AMANDA KRAMER Kaprysy anioła
1
ROZDZIAŁ PIERWSZY Leigh Townsend zastanawiała się, jak mężczyzna o wyglądzie Nicholasa...
18 downloads
14 Views
740KB Size
AMANDA KRAMER Kaprysy anioła
1
ROZDZIAŁ PIERWSZY Leigh Townsend zastanawiała się, jak mężczyzna o wyglądzie Nicholasa Romano mógł wykazywać tak mało fantazji. W zamyśleniu sączyła szampana, patrząc, jak jej wysoki, smagły i zupełnie niemożliwy szef przywołuje kelnera. Nawet obserwując tę scenę z drugiego końca zatłoczonej sali, bez trudu domyśliła się, że Nick poprosił o dokładkę surowych warzyw. Świetnie, pomyślała. Przynajmniej dla innych zostanie więcej bardziej apetycznych przekąsek. - Dobrze się bawisz?
RS
Leigh uśmiechnęła się do pulchnej, siwowłosej kobiety, która usiadła obok niej Maggie Kingman, ubrana w czerwoną bluzę ozdobioną wieńcem wyhaftowanego ostrokrzewu i czarną aksamitną spódnicę, doskonale dopasowała swój strój do dzisiejszej okazji. Starsza pani sięgnęła po ciasteczko, czekając na odpowiedź. - Tak, cieszę się, że namówiłaś mnie do przyjścia tutaj - odparła Leigh. - Wiem, że jest to dla ciebie szczególnie trudny okres, pierwsze Boże Narodzenie po śmierci rodziców. Gdybyś została sama w domu, byłoby ci jeszcze ciężej. Wspomnienie rodziców, którzy ostatniego lata zginęli tragicznie podczas pożaru ich wiejskiego domu, przywołało falę smutku Leigh odetchnęła głęboko.
2
- Święta zawsze spędzałam z nimi nawet w trakcie trwania mojego małżeństwa. - szepnęła. - Tak bardzo mi ich brak. Wciąż nie mogę uwierzyć, że nie spotkamy się za tydzień przy wigilijnym stole. Maggie pogładziła dłoń Leigh. - Wiem. Tajemnica polega na tym, by umieć zachować wspomnienia, budując nowe tradycje. Uwierz mi, że dzisiejsze przyjęcie świąteczne to dobry początek. Leigh spojrzała na hałaśliwy tłum zgromadzony w hotelowej sali balowej. - Nie wiedziałam, co tracę, każdego roku rezygnując z tej zabawy, by wcześniej wyruszyć do domu. Czy Marilyn zawsze
RS
przynosi te okropne ciastka? - Tak, i podejrzewam, że za każdym razem mrozi to, co zostaje. Mnie z każdym rokiem wydają się one gorsze. Aha, i trzymaj się z dala od ponczu. Przyprawiał go Bob Patterson. - Dzięki za ostrzeżenie. - Leigh wskazała na swój kieliszek. Piję pierwszego szampana i jestem nim zachwycona! Sądzę, że zostanę przy bąbelkach. - Nie zapomnij, że prowadzisz. - Nie, nie dzisiaj. Nie lubię podróżować nocą, zarezerwowałam pokój w hotelu. Przysięgam, Maggie, że jestem przytomna. Starsza pani przyglądała się Leigh z powątpiewaniem. - Hmm.
3
- Poza tym, to nie mnie powinnaś ostrzegać przed ponczem. Leigh zaśmiała się, wskazując na szklaną wazę. - Kilka razy widziałam przy niej Nicka. - Och, nie. On rzadko pije. Chyba należałoby... - Maggie, przestań. Nie musisz wszystkim matkować. Nie chciałabyś zobaczyć, jak pan Zdrówko choć raz trochę sobie pofolguje? Maggie spojrzała zaskoczona na swoją towarzyszkę, - Sądziłam, że lubisz Nicka. Leigh wzruszyła ramionami. - Lubię go. Przynajmniej jako szefa. Ale, powiedzmy sobie
RS
szczerze, on naprawdę zbzikował na punkcie zdrowego trybu życia. Wiesz, o czym mówię - żadnego palenia w moim gabinecie, kawa bez kofeiny... - Przechyliła głowę, spoglądając na Maggie. - A jego prezenty gwiazdkowe? Powiedz, Maggie. Czy nie wolałabyś dostać od szefa raczej pudełka czekoladek niż toru, kiełki i mleczko pszczele, którymi obdarował mnie Nick? - Tak - zachichotała Maggie. - Słyszałam, co mówiłaś w czasie przerwy na kawę. Wydawałaś się bardzo podniecona tofu i resztą. Leigh odwzajemniła uśmiech. - Dobrze, dobrze. Przyznaję, że jest wspaniały, ale na tym koniec. Nie mamy ze sobą zbyt wiele wspólnego. - Cóż, sądzę, że łączy was znacznie więcej, niż myślisz - odparła Maggie, rozglądając się po sali. - Oho. Widzę, że tamta panna nie
4
będzie zbyt dobrze wspominała tego wieczoru, jeśli szybko nie znajdę jej partnera. Maggie jest nadzwyczajna, uznała w duchu Leigh. Potem wstała i ruszyła w stronę baru. Czekając na szampana, przyglądała się hałaśliwemu tłumowi gości. Doroczne przyjęcie świąteczne firmy prawniczej Kiefer & Romano udało się doskonale. Ponad wszystkim górowała smukła, kolorowo udekorowana choinka. Podniecenie szumiało Leigh w głowie niczym bąbelki w kieliszku szampana, kiedy kołysała się w takt muzyki. Z daleka dostrzegła Nicka rozmawiającego ze wspólnikiem, Andrew Kieferem. Przypominając sobie teraz ostrzeżenie Maggie, szefa.
RS
stłumiła chichot, widząc szklaneczkę z ponczem w ręku swojego Ten skomponowany według pomysłu Boba trunek bardzo dobrze zrobił Nickowi. Jego szyi nie więził już krawat, zaś włosy wyglądały, jakby więcej niż raz przeczesywał je palcami. W ciągu tych dwóch lat, które przepracowała w firmie, nigdy jeszcze nie widziała go tak zrelaksowanym, nawet podczas organizowanego każdej wiosny pikniku dla pracowników. Zdecydowanie nie przypominał tego rzeczowego biznesemena, którego spotykała codziennie. Sącząc wino, obserwowała go. Musiała przyznać, że podobał się jej ten uśmiechnięty mężczyzna w doskonale skrojonym garniturze. Przy wąskich biodrach, mocny tors i szerokie barki upodabniały jego figurę do smukłego, wysokiego dębu.
5
Wstrzymała oddech, kiedy Nick zwrócił na nią spojrzenie. Szedł w jej stronę, a ona nie potrafiła odwrócić wzroku. - Cały wieczór czekałem na tę chwilę - powiedział z uśmiechem. Głęboki tembr jego głosu rozgrzewał ją niczym dobre stare wino. Odwzajemniła uśmiech, zatrzymując spojrzenie na jego wyrazistych, szlachetnych rysach. Miał szerokie czoło i lekko zakrzywiony nos. Zastanawiała się, czy wśród włoskich przodków Nicka nie było jakiegoś rzymskiego wodza. Miał pełne, zmysłowe wargi i maleńką bliznę w kąciku ust, której nagle zapragnęła dotknąć. Zamrugała powiekami, próbując odwrócić wzrok. Zachichotał.
RS
- Śmiało. Możesz ją pocałować - zachęcał. Patrzyła na niego zdumiona. Nie poznawała swojego zawsze tak poważnego szefa. W jego oczach lśniły łobuzerskie iskierki, ośmielał ją uśmiechem. Podejmując wyzwanie, wspięła się na palce, by pocałować niewielkie znamię. Poczuła dreszcz, gdy Nick odetchnął gwałtownie. Objął ją mocniej i jednym zgrabnym ruchem pociągnął do słabo oświetlonej alkowy. - W tej czerwonej sukni wyglądasz jak psotny wigilijny duszek szepnął. - Psotny? Czy to znaczy, że nie dostanę tego, czego pragnę? Serce Leigh biło przyśpieszonym rytmem. Czy to rzeczywiście była ona? Flirtowała z mężczyzną, którego zawsze uważała za nudziarza.
6
- Och, mogę chyba obiecać, że dostaniesz to, czego pragniesz. Przybliżył twarz do jej twarzy, a Leigh wstrzymała oddech w oczekiwaniu. - Czy mogę wam przeszkodzić? Z wyraźnym rozczarowaniem Leigh spojrzała na Andrew Kiefera, który najwidoczniej postanowił się do nich przyłączyć. Nick mrugnął do niej okiem. - Nie, Drew. Tę anielską istotę zatrzymuję dziś tylko dla siebie odparł stanowczo. Leigh zaśmiała się cicho, gdy Nick, poruszając się tanecznym krokiem, poprowadził ją w głąb alkowy. Tak zwykle elokwentny
RS
Drew spoglądał za nimi oniemiały. - A więc, na czym przerwaliśmy? - spytał Nick, kąsając leciutko jej ucho.
- Obiecywałeś, że znajdę pod choinką wymarzony prezent. - Tak, Święty Mikołaj z pewnością przygotuje dla ciebie jakąś niespodziankę. - Chcesz powiedzieć, że mogę znaleźć w mojej pończosze coś ładnego? Nick zachichotał. - Obserwowałem cię cały wieczór, aniołku. Ty już teraz masz w swoich pończoszkach coś bardzo ładnego. Prawdę mówiąc, masz tam coś absolutnie fantastycznego. Leigh spłoniła się.
7
- Rumieniec? - zdziwił się Nick. - Nie spodziewałem się, że cokolwiek może cię zawstydzić, aniołku. Leigh chciała mu dowcipnie odpowiedzieć, lecz świadomość, że Nick przez cały wieczór podziwiał jej nogi, jakby zmroziła intelekt dziewczyny. Czuła, że rumieni się jeszcze mocniej, prowokując tym śmiech Nicka. - Lepiej przestanę przekomarzać się z tobą, bo Mikołaj może zechcieć mnie ukarać. Leigh zaśmiała się. - Tak, zbyt blisko do gwiazdki, by ryzykować gniew Świętego Mikołaja.
RS
- Zastanawiam się, czy nie warto ponieść tego ryzyka - odparł Nick, patrząc na nią spod przymrużonych powiek. Leigh znów nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów, z radością powitała więc koniec melodii. Może to wino tak na nią działało, a może był to urok przedświątecznych dni, miała jednak wrażenie, jakby znalazła się w całkiem innym świecie. Z pewnością zaś nie poznawała ani siebie... ani Nicka. Pozostałe wydarzenia tego wieczoru potoczyły się niczym we śnie. Wszystko mieniło się kolorami. Oboje uczestniczyli w ogólnej zabawie i rozmowach, cały czas jednak czuła na sobie mocne i władcze ramię Nicka. Żartowała i odpowiadała na uwagi innych, ale naprawdę słyszała tylko jego głos. Nigdy dotąd nie widziała go w takim nastroju. W biurze zawsze podziwiała chłodny i trzeźwy osąd Nicka, jego doskonałą umiejętność
8
zarządzania zespołem. Dziś wieczorem jednak jej szef był także dowcipny i czarujący. Najprzyjemniejsze dla Leigh były chwile spędzone na parkiecie. Zapominała wtedy o tłoczących się dookoła ludziach. Całkiem poddała się czarowi chwili. Zwykle surowe spojrzenie Nicka teraz wydawało się łagodne, a jego ciemne oczy iskrzyły się obietnicą. Zmysły Leigh drażnił przyjemnie zapach wody kolońskiej. Zamknęła oczy, opierając policzek o ramię Nicka, który musnął wargami jej włosy. Leigh westchnęła z zadowoleniem. Jeśli chodziło o nią, ten cudowny wieczór mógł trwać wiecznie. - Hej-ho... jedźmy!
RS
Leigh Townsend otworzyła oczy, po czym zamknęła je szybko, unikając ostrego światła poranka. Ból w głowie pulsował w rytm głośnej uwertury z „Wilhelma Tella". Gdzie jest? Gdziekolwiek była, spała zdecydowanie za krótko i ból głowy potwierdzał to przypuszczenie. Czuła suchość w ustach, a oddech wydawał się nie najświeższy. Skrzywiła się. Och, gdyby tylko w jakiś sposób udało się jej dotrzeć do łazienki. Bolały ją wszystkie mięśnie, nie mogła też zrozumieć, skąd wzięła się w pokoju orkiestra. Chcąc zlokalizować źródło hałasu, dostrzegła na komodzie włączony telewizor. Wirujące na ekranie kolorowe obrazy przekazywały wiadomość, że zakup najbardziej ulubionej w Ameryce gumy do żucia mógł uczynić ją najseksowniejszym obiektem pożądania w mieście.
9
Jęknęła, ponownie zaciskając powieki. O Boże. Nie teraz. W obecnym stanie ciała i ducha nie miała siły patrzeć na te bzdury. Zmusiła się, by otworzyć oczy, i jej wzrok padł na telewizyjnego pilota leżącego obok na nocnym stoliku. Odnalazła odpowiedni przycisk i wokół zapanowała błogosławiona cisza. Leigh odetchnęła. Może teraz będzie mogła pomyśleć. Po pierwsze, gdzie, u licha, jest? Ostrożnie uniosła powieki, by z ulgą stwierdzić, że światło nie razi jej już tak bardzo. Rozejrzała się wokół, na ile było to możliwe bez zmiany pozycji. Wszystkie elementy wystroju wnętrza wskazywały na pokój hotelowy, ale jaki to mógł być hotel?
RS
Zwilżyła językiem usta, starając się złożyć w całość oderwane fragmenty wspomnień z poprzedniego wieczoru. Przyjęcie. Tak, ostatniej nocy bawiła się na przyjęciu gwiazdkowym pracowników swojej firmy w hotelu Doubletree w śródmieściu Tulsy. Zdaje się, że postanowiła tam przenocować, jest więc zapewne w swoim pokoju. Skrzywiła się, czując w skroniach nagły, ostry ból. Jeśli takie są skutki picia szampana, od tej pory będzie raczej wybierała piwo. Gdyby tylko udało się jej ponownie zasnąć Wsunęła się głębiej pod kołdrę. Chwilę później zamarła, czując na brzuchu nagły, ciepły ciężar. Otworzyła oczy, by zobaczyć nagie męskie ramię, spoczywające na jej talii. Co, to? Ogarnięta paniką, rozglądała się po pokoju, mając nadzieję, że jakiś szczegół pomoże jej wyjaśnić tę sytuację.
10
O Boże, co ona zrobiła? Miała w życiu tylko jednego kochanka, swojego byłego męża. Niemożliwe więc chyba, by pozwoliła się komuś poderwać wczorajszego wieczoru. Musiało istnieć jakieś logiczne wytłumaczenie obecności tego mężczyzny w jej łóżku. Jeśli tylko uda się jej zidentyfikować go, cała sytuacja z pewnością stanie się jasna. Starając się zignorować ból głowy, Leigh zerknęła na śpiącego obok mężczyznę. W pierwszej chwili nie rozpoznała zmienionej snem twarzy. Patrzyła na opadające na czoło ciemne włosy, policzki ocienione porannym zarostem. O Boże, to Nick! Ukryła twarz w poduszce, nerwowo szukając w pamięci jakiejś
RS
logicznej przyczyny, dla której ona i Nick... mogli znaleźć się w tym samym łóżku. Pamiętała, że tańczyli razem, dlaczego jednak jej szef pozostał na noc wraz z nią w hotelu? Znów zerknęła na swojego towarzysza, zauważając teraz rozsypaną na pościeli jemiołę, i w jednej chwili wszystkie kawałki tej skomplikowanej układanki zaczęły do siebie pasować. Pamiętała, że Nick odprowadził ją do drzwi, a potem nalegał na jeszcze jeden taniec. Ponieważ nie słyszeli tu orkiestry, znaleźli jakiś program muzyczny w telewizji. W żaden sposób nie potrafiła przypomnieć sobie teraz nazwy tego programu. Pamięć podsuwała jej za to wspomnienie Nicka trzymającego nad jej głową wyjętą z kieszeni gałązkę jemioły. Jakby potrzebował jemioły, by ją skusić, choć jego pocałunki wzbudzały w niej taki pożar zmysłów.
11
Ostrożnie obróciła się na bok, by popatrzeć na śpiącego obok mężczyznę. Nie miał może urody gwiazdora filmowego, lecz jej podobały się jego rysy. Czy to tak źle, że spędzili razem noc? Poza wszystkim lubiła przecież Nicka. Zawsze uważała, że jest seksownym mężczyzną, choć nigdy nie przyznałaby się do tego. Przeciągnęła się, mając ochotę mruczeć jak zadowolona kotka. Czekała, aż ogarną ją wyrzuty sumienia, lecz zaspokojone zmysły nie dopuszczały ich do głosu. Do rzeczywistości przywrócił ją odległy dźwięk syreny. Zatrzymała wzrok na twarzy pogrążonego we śnie Nicka. Cóż, noc być może dobiegła końca, lecz nie pierzchł czar wspólnie spędzonych
RS
godzin. Pochyliła się, by pocałować miękkie zagłębienie jego szyi. Nick znów poruszył się, a na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. Leigh zapragnęła go obudzić. Chciała widzieć, jak jego oczy ciemnieją pod wpływem pożądania, poczuć pieszczotę dużych, mocnych dłoni. Pocałowała go ponownie, tym razem w usta. - Cara - zamruczał Nick, oplatając ją ramionami. Leigh znieruchomiała, zaskoczona. Cara? Kim, u diabła, jest Cara? Pieścił ją tak, jak tego pragnęła, lecz teraz ogarnęły ją wątpliwości. Ona kochała się z Nickiem, ale czy on wiedział, że to ją właśnie trzyma w ramionach? - Cara? - Nick zmarszczył czoło, nie otwierając oczu. - Cara, nie odchodź.
12
Leigh ogarnął nagły chłód. O Boże. Obejmował ją, będąc myślami przy innej kobiecie. Nie czuła się tak upokorzona od czasu rozwodu. Przygryzła wargi, by powstrzymać płacz. Przez cztery lata, jakie upłynęły od rozwodu, unikała wszelkich kontaktów seksualnych. Teraz zaś w ciągu kilku godzin uległa tej samej pokusie, przez którą uwikłała się w nieszczęśliwe i niepotrzebne małżeństwo. Jak mogła po raz drugi dać złapać się w tę samą pułapkę? Dlaczego pozwoliła, by pociąg fizyczny wziął górę nad rozsądkiem? Leigh leżała bez ruchu; nie chciała widzieć zdumionych oczu Nicka, gdy ten rozpozna wreszcie partnerkę miłosnej nocy. Marzyła pytań i usprawiedliwień.
RS
tylko o tym, by znaleźć się jak najdalej stąd. Nie chciała słuchać jego Po jej policzkach potoczyły się łzy. Dziewczyna na jeden raz, oto czym była. Gniew wzbierał w niej niczym wulkan. Oczywiście, że skorzystał z okazji, kiedy rzuciła się mu w ramiona. Maggie ostrzegała ją przecież, że poncz jest wyjątkowo mocny. Nick upił się. Czując, że uścisk mężczyzny trochę zelżał, Leigh wysunęła się ostrożnie z łóżka. W pokoju było zimno. Szybko zebrała rozrzucone części swojej garderoby i przeszła do łazienki, cicho zamykając za sobą drzwi. Odkręciła kran i czekając, aż umywalka wypełni się wodą, popatrzyła w lustro. Nawet wygląda jak dziewczyna na jedną noc, stwierdziła ponuro. Potargane włosy opadały na ramiona, rozmazany tusz utworzył wokół oczu czarne obwódki. Bardzo szybko umyła się i ubrała, obiecując sobie gorący prysznic po powrocie do domu.
13
Wróciła na palcach do pokoju. Swoje buty dostrzegła pod krzesłem stojącym koło drzwi wyjściowych. Zamarła w pół drogi, gdy Nick obrócił się niespodziewanie na drugi bok, mrucząc coś niezrozumiałego. Promień słońca, który przedarł się przez ciężkie zasłony, oświetlił jego długą, smukłą postać. Leigh zadrżała, czując, że znów wzbiera w niej pożądanie. - Jesteś głupia, moja mała - szepnęła. - Lepiej zmykaj stąd, póki jeszcze nie jest za późno. Chwyciła leżącą na krześle torebkę i po cichu wyszła na korytarz. Opuściła hotel i szybko odnalazła stojący na opustoszałym parkingu samochód. Słońce jak ogromna czerwona piłka przeświecało
RS
przez mgłę, kiedy Leigh jechała w stronę domu. Przez całą drogę, niczym dokuczliwe diabliki, męczyły ją poczucie winy, gniew i żal. Leigh próbowała zapanować nad tymi emocjami, lecz demony okazały się silniejsze.
Leigh stała pod prysznicem, pozwalając, by napięcie spływało z niej wraz ze strugami wody. Szorowała skórę tak długo, aż uznała, że zmyła z siebie wszelkie ślady ostatniej nocy. Najchętniej tak samo postąpiłaby z pamięcią, która wciąż podsuwała jej wspomnienia związane z Nickiem. Dźwięk jego śmiechu, zamglone pożądaniem oczy, mocne ręce... Leigh wstrzymała oddech. Co się z nią dzieje? Znów dawała się ponieść wyobraźni! Nick nie z nią kochał się tej nocy. Jego namiętne pieszczoty były przeznaczone dla innej, ona zaś po prostu była pod ręką.
14
Dlaczego więc wciąż powracała do niej myśl, że być może Nick był zafascynowany również nią samą, przynajmniej na początku. Leigh jęknęła, a potem zmarszczyła czoło, słysząc dzwonek. Zakręciła kurek i wyszła spod prysznica. Dzwonił telefon. A jeśli to on? Co mu powie? I co on jej powie? Odczuła ulgę, kiedy w głośniku automatycznej sekretarki usłyszała głos Maggie. - Leigh? Czy jesteś tam, Leigh? Proszę, odbierz. Muszę upewnić się, że dotarłaś bezpiecznie do domu. Leigh szybko narzuciła welurowy szlafrok na mokre ciało i pośpieszyła do telefonu, chcąc zdążyć, zanim Maggie odłoży słuchawkę.
RS
- Domyślam się, że cię nie ma - ciągnęła Maggie. - Mam nadzieję, że nic ci się nie stało. Zadzwoń do mnie... Leigh dobiegła do aparatu.
- Maggie, jestem tu. Brałam prysznic. - Dzięki Bogu! Zaczynałam się martwić, kiedy nie odpowiadałaś. Czy wszystko w porządku? To znaczy, po zeszłej nocy... Leigh ogarnął niepokój. - Sądzisz, że byłam aż tak pijana? - Och, kochanie - zachichotała Maggie. - Znasz mnie. Nikt, według mnie, nie jest nigdy po prostu chory. Każda choroba wydaje mi się śmiertelnie groźna. Wiem, że za bardzo się wszystkim martwię. Poza tym wyglądało na to, że Nick się tobą zaopiekował. Niepokój Leigh przerodził się w panikę. - Co to znaczy?
15
- Och, nic. Po prostu, kiedy ostatni raz was widziałam, tańczyliście i... - Maggie sprawiała wrażenie zmieszanej, a Leigh zamarła w oczekiwaniu. - Czy na pewno nic ci nie jest? Twój głos brzmi dziwnie. Leigh potarła dłonią bolące oczy. - U mnie wszystko w porządku. Jestem trochę niewyspana. Zawahała się, a potem spytała szybko: - Czy bardzo się wczoraj wygłupiłam? - Nie żartuj - uspokoiła ją Maggie. - Daleko ci jeszcze było do upicia się, choć z pewnością dobrze się bawiłaś. Nie będę zabierać ci więcej czasu. Odpocznij. Może do jutra poczujesz się lepiej. Dzięki Bogu za nieskomplikowaną naturę Maggie. Kto inny odpowiedzieć.
RS
zadałby jej tysiące pytań, z których na większość nie byłaby w stanie - To dobry pomysł. Z pewnością cieszę się, że to niedziela i nie muszę pędzić zaraz do pracy.
- Też tak sądzę. Do zobaczenia. Leigh odłożyła słuchawkę i przeszła do kuchni. Teraz potrzebowała przede wszystkim napić się kawy i podjąć kilka ważnych decyzji. Szybko napełniła filiżankę parującym napojem, wróciła do salonu i usiadła na parapecie okna. I co dalej? Jak powinna zachować się, gdyby Nick potraktował wczorajszą noc jako sygnał do rozpoczęcia romansu? Czy stanie się nachalny? Nie bardzo potrafiła wyobrazić sobie Nicka w roli szefa uganiającego się za sekretarką wokół biurka. W najgorszym razie mogła odejść. Wiedziała, że bez problemu znajdzie nową posadę.
16
Oparła czoło o zimną ścianę. Kogo chciała oszukać? Byłaby nieszczęśliwa, rezygnując z pracy w Kiefer & Romano. Zaczynanie wszystkiego od początku w nowym miejscu oznaczałoby również niższą pensję. Była zbyt blisko osiągnięcia swojego celu, by teraz zrezygnować. Ukończenie studiów było dla niej najważniejsze. Rozejrzała się po salonie. Zmiana pracy oznaczałaby także zwolnienie tempa robót remontowych w jej mieszkaniu. Niespokojnie przechadzała się po pokoju. Bądź szczera, nakazała sobie Leigh. Przede wszystkim brakowałoby ci towarzystwa Nicka Odsunęła od siebie tę myśl. Był dobrym szefem, to prawda,
RS
lecz nic więcej ich nie łączyło. Nie miała też powodu, by zmieniać na razie pracę. To nie ona zwabiła Nicka do tego pokoju Przynajmniej tak jej się zdawało
Cóż, teraz nie musi się tym martwić, zdecydowała. Poczeka do jutra i zobaczy, co się stanie. Wszystko zależało od tego, jak zachowa się Nick. - No, chłopie, nareszcie cię widzimy! Nick jęknął, słysząc głośne powitanie Drew w poniedziałkowy ranek. Nie lubił, kiedy Drew stawał się zbytnio rubaszny. Ten mężczyzna skończył przecież Harvard, nie przyszedł tu prosto od kosy i można by spodziewać się po nim żartów na pewnym poziomie. - Nie jestem za bardzo spóźniony - odparował Nick
17
- Nie, ale to twoje pierwsze spóźnienie w historii naszej firmy. Może powinniśmy to gdzieś zapisać lub uczcić ten fakt w inny sposób. - Bardzo śmieszne - stwierdził cierpko Nick, podążając za swoim wspólnikiem do jego gabinetu. Usadowił się w fotelu przeznaczonym dla interesantów - Wczorajszy dzień zdecydowanie nie należał do szczególnie przyjemnych. Twarz Drew przybrała poważniejszy wyraz, kiedy zasiadł przy potężnym dębowym biurku - Tak, dowiedziałem się, że Patterson wzmocnił poncz wódką. - To idiota! Mógł mnie wykończyć!
RS
- Nie wypiłeś aż tak wiele - zaprotestował Drew. - Nie, ale w połączeniu z lekami antyalergicznymi.. - Nick zmarszczył czoło. - Nic dziwnego, że niczego nie pamiętam... - Nieprędko znów popełni podobny błąd. Nick skinął głową i jeszcze bardziej skulił się w fotelu. Drew przyglądał mu się z uwagą. - Przynajmniej trochę się zabawiłeś. Nick spoglądał w zamyśleniu na swojego wspólnika. - Przypominam sobie tylko niektóre sceny. - Cóż, kiedy widziałem cię po raz ostatni, tańczyłeś z Leigh. I wyglądało na to, że bawisz się doskonale. Nick wstał z fotela i podszedł do okna. Stał z ręką w kieszeni, spoglądając na przejeżdżające ulicą samochody. Próbował
18
przypomnieć sobie przebieg świątecznego przyjęcia, jednak bez skutku. - Czy ona czy ja? - Krawat wydał się nagle Nickowi za ciasny. Drew patrzył na niego zaskoczony i dopiero po dłuższej chwili w jego oczach błysnęło zrozumienie. - Masz chrapkę na Leigh Nick nie był w stanie wydobyć z siebie słowa. Czuł się znów jak uczniak wyznający szkolnemu koledze najtajniejsze sekrety. Ale czy Drew nie był jego kumplem od dzieciństwa? Nick zastanawiał się, czy jego twarz jest tak zarumieniona, jak mu się zdawało Drew ze śmiechem klepnął się po kolanie.
RS
- Nick Romano, wojujący obrońca tradycyjnej rodziny, ma ochotę przelecieć Leigh Townsend!
Nick spojrzał ze złością na przyjaciela. - Nie bądź ordynarny. Leigh jest piękną, inteligentną i czarującą kobietą. Jest wrażliwa, dowcipna i... - I masz na nią chętkę. - Twarz Drew wyrażała rozbawienie. Śmiałe uwagi przyjaciela sprawiły, że Nick uśmiechnął się wreszcie. - Tak, mam na nią chętkę. Jesteś zadowolony? Drew odwzajemnił uśmiech i przechylił głowę. - Dlaczego więc nigdy nie spróbowałeś się z nią umówić? Żałując teraz, że w ogóle wdał się w tę rozmowę, Nick znów opadł na krzesło. - Na Boga, przecież ona jest moją sekretarką!
19
- Czyżbyś miał zamiar powiedzieć jej, że warunkiem dalszej naszej współpracy jest dotrzymywanie ci towarzystwa? - Oczywiście, że nie. Ale, być może, byłoby jej niezręcznie odrzucić moją propozycję. - Leigh? Nie sądzę. To najbardziej bezpośrednia kobieta, jaką kiedykolwiek spotkałem. - Drew oparł łokcie na biurku, tocząc po blacie długopis. - Jak to się stało, że teraz się nią zainteresowałeś? Nick wzruszył ramionami. - Już pierwszego dnia zwróciła moją uwagę, ale wydawało mi się wówczas, że kosym okiem patrzy na mężczyzn. Mógłbym się założyć, że jakiś facet musiał ją bardzo zranić.
RS
- Jej były mąż? - Może. Tak czy inaczej, dopiero ostatnio stała się bardziej ... przystępna.
- Może więc nadszedł odpowiedni moment, by zrobić pierwszy krok. A może ona również od dawna wzdycha do ciebie w tajemnicy? Nick posłał mu zniecierpliwione spojrzenie i Drew uniósł ręce w geście poddania się. - Zgoda Ale czemu nie miałbyś zaprosić jej na lunch? Rozumiesz, w ramach podziękowania za dobrą pracę. To nie tylko pomoże rozwikłać twoją łamigłówkę, ale da Leigh szansę poznać twoje bardziej ludzkie wcielenie, przekonać się, że nie zawsze jesteś nie znoszącym sprzeciwu tyranem. - Nie jestem tyranem! Drew uniósł pytająco brwi.
20
- Nie? W takim razie, jak to się stało, że Leigh była twoją szóstą sekretarką w ciągu dziesięciu miesięcy? - Bo tylko ona nie miała kłopotów z ortografią - odpowiedział cicho Nick Drew nie pozwalał mu zapomnieć, jak doprowadzał do szału kolejne sekretarki, wymagając od nich doskonałości. Ale pomysł z zaproszeniem na lunch nie był zły. Może, jeśli będzie postępował rozważnie, bez pospiechu, da Leigh szansę poznania siebie. Wstał i ruszył do drzwi. - Lepiej wezmę się do roboty. Zastanowię się nad twoją propozycją. - Zdaj mi potem relację - zażądał przekornie Drew, kiedy Nick
RS
stał już w drzwiach. Zatrzymał się w maleńkiej kuchence. Nalał sobie szklankę soku pomidorowego i sączył zimny napój, oparty plecami o szafkę. Próbował ułożyć jakiś plan na dzisiaj, lecz jego myśli wciąż powracały do Leigh. Nie pamiętał nawet, kiedy zaczął dostrzegać w niej kobietę, a nie tylko sekretarkę. Może tego dnia, gdy po raz pierwszy włożyła zieloną sukienkę, którą tak lubił i która tak wspaniale odsłaniała jej długie, szczupłe nogi. A może tej nocy, gdy oboje pracowali do późna i Leigh rozpuściła włosy, twierdząc, że warkocz przyprawia ją o ból głowy. O, tak, kiedy ujrzał opadające na szczupłe ramiona kasztanowe loki, przestał myśleć o sprawach zawodowych. Bądź szczery, nakazał sobie Nick Leigh spodobała mu się już pierwszego dnia. Na samym początku radziła sobie podobnie jak jej
21
poprzedniczki. To on po prostu zechciał poczekać, aż Leigh nauczy się z nim pracować. Do czego to doprowadziło? Teraz nawet podczas zwykłych zajęć biurowych każde spojrzenie jej orzechowych oczu wywoływało w nim falę gorąca. Był już zdecydowany na pierwszy krok podczas sobotniego przyjęcia. Wydaje się, że nawet dobrze zaczął, jeśli pamięć go nie okłamywała. Kiedy skończyli tańczyć z Leigh? Jedyne, co majaczyło mu w pamięci, to coś związanego z gwiazdą wywołującą w nim dziwne zadowolenie. Westchnął, zdając sobie nagle sprawę, że stoi, marnując czas. Wymył szklankę, odstawił ją na suszarkę i skierował się do swojego gabinetu. Zawahał się tuż przed wejściem, nagle zaniepokojony tym,
RS
co może zastać. Czy zobaczy na twarzy Leigh nowy, znaczący uśmiech? Tak bardzo chciałby pamiętać, co rzeczywiście się wydarzyło. Cóż, przede wszystkim musi zobaczyć Leigh. Otworzył drzwi i wszedł do środka.
Leigh podniosła głowę i uśmiechnęła się. - Dzień dobry, panie Romano. Za czterdzieści pięć minut jest pan umówiony na spotkanie w izbie handlowej. Odpowiedział jej uśmiechem, biorąc do ręki leżący na biurku plik papierów. - Pamiętam, Leigh - Przerzucając dokumenty, obserwował ją kątem oka. - Przyjęcie świąteczne było bardzo udane, prawda? Wyraz jej twarzy nie zmienił się. - Tak, rzeczywiście Dzwonił pan Hutchinson. Czy mam pana z nim połączyć?
22
Skinął głową i przeszedł do swojego gabinetu. Rzucił na biurko pocztę, sadowiąc się w dużym, skórzanym fotelu. Odczuwał lekkie rozczarowanie. Stosunek Leigh do niego nie zmienił się ani trochę. Najwyraźniej nie żywiła do niego żadnej urazy z powodu sobotniego wieczoru. Czuł się jednak odrobinę zawiedziony tym, że wciąż traktuje go z dystansem Zgoda, w jej zachowaniu nie było jednoznacznej zachęty, lecz czy nie to właśnie cenił w Leigh? W biurze mógł zawsze liczyć na jej profesjonalizm. Drew miał rację. Musi dać Leigh szansę poznać się od innej, nie tylko czysto zawodowej strony. Przy pierwszej okazji zaprosi ją na
RS
lunch. Tak, to dobry pomysł. A tymczasem ma, zdaje się, sporo roboty i lepiej, żeby się do niej zabrał.
Przysunął do siebie kilka teczek i otworzył pierwszą z nich. Jakiś oderwany obraz pojawił się w jego pamięci, wizja anioła w czerwieni. Przez chwilę starał się skoncentrować na tym wspomnieniu. Anioł w czerwieni? Co to mogło znaczyć?
23
ROZDZIAŁ DRUGI - Leigh, czy mogłabyś znaleźć dla mnie teczkę sprawy Comptona? - poprosił Nick, stojąc w progu swojego gabinetu. Leigh odwróciła wzrok od ekranu komputera i popatrzyła na niego ze zmarszczonymi w zamyśleniu brwiami. - Sprawa kontraktu na park maszynowy, którą zajmowaliśmy się w zeszłym roku? - Wstała, kiedy skinął głową. - Tak, ale zajmie mi to chwilę. Okrążając biurko, potrąciła pojemnik z długopisami, omal go nie wywracając. Uchwyciła pudełko, zanim zdążyło upaść. Nick
RS
zastanawiał się jednak, dlaczego posłała mu tak zaniepokojone spojrzenie. Prawdę mówiąc, w ostatnich dniach Leigh wydawała się wyjątkowo drażliwa.
- Przepraszam - powiedziała cicho, podchodząc do szafki. Oczarowany jej wdzięcznymi ruchami, patrzył, jak przegląda zawartość półek. Jak dotąd nie udało mu się zbliżyć do swojej sekretarki. To prawda, że na przeszkodzie stały jego częste podróże służbowe, lecz w ciągu ostatnich dwóch miesięcy Leigh ani razu nie zgodziła się przyjąć zaproszenia na lunch. Och, zawsze miała doskonałą wymówkę. Nie otrzymał od niej kosza, ale też nie sprawiała wrażenia szczególnie zainteresowanej jego osobą. Nick westchnął, a potem rozluźnił węzeł krawata. Dlaczego więc wciąż nie tracił nadziei?
24
Nie mógł oderwać wzroku od Leigh, ponieważ, przyznał niechętnie, było to silniejsze do niego. Ta dziewczyna zdecydowanie go pociągała, i to nie tylko dlatego, że z przyjemnością podziwiał podkreślone wąską spódnicą biodra i długie, smukłe nogi. Przeniósł wzrok na jej twarz i zmarszczył brwi. - Jesteś blada. Dobrze się czujesz? Spojrzała na niego. - Jestem tylko trochę zmęczona. Chodzę na lekcje tańca i chyba wczoraj przesadziłam. - Uśmiechnęła się słabo, zanim znów podjęła poszukiwania. - To „taniec w chodakach" - Dlaczego? - Dlaczego? - wydawała się zdziwiona. - Dlaczego co?
RS
- Dlaczego zainteresowałaś się tańcem ludowym? - To była pierwsza osobista informacja, jaką od niej usłyszał, i nie miał zamiaru stracić szansy, by dowiedzieć się czegoś więcej. - To moje hobby, a także dodatkowy fakultet na studiach wyjaśniła, odkładając na bok jeden z segregatorów. - Zdaje się, że Connie znów tu coś przestawiała. - Od jak dawna się tym zajmujesz? - Zaczęłam w szkole średniej - Zawahała się, spoglądając na niego nieufnie. - Skąd tyle pytań? Podszedł do regału i oparł się o jedną z półek - Pracujemy razem od dwóch lat, a naprawdę niewiele wiem o tobie. - Tak, cóż… - Uważam, że to błąd. A co ty o tym sądzisz, Leigh?
25
Podobał mu się delikatny rumieniec, który zabarwił jej policzki. Nie pamiętał, by kiedykolwiek przedtem wydawała się tak zmieszana, niezależnie od tego, o co prosił. Czyżby była nim bardziej zainteresowana, niż przypuszczał? - Nigdy nie mówiłem ci, jak bardzo doceniam twoją pracę. Czy nie przyjęłabyś dzisiaj mojego zaproszenia na lunch? - O, jest tu - Leigh z ulgą sięgnęła po właściwą teczkę. Zasunęła szufladę i wstała, wyciągając ku niemu dokumenty. - Dzięki. A teraz w sprawie lunchu… Zauważył jej nagłą bladość, szeroko otwarte orzechowe oczy i zanim zdążył dokończyć rozpoczęte zdanie, Leigh osunęła się na
RS
podłogę. - Leigh? - Zaniepokojony nie na żarty zauważył, że jej skóra przybrała ziemisty kolor. Na szczęście dziewczyna równo oddychała Wziął ją na ręce i zaniósł do swojego gabinetu. Ułożył Leigh na kanapie, przyklękając obok. Wpadł w popłoch. Wiedział, że powinien pobiec po pomoc, lecz nie potrafił zostawić jej samej, nawet na kilka minut. Ze ściśniętym sercem patrzył na jej bladą twarz i bezwładne ciało. Weź się w garść, Romano, nakazał sobie. Uczyłeś się przecież udzielania pierwszej pomocy. Podszedł do biurka i z dolnej szuflady wydobył białe, plastikowe pudełko. Przerzucając przez chwilę liczne fiolki, znalazł wreszcie to, czego potrzebował. Wrócił do Leigh i podsunął jej pod nos otwartą ampułkę amoniaku - Leigh? Proszę, Leigh. Obudź się.
26
Jęknęła i odwróciła głowę, czując kwaśny zapach - Och. Nick wyrzucił kapsułkę i odsunął z policzka dziewczyny zabłąkany kosmyk. Odczuwał ogromną potrzebę otoczenia jej opieką Leigh zawsze była taka energiczna i kompetentna. Wydawało się to niesprawiedliwe, że teraz leży ledwie przytomna w jego gabinecie. - Jak się czujesz? - D-dobrze - powiedziała, próbując się podnieść. - Nie, nie ruszaj się Pozwól krwi dopłynąć do mózgu Przycisnął lekko jej ramiona do kanapy, masując kciukami miękką skórę szyi.
RS
Wydawała się zahipnotyzowana. Wciąż głaskał ją, zafascynowany złotymi plamkami w jej oczach, których nigdy wcześniej nie zauważył. Przesuwał ręce, aż ujął twarz Leigh w dłonie i pochylił się na tyle blisko, by poczuć tchnienie jej oddechu. - Sądzę, że już dość - szepnęła. - Dość? Czego? Delikatnie odsunęła od siebie jego ręce. - Chyba już dosyć krwi napłynęło do mojego mózgu. Przez chwilę nie mógł zrozumieć jej słów, potem zdał sobie sprawę, że zaledwie kilka centymetrów dzieli ich usta. Musiało upłynąć chyba wiele czasu, zanim zdołał się odsunąć. Nie odrywał spojrzenia od twarzy Leigh i uśmiechnął się, widząc jej rumieniec. - Tak, rzeczywiście wyglądasz lepiej. Chcesz spróbować usiąść?
27
Nie czekając na odpowiedź, pomógł jej zsunąć nogi z kanapy i stał obok, patrząc jak Leigh się podnosi. Chciała od razu wstać, ale zaprotestował, unosząc do góry rękę. - Posiedź chwilę. Wrócił do biurka i nalał z termosu szklankę napoju. Potem znów usiadł obok i podał Leigh szklankę. - Dzięki - powiedziała i spróbowała płynu. Potem skrzywiła się z niesmakiem i popatrzyła na szklankę. - Co to takiego? - Sok multiwitaminowy - wyjaśnił rzeczowo. - Jak się czujesz? Czy coś cię boli? - Dotknął jej czoła. - Może masz gorączkę? Odsunęła jego rękę. porządku.
RS
- Jestem trochę słaba, ale poza tym wszystko ze mną w - Może złapałaś wirusa grypy. Uważam, że powinnaś spędzić resztę dnia w domu.
Spojrzała na niego ze zniecierpliwieniem. - Litości, ja także wzięłam ten preparat uodparniający, do którego zażycia zmusił pan całe biuro. Powtarzam raz jeszcze, że nic mi nie jest i nie pójdę do domu, kiedy mamy tyle pracy. Zacisnął zęby. Na Boga, ależ to uparta kobieta. - Leigh, ludzie nie mdleją tak po prostu. Musi ci coś dolegać. Uniosła raptownie głowę, a w jej oczach dojrzał strach. - Leigh...? Zauważył, że rozlała trochę soku, wyciągnął więc z kieszeni jasnoniebieską chusteczkę, by usunąć mokrą plamę z jej swetra.
28
Krzyknęła cicho, kiedy poczuła na piersi jego dłoń. Jej twarz pokrywał silny rumieniec, kiedy wyrwała mu chusteczkę. - Sama to zrobię! Nick ukrył uśmiech. Cała sytuacja zamieniała się w farsę. - Teraz musisz iść do domu. Zdecydowanie nie możesz pracować w tym stanie. Popatrzyła na niego ze złością. - Pojadę, ale tylko po, by się przebrać. Wstał. - Do licha, Leigh. - Jej mina mówiła wyraźnie, że dziewczyna nie zamierza zmienić swojego postanowienia. - Dobrze, ale ja cię odwiozę.
RS
- Nie ma potrzeby, mogę... - Odwiozę cię - powiedział stanowczo, tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Niespodziewanie opadła na oparcie kanapy. - Zgoda. Dziękuję. Wydawała się taka delikatna, bezradna... Miał ochotę wziąć ją w ramiona i ochronić przed tym, czego się obawiała. Instynktownie wyczuwał, że Leigh nie jest jeszcze gotowa, by zaakceptować go w innej roli niż tylko szefa. Chciał jednak wykorzystać tę okazję, by zaczęła uważać go za przyjaciela. - Pójdę po samochód. Przyślę Maggie, żeby pomogła ci zejść. Otworzyła oczy, uśmiechając się blado. - Czy mam przez to rozumieć, że nie zaniesie mnie pan sam do swojego białego rumaka, Sir Galahad?
29
Przechylił głowę, ogarniając jej sylwetkę śmiałym spojrzeniem. - Mój samochód stoi osiem przecznic stąd, ale sądzę, że dałbym radę - oznajmił przekornie. Wyciągnął do niej ramię, a ona podała mu rękę, chichocząc cichutko. - Nie szkodzi. Zapomniałam, że lubi pan rano przejść się dla zdrowia. Chyba wolę, żeby Maggie mi pomogła. Przynajmniej nie będę musiała martwić się, że mnie upuści. Pochylił się, by odgarnąć jej z czoła niesforny kosmyk. - Dobrze, zaczekaj dwadzieścia minut, a potem zejdź. Odprowadziła go wzrokiem, mając w głowie zupełny zamęt. Opierając łokcie na kolanach, ukryła twarz w dłoniach. Co teraz
RS
zrobi? Przez dwa miesiące odsuwała od siebie wspomnienia tamtego świątecznego przyjęcia. Kiedy jednak kilka minut temu odzyskała przytomność i zobaczyła troskę w oczach Nicka, te wspomnienia znów w niej ożyły, przynosząc ból, lecz i ukojenie Była teraz szczególnie bezbronna, zwłaszcza gdyby jej obawy miały się potwierdzić. Nigdy nie czuła się tak samotna - Leigh, co się stało? - Maggie przysiadła koło dziewczyny i przyciągnęła ją do siebie. Troska Maggie, tak bardzo przypominająca zatroskanie matki, sprawiła, że Leigh poddała się emocjom. Łzy strumieniem pociekły jej po policzkach wśród gwałtownych i głośnych szlochów. Maggie głaskała ją po włosach, powtarzając cicho uspokajające, nic nie znaczące wyrazy Leigh nie potrafiła się opanować. Wreszcie, zawstydzona, usiadła prosto, ocierając twarz poplamioną chusteczką Nicka.
30
- Do licha, teraz rozmazałam sobie sok po całej twarzy powiedziała Leigh, śmiejąc się niepewnie - Muszę wyglądać jak wiedźma. - Nie, nie W ogóle nie widać, że płakałaś - Maggie napotkała spojrzenie dziewczyny - Nick powiedział, że zemdlałaś. Dobrze się czujesz? Leigh poklepała rękę Maggie. - Wszystko w porządku. Nie wiem, dlaczego zasłabłam. Muszę być bardziej przemęczona, niż sądziłam. Magie zawahała się. - Mam wrażenie, że coś cię ostatnio gryzie. Jeśli chciałabyś o
RS
tym porozmawiać, pamiętaj, że tu jestem. Leigh popatrzyła z sympatią na starszą kobietę. Kochana Maggie. Od pierwszych chwil przygarnęła ją pod swoje skrzydła. Miała wielką ochotę zwierzyć się Maggie ze swoich obaw. Czy mogła jednak obarczać ją swoimi problemami? Zwłaszcza teraz, kiedy mąż Maggie został zwolniony z pracy? - Wszystko w porządku Wydaje mi się, że próbowałam złapać dwie sroki za ogon i wreszcie się to na mnie zemściło. Maggie zaśmiała się. - Wcale nie jestem zdziwiona. Studiujesz, a w weekendy albo jeździsz po pchlich targach, albo remontujesz coś w domu. I jeszcze taniec ludowy! Już na samą myśl o tym czuję się zmęczona. - Dobrze, a więc zrezygnuję z tańca... - postanowiła Leigh z udawaną powagą. - Na razie...
31
Maggie prychnęła. - Znając ciebie, szybko znajdziesz sobie nowe hobby, na przykład podnoszenie ciężarów. W ostatnich tygodniach wzięłaś chyba na dużo na swoje barki. Pójdę po twój płaszcz. Nick powinien już czekać na dole. Po wyjściu Maggie Leigh wstała, oddychając głęboko. Może rzeczywiście próbuje uciec diabłu, pomyślała, wychodząc z gabinetu Nicka. Ale sama sprowokowała go do pościgu. Leigh otworzyła drzwi i stanęła w progu, wpuszczając Nicka do środka. Zerknęła szybko do salonu i odetchnęła z ulgą. Na szczęście przed wyjściem do pracy zdążyła ogarnąć mieszkanie.
RS
Stała patrząc, jak Nick rozgląda się wokół, nie ukrywając ciekawości, i zastanawiała się, co myśli. W jakiś sposób było dla niej ważne, by spodobało mu się jej mieszkanie. Salon był pierwszym pomieszczeniem, którym zajęła się po zakupie domu, i była dumna z tego, czego udało się jej tu dokonać. Zastąpiła tapety dębowymi panelami, a na miejsce paskudnej wykładziny, pozostałej po poprzednich właścicielach, położyła nową w ciepłym, piaskowym kolorze. Wybrała wygodne meble, urządzając wnętrze w spokojnych odcieniach brązu i koralu. Teraz, z powodu obecności Nicka, po raz pierwszy miała wrażenie, że niczego nie brak w tym wnętrzu. Co za szalone myśli, skarciła się zaraz. Nick zatrzymał się przy stojącym obok biblioteczki koźle do cięcia drewna i zerknął na nią przez ramię. - Bardzo ciekawy fotel do czytania.
32
Zaśmiała się, kładąc torebkę na stojącym koło drzwi niewielkim stoliku. - Jestem w trakcie przeróbek. Wszędzie może pan natknąć się na tego typu sprzęty. Powinien pan był zobaczyć moją sypialnię przed remontem. - Czy to zaproszenie? Jego żartobliwe pytanie natychmiast wzbudziło falę gorących, słodkich wspomnień. Nick nagi, z potarganymi włosami, ciemne oczy lśniące pożądaniem... Odetchnęła głęboko, odpychając od siebie niesforne myśli. Nie mogła pozwolić sobie na takie rozważania, nie dzisiaj.
RS
- Nie, to nie zaproszenie - odparła ze śmiechem. - Ale może napiłby się pan czegoś, czekając na mnie.
Poprowadziła go do kuchni, z rozbawieniem patrząc na jego zaskoczoną minę.
- Jak widać, teraz pracuję nad tym pomieszczeniem. - Wszystkie blaty zastawione były talerzami, kubkami i zapasami żywności czekającymi, aż szafki kuchenne zostaną odmalowane i na powrót zawieszone. Na podłodze stały pudełka z terakotą. Leigh, nie zważając na te przeszkody, podeszła do lodówki. - Czego się pan napije? - Co masz? - spytał. Poczuła na szyi ciepły oddech, a potem delikatne muśnięcie jego ciała, kiedy zaglądał do lodówki ponad jej ramieniem. Spróbowała zebrać myśli.
33
- Hmm, colę, mrożoną herbatę i... o, jest też trochę piwa... ale stoi tu już od pewnego czasu. - Coś bez kofeiny? Jego bliskość była na tyle niepokojąca, że wykorzystała pretekst zamknięcia drzwiczek lodówki po to, by trochę się od niego odsunąć. - Nie, ale mam trochę soku pomarańczowego, jeśli pija pan mrożone koncentraty. Odstąpił krok do tyłu, wzruszając ramionami. - Nie rób sobie kłopotu. Napiję się zwykłej wody. - To żaden kłopot. Szczerze mówiąc, sama mam ochotę napić się soku, a przygotowanie napoju zajmie mi tylko chwilę.
RS
Wyjęła z zamrażarki puszkę. Przez cały czas, kiedy przygotowywała sok, czuła na sobie jego spojrzenie. - Czy jadasz tylko mrożone obiady?
Stłumiła westchnienie. Naprawdę ten mężczyzna potrafił być irytujący. - Nie, skądże! Zwykle kupuję po prostu coś gotowego. Obiady z mrożonek jadam tylko wtedy, gdy jestem zajęta przeróbkami w domu i nie chce mi się wychodzić do sklepu. - Wiesz, że jest to pożywienie niepełnowartościowe, o dużej zawartości sodu i... - Tak, wiem. Wszyscy znamy pana poglądy na temat jedzenia ucięła ostro, wlewając do dzbanka ostatnią szklankę wody. - Dlaczego nigdy nie mówisz do mnie po imieniu? Leigh zaskoczyła ta nagła zmiana tematu.
34
- Cóż, to... to... - Odetchnęła głęboko, by pokonać jąkanie. - Jest pan moim szefem. Nie byłoby właściwe, gdybym... - Daj spokój, Leigh. - Oparł się o blat kuchenny. - Jesteś jedyną osobą w biurze, która nazywa mnie panem Romano i często zastanawiałem się dlaczego. Leigh wiedziała dlaczego. To pomagało zachować odpowiedni dystans. Tego jednak nie mogła mu powiedzieć. Odwróciła wzrok i podniosła do ust szklankę. - Nie wiem. Chyba po prostu nigdy o tym nie pomyślałam. - Dobrze. W takim razie, czy mogłabyś od teraz zwracać się do mnie po imieniu? - zapytał wyraźnie rozbawiony.
RS
Nie potrafiła oderwać od niego oczu. To był Nick, jakiego poznała na przyjęciu. Zabawny, ciepły, pociągający. Jej zmysły zareagowały momentalnie przypomnieniem miłosnych przeżyć. Weź się w garść, upomniała się w duchu. - Zgoda Nick. Poczuła skurcz żołądka i nagle wydało się jej, że w kuchni jest zbyt mało miejsca dla nich dwojga. - Pojdę się przebrać. Usiądź i rozgość się, to nie potrwa długo. Nick podążył za nią, wciąż rozglądając się wokoło. W salonie podszedł do regału, by przyjrzeć się stojącym na półkach książkom. Leigh miała bardzo szerokie zainteresowania. Zmrużył oczy, by lepiej widzieć tytuły, a potem uśmiechnął się z zadowoleniem. Spostrzegł powieści kryminalne Agaty Christie Lubili tę samą autorkę.
35
Usiadł na stojącej przed kominkiem kanapie. Skończył pić sok, a potem odstawił szklankę na mały stolik. Dostrzegł tam niewielkie, znajome pudełko i poczuł się tak, jakby otrzymał cios w splot słoneczny. Wziął do ręki kartonik, żeby przyjrzeć się mu bliżej. Dokładnie takie samo opakowanie widział w zeszłym tygodniu u swojej siostry. Na chwilę w jego umyśle zapanował straszliwy chaos. - Jestem gotowa. Leigh zaskoczyła go. Wstał, ściskając w ręku pudełko. Zapinała guziki rękawów, idąc w jego stronę. Podniosła głowę z uśmiechem. - Bardzo się śpieszyłam... - urwała, kiedy dostrzegła kartonik w jego ręku. Zbladła, a potem jej twarz pokrył silny rumieniec - Skąd to
RS
wziąłeś? Nick zacisnął szczęki pod wpływem nagłego bólu. Och, Boże, nie pozwól, żeby to była prawda.
Rzucił na stolik opakowanie testu ciążowego. - Leżało tutaj. Wcale nie miałem zamiaru grzebać w twoich rzeczach. Czy jesteś? - zamilkł na chwilę, zanim spróbował spytać ją raz jeszcze. - Czy jesteś w ciąży, Leigh? - To nie twoja sprawa! - Nie? A kiedy stanie się moją sprawą? Gdy przestaniesz mieścić się w fotelu? Kiedy planujesz urlop macierzyński? -Westchnął, a potem nakazał sobie spokój. - Leigh, chciałbym być nie tylko twoim szefem, ale i przyjacielem. Jeśli miałabyś ochotę się komuś zwierzyć, chętnie cię wysłucham.
36
Dotknęła szyi drżącą ręką i zachwiała się lekko, jakby znów miała zamiar zemdleć. Nick natychmiast znalazł się u jej boku i poprowadził Leigh do kanapy. Pomógł jej usiąść, po czym zajął miejsce obok. - Porozmawiaj ze mną, Leigh. Czy jesteś w ciąży? - Tak... Nie... Nie wiem - odparła łamiącym się głosem. Nakrył ręką jej zaciśnięte kurczowo dłonie. Próbował zrozumieć jej odpowiedź i pojąć, dlaczego czuje się zdradzony i oszukany. Nic dziwnego, że nie chciała się z nim umówić. Była związana z kimś innym. Zamknął oczy, ogarnięty nagłą zazdrością. Leigh nigdy przecież, choć tego chciał, nie należała do niego. spokojnie.
RS
- Co to znaczy, że nie wiesz? - Starał się, by jego głos brzmiał Jej jasne oczy patrzyły na niego z ufnością. - Wynik testu był dodatni, lecz w instrukcji zalecają wizytę u lekarza dla uzyskania całkowitej pewności. - Byłaś? Potrząsnęła głową. - Zrobiłam test dopiero dzisiaj rano. - Ale jest to możliwe? Jej twarz znów okrył rumieniec i odwróciła wzrok, zanim znów kiwnęła głową. - Ostatnimi dniami miewam rano mdłości i... i mój .. - Twój okres się spóźnia. Czerwień jej policzków przybrała jeszcze ciemniejszy odcień. Leigh spróbowała wyrwać dłonie z jego rąk.
37
- Wszystko jest w porządku, nie musisz się wstydzić - powiedział łagodnie, mocniej ujmując jej dłonie. - Mam cztery starsze siostry, wszystkie są mężatkami, i zwykle któraś z nich jest akurat w ciąży. Właśnie dlatego rozpoznałem to pudełko. Moja siostra, Bella, niedawno używała tego testu. Leigh wstała szybko i podeszła do okna. - Ale ona jest mężatką! - A czy ty zamierzasz wyjść za mąż? Spojrzała na niego z rozpaczą, zanim potrząsnęła przecząco głową. - Nie widziałam go od tamtego dnia.
RS
To drań, pomyślał Nick z odrazą. Doskonale potrafił wyobrazić sobie, co zaszło. Jakiś Romeo pojawił się w jej życiu, prawdopodobnie wówczas, gdy wciąż jeszcze pogrążona była w bólu po śmierci rodziców. Nick mógł się założyć, że Leigh potraktowała ich związek znacznie poważniej niż tamten mężczyzna, a łajdak uciekł. Leigh była kobietą, dla której miłość fizyczna wymagała głębokiej więzi uczuciowej. A ten bydlak zwiał pewnie tak szybko, jak tylko potrafił. Chociaż niekoniecznie widział siebie u boku Leigh w roli starszego brata, jeśli potrzebowała przyjaciela, postara się sprostać wyzwaniu. - Większość mężczyzn potrafi stanąć na wysokości zadania, kiedy dowiedzą się prawdy. Może gdybyś mu powiedziała.. - Nie! - Głos Leigh brzmiał stanowczo.
38
- Leigh, nigdy nie wiadomo. Może po prostu przestraszył się i teraz nie ma odwagi do ciebie zadzwonić. Musisz spróbować z nim porozmawiać. - Nie mogę. On... ma inne zobowiązania - wyznała szybko. - O mój Boże, czyżby był żonaty? Leigh przyjrzała się mu badawczo i otwierała już usta, by coś powiedzieć, kiedy nagle zmieniła zamiar. - Są też pewno dzieci - domyślił się Nick. Leigh wzruszyła ramionami, nie odrywając oczu od podłogi. Nick zauważył, jak bardzo wydawała się zmęczona. Wstał i spróbował otoczyć ją ramieniem. Jego serce zabiło radośnie, kiedy
RS
Leigh objęła go w pasie, opierając głowę na jego piersi. Przez chwilę wyobrażał obie, że to jego dziecko Leigh nosi pod sercem. Ta fantastyczna wizja zupełnie zawładnęła jego umysłem. Jej figura stanie się pełna i krągła, a skóra będzie jaśniała szczególnym blaskiem. Jej uroda z każdym miesiącem będzie dojrzalsza i doskonalsza. Gdyby to było jego dziecko, obejmowałby Leigh z radością i dumą, a ona... Odsunął od siebie te myśli, przypominając sobie, jaka w rzeczywistości jest jego rola. Przyjaciel, i nic ponadto. - Wydaje mi się, że dość miałaś dzisiaj wrażeń. Dlaczego nie chcesz zostać w domu na resztę dnia? Znieruchomiała w jego ramionach. Jej unoszone oddechem piersi naciskały na jego tors, wywołując w nim przypływ pożądania.
39
- Czy chciałby pan, żebym zwolniła się z pracy? - spytała cicho, z twarzą wtuloną w jego marynarkę. Z trudem panował nad swoimi emocjami, starając się, by jego uczucia wobec Leigh pozostały tylko przyjacielskie. - Dlaczego miałabyś odejść? - Cóż, będę samotną matką i mogłoby to okazać się niekorzystne dla firmy. Gdyby nie poważna mina Leigh, roześmiałby się głośno, słysząc tak absurdalne przypuszczenie. - To nonsens. W końcu dwudziestego wieku niewielu ludzi zwraca jeszcze uwagę na takie rzeczy. I czy nie uzgodniliśmy, że
RS
będziesz nazywała mnie: Nick? Odpowiedziała mu niepewnym uśmiechem. - Nie jesteś sama, Leigh. - Dotknął zmarszczek pomiędzy jej brwiami. - Byłoby cudownie dla ciebie i dla dziecka, gdybyś nie musiała pracować i gdyby znalazł się ktoś, kto by się o was zatroszczył. W tej sytuacji będziesz musiała na razie zrezygnować ze studiów... Gwałtownie podniosła głowę. - Nie, przede wszystkim chcę zostać prawnikiem i nic mnie powstrzyma... - Ale, Leigh... - Popatrzył na jej bladą twarz, lekko podkrążone oczy. Nie była dziś w najlepszej formie do dyskusji, zdecydował. Pogładził jej policzek. - Najważniejsze, że masz przyjaciół i że możesz na nich liczyć.
40
Uścisnął ją mocno jeszcze raz, a potem stanowczo poprowadził w stronę kanapy. - Teraz połóż się. Zdejmij buty i odpocznij. Zsunął z jej stóp pantofle, a potem przykrył leżącym obok kocem. - Daj mi swoje kluczyki, sprowadzę twój samochód. O nic się nie martw. Odszukała w torebce kluczyki i wyciągnęła rękę w stronę Nicka, czekając, aż napotka jego wzrok. - Dziękuję, Nick. Uśmiechnął się tylko, choć tak wiele miałby jej ochotę wysłuchać.
RS
powiedzieć. Wiedział jednak, że nie jest jeszcze gotowa, by go - Odpoczywaj. Do jutra.
ROZDZIAŁ TRZECI Trzy dni później Leigh, pełna wahań, stała przed drzwiami biura. Po raz trzeci wytarła o żakiet spocone dłonie. Wiedziała, że w środku zastanie Nicka, który czekał na wiadomości od niej. Była tego pewna, tak jak była pewna swojego imienia i nazwiska. Najchętniej wzięłaby zwolnienie, odwlekając chwilę spotkania z Nickiem do czasu, aż przywyknie do myśli o swoim odmiennym stanie. Wciąż nie mogła uwierzyć, że nosi w sobie nowe życie. Zamknęła oczy, pokonała
41
strach i nacisnęła klamkę. Siedząca za biurkiem młoda kobieta uśmiechnęła się do Leigh. - Dzień dobry, Connie. Przepraszam za spóźnienie. Dziękuję, że mnie zastąpiłaś. Cieszysz się, że już przyszłam? - O, tak. - Connie wstała, ściskając w ręku plik pomarańczowych kartek. - Wszystkie straszne opowieści krążące na jego temat okazały się prawdziwe. Leigh zaśmiała się, rzucając torebkę na biurko. - Nick zachowywał się dziś jak wilkołak? Connie skrzywiła się wymownie. - Wszedł tutaj tylko na dziesięć minut, ale było to najdłuższe nie zastał.
RS
dziesięć minut w moim życiu. Był bardzo niezadowolony, że ciebie Leigh zmarszczyła brwi. Po przeżyciach dzisiejszego ranka nie miała ochoty na konfrontację z rozgniewanym szefem. - Czy Maggie nie powiedziała mu... - Connie - Nick wyszedł z pokoju ze wzrokiem utkwionym w trzymane w ręku kartki. - Telefon Leigh nie odpowiada, więc pojadę sprawdzić, co się z nią dzieje. Proszę, odwołaj wszystko, co miałem zaplanowane na dzisiejsze przedpołudnie. Connie przesłała Leigh znaczące spojrzenie. - Leigh jest tutaj, panie Romano. Nick podniósł wzrok i na jego twarzy odmalowała się ulga Leigh wstrzymała oddech. Tak dawno już nikt się o nią martwił. Dlaczego troska Nicka sprawiała jej przyjemność?
42
- Przepraszam za spóźnienie - powiedziała, wskazując na trzymaną w ręku pocztę. - Proszę dać mi jeszcze chwilę, a przyniosę panu dzisiejszą korespondencję Nick spojrzał na nią z irytacją, ciskając na biurko przyniesione dokumenty. Connie podała Leigh trzymane w ręku kartki - Wracam do siebie - oświadczyła i zniknęła za drzwiami Leigh zmusiła się do uśmiechu i popatrzyła na Nicka z udawaną surowością. - Czy nie mogę zwolnić się nawet na jedno przedpołudnie? Całkiem sterroryzował pan biedną Connie. - Gdzie, u diabła, się podziewałaś?!
RS
- Przepraszam. - Czy nie przyszło ci do głowy powiadomić kogoś o swoim planowanym spóźnieniu?
- Byłam umówiona z lekarzem i...
- Mogłaś powiedzieć mi o tym wcześniej. Miło byłoby wiedzieć, że moja sekretarka zamierza się spóźnić. Leigh, czując, że jej cierpliwość jest na wyczerpaniu, z przesadną ostrożnością położyła na stole pocztę. - Nie było już pana, kiedy otrzymałam wczoraj po południu potwierdzenie terminu wizyty. Powiadomiłam Maggie. Czy niczego panu nie przekazała? - Maggie nie ma dzisiaj. Jej syn miał operację wczoraj wieczorem. - Chris? Co z nim?
43
- Wycięto mu wyrostek. W przyszłości będę wdzięczny, jeśli zechcesz informować mnie osobiście o planowanych nieobecnościach. Leigh zacisnęła zęby. A więc tyle były warte jego deklaracje przyjaźni. Świetnie. Ona zresztą woli, żeby ich kontakty ograniczyły się do spraw służbowych. - Przepraszam pana. Zapewniam, że więcej to się nie powtórzy. Z satysfakcją zauważyła, że zaskoczył go jej oficjalny ton. Z jego twarzy zniknęła złość. Wyciągnął do niej rękę. - Leigh, ja... - Czy jeszcze coś, panie Romano? Zacisnął usta. - Nie, panno Townsend. Czy sądzi pani, że możemy teraz wziąć
RS
się do pracy? Leigh słyszała, jak zatrzasnął za sobą drzwi. Zdjęła płaszcz i powiesiła go energicznie na wieszaku, wyobrażając sobie, że zamiast ubrania wiesza tam aroganckiego szefa. Wróciła do biurka i sięgnęła po pocztę, z przerażeniem zauważając, że trzęsą się jej ręce. Do diabła z Nickiem Romano! Zacisnęła pięści i odetchnęła głęboko. Potrzebowała chwili relaksu. Cóż z tego, że dopiero przyszłam, pomyślała buńczucznie i sięgnęła po papierosy. Jeśli Nickowi się to nie spodoba, jego sprawa. Nie namyślając się dłużej, stanowczym krokiem wyszła na korytarz. Przy stoliku recepcjonistki dostrzegła Maggie, z rozbawieniem wysłuchującą relacji Connie. Leigh objęła ją, potem odeszła na krok, by przyjrzeć się znużonej twarzy przyjaciółki. - Wyglądasz na wykończoną. Musiałaś mieć ciężką noc.
44
- Nie było tak źle - odparła z uśmiechem starsza kobieta. - Chris lepiej zniósł tę operację niż ja. A pielęgniarki już zdążyły go rozpieścić. Ale dajmy spokój Chrisowi. Chcę wiedzieć, czy w sekretariacie polała się krew? Leigh rozejrzała się dokoła niespokojnie. Wszyscy sprawiali wrażenie pochłoniętych pracą, wiedziała jednak, że skandale biurowe są wyjątkowo dobrą pożywką dla plotek. Pociągnęła Maggie za ramię do pokoju wypoczynkowego. - Obawiam się, że słyszało nas całe biuro - stwierdziła Leigh. - Tylko podniesione głosy, nie konkretne słowa. To powinno ludzi zadowolić. Mogą dopisać do tego dowolną historię. A więc, co zirytowanej.
RS
twój szef zrobił tym razem? Już dawno nie widziałam cię tak Leigh sięgnęła po kubek.
- Wściekł się, bo przyszłam później i nikt go o tym nie uprzedził. - Och, Leigh, to moja wina. Kiedy telefonowałam, zapomniałam przekazać mu twoją wiadomość. Leigh nalała sobie kawy, wzięła ze stojącego na stole pudełka pączka w czekoladzie i z przyjemnością zjadła kawałek. - Nie przejmuj się. Miałaś wczoraj wystarczająco wiele zmartwień. Maggie napiła się kawy. - Niepokoiłam się też o ciebie. Co powiedział lekarz? Czy wszystko w porządku?
45
Leigh zawahała się, czując na policzkach delikatne pieczenie. Maggie musi się kiedyś dowiedzieć prawdy. Za kilka miesięcy i tak wszyscy będą ją znali, zwłaszcza jeśli pozostanie w Kiefer & Romano. - Jestem w ciąży - oznajmiła, z niepokojem czekając na reakcję przyjaciółki. - Zastanawiałam się, kiedy mi o tym powiesz. - Wiedziałaś? - Zaczęłam podejrzewać, ponieważ ostatnio wciąż byłaś blada i zmęczona. Twoje zasłabnięcie było dla mnie wystarczającym potwierdzeniem. Mnie samą przecież spotkało to sześć razy - zaśmiała to przyjęłaś?
RS
się z przekąsem. Spoważniała, przyglądając się Leigh badawczo. - Jak - Z początku byłam przestraszona. Ale teraz... sama nie wiem. Kiedyś bardzo pragnęłam dziecka, lecz Brad nie chciał nawet o tym słyszeć. - Sądząc z tego, co opowiadałaś, twój były mąż był prawdziwym łajdakiem. A więc, czy chcesz mieć to dziecko? - Tak, ale też bardzo się boję. Wiem, że trudno jest być samotną matką. - Połowa amerykańskich matek wychowuje samotnie dzieci i większość z nich świetnie sobie radzi. Ty też sobie poradzisz A co z...? - Urwała, przygryzając wargę. - Co z czym, Maggie? - A co z ojcem dziecka?
46
W twarzy Leigh widać było napięcie. - Co z nim? - Wiem, że nie spotykasz się z nikim. To znaczy, jedynym mężczyzną, w którego towarzystwie ostatnio przebywałaś, był Nick i Leigh aż podskoczyła na krześle, a oczy starszej kobiety zrobiły się okrągłe ze zdumienia. - Chcesz powiedzieć? - szepnęła Maggie. Litości! Mogła spodziewać się, że Maggie przypadkowo dotrze do prawdy. - Nick? - Zaskoczenie nie pozwalało Maggie powiedzieć nic więcej.
RS
- Sza! - Leigh zasłoniła dłonią otwarte usta przyjaciółki. - Czy chcesz, żeby cię wszyscy słyszeli?
Maggie odsunęła rękę Leigh i spojrzała na nią. - Jak on mógł zostać ojcem? - spytała cicho. - Same pobożne życzenia nie wystarczą do poczęcia dziecka, chyba że wy dwoje zabawiacie się, kiedy reszta pracuje. - Przyjęcie świąteczne - wyznała Leigh, unikając wzroku Maggie. Zapaliła papierosa, potem popatrzyła na niego i jęknęła. - Nie mogę palić, prawda? To nie jest dobre dla dziecka. Zgasiła papierosa, a Maggie poklepała ją po ręku. - Żuj gumę, to pomaga - poradziła. - A więc ty i Nick spotykacie się od grudnia i nic mi o tym nie powiedziałaś? Leigh wzruszyła ramionami.
47
- Nie spotykamy się. Oboje za dużo wypiliśmy i... to po prostu zdarzyło się. - Przynajmniej Nick nie uchyla się od odpowiedzialności. - On o niczym nie wie - rzuciła ostro Leigh. Maggie patrzyła na przyjaciółkę szeroko otwartymi oczami. - Jak to? - Ponieważ niczego nie pamięta. - Ale, Leigh, musisz mu powiedzieć. - Nie, i nie chcę, żeby dowiedział się o tym od ciebie. - Ale... ale... Widząc, jak bardzo Maggie przejęła się całą sytuacją, Leigh
RS
poczuła wyrzuty sumienia. - Zaufaj mi, proszę. Mam powody, żeby mu nie mówić. Wiem, że jest człowiekiem honoru. Oczywiście od razu zaproponowałby mi małżeństwo, wsparcie materialne dla dziecka lub coś w tym rodzaju. Spowodowałoby to wiele komplikacji, których po prostu nie chcę. Wystarczająco trudno będzie mi przejść przez to samej bez... bez... - Leigh, musisz powiedzieć Nickowi. Ma prawo wiedzieć. - Dlaczego? - Dlaczego? - oburzyła się Maggie. - Zostanie ojcem! - Przyjmuję twoje argumenty, ale ja już raz to przeżyłam. Kiedy odkryłam, że Brad mnie oszukiwał i nigdy mnie naprawdę nie kochał, byłam zdruzgotana. Cztery lata zajęło mi odzyskanie utraconego poczucia własnej wartości i nie potrzebuję mężczyzny, który ożeni się ze mną z obowiązku.
48
Maggie kiwała głową ze zrozumieniem. - Nikt nie mówi, że musisz wyjść za Nicka. Powinnaś jednak mu powiedzieć, co się stało, choćby dlatego, że któregoś dnia twoje dziecko będzie chciało poznać prawdę. Leigh roześmiała się. - Czy potrafisz wyobrazić sobie Nicholasa Romano godzącego się na cokolwiek innego niż pełny udział w wychowaniu dziecka? Nigdy nie dałby mi spokoju. Dręczyłby mnie dotąd, aż zgodziłabym się na małżeństwo po to tylko, by wreszcie mieć święty spokój. Nie, dam sobie radę sama. - Ale... ale...
RS
- Nie, Maggie. Nie powiem mu. A jeśli ty to zrobisz, przysięgam, że zmienię pracę i wyjadę z miasta, jeśli będę musiała. Maggie nie odezwała się więcej, lecz widać było, że bardzo się martwi. Wreszcie skinęła głową.
- Zgoda. To i tak nie moja sprawa. W zamian chcę uzyskać od ciebie obietnicę. Każde dziecko ma prawo do troski obojga rodziców, nawet jeśli nie są oni razem. Chcę więc, żebyś raz jeszcze wszystko przemyślała, mając na względzie dobro dziecka. To jedyne uczciwe rozwiązanie dla was trojga. Leigh odetchnęła z ulgą. Przypuszczała, że nie zmieni decyzji, choć musiała uczciwie przyznać, że nie wszystkie jej postanowienia, podejmowane przecież pod wpływem emocji, mogły okazać się słuszne. Bądź szczera, nakazała sobie. To nie myśl, że Nick miałby dowiedzieć się o dziecku, budziła w niej taką niechęć, lecz fakt, że
49
niczego nie pamiętał. To, co jej wydawało się tak niezwykłym i cudownym przeżyciem, dla niego było tylko kolejną, nie mającą większego znaczenia przygodą. A nawet jeśli zmieniłaby zdanie i powiedziała mu prawdę, co dobrego mogło z tego wyniknąć? Ich poglądy na życie były tak diametralnie różne. Spojrzała na przyjaciółkę. Maggie miała jednak rację. Nick mógł wiele zaoferować dziecku jako ojciec. Na pewno warto było wziąć to pod rozwagę. - Dobrze, pomyślę o tym. Otworzyły się drzwi i w progu stanął Nick, najwyraźniej zaskoczony widokiem Leigh. Znieruchomiała z pączkiem w ręku.
RS
- Nie jadłam śniadania - wyjaśniła ponurym tonem. - Nie wyjdę dzisiaj na lunch i nadrobię tę przerwę. Nick westchnął.
- Wtedy musiałabyś obyć się bez lunchu. Nie mam nic przeciwko temu, żebyś zrobiła sobie przerwę przed rozpoczęciem pracy. Leigh skinęła głową, nie będąc w stanie powiedzieć ani słowa. Nick przeczesał palcami włosy. - Posłuchaj, strasznie mi przykro, że potraktowałem cię dzisiaj tak ostro. Martwiłem się. Znów Leigh kiwnęła jedynie głową. Spojrzał na Maggie. - Czy mógłbym przez chwilę porozmawiać z Leigh na osobności?
50
- Och, oczywiście - odparła Maggie, wstając. - Muszę jeszcze posortować pewne dokumenty, zanim znów wyjdę do szpitala. Zatrzymała się w progu i uśmiechnęła, chcąc dodać otuchy Leigh. Ruchem głowy wskazywała siedzącego tyłem do niej Nicka. Zostawiam was samych. Leigh zrozumiała, co oznacza spojrzenie Maggie, i zmarszczyła brwi. - Nie martw się, Maggie. Dopilnuję wszystkiego w biurze. Pozdrów Chrisa ode mnie. - Oczywiście - mruknęła Maggie z rezygnacją i wyszła. Gdy tylko zamknęły się drzwi, Nick zajął miejsce naprzeciw Leigh.
RS
- Co powiedział lekarz? Zerknęła na niego i serce zabiło jej szybciej. W oczach Nicka widziała troskę i niepokój. Jej złość ustąpiła natychmiast uczuciom, które uznała za zbyt niebezpieczne, by pozwolić im zagościć w sercu. Skupiła spojrzenie na trzymanym w dłoniach kubku. - Powiedział, że jestem w ciąży, a poza tym nie stwierdził żadnych dolegliwości. - To dobra wiadomość. - Zawahał się, a Leigh wstrzymała oddech, obawiając się następnych słów swojego szefa. - Leigh, możesz dopasować godziny pracy do swoich potrzeb. Wiem, że czasami nie będziesz czuła się na siłach przyjść do biura czy też będziesz umówiona z lekarzem. Może nawet zaczęłabyś przygotowywać kogoś do zastępowania cię podczas tych nieobecności i później, kiedy już odejdziesz na urlop macierzyński.
51
Poczuła się szczęśliwa i bezpieczna. - Nie wiem, co powiedzieć, Nick. - Nie mów nic. Musimy teraz o ciebie dbać. Leigh patrzyła na niego, zastanawiając się, czy jej dziecko będzie podobne do ojca. Czy będzie miało ciemne, jedwabiste włosy Nicka? Jego lśniące, brązowe oczy z tymi nieprawdopodobnie długimi rzęsami? A co ważniejsze, czy odziedziczy inteligencję Nicka, jego wytrwałość, wrażliwość? Zdumiona, Leigh zdała sobie sprawę, że cały czas myśli o synku. Żartując z samej siebie, pomyślała, że może maleństwo nie będzie takim zagorzałym wielbicielem fasolki szparagowej i innej zieleniny jak Nick.
RS
Wyobrażała sobie Nicka jako ojca. Widziała, jak pokazuje synkowi świąteczną paradę, trzymając go wysoko na ramionach. Słyszała, jak cierpliwie uczy syna trudnej sztuki łowienia ryb. Czy rzeczywiście byłoby to takie straszne, gdyby powiedziała mu prawdę o dziecku? - Nick.. - Nie chcę, żebyś się czymkolwiek martwiła, Leigh jeśli ojciec dziecka boi się odpowiedzialności, ja go zastąpię - Nick zamyślił się na moment - Kiedyś sądziłem, mogłem - Potrząsnął głową, jakby chciał odpędzić od siebie niedobre wspomnienia, i uśmiechnął się do niej - Tak czy siak, uważam, że może być ze mnie doskonały ojciec zastępczy. Leigh poczuła ucisk w gardle.
52
- Jestem tego pewna, Nick. - Nawet dla niej samej zabrzmiało to sztucznie. - Och, nie chciałem, żebyś odebrała to w taki sposób. - Wstał, a potem zawahał się przez moment - Będę w gabinecie. Drew Czy mogłabyś przepisać notatki, które zostawiłem? Leigh odetchnęła z ulgą. - Tak. Obrócił się i wyszedł z pokoju, przystając na chwilę w drzwiach, by spojrzeć na nią jeszcze raz. - W lodowce stoi mój jogurt, Leigh. Proszę, poczęstuj się, kiedy będziesz miała ochotę. Musisz zacząć lepiej się odżywiać, zwłaszcza
RS
teraz. Wyszedł, a Leigh zamknęła oczy, ogarnięta rozpaczą. O Boże, jak on mógł jej to zrobić? Za każdym razem, kiedy podejmowała jakieś postanowienie, jego troska i wdzięk rozbrajały ją całkowicie. Nie może pozwolić na to, by zbliżyli się za bardzo Musi być przede wszystkim stanowcza. Leigh zasiadła na powrót przy swoim biurku, lecz zamiast wziąć się do pracy, patrzyła przez otwarte drzwi na opuszczony przez Nicka fotel. Bez kłopotu potrafiła wyobrazić sobie na tym miejscu Nicka jawił się jej zdecydowany, pewny siebie, a od dnia, kiedy eskortował ją do domu, także troskliwy i seksowny, podpowiedział jej głos jakiegoś chochlika. Nick siedział teraz za biurkiem nagi, uśmiechając się w ten sam łobuzerski sposób jak podczas świątecznego przyjęcia
53
jęknęła, chowając twarz w dłoniach. Coś podpowiadało jej, że otworzyła puszkę Pandory i nikt nie wie, co może z tego wyniknąć. Leigh zaparkowała samochód na podjeździe domu i zgasiła światła. Potem oparła głowę na kierownicy i odetchnęła głęboko. Odczuwała przyjemne zmęczenie i trudno było jej zdecydować się na opuszczenie ciepłego wnętrza samochodu. Lubiła wieczorne pływanie w basenie, choć czasami relaksowało ją ono aż za bardzo. Były niewielkie szanse, by udało jej się jeszcze zrobić cokolwiek w domu, zwłaszcza po emocjonujących przeżyciach tego dnia. Kątem oka dostrzegła jakiś ruch na ganku i gwałtownie obróciła głowę w tamtą stronę, Boże! Ktoś czaił się przed drzwiami, a żarówka
RS
zewnętrzna była, oczywiście, przepalona. Obleciał ją strach. Szybko sprawdziła, czy drzwiczki samochodu są dobrze zamknięte. Potem dopiero rozpoznała sylwetkę zbiegającego po schodach Nicka. Pociągnęła za rączkę, otwierając szeroko drzwiczki wozu. - Nawet nie wiesz, jak mnie przestraszyłeś. Co tu robisz? Nick wziął od niej torbę z kostiumem kąpielowym i pomógł jej wysiąść. - Przyniosłem prezenty. Powinnaś zostawiać zapalone światło, kiedy wiesz, że wrócisz późno. - Czy przyjechałeś tylko po to, by dać mi lekcję? - spytała z ironią. Mocowała się w ciemnościach z kluczem, starając się trafić do ukrytego w mroku zamka. Bardziej wyczuła, niż zobaczyła jego uśmiech.
54
- Bynajmniej. Przywiozłem kolację. Wejdźmy do środka Piekielnie tu zimno. Przytrzymała drzwi, przepuszczając go przodem. - Dlaczego nie poczekałeś w samochodzie? - Musiałem zaparkować wóz pół kilometra stąd. Dopiero teraz Leigh zauważyła liczne samochody stojące wzdłuż krawężnika jej sąsiadka pewnie znów wydawała jedno ze swoich sławnych przyjęć. Mroźny wiatr wykluczał przynajmniej otwieranie okien, więc hałaśliwa muzyka nie będzie dziś zakłócała spokoju nocy. Zdjęła płaszcz i podążyła za Nickiem do kuchni. Zdążył już wstawić do lodówki kartonik mleka, zaś na barku leżało
RS
charakterystyczne płaskie pudełko. Uniosła pytająco brwi.
- Pizza? Chłód chyba sprawił, że przestałeś być sobą. Nie mogę uwierzyć, że wszedłeś do pizzerii, by kupić potrawę, której nie tolerujesz. Nick zaśmiał się, otwierając pudełko. - To pizza wegetariańska. - Wziął dwa talerze z zastawionego naczyniami bocznego stolika. - Było to jedyne kompromisowe rozwiązanie dla nas dwojga. Rozbawiona, skrzyżowała ramiona, opierając się o blat. Przyglądała się, jak Nick nakłada na talerze kawałki pizzy, a potem wsuwa je do kuchenki mikrofalowej. - A mleko?
55
- Nie zauważyłem go u ciebie poprzednio, więc postanowiłem przynieść. - Nie mam mleka, ponieważ go nie piję. - Ale przedtem nie byłaś w ciąży. Zamarła. Chciałaby z równą jak Nick swobodą mówić o swojej ciąży. Nick, oczywiście, w przeciwieństwie do niej, nie miał nic do ukrycia. - Czy masz jakieś serwetki? - spytał, kiedy ustawił już na stole szklanki i ułożył sztućce. Potrząsnęła głową, chcąc uwolnić się od niewesołych myśli, i podeszła do zlewu. ręczników.
RS
- Nie mam serwetek. Używałam ostatnio papierowych - Obiad podany - oznajmił Nick, wyjmując z kuchenki parujące talerze.
- Zanieś pizzę do salonu, a ja przyniosę coś do picia. - Napotykając jego pytający wzrok, Leigh poddała się. - Dobrze, dobrze, przyniosę mleko. Uśmiechnął, lecz wyszedł z kuchni, nie mówiąc ani słowa. Napełniła dwie szklanki i poszła za nim. Zastała Nicka przy sprzęcie grającym, przeglądającego jej kolekcję płyt kompaktowych. Podniósł wzrok, kiedy weszła. - Czy masz cos poza country? Uśmiechnęła się, stawiając szklanki na małym stoliczku.
56
- Przypominasz mi moją matkę. - Podeszła i zza półki z kasetami wyjęła nie rozpakowany kompakt Glenna Millera. - Ona też nie cierpiała country. Wciąż próbowała nakłonić mojego ojca, by posłuchał czegoś innego. Czegokolwiek. Nick włożył płytę do odtwarzacza i czekał. - Udało się jej? - Nie. - Usiadła na kanapie i patrzyła teraz, jak Nick reguluje głośność - Przysłała mi ten kompakt, mając nadzieję, że ja okażę się mniej oporna. Zauważyła, że Nick zaciągnął zasłony i zapalił świece ich brzoskwiniowy aromat mieszał się z zapachem pizzy. Leigh z zapałem
RS
ugryzła kawałek gorącego ciasta. Z przyjemnością delektowała się doskonale doprawionym sosem pomidorowym i pysznym serem. Napotkała wzrok Nicka. - I jak?
- Niezłe. Oczywiście, byłoby znacznie lepsze z kiełbasą powiedziała z udawaną powagą Znów się roześmiał, sięgając po swój kawałek pizzy Leigh patrzyła zafascynowana, jak Nick koniuszkiem języka zlizuje z dolnej wargi kroplę keczupu. Zaniepokojona własnymi myślami, przeniosła wzrok na swój talerz. - Jakiej muzyki zwykle słuchasz? - spytała - Czasami muzyki symfonicznej, ale głownie jazzu. - Jazzu? - Dlaczego jesteś taka zdziwiona? Wiele osób lubi jazz.
57
- Tak. Ale… To znaczy jazz wydaje się raczej zbyt żywiołowy dla kogoś takiego jak ty. Spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. - Za jaką właściwie osobę mnie uważasz, Leigh? Zastanawiała się przez chwilę. - Konserwatywną, zorganizowaną. Nie wiem. Trochę… - Uważasz mnie za sztywniaka? Wzruszyła bezradnie ramionami. - Znam cię tylko jako swojego szefa. - Jeszcze cię przekonam, że nie spędzam życia wyłącznie za biurkiem. Codziennie biegam dziesięć kilometrów. Lubię filmy
RS
science fiction i powieści Agaty Christie. A kiedy tylko mam okazję, chodzę na wyścigi samochodów dostawczych. - Ja też je uwielbiam, ale już bardzo dawno nie byłam na tej imprezie. Nikt z moich znajomych nie ma podobnych zainteresowań, a ja nie cierpię chodzić dokądkolwiek sama. - Musimy wybrać się razem, kiedy rozpocznie się sezon. Czy zjesz jeszcze kawałek pizzy? Leigh spojrzała zdziwiona na swój talerz. Nawet nie zauważyła, kiedy zjadła całą porcję. - Nie, te porcje były wyjątkowo duże jestem najedzona. - Właśnie dlatego zawsze kupuję „U Gina". Dzięki temu mam gotowe śniadanie na następny dzień. Leigh wybuchnęła śmiechem.
58
- Nick Romano jadający na śniadanie zimną pizzę? To niewiarygodne! Nie - zaprotestowała, kiedy Nick zaczął zbierać naczynia. - Przygotowałeś kolację, więc ja pozmywam i zaparzę kawę. - Dla mnie nie, dzięki. - Mam bezkofeinową. - Westchnęła, napotykając jego zdumione spojrzenie. - Wiem, wiem Zrezygnowałam z kofeiny, kiedy zaczęłam podejrzewać, że jestem w ciąży. Nie rób z tego problemu. - Kto, ja? Zaśmiała się i wyszła do kuchni, uważnie niosąc naczynia. Włączyła ekspres i wstawiła talerze do zmywarki. Zastanawiała się, co
RS
nastąpi teraz. Dlaczego Nick przyszedł? Jaki miał cel? Napełniła kawą dwa kubki i wróciła z nimi do salonu. Nick znów przeglądał kompakty.
- Uznałem, że chociaż przez część wieczoru masz prawo posłuchać takiej muzyki, jaką lubisz - oświadczył, kiedy z głośników popłynęła melodia country. - Dzięki - powiedziała, odstawiając kubki i zajmując miejsce w rogu kanapy. Nick usiadł obok, nie na tyle jednak blisko, by jej dotknąć Leigh poczuła lekkie rozczarowanie. Nie chcąc przyznać nawet przed sobą, jaka jest tego najbardziej prawdopodobna przyczyna, wierciła się dotąd, aż mogła patrzeć w twarz Nicka z bezpieczniejszej odległości.
59
- A więc zjedliśmy razem kolację - zaczęła, obejmując dłońmi kubek z kawą. - Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że twoja szczodrość ma jakiś ukryty powód. Nick popatrzył jej w oczy. - Myślałem o naszym porannym spięciu i doszedłem do wniosku, że jestem ci winien wyjaśnienie. - Dlaczego zareagowałeś tak gwałtownie - dopowiedziała Leigh. Nick skrzywił się. - Tak, tylko nie jestem pewien, czy spodoba ci się to, co usłyszysz. - Spróbuj. poszłaś na zabieg.
RS
- Nie wiem, czemu pomyślałem, że spóźniłaś się, ponieważ - Co takiego? - Leigh drgnęła, omal nie wylewając kawy. Zwariowałeś. Skąd przyszedł ci do głowy tak koszmarny pomysł. Wykonał uspokajający gest ręką. - Wiem... Wiem, że to głupie, ale... - Zawahał się, a potem mówił dalej. - Miałem dziewczynę... na studiach. Ona i ja... mieszkaliśmy razem. Och, na wiele sposobów uzasadnialiśmy nasz wybór. Nasza miłość nie potrzebowała kajdan legalnego związku, przestarzałych ograniczeń z epoki naszych rodziców. - Spojrzał na nią. - Wiesz, co mam na myśli? Leigh skinęła głową, nie była jednak w stanie nic powiedzieć. Nie chciała tego słuchać, lecz nie potrafiła też poprosić, by przestał
60
mówić. Musiała wiedzieć. Czy usłyszy coś na temat tajemniczej Cary? - Zaszła w ciążę. Kiedy powiadomiła mnie o tym, sądziłem, że się pobierzemy. Znalazłbym pracę i skończył zaocznie studia, podczas gdy ona zajęłaby się domem i dzieckiem. Wydawało mi się, że tak należy postąpić. - Umilkł, zatopiony we wspomnieniach. - Co stało się potem? - spytała Leigh, z trudem wypowiadając kolejne słowa. - Nie widziałem jej przez tydzień. Kiedy zadzwoniłem do niej do domu, dowiedziałem się, że jest chora, a jej ojciec kazał mi trzymać się od niej z daleka. Wreszcie powiedział, że usunęła ciążę, ponieważ
RS
chce skończyć studia, a nie wychodzić za mąż. Leigh słuchała ze ściśniętym sercem. Delikatnie uścisnęła jego dłoń.
- Och, Nick, tak mi przykro.
Obrócił dłoń tak, by ich palce się splotły. - To było dawno, Leigh. Cierpiałem, ale czas leczy rany. Musiała go zapytać: - Czy... ją kochałeś? - Tak mi się wtedy zdawało. Byłem młody i niedoświadczony, sądziłem, że świat stoi przede mną otworem. - Czy spotykacie się jeszcze? - Nie. - Pochylił głowę, gładząc wierzch dłoni Leigh. jego dotyk wzbudzał w niej dreszcze rozchodzące się po całym ciele. - W
61
pewnym sensie Darlene miała rację. Nie byliśmy dojrzali do małżeństwa. Darlene, powtórzyła w duchu Leigh. To nie była kobieta, której wspomnienie dręczyło Nicka, tajemnicza Cara. Zastanawiała się, z iloma kobietami był kiedyś związany. Nick odkrył właśnie przed nią dosyć ponurą kartę swojej przeszłości i jedyne, co jej pozostało, to snuć domysły na temat innych kobiet w jego życiu. - Nie miałeś wpływu na to, co się stało. Darlene podjęła decyzję, dobrą czy złą, a ty musiałeś się z tym pogodzić. Jego oczy błysnęły gniewnie. - Tak, to była jej decyzja, ale nie powinna była podejmować jej
RS
beze mnie. Była to dla mnie dobra lekcja. Nauczyłem się, że wspólne mieszkanie to bzdura. jeśli zależy ci na kimś na tyle, że chcesz z nim mieszkać, należy tę osobę poślubić. Spojrzał na nią.
- Wtedy, gdy powiedziałaś, że ciąża to twój problem, z którym sama sobie poradzisz, rozumiesz, dlaczego... - Myślałeś, że mogłabym postąpić tak samo. Wzruszył ramionami, patrząc prosto na nią. - Chyba tak. - Nick, nie jestem smarkulą, która nie potrafi zatroszczyć się o własne dziecko. Chciałam kiedyś mieć dziecko i jeśli zdecyduję się je zatrzymać, na pewno należycie o nie zadbam. - Co to znaczy: jeśli je zatrzymasz?
62
- Zastanawiam się, czy nie oddać dziecka do adopcji. Zaskoczył ją wyraz bólu, który nagle odmalował się na twarzy Nicka. Nakryła dłonią jego rękę i drgnęła, kiedy ścisnął mocno jej palce. - Są setki chętnych małżeństw mogących zapewnić dziecku pełną, stabilną rodzinę. - Nie! Nie wolno ci tego zrobić. Leigh patrzyła zdumiona, jak Nick poderwał się i zaczął krążyć szybko po salonie. - Jak mogłabyś tak po prostu oddać swoje dziecko? Nigdy nie wiedziałabyś, co się z nim dzieje, czy jest szczęśliwe. Nie miałabyś pojęcia...
RS
- Nick. - Leigh wyciągnęła rękę, zatrzymując go w pół kroku. To jedna z możliwości, którą biorę pod uwagę. jestem winna dziecku to, by rozważyć wszystkie możliwości, lecz nie podjęłam jeszcze decyzji.
Nick usiadł z powrotem, wyraźnie starając się zapanować nad swoim wzburzeniem. - Dobrze, zastanów się nad tym. Mogę się założyć, że nie jesteś kobietą, która byłaby w stanie oddać własne dziecko. Rodzina znaczy dla ciebie zbyt wiele. - Nick, ja nie mam rodziny. Odnalazł jej rękę. - Ale masz mnie i pozwolisz mi pomóc sobie, prawda? To nie jest dobry pomysł, pomyślała Leigh. - Doceniam twoją propozycję, ale nie chcę cię obciążać.
63
- A co zrobisz, kiedy będziesz musiała przesunąć coś ciężkiego podczas remontu? Lub będziesz zbyt zmęczona, by pójść po zakupy? Nie znosiła, kiedy uśmiechał się w ten sposób. Nie potrafiła mu się wtedy oprzeć. - Jestem pewna, że Maggie i jej mąż z chęcią mi pomogą. - Ale oni mieszkają w innym okręgu. A ja niedaleko stąd. - Tak, ale... - Leigh ogarnęła panika. jak wyplątać się z tej sytuacji? Nie mogła pozwolić, by Nick mieszał się do jej życia. jak inaczej uda się jej ukryć przed nim prawdę? - Oszalałbyś przy mnie. To znaczy: mam humory, ciągle płaczę i... - Leigh wiedziała, że nie brzmi to zbyt przekonująco.
RS
Nick zachichotał. - Wiem. Doskonale znam wszystkie dziwactwa ciężarnych kobiet.
Zmieszana Leigh nie wiedziała, co powiedzieć. - Moje siostry, będąc w ciąży, nieraz dały mi się we znaki. Nie będzie tak źle, Leigh. Gdy tylko będziesz czegoś potrzebowała, zadzwoń do mnie. A to, jak często będzie dzwoniła, pomyślała Leigh, to już jej sprawa. już ona zadba o to, by nigdy nie zwracać się do niego o pomoc. - Cóż, skoro rzeczywiście tego chcesz... - zgodziła się z wahaniem.
64
- Świetnie. - Nick pochylił się, by musnąć ustami jej policzek. Podniósł rzucony na krzesło płaszcz. - Teraz już pójdę, żebyś mogła odpocząć przed położeniem się spać. Odpocząć? Kiedy powietrze przepojone było jego zapachem? Gdy skóra wciąż paliła ją od pocałunku? - Czy wiesz, że zjedzenie kilku krakersów rano przed wstaniem z łóżka pomaga uniknąć mdłości? - spytał, zapinając guziki palta. Leigh kiwnęła głową. - Tak, lekarz mi o tym mówił. Nick, dzięki za pizzę. i za to, że... troszczysz się o mnie. Ujął w dłonie jej twarz. Uspokojona tym czułym gestem,
RS
zapragnęła nagle, by pocałował ją naprawdę. Chciała zbadać tajemną głębię jego ust. Pochyliła się do przodu, chwytając jego łokcie dla utrzymania równowagi.
- W tej czerwonej sukience wyglądasz jak niesforny anioł powiedział cicho, ogrzewając oddechem jej usta. Odchyliła się do tyłu. Dlaczego użył prawie tych samych słów co podczas świątecznego przyjęcia? Czyżby odzyskiwał pamięć? Patrzyła na niego rozszerzonymi strachem oczami. - To dziwne - stwierdził, marszcząc brwi. - Czy ty też to czujesz? Jakby deja vu? Za żadną cenę nie odpowiedziałaby na to pytanie. Uśmiechnął się do niej i otworzył drzwi. - Dobranoc, Leigh. Do zobaczenia jutro.
65
Stała w progu, patrząc, jak Nick znika w mroku, i dopiero przenikliwy chłód zmusił ją do powrotu do domu. jednak nawet w ciepłym i przytulnym wnętrzu nie mogła pozbyć się poczucia winy. A jeśli Nick przypomni sobie, co się zdarzyło? Zadrżała i wiedziała, że nie tylko chłód jest przyczyną jej dreszczy. jeśli Nick dowie się kiedyś o dziecku, będzie musiała zapłacić za to wysoką cenę.
ROZDZIAŁ CZWARTY - Gdy są potrzebni, to ich nie ma - mruknęła pod nosem Leigh. Kopnęła drzwi. Nie ustąpiły, podobnie jak ostatnim razem. Tkwiła
RS
uwięziona w szafie od wielu godzin, a drzwi nie drgnęły nawet, choć próbowała już wszystkiego. Westchnęła i oparła się o tylną ścianę, obejmując ramionami podkulone nogi.
Dwa tygodnie temu obiecała Nickowi, że zadzwoni do niego, gdyby był jej potrzebny. Oczywiście nigdy nie zamierzała tego zrobić i zresztą nie zrobiła, pomyślała z dumą. Nie, żeby to zmieniło cokolwiek. i tak spędzała z nim zbyt wiele czasu. Każdego dnia Nick albo pojawiał się w jej domu z czymś, co miało być jej absolutnie niezbędne, albo przynajmniej dzwonił. W zeszłą niedzielę telefonował trzy razy, a potem przyjechał na kolację. Przynosił jej do pracy posiłki i zabierał ją na zakupy. A jego wykłady, westchnęła, raz jeszcze kopiąc lekko drzwi. Wielkie nieba, wiedziała teraz więcej na temat żywienia niż dyplomowany dietetyk. Nick próbował nakłonić ją do zmiany stylu 66
życia, nie bacząc na jej drwiny i protesty. Uśmiechnęła się do siebie. Mówiąc szczerze, to zainteresowanie pochlebiało jej i było bardzo wzruszające. Och, gdyby tylko udało się jej wydostać z tej paskudnej szafy! Wstała ostrożnie, nie chcąc uderzyć głową w rurkę na wieszaki, i raz jeszcze sprawdziła drzwi, zdecydowana otworzyć je za wszelką cenę. W mroku wyczuwała nierówne krawędzie, których przedtem nie widziała Nic dziwnego, że drzwi zamknęły się tak szczelnie. - Dlaczego to nie mogło się stać, kiedy byłam na zewnątrz? zadała sobie retoryczne pytanie, waląc pięścią w drewnianą powierzchnię.
RS
Z powrotem osunęła się na kolana, potrącając stopą pusty kubek. Och, wszystko oddałaby teraz za filiżankę gorącej kawy i papierosa. Oparła twarz o kolana Boże, zlituj się nade mną, pomyślała. Osoba rzucająca palenie nie może być wystawiana na tak ciężką próbę. Powinna cały czas stąpać po różach, słuchać śpiewu ptaków. - Leigh? Uniosła gwałtownie głowę. - Nick! - zawołała, wstając gwałtownie. Poczuła ostry ból w głowie i oczy jej zaszły łzami - Auuu! Cholera! - Gdzie jesteś? Rozcierając bolące miejsce, drugą ręką chwyciła za klamkę. - Tutaj. W garderobie. Wydostań mnie stąd. Słyszała na zewnątrz kroki. - Gdzie?
67
- W szafie. Słyszała, jak Nick mocuje się z drzwiami. - Chyba się zatrzasnęły. - Sądzisz, że tkwię tutaj, bo nie mogłam znaleźć po ciemku drogi? Chichot Nicka zwiększył jedynie jej irytację. - Masz ochotę na papierosa, prawda? - Skąd wiesz? - Zawsze wpadasz w sarkastyczny nastrój, kiedy zżera cię głód nikotynowy. - Nie martw się. Niestety nie wzięłam ich ze sobą. Choć pewnie przez tyle godzin.
RS
zrobiłabym to, gdybym wiedziała, że będę tkwiła uwięziona w szafie - Nie zrobiłabyś tego. Masz silną wolę, jesteś bardzo wytrwała, a ja jestem z ciebie dumny.
- Dziękuję. - Jego pochwała trochę ją uspokoiła. - Od jak dawna tam siedzisz? - Mniej więcej od szóstej. Postanowiłam zająć się remontem przed twoim przyjściem. - Z drugiej strony docierały do niej dziwne odgłosy. - Co tam robisz? - Tylko sprawdzam drzwi. Będę musiał je wyważyć. i tak są zresztą zbyt zdeformowane, żeby dały się jeszcze wykorzystać. Zostań tam. Zaraz wracam. - Czy to ma być żart, Romano? Odpowiedziała jej cisza i Leigh uniosła głowę, by lepiej słyszeć.
68
- Nick? - Zdała sobie sprawę, że wyszedł. - Doskonale. Po prostu mnie zostawił. Oparła się o drzwi. Czas wlókł się niemiłosiernie. Do licha, gdzie on się podział? Walnęła w drzwi pięścią. - Nick? Słuchała uważnie, lecz z zewnątrz nie dochodził żaden dźwięk. Osunęła się na kolana. Pewnie poszedł po pomoc, domyśliła się. Ale ile to może trwać? - Świetnie, Nick. A co będzie, jeśli umrę z głodu? Zostawisz mnie po prostu pełzającemu robactwo, by... - Wciąż się wściekasz?
RS
Jego niespodziewane pytanie, w połączeniu z łoskotem metalu, sprawiło, że poderwała się na równe nogi. - Gdzie byłeś?
- Trwało to zaledwie kilka minut. - Jego słowa zagłuszało metaliczne stukanie. - Co robisz? - Jestem niezły, Leigh, ale nie potrafię wypchnąć drzwi gołymi rękami. Poszedłem po narzędzia. A teraz odsuń się, na wypadek gdyby odłupały się jakieś kawałki drewna. Usiadła na podłodze plecami do drzwi. - Jak dostałeś się do środka? - Kiedy nie odpowiadałaś na pukanie, wybiłem szybę w kuchni. Głośny zgrzyt wystraszył Leigh i dopiero po chwili dotarły do niej słowa Nicka.
69
- Wybiłeś szybę? Zacisnęła zęby, kiedy Nick wyciągał kolejny nit z zawiasu. - Naprawdę, Nick... - Litości, Leigh. Raz już zemdlałaś. Co miałem zrobić? Twój samochód stał przed domem, paliły się światła, a ty nie reagowałaś na pukanie. - Jego wyjaśnienia przerywały głośne postękiwania. Nareszcie - oznajmił zadowolony. Obróciła się szybko, by zobaczyć wąską szparkę w drzwiach. Nick zajrzał do środka, wciąż trzymając w ręku łom. - Jeszcze chwila, a będziesz mogła wyślizgnąć się na zewnątrz. Odłożył na bok narzędzie, a potem, opierając się o ścianę, zaczął
RS
odchylać wygięte skrzydło drzwi. - Leigh? Sądzisz, że mogłabyś spróbować już wyjść? - Głos Nicka wyrwał ją z zamyślenia. - Aa... za długo siedziałam po ciemku. Moje oczy muszą przywyknąć do światła. - Rozumiem. No tak, Nick doskonale zdawał sobie sprawę, że podziwiała jego muskularną sylwetkę. jego uśmiech nie pozostawiał co do tego wątpliwości. Przecisnęła się bokiem na zewnątrz, a potem popatrzyła na zniszczoną szafę. - Wspaniale. Teraz muszę nie tylko wstawić szybę, ale również wymienić drzwi. Nick roześmiał się. - Nie ma to jak wdzięczność.
70
Zawstydziła się. To nie jego wina, że wydawał się jej tak atrakcyjny. - Przepraszam. To chyba z powodu długiego przebywania w zamknięciu zrobiłam się zrzędliwa. Dziękuję, że mnie wydostałeś, Nick. Podszedł bliżej i odgarnął jej z policzka niesforny kosmyk. - Jeśli rzeczywiście ci na tym zależy, wiem, w jaki sposób mogłabyś okazać swoją wdzięczność. Jak zahipnotyzowana patrzyła w jego oczy koloru ciemnej czekolady. Czuła na policzku ciepły oddech przywodzący na myśl podmuch wieczornej bryzy nad uśpionym morzem.
RS
- W jaki sposób? - szepnęła bez tchu. - Mam na myśli śniadanie.
- Śniadanie? - Zamrugała oczami i zrobiła krok do tyłu. - O tak, śniadanie, rozumiem. Czemu nie?
Leigh wyszła z pokoju, wciąż mając przed oczami obraz mężczyzny, który podążał za nią, dźwigając narzędzia. Sprane dżinsy opinały szczupłe biodra i silne, umięśnione uda. Żałowała, pal licho dobre maniery, że Nick nie idzie przed nią, tak by mogła obserwować jego zgrabną figurę. Jęknęła w duchu. Litości! Była dopiero ósma trzydzieści. jeśli nie zapanuje nad swą rozbuchaną wyobraźnią, zacznie go napastować przed lunchem. - Co powiesz na płatki z grzankami? - spytała, otwierając lodówkę - O, mam nawet banana, którego możemy pokroić i wrzucić do mleka.
71
- Lepsze byłoby gorące śniadanie. Co sądzisz o omletach? Nalał dwie filiżanki kawy i podał jej jedną - Zapowiadają ochłodzenie. Może nawet spaść deszcz ze śniegiem. - Och, nie mam ochoty brudzić kuchenki - Odwróciła wzrok, sięgając po talerze Nick, proszę, nie zmuszaj mnie do gotowania, błagała go w duchu. - Zgoda. Zrób owsiankę, a ja zajmę się tosterem. - Posłał jej uwodzicielski uśmiech - Zrobię grzanki cynamonowe. Do licha, teraz muszę mu to powiedzieć, zdecydowała. Wzięła głęboki oddech. - Ja nie gotuję.
RS
- Dlaczego nie? - Bo nie umiem. Prawdę mówiąc, nie cierpię tego robić jeśli czegoś uda mi się nie przypalić, wtedy jest półsurowe. - Czuła się głupio i zirytowało ją to. I co z tego, że nie potrafi gotować? Ma inne talenty, czyż nie? - Mama próbowała mnie nauczyć gotować, ale wolałam pomagać tacie na farmie niż siedzieć w kuchni. Jeśli nie planujesz użyć resztek jako kleju do tapet, raczej nie powierzaj mi gotowania owsianki. Uśmiechnął się. - Wygrałaś. Ja zrobię owsiankę, a ty grzanki. I nie żałuj cynamonu - Uniósł brwi. - Radzisz sobie z tosterem, prawda? - Czasami. - Zachichotała. - Jeśli pierwsze dwie kromki uznam za ofiarę składaną bogom urządzeń domowych.
72
Tak lubiła słyszeć jego śmiech. Wsunęła do tostera dwa kawałki chleba, a potem, oparta o blat, patrzyła, jak Nick krząta się po kuchni. - Jeśli nie gotujesz, to zapewne jadasz posiłki w barach? - spytał, starannie odmierzając wodę. - Tak. Spojrzał na nią z powagą. - To niedobrze. Tego rodzaju jedzenie jest nie tylko mniej zdrowe, ale także znacznie droższe. Sama wiesz, że kiedy pojawi się dziecko, będziesz miała mnóstwo wydatków. Leigh poczuła złość. Czy ten mężczyzna nie potrafi mówić o niczym innym, tylko o dziecku?! Ona sama wystarczająco poważnie
RS
traktowała swoją ciążę. - Jedzenie w barach jest teraz zupełnie znośne - odparła z udawaną beztroską. - Większość z nich oferuje interesujące zestawy dań, a nawet szeroki wybór sałatek.
- A co z dzieckiem? Czy będzie chodziło z tobą do restauracji? Leigh pohamowała się przed wypowiedzeniem złośliwej uwagi, powtarzając sobie w duchu, że Nick stara się jedynie jej pomóc. Nie denerwuj się, Leigh. Spróbuj obrócić wszystko w żart. Nick wsypał płatki do gotującej wody i zmniejszył płomień gazu. Potem dorzucił rodzynki do perkoczącej masy. Podniósł wzrok, a jego twarz jaśniała uśmiechem. - Wiem. Zatrudnimy dla ciebie gosposię. Będzie gotować i zajmie się sprzątaniem. Leigh czuła, że krew się w niej gotuje.
73
- Dziękuję bardzo. - powiedziała cierpko. - Ale nie potrzebuję gosposi. Kosztowałaby więcej niż stołowanie się w barach. Poza tym sama mogę o siebie zadbać. - Kiedy nie tkwisz zatrzaśnięta w szafie. - Ty... ty... - Nie irytuj się. Czy nie obiecywałem, że pomogę ci zająć się dzieckiem? - Pomóc? - syknęła przez zaciśnięte zęby. - Pomóc? Ty mi nie pomagasz. Ty postanowiłeś zawładnąć moim życiem. - Uważam, że przesadzasz... - Tak sądzisz? Chodź ze mną. - Chwyciła go za rękę i pociągnęła
RS
do spiżarni. - Spójrz na to - zażądała, wskazując zatłoczone półki. - To całe jedzenie przyniosłeś tutaj w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Połowę z tych rzeczy po raz pierwszy widziałam na oczy. - Może rzeczywiście podszedłem do tego trochę zbyt entuzjastycznie, ale... - Och, czyżby? Zobaczmy, co jeszcze uda się nam tutaj znaleźć. - Przemaszerowała do salonu, ciągnąc go za sobą. - Czy widzisz tu coś niezwykłego? Podczas gdy Nick rozglądał się dookoła, udając, że nie wie, o co jej chodzi, Leigh wyciągnęła rękę w stronę zapchanego regału. - Tu. Wygląda to jak dobrze zaopatrzony dział poradników dla przyszłych matek w miejskiej bibliotece. jeśli przyniesiesz mi jeszcze jedną książkę, będę musiała zacząć je katalogować. Nie mogę uwierzyć, że aż tyle książek napisano na temat opieki nad
74
noworodkiem, ty zaś uznałeś, że powinnam mieć je wszystkie, prawda? Nick wzruszył ramionami, wpychając dłonie w kieszenie. - Cóż, sądziłem po prostu, że chcesz dowiedzieć się jak najwięcej o tym, co dzieje się z twoim ciałem. - Wiem, co się dzieje z moim ciałem. Spodziewam się dziecka. Zwróć uwagę, że użyłam pierwszej osoby. - Leigh, to z pewnością nie jest dobre dla dziecka. - Wyciągnął do niej rękę, a Leigh cofnęła się. Dziecko! Zawsze tylko ono. A co z nią? Od dwóch tygodni Nick traktuje ją jak swoją ciężarną siostrę. - Ja troszczę się o dziecko, dla ciebie moja ciąża stała się jednak
RS
prawdziwą obsesją. Czuję się jak jakiś przeklęty inkubator. Zaatakowała go, celując palcem w jego pierś. - Nie mam pojęcia, dlaczego to robisz. Z litości, z potrzeby władzy, a może to wyrzuty sumienia związane z utraconym dzieckiem? Wiem jedno! Dłużej tego nie zniosę. Przy każdym dźgnięciu palcem Nick cofał się o krok, aż wreszcie dotknął plecami drzwi. - Leigh, tak mi przykro... - Nie obchodzi mnie to - ucięła ostro. Zerwała z wieszaka jego płaszcz, rzuciła go w stronę Nicka i otworzyła drzwi, wypychając intruza na zewnątrz. - Idź do domu, Nick. Na dziś mam dość twojego zrzędzenia. - Leigh, rozumiem, że masz prawo mieć różne humory. Z powodu dziecka twoje hormony...
75
Znów wypowiedział to słowo, pomyślała z gniewem. Dziecko! Wściekłość wybuchnęła w niej niczym wulkan. - Przestań! - wykrzyknęła. Dźwięk własnego krzyku stłumił trochę jej gniew i Leigh nie była pewna, które z nich, ona czy Nick, wydawało się bardziej przerażone. Rozumiała jego zdezorientowanie; sama czuła się zmieszana. Czy to jego wina, że tak bardzo się przejął jej ciążą? Co z postanowieniem, by nie dopuścić do zbytniej zażyłości z Nickiem? już kiedy po raz pierwszy zjawił się z torbą pełną książek, powinna była odesłać go do domu. Ale cóż, wciąż nie jest jeszcze za późno, uznała. - Nick, przepraszam, że się tak zirytowałam. Masz pewnie rację,
RS
że jest to w jakiś sposób związane z hormonami. Rzeczywiście ostatnio dość łatwo tracę cierpliwość, ale szczerze mówiąc, doprowadzasz mnie do szału. Przyrzekam, że zadzwonię, gdybym czegoś potrzebowała. Zanim jednak nie zmienisz swojego stosunku do mnie, uważam, że powinniśmy spędzać razem mniej czasu. Proszę, jedź do domu. - Ale myślałem, że zajmiemy się drugą sypialnią. Już wkrótce... - Nie, straciłam chęć do pracy. - Wypchnęła Nicka za drzwi, nie zwracając uwagi na jego wyraźnie zmartwioną minę. - Począwszy od dziś wolałabym, żebyś nie przychodził bez zaproszenia. jestem pewna, że twoja pomoc jest ogromnym wsparciem dla twoich sióstr, a gdybym ja czegoś potrzebowała, będziesz pierwszą osobą, do której zadzwonię. jeśli tego nie zrobię, zobaczymy się w poniedziałek.
76
Otwierał już usta, by coś powiedzieć, kiedy zamknęła drzwi. Potem oparła się o nie i odetchnęła głęboko. Chciała, żeby odszedł bez żadnych protestów i po chwili, która wydawała się długa jak wieczność, usłyszała na ganku jego kroki. Chrzęst kół na żwirze dał jej poczucie gorzkiej satysfakcji. Osiągnęła to, czego chciała, czyż nie? Przeszywający dźwięk alarmu domowego wyrwał ją z tych rozważań i Leigh pobiegła do kuchni. Dym unosił się znad tostera. Nacisnęła dźwigienkę i na zewnątrz wyskoczyły dwie czarne kromki. Wrzuciła je do zlewu, przeklinając cicho. Zgasiła płomień pod garnkiem z owsianką i otworzyła okno, by przewietrzyć kuchnię.
RS
Rozejrzała się dokoła. Zapach skawalonej owsianki mieszał się ze swędem spalenizny. Zimne powietrze wdarło się natychmiast do środka. Zaśmiała się szyderczo, rozcierając na ramionach gęsią skórkę. Tak, kuchenne skrzaty powinny być dzisiaj zadowolone. Nie chcąc czekać, aż kuchnia się wywietrzy, Leigh stanęła na krześle i wyjęła baterie z alarmu. Zeskoczyła na dół, by wyrzucić do kubła na śmieci przypaloną breję. Już zaczynała tęsknić za Nickiem. Marzyła o tym, że obdarzy ją tym samym uczuciem, jakie ona żywiła wobec niego. Ale rzeczywistość nie jest tak piękna jak bajki o Kopciuszku. jaki mężczyzna zakocha się w kobiecie, sądząc, że nosi ona pod sercem dziecko innego? I czy naprawdę pragnęła poważnego związku? A co z jej planami? Z celami, jakie sobie wyznaczyła?
77
Jakiś ruch zwrócił jej uwagę i spojrzała w okno kuchenne. Przez wybitą szybę ktoś wsunął do wewnątrz męską białą chusteczkę zatkniętą na długiej gałęzi. Kiedy podniosła się, zobaczyła Nicka. Stał z jedną rękę uniesioną w pokojowym geście, podczas gdy drugą wymachiwał tą prowizoryczną flagą. - Pokój? Jej serce przestało na moment bić, lecz bezlitośnie zdusiła budzącą się w sercu nadzieję. - Nie pamiętam, żebym wzywała pomocy. - Przypomniałem sobie o stłuczonej szybie. Ponieważ to ja ją wybiłem, powinienem przynajmniej zakleić czymś okno do czasu, aż
RS
uda mi się ją wymienić. - Dzięki, ale sama dam sobie radę. - Rozczarowanie sprawiło, że jej słowa zabrzmiały ostrzej, niż chciała.
- Daj mi pięć minut i obiecuję, że nie będę się więcej narzucał. Muszę ci coś wyjaśnić. Leigh zawahała się. jeśli Nick wrócił po to, by znów wkraść się do jej prywatnego życia, nie miała ochoty go słuchać. - Tylko pięć minut, Leigh. Westchnęła i otworzyła drzwi. - Wejdź. - Napełniła dwa kubki świeżą kawą Kiedy się odwróciła, Nick stał na krześle, wkładając na powrót baterie do alarmu przeciwpożarowego. Postawiła kubki na stole i zamknęła okno. Nick uśmiechnął się.
78
- Rozumiem, co miałaś na myśli, mówiąc o kuchennych demonach. Wzruszyła ramionami i usiadła, wskazując mu miejsce naprzeciw siebie. Zdjął i zawiesił marynarkę na oparciu krzesła Leigh wypiła łyk kawy, a potem, splatając dłonie wokół kubka, spojrzała Nickowi prosto w oczy. - Mówiłeś, że chcesz ze mną porozmawiać, więc mów. - Po pierwsze, nie mam zielonego pojęcia na temat macierzyństwa, dzieci i opieki nad niemowlętami. A przynajmniej nie miałem, dopóki nie przeczytałem tych wszystkich książek, które kupiłem dla ciebie. - Skłamałem. - Co?
RS
- Ale… Ale mówiłeś… A twoje siostry? Mówiłeś, że…
- Byłem zdesperowany. Od wielu miesięcy próbowałem namówić cię na randkę. Nie wiedziałem, w jaki sposób nakłonić cię, byś się zgodziła. Potem powiedziałaś mi o ciąży. Pomyślałem, że jest to dla mnie szansa, by zbliżyć się do ciebie. Leigh potrząsnęła głową, jakby mając nadzieję, że pomoże jej to lepiej zrozumieć słowa Nicka. - Chcesz powiedzieć, że podniecają cię kobiety w ciąży? - Ty mnie podniecasz, nawet będąc w ciąży! Otworzyła usta, zdziwiona jego śmiałością. - Jesteś szalony Jego uśmiech wydał się jej iście diaboliczny.
79
- Być może. Nie umiem tego wytłumaczyć. Siedzisz przede mną z cudzym dzieckiem pod sercem, a ja potrafię myśleć tylko o tym, jak bardzo cię pragnę. O tym, jak bardzo chciałbym zanieść cię do łóżka i kochać się z tobą przez całą noc. Leigh nie mogła oderwać od niego wzroku i na chwilę, na jedną nieskończenie długą chwilę tęsknota wezbrała w niej niczym rzeka uwolniona od zimowej kry. Potem znów powróciła do rzeczywistości. Nickowi chodziło o zwykły biurowy romans. Nie miał na myśli prawdziwego związku, miłości czy choćby przyjaźni. Mówił o zwyczajnym, starym jak świat pożądaniu. Potrząsnął głową, jakby umiał czytać w jej myślach.
RS
- Nie, Leigh Nie chcę cię uwieść. Wiem, że wciąż jeszcze myślisz o tamtym facecie.
Gdyby tylko znał prawdę, pomyślała Leigh, czując nagły ucisk w żołądku.
- Nie szukam nowego kochanka, Nick. - Wiem, ale od teraz chcę być z tobą szczery. Mówię ci otwarcie, że jesteś najatrakcyjniejszą z kobiet, jaką spotkałem w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Dziesięć lat? A więc nie myślał o Darlene, swojej studenckiej miłości. Tajemnicza Cara opuściła go zatem dziesięć lat temu. Leigh już kiedyś zaangażowała się w związek oparty głównie na kipiących hormonach i nikt nawet najsłodszymi słówkami nie namówi jej ponownie na tę grę, której nie można wygrać. - Doceniam to, Nick, ale...
80
- Proszę cię też, żebyś pozwoliła mi zostać swoim przyjacielem. Chcę ci pomóc, lepiej cię poznać. - Posłał jej uwodzicielski uśmiech. Poza tym nigdy nie znałem kobiety, która nie umiałaby gotować. Tak bardzo chciałaby mu uwierzyć, móc założyć, że wspólna przyszłość wchodzi w rachubę. To pragnienie śmiertelnie ją przeraziło. - Nie wiem, Nick. - Wstała i wyszła z kuchni, zdając sobie sprawę, że Nick podąża za nią. - Nie sądzę, żeby to mogło się udać. - Co dokładnie masz na myśli? Odwróciła się do niego twarzą, krzyżując ramiona na piersi. - Po pierwsze nie mamy ze sobą nic wspólnego. Ty zaopatrujesz
RS
się w sklepach ze zdrową żywnością - ja nie mogłabym żyć bez hamburgerów i pizzy. Ty biegasz dziesięć kilometrów dziennie, a ja wyczyny sportowe oglądam co najwyżej w telewizji. Ty... - Czy obiło ci się o uszy słowo „kompromis"? Przechyliła głowę, unosząc do góry kąciki ust. - Co masz na myśli? Że będziemy razem biegać do lodziarni na rogu? Wzruszył ramionami. - Będziemy rozwiązywać nasze problemy stopniowo. Proszę tylko, żebyś dała nam szansę. Leigh patrzyła na Nicka. Wydawał się taki szczery i być może rzeczywiście taki był, ale Brada również nie podejrzewała o fałsz. Nigdy możesz nie poznać prawdy, jeśli nie skorzystasz z tej okazji, podpowiadał jej jakiś cichy głos.
81
- Dobrze, Nick - zgodziła się niechętnie. - Ale ostrzegam, jeśli przyniesiesz mi jeszcze jedną książkę o pielęgnacji niemowląt, wyrzucę cię razem z nią. - Rozumiem. Teraz idę po szkło, żeby wstawić nową szybę. Ruszył w stronę wyjścia, lecz przystanął w połowie drogi. jego oczy błyszczały. - A co z całusem na „do widzenia"? Leigh zaśmiała się cicho. - Przed wyjściem do szklarza? - Dlaczego nie? Co to szkodzi? W tej samej chwili był już przy niej, ogrzewając ją ciepłem
RS
swego ciała. Nie odrywając wzroku od jego oczu, patrzyła bezradnie, jak pochyla się nad nią. Przyciągnął ją bliżej. Zamknęła oczy i poczuła na wargach muśnięcie ust delikatne niczym dotknięcie motylich skrzydeł. Pocałunek był czuły i łagodny. instynktownie objęła ramionami jego szyję. Zaskoczony tą reakcją, Nick z przyjemnością patrzył w jej oczy, zasnute mgłą pożądania. - To powinno wystarczyć na drogę do samochodu - szepnął. - A teraz, żebym dojechał bezpiecznie... - Nachylił głowę, odnajdując jej ciepłe, rozchylone usta. Jego męski zapach odurzył zmysły Leigh. Nie pamiętała już, jak cudowne są jego pocałunki. Wtulona w mocne, twarde ciało Nicka, miała wrażenie, że przez całe życie czekała tylko na tę chwilę. Potem patrzyła bez słowa w jego oczy, nie będąc w stanie wykonać
82
najmniejszego ruchu i nie chcąc, by pieszczota skończyła się tak szybko. - Teraz mogę bezpiecznie ruszać w drogę - powiedział cicho. Z wyraźnym ociąganiem wypuścił ją z objęć i otworzył drzwi. - Wrócę za kilka minut. - Pogładził jej policzek. - Możesz pomyśleć w tym czasie o całusie na przywitanie. Jej serce łomotało jak oszalałe, kiedy patrzyła na odchodzącego Nicka. Pocałunek na przywitanie? Wciąż czuła na ustach smak jego warg. Zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami. Musiała być niespełna rozumu, by raz jeszcze wspinać się na skraj przepaści. Z drugiej jednak strony...
RS
Czuła, jak jej usta wyginają się w uśmiechu. Następny pocałunek Nicka Romano to na pewno wdzięczny temat do rozmyślań.
ROZDZIAŁ PIĄTY Była to ulubiona sceneria Leigh. Łagodna, ożywcza bryza, złote, tropikalne słońce i turkusowe morze, wcinające się w czysty, biały piasek. Na brzegu siedział Nick, a jego brązowe, muskularne ciało połyskiwało w słońcu kropelkami wody. Biegła w jego stronę, lecz odległość między nimi wciąż nie zmniejszała się. Kusił ją jego zmysłowy uśmiech. Miała ochotę zanurzyć palce w ciemne loki opadające na czoło niesfornymi kosmykami. Patrzyła, jak unosi szczupłe, silne ramię, by ją pożegnać, a potem zniknąć pod spienionymi falami. 83
- Nick! Obudził ją dźwięk własnego krzyku i Leigh ocknęła się gwałtownie. Zdezorientowana, rozglądała się przez chwilę po salonie, zanim zdała sobie sprawę z tego, że spała. Z jękiem opadła z powrotem na poduszkę. Do licha, skoro już miała sny erotyczne, dlaczego musiały się kończyć, zanim wyśniła najprzyjemniejszą ich część? Przejęta nagłym chłodem, otuliła się kocem. Zerknęła na stojące pod telewizorem wideo, lecz lampka kontrolna nadal się nie świeciła. Wspaniale. W dalszym ciągu nie włączono prądu. Wstała i owijając się szczelnie kocem, podeszła do okna.
RS
Popołudniowe słońce tysiącem iskierek odbijało się od cienkiej warstewki lodu pokrywającej trawnik. Burza śnieżna, przed którą ostrzegał ją wczoraj Nick, nadeszła, wszystko wokół naznaczając swoim piętnem. Leigh musiała przyznać, że rezultat był naprawdę imponujący. Każde drzewo i krzak okrywał kryształowy pancerz Niezależnie jednak od podziwu dla uroku natury, brak prądu bardzo jej doskwierał. Nie wiedziała, kiedy dokładnie odcięto prąd, obudziła się już w wychłodzonym domu i sprzedałaby duszę diabłu za piętnaście minut przy ciepłym kaloryferze. Przeszła do kuchni i wzięła do ręki czajnik. Przy dużym szczęściu powinno wystarczyć wody na filiżankę herbaty. Z niesmakiem popatrzyła na zastawiony brudnymi naczyniami zlew. Miała nadzieję, że rury nie popękały. Teraz wypominała sobie własny brak przezorności; powinna była spuścić wodę, kiedy wysłuchała
84
prognozy zapowiadającej mróz. Może powinna zdecydować się na spędzenie nocy w motelu. Mogła też spróbować przewegetować w nie tak bardzo wyziębionej kuchni, choć nie wytrzymałaby jednak bez wody. Zapaliła płomień. Dzięki Bogu za gaz, pomyślała, wsypując do kubka kawę. Czekając, aż woda się zagotuje, rozmyślała o wydarzeniach poprzedniego dnia. Zanim Nick wrócił od szklarza, w jej sercu zdążyło rozpanoszyć się wiele obaw dotyczących ich ewentualnego związku. Kiedy wrócił, niosąc oprócz szyby także doniczkę z żółtym krokusem, zajęła się przygotowaniami do malowania ścian gościnnej sypialni.
RS
Nick nie wspomniał więcej o powitalnym całusie, lecz jego domyślny uśmiech wywołał na jej policzkach silny rumieniec. Co gorsza, przez resztę dnia nie mogła znaleźć sobie miejsca, niepewna, czy Nick nie zechce znów jej pocałować.
Kiedy wreszcie pojechał do domu zaraz po lunchu, zaskoczyło ją własne rozczarowanie, gdy na pożegnanie Nick ledwie cmoknął ją w policzek. Pustka długiego, samotnego wieczoru udowodniła jej raz jeszcze, jak nierozsądne są przedwczesne nadzieje. Do rzeczywistości przywrócił ją ostry gwizd czajnika i jednoczesny dzwonek telefonu jej serce zabiło szybciej, a potem uśmiechnęła się z triumfem. No tak, Nick po prostu nie wytrzymał. Pomimo danego słowa musiał zadzwonić, by ją sprawdzić Leigh chwyciła energicznie słuchawkę, a na jej ustach zaigrał psotny uśmiech.
85
- To zapewne dzwoni do mnie jakiś zboczeniec, bo jeśli to ty, Nicku Romano, to znaczy, że znów to zrobiłeś - Hmm... Leigh? - Och, Maggie. - Leigh słyszała zdumienie w głosie przyjaciółki i zachichotała. - Myślałam, że Nick znowu mnie sprawdza. - Znowu? - Tak. Zwykle do tej pory odbieram już mniej więcej pół tuzina telefonów od niego. Wczoraj bardzo się o to pokłóciliśmy - Leigh przytrzymała słuchawkę ramieniem, nalewając do kubka gorącą wodę. - Prawdę mówiąc, ktoś mógłby pomyśleć, że ciąża to jakaś nieuleczalna choroba, wnioskując ze sposobu, w jaki on postanowił
RS
czuwać nade mną. - A więc to wyjaśnia ten dziwny telefon, jaki miałam przed chwilą od niego!
- Jaki dziwny telefon? Maggie zaśmiała się
- Chciał, żebym zadzwoniła do wszystkich pracowników biura i powiadomiła ich, że jutro mogą nie przychodzić do pracy Potem spytał, czy nie dałoby się wysłać po ciebie Gene'a naszym wozem terenowym, ponieważ odcięto ci prąd - Co takiego? - Poczekaj, to jeszcze nie koniec. Potem zaproponował, żebyśmy po kolei sprawdzali, jak się czujesz. - Mam nadzieję, że żartujesz.
86
- Nie - odparła Maggie. - Wydaje mi się, że to miał na myśli. jak na prawnika, wypowiadał się bardzo niejasno. - Zabiję go - oświadczyła z przekonaniem Leigh. - Zanim to zrobisz, chciałabym się dowiedzieć, o co chodzi. Leigh westchnęła, sadowiąc się na kuchennym stole. - Maggie, on doprowadza mnie do szału. jest zawsze pod ręką, a kiedy go tu nie ma, dzwoni co chwila, żeby się upewnić, czy nic mi nie jest. Nie mógłby zachowywać się gorzej, nawet gdyby... - Nawet gdyby był ojcem dziecka? Leigh przygryzła dolną wargę, nie potrafiąc znaleźć odpowiedzi. - Wydawało mi się, że obiecałaś powiedzieć mu prawdę -
RS
stwierdziła Maggie oskarżycielskim tonem. - Obiecałam tylko, że to rozważę. - I...?
- Wciąż się zastanawiam.
Maggie westchnęła ze zniecierpliwieniem. - Nad czym tu się zastanawiać? Kochasz go, prawda? - Nie... Tak... Och, do czorta, nie wiem, Maggie. - Zaczekaj chwilę. Co czułaś do niego podczas świątecznego przyjęcia? Chodzi mi o to, że nie jesteś kobietą, która poszłaby do łóżka z mężczyzną tylko dlatego, że ma na to ochotę. Leigh oczyma duszy ujrzała Nicka: był dowcipny, przystojny, seksowny. Czy kochała go, czy jedynie oczarowały ją okoliczności? Nie, mogła powiedzieć uczciwie, że wtedy, w zatłoczonej sali balowej, kochała go.
87
- Tamtego wieczoru byłam w nim zakochana, lecz nie wiem, czy go kochałam. - Wybacz mi - westchnęła Maggie. - Jestem przedstawicielką innego pokolenia. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć pewnych zawiłych subtelności. jaka dokładnie jest różnica pomiędzy kochaniem kogoś a byciem zakochanym? - Widziałaś go, Maggie. Czy Nick kiedykolwiek przedtem był taki? Zrelaksowany, czarujący i... i... - Tak, widziałam go takim. A więc zakochałaś się w Nicku, kiedy był pod wpływem ponczu, i poszłaś z nim do łóżka. Co się stało potem? Czy rano po przebudzeniu leżał obok ciebie w
RS
trzyczęściowym garniturze, śnieżnobiałej koszuli i krawacie? - Bynajmniej - zachichotała Leigh. Potem spoważniała, pocierając dłonią czoło. - Wtedy zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę go nie znam i że powtórzyłam ten sam błąd, który wcześniej popełniłam z Bradem. Od czasu rozwodu unikam wszelkich związków opartych jedynie na silnym pociągu seksualnym, a to właśnie łączy mnie i Nicka, prawda? Nie chcę brnąć dalej. - A więc powiedz, jak mają się sprawy pomiędzy tobą a Nickiem? Leigh zapomniała, że Maggie jest specjalistką od zadawania trudnych pytań. - Nie wiem. Do tej pory nie stwierdziłam, żebyśmy mieli zbyt wiele wspólnego.
88
- Cóż, przynajmniej dziecko będzie wspólne - zauważyła Maggie. - Dlaczego nie porozmawiasz z nim otwarcie? Spróbuj opowiedzieć mu o wszystkim w spokojny, rzeczowy sposób. Może on ciebie kocha? Leigh chciałaby w to uwierzyć. Kiedy w grę wchodził Nick, nie potrafiła zachowywać się rozsądnie, spokojnie i rzeczowo. A po rozwodzie przestała wierzyć także w bajki. A on? Bez wątpienia zależało mu na niej, ale jaką wyznaczał jej rolę? Przyjaciela? Potencjalnej kochanki? Odkąd dowiedział się o dziecku, nie próbował nawet zaprosić jej na zwykłą randkę. - Leigh? Hej, Leigh, jesteś tam?
RS
Zdaje się, że od dłuższego czasu nie słuchała Maggie. - Przepraszam, zamyśliłam się.
- Posłuchaj, przepraszam, że wtykam nos w nie swoje sprawy. Wiem, że zrobisz to, co uznasz za najlepsze. Ale czy nie zechciałabyś pomieszkać u nas, dopóki znów nie podłączą ci prądu? Leigh potrząsnęła głową. - Nie, dzięki. To bez sensu, żeby Gene jeździł w taką pogodę, kiedy tu w okolicy jest kilka zupełnie przyzwoitych moteli. Zarezerwuję gdzieś pokój i zatrzymam się tam na noc. jestem pewna, że do jutra sytuacja się unormuje. - Dobrze, ale dzwoń, gdybyś nie mogła znaleźć pokoju. - Jeszcze raz dziękuję. Ciesz się dodatkowym dniem wolnym. i do zobaczenia we wtorek.
89
Leigh odłożyła słuchawkę i wysączyła resztkę kawy. Zerknęła na zegar. Było wpół do czwartej. jeśli rzeczywiście chce znaleźć pokój na dzisiejszą noc, lepiej się pośpieszyć. Przez chwilę miała ochotę zadzwonić do Nicka, ale czy nie postanowiła, że chce być od niego zupełnie niezależna? Potrafi zadbać o siebie bez pomocy pana Romano. - Posłuchaj, jeśli tylko zapalisz, obiecuję ci przegląd w przyszłym tygodniu. - Leigh przemawiała czule do swojego piętnastoletniego Chevroleta, starając się namówić go, by ruszył. Cenne minuty jednak upływały jedna za drugą, a uparty wóz nie chciał słuchać jej obietnic. Nie udało się jej znaleźć w pobliżu
RS
żadnego wolnego pokoju, zaś znudzony głos w jedynym dysponującym jeszcze wolnymi miejscami motelu poinformował ją, że przy dzisiejszej pogodzie obowiązuje zasada „kto pierwszy, ten lepszy". Tylko kilka minut zajęło jej spakowanie do torby paru najniezbędniejszych rzeczy, lecz ponad godzinę spędziła, oskrobując lód z drzwiczek samochodu, by dostać się do środka. Za każdym razem, gdy podnosiła do ust zziębnięte palce, by je odrobinę ogrzać, przeklinała brak gorącej wody, która znacznie przyspieszyłaby całą operację. Przy użyciu chemicznego środka odmrażającego szybko oczyściła szyby, lecz wyglądało na to, że nic nie zmusi silnika do pracy Raz jeszcze przekręciła kluczyk, lecz odpowiedziało jej tylko chrapliwe rzężenie. Świetnie, teraz przydałoby się również podładować akumulator. Z rezygnacją wyjęła kluczyk ze stacyjki i
90
otworzyła drzwiczki. Kiedy wysiadała, zobaczyła podjeżdżającego pod jej dom zielonego dżipa. Chwilę później szedł w jej stronę Nick, niosąc przed sobą termos. - Cześć! - powitał ją, stąpając ostrożnie po śliskim chodniku. Czy jest jakaś szansa, by wyżebrać u ciebie trochę kawy? Roześmiała się - Przyjechałeś taki kawał drogi, żeby napić się kawy? - Prawdę mówiąc, jeżdżę przez cały dzień, pomagając kierowcom. Nauczyłem się tego jeszcze wówczas, kiedy studiowałem na Północy. Godzinę temu wypiłem resztkę kawy i kiedy stwierdziłem, że jestem w twojej okolicy, postanowiłem skorzystać z
RS
okazji i nieco się pokrzepić. - Rozumiem. A co z twoim telefonem do Maggie? Czy nie umówiliśmy się, że dam ci znać, gdybym potrzebowała pomocy? - Nie dzwoniłem do ciebie - odparł, wyraźnie z siebie zadowolony. - Zatelefonowałem do Maggie Nie możesz powiedzieć, że złamałem słowo. A co z moją kawą? - Och, przykro mi - westchnęła, nie chcąc wdawać się z nim w zbędną dyskusję - Ubijmy interes. Nie mogę dać ci kawy, ale naleję do twojego termosu trochę zupy. Uniósł pytająco brwi. - A co ja mam zrobić? - Uruchomić mój samochód, tak żebym mogła dojechać do motelu.
91
- Do motelu? Nie masz chyba zamiaru jeździć w tych warunkach? Dlaczego nie ? - Wyrzucił w gorę ręce, widząc jak Leigh otwiera usta, by coś powiedzieć - Wiem, wiem. - W jego tonie słychać było sarkazm. - Znowu to robię. Wtykam nos nie tam, gdzie trzeba. Podał jej termos. - Moja odpowiedź brzmi - dobiliśmy targu. Zanim zdążyła napełnić termos zupą, Nick ustawił już dwa samochody naprzeciw siebie i połączył je kabelkami. - Świetnie, że wróciłaś. Wskakuj do dżipa i włącz stacyjkę. Przez chwilę Leigh rozglądała się po obszernej kabinie wykonując jednocześnie polecenia Nicka Nigdy nie spodziewałaby się, że tak konserwatywny w jej mniemaniu mężczyzna może jeździć tego
RS
rodzaju wozem. Poczuła zapach perfum, a na półeczce pod radiem dostrzegła szminkę. Zaskoczona przeniosła wzrok na Nicka Czy to dlatego wyszedł od niej wczoraj tak wcześnie? Czy śpieszył się na randkę? Przekonywała samą siebie, że przecież nie ma to dla niej znaczenia, wbrew jednak własnej woli poczuła się zdradzona. Chwilę później przy jej boku znalazł się rozradowany Nick. - Raz jeszcze wiedza zwyciężyła - oznajmił, obejmując ją ramieniem - Eter. - Pokazał małe metalowe pudełko - Wystarczy kilka kropli wlać do gaźnika i samochód ruszy niezależnie od pogody. Niech twój silnik pięć minut popracuje, a potem ruszamy. Pojadę za tobą. Siedząc już z powrotem za kierownicą Chevroleta, z przerażeniem obserwowała zderzenie czołowe tuż przed jej podjazdem.
92
Nie zważając na przejmujący wiatr, wysiadła z wozu, by patrzeć z bliska, jak Nick pomaga pechowym kierowcom. Obok nich przejechał następny wóz, ślizgając się na lodzie. - Tak wygląda dzisiaj jazda samochodem - ostrzegł ją. Niewielu kierowców ma pojęcie o prowadzeniu auta w tak ekstremalnych warunkach. - Poprawił jej szalik - Ruszajmy. Nie chcę, żebyś jechała po zmroku. Wtedy sytuacja będzie jeszcze gorsza. Zwalczyła w sobie pokusę wtulenia twarzy w jego ciepłe dłonie. - Zmieniłam zdanie. Czy nie mógłbyś odwieźć mnie do motelu swoim samochodem? Nie chciała, by pomyślał, że nie może poradzić sobie sama, ale..
RS
Najbłahszy wypadek mógł okazać się bardzo niebezpieczny dla dziecka. Nawet gdyby powiedział „A nie mówiłem", będzie musiała wysłuchać tego bez protestów.
Nick wzruszył ramionami.
- Pewnie - zgodził się z uśmiechem - Nie ma sensu, żebyś jechała, skoro mam dżipa z napędem na cztery koła. Nick otworzył szeroko drzwi swojego mieszkania, rzucił na kanapę płaszcz Leigh i postawił na podłodze jej podróżną torbę - Mówię szczerze, naprawdę ucieszyłem się, że w motelu nie mieli wolnych pokoi Nawet karaluchy nie chciałyby nocować w takim miejscu - oświadczył - Leigh? Rozglądała się niepewnie, najwyraźniej obawiając się wejść do środka. - Mam złe przeczucie. Pachnie tu skórą i…
93
- To tylko meble. Nie mam tu żadnych łańcuchów, pejczy, kajdan i tym podobnych przedmiotów. Co cię tak przeraża, Leigh? Delikatnie pociągnął ją do środka i zamknął drzwi. Wzdrygnęła się na dźwięk przekręcanego w zamku klucza. - Czy nie podoba ci się dobór kolorów? Leigh popatrzyła na niego z wściekłością. - Wiesz doskonale, że nie chodzi o twoje mieszkanie. Nie jestem po prostu pewna, czy to dobry pomysł, żebym spędziła tutaj noc. - Hmm. - Nie zważając więcej na jej nieufną minę, przeszedł do kuchni oddzielonej od salonu barkiem. Włączył światło i otworzył zamrażarkę - Rozgość się. Lubisz spaghetti, prawda? Wiem, że ty i Main Street.
RS
Maggie chodzicie zwykle na lunch do tej małej włoskiej knajpki na Kątem oka widział Leigh wciąż stojącą niepewnie w progu pokoju. Wstawił do kuchenki mikrofalowej zamrożoną porcję łazanek i nucąc, zabrał się do krojenia sałatki. Cały czas nie tracił Leigh z oczu, kiedy zdjęła w końcu buty i przeszła do pokoju. Spodziewał się, że ciekawość każe jej obejrzeć jego mieszkanie. Leigh nie potrafiła oprzeć się pokusie Mieszkanie Nicka wywarło na niej wrażenie. Poruszyła ją spokojna elegancja tego wnętrza. Zapach skórzanych mebli nadawał całości męskiego charakteru, który bardzo się jej podobał. Rozglądając się po przestronnym salonie, zauważyła, że wszystkie obrazy są pędzla ludowych artystów.
94
- Wiedziałam, że sponsorujesz sztukę, ale sądziłam, że chodzi ci jedynie o ulgę podatkową - zagadnęła, wskazując na obrazy. Zaśmiał się, mieszając sałatkę. - Kiedy byłem dzieckiem, jeździliśmy z rodzicami do rezerwatu Indian i ich sztuka zawsze mnie fascynowała - To widać. Jego mieszkanie było urządzone w zdecydowanie odmiennym stylu niż jej, ale nie czuła się tutaj źle, więcej, doszła do wniosku, że z przyjemnością spędzałaby tu wiele czasu, lecz szybko odsunęła od siebie tę myśl. - I co sądzisz? - O czym?
RS
Spojrzała na niego, zaskoczona tym niespodziewanym pytaniem. - Podoba ci się moje mieszkanie?
- Och... tak. Jest takie jak ty solidne, budzące zaufanie Przyjrzała się fotografiom na kominku. - To twoja rodzina? - Tak, i kilkoro przyjaciół. Wzięła do ręki zdjęcie niezwykle atrakcyjnej kobiety. Przez moment poczuła się jak szara myszka, podświadomie porównując się z tą pięknością o niezwykle oryginalnej urodzie. Zastanawiała się, co mogło łączyć Nicka z kobietą, która wzbudziła w niej tak nieoczekiwaną zazdrość. - Czy to jedna z twoich sióstr? - spytała, nie potrafiąc powściągnąć ciekawości.
95
- Nie, to Linda. Studiowaliśmy razem. Potem ona zrezygnowała z nauki i wybrała karierę modelki. Teraz wraz z mężem wyjechali na zimę do Europy. Zastanowił go dziwny wyraz jej twarzy. Czyżby Leigh była zazdrosna? Nie miałby nic przeciwko temu, lecz rozsądek przeczył tego typu przypuszczeniom. Zdjął z półki dwa kieliszki, po czym otworzył lodówkę i wyjął butelkę rieslinga. - Napijemy się czegoś? - O, tak - odparła, zajmując miejsce na stołku naprzeciw niego. Riesling to moje ulubione wino.
RS
Uśmiechnął się, sięgając po inną butelkę. - Doskonale, a więc wypijemy je, kiedy już urodzi się twoje dziecko. A na razie może poczęstuję cię musującym sokiem grejpfrutowym?
Spojrzała na niego z udawanym oburzeniem. - Zgoda, tyranie. - Sączyła sok, z podziwem rozglądając się po przestronnej kuchni. Zgromadzone tu sprzęty mogłyby zdobyć uznanie najwytrawniejszych mistrzów garnka i patelni. Zafascynowana patrzyła, jak Nick szybkimi pociągnięciami noża kroi w plasterki pomidory. - Czy mogę ci w czymś pomóc? - zaproponowała. - Rozłóż nakrycia. Nie będzie przeszkadzało ci, jeśli zjemy przy barku?
96
Uwielbiał jej śmiech. Cudownie było widzieć Leigh tak swobodną i zrelaksowaną w jego własnym domu. - Wspaniale, będzie jak w barze. Potrzebujemy tylko szafy grającej. Obserwował, jak Leigh bierze do ust pierwszy kęs. Z ustami pełnymi potrawy patrzyła zdumiona na swój talerz. - To wyśmienite! Są tu tylko warzywa? Uśmiechnął się, biorąc do ręki widelec. - Tak. Cała tajemnica polega na tym, że używam własnego przecieru pomidorowego. Nawet moja matka, rodowita Włoszka, przyznaje, że nie jest to takie złe… jak na danie wegetariańskie. Więc
RS
naprawdę ci smakuje? - Jest pyszne. Gdzie nauczyłeś się tak gotować? - Moja matka uważa, że mężczyźni powinni także uczestniczyć w prowadzeniu domu. Kiedy spróbowałem gotować, odkryłem, że bardzo to lubię. Bardzo szybko moje siostry zaczęły przekupywać mnie, bym brał na siebie ich kuchenne dyżury. - Doskonale je rozumiem. Czy ja nie mogłabym czymś ciebie przekupić, byś gotował też dla mnie? - Kochanie, ja przecież gotuję dla ciebie. - Z trudem zachowywał powagę, widząc zdumione spojrzenie jej szeroko otwartych oczu. Chleba? - spytał, podając jej koszyk. Wzięła do ręki kromkę i na jej twarzy odmalowała się wyraźna ulga. - Doskonale się spisałeś. To spaghetti jest przepyszne.
97
Opanuj się, chłopie, zganił w duchu samego siebie. Miał wrażenie, że każde jej najniewinniejsze nawet słowo nabierało nowej, prowokacyjnej wymowy. Jeśli nie potrafi się opanować, wystraszy Leigh na dobre. Natychmiast odsunął od siebie te obawy. Czas na zwyczajną, swobodną rozmowę. - Opowiedz mi o dzieciństwie na farmie - poprosił. Starał się, lecz nie był w stanie skupić uwagi na tym, co Leigh mówiła. Słyszał jedynie melodyjne brzmienie jej głosu. Z przyjemnością obserwował wyrazistą twarz dziewczyny. - ...ale tata miał przynajmniej dobre pomysły Wszystkie krowy nosiły imiona na cześć bohaterów…Nashville. rodzinie.
RS
- Wygląda na to, że wyrastałaś we wspaniałej, kochającej się W jej oczach zalśniły łzy.
- Tak, naprawdę bardzo mi ich brak.
Nie chciał wywoływać smutnych i bolesnych wspomnień. Szukając jakiegoś sposobu na zmianę tematu, zaproponował dokładkę - O, nie, to danie jest rewelacyjne, ale nie byłabym w stanie niczego więcej przełknąć. - Zgoda, a więc ty zmywasz, ja wycieram. - Wstał i zaczął zbierać brudne talerze. Przez chwilę patrzyła na niego zdziwiona, a potem zachichotała. - Nie masz zmywarki? - Mam i właśnie dlatego wybrałem wycieranie. Na ciebie spadnie obowiązek włożenia naczyń do zmywarki.
98
- Ale ja jestem gościem - zaprotestowała rozbawiona - Chcę dać ci równe szanse. Ale żebyś wiedziała, że naprawdę miły ze mnie facet, rozpalę ogień w kominku - zaofiarował się, włączając ekspres do kawy. Było mu niewiarygodnie dobrze. Nigdy dotąd z żadną kobietą nie doświadczył takiego uczucia spokoju i bliskości. Wszystko wydawało się właśnie takie jak powinno. Trzaskający ogień, zapach parzonej kawy, ciepły dom chroniący przed chłodem zimy. - Nick? Oderwał wzrok od płomieni, przed nim stała Leigh, trzymając w ręku dwa parujące kubki. Podniósł się i odebrał od niej gorący napój.
RS
Stali naprzeciw siebie w blasku ognia, a w tle sączyła się melodia romantycznej ballady. Zaproszenie, jakie wyczytał w jej spojrzeniu, przyciągnęło go niczym śpiew syren. Wyjął z dłoni Leigh kubek i odstawił go na bok.
- Czy mogę prosić o ten taniec? Powoli wziął ją w ramiona i przygarniając mocno do siebie, poprowadził pomiędzy kominkiem a kanapą. Po chwili wahania Leigh otoczyła ramionami jego szyję, wtulając się miękko w jego ciało. Ogarnął dłońmi jej szczupłą talię, a Leigh przylgnęła do niego, odurzając go swoim słodkim zapachem i ciepłem. Dotknął ustami jedwabistej skóry. Smakowała cudownie i zmysłowo. Zatracił się zupełnie w tej symfonii wrażeń, wędrując wargami po jej policzku, aż odnalazł swój cel, słodką tajemnicę ust.
99
Leigh jęknęła cicho i ten dźwięk napełnił go radością. Pragnęła go, rozchyliła zapraszająco wargi. Delikatnie popchnął ją na kanapę. Gdy ściągał z niej koszulkę, Leigh odpinała jego guziki, wilgotnymi, gorącymi ustami znacząc drogę na jego torsie. - Skąd masz tę bliznę? - spytała, wiodąc palcem wzdłuż długiej, jasnej linii na jego piersi. - To stara rana wojenna - powiedział, z trudem łapiąc oddech. - Z jakiej wojny? - Z wojny płci - szepnął, odpinając przednią sprzączkę jej staniczka. Wstrzymał oddech, zakrywając dłońmi pełne piersi w kolorze różu i kości słoniowej. pożądaniem.
RS
- Czy wygrałeś? - Patrzyła na niego oczami zamglonymi Musnął kciukami wierzchołki jej piersi, z zachwytem patrząc, jak zamieniają się w twarde, sztywne pączki. - Dopiero dziś. - Pieścił ją wciąż, ciesząc się jej reakcją - Och, Boże, Leigh. jesteś taka piękna. - szeptał. - Nawet w marzeniach nigdy nie wyobrażałem sobie takiej urody. - Nachylił głowę, by pocałować gładkie, jasne ciało. Pieścił językiem aksamitną skórę, rozkoszując się jej smakiem i celowo opóźniając to, czego jak wiedział, oboje pragnęli. Odrzuciła do tyłu głowę, oddychając szybko i płytko. - Nick - prosiła. Wciągnął do ust i ssał leciutko jej nabrzmiałą sutkę. Przygarnęła go mocno do siebie i świat wokół nich zniknął. Pozostał tylko jej
100
zapach, smak... dotyk. Nie mógł się nią nasycić. Palce Leigh zaplątane w jego włosach pociągały go leciutko i pośpieszył spełnić ich nieme żądanie. Pocałunkami znaczył drogę powrotną do jej ust. - Tak słodko tak cudownie jest ciebie dotykać - szeptał żarliwie. - Och, Leigh. Kochanie - jęknął, gdy wygięta w łuk, przycisnęła do niego biodra. - Och, aniele. Gdybyś tylko... Jak przez mgłę czuł, że coś się zmieniło Szukał jej ust, lecz odwróciła głowę, unikając jego pieszczot. W jej oczach zobaczył strach - Leigh? Odwróciła wzrok.
RS
- Proszę, przestań, Nick. Nie mógł w to uwierzyć. Gniew i rozczarowanie wypełniły jego serce. Poderwał się gwałtownie, walcząc z pokusą, by chwycić Leigh i potrząsnąć nią. Usiadła, krzyżując przed sobą ramiona, splątane włosy zasłoniły jej twarz. Dostrzegł ból i bezbronność w postawie Leigh i zrozumiał, że chodzi o coś więcej niż tylko chęć ostudzenia ich namiętności. Zamknął oczy i odetchnął głęboko. Zwalczył swoje pożądanie i odsunął się na bok, instynktownie wyczuwając, że Leigh pragnie być sama. - Leigh, co się stało? - spytał cicho. - Czy źle zrozumiałem twoje sygnały? Czy nie pragnęłaś mnie tak bardzo jak ja ciebie? Podciągnęła wysoko kolana, kuląc się w rogu kanapy. Odgarnęła z twarzy włosy i westchnęła głęboko.
101
- Nie, nie myliłeś się. - szepnęła - Ja też pragnęłam ciebie. - Więc co się stało? Dlaczego nagle odsunęłaś się ode mnie? Przez chwilę Nick miał wrażenie, że Leigh mu nie odpowie. - Kiedyś już przez to przeszłam - powiedziała, patrząc cały czas w ogień. - Pożądanie… zmysły… Milczał, wyczuwając, że to nie koniec. - To przepala się jak płomień, lecz potem pozostaje jedynie popiół. - Masz na myśli ojca dziecka? Wzruszyła ramionami - Nie. Mojego byłego męża. - Spojrzała na niego, a w jej twarzy odczytać można było silne wzruszenie. - Poślubiłam Brada, bo był
RS
bardzo atrakcyjnym, wręcz fascynującym mężczyzną. Wszystkie dziewczyny na wydziale szalały za nim, ja oczywiście też. Nie chciał tego słuchać, lecz wiedział, że jest to w jakiś sposób ważne dla Leigh. - I poślubiłaś go - Och, najpierw próbował namówić mnie, żebym po prostu poszła z nim do łóżka, lecz byłam wychowana w taki sposób, że seks przed ślubem był absolutnie wykluczony. Więc pobraliśmy się. - Co stało się potem? - Przez pewien czas pożycie z Bradem układało się dobrze. Największym naszym problemem były pieniądze. Wiecznie ich nam brakowało, a wszystko, co mieliśmy, pochodziło z niewielkiego funduszu powierniczego, który założyli dla mnie dziadkowie. Szybko uznaliśmy, że rozsądnie jest użyć tych pieniędzy na opłacenie jego
102
studiów, podczas gdy ja zarabiałabym na nasze utrzymanie. Przecież oboje pracowaliśmy dla wspólnej przyszłości, prawda? - I ty się na to zgodziłaś? Wzruszyła ramionami. - Próbowałam trochę protestować, ale wystarczyło, żeby zwabił mnie do łóżka, a nasze wszystkie spory stawały się nieistotne. Urwała na moment, jakby szukając w pamięci dalszego ciągu. Któregoś dnia, wkrótce po otrzymaniu przez niego dyplomu, wróciłam do domu wcześniej, bo w restauracyjnej kuchni wybuchł pożar. Zastałam go w domu, w łóżku... z... - To łajdak! - Nick wyciągnął ramię, chcąc ją objąć. Cofnęła się lekko, potrząsając głową.
RS
- Nie, nie dotykaj mnie. Chcę skończyć. Może wtedy zrozumiesz dlaczego... - Odetchnęła głęboko. - Zmarnowałam dwa i pół roku życia utrzymując, prowadząc dom i świadcząc usługi seksualne samolubnemu mężczyźnie. Facetowi, który zdradzał mnie z moimi koleżankami. Straciłam wszystko, ponieważ pozwoliłam, by nad rozsądkiem górę wzięły hormony. Zapisałam się na kurs dla sekretarek, żeby móc pracować i skończyć studia. Zawsze chciałam być prawnikiem i postanowiłam, że nic, absolutnie nic nie przeszkodzi mi w zrealizowaniu tego celu. Obiecałam sobie, że nigdy więcej nie pozwolę, by pociąg fizyczny stał się podstawą związku... Jej dłoń spoczęła na wciąż jeszcze płaskim brzuchu. Nick poczuł, że ogarnia go zazdrość. - I z powodu ojca dziecka nie ufasz sobie. Sądzisz, że łączy nas jedynie pociąg fizyczny i to cię przeraża.
103
W twarzy Leigh odmalowały się żal i poczucie winy. Nick musiał walczyć z sobą, by nie objąć jej, chroniąc w swych ramionach przed wszystkim, czego się obawiała. - Nie - szepnęła tak cicho, że musiał nachylić się, by ją słyszeć To, co czuję w stosunku do ciebie, jest stokroć silniejsze niż moje uczucie dla Brada. - Wstrząsnął nią dreszcz - I to mnie przeraża. Ujął ją za brodę, zmuszając Leigh, by spojrzała na niego. - Zależy mi na tobie i potrafię zrozumieć twój niepokój. Nie będę cię poganiał. Dam ci tyle czasu, ile potrzebujesz, by uporać się z przeszłością. Ale pamiętaj, że to, co nas łączy, jest ważne i nie zamierzam z tego zrezygnować.
RS
Powiódł palcem po jej ustach opuchniętych jeszcze od pocałunków i westchnął.
- Chyba lepiej, jeśli dzisiaj pójdziemy już spać. Tak będzie bezpieczniej.
Uśmiechnęła się niepewnie, kiedy wstał z kanapy i sięgnął po jej walizkę. Gdy odwrócił się, szybko nałożyła koszulkę i czekała na jego następny ruch. Położył jej bagaż na łóżku w pokoju gościnnym, po czym zaraz wyszedł, na chwilę tylko zatrzymując się w progu. - Śpij dobrze i nie martw się. Tylko raz w ciągu nocy podejmuję próbę uwiedzenia kobiety.
104
ROZDZIAŁ SZÓSTY Nick zapukał leciutko do drzwi, a potem uchylił je powoli, nie otrzymując żadnej odpowiedzi. Postawił na toaletce małą tacę i przysiadł na krawędzi łóżka. Leigh leżała pod kołdrą zwinięta w kłębek. Światło poranka rozjaśniało czerń okalających jej twarz włosów. Skóra błyszczała w słońcu niczym rzadka, różowa perła, a długie czarne rzęsy kontrastowały z rumieńcem policzków. Nie mogąc oprzeć się pokusie, Nick nachylił się, by musnąć wargami jej gładkie ramię. Na jej ustach pojawił się delikatny ją tym razem w usta.
RS
uśmiech, kiedy obróciła się na plecy. Zachęcony tym, Nick pocałował - Obudź się, Śpiąca Królewno. Tracisz najlepszą część dnia. - Dzień dobry - powitała go, rozglądając się dookoła. Kiedy Leigh przeciągnęła się, spod kołdry wyjrzały wierzchołki jej kształtnych piersi. Wielkie nieba! Ona jest naga! Koc, na którym przysiadł, naciągnął się, uwydatniając wszystkie jej rozkoszne krągłości. Nie mogąc walczyć dłużej ze sobą, przycisnął usta do jej warg. Chciał, aby był to czuły pocałunek na powitanie, lecz dotyk aksamitnej skóry, jej gorące, rozchylone usta, zmieniły jego intencje. A kiedy Leigh odpowiedziała namiętnym pocałunkiem, nie potrafił się już cofnąć. - Och, Leigh... kochanie - szeptał. Wędrował wargami po jej policzku, aż dotarł do delikatnej muszli ucha. Ciche, rozkoszne 105
okrzyki Leigh zachęcały go do dalszych poszukiwań. Posuwając się w dół smukłej kremowej szyi, znaczył językiem drogę do jej piersi. - Skarbie, jesteś dla mnie prawdziwą ucztą. Podniósł głowę, by spojrzeć na jej nabrzmiałe od pocałunków usta, rozrzucone na poduszce włosy. Patrzył w oczy Leigh, gdy zsuwał koc, a potem zakrył dłońmi pełne piersi. Czuł pod palcami ich pulsowanie, słyszał słodkie pojękiwania Leigh i wiedział jedno należała do niego, choć nie chciała jeszcze przyznać się do tego. Pochylił się, by wziąć do ust twardą, sterczącą sutkę. Ssał leciutko różowy wierzchołek, a Leigh szeptała. - Nick... Och, Nick. Proszę...
RS
- O co prosisz, Leigh? - Z przyjemnością patrzył, jak pączki jej piersi zakwitają pod wpływem jego oddechu. - Czy pragniesz mnie? Powiedz to. Chcę usłyszeć, jak mówisz, że mnie pragniesz, Leigh. Leżał teraz na niej i nawet poprzez warstwy pościeli wyczuwał przyśpieszony rytm jej serca, kiedy powoli zaczął poruszać biodrami. - Czy tego chcesz, skarbie? Żebyśmy kochali się powoli i leniwie przez cały ranek? Do nas należy wybór, czy wolimy kochać się delikatnie, wolno i z czułością, czy też gorąco i łapczywie. Chcę, żeby nasze ciała stopiły się w jedno, żeby pulsowały tym samym rytmem, spalane jednym płomieniem. Słowa Nicka zniewalały Leigh. Dokądkolwiek zawędrowały jego ręce, jej ciało odpowiadało słodkim, dręczącym bólem, który ukoić mógł tylko Nick. Rozsądek szeptał ciche ostrzeżenie, lecz Leigh
106
wolała słuchać nakazu zmysłów. Zadrżała, czując na piersiach dotyk wilgotnych, gorących ust. Kiedy Nick wędrował palcami w stronę jej kobiecości, jęknęła, nie mogąc znieść dłużej udręki oczekiwania. Delikatny skurcz w podbrzuszu przywrócił ją do rzeczywistości. Nagle zatajenie przez nią prawdy nabrało znaczenia zdrady i świadomość własnej winy przeraziła ją. Nie, nie wolno jej myśleć o Nicku jako o ojcu dziecka. Nie mogła pozwolić, by zostali kochankami. Jej policzki zaróżowiły się i Nick wiedział już, co się wydarzy. Leigh odsunęła lekko jego ramiona. - Nick, proszę, przestań. Nie możemy tego zrobić. Słyszał w jej
RS
głosie wahanie, był pewien, że Leigh pragnie go równie mocno jak on jej, lecz czegoś się obawia.
- Ależ możemy, kochanie. jesteśmy tylko my dwoje i to łóżko. Nie walcz z tym, Leigh. Nie broń się przed sobą. - Obiecałeś, że nie będziesz próbował mnie uwieść przypomniała mu, śmiejąc się nerwowo. Jego męskość domagała się spełnienia, lecz w oczach Leigh czaił się strach i Nick rozumiał, że próbuje żartem rozładować napięcie. Oparł czoło o jej ramię, starając się zdusić w sobie pożądanie. jeśli potrzebowała więcej czasu, poczeka, aż będzie gotowa. - To było wczoraj wieczorem, a teraz jest ranek. Być może po południu spróbuję jeszcze raz. - Cmoknął ją szybko w policzek i obrócił się, by usiąść na brzegu łóżka. Ujął jej twarz, zmuszając
107
Leigh, żeby spojrzała na niego. - Ale nadejdzie taki moment, kiedy oboje nie będziemy potrafili się cofnąć. Patrzyła na niego z powagą. Uśmiechnął się i podciągnął wyżej koc, zakrywając jej kuszące piersi. - A teraz, ponieważ nie miałem krakersów, przyniosłem ci grzankę i herbatę Moje siostry twierdzą, że to najlepszy sposób na poranne mdłości. Leigh z uśmiechem spoglądała na umieszczoną w niewielkim wazoniku nać selera. - Wiem, że to powinien być kwiat, ale chwilowo skończyły mi się róże - wyjaśnił, puszczając do niej oko. kawałek grzanki
RS
- Cieszę się, że to nie brokuły. Nie cierpię ich. Wsunął jej w usta - Zjadaj! Mam na dzisiaj pewne plany. - Plany? A jak jest na dworze?
- Przestało padać około północy i zapowiadają ocieplenie. Przy odrobinie szczęścia powinni do południa oczyścić drogi. Nie mogę dodzwonić się do elektrowni, ale w radiu podają, że wciąż jeszcze wiele linii jest odciętych. Skrzywiła się. - Przyjaciel prosił mnie, żebym zaopiekował się na czas wyjazdu jego końmi. Muszę więc pojechać i nakarmić je, więc pomyślałem, że może chciałabyś mi towarzyszyć. Po drodze moglibyśmy zajrzeć do twego domu. - Końmi? - Jej twarz wypogodziła się.
108
- Rozumiem, że jesteś tym zainteresowana. - Wstał, omal nie wywracając przy tym filiżanki – Znakomicie. Zanim się ubierzesz, śniadanie będzie gotowe. Chyba nie wszystko ze mną w porządku, pomyślała Leigh, rozglądając się po zajmowanym przez siebie pokoju. Wokół leżały porozrzucane należące do niej rzeczy, na toaletce stały kosmetyki. Zmarszczyła czoło, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Był piątek, a ona wciąż jeszcze nie wyprowadziła się od Nicka. Wszyscy uważali, że to wspaniale, bo ma gdzie mieszkać, podczas gdy jej dom jest pozbawiony prądu. Maggie zauważyła nawet, że z trudem byłoby ją stać na mieszkanie w motelu przez tak długi okres, zwłaszcza
RS
gdy czekały ją dodatkowe koszty naprawy popękanych rur i remontu zalanej kuchni Leigh znała jednak prawdziwy powód, dla którego pozostawała tak długo w mieszkaniu Nicka. Ostatni tydzień dostarczył jej wielu nowych, niezapomnianych przeżyć. Nick zabiegał o jej względy i bynajmniej nie ukrywał tego. Uśmiechnęła się. Co za staromodne określenie, jadali kolacje przy świecach i tańczyli. Na swoim biurku znajdowała kwiaty i bilety do teatru. Westchnęła, przeczesując palcami wilgotne włosy. Słyszała dzwonek do drzwi, ale zignorowała go i włączyła suszarkę. Nie mogła zostać tu dłużej. Nie ze względu na Nicka, lecz na samą siebie. Zdążyła przyzwyczaić się do jego stałej obecności. Doszło do tego, że nie miała ochoty w ogóle się stąd wyprowadzać. A to było zbyt niebezpieczne.
109
Leigh odłożyła suszarkę i jej rozważania przerwało głośne pukanie. Zdaje się, że Nick bierze właśnie prysznic, więc lepiej będzie, jeśli ona otworzy. Zarzuciła na siebie szkarłatny, atłasowy szlafrok i nacisnęła klamkę. W progu stała drobna kobieta z pochyloną głową, którą zdobiło przekrzywione fantazyjnie sombrero. - Buenos dias, senior Nick - zaczęła melodyjnie nieznajoma Czy poczęstujesz margaritą spragnioną kobietę? Leigh stała bez ruchu z szeroko otwartymi ustami. Bez trudu rozpoznała jej perfumy. Właśnie ich zapach od tygodnia wyczuwała w dżipie. To musiała być jedna z przyjaciółek Nicka. Może nawet Leigh jęknęła cicho Boże, nieznana Cara stała się jej obsesją.
RS
Najprawdopodobniej myślała o niej częściej niż sam Nick. Nieznajoma podniosła wzrok i jej śmiech zamarł, kiedy zobaczyła Leigh.
- Och, sądziłam, że to Nick. - Jej twarz pokrył mocny rumieniec. - Czy on jest w domu? Leigh poczuła lekkie zadowolenie, widząc, że zawstydziła nieznajomą. Przyglądała się jej szlachetnym rysom. To nieuczciwe, że musi rywalizować z siostrą bliźniaczką Julie Roberts, i to w dodatku nie umalowana i w szlafroku, pomyślała kwaśno Leigh. Cóż, nie pozwoli, by jakakolwiek kobieta, nawet o takiej urodzie, wywołała u niej kompleksy. - Przepraszam, ale on jest w tej chwili w... sypialni. - Widziała, że kobieta przygląda się jej - i celowo oparła się o drzwi, by stworzyć wrażenie, jakby cały dzień spędziła w łóżku z
110
najprzystojniejszym facetem na świecie. Niech ta ślicznotka pozastanawia się nad tym przez chwilę. - Mogę mu powiedzieć, kto przyszedł? - poprosiła, przeciągając głoski. Rumieniec na twarzy kobiety nabrał jeszcze intensywniejszej barwy, a ona sama zaczęła się wycofywać. - Aaa... Hmm... Nie. Chyba przyszłam w nie najlepszym momencie. Tylko... - Kelsey, kochanie! Kiedy wróciłaś? Gdzie jest Dave? - Nick szedł przez salon, jego potargane włosy wciąż były jeszcze wilgotne po prysznicu. Rozpięta koszula opadała na spodnie i, ku niezadowoleniu Leigh, Kelsey mogła podziwiać pokryty ciemnym
RS
zarostem tors Nicka. Zacisnęła pięści, by stłumić chęć zapięcia jego koszuli i ukrycia ciała Nicka przed wzrokiem nie znanej jej kobiety. Nick uścisnął Kelsey serdecznie i zaprosił ją do środka. Leigh zatrzasnęła drzwi z rozmachem i, oparta o nie, patrzyła, jak Kelsey nakłada Nickowi sombrero, całując go w policzek. - Dave mocuje się z tą piekielną pinatą. - Pinatą? - powtórzył rozbawiony Nick. Kelsey zaśmiała się - Nie sądziłeś chyba, że nic ci nie przywieziemy z Meksyku? Sombrero jest dla ciebie, ale nie mogłam zapomnieć o twoich siostrzeńcach i siostrzenicach. - Dzieci będą uszczęśliwione. Czy poznałaś Leigh? - Nick obrócił się z figlarnym błyskiem w oku. Leigh zgromiła go wzrokiem. Nick wiedział, że zżera ją zazdrość. Był tego pewien i cieszył się. Do licha z nim! Że też nie
111
potrafiła zapanować nad swoimi uczuciami! Cóż, nie miała zamiaru dłużej przyglądać się temu czułemu powitaniu. - Zostawię was samych - mruknęła. Zmieszanie Kelsey i gniewne spojrzenie Nicka powiedziały jej, że zabrzmiało to nieuprzejmie. Zmusiła się do uśmiechu. - Jestem pewna, że ty i Nick macie sobie wiele.. Rozległo się gwałtowne łomotanie do drzwi, a po chwili do środka wpadł wysoki, chudy mężczyzna. Trzymał przed sobą ogromnego pomarańczowego kurczaka z papier-mache. - Litości, błagam, wpuśćcie, zanim ktoś zobaczy mnie z tym straszydłem. powitalne uściski.
RS
Leigh przyglądała się podejrzliwie, jak mężczyźni wymieniają - Nick, nie przedstawiłeś mnie jeszcze - przypomniała mu Nick podszedł i objął ją w talii. Tym razem to ona zarumieniła się, napotykając domyślne spojrzenie Kelsey. - To moja sekretarka, Leigh Townsend. Podczas burzy w zeszłym tygodniu jej dom został pozbawiony prądu i Leigh zatrzymała się u mnie do czasu, aż usterki zostaną usunięte. Na twarzy Kelsey natychmiast odmalowało się współczucie i wyciągnęła do Leigh rękę. - Och, to straszne. Z pewnością bardzo się tym martwisz. Jestem Kelsey Huber, a to mój mąż, Dave. Mąż! Oni są małżeństwem! W oczach Kelsey dostrzegła zrozumienie.
112
- Miło cię poznać - Leigh starała się, by zabrzmiało to naprawdę ciepło. Spodobał się jej mocny uścisk dłoni Kelsey i szczery, bezpośredni sposób bycia tej kobiety. - To właśnie z powodu burzy zajechaliśmy tutaj. Uznałem, że lepiej zabierzemy dżipa, jeśli chcemy dostać się do domu. Leigh, zdziwiona, obróciła się w stronę Dave'a - Dżip jest wasz? Sądziłam, że należy do Nicka - O, nie! Boże broń! Z pewnością urządzaliby sobie z Kelsey wyścigi terenowe - Dave jęknął, kiedy żona dała mu kuksańca w bok Śpieszymy się - powiedział, wyciągając rękę na pożegnanie Chciałbym dotrzeć do domu przed zmrokiem. Miło było cię poznać,
RS
Leigh. Nick zamknął drzwi za gośćmi i oparł się o nie, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Czyżbym słyszał w twoim głosie nutę zazdrości? - spytał, ruszając w jej stronę. Cofnęła się za kanapę, lecz jego spojrzenie sprawiło, że nie była w stanie zrobić dalej nawet jednego kroku W jego oczach widziała czułość, rozbawienie, lecz przede wszystkim pożądanie. Była rozdarta pomiędzy obawą, że Nick może ją pocałować, i niepokojem, że tego nie zrobi. Powiódł palcem wzdłuż krawędzi szlafroka, w dół, aż do zagłębienia pomiędzy piersiami. - Co miała znaczyć ta scena z Kelsey? - Co chcesz powiedzieć? - Jego dotyk budził w niej dreszcze i nie była w stanie skoncentrować uwagi na niczym innym.
113
- Niemalże oznajmiłeś im, że jesteśmy kochankami. Nick bezlitośnie prowadził dalej swą podróż w dół ciała. Leigh, zataczając dłonią kręgi wokół jej pępka, gdy drugą ręką rozluźniał węzeł szlafroka. Nie poczuła chłodu, kiedy odsłonił jej ciało, wręcz przeciwnie, nieznośne gorąco, które ogarnęło ją nagle, sprawiało, że z trudem łapała oddech. Nogi ugięły się pod nią i przytrzymała się ramion Nicka. - Powinniśmy już wyjść inaczej spóźnimy się na kolację przypomniała mu, podejmując ostatnią, beznadziejną próbę wydostania się z usnutej przez niego erotycznej sieci. - Wszystko, czego dziś potrzebuję, jest w tym pokoju. -
RS
Zawładnął łapczywie ustami Leigh, przyciskając lędźwie do jej miękkiego brzucha. Nie miała siły dłużej się opierać. Odwzajemniła pocałunek Nicka, przygarniając go mocno do siebie. - Lepiej, kochanie, żebyś nie zmieniła zdania, bo nie wiem, czy będę umiał się powstrzymać. - Nie zmienię. - A więc pozwól mi zobaczyć to, co dotąd oglądałem jedynie oczami wyobraźni. - Odsłonił jej ramiona, zachwycony kontrastem pomiędzy kremowym odcieniem jej skóry a jasną czerwienią tkaniny. Wspomnienie niepokornego anioła przemknęło mu przez myśl, lecz nie potrafiłby teraz zastanawiać się nad tym dłużej. Przytrzymał ręce, którymi szarpała jego koszulę. - Nie, czekaliśmy zbyt długo. Chcę, żeby było wspaniale i słodko
114
- Obiecywałeś, że będzie szybko. - Jego napięte, pulsujące ciało ponaglało go, by dotrzymał obietnicy. - A więc zaczniemy wolno - Powiódł dłońmi w górę jej ramion. A skończymy szybko i gwałtownie. Czuła delikatne drżenie jego rąk i wiedziała, że raz jeszcze powtórzy się cud tamtej grudniowej nocy. Pochyliła się do przodu, by czubkami piersi potrzeć o jego owłosiony tors. Jęknął, przyciągając mocno do siebie jej biodra. Zaśmiała się gardłowo, zadowolona, że potrafi wzbudzić w nim taką namiętność. Zsunęła z jego ramion koszulę, a potem z uśmiechem sięgnęła po swoją nagrodę.
RS
- Leigh! Nie dotykaj mnie, bo… - A więc mnie powstrzymaj - zamruczała, pieszcząc jego męskość. Doprowadzała go do szaleństwa. - Wygrałaś - oznajmił ochryple, unosząc ją w ramionach Szybko i gwałtownie. Objęła go za szyję, przytulając policzek do świeżo ogolonej twarzy. - Wolę myśleć, że to nasze wspólne zwycięstwo. W mgnieniu oka Nick pozbył się spodni i pochylony nad Leigh w zachwycie napawał się widokiem jej pięknego ciała. Przyciągnęła go do siebie. - Nie każ mi czekać, Nick. Pragnę cię teraz. Jego dłonie i usta rozpalały w niej ogień, który ugasić mógł tylko on sam.
115
- Nick... och, Nick. Proszę - błagała. - Nie mogę dłużej czekać. Zespolili się i podjęli wspólną podróż do cudownej krainy szczęścia, porwani odwiecznym rytmem namiętności. Towarzyszyły im miłosne zaklęcia i westchnienia, które eksplodowały krzykiem spełnienia. - To było niewiarygodne - szepnął Nick, kiedy ich oddechy się uspokoiły. Odgarnął z jej policzka wilgotny kosmyk, a potem obrysował palcem kontur ust. - Jesteś cudowną kochanką, skarbie. Wtuliła twarz w zagłębienie jego szyi. Gładziła jego spocone ramiona, chcąc tym gestem wyrazić uczucia, które wezbrały w jej sercu.
RS
W jego oczach zabłysły figlarne iskierki. - A ty nie powiesz mi, jaki byłem wspaniały? Zaśmiała się, ale posłusznie spełniła jego prośbę. - Byłeś wspaniały. - I męski? - I męski. - A pomysłowy? Delikatnie klepnęła jego pośladek. - Byłeś wspaniały, męski i pomysłowy. W skali od jednego do dziesięciu otrzymałbyś ocenę osiem przecinek dziewięć. - Słucham? - Musimy nad tym jeszcze popracować - ciągnęła, jakby nie słyszała oburzenia w jego głosie - nad skromnością.
116
Delikatnie kąsał wierzchołki jej piersi. jęknęła cicho, kiedy dotknął wewnętrznej strony jej uda. Natychmiast obrócił się na bok, patrząc na nią z niepokojem. - Wiedziałem, że nie powinniśmy byli tak się śpieszyć. Czy chodzi ci o dziecko? Mogliśmy zrobić mu krzywdę? Leigh zamknęła oczy, zaciskając zęby z irytacją. Do licha, czy on nawet na chwilę nie potrafił zapomnieć o dziecku? Cmoknęła go w policzek. - Nic mi nie jest... ani dziecku. We wszystkich mądrych książkach, które mi dałeś, piszą, że nie ma ono na razie więcej niż dziesięć centymetrów i pływa sobie beztrosko w swoim bezpiecznym
RS
świecie - Ziewnęła, układając głowę na jego piersi. - Teraz obejmij mnie. Zdaje się, że mam ochotę na małą drzemkę. Roześmiał się.
- Naprawdę? - zamruczał, pociągając ją na siebie. - A ja myślałem, że teraz moglibyśmy pokochać się długo i wolno. Jej senność minęła bez śladu. Poruszyła biodrami, układając się wygodniej. - Och - szepnęła. - Udowodnij mi.
117
ROZDZIAŁ SIÓDMY Leigh leżała przytulona do Nicka, który nawet przez sen obejmował ją opiekuńczo ramionami. Było jej dobrze. Czuła się kochana. Podobnie jednak było na początku z Bradem, a jak bardzo się wówczas pomyliła. Ostrożnie wysunęła się z objęć Nicka, który poruszył się i mruknął coś pod nosem. Och, nie, niech tylko znowu nie nazwie mnie Carą, pomyślała Leigh i zaraz się uspokoiła, ponieważ Nick wymamrotał przez sen: - Leigh, kochanie... - Jestem tu - odparła Leigh uspokajająco.
RS
Poczekała chwilę, aż Nick obróci się na drugi bok, wstała i przysiadła w nogach łóżka. Rozejrzała się po sypialni, wyposażonej w dębowe meble i utrzymanej w tonacji głębokiej zieleni i burgunda. Podobało się jej to przytulne i tradycyjnie urządzone wnętrze. Zrobiło się jej zimno, podniosła się więc i na palcach przeszła do sąsiadującej z sypialnią łazienki. Umyła się, narzuciła na siebie granatowy jedwabny szlafrok i spojrzała w lustro. Ujrzała twarz szczęśliwej kobiety. Tak, to była ona, i naprawdę czuła się szczęśliwa. Zaraz jednak przyszła wątpliwość - a jeżeli znowu się myli? Musiała przejść przez sypialnię, żeby dostać się do kuchni. Zatrzymała się przy łóżku i popatrzyła z czułością na śpiącego Nicka. Stał się jej bardzo bliski, zapragnęła poznać jego myśli i marzenia, słyszeć jego śmiech, przekomarzać się z nim, siadać razem do stołu... Boże, ona go kocha! To odkrycie nią wstrząsnęło. Przeszła cicho 118
przez sypialnię, stanęła na chwilę w drzwiach, jeszcze raz spojrzała na Nicka i potrząsnęła głową. Nie, to niemożliwe. jest niezrównoważona emocjonalnie po cudownej miłosnej nocy i stąd te myśli i odczucia. Poza tym nosi jego dziecko... W kuchni nastawiła ekspres do kawy, po czym podeszła do okna. Pogrążona w rozmyślaniach, patrzyła na otaczający świat nie widzącym wzrokiem. Pragnęłaby wymazać z pamięci minioną noc, tak pełną pasji i czaru, ale nie była w stanie. - Tęskniłem za tobą - usłyszała nagle. Nick objął ją ramionami. Znam przyjemniejsze sposoby spędzenia poranka niż patrzenie na deszcz. Wracajmy do łóżka.
RS
Bliskość Nicka zaparła jej dech w piersiach. jej ciało zareagowało natychmiast - przebiegł ją dreszcz pożądania. Sprawiał, że nie panowała nad emocjami. Za wcześnie, pomyślała, zaalarmowana własną reakcją.
Obróciła się twarzą do niego. Miał na sobie tylko dżinsy. Przycisnęła dłonie do jego nagiego torsu. - Jeśli chcemy pojechać na pchli targ, powinniśmy niedługo wyruszyć. Potrząsnął głową. - Jesteś kobietą, która nie zna litości. Czy naprawdę masz serce wyganiać mnie z domu na tę pluchę? Wzruszył ramionami, kiedy energicznie skinęła głową. Sięgnęła po kubki.
119
- Mam nadzieję, że w ten weekend uda mi się wreszcie wrócić do domu. Chciałabym znaleźć się w końcu u siebie - powiedziała stanowczo. Burza wisiała w powietrzu i nie miało to nic wspólnego z ulewą za oknem. Obrócił ją tak, by spojrzała na niego. - A wczorajsza noc? Czy był to dla ciebie tylko epizod bez znaczenia? Zaskoczona Leigh usłyszała jakby echo własnych obaw z tamtego grudniowego dnia. - Och, nie, Nick. Ta noc była wyjątkowa. jesteś kochankiem, o jakim marzy każda kobieta. Delikatnym i namiętnym. Nigdy nie - Ale co, Leigh?
RS
czułam się bardziej kobietą niż w twoich ramionach, ale... Sięgnęła po dzbanek i nalała kawy do kubków. - Nie ufam pożądaniu. Pociąg fizyczny to bardzo słaba podstawa związku. - Ale chyba miałaś okazję poznać mnie lepiej, odkąd zamieszkaliśmy razem? Leigh zarzuciła mu ręce na szyję. - O, tak, Nick. Przekonałam się, że masz ogromne i niebezpieczne poczucie humoru. jesteś szczodry, nie tylko jeśli chodzi o pieniądze, lecz także o twój czas. - Uśmiechnęła się. - Dowiedziałam się też, że nie sypiasz w garniturze, jak sugerowały niektóre osoby. Oparł dłonie na jej biodrach. - Kto tak powiedział? - zapytał z udawanym gniewem.
120
- Nieważne. Chodzi o to, że wiem, jakim jesteś mężczyzną, lecz nie mam pewności, czy chcę związać się z tobą. - Ale mogłabyś? Nie spodobał się Leigh jego nonszalancki ton. - Może. Czas pokaże. - Nie masz czasu, Leigh. Wkrótce urodzisz dziecko, które potrzebuje dwojga kochających rodziców. Właśnie dlatego uważam, że powinniśmy się pobrać. Leigh zamarła. Małżeństwo? Nick myślał o małżeństwie? Jej serce zabiło żywiej, lecz jednocześnie ogarnęła ją panika. Dłonie spociły się, kiedy zdała sobie sprawę, z jaką ochotą
RS
przystałaby na tę propozycję. - Nie - powiedziała, starając się, by zabrzmiało to stanowczo Dlaczego mielibyśmy się pobrać? - Urodzisz dziecko.
Oczywiście, pomyślała Dziecko Nick nie potrafił o nim zapomnieć - To nie jest wystarczający powód do zawarcia małżeństwa. Co więcej, bywa zgubny. Mnóstwo samotnych kobiet wychowuje dzieci i jakoś sobie radzą. Nie potrzebuję męża tylko dlatego, że jestem w ciąży - Mamy wiele wspólnych zainteresowań. - To może być podstawą przyjaźni, ale nie małżeństwa. - Łączy nas wspaniały seks. - Jego głos zabrzmiał gardłowo i czuła, jak w odpowiedzi twardnieją jej sutki.
121
- To prawda - potwierdziła, chichocząc nerwowo - Wystarczy, żebyś mnie dotknął, a jestem gotowa. - To źle? - Wyciągnął do niej rękę, a Leigh cofnęła się o krok. - Dla mnie tak. Nie ufam swojemu instynktowi. Wiem jedno Za miesiąc zdaję egzamin licencyjny, a przy odrobinie szczęścia we wrześniu zacznę studia magisterskie. Małżeństwo z pewnością przeszkodziłoby mi w tych planach. - To szaleństwo, Leigh Czy termin rozwiązania nie przypada właśnie na wrzesień? Jak zamierzasz studiować, kiedy będziesz musiała opiekować się nowo narodzonym niemowlęciem? Przyglądała się parującej w kubku kawie, próbując uciszyć
RS
wzburzone emocje. - Trzy miesiące temu moje plany były jasne i precyzyjne. Teraz, niezależnie od tego, co wybiorę, konsekwencje żadnej mojej decyzji nie wydają mi się zachęcające. Pragnę mieć dzieci, ale jeszcze nie teraz. Chcę kiedyś związać się z kimś na stałe, ale na razie nie jestem gotowa. - Gotowa czy nie, za około pięć miesięcy urodzisz dziecko, o które będziesz musiała się zatroszczyć. Czy rzeczywiście nie potrafiłabyś zrezygnować ze studiów do czasu, aż twoje dziecko pójdzie do szkoły? Gdybyśmy się pobrali, mogłabyś wynieść się z tego wiecznie remontowanego domu, w którym mieszkasz. Leigh przez chwilę miała wrażenie, że ziemia usuwa się jej spod nóg. Roztarła ramiona, odczuwając nagły chłód.
122
- Reasumując, muszę jedynie porzucić studia, sprzedać dom i wyjść za ciebie. innymi słowy, wyrzec się siebie. - Leigh... - Wyciągnął do niej rękę, lecz poderwała się gwałtownie, odsuwając do tyłu krzesło. - Nie dotykaj mnie i nie próbuj uspokajać. Po jednej wspólnej nocy usiłujesz dyktować mi, jak mam ułożyć swoje życie. Myślisz, że jestem tak zachwycona twoimi erotycznymi wyczynami, że zgodzę się na wszystko. Nic z tego. Mój były mąż dał mi wystarczająco pouczającą lekcję. - Dość! Jego oczy płonęły gniewem, lecz Leigh nie zwracała na to
RS
uwagi. - Nie, jeszcze nie skończyłam. jestem odporna na tego rodzaju manipulacje, Nick. Możesz być świetnym kochankiem, ale nie masz nade mną władzy.
- Nie? - Nagle znalazł się przy niej, przytrzymując mocno jej ramiona. - Zobaczymy, jak dalece jesteś odporna, aniele - warknął. Całował ją, przygarniając mocno do siebie. Zacisnęła dłonie w pięści, chcąc odepchnąć go, lecz jej zmysły pragnęły czegoś wręcz przeciwnego. Złość i oburzenie zniknęły, kiedy poczuła bliskość jego silnego ciała. Nick gwałtownie zawładnął jej ustami i ujął w dłonie nabrzmiałe piersi. instynktownie wygięła się w łuk, kolana ugięły się pod nią i, podtrzymywana przez Nicka, osunęła się na podłogę.
123
Z radością powitała na sobie jego ciężar i jęknęła na znak protestu, kiedy uniósł się na chwilę, by zsunąć dżinsy. Gdy się połączyli, Nick, patrząc jej w oczy, powiedział: - Powiedz mi, żebym przestał, Leigh. Powiedz, że to dla ciebie jedynie mało znacząca przygoda. Mów, że nie chcesz tego, a się wycofam. Obejmowała mocno jego wilgotne od potu ramiona. Z przerażającą jasnością zdała sobie sprawę, że na próżno się broniła i okłamywała. Pragnęła go, i to nie tylko na tę chwilę, lecz na całą wieczność. Chciała z nim żyć, budować z nim wspólną przyszłość, wychowywać dzieci i zestarzeć się.
RS
- Tak, Nick. Pragnę cię. Proszę... - Urwała, gdy Nick uniósł ją ze sobą na skraj przepaści. Krzyknęła, kiedy spadali razem w otchłań rozkoszy. Zatraciła w ekstazie poczucie czasu i przestrzeni i tylko jego mocne, opiekuńcze ramiona łączyły ją z rzeczywistością. Gdy doszli do siebie po miłosnych uniesieniach, Nick odgarnął z twarzy Leigh wilgotne kosmyki, muskając czule ustami jej skronie. - Nie mów, że nie mam nad tobą władzy, kiedy reagujesz na mnie w ten sposób. - I co teraz? - szepnęła, szukając schronienia w jego ramionach. Chwycił odrzucony na bok niebieski szlafrok i nakrył nim Leigh, a potem ujął jej dłoń i pocałował. - Sam chciałbym wiedzieć. Kilka minut temu wydawało mi się, że znam wszystkie odpowiedzi. Mieliśmy pobrać się i wychować
124
razem dziecko. Nie zdawałem sobie sprawy, jak bardzo cenisz swoją niezależność. Przechyliła głowę, żeby lepiej go widzieć. - Chodzi mi nie tylko o niezależność, Nick jeśli kiedykolwiek zdecyduję się na małżeństwo, chcę być traktowana jak partner, tak, by moje cele były równie ważne jak mego męża. - Będę szczery, Leigh - zaczął Nick z namysłem. - Wiem, że w większości małżeństw kobiety pracują zawodowo, po części z konieczności, po części dla własnej satysfakcji jestem przywiązany do tradycyjnego modelu rodziny, w której to ja zarabiałbym na utrzymanie, zaś moja żona strzegłaby domowego ogniska. Mam
RS
wystarczająco duże dochody, aby moja żona nie musiała podejmować pracy zarobkowej, chyba że miałaby na to specjalną ochotę. Planowałem jednak, że poślubię kobietę, która będzie chciała zajmować się domem i dziećmi. Żadna z kobiet w mojej rodzinie nie pracuje i uważałem dotąd, że tak być powinno. - To właśnie starałam się ci wyjaśnić. Zbyt wiele nas dzieli, za dużo, by nasz związek mógł okazać się trwały i stabilny. - Nie mieliśmy czasu, Leigh, by się o tym przekonać. Teraz wiemy przynajmniej, jakie są nasze oczekiwania. Możemy od nich zacząć. A więc, jeśli nie chcesz za mnie wyjść, czy zgodziłabyś się ze mną zamieszkać? - Och, Nick. - Obsypała jego twarz pocałunkami - Za każdym razem, kiedy wydaje mi się, że już cię poznałam, zaskakujesz mnie. - Czy to znaczy, że się zgadzasz?
125
- Nie, ale dziękuję, że to zaproponowałeś. Naprawdę gotów byłbyś postąpić dla mnie wbrew swoim przekonaniom? Potarł brodą o jej włosy. - Nie jest to jakieś szczególne wyrzeczenie. Pragnę cię do szaleństwa, ale jeśli ty nie chcesz zalegalizować naszego związku, niech tak będzie. - Przechylił jej głowę tak, by patrzyła mu prosto w oczy. - A więc od dziś jesteśmy oficjalnie kochankami, ale każde z nas będzie mieszkać oddzielnie. Przyglądała się mu pełna wątpliwości. Czyżby tak szybko zrezygnował z przekonania jej do własnych planów? - Nie patrz na mnie tak podejrzliwie, Leigh. Wszystko będzie
RS
dobrze. Ułożyła głowę na jego ramieniu, postanawiając teraz o nic się nie martwić.
Po kilku minutach usłyszała chichot Nicka. Podniosła głowę, by zobaczyć na jego twarzy promienny uśmiech. - Nigdy dotąd nie kochałem się na podłodze. Ma pani na mnie zły wpływ, pani Townsend. - Zawsze mówiłam, że powinieneś być bardziej spontaniczny. - Muszę powiedzieć, że teraz, kiedy spróbowałem, stwierdzam, że to całkiem przyjemne. Powinniśmy to powtórzyć. - Łatwo ci powiedzieć - odparła Leigh, rozcierając bolące plecy To nie ty leżysz na podłodze. Nick zaśmiał się, wstając i unosząc ją do góry. Obrócił ją i delikatnie popchnął w stronę sypialni.
126
- Idź się ubrać, a ja przygotuję śniadanie. Zadzwonimy do twoich sąsiadów i spytamy, czy jest już u ciebie prąd. Jeśli nie, wybierzemy się na pchli targ. Hej… Leigh zatrzymała się w progu, spoglądając na niego przez ramię. Nie mogąc oprzeć się pokusie, powędrowała wzrokiem po ciemnej ścieżce zarostu, która zwężając się w dole jego brzucha, znikała pod tkaniną spodni. - Co takiego? - Masz gwiazdę na biodrze - powiedział, dotykając palcem przebarwienia na jej skórze. - To znamię, mam je od urodzenia. betlejemską.
RS
- Podoba mi się. Tak jakbym miał swoją własną gwiazdę Leigh wstrzymała oddech. Czyżby odzyskiwał pamięć? Nick zmarszczył czoło.
- To dziwne. Mam wrażenie, jakbym to już kiedyś mówił, ale wiem, że teraz po raz pierwszy zobaczyłem to znamię. - Potrząsnął głową i zaśmiał się. - Znów to deja vu. Przez krótką chwilę poczuła się urażona, że nie pamiętał tamtej nocy, której wspomnienie wciąż ją prześladowało A co by zrobiła, gdyby Nick rzeczywiście przypomniał sobie, jak kochali się wtedy i jak całował jej znamię, szepcząc słowa o betlejemskiej gwieździe? Zadrżała. - Co się stało, Leigh?
127
- Och, nic. - Ledwie słyszała jego głos. - Czasami po prostu trudno mi uwierzyć własnym uszom, kiedy mówisz cos tak romantycznego. Nikt w biurze nie dałby wiary, że porównywałeś to przebarwienie skóry do gwiazdy. - Sądząc z twojej miny, uważasz ten stary rupieć za wielki skarb. Nick okiem znawcy przyglądał się dębowemu bujanemu fotelowi. - Kiedy go odnowię, ten fotel będzie wyglądał jak prawdziwy antyk. Twarz Leigh okalały lśniące, ciemne loki wilgotne jeszcze od deszczu. Zmieniła mokre ubranie i stała teraz w drzwiach z dwoma
RS
parującymi kubkami z kawą. Obcisła koszulka podkreślała jej pełne piersi i lekko zgrubiałą z powodu ciąży talię. Przeniósł wzrok w dół, by podziwiać długie, szczupłe nogi w czarnych legginsach. Spłoniła się.
- Nie mam już żadnych czystych dżinsów, które dałyby się zapiąć. Zaśmiał się. - Chyba mi się to podoba. Wyglądasz jeszcze bardziej seksownie. Jej rumieniec pogłębił się i Leigh postanowiła zmienić temat - Co cię napadło, żeby to kupić? Tu z tyłu jest ogromne pęknięcie, a w oparciu brak trzech szczebelków. Nick usiadł w fotelu i zaczął się kołysać.
128
- Ale jest wygodny, a cała konstrukcja mocna. - Wyciągnął do niej rękę. - Chodź, wypróbujemy go. Leigh podeszła do niego z wahaniem. - Wątpię, żeby wytrzymał ciężar nas obojga. - Oczywiście, że tak - Nick odstawił kubek i poklepał swoje uda – Chodź. Leigh ostrożnie usiadła Nickowi na kolanach. - Odpręż się. Nie przewróci się. - Przyciągnął ją do siebie, tak że leżała teraz na nim z głową opartą w zagłębieniu jego ramienia - Czy nie jest wygodnie? Teraz nie robią już takich foteli. Leigh objęła Nicka za szyję.
RS
- I tak myślę, że zapłaciłeś temu facetowi o wiele za dużo. Za te same pieniądze mógłbyś kupić nowy.
- Ale w nim jest zaklęta tradycja - powiedział, muskając wargami jej miękkie, pachnące włosy. - Siedziało w nim wiele pokoleń matek karmiących swoje dzieci. Widzę cię w nim, jak trzymasz przy piersi swoje maleństwo. Leigh uniosła głowę i spojrzała na niego. - Kupiłeś ten fotel dla mnie? - Oczywiście. W prawdziwym pokoju dziecinnym potrzebny jest fotel bujany. Leigh spojrzała na niego z powagą. - Nie będę urządzała pokoju dziecinnego. Postanowiłam oddać dziecko do adopcji. Nick poczuł się tak, jakby dostał obuchem w głowę.
129
- Ale dlaczego, Leigh? - spytał, z trudem wypowiadając słowa. Odwróciła wzrok. - Adopcja będzie najlepsza dla dziecka. Studia zajmują wiele czasu. Dziecko potrzebuje cierpliwej opiekunki, a nie matki, która albo się uczy, albo pracuje. - I Boże broń, żeby ktokolwiek spróbował przeszkodzić Leigh Townsend w realizacji jej ambitnych planów, co? - Do licha z tobą, Nick! Nie chcę oddać dziecka do sierocińca. Rozmawiałam już z moim lekarzem. On zna małżeństwa, które będą potrafiły stworzyć dziecku cudowny dom. - To z pewnością rozwiązuje twoje problemy i pozostawia cię z
RS
czystym sumieniem. Twoja wspaniała osobowość nie poniesie uszczerbku, macierzyństwo nie zagrozi ambitnym zamierzeniom. Otwierała już usta, lecz nagle znieruchomiała, a jej twarz nie wyrażała teraz złości, lecz zdziwienie. Przycisnęła dłoń do podbrzusza. - Co się stało? - Gniew ustąpił miejsca wyrzutom sumienia. Co w niego wstąpiło? Jak mógł denerwować ciężarną kobietę? A zwłaszcza Leigh. - Poruszył się - powiedziała - Wydaje mi się, że czułam, jak się poruszył. Nick uśmiechnął się, słysząc w jej głosie zachwyt, i wsunął dłoń pod jej rękę. - Niczego nie czuję. To jest chwila tylko dla was dwojga. - Nie potrafił ukryć rozczarowania.
130
- Po raz pierwszy czuję, że noszę w sobie nowe życie. Nie wiem, czego oczekiwałam wcześniej, może uważałam się za coś w rodzaju zastępczej matki. Oczywiście, to niczego nie zmienia. Nick powstrzymał uśmiech. Leigh zachowywała się jak dziecko gwiżdżące dla dodania sobie odwagi na ciemnym cmentarzu. - Cicho, kochanie. Nie sprowokujesz mnie już do kłótni. Przytul się i pozwól się wami nacieszyć.
ROZDZIAŁ ÓSMY
zamieszania.
RS
Dawno już w firmie Kiefer & Romano nie było takiego - To ziemia Morrisonów - oznajmiła Leigh, zerkając w monitor. - Wygląda na to, że konsorcjum w Oregonie jest gotowe do poważnych rozmów na temat inwestycji na tamtym terenie. Maggie skinęła głową, nie odrywając palców od klawiatury laptopa, a Nick uśmiechnął się. - Doskonale. Może to być największy kontrakt, jakim kiedykolwiek zajmowała się nasza firma. Connie wyszła z gabinetu Nicka, przeglądając notatki. - Och, jak się cieszę, że pan już jest, panie Romano Pan Quint dzwonił, żeby spytać, czy może pan spotkać się z nim jutro rano. Pan Kiefer zapowiedział, że pan to załatwi. - Spojrzała na kartki. Zarezerwowałam dla pana hotel, a wynajęty samochód będzie czekał na lotnisku. Nadal nie uzyskałam potwierdzenia rezerwacji biletu na 131
samolot, ale wygląda na to, że uda się nam wysłać pana dziś o szóstej. Dzięki temu będzie pan mógł się wyspać przed porannym spotkaniem o dziewiątej. - Dobra robota, Connie - pochwaliła ją Leigh, rzucając torebkę na biurko - Teraz musimy tylko uaktualnić materiały do prezentacji. Connie uśmiechnęła się, przyglądając się komputerowemu wydrukowi. - Już zrobione. Kiedy maszynistki przepiszą ten ostatni kawałek, skończę broszurę. - Nagle na jej twarzy pojawił się wyraz niepokoju, kiedy składała równo komputerowe wydruki. - Mam nadzieję, że nikt nie będzie miał mi tego za złe, ale znalazłam kilka naprawdę ładnych
RS
szkiców i pomyślałam, że może moglibyśmy je dołączyć. Po to, żeby lepiej uzmysłowić kontrahentom, jakie możliwości kryje ta ziemia. Leigh wymieniła z Nickiem spojrzenia, po czym Nick zaśmiał się, unosząc do góry kciuki.
- Do licha, jesteśmy dobrzy. Connie spłoniła się i szybko wybiegła. Maggie odłożyła słuchawkę i opadła na fotel, wsuwając za ucho ołówek. - Może wy dwoje jesteście przyzwyczajeni do tego zwariowanego tempa, ale mnie zaczyna ten pośpiech wykańczać. - Wiem, że to uwielbiasz. - Nick nachylił się, by cmoknąć ją w policzek - Co pozostało do zrobienia?
132
- Doris czeka na te obliczenia. Kiedy będą już przepisane, Connie zaniesie je do drukarni, by przygotowali te wykazy. Ty musisz tylko spakować walizkę i lecieć. - Świetnie, zaniosę materiały Doris. Potem muszę porozmawiać z Drew. - Zatrzymał się przy drzwiach i puścił do Leigh oko. - Pokaż Maggie nasze pierwsze zdjęcie Fasolki - powiedział i oddalił się. Maggie uniosła w górę brwi. - Fasolki? Leigh zachichotała. - Odkąd parę dni temu widzieliśmy w telewizji film z dzidziusiem w roli głównej, Nick nazywa dziecko Fasolką. Wyjęła z torebki niewielką kopertę, a z niej kawałek fotogra-
RS
ficznej kliszy. - To właśnie Nick nazywa pierwszym zdjęciem Fasolki. Robiłam sobie dziś USG Nick miał nadzieję dowiedzieć się, czy mamy chłopca, czy dziewczynkę, ale dziecko tak się ułożyło, że nic nie mogliśmy zobaczyć.
- Czy mamy chłopca, czy dziewczynkę? - powtórzyła Maggie i przyjrzała się jej z uwagą - A więc to znaczy, że zdecydowałaś się powiedzieć Nickowi prawdę? - Nie - odparła niewyraźnie Leigh. Znów ogarnęło ją dobrze znane poczucie winy. Maggie uderzyła dłonią w stół, aż Leigh podskoczyła. - Na litość boską, Leigh! Co cię powstrzymuje? Ty i Nick jesteście ze sobą od dwóch miesięcy jeśli ufasz mu na tyle, by żyć z nim, to chyba możesz zaryzykować powiedzenie mu prawdy.
133
- Maggie! To nie jest takie proste - Leigh podeszła do okna i oparła łokcie na parapecie. - Czasami, kiedy widzę, jak bardzo zmieniłam się w ostatnich miesiącach, jestem przerażona. W sklepach czytam etykietki, by sprawdzić zawartość potasu. W czwartek odwróciła się do Maggie, krzyżując ramiona - w czwartek miałam wyrzuty sumienia, ponieważ zjadłam w McDonaldzie hamburgera z frytkami. - Czy nie myślałaś nigdy, że być może, nawet podświadomie, odwołujesz się do złych doświadczeń wyniesionych z nieudanego małżeństwa? Kiedy cię poznałam, w twoim życiu istniały tylko trzy rzeczy nauka, praca i ten piekielny dom. Unikałaś wszelkich
RS
kontaktów z ludźmi. - To nieprawda - Leigh uniosła dłoń na znak protestu - Prawda! Raz na trzy miesiące wybierałaś się do kina i raz w roku urządzałaś przyjęcie urodzinowe. Chrzcin i wesel unikałaś jak zarazy. A jeśli w jakiejś imprezie mieli brać udział mężczyźni, można było mieć pewność, że ty się tam nie pojawisz - Maggie spojrzała na nią z powagą. - Uważam, że wiele zawdzięczasz Nickowi. Mimo twoich zaprzeczeń i protestów dzięki niemu stałaś się inną kobietą. Leigh zaśmiała się, podnosząc ręce na znak poddania. - Dobrze, dobrze Wierzę ci. Zmieniłam się na lepsze. Są inne problemy. Rzeczy, o których.. - Leigh, przyjdź tutaj z notesem - polecił Nick, wchodząc do pokoju. - Maggie, potrzebuje cię Drew. Maggie wstała i położyła rękę na ramieniu Leigh.
134
- Ty i Nick tworzycie w firmie taki zgrany zespół. Dlaczego tak samo nie miałoby być poza pracą? jeśli macie problemy, spróbujcie rozwiązać je razem. - Leigh! Maggie skrzywiła się. - Lepiej już pójdę, bo za chwilę Drew także zacznie się wściekać. Leigh zaśmiała się i przeszła do gabinetu Nicka. - Wołałeś mnie, panie? - Spytała z udawaną powagą, siadając naprzeciw niego z notesem w ręku. - Przełóż wszystkie moje spotkania do końca tygodnia. Potem
RS
znajdź teczkę Mastersona - Co z twoim wystąpieniem w Klubie Rotariańskim? - Zastąpi mnie Drew - Nick podniósł słuchawkę telefonu Romano, słucham…
Leigh zapakowała do teczki przygotowane przez niego dokumenty. - Doceniam pani starania - Nick zwrócił się do swojej rozmówczyni - ale w żaden sposób nie uda mi się zdążyć na ten lot. Przeniósł wzrok na Leigh. - Muszę być na uroczystości rozdania dyplomów. Czy nie znajdzie pani późniejszego terminu? Leigh patrzyła na niego zdumiona. - Trzecia trzydzieści bardzo mi pasuje. Proszę zarezerwować miejsce w pierwszej klasie na nazwisko Nick Romano... Tak, zgłoszę się godzinę przed odlotem. Dziękuję. - Nick odłożył słuchawkę,
135
obszedł biurko dokoła i objął Leigh. - Zamknij usta, Leigh, bo wpadnie ci do nich mucha. Nie zważała na to, że są w biurze, gdzie w każdej chwili ktoś może im przeszkodzić. Zapomniała o listach i telefonach. Ważny był tylko smak jego ust i to, jak bardzo będzie za nim tęsknić. - Czy myślałaś, że nie będę pamiętał o twojej uroczystości, skarbie? - szepnął, muskając wargami jej włosy. - Pracowałaś ciężko i wytrwale, by zdobyć ten dyplom i chcę być dziś wieczorem przy tobie, kiedy będziesz go odbierać. jestem z ciebie dumny. - Ale przecież nie znosisz latać w nocy. Nie wyśpisz się i... - I tak nie potrafiłbym zasnąć bez ciebie. Czy wiesz, że będzie to
RS
nasze pierwsze rozstanie? Kiedy przygarnął ją mocno do siebie, poczuł kopnięcie dziecka i zaśmiał się.
- Och, cara, tak bardzo będę za wami tęsknił. Leigh poczuła ukłucie w sercu. Cara? Znowu? Uwolniła się z jego objęć i oparła na biodrach zaciśnięte pięści. - Kim, do licha, jest Cara? - Co takiego? - W twarzy Nicka walczyły ze sobą pożądanie i rozbawienie. - Kiedyś przez sen nazwałeś mnie Cara. Chcę wiedzieć, kim ona jest. Nick przyglądał się jej z uśmiechem. - Dziadek opowiadał mi, że od pierwszej chwili, kiedy zobaczył moją babcię, wiedział, że się z nią ożeni. Od tamtej pory nazywał ją:
136
cara. To znaczy po włosku: ukochana. Czasami - szepnął, głaszcząc ją delikatnie po policzku - nazywam tak ciebie w myślach. W jej oczach zalśniły łzy. To wyznanie było dla niej niczym pobudzający do życia powiew wiosennej bryzy. Nick był taki otwarty... szczery. Ona także musi mu zaufać. Musi powiedzieć mu prawdę. - Nick... - wzięła głęboki oddech, zbierając w sobie odwagę muszę ci coś... Głośne pukanie nie pozwoliło jej dokończyć i Leigh z gniewem popatrzyła na drzwi, życząc wszystkiego, co najgorsze osobie, która ośmieliła się im przeszkodzić.
RS
Nick pocałował szybko Leigh, widząc jej pełną dezaprobaty minę, a potem odsunął się na bok.
- Proszę - powiedział. Do pokoju weszła Connie. - Popatrzcie, jakie wspaniałe dzieło zrobili z tego drukarze. Connie podeszła do biurka i wręczyła Nickowi kolorową broszurę. Leigh wyjęła kopertę z drukarki komputera i przypięła ją do odpowiedniej kartki. Potem przeszła do gabinetu Nicka i dołączyła list do stosu korespondencji czekającej na jego podpis. Usiadła w fotelu, opierając ręce o brzeg stołu. Zapach skóry mieszał się z zapachem Nicka. jak udało się jej przetrwać tyle dni bez niego i tyle, dłuższych jeszcze, samotnych nocy? Pobyt Nicka w Oregonie, planowany na trzy dni, przedłużył się do ośmiu. Nigdy nie sądziłaby, że tak bardzo będzie za nim tęsknić. Kiedy już zostaną sami...
137
Odgłos kroków przerwał jej rozważania i Leigh odwróciła się gwałtownie. Do pokoju weszła Maggie, niosąc przed sobą kwitnącą azalię Leigh przygarbiła się, nie mogąc ukryć rozczarowania - Co za mina - zażartowała Maggie, stawiając kwiat na biurku. Zerknęła na zegarek. - Samolot wylądował mniej więcej dwadzieścia minut temu i, o ile znam Nicka, w ciągu dziesięciu był już po odprawie. Tak więc przy odrobinie szczęścia może zjawić się tutaj lada moment. Leigh zaśmiała się, dotykając lekko delikatnych płatków. - Co to? - Och, mały prezent od Nicka.
RS
- Dla mnie? - Z pewnością nie przysłał go dla mnie. Podekscytowana Leigh wzięła do ręki bilecik. „Moją drogą do domu jesteś ty. Całuję, Nick" - Nie muszę pytać, czy cieszy cię jego powrót Leigh spuściła wzrok, czując, że się rumieni. - Gdyby kilka miesięcy temu ktoś powiedział mi, że będę tęsknić za Nickiem Romano, nazwałabym go wariatem - Westchnęła. - Biorąc pod uwagę, że nawet nie mieszkamy razem, to nieprawdopodobne, jaką pustkę pozostawia po sobie, wyjeżdżając. Brak mi jego pogwizdywania w trakcie brania prysznicu, jego krzątania się po kuchni w tym śmiesznym fartuchu z napisem „Pocałuj kucharza", a nawet poleceń wydawanych nie znoszącym sprzeciwu tonem.
138
Maggie patrzyła, jak Leigh wyjmuje z kieszeni niewielkie pudełko. W środku leżał sygnet z szarym opalem. Maggie gwizdnęła cicho z uznaniem. - Czy będzie to dobry pierścionek zaręczynowy? - Leigh zachichotała, widząc zdumione spojrzenie przyjaciółki - Wiem, że to brzmi dziwacznie, ale pragnę, żeby Nick zrozumiał, jak bardzo mu ufam. Chcę nie tylko powiedzieć mu o dziecku, ale zawierzyć całe swoje życie Maggie uśmiechnęła się - Sądzę, że to znakomity pomysł. jak zamierzasz to zrobić? - Zamówiłam stolik w „Atlantic Sea Grill" na jutrzejszy wieczór - odparła Leigh, chowając pierścionek
RS
- Hmm, jego ulubiona restauracja. Ale czy jesteś pewna, że chcesz powiedzieć mu o dziecku w publicznym miejscu? Leigh uśmiechnęła się przebiegle
- Obie wiemy, że nie zdarza się to często, ale kiedy Nick wpada we wściekłość. Cóż, wolałam sobie tego oszczędzić. Mam nadzieję, że obecność ludzi ocali mi życie. - Skarbie, jeśli rzeczywiście w to wierzysz, oszukujesz samą siebie. - Liczę na to, że miłość i radość z powodu ojcostwa okażą się silniejsze niż gniew. - Może będzie zbyt podekscytowany, by wpaść w złość Leigh skrzywiła się, widząc, że Maggie nie bardzo wierzy w swoje słowa.
139
- Jeśli zje wystarczająco dużą porcję homara, nie będzie miał siły krzyczeć. Mama zawsze uczyła mnie, żeby nakarmić mężczyznę, zanim powie się mu coś, co może wprawić go w zły nastrój - Wiele w tym racji - zgodziła się Maggie. - Cóż, życzę ci szczęścia. - Zerknęła na zegarek. - Może zrobimy sobie krótką przerwę? - Zmarszczyła czoło, kiedy zadzwonił telefon. - Dlaczego telefony zawsze dzwonią, kiedy człowiek umiera z pragnienia? Leigh podniosła słuchawkę, dając znak Maggie, żeby zaczekała. - Leigh Townsend, słucham. - Mówi doktor Porter, dziekan Wydziału Prawa Uniwersytetu w
RS
Tulsie. Leigh wstrzymała oddech.
- Proszę pani, w przyszłym tygodniu komisja wydziałowa rozpocznie spotkania z kandydatami i dzwonię, aby namówić panią do wycofania podania. - Wycofania? Dlaczego? - Któregoś dnia jadłem lunch z pani szefem i w trakcie rozmowy powiedział mi o pani ciąży. jak pani wie, mamy wielu kandydatów i... Dziekan wyjaśniał dalej procedury związane z ocenianiem i testami, lecz Leigh z trudem powstrzymywała łzy, nie słuchając jego słów. Nick zdradził ją. Do licha z nim. - Doktorze Porter, z tego, co wiem, komisja nie ma prawa zdyskwalifikować mnie z powodu ciąży. Doktor Porter zaśmiał się sucho.
140
- Oczywiście, że nie, pani Townsend. Pani praca jest bardzo dobra i nie mam wątpliwości, że zostałaby pani przyjęta. Szczere brzmienie tych słów złagodziło trochę jej gniew. - Jeśli jednak - ciągnął - musiałaby pani przerwać studia w trakcie trwania semestru z powodu zbyt wielu obowiązków, powtórne dostanie się na uczelnię mogłoby być już trudniejsze. Leigh zacisnęła powieki. Nick znów zaczynał swoje stare sztuczki. Właśnie wtedy, kiedy postanowiła mu zaufać. - Muszę to przemyśleć, doktorze Porter. Powiadomię pana o mojej decyzji w poniedziałek rano. - Rozumiem. - Mężczyzna zawahał się przez chwilę. - Proszę
RS
pozdrowić ode mnie tego łobuza, dla którego pani pracuje. Był kiedyś moim studentem i mógłbym pani opowiedzieć o nim wiele interesujących historii.
Leigh odłożyła słuchawkę i ukryła twarz w dłoniach Maggie objęła ją - Mogę wyobrazić sobie, jak to się odbyło. Spotkali się zapewne na zjeździe absolwentów kilka tygodni temu. Nic dziwnego, że dziekan poprosił go o opinię. Przecież wymieniłam go jako osobę polecającą. - Leigh wstała, krzyżując ramiona - Jakbym słyszała głos Nicka. Tak, pani Townsend jest dobrą kandydatką, ale och, nie wiedziałeś? Ona jest w ciąży. Prawdę mówiąc, termin rozwiązania przypada w połowie września, więc pewnie w tym czasie nie będzie na zajęciach. Maggie potrząsnęła głową.
141
- Nick nie pokrzyżowałby umyślnie twoich planów. - Czyżby? Nigdy nie ukrywał, że nie pochwala moich ambicji naukowych. - Sądzę, że bardziej martwi go adopcja. Uważa, że nie upierałabyś się tak przy oddaniu dziecka, gdyby studia nie były twoją obsesją. - Adopcja? - Zaskoczona Leigh opadła na fotel naprzeciw Maggie. Dotknęła dłonią zaokrąglonego brzucha Oddać Fasolkę? Nigdy! - Nie będzie żadnej adopcji - oświadczyła - Ale nawet troska o dziecko nie upoważnia go do zadania mi ciosu w plecy. Drzwi otworzyły się nagle i w progu stanął Nick.
RS
Wrócił, pomyślała i instynktownie ruszyła w jego stronę, zatrzymując się w połowie drogi.
- Witaj, Nick - pozdrowiła go Maggie, kierując się do wyjścia. - Witaj, Maggie Dobrze jest wrócić do domu. - Potem odwrócił się do Leigh i ujął jej twarz w dłonie - Och, aniele, tak bardzo za tobą tęskniłem. Leigh cofnęła się. - Przed chwilą dzwonił doktor Porter. Radził mi wycofać zgłoszenie. Nick zmarszczył brwi. - Nie rozumiem, dlaczego chciał, żebyś zrezygnowała ze studiów? - Z powodu ciąży. W jego oczach odmalowało się zdumienie.
142
- Nie mogą cię nie przyjąć, ponieważ jesteś w ciąży. - Och, nie odrzucają mojego podania. On po prostu radził, żebym zaczekała do następnego semestru, kiedy już urodzi się dziecko. Nick obszedł krzesło i wziął ją w ramiona. - Och, kochanie, wiem, jaka musisz być rozczarowana. Przytulił Leigh do siebie i gładził jej włosy. - Ale to tylko opóźnienie Delikatnie uniósł jej brodę. - Dlaczego nie mielibyśmy wyjść dzisiaj wcześniej? Znam sposób, by poprawić twoje samopoczucie. Gwałtownie odepchnęła go od siebie. - Już to przerabiałam „Bądź grzeczną dziewczynką, zrób to,
RS
czego chcę, i chodź do łóżka" - Potrząsnęła głową ze złością - Nic z tego. Nigdy więcej! - Odwróciła się i wyszła do sekretariatu. - Nie jestem twoim cholernym byłym mężem, Leigh - Nick deptał jej po piętach. Chwycił ją za ramiona i przytrzymał mocno. Nic nie rozumiem, o co chodzi? - Doktor Porter wyjaśnił, że dowiedział o ciąży się od mojego szefa. - I od razu zaczęłaś podejrzewać mnie. - A kto inny od wielu miesięcy przekonuje mnie, że nie muszę być prawnikiem? Kto podważa każdą podejmowaną przeze mnie decyzję? - W tym wszystkim chodzi tylko o jedno. - W jego głosie brzmiała nuta groźby. - O to, czy potrafisz mi zaufać. Nie mogę udowodnić, że nie rozmawiałem z doktorem Porterem.
143
- Ale ja mogę... Leigh obróciła się w stronę, skąd dochodził ten cichy głos, i zobaczyła stojącego w progu Drew. - Nie miałem zamiaru podsłuchiwać, ale wasza sprzeczka stała się dosyć głośna. Obawiam się, Leigh, że to ja tak ci się przysłużyłem. Kiedy Porter poprosił mnie o opinię na twój temat, tak bardzo chciałem powiedzieć mu, jaką jesteś wspaniałą kandydatką i jak bardzo będzie nam brakowało ciebie, kiedy odejdziesz na urlop macierzyński... - Oczywiście. - Leigh uśmiechnęła się słabo. - Zapomniałam, że przecież pan także jest moim szefem... ruszył do gabinetu.
RS
Odwróciła się, wyciągając do Nicka rękę, lecz on się odsunął i - Dość już załatwiania prywatnych spraw na forum publicznym. Chodź, wspólniku, zrelacjonuję ci, jak zakończyliśmy sprawę Morrisona.
144
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY - Leigh! - Jestem tutaj - odpowiedziała niepewnie na jego wołanie. Nick nareszcie wrócił. - Nick, ja... - Nie - przerwał jej nie znoszącym sprzeciwu tonem. - Nie chcę więcej słyszeć tych bzdur o twoim byłym mężu. Nie jestem Bradem Townsendem i mam dość zbierania za niego batów. Otwierała już usta, ale gniewne spojrzenie Nicka powstrzymało ją.
RS
- Potrafię zrozumieć, że nieudane małżeństwo mogło podważyć twoją wiarę w siebie. Wierz mi, jesteś kobietą, o jakiej wielu mężczyzn nie śmie nawet marzyć. jesteś silna, inteligentna, wrażliwa. Potrafisz wyznaczyć sobie cel i go osiągnąć. - Położył dłonie na stole, nachylając się w jej stronę. - Nie potrzebujesz mnie ani nikogo innego, by potwierdzić swoją wartość. - Mówił teraz ciszej i łagodniej. - Ale potrzebujesz mnie, bym ciebie kochał, dzielił z tobą twoje troski i radości, trwał przy tobie. - Masz rację. - Zaśmiała się, widząc jego podejrzliwą minę. Jestem wartościową kobietą... - Musnęła wargami jego usta. - A ty jesteś mężczyzną, dzięki któremu mogłam się o tym przekonać. Nick wyprostował się, patrząc na nią z powątpiewaniem. - Czyżby miało to być aż tak łatwe? Żadnych płomiennych deklaracji, że nie potrzebujesz nikogo? Żadnych oświadczeń, że 145
najpierw musisz zrealizować swoje ambitne plany, zanim pomyślisz o związaniu się z kimś? W odpowiedzi wtuliła się w jego ramiona. jego usta były gorące i żarliwe. Nigdy nie pragnęła go tak bardzo i dopiero teraz zrozumiała, co może oznaczać utrata jego uczucia. Obawiała się, że to właśnie może się stać, kiedy Nick dowie się o dziecku. - Nick... Nick... - szepnęła, czując, że za chwilę może być za późno na to wyznanie. - Zaczekaj. Muszę ci coś powiedzieć. Musimy porozmawiać o... - Dość się już dziś nagadaliśmy. Och, skarbie. Tak bardzo za tobą tęskniłem. Osiem dni bez ciebie to zdecydowanie za długo. - A-a-ale...
RS
Musnął językiem jej delikatną skórę. - Porozmawiamy jutro. Wziął ją na ręce i zaniósł do zatopionej w półmroku sypialni. Leigh rozdzieliła grejpfruta na połówki i umieściła je na małych niebieskich talerzykach. Przechyliła głowę, by przyjrzeć się swemu dziełu, i zmarszczyła czoło. jedna część była zdecydowanie większa, a brzegi sprawiały wrażenie lekko poszarpanych. - I cóż z tego - mruknęła do siebie, ustawiając talerze. - Nick i tak zawsze je więcej niż ja. - Przyjrzała się nakryciom i kiwnęła głową z aprobatą. Za kwadrans powinien być gotowy wstawiony do piekarnika gulasz. Bułeczki czekały w specjalnie ogrzanym koszyku, a kawa perkotała w ekspresie. Całkiem nieźle jak na kogoś, kto w ogóle nie umiał gotować trzy miesiące temu. Teraz musiała tylko ściągnąć tu Nicka.
146
Jasne światło poranka wpadało do pokoju przez nie zasłonięte okno Leigh przystanęła w progu i patrzyła przez chwilę, jak Nick poleruje błyszczącą politurę odnowionego bujanego fotela. Klęczał, a wytarte dżinsy opinały muskularne uda. Leigh podziwiała grę mięśni jego barków, kiedy Nick smarował woskiem ciemną powierzchnię drewna. Czując na sobie wzrok Leigh, Nick podniósł się i odwrócił w jej stronę. - Boże, jakaś ty piękna - zachwycił się, obejmując Leigh w talli i muskając ustami jej wrażliwe miejsce za uchem - Sam twój zapach doprowadza mnie do szaleństwa A smak twojej skóry...
RS
Czuła, że jej stanowcze postanowienia słabną jeśli nie weźmie się w garść, wszystko skończy się tak jak poprzedniego wieczoru. Nick musi poznać wreszcie prawdę. jest mu to winna. Odetchnęła głęboko i odchyliła się do tyłu, unikając pocałunku. - Nic z tego. Za kilka minut siadamy do stołu - Śniadanie może zaczekać - O, nie, zbyt wiele pracy w to włożyłam Pomyśl o czymś innym. - Na przykład? - Uśmiechał się łobuzersko, nie zdejmując dłoni z jej bioder. - Hmm... - Jej palec bezwiednie powędrował wzdłuż cienkiej blizny na jego piersi - Za każdym razem, kiedy pytałam cię o to, dawałeś wymijającą odpowiedź. Może teraz dla odmiany wyjawisz prawdę?
147
- To żadna tajemnica Miałem kiedyś operację na otwartym sercu - Podniósł do ust palce jej ręki. - Operację na otwartym sercu? - Dotyk jego ciepłych, wilgotnych ust wywołał w niej dreszcz, lecz zmusiła się, by zignorować to uczucie - Kiedy? - Gdy miałem miesiąc. Urodziłem się z wadą serca. Czuła lodowate zimno, kiedy chwyciła jego dłoń zdrętwiałymi niemal palcami. - Co takiego? Pogładził jej twarz, zmuszając Leigh, by spojrzała mu w oczy. - Jestem zdrowy, kochanie. Byłem chorowity jako dziecko, ale
RS
teraz nic mi nie dolega. - Operacja u takiego maleństwa?
- W moim przypadku operacja ostatecznie okazała się błogosławieństwem. Kiedy rodził się najstarszy synek mojej siostry Angie, na oddziale położniczym czuwał kardiolog dziecięcy. Gdyby nie mój przypadek, nie wiedzielibyśmy nawet, że istnieje niebezpieczeństwo. Jego słowa spotęgowały jeszcze jej strach. Drżała, przytulając się do niego mocno. - Nie rozumiesz! Moje dziecko może... - Nie! - Objął ją ciaśniej - Wiem, o czym myślisz, ale to nie grozi Fasolce. Moja wada serca nie ma nic wspólnego. Odsunęła się.
148
- To jest także twoje dziecko! - Zakryła usta obiema rękami Och, jak mogła pozwolić, żeby prawda tak po prostu się jej wymknęła? Nick zmarszczył brwi, potrząsając głową. - Co powiedziałaś? Cofnęła się, widząc, jak w jego spojrzenie wkrada się podejrzliwość. Chwycił nadgarstki Leigh, odkrywając jej usta. - Co powiedziałaś? - To twoje dziecko. - Czuła suchość w gardle - Ty jesteś ojcem. - To niemożliwe. Zaszłaś w ciążę w grudniu, a kochaliśmy się dopiero w marcu.
RS
- Nie, nie - Zwilżyła językiem wyschnięte usta. Musiała pomóc mu zrozumieć. Musiał jej uwierzyć - Pierwszy raz kochaliśmy się po przyjęciu bożonarodzeniowym.
Krzyknęła cicho, kiedy mocniej jeszcze ścisnął jej nadgarstki. Potem spuścił wzrok, odwrócił się i odszedł do okna. - Niewiele pamiętam z tamtego przyjęcia. Tylko oderwane fragmenty. - Potarł skronie - Tańczyliśmy… - Obserwowała go, a jej serce biło ciężkim, powolnym rytmem. - Nazywałeś mnie swoim bożonarodzeniowym aniołem. - Miałaś na sobie czerwoną sukienkę - Spojrzał na nią w zamyśleniu - Wciąż powracają do mnie pewne obrazy. Gwiazda… coś o gwieździe… Zaśmiała się bezgłośnie.
149
- Moje znamię nazwałeś swoją gwiazdą betlejemską. - Na jego twarzy wciąż widziała dezorientację. - Wymknęliśmy się z przyjęcia. Oświadczyłeś, że jestem twoim prezentem gwiazdkowym i że chcesz rozpakować mnie z dala od zgiełku. Przez chwilę Nick wpatrywał się zaskoczony w twarz Leigh, a potem przeniósł wzrok na jej brzuch. Wiedziała, że teraz jej uwierzył Odetchnęła, kiedy znów przeniósł wzrok na jej twarz. - I miałaś zamiar trzymać mnie w nieświadomości, prawda, Leigh? - Nick... - Przez te wszystkie miesiące nawet jednym słowem nie
RS
zasugerowałaś, że to ja jestem ojcem - Chwycił ją za ramiona i przyciągnął do siebie - Starałem się jak mogłem, by zapewnić ci komfort i swobodę, o którą prosiłaś, podczas gdy ty podejmowałaś decyzje dotyczące mojego dziecka. Decyzje, w których ja także powinienem uczestniczyć. - Gdybyś tylko pozwolił mi wyjaśnić… - Tak bardzo zależało ci na osiągnięciu wyznaczonych celów, że postanowiłaś oddać moje dziecko, nie mówiąc mi nawet słowa, prawda? - Tak... Nie… - Odepchnęła go. - Gdybyś tylko pozwolił mi wyjaśnić... - Muszę chyba bardzo lubić tego rodzaju upokorzenia - ciągnął z gorzkim uśmiechem. - Zawsze wiążę się z ambitnymi kobietami i o to
150
właśnie chodzi, prawda, Leigh? Twoje plany okazały się dla ciebie tak ważne, że byłaś gotowa poświęcić dla nich naszą przyszłość. Wzmocnił uścisk, ale prawie nie czuła bólu. Wściekłość emanowała z Nicka i zdawała się wypełniać pokój. - Liczyły się tylko twoje egoistyczne zamierzenia, nie myślałaś o mnie, o dziecku, jego zdrowiu Gdyby lekarz został poinformowany, że ojciec dziecka urodził się z wadą serca, być może coś by zalecił! - Ale... ale ja nic nie wiedziałam. - Bo nie chciałaś wiedzieć! Byłaś skupiona tylko na sobie i swoich sprawach! Nick miał rację, pomyślała ze skruchą. Nie przyszło jej do
RS
głowy, że informacja, kto jest ojcem dziecka, może okazać się istotna ze względów medycznych. jeżeli stanie się coś złego, to będzie wyłącznie jej wina.
Nick odsunął ją od siebie.
- Muszę wyjść. Nie mogę tu swobodnie oddychać. Nick siedział oparty o pień drzewa z podciągniętymi do góry kolanami, obserwując słońce chylące się ku horyzontowi po drugiej stronie jeziora. Zawsze przychodził w to miejsce nad jeziorem Keystone, żeby się wyciszyć i odnaleźć spokój, lecz nie sądził, by dziś cokolwiek mogło uspokoić rozszalałe w jego sercu demony. Swoim kłamstwem Leigh pozbawiła go radości przeżywania ciąży wspólnie z ukochaną kobietą. Och, w końcu pozwoliła sobie pomagać, świadomość ojcostwa stawiała jednak wszystko w zupełnie innym, nowym świetle Od teraz będzie odgrywał znacznie większą rolę w
151
życiu swojego dziecka i jeśli Leigh miałoby się to nie podobać, jej strata Wstał i zdecydowanym krokiem ruszył przed siebie. W przedpokoju błysnęło światło i Leigh znieruchomiała, patrząc z napięciem w stronę drzwi. Nick przeszedł przez pokój, zatrzymując się koło niej z rękami w kieszeniach skórzanej kurtki. - Wyjaśnij mi jedno - W jego głosie brzmiała wrogość Dlaczego, kiedy wiedziałem już, że jesteś w ciąży, nie powiedziałaś mi od razu, że dziecko jest moje? Nie poznawała Nicka. Widywała go w gniewie - wybuchał nagle i gwałtownie, a potem szybko się uspokajał i często przepraszał. Teraz zaciął się w złości.
RS
- Bo bałam się, że zmusisz mnie do małżeństwa, że zechcesz przejąć kontrolę nad moim życiem.
- A więc postanowiłaś milczeć i oddać moje dziecko. Sprawiał, że to, co zrobiła, wydawało się teraz wyrachowane i nieludzkie. - Nick, spróbuj zrozumieć. Kiedy dowiedziałam się o dziecku, wpadłam w panikę. Wiesz, jak skończyło się moje małżeństwo. Wszystko, co kupiliśmy, zostało zajęte przez komorników. Codziennie nękali mnie dłużnicy. Miałam dwadzieścia lat, byłam całkowicie pozbawiona środków do życia i upokorzona. - Co to ma wspólnego z nami? - Wskazał ręką świeżo odremontowany pokój. - Uporządkowałaś swoje życie. Nie jesteś już małą, przerażoną dziewczynką. - Stałam się nią znowu, kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. - Mówiła wolno, całym sercem pragnąc, by Nick ją zrozumiał. -
152
Bałam się Gdyby moje życie znów legło w gruzach, nie tylko ja sama znalazłabym się w kłopotach. Tym razem w tym dramacie uczestniczyłoby także zależne ode mnie maleńkie dziecko. - Miałaś mnie. Wiedziałaś, że cię pokochałem, że chciałem i ciebie, i dziecka, nawet gdy wierzyłem, że jest ono dzieckiem innego mężczyzny. Ożeniłbym się z tobą, gdybym dowiedział się, że dziecko jest moje. - O, tak, wiedziałam, że zrobiłbyś to. Nie rozumiesz? Nie wiedziałam, że mnie kochasz. Nie jestem pewna, czy w ogóle wierzyłam wtedy w miłość. Nick stał przy oknie i patrzył w mrok. swoje ambitne plany.
RS
- Więc postanowiłaś oddać dziecko do adopcji i dalej realizować - Wtedy wydawało mi się, że to najlepsze rozwiązanie dla dziecka. Co wiedziałam o macierzyństwie? Jak miałam opiekować się niemowlęciem, jednocześnie pracując i ucząc się? Nick stał oparty o parapet ze skrzyżowanymi na piersi ramionami. - Pomogę ci podjąć właściwą decyzję, Leigh. Po pierwsze poprosisz o następne USG, żebyśmy upewnili się, że dziecko jest zdrowe. - Już to zrobiłam. Zadzwoniłam do mojego lekarza, kiedy wyszedłeś. Zawahał się, a jego rysy złagodniały na moment.
153
- Świetnie. Potem zwolnisz się z firmy, żebyś już nie musiała przejmować się pracą. - Co takiego? - Wstała tak raptownie, że fotel zatoczył się po podłodze. - Och, nie martw się o środki na utrzymanie. Moje dziecko będzie nosiło moje nazwisko. Weźmiemy ślub, kiedy tylko uda mi się załatwić formalności. Jako moja żona przestaniesz pracować, a ja będę utrzymywał rodzinę tak, jak zrobiłby to każdy kochający mąż. Jego sarkastyczne słowa wzbudziły w niej gniew. - Wiedziałam, że tak będzie. Tego właśnie się obawiałam. Stanęła przed nim z rękoma opartymi na biodrach. - Nie pozwolę na nad moim życiem.
RS
to, Nick. Nie zgodzę się, żebyś wydawał mi rozkazy i przejął kontrolę Z zaciśniętymi dłońmi stanął naprzeciw niej. - Nie masz wyboru. Jeśli chodzi o mnie, straciłaś prawa do jakichkolwiek względów, kiedy zataiłaś przede mną prawdę. Zrobisz, co każę, czy tego chcesz, czy nie. - Nie ma mowy. Nie zrezygnuję z pracy. - Wolisz stać się obiektem biurowych plotek? Jej gniew ostygł nieco. Nick miał rację. Widziała już dociekliwe spojrzenia kolegów i ich porozumiewawcze uśmieszki. - Nie zwolnię się, ale odejdę na urlop macierzyński - zgodziła się niechętnie. - A po urodzeniu dziecka?
154
- Nad tym zastanowię się, kiedy przyjdzie pora. Zmarszczył brwi, lecz nie sprzeciwił się. - Jak chcesz - odparł, wzruszając ramionami. - Naprawdę mnie to nie obchodzi. Zaraz po urodzeniu dziecka rozwiedziemy się. Będziesz mogła zrobić ze swoim życiem, co tylko zechcesz. Kiedy odwrócił się, Leigh położyła mu rękę na ramieniu. - Nick, zaczekaj Nie możemy wszystkiego zaprzepaścić. Spojrzał ze zdziwieniem na jej rękę. - Co masz na myśli, Leigh? Pokonała własne tchórzostwo. - Kocham cię, Nick. - Długo czekałem, żebyś to powiedziała - delikatnie zdjął z
RS
ramienia jej rękę - ale nie jestem pewien, czy mogę ci wierzyć
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY - No, nareszcie jesteście - Drew powitał ich z uśmiechem. Wiem, że dosyć pobłażliwie podchodzimy tutaj do przedłużania przerwy na lunch, ale trzy godziny to chyba przesada. - Czy mógłbym prosić wszystkich o uwagę? Po głośnych słowach Nicka przycichł panujący w biurze harmider, urwały się rozmowy, przestały „klikać" klawiatury komputerów. Maggie zwróciła pytające spojrzenie na Leigh, która stała obok Nicka z niepewną miną. Nick wsadził ręce w kieszenie Miał poważny wyraz twarzy.
155
- Nick, co się stało? Czy masz jakieś kłopoty? - spytał Drew zerkając to na swego wspólnika, to na Leigh. - Leigh i ja pobraliśmy się godzinę temu i począwszy od przyszłego tygodnia Leigh odchodzi na urlop macierzyński - oznajmił oficjalnym tonem Nick. W biurze znów zapanowało ożywienie, a Leigh znalazła się w mocnym objęciu Drew. - Wszystkiego najlepszego - zawołał, po czym uwolnił ją i ścisnął teraz dłoń Nicka. - Bardzo się cieszę. Nareszcie zmądrzałeś Na pierwszy rzut oka widać, że jesteście dla siebie stworzeni. - Dziękuję - odpowiedział bez entuzjazmu Nick. - Oboje z Leigh
RS
doceniamy waszą życzliwość, lecz chcielibyśmy do minimum ograniczyć tę uroczystość.
Nick odwrócił się i ruszył do swojego gabinetu, pozostawiając Leigh samą w centrum milczącego teraz i zaskoczonego zgromadzenia. Uśmiechnęła się słabo. - Przepraszam, ale muszę trochę się odświeżyć - powiedziała i szybkim krokiem udała się do toalety. - Małżeństwo - szepnęła do siebie, badając wzrokiem swoją twarz. Nadal trudno jej było w to uwierzyć. - Co, u diabła, się dzieje, Leigh? W lustrze Leigh zobaczyła twarz Maggie. - Słyszałaś. - Leigh pochyliła się i ochlapała twarz zimną wodą Wzięliśmy ślub.
156
- Słyszałam. A teraz opowiedz mi cos więcej. Rozumiem, że Nick wie już o dziecku? Leigh skinęła głową. - I wzięliście ślub? Twarz Leigh wykrzywił grymas. - Nie, zawarliśmy układ handlowy. Ten odarty z wszelkiego piękna oficjalny rytuał, w którym uczestniczyłam, z trudem można by nazwać ślubem. - Było aż tak źle? - Gorzej. Wentylacja w budynku była zepsuta, w sali panował więc nieprawdopodobny upał. Sędzia bardzo się spieszył, bo miał
RS
tylko kilka minut przerwy między kolejnymi rozprawami. Naszymi świadkami była para znudzonych urzędników, którzy myśleli tylko o tym, by pójść już na lunch.
- Z pewnością przesadzasz.
- Tak sądzisz? Nick stał obok nieruchomo i dotknął mnie tylko przy wkładaniu obrączki - Zamknęła oczy i wzdrygnęła się - Och, skarbie. - Maggie ujęła jej dłonie. - Początek jest trudny, ale zobaczysz, wszystko się jakoś ułoży. - Chciałabym w to wierzyć - szepnęła Leigh. - Kiedy zgodziłam się na małżeństwo, sądziłam, że gniew Nicka osłabnie choć na tyle, bym mogła przekonać go o swojej miłości. Ale od tamtej pory widuję go tylko w biurze, a i wtedy wydaje mi tylko krótkie i szorstkie polecenia. - Czy próbowałaś odwiedzić go?
157
- Tak, ale nigdy nie udało mi się go zastać. Nie odpowiadał też na wiadomości, jakie zostawiałam na automatycznej sekretarce. A o tym upiornym ślubie uprzedził mnie zaledwie dziesięć minut przed rozpoczęciem tej, pożal się Boże, ceremonii. - A więc nie mieszkacie jeszcze razem? - Nie. - Leigh oparła się o toaletkę. - Wprowadza się dziś wieczorem. - I będziecie tylko we dwoje? - Więc? - Z tego, co mówisz, wynika, że po raz pierwszy od dłuższego czasu będziecie razem. Dzisiejszy wieczór może stać się doskonałą
RS
okazją do rozmowy. Spojrzenie Leigh wyrażało powątpiewanie. - Pamiętaj, to wasza noc poślubna.
- Nie sądzę, żeby to miało dla niego jakiekolwiek znaczenie odparła Leigh, uśmiechając się smutno. Przez resztę dnia słowa Maggie nie dawały jej spokoju. Wyszła wcześniej z pracy i pospieszyła do domu. Zrezygnowała z wylegiwania się w wannie i wzięła krótki prysznic. Ubrała się starannie i zajęła przygotowaniami do kolacji. Teraz była już gotowa. Z daleka popatrzyła na stół nakryty jej najlepszą porcelaną i srebrem. Pośrodku pyszniły się w wazonie ostatnie róże z ogrodu, a ciepły blask świec nadawał miękkości wszystkim kształtom. W całym domu roznosił się smakowity zapach
158
lasagne. Obok nakrycia Nicka postawiła pudełko z kupionym kilka dni wcześniej sygnetem. Słysząc dzwonek, Leigh wzięła głęboki oddech i ruszyła do drzwi. Na progu stał Nick, dźwigając dwie skórzane walizy. Nigdy jeszcze nie wydawał się jej tak męski. Znoszona koszulka z obciętymi rękawami odsłaniała muskularne ramiona, a obcisłe dżinsy podkreślały mocne, długie nogi. Cały ganek był zastawiony pudłami. - Może ci pomóc? - zaproponowała, sięgając po mniejszą walizkę. - Dzięki, ale to jest dla ciebie za ciężkie. Gdybyś tylko przytrzymała drzwi, wniosę szybko do środka resztę - odparł
RS
uprzejmie, ale chłodno. Czy tak już będzie zawsze? - Co robisz? - Widok Nicka wnoszącego paczki do nie odremontowanego pokoju gościnnego wyrwał ją z zamyślenia. - Wprowadzam się - Tutaj? Pod ścianami, z których odłaziły tapety, stały jedynie zniszczone biurko i stare, metalowe łóżko. Podłogę pokrywała podarta wykładzina. - Jakoś się przemęczę tu do urodzin dziecka - wzruszył ramionami Nick, stawiając walizki na nie posłanym łóżku - Nie możesz mieszkać sama, a ja i tak muszę znaleźć sobie nowe, większe mieszkanie. Zatrzymam się na razie u ciebie. - Nick, czy moglibyśmy usiąść i porozmawiać? Oboje nie mieliśmy czasu na lunch, zjedzmy razem chociaż kolację
159
Nick przeszedł do jadalni i popatrzył na zastawiony stół - Uroczysta kolacja, tak, Leigh? Zacisnęła pięści, słysząc sarkazm w jego głosie - Nie możemy wciąż prowadzić zimnej wojny. Oparł się o framugę i po raz pierwszy Leigh dostrzegła na jego twarzy zmęczenie, które do tej pory ukrywał pod marsową miną. Nie miała wątpliwości, że przez ostatnie dni spał równie mało jak ona. - Jak to sobie wyobrażałaś? Kolacja przy świecach, potem miłosne igraszki i wszystko wróci do normy? - Skrzyżował ramiona na piersi i potrząsnął głową - To nie takie proste, Leigh. Zostanę z tobą ze względu na dobro dziecka, żeby pomagać ci do końca ciąży,
RS
ale nie mysi, że staliśmy się prawdziwym małżeństwem. To jasne, że mamy zupełnie odmienne cele życiowe. Kiedyś sądziłem, że uda się nam osiągnąć kompromis, ale teraz pogodziłem się już z myślą, że łączy nas tylko dziecko.
- Łączy nas o wiele więcej - Na przykład? Lojalność, oddanie? - Wyprostował się i wcisnął ręce w kieszenie. - Mam przed sobą kobietę, która przez siedem miesięcy nie raczyła powiedzieć, że jestem ojcem jej dziecka. Widzę osobę, której tak bardzo zależy na własnej niezależności, że mnie nie potrzebuje. Każdego dnia będę zastanawiał się, co jeszcze ukryłaś przede mną. Przy okazji kolejnego twojego awansu będę się niepokoił, czy tym razem porzucisz mnie i dziecko. Nigdy nie będę ciebie pewny.
160
- Nick, rozumiem, że możesz mi teraz nie ufać - Leigh starała się nad sobą panować mimo ogarniającej ją paniki. - Przyznaję, że postąpiłam źle, ale kocham cię i udowodnię, że nasze małżeństwo ma szanse. - Jak sobie życzysz, ale szczerze mówiąc, nie wierzę, byś była zdolna do takiego uczucia i przywiązania, jakiego pragnę. A teraz, jeśli pozwolisz, chciałbym przynieść pozostałe bagaże. - Zmęczona? Leigh odwróciła wzrok od zalanego deszczem okna samochodu i zerknęła na profil Nicka, który z uwagą wpatrywał się w biegnącą przed nimi drogę. Leigh poczuła pod powiekami łzy, gdy
RS
przypomniała sobie dawny czuły uśmiech Nicka. Od czasu pospiesznego ślubu odnosił się do niej z uprzejmą rezerwą i coraz trudniej przychodziło jej to wytrzymać.
- Nie, nie jestem zmęczona, ale powinniśmy się zatrzymać. - Za dużo lemoniady. Niedaleko stąd jest parking dla ciężarówek. Wytrzymasz jeszcze chwilę? - Tak, oczywiście. - Leigh z niepokojem przyglądała się ulewie, która towarzyszyła im przez całą drogę. - Zastanawiam się, czy dobrze zrobiliśmy, wyruszając do Lamaze w taką niepogodę. Nie podobają mi się te chmury - dodała, patrząc na szare, niskie niebo. - Nie martw się, dowiozę cię do Lamaze. Zależy mi na obejrzeniu tego filmu o porodzie. Jak zwykle, kiedy byli sami, rozmowa się nie kleiła. Leigh zamknęła oczy i odchyliła do tyłu głowę. Miesiąc, który spędzili pod
161
jednym dachem, nie zbliżył ich do siebie. Przeciwnie. Pomału stawali się sobie obcy - ona spędzała samotne wieczory przed telewizorem, on pracował do późna w swoim pokoju. Poza tym nie mogła powiedzieć o Nicku złego słowa - dbał o jej zdrowie, wziął na siebie większość domowych obowiązków. Czarna półciężarówka wyprzedziła ich z wyciem klaksonu. - Co, u diabła, robi ten bałwan?! - wykrzyknął Nick, gwałtownie przekręcając kierownicę w prawo. Leigh obejrzała się do tyłu i nie wierząc własnym oczom, zamrugała powiekami i spojrzała ponownie. Goniła ich trąba powietrzna, pchając przed sobą tuman liści, gałęzi i śmieci.
RS
- Nick! - pisnęła i chwyciła go za ramię - Tornado jest za nami. Zerknął w lusterko i zaklął szpetnie, wciskając do deski pedał hamulca. Wysiedli. Wiatr szalał, to zagarniając, to rozrzucając wszystko, co napotkał na swojej drodze. Zgnieciona puszka po piwie uderzyła Leigh. Skuliła się, osłaniając brzuch, by chronić dziecko. - Chodź, Leigh Nie możemy tu zostać! - Nick objął ją w talii i pociągnął do przodu. Potykała się wśród splątanych chwastów, ogarnięta obezwładniającym strachem. Poczuła w boku ostry ból i odetchnęła głęboko. Czyżby zaczynała rodzić? Pusta plastikowa torba poszybowała koło niej i Leigh pochyliła głowę. Chwilę później zdała sobie sprawę, że jest sama. Próbowała zawołać Nicka, lecz ryk wiatru zagłuszał jej słowa.
162
Dostrzegła go za sobą. Leżał na ziemi przywalony ogromną gałęzią. Smagana deszczem, podeszła do niego chwiejnie i przyklękła, by uwolnić go z pułapki. - W porządku - Jego oczy były zamglone, kiedy dotknął jej ręki Idź dalej - Bez ciebie nie pójdę - odparła, połykając łzy. Pociągnęła gałąź, przyciskając jednocześnie rękę do brzucha. Drżała z wysiłku i strachu. W końcu, z pomocą Nicka, udało się jej odciągnąć gałąź. Kiedy Nick podniósł się z ziemi, po twarzy pociekła mu strużka krwi. - Nic mi nie jest. - Odsunął rękę, którą Leigh wyciągnęła, by betonowej niszy.
RS
otrzeć mu ranę. Zeszli w dół skarpy i schronili się w rowie, skuleni w Siedząc w błotnistym mule, Leigh walczyła z mdłościami wywołanymi zapachem gnijącego zielska.
Serce jej zamarło, kiedy przestrzeń wokół nich wypełnił potworny ryk tornado. Nick przyciskał ją do zimnej ściany, osłaniając swoim ciałem. Zamknęła oczy i jeszcze ciaśniej przywarła do niego, obejmując go w pasie. Miała ochotę krzyczeć z przerażenia, lecz nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. Rzeczywistość rozbiła się na pojedyncze okruchy wrażeń. Twarda, zimna ściana... podmuch wiatru szarpiącego jej ubranie, włosy... jęk giętego metalu. i ponad wszystkim Nick... silny i niezłomny.
163
- Już dobrze, Leigh. Skończyło się. - Trzymał w dłoniach twarz żony, ogrzewając jej zziębniętą skórę. - Czy nic ci nie jest? - Nie. - Patrzyła w jego oczy. Troska i czułość, tak dawno nieobecne w jego głosie, sprawiły, że jej serce zabiło szybciej. Wyjęła wplątaną w jego włosy gałązkę. - Och, Nick, twoja głowa... - To nic. Gałąź zaledwie otarła się o mnie. - Wyjął z kieszeni chusteczkę i dotknął skroni. - Dlaczego wróciłaś? Narażałaś dziecko. - Wszystko w porządku - skłamała, nie zważając na ból w krzyżu i słaby skurcz w podbrzuszu. - Wydostańmy się stąd. Odwróciła się, lecz Nick zatrzymał ją. - Leigh, zaczekaj. Chciałem tylko powiedzieć...
RS
- Wiem, co chciałeś powiedzieć - przerwała mu. - Liczy się tylko zdrowie dziecka, prawda? Cóż, dla mnie oboje jesteście ważni. Czy możemy już iść? Chciałabym wrócić do domu. - Leigh... - urwał Nick, po czym powiedział swym zwykłym tonem: - Zabiorę cię tam, gdzie jest ciepło i sucho. - To najmądrzejsze słowa, jakie dzisiaj słyszałam - mruknęła pod nosem, kierując się w stronę autostrady. Nick ruszył tuż za nią. Autostrada przedstawiała sobą opłakany widok - samochody osobowe i ciężarówki leżały poprzewracane niczym dziecinne zabawki. Powalone przez tornado drzewa tarasowały obie jezdnie. W pobliżu rozległ się przeraźliwy krzyk kobiety. Samochód Nicka zniknął.
164
- A niech to cholera! - Nick otulił zziębniętą i przemoczoną Leigh swoją marynarką. - Zaczekaj tutaj. Przyjechała policja, pójdę do radiowozu. Leigh przysiadła na niskim betonowym słupku, obejmując obronnym gestem brzuch. Ledwie siąpiło, a zza ołowianych chmur nieśmiało wyjrzało słońce. Wokół rozlegały się podniesione głosy mężczyzn i płacz dzieci. Powinna pospieszyć z pomocą poszkodowanym, ale nie była w stanie. Przymknęła powieki i odetchnęła głęboko, by przetrzymać kolejny skurcz. - Leigh? Obok niej stał Nick z policjantem.
RS
- Pojedziemy do szpitala radiowozem. Leigh usiłowała uśmiechnąć się do policjanta, ale jej twarz wykrzywił grymas bólu.
- Nick... Och, Nick, ze mną nie jest dobrze. - O mój Boże! Leigh, kochanie, wytrzymaj jeszcze trochę, zaraz będziemy w szpitalu, nie martw się, wszystko dobrze się skończy. - Jak się czujesz? - Nick pochylał się nad Leigh, obserwując uważnie ekran monitora. Na jej rzęsach zalśniły łzy. To był jej Nick, mężczyzna, którego pokochała, łagodny, czuły, troskliwy. - Jak na razie dobrze. Zdaje się, że lekarstwo działa. W drodze do szpitala skurcze się nasiliły. Lekarzom udało się jednak powstrzymać przedwczesny poród.
165
- Fasolka też miewa się dobrze. Jej puls wynosi sto trzydzieści dwa, jest więc w normie. - Nick zawahał się, marszcząc czoło. Leigh, kiedy wrócimy do domu, musimy wiele zmienić. Usiadła na łóżku, nie zważając na ból mięśni. - Czy... - Nie potrafiła wydobyć słów przez ściśnięte gardło. Zwilżyła językiem usta i spróbowała raz jeszcze. - Czy chcesz rozwieść się ze mną natychmiast? - Rozwieść się? Nie ma mowy, moja pani. - Przysiadł na brzegu łóżka, ujmując jej dłonie. - Leigh, kocham cię. Ty też mówisz, że mnie kochasz. Proponuję, żebyśmy wreszcie stali się prawdziwym małżeństwem.
RS
- Och, Nick - szepnęła Leigh. Przepełniła ją wielka radość, dla której wyrażenia nie potrafiła znaleźć słów. Objęła go w pasie, ukrywając twarz w zagłębieniu jego ramienia. - Czy to znaczy, że się zgadzasz? - W jego głosie słyszała czułość i rozbawienie. - Bez wątpienia tak... jeśli pozwolisz mi znów pić normalną kawę. Zachichotał, gładząc jej ramię. - Obiecuję, że pozwolę... kiedy urodzi się dziecko. Posuń się, chciałbym być przy tobie, jak przystało przykładnemu mężowi. Nick wyciągnął się obok Leigh, tuląc ją w ramionach. - A więc jakie planujemy zmiany? - spytała z uśmiechem. - Przeprowadzam się do twojej sypialni.
166
Dalsze ustalenia przerwało pojawienie się w pokoju doktora Michaelsa wraz z pielęgniarką. - Nic dziwnego, że nasza aparatura zwariowała. Nie jest przystosowana do tego, by tata leżał obok mamy. - Lekarz uśmiechnął się i potarł nie ogolony policzek. - Z badan, które wykonaliśmy, wynika, że płuca dziecka mogą samodzielnie funkcjonować - oznajmił. - Sądzę, że najlepiej będzie, jeśli pozwolimy mu się urodzić. Leigh zawiesiła na choince ostatnią bombkę, a potem stanęła z boku, by podziwiać swoje dzieło. - I jak ci się podoba? - spytała, pochylając się nad dziecinnym
RS
łóżeczkiem. Maleństwo odpowiedziało jej uśmiechem, z ożywieniem wywijając rączkami i nóżkami. Leigh patrzyła na córeczkę z czułością, nie wierząc teraz, że kiedykolwiek myślała o tym, by oddać ten cenny skarb. Odwróciła się, czując na karku delikatne łaskotanie. Stał przed nią Nick z gałązką jemioły we włosach, a w jego oczach płonęły ogniki. Leigh nie potrafiła powstrzymać śmiechu - Gdzie to znalazłeś? - Nieważne. Tradycja mówi, że jesteś mi winna buziaka. - Z przyjemnością. - Objęła go za szyję, przechylając głowę w oczekiwaniu pocałunku. - Ale nie potrzebujesz jemioły, by mnie skusić.
167
Jego usta były gorące, wilgotne i słodkie. Mąż przygarnął ją mocno do siebie. - Chodźmy do sypialni uczcić naszą rocznicę - szepnął - A co z Angelą? - Wydaje mi się, że znudziło ją nasze towarzystwo. Leigh spojrzała w stronę łóżeczka. Angela spała, posapując cicho przez lekko rozchylone usteczka. Uśmiechnęła się, kiedy Nick podszedł, by przykryć dziecko kocykiem. - Jaką rocznicę mamy uczcić? – spytała. - A mówią, że kobiety nigdy nie zapominają o rocznicach zauważył z przekąsem Nick. - Przyjęcie bożonarodzeniowe, na
RS
którym poczęliśmy to cudo, odbyło się dokładnie rok temu. Leigh podeszła do męża i objęła go w pasie. Chwycił jej dłonie, kiedy potarła piersiami o jego tors. Potem wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni.
- A może spróbujemy postarać się o jeszcze jeden gwiazdkowy skarb? Szesnasty sierpnia to nie najgorszy dzień na przyjście na świat. Co pani o tym sądzi, pani Romano? - Zgadzam się. - Zniknęły wszelkie wątpliwości, obawy, nieporozumienia ich miejsce zajęła pewność dokonania właściwego wyboru i poczucie bezpieczeństwa - Do roboty, panie Romano.
168