LOVE HURTS MANDI BECK
Tłumaczenie : lulamae_ & Nieoficjalnie_Nat
Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów ks...
23 downloads
23 Views
3MB Size
LOVE HURTS MANDI BECK
Tłumaczenie : lulamae_ & Nieoficjalnie_Nat
Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.
Prolog Nic nie może zabić nastroju szybciej, gdy masz kutasa w ustach jakiejś laski, niż dzwoniąca do ciebie kobieta, którą kochasz. Siedzę na krześle, głowę odrzucam do tyłu, myśląc czy powinienem odebrać telefon czy nie. Nie słyszałem tego dzwonka przez dwa miesiące. Nigdy nie pomyślałbym, że mogę tęsknić za słuchaniem Iggy Azalei mówiącej jak bardzo pieprzenie fantazyjny1 jestem. Pomimo, że to moja dziewczyna... ona rozumie żarty. Dwa miesiące, dwa pieprzone miesiące, a ona dzwoni teraz? Prycham, potrząsam głową i debatuję nad tym, jak bardzo chcę usłyszeć jej głos i dowiedzieć się co ma do powiedzenia. Wystarczająco bardzo, by wykopać tę sukę? Nie wiem komu próbuję wcisnąć to gówno. Nie ma niczego... niczego... czego chcę bardziej niż rozmowy z nią, usłyszenia jej chrapliwego, seksownego głosu, za którym tęskniłem tak bardzo. Kurwa, samo myślenie o tym powoduje, że robię się twardszy niż byłem przez wszystkie noce. Potrzebuję podjąć decyzję zanim ta laska będzie myślała, że rzecz dziejąca się w jej ustach jest jej zasługą. Mój umysł jest gotowy, wzdycham. Minęło już wystarczająco dużo czasu bez rozmowy. Po prostu chcę porozmawiać z moją dziewczyną, zobaczyć gdzie są jej myśli. Nie dbam o to jeśli dzwoni, 1
Odwołanie do piosenki "Fancy" Iggy Azalea ;)
aby na mnie psiosczyć, tak długo jak dzwoni. Czy to robi ze mnie cipkę? Jeśli tak, to trudno. Potrzebuję jej i oczywistym jest, że ona potrzebuje mnie.
Rozdział PIERWSZY - Nie mogę uwierzyć, że pozwalasz, aby to się działo, Deacon. - To Księżniczka, Mav. Ona kocha całe to gówno. Zawsze kochała, nie ważne jak bardzo próbowaliśmy wybić jej to z głowy, kiedy dorastała - mówię mu, wzruszając ramionami w akceptacji, wdzięczny, że nam się nie udało. - Taa, ale lubi także fajne rzeczy. Jak sporty. Czy Indie nie może zrobić imprezy o tematyce hokeja? - prycha, lekko zdegustowany. Potrząsam głową, klepiąc go po plecach i odchodzę, zmierzając do domu. Niech on powie Indie, że nie podoba mu się ta impreza. Miałbym o jednego brata mniej, ale to mogłoby być warte zobaczenia jak ta cała rozmowa by sie skończyła. Nie jestem nawet pewien, co byłoby domniemanym tematem. Tam jest koronka. Dużo koronki i piór... i skóry? W całym moim domu. Jak do cholery ona pojawiła się z tym gównem? Nie to żebym narzekał. To jest właściwie naprawdę seksowne. Nie mam czasu, aby wyjaśniać to w jakikolwiek sposób moim jełopowatym braciom. Przeskakuje co drugi stopień, potrzebując przygotować się do imprezy. Mam cholerną nadzieję, że jestem w stanie zachować
spokój. Dziś nie jest dniem, do powyrywania z dupy nóg temu skretyniałemu chłopakowi Frankie. Jest mi coraz ciężej widzieć ich razem. Zawsze walczyłem ze sobą widząc ją z innymi facetami, ale nie mogłem zrobić z tym gównem niczego. Nie bez jasnego wyjawienia jak się czuję wobec niej, więc po prostu nauczyłem się robić dobrą minę do złej gry. No cóż, to gadanie robi się już przestarzałe i mogę się cholernie pochorować przez ciągłą walkę do roszczenia sobie prawa do jej tyłka. Nie jestem słaby, ale ta rzecz z Franki frustrowała mnie jak cholera. Byłem ostatnio całkowitym kutasem dla otoczenia i właśnie teraz nie mam czasu na żadne gówno. Wyjeżdżam na kolejny sezon walk, a Elitarnej Federacji Wojowników nie interesuje czy jestem w złym humorze przez kobietę czy nie. Jestem zawodowym wojownikiem MMA i oczekują ode mnie, abym tak się zachowywał. Nie mogę pozwolić sobie na rozproszenie właśnie teraz... nawet Księżniczce, która jest ogromnym rozproszeniem. Wkraczając do mojej sypialni,
idę prosto do systemu
nagłaśniającego, odpalam go i ustawiam na losowe odtwarzanie. Wchodzę do łazienki wiedząc, że Indie będzie wkurzona. Jestem pewnym, że moja lista odtwarzania nie jest tym, co miała na myśli dla jej małej seks-imprezy. Wyskakuje spod prysznica, ręcznik przewieszam nisko na biodrach, wracam do pokoju i wchodzę do szafy, wycierając kolejnym ręcznikiem głowę, susząc moje włosy. Po tym jak byłem w wojsku
i powiedzieli, że muszę nosić krótkie włosy, zbuntowałem się odkąd zostałem zwolniony i noszę teraz długie. Nawet jeśli jest to bólem w moim tyłku, zwłaszcza w klatce, gdzie skurwiele lubią ciągnąć za kitkę jak dziewczyny. Wyciągam parę bokserek z komody, wciągam je i kończę ubieranie, zanim zakładam buty. Wiedząc, że Frankie jest w tym po raz kolejny, kiedy otwieram szufladę komody. Potrząsam głową, łapię jedną z różowych gumek do włosów, którymi zastąpiła moje czarne, ponownie, i wpycham ją w moją przednią kieszeń razem z telefonem. Sprawdzam zegarek, zdaję sobie sprawę, że goście prawdopodobnie przybywają i udaję się do sejfu w moim biurze, aby zabrać prezent Frankie. Patrzę do torby z dwoma niebieskimi pudełkami, które zabrałem wcześniej w tygodniu i uśmiecham się, gdy wyłączam światło i schodzę schodami w dół. Indie jest na dole, dźgając palcami w panel sterujący systemem nagłaśniającym. - Co ty robisz, kobieto? Dlaczego obchodzisz się tak szorstko z moim gównem? - warczę na nią, uderzając w jej dłonie. - DJ próbuje się przygotować i zrobić próbę dźwięku, ale wszyscy mogą usłyszeć tylko twoją gównianą muzykę! - krzyczy. Spoglądając na dół na torbę, którą trzymam, szarpie brodą w moim kierunku. - To jest jej prezent? - Yep. - Pokażesz mi?
- Nie - mówię, gdy przechodzę obok gwiżdżąc. - Ubrałeś się w to? Wiesz, że on będzie w garniturze, prawda? Nawet nie silę się na spojrzenie w dół na moje sprane jeansy i zwykłą, czarna bluzkę Henley. Nie potrzebuję ubierać się w garnitur, aby wyglądać dobrze lub komuś zaimponować. Kto do cholery ubiera garnitur na imprezę na świeżym powietrzu pod koniec maja? Kretyni, otóż kto. Idę dalej, ale krzyczę przez ramię: - Mówisz to gówno, jakby to się liczyło, Jones! - Przebiegam dłonią przez moje wciąż wilgotne włosy, poruszając do niej palcami, powodując, że moje mięśnie napinają się pod koszulką. - Nie ma znaczenia w co jestem ubrany. Wciąż będę wyglądał lepiej. Przewraca oczami, potrząsając głową w irytacji. Śmiejąc się, mrugam i kieruję się na zewnątrz. Dwie godziny później, DJ gra wszystkie ulubione kawałki Frankie. Trochę to kocham, trochę toleruję, a trochę powoduje to, że chcę umieścić kulkę w swoim mózgu. Księżniczka naprawdę gustuje w muzyce elektronicznej... prawdopodobnie dlatego, że jest tancerką. Nie striptizerką, ale obecnie trenuje tancerzy. Uczyła grupę tańca na rurze na siłowni przez jakiś czas, który okazał sie być pieprzenie gorący. Jest niesamowita... ma studio tańca na siłowni naszych ojców, ucząc grupy, nawet konkurując, chociaż nie tak dużo jak kiedyś. Rozglądam się po tłumie gości i tych ciągle przybywających, ale ciągle nie mogę dojrzeć Frankie. Mav i Sonny są przy barze, który jest
ustawiony na patio, rozmawiają z Indie i jednym z jej przyjaciół, którego poznałem, ale ma jedno z tych imion, którego nigdy nie można zapamiętać. Kieruję się do nich i pytam: - Gdzie jest Księżniczka? - Najprawdopodobniej wydarzyło się coś ważnego w biurze Annndreeewwww. Jakiś ważny, poufny klient lub inne gówno warczy Indie. Kipię ze złości, zaczynam się trząść. - Pieprzyć to! Pieprzyć go! To jej urodziny, to jest jej cholerny dzień! Łapie swój telefon z kieszeni i rzucam go do Indie. - Dzwoń do Frankie i powiedz jej, że jestem w drodze! – Odwracam się, ale zanim zdążę odejść dalej Indie łapie moje ramię i przytrzymuje je, uciszając, kiedy chcę się odezwać. - Zwolnij, bohaterze. – Wkłada telefon w moją dłoń, ale nie puszcza go, zmuszając mnie zostania w miejscu. - Już zadzwoniłam i jest teraz w drodze. To było około pięciu minut temu, więc powinna być tutaj lada moment. Wsuwam telefon z powrotem do spodni, staram się otrząsnąć ze zdenerwowania. Kurewsko nienawidzę tego faceta! - Boże, on jest pieprzonym kretynem - mówi Sonny, zanim pociąga łyk piwa.
Każdy potakuje w zgodzie, ale nie mówię nic, po prostu łapię drinka od barmana i odłączam się od grupy kierując się z powrotem do domu. Chcę być jedynym witającym ją, kiedy przyjedzie. Kuchenne drzwi otwierają się i widzę ją. Stoi tam przede mną i zapiera mi dech w piersiach. Pieprzony Jezu. Przestaję się poruszać i oglądam ją. Jest cholernie niesamowita. Jej długie blond włosy ma przerzucone na bok w trochę fantazyjnym warkoczu, który spada na jej ramię. Lodowate oczy z ciemnym makijażem, sprawiające wrażenie jakby były przydymione, niemal jakby świeciły niebieskimi płomieniami. Ma tą krótką, szarą sukienkę, która otula jej każdą pojedynczą krzywiznę. A moja dziewczyna ma krzywizny w jej napiętym ciele tancerki. Nie wiem co to za materiał, nie żeby mnie to interesowało, ale wygląda na delikatny i jest udrapowany na jej ramieniu. Sposób w jaki układa się pozostawiając skórę odsłoniętą tam, z przebłyskami jej tatuażu bawiącego się w chowanego. Kontynuuję
studiowanie
jej,
utrzymując
spojrzenie
na
najgorętszym zestawie nóg jaki kiedykolwiek widziałem. Dla kogoś kto ma tylko 157 centymetrów, jej nogi są nieziemskie. Na jej maleńkich stopach są jasne, różowe, pieprz mnie szpilki, sprawiając, że mój kutas jest od razu twardy. Jestem tak pojebany. Przemykam moim wzrokiem z powrotem, spoczywając na jej twarzy. - Hej, Księżniczko! Martwiłem sie o moją solenizantkę - mówię jej, nie witając się z kutasem stojącym obok niej.
- Wiem. Powinnam zadzwonić, Deacon, ale nie myślałam, że będziemy tak spóźnieni - mówi przepraszająco. Nawet nie spoglądam na niego, kiwając głową. - Chodź, daj mi trochę miłości. Rozpościeram ramiona, uśmiechając się, kiedy wychodzi spod ramienia Andrew i idzie prosto w moje. Owijam swoje ciało wokół jej małej postaci, spoglądając w oczy Drew z uśmiechem. Odsuwam ją na tyle, aby złapać jej nadgarstek, upewniając się, że ogląda, gdy unoszę go do ust i umieszczam tam pocałunek. Weź to, pojebie. Patrzę na niego patrzącego na nas o sekundę dłużej. Powiedzenie, że jest zły byłoby niedopowiedzeniem. Mój uśmieszek zmienia się w uśmiech, gdy spoglądam w dół na moją dziewczynę. - Wszystkiego najlepszego, Frankie - mówię, ściskając ją mocniej przy mnie. - Dziękuję, Deacon. Naprawdę przepraszam za spóźnienie - mówi z tym jej gardłowym, seksowym jak cholera chrapliwym głosem. - Nie martw się, kochanie. To twoja impreza i nie zacznie się zanim ciebie tu nie będzie, taak? Poluźniam mój uchwyt, pozwalając jej cofnąć się z powrotem do Andrew, który natychmiast przyciąga ją do swojego boku, przez co mięśnie mojej szczęki napinają się. Wciąż nie powiedziałam żadnego gówna do niego. Zgaduję, że jest większym mężczyzną ode mnie, ponieważ wreszcie to on pierwszy przerywa milczenie.
- Tak, przepraszam. Stało się coś, co nie mogło czeka w biurze i trwało to dłużej niżbym chciał. Jestem w trakcie bardzo ważnej sprawy. - Spogląda z niesmakiem dookoła pokoju, kontynuując tym jego pompatycznym głosem dupka - Dziękuję za zorganizowanie tej imprezy dla Francesci. Byłem ostatnio tak zajęty pracą, że nie było szans, abyśmy mogli zorganizować coś razem. - Protekcjonalny ton, którego używa powoduje, że chcę rozwalić jego pieprzoną twarz. Obracając się, prowadzę nas przez dom prosto na imprezę. Zatrzymuję się na patio i obracam do nich. - Taaa, cóż, nie wszyscy możemy być prokuratorami dla D.A.2, prawda? Nie martw się jednak, nie pozwoliłbym ci mimo wszystko, Drew. - Nienawidzi, gdy go tak nazywa, co tylko powoduje, że nazywam go w tej sposób tak często jak to możliwe. - To jest tradycja i nie będziesz pieprzył tradycji. Wyprawiałem imprezę urodzinową Frankie tak długo jak pamiętam. Nie ma na to innego sposobu mówię, gdy spoglądam na Frankie i mrugam zanim przerzucam mój wzrok z powrotem do jego przenikliwych, przepełnionych nienawiścią oczu. Uwielbiam przypominać mu o moim miejscu w jej życiu przy każdej okazji jaką dostaję. Spotykam jego zimne, nieruchome spojrzenie, przekazuję wiadomość: Tak jest, dupku, możesz być tu z nią, ale niech nie pomyli ci się czyją dziewczyną ona jest. Zrywa kontakt wzrokowy i uśmiecham się. 2
District Attorney - czyli Prokurator okręgowy.
Punkt dla Hitmana. Siedzę przy barze, gdzie pojawia się mój brat zajmujący się rezydencją, robię bilans. Impreza musi być naprawdę dobra - jak zwykle. Frankie kocha wszystko co wybiera Indie, tak jak robi to każdego roku. Jeśli są tam dwie osoby, które ją znają, to ja i Indie. Nie ma wątpliwości, że chciałabym, abyśmy się zeszli. Jednak słyszę Drew mówiącego coś o tym, będąc prostackim, sprośnym lub coś jak to gówno.
Pieprzony
świętoszek.
Prawdopodobnie
pieprzy
się
w skarpetkach i przy zgaszonym świetle. Kurwa. Nie mogę nawet o tym myśleć. Patrzę na Sonny'ego pijącego Furious. - Co do kurwy ona w nim widzi? - pytam, kręcąc głową w zmieszaniu. - Nie wiem, bracie. Nigdy tak naprawdę nie miała typu. Wiecznie spokojny, on definitywnie nie jest dla niej. Indie powiedziała, że Frankie jej powiedziała, że Drew nienawidzi jej tatuaży. Chce, aby Księżniczka je usunęła... nawet zaproponował, że za to zapłaci dodaje Sonny, wrzucając do ust garść orzeszków ziemnych. - Żartujesz sobie ze mnie, prawda? Ona tego nie zrobi, no nie? Żując w zamyśleniu, obraca się na stołku w moim kierunku. - Nie wiem. Nie sądzę. Indie powiedziała, że Franki wychodziła z siebie, powiedział jej jaką to było głupotą i to wszystko. Frankie powiedziała, że pomyśli o tym. Indie myśli, że on próbuje ukształtować ją na kogoś w stylu bywalczyni klubu country, więc
wpasuje się w towarzystwo jego współpracowników z biura prokuratora stanowego lub coś. Denerwuje mnie to na każdym poziomie. Byłem jedynym, który zabierał Frankie do zrobienia wszystkich jej tatuaży. To nasza rzecz i część z moich najmilszych wspomnień. Mam pokrytą tatuażami większą część ciała i tak wiele z nich ma coś wspólnego z nią lub wspomnieniem zawierającym ją. Kiedy powiedziała mi, że chciałaby jakiś zrobić, skoczyłem na szansę dzielenia z nią tej więzi. Teraz ten dupek chce wymazać to jakby było czymś brudnym? Niema kurwa mowy! Nie na mojej warcie! Byłem zagubiony we własnych myślach, kiedy zauważam Andrew pokonującego drogę do DJ'a i mówiącego coś do niego. DJ kiwa głową i wyciąga mikrofon, wręczając go mu. Co on kurwa robi? Kiedy piosenka się kończy, DJ macha ręką jakby mówił "Wszyscy są twoi." Drew przeczyszcza gardło, dziękuje DJ'owi i zaczyna mówić. - Francesca, może proszę tutaj podejść, kochanie? "Kochanie?" Serio? Nienawidzę tego skurwiela. Nienawidzę. Go. Wszystko co mogę usłyszeć to krew dudniąca w uszach, zagłuszając wszystko dookoła. Moje oczy podążają za każdym jej ruchem, patrzę jak wślizguje się na scenę. Jak tylko dociera do niego, on bierze jej rękę i uśmiecha się do niej. Wtedy opada na kolano. Co na miłość boską dzieje się właśnie teraz?
Nawet nie zdaję sobie sprawy, że robię krok w ich kierunku, kiedy czuję Mav'a i Sonny'ego zaciskających ręce po obu stronach mojej klatki piersiowej i popychają mnie trochę do tyłu. Nie zauważam ich lub kogokolwiek innego również. Po prostu gapię się przed siebie jak wrak, czując moje pędzące serce, grożące, że pieprzenie wyskoczy z mojej piersi. Mogę zobaczyć jego poruszające się usta, wyobrażam sobie co mówi, obietnice, ale nie mogę rozróżnić słów. Ciągle nic nie słyszę, tylko dźwięk mojej krwi, ogłuszający ryk w mojej głowie i powtarzam po prostu "Proszę, nie mów tak. Proszę, nie mów tak." Widzę ją kiwającą głową na tak i oglądam go wsuwającego pierścionek na jej palec, wstającego i owijającego ramiona wokół niej, całującego ją. Nie jestem pewny, czy chcę, aby ktoś zabił mnie czy chcę być jednym z zabijających. Nie, wiem czego chcę. I to nie jest jego ładna, chłopięca dupa stojąca przy niej, gdzie powinienem być ja.
Rozdział DRUGI Nie jestem pewien, co do cholery poszło nie tak, ale każdą cząstką swojego jestestwa wiem, że nie ma mowy, że pozwolę mu ją mieć bez walki. Nie zdolny dłużej oglądać sceny przed sobą, opuszczam brodę do piersi i próbuję wziąć głęboki oddech. Pragnę, by to wszystko było jakimś pierzonym snem, koszmarem, w którym tracę swoją dziewczynę na rzecz kogoś, kto nigdy nie pokocha jej tak, jak ja. Wszystko dlatego, że jestem ciotą i myślałem, że będzie tam zawsze, gdy w końcu ja będę gotów. Co, do cholery, właśnie się stało? Sonny ściska moje ramię, wyrywając mnie z transu. Patrzę na niego, a on kręci głową ze zrozumieniem. – Zrób coś, Deacon! – Indie nie jest tak subtelna w swojej reakcji, jej rockowa osobowość uderza w moją twarz, gdy szturcha mnie w klatkę piersiową. – Nie możesz pozwolić, by to gówno miało miejsce! Zachowaj się jak mężczyzna i zrób coś! – Popycha swoje kocie okulary na nos i szarpie za brązowe loki. – Jeśli ona za niego wyjdzie – naprawdę, do diabła, go poślubi – stracimy ją na zawsze. Uczyni ją pieprzoną żoną Stepford. Deac, rusz się! Zrób tam piekło i
powiedz jej, że ją kochasz, no już! – Indie wyrzuca z siebie to wszystko tak szybko, że ledwo mogę wyłapać te wszystkie obelgi, którymi rzuca w moim kierunku. Łzy wzbierające się w jej oczach są jak kopniak. – Do cholery, jesteś wojownikiem więc o nią walcz! W końcu mrugam, zatapiając się w jej słowach. Jak długo Indie wie, że jestem zakochany w Frankie? To gówno nie ma znaczenia. Ona ma rację. Nie mogę do tego dopuścić. To moja dziewczyna i nie ma sposobu bym stał z boku, gdy będzie wychodzić za mąż za jakieś pierzone ścierwo, nie mówiąc już o tym dupku. Moje oczy lądują na Frankie trzymającej kieliszek szampana i nie mogę nic poradzić, że kręcę głową z niesmakiem. Odwracam się do baru, z daleka od tego usuwającego-tatuaże, oświadczającego-sięmojej-dziewczynie, pieprzonego dupka, stojącego władczo z ręką na jej plecach i rozmawiającego z grupą przyjaciół, którzy podziwiają jej pierścionek. Składając zamówienie barmanowi na mojego drinka, wymyślam nienawistne gówno póki nie zostaje mi on podany, a następnie ruszam w stronę miejsca, gdzie stoją. Bez słowa wyrywam kieliszek z ręki Frankie, odkładając go na tacę mijającego nas kelnera i umieszczam w jej dłoni szklankę. – Podwójna, czysta wódka, z ekstra limonką dla solenizantki. – Dzięki, Deacon – mówi, uśmiechając się do mnie.
– Jestem pewien, że wolałaby szampana z okazji swoich urodzin i zaręczyn, przyjacielu – mówi Andrew tym swoim pompatycznym tonem. Kim ten dupek myśli, że jest? Szydzę z niego: – Jestem pewien, że nie wolałaby – szampan powoduje u niej migreny, przyjacielu. – Nie, nie prawda – obrusza się Andrew. Frankie odwraca wzrok z zawstydzonym uśmiechem. – Nie mam racji, Francesca? – pyta, całkowicie zszokowany. – Wydaje mi się, że to jest coś, co narzeczony powinien wiedzieć o swojej kobiecie, czyż nie? – mówię, nie mogąc ukryć uśmieszku na jego niewiedzę. On jedynie patrzy na mnie z nie speszoną nienawiścią, ale nie daję za wygraną. Uśmiecham się szerzej, choć moja szczęka jest zaciśnięta. Jedyną rzeczą, powstrzymującą mnie od powalenia go na dupę jest jeden z bliźniaków skaczący w górę i w dół, trzymając przy tym rękę Frankie, tą z pierścionkiem, który ten dupek włożył, przypominając mi tym samym, gdzie jestem. W przeciwnym razie skurwysyn by się czołgał.
Spoglądam na Księżniczkę i zauważam, że się uśmiecha, choć nie jest to uśmiech sięgający oczu. Znam moją dziewczynę i wyraz jej twarzy potwierdza, że nie jest tak szczęśliwa, jak pozwala wszystkim wierzyć – ona udaje. Zanim zdołam przetworzyć, co to może oznaczać, czuję jak ktoś wślizguje swoje ramię w moje. Patrzę w dół i widzę Indie, uśmiechającą się do mnie z figlarnym błyskiem w oczach, zanim zwraca swoją uwagę na Frankie. – Gratulacje, lalka. Skoro Drew miał już szansę dać swój prezent, to czemu reszta z nas nie miałaby zrobić tego samego? Brzmi to dla ciebie dobrze, Deacon? – pyta niewinnie. Skupiając się ponownie na mnie, ta diablica zza swoich okularów do mnie mruga, tym samym przypominając mi, że nie ważne czy przez większość dni mnie lubi czy nie, jest po mojej stronie. Wraz z Indie przywdziewamy pasujące do siebie uśmiechy i w tym właśnie momencie awansuje o dziesięć miejsc w górę w moim notatniku. – Jak dla mnie brzmi dobrze. Niech każdy wie, że solenizantka będzie otwierać prezent, a my ułożymy je na głównym stoliku. Wracam do domu, chwytam swoją małą torbę i kolejnego drinka – będę go potrzebować. Kiedy udaję się z powrotem na zewnątrz, w kierunku stolika, widzę siedzącą tam Frankie, uśmiecha się i śmieje na coś, co mówi Indie. Uwielbiam widzieć ją w takim stanie. Jej
śmiech jest odurzający, sposób w jaki odrzuca głowę do tyłu odsłaniając gardło sprawia, że mam chęć zakopać twarz w jej szyi i po prostu nią oddychać. Odwracając uwagę od jej śmiechu, uśmiech zamiera na moich ustach, kiedy z boku dostrzegam obserwującego je Andrew. Stawiając długie kroki docieram do miejsca, gdzie Indie właśnie umieszcza naprzeciw Frankie paczki i kartki, a ja podaję jej swoją torbę. – Zachowaj to na sam koniec, Indie. – Och, oczywiście, sir. Zawsze zostawiam najlepsze na koniec. – Z przymrużeniem oka i lekkim szturchnięciem odwraca się do prezentów i Frankie. Odchodzę i staję obok Andrew; moi bracia materializują się pozornie znikąd, podchodząc bliżej. Myślę, że się martwią, że moja pięść mogłaby się zderzyć z twarzą tego pięknisia. I mają rację. Mam trudności z przypomnieniem sobie, dlaczego nie powinienem tego zrobić. Kiedy nadchodzi czas na mój prezent, uśmiecham się do Frankie i obserwuję ją, kiedy Indie podchodzi do naszej dziwnej grupki. – Od kogo jest ten? Nie słyszałem, żebyś o tym wspomniała, Indiana.
Tylko ten półgłówek nazywa Indie jej pełnym imieniem. Nienawidzi, gdy to robi, ale jest jedną z tych osób, co to wierzą w używanie „odpowiednich” imion, a nie tych „głupich przezwisk”. – Och, jest od Deacona, Drew. Pokocha go… On zawsze daje jej najlepsze rzeczy. Założę się, że to będzie jej ulubiony tegoroczny prezent! – mówi słodko Indie, upewniając się, by finalnie mu dokopać. Kocham to, jaki nacisk kładzie na imię „Drew”. Podobnie jak ja, wie jak on tego nienawidzi. Podczas tej małej wymiany zdań, moje oczy nigdy nie opuszczają Księżniczki, kiedy spogląda do torby i wyciąga pierwsze niebieskie pudełeczko. Uśmiecha się – prawdziwym uśmiechem – i patrzy w górę, przeszukując mały tłum wokół niej. W końcu jej oczy odnajdują moje i uśmiecha się jeszcze szerzej. Mrugam do niej, skinieniem pokazując by przeszła dalej i zobaczyła co jest w środku. Moje ręce są schowane w kieszeniach, kiedy ją obserwuję powoli rozpakowującą prezent i zrelaksowaną, a na moich ustach formuje się podekscytowany uśmiech. Kątem oka widzę Drew przestępującego z nogi na nogę, wyglądającego jakby był na krawędzi. W pierwszym pudełku, które otwiera znajduje się przywieszka do bransoletki, którą kupiłem jej lata temu. Jest to malutka książeczka… Frankie czyta ją, jakby to było jej cholerną robotą! Jeśli jest czas, kiedy nie tańczy, to czyta. Słyszę jak Andrew wypuszcza powietrze,
jakby czuł ulgę, że to tylko przywieszka. Nie bądź taki hop do przodu, kutasie… Ja dopiero się rozkręcam, myślę sobie, kiedy cicho się śmieję. Frankie spogląda w górę i układa usta w nieme „dziękuję”, posyłając mi mały pocałunek, zanim oddaje pudełeczko komuś innemu. Pokrótce spoglądam w kierunku Andrew, w sam raz, by zobaczyć jak zarozumiały uśmieszek ześlizguje się z jego ust, kiedy widzi jak Frankie wyciąga dużo większe pudełko z torby. Spoglądam w dół na Indie i daję jej „O tak, to będzie dobre!” uśmieszek. Oboje odwracamy się do Frankie, gdy słyszymy jej ciche sapnięcie. Jestem prawie pewien, że słyszę jak nasz chłopiec Drew jęczy, ale nie mogę być przekonany co do tego, ponieważ w tej właśnie chwili jedna z przyjaciółek uwalnia pisk, który tylko psy powinny być w stanie usłyszeć. Księżniczka unosi rękę do gardła, gdy na mnie patrzy. Widzę łzy w jej pięknych błękitnych oczach, jej usta lekko drżą, a ja po prostu się uśmiecham, wskazując dłonią, aby go założyła. Nie mogę się doczekać, by zobaczyć wyraz jego twarzy, kiedy dowie się, co to jest. Złożyłem dla niej na niego specjalne zamówienie. Jedna z dziewczyn pomaga zapiąć naszyjnik na jej szyi, delikatnie dotykając jednego z kamieni, tego, który osadza się w zagłębieniu jej szyi. Miękki uśmiech zastępuje drżenie warg z wcześniej. Jej palce dotykają dwóch innych kamieni, zanim unosi głowę do góry i nasze spojrzenia się
blokują. Nie ma potrzeby, by dziękowała – wyraz jej twarz mówi mi wszystko, co powinienem wiedzieć. Udało mi się, ponownie. Stojąc, dziękuje wszystkim za piękne prezenty i przybycie, zanim odwraca się do przyjaciółki spisującej to całe gówno, które dostała. Kiedy ona z nią rozmawia, czuję jak Andrew swoim spojrzeniem ciska we mnie sztyletami. – Uważasz, że wypada kupować narzeczonej innego mężczyzny drogą biżuterię? – syczy. Napinam się na słowo „narzeczona”. Moje oczy się zwężają, gdy patrzę w dół na niego, znacznie niższego niż mój metr osiemdziesiąt. – Mav, co dałem jej rok wcześniej? – wciąż nie odwracam wzroku od kipiącego złością Drew, ale mogę sobie wyobrazić te gówniane uśmieszki moich braci i Indie, którzy uważnie przyglądają się ej małej scenie rozgrywającej się pomiędzy Drew i mną. – Zdecydowanie biżuterię, bracie. Cholernie dobrą – mówi Maverick z zadowoleniem. – Indie, a rok wcześniej? Wciąż utrzymując z nim kontakt wzrokowy, przyglądam się jak jego twarz czerwienieje coraz bardziej z każdym wypowiedzianym słowem.
– Oooo, jeden z jej ulubionych prezentów. To był rok, w którym dałeś jej tą specjalnie wykonaną dla niej bransoletkę. Z czarnych i szarych diamentów. Nosi ją przez cały czas. Kiwam głową na znak zgody. – Widzisz Drew, to moja sprawa. Daję biżuterię Księżniczce każdego roku i to się nie zmieni, ponieważ przyjechałeś do miasta, człowieku – mówię, krzyżując ramiona na piersi i podtrzymując swoje stanowisko w tej sprawie. Szydząc ze mnie i z całe reszty, wypluwa: – „Księżniczka”. To brzmi tak dziecinnie. Zdajesz sobie sprawę, że jest dorosłą kobietą, a nie pięciolatką, prawda? Nawet nie dostaję szansy, by otworzyć usta, ponieważ wkracza Mav. Wzrastający w nim gniew, wytatuowane ramię i płonące spojrzenie sprawiają, że wygląda tak, jakby to on był wojownikiem w tej rodzinie, zamiast facetem od PR i okazjonalnie trenerem. Mój starszy brat wskazuje palcem na Drew-kutasa i mówi cichym głosem: – Ona od zawsze była dla nas Księżniczką i zostanie tak na zawsze. Kiedy jest się jedyną dziewczyną dorastającą z trzema hałaśliwymi chłopakami i dwoma ojcami, jest się cholerną Księżniczką, dupku! Możesz nazywać ją jak do cholery chcesz, ale wiedz jedno: my, do diabła, będziemy nazywać ją Księżniczką, czy twój pedalski tyłek to aprobuje, czy nie.
W tym momencie Frankie podchodzi do na ze swoją przyjaciółką, Jill, nie zdając sobie nawet sprawy, że weszła prosto w środek cholernej nawałnicy. Nie zwalnia kroku ani nigdzie się nie zatrzymuje, póki nie staje tuż przede mną. Rozdzielam ramiona, aby przyciągnąć ją do siebie, kiedy ona mocno ściska mnie wokół talii. – Tak bardzo ci dziękuję, Deac. Kocham oba prezenty, ale w szczególności mój naszyjnik – mówi Franki, kolejny raz mnie ściskając. Odchylam się, by przyjrzeć się naszyjnikowi, a zarazem jej mieniącej się przywieszce i uśmiechowi. – Wygląda na tobie dobrze, Księżniczko – mówię jej szczerze. – Deacon, ty to zawsze znajdujesz jej najlepsze perełki. Mam zamiar jutro jechać i kupić sobie taki naszyjnik, jak ona. No może nie dokładnie taki… Musi mieć mniejsze diamenty, pieniądze nie mają znaczenia – mówi Jill ze śmiechem. Patrzę w dół na Frankie po raz kolejny, kiedy ona dotyka naszyjnika i uśmiecha się do mnie. Te trzy pasma najcieńszej, prawie niewidocznej platyny i to, że na każdym znajduje się diament w kształcie serca sprawiają, że wygląda to tak, jakby dosłownie wisiały w powietrzu. – Niestety, Jill, to jedyny w swoim rodzaju. Miałem go już wykonanego dla niej od kilku miesięcy.
Słyszę zgrzyt zębów Andrew, kiedy spuszczam na niego tą małą bombę. – Och, wow! Właśnie rozmawialiśmy o tym, jak to ona daje ci każdego roku biżuterię i o tym, jak dał ci tą niesamowitą bransoletkę, którą zaprojektował dla ciebie. Ten chłopak jest za dobry! – mówi Indie, prowokując Drew jeszcze bardziej. Frankie i jej przyjaciółka przytakują entuzjastycznie. – To prawda, jest. Jestem taką szczęściarą – mówi Frankie zanim pociąga mnie w dół i składa buziaka na moim policzku. – Dziękuję, za wszystko – szepcze i umieszcza kolejny pocałunek na moim zarośniętym policzku. Próbując opanować moją twardość po tym lekkim muśnięciu, odpowiadam z napiętym uśmiechem. – Nie ma za co. Cieszę się, że ci się podoba, choć byłem całkowicie pewien, że tak będzie – mówię jej, mrugając. Śmiejąc się ze mnie, popycha mnie w klatkę piersiowa, ale nawet nie drgam. – Masz rację. Kocham wszystkie twoje prezenty – drażni mnie. Pomiędzy moim pobudzonym penisem, którego staram się przed nią ukryć i mną całkowicie zauroczonym jej urodą, mogę tylko kiwać
głową i uśmiechać się do niej. Właśnie gdy mam zamiar ją przyciągnąć do kolejnego uścisku, Andrew głośno chrząka. – No tak, jestem pewien, że nikomu nie będzie przeszkadzało, jeśli ukradnę moją narzeczoną, by z nią zatańczyć – mówi arogancko, biorąc ją za łokieć i odciągając od moich ramion. Gdy ją prowadzi, ona spogląda na mnie przez ramię i przekazuje mi ustami nieme „dziękuję” i „przepraszam”, zanim wysyła
mi
buziaka i ponownie się odwraca. Po przyglądaniu się im przez dwie najdłuższe pieprzone piosenki w moim życiu, jestem na dobrej drodze, by stracić to gówno. Odwracam się do Indie. – Idź do DJ i poproś o coś dla mnie i Księżniczki – żądam. Patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami. – Ja? – piszczy w bardzo nie-Indie’owy sposób. – Tak, Indie, ty. Upewnij się, że to coś wolnego. – Rzucam ponad ramieniem, kiedy kieruję się do miejsca, gdzie Drew trzyma Frankie luźno w ramionach na prowizorycznym parkiecie. – Moja kolej – mówię, nie pytając o pozwolenie. – Oczywiście. Andrew nie ma nic przeciwko – mówi Frankie, rozpromieniona.
Och, ale ma. Ma cholernie wiele przeciwko. Jak dżentelmen, przekazuje mi moją dziewczynę, ze zdystansowanym uśmiechem i lekkim grymasem. Poważnie? Nie kłopoczę się, by powiedzieć do niego cokolwiek. Owijam rękę wokół jej talii, biorąc jej małą dłoń w swoją i składając na niej pocałunek, zanim umieszczam nasze złączone ręce na mojej klatce piersiowej, tuż nad sercem. Ciało Frankie natychmiast dopasowuje się do mojego, jakby również wiedziała, że jest stworzone specjalnie dla mnie. Jak tylko piosenka się zaczyna, unoszę głowę i spoglądam na Indie, która po prostu wzrusza na mnie ramionami z budki DJ’a, z małym, złośliwym uśmiechem na twarzy. Prawdopodobnie nie mogłaby wybrać lepszej piosenki, naprawdę, ale pierwsze wersy „Burn” są lekko surowe. Moje oczy się zamykają, kiedy obmywają mnie słowa: „Och mamo, nie odchodź, jestem cholernym frajerem, nie jestem zbyt dumny, by to przyznać…” – Prawdopodobnie czuję to przez to, że uderza to zbyt blisko domu. Kręcę głową, owijając się wokół mojej dziewczyny i delikatnie nas kołyszę, z jej głową spoczywającą na mojej piersi, kiedy słucham jak Ray Lamontagne wykłada to wszystko przede mną, gdy ja próbuję się dowiedzieć, jak do cholery wyznać jej miłość. Nie tylko: „Będziemy przyjaciółmi na zawsze” miłość, ale „chcę przycisnąć cię do ściany i zakopać się głęboko w tobie, aż będziesz krzyczeć tak głośno, że
sąsiedzi poznają moje imię” rodzaj miłości. Do diabła, mam nadzieję że to dłuższa wersja tej piosenki.
Rozdział TRZECI Podczas, gdy kolejna piosenka się kończy, ja nadal nie powiedziałem do niej żadnego gównianego słowa. Zaczynam czuć się trochę spanikowany. Przyglądam się imprezie dookoła i widzę Andrew kierującego się w naszą stronę, więc nawet o tym nie myśląc, biorę jej rękę i zaczynam ściągać ją z parkietu prostu do domu. - Deacon, co się stało? Gdzie idziemy? - Po prostu chcę z tobą porozmawiać. Wyjeżdżam jutro. - Nie wiem dlaczego wyskoczyłem właśnie z tym. Zna mój grafik tak dobrze jak ja, prawdopodobnie nawet lepiej. Po prostu wiem, że potrzebuję jej z dala od niego i potrzebuję chwili na zastanowienie. Kiedy dostajemy się do domu, kieruję nas schodami prosto do mojego biura. - Zwolnij... mam krótkie nogi, ty gigantyczny dupku! - żartuje. - Przepraszam, zapomniałem przez chwilę, że jesteś małą osobą prycham głośno ze śmiechem, mrugając na nią przez ramię. Ona po prostu przewraca na mnie oczami, pozwalając mi ciągnąć się za sobą w wolniejszym tempie. Gdy docieramy do biura, nie mam pojęcia co do cholery chcę jej powiedzieć. Podchodzę do systemu nagłaśniającego, który zostawiłem tutaj i zaczynam przewijać muzykę,
nie patrząc na nic, po prostu próbując zebrać swoje myśli. Zostawiam na Kings of Leon i chcę coś powiedzieć. Co, nie jestem pewny, ale coś... myślę... kiedy zaczyna mówić. - Dobrze się czujesz? Coś się stało? - pyta, marszcząc czoło w zmartwieniu. Po prostu na nią patrzę, chłonąc to wszystko, jak sprawia, że się czuję tylko tam stojąc, tylko będąc. - Jesteś z nim szczęśliwa, Frankie? - mówię bez zastanowienia, zaskakując nas oboje. - C-co? Z Andrew? Czemu w ogóle o to pytasz? - To nie jest odpowiedź, Księżniczko. Jesteś z nim szczęśliwa? - Tak, oczywiście, że jestem! Nie mogę uwierzyć! - mówi zirytowanym tonem. - Więc go kochasz? - Moje oczy blokują się na jej twarzy, szukając odpowiedzi na to czego chcę... kurwa, czego potrzebuję. - Deacon, o co chodzi? O zaręczyny? Myślisz, że to zbyt wcześnie? - pyta zanim kontynuuje. - Muszę przyznać, że byłam zaskoczona, ale myślę, że powinnam to przewidzieć. Mam na myśli, zamieszkaliśmy razem. To naturalny postęp, prawda? - spaceruje trochę nerwowo i zaczyna gryźć koniuszek kciuka. - Pytasz mnie czy powinnaś wyjść za niego, Frankie? Ponieważ jeśli tak, wtedy odpowiedzią jest nie. Cholera nie, nie powinnaś za niego wychodzić. - Krzyżuję ramiona na klatce, czekając aż dociera to do niej, w mniej czasu niż myślałem, że to zajmie.
Zasysa głośno powietrze, mrużąc na mnie oczy. - Co masz kurwa na myśli mówiąc 'nie'? Co ty mówisz, Deacon? Myślałam, że go lubisz, że jesteś szczęśliwy z mojego powodu? - Nie kurwa, nie lubię go, Księżniczko! Toleruję go dla ciebie, a ostatnio ledwo udaje mi się to utrzymać - prawie krzyczę. - Nie mam pojęcia, co do cholery dzisiaj w ciebie wstąpiło. Wskazuje na mnie palcem, wyraźnie wkurzona. - Nie muszę pytać ciebie o pozwolenie na zaakceptowanie zaręczyn od mojego chłopaka. Chłopaka, z którym żyję. Narzeczonego, który mnie kocha! wyrzuca z siebie Frankie. Ooo taaak, jest wkurzona i to kurewsko gorące. Ręce umieszcza stanowczo na jej seksownych, małych biodrach, z tym głupim pierścionkiem szydzącym ze mnie. Zanim zdążę o tym pomyśleć, wychodzę zza biurka, zbliżając się do niej, nasze ciała prawie się dotykają. Jej klatka piersiowa unosi się i opada wyraźnie, ze zdenerwowania przeze mnie. Chwytam jej dłoń i trzymam w mojej. - To jest brzydkie - mówię jej rzeczowo, jakbyśmy nie mieli właśnie meczu wrzasków. - Co? Co jest brzydkie? - Otrząsa się przez moją nagłą zmianę, stoi patrząc na mnie jakbym postradał pieprzony rozum. Może tak jest. - Ten pierścionek... jest brzydki - pochylam się i szepczę w jej ucho, zaskakując ją nawet bardziej. - To nie ty. Ale to mnie nie dziwi, ponieważ on cię nie zna, nie tak naprawdę - mówię jej ze wzruszeniem ramion.
Drży lekko, wstrząśnięta moja bliskością, zanim otrząsa się z tego. - Nie jest brzydki! - obraża się, patrząc w dół. Wiem co jej robię, wytrącając ją z równowagi przez osaczanie jej, dotykanie jej. Potrzebuję tego na więcej niż jeden sposób. Ponownie staję prosto, patrząc na jej reakcję. - Jest, Frankie. Nienawidzisz go i wiesz o tym. Przyznaj to, a wtedy przyznaj, że nie powinnaś się z nim umawiać, a tym bardziej poślubiać go. Słyszałem ciebie mówiącą, że żyjesz z nim i że on cię kocha, ale zauważyłem, że nie powiedziałaś, że ty go kochasz. Ostatnie słowa opuszczają moje usta i posyłam jej zarozumiały uśmieszek. Nie może temu zaprzeczyć nie mówiąc tego wprost i czuję jakby jej przyznanie się było moją zasługą. - O mój Boże, nie mam pojęcia jaki jest w tym twój pieprzony interes, ale naprawdę zaczynasz mnie denerwować, Deacon! Im wścieklejsza jest ona, tym twardszy jestem ja. - Księżniczko, nie wkurzaj się na mnie. Lubię to zbyt bardzo. Uśmiecham sie do niej, podchodzę bliżej o kolejny krok, przesuwając nasze ciała, aby były na równi, musi przechylić sie do tyłu, aby na mnie spojrzeć. Sięgam ręką i palcem dotykam diamentów na jej szyi, diamentów, które tam umieściłem, diamentów, które uwielbia, ponieważ ją znam. - Nie wychodź za niego, Frankie - moje pace nadal bawią się jej naszyjnikiem. Nie mogę oderwać oczu od mojej ręki, obserwuję, gdy pociągam go w tył i przód.
- Cz-czemu nie powinnam za niego wychodzić, Deacon? Dlaczego mam go nie poślubiać? - Obserwuję jak przełyka nerwowo. Powodujesz, że to nie ma sensu, jesteś pijany? - pyta mnie w zmieszaniu.
Wreszcie
podnoszę
wzrok
i
spotykam
jej
zdezorientowany. Przeszukuje moją twarz, moje oczy, próbuje mnie odczytać, próbuje dowiedzieć się do czego kurwa zmierzam. Wypuszcza dyszący oddech, tak, że łaskocze moje usta i to jest wszystko czego potrzebowałem, aby pchnąć mnie na krawędź. Zanim którekolwiek z nas orientuje się co się dzieje, mam ją opartą o ścianę, moje ręce chwytają jej biodra, przyciskam mojego twardego jak kamień kutasa do niej. - Odwołaj to. Odwołaj to i zwróć mu ten brzydki, cholerny pierścionek - moje słowa są niczym mniej jak żądaniem. Jej ręka leci do mojej piersi, aby sie uspokoić przez mój nagły atak. Nie daję Franki czasu na nic innego, rzucam się w dół i pochłaniam jej usta. Nie ma innego sposobu, aby to opisać. Ja ją pochłaniam, a po sekundzie wahania, oddaje pocałunek. Zwiedzam jej dolną wargę moim językiem, szczypię ją, powoduję jej jęk i rozchyla usta, dając mi to czego potrzebuję do pogłębienia pocałunku, wsuwam mój język w jej usta. Dźwięk, który z nich wychodzi brzmi po części jak jęk, po części szloch i to mnie cofa. W tym momencie, ten jeden, mały dźwięk, wszystkie te lata czekania na tą kobietę i niemożliwość jej posiadania, wszystko czego chcę, czego potrzebuję, buzuje na powierzchni i zdobywam to. Wślizguje
dłonie w moje włosy i przyciąga mnie bliżej w tym samym czasie chwytam za tył jej ud i podnoszę ją przy ścianie, jej nogi natychmiastowo owijają się dookoła mnie, jej różowe pieprz-mnie szpilki wbijają się w mój krzyż, powodując, że jestem nawet twardszy, jeśli to możliwe. Jęczę, gdy dociskam się do niej, przyciskając ją jeszcze mocniej do ściany, ciągnę jej dolną wargę między zębami, całuję jej szczękę i w dół jej szyi. Liżę i smakuję, wdychając jej zapach.. kokos i limonka zmieszane z zapachem, który jest tylko Frankie. Wycałowuję drogę powrotną do jej ust. - Powiedz mu, że nie możesz za niego wyjść. Powiedz mu, że nie możesz z nim być. Powiedz mu, Frankie. Skończyłem czekać - sapię w jej usta, przerywając słowa pocałunkami, nie dając jej szansy na kłótnię. Cofam się wystarczająco, aby spojrzeć na nią i podziwiać te piękne, niebieskie oczy, zaszklone z potrzeby i jestem pewny, że są odbiciem moich własnych. - Czekaniem na co, Deacon? - pyta drżącym szeptem. - Na ciebie, na nas. Trzymałem usta zamknięte próbując robić to co uważałem za słuszne, ale nie mogę dłużej. Nie chcę. Chcę ciebie, należysz do mnie i zawsze należałaś, Frankie - mówię stanowczo. Patrzy kompletnie oszołomiona i słusznie. Wyskoczyłem z całym tym gównem jak grom z jasnego nieba. Siedzę w tym tak długo, że straciłem zdolność złagodzenia tego pomysłu nas dla niej. Po prostu
zrzuciłem na nią to wszystko i mam nadzieję, że nie wścieknie się na mnie. Opuszczam usta na jej skroń, wypracowując sobie drogę w dół do jej ust, już spuchniętych od moich pocałunków. Teraz kiedy jej posmakowałem, nie chcę przestać. Jestem już uzależniony. Liżę jej usta, delikatnie zakopując jedną rękę w jej włosach i przechylając jej głowę, dając mi lepszy dostęp, pozwalając pogłębić pocałunek. Mogę poczuć ciepło jej cipki przyciśniętej do mojego brzucha przez koszulkę i to mnie zabija. Jestem gotowy zedrzeć jej ubrania i podrzeć majtki właśnie teraz, kiedy słyszę kogoś wołającego jej imię. Nie, nie po prostu kogoś. Andrew. - Francesca, jesteś tutaj? Zajmuje mi chwilę uświadomienie sobie, że popycha moją klatę, chcąc zejść w dół. Cholera, potrzebuję więcej czasu. Potrzebuję, aby go tu nie było. Frankie jest zbyt dobrą osobą, aby zranić umyślnie kogokolwiek. Ja? Mógłbym się z tym ogóle nie pieprzyć, jeśli naszedłby nas właśnie teraz. W rzeczywistości, gdyby to zrobił, spowodowałby, że to gówno byłoby dla mnie łatwiejsze. - Deacon, postaw mnie, proszę. Nie może nas tak znaleźć - mówi nieco nerwowo. Patrzę na nią i panika na jej twarzy przekonuje mnie do postawienia jej. Szarpie jej sukienkę w dół jej idealnego tyłka i nóg, ale nie zanim uchwyciłem wzrokiem tatuaż, umieszczony wysoko na jej lewym udzie. Koronkowa podwiązka, nierobiąca nic, aby pomóc z
moją szalejącą erekcją. Ten tatuaż na jej udzie jest moim ulubionym. Kobiecy i seksowny jak cholera, choć nienawidziłem obserwowania Cage'a, mojego tatuażysty, kładącego tusz z rękoma między jej nogami. W sekundzie jest wyprostowana, rzuca się do mojej sypialni, która jest przyłączona do biura. Jeden głęboki oddech jest wszystkim co udało mi się dostać, aby odzyskać moją kontrolę, ponieważ trzy sekundy później słyszę kliknięcie zamykanych drzwi do łazienki, Andrew stoi w drzwiach. - Widziałeś Francesce? Nie widziałem jej przez trochę, a Indiana jest gotowa na ciasto. - Ma... - Co to jest do cholery? - wścieka się, przerywając mi i wskazując na ścianę z kominkiem. - Kominek? - Drwię, wiedząc, że to nie może być tym co spowodowało, że jest naburmuszony jak mała dziewczynka. - Nie bądź głupi, Deacon. Dlaczego masz nagie zdjęcie mojej narzeczonej na swoim kominku? - wypluwa. Nagie zdjęcie? O czym do cholery on mó... ohhh, to nagie zdjęcie. Spoglądam przez ramię, gdy zaczyna kroczyć prosto do ramki, która ma zawierać nagie zdjęcie Frankie. Zanim jest w stanie tam dotrzeć, zabieram ją z kominka. Nie chcę, aby tego dotykał, jakkolwiek szalenie to brzmi. To niezwykle intymne zdjęcie. Intymny moment pomiędzy Franki i mną, i nie chcę dzielić tego z nim, tak naprawdę to
z nikim. Jedynym powodem dlaczego jest tutaj wystawione jest to, że nikt nie przychodzi tutaj z wyjątkiem mnie, Księżniczki i mojego asystenta, Cartera... a on wolałby raczej zobaczyć moje pół-nagie zdjęcie. Nie sądzę, że Frankie kiedykolwiek je widziała, a nawet jeśli, nigdy o tym nie wspomniała. Patrzę w dół na zdjęcie, pamiętając ten dzień. To było dnia, gdy zabrałem ją na jej pierwszy tatuaż. Byłem w domu na przepustce na święta i prawie opuściłem siłownię, aby wpaść w jakieś kłopoty, najchętniej w te z cyckami, ale bar też był wystarczający, kiedy Frankie zawołała mnie z jej studia tanecznego.
- Hej, Księżniczko, nie wiedziałem, że tu jesteś - łapię jej dłoń i gwałtownie unoszę, składając pocałunek na jej nadgarstku, kiedy mówiła. - Po prostu zatrzymałam się, aby złapać trochę papierkowej roboty, kiedy zobaczyłam ciebie wychodzącego z szatni. Chcę ci coś pokazać i usłyszeć twoją opinię. Masz minutkę? - Nigdy nie ma dla mnie czegoś ważniejszego od Frankie, zwłaszcza nie jest to przypadkowy kawałek tyłka na powitanie w domu. - Absolutnie, co się dzieje? Wyglądała trochę nerwowo, co było dla niej nietypowe, zawsze jest taka opanowana i pewna, nigdy nic się do niej nie dostaje. Weszła do jej małego biura na tyłach studia i włączyła coś na swoim komputerze.
- Co o tym myślisz? Oparłem się o jej ramię, aby spojrzeć na dzieło na ekranie. To delikatna koronkowa wstążka z kwiatami i pojedynczymi łodygami winorośli w co niektórych miejscach. - Co to jest? - To tatuaż, który chcę na moich plecach. Cóż, rozpocznie się na moim ramieniu i pójdzie przez plecy, kończąc na moim biodrze. Przebiegła dłonią od mojego ramienia ukośnie w dół przez moje plecy do przeciwległego biodra, aby mi pokazać. To zabrało całą moją siłę, aby nie drżeć na jej lekki dotyk. Zacisnąłem szczękę i spojrzałem ponownie na komputer. - Myślę, że jest idealny dla ciebie. Dała mi podekscytowanego buziaka w policzek i klasnęła w dłonie. -Yay! Cieszę się, że ci się spodobał! Zabierzesz mnie, kiedy jesteś w domu? Nie chcę iść sama i to jest całkowicie twoja sprawa powiedziała ze śmiechem. Kiwam na zgodę. - Ab-so-kurwa-lutnie! Pozwól mi zadzwonić do Cage'a i sprawdzić czy potrafi cię wcisnąć. - Dzisiaj? - pisnęła, brzmiąc na lekko spanikowaną. - Kiedykolwiek byłoby super, ale taaa, mam nadzieję, że dzisiaj.
Cage wcisnął nas tego dnia. Pamiętam, że myślałem, jak zabawne było, gdy powiedziałem jej, aby założyła jedno ze swoich bikini, zamiast stanika i majtek, aby nie musiała leżeć zupełnie naga, a było pięć stopni poniżej zera. Na zdjęciu leży płasko na brzuchu na stole, góra jej bikini jest całkowicie rozwiązana i tylko jedna strona dołu jest związana. Cage pracuje na jej biodrze, a ja siedzę przy jej głowie. Miała czoło oparte o moje kolano i obie dłonie zaciśnięte na moich jeansach z bólu. Jedna z moich dłoni obejmuje jej, a druga głaszcze jej włosy, z małym uśmiecham na mojej twarzy. Dałem telefon dziewczynie
ze
udokumentowany
sklepu,
aby
pierwszy
zrobiła
tatuaż.
zdjęcie,
Nie
abyśmy
miałem
mieli
pojęcia,
że
dziewczyna była w rzeczywistości fotografem w wolnym czasie i że mogła uchwycić takie szczere i surowe zdjęcie Frankie i mnie. Było moim absolutnie ulubionym zdjęciem jej, nas, z tak wielu powodów. - Trzymaj swoje łapy przy sobie, Drew. Zazdrość nie wygląda na tobie dobrze. Patrzy na mnie i warczy, kiedy do pokoju wraca Frankie, co prawdopodobnie jest dobrą rzeczą, ponieważ nie zauważył, że wracała z mojej sypialni. - Andrew, o co chodzi? Wyglądasz na złego. - Kładzie dłoń na jego ramieniu w próbie uspokojenia. - Czemu on ma twoje nagie zdjęcie w jego biurze, Francesca? pyta kąśliwym tonem.
Dłoń, którą nie trzymam ramki, zaciskam w pięść. Zaciskam zęby, próbuję się otrząsnąć. Niech ten skurwysyn lepiej to skończy. Walczę z chęcią uderzenia go. - Nagie zdjęcia? O czym ty mówisz? - Zaskoczona patrzy na mnie pytająco. - Nie jesteś naga, uspokój się - mówię łagodnie, zanim zwracam się do mąciciela. - Nie jest naga, Drew, a to było dawno temu, dawno przed tobą, to jest pewne. Frankie patrzy w dół na moje ręce, gdzie ciągle trzymam ramkę, osłaniając ją od jego wzroku. Zamyka dystans między nami i wyciąga dłoń. - Mogę zobaczyć, proszę? - pyta niskim, lekko chropawym głosem. Patrzę w jej oczy i oddaję jej zdjęcie, nigdy nie odwracając wzroku. Jej niebieskie oczy rozszerzają się nieco, kiedy patrzy w dół na zdjęcie w ramce i jej wyraz staje się miększy, gdy przebiega lekko drżącym palcem wzdłuż zdjęcia. - Jak? Kto je zrobił? Nie miałam pojęcia, że ktoś je zrobił. Wzruszam ramionami, odpowiadając: - To była Stephy. Dałem jej mój telefon, kiedy Cage zaczął i zapytałem czy zrobi zdjęcie na pamiątkę. - Recepcjonistka? Zrobiła je telefonem? - pyta lekko z podziwem. - Oh, na miłość... dobrze, nie tylko masz jej nagie zdjęcie, ale zrobiłeś je bez jej wiedzy? - kipi ze złości Andrew.
Właśnie, gdy mam mu powiedzieć, aby się zamknął, przemawia Frankie. - Andrew, nie jestem naga i to nie jest tak, że jest ciekawskim Tomem3. Cieszę się, że je wziął. Cieszę się, że pomyślał, aby ją zapytać. Patrzy na nią z oszołomieniem na jego twarzy, prawie jakby nie wierzył, że zakwestionowała go w jakikolwiek sposób. Ona patrzy ponownie na zdjęcie i podchodzi do kominka, aby umieścić je w jedynej wolnej tam przestrzeni, skąd było oczywiście zabrane. Pozwala musnąć wzrokiem resztę zdjęć, które pokrywają każdy cal kominka. Wiem co widzi. Widzi naszą historię, przez rodzinne wakacje, ukończenie szkoły, studniówkę, rozlokowanie, walki... jest tam wszystko, co jest trwałe, zakorzenione i sensowne jak atrament wyryty na naszej skórze. - Jeśli skończyłaś z tą małą wycieczką po zakamarkach pamięci, Indiana jest gotowa, aby podawać ciasto - mówi twardo Andrew. To powoduje jakby zerwanie zaklęcia i zwraca ją z powrotem do tu i teraz. - Więc nie pozwólmy jej dłużej czekać - mówi do niego z wymuszonym entuzjazmem. Dochodzą do drzwi zanim za nią wołam. - Frankie?
3
Osoba mająca przyjemność, zwłaszcza seksualną spowodowaną przez sekretne podglądanie innych.
Zatrzymuje się, ale nie obraca twarzą do mnie i niestety on zatrzymuje się także. - Idź śmiało, Andrew, będę tam za minutę - uspokaja go Frankie. - Jeśli jesteś pewna. - Jestem. Powiedz Indie, aby zapaliła świeczki. Zaraz będę na dole. Patrzy na nią przez uderzenie serca zanim decyduje się zostawić ją ze mną, z wielkim, złym wilkiem. Ciągle się nie odwróciła. Przebiegam palcami przez moje włosy, szarpię za nie, próbuję zebrać własne myśli. - Wiem, że zrzuciłem dużo na ciebie dzisiaj i naprawdę mi przykro, ale nie jest mi przykro, że wreszcie się przyznałem. Siedziałem w tym już tak długo, żyłem myśląc o miłości z tobą, ale wiem, że musi być to dla ciebie przytłaczające. Nigdy nie zamierzałem powiedzieć ci tego w taki sposób. Przez te wszystkie lata, myślałem o właściwym dniu na powiedzenie ci jak się czuję, a żaden z zaplanowanych scenariuszy rozegrania tego nie był jak ten. Obraca się i stoi tam, z głową w dół, nadal nie spotykając moich oczu. - Co masz na myśli mówiąc 'przez te wszystkie lata?' Jak długo byłeś zako... czułeś się jak teraz, Deacon? - Jej głos jest tak delikatny, że prawie nie mogę jej usłyszeć. Zauważyłem, że nie może chociażby powiedzieć słowa "zakochany". Śmieję sie bez humoru na jej pytanie i wzruszam ramionami.
-
Zawsze.
Przynajmniej
takie
mam
wrażenie.
Szczerze
powiedziawszy, nie mogę przypomnieć sobie czasu, kiedy nie byłem w tobie zakochany, Frankie. Tak jak powiedziałem, wiem, że to dużo do przyjęcia. Wciąż na mnie nie spojrzała i po prostu stoi z opuszczonymi rękoma, patrząc na drewnianą podłogę, przygryzając kącik jej dolnej wargi, tak jak robi to, gdy myśli. - Księżniczko, spójrz na mnie. Wreszcie, patrzy na mnie, ale nigdy nie przestaje torturować jej biednej wargi. Przemawiam, z nadzieją, że przestanie żuć jej cholerną wargę. - To dużo i nie proszę, abyś decydowała o czymkolwiek dzisiaj. Widzę jak trochę napięcia opuszcza ją na brzmienie moich słów. - Nie proszę cię o wybranie go lub mnie w tym momencie. Dopóki tego nie zrobisz - mówię niskim, chropowatym głosem. - Deacon, nie wiem co powiedzieć, nie wiem co myśleć. Jesteś moim najlepszym przyjacielem. Nie mogę cię stracić, a czuję jakbym to robiła - mówi do mnie ze łzami w oczach. Biorę krok w jej stronę. Chcę wyciągnąć rękę i jej dotknąć, ale wiem, że jeśli to zrobię, nie będę potrafił się zatrzymać i będę ją miał ponownie natychmiast przy ścianie. Jest tak jakby w chwili kiedy słowa opuściły moje usta cała kontrola mnie opuściła. Moja potrzeba dotknięcia jej, przyznanie się tylko wszystko zintensyfikowało. Kontrola jest moją dumą... to jedna z rzeczy, która robi ze mnie
dobrego wojownika... ale przegrywam tę bitwę właśnie teraz. Jeden krok więcej w jej kierunku i muszę zmusić siebie do zatrzymania, chowając ręce głęboko w kieszeniach. - To się nigdy nie wydarzy. Nigdy. Nieważne co. Nie można stracić kogoś, kto jest częścią tego kim jesteś. Jesteśmy częścią siebie, Księżniczko. To sie nigdy nie zmieni. Patrzy w dół na podłogę ponownie zatapiając się w moich słowach, zanim nasze spojrzenia zderzając się i blokują. Widzę przebłysk złości w niej i naprawdę nie jestem zaskoczony. To jest to kim jest. Ognista, namiętna, ostra... i mam wrażenie, że chce wyładować to wszystko na mnie. - Dlaczego? Dlaczego teraz? Przez cały ten czas czułeś się w ten sposób i nic nie powiedziałeś. Nic, Deacon! - Ręce ponownie na biodrach, jej głos podniesiony, ona wściekła. - Zdecydowałeś tak, dzisiaj ze wszystkich dni, że to dobry czas, aby odsłonić swoją pieprzoną duszę? - Patrzy na mnie z wyrzutem, idąc dalej - To jest niesprawiedliwe, Deacon. Tak bardzo niesprawiedliwe i egoistyczne. Nie możesz po prostu tego zrobić i oczekiwać ode mnie, że rzucę to wszystko i przybiegnę z powrotem. Gdzie do cholery byłeś przez te wszystkie... wiesz co? Nieważne. Lepiej wrócę na dół zanim on wróci szukając mnie ponownie - mówi zrezygnowana i ciągle wyraźnie wkurzona. Kręcę głową w frustracji. Mięśnie mojej szczęki pulsują w rytm mojego serca na myśl o niej wracającej do boku Drew.
- Pieprzyć go. Nie odchodź. Nie idź na dół. Nie idź do niego mówię stanowczo. - Zostań tutaj. Bądź na mnie zła, cokolwiek. Chcesz walczyć? Walczmy więc. - Serce pędzi, oczy nie opuszczają jej twarzy, gdy czekam aż się podda. Mogę zobaczyć złość w jej oczach, frustrację w sposobie jak zaciśnięte są jej usta, zawzięta linia. Moje dłonie są zaciśnięte tak mocno, że bolą. Bez kolejnego słowa zrywa kontakt wzrokowy, obraca się powoli i odchodzi, zostawiając mnie samego, gdy wraca do niego.
Rozdział CZWARTY Minęły dwa miesiące odkąd zadzwoniłem do Cartera i kazałem mu mnie zabrać w diabły z Chicago i z daleka od Frankie. Dwa miesiące bez słowa, bez słyszenia jej głosu. W porządku. Mogę wyrzucić ją z mojego cholernego systemu albo umrzeć próbując. Wygrywam walki, jestem na szczycie i działam przez te ostatnie dwa miesiące na czystej adrenalinie. Trenuję jak maszyna, ale nie dbam o siebie i wiem, że moi bracia się martwią. Mam kilka zbliżających się walk, jedna po drugiej, a imprezuję przez cały czas, i przez ostatni miesiąc pieprzyłem cokolwiek, co miało na sobie spódniczkę, tak długo, jak nie było blondynką. Po raz pierwszy w życiu jestem gorącym, pieprzonym bałaganem przez kobietę i nienawidzę tego. Jesteśmy w St. Louis, a dzisiejsza walką będzie ostatnią w ciągu najbliższych kilku dni. To najkrótsza przerwa jaką miałem od jakiegoś czasu, ale ostatnia para zawodników nie przeszła kwalifikacji, więc odpadły mi miesiące przerwy, jakie miałbym normalnie. Cztery walki w ciągu dwóch miesięcy nie są tym, do czego jestem przyzwyczajony, ale cieszę się z rozproszenia. Mav wrócił wczoraj do domu, by popracować nad tym całym promocyjnym gównem na następny ciąg
walk, więc zostaliśmy z Sonnym sami, za co cholernie dziękuje, ponieważ o jeden więcej jest teraz ponad moje siły. Jestem obolały jak diabli. Moja twarz jest posiniaczona i spuchnięta. Przyjąłem więcej niż kilka dobrych uderzeń tej nocy, wystarczająco dobrych na tyle, by ból fizyczny wyprzedził emocjonalny, który był moim nieodzownym towarzyszem. Powitałem go. Wszystko jest lepsze, niż to pranie mózgu, które rozkłada mnie na wskroś. Wyciągam z tylnej kieszeni kartę magnetyczną, kiedy Sonny otwiera drzwi, wypuszczając mnie do naszego apartamentu. Oczy ma zwężona, kiedy widzi, że w jednej dłoni trzymam butelkę wódki, a w drugiej rudowłosą Amazonkę. Jest wszystkim, czym Frankie nie jest – wysoka, ze sztucznymi cyckami, nieprzyjemnie ubrana, za bardzo wyperfumowana i bez klasy. Wszystkie te różnice czynią ją doskonałą. Przez ledwie skrywany wyraz obrzydzenia na twarzy Sonny’ego, nie sądzę, że się ze mną zgadza. – Masz zamiar mnie wpuścić, bracie? – pytam go ze śmiechem. On zaledwie odsuwa się o krok na bok. – Nie sądzisz, że powinieneś trochę odpocząć i przyłożyć lód na to? – pyta Sonny, wskazując na moje oko, które jest teraz całkowicie zamknięte przez opuchliznę.
– Taki jest plan. Usiądę na fotelu tuż obok, przyłożę sobie lód, wypije drinka, kiedy pozwolę jej mi obciągnąć, a potem pójdę do łóżka. Ona chichocze na to i opada w dół na małą dwuosobową kanapę, mierząc mnie wzrokiem wypieprzającym ze mnie gówno, gdy rozmawiam z Sonnym. – Jezus, kurwa, Deacon, naprawdę? Dlaczego, człowieku, nie możesz wziąć się w garść i do niej zadzwonić, zanim nie będzie za późno? Ciągniesz to gówno, a ona wyjdzie za mąż, gdy ty będziesz zakopany po jaja w dziwce, która nie mogłaby już mniej dla ciebie znaczyć – warczy na mnie Sonny. Patrzę na niego moim zdrowym okiem i chwytam w pięść jego kołnierzyk, mocno przyciągając go do siebie. – Dzwonie do niej każdego. Pierdolonego. Dnia, Jameson. Dzwonię do niej, a ona mnie za każdym razem ignoruje. Przestałem zostawiać wiadomości po pierwszym miesiącu, a teraz po prostu się rozłączam, kiedy słyszę jak poczta głosowa się włącza. Więc jeśli masz mi zamiar wygłosić więcej tych swoich bzdur, to zatrzymaj je dla siebie, bo w tym momencie ich kurwa nie potrzebuję. – Deac, przepraszam. Nigdy nie wspomniała, że dzwonisz, po prostu pyta jak się masz. Po prostu założyłem… Po prostu założyłem… – Urywa, prostując swoją koszulę.
Odchrząkuję. – Rozmawiałeś z nią? Pyta o mnie? – pytam tak niskim i zachrypłym głosem, brzmiąc na całkowicie pokonanego, że nie mogę go nawet sam rozpoznać. – Tak, jeden z nas rozmawia z nią niemal codziennie, tak jak zawsze – uspokaja mnie Sonny. Ulżyło mi, że moi bracia są z nią w kontakcie, a jednocześnie jestem wściekły jak diabli, że z nimi rozmawia, pyta o mnie, ale nie odbiera telefonu, kiedy dzwonię. – To wspaniale. Cholernie wspaniale. Cieszę się, że wciąż z wami rozmawia. Teraz, jeśli nie masz nic przeciwko, mam towarzystwo, ale jesteś mile widziany, by zostać i pooglądać… Jestem pewien, że ona nie będzie miała nic przeciwko. Idę spokojnym krokiem do zamrażarki, by wyjąć dwie paczki z lodem, a następnie osuwam się na fotel, który
wcześniej
wskazałem. Przykładam jedną z paczek do ramienia, odchylam głowę do tyłu i kolejną umieszczam na oku. Odkręcam nakrętkę od wódki i wlewam sobie ją prosto do gardła, witając palenie. Zajmuje mi chwilę, aby zarejestrować ciszę, a kiedy ściągam z twarzy worek z lodem, widzę Sonny’ego i Reggie’a, szefa naszego zespołu bezpieczeństwa, stojących w drzwiach.
– Zostajecie na przedstawieniu? Jeśli nie, to zadzwonię do was, kiedy będziecie mogli wrócić, więc nie odchodźcie daleko – wołam za nimi, kiedy opadam z powrotem na fotel, trzymając lód. Reggie salutuje mi przez ramię. – Do zobaczenia później, ty głupi skurwielu. Sonny po raz ostatni obdarza mnie spojrzeniem tymi swoimi cholernie zawiedzionymi oczami i zatrzaskuje drzwi na tyle mocno, by butelki w mini barze zagrzechotały. – Wow, jest kutasem, co? – pyta młoda kobieta piskliwym głosem, który natychmiast działa mi na nerwy. Schodzi na podłogę pomiędzy moje nogi i pracuje nad rozporkiem w moich spodniach. – Nie, ja jestem kutasem. On jest moim starszym bratem. Bez zbędnego gadania, okej? – uwalniam mojego penisa i mocno przesuwam po nim dłonią. – Wiesz po co cię tutaj przyprowadziłem, prawda? Kiwając na tak, oblizuje wargi, obserwując moją rękę, kiedy przyciągam jej głowę do mojego fiuta. – Więc dlaczego, do cholery, mój kutas nie jest jeszcze w twoich ustach? Jej oczy się rozszerzają na mój szorstki ton. Patrzę na nią w dół jeszcze raz, kiedy obniża swoje usta i przejeżdża językiem w dół
mojego penisa. Zadowolony, że w końcu zrozumiała przekaz, odchylam głowę do tyłu i ponownie na oku umieszczam lód. Laska jest trochę powolna. Może zająć jej moment, by się zorientowała, że to będzie wszystko, co ode mnie dostanie, i że kiedy skończę, może wypierdalać. Zaciskając zęby, wypycham biodra do przodu, kiedy ona próbuje wziąć moją całą długość, dławiąc się przy tym. Wycofuje się, jej język i wargi przesuwają się od podstawy do korony. Po takich dziesięciu minutach, mam ochotę po prostu przełożyć ją przez tą pieprzoną kanapę i wypieprzyć. Chwytając ją za garść włosów, popycham jej głowę mocniej, zmuszając żeby wzięła mnie głębiej. Nie jestem tak blisko
dojścia
jak
chciałbym
być,
kiedy
słyszę
„Fancy”
rozbrzmiewające w kieszeni z telefonu. Zajmuje mi chwilę, aby sobie uświadomić, że to dzwonek, który przypisałem do Frankie. Nie słyszałem go od dwóch miesięcy. Sięgam do spodni po telefon, odpychając ją od mojego fiuta. Dwa miesiące, dwa pieprzone miesiące, i dzwoni akurat teraz? Patrząc na mnie ze zmrużonymi oczami, laska na kolanach jęczy: – Poważnie zamierzasz odebrać to połączenie? – Poważnie. Możesz iść – mówię, machając na nią ręką.
– O mój Boże, naprawdę jesteś kutasem! – skrzeczy, kiedy chwiejnym krokiem dociera do drzwi, zatrzaskując je za sobą tak mocno, jak Sonny. Przesuwam kciukiem po zdjęciu Księżniczki na moim telefonie, kiedy refren piosenki się kończy. – Frankie, nie słyszałem tego dzwonka tak długo, że na początku go nie rozpoznałem – paplę z gorzkim śmiechem. Ona nie mówi nic. – Frankie? Wciąż nic, ale mogę usłyszeć oddech na linii. Moje serce zamiera. Coś jest nie tak. Zapominając o każdej uncji bólu, wstaję i z powrotem zakładam spodnie. – Księżniczko? Nic. – Francesca? – krzyczę na linii. – Kochanie, mów do mnie! – Każda część mojego ciała jest w ruchu, zanim mogę się zorientować dokąd zmierzam. Muszę się do niej dostać. Wszystko, co mogę usłyszeć na linii, to świszczący oddech przy każdym wdechu i wydechu. Całkowicie spanikowany, pędzę do drzwi w poszukiwaniu mojego brata i Reggie’a.
– Frankie, odpowiedz mi! – wołam, wychodząc na korytarz. Widzę z przodu Reggie’a i Sonny’iego, którzy zatrzymują się na dźwięk mojego głosu. – Deacon? – pyta Sonny, niepokój gości w jego głosie, gdy do mnie pochodzi. Czuję jak moje serce pulsuje w każdej żyle znajdującej się w moim ciele. Nigdy w życiu nie byłem tak przerażony. Nigdy. Patrzę na mojego brata, czekając, starając się coś usłyszeć, co mogłoby mi powiedzieć, co do cholery się dzieje. Nie muszę długo czekać, aż słyszę bulgoczące: – Pomocy – zaczerpnięcie powietrza – Deac – kolejny płytki oddech – Boli – cichy szept, a potem – Andrew. Ostatnie słowo było ledwie słyszalne. Ruszam napięty ze strachu i Sonny musi to widzieć, bo zrywa się do działania. Pędzi do naszego pokoju i chwyta nasze torby, które na szczęście są już spakowane, by złapać nasz wcześniejszy lot. Zaczynam wydawać polecenia do Reggiego. – Zadzwoń po gliny. Powiedz im, że jest ranna, niech wyślą karetkę do domu Frankie. Nie wiem, co się do cholery, stało albo czy nawet jest w domu. Mam cholerną nadzieję, że to miejsce jej pobytu.
– Następnie zadzwoń do mojego taty i każ mu znaleźć Guy’a. Jest wciąż poza miastem; to zajmie mu trochę czasu. Wyrywam się do biegu w stronę parkingu, strach pobudza mnie do działania. Dzięki Bogu, że jesteśmy jedynie dwa kilometry od lotniska. Telefon mam przyciśnięty do ucha, zimny po spływa mi po plecach z każdą mijającą sekundą, w której się nie odzywa. Sonny i Reggie są tuż za mną, poruszając się w tym samym tempie, gdzieś po drodze zabierając Trenta, naszego kolejnego faceta od bezpieczeństwa. Jestem na autopilocie, gdy opuszczamy hotel. Przerażony, nawet na chwilę nie przestaję mówić do Frankie. Przełykam rosnącą żółć w gardle i staram się wydawać spokojnym. – Już jadę, kochanie. Policja jest już w drodze. – Przepycham się przez zgromadzonych ludzi w holu i poruszam tak szybko, jak to możliwe. – Wszystko będzie dobrze. Przysięgam, wszystko będzie z tobą dobrze – mówię jej to tak pewnie, jak tylko mogę. Jezu, mam cholerną nadzieję, że to nie jest kłamstwo. Proszę, nie pozwól aby to było kłamstwo. – Gdzie jest Mav, Sonny? Daj mi go do telefonu; potrzebuję go tam! Jeśli ona jest w domu, to dotrze tam szybciej, niż policja. Podążam w kierunku wyjścia, moje myśli wirują, zastanawiając się jak długo zajmie nam dostanie się do niej i modląc się, żebyśmy
zrobili to na czas. Strach powoduje nacisk w mojej klatce piersiowej, dusząc mnie. – Dzwonie do niego teraz. Wszystko z nią dobrze? – pyta Sonny, kiedy biegnie, aby za mną nadążyć. Kręcę głową na nie, walcząc ze łzami i paniką, która grozi przejęciem nade mną władzy. – Z nią w porządku, jest wojowniczką. Prawda? – pytam, próbując uspokoić nas wszystkich. – Zostań z nami, kochanie. Jesteśmy w drodze, wszyscy już jedziemy. Nigdy nie pozwolimy by cokolwiek ci się stało, Księżniczko. – Słowa wychodzą z moich ust w ledwie powstrzymywanym szlochu. Staram się grać dla niej opanowanego, ale w rzeczywistości jestem załamany. Nigdy w życiu nie czułem się tak cholernie bezużyteczny, tak absolutnie bezradny. Słyszę jak Trent rozmawia przez telefon z pilotem, mówiąc mu, że wylatujemy o dwudziestej, i albo to załatwi, albo jest zwolniony. Sonny szturcha mnie w ramię. – Mam go – jest w samochodzie i w drodze do niej. Był poza domem, więc będzie na miejscu w pięć minut. – Słyszysz to? Mav jest już w drodze. Zadba o ciebie, póki karetka nie przyjedzie – mówię jej, kiedy zalewa mnie ulga.
Przynajmniej jeśli dostanie się tam mój brat, to będę wiedział co się kurwa dzieje. Ponieważ jedyne dźwięki dochodzące z drugiego końca linii są płytkimi sapnięciami, które nawet nie mogą być nazwane oddechami. Każdy z nich przeraża mnie bardziej niż poprzedni, ale wciąż modlę się o następny. Do czasu, kiedy docieramy do SUVa i kierujemy się na lotnisko, jestem gotowy wyjść ze swojej pieprzonej skóry! Po prostu muszę się tam dostać. Niepokój spowodowany niewiedzą, wściekłość na myśl, że mogła zostać zraniona przez kogoś i ja niebędący tam, by ją chronić, to wszystko sieje spustoszenie w moim umyśle. Nie jestem w stanie tego znieść. Mav cały czas jest na linii z Sonnym po tym, jak wymusiłem na nim przysięgę, że się nie rozłączy. Będzie musiał być moimi uszami i oczami, moim połączeniem z nią, póki się tam nie dostanę, i nie ma sposobu, żebym pozwolił mu się rozłączyć. – Mav właśnie zaparkował, Deac. Powiedział, że wszystkie światła są zgaszone, a drzwi zablokowane. Jesteś pewien, że ona tam jest? – Nie. Powiedz mu, żeby wywarzył pieprzone drzwi, jeśli musi. Nie obchodzi mnie to. Musi się dowiedzieć, czy ona tam jest. – Mówię Sonny’emu, zanim kieruję całą swoją uwagę z powrotem do mojej dziewczyny. Moje dłonie są spocone, kiedy chwytam za klamkę, jestem gotowy żeby wysiąść, tak szybko, jak samochód się zatrzyma.
– Słyszałeś go, Mav? – Sonny czeka, a potem kiwa do mnie. – Jest w środku. Mogę rzeczywiście usłyszeć teraz Mava przez połączenie z Frankie, kiedy woła jej imię po całym domu. – Słyszysz Mava, kochanie? Jest tam teraz, nie masz się o co martwić, Frankie. Moje serce opada, gdy słyszę wrzask Mava. – O Boże, Księżniczko! O Boże! Proszę, proszę, proszę. O Boże! Moje oczy lecą do Sonny’ego, w tym samym czasie, kiedy jego spotykają moje. Obawa, którą czułem wcześniej jest niczym w porównaniu do tego, co we mnie teraz krąży. Paraliżuje mnie. Wstrzymując oddech, słyszę Sonny’ego: – Mav, przerażasz nas. Co się dzieje? Co jest z nią nie tak? Słucham krzyczącego Sonny’ego obok mnie i płaczu Mava – pieprzonego płaczu – na linii. To jest surrealistyczne, jakbym patrzył na tą odgrywającą się scenę z góry, jakbym był w obu tych miejscach naraz. Mogę również usłyszeć Reggiego rozmawiającego przez telefon z dyspozytorem, dającego im do zrozumienia, że mój brat jest z nią w domu, podając im opis Mava, żeby nie zaczęli do niego strzelać, zanim zaczną zadawać pytania. Słyszę rozpacz w głosie Mava, kiedy mówi:
– Sonny, nie wiem co robić, tu jest tak dużo krwi, tak dużo pieprzonej krwi. Nie wiem, gdzie ją dotknąć, cała jest pokryta szkłem, nie chcę jej jeszcze bardziej zranić. Jej oczy są zamknięte, nie otworzyła ich odkąd tutaj jestem, ale widzę jak walczy o oddech. Kurwa, Sonny, gdzie oni są? – urywa, będąc już teraz w pełni spanikowany. Słucham go i nadal mówię do Frankie. – Przerażasz Mava. Śmiało, otwórz swoje oczy, kochanie. Powiedz mu, żeby się zamknął – paplę bez żadnego sensu, ale nie mogę się powstrzymać. – Niech będzie z tobą w porządku. Potrzebuję cię, Księżniczko. – Moje głowa opada, gdy wkładam dłoń w swoje splątane włosy. – Kocham cię, Frankie – mój głos się załamuje, pokazując ból, który starałem się ukryć. Samochód zatrzymuje się na lotnisku w tym samym czasie, w którym słyszę przyjazd policji i rozmowę Mava z lekarzami. Jeden z nich zwraca się do Frankie, wymawiając jej imię. To wtedy mówi: – Jej telefon leży obok niej; daj znać detektywom. Potem pyta Mava: – Czy jest pan osobą, z którą jest na linii? Mav musiał się do nich zbliżyć, ponieważ słyszę go wyraźniej.
– Nie, jest nią mój brat. Zadzwoniła do niego po pomoc. To on wezwał was i mnie. Połączenie nie zostało przerwane. – Potrzebuję, aby się pan odsunął, bym mógł ją ustabilizować do transportu. Moje oczy się zamykają na myśl o utracie tego małego połączenia z nią. – Księżniczko, musisz już iść. Zadbają o ciebie, a ja wkrótce przyjadę do szpitala. Kocham cię, kochanie. Wszyscy cię kochamy, bardzo. Nawet nie wiem, czy ona mnie słyszy, ponieważ pracuje nad nią medyk, mówiąc do niej. Słyszę ich w tle, jej telefon został całkowicie zapomniany w pośpiechu. Sonny podaje mi swój telefon, kiedy wchodzi po schodach do samolotu, wiedząc, że muszę być w stanie rozmawiać z Mavem. Jak tylko Mav dostaje się na linię, tracę to. Łzy są tak szybkie i gorące, że nie mam nad nimi kontroli. – Deacon, nie rób tego, brachu, musisz być silny, bo ona nas teraz potrzebuje. Obiecuję. Obiecuję. Nie opuszczę jej boku. – Tylko kiwam głową, mimo że nie może mnie zobaczyć, biorę głęboki oddech, aby wziąć się w garść i podążam za chłopakami do samolotu. – Co się tam, do cholery, stało? – pytam.
– Nie jestem pewien. Dom jest zniszczony – opowiada drżącym głosem. – Stół w jadalni jest przewrócony, a rozbite szkło jest wszędzie. Znalazłem ją w łazience. Weszła pod prysznic. Gliny robią teraz zdjęci i pobierają odciski. – Telefon przez chwilę milknie. – Zabierają ją na oddział z nagłymi wypadkami. Muszę iść. Siadamy na kanapie, która zajmuje całą długość po jednej ze stron samolotu, telefon w moim ręku jest ustawiony na tryb głośnomówiący. Sonny i ja opieramy się o siebie, i jestem całkiem pewien, że jeśli któryś z nas się poruszy, to drugi się przewróci. Patrzę tępo przed siebie, kiedy słucham przez telefon nieartykułowanych odgłosów wychodzących od Mava, kiedy obserwuje jak się nią zajmują. Z każdą minutą, która upływa i każdym dźwiękiem, jaki wydaje, moje serce rozpada się trochę bardziej. Jak miałbym przetrwać, jeśli jej by się nie udało? Odpowiedź jest prosta: nie ma pieprzonej mowy. Moja Księżniczka? Nie. Ma. Pieprzonej. Mowy. Patrzę na Reggiego i zauważam łzy spływające mu po twarzy, z którymi nie może się uporać. Nasza Księżniczka. Walczy dla nas, nie tylko dla siebie, ale dla nas, nawet jeśli ona o tym nie wie. Skupiam się z powrotem na dźwiękach, które dochodzą z mojego telefonu, a mój świat się zatrzymuje, kiedy słyszę gorączkowe: – Ma zapaść!
Rozdział PIĄTY To były najdłuższe dwie godziny w moim życiu. Ograniczony do samolotu, gdzie wszystko co miałem, to moje własne myśli i lęki napędzające
przejmujące
spustoszenie,
a
następnie
jazda
samochodem, która wydawała się trwać cholerną wieczność. To było dla mnie po prostu zbyt wiele czasu, aby wyobrazić sobie każdy pieprzony scenariusz i pogrążyć siebie w jeszcze głębszej panice. Jednak wreszcie tu jesteśmy. Sonny kłóci się z personelem szpitala, który próbuje nas zatrzymać w naszym pośpiechu, aby dostać się do pokoju, do którego pokierowała nas pani w recepcji. On potrafi sobie z nimi radzić... nikt mnie nie powstrzyma, ani nie spowolni. Potrzebuję znaleźć Frankie. Zobaczyć na własne oczy, że wszystko z nią w porządku. Przebiegam przez salę, podchodząc do drażniącej szklanej ściany szpitalnej, która oddziela jej pokój. Mogę poczuć jak uginają się moje kolana, gdy patrzę na nią leżącą w tym łóżku. Wszystko jasne, dobre i piękne w moim życiu leży podłączone do maszyn, tak spokojnie i cicho.
Mój oddech się rwie, gdy stawiam chwiejne kroki, torując sobie drogę do jej pokoju, wstrzymywany przez Reggiego, który pcha mnie do tyłu oraz pielęgniarkę zakazującą mi wejścia. Przestaję z nimi walczyć i opadam na podłogę, oglądając w oszołomieniu jak się nią opiekują. Moje serce jest zbolałe, gdy patrzę na jej malutką, nieruchomą postać. Nawet nie chcę myśleć o pieprzonym słowie "martwa", ponieważ nie ma opcji, abym ją stracił. Nie ma pieprzonej opcji. Nie ma mnie bez niej. Będę walczył dla niej, aby wróciła do mnie. Będę walczył wystarczająco mocno za nas dwoje, jeśli muszę i będę kochał ją nawet mocniej. Kiedy otworzy te swoje przepiękne oczy, będę ją kochał jeszcze kurwa mocniej. Nie wiem jak długo pozostaję na podłodze, oglądając lekarzy i pielęgniarki przemieszczających się szybko dookoła niej, kiedy ona po prostu tam leży. Ciągle oszołomiony, jestem trochę zaskoczony, gdy patrzę w dół i widzę, że mam ramię owinięte dookoła Indie, która wczołgała się na moje kolana jak zagubiona, mała dziewczyna. Co, jestem pewny, jest dokładnie tym jak się czuje w tej chwili. Czuję ciężar dłoni na moim karku i kolejną na moim ramieniu. Patrzę przez ramię, aby zobaczyć czy to Mav. Chcę zadać mu kilka pytań. Łapię oddech na jego widok. Jego twarz i ręce są umazane krwią, a jego koszula jest całkowicie zniszczona. - Czy to jej? - Wyduszam z drżeniem w moim głosie, którego nigdy wcześniej nie słyszałem. Mav spogląda na siebie w dół ze zmieszaniem w oczach. Kiedy widzi swoje ręce i koszulę, wzdryga się
jakby nie miał pojęcia, że był pokryty krwią i nie znał jej pochodzenia. Patrzy na mnie ponownie kompletnie oszołomiony, potrząsając swoją głową. - Nie wiem, nawet o tym nie myślę. Reggie wraca w tym momencie i bierze Mava pod ramię. - Chodź, przywiozłem walizkę Sonny'ego. Jestem pewny, że coś tam ma. Chodźmy cię oczyścić, mój człowieku. Reggie patrzy na nas z kompletnym smutkiem. - Czemu wasza trójka nie poczeka w poczekalni? Już dwa razy powiedzieli ci, że przyjdą po ciebie, gdy nadejdzie czas. Po prostu kiwam i ponownie opieram policzek na czubku głowy Indie. - Co myślisz, Jones, powinniśmy zostać tutaj, gdzie może możemy ją widzieć czy powinniśmy iść do poczekalni? Zazwyczaj
nazywałem
Indie
"Jones"
tylko
wtedy,
gdy
próbowałem ją rozdrażnić. Nie wiem co sprawiło, że zrobiłem to teraz. Może potrzebowałem poczuć się bliżej niej, jakby to mogło sprawić, że poczuję się bliżej Frankie. Pociąga nosem i wyciera go w zwiniętą chusteczkę w jej ręce: - Przyjdą po nas, prawda, Deac? Reggie powiedział, że przyjdą. - Taa, przyjdą po nas. Poddając się schodzi z moich kolan. Sonny, który był cicho przez cały czas, chwyta moje ramię i pomaga mi wstać na moje drżące nogi. Nasza trójka kieruje się do poczekalni, która jest właściwie
wystarczająco blisko, abyśmy mogli ciągle widzieć jej pokój, co sprawia, że czuję się lepiej z tym, że opuściłem podłogę. Mav i Reggie wracają, gdy siadamy. Na szczęście jesteśmy tutaj jedynymi osobami. - Czy ktokolwiek skontaktował się z Guyem lub tatą? - pytam, nie kierując pytania do konkretnej osoby. - Nie mogłem skontaktować się z Guyem, ale rozmawiałem z tatą i miał zamiar go znaleźć i przyjechać tutaj razem z nim. Był na spotkaniu w nowej siłowni w Milwaukee - mówi Mav. Kiwam głową i gapię się na moje splecione ręce między kolanami. - Co się, kurwa, stało? Mam na myśli, co się kurwa wydarzyło? Czy zrobił jej to Drew i dlaczego? - pytam, ponownie nie kierując pytania do nikogo konkretnego. Indie, z ramionami owiniętymi wokół siebie, kołysze się lekko i patrzy w nicość, wygląda na kompletnie i całkowicie pokonaną, wreszcie mówi niskim, monotonnym głosem: - Zostawiła go. Zadzwoniła do mnie wcześniej i pytała czy może zostać ze mną, dopóki nie rozważy wszystkiego. - Łzy zatykają jej gardło, zatrzymując słowa. - Powiedziała, że była już spakowana i że będzie u mnie w ciągu godziny. Byłam w swoim biurze pisząc i nie zauważyłam jak dużo czasu minęło, gdy Mav wezwał mnie tutaj. Próbuję owinąć umysł wokół słów "Zostawiła go", kiedy lekarz wchodzi do poczekalni. Jest młody, prawdopodobnie tylko trochę starszy niż ja.
- Jesteście rodziną panienki De Rosa? - pyta, patrząc na mnie i moją stłuczoną prezencję z rezerwą. Wyraźnie myśli z pogardą o moich obrażeniach po ewidentnie zaciśniętych ustach i sposobie w jaki jego klatka rozciąga się nieco bardziej, jakby próbował powiedzieć, abym wybrał kogoś moich rozmiarów, zamiast bić kobiety w pobliżu. Wstajemy wszyscy na raz i wyciągam do niego rękę, aby mógł nią potrząsnąć. - Jestem Deacon Love. Jesteśmy jej rodziną, a jej ojciec również jest już w drodze. - Widzę rozpoznanie na jego twarzy, kiedy łączy kim jestem i zdaje sobie sprawę, że nie jestem damskim bokserem, jak założył na początku. - Dobrze, więc to wiele wyjaśnia - doktor Ashley mówi jakby do siebie, tracą swoją agresywną postawę. - Przepraszam? - Cóż, twoja twarz to jedno, ale wyjaśnia to także niektóre z jej ran obronnych. Rozumiem, że szkoliła się z tobą w pewnym momencie jej życia? Rany obronne? Moja dziewczynka walczyła z tym skurwielem? - Tak. Dodatkowo jej ojciec jest właścicielem siłowni. Tylko kiwa głową i patrzy na wszystkich z powagą. - Panienka De Rosa ma rozległe rany na większej powierzchni swojego ciała, ale najbardziej zaniepokojony jestem obrzękiem i uszkodzeniami mózgu. CT wskazuje, że uraz spowodował krwotok
i obrzęk tkanki mózgowej. Musiałem wkłuć sondę w jej czaszkę, aby monitorować ciśnienie czaszkowe. Wprowadziłem ją w stan śpiączki farmakologicznej w celu pozwolenia na odpoczynek jej ciału oraz uniknięcia dodatkowego obrzęku. - Zatrzymuje się, bierze oddech i kontynuuje - Dopóki się nie wybudzi, nie będziemy mieć pewności z
czym
mamy
do
czynienia.
Mózg
jest
bardzo
zawiłym,
skomplikowanym organem. Obrzęk może mieć wpływ na wiele rzeczy, ale teraz będziemy skupiać się na nim. Na razie nie wiem nic poza tym. Dodatkowo poza urazem mózgu, ma złamane dwa żebra i myślałem, że może mieć złamane jedno z ramion, jeśli nie oba, ze względu na rozległe siniaki i stłuczenia, ale po przeglądzie zdjęcia rentgenowskiego stwierdziliśmy, że nie uległy złamaniu. - Wskazuje na jego własne przedramiona podczas mówienia, pomagając mi nadążyć za nim. - Zakrywała się - uświadamiam sobie, jednocześnie dumny i zdruzgotany tym. Jestem wstrząśnięty przez rzeczy, które nam mówi, s to sprawia, że ciężko jest mi się skupić na jego słowach i ich znaczeniu. Po prostu chcę, aby powiedział mi jedną rzecz... że z nią w porządku. Kiwa głową na zgodę: - Tak to wygląda, to dlatego założyłem, że trenowała z tobą. Ma nacięcia pokrywające większość jej ciała, z przodu i tyłu, ale wszystkie są powierzchowne. Jednak był wielki odłamek szkła osadzony w jej szyi, który spowodował pewne obawy, ale na szczęście minął tętnicę
szyjną i byliśmy w stanie usunąć go bezpiecznie i zszyć ranę. Będzie miała bliznę, ale to najmniejsze z naszych zmartwień - mówi ponuro. - Będziemy ją monitorować przez najbliższe dwadzieścia cztery godziny, więc idźcie stąd. Teraz jest czas na przeczekanie. Wiem, że to nie jest tym co chcecie usłyszeć, ale to jest wszystko co mamy w tej chwili. - C... - przeczyszczam gardło i próbuję ponownie. - Co się stanie w ciągu dwudziestu czterech godzin? - Udaje mi się powiedzieć. - Z powodu rozległych urazów jakich doznał jej mózgu, chcę poczekać dwadzieścia cztery godziny i ponownie ocenić, czy obrzęk się zmniejszył. Jeśli tak, będziemy powoli odstawiać leki i odłączymy respirator, aby zobaczyć czy jest w stanie oddychać sama. Umieszcza ręce w kieszeniach fartucha, dając nam chwilę na wchłonięcie tego, co powiedział. - A jeśli obrzęk nie zejdzie lub jeśli nie będzie w stanie oddychać bez respiratora? - Mogę usłyszeć rozpacz w swoim głosie i to mnie przeraża. Cała ta sytuacja. - Najpierw poczekajmy dwadzieścia cztery godziny - mówi spokojnie. - Doktorze Ashley, co jeśli nie będzie mogła? - Naciskam. Potrzebuję, aby dał mi więcej. - Dobrze, wtedy będziemy musieli omówić, co jest jej życzeniem i czy wyznaczyła kogoś do podejmowania decyzji za nią, jeśli ona nie
będzie w stanie. Ale nie chcę wybiegać w przyszłość - mówi nam, jego słowa splecione są ze współczuciem. - Więc nie myślisz, że to jest sposób, w jaki mamy na to patrzeć? - Nie powiedziałem tego, panie Love. Powiedziałem, że potrzebujemy dać ciału panienki De Rosa szansę na odpoczynek. Jego pager zadzwonił, przerywając mu. Gdy na niego patrzy, mówi Jestem
neurochirurgiem
na
wezwanie,
będę tutaj,
aby ją
monitorować. Moją radą dla ciebie jest, abyś skorzystał z szansy do spędzenia z nią trochę czasu, każde z was. - Czy ty... czy ty mówisz, że powinniśmy się pożegnać? - Pytam łamiącym się szeptem, pocierając miejsce, gdzie uderza moje łamiące się serce. Indie wyrywa sie szloch, zaskakując mnie i oglądam się patrząc na nią. Mav ma ją owiniętą ramionami, gdy szlocha, jej całe ciało trzęsie się z emocji. Odmawiam uwierzenia, że mówi mi, że powinienem pożegnać się z moją dziewczynką. Nie ma mowy do cholery, że to jest to, co się stanie. Nie może. - Kiedy ktoś doznaje takiego urazu mózgu ma 50/50 szans na odpowiednie reagowanie na leczenie bez powikłań zmieniających życie. Powiedziałbym, że powinniście traktować to jak ostatnią szansę, chyba że możecie żyć z tym żalem - mówi do nas wszystkich. Byłem potrzebny w ER, ale będę tutaj z powrotem w ciągu kilku godzić, aby ją sprawdzić. - Kiwa na nas, odchodząc.
Myli się. Musi tak być. Mówi o Księżniczce. Ona jest wojowniczką... powiedział tak. Nie ma pieprzonej mowy, że zostanie ode mnie zabrana. Kurewsko nie zgadzam się na zaakceptowanie tej sytuacji. Patrzę w górę, kiedy czuję na ramieniu rękę. Pielęgniarka, która była w pokoju z Frankie, kiedy się pojawiłem, stoi przede mną, patrząc na mnie z najsmutniejszym wyrazem oczu jaki kiedykolwiek widziałem. - Panie Love? Po prostu patrzę nieruchomo. - Mam rzeczy panienki De Rosa przy biurku. Jest tam kilka przedmiotów wartościowych. Myślę, że najlepiej jeśli je zabierzesz. Kiwam głową... wydaje się, że to jest wszystko co jestem w stanie w tej chwili zrobić. Obserwuję jak podąża do biurka na środku szpitalnego
korytarza.
Sięga
pod
biurko
i
wstukuje
kod
zabezpieczający i wyciąga jasną, plastikową torbę. - Policja ma trochę jej rzeczy jako dowody. Będziesz musiał porozmawiam z nimi o tym, kiedy będą zwrócone - mówi, kiedy podaje mi torbę. Patrzę w dół na torbę i zasysam oddech na widok rdzawych plam i smug, które muszą być krwią Frankie. Odrętwiały z bólu, patrzę przez nią pytając: - Mogę ją teraz zobaczyć? - Jeszcze nie teraz. Tak szybko jak jej pielęgniarka tam skończy, dam ci znać i zostaniesz wpuszczony. Technicznie rzecz biorąc godziny
odwiedzin się skończyły, ale nagnę trochę zasady, więc będziesz mógł zobaczyć panienkę De Rosa - mówi, klepiąc moje ramię. Moja głowa podskakuje. - Nie zostawię jej - mówię z zimną nutą w głosie. Musi rozumieć, że to jest walka, której ona nie wygra, ponieważ tylko patrzy na mnie przez moment i wzdycha. - Panie Love, będę pozwalała zostawać panu po godzinach odwiedzin, ale nikomu innemu, a jeśli to będzie problemem, ty także będziesz zobowiązany do przestrzegania zasad szpitala. - Jej ton nie zachęca do spierania się. - Tak, psze pani, dziękuję. - Wracam do poczekalni i siadam na krześle pomiędzy Sonnym i Reggie. Mav siedzi z Indie naprzeciwko nas, jego ramię owinięte jest wokół jej ramion, gdy patrzy w nicość, kołysząc się lekko. - Hej, Jones? - Czekam, aż na mnie spojrzy. - Będziemy mogli z nią wkrótce porozmawiać. Więc, nie martw się, dobrze? - Próbuję się do niej uśmiechnąć, ale nie jestem pewny czy jestem w stanie to zrobić. Wszyscy po prostu siedzimy tam, zagubieni we własnych myślach, kiedy telefon Reggi'ego dzwoni. Odbiera go i podaje mi. - To Carter - mówi cicho. Biorę od niego telefon i ledwo przykładam go do ucha, gdy mój asystent zaczyna mówić.
- Deacon, jesteś tam? Jestem w drodze. Zatrzymałem się po jedzenie
i kawę dla wszystkich,
ale jestem
w
drodze.
Zarezerwowałem również apartament w hotelu po drugiej stronie ulicy, tak, żeby nikt nie musi iść do domu, aby odpocząć i się umyć, okej? - Zatrzymuje się, aby wziąć oddech, więc biorę to jako sygnał, abym przemówił. - Dzięki, Carter. Możesz zrobić mi przysługę i przywieźć mi ładowarkę do telefonu? Zostawiłem moją w hotelu, a chcę upewnić się, że Guy i mój tata mogą się ze mną skontaktować. - Mam swoją stację dokującą w bagażniku, okej? - Idealnie. Jestem pewny, że będzie chciała swoją muzykę. - Deacon, będ... będzie z nią okej? Mój świat kręci się wokół osi na jego pytanie. Odmawiam powiedzenia na głos, że ma 50/50 szans na powrót do zdrowia, więc udaję, że mnie o to nie zapytał. - Zobaczymy się, kiedy tu dotrzesz, Carter. Jeszcze raz dzięki. Mogę usłyszeć załamanie w jego głosie, kiedy mówi: - Okej, Deacon. Ledwo mogę zakończyć rozmowę, gdy widzę naszych ojców ścigających się korytarzem, rozglądających się dookoła nerwowo. Wychodzę z poczekalni, aby ich zatrzymać. - Guy, tato! Jesteśmy tutaj. Okręcają się na brzmienie mojego głosu i szarpię kciukiem przez ramię wskazując pokój z którego właśnie wyszedłem. Patrzę na Guy'a
i to jest jak cios w brzuch. Wygląda na oszalałego i jakby zestarzał się o dziesięć lat. Ja pierdolę, czy to jest to jak ja wyglądam? Mój tata kładzie rękę na plecach Guy'a i prowadzi do miejsca, gdzie stoję. - Gdzie ona jest? Z nią okej? Potrzebuję ją zobaczyć! - mówi szybko z jego grubym akcentem. Gestem głowy wskazuję, aby podążyli za mną do poczekalni. Po wejściu do środka, padli na kilka krzeseł i głosem kontrolowanym jak tylko mogłem, wyjaśniłem naszym ojcom, co powiedział nam doktor. Czuję jak moje serce łamie się nawet bardziej, gdy oglądam mężczyznę jak niedźwiedź, który pomagał mnie trenować na wojownika i mężczyznę, rozpadającego się. Całkowicie się rozpada, płacze i wykrzykuje: - Boże, tylko nie ona, proszę tylko nie ona. - Szlocha w dłonie. Mój tata ma ramiona dookoła ramion Guy'a z czołem wciśniętym z drugiej strony. Widzę jego usta poruszające się, ale nie mogę stwierdzić co mówi, czy mówi do Guya czy siebie. Mój tata i Guy są dwoma najtwardszymi sukinsynami jakich znam, a patrzenie na nich teraz boli mnie na poziome, którego nawet nie chcę znać. - Per favore no, non la mia bambina. Non la mia bellissima figlia. Io ho bisogno di lei. Non puoi avere anche lei. Ti prego, non prenderti anche Francesca! Odczułem ulgę, że reszta jego załamania jest po włosku i że nie mogę zrozumieć tego wszystkiego. Jest więcej niż wystarczającym do
zniesienia bycie świadkiem jego bólu. Mogę sobie tylko wyobrazić jak się targuje, ofiarując modlitwę. Guy stracił żonę w wypadku samochodowym, kiedy Frankie miała tylko cztery lata. Poza tym, one były wszystkim co miał. Rodzina Guy'a wciąż mieszkała we Włoszech, a jego żona była jedynaczką, której rodzice zmarli na długo przed tym jak urodziła się Frankie. Kiedy miała sześć lat, moje mama zostawiła nas, a Guy poprosił mojego tatę, jego przyjaciela od czasów szkoły średniej, aby przeprowadził się bliżej niego, aby pomógł mu w rozruchu siłowni, aby mógł spędzić więcej czasu z Frankie. W ciągu kilku lat, nasi ojcowie weszli razem w biznes, otwierając siłownie i ośrodki szkoleniowe w kilkunastu różnych miastach i stanach. Razem tworzyliśmy dziwną, małą rodzinę z Księżniczką będącą centrum naszych światów i nie było niczego, czego byśmy dla siebie nie zrobili. Właśnie wtedy, dwóch oficerów, prawdopodobnie detektywów, sądząc po tym, że są w garniturach, i odznakach wiszących na szyjach, wchodzą do poczekalni i dają wszystkim ostrożne skinienie, chociaż ich oczy utrzymują się na mnie, co nie jest zaskoczeniem biorąc pod uwagę stan mojej twarzy. Wstajemy i idziemy do nich, jeden z nich mówi do Mava. Musiał być w domu z Frankie. - Proszę pana, powiedział pan, że panienka De Rosa zadzwoniła do twojego brata, kiedy rozmawialiśmy wcześniej? Mav kiwa głowa w moim kierunku, oczyszczam gardło, aby coś powiedzieć. Czuję się jakbym połknął garść piasku.
- Zadzwoniła do mnie. Miałem mojego brata - Sonny'ego - oraz ochroniarza - Reggi'ego - dzwoniących do was i do mojego następnego brata, Mavericka, którego już spotkaliście. - Tak, proszę pana, spotkaliśmy. Miałbyś coś przeciwko, abyśmy zadali ci kilka pytań? - pyta detektyw, jego głos nie jest tak oskarżający jak jego oczy. - Zrobię cokolwiek, aby pomóc, ale będziecie musieli zadać pytania tutaj. Nie opuszczę jej i muszę mieć pewność, że będę wiedział, kiedy mogę wejść do jej pokoju. - Oczywiście, w porządku, panie...? - Love, Deacon Love. Obaj dają sobie chwilę, aby dotarło to do ich świadomości, a następnie tak jak miałem z lekarzem, widzę rozpoznanie na twarzach detektywów. Wyobrażam sobie, że to z powodu mojego spuchniętego, podbitego oka, innych skaleczeń i siniaków zdobiących moją twarz mieli trudności z rozpoznaniem mnie. Jasne bilbordy EWF z moją twarzą na nich całych nie mają cholernego znaczenia, kiedy po prostu wychodzisz na walkę. Detektyw Adams przedstawia się i potrząsa moją ręką, tak jak detektyw Flores, który mówi mi jakim wielkim jest fanem. Teraz nie jest czas na to gówno, a przez spojrzenie jakie mu daję, wie, że nie jestem za autografami, pieprzonymi spotkaniami i pozdrowieniami. Ma na tyle przyzwoitości, zawstydzonego i wrócić do pracy.
aby
wyglądać na co najmniej
- Panie Love, pamiętasz, która była godzina, gdy panienka De Rosa zadzwoniła i co powiedziała? - pyta mnie. Tłumaczę im jak to wszystko się wydarzyło, a potem po około dziesięciu minutach pytań, detektyw Adams pytam czy jestem pewien, że powiedziała "Andrew" i gdy pytają czy myślę, że to on jest tym, który ją zaatakował, powtarzam: - Absokurwalutnie. Flores kręci głową i mówi: - Nie kupuję tego. Dlaczego zadzwoniła do ciebie, a nie na policję? - mówi z podejrzeniem w każdym słownie. Zgrzytam zębami tak mocno, że przysięgam, że się kruszą. Mięsień w mojej szczęce tyka jak bomba zegarowa. Zbieram wszystko co mam w sobie, aby nie rzucić tym skurwielem o ścianę. - Insynuujesz coś, detektywie? - Domagam się przez moje zaciśnięte zęby. Wydaje się być zaskoczony szorstkością w moich słowach. - Nie, nie, jestem po prostu ciekawy dlaczego zadzwoniła do ciebie jako pierwszego. Zapomniałem, że Guy i tata tam są, dopóki Guy nie mówi: - Deacon zawsze jest tym, do którego zwraca się jako pierwszego. Chronił ją, ratował odkąd była małą dziewczynką. Trzyma dłoń na moim ramieniu przez cały czas, gdy mówi, a gdy ostatnie zaakcentowane słowo opuszcza jego usta z wyszeptanym szlochem, ściska je w zapewnieniu, solidarności, wdzięczności. Ten
mały gest mówi tak dużo, a ja zakrztuszam się raz jeszcze tym, dlaczego wszyscy tam jesteśmy, zjednoczeni razem. - Jeśli to wszystko, chciałbym iść sprawdzić czy możemy ją jeszcze zobaczyć. Nigdzie się nie wybieram, więc jeśli potrzebujecie mnie do czegoś jeszcze, wiecie gdzie mnie znaleźć - mówię im. Nie potrząsam ich rąk w tym czasie, nie czekam również na odpowiedź, po prostu podchodzę do stacjonującej pielęgniarki. Po czasie, który wydaje się wiecznością, pielęgniarka wchodzi do poczekalni i informuje nas, że możemy wejść teraz, ale tylko dwie osoby na raz i nie na długo. Krótko po tym jak przybył, Carter zabrał Guya do kaplicy. Chciał zapalić świeczkę dla jego córki. Wysłałem Reggi'ego aby ich znalazł, gdy trzymałem rękę Indie. Zrywa się, gdy Mav bierze i ściska moją rękę w jego obu. Oddaję uścisk i mam nadzieję, że przynosi mu on wiadomość taką jak dał uspokajający uścisk Guy'a. Idziemy do pokoju i otwieramy ciężkie, szklane drzwi, zatrzymując się na progu, żadne z nas nie porusza się, nawet nie oddycha. Tym razem to ona ściska moją dłoń. Opuszczam mój podbródek na pierś i biorę wzmacniający oddech. Potrzebuję siły, tyle, że nie jestem pewny jak mam tam walczyć i zobaczyć moją dziewczynkę tak złamaną. Kręcę głową... złamaną, tak, ale ciągle tutaj i ona mnie potrzebuje. Ta myśl jest tym co popycha mnie naprzód. Indie i ja stajemy przy końcu łóżka, każde po jednej stronie. Tak szybko jak docieramy do niej, Indie załamuje się szlochając w krześle,
jej czoło spoczywa na boku łóżka przy ręce Frankie, którą łapie delikatnie, tak aby nie uszkodzić żadnego z przewodów i linek wijących się w górę, w dół i dookoła niej. Czuję łzy spływające po twarzy, gdy patrzę na Frankie. Jest pobita, poturbowana i posiniaczona na każdym jej calu, który mogę zobaczyć, ale ciągle jest piękna. Siadam w krześle i przysuwam się do łóżka, biorę jej rękę w moją. Składam pocałunek na wnętrzu jej nadgarstka i pozwalam moim oczom wędrować po jej twarzy. Jest prawie nie do poznania. To absolutna agonia widzieć ją w takim stanie i wiedzieć, że nie było mnie tam, aby zatrzymać to, co się stało. Poczucie winy jest tak pochłaniające jak chwytający mnie ból. Widziałem tak wielu mężczyzn wyglądających tak bardzo podobnie, opuszczających klatę po brutalnym meczu, ale nigdy kobiety, nigdy mojej dziewczynki. Nie ma nazwy dla rodzaju wściekłości jaki czuję widząc ją w takim stanie. Przeraża mnie gówno we mnie, ale w tej chwili, cieszę się, że nie znaleźli jeszcze Drew, ponieważ wiem, bez cienia wątpliwości, że go zabiję i nikt nie będzie w stanie mnie zatrzymać. Nie policja, nie moim bracia, nawet nie Księżniczka. Muszę wyrzucić to gówno teraz, ponieważ nie mogę pieprzyć wszystkiego dopóki go nie znajdą. Teraz Frankie mnie potrzebuje i to jest to na czym muszę się skupić. Patrzę na Indie, która ciągle płacze, choć teraz trochę ciszej, mrucząc cicho do Frankie. Zobaczenie Indie takiej wstrząśniętej jest trochę niepokojące, jest tak twarda jak Frankie. Jestem trochę
zaniepokojony o to jak będzie się trzymać. One są tak zżyte... wspierają się, równoważą nawzajem. To jeden z powodów dlaczego nigdy nie martwiłem się o Frankie, kiedy się zaciągnąłem... wiedziałem, że między Indie i moimi braćmi, będzie z nią w porządku. Pozwalam oczom podróżować po Frankie w łóżku. Jest malutka jak była, ale leżąca tutaj jak teraz, wygląda prawie jak mała dziewczynka. Przełykam gulę w gardle, schylam się i szepczę do jej ucha: - Jestem tutaj teraz, Księżniczko. Powiedziałem ci, że przybędę. Każdy jest tuż za drzwiami w poczekalni, kochając cię całym sobą. Wiesz, że zawsze dostaję pierwsze słodkości, prawda? Indie ma szczęście, że w ogóle pozwoliłem jej wejść ze mną. Staram się zachować lekki ton. Nie chcę, aby słyszała ból lub poważny strach w moim głosie. Indie musiała słuchać, ponieważ lekko parska: - Taaa, prawda, to ja pozwoliłam mu wejść ze mną, Franki, i on o tym wie. Zanim mogę powiedzieć cokolwiek innego, dobiega nas pukanie do drzwi. Stoi tam Mav kiwając na mnie, aby przyszedł do poczekalni. Patrząc na dziewczyny, mówię: - Pozwól mi tylko zobaczyć szybko, czego on chce. - Potrzebujesz, abym poszła z tobą, Deac? - mówi Indie. Myślę, że jest zdenerwowana zostaniem samej z Frankie i jej własnym wewnętrznym chaosem.
- Nie. Spędź z nią trochę czasu. Guy powinien tu być lada chwila mówię jej, gdy zostawiam kolejny pocałunek na nadgarstku Frankie i idę do Mava. - Co jest, bracie? - Pytam wyczekująco. Wiem, że to musi być wielka, pieprzona sprawa, jeśli wyciągnął mnie od Frankie. - Nigdy nie uwierzysz w to, ale rodzice Andrew po prostu się pokazali. Policjanci zadzwonili przeszukując ich, tak sądzę - mówi Mav, kręcąc głową w niedowierzaniu. - Kurewsko sobie ze mnie żartujesz, prawda? - Gotuję się ze złości, wściekły na ich zuchwałość. Mają prawdziwe jaja pokazując się tutaj. - Taaa, detektywi są z nimi teraz, pytają ich, gdzie on może być i gówno. Są stanowczy, że nie ma sposobu, że mógł jej to zrobić i że to musiał być ktoś kogo znała lub może nawet napad. - Ktoś kogo znała, jak kto? Napad? Nie byłem świadomy, że coś zostało skradzione. - Tracę na chwilę panowanie i jestem gotowy wpaść tam i zacząć rozrywać ludzi na kawałki. - Nic nie zostało skradzione, Deacon. Było co było. Ktoś pobił ją cholernie i zostawił na śmierć. Jego słowa uderzają w moją twarz, paląc mnie. Słuchanie jak mówi to głośno powoduje, że się wzdrygam i czuję fizyczny ból w mojej piersi. Zwracam się do niego, nakazując:
- Zabierz ich stąd zanim się tym zajmę. Nie chcę, aby Guy ich widział i musiał słuchać jak kryją syna, będącego kawałkiem gówna. Nie chcemy ich tutaj. Mogą iść na stację i siać swoje bzdurne teorie. Odwracam się na pięcie, wściekły i idę w dół korytarzem, wracając do pokoju Frankie. Jak tylko wchodzę, zatrzymuję się, biorę głęboki oddech i próbuję się pozbierać. Ale to nie ma znaczenia, gdy spotykam się z widokiem Franki kurczowo trzymającej się życia przede mną. Nie mówię nawet słowa do Indie, po prostu szarpię drzwi i idę szybko. Maszeruję do poczekalni, gdzie mogę zobaczyć, że wszyscy stoją. Detektywi są skupieni na McAvoy'ach rozmawiając cicho, kiedy wchodzę dokładnie w środek ich małego okręgu, zaskakując wszystkich. Kątem oka widzę moich braci i Reggiego zmierzających do mnie, starających się przechwycić mnie pędzącego na nich. Wskazuję palcem na twarz Pete'a McAvoya i prawie na niego pluję: - Ty i twoja żona musicie wyjść. Możecie przedyskutować gdziekolwiek cholera potrzebujecie, cokolwiek potrzebujecie gdzieś indziej. Nie dbam o to gdzie, ale nie będziecie wypluwać pieprzonych bzdur o waszym synu bijącym kobiety tutaj. Trzęsę się nienawidząc być tak blisko nich, mówiąc słowa "kobieta" i "bicie" w odniesieniu do Frankie. To powoduje, że mój żołądek się przewraca. W tym momencie jestem otoczony przez
Sonny'ego, Mava i Reggiego i wiem, że czekają na moment, gdy kompletnie stracę moje gówno. Ojciec Drew wybiera ten moment, aby udowodnić, że jest tak głupim kutasem jak jego syn. - Nie możesz myśleć, że nasz syn miał coś wspólnego z atakiem na Fran. To jest całkowicie niedorzeczne. Czuję jak moim obaj bracia chwytają mnie za ramiona, szarpiąc trochę, powodując, że detektywi stają trochę bardziej wyprostowani. Nie mam zamiaru oddać się pokusie, aby zrobić jakiś poważny uszczerbek na zdrowiu. Potrzebuję się otrząsnąć i potrzebuję zrobić to szybko. Nie ma szansy, abym znalazł się w więzieniu i wiem, że to byłby koniec. Biorę głęboki oddech, prawie do bólu i wolno wypuszczam. - Nie chcę cię tutaj, kiedy jej ojciec wróci, aby zobaczyć szkody wyrządzone jego córce, rękoma twojego syna. - Kwas wzmacnia każde słowo, stoję patrząc na niego. Pete otwiera swoje usta, ale nic nie wydobywa się z jego pompatycznych ust od czasu mojego kontrolowanego wtrącenia.
Mocno
trzymam
jego
koszulkę
i przyciągam go tak blisko, że nie mogę nawet widzieć jego twarzy. Ślina leci na niego, gdy ryczę: - Widzisz. Ją? Widzisz, co jej zrobił? - Puszczam jego koszulę i pcham na szklane drzwi od jej pokoju. Potyka się zanim opiera się o ścianę. Widzę jak drgnął, gdy łapie widok mojej dziewczynki.
Zanim mogę zrobić więcej szkód i położyć na nim ponownie moje ręce, słyszę głos mojego taty. - Wystarczy, Deacon - mówi surowo. Patrzę przez ramię, aby zobaczyć Guy'a i mojego tatę stojących tam, patrzących zasmuconym i wstrząśniętym wzrokiem. Nie mogę tego kontynuować, zwłaszcza ze względu na Guy'a. Bez względu na to jak bardzo chcę. - Tak, proszę pana, ma pan rację. Zgadzam się z nim stanowczo, zwracam się ponownie do McAvoyów, którzy stoją w drzwiach do jej pokoju, z całkowitym szokiem na ich twarzach. - Wy dwoje nie jesteście tu mile widziani. Jeśli nie wyjdziecie sami, będę musiał was wyprowadzić - ostrzegam śmiertelnie niskim głosem. Nie mówią nic więcej, gdy przemykają obok nas. Gdy wchodzą do windy, wołam: - I jej imieniem nie jest Fran, ona tego nienawidzi. Nie czekam na odpowiedź, nawet nie spoglądam w ich kierunku, aby zobaczyć czy mnie słyszeli. Tak czy inaczej, to było bardziej dla mnie. Mówię tacie i Guy'owi, że mogą iść teraz i się z nią zobaczyć, tylko niech wyślą Indie na zewnątrz, ponieważ dozwolone są tylko dwie osoby jednocześnie. Wracam do poczekalni z resztą i siadam w krześle w rogu z dala od wszystkich. Odchylam głowę na ścianę, mogę poczuć jak moje ciało dosłownie się wyłącza po trochę, zanim
jestem całkowicie odrętwiały przez utratę adrenaliny, na której jechałem przez ostatnie kilka godzin. Wszystko co pamiętam, że myślałem zanim zapadłem w sen jest czy jeszcze kiedykolwiek nie będę czuł się tak odrętwiały?
Nazajutrz, wczesnym popołudnie, czułem się jakby minęły dni, gdy siedziałem przy Frankie, poproszono mnie o opuszczenie sali, aby doktor mógł ją zbadać. Podczas gdy szukam przyzwoitego kubka kawy, czuję wibracje w kieszeni. Wyciągam telefon i widzę, że to Reggie. On i Trent są w domu Andrew zbierając rzeczy Frankie. W chwili, gdy dostaliśmy pozwolenie od policji, wysłałem ich tam. Nie ma cholernej opcji, aby kiedykolwiek tam wróciła. - Yo, człowieku. Jestem tutaj zabierając jej rzeczy i wszędzie jest FBI - szepcze Reggie, przypuszczam, że po to, aby nikt dookoła go nie usłyszał. - Co, do cholery, oni tam robią? Szukają czegoś? - Niee, po prostu zadają pytania i mają tutaj trochę zespołu maniaków komputerowych przeszukujących dysk. To nie ma żadnego sensu.
-
Mają
laptopa
Frankie?
-
Zaczynam
chodzić,
myśląc
o możliwościach i czego do cholery chcą federalni z oddziału przemocy domowej. - Spakowałem go zanim spytali i powiedziałem im, że nie wiem nic o innych komputerach w domu. Chcesz, abym im go dał? - pyta mnie, chociaż już zna odpowiedź. - Nie. Nie wiem co było na komputerze Drew, ale nie ma mowy, że pozwolę temu ponownie spaść na Frankie. - Nie dbam o to, że to nielegalne gówno dla mnie. Będę ryzykował wolność naszej dwójki, jeśli to utrzyma ją bezpieczną. Jestem pewny, że przesadzam, ale nie jestem gotowy ryzykować. – Po prostu przynieś wszystkie jej rzeczy do mnie. Możemy zdecydować później co z tym zrobić. - Masz to, bracie. Zmywam sie stąd, zanim będą mogli zadać mi więcej pytań. - Dzięki, człowieku. Kiedy się obudzi, nie chcę aby Księżniczka wiedziała o jakiejkolwiek z tych rzeczy, rozumiesz mnie, Reg? -wiem, że nie muszę mu tego mówić... zawsze kryje moje tyły. - Rozumiem - mruczy zanim kończy połączenie. W co ten pieprzony jełop Drew się wmieszał?
Rozdział SZÓSTY Indie siedzi na moim zwykłym miejscu, obok łóżka Frankie, kiedy wracam po szybkim prysznicu wziętym w hotelu, w którym wszyscy wciąż przebywamy. Żadne z nas tak naprawdę nie chce być daleko od niej. – Jakaś zmiana? – pytam, chociaż już znam odpowiedź. Minął tydzień i kiedy obrzęk zniknął niemal całkowicie z jej mózgu, oddycha samodzielnie, choć wciąż się nie obudziła. – Nie, wciąż nic. Właśnie wyczesałam jej włosy i splotłam je dla niej, ponadto umalowałam jej paznokcie u nóg i rąk. Będzie chciała wyglądać pięknie jak się obudzi – mówi z takim entuzjazmem, jaki może z siebie wykrzesać, choć nie jest go dużo. – Doceni jak dobrze o nią dbałaś, Indie. Masz rację, nie chciałaby wyglądać jak gówno i wkurzyłaby się na nas, jeśli byśmy na to pozwolili. Nie to, że w ogóle kiedykolwiek mogłaby gównianie wyglądać, ale starałem się trochę rozjaśnić nastrój Indie – cholera, swój również.
– Dlaczego nie pójdziesz i czegoś nie zjesz? Właśnie zamawiają chińszczyznę w pokoju. Sonny kazał ci przekazać, że z miejsca, które uwielbiasz. Idź, zjedz coś, zanim ostygnie. Jestem przy niej. – Uśmiecham się do niej zachęcająco. Wiem, że czuje się tak bezradna i na krawędzi jak ja z całą tą sprawą, ale potrzebuję, żeby trzymała się jeszcze trochę. Teraz muszę skupić całą energię na Frankie i nie potrzebuję, żeby Indie się załamywała. Prawdę mówiąc, myślę że czerpiemy siłę od siebie nawzajem i boję się trochę tego, co może stać się ze mną, jeśli ona będzie rozbita. Patrzy na łóżko i kiwa głową. – Zadzwonisz do mnie, jeśli się obudzi, prawda? – Wiesz, że tak, Jones. – Dobra, pójdę coś zjeść i może przyniosę kawałek dla ciebie. Dostanę się tutaj w ciągu dwóch minut, jeśli jednak będziesz mnie potrzebował. Kiwam głową w kierunku drzwi. – Wiem. A teraz wynoś się stąd, siedzisz na moim krześle. – Kutas – mruczy dobrodusznie, kiedy mnie mija i wychodzi. Opadam na krzesło i łapię za rękę Frankie, uważając na jej mokre paznokcie. Składam pocałunek na wewnętrznej stronie jej nadgarstka
i sięgam drugą ręką do kieszeni po telefon, podłączając go do ładowarki, którą trzymam przy łóżku. – Hej, Księżniczko. Właśnie rozmawiałem z Jackiem. Dzwonił z Carą, żeby się dowiedzieć, co u ciebie. Powiedziałem mu, że puszczałem muzykę, zanim zadzwonili. Powiedział, że zamierza dla nas ułożyć playlistę, ale że muszę puścić ci ten nowy utwór, który słyszał. Jack powiedział, że nie ma pieprzonego pojęcia jaki jest jego przekaz, ale spodobał mu się, choć jeśli puszczę mu jakąkolwiek z takich piosenek w jego towarzystwie, to wykopie ze mnie to gówno, kiedy po raz kolejny się spotkamy, więc zgaduję, że to jakaś gigantyczna cipkowata piosenka – mówię jej, chichocząc. Zmuszam się do bezładnej mowy, kiedy z nią jestem, ponieważ lekarze sądzą, że mówienie do niej jest dobre. Ale nawet jeśliby mi tego nie powiedzieli, to wciąż bym to robił. – Zobaczmy co ta cipka ma dla nas do przesłuchania. Klikam w link, który do mnie wysyłał i pochylam się do przodu, opadając ramionami na łóżku tuż obok niej i słucham z nią piosenki. Nigdy nie przyznam się do tego jemu ani komukolwiek innemu, ale też ją polubiłem. – Uwielbiałaś tego rodzaju piosenki, prawda? – pytam, gdy utwór się kończy, potrząsając głową. Przewijam listę odtwarzania, kiedy pojawia się Mav.
– Hej, bracie, jak tam ma się dzisiaj Księżniczka? – wita się. – Tak samo. Jak poszło dzisiejsze spotkanie? – pytam, ponieważ miał się widzieć z detektywami w jej sprawie. Nadal nie znaleźli Andrew, żadnych użyć jego telefonu lub kart kredytowych, jest tak, jakby zniknął. Jeśli jest mądry, pozostawi to w ten sposób, ale udowodnił jak głupi jest w dniu, w którym położył ręce na Frankie. – Wciąż nic nie mają. Gdzie, do cholery, mógłby być? W jaki sposób dana osoba może po prostu zniknąć w taki sposób? Jest tak, jakby był pieprzonym duchem – mówi zirytowany Mav. Nie oczekuje odpowiedzi, co jest dobre, ponieważ nie mam żadnej dla niego, więc po prostu siedzimy w komfortowej ciszy z naszą dziewczynką, słuchając jakiejś włoskiej muzyki, którą kocha tak bardzo. To sprawia, że czuję się bliżej niej, niemal mogę usłyszeć jej śpiew. Nie mam pojęcia, o czym oni do cholery śpiewają. Mam zamiar to zmienić, kiedy Mav mówi: – O kurwa! Kto po niego zadzwonił? Moja głowa gwałtownie się unosi i odwracam ją w bok, aby zobaczyć, o kim on mówi. – Wiesz, kto to jest, prawda, Deac?
Zwężam oczy, próbują zidentyfikować faceta pochylonego przed szklanymi drzwiami, patrzącego na Frankie z wyrazem całkowitej dewastacji na twarzy. Rozpoznaję je, ponieważ mam to sam spojrzenie, gdy patrzę na siebie w lustrze. Jednakże nie rozpoznałem go od razu i to we mnie uderza. – Kto, do cholery, powiedział Flashdance’owi? Czy nie powinien konkurować na innym pieprzonym kontynencie? Marverick tylko przytakuje. Flashdance, a raczej Cristiano Palomo, jak woli być nazywany, był partnerem tanecznym Frankie, gdy ja byłem na służbie. Był też jej pierwszym poważnym chłopakiem i jej „pierwszym” we wszystkim innym. Powiedzenie, że nienawidzę go
każdą
cząstką
mojego
jestestwa,
byłoby
łagodnym
niedopowiedzeniem. Moi bracia nazwali go „Flashdance”, kiedy po raz pierwszy go spotkali, gdy ja byłem w obozie szkoleniowym dla rekrutów. Nienawidził tego, więc naturalnie przezwisko zostało. Jest to oczywiście nasza sprawka. Był z Frankie przez dwa lata, gdy poprosił ją, by z nim wyjechała, zamieszkała w Hiszpanii i konkurowała tam i w Europie. Oczywistym jest, że jej nie znał, jeśli kiedykolwiek myślał, że się zgodzi i zostawi swojego tatę. Odmówiła, a on odszedł, pozostawiając naszą dziewczynkę ze złamanym sercem i bez partnera tanecznego. To był moment, w którym przełączyła biegi i zaczęła się więcej uczyć niż konkurować i zaczęła się naprawdę koncentrować na swoim współczesnym tańcu.
Widzę go sięgającego do klamki, kiedy pielęgniarka go zatrzymuje. Nie odwrócił ani razu wzroku od Frankie, więc wciąż nie zarejestrował mnie z Mavem, siedzących tutaj, póki pielęgniarka nie wskazuje mu na nas, najprawdopodobniej tłumacząc, że tylko dwie osoby mogą tutaj przebywać na raz. Cristiano nie wygląda na szczęśliwego i mogę szczerze powiedzieć, że nie mógłbym mieć tego mniej w dupie. W rzeczywistości, mógłbym się założyć, że to zero również pierdoli mnie i mojego brata. – Mogę ci zaufać i zostawić z nim samego, koleś? Wiesz, że nie zamierza odejść bez zobaczenia jej. Piorunuję spojrzeniem mojego głupiego brata. – Nie mam zamiaru zacząć rozkładać ludzi w jej szpitalnym pokoju, Mav. Będę miał na tyle przyzwoitości, by przynajmniej zabrać go na zewnątrz – mówię z głupawym uśmieszkiem. – Jesteś takim skurwy… – Zamknij się – kończę za niego. Patrzymy na siebie i się śmiejemy. Jestem prawie pewien, że to pierwszy prawdziwy śmiech, który dzielimy odkąd tutaj jesteśmy. – To powinno być interesujące – mówi, kiedy kroczy w stronę drzwi. – Idę tylko po kawę dla nas. Nie będę daleko i Reggie jest w poczekalni, jeśli będziesz go potrzebował – woła przez ramię.
Chrząkam w odpowiedzi, moje oczy nigdy nie opuszczają Cristiano, który wrócił do przyglądania się Frankie. Nienawidzę tego. Oczywiście nienawidzę całej tej sytuacji, ale nienawidzę tego, że ona leżąc tutaj jest tak podatna i ludzie widzą ją w takim stanie. Moja dziewczynka nie jest słaba lub nieśmiała, jest wojownicza, ale również tak elegancka we wszystkim, co robi. Lubię jej mówić, że jest „Wyrafinowana jak cholera”. Na samą myśli się uśmiecham. Lecz moja twarz opada tak szybko, jak słyszę że wchodzi do pokoju. Do czasu, gdy dociera na drugą stronę łóżka, jestem tak spięty, że moja noga podskakuje i czuję mięsień w mojej szczęce skaczący jak szalony. Spoglądam w górę, aby znaleźć go krzywiącego się na mnie. – Co się stało z twoją twarzą, Deacon? – pyta oskarżycielskim tonem, którego kurwa nie poznaję. Nawet przez sekundę. Jest tak, jakby te wszystkie dupki zapomnieli o tym, jak zarabiam na życie i dlaczego w ogóle oni wszyscy zakładają tak szybko, że położyłem na niej ręce? Tylko dlatego, że moją pracą jest krzywdzenie ludzi, nie oznacza, że jestem potworem. Moje oczy się zwężają, a szczęka drga, kiedy zaciskam zęby i liczę do dziesięciu, przypominając sobie, co powiedziałem Mavowi o tym, że nie będę nikogo powalał przy jej łóżku – choć kiedy to powiedziałem, nie zdawałem sobie sprawy, jak trudne to może być.
– Co, kurwa, myślisz, że stało się z moją twarzą, Flashdance? – warczę, a on się nieco wzdryga, choć nie jestem pewien, czy to przez jad w moim głosie, czy przez użycie jego pseudonimu. – Miałem tej nocy walkę, w której zadzwoniła, prosząc mnie o pomoc, ty popierdoleńcu – warczę, starając się panować nad moim temperamentem. – Nie myśl sobie, że możesz wwlec tutaj swoją lalusiowatą dupę i zacząć tworzyć założenia i oskarżenia. Jeśli uważasz przez jedną minutę, że będę tolerował to gówno od ciebie, albo kogokolwiek innego, przez chociaż jedną sekundę, jesteś niestety w błędzie. Wielkim, pieprzonym błędzie. Więc proponuję, byś zabrał swoje gówno gdzieś indziej. Nie zdawałem sobie sprawy, że stoję i pochylam się nad nim ponad łóżkiem Frankie, póki nie wchodzi Reggie. – Hej, Deac, stary, wszystko tutaj w porządku? – pyta tym swoim przerażająco niskim głosem. Nawet na niego nie spoglądam, wciąż utrzymując skupiony wzrok na tym skurwysynie, kiedy pytam: – Mamy się tutaj dobrze, no chyba, że Flashdance jest już gotowy do wyjścia. On patrzy w dół na Frankie i kręci głową.
– Nie, wszystko w porządku. Przepraszam. Ja… Nie byłem przygotowany na zobaczenie jej w takim stanie, a wtedy zobaczyłem ciebie i wszystkie twoje siniaki i po prostu… po prostu na chwilę straciłem głowę. Przepraszam – mówi cichym głosem. Nie przyjmuję jego przeprosin, pochylam się i całuję Księżniczkę w głowę, a potem w nadgarstek, szepcząc jej do ucha, żeby tylko ona była w stanie usłyszeć, że przepraszam ją za niepanowanie nad sobą i że będzie mogła mi dać później za to popalić. Całuję ją ponownie i siadam na krześle, biorąc ją za rękę i umieszczam pożegnalny pocałunek na wewnętrznej stronie jej nadgarstka, przez chwile po prostu oddychając nią i pozwalając pulsowi jej serca bić przy moich ustach. Uspakaja mnie to i zapewnia, że moja dziewczyna wciąż tutaj jest, wciąż walczy. Cristiano przestępuje z nogi na nogę i chrząka. – Mogę z nią zostać sam na minutę? – pyta nieśmiało. Patrzę na niego, moje brwi się marszczą i daję mu niepewne spojrzenie. – To się nie zdarzy, nie opuszczam jej boku, chyba że jest to absolutnie konieczne, a niedawno brałem prysznic, więc niczego nie potrzebuję. On wypuszcza z irytacji oddech, który ignoruję.
– Dobrze, możesz mi chociaż powiedzieć, co się jej stało? Dostałem telefon od naszej przyjaciółki, która akurat zobaczyła historię w wiadomościach i natychmiast przyjechałem. Powiedziała, że niewiele mówią na ten temat. Czy to dlatego, że nic nie wiedzą? Odpowiadanie mu tego jest niczym tortura. Nie chcę w ogóle z nim rozmawiać, nie mówiąc już o powtarzaniu, co się stało tamtej nocy. – Nie wiedzą zbyt wiele, ponieważ nie obudziła się, aby powiedzieć im, co się tam dokładnie zdarzyło. Wszystko co mają, to tylko to, że wypowiedziała imię Andrew, kiedy zadzwoniła do mnie i nie są w stanie znaleźć go od tamtego wieczoru. Widzę szok i zmienianie na jego twarzy. – Dlaczego? Dlaczego miałby jej to zrobić? Nie rozumiem. To sprawia, że jest nas dwóch, ale nie mam zamiaru bratać się z jego dupskiem. – Dzwoniłem do niej zaledwie kilka tygodni temu, kiedy dowiedziałem się, że była zaręczona – mówi bardziej do siebie, niż do mnie. – Miałeś z nią kontakt? – To była dla mnie nowość. – Często rozmawialiście? On lekko kręci głową.
– Nie, może kilka razy w roku. Mojej dziewczynie się to nie podoba. Zadzwoniłem do niej, aby pogratulować, ale nie byłem w stanie tego zrobić. – Znowu kręci głową, jakby wspominając. – Powiedziałem jej, żeby nie wychodziła za niego, że mam zamiar wrócić i walczyć o nią. Jeśli myślałem, że atmosfera była wcześniej napięta, nie było nawet tego bliska. Teraz jestem o dwie i pół sekundy od uderzenia go przez te słowa. Jest tak, jakby nie zdawał sobie sprawy, że mówi to wszystko na głos. Wydaje się oszołomiony i trochę nieobecny, ale wciąż kontynuuje. – Była taka wściekła. Powiedziała: „Dlaczego wszyscy mi to robicie?” Nie zrozumiałem, co miała na myśli, i zanim zdążyłem ją o to zapytać, rozłączyła się i nie rozmawiałem z nią od tego czasu. Wciąż na nią patrzy, trzymając ją za rękę, pogrążony w myślach, podczas gdy ja jestem zatracony we własnych. Najpierw ja, a potem on… wydaje się, że Cristiano nie dostrzegł czegoś dobrego, co miał tuż przed nosem. Niech mnie diabli, jeśli dałbym mu szansę, aby to zmienić. Ten pieprzony Rico Suave nie wejdzie pomiędzy mnie a Frankie. Już pozwoliłem na to Andrew i prawie ją to zabiło. Jestem gotów do brudnej walki, jeśli będzie potrzebna, a sposób w jaki patrzy na nią z miłością i tęsknotą w oczach i delikatność, z jaką trzyma ją ze rękę, mówi mi, że będę to konieczność. Jestem na to przygotowany. Jest tego warta i obaj o tym wiemy. Zanim mogę opracować plan i
rozpocząć totalną walkę, Mav wsuwa głowę przez lekko uchylone drzwi. – Czas minął. Muszę dostać się do mojej Księżniczki, zanim przyjedzie Guy. Wygląda, jakby chciał się kłócić. Widzę, że jest wkurzony, że naprawdę nie ma nic do powiedzenia, że nie ma już miejsca w jej życiu, które dawałoby mu do tego prawo. Po prostu przytakuje, a potem pochyla się, szepcząc coś w języku hiszpańskim. Nie jestem w nim biegły, ale rozumiem wystarczająco ze względu na miłość Frankie do języków, zawsze tryskającą z niej przez wzgląd na jej wielojęzyczne talenty. Wyłapuję co któreś słowo i wkurzają mnie one. Słyszę: – Bla, bla… Teraz jestem tutaj, moja miłości… bla, bla… bezpieczna… bla, bla, bla… nie zostawię cię ponownie – zanim przeczyszczam gardło i pytam: – Nie powinieneś iść i zadzwonić do swojej dziewczyny, żeby wiedziała, że bezpiecznie wylądowałeś? Spojrzenie, które mi daje jest mordercze, a ja się na nie tylko uśmiecham. Opuszcza dłoń wzdłuż swojego boku i wychodzi bez kolejnego słowa. – Dobrze, że poszedł, co? Reggie powiedział mi, że był tutaj „chwilę”. Chcesz mi coś powiedzieć na ten temat? – pyta Mav, z uniesionymi brwiami.
– Nie bardzo, choć powiem ci, że słusznym było wymuszenie na mnie obietnicy, że nie przejdę do rękoczynów, zanim wyszedłeś. Nie jestem pewien, dlaczego oczekuję, że będzie tym zaskoczony, ale nie jest. – Nie jestem debilem, Deac. Widzę cię, bracie. Widzę, że jesteś na granicy szaleństwa, a potem zjawia się on. Jesteś minutę od wybuchu i zajmie ci to dużo mniej, niż Cristioanowi doprowadzenie cię do takiej reakcji. Musi widzieć wkurzony wyraz mojej twarzy, bo szybko mówi: – Nikt nie obwinia cię za to, że jesteś na krawędzi, Deacon. Cholera, wszyscy jedziemy teraz na oparach. My po prostu nie jesteśmy tak zaangażowani jak ty. Ostatnią część mówi z chichotem, aby zmniejszyć cios. Ma rację, wiem to, i wyraźnie wszyscy inni także.
Długo po wyjściu Mava, ja wciąż pozostaję tutaj, obserwując ją, chcąc by się obudziła. Wzdycham głośno i przysuwam krzesło bliżej łóżka, biorąc ją za rękę i odgarniając włosy z czoła, uważając, by nie dotknąć żadnej z jej ran. Jej usta są ułożone w grymas, co dla mojej
dziewczynki nie jest czymś normalnym, kiedy śpi, ale przypomina mi czas, gdy byliśmy młodsi. – Hej, Frankie, pamiętasz jak w liceum ten kutas, Nick, zaprosił cię na randkę? Przyjechał do twojego taty, aby cię odebrać, a ja wraz z moimi braćmi byliśmy tam, by otworzyć drzwi? – Uśmiecham się na wspomnienie jego wyrazu twarzy, kontynuując: – Był taki przerażony, Księżniczko. Jąkał się i całe to gówno. Tak ciężko było nam się z niego nie śmiać. Cholera, byłaś taka wkurzona. – Śmieję się
cicho.
Delikatnie biorę ją za rękę i spokojnym głosem mówię: - Nawet wtedy wiedziałem, Frankie. Nawet wtedy, gdy byłem zbyt młody by cię docenić, gdy robiłem co mogłem, aby utrzymać chłopaków z daleka od ciebie, udając, że chronię cię niczym starszy brat. Już wtedy wiedziałem, że cię kocham, ale nie jako siostrę, która była wrzodem na tyłku, jak traktowali cię moi bracia. Kochałem cię, ale nie byłem na ciebie gotów. Nie zasłużyłem jeszcze, abyś ty odwzajemniała tą miłość.
Rozdział SIÓDMY Nie jestem pewny, która jest godzina, ani co mnie obudziło. Powoli otwieram oczy i obejmuję wzrokiem słabo oświetlony pokój bez poruszania głową, ponieważ moja szyja jest jak jeden, wielki węzeł. "Without You" ciągle gra. Było mi wczoraj naprawdę ciężko bez Franki i ustawiłem tą piosenkę na automatyczne odtwarzanie... przypuszczam, że zasnąłem zanim ją wyłączyłem. Siedzę w moim zwyczajnym fotelu, z jedną ręką schowaną pod udo Frankie, moja głowa spoczywa na jej kolanie, a moja druga ręka trzyma luźno jej. Znajduję siebie w takiej pozycji budząc się prawie codziennie. Przyjmjuję każdy sposób w jaki mogę jej dotknąć, nawet we śnie. Gdybym nie był tak cholernie duży i nie bałbym się, że ją zranię, wspiąłbym się na łóżko obok niej. Biorę głęboki oddech i pozwalam oczom ponownie powoli się zamknąć, kiedy czuję delikatny dotyk, niczym palców przebiegających przez moje włosy. Powoli podnoszę głowę, nie chcą uwierzyć po dziesięciu długich dniach,
że może się rzeczywiście obudzić
i przenoszę spojrzenie na górę łóżka. Moja dziewczynka jest tam, jej
niebieskie oczy są otwarte i jest to najpiękniejszy pieprzony widok jaki kiedykolwiek widziałem. Zaciskam oczy i spuszczam głowę w dół na jej kolana, gdy gardłowy szloch rozrywa mnie, a łzy, którym nie pozwalałem się uwolnić, płyną w dół po mojej twarzy i moczą koc, a ramiona się trzęsą. Czuję jak uspakaja mnie delikatnym dotykiem na mojej głowie. Moje ciało wciąż drży pod ciężarem emocji, zaczynam pochylać się w jej stronę, przyciągając Księżniczkę bliżej, ale powstrzymuję się zanim mogę ją zranić lub wszystko odłączyć. To wszystko runęło na mnie w jednym momencie, gdy zobaczyłem ten błękit, jedyny, którego bałem się już nigdy więcej nie zobaczyć. Pochłaniała mnie wściekłość, absolutne przerażenie, że może do mnie nie wrócić. To zbliżało się do powierzchni i teraz się uwolniło. Doświadczając tego wszystkiego, próbuję się opanować i spoglądam na nią ponownie, aby zaakceptować rzeczywistość, że jest tutaj. Moja dziewczynka się obudziła i dba o mnie, kiedy leży na OIOMie. Typowe. Biorę głęboki oddech, jestem zwrócony twarzą do Frankie i przyswajam ją. Jej siniaki wyblakły do wściekłego odcienia fioletu i zieleni z odrobiną żółtego i niebieskiego gdzieniegdzie. Nacięcia na całym jej ciele wreszcie zaczynają się goić, chociaż chirurg plastyczny musiał założyć kilka szwów zamykających z powodu ich głębokości. Po raz pierwszy nie mam pojęcia, co do niej powiedzieć. Czuję taką ulgę, jestem dosłownie oniemiały.
- Księżniczko... - mój głos załamuje się, podbródek uderza o moją klatkę piersiową, gdy biorę kolejny drżący oddech. - Jesteś piękna, wiesz to? Ja pierdolę, nie mogę ci powiedzieć jak kurewsko szczęśliwy jestem widząc te pięknie, niebieskie oczy, kochanie. Tak kurewsko szczęśliwy. Łzy tworzą się na nowo, ale nic nie mogę na to poradzić. Kręcę głową, podnoszę jej dłoń do swoich ust i całuję miejsce na wewnętrznej stronie jej nadgarstka. Wyciąga dłoń i dotyka mojej wciąż zdezelowanej twarzy i marszy czoło, z niepokojem w jej oczach. Frankie otwiera usta, aby coś powiedzieć, ale nic nie wychodzi. Stara się przełkną, co jestem pewny jest najgorszym przypadkiem suchych ust kiedykolwiek. Sięgam obok niej zgarniając dzbanek wody z tacy na stole i nalewam jej trochę, nadal jej nie puszczając. Przystawiam słomkę do jej usta i mówię: - Powoli, małe łyki. Nie jestem pewny czy teraz powinnaś cokolwiek pić. Muszę zawołać pielęgniarkę. Kiwa potwierdzając, że rozumie, gdy bierze mały łyk i wreszcie mówi. - Jak długo tutaj byłam? Jak długo ty tutaj jesteś? Jej głos jest nawet bardziej szorstki niż zwykle, ale nie dbam o to, tak długo jak mówi. Łapię za przycisk wzywający pielęgniarkę, który wisi przy łóżku i naciskam go.
Zamiast odpowiedzieć na jej pytanie, zadaję swoje własne. - Wiesz kim jestem, Frankie? Nie wiem czemu to jest tak ważne dla mnie właśnie teraz, ale to jest coś, o co się martwiłem. Widzisz to w filmach przez cały cholerny czas. Człowiek ulega wypadkowi, budzi się ze śpiączki i nie ma cholernego pojęcia, kim jest ten biedny dupek płaczący przy łóżku. A czy ona wie to czy nie, lub czy jest gotowa na to, na nas, jestem jej osobą, a ona jest moją. Wydaje mały, zardzewiały śmiech: - Jak mogłabym kiedykolwiek zapomnieć kim jesteś, Deacon. Jej głos brzmi tak słabo, że to powoduje, że jestem nerwowy. - Wiem, że to jest prawdziwe - twierdzi uparcie. Mrugam do niej i ściskam jej rękę, nie pozwalając ukazać się mojemu zmartwieniu. - Ja... Cokolwiek ma zamiar powiedzieć, zostaje przerwane przez pędzącą pielęgniarkę. - Ooooh! Spójrz, kto się obudził! No, witam, piękna dziewczyno. Jestem Pam, twoja pielęgniarka przynajmniej przez następną krótką chwilę. Marry wkrótce tu będzie i będzie zachwyconą widząc, że
dołączyłaś do nas. Tej jeden tutaj dał jej w kość. - Przekrzywia głowę w moim kierunku. - Nie mam wątpliwości nawet przez chwilę. Czasami może być lekkim tyranem - mówi Frankie, kiedy stara się uśmiechnąć do mnie. Widzę, że ta interakcja naprawdę zaczyna zbierać swoje żniwo i że nie pozostanie przytomna na długo. - Tylko, kiedy chodzi o moją dziewczynkę, Frankie. Muszę dbać o ciebie. - Jak słodki on jest? A teraz wynoś się stąd, abym mogła sprawdzić moją pacjentkę. Wezwę teraz doktora Ashleya, a jeśli z Francescą jest okej, będziesz mógł wrócić, gdy tutaj skończy. Blokuję oczy z Frankie, uśmiecham się uspokajająco: - Będę na korytarzu dzwoniąc do wszystkich. Twój ojciec i Indie będą prawdopodobnie chcieli być tutaj. - Nie dzisiaj, panie Love. Możesz im powiedzieć, że się obudziła i, że nie będę w stanie pozwolić im wejść tutaj nie wcześniej niż o 7 rano. Mam zamiar się kłócić, kiedy zaczyna mówić. - Mary pozwala ci zostawać,
ponieważ
nie przychodzisz
i odchodzisz podczas godzin zamkniętych. Musiałaby dostać pozwolenie na wpuszczenie tutaj kogokolwiek w środku nocy. Nie
będę niepotrzebnie ryzykowała z nią lub może cofnąć twoje nocne imprezki. Pielęgniarka mówi do mnie, ale nie poświęcam jej za wiele uwagi, zamiast tego obserwuję jej pracę przy Frankie. Wyłapuję drgnięcia z bólu, co stawia mnie na krawędzi i powoduje, że mięśnie w mojej szczęce zaczynają tańczyć. - Ostrożnie z nią, pielęgniarko Ratchet - mówię tak żartobliwym tonem jak tylko mogę, ponieważ naprawdę nie jestem kurwa rozbawiony. Z zamkniętymi oczami, prawie śpiąc, Franki mówi: - Wynoś się stąd, Deac i pozwól jej działać. Jest bardzo delikatna. - Ledwo mogą ją teraz usłyszeć. Głos Frankie jest tak cichy. - Idę. Będę zaraz tutaj, za drzwiami, czekając na doktora Ashleya i wykonując telefony. Gdy wychodzę, oglądam się do tyłu, gdy pielęgniarka zaciąga zasłonę, zapewniając jej prywatność, a przyglądanie się twarzy mojej dziewczynki mnie zabija. Wygląda na smutną i zagubioną, zmęczoną i przerażoną, po prostu na złamaną wewnątrz i na zewnątrz i nienawidzę tego. Jest tak silna i pewna siebie we wszystkim co robi i zobaczenie jej w takim stanie powoduje, że boli moje pieprzone serce.
- Hej, Księżniczko! Oczy Frankie wolno się otwierają, z brwiami wygiętymi pytająco. - Jestem tutaj, okej? Wszystko będzie dobrze. Mam cię, Frankie. Zawsze. Daje mi blady uśmiech i kiwa głową w zrozumieniu, warkocze i spinka, które Indie wpięła jej we włosy powodują, że wygląda niesamowicie młodo, co tylko dodaje jej wrażliwości.
Rozdział ÓSMY – Detektywie – kiwam głową na Floresa – nadal nie podoba mi się ten kutas – i wyciągam rękę, aby uścisnąć dłoń detektyw Adams. Ją lubię, ale nie dlatego, że jest kobietą czy coś. Nie jestem pewien, o co z nią chodzi, ale czuję, że w głębi serca chce jak najlepiej dla mojej dziewczynki. Frankie nie jest dla niej tylko kolejnym przypadkiem, ona rzeczywiście ma dla niej znaczenie. – Frankie ma robione kilka testów. Nie jestem pewien, kiedy wróci i czy będzie w stanie z wami dzisiaj porozmawiać. Dzisiejszy dzień jest dla niej katastrofą. Adams kiwa głową ze zrozumieniem. – Obiecuję nie naciskać na nią, panie Love. Po prostu lepiej to zrobić jak najszybciej, kiedy wszystko jest świeże, a i tak zwlekaliśmy dość długo przez jej stan. Chrząkam w zgodzie. Wiem, kto to kurwa zrobił, oni poprostu potrzebują znaleźć jego żałosny tyłek. – Wrócimy za chwilę – mówi Adams, uśmiechając się do mnie uspakajająco. – Brzmi dobrze, będę tutaj – mówię im, kiedy kieruję się z powrotem do pokoju Franki, a oni odchodzą.
Jakąś godzinę później jest przywieziona do pokoju. Pielęgniarka blokuje łóżko, mocuje kroplówkę i robi bałagan z resztą gówien, do których Frankie jest podpięta. Moja dziewczynka wygląda na wyczerpaną fizycznie i psychicznie. Odwraca ku mnie głowę i daje mi mały uśmiech. – Hej, Księżniczko, jak poszło? – pytam ją, jednocześnie sięgając po jej dłoń, całując ją. – Spałam przez większość czasu – mówi mi cichym głosem. – To dobrze. Musisz odpocząć, dziecinko. Słuchaj, detektywi tutaj byli i chcą zadać ci kilka pytań dotyczących tamtej nocy. Powiedziałem im, że możesz nie czuć się na siłach, więc powiedz tylko słowo, a każę im wrócić następnego dnia – mówię, odsuwając jej włosy z czoła. – Zostaniesz ze mnie, Deac? Nie chcę tutaj nikogo innego. Nie chcę taty ani Indie, tylko ciebie. Jej ton jest błagający, co mnie boli. Cieszę się, że mi ufaj, że mnie o to poprosiła, bo nie ma możliwości, żeby mnie tutaj nie było. Muszę wiedzieć, co tak naprawdę się wydarzyło. Nie miałem jeszcze czasu, żeby z nią o tym porozmawiać. – Oczywiście, że zostanę. Daję jej uspokajający uśmiech i odwracam się do pielęgniarki. – Możesz się upewnić, że wszyscy zostaną w poczekalni, kiedy detektywi tu będę, proszę? Zrzuć to na mnie, jeśli trzeba. Nie mam nic przeciwko byciu tym złym. Przez większość czasu nim jestem, w każdym razie. – Mrugam do niej porozumiewawczo, żeby przekonać ją, że powinna wykonać ten rozkaz.
– Nie ma problemu. Utrzymam ich na zewnątrz i wpuszczę dopiero, kiedy wyjdą detektywi – odpowiada nam, poklepując nogę Frankie. Odwracam spojrzenie z powrotem do Frankie i zauważam, że jej oczy są zamknięte, a oddech równomierny. Odleciała. Chichocząc, pozwalam jej spać. Obudzę ja, gdy tamci przyjdą ją ostro przesłuchiwać.
Francesca Czuję jak ktoś delikatnie mnie trąca, próbując mnie obudzić. Otwierając oczy, widzę uśmiechającego się Deaca, ze swojego zwykłego miejsca przy moim łóżku. Czuję się źle, że śpi na tym, wyglądającym na niewygodne, krześle, ale też czuję ulgę, że tam jest. – Tutaj jest moja dziewczynka. Przyszli detektywi, by z tobą porozmawiać. Dobrze się czujesz? – pyta, jednocześnie gładząc mnie po włosach. Deacon lubi dotykać innych, zawsze lubił. Starając się usiąść, chrząkam i kiwam głową. Każdy mięsień w moim ciele jest obolały. Pulsujące stawy wrzeszczą, kiedy zmieniam pozycję, ale to nic w porównaniu z emocjonalnym bólem, który mi doskwiera. Odtwarzałam tą noc w kółko w głowie, ale wiele części jest rozmytych. To mnie frustruje. Wprawia w niepokój. Spoglądam ostrożnie na detektywów stojących wewnątrz pokoju. Jednym z nich jest wysoka, efektowna kobieta, drugim
nieporęczny, z kamienną twarzą mężczyzna. Kobieta robi krok do przodu, zbliżając się do mojego łóżka z wyciągniętą ręką. – Dzień dobry, panienko De Rosa. Nazywam się detektyw Adams. Cieszę się, że mogę cię zobaczyć wybudzoną. Dość mocno wszystkich wystraszyłaś. – Jej uśmiech łagodzi lekko moje nerwy. Puszczam rękę Deacona, aby potrząsnąć jej. Detektyw Adams wskazuje w kierunku mężczyzny: – To jest mój partner, detektyw Flores. Jesteśmy tu po to, by zadać ci kilka pytań odnośnie nocy, w którą zostałaś zaatakowana. Myślisz, że jesteś na to gotowa? – wciąż z tym delikatnym uśmiechem, uwalnia moją rękę, co pomaga mi się uspokoić. Lekko kiwam głową, a ona chwyta krzesło z drugiej strony pokoju i przyciąga je do mojego łóżka. – Jeśli w jakimś momencie będziesz potrzebowała przerwy, daj nam po prostu znać – mówi detektyw Adams, z empatią wplecioną w głos. – Okej. – Patrzę na jej partnera, który tam stoi i napinam się. Detektyw Adams nie przegapia mojej reakcji i kładzie swoją rękę obok mojej, przyciągając moją uwagę z powrotem do siebie. – Jeśli chcesz, chłopaki mogą wyjść i możemy porozmawiać same. Nie będziesz mieć nic przeciwko, jeśli będę się do ciebie zwracała Francesca? Moje ręka automatycznie znajduje Deacona i łapię go mocno. Kręcę głową i biorę głęboki oddech.
– Nie, nie mam nic przeciwko. Jestem zmęczona, ale chciałabym mieć to już za sobą, więc możemy zaczynać. – Pamiętaj, Francesca, wszystkie detale pomogą nam dowiedzieć się, kto to zrobił. Nic nie jest mało istotne. Więc się po prostu nie spiesz i przejdź z nami przez to, co pamiętasz. – Detektyw Adams upewnia się, że rozumiem, co do mnie mówi. – Okej? Kiedy będziesz gotowa… Przytakuję ponownie, ponieważ tylko do tego jestem teraz zdolna. Spoglądam na Deacona, jego włosy są ściągnięte na tyle głowy w niechlujnym męskim koku. Ściska pokrzepiająco moją dłoń i pochyla się bliżej mnie, co mnie uspakaja. Jestem trochę niespokojna i niepewna jego reakcji – z nim nigdy nic nie wiadomo – ale wiem, że nie będzie dobrze. Proszenie go o zostanie było egoistyczne z mojej strony, ale potrzebuję by przeszedł przez to. Gotowa, by mieć to wszystko już za sobą, siedzę przez sekundę, próbując powstrzymać moje galopujące serce. Spoglądam jeszcze raz na Deacona, który patrzy na nasze złączone dłonie, a następnie z powrotem na detektyw Adams, pokrzepiając siebie do zdania jej relacji z tego, jaki koszmar przeżyłam tamtego dnia i walcząc z moją głową o szczegóły.
Zerkam na zegarek jeszcze raz, debatując, czy powinnam po prostu zostawić wiadomości dla Andrew, czy jednak jest to wyjście dla tchórzy. Wchodząc do naszej sypialni, łapię dwie walizki, które spakowałam i zaciągam je pod drzwi. Właśnie gdy jestem w drodze do kuchni, słyszę go w garażu. To jest to. Teraz albo nigdy. Wie, że coś jest nie tak – rozmawialiśmy krótko o tym, jak się od siebie
oddaliliśmy, a on oczywiście obwinia o wszystko Deacona, który jest tego dużą częścią, mimo że nie rozmawiałam z nim od miesięcy. Nie mam więcej czasu, by o tym pomyśleć, bo słyszę pisk otwieranych drzwi. – Już miałam zrezygnować z czekania na ciebie – wołam, starając się zachować jasny nastrój. Właśnie, gdy odwracam się, by włączyć światło i przywitać go prawidłowo, zostaję uderzona czymś ciężkim w głowę. Widzę przed oczami gwiazdy, kiedy upadam na podłogę, sięgając po niego. Kiedy uderzam w ziemię, nie mam czasu na przyswojenie sobie swojego położenia, ponieważ chwyta mnie za ramię i podciąga do pozycji pionowej, popychając na ladę kuchenną. Staram się skupić, ale pomieszczenie wiruje. Jego ręce owijają się wokół mojego gardła, zaciskając się, kiedy przyciska moją głowę do szafki. – Nie pomyślałaś, że mogę tu być, Francesca? Gdzie, do cholery, on jest? – syczy na mnie, jego wiśniowy i tytoniowy oddech ogrzewa moje usta. Musiał iść do baru z klientem, to jedyne momenty, w których pali. Chciałabym, żeby się zatrzymał, myślę we mgle. – K-kto? Deacon? Nie ma go tutaj, przysięgam, nikogo tutaj nie ma – szlocham. – Gdzie. On. Jest? – z każdym gniewnym słowem jego uścisk się zacieśnia. Nie mogę mówić. Nacisk, który wywołuje odcina mi dopływ powietrza, powodując pieczenie w klatce piersiowej. Nie mogę nawet potrząsnąć głowa, aby mu powiedzieć, że nie ma powodu do tego żelaznego chwytu, ale pulsowanie za oczami sprawia, że wszystko się rozmywa. Wypuszcza niski, sfrustrowany dźwięk z gardła.
Moje ręce są owinięte wokół jego nadgarstka, a paznokcie wbijam w jego skórę, próbując w ten sposób nakłonić go, aby poluzował uścisk. – Gdzie to jest? – pyta, a ja nie odpowiadam. Absolutnie nie mam pojęcia, o czym on mówi. – Co to jest „to”? Deacon? Uderza moją głową o szafkę kuchenną raz, dwa, trzy razy. Z każdym razem mocniej, niż za ostatnim. Ból strzela od mojej czaszki do ramion z każdym wydającym głuchy odgłos uderzeniem. Metaliczny zapach krwi powoduje, że żółć podchodzi mi do gardła, kiedy cieknie mi z rany na głowie, w dół twarzy, zasłaniając mi widok. Wszystko, co mogę zobaczyć, to jego ciemnobrązowe oczy, które są absolutnie dzikie i pełne obrzydzenia. – Założę się, że mogę sprawić, że zaczniesz mówić. Co ty na to, żebym wypieprzył z ciebie prawdę, kiedy będę wyduszał z ciebie życie za to, że jesteś kłamliwą suką – warczy na mnie, nienawiść spływa z każdego jego słowa. Nawet nie rozpoznaję jego głosu, taki jest wypełniony złośliwością. Aż do tego moment, byłam zamrożona ze strachu, ale myśl o nim zmuszającym mnie do czegokolwiek, pobudza mnie do działania i walka lub ucieczka w końcu we mnie uderza. Z płonącym gardłem z braku tlenu, wciąż oszołomiona przez jego uderzenia i rany na głowie, udaje mi się podnieść rękę i biorę dziki zamach na niego, zderzając się pięścią z jego skronią. – Ty cholerna suko! Chcesz walczyć, kochanie? – pyta z demonicznym uśmiechem na twarzy, jedyną widoczną rzeczą przez błysk jego białych zębów. Zadaję sobie wielokrotnie pytania… Dlaczego? Dlaczego miałby to robić? O czym on mówi? Jaką prawdę?
Te pytania wirują mi w głowie, kiedy staram się, żeby nie wypowiedzieć ich na głos. Ból strzela w mojej głowie, czyniąc mnie tak zmęczoną i słabą. Chcę po prostu na trochę zamknąć oczy. Puszczając moje gardło, owija pięść wokół moich rozpuszczonych włosów, podczas gdy ja wciągam wielkie hausty powietrza. Odchyla moją głowę do tyłu, ciągnąc mnie w stronę sypialni. Potykam się, walcząc z jego brutalnym chwytem na włosach, kiedy ponownie szarpie mną do przodu, a jak zaczynam upadać, to podciąga mnie do pozycji pionowej i uderza w twarz. Ból eksploduje na całym moim policzku, a skóra się rozcina. Krzyczę, a on robi to ponownie, tym razem łapiąc mnie za szczękę, a miedziany posmak krwi niemal natychmiast dociera do mojego języka. Padam na kolana w agonii. Kiedy wyciągam rękę i próbuję się podtrzymać, upadam do przodu, przewracając krzesło jadalniane i stół. Znowu jestem chwycona za włosy i pociągnięta za nie, kiedy potykam się, starając się za nim nadążyć. Kiedy docieramy do sypialni, rzuca mnie na łóżko, a pęd wysyła mnie na szafkę nocną, rozbijam przez to lampkę nocną i upadam na materac, a siła lądowania wysysa ze mnie całe powietrze. Cały czas czuję zapach siarki ze świec, które wcześniej zdmuchnęłam i wiśniowy zapach tytoniu przylegający do jego ubrań i dłoni. Żarliwie szlochając, zginam się ku podłodze, a moje mięśnie brzucha zaciskają się z braku powietrza. Kiedy ja walczę o oddech, on kopie mnie mocno w żebra, wykrzykując przekleństwa w moim kierunku. – Powiedz mi, gdzie! – żąda z olbrzymim jadem. Ponownie mnie kopie, i tym razem jestem pewna, że pękło mi żebro, i ta odrobina oddechu, który udało mi się wziąć, jest mi skradziona. Przełykam żółć wywołaną przez atak bólu i próbuję się skupić na powietrzu. Skulona w pozycji embrionalnej, kładę ręce przed
twarzą, aby ochronić się przed kolejnymi ciosami, które mogą nadejść. On jest zupełnie wytrącony z równowagi, z pewnością nastawiony na zadanie mi tyle bólu, ile tylko może wyrządzić. Nie poznaję tego człowieka. Stał się kimś przerażającym i mrocznym, zupełnie niepodobnym do mężczyzny, którego kiedyś kochałam. Ciągle mnie kopie, a ja jęczę, kiedy specjalnie mocny cios wymierza mi w skroń, całkowicie mnie ogłuszając. Moja wizja się zamazuje z każdym jego trafieniem, a w uszach dzwoni mi do tego stopnia, że ledwo mogę zrozumieć, co do mnie mówi. Łapie szorstko moje ramię i podciąga na nogi, moje żebra krzyczą z bólu, a nogi mam jak z galaretki. Czuję spływającą mi po twarzy krew, dolną wargę mam spuchniętą, a głowa i ramiona pulsują w proteście. Jedną ręką ściska moją twarz w stalowym uścisku, a drugą trzyma mnie za ramię w pozycji pionowej, kiedy słaba jestem na jego łasce. Płaczę przez strach i porażkę, moje serce nie bije już dłużej szybko z przerażenia, lecz powoli łomocze w przygnębionym tempie. Ma zamiar mnie zabić. – Takie piękne imię, wspaniała twarz, a to wszystko to cholerne kłamstwo. Jesteś brudną zabawką dla podłego, białego śmiecia, kawałka gówna. Wiesz to? Myśli, że jest tak silny, że może się ze mną pieprzyć. To wstyd, że będziesz musiała cierpieć przez lekcję, której muszę go nauczyć. Taka szkoda, że nie ceni cię tak, jak powinien. Nie zna twojej wartości w przeciwieństwie do mnie. – Czuję jak się pochyla, rozpoznając słodki zapach wiśni na jego dłoni. Jest nieznany. Nie mogę dopasować tej woni już dłużej do człowieka, którego myślałam, że znam. Jego ręka jest jak imadło i jestem przerażona, że ma zamiar w każdej sekundzie doprowadzić do przemieszczenia mojej szczęki.
Prawię żałuję, że tego nie robi, może wtedy bym zemdlała i ten koszmar by się skończył. Jakoś nie sądzę, że to się zatrzyma, póki mnie nie zabije. Przejeżdża tyłem dłoni po moich ustach, oczyszczając je z krwi, śliny i smarków. Krzyczałabym jeślibym mogła, ale nie mam wystarczająco dużo powietrza i energii, której we mnie pozostała, kiedy mnie całuje, a potem brutalnie wpycha do łazienki. – Ostatnia szansa. Powiedz mi, gdzie. – Nie jestem w stanie się skupić na tyle długo, aby utworzyć spójną myśl przez mgłę osłabiającego bólu i przerażenia, które mnie ogarnęło, nie mówiąc już o odpowiedzeniu na jego pytania. – Nie? Właśnie teraz wezmę to co moje od ciebie. Nie kiedy tak wyglądasz, oczywiście. Zmyjesz z siebie cały ten brud, zanim cię dotknę. To nie ma żadnego sensu. Kręcę głową na nie, gotowa go błagać, ale on się odchyla i przywala mi z pięści. Ta prosta odmowa wyraźnie zabrała jego całą samokontrolę, która już i tak wisiała na włosku. Unoszę ponownie ręce, aby ochronić się najlepiej, jak potrafię, ale ląduje cios po ciosie, zmuszając mnie, abym weszła coraz głębiej i głębiej do łazienki. Zaskoczona jego nowo znalezioną wytrzymałością i siłą przy każdym trafieniu, zaczynam upadać do tyłu, wymachując wściekle ramionami dla złapania równowagi, ale on mi na to nie pozwala. Z kolejnym uderzeniem w brzuch, zginam się w pół i czuję jak kolejne żebro pęka. Nawet nie dostrzegam lecącej w moją stronę pięści, która sprawia, że wpadam przez drzwi prysznicowe i uderzam w szklane półki na przeciwległej ścianie. Jestem ledwie w stanie podnieść ramie, kiedy opada na mnie szkło, a kiedy w końcu czuję ogarniającą mnie ciemność, rozdzielający ból zatrzymuje się. Kim jest ten potwór?
Jestem wyrwana ze swoich myśli, kiedy czuję jak niemal boleśnie Deacon ściska moją dłoń. Nawet nie zorientowałam się, że płaczę, a moje ciało drży pod natłokiem emocji. – Deac? Unosi wzrok i widzę cierpienie wypisane na całej jego twarzy, zanim jego rysy się zmiękczają i poluźnia uścisk. – Przepraszam. – To jedyne słowo, kiedy pochyla się i składa pocałunek na moim nadgarstku, pozostawiając tam swoje usta nieco dłużej. – Francesca, wiesz kiedy to było? – pyta miło Adams. Zamykam oczy, próbując sobie wyobrazić tyle ile mogę z tego dnia. – Było ciemno… Nie widziałam za wiele i dopiero co zdmuchnęłam świecę. Miałam zamiar włączyć lampkę, gdy usłyszałam bramę garażową. Nie przypominam sobie godziny, tylko to, że na zewnątrz było ciemno i że Andrew był spóźniony, powiedział, że będzie w domu przed piątą. Stopniowo otwieram oczy, nie mogąc sobie przypomnieć niczego więcej. Niezdolna do spojrzenia na Deacona, wypuszczam oddech z mojej zbyt napiętej klatki piersiowej i przepędzam ciągle napływające łzy. – Francesca, możesz mi powiedzieć, co miał na sobie? Mówiłaś, że myślałaś, że był w cygarowym barze… znasz jego nazwę? – pyta łagodnie. Z rękami owiniętymi wokół rąk Deacona, zwężam oczy, zmuszając się do przypomnienia sobie.
– Myślę, że był to niebeski kolor. Pamiętam, jak zakładał na siebie błękit rano… nie, brąz. – Pocierając czoło, patrzę na nią. – Nie mogę sobie przypomnieć. – W porządku, wrócimy do tego potem. Znasz nazwę tego baru? – Lubi chodzić do The Redhead na Ontario. – Mówię jej pewnie. Znam tą odpowiedź. – Wspominał, że wstąpi tam w drodze powrotnej do domu? Kręcę głową na nie. – Zatem więc co sprawiło, że myślisz, że tam właśnie był? – pyta łagodnie. – Zapach. To nie była jego woda kolońska, lecz wiśnie i tytoń. Nie pali, chyba że sporadycznie cygara. – Wzruszam ramionami. – Tylko tak potrafię to wytłumaczyć. Tylko to ma sens. – Okej. – Miękkość jej głosu nie pomaga w złagodzeniu napięcia lub adrenaliny powodującej, że moje serce galopuje, a następnie jąkam się, próbując sobie przypomnieć szczegóły tej nocy, które wydają się po prostu poza moim zasięgiem. Czuję to wszystko i każdy cios, każdą uncję bólu, usłyszeć dźwięk własnego krzyku, ale nie mogę wypełnić brakujących kawałków. Powoli kręcę głową, by pozbyć się obrazów tej nocy. Załamany szloch wydostaje się z moich ust, gdy patrzę na Deacona. Jego jedna ręka zakopana jest w jego włosach, ściskając je tak mocno, że obawiam się, że je wszystkie wyrwie. Jego noga podryguje wściekle, a mięśnie szczęki gwałtownie się zaciskają. Ściskam jego dłoń, która wciąż trzyma moją, póki na mnie nie patrzy. Storturowane spojrzenie jego pięknych, piwnych oczu mnie rujnuje. Nie powinna go była prosić o zostanie i przechodzenie przez to. Znam ten typ mężczyzn,
do których on należy i wiem, jak niewiarygodnie trudne dla niego jest słuchanie tego. – Francesca, wiem, że to było dla ciebie ciężkie, ale jeśli mogłabyś jeszcze przez chwilę dłużej mnie znieść, zostawimy cię potem w spokoju, dobrze? – mówi detektyw swoim kojącym głosem. – Wydawało ci się, że pił? – pauzuje, czekając aż odpowiem, ale ja po prostu wzruszam ramionami. – Był sam? – kiwam na tak, moje brwi ściągnięte są w skupieni, szarpiąc nieprzyjemnie moimi szwami. – Myślał, że ktoś tam jeszcze był? Wypuszczam sfrustrowany oddech. Wyciągam rękę i chwytam za odpowiedź, ale nie jestem w stanie utrzymać jego ręki. – Nie sądzę, że pił, ale kto wie. Zawsze pachnie szkocką whisky i cygarami, ale nie sądzę, że był pijany. Ale też nie zachowywał się tak jak on, więc myślę, że jest to prawdopodobne w każdym razie. Przebiegam palcami po skalpie, czując gromadzące się łzy i spływając coraz szybciej, kiedy staram się przetworzyć wszystkie informację, ale nie mogę nic znaleźć. – Nie wiem. Po prostu nie wiem! – bolesny dźwięk, który ze mnie ucieka, zaskakuje nas wszystkich. Krzyczę: – Nie mogę sobie przypomnieć! Boli mnie myślenie o tym! Fizycznie i emocjonalnie! – moje wrzaski stają się głośniejsze, wszystkie moje zapory są teraz całkowicie otwarte. – Proszę, n-nie wiem – jąkam łamiącym się głosem, zamykając oczy. Odchrząkując, Deacon przyciąga mój nadgarstek do ust i zostawia na nim pocałunek, jego wargi lekko drżą, a zarost poufale drapie. Mówi cicho w moją skórę. Starając się mnie uspokoić. Wstając, patrzy na mnie z góry, a dewastacja jest wypisana na jego twarzy.
– Potrzebuję minutki, Księżniczko. Myślę, że wszystkim nam się ta przerwa przyda. Po prostu muszę sobie pewne rzeczy przemyśleć, dobrze? Nie czeka na moją odpowiedź, tylko całuje mnie ponownie i kieruje się do drzwi. Zaciskam mocno wargi, przygryzając je zębami, żeby nie wyszła z nich żadna usilna prośba o niepozostawianie mnie tutaj samej w tej chwili. Będąc po drugiej stronie pokoju, otwiera szeroko drzwi i mówi monotonnie: – Detektywi, myślę, że to wystarczająco dużo do uniesienia jak na jeden dzień. Wciąż zdrowieje i nie sądzę, że powinniśmy ją dzisiaj popychać bardziej. Oni spoglądają na siebie, a potem oboje wstają, by wyjść. Detektyw Adams zbliża się o krok i chwyta mnie za rękę. – Dobrze zrobiłaś, Francesca. Oto moja wizytówka. Jeśli cokolwiek sobie przypomnisz z jego ubioru, czego szukał lub kogo, to zadzwoń. Kiwają głowami na pożegnanie, kiedy mijają Deacona. Zamyka za nimi drzwi i wraca do mnie. Obserwuję go, gdy się zbliża. I widzę każdą emocję na jego twarzy, w ruchach, i każda z nich nadszarpuje moją już skruszoną duszę. Kiedy znajduje się u mojego boku, nic na początku nie mówi, po prostu siedzi, z oczami błądzącymi po mojej zapłakanej twarzy, ocierając ją swoimi pokrytymi odciskami palcami. Nasze spojrzenia się spotykają, bierze głęboki oddech, zamyka oczy i przyciąga mój nadgarstek z powrotem do ust. Bicie mojego serca jest tak ogłuszającym hukiem w cichym pokoju, że ledwie mogę usłyszeć jego łamiący szept: – Tak mi przykro. Tak cholernie mi przykro.
Właśnie złamałam najsilniejszego człowieka, jakiego znam.
Rozdział DZIEWIĄTY DEACON Nareszcie! Po blisko dwóch tygodniach, wypuszczają dzisiaj moją dziewczynkę, a ja nie mógłbym być szczęśliwszy. Myślę, że w celu jej prawidłowego leczenia, potrzebujemy wydostać ją z cholernego szpitala. Z dala od przypominana jej, kto ją tam umieścił. Walczyłem z nią i walczyłem, aby została ze mną, ale odmawia. Jest tak cholernie uparta. Wszyscy zgodziliśmy się z planem Guy'a, że najlepiej dla niej byłoby pozostać z Indie. Drzwi windy się otwierają, macham na przywitanie do pielęgniarek, gdy idę do pokoju Frankie, zatrzymując się jak wryty, kiedy widzę Cristiano stojącego w korytarzu z bukietem kwiatów. - Co tutaj robisz? - mówię, gdy jestem w jego zasięgu. Obserwuje mnie ostrożnie. - Przyszedłem zobaczyć się z Francescą. Są tam z nią detektywi, więc czekam. Nie mówię do niego nic więcej, zawracam do jej pokoju i wchodzę bez pukania. Jest z detektywami, nie lekarzami, więc nie potrzebuje żadnej prywatności. Mogę usłyszeć Flashdance'a
oburzającego się i sapiącego o tym i widzę jak podchodzi, gdy drzwi się zamykają. Trzy pary oczu lądują na mnie w chwili zamknięcia się drzwi, ale jest tylko jedna para, płomiennie niebieska, na której mi zależy. - Hej, Deacon. Właśnie miałam do ciebie dzwonić - mówi Frankie ze zmęczonym uśmiechem. - O wilku mowa i tak dalej, prawda, Księżniczko? - Puszczam jej oczko i zwracam się do detektyw Adams oferując rękę i kiwam głową do Floresa wahającego się w kącie, co wydaje się być normą. - Znaleźliście jakiś trop odnośnie Andrew? Adams zerka na Franki pytając o zgodzę zanim zwraca się do mnie i odpowiada. - Jeszcze nie, panie Love, ale znalezieniem kogokolwiek, kto to zrobił, zajmują się nasi najlepsi ludzie. Wierzę jej. Wydaje się, że naprawdę inwestuje w znalezienie sprawiedliwości dla Frankie. Zastanawiam się, czy ona wie, że federalni są w to zaangażowani i czy powiedziała Frankie cokolwiek o tym. Siadam na łóżku, biorę rękę Franki składając pocałunek na moim miejscu. - Więc co was tutaj sprowadza? - spoglądam pomiędzy nimi w oczekiwaniu na odpowiedź. Nie było ich tutaj od dnia, gdy się obudziła.
- Chcieliśmy tylko nawiązać kontakt z panienką De Rosa, upewnić się, że mamy numer i adres, gdzie może być osiągalna - mówi Adams. - Macie patrole przy domu Indie do czasu aż Andrew zostanie złapały czy coś? - Jeśli nie mają, ja to zrobię. Nie ma mowy, że zostawię ją gdziekolwiek bez ochrony, podczas gdy jego szalona dupa jest na wolności. - Zrobimy wszystko co możemy, aby utrzymać panienkę De Rosa bezpieczną, ale musisz zrozumieć, że to jest tak dużo jak CPD 4 może zrobić w sytuacji jak ta - mówi Flores z jego części pokoju. W porządku. - Pomimo to, będę miał z nią kogoś przez cały czas. - Naprawdę myślisz, że to konieczne? - Odpowiada Franki z ogniem w głosie, za którym tak tęskniłem. - A co z Indie, co? - Jej usta zaciskają się i nie mogę powstrzymać uśmiechu pojawiającego się na mojej twarzy. Więc wszystko dobrze, chce sie kłócić. - To nie podlega negocjacji. - Stoję na swoim miejscu, czekając na jej kolejny ruch. - Wątpię, aby chciała twoich zbirów spędzających czas dookoła domu przez cały czas. - Nawet przykuta do łóżka, moja dziewczynka jest wojowniczką. Uśmiecham się. Myśli, że może wygrać tą walkę. Nie może. Adams wstaje, przerywając naszą dyskusję.
4
Chicago Police Department czyli oczywiście Chicagowski wydział policji ;)
- My jedziemy, ale będziemy w kontakcie. Cieszę się, że czujesz się wystarczająco dobrze, aby wrócić do domu, panienko De Rosa. Dziękujemy jej, gdy wychodzą. - Posłuchaj, to jest konieczne, a Indie po prostu musi to przyjąć. Daję uścisk jej dłoni. - Jeśli martwisz się o uczucia Indie, zawsze możemy przenieść cię do twojego pokoju u mnie - mówię jej zadowolony. Jej umysł przetwarza wszystko - mogę to zobaczyć w jej oczach z opadającymi powiekami. - Chcę zostać z Indie i jeśli to stanie się problemem, mogę wykombinować coś innego - mówi niechętnie zanim kieruje swoje niebieskie oczy ponownie na mnie. - Czy może to być chociaż Reggie? Czuję sie z nim bardziej komfortowo i... bezpieczniej, szczerze mówiąc. - Ktokolwiek chcesz, kochanie - zgadzam się.
- Deacon, jesteś śmieszny - krzyczy Frankie. - Nie będziesz tutaj spał. Wystarczająco złe jest to, że ulokowałeś tutaj Reggi'ego. Nie
możesz zostać również ty - mówi, ale ton jest pytający, jakby nie była do końca pewna, czy to prawda. Nie jest. - Mogę i zrobię cokolwiek chcę. Nie zapomnij o tym. - Stukam jej nos i idę, opadając na kanapę. - Jones! - krzyczę. - Przynieś mi trochę jedzenia, kobieto! Jej głowa pokryta bandaną wystaje z kuchni, odwraca się do mnie i mówi: - Musiałeś stracić swój sukinsyński rozum. Weź sobie i zabierz stopy z moich mebli, ty zwierzęciu. Patrzę na uśmiechniętą i wyczerpaną Frankie. - Usiądź obok mnie. Wyglądasz jakbyś miała upaść. - Gdy pokonuje powoli drogę, zauważam linie bólu otaczające jej usta, idąc ma ramiona owinięte dookoła tułowia, trzymając swoje żebra. - Czy pomogłoby, gdybym cię nosił? - pytam z całą powagą. Zaskoczona patrzy na mnie i mogę zobaczyć, że w jej oczach są łzy spowodowane cierpienie i to mnie zabija. - Myślę, że to mogłoby być jeszcze gorsze, jeśli to możliwe, ale dzięki, Deac. Wiesz, pójdę po prostu i położę się zamiast tego w swoim pokoju. Jestem naprawdę zmęczona i boję się, że jeśli gdzieś osiądę, to będzie moje miejsce do jutra. Równie dobrze mogę zrobić tak, aby moim miejscem było łóżko. - Śmieje się mocno i manewruje dookoła stolika kawowego, kierując się do swojego pokoju. Jej cierpienie jest dla mnie najtrudniejszą rzeczą do oglądania. Chcę tylko uczynić wszystko lepszym, a nie bycie w stanie tego zrobić
sprawia, że czuję się beznadziejnie. Staczam się z kanapy, idę i biorę delikatnie jej rękę. Nie jestem pewny, gdzie ją dotykać, aby jej nie ranić. Ciągle ma małe nacięcia na całym ciele, na szczycie z połamanymi żebrami i utrzymującym się wstrząsem mózgu. Nie chcę uczynić tego jeszcze gorszym, ale potrzebuję jej pomóc. Dla siebie. Kiedy wchodzę do pokoju, pędzę do przodu i rozwalam koc na nowym łóżku, które zamówiłem. Jedną z tych zmechanizowanych rzeczy, dzięki czemu może czuć się komfortowo. Podaję pilot, który pozwala opuścić łóżko, dzięki czemu łatwiej na nie wejść. Gdy siedzi na krawędzi łóżka, pomagam jej się szybko położyć, a następnie kucam, aby ściągnąć jej buty. - Chcesz zostawić skarpetki na stopach czy nadal nienawidzisz w nich spać? - Pytam, rzucając buty za mnie. Kiedy nie odpowiada, spoglądam na nią i widzę, że łzy naprawdę teraz płyną. Nie tylko łzy spowodowane bólem, te są inne. Te są ze strachu, udręki, wyczerpania i klęski. Wszystkie rzeczy, których widoku nie mogę znieść u niej. Przejeżdżam kciukami po nich. - Hej, co to jest? - Pytam cicho. Walczy z tym zasysając oddech, jej zaklejone żebra utrudniają to. Ostrożnie obniżam się obok niej na łóżku, otulam ją przy moim boku tak delikatnie jak to możliwe. Gdy jesteśmy ułożeni, podnoszę jej nadgarstek do pocałunku.
- Shhhh, jestem tutaj, kochanie. Przysięgam, nigdy nie pozwolę położyć na tobie rąk ponownie. Nigdy nie pozwolę komukolwiek położyć na tobie rąk ponownie. Ramiona się trzęsą, zwraca twarz w kierunku mojej klatki piersiową, jej smutek moczy cienką bawełnę mojej koszulki, paląc moją skórę. Składam obietnicę sobie właśnie teraz, że jeśli znajdę go zanim zrobią to policjanci, nie przetrwa mnie. Nie ma szans do diabła, abym pozwolił mu odejść za złamanie Frankie. Po kilku
minutach, ze mną
szepczącym
kojące
słowa
i głaszczącym ręką jej głowę i plecy, mogę powiedzieć po jej oddechu, że zasnęła. Ostrożnie kładę ją, otulam kocem. Patrzę jak śpi, jej zapłakana twarz jest najpiękniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek widziałem. Ona powoduje, ze robię się miękki. Obracam się od niej zanim mam ochotę czytać jej cholerną bajkę na dobranoc lub jakieś gówno i idę do okna sprawdzając zamki. Usatysfakcjonowany, że jest szczelnie zamknięta, gaszę światła i zamykam za sobą drzwi.
***
Wszyscy ciągle śpią. Jestem w kuchni czekając na kawę, kiedy słyszę szuranie i syk. Odwracam się dokładnie w chwili, aby zobaczyć Frankie chwytającą framugę z bólu. - Cholera, Księżniczko. Wzięłaś swoje leki przeciwbólowe zanim poszłaś do łóżka?
Rzuca we mnie wkurzonym spojrzeniem... panienka jest zdecydowanie nie dobrą pacjentką. - Nie, nie wzięłam, ponieważ leżą tutaj na ladzie. Trochę boję się tej Frankie. Jestem niemal pewny, że w każdej chwili jej głowa zacznie się obracać. - Okej. Dobrze, idź usiąść na krześle, a ja przyniosę wszystko czego potrzebujesz, kochanie. - Uśmiech i mrugnięcie nic mi nie dają, więc koncentruje się na posadzeniu jej przy stole i wzięciu leków przeciwbólowych i szklanki wody. Gdy bierze swoje tabletki, modlę się, aby kopnęły ją szybko, dla dobra nas obojga. Sięgam do szafki, wyciągam kubek na kawę chichocząc, kiedy czytam co jest na nim napisane: "Ostrzeżenie! Bardzo gorący. Podmuchaj mnie.5" Może spowoduje on uśmiech u niej. Cholerną tonę śmietanki i cukru później, oddaję kawę Frankie i siadam naprzeciwko niej z moim "Podmuchaj mnie" kubkiem. - Czyż to nie jest miłe? Zwyczajnie ty i ja siedzący pijąc naszą kawę. Moglibyśmy robić to w mojej kuchni, więc nie musiałbym spać na nie wygodniej kanapie Indie, ale cokolwiek. Jej oczy spotykają moje nad krawędzią jej kubka i nie lubię tego co tam zobaczyłem. Mój uśmiech odchodzi. Powoli stawia kawę. - Deacon, dziękuję. Dziękuje za wszystko. Przepraszam, że musiałeś stracić walki, aby siedzieć i niańczyć mnie. T.... 5
Jest "Blow Me" - gra słów, jednak u nas tego nie ma jak przetłumaczyć. Blow Me oznacza zarówno podmuchać coś jak również zrobić laskę/ obciągnąć komuś
- Nie niańczyłem cię. Zostałaś zraniona. Kurwa, mogliśmy cię stracić! - Nie jestem pewny, dokąd z tym zmierza, ale mogę wyczuć swoją złość. Nie chcę stracić przed nią zimnej krwi po wszystkim, co przeszła. Zaciskam usta, kręcę głową. - Przepraszam. Nie chciałem podnieść głosu. - Jest okej - uspokaja mnie. - Po prostu chcę abyś wiedział, że doceniam to i ciebie. Ale... to nie... my nie... - Zirytowana wyrzuca Nie jestem po prostu gotowa do wejścia w to, o czym rozmawialiśmy na mojej imprezie i nie chcę, abyś odniósł złe wrażenie. - Nie patrząc w moje oczy brnie dalej - Ne wiem jak to działa, dokąd zmierzamy, jak odnaleźć naszą drogę teraz, gdy wszystko wyszło na jaw. - Milknie podnosząc swoje oczy do moich. Ten gniew, z którym próbowałem walczyć, aby nie wyszedł na powierzchnie, zamienia się we frustrację. Drapię się po kilkudniowym zaroście na swojej brodzie, ważę własne słowa. - Więc, to co mówisz to, że jesteś przestraszona. Rozumiem. Nie sądzisz, że ja również? - Mogę usłyszeć desperację i irytację w swoim głosie. - Jestem przerażona. Jestem zmęczona. Chcę ci tylko podziękować, ponieważ wiem, że nie musiałeś tutaj być. Niewiele osób by było. - Franki wzdycha znużona i kontynuuje - Ale tak wdzięczna jak jestem, wciąż nie zmienia to nic pomiędzy nami. Nie chcę... - Jej głos urywa się ponownie, jakby nie mogła zmusić siebie do skończenia zdania.
Powoli wstaję i stawiam swój kubek z ciężkim łomotem, powodując,
że
sie
wzdryga.
Moje
uczucia
są
kompletnie
niezrozumiałe właśnie teraz, ale nie mogę nic na to poradzić. Nie mogę walczy z frustracją, złością lub poczuciem winy, które czuję. To nie jest jej wina. Nic z tego. Zmuszam się do trzymania swoich emocji w ryzach i robię co mogę, aby pokazać jej, że rozumiem. Rozumiem, że mój pobyt tutaj u jej boku nie sprawia, że jesteśmy parą. Po prostu potrzebuję być pewny, że wie, że nie jest to powód dla którego tutaj jestem. Dlaczego ciągle tutaj jestem. Jej zwątpienie w moje motywy w najmniejszym stopniu zabija mnie. - Podaj mi jeden przykład, gdy nie było mnie przy tobie, gdy mnie potrzebowałaś, Księżniczko. Jeden przykład, gdy nie rzuciłem wszystkiego by być u twojego boku, czy to był taniec, problem z kanalizacją, złamane serce. - Mój głos jest teraz pod kontrolą, ale łamie się, kiedy mówię - Z wyjątkiem tego jednego kluczowego momentu, zawsze byłem tym, który popychał cię w stronę facetów. Nie mogłem ochronić cię przed nim tamtej nocy, ale robię co mogę, aby ochronić cię przed nim teraz. Nie jestem tutaj, ponieważ myślę, że to sprawi, że dostane się szybciej do twoich majtek. - Jestem zniesmaczony całą tą rozmową. Kładę dłonie na stole i pochylam się do niej, zmuszając ją do zobaczenia mnie. - Jestem tutaj, ponieważ kocham cię. Ale zawsze cię kochałem. To się nie zmieniło. Tylko sposób w jaki cię kocham.
Wytrzymuje mój wzrok przez uderzenie serca zanim spuszcza go w dół na ręce trzymające jej kubek. - Proszę, po prostu potrzebuję czasu, aby dowiedzieć się czego chcę. Czy to... - porusza ręką pomiędzy nami - jest tym czego chcę. Nasze oczy się spotykają. Mogę zobaczyć utrapienie w jej i potrzebuję wyjść. Prostuję się gwałtownie przez to jak użądliły mnie jej słowa i kiwam, dając jej znać, że słyszę ją. Odwracam się i wychodzę z kuchni zanim dam sobie szansę na zranienie nas nawet bardziej, niż już to zrobiłem.
Rozdział DZIESIĄTY
Księżniczka wróciła kilka miesięcy temu ze szpitala do domu, od miesiąca uczęszcza na siłownię, i jest to zarówno niebo i piekło. Reggie lub Trent są cały czas z nią, ponieważ nie znaleziono jeszcze dupka Drew. Sprawy pomiędzy nami są trochę napięte od tamtego poranka w kuchni Indie. Wiem, że w większości przemawiał przez nią strach, a dodając do tego fizyczny ból, który odczuwała, to pieprzony cud, że wciąż ze mną w ogóle rozmawia, nie ma znaczenia jak bardzo nienaturalne są te rozmowy. Naciskałem na nią, kiedy nie powinienem i wiem, że większość tego było spowodowane tym, że częściowo winię się za wszystko, co poszło źle z Drew. Choć w głębi duszy wiem, że to śmiesznie, nie mogę tego zatrzymać. W moim umyśle zawiodłem moją dziewczynkę, nie było mnie tam, by ją chronić, ponieważ byłem zbyt zajęty wsadzaniem kutasa w usta jakiejś laski, której imienia nawet nie znam. Wszystko dlatego, że moje uczucia zostały zranione. Cholera, myślenie o tym wszystkim, co zrobiłem w ciągu tych ostatnich kilku
tygodni, kiedy nie rozmawialiśmy ze sobą sprawia, że sam chcę skopać swoją dupę! Wiem, że nie byliśmy razem, ale wciąż czuję się z tym wszystkim źle. Jeśli mam być szczery sam ze sobą, nawet gdy to wszystko robiłem, nie czułem, że było to prawidłowe. Po prostu potrzebowałem czegoś, co zabrałoby ode mnie ból, który czułem przez jej odrzucenie. Jej odmowa odebrania telefonów ode mnie, niedzwonienie do mnie przez długie cholerne dwa miesiące było właśnie tym: odrzuceniem. To pieprzyło się z moją głową, wkurzając mnie, a kiedy tak się dzieje, nie jestem w swojej najlepszej formie. To była jedna z tych chwil. Frankie jest zajęta powrotem do swojego normlanego trybu życia, czyli takiej normalności, jaką potrafi wypracować. Wciąż jest trochę poobijana i to sprawia, że nie wszystkie rzeczy może robić, co wkurza ją bez końca. Jeszcze nie rozmawialiśmy o nas i winię o to tego kutasa, Cristiano, wciąż kręcącego się wokół niej. Była naprawdę podekscytowana zobaczeniem go. Zbyt cholernie podekscytowana. Postanowił, że musi trzymać się w pobliżu i pomóc z jej klasami czy w czymkolwiek, co może zrobić, kiedy przychodzi do jej studia tańca. To nie tak, że nie wiem, co on do cholery robi. Upewniam się, aby wspomnieć o jego dziewczynie przy każdej okazji. Kusi mnie, żeby ściągnąć tutaj jej tyłek z powodu małej niespodziewanej wizyty. Tęsknię za moją dziewczynką, i nie tylko przez to, że chcę mieć ją owiniętą wokół swojego fiuta, ale również jako za moją przyjaciółką.
Wchodzenie do siłowni zwykło mi przynosić poczucie spokoju, ale ostatnio jestem pewien, że jest zupełnie odwrotnie, co z kolei niezmiernie mnie wkurza. Moi bracia rzucają mi o tym gównie wykłady, ponieważ to spieprza moje treningi, a teraz nie mogę sobie pozwolić na takie coś. Spadłem w tym sezonie, rezygnując z jednej walki po drugiej, aby móc być z Frankie w szpitalu, a nawet po tym nie byłem w stanie, by ruszyć w drogę i ją opuścić. Więc teraz zapracowuję swoją dupę, aby spróbować nadrobić punkty i wrócić do klasyfikacji do mistrzostw. Unikam zaglądania do jej studia, wiedząc, że ona i Flashdance będą tam razem, robiąc tam cokolwiek razem, co kurwa robią i zamiast tego pokonuję drogę do moich braci, którzy rozmawiają na macie. Prawie do nich docieram, gdy słyszę głosy Jay-Z i Linkin Park śpiewających o 99 problemach, które dobiegają z mojej kieszeni. Wyciągam komórkę i widzę zdjęcie Indie migające na ekranie. Dlaczego te laski ciągle się dobijają do mnie? – Teraz nie jest dobry czas, Jones. Nie jestem w nastroju na te wszystkie twoje gówna dzisiaj – mówię na powitanie. – Cóż, również cześć tobie, Deacon. Widzę, że masz się fantakurwa-stycznie, wiec nie będę nawet o to pytać. Słuchaj, durniu, musisz zrobić krok do przodu ze swoją grą z Frankie. Mam na myśli, że teraz Cristiano spędza z nią tak dużo czasu, że to całe dawanie jej
przestrzeni wybuchnie ci w twarz. Nie zrozum mnie źle, ja naprawdę go lubię. Poważnie, kto go nie lubi? Jest nieco zbyt wyrafinowany jak dla mnie, ale wciąż słodki i seksowny, i ten jego cholerny akcent. Mmm… tak jak wspom… – INDIANA! Czy masz jeszcze jakiś cel, prócz wkurwiania mnie? – krzyczę, odsuwając telefon z dala od ucha i mówię wprost do niego na wszelki wypadek, jeśli ma zamiar dalej mówić o tym dupku. – Dodatkowo myślałem, że interesują cię laski. – Uśmiecham się głupawo, choć jestem sfrustrowany, czekając aż się na mnie wyładuje. Wiem cholernie dobrze, że uderza do obu płci, po prostu chciałem ją wkurzyć. – Zamknij się! Wiesz, że gram z obiema drużynami, dupku. Nie bądź zazdrosny, że Frankie śpi w moim łóżku, a nie twoim – dokucza kpiąco. – Rozłączam się – mówię ostrym tonem. – Boże, ale jesteś dzisiaj drażliwy – obrusza się. – Deac, znam cię od zawsze i toleruję twoje dziwkarstwo i wysokie mniemanie o sobie z powodu Frankie. Zawsze widziała w tobie dobro, choć nie wiem dlaczego, i wiem, że nigdy celowo byś jej nie skrzywdził… więc zdecydowałam spróbować i ci pomóc. – Pomóc mi? Pomóc mi w czym? – Z Frankie, debilu! – beszta mnie.
– Indie, tak drażniące jak twoje słowa są – przewracam na to oczami – nie potrzebuję twojej pomocy. Daję jej teraz przestrzeń, ale jeśli uważasz, że przez jedną pieprzoną minutę pozwolę Rico Suave mieć moją dziewczynkę, jesteś bardziej szalona niż myślałem. Frankie jest moja. Ja tylko daję jej czas, aby przyzwyczaiła się do tego, że nie będzie już dla niej więcej ładniutkich chłopców – mówię z o wiele większą pewnością, niż w tym momencie czuję. – Czujesz się teraz lepiej? Masz zamiar uderzać się w klatę jak jaskiniowiec, którym najwyraźniej jesteś? Po prostu zrób mi przysługę i postaraj się nie obsikać całej mojej przyjaciółki, gdy będziesz oznaczać swoje terytorium, dupku – narzeka tuż przed tym, jak się ze mną rozłącza. Co-do-cholery. Kobiety w moim życiu doprowadzają mnie do szewskiej pasji, a nawet żadnej z nich nie pieprzę! Cholera, nie pieprzę nikogo. Może to jest mój problem – muszę zakopać swoje jaja w kimś nieznajomym. Minęło zbyt dużo czasu. Definitywnie nie będzie to mój pierwszy wybór, ponieważ pewne jak cholera, że nie zdołam teraz przekonać Frankie do bycia przyjaciółmi-z-korzyściami, zwłaszcza z Cristiano w pobliżu. Mój umysł wydaje się zamyślony i czuje jak trochę napięcia opuszcza moje ciało. Spotykam moich braci na macie i uderzam Sonny’ego w plecy wystarczająco mocno, aby się lekko zatoczył.
– Wyjdźmy dzisiaj – muszę zaliczyć.
Rozdział JEDYNASTY Tej nocy, gdy idziemy do naszego zwyczajowego miejsca, Hawkey Time, czuję ciężar mojego planu kopiącego mnie w dupę. Nie pieprzyłem się z nikim od nocy, gdy dostałem telefon i to nie dlatego, że nie miałem propozycji, ponieważ miałem, wielokrotnie i często. Byłem na suszy, ponieważ jedyną, której chcę jest Frankie i tym razem nie czuję potrzeby zatracenia się w nic nieznaczącej dupie. Gadam jak jakiś kretyn przez większość czasu, ale wiem czego chcę i tym czego chcę jest ona, a tutaj nie ma laski, do której mógłbym ją porównać. Projekt "Zaliczyć" zmienił się w zwyczajne wyjście z chłopakami, z moimi braćmi i Trentem. Najprawdopodobniej skończę głaszcząc swojego kutasa, kiedy wrócę do domu. Kiedy stałem się tym pieprzonym kolesiem? Byliśmy tutaj przez dwie godziny pijąc, nie robiąc nic konkretnego i odrzucając zaloty od kobiet na prawo i lewo, kiedy gówno stało się prawdziwe. - Oooooo kuuuurwaaaa - mówi Sonny pod nosem. Nie pamiętam, kiedy wypiłem tak dużo jak dzisiaj, więc mam trochę spowolnioną orientację, kiedy widzę Księżniczkę kierującą się
w naszą stroną z Flashdancem, który prowadzi ją z ręką na jej plecach. Reggie podąża za nią, wzruszając przepraszająco ramionami. Musi chyba sobie ze mnie żartować, prawda? Mam na myśli, kto do kurwy testuje mnie w taki sposób, jak dużo mogę przyjąć zanim wybuchnę? Rzucam przelotne spojrzenie Sonny'emu i Mavovi i wyglądają na trochę zmartwionych. Przynajmniej tych dwoje nie wypiło więcej niż piwo... w każdym razie ktoś musi mieć jasny umysł. - Moje Miłości!6 Co wy ludzie tu robicie? - pyta tym głosem, który uderza mnie prosto w kutasa za każdym razem. - Spuszczamy tylko trochę pary. Deac ciężko trenował... mamy kilka zbliżających się dużych walk - odpowiada jej Mav, gdy daje jej uścisk i małe machnięcie w kierunku Cristiano. Całuje Sonny'ego w policzek i macha do Trenta, a wtedy odwraca się do mnie. - Jestem zaskoczona, że pijesz. Zwykle nie pozwalasz sobie, kiedy trenujesz. - Przechyla głowę nieco zbita z tropu. Wiem, że jeśli otworzę usta, wyjdzie nich coś nienawistnego z powodu Cristiano stojącego z ręką na niej, jakby miał do tego prawo, więc po prostu wzruszam ramionami i ignoruję zranienie przecinające jej twarz. Nawet jej nie witam. Nie mogę zmusić siebie, 6
Frankie mówi "My Loves" - odnosząc się do trzech braci Love, po naszemu to tak nie brzmi.
aby ją dotknąć w najmniejszym stopniu w tym momencie. Jestem zbyt pijany, zbyt na krawędzi i nie ufam sobie. - Chcecie do nas dołączyć? Jest tutaj dużo miejsca - Sonny, zawsze miły facet, pyta ich. Gdy Frankie się zgadza, Cristiano mówi nie, a ja nie wiem czy być wkurzonym czy szczęśliwym z tego powodu. Spogląda na niego. - Oh, chcesz usiąść gdzieś indziej. - Nie, nie, mi amor7. Jest w porządku, po prostu nie jestem pewny czy będzie tu dla nas wszystkich miejsce, gdy pojawi sie Indie. - Moja miłości? - Serio? Pieprzyć go. Śmieje się. - Zawsze jest miejsce dla Indie... nie martw sie o nią! To wywołuje śmiech u każdego przy stole... cóż, wszystkich prócz mojej humorzastej dupy. Jest jedno wolne krzesło obok mnie i jedno obok Mava. To oczywiste, że się nie przesunę, więc gdy Cristiano pomaga Frankie zdjąć płaszcz, Sonny przesuwa się dookoła stołu do pustego siedzenia obok Mava, więc Cristiano i Franki mogą usiąść razem. Czemu do kurwy oni potrzebują siedzieć razem jest poza moim rozumowaniem. Jak tylko siada na krześle po mojej prawej, pochyla się i składa lekki 7
hiszp. mi amor - moja miłości
pocałunek na moim policzku. Czuję jak uderza w moje ciało jakby było rozgrzany do białości, a wszystkim co mogę zrobić to pochylenie się do jej pocałunku i wdychanie jej zapachu. Zapachu, który znam tak dobrze, zapachu, który może przyćmić cały pokój wyperfumowanych kobiet. Od razu jestem twardy i muszę poprawić się, gdy siada na swoim krześle. Siada i krzyżuje nogi, spódnica jej kremowej, swetrowej sukienki podnosi się odsłaniając jej tatuaż przedstawiający pas do pończoch. Moje oczy utkwiły w tym miejscu i wszystko o czym mogę myśleć to jak bardzo chcę go lizać, ugryźć wnętrze jej uda, gdzie atrament je otacza, całować i ssać koronki, które wiem, że są tak blisko zagięcia jej tyłka. Jestem tak skupiony na swoich pożądliwych myślach wypełniających mój umysł, że wzdrygam się kiedy widzę opalony palec rozpoczynający delikatne śledzenie krawędzi koronki. Spięcie w mojej szczęce jest natychmiastowe, uchwyt na piwie jest prawie wystarczający, aby rozbić bursztynową butelkę. - Ten jest nowy, nie? Pamiętałbym jeśli by go widział - mówi do niej Cristiano z głosem tak pełnym ciepła, że widzę na czerwono. Franki odwraca się do mnie, skutecznie odsuwając sie spod jego wędrujących palców, które chcę nic więcej niż połamać. - Nie całkiem. Myślę, że około półtorej roku, prawda, Deac? Potwierdzam kiwnięciem i szepczę:
- Brzmi poprawnie - zanim wypijam resztę piwa i sygnalizuję kelnerce następną kolejkę. Mav pochyla się tak blisko, że jestem jedynym, który może go słyszeć: - Jesteś pewny, że chcesz kolejną kolejkę, bracie? Możemy iść jeśli jesteś gotowy. Ma tyle nadziei w głosie, że prawie się zgadzam, zanim następne słowa opuszczają usta Flashdance'a. - Nie mogę sie doczekać aż zobaczę twój nowy tatuaż. Cała tajemniczość powoduje, że jestem taki zaintrygowany. Moja krew stygnie na słowa "nowy tatuaż". Nie jestem pewny, które emocja uderza pierwsza - złość czy zranienie. Zanim mogę zdecydować, Indie siada na miejscu naprzeciwko mnie i dając mi spojrzenie jakie można opisać tylko jako "jesteś beznadziejny". - Co z twoją twarzą, Deac? Wyglądasz jakby ktoś na ciebie nasikał. Mówi to z małym, złośliwym uśmieszkiem. Wie, że będę pamiętał o niej mówiącej, abym nie obsikiwał Frankie, kiedy rozmawialiśmy wcześniej, tuż przed tym zanim się rozłączyła.
- Absolutnie nic, Jones, absolutnie nic. - Zwracam się do mojej dziewczynki i jestem pewnym, że boi się zobaczyć zranienie w moich oczach i dlatego nie chce ich spotkać. - Zrobiłaś nowy tatuaż, Księżniczko... beze mnie? - Próbuję brzmieć tak nonszalancko jak to możliwe, nie jestem pewny czy mi się udało. - To nie było tak, Deacon - prawie wyszeptała. - Och, na miłość boską... uspokój się, ty bestio. Przestań przesadzać. Zabrałam ją do dziewczyny, aby zrobiła trochę pracy dla mnie ponieważ jest w... 'wrażliwej' okolicy - mówi Indie, śmiejąc się z mojej reakcji. Nadal nie oderwałem spojrzenia od Franki i zauważam jej grymas na słowa Indie. - Och, teraz jestem bardzo zaintrygowany zobaczeniem tej 'wrażliwej okolicy', mi amor. Bardzo zaintrygowany - mówi Cristiano z tym jego głupim akcentem. Frankie śmieje się obracając to w żart, ale ciągle nie spotkała moich oczu. Co to jest, a co ważniejsze, gdzie to jest? - Ludzie jesteście niepoważni - oburza się. - Teraz, jeśli mogę przeprosić, idę do toalety. Indie, weźmiesz mi drinka, kiedy wrócę z powrotem, proszę? - rzuca przez ramię, gdy odchodzi od stolika.
Patrzę w dół na moje ręce trzymające świeże piwo, a nawet nie pamiętam przynoszącej je dziewczyny. Mój umysł jest z Frankie i jej nowym tatuażem i rzeczami, które chcę zrobić jej starym tatuażom. Przechylam się do tyłu na krześle, zaglądam przez tłum w kierunku w którym odeszła. - Pieprzyć to - opuszcza moje usta, zbyt cicho by ktokolwiek to usłyszał, około dwie sekundy zanim wstaję i idę w kierunku, gdzie zniknęła Frankie. Nie dbam o to, czy ktokolwiek wie, gdzie idę. Do czasu aż jestem na tyłach baru, gdzie znajduje się damska toaleta, byłem obmacany przez więcej rąk niż mogę zliczyć i jestem pewny, że wpadły mi przynajmniej dwa numery telefonów i coś jak karta magnetyczna do pokoju hotelowego. MMA staje się coraz popularniejsze wśród kobiet, a to powoduje, że jestem rozpoznawany dużo częściej. Frankie właśnie wychodzi z łazienki, kiedy chwytam jej nadgarstek i ciągnę ją do wnęki, gdzie jest starodawnie wyglądający telefon i nic poza ledwie zauważalnym oświetleniem. - Deacon! - krzyczy, kiedy popycham ją delikatnie na ścianę. - Pokaż mi - szeptam do jej ucha, naciskając na nią, formując jej miękkość przy twardych liniach mojego ciała. Nie ruszam się. Po prostu trzymam moje usta przy muszli jej ucha, czekając na odpowiedź.
- Pokazać ci co? - szepcze w moją szyję. - Nie igraj ze mną, Księżniczko, jestem już poza kontrolą tej nocy. Użyłem każdy jej ostatni kawałek, kiedy Rico Suave położył na tobie ręce. Pokaż. Mi - warczę. - Rico Suave? - pyta z niemal zdesperowanym chichotem. - Deac, nie mam mowy, że pokażę ci go, zwłaszcza w barze, ty dupku! - Jej głos mówi mi, że jest na mnie zła, ale jej ręce na moich plecach ściskające moją koszulę, przyciskające mnie bliżej niej, mówią coś innego. - Gdzie to jest? Na twoim idealnym tyłku? - Pytam, gdy zabieram rękę ze ściany i przesuwają ją na jej talię, nad krągłością jej biodra, a następnie ujmuję jej pośladek. Kręci głową zaprzeczając, z szeroko otwartymi oczami przez umiejscowienie mojej ręki, akceptując to, bez wątpienia. - Powiedz mi, że nie umieściłaś go dokładnie nad swoją ładną, małą cipką, Frankie. - Skubię jej ucho i jęczę w jej włosy, kiedy ona wstrzymuje oddech i mocniej przyciska do mojej piersi. Ręka, która nie jest na jej tyłku otula tył jej głowy, palce wplątuję w jej włosy, odchylając troszeczkę jej głowę, aby mieć lepszy dostęp do jej szyi i pulsu, która mogę tam zobaczyć. Obniżam głowę i składam pocałunek na gwałtownie pulsującym miejscu, a następnie
przesuwam tam językiem, wywołując u niej kolejny dźwięk, który jest po części jękiem, po części błaganiem. - Deacon, nie możemy tego tutaj robić. W każdym razie, co do cholery jest z tobą i ścianami? - pyta z nieco rozbawionym głosem. - Nie wiem co to jest. Po prostu potrzebuję cię czuć... całą ciebie... i wydaje się, że dzieje się to, kiedy dochodzę do punku, gdzie nie mogę sobie więcej odmawiać. Przestań mi odmawiać, Frankie. Nie lubię tego. Ostatnia część opuszcza moje usta nawet nie wiedzą, że to mówię. Nie dlatego, że nie mam tego na myśli, ja po prostu nie jestem pewny czy chcę, aby wiedziała jak dużą moc aktualnie nade mną ma. Wyrzucam te myśli... jestem zbyt pijany, aby analizować teraz takie rzeczy. Wracam do składania pocałunków wzdłuż jej szczęki, kończąc na jej uchu, gdzie znów skubię jej płatek. - Pokażesz mi, kochanie, czy powinienem kontynuować zgadywanie? - Pytam miękko. Ustawie ręce pomiędzy nami i popycha mnie lekko w pierś. - Nie, Deac, zdecydowanie ci nie pokażę - mówi do mnie Frankie, stanowczym tonem.
- Okej, nie musisz mi pokazywać, ale powiem ci teraz, że jeśli dowiem się, że pokazywałaś swoje 'wrażliwe rejony' Cristiano lub komukolwiek innemu, zakończę to, Księżniczko. Prycha na mnie i nie robi to nic, prócz uczynienia mnie twardszym. - Pokaże moje wrażliwe rejon komu będę chciała, Deac. Nie należę do ciebie! - wyrzuca z siebie swoim chrapliwym głosem. Mogę usłyszeć kłamstwo w jej słowach. Mam nadzieję, że ona także. - I tu się mylisz, Frankie - mówię jej, mając to na myśli. - Ach taaaak? Dlaczego nie powiedziałeś wtedy tego Veronice! oskarża, zwijając usta, co powoduje, że jej twarz wygląda jakby spróbowała czegoś okropnego. Śmieję się. - Veronica? Nie byłem z Veronicą przez chwilę. Zazdrość wygląda na tobie naprawdę, naprawdę dobrze. Piekielnie gorąco - posyłam jej uśmieszek w odpowiedzi na jej zmarszczone brwi. To prawda, nie byłem z Veronicą lub kimkolwiek innym. Obciąganie się nie liczy, prawda? Stawiam, że nie, nie, nie liczy się. - Dlaczego nie pomożesz mi zapomnieć o niej? To nie będzie trudne. Cóż, będzie trudno, aby nie zapomnieć - mówię próbując nie pozwolić uciec grożącemu śmiechowi.
- Właśnie tym czego chcę... to bycie użytą do wypieprzenie jakiejś innej laski z systemu - mówi, jej niezadowolenie zamienia sie w gniew. Trącam ją biodrami i moim twardym jak kamień kutasem, który dostaje jej uwagę, jeśli dreszcz przebiegający wzdłuż jej kręgosłupa jest jakąś wskazówką. -
Wyjaśnijmy
dwie
rzeczy.
Po
pierwsze:
Nigdy
nie
wykorzystałbym cię do niczego. Niczego. - Schylam się, aby nawiązać kontakt wzrokowy. - I po drugie: jedyną w moim systemie jesteś ty i uwierz mi, kiedy mówię, że nikt nie będzie w stanie cię wypieprzyć wyrażam sie z pełną i całkowitą szczerością. - Czarująco, Deacon. Teraz mogę zobaczyć czemu nazywają cię Hitman8, ty dupku - mówi, trochę zdenerwowana i cała podniecona. Mogę to zobaczyć w jej ognistych, niebieskich oczach, w jej gwałtownie bijącym pulsie. Księżniczka mnie chce. Naciska ponownie ma moją klatkę powodując, że biorę krok do tyłu i prześlizguje się obok mnie. Pozwalam jej odejść, na teraz. Oglądam jej tyłek kołyszący kędzierzawą sukienką, która otula jej wszystkie idealne krzywizny. Koronkowe skarpetki wystają nad
8
W tłumaczeniu Hitman oznacza płatnego mordercę. Ale zostawiamy, bo to jego nick wojownika :D.
wysokimi do łydki butami powodując, że chcę ją pieprzyć ubraną tylko w nie. Pieprzony Jezu, chcę jej. Muszę znaleźć sposób, aby powstrzymać ją od cholernego zostawiania mnie. Potrząsam głową i daję sobie chwilę, aby moja szalejąca twardość była pod kontrolą, uderzam do męskiej toalety zanim wracam do naszego stolika. Chwilę po tym jak tam docieram, znowu jestem wkurzony, gdy widzę ją i Cristiano siedzących koło siebie, z jego ramieniem zawieszony na tyle jej krzesła i nią śmiejącą się z czegoś, co powiedział. Przynajmniej nie dotyka jej tym razem. Nie jestem pewny czy jestem w stanie zatrzymać siebie przed zranieniem go właśnie teraz. Twardy grymas twarzy jest na swoim miejscu, siadam na swoim krześle, odchylam się do tyłu na dwóch nogach i staram się nie zwracać na nich uwagi. Gadam bzdury z braćmi, którzy wyglądają jakby pracowali na nadgodzinach, aby utrzymać mnie zajętego, naśmiewają się trochę z Indie, ale kiedy on zaczyna szeptać do ucha Frankie i całować ją po szczęce, z nią pozwalającą mu na to, wszystko się zatrzymuje. Nie myślę, po prostu działam. Patrzę na bar, widzę trochę lasek, które rzucały mi "pieprz mnie" spojrzenia przez całą noc. Sądzę, że moja oryginalna misja powróciła. Moje krzesło uderza twardo, sięgam po portfel z tylnej kieszeni i rzucam na stół dwie stówy.
- Była zabawa, ludzie, ale dostałem już wszystko co mogłem przyjąć jednej nocy. Spadam stąd - mówię z naciskiem. Trent wstaje, aby podążyć za mną, ale go zatrzymuję. - Ty zostań z nią, wielki człowieku. Idź z Reggiem, upewnij się, że Księżniczka dotrze bezpiecznie do domu. Nie potrzebuję cię dziś wieczorem - mówię mu wskazując głową na kobiety przy barze. Mogę wyczuć znudzone oczy moich braci na mnie, chcących abym nie był głupkiem, ale jestem zdecydowany. Popełniam błąd spoglądając na Indie, która strzela we mnie sztyletami, kręcąc głową z niesmakiem. - Deacon, jesteś pewny, że nie chcesz abyśmy wyszli z tobą? Tak czy siak mamy jutro siłownię wcześnie rano - próbuje Sonny. - Nie, wy ludzie zostańcie i bawcie się dobrze. Dopilnuję, aby być w domu na czas, aby iść do siłowni. - Klepię go po plecach i odwracam się do wyjścia, kiedy łapię wyraz twarzy Frankie. Próbuje to ukryć, ale wiem, że moja dziewczynka... jest zraniona. Jej oczy są szkliste, jakby próbowała nie płakać, ale mogę zobaczyć jak jej dolna warga drży, więc jestem pewny, że chce. Nie patrzy na mnie i to mnie zabija. Nie chcę brać nikogo do domu, tylko ją, wiec dlaczego do cholery nie mogę? Dlaczego to jest tak cholernie trudne? Dlaczego ona jest tak trudna?
Pochylam się i przykładam usta do jej ucha, spychając ramię Cristiano z jej krzesła, nie dbając o to, że jest nie zadowolony z tego powodu. - Chodź ze mną, chodź ze mną do domu a... dojdziesz9. Wielokrotnie. - Nie jestem pewny czy słyszy mnie ktoś jeszcze przy stole, ale naprawdę mnie to nie obchodzi. Wszystko co wiem to to, że chcę tego, chcę jej tak okropnie, że nie potrafię inaczej, a jeśli nie wyjdzie ze mną, wiem, że nie wyjdę z kimkolwiek innym. Ta kobieta tak mnie zakręciła. Nie rusza się i niczego nie mówi, a jeśli nie wypuszczałaby malutkich, nierównych oddechów, pomyślałbym, że mnie nie usłyszała. Wreszcie odsuwa się wystarczająco aby na mnie spojrzeć. Przeszukuje moją twarz, moje oczy, za czym, nie wiem. - Dlaczego? - oddycha, jej głos się łamie na tym jednym słowie. Opieram się ponownie próbując kontrolować impuls, aby nie porwać jej po prostu z krzesła i wyciągnąć stamtąd. - Wiesz dlaczego. Naprawdę chcesz, abym zrobił to tutaj z nimi wszystkimi słuchającymi tego, ponieważ wiesz, że to robią, prawda? Widzę jak rzuca szybkie spojrzenie dookoła stołu i chichocze trochę w chwili, gdy robię to samo. Wszyscy udają, że nie słuchają, 9
Tutaj ewidentna gra słów autorki " Come with me, come home with me and... come." Słynne 'come', które tłumaczyć możemy m.in. jako pójść, dojść.
z wyjątkiem Cristiano. On otwarcie próbuje usłyszeć co mówimy. Posyłam my uśmieszek i powracam do szeptania jej na ucho. - Powiem ci coś... wyjdę, sam, i dam ci trochę czasu na pójście i pożegnanie się. Reggie przywiezie cię do mnie. Będę na ciebie czekał ale Frankie, nie spraw abym czekał długo, okej? Jestem całkowicie w całym tym gównie10. Potrzebuję być w tobie. Nadszedł czas, abym pokazał ci jak dobrzy możemy być razem. Nie daję jej szansy na odpowiedź, po prostu podnoszę jej rękę i składam pocałunek na swoim miejscu, gwiżdżę, gdy idę spokojnym krokiem na zewnątrz, prosto obok baru i gorącej, małej hiszpańskiej laski, która myślała, że wraca ze mną do domu.
10
Ten romantyzm mnie rozwala :D - M
Rozdział DWUNASTY
Francesca Patrzę jak wychodzi, i nie zamierzam kłamać, kiedy mija dziewczynę w barze, którą zaledwie kilka minut temu byłam pewna, że zabierze ze sobą do domu, moje serce wykonuje mały taniec szczęścia. Wyraz jej twarzy emocjonuje mnie nawet jeszcze bardziej. Staram się zwracać uwagę na to, co mówi do mnie Cristiano, ale wszystko o czym mogę myśleć, to Deacon i jak nieustępliwy jest w swoim przekonywaniu mnie, że powinniśmy być razem. Mogę to zrobić? Czy chcę zaryzykować? Co sobie pomyślą inni? Byliśmy przyjaciółmi, najlepszymi przyjaciółmi, nierozłącznymi przyjaciółmi przez większość naszego życia. Czy mnie to w ogóle, do cholery, obchodzi? Jestem zagubiona w myślach i rozpalona przez jego słowa. Złączam i rozłączam nogi, próbując złagodzić ból, który wywołał, kiedy wchodzi ona. Mav jęczy i mamrocze coś pod nosem, czego nie słyszę ponad charkotliwym hałasem baru i dźwiękiem piosenki Kings Od Leon „
Your Sex is on Fire”, która nie może być bardziej odpowiednia. Najwyraźniej zauważa, że wszyscy tu siedzimy, ponieważ Veronica idzie w linii prostej do naszego stolika, jakby była na misji. To powinno być interesujące, ponieważ od zawsze strasznie mnie nie lubiła, a ja jak cholera nie lubię jej. Gdy Veronica zbliża się do stolika, patrzę na Indie, która przewraca oczami i bezgłośnie mówi „pizda”, na co wybucham śmiechem. Nie trzeba dodawać, że Veronica nie jest naszą ulubioną osobą. Wreszcie docierając do naszego stolika, Veronica przerzuca swoje długie włosy w kolorze mahoniu za ramię i patrzy na mnie z góry. – Powinnaś wychodzić, Francesca? Myślałam, że jesteś ranna i to dlatego Deacon odwołał swoje wszystkie pojedynki. – Cóż, nie to, że to twoja sprawa, ale rekonwalescencja idzie wspaniale. Mimo wszystko, dziękuję za troskę. – Mój głos jest cukrowo słodki, a uśmiech protekcjonalny jak diabli. Jeśli myśli, że będzie mną pomiatać będąc suką, to jest w całkowitym błędzie. Jest to pierwszy raz, kiedy wyszłam gdzieś indziej niż do studia i nie zamierzam pozwolić jej wpędzić mnie w poczucie winy. – Cokolwiek, bardziej martwiłam się o Deaca i jego kwalifikacje, niż ciebie łamiącą paznokieć – odpowiada złośliwie.
Właśnie mam wypuścić wiązankę ohydnych słów, gdy odzywa się Sonny. – Uważaj, Veronica. Mówisz o rzeczach, o których nie masz pojęcia, a to tutaj nie przejdzie. – Och, Sonny, ja po prostu się drażnię z Księżniczką. – Wymawia „Księżniczką” z taką pogardą, że to niemal komiczne. – Gdzie jest Deacon? Kazał mi się tutaj z nim spotkać. – Hm, jesteś co do tego pewna? – pyta niepewnie Mav. – Tak, Maverick, mój chłopak chciał żebym wyszła i spędziła dobrze czas z nim i jego przyjaciółmi – mówi, zwrócona swoim fałszywym uśmiechem ku mnie. Indie uwalnia śmiech. – Suko, masz urojenia! – kręcąc głową na Veronicę, nadal się śmieje. – Słodkie, Indiana. Ten bar nie jest tak naprawdę Rockabilly. Dziwię się, że w ogóle cię tu wpuścili – mówi Veronica z pogardą. – Och, jasne, nie są zbytnio wybredni co do ludzi, którym pozwalają przejść przez drzwi – mówi ostentacyjnie Indie. Wypuszczając znudzony oddech, Veronica spogląda na Cristiano, a jej wyraz twarzy i język ciała błyskawicznie się zmieniają. Patrząc na
Indię, tylko się śmieję. Jestem świadkiem jak jej tryb się przełącza. Zanim jednak może przejść od ataku, odzywa się Mav. – Wyszedł jakiś czas temu, ma wcześnie trening na siłowni. – Wyraźnie próbuje ją zniechęcić. – Idealnie, to po prostu udam się tam i upewnię się, że nie jest zbyt napięty – mówi, spoglądając na mnie. Przysięgam, że próbuje mnie rozdrażnić przez przypominanie mi o tym, że zna go tak dokładnie. Stań w kolejce, kochana, nie ma zbyt wielu, które go nie znają w ten sposób. Nazwanie go przez nią swoim chłopakiem trochę boli, tak jakby mówiła, że chciał jej tutaj. Może tak właśnie było, przecież nie miał pojęcia, że tu będę. Chociaż nigdy nie widziałam, żeby Deacon kłamał. Szczególnie nie mi. Jeśli powiedział, że nie był z nią już od jakiegoś czasu, to tak było. Prawda? Potrząsając głową, obdarowuję ją wątpliwym spojrzeniem. – Zabawne, nigdy nie wspomniał, że przychodzisz. Rzuca mi złośliwy uśmieszek, kiedy odwraca się od naszego stolika kierując się w stronę drzwi.
– To dlatego, że to się nie stało… jeszcze11 – macha palcami, zanim znika. Cóż, cholera. Chyba podjęła decyzję za mnie. Nie ma mowy, że pojadę tam teraz. Od samego początku nie byłam pewna, czy to… nie, to kłamstwo. Miałam zamiar jechać, nawet jeśli próbowałam temu zaprzeczyć. Uczynił mnie zbyt podekscytowaną przez kilka brudnych słówek. Nawet jeśli miała to być tylko rozmowa o tej rzeczy dziejącej się pomiędzy nami. Miał już dość picia na dzisiejszy wieczór i tak przekonujący jak może być, seks z nim po pijaki nie jest tym, czego szukam. Cóż, moje ciało szuka, ale rozum nie. Chłopaki rozglądają się wokół stołu w obawie. – Powinniśmy do niego napisać i go ostrzec, Sonny? – pyta Mav. – Już to zrobiłem, bracie. Nie ma mowy, że zaprosił tutaj jej tyłek i pewne jak diabli, że nie chce jej w swoim domu. Unikał jej telefonów od tygodni, koleś! – mówi mu Sonny. Wstaję i biorę swój płaszcz. – Było miło, ale będę się już zbierać do domu. Chcę wierzyć w to, co mówi, co oni mówią. Po prostu nie jestem pewna, czy potrafię. Znam Deacona zbyt dobrze, a linie są nieco niewyraźne pomiędzy rzeczywistością, a tym, co mam nadzieję, że
11
Gra słów: coming – przychodzić, dochodzić.
jest prawdą. Jest facetem mającym inną kobietę w łóżku, inną na ramieniu, każdej nocy. Myśl, że mogę być kolejną jest niemal zbyt przerażająca dla mnie do zaakceptowania. Veronica podważyła moją wiarę w niego i nienawidziłam jej za to. Po tym, co przeszłam, zaufanie ludziom nie jest takie proste jak myślałam, że będzie, ale nigdy nie myślałam, że może się do tyczyć również Deacona. Pochylając się, daję całusa w policzek Sonny’emu, a potem robię to samo Mavowi, zanim pokonuję odległość do Indie. – Nie pozwól, aby ta suka się do ciebie dostała, Frankie. Wiesz za kim stoi Deac, zrobi dla ciebie wszystko – moja najlepsza przyjaciółka szepcze mi do ucha. Tak dobrze mnie zna. Reggie i Trent przestają za mną podążać, gdy Cristiano zatrzymuje ich, mówiąc im, że odstawi mnie bezpiecznie do domu. Przytakuję głową, dając im znać, że jest okej i żegnam się z nimi. Nie wierze nawet przez sekundę, że nie będą jechać zaraz za nami. Cristiano bierze mnie za rękę i wyprowadza na zewnątrz, by złapać taksówkę. Niestety Veronica stoi przy krawężniku również na jakąś czekając. Stoję na wiejącym wietrze, który gwiżdże pomiędzy wysokimi budynkami, które nas otaczają. Mój umysł znowu wędruje do Deacona i moich uczuć do niego, które stają się coraz bardziej dla mnie oczywiste. Ale odsuwam je od siebie najdalej jak potrafię. On mnie łamie w pół. Raz za razem czuję jak moja obrona się kruszy.
Staram się nie myśleć o niej będącej w domu Deacona z nim. On oczekuje mnie. Czy będzie wystarczającym zamiennikiem? Nigdy nie czułam się niepewna, gdy chodziło o Deacona, ale teraz jesteśmy na zupełnie innym polu gry i teraz nie jestem pewna, czy mi się to podoba. A to sprawia, że czuję się jeszcze bardziej niepewnie, ponieważ staram się oddzielić rodzaj faceta, którym wiem, że jest Deacon od człowieka, którym chcę żeby dla mnie był. Mój umysł toczy wojnę z sercem… z Veronicą w drodze do niego, mój umysł niestety wygląda na zwycięzcę. Robiąc co mogę, aby zignorować Veronicę i jej cel, chowam ręce w kieszeniach chroniąc je przed chłodnym powietrzem, gdy nagle czuję podmuch wiatru i jego zapach. Wiśnia i tytoń. Rozglądam się dookoła, uwalniam się z chwytu Cristiano na moim ramieniu i przeszukuję ciemną ulicę. Ten zapach. Boże, czy to mój umysł płata mi figle? Mój wzrok ląduję na wielu twarzach tłoczących się przy wejściu do baru, palących, śmiejących się. Niesie się zapach papierosów, zastępując słodki, ale złowrogi zapach, który przypomina mi o tamtej nocy. Czuję, że zaczynam drżeć, kiedy panika i strach wzrastają blisko histerii. Cristiano, wyczuwając, że coś jest nie tak, chwyta mnie za łokieć i pochyla się, spoglądając na mnie. – Co jest? Co się dzieje, mi amor?
Potrząsając głową, chwytam jego ramię, moje paznokcie wbijają się w jego biceps okryty płaszczem. – Czujesz to? – Wiśnie i tytoń? – pytam go alarmującym głosem. Rozgląda się dookoła. – Papierosy? – pyta, zaskoczony moją reakcją. – Nie, nie, to coś innego, słodki i zadymiony, ale… nie dym. – Walczę, aby wyjaśnić co mam na myśli, sfrustrowana, ponieważ nie mogę połączyć wszystkich kawałków, a szczegóły mi umykają. Ten strach trzyma mój umysł jako zakładnika, powodując że trzęsę się ze strachu, zmagając się z niepokojem i przerażeniem. Przeklinam uczucia i mój brak kontroli, kiedy zaczynają płynąć łzy. Cristiano przyciąga mnie do swojego ciała, jego zapach jest jedynym w tym momencie mnie otaczającym. Bezpiecznie opatuloną jego ramionami, głaszcze mnie dłonią po głowie. – Ciii, cii, jest w porządku. Nic nie czuję, Francesca. Cokolwiek myślisz, nie jest to prawda. Wszystko jest dobrze. – Szepcze do mnie w języku hiszpańskim, a kiedy jego słowa mnie obmywają, czuję się nieco szalona i zawstydzona, ale nie mniej przerażona. Chowam twarz w jego sweter, a lęk i drżenie ustępują. Wreszcie wsiadamy na tył taksówki, zostawiając Veronicę za sobą, choć czuje jej oczy na nas, kiedy wsiada do własnej.
Cristiano przysuwa się blisko mnie, nasze uda się stykają, a jego umięśnione ramiona mnie otulają. Jego leśny, lekko korzenny zapach wypełnia samochód, a ja moszczę się przy jego boku, wciąż niepewna, ze łzami spływającymi po mojej twarzy i trzęsącą się brodą. Wiem, że nie powinnam, że on chce wrócić do momentu, w którym rozstaliśmy się lata temu, ale teraz potrzebuję poczuć się komfortowo. Potrzebuję Deacona, ale wyraźnie to nie ma się wydarzyć. Po kilku chwilach się uspakajam, a moje oczy, choć szczypiące i jestem pewna, że zaczerwienione, są suche. – Wszystko w porządku? – pyta cicho Cristiano, przesuwając nosem po moim policzku. Kiwając, odsuwam się by na niego spojrzeć. – Teraz tak, tak myślę. Zmęczona i gotowa do łóżka. On uśmiecha się swoim seksownym uśmiechem. Tym, którego używał, by dostać się do moich majtek bez słowa. – Nie chciałabyś jakiegoś towarzystwa? Możemy po prostu trzymać się w ramionach, ale jeśli chcesz, mogę sobie przypomnieć jak dobrze znam twoje piękne ciało. Jego głos jest hipnotyczny, a akcent pieszczotliwy. Kontynuuje gładzenie mojej ręki, patrząc na mnie przez wpółprzymknięte powieki. Byłoby tak łatwo zapomnieć o wszystkim i po prostu
pozwolić sobie, żeby zatroszczył się o mnie. Ta wrażliwa, potrzebująca osoba nie jest mną. Ten atak kompletnie mnie wykończył, wewnątrz i na zewnątrz. Pozostawił na mnie piętno fizyczne i emocjonalne. – Cristiano, masz dziewczynę. Jestem pewna, że nie spodobałoby się jej, że muszę ci o tym przypominać – mówię lekko, próbując przerwać trans, w jakim jestem. Na szczęcie to działa, ponieważ nie ma sposobu, bym była kolejną kobietą dla niego lub kogokolwiek innego. Dotykając mojego policzka, pochyla się, aż nasze usta niemalże się stykają. – Ach, mi amor, tu się mylisz. Nasz związek skończył się w momencie mojego wejścia do twojej sali szpitalnej. Ona po prostu jeszcze o tym nie wie, ponieważ obawiam się zranienia jej przez telefon. – Przejeżdżając kciukiem po mojej dolnej wardze, mówi cicho: – Powiedz słowo, księżniczko, a zadzwonię do niej teraz nie zważając na godzinę, która teraz jest w Hiszpanii. Patrząc w jego oczy, widzę, że jest poważny, ale czy to jest to, czego chcę? Niecałe dwadzieścia minut temu miałam zamiar wrócić do domu z Deaconem. Który prawdopodobnie spędza dobrze czas z Veronicą, kiedy my rozmawiamy. Więc ona bierze jego, a Cristiano zerwie ze swoją dziewczyną, ale tylko wtedy, gdy ja mu każę? Kiedy ja się w to wszystko wpakowałam? W rzeczywistości nie mam pojęcia
i nie jestem pewna, czy chcę wiedzieć. Wciąż próbuję pogodzić się ze zmieniającym życie faktem, że zostałam zaatakowana we własnym domu i zostawiona na śmierć. Nie potrzebuję dodawać tego zamieszania na szczycie tego wszystkiego. Wzdychając, odsuwam się od niego i dotykam czołem chłodnego okna, obserwując rozmywające się światła miasta. Kiedy moje życie rozbiło się na kawałki i stało totalnym chaosem? To takie męczące. Pełna melancholii, odwracam głowę tak, że ponownie na niego patrzę. – Tak pochlebne jak to jest i jak bardzo doceniam, że dla mnie tu teraz jesteś, pójdę do łóżka samotnie. Dziękuję. I tak po prostu wybieram Deacona, nie zważając co wrzeszczy do mnie mój umysł.
Rozdział TRZYNASTY DEACON Taksówkarz dowozi mnie do mieszkania w rekordowym czasie. Wyskakuję, wprowadzam kod do bramy i zostawiam ją otwartą, więc nie będę musiał się martwić aby go wypuścić, gdy będzie odjeżdżał. Po zapłaceniu i autografie na serwetce, którą mi podsunął, kieruję się do środka i wyłączam alarm. Nadgorliwy skurwiel, którym jestem, decyduje, że może potrzebuję trochę nastrojowej muzyki, aby uspokoić nerwy Frankie, gdy tutaj przybędzie. Przewijam listę, aż znajduję piosenkę John'ego Legend. Laski kochają John'ego, prawda? I jest to kolejna z tych mówiących o byciu lepszym człowiekiem. Nigdy w swoim życiu nie musiałem uciekać się do nastrojowej muzyki, ale Frankie jest inna i ta piosenka przypomina mi o czasie, który musiałem włożyć w utwierdzeniu jej w tym, że w tym jestem. Ona nie jest po prostu szybkim pieprzeniem. Wiem to, a teraz potrzebuję, aby ona także o tym wiedziała. Szybko przeglądam i wybieram kilka kolejnych piosenek, chcę ich użyć, aby przekazać moją wiadomość. Ustawiam listę na powtarzanie. Moja dziewczynka przemawia muzyką, a to będzie znaczyło dla niej więcej niż jakakolwiek
przemowa jaką mógłbym wymyślić. Bez względu na to jak bardzo prawdziwa by była. Wchodzę do kuchni, łapię jedną z butelek wina i debatuję czy się wyluzować czy może nie kusić losu. Nie, nie potrzebuję dzisiaj więcej pić. Mam nadzieję, że trochę wytrzeźwieję zanim tutaj przybędzie. Nie byłem tak pijany od bardzo dawna. Pieprzony Jezu, co się ze mną dzieje? Za dużo o tym myślę. Potrzebuję sie uspokoić i nie stracić swojego gówna zanim Franki przejdzie przez drzwi. Gdy udaję się po schodach do swojego pokoju, dzwoni dzwonek do drzwi. Dlaczego do cholery dzwoni dzwonkiem? Ma klucze. Może jest tak zdenerwowana jak ja. Chichocząc, otwieram drzwi. - Gdzie masz swoje klu... - Przerywam przez niechcianego gościa, którego znajdują na progu. - Veronica, co do kurwy tutaj robisz? Patrzę za nią, widząc tylne światła taksówki odjeżdżającej w dół mojego podjazdu. Biorę krok obok niej gwiżdżąc i próbując zwrócić uwagę kierowcy, aby zabrał jej tyłek do domu. To się kurwa nie może teraz dziać. - Deacon, to jest sposób w jaki witasz swoich gości? - wydyma wargi. Obracam ją, wskazując na nią wściekłym palcem. - Oczekuję towarzystwa, a ty nie możesz tutaj zostać. Oburzona, obraca się na pięcie i kieruje się do wnętrza moje domu, jakby miała pieprzone prawo tam być. Muszę ją stąd
wypieprzyć. Jeśli Franki się pojawi i ją tutaj zobaczy, jestem skończony. - Veronica, jestem poważny, potrzebuję abyś wyszła. Swoją drogą, jak udało ci się przejść przez bramę? Nigdy nie dawałem ci kodu. Skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej, wypychając jej sztuczne cycki tak wysoko, że może oprzeć na nich swój podbródek, patrząc na mnie zmrużonymi oczami. - Była otwarta, Deacon. Jeśli po prostu dałbyś mi ten głupi kod, nie byłoby żadnego problemu, wiesz? Śmieję się z tego jaka jest kurewsko szalona. Musi być, jeśli myślała choćby przez sekundę, że mógłbym dać jej tak łatwy dostęp do mnie i swojego domu. - To się nigdy nie wydarzy. Przewraca oczami na mnie mówiąc: - Cokolwiek, Deacon, na kogo czekasz? Jest późno, a twój brat powiedział, że masz wcześnie rano siłownię. Moje oczy się zwężają. - Kiedy rozmawiałaś z moim bratem? - Widziałam ich wszystkich w barze teraz i powiedział mi. Skoro o tym mowa, kim jest ten gorący z którym jest teraz Francesca? Wspaniale, że nie zajęło jej długo ruszenie do przodu, prawda? mówi z pogardą w tonie. Nawet nie chcę słuchać tego gówna.
- O czym ty mówisz? Frankie z nikim nie jest. - Cóż, dla mnie to nie tak to wyglądało. Wsiedli razem do taksówki. Nie byłabym zaskoczona, jeśli skończyliby pieprząc się na tylnym siedzeniu - mówi Veronica, śmiejąc się jakby to co mówi było choćby trochę cholernie śmieszne. Kręcę głową w zaprzeczeniu, mówię jej: - Nie ma mowy. Flashdance i tak ma dziewczynę. Opieram się o ścianę obok głównego głośnika i panelu kontrolującego system dźwiękowy, patrzę na nią, wpychając ręce w kieszenie. Patrzy na mnie z fałszywą skromnością, opuszcza ramiona, które miała skrzyżowane na piersi i podchodzi do mnie. Przebiega jej długimi, krwawo czerwonymi paznokciami w dół guzików mojej koszuli, Veronica patrzy na mnie spod rzęs, oblizując uwodzicielsko usta. - Jestem tutaj, aby pomóc rozładować niektóre z tych napięć, Deacon. Wiem jak pomóc ci się zrelaksować. Jesteś taki spięty, kochanie - mówi, wspinając się na palce, szczypiąc moją szczękę, gdy jej palce wyznaczają szlak do klamry spodni i mojego teraz twardniejącego kutasa. Ta pieprzona rzecz ma własny rozum i w tej chwili chce być ssana. Próbuję sobie przypomnieć, że nie mogę tego zrobić jeśli kiedykolwiek chcę udowodnić Frankie, że znaczy dla mnie więcej niż reszta z nich, ale wszystko o czym mogę myśleć to słowa: "Nie byłabym zaskoczona, jeśli skończyliby pieprząc się na tylnym
siedzeniu." Słyszę to na okrągło i to jest niczym, ale powoduje, że czuję się poza kontrolą, karmiąc mój gniew i potrzebę darcia się. Wiem, że przegrałem tą bitwę, kiedy ześlizguje się w dół na swoje kolana i przyciska podbródek do rozporka. Kiedy ona do cholery rozpięła pasek? Walę głową o ścianę w klęsce, ze szczelnie zamkniętymi oczami i sobą nie myślącym o tym, co Frankie i Cristiano mogą robić w tym momencie. Sama myśl o tym znów mnie wkurza. Zanim mam nawet czas pozwolić myślom rozpędzić się bardziej, mój kutas zostaje umieszczony w gardle Veronici, powodując u niej krztuszenie. Odmawiam nawet jej dotknięcia jej. Mój kutas może się cieszyć tym piekłem, ale wiem, że tak szybko jak to się skończy będę tego żałował. Cholera, już tego żałuję nawet będąc tak złym jak teraz jestem. Ona daje z siebie wszystko i dziewczyna może ssać, ale wszystko o czym mogę myśleć jest przebieganie palcami przez jedwabiste kosmyki blond włosów, nie sztywnych brązowych pokrywających głowę kołyszącą się na moim kutasie. Zaciskam zęby, próbuję dołączyć swoją głowę do gry, ale pieprzyć to jeśli wiem, w której grze próbuję być. Sfrustrowany, uderzam ręką w system nagłaśniający, wyciszając drwiącą ze mnie piosenkę, którą wybrałem dla Księżniczki. Mam zamiar powiedzieć pieprzyć to i odepchnąć Veronicę, kiedy robi tą rzecz z jej palcem, co mnie niszczy. Jęczę, szarpiąc biodrami, wpychając się głębiej w jej gardło, gdy połyka mój ładunek. Gdy wylizała mnie do czysta, wstaje wycierając
kącik ust. Z usatysfakcjonowanym uśmiechem, zaczyna ściągać swoje jeansy. Moja głowa wiruje, wiem, że muszę zatrzymać to gówno właśnie teraz. - Moja kolej - mruczy, jej spodnie są prawie na podłodze, gdy patrzę przed siebie. Wkładając się z powrotem do spodni, mogę poczuć strużkę potu spływającą w dół kręgosłupa. Wiem, że spieprzyłem. Frankie nie może się o tym dowiedzieć - razem lub nie, Cristiano, cokolwiek. To gówno nie powinno się zdarzyć. Nie będzie mi chciała wybaczyć tego cholernego ruchu, totalnie w stylu "Deacona". - Kurwa! Kurwa. Musisz iść. Kurwa! - Krzyczę, echo odbija się po przedpokoju jakbyśmy nawet tego nie zrobili. Veronica patrzy
na
mnie
jakbym
stracił
swój
rozum,
z wkurzonymi oczami na jej nadmiernie wytapetowanej twarzy, po prostu gapi się na mnie, zszokowana. - Żartujesz sobie ze mnie prawda, Deacon? Nie wykopujesz mojego tyłka po tym jak dałam ci najlepsze obciąganie twojego życia. Najlepsze obciąganie? Serio? To było dobre, ale najlepsze? Otrząsam się z tych myśli, patrząc na nią. - Veronica, jestem śmiertelnie poważny, masz wypierdalać z mojego domu - mówię przez zaciśnięte zęby. Nigdy nie uderzyłem kobiety, ale pieprz mnie, jeśli nie chcę tego zrobić ten jeden raz. Wiem, że ta cholernie popieprzona sytuacja nie jest tak naprawdę jej
winą, ale jest jedyną na której chcę umieścić winę w tej chwili. Nic nie spowoduje, że poczuję się lepiej, prawda? Ja pierdolę. Wciąż się stąd nie wyniosła, kiedy mój telefon zaczyna dzwonić. Pieprzone dzięki, że to nie jest Franki, nie żeby to był dobry czas, aby dzwonił Sonny. Wskazuję na drzwi wyraźnie przekazując, że nadal chcę, aby wyszła, przeciągam palcem po ekranie. - Co? - szczekam. - Pisałem do ciebie przez ostatnie cholerne trzydzieści minut, stary. Gdzie, do cholery, byłeś? - Jest wkurzony, a gówno będzie jeszcze gorsze. Sonny wie jak się czuję w stosunku do Księżniczki i siedział mi na tyłku, abym nie był dupkiem i udowodnił jej, że na nią zasługuję. To zdecydowanie nie jest to co mówił. - Jameson, pozwól, że do ciebie oddzwonię. - Jest tam, czyż nie? Wpuściłeś ją, Deacon? Żartujesz sobie ze mnie? - krzyczy. Moja cisza jest dla niego wystarczającą odpowiedzią. - Ty głupi skurwysynie. Pieprzyłeś ją? - krzyczy wystarczająco głośno, ab mogła go usłyszeć, co powoduje, że brwi Veronici wystrzelają w górę. Zamykam oczy przez pulsujący ból głowy zaczynający się u podstawy czaszki, wzdycham głośno. - Nie, Sonn...
- Jeszcze nie, Sonny, ale ssałam jego kutasa - woła, pochylając się w stronę telefonu w mojej ręce, więc może ją dobrze usłyszeć. - Wypierdalaj teraz, Veronica. Nie pieprzę cię teraz lub kiedykolwiek. To wyślizgniecie się kutasa nie stanie się ponownie. Obiecuję ci to - kipię ze złości. Mogę usłyszeć przeklinającego Sonny'ego, ale nie mogę dosłyszeć co mówi, ponieważ jestem zbyt zajęty próbowanie nie kopnięcia w dupę tej dziwki. Otwieram drzwi, mówiąc do niej kolejny raz "Wyjdź. Teraz." - Gdzie chcesz abym poszła, Deacon? Nie mam tutaj mojego pieprzonego samochodu. - Pierdolone gówno. To gówno nie może się dziać - mruczę, kiedy wreszcie słyszę, co mówi Sonny. - Jestem teraz przy bramie. Powiedz, aby czekała na zewnątrz. Trent i Reggie mogą zabrać jej dupę do domu. - Co? Sonny, czemu oni nie są z Frankie? - Serio, Deac? Chcesz robić to gówno teraz? Nie sądzę, bracie. Pogadamy, kiedy będę w domu. Z tym kończy rozmowę zostawiając mnie stojącego w otwartych drzwiach, z zaciskająca się klatką piersiową, z poszarpanym ze złości oddechem, wiedząc, że moi bracia mają zamiar dobrać się do mojego tyłka i że zasługuję na każdy kawałek tego. Obserwuję jak Sonny i Mav wysiadają z Range Rovera i Veronicę schodzącą w dół prostu do nich. Odwraca się mówiąc coś do mnie,
ale idę do środka zanim ma szansę spieprzyć moją noc bardziej niż już na to pozwoliłem. Wykorzystuję moment, który mam dla siebie, zastanawiając się nad napisaniem do Frankie, ale nie mogę zmusić się do tego. Poczucie winy, które czuję, zjada mnie, otrzeźwiając mnie nawet bardziej. Decyzja zostaje podjęta za mnie, kiedy Sonny i Mav wpadają do domu torując sobie drogę do miejsca, gdzie siedzę w kuchni. Bez żadnego wstępu Sonny zaczyna. - Jeden raz, tylko jeden pieprzony raz, mógłbyś nie pozwalać swojemu kutasowi kontrolować cię, Deacon? Mav krzyżuje ramiona na piersi i stoi kręcąc na mnie głową. - Spieprzyłeś, bracie. Ciężko jest udowodnić, że ona jest inna jeśli nie jesteś gotowy zmienić się dla niej. Jednak cokolwiek. To prawdopodobnie najlepiej, że to stało się teraz po tym jak włożyłeś w to tyle pracy. Zminimalizujesz szybko straty i ocalisz swoją przyjaźń, wiesz? Patrzę na niego jakby stracił swój pieprzony rozum. - Jesteś pijany, Mav? Nie mam cholernej mowy, że to zakończę. Spieprzyłem. Wiem, że tak, ale ona się nie dowie. Jestem pewny, że to nie stanie się ponownie - mówię, wzruszając ramionami jakby to było takie proste, wiedząc, że nie jest. Rozglądam się, widzę, że obaj moi dupkowaci bracia patrzą teraz na mnie jakbym był jedynym, który stracił swój pieprzony rozum.
Sonny kręci głową na mnie, absolutne niedowierzanie wypisane jest na jego twarzy. - Jesteś taki głupi, Deac, czy jesteś w całkowitym zaprzeczeniu? Przez choćby minutę wierzyłeś, że ona się nie dowie? Że przebiegła dupa Veronici nie pobiegnie i nie powie jej przy pierwszej nadarzającej się okazji? - Wydmuchuje zirytowany oddech. - Wiesz dlaczego to Veronica była tutaj dzisiaj zamiast Księżniczki? Nie myśl, że nie wiem co kurwa robisz w barze przy drodze. Nie jesteś taki gładki jak myślisz, bracie - mówi wskazując oskarżycielsko palcem na mnie. - Przyszła do baru i szydziła z Frankie, ale dopiero po tym rozwiała swoje gówno za to, że była poza domem i jasne, że Księżniczka była bardziej zraniona niż pozwoliła nam wierzyć - mówi zdegustowany. - Wtedy upewniła się, aby Frankie i każdego przy stole wiedział, że zaprosiłeś ją, a ponieważ cię tam nie było, powiedziała, że po prostu przyjedzie tutaj wypieprzyć cię. I wiesz co? Zrobiła to! Obraca się do odejścia, Sonny zawraca i wymierza ostatnie uderzenie. - Rozważając kogokolwiek, ty zasłużyłeś na nią najbardziej, ponieważ kochałeś ją przez tak długo i tak mocno. Nawet jeśli tego nie widziałeś, ja widziałem. - Kręci smutno głową, kontynuując. Jesteś moim bratem i kocham cię, ale myślę, że byłem w błędzie. To nie jest tym Deacon czego ona potrzebuje. Mav ma raję, zminimalizuj straty teraz, ponieważ tylko ją zranisz na końcu, a my nie możemy
kochać jej w taki sam sposób w jaki ty to robisz, ale nie kochamy jej miej i nie zgadzam się na to aby Franki została wydymana przez ciebie, niezależnie od tego czy jesteśmy braćmi czy nie. Z głową spuszczoną w dół, słucham jak Sonny wypada z domu jak burza, drżę ponieważ jestem tak wkurzony na siebie, na Veronicę, na Sonny'ego mającego rację. Veronica mnie pieprzyła, ale ja spieprzyłem pozwalając, aby to się stało. Chciałem zasłużyć na Frankie, ale może Sonny miał co do tego rację. Tylko dlatego, że ją kocham, nie oznacza to, że jestem wystarczającym mężczyzną, aby jej nie zranić. Nie podnoszę głowy, kiedy Mav podchodzi i ściska moje ramię. - Nie pozwól mu, aby tobą wstrząsną, bro, on nie wierzy w połowę gówna, które wyszło z jego własnych ust - mówi, śmiejąc się trochę. Bardziej poważnym tonem dodaje: - Ma rację co do jednego, a jest tym to, że nie pozwolimy ci jej zranić. Ty jesteś wojownikiem w rodzinie, ale nas jest dwóch, tak? Tylko utrzymaj to w swoich spodniach, braciszku, a my pozwolimy ci żyć. - Klepiąc mnie po plecach, wychodzi za Sonnym zostawiając mnie zastanawiającego się, czy moi dwaj starsi bracia są w stanie mnie zatrzymać, ponieważ to była jedyna rzecz, na którą naprawdę zasłużył mój gówniany tyłek.
Rozdział CZTERNASTY Nie jestem pewien, kto unika kogo, ale nie widziałem Księżniczki od kilku dni. To mnie zabija. Chociaż widziałem kręcącego się tego skurwiela, Cristiano. Zawsze w jej studiu, czy w nim była czy nie. Nie mogę się doczekać, aż jego tyłek wróci do Hiszpanii. Myślę, że zaczął się czuć tutaj trochę zbyt komfortowo. Jeśli są teraz razem, to polecą głowy. Ból strzela w dół mojej ręki i przez ramię, sprowadzając mnie na powrót do teraźniejszości i diabelnej dźwigni, którą właśnie założył mi mój sparingowy partner. – Puść go, zanim go połamiesz, Jax. Jego głowa jest oczywiście w dupie. Ponownie – słyszę wołającego Sonny’ego. Kurwa! Za mniej niż tydzień mam walkę, a właśnie po raz trzeci tego ranka zostałem rozłożony przez Jaxa. Nie mogę wyrzucić Frankie z głowy. Wciąż czuję się winny jak diabli przez tą cholerną sprawę z Veronicą, a ona nie ułatwia mi tego, cały czas wygłaszając to swoje przeklęte gówno. Jax zwalnia uścisk, a ja skaczę na nogi klepiąc go po plecach, podchodzę do Sonny’ego i mojego taty stojącego z boku, na
ich twarzach są identyczne groźne spojrzenia, a ręce mają skrzyżowane na piersiach. – Jest coraz lepszy z tą cholerną dźwignią na stawie łokciowym – staram się zażartować, ale żaden z nich nie jest rozbawiony. – Co, do cholery, wpływa tak bardzo na twoje skupienie przed tak ważną walką, synu? – pyta tata. – Musisz być w tym całym sobą albo zostaniesz zraniony. Otrząśnij się z tego albo wypierdalaj, Deacon. Masz jedynie te dwie opcje. – Jestem w tym, tato. Mam teraz trochę spraw na głowie, ale jestem w tym – uspakajam go, nie do końca samemu sobie wierząc. – Nie ma czasu na pierdolenie, bracie. Nie ułatwię ci tego, żebyś mógł potrząsnąć swoim nastrojowym tyłkiem. Najwyższy czas zebrać się do kupy – mówi Sonny z uśmieszkiem na twarzy, informując mnie, że to co mówi jest prawdą i reszta dnia będzie prawdziwą torturą. Nadal karze mnie w imieniu Księżniczki i jestem prawie pewien, że skurwiel wyjdzie z tego cało. Westchnąwszy, odwracam się zmierzając ku prysznicom i rzucam przez ramię: – Słyszałem was. Dajcie mi tylko oczyścić umysł, a następnie możecie mnie używać i nadużywać. Słyszę krzyczącego Sonny’ego:
– Moja miłość do ciebie jest bezgraniczna! – i wraz z moim ojcem zaśmiewają sobie tyłki, kiedy wchodzę do szatni. Tak, oficjalnie mam przejebane. Po sześciu ciężkich godzinach, mój sadystyczny pieprzony braciszek w końcu kończy trening. – To jest to, Deac. Skończyliśmy na razie. Jutro jednak ponownie musimy poćwiczyć na matach. Może zdołasz się dowiedzieć, jak wydostać się z dźwigni Jaxa – mówi, z uniesionymi brwiami, szydząc ze mnie. – Spierdalaj, Sonny – śmieję się, chwytając ręcznik i butelkę Gatorade, którą mi rzuca. – Zapomniałem ci powiedzieć, że dzisiaj oglądasz mecz sam. Tata i ja musimy przejrzeć taśmy Tamasino. Twoja walka szybko się zbliża, a my musimy być lepiej przygotowani, niż dotychczas. Musisz się skupić – to nie jest żart. Widownia będzie ogromna, stracisz to, a będzie po wszystkim. Byłeś niepokonany zanim wszystko się spieprzyło z Księżniczką, więc dwa pojedynki, które straciłeś nie zraniły cię tak bardzo, ale jeśli chcesz wygrać tytułowy mecz, to musisz wygrać trzy kolejne walki. Przełykając ostatni łyk Gatorade, podaje mi kolejną butelkę.
– Wiem to, Sonny. Nie stracę tego. Nie mogę, to nie wchodzi w grę. Zostaw już mój tyłek w spokoju, okej? – wycierając pot spływający po moim torsie, kręcę głową z przeprosinami. – Przepraszam. Wiem, że jestem kutasem. Czy chcecie z tatą żebym przejrzał z wami taśmy? – Nie, pozwól sobie odpocząć i przepracować to dzisiejszego wieczoru, a wtedy może nam uda się do rana go dla ciebie rozpracować. – W porządku. Więc w takim razie tylko ja i Mav dzisiaj idziemy? – Mava nie będzie. Wyjechał poza miasto na randkę – mówi, cytując słowo „randka”. – Co to, do cholery, w ogóle znaczy? – pytam go, zmieszany. – Stary, nie mam pieprzonego pojęcia. W taki sposób to ujął, więc albo to prawdziwa randka albo na chwilę wyjechał – mówi do mnie, kierując się w stronę schodów prowadzących do mieszkania taty. – Bez skrzydłowego? Nie ma mowy. To musi być coś poważnego skoro pojechał sam i opuścił miasto. Wzruszając ramionami, mówi tylko: – Być może – kiedy znika na klatce schodowej.
Wow, Mav z laską? On jest tak zły jak ja, jeśli chodzi o związki, myślę, że jest tylko bardziej selektywny co do tego, z kim sypia. Nie mogę się doczekać, aby z niego podrwić, jak wróci. Chichocząc do siebie, rzucam okiem na studio tańca Frankie, kiedy przechodzę, ale nie widzę nikogo prócz kroczącego Cristiano, podczas gdy rozmawia przez telefon. Otwieram drzwi, by zapytać, co on tu robi, ale słyszę jak w ogniowym tempie mówi po hiszpańsku do kogoś na drugim końcu linii, że nie wraca do Hiszpanii. Nie jestem w stanie jednak zrozumieć nic ponadto. Zanim może mnie dostrzec, zamykam drzwi, zmierzając do szafki po telefon. Kurwa, zostaje? Myślę, że nadszedł czas, aby zakończyć to unikanie się z Frankie. Mam tylko nadzieję, że będzie chciała załapać się na grę Hawks ze mną. Z telefonem w dłoni, łapię koszulkę, którą ze sobą dzisiaj przyniosłem i wybieram jej numer. Wreszcie po czwartym dzwonku odbiera brzmiąc na zdyszaną. – Hej, Deac, nie dzwoniłeś od kilku dni. Co się dzieje? – jej entuzjazm brzmi na trochę wymuszony, ale nie mam zamiaru pozwolić, by mnie to powstrzymało. – Hej, Księżniczko. Taa, przepraszam, ciężko trenowałem przez zbliżająca się walkę z Tamasino. To prawda, ale wiem, że tak naprawdę nie jest to powód naszego niekontaktowania się.
– Tam jest bestią – jesteś gotowy? – pyta, prawdziwe zainteresowanie słyszalne jest w jej głosie. – Martwisz się o mnie? – pytam, uśmiechając się na tą myśl. Zawsze się o mnie martwi, kiedy walczę, ale z jakiegoś powodu myśl o niej martwiącej się teraz, po tym wszystkim, co zaszło pomiędzy nami, sprawia, że uśmiecham się jak nastolatka na koncercie One Direction. Wzdychając, mówi: – Oczywiście, że tak, Deac. Zamykasz się w klatce z gigantycznym dupkiem, który chce cię zabić. Ktoś musi się o ciebie martwić. – Myślę, że masz rację. Uśmiechając się teraz jeszcze szerzej, odkręcam zimną wodę pod prysznicem – całe to martwienie się wywołało u mnie twardość. – Więc chłopaki i mój tata porzucili mnie dzisiaj, a mieliśmy iść obejrzeć mecz. Chcesz iść? Mogę cię zabrać od Indie za około godzinę? Następuje cisza. – Księżniczko? Jesteś tam? – śmieję się. – Umm, tylko my, tak? – pyta nieufnie.
– Uh, tak, tylko my, Frankie. Podobnie jak milion razy wcześniej. Więc się ubierz. Niedługo przyjadę, kobieto. – Kończę rozmowę, zanim może powiedzieć coś innego.
Rozdział PIĘTNASTY Czterdzieści pięć minut później, zaparkowałem na drugiego z przodu budynku z czerwonego piaskowca w Bucktown, który należał do Indie. Wyłączyłem światła, wysiadłem i podbiegłem do drzwi, pukając w nie swoimi kostkami. Wpychając swoje ręce w kieszenie, aby utrzymać ciepło i nie wiercić się zbyt dużo, czekam aby któraś z dziewczyn otworzyła. Mam zamiar ponownie zapukać, kiedy drzwi zostają otwarte na oścież przez Indie. - Co tam, dupku? Nie widziałam cię przez pewien czas. Przed kim się ukrywałeś? - żartuje, opierając się o framugę drzwi. - Twoją starą! Teraz pozwól mi kurwa wejść... tutaj jest zimno, Jones! Przepycham się obok niej, zauważając zwinięty bagaż podręczny w przedpokoju. - Wyjeżdżasz gdzieś? - Tak, mam wesele, które planuję dla przyjaciółki. Chociaż nie będzie mnie tylko przez noc - mówi, odprowadzając mnie do swojej kuchni.
- Więc to znaczy, że Frankie będzie tutaj sama? - Nienawidzę tego pomysłu, że miałaby być tutaj sama, z Andrew wciąż nie będącym za kratami. - Taa, wiem. W sumie nie podoba mi się to. Co będziecie dzisiaj robić, ludzie? Tylko mecz? Może weźmiesz ją ze sobą do domu? - pyta Indie, wręczając mi piwo. - Będę musiał... nie ma opcji, abym pozwolił jej zostać tutaj samej. - To jest to, na co liczyłam. Miałam do ciebie zadzwonić, aby coś wykombinować, ale powiedziała, że przyjeżdżasz po nią, więc pomyślałam, że moglibyśmy to wtedy rozwiązać. - Rozwiązać co? - Franki wchodzi i zatrzymuję się z butelką w połowie drogi do swoich ust, a ja na nią patrzę. Jak do kurwy w ciągu kilku dni, podczas których jej nie widziałem, zapomniałem jak piękna jest moja dziewczynka. Włosy zaczesała do tyłu w koński ogon, w uszach ma kolczyki, które nazywam hooker hoop12, a na szyi naszyjnik, który dostała ode mnie na urodziny. Jej jeansy... cholera... jej jeansy są miękkie i wyglądają na znoszone, w niektórych miejscach są prawie białe i jestem niemal pewny, że były farbowane. Jeśli jej jeansy nie spowodowały, że byłem wystarczająco twardy, to czarno-czerwone szpilki mające te wyglądające na gorsetowe sznurówki wiązane na tyle to zrobiły.
12
Hooker Hoops - wielkie złote lub pozłacane kolczyki, które noszą dresiary :D.
Są to prawdopodobnie najgorętsze pieprzone rzeczy, które kiedykolwiek widziałem w swoim życiu... kiedykolwiek. Stawiam butelkę na wyspie, poprawiam swojego teraz twardego kutasa za zamkiem, zanim podchodzę do miejsca, gdzie stoi obok Indie dzieląc piwo. Jej pytanie, dzięki Bogu, zostało zapomniane podczas poszukiwania napoju. - Ej tam, ładna koszulka, Tits McGee13 - mówię, wskazując ruchem brody na jej dżersejową koszulkę Blackhawks i imponujący dekolt. Biorę jej rękę i podnoszę w górę obracając ją, więc mogę pocałować mój tatuaż, nic nie mogę poradzić, że wdycham jej zapach i uśmiecham się w jej delikatną skórę nadgarstka, kiedy zasysa oddech. Uwalniając swoją rękę z mojej, sięga po piwo Indie i bierze łyk, oblizując kroplę, która została na jej dolnej wardze, powodując, że mój twardy kutas twardnieje jeszcze bardziej. - Zamknij się, Deac, wiesz, że nienawidzę kiedy mnie tak nazywasz. - Śmiejąc się, odwraca się do Indie. - Nie kłopocz się czekaniem. Wrócę późno w nocy, a wiem, że masz ostateczny termin. - Lalka, wyjeżdżam na noc, pamiętasz? - przypomina Indie, ciągnąc za koniec stylowej, fioletowej chustki podtrzymującej jej włosy na miejscu i poprawia swoje okulary. Z małą dezaprobatą, Frankie przytakuje. 13
Cycki McGee
- To prawda, wesele Cary, zapomniałam. Okej, dobrze, to chyba zobaczę cię jutro. Daje jej uścisk i żegna się. Przez ramię Indie, widzę Franki gryzącą wnętrze ust, jej umysł wyraźnie pracuje i decyduję, że zamiast sknocenia tego tu i teraz, po prostu zabiorę ją do mojego mieszkania po meczu i wtedy sobie poradzę. - W porządku, Jones, zwiewamy stąd. Baw się dobrze i jedź ostrożnie, tak? - Mrugam i daję jej małe skinięcie głową. - Bawcie się dobrze, szalone dzieciaki. Dbaj o naszą dziewczynkę, Deacon - mówi Indie, gdy udajemy się do drzwi. Pomagam Frankie z jej płaszczem, przytakuję i macham jeszcze raz, gdy wyprowadzam ją przez drzwi do mojego nielegalnie zaparkowanego i na szczęście nieodholowanego Range Rovera. Zamykam drzwi, przechodzę na swoją stronę i wsiadam. - Jesteś gotowa na trochę hokeja, Księżniczko? - Cholera, tak i na trochę nachosów. Kręcę głową i śmieję sie z niej, włączam bieg i zmierzam do UC. - To moja dziewczynka.
Przebijamy się przez tłum ludzi na nasz poziom około pół godziny przed czasem. Podaję Frankie do zeskanowania dwa bilety moich braci lub taty, których już nie użyją. - Pójdziesz tylko z tym do miejsc stojących? - Yep. Pójdziesz wziąć piwo? - pyta, odchodząc tyłem w kierunku schodów, które zabiorą ją na trzeci poziom. - Oczywiście. - Nie zapomnij o moich nachosach. Jalapenos14 i podwójny ekstra ser. Och i popcorn! - Wrzeszczy Frankie nad tłumem. - Wiem co mam wziąć. - Uśmiechając się do niej, zawracam, aby dostać się do jednej z długich kolejek, kiedy nachodzi mnie myśl. - Frankie! Gwiżdżę głośno, zwracając jej uwagę i kilkudziesięciu innych osób. Gładko, dupku. Opuszczam kolejkę, podbiegam do miejsca gdzie czeka na schodach. - Nie powinnaś iść tam sama. Pójdę z tobą i możemy złapać nasze jedzenie, kiedy załatwisz swoje rzeczy. - Deacon, jest w porządku. Nigdy nie pozwolisz, aby coś mi się stało, a tam jest ponad dwadzieścia tysięcy ludzi. Będzie ze mną okej. Andrew i tak nienawidzi hokeja - mówi, próbując rozjaśnić sytuację, chociaż mogę zobaczyć niepokój w jej oczach. - Prawdopodobnie dostanę się do naszego miejsca szybciej od ciebie. Obiecuję, że się nie ruszę. 14
Myślę, że wiecie, ale jeśli ktoś nie wie - Jalapenos to takie zielone, ostre papryczki.
Przytakuję głową w zgodzie, nawet jeśli nie podoba mi się to. - Dobrze, po prostu bądź ostrożna, tak? Zobaczymy się za chwilkę. Przesyłając mi całusa w powietrzu, idzie z jej zwyczajową misją rozdania dwóch miejsc na pierwszym poziomie za szkłem dla ludzi z sekcji, w której można nabawić się rozwalonego nosa. Robi to za każdym razem, kiedy mamy dodatkowe bilety. Ja zazwyczaj przekazuję je w pierwszej kolejności tacie z dzieckiem lub parze gorących lasek. Ten mały ruch robi ze mnie większą dupę niż chciałbym się przyznać. Ale nie moja dziewczynka... ona lubi iść poszukać kogoś. Około minuty przed rozpoczęciem hymnu, co jest tak wielką rzeczą jak rzeczywista gra w Mad House, pokonuję drogę do naszych miejsc, obładowany całymi tymi naszymi rzeczami. Kiwając brodą w pozdrowieniu do innych posiadaczy sezonowych biletów dookoła nas, nie mogę nic poradzić, że śmieję się z tego, kto siedzi z Frankie. Udało jej się znaleźć parę wystrojoną od stóp do głów w gadżety Hawks. Mam na myśli... Od. Stóp. Do. Głów. Nie byłbym zaskoczony gdyby mieli pasującą bieliznę. Facet ma nawet twarz wymalowaną na czarno i czerwono. Mamy doskonałe miejsca - centralna część lodowiska za szybką i pierwsze cztery miejsca w rzędzie, co oznacza, ze mogę usiąść na przejściu i nie martwić się o swoje zbyt ściśnięte długie nogi.
- Hej, Księżniczko, kim są twoi przyjaciele? - Pytam, wręczając jej nachosy i popcorn, więc mogę usiąść bez rozlania naszych piw i innych pyszności. - Deacon, to jest Paula i jej mąż, Steven. Nigdy wcześniej nie byli na meczu - mówi, uśmiechając się do mnie promiennie. Kocha to, a ja kocham ją za to. Wyciągam swoją rękę, potrząsając ich po kolei. To wszystko na co starcza czasu, zanim Jim Cornelison jest zapowiedziany, aby zacząć śpiewać, a ryk tłumu zagłusza wszystko inne. Dwie tercje szybko mijają15. Gra ma szybkie tempo, prawdziwa "stara szkoła" hokeja. Sekundy przed przerwą, Hawks zdobywają punkt, a "Chelsea Dagger" wypełnia arenę, sprawiając, że wszyscy wstają, przybijając sobie piątki dookoła. Paula i Steven skaczą w górę i dół, powodując u Franki jeszcze jaśniejszy uśmiech. Obracam się, a ona puszcza mi oczko i to
powoduje, że muszę walczyć
z pragnieniem zgarnięcia jej i cholernego pocałowania mojej dziewczynki właśnie tutaj przy wszystkich tych ludziach. Po wyciszeniu dopingu "strzel krążek", kiedy trochę czasu przerwy jest zabijane przez lokalnych celebrytów i sportowców, siadam obok Frankie i przerzucam ramię przez tył jej krzesła, pochylając się by z nią porozmawiać. - Tęskniłem za tym - mówię jej, z ustami przy jej uchu tak, abym został usłyszany ponad tłumem. 15
Mecz hokejowy dzieli się na 3 tercje po 20 minut każda.
Frankie zniża lekko swoją głowię, jej włosy opadają na jedno ramię, kiwa zanim spogląda na mnie. Mogę zobaczyć, że ma zamiar coś powiedzieć, więc pochylam się w dół, chowając swoje luźne włosy za ucho, ustawiając jej usta tylko centymetry od boku swojej twarzy. - Ja też, Deac. Czuję się, jakbyś ostatnio w ogóle nie widywali. Jej gorący oddech owiewa moją twarz. Mam właśnie coś powiedzieć w odpowiedzi, kiedy czuję kogoś trącającego mnie w plecy i wskazującego przez ramię w kierunku sufitu, krzycząc coś czego nie mogę dosłyszeć. Patrzę tam, gdzie wskazuje, widzę, że Frankie i ja zostaliśmy złapani przez Kiss Cam16 i jesteśmy na Jumbotronie17. Trącam jej nogę swoją, aby zwrócić jej uwagę na ekran i unoszę na nią sugestywnie brwi, uśmieszek unosi moje usta czekając na jej odpowiedź na moje ciche zaproszenie. Kręci głową na nie, śmiejąc sie cały czas, ale kiedy tłum zaczyna skandować "POCAŁUJ GO! POCAŁUJ GO!", nie ma wyboru jak tylko mnie pocałować.
Obracam
twarz oferując jej policzek,
dotykając
zarośniętego miejsca tuż nad swoją szczęka, wtedy w ostatniej chwili wyłapuję ruch człowieka i obracam szybko głowę, chwytając jej usta swoimi, co jest początkiem bardzo niewinnego pocałunku. W chwili, gdy nasze usta się dotykają, wiem, że mam przejebane. Nie ma sposobu, aby to małe muśnięcie było wystarczające i bez chwili 16
Znacie to z pewnością z filmów czy czego - ta kamerka, która łapie ludzi na stadionach i karze im się całować :D. 17 Duży ekran ;)
wahania pogłębiam pocałunek, nachylając swoje usta do jej, moja ręka łapie w pięść jej kucyk, wykorzystując go do kierowania nią. Liżę jej dolną wargę smakującą solą z popcornu, prosząc o wejście, kiedy dwadzieścia dwa tysiące innych ludzi w pomieszczeniu eksploduje głośnymi gwizdami. Blokujecie fiuta, wszyscy. Pozwalam jej wycofać się i ukryć twarz, podczas, gdy odchylam swoją głowę do tyłu, śmiejąc się głośno z jej zakłopotania, próbując poprawić się na siedzeniu i złagodzić twardą jak kamień długość spowodowaną jednym pocałunkiem. W połowie trzeciej tercji, gdy wyjaśniam Pauli punkty karne, biorę ją za rękę, składając na niej pocałunek, a potem kładę jej rękę na swoim udzie. Czuję jej oczy na mnie, ale nigdy nie odrywam wzroku od gry. Jeśli to sprawia, że czuje się niekomfortowo, nie mówi tego i nie zabiera ręki, póki Hawks ponownie wbijają krążek i wszyscy skoczemy na równe nogi w podnieceniu. Steven pochyla się, podnosząc rękę do piątki nad głową Frankie. Ona uśmiecha się do mnie i uderza mnie lekko biodrem, dziękując bezgłośnie. Pochylam się i przykrywam jej usta swoimi, zaskakując ją szybkim pocałunkiem. Czuję potrzebę wytrącenia jej z równowagi, tak jak ona to robi nawet nie próbując.
Jazda samochodem z powrotem do mojego mieszkania jest cicha, nie dokładnie niewygodna, ale dość bliska tego. Czekam, aż zauważy, że nie wracamy do Bucktown i mieszkania Indie, ale jeszcze tego nie zrobiła, więc zostawiam to. Włączam radio, a ona mówi: - Oo, uwielbiam tę piosenkę, będziemy musieli sprawdzić, kiedy będą w mieście obok. - Kto to jest? - Neon Trees, "Everybody Talks". To jedna z moich ulubionych piosenek z ich albumu. Ta i ta - mówi, łapiąc mój telefon z uchwytu na napoje. Podkręca głośność, zaczyna tańczyć na swoim siedzeniu do piosenki, która czekała w kolejce i wtedy zatrzymuje się gwałtownie, gdy słowa piosenki wypełniają kabinę. - 'Śpiąc z przyjacielem', co? - Rzucam jej zarozumiały uśmiech, czerpiąc przyjemność z jej zawstydzenia po raz drugi tej nocy. - Dobry wybór, myślę, że może być to moja nowa ulubiona piosenka. Mrugam
do
niej,
podkręcam
głośność
jeszcze
bardziej.
Prawdopodobnie nie jest mądre nakręcanie jej, ponieważ będzie wkurzona kiedy dowie się, że nie zabieram jej do jej domu. Nic nie mogę na to poradzić... zbyt zabawne jest wywoływanie jej rumieńców.
Rozdział SZESNASTY
Francesca Zagubiona w myślach dotyczących pocałunku na meczu – do diabła, pocałunków – nie zdaję sobie nawet sprawy, że nie kierujemy się do mieszkania Indie, lecz przejeżdżamy przez bramy domu Deacona. Przekręcając głowę w jego kierunku, pytam kompletnie zdezorientowana: – Dlaczego tu jesteśmy? Zagryza kącik dolnej wargi, powstrzymując uśmiech cisnący się na jego usta, który podpowiada mi, że nie polubię jego odpowiedzi. – Hmmm, możemy porozmawiać o tym, kiedy ściągnę tą koszulkę? Naprawdę zaczyna mnie wszystko swędzieć – mówi, starając się odwrócić moją uwagę od faktu, że wjeżdżamy do jego garażu, a nie parkujemy przed ceglaną ścianą Indie. – Deacon, wiem, że nie pokonaliśmy całe tej drogi, żebyś mógł się przebrać przed odwiezieniem mnie do domu, więc daruj sobie te
bzdury – żądam, trzaskając drzwiami jego Rovera trochę zbyt mocno, niż to konieczne i uśmiecham się w sposób, który wywołuje u niego grymas. Idąc przez przedsionek, rzucam na ławkę swój płaszcz i zatrzymuję się przy alarmie na kuchennej ścianie. Wstukuję kod i od razu włączam system stereo. Jego dom jest cholernie duży i niosący pogłos – potrzebuję hałasu. Pełen uczucia dźwięk Alabama Shakes wypełnia pustkę, ale nie powstrzymuje mnie to przed pogłośnieniem muzyki, kiedy wchodzi do pomieszczenia. Zasysam oddech na widok jego nagiej klatki piersiowej i bosych stóp. Gdzie, do cholery, podziała się tak szybko jego koszulka? Jest na co popatrzeć, kiedy Deacon jest ubrany… ale półnagi? Jest wspaniały. Jego pierś i ramiona są płótnem jednych z najwspanialszych tatuaży, jakie kiedykolwiek widziałam. Wszystkie jego tatuaże są przepiękne, ale te na kawałku klatki piersiowej i ramionach są moimi ulubionymi, tak jak skrypt na jego żebrach. Patrzę na skrzydła, które rozciągają się od jednego ramienia do drugiego, spotykające się na środku w kolczastym sercu z napisem „MIŁOŚĆ RANI”, nabazgranym na górze, tuż poniżej jego obojczyków i na moje imię wyryte na poszarpanym sercu. Moje imię? Kiedy, do cholery? Otwieram usta, aby zapytać go, kiedy dodał moje imię i dlaczego dokładnie w tym samym momencie, kiedy on zaczyna wyjaśniać mi powód mojego pobytu tutaj zamiast we własnym łóżku.
– Indie nie wraca do domu, aż do jutra i nie sądziliśmy, że powinnaś być tam dzisiaj sama. Wcześniej już dałem Trentowi i Reggiemu wolną noc, więc przywiozłem cię tutaj – mówi mi nieprzepraszająco. – My? Kim do cholery jest to ”my”? – pytam, oczy zwężone mam w szparki, a ręce osadzone mocno na biodrach. Chrząka,
ma
na
tyle
przyzwoitości,
by
wyglądać
na
zakłopotanego. – Jones i ja. Była zmartwiona. Ja byłem zmartwiony. – Nie macie prawa do podejmowania za mnie decyzji, Deacon. Żadne z was! – jestem o krok od poważnego wpadnięcia w furię, przez to, że jestem na nich taka wkurzona, ale przede wszystkim na niego, ponieważ te nachalne bzdury muszą się skończyć. Nie wiem, czy coś tym zdziałam, czy będzie tak jak ostatni, ale jestem ponad tym. Wskazując na niego palcem, wyrzucam jego zbyt pięknemu, by go opisać, frustrującemu tyłkowi. – Mam zamiar powiedzieć ci to jeszcze raz, Deac, i tym razem mnie posłuchaj. Nie należę do ciebie. Nie jestem twoja… – Za każdym pieprzonym razem, gdy to mówisz, doprowadzasz mnie do szaleństwa i jestem jeszcze bardziej zdeterminowany, by
pokazać ci, że jesteś moja, Frankie – przerywa, ustawiając się dokładnie naprzeciw mnie, ale nie narusza mojej przestrzeni osobistej, którą oczywiście staram się pomiędzy nami zachować. Biorąc głęboki oddech, patrzę w jego piwne oczy, otoczone przez bujne rzęsy, na sposób, w jaki zakłada włosy za uszy, tak by nie zasłaniały jego twarzy i szczęki pokrytej zarostem. – Czego ty ode mnie chcesz, Deacon? Czy ty w ogóle sam to wiesz? Bo ja nie mam pojęcia – pytam go, pokonanie jest widoczne w moich cicho wypowiedzianych słowach. Nigdy nie uwalniając mojego wzroku, wzrusza ramionami i mówi po prostu: – Niczego, wszystkiego – ciebie. Jego oczy wwiercają się w moje, słowa wiszące w powietrzu pomiędzy nami są nieomylne. Czuję ich prawdę i to przeraża mnie na tak wielu poziomach. Szybko mrugając, by odpędzić łzy spowodowane frustracją i zmieszaniem, potrząsam głową i przyznaję prawie szeptem: – Boję się, Deacon. Nie chcę, żeby nasza znajomość uległa zmianie. Potrzebuję cię, Deac. Oprócz mojego taty, jesteś najważniejszym mężczyzną w moim życiu – zawsze byłeś. – Odwracam się, by nie zostać pochłoniętą przez intensywność z jaką
na mnie patrzy, ale szybko obracam głowę na powrót w jego stronę na jego następne słowa, przez co jestem pewna, że uszkodziłam sobie swoją biedną szyję. – Frankie, daj sobie spokój z tym gównem. Nasza przyjaźń zmieniła się od momentu, w którym owinęłaś te swoje seksowne, pieprzone nogi wokół mnie i zaczęłaś ocierać się tą słodką, małą cipką o mojego fiuta, gdy miałem cię przyciśniętą do ściany w swoim biurze – mówi Deacon z pewnością siebie. Najwyraźniej nie zamierza dać mi się łatwo wyplątać z tej rozmowy. Sapię częściowo z szoku na jego tak szorstkie zachowanie, choć nie jestem pewna dlaczego. Deacon jest zuchwały, otwarty i jest po prostu Deaconem. Nigdy nie byłam odbiorcą tych całych prosto-wtwarz alfa rzeczy. Nie, oddycham ciężko głównie z powodu wspomnień i dzikiej żądzy w jego głosie, który jest gorący jak cholera i sprawia, że moje majtki od razu robią się mokre. Daje mi znaczące spojrzenie, a usta rozciągają mu się w tym jego uśmieszku – tym, który mówi: Wezmę cię. Wezmę cię w dowolny sposób, w jaki chcę, gdziekolwiek chcę, a ty nie tylko mi na to pozwolisz, cholernie to pokochasz. Jestem taka wstawiona. Nie wiem, jak walczyć z tym Deaconem, nawet jeśli bym chciała. Wypuszczam pokonany oddech, on wbija ręce w kieszenie.
– Nie będę się już więcej dzielił tobą z Cristiano. Nie gram ładnie z innymi, a jeśli wmiesza się do tego konieczność dzielenia się tobą, zrobi się brzydko. Patrzę na niego i widzę, że zniknął ten jego seksowny uśmieszek. Teraz jedyne co widzę, to wrażliwość i nie wiem, co z tym zrobić. Deacon nie robi się podatny, on zawsze jest pewny siebie, niekiedy nawet aż za bardzo. – Właściwie „nie będę” nie jest odpowiednie… Nie POTRAFIĘ się tobą dzielić, jestem całkowicie do tego niezdolny. Nie potrafię się dzielić tobą z nim, ani jakimkolwiek innym facetem. Proszę, nie każ mi tego robić, Frankie – błaga z poważną miną. To „proszę” sprawia, że szybko mrugam, po raz kolejny odganiając łzy, które grożą popłynięciem. To jedno słowo uderza mnie prosto w serce, zostawiając mnie trochę bardziej bez tchu, trochę mniej zdolną do walczenia z nim o to jeszcze dłużej. Nigdy nie słyszałam, żeby o cokolwiek prosił, błagał o szansę. Jeśli czegoś chce, to bierze to, zarabia na to, walczy, by to osiągnąć. To, że błaga o mnie, o nas, uderza we mnie. Sprawia, że staję się słaba. I piekielnie mnie przeraża, sprawia, że wznoszę mury obronne. – Deacon, nie proszę cię, żebyś się mną dzielił! Jestem po prostu zagubiona – mówię zirytowana, zaczynając chodzić w z przejęcia.
kółko
Ręce wplątuję we włosy, a moje szpilki stukają o drewnianą podłogę naprzeciwko miejsca, gdzie on opiera się o ladę. Jego długie, otulone dżinsem nogi są skrzyżowane w kostkach, wygląda na spokojnego
i
zrelaksowanego,
kiedy
ja
jestem
zupełnym
przeciwieństwem. Jak on może nie widzieć, co to może zrobić naszej przyjaźni, naszej rodzinie? Love’owie są moją rodziną! To nie przetrwa. Deacon nie bawi się w związki i dziewczyny. On pieprzy kogo chce, kiedy chce i nikomu nie pozwala się zatrzymywać. Veronica jest najbliższą rzeczą do dziewczyny, jaką kiedykolwiek widziałam, a wiem, że nigdy nie przestał odbijać, podczas gdy robili… cokolwiek robili. Ale jak mogę odejść? Wiem głęboko w sercu, że zawsze się nad tym zastanawiałam, żałowałam. Mogę się okłamywać ile chcę, ale znam prawdę. – Czemu jesteś zagubiona, Frankie? – krzyczy, zdmuchując całą tą spokojną i zrelaksowaną fasadę. – Jesteś zagubiona przez jego uczucia, swoje czy moje? Potrzebujesz, żebym ponownie powiedział ci dokładnie, co do ciebie czuję? Wiem, że nie jestem w stanie sobie z tym teraz poradzić. Moje emocje są rozchwiane. Dodając do tego to, że stoi boso i bez koszulki, moje imię wytatuowane na jego skórze, to głębokie V, które znika w jego dżinsach, tatuaże podążające za jego ranami i jestem całkowicie przytłoczona. Nie może teraz zrzucić na mnie swoich
uczuć. NIE MOŻE. Przygryzam wargę tak mocno, że czuję miedziany posmak krwi i ze spuszczonymi oczami, kręcę głową. – Nie? Nie chcesz usłyszeć, jak tylko sam widok tych twoich małych białych zębów zatopionych w twojej wardze sprawia, że jestem twardy? Podkreśla swoje oświadczenie przez przyłożenie dłoni do swojej twardości i ściśnięcie jej. Zabiera mi cała siłę woli, by przełknąć jęk. – A co z tym, że jesteś wszystkim, o czym myślę? Do tego stopnia, że mój tyłek jest turbowany na matach przez sparingowych partnerów. Sparingowych partnerów, Frankie! – kręci głową. – Nie wystarczające, co? A co zatem z tym, że wszystko, czego teraz chcę, to znaleźć się w tobie? Pod tobą, nad tobą, za tobą, naprawdę nie dbam o to tak długo, jak jestem w tobie – warczy – ponieważ muszę ci pokazać, że jesteś moja, że on nie może cię mieć i to, że cholernie cię kocham. Uderza dłonią w pierś, tuż nad sercem. – Cholernie cię kocham, Księżniczko. Moje kroki zamierają w momencie, w którym podniósł głos, ale tak szybko, jak to ostatnie zdanie opuszcza jego usta, odwracam się, próbując złapać oddech i zaczynam chodzić ponownie. Kontynuuję torturowanie swojej biednej wargi, chcąc, by moje serce spowolniło rytm. Mówi, że mnie kocha, ale czy kocha czy, że kocha naprawdę?
Mówimy do siebie „kocham cię” cały czas. Chociaż to odczuwam inaczej, Mój umysł krzyczy na mnie, żebym uciekała, uciekała dlatego, ponieważ na końcu mnie zniszczy. To jest to, co robi, nawet jeśli nie ma takiego zamiaru. Ale moje serce puchnie, płacze i śpiewa w tym samym czasie. Nie jestem pewna, czego mam słuchać i to sprawia, że jestem kompletnie skołowana. Czuję, że do mnie podchodzi, czuję bijące od niego ciepło, kiedy staje za moimi plecami, wciąż nie wystarczająco blisko, co sprawia, że uświadamiam sobie, że stoję nieruchomo, czekając na jego następny ruch. Moje ciało pragnie jego dotyku bez względu na to, do czego mój umysł próbuje mnie przekonać. – Spójrz na mnie, Frankie – mówi szorstko. Czeka, aż nawiążę z nim kontakt wzrokowy, zanim zaczyna mówić. Musi wiedzieć, że nie mam ochoty z nim walczyć przez spojrzenie moich oczu, ponieważ mówi dominująco: – Kiedy będę cię pieprzył, nie chcę być twoim dobrym kumplem Deaconem, rozumiesz mnie? Kiedy w końcu wybierzesz to, wybierzesz mnie, mam zamiar pokazać ci, jak to jest należeć do mężczyzny. Być wziętą i stać się jego całkowitą własnością, moją. Nawet nie chcę myśleć o tobie z nikim innym, ale mogę ci obiecać, że cokolwiek ja robiłem z innymi – milknie, a ja wstrzymuję oddech,
czekając co za brudną rzecz powie zaraz – nie jest nawet bliskie tego, co będę robił z tobą – kończy z absolutną pewnością siebie. Moje serce bije tak mocno w piersi, że nie mogę zrozumieć, jak może tego nie słyszeć. Może gdybym nie zaczerpnęła tak zachłannie powietrza, nawet by o tym nie wiedział. To jest Deacon, jakiego zawsze chciałam, po prostu nie byłam tego świadoma aż do niedawna. Patrzyłam jak kobiety były przez niego spożywane, zupełnie ogłupiane i rozpalane przez niewiele więcej niż dotyk lub spojrzenie, a ja nie rozumiałam tego wtedy, bo nikt nigdy nie dotknął mnie w ten sposób, ale wiedziałam, że chcę to zrozumieć. Chciałam poczuć się na granicy utraty kontroli ze względu na faceta i teraz mam ku temu sposobność. Jestem pod wpływem i to zarówno piekielnie mnie przeraża i podnieca bez powodu. Powoli przełykam. – A co myślisz, że będziemy robić, Deacon? Daje mi swój kolejny uśmieszek. – Ja nie myślę, Księżniczko – ja to wiem. Będę miał cię przy ścianie, z nogami owiniętymi wokół mnie, jak wtedy na twoich urodzinach. Będę cię miał właśnie tutaj, w kuchni na blacie. Z każdym słowem robi krok w moją stronę, sprawiając, że cofam się do wyspy kuchennej za swoimi plecami, ale jeszcze mnie nie dotyka, co mnie zabija i jestem pewna, że on o tym wie. Łapie mnie
w pułapkę pomiędzy swoim umięśnionym ciałem i wyspą, do której krawędzi jest teraz dociśnięty mój tyłek, więc muszę się odchylić, by spojrzeć mu w oczy. Oczy, których koloru nie mogę nawet teraz określić, ale widzę w nich potrzebę, a to powoduje, że dreszcz spływa po moim kręgosłupie, podczas gdy jego złośliwy uśmieszek zamienia się w porozumiewawczy uśmiech. – Będę cię miał w swoim łóżku, w twoim, pod prysznicem i gdziekolwiek jeszcze będę chciał cię wziąć, Frankie, ponieważ w chwili, w której będę cię miał, posiądę cię, będziesz mnie błagać o więcej. Będę pieprzył cię w sposób, w jaki potrzebujesz być pieprzona, w jaki pragniesz być pieprzona, nawet jeśli teraz tego nie wiesz, i nie zatrzymam się, póki nie będziesz w kółko dochodzić. Na moim fiucie, kiedy będę tak głęboko zakopany w tej idealnej, małej cipce, na języku, kiedy będę ją ssać i na palcach, kiedy będziesz je ujeżdżać. Moje klatka piersiowa teraz faluje, jestem taka nakręcona. Oczy zaszkliły mi się całkowicie, a on nawet nie położył na mnie jeszcze ręki. Stoi z tymi swoimi długimi nogami okraczającymi moje, ramionami, które mnie więzią, otaczającym mnie jego zapachem i wargami przyciśniętymi do mojego ucha, szepczącymi każde brudne słowo. Kontynuuje tym samym ochrypłym głosem tak pełnym obietnic: – A kiedy skończę cię pieprzyć, będę się z tobą kochał, powoli i delikatnie. Będzie to dla mnie pierwszy raz, ale zajmę się
tobą. Upewnię się, że wiesz co to znaczy należeć do mnie, Frankie. To jest coś, co powinienem był pokazać ci dużo wcześniej. Mam dużo czasu do nadrobienia, ale możemy nazwać te ostatnie lata grą wstępną. To całe przewidywanie – mmm, założę się, że mogę sprawić, że dojdziesz nawet bez zdejmowania z ciebie ubrań. Ten ostatni kawałek mówi z uśmiechem w głosie, jakby właśnie wyzywał sam siebie i spodobało mu się to. Nie mogę wymyślić spójnej myśli, nie mówiąc już o tworzeniu słów. Wciąż starając się załapać oddech, patrzę na jego klatkę piersiową i zastanawiam się, jak długo będę musiała czekać, zanim mi to pokaże, ponieważ jestem cholernie pewna, że jego wyzwanie nie będzie wcale takie trudne. Jestem gotowa dojść teraz, w ubraniu i bez niego fizycznie mnie dotykającego. Mój jest zamotany przez potrzebę kursującą w moich żyłach. Obawiam się, że może to być niewygodne, ponieważ przez tak długi czas byliśmy przyjaciółmi, ale on ma rację, już dłużej nie jest moim kumplem Deacem. Jest facetem sprawiającym, że moja cipka jest bardziej wilgotna, niż kiedykolwiek komukolwiek udało się to uczynić bez niczego więcej niż słów. Jest facetem, który wprawia mnie w drżenie, spalaną potrzebą przez najmniejszy szept jego warg na moim uchu.
Deacon zawsze był osobą w moim życiu, która pozwalała mi być po prostu sobą i wiem, że to się nie zmieni. Pozwoli mi ujawnić swoje najgłębsze fantazje – nie, on będzie nalegał, żebym mu o nich opowiedziała, żeby mógł pomóc mi je zmienić w rzeczywistość. Nigdy nie byłam na tyle odważna lub bezpieczna w żadnym ze swoich związków, żeby wpuścić kogokolwiek z nich i pozwolić im zobaczyć, czego tak naprawdę pragnę. Przyjmowałam wanilię, kiedy to, czego tak naprawdę chciałam, to czegoś więcej. Nie jestem dokładnie pewna, co to znaczy, wiem jedynie to, że potrzebuję, żeby Deacon dał mi coś więcej. Nie mam wątpliwości, że to zrobi. Na samą myśl o wszystkich możliwościach dostaję gęsiej skórki wzdłuż ramion. Obserwuję wznoszenie się i opadanie jego klatki piersiowej, równomiernie pulsującą żyłę na jego szyi, kiedy stoi i po prostu pozwala mi objąć się wzrokiem. Moje oczy wędrują po każdej płaszczyźnie jego ciała, mój wzrok pieści każdy centymetr pięknie ozdobionej tuszem skóry i napięte mięśnie. Mijam jego abs, aż dochodzę do bardzo oczywistego wybrzuszenia w jego spodniach. Moja szczęka się zaciska i po raz pierwszy w życiu pragnę członka mężczyzny w ustach dla swojej przyjemności, a nie tylko jego. Językiem zwilżam wargę, a moje zęby zaciskają się na wilgoci, jaką tam pozostawiłam. Pozwoliłby mi? Robiłam to tylko dwa razy wcześniej, ale cholera, chciałabym tak bardzo zrobić to teraz.
– Ciągle tak na mnie patrz, a będziesz na kolanach, zanim będę cię miał pod sobą i spró… – TAK. – Słowo spada z moich usta w ściszonym oddechu, przerywając wszystkie szlachetne rzeczy, które zamierzał na mnie wymusić. Tylko jedno słowo – to wszystko, co mogę wypowiedzieć. Jego ramię owija się wokół mojego pasa, przyciągając mnie do siebie mocno, pierś do piersi bez żadnej przestrzeni pomiędzy, a jego duża dłoń z szeroko rozstawionymi palcami ląduję na moich plecach, drugą chwyta się krawędzi blatu. – Powiedz to jeszcze raz, Frankie. Powiedz mi, że chcesz mojego fiuta w ustach, ale ostrzegam cię, jeśli to powiesz, lepiej miej to kurwa na myśli, ponieważ nie będzie już odwrotu. Chcę poruszać się z tobą powoli, kochanie, ale ty na kolanach to coś, o czym myślałem przez wiele lat. Po tym wszystkim, będę cię miał jak chcę, moja droga.
Rozdział SIEDEMNASTY DEACON Stoję patrząc w dół, gdy przyciągam Frankie mocno do siebie, przytrzymując ją. Ma na piersi ten piękny rumieniec wspinający się w górę po gardle do jej policzków, pokazując jak rozpaloną uczyniła ją nasza rozmowa. Staram się stłumić chęć położenia jej dokładnie tutaj, na kuchennej podłodze. Chcę być w niej tak cholernie mocno. Mój umysł huczy od ogromu niedostatku i potrzeby.
Wiem, że
z Księżniczką powinienem być delikatny i pokazać jej, jak się czuję przez robienie tego w sposób wyjątkowy, ale pieprz mnie jeśli wiem jak to ma wyglądać. Nigdy nie robiłem tego słodko, nigdy nie uprawiałem z nikim miłości. Kochałem tylko jedną kobietę i stoi ona naprzeciwko mnie oferując całą siebie, a to powoduje, że po prostu chcę wziąć wszystko, co jest skłonna dać. Wyciągam rękę odgarniając włosy, które opadły na jej czoło i chowam je za jej ucho. Powoli pozwalam palcom musnąć ich fakturę, a następnie podążyć w dół szyi, opierając swoją dłoń u podstawy, moje palce lekko otaczają jej gardło, czując jej puls.
– Frankie, zasługujesz na coś wyjątkowego. Chcę dać ci tą wyjątkowość, ale to jest coś, czego musisz mnie nauczyć. Kurewsko to wiem, ale właśnie teraz, mam zamiar nauczyć ciebie, kochanie. Nie ma nic złego w nieprzyzwoitościach... w rzeczywistości, będę cię kochał pokazując ci jak dobre to może być. Chcę abyś wiedziała, że wszystko co robię, każdy dotyk, każde słowo, jest inne, ponieważ to jesteś ty. Jesteś inna, zawsze byłaś. Czujesz mnie? Patrzy na mnie kręcąc głową, mały uśmiech tańczy na jej ustach, ustach, których nie mogę się doczekać dookoła swojego kutasa. – To, właśnie to, Deacon, jest tym, co czyni to wyjątkowym. Uśmiecham się w dół do jej uniesionej twarzy i przytakuję, wdzięczny, że nie może czytać w moich myślach w tym momencie. Mając trochę więcej kontroli nad swoimi emocjami, ale nie nad dokuczliwą twardością domagającą się uwagi, całuję Frankie ostatni raz, uwalniam ją ze swojego uścisku łapiąc ją za rękę i pociągając za sobą po schodach do swojego pokoju. Zatrzymuje się w drzwiach i wygląda na lekko zlęknioną, przygryzając swoją dolną wargę, a następnie umieszcza tam swój kciuk. – Księżniczko? Jej spojrzenie przesuwa się do mnie. – Przepraszam. Czy może chciałbyś pójść do mojego pokoju? – pyta pośpiesznie, wskazując głową na pokój w dole którego używa, kiedy tutaj zostaje.
korytarza,
Jestem teraz tak kurewsko zdezorientowany, prawdopodobnie dlatego, że cała moja krew odpłynęła do kutasa. – Dlaczego mielibyśmy tam pójść? – pytam, zerkając na nią, próbując dowiedzieć się co to oznacza, bo jestem zagubiony. I wtedy, jak pierdolona błyskawica trafiająca w moją dupę, rozumiem. Wciągam ją do swojego pokoju i do łóżka, lekko ją popycham, więc siada, a wtedy kładę swoje ręce po obu jej stronach, zmuszając ją do położenia się i przesunięcia się do tyłu, tak, że jej stopy zwisają, gdy wspinam się na nią, utrzymując swoją wagę na przedramionach. – Frankie, jesteś jedyną kobietą, która była w tym łóżku. KIEDYKOLWIEK – mówię jej. Nigdy nie zrywając z nią kontaktu wzrokowego, więc wie, że nie wciskam kitu. – W rzeczywistości, jesteś jedyną kobietą, która kiedykolwiek była w moim pokoju. – Obniżam swoje ramiona tak, że unoszę się nad nią, skubiąc jej dolną wargę. – Mówiłem ci, kochanie, każda najmniejsza rzecz jest z tobą inna. – Prostuję ramiona tak, że nasze ciała już się nie dotykają, patrzę w dół na te niebieskie oczy, które sprawiają, że czuję się zagubiony i odnaleziony jednocześnie. Zginam ramiona tak, że moje usta unoszą się nad jej, pytam: – Teraz z nami w porządku? Zamiast mi odpowiedzieć, chwyta za tył mojego karku i ciągnie, zamykając dystans pomiędzy nami. Nasze usta stopiły się razem. Zszarpuję gumkę z jej włosów, tak delikatnie jak mogę i wplątuję
swoje palce w jej niesamowite, jedwabiste pasma, pozwalając im prześlizgiwać się przez moje palce. Owijam rozpuszczone włosy dookoła moich pięści, przyciągam ją nawet bliżej, przesuwając swoim językiem przez jej pełną dolną wargę w tym samym czasie przyciskając solidnego kutasa do szwu jej jeansów. Pochłaniam jej jęk, uśmiecham się i kołyszę na przeciwko niej ponownie. Potrzebuję przerwać to gówno. Jestem tak kurewsko blisko cholernego wybuchu nawet przed byciem w niej, tylko ją drażniąc. Przerywam nasz pocałunek, siadam, podnosząc ją ze sobą, nie zatrzymując się aż oboje stoimy. Poświęcam chwilę na patrzenie na nią. Jest kurewsko piękna, każdy jej kawałek jest idealny, a czekając na to tak długo nie chcę się spieszyć, ale pieprz mnie, chcę w nią wejść tak okropnie mocno. Z rękami drżącymi jak u dzieciaka, któremu po raz pierwszy podniecił się kutas, sięgam po rąbek jej koszuli, jej ramiona podnoszą się dając mi przyzwolenie, o którym nie pomyślałem wcześniej. Pozwalam swoim dłoniom muskać każdy centymetr jej odsłoniętej skóry. Kostkami pocieram lekko boki jej piersi, powodując u niej zasysanie powietrza przez zęby. Wreszcie kończę i rzucam ją przez pokój. Wdycham powoli powietrze, przebiegam opuszkami wzdłuż krawędzi koronki, ledwie zakrywającej najbardziej idealną parę cycków, jaką kiedykolwiek widziałem. – To odpada, mimo tego jak gorące to jest - mówię jej, gdy sięgam za nią jedną ręką i odpinam zapięcie.
Gdy ramiączka zaczynają zjeżdżać w dół jej ramion, podnosi swoje ręce i przytrzymuje miseczki biustonosza, zatrzymując je przed opadnięciem. – Nie ma mowy, Frankie, to są moje cycki i chcę je widzieć. Chcę je mokre od moich ust, z małymi, twardymi punktami, ponieważ będę miał cię bardzo podekscytowaną – chrypię trochę ostrzej niż zamierzałem. Chwytam jej nadgarstki, odciągam ręce i oglądam jak czarna koronka opada na podłogę, zostawiając ją nagą od pasa w górę z niczym prócz rumieńca pokrywającego jej klatkę. Moje oczy błądzą po każdej jej części, jestem zahipnotyzowany przez widok jej dłoni muskającej jej napięty brzuch do guzika jeansów, uwalniając go z długim, dyszącym westchnieniem. – Chcesz je także usunąć, Deacon? Sprawisz, że także będzie mokra? – pyta tym jej pieprzonym głosem, gdy wysuwa się ze spodni. Czysty seks. Jasna cholera. Nie ma mowy, że to będzie trwało. Frankie z brudną gadką jest zdecydowanie najseksowniejszą pieprzoną rzeczą, jaką kiedykolwiek słyszałem. Otrząsam się, gdy ma zamiar ściągnąć buty, warczę: – Buty zostają. Myślałem o pieprzeniu cię w nich każdej cholernej nocy. Zostają. Nie mogę się doczekać, aż będą wbijały się w moje plecy.
Oddycham w jej usta, potwierdza kiwnięciem
i
wsuwa
czerwono - czarne obcasy z powrotem, więc stoi tam całkowicie cholernie naga z wyjątkiem tych wiązanych jak gorset butów, które będą moją śmiercią. Pochłaniam każdy jej niesamowity centymetr, oczy zatrzymuję na tatuażu owiniętym dookoła jej uda i na środku jej bardzo gołej cipki, sięgam do niej jednym długim palcem i zanurzam w jej ciepło między nogami, jęcząc na znajdującą się tam wilgoć. Drży, gdy odrzuca głowę do tyłu, kwiląc nisko w gardle. – Deacon, Boże, mmmmmmmm. – Jesteś dla mnie taka mokra, Frankie. Wiesz co robi mi wiedza, że ci to zrobiłem? To sprawia, że jestem kurewsko twardy, kochanie. Tak. Kurewsko. Twardy - mówię jej, akcentując każde słowo zagięciem zanurzonego w niej palca, naciskając na jej punkt G. Czuję jak jej nogi drżą pod moją dłonią przesuwającej się po jej udzie, gdy pcham w nią. Wyciągam powoli swoje palce, przenoszę rękę do góry i obrysowuję jej napięte, różowe sutki jej sokami, uśmiechając się, gdy jęczy. Jej paznokcie wbijają się w moje ramiona, gdzie zaciska je dla utrzymania równowagi. Obniżam głowę, przesuwam językiem po jednym, smakując jej uwolnienie na swoim języki, to doprowadza mnie do szaleństwa. Przechodzę do drugiej, obdarzając ją tą samą uwagą zanim łapię je w dłonie i ściskam, łącząc razem, gdy jednocześnie gryzę jej sutki,
a następnie łagodzę ból zasysając je w swoje usta tak mocno jak mogę. Odsuwam się od niej trochę, oszołomiony: – Mmmmmm, smakujesz jak cipka. – Posyłam jej uśmieszek, patrząc w jej płomienne oczy zanim kładę swoje usta ponownie na jej rozgorączkowanej skórze. – Deacon, proszę, mam zamiar dojść. Potrzebuję cię we mnie – błaga, co jest dla mnie całkowitą zgubą. Uwalniam jeden z jej cycków, sięgam w dół i rozpinam pasek jedną ręką, a następnie szarpię guzik uwalniając swojego fiuta z tego ucisku. Odrywa ręce od ramion, spycha moje spodnie w dół, klamra brzęczy głośno, gdy uderza o drewnianą podłogę. Gdy Frankie dociera do moich bokserek, pociera główkę mojego penisa, która wystaje nad brzegiem gumki, gdy nie jest już dłużej powstrzymywany. Końcówka lśni od preejakulatu, który mogę poczuć teraz na jej palcach, gdy przesuwa nimi do moich bioder, zaczepiając o boki moich bokserek i ciągnąc je w dół, pozostawiając mokry ślad i wywołując u mnie syczący oddech, gdy skopuję swoje spodnie. – Księżniczko, ten pierwszy raz... – nie mam czasu na dokończenie, zanim opada na kolana. – Powiedziałeś, że mogę zrobić to pierwsza, Deacon. Proszę pozwól mi. – Patrzy na mnie tymi cholernymi niebieskimi oczami, nie mogę nawet myśleć, a co dopiero się z nią spierać. Nie żebym chciał.
Przebiegam palcami przez jej włosy, zbierając je w jedną dłoń, schylam się, moja druga ręka znika pomiędzy jej nogami i ociera się powoli o jej cipkę. Gromadzę część jej wilgoci, prostuję się, pocieram nią główkę oraz długość swojego kutasa. Naciskając jednocześnie tył jej głowy. – Chcę abyś skosztowała nas oboje, Frankie. Chcę abyś wiedziała jak kurewsko słodka jest twoja cipka. Teraz bądź dobrą dziewczynką i otwórz usta – warczę niemal dzikim tonem. – Jasna cholera – szepcze naprzeciwko mojego kutasa, powodując jego drgnięcie. Usta wykrzywiają mi się w uśmiechu, gdy łapię podstawę i prowadzę kutasa do jej ust, jęcząc w momencie, gdy gorące, małe usteczka zamykają się dookoła niego. Wiem, że jestem większy niż przeciętny, więc walczę z ochotą pchnięcia całej długości jednym szybkim ruchem, aby przetestować jej odruch wymiotny. Ściskam w garść jej włosy, przytrzymując ją przez chwilę, kiedy staram się wstrzymać wytrysk na tył gardła mojej dziewczynki. Ona mruczy z uznaniem powodując, że moje jaja zaciskają się jeszcze bardziej. Zaciskam oczy. – Achhhhhh. Pieprzyć to – mamroczę do siebie. Będzie później dużo czasu, aby robić to powoli. Puszczam swojego kutasa, otaczam jej szczękę i ciągnę dalej w dół, kierując nią ręką we włosach.
– Kurwa, Frankie, twoje usta. Twoje gorące, mokre, pieprzone usta. To będzie szybkie, ale obiecuję, następnym razem... obiecuję – zaklinam się jęcząc, gdy wiruje językiem dookoła korony, a następnie spłaszcza go, gdy szybuję prosto do nieba. Głowa mi opada, gdy wypuszczam ciąg przekleństw zmieszanym z pochwałami i innym niespójnym, brudnym gównem. Powoli otwieram oczy, zmuszam siebie do spojrzenia na nią w dół i oglądam jak połyka mnie prawie całkowicie, co powoduje u niej mały odruch wymiotny, zanim wylizuje drogę powrotną do czubka mojego kutasa. – Pieprzony Jezu, kochanie – mówię pod nosem. – Potrzebuję być w tobie. Teraz. – Odciągam ją delikatnie od swojego kutasa i stawiam na nogi, porywam ją i kładę na łóżku. Pocieram jej rękoma po swojej piersi, pozwalając im podążać szlakiem w dół po moich bokach, wokół moich pleców zanim łapię mój tyłek w pewnym uchwycie, zachęcając mnie do przybliżenia się. – Proszę, Deac, chcę ciebie głęboko – mówi przy mojej szyi, gdy liże znajdujące się tam ścięgna. Próbuję spowolnić to całe niesamowite gówno, ale nie mogę wytrzymać z nią mówiącą rzeczy jak te. Warczę, siadam na kolanach i naciskam na jej uda otwierając je szeroko dla mnie. – Spójrz jak idealne to jest. – Przebiegam swoim kciukiem po łechtaczce, przesuwając go w dół, wchodząc w nią i wychodząc, a następnie ponownie okrążając łechtaczkę.
Wije się pode mną, szarpie głową i wygina plecy w łuk. Sięgam i otaczam jej gardło ręką zanim przesuwam w dół przez środek jej klatki piersiowej, zatrzymując się na jej cipce, przytrzymując ją nieruchomo. – Pozwól mi zobaczyć te niebieskie oczy, kochanie – mówię, gdy kieruję swojego kutasa do niej, wsuwając tylko czubek pomiędzy jej wargi i trzymając go tam zanim koncentruje się na moich oczach. – Nie ukrywam. Jestem chory przez to gówno pomiędzy nami. Chcę poczuć cię, kiedy przyjmiesz całego mojego kutasa. Nigdy wcześniej nie robiłem tego bez ochrony, więc jesteśmy bezpieczni. – Patrzę na nią wyczekująco. Kiwa głową w akceptacji i mówi oszołomiony, ochrypłym głosem: – Okej, Deac. To jest wszystko czego potrzebuję zanim wbijam się do domu. Pokój od razu wypełnia się naszymi jękami. Ciągnę mocno jej nogi, owijając je dookoła swojej tali, z tymi seksownymi jak cholera butami wbijającymi się w mój tyłek. Rękoma obejmuję jej wąską talię, przyciągam ją jeszcze bliżej, przyciskając jej łechtaczkę do mnie, gdy wysuwam się niemalże całkowicie i wbijam się w nią ponownie ostro i głęboko. Jej plecy unoszą się z łóżka wypychając cycki w powietrze z głową ciągle na poduszce. – Mmmmmm, Frankie, nie masz pieprzonego pojęcia jak gorąco wyglądasz owinięta dookoła mnie tak jak teraz – mówię jej, gdy
wycofuję się i ponownie pcham w nią głęboko, obserwując jak znikam wewnątrz niej. – O, kurwa. Och, Deacon. Proszę. Jeszcze raz, proszę – błaga, kiedy wyciąga rękę i szarpie swoje sutki, skręcając je pomiędzy palcami. – Chcesz więcej, Frankie? Powiedz, że chcesz mojego kutasa, kochanie. Powiedz mi, a dam ci to. – Jestem w niej tak głęboko, że moje jaja spoczywają na jej tyłku. Kręcę swoimi biodrami, pocierając jej łechtaczkę podstawią fiuta, gdy główka sięga dna. Dysząc i kołysząc się naprzeciwko mnie, obserwuję, gdy dochodzi pode mną, moje jaja ściskają się na myśli o niej dochodzącej i ściskającej mojego kutasa w żelaznym uścisku swojej cipki. – Nie, Deacon, proszę nie przestawaj. Proszę. Chcę tego. Chcę twojego kutasa. Chcę na nim dojść – mówi ochrypłym głosem. Kurwa, ja pierdolę. – Nie dojdziesz ponownie póki ci nie powiem, Frankie, słyszysz mnie? Rzuca głową na boki i skanduje w kółko: – Proszę pozwól mi dojść. Powoduje to roztrzaskanie się cieniutkiej linii kontroli, którą posiadałem. Nacieram na nią mocno, wyginam i skręcam biodra zanim wychodzę z niej i robię to ponownie, a przy trzecim pchnięciu wiem, że nie jestem w stanie powstrzymywać się dłużej. Po sposobie w jakie
jej cipka zasysa mojego kutasa, wiem, że też jest blisko, pieprzone dzięki. – Dojdź dla mnie, kochanie. Właśnie teraz, dojdź dla mnie – charczę, gdy uderzam w nią mocniej i szybciej. Dźwięk naszych skór uderzających o siebie napędza mnie. Jest taka ciasna na moim pęczniejącym fiucie, że to prawie bolesne. Powoduje to ból i pulsowanie, które czuję z każdym wślizgnięciem się do domu, z przyjemnością tak intensywną, że zaczynam widzieć gwiazdy, gdy ona wykrzykuje moje imię i wbija obcasy głębiej w mój tyłek, wywołując moje własne uwolnienie. Zaciskam zęby, głowa opada do tyłu eksponując gardło, gdy gardłowy ryk ucieka z moich ust wraz z jej imieniem. Oddychając ciężko, patrzę na nią w dół i chłonę jej zaspokojoną postać, ciężkie powieki i delikatny uśmiech grający na jej ustach. Obniżam się tak, że jesteśmy pierś przy piersi, całuję swoją dziewczynę czule, pozwalając mojej miłości do niej być wyczuwalnej w każdym muśnięciu naszych ust, w każdym dzielonym oddechu i mam nadzieję, że to jest wystarczające. Po lodówkowym rajdzie na parterze i odrobinie miłości na blacie, Frankie i ja skończyliśmy w łóżku całkowicie zrelaksowani i totalnie wypieprzeni. – Co chcesz oglądać? – Pytam, przyciągając ją do swojego boku, chowając ją pod ramieniem, gdy przerzucam kanały, lądując na jednej ze stacji muzycznych i zatrzymując się na prowadzącym.
– Nieważne co, Deac, cokolwiek będzie w porządku. Tak długo jak nie będzie to żadne gówniane zombie – mówi, marszcząc noc z niesmakiem. – Gówniane zombie? Kobieto, musisz wiedzieć, że przez oglądanie tego będę przygotowany na apokalipsę zombie i będziesz wielbić mój tyłek, kiedy przetrwamy to w jednym kawałku. – O mój Boże, jesteś taki głupi. – Śmieje się ze mnie przytulając się mocniej, jej ręka rysuje kręgi na tatuażu pokrywającym moją pierś, a następnie śledzi swoje imię, które dodałem do serca jednej pijackiej nocy, kiedy nie rozmawiała ze mną. Mogę powiedzieć, że przygotowuje się do zapytania mnie o to, a nie chcę zrujnować tego momentu przez powiedzenie Frankie jak go zdobyłem, więc skupiam jej uwagę na pierwszym tatuażu, który zrobiłem dla niej. – Pamiętasz jak zaskoczona byłaś, kiedy go zrobiłem? – Pytam, podnosząc ramię, obracając tak, że tatuaż jest przed nami. Kiedy
powiedziałem
Frankie,
że
się
zaciągnąłem,
była
zdenerwowana i zaniepokojona. Wyszła i dała nam Mizpah charm18... nie, że nie miałem cholerne pojęcia co to było... za łańcuszek, więc
18
Wiecie - te zawieszki przełamywane na pół - po połówce dla osoby. A Frankie i Deac mają dokładnie z takim napisem jak ten na obrazku ;)
założyliśmy każde po połówce monety. Na całej było napisane: "Pan patrzy pomiędzy mną a tobą, kiedy jesteśmy nieobecni jedno dla drugiego." Dzień przed wyjazdem, Cage zrobił mi tatuaż połowy monety i łańcuszka na moim przedramieniu, więc nawet jeśli nie mogłem fizycznie nosić łańcuszka, zawsze miałem przy sobie swoją połowę. Wytatuowana połowa poszarpanego serca na mojej skórze ze słowami "patrzy a tobą jesteśmy nieobecni a drugiego", słowami nie tworzącymi większego sensu, chyba że połączysz je z jej połową. To naprawdę pasowało, odkąd nie miałem żadnego pieprzonego sensu bez Księżniczki... jest drugą połową mnie. Frankie uśmiecha się i wyciąga rękę. Muska moje przedramię i nadgarstek. Palce tańczą po tatuażu. – Byłam taka przestraszona z twojego powodu – wydycha. – Byłam też wkurzona, że mnie opuszczasz. – Śmieje się patrząc na mnie spod rzęs. – Tęskniłam za tobą tak bardzo, Deacon. Czułam się zagubiona przez chwilę, nawet mając resztę moich Love'ów. To zawsze byłeś ty i ja, wiesz? – pyta delikatnie. – Taaa, kochanie, wiem. Tak będzie zawsze, Księżniczko, nieważne co – uspokajam ją. Powraca jej uśmiech i podnoszę ramię Frankie, to z bransoletką z zawieszkami i przytrzymuję ją przy swoim tatuażu, ustawiając tak, że wiadomość jest kompletna. Dodałem do bransoletki jej połówkę, kiedy łańcuszek zerwał się kilka lat temu. Całuję wnętrze jej
nadgarstka, obniżając jej ramię, przyciągam ją bliżej kiedy słyszę piosenkę lecącą w telewizji. – Puszczałem tę piosenkę w kółko, kiedy byłaś w szpitalu. Nigdy nie pozwalałem, aby w pokoju była cisza, zawsze coś grało, ale przyłapałem się na atakowaniu przycisku powtarzania przez cały czas, kiedy ta piosenka zaczynała lecieć. Cieszę się, że nie może mnie zobaczyć... jestem zażenowany przyznaniem się do tego, ale słuchanie "Without You" sprowadza mnie z powrotem do tych dni, powodując, że czuję się słaby. – Kocham tą piosenkę. Myślę, że pamiętam muzykę, ale nie jestem pewna. Nie mogę oddzielić co było prawdziwe, a co było snem w tamtym czasie. – Jej brwi marszczą się w koncentracji. Nie chcę rozmawiać o tym gównie. To powoduje, że jestem abso–kurwa–lutnie szalony myśląc o Andrew kładącym na niej ręce, a chcę cieszyć się czasem z Frankie bez uczucia potrzeby zabicia kogoś. Nie chcę wnieść tej brzydoty do naszego łóżka. – Taa, cóż, puszczałem każdy rodzaj tego twojego muzycznego gówna, ponieważ jestem cholernie miłym facetem. – To sprawia, że chichocze tak jak spodziewałem się, że będzie. Sięgam przez nią, biorę swój telefon i ustawiam alarm. Odkładam na szafkę, wyłączam lampkę i okrywam nas kocem. Całuję raz jeszcze jej nadgarstek, a potem jej ramię, szepcząc: – Branoc, Ksieżniczko, kocham cię i twoją gównianą muzykę.
Budzę się z Frankie leżącą na mojej piersi, jej miękkie, jedwabiste udo zarzucone jest przez mojego twardziela, wiem, że nie ma szans, że wyrobię się na czas na siłownię. Ona śni, wydając małe, kwilące odgłosy, a jej twarz wykrzywiona jest tak jakby cierpiała, a następnie wygładza ją tak szybko jak przebiegam palcem wzdłuż jej pomarszczonego czoła. Chowam jej włosy za ucho, więc mogę dostać niezakłócony widok na jej twarz, nie mogę nic poradzić na uśmiech spowodowany patrzeniem na nią. Pieprzony Jezu, jest taka piękna. Przysuwa się bliżej, powodując, że moja poranna erekcja uderza ponownie o jej nogę przerzuconą przez talię. Przenoszę ją tak wolno i ostrożnie jak mogę, wysuwam się spod niej, aby zadzwonić do Sonny'ego i powiedzieć mu, że przyjadę później. Jak tylko stopy dotykają podłogi, ona przekręca się na plecy, zarzucając ramiona nad głowę. Prześcieradło zebrało się dookoła jej talii zostawiając jej perfekcyjne cycki zupełnie nagie i proszące o uwagę. Pozwalam oczom wędrować, chłonąc jej złotą skórę i każde wgłębienie i zagłębienie, które tworzy moją wspaniałą dziewczynkę. Zatrzymuję się na "wrażliwej okolicy" tatuażu, który zrobiła z Indie. Pod jej piersią, podążając z krzywizną jej ciała do jej boku są słowa "Mała we wzroście, wielka jest w zawzięciu"19 napisane eleganckim pismem, tam gdzie śledziłem językiem ostatniej nocy. To piekielnie, kurewsko seksowne i opisujące idealnie moją Księżniczkę. Myśl o niej
19
Cytat z "Sen nocy letniej" Williama Szekspira, tłum. Władysław Tarnawski
pokazującej go Cristiano powoduje, że chcę wypieprzyć tego skurwysyna. Kręcę głową, pozwalam spojrzeniu pławić się w dół przez jej brzuch i długie, napięte nogi i tą ładną, małą cipkę pomiędzy nimi. Taaa, zdecydowanie to nie jest mój czas na siłownię. Moi bracia mogą skopać mój tyłek później. Ciągnę prześcieradło z dala od niej, spokojnie wracam do łóżka, kładąc się płasko na brzuchu, ze wzrokiem na wysokości mojego śniadania. Wdycham głęboko powietrze, chłonąc jej zapach i chcąc jak cholera móc żyć wewnątrz niej. Usadawiam się tak wygodnie jak mogę z boleśnie twardym kutasem, składam miękki pocałunek na jej wewnętrznej stronie uda zanim zmierzam językiem do jej centrum, zatrzymując się, aby skubnąć lekko jej łechtaczkę. Odchylam się do tyłu, patrzę na jej teraz lśniącą szczelinę i mruczę w uznaniu. Mogę ją jeść cały pieprzony dzień. Smakuje tak słodko i mogę ciągle wyczuć na niej zapach seksu z poprzedniej nocy. To cholernie gorące. Umieszczam swoje usta ponownie na niej, korzystam ze swojego czasu liżąc i całując, gryząc i dmuchając. To nie trwa długo zanim czuję Franki wijącą się pode mną. Wciągam łechtaczkę pomiędzy usta, spoglądam w górę i widzę jej cudowne niebieskie oczy patrzące na mnie. Uśmiecham się, uwalniając ją. – Dzień dobry. Miałem dość czekania, aż się obudzisz, więc zdecydowałem zacząć śniadanie bez ciebie.
– Mmmmmm. Cóż, nie pozwól mi cię zatrzymać, kochanie. Wiem poniekąd o apetycie trenujących wojowników – mówi odważnie swoim chrapliwym głosem, rozkładając nogi szerzej w zaproszeniu. Patrzę w dół na wszystko co oferuje, przebiegam palcem po wargach i wewnątrz jej mokrego ciepła. – Ta cipka została dla mnie stworzona, Frankie. Została dla mnie stworzona, abym ją czcił – wydycham powietrze na jej wrażliwe ciało zanim wsuwam w nią głęboko jeden palec, kiedy językiem pracuje nad nią. Sięga w dół, drapiąc palcami po skalpie i przez moje długie włosy, przyciskając mnie do niej mocniej w tym samym czasie unosząc biodra do ust. – O Boże, Deacon, przysięgam, że powodujesz, że dochodzę przez te twoje brudne usta – jęczy. Cofając się od mojej zachłannej dziewczyny, zaginam palce, napierając do przodu. – Taki jest podobno cel, kochanie – mówię do niej zanim ponownie zaczynam ją kosztować. Dysząc mówi: – Twoja brudna gadka... nikt, oooooochhhhh." – Przestaje mówić i zostaje całkowicie skoncentrowana na tym, co robię w tej chwili. – Kocham rzeczy, które do mnie mówisz. Nikt inny nigdy nie... achhhh, właśnie kurwa tam, Deac. – Chwyta włosy mocniej, falując biodrami
naprzeciw mojej twarzy, ujeżdżając mój język, eksplodując w moich ustach. Nie mam czasu na myślenie o tym, co powiedziała... potrzebuję być w niej zanim wystrzelę cały ładunek na siebie. Nie dając jej czasu na dojście do siebie po orgazmie, przeciągam ustami wzdłuż jej uda, w górę do jej ust, przenosząc w ten sposób jej wilgoć. Tak szybko jak moje biodra spotykają jej, wchodzę do domu tak mocno, że moje jaja spoczywają na jej tyłku, wbijam się w nią głęboko trzy razy bez wychodzenia z niej nawet na centymetr, powodując, że przesuwa się po łóżku. – Cholera, Frankie, jesteś tak kurewsko ciasna. Tak. Kurewsko. Ciasna. – Zaznaczam każdego słowo przez wyjście z niej powoli zanim gwałtownie się w nią wbijałem, ostro i szybko. – Ta cipka jest moja, Frankie. Posiadam ją, ona po prostu mnie posiada. – Zaciskam zęby, zaciskam ręce na jej udach, otwieram ją szerzej, powodując, że jej cipka staje się niemożliwie ciasna. – Doszłaś na moim języku, teraz czas, abyś doszła na moim kutasie, kochanie. – Wyrzucam słowa spomiędzy zaciśniętych zębów, sięgam w dół i lekko ściskam jej łechtaczkę, gdy ponownie w nią wchodzę. Dysząc z przyjemności, Franki wygina plecy w łuk, wszystko w niej szuka mojego dotyku. Mogę poczuć jak pulsuje pod kciukiem przyciśniętym do jej łechtaczki. Oddechy wychodzą gorącymi seriami
przez jej nabrzmiałe usta, kiedy wsuwam się w nią mocno i głęboko, najwyraźniej uderzając w jej słodki punkt. – To jest to, kochanie, to jest to miejsce, co? Dojdź dla mnie, chcę cię poczuć na swoim kutasie, kiedy jestem schowany w tobie. Z ciałem wygiętym w łuk, z głową odrzuconą do tyłu, woła: – Deacon, jestem tak blisko, tak kurewsko blisko. Powodujesz, że czuję się tak dobrze. Potrzebuję, abyś mnie pieprzył, proszę. Pieprz mnie tak jak lubisz. Ja pierdolę! Frankie i brudna gadka jest czymś, co nie sądziłem, że kiedykolwiek przeżyję. Jej słowa trafiły prosto do mojego fiuta i straciłem kontrolę. Jestem szczęściarzem, że jest tak blisko, ponieważ jedno słowo z tych cholernych ust i skończę. – Chcesz brudno? Chcesz, abym pieprzył cię tak dobrze, że nawet kiedy skończymy, będziesz ciągle czuła mnie głęboko w swojej ciasnej, mokrej, pięknej cipce? Hmmmm, to jest to czego chcesz, kochanie? Dopilnuję, abyś za każdym razem, kiedy się poruszysz przypominała sobie, że byłem wewnątrz ciebie. Sprawiając, że straciłaś kontrolę do tego stopnia, że moja ułożona jak cholera dziewczynka zaczęła mówić do mnie brudno. – Moje całe ciało jest w płomieniach, cierpiąc z potrzeby skończenia. Zabieram kciuk z jej łechtaczki, wkładam go do jej ust, jęcząc, gdy owija usta dookoła niego, mrucząc chropowato przez zęby zanim wysuwam go z udręczonym sykiem.
Wychodząc z niej, umieszczam swoje ręce na jej talii, zatrzymując ją, a następnie podążając swoim fiutem za jej nienasyconą, małą cipką. – Obróć się, Księżniczko. Chcę ten tyłek w powietrzu – rozkazuję grubym tonem, gdy chwytam mocno swojego kutasa, pompując go, gdy patrzę jak manewruje na kolanach. Nidy nie będę miał jej dość, dość tego. Tak szybko jak jest na czworakach, patrzy na mnie przez ramię, poruszając na boku tyłkiem. – Tak, Deac? – pyta ochrypłym szeptem z potrzeby. – Taaa, kochanie, właśnie tak. Zmieniam pozycję znajdując się za nią, błądzę dłońmi po jej plecach i udach, po jej idealnych półkulach jej tyłka, ściskam jeden zanim kontynuuję na jej plecach i delikatnych liniach jej tatuażu zanim sięgam jej ramion, popycham ją w dół, przyciskając jej klatkę piersiową do łóżka. Ściągam włosy z jej twarzy, umieszczam jedną rękę na karku Frankie trzymając ją tam, gdy pochylam się przebiegając nosem po jej szczęce, powodując, że jej oddech wychodzi w małych, podnieconych wydechach. Pokonuję drogę do jej ucha, skubiąc jej płatek. – Biorę go. On jest mój do pobrudzenia. Nikogo innego – warczę nisko w gardle. – Nikogo kurwa innego – powtarzam, gdy siadam prosto i dopasowuję się do jej otwarcia. Wprowadzam na tyle, aby drażnić nas oboje i zatrzymuję się:
– Powiedz mi, Frankie. Daj mi to, co potrzebuję usłyszeć – mówię szorstko, czując jak moja kontrola wyślizguje się, gdy ona pulsuje dookoła główki mojego kutasa. – To jest twoje, Deacon, ja jestem twoja. Całkowicie zdewastowałeś m... – nie mogę nawet pozwolić jej dokończyć, jej słowa powodują, że jestem kurewsko nakręcony. Zaciskam palce na miękkiej skórze karku Frankie, drugą ręką krążę po jej łechtaczce, skutecznie trzymając ją w miejscu, kiedy w nią uderzam. Narzucam mordercze tempo i wiem, że to spowoduje, że będzie obolała, zataczam kręgi na jej grudce tak szybko, że czuję gdy zaciska się na mnie jak imadło, jej nogi drżą gwałtownie zanim opada z sił, dając mi potwierdzenie, że wypieprzyłem ją brudno, tak jak obiecałem.
Rozdział OSIEMNASTY Powoli zwalniam chwyt na jej szyi i przesuwam się w dół jej ciała, opierając swój ciężar na ramionach. Całuję ją w ramię i uśmiecham się, kiedy drży wypuszczając miękkie, zadowolone westchnienie. Bez tchu po naszym punkcie kulminacyjnym i wciąż zakopany głęboko w niej, działam na nią prostym pocałunkiem. Nie mogę oddać słowami, jak to wpływa na mnie. Całuję ją po raz ostatni, staczam się z niej niechętnie, właśnie kiedy zaczyna dzwonić mój telefon. To musi być jeden z moich braci, zastanawiając się, gdzie do cholery jestem. Sięgam po niego do nocnego stolika i przesuwam palcem po głupkowato wyglądającej twarzy Mava, jednocześnie otaczając ramieniem Frankie, przyciągając ją blisko siebie. Wiem, że nasz czas sam na sam dobiega końca i po prostu chcę cieszyć się uczuciem jej dociśniętej do mnie chwilę dłużej. – Wiem, Mav, będę tam wkrótce – mówię na powitanie. – Wkrótce? Miałeś być tutaj trzydzieści minut temu, skurwielu – warczy na mnie. Wiedziałem, że dostanę ochrzan, ale zapach seksu unoszący się w pokoju, wokół naszej dwójki, sprawia, że naprawdę nie mógłbym
mieć tego bardziej w dupie. Ale nie mogę tego powiedzieć Mavowi. Nie jestem pewien, jak Księżniczka chce, żeby nas postrzegano. Wracam do rozmowy, kiedy właśnie mój brat uświadomił sobie, że rozmawia sam ze sobą. – Joł, Deacon! Jesteś tam, bracie? Powiedziałem, że Sonny i tata zaraz stracą panowanie nad sobą. Wiesz, że masz dzisiaj ważenie, prawda? Wzdycham głęboko. – Tak, Maverick, wiem. Powiedz im, że wskakuję pod prysznic i zaraz tam będę. – Taa, powiem. Jeśli przyjdziesz tu pachnąc tanimi perfumami i cipką, tata skopie ci dupę – ostrzega. Śmieję się, chociaż wiem, że ma stu procentową rację, ale nie mogę się powstrzymać przed lekkim dogryzieniu mu, dlatego mówię mu: – Nie ma w nich nic taniego, bracie. I rozłączam się, zostawiając go zastanawiającego się. Patrząc w dół, widzę, że ponownie zasnęła zwinięta przy moim boku. Oddałbym wszystko, by móc zostać z nią przez cały dzień w łóżku, ale wiem, że nie ma o tym mowy. Odsuwając włosy z jej czoła, przykładam usta do skóry, którą odsłoniłem, szepcząc jej imię pomiędzy lekkimi pocałunkami, którymi próbuję ją obudzić.
Jęczy w niezadowoleniu, otwiera oczy i patrzy na mnie. – Wolę inny sposób pobudki, który byłby o wiele przyjemniejszy – dąsa się. – Zaufaj mi, kochanie, ja też, ale jestem spóźniony na siłownię i prawie pewien, że jeśli nie dostarczę swojego tyłka tam w biegu, Sonny wywarzy mi drzwi. – Oooo, wpakujesz się w tak wielkie kłopoty! – żartuje. A potem uderza w nią, że nie chodzi tutaj o zwykłe wyjście na siłownię. Jesteśmy dzień przed walką. Siadając prosto, prawie uderza we mnie głową. – Deacon, proszę, powiedz mi, że nie przegapiłeś swojego cholernego ważenia! Zabiją cię! – Wpadła w lekką panikę, co jest słodkie. Nawet dla niej nie przegapiłbym ważenia. To brak szacunku dla przeciwnika i Komisji. – No dalej, Księżniczko, wiesz lepiej – drażnię się, gdy otwarcie patrzę na jej piersi. Pstryka palcem przed moim nosem. – O której jest ważenie?
Zakładając ramiona za głowę, odchylam się, aby spojrzeć przelotnie na jej cholernie gorące ciało, zauważając zaczerwienienia od zarostu, które pozostawiłem na jej wrażliwej skórze. Mój fiut jest dosłownie jeszcze mokry od bycia wewnątrz niej i jestem gotowy na kolejną rundę. Nie ma zielonego pojęcia, co ze mną wyprawia. Żadnego. Jak do cholery wytrzymałem tyle czasu bez bycia z nią w ten sposób? Nie ma już dla mnie odwrotu. Jest moja na zawsze, moim pierdolonym końcem gry. Skończyłem. Księżniczka mnie posiada i mimo, że czyni to ze mnie cipkę, nie mógłbym być szczęśliwszy. Czuję się w tej chwili niezwyciężony. – Myślę, że muszę być w Convention Center przed czwartą, a potem na konferencji prasowej tuż po. Zerkając w tym czasie na zegarek, jęczę. – Kurwa. Muszę wskoczyć pod prysznic i dostarczyć swój tyłek na siłownię, albo Sonny naprawdę po mnie przyjdzie. Uśmiechając się do mnie, składa delikatny pocałunek na moich ustach, odsuwając się na tyle, by spojrzeć mi w oczy. Jej są tak cholernie niebieskie, że prawie białe. – Zaoferowałabym umycie ci pleców, ale nigdy byśmy się stąd nie wydostali. Zamierzam użyć swojej łazienki. – Całuje mnie po raz kolejny, wyskakuje z łóżka całkowicie naga i wychodzi z tym swoim słodkim tyłkiem z pokoju.
Chwytam swojego fiuta, przeciągając po nim raz dłonią, i rozważam podążenie za nią, póki mój telefon nie zaczyna ponownie dzwonić, podejmując za mnie decyzję. Nie zważając na niego, idę prosto pod prysznic. Wkładam przez głowę koszulkę, kiedy ona wchodzi do mojego pokoju, zakładając na siebie dżinsy z ostatniej nocy i Deacon „Hitman” Love bluzkę, która opada jej z jednego ramienia, odsłaniając wijący się tatuaż i atramentowoczarne ramiączko jej biustonosza. Kurwa, jest taka piękna. Opierając się o framugę, krzyżuje ręce pod swoimi cyckami, sprawiając, że moje imię mocno je opina, prycha najdelikatniej jak tylko można prychnąć i potrząsa na mnie głową, wskazując w moją stronę brodą. – Ładna koszulka, Deac. Ty ośle – śmieje się. Wygładzam ręką mój czarny T-shirt, na którymi widnieje napis: „Tylko Koniuszek, Obiecuję…” w starodawnej formie listu, i udaję, że jestem zraniony. – Nie podoba ci się? Kupiłem go dla ciebie. Daję jej porozumiewawczy uśmieszek i patrzę, jak moje słowa powodują, że przechodzą ją ciarki. Kocham wywoływać u niej rumieńce. Nie tylko policzki jej różowieją, ale całe ciało i jest to seksowne jak diabli.
Zanim może powiedzieć coś więcej, jej telefon zaczyna grać jakąś dziwną piosenkę z mojej komody. Przyglądam się jej, kiedy do niego podchodzi, unosząc zaciekawiony brew, czego albo udaje, że nie widzi, albo po prostu nie ma zamiaru mi powiedzieć. Wślizguję nogi w nogawki i chwytam bluzę z szafy, starając się nie podsłuchiwać, ale nie mogę nic poradzić na przypływ zazdrości, kiedy słyszę jak mówi: – Żegnaj, Cristiano. – Czego on chciał, Frankie? – odgryzam się. Wiem, że musze się opanować, ponieważ ona nie będzie znosiła takiego zachowania, bo jak on powiedział, przez cały czas mam ból dupy. Teraz ona jest jedyną, która ma uniesioną brew. – Mam grupę, której on nie może poprowadzić i po prostu chciał się upewnić, że o niej nie zapomniałam. Zwykle tam jestem, czy pomaga mi, czy nie, ale wyraźnie dzisiejszego ranka mnie tam nie ma. Był zaniepokojony.
–
Mówi
do mnie
jakbym
był
jednym
z rozwydrzonych dzieciaków, na co prawdopodobnie zasługuję. A szczególnie mój tyłek. Gówniane jest wyłożenie swoich kart i jestem już trochę zbyt przyzwyczajony do posiadania jej w pobliżu przez cały czas. Dlaczego on został? Mogę powiedzieć, że Frankie jest już w pełni sił i go nie potrzebuje. Chyba, że mi czegoś nie mówi.
– Dobrze się czujesz? Żebra wciąż ci przeszkadzają? A jak twoja głowa? Cholera, zraniłem ją. Nigdy nawet nie pomyślałem, że może wciąż być zbolała. – Nie. Wszystko dobrze. – Uśmiecha się uspakajająco, podchodzi do mnie i oplata ramiona wokół mojej szyi, stając na palcach. Spotykamy się w połowie drogi i pozwalam jej wycałować moje wszystkie obawy. Zanim zbytnio się nakręcę, odsuwa się, patrząc na mnie spod rzęs, wyglądając na tak samo otumanioną naszym pocałunkiem, jak ja się czuję. Opada na pięty. – Chodź, kochanie, musimy iść, zanim zacznę cię błagać, żebyś ponownie zrobił mi te wszystkie brudne rzeczy. – Potrzeba na te wszystkie brudne rzeczy przychodzi wraz z jej ochrypłym głosem. Jęczę w sufit z frustracji. – Jak będziesz mówić takie rzeczy, to zostaniesz wypieprzona, Księżniczko.
Stojąc z boku sceny i czekając, aż moje imię zostanie wywołane, przeszukuję tłum za Frankie. Jest gdzieś tutaj z Guyem. Znając go, siedzą w pierwszym rzędzie lub gdzieś blisko niego. W końcu ich odnajdując, tylko patrzę i czekam, aż poczuje na mnie swoje spojrzenie. Nie byłem pewien, czy dzisiaj tutaj będzie, ponieważ nie widzieliśmy się odkąd dotarliśmy do siłowni dzisiejszego ranka. Ona miała grupę, a ja dupkowatych braci jeżdżących po moim tyłku za spóźnienie.
Powinienem
ją o
to zapytać,
ale jestem
tak
przyzwyczajony do jej obecności w takich chwilach, że po prostu wypadło mi to z głowy. Ten związek jest cholernie trudny. Nigdy w żadnym nie byłem, więc mam wiele do nauczenia mój powolny tyłek. Pozwalając moim oczom prześledzić jej sylwetkę, czuję jak mój fiut twardnieje. Świetnie, właśnie tego było mi trzeba tuż przed tym jak zrzucę swój strój przed tysiącami ludzi. Nie byłby to pierwszy raz, kiedy byłbym w połowie twardy podczas ważenie, ale jeśli nie będę ostrożny, w końcu będę miał całkowitą erekcję. Poprawiając się w spodenkach, patrzę na swoją dziewczynę. Przebrała się ze swojej koszulki „Hitman”. Jej włosy są rozpuszczone i pofalowane, a światła w sali tworzą aureolę nad długimi, platynowymi kosmykami. Ma na sobie wycięty, biały top, pod którym całkiem pewny jestem, że znajduje się koronka, a do tego ma narzuconą na siebie czarną marynarkę z podwiniętymi rękawami, odsłaniając w ten sposób delikatne nadgarstki pokryte bransoletkami. Widzę, że ma na sobie dżinsy, ale nie jestem w stanie stwierdzić co ma na nogach, ale wiem,
że będę chciał ją później przelecieć w niczym więcej, jak w butach. Nic nie mogę kurwa poradzić na to, że mam lekki fetysz do butów. Ten tok myślenia ani trochę nie pomaga mi z moją twardością. Z powrotem wracam spojrzeniem do jej twarzy, a nasze oczy się spotykają. Mówię bezgłośnie: – Wyglądasz gorąco jak cholera – mrugając do niej. Uśmiech, który rozprzestrzenia się po jej twarzy jest zaraźliwy i zanim mogę się zorientować, stoję tam jak dupek, z ręką na swoim fiucie i ogłupiałym pieprzonym uśmiechem na twarzy. Potrząsając na siebie głową, chichoczę i daję jej „zostaniesz wypieprzona później” uśmieszek, zanim odwracam się, by posłuchać tego, co mój tata i Sonny mówią do mnie. Kiedy spiker wywołuje moje imię, sala wybucha oklaskami, piskami i krzykami. Uśmiechając się machając, kiedy staję na scenie z Mavem, przytakuję do ludzi czekających na zważenie mnie i ustawiających mnie i Tamasino do zdjęcia, całkowicie ignorując laski w bikini wyściełające ściany. Pieprzyłem się ze zbyt wieloma dziewczyninami stąd, by czuć się komfortowo nawet nawiązując kontakt wzrokowy z którąkolwiek, gdy w tym samym pomieszczeniu jest Frankie. Stojąc z boku sali, skopuję buty i zginam się, by zdjąć skarpetki, które wręczam Mavowi, zanim podaję mu swoją czapkę i „Tylko Koniuszek” bluzkę, pozostawiam swoje spodnie na koniec, ponieważ jestem jeszcze bardziej twardy. Gdy zostaję już tylko
w czarnych bokserkach, wzwodzie i tatuażach, biorę głęboki oddech i wchodzę na wagę. Jako wojownik wagi ciężkiej, muszę ważyć poniżej 120 kilogramów, co nie jest dla mnie problemem, ale wciąż to wszystko jest dość stresujące. – Sto dziewięć kilogramów – mówi facet ważący mnie. Wyginam się raz przed kamerą, zeskakuję z wagi i przechodzę do miejsca, gdzie Mav trzyma moje ubrania czekając aż zostanie zważony Tam. Pozostaję bez koszulki do zdjęcia z Tamasino, odwracam wzrok i widzę patrzącego na mnie z rozbawieniem Mava. – Co? – Paradujesz z twardym fiutem, Deac. Wzruszając ramionami, przyjmuję wodę kokosową, którą mi oferuje, ponieważ nie byłem w stanie nic pić przed walką, a ważne jest, żebym był odpowiednio nawodniony na jutro. Oddając mu ją, patrzę jak Tam wchodzi na wagę, ostry grymas przecina jego brzydki pysk. Ściskając dłoń z Derekiem Eliottem, prezesem i założycielem Elite Warriors Federation, pochylam się do przodu, żebym był w stanie go usłyszeć, kiedy zaczyna się ze mną witać i życzy mi powodzenia. Dziękując mu, odwracam się i czekam, aż sukowata dupa „The Devil” się ubierze. W końcu podchodzi do miejsca, w którym stoimy, wciąż mając tą swoją minę twardziela na twarzy. Śmieję się z niego, daję
mu mój seksowny uśmiech, ten który sobie zastrzegam dla pań i facetów, którzy uważają, że są straszni i podnoszę pięść do zdjęcia. – Tam, mój człowieku, jak tam? Nie dostaję niczego, prócz większego grymasu. Potrząsając głową, klepię go po plecach i odwracam się w kierunku kamerzysty do ostatniego zdjęcia przed zejściem Tamasino ze sceny. Patrzę na Mava, zabierającego od niego koszulkę i oboje tylko wzruszamy ramionami na jego dupkowatość. – Jest w złym humorze, bracie? – pytam Mava, nie mogąc powstrzymać głupawego uśmiechu. Kocham to, jak wkurzają się ci faceci, ma to wpływ w taki czy inny sposób na ich zachowanie w klatce. Schodzę ze sceny, słysząc jak ktoś woła moje imię, kobiecy ktoś, nie-Frankie ktoś, więc ignoruję go i ruszam dalej. Kiedy jestem już na ostatnim stopniu, gdzie Sonny, tata i Reggie na mnie czekają, spogląda w stronę, gdzie siedziała Frankie z Guyem. Rozmawiają z Derekiem, Trent stoi w pobliżu, więc odwracam się do moich braci i ojca. – Kieruję się teraz do sali prasowej, by odpowiedzieć na pytania po raz ostatni. Zobaczymy się tam za pięć minut, Deacon. – Mav się
odwraca i odchodzi w
kierunku przedniej części centrum
konferencyjnego. – Tata i ja mamy zamiar pogadać z Derekiem, a potem się tam spotkamy – mówi Sonny, podnosząc rękę do piątki. Sygnalizując mojemu bratu, żeby szedł bez niego, tata się odzywa: – Teraz, Deac, pytania staną się bardziej osobiste, nie ważne jak dobrze Mav będzie z nimi pogrywał. Wziąłeś wolne w środku sezonu – ludzie chcą wiedzieć dlaczego. To nie ich sprawa. Staraj się zachować zimną krew i trzymać odpowiedzi, które przygotowałeś z bratem, okej? – ściska mnie za tył szyi, dając mi surowe spojrzenie. – I tak koszulka nie jest słodka, ty pieprzony chuliganie. Uśmiechając się do taty, staram się nie śmiać. – Chuliganie? Naprawdę, tato? Kręci głową jakby był mną zdenerwowany, choć oboje wiemy, że nie spodziewa się po mnie niczego innego i odchodzi przyłączyć się do rozmowy z Derekiem, który wciąż jest z Guyem i Księżniczką. Kocham to, jak nieskrępowana jest w moim świecie. Wiem, że to z powodu jej taty, ale nadal to sprawia, że jestem szczęśliwy i moje życie jest trochę łatwiejsze. Spoglądam na Reggiego i już chcę mu powiedzieć, że idziemy, kiedy czuję małą dłoń na plecach. Patrząc przez ramię, wzdycham. Ja pierdolę. Nic dobrego z tego nie wyjdzie.
– Hej, D. Tak się cieszę, że wróciłeś. Tęskniłam za tobą. Nie wiem, czy Veronica jest tutaj dzisiaj, ale możemy do niej zadzwonić… Albo nie – mówi Sylvia z tym, co musi być jej uwodzicielskim głosem, przesuwając swoimi wyglądającymi jak szpony paznokciami po moim ramieniu i owija je wokół mojego bicepsa. Przestraszony, wyciągam rękę z jej uścisku. Ona nie jest tylko przyjaciółką Veronicy, jest także przyjaciółką, której nie przeszkadza dzielenie się i nasza trójka kilkakrotnie się dzieliła. – To się nie wydarzy, Sylvia. Nie ma kurwa mowy – kiedy odwracam się, by odejść, zatrzymuję się jak wryty, gdy widzę, że tuż za mną stoi Frankie. – O mój Boże, co ty tu robisz? Myślałam, że jest martwa czy coś w tym stylu. Odwracam głowę w kierunku Sylvii, mogę tylko patrzeć na nią w pieprzonym zdumieniu. Czy ona na poważnie tak po prostu to powiedziała? Zanim mogę wyjść z szoku, Frankie wypuszcza głęboki oddech. – Urocze – mówi znudzonym tonem, przewracając oczami. Lekceważąc Sylvię, skupia się na mnie. – Jesteś gotowy, by iść, Deac, czy chcesz żebym wróciła z Reggie’m? – słyszę ostrość w jej głosie, to wskazówka, że gotuje się
tuż pod powierzchnią. Moja dziewczyna jest zazdrosna. Kurwa, to gorące. – Hmmm, rozmawialiśmy, Franny – mówi złośliwie Sylvia. – Mam na imię Frankie, i dlaczego nie możesz zrobić nam wszystkim przysługi i iść założyć jakieś ciuchy na siebie? Patrzy na mnie, czekając na moją odpowiedź, ale nie mogę sobie przypomnieć pytania. Widziałem jak parę razy wcześniej Frankie szarpała się z innymi laskami – co było gorące – ale to, to się dzieje dlatego, że jest zazdrosna. O mnie. Jestem twardy. Nic nie mogę na to poradzić. – Nie bądź zazdrosna – jestem pewna, że tobie kiedyś też urosną – mówi Sylvia, łapiąc się za swoje ledwo zakryte i bardzo ładne cycki. Drwiąc,
Frankie
obdarza
ją
lodowatym
spojrzeniem
z rozbawieniem. – Jeśli przez „urosną” masz na myśli pójście do najbliższej alejki i znaleźć jakiegoś lewego chirurga plastycznego, którego można znaleźć na craiglist.org20, żeby wszczepił implanty, to myślę, że podziękuję. Może powinnaś się ubiegać o jakiś częściowy zwrot pieniędzy, bo twoje wyglądają na trochę nierówne.
20
amerykański internetowy serwis ogłoszeń drobnych
Dysząc głośno, Sylvia syczy na chłodną i opanowaną Frankie, kiedy ja z Reggiem wpatrujemy się w nią z absolutnym zachwytem. – Pieprz się, ty płaska suko! – krzyczy, nim się pomiędzy nami przepycha. – Elegancko, lalka. Prawdziwa klasa – woła za nią Frankie, zanim przenosi swój lodowaty wzrok na mnie. – Naprawdę, Deacon? Sylvia Cortez? Wiesz co, kurwa, nie odpowiadaj. Możemy już wyjść czy musimy się zmierzyć z większą ilością twoich dziewczyn? – unosi brwi, a jej usta są ściśnięte. Wszystko, co mogę wymyślić do powiedzenia, to: – Jesteś moją dziewczyną, Księżniczko. I jestem cholernie gorąca, gdy robisz się zazdrosna. – Zgarniam ją w ramiona i całuję jej wydęte usta, zanim zdąży się ze mną pokłócić. Uśmiecham się w jej usta. – Uderzyłabyś ją? Odpychając się od mojej klatki piersiowej, zmusza mnie, bym ją puścił, wypuszcza zirytowany oddech
i
z tupotem
odchodzi
w kierunku sali, w której odbędzie się konferencja prasowa. Podążam za nią, obserwując jak jej tyłek kołysze się podczas chodu. Szybko rzucam okiem na Reggiego i przyłapuję go na tym, że też na niego patrzy. Nie mogę być nawet zły – to pieprzona perfekcja.
Siadając przy długim stole z przodu sali, zajmuję miejsce przy mikrofonie pomiędzy moimi dwoma braćmi. Normalnie byliby tutaj dwoje zawodników, ale skoro to moja pierwsza walka po powrocie, jest to w pewnym sensie wielka sprawa i tylko ze mną jest przeprowadzany wywiad. Dałem oficjalne ogłoszenie dla EWF w ubiegłym miesiącu, które ukazało się w przeciągu dwóch tygodni, więc to jest wyłącznie dla prasy. Wszystkie wielkie nazwy czasopism, gazet i stacji sportowych są tutaj upchane. Derek Eliot, prezes, wchodzi do pokoju i udaje się do miejsca, gdzie siedzę. Wstaję, ściskając mu dłoń po raz kolejny, podczas gdy aparaty klikają i warkoczą. Kiedy siada, pytania się rozpoczynają. Po dwudziestu minutach mam już dość tego gówna. Wszystko szło bardzo dobrze do tej pory. Reporterzy nie pytali o moje życie prywatne i dlaczego zrezygnowałem z walk. Póki Rick „Jestem fiutem” Withers nie zadał jednego. – Doniesiono mi z bardzo bliskiego tobie źródła, że nie było konieczności wzięcia przez ciebie urlopu, tylko że potrzebowałeś przerwy od Oktagonu. Pomyślałeś tak, ponieważ zgromadziłeś już tak wiele punktów, które byłyby w stanie z powrotem wciągnąć cię do gry, nawet jeśli odpadłbyś z kilku walk? Martwisz się jak inni zawodnicy,
twoi
rówieśnicy,
mogą
posunięcie? – pyta Rick protekcjonalnie.
postrzegać
to
odważne
Staram się zachować chłodno, nawet jeśli chcę wyskoczyć zza tego
stołu
i
skopać
mu
tyłek.
Odpowiadam
najbardziej
zrównoważonym tonem, na jaki mnie stać: – Nie zdawałem sobie sprawy, że teraz Extreme Fighter prowadzi kolumnę z plotkami. Następnym razem powiedz im, żeby wysłali prawdziwego reportera sportowego, a nie pieprzoną Annę Landers, okej? Odwracając wzrok, spoglądam na innych dziennikarzy w pokoju, żeby odpowiedzieć na kolejne pytanie. Wciąż jestem wkurzony, a mięsień w mojej szczęce drga. Wiem, że zostanę ukarany przez EWF przez tą p-bombę, której pozwoliłem wylecieć ze swoich ust, ale naprawdę mnie to kurwa nie obchodzi, wiedziałem w momencie, w którym zobaczyłem jego twarz i pieprzony uśmiech, że będzie wielkimi kłopotami. Podobnie jak jego siostra. Ja pierdolę. Co ja sobie do cholery myślałem, kiedy pieprzyłem się z Veronicą? Oczywistym jest, że cała ta rodzinka jest bandą dupków.
Rozdział DZIEWIĘTNASTY NOC WALKI: DEACON "THE HITMAN" LOVE VS. BRUNO "THE DEVIL" TAMASINO Siedzę na stołku w szatni patrząc w dół na swoją dziewczynkę stojąca pomiędzy moimi nogami, owijającą moje ręce i nadgarstki jak robiła to wcześniej tysiąc razy. Ma dzisiaj rozpuszczone włosy, lekko zaplecione z przodu, dzięki czemu nie wchodzą jej w oczy. Gorące różowe szpilki, które pasują do napisu na moich spodenkach, dodają jej wysokości, przez co głowę ma na idealnej wysokości do mojego podbródka, pozwalając mi zaciągać się kokosowym zapachem jej włosów. Ma na sobie czarny kombinezon bez ramiączek, który wykracza poza granice seksowności. Zostawia jej ramiona całkowicie odkryte, z wyjątkiem tatuażu i lekkich, rozsypanych piegów, a jej nogi są opalone, gładkie i nagie. Kto dba o to, że na zewnątrz jest kurewsko zimno? Nie ja... jestem tak twardy, że mój kutas ma zamiar przebić się przez pieprzony ochraniacz. Dodatkowo kocham to, że
zawsze dba o to, aby mieć na sobie barwy siłowni, moje kolory. Jestem taką pieprzoną cipką. Z
ustami
ma
zaciśniętymi
w
skupieniu,
pozwalam
jej
zahipnotyzować się pewnymi i stałymi ruchami jej rąk, przez co skoncentrowanie się jest teraz cholernie trudne. Nie jestem jednym z tych wojowników, których przed walką dopada zaniepokojenie, wymioty lub chodzenie jak zwierzę w klatce. Nie potrzebuję być sprowadzany na ziemię lub masowany dla rozluźnienia. Przed wejściem do klatki moje ciało obmywa uczucie spokoju. To jeden z niewielu momentów, gdy czuję całkowity spokój, a kiedy drzwi zostają zamknięte za mną wewnątrz Oktagonu, jestem w domu. Mój umysł i ciało przechodzą w tryb wojownika, moje szkolenie wychodzi na powierzchnię. To jest to, do czego zostałem stworzony. Odcinam się od świata zewnętrznego i ruszam ostro. Zerkając na faceta w rogu wysłanego przez Federację, aby upewnić się, że nic nie jest wbrew regułom, Frankie pyta: – Niebieska czy czerwona? – Dzisiaj czerwona, panienko De Rosa. Kiwa głową, bierze czerwoną taśmę i rzuca ją do Sonny'ego. Kiedy stąd wyjdziemy, moje oklejone ręce, ochraniacz na zęby i rękawiczki będą sprawdzane. Gdy dostanę potwierdzenie, mogę założyć rękawice i czerwone taśmy zostaną owinięte dookoła moich nadgarstków nad rękawicami, wskazując, że jestem wojownikiem w czerwonym narożniku.
Patrzy na mnie, zauważam, że jest zdenerwowana przez to, że przygryza wargę i ma napięty uśmiech, który nie sięga jej oczu. – Coś jest nie tak? Martwisz się o tłum? Reggie i Trent będą dzisiejszej nocy z tobą. Jesteś tutaj bezpieczna, kochanie... to mój dom – mówię jej, unosząc ramiona ogarniając pokój i mrugając do niej. Śmieje się ze mnie, kręcąc głową. – Zamknij się, ty głupku. Jestem nerwowa, ponieważ to twoja pierwsza walka od jakiegoś czasu i Tam nie jest pieprzonym żartem! Jest złośliwy, a ja go nie lubię – mówi, krzyżując ramiona na piersi i wydyma lekko wargi. Teraz moja kolej na zaśmianie się z niej. – Jest złośliwy? Naprawdę? To wszystko co masz, co? Okej, przyznaję. Jest złośliwy, ale jestem lepszy od niego we wszystkim, co się liczy. Nie dbam o to, kto jest z nami w pomieszczeniu, przyciągam ją bliżej, zmuszając ją do opuszczenia ramion i szepczę jej do ucha: – Założę się z tobą o seks w klatce, że pokonam go w drugiej rundzie. – Uśmiecham się na jej sapnięcie, kąsam ją w ucho i wycofuję się. Jej twarz jest zaróżowiona,
zarówno z zażenowania
jak
i pożądania. Muszę stąd wyjść, zanim stracę także tą walkę przez bycie w niej.
Nie dostaje szansy na przełamanie głuchej ciszy zanim wchodzi Mav z moim tatą. – Czas iść, chłopcy – mówi tata, uśmiechając się do Frankie. Nie wie, co się dzieje pomiędzy nami, ale jej obecność to norma, więc nikt nie myśli o tym dwa razy. – Ty też, Księżniczko. Guy jest już tam gawędząc. Chichocząc, mówi: – Brzmi ja on. Obraca się do mnie, bierze obie moje dłonie w swoje i z poważnym wyrazem przecinającym jej twarz, owija je palcami i składa pocałunek na każdym z nadgarstków, zostawiając delikatne różowe ślady po szmince na białej, chirurgicznej taśmie. – Powal go, Deac, i nie odpuszczaj dopóki go nie wykluczysz. Jeśli powali cię na ziemię, nie pozwól mu przekręcić cię na plecy. Atakuj jego nogi, a podda się... po prostu zrób to zanim stanie się zbyt podły. Przytakuję, a ona ściska moje ręce, puszcza je i idzie do drzwi, gdzie stoją Reggie i Trent. – Hej Frankie? – Wołam, gdy przechodzi przez drzwi. Przystaje w drzwiach, rzucając mi przez ramię pytające spojrzenie.
Uśmiecham
się
tylko
i
wyciągam
dwa
palce,
przypominając jej o naszym zakładzie. Kręci głową, próbując spiorunować mnie wzrokiem pełnym reprymendy i ponosi klęskę, kiedy jej usta wykrzywiają się w zalotnym uśmiechu. Reggie daje mi
zielone światło, gdy zamyka drzwi za ich trójką, zostawiając mnie samego z moim tatą, braćmi i naszą przyzwoitką w kącie. – Ma rację... jeśli spróbujesz zmusić go do poddania, zrób to zanim zacznie być podły. Ma słabe nogi. Nie pozwól mu położyć się na ziemię, Deacon, ponieważ to jedyna sytuacja, w której pozwolisz mu mieć kontrolę i wykończy swoją dupę. – Sonny jest teraz w trybie trenera, nie jest teraz moim bratem. Ten facet jest takim służbistą. – Jeśli nie sądzisz, że nie dasz rady sprawić, żeby odklepnął, pozwól mu osłabnąć i utrzymaj się na nogach... nie pozwól mu sprowadzić cię do parteru. Nacieraj ostro na jego górne części ciała i znokautuj go. Tata i Mav stoją cicho i pozwalają Sonny'emu i mi powtórzyć plan walki. Kręcę głową rozciągając kark, czuję jak mięśnie kurczą się i rozciągają, pozwalając im się rozluźnić. Sonny pozwala mi zejść ze stołka i stoję rozgrzewając pas i rozciągając ramiona i barki. To nasz rytuał... moi bracia i tata pozwalający mi robić swoje rzeczy, kiedy mnie obserwują. Podskakuję na stopach jak piłka, czuję adrenalinę kursującą przez żyły. Zamykam oczy i oddycham głęboko, recytując w ciszy swoją mantrę "To moja klatka. Jestem wojownikiem. Dominuję, ponieważ to jest to, kim jestem. Wygram. Nie ma innej opcji. Jestem wojownikiem." Otwieram oczy, uderzam w dłonie:
– Ruszajmy chłopcy... OORAH21! – krzyczę. Opuszczam pokój ze swoją świtą. Udajemy się korytarzem w stronę tunelu prowadzącego na arenę. Gdy przechodzimy, drzwi po prawej otwierają się i Tamasino stawia krok przez próg. – Niezłe spodenki, pieprzona cipko – krzyczy, wyśmiewając mnie. Patrzę w tył przez ramię, posyłając mu zwalający z nóg uśmieszek. – Zawsze jestem
w
różu,
skurwysynie.
– Kontynuuję
przemieszczanie się w stronę wejścia, z uśmiecham na twarzy. Kurewsko dobrze jest wrócić.
21
Oorah! – jest okrzykiem motywacyjnym używanym przez Korpus Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych (potocznie MARINES). Jest na tyle charakterystyczny, że nie chcemy psuć odbioru poprzez tłumaczenie tego ;).
Rozdział DWUDZIESTY
Francesca Pokonując drogę przez przejście w kierunku swojego miejsca, jestem otoczona z każdej strony przez Reggiego i Trenta, którzy trzymają z dala ode mnie szalonych i krzyczących fanów, póki nie zdają sobie sprawy, że nie jestem jednym z wojowników wychodzących z tunelu. Migam moim biletem i wszystkimi przepustkami przed woźnym, który prowadzi mnie do pierwszego rzędu za komentatorami. Dziękując mu, rozglądam się po zatłoczonej arenie za moim tatą, ale go nie zauważam. – Idźcie do Deaca, chłopaki. Nic mi nie będzie – krzyczę do nich. Pochylając się tak, że mogę go usłyszeć, Reggie pyta: – Jesteś pewna, że nie chcesz żebyśmy zaczekali przynajmniej póki nie pojawi się tutaj Guy? Potrząsam głową na nie. – Jest w porządku, Reg, naprawdę.
Skanując nasze otoczenie za nie wiem czym – to nie tak, że Andrew po mnie tutaj przyjdzie – w końcu zgadza się i szarpiąc głową, pokazuje Trentowi, żeby za nim poszedł. Obserwując gdy szybko kroczą tą samą drogą, którą przyszliśmy, wyciągam swój telefon, by sprawdzić godzinę i dostrzegam wiadomość od Cristiano. Cristiano: Myślę tylko o tobie, piękna. Jęcząc, ignoruję jego wiadomość i wkładam telefon z powrotem do torebki, kiedy mój ojciec opada na miejsce obok mnie. Przytula mnie i wyciska pocałunek z boku mojej głowy, zanim wypuszcza mnie, by uścisnąć ręce komentatorów, którzy odwracają się, aby się z nim przywitać. Mój ojciec jest traktowany w tym świecie z wielkim szacunkiem. On jak i Joe Love. Trenowali wielu utalentowanych zawodników, wypracowując sobie nazwiska i siłownie, których są właścicielami. Machając do mnie, przystępują do akcji, kiedy dźwięki Imagine Dragons „Radioaktive” zaczynają rozbrzmiewać, sygnalizując, że Deacon zmierza w stronę Oktagonu. Jego piosenka jest zagłuszona przez ryk tłumu skandującego w kółko jego imię, coraz głośniej im bliżej jest. Czuję ich emocje, tą energię, która żyje w każdym widzu. Brakowało im go i nie mam im tego za złe. To, że jest w stanie dokonać powrotu w swoim rodzinnym mieście nie mogłoby być bardziej doskonałe. Chicago kocha go w pokazywaniu mu tego.
i
nie
jest
nieśmiałe
Deacon opływa gracją i siłą. Każdy jego ruch jest precyzyjny i wyliczony, nic nie jest zmarnowane. Jest jednym z najlepszych zawodników w organizacji, jego styl to udowadnia. Nie odrywając od niego oczu, myślę o czymś, co kiedyś mi powiedział. – Są wojownicy, którzy faktycznie kochają walczyć, Frankie. Jest to dla nich tak naturalne jak oddychanie. To jedyny czas, w którym czują się całkowicie wolni, wolni w byciu tym, kim są naprawdę. Nie ma żadnych pozorów lub uprzedzeń w klatce. Wojownik może być właśnie tym – wojownikiem – i zwyciężać w tym. Jestem jednym z tych wojowników, Księżniczko. To jest to, kim jestem na wskroś i nigdy za to nie przeproszę. To tutaj Deac świeci najjaśniej i choć jestem bardziej nerwowa niż zwykle, muszę o tym pamiętać. Nie jestem pewna, dlaczego dzień dzisiejszy jest o wiele bardziej stresujące niż setki innych walk, które widziałam, ale tak jest. Jestem gorącym bałaganem, na skraju obgryzienia sobie całego paznokcia, kiedy oglądam jak staje na platformie mając sprawdzane włosy, ręce, rękawice i ustnik przed wpuszczeniem do klatki. Pozwalam moim oczom przesunąć się po nim. Myślę, że jest dosłownie najpiękniejszym człowiekiem na tej planecie. Stojąc w tej całej swojej wytatuowanej chwale, ma na sobie czarne szorty z gorącym różowym napisem na całej pupie i z przodu. Dziwię się, nie po raz pierwszy, że potrafi tak normalnie nosić róż na arenie takiej jak
ta. Nigdy nawet nie pomyślałam o tym dwa razy. Powiedziałam, że chcę jasny róż i czerń jako kolory siłowni, żebym mogła włączyć moje studio tańca, a on odparł, że to w porządku. No i stoi tam, w sportowym różowym neonie i nie robi z tego nic wielkiego. Kiedy już dociera do miejsca, bierze pod dwa kroki i zatrzymuje się, aby jakiś facet przed wejściem nałożył mu wazelinę na brwi, nos i kości policzkowe, aby zapobiec otwartym pęknięciom. Włosy związał w ciasny, męski kok, włożył ustnik, aż w końcu został wpuszczony do klatki, z której omiótł wzrokiem arenę z szeroko rozpostartymi ramionami. Ze swoim zarozumiały jak cholera uśmieszkiem na miejscu. Wiem, że próbuje mnie dostrzec. Wiem też, że z tymi światłami i moim wzrostem, nie może mnie zauważyć, póki wszyscy nie usiądą. Stoi tam, słuchając swojego taty i Sonny’ego, podczas gdy kołysze się i odbija na palcach stóp, całkowicie odporny na fakt, że wstęp muzyczny Tamasino się rozpoczął, a tłum znowu oszalał, choć słychać dużo więcej „buuuu” pochodzących od lojalnych fanów Deacona. Kiedy Bruno „The Devil” Tamasino w końcu dociera do klatki, Deacon się odwraca i uśmiecha do niego. Kiedy spiker kończy ogłaszać ich statystyki, słyszę dyskusję komentatorów o powrocie Deacona i odczuciach, co do wyniku tej walki. Zdania są podzielona, ale ja jestem z tymi, którzy uważają, że Deacon szybko to zakończy.
Oglądając jak mężczyźni spotykają się w centrum z sędzią i gapią na siebie nawzajem, dreszcz oczekiwania spływa mi po plecach. Oczekiwania na walkę, i jeśli mam być szczera, to również na to, co nadejdzie po niej. Jego seksowniejszy-niż-powinien-być-legalny uśmieszek przypomina mi o wszystkich nikczemnych rzeczach, które pozwoliłam mu sobie zrobić i rzeczach, które chciałabym żeby powtórzył. Odsuwając te nieczyste myśli, skupiam się z powrotem na Oktagonie, kiedy słyszę jak rozbrzmiewa dzwonek sygnalizujący początek pierwszej rundy. Deacon porusza się wokół klatki i widzę jak ocenia Tama, odczytując go, aby zobaczyć jakie będzie najlepsze rozwiązanie, a potem BOOM – uderza! Nie widzę nawet jak to się dzieje, ale The Devil odlatuje na ogrodzenie klatki z pięknym wykopem, który zafundował mu Deacon, mówiąc mi tym samym, że jak cholera nie spodziewał się niczego takiego. Gdy odbija się o ogrodzenie, Deacon skupia się na górnej części ciała Tamasino, uderzając w niego raz po raz, nie okazując miłosierdzia i nie spowalniając swoich ruchów, by nie dać przeciwnikowi czasu na nic innego, prócz trzymania gardy. Wreszcie będąc w stanie odsunąć się od ataku Deacona, Tam próbuje obalić Deaca, ale nie ma szczęścia, więc zamiast tego łapie go za biodra i stara się przewrócić go na plecy. Mój ojciec kładzie swoją rękę na mojej podskakującej nodze, próbując mnie uspokoić, ale to nie ma sensu. Chichocząc tylko klepie mnie w kolano i zabiera rękę,
pozwalając mi wznowić nerwowe bębnienie. Nie chcąc odrywać oczu od walki, szybko spoglądam na zegarek, aby zobaczyć, ile czas tej rudny już upłynęło. Na szczęcie została mniej niż minuta, ponieważ ostatnie cztery minuty wydawały się wiecznością. Odliczając teraz w głowie, wstaję na nogi w ekscytacji, kiedy Tam upada ciężko na ziemię po kolejnym dobrym ciosie Deacona. Gdy rozbrzmiewa dzwonek sygnalizujący koniec rundy fani Deacona wstają i skandują jego imię, zachęcając, i oczywiście, przypadkowo rzucając ofertami seksualnymi. Będąc w stanie się z tego wszystkiego śmiać, wypuszczam powietrze i spoglądam na swojego tatę. – Dobrze mu poszło w tej rundzie, nieprawdaż? – pytam go w podnieceniu. Uśmiecha się do mnie i dostrzegam lśniącą w jego oczach miłość do tego sportu, do naszego zawodnika. Odpowiadam uśmiechem, splatając jego dłoń ze swoją i ściskając ją. Pochyla się do mojego ucha i zaczyna mówić do mnie po włosku. – Tęskniłem za oglądaniem go w takim stanie. Ponownie walczącego i szczęśliwego. Bardzo się o niego bałem, kiedy zostałaś ranna – mówi z powagą. Odsuwając się nieco, spoglądam na niego.
– Bałeś się, że nie pozwolą mu wrócić? Myślałam, że ominęły go tylko dwa lub trzy pojedynki. Tato? – pytam, zmieszana, czując poczucie winy przez to, że stracił tyle walk, żeby po raz kolejny się mną zajmować. – Nie, nie o to się bałem, bałem się o NIEGO. Miał w sobie tyle złości i nienawiści, która przenikała przez jego skórę, z każdego poru. Kiedy przy tobie siedział tylko się to zaogniało – bałem się, że go to zje od środka. Wszyscy się o to baliśmy. – Kręci głową, jakby wyrzucał z głowy ten obraz, jego głos staje się ożywiony. – Tym, co sprawia, że Deacon jest tak wykfalifikowanym zawodnikiem, to brak wściekłości wewnątrz niego. Nie ma demonów, z którymi miałby walczyć i które czyniłyby go złym. Na moje podniesienie brwi kontynuuje. – Tak, ma temperament i często reaguje zanim to przemyśli, ale tak jest poza klatką. W niej nie walczy z niczym. Odnajduje tam spokój. Jego walka jest czystym artyzmem. Przypomina mi bardzo ciebie w tym aspekcie. Oboje jesteście artystami na swój własny sposób. Słyszenie jak mówi coś takiego sprawia, że myślę, że czytał przed momentem w moich myślach. – Patrzenie jak walczy nie jest mniej piękne niż oglądanie jak ty tańczysz. Oboje potraficie to robić, cara bella – mówi czule. – Jest jak
piórko spokojnie unoszące się na wietrze, dopóki powietrze nie zaczyna wokół niego gwałtownie wirować i lekkość pióra nie ma już znaczenia, ponieważ teraz w burzy jest śmiertelną, żywą istotą. Taki jest nasz Deacon. Ból jest jego sztuką, w której jest bardzo biegły. Mój ojciec jest starej włoskiej szkoły. Umie posługiwać się słowami, malując nimi zawsze tak żywy obraz. Obraz, który dotyka każdego kawałka mnie. Otoczona prostym pięknem i prawdą słów ojca, pozwalam swoim oczom odnaleźć Deacona. Biorę go całego, wszystko za czym stoi, w końcu przyznając się przed samą sobą, że tak właśnie musi być. On jest moją wiecznością. Zawsze był. Nie kocham go ze względu na to, że jest Deaconem. Kocham go pomimo tego. Tak łatwo jest mi go kochać, ponieważ jestem w nim zakochana. Wydaje się całkiem absurdalne, aby teraz zdać sobie sprawę z czegoś, czego byłam pewna od zawsze. Deacon zapytał mnie, czy jestem zmieszana w moich uczuciach do Cristiano. Nie jestem. Myślał, że Cristiano i ja wróciliśmy do siebie i nienawidzę tego. Sądzę, że zostawiliśmy za sobą już przeważającą część naszej przeszłości, ale nadal przeszkadza mi to, że czuł, że nie może do mnie przyjść i po prostu mnie o to zapytać. Powiedziałabym mu, że tak, Cristiano starał się mnie przekonać, że będzie nam razem lepiej niż to zapamiętałam i że możemy w ten sposób być ze sobą ponownie, ale ja znam prawdę.
Prawda jest taka, że Cristiano stracił ten swój czar wszystkie lata temu w minucie, w której Deacon wrócił ze służby. Cristiano był moim pierwszym pod wieloma względami, aż do pewnego stopnia, w którym żałowałam tego trochę. Patrząc wstecz, zdaję sobie sprawę, że był on tylko swego rodzaju wypełniaczem. Kochałam go, to prawda, ale brakowało mi Deacona tak bardzo, że pozwoliłam dostać się do mnie Cristiano. Obdarzył mnie uwagą i uczuciem, a wraz z wyjazdem Deacona, przyjęłam od niego wszystko, co miał mi do zaoferowania. Mieliśmy tak wiele wspólnego i był gorący, seksowny i tak całkowicie inny niż Deacon. Zsumowanie tego wszystkiego sprawiło, że było to łatwe do zrobienia. Cristiano nie był tym nigdy dla mnie, nigdy nie mógłby być, ponieważ czy zdawałam sobie z tego sprawę, czy nie, zawsze byłam Deacona. Nie chcę już dłużej walczyć z Deaconem ani ze swoimi uczuciami. Kocham go i muszę mu o tym powiedzieć. Muszę się również dowiedzieć, czy jestem gotowa na bycie z nim i na wszystko, co z tym idzie. Istnieje tak wiele Sylvii w nie tak dalekiej przeszłości Deacona. Wiem, że to będzie coś, z czym będę musiała sobie poradzić. Zawsze byłam trochę zazdrosna o kobiety, które z nim były, bez względu na to, jak krótko, ponieważ nawet kiedy nie zdawałam sobie sprawy z głębi swoich uczuć, on był mój. Zawsze był. Czy jestem wystarczająco silna, by sobie z tym poradzić? Z nim?
Zostaję wyciągnięta z moich rozmyślań przez tatę, który mnie szturcha i wskazuje na klatkę i Deacona stojącego w swoim rogi i czekającego na dzwonek rozpoczynający kolejną pięciominutową rundę. Teraz, kiedy każdy na arenie zajmuje swoje miejsce, mamy wyraźny widok na siebie nawzajem. Podnosi rękę i unosi dwa palce, przypominając mi o naszej wcześniejszej rozmowie. To jest tak do niego niepodobne – zwykle jest tak skupiony – ale mimo wszystko, uśmiecham się do niego, wzruszam ramionami, i bezgłośnie mówić: – Się okaże. Uśmiecha się tym swoim pięknym, pewnym siebie uśmieszkiem i kiwa głową w zrozumieniu, zanim przenosi swoją uwagę z powrotem do Sonny’ego i na to, cokolwiek mówi. Dokładnie w szesnastej sekundzie drugiej rundy, Deacon wymierza cios Tomasino, który go ogłusza i sprawia, że opada na wznak. Gdy nikt nie jest w stanie postawić The Devila na nogi, facet wychodzi na środek ringu, gdzie stoi Deacon, potrząsa ręką Tama i mówi coś do ucha drugiemu facetowi. Sędzia podnosi ramię Deaca w powietrze, uśmiech zdobi jego lekko poobijaną twarz, zmiękczając ją, gdy spiker ogłasza go zwycięzcą walki poprzez nokaut. Staję na krześle, aby nie stracić go z oczu, a gdy arena wybucha gromkim aplauzem wokół mnie, udaje mi się złapać jego wzrok. Unoszę dwa kciuki w górę i wyrzucam pięść w powietrze, co sprawia,
że jego uśmiech staje się jeszcze szerszy, zanim unosi dwa palce i mruga.
Rozdział DWUDZIESTY PIERWSZY DEACON Spoglądam w górę, kiedy słyszę swoje imię z drugiej strony siłowni. Nawet podniesiony, by być słyszalny ponad hałasem tłumu, jej głos jest seksowny, gładki i uderza prosto w kutasa za każdym cholernym razem. Uśmiech pojawia się na mojej twarzy, gdy obserwuję Frankie idącą wprost do kręgu, gdzie trenuję niektóre ruchy bokserskie z Mavem i Sonnym. Jej usta
są
wygięte
w nieodpartym, szerokim uśmiechu, oczy skierowane na mnie – właściwie na całego mnie – gdy przemykają w dół mojego ciała, zanim lądują z powrotem na mojej twarzy. Moja dziewczynka mnie obczaja. Patrzę w drugą stronę, kiedy słyszę jakiegoś pieprzonego dupka gwiżdżącego na nią. Skanuję tłum w siłowni, aby zobaczyć którą dupę skopię. Lub właściwie, którą dupę skopię pierwszą, ponieważ większość oczu na siłowni jest skierowanych na nią. Kołyszące się biodra pod jej małą, czarną spódnicą są gorąca jak grzech. Stukanie jej obcasów po drewnianych schodach zwraca moją ponownie.
uwagę
– Witam, moje Miłości22 – mówi zanim opiera się o liny i przyszpila mnie swoimi niebieskimi oczami. – Deacon, masz minutkę? Potrzebuję cię. Nic nie mogę poradzić na niegodziwy uśmiech, kiedy idę w jej stronę. – O taaak, potrzebujesz mnie, Księżniczko? Myślałem, że zadbałem o ciebie tego ranka – drażnię się sugestywnym tonem. – Jestem bardziej niż szczęśliwy mogąc zrobić to ponownie, zwłaszcza jeśli zrobisz tą rzecz z... – Deacon! – Kręci głową i zaczyna odchodzić, zirytowana i zaróżowiona ze wstydu. Moi bracia próbują ukryć śmiech i jęczą, gdy przeskakuję między linami z zadowolonym z siebie uśmiechem. – Franki, żartowałem, poczekaj! – Krzyczę, gdy biegnę, aby ją złapać. Chwytam ją wokół talii i obracam do mnie zanim odejdzie zbyt daleko. Przyciągam ją bliżej, uśmiecham się, gdy jej ręce automatycznie lądują na mojej piersi i przesuwa nimi, opierając je na moich ramionach. Spowodowałem, że jest zażenowana, ale nie jestem pewny czy jest o to zła, więc czekam na jej reakcję. Mam się właśnie odezwać, kiedy uderza w moją nagą skórę wystarczająco mocno, aby zostawić ślad. 22
Przypominam "my Loves" – trzej bracia Love, Frankie zwraca się do nich po nazwisku, ale po polsku to tak fajnie nie brzmi.
– Nie chcę, aby twoi bracia wiedzieli o tym co robimy w sypialni, ty dupku! To niezręczne – mówi, marszcząc nos z lekkim niesmakiem. Wszystko co mogę zrobić to uśmiechnąć się na to jak kurewsko głupiutka bywa. Zwłaszcza, gdy jest wkurzona. Nachylam się, aby szeptać jej do ucha, mój uśmiech staje się większy, razem z moim kutasem, kiedy czuję jej dreszcze, gdy moje usta ocierają się o jej delikatną skórę. – Awwwww, Księżniczko, bez obaw, okej? Nic nie powiedzą. Poza tym, tego poranka nie byliśmy w łóżku, kiedy sprawiłem, że doszłaś na mojej twarzy, czyż nie? – Skubię jej płatek prostując się. Daję jej klapsa w tyłek, odchylam się do tyłu, więc mój teraz twardy jak skała kutas przyciśnięty jest do jej miękkości. Widzę jak poczerwieniała na twarzy, oczy zaszły jej pożądaniem zastępując rozdrażnienie sprzed momentu. – Teraz powiedz mi czego potrzebujesz, kochanie, a jest twoje. Odchrząka i patrzy na mnie trochę oszołomiona. – Potrzebuję twojej pomocy z układem tanecznym. Tego popołudnia nie ma tutaj Cristiano, a przyjdzie para, którą mam uczyć tańca na ich ślub. Szczęka mi się zaciska na wzmiankę o tym pieprzonym dupku, więc tylko kiwam w potwierdzeniu i podążam za nią, gdy kieruje się do swojego studia. Przeglądam szafkę w rogu, wyciągam studyjną koszulkę Frankie i ubieram ją, gdy przerzuca muzykę. Gdy Frankie
znajduje tą której szuka, idzie na przeciwną stronę pokoju, gdzie leży jej worek marynarski. – Okej, więc para nie zdecydowała się na żaden konkretny styl tańca, więc mogłam rozwinąć skrzydła, ale to jest dla mnie trochę trudne do zrobienia – śmieje się, gdy grzebie w torbie. Podchodzę i opieram się o ścianę obok niej, patrzę jak zsuwa jedną parę pieprz mnie szpilek i wyciąga kolejną, jeszcze seksowniejszą. Wskazując ruchem swojego podbródka na nią, mówię: – Więc o co chodzi z tą zmianą garderoby? Nie żebym narzekał. Wiesz jak bardzo kocham twoje pieprzone buty, zwłaszcza, gdy są one wszystkim co masz na sobie. – Wypuszcza lekki śmiech, kiedy tylko się uśmiecha i mruga. Opadam na kolano i wciągam jej stopę na swoje kolano, podaję jej cielistą szpilkę, którą zdjęła, biorę ten z czarnych pasków z jej ręki i wkładam go. Kiedy kończę, pochylam się do przodu i składam pocałunek na wewnętrznej stronie jej kolana. Widok i czucie jej malutkich stóp na mnie nie zrobiło nic dla mojej szalejącej twardości, starającej się uwolnić. Opuszczam jej stopę w dół i sięgam po drugą. Jej delikatne westchnięcie i pół jęk, gdy przeciągnąłem dłonią w dół, aby objąć jej piętę, nie pomaga ani trochę. Kiedy but jest nałożony, przebiegam dłońmi po tyle jej łydek aż do ud i pod jej spódnicę aż mam w rękach jej kurewsko idealny tyłek. Ściskam mocno jej pośladki, gdy przyciągam ją bliżej, prawie powodując, że wpada na mnie.
Pytam ponownie: – Czemu zmieniłaś buty? – Ugniatam jej skórę, zmagam się ze swoją potrzebą przełożenia jej właśnie tutaj i zmienienia jej tyłka w różowy. Zamiast tego koncentruję się na jej twarzy, zdając sobie właśnie sprawę, że to nie jest w żaden sposób lepsze odwrócenie uwagi od jej tyłka. – Jesteś dużo wyższy od Cristiano, więc potrzebuję wyższych obcasów – mówi bez tchu, przebiegając swoimi palcami przez moje włosy. Moje ręce na niej najwidoczniej wpływają na nią tak samo mocno jak na mnie. – Cholerna racja, że jestem. – Wychodzi to jak niski pomruk. Nie jestem pewny dlaczego to ma znaczenie, ale ma. Sądzę, że to tylko dowodzi, że jestem większy i groźniejszy niż malutki tancerzyk. Śmieję się ze swojego własnego żartu, mój uśmiech opada, kiedy ona wychodzi z mojego uchwytu, szarpiąc mnie trochę za włosy. – Tak bardzo jak uwielbiam wiedzieć z jakiego powodu masz ten zadowolony z siebie uśmieszek i myśleć o odpowiednim miejscu dla tych utalentowanych ust, potrzebuję rozwalić tą choreografię. – Ahhh, nie jesteś zabawna, Frankie. Założę się, że to pomogłoby dostać się do twoich twórczych, płynnych soków. – Poruszam na nią brwiami, gdy ona próbuje się nie śmiać. – Marone, zabijasz mnie – mówi, kręcąc głową i tyłkiem, gdy idzie na środek pokoju, kiwając na mnie palcem, abym do niej dołączył.
– Wiesz jaki twardy się robię, kiedy zaczynasz mówić do mnie po włosku, Księżniczko... wszystko brzmi tak niegrzecznie. – Teraz, w bezpośrednim starciu z nią, patrzę na nią w dół i błagam, aby kontynuowała mówienie. Stoi na placach, ramiona ma zawieszone dookoła mojej szyi, szepcze w moje ucho: – Wiesz cholernie dobrze, że jeśli zacznę mówić niegrzecznie możemy nigdy tutaj nie skończyć. Będziesz miał mnie przy ścianie zanim moje usta zdążą wypowiedzieć zdanie, non è forse vero23? – Składa pocałunek na mojej szczęce i ponownie przenosi swoje usta do mojego ucha. – Tu mi avresti già alzato la gonna e me lo avresti infilato dentro la figa24. Jęczę nisko w gardle, mój kutas jest twardy jak kamień i trąca ją w brzuch, gdy skubie mój płatek i śmieje się uwodzicielsko. Frankie uderza mnie w tyłek i zostawia mnie stojącego tam z pustymi rękoma. Zastanawiam się ile nieprzyzwoitości właśnie na mnie zrzuciła, kiedy ona podchodzi i włącza muzykę. Jakby nic się właśnie nie wydarzyło. – Jesteś wredna... wiesz to, prawda? – Wołam za nią, poprawiając się.
23
Nie znam włoskiego, ale wzorując się na magicznym translatorze google, powiedziałabym, że oznacza to: "nie mam racji?" 24 Nie znam składni, ani czasów, ale to coś o "podciąganiu spódnicy i pchaniu w jej cipkę"
Jej uśmiech jest całkowicie niewinny, moje oczy podróżują po niej, ale jej ciało jest czystym grzechem. Odpuszczam, wydycham głęboki oddech i akceptuję swój los. – Zróbmy to, więc będę mógł zabrać cię do domu i zrobić ci to nieprzyzwoite gówno – mówię do niej, mrugając. – Tak dobrze jak będziesz podążał za moimi wskazówkami teraz, tak dobrze ja będę podążała za twoimi później – mówi zalotnie Frankie. Ona próbuje mnie zabić, wiem, że tak. – Będę najlepszym cholernym uczniem jakiego kiedykolwiek miałaś, panienko De Rosa. Zwłaszcza jeśli to oznacza to, że dostanę później niegrzeczną nauczycielkę. To wywołuje u niej dyszący śmiech. – Okej, Hitman, czas się zachowywać. Myślisz, że możesz podążać za moimi krokami? Potrzebuje tylko przejść przez kroki z kimś, aby być pewną, że pasują. – Jej brwi są uniesione w pytaniu i kiwam, zgadzając się. – Idealnie. – Moje ramiona są otwarte umożliwiając jej wejście w nie i staram się pamiętać co mi mówiła te wszystkie lata temu i kładę rękę na środku jej pleców, biorę jej dużo mniejszą i delikatniejszą dłoń w moją. – Dobrze. Będę liczyła, a ty po prostu podążaj za mną, okej? Zaczyna cicho liczyć i podążam za jej krokami dookoła studia zanim wczuwam się i przejmuję kontrolę, wywołując u niej uśmiech. Przemieszczam ją w czasie z muzyką, którą wybrała. Jej ciało ociera się w zmysłowy sposób, powodując, że chcę przyprzeć ją do ściany,
ale powstrzymuję się, ledwo, i cieszę się sposobem w jaki czuję ją w swoich ramionach. Tak jak nasze zawieszki Mizpah, nasze ciała pasują do siebie – jej miękkie do mojego twardego, krzywizny do cięć – byliśmy dla siebie zbudowani. Muzyka wypełnia pokój. – To jest ten rudy koleś? – Pytam, nie gubiąc kroku, gdy zmienia się tempo. Patrzy na mnie i śmieje się. – Tak, to Ed Sheeran. Jest dobry, prawda? Burczę w zgodzie, która powoduje, że ona próbuje mnie uszczypnąć, bezskutecznie. – To jest to co nazywa się zero procent tłuszczu, kochanie. – Przewraca oczami, a to powoduje, że się uśmiecham. Jest taka łatwa do drażnienia. – Jest tak jak wtedy, kiedy byliśmy młodsi, co, Frankie? – Część z moich najlepszych wspomnień wiąże się z nami tańczącymi, tak jak teraz. To pomogło nam obojgu. Wiele z mojej płynności, równowagi i szybkich stóp opanowałem, ponieważ spędzałem godziny na rutynowych ćwiczenia do jej konkursów. – Mmmmmmmm hmmm. Pamiętam, Deac. Narzekałeś i jęczałeś, że wszyscy faceci będą myśleli, że jesteś cipką. – Mogę usłyszeć uśmiech w jej głosie. – Musiałam ci ciągle przypominać, że nasi ojcowie powiedzieli, że to było ważne dla wojownika, aby był pełen gracji, aby unosił się dookoła klatki. Że oni nie myśleli, że byłeś jakąś
cipką, kiedy wygrywałeś, ponieważ nauczyłam cię poruszania się – odpowiada kokieteryjnym tonem. To wszystko to prawda. Martwiłem się na początku, ale potem nic nie miało znaczenia, ponieważ spędzałem godziny z rękoma na Frankie. Otwieram usta, aby powiedzieć jej jak bardzo nie jestem cipką, ale przerywa nam pukanie do drzwi. Przerywamy, gdy młoda para wchodzi. Zdaję sobie sprawę, że mój czas z nią sam na sam się skończył, więc pochylam się i szepczę: – Tylko pamiętaj co powiedziałem ci wcześniej. Będę się cieszył niegrzeczna zabawą z tobą dzisiaj w nocy, belferko. – Na jej sapnięcie, puszczam jej seksowny uśmieszek i przechadzam się do wyjścia, machając przyszłym nowożeńcom. – Wasza dwójka jest w dobrych rękach... zaufajcie mi. – Pan młody ma twardy wzrok, mrugam do teraz zarumienionej panny młodej i idę gwiżdżąc, myśląc o niegrzecznych rzeczach, które zrobię mojej dziewczynce, aby sprawić, żeby tak się zarumieniła.
Rozdział DWUDZIESTY DRUGI Styczeń w Chicago to jakaś kompletna bzdura. Mieszkam tu całe życie i wciąż nie przyzwyczaiłem się do sposobu, w jakie zimno przenika do twoich kości i zamraża cię od środka. Naciągając czapkę, zamykam frontowe drzwi i udaję się do Rovera. Nie potrafię zrozumieć dlaczego do diabła nie zaparkowałem w garażu, kiedy wróciłem dzisiejszego poranka z siłowni. Wskakuję do już ogrzanego wnętrza samochodu, naciskam przycisk na kierownicy i dzwonię do Księżniczki. – Hej, kochanie, jedziesz już z powrotem do siłowni? – pyta Frankie, na jej chrapliwy głos reaguje bezpośrednio mój fiut. – Nie, chciałem zobaczyć, czy chciałabyś wyskoczyć na lunch – jestem głodny. Na siłownie jadę dopiero późnym wieczorem – mówię jej, manewrując pomiędzy samochodami po ulicy. Kiedy zbliża się walka trenuję dwa, czasem nawet trzy razy dziennie. – Och, mam już plany z Indie. Myślałam, że będziesz ćwiczył – słyszę rozczarowanie w jej głosie.
Spędzamy prawie każdą wolną chwilę razem, choć nie udało mi się jej przekonać żeby ze mną zamieszkała, zamiast z Indie. Cholera, w ciągu dwóch miesięcy, odkąd jesteśmy razem, nie mogę nawet wymusić z niej przyznania się, że jesteśmy w związku. – Miałybyście mi za złe, gdybym wpakował wam się na lunch? – Nie, oczywiście, że nie! Może być Peruvian? – pyta, teraz bardziej podekscytowana, kiedy nie musi wybierać między naszą dwójką. – To miejsce na Milwaukee? – Tak, to. Jest w porządku? Zawsze mogę do niej zadzwonić, żeby zobaczyć, czy możemy iść gdzieś indziej, jeśli to miejsce ci nie odpowiada. – Nie, jest doskonałe. Chcesz, żebym po ciebie podjechał? – Za kilka minut mam spotkanie z nową uczennicą, na którym muszę przejść przez jej harmonogram konkursów, więc po prostu spotkamy się na miejscu. Indie prawdopodobnie jest już w drodze. – W porządku. Chcesz żebym zatrzymał się po drodze i kupił jakiś alkohol? Znam ciebie i Indie jak ten gankowy fotel na biegunach. Wstąpię do Binny i coś kupię. Brzmi dobrze?
Już zawracam w stronę monopolowego, nie czekając na odpowiedź. Nie będę pić tak blisko ważnej walki, kiedy trenuję tak ciężko, ale dziewczyny mogą się upić, jeśli chcą. – Idealnie. Dzięki, muszę już iść, ale wkrótce się zobaczymy. – Na razie, kochanie. – Rozłączam się i podkręcam radio, gdy słyszę intro do „The Kill”. Dziesięć minut później wchodzę przez drzwi restauracji, z sześciopakiem piwa pod pachą, pisząc do Reggiego, aby upewnić się, że on i Trent są z Frankie. Andrew nadal gdzieś tam jest, poza naszym radarem, i niech mnie diabli, jeśli sądzi, że będzie miał okazję ponownie położyć łapska na mojej dziewczynie. Widząc Indie w rogi przedniego, zamkniętego patio, udaję się tam, witając się po drodze z hostessą. – Co tam, Jones? – pytam, kiedy opadam na trzcinowe krzesło naprzeciwko niej w ruchliwym małym bistro, stawiając przed nią piwo. – Przyszedłem z prezentami, żebyście pozwoliły mi się wprosić na wasz tylko-dla-lasek lunch. – Uśmiechając się głupawo, rozpinam bluzę i naciągam bardziej na głowę czapkę, garbiąc się. Jestem pewien, że mam teraz poważny przypadek pokrowca na głowie… ale nikt nie ma teraz czasu na to gówno.
– Hej, dupku. Wiedziałam, że tu będziesz. Ostatnio wszedłeś tak głęboko w dupę naszej dziewczynce, że boję się, że w końcu wyhodujesz waginę – mówi ze śmiertelną powagą. Jak może mówić takie rzeczy z kamienną twarzą jest poza moim rozumowaniem. – Jak do diabła możesz gdzieś wychodzić, mówiąc takie gówno, Jones? – pytam ją ze śmiechem. – Jak do diabła możesz gdzieś wychodzić w swoich koszulkach? – drwi, wskazując moją koszulkę Burnout Tee25. Uśmiechając się szeroko, patrząc w dół na moją „If you Beard it, they will come26” koszulkę.
25
To taki typ koszulki jakby poprzepalanej/ poprzecieranej. Nie miałyśmy pojęcia, że tak się one nazywają, ale teraz już wiemy :D.
26
Koszulki z takim napisem oczywiście istnieją, zostawiamy bez tłumaczenia, bo nie chcemy nie tak łatwo przetłumaczyć to w taki sposób, aby pasowało to na napis koszulkowy, ogólny sens jest taki, że 'jeśli masz brodę, one będą dochodzić'.
– Nie podoba ci się, Indie? Założę się, że Frankie się spodoba. Ona wie wszystko o potędze zarostu. – Mrugając w kierunku jej zdegustowanej twarzy, odchylam się na tylnych nogach krzesła, czekając na to, jakim szalonym gównem odpowie ta suka. – Jesteś taki wulgarny, wiesz o tym, prawda? – pyta ponad swoimi kocimi okularami, które ma na przebitym nosie. Wzruszając ramionami, wyjmuję butelkę piwa i podaję ją jej. Muszę wyciągnąć od niej trochę informacji, zanim zjawi się Frankie. – Wiec co do cholery dzieje się z Flashdancem? Dlaczego wciąż kręci się w okolicy? – pytam tak nonszalancko, jak tylko mogę. Indie patrzy na mnie, jakbym był naprawdę tak głupi, jak myśli, że jestem. – Jak myślisz, dlaczego on wciąż tu jest Deacon? Nie dlatego, że jest fanem Hitmana, mogę ci to obiecać. – Prychając na moją głupotę, bierze łyk ze swojej butelki. Żując wargę z frustracji, patrzę w oczy Jones i rozważam jak chcę zadać następne pytanie bez brzmienia na kompletną cipkę. Potem przypominam sobie z kim rozmawiam i uzmysławiam sobie, że to bezcelowe. I tak mi dowali z tą męską waginą, niezależnie od wszystkiego.
– Minęło kilka miesięcy, odkąd jesteśmy razem, a ona wciąż nie chce, żeby ktokolwiek o tym wiedział, jakby był to jakiś pieprzony brudny sekret albo jakby ona tak naprawdę nie była moją dziewczyną. Jestem ponad tym gównem, więc zapytam cię wprost. Uważasz, że ona nadal chce być z Rico Suave czy coś? – mówię szorstko. Odstawiając swoją butelkę, Indie mruży na mnie swoje szerokie, zielone oczy, jakby próbowała się dowiedzieć, czy jestem poważny. Musi dostrzec, że jestem, choć tak naprawdę nie jestem przygotowany na jej odpowiedź. – Przestań być taką pizdą, Deacon. Na miłość boską, człowieku, weź się w garść! – kręcąc na mnie głową, wypuszcza rozdrażniony oddech. Indie to jedyna laska jaką znam, która może spuszczać na człowieka publicznie takie obelgi niczym cukierki i nawet o tym później nie pomyśleć. Jestem prawie pewien, że starszy facet przy stoliku obok nas, pijący espresso i pilnujący własnego biznesu, drgnął, jakby ktoś wyciągnął rękę i uderzył go w twarz. Patrząc na niego, uśmiecham się i wzruszam ramionami. Odważna suka. Wraz z moją dziewczyną brzmią obie jak żeglarze, a wyglądają jak laleczki. To trochę seksowne.
Patrząc przez stół na Indie, czekam aż przerwie ten swój wymowny brak odpowiedzi. Zanim mogę choćby pomyśleć, widzę Frankie w szarych botkach na obcasie, czarnych legginsach, wiązanym płaszczu w groszki i szaliku, spieszącą chodnikiem z Trentem i Reggiem po obu jej stronach. Patrzę jak jej seksowny tyłek przechodzi przez drzwi, zdejmując okulary, które zaparowały ta szybko, jak weszła do ciepłego pomieszczenia. Wstaję i kieruję się w stronę hostessy, przy której stoi moja dziewczynka. Promiennie się uśmiechając, idzie prosto do mnie i unosi swoją twarz do pocałunku. – Tęskniłam za tobą – mówi w moje usta. – Też za tobą tęskniłem. Twój nos jest lodowaty! – śmieję się, kiedy przyciskam swój nos do jej, starając się go ogrzać. Spoglądając na chłopaków stojących za nami, pytam: – Usiądziecie z nami? – Nie, właśnie jedliśmy, więc mamy zamiar udać się do baru kawowego i po prostu odpocząć, jeśli to w porządku. – Reggie wskazuje kciukiem na mały obszar na drugim końcu restauracji. – Nie ma problemu. Wiesz, gdzie siedzimy? – Tak, wiem. Będziemy mogli was widzieć stamtąd.
Kiwając głową w porozumieniu, biorę Frankie za rękę i ciągnę ją do naszego stolika, kiedy nagle zatrzymuje się i odwraca, by spojrzeć na frontowe drzwi. – Co się stało, kochanie? – moje brwi marszczą się w zmieszaniu. – Nic, ja… nic. Wydawało mi się, że kogoś widziałam – mówi, wciąż wyglądając przez okna. Pociągam ją za siebie i rozglądam się, zauważając, że Reggie robi to samo. – Jak myślisz, kogo widziałaś, Frankie? Andrew? – Nie jestem pewna, Deac. Bardziej czułam, jakby ktoś mnie obserwował, a następnie zobaczyłam coś kątem oka. – Szarpie mnie za rękę. – Jestem pewna, że to nic takiego. Daj spokój, jestem głodna. – Słyszę napięcie w jej głosie, więc spoglądam na Reggiego, który stoi i nas słucha. Bez słowa klepie mnie po plecach i udaje się do drzwi, aby sprawdzić wszystko, pozwalając mi odpocząć i skupić się na niej. – Chodź, nim twoja przyjaciółka zacznie nam strajkować – żartuję. Ona wybucha śmiechem i pozwala mi się zaprowadzić do miejsca, w którym czeka Indie. – Hej, dziwko! Gdzie ty, kurde, byłaś? – pyta Indie z uśmiechem.
Och, mogła powiedzieć „pizda” dość głośno, żeby słyszało całe cholerne miasto, ale nie mówi „kurwa”? Zgaduję, że jedno wyklucza drugie. –
Przepraszam,
mam
nową
uczennicę.
Pracujemy
nad
choreografią, którą zaplanowała na pierwszy pokaz – wyjaśnia Frankie, kiedy pomagam jej z płaszczem i rzucam go na puste krzesło obok Indie. Odsuwając jej krzesło, schylam się i całuję jej nagie ramię, wdychając jej zapach, zanim się prostuję. Wiele koszulek, które ma Frankie zjeżdżają jej z jednego ramienia, czasem z obu – co jest seksowne jak cholera. Wystarczy, że pokaże trochę skóry i już jestem twardy jak cholera. Uśmiecha się do mnie przez ramię, kiedy siadam na swoim krześle. Bierze mnie za rękę i umieszcza ją na swojej nodze. Wygląda teraz na taką spokojną, gdy jesteśmy z dala od wejścia i wścibskich oczu. – Na widok waszej dwójki dostaję mdłości, wiecie o tym, prawda? – wykrzywiając wargę w udawanym wstręcie, Indie unosi menu. – Hej, Jones? – Hmm, tak, dupku? – pyta, nie unosząc na mnie wzroku znad menu.
– Zjedz kutasa – szepczę, chichocząc jak zamyka swoje menu z trzaskiem i patrzy na mnie przerażona. – Wolałabym jeść cipk… Śmiejąc się wystarczająco mocno, aby uwolnić parsknięcie, Franki zakrywa dłonią usta Indie. – Wystarczy, wy dwoje. Umieram z głodu, a ty i te twoje brudne usta sprawią, że zostaniemy wyrzuceni – udaje jej się powiedzieć przez chichot. Wystawiając na mnie język, Indie patrzy z minią niewiniątka na Frankie… no, tak niewinnie, jak tylko może wyglądać rockowa laska z kolorowym tuszem pokrywającym jej obie ręce do łokci i klatkę piersiową. Mówi: – Tak, mamusiu – zanim wraca do menu. – Chcesz piwo, kochanie? – pytam, sięgając po jedno z środka stołu. – Nie, jeszcze nie. Nadal staram się rozgrzać. Myślę, że najpierw udam się do kawiarni. Zastanawiam się, co dzisiaj podają – stuka paznokciem w wargę, a potem za nią szarpie. Wzdycham… zabija mnie. Patrzy na specjalności umieszczone w menu i pyta: – Co bierzesz, Indie? Tą kanapkę, co zawsze, ze stekiem i jajkiem?
– Tak. Naprawdę powinnam spróbować czegoś innego, ale uwielbiam to – mówi Indie, zamykając menu. – A wy? Właśnie mam jej odpowiedzieć, kiedy czuję, czego jestem całkiem pewny, podwójne D dociśnięte do moich pleców. Pochylam się do przodu, kiedy się odwracam, aby dowiedzieć się kto to. Zakładam, że to jedna z naszych kelnerek. Dlaczego to takie szalone suki? To oczywiste, że jestem tu ze swoją dziewczyną, moja ręka jest na jej udzie, a ona przyciśnięta jest do mnie tak bardzo, że dosłownie moglibyśmy dzielić jedno miejsce siedzące. Posuwając moje krzesło do przodu, próbując zerwać kontakt, patrzę na Indie, aby sprawdzić, czy tylko wyobrażam sobie to gówno. – Joł, siostro. Lepiej się odsuń, zanim twoje sutki odbiją się na plecach mojego kumpla – ostrzega Indie. Oczywiście, nie wyobraziłem sobie tego. Zostawiam Jones zwrócenie niechcianej uwagi na już niewygodną sytuację. Odchrząkuję, ignorując spojrzenia wymieniane przez dziewczyny. – Kotku – upewniam się, aby użyć pieszczotliwego określenia i nawet nie zaszczycam spojrzeniem silikonowej obsługi. – Jesteś gotowa, by zamówić, czy potrzebujesz jeszcze chwili? Nawet nie patrzy w moją stronę. O cholera. Potem zaczyna gorączkowo mówić po… hiszpańsku? portugalsku? Może. Mówi w tak wielu językach, że nie mogę nadążyć za tym jej wielojęzycznym
tyłeczkiem. Zanim mogę rozszyfrować język, w którym się wypowiada, kelnerka pospiesznie odchodzi, a mężczyzna, którego rozpoznaję jako właściciela, zmierza w naszą stronę. Teraz wiem na pewno, że był to portugalski… on jest z Brazylii. Uśmiechając się ciepło, zatrzymuje się obok naszego stolika i pochyla się, by powitać Frankie pocałunkiem w oba policzki i zaczyna rozmawiać z nią po portugalsku. Wystarczy spojrzeć jak się rumieni na jego pojawiające się dołeczki. Co, do cholery, mówi ten koleś, że moja dziewczyna jest cała czerwona? Patrząc na niego zmrużonymi oczami, kiwa głową i potrząsa moją dłonią. – Panie Love, dobrze pana znowu widzieć. Jestem zaszczycony, że mam takiego mistrza w mojej restauracji wraz z tak pięknymi kobietami – mówi płynnie, mrugając do pań. O, jest dobry. Uwalniam rękę, zwracając swoją uwagę z powrotem na Frankie. – W takim razie kawa? – kiwa głową i dziękuję mu. On szczebiocze w języku portugalskim, a potem kłania się lekko, bierze za rękę Frankie, i umieszcza na jej kostkach pocałunek. Nadal nie mam pojęcia, co on do cholery powiedział, ale mam dość tego, że dziewczyny patrzą na niego jakby był pieprzonym Channingiem Tatum. Ściskam nogę Frankie, przyciągając jej uwagę.
– Księżniczko? – pytam, unosząc brwi, czym przypominam jej, że reszta z nas jest zagubiona. Podskakuje lekko jakby zaskoczona, patrzy na mnie, a potem szybko spogląda w dół na menu. Nie ma na sobie okularów, więc wiem, że gówno może zobaczyć. Ściągam je z czubka jej głowy i podaje jej. Ona je przyjmuje, spoglądając na mnie z szerokim uśmiechem. – Zdecydowałeś co chcesz, Deacon? Marcelo przyjmie nasze zamówienie i chce zapłacić za nasz posiłek. Odwracam się do faceta, który wprawił Indie w oniemienie a moją dziewczynę speszył – to muszą być te cholerne dołeczki. – Dziękuję, Marcelo, ale to nie jest konieczne. Umieram z głodu, więc doceniam, że dbasz o nas osobiście. – Przytakuję w podzięce i mówię dziewczynom, żeby zamawiały pierwsze. Kiedy wszyscy już składamy zamówienia, Marcelo kieruje się na powrót do kuchni, strzelając palcami na swoją nową pracownicę i oboje znikają za wahadłowymi drzwiami. – Deacon, poważnie masz zamiar to wszystko zjeść? – Indie krzywi twarz na to wszystko, co przed chwilą zamówiłem. Kładę rękę na oparciu krzesła Franki i śmieję się.
– Tak. Potrzebuję paliwa, kobieto. Trenuję teraz około dziesięć godzin dziennie, by przygotować się do tej walki, czasami więcej. Spala się przy tym dużo kalorii. – Myślę, że to ma sens. Niezła z ciebie bestia. Nie ma mowy, żebym zapłaciła za to wszystko, co zamówiłeś. Chichocząc, Frankie rzuca w nią nakrętką. – Nie będziesz musiała za nic płacić, krowo. – Cokolwiek, suko! – mówi defensywnie Indie. Rozciągając nogi pod stołem, obserwuję dziewczęta i nie mogę powstrzymać się od kolejnego uśmiechu na ich rozmowy i sposób, w jaki się traktują. Przypomina mi się po raz kolejny jak wdzięczny jestem, że Frankie miała Indie, kiedy się zaciągnąłem. Są przebiegłe jak złodzieje i szalone jak cholera – doprowadzają mnie do obłędu i kocham każdą tego minutę. Zwłaszcza, że cokolwiek powiedziała Frankie, kiedy przyjechała, wydaje się być zapomniane.
Rozdział DWUDZIESTY TRZECI Kiedy kończymy lunch, wysyłam Reggiego i Trenta przed nami do Range Rovera Frankie, takiego samego jak mój, mówiąc im, aby po prostu odstawili go pod siłownię i spotkamy się tam z nimi. Przyciągam Księżniczkę do boku, starając się zatrzymać trochę naszego ciepła. Żegnamy się z Indie i w pośpiechu przed przenikliwym zimnem zmierzamy do mojego Rovera. Użyłem pilota, aby uruchomić go, kiedy byliśmy jeszcze w restauracji, więc wewnątrz jest przyjemnie i ciepło, kiedy otwieram drzwi pasażera i pomagam Frankie wsiąść. Obchodzę przód samochodu, wślizguję się obok niej i natychmiast łapię jej rękę. Zawsze dotykałem Frankie tak często jak to było możliwe, ale teraz kiedy jest rzeczywiście moja, zawsze mam na niej ręce. Nie wiem jak nasi ojcowie lub Cristiano nie skapnęli się co do faktu, że jesteśmy razem. Jesteśmy nierozłączni, bardziej niż zazwyczaj, a ja ciągle ją obmacuję. Sięgając do radia, ścisza je, zostawiając rękę na panelu sterującym. - Muszę wrócić do studia, przepraszam... mam zajęcia do poprowadzenia zanim pójdę do domu i przygotuję się na wieczorną kolację charytatywną. Ściskam jej rękę i spoglądam na nią.
- W porządku, Księżniczko. I tak znów muszę być w siłowni. Przechylając lekko głowę, pyta: - To twój krótki trening, prawda? - Taaa, a potem prawdopodobnie przejrzymy jakieś taśmy i strategie zanim skończymy i przygotuję się. Przyciska swoją pierś do mojego ramienia, pociera nosem o moją szczękę i w górę do ucha. - Nie mogę się doczekać, aż zobaczę cię dzisiaj w smokingu. Nie wiem jak utrzymam swoje ręce przy sobie. - Przygryza moje ucho, składa pocałunek na moim zarośniętym policzku przed osunięciem się z powrotem na miękkie, skórzane siedzenie, podkręca głośność, gdy zaczyna zawodzić "Whole Lotta Love" Led Zeppelin. Śpiewam z Robertem Plantem i uśmiecham się sugestywnie do mojej dziewczyny. Ona odrzuca głowę do tyłu i śmieje się, przekręcając głowę na zagłówku, aby na mnie spojrzeć. - Wiesz, że to był twój dzwonek od zawsze? Zaciskam usta i kiwam do niej, mrugając. - O taaakkkk. Klepie mnie w pierś i podkręca radio nawet głośniej, zagłuszając mnie.
Po trzech wyczerpujących godzinach w rękach moich braci masochistów, Sonny wreszcie decyduje, że mam dość jak na jeden dzień. Mav podaje mi ręcznik, gdy wychodzę z ringu i mówi: - Zejdźmy na dół do piwnicy i pooglądajmy trochę taśm. Chcę wiedzieć czy Holloway ma jakieś słabości, na których możemy się skupić. Jest od ciebie o wiele szybszy w nogach, ale nie tak płynny. Kręcąc głową, Sonny patrzy na Mava. - Słabością Hollowaya jest długa seria ciosów. Jeśli Deac może przyprzeć go szybko w róg i zacząć uderzać, ma go. Pokonujemy naszą drogę do drzwi. Słucham ich, kiwam zgadzając się i spoglądam w górę, gdy czuję wibrującą podłogę i trzęsące się szyby, gdy mijamy studio Frankie. Zamieram, powodując, że moi bracia robią to samo, prawie się ze mną zderzając. Z rozdziawionymi ustami, zaniemówiliśmy na to co widzimy. - Jasna cholera - mówię z podziwem. Minęła minuta lub dwie, gdy gapiliśmy się oszołomieni w ciszy, gdy przełamał ją Sonny. - Co my oglądamy? Powinniśmy na to patrzeć? - pyta Sonny, nie odrywając oczu od pięciu ledwie okrytych tyłków falujących dookoła do "Wiggle"27. - Dla... - Mav odchrząkuję i próbuje ponownie. - Dlaczego w studio Franki jest zjazd striptizerek? Nie żebym narzekał, no bo 27
Jak przypuszczam chodzi o piosenkę Jason Derulo - "Wiggle" feat. Snoop Dogg. https://www.youtube.com/watch?v=hiP14ED28CA
przecież, cholera, spójrzcie na to, ale to jest w ogóle legalne? Nigdy nie widziałem tak poruszającej się Księżniczki. Kiedykolwiek. Czy ona wykorzystuje te ruchy... nie, nie chcę wiedzieć. Chcę? - pyta z szacunku. Jedyną oznaką tego, że w ogóle go słuchałem jest łokieć w jego żebrach za brudne, gówniane myśli o Frankie. Jak dotąd nie oderwałem wzroku od perfekcyjnego tyłka mojej dziewczyny, podskakującej i liczącej do rytmu, napinającej mięśnie, kręcącej biodrami i wtedy BUM! Opada na ziemię, z podniesioną jedną nogą, z rękoma uderzającymi o podłogę, gdy wiruje i naciera jak pieprzona mistrzyni. Jestem totalnie twardy i robię się coraz twardszy, gdy wędruję wzrokiem po jej napiętym, małym ciele. Ma na sobie coś wyglądającego jak pieprzone, seksowne getry, nad fioletowymi obcasami. Jak ona w nich tańczy jest dla mnie cholerną tajemnicą. Moje oczy podróżują przez jej łydki i uda, tak że jestem zdesperowany, aby dostać się do jej koronkowego tatuażu w pełnej okazałości. Zatrzymuję się na rzeczy wyglądającej prawie jak stringi, które ma ubrane i które z pewnością nie zakrywają jej tyłka. Nie jestem pewny jak one to nazywają, ponieważ to nie są w sumie normalne majtki, zdecydowanie nie szorty, ukazują wgłębiania obu kształtnych pośladków i malutkie dołeczki. Chcę się rozejrzeć, aby mieć pewność, że nikt więcej tego nie widzi, ale to oznaczałoby, że mogę coś przegapić. Jeśli będę musiał, będę potem stukał się w głowę. Jej koszulka nie zakrywa zbyt wiele i wygląda jakby połowa
została odgryziona, co nie brzmi teraz jak taki zły pomysł. Wilgotna od potu, zwisa z jej ramienia ukazując tatuaż na plecach, kończący się na piersiach, niemal pozwalając dostrzec tam nowy tatuaż. Nawet nie spojrzałem na inne dziewczyny podążające za jej krokami. Jestem całkowicie zahipnotyzowany przez ruchy mojej dziewczynki. Myślę, że to nazywa się "twerking"28, ale nie jestem pewny. Będę to po prostu nazywał "z zamiarem pieprzenia", ponieważ dokładnie to się stanie, jeśli to się ciągle będzie działo... Jezu. Kurwa. Pochyla sie dotykając swoich palców u stóp, powodując, że zamieram. Jej tyłek nigdy nie przestaje się poruszać i wykrzywiać, gdy chybocze się do pozycji pionowej, przebiegając rękoma przez tył nóg, gładki tyłek i dając sobie KLAPSA! Mógłbym rzeźbić w kamieniu swoim kutasem, tak twardy teraz jestem. Mrugam, wiem, że nie ma sposobu, aby zrobić cokolwiek, by tam przelecieć Księżniczkę. Pcham Mava na Sonnyego, wyrywając ich z transu. - Idźcie na dół i róbcie swoje. Złapię was później, dużo później mówię im, gdy zmierzam do drzwi studia, gdy tylko grupa zwija się i tancerki, twerkerki, striptizerki, czy kimkolwiek kurwa są, zaczynają kierować się do zamkniętych drzwi. - Deacon, nie idziesz tam - Sonny rozgląda się dookoła, aby upewnić się, że nikt nie może go usłyszeć i syczy - aby uprawiać seks z Frankie! Klepię go po ramieniu i śmieję się.
28
Prowokacyjny taniec w rytm popularnej muzyki
- Mów sobie co chcesz, bracie, ale ja idę tam zakręcić moją dziew... - Ahhhh, dość. Nie chcę słyszeć tego gówna, stary - mówi Mav, unosząc ręce, aby zatrzymać słowa mające opuścić moje usta. - Jeszcze dwie minuty temu, nigdy nawet nie pomyślałem o niej inaczej niż o Księżniczce. Jasna cholera, widzisz... wiesz co? Zapomnij. Zobaczymy się później, Deac. - Pociąga Sonny’ego ze sobą, kierując się z powrotem do miejsca, gdzie zmierzaliśmy zanim zostaliśmy rozproszeni. Wszystko co mogę zrobić to pokręcić głową i uśmiechnąć się. Nie mogę przestać myśleć o tym co za cholernie niesamowita rozrywka to była.
Rozdział DWUDZIESTY CZWARTY
Francesca Muzyka jest tak głośna, że nie słyszę otwarcia się drzwi, ale czuję, że mnie obserwuje, gdy wślizguję się w swoją luźną spódniczkę, opadającą do połowy ud, która zawija się przy moich gorących majtkach, przez co muszę poruszyć biodrami, by ułożyła się jak powinna. Trzepotanie w brzuchu i uśmiech, którego nie mogę zwalczyć są powodami świadczącymi o tym, że nie jestem sama – Deacon zawsze wywiera na mnie taki efekt. Złapawszy pilota, zmniejszam głośność, wyciszając melodię. – Nie musisz tego wyłączać przeze mnie. Wiesz jak uwielbiam patrzeć jak tańczysz, możesz nawet pokazać mi swoją nową choreografię, czy czymkolwiek było to, co do diabła właśnie robiłaś. – mówi Deacon, uśmiechając się do mnie sugestywnie, gdy pochodzi do miejsca, w którym stoję. – Racja, Deac, mamy plany na wieczór. Jeśli wypróbuję na tobie moje ruchy brudnej dziewczynki, nigdy się stąd nie wydostaniemy – żartuję, przesuwając ręce na jego szyję i przyciskam się moimi wszystkimi miękkimi miejscami do niego.
Jego ramiona od raz owijają się wokół mojej talii, przyciągając mnie mocno do niego. – A więc to tak, Frankie? Drżąc na ostrą krawędź w jego głosie, zmieniam zdanie. – Może moglibyśmy się trochę spóźnić – mówię, wzdychając, kiedy jego ręce przesuwają się po małych wypukłościach mojego kręgosłupa. Chwytając mnie za tyłek, pochyla się i przebiega nosem po moim policzku. – Kocham jak jesteś taka spocona. Pachniesz jak seks. To sprawia, że jestem cholernie twardy, Księżniczko. – Wdychając mój zapach i mrucząc nisko, mamrocze: - Mam zamiar sprawić, że wykonasz dla mnie tą choreografię, kiedy zabiorę cię do domu. To będzie mój mały prywatny pokaz. Wsuwa ręce pod moją krótką spódniczkę, łapiąc oba pośladki swoimi wielkimi dłońmi, a jego długie palce spotykają się w moim centrum. Odwracam twarz i sięgam do jego szczęki. Wplątując dłonie w jego włosy, przyciągam jego głowę do takiego poziomu, bym dosięgnęła jego ust. Przejeżdżam językiem po jego dolnej wardze, wywołując tym u niego niski pomruk. Otwiera się dla mnie,
umożliwiając mi wejście zanim on przejmuje pełną kontrolę, zjeżdżając dłońmi do moich ud i podnosząc mnie. Od razu owijam nogi wokół jego bioder, kiedy zaczyna iść na drugą stronę pracowni, do mojego bura, a nasze pocałunki stają się bardziej gorączkowe. Czuję jego twardego penisa dociśniętego do szwów moich majtek i trącającego moją nadwrażliwą łechtaczkę z każdym krokiem, który stawia. – Cholera, szczęściarz ze mnie, że będę mógł zerwać z ciebie te kurewsko małe majtki zanim pochylę cię nad biurkiem – mówi w moje usta, jego słowa sprawiają, że moja cipka robi się jeszcze wilgotniejsza. – Po obserwowaniu jak tańczysz, to będzie szybkie i brudne. Muszę cię mocno wypieprzyć, kotku. Możemy zrobić to delikatnie później. Drżę w oczekiwaniu i czuję jego uśmiech przy moich ustach. – Mmm, powiedz mi jak sprośne to będzie, Deac – mówię pomiędzy zanurzeniami języka w jego wargach. – Kurwa – warczy, w końcu docierając do mojego biura, zatrzaskuje za nami drzwi, zamyka je na klucz i zaciąga rolety. – Chcesz wiedzieć, jak sprośne to będzie, Księżniczko – pyta, kiedy stawia mnie na nogach przed biurkiem, odsuwając kopnięciem krzesło z jego drogi.
Przytakuję i oglądam przez ciężkie powieki, kiedy lekko się cofa, chwytając za kołnierz mojej koszulki obiema rękami. Rozrywa ją szybko, przez co wydaję zaskoczone sapnięcie i wypycham moją klatkę piersiową ku niemu, mając nadzieję, że biustonosz spotka taki sam los jak koszulkę, ponieważ potrzebuje jego ust na mnie. – Lubisz, kiedy obchodzę się z tobą szorstko, Frankie? – przebiega otwartą dłonią po mojej klatce piersiowej, a potem bierze obie piersi w ręce, sprawdzając ich wagę nim bierze sutki pomiędzy kciuki i palce wskazujące. Oboje oglądamy jak robi to przez cienki materiał. Uśmiecha się do mnie złośliwie i ciągnie materiał pod moje piersi, uwalniając je, ale nie zdejmuje go. – Spójrz na siebie, kotku. Twoja skóra cała dla mnie poróżowiała, Frankie. Pochylając się, przeciąga nosem dookoła mojego sutka i w dół do dolnej części lewej piersi, gdzie gryzie i łagodzi ból przesunięciem języka. Moja głowa opada do tyłu, ciało jest gotowe na niego, a cipka pulsuje w oczekiwaniu. Prostując się, delikatnie klepie każdą z moich piersi, unosząc wzrok, by spotkać go z moim. – Odwróć się, Frankie, i połóż dłonie na biurku – poleca szorstko Deacon. Czuję jakby moje kości były na skraju stopienia się. Powoli się odwracając, robię co mi każe, spoglądając na niego przez ramię.
– Achhhh, kurwa. Jesteś tak cholernie piękna, Frankie – mówi podchodząc i przyciskając swoją twardość do mojego tyłka. Zatapiam zęby w swojej dolnej wardze, zanim pozwalam ustom uformować się w uwodzicielski uśmiech, jawnie go tym zapraszając. – Jak będziesz ciągle tak na mnie patrzeć, to zostaniesz wypieprzona – warczy. – Mam taką nadzieję, Deacon – mówię mu, odchylając się do jego twardości, lekko się poruszając, by uczynić go tak szalonym, jak on robi to mi. Wypuszcza niski jęk, zanim na powrót odsuwa moje biodra, unosząc mi spódnicę. Kładąc rękę na moich plecach, naciska na nie, zmuszając mnie, bym oparła się na przedramionach. Powoli wsuwa palce w moje matki i przeciąga je w dół moich nóg, a w ich ślad idzie jego język, zanurzając się w mojej szparce i zlizując stamtąd wilgoć. Pozwalając im spaść do kostek, prostuje się i wplata jedną rękę w moje włosy, sprawiając, że moje plecy wyginają się w łuk, podczas gdy swoją drugą ręką ściąga swoje szorty. Z ustami przy moim uchu, zarostem pocierającym moją delikatną skórę i zapachem mojego podniecenia utrzymującym się na jego ustach, mówi:
– Jesteś dla mnie taka mokra, kochanie, za każdym razem tak cholernie mokra. Chcę pokrytego tym mojego fiuta, Frankie. Chcę, żeby ociekał tak jak twoja mokra cipka. Kiedy do mnie mówi, główka jego penisa ociera się o mnie, zagłębiając się w moją wilgoć i przesuwa nią pomiędzy moimi pośladkami, a następnie szybko wraca do drażnienia mnie. W kółko, aż jestem gotowa go błagać. – Chcesz mojego fiuta? – Proszę, Deacon, pragnę go – mówię mu, biodrami dociskając się do jego, całkowicie poza swoją kontrolą. Mocniej chwytając mnie za włosy, szepcze: – Otworzę cię tak szeroko, że będę mógł patrzeć na moją cipkę, Franki, ponieważ ona jest moja, lśniąc tak bardzo, jak tego pragniesz – lekko dotyka mojej cipki swoją satynową główką, na co drżę z potrzeby. – Kiedy zobaczę jak ładna jest, wślizgnę się w nią, obserwując jak mnie pochłoniesz. Całego mnie, kotku. – Zanurza się we mnie lekko dla demonstracji, moje biodra poruszają się na jego ruch, kiedy mówi szorstko: – Wtedy wyciągnę go tak, że będę widział całą tą słodycz obejmującą mojego fiuta. – Daje mi klapsa, mocnego. Wywołuje to u mnie przypływ ciepła. Moje plecy wyginają się
jeszcze
bardziej,
unoszę
w zaproszeniu, modląc się, żeby w końcu mnie wziął, ponieważ
tyłek
jestem blisko dojścia tu i teraz, a wolałabym to zrobić, kiedy będzie we mnie głęboko zakopany. Znając mnie i moje ciało tak dobrze, on już wie, czego potrzebuję. Śmiejąc się cicho, mówi: – Skończyłaś już z gadaniem, kotku? Wije się pod nim w zgodzie. Co powoduje, że jego ręka ponownie zjeżdża na mój tyłek. – Nie ruszaj się, Frankie, albo skończy się to jeszcze zanim nawet się zacznie – syczy przez zaciśnięte zęby. Jego samokontrola wisi oczywiście na włosku. Dociskając się do niego, nie dbam o to, że błagam go moim ciałem, zamiast słowami, a on mamrocze ciąg przekleństw. Wyplata palce z moich włosów i rozsuwa mi pośladki, odsuwając się do tyłu, by zobaczyć moje pulsujące centrum, tak jak powiedział, że zrobi Powinnam się wstydzić, wiem, że tak, ale szczerze mówiąc nie obchodzi mnie to i nie poświęcam kolejnej sekundy na myślenie o tym, ponieważ wchodzi we mnie, sprawiając, że kładę się na biurku. – Mówiłem ci, że to będzie szybkie i brudne – mówi Deacon przez zaciśnięte zęby, kiedy wychodzi ze mnie i wślizguje się na powrót, mocno i głęboko.
Wychodząc ze mnie całkowicie, przebiega kciukiem w dół mojego otworu, zbierając wilgoć i przeciągając ją tam, zanim ponownie jego penis we mnie wchodzi, powodując, że zaciskam się wokół niego. Jego jedna ręka łapie mnie za tyłek, kiedy okrąża kciukiem moje inne wejście, powoli go zanurzając i wyciągając, dopasowując do swoich pchnięć. Kiedy napinam się na tą inwazję, on łagodnie mówi: – Po prostu oddychaj, kochanie, obiecuję, że nie zrobię nic, czego byś nie chciała. Zawsze będę sprawiał ci tylko przyjemność. Relaksuję się przy tym twardym biurku pode mną, wypuszczam oddech, który wstrzymywałam i bardziej rozszerzam nogi, dając mu cały dostęp, którego potrzebuje, żeby sprawić, by moje ciało wzniosło się ku niebu. – Tutaj jest moja dziewczynka, wiem, czego ci trzeba, Księżniczko – mówi, kiedy wznawia jednoczesne wpychanie kciuka i penisa. Deacon mocno ścisnął mój tyłek w dłoni i uderzył mnie w niego mocno, trafiając tym w to miejsce głęboko we mnie, to, które myślałam, że jest tylko mitem, w tym samym czasie zwiększa nacisk na moje pomarszczone wejście i jestem stracona. Próbuję zagłuszyć moje krzyki, ale jest to prawie niemożliwe, jęk wydostaje się ze mnie w jednym długim oddechu.
– To jest to, Frankie. Kurwa, twoja cipka jest tak cholernie ciasna, kotku. Taaaak, wypompuj całkowicie mojego fiuta, Księżniczko, spraw, że dojdę. Chcę poczuć to na całym fiucie. – Pomrukuje jak prawie całkowicie ze mnie wychodzi i na powrót wchodzi, ale tym razem pod innym kontem, jeszcze głębiej, wywołując kolejny orgazm. Ten pociąga go tuż nad krawędź ze mną. Kilka minut później nadal jestem rozanielona i
chciałabym
jedynie wpełznąć na jego kolana na najbliższe kilka godzin, ale musimy iść się przygotować na wieczór. Zadowolone westchnienie wymyka się z moich ust, kiedy poprawiam spódniczkę i pożyczoną koszulkę Teren Frankie. Staję na palcach i umieszczam pocałunek na szczęce Deacona, kiedy otwiera drzwi mojego biura, wpuszczając nas do studia. Kiedy przechodzę obok niego, klepie mnie w tyłek – mocno. Śmiejąc się i pocierając piekące policzki, staram się spojrzeć na niego surowo, ale jest to niemożliwym do zrobienia, kiedy się uśmiecham. – A już myślałam, że jesteś dżentelmenem – upominam, potrząsając na niego głową. – Kotku, powinnaś wiedzieć lepiej! – mówi Deacon, mrugając i łapiąc mnie za rękę. Jesteśmy tak pochłonięci sobie, że nie zauważamy, iż nie jesteśmy sami.
– No, czyż to nie jest po prostu cholernie urocze? Trzymasz się za ręce ze wszystkimi swoimi przyjaciółkami, Deacon, czy tylko z tymi, z którymi się pieprzysz? – Z oczywistym jadem pyta głośno Veronica, z miejsca po drugiej stronie mojego studia. To musi być żart. Wiem, że jest fantastyczny w łóżku i poza nim, ale co jest nie tak z tymi wszystkimi laskami, które próbują dostać kawałek niego? Wziąwszy głęboki oddech, spoglądam na niego, aby zobaczyć, jak ma zamiar poradzić sobie z tą sytuacją. Jego ciało jest napięte, szczęka zaciśnięta, zaznaczając w ten sposób, że nie powinnam widzieć w tym nic seksownego, lecz mimo to, robię to. – Veronica, to co robię ze swoim fiutem nie jest twoim biznesem – mówi, jego słowa przesiąknięte są jadem i znudzeniem. – Nie to mówiłeś, kiedy go ssałam, Deacon! – syczy. Dostrzegam jak bardzo Veronica jest zła, jej ciało aż się przez to trzęsie, a pięści zaciskają z wściekłości. Powstrzymanie sapnięcia na jej słowa okazuje się niemożliwe. Od razu zwracam się w stronę wyjścia, gdy Deac zatrzymuje mnie kładąc dłoń na drzwiach mojego biura, nie pozwalając mi ich otworzyć. Nie chcę słyszeć co ona mówi, jej słowa są jak milion noży dla mojego nagle posiniaczonego serca.
Czuję jego oddech na mojej twarzy, słyszę szept mojego imienia na wydechu jakby mówił do siebie, a dla mnie nie było przeznaczone do usłyszenia. – Żegnaj, Veronica. – Rzuca słowa ponad moim ramieniem. – Tak po prostu? Przez cały ten czas nic dla ciebie nie znaczyliśmy? – Tupie nogą, dosłownie tupie, pięta jej buta cholernie głośno dudni o drewnianą podłogę, roznosząc echem dźwięk po całej siłowni. – Najwyraźniej nie. – Wzrusza nonszalancko ramionami, jakby dla niego nie było to nic takiego. Jakby właśnie dyskutowali o czymś tak przyziemnym jak pogoda, a nie to, co ona uważa za ich związek. To takie w stylu Deacona. Mówi jej, że go to nie obchodzi, nigdy nie obchodziło, w jak najmniejszej liczbie słów, jak to możliwe, a mi jej niemal żal. Niemal. Czuję jego wzrok na sobie, nawet nie patrzy w jej stronę, jego oczy utkwione są tylko we mnie, co tylko jestem pewna, że czyni ją bardziej zirytowaną… nie, że mnie to obchodzi. Odmawiam spojrzenia na niego, trzymam wzrok skierowany przed siebie, koncentrując się na szybie drzwi mojego biura. Nie chcę, żeby widział, jak dotyka mnie słuchanie słów Veronicy i jak mnie one ranią. Jeśli dam mu szansę, aby nawiązał ze mną kontakt wzrokowy, albo go spoliczkuję, albo
pocałuję. Obawiam się, że zrobię obie te rzeczy, więc trzymam wzrok przed sobą, stojąc do niego tyłem dla bezpieczeństwa. – To wszystko z powodu jej – twojej małej najlepszej przyjaciółeczki, tej, z którą spędzasz cały swój wolny czas, stawiasz na pieprzonym piedestale, jakby była tak doskonała? Niedobrze mi się robi, Deacon! – mówi głosem, który wzrasta i wzrasta, co świadczy o utracie kontroli. – Absokurwalutnie. – Słyszę uśmieszek w jego głosie, bezczelny skurwiel. Wciąż nie patrzę w jego stronę, jeszcze nie. Robię, co mogę, aby nie uciec od ich dwójki, zamiast tego skupiając się na zdjęciach, które widzę wiszące na przeciwległej stronie mojego biura. – Naprawdę jesteś dupkiem, Deacon, wiesz o tym? – wypluwa. – Nigdy nie twierdziłem, że jest inaczej, tak samo jak nie twierdziłem, że byliśmy razem, Veronica. To ty wyszłaś z takiego założenia, sama, podczas gdy ja wielokrotnie powtarzałem ci, że to nigdy nawet nie było temu bliskie. Nie jestem pewien, co dało ci takie wrażeniem ale… – Wzrusza ramionami i kręci na nią głową. – Pierdol się! – krzyczy, jeszcze raz tupiąc nogą, co sprawia, że zastanawiam się, czy była furiatką za dzieciaka. Nieodpowiednie, wiem, ale to pierwsza rzecz, która przychodzi mi do głowy.
– Nie, nie potrzebuję, dzięki – mówi Deacon, odcinając się trzaśnięciem drzwiami od niej i chmury zbyt wyperfumowanego powietrza. Nie widzę jej odejścia, ale na pewno czuję sposób w jaki całe studio wibruję od siły jej nagłego i dość głośnego odjazdu. On czeka około trzech uderzeń serca zanim się odzywa. Napięcie otaczające nas jest namacalne i naładowane, ale tak bardzo różni się od energii, która była wyczuwalna, gdy Veronica była
tutaj.
Atmosfera była wtedy niestabilna; to jest coś, czego nie można wytłumaczyć… prawie, jakby wszechświat
wstrzymał
oddech
w oczekiwaniu. – Spojrzysz na mnie, Księżniczko? – pyta miękkim, kojącym głosem, przesuwając się tak, że stoi teraz z boku, opierając się ramieniem o drzwi. – Spałeś z nią? – przeklinam siebie, że na tak zdyszany brzmi mój głos, przez oczywisty ból i rozczarowanie. Nie wiem nawet co sprawiło, że zapytałam. Nie jestem pewna, czy chcę w każdym razie znać odpowiedź. Czy to nie ja nie pozwoliłam mu przypiąć nam etykietki, bo się bałam? Czy mogę mu w tej sprawie dać wolną rękę? – Nie uprawiałem z nią seksu przed tą nocą – mówi to, co zwykł mówić, kiedy jest atakowany. Słyszę prawdę rezonującą w jego
słowach, ale jak duże ma to znaczenie, jeśli jednak to, co powiedziała Veronica, jest prawdą? – Ale pozwoliłeś jej zrobić sobie loda? – Konsternacja wyraźna jest w moich słowach. Musiał wiedzieć, że o to zapytam, że nie pozwolę temu odejść i pewne jak cholera, że nie uwierzę jej na słowo. – Tak, ale Frankie… – Milknie i bierze głęboki wdech. – Czy mogłabyś na mnie spojrzeć? – praktycznie błaga. Kiedy nie odpowiadam, spuszcza głowę tak, że jego czoło spoczywa na mojej skroni. Oddalam się, przerywając kontakt. Nie jestem jeszcze gotowa mu wybaczyć. Nie jestem nawet pewna, czy kiedykolwiek będę. – My nie byliśmy razem i to nawet nie było tak. To była tylko jednorazowa sprawa. Byłem wkurzony, ona tam była i stało się. Chciała posunąć się dalej, ja nie, więc ją wyprosiłem. To wszystko. Szydzę. Jest taki odważny… Nie wiem dlaczego spodziewałam się, że powie coś dla mojego dobra. – Tylko jednorazowa sprawa, co? Technicznie nie jesteśmy razem, więc to będzie w porządku, jeśli zrobię to z Cristiano, albo pozwolę mu zrobić… Zanim mogę skończyć, on mnie przekręca, przytwierdzając mi ręce nad głową, jedną ręką przytrzymuje mi nadgarstki, a palcem drugiej obrysowuje mi kontur ust.
– Ciii, wysłuchaj mnie, Księżniczko. Jesteśmy razem, a jedynym kutasem wokół którego te usta będą owinięte jest mój. – Stuka w moją dolną wargę dla podkreślenia swoich słów, potem pochyla się, by szepnąć mi do ucha. – A jedynym, który będzie smakował tą gorącą, słodką cipkę jestem ja. Jestem całkiem pewna, że doszłam w majtki na ostatnią część jego wypowiedzi. Wiem, że kwiliłam, a to było zanim zaczął mówić wszystkie te brudne rzeczy. – Jeśli powiesz ponownie do mnie podobne gówno, to wymyje twoje usta czymś innym niż mydło, jasne? – wyjaśnia. Mój umysł jest zamotany, myśląc nienawistnie o ich dwójce razem, ale moje ciało? Moje ciało pamięta, jak to jest czuć go wewnątrz mnie. On wie to lepiej niż ja. Wie, czego pragnę i jak mi to dać, nawet jeśli ja sama nie mam pojęcia. Nie, moje ciało teraz mnie zdradza i nienawidzę tego. Chcę trzymać się bólu i gniewu spowodowanego jej wizytą, lecz zamiast tego czuję wilgoć między nogami. Jego ciepło mnie otacza, oddech owiewa mi twarz, a słowa opuszczające jego usta są tak brudne, tak cholernie gorące, jak Deacon. Odchylam się, by spojrzeć mu w oczy, zamiast zmuszać go by mówił do czubka mojej głowy, pozwalając mu przyciskać do siebie jego twardą długość. Muszę walczyć ze sobą, błagając ciało, by mnie nie zdradziło jeszcze bardziej poprzez pochylenie się ku niemu.
Wyciągam się z jego uścisku, a on pozwala moim ramionom opaść, pozwalając mi się lekko odepchnąć, bym mogła wziąć oddech i wyczyścić trochę głowę. Chwytam się swojego ulotnego gniewu, który powoli przezwycięża pożądanie, choć może wciąż czuję się powalona przez skutki posiadania go tak blisko mnie. Patrząc w dół, skupiam się na jego klatce piersiowej, na tatuażu, który rozpościera się w poprzek jej. – Kiedy stałam się jedyna, Deacon? Kiedy to się skończyło? – pytam delikatnie, mój gniew i pożądanie zastąpił smutek, pozostawiając mnie pokonaną. Nawiązując kontakt wzrokowy, widzę jego ból, a nawet żal, ale nie jest on nawet bliski mojego. To jest dokładnie to, czego się obawiałam. Tej cała pochłaniającej potrzeby bycia z nim, ale nigdy tak naprawdę nie bycia blisko niego, ponieważ żadnej kobiecie na to nie pozwolił. Dokąd nas to zaprowadzi, kiedy wszystko zostanie powiedziane i zrobione? Jak moglibyśmy kiedykolwiek wrócić do tego, co mieliśmy, po tym jak zasmakowaliśmy tego, co moglibyśmy mieć? Odsuwając od siebie smutek, który się sączy i pochłania mnie, pozwalam wypłynąć gniewowi na powierzchnię, ponieważ jest to jedyny sposób, bym wyszła z tego żywa. Złamana i niekompletna
w taki sposób, że nie wiedziałam, że jest to w ogóle możliwe, ale żywa. – Pozwoliłeś Veronice zrobić sobie loda, ponieważ byłeś wkurzony. Czy ty się słyszysz, Deac? – pytam. – Jak dawno to było? Dopomóż mi Boże, jeśli powiesz, że w ubiegłym tygodniu, bo skopię ci tyłek, Deacon – mówię mu śmiertelnie poważnie, moje wola walki wraca z pełną siłą. Odwraca wzrok, zaciśnięte mięśnie jego szczęki wprawiają mnie w zdenerwowanie. Nawet nie chcę więcej wiedzieć, po prostu chcę wyjść. – Nigdy cię nie oszukałem, Frankie. Czy chcesz to przyznać, czy nie, jesteśmy razem. To tylko ty i ja, Księżniczko – mówi cicho, sięgając do moich włosów, by odsunąć je z mojego czoła i schować za ucho. Staram się, by nie zareagować na jego słowa, na delikatny dotyk i jego nawyki co do moich włosów. Wpatrując się w jego umięśnioną pierś pytam kategorycznie: – Kiedy, Deacon? – W noc, w którą miałaś przyjść do mojego domu z baru. Pokazała się i powiedziała mi, że widziała twoje wyjście z Cristiano. Że praktycznie pieprzyliście się na tylnej części kabiny. – Mówi ostatnią
część przez zaciśnięte zęby, a jego ciało się napina. Śmieję się niedowierzająco z niego. – Chcesz mi powiedzieć, że Veronica nakarmiła cię bzdurami, w które uwierzyłeś i wkurzyły cię tak bardzo, że twój fiut znalazł się w jej ustach? Wiesz ci, Deacon? Pierdol się. Udaje mi się wydostać z pomiędzy niego a drzwi, ale nie odchodzę daleko, ponieważ łapie mnie za rękę i ponownie do siebie przyciąga. – Nie jestem, do cholery, dumny z tego, Frankie. Wkurzyłem się i zrobiłem głupią rzecz, ale nie chcę być przy tobie takim facetem. Ja tylko… spieprzyłem. Chcę sobie na ciebie zasłużyć. Staram się, Księżniczko – mówi szczerze. Nie mam nic do powiedzenia, więc pozostaję cicho, koncentrując się na oddychaniu. On chrząka, zaskakując mnie trochę. – Nie pytałem wcześniej, bo nie chciałem znać odpowiedzi czy dać ci podstaw do kwestionowania tego, co się działo w noc, w którą się nie pojawiłaś. Nie miałem prawa cię o to pytać, ale teraz, teraz jesteśmy razem, więc mam prawo do zadawania pytań. Robi krok w moją stronę, żeby mógł dostrzec tak dobrze jak usłyszeć moją odpowiedź, jego chwyt na moim ramieniu jest nieustępliwy.
– Wróciłaś z nim do domu tamtej nocy? – Pff. Nienawidzę ci tego mówić, Deacon, ale twoje prawa poszły w pizdu w momencie, w którym ona przeszła przez te drzwi. Nie dlatego, że pozwoliłeś jej sobie zrobić loda, ale właśnie z powodu, dlaczego na to pozwoliłeś. – Wypluwam te słowa, patrząc na niego. – Wróciłaś. Z. Nim. Do. Domu? – Żąda niebezpiecznie niskim głosem. Ja po prostu
patrzę
na
niego
bez
mrugnięcia
okiem
w odpowiedzi. – Pozwoliłaś mu dotykać tego, co jest moje, Frankie? – jego ton jest śmiertelnie poważny, moja wzrastająca obojętność sprawia, że jego głos groźnie się obniża w tym samym czasie. Wyszarpuję swoją rękę z jego uścisku. – Nie jestem twoja, Deacon. Nie pozwoliłeś mi być z powodu tego typu rzeczy. Przez to, że przez większość czasu pozwalasz sobie myśleć wyłącznie kutasem. – Nie miałam zamiaru powiedzieć mu, że moje praktycznie pieprzenie się z Cristiano było jedynie przyjacielską pomocą przy ataku paniki. Cristiano był tam jako jedyny dla mnie, a ja nie mam zamiaru za to przepraszać. Ale wtedy Deacon popycha mnie za daleko i mój temperament dopasowuje się do jego.
– Dlaczego nie możesz mi po prostu powiedzieć prawdy? – oskarża. – Prawdy? Chcesz znać prawdę? Miałam atak paniki i pomógł mi przez niego przejść – krzyczę. – Potrzebowałam cię. Ponownie. A ciebie znowu tam dla mnie nie było. Widzisz w tym coś znajomego, Deacon? – pytam, moje oczy się zwężają. – Ja cię potrzebuję, a ty potrzebujesz loda. Cierpię podwójnie. On wzdryga się, jakbym go uderzyła. Ból, który go obmywa jest jak koc, obejmuje go w całości. – Obwiniasz mnie, Księżniczko? – jego głos jest napięty, gdy pyta. – Obwiniasz mnie za jego grzechy? Za ataki paniki, które nigdy nie wiedziałem, że miałeś? Dlaczego mi nie powiedziałaś? – kręci głową, jego piękne oczy są teraz smutne, mętne od bólu i poczucia winy. Naprawdę go nie winię. Jestem zła. Po prostu chcę zranić go tak jak on rani mnie i pokazać mu, że ta walka nie rozgrywa się tylko o Veronicę. Jest większa niż ona. Jego głos, który moment wcześniej był strasznie niski, teraz wzrósł w gniewie i oskarżeniu. – Chcesz to wszystko zwalić na mnie? Śmiało, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej. Ja już obwiniam siebie za nie bycie tam tamtej nocy, by cię przed nim uratować. Zapamiętaj to sobie w każdym razie,
przez te wszystkie razy nie było mnie tam, kiedy mnie potrzebowałaś, ponieważ nie pozwoliłaś mi na to – mówi uszczypliwie z frustracji. – Teraz to już żadna z tych rzeczy nie ma znaczenia, prawda? Po prostu odpowiedz na pytanie, Frankie. – Nie jestem pewna, dlaczego to jest dla niego takie ważne. Może chce zmniejszyć własne poczucie winy? Nie pozwolę na to, więc odmawiam udzielenia odpowiedzi, krzyżując ręce na klatce piersiowej. To tylko jeszcze bardziej go wprowadza w złość. – Pieprzyłaś go? – krzyczy wystarczająco głośno, by echem rozniosło się jego pytanie po studiu tańca. – Nie! – odkrzykuję tak samo głośno, uderzając go w klatkę piersiową. – Nie, ty dupku. Przez cały czas myślałam tylko o tym jak bardzo cię pragnę. Ale lepiej uwierz, że wypieprzę go teraz – syczę, kiedy odwracam się na moich wysokich butach i odchodzę. Nie stawiam zbyt wielu kroków, kiedy słyszę jak wrzeszczy: „Kurwaaaaa”, za czym podąża drżenie szyby, w którą uderzył właśnie nogą, co jak sądzę jest moją oszkloną ścianą.
Rozdział DWUDZIESTY PIĄTY DEACON Pierś faluje mi ze złości. Nawet nie zauważam, że zakrwawiam całe to pieprzone miejsce zanim prawie upadam ślizgając się na krwi wylewającej się z mojej ręki. Przebiegam sprawną ręką przez włosy, szarpiąc za długie pasma, dając sobie chwilę, aby zebrać swoje gówno do kupy. Muszę iść po Frankie i omówić to gówno. Wiedziałem, że będzie wkurzona jeśli kiedykolwiek dowie się o tamtej nocy, ale szczerze, nie myślałem, że mnie zostawi, a na pewno nie myślałem, że pójdzie do Cristiano lub obwini mnie za wszystko. Sfrustrowany, rozglądam się po studiu szukając ręcznika lub czegoś do owinięcia swojej ręki. Zauważam jeden, zabieram go i idę do drzwi, otwierając je szarpnięciem. Wbiegam prosto w Sonny'ego. - Cześć, bracie. Dobrze, że tutaj jesteś, po prostu zauważyłem Veronicę wsiadającą do swojego samochodu i wyglądającą na wku... Wtedy zauważa moją rękę w ręczniku czerwonym od mojej krwi. - Ja pierdolę! - fuka pod nosem. - Gdzie jest Księżniczka, Deacon? - Nie mam czasu, aby zajmować się teraz tym gównem, Sonny. Muszę znaleźć Frankie. - Przepycham się obok niego, ale zastępuje mi drogę.
- Ona wie, prawda? Veronica przyszła tutaj, tak jak ci mówiłem, i otworzyła swoje pieprzone usta. - Kręci na mnie głową, wypuszczając rozdrażniony oddech. - Nie teraz, Jameson! Potrzebuję z nią porozmawiać. Możesz mi dać wykład później. Ale teraz, pieprz się. - Przemykam obok niego, robię dwa kroki zanim otacza moje ramiona. Unoszę ramiona, gotowy go walnąć, kiedy ktoś łapie moje ramię, powstrzymuje mnie. - Co się, do cholery, dzieje? Deac, uspokój się kurwa, bracie! Mav łapie mnie za nadgarstek i trzyma moją zranioną rękę, patrząc na mnie z uniesionymi brwiami. Mięśnie w mojej szczęce drgają, kiedy wyszarpuję się z jego uścisku. - Co się stało z twoją ręką i czemu, do cholery, zamachnąłeś się na Sonny'ego? Niech ktoś lepiej zacznie gadać - żąda, patrząc pomiędzy nami gapiącymi się na siebie. - Ten głupi pojeb został złapany tak jak mu mówiliśmy - mówi mu Sonny. Mav patrzy zdezorientowany, a wtedy go olśniewa: - Frankie. - Taa, taa. Deac spieprzył ponownie. Tak jak zwykle, prawda? Wy dwaj możecie stać sobie tutaj i rozmawiać o tym jak spieprzyłem, ja potrzebuję znaleźć moją dziewczynę. - Gdy obracam się, aby odejść, zostaję prawie skoszony przez swojego ojca. Zaczynam przeklinać pod nosem.
- Nie mogę dzisiaj dostać pieprzonej przerwy! Mój ojciec nawet nic nie mówi, po prostu wyciąga rękę. Jest przyzwyczajony do mojego temperamentu, więc już go to nie rusza. To jest powód, przez który zacząłem walczyć na początku. To było ujście dla zbyt wielkiej ilości złości krążącej w mojej krwi. Mimo, że nie walczyłam wściekły odkąd byłem punkowym dzieckiem. Umieszczam swoją zranioną rękę w jego czekającej dłoni: - Tato, nie mam... - Powiedz mi dlaczego zakrwawiasz moją siłownię dwa dni przez walką i uderzasz swojego brata, Deacon? - pyta, gdy odwija ręcznik i ocenia moje uszkodzenia. - Muszę znaleźć Frankie, tato. Spaprałem. - Frankie? - pyta, patrzy na mnie znad swoich okularów. Krzywię się, kiwając. Nie rozmawialiśmy jeszcze o powiedzeniu naszym ojcom, ale wygląda na to, że mój ma się dowiedzieć. - Wy dwaj, idźcie przygotować się na przyjęcie charytatywne mówi do moich braci, nie zrywając ze mną kontaktu wzrokowego. Zostawiają na samych - cóż, tak samych jak można być w środku zatłoczonej siłowni. Wiem, że muszę powiedzieć tacie wszystko. - Tato, możemy porozmawiać o tym później? Obiecuję, że wtedy powiem ci wszystko - błagam. - Synu, nie pójdziesz nigdzie zanim nie oczyścimy tej ręki i upewnię się, że nie potrzebujesz szwów. A kiedy będę to robił, ty
możesz opowiedzieć mi, dlaczego jesteś taki rozemocjonowany i co do cholery ma to wspólnego z Księżniczką. Podążam za nim koło szafek do pokoju pierwszej pomocy, wskakuję na stół w czasie, kiedy on gromadzi rzeczy, których będzie potrzebował. - Zacznij mówić, Deacon. Wzdycham głęboko i wyjaśniam mu wszystko, co wydarzyło się od czasu jej urodzin, pomijając noc z Veronicą i to, że Frankie i ja jesteśmy teraz razem. Pochyla głowę
nad
moją
ręką, która
jest teraz czysta
i zabandażowana, bierze głęboki oddech i wypuszcza go powoli. - Nawet kiedy byłeś mały, wasza dwójka miała połączenie. Szczerze powiedziawszy myślałem, że do tego czasu będziecie małżeństwem, że będziesz na drodze do założenia własnej rodziny. Kręcąc głową, kontynuuje: - Była jedyną, która mogła cię uspokoić, kiedy traciłeś głowę. Nie dbałem o to tak długo jak tutaj była, kiedy twój temperament brał górę. - Chichocząc na te wspomnienia, patrzy na mnie ze smutnym uśmiechem na twarzy. - Deacon, jesteś bardzo podobny do swojej matki... cały ten ogień i pasja z porywistym temperamentem. Są to po części cechy, które powodują, że jesteś dobrym wojownikiem, ale musisz zacząć myśleć zanim coś zrobisz. Masz dwadzieścia siedem lat, jesteś dorosłym mężczyzną. Czas zacząć się tak zachowywać. Napraw to gówno
z Frankie, Deac. Nie chcę, abyś ty i twoje impulsywne zachowania spieprzyły relacje jaką wszyscy mamy. Jesteśmy rodziną. Napraw to i przywlecz swój tyłek na kolację. Bez wymówek. Kiwam głową, więc jest pewny, że zrozumiałem, a następnie zostawia mnie z klepnięciem w plecy. Zeskakuję ze stołu i zmierzam truchtem w stronę parkingu. Muszę naprawić to gówno.
Zatrzaskując drzwi Rovera, wbiegam po schodach w kierunki drzwi frontowych Indie, pukam dwa razy zanim otwieram je i wchodzę. Zatrzymuję się nagle, kiedy widzę go siedzącego na kanapie w salonie. - Co do cholery tutaj robisz, Flashdance? - Warczę, zaciskam pięści i ignoruję natychmiastowy dyskomfort w lewej ręce. Po obczajeniu mojego zaniedbanego stanu z góry do dołu, jakbym był stosem gówna, wstaje i spotyka moje oczy. - Więc Indie mówiła prawdę. Jesteś z Frankie - kręci głową, nie próbując zamaskować niesmaku na myśl o tym. Jestem zbyt wkurzony, aby grać teraz w gierki z jego dupą. - Ona cię tutaj zaprosiła? - Pytam przez zaciśnięte zęby.
Prycha na mnie z pogardą. - Najwyraźniej już to spieprzyłeś. To musi być jakiś nowy rekord, Deacon, od czasu kiedy rozmawiałem z nią niedawno i nie wspomniała nawet słowem, że coś się między wami dzieje. - Strzela we mnie grymaśnym uśmiechem, jakby mówił "co za pech". - Mam na myśli, że to dobrze, że zostałem w mieście. Prawdopodobnie może potrzebować przyjaciela, który byłby tutaj dla niej. Prawię tracę rozum i powalam jego tyłek, kiedy strzela palcami i wskazuje na mnie. - Hej, mamy teraz coś wspólnego! Cóż, prócz Francesci. Chichocze jak jakaś cholerna mała dziewczynka. Nie łapię przynęty, pozostaję cicho, czując ciepło mojego temperamentu rozprzestrzeniające się po moich żyłach, rozgrzewając mnie od środka, aż czuję wulkan gotowy, aby wystrzelić. Kiedy to zrobię, niech ktoś lepiej ma nadzieję, że nie zabiję tego dupka. Widząc, że nie przyciągnął mojej uwagi, wzrusza ramionami i kontynuuje. - Niestety, moja dziewczyna i ja, jak to powiedzieć? Rozstaliśmy się? Tak, to to określenie - mówi, umniejszając swojej znajomości slangu amerykańskiego. - Więc teraz oboje jesteśmy singlami, ty i ja. Jego zadowolony z siebie uśmiech opada, gdy do niego zmierzam z falującą klatką piersiową. Zatrzymałem się w drodze, kiedy do pokoju wchodzą Frankie z Indie. Patrząc od niego do mnie i z powrotem na Rico Suave. Frankie podchodzi, kładzie rękę na jego
ramieniu i mówi do niego po pieprzonym hiszpańsku, nie na tyle cicho, abym nie mógł usłyszeć co mówi, ale zbyt szybko dla mnie, abym mógł zrozumieć cokolwiek z tego, przenosząc moją złość na całkiem inny poziom. Po prostu stoję tam kipiąc ze złości, gdy mówi, próbując podążać za tym co do niego mówi. Daje mu smutny uśmiech, ściska jego ramię i przesuwa się koło niego, idąc korytarzem do swojego pokoju. Wściekły, stoję tam i obserwuję jak odchodzi. Wskazując na niego palcem, daję jego dupie ostrzeżenie. - Trzymaj się kurwa od niej z daleka. Zostawiając Cristiano i Indie stojących razem, zmierzam do drzwi Frankie i otwieram je bez pukania. Obraca się dookoła, jej ramiona opadają w porażce, kiedy zauważa, że to ja, wiedząc, że nie ma cholernej opcji, abym odszedł bez przedyskutowania tego. - Deacon, naprawdę nie chcę teraz tego robić. Jestem zmęczona. Jestem tym wszystkim zmęczona i po prostu nie mam siły na rozstrzyganie tego gówna dzisiaj. - Bierze głęboki oddech i mówi delikatnie - Przeprasza za to co powiedziałam wcześniej. Nie obwiniam cię, za nic z tego. Po prostu... nie obwiniam cię. - Odwraca się do mnie plecami, podchodzi do komody i zaczyna wyciągać to, czego będzie potrzebowała na bankiecie, na którym musimy być za kilka godzin. - Nie ma znaczenia czy robisz to czy nie, ja tak. Nie zamierzam dać ci czasu na zdecydowanie, że to nie jest odpowiednie, ponieważ
wiesz, że jest. My. Jesteśmy. Odpowiedni. Frankie - mówię wymownie, gdy gapię się na jej odbicie w lustrze. - Deac, nie rób tego, okej? Nie chcę być zraniona lub zdenerwowana przez ciebie i rzeczy, które robisz. Chcę wrócić do tego co było. Po prostu... chcę się ponownie przyjaźnić. Mogę usłyszeć drżenie w jej głosie i zobaczyć jej trzęsące się wargi. Nigdy nie chciałem zrobić tego Frankie. Nigdy w przeszłości nie dbałem o to, kogo krzywdziłem, ponieważ nigdy nie zatrzymywałem się na tyle długo, aby zobaczyć następstwa. Podchodzę do mojej dziewczynki, owijam swoje ramiona dookoła i lekko chwytam jej delikatne nadgarstki w ręce, blokując ją tak, że musi mnie słuchać. Mówiąc do odbicia Frankie, przyciskam swój przód do jej pleców. - Wciąż mogę posmakować cię na swoim języku, Księżniczko. Mój głos jest niski i zgrzytliwy od emocji, do których nie jestem przyzwyczajony. - Mój kutas jest nadal lepki od bycia wewnątrz ciebie. Mogę poczuć siebie na tobie, kochanie, a to robi coś ze mną... to sprawia, że jestem cholernie szalony. - Pochylam się, upewniając się, aby nie zerwać kontaktu wzrokowego, chowam nos w jej włosy, wdycham nasze zmieszane zapachy, sunę w dół jej szyi i składam delikatny pocałunek na jej ramieniu. - Powiedz mi jak my o tym zapomnimy, Frankie. Wytłumacz mi jak mam wrócić do kochania cię na odległość i udawania. Ponieważ teraz, nie wiem jak możliwe.
Zamykając oczy, zrywa nasze połączenie i fuka. - Nigdy nie powiedziałam, że będziemy w stanie zapomnieć, Deac. Powiedziałam, że po prostu chcę wrócić do bycia przyjaciółmi. Odpycha mnie i pozwalam jej się uwolnić. - Nie chcę, aby było jak teraz. Nie chcę czuć się w ten sposób lub czekać na kolejną dziewczynę atakując mnie i łamiącą po trochę moje serce przez to, że chce kawałek tego, co mam ja. Jestem silną kobietą, Deac. Przezwyciężyłam wiele w przeciągu ostatnich kilku miesięcy, ale nie sądzę, że mogę być wystarczająco silna, aby przetrwać ciebie. Widzę jak łzy zwisają z jej rzęs, grożąc spadnięciem. Odchodzę szybko wzdychając z frustracją. Właśnie teraz chcę wbić pięść w każdą pieprzoną rzecz w tym pokoju. Biorę powolny, głęboki oddech, aby się uspokoić, opieram się o ścianę, krzyżuję ręce na piersi,
próbując
zatrzymać
swoje
serce
przed
kurewskim
roztrzaskaniem się u jej stóp. - Czego ode mnie chcesz? Chcesz miłych słów? Co? - Pytam głosem rozgrzanym przez miłość. - Wiesz, że to nie ja, Frankie. Nie mogę być kimś kim nie jestem, ale mogę być mężczyzną kochającym cię, ponieważ to jest mężczyzna jakim jestem. Niezależnie od tego czy wierzysz w to czy nie. - Patrzę na jej profil i drżący podbródek, życząc sobie, aby po prostu na mnie spojrzała. Potrzebuję, aby zobaczyła prawdę w moich słowach odkąd moje czyny mnie spieprzyły. Na wydechu kontynuuję próbę przekonania jej. - Pojawiające się laski nie mają znaczenia, żadna z nich nie będzie miała. Żadna z nich nie była
nawet blisko tego, co posiadasz - mówię stanowczo. - Masz mnie, Frankie. Całego mnie i to się nigdy nie zmieni. Kręcąc głową, patrzy w moje oczy. Płacząc teraz otwarcie, szepcze przez łamiący szloch: - Nie chcę całego ciebie. Ty cały ranisz zbyt mocno. Prostuję się przez uderzenie jej słowami, biorę krok w jej stronę, a następnie się zatrzymuję. Moja głowa wiruje od zranienia, dezorientacji i miliona innych emocji pieprzący się teraz ze mną. Ona tak naprawdę? Po raz kolejny wylałem swoje serce, krwawiąc w każdym miejscu i obnażając swoją duszę, a ona mówi mi, że mnie nie chce? Przetrwała to zwierzę, Andrewa, ale nie chce przetrwać mnie? Co więcej zostało tu do powiedzenia? Co jeszcze do cholery mogę zrobić, aby udowodnić jej, że w tym jestem? Spieprzyłem, tak, ale nigdy nawet nie pomyślałem o dotykaniu innej kobiety odkąd jesteśmy razem. To zawsze była ona. Gdy oglądam łzy bezgłośnie spływające w dół jej pięknej twarzy, kręcę głową, wypuszczając niedowierzający oddech. Patrzę na moją dziewczynkę pozwalając swojemu temperamentowi wypłynąć na powierzchnię. - Wiesz ile kobiet pieprzyłem? Jak wiele mi obciągnęło? - Pytam wściekły. - Ponieważ jestem pewny, że nie! Były tylko miejscem na zamoczenie kutasa. - Ignoruję jej płaczliwe czknięcie i kontynuuję. Wiem ile razy się kochałem. Wiem, że to jej twarz widzę, kiedy zamykam oczy. Jedyną twarz, którą widziałem zawsze, niezależnie od
tego kogo pieprzyłem. - Biorę ostatni uspokajający oddech, moje zaciśnięte pięści powstrzymują mnie od przyciągnięcia jej do mnie i pocałowania, aby uwierzyła mi. - Romantyczne? Nie, ale prawdziwe. Ale prawda jest rzadkością, Księżniczko. Po tym, skończyłem z nią walczyć, aby we mnie uwierzyła, w nas. Na teraz. Wychodzę z pokoju. Z domu Indie i z dala od jedynej kobiety, która ma dla mnie cholerne znaczenie.
Rozdział DWUDZIESTY SZÓSTY Dojeżdżając do domu, nie jestem zaskoczony, widząc na podjeździe oba samochody moich braci wraz z ciężarówką taty. Oni też kochają Księżniczkę i wiem, że się martwią… Nie potrzebuję tego gówna na dwa dni przed walką. Po kolacji charytatywnej mamy wylecieć do Los Angeles, gdzie odbędzie się walka. Przebiegam szorstko dłońmi przez włosy i pociągam za końcówki, biorę głęboki oddech i próbuję oczyścić głowę, zanim tam pójdę i się z nimi zmierzę. Jak do cholery ja mam im powiedzieć, że spieprzyłem tak bardzo, że straciłem swoją dziewczynę? Ból w klatce piersiowej na samą myśl o tych słowach jest niemalże nie do zniesienia. Moja dusza już krwawi i nie mam żadnego pojęcia, co zrobić, aby to zatrzymać. Dodatkowo nie mogę się wycofać z uczestniczenia w tym wieczornym bankiecie, a nie ma mowy, żeby jej tam nie było… jest dla jej mamy. Jak do cholery mam z nią siedzieć przy stole i udawać, że nie rozerwała mi serca na kawałki i w takim stanie oddała? Uderzam dłonią w kierownicę z frustracji i otwieram drzwi, zatrzaskując je wystarczająco mocno, aby rozbić okno. Oddalając się od wyrządzonej szkody, kieruję się do drzwi, łapiąc roślinę doniczkową na najniższym
stopniu i zrzucam ją na ziemię, rozbijając glinianą doniczkę o chodnik, a następnie brutalnie kopię pozostałości. Podpierając się rękami o kolana, staram się odzyskać kontrolę nad swoim temperamentem, ale to nie ma sensu. Chcę niszczyć rzeczy i robić nieodwracalne szkody wszystkiemu na mojej drodze, zniszczyć wszystko wokół mnie tak, żeby pasowało do chaosu wewnątrz mnie. Wyciągam swoje klucze i zaczynam wchodzić po schodach. Tak szybko jak moja noga staje na betonowym stopniu prowadzącym na ganek, pojawia się mój tata, czekając na mnie z rękami w kieszeniach. Oddychając głęboko, patrzę na niego, ale unikam kontaktu wzrokowego. – Tato, nie idę dziś wieczorem. Ja… – Milknę, wzdychając głośno i kontynuuję: – Po prostu nie idę. Daj większy datek w moim imieniu, czy coś. W końcu nawiązuję z nim kontakt wzrokowy, spodziewając się rozczarowanie, ale znajduję tylko współczucie i zrozumienie, które sprawiają, że czuję się jeszcze bardziej gównianie. Otwierając szerzej drzwi, kiwa głową. – Omówmy to w środku, gdzie nie jest tak cholernie zimno, Deacon. Przechodzę obok niego i udaję się prosto do schodów, ignorując moich braci i Trenta. Kiedy jestem już w swoim prywatnym
apartamencie, idę prosto do barku, który znajduje się w moim biurze i nalewam sobie whisky, ale kiedy mam go w siebie wlać, słyszę mojego ojca mówiącego nie-ze-mną-takie-numery tonem: – Deacon, lepiej odstaw ten pieprzony kieliszek w tej chwili. Nie rzucisz tego wszystkiego, tych wszystkich treningów, ponieważ się nakręciłeś i masz złamane serce. Już jesteś zagrożony w tej walce przez zranioną rękę. Spuszczając oczy, patrzę na bursztynowy płyn, wiedząc, że on ma rację. W kompletnej rozpaczy i zrezygnowaniu, ciskam wciąż pełnym kieliszkiem o kominek i oglądam jak odłamki szkła i drogi alkohol latają w każdym kierunku. Jestem dziś wieczorem w nastroju na tłuczenie szkła. – Czujesz się już lepiej, Deac? Wyglądając przez okno, staram się opanować gniew i ból, który mnie teraz pochłania i wyrzucić to wszystko z głowy. Boli mnie gardło, jakbym połknął całe to pieprzone szkło, które udało mi się rozbić w gniewie. – Wiesz, że nie ma sposobu, abyś opuścił ten bankiet dziś wieczorem. Jest dla nas ważny, dla Księżniczki i dla Guy’a. Oddajesz tej organizacji dziesięć procent swoich zarobków, synu. To nie wchodzi w grę.
Ma rację, i wiedziałem to nawet wtedy, kiedy powiedziałem mu, że nie idę. Guy i mój tata założyli tą fundację lata temu na cześć Izabelli, matki Frankie. Była rzecznikiem osób cierpiących na zespół stresu pourazowego, kiedy żyła, a mój tata i Guy posunęli się o krok na przód po jej śmierci, rozpoczynając działalność charytatywną w jej imieniu. Ta kolacja odbywa się co roku, aby zebrać fundusze dla organizacji, a samo widniejące moje nazwisko na liście gości pomaga sprzedać płyty. Patrząc na niego przez ramię, w końcu odnajduję swój głos. – Wiem, tato. Mam teraz po prostu lekko mętlik w głowie, wiesz? Odwracając wzrok z powrotem do okna, spoglądam na swoje odbicie w szybie. – Deacon, wiem, że jesteś teraz w złym miejscu, ale musisz się skupić. Nie masz tego luksusu, by zadzwonić i powiedzieć, że jesteś chory bądź chodzić z głową w chmurach. Wchodząc w głąb pokoju, siada na oparciu jednego z foteli, które stoją przy kominku, uważając, by nie wejść w rozbite szkło. – Musisz oczyścić umysł, Deacon, od wszystkiego. Całego tego bólu i gniewu. Musisz pozwolić temu odejść, dopóki walka nie będzie skończona. Nie możesz zmierzyć się z Hollowayem pochopnie i pełen wściekłości. Inaczej go zabijesz albo zranisz, ponieważ nie będziesz
myślał racjonalnie. – Wypuszczając głośno powietrze, kontynuuje: – To nie jest opcja, synu. Musisz to zrozumieć. Odwróciwszy się, chwytam tył fotela obitego skórą. – Jak ja mam to zrobić? Chcę tylko się upijać do nieprzytomności, abym już nic nie czuł. Powiedz mi, jak ja mam o tym zapomnieć, kiedy wciąż mogę wyczuć jej zapach na swojej skórze, tato, ponieważ teraz nie chcę pamiętać o niczym z tego. Patrząc mi prosto w oczy, mówi z powagą: – Jeśli jest tego warta, Deacon, nie zapomnisz. Kobiety jak Frankie nie opuszczają, po prostu musisz nauczyć się radzić sobie z jej utratą lub walczyć, aby ją przy sobie zatrzymać. – Wzruszając przepraszająco ramionami, mówi: – Niestety nie jesteś jakimś tam facetem, a twoje obowiązki są większe niż problemy. W ciągu kolejnych kilku dni musimy się dowiedzieć, jak oderwać cię od przeszłości, póki masz czas, by poświęcić swoją energię na walkę lub ruszyć dalej. Odwróciwszy wzrok, patrzę na obraz tuż za jego ramieniem, na którym Frankie i ja wyglądamy na takich szczęśliwych. Ten wydruk na płótnie, który wisi nad kominkiem był prezentem od niej. Przedstawia nas, kiedy wróciłem po raz trzeci i ostatni z rozlokowania. Pamiętam to, jakby było wczoraj.
Szukałem po sali gimnastycznej moich ludzi, kiedy ktoś wskoczył mi na plecy, niemalże mnie przewracając. Zawisła na mnie jak mała małpka, nogi miała owinięte wokół talii, ramiona wokół moich ramion, a ja uśmiechałem się do niej, podczas gdy ona odwzajemniała ten uśmiech. Trzymałem ją za nogi i miałem amerykańską flagę w dłoni, która była jedynym kolorem w tym czarno-białym obrazie. Był to dzień, w którym zdecydowałem się nie wstępować ponownie do armii. Nie mogłem już jej zostawić, nie cierpiałem niemożności widzenia jej codziennie i tęskniłem za przyjaciółką jaką w niej miałem. Drugą częścią mnie. Jak to wszystko się tak spieprzyło? Przenoszę wzrok do mojego taty. – Nie spytasz mnie, co zrobiłem, tato? Zaciskając wargi, potrząsa głową i wzrusza ramionami. – Nie. Spieprzyłeś, tyle wiem. Jestem pewien, że nie zraniłeś Frankie umyślnie i widzę, że to zraniło ciebie równie mocno, więc myślę, że ta kara jest wystarczająca. – Wstając, kładzie dłonie na wąskich biodrach. – Cokolwiek zrobiliście, nie ma to teraz znaczenia, Deacon, ponieważ nie możesz cofnąć czasu i tego, co się stało. Liczy się to, co masz zamiar z tym zrobić, synu. – Kieruje się do drzwi, zatrzymując się na progu. – Idź założyć swój błaznowaty kostium. Carter powiesił go w łazience. Za piętnaście minut widzę cię na dole,
bo się spóźnimy. Możesz pojechać ze mną, ponieważ jest zbyt zimno, aby jeździć w ciężarówce bez okna. Odwracam się do swojego pokoju, aby się przygotować, wzdychając z klęski i pragnąc przez cały czas, abym mógł zostać po prostu w domu i zapić się do nieprzytomności.
Zatrzymując się przed Muzeum Field, gdzie odbywa się coroczna akcja charytatywna, Trent czeka w kolejce do kamerdynera za rzędami limuzyn i krzykliwych samochodów. Niecierpliwiąc się i chcąc, by ta noc dobiegła końca, pochylam się na przednimi siedzeniami, gdzie siedzi on i mój tata. – Po prostu wysiądę i wejdę do środka. Kiedy sięgam do klamki, zatrzymuje mnie tata. – Możesz poczekać kilka minut i wejdziemy razem, Deacon. Nie bądź taki skory
do
dostania
się
tam,
okej?
–
mówi
z wszystkowiedzącym spojrzeniem. Chcę tam wejść, aby zobaczyć Frankie i on o tym wie. Ale mówi mi w ten sposób tak subtelnie, jak tylko może, że nie pozwoli mi na swobodę działań tego wieczora. Po raz pierwszy w życiu mój ojciec
będzie moim skrzydłowym. Nie jestem pewien, jak się czuję z tego powodu. W końcu wchodzimy do środka i pokonujemy drogę do wyznaczonego stolika, nie zatrzymując się na pogawędki po drodze, za co jestem wdzięczny. Wskazując na Mava i Sonny’ego, którzy już siedzą, rozglądam się w poszukiwaniu Guya i Księżniczki. – Jeszcze ich nie ma, Deacon – mówi cicho Mav, kiedy zajmuję miejsce, upewniając się, że siedzę obok pustego krzesła, mając nadzieję, że usiądzie tam Frankie. Czuję się oszalały przez walkę z koniecznością widzenia jej i nadzieją, że jednak nie pojawi się w ogóle. Wiem, że tata ma rację i muszę kontrolować swoje pragnienie, aby naprawić wszystko z Frankie, czego nie mogę jeszcze zrobić. To zbyt wiele, zbyt szybko. Ale też nie chcę, żeby myślała, że poddaję się w jej sprawie, w sprawie nas. Wszystkie moje myśli cichną, gdy słyszę donośny śmiech Guy’a. Skanując pomieszczenia, zauważam ich rozmawiających z Niną, kobietą, która stoi na czele fundacji. U jego boku stoi moja dziewczyna. Wygląda wspaniale w długiej do podłogi sukni w kolorze głębokiej czerwieni z koralikami, które migoczą refleksami przez oświetlenie i rozświetlają całe pomieszczenie. Jest z nią Indie w sukience vintage, która sięga jej do połowy łydki i odkrywa wszystkie tatuaże.
– Deacon? Wszystko w porządku? – pyta mój tata cicho z krzesła po mojej prawej stronie. Odrywam oczy od niej na wystarczająco długo, aby go przekonać, że nie mam jeszcze zamiaru się załamać. – Tak, tato. Sięgając po szklankę wody z lodem stojącą przede mną i marząc by było to coś znacznie silniejszego, unoszę wzrok znad stołu, by zobaczyć jak przemierza drogę ku nam. Indie patrzy na mnie tak, jakby chciała mnie uderzyć. Szczerze mówiąc, nie jestem do końca pewny, czy tego nie zrobi. Gdy docierają do stołu, moi bracia, tata i ja wstajemy, wymieniając uściski dłoni i witając się z Guy’em. Cały czas swój wzrok utrzymuję na Frankie, która wciąż odmawia spojrzenia w moim kierunku, kiedy całuje mojego tatę w policzek, uśmiechając się do niego smutno. – Pięknie wyglądasz – mówię jej ochrypłym głosem. Mimo zapierającego dech wyglądu, dostrzegam, że płakała i że nie jest zadowolona z mojej obecności, małe zmarszczki otaczają jej soczyste, wiśniowe usta, podczas gdy jej wyraz twarzy jest skamieniały. Kiwając w podziękowaniu zajmuje miejsce, które, ku mojemu przerażeniu, nie znajduje się obok mnie. Zwracam swoją uwagę na Indię, którą do tej pory zignorowałem. Nie ukrywam przed
nią swojego bólu – jestem zbyt zmęczony samym próbowaniem robienia tego dzisiejszego wieczoru. – Ty również wyglądasz pięknie, Jones. Dzięki za przyjście. – Nigdy nie przegapiłabym tego, tak samo jak ty – mówi, ściskając moje okryte smokingiem ramię, dając mi znać, że widzi, jak ciężkie dla mnie jest bycie tutaj. Dzięki, do cholery, bo teraz nie mógłbym walczyć również z nią. Obniżając swój podbródek w podziękowaniu, siadam na swoim miejscu obok Guy’a i staram się wydawać zainteresowany rozmową, chociaż ciągnie mnie do kobiety po drugiej stronie stołu, jej każdy ruch i oddech wpływa na mnie. Kiedy zespół zaczyna grać zaskakująco dobrą wersję Adele „One and Only”, mam zamiar powiedzieć: pieprzyć to, i zaprosić ją do tańca. Jeśli uda mi się ją dotknąć, będę mógł przekonać ją, by mi wybaczyła. A przynajmniej namówić do porozmawiania ze mną. Kiedy odsuwam krzesło, żeby wstać, Guy mówi wesoło: – Ach, oto on. Już myślałem, że nie dotrzesz, przyjacielu. Obracam
nieznacznie
głowę,
kiedy
słyszę
odpowiedź
z charakterystycznym hiszpańskim akcentem. Blokuję spojrzenie na Cristiano, który okrąża stół, aby uścisnąć dłoń Guy’owi, kiwając głową na powitanie tacie i moim braciom, kiedy podchodzi do pustego miejsca obok Frankie.
Jej oczy strzelają do mnie, nasze spojrzenia się ze sobą zderzają. Potrząsa głową w zaprzeczeniu, kiedy spoglądam na nią z wyrzutem. Zranienie jest wypisane na całej mojej twarzy. On pochyla się, nim siada i umieszcza pocałunek na jej policzku, łapiąc podczas tego kontakt wzrokowy ze mną, w ten sam sposób, w jaki ja robiłem to Drew, drażniąc go i przypominając mu, do kogo Frankie tak naprawdę należy. Napięcie przy stole jest namacalne i oczywiste dla wszystkich prócz Guy’a, który dziękuje Cristiano za przybycie i przeprasza go za niezapraszanie go wcześniej. – Dziękuję, Guy. Wiem, jak ważna jest ta noc i fundacja dla ciebie i Księżniczki. Ja… – Nie nazywaj jej tak. Nigdy – wcinam się ostro, zanim mogę nawet pomyśleć o powstrzymaniu się, wyginając łyżkę w ręku jakby nie była niczym więcej, jak zwykłym plastikiem. Kładąc dłoń na moim ramieniu w pozornie niewinnym geście, tata zaciska mocno palce i mówi ostrzegawczym tonem na tyle niskim, abym tylko ja mógł go usłyszeć: – Deacon, już wystarczy. Opanuj się. – Następnie ponownie się rozsiada i uśmiecha, próbując złagodzić zaskoczony wyraz twarzy wszystkich zgromadzonych przy stole.
Czuję jak moi bracia mi się przyglądają, gotowi do wkroczenia do akcji, jeśli zajdzie taka potrzeba. Wiedzą, że mój temperament teraz wisi na włosku, a z Frankie siedzącą tam niczym posąg, z delikatnie zaciśniętymi dłońmi w pięści przy szklance wody, cieszę się, że zawsze mogę na nich liczyć. Cristiano uśmiecha się do mnie ten swój pieprzony sposób, gdy kładzie rękę na oparciu krzesła Frankie, pozwalając swoim palcom otrzeć się o jej nagie ramię, sprawiając tym samym, że się spina. Może być na mnie zła, ale moja dziewczyna mnie zna i wie jaki mogę być. Zwłaszcza jeśli chodzi o nią. – Jak już mówiłem, wiem ile to znaczy dla Francesci, a to, co jest ważne dla Księżniczki, jest ważne również dla mnie – mówi, cały czas nie zrywając ze mną kontaktu wzrokowego, ani nie zabierając ręki z jej skóry. Spoglądając w dół na zniekształcone srebro w ręku, próbuję odzyskać jakąś kontrolę, ale jej zapasy już dawno się skończyły i tonem tak śmiertelnym, który nawet mnie wprawił w lekkie zdenerwowanie, spokojnie odparłem: – Powtórzę ci to jeszcze jeden raz, nie nazywaj jej tak. Powoli unosząc wzrok do jego poziomu, widzę, że nie czuje się już tak odważny jak jeszcze przed chwilą, a to mnie tylko napędza. Ignorując dłoń taty ściskającą moje udo i ciekawskie spojrzenie Guy’a,
siadam nieco prościej i tym samym śmiertelnym głosem mówię, naśladując jego słowa z wcześniej: – Jeśli nie zabierzesz od niej swoich łap, osobiście upewnię się, że nigdy ponownie nie zatańczysz. Złamie każdą kość w twoim łajdackim ciele, jeśli jeszcze jeden twój palec jej dotknie, i jest to obietnica, amigo. Unosząc brew, przenoszę swoją uwagę na jego rękę i pracuję nad uregulowaniem swojego oddechu, kiedy obserwuję jak jego ręka się unosi i opada. Zadowolony, że przedstawiłem swój punkt widzenia, patrzę w kierunku wyraźnie zdenerwowanej i zakłopotanej Frankie, ale ona nie unosi do mnie wzroku – nie, że to ma jakieś znaczenie, ponieważ nie znalazłaby żadnych przeprosin w moich oczach. Spoglądam na Indie, która jako jedyna przy stole cieszy się z mojego małego przedstawienia, jeśli uśmiech na jej twarzy jest jakąś wskazówką. Trzymaj się mocno, Jones, dopiero się rozkręcam. Przenoszę swoją uwagę na Guy’a, który jest wyraźnie zdezorientowany i zrozumiale lekko zły przez mój wybuch. – Jestem zakochany w twojej córce i czy jesteśmy razem, czy nie, niech mnie diabli, jeśli pozwolę temu dupkowi lub komukolwiek innemu z tego względu jej dotykać. Przepraszam, że nie powiedziałem ci wcześniej, dzięki czemu moglibyśmy uniknąć tej sceny tutaj, ale tylko z tego powodu mi przykro.
Głośno sapiąc, Frankie wstaje, rzuca serwetkę na stół i miażdży mnie spojrzeniem, szturmem odchodząc od stołu. Indie, ledwie stojąc w swoich szpilkach, spogląda na nas przez ramię i bezgłośnie mówi: – Zajmę się tym. – Nie jestem pewien, czy w ten sposób pociesza mnie, że zajmie się Frankie, czy ostrzega, żebym trzymał się z daleka. Wyplątując się z uścisku taty na moim udzie, ja również wstaję. – Teraz, przepraszam wszystkich, idę do domu się spakować zanim zacznę rzucać pieprzonymi stołami i łamać szczęki. – Upewniam się, aby spojrzeć na Rico Suave, kiedy wygłaszam swoją pożegnalną mowę. Odwracając się do swoich braci, wskazuję palcem w kierunku Flashdanca. – Zaopiekujcie się moją dziewczyną i przypilnujcie go – a następnie wychodzę bez słowa, nie patrząc na bałagan, który właśnie stworzyłem.
Rozdział DWUDZIESTY SIÓDMY NOC WALKI: DEACON "THE HITMAN" LOVE VS. MICHAEL "THE TANK" HOLLOWAY Leje się ze mnie pot. Dźwięk uderzeń o worek treningowy konkuruje z The White Stripes ryczącym z każdego głośnika w gorącej jak cholera siłowni, którą Carter dla nas wynajął. Byliśmy w tej saunie od dwóch dni, odkąd nasz oddział w L.A. jest w trakcie przebudowy. Uderzam pięścią w skórę jeszcze raz, obracam się i kieruję do ringu, wskazując na jednego z kolesi, których Sonny zabrał do sparowania ze mną. Wślizguję się pomiędzy linami i łapię swoje rękawice z narożnika. Jestem w trakcie ich wciągania, kiedy mój tata i Sonny wychodzą od strony biur. - Deacon, co ty do kurwy robisz, bracie? - wrzeszczy na mnie Sonny przez siłownię. Ignoruję go, przechylam głowę z boku na bok, strzelając szyją, podskakuję na palcach, próbując spuścić trochę napięcia więżącego mnie odkąd wyszedłem z domu Indie dwa dni temu. Po jej imprezie urodzinowej, kiedy nie rozmawialiśmy, byłem kurewsko zdewastowany... pijany przez cały czas, kiedy nie walczyłem
i pieprzyłem cokolwiek, co stanęło na mojej drodze. Jednak teraz, mogę poczuć wzbierającą się wściekłość, ciągnącą mnie w dół. Ostatnim razem byłem zraniony, rozczarowany i pozwoliłem sobie utonąć w butelce. Teraz, jestem wszystkim tym i więcej. Wiem co to znaczy naprawdę z nią być, mieć Frankie, jej umysł, ciało i duszę. Tym razem nie mam luksusu ukojenia się w butelce wódki lub czymś mocniejszym. Mój tato nie pozwala mi wrócić do tego stanu, nie ważne jak bardzo chcę. Jeśli nie trenuję, myślę o Frankie i o tym, jak szybko z nas zrezygnowała, nawet bez próbowania. Taaa, spieprzyłem, ale to było przed tym, jak zaangażowałem się z Frankie. Zawiodłem siebie przez nie podążenie za obietnicą bycia dla niej lepszym facetem, jaką sobie złożyłem. Nigdy nie zamierzałem zranić Księżniczki i zapierałem się przed nią, że nie ma niczego i nikogo, będącego w stanie skusić mnie do bycia nielojalnym w stosunku do Frankie. Wiem, że w głębi serca ona to wie. Teraz ucieka przerażona, a ja jestem wkurzony na nas za pozwolenie, aby to się wydarzyło. Więc pieprzyć ją i pieprzyć mnie, za tonięcie w uczuciach, z których nie mogę się otrząsnąć, co jeszcze bardziej mnie wkurza. Sonny krzyczy gniewnie przebijając się do moich myśli. - Yo, Deacon! Wypierdalaj z ringu. Mamy walkę za mniej niż cztery godziny. Musimy wrócić do hotelu i odpocząć. Ciągle ignoruję swojego brata, daję biednemu pojebowi, którego mam zamiar rozerwać znak, aby śmiało na mnie ruszył. Nieszczęśliwie
dla niego, robi to. Pozwalam mu zaatakować mnie i zamachuję się dziko, uchylając z łatwością przed ciosem. Podchodzę do niego z lewej strony i odpieram kombinacją, która odrzuca go do tyłu, ale nie wystarczająco, aby był poza moim zasięgiem, gdy uderzam go hakiem pod brodę, tak że ląduje na deskach. Staję nad nim, nie jestem przygotowany, kiedy Sonny wkracza pomiędzy nas i mocno mnie popycha. Potykam się lekko, nie myślę o tym co robię, kiedy zamachuję się na niego, łącząc się z jego szczęką prawym sierpowym zanim podcinam jego nogi, powodując, że uderza o podłoże wystarczająco mocno, aby pozbawić go powietrza z płuc. Mrużę oczy, widzę na czerwono i kipię ze złości. Mam go ponownie uderzyć, kiedy zostaję zablokowany za mną i przyciśnięty w dół przez przedramię na karku. Twarz Mava pojawia się w polu widzenia w tym samym czasie, kiedy okryte butami stopy mojego taty pojawiają się przede mną. - Odpuść mu, Maverick. Jest teraz załatwiony. - Tato, on po prostu znokautował swojego sparingowego partnera, a następnie powalił Sonny'ego. On jest poza pieprzoną kontrolą! - mówi z irytacją mój brat, jego miętowy oddech ogrzewa moją przegrzaną skórę. Z policzkiem przyciśniętym do maty, pozwalam im dyskutować o mnie jakby mnie tu nie było, jakbym nie mógł złamać chwytu jego słabej dupy jakkolwiek kurwa chcę. Oczywiście, mój tata myśli tak samo.
- Mav, jeśli Deacon chciał kontynuować jego kurewsko głupi napad szału, zrobiłby to. Nie powstrzymujesz go, synu... on powstrzymuje sam siebie. Teraz pozwól mi wstać zanim zdecyduję, że powali cię jako następnego. W interesie twojego małego brata jest dzisiaj wyrzucenie złości - powiedział tato bardzo nierozbawionym głosem. Dostaję cios poniżej pasa przez używanie przedramienia na mojej szyi jako dźwigni, Mav wreszcie mnie puszcza, pozwalając mi stanąć na nogi, abym stanął twarzą do plutonu egzekucyjnego. Nie patrzę na żadnego z nich, adrenalina przepływa przeze mnie, powodując, że czuję się nawet bardziej poza kontrolą niż kiedy uderzyłam swojego brata. Czy było mi przykro, że uderzyłem Sonny'ego? Tak. Czy dbałem o to? W tej chwili ani trochę. Czując wszystkie ich oczy na mnie, wzdycham głęboko jakby mnie nudzili. Skupiam się na swoich rękach, zszarpując rękawiczki. - Skończyliśmy tutaj, tato? Rzucam je za mnie, obserwując przez ramię jak lądują w rogu, zanim obracam się ponownie do taty i spotykam jego stalowy wzrok. - Taa, skończyliśmy, Deacon. Udaj się z powrotem do hotelu z Trentem. My przybędziemy tak szybko, jak obejrzymy szczękę twojego brata. - Ostatnie słowa spowodowały, że czuję sie źle. To nie zadziałało. Wiem czemu daje mi odejść bez dania mi gówna za uderzenie Sonny'ego. Próbuje pozwolić mi przez to przejść, kontrolować
przejmującą mnie złość. Albo to nie zadziała. Na boso, zawracam i zeskakuję z ringu, podchodząc do swojego worka marynarskiego, zatrzymując się tylko na tyle, aby nałożyć swoje buty. Wciągam czapkę Blackhawks wystarczająco nisko, mając nadzieję, że nikt mnie nie rozpozna, gdy wślizguję się do czarnego auta Trenta, który czeka przy krawężniku. Rzuca mi mój telefon. - Carter dzwonił, powiedział abym ci powiedział byś rozpętał dzisiaj piekło. Mówi to samo przed każdą walką. Chrząkam w podziękowaniu, biorąc telefon do ręki i wstukując wiadomość bez myślenia o tym. "Będziesz tam dzisiaj?" Zanim mogę nacisnąć wyślij, kręcę na siebie głową, zdegustowany i wsuwam go do kieszeni. Nie jestem gotowy na jej odpowiedź. Nie chcę dać jej szansy na powiedzenie nie. Na cokolwiek. Daję jej przestrzeń, ponieważ nie mam teraz wyboru. Tych następnych kilka walk albo rozwinie albo zniszczy moją karierę, a jestem obecnie w niekorzystnej sytuacji ze swoją spieprzoną ręką. Mój tato miał rację... pracowałem zbyt ciężko, oni pracowali zbyt ciężko, abym dostał się tam, gdzie jestem i rzucił to wszystko ponieważ mam złamane serce. Po prostu muszę utrzymać to razem przez trochę dłużej. Trzymać się i ruszyć. Trzymać sie i pierdolenie ruszyć.
Wracam do hotelu, czekając, aż zapukają, spędzam czas robiąc przysiady, pompki, błyskawiczne ciosy29 i biorąc prysznic raz za razem, w tej kolejności. Nie mogę otrząsnąć się z uczucia, które owładnęło mnie kompletnie odkąd opuściłem siłownię. Chwila moment przechodzą od gorąca do zimna i muszę sobie przypomnieć, aby nie wyskoczyć stąd następnym samolotem, prosto do mojej dziewczynki. Jedyną rzeczą utrzymującą mnie od zrobienia tego jest naprawdę małe prawdopodobieństwo, że przybyła tutaj do Cali na walkę. Przed tym wszystkim - nią, mną, nami, zerwaniem - już by tu była. Nic nie było w stanie jej powstrzymać od bycia w moim narożniku. Ta pojedyncza myśl jest wystarczająca, aby uruchomić mój już zmienny temperament. Sięgając po ręcznik z blatu, wychodzę spod czwartego prysznica tej nocy. Pocieram delikatną bawełną po swojej zbyt napiętej skórze, obserwuję swoje odbicie w lustrze, moje oczy blokują się na imieniu Franki na mojej klacie. Delikatne palce drgają nad eleganckimi literami. - Kiedy go zrobiłeś, Deacon? - Niebieskie oczy obramowane przez grube rzęsy spotykają moje, zanim przeszukują moją twarz,
29
W oryginale jest 'shadowboxing', ale nie znalazłam polskiego odpowiednika dla tego określenia. Chodzi o serię bardzo szybkich ciosów. Jak któraś z Was jest ciekawa jak to wygląda to tutaj taki przykładowy filmik: https://www.youtube.com/watch?v=IXHJempvayI
a następnie wracają i przytrzymują mnie tam, nie pozwalając uciec gdziekolwiek. - Dlaczego? - pyta cicho. Wzruszam niedbale ramionami. - To nie jest pierwszy tatuaż, który dla ciebie zrobiłem, Księżniczko, i jestem pewny, że nie ostatni. - Mówię poprzez wstrzymywany śmiech, przyciągam ją do swojego boku próbując zakończyć tę rozmowę. - Taaa, ale ten jest inny i ty to wiesz - mówi, spoglądając w dół na kobiece, czarne zawijasy wewnątrz wściekle czerwonego serca. Proszę powiedz mi, kochanie. Nie będę zmartwiona lub osądzająca. Wiem, że prawdopodobnie byłeś na mnie zły. - Pochyla się, składa pocałunek na tatuażu, jej usta ociągają się, a wtedy odchodzą i ponownie przytwierdza mnie tymi błękitnymi oczami, widzącymi wszystko, widzącymi mnie. Jęczę i patrzę w sufit. - Frankie, to nie jest ładna historia. Nie chcę przenieść do tego miejsca żadnego głupiego gówna, które zrobiłem -
mówię,
rozciągając ramię na łóżku na którym każde z nas się głupkowato pieprzyło. Ponownie spotykam jej spojrzenie, widzę, że nie zamierza ustąpić w tej sprawie, uparty osioł. Obraża się. - Dobra. Więc posłuchałem trochę muzyki, popiłem... konkretnie i robiłem coś o czym nie rozmawiamy - mówię patrząc w dal, mięśnie
na mojej szczęce zaciskają się tak mocno, że zaciskam zęby, aby powiedzieć jej dalszą część. - Piosenka 'Un-thinkable' nadeszła i zatrzymałem się, aby posłuchać słów piosenki, wycofując si... - Kręcę głową na własne wtrącenie... ona nie potrzebuje szczegółów. - W każdym razie, Drake powiedział jakieś gówno o życiu dla przeznaczenia i posiadaniu kolejnej rzeczy i, że jego atramentowe serce jest dla jego dziewczyny i w tym pijackim momencie, to po prostu wydawało się jak coś co chciałem... nie, potrzebowałem to zrobić. Nie wiem, jeśli myślałem, że cokolwiek sprawi, że poczuję się bliżej ciebie lub cokolwiek, ale zrobiłem to nie dbając o to. - Kiedy mówiłem rysowałem w kółko ósemki na jej plecach i znieruchomiałem, kiedy poczułem ponownie jej usta na jej imieniu. Kiedy te same usta odnalazły drogę przez bok mojej szyi do ust, odetchnąłem z ulgą. Pomiędzy delikatnymi pocałunkami, wyszeptała: - Kocham to, Deacon, dziękuję. - Pocałunek. - Zagraj mi piosenkę. - Pocałunek. - Nie chcę kogokolwiek innego, aby dzielił to z tobą. Pocałunek. - Tylko ja. - Pocałunek. - Kiedykolwiek. - Pocałunek. A następnie chcę, abyś zagrał mi inną piosenkę. - Pocałunek. - Naszą piosenkę. Zdeterminowany, aby torturować siebie, wchodzę z powrotem do sypialni w moim apartamencie, łapię telefon ze stacji dokującej i przeglądam niezauważone wiadomości i połączenia od Cartera, Trenta i kogokolwiek innego, kto nie ma znaczenia, ponieważ oni nie
są Frankie i odpalam Spotify, ustawiając, aby grało "Un-thinkable", a następnie dodaję naszą piosenkę do kolejki. Kładę się na łóżku i słucham. Pozwalając na jakiś czas przewyższyć smutkowi nad złością, pozwalając obwiązać się temu dookoła mojego serca, aby dodać niekomfortowe uczucie napięcia przygniatające mnie. Słucham aż wybrzmiewają ostatnie akordy "You Got What I Need". Słowa wiszą w powietrzu jak przypomnienie. Czuję jak obmywają mnie, a następnie je wyłączam i zamykam. Skutecznie zatrzaskuję drzwi tej całej miłości, przenosząc wspomnienia na przód i natychmiastowo otaczam się całym tym brzydkim gównem, które czułem zamiast tego. Mogę radzić sobie z gniewem, zamienić to na swoją korzyść. Miłość, smutek i bzdury, które mnie nachodzą sprawiają, że jestem słaby, a nie mam cholernego czasu na te gówno.
Rozdział DWUDZIESTY ÓSMY DEACON Siedzę ze stoickim spokojem na stołku, wpatrując się w ścianę ponad ramieniem Sonny’ego, kiedy on metodycznie okręca moje dłonie jasnoróżową taśmą, którą kupiła mi Frankie i której nigdy jeszcze nie zastąpiłem. Myślę o ostatniej walce i o tym, kto zamiast niej mnie taśmuje. Jej ruchy nie były tak nerwowe i poruszone jak mojego brata, ale przecież jej nie uderzyłem w twarz godzinę wcześniej. Widząc Mava i mojego tatę rozmawiających z opiekunką wysłaną przez EWF, pozwalam swoim myślą odpłynąć i po raz pierwszy w życiu nie chcę nawet kurwa tutaj być. W tym momencie mam ochotę się poddać, ponieważ mnie to nie obchodzi. To pojęcie jest mi tak obce, że samo to, że doprowadziłem się już do tego stanu, wprawia mnie w irytację. Zamykając oczy, myślę o walce i staram się wrócić umysłem do gry, kiedy czuję jak Sonny rozpoczyna swój przedwalkowy masaż. Cisza w pokoju jest ogłuszająca, napięcie to dodaje ciężkości do mojego wnętrza. Otwierając oczy, jestem zaskoczony, gdy widzę patrzącego na mnie mojego tatę. Odwracam wzrok, przenosząc go
zamiast tego na siniaka pokrywającego opuchniętą szczękę Sonny’ego, ale nadal nie potrafię w sobie odnaleźć siły, aby się tym przejąć. Skupiając się na powrót na moim ojcu, pozwalam sobie na chwilę słabości. – Przyszła? – pytam szorstko. Kręcąc głową na nie, zaczyna coś mówić, ale przerywam mu zeskakując ze stołka. – A zatem rozpocznijmy to gówno, okej? – mocnym pchnięciem otwierając drzwi, ustawiam się w tunelu i czekam na swoje intro, nie zadając sobie trudu, aby sprawdzić, czy mój zespół jest za mną. Jedynej osoby, która zawsze była w moim narożniku, jedynej osoby, której pragnąłem obecności, nie ma tutaj. Więc pieprzyć to, pieprzyć to wszystko. To może być ważna walka, a ja zamierzam włożyć w nią serce. Jak tylko rozbrzmiewa moja piosenka, ruszam w stronę Oktagonu, mojego domu, mojego miejsca, w którym muszę teraz być, aby uwolnić wściekłość i rozpacz, które czuję. Staję niecierpliwie na dole
schodów,
ledwie
rejestrując
te
wszystkie
wymagane
mechanizmy, kiedy mnie sprawdzają. Wiążąc swoje włosy w ciasny kok, wchodzę do klatki i czekam na jakąś ulgę. Nie ma żadnej. Rozglądając się wokół areny, widzę plamy twarzy, kiedy unoszę ręce w powitaniu, choć nie robię tego jak zawsze. Przemierzam drogę
z powrotem do swojego rogu i czekam na Hooloway’a, gdy widzę dziewczyny zapowiadające rundy tego wieczoru. Kiedy widzę jak Veronica przesyła mi buziaka i chichocze, zajmując miejsce obok kolejnej ubranej w bikini laski, chcę się stąd zmyć nawet bardziej niż wcześniej. W momencie, kiedy pojawia się Tank, jestem bardziej niż gotowy, aby to wszystko jak najszybciej zakończyć. Nie zwracam uwagę na nic z tego, co mówi sędzia lub na złośliwości Holloway’a. Jedyne co słyszę, to hałas i dudnienie własnej krwi krążącej mi w żyłach. Gdy tylko rozbrzmiewają dzwonki, ruszam do akcji, krążąc wokół niego i wypuszczając ciosy, kiedy on mnie okrąża próbując znaleźć sposób, aby mnie przewrócić. Nie daję mu na to szansy, uderzając go z kopniaka w skroń, a następnie, gdy on się zatacza, chwytam go za tył głowy i unoszę kolano łącząc je z jego nosem, co skutkuje natychmiastowym pojawieniem się krwi. Nie zatrzymując się w swoim ataku, wykonuję serię lewych i prawych sierpowych, nie pozwalając ani na chwilę bólowi w lewej ręce mnie spowolnić. Podążam za nim, kiedy ślizga się po macie, wciąż broniąc się przed moimi ciosami, dopóki sędzia nie wślizguje się pomiędzy mnie i niemalże nieprzytomnego Holloway’a, zatrzymując walkę, prawie przyjmując jeden z moich ciosów na siebie. Z klatką piersiową unoszącą się i opadającą gwałtownie z wysiłku, nie czekam, aż zostanę ogłoszony zwycięzcą – już wiem, że nim jestem. Bez żadnego
unoszenia ręki w uznaniu, wychodzę szturmem z klatki, pozwalając by brama zamknęła się za mną z trzaśnięciem. Nie zwalniając, kieruję się w głąb tunelu, przez który przechodziłem zaledwie kilka minut wcześniej, wiedząc że mam zamiar złapać byka za rogi i nadal nie potrafiąc w sobie odnaleźć ani krzty troski.
Słyszę jak Trent rozmawia przez telefon z Reggiem o walce, mówiąc mu, że jesteśmy już w drodze powrotnej do hotelu. Reggie, będący szefem mojego bezpieczeństwa, wykonuje swoją pracę bardzo poważnie. Odkąd kazałem mu zostać z Frankie, wysłał Trenta i jakiegoś nowego faceta – Bo, w podróż ze mną. Nie obchodzi mnie gdzie kogo wysyła, tak długo jak dba o bezpieczeństwo Frankie. Andrew wciąż nie został namierzony i muszę mieć ją na oku na wypadek, gdyby coś planował. Zazwyczaj moja ochrona nie jest tak duża, ale rzeczy są jakie są, a to sprawia, że czuję się lepiej, gdy Frankie i ja jesteśmy ubezpieczani. To całe głupie gadanie o kontrolowaniu się niemiłosiernie mnie wkurza – nie potrzebuję pieprzonego opiekuna. – Zapytaj go czy z nią wszystko w porządku – żądam, kopiąc pod siedzeniem Trenta.
Nasze spojrzenia blokują się w lusterku i kiwa mi ze zrozumieniem. Zadowolony, wracam do oglądania okolicy, którą mijamy. Nie jestem pewien, jak Reggie poznał Bo albo jak brzmi umowa, ale wiem, że jest cholernie dobrym kierowcą. Manewruje przez gówniany ruch L.A. jakby był niczym. Wyciągam swój telefon z kieszeni. Przewijam wszystkie nieodebrane połączenia, zauważając, że mam jedno od Dereka, prezesa EWF i około piętnastu zarówno od Cartera jak i Mava. Ponieważ oboje pracują nad moimi sprawami od PR,
zakładam,
że
spinają
tyłki
na
kontrolowaniu
szkód
i prawdopodobnie wykonali już ze dwie rozmowy z Derekiem. Przesuwam dalej, nie odnajdując tego, na co mam nadzieję i wchodzę w wiadomości, zatrzymując się, kiedy dostrzegam jedną od Indie. Jones: hej, tobie. Tylko chciałam życzyć ci powodzenia i dać ci znać, że OBIE będziemy oglądać walkę. Znokautuj go, dupku. Albo chociaż zarysuj, to prawdopodobnie byłoby mile widziane. Po prostu wygraj to cholerstwo, dobrze? Uśmiecham się lekko, po raz pierwszy od wielu dni, odpisując. Ja: Dzięki, Jones. Jestem pewien, że zostanę zmieszany z błotem, ale wygrałem, więc pieprzyć to. Wysyłając, odchylam głowę do tyłu i zamykam oczy. Chcę ją ostro przesłuchać, dlaczego Księżniczka nie przyszła. Co robi. Czy Rico Suave jest tam. Czy z nią w porządku. Niech ktoś mi powie jeszcze raz,
dlaczego nie mogę po prostu iść do mojej dziewczyny. Zamknąć jej gdzieś i sprawić, aby mnie pokochała. Szczypię czubek nosa moim zrogowaciały kciukiem i palcem wskazującym, wyczerpany pomimo adrenaliny wciąż buzującej w moich żyłach. Jestem już zmęczony walczeniem ze sobą, przekonywaniem się, że muszę czekać, a minęły dopiero dwa pieprzone dni. Nie spodziewam się więc jestem
zaskoczony,
kiedy
moja
odpowiedzi, komórka
sygnalizuje otrzymanie SMS-a. Jones: Widziałyśmy. O co do cholery chodziło, kutasie? Ona jest bardzo zdenerwowana, ale jeśli powiesz jej, że ci o tym powiedziałam skopię ci tyłek! Zostaniesz pewnie ukarany grzywną, no nie? Frankie gada teraz przez telefon ze swoim tatą po włosku, nie wiem, co mówią. Ja: Dlaczego jest zdenerwowana? Dobrze z nią, Indie? Pieprzyć grzywnę. Jones: Jest zdenerwowana, ponieważ ty jesteś zły. Martwi się. Ja: Ta, cóż, jeśli się martwi to istnieje proste rozwiązanie. Jones: Nie takie proste, jaskiniowcu. Ja: Cokolwiek. Muszę iść. Wyłączając telefon, wrzucam go do torby i wracam do oglądania mijanego miasta.
– Hej, Deacon? – głos Trenta przełamuje ciszę. – Tak? – odpowiadam. – Reggie powiedział, że z Frankie wszystko dobrze, nie wychodziła nigdzie przez całą noc i… nikt nie odwiedzał ich. Były tylko we dwie. Jest to sposób Reggiego, by dać mi znać, że Cristiano tam nie było. Przytakuję, ale nic nie odpowiadam. – Powiedział też, że zostaje tam na noc. Odwracam głowę w jego kierunku. – Powiedział, dlaczego do cholery tam śpi? – nie spał tam od miesięcy. Potem ona znowu wylądowała w moim łóżku i przez cały czas ja byłem przy niej, wiec mogłem chronić swoją dziewczynę bez jego pomocy. Ocierając pot z czoła tyłem ręki, ponownie unosi wzrok do lusterka. – Powiedział, że nie sądzi, że powinna być sama. – Unosi ręce w geście „nie strzelaj do posłańca” i wraca do SMS-owania. Cokolwiek do cholery to znaczy. Przeklinam pod nosem i biorę na powrót swój telefon. Kiedy czekam, aż się włączy, myślę o wszystkim, co chcę powiedzieć
i zastanawiam się, ile z tego faktycznie wyjdzie z moich ust. Powinienem zadzwonić czy po prostu napisać do niej? Telefon rozświetla
się
w
moich
rękach,
wpatruję
się
w
zdjęcie
przedstawiające mnie i Frankie, roześmianych i owiniętych wokół siebie, kiedy całuję ją w policzek. Przesuwam palcem po naszych uśmiechniętych twarzach, a następnie otwieram aplikację. Zwlekam nad przyciskiem połączenia, a następnie włączam wiadomość. Ja: Reggie zostanie, by zadbać o twoje bezpieczeństwo. Nie walcz z nim, proszę. Dla mnie. Nacisnąwszy przycisk wyślij, rozsiadam się i czekam na odpowiedź, moja noga podskakuję w górę i dół w zdenerwowaniu. Kiedy mijają trzy minuty, a ja niczego nie dostaję, wystukuję kolejną wiadomość. Ja: Nie musisz mi odpisywać. To, że jedną walkę z tobą przegrałem, nie oznacza, że nie postaram się na kolejnej. Nie myśl, że nie przyjdę po twój tyłek, księżniczko. Biorę głęboki oddech i marzę o tym, by mieć teraz drinka. Już mam wspomnieć Bo, kierowcy kaskaderowi, aby zatrzymał się przy następnym monopolowym, który dostrzeże, kiedy słyszę nadejście nowej wiadomość. Spoglądam w dół na ekran, widząc na podświetlonym ekranie:
Księżniczka: Bumper Cars30, Deac <3 Bumper Cars? Co to do cholery w ogóle znaczy? Wypuszczam oddech z irytacją i już mam do niej zadzwonić, kiedy mnie olśniewa. To jest piosenka. Wyszukuję tytuł i wkładam słuchawki, aby ją przesłuchać. To sprawia, że czuję się bliżej Frankie, a potem zastygam, kiedy wsłuchuję się w słowa. Mówią tak wiele, o tylu rzeczach, o których ona boi się powiedzieć, o rzeczach, z którymi walczy. Jej ból jest widoczny w każdym słowie. Moja dziewczyna. Kocha mnie tak mocno, zna mnie lepiej niż ktokolwiek inny i to jest miejsce, w którym pokłada swój strach. Do czasu, kiedy docieramy do hotelu, przesłuchałem całego albumu i piszę do niej po raz kolejny, dając do zrozumienia, że ją usłyszałem. Jestem tutaj i nigdzie się nie wybieram. Ja: Little Do You Know31
30
Bumper Cars to samochodziki w wesołym miasteczku. Przy jakimkolwiek zetknięciu z innym samochodzikiem odpychają się.
http://www.tekstowo.pl/piosenka,alex sierra_,bumper_cars.html 31 http://www.tekstowo.pl/piosenka,alex sierra_,little_do_you_know.html
Rozdział DWUDZIESTY DZIEWIĄTY
Francesca Rozłączam się, odkładam telefon na poduszkę obok mnie i wzdycham z ulgą. Mój tata jest wściekły. Jest wkurzony na Deacona za sensację, którą właśnie wzbudził i jest zły na mnie za przyczynienie się do jego nieprzewidywalnego nastroju. Kiedy Gaetano De Rosa jest niezadowolony z czegoś, założę sie o swój tyłek, że wszyscy o tym usłyszą. Indie odchyla głowę do tyłu, opierając ją o moją nogę. - Będzie z tobą okej, jeśli na chwilę wyjdę, lalka? - pyta ze swojego miejsca na podłodze. Indie wie jak obserwowanie sposobu, w jaki Deac okazał swoje uczucia, zabiło mnie. Jest zawodowcem i aż do teraz, zawsze działał podobnie. Jestem nim rozczarowana, ale w tym samym czasie, rozumiem. Popchnęłam go do tego. Popchnęłam go do tego, popchnęłam nas do tego pieprzonego miejsca, gdzie waham się pomiędzy winą, smutkiem, a złością. Tak samo jak on, jestem pewna. Wszystko z powodu tego, że nie mogłam dłużej z nim walczyć lub ze swoimi uczuciami do niego. Nie
wspomniałam Indie o wiadomości, którą mi wysłał, kiedy rozmawiałam z tatą. Prawdopodobnie powinnam odpowiedzieć czymś trochę większym niż piosenką, ale po prostu nie jestem gotowa, aby wpuścić go teraz chociaż trochę. Posiada mnie za bardzo. Jestem słaba, jeśli chodzi o niego. Wzdychając, spoglądam w dół na swoją przyjaciółkę. - Oczywiście, że będzie ze mną okej. Reggie jest tutaj. Nienawidzę tego, że odczuwają potrzebę niańczenia mnie, ale rozumiem ten strach... bardziej, niż mogą to sobie wyobrazić! Podwijam nogę pod siebie i zwijam się w rogu kanapy, patrząc na Reggiego, który wisiał na telefonie, odkąd rozpoczęła się walka. - Nie wybierasz się gdzieś, Reg? - pytam go z nadzieją, że zostanie tutaj ponownie. - Nie wybieram się gdzieś... nie jesteś taką szczęściarą - mówi swoim łagodnym, szorstkim tonem, którego używa tylko w stosunku do mnie. Uśmiecham się do niego i obracam z powrotem do Indie. - Widzisz, jestem w porządku. Idź spędzić przyjemnie czas. - Mój świat może rozpadać się dookoła mnie, ale nie chcę, aby ona była ofiarą tego spustoszenia. Indie wstaje z dywanu i daje mi buziaka w policzek, zanim zmierza do drzwi. - Złapię was później, szalone dzieciaki - krzyczy i wkłada głowę z powrotem do pokoju: - Jeśli rzeczy pójdą tak jak mam nadzieję, to
będzie późna noc, więc nie czekajcie. I jeśli usłyszycie krzyki, nie przybywajcie na ratunek, jeśli nie chcecie się przyłączyć - mówi z mrugnięciem oka i zamyka za sobą drzwi. Reggie patrzy na mnie, a ja po prostu wzruszam ramionami i oboje zaczynamy się śmiać. - Wiesz, że ta suka jest szalona, prawda? - pyta pogodnie. - Taa, wiem, że jest. Mimo to ją kocham. Łapię pilota i zaczynam przerzucać kanały zanim zaczyna lecieć przegląd najważniejszych wydarzeń z walki. Nie chcę słuchać ich analizy czego dokonał sparaliżowana
Deacon.
Poddaję się,
kiedy jestem
przez obraz wypełniający sześćdziesięciocalowy
telewizor wiszący na ścianie. Krew w moich żyłach zamienia się w lód, gdy wpatruję się w brązowe oczy mężczyzny, którego myślałam, że kochałam. Kiedy moje ciało odruchowo zaczyna się trząść i słucham ich rozmawiających o różnych rzeczach, nie mogę na tym skoncentrować swojego umysłu. "Prokuratora okręgowego, Andrewa McAvoy'a, chciano przesłuchać w związku" moje oczy tracą ostrość przez mężczyznę na ekranie "toczącego się dochodzenia w sprawie jego narzeczonej, Francesci De Rosa... nie widziano... przypadek o wysokim charakterze federalnym." Serce mi łomocze, w uszach dudni, mogę poczuć zimną strużkę potu pokonującą drogę w dół kręgosłupa. Wychwyciłam tylko fragmenty, gdy próbowałam trzymać się w kupie. "Piramida finansowa... McAvoy'a odkryto ponad trzysta
milionów dolarów... możliwość handlu ludźmi... kartel narkotykowy... jego miejsce pobytu... głównym do skazania..." Telewizor się wyłącza, a Reggie pojawia się na widoku, kładąc ręce delikatnie na moich ramiona, aby zatrzymać moje drgawki. Nie zwracając na to uwagi, zaczynam kołysać się w przód i tył, owijam ramiona dookoła swojego ciała, ale niewystarczająco ciasno, aby powstrzymać drżenie, które zaczęło się wewnątrz mnie i wychodzi na zewnątrz. - Hej, Frankie, jestem tutaj, dziewczyno. Z tobą okej - mówi delikatnie Reggie, ściskając moje ramiona, pocieszając mnie i powstrzymując przed kolejnym atakiem.
Kolejnym
atakiem,
w którym wszystko, co chcę zrobić, to ciągnąć się za włosy, wyszarpać wspomnienia poza swój zasięg, zdobyć odpowiedzi i uciec z nimi. Chcę Deacona. Przełykam szloch, walczę z ciągłym kołysaniem. - Tutaj jesteś. Gdzie byłaś, Frankie? - pyta, pocierając energicznie w górę i dół moich ramion, jakby odpędzając chłód. - Ja ni... ja... widziałeś to? - pytam. Kiwa poważnie: - Taa. Taa, widziałem. Wiedziałaś cokolwiek o tej sprawie, nad którą pracował? - pyta Reggie. Kręcę głową na nie, pocieram dłońmi po twarzy i włosach, ciągnę za skalp, próbuję zabrać swoje myśli, aby nie były tak pomieszane. - Nie. Nigdy nie rozmawialiśmy o jego sprawach. Mówił, że to było naruszenie tajemnicy adwokackiej.
- Taa, cóż, zawsze był sztywnym kutasem - mówi, próbując rozjaśnić nastrój, ale to jest prawda. Stałam się dla Andrewa tak dorosła, podobnie jak dla Cristiano, kiedy byłam młodsza. Reggie wstaje i szybko zmierza do leżanki, gdzie siedział, kiedy zaczyna dzwonić jego
telefon.
Wyciszając
go,
odwraca
się
z powrotem do mnie. - Jak często masz takie ataki, Frankie? Podnoszę oczy do jego, zaczynam zaprzeczać, ale widzę determinację na jego twarzy i myślę o tym poważniej. - Od początku - ledwie szepczę. - Chociaż nie miałam tak złego jak ten - mówię mu. - Czy Deacon wiedział? - pyta spokojnie Reggie, zakładając ramiona na piersi. - Nigdy mu nie powiedziałam, że miałam je regularnie. Wiedział tylko o jednym. Nie miałam żadnego, kiedy byliśmy razem, a jeśli miałam on spał, a ja miałam koszmar lub cokolwiek. - Mój głos się urywa. - Nie uważasz, że zasługuje, aby wiedzieć? Nie sądzisz, że jesteś to winna sobie? Masz oczywiście do czynienia z problemami związanymi z tym, co ci się stało i wiem na pewno, że on zawsze był twoją kotwicą, tak samo jak ty zawsze byłaś jego. Wszystko co mogę zrobić to gapić się na niego tępo, ponieważ wiem, że ma rację, ale jeśli to przyznam, będę płakała. Zwinę się w kłębek i będę płakała, aż nie będę mogła już płakać więcej.
- On nie może dowiedzieć się teraz, Reggie. Nie może. MA zbyt wiele do stracenia, a już teraz jest lekkomyślny. - Zdeterminowana, aby przyjął mój sposób myślenia, krzyżuję wyzywająco ramiona. Moja pozycja odzwierciedla jego własną. - On jest w połowie poza kontrolą, ponieważ nie ma cię przy jego boku, Frankie. - To pierwszy raz, kiedy Reggie podniósł na mnie głos. Wiesz jaki on jest i nienawidzę ci tego mówić, ale będzie tylko gorzej. - To co mówi jest prawdą. Wiem, że tak, ale to niczego nie zmienia. Ciągle go kocham, ale nadal jestem przerażona, a on nadal namieszał z Veronicą. Wszystko dlatego, że myślał, że byłam z Cristiano, kiedy wszystkim czego chciałam, wszystkim czego potrzebowałam był on... tamtej nocy i teraz. To zawsze będzie jego. Nawet, kiedy nie jest.
Rozdział TRZYDZIESTY DEACON Po powrocie do domu w Chicago, wszystko szybko się pierdoli. Tata opierdzielał mój tyłek przez cały lot, a następnie pałeczkę przejął od niego Guy w momencie, kiedy wylądowaliśmy w Midway w noc walki. Derek Elliott przyszedł osobiście, aby opłacić mi wizytę na siłowni, informując mnie niezbyt ładnie, że moje szturmowe wyjście z klatki w
pokazie
kiepskich
sportowych zachowań zajęło
pięćdziesiąte miejsce, a następnym razem będzie to już setne, jeśli jestem na tyle głupi, aby to powtórzyć, za co może mi grozić przesłuchanie dyscyplinarne. Jeszcze tego mi kurwa potrzeba. Dodatkowo Veronica ciągle pojawia się wszędzie tam, gdzie jestem ja, a Księżniczka zauważyła ją już dwa razy. Nie jestem nawet pewien, co z tym zrobić. Mój ojciec nie wykopie jej, kiedy pojawi się na siłowni, ponieważ nie zrobiła nic, czym by sobie na to zasłużyła, zostaje mi więc ignorowanie jej. Nie wypowiedziałem do niej ani jednego pieprzonego słowa od dnia, w którym pojawiła się pod moim domem i nie mogła się dostać przez bramę, kiedy potraktowałem ja kilkoma epitetami.
Rzeczy pomiędzy Sonnym i mną wciąż są jeszcze trochę napięte, ale to pewnie dlatego, że wciąż na jego szczęce jest siniak, a mnie nadal to nie obchodzi. Widząc jak zmierza teraz w moim kierunku, odkładam sprzęty, których używałem do treningu, lekko zaskoczony. Unoszę brodę na powitanie. – Co tam, bracie? – pytam tak serdecznie, jak to tylko możliwe, choć w ogóle tego nie czuję. To nie tak, że jestem na niego zły, ale z jakiegoś powodu on się do tego przyczynił. Może dlatego, że miał rację co do tego wszystkiego, kiedy Veronica wyjawiła prawdę Frankie. – Możesz chcieć się gdzieś ukryć, Veronica właśnie się pojawiła i przyprowadziła przyjaciółkę – mówi tym samym chłodnym tonem, patrząc na mnie wyczekująco, aż dotrą do mnie jego słowa. – Cholera. Sylvię? – pytam ze sfrustrowanym jękiem. – Ta, a Frankie prowadzi tu zajęcia przez cały dzień. – Wpycha ręce do kieszeni spodni dresowych, stając pewnie naprzeciwko mnie na rozszerzonych nogach, kiedy mruży oczy. – Dlaczego, do diabła, wydaje mi się, że za każdym razem, jak się odwrócę, to ją widzę? – Ponieważ kurwa tak jest, Sonny! – krzyczę ze złością. – Wszędzie, gdzie do cholery pójdę, ona tam jest. Frankie już kilka razy ją tu widziała. Ja…
Przerywam na dźwięk poniesionych głosów
dobiegających
z przodu siłowni. Odwracając się w tamtą stronę, widzę Księżniczkę w swojej ulubionej koszulce Teren Frankie, odcięty kołnierzyk sprawia, że zsuwa się jej na jedno ramię, parze czarnych legginsów do łydek, ukazujących wyłącznie wyrzeźbione mięśnie jej niesamowitych nóg, a do tego te gorące czarne szpilki. Te z jasnoróżową podeszwą pasującą do napisu na jaj koszulce. Zbliżając się, widzę, że nie tylko Frankie tam jest, ale również Cristiano, rozmawiając z nikim innym niż Veronicą i jej zdzirowatą przyjaciółeczką. Nie jestem pewien, co bardziej mnie wkurzyło: dziewczyny, które powodują tu pieprzone zamieszanie czy fakt, że Frankie i Flashdance stoją tak blisko siebie. Ignoruję Sonny’ego przeklinającego pod nosem obok mnie i kieruję się w kierunku grupy. Wchodzę pomiędzy Frankie i dwie dziewczyny, podczas gdy wszystkie celują w siebie palcami i obrzucają obelgami. Jemu nie poświęcam więcej niż rzut oka. Tyle wystarczy, aby stwierdzić, że jest poirytowany, choć myślę, że ma to więcej wspólnego ze mną wchodzącym w sam środek tego niż tą małą walką dziewczyn. – Co, do cholery, się tutaj dzieje? – warczę na Veronicę i Sylvię. Tak spokojnie, jak tylko mogę, oglądam się przez ramię i cicho pytam:
– Wszystko w porządku, Frankie? – oczami skanuję jej twarz i ciało, aby się upewnić, że jej nie tknęły. Kiwając głową, przenosi spojrzenie ze mnie na naszych nieproszonych gości. Jest tak blisko mnie, że mogę wyczuć ciepło promieniujące z jej ciała na moje gołe plecy, powodujące dreszcze, przez co czuję, jakby atrament pokrywające je nagle ożył. Nie mam czasu, aby cieszyć się jej bliskością, ponieważ czuję dłoń przesuwającą się po mojej klatce piersiowej. Odwracam głowę, zrzucając ją z siebie. – Och, daj spokój, D, przyprowadziłam twoją ulubioną seks zabawkę – mruczy Veronica, nawijając na palec loki Sylvii, przysuwając się bliżej do jej boku i trzepocząc na mnie fałszywie rzęsami. Parskając subtelnie za mną, Frankie napina się. Potem wkracza Rico Suave i otwiera swoje wielkie pieprzone usta, a ja czuję, że już ledwo panuję nad moim temperamentem, który w ostatnich dniach był poddawany testom. – Ach, rozumiem. Jesteś tutaj, aby wprawić w zazdrość Francesce, si? Nie wiedziałaś, że zerwali? On już jest wolny, możesz więc robić z nim cokolwiek zechcesz – mówi ze swoim zaakcentowanym angielskim i gównianym uśmieszkiem, za który zaraz oberwie. Gdzieś po mojej lewej słyszę szorstkie ostrzeżenie Sonny’ego.
– Bądź bardzo ostrożny, Cristiano. Mój brat ostatnimi czasy ma krótszy lont, niż zwykle. Rozłożył mnie na łopatki i nie zawaha się, aby przyłożyć także tobie. – Ja tylko mówię prawdę, amigo, ona już dłużej nie jest jego odpowiedzialnością, w związku z czym mogą oboje robić cokolwiek i z kimkolwiek chcą. – Wzruszając ramionami, spogląda przez ramię na ochroniarzy, którzy czekają tylko, by wkroczyć. Czuję jak napięcie spływa z Frankie wciąż bezpiecznie ukrytej za mną. On otwiera swoje usta, by ponownie się odezwać, ale wcinam się mu. – Czy insynuujesz, że jesteś teraz kurwa z moją dziewczyną? – warczę, odwracając się teraz w pełni, zapominając o dwóch bólach w dupie oglądających w napiętej fascynacji rozgrywającą się walkę. Stojąc do niego twarzą, wciąż jestem skierowany plecami do Frankie, co jest dobre, ponieważ niech Bóg dopomoże temu sukinsynowi, jeśli ona ucierpi ze względu na jego wielkie usta. Nie jeśli, ale kiedy. – To właśnie chcesz przez to powiedzieć? Że Księżniczka wskoczyła prosto z mojego łóżka do twojego? – warczę gwałtownie, przesuwając się na nogach, gotowy do powalenia go. – Lepiej cholernie dobrze się zastanów, jak odpowiedzieć na to pytanie. Tak czy inaczej, to nie skończy się dla ciebie dobrze. Mogę ci to, kurwa,
zagwarantować. – Zbliżam się do niego o krok, ale zatrzymuję się, kiedy czuję na środku pleców drżącą dłoń Frankie. Lekkie dotyk pali moją skórę i sprawia, że pragnę więcej, nim odsuwa ją. – Deacon, proszę – błaga. – Cristiano, wystarczy – mówi Frankie stanowczo,
próbując
mnie
wyminąć,
ale
wystawiam
ramię
powstrzymując ją. – Jest w porządku, mi amor, nie odważy się mnie tknąć na oczach wszystkich. Dodatkowo lepiej, żeby się przyzwyczaił do ciebie będącej z innym facetem. Stracił szansę… Zła odpowiedź, skurywysnu jest ostatnią moją myślą zanim łapię go za gardło i trzaskam jego tyłkiem o podłogę. Klękając obok niego, kiedy on stara się złapać oddech, przybliżam swoją twarz do jego. Czuję jak Sonny próbuje odciągnąć moją rękę, nie żebym się odsunął, ale w próbie uziemienia mnie. – Posłuchaj mnie uważnie, skurwielu, jeśli kiedykolwiek pomyślisz o poinformowaniu mnie o tym, co straciłem i do czego muszę się przyzwyczaić, w końcu pęknę i nie będzie dobrze, łapiesz? Czy ty naprawdę myślisz, że obchodzi mnie gdzie jestem lub kto może być w pobliżu? – śmieję się szyderczo na jego głupotę. – Powiem ci co nigdy się nie zmieni, bez względu na to, jak bardzo tego chcesz. Zawsze będę tam, gdzie jest ona, w jej życiu. Ona zawsze będzie moja, nawet jeśli nie będzie tego chciała. – Uśmiecham się głupawo
do jego rozłożonej postaci, pozwalając mojemu bratu pociągnąć się do pozycji stojącej. Powoli Cristiano unosi się na łokciach i syczy: – Nie jesteś lepszy od tego zwierzęcia, który ją zaatakował, wiesz o tym? Jesteś porywczy i niebezpieczny dla niej. Jedyną różnicą jest to, że ty ją zabijesz, podczas gdy on nie był w stanie. Frankie zaczyna płakać, tym samym zwracając na siebie moją uwagę. Obejmuje ręką swoje usta, a ja skupiam wzrok na miękkiej skórze jej nadgarstka i bransoletce, starając się nie zabić Cristiano. Unosząc wzrok do jej załzawionych oczu, mówię głosem podszytym zagrożeniem: – I tu się mylisz. Jestem gorszy niż on. – Mój głos trzęsie się z wściekłości, którą czuję po jego oskarżeniu. – Kocham ją na tyle, by dla niej zabić. Jestem wyszkolony do ranienia ludzi, moimi dłońmi i ciałem. Nie przemyślałbym dwukrotnie sytuacji, w której miałbym poświęcić czyjeś życie w zamian za bezpieczeństwo Frankie. Nie miałoby dla mnie znaczenia, gdybym za to trafił za kratki. – Spotykam jego spojrzenie moim pełnym nienawiści, zanim przenoszę je z powrotem do Księżniczki. – To sprawia, że jestem od niego bardziej niebezpieczny na każdym poziomie. Ale nie dla niej, nigdy dla niej – oświadczam jej, niezależnie od tego, czy wie, że prędzej bym umarł, niż położył na niej łapska. Moje usta rozciągnęły się w smutnym
uśmiechu, a w moim głosie mieściła się gama emocji – Nawet, kiedy ona nie będzie o nas walczyła, ja pójdę dla niej na wojnę. Z moimi słowami unoszącymi się wokół nas w powietrzu, docieram do niej, dotykając jej twarz ledwie opuszkami palców, przesuwając nimi po miękkim policzku i drżących wargach, nim robię krok do tyłu, pozostawiając ich wpatrzonych we mnie. Zatrzymując się w recepcji, wyciągam koszulkę z ekspozycji i wciągam ją przez głowę. Wskazując w kierunku, z którego właśnie przyszedłem, mówię Julii, naszej recepcjonistce, że Veronica i Sylvia mają dożywotni zakaz wstępu do siłowni. Ma im zwrócić pieniądze, jeśli takowe wpłaciły i wyłączyć ich karty. Nie mogę nic zrobić z ciągłym wpadaniem na nie na rewirze EWF, ale mogę je powstrzymać od zbliżania się do tego miejsca i Frankie, czyniąc tym moje życie mniej nieszczęśliwym. Gestem wołam Trenta i Bo, którzy oglądali całą tą sprawę, ale wiedzieli, że lepiej się nie wtrącać, dając tym znać, że jestem gotów i we trójkę wychodzimy na brutalnie zimną noc. Mam w dupie to, że podczas szkolenia oczekuje się ode mnie, że zostanę czysty – dzisiaj mam zamiar się upić i nikt mnie nie powstrzyma. Zasłużyłem sobie przez nie uszkodzenie Flashdance’a, co naprawdę chciałem zrobić.
Mav rzuca we mnie zakrętką, obserwując jak gotuję z wyspy kuchennej. – Wiesz, że musisz z powrotem zaciągnąć swoją dupę do siłowni, prawda?
Nie
możemy
dalej
tutaj
pracować.
Potrzebujesz
sparingowych partnerów. Skończyłem z pozwalaniem wymierzania mi ciosów w piwnicy, stary. Parskając, spoglądam na niego przez ramię. – Brzmi to tak, jakbyśmy ćwiczyli w lochu. Mam tam taką samą konfigurację, jaką na siłowni, Mav. – Potrząsając głową, odwracam się z powrotem do piecyka i rzucam okiem na steki, które grilluję na patelni. – Deac, minął tydzień. Nie możesz unikać jej w nieskończoność i masz zbliżającą się całkiem kurwa ważną walkę. Ma rację. Wiem, że tak, ale po prostu nie byłem dotąd w stanie tam iść. Nie chcę jej z nim zobaczyć, a dodatkowo w domu mogę być tak szalony, jak chcę i nie jestem w niebezpieczeństwie wylądowania w więzieniu za zabicie pełnowartościowego dupka. Mam swoje powody, muszę je po prostu przepracować. I muszę wrócić na
siłownię. Jeśli nie trenuję, wtedy myślę o tym, że jest blisko. Mój umysł ciągle do tego wraca. W jednej minucie nie chcę być gdziekolwiek w pobliżu siłowni, ponieważ wiem, że ona się tam znajduje i być może jest tam też on, a w następnej muszę po prostu tam być, blisko niej. Miłość boli. Boli jak pieprzony kopniak w jaja. Odwracam się przodem do mojego brata i opieram o blat za mną, krzyżując ręce na piersi. Rozglądając się dookoła, przypominam sobie pierwszą noc, kiedy ja i Frankie uprawialiśmy seks, wszystkie słowa, które zostały powiedziane i niegodziwe rzeczy, które zrobiliśmy w kuchni. Przenosze swoje spojrzenie na powrót do Mava. – Masz rację, bracie. – Kiwam w porozumieniu. – Rację z czym? – pyta Sonny, wchodząc z sześciopakiem piwa, po który poszedł. Biorąc jedno dla siebie i drugie dla Mava, resztę chowa do lodówki i wyciąga butelkę wody dla mnie. Moi bracia i tata są teraz szczególnie czujni po znalezieniu mnie pijanego do nieprzytomności i nie odpowiadającego przez prawie dwa dni po mojej małej sprzeczce z Cristiano. – Z pójściem na siłownię jutro. Unosząc brwi, patrzy na mnie przez chwilę zanim odpowiada.
– W porządku zatem. Załatwione. – Bierze łyk z butelki, patrząc na mnie znad krawędzi, trochę zamyślony. – Wyrzuć to z siebie, Jameson. Wiem, że chcesz coś kurwa powiedzieć. – Rozkładam ramiona i wyciągam talerz z szafki, czekając, aż powie mi, co ma na myśli. Przygryza wargę i chwilę zwleka, zanim mówi: – Chcesz, żebym zgrał twój harmonogram z Frankie? Jest tam teraz dużo częściej, ale mogę się z nią dogadać, Deac. To znaczy, nie możesz unikać jej w nieskończoność, ale musisz się teraz skoncentrować, a ona uczy kilka klas… – Urywa. Oddychając głęboko, przekładam steki na talerz. – Są teraz razem? – pytam cicho. Mav szybko zaprzecza. – Nie, nie. To w ogóle nic z tych rzeczy. Ona teraz po prostu uczy klasę dla par, w większości są to ludzie, którzy chcą się nauczyć tańca na ślub. – Mav zeskakuje z miejsca, gdzie siedział, chwytając talerz i stawia go na stole. Gdy wszyscy siedzimy, mój apetyt jakoś minął, a jedyne na co ciągle zerkam, to piwo w ręku Sonny’ego. Zanim mogę sobie jedno przynieść, odzywa się Sonny:
– Nie możesz już teraz pić, Deac. Pozwoliliśmy ci się tutaj po użalać zamiast ciągać cię na treningi, ale tylko dlatego, że masz taką fantastyczną budowę ciała. Ta walka jest zbyt ważna, abyśmy pozwolili ci zjebać swoją kondycję, człowieku. Przykro mi. Dając za wygraną, nakładam sobie stek i warzywa na talerz. Ma rację. Muszę pokonać Billy’ego „The KiD” Diara i zawalczyć o pas. Muszę na niego skierować cały ten stłumiony gniew, nienawiść i wściekłość, które próbują się ze mnie wydostać. Mam to pod kontrolą, a poza tym nie ma nic, co powstrzymałoby mnie od dostania się do mojej dziewczyny. Po prostu muszę poczekać trochę dłużej, zrobić to wszystko prawidłowo. Nie ma dla mnie nic ważniejszego od Frankie, ale jakim rodzajem faceta byłbym, gdybym zostawił to wszystko, żeby gonić za nią jak jakaś cipka? Czy jej pragnę? Bardziej niż kolejnego pieprzonego oddechu, ale wiem też, że muszę być jej godzien, a bycie niewytrwałym człowiekiem nie uczyni mnie godnym Księżniczki. Nie mogłaby mnie kochać i nie kochałaby mnie, gdybym się poddał. Nigdy nie mógłbym pokochać dziwki, która działałaby na takim poziomie, ale znam moją dziewczynę i wiem, że straciłaby do mnie szacunek, gdybym to wszystko rzucił, i jest nie do przyjęcia. Potrzebuję po prostu czasu. Ona może być moją największą słabością, ale w żaden sposób nie czyni mnie słabym – wręcz przeciwnie. W klatce nie ma miejsca dla cipek. Robisz to, albo umierasz, a ja jestem na to gotowy.
Mam dużo do zrobienia, dużo walk, i wiem, że najtrudniejszą walką nie będzie ta o pas, lecz o Frankie.
Rozdział TRZYDZIESTY PIERWSZY
Francesca Jedną z rzeczy, które kocham w tańcu z Cristiano jest to, że nie muszę myśleć. On prowadzi, a ja podążam za nim, co jest dobre, ponieważ mój umysł jest nieustannie z Deaconem. Tęsknię za nim tak bardzo, że to boli. To nie jest tylko mój kochanek, chłopak, za którym tęsknię, to mój najlepszy przyjaciel. Osoba do której idę ze wszystkim, aby zabrał to ode mnie i czuję się osamotniona bez niego. Potrzebuję go. Moje serce fizycznie boli przez dziurę wielkości Deacona w samym jego środku. Jestem przerażona bardziej niż chcę przyznać i nie wiem, do kogo się z zwrócić. Jestem otoczona przez tych dużych, twardych facetów, wszystkich dbających o mnie, ale ja chcę tylko jednego. Wiem, że wszystko, co muszę zrobić, to wyjść mu na przeciw. Powiedzieć mu o połączeniach telefonicznych, listach i zdjęciach, a on zadba o wszystko, o mnie, ale nie ma mowy, że mogę to teraz zrobić. Ma nadchodzącą walkę i wciąż jest zraniony i wściekły. Wiem, że to dlatego nie było go tutaj, aby trenować. Ledwo mógł się powstrzymać
ostatnim razem, kiedy go tutaj widziałam, a prawdę mówiąc, Cristiano jest szczęściarzem, że nie skończył gorzej. Zasłużył na to i nie winię Deacona za zareagowanie w ten sposób. Wiem, co musi mu robić widzenie Cristiano i mnie razem, tak samo jak moje serce zostaje rozdarte za każdym razem, kiedy widzę Veronicę kręcą się dookoła. Gorzej, ponieważ on i ja dotykamy się nieustannie, jesteśmy w swoich ramionach. To naprawdę trudne, aby tańczyć bez dotykania swojego partnera. Jestem gotowa, aby to wszystko się skończyło. Nie chcę być więcej zraniona, nie chcę płakać podczas snu i udawać, że wszystko jest w porządku. Zaryzykowałam z Deaconem i przegrałam. Przerywam swoje rozmyślania przez Cristiano schylającego mnie prawie do podłogi, sapię zaskoczona. - Gdzie jesteś, mi amor? - pyta gładko, gdy całuje kącik moich ust. Jego usta wylądowałyby na moich, gdybym nie odwróciła głowy. Staje sie coraz odważniejszy ze swoimi zalotami. Skłamałabym jeśli powiedziałabym, że mi to nie schlebia, może nawet kusi, ale potem walczę z całym tym bólem z przeszłości i zmieszaniem i pozwalam swojemu sercu przypomnieć mi, że to nie jest dłużej moje ryzyko. Deacon ma rację... jestem jego dziewczyną niezależnie, czy tego chcę, czy nie. Unosi mnie z wdziękiem z powrotem do swojego uścisk, uśmiecha się do mnie smutno i składa kolejny pocałunek na mojej skroni.
- Mam kolację z niektórymi z naszych znajomych, dołączysz do mnie? - Dziękuję, ale nie. Mam grupę, na którą chcę się przygotować i jestem w tym tygodniu zmęczona bardziej niż zazwyczaj. Byliśmy naprawdę zajęci. Dziękuję ci raz jeszcze za całą twoją pomoc, Cristiano. - Wysuwam się z jego ramion i przeganiam go stąd. - Sio, uciekaj stąd. Poradzę sobie z resztą. Kłania się z rozmachem, a następnie odwraca się i odchodzi pogwizdując. Nie mogę nic poradzić, ale uśmiecham się na jego dramatyzm. Spoglądam w górę na swój system nagłaśniający, kiedy słyszę stukanie w szybkę, która oddziela studio od siłowni. Uśmiechając się, pokazuję Mavowi, aby wszedł do środka. Norah Jones śpiewa "I've Got to See You Again"
jakiś dziesiąty
raz,
kiedy uderzam
w wyciszenie, a stereo milknie. Zaczynam się martwić tak szybko, jak widzę ostry wyraz twarzy Mava, który zwykle bywa łagodny. - Hej, Księżniczko. Zostawiłaś otwarte rolety - mówi płaskim tonem, mrugając powoli, jakby chciał coś tym przekazać. Ummm... okej. - Zazwyczaj ich nie zamykam, Mav - mówię mu z małym śmiechem jakby był niemądry, mówiąc to. - Powinnaś, jeśli chcesz prywatności. Wszyscy w siłowni widzieli tutaj ciebie i Cristiano. On widział waszą dwójkę, Frankie.
Mav krzyżuje ramiona na piersi, ukazując swoje stanowisko i kontynuuje gapienie się na mnie, jakbym powinna dokładnie wiedzieć o co mu chodzi, a ja szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia. - Prywatności? Ćwiczyliśmy układ dla jednego z moich studentów i jego partnerki, Mav. Nie potrzebuję do tego prywatności. I kim jest 'on'? Jestem kompletnie zaskoczona przez tego Mavericka. Spośród trzech Lovesów, on jest najbardziej wyluzowany i jego konfrontacja ze mną odnośnie czegoś jest nietypowa. - Deacon, Frankie. Deacon mógł was zobaczyć. Ten pocałunek na końcu również był choreografią, czy co? - pyta z wyrazem dezaprobaty. Nie kłopoczę się nawet, aby mu odpowiedzieć. To absurd. - Słuchaj, nie wiem co się dzieje pomiędzy waszą dwójką, ale właśnie zabraliśmy go z powrotem, aby trenował tutaj. Deac był bardziej nierozważny niż widziałem go od dawna i całkowicie niesforny i nie winię cię, ale to trochę twoja wina, rozumiesz? Kontynuuje z uniesionymi brwiami: - To niemożliwe, aby trenował w ten sposób, a ty całująca Cristiano na widoku wszystkich po bzykaniu się przez ubrania podczas tańca przez ostatnią godzinę jest wystarczające, aby popchnąć go na krawędź. - Jego mięsień w szczęce pulsuje, gdy gapię się na niego z całkowitym niedowierzaniem.
- Bzykaniu się przez ubrania? Serio, Mav? To nazywało się tango, ty dupku i uwierz mi, Deacon nie dba tak bardzo o to, co robię z Cristiano jak wydaje się, że myślisz - strzelam, chociaż wiem, że to jest kłamstwo w żywe oczy. Dba bardzo. Po prostu staram się rozładować sytuację. Jednak zanim mogę znaleźć inne słowa, przerywa mi. - To bzdura, Frankie. Nie widziałaś go, kiedy zostałaś zraniona... był wrakiem. Cholera, wszyscy byliśmy, ale Deac... jestem tylko wdzięczny, że to ja cię znalazłem, a nie on, ponieważ tak bolesne jak to było dla mnie, zabiłoby mojego brata. - Maverick kręci głową wspominając czas, o którym wszyscy chcemy po prostu zapomnieć. Facet nigdy nie opuścił twojego boku przez cały czas, kiedy byłaś nieprzytomna. Musieliśmy go zmuszać, aby poszedł i wziął prysznic i nawet to było walką. Był zdruzgotany przez to, co ci się stało. On jest teraz taki rozbity... to po prostu inny rodzaj bólu, z jakim teraz walczy. Więc zaufaj mi, wiem, że wariuje przez gówno, które dzieje się z Cristiano. Teraz moja kolej na skrzyżowanie ramion na piersi. Staram się nie pozwolić, aby to co powiedział zadziałało na mnie. Nie mogę sobie wyobrazić, co to zrobiło Deacon'owi. Sama myśl powoduje, że łzy szczypią mnie w oczy. Patrzę w bok i mówię do niego: - Nie jestem z Cristiano, więc nie mam nic do ukrycia przed nim. Kocham Deacona, Mav. Niezależnie, czy jesteśmy razem, czy nie, kocham go.
Zwracając oczy na szklaną ścianę studia, wzdycham. - To był jeden z powodów, przez który odchodziłam od Andrewa tamtej nocy. Byłam tak zagubiona w swoich uczuciach, wiedziałam, że nie ma sensu, abym tworzyła plany weselne, kiedy czułam się tak rozdarta. Myślałam, że Deacon i ja rzeczywiście mamy szansę. - Więc co się, do cholery, stało, Frankie. Nie rozumiem tego! oburza się, całkowicie poirytowany. - Wiesz cholernie dobrze, co się wydarzyło. Veronica się zjawiła. Śmieję się ponuro. - Pokazała się i otworzyła swoje usta na temat tego, że na nią czekał i uwierzyłam jej, ponieważ to jest Deacon jakiego zawsze znałam. Dziwkarza z dziewczynami czekającymi w kolejce, aby dostać swój kawałek Hitmana, ale tamtym razem byłam jedną z nich i to zabolało. - Och, daj spokój, wiedziałaś, że nie czekał na nią. Veronica jest kłamczuchą i skończył z nią dawno temu. Zaczęła być przylepna i przestał z nią rozmawiać. Ty... - Nie ma znaczenia, że nie czekał na nią! I ty i ja wiemy, co się wydarzyło, kiedy się tam pojawiła - wtrącam, ból przeplata moje słowa. Oczywiście, że wie. Bracia Love są blisko i nie mają przed sobą tajemnic. To jedna z rzeczy, którą w nich kocham. - Więc co, ta rzecz z Cristiano jest jego karą, czy coś? - warczy. - Zabawił się z nią, ponieważ był na mnie wkurzony, Mav. Ona powiedziała mu, że widziała mnie wychodzącą z Cristiano, a zamiast
zadzwonić do mnie, aby spytać o to, pozwolił Veronice, aby mu obciągnęła. - Owijam ramiona wokół siebie, moje paznokcie przecinają moje dłonie. - Jeśli zadzwoniłby do mnie, wiedziałby, że byłam w łóżku, sama, myśląc o tym, co do kurwy ta dwójka robiła i próbując powstrzymać kolejny atak paniki przed skopaniem mi tyłka. Jednak nie zrobił tego. Zrobił to, co robi Deac i teraz jestem z tym w porządku. - Kolejne kłamstwo prosto w oczy. - Odkąd doszłam do wniosku, że nie zniosę całkowitej utraty Deacona ze swojego życia, a jeśli będziemy kontynuowali nasz związek, to go stracę, jestem z tym w porządku. Jest dla mnie zbyt ważny, Mav, a ja nigdy nie będę wystarczająca dla niego. Z drżącymi wargami, przełykam gulę w moim gardle i uśmiecham się do niego smutno. - Potrzebuję go, Maverick. Jest moją osobą, ale nie możemy być czymś więcej niż przyjaciółmi. Nie mogę być jedną z dziewczyn Deac'a, a z Deaconem to wszystko, czym będę. Może nie od razu, bo to ja, ale w ostateczności to jest to, co się stanie. Wypuszczając oddech, prostuję plecy, walcząc z nawrotem łez, które wciąż mi groziły i utrzymuję jego sondujący wzrok. Z zasmuconymi oczami przez to czym się właśnie podzieliłam, kiwa głową w akceptacji, ale jego słowa temu przeczą. - Łapię to, Frankie. Rozumiem, że jesteś przerażona i dlaczego, ale nigdy nie mogłabyś być jedną z dziewczyn Deac'a. Możesz tego nie widzieć, ale ty jesteś jedyną dziewczyną Deacona, zawsze byłaś.
Z tym, obraca się i wychodzi drogą, którą przyszedł. Cóż, kurwa. On tego nie rozumie. Mówi, że tak, ale nie rozumie i nie pozwalam sobie uwierzyć w to, co powiedział. To byłoby takie proste, aby po prostu wybaczyć Deacon'owi tę rzecz z Veronicą, ale nie mogę siebie w to wpakować. Szczególnie teraz. Jeśli cokolwiek by mu się stało, nigdy bym sobie nie wybaczyła. Jeśli zostanie zraniony podczas jednej z jego walk lub odpadnie teraz przeze mnie, ponownie... nie będę w stanie sobie z tym poradzić. Pracował zbyt ciężko, aby dostać się tam, gdzie jest. Ja pracowałam zbyt ciężko, aby pomóc mu osiągnąć ten poziom i jest zbyt bliski spieprzenia tego. Teraz to rani, ale jego całkowita utrata byłaby nie do wytrzymania. Muszę utrzymać swoje serce bezpiecznym od wszelkich boleści i muszę utrzymać go z dala od niebezpieczeństwa w tym samym czasie. Chronię nas oboje. Nawet jeśli on nie widzi tego w ten sposób. Wiem, że pomimo tego, że nie jesteśmy twarzą w twarz, on walczy dla nas. Trzymając głowę w dole i czekając na swój czas i wiem, że nie ważne co powiem, on nie przestanie walczyć, dopóki nie będzie gotowy. Dojdzie do siebie po stracie mnie. Chociaż mój powrót do siebie jest w najlepszym wypadku wątpliwy.
Rozdział TRZYDZIESTY DRUGI DEACON Chyba ich pochrzaniło, jeśli myślą, że wrócę do siłowni, gdy ta dwójka tam jest. Oglądanie jak ten skurwiel kładzie ręce na mojej dziewczynie to jedno, widzenie jak ją całuje to zupełnie inna sprawa. Myśleli, że byłem wcześniej porywczy. Niech tylko poczekają! Czułem tego rodzaju pochłaniającą wszystko, gotującą się tuż pod powierzchnią, gotową do wyrzucenia z każdego poru i zniszczenia wszystkiego i wszystkich wokół mnie wściekłość tylko jeden raz, kiedy Frankie została zaatakowana. Mogą sobie znaleźć inną siłownię lub my możemy ćwiczyć u mnie – nie obchodzi mnie to. Wiem tylko, że ja tam nie wrócę. Tak bardzo chcę powiedzieć „pieprzyć to” i sprać Cristiano za samo myślenie, że może mieć moją dziewczynkę, ale muszę to dobrze rozegrać. Nie będę sobie nawet pozwalał myśleć, że może być już za późno. Nie mogę. To po prostu nie jest możliwe. Zatrzymując się na grząskiej, żwirowej ścieżce do joggingu, zakładam ręce na głowę i głęboko oddycham, rześkie powietrze sprawia, że moje płuca palą. Został mi miesiąc do kolejnej walki, a kiedy wygram będę miał cztery miesiące do przygotowania się na
mistrzostwa. Jestem w drodze do Mava, gdzie mam spotkać się z moimi braćmi i Reggiem. Wiem, że chcą wszystko omówić po ostatniej walce i moim gównianym zachowaniu. Skończyło się na tym, że poturbowałem wówczas
dwóch
sparingowych
partnerów,
a kolejnemu przestawiłem bark. Tata się wkurzył, a Mav i Sonny byli nerwowi. Kurwa, nawet mnie to trochę przeraziło. Przez ostatnie pół kilometra trochę przyspieszam biegnąc do domu mojego brata, chcąc usunąć z głowy całe to negatywne gówno, które tam osiadło. Kiedy docieram na jego ganek, wchodzę co drugi schodek, szybko pukając zanim wciskam klamkę. – Sie ma! Gdzie jesteście, dupki? Słysząc ożywiony głos Reggiego, zgaduję, że są w Sali multimedialnej. Mijając po drodze kuchnię, biorę dwie wody kokosowe z lodówki i idę zobaczyć, co robią. Wkraczając do części wypoczynkowej z wygodnymi, skórzanymi, zużytymi, czarnymi fotelami kinowymi, opadam na jeden z najbliższych. Kiedy już się rozsiadam, unoszę podbródek w powitaniu do trzech mężczyzn, którzy oglądają każdy mój ruch. Powoli przyglądając się im przyglądającym się mi, zdejmuję czapkę z głowy, palcami rozczesując włosy i otwieram jedną z butelek. – Więc co tam? Retuszujemy moje działania, czy co? – pytam zanim upijam wody.
Śmiejąc się, Mav potrząsa głową. – To gówno masz już za sobą, bracie. – Wrzucając garść popcornu w usta, uśmiecha się do mnie głupawo. – Nie, Deac, organizujemy twój plan treningowy, a Reggie jest tutaj, aby przegadać kilka rzeczy o tym, kto powinien być gdzie i kiedy – Sonny mówi ze swojego miejsca na oparciu fotela. Mój wzrok podąża w kierunku Reggiego, kiedy ostro pytam: – Kto teraz jest z Księżniczką, skoro ty jesteś tutaj? On patrzy na mnie skrzywiony, jakbym właśnie go obraził. – Uspokój się, stary. Trent i Bo są z nią. Nie zamierzam zostawiać jej bez ochrony, zwłaszcza teraz. Prostuję się na siedzeniu, mrużąc na niego oczy. – Co masz na myśli mówiąc: zwłaszcza teraz? Czy coś się dzieje? Jakieś wieści od Drew? Właśnie mam wstać, kiedy Sonny popycha mnie do tyłu, utrzymując na miejscu. Nawet się nie zorientowałem, że przysiadł się bliżej mnie. – Ma na myśli całą tą dodatkową uwagę mediów i zbliżającą się walkę. Z nią wszystko w porządku, Deac. Nikt z nas nie pozwoli, aby coś jej się stało. – Sonny ściska moje ramię. Rozsiadam się ponownie
na fotelu, pozwalając im myśleć, że mnie mają. Reggie nie mówi takich rzeczy od tak i jest to już drugi komentarz, który dał mi do zrozumienia, że dzieje się coś więcej. Mój brat obchodzi dookoła podnóżek wielkości wyspy, oddzielający moją sekcję od Mava i Reggiego. Siada, pochylając się, z łokciami opartymi o kolana. – Mówiąc o Frankie, przepracowałem twój harmonogram szkoleniowy i już twój czas na siłowni nie pokrywa się z żadną z klas, której nie uczy sama. Mądry człowiek. Unika jakiejkolwiek wzmianki o Flashdance, bo nie
chce
dziś
testować
mojego
temperamentu.
Uczy
się.
Prawdopodobnie nie chce po raz kolejny zostać uderzony. – Będziemy większość twoich godzin spędzać na parterze. Tata ma tam ponownie umieścić tymczasową klatkę. Wszystko będzie do jutrzejszej sesji zrobione. – Milknąc patrzy na mnie surowo, wkładając teraz maskę trenera. – To najlepsze, co mogę zrobić, Deacon. Musisz się teraz skupić. Patrząc na niego, zaciskam zęby. – Wiem, kurwa, co mam robić. Po prostu upewnij się, że ona trzyma się ode mnie z daleka. Ze wszystkim sobie poradzę, kumasz? Jego oczy koncentrują się intensywnie na moich, próbując mnie odczytać, a potem kiwa głową na znak zgody.
– W porządku, Deac. Postaram się to zrobić, ale musisz ze mną współpracować, bracie. Musimy to jakoś przepracować. Praskając, tylko uśmiecham się na jego próbę kompromisu. – Ta, cóż, pieprzę i walczę więc… – Ze wzruszeniem ramion, odwracam wzrok,
a
następnie przenoszę oczy do ciemnego
i oceniającego mnie spojrzenia. – To wszystko dzieje się teraz, dlatego że moja dziewczyna tańczy z jakimś pieprzonym kutasem, więc walka jest dla mnie czymś dobrym. Po prostu dbaj o to, żeby moi sparingowi partnerzy stali do mnie w kolejce, Sonny, i nie zatrzymuj mnie, kiedy będę im wszystkim obijał tyłki. – Odkręcam korek przy drugiej wodzie i biorę łyk, uśmiechając się na jego stanowczą ekspresję. Wypuszczając ciąg przekleństw, Mav wstaje. – Ty, mój młodszy braciszku, jesteś największym cholernym wrzodem na tyłku. Twoje bzdurne zachowanie jest nieco bardziej poważne niż zwyczajne bycie upierdliwym. Możesz kogoś zranić, Deac – poważnie. Nic nie mówię, patrząc mu prosto w oczy. Nie muszę. Wie, że właśnie teraz nic mnie to nie obchodzi. – W porządku, będę musiał wydrukować Carterowi dodatkowe formularze dla gości na tyle głupich, aby się z tobą sparować.
Chwytając swój telefon, wychodzi z pokoju, aby przypuszczalnie zadzwonić do Cartera. – Teraz, kiedy wszystko już mamy omówione, dowiedzmy się co zaplanował Reggie, żebyśmy mogli iść coś zjeść i odpocząć. Masz być jutro o szóstej rano na siłowni – mówi Sonny z trochę większą radością w głosie niż lubię. Zwracam uwagę na Reggiego, który potrzebuje naszego skupienia, by omówić sprawy biznesowe. – No cóż, skoro mamy zamiar wyjechać z kraju na walkę, myślę, że jeśli Księżniczka zostaje tutaj, to powinienem zatrudnić jeszcze jednego faceta, który pojechałby z wami. Ufam Bo i Trentowi, ale myślę, że potrzebujemy jeszcze kogoś. – Wygładzając dłonią irokeza, patrzy na mnie i Sonny’ego, oczekując od nas reakcji. Nie dbam o to, czy ktokolwiek ze mną będzie tak długo, jak Księżniczka jest objęta ochroną. Otwieram usta, żeby mu to powiedzieć, ale Sonny odpowiada za mnie. – Rób co należy, abyś był pewien, że możesz zostać tu z Frankie i nie martwić się o to, co do cholerę dzieje się w Brazylii. Do diabła, zatrudnij dwóch kolejnych kolesi, żebyś miał możliwość wymieniania ich, jeśli zajdzie taka potrzeba – mówi, wzruszając nonszalancko ramionami.
Wszyscy ufamy mu, że zatroszczy się o nasze życia, włącznie z Frankie. Przyglądam mu się chwilę i próbuję dowiedzieć, czy ma to związek z jego wcześniejszym komentarzem, czy chodzi jedynie o wszystkie zagrożenia związane z walką. Nie jestem pewien, czy w to wierzę. Myślę, że coś się dzieje, ale oni trzymają mnie od tego z daleka, ponieważ muszę się skoncentrować na Dairze, a nie na czymś, za co płacimy Reggiemu. Muszą jednak wiedzieć, że nie ma mowy, że pozwolę im dyskutować o bezpieczeństwie Księżniczki, podczas gdy ja będę siedział z kutasem w ręce i czekał na instrukcje. Nie odnajdując jednak tego, czego szukam – facet ma pokerową twarz, która wprawiłaby niejednego przedsiębiorczego człowieka w dumę – patrzę na Sonny’ego. – A więc to tyle? Nic innego nie musimy przedyskutować? – pytam, odwracając się w stronę Reggiego. – Nie masz żadnych wątpliwości, o których muszę wiedzieć? Ponieważ to pewne, że coś się dzieje, o czym mi nie mówicie i jeśli dowiem się, że coś stało się Frankie, to sprawy obiorą brzydki obrót, rozumiemy się? Reggie spogląda na Sonny’ego, szybko wracając wzrokiem do mnie. – Wszystko jest w porządku, Deacon. Nie pozwolę, żeby coś jej się stało i przysięgam, że jeśli napotkam jakiś problem, z którym nie
będę potrafił sobie poradzić, przyjdę do ciebie. Mam ją, barcie. – Kiwając uroczyście, nie zrywa kontaktu wzrokowego ze mną. Rozmowa dobiega końca, kiedy Mav krzyczy z kuchni, abyśmy przyszli i coś zjedli zanim nic nie zostanie.
– Przestań tańczyć wokół niego, Jamie! Trzymaj gardę i bądź gotów. Jeśli boisz się go, to wypierdalaj stamtąd – krzyczy Sonny z zewnątrz klatki na drugiego partnera sparingowego tego dnia. Patrzę jak unosi gardę i zbliża się do mnie z wahaniem, tylko się śmieję do siebie. Co za popieprzony facet. Obniżając się na prawo, serwuję mu hak w żebra, który go dekoncentruje, pozwalając mi uderzyć go z lewej prosto w podbródek, co powala Jamiego. Zaczynam iść do Mava i Sonny’ego, aby przysłali medyka do tego słabiaka. – Daj mi jakiegoś pieprzonego mężczyznę, który może przyjąć uderzenie, Mav. Ci skurwiele to jakiś żart. – Biorę łyk wody z butelki, którą wręcza mi Sonny. – Deacon, nie łatwo było już znaleźć tych gości, a co dopiero mówić o lepszych. Nikt nie zgłasza się na ochotnika, żebyś mu wpierdolił, dupku. Wszyscy gadają o tym, jak oszalały byłeś ostatnio.
Może jeśli stonowałbyś swoje występki, moja praca byłaby trochę łatwiejsza. Nasza trójka się odwraca, kiedy słyszymy trzask zamykanych drzwi. Ona jest bardziej zdyszana niż którykolwiek z chłopaków, który zmagał się dzisiaj ze mną, przez samo stanie przed drzwiami. Przebywanie na parterze działa naprawdę dobrze. Nie widziałem Frankie, odkąd zacząłem tutaj trenować, co było zarówno dobre i złe. Muszę się z nią zobaczyć, ale nie mogę znieść widoku tego skurwiela przy jej boku, a to wydaje się normą w ostatnim czasie. Kiedy zbliża się do klatki, widzę jak zdenerwowana jest, pełna obaw. – Hej, Lovesowie. – Uśmiecha się z wahaniem, zatrzymując się tuż przed wejściem do klatki. Mav i Sonny machają jej na powitanie, ciągle zmieszani przez moją obecność i trochę ostrożni przez jej zaimprowizowaną wizytę. Kręci się niespokojnie, chowając swoje długie, blond włosy za uszy. Patrzy na moich braci, a następnie jej spojrzenie osiada w końcu na mnie, choć nie na długo jej wzrok skupia się na moim zanim przenosi go gdzieś indziej. – Przepraszam, że przeszkadzam, chłopaki… To zajmie tylko chwilkę. – Rozmawia z Sonnym, a wszystko, co ja mogę zrobić, to przyglądać się jej.
Pozwalam moim oczom podróżować po jej okrytych dżinsem nogach, wysokich botkach z szarego zamszu, potem po pełnym tyłku, kremowym swetrze, który jest całkowicie bez pleców i ma złoty łańcuszek, który wisi pomiędzy jej łopatkami. Jezus kurwa Maria. Ona jest taka piękna, że to aż boli. Mój wzrok ląduje na jej profilu. Oglądam jej poruszające się usta i przypominam sobie, jak były owinięte wokół mojego fiuta czy poruszały się po mojej szyi, kiedy błagała o więcej, mocniej, głębiej, jęcząc moje imię. Oczyszczam głowę z brudnych myśli, kiedy zwraca ona swoją uwagę na mnie i mojego teraz boleśnie twardego kutasa. – Nie chcę wam przeszkadzać, ale starałam się dać Reggiemu noc wolną, lecz on powiedział, że jesteś jedynym, który może mu dać wolne. Mógłbyś dać mu znać, że to jest w porządku, proszę? – patrząc gdzieś w okolice mojego podbródka, przygryza dolną wargę, czekając na moją odpowiedź. Spoglądam na Mava, zwężając oczy. On po prostu wzrusza ramionami, choć oboje z Sonnym wyglądają na zlęknionych, tak jak jeszcze chwilę temu Księżniczka. – Dlaczego miałbym mu dać wolną noc, Frankie? – pytam znudzonym tonem, kiedy w ogóle się tak nie czuję. – Zostaliśmy zaproszeni na konkurs tańca towarzyskiego jako sędziowie. To nie jest dokładnie miejsce, gdzie zabiera się
ochroniarzy, a nawet gdyby tak było, nie zdołam dostać dla Reggiego biletu. – Nadal nie nawiązując ze mną kontaktu wzrokowego, na przemian przygryza wewnętrzną część wargi. To doprowadza mnie do szału. – My? Kim są ci „my”? – Mrużąc oczy, czekam na odpowiedź, modląc się, żeby to nie była osoba, o której myślę. Wzdycha, brzmiąc na pokonaną. – Cristiano i ja – ledwie ją słyszę, tak cicho mówi. Mięsień pulsuje mi w szczęce i zaciskam usta, starając się nie stracić nad sobą panowania. Te trzy słowa powodują u mnie ból, który jest nie do zniesienia. – Zatem będzie czekał na zewnątrz. Nie ma mowy, żeby Flashdance zapewnił ci bezpieczeństwo, jeśli coś się wydarzy – odgryzam się złośliwie. Przestępując z nogi na nogę, spogląda na Sonny’ego przez ramię. Widzę, że delikatnie potrząsa głową na nie. Ona odwraca się, spoglądając mi w oczy. Po raz pierwszy od czasu kiedy weszła, nasze spojrzenia się blokują i przytrzymuję. Bierze głęboki oddech. – Jedziemy do St. Louis. Na całą noc. Hotel jest całkowicie zarezerwowany przez konkurentów, więc nie jestem w stanie zdobyć dla niego pokoju. Próbowałam.
Patrzę na nią, powoli mrugając. Pozwalam temu, co właśnie mi powiedziała obmyć mnie i zatonąć w tym. Moja dziewczyna. Moja dziewczyna ma zamiar wyjechać z Rico pieprzonym Suave i stoi przede mną, mówiąc mi o tym tylko po to, żeby odwołać ochroniarza. Po co? Żeby mógł ją przelecieć bez zbędnych świadków? Zaciskam pięści, zgrzytając zębami, kiedy mięsień w mojej szczęce przeobraża się w boleśnie pulsującą wypukłość. Nie jestem pewien, która emocja dopada mnie pierwsza: ból, który mnie rozrywa w pół, czy wściekłość, która nieskończenie we mnie wrze. Spuszczając głowę, patrzę na matę pod moimi bosymi stopami przez chwilę, starając się to wszystko przetworzyć, nie zwracając uwagi na Mava, który wypowiada moje imię w ostrzeżeniu. Powoli unosząc do niej oczy, mówię błagalnym głosem: – Proszę, powiedz mi, Księżniczko, że nie jesteś tu prosząc mnie o oddelegowanie Reggiego, żebyś mogła pojechać na jakiś pieprzony romantyczny wypad ze swoim chłoptasiem. – Pocieram klatkę piersiową w miejscu, gdzie moje cholerne serce zwykło być, błagając ją słowami, a także oczami. Właśnie tutaj, w tej chwili, czuję się pozbawiony kontroli bardziej, niż kiedykolwiek. Hałaśliwe uczucia są czymś żywym we mnie i chcę się z nich wykrwawić. Chcę, żeby odeszły. Wszystkie. Miłość, ból, gniew. Chcę być tylko odrętwiały. To jest tak totalnie popieprzone, że czuję się lekkomyślny z czystej desperacji.
Oczami przeszukując jej twarz, przyłapuję się na ponownym zaciśnięciu pieści, kiedy patrzę na nią gotów, żeby powiedziała mi, że to nieprawda. – Frankie? Powiedz mi, że to nie jest to, co się w tej chwili dzieje. – Mój głos jest podszyty bólem, który przyniosła jej wizyta. Sonny wkracza między nas, kładąc rękę na mojej piersi, popychając mnie przy tym o krok w tył, a ja mu na to pozwalam. Pozwalam mu, ponieważ jestem w szoku, gdyż ona nadal nic nie odpowiedziała. On wie, że nigdy bym jej nie skrzywdził. Prędzej sam bym umarł. Ale wie także, co to robi mi i mojemu temperamentowi. Wiem, że on po prostu stara się jakoś rozwiązać złą sytuację zanim stanie się jeszcze gorsza. Okrążając brata delikatnie łapię ją za ramię i przyciągam bliżej, trochę zbyt szybko, potrzebując żeby mi odpowiedziała, co sprawia, że wpada w Sonny’ego. Zmusza ją to, aby oparła się o jego plecy. Patrzy na mnie ze łzami w oczach. Ból i żal odzwierciedla się w tych jej pięknych głębinach. – Księżniczko? – serce dudni mi dziko, kiedy przeszukuję jej twarz, zatrzymując się na jej niebieskich oczach, niemal błagając. Potrzebuję tylko jednego słowa. Zaledwie trzech liter. Wreszcie kładzie kres panice, która mnie pochłania.
– Nie – kręci gwałtownie głową. – Nie, Deac. Nigdy bym… to nie… on nie… Nie – mówi wyraźnie, zdecydowanie, więc nie ma możliwości, żebym mógł ją opatrznie zrozumieć. Uwalniając jej rękę, przytakuję raz w akceptacji, czując ulgę. – On idzie z wami. Mav zadzwoni do Cartera i skombinuje miejsce na jego pobyt. Zdolności taneczne twojego chłopaczka nijak nie sprawiają, że wierzę w jego zdolność do obronienia cię. Jesteś pod moją ochroną, niezależnie czy ci się to podoba, czy nie, musisz się z tym pogodzić. Reggie idzie. – Wskazując palcem na nich wszystkich, kroczę do drugiego rogu i zakładam rękawiczki z powrotem na moje drżące ręce, dając im znać, że skończyłem z tą całą cholerną sceną. Dziękuję w duchu Mavowi, że ci faceci podpisali zrzeczenie – ich dni wydają się właśnie policzone.
Rozdział TRZYDZIESTY TRZECI Staję
przy
biurach
EWG
w
centrum,
parkuje
Rovera
w podziemnym garażu i jadę winą na ostatnie piętro. Robią finałowy wywiad do materiału, który będzie puszczony w weekend walki. Byli już z kamerami na siłowni nagrywając mój trening i krótki wywiad, który był nadawany przez cały tydzień. W drodze na górę, wysyłam krótką wiadomość do Frankie, nie mogę się powstrzymać. Nienawidzę jak ostatnio zostawiliśmy rzeczy i nienawidzę nawet bardziej tego, że odeszła z nim. Miałem plan gry, którego musiałem się trzymać, ale ona potrzebowała wiedzieć, że walczyłem dla nią. Zawsze walczę dla niej. Ja: Zostały jeszcze dwie walki do końca. Mam nadzieję, że jesteś gotowa na nadrabianie seksu. Będę cię pieprzył tak jak cię nienawidzę, więc pokażę ci, że cię kocham. Szybko wciskam wyślij zdając sobie sprawę, że prawdopodobnie powinienem wyskoczyć z czymś romantycznym lub jakimś gównem, ale wciąż jestem wkurzony i ciągle jestem sobą. Dla złagodzenia trochę wiadomości wysyłam kolejną. Me: You Got What I Need
Drzwi się otwierają i wprowadzają mnie do luksusowego lobby. Podchodzę do biurka recepcji, gdzie wykonując pracę przez telefon siedzi piękna kobieta, ze skórą w kolorze kawy z mlekiem, której nigdy wcześniej nie widziałem. Musi być nowa lub na zastępstwo, ponieważ jej sukienka odsłania więcej dekoltu niż większość bikini, a to nie jest coś na co pozwala Derek Elliott w swojej federacji. Uśmiecha się łapczywie, gruntownie wypieprzając ze mnie gówno swoim wzrokiem. Przygryzając końcówkę długopisu, mruczy: - Cóż, witaj, musisz być panem Love. Oczekiwałam ciebie. Pochylając
się
w
moją
stronę,
opiera
cycki
na
swoich
przedramionach, wypychając je do góry i powodując, że podskakują i wiem, że jest tego świadoma. Nie robi to ze mną niczego. Mój fiut nawet nie drga. Przed Frankie, miałbym tą laskę pochylona nad biurkiem, waląc jajami w jej tyłek. Uśmiecham się chłodno, utrzymując kontakt wzrokowy. - Możesz odsunąć te rzeczy, kochanie. Jestem panem Love, ale nie jestem twoim facetem. Patrzy na mnie spod rzęs, oblizując usta. - Mały ptaszek powiedział mi, że jedna kobieta to zbyt mało, aby ciebie obsłużyć. Mogę zadzwonić po przyjaciółkę, która będzie bardziej niż chętna, aby mi pomóc. Możemy być bardzo - wstrzymuje się dla efektu - pomocne, panie Love. Co było z tymi wszystkimi laskami, oferującymi trójkąciki, które miałyby mnie przekonać? Czy dziewczyny rzeczywiście rozmawiają
o tym gównie między sobą? Mój ton jest twardy i nawet moja twarz jest bez wyrazu. - Oczywiście twoje informacje są błędne. Jestem dobrze obsługiwany przez jedną kobietę. Nie jesteś nią ty. Teraz, możesz dać im znać, że jestem tutaj na swój wywiad? - Nie czekając na jej odpowiedź, zawracam do poczekalni, siadam i czekam. Wreszcie siadam z osobą przeprowadzającą wywiad, ulżyło mi, gdy zobaczyłem, że to Brendan, konkretny facet, który wiem, że nie będzie próbował kopać i będzie trzymał sie pytać o walkę, a nie o to, co dzieje się w moim osobistym życiu. Potrząsając jego dłonią, siadam w fotelu. Ustawia kamerzystę na pozycji, gdzie go chce, bierze mój mikrofon i testuje go. Po tych wszystkich zwyczajowych pytaniach o moje mocne i słabe strony, o mocne i słabe strony mojego przeciwnika, metody treningowe, rzeczy, które robię inaczej i jak, myślę, że skończyliśmy. A wtedy idzie w kierunku, na który nie byłem przygotowany. - Ludzie gadają, Deacon. Prycham krótko rozbawionym śmiechem. - Och, naprawdę? - Poruszając brwiami, czekam, aby wyjaśnił ten tajemniczy komentarz. - Tak. Mówi, że jesteś wkurzony, że nie jesteś sobą i, że to najprawdopodobniej będzie miało wpływ na twoją walkę. Czy coś z tego jest prawdą? - Nagle, Brendan jest kutasem i nie czuję takiej ulgi jaką odczuwałem widząc go.
- Nie wiem czy zauważyłeś, ale jestem wojownikiem, bywamy wkurzeni. Jeśli ludzie gadają, to znaczy, że są przerażeni. Jeśli mają jakieś wątpliwości co do moich zdolności, aby walczyć najlepiej jak potrafię, wtedy muszą się modlić, że to jest prawda. Jestem wkurzony? - Wzruszając ramionami, mówię obojętnym tonem Przypuszczam, że zobaczymy, kiedy dostanę sie do klatki w Brazylii. Ty mówisz wkurzony, ale ja mówię spragniony. Stawka jest wysoka, a jeśli rozpoczynanie plotek sprawi, że ludzie poczują się bardziej pewni wyniku tej walki, więc niech tak będzie. - Stukam kostkami o blat. - Jestem tutaj tylko po jedną jedyną rzecz i jestem cholernie pewny, że nie będzie to przyjemne. Jestem tutaj po pas. To kłamstwo... jestem wkurzony. Nigdy się do tego nie przyznam, ponieważ wiem, że tak jak wyraźnie powiedział Brendan, że wkurzony wojownik staje sie niechlujnym wojownikiem. To coś, co muszę przepracować i to szybko. Ponieważ nie ma mowy, że przegram tą pieprzoną walkę. Nie poświęcam tego czasu, aby odzyskać moją dziewczynkę z powrotem tylko po to, aby ją stracić. To nie jest część planu. Trzymać się i ruszyć. Trzymać się i pierdolenie ruszyć. Nie zrywając kontaktu wzrokowego, zdejmuję mikrofon z mojej koszulki, gdy wstaję, rzucam go na stół pomiędzy nami zanim obracam się i wychodzę. Jego wywiad się skończył.
Rozdział TRZYDZIESTY CZWARTY Cholernie spóźniony, wchodzę do swojego pokoju z torbą. W poszukiwaniu mojego dzwoniącego telefony, zbiegam w dół po schodach. Odnajduję go i przesuwam kciukiem po ekranie zanim przestanie dzwonić, widząc imię Cartera. – Co się dzieje, człowieku? – pytam, kiedy sięgam po portfel i klucze, upewniając się, że tylne drzwi są zamknięte. – Hmm, hej. Wszystko w porządku? – pyta niepewnie. – Co to, do cholery, za pytanie, Carter? – zatrzymuje się, czekając na jego wyjaśnienia. – Cóż, no więc… cóż, jest pewne zdjęcie w gazecie. – Pauzuje, biorąc głęboki oddech. Dlaczego, do cholery, jest taki dramatyczny? – Ta, i? Wiesz, że nie czytam gazet, stary. Po prostu powiedz mi, co próbujesz mi przekazać. Samochód lada chwila tu będzie. Patrząc na zegarek, przeklinam.
– Kurwa, już powinien tutaj być, a ja wciąż próbuję się zorganizować, więc możemy zrobić to później, bracie? – przechodząc na przednią część domu, wprowadzam kod otwierający bramę i wyłączam muzykę, gdy mówi: – Jest... hmm, zdjęcie i artykuł w Trib. Jest na nim Frankie i Cristiano jako sędziowie w St. Louis – mówi pospiesznie. Moja ręka unosi się nad wyłącznikiem radia, zastygam w bezruchu i słucham piosenki, która właśnie leci, mówiącej żebym coś powiedział, a ja czuję się jakbym dostał pięścią prosto przez głośnik. – Wyślij mi to – mówię mu szorstko. – Deacon, nie sądzę… – Tak, cóż, powinieneś pomyśleć o tym gównie zanim zadzwoniłeś do mnie na minuty przed moim wyjazdem na lotnisko, z którego lecę na jedną z najważniejszych walk w moim życiu, ale nie zrobiłeś tego. Wyślij. Mi. Ten. Pierdolony. Artykuł. – warczę. Kidy słyszę klakson samochodu, kończę rozmowę i wyłączam stereo. Łapię torbę, zamykając drzwi. Jestem z siebie dumny przez samo oddychanie i nie złamanie niczego, dopóki nie słyszę przychodzącej wiadomości i nie spoglądam w dół, aby zobaczyć moją dziewczynę i Flashdance’a, siedzącego z ramieniem przewieszonym
przez jej krzesło i nią uśmiechającą się do niego z napisem, który brzmi: „Lokalna tancerka i jej były partner. Czy wieloletni kochankowie do siebie wrócili? Przez to, jak sprawy się mają, jest to zdecydowanie prawdopodobne. Ta dwójka wydawała czuć się bardzo komfortowo w swoim towarzystwie, gdy zasiedli jako sędziowie i zostali zauważeni nawet pieszczący się w klubie nocnym później tego wieczoru. Czy romans unosi się w powietrzu dla tej dwójki? Mamy nadzieję, że tak.” Chwytam swój telefon tak mocno, że jestem pewien, że pęknie. Zostaję wyciągnięty ze swoich myśli, gdy Mav otwiera drzwi do SUV’a, którego wynajął, żeby zawiózł nas na lotnisko. – Siemka, skurwielu. Idziesz? – Śmieje się, myśląc że to było śmieszne. Uspakaja się gwałtownie, gdy widzi moją twarz. – Widziałeś to? O skurwysyn – wypluwa. – Miałeś zamiar mi powiedzieć? – pytam, śmiertelnie spokojny. – Deacon, bracie. Dzielą nas dni od walki. Ważnej pieprzonej walki. Mieliśmy zamiar poczekać, aż pokonasz Diara. – Patrzy na mnie przepraszająco, prosząc, żebym zrozumiał.
Łapię to i nie jestem na nich zły. Żałuję, że kurwa w ogóle to zobaczyłem. Cokolwiek. Nie mam teraz czasu o tym myśleć. Wygląda na to, że ostatnio muszę sobie przypominać o tym coraz częściej, ale muszę wszystko robić w kolejności. Trzymać się i ruszyć. Trzymać się i pierdolenie ruszyć. Muszę o tym pamiętać, albo kogoś zabiję.
Rozdział TRZYDZIESTY PIĄTY NOC WALKI DEACON "HITMAN" LOVE VS. BILLY "KID" DAIR Byliśmy w Brazylii, przez pięć dni przygotowując się na dzisiaj. Ważenie zeszłej nocy nie poszło dokładnie tak jak planowałem. "Kid" i ja wymieniliśmy kilka słów i prawie doszło do rękoczynów. Jestem pewny, że zostanę obdarzony kolejną karą. To gówno z Frankie kosztuje mnie fortunę. Mój tato i Guy również tutaj są, więc mam czterech z nich wkurwionych, urządzających mi piekło. Przynajmniej sparingowi partnerzy tutaj w Brazylii są trochę większym wyzwaniem, chociaż to nie powstrzymało mnie od rozłożenia każdego z nich, frustrując tym Mava i powodując, że pracował nawet ciężej, aby znaleźć mi kolejnych. - Deacon, możesz tutaj podejść i spojrzeć na to naprawdę szybko? - Woła tato od małego telewizora, który mają rozstawiony w rogu. Podchodząc do nich, pocieram ręcznikiem po włosach i klacie. - Co tam, tato?
Razem z Guy'em oglądają taśmę na najstarszym pieprzonym telewizorze jaki kiedykolwiek widziałem. - Spójrz na to, co widzisz? - Mówi Guy wskazując na ziarnisty ekran. Pochylając się do przodu, mrużę oczy, aby uzyskać lepszy widok. Po kilku chwilach, widzę o czym mówią. - Dair ma słabą szczękę. Chwieje się jak pieprzony bączek32 po niczym więcej niż stuknięciu. - Prostuję się i widzę ich kiwających głowami w zgodzie. Tato wskazuje na walczącego faceta. - Widziałeś? Prosty, prosty, na kolana. Teraz oglądaj to. - Przewija do przodu do kolejnej walki. - Spójrz tam, hak w podbródek, padł na kolana. To samo w kolejnej walce. - Jak to się stało, że nie zauważyliśmy tego wcześniej? Ja, Sonny i Mav oglądaliśmy jego walki cały sezon - pytam, zdezorientowany. Guy zatrzymuje wideo. - To były jego trzy ostatnie walki. Myślę, że może przyjął mocne uderzenie i zmiękł. Nie jesteśmy pewni, ale to jest teraz twój cel mówi podekscytowany, co tylko sprawia, że jego akcent jest bardziej widoczny. Kiwam głową.
32
Zabawka bączek ;)
- Okej. W takim razie rozchwieję go - mówię do nich wzruszając niedbale ramionami. Mój tato patrzy na mnie, kręcąc głową z irytacją. - Deacon, to nie będzie takie proste. Potrzebuję, abyś był skupiony. Spokój i opanowanie to jedyne sposoby na pokonanie tego kolesia. Nie możesz iść tam jak beczka prochu gotowa wybuchnąć, tak jak było podczas treningów i przeciwko Holloway'owi. Rozumiesz co do ciebie mówię, synu? - błaga. Patrząc pomiędzy ich dwójkę, widzę zmartwienie na ich twarzach, z napięciem dookoła ust i oczu. Chcę ich zapewnić, że to będzie łatwe, ale nie chcę ich okłamywać. - Nie mogę. Jestem wszystkim poza spokojem i opanowaniem, tato. Próbowałem przez miesiące, aby się trzymać i nie byłem w stanie, więc dostosowałem się. To najlepsze, co teraz mam i to musi być wystarczające, abym wygrał. Nie przegram tej walki zapewniam i mam to na myśli. Wygram tutaj, zgarnę pas w Vegas, a następnie odzyskam moją dziewczynkę. Trzymać się i ruszyć. Trzymać się i pierdolenie ruszyć. Jeśli ciągle będę powtarzał, że to wystarczy, może zatonę w tym i zacznę w to wierzyć.
Tutaj w Brazylii, dostaję całą szatnię, aby przygotować się do walki, zamiast tylko pokoju jak w większości aren. Mój zespół jest ciągle w hotelu, ale szalałem tam, więc przybyłem tutaj zamiast gapić się na pieprzoną ścianę w swoim pokoju. Wsuwam swoje spodenki do walki z jaskrawo różowym napisem Miejsce Frankie na mojej dupie i moimi sponsorami na każdej z nogawek w tym samym kolorze, kiedy słyszę za mną otwierające się drzwi. Obracam się, aby powiedzieć cokolwiek, że muszą znaleźć inne miejsce na prysznic, kiedy widzę, że to Księżniczka. Mój oddech uwiązł mi nagle w zbyt suchym gardle. Chcę skopać sobie tyłek, kiedy czuję podniecenie, że ją tutaj widzę. Moją pierwszą myślą jest to, że ona tutaj jest. W Brazylii. Dla mnie. I, że jest piękna. Powoli obracam się plecami do niej, aby dać sobie chwilę na zebranie swojego gówna do kupy. Próbuję ignorować fakt, że ma ubraną swoją koszulkę "Hitman", tą która opada z jej ramienia i parę czarnych spodenek i oczywiście jej niezbędne pieprz-mnie szpilki. - Co tutaj robisz? - Warczę w rozdrażnieniu. Patrzę na nią i wszystko, co widzę, to zdjęcie w Trib i słowa napisane pod spodem. Odchrząkuje delikatnie. Mogę poczuć, że podchodzi bliżej, a moje ciało napina się. - Deacon, nie mogłam tego przegapić. Wiem, że nie jesteśmy teraz w dobrym miejscu, ale to nie zmienia tego jak ważny dla mnie jesteś.
Ucieka mi drwiące parsknięcie, gdy obracam się, przyszpilając ją wzrokiem, który wiem, że jest dziki z emocji. Emocji, których nie chcę teraz czuć. - Czego ode mnie chcesz? Nie mam teraz czasu na to gówno. - Deacon, proszę, ja... - Ty co? Proszę co? Dokonałaś swojego wyboru, rozumiem to. I ponownie, czego chcesz ode mnie? - Chciałam tylko z tobą porozmawiać, zobaczyć czy z tobą okej. Ta walka jest wielką rzeczą, Deac i boją się o ciebie. Po prostu chcę być tutaj dla ciebie. - Jest szczera... mogę to usłyszeć w jej głosie. Tylko nie dbam o to teraz. Czuję cały ten gniew i zranienie gotujące się pod powierzchnią i wiem, że jest zbyt późno. Nie ma sposobu, abym utrzymał to choć trochę dłużej, ponieważ właśnie teraz uczucia są po prostu zbyt kurewsko mocne. Wszystko to, ona będąca tutaj, to zbyt kurewsko dużo. Drwię z niej: - Chcesz tu być dla mnie, Francesca? - Wyrzucam z siebie, używając jej pełnego imienia, ponieważ nie mogę teraz znieść tego, aby nazywać ją jakkolwiek inaczej. Stojąc prosto, zaciskam ręce w pięści, moja klatka faluje. Zmuszam siebie do ignorowania tego jak się wzdryga, gdy dociera do niej jej imię, jakbym sięgnął i uderzył ją w twarz. Staram się zaciągnąć powietrzem, ale wszystko co dostaję, to kokosowy zapach
wypełniający moje płuca. Moje ciało trzęsie się, chcę złapać ją i zgnieść przy sobie, ale nie mogę i właśnie teraz to tylko podsyca ból i gniew wewnątrz mnie. - Więc co? Mam podziękować swoim szczęśliwym gwiazdom, że teraz chcesz tu dla mnie być? Gdzie jest dzisiaj Cristiano? - Pytam, jego imię jest jak pieprzony kwas na moim języku. - Deacon, zawsze chciałam tutaj być. Zawsze. My po prosty chcemy... - Ja. Chcę. Ciebie - ryczę, uderzając pięścią w szafkę stojącą naprzeciw mnie, delikatny metal wygina się bez oporu. - Chcę tylko ciebie, Frankie. Nie mów mi kurwa czego 'my' chcemy. Nigdy nie zrozumie jak trudne jest dla mnie ignorowanie cichych łez spływających w dół po jej twarzy. Kręcę głową, próbując pozbyć się tego z widoku. Nie mogę im pozwolić mieć na mnie wpływu. Jej ból jest oczywisty, ale ja także cierpię i po prostu nie mogę sobie teraz na to pozwolić. Wypuszczam długi oddech, ale to nie robi absolutnie nic, aby zmniejszyć to duszące mnie uczucie. Odwracam od niej wzrok. - Nie mogę robić tego teraz z tobą. Muszę się przygotować na Daira. - Odwracam się niej ponownie, błagając. Szlochając kiwa głową i zmierza prosto do wyjścia, zatrzymując się w drzwiach. Odwraca się niepewnie, unieruchamiając mnie swoimi wodnistymi błękitami i drżącym głosem:
- Wiem, że mi nie wierzysz, Deacon, albo nie chcesz tego słyszeć, ale robię to z miłości do ciebie. Kocham cię wystarczająco, aby pozwolić ci odejść, ponieważ na końcu, będziemy tylko ranić się wzajemnie bardziej niż teraz. Jeśli to w ogóle możliwe. Mrugam wolno, skupiam się na jej drżących wargach przez moment zanim spotykam jej oczy. - Nigdy nie chciałem, aby to był koniec - mówię rzeczowo. Nie czekam na odpowiedź, odchodzę, zamykając się w sali pierwszej pomocy i czekając na swoich braci i tatę. Gdy drzwi się zamykają słyszę jej cichy szept: - Little do you know33. Ta piosenka. Te słowa. One dają mi nadzieję, ale ubijam to na dnie. Mogę skupić się tylko na jednej walce z osobą próbującą mnie zranić na raz, a ona miała już swoją kolej, teraz kolej Diara.
W wejściu na arenę stoję w cieniu, czekając na moje muzyczne intro. Tata zastępuje dzisiaj Mava, jako jeden z moich dwóch chłopaków w narożniku. Nie jestem pewny dlaczego, ponieważ myśli, że będzie bardziej pomocny odkąd zmieniliśmy taktykę czy ponieważ boi się co do cholery mogę odwalić dzisiaj wieczorem. Podskakując 33
https://www.youtube.com/watch?v=4bzIpYiPUUo http://www.tekstowo.pl/piosenka,alex sierra_,little_do_you_know.html
lekko na palcach, zastanawiam się trochę nad sobą. Robię co mogę, aby utrzymać to zamkniętym, ale wiedza, że ona tutaj jest pieprzy mi w głowie, dolewając oliwy do ognia. Mój tata nazwał to wcześniej... jestem jak beczka prochu gotowa wybuchnąć. To dokładnie tak się czuję i moja detonacja nie jest czymś, co ktokolwiek będzie mógł zobaczyć, że nadchodzi czy być w stanie to zatrzymać. Wliczając w to mnie. Kiedy
"Radioactive"
zaczyna
płynąć
po
całej
arenie,
natychmiastowo zwraca moją uwagę. Rozluźniam mięśnie, gdy pozwalam rytmowi bębnów, które tak bardzo kocham w tej piosence, przepłynąć przeze mnie i mam nadzieję, że to spowolni mój puls i złagodzi napięcie mojego ciała. Wewnątrz i na zewnątrz, odciągając napięcie. Zmuszając się do rezygnacji z ulgi, której nie jestem w stanie odnaleźć, podążam za zespołem do Oktagonu i modlę się, aby "Kid" przetrwał tę walkę. Przetrwał mnie. Gdybym nie wiedział o jego słabej szczęce, zorientowałbym się dziesięć sekund po rozbrzmieniu dzwonka. Jest zbyt zajęty osłanianiem swojej chybotliwej szczęki, tak że pozostawia resztę ciała odsłoniętą, pozwalając mi uwolnić trochę stłumionego gniewu, który mnie opanował właśnie teraz. Mogę usłyszeć tatę i Sonny'ego krzyczących na mnie, abym zwolnił, że wykończę się na zewnątrz, ale nie czuję niczego poza determinacją i lodem krążącym przez moją przegrzaną krew i żaden z nich nie odciągnie mnie do tyłu. Jestem w stanie wymierzyć mu szybki prosty cios w nerkę i następny.
Pozwala opaść swojej gardzie wystarczająco, abym wyprowadził lewy sierpowy w jego twarz i cios z lewej, druzgocąc jego szczękę i powodując, że się chwieje. Tłum wybucha gromkim aplauzem i krzykami, tak głośno, że mogę poczuć ich głosy. Gdy każdy świętuje wokół mnie, klepiąc mnie po plecach w gratulacjach, jestem prowadzony do centrum Oktagonu przez Sonny'ego, który oczywiście nie pozwoli mi czmychnąć ponownie. Czekam na oficjalne ogłoszenie, pozwalam swoim oczom przeskanować arenę, mówiąc sobie, że nie szukam jej, okłamując siebie. Wreszcie ją znajduję, jestem w stanie złapać mignięcie jej przez chaos wokół mnie w klatce, gdy stoi z Guy'em, Trentem i Reggiem po drugiej stronie bramy. Mój wzrok blokuje się na niej. Mogę zobaczyć łzy płynące z jej oczu. Jej drżące usta, gdy uśmiecha się do mnie, ale nic nie zastąpi łagodnego, przymrużonego spojrzenia oczu mojej dziewczynki. Tego samego spojrzenia, którego odbicie widzi w moim. Moje ramię zostało pociągnięte w powietrze przez sędziego w zwycięstwie, tłum osiągnął jeszcze bardziej ogłuszający poziom. Nic z tego nie ma znaczenia, nie tak jak powinno. Jestem zagubiony w błękitach Frankie. Dwie walki, jedna do wygrania. Odebrać pas. Odzyskać moją dziewczynkę. To koniec mojej gry. Trzymać się i ruszyć. Trzymać się i pierdolenie ruszyć.
Rozdział TRZYDZIESTY SZÓSTY
Francesca Wróciłam z Brazylii prawie tydzień temu i dostawałam zdjęcia lub telefony w każdy z tych dni, nie wspominając już o trzech, które czekały na mnie, kiedy wróciłam. Nie mam pojęcia w jaki sposób udaje im się to zrobić z Reggiem i nowym facetem, który jest ze mną, gdy tamten nie może. Wiem, że nie mogę już dłużej tego robić. Jestem zmęczona i zestresowana do tego stopnia, że czuję się chora. Zadzwoniłam do detektyw Adams, a ona i Flores mają się zjawić po wszystkie te zdjęcia i rozpracować numery, z których ciągle do mnie ktoś dzwoni. Zachowałam każdy z nich i żadnego nie dotykałam, niekiedy tylko otworzyłam koperty. Nie ma żadnych podpisów, ale wiem od kogo pochodzą. Groźby, oskarżenia i tajemnicze wiadomości… Słyszałam je wszystkie wcześniej tamtej nocy. Jedynym plusem jest to, że w ostatnim czasie nie czuję się śledzona ani nie czuję tego słodkiego zapachu, który kojarzę z koszmarów. To chyba dlatego, że po moim ataku paniki, Reggie zwiększył moją ochronę. Myślę, że próbuje sprawić, bym czuła się bezpieczniej, co mu
wychodzi… do pewnego stopnia. W rzeczywistości, jedynym powodem, dlaczego moja ochrona nie koczuje w tej chwili na kanapie jest to, że Adams i Flores są w drodze. Przemierzając salon Indie, Damien Rice śpiewa z mojego laptopa. Przestaję słuchać słów, myśląc o tym jak niesamowite tempo i melancholijne teksty, które mnie prześladują, pasują do bitwy, która toczy się w moim sercu. Debatuję po raz milionowy, czy nie powinnam do niego zadzwonić. Chcę to zrobić, ale ostatnia konfrontacja z Deaconem uśmierciła coś wewnątrz mnie. Tak bardzo jak mnie zranił, ja skrzywdziłam go bardziej. Nigdy nie widziałam Deaca pokonanego przez cokolwiek, póki nie pojawiłam się ja. Zrobiłam to dla niego. Byłam winowajczynią tego spojrzenia w jego oczach i ognia w sercu, który spalał i jego, i wszystko na swojej drodze. Płonęliśmy jasno, a następnie się rozbiliśmy, trawiąc wszystko w tym procesie. Wiem, że wzajemnie się kochamy, ale nie jestem pewna, czy każde z nas może przeżyć tego
rodzaju
chaotyczną, namiętną, nieskończoną miłość. I nie jestem pewna czy możemy odnowić siebie czy nasze dusze. Warkocz opada mi na ramię, a ja palcem bawię się końcówką, przygryzając wnętrze policzka w kontemplacji. Patrzę w dół na telefon, rozważając czy wykonać połączenie, gdy nadchodzi wiadomość. Jestem rozczarowana, gdy widzę, że nie jest od Deacona. Chociaż nigdy nie odpowiadam na SMS-y, które wysyła, nie po
tamtym, wciąż do mnie przychodzą, a ja potrzebuję tego małego kawałka niego. Cristiano: Tęsknię za tobą. Możemy się zobaczyć? Wzdychając głęboko, odpowiadam. Ja: Nie dzisiaj, mam coś do załatwienia. Wkrótce. Jego odpowiedź jest niemal natychmiastowa. Cristiano: Będę czekał, mi amor. xx Nie zawracam sobie głowy odpowiedzią, wracając do krążenia po pokoju, moje bose stopy uderzają o dębową podłogę. Wiem, że Deacon widział zdjęcie mnie i Cristiano w Trib, i wiem, jak to wyglądało. Tak, czuliśmy się – czujemy – komfortowo w swoim towarzystwie, i tak, „pieściliśmy się” w klubie, ale obwiniam o to za dużą ilość alkoholu, którą wypiłam i całkowitą rozpacz, którą czułam po scenie z Deaconem w ciągu dnia. Zawsze wracam do Deacona. Obawiam się, że bez względu na to, co postanowię zrobić lub kogo do tego wybiorę, tak będzie zawsze. Nikt nigdy nie dorówna jemu. Niemożliwym zadaniem jest chociażby próbowanie. Piosenka się kończy i w pokoju rozbrzmiewa jeszcze bardziej oprawiona dźwiękiem wersja Madilyn Bailey „When I Was Your Man". Ostatnio jestem maniakalna jeśli chodzi o muzykę, nie dopuszczam, aby żadne miejsce, w którym przebywam pogrążała
cisza. W tej chwili boję się własnych myśli i cienia. Wzdycham głośno, odblokowując swój telefon i wpatruję się w zdjęcie Deacona. Patrzę na jego seksowny uśmieszek, pozwalając swoim ustom ułożyć się w smutny uśmiech. Wzdychając, pozwalam sobie na przekleństwo, kiedy wciskam przycisk połączenia. Mój palec wystukuje nerwowy rytm na udzie, kiedy nasłuchuję sygnału. Jestem zaskoczona, gdy słyszę pukanie do drzwi, a następnie rozbrzmiewa dzwonek. Powoli obniżam telefon do połowy klatki piersiowej, sięgając do klamki i przeklinając przy tym brak butów, co nie pozwala mi spojrzeć przez wizjer. W każdym razie nie ma to znaczenia – nie spodziewam się nikogo, prócz detektyw Adams i jej partnera. Otwierając na oścież drzwi, od razu zaczynam drżeć w niekontrolowany sposób. Krew mi zamarza, kręcę głową z boku na bok, jakbym tym samym mogła odpędzić wizję przede mną. – Cześć, Francesca, jesteś podekscytowana zobaczeniem mnie, kochanie? – uśmiechając się, zbliża się o krok, gdzie stoję oszołomiona i zamrożona w miejscu. Mogę w końcu usłyszeć Deacona wołającego moje imię ponad moim ciężkim, przerażonym oddechem. – Andrew?
CIĄG DALSZY NASTĄPI…