1
AMANDA KRAMER
Kaprysy anioła
2
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Leigh Townsend zastanawiała się, jak mężczyzna o wyglądzie
Nicholasa Romano mógł wykazywać tak mało...
4 downloads
8 Views
1
AMANDA KRAMER
Kaprysy anioła
2
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Leigh Townsend zastanawiała się, jak mężczyzna o wyglądzie
Nicholasa Romano mógł wykazywać tak mało fantazji. W zamyśleniu
sączyła szampana, patrząc, jak jej wysoki, smagły i zupełnie
niemożliwy szef przywołuje kelnera. Nawet obserwując tę scenę z
drugiego końca zatłoczonej sali, bez trudu domyśliła się, że Nick
poprosił o dokładkę surowych warzyw. Świetnie, pomyślała.
Przynajmniej dla innych zostanie więcej bardziej apetycznych
przekąsek.
- Dobrze się bawisz?
Leigh uśmiechnęła się do pulchnej, siwowłosej kobiety, która
usiadła obok niej Maggie Kingman, ubrana w czerwoną bluzę
ozdobioną wieńcem wyhaftowanego ostrokrzewu i czarną aksamitną
spódnicę, doskonale dopasowała swój strój do dzisiejszej okazji.
Starsza pani sięgnęła po ciasteczko, czekając na odpowiedź.
- Tak, cieszę się, że namówiłaś mnie do przyjścia tutaj - odparła
Leigh.
- Wiem, że jest to dla ciebie szczególnie trudny okres, pierwsze
Boże Narodzenie po śmierci rodziców. Gdybyś została sama w domu,
byłoby ci jeszcze ciężej.
Wspomnienie rodziców, którzy ostatniego lata zginęli tragicznie
podczas pożaru ich wiejskiego domu, przywołało falę smutku Leigh
odetchnęła głęboko.
RS
3
- Święta zawsze spędzałam z nimi nawet w trakcie trwania
mojego małżeństwa. - szepnęła. - Tak bardzo mi ich brak. Wciąż nie
mogę uwierzyć, że nie spotkamy się za tydzień przy wigilijnym stole.
Maggie pogładziła dłoń Leigh.
- Wiem. Tajemnica polega na tym, by umieć zachować
wspomnienia, budując nowe tradycje. Uwierz mi, że dzisiejsze
przyjęcie świąteczne to dobry początek.
Leigh spojrzała na hałaśliwy tłum zgromadzony w hotelowej sali
balowej.
- Nie wiedziałam, co tracę, każdego roku rezygnując z tej
zabawy, by wcześniej wyruszyć do domu. Czy Marilyn zawsze
przynosi te okropne ciastka?
- Tak, i podejrzewam, że za każdym razem mrozi to, co zostaje.
Mnie z każdym rokiem wydają się one gorsze. Aha, i trzymaj się z
dala od ponczu. Przyprawiał go Bob Patterson.
- Dzięki za ostrzeżenie. - Leigh wskazała na swój kieliszek. -
Piję pierwszego szampana i jestem nim zachwycona! Sądzę, że
zostanę przy bąbelkach.
- Nie zapomnij, że prowadzisz.
- Nie, nie dzisiaj. Nie lubię podróżować nocą, zarezerwowałam
pokój w hotelu. Przysięgam, Maggie, że jestem przytomna.
Starsza pani przyglądała się Leigh z powątpiewaniem.
- Hmm.
RS
4
- Poza tym, to nie mnie powinnaś ostrzegać przed ponczem. -
Leigh zaśmiała się, wskazując na szklaną wazę. - Kilka razy
widziałam przy niej Nicka.
- Och, nie. On rzadko pije. Chyba należałoby...
- Maggie, przestań. Nie musisz wszystkim matkować. Nie
chciałabyś zobaczyć, jak pan Zdrówko choć raz trochę sobie
pofolguje?
Maggie spojrzała zaskoczona na swoją towarzyszkę,
- Sądziłam, że lubisz Nicka.
Leigh wzruszyła ramionami.
- Lubię go. Przynajmniej jako szefa. Ale, powiedzmy sobie
szczerze, on naprawdę zbzikował na punkcie zdrowego trybu życia.
Wiesz, o czym mówię - żadnego palenia w moim gabinecie, kawa bez
kofeiny... - Przechyliła głowę, spoglądając na Maggie. - A jego
prezenty gwiazdkowe? Powiedz, Maggie. Czy nie wolałabyś dostać
od szefa raczej pudełka czekoladek niż toru, kiełki i mleczko pszczele,
którymi obdarował mnie Nick?
- Tak - zachichotała Maggie. - Słyszałam, co mówiłaś w czasie
przerwy na kawę. Wydawałaś się bardzo podniecona tofu i resztą.
Leigh odwzajemniła uśmiech.
- Dobrze, dobrze. Przyznaję, że jest wspaniały, ale na tym
koniec. Nie mamy ze sobą zbyt wiele wspólnego.
- Cóż, sądzę, że łączy was znacznie więcej, niż myślisz - odparła
Maggie, rozglądając się po sali. - Oho. Widzę, że tamta panna nie
RS
5
będzie zbyt dobrze wspominała tego wieczoru, jeśli szybko nie znajdę
jej partnera.
Maggie jest nadzwyczajna, uznała w duchu Leigh. Potem wstała
i ruszyła w stronę baru. Czekając na szampana, przyglądała się
hałaśliwemu tłumowi gości. Doroczne przyjęcie świąteczne firmy
prawniczej Kiefer & Romano udało się doskonale. Ponad wszystkim
górowała smukła, kolorowo udekorowana choinka. Podniecenie
szumiało Leigh w głowie niczym bąbelki w kieliszku szampana, kiedy
kołysała się w takt muzyki.
Z daleka dostrzegła Nicka rozmawiającego ze wspólnikiem,
Andrew Kieferem. Przypominając sobie teraz ostrzeżenie Maggie,
stłumiła chichot, widząc szklaneczkę z ponczem w ręku swojego
szefa.
Ten skomponowany według pomysłu Boba trunek bardzo dobrze
zrobił Nickowi. Jego szyi nie więził już krawat, zaś włosy wyglądały,
jakby więcej niż raz przeczesywał je palcami. W ciągu tych dwóch lat,
które przepracowała w firmie, nigdy jeszcze nie widziała go tak
zrelaksowanym, nawet podczas organizowanego każdej wiosny
pikniku dla pracowników. Zdecydowanie nie przypominał tego
rzeczowego biznesemena, którego spotykała codziennie.
Sącząc wino, obserwowała go. Musiała przyznać, że podobał się
jej ten uśmiechnięty mężczyzna w doskonale skrojonym garniturze.
Przy wąskich biodrach, mocny tors i szerokie barki upodabniały jego
figurę do smukłego, wysokiego dębu.
RS
6
Wstrzymała oddech, kiedy Nick zwrócił na nią spojrzenie. Szedł
w jej stronę, a ona nie potrafiła odwrócić wzroku.
- Cały wieczór czekałem na tę chwilę - powiedział z uśmiechem.
Głęboki tembr jego głosu rozgrzewał ją niczym dobre stare wino.
Odwzajemniła uśmiech, zatrzymując spojrzenie na jego
wyrazistych, szlachetnych rysach. Miał szerokie czoło i lekko
zakrzywiony nos. Zastanawiała się, czy wśród włoskich przodków
Nicka nie było jakiegoś rzymskiego wodza. Miał pełne, zmysłowe
wargi i maleńką bliznę w kąciku ust, której nagle zapragnęła dotknąć.
Zamrugała powiekami, próbując odwrócić wzrok.
Zachichotał.
- Śmiało. Możesz ją pocałować - zachęcał.
Patrzyła na niego zdumiona. Nie poznawała swojego zawsze tak
poważnego szefa. W jego oczach lśniły łobuzerskie iskierki, ośmielał
ją uśmiechem. Podejmując wyzwanie, wspięła się na palce, by
pocałować niewielkie znamię. Poczuła dreszcz, gdy Nick odetchnął
gwałtownie. Objął ją mocniej i jednym zgrabnym ruchem pociągnął
do słabo oświetlonej alkowy.
- W tej czerwonej sukni wyglądasz jak psotny wigilijny duszek -
szepnął.
- Psotny? Czy to znaczy, że nie dostanę tego, czego pragnę? -
Serce Leigh biło przyśpieszonym rytmem. Czy to rzeczywiście była
ona? Flirtowała z mężczyzną, którego zawsze uważała za nudziarza.
RS
7
- Och, mogę chyba obiecać, że dostaniesz to, czego pragniesz. -
Przybliżył twarz do jej twarzy, a Leigh wstrzymała oddech w
oczekiwaniu.
- Czy mogę wam przeszkodzić?
Z wyraźnym rozczarowaniem Leigh spojrzała na Andrew
Kiefera, który najwidoczniej postanowił się do nich przyłączyć. Nick
mrugnął do niej okiem.
- Nie, Drew. Tę anielską istotę zatrzymuję dziś tylko dla siebie -
odparł stanowczo.
Leigh zaśmiała się cicho, gdy Nick, poruszając się tanecznym
krokiem, poprowadził ją w głąb alkowy. Tak zwykle elokwentny
Drew spoglądał za nimi oniemiały.
- A więc, na czym przerwaliśmy? - spytał Nick, kąsając leciutko
jej ucho.
- Obiecywałeś, że znajdę pod choinką wymarzony prezent.
- Tak, Święty Mikołaj z pewnością przygotuje dla ciebie jakąś
niespodziankę.
- Chcesz powiedzieć, że mogę znaleźć w mojej pończosze coś
ładnego?
Nick zachichotał.
- Obserwowałem cię cały wieczór, aniołku. Ty już teraz masz w
swoich pończoszkach coś bardzo ładnego. Prawdę mówiąc, masz tam
coś absolutnie fantastycznego.
Leigh spłoniła się.
RS
8
- Rumieniec? - zdziwił się Nick. - Nie spodziewałem się, że
cokolwiek może cię zawstydzić, aniołku.
Leigh chciała mu dowcipnie odpowiedzieć, lecz świadomość, że
Nick przez cały wieczór podziwiał jej nogi, jakby zmroziła intelekt
dziewczyny. Czuła, że rumieni się jeszcze mocniej, prowokując tym
śmiech Nicka.
- Lepiej przestanę przekomarzać się z tobą, bo Mikołaj może
zechcieć mnie ukarać.
Leigh zaśmiała się.
- Tak, zbyt blisko do gwiazdki, by ryzykować gniew Świętego
Mikołaja.
- Zastanawiam się, czy nie warto ponieść tego ryzyka - odparł
Nick, patrząc na nią spod przymrużonych powiek.
Leigh znów nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów, z radością
powitała więc koniec melodii. Może to wino tak na nią działało, a
może był to urok przedświątecznych dni, miała jednak wrażenie,
jakby znalazła się w całkiem innym świecie. Z pewnością zaś nie
poznawała ani siebie... ani Nicka.
Pozostałe wydarzenia tego wieczoru potoczyły się niczym we
śnie. Wszystko mieniło się kolorami. Oboje uczestniczyli w ogólnej
zabawie i rozmowach, cały czas jednak czuła na sobie mocne i
władcze ramię Nicka. Żartowała i odpowiadała na uwagi innych, ale
naprawdę słyszała tylko jego głos.
Nigdy dotąd nie widziała go w takim nastroju. W biurze zawsze
podziwiała chłodny i trzeźwy osąd Nicka, jego doskonałą umiejętność
RS
9
zarządzania zespołem. Dziś wieczorem jednak jej szef był także
dowcipny i czarujący.
Najprzyjemniejsze dla Leigh były chwile spędzone na parkiecie.
Zapominała wtedy o tłoczących się dookoła ludziach. Całkiem
poddała się czarowi chwili. Zwykle surowe spojrzenie Nicka teraz
wydawało się łagodne, a jego ciemne oczy iskrzyły się obietnicą.
Zmysły Leigh drażnił przyjemnie zapach wody kolońskiej. Zamknęła
oczy, opierając policzek o ramię Nicka, który musnął wargami jej
włosy. Leigh westchnęła z zadowoleniem.
Jeśli chodziło o nią, ten cudowny wieczór mógł trwać wiecznie.
- Hej-ho... jedźmy!
Leigh Townsend otworzyła oczy, po czym zamknęła je szybko,
unikając ostrego światła poranka. Ból w głowie pulsował w rytm
głośnej uwertury z „Wilhelma Tella". Gdzie jest? Gdziekolwiek była,
spała zdecydowanie za krótko i ból głowy potwierdzał to
przypuszczenie. Czuła suchość w ustach, a oddech wydawał się nie
najświeższy. Skrzywiła się. Och, gdyby tylko w jakiś sposób udało się
jej dotrzeć do łazienki. Bolały ją wszystkie mięśnie, nie mogła też
zrozumieć, skąd wzięła się w pokoju orkiestra.
Chcąc zlokalizować źródło hałasu, dostrzegła na komodzie
włączony telewizor. Wirujące na ekranie kolorowe obrazy
przekazywały wiadomość, że zakup najbardziej ulubionej w Ameryce
gumy do żucia mógł uczynić ją najseksowniejszym obiektem
pożądania w mieście.
RS
10
Jęknęła, ponownie zaciskając powieki. O Boże. Nie teraz. W
obecnym stanie ciała i ducha nie miała siły patrzeć na te bzdury.
Zmusiła się, by otworzyć oczy, i jej wzrok padł na telewizyjnego
pilota leżącego obok na nocnym stoliku.
Odnalazła odpowiedni przycisk i wokół zapanowała
błogosławiona cisza. Leigh odetchnęła. Może teraz będzie mogła po-
myśleć. Po pierwsze, gdzie, u licha, jest?
Ostrożnie uniosła powieki, by z ulgą stwierdzić, że światło nie
razi jej już tak bardzo. Rozejrzała się wokół, na ile było to możliwe
bez zmiany pozycji. Wszystkie elementy wystroju wnętrza
wskazywały na pokój hotelowy, ale jaki to mógł być hotel?
Zwilżyła językiem usta, starając się złożyć w całość oderwane
fragmenty wspomnień z poprzedniego wieczoru.
Przyjęcie. Tak, ostatniej nocy bawiła się na przyjęciu
gwiazdkowym pracowników swojej firmy w hotelu Doubletree w
śródmieściu Tulsy. Zdaje się, że postanowiła tam przenocować, jest
więc zapewne w swoim pokoju. Skrzywiła się, czując w skroniach
nagły, ostry ból. Jeśli takie są skutki picia szampana, od tej pory
będzie raczej wybierała piwo. Gdyby tylko udało się jej ponownie
zasnąć
Wsunęła się głębiej pod kołdrę. Chwilę później zamarła, czując
na brzuchu nagły, ciepły ciężar. Otworzyła oczy, by zobaczyć nagie
męskie ramię, spoczywające na jej talii. Co, to? Ogarnięta paniką,
rozglądała się po pokoju, mając nadzieję, że jakiś szczegół pomoże jej
wyjaśnić tę sytuację.
RS
11
O Boże, co ona zrobiła? Miała w życiu tylko jednego kochanka,
swojego byłego męża. Niemożliwe więc chyba, by pozwoliła się
komuś poderwać wczorajszego wieczoru. Musiało istnieć jakieś
logiczne wytłumaczenie obecności tego mężczyzny w jej łóżku. Jeśli
tylko uda się jej zidentyfikować go, cała sytuacja z pewnością stanie
się jasna.
Starając się zignorować ból głowy, Leigh zerknęła na śpiącego
obok mężczyznę. W pierwszej chwili nie rozpoznała zmienionej snem
twarzy. Patrzyła na opadające na czoło ciemne włosy, policzki
ocienione porannym zarostem. O Boże, to Nick!
Ukryła twarz w poduszce, nerwowo szukając w pamięci jakiejś
logicznej przyczyny, dla której ona i Nick... mogli znaleźć się w tym
samym łóżku. Pamiętała, że tańczyli razem, dlaczego jednak jej szef
pozostał na noc wraz z nią w hotelu? Znów zerknęła na swojego
towarzysza, zauważając teraz rozsypaną na pościeli jemiołę, i w jednej
chwili wszystkie kawałki tej skomplikowanej układanki zaczęły do
siebie pasować.
Pamiętała, że Nick odprowadził ją do drzwi, a potem nalegał na
jeszcze jeden taniec. Ponieważ nie słyszeli tu orkiestry, znaleźli jakiś
program muzyczny w telewizji. W żaden sposób nie potrafiła
przypomnieć sobie teraz nazwy tego programu. Pamięć podsuwała jej
za to wspomnienie Nicka trzymającego nad jej głową wyjętą z
kieszeni gałązkę jemioły. Jakby potrzebował jemioły, by ją skusić,
choć jego pocałunki wzbudzały w niej taki pożar zmysłów.
RS
12
Ostrożnie obróciła się na bok, by popatrzeć na śpiącego obok
mężczyznę. Nie miał może urody gwiazdora filmowego, lecz jej
podobały się jego rysy.
Czy to tak źle, że spędzili razem noc? Poza wszystkim lubiła
przecież Nicka. Zawsze uważała, że jest seksownym mężczyzną, choć
nigdy nie przyznałaby się do tego. Przeciągnęła się, mając ochotę
mruczeć jak zadowolona kotka. Czekała, aż ogarną ją wyrzuty
sumienia, lecz zaspokojone zmysły nie dopuszczały ich do głosu.
Do rzeczywistości przywrócił ją odległy dźwięk syreny.
Zatrzymała wzrok na twarzy pogrążonego we śnie Nicka. Cóż, noc
być może dobiegła końca, lecz nie pierzchł czar wspólnie spędzonych
godzin. Pochyliła się, by pocałować miękkie zagłębienie jego szyi.
Nick znów poruszył się, a na jego ustach pojawił się delikatny
uśmiech. Leigh zapragnęła go obudzić. Chciała widzieć, jak jego oczy
ciemnieją pod wpływem pożądania, poczuć pieszczotę dużych,
mocnych dłoni. Pocałowała go ponownie, tym razem w usta.
- Cara - zamruczał Nick, oplatając ją ramionami.
Leigh znieruchomiała, zaskoczona. Cara? Kim, u diabła, jest
Cara? Pieścił ją tak, jak tego pragnęła, lecz teraz ogarnęły ją
wątpliwości. Ona kochała się z Nickiem, ale czy on wiedział, że to ją
właśnie trzyma w ramionach?
- Cara? - Nick zmarszczył czoło, nie otwierając oczu. - Cara, nie
odchodź.
RS
13
Leigh ogarnął nagły chłód. O Boże. Obejmował ją, będąc
myślami przy innej kobiecie. Nie czuła się tak upokorzona od czasu
rozwodu. Przygryzła wargi, by powstrzymać płacz.
Przez cztery lata, jakie upłynęły od rozwodu, unikała wszelkich
kontaktów seksualnych. Teraz zaś w ciągu kilku godzin uległa tej
samej pokusie, przez którą uwikłała się w nieszczęśliwe i
niepotrzebne małżeństwo. Jak mogła po raz drugi dać złapać się w tę
samą pułapkę? Dlaczego pozwoliła, by pociąg fizyczny wziął górę
nad rozsądkiem?
Leigh leżała bez ruchu; nie chciała widzieć zdumionych oczu
Nicka, gdy ten rozpozna wreszcie partnerkę miłosnej nocy. Marzyła
tylko o tym, by znaleźć się jak najdalej stąd. Nie chciała słuchać jego
pytań i usprawiedliwień.
Po jej policzkach potoczyły się łzy. Dziewczyna na jeden raz,
oto czym była. Gniew wzbierał w niej niczym wulkan. Oczywiście, że
skorzystał z okazji, kiedy rzuciła się mu w ramiona. Maggie
ostrzegała ją przecież, że poncz jest wyjątkowo mocny. Nick upił się.
Czując, że uścisk mężczyzny trochę zelżał, Leigh wysunęła się
ostrożnie z łóżka. W pokoju było zimno. Szybko zebrała rozrzucone
części swojej garderoby i przeszła do łazienki, cicho zamykając za
sobą drzwi. Odkręciła kran i czekając, aż umywalka wypełni się wodą,
popatrzyła w lustro. Nawet wygląda jak dziewczyna na jedną noc,
stwierdziła ponuro. Potargane włosy opadały na ramiona, rozmazany
tusz utworzył wokół oczu czarne obwódki. Bardzo szybko umyła się i
ubrała, obiecując sobie gorący prysznic po powrocie do domu.
RS
14
Wróciła na palcach do pokoju. Swoje buty dostrzegła pod
krzesłem stojącym koło drzwi wyjściowych. Zamarła w pół drogi, gdy
Nick obrócił się niespodziewanie na drugi bok, mrucząc coś
niezrozumiałego. Promień słońca, który przedarł się przez ciężkie
zasłony, oświetlił jego długą, smukłą postać. Leigh zadrżała, czując,
że znów wzbiera w niej pożądanie.
- Jesteś głupia, moja mała - szepnęła. - Lepiej zmykaj stąd, póki
jeszcze nie jest za późno.
Chwyciła leżącą na krześle torebkę i po cichu wyszła na
korytarz. Opuściła hotel i szybko odnalazła stojący na opustoszałym
parkingu samochód. Słońce jak ogromna czerwona piłka przeświecało
przez mgłę, kiedy Leigh jechała w stronę domu. Przez całą drogę,
niczym dokuczliwe diabliki, męczyły ją poczucie winy, gniew i żal.
Leigh próbowała zapanować nad tymi emocjami, lecz demony
okazały się silniejsze.
Leigh stała pod prysznicem, pozwalając, by napięcie spływało z
niej wraz ze strugami wody. Szorowała skórę tak długo, aż uznała, że
zmyła z siebie wszelkie ślady ostatniej nocy. Najchętniej tak samo
postąpiłaby z pamięcią, która wciąż podsuwała jej wspomnienia
związane z Nickiem. Dźwięk jego śmiechu, zamglone pożądaniem
oczy, mocne ręce...
Leigh wstrzymała oddech. Co się z nią dzieje? Znów dawała się
ponieść wyobraźni! Nick nie z nią kochał się tej nocy.
Jego namiętne pieszczoty były przeznaczone dla innej, ona zaś
po prostu była pod ręką.
RS
15
Dlaczego więc wciąż powracała do niej myśl, że być może Nick
był zafascynowany również nią samą, przynajmniej na początku.
Leigh jęknęła, a potem zmarszczyła czoło, słysząc dzwonek.
Zakręciła kurek i wyszła spod prysznica. Dzwonił telefon. A
jeśli to on? Co mu powie? I co on jej powie? Odczuła ulgę, kiedy w
głośniku automatycznej sekretarki usłyszała głos Maggie.
- Leigh? Czy jesteś tam, Leigh? Proszę, odbierz. Muszę upewnić
się, że dotarłaś bezpiecznie do domu.
Leigh szybko narzuciła welurowy szlafrok na mokre ciało i
pośpieszyła do telefonu, chcąc zdążyć, zanim Maggie odłoży
słuchawkę.
- Domyślam się, że cię nie ma - ciągnęła Maggie. - Mam
nadzieję, że nic ci się nie stało. Zadzwoń do mnie...
Leigh dobiegła do aparatu.
- Maggie, jestem tu. Brałam prysznic.
- Dzięki Bogu! Zaczynałam się martwić, kiedy nie odpowia-
dałaś. Czy wszystko w porządku? To znaczy, po zeszłej nocy...
Leigh ogarnął niepokój.
- Sądzisz, że byłam aż tak pijana?
- Och, kochanie - zachichotała Maggie. - Znasz mnie. Nikt,
według mnie, nie jest nigdy po prostu chory. Każda choroba wydaje
mi się śmiertelnie groźna. Wiem, że za bardzo się wszystkim martwię.
Poza tym wyglądało na to, że Nick się tobą zaopiekował.
Niepokój Leigh przerodził się w panikę.
- Co to znaczy?
RS
16
- Och, nic. Po prostu, kiedy ostatni raz was widziałam,
tańczyliście i... - Maggie sprawiała wrażenie zmieszanej, a Leigh
zamarła w oczekiwaniu. - Czy na pewno nic ci nie jest? Twój głos
brzmi dziwnie. Leigh potarła dłonią bolące oczy.
- U mnie wszystko w porządku. Jestem trochę niewyspana. -
Zawahała się, a potem spytała szybko: - Czy bardzo się wczoraj
wygłupiłam?
- Nie żartuj - uspokoiła ją Maggie. - Daleko ci jeszcze było do
upicia się, choć z pewnością dobrze się bawiłaś. Nie będę zabierać ci
więcej czasu. Odpocznij. Może do jutra poczujesz się lepiej.
Dzięki Bogu za nieskomplikowaną naturę Maggie. Kto inny
zadałby jej tysiące pytań, z których na większość nie byłaby w stanie
odpowiedzieć.
- To dobry pomysł. Z pewnością cieszę się, że to niedziela i nie
muszę pędzić zaraz do pracy.
- Też tak sądzę. Do zobaczenia.
Leigh odłożyła słuchawkę i przeszła do kuchni. Teraz po-
trzebowała przede wszystkim napić się kawy i podjąć kilka ważnych
decyzji. Szybko napełniła filiżankę parującym napojem, wróciła do
salonu i usiadła na parapecie okna.
I co dalej? Jak powinna zachować się, gdyby Nick potraktował
wczorajszą noc jako sygnał do rozpoczęcia romansu? Czy stanie się
nachalny? Nie bardzo potrafiła wyobrazić sobie Nicka w roli szefa
uganiającego się za sekretarką wokół biurka. W najgorszym razie
mogła odejść. Wiedziała, że bez problemu znajdzie nową posadę.
RS
17
Oparła czoło o zimną ścianę. Kogo chciała oszukać? Byłaby
nieszczęśliwa, rezygnując z pracy w Kiefer & Romano. Zaczynanie
wszystkiego od początku w nowym miejscu oznaczałoby również
niższą pensję.
Była zbyt blisko osiągnięcia swojego celu, by teraz
zrezygnować. Ukończenie studiów było dla niej najważniejsze.
Rozejrzała się po salonie. Zmiana pracy oznaczałaby także
zwolnienie tempa robót remonto...