Jane Sullivan
W drodze do Las Vegas
Tłumaczyła
Agnieszka Zawilińska
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Dźwięk dzwonka przeplatany gwałtownym
kołataniem do drzwi wzbudz...
3 downloads
10 Views
313KB Size
Jane Sullivan
W drodze do Las Vegas
Tłumaczyła Agnieszka Zawilińska
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Dźwięk dzwonka przeplatany gwałtownym kołataniem do drzwi wzbudził w Serenie Stafford jak najgorsze przeczucia. Może jej apartamentowiec zajął się ogniem albo służby epidemiologiczne alarmują o jakimś zagrożeniu biologicznym? A może wzywała pomocy brzemienna sąsiadka z przedwczesnymi bólami porodowymi? Serena dobiegła do drzwi, spojrzała przez wizjer i natychmiast odetchnęła z ulgą. To była tylko jej siostra Chloe. Ale zaraz, zaraz, ładne mi ,,tylko’’. Przecież od wczesnego dzieciństwa Chloe sprowadzała na siebie wszelkie kłopoty i nieszczęścia, gdziekolwiek by się nie znalazła. Odgłosy nerwowego łomotania utwierdzały Serenę w przekonaniu, że wiadomość o zagrożeniu biologicznym zrobiłaby na niej mniejsze wrażenie niż to, co za chwilę usłyszy. Otworzyła drzwi. – Co się stało, Chloe?
4
Jane Sullivan
Siostra z impetem wbiegła do mieszkania. Chociaż cała podskakiwała z emocji, jej krótkie, sztywno postawione do góry włosy nie drgnęły nawet na milimetr. – Przydarzyło mi się coś fantastycznego. Nie zgadniesz! – Co takiego? – Wychodzę za mąż! Serena zamknęła drzwi. Chyba się przesłyszała. Jej siostra wychodzi za mąż? Znowu? – Chwileczkę, Chloe. O ile mi wiadomo, wasze drogi z Davidem rozeszły się w mało przyjemnych okolicznościach. – Nie wychodzę za Davida – skwitowała lekceważącym ruchem ręki. – Ma na imię Bobby. Bobby Erickson. Pamiętasz tę randkę w ciemno, na którą wysłała mnie Kristi? – Chloe, to było trzy dni temu! – Wiem. – Chloe uśmiechnęła się szeroko. – Chcesz powiedzieć, że ci się oświadczył? – Dokładnie tak! – I ty się zgodziłaś? Chloe uniosła do góry dłoń. – Wiem, co myślisz, ale ja nie mam żadnych wątpliwości, że Bobby jest tym jedynym. – To samo twierdziłaś ostatnie dwa razy! Siostra wzniosła oczy do nieba. – Przestań w końcu być taką pesymistką. – Jestem realistką. Nie można zakochać się w trzy dni! – Oczywiście, że można. Jeżeli trafi się na
W drodze do Las Vegas
5
odpowiedniego mężczyznę. A Bobby z pewnością nim jest. Ja to po prostu wiem. – Usiądź, Chloe. – Ale... – Siadaj. Chloe westchnęła i usiadła na sofie, a właściwie przycupnęła na samym jej brzeżku. Ta pozycja wcale nie zdziwiła Sereny. Była wręcz charakterystyczna dla jej siostry – dziewczyny, która nigdzie nie zagrzewała miejsca, w każdym momencie swojego życia gotowa do rzucenia się w wir najdziwniejszych i aktualnie przyciągających jej uwagę wydarzeń. Serena usiadła obok Chloe. Postawiła na łagodną perswazję. Z trudem opanowując chęć natychmiastowego uwięzienia siostry do czasu porzucenia rujnujących jej życie planów, z całym spokojem zaczęła zadawać pytania. – Co w sumie wiesz o tym facecie? Czym on się zajmuje? – Ma coś wspólnego z komputerami. – Czy zarabia przyzwoite pieniądze? – Jeździ dobrym samochodem, ma ładne mieszkanie. Dzisiaj widziałam. – Myślisz, że jest wiarygodny? – Zrobił na mnie wrażenie człowieka odpowiedzialnego. – Jakieś inwestycje? Chloe wzruszyła ramionami. W porządku, pomyślała Serena, masując skronie. W końcu każdy ma gdzieś swoją ,,połówkę’’.
6
Jane Sullivan
Facet musi być równie szalony i impulsywny jak Chloe, więc być może są dla siebie stworzeni. Ale czy taka para potrafiłaby w życiu funkcjonować? Na to pytanie Serena nie znała odpowiedzi. – Oczywiście bardzo bym chciała, żebyś została moją druhną – dodała Chloe. – Boże, za co? Znowu!? Podczas pierwszej ceremonii zaślubin siostry Serena stała boso na piaszczystej plaży, wiatr rozprawiał się z jej fryzurą, a małe kraby pełzały po jej stopach. Ślub numer dwa odbywał się na dachu wysokościowca w Phoenix. Gdy nagły podmuch owinął jej sukienkę wokół głowy, pewien bliski znajomy Chloe, dawny bywalec koncertów rockowych o dzikim wejrzeniu – choć Chloe przysięgała, że nie jest taki straszny, na jakiego wygląda – sfotografował Serenę w całej okazałości, z pośladkami ledwie osłoniętymi cielistą bielizną. Dopiero zagrożenie postępowaniem sądowym pozwoliło jej odzyskać fotografię, z czego wniosek, że jego wygląd był adekwatny do jego charakteru, a Chloe nie zna się ani trochę na ludziach. – Gdzie tym razem zamierzasz wziąć ślub? – spytała Serena z rezygnacją w głosie. – W Las Vegas. Tego jeszcze nie próbowałam. Wynalazłam przez internet przemiłe miejsce. Kaplica nazywa się Świątynia Miłości Małego Kupidyna. Serena skrzywiła się z niesmakiem. Sama myśl o pospiesznej i kiczowatej ceremonii w Las Vegas doprowadzała ją do mdłości, nie mówiąc już o wy-
W drodze do Las Vegas
7
borze przybytku o tak wdzięcznej nazwie. Ślub to przecież najpiękniejszy dzień w życiu kobiety, dzień poprzedzony wielomiesięcznymi przygotowaniami i długoletnimi marzeniami. No cóż, przynajmniej tym razem uroczystość odbędzie się w pomieszczeniu zamkniętym, na parterze i będzie można wystąpić w butach. – Ustaliliście datę? – Tak... na dwudziestego drugiego sierpnia. Całe szczęście. Za rok i jeden dzień. Może siostra w końcu zmądrzała. Roczne narzeczeństwo pozwoli jej na dogłębne poznanie wybranka, a Serenie, jeśli zajdzie taka potrzeba, da czas na wyperswadowanie siostrze zamążpójścia. – Zgoda. Będę twoją druhną. – Och! Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć! – Chloe mocno przytuliła siostrę, ale szybko wyprostowała się i wstała z sofy. – Nie ma się co rozsiadać. – Słucham?! – Bobby czeka na dole, siedzi w samochodzie. – Co takiego? – Przecież to tylko sześć godzin jazdy. Zanim się obejrzysz, będziemy na miejscu. – Mówiłaś, że ślub jest zaplanowany na dwudziestego drugiego sierpnia. Czyli cały rok od... Gdy dotarła do niej prawda, Serena przez moment nie mogła wydobyć z siebie głosu. – Nie – powiedziała, potrząsając zapamiętale głową. – Nie ma mowy. Nie wyjdziesz za mąż za faceta, którego znasz od trzech dni!
8
Jane Sullivan
Na twarzy Chloe malowało się wzburzenie. – Sereno, czy tobie nigdy to się nie przydarzyło? Czy nie trawiła cię nagła gorączka, wszechogarniające, szalone uczucie, świadomość, że jesteś zakochana i nie potrafisz ani chwili dłużej obejść się bez tej jedynej osoby? – Ależ to nie jest miłość, Chloe, to pożądanie. – Jakby tego nie nazwać, to najwspanialsze uczucie pod słońcem. Wspomnisz moje słowa, kiedy trafisz na odpowiedniego faceta. Zobaczysz, to jest jak grom z jasnego nieba... Grom? Na uderzeniu gromu zamierzała opierać swoje małżeństwo? Przecież małżeństwo jest finałem długiego narzeczeństwa, którego rolą jest ustalenie zgodności charakterów i rokowań na trwałość związku. Nie ma nic wspólnego z odbierającym rozum, nagłym wyładowaniem energii elektrycznej. Jednak zważywszy na wcześniejsze wypadki, racjonalna dyskusja z Chloe na ten temat kompletnie mijała się z celem. – Nie brałaś pod uwagę prawdziwego wesela? – spytała Serena. – Takiego, które się wcześniej planuje? – Przecież poprzednim razem zaplanowałam... – Ale tylko na tydzień przed... – Och, Sereno, w sumie... – W sumie dłużej planowałaś, niż trwał żywot całego małżeństwa. – No dobrze. Przyznaję się do błędu. Tym razem będzie inaczej. Przekonasz się. Jestem starsza i mądrzejsza.
W drodze do Las Vegas
9
Z pewnością starsza, ale czy mądrzejsza? Tu Serena miałaby duże wątpliwości. – Nie mogłabyś po prostu z nim zamieszkać? – Coś ty, mama dostałaby zawału, gdybym bez ślubu zamieszkała z facetem. – A teraz nie dostanie? – Chyba się już uodporniła. – Na jak długo planujesz wyjazd? – Myśleliśmy, żeby zajechać do Las Vegas w sześć godzin, przenocować, rano wziąć ślub i od razu wrócić do domu. – Potrzebujecie zezwolenia na zawarcie małżeństwa. – Biuro otwarte jest do północy. Jest dopiero czwarta, mamy wystarczająco dużo czasu na załatwienie sprawy zaraz po przyjeździe. Do kaplicy wybierzemy się jutro rano. – Chloe chwyciła Serenę za ręce. – Powiedz, że pojedziesz. Nie wyobrażam sobie ślubu bez ciebie w roli druhny. To jakiś obłęd. Jechać samochodem do Las Vegas tylko po to, aby bezradnie przyglądać się, jak siostra jeszcze raz rujnuje sobie życie? To ostatnia rzecz, na jaką Serena miała ochotę. Była sobota, czas na płacenie rachunków i wykonanie wielu innych przyziemnych czynności. Za jedenaście dni mijał termin przeglądu samochodu, czekał na nią stos dokumentów przyniesionych z biura. Powinna jak najszybciej je przejrzeć... No tak, ale jeśli nie pojedzie, to jutro o tej porze Chloe na pewno będzie już mężatką. A w czasie sześciu godzin wspólnej podróży może jednak uda się przemówić jej do rozsądku?
10
Jane Sullivan
Serena westchnęła z rezygnacją. – Daj mi czas na spakowanie torby. – Dzięki – ożywiła się Chloe. – To będzie świetna zabawa. Nie zabawa jest najważniejsza przy wychodzeniu za mąż. Serena skierowała się do sypialni, a Chloe do drzwi wejściowych, spod których gwałtownie zawróciła. – Serena! Byłabym zapomniała! Jest jeszcze jedna rzecz! – Nie teraz, Chloe. Mam pewien limit tolerancji na dobre wiadomości. – Ale... – Później, powiesz mi później. – Dobrze. Czekam na zewnątrz. Pospiesz się! Serena zapakowała niezbędne rzeczy, włączyła specjalne urządzenie do zapalania i gaszenia światła w określonym czasie i podlała kwiatki. Sprawdziła, czy tylne drzwi są dobrze zamknięte i, zabierając swój bagaż, wyszła przed budynek. Przy krawężniku stał okazały samochód typu SUV 1. Opartego o maskę mężczyznę całkowicie zasłaniała uwieszona na nim Chloe. Serena chrząknęła i dziewczyna odwróciła się błyskawicznie. – Serena, to jest Bobby. Bobby, to moja siostra Serena. – Serena – odezwał się Bobby – Chloe mówiła 1
SUV – określenie to dotyczy większych i wyższych samochodów osobowych różnych marek, nawiązujących nieco do linii samochodów terenowych.
W drodze do Las Vegas
11
mi o tobie w samych superlatywach. Tłumaczyła mi, że nie możemy pojechać bez ciebie. Dziękuję, że zdecydowałaś się z nami wybrać. Przynajmniej robi wrażenie miłego faceta. Jeśliby go oceniać wyłącznie pod kątem warunków zewnętrznych, nie ma się czemu dziwić, że Chloe zakochała się w nim na zabój. Wysoki, świetnie zbudowany, z sympatycznym uśmiechem na przystojnej twarzy wyglądał tak, jakby go wyjęto prosto z najmodniejszych kolorowych magazynów. Tylko jego potargane włosy i lekka abnegacja w ubiorze – na przykład klapki na nogach – nieco nadwerężały ten wizerunek. – Pozwolisz, że zajmę się twoją torbą – powiedział i otworzył bagażnik, gdzie umieścił jej torbę. Bobby i Chloe zajęli miejsca z przodu. Serena wzięła swoją aktówkę i wślizgnęła się na tylne siedzenie. Zamykając za sobą drzwi, ze zdziwieniem stwierdziła, że miejsce obok było już zajęte. – Serena – odezwała się Chloe – to Tom Erickson, brat Bobby’ego. Będzie jego świadkiem. Tom, to moja siostra, Serena. Mężczyzna odwrócił się w jej stronę i ogarnęło ją zdumienie. Ten człowiek jest bratem Bobby’ego? Nie, żeby ustępował mu urodą. Jasnobrązowe włosy, zielone oczy, regularne, atrakcyjne rysy, dobrze zbudowany i fizycznie bardzo do brata podobny. Ale wszystko, co miał na sobie, było porządne i wyprasowane, włosy króciutko przystrzyżone, na nosie okulary w cieniutkiej oprawce. Bobby robił wrażenie barwnej, nie stroniącej od
12
Jane Sullivan
piwa postaci, wrażenie luzaka i podrywacza. Tom zaś wyglądał na ułożonego naukowca. Takie typy jak Tom wszystkie młode dziewczyny omijają szerokim łukiem, a około trzydziestki nie mogą sobie darować, że ich nie poślubiły. Spojrzał na Serenę przenikliwym wzrokiem i jego wyraziste zielone oczy oszacowały ją z góry na dół. Poczuła bicie serca. Nigdy nie zaliczała się do dziewcząt rozrywkowych ani też do zwolenniczek piwa. Począwszy od czasów studenckich, cechowała ją mentalność trzydziestolatki. Tom złożył ręce przed sobą i nieznacznie uniósł głowę. Na jego twarzy błąkał się lekki uśmiech. – Witam, Sereno. Gdy Bobby z Chloe mnie zabierali, nie miałem pojęcia, że będę z kimś dzielił tylne siedzenie. Serena zwróciła się w stronę siostry i z wymówką w głosie szepnęła: – Ja również nie miałam pojęcia. – Próbowałam ci powiedzieć – odparła nieco zmieszana Chloe. Absurdalność zaistniałej sytuacji nie mieściła się Serenie w głowie. Zanim zdążyła wypowiedzieć kolejne słowa do siostry, Bobby uciął dalszą konwersację, namiętnie wpijając się Chloe w usta. Serena dała za wygraną i zapięła pasy. Cała nadzieja w tym, że podczas sześciogodzinnej jazdy uda jej się odwieść siostrę od szalonego zamiaru zamążpójścia. Całujący się narzeczeni, zapewne z braku tlenu, powrócili do rzeczywistości i Bobby uruchomił samochód.
W drodze do Las Vegas
13
Rozpoczęła się ich niecodzienna podróż do Las Vegas. Tylko wyjechali na obrzeża Tucson, gdy Bobby oznajmił, że dobrze by było znaleźć stację benzynową. No proszę. Serena pokręciła głową z niedowierzaniem. Kto wyrusza w sześciogodzinną podróż z pustym bakiem? To oczywiste: typ faceta, który jest gotów poślubić poznaną trzy dni wcześniej dziewczynę. Bobby miał szczęście i już po chwili ich oczom ukazała się stacja – moloch z parkingiem dla ciężarówek i bogato zaopatrzonym sklepem. Zatrzymał samochód i wręczył Tomowi kartę kredytową. – Hej, Tom. Mógłbyś nalać paliwa, a my z Chloe pójdziemy kupić coś do picia. W ten sposób zaoszczędzimy trochę czasu. – Jasne – odpowiedział Tom. – Chcecie coś? Tom i Serena przecząco potrząsnęli głowami. Bobby i Chloe ruszyli w stronę sklepu, prawie sklejeni biodrami. Tom zabrał się za samoobsługowe płacenie i tankowanie przy dystrybutorze, zaś Serena uznała, że nie będzie dłużej patrzyła na rozkwaszonego na przedniej szybie wielkiego owada. Wyszła na zewnątrz, okrążyła samochód i skierowała się do stojącego nieopodal wiaderka. Wyjęła z niego gąbkę na kiju i zabrała się za mycie szyby. Tom podszedł bliżej i oparł się o drzwi samochodu, te od strony kierowcy.
14
Jane Sullivan
– Czyż nie piękny dzień na podróż do miasta grzechu? Serena mogła podjąć miłą rozmowę albo uciąć ją krótko. Wybrała to drugie. – Tak naprawdę – odparła – nie widzę w nim niczego pięknego. Samochód jest niewygodny, gorąco jak w piekle, a moja siostra i twój brat szykują się do popełnienia największego błędu w ich życiu. Na twarzy Toma pojawił się lekki uśmiech. – Proszę, proszę, a już myślałem, że jestem jedyną przytomną osobą w tym towarzystwie. – Więc ty też uważasz, że nie powinni się pobierać? – Oczywiście. Nie chodzi o to, żebym miał nie wierzyć w prawdziwą miłość, ale znalezienie jej w trzy dni uważam za wielce wątpliwe. – Dlaczego zgodziłeś się pojechać? – A jak inaczej mógłbym znaleźć sposobność na odwiedzenie brata od szalonego zamiaru? Serena poczuła nagłą ulgę. – Dokładnie z tego samego powodu ja się tutaj znalazłam. Jestem przekonana, że twój brat jest bardzo miły, ale... – Twoja siostra również, ale znają się dopiero od trzech dni. Obydwoje są bardzo impulsywni i żadne z nich nie powinno nawet zbliżać się do ołtarza. – Też tak uważam. Od pierwszego momentu starałam się wyperswadować to Chloe, ale równie dobrze mogłabym przemawiać do ściany. Rozmawiałeś z Bobbym?
W drodze do Las Vegas
15
– Wielokrotnie. Nawet nie udawał, że mnie słucha. – Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiał. Kocham moją siostrę, ale jeśli chodzi o jej zdrowy rozsądek... – Rozumiem cię doskonale. Bobby ma mnóstwo zalet, ale zdrowy rozsądek też nie jest jego mocną stroną. – Spójrz tylko – jęknęła Serena, zwrócona twarzą do witryny sklepowej. – Obściskują się przy półce z chipsami. Tom spojrzał w tamtym kierunku i westchnął. – Bobby nigdy nie rozumiał, że na wszystko jest czas i miejsce. – Podobnie jest z Chloe. – Co w takim razie możemy zrobić, żeby ich powstrzymać? Serena zobaczyła iskierkę nadziei. Nie była w swojej misji osamotniona. Może udałoby się ich przekonać wspólnymi siłami? – Nie mam pojęcia – odpowiedziała. – Kiedy Chloe znajduje się w takim stanie, nawet nie da się z nią dyskutować. – Zupełnie jak z Bobbym. Obydwoje uwielbiają ten stan... to tak zwany stan zakochania... – Co to takiego? – Czytałem na ten temat artykuł. Powoływano się w nim na badania przeprowadzone na Harvardzie. Niektórzy ludzie stają się uzależnieni od wysokiego poziomu endorfiny, zupełnie jak od narkotyku. Przestają racjonalnie myśleć, robią
16
Jane Sullivan
idiotyczne rzeczy. A kiedy partner powszednieje i poziom endorfiny spada, wtedy rozstają się i rozpoczynają poszukiwania następnego. I tak bez końca. – Innymi słowy, stają się niewolnikami własnych hormonów. – Na to wygląda. – Ja nie wyobrażam sobie podobnej utraty samokontroli. Tom uśmiechnął się. – To pocieszające, że jest na świecie trochę rozsądnych przedstawicielek płci pięknej. Pozwala mieć nadzieję... – Nadzieję? Na co? – Nadzieję na to, że może uda mi się poznać kiedyś taką rozsądną kobietę. Niestety, świat jest pełen kobiet, dla których najlepszą rozrywką jest przesiadywanie w różnych knajpkach oraz robienie ogromnych zakupów przy pomocy kart kredytowych. – Jak, wypisz wymaluj, Chloe. Wyśmiała mnie, gdy zasugerowałam jej założenie oszczędnościowego konta emerytalnego. Stwierdziła, że zamierza używać sobie do sześćdziesiątego piątego roku życia, a następnie opuścić we śnie ten ziemski padół. – Bobby właśnie wydał trzydzieści tysięcy dolarów na samochód. Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby chociaż część swoich pieniędzy rozsądnie zainwestował, ale... Serena skrzywiła się z dezaprobatą. Sam pomysł
W drodze do Las Vegas
17
włożenia takich pieniędzy w szybko tracący na wartości przedmiot, jakim jest każdy samochód, wydał jej się niedorzeczny, a spotkanie mężczyzny podzielającego ten pogląd było doprawdy zdumiewające. – Czy on, choćby w przybliżeniu, orientuje się, ile zarobiłby na odsetkach od tej sumy w ciągu kilku lat? – spytała Serena. – Usiłowałem mu to wytłumaczyć. Namawiałem do kupna używanego samochodu i zainwestowania reszty pieniędzy. Niestety, wyjaśnianie zjawiska akumulacji odsetek osobie specjalizującej się w akumulacji długów jest z góry skazane na niepowodzenie. – Doskonale cię rozumiem. Idea zwielokrotnionej korzyści może się Chloe kojarzyć jedynie z podziwianiem wielu mężczyzn jednocześnie. – Widzę, że łączy nas wspólny cel. Musimy zrobić wszystko, żeby nie dopuścić do małżeństwa Bobby’ego i Chloe. – Pod żadnym pozorem. – W porządku. Mój plan jest następujący: nie ma sensu przemawiać do nich z tylnego siedzenia samochodu. Będą odwróceni plecami i zignorują nas totalnie. Teraz jest czwarta trzydzieści. Za jakąś godzinkę poproszę Bobby’ego, żeby zatrzymał się na obiad. Podczas posiłku będziemy mieli całe pół godziny na przedstawienie im naszych argumentów. Serena kiwnęła potakująco głową. Uznała, że pomysł jest dobry.
18
Jane Sullivan
Po chwili Bobby i Chloe, bardzo zadowoleni z siebie, powrócili do samochodu. On ze śladem szminki na koszulce, ona – z malinką na szyi. Serena szybko dokończyła mycie przedniej szyby. Gdy wszyscy pozajmowali swoje miejsca, zagłębiła się w rozmyślaniach nad wybrykiem natury, jakim były bliskie więzy krwi Toma i Bobby’ego, dwóch tak różnych osobników. Rozsądny, logiczny i twardo stąpający po ziemi Tom skupiał w sobie cechy bardzo pożądane, a tak rzadko spotykane u mężczyzn. Dokładnie takie, jakich poszukiwała i jakich dotychczas nie udało się jej znaleźć u żadnego mężczyzny. Tom był typem faceta, od którego nie mogła oderwać oczu. Nie przyglądaj mu się tak natarczywie, skarciła się w myślach. Zanim odwróciła wzrok, Tom zdążył mrugnąć do niej porozumiewawczo, niejako przypieczętowując ich tajemny pakt. Fala wdzięczności ogarnęła jej serce i jednocześnie poczuła przedziwne mrowienie na plecach. Szybko wytłumaczyła sobie, że pewnie w ten sposób objawia się uczucie ulgi, że nie musi samotnie zmagać się z rozszalałym żywiołem zachcianek młodszej siostrzyczki. Tak. Z całą pewnością ten dreszcz właśnie to oznacza. Gdy Bobby zapalił silnik i samochód włączył się do ruchu na autostradzie, sięgnęła do teczki z dokumentami bankowymi z zamiarem wykonania zaległej pracy. Szybko się okazało, że mogłaby równie dobrze mieć przed sobą teksty spisane
W drodze do Las Vegas
19
chińskim alfabetem. Wpatrywała się w dokumenty, nie rozumiejąc ani słowa. Jej myśli krążyły natrętnie wokół siedzącego obok mężczyzny. Westchnęła bezgłośnie. Zanosiło się na bardzo długą i trudną podróż...
ROZDZIAŁ DRUGI
Samochód mknął przed siebie, a Tom starał się zagłębić w lekturę służbowych raportów, ale nie potrafił się skoncentrować. Nie była to kwestia nieznośnego dla ucha hip–hopu, ani też upału, który panował w samochodzie, pomimo włączonej klimatyzacji. Powodem była Serena. Od godziny zaprzątała wszystkie jego myśli. W swoim trzydziestojednoletnim życiu zdążył się przekonać, jak niezwykłą rzadkością są tego typu kobiety. Była ładna, inteligentna i rozsądna, a te zalety cenił sobie najwyżej. Miał kiedyś dziewczynę, która miesiąc w miesiąc wydawała sto pięćdziesiąt dolarów na różne wymyślne fryzury i paznokcie. Chciał, żeby dała sobie z tym spokój. Gdy jej wytłumaczył, że inwestując te sumy, zostałaby milionerką przed sześćdziesiątym piątym rokiem życia, rzuciła go i związała się ze swoim instruktorem jogi.
W drodze do Las Vegas
21
Serena była inna. Miała włosy w naturalnym odcieniu brązu, a jej pełne wyrazu piwne oczy nie ociekały tuszem. Schludnie przycięte paznokcie były zdecydowanie atrakcyjniejsze od drapieżnie wyglądających tipsów. Może niektórzy mężczyźni lubią ślady paznokci na plecach. Tom z pewnością do nich się nie zaliczał. Dżinsowe szorty, biała bluzka i płaskie, wygodne buty dopełniały obrazu osoby wyważonej, dla której treść jest ważniejsza od formy. W oczach Toma, choć sam się przed sobą do tego nie przyznawał, biegłość w rachunkach zdecydowanie dodawała kobiecie seksapilu. Przy czym nie porzucał w swoich marzeniach kuszącego widoku staroświeckich podwiązek oraz czarnych jedwabi. Inteligencja, rozsądek i odpowiedzialne podejście do finansów, a wszystko to w tak cudownym cielesnym wydaniu! Czy można sobie wymarzyć doskonalszą istotę? Kątem oka dyskretnie zerknął na Serenę. Wdzięcznym ruchem ręki odgarnęła opadający jej na twarz kosmyk włosów. Musiała poczuć jego wzrok, bo podniosła głowę i ich spojrzenia się spotkały. Uśmiechnęła się do niego ciepło, a on ten uśmiech odwzajemnił. Przyglądali się sobie o ułamek sekundy dłużej, niż można by oczekiwać od nieznajomych. Jest nim zainteresowana. To odkrycie wywołało u Toma nerwowe i nierówne bicie serca. Przestrzeń tylnego siedzenia samochodu zdawała się kurczyć i mógłby przysiąc,
22
Jane Sullivan
że pomimo odgłosu pracującego silnika, słyszał każdy oddech Sereny. Gdy powróciła do przerwanej lektury, nie mógł opędzić się od zupełnie szaleńczych myśli. Porwanie Sereny w ramiona i powielenie sceny z Bobbym i Chloe przy półce z chipsami było jednym z najbardziej niewinnych pomysłów. No cóż, na widok tak irracjonalnego zachowania każda rozsądna kobieta uciekłaby, gdzie pieprz rośnie. Ale nikt nie zabronił Tomowi rozmyślać o tym do woli, rozmyślać nieprzerwanie, rozmyślać wręcz obsesyjnie... Dosyć tego. Żeby nie wiem jak pociągająca była Serena, zainteresowanie jej osobą tylko zniweczy jego obecną misję. Ma za zadanie przywołać Bobby’ego do porządku. Własnymi sprawami zajmie się po wypełnieniu tej misji. Z takim postanowieniem zmusił się do odwrócenia uwagi od Sereny i ustalenia paru sztywnych zasad: możesz się przyglądać, możesz rozmyślać, ale dotykać – pod żadnym pozorem. Od godziny Bobby jedną ręką trzymał Chloe, a drugą prowadził samochód. Takie zachowanie Serena uważała za wyjątkowo niebezpieczne. Jakby tego było mało, obejmował teraz jej siostrę ramieniem i przytulał tak mocno, że mimo dzielącej ich dźwigni biegów, pomiędzy ich ciała nie udałoby się wcisnąć nawet kartki papieru. Pozycja kierowcy wskazywała, że niewiele uwagi poświęcał kierowaniu. Na dodatek co chwilę wychylał się
W drodze do Las Vegas
23
w stronę Chloe, żeby ją pocałować. Wówczas prowadzeniu pojazdu nie poświęcał już żadnej uwagi. Tom podniósł wzrok znad swojej lektury. W jego zwężonych oczach Serena wyczytała, że podobnie jak ona, nie akceptuje zaistniałej sytuacji. Dosłownie za moment Bobby zanurkował po kolejnego buziaka, a samochód lekko zboczył w prawo. Jechał tak, dopóki nie oderwał ust od ust Chloe. – Hej! – krzyknął Tom, szturchając brata w ramię. – Możesz przestać? Patrz, dokąd jedziesz... Bobby błyskawicznie odwrócił się w kierunku jazdy, zaklął i mocno szarpnął kierownicą w lewo. Jednak zbyt późno, by uniknąć najechania na jakiś przedmiot na poboczu. Wcisnął hamulce, a Serena usłyszała znajome kląskanie przebitej opony. Bobby zjechał na bok i wyłączył silnik. Wykonał obrót w stronę Toma i zapytał: – Dlaczego to zrobiłeś? – Co ja zrobiłem? – Pchnąłeś mnie w ramię, aż zjechałem na pobocze! – Ty już na nim byłeś! – Tom z impetem otworzył drzwi i wzburzony wyszedł z samochodu. Bobby również, a za nim Serena i Chloe. Tom okrążył pojazd, podszedł do prawego błotnika i przyjrzał się oponie. Była kompletnym flakiem. – Yhm – nerwowo mruknęła Chloe. – Niezły bigos.
24
Jane Sullivan
– Nie przejmuj się, zaraz założę zapasową – uspakajająco skomentował Bobby. – Bobby, przecież ty nie potrafisz zmieniać koła – warknął Tom przez zęby. – No, tak. – Bobby spojrzał na brata z zakłopotaniem i wręczył mu kluczyki. – Mógłbyś? Z zaciśniętymi mocno szczękami Tom wziął od niego kluczyki i otworzył tylną klapę samochodu. Usunął bagaż i po odsłonięciu wieka zamykającego schowek na zapasowe koło zamarł na chwilę w bezruchu. – Bobby? – Tak? – Kiedy ostatni raz sprawdzałeś zapas? Bobby i Chloe podeszli do bagażnika. – Bobby – podniosła głos Chloe – po co wozisz ze sobą przebitą oponę? – Och... widocznie zapomniałem oddać ją do wulkanizacji, gdy poprzednio złapałem gumę. Dłonie Chloe, oparte na biodrach, zwinęły się w pięści. – Wyruszyłeś w wielogodzinną podróż i nawet do głowy ci nie przyszło, że możesz potrzebować zapasowej opony? Teraz nie możemy stąd się ruszyć. Bobby otworzył usta, ale nie wydobył z siebie żadnego dźwięku. – No i jak teraz dostaniemy się do Las Vegas? Serena znów zobaczyła iskierkę nadziei. Mimo zwykle radosnego usposobienia, Chloe miewała jednak swoje humory. Oto zarysowała się szansa
W drodze do Las Vegas
25
konfliktu, który mógł się przerodzić w pierwszorzędną awanturę. A od takowej niedaleko już było do zburzenia całej sielanki. – Ależ skarbie, pewnie bym sprawdził tę oponę przed wyjazdem, ale jak mogłem zajmować się innymi rzeczami, kiedy przez caluteńki czas stałaś taka piękna obok mnie? Ale grubymi nićmi szyte! – pomyślała Serena. Była przekonana, że Chloe zaraz przyłoży mu za te kretyńskie wyjaśnienia. Nic podobnego! Jej gniew zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zarzuciła mu ramiona na szyję i czule pocałowała w usta. – Nie szkodzi, kochanie. To tylko drobny kłopot. Możemy przecież wezwać pomoc. – Chwyciła torebkę i po bezskutecznych poszukiwaniach spojrzała na niego ze zmieszaną miną. – Wygląda na to, że moja komórka została w domu... ładuje się. – Nie ma sprawy. – Bobby wyjął swój telefon komórkowy z kieszeni i nacisnął klawisz. – Aha – powiedział. – Co się dzieje? – Twój przynajmniej się ładuje. W moim wyczerpała się bateria. Tom wzniósł oczy do nieba i jednocześnie z Sereną sięgnęli po telefony. Tom zatrzymał ją gestem dłoni. – Pozwolisz, że ja to załatwię. Przyglądając się komórce Toma Serena zdała sobie sprawę, że reklamę właśnie takiego modelu widziała w ostatniej niedzielnej gazecie.
26
Jane Sullivan
– Czy to nie jest Synthronic? – Tak. – Która wersja? – Sześć tysięcy sześćset dwadzieścia. – Najnowsza edycja. – Właśnie ją sobie zakupiłem. Bobby westchnął lekceważąco. – Boże, ale z ciebie palant. – Nawet jeśli tak, to palant z działającą komórką, który uratuje tyłek chłoptasia nie posiadającego zapasowej opony. Serena uśmiechnęła się ukradkiem. Bobby może ma urodę gwiazdora filmowego i budowę doprowadzającą kobiety do omdlenia, ale dla Sereny szczytem atrakcyjności był mądry, zorganizowany i potrafiący wziąć sprawy w swoje ręce mężczyzna. Typ faceta, do którego można się zwrócić w chwilach kryzysu, na którym można zawsze polegać. Tom wypatrzył drogowskaz do oddalonego trzy kilometry miasteczka o nazwie Windsor, do którego prowadziła odchodząca od autostrady droga szybkiego ruchu. W informacji telefonicznej uzyskał numery znajdujących się tam trzech warsztatów samochodowych. Zadzwonił do jednego z nich i od razu zorganizował odholowanie samochodu oraz wymianę opony. Po dwudziestu minutach pojazd był już na lawecie, a oni, usadowieni w ogromnej szoferce, podążali w stronę miasta. Kierowca zatrzymał się przed lokalną jadłodajnią i ustalił z Tomem, że mechanik skontaktuje się
W drodze do Las Vegas
27
z nimi, gdy tylko samochód będzie gotowy do dalszej podróży. Po wejściu do środka Serena stwierdziła, że w miasteczku Windsor w Arizonie lata sześćdziesiąte są wciąż żywe. Stoliki pokryte były laminatem, a winylowe przepierzenia biły po oczach jadowitym szafirkiem. W rogu stała zdezelowana szafa grająca, wydobywająca z siebie skrzeczące dźwięki przeboju ,,All My Loving.’’ Przy długim barze gdzieniegdzie siedzieli popijający kawę mężczyźni pogrążeni w lekturze gazet. Wokół unosił się wszechobecny zapach smażeniny. Bobby i Chloe usiedli obok siebie, pozostawiając Tomowi i Serenie ławkę po przeciwległej stronie stołu. Kelnerka, o wdzięcznym imieniu Lorena, kobieta z mocno zmęczonym obliczem, przyjęła zamówienie. W różowym fartuszku ozdobionym logo popularnego specyfiku na niestrawność, w przeciwżylakowych rajstopach i z upiętymi wysoko w kok rudopomarańczowymi włosami, wyglądała jak postać żywcem wyjęta z castingu do jakiejś karykaturalnej roli. Obiecawszy Chloe dodatkowy plasterek sera w jej hamburgerze i w odpowiedni sposób przypieczony boczek, przewróciła oczami i oddaliła się w stronę kuchni. – W sumie i tak musielibyśmy się zatrzymać na obiad, więc nie jest to chyba wielka komplikacja – beztrosko stwierdził Bobby. – Oczywiście że nie, kochanie – Chloe uwieńczyła swój szczebiot pocałunkiem. – Wszystko dobrze się skończy.
28
Jane Sullivan
– Owszem – powiedział Tom. – Niedługo ruszamy, co oznacza, że jutro rano zostaniecie małżeństwem. Twarz Bobby’ego natychmiast rozpromieniła się w uśmiechu. – Jasne. – Chcielibyśmy, wspólnie z Sereną, porozmawiać z wami na ten temat. Bobby zrobił zniesmaczoną minę. – Świetnie, teraz we dwójkę będziecie nad nami pracować. – Wcale nie. Po prostu uważamy, że jest parę spraw związanych z małżeństwem, których nie wzięliście pod uwagę. Należy o nich pomyśleć. – Wystarczy. – Bobby w geście protestu uniósł dłoń do góry. – Wiem, że żadne z was nie jest w stanie tego zrozumieć, bo obydwoje jesteście ludźmi z innej planety. Jeśli kiedykolwiek chociaż raz czulibyście się tak, jak my teraz, nie powiedzielibyście nam więcej ani jednego słowa. Czasem zdarza się grom z jasnego nieba i człowiek po prostu wie, że tak miało być. – Dokładnie tak jest – dodała Chloe. – Zupełnie jak grom z jasnego nieba. Grom! Serena uznała, że jeżeli jeszcze raz usłyszy ten nonsens, to gotowa będzie przesłać swoją siostrę, najlepiej w charakterze paczki, ekspresem do domu. Na zawsze wybije jej z głowy opowiadania o nagłych wyładowaniach atmosferycznych. – Od momentu, kiedy wszedłem wtedy do ba-
W drodze do Las Vegas
29
ru, wiedziałem, że ona jest tą jedyną – tłumaczył Bobby. – Opuszkiem palca pogładził policzek Chloe, a ona wpatrywała się w niego z zachwytem. – Rozmawialiśmy, piliśmy i tańczyliśmy. Pewność, że znalazłem kobietę swojego życia była fantastycznym uczuciem. – Przypuśćmy, że to prawda – powiedziała Serena. – Trafiłeś na kobietę swojego życia. Aby małżeństwo okazało się trwałe, należy wziąć pod uwagę jeszcze parę innych rzeczy. Chloe próbowała jej przerwać, ale Serena nie dawała za wygraną. Wypytywała o przyziemne sprawy domowe. Gdzie zamierzają zamieszkać i jak podzielić się obowiązkami, czy będą mieli dzieci. Uśmiechali się tylko, twierdząc, że wszystko ustalą sobie później. Tom zrobił im rzeczowy wykład na temat konieczności posiadania intercyzy oraz wypytał na okoliczność planów emerytalnych. Obydwoje pozostawali głusi na wszelkie argumenty. Ich zadowolone uśmiechy nie kryły lekkiego politowania dla Sereny i Toma – nic nie rozumiejących głuptasów, którzy nie potrafiliby rozpoznać prawdziwej miłości, nawet gdyby przechodziła im koło nosa. – Może zawrócilibyście do Tucson? – spytała Serena. – Możecie zaplanować naprawdę piękne wesele, ślubu udzieli wam prawdziwy ksiądz, zaprosicie gości i będzie wielkie przyjęcie. – To ślub w twoim stylu, nie moim – Chloe odwróciła się do Bobby’ego. – Ona zaczęła snuć plany już chyba w szóstym roku życia.
30
Jane Sullivan
Serena poczuła się lekko zażenowana. – Nieprawda! – Czyżby? Posłuchajcie, chłopaki. W sklepach ciągała matkę do automatów z zabawkami i błagała o drobniaki, dopóki maszyna nie wyrzuciła z siebie pierścionka. Wtedy po powrocie do domu odgrywała rolę panny młodej. Welon był z białego ręcznika, kwiaty z ogródka, a na palcu plastikowe cudo... – Chloe! – A kiedy byłyśmy nastolatkami, zawsze miała stosy miesięcznika ,,Współczesna Panna Młoda’’. Pewnie do dzisiaj go prenumeruje. – Może powinnaś wziąć ze mnie przykład. Ślub jest wydarzeniem, które trzeba zaplanować. – Jeszcze przed posiadaniem narzeczonego? – No dobrze – wtrącił się Tom – wcale nie twierdzimy, że nie powinniście się pobrać. Uważamy, że przydałby się tylko, choćby krótki, okres narzeczeństwa. – Jeżeli wiemy, dokąd zmierzamy, dlaczego mamy przedłużać czas osiągnięcia celu? – zaprotestował Bobby. – Bo tak jest rozsądniej. – Rozsądniej. – Bobby przewrócił oczami. – To twój sposób postępowania, nie mój. – To również sposób postępowania Sereny. Zawsze taka była. Wyobrażasz sobie? – Chloe wzdrygnęła się lekko, jakby rozsądne działanie było groźniejsze od zaraźliwej choroby. – Nie martw się, skarbie – uspokoił ją Bobby.
W drodze do Las Vegas
31
– Żadną siłą nas nie powstrzymają. Jutro rano będziemy państwem Erickson. – Erickson? Oj, chyba nie – powiedziała Serena. – Zachowując wszystkie poprzednie nazwiska, nazywałaby się teraz Chloe Elizabeth Stafford Reese Schuler Erickson. Czyż to nie przyjemne dla ucha? – Ojej, Bobby... – Chloe zrobiła skrzywioną minę. – Co? – No wiesz... ostatnim razem wróciłam do panieńskiego nazwiska i stwierdziłam, że lepiej będzie, jak już przy nim pozostanę na zawsze. Twarz Bobby’iego wydłużyła się. – Ależ, kochanie... – Tak będzie prościej. Nie cierpię tego wymieniania prawa jazdy i karty ubezpieczeniowej. Dochodzi jeszcze sprawa kadr w mojej pracy... – Nastawiłem się, że będziemy nosili to samo nazwisko. – Wiem, kotku, ale to naprawdę takie skomplikowane. – Oboje z Sereną dokładnie o tym mówiliśmy wam – skomentował Tom. – Czy wy w ogóle cokolwiek wcześniej ustalaliście? Co wiecie o sobie nawzajem? – Wystarczy mi świadomość – uśmiech powrócił na twarz Bobby’ego – że Chloe jest najsłodszą i najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem. I powiem wam, że nie przeszkadza mi jej decyzja zatrzymania panieńskiego nazwiska.
32
Jane Sullivan
To nie ma większego znaczenia. – Pochylił się, żeby ją pocałować i zaczął szeptać czułe słowa, zbliżając usta do jej warg. Tom i Serena spojrzeli na siebie, identycznie kręcąc głowami. – Skarbie! – zakrzyknął nagle Bobby. – Czy słyszysz tę szafę grającą? Gra naszą piosenkę! – Naszą piosenkę? – zdziwiła się Chloe. – Każda piosenka jest nasza – powiedział Bobby, wstając zza stołu i wyciągając do niej rękę. Po paru krokach przycisnął Chloe mocno do siebie i zaczęli obracać się w rytm muzyki. – Boże – westchnęła Serena. – Oni tu tańczą. – Na to wygląda – odparł Tom. – To przecież jadłodajnia. Co ich opętało? – Jeden z typowych objawów. Są kompletnie zaabsorbowani sobą, tak jakby nikogo poza nimi tu nie było. Kelnerka Lorena niedbale dolała wody do ich szklanek. – Co im się stało? – skinęła głową w stronę Bobby’ego i Chloe. – Są zakochani – odpowiedziała Serena. – Nie – mruknęła pod nosem kelnerka – chyba stuknięci. Gdy Lorena odeszła od stolika, Tom westchnął i zrezygnowanym głosem powiedział: – A więc czas na plan B. – Plan B? – Daj mi moment do namysłu. Nie przypuszczałem, że plan A będzie takim niewypałem.
W drodze do Las Vegas
33
– Nigdy nas nie posłuchają. Sytuacja jest beznadziejna. Tom uniósł dłoń. – Nie porzucaj nadziei. Musi być jakiś sposób na przemówienie im do rozsądku. Serena miała coraz większe wątpliwości. Patrzyła na Bobby’ego. Wydawało się, jakby przybyła mu jeszcze jedna para rąk. Było ich wszędzie pełno, a Chloe ani trochę nie przeszkadzało, gdzie on te cztery ręce kładzie. Przytulał ją mocno do siebie. Można by pomyśleć, że są o krok od seksu na stojąco. Przez cały czas wpatrywał się w ukochaną z takim zachwytem, jakby była jedyną kobietą na tej planecie. Choć było to zupełnie nie na miejscu, Serena, nie bez zdziwienia, poczuła lekką igiełkę zazdrości, a po chwili dziwny dreszczyk tęsknoty. A jak ona czułaby się pod takim spojrzeniem mężczyzny? Szybko odsunęła od siebie podobne myśli. Jeśli ceną jest utrata władz umysłowych, obejdzie się bez tego typu przygód. – Jaką pracę wykonuje Bobby? – zapytała. – Zajmuje się sprzedażą komputerów. Potrafi zbałamucić każdego klienta. Dostaje procent od utargu. Gdyby tylko miał nieco więcej motywacji i pojawiał się w pracy na czas, mógłby mieć świetne wyniki. – Chloe sprzedaje kosmetyki. Twój komentarz odnośnie motywacji pasuje do niej jak ulał. – A czym ty się zajmujesz? – spytał Tom. – Pożyczkami bankowymi.
34
Jane Sullivan
Jego twarz ożywiła się. – Tak? Zwykłymi czy hipotecznymi? – Hipotecznymi. – Aha – odparł – kredytowanie nieruchomości. Ton uznania w jego głosie wywołał u Sereny niespodziewaną falę euforii. – A ty, czym się zajmujesz zawodowo? – Planowaniem finansów. Planowanie finansów. Już sam ten termin przywoływał skojarzenia ze stabilnością, rzetelnością i zdolnością przewidywania. Serena westchnęła w bezgłośnym podziwie. – Interesująca kariera – powiedziała. – Większość kobiet jest innego zdania. Chcą wydawać pieniądze, a moja obecność przypomina im o konieczności inwestowania. – Mężczyźni również nie uważają mojego zawodu za specjalnie atrakcyjny. Większym zainteresowaniem cieszą się... na przykład modelki prezentujące bieliznę. – Modelki? Owszem, muszę przyznać, że mają swoje zalety. Serena poczuła się rozczarowana. – Ale tylko przez jakieś piętnaście minut są interesujące – kontynuował Tom. – Ja zdecydowanie wolę kobiety, które oprócz tego, że mają coś do pokazania, mają również coś do powiedzenia. – Uśmiechnął się. – Uwierz, Sereno, że ty jesteś bardziej interesująca od tych modelek. ,,Jesteś interesująca.’’ Ilu mężczyzn wypowiedziało do niej te słowa? Żaden?
W drodze do Las Vegas
35
Nagle uświadomiła sobie, że Tom z nią flirtuje. Serce jej uderzyło mocniej. Dotychczas uważała, że natura nie obdarzyła jej wdziękiem, dowcipem i seksapilem, którymi inne kobiety tak łatwo oczarowywały mężczyzn. Rozmawiając teraz z Tomem, przechylała głowę i posyłała mu, jak miała nadzieję, kuszące uśmiechy w odpowiednich momentach konwersacji, a on reagował, jakby naprawdę była błyskotliwa i atrakcyjna. Piosenka się skończyła i Bobby z Chloe podeszli do szafy grającej, żeby wybrać następną. Gdy ponownie ruszyli do tańca, Tom z Sereną rozpoczęli rozmowę na temat ulubionych utworów muzycznych i wspólnej niechęci do muzyki puszczanej przez Bobby’ego w czasie podróży. Wymienili się uwagami na temat pewnej siebie kelnerki Loreny i razem pośmiali z oferowanych na sprzedaż niecenzuralnych nalepek samochodowych. Niepostrzeżenie cała uwaga Sereny skupiła się wyłącznie na malutkiej przestrzeni, jaką zajmowali razem z Tomem. Ledwie pamiętała o istnieniu Bobby’ego i Chloe. Ze zdziwieniem zauważyła, że Tom przysunął się nieco bliżej i prawie dotykał jej łokciem. – Nie sądzisz, że genetyka to przedziwne zjawisko? – Dlaczego? – Kto by pomyślał, że dziewczyna w typie Chloe ma taką siostrę? Jego głos emanował przyjaznym ciepłem. Serena poczuła, że łączy ich niemal namacalne
36
Jane Sullivan
porozumienie. Ona również zastanawiała się, jakim cudem Tom i Bobby noszą w sobie podobne geny. – W waszym domu bocianowi też musiały pomylić się przesyłki – dodała z uśmiechem. Tom zaśmiał się serdecznie. – To wiele wyjaśnia. Na lewym policzku Toma pojawił się dołeczek. Drobne fałdki w kącikach ust i oczu uczyniły jego twarz otwartą, przyjazną i nieprawdopodobnie seksowną. Serena zachwycała się Tomem z powodu jego pracy zawodowej, zdolności organizacyjnych i czytelnej hierarchii ważności w sprawach życiowych. Teraz przyczyną jej zachwytu było coś więcej. O wiele więcej. Serena nawet nie zauważyła, kiedy ucichła muzyka. Wszystko dookoła jakby wyblakło i usunęło się na drugi plan. Wszystko poza mężczyzną siedzącym tuż obok niej. Powietrze między nimi wydawało się drgać. Wzrok Toma na parę sekund przesunął się na jej usta i powrócił, by spotkać jej spojrzenie. Serena nie mogła uwierzyć. Chociaż nie miała wielkiego doświadczenia w randkach, była przekonana, że prawidłowo odczytuje sygnał. Spojrzenie Toma mówiło: pragnę cię pocałować. Och nie, spokój... tylko spokój. To niemożliwe. Jeżeli nie myślał o pocałunku, dlaczego w takim razie, z sekundy na sekundę, przysuwał się coraz bliżej? Skąd u niej to przedziwne wirowanie w głowie, szalone bicie serca i suchość w ustach?
W drodze do Las Vegas
37
I dlaczego patrzenie na jego usta wprawiało ją w stan pełnego oczekiwań drżenia? – Co wy tu wyrabiacie? Serena odwróciła się gwałtownie. Chloe wyrosła za nią jak spod ziemi.
ROZDZIAŁ TRZECI
Serena nerwowo odskoczyła od Toma, nie zdążywszy zamknąć ust. Siostra przyglądała się jej z zainteresowaniem. Zamknij usta, Sereno, rozkazała sobie w duchu. Wyglądasz, jakbyś miała coś na sumieniu. – Jak to, co wyrabiamy? – zapytał zdziwiony Tom. Zdezorientowana Chloe zmarszczyła brwi. – Czy to nie dziwne? Przez chwilę myślałam, że... – Potrząsnęła głową z niedowierzaniem. – Nieważne. – O co chodzi? – zapytał Bobby. Chloe zaśmiała się króciutko. – Wyglądali, jakby się chcieli pocałować. – Pocałować!? – Głos Toma był pełen zaskoczenia. – My tylko rozmawialiśmy. – Tak – potwierdziła Serena z mocno bijącym sercem. – Rozmawialiśmy. Chloe zwróciła się do Bobby’ego:
W drodze do Las Vegas
39
– Wiedziałam, że mam jakieś zwidy. Serena dopiero po trzech randkach pozwala mężczyźnie pocałować się w drzwiach na dobranoc. Pod warunkiem, że wcześniej skłoni go do dezynfekcji ust. Ubolewając, że siostra robi z niej największą świętoszkę w całej Arizonie, Serena zerknęła ukradkiem na Toma. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Przynajmniej jej opinia na temat bliskich kontaktów z ledwie poznanymi mężczyznami została potwierdzona publicznie. – Sama widzisz – odezwała się. – Nigdy nie pozwoliłabym sobie na pocałunek z prawie nieznajomym mężczyzną i nie bardzo rozumiem, cóż takiego mogłaś zobaczyć. – Ja też nie wiem, o co ci chodzi – powiedział Tom i wydał z siebie drwiące prychnięcie. – Pocałunek? Ja i twoja siostra? A ile my się znamy, Sereno, dwie godziny? – Dokładnie. Nie więcej niż dwie godziny. – Chyba zdajecie sobie sprawę, jakie to niedorzeczne – dodał Tom. – Dla ciebie może tak – wtrącił Bobby. – Ja pocałowałem Chloe już po piętnastu minutach. Tom się skrzywił i wzruszył ramionami. – Niedorzeczne, jak już mówiłem. Bobby zwrócił się do Chloe: – No cóż, musisz Tomowi wybaczyć. Nie jest mistrzem spontaniczności. To facet, który wiesza swoje krawaty w alfabetycznym porządku, według koloru ich tła. – To jeszcze nic – stwierdziła Chloe. – W lodówce
40
Jane Sullivan
Sereny wszystkie słoiki są ustawione jak w wojsku... według wysokości. – Tom nigdy nie przegapił daty wymiany oleju. – Serena czyta gazety od pierwszej do ostatniej strony, po kolei. Gdy tamci prześcigali się w tej śmiesznej licytacji, Tom sięgnął po szklankę z wodą, a Serena zorientowała się, że jeszcze nigdy w życiu nie czuła się tak głupio. Skąd jej w ogóle przyszło do głowy, że Tom zamierzał ją pocałować? Chwileczkę... Chloe też miała takie wrażenie. Nie, Chloe widziała to, co chciała zobaczyć: dwoje ludzi, którzy od pierwszego wejrzenia mają się ku sobie. To by przecież usprawiedliwiło jej skandaliczne obyczaje. Z drugiej strony, pomiędzy nią a Tomem naprawdę nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego. I jeśliby uznać jego zachowanie za naturalne, to nie był nawet świadom szalejącej w jej głowie burzy, nie mówiąc już o jakimś tam gromie z jasnego nieba. Zbyt długo nie miała chłopaka, ot i stąd cały jej problem. Serena wzięła ukradkiem głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze z płuc. W porządku. Poczuła, jak odzyskuje dawny rozsądek i kontrolę nad sytuacją. Na wszelki wypadek postanowiła udać się do toalety. Odrobina zimnej wody na twarzy może tylko pomóc w utrzymaniu takiego stanu. Kątem oka Tom obserwował oddalającą się
W drodze do Las Vegas
41
Serenę. Jego wzrok zatrzymał się na zaokrąglonej linii jej pośladków. Jakiż to był piękny widok! Gdy znikła za rogiem, wypił do końca swoją wodę i dyskretnie wziął parę głębokich oddechów. Nie pomogło. Spróbował metody wizualizacji, przywołania przed oczy jakiegoś cichego i łagodnego obrazu, ale w jego myślach pojawiło się natychmiastowe skojarzenie z Sereną i znowu się nieco pogubił. Nie mógł uwierzyć, że Chloe posądziła go o pocałowanie Sereny. Jednak najbardziej nie mógł uwierzyć w to, że była tak bliska prawdy, a także w to, że gdyby nie nagłe pojawienie się Chloe, z pewnością by to uczynił. Co się z nim dzieje? Nie powinien o tym rozmyślać, bo tylko komplikuje najważniejszą teraz sprawę – ocalenie brata. Gdyby choć przez chwilę Bobby domyślał się, co się obecnie dzieje w głowie jego brata, nigdy nie pozwoliłby Tomowi wyprowadzić się na prostą drogę. Musi więc wziąć się w garść i zabrać do roboty. Nieznaczny uśmieszek zabłąkał się wokół jego ust. Nie był ekspertem od randek, ale miał wrażenie, jakby Serena próbowała z nim flirtować. Jeśli się nie myli, to jest nim zainteresowana, a to z kolei oznacza... To oznacza, że flirtuje z niebezpieczeństwem i tak dalej być nie może. Cholera. Musi natychmiast zakończyć sprawę, dla której tu się znalazł. Zakończyć jak najszybciej.
42
Jane Sullivan
Dopóki trwa ta podróż, będzie zmuszony trzymać się z dala od Sereny. Pilnie potrzebował pomysłu na niedopuszczenie do popełnienia życiowego błędu przez Bobby’ego i Chloe. Zatrzymanie ich w tej chwili graniczyło z cudem. Już za pięć godzin mieli znaleźć się w Las Vegas. Zaraz, zaraz... za pięć godzin? Może na tym polegał cały problem. Może potrzebują trochę więcej czasu? Doznał nagłego olśnienia i plan opóźniający dotarcie na miejsce sam ułożył się w jego głowie. – Wracam za chwilę – rzucił w kierunku Bobby’ego i Chloe, którzy byli tak sobą zajęci, że pewnie go nie słyszeli. Szybkim krokiem przemierzył salę i zdążył chwycić za ramię wychodzącą właśnie z toalety Serenę. Schowali się za rogiem. – Co się dzieje, Tom? – zapytała zdziwiona. Z ręką wciąż na jej ramieniu zamarł na chwilę. Na widok przyglądających się mu ciemnych oczu jego rozum wykonał salto prosto w okolice spodni. Ta mięciutka skóra, długie rzęsy i wygięta linia ust. I dalej, ta aksamitna skóra szyi aż do obojczyka i niżej, w stronę piersi, i jeszcze dalej... – Tom? Powoli puścił jej ramię i dał szansę rozumowi do powrotu na swoje miejsce. – Wydaje mi się, że wymyśliłem. – Co wymyśliłeś? – Jak zatrzymać tutaj Bobby’ego i Chloe i nie dopuścić do ich rychłego dotarcia do Las Vegas. – Obejrzał się przez ramię i pochylił na tyle blisko
W drodze do Las Vegas
43
Sereny, żeby nikt niepowołany nie usłyszał ich rozmowy. Może nawet pochylił się odrobinę za blisko. – Zauważyłaś, jak bardzo Bobby był wyprowadzony z równowagi tą historią z panieńskim nazwiskiem? – Tak, z pewnością nie był tym zachwycony. – A Chloe miała mu za złe brak zapasowego koła. – Zgadza się. – Potrzebujemy trochę czasu, żeby doprowadzić do porządnej awantury. – Pomysł jest dobry, ale czas działa przeciwko nam. Za niecałe pięć godzin będziemy w Las Vegas. – A gdybyśmy zostali tutaj nieco dłużej? – Przecież będą chcieli od razu wyjechać. Jak sobie to wyobrażasz? – Bobby nie ma pojęcia o samochodach. Poproszę faceta z warsztatu, żeby sfingował awarię, której nie da się usunąć do jutra. – Chcesz, żeby zapłacił za naprawę nieistniejącej awarii? – Wymyślę coś niedrogiego, ale trudnego do zdobycia. – A jak namówisz faceta do takiego kłamstwa? – Poproszę go. – A jak odmówi? – To go przekupię. – Zrobisz to? – W tym wypadku cel uświęca środki. Przecież
44
Jane Sullivan
nie mam zamiaru niszczyć ich związku. Chcę tylko zainscenizować kłopoty z samochodem, żeby zyskać trochę na czasie i doprowadzić do konfliktu. Może zaowocuje on powrotem do Tucson i długim okresem narzeczeństwa. – Plan wygląda na całkiem sensowny. – Istnieje obawa, że nie wrócimy do domu przed poniedziałkiem. Będziesz mogła zostać dzień dłużej? Serena sięgnęła po elektroniczny notatnik. – Wykonam kilka telefonów i poprzesuwam terminy. Da się załatwić. Podniosła głowę i uśmiechnęła się do niego jednym ze swoich najcieplejszych uśmiechów. – Dziękuję za obmyślenie planu działania. Nie wiem, jak bym sobie poradziła, gdyby ciebie tu nie było. – To chyba ostatnie miejsce, w jakim dzisiaj spodziewałem się znaleźć. – Doskonale cię rozumiem. – Ale całkiem dobrze się stało, że jednak tu jestem, prawda? Twarz Sereny rozpromieniła się jeszcze bardziej. – Prawda. Tom nie miał wątpliwości. Coś między nimi zaiskrzyło. Było prawie dotykalne, prawdziwe. Jakiś stan podwyższonej gotowości dwojga ludzi nadających na tych samych falach. Miał nieopanowaną chęć pochylenia się nad Sereną i zrobienia tego, co kilka minut wcześniej tak niefortunnie przerwała mu Chloe.
W drodze do Las Vegas
45
I właśnie w tym momencie zadzwonił jego telefon komórkowy. Mechanik zapraszał do odbioru samochodu. Tom szybko zamienił z nim kilka słów na temat swojego pomysłu. Mężczyzna dał się przekonać i wspólnie ustalili rodzaj usterki. – Wszystko załatwione, Sereno. Samochód Bobby’ego będzie unieruchomiony na dwadzieścia cztery godziny. Dowiedziałem się, że jeden z okolicznych moteli jest w remoncie, a ten czynny znajduje się kilkaset metrów stąd. Możemy w nim przenocować. – A co z naszym bagażem? – Mechanik obiecał podrzucić nasz bagaż do motelu. – Czy naprawdę uważasz, że nasz plan się powiedzie? – To nasz jedyny strzał. Musimy dołożyć wszelkich starań, żeby okazał się celny. – W takim razie chodźmy do Bobby’ego i Chloe i powiedzmy im, co się wydarzyło z samochodem. Uda się. Uda, żebym nie wiem co musiał zrobić, obiecywał sobie Tom. Zakończy całą tę sprawę i zabierze się do rzeczy najważniejszej, na której, z minuty na minutę, coraz bardziej mu zależało... A zależało mu na sukcesywnym zdobywaniu Sereny. Rozmyślał o kolejnych etapach. A kiedy już... Rozmarzył się, puszczając wodze wyobraźni. Choć słońce chowało się już za horyzont, gdy zmierzali w kierunku motelu, powietrze było
46
Jane Sullivan
obrzmiałe od upału. Serena odgarnęła lepiący się do czoła kosmyk włosów. Umęczona gorącem stwierdziła, że Sahara jest pewnie niczym w porównaniu w latem w Arizonie. – Wciąż nie bardzo rozumiem – odezwał się Bobby. – Co takiego zepsuło się w moim samochodzie? Tom westchnął z niecierpliwością. – Wyjaśnię ci po raz trzeci: masz skorodowany dyferencjał i pękła osłona przegubu. – Ale co było tego przyczyną? Samochód ma dopiero rok. – Jeśli miałbym zgadywać, pewnie ani razu nie zainteresowałeś się stanem silnika, czyli stanem mannifold regurgitator – mądrzył się Tom. – Przecież w zeszłym miesiącu zleciłem wymianę oleju. Czy w warsztacie nie powinni tego sprawdzić? – Zadbanie o takie rzeczy należy do ciebie. To ty jesteś odpowiedzialny za stan twojego samochodu. – No dobrze, w końcu się tego nauczę. Na dzień dzisiejszy będzie mnie to kosztować dwadzieścia dolców. Zgadza się? – Tak. – I nie mogą dostać części do jutra po południu? – Tak – odpowiedział Tom, nie zwalniając kroku. – Zostajemy na noc w motelu? – Tak. – Ja po prostu nie wierzę, że nie możemy się
W drodze do Las Vegas
47
stąd ruszyć. – Chloe okazała swoje niezadowolenie. – Mieliśmy wziąć ślub z samego rana. Bobby zatrzymał się i objął ją ramieniem. Chloe odsunęła się od niego obrażona. – Przestań, Chloe. Nic takiego się nie stało. Zadzwoniłem i przełożyłem termin na wieczór. Chloe szła przed siebie, nie zwracając na niego uwagi. Bobby przystanął i złożył błagalnie dłonie. – Skarbie, to tylko drobna komplikacja. Odwróciła się z rękami na biodrach zaciśniętymi w pięści. – Więcej niż jedna. Najpierw zapasowa opona, a teraz jeszcze to! – Jakie znaczenie ma jeden dzień wobec całego życia? – Całego życia? Jeśli całe życie ma tak wyglądać... Chloe nie dokończyła zdania, a Serena wstrzymała oddech. Może nie potrzeba aż dwudziestu czterech godzin, może szybciej przemyślą swój szalony pomysł? Ku jej wielkiemu zdumieniu, gniew w okamgnieniu zniknął z twarzy Chloe. – Przepraszam, kochanie. Trochę się zagalopowałam. Masz rację, że nic wielkiego się nie stało. – Przypieczętowała swoje słowa pocałunkiem i w czułych objęciach skierowali się w stronę motelu. Tom zbliżył się nieco do Sereny i szepnął: – Wedle wszelkich znaków na niebie i ziemi, nasz plan powoli zaczyna działać.
48
Jane Sullivan
– Nie byłabym taka pewna. Trochę za szybko mu przebaczyła. – Ale zasialiśmy ziarenko niezgody. Jeszcze wiele się może wydarzyć do jutrzejszego popołudnia. – A cóż to niby się zepsuło? – zapytała szeptem. – Mannifold regurgitator? W życiu nie słyszałam o takiej części. – Trochę bym się zmartwił, gdybyś słyszała. Bobby nie ma pojęcia, gdzie w samochodzie znajdują się świece, nie ma więc żadnego znaczenia, jaką wymyśliłem nazwę. W motelu zostały tylko dwa wolne pokoje. Chloe spojrzała na Serenę z prawdziwą męką w oczach. – Chyba nie będziesz miała nic przeciwko dzieleniu pokoju z Tomem? – Co!? – zakrzyknęła z oburzeniem Serena. – Ja chcę być z Bobbym. – Nie ma mowy. Dziewczyny i chłopaki śpią osobno. – Jesteśmy praktycznie małżeństwem. – Nawet gdybyście byli, chyba się nie spodziewasz, że spędzę noc w jednym pokoju z Tomem. – Też mi problem! Przecież tam są dwa łóżka. – Przestań. Nie chcę brnąć w tę idiotyczną dyskusję. Chloe stała naburmuszona. Serena miała przed sobą walkę, której nie mogła przegrać. Sama myśl dzielenia pokoju z Tomem, a zdążyła już go sobie wyobrazić w stroju Adama, wydawała się torturą nie do opisania.
W drodze do Las Vegas
49
Obrzuciła siostrę jednym ze swoich groźnych spojrzeń zarezerwowanych na sytuacje ostateczne. Na szczęście poskutkowało. – Niech ci będzie – Chloe podniosła oczy do nieba i skrzyżowała ręce na piersiach – teraz już wiem, jak musiała się czuć szekspirowska Julia. Załatwili formalności w recepcji i udali się do swoich pokoi. Bobby zatrzymał się przed numerem dwanaście i tęsknym wzrokiem przypatrywał się Chloe podążającej do czternastki. – Hej, Romeo – klepnął brata po ramieniu Tom – nasz pokój jest tutaj. Bobby i Chloe wrzucili bagaże do pokoi i ponownie spotkali się na zewnątrz. – Co robimy? – Serena usłyszała głos Bobby’ego. – Jest dopiero siódma. Serena wystawiła głowę przez drzwi: – Głosuję za wcześniejszym pójściem spać. – Coś ty! Chodźmy się gdzieś zabawić. Chyba coś się znajdzie w tej zapadłej dziurze. – Chloe złapała Bobby’ego za rękę i wciągnęła do swojego pokoju. Tom wszedł za nimi. Chloe zabrała się za przeglądanie książki telefonicznej. – Niewiele jest do wyboru. O, chwileczkę... mamy kino. Wykręciła numer i zapytała o repertuar. Twarz rozjaśniła się jej w uśmiechu. – ,,Terminator 3’’ o siódmej trzydzieści? – ,,Terminator 3’’ – ożywił się Bobby. – Widziałem go tylko dwa razy.
50
Jane Sullivan
Chloe zapytała o adres i odłożyła słuchawkę. – Kino jest bardzo blisko, przy głównej ulicy. Wybierzecie się z nami? – zwróciła się do siostry. – Nie, dziękuję – odpowiedziała Serena. – Sam nie wiem, Serena – stwierdził Tom. – Film może być niezły. Spojrzała na niego z niedowierzaniem. – ,,Terminator 3’’ może być... niezły? – W końcu jestem tylko facetem. Broń i eksplozje zawsze działają na moją wyobraźnię. Chloe uśmiechnęła się szeroko. – W takim razie idziemy wszyscy razem. Gdy Bobby i Chloe wyszli z pokoju, trzymając się za ręce, Serena zrezygnowanym głosem zapytała Toma: – Naprawdę chcesz to oglądać? – Niezupełnie – odpowiedział półgłosem. – A czy pomyślałaś, co oni mogą wyprawiać w kinie, jeśli zostawimy ich samych? Są gotowi usiąść w ostatnim rzędzie i rozebrać się do naga... Parę sekund analizy takiego scenariusza wystarczyło, by przyznała mu rację. – Zmieniłam zdanie, Tom. Zawsze marzyłam, żeby nasycić oczy niepotrzebną agresją. – Serena sięgnęła po torebkę. – Idziemy.
ROZDZIAŁ CZWARTY
,,Pustynna Róża’’ okazała się typowym małomiasteczkowym kinem. Poza ogromnym ekranem sala projekcyjna mieściła około dwustu zaplamionych foteli. W powietrzu unosił się zapach mocno nasączonej tłuszczem prażonej kukurydzy. Bilety sprzedawała zblazowana, żująca gumę nastolatka, z włosami we wszystkich kolorach tęczy. Zatrzymali się na pięć minut przy kontuarze z jedzeniem, zakupili kilka rzeczy i po chwili przeszli do sali kinowej. Bobby prowadził Chloe pomiędzy rzędami siedzeń. Za nimi przesuwała się Serena, a na samym końcu Tom. Kino było tak stare, że w oparciach foteli nie było jeszcze uchwytów na napoje. Po wypiciu kilku łyków gazowanego płynu Serena odstawiła kubek na podłogę, tuż koło swoich stóp. Tom zrobił to samo. Zgasły światła i sala pogrążyła się w ciemności.
52
Jane Sullivan
Ucichł szum rozmów i na ekranie pojawiły się zapowiedzi wchodzących do repertuaru filmów. Wkrótce rozpoczął się seans. Serena z równym powodzeniem mogłaby wpatrywać się w pusty ekran. Filmowa jatka i obrazy wypełnione strzelaniną ani trochę nie zajmowały jej uwagi. Zajmowały za to uwagę Toma. Ukradkiem spojrzała w jego stronę. Fizyczna bliskość Toma w ciemnym pomieszczeniu przyprawiała ją o drżenie. Pewnie nadweręży sobie oczy, przyglądając mu się dłużej pod tak niewygodnym kątem. – Ach – szepnął Tom – widzę, że zerkasz na moją prażoną kukurydzę. Serena drgnęła zaskoczona. – Prażoną kukurydzę? – Nigdzie nie smakuje tak, jak w kinie – kontynuował. – Z pewnością żałujesz, że sama sobie nie kupiłaś. – Tom podsunął jej torbę. – Chcesz trochę? Słysząc jego teatralny szept, czuła, jak dziwny dreszczyk wędruje jej po plecach. Dlaczego trywialne pytanie wzbudzało w niej tyle emocji? Ponieważ uwaga Toma w całości skupiała się na niej. Ponieważ ton jego głosu był łagodny, ciepły i niezwykle seksowny. I pewnie dlatego, że najwyraźniej nie chodziło wyłącznie o prażoną kukurydzę. W błyszczących oczach Toma odbijało się światło ekranu. W oczekiwaniu na jej odpowiedź, wpatrywał się w nią magnetycznie, bez mrugnięcia powieką.
W drodze do Las Vegas
53
Powiedz coś szybko, cokolwiek, ponaglała się w duchu. – Yhm... może wezmę troszeczkę. – Weź, ile tylko zechcesz. Słowa mówiły jedno, a oczy zdawały się mówić: ,,Zastanów się, czy myślę o kukurydzy’’. – Dziękuję – powiedziała z uśmiechem, który można było odczytać: ,,Nie będę się dwa razy zastanawiała’’. Sięgnęła do torby i poczęstowała się niewielką ilością. Nie przepadała za kukurydzą, ale to nie miało żadnego znaczenia. Pragnęła wszystkiego, co ten mężczyzna miał jej do zaoferowania. Myśl ta nagle ją zaniepokoiła. Nie poznawała siebie. Zazwyczaj erotyczne zainteresowanie mężczyzną pojawiało się u niej po dwóch, trzech randkach. Tym razem było zupełnie inaczej. Gdzie podział się jej rozsądek? Tom pociągał ją do tego stopnia, że jej całe ciało zdawało się drżeć w oczekiwaniu. W oczekiwaniu na co? Przecież nic między nimi, tu i teraz, nie może się wydarzyć. Absolutnie nic. Jednak jej ciało, nie zważając na to, bezwstydnie poddawało się jej marzeniom, podążało w wyobraźni za wymyślanymi przez nią miłosnymi scenariuszami. Tom trzymał torbę z kukurydzą na kolanie, a drugą rękę z rozprostowanymi palcami położył na swoim udzie. Patrzyła na jego wielkie, silne dłonie i krótko przycięte paznokcie. Oczyma wyobraźni widziała te dłonie wędrujące po jej ciele
54
Jane Sullivan
– pieszczące i błądzące tam, gdzie ich dotyk przynosi największą rozkosz. Czyli, jak zgadywała, prawie wszędzie. Serena na moment przywołała się do porządku: musisz się opanować. Nie czas i miejsce na podobne rozmyślania. Właśnie gdy usiłowała przemówić sobie do rozsądku, Tom pochylił się po stojący na podłodze kubek z napojem. Powoli unosząc go do góry, otarł się wierzchem dłoni o jej nogi. Od kostki aż po udo... Serena wstrzymała oddech, czując, jak przeszywa ją gorący dreszcz. Tłumaczyła sobie, że nie zrobił tego celowo. To musiał być przypadek. Gdy podniosła na niego wzrok, jego uśmiech zdawał się mówić: ,,Chyba nie sądzisz, że zrobiłem to niechcący?’’ Przeżywała prawdziwe katusze. Przez następną godzinę nie zrozumiała znaczenia ani jednego okrzyku, eksplozji czy strzału, żadnej ze scen, jakie rozgrywały się na ekranie. Jej ciało reagowało tak, jakby rzeczywiście wędrowały po nim ręce Toma. Twarz gorąca, piersi nabrzmiałe i napięty każdy najmniejszy nerw. Całkiem poważnie pomyślała o umieszczeniu kubka z zimną wodą między udami, czując pilną potrzebę ochłody. Dziwiło ją, że Tom zdaje się nie zauważać emanującego od niej gorąca, nie czuje drgających fal erotycznego niepokoju. A może zauważa? Mój Boże, gdyby ją teraz pocałował, chyba eksplodowałaby na miejscu.
W drodze do Las Vegas
55
Tom poruszył się w swoim fotelu. Zastygła w oczekiwaniu. Co on teraz zrobi? Ponownie wstrzymała oddech. Jakby broniąc się przed zdrętwieniem, Tom rozprostował rękę nad głową, po czym położył ją na oparciu. Tuż za jej plecami. Serce Sereny zamarło na ułamek sekundy i nagle zaczęło bić jak szalone. To już nie był przypadek. Co prawda obejmował nie tyle ją, co oparcie fotela, ale... – Co ty robisz, Tom? – wyszeptała. – Wygodnie się usadawiam, ale jeśli ci to przeszkadza... – Ależ nie – powiedziała pospiesznie – oczywiście, że nie. Uśmiechnął się do niej. – To świetnie. ,,Świetnie’’. Co on miał na myśli? Świetnie, że mu wygodnie, czy świetnie, że ona nie protestuje przeciwko zbytniej bliskości jego ramienia? Serena natychmiast pomyślała o Chloe. Czy siostra mogła zauważyć poczynania Toma? Odwróciwszy głowę w jej kierunku, stwierdziła, że obydwoje z Bobbym dawno zarzucili oglądanie akcji rozgrywającej się na ekranie, na rzecz stworzenia absolutnie własnej. – Nie przejmuj się – szepnął Tom. – Oni nawet nie pamiętają, że tu jesteśmy. Serena spojrzała na Toma. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że z jego twarzy można było wyczytać: ,,Na razie nie możemy posunąć się dalej, ale miej się na baczności, gdy nasza misja zostanie spełniona’’.
56
Jane Sullivan
Wyobraźnia znowu podsunęła Serenie namiętne obrazy. Wirujące wizje szalonego, grzesznego seksu, o jakim nie śmiała nawet myśleć, nie mówiąc już o osobistym udziale w tych wizjach. A teraz o tym myślała. Wpatrywała się w ekran, stwarzając pozory ogromnego zainteresowania przebiegiem wydarzeń. W rzeczywistości, wątek rozwijający się w jej głowie był o wiele bardziej zajmujący. Przy Tomie, siedzącym tak blisko, każda spędzona w natężeniu sekunda wydawała się trwać całą wieczność. Gdy seans zbliżał się do końca, poczuła się kompletnie wyczerpana dwiema godzinami nieprzerwanego napięcia. Pojawiły się napisy i zapalono światło. Tom wstał i z obojętną miną podniósł kubek po napoju i torebkę z prażoną kukurydzą. Nie zwracał uwagi na znajdujące się obok niego osoby. Zupełnie jakby spędził czas w kinie wyłącznie we własnym towarzystwie. Serena zaczęła się podejrzewać o nadinterpretację wydarzeń. Może rzeczywiście dotknął jej nogi przypadkiem. Może, obejmując ramieniem oparcie, naprawdę chciał tylko wygodniej usiąść. Może komentarz na temat Bobby’ego i Chloe był zwykłym uogólnieniem, jeśliby nie brać pod uwagę jego spojrzenia, gdy te słowa wypowiadał. A jeśli to też się jej wydawało? Wychodząc z budynku, Serena bardzo liczyła na powiew chłodniejszego powietrza, jakże potrzebnego do ostudzenia rozgrzanego ciała oraz po-
W drodze do Las Vegas
57
wstrzymania jej nieodpartej chęci natychmiastowego przytulenia się do Toma. Niestety, upał był równie nieznośny, jak przed dwiema godzinami i tylko wzmagał jej zmysłowe pragnienia. Po dziesięciu minutach dotarli do motelu. Przed oddaleniem się do dzielonego z siostrą pokoju Chloe objęła Bobby’ego za szyję i pocałowała tak namiętnie, jakby żegnali się na długie lata. Wydawali się nie pamiętać o wcześniejszych nieporozumieniach. Nadzieję na pojawienie się braku harmonii w ich związku pozostało odłożyć na następny dzień. Chloe szepnęła ostatnie słówko do ucha Bobby’ego i pomaszerowała korytarzem. – Dobranoc, Sereno – nic nie znaczącym tonem odezwał się Tom. Idąc za bratem w kierunku ich pokoju, odwrócił się jeszcze w ostatnim momencie do Sereny i uśmiechnął w taki sposób, że ugięły się pod nią nogi. Bogu dziękować, że uparła się na nocowanie z siostrą. Dzielenie pokoju z mężczyzną, na którego, ku swemu zdumieniu, miała tak wielką ochotę i o którym nie mogła przestać myśleć, było ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebowała. Powinna trzymać się od niego w bezpiecznej odległości. Chloe stała na środku pokoju. Zdejmowała z siebie ubranie, rzucając je niedbale na stojące nieopodal krzesło. – Wezmę prysznic – stwierdziła i zamknęła się w łazience. Serena wypakowała kilka niezbędnych rzeczy
58
Jane Sullivan
i umieściła je w szufladzie nocnego stolika. Napełniła ekspres do kawy, żeby rano tylko wcisnąć guzik. W tym momencie ociekająca wodą Chloe wysunęła głowę zza drzwi łazienki. – Sereno, czy mogłabyś pójść po moją gąbkę? – Po co? – Po moją gąbkę. Jest w walizce Bobby’ego, bo w mojej zabrakło już miejsca. Bądź kochana i przynieś mi ją tutaj. – To tylko jedna noc. Czy nie możesz się bez niej obejść? – Proszę cię, przecież muszę się porządnie wyszorować. W końcu jutro jest mój ślub! Oby nie, jeśli uda mi się temu zapobiec, pomyślała Serena. – Oczywiście, Chloe. Już po nią idę. – Zabrała torebkę i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz. Właśnie miała zapukać do numeru dwanaście, gdy usłyszała z tyłu jakiś szmer. Obejrzała się i ze zdziwieniem zauważyła Bobby’ego zbliżającego się do czternastki. Zastukał dwa razy. Drzwi się uchyliły i Bobby wślizgnął się do środka. O co tu chodzi? Zawróciła i nacisnęła na klamkę. Drzwi były zamknięte. Przekręciła klucz w zamku, lecz i tak nie dały się otworzyć. Wyraźnie były zablokowane po drugiej stronie. Zaczęła się do nich dobijać. – Chloe, otwieraj! Cisza. Dobijała się mocniej. – Chloe! Usłyszała chichoty i wzajemne uciszania. Do-
W drodze do Las Vegas
59
piero wtedy zorientowała się w całej sytuacji. Musieli wcześniej ukartować przejęcie tego pokoju wyłącznie dla siebie. Ich akcja została uwieńczona sukcesem. – Chloe! Bobby! – wykrzykiwała na cały głos, waląc pięściami w drzwi. – Otwierajcie natychmiast! Nagle w pokoju zgasło światło i chichoty stały się coraz głośniejsze. Tkwiła tak bez ruchu przez dłuższą chwilę. Co miała teraz zrobić? Zrezygnowana skierowała się do pokoju numer dwanaście. Tom nie ukrywał zaskoczenia. – Serena, co ty tutaj robisz? Otworzyła usta, żeby zrelacjonować tę oburzającą historię, ale na widok Toma słowa ugrzęzły jej w gardle. Miał na sobie tylko dżinsy. Nic poza tym. Nagi tors, bose stopy. Jego zielone oczy bez okularów prezentowały się wyjątkowo kusząco. – Serena? Czy coś się stało? Zamrugała powiekami i powróciła myślami na ziemię. – Tak. Bobby i Chloe zrobili nas na szaro. – Słucham? – Chloe wysłała mnie do waszego pokoju, niby to po gąbkę, która rzekomo miała być zapakowana do walizki Bobby’ego. A on zaczaił się za rogiem. Gdy tylko wyszłam na korytarz, Chloe wpuściła go do środka. Zaryglowali się zasuwką i łańcuchem i zgasili światło. Tom przesunął dłonią po framudze drzwi i oparł się o nią. Czy mężczyzna mógł wyglądać bardziej
60
Jane Sullivan
seksownie niż on w tej chwili? Szeroki uśmiech wypłynął powoli na jego twarz. – Czy chcesz powiedzieć, że jesteśmy tej nocy skazani na swoje towarzystwo? – Nie! Musisz tam pójść i zmusić Bobby’ego do opuszczenia pokoju. – I jak mam to osiągnąć? Dobijać się do drzwi, aż ktoś wezwie policję, aby uciszyła hałas? – Owszem, jeśli będzie taka potrzeba! – Spójrzmy realnie. Jakie są szanse na wyciągnięcie ich stamtąd bez poważniejszej interwencji? Serena westchnęła z rezygnacją. Tom miał rację. Zmuszanie Bobby’ego i Chloe do czegokolwiek było z góry skazane na porażkę. – Tam jest cały mój bagaż. Nie mam nawet koszuli nocnej. – Pożyczę ci jedną z moich koszul. – A szczoteczka do zębów? – Przeżyjesz bez niej. – Ale... Podniósł dłoń w uspakajającym geście, wziął ją za rękę, wprowadził do pokoju i zamknął za sobą drzwi. – Słuchaj, przebierzesz się w moją koszulę, położymy się do własnych łóżek i przed zaśnięciem będziemy konwersować na temat wad i zalet wybranych produktów bankowych. Albo... – urwał i zgrabnym ruchem palców przekręcił klucz w zamku. Na ten dźwięk serce Sereny podskoczyło i zaczęło bić w szalonym tempie.
W drodze do Las Vegas
61
Oparł ręce na jej ramionach, zanurzył dłonie w gęstwinie jej włosów i zmierzył ją gorącym, uwodzicielskim spojrzeniem. – Albo – dokończył, zbliżając usta do jej ust – tym się możemy zająć.
ROZDZIAŁ PIĄTY
Tylko zdążył musnąć jej usta, gdy Serena uskoczyła na bok. Cofając się w kierunku ściany, oskarżycielsko wskazywała na niego palcem wyciągniętej dłoni. – Nie, nie wolno ci tego robić! – Czego mi nie wolno? – Nie możesz mnie całować! – Jesteś tego pewna? – Tom podszedł krok bliżej. – Nie, nie jestem. Właśnie dlatego musisz się trzymać ode mnie z daleka! To oświadczenie wywołało uśmiech na jego twarzy, a uśmiech Toma robił na niej piorunujące wrażenie i całkowicie odbierał zdolność trzeźwego myślenia. – Powiedz, że wcale o mnie nie myślałaś – domagał się. – No powiedz. – Wcale o tobie nie... – zarumieniła się i szybko odwróciła głowę.
W drodze do Las Vegas
63
– Zobacz – powiedział Tom – no i kto tutaj jest szalony? – Chyba obydwoje jesteśmy. Uśmiechnął się. – Całe szczęście, że nie dotyczy to tylko jednej strony. – Zdaniem Bobby’ego nie ma w tobie żadnej spontaniczności. Jak byś więc określił swoje dzisiejsze zachowanie? – Już od dłuższego czasu miałem ochotę cię pocałować. Przyglądała mu się z niedowierzaniem. – Więc wtedy, w restauracji... – Tak. – I w kinie... – Yhm. I na tylnym siedzeniu samochodu Bobby’ego, kiedy jechaliśmy tym autkiem, i gdy szliśmy na obiad, i kiedy meldowaliśmy się w motelu. Jednym słowem, myślałem o tym nieprzerwanie. A więc się nie myliła? Przez cały czas, kiedy o nim rozmyślała, on również nie mógł oderwać myśli od niej? Serena poczuła silną falę pożądania. Ostatnim wysiłkiem woli powstrzymała się przed zarzuceniem mu rąk na szyję i ofiarowaniem wszystkiego, czego pragnął. Czego pragnęli obydwoje. Absolutnie nie mogła na to pozwolić. Nie teraz. Gdyby Bobby i Chloe odkryli, że coś się między nią i Tomem wydarzyło, obydwoje straciliby w ich oczach autorytet. Czyż to nie pech? Jak to możliwe, żeby taka
64
Jane Sullivan
cudowna sytuacja miała miejsce w najgorszym z możliwych momentów? Musi wykazać się rozsądkiem. Musi, żeby nie wiem co. – Tom, ja wiem, jak rozumuje Chloe. Natychmiast czułaby się w pełni usprawiedliwiona w swoim postępowaniu. – Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Czy my za trzy dni wybieramy się do ołtarza? – Oczywiście, że nie. – No widzisz. To oni są pomyleni, nie my. – Wydawało mi się, że jesteś zupełnie rozsądnym facetem. – Ależ tak. Trudno znaleźć bardziej zrównoważonego faceta. Niektórzy twierdzą nawet, że jestem nudny. Wcale się nie dziwię. Zbudowałem swoją karierę na racjonalności i rozsądku. Ale od kilku godzin przychodzi mi do głowy jeszcze jedno słowo na ,,r’’. – Jakie? Uśmiech rozpromienił jego twarz. – Ryzyko. – O, Boże. – W sumie niezbyt duże. Owszem, musimy doprowadzić sprawę Bobby’ego i Chloe do końca. Jednak do jutra rana niewiele da się zdziałać i teraz jesteśmy bezpiecznie sami i... I nie mogę oprzeć się wrażeniu, że obydwoje pragniemy dokładnie tego samego... Przysunął się bliżej. Serena powstrzymała go dłonią wyciągniętej przed siebie ręki.
W drodze do Las Vegas
65
– To byłby wielki błąd. W przeciwieństwie do niewiele mówiącego wyglądu w wersji ubranej, nagi tors Toma prezentował się imponująco. Z ręką w bezpośrednim kontakcie z tymże torsem, Serena niespodziewanie zadała sobie pytanie, jak odebrałaby dotyk reszty jego ciała. A on przysuwał się coraz bliżej. – Tom? – wyszeptała pomiędzy krótkimi oddechami. – Co ty robisz? – Wydaje mi się, że już to ustaliliśmy. – No dobrze, widzę, co robisz, ale... – Chciałbym mieć w pewnej sprawie jasność. – W jakiej? – Czy rzeczywiście zamierzasz wydezynfekować moje usta? Serena wzięła głęboki oddech. – Skłonność do przesady jest jeszcze jedną wadą mojej siostry. – Całe szczęście. Nigdy nie polubiłem zapachu środka dezynfekującego. – Czy zdajesz sobie sprawę, czym to wszystko grozi? – Doskonale. Jeśli Bobby i Chloe dowiedzą się, jak bardzo mamy się ku sobie po niespełna parogodzinnej znajomości, szanse na zmianę ich jutrzejszych planów są znikome. – Zgadza się. – Dołóżmy więc wszelkich starań, żeby się nie dowiedzieli. – Wypowiadając te słowa, Tom chwycił ją w talii, mocno przycisnął do siebie i wpił się w jej usta.
66
Jane Sullivan
Pocałunek był tak głęboki i namiętny, że niedawne poczynania Bobby’ego i Chloe w porównaniu z nim wypadały dosyć blado. Ręka Sereny błądziła bezładnie wokół ramienia Toma, aż uchwyciła je kurczowo, by po chwili objąć jego szyję. Zanim zdążyła pomyśleć, całym ciałem przylgnęła zachłannie do Toma. Powędrował dłonią wzdłuż jej pleców i pochylając głowę, pocałował ją jeszcze namiętniej. Dokładnie tak, jak tego pragnęła. Tak nie wolno, nie wolno, nie... – coraz słabiej protestowała w myślach. Przecież za nic w świecie nie zrezygnowałaby teraz z tak cudownego doświadczenia. Pocałunek zelżał i gdy rozdzieliły się ich usta, pochyliła się bezwiednie kilka milimetrów do przodu, by jeszcze raz musnąć jego wargi. Zamrugała powiekami i otworzyła oczy. Miała wrażenie, że jej ciało zamieniło się w miękką masę i długo nie będzie potrafiła normalnie oddychać. – Muszę ci się do czegoś przyznać – powiedział Tom. – Tak? – Pragnę czegoś więcej niż pocałunek. O wiele więcej. Serena zaniemówiła. Nim zdążyła odzyskać jasność umysłu, Tom całował ją ponownie. Obydwiema dłońmi podtrzymywał jej głowę i przytulał coraz mocniej. Przeczesywał palcami jej włosy, gdy w skupieniu wędrował językiem wokół jej języka. Odsuwał się nieznacznie i delikatnymi
W drodze do Las Vegas
67
muśnięciami dotykał policzków Sereny, potem szyi i znowu powracał do jej rozchylonych warg. Musi z tym skończyć. Natychmiast. Przecież całowanie się z nowo poznanym mężczyzną, już nawet nie wspominając o pójściu do łóżka, zupełnie nie leżało w jej obyczajach. Kąśliwe siostrzane uwagi okazały się całkiem trafne. I chociaż komentarz Chloe na temat środka dezynfekującego był mocno przesadzony, Serenie daleko było do spontaniczności. Wyprostowała się nagle. – Poczekaj, muszę zebrać myśli. Tom cofnął ręce, oddychając głęboko. – Dobrze – powiedział tonem, który jawnie zaprzeczał wypowiedzianemu słowu. – W porządku. Myśl. Serena nie przestawała mu się przyglądać. – I co, myślisz? – Tak. – Mogłabyś myśleć... nieco szybciej? – Staram się, jak mogę. – A nad czym tak naprawdę się zastanawiasz? Nad czym? I nagle pomyślała, że szaleńczo pragnęłaby kochać się z nim na tym zdezelowanym hotelowym łóżku. Gdyby tylko potrafiła zdobyć się na odwagę! – Nad konsekwencjami. – To znaczy? – Bobby i Chloe... Tom zaoponował. – Przecież są zbyt zajęci sobą, żeby cokolwiek usłyszeć. Dzielą nas dwa pokoje. Obiecuję nie
68
Jane Sullivan
krzyczeć, nawet jeśli będę miał na to wielką ochotę. Jeszcze jakieś konsekwencje? – Owszem. Chyba, że znajdę... – sięgnęła po torebkę. – Zaraz sprawdzę. Z ulgą wydobyła z niej ultrabezpieczną prezerwatywę. – Powinienem się spodziewać, że będziesz przygotowana – powiedział Tom z uśmiechem. – Noszę ją tak, jak plasterki i mokre chusteczki. To wcale nie oznacza, że spodziewałam się z niej korzystać. – Nigdy? – Może nie nigdy, ale... – Ale lubisz być przygotowana. – Nie musisz się martwić. Jest dobrej jakości. Wymieniam ją co miesiąc, żeby nie była zleżała. Tom wyjął z portfela własną. – Ja mam lepszą. – Jak to lepszą? – Moja świeci w ciemności. Zaskoczona Serena spojrzała na Toma. – Świecąca w ciemności prezerwatywa? Żartujesz sobie. – Bardzo serio traktuję wszystkie gadżety związane z seksem. Serena potrząsnęła głową. – Nic z tego nie rozumiem. – Czego nie rozumiesz? – Jesteś metodyczny i solidny w każdym calu, zupełnie jak ja. Nagle niespodziewanie wyciągasz kondom świecący w ciemności!
W drodze do Las Vegas
69
– A od kiedy bycie osobnikiem odpowiedzialnym nie pozwala na odrobinę fantazji? Serena nie od razu zrozumiała sens jego pytania. W jej opinii takie cechy wzajemnie się wykluczały. Do tej pory seks był dla niej czynnością zaplanowaną, prozaiczną i, co gorsza, na tyle okazjonalną, że niejedna zdrowa dwudziestoośmiolatka gryzłaby pościel w desperackiej tęsknocie za mężczyzną. Ona natomiast odsunęła na dalszy plan wszelkie pragnienia, czyniąc odpowiedzialność i wyważoną ocenę dwoma najważniejszymi drogowskazami w swoim poukładanym życiu. Dwoma. Nigdy nie było trzeciego. Zawsze miała wrażenie, że czegoś jej w życiu brakowało, ale nie potrafiła tego nazwać. A może właśnie to jest to. Iskierka, która tchnęła w nią energię. Mężczyzna, który ją poruszył. Człowiek, równie jak ona rozsądny i zorganizowany, ale wydający się posiadać tę brakującą cechę, której bezwiednie i od dawna poszukiwała. Kiedy to do niej dotarło, runęła pewna bariera. Swego odczucia nie potrafiłaby wyrazić w kategoriach zdroworozsądkowych, intelektualnych. Po prostu coś w niej pękło. Czuła, jak wlało się ,,to nowe’’ i zaparło jej dech w piersiach. Rzuciła prezerwatywę na nocny stolik, oplotła rękami szyję Toma i przytuliła go mocno do siebie. – Bardzo chcę zobaczyć, jak świecisz w ciemności – oznajmiła pełnym namiętności głosem. Chwilowe zaskoczenie na twarzy Toma zamieniło się w szelmowski uśmiech. Zaczął całować ją mocno i pospiesznie, przytrzymując jej głowę
70
Jane Sullivan
obydwiema rękami. Serena rozkoszowała się wilgotnym dotykiem jego nienasyconych ust. Przylgnęła do Toma, odwzajemniając wszystkie pocałunki. Jego ręka powędrowała wzdłuż pleców Sereny i wyszarpnęła koszulę z jej szortów. O, tak... Dokładnie tego chciała. Pragnęła poczuć jego nagi tors na swoich piersiach. Po chwili zdjęta przez głowę koszula poszybowała na drugi koniec pokoju. Ręce Toma zatrzymały się na moment. Przyjrzał się jej uważnie i położył dłonie z rozprostowanymi palcami powyżej jej biustu, kciukami lekko dotykając kości obojczyka. Opuszczając je powoli, jednocześnie oddalał i przybliżał je nieznacznie do jej skóry. Serena przymknęła oczy i cicho westchnęła, choć serce biło jej jak szalone. Opuszki jego palców ledwie muskały wzniesienie powyżej linii biustonosza, a po chwili dłonie Toma powędrowały do góry i błądząc po linii szyi, okoliły twarz Sereny. Gdy pochylił się, by ją pocałować, szybkim ruchem rozpięła klamerkę pomiędzy miseczkami biustonosza i rozchyliła je na boki. Sutkami otarła się lekko o jego tors. – Jak dobrze – wymruczał, prawie dotykając jej ust. Wtulił się w nią, zapominając o pocałunku. Uczucie było cudowne – skóra do skóry. Wykonała powolny, pieszczotliwy ruch całym ciałem. Jęknął z rozkoszy i poczuła prąd przeszywający jego ciało. W Serenę wstąpił niespodziewanie duch
W drodze do Las Vegas
71
przebojowej, spragnionej seksu kobiety i ani przez chwilę nie zamierzała nad tym ubolewać. Tom, wciąż obejmując ją ciasno ramionami, zrobił parę kroków do tyłu, dopóki nie poczuł na łydkach krawędzi łóżka. Odwrócił ją, położył na plecach i zsunął jej szorty wraz z bielizną. Położył się obok, układając jej głowę w zgięciu swojego łokcia i pocałował. Jednocześnie przesunął drugą rękę od zagłębienia jej talii do piersi. Pochylił się, podrażnił sutek językiem i zaczął go delikatnie ssać. Serena była bliska omdlenia. Pieszczoty nie miały końca. Jej umysł znalazł się w stanie oszołomienia, a ciało odczuwało tylko pożądanie. Każdy dotyk Toma elektryzował ją w tym jednym miejscu – w podbrzuszu. Kiedy zawędrowała tam jego ręka, Serena była gorąca i wilgotna. Całował ją, a jego palce, nie spoczywając ani na chwilę, błądziły po całym ciele. Kurczowo trzymała się jego ramion, nieobecna dla świata, każdym nerwem przeżywając uniesienie. Krew kipiała jej w żyłach i tętniła w sercu. Każdy najmniejszy atom jej ciała domagał się spełnienia. Gwałtownie zaczerpnęła powietrza i zatrzymała jego rękę. – Tom? – Tak? – Wiesz, że podziwiam twój umysł – powiedziała, łapiąc oddech – ale teraz, bardzo, ale to bardzo, potrzebuję twego ciała. – Czy jesteś zainteresowana jakąś szczególną jego częścią?
72
Jane Sullivan
– Nie dostaniesz się do niej bez zdjęcia dżinsów. – Nie ma sprawy – odpowiedział, pieszcząc ją znowu. – Pozwolisz, że najpierw dokończę tutaj, a potem... Dała mu pstryczka w rękę. – Tom! Teraz! Wyprostował się z niedowierzaniem. – Nie wyobrażałem sobie Sereny w roli dominującej kobiety. To mi się podoba! – To zabieraj się do dzieła! – Wedle rozkazu, madame. Oboje radośnie się roześmieli. Tom zerwał się na równe nogi i w rekordowym czasie pozbył reszty ubrania. Prezentował się fantastycznie. Wysmukły, umięśniony, z szeroką klatką piersiową i jasnymi włosami. – A gdzie prezerwatywa? – spytała. Wyłowił z pościeli rzucone tam wcześniej opakowanie. Klęcząc, nałożył ją zgrabnym ruchem. Serena, przytulając Toma do siebie, spostrzegła jej przedziwny kolor. Zastygła w bezruchu i zaczęła się badawczo przyglądać. Pomimo okoliczności, ciekawość wzięła górę. Czyżby mówił poważnie? – Zgaś lampę – poprosiła. Tom wychylił się w stronę nocnego stolika i za moment pokój pogrążył się w ciemności. Serena spojrzała w interesującym ją kierunku i zaniemówiła z wrażenia. Członek Toma naprawdę świecił w ciemności.
W drodze do Las Vegas
73
Z uśmiechem podniosła się na łokciu, wpatrując się jak oniemiała. Zaczęli chichotać. Chichotali coraz głośniej, aż się zaczęli dusić ze śmiechu. Tom usiadł na piętach z westchnieniem udawanego oburzenia. – Rzeczywiście, przy takiej widoczności nadawałby się do sygnalizacji na lotnisku. – Pewnie jest widoczny dla mieszkańców odległych galaktyk. – Czy nie przyszło ci do głowy, że nabijasz się z mojej męskości? – zapytał. – Ego większości mężczyzn nie wytrzymałoby takiej próby. – Nie mogę się powstrzymać. Jest zielony. – Zatkała sobie dłonią usta, lecz mimo to co chwila parskała śmiechem. – Teraz już wiem, jak wygląda seks żab. – Czyli jako żaba nie mam szans – westchnął Tom. To stwierdzenie wywołało u Sereny jeszcze większy atak śmiechu, aż w kącikach jej oczu pokazały się łzy. Tom oparł dłonie na łóżku po obydwu stronach jej ciała i wsunął się między jej nogi. – Ty się wciąż śmiejesz, Serena. Wytarła łzy. – Przepraszam, Tom. Ale jeśli chcesz, żebym przestała, to ukryj go w jakimś bezpiecznym miejscu, bo... Wszedł w nią jednym ruchem. Jęknęła i chichot uwiązł jej w gardle.
74
Jane Sullivan
– Och, tak – wyszeptała namiętnie. – To jest najodpowiedniejsze miejsce. Po długotrwałym śmiechu trwała w stanie błogiego omdlenia, ale ruchy Toma w jej ciele dodawały jej nowej energii. Z każdym pchnięciem prężyła się z lubością, domagając się więcej. To, co otrzymywała w zamian, przekraczało jej najśmielsze oczekiwania. Ich zgrany rytm, ciepło, wspólna wyprawa po rozkosz i cudowne spełnienie – to wszystko utwierdziło ją w przekonaniu, że trafiła na mężczyznę, który zaspokajał jej najskrytsze potrzeby. Kiedy później leżeli razem w plątaninie pościeli i kończyn, nie tylko Tom jaśniał w ciemnościach. Jaśniała też zadowolona twarz Sereny. Ostre światło słoneczne przeciskało się przez rolety w oknach pokoju numer dwanaście, drgającymi liniami kładąc się na sfatygowanej, niebieskiej wykładzinie. Tom, oparty na wymiętej poduszce, przyglądał się Serenie nalewającej kawę do filiżanek. Miał na sobie dżinsy, a ona jedną z jego koszul. Kiedy stała, koszula sięgała jej prawie do kolan. Usiadła koło niego i podała mu kawę. Materiał zsunął się na bok i jej obnażone udo przywołało przed oczy Toma obrazy z ostatniej nocy. Wypił łyk kawy i odstawił filiżankę na spodeczek. W czułym geście położył rękę na jej nodze, delikatnie ją głaszcząc. Natychmiast poczuł, jak twardnieje jego męskość.
W drodze do Las Vegas
75
– Cholera – zaklął cicho pod nosem. – Co powiedziałeś? – Fatalnie, że nie mamy już prezerwatyw. – No cóż, dałam ci wybór. Sam zadecydowałeś, żeby wczoraj użyć obydwa opakowania. Tom westchnął. – Zazwyczaj nie potrzebowałem więcej... Nie wiem, co się ze mną dzieje. Serena pocałowała go i powód stał się oczywisty. To dla niej zupełnie stracił głowę. Gdy Bobby namawiał go na tę szaloną podróż, nawet przez myśl mu nie przeszło, że pozna tak cudowną kobietę, nie mówiąc już o tym, że obudzi się przy niej dzisiejszego poranka. Miał głębokie przeświadczenie, że ich przygoda wykraczała daleko poza spotkanie ciał. Czuł wspaniałą magię bliskości duszy i intelektu. Miej się na baczności, Erickson. Wpadłeś, jak śliwka w kompot. Tak było w istocie. Nie poznawał samego siebie. Zaczął rozumować jak jakiś nawiedzony wyznawca New Age, kroczący przez życie z głową w chmurach. Gdzie się podział stąpający twardo po ziemi Tom? Ale uczucie było tak miłe, że na razie nie zamierzał powracać do rzeczywistości. Serena usadowiła się na łóżku. Oparta o zagłówek, obydwiema dłońmi przytrzymywała filiżankę z kawą. Patrzyła przed siebie, a na jej twarzy pojawił się jakiś nowy grymas. – Co się stało, Sereno? – Wszystko jest takie dziwne.
76
Jane Sullivan
– Dziwne? – To, co dzieje się między nami – westchnęła. – Po prostu się nie poznaję. Ja się tak nigdy nie zachowuję. – Jesteś pewna? Naprawdę, fantastycznie ci to wychodziło. Zamknęła oczy. – Wiesz, o czym mówię. Pogładził ją po udzie. – Wiem. Takie zachowanie też nie należy do moich zwyczajów, ale nie zamierzam przepraszać za wczorajszą noc, ani twierdzić, że była nieporozumieniem. Mam nadzieję, że ty również. – Tak. Rzecz w tym... Tom z niepokojem usłyszał drżenie w jej głosie. – Sereno? Może nie byłem wczoraj wystarczająco delikatny? – Ależ skąd – odparła. – Pragnęłam cię, Tom. Bardzo. A ty dokładnie robiłeś to, czego ja pragnęłam. Tylko teraz, jakie mam prawo pouczać Chloe, co powinna, a czego nie powinna robić, kiedy sama... – Nie martw się. Ani ona, ani Bobby nigdy się nie dowiedzą. – Co nie zmienia faktu, że będę się czuła jak ostatnia hipokrytka. – Pamiętasz moje wczorajsze słowa? Problem nie leży w pójściu do łóżka, tylko w pomyśle zawarcia małżeństwa po trzech dniach znajomości. Serena kiwnęła potakująco głową.
W drodze do Las Vegas
77
– Uczynimy wszystko, żeby tego nie zrobili. – Absolutnie. Tom wyjął filiżankę z jej rąk i odstawił na nocny stolik. Wziął Serenę w objęcia, a ona pocałowała go w ramię i zaczęła pieścić dłonią jego tors. Przymknął oczy, delektując się jej dotykiem. Jakże pragnął kochać się z nią ponownie! Już nigdy więcej nie wyjdzie z domu bez porządnego zapasu prezerwatyw. – Wiesz co? – powiedziała Serena. – Tak? – Chyba pierwszy raz w życiu śmiałam się podczas seksu. – Nie posiadam się z radości, Sereno. Dokładnie takiej wiadomości potrzebuje mężczyzna po pierwszej nocy spędzonej z kobietą. – Och, przestań. Twoje ego pozostało nienaruszone. Przecież nie śmiałam się z ciebie, tylko z tobą. – Serena westchnęła z lubością. – Dlatego było mi tak dobrze. Jemu też było wspaniale, bardziej niż kiedykolwiek mógłby przypuszczać. Rozległo się pukanie do drzwi. Tom wstał i spojrzał przez wizjer. – To Bobby – wyszeptał, wskazując palcem na przeciwległą stronę pokoju. – Drugie łóżko! Musi wyglądać na używane. Serena błyskawicznie rzuciła się w kierunku zasłanego łóżka. Zerwała narzutę, pogniotła nieco pościel i przyklepała poduszkę. – I pamiętaj – dodał Tom – jesteśmy na nich źli
78
Jane Sullivan
za to, że nas zmusili do zamieszkania w jednym pokoju. Serena kiwnęła głową. Usiadła na świeżo rozgrzebanej pościeli i przykryła narzutą swoje gołe nogi. Tom otworzył drzwi. W wejściu pojawił się Bobby z walizką Sereny. Wszedł do pokoju z niepewną miną. – Pomyślałem, że lepiej będzie, jak ją tu przyniosę – powiedział. Tom wziął od niego walizkę i postawił ją na podłodze, jednocześnie ciskając w kierunku brata gniewne spojrzenia. – Wycięliście nam wyjątkowo głupi numer. Bobby zamrugał oczami. – Co? Aha, chodzi o pokój. Przepraszam, że tak wyszło. – Przepraszam? Tyle masz do powiedzenia? – No... tak. – Odwrócił się do Sereny z lekko zakłopotanym wyrazem twarzy. – Mogę cię o coś zapytać? – Tak? – Czy twoja siostra zawsze mówi przez sen? – Owszem. Robi to od dzieciństwa, choć zazwyczaj temu zaprzecza. Brwi Bobby’ego uniosły się do góry. – Zaprzecza? Z powodzeniem mogłaby prowadzić nocne programy dyskusyjne. – Trzeba ją było po prostu obudzić – poradził Tom. – Próbowałem. Bez skutku. Serena ledwie powstrzymała się od śmiechu.
W drodze do Las Vegas
79
– Trochę jak budzenie niedźwiadka grizzli, prawda Bobby? Bobby obejrzał się za siebie i po chwili pochylił się w ich stronę. – Trochę się bałem, że ten niedźwiadek odgryzie mi rękę – powiedział konspiracyjnym szeptem. – Hmm – mruknął Tom – czegóż to możemy się dowiedzieć o bliźnim w miarę upływu czasu. – Żadna wielka sprawa, Tom. Tylko takie... – I ,,tylko takie’’ będzie trwało następne sześćdziesiąt lat. Bobby otworzył szeroko oczy. – Sześć...dziesiąt lat? – Mniej więcej tyle lat będzie trwało wasze małżeństwo. – A... tak. Pewnie tak. – Nie przejmuj się. Człowiek się szybko przyzwyczaja. W razie czego, zawsze można zainwestować w korki do uszu. Bobby przytaknął bez przekonania, wyraźnie w popłochu analizując nowe wiadomości. Ponownie obejrzał się za siebie. – Chyba lepiej będzie, jak już pójdę. – Hej, braciszku – powiedział Tom – za parę minut wybieramy się z Sereną na śniadanie. Czy chcecie do nas dołączyć? – Może za jakieś pół godziny. Chloe robi sobie makijaż – dodał z westchnieniem. – Zazwyczaj zajmuje jej to dłuższą chwilę. Tom klepnął brata po plecach.
80
Jane Sullivan
– Nie ma sprawy. Zadzwońcie, gdy będziecie gotowi i spotkamy się na miejscu. Bobby wyszedł z pokoju z lekko niewyraźną miną. Tom zamknął za nim drzwi i zwrócił się do Sereny. – Co o tym sądzisz? – Być może udało się zasiać w głowie Bobby’ego pierwsze ziarenko wątpliwości. – Mamy czas do popołudnia na dolewanie oliwy do ognia – powiedział Tom z uśmiechem. – Bywam niezły w podsycaniu płomieni.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Po wymeldowaniu się z motelu pozostawili bagaże w recepcji. Był czas na późne śniadanie. Kelnerka Lorena nie okazała zbytniego entuzjazmu na ich widok. Nagła zmiana jej zachowania miała bezpośredni związek z dwudziestodolarówką zaoferowaną jej na boku przez Toma. Chodziło o odrzucenie karty kredytowej Bobby’ego w momencie próby zapłacenia przez niego rachunku. Plan Toma powiódł się nadzwyczajnie. Bobby nie miał przy sobie wystarczająco dużo gotówki, aby zapłacić za posiłek. Pieniądze musiała wysupłać Chloe. Chociaż usiłował ją przekonać, że doszło do jakiegoś nieporozumienia, widać było po jej gestach i kąśliwych uwagach, jak bardzo była niezadowolona. Z pewnością nie zamierzała puścić mu tego płazem. Tom z rozbawieniem obserwował Serenę, posyłającą siostrze pełne współczucia spojrzenia, które mówiły: ,,Biedactwo.
82
Jane Sullivan
Doprawdy żenujące, gdy mężczyzna nie jest w stanie zapłacić za śniadanie’’. Atmosfera gęstniała. Awantura pomiędzy Bobbym i Chloe wisiała w powietrzu. Spacerowali we czwórkę dla zabicia czasu. Kiedy Chloe zatrzymała się, by pogłaskać bezdomnego psa, Bobby wtrącił swoje trzy grosze na temat pcheł i wścieklizny. Ale największy żal miała Chloe nie tyle za sam komentarz, co za odmowę wzięcia jej za rękę po kontakcie ze zwierzakiem. Zmierzyła go złym spojrzeniem, ale szybko doprowadziła ręce do odpowiedniego stanu czystości. Bobby znalazł bankomat i zaopatrzył się w gotówkę. Na propozycję zagrania w kręgle Chloe skrzywiła się z niesmakiem, twierdząc, że nie ma niczego bardziej obrzydliwego od korzystania z wypożyczanego obuwia. ,,Oprócz dotykania psich przybłędów’’, zdawały się mówić rozgniewane oczy Bobby’ego. Gdy zbliżała się pora pierwszego seansu w kinie ,,Pustynna Róża’’, Bobby zapalił się do powtórnego obejrzenia ,,Terminatora 3’’. Chloe odmówiła stanowczo, co miało oznaczać: ,,Grubo się mylisz, uważając, że pogodzę się z tobą w kinie’’. Tom spacerował spokojnie u boku Sereny, w niczym nie zdradzając swoim zachowaniem, jak intymną noc z nią spędził. Jednak czuł coraz silniej, że snując się tak razem po uliczkach Windsoru, nie będzie potrafił zbyt długo zachowywać pozorów. Pragnął porwać Serenę do motelu i zamknąć się z nią na dwadzieścia cztery godziny.
W drodze do Las Vegas
83
Uciekaj z tego upału, perswadował sobie w duchu. Idź się ochłodzić. Wmów sobie, że jest twoją kuzynką. Siostrą. Zakonnicą. Albo najlepiej – siostrą, która jest zakonnicą. Tom wypatrzył kawiarenkę, dokąd zaprosił wszystkich na mrożoną kawę. Z ulgą usiedli w klimatyzowanym pomieszczeniu i złożyli zamówienie. Luźna rozmowa przy kawie nie wykraczała poza błahe tematy. Tom zaobserwował wyraźne oziębienie w zachowaniu zakochanej pary. Już nie siedzieli tak blisko siebie. Porozumiewali się z konieczności i bez specjalnego entuzjazmu. To samo rzec by można o ich wzajemnym dotykaniu się. Natomiast, zupełnie nieprzypadkowo, dotykała go właśnie Serena. Tom poczuł jej bosą stopę przesuwającą się w górę i w dół jego nogi. Jednocześnie widział, z jak bardzo obojętną miną sączy kawę. Zupełnie jakby nie zdawała sobie sprawy, że doprowadza go do szaleństwa. Po chwili Chloe wstała od stolika, by zapoznać się z ofertą deserów wystawionych w szklanej gablocie. Bobby poszedł do toalety. Tom pochylił się w stronę Sereny i wyszeptał: – Ty chyba chcesz, żebym zdarł z ciebie ubranie na środku tego przybytku. – Ależ nie wolno ci zapominać o naszej misji, Tom. – Naszą misją jest poróżnienie Bobby’ego i Chloe. – Zgadza się. – Ale potem mogę cię rozebrać.
84
Jane Sullivan
Serena patrzyła przed siebie, dopijając kawę. – Możemy się tak umówić. – Gdy wszystko będzie załatwione, spędzamy trzy dni w łóżku. – Tak też się możemy umówić. – Skoro już jesteśmy przy temacie łóżka, to Bobby i Chloe nigdy go nie opuszczali. Teraz, gdy z niego w końcu wyszli, zaczynają pękać. – Ale kłócą się o nieistotne rzeczy. – Nieważne, o co. Byle tylko zarzucili swoje plany, które chcą zrealizować w Las Vegas. – Kiedy myszkowałyśmy z Chloe w sklepie z antykami, zauważyłam, że rozmawiałeś z Bobbym. W jakim jest obecnie nastroju? – Mocno zniżkującym. Bardzo się dopytywał o poprzednich mężów Chloe. Był ciekaw, czy mam od ciebie jakieś informacje na ich temat. Odpowiedziałem, że nie, ale też niedbałym tonem wyraziłem obawę, że pewnie wiedzą coś, czego on ma się dopiero dowiedzieć. Bez obrazy dla Chloe, rzecz jasna. – Oczywiście. Przecież to bardzo aktualne pytanie. Dawne dziewczyny Bobby’ego również by mogły to i owo opowiedzieć. – Nie uwierzyłabyś w połowę tych opowieści. – Wygląda na to, że twój plan rzeczywiście zaczyna działać – przyznała Serena. – Niestety, lada moment będziemy w drodze do Las Vegas. A już miałam nadzieję, że wcześniej sobie odpuszczą. – Nie szkodzi. Pewnie muszą zabrnąć trochę dalej, zanim przyznają się do błędu. Nawet jeśli to oznacza pójście do samego ołtarza. Nie przejmuj
W drodze do Las Vegas
85
się. Na pewno w końcu dadzą za wygraną. Musimy towarzyszyć im w tej przejażdżce do końca. – Wolałabym inną przejażdżkę. Zanim do niego dotarło, co miała na myśli, ścisnęła pod stołem jego udo i powędrowała palcami wzdłuż suwaka spodni, przez cały czas nie odrywając wzroku od lady i drzwi męskiej toalety. – Jeszcze się za to policzymy – wystękał Tom. Dyskretny uśmiech rozchylił jej usta. – Obiecujesz? Tuż przed piątą mechanik Wally przyjechał po nich do motelu. Załadował bagaże i zawiózł wszystkich do swojego warsztatu. Tom polecił bratu przeładowanie walizek do samochodu i zaoferował uregulowanie rachunku za naprawę. Bobby nie ukrywał zdziwienia wspaniałomyślnością swojego brata. Tom powiedział, żeby potraktował jego gest jako ślubny prezent. Po chwili wszedł do środka, by sprawić wrażenie, że rzeczywiście za coś płaci. Gdy Bobby i Chloe zajmowali się bagażami, Serena okrążyła budynek w poszukiwaniu toalety. Gdy myła ręce i była już gotowa do wyjścia, usłyszała pukanie do drzwi. – Serena, to ja, Tom. Pozwól mi wejść na moment. Wytarła ręce i wpuściła go do środka. Zamknął za sobą drzwi i przekręcił kluczyk w zamku. Położył swoje dłonie na ramionach Sereny, przyparł ją do krawędzi blatu i przesuwając ręce do góry
86
Jane Sullivan
po jej ciele, ujął dłońmi jej twarz. Serena czuła jego oddech na swoich ustach. – Cały dzień próbowałaś doprowadzić mnie do szaleństwa, prawda? – zapytał. – Nie tylko próbowałam, ale doprowadziłam. – Niedobra dziewczynka. – Niedobra? Jeszcze nigdy tak do niej nie mówiono. Całe życie była grzeczną dziewczynką, dobrze ułożoną, poukładaną. Niedobra. Podobało jej się brzmienie tego słowa. Bardzo się jej podobało. – Ostrzegałem, że się policzymy – powiedział Tom. – Ot, puste gadanie. A gdzie czyny? Jednym ruchem rozpiął suwak jej szortów i zanim zdążyła się zorientować, wsunął kciuki pod gumkę jej majtek. – Tom, ja nie... – Jak narozrabiałaś – powiedział, zsuwając jej szorty z bielizną na wysokość ud – to będziesz miała za swoje. – Myślałam, że tylko wpadłeś mnie pocałować – wyszeptała Serena. – Nie mamy czasu na... – Oczywiście, że mamy. – A Bobby i Chloe? – Trudno. My okupujemy damską toaletę, oni będą musieli korzystać z męskiej. – Pewnie chcą już jechać. – Potrzebujemy kupić paliwo. Dałem bratu moją kartę z prośbą, żeby napełnił zbiornik. Są powo-
W drodze do Las Vegas
87
dy, dla których jestem dzisiaj wyjątkowo hojny. Znasz je... W sekundę wyzwolił się ze spodni. Jedno spojrzenie utwierdziło Serenę w przekonaniu, że ani trochę nie żartował. – Chwileczkę – zaniepokoiła się – nie mamy prezerwatywy. – Przecież poszedłem do apteki po aspirynę, pamiętasz? – Tak? – A głowa wcale mnie nie bolała... Tom posadził Serenę na blacie i sięgnął po prezerwatywę. Jej serce waliło jak oszalałe. Choć wszystko wydarzyło się błyskawicznie, była podniecona i zaskakująco gotowa. Tom uniósł jej nogi, aż oparła się plecami o lustro i wszedł w nią. Wydała z siebie głośne westchnienie rozkoszy. Przytrzymując mocno jej uda, poruszał się szybkimi, gwałtownymi ruchami. Było jej niewypowiedzianie dobrze, chociaż tym razem poruszał się za szybko, aby mogła liczyć na wspólne szczytowanie. Magiczne doznanie goszczenia Toma w swoim ciele było dla Sereny wystarczającą rozkoszą. Nagle stało się coś przedziwnego. Jak wybuch wulkanu. Jego ciepło i ruchy, pozycja, szokujący fakt, że uprawiała szalony, zakazany i kto wie, czy zgodny z prawem seks, wywołały istną erupcję energii i doprowadziły do rosnącego z sekundy na sekundę podniecenia.
88
Jane Sullivan
Przyciągnęła Toma do siebie z zaborczą siłą. Przylgnęła do niego i unosząc biodra dla pogłębienia doznań, kołysała się miarowo, domagając się mocniejszych i szybszych ruchów. Niespodziewanie wysunęła głowę do przodu i wydała z siebie długi, chrapliwy okrzyk spełnienia. Była bliska utraty przytomności. Chwytając powietrze, przywarła z całej siły do Toma i poczuła, jak fale rozkoszy wstrząsają jej ciałem. Ponowny krzyk chciał wydrzeć się z jej gardła. Żeby go wytłumić, szybko wtuliła usta w ramię kochanka. Po kilku łapczywych, głębokich oddechach oparła głowę o znajdujące się za nią lustro i przymknęła powieki. – Nie wierzę, po prostu nie wierzę – wymamrotała ledwie słyszalnym głosem. – To było niesamowite... Tom przytaknął bezgłośnie i, ciężko oddychając, złożył głowę na jej ramieniu. Tkwili tak bez ruchu przez parę sekund, próbując powrócić do realnego świata. – Musimy już iść – odezwała się Serena. – Nie wiem, czy będę potrafiła chodzić. Tom podniósł ją, postawił na ziemi i podciągnął szorty na jej biodra. Nogi miała jak z waty. Zobaczyła w lustrze swoje rozpalone policzki. – O Boże, spójrz na moją twarz! – Pomyślą, że to od upału – pocieszył ją Tom, zapinając spodnie. – Jest ponad trzydzieści stopni. Serena wyciągnęła rękę w stronę klamki, ale
W drodze do Las Vegas
89
Tom przytulił ją do siebie ponownie i jeszcze raz pocałował. Popatrzyli sobie głęboko w oczy. – Oszalałem na twoim punkcie – oznajmił. Ogarnęła ją euforia. Świat wokół zaczął wirować szalonym korowodem. Jakże pragnęła, by ta chwila trwała wiecznie. Pogładziła Toma po policzku. – A ja na twoim. Odgarnął z policzka kosmyk jej włosów i pocałował ją w czoło. – Teraz polecam nieco opanowania i nonszalancji. Nie możemy dawać dzieciom złego przykładu. Serena roześmiała się cicho i otworzyła drzwi. Wystawiła głowę na zewnątrz, rozejrzała się na boki i dała znak Tomowi, że droga jest wolna. Za rogiem budynku puścili się biegiem w stronę Bobby’ego i Chloe. Serena gwałtownie zatrzymała się na widok ich rozgniewanych twarzy. Rozgniewanych nie na żarty. Bobby omiótł ich wściekłym spojrzeniem. – Co wy, do cholery, razem kombinujecie?
ROZDZIAŁ SIÓDMY
Tom poczuł, jak odpływa mu krew z twarzy. Już po wszystkim. Wydało się. Wiedzą, że on i Serena właśnie przeżywali zmysłowe uniesienia w toalecie prowincjonalnej stacji benzynowej. Ale w jaki sposób się dowiedzieli? Serena rzuciła mu pytająco–rozpaczliwe spojrzenie. Tom postanowił nie brnąć dalej. – Okej, Bobby, skąd wiecie? – zapytał zrezygnowanym głosem. – Bo samoobsługowy dystrybutor był nieczynny... Tom, zdezorientowany odpowiedzią, zamrugał oczami. – Słucham? – Musiałem wejść do środka, żeby zapłacić. I co tam przypadkiem usłyszałem? Rozmowę dwóch mechaników o tym, jakim to ja jestem idiotą, bo się nie zorientowałem, że usterka samochodu została sfingowana przez braciszka, który zapragnął mnie
W drodze do Las Vegas
91
tu przytrzymać przez dwadzieścia cztery godziny. – Popatrzył na Toma z ogniem w oczach. – To był naprawdę podły numer. Tom analizował wypowiedź brata z niedowierzaniem i jednocześnie z wyraźną ulgą, chociaż po chwili nie był pewien, czy wpadka z samochodem nie będzie miała poważniejszych konsekwencji, niż gdyby dowiedzieli się o nim i Serenie. – Cała ta historia była waszym spiskiem wymierzonym przeciw wyprawie do Las Vegas – powiedział Bobby. – Co chcieliście tym sposobem osiągnąć? Przecież nie zatrzymacie nas tutaj na zawsze. Tom westchnął. – Myśleliśmy, że odrobina więcej czasu da wam szansę na pewne przemyślenia... Chloe wzniosła ręce do nieba. – Czy są jakieś czyny, do których się nie posuniecie, żeby nie dopuścić do naszego małżeństwa? – Proszę, spróbujcie zrozumieć, że wszystko robiliśmy dla waszego dobra – usiłowała tłumaczyć się Serena. – Mam już doprawdy dosyć wysłuchiwania twoich rad. Od dzisiaj tylko ja będę decydowała, co jest dla mnie dobre. A ty przestaniesz się wtrącać. – Dokładnie to samo dotyczy ciebie, Tom – powiedział Bobby. – Chcielibyśmy oznajmić, że wasze opinie kompletnie nas nie interesują. Weźmiemy ślub, gdy tylko dotrzemy do Las Vegas i żadną siłą nie będziecie w stanie nas zatrzymać.
92
Jane Sullivan
Obydwoje odwrócili się na pięcie i pobiegli do samochodu. Tom chciał w pierwszym odruchu chwycić brata za kołnierz i raz jeszcze powiedzieć mu, że zachowuje się jak ostatni idiota. Niestety, w zaistniałej sytuacji na niewiele by się to zdało. – Nie jest dobrze – westchnęła Serena. – Co my teraz zrobimy? W obecnym nastroju są gotowi wziąć ślub dla samego postawienia na swoim. – Nie przejmuj się. Przed nami dobrych kilka godzin podróży. Uspokoimy ich, zanim dojedziemy na miejsce. – Śmiem wątpić. Nigdy jeszcze nie widziałam Chloe w stanie takiego wzburzenia. – A ja Bobby’ego. Przeprosimy ich, jak tylko trochę się wyciszą. Może później uda się przemówić im do rozsądku. – Tom?! Zobacz co robi Bobby! Tom odwrócił się błyskawicznie w stronę brata. Bobby wyjął właśnie z bagażnika dwa komplety bagażu i zmierzał ku drzwiom kierowcy. O Boże, tylko nie to! Zerwał się biegiem, lecz dobiegł do samochodu ułamek sekundy za późno. Bobby i Chloe siedzieli już w środku, a drzwi były zablokowane. – Bobby, co ty, do cholery, wyprawiasz? – krzyknął Tom. – Jedziemy wziąć ślub, wielki bracie. Bez niczyjego towarzystwa. A przy dobrych układach, zabierzemy was w drodze powrotnej – poinformował brata Bobby zza lekko opuszczonej szyby. Zanim Tom zdążył wsunąć rękę do środka, żeby
W drodze do Las Vegas
93
chwycić brata za gardło, Bobby podniósł szybę i odjechał z piskiem opon. Tom i Serena stali nieruchomo, wpatrując się w znikający punkt samochodu. – Nie wierzę. Oni naprawdę odjechali! – Na to wygląda. – Co teraz robimy? – Zrealizujemy plan ,,C’’. – To znaczy? – Pojedziemy za nimi do Las Vegas. – Jak sobie to wyobrażasz? Nie mamy samochodu. – Chodź ze mną. Wally siedział z nogami na biurku, od niechcenia popijając jakiś gazowany napój. Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. – Zdaje się, że macie mały kłopot. – Duży kłopot, Wally – powiedział Tom. – Jeżdżą stąd jakieś autobusy do Las Vegas? – Owszem. Jeden zatrzymuje się tutaj jutro rano. – Nie ma nic wcześniej? – Nie. – Tom – odezwała się Serena – jutro rano będą już po ślubie. – Czy dałoby się tu wypożyczyć samochód? – zapytał Tom. – W Windsor? Chyba sobie żartujesz. – A może ty masz samochód do pożyczenia na jeden dzień? – Do pożyczenia nie mam, ale znajdzie się jeden do sprzedania.
94
Jane Sullivan
– Za ile? – Trzysta dolarów gotówką. – Jest na chodzie? – Jasne. Nie prezentuje się zbyt okazale i może trochę dużo pali, ale świetnie nadaje się na waszą podróż. Tom zwrócił się do Sereny: – Ile masz przy sobie gotówki? Sięgnęła do torebki. Tom dokładnie przetrząsał swój portfel. – Osiemdziesiąt siedem dolarów – odpowiedziała. – Ja uzbierałem sto dziewięćdziesiąt cztery. Tom odezwał się do mechanika. – Damy dwieście osiemdziesiąt jeden dolarów. Bierzemy go, jeśli dorzucisz bak paliwa. Twarz Wally’ego rozjaśniła się w uśmiechu. – Właśnie zakupiliście samochód. Pięć minut później drogą numer osiemdziesiąt siedem Tom i Serena pędzili nowo nabytym autem w kierunku międzystanowej autostrady. Wiekowy pojazd był poobijany z każdej strony i jego wygląd pozostawiał wiele do życzenia. Trudno było nawet określić rzeczywisty kolor karoserii. Raz wydawała się rudawa, raz czerwona – w zależności od kąta, pod jakim się na nią patrzyło. Bagażnik zamykał się na kawałek drutu, a materiał wyściełający sufit pojazdu zwisał tuż nad głową Toma. Natomiast, wedle wszystkich znaków na niebie i ziemi, Wally
W drodze do Las Vegas
95
słusznie przekonywał, że samochód dowiezie ich bezpiecznie do celu. – Zaczęli mieć pierwsze wątpliwości i byli już bliscy zmiany decyzji. Po prostu wiem, że tak było – powiedziała Serena. – Jeżeli teraz rzeczywiście się pobiorą, to tylko po to, żeby nam zrobić na złość. – Spojrzała na szybkościomierz. – Nie mógłbyś jechać nieco szybciej? – Lepiej nie. Już przekraczamy limit o piętnaście kilometrów na godzinę. Czy Chloe wspominała, na kiedy Bobby przełożył ceremonię? – Nic nie mówiła. Wiedział, że samochód będzie gotowy około piątej, a do Las Vegas jedzie się cztery godziny. Oni muszą zacząć od uzyskania zezwolenia na ślub, więc pierwsze kroki skierują do sekretariatu urzędu stanu cywilnego. Pojedziemy tam? – Nie. Mają nad nami przewagę około dwudziestu minut. Bobby jest wkurzony i z pewnością przyciska gaz do dechy. Lepiej będzie dopaść ich przed kaplicą. – Spojrzał na zegarek. – Powinniśmy dotrzeć na przedmieścia w okolicach dziewiątej. Serena kiwnęła głową. Przypomniała sobie, jak bardzo wzburzeni byli Bobby i Chloe i ogarnęły ją wyrzuty sumienia. – Chyba nie powinniśmy posuwać się do tak podstępnej metody... Z tą rzekomą awarią samochodu trochę przesadziliśmy – stwierdziła głośno. – Sereno, czy coś się zmieniło? Czy to mądre, żeby Bobby i Chloe pobierali się po kilku dniach znajomości?
96
Jane Sullivan
– Nie. – W takim razie postąpiliśmy słusznie. – Ale za to musimy ich ścigać do Las Vegas. – Wszystko to twoja wina – powiedział Tom. – Moja wina? – Tak, bo nie sposób się tobie oprzeć. W przeciwnym razie nie poszedłbym za tobą do toalety, a Bobby nie usłyszałby rewelacji na temat naprawy samochodu. – Westchnął głęboko. – To cena, jaką płacę za spotkanie kobiety moich marzeń. Serena znieruchomiała. ,,Kobieta moich marzeń’’. On naprawdę mówi poważnie? Niemożliwe. Ot, jedno z wyrażeń nadużywanych przez mężczyzn, jak ,,cześć, ślicznotko’’ lub coś w tym rodzaju. Dobrze zabrzmiało, ale nie chodziło o dosłowne znaczenie. Tom sięgnął po jej rękę. Uścisnął ją i znacząco się uśmiechnął. Wówczas przyszło jej do głowy, że kto wie, czy nie wyraził się dosłownie. Świątynia Miłości Małego Kupidyna okazała się nieprawdopodobnym kiczem, jeszcze straszniejszym od oczekiwań Sereny. Była to konstrukcja wyłożona drewnianymi płytami w kolorze wściekłego różu, z malinowymi okiennicami oraz okazałym łukiem nad głównymi drzwiami, przyozdobionym złotymi żarówkami. Wejścia strzegły dwa ogromne, wycięte z dykty, amorki. Tom zatrzymał samochód na parkingu i spojrzał na cały przybytek z absolutnym niedowierzaniem.
W drodze do Las Vegas
97
– Chloe wynalazła to coś w internecie – powiedziała Serena. – Miejsce jest jedyne w swoim rodzaju. – Koszmarne. – Serena rozejrzała się dookoła. – Nie widzę samochodu Bobby’ego. Czyżbyśmy się spóźnili? – Raczej przyjechaliśmy przed czasem. Ale chodźmy się upewnić. Weszli do części recepcyjnej. Miała w sobie coś z wiktoriańskiego domu publicznego. Wnętrze było gęsto udrapowane różowymi i czerwonymi tkaninami. Tapeta roiła się od tłustych amorków z łukami gotowymi do strzału. Tu i ówdzie, na czerwonych kanapach z aksamitu, oczekiwało kilka par. Nie było wśród nich Bobby’ego i Chloe. Tom podszedł do siedzącej za biurkiem właścicielki, pulchnej kobiety po pięćdziesiątce, z wypisanym na plakietce imieniem: Myrna. – Mógłbym uzyskać informację, czy byli tu dzisiaj Bobby Erickson i Chloe Stafford? Kobieta zajrzała do dokumentów. – Nie. Nie udało im się dojechać. Zadzwonili i przesunęli termin. – Przesunęli termin? – Tak. Trzy pary są w podobnej sytuacji. Jeśli zostawili załatwianie zezwolenia na ostatnią chwilę, mieli pecha. Dzisiaj wysiadł sądowy komputer. – Zerknęła ponownie na listę. – Będą tu jutro rano o jedenastej. Tom podziękował Myrnie i odciągnął Serenę na bok.
98
Jane Sullivan
– Czy masz jakiekolwiek pojęcie, gdzie zamierzali się zatrzymać? – Nie. Chloe nic mi nie mówiła o rezerwacji. – W takim razie do jutra nic nie możemy zrobić. O jedenastej rano wykonujemy ostatnią próbę. – Dobrze. A co teraz? – Nie wiem. Jesteśmy w Las Vegas. Byłaś tu kiedyś? – Nie. – Ja też nie. – Tom podniósł brwi. – Chcesz zobaczyć, jak wygląda? Las Vegas w wyobrażeniach Sereny było kiczowatym miastem, pełnym świateł, kłębiącego się tłumu, wszechobecnego alkoholu i kasyn, pękających w szwach od ludzi bezmyślnie trwoniących oszczędności całego życia. Wszystkie razem i każde z tych zjawisk z osobna były wystarczającym powodem, by nie planować postawienia stopy w tym mieście. A Las Vegas ją naprawdę oczarowało. Zdawała sobie sprawę, że oczarował ją przede wszystkim Tom i w jego towarzystwie potrafiłaby podobnie zachwycić się metrem w Nowym Jorku, bagnami Luizjany albo zwykłym kempingiem w Teksasie. Spacerowali głównym deptakiem Las Vegas – słynnym Strip – po kolei zaglądając do różnych kasyn. Chociaż Serena nigdy wcześniej nie próbowała hazardu, tu i ówdzie wrzucili parę monet do
W drodze do Las Vegas
99
maszyn zwanych jednorękimi bandytami. Obejrzeli przedstawienie w ,,Bellagio’’ i, pomimo lęku wysokości Sereny, przejechali się kolejką górską i wdrapali na szczyt lokalnej repliki wieży Eiffela. Bawiła się fantastycznie! W restauracji na jedenastym piętrze wieży, szczycącej się imponującym widokiem na całe miasto, zjedli późną kolację. Serena wysłuchała opowieści o dzieciństwie Toma, które w niesamowitym stopniu przypominało jej własne. Jako dziecko był rygorystycznie wychowywany, nad wiek rozwinięty i bardzo zdolny. Studia skończył z wyróżnieniem i podjął pracę w sektorze finansowym. Zdecydował się też na kurs retoryki. Umiejętność publicznego przemawiania miała mu pomóc w relacjach z klientami. Przebył taką samą drogę, jak Serena. Przy deserze zapytała go o miejsce zamieszkania. Kiedy odparł, że ma apartament w Greenbriar, natychmiast wiedziała, o którym miejscu mowa. – Świetny punkt – powiedziała z uznaniem. – Prestiżowy. Wielokrotnie uczestniczyłam w udzielaniu pożyczek na tamtejsze nieruchomości. Jak dawno kupiłeś? – Pięć lat temu. – Przed oddaniem do użytku? – Tak. – Pięć lat temu wokół była absolutna pustka. – Wiem. – Od kiedy pojawiły się sklepy i restauracje,
100
Jane Sullivan
ludzie, którzy kupili po tamtych cenach, zarabiają fortunę przy sprzedaży. – Jak najbardziej. Uśmiechnęła się. – Przeanalizowałeś wcześniej plan zagospodarowania i pozwolenia na budowę, prawda? – Yhm. – Wiedziałeś, jakie były perspektywy? – Owszem. Serena zamrugała z zachwytem powiekami. – Mmm, kręcą mnie mężczyźni odpowiedzialni finansowo. Jakie to seksowne... – Taaak? – Nachylił się i pocałował ją w szyję. – Czy mogę cię trochę pouwodzić? – Nie krępuj się. – Obniżył głos do namiętnego tembru. – Posiadam w pełni spłacony fundusz emerytalny i bardzo wysoką zdolność kredytową. Serena westchnęła z lubością. – Chyba właśnie miałam orgazm. – Jeszcze nie teraz – powiedział. – Będziesz miała, jak znajdziemy pokój. Po piętnastu minutach zameldowali się w hotelu Paris Las Vegas. Gdy tylko znaleźli się sam na sam, Tom chwycił Serenę w ramiona i zaczął całować. Po chwili przerwał i uważnie popatrzył na nią w niewyraźnym świetle lampy. Powoli podniósł jej dłoń i ucałował czubki palców, nie spuszczając oczu z jej twarzy. Fala gorących dreszczy przepłynęła przez ciało Sereny. – Nigdy w życiu tak się nie czułem – powie-
W drodze do Las Vegas
101
dział miękkim tonem. – Nawet nie potrafię tego ująć w słowa. Położyła głowę na jego ramieniu, ale już po chwili podniosła ją, szukając ustami jego ust. – Ja również nie potrafię, i też nigdy się tak nie czułam. – Chcę się z tobą kochać. Dzisiaj i przez tysiąc następnych nocy. – Musnął delikatnie jej usta. – Przez dziesięć tysięcy nocy! Serenie nie mieściło się w głowie, że są tutaj razem i mówią sobie takie rzeczy. Tym bardziej nie mogła uwierzyć, że owa okoliczność nie budziła w niej żadnego niepokoju ani chęci ucieczki. Wszystko wydawało się jak najbardziej na miejscu. Kiedy znowu kochała się z Tomem, miała wrażenie, że unosi się nad ziemią i lewituje w przestworzach, że jest tam, gdzie brakuje tlenu, a zaczerpnięcie oddechu graniczy z cudem. Później, po godzinie, leżeli koło siebie kompletnie wyczerpani. Dużo czasu minęło, zanim byli w stanie normalnie oddychać. Serena pomyślała, że jest jeszcze coś, co ich łączy: zapierają sobie wzajemnie dech w piersiach. Następnego ranka pokój hotelowy wydał się Tomowi rajem. Wstali z łóżka i zamówili lekkie śniadanie. Następnie wzięli razem prysznic. Tom z przyjemnością odkrył w Serenie wyjątkową czyścioszkę. Namydliła pracowicie całe jego ciało, nie opuszczając ani jednego centymetra. Tak się złożyło, że
102
Jane Sullivan
on poczuł potrzebę zrobienia dokładnie tego samego z jej ciałem. I tak w zamiłowaniu do czystości odnaleźli kolejną łączącą ich cechę. Kiedy Serena suszyła włosy, Tom zajął się przygotowaniem kawy. Gdy napełniał filiżanki aromatycznym płynem, Serena wyszła z łazienki w majtkach i biustonoszu w kolorze błękitu. Właśnie zamierzała się ubrać. – Zaczekaj minutkę. Odwróciła się do niego. Tom siedział na łóżku. – Przejdź się tam... w stronę drzwi. – Po co? – Zrób to – poprosił. – Wolnym krokiem. Serena miała zdezorientowaną minę, ale wykonała jego prośbę. – A teraz z powrotem. Posłuchała i spojrzała na niego pytająco. – Ach... – oznajmił Tom z zadowolonym uśmiechem. – Nareszcie znalazłem wymarzoną modelkę do prezentowania bielizny. Zaskoczenie na twarzy Sereny ustąpiło niby to zagniewanej minie. Podeszła do łóżka i z rękami opartymi na biodrach spojrzała na niego z góry. Wyglądała fantastycznie. – Absolutnie się nie zgadzam na bycie przedmiotem twoich młodzieńczych fantazji. Popatrzył na nią z wyrzutem. – Czy to ma oznaczać, że nie będziesz paradowała przede mną w bieliźnie? – Zgadza się, mądralo. Bielizny nie będziesz więcej oglądał. – Co mówiąc, zdjęła i rzuciła za sie-
W drodze do Las Vegas
103
bie biustonosz, a następnie z wdziękiem pozbyła się majtek, skwitowawszy całą sytuację niedbałym ruchem dłoni. – Proszę – powiedziała, stojąc nad nim zupełnie naga. – To cię na zawsze nauczy, że nie bielizna, ale ja jestem obiektem twojego seksualnego pożądania. Chwycił ją za nadgarstek i kładąc się na plecy, pociągnął za sobą. Śmiała się na cały głos, próbując się wywinąć, ale obrócił ją i przycisnął swoim ciałem do materaca. Całował tak długo, aż opadła z sił i dała za wygraną. Otworzyła oczy i wpatrywała się długo w twarz Toma. Jeszcze żadna kobieta nie patrzyła na niego w ten sposób. Fala radosnego podniecenia przepełniła każdy najmniejszy nerw jego ciała. Oszalał na punkcie tej dziewczyny. Kompletnie, nieprzytomnie i nieodwołalnie. Nie wiadomo dlaczego poczuł nagle dziwny ucisk w żołądku, trochę jak przy turbulencjach podczas lotu samolotem. Gwałtownie usiadł. – Tom? Co się dzieje? Nie wiedział. Znajdował się w stanie nieprawdopodobnej euforii, lecz coś zdawało się zagłuszać jego umysł i zakłócać myśli. Odwrócił się do Sereny. – Rozmyślałem właśnie o... – O czym? – W sumie... o tym, jak przyjemnie spędziłem te kilka dni. Uśmiechnęła się. – Tak, było fantastycznie.
104
Jane Sullivan
– Od pierwszego momentu, gdy zapragnąłem cię pocałować... – wędrował palcami po jej ramieniu i wziął ją za rękę – było po prostu cudownie. – Tak. Przez całe życie był systematyczny, zorganizowany i bardzo zdyscyplinowany. Działał w ramach jasno postawionych granic i nigdy ich nie przekraczał. Teraz wszelkie granice przestały się liczyć i jakaś siła pchała go w nieznanym kierunku. – Przeżyliśmy coś więcej niż samą przyjemność – powiedział. – Byliśmy razem. We dwoje, ty i ja. – Co chcesz przez to powiedzieć? – Jest między nami jakieś specjalne porozumienie, nawet powiedziałbym: więź. Znamy się bardzo krótko, ale... Toma ogarnął przedziwny nastrój ożywienia połączonego z niepokojem, było to uczucie, które wymykało się wszelkim definicjom i nie pasowało do jego misternie poukładanego świata. Przyszło mu nagle do głowy powiedzenie: ,,Miejsce na wszystko i wszystko na swoim miejscu’’. Tylko gdzie miał umieścić to nowe, nieznane uczucie? – Podobają się nam te same rzeczy – kontynuował. – Mamy identyczne zapatrywania na życie. Odgadujemy swoje myśli. Gdy na ciebie patrzę – zawahał się na moment – to jakbym, w pewnym sensie, przeglądał się w lustrze. Kiedy się z tobą kocham... Tom nie pamiętał dnia, żeby tak trudno przychodziły mu słowa i nie potrafił zebrać bezładnie porwanych myśli.
W drodze do Las Vegas
105
– Nie umiem tego nazwać. Kochanie się z tobą jest... Jakby to wyrazić... prawdziwie miłosnym doznaniem, bo... – Bo? Serena zamrugała pięknymi piwnymi oczami i uśmiechnęła się do niego łagodnie. Nagle wszystko stało się oczywiste i słowa z łatwością wypłynęły z jego ust. – Bo... jestem zakochany.
ROZDZIAŁ ÓSMY
Przez kilkanaście sekund Serena wpatrywała się w Toma jak zaczarowana. Czy on rzeczywiście powiedział, że jest w niej zakochany? – Nie – powiedziała, odwracając głowę. – To niemożliwe. – Powtórz to, patrząc mi w oczy. Odwróciła się powoli, napotykając jego zdecydowane spojrzenie: ,,Trzy dni, trzysta dni – to nie ma żadnego znaczenia. I tak cię kocham’’ – mówiły oczy Toma. Niespodziewanie wszystko stało się możliwe. Jasne i klarowne. Odnalazła głęboko ukryte w jej sercu uczucie, jakim nigdy wcześniej nie obdarzyła mężczyzny. Uczucie miłości. W trzy dni? Jakim cudem mogło pojawić się tak szybko? ,,Brakująca połówka’’? – To określenie przyszło jej na moment do głowy, ale wydało się na tyle
W drodze do Las Vegas
107
niedorzeczne, że praktycznie odrzuciła taką możliwość. Przecież nigdy nie dopuszczała myśli, że jest coś w miłości, czego nie potrafiłaby zrozumieć. Nie wierzyła, że mogła urodzić się tylko po to, żeby kochać tego jedynego człowieka, a on pojawił się na ziemi tylko po to, żeby ją pokochać. Teraz zmieniła zdanie. Spojrzała ponownie na Toma. – To jest niemożliwe – powiedziała przejętym głosem.– Nie miało prawa zdarzyć się w tak krótkim czasie i w tak przedziwnych okolicznościach, ale... – Wtuliła się w jego ramiona. – Ja też cię pokochałam. Tom objął ją ramieniem i przytulił mocniej do siebie. Serena poczuła, jak wszystko nagle zyskuje inny wymiar i jej życie nabiera nowej wartości. Jak nieznana i wielka siła wdziera się do jej serca. Jak... ,,Zastanów się, Sereno!’’ – mówiła kiedyś Chloe. – ,,Czy ty w ogóle wiesz, co to jest stan uniesienia? To fantastyczne, wszechogarniające, ekscytujące uczucie bycia zakochaną i potrzeba spędzania każdej sekundy życia z tą drugą osobą?’’ – O Boże! – powiedziała cicho. – Słucham? – To jak grom z jasnego nieba – wyszeptała ledwo słyszalnym głosem. Tom zamrugał oczami. – Co powiedziałaś? – Chloe próbowała mi wytłumaczyć, ale nie chciałam słuchać. Bobby też próbował. Pamiętasz... wtedy w restauracji? Mówił, że gdybyśmy
108
Jane Sullivan
czuli to, co oni, nigdy nie odważylibyśmy się wtrącać. Mówił, że zdarza się coś takiego jak grom z jasnego nieba i człowiek po prostu wie, że tak miało być. Tom, Bobby miał rację. Obejmując Serenę ramionami, Tom oparł się o wezgłowie łóżka. Położyła głowę na jego piersiach. Rozpierało ją uczucie, co do istnienia którego jeszcze niedawno miała wielkie wątpliwości. – Wiesz, że Bobby jeszcze na żadną kobietę nie patrzył tak, jak na Chloe? – stwierdził Tom z zadumą w głosie. – A Chloe promienieje radością, gdy wypowiada jego imię. Obydwoje skamienieli w bezruchu, wpatrując się w siebie nawzajem. Przez dłuższą chwilę nie wypowiedzieli ani słowa. Myśleli o jednym. – A jeśli usiłowaliśmy skłócić parę ludzi dla siebie przeznaczonych? – wykrztusił z siebie Tom. Czyżby naprawdę tak było? – pomyślała Serena, nagle targana wyrzutami sumienia. – Tom, oni się przecież kłócili, pamiętasz? – przypomniała. – Tak, ale głównie na skutek naszych działań. Nie mylił się. Przez ostatnie dwa dni poświęcili mnóstwo energii na rozbicie ich związku, wmawiając im naiwność i głupotę, udowadniając, że nie wiedzą, co jest dla nich dobre, negując ich prawo do decydowania o sobie. Twierdząc, ni mniej ni więcej, że nikt nie zakochuje się w trzy dni. – Na szczęście nie doprowadziliśmy do ich rozejścia. Jutro się pobierają.
W drodze do Las Vegas
109
– Tak. – Tom gładził ją po ramieniu. – Jeśli czują do siebie to, co my, chciałbym, żeby byli razem. Serena pomyślała, że chce tego samego. Niech wezmą ślub i żyją razem przez sześćdziesiąt albo siedemdziesiąt lat. Niech się kochają i wspólnie zestarzeją. Nie chciała, żeby po latach źle ją wspominali. I ją, i Toma. – Nie przyłożymy więcej ręki do rozbicia ich związku, prawda? – O, nie. Powinniśmy wręcz zrobić wszystko, żeby im dopomóc w pozostaniu razem. Serena uśmiechnęła się. – Wiedziałam, że nie bez powodu się w tobie zakochuję. – Był tylko jeden? – Tysiąc i jeden. Usiadła Tomowi na kolanach i objęła go za szyję. Zajęta całowaniem i nieobecna dla świata, ledwie usłyszała dźwięk telefonu komórkowego. Wyjęła aparat z torebki i przyłożyła go do ucha. – Halo? – Serena, to ja. – Chloe! Witaj! Jak się miewasz? Cisza. – To ty, Serena? – Oczywiście, że ja. Gdzie jesteś? – W hotelu w Las Vegas. Słuchaj, trochę nam głupio z Bobbym, że zostawiliśmy was w tej przeklętej dziurze. Będziemy tamtędy wracać dziś po południu i chcielibyśmy was zabrać po drodze.
110
Jane Sullivan
– Nie martw się, nie jesteśmy w Windsor. Przyjechaliśmy do Las Vegas. – Naprawdę? Jak tu się... – To nieważne. Słuchaj, słyszeliśmy już o awarii komputera i wiemy, że musieliście zmienić termin ślubu na jedenastą rano. Cieszymy się z Tomem, że tu jesteśmy, bo... – Poczekaj, jeśli chodzi o odwodzenie nas od małżeństwa, to.... – Nie! Tylko chciałam cię poinformować, że spotkamy się pod kaplicą. W końcu celem naszej podróży było świadkowanie na waszym ślubie i właśnie zamierzamy się z tego wywiązać. – Mówisz poważnie? – Tak. Chcemy was obydwoje przeprosić za próby niszczenia waszego związku. To my wywołaliśmy wasze kłótnie i jest nam przykro z tego powodu. Myliliśmy się, twierdząc, że nie jesteście zakochani. Nie mieliśmy racji, nie wierząc w miłość od pierwszego wejrzenia. Przecież – z uśmiechem zerknęła na Toma – ona może się zdarzyć. W słuchawce nastąpiła długa cisza. – Czy to naprawdę Serena? – Słucham? – Moja siostra, Serena? Serena Stafford? Doradca kredytowy? Zamieszkała w Tucson, w stanie Arizona? Serena roześmiała się. – Tak, Chloe. To ja. – Chwyciła dłoń Toma. – W nowej i udoskonalonej wersji. – Nie rozumiem.
W drodze do Las Vegas
111
– Wiem. Musimy porozmawiać, ale dzisiaj jest twój dzień. Pogadamy po waszym ślubie. Jedźcie do kaplicy. Spotkamy się na zewnątrz, dobrze? – Tak. – Do zobaczenia o jedenastej. Kwadrans przed jedenastą Tom i Serena jechali do kaplicy. Tom ubrany był ze sportową elegancją. Serena miała na sobie bluzkę i spódnicę, która tak przypadła Tomowi do gustu, że chciał zaciągnąć Serenę z powrotem do łóżka. Szczęśliwie udało jej się szybko przywołać go do porządku i prawie siłą wypchnąć za drzwi. Po drodze Serena wypatrzyła sklep spożywczy. – Tom, zatrzymaj się. Mam pewien pomysł. – Jaki? – Jest jeszcze trochę czasu i chciałabym kupić kwiaty dla Chloe. Każda panna młoda powinna mieć kwiaty, prawda? – Racja, chodźmy – uśmiechnął się Tom. Zaparkował samochód przed sklepem. Wkroczyli do środka, trzymając się za ręce. Kocham tego faceta, rozmyślała Serena, a on mnie kocha. Gdy to sobie uświadomiła, miała wrażenie, że unosi się nad ziemią, a uczucie błogiego zachwytu wypełniało jej serce. Chloe i Bobby z pewnością odczuwają to samo, szczególnie teraz, bez ingerencji z jej strony. Pogodzili się, wycałowali, pewnie mieli świetny seks i zasnęli w objęciach. A w tej chwili są w drodze do kaplicy, gdzie wezmą ślub.
112
Jane Sullivan
– Kupię białe róże albo goździki – oznajmiła głośno. – Wezmę też wstążkę i nożyczki. Poprzycinam równo łodyżki i postaram się ułożyć zgrabny bukiecik. – A co byś powiedziała na butelkę szampana? – Cudowny pomysł! Szampana kup koniecznie. Przez ten czas ja znajdę pozostałe rzeczy. Spotkamy się przy kasie. Po kilku minutach Tom, z butelką szampana w dłoni, czekał już na Serenę. Gdy podeszła, natychmiast przytulił ją do siebie i pocałował. Chroniąc kwiaty przed zmiażdżeniem, Serena starała się trzymać je w bezpiecznej odległości od niego, w wyciągniętej na bok ręce. Nawet nie usłyszała, jak nożyczki i wstążka upadają na podłogę. Pięć minut bez pocałunku Toma to stanowczo za długo. W końcu do jej uszu dotarł jakiś odgłos z realnego świata. Cóż to takiego? Otworzyła oczy i oderwała się od Toma. Pracownik sklepu chrząkał znacząco. Musiała upłynąć dłuższa chwila, gdyż po kliencie płacącym przed nimi nie było już śladu. Tom podniósł upuszczone przez Serenę przedmioty i położył na ladzie. – Obściskiwaliśmy się w miejscu publicznym – wyszeptała mu do ucha. Uśmiechnął się. – Chyba się nie przejmujesz? – Absolutnie nie. Możesz mnie całować, gdzie tylko zechcesz.
W drodze do Las Vegas
113
– Skarbie, gdybym cię pocałował tam, gdzie właśnie mam ochotę, trafiłbym prosto do aresztu. Serena zachichotała, z radością poddając się lekkiemu nastrojowi chwili. – Bobby i Chloe chyba planują powrót do Tucson zaraz po ceremonii – powiedziała. – A gdybyśmy tak zafundowali im i sobie jeszcze jedną noc w Las Vegas? – Fantastyczny pomysł – odparł Tom, uśmiechając się szeroko. Tom nic dotychczas nie wiedział o istnieniu siódmego nieba. W każdym razie, jeśli budowano by tam apartamentowce, pierwszy ustawiłby się w kolejce. Wykupiłby je co do jednego i zbił na nich olbrzymią fortunę. Albo nie. Porozdawałby wszystkie w ramach przysługi dla ludzkości, żeby tysiące innych ludzi mogło się poczuć tak, jak on w obecnej chwili: szaleńczo, nieprzytomnie zakochany. Może to banał, ale banały skądś się biorą. Zatrzymał samochód przed kaplicą. Po drodze Serena ułożyła piękny bukiet. Wyglądał fantastycznie. Jak i sama Serena. – Jeszcze ich nie ma – zauważył Tom. – Poczekajmy wewnątrz. Odrobina chłodu posłuży i kwiatom, i butelce szampana. Weszli do środka i usiedli na kanapie. Najwyraźniej dzień należał do spokojnych, bo czekała tam tylko jedna para. Tom spojrzał na amorki zdobiące tapetę i ze zdziwieniem stwierdził, że nie wyglądają tak upiornie, jak mu się wydawało
114
Jane Sullivan
poprzedniego wieczoru. Może to zasługa słonecznego światła? A może dlatego, że właśnie jeden z nich trafił go prosto w serce? Myrna zaprosiła oczekującą parę i Tom z Sereną zostali sami w poczekalni. Serena zerknęła na zegarek, wstała i podeszła do okna, aby zobaczyć, czy Bobby i Chloe już przyjechali. – Zobacz! Już są! – krzyknęła po chwili. Tom stanął za nią i przyglądał się młodej parze siedzącej w samochodzie. Obserwowali z daleka ich rozmowę i widzieli, jak Chloe obejmuje i całuje Bobby’ego. – Popatrz tylko, nie potrafią trzymać rąk przy sobie – powiedziała Serena z czułym uśmiechem. Ale Tom nie miał czasu im się przyglądać. Chciał patrzeć tylko na Serenę. Trzymała bukiet panny młodej i wyglądała rewelacyjnie. Światło przefiltrowane przez rolety okienne miękko rozświetlało jej włosy. Oto skóra, której dotykał, usta, które całował. Przed oczami Toma przesuwały się obrazy wspólnie spędzonych dni – rozmów, śmiechu i namiętnego seksu. W ciągu trzech dni znalazł z Sereną tyle wspólnego, ile z inną kobietą pewnie nie odnalazłby przez całe życie. Wziął głęboki oddech. Myślał już o tym, rozpatrywał najpoważniej w świecie, chociaż niczego jeszcze nie planował. Ale teraz... Czy potrafiłby to powiedzieć? – Sereno? Spojrzała na niego z jednym ze swych najpięk-
W drodze do Las Vegas
115
niejszych uśmiechów. Resztki niepewności znikły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Kochał tę kobietę i chciał z nią być do końca swych dni. Słowa, których jeszcze godzinę temu nie potrafiłby wyartykułować, same wypłynęły z jego ust. – Wyjdź za mnie. Serena zdrętwiała. – Co powiedziałeś? Wypowiedziane zdanie natychmiast nabrało realnej mocy i rozbudziło wyobraźnię Toma, karmiąc go piękną wizją wspólnie spędzonego życia. – Chcę, żebyś mnie dzisiaj poślubiła, Sereno. Zaskoczenie na moment odjęło Serenie mowę. – Poślubiła? Dzisiaj? – powtórzyła po chwili. – Tak. Kochasz mnie? – Przecież wiesz, że tak. Ale... – Nie ma żadnego ,,ale’’. Całe życie obydwoje byliśmy rozważni, sztywno trzymaliśmy się zasad, ani na milimetr nie zbaczając z wytyczonej drogi. Przyszłość zaplanowana aż do śmierci. Może choć raz powinniśmy posłuchać naszych serc? – Ale ja nie mogę.... nie możemy... – Wiem, że to szalony pomysł. Zdaję sobie z tego sprawę, Sereno. – Przysunął się bliżej i patrzył jej prosto w oczy. – Jednak w jakiś przedziwny sposób jestem przekonany, że to słuszna decyzja. A ty? Miał zdecydowany wyraz twarzy. Serena ujrzała miłość i prawdę w jego oczach. Zrozumiała, że na poszukiwaniu mężczyzny takiego jak Tom mogłaby spędzić resztę swojego życia.
116
Jane Sullivan
– Tak. Też jestem przekonana. – Więc wyjdź za mnie. Zamówimy termin na dzisiejsze popołudnie. Po ślubie Bobby’ego i Chloe pobiegniemy do urzędu po zezwolenie i wrócimy tutaj. Przez ułamek sekundy Serena, nie bez żalu, wspomniała dziewczęce marzenia o bajkowym weselu. Ale to były tylko fantazje. Tom należał do świata realnego. Chciał ją poślubić tu i teraz. Jakie wobec tego faktu znaczenie miały białe gołąbki, świece i sypanie ryżu? Po co sobie zawracać głowę tym kosztownym zamieszaniem, jeśli jej małżeńskie życie przy boku ukochanego mężczyzny może się zacząć już dzisiaj po południu? Tom miał rację. Czas najwyższy, aby pójść za głosem serca. – Dobrze, Tom. Poślubię cię dzisiaj. Ucałował ją pospiesznie, podniósł do góry i zakręcił wokół siebie. Postawił szybko na podłodze i obdarował jednym ze swoich tysiącwatowych uśmiechów, które od pierwszego dnia tak ją zachwycały. Czuła radosny zawrót głowy i mocne bicie przepełnionego szczęściem serca. – Pozwólmy Chloe i Bobby’emu w pełni przeżyć ich ślub i dopiero potem powiemy im o naszych planach – zaproponowała Serena. – Masz rację. Chyba musimy się przygotować na rozliczne ,,a nie mówiliśmy?’’ – To najmniej ważne – powiedziała Serena. – Nie ma znaczenia. Niech od dzisiaj codziennie
W drodze do Las Vegas
117
powtarzają ,,a nie mówiliśmy!’’, mieli przecież rację. Nie mogę się doczekać, żeby im ją przyznać. – Czyli zgoda? – upewnił się Tom. Jeszcze nigdy nie miał tak podekscytowanego wyrazu twarzy. – Dzisiaj się naprawdę pobierzemy? – Tak. O, tak! – Pocałowała go, a za moment jeszcze raz i jeszcze. I nie przestała go całować, dopóki nie usłyszeli trzaśnięcia zamykanych drzwi samochodu. Po paru sekundach do środka wkroczyli Bobby i Chloe. – Jesteście! – krzyknęła Serena. – Cieszę się, że w końcu tu dotarliście. – Mocno objęła siostrę, po czym z uśmiechem podała jej kwiaty. – To dla ciebie. Chloe, biorąc je do ręki, zamrugała oczami ze zdumienia. – Podobają ci się? – spytała Serena. – Chciałam kupić białe róże, ale mieli tylko goździki. Chloe dotknęła jednego z kwiatów. – Tak. Są naprawdę piękne. – A to na potem – powiedział Tom, pokazując butelkę szampana. – Mam nadzieję, że znajdą się tu jakieś kieliszki. Niespodziewanie otworzyły się drzwi kaplicy i ich oczom ukazała się młoda para. Serena nie mogła powstrzymać się od radosnego uśmiechu. Panna młoda była taka piękna i szczęśliwa. Za kilka godzin Serena też będzie się czuła tak jak ona. Ale teraz była kolej jej siostry. Uśmiechnęła się do Chloe i wskazała głową na drzwi.
118
Jane Sullivan
– Czas na was, prawda? Żadne z nich nie wykonało kroku. Chloe tylko otworzyła usta, ale nie wydobyło się z nich ani jedno słowo. Od kurczowego ściskania bukietu, krew odpłynęła jej z palców. Nagle Serena zorientowała się, że na twarzy siostry nie ma najmniejszego śladu radości. Wręcz odwrotnie. – Co się dzieje, Chloe? – Dzięki za bukiet i za szampana. To naprawdę miłe z waszej strony, ale... – Ale co? – Nasz ślub się nie odbędzie.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Serena wpatrywała się w siostrę ze świętym przekonaniem, że się przesłyszała. – Co powiedziałaś? – Doszliśmy z Bobbym do wniosku, że obydwoje mamy mnóstwo spraw do załatwienia i lepiej będzie, jak zabierzemy się do tego osobno. – Ale... ale przed chwilą całowaliście się i obejmowaliście się w samochodzie. Chloe rzuciła Bobby’emu kwaśny uśmiech. – To było nasze pożegnanie. Serena była kompletnie zaskoczona. – Ty i Tom mieliście rację – oznajmił Bobby. – Wyprawa do Las Vegas, żeby wziąć ślub, była głupotą. Po trzech dniach znajomości? Absolutny idiotyzm. Nie wiem, co sobie wyobrażaliśmy! Serena miała wrażenie, że ktoś wyszarpnął jej spod nóg czerwony dywan, na którym stała jeszcze przed chwilą. – Postanowiliście być tu z nami, bo stwier-
120
Jane Sullivan
dziliście, że i tak nie da się nas zatrzymać – powiedziała Chloe. – Doceniamy to, ale prawdę mówiąc, nie dogadujemy się najlepiej. Bobby jest świetnym facetem, ale... – A Chloe jest piękną dziewczyną i miło się z nią spędza czas. Niestety, poza łóżkiem, nasze przebywanie razem kończy się katastrofą. – Nie – powiedziała Serena z drżeniem w głosie. – Żadna katastrofa, tylko parę nieporozumień. To wszystko. – Sprawa jest dużo poważniejsza, bo po prostu nie bardzo potrafimy się ze sobą dogadać. Trzeba było zwolnić nieco tempo i wreszcie to zauważyć. Szkoda, że nie odkryliśmy tego nieco wcześniej. Nie narobilibyśmy tyle zamieszania. – Naprawdę przepraszamy za namówienie was na tę podróż – dodała Chloe. – I za porzucenie w Windsor, ale byliśmy wściekli na was o tę historię ze sfingowaną naprawą samochodu. Dopiero później, gdy zdaliśmy sobie sprawę, ile energii wkładacie w zmianę naszych planów, naszły nas pewne refleksje. Po długiej dyskusji stwierdziliśmy, że macie rację. Byliśmy zbyt zaślepieni, żeby zobaczyć to od razu. Serena czuła, że powinna się odezwać, ale zupełnie nie wiedziała, co powiedzieć. Spojrzała na Toma, który wydawał się równie zaszokowany rozwojem wydarzeń. – Zawsze cię podziwiałam, Sereno – przyznała Chloe. – Nigdy ci tego nie mówiłam. Ty masz głowę na karku. Gdybym posłuchała ciebie po-
W drodze do Las Vegas
121
przednio, nie popełniłabym tamtych błędów. Jak mogłam nawet pomyśleć o ponownym wychodzeniu za mąż. I to w taki sposób – podniosła oczy do nieba. – Czuję się jak ostatnia idiotka. – Nie jesteś idiotką – powiedziała Serena z naciskiem. – Wcale nie jesteś. – Właśnie, że jestem. Kompletną. Przysięgam, że nie będzie więcej nagłych podróży i ekspresowych zaręczyn. Od dzisiaj przyjmuję twoją filozofię życia. – Uścisnęła Serenę serdecznie. – Dziękuję. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła. Bobby przełknął ślinę i spojrzał na Toma. – Podpisuję się pod wszystkim, co powiedziała Chloe. Mam wobec ciebie dług wdzięczności. – Niespodziewanie objął brata. Tom, wyraźnie zszokowany, rzucił Serenie błyskawiczne spojrzenie. – W zaistniałej sytuacji – ciągnął dalej Bobby – najlepiej będzie, jeśli natychmiast wyruszymy w drogę powrotną do domu. – I obydwoje z Chloe skierowali się ku drzwiom. Serena nie była w stanie wykonać żadnego ruchu. Stopy Toma też wydawały się być mocno przytwierdzone do podłogi. Chloe odwróciła się do nich. – Idziecie, czy nie? Tom popatrzył na Serenę. – Yhm... idźcie, zaraz przyjdziemy. Bobby i Chloe wyszli z kaplicy, a Tom z Sereną usiedli na krzesłach, stojących obok siebie pod ścianą.
122
Jane Sullivan
Serena czuła się jak ostatnia idiotka. Siedząc koło mężczyzny, z którym, jak jakaś rozpalona nastolatka, spędziła na igraszkach trzy ostatnie dni, cała paliła się ze wstydu. Miała ochotę wczołgać się pod stół i ukryć swoją twarz. – Boże – wyszeptała. – Czy zdajesz sobie sprawę, czego o mało nie zrobiliśmy? – Rzeczywiście – zamrugał oczami z niedowierzaniem. – Do czego ta endorfina potrafi człowieka doprowadzić! – No właśnie. Endorfina. – Serena przymknęła oczy. – Przecież wiedzieliśmy... zdawaliśmy sobie sprawę, a mimo to... – Mimo to zachowywaliśmy się jak para porażonych miłością idiotów... – Tak, Tom. Na co my liczyliśmy? Serena nie mogła uwierzyć, że jeszcze przed chwilą postępowała zupełnie jak dawna Chloe. A teraz to Chloe zaczęła przemawiać głosem rozsądku, a ona zgłupiała! To był scenariusz nie do zaakceptowania. – Serena? – Tak? – Muszę ci się do czegoś przyznać. – Do czego? – Całkiem spodobała mi się rola porażonego miłością idioty. – Chyba upadłeś na głowę! Wzruszył ramionami. – Tom – odezwała się cicho. – Mamy za sobą seks w toalecie na stacji benzynowej!
W drodze do Las Vegas
123
Uśmiechnął się na samo wspomnienie. – Wiem. Pamiętam... Serena pochyliła głowę. – To doprawdy żenujące. – Wówczas nie wyglądałaś na zażenowaną. – Mam nadzieję, że pewnego dnia uda mi się zapomnieć o tych szaleństwach. – Naprawdę czujesz taką potrzebę? – spytał Tom ze zmartwioną miną. Sama już nie wiedziała, co czuła. W głowie kłębiły się bezładne myśli, emocje miała chore, a nerwy nadwerężone do granic wytrzymałości. Zażenowanie – to czuła z pewnością. – Tom. Gdy występujemy oddzielnie, jesteśmy całkiem rozsądnie działającymi ludźmi. Ale gdy jesteśmy razem... – Razem uprawiamy dziki seks, publicznie się obściskujemy i chcemy się pobrać po trzech dniach znajomości. – Dokładnie – jęknęła cicho i, zamykając oczy, oparła głowę o ścianę. – Serena? – Tak? – Czy wierzysz w znaki? Otworzyła oczy. – Jakie znaki? – Rzeczy zdarzające się niespodziewanie, które wskazują nam kierunek dalszego działania. Pojawiające się nie wiadomo skąd... takie metafizyczne drogowskazy. – Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.
124
Jane Sullivan
– Pamiętasz sklep, gdzie kupowaliśmy kwiaty i szampana? – Tak? – Znalazłem tam automat z mini–zabawkami, jaki wspominałaś z czasów dzieciństwa. Serce Sereny zatrzymało się na chwilę. – Automat? – Było w nim kilka pierścionków. Wrzuciłem monetę, mówiąc sobie, że jeśli wypadnie z maszyny pierścionek, to będzie znak. – Jaki znak? – Że powinienem ci się oświadczyć. Tom sięgnął do kieszeni i wyjął małe, przezroczyste pudełeczko. W środku leżał pierścionek w srebrnym kolorze, ozdobiony niby–diamentem. – Było ich w automacie tylko kilka – powiedział Tom. – Nacisnąłem dźwignię i zobacz, co wypadło prosto na moją dłoń. Serena ze zdziwieniem stwierdziła, że pierścionek ten prawie nie różni się od tych, jakimi bawiła się w dzieciństwie, i z którymi wiązały się jej ślubne fantazje. Nagle jej serce zaczęło bić dwa razy szybciej. – Przyznaję, sam pomysł, że moglibyśmy się pobrać po trzech dniach znajomości, był może nieco nierozsądny – mówił dalej Tom. – Niestety, osoby nagle porażone strzałą Amora często zachowują się nieobliczalnie. – Nie wierzysz więc w znaki? – Ależ wierzę. Znak był prawdziwy, ale nie-
W drodze do Las Vegas
125
słuszne były moje oczekiwania dotyczące daty naszego ślubu. – Wziął ją za rękę. – Sereno? – Tak? – Wyjdziesz za mnie? Jeszcze raz tego dnia Serena znalazła się w stanie osłupienia. – Przecież dopiero co powiedziałeś, że małżeństwo po trzech dniach jest krokiem szalonym! – Oczywiście, że tak. Myślisz, że proponuję ci ślub w Las Vegas? Masz mnie za wariata, czy co? – Tom wstał z krzesła i wyprostował się. – Ale właśnie mi się oświadczyłeś! – Od samego początku tłumaczę, że szalone byłoby pobieranie się tu i teraz, w Las Vegas – uśmiechnął się promiennie. – Dlatego weźmiemy ślub w Tucson. – Słucham? – Za rok od dzisiaj, w Tucson. Chcę, żebyś za mnie wyszła. Dobrych parę sekund zabrało Serenie zrozumienie sensu słów Toma. Kiedy wreszcie do niej dotarło, poczuła, że odnalazł się ostatni, brakujący element łamigłówki. – Za rok od dzisiaj? – powtórzyła. – Zakochanie się w trzy dni nie jest szaleństwem, ale małżeństwo po trzech dniach znajomości zapewne jest oznaką szaleństwa. Serena z uwagą popatrzyła na Toma i w tym momencie zrozumiała, że miał absolutną rację. – Ostatnie dni były pod każdym względem
126
Jane Sullivan
fantastyczne – kontynuował Tom. – Z głębi serca wyznałem ci miłość, nieistotne, w jakich okolicznościach. Czy twoje wyznanie było równie szczere? Przecież nie mogła ani nie chciała skłamać. – Tak, jak najbardziej. Tom ujął jej twarz w dłonie i obrysował kciukami linię policzków. – Więc wypowiedz te słowa. Powiedz, że za mnie wyjdziesz. Próbowała się odezwać, ale tempo wydarzeń odebrało jej mowę. – Sereno, już raz wyraziłaś dzisiaj zgodę, a nowa oferta jest dużo lepsza. Będzie długie narzeczeństwo i mnóstwo czasu na perfekcyjne zaplanowanie uroczystości weselnej. – Z roześmianą twarzą uniósł do góry pierścionek. – Jedno słowo, a ten wyśmienity wyrób biżuterii będzie twój. Przez kilka sekund wzrok Sereny wędrował od twarzy Toma do pierścionka i z powrotem. Nagle wezbrały w niej silne emocje. Banalna zabawka z dzieciństwa urosła nagle do rangi wielkiego symbolu. Oczy Sereny zaszkliły się łzami. Wspomniała naiwne wyobrażenia małej dziewczynki i późniejsze marzenia młodej dziewczyny. Przed jej oczami pojawiły się nagłe obrazy – widziała siebie podczas zebrań służbowych, pod prysznicem czy w czasie jazdy samochodem i wspominała te nieuchwytne chwile między jawą a snem, w czasie których pojawiał się w jej marzeniach wizerunek idealnego mężczyzny.
W drodze do Las Vegas
127
Czyż uosobieniem tego wizerunku nie był Tom Ericson? – Tak, Tom. Wyjdę za ciebie. W rocznicę dzisiejszego dnia – uśmiechnęła się do niego radośnie. – Nie mogę się doczekać. Tom wsunął pierścionek na jej palec i poruszał jej dłonią, przyglądając się grze światła w szklanym oczku. – Wręczę ci prawdziwy, jak dotrzemy do domu i przebadam rynek diamentów. Pierścionek zaręczynowy jest w końcu poważną decyzją inwestycyjną. Wtuliła się w jego ramiona. – Dla mnie najważniejsza jest dziś jego wartość symboliczna. – Dając sobie rok, będziemy absolutnie pewni, że jesteśmy dla siebie stworzeni – dodał Tom. – Ja już jestem tego pewna. – Ja również, ale po wszystkim, co się wydarzyło, poczułem się w obowiązku przynajmniej to powiedzieć. – Musimy jeszcze ustalić mnóstwo spraw, sporo dowiedzieć się o sobie nawzajem i przygotować się na kompromisy w wielu sprawach – powiedziała Serena. – A niektóre z tych spraw pewnie zajmą nam długie lata. – Właśnie na długie wspólne lata mam nadzieję – opowiedziała z uśmiechem Serena. Tom rzucił okiem w stronę drzwi. – Trzeba już iść. Bobby i Chloe na nas czekają.
128
Jane Sullivan
– Może im nic nie mówmy do czasu powrotu do Tucson. Poczekajmy, aż się wszystko unormuje, dobrze? – Chyba masz rację. – Tom zrobił po chwili cierpiętniczą minę. – Czy to oznacza, że nie będę mógł cię dotknąć przez całe sześć godzin, siedząc obok ciebie na tylnym siedzeniu? – Zgadza się. Chyba, że zamierzasz odbyć tę podróż naszym fantastycznym samochodem. Tom westchnął zrezygnowany. – Przypomnij mi, żeby załatwić odholowanie tego grata, zanim stąd wyjedziemy. Serena zrobiła krok w stronę drzwi, ale Tom złapał ją za rękę. – Jeszcze jedno. Czy masz zwyczaj mówienia przez sen? – A byłby to problem, jeśli tak? – Oczywiście, że nie. Sama twierdziłaś, że trzeba iść na kompromis. Po prostu będę spał w innym pokoju. – Nie ma mowy, spryciarzu. Zawsze będziesz spał ze mną. – Ale pod jednym warunkiem. – Jakim? – Bądź czasem dla mnie modelką prezentującą bieliznę. – Powiedz tylko słowo – odparła Serena z uśmiechem. Podeszli do drzwi, trzymając się za ręce i przed wyjściem z chłodnej kaplicy i zanurzeniem się w upalne Las Vegas, jeszcze raz się pocałowali.
W drodze do Las Vegas
129
W drodze do samochodu Bobby’ego zachowali między sobą bardzo przyzwoitą odległość. Za to przez następne sześć godzin odkrywali przyjemność zmysłowego dotykania się stopami w czasie podróży na tylnym siedzeniu samochodu.