnej śmierci. Tylko stracił część ze swojego Ŝycia, do tego ominęła go całkowicie Katrina, no i mógł juŜ powiadomić rodzinę o tym, Ŝe Ŝyje. - Część z nich chętnie by mnie ubiczowała, gdyby tylko mogła, ale to nie w stylu czarownic. Amelia zaśmiała się, ale nie było to przekonywujące. - W ramach kary mam odpracować to jako pomoc społeczną. - Coś w stylu zbierania śmieci albo uczenia dzieci? - Tak… mieszając napoje i pakując paczki ze składnikami tak, Ŝeby były gotowe do uŜycia. Dodatkowe godziny pracy w magicznym sklepie. Co jakiś czas zabijanie kurczaków na potrzeby rytuałów. DuŜo cięŜkiej pracy bez zapłaty. - Kiepsko - powiedziałam, poniewaŜ pieniądze są dla mnie draŜliwym tematem. Amelia wychowała się w bogatej rodzinie, ale ja nie. JeŜeli ktoś pozbawia mnie dochodu, to strasznie mnie to wkurza. Przez chwilę zastanawiałam się nad tym, jak wiele pieniędzy mogła mi zostawić Claudine i błogosławiłam ją za pamięć o mnie. - No tak, Katrina wystraszyła wiele wiedźm i czarowników z Nowego Orleanu. Straciliśmy kilku członków, którzy nigdy juŜ nie wrócą i nie będą więcej wykładać, a ja nigdy nie uŜyję pieniędzy mojego ojca na potrzeby sabatu. - Więc ostatecznie jak to wygląda? - zapytałam. - Muszę tu zostać. Nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się wrócić do Bon Temps. I jest mi naprawdę przykro, poniewaŜ lubiłam z tobą mieszkać. - Ja z tobą teŜ. - Wzięłam głęboki wdech, byłam zdeterminowana, aby nie zabrzmieć na osamotnioną. - A co z twoimi rzeczami? Nie to, Ŝe jest ich wiele, ale wciąŜ tu jakieś są. - Na razie je tam zostawię. Mam tu wszystko, co jest mi potrzebne, a resztę moŜesz wykorzystać zgodnie ze swoimi potrzebami, dopóki nie przygotuję się, Ŝeby je zabrać.
46
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, ale tylko o rzeczach najwaŜniejszych. Zapomniałam ją zapytać, czy Octavia znalazła rozwiązanie, aby rozerwać moją więź krwi z Erikiem. Prawdopodobnie nie byłam za bardzo zainteresowana odpowiedzią. OdłoŜyłam słuchawkę czując się zarazem smutna jak i zadowolona: zadowolona z tego, Ŝe Amelia odpracowywała swój dług wobec sabatu i Ŝe była szczęśliwsza, niŜ podczas pobytu w Bon Temps po śmierci Tray’a. A smutna, poniewaŜ zrozumiałam, Ŝe nie zamierza wrócić. Uczciłam to minuta ciszy, potem poszłam do kuchni, aby przekazać Claude’owi, Ŝe piętro jest do jego dyspozycji. Po otrzymaniu wyrazów jego zadowolenia, przeszłam do innej sprawy. Nie wiedziałam, jak zadać mu to pytanie, ale w końcu zapytałam go wprost. - Czy byłeś w moim lesie za domem? Jego twarz była całkowicie pozbawiona wyrazu. - Dlaczego miałbym tam być? - zapytał. - Nie pytałam cię o motywy twojego postępowania. Spytałam, czy tam byłeś. - Potrafię rozpoznać wymijającą odpowiedź. - Nie - powiedział. - To zła wiadomość. - Dlaczego? - PoniewaŜ wilkołaki powiedziały mi, Ŝe wyczuły tam wróŜki - zatrzymałam swoje oczy na jego. – I jeŜeli to nie ty, to kto to mógł być? - Pozostało niewiele innych moŜliwości - powiedział Claude. Ponowne unikanie odpowiedzi. - JeŜeli są inne, które nie zdąŜyły przed zamknięciem portalu, mógłbyś trzymać się z nimi powiedziałam. - Nie musiałbyś mieszkać ze mną. Nadal tu jesteś, a gdzieś w lesie są jeszcze inne wróŜki - przyjrzałam się mu. - Nie widzę, Ŝebyś był podekscytowany tym faktem. W czym problem? Dlaczego nie popędzisz tam, aby znaleźć wróŜkę, związać się z nią i być szczęśliwym? Claude spuścił wzrok. - Przejście w twoim lesie zostało zamknięte na samym końcu - powiedział. - Prawdopodobnie nie jest całkiem zamknięte. I wiem, Ŝe Dermot, twój dziadek stryjeczny, tu był. JeŜeli Dermot posiada umiejętność wyczuwania innych wróŜek, to nie ucieszyłby się na mój widok. Myślałam, Ŝe będzie miał więcej do powiedzenia, ale poprzestał na tym. Przekazał mi wiele złych wiadomości i kolejną porcję problemów, których chciałam uniknąć. Nadal nie byłam pewna co do jego zamiarów, ale Claude był moją rodziną, a niewielu jej członków mi pozostało.
47
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - W porządku - powiedziałam otwierając szufladę, w której składowałam drobiazgi. - Tutaj masz klucz. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Muszę iść do pracy na popołudniową zmianę. Ale musimy jeszcze pogadać. Wiesz, Ŝe mam chłopaka, tak? Teraz czułam się jakby zawstydzona. - Z kim się spotykasz? - spytał Claude z rodzaju zawodowego zainteresowania. - Tak, więc… z Erikiem Northmanem. Claude zagwizdał. Spojrzał zarówno z podziwem, jak i ostroŜnością. - Czy Eric zostaje tu na noc? Muszę wiedzieć, czy się na mnie nie rzuci. - Claude wyglądał tak, jak gdyby nie było to całkowicie niepoŜądane. Ale istotną kwestią było to, Ŝe wróŜki naprawdę są upajające dla wampirów, jak kocimiętka dla kotów. To byłyby trudne czasy dla Erica, jeŜeli miałby się powstrzymywać od ugryzienia Claude’a, kiedy ten był blisko niego. - To prawdopodobnie skończyłoby się źle dla ciebie - powiedziałam. - Ale myślę, Ŝe zachowując pewne środki ostroŜności moŜemy temu zapobiec. - Eric rzadko spędzał noce w moim domu, poniewaŜ lubił być w Shreveport przed świtem. KaŜdej nocy miał bardzo duŜo pracy, dlatego załoŜył, Ŝe będzie lepiej dla niego, jeŜeli będzie budzić się w Shreveport. Mam schowek, w którym wampir moŜe się spokojnie schronić, ale nie jest on zbyt luksusowy. No, nie tak, jak dom Erica. Bardziej skupiłam się na moŜliwości sprowadzenia przez Claude’a jakiegoś obcego męŜczyzny do mojego domu. Nie chciałam natknąć się na kogoś, kogo nie znam, w drodze do kuchni, kiedy miałabym na sobie tylko koszulę nocną. Amelia miała w nocy kilku gości, ale byli to ludzie, których znałam. Wzięłam głęboki oddech mając nadzieje, Ŝe to, co zaraz powiem nie zabrzmi antygejowsko. - Claude, to nie jest tak, Ŝe nie chce, abyś spędzał miło czas - powiedziałam marząc o tym, Ŝeby mieć juŜ za sobą tę rozmowę. Podziwiałam bezwstydną akceptację faktu, Ŝe miałam Ŝycie seksualne i tylko Ŝałowałam, Ŝe nie mogłam dorównać mu nonszalancją. - JeŜeli będę chciał uprawiać seks z kimś, kogo nie znasz, wezmę go do mojego domu w Monroe - powiedział Claude ze sprośnym uśmieszkiem. ZauwaŜyłam, Ŝe jak chciał, to potrafił być przenikliwy. - Albo dam ci znać wcześniej. Czy tak będzie w porządku? - Oczywiście - powiedziałam, zaskoczona łatwym dostosowaniem się Claude'a. Ale to on ustalił te zasady. OdpręŜyłam się, gdy pokazywałam Claude’owi, gdzie znajdują się najwaŜniejsze rzeczy w kuchni, dałam mu kilka wskazówek, co do pralki i suszarki i powiedziałam, Ŝe łazienka w holu naleŜy cała do niego. Potem zaprowadziłam go na górę. Amelia cięŜko się napracowała przy upiększaniu jednej z małych sypialni i przekształceniu drugiej na pokój dzienny. Zabrała ze sobą laptopa, ale telewizor wciąŜ tu stał. Upewniłam się, Ŝe łóŜko zostało posłane czystą pościelą, a szafa w większości pozbawiona ubrań Amelii. Wskazałam mu drzwi do wejścia na strych na wypadek, gdyby potrzebował cokolwiek przechować. Claude otworzył je i zajrzał do środka. Rozejrzał się po zacienionej i zatłoczonej przestrzeni. Pokolenia Stackhousów zgromadziły tam rzeczy, które miały się jeszcze przydać. Przyznaję, Ŝe z boku wyglądało to na bałaganiarstwo.
48
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Musisz zrobić z tym porządek - powiedział. - Wiesz przynajmniej, co tu jest? - Rodzinne śmieci - powiedziałam trochę przeraŜona. Po prostu nie potrafiłam się zdobyć na zrobienie porządku z tym wszystkim od śmierci babci. - Pomogę ci - zadeklarował się Claude. - Będzie to zapłata za gościnę. Otworzyłam usta, aby uświadomić mu, Ŝe Amelia płaciła mi gotówką, ale zastanowiłam się nad tym ponownie, przecieŜ on był moją rodziną. - Tak będzie wspaniale - powiedziałam. - ChociaŜ nie wiem, czy temu podołam. - Dziś rano bolały mnie nadgarstki, chociaŜ i tak było z nimi juŜ duŜo lepiej. - Jest jeszcze duŜo innych prac do wykonania w domu, więc jeŜeli byłbyś tak miły... Ukłonił się. - Byłbym zaszczycony - powiedział. Była to zupełnie inna strona Claude’a niŜ ta, którą do tej pory poznałam. Smutek i samotność wydawały się coś obudzić w pięknym wróŜu. Pokazał, Ŝe jednak zdaje sobie sprawę z tego, iŜ musi okazać odrobinę uprzejmości innym ludziom, jeŜeli chce otrzymywać ją w zamian. Claude wydawał się zrozumieć, Ŝe potrzebuje innych, zwłaszcza teraz, gdy odeszła jego siostra. Byłam troszkę bardziej swobodna dzięki naszym ustaleniom do czasu, aŜ nie zaczęłam zbierać się do wyjścia do pracy. Słyszałam jak Claude krząta się na piętrze, po czym zszedł na dół znosząc kosmetyki do pielęgnacji włosów, zamierzał ustawić je w łazience. JuŜ wcześniej wywiesiłam tam dla niego czyste ręczniki. Wydawał się być zadowolony z łazienki, która była dość staromodna, ale przecieŜ Claude Ŝył juŜ zanim zaczęto instalować łazienki w domach. Dlatego być moŜe patrzył na nią z innej perspektywy. Prawdę mówiąc słuchanie kogoś innego krzątającego się po moim domu, przyniosło mi ulgę. Odeszło jakieś napięcie, o którego obecności nawet nie wiedziałam. - Cześć Sam - powiedziałam. Stał za barem, kiedy wyszłam z zaplecza, w którym zostawiłam torebkę i załoŜyłam fartuch. Merlotte’s nie było zatłoczone. Holly jak zawsze rozmawiała z Hoytem, który zaszył się w kącie ze swoją kolacją. Do koszulki Merlotte’s, zamiast zwyczajowej czerni, Holly załoŜyła szorty w róŜowo-zieloną kratkę. - Wyglądasz świetnie, Holly – zawołałam, a ona odwzajemniła się promiennym uśmiechem. Kiedy Hoyt rozpromienił się, Holly wyciągnęła rękę, aby pochwalić się nowiusieńkim pierścionkiem. Krzyknęłam z radości i przytuliłam ją. - Jak wspaniale! - powiedziałam. - Holly, jest taki piękny! A więc wybraliście juŜ datę ślubu? - Prawdopodobnie odbędzie się jesienią – powiedziała Holly. – Wiosną i latem Hoyt musi pracować do późna. To jest najbardziej napięty czas w jego pracy, więc zgodziliśmy się oboje na październik albo listopad.
49
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Sookie - powiedział Hoyt, ton jego głosu obniŜył się, a twarz spowaŜniała. - Teraz, kiedy stosunki między mną, a Jasonem poprawiły się, zamierzam poprosić go, Ŝeby został moim druŜbą. Spojrzałam pospiesznie na Holly, która nigdy nie była fanem Jasona. Nadal uśmiechała się, ale miała pewne zastrzeŜenia, Hoyt nie mógłby ich mieć. - Będzie podekscytowany - powiedziałam Musiałam przepychać się do moich stolików, ale cały czas się uśmiechałam. Zastanawiałam się, czy ich ślub odbędzie się po zmroku. Wtedy Eric mógłby pójść ze mną. Byłoby wspaniale! Zmieniłoby to mój wizerunek "biednej Sookie, która nigdy, przenigdy nie była zaręczona” na „Sookie, która przyprowadziła olśniewającego faceta na ślub”. Wtedy pomyślałam o planie awaryjnym. JeŜeli ślub odbyłby się za dnia, mogłabym poprosić Claude, aby ze mną poszedł! Wyglądał dokładnie jak model z okładki romansu. CóŜ, on był modelem z okładek romansów. (Czytaliście kiedykolwiek „Dama i chłopiec stajenny” albo „Pikantne małŜeństwo Lorda Darlinghtona”? Tak!) Byłam unieszczęśliwiona świadomością, Ŝe myślałam o nadchodzącym ślubie zastanawiając się wyłącznie nad własnymi uczuciami… ale nie ma nic bardziej Ŝałosnego niŜ bycie starą panną na ślubie. Zdaję sobie sprawę z tego, Ŝe głupotą jest czuć się odstawioną w wieku dwudziestu siedmiu lat, ale minęły juŜ lata mojej świetności i w pełni zdawałam sobie z tego sprawę. Tak duŜo z moich licealnych przyjaciół wzięło juŜ ślub (niektórzy nawet więcej niŜ raz) i kilkoro z nich było w ciąŜy, jak na przykład Tara, która właśnie przechodziła przez drzwi mając na sobie za duŜą koszulkę. Dałam jej znać, Ŝe do niej podejdę, jak tylko będę mogła i zaniosłam mroŜoną herbatę dr Lindy Tonnesen i piwo Michelobowi Jesse Wayne Cummins. - Co się dzieje, Tara? – Pochyliłam się, aby się do niej przytulić. Usiadła niedbale przy stole. - Potrzebuję jakiejś bezkofeinowej, dietetycznej coli – powiedziała. - I potrzebuję jeszcze cheeseburgera. Z duŜą ilością smaŜonych ogórków kiszonych – wyglądała jakby zwariowała. - Oczywiście - powiedziałam. - Zaraz przyniosę ci colę i dodam do listy twoje zamówienie. Kiedy wróciłam, wypiła juŜ całą szklankę coli. – Przeproszę cię na pięć minut, poniewaŜ muszę iść do toalety - powiedziała. – Jedyne, co robię, to sikam i jem. Tara miała mocno podkrąŜone oczy, a jej cera nie była w najlepszym stanie. Gdzie ten blask bijący od kobiety w ciąŜy, o którym tyle słyszałam? - Ile jeszcze zostało do rozwiązania? - Trzy miesiące, tydzień i trzy dni. - Dr Dinwiddie podał ci termin porodu? - JB nie moŜe uwierzyć, jaka jestem juŜ duŜa – powiedziała Tara przewracając oczami.
50
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Powiedział ci to? UŜywając tych słów? - Tak jest. Taaa. Zrobił to. - O mój BoŜe. Ten chłopak potrzebuje lekcji, albo dwóch, na temat sposobu wysławiania się. - Zdecydowałam, Ŝe lepiej będzie dla niego, jeŜeli będzie trzymał język za zębami. Tara poślubiła JB wiedząc, Ŝe inteligencja nie była jego mocną stroną i teraz miała tego rezultaty. A ja tak bardzo chciałam, Ŝeby byli szczęśliwi. Nie moŜna mieć wszystkiego - jak sobie pościelisz tak się wyśpisz. - On cię kocha - powiedziałam próbując brzmieć kojąco - Jest tylko… - JB - powiedziała. Wzruszyła ramionami i przywołała uśmiech na twarzy. Wtedy Antoine zawołał, Ŝe moje zamówienie jest juŜ gotowe, a poŜądliwy wyraz twarzy Tary powiedział mi, Ŝe jest bardziej skupiona na jedzeniu, niŜ na nietakcie swojego męŜa. Wróciła do „Tara’s Togs” jako szczęśliwsza i najedzona kobieta. Jak tylko się ściemniło, zadzwoniłam do Erica z mojej komórki, siedząc w damskiej toalecie. Nienawidziłam wykradać się podczas zmiany, Ŝeby zadzwonić do mojego chłopaka, ale potrzebowałam wsparcia. Teraz, gdy miałam numer jego komórki, nie musiałam dzwonić do Fangtasii, co miało zarówno swoje dobre, jak i złe strony. Nigdy nie wiedziałam, kto odbierze telefon, a ja nie jestem ulubienicą podwładnych Erica. Z drugiej strony tęskniłam za rozmowami z Pam, zastępczynią Erica. Właściwie to ja i Pam jesteśmy prawie przyjaciółkami. - Jestem, moja ukochana - powiedział Eric. CięŜko było nie zadrŜeć słysząc jego głos, ale atmosfera w damskiej toalecie w Merlotte’s nie sprzyjała za bardzo poŜądaniu. - A ja jestem z drugiej strony, oczywiście. Posłuchaj, naprawdę muszę z tobą porozmawiać powiedziałam. - Martwisz się. - Tak i mam ku temu powaŜny powód. - Za trzydzieści minut spotykam się z Victorem - powiedział Eric. - Wiesz, Ŝe nie będzie to przyjemne. - Wiem, przepraszam, Ŝe niepokoję cię swoimi problemami, ale jesteś moim chłopakiem, a częścią bycia dobrym chłopakiem jest słuchanie. - Twoim chłopakiem - powiedział. - To brzmi... dziwnie. Na pewno nie jestem chłopcem. - Pfff, Eric! - Byłam zirytowana. - Nie mam zamiaru stać tutaj w łazience próbując dobrze sprecyzować terminologię! Jak będzie? Znajdziesz później wolną chwilę, czy nie? Zaśmiał się.
51
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Dla ciebie zawsze. MoŜesz do mnie przyjechać? Zaczekaj, wyślę po ciebie Pam. Będzie w twoim domu o pierwszej, moŜe być? MoŜliwe, Ŝe będę musiała się pospieszyć, Ŝeby zdąŜyć na czas, ale było to wykonalne. - W porządku. I ostrzeŜ Pam, Ŝe... moŜe kaŜ jej nie zwracać uwagi na nic, słyszałeś? - Och, z pewnością, będę zaszczycony mogąc jej przekazać tą przedziwną wiadomość – powiedział Eric. OdłoŜył słuchawkę. Nie zadał sobie fatygi, by się poŜegnać tak jak większość wampirów. Zapowiadał się bardzo długi dzień. Tłum. olcia86bar
52
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Rozdział trzeci Na szczęście wszyscy klienci wyszli wcześniej, a ja mogłam zakończyć pracę w rekordowym czasie. Zawołałam przez ramię: „Dobrej nocy!” i pomknęłam przez tylne drzwi do mojego samochodu. Kiedy parkowałam na tyłach swojego domu, zauwaŜyłam, Ŝe nie było tam jeszcze samochodu Claude’a. Więc prawdopodobnie był jeszcze w Monroe. Pobiegłam się przebrać i odświeŜyć makijaŜ. Jak kończyłam nakładać szminkę, Pam zapukała do drzwi. Wyglądała dziś wyjątkowo „pamowsko”. Jej blond włosy były idealnie proste i lśniące, błękitny garnitur wyglądał jak klejnot vintage. Okręciła się wokoło, Ŝeby pokazać mi węŜowe szwy na plecach. - Łał - powiedziałam, co było jedyną moŜliwą odpowiedzią. - Wyglądasz świetnie. - W czerwonej spódniczce i czerwono-białej bluzce wyglądałam przy niej zwyczajnie. - Tak - odpowiedziała ze sporą satysfakcją. - Tak. Ach… - stała zupełnie spokojnie. - Czy ja wyczuwam tu wróŜkę? - Tak, ale nie ma jej tu teraz, więc odpuść sobie. Mój kuzyn, Claude, wpadł do mnie dzisiaj. Trochę u mnie pomieszka. - Claude, ten smakowicie piękny dupek? Jego sława go wyprzedzała. - Tak, ten Claude. - Dlaczego? Dlaczego ma z tobą zamieszkać? - Jest samotny - odpowiedziałam. - Czy naprawdę w to wierzysz? - Blade, łukowate brwi Pam wygięły się z niedowierzaniem. - No cóŜ... Tak. - Z jakiego innego powodu Claude chciałby zamieszkać w moim domu, który nie znajdował się blisko jego pracy? Na pewno nie chciał poŜyczać moich spodni i nie prosił teŜ o poŜyczenie pieniędzy. - To jest część intrygi wróŜów - stwierdziła Pam. - Byłabyś głupia, gdybyś dała się nabrać. Nikt nie lubi być nazywany głupcem. Pam przekroczyła granice, ale w sumie nie miała na drugie imię „takt”. - Pam, wystarczy - powiedziałam. Musiałam zabrzmieć powaŜnie, bo gapiła się na mnie przez co najmniej piętnaście sekund. - Obraziłam się na ciebie - powiedziała.
53
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Masz prawo. Claude tęskni za siostrą. Odkąd Niall zamknął portal, drzwi, czy cokolwiek, do cholery, to było, nie ma Ŝadnych wróŜek, z którymi mógłby planować tę intrygę. Jestem najbliŜszą krewną Claude’a, co jest dość Ŝałosne, bo mam wątpliwości co do mojej wróŜkowej natury. - Chodźmy - powiedziała Pam. - Eric będzie czekał. Zmiana tematu, gdy nie miała juŜ nic do powiedzenia, to kolejna z cech Pam. Uśmiechnęłam się i potrząsnęłam głową. - Jak przebiegło spotkanie z Victorem? - spytałam. - Byłoby dobrze, gdyby Victora spotkał nieszczęśliwym wypadek. - Naprawdę tak myślisz? - Nie. Tak naprawdę to mam nadzieje, Ŝe ktoś go zabije. - Ja teŜ. - Nasze oczy się spotkały i skinęła energicznie. Byłyśmy zgodne w tej sprawie. - Podejrzewam go na kaŜdym kroku - powiedziała. - Mam wątpliwości co do jego decyzji. Myślę, Ŝe chce zająć stanowisko Erica. Nie chce być dłuŜej posłannikiem króla. Chce mieć swoje własne terytorium. Wyobraziłam sobie Victora odzianego w futro i płynącego w kajaku rzeką Red z prawdziwym Indianinem spokojnie siedzącym za nim. Zaśmiałam się. Jak tylko wsiadłyśmy do samochodu Pam, spojrzała na mnie ponuro. - Nie rozumiem - powiedziała. - Naprawdę nie rozumiem. Wyjechałyśmy na ulicę Hummingbird i skierowałyśmy się na północ. - Dlaczego stanowisko szeryfa Luizjany jest o stopień wyŜej niŜ stanowisko emisariusza Felipe, który posiada bogate królestwo? Zastanowiłam się bardzo powaŜnie nad odpowiedzią. - Lepiej panować w piekle niŜ słuŜyć w niebie - powiedziała Pam. Wiedziałam, Ŝe kogoś cytuje, ale nie miałam pojęcia, kogo. - Luizjana to piekło? Las Vegas to niebo? - Mogłam sobie wyobrazić, Ŝe jakiś światowy wampir uwaŜa Luizjanę za miejsce mniej atrakcyjne do stałego zamieszkania, ale Las Vegas bosko? Nie sądzę. - Tylko tak sobie powiedziałam - Pam wzruszyła ramionami. - Nadchodzi czas, kiedy Victor będzie chciał się wydostać spod władzy Felipe. Trzymają się razem juŜ dość długo, a Victor jest ambitny. - To prawda. Jak myślisz, jaką strategię przyjmie Victor? W jaki sposób zechce usunąć Erica?
54
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Spróbuje go skompromitować - powiedziała Pam bez zająknięcia. Naprawdę nad tym myślała. - Jeśli mu się to nie uda, to spróbuje zabić Erica, ale nie zrobi tego w bezpośredniej walce. - Boi się walki z Erikiem? - Tak - odparła Pam z uśmiechem. - Jestem przekonana, Ŝe tak jest. Byłyśmy na drodze międzypaństwowej i jechałyśmy drogą na zachód, do Shreveport. - Jeśli on wyzwie na pojedynek Erica, to Eric miałby prawo wysłać mnie jako pierwszą. Z chęcią powalczyłabym z Victorem - jej kły na krótko błysnęły w świetle. - Czy Victor teŜ ma zastępcę? Nie wysłałby takŜe swojego zastępcy? Pam przechyliła głowę na bok. Zdawało się, Ŝe zastanawia się nad odpowiedzią. - Jego zastępcą jest Bruno Brazell. Był razem z Victorem tej nocy, kiedy Eric zrzekał się Nevady - powiedziała. - Krótka broda, kolczyk? Jeśli Eric pozwoliłby mi walczyć za niego, moŜliwe, Ŝe Victor wysłałby Bruna. Przyznaję, Ŝe jest imponujący. Ale zabiłabym go w ciągu pięciu minut lub szybciej. MoŜemy się o to załoŜyć. Pam, która była panienką pochodzącą z wiktoriańskiej klasy średniej, posiadająca dziki charakter, została wyzwolona odradzając się, jako wampir. Nigdy nie zapytałam Erica, dlaczego wybrał Pam, ale jestem przekonana, Ŝe Eric wyczuł jej wewnętrzną dzikość. Pod wpływem impulsu zapytałam: - Pam? Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, co by się z tobą stało, gdybyś nie spotkała Erica? Nastała długa cisza, a przynajmniej mi się tak wydawało. Zastanawiałam się, czy była zła, a moŜe smutna z powodu straconej szansy na dzieci i męŜa. Zastanawiałam się, czy tęskni za relacją seksualną ze stwórcą Erikiem, która (jak u większości związków wampirzych) nie trwała długo, ale na pewno była bardzo intensywna. Wreszcie, kiedy miałam zamiar przeprosić za to pytanie, Pam powiedziała: - Myślę, Ŝe się po to narodziłam - słabe światło z deski rozdzielczej oświeciło jej symetryczną twarz. - Byłabym ponurą Ŝoną i okropną matką. Część mnie, ta, która podcinała gardła moich wrogów, na pewno wypłynęłaby na powierzchnię, gdybym pozostała człowiekiem. Pewnie bym nikogo nie zabiła, jak sądzę, bo to nie było moim celem. Ale unieszczęśliwiłabym moją rodzinę, moŜesz być tego pewna. - Jesteś wspaniałym wampirem - powiedziałam, poniewaŜ nie mogłam wymyślić niczego innego. Skinęła głową. - Tak. Jestem. Przez resztę drogi nie rozmawiałyśmy.
55
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Eric kupił mieszkanie na osiedlu z bramą na ściśle tajny kod. Lubił dzienną ochronę i straŜników. Nie było zbyt wiele piwnic w Shreveport, poniewaŜ poziom wody był zbyt wysoki, ale dom Erica stał na górce. Pierwotnie schody na dół były z tyłu patio. Eric usunął te drzwi i wstawił solidną ścianę, więc miał idealne miejsce do spania. Nigdy nie byłam w domu Erica do czasu, zanim nie staliśmy się parą. Czasami chęć Erica do ujarzmienia mnie była ekscytująca, a czasem czułam się jak w pułapce. Choć moŜe trudno w to uwierzyć, seks był teraz jeszcze lepszy. W tym momencie poczułam, Ŝe kaŜdy fragment mojego ciała wibruje, poniewaŜ on był blisko. Pam otworzyła bramę garaŜową naciskając na odpowiedni guzik. Brama otworzyła się ukazując samochód Erica, błyszczącą Corvettę. GaraŜ był nieskazitelny, bez toreb z nasionami traw, bez pustych puszek po farbie, bez drabiny, czy kombinezonu i butów do pracy. Eric nie potrzebował tych rzeczy. W okolicy były trawniki, bardzo dobrze utrzymane trawniki, obsadzone kwiatami, ale do ich pielęgnacji były wynajęte firmy, które dbały o kaŜde źdźbło trawy, przycinały kaŜdy krzak i grabiły liście. Kiedy znalazłyśmy się w środku, Pam zamknęła bramę garaŜową. Drzwi do kuchni były zamknięte, więc otworzyła je kluczem, abyśmy mogły przejść z garaŜu do kuchni. Kuchnia jest w duŜej mierze bezuŜyteczna dla wampirów, choć lodówka jest niezbędna do przechowywania syntetycznej krwi, a kuchenka mikrofalowa jest przydatna do podgrzania jej. Eric kupił dla mnie ekspres do kawy i trzymał jedzenie w zamraŜarce dla ludzi przebywających w tym domu. Ostatnio tym człowiekiem byłam ja. - Eric! - zawołałam, kiedy weszłyśmy przez drzwi. Pam i ja zdjęłyśmy buty, co było jedną z zasad w jego domu. - Oh, idź się z nim przywitaj! - powiedziała Pam, kiedy na nią spojrzałam. - Mam kilka TrueBlood i Life Support, którymi mogę się zająć. Przeszłam przez sterylną kuchnię do salonu. Kolory w kuchni były nijakie, ale salon był odzwierciedleniem osobowość Erica. Choć nieczęsto odbijało się to w jego sposobie ubierania, ale Eric lubił głębokie kolory. Kiedy byłam w jego domu po raz pierwszy, salon bardzo mnie zaskoczył. Ściany były szafirowe, a listwy przypodłogowe nieskazitelnie lśniące i białe. Meble pochodziły z eklektycznej kolekcji i pasowały do niego. Tapicerki w odcieniach klejnotów, niektóre misternie wzory w kolorze głębokiej czerwieni, niebieskim, cytrynowej Ŝółci, szmaragdu, topazowego złota. PoniewaŜ Eric był wpływowym człowiekiem, wszystkie prezentowały się okazale: były cięŜkie, solidne i zarzucone poduszkami.
56
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Eric wyszedł ze swojego biura. Kiedy go zobaczyłam, moje hormony oszalały. Jest bardzo wysoki, jego włosy są długie i złote, a oczy ma tak niebieskie, Ŝe idealnie kontrastują z bielą twarzy ambitnej i męskiej. Miał na sobie najczęściej jeansy i t-shirty, ale widziałam go teŜ w garniturze. GQ stracił na tym, Ŝe Eric postanowił rozwijać swój talent w biznesie budowlanym, a nie w modelingu. Dziś był prawie nago, ciemnozłote włosy spływały mu po plecach i kontrastowały z bladością jego ciała. - Nie krepuj się, skacz - powiedział Eric, trzymając wyciągnięte ręce i uśmiechając się. Zaśmiałam się. Wzięłam więc rozbieg i skoczyłam. Złapał mnie i objął w talii, podniósł do góry, a potem obniŜył do pocałunku. Owinęłam nogami jego tors, ramiona splotłam na szyi. Zatraciliśmy się w sobie nawzajem przez dłuŜszą chwilę. - Wracamy na ziemię, małpko. Czas ucieka - powiedziała Pam. ZauwaŜyłam, Ŝe obwinia mnie, a nie Erica. Oderwałam się i posłałam mu specjalny uśmiech. - Chodź, usiądź i powiedz mi, co się stało - powiedział. – Chcesz, Ŝeby Pam teŜ posłuchała? - Tak - odparłam. Domyśliłam się, Ŝe i tak by jej powiedział. Dwa wampiry siedziały na przeciwnych końcach ciemnoczerwonej kanapy, a ja siedziałam naprzeciwko na złotoczerwonym uroczym fotelu. Przed kanapą stał bardzo duŜy mozaikowy stolik z misternie rzeźbionymi nogami. Na stole były rzeczy, z których Eric ostatnio korzystał: rękopis ksiąŜki o Wikingach, o którą został poproszony, popielniczka (choć nie palił), oraz piękny srebrny puchar z granatowym wnętrzem. Eric miał niesamowite zainteresowania. Mój własny dom był jakby… przytłaczający. W rzeczywistości, nie wybrałabym nic z mojego domu, oprócz kuchennej gabloty i urządzeń, ale mój dom był waŜny dla mojej rodziny. Dom Erica natomiast był jego historią. Przejechałam palcami po drewnianej mozaice. - Przedwczoraj - zaczęłam. - Zadzwonił do mnie Alcide Herveaux. Nie mogłam sobie wyobrazić, Ŝe dwa wampiry tak zareagują na moją wiadomość. Przez minutę siedziały w ciszy (większość wampirów nie okazywało emocji), ale teraz dało się odczuć ich niepokój. Eric pochylił się do przodu, prosząc mnie, abym kontynuowała. Kontynuowałam więc, mówiąc im o nowych członkach Long Tooth, w tym Basimie i Annabelle. - Widziałam Basima - powiedziała Pam. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. - Jednej nocy przyszedł do Fangtasii z nowym wilkołakiem… Annabelle, brunetką. Nowa przyjaciółka Alcide’a… taka do przytulania.
57
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Przypuszczałam, Ŝe ta wiadomość ich zaskoczy, ale nie przypuszczałam, Ŝe aŜ tak. - Ona musi coś ukrywać - powiedziałam, zanim pomyślałam. Eric uniósł brew. - Co masz na myśli, kochanie? - Lubiłam Marię-Star - powiedziałam. Podobnie jak wielu innych, których poznałam w ciągu ostatnich dwóch lat. Ostatnią dziewczynę Alcide’a spotkał straszny koniec. Było mi jej Ŝal. - Wcześniej związał się z Debbie Pelt - powiedział Eric, a ja musiałam walczyć, aby kontrolować emocje. - Widać, Ŝe sprawia mu to przyjemność - kontynuował Eric. - Miał dla ciebie specjalne względy, prawda? - lekki akcent wampira nadał egzotyczny wydźwięk jego pytaniu. - Od prawdziwej suki, przez utalentowaną osobę i słodką panią fotograf, do dziewczyny, która nie ma nic przeciwko wizycie w barze dla wampirów. Alcide lubi róŜne kobiety. To była prawda. Nigdy nie zestawiałam ich w rządku. - Wysłał Annabelle i Basima do klubu nie bez celu. Czy czytałaś ostatnio gazety? - zapytała Pam. - Nie - odpowiedziałam. - Ostatnio nie przepadam za gazetami. - Kongres myśli o uchwaleniu ustawy wymagającej rejestracji wszystkich wilkołaków i zmiennokształtnych. Ustanowienie przepisów i cała rejestracja zapewnie spadnie na Biuro Wewnętrzne Wampirów, zajmujące się prawami i sprawami sądowymi pomiędzy ludźmi i nieumarłymi. Pam wyglądała bardzo ponuro. Nieomal powiedziałam: "Ale to nic takiego!" W porę zorientowałam się jakby to zabrzmiało, Ŝe to w porządku, Ŝe wymagają rejestracji wampirów, ale wilkołaków i zmiennokształtnych juŜ nie. Dzięki Bogu, Ŝe nie otworzyłam ust. - Niezbyt to zaskakujące, Ŝe wilkołaki są wściekłe. W rzeczywistości Alcide powiedział mi, Ŝe jego zdaniem rząd wysłał ludzi do szpiegowania jego i jego stada. Mają oni zebrać jakieś tajne informacje dla Kongresu, który rozwaŜy tę ustawę. Nie wierzy w to, Ŝe tylko jego sfora została tak wyróŜniona. Alcide ma zdrowy rozsądek - powiedział Eric - Ale on sądzi, Ŝe jest obserwowany. Teraz zrozumiałam, dlaczego Alcide był tak zaniepokojony osobami zamieszkującymi jego ziemię. Podejrzewał, Ŝe nie są osobami, za które się podały. - To byłoby straszne myśleć, Ŝe własny rząd nas śledzi - powiedziałam. - Szczególnie po tym, jak myślałeś o sobie przez całe swoje Ŝycie, jako o zwykłym obywatelu. - Ogrom wpływu tej ustawy jeszcze nie został ujawniony. Zamiast być zamoŜnym obywatelem w Shreveport, Alcide (i inni członkowie jego stada) stali się… nielegalnymi cudzoziemcami.
58
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Gdzie będą musieli się zarejestrować? Czy ich dzieci wciąŜ będą chodzić do szkoły z innymi dziećmi? Co z kobietami i męŜczyznami z Bazy Barksdale Sił Powietrznych? Po tylu latach! Czy uwaŜasz, Ŝe ustawa naprawdę ma szansę przejść? - Zdaniem wilkołaków, tak. MoŜe to paranoja. MoŜe usłyszeli coś od członków Kongresu, którzy mają podwójną naturę. MoŜe wiedzą coś, czego my nie wiemy. Alcide wysłał Annabelle i Basima al Saud, aby powiedzieć mi, Ŝe jest moŜliwość, Ŝe wkrótce będziemy jechać na tym samym wózku. Chcieli wiedzieć, kto jest przedstawicielem na obszarze BVA7, jaką jest ona kobietą, w jaki sposób moŜna się z nią dogadać - powiedziała Pam. - Kto jest ich przedstawicielem? - zapytałam. Czułam się ignorowana i źle poinformowana. Oczywiście powinnam była to wiedzieć, w końcu jestem ciągle zamieszana w sprawy wampirów. - Katherine Boudreaux - powiedziała Pam. - Ona lubi kobiety nieco bardziej od męŜczyzn, tak jak ja. - Pam uśmiechnęła się. - Kocha psy. Ma stałą kochankę Sallie, która mieszka razem z nią. Katherine nie jest zainteresowana aferami i nie jest przekupna. - Próbowałeś? - Próbowałem zainteresować ją seksualnie. Bobby Burnham próbował ją przekupić. - Bobby był człowiekiem Erica pracującym za dnia. Nie lubiliśmy się i to bardzo. Wzięłam głęboki oddech. - No cóŜ, naprawdę się cieszę, Ŝe się tego wszystkiego dowiedziałam, ale mój prawdziwy problem pojawił się po wizycie wilkołaków. Eric i Pam spojrzeli na mnie ostro i z wielką uwagą. - Pozwoliłaś korzystać wilkołakom ze swojej posesji jak z wybiegu? - No, tak. Hamilton Bond powiedział, Ŝe ludzie zatrzymali się na ziemi Herveaux’a, i Ŝe słyszeli, co powiedziałeś Alcide’owi, więc zastanawiałam się, dlaczego nie powiedział mi o tym wszystkim. Teraz widzę, dlaczego nie chciał działać na swoim własnym terenie. Myślę, Ŝe sądził, Ŝe obozowicze byli przedstawicielami rządu. Jak będzie się nazywać nowa agencja? - zapytałam. PrzecieŜ nie BVA, prawda? Skoro BVA była agencją "reprezentującą" tylko wampiry… jeszcze? Pam wzruszyła ramionami. - Ustawodawstwo przechodzi przez Kongres i oni proponują nazwę Biuro do Spraw Wampirów i Nadnaturalnych. - Wróćmy do twojego zmartwienia, kochanie - powiedział Eric.
7
Brytyjski Związek Wampirów (British Vampire Association)
59
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - W porządku. No więc kiedy wyjeŜdŜali, Basim podszedł do drzwi i powiedział mi, Ŝe wyczuł, Ŝe co najmniej jeden wróŜ i wampir przechodzili przez moją ziemię. Ale Claude powiedział, Ŝe to nie on. Nastała chwila ciszy. - Ciekawe - powiedział Eric. - Bardzo dziwne - powiedziała Pam. Eric przejechał palcami po rękopisie na stoliku, jak gdyby mógł mu powiedzieć, kto był na mojej posesji. - Nie wiem, czy naleŜy wierzyć temu Basimowi, został wyrzucony ze stada w Houston i Alcide wziął go pod skrzydła. Nie dowiedziałem się jeszcze, dlaczego go usunęli. MoŜe było to nieporozumienie. Sprawdzimy to, co powiedział ci Basim. Zwrócił się do Pam. - Ta nowa dziewczyna, Heidi, mówiła, Ŝe jest tropicielem. - Masz nową wampirzycę? - zapytałam. - Przysłał ją Victor. - Usta Erica ułoŜyły się w grymas. - AŜ z Nowego Orleanu, rzekomo. Victor chce rządzić twardą ręką. Odesłał Sandy, która miała być łącznikiem z Nevadą. Podejrzewam, Ŝe Victor nie miał wystarczającej kontroli nad nią. - Jak on moŜe sprawować władze nad Nowym Orleanem, jeŜeli podróŜuje po całym stanie, tak często jak Sandy? - Zakładam, Ŝe zostawia Bruno Brazella na straŜy - powiedziała Pam. - Sądzę, Ŝe Bruno udaje, Ŝe Victor jest w Nowym Orleanie, nawet wtedy, kiedy go nie ma. Reszta ludzi Victora nie wie, gdzie on jest. Kiedy pozabijał wszystkie wampiry z Nowego Orleanu, mieliśmy powołać się na informacje od naszego jedynego szpiega, który przeŜył masakrę. Oczywiście chciałam przedyskutować sprawę szpiega. Kto mógł być tak odwaŜny i lekkomyślny, Ŝeby szpiegować dla Erica w kręgu jego wrogów? Ale musiałam się trzymać głównego tematu, którym byli nowi podejrzani w Luizjanie. - Więc Victor woli pozostać w okopach - powiedziałam, a Eric i Pam spojrzeli na mnie bez wyrazu. Starsze wampiry nie zawsze rozumiały slang. - Lubi robić rzeczy dla siebie i z myślą o sobie, zamiast powoływać się na struktury dowodzenia - wyjaśniłam. - Tak - powiedziała Pam. - A łańcuch dowodzenia moŜe być dość cięŜki. - Pam i ja rozmawiałyśmy o Victorze. Zastanawiam się, dlaczego Felipe de Castro wybrał Victora na swego przedstawiciela w Luizjanie? - Victor wydawał się w porządku, widziałam do zaledwie dwa razy, ale nie moŜna osądzać wampira na podstawie jego dobrych manier i uśmiechu.
60
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Istnieją dwa przypuszczenia - powiedział Eric wyciągając swoje długie nogi przed siebie. Wyobraziłam sobie, jak wyglądają one szeroko rozpostarte, ale zmusiłam swój umysł do skupienia się na bieŜącym temacie. Eric uśmiechnął się do mnie (wiedział, co czułam). - Po pierwsze, Felipe chce trzymać Victora tak daleko od siebie jak moŜe. UwaŜam, Ŝe Felipe jest zdania, Ŝe jeśli da Victorowi duŜy kawałek mięsa, nie będzie próbował wyrwać całego steka. - Podczas gdy inni z nas - dodała Pam - myślą, Ŝe Felipe po prostu wyznaczył Victora, bo Victor jest bardzo wydajny. Victor prawdopodobnie jest bardzo szczery w stosunku do Felipe. - Jeśli pierwsza teoria jest poprawna - powiedział Eric - nie ma idealnej więzi zaufania między Felipe, a Victorem. - JeŜeli zaś druga teoria jest prawdziwa - powiedziała Pam - i będziemy działać przeciwko Victorowi, Felipe zabije nas wszystkich. - Zaczynam rozumieć, o co wam chodzi - powiedziałam, patrząc od pierwszej teorii (gównianych jeansów) przechodząc do drugiej teorii (eleganckiego garnituru). - Nienawidzę brzmieć egoistyczne, ale pierwsza myśl, która mi przyszła do głowy, to taka, Ŝe kiedy Victor nie pozwolił ci mi pomóc, kiedy cię potrzebowałam, a przy okazji wiem, Ŝe jestem ci dłuŜna Pam, Victor nie dotrzymał obietnicy, prawda? Felipe obiecał mi, Ŝe rozszerzy ochronę takŜe na mnie, co powinien był zrobić, bo uratowałam mu Ŝycie, tak? Nastąpiła znaczna pauza, w czasie której Eric i Pam rozwaŜali moje pytanie. - Myślę, Ŝe Victor nie będzie naraŜał się na obraŜenia ciała do czasu, aŜ zdecyduje się zostać królem - powiedziała Pam - Jeśli Victor postanowi chwycić za królestwo, wszystkie obietnice złoŜone przez Felipe będą tylko słowami. Eric przytaknął głową. - Po prostu wspaniale. - Chyba zabrzmiałam egoistyczne, bo tak właśnie się czułam. - To wszystko to tylko przypuszczenia, nie moŜemy go zabić pierwsi - powiedziała cicho Pam. I wszyscy siedzieliśmy w milczeniu przez dłuŜszą chwilę. Było coś, co mnie przeraŜało. NiewaŜne, jak bardzo zgadzałam się z tym, Ŝe Victor powinien umrzeć, to była rozmowa naszej trójki. - I myślisz, Ŝe Heidi, która ma być takim świetnym tropicielem, jest tutaj w Shreveport, aby być oczami i uszami Victora? - zapytałam Ŝywo próbując oddalić chłód, który mnie otoczył. - Tak - odpowiedziała Pam. - Chyba, Ŝe jest ona oczami i uszami Felipe, aby Felipe mógł śledzić, co Viktor robi w Luizjanie. Przybrała to złowrogie spojrzenie, które wyraŜało jej gotowość do gry. Nie chcielibyście, aby patrzyła w ten sposób, kiedy wasze imię pojawia się podczas rozmowy. Gdybym była Heidi, trzymałabym się od niej jak najdalej.
61
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Heidi, którą wyobraŜałam sobie z warkoczami i w spódniczce, wydawała się bardzo pewnym siebie wampirem. - Więc co powinnam zrobić z ostrzeŜeniem od stada Long Tooth? - zapytałam, aby z powrotem nawiązać do pierwotnego tematu. - Zamierzasz wysłać Heidi do mnie, aby spróbowała złapać trop wróŜa? Muszę ci powiedzieć coś jeszcze. Basim wyczuł ciało, na tyłach mojego domu. - Oh - powiedział Eric. - Ups. - Eric zwrócił się do Pam. - Daj nam chwilkę. Skinęła głową i wyszła przez kuchnię. Słyszałam jak zamyka drzwi. Eric powiedział: - Przykro mi, kochanie. O ile nie pochowałaś kogoś innego na swojej posesji i utrzymałaś to w tajemnicy przede mną, to ciało to na pewno Debbie Pelt. Tego właśnie się obawiałam. - Czy jej samochód teŜ tam jest? - Nie, samochód został zatopiony w stawie około dziesięciu mil na południe od ciebie. Poczułam ulgę. - CóŜ, przynajmniej znalazł ją wilkołak - powiedziałam. - Myślę, Ŝe nie musimy się o to martwić, chyba Ŝe Alcide rozpozna jej zapach. Nie będą wykopywać ciała. To nie ich sprawa. Debbie była dziewczyną Alcide’a, i, na nieszczęście, ją spotkałam. Nie chcę wywlekać tej historii, bo próbowała mnie zabić. Zajęło mi trochę czasu, by pozbyć się lęku z powodu jej śmierci. Eric był ze mną tej nocy, ale nie był wtedy przy zdrowych zmysłach. Jednak to juŜ zupełnie inna historia. - Chodź tu - powiedział Eric. Jego twarz miała mój ulubiony wyraz i byłam podwójnie zadowolona, Ŝe go widzę, bo nie chciałam myśleć zbyt wiele o Debbie Pelt. - Hmmm… Co mi dasz, jeśli to zrobię? - powiedziałam. - Myślę, Ŝe dobrze wiesz, co ci dam. Myślę, Ŝe mnie kochasz za to, co chcę ci dać. - Więc... nie podoba ci się to w ogóle? Zanim zdąŜyłam zamrugać, był na kolanach przede mną, rozsuwając moje uda, opierając się na mnie, pragnąc pocałunków. - Myślę, Ŝe wiesz co czuję - powiedział szeptem. - Jesteśmy związani. Czy uwaŜasz, Ŝe nie myślę o tobie podczas pracy? Kiedy mam oczy otwarte, myślę o tobie, o kaŜdej części ciebie. Jego palce były zajęte, a ja zaczęłam dyszeć. To było bardzo bezpośrednie, nawet jak na Erica.
62
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Kochasz mnie? - zapytał, a jego oczy uwaŜnie mi się przyglądały. To było trochę trudne pytanie, szczególnie biorąc pod uwagę to, co robiły jego palce. - Uwielbiam być z tobą, czy się kochamy czy nie. O BoŜe, zrób to jeszcze raz! Kocham twoje ciało. Kocham to, co robimy razem. Sprawiasz, Ŝe się śmieję i kocham to. Lubię patrzeć, kiedy robisz cokolwiek. - Pocałowałam go długo i namiętnie. - Lubię patrzeć, kiedy się ubierasz. Lubię patrzeć na ciebie, kiedy się rozbierasz. Lubię patrzeć na twoje ręce, gdy robisz to. Oh! - ZadrŜałam z przyjemności. Kiedy na moment odzyskałam świadomość, zapytałam cicho: - Gdybym zadała ci to samo pytanie, co byś odpowiedział? - Powiedziałbym dokładnie to samo - odpowiedział Eric. - Myślę, Ŝe to oznacza, Ŝe cię kocham. Jeśli to nie jest prawdziwa miłość, czy nie widzisz, co mi zrobiłaś? - Nie musiał tego mówić. To było cholernie oczywiste. - To wygląda, jakby bolało. Chcesz, abym zabawiła się w twoją pielęgniarkę? - zapytałam. W odpowiedzi po prostu warknął. W jednej chwili zamieniliśmy się miejscami. Uklękłam przed Erikiem, a jego ręce spoczęły na mojej głowie, głaszcząc mnie. Był sporym facetem i to była część naszego Ŝycia seksualnego, nad którą będę musiała popracować. Ale pomyślałam, Ŝe jestem w tym całkiem dobra, a on zdawał się ze mną zgadzać. Jego palce wplotły się w moje włosy, ciągnąc lekko, wydałam więc cichy okrzyk protestu. Puścił mnie i w zamian chwycił rękoma kanapę. Warknął głęboko i gardłowo. - Szybciej – powiedział. – Tak, teraz, teraz. Zamknął oczy i pozwolił swojej głowie opaść, jego palce zaciskały się i rozwierały spazmatycznie. Kochałam tę władzę, jaką miałam nad nim; to kolejna rzecz, którą w nim kochałam. Nagle powiedział coś w staroŜytnym języku, odchylił się, a ja podąŜyłam za nim chcąc połknąć wszystko, co mi oferował. Wszystko to dokonało się, kiedy byliśmy ubrani. - Czy wystarczy ci tyle miłości? - zapytał powoli rozmarzonym głosem. Wspięłam się na jego kolana i owinęłam ręce wokół szyi mojego męŜczyzny. PoniewaŜ odzyskałam moŜliwość wyciągania przyjemności z seksu, poczułam się wiotka jak zmywak po sesji z Erikiem; ale to była moja ulubiona część, chociaŜ to sprawiło, Ŝe poczułam się jak kobieta z okładki jakiegoś grzesznego magazynu. Kiedy usiedliśmy trzymając się w ten sposób, Eric opowiedział mi o rozmowie, którą miał w barze z miłośnikiem kłów, śmialiśmy się z tego. Powiedziałam mu, jak podziurawiona była Hummingbird Road, kiedy gmina w końcu zdecydowała się ją połatać. Przypuszczam, Ŝe to są sprawy, o których rozmawiasz z kimś, kogo kochasz; zauwaŜasz, Ŝe martwią ich banalne tematy, które od tej pory mają dla ciebie duŜe znaczenie.
63
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Niestety, wiedziałam, Ŝe Eric miał więcej spotkań tej nocy, więc powiedziałam mu, Ŝe będę wracać do Bon Temps z Pam. Czasami pozostawałam tam czytając, podczas gdy on pracował. Nie jest łatwo zorganizować samemu sobie czas z liderem i biznesmenem, który nie śpi tylko w godzinach nocnych. Posłał mi całusa, abym o nim pamiętała. - Wyślę do ciebie Heidi, pewnie następnej nocy - powiedział. - Zweryfikuje zapach, który Basim wyczuł w lesie. Daj mi znać, jeśli dostaniesz jakąś wiadomość od Alcide’a. Kiedy Pam i ja opuszczałyśmy dom Erica, zaczęło padać. Deszcz sprawił, Ŝe zrobiło się chłodno, więc włączyłam ogrzewanie w samochodzie Pam. To nie robiło jej róŜnicy. Przez chwilę jechałyśmy w ciszy, pogrąŜone we własnych myślach. Patrzyłam na wycieraczki. Pam powiedziała: - Nie powiedziałaś Ericowi, Ŝe wróŜ zamieszkał z tobą. - Oh! - PrzyłoŜyłam dłoń do oczu. - Nie, nie zrobiłam tego. Było tyle do obgadania, po prostu zapomniałam. - Zdajesz sobie sprawę, Ŝe Eric nie będzie tolerował innego faceta mieszkającego z jego kobietą? - Innego faceta, który jest moim kuzynem i gejem. - Ale pięknym i to striptizerem - Pam przyjrzała mi się. Uśmiechała się. W uśmiechu Pam było coś niewłaściwego. - MoŜesz zdejmować wszystko po kolei, ale jeśli nie chcesz, aby dana osoba przyglądała ci się, kiedy nie masz nic na sobie, to, to się nie wydarzy - powiedziałam cierpko. - Nawet zrozumiałam to zdanie - powiedziała po chwili. – Ciągle jednak mając takiego atrakcyjnego człowieka w domu... To nie jest w porządku, Sookie. - śartujesz, tak? Claude to gej. Nie tylko woli męŜczyzn, ale lubi facetów z brodą, kilkudniowym zarostem, śladami benzyny na spodniach. - Co to ma znaczyć? - zapytała Pam. - To znaczy, Ŝe lubi facetów, którzy pracują rękami albo pięściami. - Oh. Interesujące. - Pam ciągle była zdegustowana. Zawahała się na moment, aby powiedzieć: - Eric nie miał nikogo takiego, jak ty, przez długi czas, Sookie. Myślę, Ŝe stara się trzymać kurs, ale musisz wiedzieć, za co jest odpowiedzialny. To jest niebezpieczny czas dla wielu z nas, z jego oryginalnej załogi, pozostałej do tej pory. Sophie-Anne śmierć spotkała jako ostatnią. My, wampiry z Shreveport, podwójnie naleŜymy do Erica, od tej pory jest jedynym Ŝyjącym szeryfem ze starego reŜimu. Jeśli Eric odejdzie, wszyscy zginiemy. Jeśli Victor zdoła zdyskredytować Erica, albo jakoś weŜreć się na jego posadę tu, w Shreveport, wszyscy umrzemy. Nie sądziłam, Ŝe sytuacja jest aŜ tak tragiczna. Eric nie okazał mi tego.
64
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - AŜ tak źle? - powiedziałam popadając w otępienie. - To męŜczyzna i chce być silny w twoich oczach, Sookie. To prawda, Ŝe Eric to wspaniały wampir, bardzo praktyczny. Ale to nie sprawdza się w stosunku do ciebie. - Sądzisz, Ŝe Eric i ja nie powinniśmy być razem? - zapytałam wprost. Choć zasadniczo byłam bardzo zadowolona, Ŝe umysły wampirów były zamknięte dla mnie, czasami to było frustrujące. Byłam przyzwyczajona do poznawania ludzi bardziej, niŜ tego chciałam, tego co myślą i czują, bardziej od zastanawiania się, czy to jest właściwe. - Nie do końca - Pam przyglądała mi się. – Nie chcę, aby był nieszczęśliwy. I ty teŜ nie dodała po chwili. – Ale kiedy będzie się o ciebie martwił, nie zareaguje tak, jak powinien… - Jeśli nie byłoby mnie na tym obrazku. Pam przez chwilę nic nie mówiła. Potem rzekła: - Sądzę, Ŝe jedynym powodem, dla którego Victor nie doprowadził do usunięcia ciebie, było twoje małŜeństwo z Erikiem. Victor ciągle próbuje uchronić swój tyłek udając. Nie jest gotowy, aby otwarcie buntować się przeciwko Felipe. WciąŜ próbuje ukazać uzasadnienie dla czegokolwiek, co zrobi. Kroczy po cienkim lodzie, poniewaŜ prawie pozwolił ci zginąć. - MoŜe Felipe wykona pracę za nas - powiedziałam. Pam spojrzała na mnie. - To byłby idealne – powiedziała. - Ale będziemy musieli na to poczekać. Felipe nie będzie robić nic w pośpiechu, podczas gdy inni zamierzają zabić jego zastępców. Wzbudziłby w innych swoich protegowanych niepokój i niepewność. Potrząsnęłam głową. - To bardzo niedobrze. Nie wydaje mi się, Ŝe to bardzo przeszkadzałoby Felipe w zabiciu Victora. - Niepokoisz się tym, Sookie? - Tak. To mi przeszkadza. - Choć nie tak bardzo, jak powinno. - Więc jeśli mogłabyś zrobić to w pośpiechu, z wściekłości, gdy Victor zaatakował cię, to byłoby lepsze niŜ planowanie sposobu, aby zabić go, kiedy nie mógłby stawiać oporu? Okej, moja postawa jakby nie miała sensu. Mogłam zauwaŜyć, Ŝe jeŜeli chciałam kogoś zabić, planowałam morderstwo, Ŝyczyłam komuś śmierci, spieranie się o szczegóły i okoliczności było śmieszne. - To nie powinno robić róŜnicy - powiedziałam cicho. - Ale robi. Victor musiałby choć wyjechać.
65
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Zmieniłaś się - powiedziała Pam, po krótkiej ciszy. Nie brzmiała na zaskoczoną czy przeraŜoną i zdegustowaną. Ale nie brzmiała teŜ na szczęśliwą. To było coś bardziej powaŜniejszego od tego, niŜ zauwaŜenie mojej zmiany fryzury… - Tak - powiedziałam. Patrzyłyśmy jak deszcz zacinał coraz mocniej. Nagle Pam powiedziała: - Spójrz! - To był elegancki biały samochód zaparkowany na zboczu autostrady międzystanowej. Nie rozumiałam, dlaczego Pam była aŜ tak wzburzona, do czasu, aŜ zauwaŜyłam, Ŝe człowiek opierający się o samochód posiadał ramiona większe od jego klatki piersiowej. Stał w całkowitej nonszalancji, pomimo deszczu. Jak zajechałyśmy obok samochodu, Lexusa, machnął ręką. Zostałyśmy zatrzymywane. - Cholera - powiedziała Pam. - To Bruno Brazell. Musimy się zatrzymać. - Zjechała na bok i zatrzymała się przed samochodem. - I Corinna – powiedziała gorzko. Spojrzałam w boczne lusterko, aby zobaczyć kobietę w Lexusie. - Są tu, aby nas zabić – powiedziała Pam cicho. – Nie mogę załatwić ich obydwu. Musisz mi pomóc. - Zamierzają spróbować nas zabić? - To było naprawdę straszne. - To jedyny powód, dla którego Victor wysłałby dwoje ludzi na jedną osobę – powiedziała. Była spokojna. Pam zazwyczaj myślała szybciej ode mnie. - Czas na pokaz! Jeśli pokój moŜe być utrzymany, musimy zachować go co najmniej teraz. Tutaj. – Wepchnęła mi coś do ręki. Wyjmij z pochwy. To srebro. Przypomniałam sobie szarą skórę Billa i jego powolny sposób poruszania się po zatruciu srebrem. ZadrŜałam, ale byłam zła na siebie za tkliwość. Wyjęłam sztylet ze skórzanej pochwy. - Mamy się poddać? - powiedziałam. Próbowałam się uśmiechać. - Okej, czas na show. - Sookie bądź dzielna i bezwzględna - powiedziała Pam, po czym otworzyła drzwi i zniknęła mi z oczu. Wysłałam ostatni wyraz miłości Ericowi na dowidzenia, podczas gdy wkładałam sztylet za pasek mojej spódnicy. Wysiadłam z samochodu w ciemność, pokazując, Ŝe moje ręce są puste. Byłam przemoczona w ciągu kilku sekund. Zatknęłam swoje włosy za uszy, aby nie przysłaniały mi widoku. Choć światła Lexusa były zapalone, to było bardzo ciemno. Inne światła pochodziły od zbliŜających się reflektorów, zarówno ze strony autostrady międzystanowej, jak z zajazdu dla kierowców cięŜarówek. Czyli byliśmy nigdzie, nijaki obszar podzielonej autostrady międzystanowej z drzewami po obu stronach. Wampiry mogły zobaczyć więcej niŜ ja. Ale wiedziałam, gdzie kaŜdy stał, poniewaŜ uruchomiłam mój zmysł i poszukałam ich umysłów. Wampiry są dla mnie jak dziury w przestrzeni, prawie jak czernie rzepakowe w atmosferze.
66
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Nikt nic nie mówił, jedynym hałasem wydawały się być samochody i padający deszcz. Nie słyszałam aby jakiś samochód nadjeŜdŜał. - Cześć, Bruno – zawołałam i brzmiałam dość dziwnie. - Kim jest twoja koleŜanka? Podeszłam do niego. Jakiś samochód błyskawicznie minął nas od zachodu. Gdyby kierowca zauwaŜył nas, to prawdopodobnie wyglądało to jakby dwóch Dobrych Samarytan zatrzymało się, aby pomóc jakimś ludziom przy samochodzie. Ludzie widzą to, co chcą zobaczyć… i co inni oczekują, Ŝe zobaczą. PoniewaŜ byłam bliŜej Bruna, zauwaŜyłam, Ŝe jego krótkie brązowe włosy były przyczepione do głowy. Widziałam Bruna wcześniej tylko raz, miał taki sam wyraz twarzy jak w noc, gdy stał przed moim domem gotowy spalić go ze mną w środku. Bruno był powaŜnym gościem w ten sam sposób, w jaki ja byłam radosnym rodzajem kobiety. To były przeciwieństwa. - Witaj, panno Stackhouse - powiedział Bruno. Nie był wyŜszy ode mnie, ale był krzepkim facetem. Wampirzyca, którą Pam nazwała Corinna, stała po prawej stronie Bruna. Corinna była Afroamerykanką i woda ociekała z jej włosów misternie splecionych w warkocz. Koraliki wplecione w warkocze uderzały o siebie, dźwięk, który mogłam usłyszeć mimo bębnienia deszczu. Była szczupła i wysoka, miała buty na obcasach. ChociaŜ miała na sobie sukienkę, która prawdopodobnie była bardzo droga, jej cały strój ucierpiał przez przemoczenie. Wyglądała jak bardzo elegancki utopiony szczur. Kiedy alarm w mojej głowie prawie został wyeliminowany, zaczęłam się śmiać. - Złapałeś gumę, czy coś takiego, Bruno? - zapytałam. – Nie wiem, co innego mógłbyś tutaj robić, stojąc pośrodku niczego w ulewnym deszczu. - Czekałem na ciebie, suko. Nie wiedziałam, gdzie jest Pam, nie mogłam tracić czasu na poszukiwanie jej. - UwaŜaj na słowa Bruno! Nie znasz mnie na tyle dobrze, aby tak mnie nazywać. Jak zgaduję, obserwowaliście dom Erica. - Tak. Kiedy zobaczyliśmy, jak się Ŝegnacie, stwierdziliśmy, Ŝe nadszedł dobry czas, aby załatwić kilka spraw. Corinna nic jeszcze nie powiedziała, ale rozglądała się na boki, zdałam sobie więc sprawę, Ŝe nie wie, gdzie jest Pam. Rozpogodziłam się. - Nie wiem, dlaczego to robicie. Victor powinien się cieszyć mając kogoś takiego jak Eric. Dlaczego nie moŜesz tego po prostu zacząć tolerować? - I zostaw nas w spokoju. Bruno stanął bliŜej mnie. Światło jak dla mnie było zbyt nikłe, aby określić kolor jego oczu, ale mogłam powiedzieć, Ŝe wciąŜ wygląda powaŜnie. Pomyślałam, Ŝe to jest dziwne, Ŝe Bruno poświęcił czas na odpowiadanie na moje pytania, ale coś, co kupiło dla nas więcej czasu, było dobre.
67
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Eric to wspaniały wampir. Ale nigdy nie pokłoni się Victorowi, zbierając swoją własną moc w tempie, które czyni Victora zaniepokojonym. Ma cię tylko z jednego powodu. Twój pradziadek mógł zadekować się gdzieś daleko, ale kto powiedział, Ŝe nie wróci? I Eric moŜe wykorzystywać twoją głupią umiejętność, ilekroć zechce. Victor nie chce, by Eric to miał. Następnie Bruno połoŜył swoje ręce na mojej szyi. PołoŜył je tam tak szybko, Ŝe nie zdąŜyłam zareagować, wiedziałam, Ŝe to niejasne walenie w uszach wywołało zamieszanie po mojej lewej stronie. Sięgnęłam za siebie po nóŜ, ale przetoczyliśmy się nagle na plecy. Szamocąc się w mokrej trawie machnęłam swoją nogą, próbując dostać się na górę. Przesadziłam, poniewaŜ zaczęliśmy się toczyć do rowu. Jaka szkoda, Ŝe był wypełniony wodą. Bruno nie mógł utonąć, ale ja faktycznie mogłam. Wyciągając moje ramię z wysiłkiem, wyrwałam nóŜ zza paska spódnicy, gdy obróciłam się na górę. PoniewaŜ przetoczyliśmy się jeszcze raz, zobaczyłam czarne punkty przed oczami. Wiedziałam, Ŝe to była moja ostatnia szansa. Pchnęłam Bruna noŜem pod Ŝebra. I zabiłam go. Tłum. sarusia_007, NightSun
68
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Rozdział czwarty Pam zdjęła ze mnie ciało Bruna i przeturlała je przez rów do wody. Pomogła mi wstać. - Gdzie byłaś? – wychrypiałam. - Unieszkodliwiałam Corinnę – powiedziała bezpośrednia Pam. Wskazała na ciało leŜące przy białym aucie. Szczęśliwie ciało znajdowało się po niewidocznej, dla sporadycznie przejeŜdŜających, stronie samochodu. W słabym świetle trudno było powiedzieć na pewno, ale wydawało mi się, Ŝe Corinna juŜ zaczęła się rozkładać. Nigdy dotąd nie widziałam martwego wampira w deszczu. - Sądziłam, Ŝe Bruno był świetnym wojownikiem. Dlaczego się nim nie zajęłaś? - Dałam ci nóŜ – powiedziała Pam nieźle udając zaskoczenie. – On nie miał noŜa. - Jasne – Zakasłałam, rany, ale mnie zabolało gardło. – Więc co teraz zrobimy? - Zabieramy się stąd - powiedziała Pam. – Miejmy nadzieję, Ŝe nikt nie zauwaŜył mojego samochodu. - Chyba tylko trzy samochody nas minęły, od kiedy się tutaj zatrzymałyśmy. W deszczu, przy słabej widoczności i jeśli kierowcami byli ludzie, miałyśmy duŜe szanse, Ŝe nas nie zapamiętają. Do tego czasu wróciłyśmy do samochodu Pam. – Nie byłoby lepiej gdybyśmy zabrały stąd Lexusa? – Powiedziałam świszczącym głosem. - CóŜ za świetny pomysł – powiedziała Pam poklepując mnie po głowie. – Czy moŜesz go poprowadzić? - Dokąd? Pam pomyślała przez chwilę, to dobrze, poniewaŜ potrzebowałam czasu na dojście do siebie. Byłam przemoczona i drŜałam, poza tym czułam się okropnie. - Victor nie dowie się co się stało? – zapytałam. Nie mogłam przestać zadawać pytań. - MoŜe. Nie był wystarczająco odwaŜny, Ŝeby zrobić to samemu, więc musi ponieść konsekwencje. Stracił dwóch najlepszych ludzi i nie ma Ŝadnych dowodów – Pam czerpała z tej sytuacji cholerną satysfakcję. - Myślę, Ŝe powinnyśmy natychmiast stąd odjechać. Zanim reszta jego ludzi przyjedzie sprawdzić, co się stało. Z całą pewnością nie byłam gotowa na kolejną walkę. - To przez ciebie tu wciąŜ jesteśmy, nie przestajesz zadawać pytań. Myślę, Ŝe wkrótce będzie tu Eric, lepiej zadzwonię do niego, Ŝeby został tam gdzie jest – powiedziała Pam. Wyglądała na lekko zmartwioną. - Dlaczego? – Prawdę mówiąc marzyłam o tym, Ŝeby pojawił się tu Eric i przejął dowodzenie nad sytuacją.
69
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Jeśli ktoś obserwuje jego dom, a on wskoczy do swojego auta i ruszy w tym kierunku, Ŝeby cię ratować, to będzie dość wyraźny znak, Ŝe jesteśmy odpowiedzialne za to, co się przytrafiło Brunowi i Corinnie – powiedziała wyraźnie zirytowana Pam – uŜyj mózgu, Sookie! - Mój mózg jest cały przemoknięty – powiedziałam, jeśli zabrzmiałam przy tym jakbym była wkurzona to nie powinno to być zaskoczeniem. Ale Pam juŜ wybierała numer Erica zapisany pod przyciskiem szybkiego wybierania w jej komórce. Mogłam usłyszeć wrzask Erica, kiedy odebrał telefon. - Zamknij się to ci wyjaśnię. Oczywiście, Ŝe ona Ŝyje. – Powiedziała Pam i nastała po drugiej stronie cisza. Pam zrelacjonowała sytuację w kilku treściwych zdaniach i podsumowała słowami – Jedź w jakieś miejsce, Ŝeby uzasadnić swój pośpiech. Wróć do baru, Ŝeby odpowiedzieć na kryzysową sytuację, do nocnej pralni, Ŝeby odebrać garnitur, do sklepu, Ŝeby kupić TrueBlood. Nie doprowadź ich tutaj! Po niewielkim proteście, Eric najwyraźniej zobaczył sens w słowach Pam. Niezbyt wyraźnie słyszałam jego głos, chociaŜ wciąŜ do niej mówił. - Jej gardło będzie poranione – powiedziała niecierpliwie Pam. – Tak, sama zabiła Bruna. W porządku, powiem jej – Pam odwróciła się w moją stronę. – Jest z ciebie dumny – powiedziała z niesmakiem. - Pam dała mi nóŜ – wychrypiałam. Wiedziałam, Ŝe moŜe mnie usłyszeć. - Ale to Sookie wpadła na pomysł, Ŝeby zabrać samochód – powiedziała Pam jakby od tego, czy będzie fair zaleŜało jej Ŝycie. – Próbuję wymyślić, gdzie go zaprowadzić. Parkingi dla tirów mają kamery monitorujące. Myślę, Ŝe zostawimy go w zatoczce za zjazdem do Bon Temps. To właśnie zrobiłyśmy. Pam miała trochę ręczników w bagaŜniku, więc rozłoŜyłam je na fotelu w samochodzie Bruna. Pam przegrzebała jego prochy, Ŝeby wyciągnąć klucz do Lexusa i po przyjrzeniu się desce rozdzielczej pomyślałam, Ŝe mogę go poprowadzić. Jechałam za Pam przez czterdzieści minut wypatrując znaku zjazdu do Bon Temps. Zatrzymałam się w zatoczce zaraz za Pam. Zgodnie z instrukcjami Pam, zostawiłam klucz w samochodzie, wytarłam kierownicę ręcznikiem, które były mokre po kontakcie ze mną, a potem podeszłam do samochodu Pam i usiadłam w środku. Tak przy okazji, to cały czas padało. Potem musiałyśmy wrócić do mojego domu. Do tego czasu rozbolał mnie kaŜdy staw i było mi niedobrze w Ŝołądku. Koniec końców zaparkowałyśmy przy moich tylnych drzwiach. Ku mojemu zaskoczeniu Pam pochyliła się, Ŝeby mnie uściskać. – Bardzo dobrze się spisałaś – powiedziała. – Zrobiłaś to, co trzeba było zrobić ChociaŜ raz nie wyglądała jakby w duchu podśmiewała się ze mnie. - Mam nadzieję, Ŝe to wszystko jest tego warte – powiedziałam ponuro, byłam wyczerpana. - WciąŜ Ŝyjemy, więc było warto – powiedziała Pam.
70
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Nie mogłam z tym dyskutować, chociaŜ jakaś część mnie chciała. Wyczłapałam z jej samochodu i ociekając wodą przemaszerowałam przez podwórko. Deszcz w końcu ustał. Claude otworzył tylne drzwi jak tylko do nich dotarłam. Otworzył usta, Ŝeby coś powiedzieć, ale kiedy ocenił moją kondycję, zamknął je z powrotem. Zamknął za mną drzwi i usłyszałam jak zamyka je na klucz. - Idę pod prysznic – powiedziałam – a potem spać. Dobranoc Claude. - Dobranoc Sookie – powiedział bardzo cicho, a potem się zamknął. Byłam mu za to wdzięczna bardziej niŜ byłam w stanie powiedzieć. Kiedy dotarłam do pracy następnego dnia o jedenastej, Sam odkurzał butelki za barem. - Dzień dobry – powiedział gapiąc się na mnie. – Wyglądasz koszmarnie. - Dzięki, Sam. Dobrze wiedzieć, a tak się starałam. Sam się zarumienił. - Wybacz, Sookie. Ty zawsze wyglądasz dobrze. Tylko myślałem… - Myślałeś o tych wielkich worach pod moimi oczami? – Pociągnęłam w dół skórę na policzkach robiąc w jego kierunku ohydną minę. – Bardzo późno wczoraj wróciłam do domu. Musiałam kogoś zabić i przepakować jego samochód. – Musiałam jechać do Shreveport, Ŝeby zobaczyć się z Ericem. - Interesy czy przyjemność? – I pochylił głowę najwyraźniej nie wierząc, Ŝe to powiedział. – Przepraszam, Sookie. Moja mama powiedziałaby, Ŝe wstałem dzisiaj nieodpowiednią nogą. Lekko go uścisnęłam. – Nie martw się. Dla mnie to codzienność i to ja muszę cię przeprosić. Wybacz, Ŝe byłam taką ignorantką w sprawie problemów prawnych, przed którymi teraz stoją zmiennokształtni i wilkołaki. – To zdecydowanie był czas, Ŝebym spojrzała całościowo na sytuację. - Miałaś dobre powody, Ŝeby skupić się na sobie przez ostatnie kilka tygodni. – powiedział Sam. – Ja chyba bym nie umiał zregenerować się tak jak ty. Jestem naprawdę z ciebie dumny. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Opuściłam wzrok na bar i złapałam szmatkę do polerowania. – Jeśli potrzebujesz mnie, Ŝebym napisała petycję albo skontaktowała się z reprezentantem stanu, tylko powiedz – powiedziałam mu. – Nikt nie powinien cię zmuszać do zarejestrowania się gdziekolwiek. Jesteś Amerykaninem z krwi i kości. - Ja teŜ tak na to patrzę. PrzecieŜ nie jestem inny niŜ zawsze byłem. Jedyną róŜnicą jest to, Ŝe teraz ludzie o nas wiedzą. Jak poszło spotkanie stada u ciebie? Prawie o tym zapomniałam. – Chyba dobrze, tak mi się wydaje – powiedziałam ostroŜnie. - Poznałam Annabelle i tego nowego gościa, Basima. Czemu Alcide powiększa szeregi? Słyszałeś coś na temat tego, co sie dzieje w stadzie Long Tooth? - CóŜ, mówiłem ci, Ŝe spotykam się z jedną z nich – powiedział patrząc na butelki za barem jakby wypatrywał wciąŜ zakurzonej. Jeśli kontynuowalibyśmy naszą rozmowę w tym samym duchu, bar lśniłby czystością.
71
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Kim ona jest? – poniewaŜ to juŜ drugi raz, kiedy o niej wspomniał, pomyślałam, Ŝe mogę zapytać. Jego fascynacja butelkami przeniosła się na kasę. – Ach, Jannalynn. Jannalynn Hopper. - Och – powiedziałam neutralnie. Próbowałam zyskać trochę czasu, Ŝeby zrobić uprzejmą i pełną akceptacji minę. - Była tej nocy, kiedy walczyliśmy ze stadem, które próbowało przejąć terytorium. Ona, ach… zajęła się rannymi wrogami. To był ogromny eufemizm. Połamała im czaszki gołymi pięściami. Starając się udowodnić, Ŝe to nie jest Międzynarodowy Dzień Taktu w moim domu, powiedziałam – O, tak. To ta, ach, bardzo szczupła dziewczyna. Ta młoda. - Wygląda na młodszą niŜ jest w rzeczywistości – powiedział Sam pomijając oczywisty fakt, Ŝe jej wiek nie jest kwestią nadrzędną w jego relacji z Jannalynn. - Oki. Ile ona ma lat? - Dwadzieścia jeden. - No to kawał z niej dziewczyny – powiedziałam solennie. Zmusiłam się do uśmiechu. - PowaŜnie, Sam. Nie oceniam twojego wyboru – nie bardzo – Jannalynn jest naprawdę, naprawdę… dynamiczna. - Dzięki – powiedział, rozchmurzając twarz – zadzwoniła do mnie po naszej walce z obcym stadem. Zmienia się w lwa. Sam zmienił się tamtej nocy w lwa, Ŝeby móc lepiej walczyć. Był wspaniałym królem zwierząt. - Więc od jak dawna się spotykacie? - Najpierw przez jakiś czas tylko rozmawialiśmy, ale pierwszy raz wyszliśmy razem jakieś trzy tygodnie temu. - CóŜ, to wspaniale – powiedziałam. Próbowałam się zrelaksować i uśmiechnąć bardziej naturalnie. – Jesteś pewien, Ŝe nie potrzebujesz pozwolenia od jej mamy? Sam rzucił we mnie szmatką do odkurzania. Złapałam ją i mu odrzuciłam. - Czy wy dwoje moŜecie przestać się bawić? Muszę porozmawiać z Samem – powiedziała Tanya. Podeszła tak, Ŝe jej nie usłyszałam. Nigdy nie zostaniemy najlepszymi przyjaciółkami, ale jest dobrym pracownikiem i chce przychodzić dwa wieczory w tygodniu po pracy w Norcross. – Chcesz Ŝebym wyszła? – zapytałam. - Nie, zostań. - Sorry, Tanya. Czego potrzebujesz? - Sam zapytał uśmiechając się.
72
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Musisz zmienić moje nazwisko na liście płac – powiedziała Tanya. - Zmieniłaś nazwisko? – Chyba tego dnia bardzo wolno myślałam. Ale Sam musiałby o to spytać gdybym ja tego nie zrobiła, miał taką minę jak ja. - Tak, ja i Calvin poszliśmy do sądu przy drodze stanowej w Arkansas i wzięliśmy ślub – powiedziała. – Teraz nazywam się Tanya Norris. W niemym zaskoczeniu oboje z Samem gapiliśmy się przez chwilę na Tanyę. - Gratulacje! – powiedziałam z serca. – Wiem, Ŝe będziecie szczęśliwi. Nie byłam wcale pewna, co do szczęścia Calvina, ale przynajmniej zdołałam powiedzieć coś miłego. Sam mi wtórował mówiąc same odpowiednie rzeczy. Tanya pokazała nam swoją obrączkę, szeroką i złotą. Po czym jak poszła do kuchni, Ŝeby pokazać ją Antoine i D’Eriq’owi, wyszła tak nagle jak się pojawiła, Ŝeby wrócić do pracy w Norcross. Wspomniała, Ŝe zarejestrowali listę prezentów ślubnych w Target i Wal-Mart, więc Sam, wpadł do swojego biura i wybrał z listy zegar ścienny od wszystkich pracowników Merlotte’s. Postawił słoik na barze na naszą zrzutkę, więc wrzuciłam dychę. Do tego czasu ludzie zaczęli przychodzić do baru na lunch, a ja zaczęłam być zajęta. – Nigdy nie było okazji, Ŝebym mogła cię zapytać o kilka rzeczy – powiedziałam do Sama. – MoŜe zanim wyjdę z pracy? - Jasne, Sook, - powiedział i zaczął napełniać szklanki mroŜoną herbatą. To był ciepły dzień. Po godzinie, kiedy podałam napoje i jedzenie, zaskoczył mnie widok Claude’a wchodzącego przez drzwi. Nawet w pogniecionych ubraniach przyciągał spojrzenia, wyglądał tak wspaniale, Ŝe zapierało dech. Związał włosy w niedbały kucyk… i to teŜ nie popsuło efektu. Za to człowiek prawie mógł go znienawidzić, naprawdę. Claude podszedł do mnie jakby bywał w Merlotte’s codziennie… i jakby jego uprzejmy i taktowny gest z zeszłej nocy nigdy nie miał miejsca. – Podgrzewacz wody nie działa – powiedział. - Cześć, Claude. Dobrze Cię widzieć – powiedziałam. – Dobrze spałeś? Tak się cieszę. Ja teŜ spałam dobrze. Sądzę, Ŝe powinieneś zrobić coś z tym podgrzewaczem, tak? Jeśli chcesz wziąć prysznic i uprać rzeczy. Pamiętasz jak poprosiłam cię o pomoc przy rzeczach, których nie mogę sama zrobić? MoŜesz zadzwonić do Hanka Clearwatera. Przychodził juŜ wcześniej do domu. - Ja mogę na to spojrzeć – powiedział głos. Odwróciłam się i zobaczyłam Terry’ego Bellefleura stojącego za mną. Terry jest weteranem wojny w Wietnamie i ma kilka okropnych blizn. Takich, które widać i tych, których nie widać. Był bardzo młody, kiedy poszedł na wojnę. Kiedy wrócił był bardzo stary. Jego kasztanowe włosy siwiały, ale były wciąŜ grube i na tyle długie, Ŝeby je zapleść. Zawsze dobrze dogadywałam się z Terrym, który umiał naprawić prawie wszystko w domu i przy domu.
73
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Z pewnością bym to doceniła – powiedziałam. – Ale nie chcę cię wykorzystywać, Terry. - Zawsze był dla mnie uprzejmy. Usunął szczątki mojej spalonej kuchni, Ŝeby ekipa mogła zacząć budować nową i musiałam nalegać, Ŝeby wziął za to uczciwą zapłatę. - Nie ma problemu – wymamrotał z oczami wbitymi w swoje stare robocze buty. Terry Ŝył z czeków przysyłanych co miesiąc przez rząd i kilku dziwnych etatów. Na przykład, przychodził do Merlotte’s albo bardzo późno w nocy albo bardzo wcześnie rano, Ŝeby posprzątać stoliki i łazienki i umyć podłogę. Mówił zawsze, Ŝe bycie zajętym trzyma go w dobrej formie i to była prawda - Terry był wciąŜ dobrze zbudowany. - Jestem Claude Crane, kuzyn Sookie. - Claude wyciągnął rękę do Terry’ego. Terry wymamrotał swoje nazwisko i uścisnął dłoń Claude’a. Spojrzał w oczy Claude’a. Oczy Terry’ego były nieoczekiwanie piękne w kolorze złotego brązu i oprawione długimi rzęsami. Nigdy wcześniej tego nie zauwaŜyłam. Zdałam sobie sprawę, Ŝe nigdy nie myślałam o Terry’m jak o męŜczyźnie. Po uściśnięciu dłoni, Terry wyglądał na oszołomionego. Kiedy Terry stykał się z czymś niecodziennym, zazwyczaj źle reagował, jedyne pytanie jakie się pojawiało dotyczyło skali jego reakcji. Ale w tym momencie, Terry wyglądał na bardziej zmieszanego niŜ przestraszonego lub złego. - Ach, czy chcesz, Ŝebym teraz przyjechał i to obejrzał? – zapytał Terry. – Mam kilka godzin wolnych. - To by było wspaniale – powiedział Claude. – Chce wziąć prysznic i chcę, Ŝeby był gorący – uśmiechnął się do Terry’ego. - Nie jestem gejem, koleś – powiedział Terry, a mina malująca się na twarzy Claude’a była bezcenna. Nigdy nie widziałam Claude’a zakłopotanego. - Dzięki, Terry, bardzo to doceniam - powiedziałam Ŝwawo. – Claude ma klucz i cię wpuści. Jeśli będziesz musiał kupić jakieś części, weź rachunki. Wiesz, Ŝe jestem w tym dobra. – MoŜe będę musiała przelać trochę pieniędzy z mojego konta oszczędnościowego, ale wciąŜ miałam to, co nazywałam „wampirzymi pieniędzmi” ulokowanymi bezpiecznie w banku. A pan Cataliades będzie mi przysyłał równieŜ pieniądze biednej Claudine. Coś się we mnie rozluźniało za kaŜdym razem, kiedy myślałam o tych pieniądzach. Balansowałam na krawędzi ubóstwa tak wiele razy, Ŝe się do tego przyzwyczaiłam i świadomość tych pieniędzy, które mogłam trzymać na koncie w banku była dla mnie duŜą ulgą. Terry skinął i wyszedł tylnym wejściem do swojego pickupa. Spojrzałam na Claude’a gniewnie. – Ten człowiek jest bardzo kruchy – powiedziałam. – Ma za sobą paskudną wojnę. Pamiętaj o tym. Claude lekko się zarumienił. – Będę pamiętać – powiedział. – Sam byłem na wojnach. Cmoknął mnie szybko w policzek pokazując, Ŝe otrząsnął się po ciosie zadanym jego dumie. Czułam zazdrość bijącą we mnie od kaŜdej kobiety w barze. – Sądzę, Ŝe będę w drodze do Monroe do czasu, aŜ wrócisz do domu. Dzięki, kuzynko. Sam podszedł do mnie, kiedy Claude wyszedł przez drzwi. - Elvis opuścił budynek – powiedział sucho.
74
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Nie, nie widziałam go od jakiegoś czasu – powiedziałam zupełnie automatycznie. Potem się otrząsnęłam. - Sorry, Sam. Claude jest jedyny w swoim rodzaju, prawda? - Dawno nie widziałem Claudine. Ona jest zabawna – powiedział Sam. - Claude wydaje się być… bardziej typowym przedstawicielem swojego gatunku. – W jego głosie było pytanie. - JuŜ nie zobaczymy Claudine – powiedziałam. – Z tego, co wiem nie zobaczymy juŜ Ŝadnej wróŜki poza Claudem. Drzwi zostały zamknięte. Jakkolwiek to działa. ChociaŜ rozumiem, Ŝe jest jeszcze jedna lub dwie krąŜące wokół mojego domu. - Nie powiedziałaś mi o wielu rzeczach – powiedział. - Musimy to nadrobić – zgodziłam się. - MoŜe dziś wieczorem? Jak wyjdziesz z pracy? Terry powinien tu wrócić, Ŝeby dokonać kilku napraw, które się tu nagromadziły, a Kennedy zajmie się barem. – Sam wyglądał na trochę zmartwionego. – Mam nadzieję, Ŝe Claude nie będzie się juŜ przystawiał do Terry’ego? Ego Claude’a jest wielkie jak stodoła, a Terrego takie… nigdy nie wiadomo jak coś przyjmie. - Terry jest dorosłym facetem – przypomniałam Samowi. Oczywiście próbowałam przekonać siebie – obaj są. - Claude wcale nie jest facetem – powiedział Sam. – ChociaŜ jest samcem. Godzinę później z ulgą zauwaŜyłam, Ŝe Terry wrócił. Wyglądał zupełnie normalnie, nie był speszony, zły, ani nic w tym rodzaju. Zawsze starałam się trzymać z daleka od głowy Terry’ego, poniewaŜ to mogło być bardzo przeraŜające miejsce. Terry dobrze sobie radził, gdy był skupiony na pojedynczej rzeczy. Często myślał o swoich psach. Zatrzymał jednego szczeniaka od swojej suki w zeszłym roku i szkolił młodego (prawdę mówiąc, jeśli pies mógłby zostać nauczony czytania, Terry byłby tym, który by go tego nauczył). Po tym jak naprawił poluzowaną klamkę w biurze Sama, Terry usiadł przy jednym z moich stolików i zamówił sałatkę i słodką herbatę. Gdy przyjęłam jego zamówienie, Terry po cichu wręczył mi rachunek. Musiał kupić nowy element do podgrzewacza wody. – Wszystko jest juŜ naprawione – powiedział. – Twój kuzyn mógł wziąć gorący prysznic. - Dzięki, Terry – powiedziałam. – Dam ci coś za twoją pracę i poświęcony czas. - Nie kłopocz się – powiedział Terry. – Twój kuzyn juŜ o to zadbał. – Skierował uwagę na swój magazyn. Czytał Louisiana Hunting and Fishing podczas czekania na swoje jedzenie. Wypisałam Terry’emu czek na ten element i wręczyłam mu, kiedy przyszłam z jedzeniem. Skinął i wsunął go do kieszeni. PoniewaŜ kalendarz Terry’ego był często wypełniony po brzegi, Sam zatrudnił innego barmana, Ŝeby mógł mieć wolne wieczory. Nowa barmanka, która pracowała od kilku tygodni, była naprawdę ładna i duŜa. Kennedy Keyes miała, co najmniej 180 cm wzrostu, z pewnością była wyŜsza od Sama. Wyglądała równie dobrze jak królowe piękności: kasztanowe włosy do ramion z delikatnymi jaśniejszymi pasemkami, duŜe brązowe oczy, białe równe zęby, które są mokrym snem kaŜdego ortodonty. Jej skóra była idealna, plecy proste. Ukończyła uniwersytet Southern Arkansas na wydziale psychologii.
75
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Była równieŜ po odsiadce. Sam zapytał ją czy potrzebuje pracy, kiedy przyszła do baru na lunch zaraz po tym jak wyszła z więzienia. Zgodziła się nie pytając nawet, co będzie musiała robić. Dał jej podstawowy poradnik barmana i uczyła się go, aŜ nie opanowała niesamowitej ilości przepisów na drinki. - Sookie! – powiedziała jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami z dzieciństwa. Taka właśnie była Kennedy. – Jak się masz? - Dobrze, dziękuję. A ty? - Spokojnie i szczęśliwie – pochyliła się Ŝeby sprawdzić ile jest napojów w szklanej lodówce za barem. – Potrzebujemy trochę A&W – powiedziała. - JuŜ się robi – wzięłam klucze od Sama i poszłam do magazynu, Ŝeby poszukać skrzynki z piwem korzennym. Przyniosłam dwa sześciopaki. - Nie chodziło mi o to, Ŝebyś to przynosiła. Mogłam sama je przynieść! – Kennedy uśmiechnęła się do mnie. Uśmiech nie schodził jej z ust – doceniam to. - śaden problem. - Czy wyglądam na trochę mniejszą Sookie? – zapytała pełna nadziei. W połowie odwróciła się pokazując swoją pupę i spojrzała na mnie przez ramię. Problemem Kennedy nie był pobyt w więzieniu, ale to, Ŝe przybrała w nim na wadze. Jedzenie było kiepskie – powiedziała - i było bardzo kaloryczne. – A ja jem, gdy się denerwuję – powiedziała jakby to było coś strasznego. – A w więzieniu bardzo się denerwowałam. – Od kiedy wróciła do Bon Temps, niecierpliwie czekała, aŜ powróci do swojej wagi królowej piękności. WciąŜ była piękna. Teraz po prostu było więcej do podziwiania. - Jesteś przepiękna jak zwykle – powiedziałam. Spojrzałam na Danny’ego Prideaux’a. Sam poprosił Danny’ego, Ŝeby przychodził, kiedy Kennedy pracowała w nocy. Ta umowa miała obowiązywać miesiąc, dopóki Sam nie upewnił się, Ŝe ludzie nie będą wykorzystywać Kennedy. - Wiesz – powiedziała interpretując moje spojrzenie – potrafię sobie radzić. Wszyscy w Bon Temps wiedzieli, Ŝe Kennedy umie sobie dać radę, i w tym tkwił problem. Jej reputacja mogła być wyzwaniem dla niektórych męŜczyzn (niektórych szczególnych dupków). – Wiem, Ŝe potrafisz – powiedziałam łagodnie. Danny Prideaux był zabezpieczeniem. Właśnie wchodził drzwiami. Był wyŜszy od Kennedy o kilka cali i był mieszanką ras, których nie byłam w stanie określić. Danny miał ciemnooliwkową skórę, krótkie brązowe włosy i szeroką twarz. PoŜegnał się z wojskiem miesiąc temu i jeszcze nie ustatkował się zawodowo. Pracował na pół etatu w sklepie z artykułami budowlanymi. Był skłonny pracować jako bramkarz przez kilka nocy w tygodniu, zwłaszcza, Ŝe musiał przez cały czas patrzeć na Kennedy.
76
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Sam wyślizgnął się ze swojego biura, Ŝeby powiedzieć dobranoc i zwrócić Kennedy uwagę na klienta, który wystawił czek bez pokrycia, a potem wyszliśmy razem przez tylne drzwi. – Chodźmy do Crawdad Diner – zaproponował. Brzmiało to dla mnie obiecująco. To stara restauracja na skwerze w pobliŜu sądu. Jak wszystkie interesy w pobliŜu skweru, najstarszej części Bon Temps, restauracja miała historię. Pierwszymi właścicielami byli Perdita i Crawdad Jones, którzy otworzyli tę restaurację w latach czterdziestych. Kiedy Perdita przeszła na emeryturę, sprzedała biznes męŜowi Charlsie Tooten, Ralphowi, który rzucił pracę w zakładzie przetwórstwa kurczaków, Ŝeby go przejąć. Umówili się, Ŝe Perdita przekaŜe Ralphowi wszystkie swoje przepisy, jeśli on obieca, Ŝe zostawi nazwę Crawdad Diner. Kiedy artretyzm Ralpha zmusił go do przejścia na emeryturę sprzedał Crawdad Diner Pinkie Arnett na tych samych warunkach. Więc pokolenia mieszkańców Bon Temps jedzących tam obiady były pewne, Ŝe jedzą najlepszy pudding z chleba w całym stanie, a spadkobiercy Perdity i Crawdad Jonesa pękali z dumy. Opowiedziałam Samowi tę część lokalnej historii po tym, jak zamówiliśmy steki w panierce z zielonym groszkiem i ryŜem. - Dzięki Bogu Pinkie miała przepis na pudding z chleba, a kiedy jest sezon na zielone pomidory mam ochotę przychodzić tu, co wieczór, Ŝeby jeść je usmaŜone - powiedział Sam. - Jak ci się mieszka z kuzynem? – wcisnął sok z cytryny do swojej herbaty. - Jeszcze nie wiem. Dopiero co przeprowadził się biorąc trochę swoich rzeczy i nie mieliśmy okazji, Ŝeby spędzić ze sobą więcej czasu. - Widziałaś jak się rozbiera? – zaśmiał się Sam. – Mam na myśli zawodowo? Ja z pewnością nie mógłbym robić tego na scenie, kiedy patrzą na mnie ludzie. Fizycznie, z pewnością nic by go nie powstrzymało. Widziałam Sama nagiego, kiedy zmieniał się ze zwierzęcia w człowieka. Mniam. - Nie, zawsze miałyśmy to w planach wraz z Amelią, ale od kiedy wróciła do Nowego Orleanu, nie jestem w nastroju na klub ze striptizem. Powinieneś spytać Claude o pracę, kiedy masz wolne noce – powiedziałam śmiejąc się. - No jasne – powiedział sarkastycznie, ale wyglądał na uradowanego. Przez chwilę rozmawialiśmy o wyjeździe Amelii, a potem zapytałam Sama o jego rodzinę w Teksasie. – Rozwód mojej mamy doszedł do skutku – powiedział. – Oczywiście mój ojczym przebywa w więzieniu od czasu postrzelenia mojej mamy, więc nie widziała się z nim od miesięcy. Z tego punktu widzenia, domyślam się, największa zmiana dotknie ją w finansach. Dostaje emeryturę wojskową mojego taty, ale nie wie, czy będzie na nią czekała jej posada w szkole, kiedy lato się skończy. Zatrudnili zastępstwo na resztę roku szkolnego jak ją postrzelono i kręcą na temat powrotu mamy. Zanim ją postrzelono, mama Sama była recepcjonistką/sekretarką w szkole podstawowej. Nie wszyscy byliby spokojni mając obok w biurze kobietę, która zmienia się w zwierzę, chociaŜ mama Sama była taką samą kobietą jak zawsze. Byłam zaskoczona taką postawą. Kelnerka przyniosła talerze i koszyk z bułkami. Westchnęłam mając na myśli przyjemności, których doświadczę. To było znacznie przyjemniejsze niŜ gotowanie dla siebie.
77
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Jakieś wiadomości w związku ze ślubem Craiga? – zapytałam, kiedy byłam w stanie oderwać się od mojego steku. - Byli w poradni przedmałŜeńskiej – powiedział wzruszając ramionami. – Teraz jej rodzice nalegają na konsultację w poradni genetycznej, cokolwiek to jest. - To szalone. - Niektórzy ludzie uwaŜają, Ŝe kaŜda inność jest zła – powiedział Sam smarując masłem drugą bułeczkę. –A Craig się przecieŜ nie zmienia. Jako pierworodny czystej pary zmiennokształtnych tylko Sam czuł zew księŜyca. - Przykro mi – pokręciłam głową. – Wiem, Ŝe sytuacja jest trudna dla wszystkich z twojej rodziny. Przytaknął. – Moja siostra Mindy przechodzi to całkiem dobrze. Pozwoliła mi się bawić z dziećmi, kiedy ostatnio u niej byłem, i postaram się pojechać do Teksasu na święto Czwartego Lipca. Jej miasto urządza wielki pokaz fajerwerków i całą rodzina się wybiera. Myślę, Ŝe im się spodoba. Uśmiechnęłam się. Byli szczęściarzami mając Sama w rodzinie – pomyślałam. – Twoja siostra musi być bystra – powiedziałam. – Wzięłam duŜy gryz steku w panierce z mlecznym sosem. CóŜ za błogostan. Zaśmiał się. – Słuchaj, skoro rozmawiamy o rodzinie – powiedział. – Jesteś gotowa, Ŝeby mi powiedzieć, co się u ciebie naprawdę dzieje? Powiedziałaś mi o swoim pradziadku i co się stało. Jak twoje obraŜenia? Nie chcę, Ŝeby to zabrzmiało jakbym chciał, Ŝebyś mi się zwierzała ze wszystkiego co się dzieje w twoim Ŝyciu, ale wiesz, Ŝe się przejmuję. Trochę zwlekałam z odpowiedzią. Poczułam jednak, Ŝe powinnam powiedzieć Samowi, więc spróbowałam opowiedzieć mu w skrócie ostatnie kilka tygodni. – A JB pomagał mi w fizykoterapii – dodałam. - Chodzisz jakby nic się nie stało, chyba, Ŝe jesteś zmęczona – zaobserwował. - Jest kilka paskudnych śladów wysoko na moim lewym udzie, gdzie ciało akurat… ok., poprzestanę na tym. Na minutę lub dwie spojrzałam w dół na moją serwetkę. – Odrosło prawie wszystko. Został dołek. Mam kilka blizn, ale nie są bardzo widoczne. Ericowi nie przeszkadza. Prawdę mówiąc on teŜ ma bliznę lub dwie ze swojego ludzkiego Ŝycia, ale są prawie niewidoczne na jego białej skórze. - Czy ty, ach, dajesz sobie z tym radę? - Czasem miewam koszmary – przyznałam. – I chwile paniki. Ale nie rozmawiajmy juŜ o tym - uśmiechnęłam się do niego moim najszerszym uśmiechem. – Popatrz na nas po tych wszystkich latach Sam. Mieszkam z wróŜem, mam chłopaka, który jest wampirem, a ty spotykasz się z wilkołakiem, który miaŜdŜy czaszki. Czy kiedykolwiek byśmy pomyśleli, Ŝe tak będzie, kiedy pierwszy raz przyszłam do pracy w Merlotte’s?
78
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Sam pochylił się i na krótko połoŜył swoją dłoń na mojej i wtedy sama Pinkie podeszła do naszego stolika, Ŝeby spytać jak nam smakuje jedzenie. Wskazałam na mój prawie pusty talerz. – Myślę, Ŝe widać jak nam smakuje – powiedziałam uśmiechając się do niej. TeŜ się uśmiechnęła. Pinkie była duŜą kobietą, która najwyraźniej lubiła gotować. Weszli nowi klienci, więc podeszła do nich, Ŝeby ich usadzić. Sam zabrał swoją rękę i zaczął pracować nią nad swoim jedzeniem. – Chciałbym… zaczął Sam, a potem zamknął usta. Przebiegł ręką po swoich rudozłotych włosach. PoniewaŜ bardzo je skrócił wyglądał grzeczniej niŜ zwykle, aŜ ich nie potargał. OdłoŜył widelec i zauwaŜyłam, Ŝe równieŜ zjadł prawie wszystko. - Co byś chciał? – zapytałam. Większość ludzi bałoby się odpowiedzi na to pytanie. Jednak Sam i ja przyjaźniliśmy się od lat. - Chciałbym, Ŝebyś znalazła szczęście z kim innym – powiedział. – Wiem, wiem, to nie moja sprawa. Ericowi chyba naprawdę zaleŜy na tobie, a ty na to zasługujesz. - ZaleŜy mu – powiedziałam. – Taki jest i byłabym naprawdę niewdzięczna, gdyby mnie to nie uszczęśliwiało. Kochamy się – wzruszyłam ramionami w sposób potępiający siebie. Nie czułam się komfortowo rozmawiając na ten temat. Sam skinął, ale lekki grymas w kąciku jego ust zdradził, nawet bez wsłuchiwania się w jego myśli, Ŝe Sam nie uwaŜał Erica za obiekt godny uwagi. Cieszyłam się, Ŝe nie mogę słyszeć wyraźnie jego myśli. Myślałam tak samo o Jannalynn, która była równie nieodpowiednia dla Sama. Nie potrzebował brutalnej kobiety, która zrobi dla przywódcy stada wszystko. Potrzebował kogoś, kto będzie uwaŜał, Ŝe jest najwspanialszym męŜczyzną w okolicy. Ale nic nie powiedziałam. Nie moŜna o mnie powiedzieć, Ŝe nie jestem taktowna. Strasznie mnie kusiło Ŝeby powiedzieć Samowi co stało się poprzedniej nocy. Ale po prostu nie mogłam. Nie chciałam mieszać Sama bardziej w sprawy wampirów, a był juŜ trochę wmieszany. Nikt nie potrzebuje takiego obciąŜenia. Oczywiście martwiłam się cały dzień konsekwencjami tego wydarzenia. Moja komórka zadzwoniła, kiedy Sam płacił swoją połowę rachunku. Zerknęłam na nią. Dzwoniła Pam. Serce podeszło mi do gardła. Wyszłam na zewnątrz. - Co się dzieje? – zapytałam z niecierpliwością w głosie. - Ja równieŜ cię witam. - Pam, co się stało? – nie byłam w nastroju do gierek. - Bruno i Corinna nie pojawili się dzisiaj w pracy w Nowym Orleanie – powiedziała solennie Pam. - Victor nie zadzwonił, poniewaŜ oczywiście nie było Ŝadnego powodu, Ŝeby tu przyjeŜdŜali. - Czy znaleźli samochód?
79
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Jeszcze nie. Myślę, Ŝe oficerowie z patrolu autostrady przykleili dziś na nim prośbę do właściciela o zabranie auta. Oni tak robią, jak zauwaŜyłam. - Tak. Oni tak robią. - śadne ciało się nie odnalazło. Zwłaszcza, Ŝe wczoraj była ulewa i ślady zostały zatarte –Pam brzmiała na zadowoloną z siebie. – Nie mogą zrzucić na nas winy. Stałam tam z telefonem przy uchu na pustym chodniku w moim małym miasteczku, oświetlona światłem latarni stojącej kilka stop dalej. Rzadko czuję się bardziej samotna. – śałuję, Ŝe to nie był Victor – powiedziałam z głębi serca. - Chcesz jeszcze kogoś zabić? – Pam była średnio zaskoczona. - Nie, chcę, Ŝeby to się skończyło. Chcę, Ŝeby wszystko było w porządku. Nie chcę Ŝadnego więcej zabijania. – Sam wyszedł z restauracji za mną i usłyszał mój niespokojny głos. Poczułam jego ręce na moich ramionach. – Muszę juŜ kończyć, Pam. Informuj mnie na bieŜąco. Zamknęłam komórkę i odwróciłam się do Sama. Wyglądał na zmartwionego, a światło płynące zza jego głowy pozostawiło na jego twarzy głębokie cienie. - Masz kłopoty – powiedział. Mogłam tylko milczeć. - Wiem, Ŝe nie moŜesz o tym rozmawiać, ale kiedy poczujesz, Ŝe musisz, wiesz gdzie mnie szukać – powiedział. - Ty teŜ – powiedziałam, poniewaŜ pomyślałam, Ŝe dziewczyna taka jak Jannalynn, moŜe przysporzyć Samowi podobnych problemów, jakie ja miałam. Tłum. madzialilka
80
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Rozdział piąty Telefon zadzwonił, gdy brałam prysznic, a poniewaŜ mam automatyczną sekretarkę, zignorowałam go. Próbując z zamkniętymi oczami złapać ręcznik poczułam, Ŝe ktoś mi go podaje. Wrzasnęłam otwierając oczy i zobaczyłam Claude’a w pełnej okazałości. - To telefon do ciebie - powiedział wręczając mi bezprzewodowy telefon z kuchni i wyszedł. Automatycznie przyłoŜyłam słuchawkę do ucha - Halo? - Powiedziałam słabym głosem. Nie wiedziałam, o czym najpierw pomyśleć: o tym, Ŝe zobaczyłam nagiego Claude’a, czy o tym, Ŝe jesteśmy spokrewnieni, a znaleźliśmy się nago w tym samym pomieszczeniu. - Sookie? Brzmisz dziwnie - powiedział słabo znajomy, męski głos. - Och, właśnie miałam niespodziankę - powiedziałam. - Bardzo przepraszam… kto mówi? Zaśmiał się i to był ciepły, przyjacielski dźwięk. - Mówi Remy Savoy, tata Huntera – odpowiedział. Remy był męŜem mojej kuzynki, Hadley, która juŜ nie Ŝyła. Ich syna, Huntera, i mnie coś łączyło, coś, co musieliśmy zbadać. Miałam zamiar zadzwonić do Remy’ego, Ŝeby umówić się na spotkanie i pobawić się z nim i teraz beształam się w myślach, Ŝe tyle z tym zwlekałam. - Mam nadzieję, Ŝe dzwonisz, Ŝeby mi powiedzieć, Ŝe w ten weekend mogę zobaczyć się z Hunterem? - powiedziałam. - Muszę iść do pracy w niedzielę po południu, ale mam wolną sobotę, czyli jutro. - To świetnie! Miałem zapytać, czy mogę ci go podrzucić dzisiaj po południu i czy mógłby zostać na noc. To sporo czasu jaki miałabym spędzić z dzieciakiem, którego nie znam, a co waŜniejsze, który nie zna mnie. - Remy, masz jakieś specjalne plany lub coś w tym rodzaju? - Tak. Siostra mojego taty wczoraj zmarła i wyznaczyli datę pogrzebu na jutro o dziesiątej rano. Czuwanie jednak jest dziś w nocy. Bardzo nie chcę brać Huntera na czuwanie i pogrzeb… zwłaszcza biorąc pod uwagę jego, no wiesz, jego… problem. To moŜe być dla niego dość trudne. Ty wiesz, jak to jest… Nigdy nie mogę być pewien, co powie. - Rozumiem – i rzeczywiście rozumiałam. CięŜko jest przebywać w pobliŜu telepaty w wieku przedszkolnym. Moi rodzice doceniliby przezorność Remy’ego.- Ile teraz Hunter ma lat? - Pięć, właśnie miał urodziny. Martwiłem się o przyjęcie, ale było w porządku. Wzięłam głęboki wdech. PrzecieŜ powiedziałam, Ŝe pomogę mu z problemem Huntera.
81
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Okay, moŜe u mnie przenocować. - Dzięki. Naprawdę wielkie dzięki. Podrzucę go do ciebie, jak tylko wyjdę z pracy, w porządku? Będziemy u ciebie około piątej trzydzieści. - Wrócę z pracy między piątą a szóstą, w zaleŜności od tego, o której przyjdzie moja zmienniczka i jak duŜo będę miała pracy. - Dałam Remy’emu swój numer komórkowy. – Jeśli nie będzie mnie w domu, zadzwoń na komórkę. Wrócę, jak tylko będę mogła. Co on lubi jeść? Przez kilka minut rozmawialiśmy o nawykach Huntera, a potem się rozłączyłam. Do tego czasu byłam juŜ sucha, ale moje włosy wisiały jak wilgotne strąki. Po kilku minutach z suszarką do włosów załoŜyłam strój do pracy i natychmiast ruszyłam na rozmowę z Claudem. - Claude! – wrzasnęłam z dołu schodów. - Tak? – odpowiedział totalnie niewzruszony. - Zejdź na dół! Pojawił się na szczycie schodów ze szczotką do włosów w dłoni. – Tak, kuzynko? - Claude, automatyczna sekretarka odebrałaby wiadomość. Nie wchodź, proszę, do mojego pokoju bez pukania, a szczególnie nie wchodź do mojej łazienki bez pukania! – Od teraz zdecydowanie będę zamykać się w pokoju na klucz, choć nie pamiętam, Ŝebym kiedykolwiek wcześniej to robiła. - Jesteś pruderyjna? - wyglądał na szczerze zaciekawionego. - Nie! - Ale po sekundzie powiedziałam. - Ale moŜe w porównaniu z tobą, tak! Cenię sobie prywatność. Sama decyduję, kto ogląda mnie nago. Rozumiesz mój punkt widzenia? - Tak. Obiektywnie rzecz ujmując, masz piękne punkty. Myślałam, Ŝe zaraz wybuchnę. - Nie spodziewałam się tego, kiedy zgadzałam się na twój pobyt w moim domu. Ty lubisz męŜczyzn. - O, tak. Zdecydowanie wolę męŜczyzn, ale umiem docenić piękno. Byłem teŜ po drugiej stronie płotu. - Pewnie nie pozwoliłabym ci zatrzymać się tu, gdybym to wiedziała - powiedziałam. Claude wzruszył ramionami, jakby miał powiedzieć: „Więc czy to nie było sprytne z mojej strony, Ŝe ci o tym nie powiedziałem… ?”
82
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Słuchaj - powiedziałam i przerwałam, poniewaŜ byłam w szoku. Bez względu na okoliczności zobaczenie Claude’a nagiego… cóŜ, waszą pierwszą reakcją równieŜ nie byłaby wściekłość. - Powiem ci o kilku rzeczach i chcę, Ŝebyś potraktował to powaŜnie. Czekał ze szczotką w dłoni i wyglądał, jakby był zainteresowany tylko z grzeczności. - Punkt pierwszy. Mam chłopaka, on jest wampirem i nie jestem zainteresowana zdradą, do której zaliczam oglądanie innych facetów nago... w mojej łazience. – Dodałam to szybko z myślą o róŜnych osobnikach dwoistej natury. – Jeśli nie moŜesz tego uszanować, będziesz musiał odejść i będziesz płakał całą drogę powrotną. Punkt drugi. Dziś wieczorem będę miała towarzystwo, małe dziecko, którym będę się opiekować i lepiej zachowuj się przyzwoicie, kiedy będzie w pobliŜu. Łapiesz, o co mi chodzi? - Zero nagości przy ludzkim dziecku. - Zgadza się. - Czy to twoje dziecko? - Gdyby było moje, to bym je wychowywała, moŜesz postawić na to pieniądze. On jest dzieckiem Hadley, która była moją kuzynką, córką cioci Lindy. Była, yyy, dziewczyną Sophie-Anne. No wiesz, poprzedniej królowej? Ale w końcu stała się wampirem. Ten mały chłopiec, Hunter, to syn, którego Hadley urodziła, zanim to jej się przytrafiło. Jego ojciec go przywiezie. – Czy Claude był spokrewniony z Hadley? Tak, oczywiście, i tym samym z Hunterem. Podkreśliłam to. - Lubię dzieci – powiedział Claude. – Będę się zachowywał. I przykro mi, Ŝe cię zdenerwowałem. – Udawał skruszonego. - Zabawne. Ale w ogóle nie wyglądasz, jakby było ci przykro. - Płaczę wewnętrznie - powiedział i uśmiechnął się szelmowsko. - Och, na miłość boską - powiedziałam, odwracając się od niego, Ŝeby skończyć swoje łazienkowe czynności sama i nieobserwowana. Ochłonęłam do czasu, aŜ dotarłam do pracy. W końcu pomyślałam, Ŝe Claude widział dotąd juŜ pewnie z milion pięćset nagich osób. Większość nadnaturalnych nie robiła z nagości wielkiej sprawy. Fakt, Ŝe Claude i ja byliśmy daleką rodziną (mój pradziadek był jego dziadkiem), nie robił mu Ŝadnej róŜnicy, nie zrobiłby róŜnicy większości nadnaturalnych. Więc, tłumaczyłam sobie stanowczo, to nic wielkiego. Podczas chwili wolnego w pracy zadzwoniłam do Erica na komórkę i zostawiłam wiadomość. Nagrałam mu, Ŝe będę opiekować się dzieckiem tej nocy. - Jeśli moŜesz przyjść to świetnie, ale chcę, Ŝebyś wcześniej wiedział, Ŝe będzie jeszcze ktoś. - Powiedziałam poczcie głosowej. Hunter byłby całkiem skuteczną przyzwoitką. Potem pomyślałam o moim nowym współlokatorze. - Dodatkowo zapomniałam ci o czymś powiedzieć zeszłej nocy i prawdopodobnie to ci się nie bardzo spodoba. Poza tym, tęsknię za tobą. - I rozległ się dźwięk końca nagrania. Miejsce na moją wiadomość się skończyło. CóŜ… dobrze. Nie wiadomo, co bym jeszcze mogła powiedzieć.
83
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Tropicielka, Heidi, miała dziś w nocy przybyć do Bon Temps. Miałam wraŜenie, jakby minął juŜ rok, odkąd Eric postanowił przysłać ją do mnie, Ŝeby sprawdziła mój teren. Trochę się martwiłam na myśl o jej przybyciu. Czy Remy pomyślałby, Ŝe obecność Huntera na pogrzebie jest taka straszna, jeśli by wiedział, kto miał się pojawić w moim domu? Czy byłam nieodpowiedzialna? Czy naraŜałam dziecko na ryzyko? Nie, miałam po prostu paranoję. Heidi miała przyjść, Ŝeby przeszukać mój las. Odrzuciłam swoje drobne zmartwienia do czasu, aŜ zaczęłam przygotowywać się do wyjścia z Merlotte’s. Kennedy wróciła, Ŝeby znowu pracować dla Sama, poniewaŜ miał w planach zabranie swojej wilkołaczej dziewczyny, Jannalynn, do kasyna w Shreveport i na kolację. Miałam nadzieję, Ŝe była naprawdę dobra dla Sama, tak jak na to zasługiwał. Kennedy wyginała się przed lustrem wiszącym za barem, starając się zaprezentować utratę wagi. Spojrzałam w dół na swoje uda. Jannalynn była naprawdę bardzo szczupła. Tak naprawdę moŜna było nazwać ją chudą. Bóg był dla mnie szczodry w obszarze biustu a Jannalynn była posiadaczką piersi w kształcie brzoskwini, które podkreślała nosząc gorsety i podkoszulki bez rękawów i nie zakładając pod spód stanika. Dodawała sobie postawności (i wysokości) nosząc fantastyczne buty. Ja miałam na sobie tenisówki. Westchnęłam. - Udanego wieczoru! - powiedziała radośnie Kennedy, więc wyprostowałam ramiona, uśmiechnęłam się i pomachałam jej na dowidzenia. Większość ludzi myślała, Ŝe uśmiech i dobre maniery Kennedy były wymuszone, ale ja wiedziałam, Ŝe jest szczera. Była wyszkolona przez swoją matkę, „królową widowisk”, Ŝeby zawsze mieć uśmiech na twarzy i dobre słowo na ustach. Musiałam jej przyznać, Ŝe Danny Prideaux w ogóle nie peszył Kennedy, a wydaje mi się, Ŝe powodował, iŜ większość dziewczyn robiła się dość nerwowa. Danny, który był wychowany, Ŝe zawsze powinien spodziewać się ciosu od świata, więc lepiej, Ŝeby to on pierwszy uderzył, podniósł palec na poŜegnanie. Miał przed sobą colę, poniewaŜ Danny nie pił na słuŜbie. Wyglądał na zadowolonego grając w Mario Kart na swoim Nintendo DS, albo po prostu siedząc przy barze i obserwując Kennedy przy pracy. Z drugiej strony wielu męŜczyzn byłoby zdenerwowanych pracując z Kennedy, poniewaŜ odpracowywała karę za spowodowanie śmierci. Niektóre kobiety zresztą równieŜ. Natomiast ja nie miałam z nią Ŝadnych problemów. Cieszyło mnie, Ŝe Sam się za nią wstawił. To nie tak, Ŝe akceptuję morderstwo, ale niektórzy ludzie po prostu się proszą o śmierć, prawda? Po tym wszystkim, co przeszłam, byłam zmuszona przyznać się przed sobą, Ŝe po prostu tak czuję. Dotarłam do domu na pięć minut przed przybyciem Remy’ego i Huntera. Wystarczyło mi czasu na przebranie się z roboczych ciuchów, wrzucenie ich do pojemnika na brudy i włoŜenie pary szortów i podkoszulki zanim Remy zapukał do frontowych drzwi. Wyjrzałam przez wizjer, zanim otworzyłam drzwi, zgodnie z teorią, Ŝe przezorny zawsze ubezpieczony. - Hej, Remy! – powiedziałam. Był lekko po trzydziestce i wyglądał dobrze, a jego włosy były grube i jasnobrązowe. Miał na sobie ubranie odpowiednie na wieczorną wizytę w domu pogrzebowym: spodnie w kolorze khaki, białą koszulę w brązowe pasy z sukna, błyszczące mokasyny. Bardziej swobodnie wyglądał we flanelowej koszuli i jeansach, które miał na sobie, kiedy go poznałam.
84
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Spojrzał w dół na swojego syna. Hunter urósł, od kiedy go ostatnio widziałam. Miał ciemne włosy i oczy, jak jego matka, Hadley, ale było za wcześnie, Ŝeby powiedzieć, do kogo będzie podobny kiedy dorośnie. Przykucnęłam i powiedziałam - Cześć Hunter. - Niczego nie wypowiedziałam na głos, tylko się uśmiechnęłam. Prawie zapomniał. Jego twarz rozjaśniła się. - Ciocia Sookie! - powiedział. Przyjemność przemknęła przez jego głowę, przyjemność i ekscytacja. – Mam nową cięŜarówkę – powiedział na głos, a ja się zaśmiałam. - PokaŜesz mi ją? Wejdźcie obydwaj, rozpakujemy cię. - Dzięki, Sookie - powiedział Remy. - Czy ja wyglądam jak moja mama, tato? - zapytał Hunter. - Czemu pytasz? - Remy był zaskoczony. - Ciocia Sookie tak mówi. Remy był juŜ przyzwyczajony do małych szoków, takich jak ten i wiedział, Ŝe moŜe tylko pogorszyć sytuację. - Tak, wyglądasz jak twoja mama, a ona dobrze wyglądała – odpowiedział mu Remy. – Jesteś szczęśliwym młodym człowiekiem, synu. - Nie chcę wyglądać jak dziewczyna – powiedział z powątpiewaniem Hunter. - Nie wyglądasz. Wcale a wcale – powiedziałam. - Hunter, twój pokój jest tam – wskazałam otwarte drzwi. –Spałam w nim, kiedy byłam dzieckiem – powiedziałam. Hunter rozejrzał się dookoła czujnie i ostroŜnie. Jednak niskie podwójne łóŜko z białą narzutą, stare meble i zuŜyty dywanik przy łóŜku były przytulne i niezagraŜające. - A gdzie ty będziesz? - zapytał. - Tutaj, po drugiej stronie korytarza - powiedziałam otwierając drzwi do mojego pokoju. - Jak zawołasz to zaraz przybiegnę. Albo moŜesz przyjść i wdrapać się do mojego łóŜka, jeśli się boisz w nocy. Remy stał patrząc jak jego syn przyswaja to wszystko. Nie wiedziałam, jak często mały chłopiec spędza noc z dala od taty. Z myśli, które wyłapałam z jego umysłu wynikało, Ŝe nie za często. - Łazienka jest za następnymi drzwiami od twojego pokoju, widzisz? – pokazałam je. Spojrzał z otwartą buzią na staroświeckie pomieszczenie.
85
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Wiem, Ŝe wygląda inaczej niŜ łazienka w twoim domu – powiedziałam odpowiadając na jego myśli. – To jest stary dom, Hunter- Wanna osadzona na łapach z pazurami i czarno-białe płytki nie były czymś, co widywało się w domach i mieszkaniach pod wynajem, w których mieszkali Remy i Hunter od czasu Katriny. - Co jest na górze? – zapytał Hunter. - CóŜ, mój kuzyn się u mnie zatrzymał. Nie ma go teraz w domu, a wraca tak późno, Ŝe moŜesz go nawet nie zobaczyć. Nazywa się Claude. - Mogę zobaczyć, co jest na górze? - MoŜe jutro pójdziemy tam razem. PokaŜe ci pokoje, do których moŜesz wchodzić i pokoje, które zajmuje Claude. Spojrzałam w górę, Ŝeby zobaczyć jak Remy wodzi wzrokiem od Huntera do mnie i nie wie czy powinno mu ulŜyć czy raczej powinien się martwić, Ŝe mogę rozmawiać z jego synem w sposób, w jaki on nie mógł. - Remy, jest w porządku – powiedziałam. – W miarę, jak dorastałam, było mi łatwiej. Wiem, Ŝe będzie cięŜko, ale przynajmniej Hunter jest bystrym zdrowym chłopcem. Jego mały problem to tylko to, Ŝe… jest bardziej bezpośredni niŜ większość dzieci. - To dobry sposób, Ŝeby tak na to patrzeć – jednak zmartwienia Remy’ego nie zniknęły. - Chcesz się napić? – powiedziałam nie wiedząc, co mam teraz robić z Remy’m. Hunter zapytał mnie cicho, czy moŜe się rozpakować, a ja mu odpowiedziałam w ten sam sposób, Ŝe moŜe. JuŜ wysypywał z małego plecaka zabawki na podłogę w sypialni. - Nie, dziękuję. Muszę juŜ lecieć. Nieprzyjemnie mi było, kiedy zdałam sobie sprawę, Ŝe straszyłam Remy’ego w ten sam sposób, w jaki jego syn straszył innych ludzi. Remy mógł potrzebować mojej pomocy i mogłam wyczytać z jego myśli, Ŝe uwaŜał mnie za ładną kobietę, ale wiedziałam równieŜ, Ŝe przyprawiam go o ciarki. - Czy czuwanie jest w Red Ditch? - zapytałam. To było miasto, gdzie mieszkali Remy i Hunter. Było oddalone o godzinę i czterdzieści pięć minut drogi od Bon Temps. - Nie, w Homer. Więc to jest jakby po drodze. Jeśli będą jakieś problemy, zadzwoń na moją komórkę, a ja przyjadę i zabiorę go po drodze do domu. W przeciwnym razie zostanę na noc w Homer, pójdę na pogrzeb o dziesiątej, zostanę po pogrzebie na lunchu u mojej kuzynki i odbiorę Huntera późnym popołudniem, jeśli to ci pasuje. - Poradzimy sobie – powiedziałam, co było z mojej strony czystą brawurą. Nie zajmowałam się dziećmi, od kiedy siedziałam z dziećmi mojej przyjaciółki Arlene. Nie chciałam o tym myśleć, przyjaźń, która kończy się gorzko, jest zawsze smutna. Te dzieci prawdopodobnie nienawidzą mnie teraz. – Mam filmy, które moŜemy obejrzeć, puzzle a nawet trochę ksiąŜeczek do kolorowania.
86
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Gdzie? – zapytał Hunter, spoglądając dookoła jakby spodziewał się zobaczyć sklep z zabawkami Toys “R” Us. - PoŜegnasz się ze swoim tatusiem i pójdziemy ich poszukać – powiedziałam. - Pa, tato – powiedział Hunter, machając do Remy’ego. Remy wyglądał niepewnie. - Chcesz mnie uściskać, mistrzu? Hunter uniósł ramiona, a Remy podniósł go i zakręcił dookoła. Hunter zachichotał. Remy uśmiechnął się z nad ramienia dziecka. – Mój chłopak – powiedział. – Bądź grzeczny dla cioci Sookie. Nie zapominaj, jak cię wychowałem. Do zobaczenia jutro – postawił Huntera na podłodze. - Ok - Hunter odpowiedział dosyć rzeczowo. Remy spodziewał się wielkiego zamieszania, poniewaŜ nigdy nie zostawiał chłopca na tak długo. Spojrzał na mnie, po czym pokręcił głową z uśmiechem. Śmiał się do siebie, pomyślałam, Ŝe to dobra reakcja. Zastanawiałam się, ile potrwa spokojna akceptacja Huntera. Hunter spojrzał na mnie. - Będę grzeczny - powiedział, a ja zdałam sobie sprawę, Ŝe czyta w moich myślach i interpretuje je na swój sposób. Mam za sobą takie doświadczenia, ale wtedy nasze myśli były filtrowane przez wraŜliwość dorosłych i mieliśmy radość z eksperymentowania z łączeniem naszych zdolności, Ŝeby zobaczyć jak to działa. Hunter nie filtrował, ani nie interpretował moich myśli, jakby zrobił to ktoś starszy. Po uściskaniu swojego syna jeszcze raz, Remy niechętnie wyszedł. Hunter i ja znaleźliśmy kolorowanki. Okazało się, Ŝe Hunter lubi kolorowanie bardziej, niŜ cokolwiek na świecie. Posadziłam go na stole i skierowałam swoją uwagę na przygotowania do kolacji. Mogłam ugotować posiłek od podstaw, ale pomyślałam, Ŝe przygotowanie czegoś, co wymaga mniej uwagi będzie lepsze na pierwszy raz, kiedy u mnie zostaje. - Lubisz jedzenie z Hamburger Helpe? - zapytałam cicho. Spojrzał w górę, a ja pokazałam mu pudełko. - Lubię to - powiedział Hunter rozpoznając obrazek. Ponownie poświęcił całą swoją uwagę scenie z Ŝółwiem i motylem, którą kolorował. Pomalował Ŝółwia na zielono i brązowo - to akceptowalne Ŝółwie kolory, ale poniosło Huntera z motylem. Był purpurowy, Ŝółty, niebieski i szmaragdowy… a nawet go jeszcze nie skończył. ZauwaŜyłam, Ŝe trzymanie się konturów nie było nadrzędnym celem Huntera, ale było w porządku.
87
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Kristen kiedyś robiła Hamburger Helpera - powiedział. Kristen była dziewczyną Remy’ego. Remy powiedział, Ŝe on i Kristen zerwali, poniewaŜ nie była w stanie zaakceptować specjalnego daru Huntera. Jak moŜna było się spodziewać, Hunter zaczął przeraŜać Kristen. O mnie równieŜ dorośli myśleli, Ŝe jestem dziwnym dzieciakiem. Teraz to rozumiem, ale wtedy to bolało. - Bała się mnie- powiedział Hunter i spojrzał na sekundę w górę. Rozumiałam to spojrzenie. - Ona po prostu nie rozumiała - powiedziałam. - Niewiele jest takich osób, jak my. - Czy ja jestem jedynym poza tobą? - Nie. Znam jeszcze jednego, faceta. Jest dorosły. Mieszka w Teksasie. - Czy on jest okay? Nie byłam pewna, co Hunter rozumie przez „bycie okay”, dopóki nie przyjrzałam się jego myślom trochę dłuŜej. Mały chłopiec myślał o swoim tacie i innych męŜczyznach, których podziwiał. MęŜczyznach, którzy mieli Ŝony lub dziewczyny, którzy pracowali. O zwyczajnych facetach. - Tak - odpowiedziałam. - Znalazł sposób, Ŝeby zarabiać tym na Ŝycie. Pracuje dla wampirów. Nie moŜna usłyszeć wampirów. - Nigdy Ŝadnego nie poznałem. Naprawdę? Rozległ się dzwonek do drzwi. - Za moment wrócę - powiedziałam Hunterowi i podeszłam szybko do drzwi. Spojrzałam przez wizjer. Moim gościem była młoda wampirzyca, najprawdopodobniej tropicielka Heidi. Moja komórka zadzwoniła i wyciągnęłam ją z kieszeni. - Heidi powinna juŜ być - powiedziała Pam. – Podeszła do drzwi? - Brązowy kucyk, niebieskie oczy, wysoka? - Tak. MoŜesz ją wpuścić. Wszystko to było bardzo punktualne. W sekundę otworzyłam drzwi. - Witaj, wejdź - powiedziałam. - Nazywam się Sookie Stackhouse – stanęłam z boku. Nie wyciągnęłam ręki do uściśnięcia, wampiry tego nie robią. Heidi skinęła w moim kierunku i weszła do domu. Rzucała szybkie spojrzenia dookoła, jakby bezpośrednie przypatrywanie się otoczeniu było niegrzeczne. Hunter wbiegł do salonu i poślizgnął się, gdy zobaczył Heidi. Była wysoka i koścista i prawdopodobnie cicha. Teraz Hunter mógł przekonać się sam, o czym mówiłam. - Heidi, to jest mój przyjaciel Hunter - powiedziałam i czekałam na reakcję Huntera.
88
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Był zafascynowany. Z całych sił próbował odczytać jej myśli. Był zachwycony rezultatem, jej ciszą. Heidi przykucnęła. - Hunter, jesteś ładnym chłopcem – powiedziała ku mojej uldze. Jej głos miał akcent, który skojarzyłam z Minnesotą. – Zatrzymałeś się u Sookie na długo? – Jej uśmiech obnaŜył zęby, które były dłuŜsze i ostrzejsze niŜ u większości ludzi i pomyślałam, Ŝe Hunter będzie się bał, ale on tylko spojrzał na nią z prawdziwą fascynacją. - Przyszłaś do nas na kolację? - zapytał Heidi. - Na głos, proszę, Hunter - powiedziałam. - Ona nie jest taka jak ludzie, ale nie jest teŜ taka jak my. Pamiętasz? Spojrzał na mnie, jakby się bał, Ŝe jestem zła. Uśmiechnęłam się do niego i skinęłam. - Zjesz z nami kolację, panno Heidi? - Nie, dziękuję, Hunter. Jestem tu, Ŝeby poszukać w lesie czegoś, co zginęło. Nie będę juŜ wam przeszkadzać. Mój szef poprosił mnie, Ŝebym się przedstawiła, a potem wykonała swoją pracę - wstała uśmiechając się do małego chłopca. Nagle dostrzegłam pułapkę tuŜ pod moim nosem. Byłam idiotką, ale jak mogę pomóc chłopcu nie edukując go? - Nie pozwól jej się zorientować, Ŝe słyszysz róŜne rzeczy, Hunter – powiedziałam chłopcu. Spojrzał w górę na mnie oczami zdumiewająco podobnymi do mojej kuzynki Hadley. Wyglądał na lekko przestraszonego. Heidi spoglądała raz na Huntera, raz na mnie, najwyraźniej czując, Ŝe coś się dzieje, coś, czego nie była w stanie rozszyfrować. - Heidi, mam nadzieję, Ŝe coś tam znajdziesz - powiedziałam dziarsko. - Daj mi znać, jak skończysz, proszę. - Nie tylko chciałam dowiedzieć się, czy coś znalazła, ale równieŜ chciałam wiedzieć, kiedy opuści mój teren. - To powinno mi zająć nie więcej niŜ dwie godziny - powiedziała. - Przepraszam, Ŝe nie powiedziałam ci tego, ale „witaj w Luizjanie” – powiedziałam. – Mam nadzieję, Ŝe przeprowadzka z Las Vegas nie była dla ciebie bardzo uciąŜliwa. - Czy mogę wrócić do kolorowania? – zapytał Hunter. - Jasne, kochanie – powiedziałam. – Zaraz do ciebie przyjdę. - Muszę iść siusiu – zawołał Hunter i usłyszałam jak zamykają się za nim drzwi od łazienki. Heidi powiedziała: - Mój syn był w jego wieku, kiedy zostałam przemieniona.
89
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Jej oświadczenie było tak nagłe, jej głos tak płaski, Ŝe zajęło mi chwilę, by przyswoić, co do mnie powiedziała. - Tak mi przykro – powiedziałam i miałam to na myśli. Wzruszyła ramionami. - To było dwadzieścia lat temu. JuŜ jest dorosły. Mieszka w Reno i jest uzaleŜniony od narkotyków. – Jej głos wciąŜ brzmiał płasko i bez emocji, jakby mówiła o synu obcych ludzi. Bardzo ostroŜnie odparłam: - Widujesz się z nim? - Tak – odpowiedziała. – Widuję go. Przynajmniej widywałam się zanim mój poprzedni pracodawca przysłał mnie tutaj. Nie wiedziałam, co powiedzieć, ale ona wciąŜ tu stała, więc zadałam kolejne pytanie. - Czy pozwalasz mu siebie widzieć? - Tak, czasami. Raz zadzwoniłam po karetkę, kiedy zauwaŜyłam, Ŝe przedawkował. Kiedy indziej ocaliłam go przed uzaleŜnionym od krwi wampirów, który chciał go zabić. Stado myśli przeszło przez moją głowę i wszystkie były nieprzyjemne. Czy on wie, Ŝe wampir, który go obserwuje, jest jego matką? Co, jeśli przedawkuje w ciągu dnia, kiedy ona jest martwa dla świata? Jak ona by się czuła, kiedy okazałoby się, Ŝe nie było jej przy nim w nocy, kiedy skończyło się jego szczęście? Nie moŜe być przy nim cały czas. Czy dlatego uzaleŜnił się, Ŝe jego matka co jakiś czas się pokazywała, choć powinna być martwa? - W dawnych czasach – powiedziałam, bo musiałam coś powiedzieć – ten, kto stworzył wampira, opuszczał teren z nowo przemienionym wampirem, Ŝeby trzymać go z daleka od jego krewnych, którzy mogliby go rozpoznać. – Usłyszałam to od Erica, Billa i Pam. - Opuściłam Las Vegas na ponad dziesięć lat, ale wróciłam – powiedziała Heidi. – Mój stwórca mnie potrzebował. Bycie częścią tego świata nie jest tak wspaniałe dla nas, jak dla naszych przywódców. Myślę, Ŝe Victor przysłał mnie do Erica do Luizjany, Ŝeby odciągnąć mnie od syna. Nie byłam dla nich przydatna, powiedzieli, dopóki problemy Charliego mnie dekoncentrują. Ale z drugiej strony moja umiejętność tropienia ujawniła się, kiedy szukałam człowieka, który sprzedał Charliemu złe narkotyki. Lekko się uśmiechnęła i juŜ wiedziałam, jak skończył ten człowiek. Heidi była upiorna do granic moŜliwości. - Teraz wrócę na twój teren zobaczyć, co uda mi się tu znaleźć. Dam ci znać, jak skończę. – Kiedy tylko przekroczyła próg domu, zniknęła w lesie tak szybko, Ŝe kiedy poszłam na tył domu, Ŝeby na nią spojrzeć, juŜ jej nie dostrzegłam pomiędzy drzewami.
90
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Miałam juŜ wiele dziwnych konwersacji i trochę teŜ takich ściskających za serce, ale moja rozmowa z Heidi była połączeniem jednego i drugiego. Na szczęście miałam kilka minut, Ŝeby dojść do siebie podczas nakładania kolacji na talerze i pilnowania, Ŝeby Hunter dokładnie umył ręce. Z zadowoleniem odkryłam, Ŝe chłopiec oczekiwał, Ŝe zmówimy modlitwę przed jedzeniem i pochyliliśmy nasze głowy. Smakował mu Hamburger Helper z zieloną fasolką i truskawki. Kiedy jedliśmy, przy okazji rozmowy przy stole Hunter opowiedział mi wszystko o swoim ojcu. Z pewnością Remy byłby przeraŜony, gdyby słyszał, jak osobiste rzeczy Hunter o nim opowiada. Było mi trudno powstrzymywać się od śmiechu. Myślę, Ŝe nasza rozmowa wydawałaby się dziwna dla kogoś z zewnątrz poniewaŜ połowa odbyła się w myślach, a połowa na głos. Bez Ŝadnego upominania z mojej strony, Hunter wziął swój talerz ze stołu, Ŝeby wstawić go do zlewu. Wstrzymałam oddech, kiedy kładł go ostroŜnie na blacie. - Masz psa? - zapytał rozglądając się dookoła, jakby jakiś miał się zaraz przed nim zmaterializować. – Zawsze dajemy resztki psu. Pamiętałam małego czarnego psa, który biegał po podwórku Remy’ego za jego małym domem w Red Ditch. - Nie, nie mam - powiedziałam mu. - Masz przyjaciela, który zamienia się w psa? - powiedział otwierając szeroko oczy ze zdumienia. - Tak, mam – odpowiedziałam. – To mój dobry przyjaciel. - Nie sądziłam, Ŝe Hunter to wyłapie. To było bardzo ryzykowne. - Mój tata mówi, Ŝe jestem bystry – powiedział Hunter powątpiewając. - Jasne, Ŝe jesteś – powiedziałam. – Wiem, jak cięŜko jest być innym, bo ja teŜ jestem inna, ale dorosłam i jest juŜ dobrze. - Ale jesteś chyba zmartwiona – stwierdził. Zgodziłam się z Remy'm. Hunter był bystrym małym chłopcem. - Jestem. Było mi cięŜko dorastać, poniewaŜ nikt nie rozumiał, czemu jestem inna. Ludzie ci nie uwierzą - Usiadłam na krześle przy stole i posadziłam Huntera na kolanach. Bałam się, Ŝe mój dotyk to będzie dla Huntera zbyt wiele, ale wyglądał na zadowolonego.- Ludzie nie chcą wiedzieć, Ŝe ktoś wie, co sobie myślą. Kiedy ludzie tacy jak my są w pobliŜu, to nie mają Ŝadnej prywatności. Hunter nie do końca rozumiał, co to znaczy „prywatność” wiec rozmawialiśmy o tym przez chwilę. MoŜe to przekraczało moŜliwości rozumienia większości pięciolatków, ale Hunter nie był zwykłym dzieckiem. - Więc to coś w lesie daje ci prywatność? – zapytał Hunter.
91
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Co? - zorientowałam się, Ŝe w mojej reakcji było zbyt wiele lęku i przeraŜenia, kiedy Hunter równieŜ się zdenerwował. - Nie martw się tym, kochanie – powiedziałam. - To nie jest problemem. Hunter wyglądał dla mnie na wystarczająco uspokojonego, więc przyszedł czas na zmianę tematu. Jego uwaga była rozproszona, więc pozwoliłam mu zejść na dół. Zaczął bawić się klockami Duplo, które przywiózł w plecaku, przewoŜąc je z sypialni do kuchni swoją wywrotką. Pomyślałam o kupieniu mu Lego w spóźnionym prezencie urodzinowym, ale najpierw muszę zapytać Remy’ego i zdobyć od niego pozwolenie. Podczas zmywania naczyń wsłuchiwałam się w Huntera. Odkryłam, Ŝe jest tak samo zainteresowany swoją anatomią, jak większość pięciolatków. UwaŜał, Ŝe to, Ŝe musi stać podczas sikania a ja muszę siedzieć jest śmieszne i nie lubił Kristen, poniewaŜ ona tak naprawdę nie lubiła jego. Powiedział, Ŝe udawała, tak jakby wiedział, Ŝe go podsłuchuję. Stałam przy zlewie plecami do Huntera, ale to nie przeszkadzało nam rozmawiać, co było kolejnym dziwnym uczuciem. - Wiesz, kiedy słucham twoich myśli? - zapytałam zaskoczona. - Tak, to łaskocze - powiedział Hunter. Czy to dlatego, Ŝe był taki mały? Czy mnie teŜ by to „łaskotało”, gdybym poznała innego telepatę, kiedy byłam w jego wieku? A moŜe Hunter był wyjątkiem wśród telepatów? - Czy ta pani, która podeszła do drzwi, jest martwa? – powiedział Hunter. Podskoczył i pobiegł do mnie okrąŜając stół, kiedy wycierałam patelnię. - Tak – powiedziałam. – Ona jest wampirem. - Czy ona gryzie? - Nie ugryzie ani ciebie, ani mnie – powiedziałam. – Myślę, Ŝe czasem gryzie ludzi, jeśli jej na to pozwalają – kurcze, ta rozmowa mnie niepokoiła. To jak rozmowa o religii z dzieckiem bez wiedzy o preferencjach jego rodziców. - Chyba powiedziałeś, Ŝe nigdy wcześniej nie spotkałeś wampira? - Nie, proszę pani – powiedział. Zaczęłam mu tłumaczyć, Ŝe nie musi zwracać się do mnie „proszę pani”, ale przerwałam. Im lepsze maniery będzie miał, tym łatwiejsze będzie miał Ŝycie. – Nigdy teŜ nie spotkałem człowieka takiego, jak ten w lesie. Tym razem miał moją całkowitą uwagę i starałam się mocno, Ŝeby nie wyczuł mojego niepokoju. Chciałam mu zadać kilka pytań najostroŜniej, jak tylko umiałam, ale usłyszałam kroki i otwierające się drzwi z siatki. Ciche pukanie do tylnich drzwi oznajmiło mi, Ŝe Heidi wróciła z poszukiwań w lesie, ale wyjrzałam przez małe okienko w drzwiach, Ŝeby się upewnić. Tak, to był wampir. - Skończyłam – powiedziała. – Będę juŜ lecieć.
92
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie ZauwaŜyłam, Ŝe Hunter nie pobiegł do drzwi jak ostatnim razem. Stał jednak za mną, czułam brzęczenie jego umysłu. Niezupełnie był przestraszony, bardziej ciekawy, jak większość dzieci w kontakcie z nieznanym. Zdecydowanie jednak był zadowolony, Ŝe jej nie słyszy. Ja teŜ się cieszyłam, kiedy odkryłam, Ŝe nie słyszę mózgu wampira. - Heidi, czy czegoś się dowiedziałaś? – powiedziałam niepewnie. To mogło być nieodpowiednie dla uszu Huntera. - Ślady wróŜki w twoim lesie są świeŜe i cięŜkie. Są dwa tropy, które się wzajemnie przecinają. – Nabrała powietrza z wyraźnym zachwytem. – Uwielbiam zapach wróŜki w nocy. To lepsze niŜ gardenie. PoniewaŜ załoŜyłam, Ŝe wyczuła wróŜkę, o której mówił Basim, to nie była Ŝadna rewelacja. Ale Heidi wyczuła zdecydowanie dwie wróŜki, a to była zła wiadomość. To potwierdzało równieŜ to, co mówił Hunter. - Co jeszcze znalazłaś? – cofnęłam się trochę, Ŝeby mogła dostrzec za mną Huntera i stosownie do sytuacji sformułować swoje spostrzeŜenia. - śaden z nich nie jest wróŜką, którą czuję w twoim domu. – Niedobra wiadomość. – Oczywiście, wyczułam wiele wilkołaków i wampira, chyba Billa Comptona, choć spotkałam go tylko raz. Są tam stare z-w-ł-o-k-i i zupełnie świeŜe z-w-ł-o-k-i zakopane na wschód od twojego domu, na polanie koło potoku. Rosną tam dzikie śliwy. Nic z tego nie działało uspokajająco. Starych z-w-ł-o-k… cóŜ, spodziewałam się i wiem, czyje były. Przez chwilę Ŝałowałam, Ŝe Eric zakopał je na mojej ziemi. A jeśli to Bill był wampirem przechadzającym się po moim lesie, to w porządku… choć martwiło mnie, Ŝe krąŜy w pobliŜu mnie rozmyślając, zamiast starać się budować swoje Ŝycie od nowa. Nowe zwłoki były prawdziwym problemem. Basim nic mi o nich nie powiedział. Czy ktoś zakopał kogoś na mojej ziemi w ciągu dwóch ostatnich nocy, a moŜe Basim po prostu z jakiegoś powodu mi o nich nie powiedział? Gapiłam się na Heidi podczas rozmyślania i w końcu uniosłam brwi. – Okej, dzięki – powiedziałam. – Jestem ci wdzięczna za poświęcony czas. - Opiekuj się tym malcem – powiedziała, a potem przekroczyła tylni ganek i wyszła drzwiami. Nie słyszałam, jak obchodzi dom, Ŝeby dostać się do samochodu, ale nie oczekiwałam tego. Wampiry umieją być bardzo ciche. Usłyszałam jak włącza silnik i odjeŜdŜa. Skoro miałam świadomość, Ŝe moje myśli mogą zaniepokoić Huntera, zmusiłam się do myślenia o innych rzeczach, co było trudniejsze, niŜ z pozoru wygląda. Nie musiałam tego długo robić, poniewaŜ zauwaŜyłam, Ŝe mój mały gość zrobił się zmęczony. Nastąpiło oczekiwane przeze zamieszanie w kwestii pójścia do łóŜka, ale nie protestował tak mocno, kiedy mu powiedziałam, Ŝe moŜe wziąć długą kąpiel w wannie z pazurami. Kiedy Hunter chlapał, bawił się i wydawał róŜne dźwięki, siedziałam w łazience i przeglądałam magazyny. Upewniłam się, Ŝe pomiędzy zatapianiem statków, a wyścigiem kaczek, rzeczywiście się umył.
93
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Postanowiłam nie myć mu włosów. Pomyślałam, Ŝe to byłaby cięŜka próba, a Remy nie dał mi Ŝadnych instrukcji na ten temat. Wyciągnęłam korek z wanny. Hunterowi naprawdę podobało się bulgotanie spływającej wody. Uratował kaczki przed zatonięciem, co zrobiło z niego bohatera. - Jestem królem kaczek, ciociu Sookie! - zapiał. - Potrzebują króla – powiedziałam. Wiem, jakie głupie są kaczki. Babcia miała kilka przez jakiś czas. Dopilnowałam, Ŝeby Hunter uŜył ręcznika i pomogłam mu załoŜyć pidŜamę. Przypomniałam mu, Ŝeby znów skorzystał z toalety, a potem umył zęby, choć zrobił to niezbyt dokładnie. Czterdzieści minut później, po jednej czy dwóch bajkach, Hunter był w łóŜku. Na jego prośbę zostawiłam zapalone światło na korytarzu, a jego drzwi uchyliłam na cal lub dwa. Poczułam, Ŝe jestem wykończona i nie miałam nastroju na zastanawianie się nad rewelacjami Heidi. Nie byłam przyzwyczajona do opieki nad dzieckiem, chociaŜ Hunterem było łatwo się zająć. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, Ŝe jest małym człowiekiem pozostawionym z kobietą, której dobrze nie zna. Miałam nadzieję, Ŝe podobało mu się rozmawianie pomiędzy umysłami. Miałam równieŜ nadzieję, Ŝe Heidi nie wystraszyła go za bardzo. Nie pozwoliłam sobie na koncentrowanie się na jej małej makabrycznej biografii, ale teraz, kiedy Hunter spał, złapałam się na rozmyślaniu o niej. To była straszna szkoda, Ŝe musiała wrócić do Nevady, podczas gdy jej syn jeszcze Ŝył. W zasadzie ona prawdopodobnie teraz wygląda, jakby miała tyle samo lat, co jej syn, Charlie. Co stało się z ojcem chłopca? Czemu jej stwórca kazał jej wrócić? Kiedy została przemieniona, wampiry jeszcze się nie ujawniły Ameryce ani reszcie świata. Tajemnica była najwaŜniejsza. Musiałam zgodzić się z Heidi. Wyjście z trumien nie rozwiązało wszystkich problemów wampirów i wykreowało kilka nowych. Wolałabym raczej nie wiedzieć o smutku, który Heidi nosiła w sobie. Oczywiście, poniewaŜ zostałam ukształtowana przez babcię, takie Ŝyczenie wywoływało u mnie poczucie winy. Czy nie powinniśmy być zawsze gotowi wysłuchać smutnych historii innych? Jeśli chcą nam je opowiedzieć, czy nie jesteśmy zobowiązani ich wysłuchać? Teraz czułam, Ŝe mam jakąś relację z Heidi opartą na jej nieszczęściu. Czy to prawdziwa relacja? Czy było we mnie coś współczującego, co jej się spodobało, coś, dzięki czemu opowiedziała mi tę historię? A moŜe ona rutynowo opowiada nowym znajomym o swoim synu, Charliem? Wiedziałam (chociaŜ nie chciałam się przed sobą do tego przyznać), Ŝe jeśli Heidi była rozkojarzona swoim synem, ćpunem, pewnego dnia moŜe go odwiedzić ktoś bezwzględny. Potem byłaby w stanie skupić całą uwagę na oczekiwaniach swojego pracodawcy. ZadrŜałam. PoniewaŜ nie spodziewałam się, Ŝe Victor wahałby się sekundę przed zrobieniem czegoś takiego, zastanawiałam się czy Eric mógłby i zrobiłby to? Jeśli w ogóle mogłam o to siebie pytać, wiedziałam, Ŝe odpowiedź brzmiałaby – tak.
94
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Z drugiej jednak strony, Charlie był świetnym zakładnikiem zapewniającym dobre zachowanie Heidi. Na przykład: „Jeśli nie będziesz szpiegować Erica, złoŜymy Charliemu wizytę.” Ale jeśli by to się kiedykolwiek zmieniło… Całe to rozmyślanie o Heidi było niczym więcej, jak unikaniem bardziej palącego tematu. Czyje były świeŜe zwłoki w moim lesie i kto je tu zakopał? Jakby nie było tu Huntera zadzwoniłabym do Erica. Poprosiłabym go, Ŝeby wziął łopatę i przyjechał pomóc mi wykopać ciało. To jest to, po co ma się chłopaka, prawda? Ale nie mogłam zostawić Huntera samego w domu, a czułabym się fatalnie gdybym poprosiła Erica, Ŝeby sam poszedł do lasu, nawet jeśli wiem, Ŝe by mu to nie przeszkadzało. Pewnie i tak wysłałby Pam. Westchnęłam. Wyglądało na to, Ŝe nie mogę pozbyć się jednego problemu bez wywoływania kolejnego. Tłum. madzialilka
95
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Rozdział szósty O szóstej rano Hunter wdrapał się na moje łóŜko. – Ciociu Sookie! – powiedział, co prawdopodobnie w jego przekonaniu było szeptem. Ten jeden raz uŜycie niewerbalnej komunikacji byłoby lepsze, ale, oczywiście zdecydował się na mówienie na głos. - Uh-huh? – To musiał być zły sen. - Miałem w nocy zabawny sen – powiedział Hunter. - Uh? – MoŜe sen na jawie. - Taki wysoki człowiek wszedł do mojego pokoju. - Wszedł? - Miał długie włosy jak jakaś pani. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam na Huntera, który nie wyglądał jakby był przestraszony. – Tak? – powiedziałam trochę od rzeczy. – Jakiego koloru? - śółte – powiedział Hunter po chwili zastanowienia. Nagle do mnie dotarło, Ŝe większość pięciolatków nie radzi sobie jeszcze z identyfikacją kolorów. Uh-oh. – I co on zrobił? – zapytałam. Próbowałam usiąść prosto. Niebo się rozwidniało. - On tylko na mnie spojrzał i się uśmiechnął – powiedział Hunter. – A potem wszedł do szafy. - Wow – powiedziałam bez sensu. Nie mogłam mieć pewności (dopóki słońce nie zajdzie), ale wyglądało na to, Ŝe Eric był w kryjówce w mojej szafie martwy za dnia. - Muszę siusiu – powiedział Hunter i wyślizgnął się z łóŜka, Ŝeby poczłapać do mojej łazienki. Minutę później usłyszałam spuszczanie wody, a potem odgłos mycia rąk, albo przynajmniej odkręcił wodę na sekundę. Zakopałam się znowu w poduszki, myśląc smutno o godzinach snu, które właśnie utraciłam. Siłą woli wyszłam z łóŜka w mojej niebieskiej koszuli nocnej i zarzuciłam szlafrok. Wsunęłam stopy w kapcie i kiedy tylko Hunter wyszedł z łazienki, poszłam do niej.
96
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Parę minut później byliśmy juŜ w kuchni zapalając w niej światło. Od razu poszłam do ekspresu do kawy i znalazłam przyczepioną do niego karteczkę. Od razu rozpoznałam charakter pisma i endorfiny zaczęły krąŜyć w moim organizmie. Zamiast być nieprzytomna z powodu rozpoczęcia dnia o tak barbarzyńskiej godzinie, czułam się szczęśliwa, Ŝe dzielę ten czas z moim małym kuzynkiem. Na karteczce, napisanej w jednym z notesów, których uŜywam do zapisywania listy zakupów, było napisane: „Moja ukochana, przybyłem zbyt blisko świtu, Ŝeby Cię obudzić, chociaŜ mnie kusiło. Twój dom jest pełen obcych męŜczyzn. WróŜ na górze, a małe dziecko na dole, ale dopóki nie ma nikogo w izbie mojej damy, mogę to znieść. Musimy porozmawiać, kiedy wstanę”. A pod spodem nabazgrane było wielkimi literami „ERIC.” OdłoŜyłam karteczkę na bok starając się nie martwić pilną potrzebą Erica porozmawiania ze mną. Nastawiłam ekspres na parzenie kawy i wyciągnęłam elektryczną patelnię do naleśników, którą podłączyłam do gniazdka. – Mam nadzieję, Ŝe lubisz naleśniki – powiedziałam do Huntera, a jego twarz się rozpromieniła. Postawił kubek z sokiem pomarańczowym radośnie uderzając nim o stół i sok wychlapał się z kubka. Kiedy tylko spojrzałam na niego wymownie, podskoczył i złapał papierowy ręcznik. Zajął się plamą z większą energią niŜ dokładnością, ale doceniłam ten gest. - Kocham naleśniki – odpowiedział. – MoŜesz je zrobić? One nie wychodzą po prostu z lodówki? Ukryłam uśmiech. – Nie, mogę je zrobić. – Wymieszanie składników zajęło mi jakieś pięć minut i do tego czasu patelnia była gorąca. Najpierw połoŜyłam trochę bekonu, a reakcja Huntera była wprost ekstatyczna. – Nie lubię, jak jest miękki – powiedział, a ja obiecałam mu, Ŝe będzie chrupiący. Ja teŜ taki lubiłam. - To pachnie wspaniale, kuzynko – powiedział Claude. Stał w drzwiach z szeroko otwartymi ramionami wyglądając tak dobrze, jak kaŜdy by wyglądał tak wcześnie. Miał na sobie kasztanowy podkoszulek Uniwersytetu Luizjany w Monroe i czarne sportowe spodenki. - Kim jesteś? – zapytał Hunter. - Jestem Claude, kuzyn Sookie. - On teŜ ma długie włosy, jak pani - powiedział Hunter. - Ale jest męŜczyzną, tak jak tamten męŜczyzna - Claude, to teŜ jest mój kuzyn, Hunter – powiedziałam. – Pamiętasz, mówiłam ci o jego wizycie. - Jego matka była… – zaczął Claude, a ja pokręciłam na niego głową.
97
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Claude mógł na jej temat powiedzieć wszystko. Mógł powiedzieć „biseksualna” albo „tą, którą zabił albinos Waldo na cmentarzu w Nowym Orleanie”. Obydwie rzeczy były prawdą, ale Hunter nie musiał ich wysłuchiwać. - Wiec wszyscy jesteśmy kuzynami – powiedział. - Sugerujesz, Ŝe chciałbyś zjeść z nami śniadanie, Claude? - Tak – powiedział z wdziękiem nalewając sobie kawy z dzbanka bez pytania mnie. – Jeśli dla mnie teŜ wystarczy. Ten młody człowiek wygląda, jakby mógł zjeść duŜo naleśników. Hunter był zachwycony tym pomysłem i on oraz Claude zaczęli się licytować, ile kaŜdy z nich zje naleśników. Byłam zaskoczona, Ŝe Claude tak dobrze radził sobie z Hunterem, chociaŜ fakt, Ŝe oczarował dziecko bez trudu, nie był dla mnie niespodzianką. Claude był profesjonalistą w oczarowywaniu. - Mieszkasz tu, w Bon Temps, Hunter? - zapytał Claude. - Nie – powiedział Hunter śmiejąc się z absurdalności tego pomysłu. – Mieszkam z moim tatusiem. Okay, wystarczy tego zwierzania się. Nie chciałam, Ŝeby ktokolwiek nadnaturalny wiedział o tym, co czyni Huntera wyjątkowym. - Claude, podasz syrop i melasę? – zapytałam. – Są w kredensie. Claude zlokalizował kredens i wyjął Log Cabin i Brer Rabbit. Nawet otworzył obydwie butelki, Ŝeby Hunter mógł powąchać zawartość i wybrać tę, która miała znaleźć się na jego naleśnikach. Naleśniki były na patelni, a ja zrobiłam więcej kawy. Wyciągnęłam z szafki talerze i pokazałam Hunterowi, gdzie są widelce i noŜe, Ŝeby mógł nakryć do stołu. Byliśmy dziwnym małym zgromadzeniem rodzinnym - dwóch telepatów i wróŜ. Podczas naszej konwersacji przy śniadaniu musiałam pilnować dwóch facetów, Ŝeby nie dowiedzieli się o tym, czym są nawzajem, a to było prawdziwe wyzwanie. Hunter powiedział mi po cichu, Ŝe Claude musi być wampirem, bo nie jest w stanie usłyszeć jego myśli, a ja musiałam mu odpowiedzieć, Ŝe są jeszcze inne osoby, których nie da się usłyszeć. Podkreśliłam, Ŝe Claude nie moŜe być wampirem, poniewaŜ jest dzień, a wampiry nie wychodzą podczas dnia. - W szafie jest wampir - Hunter powiedział do Claude’a. – Nie moŜe wyjść za dnia. - A która to szafa? - Claude zapytał Huntera. - Ta w moim pokoju. Chcesz zobaczyć? - Hunter – powiedziałam. – Ostatnią rzeczą, jakiej chcą wampiry to jest to, jak im ktoś przeszkadza w dzień. Zostawmy go. - Twój Eric? - zapytał Claude. Był podekscytowany pomysłem, Ŝe w domu jest Eric. Cholera.
98
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Tak – powiedziałam. – Więc sam najlepiej zdajesz sobie sprawę, Ŝe nie powinieneś tam wchodzić, prawda? Nie muszę ci tego ostrzej tłumaczyć, tak? Uśmiechnął się do mnie. – Ty ostra? – powiedział drwiąco. – Ha. Jestem istotą magiczną. Jestem silniejszy niŜ jakikolwiek człowiek. Zaczęłam mówić: – Więc jak to się stało, Ŝe przeŜyłam wojnę wróŜek, a tak wiele z nich nie? – Dzięki Bogu nie powiedziałam tego na głos. Minutę później juŜ wiedziałam, Ŝe dobrze zrobiłam, poniewaŜ twarz Claude’a wyglądała, jakby przypomniał sobie, aŜ za dobrze, kto zginął. Ja teŜ tęskniłam za Claudine i powiedziałam mu to. - Jesteś smutna – powiedział akurat Hunter. Wyłapywał wszystko, co nie było przeznaczone dla jego uszu. - Tak, wspominamy jego siostrę – powiedziałam. – Ona umarła i tęsknimy za nią. - Jak moja mama – powiedział. – Co to jest istota magiczna? - Tak, jak twoja mama. – Tak jakby. Tylko w sensie, Ŝe obydwie nie Ŝyją. – A istota magiczna to ktoś specjalny, ale nie będziemy o tym teraz rozmawiać. Nie musiałabym być telepatką, Ŝeby wychwycić zainteresowanie i ciekawość Claude’a i kiedy wymknął się do łazienki w korytarzu, poszłam za nim. Oczywiście Claude zwolnił kroku i zatrzymał się przy otwartych drzwiach do sypialni, z której korzystał Hunter. - Idź dalej – powiedziałam. - Nie mogę zerknąć? On się nigdy nie dowie. Słyszałem, Ŝe jest bardzo przystojny. Tylko zerknę? - Nie – powiedziałam wiedząc, Ŝe lepiej będzie, jak popilnuję drzwi do czasu, aŜ Claude wyjdzie z domu. - Tylko zerknę. - Pocałuj mnie w dupę. Gdzie ma cię pocałować, ciociu Sookie? - Ups! Przepraszam, Hunter. Powiedziałam brzydkie słowo. – Nie chciałam, Ŝeby Claude wiedział, Ŝe to tylko pomyślałam. Słyszałam, jak się śmieje, kiedy zamykał drzwi od łazienki.
99
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Claude siedział w łazience tak długo, Ŝe musiałam wpuścić Huntera do mojej na mycie zębów. Po tym jak usłyszałam skrzypienie schodów i dźwięk włączanego telewizora mogłam się odpręŜyć. Pomogłam Hunterowi się ubrać, a potem sama się ubrałam i umalowałam obserwowana cały czas przez Huntera. Najwyraźniej Kristen nigdy nie pozwalała Hunterowi patrzyć na ten fascynujący proceder. - Musisz z nami zamieszkać, ciociu Sookie – powiedział. - Dzięki, Hunter, ale wolę tutaj mieszkać. Mam pracę. - MoŜesz mieć inną. - To nie byłoby to samo. Tu jest mój dom i kocham go. Nie chcę go opuszczać. Ktoś zapukał do drzwi. Czy Remy wracał tak wcześnie, Ŝeby odebrać Huntera? Ale to była inna niespodzianka, z gatunku nieprzyjemnych. Agent specjalny Tom Lattesta stał na ganku. Hunter oczywiście podbiegł do drzwi jak najszybciej tylko mógł. Czy tak nie robią wszystkie dzieci? Nie myślał, Ŝe to moŜe być jego tata, poniewaŜ nie wiedział dokładnie, kiedy Remy miał się pojawić. Po prostu lubił sprawdzać, kto przyszedł. - Hunter – powiedziałam podnosząc go. – To jest agent FBI. Nazywa się Tom Lattesta. Zapamiętasz? Hunter wyglądał wątpiąco. Starał się kilka razy wypowiedzieć to obce nazwisko, aŜ w końcu mu się udało. - Świetnie, Hunter! - powiedział Lattesta. Starał się być przyjacielski, ale nie dogadywał się z dziećmi i brzmiał sztucznie. - Pani Stackhouse, czy mogę na chwilę wejść? – spojrzałam za niego. Nikogo więcej nie było. Myślałam, Ŝe oni zawsze podróŜują w parach. - Chyba tak – powiedziałam bez entuzjazmu. Nie tłumaczyłam, kim jest Hunter, bo to nie była sprawa Lattesty chociaŜ wiedziałam, Ŝe jest ciekawy. ZauwaŜył równieŜ, Ŝe koło domu stoi drugi samochód. - Claude – zawołałam z dołu schodów. – Jest tu FBI. – Dobrze jest poinformować o nieoczekiwanym towarzystwie kogoś, kto z tobą mieszka. Telewizor ucichł a Claude zszedł na dół lotem szybowca. Teraz miał na sobie jedwabną koszulę w kolorze złota i spodnie khaki. Wyglądał jak na plakacie ze snu. Nawet zaskoczony heteroseksualny Lattesta nie mógł powstrzymać się od podziwiania go. - Agencie Lattesta, to mój kuzyn Claude Crane – starałam się nie śmiać. Hunter, Claude i ja usiedliśmy na kanapie, podczas gdy Lattesta zajął fotel. Nie zaproponowałam mu nic do picia.
100
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Jak się ma agentka Weiss? – zapytałam. Agentka z Nowego Orleanu przywiozła agenta Lattestę z Rhodes ostatnim razem do mnie i w wyniku wielu okropnych wydarzeń została postrzelona. - Wróciła do pracy – powiedział Lattesta. – WciąŜ pracuje przy biurku. Panie Crane, nie wydaje mi się, Ŝebym wcześniej pana spotkał? Nikt nie zapominał Claude’a. Oczywiście, mój kuzyn bardzo dobrze o tym wiedział. – Nie miał pan tej przyjemności – powiedział facetowi z FBI. Lattesta spędził chwilę na zastanawianiu się, co to miało znaczyć, zanim się uśmiechnął. – Tak – powiedział. – Pani Stackhouse, przyjechałem tu dzisiaj, Ŝeby powiedzieć, Ŝe nie jest juŜ pani przedmiotem dochodzenia. Byłam oszołomiona uczuciem ulgi, które przeze mnie przeszło. Wymieniłam spojrzenie z Claudem. Niech Bóg błogosławi mojego pradziadka. Zastanawiałam się, ile musiał wydać, ile sznurków pociągnąć, Ŝeby to się stało. - Jak to? – zapytałam. – To nie tak, Ŝe będę za tym tęsknić, ale zastanawia mnie, co się zmieniło. - Zdaje się, Ŝe pani zna wpływowych ludzi – powiedział Lattesta nieoczekiwanie gorzko. – Ktoś z naszego rządu nie chce upubliczniać pani nazwiska. - I przyleciał pan do Luizjany, Ŝeby mi to powiedzieć? – powiedziałam ze sporym niedowierzaniem, Ŝeby wiedział, Ŝe myślę, Ŝe opowiada bzdury. - Nie, przyleciałem tutaj na przesłuchanie w sprawie strzelaniny. Okay. To miało więcej sensu. – I nie miał pan numeru mojego telefonu, Ŝeby zadzwonić? Musiał pan osobiście do mnie przyjść i powiedzieć, Ŝe nie będzie dochodzenia w mojej sprawie? - Z panią jest coś nie tak – powiedział i wszelkie pozory zniknęły. Co za ulga. Teraz jego wnętrze pasuje do tego, co pokazuje na zewnątrz. - Sara Weiss przeszła pewnego rodzaju… duchową przemianę, od kiedy panią poznała. Chodzi na seanse. Czyta ksiąŜki o zjawiskach paranormalnych. MąŜ się o nią martwi. Biuro się o nią martwi. Jej szef ma wątpliwości, czy ją przywrócić do dawnych obowiązków. - Przykro mi to słyszeć. Ale nie wydaje mi się, Ŝeby było coś, co mogę z tym zrobić. – Myślałam przez chwilę, podczas gdy Tom Lattesta gapił się na mnie wściekłymi oczyma. Jego myśli teŜ były wściekłe. – Nawet, jeśli bym do niej pojechała i powiedziała jej, Ŝe nie mogę robić rzeczy, o które mnie podejrzewa, to by nie pomogło. Jestem, kim jestem. - Więc się przyznajesz.
101
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Nawet, jeśli nie chciałam skupiać na sobie uwagi FBI, to mnie dziwnie zabolało. Zastanawiałam się, czy Lattesta nagrywa naszą rozmowę. - Do czego? – zapytałam. Byłam ciekawa, co powie. Od chwili, kiedy pierwszy raz przekroczył próg moich drzwi, uwierzył. Myślał, Ŝe jestem kluczem do jego szybkiej podwyŜki w biurze. - Przyznaj, Ŝe nie jesteś nawet istotą ludzką. Acha. On naprawdę w to uwierzył. Oburzałam go i budziłam w nim obrzydzenie. Miałam próbkę tego, co musi czuć Sam. - Obserwowałem cię, pani Stackhouse. Zostałem odwołany, ale jeśli mogę panią powiązać z jakimkolwiek innym dochodzeniem, wrócę do tego. Coś jest w pani nie w porządku. Teraz pojadę, ale mam nadzieję… - nie miał szansy dokończyć. - Nie myśl złych rzeczy o mojej cioci Sookie – powiedział z wściekłością Hunter. – Jesteś złym człowiekiem. Nie mogłabym ująć tego lepiej, ale chciałam, Ŝeby dla własnego dobra Hunter trzymał buzię na kłódkę. Lattesta zbladł jak kartka papieru. Claude się zaśmiał. – On się ciebie boi – powiedział Hunterowi. Claude uwaŜał to za świetny Ŝart i miałam przeczucie, Ŝe od początku wiedział, czym jest Hunter. Myślałam, Ŝe uraŜenie Lattesty moŜe stanowić dla mnie duŜe zagroŜenie. - Dziękuję za przybycie i przekazanie mi dobrych wieści, agencie specjalny Lattesta – powiedziałam tak łagodnym głosem, jaki tylko potrafiłam z siebie wydobyć. – Bezpiecznej drogi powrotnej do Baton Rouge, albo Nowego Orleanu, albo skądkolwiek pan odlatuje. Lattesta był na nogach i za drzwiami zanim powiedziałam cokolwiek więcej. Zostawiłam Huntera z Claudem i poszłam za nim. Lattesta zszedł po schodach, stanął przy samochodzie i zaczął grzebać w kieszeni, zanim się zorientował, Ŝe stoję za nim. Wyłączył urządzenie do nagrywania. Odwrócił się i obrzucił mnie wściekłym spojrzeniem. - Wykorzystałaś dziecko – powiedział. – To podłe. Przez minutę patrzyłam na niego ostro. Potem powiedziałam: - Martwisz się, Ŝe twój synek, który jest w wieku Huntera, ma autyzm. Martwisz się, Ŝe przesłuchanie, na które przyjechałeś, źle pójdzie dla ciebie i agentki Weiss. Przestraszyłeś się swoją reakcją na Claude’a. Zastanawiasz się, czy poprosić o przeniesienie do BVA w Luizjanie. Jesteś zły, Ŝe znam ludzi, którzy mogą cię powstrzymać. Jeśli Lattesta mógłby przycisnąć się bardziej do karoserii samochodu, zrobiłby to. Byłam głupia, poniewaŜ byłam dumna. Powinnam była dać mu odjechać bez słowa.
102
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Chciałabym móc powiedzieć, kto to był, kto mnie wyłączył z działań FBI – powiedziałam. – Spadłyby ci spodnie z wraŜenia. – Oko za oko, ząb za ząb, tak? Odwróciłam się i weszłam z powrotem do domu. Chwilę później usłyszałam, jak jego samochód rozjeŜdŜa mój podjazd, prawdopodobnie rozsypując Ŝwir na boki. Hunter i Claude śmiali się w kuchni, znalazłam ich dmuchających przez słomki wsadzone w wodę z płynem do mycia naczyń, na której wciąŜ unosiły się bańki. Hunter stał na stołku, którego uŜywam, kiedy chcę sięgnąć wysoko do szafek. To był szczęśliwy i niespodziewany obrazek. - Więc, kuzynko, poszedł sobie? – zapytał Claude. – Dobra robota Hunter. Myślę, Ŝe w tej wodzie jest potwór z jeziora! Hunter dmuchał jeszcze mocniej, a krople wody spadały na zasłonki. Śmiał się trochę zbyt dziko. - Okej, dzieciaki, wystarczy – powiedziałam. To się wymykało spod kontroli. Zostawić wróŜa samego z dzieckiem na chwilę i co się dzieje. Spojrzałam na zegar. Dzięki wczesnej pobudce Huntera była dopiero dziewiąta. Nie oczekiwałam, Ŝe Remy przyjedzie po Huntera przed wieczorem. - Chodźmy do parku, Hunter. Claude wyglądał na rozczarowanego, Ŝe przerwałam im zabawę, ale Hunter miał ochotę gdzieś iść. Wzięłam moją rękawicę i piłkę do softballu i zawiązałam tenisówki Hunterowi. - Czy ja teŜ jestem zaproszony? - zapytał Claude trochę niepocieszony. Wziął mnie przez zaskoczenie. - Jasne, Ŝe moŜesz pójść – powiedziałam. – Byłoby świetnie. MoŜe powinieneś wziąć swój samochód, bo nie wiemy, co będziemy robić później. – Mój skupiony na sobie kuzyn najwyraźniej czerpał przyjemność z przebywania z Hunterem. Nigdy bym nie przypuszczała, Ŝe tak zareaguje i prawdę mówiąc myślę, Ŝe on teŜ nie przypuszczał. Claude pojechał za nami do parku swoją Impalą. Pojechaliśmy do Magnolia Creek Park, który rozciągał się po jednej stronie rzeczki. Był ładniejszy od parku w pobliŜu podstawówki. Park, oczywiście, nie był wielki, poniewaŜ Bon Temps nie jest raczej bogatym miasteczkiem, ale miał standardowo wyposaŜony plac zabaw, ćwierćmilowy deptak oraz duŜo otwartej przestrzeni, stoły piknikowe i drzewa. Hunter zaatakował małpi gaj, jakby nigdy takiego nie widział, moŜe rzeczywiście nie widział. Red Ditch jest mniejsze i biedniejsze niŜ Bon Temps. Odkryłam, Ŝe Hunter umie się wspinać jak małpa. Claude był gotowy towarzyszyć mu na kaŜdym kroku. Hunter byłby zirytowany, gdybym ja to robiła. Nie byłam pewna, dlaczego tak jest, ale czułam, Ŝe tak powinno być. Kiedy zdejmowałam Huntera z małpiego gaju, Ŝeby pograć w piłkę, samochód zaparkował obok. Tara wysiadła i podeszła zobaczyć, co robimy.
103
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Kim jest twój przyjaciel, Sookie? - zawołała. Obcisły podkoszulek, który miała na sobie powodował, Ŝe wyglądała na jeszcze większą niŜ była, kiedy przyszła do baru na lunch. Miała na sobie zawiązane pod brzuchem szorty sprzed ciąŜy. Wiedziałam, Ŝe ostatnio nie było duŜo dodatkowych pieniędzy w domu du Rone/Thorntonów, ale miałam nadzieję, Ŝe Tara znajdzie coś w budŜecie domowym na prawdziwe ciuchy ciąŜowe, zanim będzie za późno. Niestety, jej sklep z ubraniami, Tara’s Togs, nie oferował ubrań ciąŜowych. - To jest mój kuzyn Hunter - powiedziałam. - Hunter, to jest moja przyjaciółka Tara. - Claude, który huśtał się na huśtawce skorzystał z okazji, Ŝeby zeskoczyć i do nas podejść. - Taro, to jest mój kuzyn Claude. Tara znała mnie całe swoje Ŝycie i znała wszystkich członków mojej rodziny. Zapunktowała u mnie sposobem, w jaki przyjęła tę wiadomość i przyjacielskim uśmiechem w kierunku Huntera, który rozszerzył się równieŜ na Claude’a. Musiała go rozpoznać, widziała go w akcji, ale nawet nie mrugnęła. - W którym miesiącu jesteś? – zapytał Claude. - Do porodu zostało trochę więcej, niŜ trzy miesiące – powiedziała Tara i westchnęła. Chyba juŜ przywykła do odpowiadania na osobiste pytania prawie obcym ludziom. Wcześniej powiedziała mi, Ŝe kiedy jest się w ciąŜy, znikają wszystkie zahamowania dotyczące rozmowy. - Ludzie pytają cię o wszystko - powiedziała. - A kobiety opowiadają o mękach porodowych takie rzeczy, Ŝe jeŜą się włosy na głowie. - Chcesz wiedzieć, co urodzisz? - zapytał Claude. To było przekroczenie wszelkich granic. - Claude - powiedziałam besztając go. – To zbyt osobiste. - WróŜki nie postrzegały tak samo istoty informacji osobistych, albo przestrzeni prywatnej, jak ludzie. - Przepraszam – powiedział bardzo nieszczerze mój kuzyn. – Pomyślałem, Ŝe będziesz chciała wiedzieć, zanim zaczniesz kupować im ubranka. Chyba dobieracie kolory ubranek do płci dziecka. - Jasne - powiedziała nagle Tara. - Jakiej płci jest dziecko? - Obydwu – odpowiedział z uśmiechem. - Będziesz miała bliźniaki, chłopca i dziewczynkę. - Mój doktor słyszał tylko jedno serduszko - powiedziała próbując delikatnie mu uzmysłowić, Ŝe jest w błędzie. - Wiec twój lekarz jest idiotą - powiedział radośnie Claude. - Masz dwoje dzieci, Ŝywych i zdrowych. Tara najwyraźniej nie wiedziała, co z tym wszystkim zrobić.
104
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Następnym razem kaŜę mu poszukać lepiej - powiedziała. - Dam znać Sookie, Ŝeby ci przekazała, co powiedział. Na szczęście Hunter prawie zupełnie zignorował tę rozmowę. Właśnie się nauczył, jak rzucać piłkę softballową w powietrze i ją łapać, no i był rozproszony próbą załoŜenia mojej rękawicy na jego małą rękę. - Grałaś w baseball, ciociu Sookie? – zapytał. - W softball – odpowiedziałam. – Jasne, Ŝe grałam. Grałam na prawym polu. To oznacza, Ŝe stałam na końcu pola i czekałam, aŜ dziewczyna uderzy w piłkę w moim kierunku. Potem ją łapałam i rzucałam do miotacza, albo zawodnika, który najbardziej jej akurat potrzebował. - Twoja ciocia Sookie była najlepszą zawodniczą prawego pola w historii Lady Falcons – powiedziała Tara kucając, Ŝeby patrzeć w oczy Hunterowi. - CóŜ, dobrze się bawiłam - powiedziałam. - Czy ty grałaś w softball? - zapytał Hunter Tary. - Nie, chodziłam kibicować Sookie - powiedziała Tara, co było absolutną prawdą, niech Bóg ją błogosławi. - Tu, Hunter - powiedział Claude i rzucił lekko piłką. - Złap ją i odrzuć do mnie. Ta dziwna dwójka błąkała się po parku, rzucając do siebie piłkę z bardzo małą celnością. Świetnie się bawili. - No, no, no - powiedziała Tara. - Masz zwyczaj wyszukiwania rodziny w dziwnych miejscach. Kuzyn? Skąd masz kuzyna? On nie jest z wpadki Jasona, prawda? - To syn Hadley. - Och... o mój BoŜe. – Tara otworzyła szeroko oczy. Spojrzała na Huntera starając się dostrzec podobieństwo do Hadley. – To nie jest jego ojciec? NiemoŜliwe. - Nie – powiedziałam. - To jest Claude Crane, teŜ mój kuzyn. - Z pewnością nie jest synem Hadley - powiedziała Tara śmiejąc się. - A Hadley to jedyna kuzynka, o której kiedykolwiek słyszałam. - Ach... to historia z nieprawego łoŜa – powiedziałam. Nie moŜna było tego wytłumaczyć bez kwestionowania uczciwości mojej babci. Tara widziała, jak niekomfortowo czułam się w kwestii Claude’a. - A jak tobie i wysokiemu blondynowi się układa? - Dobrze nam się układa - powiedziałam ostroŜnie. - Nie rozglądam się na boki.
105
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - No chyba! śadna kobieta przy zdrowych zmysłach nie szukałaby nikogo innego, gdyby mogła mieć Erica. Piękny i inteligentny. - Tara brzmiała, jakby była trochę smutna. CóŜ, JB był przynajmniej piękny. - Eric moŜe dać w kość, jeśli zechce. A co by dopiero było, gdybym była nielojalna! – Próbowałam sobie wyobrazić, co by było, gdybym chciała zdradzić Erica. – Gdybym starała się spotkać z kimś innym, on mógłby… - Zabić tego kogoś? - Z pewnością nie byłby zadowolony – powiedziałam bardzo eufemistycznie. - Więc powiedz mi, co jest nie tak? – Tara połoŜyła swoją rękę na mojej. Ona nieczęsto dotyka innych, więc to wiele znaczyło. - Prawdę mówiąc, Tara, nie jestem pewna. – Miałam przytłaczające uczucie, Ŝe coś jest nie w porządku, coś waŜnego, ale nie potrafiłam wskazać palcem co. - Nadnaturalni? – powiedziała. Wzruszyłam ramionami. - CóŜ, muszę jechać do sklepu – powiedziała. - McKenna otworzyła za mnie dzisiaj, ale nie mogę jej prosić, Ŝeby robiła to codziennie. – PoŜegnałyśmy się bardziej zadowolone, niŜ byłyśmy od dawna. Uświadomiłam sobie, Ŝe muszę urządzić Tarze pępkowe i nie mogłam zrozumieć siebie, czemu wcześniej na to nie wpadłam. Muszę zacząć planować. Gdyby to była niespodzianka i sama zrobiłabym jedzenie… Och, muszę wszystkich zawiadomić. Tara i JB spodziewają się bliźniąt. Ani przez chwilę nie wątpiłam w precyzję Claude’a. Pomyślałam, Ŝe pójdę do lasu sama, moŜe jutro. Wtedy będę sama. Wiedziałam, Ŝe muszę się zdać w tej sprawie na nos i oczy Heidi i Basima, bo są bardziej czułe, niŜ moje, ale miałam przytłaczający impuls, Ŝeby zobaczyć to, co mogę zobaczyć. Kolejny raz coś mi siedziało z tyłu głowy. Wspomnienie, które nie było wspomnieniem. Coś, co miało związek z lasem… z rannym człowiekiem w lesie. Potrząsnęłam głową, Ŝeby się otrząsnąć i zorientowałam się, Ŝe nie słyszę Ŝadnych głosów. - Claude - zawołałam. - Tutaj! Obeszłam krzaki i ujrzałam wróŜa i małego chłopca kręcących się na karuzeli. W kaŜdym razie ja tak to zawsze nazywałam. To jest okrągłe, moŜe na tym stać kilkoro dzieci, a inne kręcą tym dookoła. To się kręci w kółko z impetem, dopóki siła się nie wyczerpie. Claude pchał to zbyt szybko i chociaŜ Hunterowi się podobało, jego uśmiech był równieŜ trochę spięty. Czułam w jego myślach strach przebijający przez przyjemność. - Stop, Claude – powiedziałam starając się ściszyć głos. – Wystarczy dziecku tej szybkości. Claude przestał tym kręcić, choć z pewnym ociąganiem. Sam teŜ świetnie się bawił.
106
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie ChociaŜ Hunter zlekcewaŜył moje ostrzeŜenie to wiedziałam, Ŝe czuł ulgę. Uściskał Claude’a, kiedy Claude powiedział mu, Ŝe musi jechać do Monroe po to, Ŝeby otworzyć swój klub. – Co to za klub? – zapytał Hunter, a ja musiałam wymownie spojrzeć na Claude’a i oczyścić swój umysł z myśli. - Do zobaczenia później, mistrzu –powiedział wróŜ do dziecka i odwzajemnił uścisk. To był czas na wczesny lunch, więc zabrałam Huntera do McDonalds’a, Ŝeby zrobić mu przyjemność. Jego tata nie wspominał o zakazie fast foodu i pomyślałam, Ŝe raz mogę go zabrać. Hunterowi podobał się jego Happy Meal, jeździł zabawką-samochodzikiem z zestawu po stole, aŜ mnie tym całkiem zmęczył, a potem chciał iść do kącika zabaw. Siedziałam na ławce i patrzyłam na niego mając nadzieję, Ŝe podobają mu się tunele, a zjeŜdŜalnia zajmie go na dłuŜej, niŜ dodatkowe dziesięć minut. Wtedy przyszła jakaś kobieta z chłopcem w wieku Huntera. ChociaŜ praktycznie na bieŜąco słyszałam od niej złowrogi basowy łoskot bębnów, wkleiłem uśmiech na twarz z nadzieją na lepsze. Po kilku sekundach uwaŜnej obserwacji nawzajem, dwaj chłopcy zaczęli razem krzyczeć i biegać dookoła małego placu zabaw, więc się ostroŜnie odpręŜyłam. Posłałam uśmiech mamie, ale była pogrąŜona w myślach i nie musiałam w nich czytać, Ŝeby zobaczyć, Ŝe miała kiepski poranek. Okryłam, Ŝe popsuła jej się suszarka i nie było jej stać na kolejną, przez co najmniej dwa miesiące. - Czy to pani najmłodszy? – zapytałam starając się wyglądać na wesołą i zaciekawioną. - Tak, najmłodszy z czwórki – powiedziała, co naświetliło mi jej desperację z powodu suszarki. – Reszta jest teraz na treningu Małej Ligi baseballowej. – Niedługo będą wakacje i będą w domu przez trzy miesiące. Och. Skończyły mi się rzeczy, które mogłabym powiedzieć. Mój niechciany kompan zatopił się w swoich ponurych myślach, a ja starałam się trzymać od nich z daleka. To było wyzwanie, poniewaŜ była jak czarna dziura nieszczęśliwych myśli, która wsysała mnie do środka. Hunter podszedł i stanął przed nią zafascynowany przyglądając się z otwartą buzią. - Witaj – powiedziała kobieta z duŜym wysiłkiem. - Czy naprawdę chcesz uciec? – zapytał. To był zdecydowanie moment z gatunku „o cholera”. - Hunter, musimy juŜ iść – powiedziałam szybko. – Chodź juŜ. Jesteśmy spóźnieni, bardzo spóźnieni! – Podniosłam do góry Huntera i wyniosłam go stamtąd, chociaŜ wił się i wierzgał w proteście (był równieŜ duŜo cięŜszy niŜ wyglądał). Kopnął mnie nawet w udo tak, Ŝe prawie go wypuściłam.
107
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Matka z placu zabaw patrzyła za nami z otwartymi ustami, a jej mały synek przyszedł i stanął przed nią zdziwiony, dlaczego jego towarzysz zabawy tak nagle go opuścił. - Dobrze się bawiłem! – krzyknął Hunter. – Czemu musimy juŜ iść? Spojrzałam mu prosto w oczy. - Hunter, bądź cicho do czasu, aŜ znajdziemy się w samochodzie – powiedziałam i miałam na myśli kaŜde słowo. Niesienie go przez całą restaurację, podczas gdy krzyczał i przykuwał uwagę wszystkich, nie było najprzyjemniejsze. ZauwaŜyłam kilka znajomych osób, więc później będę musiała odpowiedzieć na parę pytań. To nie była wina Huntera, ale nie czułam się przez to wcale lepiej. Kiedy w samochodzie zapięłam mu pas bezpieczeństwa, zorientowałam się, Ŝe pozwoliłam mu się za bardzo zmęczyć i za bardzo podekscytować, więc zapisałam sobie w pamięci, Ŝeby nigdy nie powtórzyć tego błędu. Czułam, jak jego umysł praktycznie skacze z dołu do góry. Hunter patrzył na mnie jakbym złamała mu serce. - Dobrze się bawiłem – powiedział znowu. - Ten chłopiec był moim przyjacielem. Odwróciłam się, Ŝeby spojrzeć na jego twarz. - Hunter, powiedziałeś coś jego mamie, co dało jej do zrozumienia, Ŝe jesteś inny. Patrzył na tyle realistycznie, Ŝeby przyznać, Ŝe mówiłam prawdę. - Była naprawdę zła - wymamrotał. - Mamy zostawiają swoje dzieci. Jego własna matka go zostawiła. Przez chwilę myślałam, co mogę powiedzieć. Postanowiłam zignorować ten mroczny temat. Hadley zostawiła Remy’ego i Huntera, a teraz nie Ŝyła i juŜ nie wróci. Takie były fakty. Nie było nic, co mogłam zrobić, Ŝeby to zmienić. Remy chciał, Ŝebym pomogła Hunterowi przeŜyć resztę jego Ŝycia. - Hunter, to jest trudne, ja wiem. Ja teŜ przez to przeszłam. Mogłeś usłyszeć, co myślała sobie ta mama, a potem powiedziałeś to na głos. - Ale ona to mówiła! W swojej głowie! - Ale nie na głos. - Ona to mówiła. - W swojej głowie. – Teraz juŜ był uparty. - Hunter, jesteś bardzo młodym człowiekiem. Ale Ŝeby ułatwić sobie Ŝycie musisz zacząć myśleć, zanim coś powiesz. Oczy Huntera były wielkie i pełne łez.
108
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Musisz myśleć i trzymać buzię na kłódkę. Dwie wielkie łzy spłynęły mu po policzkach. O, matko święta. - Nie moŜesz pytać ludzi o coś, co usłyszałeś w ich myślach. Pamiętasz, jak rozmawialiśmy o prywatności? Kiwnął głową niepewnie a potem znowu z większą energią. Pamiętał. - Ludzie dorośli i dzieci będą zdenerwowani z twojego powodu, jeśli dowiedzą się, Ŝe moŜesz czytać w ich myślach, poniewaŜ myśli ludzi są ich prywatną sprawą. Nie chciałbyś, Ŝeby ktoś ci powiedział, Ŝe myślisz o tym, jak bardzo chce ci się siusiu. Hunter spojrzał na mnie. - Widzisz? To nie jest fajne, prawda? - Nie – powiedział niechętnie. - Chcę, Ŝebyś dorastał najnormalniej, jak tylko się da – powiedziałam. – Dorastanie, mając takie warunki, jest trudne. Znasz jakieś dziecko z problemem, który wszyscy widzą? Po minucie skinął. - Jenny Vasco – powiedział. – Ona ma na twarzy duŜe znamię. - To taka sama rzecz, z tym, Ŝe ty moŜesz ukryć swoją inność, a Jenny nie – powiedziałam. Współczułam Jenny Vasco. Uczenie małego dziecka, Ŝe powinno być ciche i skryte wydawało się czymś niewłaściwym, ale świat nie był gotowy na czytającego w myślach pięciolatka i prawdopodobnie nigdy nie będzie. Czułam się jak zła czarownica, kiedy patrzyłam na jego nieszczęśliwą, zapłakaną twarz. - Wrócimy do domu i poczytamy ksiąŜeczkę – powiedziałam. - Jesteś na mnie zła, ciociu Sookie? – powiedział lekko łkając. - Nie – powiedziałam, chociaŜ nie byłam zadowolona z kopniaka. PoniewaŜ sam to wiedział, nie wspominałam mu o tym. – Nie podoba mi się, Ŝe mnie kopnąłeś, Hunter, ale juŜ nie jestem zła. Jestem naprawdę zła na resztę świata, poniewaŜ jest ci na nim cięŜko. Całą drogę do domu był cicho. Weszliśmy do środka i jak tylko odwiedził toaletę, usiedliśmy na kanapie. Wybrał kilka ksiąŜek ze stosu, który miałam. Zanim skończyłam czytać The Poky Little Puppy, Hunter zasnął. Delikatnie połoŜyłam go na kanapie, zdjęłam mu buty i wzięłam swoją ksiąŜkę. Czytałam podczas jego drzemki. Od czasu do czasu odrywałam się, Ŝeby wykonać jakieś drobne czynności. Hunter spał przez prawie dwie godziny. Był to dla mnie niesamowicie spokojny czas, chociaŜ jeśli bym nie spędziła z Hunterem całego dnia, mógłby być po prostu nudny.
109
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Po nastawieniu pralki i powrocie na paluszkach do salonu stanęłam nad śpiącym chłopcem i spojrzałam w dół. Gdybym miała dziecko, czy miałoby ten sam problem, co Hunter? Mam nadzieję, Ŝe nie. Oczywiście, jeśli Eric i ja będziemy kontynuować nasz związek, nigdy nie będę mieć dziecka. Chyba, Ŝe się poddam sztucznemu zapłodnieniu. Próbowałam sobie wyobrazić, jak pytam Erica, co myśli o tym, Ŝebym została zapłodniona przez nieznanego męŜczyznę i, wstyd powiedzieć, ale musiałam zdusić chichot. Eric w pewnych aspektach był bardzo nowoczesny. Lubił wygodę telefonu komórkowego, uwielbiał automatyczną bramę do garaŜu i lubił oglądać wiadomości w telewizji. Ale sztuczne zapłodnienie… nie sądzę. Słyszałam jego opinię na temat operacji plastycznych i mam silne przeczucie, Ŝe postrzegał to w tych samych kategoriach. - Co cię tak śmieszy, ciociu Sookie? – powiedział Hunter. - Nic waŜnego – powiedziałam. – Co powiesz na kilka plasterków jabłka i mleko? - Bez lodów? - CóŜ, zjadłeś na lunch hamburgera, frytki i napiłeś się coli. Myślę, Ŝe lepiej będzie jak poprzestaniemy na jabłku. Włączyłam Króla Lwa, kiedy przygotowywałam przekąskę dla Huntera, a on podczas jedzenia usiadł przed telewizorem. Hunter znudził się filmem (który oczywiście widział juŜ wcześniej) w jego połowie, więc potem nauczyłam go grać w Candy Land. Wygrał za pierwszym razem. Kiedy graliśmy drugi raz, ktoś zapukał do drzwi. - Tatuś! - wrzasnął Hunter i rzucił się do drzwi. Zanim zdołałam go zatrzymać, otworzył drzwi. Ucieszyłam się, kiedy okazało się, kim jest gość, poniewaŜ przeŜyłam chwilę grozy. Remy stał tam w koszuli, spodniach od garnituru i wypolerowanych pantoflach. Wyglądał jak inny człowiek. Śmiał się do Huntera jakby nie widział go przez kilka dni. Po chwili chłopiec był u niego na rękach. To była urocza scena. Uściskali się mocno. Miałam w gardle małą gulę. W sekundę Hunter opowiadał Remy’emu o Candy Land i o McDonald’s oraz o Claudzie, a Remy słuchał uwaŜnie. Uśmiechnął się do mnie, Ŝeby dać znać, Ŝe zaraz się ze mną przywita, jak tylko przepływ informacji zwolni. - Synu, weź wszystkie swoje rzeczy. Niczego nie zostawiaj. - Remy pouczył swojego syna z szybkim uśmiechem w moją stronę. Hunter pognał na tył domu. - Było w porządku? – zapytał Remy, jak tylko Hunter się oddalił, Ŝeby tego nie słyszał. W pewnym sensie Hunter wszędzie słyszał. - Tak sądzę. Był taki grzeczny – powiedziałam pilnując, Ŝeby zostawić incydent z kopniakiem dla siebie. – Mieliśmy mały problem na placu zabaw w McDonald’s, ale to doprowadziło do pouczającej rozmowy.
110
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Remy wyglądał jakby coś cięŜkiego spadło mu na ramiona. - Przepraszam za to – powiedział, a ja mogłam, cóŜ, ugryźć się w język. - To nie było nic nadzwyczajnego, to była jedna z rzeczy, dla których go tu przywiozłeś, Ŝebym mogła mu pomóc – powiedziałam. – Nie martw się tym. Mój kuzyn, Claude, tu był i bawił się z Hunterem w parku, chociaŜ, oczywiście, ja teŜ tam byłam cały czas. – Nie chciałam, Ŝeby Remy pomyślał, Ŝe zostawił Huntera z jakąś starszą osobą. Próbowałam sobie przypomnieć, co jeszcze mogę powiedzieć zaniepokojonemu ojcu. – Ładnie zjadł i dobrze spał. Tylko niedostatecznie długo – powiedziałam, a Remy się zaśmiał. - Znam to - powiedział. Zaczęłam mówić Remy’emu, Ŝe Eric śpi w szafie i Ŝe Hunter widział go przez kilka minut, ale miałam niejasne przeczucie, Ŝe mogłoby być o jednego męŜczyznę za wiele. JuŜ przedstawiłam postać Clauda, ale Remy nie był zbyt zachwycony słysząc o nim. Typowa reakcja ojcowska, jak sądzę. - Czy na pogrzebie było ok? śadnych niespodzianek w ostatniej chwili? – Nigdy nie wiadomo, o co moŜna zapytać w związku z pogrzebem. - Nikt nie rzucił się do grobu, ani nie zemdlał – powiedział Remy. – To wszystko, na co moŜna liczyć. Kila potyczek przy obiedzie, po których dzieciaki chciały zapakować się do swoich furgonetek i od razu odjechać. Skinęłam. Przez te wszystkie lata słyszałam juŜ wiele nieprzyjemnych myśli na temat spadków, a sama miałam problem z Jasonem po tym, jak umarła babcia. - Ludzie nie zawsze prezentują swoją najmilszą twarz, kiedy przychodzi do podziału majątku - powiedziałam. Zaoferowałam drinka Remy’emu, ale z uśmiechem podziękował. Najwyraźniej był gotowy, Ŝeby zostać sam ze swoim synem i zasypywał mnie pytaniami o maniery Huntera, które mogłam pochwalić i nawyki Ŝywieniowe, które równieŜ podziwiałam. Hunter nie był wybrednym dzieckiem, co mi się w nim podobało. W ciągu kilku minut Hunter wrócił do salonu ze wszystkim swoimi rzeczami, chociaŜ po szybkim sprawdzeniu znalazłam jeszcze dwa klocki Duplo, które uszły jego uwadze. PoniewaŜ tak polubił The Poky Little Puppy, wsadziłam mu ksiąŜeczkę do plecaka, Ŝeby cieszył się nią w domu. Po jeszcze kilku podziękowaniach i niespodziewanym uścisku od Huntera, pojechali. Obserwowałam, jak stara cięŜarówka Remy’ego opuszcza mój podjazd. Dom zdawał się być dziwnie pusty.
111
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Oczywiście Eric spał pod nim, ale był martwy jeszcze przez kilka godzin i wiedziałam, Ŝe mogę go obudzić tylko w wyjątkowych okolicznościach. Niektóre wampiry nie mogą budzić się w dzień, nawet gdyby wybuchł poŜar. Odepchnęłam wspomnienia z dala od siebie, poniewaŜ przyprawiały mnie o dreszcze. Spojrzałam na zegarek. Miałam przed sobą jeszcze kawałek słonecznego popołudnia i to był mój wolny dzień. LeŜałam na starym leŜaku w moim czarno-białym bikini, zanim ktoś mógłby powiedzieć „kąpiele słoneczne nie są dla ciebie dobre”. Tłum. madzialilka
112
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Rozdział siódmy Minutę po zachodzie słońca Eric wyszedł ze schowka w szafie. Podniósł mnie i pocałował. JuŜ podgrzałam dla niego jakiegoś TrueBlooda. Skrzywił się, ale mimo to go wypił. - Kim jest to dziecko? - zapytał. - Syn Hadley - powiedziałam. Eric spotkał Hadley, kiedy była z Sophie-Anne Leclerq, teraz definitywnie martwej Królowej Luizjany. - Poślubiła śmiertelnika? - Tak, zanim spotkała Sophie-Anne - powiedziałam. - Bardzo miłego faceta, nazywa się Remy Savoy - powiedziałam. - To jego zapach masz na sobie? Poza zapachem jakiegoś wróŜa? Uh-oh. - Tak, Remy przyjechał po południu po Huntera. Chłopiec został u mnie, poniewaŜ Remy pojechał na pogrzeb. UwaŜał, Ŝe to niezbyt dobre miejsce dla dziecka. - Nie wspomniałam o małym problemie Huntera. Im mniej osób o nim wiedziało, tym lepiej, wliczając w to Erica. - I? - Chciałam ci o tym powiedzieć później - powiedziałam. - Chodzi o mojego kuzyna Claude’a? Eric pokiwał głową. - Chciał zostać tu przez jakiś czas, poniewaŜ czuje się samotny po śmierci siostry. - Pozwoliłaś męŜczyźnie ze sobą zamieszkać. - Eric nie brzmiał jakby był rozdraŜniony, bardziej jakby próbował kontrolować swój gniew, jeŜeli wiecie co mam na myśli. Jak na razie w jego głosie dało się wyczuć jedynie zaląŜek złości. - Uwierz mi, nie interesuje się mną jako kobietą - powiedziałam, chociaŜ poczułam się winna na wspomnienie jego nachodzącego mnie w łazience. - Woli chłopców. - ZauwaŜyłem, Ŝe wiesz, jak naleŜy postąpić z wróŜką, która sprawia kłopoty - powiedział Eric po dłuŜszej pauzie. JuŜ wcześniej zabiłam wróŜkę. Nie chciałam, aby mi o tym przypominano. - Tak - powiedziałam. - I jeŜeli to sprawi, Ŝe poczujesz się lepiej, to przy moim łóŜku będę trzymała pistolet nabity sokiem cytrynowym. - Sok z cytryn i Ŝelazo to słabości wróŜek. - Tak, będę wtedy spokojniejszy - odpowiedział Eric. - Czy to Claude’a Heidi wyczuła na twoim terenie? Wiem, Ŝe się tym martwisz i jest to jedna z przyczyn, dla której przybyłem tutaj wczorajszej nocy. - Działanie więzi krwi.
113
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Powiedziała, Ŝe Ŝadna z wróŜek, które śledziła, nie był Claude’em - odrzekłam. I to naprawdę mnie martwi, ale… - Mnie takŜe to martwi. - Eric spojrzał na pustą butelkę TrueBlooda i dodał: - Sookie, są sprawy, o których musisz wiedzieć. - Ech - Miałam powiedzieć mu o świeŜym trupie. Byłam pewna, Ŝe będzie zamierzał przeprowadzić dyskusję na temat ciała, jeśli Heidi o nim wspomniała. Było to dla mnie naprawdę waŜne. I mogłam wyglądać na lekko rozgniewaną, poniewaŜ mi przerwał. Eric posłał mi ostre spojrzenie. W porządku, byłam w błędzie, przepraszam. Powinnam tęsknić za byciem całkowicie doinformowaną, co mogłoby mi pomóc poruszać się po polu minowym wampirzej polityki. Były noce, kiedy byłabym zachwycona mogąc dowiedzieć się czegoś o Ŝyciu mojego chłopaka. Ale dziś, po całodziennym dniu napięcia związanego z opieką nad Hunterem, jedyną rzeczą, jaką chciałam było (ponownie przepraszam) przeprowadzenie rozmowy o ciele znalezionym w lesie, a następnie miałam nadzieję, Ŝe będziemy się pieprzyć. Zwykle Eric trzymał się tego programu. Ale najwidoczniej nie dziś. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy stole w kuchni. Próbowałam nie westchnąć głośno. - Pamiętasz szczyt w Rhodes i to, jakie stany zostały na niego zaproszone? - zaczął Eric. Przytaknęłam. Nie zabrzmiało to obiecująco. Mój trup był sprawą bardziej pilną. Nie wspominając o seksie. - Ryzykowaliśmy przemieszczanie się, odkrywanie Nowego Świata. Biali śmiertelnicy takŜe migrowali, byliśmy pierwszymi odkrywcami, duŜa grupa naszych zwołała zebranie chcąc podzielić świat w celu efektywniejszego zarządzania naszą populacją. - Były tu jakieś rodzime Amerykańskie wampiry, kiedy przybyliście na te ziemie? Hej, braliście udział w ekspedycji Leifa Erikssona8? - Nie, nie moje pokolenie. To było dziwne, ale znaleźliśmy tam kilku rodzimych wampirów. RóŜnili się od nas na wiele sposobów. Teraz było to nawet interesujące, ale nadal chciałam powiedzieć Ericowi, aby się nie zatrzymywał i nie wyjaśniał szczegółów.
8
Leif Eriksson, Leif Szczęśliwy był wikingiem, synem Eryka Rudego, islandzkiego banity i załoŜyciela normańskich osad na Grenlandii. Saga Grendlandczyków mówi, Ŝe ok. roku 1002 Leif wyruszył na zachód szlakiem Bjarniego. Pierwszy ląd, który napotkał, był pokryty kamiennymi płytami, dlatego nazwał go Helluland (kamienna kraina), co jest prawdopodobnie dzisiejszą Ziemią Baffina. Następnie dopłynął do lesistego lądu z białymi plaŜami, który nazwał Markland (lesista kraina), będącego przypuszczalnie półwyspem Labrador.
114
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Na pierwszym spotkaniu, około trzysta lat temu, zaistniało wiele punktów spornych. - Eric mówił to bardzo, bardzo powaŜnie. - Nie, naprawdę? – Sprzeczki pomiędzy wampirami? Mogłam się zanudzić. Nie wyczuł mojego sarkazmu. Uniósł swoje blond brwi, jakby chciał powiedzieć: - Mogę mówić dalej i przejść do rzeczy, czy raczej zamierzasz mnie zasmucić? Wykonałam gest w stylu: - Nie zatrzymuj się. - Zamiast pozostać przy podziale, jaki mieli juŜ ludzie, zawarliśmy jakąś część południa i północy kraju w kaŜdej z wyznaczonych części. Sądziliśmy, Ŝe to pomoŜe zgromadzić razem w jednym miejscu róŜne grupy. Więc część wysunięta najdalej na wschód została przeznaczona rodzimym Amerykanom, są to głównie stany przybrzeŜne, została nazwana Klanem Moshup, a jej symbolem stał się wieloryb. Okej, w tym momencie trochę mnie zadziwił. - Sprawdź w Internecie - powiedział Eric niecierpliwie. - Nasz klan, stany, które zebrały się w Rhodes, to Amun, nazwa pochodzi od boga egipskiego. A naszym symbolem jest pióro, poniewaŜ Amun nosił przybrane piórami nakrycie głowy. Pamiętasz, Ŝe mieliśmy małe zatyczki z piór? Ach. Nie. Potrząsnęłam głową. - No cóŜ, to był trudny szczyt - ustąpił Eric. Z bombą, eksplozją i tym wszystkim. - Wschód to Zeus, rzymski bóg i, oczywiście, symbolem klanu jest piorun. - Pewnie - pokiwałam głową z głębokim zrozumieniem. Eric mógł wyczuć, Ŝe nie do końca jestem w temacie, do teraz. Posłał mi surowe spojrzenie. - Sookie, to waŜne. Jako moja Ŝona musisz to wiedzieć. Nie zamierzałam tego zrozumieć dziś w nocy. - Okej, mów dalej - powiedziałam. - Czwarty klan, Zachodnie WybrzeŜe, nazwano Narayana, nazwa boga Hindusów. Symbolem klanu stało się oko, poniewaŜ Narayana utworzył słońce i księŜyc ze swoich oczu.
115
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Myślałam o rzeczach, o które chciałam zapytać, na przykład “Kto, do cholery, wybrał te głupie imiona?”. Ale kiedy juŜ pytania przeszły przez mój wewnętrzny cenzor, kaŜde kolejne wyraŜało większe rozdraŜnienie. W końcu powiedziałam: - Ale na szczycie w Rhodes były inne wampiry, mam na myśli to, iŜ był to szczyt Klanu Amun, a były tam wampiry z Klanu Zeusa, prawda? - Tak, dobrze! Na szczytach mogą przebywać goście, jeśli są jakoś powiązani z tematem, który ma być poruszony. Albo kiedy są zaangaŜowani w sprawę przeciwko komuś z klanu. Lub jeśli mają zamiar poślubić kogoś w czasie szczytu. - ZmruŜył oczy z aprobatą. MoŜe jednak Narayana utworzył słońce z jego oczu, pomyślałam. Uśmiechnęłam się. - Rozumiem - powiedziałam. - Więc jak Felipe zdobył Luizjanę, która jest w Amun, a… eh, i Nevadę będącą w Narayanie lub Zeusie? - Narayanie. Zajął Luizjanę, poniewaŜ nie bał się Sophie-Anne, jak reszta. Zaplanował wszystko, a po uzyskaniu zgody władców… forum… Klanu Narayana, szybko i precyzyjnie wprowadził plan w Ŝycie. - Musiał przedstawić swój plan, zanim nas zaatakował? - W ten sposób to funkcjonuje. Królowie i królowe Narayany nie chcieli, aby ich terytorium osłabło, kiedy Felipe by przegrał, a wtedy Sophie-Anne mogłaby zająć Nevadę. Musiał więc dokładnie przeanalizować swój plan. - A nie sądzili, Ŝe my moglibyśmy chcieć się wypowiedzieć na temat tego planu? - To nie było ich zmartwienie. Jeśli byliśmy na tyle osłabieni, aby zostać przejęci, to staliśmy się soczystym kąskiem. Sophie-Anne była dobrym przywódcą, bardzo szanowanym. Z powodu jej niepełnosprawności Felipe stwierdził, Ŝe jesteśmy wystarczająco słabi, aby nas zaatakować. Zastępca Stana w Teksasie rządził nim przez ten czas, poniewaŜ Stan został zraniony w Rhodes. CięŜko było mu zajmować się Teksasem. - Skąd wiedzieli o stanie zdrowia Sophie-Anne? I o tym, w jakim stanie jest Stan? - Szpiedzy. Wszyscy szpiegujemy siebie wzajemnie. - Eric wzruszył ramionami. (Wielka sprawa. Szpiedzy.) - Co, jeśli któryś z rządzących z Narayany był winny Sophie-Anne przysługę i uprzedziłby ją co do zamachu? - Pewnie niektórzy z nich rozwaŜali taką moŜliwość. Ale poniewaŜ Sophie-Anne była powaŜnie ranna, przypuszczam, Ŝe stwierdzili iŜ Felipe ma większe szanse. To było przeraŜające. - Jak ty moŜesz komuś zaufać? - Nie robię tego. Są tylko dwa wyjątki. Ty i Pam.
116
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Oh - powiedziałam. Próbowałam sobie wyobrazić, jak się musi czuć. - To okropne, Eric. Myślałam, Ŝe zlekcewaŜył mnie. Ale zamiast tego, przyjrzał mi się powaŜnie. - Zgadzam się, to nie jest dobre. - Wiesz, kto jest szpiegiem na Obszarze Piątym? - Oczywiście, Felicia. Jest słaba, więc sekretem nie jest fakt, Ŝe została przez kogoś opłacona. MoŜe przez Stana z Teksasu lub Freyda z Oklahomy. - Nie znam Freyda. - Spotkałam Stana. – Teksas jest w Zeusie, czy Amunie? Eric rozpromienił się. Byłam jego ulubioną uczennicą. - Zeusie - powiedział. - Ale Stan musiał być na szczycie, poniewaŜ proponował, aby wkroczyć wraz z Missisipi w rozwój resortu. - Z pewnością zapłacił za to - powiedziałam. - Jeśli oni mają szpiegów, to my takŜe, nieprawdaŜ? - Oczywiście. - Kto? Czy zapomniałam o kimś? - Spotkałaś Rasula w Nowym Orleanie, czyŜ nie? Pokiwałam głową. Rasul pochodził z Bliskiego wschodu i miał poczucie humoru. - Przetrwał zamach stanu? - Tak, poniewaŜ zgodził się szpiegować dla Victora i, w konsekwencji, dla Felipe. Wysłali go do Michigan. - Michigan? - Jest tam duŜa enklawa Arabów, więc Rasul będzie doskonale pasował. Powiedzieli im, Ŝe uciekł przed zamachem stanu - Eric zamilkł. - Wiesz, Ŝe jeŜeli komuś o tym powiesz, to on będzie martwy. - Oh, hmm. Nie powiem o tym nikomu. Po pierwsze, fakt, Ŝe nazywasz swój kawałek Ameryki imieniem boga jest… - potrząsnęłam głową. Naprawdę jakieś. Nie byłam pewna, jak to nazwać. Dumne? Głupie? Dziwaczne? - Z drugiej strony, polubiłam Rasula. - I pomyślałam, Ŝe to było cholernie inteligentne, aby wydostać się spod ręki Victora, nie waŜne, co zgodził się zrobić. - Dlaczego mówisz mi to wszystko, tak nagle?
117
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Stwierdziłem, Ŝe powinnaś wiedzieć, co się dzieje wokół ciebie, moja kochana. - Eric nigdy nie był bardziej powaŜny. - Ostatniej nocy, kiedy pracowałem, zauwaŜyłem, Ŝe mogłaś sporo wycierpieć przez swoją nieświadomość. Pam zgodziła się z tym. Stwierdziła, Ŝe powinnaś dowiedzieć się, jak funkcjonuje nasza hierarchia. Ale ja uwaŜałem, Ŝe ta wiedza będzie dla ciebie cięŜarem, a miałaś juŜ wystarczająco duŜo problemów. Pam przypomniała mi, Ŝe ta niewiedza mogła cię zabić. Jesteś dla mnie zbyt waŜna, aby to się powtórzyło. Pomyślałam, Ŝe naprawdę polubiłam tę niewiedzę i nic by się nie stało, gdyby tak pozostało. Potem skarciłam samą siebie. Eric rzeczywiście próbował wtajemniczyć mnie w swoje Ŝycie, wraz z jego zaletami i wadami. I próbował pomóc mi się zaaklimatyzować w jego świecie, poniewaŜ uwaŜał, Ŝe jestem jego częścią. Próbowałam cieszyć się z tego. Ostatecznie powiedziałam: - Dzięki - spróbowałam sformułować jakieś inteligentne pytania, które mogłabym zadać. Mm, okej. Więc królowie i królowe jednego klanu kaŜdego stanu spotykają się razem, aby podejmować decyzje, wiązać się, czy co tam jeszcze, co dwa lata? Eric popatrzył na mnie ostroŜnie. Mógł powiedzieć, Ŝe nie wszystko było w porządku. - Tak - powiedział. - Chyba, Ŝe zdarzy się coś niespodziewanego, wtedy mamy dodatkowe zebranie. KaŜdy stan nie stanowi oddzielnego królestwa. Na przykład, mamy władcę Nowego Jorku i innego władcę reszty stanu. Floryda teŜ jest podzielona. - Dlaczego? - wróciłam do wcześniejszej rozmowy. RozwaŜyłam to. - DuŜo turystów. Łatwa zdobycz. Wiele wampirów. Eric przytaknął. - Kalifornię podzielono na trzy części: Kalifornia Sacramento, Kalifornia San Jose i Kalifornia Los Angeles. Lub mogło to pójść takŜe w drugą stronę, Północna i Południowa Dakota stała się jednym królestwem, poniewaŜ populacja była zbyt mała. Próbowałam spojrzeć na to wszystko oczami wampira. Tam było więcej lwów wśród gazel tłoczących się wokół wodopoju. Mniej zdobyczy, mniej drapieŜników. - Jak interesy… powiedzmy, Amunu… są załatwiane pomiędzy tymi dwurocznymi spotkaniami? - Musieli się jakoś porozumiewać. - Głównie powiadomienia pozostawiane są na forach, portalach. JeŜeli musimy porozmawiać z kimś osobiście, spotykają się szeryfowie lub ich bezpośredni podwładni, zaleŜnie od sytuacji. Jeśli przykładowo pokłóciłbym się z wampirem będącym pod zwierzchnictwem innego szeryfa, po prostu musiałbym zadzwonić do tego szeryfa i jeśli on nie mógłby się ze mną spotkać osobiście, to wtedy mój zastępca spotyka się z jego. - A jeŜeli to nie podziała? - Spór zostaje rozwiązany nieco wyŜej, na szczycie. Pomiędzy uroczystymi spotkaniami organizowane są nieformalne zebrania, bez nadzwyczajnych przygotowań i zabaw. Miałam kilka pytań, ale były one z rodzaju “co, jeśli...?” i nie odczuwałam jakiejś natychmiastowej potrzeby, aby poznać na nie odpowiedzi.
118
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Okej - powiedziałam. - CóŜ, to było naprawdę interesujące. - Nie wyglądasz na zainteresowaną, tylko poirytowaną. - To nie jest to, czego się spodziewałam, kiedy odkryłam, Ŝe śpisz w tym domu. - Czego się spodziewałaś? - Sądziłam, Ŝe jesteś tutaj, poniewaŜ nie moŜesz czekać ani chwili dłuŜej, aby uprawiać ze mną ekscytujący seks. - I do diabła ze zwłoką, choćby na chwilę. - Mówię ci te rzeczy dla twojego dobra - powiedział Eric trzeźwo. - Jakkolwiek, juŜ skończyłem. Jestem gotowy, aby uprawiać z tobą seks i z pewnością będzie on ekscytujący. - Zaczynamy więc pogoń, kochany. Poruszając się zbyt szybko, abym mogła mu dorównać, Eric zdjął koszulę, a kiedy podziwiałam ten widok, reszta rzeczy podzieliła jej los. - Mam cię gonić? - zapytał, jego kły były juŜ widoczne. Byłam w połowie drogi do salonu, kiedy złapał mnie. Zaniósł mnie z powrotem do sypialni. Było świetnie. Jeśli męczył mnie niepokój, to z powodzeniem został stłumiony na czterdzieści pięć minut. Eric leŜał podparty na łokciu, jego druga ręka gładziła mnie po brzuchu. Kiedy zaprotestowałam, tłumacząc mu, Ŝe mój brzuch nie jest dość płaski, roześmiał się serdecznie. - Chcesz, Ŝeby była z ciebie sama skóra i kości? - zapytał absolutnie powaŜnie. - Nie chcę się zranić o wystające kości kobiety, z którą sypiam. To sprawiło, ze poczułam się lepiej. O wiele lepiej po tych słowach, niŜ wszystkich innych, które powiedział mi do tej pory. - Czy kobiety… kobiety miały bardziej okrągłe kształty, kiedy byłeś człowiekiem? zapytałam. - Nie zawsze mogliśmy sami zadecydować o tym, jaka będzie nasza tusza - powiedział Eric oschle. - W złych czasach była z nas tylko skóra i kości. W tych dobrych czasach jedliśmy, kiedy mogliśmy. Zawstydziłam się. - Przepraszam. - To cudowny wiek do Ŝycia - powiedział Eric. - MoŜesz dostać jedzenie, kiedy będziesz chciał. - JeŜeli masz pieniądze, aby za nie zapłacić. - Oh, moŜesz je ukraść - powiedział. - Chodzi o to, Ŝe jest w zasięgu ręki.
119
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Nie w Afryce. - Wiem, Ŝe ludzie wciąŜ głodują w róŜnych częściach świata. Ale prędzej czy później tak nie będzie. Zacznie się właśnie tu. Wyczułam to optymistyczne rozbawienie. - Naprawdę tak myślisz? - Tak - powiedział po prostu. - Spleciesz moje włosy w warkocz? Zrobisz to, Sookie? Trzymałam moją szczotkę do włosów i gumkę. MoŜe to głupie, ale naprawdę lubiłam to robić. Eric siedział przed moją toaletką, narzuciłam rzecz, którą mi podarował, piękną brzoskwiniowo-białą jedwabną koszulę nocną. Zaczęłam czesać długie włosy Erica. Kiedy powiedział, Ŝe wszystko mu jedno, nabrałam na dłonie trochę Ŝelu i przylizałam mu włosy do tyłu. Nie powinno być więcej niesfornych kosmyków. Cały czas plotłam najlepszy warkocz, jaki potrafiłam, a następnie spięłam włosy gumką tuŜ przy końcu. Bez włosów unoszących się wokoło jego twarzy, Eric wyglądał sroŜej, ale po prostu był bardziej przystojny. Westchnęłam. - Co oznaczał ten dźwięk? - zapytał obracając się i obserwując uwaŜnie z kaŜdej strony w lustrze. - Nie podoba ci się rezultat? - Wyglądasz świetnie - powiedziałam i chciałam cos dodać. Tyle, Ŝe fakt, iŜ moŜe oskarŜyć mnie o fałszywą skromność powstrzymał mnie przed mówieniem. - Co ze mną zrobisz? - Teraz rozczeszę ci włosy. Cos we mnie pękło. W noc, kiedy pierwszy raz uprawiałam seks, Bill czesał moje włosy aŜ do momentu, kiedy nasze odczucia zamieniły się w zupełnie coś innego. - Nie, dziękuję - powiedziałam szybko. Zdałam sobie sprawę, Ŝe czuję się bardzo dziwnie. Eric poruszył się i spojrzał na mnie. - Co cię niepokoi, Sookie? - Hej, co się wydarzyło na Alasce i Hawajach? - zapytałam. Ciągle trzymałam szczotkę w dłoni i nie zdając sobie z tego sprawy upuściłam ją. Upadła na drewnianą podłogę. - O co chodzi? - Eric spojrzał na szczotkę, a następnie na moją twarz z takim samym zmieszaniem. - W jakim znalazły sie obszarze? Obydwa są w Nakamura? - Narajana. Nie. Alaskę wrzucono do jednego worka z Kanadą. Mają swój własny system. Hawaje mają autonomię.
120
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - To po prostu nie w porządku. - Byłam szczerze oburzona. Wtedy przypomniałam sobie, Ŝe coś bardzo waŜnego musiałam powiedzieć Ericowi. - Myślę, Ŝe Heidi złoŜyła ci raport po tym, jak była na mojej ziemi? Powiedziała ci o ciele? - Machnęłam mimowolnie ręką. Eric obserwował mnie, jego oczy były zwęŜone. - Teraz mówimy o Debbie Pelt. Jeśli naprawdę chcesz to przeniosę ją. Wzdrygnęłam się. Chciałam mu powiedzieć, Ŝe ciało było świeŜe. Zaczęłam, ale jakoś miałam problemy ze sformułowaniem zdania. Czułam się dziwnie. Eric przechylił głowę, wzrok skupił na mojej twarzy. - Zachowujesz się bardzo dziwnie, Sookie. - Myślisz, Ŝe Alcide mógłby po zapachu rozpoznać, czy jest to ciało Debbie? - zapytałam. Co jest ze mną nie tak? - Nie moŜe tego zrobić po zapachu - powiedział. - Ciało jest ciałem. Nie zachowuje zapachu charakterystycznego dla danej osoby, szczególnie, kiedy juŜ dość długo się rozkłada. Tak bardzo się martwisz o to, co myśli Alcide? - Nie bardziej, niŜ zazwyczaj - powiedziałam. - Hej, słyszałam dziś w radiu, Ŝe jeden z senatorów z Oklahoma okazał się wilkołakiem. Powiedział, Ŝe pewna agencja rządowa zarejestruje dzień, kiedy zaczną oni śledzić zimne, martwe ciała z kłami. - UwaŜam, Ŝe wampiry na tym skorzystają - powiedział Eric z pewnym rodzajem satysfakcji. - Oczywiście, zdajemy sobie sprawę, Ŝe rząd chce nas jakoś śledzić. Wygląda to tak, Ŝe kiedy wilkołaki wygrają swoją walkę o wolność, będziemy mogli zrobić to samo. - Lepiej się ubierz - powiedziałam. Coś złego wkrótce się wydarzy, a Eric potrzebował ubrania. Obrócił się i przejrzał ostatni raz w lustrze. - W porządku - powiedział trochę zaskoczony. Nadal był nagi i wspaniały. Ale w tej chwili nie czułam się z tego powodu zadowolona. Byłam podenerwowana, coś zaniepokoiło mnie. Doświadczyłam tego dziwnego uczucia, jakby pająki pełzały po całym moim ciele. Nie wiedziałam, co mi się stało. Próbowałam mówić, ale stwierdziłam, Ŝe nie mogę. Wykonałam "przyśpieszający" gest. Eric posłał mi szybkie, zaniepokojone spojrzenie i bez słowa zaczął szukać ubrania. Znalazł spodnie i wciągnął je na siebie. Upadłam na podłogę, trzymając się obiema rękami za głowę. Pomyślałam, Ŝe czaszka odrywa się od mojego kręgosłupa. Krzyknęłam. Eric upuścił swoją koszulkę. - Czy moŜesz powiedzieć mi, co jest nie tak? - spytał, kucając przy mnie. - Ktoś nadchodzi - powiedziałam. - Czuję się tak dziwnie. Ktoś nadchodzi. Jest juŜ prawie tutaj. Ktoś posiadający twoją krew. Uświadomiłam sobie, Ŝe czułam się tak słabo juŜ wcześniej, kiedy stanęłam oko w oko ze stwórcą Billa, Loreną. Nie posiadałam więzi krwi z Billem, no nie takiej, jaką miałam z Ericem.
121
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Eric podniósł się szybciej, niŜ zdąŜyłabym mrugnąć, usłyszałam jak głośno wciąga powietrze. Zacisnął dłonie w pięści. Skuliłam się na łóŜku. Był pomiędzy mną, a otwartym oknem. Szybko pojęłam, Ŝe ktoś właśnie jest juŜ na zewnątrz. - Appius Livius Ocella - powiedział Eric. - Minęło ze sto lat. Najświętszy BoŜe. Stwórca Erica. Tłum. NightSun
122
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Rozdział ósmy Pomiędzy nogami Erica mogłam dostrzec męŜczyznę, przeraŜającego i umięśnionego, mającego ciemne oczy i włosy. Wiedziałam, Ŝe był niski, poniewaŜ mogłam dostrzec jedynie jego głowę i ramiona. Miał na sobie jeansy i koszulkę z nadrukiem Black Sabbath. Nie mogłam nic na to poradzić, zachichotałam. - Tęskniłeś za mną, Eric? - Rzymianin posiadał akcent, którego nie mogłam rozpoznać, miał zbyt wiele podkładów. - Ocella, to honor gościć cię tutaj - powiedział Eric. Zachichotałam donośniej. Eric kłamał. - Co się dzieje z moją Ŝoną? - zapytał. - Jej zmysły są zdezorientowane - powiedział starszy wampir. - Masz moją krew. Ona ma twoją krew. I jest tu takŜe moje drugie dziecko. Więź pomiędzy nami miesza jej uczucia i myśli. Bez jaj. - To jest mój nowy syn, Alexei - powiedział Appius Livius Ocella Ericowi. Spojrzałam pomiędzy nogami Erica. Nowy “syn” był chłopcem trzynasto-czternastoletnim. Oczywiście, cięŜko mi było dostrzec jego twarz. Zamarłam próbując nie reagować. - Brat - powiedział Eric w taki sposób, jakby witał się z nowym rodzeństwem. Te słowa były na poziomie i były chłodne. Zamierzałam wstać. Nie miałam zamiaru kucać ani chwili dłuŜej. Eric zepchnął mnie w bardzo małą przestrzeń pomiędzy łóŜkiem, a stolikiem od łóŜka i drzwiami od łazienki po mojej prawej stronie. Nie zmienił swojej postawy obronnej. - Przepraszam - powiedziałam z wysiłkiem, a Eric odstąpił pokazując mi przybyszów, został jednak pomiędzy mną a swoim stwórcą i chłopakiem. Wstałam z łóŜka na nogi, próbując utrzymać pionową postawę ciała. Ciągle czułam się zmęczona. Spojrzałam na ojca Erica, w jego ciemne oczy. Przez ułamek sekundy wydawał się być zaskoczony. - Eric, musisz podejść do przednich drzwi i ich wpuścić - powiedziałam. - Twierdzę, Ŝe nie potrzebują zaproszenia. - Eric, ona jest niezwykle rzadkim okazem - powiedział Ocella swoim dziwnie akcentowanym angielskim. - Gdzie ją znalazłeś? - Zapraszam was do środka, poniewaŜ ty jesteś ojcem Erica - powiedziałam. - Mogłabym po prostu zostawić was na zewnątrz. - Jeśli mój głos nie był dość silny, to przynajmniej nie brzmiałam na przeraŜoną.
123
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Ale moje dziecko jest w domu, jeśli on jest zaproszony, to ja teŜ. Nie jestem? - Ocella uniósł swoje ciemne, grube brwi. Jego nos… CóŜ, dobrze mogłam wiedzieć, dlaczego wymyślono termin “rzymski nos”. - Czekaliśmy z czystej uprzejmości. JuŜ mogliśmy dawno ukazać się w twojej sypialni. I po chwili byli juŜ w środku. Nie poczekali na odpowiedź. Zerknęłam na chłopca, którego twarz była całkiem jasna. Nie był staroŜytnym Rzymianinem. Nie był teŜ długowiecznym wampirem, wydawał się mieć domieszkę rasy germańskiej. Jego włosy były jasne i krótkie, równiutko przycięte. Miał niebieskie oczy. Kiedy wszedł do mojego domu, skłonił głowę. - Nazywasz się Alexei? - zapytałam. - Tak - powiedział jego stwórca, kiedy chłopak się nie odezwał. - Nazywa się Alexei Romanow. Choć chłopiec nie zagarował, Eric takŜe, to ja byłam przeraŜona. - Chyba nie… - powiedziałam do stwórcy Erica, który był mojego wzrostu. - Ty nie… - Próbowałem takŜe uratować jedną z jego sióstr, ale juŜ nie dało się jej wskrzesić powiedział Ocella ponuro. Jego zęby były białe i równe, ale brakowało jednego z lewej strony. Kiedy stracisz ząb będąc jeszcze człowiekiem, to po przemianie juŜ nie odrośnie. - Sookie, o co chodzi? - Eric po raz pierwszy nie był w temacie. - Romanowowie - powiedziałam cicho chcąc, aby chłopak stojący kilka jardów od nas mnie nie usłyszał. - Ostatnia rosyjska rodzina królewska. Dla Erica egzekucja Romanowów wykonana była jakby wczoraj i moŜe nie bardziej waŜna od innych śmierci, których był świadkiem w ciągu tysiąca lat jego Ŝycia. Ale zrozumiał, Ŝe jego stwórca dokonał czegoś niezwykłego. Przez kilka sekund patrzyłam na Ocella bez gniewu, bez strachu i zobaczyłam człowieka, który uwaŜał się za samotnego wygnańca i poszukiwał najbardziej odrzuconych “dzieci”, jakie mógłby znaleźć. - Eric był pierwszym wampirem, którego stworzyłeś? - zapytałam Ocella. Był speszony moim bezwstydnym nastawieniem. Eric miał bardziej zdecydowaną reakcję. PoniewaŜ wyczułam jego strach przed nim, zrozumiałam, Ŝe Eric musi zrobić cokolwiek, co Ocella mu nakaŜe. Przedtem było to abstrakcyjnym pojęciem. Teraz zdałam sobie sprawę, Ŝe jeśli Ocella rozkaŜe Ericowi mnie zabić, to Eric będzie musiał to zrobić. Rzymianin zadecydował się odpowiedzieć. - Tak, był pierwszym, którego udało mi się przemienić. Inni, których próbowałem przeprowadzić na tę stronę, umierali.
124
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - MoŜemy opuścić moją sypialnię i przejść do salonu? - zapytałam. - To nie jest najlepsze miejsce na przyjmowanie gości. - Widzicie? Próbowałam być grzeczna. - Przypuszczam, Ŝe tak - powiedział starszy wampir. - Alexei? Jak myślisz, gdzie jest salon? Alexei obrócił się i spojrzał we właściwym kierunku. - Więc tam pójdziemy, kochany - powiedział Ocella i Alexei skierował się tam. Miałam chwilę, aby spojrzeć na Erica i juŜ wiedziałam, Ŝe moja twarz wyraŜa pytanie: “O co, do cholery, tutaj chodzi?” Ale on wyglądał na ogłuszonego i bezradnego. Eric. Bezradny. Chyba zwariowałam. Kiedy o tym pomyślałam, poczułam obrzydzenie, poniewaŜ Alexei był dzieckiem, a ja byłam całkiem pewna, Ŝe Ocella nawiązał seksualną relację z chłopakiem, tak samo jak początkowo z Ericem. Ale nie byłam na tyle głupia i wiedziałam, Ŝe nie mogłabym tego przerwać i Ŝe jakikolwiek protest z mojej strony nie mógłby niczego zmienić. Faktycznie, nie do końca wiedziałam, czy Alexei chciałby, abym interweniowała, przypomniałam sobie, co Eric powiedział mi o całkowitym przywiązaniu do stwórcy w pierwszych latach Ŝycia wampira. Alexei był z Ocellą juŜ przez długi czas, no przynajmniej w ludzkim rozumowaniu. Nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy rodzina Romanowów została zamordowana, ale stwierdziłam, Ŝe było to około roku 1918. Widocznie Ocella był tym, który uratował chłopaka przed definitywną śmiercią. Jakiekolwiek były ich stosunki, trwały więcej, niŜ osiemdziesiąt lat. Wszystkie te myśli przemknęły w mojej głowie jedna za drugą, kiedy podąŜaliśmy za dwoma gośćmi. Ocella powiedział, Ŝe moŜe wejść bez ostrzeŜenia. Byłoby miło, gdyby Eric powiedział mi o tym. Mógł mieć nadzieję, iŜ Ocella nigdy nas nie odwiedzi, więc byłam skłonna do dania Ericowi przepustki... Ale nie mogłam nie myśleć, Ŝe zamiast wykładu na temat, w jaki sposób wampiry podzieliły mój kraj wygodnie dla siebie, to praktyczniej byłoby pozwolić mi się dowiedzieć, Ŝe jego stwórca moŜe pojawić się w mojej sypialni. - Proszę, usiądźcie - powiedziałam po tym, jak Ocella i Alexei usadowili się na kanapie. - Wiele w twoim głosie sarkazmu - powiedział Ocella. - Nie zaoferujesz nam gościny? Zlustrował mnie i chociaŜ jego oczy były brązowe, zachowywał się chłodno. Miałam chwilę, aby uświadomić sobie, jak bardzo się cieszę faktem, Ŝe załoŜyłam szatę. Wolałabym zjeść ALPO9, niŜ stać naga przed nimi.
9 ALPO jest amerykańską marką karmy dla psów, sprzedawanej i produkowanej przez Nestlé Purina Petcare, jednostkę zaleŜną od Nestlé.
125
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Nie cieszy mnie to, Ŝe dobijałeś się do okna mojej sypialni - powiedziałam. - Mogłeś podejść do drzwi i zapukać, jak to robią ludzie. - Nie powiedziałam mu niczego, czego by nie wiedział. Wampiry są dobre w odczytywaniu ludzkich zachowań, tak stary wampir był o wiele bardziej doświadczony co do znajomości prawdziwych uczuć ludzkich, jak są inne od tego, co mówią. - Tak, ale przecieŜ nie inaczej nie zobaczyłbym tak uroczego obrazka. - Ocella ślizgał się wzrokiem po ciele Erica prawie namacalnie. Alexei po raz pierwszy okazał emocje. Wyglądał na wystraszonego. Czy obawiał się, Ŝe Ocella odrzuci go pozostawiając go na łaskę świata? Czy obawiał się raczej, Ŝe Ocella zatrzyma go? Współczułam Alexeiowi i bałam się go jeszcze bardziej. Był tak bezradny jak Eric. Ocella patrzył na Alexeia z uwagą, którą moŜna było uznać za strach. - JuŜ jest o wiele lepiej - wymamrotał Ocella. - Eric, twoja obecność sprawia, Ŝe czuje się lepiej. Sądziłam, Ŝe sprawy nie mogą juŜ mieć się gorzej, ale pukanie do drzwi, poprzedzone okrzykiem “Sookie, jesteś tu?” powiedziało mi, Ŝe ta noc moŜe stać się gorsza. Mój brat, Jason, wszedł nie czekając na odpowiedź. - Sookie, widziałem włączone światła, więc stwierdziłem, Ŝe nie śpisz – powiedział, i zatrzymał się nagle, kiedy uświadomił sobie, Ŝe mam towarzystwo. I czym ono jest. - Przepraszam, Ŝe przeszkadzam, Sook - powiedział powoli. - Eric, jak leci? Eric powiedział: - Jason, to jest mój… To jest Appius Livius Ocella, mój stwórca, ze swoim drugim dzieckiem Alexeiem. - Eric wymówił to jak “AP-pi-us Li-WI-us Oł-KEL-ia.” Jason kiwnął głową do obu nowicjuszów, ale unikał patrzenia wprost na starszego wampira. Niezłe wyczucie. - Dobry wieczór, O’Kelly. Hej, Alexei. Więc jesteś młodszym bratem Erica, hę? Jesteś wikingiem tak jak Eric? - Nie - powiedział słabo chłopiec. - Jestem Rosjaninem. - Akcent Alexeia był inny od rzymskiego. Patrzył na Jasona z zainteresowaniem. Miałam nadzieję, Ŝe nie myśli o ugryzieniu mojego brata. Tym, co miał Jason, co czyniło go atrakcyjnym dla ludzi (zwłaszcza kobiet), to praktycznie promieniowanie Ŝyciem. Właśnie wydawał się dostać wyjątkową porcję wigoru i witalności i to powracało z hukiem teraz, po śmierci jego Ŝony. To była oznaka krwi wróŜek w jego Ŝyłach.
126
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - CóŜ, miło was poznać - powiedział Jason. W ten sposób przestał interesować się gośćmi. Sookie, przyjechałem po ten stolik, który jest na strychu. Byłem juŜ wcześniej, ale nie było cię tutaj, a ja nie miałem kluczy. – Posiadaliśmy klucze do swoich domów, co było przydatne w razie nagłych wypadków. Zapomniałam, Ŝe pytał mnie o stół, kiedy jedliśmy razem obiad. Teraz mógł poprosić mnie o mój sypialniany zbiór i zgodziłabym się tylko po to, aby był z dala od niebezpieczeństwa. - Pewnie, nie potrzebuję go. MoŜesz go zabrać. Nie sądzę, aby był głęboko zakopany na strychu. Jason przeprosił, a oczy wszystkich podąŜyły za nim, gdy wchodził na górę. Eric próbował znaleźć swoim oczom jakieś zajęcie, gdy prawdopodobnie myślał o czymś innym, ale Ocella patrzył na mojego brata oceniając go, a Alexei z pewnego rodzaju pragnieniem. - Lubisz TrueBlooda? - zapytałam wampira przez zaciśnięte zęby. - Jak przypuszczam, nie zaoferujesz siebie lub twojego brata – powiedział staroŜytny Rzymianin. - Nie mam takiego zamiaru. Obróciłam się chcąc udać się do kuchni. - Wyczuwam twoją złość - powiedział Ocella. - Gówno mnie to obchodzi - powiedziałam nie patrząc mu nawet w twarz. Usłyszałam jak Jason schodzi wolniej na dół, poniewaŜ niósł stolik. - Jason, chcesz iść ze mną? - rzuciłam ponad ramieniem. Był zadowolony mogąc opuścić pokój. ChociaŜ był uprzejmy dla Erica, poniewaŜ wiedział, Ŝe go kocham, Jason nie cieszył się towarzystwem wampirów. PołoŜył stolik w rogu kuchni. - Sook, o co chodzi? - Chodź na chwilę do mojego pokoju - powiedziałam po wyjęciu butelek z lodówki. Poczułabym się nieco lepiej, jeśli miałabym na sobie trochę więcej ciuchów. Jason podąŜył za mną. Zamknęłam drzwi, kiedy byliśmy w sypialni. - Obserwuj drzwi. Nie ufam temu starszemu - powiedziałam, a Jason uprzejmie obrócił się i obserwował drzwi, podczas gdy ja ściągnęłam szatę, wkładając moje ubranie tak szybko, jak nigdy w Ŝyciu. - Hola - powiedział Jason, a ja podskoczyłam. Obróciłam się i zobaczyłam Alexeia, który otwierał drzwi i pewnie udałoby mu się to, gdyby Jason ich nie trzymał. - Przepraszam - powiedział Alexei. Jego głos był duchem tego, czym kiedyś był. Przepraszam cię, Sookie i ciebie Jason.
127
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Jason, moŜesz pozwolić mu wejść. Za co przepraszasz, Alexei? - zapytałam. - Daj spokój, chodźmy do kuchni, podgrzeję ci TrueBlooda. - PodąŜyliśmy do kuchni. Byliśmy trochę dalej od salonu, a tam Eric i Ocella mogli nas nie słyszeć. - Mój mistrz nie jest zawsze taki. Jego wiek, to on go zmienił. - Zamienił go w co? Totalnego idiotę? Sadystę? Istotę molestującą dzieci? Nieśmiały uśmiech rozjaśnił twarz chłopaka. - Czasem jest tym wszystkim - powiedział zwięźle. - Ale tak szczerze, to ze mną jest nienajlepiej. Dlatego tu jesteśmy. Jason zaczynał się wkurzać. Zazwyczaj lubił dzieci. Nawet jeśli Alexei mógłby zabić Jasona w mgnieniu oka, uwaŜał Alexeia za dziecko. Mój brat kierował się złością, aktualnie myślał o wejściu do salonu i stanięciu twarzą w twarz z Appiusem Liviusem Ocella. - Posłuchaj, Alexei, nie musisz zostać z tym facetem, jeśli nie chcesz - powiedział Jason. MoŜesz zostać ze mną lub Sookie, jeśli Eric na to pozwoli. Nikt nie moŜe kazać ci zostać z kimś, z kim nie chcesz. - Pobłogosław serce Jasona, z pewnością nie wiedział o czym mówi. Alexei uśmiechnął się słabym uśmiechem, który po prostu rozmiękczał serce. - Tak naprawdę to nie jest taki zły. Wierzę, Ŝe jest dobry, nawet jeśli teraz nie moŜesz sobie tego wyobrazić. Myślę, Ŝe jesteś przyzwyczajona do wampirów, które chcą...zawsze stać na piedestale. Mistrz nie próbuje tego robić. Jest szczęśliwy mogąc pozostać w cieniu. I ja muszę zostać z nim. Proszę, nie martw się. Dziękuję za twoje zainteresowanie. JuŜ teraz czuję się lepiej, bo jestem z moim bratem. Nie czuję się tak, jakbym nagle miał zamiar zrobić coś… godnego poŜałowania. Jason i ja patrzeliśmy na siebie. To wystarczyło, abyśmy się nawzajem zaniepokoili. Alexei rozglądał się po kuchni, jak gdyby rzadko je widywał. Stwierdziłam, Ŝe to było moŜliwe. Wyjęłam ciepłe butelki z mikrofalówki i potrząsnęłam nimi. PołoŜyłam jakieś serwetki na tacy z butelkami. Jason wziął sobie colę z lodówki. Nie wiedziałam, co myśleć o Alexeiu. Przeprosił za Ocella, jakby Rzymianin był jego zrzędliwym dziadkiem, ale to było oczywiste, Ŝe pozostawał pod jego wpływem. Oczywiście, Ŝe tak; to jego dziecko w kaŜdym względzie. Mieć prawdziwą postać z kart historii siedzącą w moim salonie, było strasznie dziwną sytuacją… Myślałam o okropnościach, których doświadczył, zarówno przed, jak i po śmierci. Myślałam o jego dzieciństwie jako carewicza, na pewno mimo hemofilii przeŜył jakieś szczęśliwe chwile. Nie wiedziałam, czy chłopiec tęsknił za miłością, oddaniem i luksusem, które otaczały go od narodzin do rebelii, albo (przypuszczając, Ŝe został stracony wraz z jego całą rodziną) czy sądził, Ŝe bycie wampirem jest lepszym rozwiązaniem, niŜ bycie zakopanym w lesie gdzieś na terenie Rosji.
128
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie ChociaŜ z hemofilią jego Ŝycie w tamtych czasach byłoby dość krótkie. Jason dodał lód do jego napoju i zajął się słoikiem z herbatnikami. Nie miałam herbatników, poniewaŜ w przeciwnym razie zjadłabym je. Zamknął słoik ze smutkiem. Alexei przyglądał się wszystkiemu, co Jason robił, jak gdyby obserwował zwierzę, którego nigdy wcześniej nie widział. ZauwaŜył, Ŝe na niego patrzę. - Dwoje ludzi zatroszczyło się o mnie, dwoje marynarzy - powiedział, jak gdyby mógł wyczytać pytania kłębiące się w moim umyśle. – Zajmowali się mną, kiedy ból był nie do wytrzymania. Gdy świat obrócił się do góry nogami, jeden z nich wykorzystał mnie, kiedy miał ku temu okazję. Ale inny umarł, tylko dlatego, Ŝe był dla mnie miły. Twój brat przypomina mi go. - Przykro mi z powodu twojej rodziny - powiedziałam niezgrabnie, poniewaŜ czułam się zmuszona, by coś powiedzieć. Wzruszył ramionami. - Ucieszyłem się, kiedy odnaleziono ich i urządzono im pogrzeb - powiedział. Ale kiedy spojrzałam w jego oczy, juŜ wiedziałam, Ŝe słowa były cienką warstwą lodu, wierzchołkiem bólu. - Kto był w twojej trumnie? - spytałam. Czy wzruszyłam się? Co, do licha, mogłam jeszcze powiedzieć? Jason patrzył to na Alexeia, to na mnie. Pamiętał o kłopotliwym bracie Jimmiego Cartera10. - Kiedy duŜy grób został znaleziony, Mistrz wiedział, Ŝe wkrótce znajdą takŜe moją siostrę i mnie. Być moŜe przeceniliśmy badaczy. To zabrało im szesnaście lat. Ale tymczasem, poszliśmy na miejsce, gdzie zostałem zakopany. Czułam, jak moje oczy napełniają się łzami. Miejsce, gdzie zostałem zakopany… - Musieliśmy dostarczyć tam trochę moich kości, poniewaŜ do tego czasu dowiedzieliśmy się o DNA. Inaczej, oczywiście, moglibyśmy znaleźć chłopca we właściwym wieku i... – kontynuował. Naprawdę nie miałam nic normalnego do powiedzenia.
10
Jimmy Carter to amerykański polityk, prezydent USA w latach 1977 do 1981, a takŜe międzynarodowy działacz humanitarny i na rzecz praw człowieka, to właśnie administracja Cartera – mimo wcześniejszych posunięć i inicjatyw odpręŜeniowych – zainicjowała w końcowym okresie kadencji nową fazę wyścigu zbrojeń, kontynuowanej potem konsekwentnie przez Ronalda Reagana; niektórzy nawet twierdzą, iŜ to właśnie Jimmy Carter, dzięki odświeŜeniu polityki zagranicznej z jednej strony powrotem do wyścigu, a z drugiej pokojowymi posunięciami wygrał zimną wojnę; kłopotiwym bratem o jakim myśli Jason jest Rosja dla USA.
129
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Więc wyjąłeś kilka własnych kości, aby włoŜyć je do grobu - powiedziałam, mój głos drŜał. - Stopniowo, po jakimś czasie. Wszystko odrosło - powiedział uspokajająco. - Musieliśmy je trochę podpalić. Oni spalili mnie i Marię, takŜe oblali nas kwasem. Ostatecznie zapytałam: - Dlaczego to było konieczne? Aby podłoŜyć tam twoje kości? - Mistrz chciał, abym miał spokój - powiedział. - Nie chciał, aby istniały jakieś poszlaki. UwaŜał, Ŝe jeŜeli moje kości zostałyby znalezione, nie będzie więcej kontrowersji. Oczywiście, teraz nikt nie oczekiwałby, abym jeszcze Ŝył, w tamtych czasach było to przynajmniej moŜliwe. Być moŜe nie myśleliśmy jasno. Kiedy Ŝyłeś na granicy świata przez tak długi czas… I w pierwszych pięciu latach po rewolucji, zobaczyło i rozpoznało mnie kilku ludzi. Mistrz musiał zatroszczyć się o nich. Zrozumienie tego takŜe zajęło mi chwilę. Jason wyglądał jakby miał mdłości. Moje odczucia nie róŜniły się zbytnio. Ale ta mała pogawędka trwała juŜ dość długo, nie chciałam, by "Mistrz" pomyślał, Ŝe spiskujemy przeciwko niemu. - Alexei - zawołał ostro Appius Livius. - Wszystko w porządku? - Tak, panie - powiedział Alexei i szybko wrócił do Rzymianina. - Jezu Chryste, Pasterzu Judei - powiedziałam i ponownie zajęłam się wnoszeniem butelek do duŜego pokoju. Jason był nieszczęśliwy, ale podąŜył za mną. Eric skoncentrował się na Liviusie Appiusie Ocella, jak urzędnik 7-Eleven obserwujący klienta, który moŜe mieć pistolet. Ale teraz, kiedy miał czas, aby wyzbyć się szoku wywołanego pojawieniem się swojego stwórcy, wydawał się odrobinę odpręŜyć. Dzięki więzi krwi czułam ulgę Erica. Gdy pomyślałam o tym, uwierzyłam, Ŝe to rozumiem. Odczuł nadmierną ulgę dzięki temu, Ŝe starszy wampir przyprowadził ze sobą swojego „łóŜkowego przyjaciela”. Eric, który sprawiał złudne wraŜenie obojętności co do wielu lat spędzonych jako seksualny towarzysz Ocella, teraz, kiedy ponownie zobaczył swego stwórcę, odczuwał oszalałą niechęć. Próbował powrócić do stanu równowagi. Powracał do bycia tamtym Ericem, szeryfem, po jego nagłym powrocie do Erica, nowego wampira i niewolnika miłości. Doszłam do wniosku, Ŝe nigdy nie będzie ponownie taki sam. Wiedziałam teraz, czego się bał. To, co odbierałam od Erica, nie było jedynie fizycznym aspektem, ale bardziej mentalnym; przede wszystkim, nie chciał być ponownie pod kontrolą swojego stwórcy. UsłuŜyłam kaŜdemu wampirowi butelką krwi, ostroŜnie umieszczając ją na serwetce. Przynajmniej nie musiałam niepokoić się o zaserwowanie Ŝywej przekąski… chyba, Ŝe Ocella zdecydowałby, Ŝe oni wszyscy będą karmili się mną. W tym przypadku nie było dla mnie Ŝadnej nadziei, Ŝe przeŜyłabym i nie mogłabym nic zrobić. To powinno zmienić mnie we wzór dyskrecji. Powinnam była pozostać z nimi, krzyŜując nogi i po prostu się zamknąć buzie na kłódkę. Ale to tylko mnie wkurzało.
130
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Eric podniósł rękę i wiedziałam, Ŝe wyczytał mój nastrój. Chciał rozkazać mi, abym jakoś stonowała, ostudziła emocje. Nie chciał być ponownie pod kontrolą Ocella, ale kochał tego wampira. Zaczęłam się wycofywać. Nie dałam Rzymianinowi szansy. Tak naprawdę nie poznałam go. Wiedziałam o nim tylko kilka rzeczy, których w nim nie lubiłam. Jednak muszą być jakieś inne aspekty, które polubiłbym, albo podziwiała. JeŜeli byłby prawdziwym ojcem Erica, to dałabym mu duŜo szans, aby mógł udowodnić swoją wartość. Zastanowiłam się, jak wyraźnie Ocella mógł wyczuć moje emocje. Nadal był nastawiony na Erica i zawsze będzie, a Eric i ja byliśmy połączeni więzią. Ale wydawało się, Ŝe moje uczucia nie zostały mu ujawnione; Rzymianin nie starał się zobaczyć świata moimi oczami. Opuściłam oczy. Musiałam nauczyć się, jak robić to bardziej ukradkowo i w pośpiechu. Zwykle byłam dobra w ukrywaniu uczuć, ale bliskość wiekowego wampira i jego nowego protegowanego, ich krew, tak jak Erica, wytrącała mnie z równowagi. - Nie wiem, jak się do ciebie zwracać - powiedziałam patrząc Rzymianinowi w oczy. Starałam się przybrać najlepszy towarzyski ton mojej babci. - MoŜesz nazywać mnie Appius Livius - powiedział. - W końcu jesteś Ŝoną Erica. Ericowi zabrało sto lat zanim zasłuŜył sobie na to, aby nazywać mnie Appiusem, a nie Mistrzem. Po kilku wiekach mógł juŜ mówić do mnie Ocella. Więc tylko Eric mógł zwracać się do niego Ocella. Dobrze dla mnie. ZauwaŜyłam, Ŝe Alexei jest ciągle na etapie “Mistrz”. Ciągle siedział w tym samym miejscu, jakby wziął olbrzymi środek uspokajający, jego syntetyczna krew była na stoliku przed nim, upił jedynie łyka. - Dzięki – powiedziałam zauwaŜając, Ŝe nie zabrzmiało to jakbym była wdzięczna. Spojrzałam na mojego brata. Jason stwierdził, Ŝe ma całkiem dobry pomysł na to, jak najlepiej nazwać Rzymianina, zaśmiałam się z tej myśli, jednocześnie otrząsając się. - Eric, powiedz mi, jak sobie teraz radzisz - powiedział Appius Livius. Zabrzmiał na autentycznie zaciekawionego. Jego ręka dotknęła Alexeia, zobaczyłam, Ŝe głaszcze plecy chłopca, jakby Alexei był szczeniakiem. Ale nie mogłam zaprzeczyć, Ŝe nie było sympatii w tym geście. - Mam się nieźle. Obszar Piąty się rozwija. Jestem jedynym szeryfem z Luizjany, który przetrwał zamach stanu dokonany przez Felipe de Castro. - Ericowi udało się brzmieć rzeczowo. - Jak to się stało? Eric zdał starszemu wampirowi raport na temat politycznej sytuacji z Victorem Maddenem. Kiedy myślał, Ŝe Livius Appius kombinował, jak załatwić całą tę sprawę Felipe de Castro/Victor Madden, Eric spytał go: - Jak to się stało, Ŝe byłeś pod ręką, kiedy ten młody męŜczyzna potrzebował pomocy? - Eric uśmiechnął się do Alexeia. To była historia warta wysłuchania, teraz, kiedy usłyszałam przeraŜającą opowieść Alexeia o "spaleniu" jego grobu. Kiedy Alexei Romanow usiadł w ciszy, Appius powiedział Ericowi o tym, jak wyśledził rosyjską rodzinę królewską w 1918.
131
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - ChociaŜ oczekiwałem czegoś takiego, musiałem działać szybciej, niŜ sądziłem - powiedział Appius. Skończył pić krew. - Decyzja, by stracić ich, została podjęta tak szybko, przeprowadzona w takiej szybkości. Nikt nie chciał, aby ludzie mieli czas, aby pomyśleć o tym dwa razy. Dla wielu Ŝołnierzy to, co zrobili, było straszną rzeczą. - Dlaczego chciałeś uratować Romanowów? - spytał Eric, jak gdyby Alexeia tam nie było. Livius Appius zaśmiał się. To był wielki wybuch śmiechu. - Nienawidziłem popieprzonych bolszewików - powiedział. - I miałem więź z chłopcem. Rasputin podawał mu moją krew przez lata. Byłem juŜ w Rosji. Pamiętasz masakrę w Petersburgu? Eric pokiwał głową. - Tak naprawdę nie widziałem ciebie od wielu lat, a wtedy ujrzałem cię w przelocie. - Eric mówił o tej masakrze juŜ wcześniej. Mściwa menada sprowadziła na wampira o imieniu Gregory szaleństwo. Do uciszenia go było potrzebne dwadzieścia wampirów, a następnie naleŜało ukryć skutki. - Następnej nocy, kiedy tak wielu z nas połączyło siły, aby posprzątać bałagan, jaki powstał, gdy Gregory został pokonany, poczułem czułość dla rosyjskich wampirów… i rosyjskich ludzi takŜe. - Przypiął do tego rosyjskich ludzi z łaskawym kiwnięciem głowy ku mnie i Jasonowi, jako reprezentantów rodzaju ludzkiego. - Pieprzeni bolszewicy zabili tak wielu z nas. Byłem zrozpaczony. Śmierci Fedora i Velislava były szczególnie trudne. Byli zarówno wielkimi, jak i bardzo starymi wampirami. Wysłałem im wiadomość, zanim zacząłem poszukiwać rodziny królewskiej. Mogłem śledzić Alexeia, poniewaŜ miał moją krew. Rasputin wiedział, czym jesteśmy. Kiedy cesarzowa wezwała go, aby wyleczył chłopca z hemofilii, Rasputin wyŜebrał moją krew, po niej chłopiec wyzdrowiał. Usłyszałem pogłoskę, iŜ ludzie myśleli o zabiciu rodziny królewskiej i podąŜyłem za zapachem mojej krwi. Gdy postanowiłem ich ocalić, moŜesz wyobraŜać sobie, jakim wojownikiem się poczułem! Oby dwoje się roześmiali, nagle zrozumiałam, Ŝe tych dwoje wampirów w rzeczywistości zobaczyło krzyŜowców, oryginalnych chrześcijański rycerzy. Gdy spróbowałam pojąć, jak starzy byli, Ŝe doświadczyli więcej niŜ kaŜdy inny chodzący po ziemi, rozbolała mnie głowa. - Sook, masz juŜ ciekawsze towarzystwo - powiedział Jason. - Posłuchaj, wiem, Ŝe chcesz juŜ iść, ale jeśli mógłbyś być tu jeszcze przez chwilę, to zrób to powiedziałam. Nie byłam zadowolona z towarzystwa stwórcy Erica i biednego dzieciaka Alexeia, więc dopóki Alexei cieszył się obecnością Jasona, mogło to polepszyć panującą tu niekorzystna atmosferę. - Po prostu włoŜę stół do cięŜarówki i zadzwonię do Michele - powiedział. - Alexei, chcesz iść ze mną? Appius Livius nie poruszył się, ale z pewnością stał się spięty. Chłopiec patrzył wyczekująco na Rzymianina. Po dłuŜszej chwili Appius Livius kiwnął głową do chłopca.
132
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Alexei, pamiętaj o dobrych manierach - powiedział Appius Livius miękko. Alexei kiwnął głową. Po otrzymaniu pozwolenia carewicz wyszedł na dwór z robotnikiem, aby schować stół w głębi z furgonetki. Gdy byłam sama z Ericem i jego stwórcą, poczułam przypływ niepokoju. Tak naprawdę to wypłynęło z więzi, którą miałam z Ericem. Nie byłam jedyną osoba zamartwiającą się zaistniałą sytuacją. Przerwali rozmowę. - Wybacz, Appiusie Liviusie - powiedziałam ostroŜnie. - PoniewaŜ byłeś w imperium we właściwym czasie, zastanawiałam się, czy poznałeś Jezusa? To naprawdę było zdumiewające rozmawiać z Ŝywą istotą, która widziała Ŝywego Boga... nawet, jeśli nazywał go “mitem”. Znów zaczęłam bać się Rzymianina, jednak nie z powodu tego, co mógł mi zrobić, albo co zrobił Ericowi lub Alexeiowi, ale z powodu tego, co mógłby zrobić nam wszystkim, gdyby chciał. Zawsze próbowałam znaleźć dobro w ludziach, ale najlepsze, co mogłam powiedzieć o Appiusie, to jego dobry gust w wyborze przyszłych wampirów. Dumny Rzymianin wpatrywał się w przedpokój, nie mogąc się doczekać powrotu Alexeia. - Cieśla? Nie, nie widziałem go - powiedział Appius i mogłam powiedzieć, Ŝe stara się być uprzejmym. - Ten śyd umarł prawie równolegle do mojej przemiany. Jak wiesz, miałem wiele innych rzeczy do zdziałania. Faktycznie nie znałem całego mitu aŜ do czasu, kiedy świat zaczął się zmieniać w efekcie jego śmierci. Appius wyjaśniał Ericowi, jaką korzystną pracę miał w piwnicy w Jekaterinburgu. Alexei prawie wykrwawił się, więc podał chłopcu duŜe dawki krwi poruszając się z nadzwyczajną szybkością, dzięki czemu był niewidoczny dla straŜników. Patrzył z cienia, jak ciała zostały rzucone do dołu. Następnego dnia rodzina królewska została zakopana jeszcze raz, poniewaŜ mordercy bali się oburzenia, które mogło podąŜyć za śmiecą Romanowów. - Pojechałem za nimi, jak tylko słońce zaszło następnego dnia - powiedział Appius. Zatrzymano się ponownie, aby ich pochować. Alexeia i jedną z jego sióstr… - Marię - powiedział Alexei miękko i podskoczyłam. Powrócił cicho do salonu, stając za krzesłem Appiusa. - To była Maria. Chwila ciszy. Appius odczuł ogromną ulgę. - Tak, oczywiście, drogi chłopcze - potwierdził Appius, wydawał się brzmieć, jakby troszczył się o to. - Twoja siostra Maria była martwa, ale w tobie była iskierka Ŝycia. - Alexei połoŜył swoją dłoń na ramieniu Appiuas Liviusa, a ten wyciągnął rękę, by go poklepać.
133
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Został wiele razy postrzelony - wyjaśnił Ericowi. - Dwa razy w głowę. Wlałem moją krew dokładnie w dziury po kulach. - Obrócił głowę, aby spojrzeć na chłopaka, który stał dokładnie za nim. - Moja krew pasowała idealnie, w końcu straciłeś bardzo duŜo swojej. - To wyglądało, jakby przypominał sobie szczęśliwe czasy. Hu, chłopcze. Rzymianin odwrócił się chcąc patrzeć na Erica i mnie, uśmiechnął się dumnie. Ale mogłam zobaczyć, jak Alexei wychodzi. Appius Livius autentycznie czuł, Ŝe był wybawcą Alexeia. Nie byłam taka pewna, Ŝe Alexei był zupełnie o tym przekonany. - Gdzie twój brat? - zapytał nagle Appius Livius, poszłam więc go poszukać. Dodałam dwa do dwóch i zrozumiałam, Ŝe stwórca Erica chciał się upewnić, Ŝe Alexei nie wysuszył Jasona i nie pozostawił go gdzieś z dala od działki. Jason wszedł zaraz po tym do salonu wrzucając komórkę do kieszeni. ZmruŜył oczy. Jason nie był drobiazgowy, ale potrafił okazać, kiedy był nieszczęśliwy. - Przepraszam - powiedział. - Rozmawiałem z Michele. - Hmmm - powiedziałam. Zapamiętałam, Ŝe Appius Livius martwi się o Alexeia pozostawionego samotnie z ludźmi, wiedziałam, Ŝe to powinno mnie przestraszyć. Noc stawała się coraz bardziej zaawansowana, a ja musiałam odkryć prawdę. - Nienawidzę zmieniać tematu, ale jest kilka rzeczy, które muszę wiedzieć. - Co, Sookie? - zapytał Eric patrząc dokładnie na mnie po raz pierwszy od pojawienia się jego Starego Mistrza. Wlał ostroŜność w więź między nami. - Po prostu mam kilka pytań - powiedziałam uśmiechając się tak słodko, jak tylko mogłam. – Byłeś tu juŜ wcześniej? Ponownie napotkałam staroŜytne ciemne oczy. Trudno było jakoś jednolicie określić Appiusa, nie mogłam spojrzeć na niego jak na zwartą jednostkę. Cholernie mnie przeraŜał. - Nie - powiedział. - Nie byliśmy. My przybyliśmy tu z południowego-zachodu, z Oklahoma, dopiero dotarliśmy do Luizjany. - Więc nie wiesz nic na temat ciała zostawionego na mojej ziemi? - Nie, nic. Chcesz abyśmy je wykopali? Nieprzyjemne, ale wykonalne. Chciałabyś zobaczyć, kto to taki? To była niespodziewana oferta. Eric patrzył na mnie bardzo dziwnie. - Przepraszam, kochany – powiedziałam do niego. - Próbowałam ci powiedzieć, kiedy pojawili się nasi niespodziewani goście. - Nie Debbie - powiedział. - Nie, Heidi powiedziała, Ŝe to świeŜe zwłoki. Ale musimy się dowiedzieć, kto to jest i musimy takŜe poznać osobę, która pogrzebała tam ciało.
134
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Wilkołaki - powiedział Eric natychmiast. - To są podziękowania, które dostałaś za pozwolenie na korzystanie z twojej ziemi. Dzwonię do Alcide'a, z pewnością się spotkamy. Eric wyglądał wręcz na zadowolonego mogąc zrobić coś w stylu szefa. Błyskawicznie wyciągnął swój telefon komórkowy i wykręcił numer Alcide'a zanim mogłam coś powiedzieć. - Eric - powiedział do słuchawki, jakby się identyfikował. - Alcide, musimy pogadać. Mogłam usłyszeć brzęczenie na drugim końcu linii. Chwilę później Eric powiedział: - To niedobrze, Alcide i przykro mi słyszeć, Ŝe masz kłopoty. Ale mam inne zmartwienia. Co robiłeś na ziemi naleŜącej do Sookie? Oh, BoŜe. - Powinieneś więc tu przyjść i zobaczyć. Sądzę, Ŝe niektórzy z twoich ludzi są źli. Bardzo dobrze, więc zobaczymy się za dziesięć minut. Jestem w jej domu. OdłoŜył słuchawkę wyglądając tryumfująco. - Alcide jest w Bon Temps? - zapytałam. - Nie, ale był na autostradzie międzystanowej - wyjaśnił Eric.- Wracał z jakiegoś spotkania, z Monroe. Stada z Luizjany chciały pokazać, Ŝe stanowią jednolity front w stosunku do rządów. Do tej pory nigdy nie organizowali się wcześniej - prychnął Eric, wyraźnie pogardliwie. - Wilkołaki zawsze organizują się na ostatnią chwilę… co powiedziałaś któregoś dnia o FEMA11, Sookie? ‘WciąŜ za mało i za późno’, chyba tak moŜna to określić? Co najmniej był blisko, a kiedy juŜ tu będzie, zajmiemy się tą sprawą. Westchnęłam próbując uczynić to dyskretnie i cicho. Nie zdawałam sobie sprawy, Ŝe rzeczy potoczą się tak szybko, jak to się działo do tej pory. Zapytałam wampiry, czy chcą więcej TrueBlood, ale odmówili. Jason miał znudzoną minę. Rzuciłam okiem na zegar. - Obawiam się, ze posiadam jedną kryjówkę dla wampira. Gdzie wy wszyscy planujecie spać po nastaniu świtu? Muszę wiedzieć w przypadku, gdybym miała podzwonić i znaleźć wam jakieś miejsce na przechowanie. - Sookie - powiedział Eric delikatnie. - Zabiorę Ocella i jego syna do mojego domu. Mogą tam skorzystać z gościnnych trumien.
11
Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego (ang. Federal Emergency Management Agency) amerykańska agencja, od 2003 roku podlegająca Departamentowi Bezpieczeństwa Krajowego USA, odpowiadająca za zarządzanie kryzysowe. Jej obecnym administratorem jest Robert David Paulison.
135
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Eric zazwyczaj sypiał we własnym łóŜku, poniewaŜ jego sypialnia nie miała okien. Miał takŜe kilka trumien w sypialni gościnnej, z lśniącego szkła, wyglądające jak kajaki. Trzymał je schowane pod łóŜkami. Najgorszym pomysłem związanym z Alexeiem i Appiusem Liviusem było pozostawanie ich z Ericem, a ich zdaniem, jeśli oni przebywaliby tam, ja z pewnością powinnam zostać tu. - Sądzę, Ŝe twoja ukochana chciałaby w ciągu dnia zatopić kołek w naszych piersiach powiedział Appius Livius, jakby był to dobry kawał. - JeŜeli uwaŜasz, Ŝe mogłabyś to zrobić, młoda damo, proszę tylko spróbować. - Nie do końca – powiedziałam całkowicie nieszczerze. - Nie marzyłam, Ŝe mogłabym zrobić coś takiego ojcu Erica. - Niezła myśl. Obok mnie Eric drgnął, był to zabawny ruch w stylu psa biegającego we śnie. - Bądź grzeczna - powiedział mi i nie było w tym nic zabawnego. Wydał rozkaz. Wzięłam głęboki wdech. Na końcu języka miałam uniewaŜnienie zaproszenia Erica do mojego domu. Musiałby wyjść i prawdopodobnie Appius Livius i Alexei takŜe. Jednak to “prawdopodobnie” mnie powstrzymało. Myśl na temat przebywania z Appiusem Liviusem sam na sam wypadała blado nawet na tle przyjemności, jaką dałoby mi wyproszenie trzech wampirów. Prawdopodobnie szczęściem dla nas wszystkich było to, Ŝe w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Wystrzeliłam w kierunku drzwi jak rakieta. Dobrze byłoby mieć więcej czasu na wytchnienie. Alcide miał na sobie garnitur. U jego boku stały: Annabelle, która załoŜyła czarnozielony płaszcz i czółenka na obcasie, oraz Jannalynn, nowy obiekt zainteresowania Sama. Jannalynn miała wyczucie smaku, chociaŜ był to styl, który wprawiał mnie w osłupienie. Ubrana była w błyszczącą, srebrną sukienkę, która ledwie przykrywała jej wyposaŜenie i srebrne sandały na wysokim obcasie zawiązywane z przodu. Srebrny cień do powiek i mocno podkreślony kontur oczu uzupełnił jej wizerunek. W przeraŜający sposób wyglądała świetnie. Sam z pewnością umawiał się z kobietą, która była w jakiś sposób niezwykła, nie bał się silnych charakterów. MoŜe to było normalne dla istot posiadających dwie natury? Alcide był taki sam. Uścisnęłam przywódcę stada, następnie pozdrowiłam Annabelle i Jannalynn, które pokiwały głowami. - Z jakiego powodu Eric mnie wezwał? - Alcide wypowiedział te słowa, kiedy pozwoliłam im wejść. Kiedy wilkołaki zauwaŜyły, Ŝe znajdują się w jednym pokoju z trzema wampirami zastygli. Spodziewali się jedynie Erica. Kiedy spojrzałam na wampiry, zauwaŜyłam, Ŝe one takŜe zastygły, nawet Alexei był w pogotowiu. Jason powiedział: - Alcide, miło cię widzieć. Panie, wyglądacie świetnie. Wspięłam się na wyŜyny.
136
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Cześć wszystkim! - powiedziałam wesoło. - Miło, Ŝe wszyscy się tu zjawiliście w tak krótkim czasie. Eric, znasz Alcide’a. Alcide, to dawny przyjaciel Erica, Appius Livius Ocella, który odwiedza miasto wraz ze swoim, ech, protegowanym, Alexeiem. Eric, nie jestem pewna czy poznałeś nowe przyjaciółki Alcide’a: Annabelle, nowego członka stada, i Jannalynn, naleŜącej wcześniej do stada Long Tooth. Jannalynn, nigdy nie miałyśmy okazji, Ŝeby pogadać, ale oczywiście Sam opowiadał mi o tobie. I jestem pewna, Ŝe wszyscy znacie mojego brata, Jasona. Łał. Poczułam się jakbym przebiegła maraton uprzejmości. PoniewaŜ wampiry nie wymieniają uścisków dłoni, to było jak ceremonia otwarcia. W takim razie musiałam poprosić, aby usiedli i zaproponować im napoje, których nikt nie przyjął. Eric rozpoczął. - Alcide, jeden z moich pracowników obejrzał ziemię Sookie po ostrzeŜeniu Basima al Sauda na temat nieznanego zapachu w jej lesie. Stwierdził on, Ŝe pochowano tam świeŜe ciało. Alcide spojrzał na Erica, jakby ten zaczął mówić wieloma językami. - Tej nocy nie zabiliśmy nikogo – powiedział Alcide. - Basim powiedział, Ŝe przekazał Sookie, iŜ wyczuliśmy ciało i wróŜkę, moŜe dwie, i wampira. Ale nic nie wspomniał o świeŜym ciele. - Teraz mamy takŜe nowego trupa. - Z którym nie mamy nic wspólnego - dokończył Alcide. - Byliśmy tam trzy noce wcześniej, zanim twój tropiciel wyczuł zapach świeŜego ciała. - Najwyraźniej jest to zbieg okoliczności, nie uwaŜasz? Ciało na ziemi Sookie, dokładnie po tym, jak było tam twoje stado? - Eric patrzył na wszystko bardzo dociekliwie. - MoŜe to więcej niŜ zbieg okoliczności, Ŝe mamy trupa na tym terenie. Oh, chłopcze, naprawdę nie chciałam iść w tym kierunku. Jannalynn gapiła się na Erica. To był interesujący widok. Annabelle stała wyciągając nieznacznie ręce czekając, chcąc sprawdzić, w którą stronę będzie musiała skoczyć. Alexei wpatrywał się w pustą przestrzeń, co wydawało się być jego jedyna alternatywą, a Appius Livius po prostu był znudzony. - Powiedziałem, Ŝe powinniśmy zobaczyć, kto to jest - powiedział Jason niespodziewanie. Spojrzałam na niego z aprobatą. Więc poszliśmy do lasu, aby wykopać ciało. Tłum. NightSun
137
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Rozdział dziewiąty Alcide zmienił buty na jakieś inne, które miał w cięŜarówce oraz zrzucił z siebie krawat i płaszcz. Jannalynn rozsądnie zdjęła swoje sandały na wysokim obcasie, Annabelle zrobiła to samo ze swoimi, ze znacznie skromniejszym obcasem. Dałam im obu moje adidasy i zaoferowałam Jannalynn stary t-shirt, który zakryłby błyszczącą, srebrną suknię, tak aby nic się jej nie stało w lasach. Wciągnęła go przez głowę. Powiedziała nawet „dzięki”, chociaŜ nie zabrzmiało to tak, jakby była bardzo wdzięczna. Wyjęłam dwie łopaty z szopy na narzędzia. Alcide wziął jedną, Eric drugą. Jason przyniósł jeden z tych duŜych lampionów zwanych latarniami, który wyłowił ze swojego schowka w cięŜarówce. Światło działało na moją korzyść. Wampiry doskonale widziały w ciemności, podobnie jak łaki. Od kiedy Jason stał się panterołakiem, doskonale widział w nocy. Byłam jedyną ”ślepą” w tej grupie. - Czy wiemy, gdzie zmierzamy? - zapytała Annabelle. - Heidi powiedziała, Ŝe to było na wschód, na polanie w pobliŜu strumienia - powiedziałam i ruszyliśmy w tamtą stronę. Wprawdzie trzymałam się blisko nich w czasie biegu, ale po chwili Eric wręczył łopatę Jasonowi i przykucnął tak, abym mogła wleźć na jego plecy. Trzymałam głowę schowaną za jego, by gałęzie nie mogły uderzać mnie w twarz. Nasz pochód był dzięki temu płynniejszy. - Czuję to - powiedziała nagle Jannalynn. Biegła na samym przedzie, jakby praca w stadzie miała ją zaprowadzić prosto do lidera. W lesie była inną kobietą. ChociaŜ nie widziałam zbyt wiele, to zauwaŜyłam. Była szybka, zdecydowana i twardo stąpała po ziemi. Pruła przed siebie i po chwili zawołała: - Jest tutaj! Gdy dotarliśmy na niewielką polanę, zobaczyliśmy, jak stała nad kopcem ziemi. Było widać, Ŝe coś zostało tu niedawno naruszone, choć dało się teŜ dostrzec próby zakamuflowania tego zniszczenia. Eric postawił mnie na ziemi, a Jason poświecił swoją latarnią w tamtą stronę. - To nie… ? - szepnęłam, wiedząc, Ŝe kaŜdy z nich mógł mnie usłyszeć. - Nie – zaprzeczył zdecydowanie Eric. - Zbyt świeŜe. Nie Debbie Pelt. Była gdzieś indziej, w starszym grobie. - Jest tylko jeden sposób, aby dowiedzieć się kto to jest - powiedział Alcide. On i Jason zaczęli kopać, a poniewaŜ obaj byli bardzo silni, poszło to nawet szybko. Alexei podszedł i stanął za mną. Nagle zrozumiałam, jak złym wspomnieniem musi być dla niego grób w lesie. Objęłam go ramieniem, tak jakby nadal był człowiekiem, choć zauwaŜyłam, Ŝe Appius spojrzał na mnie sarkastycznie. Oczy Alexeia spoczęły na kopiących, zwłaszcza na Jasonie.
138
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Wiedziałam, Ŝe to dziecko mogłoby wykopać grób gołymi rękoma tak szybko jak oni robili to łopatami, ale Alexei wyglądał tak mizernie, Ŝe trudno było wyobrazić sobie, Ŝe jest tak silny jak inne wampiry. Zastanawiałam się jak wielu ludzi zrobiło ten błąd w ostatnich kilku dekadach i jak wielu z nich zmarło na małych rączkach Alexeia. Jason i Alcide mogli odwalić brudną robotę. Podczas ich pracy, Annabelle i Jannalynn biegały wokół małej polany, prawdopodobnie próbując wyłapać jakieś nieznane zapachy. Pomimo tego, Ŝe dwie noce temu padało, mogły znaleźć coś w miejscach, które ochroniły korony drzew. Heidi nie szukała mordercy, próbowała zrobić listę tych, którzy przekroczyli krainę. Pomyślałam, Ŝe jedynymi stworzeniami, które nie wędrowały przez mój las, byli normalni, zwykli ludzie. Jeśli łaki kłamały, ktoś z nich mógł być zabójcą. Lub mógł być to jeden z wróŜów, które, z tego co zaobserwowałam, były dość agresywną rasą. Kandydatem na zabójcę był teŜ Bill, od kiedy Heidi zrozumiała, Ŝe wampir, któremu się przyglądała, był moim sąsiadem. Nie czułam zapachu ciała tak jak inni, kiedy było pod ziemią, poniewaŜ mój węch jest tylko ułamkiem ich zmysłu. Ale z czasem, gdy rosły stosy czarnej ziemi, a dziura robiła się głębsza, mogłam powiedzieć, Ŝe coś tam było. O BoŜe, mogłam. PrzyłoŜyłam dłoń do nosa, lecz to w ogóle nie pomogło. Nie mogłam sobie wyobrazić, jak inni to wytrzymywali, poniewaŜ to było znacznie gorsze dla ich wyostrzonych zmysłów. MoŜe to po prostu lata praktyki lub przyzwyczajenie. Potem obaj kopiący zatrzymali się. - Jest owinięty - powiedział Jason. Alcide pochylił się i grzebał czymś w dole. - Myślę, Ŝe jest rozerwane - odpowiedział Alcide po chwili. - Podaj mi latarkę Sookie – odezwał się Jason, więc mu ją rzuciłam. Poświecił do dziury. Nie znam tego faceta - stwierdził. - Ja znam – odezwał się Alcide dziwnym głosem. Annabelle i Jannalynn natychmiast stanęły na skraju grobu. Musiałam się przełamać, aby zrobić krok do przodu i lekko spojrzeć w dół. Poznałam go od razu. Troje wilkołaków odrzuciło w tył głowy i zawyło. - To goryl z The Long Tooth - wyjaśniłam wampirom. Na chwilę głos mi się zawiesił i musiałam poczekać minutkę, by mówić dalej. - To Basim al Saud. – Czas spędzony w ziemi zrobił swoje, ale poznałam go od razu. Te skręcone loki, których mu zazdrościłam i umięśnione ciało. - Cholera! - krzyknęła Jannalynn, kiedy wycie ustało. I to tyle na podsumowanie. Kiedy wilkołaki się uspokoiły, było wiele do przedyskutowania.
139
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Spotkałam go tylko raz - powiedziałam. - Oczywiście, wszystko było z nim w porządku, kiedy wsiadał do cięŜarówki z Alcidem i Annabelle. - Powiedział mi co wyczuł na terenie posiadłości i kazałem mu porozmawiać z Sookie – wyjaśnił Ericowi Alcide. - Ona ma prawo wiedzieć. Nie rozmawialiśmy o niczym szczególnym w czasie drogi powrotnej do Shreveport, prawda Annabelle? - Nie - powiedziała tylko. Mogłam wyczuć, Ŝe płacze. - Zostawiłem go w jego apartamencie. Kiedy zadzwoniłem następnego dnia, by poszedł ze mną na spotkanie z naszym przedstawicielem, powiedział, Ŝe nie da rady, poniewaŜ musi pracować. Był projektantem stron internetowych i miał spotkanie z waŜnym klientem. Nie byłem zadowolony z jego nieobecności, ale oczywiście, facet musiał jakoś zarabiać na Ŝycie. - Alcide wzruszył ramionami. - Tego dnia nie miał pracy- powiedziała Annabelle. Nastąpiła chwila ciszy. - Byłam w jego mieszkaniu, kiedy zadzwoniłeś - powiedziała i mogłam wyczuć, ile wysiłku kosztuje ją utrzymanie spokojnego, opanowanego głosu. - Byłam tam przez kilka godzin. Wow. Niespodziewane objawienie. Jason zeskoczył z odkopanego grobu i wytrzeszczył oczy. To było jak z jednej ”historii” babci, oper mydlanych, które oglądała. Alcide warknął. Rytualne wycie za zmarłych obudziło w nim ukrytego wilka. - Wiem - powiedziała Annabelle. - I porozmawiamy o tym później. Poniosę karę, na którą zasługuję. Ale śmierć Basima jest waŜniejsza niŜ moje złe postępowanie. Moim obowiązkiem jest powiedzenie co się stało. Basim odebrał drugi telefon jeszcze przed twoim i nie chciał, abym tego słuchała. Ale usłyszałam na tyle, by zrozumieć, Ŝe rozmawia z kimś, kto mu płaci. Alcide warknął nisko. Jannalynn stała w pobliŜu swojej wilczej siostry i uznałam, Ŝe wzięła Annabelle za cel. Wyglądało to tak, jakby się przyczaiła do skoku, jej dłonie wygięły się, była gotowa wysunąć szpony. Alexei stał w pobliŜu Jasona i kiedy napięcie zaczęło rosnąć, ręka Jasona owinęła się wkoło ramion chłopca. Jason miał ten sam problem co ja, z rozróŜnianiem rzeczywistości od iluzji. Annabelle wzdrygnęła się na dźwięk wydobywający się z gardła Alcida, ale nie przestawała mówić. - Basim miał pretekst, by pozbyć się mnie z mieszkania i sam teŜ wyszedł. Starałam się go śledzić, ale zgubiłam trop. - Byłaś podejrzaną - powiedziała Jannalynn. - Ale nie zadzwoniłaś do lidera stada. Nie zadzwoniłaś do mnie. Nie zadzwoniłaś do nikogo. Zaopiekowaliśmy się tobą i przyjęliśmy cię do sfory, a ty nas zdradziłaś.
140
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Nagle uderzyła Annabelle w głowę pięścią, wyrzucając ją w powietrze porządnym uderzeniem. I tak po prostu Annabelle leŜała na ziemi. Dyszałam i nie byłam w tym odosobniona. Ale byłam jedyną, która zauwaŜyła, Ŝe Jason siłował się aby utrzymać Alexeia z tyłu. Coś związanego z przemocą w powietrzu wysłało chłopca na krawędź. Jeśli byłby choć odrobinę większy, Jason leŜałby juŜ na ziemi. Potrąciłam Erica w ramię, szarpiąc głową w kierunku ich zmagań. Eric skoczył na pomoc Jasonowi, aby powstrzymać chłopca, który walczył i warczał w ich ramionach. Przez moment w ciemności panowała cisza, poniewaŜ kaŜdy oglądał walkę Alexeia ze swoim szaleństwem. Appius Livius wyglądał na głęboko zmartwionego. Zrobił to po swojemu zaplatając ręce i ramiona wokół chłopca. - JuŜ, juŜ… - powiedział. - Nadal jesteś moim synem. - Alexei stopniowo się wyciszał. Głos Alcida był bardzo bliski huku, kiedy się odezwał. - Jannalynn jesteś moją nową zastępczynią. Annabelle, wstań. Teraz to sprawa sfory i dokończymy ją na posiedzeniu. Odwrócił się do nas plecami i ruszył w przeciwną stronę. Wilkołaki zwyczajnie zamierzały wyjść z lasu i odjechać! - Przepraszam!- krzyknęłam ostro. - Jest mały problem dotyczący ciała pochowanego na mojej ziemi. Myślę, Ŝe jest to cholernie istotny temat. Zatrzymały się. - Tak – powiedział Eric. To jedno słowo miało duŜą wagę. - Alcide, uwaŜam, Ŝe Sookie i ja musimy uczestniczyć w twoim posiedzeniu stada. - Tylko członkowie stada - powiedziała Jannalynn. - śadnych obcych, Ŝadnych martwych. Nadal była tak mała jak zawsze, ale przez awans sprzed chwili, stała bardziej harda i pewna siebie. Była bezwzględną małą osóbką, nie mam co do tego wątpliwości. Pomyślałam, Ŝe Sam był niezwykle dzielny lub niezwykle głupi. - Alcide? - powiedział cicho Eric. - Sookie moŜe przyprowadzić Jasona, poniewaŜ on ma podwójną naturę - warknął Alcide. Jest obca, ale jest przyjacielem stada. śadnych wampirów. Eric spojrzał na mojego brata. - Jason, będziesz towarzyszyć swojej siostrze? - Jasne - powiedział Jason.
141
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Więc ustalone. Kątem oka zauwaŜyłam Annabelle chwiejącą się na nogach i próbującą zorientować się w sytuacji. Jannalynn zaserwowała jej mocne uderzenie. - Co zamierzasz zrobić z ciałem? - zawołałam za Alcidem który zdecydowanie zamierzał się oddalić. - Zamierzasz go znowu pochować, czy jak? Annabelle zrobiła niepewny krok za Alcidem i Jannalynn. Zapowiadało się na szczęśliwy powrót do Shreveport. - Ktoś się dzisiaj wieczorem po niego zgłosi - zawołała Jannalynn przez ramię. - Więc na twoim terenie będzie trochę ruchu. Nie przejmuj się. - Kiedy Annabelle spojrzała do tyłu, zauwaŜyłam, Ŝe krwawi z jednego kącika ust. Poczułam, Ŝe wampiry miały się na baczności. Alexei odstąpił od Jasona i mógłby za nią podąŜyć, gdyby nie Appius Livius, który ciągle trzymał go w uścisku. - Czy powinniśmy go znowu zakopać? - zapytał Jason. - Jeśli wyślą po niego sforę, to wydaje się to gigantyczną stratą czasu - powiedziałam. - Eric, tak się cieszę, Ŝe wysłałeś Heidi. Inaczej… - pomyślałam cięŜko. - Słuchaj, jeśli został pochowany na mojej ziemi, to moŜliwe, Ŝe został tutaj znaleziony, prawda? Więc nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś otrzyma wskazówkę, gdzie naleŜy go szukać. Jedynym, który starał się śledzić tok mojego rozumowania był Jason. - Dobra, musimy go stąd zabrać – powiedział. Machałam rękoma w powietrzu, taka byłam zaniepokojona. - Musimy go gdzieś umieścić - powiedziałam. - MoŜemy go po prostu zostawić na cmentarzu! - Nieee, zbyt blisko - powiedział Jason. - A staw za twoim domem? - spytałam. - Do cholery, nie! Ryby! Potem juŜ nigdy nie mógłbym zjeść stamtąd Ŝadnej ryby! - Ochhh! - jęknęłam. Serio?! - Czy twój czas z nią spędzany zawsze tak wygląda? - zapytał Appius Livius Erica, który był na tyle mądry, aby nie odpowiadać. - Sookie - powiedział. - To nie będzie przyjemne, ale myślę, Ŝe udałoby mi się go unieść podczas latania, jeśli tylko zasugerujesz dla niego odpowiednie miejsce. Przez moje myśli szybko przebiegły rozmaite moŜliwości. I wszystkie były jak ślepe zaułki. A wtedy mój mózg dał mi kuksańca, bym zastanowiła się jeszcze raz, patrząc na wszystko z innej strony. Udało się.
142
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Okej, Eric. PołóŜ go w lesie, po drugiej strony ulicy od mojego podjazdu. Jest tam jeszcze kawałek drogi dojazdowej, ale nie ma Ŝadnych domów. Wilkołaki mogą uŜywać podjazdu jako punktu orientacyjnego, kiedy juŜ przyjadą. Ktoś przyjdzie go szukać, zapewne niedługo. Bez dalszej dyskusji, Eric wskoczył do dziury i ponownie owinął Basima w prześcieradło czy cokolwiek to było. W świetle latarni zobaczyłam jego pełną obrzydzenia twarz, ale pomimo to Eric zarzucił na plecy rozkładające się ciało i wzleciał w powietrze. W sekundę zniknął z pola widzenia. - Cholerka - powiedział Jason. Naprawdę był pod wraŜeniem. - Suuper! - Zakopmy ten grób - rzuciłam. Zabraliśmy się do pracy, a Appius Livius się przyglądał. Oczywiście nie przyszło mu do głowy, Ŝe z jego pomocą skończylibyśmy o wiele szybciej. Nawet Alexei przesunął stos ziemi i wydawało się, Ŝe świetnie się przy tym bawi. To było bardzo bliskie normalnej aktywności trzynastolatka. Stopniowo dziura się zapełniała, nadal jednak wyglądała jak grób. Carewicz zaczął formować łuki swoimi małymi dłońmi. Prawie zaprotestowałam, ale potem zobaczyłam, co robi. Rekonstruował wygięty kształt grobu, dopóki nie zaczęło to wyglądać jak nierówna szczerba, być moŜe utworzona przez deszcz, lub jakby to był zawalony tunel kreta. Kiedy skończył radośnie się do nas uśmiechnął, więc Jason poklepał go po plecach. Mojemu bratu przydzielono sprzątanie terenu, a potem rozrzuciliśmy wokół gałęzie i liście. Ta część równieŜ zdawała się sprawiać Alexeiowi radość. W końcu skończyliśmy. Ale nie mogłam przestać myśleć o jeszcze jednej rzeczy. Brudna i przestraszona chwyciłam jedną z łopat, by móc utorować sobie drogę przez las. Jason chwycił łopatę w prawą dłoń, a Alexei złapał ją lewą, jakby nadal był dzieckiem, na które wyglądał. Mój brat, co było widać na jego twarzy, był przytrzymywany przez wampira! Appius Livius w końcu stał się uŜyteczny, prowadząc nas przez drzewa i podszycie, jak swego rodzaju ochroniarz. Eric był juŜ w domu, kiedy do niego dotarliśmy. ZdąŜył wyrzucić swoje ubrania do śmieci i poszedł pod prysznic. W innych okolicznościach z chęcią bym się do niego przyłączyła, ale w tym momencie nie moŜna było po prostu myśleć o seksie. Byłam brudna i brzydka, ale wciąŜ byłam gospodynią, więc podgrzałam kilka butelek TrueBlood dla moich wampirzych gości i pokazałam im łazienkę na dole, gdyby chcieli się umyć. Jason wszedł do kuchni, aby mi powiedzieć, Ŝe ma zamiar spadać. - Daj mi znać, kiedy jest posiedzenie - powiedział cicho. - I muszę zdać z tego wszystkiego sprawozdanie Calvinowi, wiesz o tym. - Rozumiem – mruknęłam. Byłam juŜ znudzona tą całą polityką. Zastanawiałam się, czy Ameryka wiedziała po co to było, kiedy chciała prowadzić rejestrację podwójnych. Dla Ameryki byłoby naprawdę lepiej, gdyby nie musiała przechodzić przez to gówno. Polityka ludzi była wystarczająco nudna.
143
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Jason wyszedł tylnimi drzwiami. Sekundę później usłyszałam jak odjeŜdŜa jego cięŜarówka. Prawie tak szybko jak Appius Livius i Alexei dostali swoje napoje, Eric wyszedł z sypialni w świeŜym ubraniu (trzymał je na zmianę w moim domu) i pachniał bardzo podobnie do mojego morelowego płynu do kąpieli. Z wszystkim, co się z nim wiązało – gdyby tylko chciał – mógł całkowicie zdobyć moje serce. Nie pełnił teraz obowiązków mojego kochanka, poniewaŜ jego ojciec był w domu. Mogło być wiele powodów jego obecności. Nie podobał mi się Ŝaden z nich. Wkrótce potem trzy wampiry wyjechały do Shreveport. Appius Livius podziękował mi za gościnność w tak beznamiętny sposób, Ŝe nie miałam pojęcia czy był sarkastyczny. Eric milczał jak kamień. Alexei, tak spokojny i uśmiechnięty, jak gdyby nigdy nie był obłąkany, przytulił się do mnie swoim zimnym ciałkiem. Miałam trudności z przyjęciem go z takim samym spokojem. Trzy sekundy po tym jak wyszli za drzwi, byłam przy telefonie. - Fangtasia, tam gdzie twoje wszystkie krwawe marzenia się spełnią -powiedział znudzony głos. - Pam, słuchaj. -Telefon mam przyciśnięty do ucha. Mów. - Właśnie wpadł Appius Livius Ocella. - Pieprzony zombi. Nie byłam pewna czy usłyszałam dokładnie to. - Tak, był tu. Zgaduję, Ŝe to twój dziadek. W kaŜdym razie ma ze sobą nowego protegowanego i zawracają Ericowi głowę przez cały dzień. - Czego on chce? - Jeszcze nie powiedział. - Co z Erikiem? - Jest bardzo spięty. Dodatkowo wydarzyło się sporo rzeczy o których on sam ci opowie. - Dzięki za ostrzeŜenie. Pójdę juŜ do domu. Jesteś moją ulubioną chwilą wytchnienia. - Och. CóŜ … super. Rozłączyła się. Zastanawiałam się, jakie przygotowania moŜe podjąć. Czy wampiry i ludzie pracujący w klubie nocnym w Shreveport włączą się w szał sprzątania Erica? Widziałam tam tylko Pam i Bobby’ego Burnhama, choć przypuszczam, Ŝe reszta załogi zjawia się tam od czasu do czasu. Czy Pam załatwia niektórych chętnych ludzi do zostania przekąskami przed snem?
144
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Byłam zbyt spięta, aby myśleć o pójściu do łóŜka. NiezaleŜnie od tego co robił tu stwórca Erica, nie podobała mi się ta sytuacja. JuŜ widziałam, Ŝe obecność Appiusa Liviusa niekorzystnie wpływała na nasze stosunki. Kiedy byłam pod prysznicem – i jeszcze wcześniej, gdy podniosłam kilka mokrych ręczników, które Eric zostawił na podłodze – wszystko dokładnie przemyślałam. Intrygi wampirów mogą być dość skomplikowane, lecz próbowałam zrozumieć cel niespodziewanej wizyty Rzymianina. Na pewno nie pokazywał się w Ameryce, w stanie Luizjana, w Shreveport, tylko po to aby nadrobić zaległości w plotkowaniu. MoŜe potrzebuje poŜyczki. To nie byłoby takie złe. Eric zawsze mógł zarobić trochę więcej. Choć nie miałam pojęcia o stanie finansów Erica, miałam trochę ulokowanych oszczędności w banku nieruchomości, poniewaŜ wreszcie odliczono mi z majątku SophieAnne pieniądze, które była mi dłuŜna. I bez względu na to ile Claudine miała na swoim koncie, to teŜ moŜna dołoŜyć. Ale co jeśli to nie w pieniądzach był problem? MoŜe Appius Livius pojawił się, poniewaŜ miał problemy gdzieś indziej. Być moŜe niektóre bolszewickie wampiry były za Alexeiem! To byłoby interesujące. Zawsze mogłam mieć nadzieję, Ŝe złapią Appiusa Liviusa… Tak długo jak nie był w domu Erica. MoŜe stwórca Erica został nasłany przez Felipe de Castro lub Victora Maddena, poniewaŜ chcieli od niego czegoś, czego jeszcze nie mieli i chcieli, aby jego stwórca sam pociągnął za sznurki w ich imieniu. Ale najbardziej prawdopodobny scenariusz brzmiał tak: Appius Livius Ocella zjawił się ze swoim nowym chłopcem-zabawką tylko po to, by namieszać w głowie Ericowi. ZałoŜyłabym się o to na pieniądze. Appius Livius był trudny do odczytania. Chwilami wydawał się być w porządku. Troszczył się o Erica i Alexeia. W kwestii relacji między stwórcą Erica a Alexeiem – chłopiec zmarłby, gdyby Appius Livius nie interweniował. Biorąc pod uwagę okoliczności – Alexei był świadkiem morderstwa całej swojej rodziny, ich pracowników i przyjaciół – zostawienie carewicza na pewną śmierć mogłoby być błogosławieństwem. Byłam pewna, Ŝe Appius Livius uprawiał seks z Alexeiem, ale nie mogłam stwierdzić, czy bierna postawa chłopca wynikała z faktu, Ŝe nie chciał tego stosunku, czy z nieprzemijającej traumy po oglądaniu egzekucji na swojej rodzinie. Wzdrygnęłam się. Wysuszyłam się i wyszorowałam zęby mając nadzieję, Ŝe będę mogła zasnąć. Zdałam sobie sprawę, Ŝe był jeszcze jeden telefon, który powinnam wykonać. Z niechęcią zadzwoniłam do Bobby’ego Burnhama, dziennego pracownika Erica. Bobby i ja nigdy się nie lubiliśmy. Był o mnie niesamowicie zazdrosny, choć Eric w ogóle nie pociągał go seksualnie. W jego opinii odwracałam uwagę i energię Erica od naleŜytych obowiązków, do których naleŜał on sam i od spraw biznesowych prowadzonych w imieniu Erica, kiedy ten spał za dnia. Nie lubiłam Bobby’ego, bo zamiast po prostu mnie nie lubić, aktywnie starał się uczynić moje Ŝycie trudniejszym, co było zupełnie inną bajką. Ale nadal oboje naleŜeliśmy do zespołu Erica. - Bobby, tu Sookie. - Mam identyfikator rozmówcy.- Pan Ponury.
145
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Bobby, myślę, Ŝe powinieneś wiedzieć, Ŝe stwórca Erica jest w mieście. Kiedy pójdziesz po swoje dalsze instrukcje, bądź ostroŜny. - Bobby był odprawiany co noc, zanim Eric się pojawiał, chyba Ŝe ten zostawał w moim domu. Bobby potrzebował czasu na swoją odpowiedź – prawdopodobnie próbując dowiedzieć się, czy nie testuję na nim jakiegoś nowego dowcipu. - Czy on moŜe chcieć mnie ugryźć? - zapytał. - Ten stwórca? - Nie wiem, co będzie chciał zrobić, Bobby. Po prostu czułam, Ŝe powinnam cię powiadomić. - Eric nie pozwoli mu mnie skrzywdzić - powiedział, bardzo pewny siebie. - To tylko przykład: jeśli facet kaŜe mu skakać, Eric musi się spytać jak wysoko. - W Ŝadnym razie - zaprotestował Bobby. Dla niego Eric był najpotęŜniejszą postacią pod ”księŜycem”. - Zaraz. Oni muszą słuchać swojego stwórcy. To nie jest kłamstwo. Bobby musiał usłyszeć te informacje wcześniej. Wiedziałam, Ŝe są jakieś strony internetowe lub tablice informacyjne dla asystentów wampirów. Jestem pewna, Ŝe wymieniali się wszelkiego rodzaju przydatnymi wskazówkami na temat radzenia sobie ze swoimi pracodawcami. NiezaleŜnie od powodu, Bobby nie oskarŜał mnie o próbę oszustwa, co było miłą odmianą. - Dobra - powiedział. - Jestem przygotowany na ich przybycie. Jakim… Jakim typem człowieka jest stwórca Erica? - JuŜ ani trochę nie jest człowiekiem - odparłam. - I ma ze sobą trzynastoletniego chłopaka, który kiedyś naleŜał do rosyjskiej rodziny królewskiej. - Dzięki. Dobrze jest być przygotowanym – powiedział Bobby po długim milczeniu. To była jedna z najmilszych rzeczy jakie kiedykolwiek od niego usłyszałam. - Proszę bardzo. Dobranoc, Bobby. - OdłoŜyłam telefon. Chcielibyśmy, aby wszystkie nasz rozmowy były takie grzeczne. Wampiry, łączycie ze sobą Amerykę! Przebrałam się w koszulę nocną i wsunęłam do łóŜka. Musiałam spróbować się trochę przespać, ale nie mogłam znaleźć drogi do objęć Morfeusza. Ciągle widziałam przed oczami światło latarni, tańczące po całej polanie w lesie, kiedy ziemia została usypana wokół krawędzi grobu Basima. Widziałam teŜ twarz martwego wilkołaka. Ale w końcu zarysy twarzy rozmyły się i zawładnęła mną ciemność. Następnego dnia spałam mocno i długo. Z chwilą kiedy się obudziłam, wiedziałam, Ŝe ktoś w kuchni gotował. UŜyłam mojego dodatkowego zmysłu, by to sprawdzić, i ustaliłam, Ŝe był to Claude smaŜący jajka na bekonie. Była tam teŜ kawa w dzbanku i nie musiałam uŜywać telepatii, aby to wiedzieć. Mogłam to poczuć. Zapach poranka.
146
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Po wycieczce do łazienki, wyszłam na korytarz i przeszłam do kuchni. Claude siedział przy stole kuchennym. W dzbanku było jeszcze wystarczająco duŜo kawy, by starczyło i dla mnie. - Jedzenie jest tam - powiedział, wskazując na kuchenkę. Wzięłam talerz i kubek. To przesądziło o dobrym początku mojego dnia. Spojrzałam na zegar. Była niedziela i Merlotte’s nie będzie otwarty aŜ do południa. Sam znowu testował niedziele w limitowanym zakresie, choć całe pół personelu miało nadzieję, Ŝe to nie będzie zbyt opłacalne. Kiedy ja i Claude jedliśmy w towarzyskiej ciszy, zdałam sobie sprawę, Ŝe czułam się dziwnie spokojna, poniewaŜ to był czas snu Erica. Oznaczało to, Ŝe nie musiałam czuć go na kaŜdym kroku. Jego problematyczny stwórca i nowy ”brat’’ równieŜ byli nieosiągalni. Odetchnęłam z ulgą. - Widziałem Dermota zeszłej nocy - powiedział Claude. Cholera! CóŜ, spokojny poranek dobiegł końca. - Gdzie? - spytałam. - Był w klubie. Wpatrywał się we mnie z tęsknotą - powiedział. - Dermot jest gejem? - Nie, nie sądzę. Nie myślał o moim penisie. Chciał pobyć z inną wróŜką. - Mam nadzieję, Ŝe zniknął. Niall powiedział mi i Jasonowi, Ŝe Dermot pomógł zabić naszych rodziców. Szkoda, Ŝe nie wrócił do krainy wróŜek przed jej zamknięciem. - Zostałby zabity ”na dzień dobry” – Claude zrobił przerwę na łyk kawy, zanim dodał: - Nikt w świecie wróŜek nie rozumie działań Dermota. Od początku powinien być po stronie Nialla, poniewaŜ jest jego krewnym i jest na wpół człowiekiem, a Niall chciał oszczędzić ludzi. Ale jego własne poczucie wstrętu do siebie – ostatecznie, to wszystko, co mogę sobie wyobrazić – doprowadziło go do tego, Ŝe stanął po stronie wróŜek, które naprawdę go nienawidziły. I tak przegrali. - Claude wyglądał na zadowolonego. - Więc Dermot odciął swój własny nos, aby oszpecić twarz. Kocham tak się wypowiadać. Czasami ludzie wykonują dobrą robotę, konstruując takie sformułowania. - Czy uwaŜasz, Ŝe on nadal zamierza skrzywdzić mojego brata lub mnie? Claude zamyślił się na chwilę. - Nie sądzę, Ŝe kiedykolwiek chciał cię skrzywdzić – powiedział. - Myślę, Ŝe Dermot jest szalony, choć jeszcze kilka lat temu był miłym facetem. Nie wiem, czy stał się nieobliczalny przez swoją ludzką naturę, czy jego nadnaturalna strona nasiąknęła zbyt wieloma substancjami z waszego świata. Nie mogę nawet wyjaśnić jego udziału w zamordowaniu twoich rodziców. Dermot, którego znałem, nigdy nie zrobiłby czegoś takiego.
147
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Uznałam, Ŝe tylko naprawdę szaleni ludzie mogą krzywdzić innych wokół siebie bez emocji, lub nawet nie zdawać sobie sprawy z tego co robią. Ale nie ja. Dermot był moim prawujkiem i wszyscy, którzy go spotkali zgodzą się, Ŝe był sobowtórem mojego brata. Przyznałam w duchu, Ŝe byłam go ciekawa. I zastanawiałam się nad tym co powiedział Niall o Dermocie - Ŝe był jednym z tych, którzy otworzyli drzwi cięŜarówki, aby moi rodzice mogli zostać wyciągnięci i ogłuszeni przez Neave i Lochana. Zachowanie Dermota nie świadczyło o skrusze, którą mógłby odczuwać po spowodowaniu wypadku. Czy Dermot myślał o mnie jako o krewnej? Czy ja i Jason mieliśmy w sobie na tyle z wróŜek, aby przyciągnąć jego uwagę? Miałam wątpliwości co do teorii Billa, który twierdził, Ŝe mój pra-wuj poczuł się lepiej, kiedy się do niego zbliŜyłam, poniewaŜ miałam w sobie krew wróŜki. - Claude, czy moŜna powiedzieć, Ŝe nie jestem w pełni człowiekiem? Gdzie się znajduję według drabiny wróŜek? -JeŜeli jesteś w tłumie ludzi, mogę znaleźć cię z zawiązanymi oczyma i powiedzieć, Ŝe jesteś moją krewną - odparł bez wahania. - Ale jeśli jesteś pomiędzy wróŜkami, mogę nazwać cię człowiekiem. To zawodny zapach. Większość wampirów pomyśli: ”ładnie pachnie’’ i będą zadowoleni w twoim towarzystwie. Tak to mniej więcej wygląda. Kiedy wiedzą, Ŝe masz krew wróŜek, mogą to wykorzystać, by czerpać przyjemność. Tak więc Bill naprawdę mógł zostać ukojony przez moją małą cząstkę wróŜki. Przynajmniej teraz wie jak to zidentyfikować. Wstałam, by opłukać talerz i nalać sobie drugi kubek kawy, więc w drodze zabrałam teŜ pusty talerz Claude’a. Nawet nie podziękował. - Dziękuję za śniadanie - powiedziałam. - Nie rozmawialiśmy o tym, jak uporamy się z kosztami jedzenia i artykułów gospodarstwa domowego. Claude spojrzał zaskoczony. - Nie myślałem o tym – przyznał. CóŜ, przynajmniej był szczery. - Powiem ci, jak to robiłam ja i Amelia. - W kilku zdaniach wyjaśniłam wszystko. Claude się zgodził, ale wyglądał na oszołomionego. Otworzyłam lodówkę. - Te dwie półki są dla ciebie – powiedziałam - A reszta jest moja. - Rozumiem. Jakoś w to wątpiłam. Głos jego brzmiał tak, jakby tylko chciał sprawić wraŜenie, Ŝe rozumie i na wszystko się zgadza. Była duŜa szansa, Ŝe będziemy musieli przeprowadzić tę rozmowę jeszcze raz. Kiedy skręcił w lewo, na schody, ja zajęłam się naczyniami – w końcu to on gotował – a potem się ubrałam. Pomyślałam, Ŝe mogłabym przez chwilkę poczytać. Byłam jednak zbyt rozkojarzona, aby skoncentrować się na ksiąŜce. Usłyszałam, jak samochody zjeŜdŜają na podjazd przed lasem. Wyjrzałam przez przednie okno. Dwa policyjne samochody.
148
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Byłam pewna, Ŝe to nastąpi. Ale moje serce zjechało prawie do palców u stóp. Czasem nienawidzę mieć racji. Ktokolwiek zabił Basima, zrobił to, by wciągnąć mnie w jego śmierć. - Claude - zawołałam z dołu. - Zachowuj się przyzwoicie, jeśli tu jesteś. Policja przyjechała. Claude, ciekawy jak nigdy dotąd zbiegł truchtem po schodach. Miał na sobie jeansy i Tshirt, tak jak ja. Wyszliśmy na przedni ganek. Bud Dearborn, szeryf (normalny, ludzki szeryf), był w pierwszym aucie, a Andy Bellefleur i Alcee Beck byli w drugim. Szeryf i dwóch detektywów – to musi być powaŜna sprawa kryminalna. Bud powoli wysiadł ze swojego auta, tak jakby był zmęczony rzeczami, które robił w ostatnich dniach. Wiedziałam z jego myśli, Ŝe Bud coraz bardziej zmagał się z zapaleniem stawów, miał równieŜ pewne obawy co do swojej prostaty. Wszedł na ganek; bruzdy na jego twarzy nie dawały Ŝadnych wskazówek na temat jego stanu psychicznego, a jego cięŜki pasek skrzypiał z powodu nadmiernego obciąŜenia. - Co jest, Bud? - zapytałam. - Nie to, Ŝe nie jestem szczęśliwa widząc cię. - Sookie, dostaliśmy anonimowy telefon - powiedział Bud. - Jak wiesz, organy ścigania nie mogą zrobić nic bez Ŝadnych poszlak, ale ja osobiście nie szanuję ludzi, którzy nie chcą powiedzieć kim są. Skinęłam głową. - Kim jest twój przyjaciel? - spytał Andy. Wyglądał na zmęczonego. Słyszałam, Ŝe jego babcia, która go wychowywała, była na łoŜu śmierci. Biedny Andy. O wiele bardziej wolałby być tam niŜ tu. Alcee Beck, drugi detektyw, naprawdę mnie nie lubił. Nigdy mnie nie lubił, a jego niechęć miała ostatnio dobrą podstawę – jego Ŝona została zaatakowana przez wilkołaka, który próbował dostać mnie w swoje łapy. Nawet gdybym wyprowadziła tego faceta, Alcee by mnie nie lubił. MoŜe był jednym z tych nielicznych ludzi, których razi mój niewielki ślad krwi wróŜki lub, co bardziej prawdopodobne, nie obchodzę go. Nie było sensu w przekonywaniu go do siebie. Skinęłam mu głową, ale nie odpowiedział. - To jest mój kuzyn, Claude Crane z Monroe - powiedziałam. - Jaki jest wasz stopień pokrewieństwa? - spytał Andy. Ci męŜczyźni znali koligacje rodzinne, łączące ze sobą prawie wszystkich z całej parafii. - To trochę krępujące - powiedział Claude. (Nic nie mogłoby zawstydzić Claude, ale stwarzał dobre pozory). – Jestem, jak się to mówi, z nieprawego łoŜa. Ten jeden, jedyny raz, byłam wdzięczna, Ŝe Claude przejął temat. Spuściłam oczy w dół, tak jakbym nie mogła znieść rozmowy o tym wstydzie. - Claude i ja staramy się lepiej poznać, od kiedy dowiedzieliśmy się, Ŝe jesteśmy spokrewnieni - powiedziałam. Mogłam stwierdzić, Ŝe te informacje zapisują się w ich myślowym folderze.
149
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Dlaczego wszyscy tutaj jesteście? - spytałam. - Co powiedział anonimowy rozmówca? - śe masz ciało pochowane w swoim lesie - Bud odwrócił wzrok, jakby był trochę zawstydzony rozmową o czymś tak niezwykłym, ale ja wiedziałam swoje. Po kilku latach egzekwowania prawa, Bud dobrze wiedział, co moŜe zrobić człowiek, nawet ten najnormalniej wyglądający. Nawet młode blondynki z duŜymi cyckami. MoŜe zwłaszcza one. - Nie przyprowadziłeś ze sobą Ŝadnych psów - zaobserwował Claude. Miałam cichą nadzieję, Ŝe Claude będzie trzymał język za zębami, ale wydawało się, Ŝe moje Ŝyczenie się nie spełni. - Myślę, Ŝe fizyczne przeszukanie wystarczy - powiedział Bud. - Lokalizacja jest, naprawdę, nietypowa ( i psy były za drogie aby je wynająć, pomyślał). - O mój BoŜe - powiedziałam zaskoczona. - Jak ta osoba moŜe rościć sobie prawo do nie uczestniczenia, jeśli wie gdzie dokładnie jest pochowane ciało. Nie rozumiem tego. Miałam nadzieję, Ŝe Bud powie mi więcej, ale nie pisnął ani słówka. Andy wzruszył ramionami. - Najpierw musimy się rozejrzeć. - Sprawdzajcie - powiedziałam z absolutną pewnością. Gdyby przyprowadzili ze sobą psy, pociłabym się niemiłosiernie ze strachu, Ŝe znajdą zapach Debbie Pelt lub dawny pochówek Basima. - Wybaczcie mi, ale zostanę po prostu w domu, kiedy wy będziecie robić obchód po lesie. Mam tylko nadzieję, Ŝe nie złapiecie zbyt wielu kleszczy. Kleszcze czaiły się w krzakach i chwastach, wyczuwając twoją chemię i ciepło ciała, kiedy przechodzisz, a następnie szykując się do skoku przeznaczenia. Patrzyłam jak Andy wciąga nogawki do swoich butów, a Bud i Alcee spryskują się czymś. Claude odezwał się dopiero po tym, jak męŜczyźni zniknęli w lesie. - Lepiej mi wytłumacz, dlaczego się nie boisz. - Przenieśliśmy ciało zeszłej nocy - powiedziałam i odwróciłam się, aby usiąść przy biurku, gdzie zainstalowałam komputer, który miałam z apartamentu Hadley. Ciekawe co Claude na to powie? Po kilku sekundach znów usłyszałam jego kroki na schodach. PoniewaŜ miałam czekać, aŜ faceci wyjdą z lasu, mogłam w międzyczasie sprawdzić pocztę email. Wiele przekazywanych wiadomości, z których większość była inspirująca lub o charakterze patriotycznym, była od Maxine Fortenberry, mamy Hoyta. Usunęłam je, nawet nie czytając. Przeczytałam email od cięŜarnej Ŝony Andy'ego Bellefleura, Halleigh. To był dziwny zbieg okoliczności, konwersacja z nią, w czasie gdy jej mąŜ był na tyłach mojego domu, w trakcie misji rzucenia się z motyką na słońce. Halleigh powiedziała mi, Ŝe czuje się świetnie. Super! Ale jej teściowa słabła i Halleigh obawiała się, Ŝe panna Caroline nie doczeka urodzin swojego prawnuczka.
150
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Caroline Bellefleur była bardzo stara. Andy i Portia byli wychowywani przez pannę Caroline w jej domu, po tym jak ich rodzice umarli. Była wdową znacznie dłuŜej niŜ męŜatką. W ogóle nie pamiętałam pana Bellefleura i byłam pewna, Ŝe Andy i Portia teŜ nie znali go zbyt długo. Andy był starszy od Portii, a Portia była starsza ode mnie o rok, więc szacuję, Ŝe panna Caroline, która kiedyś była najlepszą kucharką w parafii Renard i robiła najlepsze ciasto czekoladowe na świecie, miała co najmniej dziewięćdziesiątkę. „Tak czy owak - kontynuowała Halleigh - chce znaleźć rodzinną Biblię bardziej niŜ cokolwiek innego na tym świecie. Wiesz, Ŝe zawsze miała obsesję, a teraz chce znaleźć Biblię, która zaginęła nie wiadomo ile lat temu. Ma szalone myśli. UwaŜa, Ŝe nasza rodzina była spokrewniona z niektórymi Comptonami. Czy mogłabyś poprosić swojego sąsiada, pana Comptona, by rozejrzał się za nią? To szmat czasu, ale ona nic nie straciła ze swojego charakterku, choć jest słaba fizycznie”. To był miły sposób wyraŜenia, Ŝe panna Caroline Ŝądała odnalezienia Biblii bardzo często. Byłam w rozterce. Wiedziałam, Ŝe Biblia była w domu Comptonów. Wiedziałam teŜ, Ŝe po tym jak ją przestudiuje, panna Caroline dowie się, Ŝe jest bezpośrednim potomkiem Billa Comptona. Nie wiadomo jak się poczuje, gdy dowie się czegoś o czym nikt wcześniej nie wiedział. Czy chcę wywrócić jej świat do góry nogami i zniszczyć wszystko w co wierzyła, gdy ta kobieta jest na łoŜu śmierci? Z drugiej strony… Och do diabła, starałam się wziąć wszystko pod uwagę, a mam juŜ wystarczająco duŜo swoich spraw by się zamartwiać! Beztrosko przekazałam email Halleigh do Billa. Niedawno nauczyłam się obsługiwać pocztę email i nadal jej nie ufałam. Ale przynajmniej czułam, Ŝe umieściłam piłkę w koszu Billa. Jeśli zadecyduje ją odrzucić, cóŜ, dobrze. Po tym jak pogrzebałam jeszcze trochę na eBayu, dziwiąc się temu co ludzie próbowali czasem sprzedać, usłyszałam głosy na podwórku. Wyjrzałam i zobaczyłam Buda, Alcee i Andy'ego, jak oczyszczali ubrania z pyłu i gałązek. Andy miał ślad po ugryzieniu na szyi. Wyszłam na zewnątrz. - Znaleźliście ciało? - spytałam ich. - Nie, nie znaleźliśmy - odpowiedział Alcee Beck. - Widzieliśmy, Ŝe byli tam ludzie. - CóŜ, jasne - powiedziałam. - Ale Ŝadnego ciała? - Nie będziemy cię juŜ więcej niepokoić - powiedział Bud. Wyjechali w chmurze pyłu. Patrzyłam jak odjeŜdŜali i zadrŜałam. Czułam się tak, jakby gilotyna opuszczała się na moją szyję i odcięciu głowy przeszkodziła tylko za krótka lina. Wróciłam do komputera i wysłałam email dla Alcida. Brzmiał on: „Policja była tutaj”. Uznałam, Ŝe to wystarczy. Wiedziałam, Ŝe nie dowiem się od niego więcej, dopóki nie będzie przygotowany do mojego przyjazdu do Shreveport.
151
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Zaskoczyło mnie, Ŝe zajęło trzy dni, aby otrzymać odpowiedź od Billa. Te dni były niezwykłe, tylko dzięki liczbie ludzi, których nie słyszałam. Nie odezwał się Remy, co nie było zbyt niezwykłe. Nikt ze sfory Long Tooth się nie odezwał, więc mogłam jedynie załoŜyć, Ŝe odebrali ciało Basima z jego nowego miejsca spoczynku i Ŝe dadzą mi znać kiedy odbędzie się posiedzenie. Jeśli ktoś wszedł do mojego lasu i próbował dowiedzieć się dlaczego zniknęło ciało Basima, to nic o tym nie wiedziałam. Nie dostałam teŜ wiadomości od Pam albo Bobby’ego Burnhama, co było trochę niepokojące, ale nadal… Nie robiło na mnie wraŜenia. Dotknęło mnie natomiast, Ŝe ze strony Erica dotarła do mnie tylko cisza... Dobra, jego (stwórca, rozpłodnik, ojciec) mentor Appius Livius Ocella był w mieście… Ale dobry BoŜe. Między napadami niepokoju, zajrzałam do indeksu imion rzymskich i stwierdziłam, Ŝe „Appius’’ był jego pierwszym, zwykłym imieniem. Livius był jego drugim, rodzinnym nazwiskiem, przekazywanym z ojca na syna, wykazując przy tym, Ŝe był członkiem rodziny Livii lub klanu. Ocella było jego przydomkiem, który miał wskazywać, w jakiej klasie społecznej Livii się urodził; mógł to teŜ być przydomek przydzielony za jego honorową słuŜbę w wojsku. (Nie mam pojęcia jaka mogłaby być to wojna). Była teŜ trzecia moŜliwość: jeśli został adoptowany, przydomek mógł odzwierciedlać jego biologiczną rodzinę. Twoje imię mówiło o tobie duŜo w czasach rzymskich. Straciłam duŜo czasu próbując dowiedzieć się wszystkiego o imieniu Appiusa Liviusa Ocella. Nadal jednak nie wiedziałam czego chciał lub co planował zrobić mojemu chłopakowi. A to były te rzeczy, które musiałam wiedzieć. Muszę przyznać, Ŝe czułam się dość markotnie, agresywnie i ponuro (sprawdziłam kilka słów, podczas gdy byłam online). Nie dość, Ŝe to bukiet emocji, to nie mogłam jeszcze stłumić smutku. Claude takŜe mało się pokazywał. Zobaczyłam go tylko raz w ciągu tych trzech dni i to wtedy, kiedy usłyszałam go idącego przez kuchnię i tylnie drzwi by wsiąść do auta. To wyjaśnia, dlaczego byłam zachwycona widząc Billa przy moich tylnich drzwiach, kiedy słońce zaszło na trzeci dzień, odkąd wysłałam mu e-maila Halleigh. Nie wyglądał o wiele lepiej, niŜ wtedy kiedy widziałam go po raz ostatni, ale był ubrany w garnitur i krawat, a jego włosy były starannie uczesane. Pod pachą trzymał Biblię. Zrozumiałam dlaczego był taki schludny, co miał zamiar zrobić. - Dobry - powiedziałam. - Chodź ze mną - poprosił. – Twoja obecność tam pomoŜe. - Ale oni pomyślą… - zaczęłam, ale po chwili zamknęłam usta. Niegodne było się martwić o to, Ŝe Bellefleurowie załoŜą zapewne, Ŝe ja i Bill znów jesteśmy parą, kiedy Caroline Bellefleur miała się spotkać ze swoim krewnym. - Czy to będzie takie straszne? - zapytał z godnością.
152
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Nie, oczywiście, Ŝe nie. Byłam dumna będąc twoją dziewczyną - powiedziałam i zawróciłam w kierunku mojego pokoju. - Proszę, wejdź na chwilę, ja tylko zmienię ubranie. Skończyłam juŜ lunch i popołudniowe porządki, i przebrałam się z szortów i t-shirta. PoniewaŜ się spieszyłam, przebrałam się w czarną spódnicę przed kolano i w białą dopasowaną bluzkę z rękawami, kupioną na wyprzedaŜy w Stage. Przesunęłam czerwony pasek ze skóry pomiędzy szlufkami i wzięłam jakieś czerwone sandały wyciągnięte z tyłu mojej szafy. Roztrzepałam włosy i byłam gotowa. Zawiozłam nas moim samochodem, który zaczynał się domagać przeglądu. Do dworu Bellefleurów nie prowadziła długa droga; jazda gdziekolwiek w Bon Temps nie zajmowała zbyt wiele czasu. Zaparkowaliśmy na podjeździe od frontu, ale gdy objeŜdŜaliśmy dom, zobaczyliśmy kilka samochodów z tyłu parkingu. Stały tam równieŜ auta Andy'ego i Portii. Był tam teŜ zabytkowy szary Chevy Chevette, zaparkowany dyskretnie gdzieś w tyle i zastanawiałam się, czy panna Caroline miała opiekunów przez całą dobę. Podeszliśmy do podwójnych frontowych drzwi. Bill nie sądził, Ŝe byłoby stosownie („przyzwoite”, to słowo którego uŜywał) wejść od tyłu i musiałam się z nim zgodzić, zwaŜywszy na sytuację. Bill szedł powoli i z pewnym wysiłkiem. Więcej niŜ jeden raz chciałam go poprosić o przekazanie mi cięŜkiej Biblii, ale wiedziałam, Ŝe nie zgodziłby się, więc nie wysilałam się. Dzięki Bogu, Halleigh otworzyła drzwi. Była zaskoczona, kiedy zobaczyła Billa, ale bardzo szybko odzyskała panowanie i powitała nas. - Halleigh, pan Compton przyniósł rodzinną Biblię, którą chciała zobaczyć babcia Andyego – powiedziałam. Wyraz zaskoczenia znikł z twarzy Halleigh ale nie odnalazłam na niej innych emocji. Halleigh wyglądała na trochę zmęczoną. Brązowe włosy były w nieładzie, zielona, kwiecista sukienka prezentowała się na prawie tak utrudzoną jak jej oczy. MoŜna by przypuszczać, Ŝe przychodziła do panny Caroline po całym dniu pracy w szkole. Halleigh była oczywiście w ciąŜy, ale to było coś, o czym Bill jeszcze nie wiedział. Mogłam rozpoznać to po wyrazie jego twarzy. - Och! - powiedziała Halleigh. Na jej twarzy wyraźnie odmalowała się ulga i ukojenie. Panie Compton, proszę wejść. Nie macie pojęcia, jak panna Caroline się tym niepokoi. Myślę, Ŝe juŜ reakcja Halleigh była dobrym wskaźnikiem na to, jak bardzo panna Caroline się denerwuje. Razem weszliśmy do przedpokoju. Szerokie schody wznosiły się trochę na lewo przed nami i wdzięcznie skręcały w stronę drugiego piętra. Wiele lokalnych panien młodych miało swoje zdjęcia na tej klatce schodowej. Schodziłam tędy w obcasach i długiej sukni, kiedy byłam zastępczynią chorej druhny na ślubie Halleigh i Andy'ego. - Myślę, Ŝe byłoby najlepiej, gdyby to Bill mógł osobiście przekazać Biblię Pannie Caroline – powiedziałam zanim milczenie mogłoby stać się niezręczne. - To w końcu rodzina. Nawet doskonałe maniery Halleigh załamały się w tym momencie.
153
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Och… Jakie to ciekawe. - Stanęła wyprostowana i zauwaŜyłam, Ŝe Bill ocenia zaokrąglenie spowodowane ciąŜą. Przez sekundę jego usta wygięły się w krzywym uśmiechu. - Jestem pewna, Ŝe wszystko będzie dobrze - powiedziała Halleigh zbierając się w sobie.- Chodźmy na górę. Poszliśmy za nią po schodach i musiałam zmagać się z impulsem wzięcia Billa pod rękę, by wesprzeć go choć trochę. Będę musiała coś zrobić, by mu pomóc. Nie wyglądał lepiej niŜ przed domem. Odrobina strachu wkradła się w moje serce. Przeszliśmy trochę dalej, wzdłuŜ galerii, do drzwi prowadzących do największej sypialni, która była dyskretnie otwarta na kilka centymetrów. Halleigh weszła przed nami. - Sookie i pan Compton przynieśli rodzinną Biblię - powiedziała. - Panno Caroline, czy moŜe ją wnieść? - Oczywiście, niech przyniesie - powiedział słaby głos. Weszliśmy. Panna Caroline była królową w tym pokoju, nie było co do tego wątpliwości. Andy i Portia stali z prawej strony łóŜka i oboje wyglądali na zmartwionych i zaniepokojonych, kiedy Bill wprowadził mnie do środka. ZauwaŜyłam brak męŜa Portii, Glena. Afroamerykanka w średnim wieku siedziała w fotelu po lewej stronie łóŜka. Miała na sobie jasne luźne spodnie i wesołą tunikę, jakie noszą teraz uprzywilejowane pielęgniarki. Wzór tuniki robił wraŜenie, jakby jej właścicielka pracowała na oddziale pediatrii. Jednak w pokoju urządzonym w przytłumionych barwach brzoskwini i śmietanki, taki kolorowy punkt był mile widziany. Pielęgniarka była chuda, wysoka i nosiła niesamowitą perukę, która przypominała mi film z Kleopatrą. Skinęła do nas głową, kiedy zbliŜyliśmy się do łóŜka. Caroline Bellefleur wyglądała jak stalowa magnolia, którą nadal była. LeŜała na kilkunastu poduszkach w łoŜu z baldachimem. Pod jej starczymi oczyma rysowały się cienie zmęczenia, dłonie ułoŜone na kołdrze przypominały szpony. Ale w jej oczach krył się jeszcze błysk zainteresowania, kiedy na nas popatrzyła. - Panno Stackhouse, panie Compton, nie widziałam was od czasu wielkiego ślubu powiedziała z wyraźnym wysiłkiem. Jej głos był cichy jak szelest papieru. - To była cudowna uroczystość, panno Bellefleur - powiedział Bill z prawie równym wysiłkiem. Ja tylko skinęłam głową na potwierdzenie. To nie miała być moja rozmowa. - Proszę, zajmijcie miejsca - powiedziała stara kobieta i Bill przyciągnął krzesło bliŜej jej łóŜka. Ja usiadłam kilka metrów z tyłu. - Wygląda na to, Ŝe Biblia jest juŜ dla mnie za duŜa, abym mogła ją przeglądnąć - powiedziała z uśmiechem sędziwa pani. - Tak miło z twojej strony, Ŝe ją przyniosłeś. Czekałam z niecierpliwością na zobaczenie jej. Była na twoim strychu? Wiem, Ŝe nie jesteśmy znowu tak blisko spokrewnieni z Comptonami, ale koniecznie chciałam odnaleźć tę starą ksiąŜkę. Halleigh była na tyle miła, aby sprawdzić to za mnie. - W rzeczywistości, ksiąŜka ta była na moim stoliku - powiedział łagodnie Bill. - Panno Bellefleur – Caroline – moim drugim dzieckiem była córka, Sarah Isabelle.
154
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - O mój BoŜe - powiedziała Panna Caroline pokazując, Ŝe słucha. Nie wydawała się wiedzieć, co to oznacza, ale na pewno była uwaŜna. - ChociaŜ nie miałem o tym pojęcia dopóki nie przeczytałem rodzinnej strony w Biblii, kiedy wróciłem do Bon Temps, moja córka Sarah miała czworo dzieci, przy czym jedno urodziło się martwe. - To wtedy zdarzało się tak często - powiedziała. Spojrzałam na wnuki Bellefleur. Portia i Andy nie byli ani troszkę szczęśliwi z powodu obecności Billa, ale równieŜ słuchali. Nawet na mnie nie spojrzeli, co było dobre. ChociaŜ byli zdziwieni obecnością wampira, w centrum ich myśli była kobieta, która ich wychowała, i wiadomy fakt dotyczący jej szybkiej śmierci. - Córka mojej Sarah została nazwana Caroline po swojej babci… Mojej Ŝonie – powiedział Bill. - Moje imię? - Panna Caroline brzmiała na zadowoloną, choć jej głos był nieco słabszy. - Tak, twoje imię. Moja wnuczka, Caroline, wyszła za mąŜ za kuzyna Matthew Phillips Holliday’a. - To jest moja matka i ojciec, więc dlaczego… - Uśmiechnęła się, co było drastycznym widokiem ze względu na jej zmarszczki. - A więc jesteś… Naprawdę? - Caroline Bellefleur roześmiała się. To mnie naprawdę zaskoczyło. - Twoim pradziadkiem. Tak, jestem. Portia wydała dźwięk, jakby dławiła się śmierdzącym owadem. Panna Caroline całkowicie zignorowała wnuczkę, i nie spojrzała na Andy’ego – co wyszło jej na dobre, poniewaŜ był czerwony jak grzebień indyka. - CóŜ, nie jest to takie śmieszne - powiedziała. - Ja jestem pomarszczona jak nie wyprasowana pościel, a ty jesteś gładki jak świeŜutka brzoskwinia. - Ona rzeczywiście była tym rozbawiona. - Pradziadek! Potem inne myśli wydały się pojawić w głowie umierającej kobiety. - Czy to ty zaaranŜowałeś we właściwym czasie spadek, który dostaliśmy? - Pieniądze nie mogły być lepiej wykorzystane - odpowiedział gładko Bill. - Dom wygląda pięknie. Kto w nim zamieszka po twojej śmierci? Portia dyszała, a Andy spojrzał trochę zaskoczony. Ale ja popatrzyłam na pielęgniarkę. Posłała mi krótkie spojrzenie. Czas panny Caroline nadchodził i bardzo dobrze zdawała sobie z tego sprawę. - CóŜ, myślę, Ŝe Portia i Glen tutaj zostaną - Panna Caroline powiedziała to powoli. Widać było, Ŝe szybko się męczyła. - Andy i Halleigh chcą wychowywać dziecko we własnym domu i nie winię ich za to. Nie mówiłeś, Ŝe interesuje cię dom?
155
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Och, nie, mam swój własny - uspokoił ją Bill. - I byłem szczęśliwy dając mojej rodzinie środki potrzebne na remont tego miejsca. Chcę, aby moi potomkowie mieszkali tutaj przez lata i przeŜywali wiele szczęśliwych chwil w Ŝyciu. - Dziękuję - powiedziała panna Caroline i teraz jej głos był prawie szeptem. - Sookie i ja musimy iść - powiedział Bill. – Powinnaś teraz pójść spać. - Będę - powiedziała i uśmiechnęła się, choć jej oczy były juŜ zamknięte. Wstałam tak cicho jak mogłam i wymknęłam się z pokoju przed Billem. Pomyślałam, Ŝe Portia i Andy zechcą zamienić z nim kilka słów. Nie chcąc zakłócać spokoju babci, wyszli za Billem do galerii. - Myślałem, Ŝe umawiasz się teraz z innym wampirem? - zapytał Andy. Jego głos nie był tak zaczepny jak zazwyczaj. - Tak - powiedziałam. - Ale Bill jest nadal moim przyjacielem. Portia szybko przebiegła oczyma po wampirze, nie dlatego, Ŝe pomyślała, Ŝe jest słodki lub coś takiego. Wyciągnęła do niego rękę i byłam pewna, Ŝe dodała to do swojej listy upokorzeń. Portia powinna odświeŜyć swoją wampirzą etykietę. ChociaŜ Bill wyglądał na trochę zaskoczonego, przyjął jej dłoń. - Portia - powiedział. - Andy. Mam nadzieję, Ŝe nie znaleźliście się w kłopotliwej sytuacji. Pękałam z dumy z powodu zachowania Billa. Łatwo moŜna było zauwaŜyć, skąd w Caroline Bellefleur tyle gracji. - Nie wziąłbym Ŝadnych pieniędzy, gdybym wiedział, Ŝe pochodzą od ciebie – powiedział Andy. Przyszedł prosto z pracy, wciąŜ miał cały swój osprzęt: odznakę i kajdanki przypięte do pasa, kaburę od pistoletu. Wyglądał na dość potęŜnego, ale nie równał się z Billem, nawet jeśli ten był chory. - Andy, wiem, Ŝe nie jesteś fanem kłów. Ale jesteś częścią mojej rodziny i wiem, Ŝe zostałeś wychowany tak, aby szanować starszych. Andy spojrzał całkowicie zaskoczony. - Dałem te pieniądze, by uszczęśliwić Caroline i myślę, Ŝe się udało - kontynuował Bill. Więc spełniły swoje przeznaczenie. Przyszedłem aby zobaczyć się z nią i powiedzieć o naszym pokrewieństwie, a ona ma Biblię. Moja osoba nie będzie dla was dłuŜej cięŜarem. Prosiłbym, aby pogrzeb odbył się w nocy, abym mógł w nim uczestniczyć. - Czy ktokolwiek słyszał kiedyś o pogrzebie w nocy? - spytał Andy. - Tak, zrobimy to. – Głos Portii nie brzmiał ciepło i przyjaźnie, ale całkowicie zdecydowanie. – Te pieniądze uczyniły babcię w ostatnich latach naprawdę szczęśliwą. Kochała przywracać dom do stanu świetności, i cieszyła się, Ŝe mogła urządzić tutaj nasz ślub. Biblia jest teraz wisienką na jej torcie. Dziękuję.
156
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Bill skinął obojgu z nich i bez dalszej zwłoki wyjechaliśmy z Belle Rive. Caroline Bellefleur, prawnuczka Billa, zmarła we wczesnych godzinach porannych. Bill siedział z rodziną w czasie pogrzebu, który odbył się następnej nocy, ku zdumieniu mieszkańców. Siedziałam z tyłu z Samem. Nie była to okazja do płaczu; bez wątpienia Caroline Bellefleur miała długie Ŝycie – Ŝycie nie pozbawione smutku, ale przynajmniej pełne równowaŜących je szczęśliwych chwil. Pozostało juŜ niewielu jej rówieśników. Ci, którzy jeszcze Ŝyli, byli w większości zbyt słabi, Ŝeby dojść na pogrzeb. NaboŜeństwo wydawało się całkiem normalne, dopóki nie wjechaliśmy na cmentarz, który był nieoświetlony – oczywiście – i zobaczyłam, Ŝe tymczasowe światła zostały umieszczone na obwodzie grobu w strefie Bellefleurów. To był dziwny widok. Pastor miał problemy z przeczytaniem naboŜeństwa, dopóki jeden z członków zgromadzenia nie poświecił na kartkę własną latarką. Jasne światła w ciemnościach nocy przypomniały mi o nieprzyjemnym odzyskaniu ciała Basima al Sauda. Trudno mi było myśleć o Ŝyciu Panny Caroline i jej dziedzictwie, z tymi wszystkimi myślami grzechoczącymi w głowie. I dlaczego, jak dotąd, nic się nie wydarzyło? Czułam się tak, jakbym Ŝyła w oczekiwaniu na kolejny atak. Nie wiedziałam, Ŝe zacisnęłam dłoń na ramieniu Sama, dopóki nie spojrzał na mnie z pewnym niepokojem. Zmusiłam swoje palce do rozkurczenia się i schyliłam głowę do modlitwy. Rodzina, z tego co słyszałam, wracała do Belle Rive na posiłek w formie bufetu po naboŜeństwie. Zastanawiałam się, czy mają ulubioną krew Billa. Bill wyglądał okropnie. Właśnie przykrywał grób trzciną. NaleŜało podjąć jakieś działanie w sprawie znalezienia jego rodzeństwa, poniewaŜ sam nie zmusił się do tego. Jeśli był choć cień szansy na to, Ŝe krew jego siostry mogła go wyleczyć, trzeba było spróbować. Przyjechałam na pogrzeb z Samem, a Ŝe do mojego domu było niedaleko, powiedziałam mu, Ŝe wrócę na piechotę z cmentarza. Miałam małą latarkę w mojej torebce. Przypomniałam teŜ Samowi, Ŝe znam cmentarz jak własną kieszeń. Więc kiedy wszyscy inni uczestnicy pojechali, w tym Bill, do Belle Rive na stypę, czekałam w cieniu, aŜ pracownicy cmentarza wypełnią dół, a potem ruszyłam wśród drzew do domu Billa. WciąŜ miałam klucz. Tak, jestem strasznie wścibska. I moŜe robiłam coś złego. Ale Billowi nie poprawiało się, a ja nie mogłam tylko siedzieć i pozwolić mu cierpieć.
157
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Otworzyłam frontowe drzwi i udałam się do biura Billa, które było kiedyś jadalnią Comptonów. Cały sprzęt komputerowy Bill miał ustawiony na ogromnym stole. Obok stało krzesło obrotowe z Office Depot. Mniejszy stolik słuŜył jako biurko - Bill przygotowywał tu swoje kopie bazy danych wampirów, które rozsyłał do nabywców. Intensywnie to reklamował w czasopismach wampirów – oczywiście „Fang” i „Dead Life”, które ukazywały się w wielu językach. Najnowszy projekt marketingowy Billa zakładał zatrudnienie wampirówpoliglotów, którzy tłumaczyliby dane, dzięki czemu mógłby sprzedawać obcojęzyczne wydania na swoim ogólnoświatowym serwisie aukcyjnym. Jeśli dobrze pamiętam z ostatniej wizyty, dodatkowe kopie CD bazy danych leŜały w pudełku na biurku. Sprawdziłam dwukrotnie, by upewnić się, Ŝe ta, którą wzięłam jest w języku angielskim. Nie przydałaby mi się zapisana cyrylicą. Oczywiście Rosja przypominała mi Alexeia, a myślenie o Alexeiu przypominało mi o całym strachu/złości/przeraŜeniu z powodu milczenia ze strony Erica. Czułam jak zaciskam usta, co było bardzo nieprzyjemnym odruchem, kiedy myślałam o tej ciszy. Ale teraz musiałam się skupić na moim małym problemie, więc wyszłam z tego domu i zamknęłam drzwi, mając nadzieję, Ŝe Bill nie wyczuje mojego zapachu w powietrzu. Gnałam przez cmentarz tak szybko, jakby to był dzień. Kiedy byłam juŜ w swojej kuchni, rozglądnęłam się za dobrą kryjówką. Ostatecznie zdecydowałam, Ŝe szafka na bieliznę w łazience jest dostatecznie dobrym schowkiem i włoŜyłam CD pod stos czystych ręczników. Nie dopuszczałam myśli o Claudzie uŜywającym pięciu ręczników zanim wstanę następnego ranka. Sprawdziłam swoją sekretarkę; sprawdziłam swoją komórkę, która nie miała tej usługi. Brak wiadomości. Rozebrałam się powoli, próbując zrozumieć, co się stało z Erikiem. Zdecydowałam, Ŝe nie będę do niego dzwonić, choćby nie wiem co. Wiedział gdzie jestem i jak do mnie dotrzeć. Odwiesiłam swój czarny strój do szafy, odłoŜyłam czarne obcasy na półkę z obuwiem i wciągnęłam na siebie koszulkę nocną z Tweetym, starą, ale ulubioną. Potem poszłam do łóŜka, wściekła jak mokra kura. I przeraŜona. Tłum. Kattyg
158
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Rozdział dziesiąty Claude nie wrócił do domu poprzedniej nocy. Jego samochodu nie było na tyłach. Byłam zadowolona, Ŝe komuś się poszczęściło. Potem powiedziałam sobie, Ŝe nie powinnam zachowywać się tak Ŝałośnie. - Jesteś w porządku - powiedziałam, patrząc w lustro, aby w to uwierzyć. - Spójrz na siebie! Świetna opalenizna, Sook! - Musiałam być na zmianę obiadową, więc ubrałam się zaraz jak zjadłam śniadanie. Wyjęłam skradzione CD spod ręczników. Bądź co bądź, zapłacę za nie Billowi lub mu je zwrócę, powiedziałam sobie cnotliwie. Tak naprawdę to tego nie ukradłam, jeśli planowałam za to zapłacić. Pewnego dnia. Spojrzałam na czyste, plastikowe etui w moich dłoniach. Zastanawiałam się, jak duŜo dałoby za to FBI. Pomimo wszystkich prób Billa, aby tylko wampiry mogły zakupić płytę CD, to byłoby niesamowite, gdyby nikt inny jej nie miał. Otworzyłam więc płytkę i włoŜyłam do mojego komputera. Po wstępnym warkocie, na ekranie zalśniły litery: Słownik wampirów zapisane gotycką czcionką na czarnym tle. Stereotyp, nieprawdaŜ? Podaj numer kodu - pojawiło się na ekranie. Uh-oh. Potem przypomniałam sobie, Ŝe na wierzchu pudełka była mała samoprzylepna karteczka, więc wygrzebałam ją z kosza. Tak, to na pewno był kod. Bill nigdy nie dołączałby kodu do pudełka, jeśli nie wiedziałby, Ŝe jego dom był bezpieczny, więc poczułam ukłucie winy. Nie wiedziałam, jaką ustalił procedurę, ale zakładałam, Ŝe umieszczał kod w słowniku, kiedy wysyłał dysk do szczęśliwego odbiorcy. A moŜe umieszczał kod „destrukcji’’ na papierze, dla takich głupców jak ja, aby cała ta rzecz wybuchła mi prosto w twarz? Ucieszyłam się, Ŝe byłam sama w domu, poniewaŜ po wpisaniu kodu i naciśnięciu enter skuliłam się pod biurkiem. Poza głośniejszym szumem komputera nie stało się nic. Uznałam, Ŝe jestem bezpieczna i usiadłam na krześle. Ekran pokazywał mi moje opcje. Mogłam wybierać pomiędzy krajem zamieszkania, krajem pochodzenia, nazwą, ostatnio obserwowani... Kliknęłam pochodzenie i przeczytałam: Jaki kraj? - mogłam wybrać z listy. Po tym jak kliknęłam na USA, dostałam drugie polecenie: Jaki stan? - kolejna lista. Kliknęłam na Luizjanę, a następnie na Comptona. Był tu, na nowoczesnym zdjęciu zrobionym w jego domu. Rozpoznałam kolory farby. Bill uśmiechał się sztywno i na pewno nie wyglądał ani trochę zwierzęco. Zastanawiałam się, jak by mu poszło na serwisie randkowym. Zaczęłam czytać jego biografię. I oczywiście, na dole znalazłam: Stworzony przez Lorenę Ball z Luizjany w 1870r. Ale nie było Ŝadnego załącznika co do ”braci’’ lub ”sióstr’’.
159
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Okej, to nie będzie takie proste. Na koniec kliknęłam na pogrubioną czcionkę imienia stwórcy Billa, Lorenę, której śmierci wcale nie Ŝałowałam. Byłam ciekawa, co powie o niej strona, poniewaŜ Lorenę spotkała ostateczna śmierć, przynajmniej dopóki nie nauczą się reanimować popiołu. Lorena Ball mówił nagłówek, zawierający tylko odręczny rysunek. To była znakomita podobizna, pomyślałam, zadzierając głowę przy oglądaniu tego. Przemieniona w 1788 w Nowym Orleanie … mieszkała na całym południu, ale powróciła do Luizjany po wojnie secesyjnej … „spotkała słońce,’’ zamordowana przez osobę lub osoby ”nieznane.’’ Och. Bill doskonale wiedział kto zabił Lorenę, i mogłam się tylko cieszyć, Ŝe nie umieścił mojego imienia w słowniku. Zastanawiałam się, co by się ze mną stało, gdyby jednak to zrobił. Patrz, myślisz, Ŝe masz juŜ wystarczająco zmartwień, a potem pomyślisz o moŜliwości, której nawet nie przyjmowałaś do wiadomości i zdajesz sobie sprawę, Ŝe masz jeszcze więcej problemów. Dobra, zobaczmy… Stworzyciel Billa Comptona (1870) i Judith Vardamon (1902) Judith. Więc to była siostra Billa. Po jeszcze kilku kliknięciach i przeczytaniu paru stron, odkryłam, Ŝe Judith Vardamon wciąŜ ”Ŝyje’’, a przynajmniej Ŝyła, kiedy Bill sporządzał bazę danych. Mieszkała w Little Rock. Następnie odkryłam, Ŝe mogę wysłać jej e-mail. Oczywiście, nie była zobowiązana na niego odpowiedzieć. Spojrzałam na swoje dłonie i zaczęłam się namyślać. Myślałam o tym, jak okropnie wyglądał Bill. Myślałam o jego dumie i fakcie, Ŝe jeszcze nie skonsultował tego z Judith, choć podejrzewał, Ŝe jej krew go wyleczy. Bill nie był głupcem, więc na pewno miał jakiś waŜny powód, przez który nie zadzwonił jeszcze do innych dzieci Loreny. Po prostu nie znałam tego powodu. Ale jeśli Bill zadecydował, Ŝe nie powinna być poinformowana, wiedział co robi, prawda? Oh, do diabła z tym! Skopiowałam jej adres e-mailowy. Przesunęłam kursor w dół do tematu. Wpisałam: „Chory Bill’’, choć wyglądało to niemal śmiesznie. Prawie to zmieniłam, ale ostatecznie się rozmyśliłam. Przesunęłam kursor w dół do treści wiadomości i kliknęłam ponownie. Zawahałam się. Następnie wpisałam: „Jestem sąsiadką Billa Comptona. Nie wiem, jak duŜo minęło odkąd ostatnio o nim słyszałaś, ale Ŝyje teraz w swoim starym miejscu zamieszkania w Bon Temps w Louisianie. Bill zatruł się srebrem. Nie moŜe się uleczyć bez twojej krwi. Nie wie, Ŝe to wysyłam. Spotykaliśmy się kiedyś, choć teraz wciąŜ jesteśmy przyjaciółmi. Chcę, aby wyzdrowiał”. Podpisałam się, poniewaŜ anonimowość nie jest w moim stylu. Mocno zacisnęłam zęby. Kliknęłam na Wyślij. Tak bardzo chciałam zachować płytę CD i przeglądnąć ją, ale mój mały kodeks honorowy podpowiadał mi, Ŝe muszę ją zwrócić bez korzystania, poniewaŜ za nią nie zapłaciłam. Wzięłam więc klucze Billa, włoŜyłam dysk z powrotem do plastikowego pudełka i ruszyłam przez cmentarz.
160
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Zwolniłam, kiedy zbliŜałam się do miejsca pochówku Bellefleurów. Kwiaty wciąŜ były ułoŜone na grobie Panny Caroline. Andy stał tam, patrząc na krzyŜ zrobiony z czerwonych goździków. Pomyślałam, Ŝe to dość straszne. Tak czy owak nie wydawało mi się, by Andy zauwaŜał teraz to, co miał pod nosem. Czułam, Ŝe słowo ”złodziej’’ było wypalone na moim czole. Wiedziałam, Ŝe Andy nie przejąłby się, nawet gdybym przyjechała pod dom Billa cięŜarówką, załadowała wszystkie jego meble i z nimi odjechała. To moje własne poczucie winy mnie dręczyło. - Sookie – odezwał się Andy. Nie wiedziałam, Ŝe mnie zauwaŜył. - Andy - powiedziałam ostroŜnie. Nie byłam pewna, gdzie zmierza ta rozmowa, a ja szybko musiałam wyjechać do pracy. - Masz jeszcze krewnych w mieście? Czy moŜe juŜ wyjechali? - Wyjechali po obiedzie - powiedział. - Halleigh musiała pracować nad przygotowaniem niektórych klas tego ranka, a Glen musiał pobiec do swojego biura, aby nadrobić pracę papierkową. Najgorsze spoczęło na Portii. - Zgaduję, Ŝe ucieszy się, kiedy wszystko wróci do normy. - To wydawało się wystarczająco bezpieczne. - Tak. Musi rozpocząć praktyki prawnicze. - Czy kobieta, która opiekowała się panną Caroline ma inną pracę? - Niezawodni opiekunowie byli tacy rzadcy jak kurze zęby i o wiele bardziej wartościowi. - Doreen? Tak, przeniosła się do ogrodu naprzeciwko, do pani DeWitt. - Po niewygodnej pauzie powiedział: - Zwróciła mi uwagę tej nocy, kiedy juŜ poszliście. Wiem, Ŝe nie byłem zbyt uprzejmy dla …Billa. - To był cięŜki okres dla was wszystkich. - Ja właśnie… Wkurza mnie to, Ŝe przyjęliśmy darowiznę. - Nie, Andy. Bill jest waszą rodziną. Wiem, Ŝe musisz się czuć dziwnie i wiem, Ŝe ogólnie rzecz biorąc, nie rozmyślasz za bardzo nad wampirami, ale on jest twoim praprapradziadkiem i chciał pomóc swoim potomkom. Nie byłbyś niezadowolony, gdyby zostawił ci pieniądze i leŜał tutaj pod ziemią z panną Caroline, prawda? Chodzi ci tylko o to, Ŝe Bill wciąŜ jeszcze Ŝyje. Andy potrząsnął głową, tak jakby wokół niego brzęczały muchy. ZauwaŜyłam, Ŝe jego włosy były przerzedzone. – Wiesz, jak brzmiała ostatnia wola mojej babci? Nie mogłam sobie tego wyobrazić. - Nie - odpowiedziałam.
161
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Zostawiła swój przepis na ciasto czekoladowe miastu - powiedział i uśmiechnął się. Cholerny przepis. I wiesz co, oni byli tak podekscytowani, w tej gazecie, kiedy przyniosłem przepis, jakby to było BoŜe Narodzenie, a ja podarowałbym im mapę prowadzącą do ciała Jimmy’ego Hoffa. - Wydrukują to? – Mój głos zrobił się podekscytowany i tak się poczułam. ZałoŜę się, Ŝe będzie co najmniej sto ciast w piecu w dniu, w którym przepis ukazałby się w gazetach. - Widzisz, ty jesteś równieŜ podniecona - Andy powiedział to tak, jakby nagle odmłodniał pięć lat. - Andy, to świetna wiadomość - zapewniłam go. - Teraz jeśli wybaczysz, muszę coś dokończyć. - I przebiegłam przez resztę cmentarza do domu Billa. OdłoŜyłam CD wraz z jego małą samoprzylepną karteczką na szczycie stosu z którego ją wzięłam i uciekłam. Próbowałam zrozumieć swoje postępowanie po raz drugi i trzeci, i czwarty, i piaty takŜe. Zmianę w Merlotte’s przepracowałam jakby we śnie, zaciekle koncentrując się na tym, aby prawidłowo odbierać zamówienia na lunch, spręŜać się i natychmiast odpowiadać na wszystkie prośby klientów. Sumienie podpowiadało, Ŝe pomimo moich starań, ludzie nie byli specjalnie zadowoleni, widząc mnie podchodzącą, i naprawdę nie mogłam ich za to winić. Wszelkie rady były do bani. Ludzie byli gotowi wybaczyć ci nieefektywność tak długo, jak się uśmiechałeś, nawet jeśli byłaś niechlujna. Nie lubili ponurej miny. Mogłam stwierdzić (po prostu często o tym dziś myślał), Ŝe Sam zakładał iŜ pokłóciłam się z Erikiem. Holly myślała, Ŝe miałam okres. A Antoine był informatorem. Nasz kucharz był roztargniony i pogubił się dziś trochę. Zdałam sobie sprawę, Ŝe normalnie był odporny na moją telepatię, teraz jednak o tym zapomniał i się odsłonił. Czekałam na zamówienie przy okienku i patrzyłam jak Antoine przewraca burgery, kiedy usłyszałam bezpośrednio od niego: - Nie wyjdę z pracy, Ŝeby znowu spotkać się z tym dupkiem, moŜe tylko pocałować się w tyłek. Następnie Antoine, którego podziwiałam i szanowałam, odwrócił burgera na jeszcze nieprzysmaŜoną stronę i zwrócił się do okienka z talerzem w dłoniach. Spojrzał prosto w moje oczy. O cholera, pomyślał.- Pozwól mi coś powiedzieć, zanim cokolwiek zrobisz - powiedział i wiedziałam juŜ na pewno, Ŝe to on był zdrajcą. - Nie - powiedziałam i odwróciłam się idąc prosto do Sama, który stał za barem myjąc szklanki. - Sam, Antoine jest kimś w rodzaju agenta rządowego - powiedziałam cicho. Nie pytał mnie skąd to wiem i nie kwestionował mojego twierdzenia. Jego usta zacisnęły się w cienką linię. - Porozmawiamy z nim później - powiedział. – Dzięki, Sookie. - śałowałam teraz Ŝe nie powiedziałam Samowi o wilkołaku pochowanym na mojej ziemi. Wygląda na to, Ŝe zawsze było mi przykro, kiedy nie powiedziałam o czymś Samowi. Wzięłam talerz i zaniosłam go do prawego stolika unikając spojrzenia Antoine’a.
162
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Były dni, kiedy bardziej nienawidziłam swoich umiejętności. Dzisiejszy dzień był właśnie jednym z nich. Byłam znacznie szczęśliwsza (choć z perspektywy czasu, było to głupie szczęście), kiedy mogłam uwaŜać Antoine’a za swojego nowego przyjaciela. Zastanawiałam się, czy którakolwiek z historii, które opowiadał o przeŜyciu Katriny dzięki swemu Super Domowi, była prawdziwa, czy to teŜ były kłamstwa. Czułam wtedy do niego taką sympatię. Jak dotąd nigdy nie przyszło mi do głowy, Ŝe akurat on mógłby okazać się oszustem. Jak to mogło się stać? Po pierwsze - nie sprawdzałam myśli kaŜdej osoby. Tak naprawdę blokowałam wiele z nich i szczególnie intensywnie starałam się trzymać z daleka od myśli współpracowników. Po drugie - ludzie nie zawsze myśleli w jednoznaczny sposób o zbrodniach kryminalnych. Facet nie musi myśleć: - Przyrzekam, Ŝe zaraz wyciągnę pistolet spod siedzenia mojego samochodu i strzelę Jerry’emu w głowę za rŜnięcie mojej Ŝony. O wiele bardziej prawdopodobne było uzyskanie wraŜenia ponurego gniewu z podtekstami przemocy. Lub nawet krótka projekcja tego, jak moŜe wyglądać strzał oddany do Jerry’ego. Ale pomysł zabójstwa Jerry’ego nie musi być w fazie planowania, kiedy zabójca był w barze, a ja mogłam być świadkiem jego myśli. Większość ludzi nie działa według niepohamowanych impulsów, to coś czego nauczyłam się poprzez kilka bolesnych incydentów w dzieciństwie. Gdybym całe Ŝycie spędziła próbując wyciągnąć z kontekstu kaŜdą pojedynczą myśl jaką usłyszałam, nie miałabym własnego Ŝycia. Przynajmniej miałam o czym myśleć, oprócz zastanawiania się, co do cholery działo się z Erikiem i stadem Long Tooth. Pod koniec zmiany znalazłam się w biurze mojego szefa z nim i Antoine'em. Sam zamknął za mną drzwi. Był wściekły. Nie winiłam go za to. Antoine za to był wściekły na siebie i na mnie. Atmosfera w pokoju pełna była złości, frustracji i strachu. - Słuchaj facet - powiedział Antoine. Stanął twarzą w twarz z Samem. Przy nim Sam wyglądał na małego. - Po prostu posłuchaj, okej? Po Katrinie nie miałem miejsca do Ŝycia i pracy. Starałem się znaleźć robotę i jakoś się utrzymać. Nie mogłem, do cholery, nawet dostać przyczepy FEMA. Wszystko szło źle. Więc… PoŜyczyłem samochód, aby dostać się do Teksasu, do krewnych. Miałem zamiar porzucić go, tam gdzie znajdzie go policja i zwróci właścicielowi. Wiem, Ŝe to było kretyńskim posunięciem. Wiem, Ŝe nie powinienem tego robić. Ale byłem zdesperowany i zrobiłem coś głupiego. - Jeszcze nie jesteś w więzieniu - zauwaŜył Sam. Jego słowa były jak bicz, który muskał Antione'a i popuszczał mu trochę krwi. W tej chwili Antoine cięŜko oddychał.
163
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Nie, nie jestem i powiem ci dlaczego. Mój wujek jest wilkołakiem w jednym ze stad w Nowym Orleanie. Więc wiedziałem coś o nich. Agentka FBI Sara Weiss przyszła ze mną porozmawiać do więzienia. Była w porządku. Ale po tym jak porozmawiała ze mną po raz pierwszy, przyprowadziła tego faceta Lattestę, Toma Lattesta. Powiedział, Ŝe pracuje w Rhodes, więc nie mogłem zrozumieć co robi w Nowym Orleanie. Ale powiedział mi, Ŝe wie wszystko o moim wujku i podejrzewa, Ŝe wy wszyscy prędzej czy później ujawnicie się, tak jak zrobiły to wampiry. Wiedział kim jesteś, zdawał sobie sprawę Ŝe istnieją inne istoty poza wilkołakami. Wiedział, Ŝe będzie sporo ludzi, którym nie spodoba się wiadomość, Ŝe ci, którzy mają w sobie część zwierzęcia, mieszkają pośród innych. Powiedział, Ŝe ona równieŜ ma sobie coś dziwnego. Wysłał mnie tu, abym sprawdził, co się dzieje. Sam i ja wymieniliśmy spojrzenia. Nie wiem, czego spodziewał się Sam, ale to było powaŜniejsze, niŜ myślałam. Cofnęłam się. - Tom Lattesta o wszystkim wiedział? - spytałam. - Kiedy zaczął podejrzewać, Ŝe coś jest ze mną nie tak? Czy to było jeszcze przed tym jak zobaczył fotografie z eksplozji hotelu w Rhodes, które były powodem zbliŜenia się do mnie kilka miesięcy temu? - Przez połowę czasu był stu procentowo pewny, Ŝe jesteś oszustką. Przez drugą połowę uwaŜał, Ŝe jesteś prawdziwym interesem. Zwróciłam się do mojego szefa. - Sam, on przyszedł do mojego domu na drugi dzień. Lattesta. Powiedział, Ŝe ktoś mi bliski, jeden z moich waŜnych krewnych – nie chciałam włączać Antoine'a, by poznał jeszcze więcej szczegółów – wszystko załatwił, więc on się wycofuje. - To wyjaśnia, dlaczego był taki wściekły - powiedział Antoine, a jego twarz stwardniała. - To duŜo wyjaśnia. - Co kazał ci zrobić? - zapytał Sam. - Lattesta powiedział, Ŝe sprawa kradzieŜy samochodu będzie zapomniana, tak długo jak będę miał oko na Sama i innych wchodzących do baru, którzy nie byli do końca ludźmi. Powiedział, Ŝe nie moŜe mi tego wyjaśnić i był strasznie pijany. Sam spojrzał na mnie z pytaniem wypisanym na twarzy. - Mówi prawdę - powiedziałam. - Dziękuję, Sookie. – Antoine wyglądał na skrajnie nieszczęśliwego. - Dobrze - powiedział Sam, jeszcze przez chwilę spoglądając na Antoine’a. - WciąŜ masz pracę. - śadnych… zastrzeŜeń? - Antoine patrzył na Sama z niedowierzaniem. – On oczekuje ode mnie, bym miał na was oko.
164
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Nie jest to warunek, ale ostrzeŜenie. Jeśli powiesz mu jeszcze coś oprócz faktu, Ŝe jestem tutaj i prowadzę ten biznes, wylatujesz stąd, a jeśli wymyślę, co jeszcze będę mógł z tobą zrobić, zrobię to. Antoine wydawał się słabnąć z ulgi. - Jestem twoim dłuŜnikiem - powiedział. - Prawdę mówiąc, cieszę się, Ŝe wszystko wyszło na jaw. To strasznie ciąŜyło mi na sumieniu. - Teraz będzie gorąco… - powiedziałam, kiedy ja i Sam zostaliśmy sami. - Wiem. Lattesta niedługo na niego naskoczy, a Antoine’a będzie kusiło, Ŝeby mu coś wyjawić. - Myślę, Ŝe Antoine to dobry facet. Mam nadzieję, Ŝe się nie mylę. - Wcześniej w powaŜnych sprawach źle osądzałam ludzi. - Tak, mam nadzieję, Ŝe juŜ nie będzie z nim problemów. - Sam uśmiechnął się do mnie nagle i nie mogłam nic poradzić na to, Ŝe sama teŜ się uśmiechnęłam. - Dobrze jest mieć czasem wiarę w ludzi, dawać im drugą szansę. I oboje będziemy mieli go na oku. Skinęłam głową. - Dobrze. CóŜ, lepiej wracam do domu. - Chciałam sprawdzić wiadomości w moim telefonie komórkowym i stacjonarnym. I komputer. Umierałam z tęsknoty za kimś, kto by mnie wziął i przytulił. - Coś się stało? - zapytał Sam. Wyciągnął rękę, by mnie niepewnie poklepać. - Jest coś co mogę zrobić? - Jesteś najlepszy - odparłam. - Ale ja tylko staram się przetrwać kryzysową sytuację. - Brak bliskości Erica? - powiedział, potwierdzając, jaki był sprytny, gdy odczytywał moje uczucia. - Tak - potwierdziłam. - Ale on ma… krewnych w mieście. Nie wiem o co do cholery w tym wszystkim chodzi. - Słowo ”krewni’’ przebiegło przez mój mózg. - A jak tam mają się sprawy w twojej rodzinie, Sam? - Rozwód jest bardzo niepewny, ale sprawa ruszyła - powiedział. - Mama jest bardzo nieszczęśliwa, ale mam nadzieję, Ŝe z biegiem czasu jej się polepszy. Niektórzy ludzie we Wright podali jej pomocną dłoń. Poleciła Mindy i Craigowi pilnowanie jej na zmianę. - W co się zmienia? - Ja wolałabym być zmiennokształtnym niŜ wilkołakiem, poniewaŜ miałabym jakiś wybór. - Myślę, Ŝe w teriera szkockiego. Moja siostra przyjęła to dość dobrze. Zawsze była bardziej ustępliwa od Craiga.
165
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Pomyślałam, Ŝe kobiety są prawie zawsze bardziej ustępliwe od męŜczyzn, ale nie wydawało mi się, Ŝe powinnam powiedzieć to na głos. Uogólnienia takie jak to, mogą wrócić i ugryźć cię w tyłek. - Rodzina Deidry uspokoiła się? - Wygląda na to, Ŝe ślub znów moŜliwy, ustalono to dwie noce temu - powiedział Sam. - Do jej rodziców w końcu dotarło, Ŝe to ”zanieczyszczenie’’ nie moŜe przejść na Deidre i Craiga oraz ich dzieci, jeśli takie będą. - Więc myślisz, Ŝe ślub się odbędzie? - CóŜ, tak. Nadal chcesz jechać ze mną do Wright? - A wciąŜ mnie potrzebujesz? – powiedziałam, ale zabrzmiało to przesadnie nieśmiało, poniewaŜ dopiero co mnie zapytał. - Skoro data jest ustalona, będziesz musiał się zapytać mojego szefa, czy mnie zwolni - odpowiedziałam. - Sam, to moŜe być trochę nietaktowne, Ŝe cię pytam, ale dlaczego nie rozmawiasz juŜ z Jannalynn? Nie mogłam sobie nawet wyobrazić dyskomfortu, który w myślach płynął od Sama. - Ona… Dobrze, ech… Ona jest… Mogę tylko powiedzieć, Ŝe ona i moja mama się nie dogadują. Myślę, Ŝe lepiej poczekam aŜ napięcie związane ze ślubem trochę opadnie, zanim włączę ją do mojej rodziny. Moja mama wciąŜ jest zdenerwowana postrzałem i rozwodem, a Jannalynn nie jest… Spokojną osobą. - Moim zdaniem, jeśli spotykałeś się z kimś, kogo przedstawienie swojej rodzinie uwaŜałeś za zbyt zawstydzające, to prawdopodobnie umawiałeś się ze złą osobą. Ale Sam nie pytał się o moje zdanie. - Nie, ona na pewno nie jest spokojnym człowiekiem - powiedziałam. - A teraz, gdy przydzielono jej te nowe obowiązki, to zgaduję, Ŝe musi być bardzo skupiona na stadzie. - Co? Jakie nowe obowiązki? Uh-oh. - Jestem pewna, Ŝe ci o tym powie - odparłam. - Zgaduję, Ŝe nie widziałeś jej od kilku dni, co? - Nie. Tak więc oboje mamy depresję. Byłam skłonna przyznać, Ŝe wyglądałam dość ponuro, ale uśmiechnęłam się do niego. - Tak, to dość powaŜna sprawa - powiedziałam. - Ze stwórcą Erica w mieście, straszniejszym od Freddy’ego Kruegera, przypuszczam, Ŝe jestem chyba zdana sama na siebie. - Jeśli nic nie usłyszymy od naszych partnerów, to wybierzmy się gdzieś jutro wieczorem. MoŜemy znowu uderzyć do Crawdad Diner - powiedział Sam. - Lub mogę usmaŜyć nam kilka steków.
166
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Brzmi nieźle - odpowiedziałam. Doceniłam jego ofertę. Czuję się jak bezpański pies. Jason był ciągle zajęty Michele (po wszystkim został u niej na następną noc, kiedy oczekiwałam, Ŝe wyrwie się do domu), Eric był (podobno) zajęty, Claude prawie nigdy nie bywał w domu, i budził się, kiedy ja zasypiałam, Tara była zajęta ciąŜą, a Amelia jest tak zajęta, Ŝe tylko od czasu do czasu wysyła mi e-maile. Choć nie mam nic przeciwko spędzaniu czasu sama ze sobą – właściwie, to nawet to lubię – ostatnio mam go za duŜo. Na szczęście rozmowa z Antione się skończyła, ale zastanawiało mnie, jakie problemy moŜe w przyszłości spowodować Tom Lattesta. Wyjęłam moją torebkę z szuflady w biurku Sama i udałam się do domu. Było piękne, późne popołudnie, kiedy zaparkowałam z tyłu domu. Myślałam nad popracowaniem nad zadaniami z DVD, przed tym jak przygotuję kolację. Samochodu Clauda nie było. Nie zauwaŜyłam teŜ cięŜarówki Jasona, więc byłam zaskoczona widząc go siedzącego na schodach. - Cześć brat! - zawołałam, kiedy wysiadłam z samochodu. - Słuchaj, pozwól, Ŝe cię zapytam… A potem odebrałam mentalny sygnał i zdałam sobie sprawę, Ŝe męŜczyzną siedzącym na schodach nie był Jason. Zamarłam. Wszystko co byłam w stanie zrobić, to gapić się na półwróŜa, mojego stryjecznego wujka Dermota i zastanawiać się, czy przyszedł mnie zabić. Tłum. Kattyg
167
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Rozdział jedenasty Mógłby zabić mnie około sześćdziesiąt razy w ciągu sekundy gdy tam stałam. Pomimo tego, Ŝe nie zrobił nic - nadal nie chciałam odrywać od niego wzroku. - Nie bój się - powiedział Dermot, podnosząc się z wdziękiem, któremu Jason nigdy nie mógłby sprostać. Poruszał się jakby jego stawy były dobrze naoliwionymi maszynami. Powiedziałam przez zdrętwiałe wargi - Nic na to nie poradzę - Chcę wyjaśnić - powiedział kiedy się przybliŜył. - Wyjaśnić? - Chciałem się zbliŜyć do was obojga - dodał. Był juŜ blisko mnie. Jego oczy były niebieskie jak Jasona, szczere jak Jasona i naprawdę, powaŜnie - szalone. Nie jak Jasona. - Byłem zdezorientowany. - Czym? - Chciałam podtrzymać rozmowę, co mi się udawało, poniewaŜ nie wiedziałam co mogłoby się stać gdyby doszło do jej zamarcia. - Tym, gdzie powinna się znaleźć moja lojalność - powiedział, wdzięcznie jak łabędź wyginając szyję. - Pewnie. Opowiedz mi o tym. - Och, gdybym tylko miała mój pistolet, załadowany sokiem z cytryny, w mojej torebce! Ale obiecałam Ericowi, Ŝe połoŜę go na nocnym stoliku, gdy Claude zaczął ze mną mieszkać, więc był tam, gdzie go połoŜyłam. I Ŝelazne narzędzie ogrodnicze było tam, gdzie powinno się znajdować. W szopie z narzędziami! - Powiem - powiedział, stojąc wystarczająco blisko, bym mogła go poczuć. Pachniał cudownie. WróŜki zawsze cudownie pachną. - Wiem, Ŝe spotkałaś mojego ojca, Nialla. Lekko kiwnęłam głową. –Tak - dodałam, by go upewnić. - Kochałaś go? - Tak - powiedziałem bez wahania. - Kochałam. Kocham. - Łatwo go pokochać, jest uroczy - potwierdził Dermot. - Moja matka, Einin, takŜe była piękna. Nie we wróŜkowy sposób, jak Niall, była po ludzku piękna. - Właśnie Niall powiedział mi to samo - odparłam. Ta konwersacja to jedno wielkie pole minowe... - Czy powiedział ci, Ŝe wróŜki wody zamordowały mojego bliźniaka?
168
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Czy Niall powiedział mi, Ŝe twój brat został zamordowany? Nie, ale słyszałam. - Widziałem części ciała Fintana. Neave i Lochlan porwały je na strzępy. - Oni pomogli zatopić takŜe moich rodziców - powiedziałam, wstrzymując oddech. Co on by na to powiedział? - Ja… - starał się usilnie mówić, jego twarz była pełna napięcia. -Ale mnie tam nie było. Ja.... Niall… To było straszne, oglądać jak Dermot z tym się zmaga. Nie powinnam mieć jakiejkolwiek litości dla niego, odkąd Niall powiedział mi o udziale Dermota w śmierci moich rodziców. Ale naprawdę nie mogłam znieść jego bólu. - Dlaczego więc przeszedłeś na stronę Breandana w tej wojnie? - Powiedział mi, Ŝe mój ojciec zabił mojego brata - powiedział Dermot ponuro. Uwierzyłem mu. Nie ufałem mojej miłości do Nialla. Kiedy pamiętałem niedolę mojej matki po tym jak Niall przestał ją odwiedzać, myślałem, Ŝe Breandan musi mieć rację i nie powinniśmy się mieszać w sprawy ludzi. To nigdy nie oznacza niczego dobrego. Nienawidziłem tego czym byłem, czyli w połowie człowiekiem. Gdziekolwiek bym nie był, nigdzie nie czułem się jak w domu. - Czy teraz czujesz się z tym lepiej? śe ciągle jesteś w części człowiekiem? - Skończyłem juŜ z tym. Wiem, Ŝe moje działania były niewłaściwe i jest mi smutno, Ŝe mój ojciec nie pozwoli mi udać się do Letniej Krainy. - DuŜe niebieskie oczy patrzyły smutno. Byłam zbyt zajęta próbując opanować strach, aby to w pełni zrozumieć. Wdech, wydech. Spokojnie, spokojnie. - Więc teraz myślisz, Ŝe Jason i ja jesteśmy w porządku? Nie chcesz nas więcej ranić? Objął mnie. Widocznie był to czas by "uścisnąć Sookie” ale nikt mnie nie uprzedził. WróŜki były bardzo draŜliwe i osobista przestrzeń nic dla nich nie znaczyła. Chciałam powiedzieć mojemu wspaniałemu wujkowi by się odsunął, ale nie ośmieliłam się. Nie potrzebowałam czytać myśli Dermota, by zrozumieć Ŝe prawie wszystko moŜe go wyprowadzić z równowagi, tak delikatna była jego umysłowa równowaga. Zesztywniałam, z trudem udawało mi się równo oddychać, wiele wysiłku kosztowało mnie by przestać drŜeć ze strachu. Jego bliskość i napięcie spowodowane jego obecnością, ogromna siła, która przepływała przez jego ręce, przeniosła mnie do ciemnej zrujnowanej chałupy i dwóch wróŜek, które naprawdę zasłuŜyły na śmierć. Wyszarpnęłam ramiona i zobaczyłam błysk paniki w jego oczach. Spokojnie. Bądź spokojna. Uśmiechnęłam się do niego. Mam ładny uśmiech, ludzie mi to mówią, chociaŜ wiem, Ŝe jest trochę zbyt szeroki. Teraz jednak wspaniale pasował do naszej rozmowy. - Ostatni raz, gdy widziałeś Jasona…- zaczęłam, ale nie umiałam wymyślić, jak mam to zakończyć. - Zaatakowałem jego towarzysza. Zwierzę, które zraniło Ŝonę Jasona.
169
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Z trudem przełknęłam ślinę i uśmiechnęłam się znowu. - Prawdopodobnie byłoby lepiej, gdybyś wyjaśnił Jasonowi dlaczego przyszedłeś po Mela. I to nie Mel zabił jego Ŝonę – wiesz o tym. - Nie, to był mój własny pomysł na wykończenie jej. Ale ona i tak umarłaby. Wiesz Ŝe on nie zamierzał wezwać pomocy. Nie było wiele do powiedzenia, poniewaŜ jego opis tego, co stało się Crystal był dokładny. ZauwaŜyłam, Ŝe nadal nie dostałam odpowiedzi od Darmota, dlaczego pozostawił Jasona w niewiedzy co do zbrodni Mela. - Ale nie wyjaśniłeś tego Jasonowi - powiedziałam, wzdychając uspokajająco. Miałam nadzieję, Ŝe uspokajająco. Wydawało mi się, Ŝe im dłuŜej dotykam Dermota, tym bardziej się uspakajamy. Dermot zrobił się znacznie bardziej logiczny. - Byłem bardzo skonfliktowany - powiedział powaŜnie, niespodziewanie poŜyczając to z nowoczesnego Ŝargonu. Być moŜe była to dobra odpowiedź; ja zamierzałam wziąć ją za takową. Zdecydowałam jednak przyjąć inną metodę. - Chciałeś zobaczyć Claude’a? - zapytałam z nadzieją. - Mieszka teraz chwilowo ze mną. Powinien wrócić najpóźniej dzisiaj wieczorem. - Nie jestem jedyny - powiedział Dermot. Spojrzałam w górę i spotkałam jego szalone oczy. Zrozumiałam Ŝe mój wielki wujek próbował coś mi powiedzieć. Prosiłam Boga by mógł uczynić go rozumnym. Tylko na pięć minut. Cofnęłam się trochę, a on próbował się z tym pogodzić. - Nie jesteś jedyną wróŜką pozostawioną w ludzkim świecie. Wiem, Ŝe Claude jest tutaj. Czy jest ktoś jeszcze? Chciałabym móc się teraz cieszyć moją telepatią choć przez parę minut. -Tak, tak. Jego oczy błagały mnie o zrozumienie. Zaryzykowałam bezpośrednie pytanie. - Kto jeszcze jest po tej stronie? - Nie chcesz go spotkać - upewnił mnie Dermot. - Musisz być ostroŜna. On teraz nie moŜe decydować właściwie. Jest ambiwalentny. - Dobrze. - Kimkolwiek był „on”, nie był jedynym, który miał mieszane uczucia. śałowałam, Ŝe nie miałam właściwego dziadka do orzechów który otworzyłby głowę Dermota. - Czasami jest w twoim lesie - Dermot połoŜył ręce na moich ramionach i ścisnął je delikatnie. To było jakby próbował przetransmitować rzeczy, których nie moŜe powiedzieć bezpośrednio do mojego ciała. - Dowiedziałam się o tym - powiedziałam pewnie.
170
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Nie ufaj innym wróŜkom - powiedział. - Ja teŜ nie powinienem. Poczułam się tak, jakby Ŝarówka eksplodowała mi nad głową. - Dermot, czy kiedykolwiek ktoś potraktował cię magią? Czymś w stylu zaklęcia? Ulga w jego oczach była prawie namacalna. Przytaknął pośpiesznie, kiwając głową. – Nawet podczas wojny wróŜki nie lubią zabijać swoich. Z wyjątkiem Neave i Lochlan. Oni lubili zabijać wszystko. Ale ja Ŝyję. Więc jest nadzieja. WróŜki mogły być niechętne, by zabić kogoś z ich własnego rodzaju, ale widocznie nie miały nic przeciwko doprowadzaniu ich do obłędu. - Czy jest cokolwiek co mogę zrobić by odwrócić to zaklęcie? Czy Claude moŜe pomóc? - Myślę Ŝe Claude ma małą magię - powiedział Dermot. - Jak na człowieka Ŝyje zbyt długo. Moja najdroŜsza siostrzenico, kocham cię. Jak się miewa twój brat? Wróciliśmy z powrotem na ziemię. Niech Bóg błogosławi biednego Dermota. Ścisnęłam go, idąc za impulsem. -Mój brat jest szczęśliwy, Wujku Dermot. Spotyka się z kobietą, która pasuje do niego i ona nie weźmie jakiegoś gówna poza nim. Nazywa się Michele — jak moja mama, ale z jednym l zamiast dwóch. Dermot uśmiechnął się do mnie. Trudno powiedzieć, ile z tego zrozumiał. - Martwe istoty kochają cię - powiedział Dermot, a ja nadal się uśmiechałam. - Wampir Eric? Mówi, Ŝe tak. - Inne takŜe. To nie było Ŝadną rewelacją. Dermot miał rację. Czułam Erica przez naszą więź, jak zwykle, ale były teraz teŜ dwie inne szare obecności ze mną w kaŜdym momencie po zmroku: Alexei i Livius Appius. To nie było to samo co z Erikiem, i nie do końca to pojmowałam. - Dziś wieczorem - powiedział Dermot. - Będziesz miała gości. Tak, teraz to on został prorokiem. - Dobrych? Wzruszył ramionami. - To kwestia smaku i korzyści. - Hej, wujku Dermot? Czy często tu przechodzisz? - Trochę się obawiam - powiedział. - Ale próbuję się tobą opiekować.
171
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Kiedy zniknął zastanawiałam się czy było to dobrze czy źle. Puff! Zobaczyłam coś w rodzaju plamy a potem juŜ nic. Jeszcze przed chwilą trzymał ręce na moich ramionach. W następnej chwili juŜ go nie było. ZałoŜyłam, Ŝe wyczerpało go napięcie towarzyszące konwersacji z inną osobą. Kurczę. To było naprawdę, naprawdę niesamowite. Spojrzałam dookoła siebie myśląc, Ŝe mogłabym zobaczyć jakiś inny ślad jego przejścia. On mógłby nawet powrócić. Ale nic się nie zdarzyło. Nie było Ŝadnego dźwięku poza prozaicznym burczenie mojego Ŝołądka, przypominającym mi, Ŝe nie zjadłam lunchu i Ŝe teraz jest czas kolacji. Weszłam do domu wycierając nogi i opadłam na krzesło przy stole. Rozmowa ze szpiegiem. Wywiad z obłąkaną wróŜką. Och, tak, zadzwonić do Jasona i powiedzieć mu by wrócił na czas. Mogłam to zrobić na siedząco. Po rozmowie pamiętałam by przeglądnąć gazety. Kiedy piekłam ciasto, przeczytałam gazety z dwóch ostatnich dni. Niestety, było duŜo ciekawostek na pierwszej stronie. Było straszne morderstwo w Shreveport, prawdopodobnie egzekucja między gangami. Ofiara była młodym, czarnym człowiekiem noszącym kolory gangu, które były jak mrugający neon dla policji. Jednak on nie został zastrzelony. Został dźgnięty wielokrotne noŜem, po czym podcięto mu gardło. Ała. Wyglądało to na bardzo osobiste, bardziej, niŜ gdyby gang zabijał mnie. Następnej nocy powtórzyło się to samo, teraz jednak chłopak miał około dziewiętnastu lat, i nosił kolory innego gangu. Umarł w ten sam straszny sposób. Potrząsnęłam głową nad głupotą młodych ludzi umierających w imię czegoś, co miałam za nic i przeszłam do kolejnej historii, która bardzo mnie zaniepokoiła. Napięcie przez ujawnienie się wilkołaków podnosiło się. Według gazet, Zmiennokształtni stanowili grupę kontrowersyjną. Artykuły ledwie wspomniały o innych, którzy posiadają dwie natury, jednak ja znałam co najmniej jednego lisołaka, jednego nietoperzołaka, dwóch tygrysołaków i mnóstwo panterołaków no i zmiennokształtnych. Wilkołaki, najliczniejsi z posiadających dwie natury, przyjmowały na siebie całą tę presję. I mówili o tym wszem i wobec, tak jak powinni. "Dlaczego powinienem się ujawnić, jakbym był nielegalnym emigrantem lub martwym mieszkańcem?" Scott Wacker, generał armii, został zacytowany: "Moja rodzina była amerykanami od sześciu pokoleń, wszyscy jesteśmy ludźmi armii. Moja córka jest w Iraku. Czego chcesz więcej?" Gubernator jednego z północno - zachodnich stanów powiedział: "Musimy wiedzieć kto jest wilkołakiem a kto nie. W razie jakiegoś wypadku, oficerowie powinni to wiedzieć, by uniknąć zakaŜenia krwi i pomóc w identyfikacji.” Wlałam trochę gorącej masy do foremki na ciasto. Myślałam Ŝe to nic takiego. Bzdury, konkludowałam. "To jest totalna bzdura” Generał Wacker odpowiedział w następnym akapicie. Więc ja i Wacker zgadzaliśmy sie w czymś. "Oficerowie juŜ zakładają rękawiczki kiedy mają do czynienia z ciałami. Identyfikacja zmiennokształtnych nie będzie większym problemem niŜ tych, którzy posiadają jedną naturę. Dlaczego powinno być inaczej?" Dobrze, Wacker.
172
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Według gazety, spór rozszedł się od zwykłych ludzi na ulicach (włączając tych, którzy ludźmi nie byli) do członków kongresu, od personelu wojskowego do straŜaków, od ekspertów prawa konstytucyjnego do uczonych. Zamiast myślenia globalnie albo narodowo, spróbowałam ocenić tłum w Merlotte od czasu ogłoszenia. Czy dochody/zyski spadły? Tak, był drobny spadek frekwencji na początku, zaraz po tym, jak paru stałych klientów baru zobaczyło, jak Sam zmienia się w psa a Tray staje się wilkiem, ale potem ludzie zaczęli pić tyle co wcześniej. Więc był to wymyślony kryzys i nie było problemu? Nie tak bardzo jak bym chciała, co zauwaŜyłam, przeczytawszy kilka więcej artykułów. Komuś naprawdę nie podobał się pomysł, Ŝe osoby, które znali, miały inną naturę, tajemne Ŝycie o którym nic nie wiedzieli. (Nie jest to ciekawe słowo? To było słowo dnia sprzed tygodnia z mojego kalendarza.) Takie było moje wcześniejsze wraŜenie i wydaje się, Ŝe nadal jest prawdziwe. Zmiennokształtni stali się bardziej rozgniewani a społeczeństwo stało się przestraszone. Przynajmniej ta bardziej wygadana część społeczeństwa. Były demonstracje i zamieszki w Redding, Kaliforni i Lansing, Michigan. Zastanawiałam się co będzie jeśli zamieszki zaczną się tutaj albo w Shreveport. Odkryłam, Ŝe trudno w to wierzyć i trudno sobie wyobrazić. Patrzyłam przez okno na ganek, jak gdybym oczekiwała Ŝe zobaczę tłum wieśniaków z latarkami elektrycznymi maszerującymi do Merlotte. To był ciekawy samotny wieczór. Nie było wiele do sprzątania po jedzeniu, pranie było gotowe i nic ciekawego nie leciało w telewizji. Sprawdziłam moje emaile; Ŝadnej wiadomości od Judith Vardamon. Była wiadomość od Alcide’a. "Sookie, ustaliliśmy Ŝe spotkanie Stada odbędzie się w poniedziałkowy wieczór o ósmej w moim domu. Szukamy szamana do wydawania osądu. Chcę Ŝebyś przyszła z Jasonem.” Minął prawie tydzień odkąd znaleźliśmy ciało Basima w lesie. Według stada "dzień albo dwa” rozciągnął się do sześciu dni. A to oznaczało, Ŝe minęło juŜ wiele czasu, odkąd ostatni raz słyszałam Erica. Zadzwoniłam znów do Jasona i zostawiłam mu wiadomość na poczcie głosowej. Próbowałam nie denerwować się spotkaniem stada, ale za kaŜdym razem kiedy byłam z całym stadem, działo się coś gwałtownego. Myślałam znów o martwym człowieku w grobie. Kto go tam połoŜył? Przypuszczalnie zabójca chciał, aby Basim był cicho, ale ciało nie zostało pochowane na mojej ziemi przez przypadek. Czytałam przez około trzydzieści minut zanim zrobiło się całkiem ciemno, gdy poczułam obecność Erica ale zaraz potem słabe impulsy innej dwójki wampirów. Jak tylko się obudzili, poczułam się zmęczona. To spowodowało moją słabość i złamałam moje postanowienie. Wiedziałam, Ŝe Eric rozumiał, Ŝe byłam nieszczęśliwa i zaniepokoiłam się. Było niemoŜliwe Ŝeby tego nie wiedział.
173
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Być moŜe myślał, Ŝe trzymając mnie z dala od siebie będzie mnie ochraniał. Być moŜe nie wiedział, Ŝe jego twórca i Alexei teŜ tkwili w mojej świadomości. Wzięłam głęboki oddech i zadzwoniłam do niego. Telefon zadzwonił i przysunęłam go do ucha tak, jakbym trzymała samego Erica. Nie mogłam uwierzyć Ŝe to wszystko było moŜliwe tydzień temu. Co, jeŜeli on nie odbierze? Telefon zadzwonił i wstrzymałam oddech. Po drugim sygnale Eric odpowiedział. - Wyznaczono datę spotkania stada - wyrzuciłam. - Sookie - powiedział. - Czy moŜesz przyjechać tutaj? W trakcie jazdy do Shreveport, zastanowiłam się przynajmniej cztery razy, czy postępuję właściwie. Ale wywnioskowałam, Ŝe, czy robiłam dobrze czy nie (w biegnięciu na spotkanie, by go zobaczyć kiedy mnie o to poprosił) to i tak nie miało znaczenia. Oboje byliśmy na dwóch krańcach liny, która rozciągała się między nami, liny łączącej nas krwi. Odczuwaliśmy siebie nawzajem. Wiedziałam, Ŝe był zmęczony i zdesperowany. On wiedział, Ŝe byłam rozgniewana i było mi cięŜko. Zastanowiłam się jednak. JeŜeli zadzwoniłabym do niego i powiedziała to samo, czy on wskoczyłby do swojego samochodu (albo wzbił się w powietrze) i przybył pod mój dom? Wszyscy byli w Fangtasii, tak powiedział. Byłam wstrząśnięta, widząc jak mało samochodów było zaparkowanych na przedzie jedynego wampirzego baru w Shreveport. Fangtasia była ogromnym turystycznym atutem w mieście, które chwaliło sobie wzrost turystyki. Było prawie tyle samo samochodów zaparkowanych na parkingu dla pracowników, co na tym dla gości. To się przedtem nigdy nie zdarzyło. Maxwell Lee, afrykańsko- amerykański biznesmen, który teŜ stał się wampirem, był na dyŜurze przy wejściu. Wejściowe drzwi nigdy specjalnie nie były chronione, poniewaŜ wampiry były pewne, Ŝe same mogą o siebie zadbać. Był tu, nosząc swój zwykły trzy częściowy garnitur ale wykonując zadanie, które normalnie powierzyłby tym stojącym w hierarchii niŜej. Nie wyglądał na oburzonego, wyglądał na zmartwionego. - Gdzie oni są? - zapytałam Skinął głową wskazując główną salę w barze. - Cieszę się Ŝe jesteś tutaj - powiedział i wiedziałam, Ŝe wizyta twórcy Erica nie szła dobrze. Część gości spoza miasta jest dość kłopotliwych, prawda? Zabierasz ich, by pozwiedzać miejscowe zabytki, miejsca warte uwagi, próbujesz nakarmić ich i pilnować, by czuli się dobrze, i wtedy naprawdę masz juŜ ochotę, Ŝeby wyjechali. Nie było trudno zauwaŜyć, Ŝe nerwy Erica były juŜ w strzępach.
174
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Siedział w loŜy z Apiiusem Liviusem Ocellą i Alexeiem. Oczywiście, Alexei wyglądał zbyt młodo, by być w barze i to dodawało przez moment absurdalności temu spotkaniu. - Dobry wieczór - powiedziałam sztywno. - Eric, chciałeś mnie widzieć? - Eric przesunął sie pod ścianę więc miałam mnóstwo miejsca. Usiadłam koło niego. Livius Appius i Alexei pozdrowili mnie. Appius z napiętym uśmiechem ale Alexei z większym spokojem. Kiedy byliśmy wszyscy razem, odkryłam, Ŝe będąc blisko nich odpręŜyła się ta napięta wewnątrz mnie nitka, nitka, która związała nas wszystkich razem. -Tęskniłem - powiedział Eric tak cicho, Ŝe w najpierw myślałam, Ŝe wyobraziłam to sobie. Nie odnosiłabym się do faktu, Ŝe był zupełnie poza moim zasięgiem przez parę dni. On to wiedział. Opanowałam się, by nie ukłuć go słowami. - Jak próbowałam ci powiedzieć przez telefon, spotkanie stada związane z Basimem odbędzie się w poniedziałkowy wieczór. - Gdzie i kiedy dokładnie? - zapytał i było moŜna poznać po jego głosie, Ŝe nie jest szczęśliwy. Równie dobrze mógł przyłączyć się do mnie. - W domu Alcide'a. W tym, które wcześniej naleŜał do jego ojca. O ósmej. - Jason idzie z Tobą? Na pewno? - Nie rozmawiałam z nim jeszcze, ale zostawiłam mu wiadomość. - Jesteś na mnie zła. - Martwiłam się o ciebie.- Nie mogłam mu powiedzieć niczego o tym jak się czułam, bo nie wiedział, co się działo. - Tak - Eric powiedział. Jego głos był pusty. - Eric jest doskonałym gospodarzem - carewicz powiedział to tak, jak gdybym oczekiwała sprawozdania. Zdobyłam się na uśmiech i skierowałam go w stronę chłopca. - Dobrze to słyszeć, Alexei. Co wasza dwójka tu robi? Chyba nigdy wcześniej nie byliście w Shreveport? -Nie - powiedział Livius Appius z ciekawym akcentem. - Nie jesteśmy tutaj by rozmawiać. To jest miłe, małe miasto. Mój starszy syn robi wszystko co w jego mocy, by nie zabrakło nam zadań i kłopotów. W porządku, to było sarkastyczne. Mogłabym wyczytać z napięcia Erica, Ŝe nie całkowicie odniósł sukces w "w zapewnieniu kłopotów". - Rynek jest fajną zabawą. MoŜesz tam kupić rzeczy z całego świata. A Shreveport było stolicą konfederacji przez jakiś czas. - JeŜeli pójdziesz do Ratusza Miejskiego, moŜesz
175
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie zobaczyć garderobę Elvisa. – dodałam. Zastanawiałam się, czy Bubba kiedykolwiek tam był, by zobaczyć swoje stare rzeczy - Miałem bardzo dobrego nastolatka ubiegłej nocy - powiedział Alexei dopasowując się do mego radosnego tonu. Jak gdyby powiedział, Ŝe przebiegł na czerwonym świetle. Otworzyłam usta ale nic z nich nie wyszło. JeŜeli powiedziałabym coś niewłaściwego, mogłam stracić Ŝycie. - Alexei – zabrzmiało to duŜo spokojniej niŜ się czułam. - Musisz uwaŜać. To jest sprzeczne z prawem. Twój Stworzyciel i Eric mogą ucierpieć z tego powodu. - Kiedy byłem z moją ludzką rodziną, mogłem robić wszystko co chciałem - powiedział Alexei. Nie mogłam odczytać zupełnie nic z jego tonu. - Byłem chory, oni wszyscy mi pobłaŜali. Eric się skrzywił. - Mogę zrozumieć - powiedziałam - Ŝe rodzina mogła tak postępować z chorym dzieckiem. Ale odkąd jesteś zdrowy miałeś duŜo lat, by dojrzeć, wiem, Ŝe rozumiesz, iŜ robienie tego, co dokładnie chcesz zrobić nie jest właściwe.- Myślałam przynajmniej o dwudziestu innych rzeczach, które mogłabym powiedzieć, ale poprzestałam na tym. I to było dobre. Livius Appius spojrzał mi w oczy i prawie niedostrzegalnie pokiwał głową. -Nie wyglądam dojrzale. - odpowiedział Alexei. Znów miałam zbyt wiele moŜliwości wypowiedzi. Chłopiec — stary człowiek, stary czy młody — zdecydowanie oczekiwał ode mnie odpowiedzi. "Nie, i to jest straszne co stało się tobie i twojej rodzinie. Ale…” Alexei podszedł do mnie, wziął moje ręce w swoje i pokazał mi co stało się jemu i jego rodzinie. Zobaczyłam piwnicę, królewską rodzinę, doktora, pokojówkę, stojących na wprost ludzi, którzy przyszli ich zabić i usłyszałam jak pistolety strzelają a kule odnajdują swoje cele; nie było to takie proste w przypadku kobiet, bo one doszyły klejnoty na ubrania w razie ucieczki, która nigdy nie nadeszła… Klejnoty przedłuŜyły im Ŝycie o kilka sekund, a potem Ŝołnierze zabili kaŜdą jęczącą, krwawiącą czy wrzeszczącą osobę… Jego matka, ojciec, siostry, doktor, pokojówka matki, kucharz, lokaj… i jego pies. Po strzelaninie Ŝołnierze chodzili dookoła z bagnetami. Myślałam, Ŝe będę wymiotowała. Zakołysałam się, po czym usiadłam i dotknęła mnie zimna ręka Erica. Alexei przestał mnie dotykać a ja nigdy nie byłam bardziej zadowolona z czegokolwiek w Ŝyciu. - Widzisz - powiedział Alexei tryumfalnie. - Widzisz! Powinienem być wolny, by pójść moją własną drogą. - Nie - powiedziałam. I byłam dumna, Ŝe mój głos był mocny. - Obojętne jak cierpimy, mamy zobowiązania wobec innych. Musimy być bezinteresowni wystarczająco, by spróbować Ŝyć we właściwy sposób, Ŝeby inni mogli przejść przez swoje własne Ŝycie bez nas.
176
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Alexei wyglądał buntowniczo. - Właśnie to takŜe mówi Mistrz - zamruczał. - Mniej więcej. - Mistrz ma rację - powiedziałam, chociaŜ te słowa miały zły smak w moich ustach. Mistrz przywołał barmana i Felicja podeszła do naszego stołu. Była wysoka i dość delikatna jak na wampira. Miała jakieś świeŜe blizny na szyi. - Co podać? - powiedziała. - Sookie, mogę przynieść Ci piwo albo..? - Jakaś mroŜona herbata byłaby świetna, Felicio,- powiedziałam. - Dla Erica TrueBlood, a dla was? - spytała wampiry. - Acha, mamy butelkę Honorarium. Oczy Erica zamknęły się i Felicia zrozumiała swój błąd. W porządku - powiedziała szybko. - TrueBlood dla Erica, herbata dla Sookie. - Dziękuję! - powiedziałam, uśmiechając do barmanki. Pam szła w naszą stronę. Miała na sobie czarny strój, który nosiła w Fangtasii i była juŜ blisko, a ja jej dotąd nie zauwaŜyłam. - Przepraszam - powiedziała, kłaniając się w stronę gości. - Eric, Katherine Boudreaux jest gościem w Fangtasii dzisiaj wieczorem. Jest z Sallie i kilkoma innymi osobami. Eric wyglądał jak gdyby miał eksplodować. - Dzisiaj wieczorem - powiedział i to jedno słowo mówiło wszystko. - Z Ŝalem, Ocella, ale muszę poprosić, byś ty i Alexei wrócili do mojego biura. Livius Appius wstał nie pytając o dalsze wytłumaczenie, Alexei, ku mojemu zaskoczeniu, poszedł za nim bez jakichkolwiek pytań. JeŜeli Eric miałby zwyczaj oddychania, powiedziałabym, Ŝe odetchnął z ulgą kiedy jego goście odeszli. Powiedział coś w staroŜytnym języku, ale nie wiedziałam jakim. Wtedy mocna, atrakcyjna blondynka około czterdziestki stanęła przy stole, inne kobiety były tuŜ za nią. - Musisz być Katherine Boudreaux - powiedziałam mile. – Jestem Sookie Stackhouse. Jestem dziewczyną Erica. - Cześć, złotko. Jestem Katherine - powiedziała. -To jest moja partnerka, Sallie. Jesteśmy tutaj z paroma przyjaciółmi, którzy byli ciekawi mojej pracy. Próbuję odwiedzić wszystkie wampirze miejsca pracy w ciągu roku i nie byliśmy w Fangtasii od miesięcy. Odkąd jestem na stałe w Shreveport, muszę robić to częściej. -Bardzo się cieszymy Ŝe jesteś tutaj - powiedział Eric gładko. Jego głos zabrzmiał normalnie. - Sallie, zawsze dobrze cię widzieć. Jak tam biznes podatkowy? Sallie, szczupła brunetka, której włosy właśnie zaczynały siwieć, zaśmiała się. - Podatki prosperują, jak zawsze - powiedziała. - Powinieneś to wiedzieć Ericu, płacisz ich dość duŜo.
177
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
- Dobrze widzieć naszych wampirzych obywateli, którzy robią postępy w kontaktach z naszymi ludzkimi obywatelami - powiedziała Katherine serdecznie, rozglądając się dookoła i widząc wyludniony bar. Jej blond brwi zmarszczyły się nieznacznie na chwilę, ale to była jedyna oznaka świadcząca o tym, Ŝe zauwaŜyła jak słabo idzie biznes Erica. Pam stwierdziła - Twój stół jest gotowy! – i wskazała ręką na dwa stoły, które zostały połoŜone razem na to przyjęcie więc agent państwowy powiedziała - Przepraszam, Eric. Muszę uwaŜać na moje przedsięwzięcie. Po deszczu dowcipów i tak-się-cieszę-Ŝe-cię-widzę, byliśmy w końcu sami, o ile zajęcie miejsc w loŜy na środku sali moŜna zaliczyć jako bycie samemu. Pam szła do nas ale Eric odprawił ją podniesionym palcem. Wziął moją rękę w swoją opierając czoło na drugiej dłoni. - Czy moŜesz mi powiedzieć co się z tobą dzieje? - zapytałam otwarcie. - To jest straszne. Jest mi bardzo trudno ufać w nasz związek kiedy nie wiem co jest grane. - Ocella miał jakąś sprawę do przedyskutowania - powiedział Eric. - Jakiś dziwny interes. I jak sama widzisz, mój pół brat jest chory. -Tak, podzielił się tym ze mną - odpowiedziałam. Nadal trudno było mi uwierzyć w to co zobaczyłam i wycierpiałam wraz z tym dzieckiem, które pamiętało śmierć kaŜdej kochanej przez siebie osoby. Carewicz Rosji, jedyny ocalały z tego masowego morderstwa, mógłby udzielić jakieś rady. Być moŜe on i Dermot mogliby być w tej samej grupie. - Nie przechodzisz przez coś podobnego do tego by nie musieć skorzystać z pomocy psychiatry, ale ja nigdy nie doświadczyłam czegokolwiek w tym rodzaju. Wiem, Ŝe to musiało być dla niego piekłem, ale chcę powiedzieć, Ŝe... - Nie chcesz takŜe przez to przechodzić - powiedział Eric. - Nie jesteś w tym osamotniona. Dla nas jest to najwyraźniejsze: Ocelli, mnie, ciebie. Ale on moŜe podzielić się tym z innymi ludźmi. Mówili mi Ŝe nie jest to zbyt wyraźne. Nikt nie chce tej pamięci. Wszyscy nosimy mnóstwo naszych własnych złych wspomnień. Niestety, obawiam się, Ŝe nie przetrwa on jako wampir. Przerwał, kręcąc butelką TrueBlood na stole. - Najwyraźniej to jest harówa sprawić by Alexei robił najprostsze rzeczy. Wyłącznie. Słyszałaś jego uwagę o nastolatku. Nie chcę wchodzić w szczegóły. JednakŜe… czytałaś ostatnio gazety, gazety ze Shreveport? - Masz na myśli, Ŝe Alexei mógł być odpowiedzialny za te dwa morderstwa? - Mogłam tylko tam siedzieć i gapić sie na Erica. -Rany po dźgnięciach noŜem, podcięte gardła? Ale on jest tak mały i młody! - On jest obłąkany - powiedział Eric. - Ocella w końcu powiedział mi, Ŝe Alexei miał epizody takie jak ten juŜ wcześniej, ale nie takie powaŜne. To doprowadziło go do rozwaŜania, choć bardzo niechętnie, by zadać Alexei końcową śmierć.
178
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Masz na myśli uśpienie go?- powiedziałam, niepewna czy dobrze go zrozumiałam. - Jak psa? Eric spojrzał mi prosto w oczy. - Ocella kocha chłopca, ale nie moŜe mu pozwolić na zabijanie ludzi albo innych wampirów kiedy ma te ataki. Takie wydarzenia dostaną się do gazet. Co, jeŜeli on zostanie schwytany? Co, jeŜeli jakiś Rosjanin rozpozna go wskutek rozgłosu? Jak by to wpłynęło na nasze relacje z rosyjskimi wampirami? Co najwaŜniejsze, Ocella nie moŜe chodzić za nim cały czas. Dwa razy chłopak sam wyszedł. I wyniknęły z tego dwie śmierci. Na moim obszarze! On obali wszystko to co próbujemy zrobić tutaj, w USA. Nie, Ŝeby mój Stwórca troszczył się o moją pozycję w tym kraju - dodał Eric, trochę gorzko. Mocno uderzyłam Erica w twarz. Nie spoliczkowałam. Mocno klepnęłam. -Tak, nie pozwólmy zapomnieć o tych dwóch martwych ludziach - Powiedziałam. -To Alexei ich zamordował, w bolesny i okropny sposób. Mam na myśli to, Ŝe rozumiem, Ŝe to chodzi o niego, twojego stwórcę i twoje osobistym credo, ale pochylmy głowy dla tych facetów, których on zabił. Eric wzruszył ramionami. Był zmartwiony, na skraju wytrzymałości, i zupełnie nie obchodziła go śmierć tej dwójki ludzi. Był prawdopodobnie wdzięczny, Ŝe Alexei wybrał ofiary, które nie przyciągnęłyby duŜo sympatii i których śmierć byłaby łatwo wytłumaczalna. Członkowie gangu zabijali siebie nawzajem cały czas. Przestałam wyjaśniać. Przynajmniej częściowo, bo pomyślałam Ŝe jeŜeli Alexei był zdolny do obrócenia się przeciw własnemu gatunkowi być moŜe moglibyśmy skierować go na Wiktora? ZadrŜałam. PrzeraŜałam sama siebie. -Więc twój twórca przyprowadził Alexei do ciebie mając nadzieję, Ŝe będziesz miał jakieś świetne pomysły jak utrzymać twojego pół- brata przy Ŝyciu, ucząc go odrobiny samokontroli? - Tak. To jest jeden z powodów, dla których tu są. - Livius Appius uprawiający seks z tym dzieckiem, nie moŜe pomóc zdrowiu psychicznemu Alexei – powiedziałam, bo po prostu nie mogłam tego nie powiedzieć!. - Proszę zrozum. W czasach Ocella, nie brano tego w ogóle pod uwagę,- powiedział Eric. Alexei byłby wystarczająco dorosły jak na tamte czasy. I ludzie pewnego stanu byli wolni, by dogadzać sobie we wszystkim bez winy i zastanowienia. Ocella nie myśli w nowoczesny sposób o takich rzeczach. PoniewaŜ to się zdarza, Alexei stał się taki... Oni nie uprawiają teraz seksu. Ocella jest człowiekiem honorowym.- Głos Erica brzmiał bardzo zdecydowanie, bardzo powaŜnie, jak gdyby musiał przekonać mnie do rzetelności jego twórcy. I wszystko to kręciło się wokół człowieka, który go zamordował. Ale, jeŜeli Eric podziwiał Ocella, szanował go, nie powinnam uczynić tego samego? I nagle uświadomiłam sobie, Ŝe Eric nie robił niczego dla swojego brata, czego ja nie zrobiłabym dla mojego. Wtedy niepoŜądana myśl przyszła mi do głowy i zaschło mi w ustach. - JeŜeli Livius Appius nie uprawia seksu z Alexei, to z kim on to robi? Zapytałam cicho.
179
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
- Wiem, Ŝe teraz to jest takŜe twój interes, odkąd jesteśmy poślubieni, coś na co nalegałem a ty umniejszałaś - powiedział Eric i gorycz w jego głosie wróciła. -Mogę tylko powiedzieć, Ŝe nie uprawiam seksu z moim twórcą. Ale zrobiłbym to, jeśli by mi powiedział, Ŝe tego właśnie chce. Nie miałbym innego wyboru. Spróbowałam myśleć o sposobie zakończenia tej rozmowy i ucieczce stąd zachowując tę odrobinę godności. - Eric, jesteś zajęty twoimi gośćmi. - Zajęty w sposób, którego nigdy sobie nie wyobraŜałam. - Zamierzam pojechać na to spotkanie u Alcide'a w poniedziałkowy wieczór. Powiem Ci co się stało, o ile zadzwonisz do mnie. Jest kilka rzeczy, o których muszę z Tobą porozmawiać, o ile kiedykolwiek będzie szansa Ŝebyś przyszedł do mnie.- Jak Dermot ukazujący się na moim progu. To była historia, którą Eric byłby zainteresowany, a Bóg wie Ŝe chciałam mu o tym opowiedzieć. Ale teraz to nie był odpowiedni czas. -JeŜeli oni pozostają do wtorku, nie będę mógł się z tobą zobaczyć, obojętnie co oni będą robić, ale we wtorek będę wolny - powiedział Eric. Zabrzmiało to juŜ trochę lepiej. – Będziemy się kochać. Mam chęć kupić ci prezent. - Brzmi jak marzenie senne - powiedziałam, czując przypływ nadziei. - Nie potrzebuję prezentu, tylko ciebie. Więc nie będę widziała ciebie do wtorku, niewaŜne co będzie się działo? Czy to właśnie powiedziałeś? - Właśnie to powiedziałem. - W porządku, więc do wtorku. - Kocham cię - powiedział oschle Eric. - I jesteś moją Ŝoną, w jedyny sposób, który ma dla mnie znaczenie. - Ja teŜ ciebie kocham - odpowiedziałam, pomijając drugą połowę tego stwierdzenia, poniewaŜ nie wiedziałam, co miał na myśli. Wstałam by wyjść i Pam stanęła przy mnie, by odprowadzić mnie do samochodu. Kątem oka widziałam, jak Eric wstaje i idzie w stronę stolika Boudreaux, by mieć pewność, Ŝe jego goście bawią się dobrze. Pam powiedziała: - On zrujnuje Erica, jeŜeli pozostanie. - Jak to? - Chłopiec zabije znów i nie będziemy w stanie tego zakamuflować. MoŜe uciec. Musi być bacznie obserwowany. W dodatku Ocella sprzecza się o sposób karanie chłopca. - Pam, pozwól, by Ocella sam zdecydował - ostrzegłam ją. Uznałam, Ŝe skoro jesteśmy same, mogłam sobie pozwolić, by mówić o twórcy Erica po imieniu. Mówię powaŜnie. Eric będzie musiał pozwolić mu cię zabić jeśli będziesz chciała wstawić się za Alexei.
180
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Troszczysz się, prawda?- Pam niespodziewanie poczuła się dotknięta. - Jesteś moją kumpelką - powiedziałam. - Oczywiście, Ŝe się troszczę. - Jesteśmy przyjaciółmi - powiedziała Pam. - Wiesz o tym. -To nie skończy się dobrze - powiedziała Pam, gdy wsiadałam do samochodu. Nie mogłabym wymyślić dobrej odpowiedzi. Miała rację. Zjadłam cynamonową droŜdŜówkę „Małej Debbie”, bo na nią sobie zasłuŜyłam. Byłam tak zaniepokojona, Ŝe nawet nie mogłam myśleć o pójściu spać. Alexei pokazał mi swój własny osobisty koszmar. Nigdy nie słyszałam o wampirze (albo jakiejś innej istocie, ludzkiej albo nie) zdolnej by przetransmitować pamięć tak jak on. Okropnie mnie to uderzyło, Ŝe Alexei, tak obdarowany, dzielił się tak potwornymi wspomnieniami. Przeszłam ponownie przez nieznośne doświadczenia rodziny królewskiej. Mogłam zrozumieć dlaczego chłopiec był taki, jaki był. Ale mogłam teŜ zrozumieć, dlaczego powinien zostać uśpiony. Wstałam od stołu emocjonalnie całkowicie wyczerpana. Byłam przygotowana by pójść do łóŜka. Ale mój plan został zmieniony kiedy zadzwonił dzwonek. Pewnie myślisz, Ŝe mieszkając na wsi, na końcu długiego podjazdu prowadzącego przez las, Ŝe mnóstwo znaków mnie ostrzeŜe przed nieproszonymi gośćmi. Ale to nie zawsze była prawda, szczególnie gdy chodziło o tych innych. Nie rozpoznałam kobiety którą zobaczyłam przez wizjer, ale wiedziałam, Ŝe była wampirem. To znaczyło, Ŝe nie moŜe wejść bez mojego zaproszenia, więc bezpiecznie mogłam dowiedziała się dlaczego przyszła. Otworzyłam drzwi, czując głównie ciekawość. - Cześć, czym mogę słuŜyć?- Spytałam. Zlustrowała mnie wzrokiem z góry do dołu. - Czy jesteś Stackhouse Sookie? - Tak. - Wysłałaś do mnie e-maila. Alexei wyŜarł moje komórki mózgowe. Byłam dziś trochę spowolniona. - Judith Vardamon? - Dokładnie. - Więc Lorena była twoim stwórcą? - Tak.
181
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Proszę, wejdź - powiedziałam i ustąpiłam jej miejsca. Mogłam robić właśnie duŜy błąd, ale prawie zrezygnowałam z nadziei, Ŝe Judith odpowie na moją wiadomość. Myślałam, Ŝe jestem jej winna choć tyle zaufania, skoro pokonała tę drogę. Judith podnosiła brwi i przeszła przez mój próg. - Musisz kochać Billa, w przeciwnym razie jesteś głupia - powiedziała - Mam nadzieję, Ŝe nie. Masz ochotę na TrueBlood? - Nie teraz, dziękuję. - Proszę, usiądź. Usiadłam na krawędzi fotela, kiedy Judith zajęła kanapę. Myślałam, Ŝe niewiarygodne było to, Ŝe Lorena "zrobiła” zarówno Billa jak i Judith. Chciałam spytać ją o duŜo rzeczy, ale nie chciałam obrazić, czy zirytować wampira, który i tak robił mi juŜ ogromną przysługę. - Znasz Billa? - zapytałam, by zacząć rozmowę, która musiała sie odbyć. - Tak, znam go. - Wydawała się ostroŜna, kiedy ja rozwaŜyłam jak duŜo silniejsza jest ode mnie. - Jesteś jego młodszą siostrą? - wyglądała na około trzydziestkę, albo przynajmniej był to jej wiek śmierci. Miała ciemne brązowe włosy i niebieskie oczy, była niewysoka. I była jednym z najbardziej niegroźnych wampirów, jakie kiedykolwiek poznałam, przynajmniej powierzchownie. Wyglądała dziwnie znajomo. - Słucham? - Lorena zamieniła cię po tym jak przemieniła Billa? Dlaczego wybrała ciebie? - Byłaś kochanką Billa przez parę miesięcy, tak? Przeczytałam między wierszami w twojej wypowiedzi. - zapytała nie odpowiadając. -Tak, byłam. Ale teraz jestem z kimś innym. - Jak to się stało, Ŝe nigdy nie opowiedział ci jak spotkał Lorenę? - Nie wiem. To był jego wybór. - To bardzo dziwne. – Była nieufna. - MoŜesz sobie myśleć, jak długo chcesz. - Nie wiem, dlaczego Bill nie powiedział mi, ale tak postanowił. JeŜeli chcesz mi to powiedzieć, ok. Powiedz mi. Ale to nie jest naprawdę waŜne. WaŜne jest to, Ŝe Bill nie czuje się teraz najlepiej. Został ugryziony przez wróŜkę, która miała srebrne końcówki zębów. Jeśli dostanie Twoją krew, moŜe to przezwycięŜyć. - Czy Bill moŜe ci sugerował abyś mnie o to spytała? - Nie, nie zrobił tego. Ale nienawidzę patrzeć, jak cierpi. - Czy wspominał moje imię?
182
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Ach, nie. Sama to odkryłam i mogłam się z Tobą skontaktować. Wydaje mi się, Ŝe skoro Ty teŜ jesteś 'dzieckiem' Loreny to takŜe musisz wiedzieć to, Ŝe Bill cierpi. Zastanawiam się, dlaczego nie pokazałaś się wcześniej. - Powiem ci, dlaczego - głos Judith był złowieszczy. Och, super, następna opowieść pełna bólu i cierpienia. Wiedziałam, Ŝe nie polubię tej historii. Miałam rację. Tłum. ataebaa
183
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Rozdział dwunasty Judith zaczęła swoją historię od zadania mi pytania: - Spotkałaś kiedykolwiek Lorenę? -Tak - powiedziałam i zostawiłam tą kwestię. Najwyraźniej, Judith nie wiedziała dokładnie w jakich okolicznościach spotkałam Lorenę, a było to parę sekund przed tym jak przebiłam drewnianym kołkiem jej serce, tym samym kończąc jej długie, paskudne Ŝycie. - Zatem wiesz, Ŝe jest ona bezwzględna. Kiwnęłam głową. - Chcę abyś wiedziała, dlaczego trzymałam się z daleka od Billa przez te wszystkie lata, mimo, Ŝe darzę go pozytywnymi uczuciami - powiedziała Judith. - Lorena miała trudne Ŝycie. Niekoniecznie uwierzyłabym we wszystko, co mi opowiedziała, ale usłyszałam potwierdzające historyjki od innych. Judith nie patrzyła na mnie więcej. - Ile miała wtedy lat? - powiedziałam tylko po to, by podtrzymać rozmowę. - Kiedy Lorena spotkała Billa, była juŜ wampirem przez parę dobrych dekad. Została przemieniona w 1788 przez faceta, który nazywał się Salomon Brunswick. Poznał ją w domu publicznym w Nowym Orleanie. - Poznał ją w tym oczywistym celu? - Niezupełnie. Był tam, by wziąć krew od innej dziwki, tej, która była wyspecjalizowana w tych innych typach męŜczyzn. W porównaniu do jej innych klientów, małe ukąszenie nie było niczym nadzwyczajnym. - Czy Salomon był wampirem przez długi czas? - Byłam ciekawa wbrew sobie. Wampiry jako Ŝywa historia… Odkąd wyszli z trumien, dodali duŜo do college'owych kursów. Przyprowadź wampira do klasy, by opowiedział swoją historię a dostaniesz świetną publiczność. - Salomon był wampirem przez dwadzieścia lat do tego momentu. Stał się wampirem przypadkiem. Był rodzajem druciarza. Sprzedawał naczynia i patelnie i naprawiał te rozbite. Miał inne dobre rzeczy, które cięŜko było wtedy znaleźć w nowej Anglii: igły, nici, i inne takie. Jeździł od miasta do miasta, od jednego do kolejnego gospodarstwa rolnego zaprzęgiem konnym, i wszędzie sam. Spotkał jednego z nas w chwili gdy obozował w lesie pewnej nocy. Powiedział mi, Ŝe przeŜył to pierwsze spotkanie, ale wampir poszedł za nim w nocy do jego następnego obozu i zaatakował go ponownie. Ten drugi atak okazał się krytycznym. Salomon był jednym z tych nieszczęśliwców, którzy zostali przemienieni przypadkowo. Odkąd wampir pił jego krew, pozostawiając go na pewną śmierć, nieświadomego zmiany, albo przynajmniej tak chciałam myśleć. - Salomon musiał nauczyć się wszystkiego sam.
184
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie To brzmi okropnie! - powiedziałam i miałam to właśnie na myśli. Kiwnęła głową. - Musiało takie być. Torował sobie drogę do Nowego Orleanu, by uniknąć ludzi, którzy zastanawiali się, dlaczego on się nie starzeje. Gdzie spotkał Lorenę? Po tym, gdy zjadł swój posiłek i wychodził, spostrzegł ją na ciemnym dziedzińcu. Była z człowiekiem. Jej klient spróbował odejść bez płacenia i w mgnieniu oka Lorena pochwyciła go i podcięła mu gardło. To zabrzmiało bardzo prawdziwie. - Salomon był pod wraŜeniem jej barbarzyństwa i został podekscytowany przez świeŜą krew. Chwycił umierającego człowieka i osuszył go a kiedy rzucił ciało w stronę następnego domu, Lorena była nim zafascynowana. Chciała być taka jak on. - To brzmi bardzo prawdopodobnie. Judith uśmiechnęła się słabo. - Była niepiśmienną ale wytrzymałą osobą. On był daleko więcej inteligentny, ale miał kiepskie umiejętności jeśli chodzi o zabijanie. Do tego momentu zrozumiał juŜ parę rzeczy i był w stanie ją przemienić. Brali czasem od siebie krew i to dało im odwagę, by znaleźć innych, takich jak my, by nauczyć się jak Ŝyć dobrze zamiast ledwo przeŜywać. Oboje nauczyli się jak odnieść sukces, przetestowali ograniczenia swojej nowej natury i stworzyli doskonały zespół. -Więc to Salomon był twoim dziadkiem, po tym jak przemienił Lorenę - powiedziałam. Co zdarzyło się potem? - W końcu róŜa przekwitła - powiedziała Judith. - Twórcy i ich dzieci pozostają razem dłuŜej niŜ seksualna para ale nie na zawsze. Lorena zdradziła Salomona. Została schwycona z na pół osuszonym ciałem martwego dziecka, ale była w stanie grać ludzką kobietę dość przekonująco. Powiedziała ludziom, którzy chwycili ją, Ŝe Salomon był tym, który zabił dziecko, i Ŝe kazał jej nieść ciało, więc dlatego krew była na niej. Salomon ledwie uszedł z miasta Ŝywy, byli wtedy w Natchez, w Missisipi. Nigdy więcej nie spotkał Loreny. Nigdy nie spotkał równieŜ Billa. Lorena odnalazła go po wojnie Północ - Południe. - Z tego co Bill mi mówił, jednej nocy Lorena wędrowała przez ten obszar. Było duŜo trudniej pozostać w ukryciu, zwłaszcza na terenach rolnych. Nie było tam wielu ludzi, którzy chcieli cię upolować, to prawda, ale nie było teŜ Ŝadnej komunikacji. Ale kaŜdy obcy był wyraźnie dostrzegany, a w tak małej populacji wybór ofiary był trudny. Indywidualna śmierć była bardziej zauwaŜalna. Ciało musiało zostać schowane bardzo uwaŜnie, albo śmierć drobiazgowo uzasadniona. Nie było wtedy zorganizowanego prawa. Przypomniałam siebie by nie wyglądać na zdegustowaną. Ta wiedza nie była niczym nowym. Tak wampiry Ŝyły kilka lat temu.
185
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Lorena widziała Billa i jego rodzinę przez okna w ich domu.- Judith powiedziała, odwracając się. - Zakochała się. Przez kilka nocy przysłuchiwała się rodzinie. Podczas dnia kopała dziurę w lesie i zakopywała się w ziemi. W nocy ich obserwowała. W końcu zdecydowała zadziałać. Uświadomiła sobie, nawet Lorena to sobie uświadomiła, Ŝe Bill nigdy nie wybaczyłby jej, gdyby zabiła jego dzieci, więc zaczekała aŜ on wyjdzie w nocy, by dowiedzieć się, dlaczego pies ciągle szczeka. Kiedy Bill wyskoczył z karabinem, skradała się za nim i złapała go. Myślałam o Lorenie, tak blisko mojej własnej rodziny, prosto przez las… Ona mogłaby przyjść do mojego prapradziadka tak łatwo i cała moja rodzinna historia byłaby zupełnie inna. - Przemieniła go tej samej nocy, zakopała i pomogła wskrzesić się trzy noce później. Nie mogłam sobie tego wyobrazić jak bardzo musiał być roztrzaskany. Wszystko zniknęło w mgnieniu oka: jego całe Ŝycie zostało wzięte i zmienione i oddane mu w tak straszliwej formie. - Domyślam się, Ŝe zabrała go stąd - powiedziałam. -Tak, to było niezbędne. ZaaranŜowała jego śmierć. Rozmazała jego krew i zostawiła pistolet, a takŜe resztki jego ubrań. Powiedział mi, Ŝe wyglądało to jakby pantera go dopadła. Więc podróŜowali razem, ale kiedy on został z nią związany, ją takŜe znienawidził. Był z nią nieszczęśliwy, ale ona była nim nadal zafascynowana. Po trzydziestu latach spróbowała sprawić by był szczęśliwszy, zabijając kobietę, która wyglądem przypominała jego Ŝonę. - Och. Ojej. - powiedziałam, próbując powstrzymać mdłości. - Ciebie, tak? - To dlatego jej twarz wydawała mi się dziwnie znajoma. Widziałam starą rodzinę Billa na obrazach. Judith kiwnęła głową. -Najwyraźniej Bill widział mnie idącą do domu sąsiada, na przyjęcie z moją rodziną. Poszedł za mną do domu i obserwował, poniewaŜ podobieństwo go poruszyło. Kiedy Lorena odkryła jego nowe zainteresowanie, pomyślała, Ŝe Bill zostanie z nią, jeśli ona dostarczy mu nowego towarzysza. - Przepraszam - powiedziałam. - Jest mi naprawdę, naprawdę przykro. Judith wzruszyła ramionami. - To nie wina Billa, ale zrozumiesz, dlaczego musiałam myśleć o tym zanim odpowiedziałam na twoją wiadomość. Salomon jest teraz w Europie, a chciałam poprosić go by przyszedł ze mną. Boję się moŜliwości zobaczenia Loreny ponownie i byłam… przestraszona tym Ŝe ona mogła tu być, przestraszona tym, Ŝe poprosiłaś mnie o pomoc Billowi. Albo ona mogła wymyślić tę historię by sprowadzić mnie tutaj, to wszystko co wiedziałam. Czy ona... czy ona jest tutaj? - Nie Ŝyje. Nie wiedziałaś?
186
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Okrągłe niebieskie oczy Judith rozszerzyły się. Nie mogła być bardziej blada, ale jej oczy zamknęły się dla długi moment. - Czułam silne szarpnięcie około osiemnaście miesięcy temu… To była śmierć Loreny? Kiwnęłam głową. - Właśnie dlatego ona nie wezwała mnie. Och, to cudowne, cudowne! Judith wyglądała teraz jak zupełnie inna kobieta. - Jestem trochę zaskoczona Ŝe Bill nie skontaktowali się z tobą, by przekazać ci wieści. - Być moŜe myślał, Ŝe będę wiedziała. Dzieci i twórcy są związane. Ale nie byłam pewna. To wydawało się zbyt dobre, by było prawdziwe. - Judith uśmiechnęła się i wyglądała naprawdę uroczo, nawet z kłami. - Gdzie jest Bill? - Mieszka za lasem. - Wskazałam we właściwym kierunku. - W jego starym domu. - Będę w stanie wyśledzić go kiedy jestem na zewnątrz - powiedziała szczęśliwie. -Och, być z nim blisko bez Loreny! - Ach. Co? Wcześniej było ok tak siedzieć i gadać, ale teraz nagle zerwała się jak oparzony kot. Siedziałam czujnie, zastanawiając się, co zrobiłam źle. - Uzdrowię go, i jestem pewna Ŝe potem ci za to podziękuje.- powiedziała i poczułam się jakbym została wyeliminowana. - Czy Bill był przy śmierci Loreny? -Tak - powiedziałam. - Miał cięŜką karę za jej zabicie? - To nie on ją zabił - powiedziałam. - To ja. Zamarła, gapiąc się na mnie jak gdybym nagle ogłosiła, Ŝe byłam King Kongiem. Odpowiedziała po chwili -Jestem ci winna moją wolność. Bill musi myśleć o tobie bardzo dobrze. -Wierzę, Ŝe tak - powiedziałam. Ku mojemu zakłopotaniu zgięła się, by pocałować mnie w rękę. Jej usta były zimne. - Bill i ja moŜemy być teraz razem. - powiedziała. - W końcu! Zobaczymy się innej nocy, by powiedzieć ci jak wdzięczna jestem, ale teraz muszę pójść do niego.- Wyszła i śmignęła w stronę lasu, zanim powiedziałam Jack Robinson. Miałam chęć przywalić jej w głowę wielką pięścią.
187
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Byłabym okropna gdybym chciała czegoś innego niŜ szczęścia dla Billa. Teraz mógł trzymać się z Judith przez wieki, jeśli zechciałby. Z „nie starzejącym się” duplikatem jego Ŝony. Uśmiechnęłam się z radością. Kiedy samo wyglądanie na szczęśliwą nie sprawia, Ŝe taka się staję, robię dwadzieścia pajacyków, potem dwadzieścia pompek. Ok. Tak lepiej. Pomyślałam, kiedy leŜałam na brzuchu w salonie. Teraz byłam zawstydzona tym, Ŝe moje mięśnie ramion drŜały. Pamiętałam treningi softballu z panią Falcons, i wiedziałam Ŝe trener Peterson kopnąłby mnie jeśli by mnie teraz widział. Z drugiej strony, nie byłam juŜ siedemnastolatką. PoniewaŜ przekręciłam się na plecy, rozwaŜałam ten fakt na trzeźwo. To nie była pierwsza okazja, w której czułam upływ czasu, ale to była pierwsza okazja, kiedy zauwaŜyłam, Ŝe moje ciało zmienia się w coś mniej sprawnego. Musiałam porównywać to z losem wampirów, które znałam. Przynajmniej 99 procentów z nich stało się wampami w szczycie ich Ŝycia. Było kilku młodszych, jak Alexei i innych którzy byli starsi, jak staroŜytny Pythoness, ale większość z nich miała od 16 do 35 lat w momencie swojej pierwszej śmierci. Nigdy nie musieli ubiegać się o ubezpieczenie społeczne czy o opiekę medyczną. Nigdy nie musieli martwić się o takie rzeczy jak operacja biodra, rak płuc czy artretyzm. Do czasu kiedy dotrę do wieku średniego (o ile będzie mi to dane, bo od jakiegoś czasu moje Ŝycie było czymś, co nazwałbyś "wysokie ryzyko”), będę zwalniać w ten dostrzegalny sposób. Następnie powstaną i pogłębią się zmarszczki, moja skóra będzie wyglądać luźniej, a włosy zrobią się cienkie. Podbródek będzie zwisał, tak samo jak piersi. Stawy będą mnie bolały za kaŜdym razem, gdy będę siedziała zbyt długo w jednej pozycji. No i będę musiała uŜywać okularów do czytania. MoŜe mi się rozwinąć wysokie ciśnienie krwi. Mogę mieć zablokowaną tętnicę. Moje serce moŜe bić nieregularnie. Kiedy dostałam grypę, byłam bardzo chora. Boję się Parkinsona, Alzheimera, zapalenia płuc, wszystkiego co towarzyszy starości. Co, jeśli powiedziałabym Ericowi, Ŝe chcę być z nim na zawsze? Zakładając, Ŝe nie wrzasnąłby i nie uciekł tak szybko jak to moŜliwe w innym kierunku, zakładając, Ŝe właśnie mnie zmienił, spróbowałam wyobrazić sobie jakby to było być wampirem. Patrzyłabym jak wszyscy moi przyjaciele starzeją się wokoło i umierają. Spałabym w ukrytej dziurze w mojej cichej podłodze. Jeśli Jason poślubi Michele, ona pewnie nie chciałaby bym opiekowała się ich dziećmi. Czułabym pragnienie, by zaatakować ludzi, by ugryźć ich; wszyscy chodzilibyśmy do McBloodburgera. Myślałabym o ludziach jako o jedzeniu. Wpatrywałam się w sufit i próbowałam wyobrazić sobie jak to jest mieć ochotę ugryźć Andy'ego Bellefluera czy Holly.
188
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Z drugiej strony, nigdy nie byłabym znów chora, chyba Ŝe ktoś rozstrzelałby mnie kawałkiem srebra, albo połoŜył na słońcu. Mogłabym chronić ludzi wróŜki od niebezpieczeństw. Mogłabym być z Erikiem na zawsze... z wyjątkiem tego drobiazgu, Ŝe wampirze pary zazwyczaj nie były ze sobą tak długo. W porządku, mogłabym nadal być z Erikiem przez kilka lat. Jak bym Ŝyła? Mogłabym brać tylko późniejsze zmiany w Merlotte, po tym gdy zapadnie zmrok, o ile Sam pozwoliłby mi utrzymać moją pracę. A Sam w końcu teŜ się zestarzeje i umrze. Nowy właściciel moŜe nie chcieć mieć wiecznej barmanki, która na dodatek moŜe pracować tylko na jedną zmianę. Mogłabym wrócić na studia i wziąć wieczorowe zajęcia zanim otrzymam dyplom. Z czego? Przekroczyłam limit mojej wyobraźni. Podniosłam się z podłogi, zastawiając się czy moja wyobraźnia nie była drobnym utrudnieniem dla moich kości. Sen długo nie przychodził tej nocy, pomimo bardzo długiego i przeraŜającego dnia. Cisza domu naciskała na mnie. Claude wrócił do domu pogwizdując. Kiedy wstałam następnego ranka, nie było jasno, ale dla mnie zbyt wcześnie, czułam się ospała i zniechęcona. Znalazłam dwie koperty pod moimi frontowymi drzwiami gdy szłam na ganek z kawą. Pierwsza notatka była od pana Cataliades i została dostarczona przez jego siostrzenicę Dianthę o trzeciej rano, co zaznaczyła na kopercie. Było mi przykro, Ŝe ominęła mnie szansa porozmawiania z Dianthą, chociaŜ byłam wdzięczna, Ŝe mnie nie obudziła. Otworzyłam tę kopertę najpierw z czystą ciekawością. " Drogo Panno Stackhouse” napisał pan Cataliades. "Tutaj jest zapis dla Pani w testamencie Claudine. Chciała, byś to miała." Krótko i do rzeczy. Przerzuciłam testament i odkryłam Ŝe było to sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów. - O mój BoŜe!- powiedziałam głośno. - O mój BoŜe! - upuściłam pismo, poniewaŜ moje palce nagle straciły całą siłę, a testament pofrunął po ganku. Wspięłam się by go odzyskać i przeczytać ponownie, by być pewną, Ŝe się nie pomyliłam. - Och - powiedziałam. Trzymałam się klasyki, poniewaŜ powiedzenie czegoś więcej wydawało się być poza moimi moŜliwościami. Nawet nie mogłam sobie wyobrazić, co zrobię z tak duŜą kwotą pieniędzy! To było poza mną. Musiałam dać sobie odrobinę czasu bym mogła pomyśleć o tym niespodziewanym zapisie z jakimś racjonalnym planem. Wniosłam ten zdumiewający zapis do domu i połoŜyłam w szufladzie, przeraŜona tym, co mogłoby się zdarzyć zanim dotrę z tym do banku. Kiedy byłam juŜ pewna, Ŝe wszystko zabezpieczyłam pomyślałam o otwarciu tej drugiej notatki, która była od Billa.
189
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Z powrotem wróciłam na ganek, usiadłam na krześle i pociągnęłam łyk chłodnej kawy. Otworzyłam drugą kopertę. "NajdroŜsza Sookie — nie chciałem przestraszyć cię pukając do twoich drzwi o drugiej rano, więc zostawiam to dla Ciebie do przeczytania w świetle dziennym. Zastanawiałem się, dlaczego byłaś w moim domu w zeszłym tygodniu. Wiedziałem, Ŝe weszłaś i wiedziałem, Ŝe wcześniej czy później Twój motyw stanie się dla mnie jasny. Twoje hojne serce załatwiło mi kurację, której potrzebowałem. Nigdy nie myślałem, Ŝe zobaczę Judith po ostatnim razie, kiedy się rozstaliśmy. Były powody, dla których nie dzwoniłem do niej przez lata. Rozumiem, Ŝe powiedziała Ci dlaczego Lorena przemieniła ją w wampira. Lorena nie spytała mnie o zdanie, zanim zaatakowała Judith. Proszę uwierz w to. Nigdy nie skazałbym kogoś na nasze Ŝycie o ile ta osoba nie chciałaby tego i powiedziała mi o tym.” W porządku, Bill dodawał mi część układanki. Nigdy nie myślałam o podejrzewaniu go o to, Ŝe poprosił Lorenę by znalazła mu koleŜankę, przypominającą jego Ŝonę. "Nigdy nie byłbym wystarczająco odwaŜny, by skontaktować się z Judith z obawy, Ŝe mnie znienawidzi. Jestem zadowolony, mogąc ją znów zobaczyć. A jej krew, oddana dobrowolnie, zadziałała i uzdrowiła mnie." W porządku! To było najwaŜniejsze. "Judith zgodziła się zostać na tydzień więc trochę pobędziemy razem. MoŜe dołączysz do nas któregoś wieczoru? Judith była pod ogromnym wraŜeniem Twojej dobroci. Kochający Bill." Zmusiłam się do uśmiechu nad złoŜonym kawałkiem papieru. Odpiszę mu i powiem, jak się cieszę Ŝe czuje się juŜ lepiej i Ŝe odnowił swoją relację z Judith. Oczywiście nie byłam szczęśliwa kiedy umawiał się z Selah Pumphrey, ludzkim dealerem nieruchomości, poniewaŜ rozstaliśmy się niedawno, i wiedziałam Ŝe nie zaleŜy mu na niej. Teraz byłam szczęśliwa z powodu Billa. Nie zamierzałam być jedną z tych ludzi, którzy wyciągają wszystkie brudy, gdy ich były partner jest ponownie szczęśliwy. To byłoby obłudne i samolubne i miałam nadzieję, ze byłam przez to lepszą osobą. Przynajmniej byłam zdeterminowana by udowodnić, Ŝe jestem dobrą imitację takiej osoby. - Ok - powiedziałam do swojego kubka. - Wyszło świetnie. - MoŜe wolałabyś porozmawiać ze mną niŜ z kubkiem kawy?- zapytał Claude. Usłyszałam jego ruch na skrzypiących schodkach przez otwarte okno i zarejestrowałam, Ŝe inny mózg blisko pracował. - Późno wróciłeś - powiedziałam. - Masz ochotę na filiŜankę kawy? Zrobiłam jej duŜo. - Nie, dziękuję. Wezmę sobie sok ananasowy za minutkę. Mamy piękny dzień.- Claude był bez koszuli. Przynajmniej nosił spodnie jak z westernu. -Tak – powiedziałam z wyraźnym brakiem entuzjazmu. Claude podniósł doskonale ukształtowaną czarną brew.
190
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie -Ktoś tu ma doła?- spytał. - Nie, jestem szczęśliwa. - Tak, widzę tę radość wypisaną na Twojej twarzy. Co jest, kuzynko? - Dostałam spadek po Claudine. Niech Bóg ją błogosławi. To było tak hojne.- Patrzyłam w górę na Claude, -Claude, mam nadzieję, Ŝe nie jesteś na mnie zły. To tylko... tyle pieniędzy. Nie mam pojęcia co z nimi zrobić. Claude wzruszył ramionami. - Taka była wola Claudine. Teraz powiedz mi, co się stało. - Claude, musisz wybaczyć mi zaskoczenie, Ŝe troszczysz się o mnie. Chciałam powiedzieć Ŝe nigdy nie przywiązywałeś większej wagi do tego jak się czuję. Teraz, choć jesteś szczęśliwy z Hunterem, oferujesz mi pomoc w wysprzątaniu strychu. - MoŜe rozwijam rodzinne zainteresowanie wobec ciebie. - powiedział, unosząc brew. - MoŜe świnie zaczną latać. Zaśmiał się. - Staram się być bardziej ludzki - wyznał. - Odkąd zacząłem długi Ŝywot między ludźmi, staram się być bardziej... - Sympatyczny? - uzupełniłam. - Uch - powiedział, ale tak naprawdę nie został zraniony. Bycie zranionym znaczyłoby, Ŝe przejmuje się moją opinią. A to było coś, czego on z pewnością nie robił. - Gdzie się podziewa twój chłopak?- zapytał.- Uwielbiam zapach wampira wokoło domu. - Wczoraj był pierwszy raz gdy zobaczyłam go w tym tygodniu. I nie mieliśmy ani trochę czas dla siebie. -Pokłóciliście się? - Claude postawił nogę na ogrodzeniu ganku i mogłam stwierdzić, Ŝe był stanowczo gotowy by pokazać mi jak moŜe zainteresować się czyimś Ŝyciem. Czułam pewne rozdraŜnienie. - Claude, piję moją pierwszą kawę, nie spałam za duŜo, i miałam parę złych dni. MoŜesz się po prostu ulotnić, wziąć prysznic, czy coś w tym stylu? Westchnął, jakbym złamała mu serce. - Ok. rozumiem aluzję.- powiedział - Nie było to na tyle aluzją, co stwierdzeniem. - Ok, idę więc. Ale, poniewaŜ wyprostował się i zrobił krok w stronę drzwi, zrozumiałam, Ŝe miałam powiedzieć coś jeszcze.
191
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Cofam to. Jest coś o czym musimy porozmawiać - powiedziałam. - Nie miałam szansy powiedzieć ci Ŝe Dermot tu był. Claude stał prosto, prawie tak, jakby był przygotowany do biegu. - Co mówił? Czego chciał? - Nie jestem pewna, co chciał. Myślę, Ŝe jak ty, chciał być blisko kogoś innego, kto ma w sobie krew wróŜki. I chciał powiedzieć, Ŝe był pod wpływem czarów. Claude zbladł. - Z czyjej magii? Czy dziadek wrócił przez przejście? - Nie - powiedziałam. - Ale wróŜka mogła rzucić na niego urok zanim przejście się zamknęło. Myślę, Ŝe powinieneś teŜ wiedzieć, Ŝe była inna pełnej krwi wróŜka po tej stronie przejścia, bramy, czy jak tam to nazywacie. - PoniewaŜ rozumiałam wróŜki, nie było moŜliwe by odpowiedział mi bezpośrednim kłamstwem. - Dermot jest szalony - powiedział Claude. -Nie mam Ŝadnego pomysłu co zrobi następnym razem. JeŜeli zbliŜył się do ciebie bezpośrednio, to musi być pod ekstremalną presją. Wiesz jaki jest ambiwalentny, jeśli chodzi o ludzi. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - Nie - powiedział Claude. - Nie zrobiłem tego. I mam dobry powód. - Obrócił się plecami do mnie i patrzył w dal. - Lubię mieć głowę na moich barkach. - Tak, jest tu jeszcze ktoś, i wiesz kto to. Albo wiesz więcej o rzucaniu zaklęć. - Nie mam zamiaru rozmawiać o tym.- Claude wszedł do środka. Po paru minutach usłyszałam jak wychodzi tylnimi drzwiami, jego samochód odjeŜdŜał na Hummingbird Road. Więc zyskałam wiedzę, która była zupełnie bezuŜyteczna. Nie mogłam wezwać wróŜki, spytać ją dlaczego on albo ona nadal jest po tej stronie, czym jego albo jej zamiary były. Ale jeśli musiałabym się domyślać, powiedziałabym Ŝe to było dość pewne, Ŝe Claude nie byłby przestraszony z powodu słodkiej wróŜki, która chciałaby rozprzestrzenić dobroć i światłość. I naprawdę miła wróŜka nie rzuciłaby zaklęcia na Dermota, które sprawiło, Ŝe było skołowany. Powiedziałam modlitwę albo dwie, spodziewając, Ŝe to przywróci mój normalny dobry nastrój, ale to dziś nie działało. Prawdopodobnie nie modliłam się we właściwym duchu. Porozumiewanie z Bogiem nie jest tym samym co branie pigułki szczęścia — jest daleko od tego. Wciągnęłam sukienkę i sandały i pojechałam na grób babci. Rozmawiając z nią zazwyczaj przypominam sobie jak mądra i rozsądna była. Dzisiaj wszystko o czym myślałam to jej dziki, niedyskretny związek z pół wróŜem, co zakończyło się narodzinami mojego taty i jego siostry, Lindy. Moja babcia (być moŜe) uprawiała seks z półwróŜem, poniewaŜ mój dziadek nie mógł mieć dzieci. Wiec musiała utrzymać swoje dzieci, pokochać je i pochowała oboje.
192
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Kiedy kucnęłam przed jej nagrobkiem patrząc na trawę, która wyrosła na jej grobie, zastawiałam się, czy powinnam doszukiwać się podwójnego znaczenia tego faktu. MoŜesz wyciągnąć wniosek, Ŝe moja babcia zrobiła coś czego nie powinna.. wpadła w coś, w co nie powinna... a potem jak to dostała, zgubiła to w najbardziej bolesny sposób. Co moŜe być gorszego od utraty dziecka? Strata dwójki dzieci. Albo moŜesz zdecydować, Ŝe wszystko co się stało było zupełnym przypadkiem. Babcia robiła wszystko co w jej mocy, ale gdy przyszedł moment, w którym musiała podjąć decyzję, nie mogła tego zrobić z powodów niezaleŜnych od niej. Winna albo niewinna. Zrobiłam coś najlepszego dla mnie. WłoŜyłam kolczyki i poszłam do kościoła. Wielkanoc dobiegła końca, ale kwiaty w kościele Metodystów nadal wyglądały pięknie. Okna były otwarte, poniewaŜ temperatura była dodatnia. Parę chmurek zbierało się na zachodzie, ale nie było czym się martwić przez następne parę godzin. Słuchałam kaŜdego słowa pieśni i śpiewałam razem z nimi, choć trzymałam się szeptu, gdyŜ mój głos pozostawia wiele do Ŝyczenia. To dobrze mi zrobiło, przypomniało mi o babci, moim dzieciństwie, o wierze i czystych sukienkach, o niedzielnych lunchach, o pieczeni otoczonej ziemniaki i marchewkami które babci wkładała do piekarnika przed naszym wyjściem. Robiła teŜ zawsze jakieś ciasto. Kościół nie zawsze jest dobry kiedy moŜesz przeczytać umysły ludzi znajdujących się dookoła ciebie. Pracowałam bardzo cięŜko nad blokowaniem ich. Rozmawiałam z Maxine Fortenberry, która był w siódmym niebie z powodu planów dotyczących ślubu Hoyta i Holly. Widziałam Charlsie Tooten, taszczącą swoją babcię i rozmawiałam z agentem ubezpieczeń, Gregiem Aubertem, który był z całą rodziną. Jego córka parę rzeczy o niej, które sprawiły jej ból sumienia. Ale nie osądzałam dziewczyny. My wszyscy jesteśmy niegrzeczni od czasu do czasu. Kilkoro z nas schwytają i kilkoro z nas nie. Ku mojemu zaskoczeniu Sam był takŜe w kościele. Nigdy nie widziałam go tam wcześniej. O ile wiedziałam, nigdy nie uczęszczał do kościoła w Bon Temps. - Cieszę się, Ŝe cię widzę - powiedziałam, próbując nie wyglądać na zaskoczoną. - Byłeś gdzieś w pobliŜu czy to nowe przedsięwzięcie? - Po prostu poczułem, Ŝe to czas - powiedział. - Z jednej strony lubię kościół, z drugiej zaś niedobry czas przychodzi dla nas, posiadających dwie natury, i chcę upewnić się Ŝe wszyscy w Bon Temps wiedzą, Ŝe jestem w porządku. - Musieliby być głupcami, jeśli nie wiedzą, Ŝe taki jesteś - powiedziałam cicho. - Dobrze cię widzieć, Sam. - Odeszłam, poniewaŜ ludzi czekaliby porozmawiać z moim szefem i zrozumiałam, Ŝe on próbował zakotwiczyć swoją pozycję w społeczeństwie. Próbowałam nie martwić się o Erica przez resztę dnia. Dostałam SMS-a z zaproszeniem od Tary i JB na lunch, i byłam bardzo zadowolona z ich towarzystwa. Oboje byli opaleni. Bawiłam się świetnie w ich małym domu a JB sprawdził moje przeguby i uznał, Ŝe prawie wróciły do normy. Tara była naprawdę podekscytowana pępkowym, które organizowała ciocia JB, i zapewniła mnie, Ŝe otrzymam zaproszenie. Wybraliśmy datę i obiecała załatwić wszystko. Ale kiedy dotarłam do domu, zrozumiałam Ŝe lepiej wstawię pranie, uprałam równieŜ moją matę z wanny i powiesiłam ją na sznurku, by wyschła.
193
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Kiedy byłam na zewnątrz, upewniłam się, Ŝe mam przy sobie mały plastikowy pistolet, pełen soku z cytryny. Nie chciałam być znowu złapana z zaskoczenia. Nie mogłam pojąć, co takiego zrobiłam, Ŝe zasłuŜyłam na wrogie czarodziejskie działania wokół mojej własności. Komórka zadzwoniła kiedy wracałam do domu. - Hej siostra - powiedział Jason, przyrządzał grilla. Mogłam usłyszeć skwierczenie. - Michele i ja gotujemy, moŜe wpadniesz? Mamy mnóstwo steków. - Dzięki, ale jadłam u Tary i JB. - Ok. Dostałem Twoją wiadomość. Jutro o ósmej, tak? - Tak. Pojedźmy do Shreveport razem. - Pewnie. Przyjadę po Ciebie o siódmej. - Do zobaczenia. Jason nie lubił długich telefonicznych rozmów. Rozstawał się z dziewczynami, które chciały gawędzić kiedy goliły nogi i malowały paznokcie. To nie było nic wielkiego w moim Ŝyciu, by perspektywa spotykania się z grupką nieszczęśliwych zmiennokształtnych wydawała się dobra - albo przynajmniej interesująca. Kennedy była w barze, kiedy przyszłam do pracy następnego dnia. Powiedziała mi, Ŝe Sam miał spotkanie z księgowym, który dostawał roszczenia odkąd Sam nie nadąŜał z papierkową robotą. Kennedy wyglądała tak ładnie jak zawsze. Odmawiała noszenia szortów, jak miała w zwyczaju reszta nas w tak ciepły dzień, zamiast tego wybierała kolory khaki i fantastyczny pasek i koszulkę z Merlotte. Jej makijaŜ i włosy były idealne, jak z konkursu piękności. Spojrzałam automatycznie na miejsce Danny'ego Prideauxa. Pusto. - Gdzie Danny? - zapytałam, kiedy weszłam do baru i wzięłam piwo dla Catfish Hennessy. Był szefem Jasona i na wpół oczekiwałam, Ŝe Jason wejdzie i dołączy do niego, ale Hoyt i kilku innych facetów usiadło przy jego stoliku. - Musi dziś być w swojej drugiej pracy - powiedziała Kennedy. – Doceniam, Ŝe Sam dba o to bym miała ochronę kiedy pracuję, Sookie, ale nie sądzę Ŝeby zanosiło się na jakieś kłopoty. Drzwi baru otworzyły się. - Jestem tu by zaprotestować! - powiedziała wzburzona kobieta, która nie wyglądała na czyjąś babcię. Miała przy sobie transparent i go podniosła. śADNEGO POśYCIA ZE ZWIERZĘTAMI, tak głosił napis, i jak moŜna było zauwaŜyć, poŜycie pisała ze słownika, bowiem kaŜda literka była napisana z wielką rozwagą. - Zadzwoń po policję - powiedziałam Kennedy. - I po Sama. Powiedz mu Ŝeby tu przyjechał, niewaŜne o czym teraz rozmawia. Kennedy kiwnęła głową i zwróciła się do telefonu, wiszącego na ścianie.
194
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Nasza demonstrantka nosiła niebiesko-białą bluzkę i czerwone spodnie, które prawdopodobnie kupiła w Bealls albo w Stage. Miała krótkie farbowane na brązowo włosy i okulary i skromną ślubną obrączkę na palcu. Pomimo tego kompletnie zwyczajnemu wyglądowi zewnętrznemu, mogłam poczuć jak jej myśli płoną. - Proszę pani, musi pani opuścić to miejsce. Ten budynek jest własnością prywatną powiedziałam, nie mając pojęcia czy obrałam dobrą strategię. Nie mieliśmy tu nigdy wcześniej demonstrantów. - Ale to miejsce publiczne. KaŜdy moŜe tu wejść - powiedziała, jakby była autorytetem. Nie była większym niŜ ja. -Nie, jeśli właściciel ich tutaj nie chce, i ja, jako jego przedstawiciel nakazuję ci opuszczenie tego miejsca. - Nie jesteś Samem Merlotte’em ani jego Ŝoną. Jesteś tą dziewczyną, która umawia się z wampirami - powiedziała jadowicie. - Jestem prawą ręką Sama w tym barze – skłamałam. - I mówię ci, Ŝe masz wyjść, albo sama cię stąd wyprowadzę. - Dotknij mnie choćby palcem, a wezwę na ciebie gliny.- powiedziała. Wściekłość wybuchła we mnie. Naprawdę, naprawdę nie lubię takich gróźb. - Kennedy - powiedziałam a ona w sekundę pojawiła się przy mnie. - Między nami powiem ci, Ŝe jesteśmy wystarczająco silne Ŝeby wyrzucić to babsko z baru. Co mówiłaś? - Jestem za. - Kennedy wpatrywała się w kobietę, jakby tylko czekała by wyciągnąć pistolet i wystrzelić. - A ty jesteś tą dziewczyną, która postrzeliła chłopaka - powiedziała kobieta, jakby trochę się bojąc. - Tak. Byłam bardzo zła na niego, i w tym momencie jestem nieźle wkurzona na ciebie powiedziała Kennedy. - Więc lepiej zmywaj się stąd i zabierz swój mały transparent ze sobą, i zrób to właśnie teraz. Odwaga starszej kobiety znikła i skuliła się pamiętając w ostatnim momencie by trzymać głowę w górze a plecy proste, jako Ŝe była jednym z Ŝołnierzy Boga. Dostałam tą wzmiankę z jej głowy. Catfish zaczął klaskać dla Kennedy i parę innych osób dołączyło do niego, ale większość klientów siedziała cicho. Wtedy usłyszałyśmy skandowanie z parkingu i wszyscy podbiegliśmy do okien.
195
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Jezu Chryste, pasterzu Judei!- westchnęłam. Było tam przynajmniej trzydziestu innych demonstrantów. Większość z nich była w średnim wieku, ale rozpoznałam paru nastolatków, którzy powinni być w szkole i parę facetów, którzy wyglądali na dwadzieścia parę lat. Uporządkowałam rozpoznaną większość tłumu. Byli zaangaŜowani w 'charyzmatyczny' kościół w Clarice, kościół który rósł w szybkim tempie. (jeśli konstrukcja była jakiś wskaźnikiem). Ostatni raz przejeŜdŜałam tamtędy, gdy jechałam na terapię z JB, ich nowy budynek był wtedy stawiany. Miałam nadzieję, Ŝe nie byli aktywni, tam gdzie naleŜeli, ni jeŜeli tutaj. Kevin i Kenya wyszli do nich. Kevin był chudy i biały zaś Kenya przy kości i czarna. Oboje byli oficerami policji, i zakochali się w sobie... ale nieoficjalnie. Kevin zbliŜył się do skandującej grupy z oczywistym zaufaniem. Nie słyszałam co powiedział, ale wszyscy obrócili się w jego stronę i zaczęli mówić równocześnie. Trzymał ręce w powietrzu w geście " wycofywać się i stać spokojnie” a Kenya krąŜyła dookoła grupy. - MoŜe powinniśmy tam wyjść? - zapytała Kennedy. Kennedy, jak zauwaŜyłam, nie miała w zwyczaju pozwalać, by wszystko szło swoim torem. Nie ma nic niewłaściwego w byciu aktywnym, ale to nie był czas, by eskalować konfrontację na parkingu. - Nie, myślę Ŝe powinnyśmy pozostać tutaj - powiedziałam. - Nie ma potrzeby dolewać oliwy do ognia - spojrzała wokoło. śaden z klientów nie jadł ani nie pił. Wszyscy patrzyli przez okna. Myślałam o poproszeniu ich, aby usiedli, ale bez sensu było proszenie ich o coś, czego i tak by nie zrobili, skoro takie przedstawienie odbywało się na zewnątrz. Antoine wyszedł z kuchni i stanął przez mnie. Patrzył na tę scenę od dłuŜszego momentu. -Nie wiedziałem co z tym zrobić - powiedział. -Nigdy nie pomyślałam, Ŝe ty to zrobiłeś - powiedziałam, zaskoczona. Antoine odpręŜył się, nawet wewnątrz siebie. - To jest jakieś zwariowane działanie kościoła - powiedziałam. Oni okupują Merlotte, poniewaŜ Sam ma dwie natury. Ale kobieta, która weszła tutaj znała mnie i znała takŜe historię Kennedy. Mam nadzieję, Ŝe to jednorazowy wybryk. Znienawidziłabym sprzeczanie się z demonstrantami cały czas. - Sam się załamie, jeśli to się utrzyma - powiedziała Kennedy półgłosem. - MoŜe powinnam po prostu zrezygnować. To nie pomoŜe Samowi, jeśli będę tu pracowała. - Kennedy, nie nastawiaj się na bycie męczennicą - powiedziałam. -Oni nie lubią teŜ mnie. KaŜdy, kto nie myśli, Ŝe jestem wariatką, myśli Ŝe we mnie jest jakaś nadprzyrodzona siła. Wszyscy musielibyśmy zrezygnować. Patrzyła na mnie bystro by upewnić się, Ŝe byłam szczera. Skinęła głową. Wtedy wyjrzała znów przez okno o powiedziała: - Och... Danny Prideaux zatrzymał swojego Chryslera LeBaron z 1991, w maszynie, którą była dla niego tylko odrobinę mniej fascynująca niŜ Kennedy Keyes.
196
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Danny zaparkował na krawędzi tłumu, wyskoczył z samochodu i zaczął śpieszyć się do baru. Tylko ja wiedziałam, Ŝe przyszedł sprawdzić co z Kennedy. Pewnie Danny usłyszał co się dzieje od któregoś z klientów. Bębny dŜungli łomotały szybko i wściekle w Bon Temps. Danny miał na sobie szary tank top, dŜinsy i buty, a jego szerokie, oliwkowe ramiona błyszczały od potu. Kiedy przeszedł przez drzwi, powiedziałam - Myślę, Ŝe cieknie mi ślinka.- Kennedy połoŜyła rękę na ustach, by zdusić w sobie wybuch śmiechu. Śmiech. - Tak, wygląda dość dobrze - powiedziała. Obie się śmiałyśmy. Ale katastrofa nadciągała. Jeden z demonstrantów, rozgniewamy gdy wyproszono go z Merlotte, uderzył swoim transparentem w maskę LeBarona. Na ten dźwięk Danny odwrócił się. Zastygł na sekundę, a potem ruszył najszybciej jak potrafił do grzesznika, który zniszczył jego samochód. - Oh, nie - powiedziała Kennedy i uklękła za barem, jakby usłyszała strzał. - Danny! - wrzasnęła. - Danny! Przestań! Danny zawahał się, odwracając głowę tylko na ułamek sekundy, by zobaczyć, kto go wołał. Ze skokiem z którego z pewnością kangur byłby dumny, Kennedy była tuŜ obok niego i oplotła swoje ręce dookoła niego. Zrobił niecierpliwy ruch, jakby chciał się jej pozbyć, po czym przyszło mu na myśl, Ŝe Kennedy, którą zna i podziwiał przez całe godziny go obejmuje. Stał sztywno, ramiona trzymał przy sobie, widocznie bojąc się poruszyć. Nie byłam wstanie powiedzieć, co Kennedy mu powiedziała, ale Danny patrzył jej w twarz, kompletnie na niej skupiony. Jeden z demonstrantów zapomniał się na tyle, Ŝe "Awww" ukazało się na jego twarzy, ale ona pstryknęła tylko palcami na niego i znów się ucywilizował ukazując ponownie transparent. - Zwierzęta odchodzą! Ludzie zostają! Chcemy by Kongres pokazał im drogę! - jeden ze starszych demonstrantów, męŜczyzna z mnóstwem siwych włosów krzyknął kiedy otwierałam drzwi i wychodziłam na zewnątrz. - Kevin, weź ich stąd - zawołałam. Kevin, którego cienka, blada twarz marszczyła się w nieszczęśliwe linie, próbował wyprosić mały tłum z parkingu. - Panie Barlowe - powiedział Kevin do siwowłosego człowieka. - To, co robisz jest nielegalne i mogę za to wsadzić cię do więzienia. Nie chcę tego robić, ale będę musiał. - Jesteśmy zdecydowani, moŜemy zostać zatrzymani z powodu naszych przekonań powiedział - CzyŜ nie tak? Paru członków kościoła nie wyglądało na przekonanych. - Być moŜe jesteś - powiedziała Kenia. - Ale mamy teraz Jane Bodehouse w jednej z naszych cel. Rzuca się co 5 minut. Uwierzcie mi, ludzie, nie chcecie być tam z Jane.
197
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Kobieta, która pierwsza weszła do Merlotte’a obróciła się trochę zielona. -To jest własność prywatna - powiedział Kevin. - Nie moŜecie manifestować tutaj. JeŜeli nie opuścicie tego parkingu w ciągu trzech minut, wszyscy zostaniecie aresztowani. Nie minęło więcej jak pięć minut, a parking był pusty. Sam dołączył do nas by podziękować Kevinowi i Kenyi. Dopóki nie zobaczyłam jak jedzie cięŜarówką, jego pojawienie się było całkowitym zaskoczeniem. - Kiedy wróciłeś? - spytałam. - Mniej niŜ dziesięć minut temu - powiedział. -Wiedziałem, Ŝe jeśli się pokaŜę, zacznie się wszystko na nowo, więc zaparkowałam na innej ulicy i przyszedłem tu od tyłu. - Sprytne - powiedziałam. Tłum opuszczał Merlotte, a wydarzenie to było juŜ na dobrej drodze by stać się miejscową legendą. Tylko jeden albo dwaj klienci wydawali się być zdenerwowanymi; reszta uwaŜała demonstrację za dobrą rozrywkę. Catfish Hennessy poklepał Sama w ramię, kiedy go mijał, ale nie był jedynym, kto zdobył się na dodatkowy wysiłek by okazać mu wsparcie. Zastanowiłam się jak długo trwałoby tolerancyjne nastawienie. JeŜeli pikieta trwałaby dłuŜej, duŜo ludzi mogło zdecydować Ŝe przychodzenie tutaj po prostu nie było warte kłopotu. Nie musiałam tego mówić głośno. To zmartwienie było wypisane na twarzy Sama. - Hej – powiedziałam obejmując go. - Oni odejdą. Wiesz co powinieneś zrobić? Powinieneś zadzwonić do pastora tego kościoła. Oni są wszyscy od „Święte Miejsce Modlitwy Słowa” w Clarice. Powinieneś powiedzieć mu, Ŝe chcesz przyjść porozmawiać z kościołem. PokaŜ im Ŝe jesteś taką osobą, jak kaŜdy inny. Zapewniam Cię, Ŝe to podziała.- Wtedy zrozumiałam jak sztywne były jego ramiona. Sam był sztywny z gniewu. - Nie muszę mówić czegokolwiek komukolwiek - powiedział. - Jestem mieszkańcem tego kraju. Mój tata słuŜył w wojsku. Ja byłem w wojsku. Płacę podatki. I nie jestem taki jak wszyscy inni. Jestem wyrzutkiem. A oni muszą po prostu mieć co połoŜyć na swój talerz. Obrócił się by wrócić do baru. Wzdrygnęłam się, chociaŜ wiedziałam, Ŝe jego gniew nie był skierowany na mnie. Gdy patrzyłam, jak Sam dumnie kroczy, uzmysłowiłam sobie, Ŝe to nie chodzi o mnie. Nie mogłam nic na to poradzić, ale czułam Ŝe mogę mieć wpływ na rezultat tego zajścia.. Nie tylko ja pracowałam w Merlotte, ale kobieta która przyszła tu pierwsza, nazwała mnie częścią problemu. Ponadto, ciągle myślałam, Ŝe osobiste podejście do kościoła było dobrym pomysłem. To było sensowne i cywilizowane. Sam nie był w sensownym i cywilizowanym nastroju i mogłam to zrozumieć. Tylko nie wiedziałam na czym wyładuje swój gniew. Reporter gazety wszedł godzinę później i przeprowadził wywiad z wszystkimi o " wydarzeniu”, jak je nazwał. Errol Clayton był facetem po czterdziestce, który napisał około połowę historii w gazecie Bon Temps. Nie był jej właścicielem, ale nią zarządzał. Nie miałam Ŝadnego zatargu z gazetą, ale oczywiście duŜo ludzi miało z tego zabawę. Kiedy Errol czekał, aŜ Sam skończy rozmowę telefoniczną, powiedziałam: - Napije się pan czegoś, Clayton?
198
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Z pewnością doceniłbym jakąś mroŜoną herbatę, Sookie - powiedział. -Jak tam twój brat? - Dobrze sobie radzi. Zapomniał o śmierci swojej Ŝony? - Myślę, Ŝe to juŜ za nim – powiedziałam. - To było straszne. - Tak, bardzo złe. I miało to miejsce na tym parkingu - powiedział Clayton, jakbym mogła o tym zapomnieć. - I właśnie tutaj, na tym parkingu, zostało znalezione ciało Reynolda Lafayette. - Tak, to teŜ prawda. Ale oczywiście, nic z tych rzeczy nie jest winą Sama ani nie ma z nim związku. - Nigdy nikogo nie zatrzymano za śmierć Crystal, z tego co pamiętam. Posłałam Errolowi twarde spojrzenie. - Panie Clayton, jeśli przyszedł pan tutaj robić problemy to moŜe pan wyjść w tej chwili. Chcemy, by wszystko wróciły do normy, a nie Ŝeby się pogorszyło. Sam jest dobrym człowiekiem. Sponsoruje druŜynę baseballu w klubie kaŜdej wiosny, pomaga przy fajerwerkach na 4 lipca. Jest świetnym szefem, weteranem i płacącym podatki obywatelem. - Merlotte, masz tutaj swój fan klub - powiedział Errol do Sama, który przyszedł i stanął tuŜ za mną. - Mam przyjaciela - powiedział Sam cicho. - Jestem szczęśliwy Ŝe mam duŜo przyjaciół i dobry biznes. Pewnie znienawidziłbym widok tego w ruinie. Usłyszałam przeprosiny w jego głosie i czułam jego rękę na moim ramieniu. O wiele lepiej. Wyślizgnęłam się by wykonywać moją pracę, zostawiając Sama by mógł porozmawiać z dziennikarzem. Nie miałam szansy, by porozmawiać z moim szefem zanim wyszłam do domu. Musiałam zatrzymać się w sklepie poniewaŜ potrzebowałam parę z rzeczy — Claude wkroczył do mojej spiŜarki - i nie pomyślałam po prostu, Ŝe sklep będzie pełny ludzi, którzy byli zajęci rozmawianiem o tym co wydarzyło się w Merlotte w czasie lunchu. Za kaŜdym razem zapadała cisza gdy ich mijałam, ale oczywiście to nie robiło mi Ŝadnej róŜnicy. Mogłam powiedzieć ludziom, co myśleli. Większość z nich nie dzieliła przekonań demonstrantów. Ale to wydarzenie nastawiło paru obojętnych mieszczan do myślenia o tych, którzy posiadają dwie natury, o ich prawodawstwie i propozycji zabrania im pewnych praw. A niektórzy byli za tym wszystkim. Tłum. ataebaa
199
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Rozdział trzynasty Jason dotarł na czas; wspięłam się do jego cięŜarówki. Przebrałam się w niebieskie jeansy i krótki, błękitny t-shirt, który kupiłam w Old Navy. Złotymi, gotyckimi literami było na nim napisane „POKÓJ”. Miałam nadzieję, Ŝe nie wyglądało to tak, jakbym dawała coś do zrozumienia. Miałam nadzieję, Ŝe nie wyglądałam w niej głupio. Jason zaś miał koszulkę z nadrukiem „Święci Nowego Orleanu” i wyglądał na gotowego na wszystko. - Hej, Sook! - AŜ emanował rozpierającą go radością. Oczywiście nigdy wcześniej nie był na zebraniu wilkołaków i nie wiedział, jak niebezpieczne mogą one być. Albo wiedział i właśnie dlatego był tak podekscytowany. - Jason, muszę powiedzieć ci kilka rzeczy o zebraniach wilkołaków - powiedziałam. - Ok - odparł, juŜ trochę trzeźwiej. Świadoma, Ŝe bardziej zabrzmiałam jak mądrząca się starsza siostra, niŜ jak młodsza siostrzyczka, wygłosiłam mu mały wykład. Wytłumaczyłam Jasonowi, Ŝe wilkołaki są draŜliwe i dumne oraz wyjaśniłam mu cały rytuał wyrzeczenia się członka stada, kładąc nacisk na to, Ŝe Basim był najnowszym nabytkiem stada i zostało mu powierzone niezwykle odpowiedzialne stanowisko. To, Ŝe zdradził, mogło nawet bardziej rozwścieczyć sforę i niektórzy mogą mieć pretensje do Alcide’a za to, Ŝe wybrał Basima jako ochroniarza. MoŜe nawet być wyzwany na pojedynek. Osąd stada nad sprawą Annabelle był niemoŜliwy do przewidzenia.
- MoŜe jej się stać coś ohydnego – ostrzegłam Jasona. - Musimy stawić temu czoło i zaakceptować to. - Mówisz, Ŝe oni mogą fizycznie ukarać kobietę, poniewaŜ zdradzała lidera z urzędnikiem z innego stada? - zapytał Jason. - Sookie, mówisz tak, jakbym nie miał dwóch natur. Myślisz, Ŝe ja tego wszystkiego nie wiem? Miał rację. Traktowałam go jak dziecko. Wzięłam głęboki wdech. - Przepraszam, Jason. Ciągle myślę o tobie jak o moim ludzkim braciszku. Czasami zapominam, Ŝe jesteś kimś więcej. Szczerze mówiąc to się boję. Widziałam, jak oni zabijali ludzi, widziałam jak twoje pantery zabijały i okaleczały ludzi, kiedy myślały, Ŝe tak jest sprawiedliwie. PrzeraŜa mnie, Ŝe ty teŜ to robisz, choć to samo w sobie jest złe, ale zaakceptowałam to... twój sposób Ŝycia jako osoby o podwójnej naturze. Kiedy ci manifestanci byli dzisiaj w barze, byłam wściekła na nich za nienawidzenie wilkołaków i zmiennokształtnych bez jakiejkolwiek wiedzy na ich temat. Ale teraz zastanawiam się, co oni by czuli, gdyby wiedzieli więcej o stadzie, jak babcia by się czuła, gdyby wiedziała, Ŝe jestem gotowa patrzeć na kobietę, albo kogokolwiek, kto jest bity i zabijany za naruszenie zasad, według których ja nie funkcjonuję. Jason ucichł; jak na niego, na bardzo długi czas.
200
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Myślę, Ŝe dobrze, Ŝe minęło kilka dni. To dało trochę czasu Alcide’owi, Ŝeby ochłonąć. Mam nadzieję, Ŝe inni członkowie stada teŜ nad tym myśleli - powiedział w końcu. Wiedziałam, Ŝe było to wszystko, co mogliśmy powiedzieć na ten temat i moŜe nawet więcej, niŜ powinniśmy. Ucichliśmy na chwilę. - Nie moŜesz się dowiedzieć, co oni myślą? – zapytał Jason. - Czystokrwiste wilkołaki są dość trudne do odczytania. Jedne bardziej, drugie mniej. Oczywiście, zobaczę, co da się zrobić. Mogę duŜo zablokować, kiedy się skupię, ale jeśli opuszczę ochronę... - Wzruszyłam ramionami. - Robię to tylko w przypadku, kiedy chcę się dowiedzieć wszystkiego tak szybko, jak to moŜliwe. - Jak myślisz: kto zabił tego gościa z grobu? - Myślałam trochę nad tym - powiedziałam powoli. - Widzę trzy główne moŜliwości. Podejrzewam, Ŝe nie przez przypadek został zakopany na terenie mojej posiadłości. Jason przytaknął. - No dobra, więc tak. To mógł być Victor, ten nowy przywódca wampirów z Luizjany, on mógł zabić Basima. Victor chce wykopać Erica ze stanowiska, odkąd jest on szeryfem. To dość waŜna pozycja. Jason spojrzał na mnie, jakbym była idiotką. - MoŜe nie znam się na ich śmiesznych tytułach i tych małych, sekretnych uściskach dłoni – powiedział. - Ale potrafię poznać przywódcę, kiedy go zobaczę. Jeśli mówisz, Ŝe ten Victor przewyŜsza stopniem Erica i chce się go pozbyć, wierzę ci. Muszę zacząć doceniać bystrość umysłu mojego brata. - MoŜe Victor myślał, Ŝe jeśli zostanę aresztowana za morderstwo – zwłaszcza, kiedy ktoś dał cynk, Ŝe na mojej posiadłości jest ciało - mogłabym pociągnąć za sobą Erica. MoŜe sądził, Ŝe to wystarczy ich wspólnemu szefowi, Ŝeby pozbawić Erica jego pozycji. - Nie byłoby lepiej podłoŜyć ciało w domu Erica i wtedy wezwać policję? - No właśnie. Ale znalezienie ciała w domu Erica oznaczałoby zadarcie ze wszystkimi wampirami. Drugi pomysł: moŜe zabójca to Annabelle, która miała na pieńku i z Basimem, i z Alcide’em. MoŜe była zazdrosna, albo Basim oznajmił, Ŝe chciał przestać się ukrywać. Więc zabiła go. A poniewaŜ byli juŜ u mnie, pomyślała, Ŝe to dobre miejsce, Ŝeby pozbyć się ciała. - To długa droga jak na jazdę z ciałem w bagaŜniku – powiedział Jason. Najwidoczniej miał zamiar grać rolę adwokata diabła. - Jasne, łatwo jest krytykować czyjeś pomysły – powiedziałam brzmiąc dokładnie jak młodsza siostra. – Po pierwsze wykonuję całą robotę, aby jakoś to ogarnąć. Ale masz rację. To byłoby ryzyko, którego nie chciałabym podjąć – dodałam, juŜ doroślejszym głosem.
201
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Alcide mógłby to zrobić – powiedział Jason. - Tak, mógłby. Ale byłeś tam. Czy zauwaŜyłeś cokolwiek, co wskazywałoby na to, Ŝe wiedział, Ŝe to będzie Basim? - Nie - odpowiedział. - ZauwaŜyłem, Ŝe przeŜył wielki szok. Ale nie przyglądałem się Annabelle. - Ani ja. Więc nie wiem, jak zareagowała. - Masz jakieś inne pomysły? - Tak - oznajmiłam. - Ale ten jest na samym dole mojej listy. Pamiętasz, jak mówiłam ci o tej Heidi, wampirzycy poszukującej wróŜek w lasach? - Ja teŜ to robiłem – poinformował mnie Jason. - MoŜe powinnam wysyłać cię do sprawdzania lasów regularnie – powiedziałam. – W kaŜdym razie Claude powiedział, Ŝe to nie był on, a Heidi to potwierdziła. Ale co, jeśli Basim zobaczył jak Claude spotyka się z inną wróŜką? Na obszarze wokół domu, gdzie zapach Claude’a byłby normalny, bardziej intensywny. - Kiedy to miałoby się stać? - Tej nocy, kiedy stado było na mojej ziemi. Claude nie szedł dalej, tylko przyszedł mnie odwiedzić. Widziałam, Ŝe Jason stara się odtworzyć logiczny ciąg zdarzeń. - Więc Basim ostrzegł cię przed wróŜkami, które śledził, ale nie powiedział, Ŝe je widział? To się nie trzyma kupy, Sook. - Masz rację – przyznałam. - A my ciągle nie wiemy, kto moŜe być tą drugą wróŜką. JeŜeli są dwie, jedną z nich jest Dermot, a Ŝadną z nich nie jest Claude... - Pozostaje jedna wróŜka, o której nic nie wiemy. - Dermot jest pomylony, Jason. - Martwię się o nich wszystkich - powiedział mój brat. - Nawet o Claude’a? - Popatrz, dlaczego pokazał się teraz? Kiedy inne wróŜki są w lasach? I czy to nie brzmi dziwnie, kiedy wypowiadasz to na głos? Zaśmiałam się. Odrobinę.
202
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Tak, to brzmi głupio. Ale wiem, o co ci chodzi. Nie ufam Claude’owi do końca, nawet jeśli jest po części naszą rodziną. Chciałabym móc się nie zgodzić na jego wprowadzenie się. Z drugiej strony nie wierzę, Ŝe mógłby skrzywdzić mnie czy ciebie. I nie jest aŜ takim dupkiem, za jakiego go uwaŜałam. Próbowaliśmy złoŜyć do kupy jeszcze kilka teorii o śmierci Basima, ale w kaŜdej nich było zbyt duŜo dziur. Tym sposobem jazda zleciała nam szybko. Dom, do którego wprowadził się Alcide po śmierci ojca, był duŜym, dwupiętrowym, ceglanym domem na wielkiej przestrzeni, otoczonej niesamowitym krajobrazem. Ta posesja znajdowała się, oczywiście, w bardzo ładnej dzielnicy Shreveport. Właściwie nie tak daleko od dzielnicy Erica. To mnie dręczyło. Eric, tak mi bliski, w takich kłopotach. Dezorientacja, którą czułam przez nasze więzy krwi, sprawiała, Ŝe z kaŜdą następną nocą byłam coraz bardziej zdenerwowana. Tylu ludzi dzieliło się teraz tą więzią, tyle uczuć pojawiało się i znikało. To mnie wykańczało emocjonalnie. Alexei był najgorszy. Był bardzo martwym, małym chłopcem. Tylko tak mogę go opisać: dziecko zamknięte w wiecznej szarości, dziecko, które doświadczało tylko okazjonalnie przebłysków przyjemności i kolorów w swoim nowym ”Ŝyciu”. Po dniach doświadczania tego jego echa Ŝyjącego w mojej głowie, ustaliłam, Ŝe chłopiec był jak kleszcz wysysający Ŝycie z Appiusa Liviusa, Erica, a teraz mnie. Po trochu, kaŜdego dnia. Najwyraźniej Appius Livius tak przyzwyczaił się do wykorzystywania przez Alexeia, Ŝe zaakceptował ten fakt jako część swojej egzystencji. MoŜe – prawdopodobnie Rzymianin czuł się odpowiedzialny za kłopoty, jakie spowodował Alexei, odkąd go sprowadził. Jeśli takie było przekonanie Appiusa Liviusa, moim zdaniem było absolutnie poprawne. Byłam pewna, Ŝe przyprowadzanie Alexeia do Erica, sam pomysł, Ŝe inne ”dziecko” mogło złagodzić psychozę Alexieia, było ostatnią deską ratunku, by wyleczyć chłopca. I Eric, mój ukochany, został wciągnięty w środek tego zamętu, ze wszystkimi problemami, z którymi chciał się uporać Victor. Z dnia na dzień czułam się coraz gorzej. Kiedy zjechaliśmy z autostrady pod frontowe drzwi Alcide’a, uświadomiłam sobie, Ŝe od mojej ostatniej wizyty w Fangtasii wszystkim im Ŝyczyłam śmierci - Appiusowi Liviusowi, Alexieiowi, Victorowi. Musiałam pozbyć się tych myśli, poniewaŜ za chwilę miałam wczuć się w rolę wchodząc do domu pełnego wilkołaków. Jason objął mnie ramieniem i przytulił. - Czasami będziesz musiała mi przypomnieć, jak to jest być bratem - powiedział. - Bo myślę, Ŝe zapominam. Zaśmiałam się, czego właśnie oczekiwał. Podniosłam rękę, Ŝeby zadzwonić do drzwi, ale one otworzyły się, zanim zdąŜyłam dotknąć dzwonka. Jannalynn stała tam w sportowym staniku i krótkich szortach. (Zawsze wybierała ubrania, które mnie zaskakiwały.) Krótkie szorty ukazywały wklęsłe zagłębienie w pobliŜu kości biodrowych. Westchnęłam. „Wklęsły” nie było słowem, które uŜyłabym opisując swoje ciało. - Wczuwasz się w swoją pracę? – zapytał ją Jason robiąc krok naprzód. Jannalynn mogła albo zejść mu z drogi, albo mu ją zablokować. Wybrała wycofanie się. - Urodziłam się do tej pracy – powiedziała młoda wilkołaczyca.
203
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Nie mogłam się z tym nie zgodzić. Wyglądało na to, Ŝe Jannalynn uwielbia rozwiązywać problemy siłą. W tym samym czasie zastanawiałam się, jaką pracę mogłaby wykonywać w prawdziwym świecie. Kiedy pierwszy raz ją poznałam, była barmanką w barze naleŜącym do wilkołaków. Wiedziałam, Ŝe jego właściciel zmarł podczas walki pomiędzy stadami. - Gdzie teraz pracujesz, Jannalynn? - zapytałam. To przecieŜ nie była Ŝadna tajemnica. - Jestem managerem w Hair of the Dog. Alcide został właścicielem i pomyślał, Ŝe mogłabym dalej tam pracować. Mam tam pomoc – powiedziała, co było wyznaniem, które mnie zaskoczyło. Ham czekał po drugiej stronie korytarza, przy wejściu do salonu. Oplatał swoje ramię wokół ślicznej brunetki w letniej sukience. Poklepał mnie po ramieniu i przedstawił swoją towarzyszkę jako Patricię Crimmins. Rozpoznałam ją jako jedną z tych kobiet, które dołączyły do sfory Long Tooth po poddaniu się w Wojnie Wilkołaków. Spróbowałam się na niej skupić, ale moja uwaga ciągle była rozpraszana. Patricia zaśmiała się i powiedziała: - Ładne miejsce, nieprawdaŜ? Kiwnęłam głową w niemym potwierdzeniu. Nigdy wcześniej tu nie byłam i moje oczy powędrowały do francuskich drzwi po drugiej stronie salonu. W ogromnym ogrodzie światła były wyłączone. Ogród był otoczony nie tylko ogrodzeniem mającym siedem stóp wysokości, ale takŜe tymi szybko rosnącymi cyprysami, zaostrzonymi jak włócznie, od zewnątrz. Na środku tarasu znajdowała się fontanna ułatwiająca napicie się wody po przemianie w wilka. Na kostce stało duŜo kutych mebli ustawionych w okrąg. Wow. Wiedziałam, Ŝe Harveaux’owie byli bogaci, ale to było niesamowite. Sam salon był bardziej „klubem dla męŜczyzn”. Wszystko lśniące, ciemne, skórzane i pokryte panelami. Kominek był tak duŜy, jak duŜy moŜe być kominek w dzisiejszych czasach. Na ścianach wisiały głowy zwierząt, co moim zdaniem było trochę zabawne. Wszyscy zdawali się mieć drinki w rękach, więc zlokalizowałam bar w centrum najmniejszej grupy wilkołaków. Nie dostrzegłam Alcide’a, który zawsze był widoczny w tłumie z powodu jego wzrostu i masywności. ZauwaŜyłam Annabelle. Klęczała na środku pokoju, jednak nie została do tego przez nikogo zmuszona. Wokół niej nie było nikogo. - Nie zbliŜaj się – powiedział Ham cicho, kiedy postąpiłam krok naprzód. Zatrzymałam się. - Później będziesz mogła z nią porozmawiać… prawdopodobnie - wyszeptała Patricia. Zmartwiło mnie to „prawdopodobnie”. Ale to była sprawa stada, a ja byłam na jego terenie. - Idę po piwo – powiedział Jason, gdy juŜ przyjrzał się Annabelle. – Coś ci przynieść, Sook?
204
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Musisz iść na górę – powiedziała Jannalynn bardzo cicho. – Nie pij niczego innego. Alcide ma dla ciebie napój – wskazała głową schody po mojej lewej. Zmarszczyłam brwi. Jason wyglądał jakby chciał zaprotestować, ale ona wskazała głową ponownie. Znalazłam Alcide’a w gabinecie na szczycie schodów. Wyglądał przez okno. Na biurku leŜała butelka jakiegoś mętnego, Ŝółtego płynu. - Co? – zapytałam. Byłam w coraz gorszym nastroju przez ten wieczór. Odwrócił się do mnie. Jego czarne włosy były jak zawsze zwichrzone. Mógłby się teŜ ogolić. Ale kosmetyka nie miało nic wspólnego z charyzmą, która oblekała go jak kokon. Nie wiedziałam, czy pełniona pozycja udoskonala męŜczyznę, czy to męŜczyzna wchodzi w rolę, ale ten Alcide stanowczo róŜnił się od tego czarującego, przyjacielskiego Alcide’a, którego poznałam dwie zimy temu. - Nie mamy juŜ szamana – powiedział bez przywitania. – Nie mieliśmy Ŝadnego od czterech lat. Trudno znaleźć wilkołaka, który chciałby przyjąć tą pozycję. Do tego trzeba teŜ mieć talent. - Okej - powiedziałam, czekając co się z tego rozwinie. - Jesteś najlepszą osobą do tego celu, jaką mamy. - Nie jestem szamanem - powiedziałam. - W zasadzie nie mam pojęcia, kim jest szaman. A ty mnie nie masz. - To określenie, którego uŜywamy do osoby leczącej męŜczyzn i kobiety – powiedział Alcide. - Człowiek z darem interpretacji i uŜywaniem magii. Lepiej dla nas brzmiało niŜ „wiedźma”. I tym razem wiemy, o kim mówimy. Jeśli byśmy mieli szamana w stadzie, wypiłby ten płyn znajdujący się w butelce i byłby w stanie pomóc nam dowiedzieć się prawdy. Dowiedzieć się, co się stało Basimowi i poznać stopień winy innych ludzi. Potem stado mogłoby wymierzyć sprawiedliwość. - Co to jest? – zapytałam wskazując na butelkę. - To narkotyk – odpowiedział. – Ale zanim pójdziesz, pozwól mi powiedzieć, Ŝe ostatni szaman brał go kilka razy bez Ŝadnych skutków ubocznych. - śadnych? - No cóŜ, następnego dnia bolał go brzuch. Ale dzień później był juŜ w stanie wrócić do pracy. - Oczywiście, on był wilkołakiem i mógł jeść rzeczy, których ja nie mogę. Ale co to ma do ciebie? Albo raczej, co to ma do mnie? - UmoŜliwia ci to inne postrzeganie rzeczywistości. To wszystko, co mi powiedział. - Dlaczego miałabym wziąć nieznany narkotyk? – zapytałam, szczerze zaciekawiona.
205
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
- PoniewaŜ w innym razie nigdy nie dowiemy się co się stało – powiedział Alcide. – Jak do tej pory jedyną winną osobą, którą mogę wskazać, jest Annabelle. MoŜe być winna tylko byciu niewierną. Nienawidzę tego, ale nie zasługuje na to, Ŝeby za to umrzeć. Ale jeŜeli nie dowiem się kto zabił Basima i zakopał go na twojej ziemi, myślę, Ŝe stado oskarŜy ją. Tylko ona była z nim powiązana. Myślę, Ŝe to byłby dobry motyw, zabić Basima z zazdrości. Ale mógłbym to zrobić legalnie i nie winiłbym cię za to. Wiedziałam, Ŝe to była prawda. - Oni ją zabiją – powiedział wiedząc, Ŝe to na mnie zadziała. Byłam prawie na tyle silna, Ŝeby odmówić. Prawie. - Nie mogę tego zrobić po mojemu? – zapytałam. – Kładąc na nich moje ręce? - Sama mi powiedziałaś, Ŝe trudno jest przeczytać myśli wilkołaków – powiedział Alcide niemal ze smutkiem. – Sookie, miałem nadzieję, Ŝe pewnego dnia będziemy parą. Teraz ja jestem przywódcą stada, a ty jesteś zakochana w tym zimnym dupku, Ericu. Zgaduję, Ŝe to niemoŜliwe. Myślałem, Ŝe mamy szansę, poniewaŜ nie mogłaś jasno odczytać moich myśli. Skoro juŜ to wiem, nie sądzę, Ŝe połoŜenie rąk na wilkołaku pozwoli ci właściwie odczytać jego myśli. Miał rację. - W zeszłym roku - powiedziałam - nie poprosiłbyś mnie o coś takiego. - W zeszłym roku - odpowiedział - bez wahania byś to wypiła. Podeszłam do biurka i opróŜniłam butelkę. Tłum. Madziak156, Billu5
206
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie
Rozdział czternasty Alcide pomógł mi zejść ze schodów. JuŜ teraz zaczynałam mieć zawroty głowy. W końcu pierwszy raz w Ŝyciu wzięłam nielegalny narkotyk. Byłam idiotką. JednakŜe z sekundy na sekundę robiło mi się coraz cieplej i coraz wygodniej. Pozytywną stroną tego wszystkiego było to, Ŝe przez ten napój nie czułam obecności Erica, Alexieia i Appiusa Liviusa tak bardzo. Ulga była nieprawdopodobna. Mniej pozytywną stroną natomiast było to, Ŝe moje nogi nie wydawały się prawdziwe. MoŜe to właśnie, dlatego Alcide trzymał mnie w tak mocnym uścisku. Pamiętałam, co mówił o jego nadziei, Ŝe moglibyśmy być razem, więc pomyślałam, Ŝe to byłoby miłe, gdybym go pocałowała. Przypomniałabym sobie, jak to było. Potem zdałam sobie sprawę, Ŝeby lepiej przełączyć te moje ciepłe i niewyraźne uczucia na szukanie odpowiedzi na pytania nurtujące Alcide’a. Ukierunkowałam swoje uczucia, co okazało się znakomitą decyzją. Byłam tak dumna ze swojej doskonałości, Ŝe mogłabym ją toczyć. Szaman prawdopodobnie znał kilka sztuczek, które pozwalały mu się skupić. Podjęłam trud rozeznania się w sytuacji. Podczas mojej nieobecności liczba osób w salonie powiększyła się, znajdowało się tam całe stado. Czułam całkowitość tego, kompletność. Oczy zgromadzonych obróciły się, by spojrzeć na nas, kiedy schodziliśmy ze schodów. Jason wyglądał na zaniepokojonego, ale posłałam mu uspokajający uśmiech. Musiało być w nim coś złego, bo jego twarz nie odpręŜyła się. Następnie Alcide podszedł do klęczącej Annabelle, wtedy Jannalynn potrząsnęła głową i zaskowyczała. Teraz stałam przy moim bracie, który mnie przytrzymywał. Jakimś cudem Alcide przekazał mnie Jasonowi. - Jezu – wyszeptał Jason. – Co jest złego w machaniu ręką w powietrzu, czy dzwonieniu w trójkąt? – Mogłam załoŜyć, Ŝe skowyczenie nie było pozwem na dumę pantery. Wszystko było w porządku, uśmiechnęłam się do Jasona. Poczułam się jak Alicja w Krainie Czarów po zjedzeniu grzyba. Stałam w pustej przestrzeni pomiędzy Annabelle a Alcide’em i resztą. Rozejrzał się dookoła, Ŝeby skupić na sobie uwagę wszystkich. – Zebraliśmy się tutaj z dwoma gośćmi, aby zadecydować, co zrobić z Annabelle – powiedział bez wstępu. – Musimy osądzić, czy miała cokolwiek wspólnego ze śmiercią Basima oraz czy ta śmierć moŜe być winą kogoś innego. - Po co ci goście? – Odezwał się kobiecy głos. Starałam się odszukać jego właścicielkę, ale stała tak daleko, Ŝe nie dostrzegłam jej. Oszacowałam, Ŝe w pokoju znajdowało się około czterdziestu osób od szesnastu (przemiana zaczynała się po osiągnięciu dojrzałości płciowej) do siedemdziesięciu lat. Ham i Patricia stały po mojej lewej stronie. Jannalynn stała przy Annabelle. Kilku innych członków stada, których znałam, było rozproszonych w tłumie.
207
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Słuchajcie uwaŜnie – powiedział Alcide patrząc prosto na mnie. Okej, Alcide, wiadomość otrzymana. Zamknęłam oczy i słuchałam. CóŜ, to było kurewsko niesamowite. Odkryłam odczucie, Ŝe kiedy jego spojrzenie omiotło zgromadzonych członków stada, przeszła po nich fala strachu, który mogłam zobaczyć. Był ciemnoŜółty. – Ciało Basima zostało znalezione na ziemi Sookie – powiedział Alcide. - Zostało tam zakopane w celu skierowania na nią podejrzeń. Policja przyjechała szukać go chwilę po tym, jak je usunęliśmy. Nastąpił przypływ zaskoczenia... od prawie wszystkich. - Ty usunąłeś ciało? – Zapytała Patricia. Otworzyłam oczy. Dlaczego Alcide miałby to trzymać w sekrecie? PoniewaŜ fakt, Ŝe ciało Basima nie pozostało na miejscu, było ogromnym szokiem dla Patricii i kilku innych. Jason przemieścił się za mnie i odłoŜył swoje piwo. Wiedział, Ŝe będzie potrzebował obu swoich rąk. Mój brat moŜe nie był mentalnym mistrzem, ale miał dobre przeczucie. Byłam zadziwiona sprytem Alcide’a w rozegraniu tej sceny. MoŜe nie odbierałam myśli wilkołaków zbyt czysto, ale ich emocje... Teraz, kiedy byłam skoncentrowana, skupiona na stworzeniach w pokoju, prawie poza ciałem przez intensywność tego doznania, widziałam Alcide’a jako kulę czerwonej energii, pulsującej i atrakcyjnej. Inne wilkołaki krąŜyły wokół niego. Po raz pierwszy zrozumiałam, Ŝe przywódca stada był planetą, którą wszyscy inni okrąŜali w wilkołakowym wszechświecie. Członkowie stada jawili się róŜnymi odcieniami czerwieni, fioletu i róŜu. ZaleŜało od przywiązania do niego. Jannalynn stanowiła płonący element intensywnego szkarłatu. Jej oddanie czyniło ją prawie tak jasną, jak sam Alcide. Nawet Annabelle była wodnisto-wiśniowa, pomimo jej niewierności. Ale było równieŜ kilka zielonych plamek. Rękę miałam wyciągniętą przed siebie, jakbym nakazywała reszcie świata zatrzymać się, kiedy analizowałam nowe zjawisko. - Dzisiaj Sookie jest naszym szamanem – głos Alcide’a zabrzmiał z daleka. Mogłam to bezpiecznie zignorować. Mogłam podąŜać za kolorami, poniewaŜ one zdradzały osobę. Zielony, szukaj zielonego. Zdawało mi się, Ŝe tak nawoływała moja głowa. Oczy ciągle miałam zamknięte. Jakimś cudem odwróciłam je, Ŝeby spojrzeć na zielonych ludzi. Ham była zielona. Patricia była zielona. Spojrzałam gdzie indziej. Więcej zieleni nie było, ale znalazłam wahanie pomiędzy blado-Ŝółtym, a mdlącym zielonym. Ha! Niejednoznaczny, powiedziałam sobie mądrze. Jeszcze nie zdrajca, ale wątpiący w słuszność przywództwa Alcide’a. Ten obraz naleŜał do młodego męŜczyzny, którego uznałam za nieznaczącego. Ponownie spojrzałam na Annabelle. Ciągle wiśniowy, ale migocący Ŝółtawym, kiedy uczucie strachu zaczęło dominować nad jej lojalnością. Otworzyłam oczy. Co miałam powiedzieć: „Tamci są zieloni, brać ich!”? Zdałam sobie sprawę, Ŝe się przemieszczam. Dryfuję pomiędzy członkami stada, jak balon pomiędzy drzewami. W końcu znalazłam się dokładnie naprzeciwko Ham i Patrici. To był moment, kiedy przydałyby się ręce. Ha! To było dobre! Zaśmiałam się pod nosem. - Sookie? – zapytał Ham. Patricia cofnęła się przepuszczając go.
208
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Patricia, nigdzie nie idź – powiedziałam do niej, jednocześnie się uśmiechając. Drgnęła gotowa do biegu, ale tuzin rąk złapało ją i trzymało silnie. Spojrzałam w górę na Hama i połoŜyłam swoje palce na jego policzkach. Gdybym miała trochę farby na palcach, wyglądałby jak filmowy Indianin na wojnie. – Tak, zazdrosny – powiedziałam. – Ham, powiedziałeś Alcide’owi, Ŝe nad strumieniem byli biwakujący ludzie i to dlatego stado musiało biec przez mój las. Zaprosiłeś ich, prawda? - Oni… nie. - Och, rozumiem – powiedziałam, dotykając paznokciem końcówki jego nosa. – Rozumiem – mogłam usłyszeć jego myśli tak wyraźnie, jakbym znajdowała się w jego głowie. – A więc oni byli z rządu. Próbowali zebrać informacje na temat stad wilkołaków w Luizjanie i kaŜdej złej rzeczy, której mogli się dopuścić. Poprosili cię o zatrudnienie drugiego ochroniarza, Ŝeby opisał wszystkie złe rzeczy, które uczynił. śeby mogli się zarejestrować, czego od was wymagają jak od obcych. Hamilton Bond - wstydź się! Powiedziałeś im, Ŝeby zmusić Basima do opowiedzenia im o rzeczach, które spowodowały wydalenie go ze stada w Houston. - Nic z tego nie jest prawdą, Alcide – powiedział Ham. Starał się brzmieć jak Wielki PowaŜny Człowiek, ale dla mnie brzmiał jak piszcząca mała myszka. – Alcide, znamy się całe Ŝycie. - I myślałeś, Ŝe Alcide uczyni cię swoim zastępcą – dodałam. – Zamiast tego wybrał Basima, człowieka, który miał osiągnięcia jako ochroniarz. - Został wyrzucony z Houston – powiedział Ham. – To świadczy o tym, jak był zły. – Gniew wybił się na wierzch pulsując na złoto i czarno. - Zapytałabym go i dowiedziałabym się prawdy, ale nie mogę, prawda? Bo zabiłeś go i włoŜyłeś jego ciało do zimnej, zimnej ziemi – właściwie to wcale nie była taka zimna, ale postanowiłam pozwolić sobie na nieco artystycznej swobody. Mój umysł wznosił się wysoko i nurkował głęboko ponad tym wszystkim. Widziałam tak wiele! Czułam się jak Bóg. To było zabawne. - Ale ja nie zabiłem Basima! No, moŜe zabiłem, ale dlatego, Ŝe pieprzył dziewczynę naszego lidera! Nie mogłem znieść takiej nielojalności! - Beep! Spróbuj jeszcze raz! – Wachlowałam palcami koło jego policzków. Musimy wiedzieć coś więcej, prawda? Są inne pytania, na które trzeba odpowiedzieć. - Spotkał się z jakimś stworem w twoich lasach w pełnię księŜyca – palnął Ham. – On… ja nie wiedziałem, o czym mówił. - Co to był za stwór? - Nie wiem. Jakiś facet. Coś... Nigdy nie widziałem niczego podobnego. Był naprawdę przystojny. Jak gwiazda filmowa, czy coś. Miał długie włosy, naprawdę białe, długie włosy i był tam tylko przez minutę. Później zniknął. Mówił do Basima, kiedy ten był w formie wilka. Po tym, jak zjedliśmy jelenia, zasnąłem po drugiej stronie, w krzakach wawrzynu. Kiedy się obudziłem, usłyszałem, jak rozmawiają. Ten drugi chciał cię w coś wrobić, poniewaŜ coś mu zrobiłaś. Nie wiem, co. Basim zamierzał zabić kogoś i zakopać na twojej ziemi, a potem wezwać gliny. To by załatwiło sprawę, a potem wró... – głos Hama nagle ucichł.
209
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Wiedziałeś, Ŝe to był wróŜ – powiedziałam uśmiechając się. – Wiedziałeś. Więc zdecydowałeś, Ŝe ty to zrobisz. - To nie było coś, co Alcide chciał, Ŝeby Basim zrobił, prawda Alcide? Alcide nie odpowiedział, ale pulsował jak rakieta na obrzeŜach mojej wizji. - A ty powiedziałeś Patricii. I ona pomogła – powiedziałam gładząc jego twarz. Chciał, Ŝebym przestała, ale nie odwaŜył się nic zrobić. - Jej siostra zginęła na wojnie! Nie mogła zaakceptować nowego stada. Powiedziała, Ŝe tylko ja byłem dla niej miły. - Och, więc byłeś na tyle wspaniałomyślny, Ŝeby być miły dla ślicznej wilkołaczycy – powiedziałam drwiąco. – Wspaniałomyślny Hamie! Zamiast pozwolić Basimowi zabić kogoś i zakopać go, to ty zabiłeś Basima i zakopałeś jego. Zamiast pozwolić Basimowi otrzymać nagrodę od wróŜa, pomyślałeś, Ŝe to ty dostaniesz nagrodę od wróŜa. Bo wróŜe są bogate, prawda? – Pozwoliłam mojemu paznokciu zagłębić się w jego policzku. – Basim potrzebował tych pieniędzy, Ŝeby uwolnić się od facetów z rządu. Ty chciałeś je po prostu z chciwości. - Basim był winien dług krwi w Houston – powiedział Ham. – Nigdy nie rozmawiałby z ludźmi, którzy byli przeciwko wilkołakom, bez względu na powód. Nie mogę umrzeć z takim kłamstwem na duszy. Basim chciał spłacić dług, który był winny za zabicie przyjaciela stada. To był wypadek, kiedy Basim był przemieniony w wilka. Ten człowiek dźgnął go motyką, więc Basim go zabił. - Wiedziałem o tym – powiedział Alcide. Nic nie mówił aŜ do teraz. – Powiedziałem Basimowi, Ŝe mógłbym poŜyczyć mu pieniądze. - Zgaduję, Ŝe sam chciał na nie zapracować – powiedział Ham Ŝałośnie. (śałość, jak zauwaŜyłam miała kolor głębokiej purpury.) - Myślał, Ŝe spotka się ponownie z wróŜem, Ŝeby dowiedzieć się, co dokładnie ma zrobić. Wziąć ciało z kostnicy, czy pijane z ulicy, Ŝeby je zakopać. To by zadośćuczyniło temu, co miał zrobić. Ale zamiast tego ja zdecydowałem... – zaczął łkać, a jego kolor zmienił się na szary, na kolor wyblakłej lojalności. - Kiedy zamierzałeś się z nim spotkać? – zapytałam. – śeby odebrać pieniądze? Które zarobiłeś, nie mówię, Ŝe nie. – Byłam dumna ze swojej uczciwości. Uczciwość była niebieska, oczywiście. - Zamierzałem się z nim spotkać w tym samym miejscu, w twoich lasach – powiedział. – Na południowej stronie cmentarza. Późnej nocy, dzisiaj. - Bardzo dobrze – wyszeptałam. – Nie czujesz się teraz lepiej? - Tak – odpowiedział, bez śladu ironii w głosie. – Czuję się lepiej i jestem gotowy przyjąć osąd stada.
210
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Ale ja nie – zapłakała Patricia. – W stadzie uniknęłam śmierci przez poddanie się. Pozwólcie mi się poddać ponownie! – Upadła na kolana, jak Annabelle. – Błagam o przebaczenie. Jestem winna tylko miłości do niewłaściwego męŜczyzny, jak Annabelle. - Patricia zwiesiła głowę, a jej czarny warkocz spadł na jedno ramię. Ukryła twarz w swoich trzęsących się dłoniach. Pięknie, jak na obrazku. - Nie kochałaś mnie – powiedział Ham autentycznie zdziwiony. – Nawaliliśmy. Byłaś zła na Alcide’a, bo nie zaprosił cię do łóŜka. Ja byłem zły na Alcide’a, bo nie wybrał mnie na swojego zastępcę. Tylko to nas łączyło! - Ich kolory rzeczywiście stają się jaśniejsze – zaobserwowałam. Pasja, z jaką się nawzajem oskarŜali, oŜywiała ich aury jak coś łatwopalnego. Próbowałam zsumować sobie, czego się nauczyłam, ale wyszła z tego totalna gmatwanina. MoŜe Jason pomógłby mi z tym później. Te szamańskie cuda były dość wykańczające. Kiedy koniec był blisko, zdałam sobie sprawę, Ŝe później będę wyjałowiona. – Czas zadecydować – powiedziałam spoglądając na Alcide’a, którego cudowna czerwień była wciąŜ stała. - Myślę, Ŝe Annabelle powinna zostać nauczona dyscypliny, ale nie wyrzucona ze stada – powiedział Alcide, na co zabrzmiał chór protestów. - Zabiij ją! – Krzyczała Jannalynn swoją małą, dziką, zdeterminowaną twarzą. Była gotowa, by zabić. Zastanawiałam się, czy Sam wiedział, Ŝe ma do czynienia z taką bezwzględną suką. W tej chwili wydawał się tak daleko. - To jest moje rozumowanie – powiedział Alcide spokojnie. Pokój ucichł, kiedy wszyscy zamienili się w słuch. – Według ich zeznań - wskazał na Hama i Patricię – Annabelle jest winna tylko sypianiu z dwoma męŜczyznami w tym samym czasie, podczas gdy mówiła jednemu z nich, Ŝe jest wierna. Nie wiemy, co powiedziała Basimowi. Alcide mówił prawdę... a przynajmniej taką prawdę, jaką on widział. Spojrzałam na Annabelle i ujrzałam ją całą: zdyscyplinowana kobieta, która pracowała w Air Force, rozsądna kobieta, która godziła ze sobą Ŝycie stada z resztą swojego Ŝycia, kobieta, która traciła cały swój rozsądek i wstrzemięźliwość, kiedy chodziło o seks. Annabelle była w tej chwili tęczą kolorów. śaden z nich nie oznaczał szczęścia, z wyjątkiem wibrującej, białej linii ulgi, Ŝe Alcide nie zamierza jej zabić. - A co do Hama i Patricii: Ham jest mordercą członka stada. Zamiast otwartego wyzwania wybrał skrytość. To zasługiwałoby na surową karę lub śmierć. Powinniśmy rozwaŜyć fakt, Ŝe Basim był zdrajcą - nie był tylko członkiem stada, ale równieŜ zastępcą, który zawierał umowy z kimś spoza jego szeregów, by spiskować przeciwko interesom i przeciwko dobremu imieniu przyjaciela stada – kontynuował Alcide. - Och – wyszeptałam do Jasona. – To ja. - I Patricia, która przysięgła być lojalna stadu, złamała swoją przysięgę – powiedział Alcide. – Więc ona powinna być wygnana na zawsze. - Liderze, jesteś zbyt łaskawy – powiedziała Jannalynn gwałtownie. – Ham zasługuje na śmierć za swoją nielojalność. Przynajmniej.
211
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Zapadła długa cisza przerywana rosnącym szmerem rozmów. Rozejrzałam się po pokoju dostrzegając kolor zamyślenia (brązowy, oczywiście) przechodzący w róŜne odcienie jak pasjonujące róŜe. Jason objął mnie od tyłu. - Musisz się z tego wycofać – wyszeptał i, oczywiście, widziałam, jak jego słowa stawały się róŜowe i kręcone. Kochał mnie. PrzyłoŜyłam sobie dłoń do ust, Ŝeby się na głos nie roześmiać. Kroczyliśmy w tył. Jeden krok, dwa, trzy, cztery, pięć. Teraz staliśmy przy korytarzu. - Musimy iść – powiedział Jason. – Jeśli oni zamierzają zabić dwie dobrze wyglądające dziewczyny jak Annabelle i Patricia, to nie chce być w pobliŜu. JeŜeli niczego nie zobaczymy, nie będziemy musieli zeznawać w sądzie, gdyby do tego doszło. - Nie będą debatować długo. Myślę, Ŝe Annabelle ujrzy jutrzejszy dzień. Alcide pozwoli Jannalynn przekonać siebie do zabicia Hama i Patricii – powiedziałam. – Jego kolory o tym świadczą. Jason gapił się na mnie. - Nie wiem co ty paliłaś, czy brałaś tam na górze – powiedział – ale musisz się stąd wydostać. - Okej – powiedziałam i nagle poczułam się cholernie źle. ZdąŜyłam dojść do zagajnika Alcide’a, zanim zwymiotowałam. Przeczekałam, aŜ przetoczy się przeze mnie druga fala, zanim zaryzykowałam wejście do cięŜarówki Jasona. - Co by babcia powiedziała, gdyby zobaczyła, Ŝe odchodzę, zanim poznam wynik mojej pracy? – zapytałam go ponuro. – Odeszłam po Wojnie Wilkołaków, kiedy Alcide świętował swoje zwycięstwo. Nie wiem, jak wy, pantery, świętujecie, ale uwierz mi, nie chciałam być w pobliŜu, kiedy pieprzył jedną z wilkołaczyc. JuŜ wystarczająco złe było patrzenie, jak Jannalynn dokonuje egzekucji rannego. Z drugiej strony... – Utraciłam mój tok myślenia przez kolejną falę mdłości. Tak, jakby ta pierwsza nie była juŜ dość brutalna. - Babcia powiedziałaby, Ŝe nie jesteś zobowiązana do patrzenia, jak ludzie zabijają się nawzajem. I ty tego nie spowodowałaś, tylko oni. – odpowiedział Jason dziarsko. Musiałam to przyznać mojemu bratu: był pełen współczucia, ale nie przeraŜony, Ŝe będzie musiał mnie wieźć całą drogę do domu z tak roztrzęsionym Ŝołądkiem. - Słuchaj, moŜe po prostu podrzucę cię do Erica? – zapytał. – Wiem, Ŝe ma sypialnię, czy dwie, a tym sposobem moja cięŜarówka pozostałaby czysta. W jakichkolwiek innych okolicznościach odmówiłabym. Eric był teraz w takiej trudnej sytuacji. Ale byłam roztrzęsiona i ciągle widziałam w kolorach. Przełknęłam dwa środki zobojętniające kwas i szybko przepłukałam usta Spritem, którego Jason miał w cięŜarówce. Nie mogłam się nie zgodzić, Ŝe byłoby dla mnie lepiej, gdybym spędziła tę noc w Shreveport. - Mogę przyjechać po ciebie rano – zaoferował Jason. – Albo jego dzienny sługa podwiezie cię do Bon Temps. Bobby Burnham raczej wolałby podwozić stado indyków.
212
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Kiedy się zawahałam, odkryłam, Ŝe teraz, kiedy nie byłam juŜ otoczona wilkołakami, poczułam mękę wracających więzów krwi. To była najmocniejsza, najaktywniejsza emocja, jaką czułam od Erica od wielu dni. Cierpienie zaczynało nabrzmiewać jak nieszczęście i cielesny ból przytłaczający go. Jason otworzył usta, Ŝeby zapytać co brałam przed spotkaniem stada. - Zabierz mnie do Erica – powiedziałam. – Jason, szybko. Coś jest nie tak. - Tam teŜ? – Jęknął Ŝałośnie, ale stoczyliśmy się z drogi dojazdowej do Alcide’a. Praktycznie rzecz biorąc trzęsłam się z niepokoju, kiedy zatrzymaliśmy się przy bramie, Ŝeby Dan, ochroniarz, mógł mi się przyjrzeć. Nie rozpoznał cięŜarówki Jasona. - Przyjechałam zobaczyć się z Erikiem. A to jest mój brat – powiedziałam starając się brzmieć normalnie. - Jedźcie – powiedział Dan uśmiechając się. – Dawno cię tu nie było. Kiedy przejechaliśmy przez podjazd do Erica, zobaczyłam, Ŝe drzwi do jego garaŜu były otwarte, pomimo tego, Ŝe światła były wyłączone. Właściwie dom tonął w całkowitej ciemności. MoŜe wszyscy byli w Fangtasii. Nie. Wiedziałam, Ŝe Eric tu jest. Po prostu wiedziałam. - Nie podoba mi się to – powiedziałam i usiadłam prościej. Opierałam się działaniu narkotyku. Nawet jeśli było ze mną troszkę lepiej, ciągle czułam, jakbym doświadczała świata przez gazę. - Nie zostawił ich otwartych? – zapytał Jason wychylając się zza kierownicy. - Nie. On nigdy nie zostawia ich otwartych. Spójrz! Kuchenne drzwi teŜ są otwarte – wysiadłam z cięŜarówki. To samo zrobił Jason. Światła jego auta automatycznie były włączone jeszcze przez kilka sekund, więc dosyć łatwo dostałam się do drzwi. Zawsze pukałam, kiedy się mnie nie spodziewał, poniewaŜ nie wiedziałam, kto moŜe tam być, ani o czym mogą rozmawiać. Tym razem jednak po prostu popchnęłam drzwi otwierając je szerzej. Dzięki światłom cięŜarówki mogłam zobaczyć kawałek kuchni. Nieprawość zbiła się w chmurę, w coś na kształt mieszanki zmysłów. Poczułam, jakbym urodziła się posiadając siódmy zmysł, który został mi przekazany przez narkotyk. Cieszyłam się, Ŝe Jason jest tu ze mną. Słyszałam jego oddech. Zbyt szybki i hałaśliwy. - Eric – wyszeptałam. Nikt nie odpowiedział. Nie było słychać Ŝadnego dźwięku. Weszłam do kuchni, kiedy wyłączyły się światła cięŜarówki Jasona. Latarnie na ulicy dawały przyciemniony blask. - Eric?! - Zawołałam. - Gdzie jesteś?! – Napięcie załamywało mój głos. Coś bardzo złego się tutaj działo.
213
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Tutaj – odpowiedział z głębi domu. Moje serce skurczyło się ze strachu. - Dzięki Bogu – powiedziałam, a moja ręka zawędrowała do włącznika światła. Pstryknęłam go zalewając pokój światłem. Rozejrzałam się dookoła. Kuchnia była nieskazitelnie czysta, jak zawsze. Więc okropne rzeczy nie wydarzyły się tutaj. Przeszłam do salonu. Widziałam, Ŝe ktoś tu zginął. Wszędzie znajdowały się plamy krwi. Niektóre były ciągle mokre. Usłyszałam, jak oddech Jasona zamarł w jego gardle. Eric siedział na kanapie, głowę miał ukrytą w dłoniach. Oprócz niego pokoju nie było nikogo „Ŝywego”. Pomimo zapachu krwi, który niemal mnie dusił, w jednej chwili znalazłam się przy nim. - Kochanie? – Powiedziałam. – Spójrz na mnie. Kiedy podniósł głowę, zobaczyłam przeraŜające rozcięcie biegnące przez jego czoło. Obficie krwawił. Na całej jego twarzy była zaschnięta krew. Kiedy się wyprostował, zobaczyłam, Ŝe krew znajdowała się równieŜ na jego białej koszuli. Rana na głowie goiła się, ale ta druga... - Co jest pod twoją koszulą? – zapytałam. - Moje Ŝebra są połamane. Przebiły skórę – powiedział. – Uleczą się, ale to zajmie trochę czasu. Będziesz musiała wepchnąć je z powrotem na miejsce. - Powiedz mi, co się stało – powiedziałam bardzo starając się brzmieć spokojnie. Oczywiście wiedziałam, Ŝe mi się nie udawało. - Jest tu martwy facet – powiedział Jason. – Człowiek. - Kto to jest, Eric? – PołoŜyłam jego bose stopy na kanapę, Ŝeby mógł się połoŜyć. - To Bobby – powiedział. – Próbowałem wydostać go stąd na czas, ale był tak przekonany, Ŝe jest w stanie mi pomóc – Eric brzmiał, jakby był niesamowicie zmęczony. - Kto go zabił? - Nawet nie rozejrzałam się w poszukiwaniu innych istot w tym domu i prawie zachłysnąłem się w odpowiedzi na moją własną nieostroŜność. - Alexei dostał szału – powiedział Eric. – Dzisiaj w nocy opuścił swój pokój, kiedy Ocella przyszedł tu porozmawiać ze mną. Wiedziałem, Ŝe Bobby był ciągle w domu, ale nie myślałem, Ŝe mógłby być w niebezpieczeństwie. Felicia teŜ tu była. I Pam. - Dlaczego była tu Felicia? – zapytałam, poniewaŜ Eric nie zapraszał byle kogo do swojego domu. To była jego zasada. Felicia, barmanka w Fangtasii, była najniŜej w hierarchii wampirów. - Spotykała się z Bobby’m. Miał kilka papierów, które musiałem podpisać, a ona po prostu przyszła z nim.
214
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Więc Felicia...? - Część wampira tu leŜy – wtrącił Jason. – Wygląda na to, Ŝe reszta juŜ się rozleciała. - Przeszła swoją ostateczną śmierć – powiedział mi Eric. - Oh, tak mi przykro! – Objęłam go, a po sekundzie jego ramiona zrelaksowały się. Nigdy nie widziałam Erica tak pokonanego. Nawet wtedy, tej okropnej nocy, kiedy byliśmy otoczeni przez wampiry z Las Vegas i zmuszeni do podporządkowania się Victorowi. Tej nocy myślał, Ŝe wszyscy zginiemy, a pomimo tego miał tę iskrę determinacji i wigoru. Ale w tym momencie był dosłownie przygnieciony depresją, gniewem i bezradnością. A podziękowania za to naleŜą się jego cholernego stwórcy, którego ego domagało się sprowadzenia ze śmierci chłopca z depresją. - Gdzie teraz jest Alexei? – zapytałam starając się, Ŝeby mój głos brzmiał energicznie. – Gdzie jest Appius? śyje? – Do diabła z wymienianiem dwóch imion. Pomyślałam, Ŝe byłoby świetnie, gdyby Alexei był na tyle pomocny, Ŝeby zabił tego starego wampira i oszczędził mi kłopotów. - Nie wiem – Eric brzmiał na całkowicie pokonanego. - Dlaczego? – Byłam prawdziwie zszokowana. – On jest twoim stwórcą, koleś! Wiedziałbyś, gdyby umarł. JeŜeli ja wyczuwałam waszą trójkę od tygodnia, wiem, Ŝe ty wyczuwasz jego jeszcze bardziej – Judith powiedziała, Ŝe poczuła szarpnięcie w dniu śmierci Loreny, chociaŜ na początku nie wiedziała, co to oznacza. Eric Ŝył tak długo, Ŝe być moŜe śmierć Appiusa spowodowałaby trwałe, fizyczne uszkodzenie. W jednej chwili całkowicie zmieniłam tok myślenia. Appius powinien Ŝyć, dopóki Eric nie uzdrowi się ze swoich ran. – Musisz iść i go znaleźć! - Poprosił mnie, Ŝebym nie szedł za nim, kiedy podąŜył za Alexeiem. Nie chce, Ŝebyśmy wszyscy zginęli. - Więc zamierzasz po prostu siedzieć sobie w domu, poniewaŜ on tak powiedział? I nie wiedzieć gdzie oni są, co robią, albo komu to robią? – Właściwie to nie byłam pewna, czego od Erica oczekuję. Narkotyk wciąŜ krąŜył w mojej krwi. I chociaŜ był juŜ troszkę słabszy, to ciągle co jakiś czas widziałam kolory tam, gdzie nie powinno ich być. Ale miałam dość małą kontrolę nad moimi myślami i mową. Po prostu chciałam zmusić Erica, Ŝeby znowu był dawnym Erikiem. I chciałam, Ŝeby przestał krwawić. Chciałam teŜ, Ŝeby Jason tu podszedł i wepchnął Ŝebra Erica z powrotem na miejsce, poniewaŜ widziałam jak wystawały. - Ocella poprosił mnie o to – powiedział Eric i spiorunował mnie wzrokiem. - Więc poprosił? Dla mnie to nie zabrzmiało jak bezpośredni rozkaz. To zabrzmiało jak prośba. - Nie – powiedział Eric przez zaciśnięte zęby. Czułam jak jego gniew wzrasta. – To był bezpośredni rozkaz. - Popraw mnie, jeśli się mylę – powiedziałam to tak spokojnie, jak mogłam.
215
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Jason! – Zawołałam. Mój brat pojawił się. Wyglądał ponuro. – Proszę, wepchnij Ŝebra Erica z powrotem do jego ciała – powiedziałam. Było to kolejne zdanie, które nigdy nie myślałabym, Ŝe mogłabym wypowiedzieć. Bez słowa, ale z ciasno zaciśniętymi ustami, Jason połoŜył ręce na obu stronach rany. Spojrzał na nos Erica i zapytał - Gotowy? - Bez czekania na odpowiedź pchnął. Eric wydał okropny dźwięk, ale zauwaŜyłam, Ŝe krwawienie ustało i zaczęło się uzdrawianie. Jason spojrzał na swoje zaczerwienione ręce i oddalił się w poszukiwaniu łazienki. - A więc? – Zapytałam, podając Ericowi otwartą butelkę TrueBlood, która była postawiona na stoliku. Skrzywił się, ale wypił wszystko. – Co zamierzasz zrobić? - Później o tym porozmawiamy – powiedział. Zlustrował mnie. - Mi pasuje! – Spiorunowałam go wzrokiem w odpowiedzi. – A w czasie gdy słuchasz tych rzeczy, które powinieneś robić, gdzie jest ekipa sprzątająca? - Bobby... – zaczął, a potem zatrzymał się. Bobby zawołałby ekipę sprzątającą dla Erica. - No, dobra, moŜe ja to zrobię – powiedziałam zastanawiając się, gdzie znajdę ksiąŜkę telefoniczną. - Trzymał listę waŜnych numerów w biurku w moim gabinecie po prawej stronie – powiedział Eric bardzo cicho. Znalazłam nazwę serwisu sprzątającego dla wampirów znajdującego się w połowie drogi pomiędzy Shreveport a Baton Rouge. Fangster Cleanup. Jest otwarty w nocy, odkąd pracują tam wampiry. Jakiś męŜczyzna natychmiast odebrał telefon, a ja opisałam problem. - Będziemy tam w trzy godziny, jeŜeli właściciel domu zagwarantuje nam bezpieczne miejsce na sen w wypadku, gdybyśmy nie skończyli pracy – powiedział. - Nie ma problemu – nie było mowy, gdzie były pozostałe dwa zamieszkałe wampiry, lub czy przeŜyłyby powrót przed świtem. JeŜeli tak, to mogłyby spać w wielkim łóŜku Erica, albo w innej światłoszczelnej sypialni, jeŜeli trumny byłyby wymagane. Pomyślałam, Ŝe byłoby teŜ kilka tych kapsuł z włókna szklanego schowanych w pralni. Teraz dywany i meble będą wyczyszczone. Musieliśmy się tylko upewnić, Ŝe nikt inny nie umarł tej nocy. Kiedy odłoŜyłam słuchawkę, poczułam się super efektywna, ale dziwnie pusta, co przypisywałam straceniu wszystkiego, co miałam w Ŝołądku. Byłam taka lekka. Płynęłam, kiedy chodziłam. Okej, moŜe miałam w sobie trochę więcej narkotyku, niŜ sądziłam. Potem dotarło do mnie jak Eric mówi, Ŝe Pam teŜ była w domu. Tylko gdzie? - Jason! – Zawołałam. – Proszę, proszę, znajdź Pam.
216
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Powróciłam do przeszukiwania salonu. Podeszłam do okien i pootwierałam je. Odwróciłam się do mojego chłopaka, który przed tą nocą ukazywał przeróŜne cechy: arogancja, szybkie myślenie, silna wola, tajemniczość i spryt były tylko kilkoma z nich. Ale nigdy nie był niezdecydowany i nigdy nie był bezradny. - Jaki jest plan? – zapytałam go. Patrzył juŜ na mnie pewniej po tym, jak Jason pomógł mu z Ŝebrami. JuŜ Ŝadnych na wierzchu nie widziałam. – Nie ma planu – odpowiedział Eric, ale przynajmniej wyglądał na winnego tego. - Jaki jest plan? – zapytałam ponownie. - Mówiłem ci. Nie wymyśliłem Ŝadnego planu. Nie wiem, co robić. Ocella moŜe być juŜ martwy, jeśli Alexei był na tyle sprytny, Ŝe go wykiwał – krwiste łzy spłynęły mu po policzkach. - Bzzzzzt! - Zabrzęczałam. - Wiedziałbyś, gdyby Appius Livius był martwy. Jest twoim stwórcą. Jaki jest plan? Eric zerwał się na nogi, co trwało tylko mrugnięcie oka. Dobrze. Teraz go sprowokuję. – Nie mam planu! – Zagrzmiał. – Bez względu na to, co bym zrobił, ktoś i tak umrze! - Bez planu to jest oczywiste, Ŝe ktoś umrze. I ty to wiesz. Prawdopodobnie w tym momencie ktoś umiera! Alexei jest szalony! Wymyślmy coś – uniosłam ręce w górę. - Dlaczego tak dziwnie pachniesz? – W końcu przebrał się w koszulkę POKÓJ. – Pachniesz wilkołakami i prochami. I wymiotowałaś. - JuŜ byłam w piekle dzisiejszej nocy – powiedziałam moŜe odrobinkę przesadzając. – A teraz będę przechodzić przez to drugi raz, poniewaŜ ktoś ma twój wikiński zadek na celowniku. - Co miałbym zrobić? – Powiedział to dziwnie rozsądnym głosem. - Więc nie miałbyś nic przeciwko, gdyby Alexei zabił Appiusa? Pewnie tak, ale nie chcesz, abym pomyślała, Ŝe mógłbyś się sprzeciwić. Zgaduję, Ŝe się myliłam. Jason wszedł zataczając się. - Znalazłem Pam – powiedział. CięŜko usiadł na krześle. – Potrzebowała krwi. - Ale rusza się? - Ledwo. Jest pocięta, Ŝebra ma połamane, a lewa ręka i prawa noga złamane.
217
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - O BoŜe - powiedziałam i pomknęłam, Ŝeby ją znaleźć. Definitywnie nie myślałam trzeźwo przez narkotyk, albo ona stała się moim priorytetem teraz, po odnalezieniu Erica. Zaczęła czołgać się w stronę salonu z łazienki, gdzie prawdopodobnie Alexei ją dopadł. Rany zadane noŜem były oczywiste, ale Jason miał rację co do złamanych kości. I były jeszcze w tym stanie po tym, jak Jason dał jej swoją krew. - Nic nie mów – powiedziała charcząc. – Napadł na mnie bez ostrzeŜenia. Jestem... taka... głupia. Jak się czuje Eric? - Wyjdzie z tego. Pomóc ci wstać? - Nie – powiedziała złośliwie. – Zdecydowanie wolę czołgać się sama przez drewnianą podłogę. - Suka – powiedziałam pomagając jej. Było to trudne, ale odkąd Jason ofiarował jej tyle krwi, nie chciałam go juŜ prosić o pomoc. Doszłyśmy zataczając się do salonu. - Kto by pomyślał, Ŝe Alexei moŜe wyrządzić takie szkody? Jest taki drobny, a przecieŜ ty jesteś świetna w walce. - Pochlebstwa – powiedziała sycząco – na nic się tutaj nie zdadzą. To była moja wina. To małe gówno śledziło Bobby’ego i widziałam, Ŝe wzięło nóŜ z kuchni. Próbowałam zapędzić go w róg, kiedy Bobby wyszedł z domu. śeby dać Ocelli szansę, Ŝeby uspokoić chłopca. Ale mnie zaatakował. Jest szybki jak wąŜ. Zaczynałam wątpić, Ŝe dociągnę Pam do kanapy. Eric podniósł się niepewnie i owinął wokół niej rękę. Trzymając ją pomiędzy nami prowadziliśmy ją do kanapy. - Będziesz potrzebować mojej krwi? - zapytał ją. – Dziękuję za to, Ŝe zrobiłaś co twojej mocy, aby go zatrzymać. - Jest takŜe moim krewnym - powiedziała Pam opadając z ulgą na poduszkę. - Dzięki wam, jestem związana z tym mordercą. - Eric wykonał ruch nadgarstkiem. - Nie, potrzebujesz całej swojej krwi, jeśli zamierzasz po niego iść. Sama się uzdrowię. - Skoro masz trochę mojej - powiedział Jason słabo, jak zwykle się pusząc. - To było dobre. Dziękuję, pantero - powiedziała, a ja pomyślałam, Ŝe mój brat uśmiechnął się trochę, ale potem zadzwonił jego telefon komórkowy. Wiedziałam, Ŝe dzwonek to była piosenka, którą kochał: Queen "We Are the Champions". Jason wydobył z kieszeni telefon i otworzył go. - Hej - powiedział, a potem słuchał. - Wszystko w porządku? - zapytał. Słuchał dłuŜszą chwilę.
218
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Dobrze. Dzięki, kochanie. Siedź wewnątrz, zablokuj drzwi i nie udzielaj odpowiedzi, aŜ nie usłyszysz mojego głosu. Czekaj, czekaj! AŜ usłyszysz mój telefonu! W porządku? Jason rozłączył się. - To była Michele - powiedział. - Alexei jest w moim domu, szuka mnie. Podeszła do drzwi, ale kiedy zobaczyła martwego gościa, nie zaprosiła go. Powiedział jej, Ŝe chce się rozgrzać moim Ŝyciem, cokolwiek to znaczy. Wyśledził mnie po zapachu. - Jason spojrzał się na siebie, jakby bał się, Ŝe zapomniał uŜyć dezodorantu. - Czy starszy wampir podąŜył za nim? - zapytałam. I oparłam się ręką o ścianę. Zaczęłam czuć się naprawdę fatalnie. - Tak, w ciągu minuty się tam pojawił. - Co Michele im powiedziała? - Powiedziała im, aby wrócili do twojego domu. Stwierdziła, Ŝe jeŜeli są to wampiry, to są częścią twoich problemów. Cała Michele, wszystko w porządku. Moja komórka była w samochodzie Jasona. UŜyłam jej, aby zadzwonić do domu. Claude odpowiedział. - Co ty tam robisz? - powiedziałam. - Mamy zamknięte w poniedziałek - powiedział. - Dlaczego dzwonisz, jeśli nie chcesz, abym odbierał? - Claude, mamy bardzo złego wampira, który udał się do domu. MoŜe przyjść lada chwila powiedziałam. - Musisz się wydostać. Wyjść i usiąść w samochodzie. Szaleństwo Alexieia plus urok Claude’a. To była śmiertelna kombinacja. Noc najwyraźniej jeszcze się nie skończyła. Zastanawiałam się, czy kiedykolwiek to nastąpi. Przez chwilę wszystko wyglądało jak niekończący się koszmar, wędrówka od kryzysu do kryzysu, będąc zawsze o krok z tyłu. - Daj mi klucze, Jason - powiedziałam. - Jesteś osłabiony po oddaniu krwi, a Eric jeszcze zdrowieje. Poprowadzę samochód. - Mój brat wyjął klucze z kieszeni i rzucił mi je. - Nadchodzę - powiedział Eric, wstał na nogi po raz kolejny. Pam zamknęła oczy, ale owarzyła je, gdy zdała sobie sprawę, Ŝe wychodzimy. - Dobrze - powiedziałam, poniewaŜ chciałam przyjąć kaŜdą pomoc, którą mogłam uzyskać. Nawet słaby Eric był silniejszy niŜ niemal wszystko. Powiedziałam Jasonowi, Ŝe ekipa sprzątająca nadchodzi, następnie zmierzaliśmy do drzwi i do cięŜarówki z Pam nadal nalegającą, Ŝe jeśli załadujemy ją do niej, to wyleczy się po drodze.
219
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Wystartowałam, jechałam dość szybko. Nie było sensu pytać, czy Eric mógłby polecieć, aby mógł się dostać się tam szybciej, poniewaŜ wiedziałam, Ŝe nie mógł. Eric i ja nie rozmawialiśmy po drodze. Mieliśmy zbyt wiele do powiedzenia. Lub nic. Kiedy byliśmy około czterech minut od domu, Eric zaczął wić się z bólu. Nie z jego własnego. Wyczuwałam jego cień. Coś złego się stało. Byliśmy juŜ prawie na podjeździe domu, po lewej mieliśmy Shreveport. Światła na moim podwórku oświetliły dziwną scenę. WróŜ o jasnych włosach, którego nigdy nie widziałam, stał przy moim kuzynie. DzierŜył długi, cienki miecz. Claude miał dwa najdłuŜsze noŜe kuchenne, po jednym w kaŜdej dłoni. Alexiei, który wydawał się być bezbronny, krąŜył wokół nich jak maszyna do zabijania. Był nagi i pokryty plamami we wszystkich odcieniach czerwieni. Ocella leŜał rozwalony na Ŝwirze. Jego głowa była pokryta ciemnym stróŜkami krwi. Wpadliśmy w poślizg i zatrzymaliśmy się, po czym wyszliśmy z samochodu Jasona. Alexei uśmiechnął się, więc wiedział, Ŝe byliśmy tam, ale nie powstrzymało to jego ataku. - Nie zabrałaś Jasona - zawołał. - Chciałem go zobaczyć. - Musiał dać Pam duŜo krwi, aby uratować ją przed śmiercią - powiedziałam. - Był zbyt słaby. - Powinien był pozwolić jej umrzeć - krzyknął Alexei i rzucił się na jednego z wróŜów, chcąc go uderzyć pięścią w brzuch. Alexei choć nie miał noŜa, zdawał się mieć z tego zabawę. WróŜ wymachiwał mieczem szybciej, niŜ zdołałam go śledzić wzrokiem. Przeciął skórę Alexeia, dodając kolejny strumyczek krwi do tej juŜ ściekającej po klatce piersiowej. - Czy moŜesz przestać? - zapytałam. Zamilkłam, bo nie mogłam zaczerpnąć tchu. Eric zasłonił mnie ramieniem. - Nie - powiedział Alexiei swoim wysokim głosem. – Miłość Erica do ciebie pomaga mi, Sookie, ale nie mogę przestać. Jest to najlepszy stan, jaki czułem od dziesięcioleci. - Czuł się wspaniale, wiedziałam to. Jeśli narkotyki tymczasowo ogłupiały, teraz czułam pewne niuanse, taki pakiet sprzeczności jak wiatr, który ciągle zmienia kierunki. Eric próbował odciągnąć nas do miejsca, gdzie leŜał jego stwórca. - Ocella - powiedział. - śyjesz? Ocella otworzył jedno oko. Odpowiedział: - Po raz pierwszy od wieków myślę, Ŝe nie chcę Ŝyć. Pomyślałam, Ŝe ja teŜ tego chciałam i poczułam jego wzrok na sobie. - Ona mogłaby mnie zabić bez skrupułów - stwierdził prawie trzęsąc się ze śmiechu. W ten sam sposób powiedział: - Alexei odciął kawałek mojego kręgosłupa i dopóki to się nie uleczy, nie będę w stanie się ruszyć. - Alexiei, nie zabijaj wróŜa - powiedziałam. - To mój kuzyn, Claude, nie mam za duŜej rodziny.
220
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Kim jest ten drugi? - zapytał chłopiec, co wykorzystał Claude i wykonał niesamowity skok, miecz drugiego wróŜa nie był tym razem wystarczająco szybki. - Nie mam pojęcia - powiedziałam. Zaczęłam myśleć. Wiedziałam, Ŝe nie był moim przyjacielem, wiedziałam, Ŝe był tym, który był w zmowie z Basimem, ale nie chciałam, aby ktoś inny umierał… wyjątkiem moŜe był Appius Liwius. - Jestem Colman – ryczał wróŜ. - Jestem wróŜem nieba, moje dziecko nie Ŝyje przez ciebie, kobieto! Oh. To był ojciec dziecka Claudine. Kiedy Eric zostawił mnie, musiałam walczyć, aby pozostać na nogach. Alexiei wszedł w krąg ostrzy, uderzył w nogi Colmana tak mocno, Ŝe wróŜ prawie upadł. Zastanawiałam się, czy noga Colmana jest złamana. Ale gdy Alexiei był blisko, Claude’owi udało się zaskoczyć go do tyłu i ranić chłopca w odpowiednim miejscu, poniŜej jego ramienia. To by zabiło chłopaka, jeśli byłby człowiekiem. Aleksiej prawie poślizgnął się na Ŝwirze, ale udało się mu się ustać na nogach. Wampir czy nie, chłopiec był zmęczony. Nie śmiałam spojrzeć na Erica, aby zobaczyć, co robi i gdzie jest. Wpadłam na pomysł. Pod wpływem impulsu pobiegłam do domu, choć nie mogłam biec w linii prostej. Musiałam się zatrzymać i odetchnąć po drodze na schodach ganku. W szufladzie w moim nocnym stoliku był srebrny łańcuch, leŜał tam od dawna, od kiedy osuszacze porwali Bila. Chwyciłam łańcuch, w czasie drogi powrotnej ukryłam go za moimi plecami. Podeszłam blisko trzech bojowników tak, aby najbliŜej z tego korowodu tańca był Alexei. Nawet po tym krótkim czasie, jak mnie nie było, zdawał się poruszać trochę wolniej, a Colman był na kolanach. Nienawidziłam swojego planu, ale to mnie nie zatrzymało. Gdy następnym razem chłopiec podszedł, byłam gotowa. Chwyciłam łańcuch obiema rękami. Zakręciłam ramionami w górę, a następnie w dół, pętla wylądowała na szyi Alexeia. Złapałam mocniej łańcuch w ręce i pociągnęłam. Alexei upadł na ziemię krzycząc. Chwilę po tym Eric był tam z gałęzią, którą zerwał. Podniósł obie ręce i pchnął. Po chwili Alexeia, carewicza Rosji, spotkała ostateczna śmierć. Sapałam, bo byłam zbyt wyczerpana, aby płakać i upadłam na ziemię. Dwóch wróŜów stopniowo rozluźniali swoje postawy przygotowane do walki. Claude pomógł wstać Colmanowi. Eric stał pomiędzy wróŜami a mną mając na nich oko. Colman był moim wrogiem, co do tego nie ma wątpliwości, więc Eric pozostawał ostroŜny. Skorzystałam z faktu, Ŝe nie patrzył na mnie, ciągnąc grę z Alexeiem, zaczęłam się czołgać do bezradnego Appiusa. Patrzył na mnie z uśmiechem. - Chcę cię zabić - powiedziałam bardzo cicho. - Chcę, abyś zginął w bólach.
221
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Odkąd przestałaś do mnie mówić, wiem, Ŝe nie zamierzasz tego zrobić - powiedział z największym zaufaniem. - Nie chcesz zatrzymać Erica. Chciałam udowodnić mu, Ŝe się mylił w obu przypadkach. Ale miałam styczność z tak wielką ilością śmierci i krwi tej nocy. Zawahałam się. Potem podniosłam złamaną gałąź. Po raz pierwszy Appius wyglądał na zmartwionego, a moŜe był po prostu zrezygnowany. - Nie - powiedział Eric. Mogłabym jeszcze to zrobić, gdyby nie było tego czegoś w jego głosie. - Wiesz, co moŜesz jeszcze zrobić, aby rzeczywiście pomóc, Appiusie Liviusie? - zapytałam. Oczy Appiusa Liviusa migotały obok mnie i poczułam, jak kazał mi ruszyć się. Rzuciłam się daleko, uŜywając kaŜdej siły jaka pozostała w moim ciele. Miecz przeznaczony dla mnie poszedł za bardzo na prawo i trafił w Appiusa Liwiusa, rzucił go jasnowłosy wróŜ. Rzymianin dostał drgawek, rany sczerniały z szokującą szybkością. Colman, który był patrzył na przypadkowe ofiary morderstwa, szykował się do kolejnego ataku. Podniósł ręce, widziałam, Ŝe między nimi był sztylet. Eric popchnął drŜąco Colmana. - Ocella! - krzyczał Eric, terror w głosie. Nagle Appius Livius poruszył się jeszcze. - No dobrze - powiedziałam zmęczona i odwróciłam moją cięŜką głowę, aby zobaczyć, który rzucił noŜem. Claude patrzył na dwa noŜe będące jeszcze w jego ręku, jakby spodziewał się zobaczyć, Ŝe jeden z nich znika. Pozostało to zagadką. Eric chwycił rannego Colmana i zacisnął ręce na jego szyi. WróŜki są niezwykle atrakcyjne dla wampirów, a Eric miał powody, aby zabić wróŜa. Nie hamował się wcale. Krew spływała po szyi Colmana, jego przeszklone oczy… Obaj mieli szklane oczy, zdałam sobie z tego sprawę. Erica były pełne Ŝądzy krwi, a Colmana pełne śmierci. WróŜ był zbyt osłabiony przez swoje rany, aby odeprzeć atak Erica, który stawał się coraz silniejszy z sekundy na sekundę. Claude kulejąc przeszedł, aby usiąść na trawie obok mnie. OstroŜnie połoŜył nóŜ na ziemi przy mnie. - Starałem się go przekonać, aby wrócił do domu - powiedział mój kuzyn. - Widziałem go tylko raz czy dwa. Miał opracować plan, aby umieścić cię w ludzkim więzieniu. Zamierzał cię zabić, nie zobaczył cię z Hunterem w parku. Myślał o porwaniu dziecka, ale nawet w złości nie mógł tego zrobić. - Przeniosłeś się do mnie, aby mnie chronić - powiedziałam. To było niesamowite, jak na kogoś tak egoistycznego jak Claude. - Moja siostra cię kochała - powiedział Claude. - Colman lubił Claudine, wybrała go na ojca swojego dziecka. - Myślę, Ŝe był zwolennikiem Nialla. - Powiedział, Ŝe jest jedną z wróŜek nieba. - Tak, Colman znaczy gołąb.
222
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie Nie robiło to teraz Ŝadnej róŜnicy. śal mi go. - Musiał nic nie wiedzieć, Ŝe próbowałam powstrzymać Claudine przed zrobieniem tego, co myślała, Ŝe jest słuszne - powiedziałam. - Wiedział - przyznał Claude. - Właśnie dlatego nie mógł cię zabić, nawet przed zobaczeniem tego dziecka. Dlatego rozmawiał z wilkołakiem, wymyślił taki pośredni system - westchnął. Jeśli Colman był naprawdę przekonany, Ŝe to ty spowodowałaś śmierć Claudine, nic by go nie zatrzymało. - Ja bym go zatrzymał - powiedział nowy głos, a Jason wyszedł z lasu. Nie, to Dermot. - Dobrze, wyrzuć nóŜ - powiedziałam. - Dziękuję, Dermot. Wszystko w porządku? - Mam nadzieję… - Dermot spojrzał na nas błagalnie. - Colman rzucił na niego zaklęcie – powiedział Claude. - Przynajmniej tak mi się wydaje. - Powiedział, Ŝe nie masz w sobie wiele magii - powiedziałam do Claude’a. - Powiedział mi o zaklęciu w taki sposób, w jaki mógł to zrobić. Pomyslałam, Ŝe musi być inny wróŜ, Colman, który nałoŜył na niego czar. Ale skoro Colman jest martwy, zaklęcie powinno przestać działać. Claude zmarszczył brwi. - Dermot, więc nie Colman rzucił zaklęcie? Dermot upadł na ziemię przed nami. - Tak długo - powiedział. Zastanawiałam się nad tym przez chwilę. - Rzucił je bardzo dawno - powiedziałam w końcu, czując dreszcz podniecenia. - To znaczy, Ŝe zostałeś zaczarowany miesiąc temu? Dermot chwycił mnie za rękę z lewej strony, a Claude wziął moja prawą dłoń. Claude powiedział: - Myślę, Ŝe to znaczy, Ŝe stało się to juŜ duŜo wcześniej. Lata temu. Łzy pojawiły się na policzkach Dermota. - Zakładam się z tobą o pieniądze, Ŝe Niall to zrobił - powiedziałam. – Prawdopodobnie ułoŜył sobie taki plan w głowie. Dermot zasłuŜył na to, nie wiem, mając opory we wzięciu udziału w jego spadku, czy coś takiego. - Mój dziadek jest kochający, ale nie bardzo… tolerancyjny - powiedział Claude. - Wiesz, w jaki sposób zdejmuje się czary w bajkach? - powiedziałam. - No, słyszałem, Ŝe ludzie opowiadają sobie bajki - powiedział Claude. - Więc powiedz mi, jak przerwać zaklęcie? - W baśni to pocałunek je zdejmuje.
223
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Łatwo da się zrobić - powiedział Claude i tak jakby praktykował zsynchronizowane całowanie, pochylił się i pocałował Dermota. I to zadziałało. Dermot drgnął, potem spojrzał na nas obu. Zaczął płakać na serio, a po chwili Claude padł na kolana i pomógł Dermotowi się podnieść. - Zobaczymy się za jakiś czas - powiedział. Potem zaprowadził Dermota do domu. Eric i ja zostaliśmy sami. Eric usiadł w niewielkiej odległości od trzech nieboszczyków na moim podwórku. - To jest jak dobra sztuka Szekspira - powiedziałam patrząc na resztki krwi na ziemi. Trup Alexeia juŜ się rozkładał, ale o wiele wolniej, niŜ jego stwórca. Teraz Alexeia spotkała ostateczna śmierć, kości w jego grobie w Rosji takŜe znikną. Eric rzucił fragment wróŜa na Ŝwir, gdzie zaczął się obracać w proch, w sposób wróŜkowy. To był zupełnie inny sposób od wampirzego rozkładu. Zdałam sobie sprawę, Ŝe nie będę miała trzech trupów do ukrycia. Byłam tak zmęczona tym naprawdę przeraŜającym dniem, w którym miałam kilka godzin szczęścia. Eric wyglądał i pachniał jak coś z horroru. Nasze oczy się spotkały. Pierwszy odwrócił wzrok. - Ocella nauczył mnie wszystkiego o byciu wampirem - powiedział Eric bardzo cicho. - Uczył mnie, jak jeść, jak się ukrywać, Ŝeby być bezpiecznym, jak Ŝyć wśród z ludzi. Uczył mnie, jak kochać się z męŜczyznami, a potem pozwolił mi kochać się z kobietami. Bronił mnie i kochał. Dał mi Ŝycie. Mój stwórca jest martwy - mówił, jakby nie mógł w to uwierzyć. Oczy zwrócił ku masie popiołów, które zostały po Appiuszu Liviusie Ocelli. - Tak - powiedziałam starając się nie dźwięczeć szczęśliwie. – Nie Ŝyje i nic nie da się zrobić. - Ale się cieszysz - powiedział Eric. - Myślałam o tym - powiedziałam. Nie było sensu zaprzeczać. - O co miałaś zamiar go poprosić? - Zanim Colman pchnął go? - Choć "wbił" było właściwym słowem. "Przebił" było bardziej dokładnie. Tak, "przebił." Mój mózg poruszał się jak Ŝółw. - No - powiedziałam. - Chciałam mu powiedzieć, Ŝe będę zachwycona jeśli pozwoli mu się Ŝyć, aby zabił dla ciebie Victora Maddena. Eric był zaskoczony. Jak ktoś tak stary, jak on, moŜe dać się zaskoczyć? - To byłby dobry…- powiedział powoli. - To był dobry pomysł, Sookie. - Tak, no cóŜ. Tak nie będzie. - Masz rację - powiedział Eric bardzo powoli. - To jest jak koniec jednej ze sztuk Szekspira. - Jesteśmy ludźmi lewej strony. Punkt dla nas.
224
Harris Charlaine - Southern Vamp 10 – Martwy w rodzinie - Jestem wolny - powiedział Eric. Zamknął oczy. Dzięki dawce narkotyków praktycznie mogłam oglądać wpływ krwi wróŜa działającą na jego system. Widziałam jego podniesiony poziom energii. Wszystko w porządku, fizycznie się uzdrowił, a teraz napędzany krwią Colmana zapominał o smutku i pozostało uczucie ulgi. - Czuję się tak dobrze. – Wciągnął nocne powietrze, wciąŜ skaŜone zapachem krwi i śmierci. Zdawał się delektować tym zapachem. - Tyś jest, moja najdroŜsza - powiedział, a w jego niebieskich oczach pojawiła się Ŝarliwość. - Miło mi to słyszeć - powiedziałam, zupełnie nie było mi do śmiechu. - Muszę wrócić do Shreveport, aby zobaczyć co z Pam. Przygotować się do tego, co musi zostać teraz zrobione, Ocella nie Ŝyje - powiedział Eric. - Ale jak tylko będę mógł, będziemy znowu razem. Nadrobimy stracony czas. - Brzmi dobrze - powiedziałam. Rozmawialiśmy po raz kolejny, choć nie tak usilnie, jak to było wcześniej. Ale nic nie zostało powiedziane, co sugerowałoby, Ŝe Eric wróci, nie tej nocy. Spojrzał w górę, w nocne niebo, a ja westchnęłam ponownie. Gdy wszystkie zwłoki całkowicie się rozpadły, wstałam na nogi i weszłam do domu. Bolały mnie wszystkie kości, jakbym miała paść ze zmęczenia. Powiedziałam sobie, Ŝe powinnam odczuwać pewnego rodzaju sukces. Zmalała ilość moich wrogów. Ale w próŜni pozostawionej przez narkotyki czułam tylko jakąś ponurą satysfakcję. Słyszałam, jak mój stryjeczny dziadek i kuzyn rozmawiali w przedpokoju, nim zamknęłam drzwi do łazienki. Po prysznicu byłam gotowa iść do łóŜka, ale kiedy otworzyłam drzwi do mojego pokoju, zauwaŜyłam, Ŝe na mnie czekają. - Chcemy zostać z tobą – powiedział Dermot. - Wszyscy razem będziemy lepiej spać. Wydawało się to dla mnie bardzo dziwne, a moŜe tak powinno być. I byłam po prostu zbyt zmęczona, aby myśleć. Weszłam do łóŜka. Claude po jednej stronie, Dermot z drugiej. Po prostu, kiedy pomyślałam, Ŝe nigdy nie zasnę, Ŝe sytuacja ta jest zbyt dziwna, zbyt zła, poczułam coś w rodzaju błogiego relaksu przechodzącego przez moje ciało, rodzaj nieznanego komfortu. Byłam z rodziną. śyłam. Zasnęłam. Tłum. Madziak156, Billu5, NightSun
…Koniec Wszystkie zdarzenia opisane w tej ksiąŜce są fikcją. Imiona, postacie, miejsca i wydarzenia są produktem bogatej wyobraźni autora. ZbieŜność imion i nazwisk osób, Ŝywych lub martwych, wydarzeń, nazw miejsc jest przypadkowa. Producent nie ponosi odpowiedzialności za niewłaściwe wykorzystanie bądź zrozumienie zamieszczonych tu treści.
225