1. Tupelo, Missisipi
Deep South. Tak określają Amerykanie tę część Stanów Zjednoczo-
nych, która leży nad Zatoką Meksykańską, oraz tereny przygraniczn...
4 downloads
7 Views
1. Tupelo, Missisipi
Deep South. Tak określają Amerykanie tę część Stanów Zjednoczo-
nych, która leży nad Zatoką Meksykańską, oraz tereny przygraniczne,
ciągnące się aż po Nowy Meksyk. Głębokie Południe to również stan
Missisipi, wciśnięty od zachodu i wschodu między Arkansas, Alabamę
i Luizjanę, a od północy i południa między Tennessee i Zatokę. Missisipi,
to błotnista nizina. Jak całe Południe, jest krainą typowo rolniczą. Ponad
połowę powierzchni stanu zajmują lasy, na pozostałym obszarze rozciąga
ją się pola bawełniane i plantacje trzciny cukrowej. W jego północno-
wschodniej części, przy szosie 78 prowadzącej z Birmingham, Alabama,
do Memphis, Tennessee, leży nieduże miasteczko Tupelo. Senne, ciche
i rozleniwione.
To tutaj właśnie, w małym, dwupokojowym drewnianym domku
przy niebrukowanej, porośniętej trawą Old Saltillo Road, u schyłku lat
dwudziestych mieszkał z rodzicami Vernon Presley. Domek posiadał
sporą werandę i był otoczony drzewami, co dawało cień i spokój. Nie było
w nim bieżącej wody, z dawno nie malowanych ścian łuszczyła się biała
farba. Vernon był rolnikiem dzierżawcą. Uprawiał ziemię kilku farmerów
za część zysków, praca była ciężka, a zarobki bardzo niskie. Miał
siedemnaście lat, gdy w 1933 roku ożenił się z młodszą o rok Gladys Love
Smith. Tak jak i Vernon, Gladys pochodziła z hrabstwa Lee, w którym
mieszkała z rodzicami, pięcioma siostrami i trójką braci. Poznali się na
miejscowej farmie rybnej, gdzie nad jeziorem, wśród drzew, okoliczni
mieszkańcy organizowali pikniki. Ślub odbył się w miasteczku Vernona,
leżącym na czerwonych, gliniastych wzgórzach, w odległości pięciu mil od
Tupęlo.
Południe było biedne. Podczas wojny secesyjnej armie unionistów
i konfederatów stoczyły tu wiele krwawych potyczek i bitew. Walec wojny
nie oszczędzał nikogo. W wyniku okrutnych zmagań miasta zostały
częściowo zniszczone, pola uprawne zdewastowane. Właściciele ogrom
nych plantacji, żyjący do wybuchu wojny w luksusie, zostali zrujnowani,
a nadzieje na lepsze życie tych, którzy zawsze byli biedni - przekreślone.
Pomimo upływu kilku dziesięcioleci sytuacja ta nie uległa zmianie. Na
początku lat trzydziestych przyszła następna katastrofa. Wielki Kryzys
rujnował i doprowadzał do nędzy. Groźne były również klęski żywiołowe.
W roku 1934 straszliwe tornado, jakiego nie pamiętali najstarsi mieszkań
cy, zniszczyło dużą część Tupelo. Ambicja i więzy rodzinne musiały
wystarczyć za całe bogactwo wielu zrozpaczonym ludziom. Młodzi nowo
żeńcy, państwo Presley, mieli dużo ambicji, ale jeszcze więcej kłopotów.
Wynajęcie dwupokojowego baraku było wszystkim, na co było ich stać.
Aby chociaż trochę poprawić warunki skromnej egzystencji, Vernon
poszuka) nowej pracy. Został kierowcą ciężarówki rozwożącej mleko.
Praca była wprawdzie lżejsza, ale zarobki w dalszym ciągu niskie. Gladys
była szwaczką w małym zakładzie odzieżowym i swój 12-godzinny dzień
pracy rozpoczynała o 6 rano. Presleyowie byli jednak szczęśliwi i gdy po
kilkunastu miesiącach małżeństwa okazało się, że Gladys jest w ciąży, ich
radość nie miała granic. Na wiadomość o zbliżającym się porodzie szef
Vernona ułatwił mu kupno standardowego domku we wschodniej części
miasta, prawie niczym nie różniącego się od tego, w którym mieszkali
dotąd. Był to, stojący na betonowych podporach, dwupokojowy drewnia
ny barak o trzech oknach, podłodze z surowych desek i spadzistym dachu.
Ubikacja i pompa znajdowały się na zewnątrz wśród kilku drzew,
otoczone dziko rosnącą trawą. Poród byl bardzo ciężki, a bliźniacy
otrzymali imiona Jesse Garon i Elvis Aaron. Niestety, starszy Jesse zmarł
wkrótce po porodzie. Został pochowany na cmentarzu Princeville, kilka
mil na północny wschód od Tupelo.
Elvis Presley urodził się więc wczesnym rankiem 8 stycznia 1935
roku, pod znakiem Koziorożca. Rodzice przygnębieni utratą drugiego
syna robili wszystko, by Elvis chował się dobrze i zdrowo. Matka
rozpieszczała jedynaka i starała się, aby nie odczuwał niedostatku,
otaczającego rodzinę ze wszystkich stron. Elvis zawsze wspominał swoje
dzieciństwo jako bardzo szczęśliwe. Spędził je w towarzystwie swoich
kuzynów - Gene’a Smitha i Boba Presleya. Całe dni spędzali nad jeziorem,
łowili ryby, pływali łódką, a wieczorami bawili się przed domem. Mały
Presley był, jak na swój wiek, bardzo cichy i spokojny. Gdy w przyszłości
wspominać będzie swe chłopięce lata, wyzna, że już wtedy w głębi serca
współczuł ciężko pracującym rodzicom i myślał, że tak mała rodzina
mogłaby przynajmniej regularnie jadać. I matki, i ojca od świtu do
zmierzchu nie było w domu, gdyż tylko ze swoich zarobków ojciec nie
Tupelo. Barak, w którym urodził się Elvis
utrzymałby żony i syna. I tak musieli liczyć się z każdym dolarem. To
właśnie było powodem przeprowadzki w bliskie okolice czarnego getta,
Shakerag. Dzielnica była brudna i zaniedbana, a mieszkanie ciemne
i małe. Posiadało natomiast jedną zaletę: było tanie.
Ulubioną rozrywką Presleyów było śpiewanie hymnów w miejsco
wym kościele ewangelickim, First Assembly of God na Adams Street.
Elvis śpiewał z rodzicami w chórze kościelnym od najwcześniejszych lat.
Aż do 5 klasy szkoły podstawowej nikt nie zwrócił jednak uwagi na jego
talent wokalny. Wtedy to jeden z nauczycieli, znający jego śpiew z poran
nych modlitw szkolnych, namówił Elvisa do udziału w konkursie piosen
karskim dla chłopców, odbywającym się podczas dorocznej imprezy
Mississippi-Alabama Fair & Dairy Show w Tupelo. Stojąc na krześle,
przy akompaniamencie gitary, na której grał jego szkolny kolega, Elvis za
śpiewał dobrze znaną, starą balladę country, dawny przebój Reda Foleya -
Old shep. Zdobył drugą nagrodę, a nazwiska zwycięzcy nikt nie pamięta.
Ten pierwszy publiczny występ Elvisa na małomiasteczkowym jarmarku
szybko poszedł w zapomnienie. Ludzie mieli poważniejsze zmartwienia
1937. Gladys, Elvis i Vernon Presley
na głowie, a zresztą na Południu śpiewał prawie każdy chłopak. Był rok
1946, na Południu królowała wszechwładnie muzyka country, a ulubiony
mi piosenkarzami białych farmerów byli Hank Snow, Roy Acuff i Ernest
Tubb. U progu swej wspaniałej, lecz krótkotrwałej kariery stał Hank
Williams. Chociaż od śmierci Jimmie Rodgersa minęło już kilkanaście lat,
pamięć o nim była wciąż żywa w Missisipi. Muzyka country towarzy
szyła Elvisowi na każdym kroku w jego dziecięcych latach. Programy
radiowe wypełnione były nią bez reszty.
W 1948 roku, gdy Elvis miał 13 lat, sytuacja materialna jego
rodziców stała się tak zła, że PresJeyowie zdecydowali się na zmianę
miejsca zamieszkania. Ich wybór padł na Memphis, Tennessee. Nie była
to łatwa decyzja. W Tupelo zostawiali wszystkich swoich przyjaciół
i stare, znajome kąty. Odjeżdżali z ciężkim sercem. 16 września 1948 roku
spakowali mizerny dobytek i wyruszyli w drogę, porzucając szare,
zastygłe w bezruchu Tupelo dla rozjaśnionego światłami Memphis.
2. Memphis, Tennessee
Wprawdzie Memphis od Tupelo dzieli tylko granica dwóch stanów
trochę ponad 80 mil, ale w 1948 roku były to dwa zupełnie inne światy.
Memphis, to największe miasto stanu Tennessee. Kwitnące, przemysło
we centrum Południa. Były tu fabryki, niógące dać zatrudnienie Vernono-
wi i Gladys Presleyom, więcej szans życiowych oferowało miasto Elvisowi.
Po sennym Tupelo wydawało się przerażającym molochem. Wszysto tu
było ekscytujące. Proste, szerokie ulice ciągnęły się bez końca. Inny styl
jiycia, inny rodzaj ludzi. Tu były kina, samochody, telewizja i szafy
grające. Cały świat wokół Elvisa nagle się zmienił.
A przecież 300-tysięczne Memphis tamtych lat, to - w porównaniu
z Nowym Jorkiem, Los Angeles czy San Francisco - miasto, w którym
czas płynie powoli. Nie ma tu nerwowości i pośpiechu wielkich metropo -
lii. Spacerujący po ulicach ludzie nie mają spraw pilnych-mogąoddawać
się rozmowom o pracy, sporcie i, oczywiście, muzyce. Memphis bowiem
jest miastem muzykalnym. To właśnie tu znajduje się Beale Street
(oficjalna nazwa: Beale Avenue), gdzie w 1909 roku murzyński kompozy
tor, sławny na cały świat W.C. Handy (William Christopher) napisał i po
raz pierwszy zagrał na swoim komecie The Memphis biues, teraz już
standard tradycyjnego jazzu. Elvis nie mógł znaleźć lepszego miejsca do
spędzenia młodzieńczych lat.
Ponad jedna trzecia mieszkańców jest kolorowa. Memphis to miasto
bluesa i country musie. Miasto, w którym białe przeplata się z czarnym,
tworząc specyficzną mieszankę kultur. Każdego roku, w okresie Cotton
Carnival, występuje tu mnóstwo zespołów murzyńskich. Ich mocny,
fascynujący rytm wywiera duży wpływ na wszystkich piosenkarzy Połud
nia - tak czarnych, jak i białych. Uległ mu również Elvis. Nawet
w kościele, do którego należała rodzina Presleyów, hymny śpiewane były
do melodii murzyńskich. Zamieszkali na skraju dzielnicy murzyńskiej
Lauderdale Court, przy Poplar Avenue, pod numerem 572. Wynajmowali
jednopokojowe mieszkanie z jedną łazienką na trzy rodziny. Gladys
pracowała jako kelnerka, Vernon znalazł zajęcie w fabryce narzędzi, lecz
wiodło im się marnie. To gdzieś w tamtych czasach Elvis powiedział do
matki: „Któregoś dnia, mamo, pójdę i kupię ci wszystko, co zechcesz,
i nie będziemy nigdy więcej biedni”. Aby zarobić na swoje kieszonkowe,
Elvis wynajmował się do strzyżenia trawników i mycia samochodów
u bogatych białych rodzin. Była to praca zwyczajowo przeznaczona dla
czarnych.
Jak na warunki amerykańskie Memphis jest miastem starym. Bruko
wane nabrzeże rzeki ze swymi kantorami i magazynami ciągle jeszcze
pamięta dni, gdy po Missisipi kursowały dziewiętnastowieczne parowce.
Najstarsza dzielnica miasta przypomina epokę wiktoriańską. Niedaleko
rzeki na North Main i Lower South Main Street znajdują się sklepy, które
zawsze fascynowały młodego Elvisa: z używanymi meblami oraz instru
mentami muzycznymi. W jednym z takich sklepów rodzice kupili
Elvisowi jego pierwszą gitarę - za 12 dolarów i 98 centów (chociaż
niektórzy twierdzą, że za 2,98, co wydaje się bardziej prawdopodobne).
Obiecano mu wpradzie rower, ale jego cena przekraczała możliwości
Vernona i Gladys. Na tej pierwszej gitarze Elvis uczył się podstawowych
akordów. Pomagali mu w tym stryj Vester Presley i wuj Johnny Smith.
Warunki życia Presley ów ciągle się pogarszały. Po raz któryś z rzędu
zmienili mieszkanie. Obecne znajdowało się w trzypiętrowym murowa
nym budynku królującym wśród nędznych chałup najbiedniejszych
czarnych. Wokół były piwiarnie, knajpy i fabryki, a pół mili dalej płonęły
światła Beale Street.
Nowe miasto, nowa szkoła. Elvis był nią przerażony. To już nie była
wiejska.szkółka w Tupelo, gdzie wszyscy się znali. W HumesHigh School
uczyło się 1650 dziewcząt i chłopców, z których każdy był bardziej cwany
i doświadczony niż wiejski chłopak z Missisipi. Pierwszy dzień w nowej
szkole zaczął od wagarów. „Bałem się, że będą wyśmiewać się ze mnie”,
tłumaczył się później. Zyskał sobie opinię „sympatycznego, ale innego”.
„Uczył się średnio i nie sprawiał żadnych kłopotów”, wspomina Elvisa
jego nauczycielka, miss Scrivener. Pomimo swojej nieśmiałości znalazł
w końcu przyjaciół. Zaprzyjaźnił się z kilkoma kolegami, zaczął spotykać
się z dziewczynami i wrastać w miasto. Znany piosenkarz Johnny
Burnette zapamiętał go jako chłopca wstydliwego i nieśmiałego. „Ubierał
się na czarno - czarna koszula i czarne spodnie. Siadywał z oczami
wbitymi w podłogę i dopiero gdy ktoś poprosił go, aby zaśpiewał, ożywiał
się.” Dopiero wtedy okazywało się, jaki naprawdę ma temperament ten
milczący z reguły chłopak. Śpiewał na piknikach, wycieczkach i w świetli-
cach. Śpiewał wszędzie tam, gdzie chciano go słuchać. Podczas jednej
z dorocznych, międzyszkolnych imprez High School Variety Show, Elvis
zaśpiewal popularną piosenkę country Cold, cold icy fingers. Młoda
widownia słuchała oczarowana, a potem wybuchnęla niesamowitym
entuzjazmem.
Tymczasem warunki materialne Presleyów pogorszyły się do tego
stopnia, że Elvis, nie przerywając nauki, musiał pójść do pracy. Zaczął
pracować jako bileter w Loew’s State Theatre, jednak po zatargu z kimś
z personelu musiał odejść. Rodzicom wiodło się fatalnie, ciągle zalegali
z czynszem i tak naprawdę nigdy nie byli pewni, czy następnego dnia nie
nastąpi eksmisja. Zgłosił się więc Elvis do Marł Metal Products Company,
gdzie pracował od 3 po południu do 11.30 wieczorem. Był teraz zawsze
zmęczony, jednak nie rozstawał się ze swoją gitarą. Grał i śpiewał podczas
przerw między lekcjami, zdobył również uznanie za śpiew w szkolnym
chórze.
Latem 1953 roku Elvis, jako absolwent Humes High School,
otrzymał świadectwo maturalne. Po ukończeniu szkoły zapisał się na
kursy wieczorowe, które miały zrobić z niego elektryka. Nie ukończył ich
jednak i znalazł sobie pracę jako kierowca ciężarówki w Crown Electric
Company, za 35 dolarów tygodniowo. W kilka tygodni później, przypo
minając sobie o zbliżających się urodzinach matki, postanowił zrobić jej
niespodziankę i ofiarować w prezencie płytę, na której on sam zaśpiewa jej
ulubioną piosenkę. Nie przypuszczał, że ta decyzja odmieni jego całe
życie.
3. Droga do sławy
Od 1950 roku działał w Memphis lokalny producent płyt - Sam C.
Phillips. By! człowiekiem pełnym rozmachu i pomysłów, o dużej znajo
mości problemów muzyki rozrywkowej. Kochał czarną muzykę i się na
niej znal. Twierdził, że jedynym powodem, dla którego nie zrobił jeszcze
milionowej fortuny, jest brak białego piosenkarza, który potrafiłby
zaśpiewać rhythm and bluesa tak, jak śpiewają go czarni. Od dawna już
rozglądał się za takim właśnie piosenkarzem i nie przypuszczał, że z chwilą
gdy latem 1953 roku, w sobotnie popołudnie, Elvis Presley zaparkował
przed jego firmą swego pólciężarowego forda, otrzymał życiową szansę.
Memphis Recording Service była przynoszącą spore zyski wytwór
nią, specjalizującą się w obsłudze ślubów, spotkań klubowych i w nagry
waniu lokalnych, amatorskich talentów na ich własny koszt. Sam Phillips
był również właścicielem małej wytwórni Sun Records, która tłoczyła
i sprzedawała płyty niezależnych producentów. Tu zyski były oczywiście
dużo mniejsze. W Memphis Recording Service, przy Union Avenue 706,
zamówienia przyjmowała Marion Keisker, eks-miss Radia Memphis.
Nagranie dwóch piosenek na 10-calową płytę (78 obrotów na minutę)
kosztowało 4 dolary. Wytwórnia cieszyła się dużą popularnością i gdy w tę
pamiętną sobotę Elvis wszedł do studia, musiał stanąć w kolejce miejsco
wych chłopaków czekających na swoją szansę. Po uiszczeniu opłaty,
akompaniując sobie na swej prymitywnej gitarze, Elvis nagra! dwie
piosenki - ulubioną piosenkę swojej matki My happiness, stary przebój
zespołu The Ink Spots oraz smutną, chwytającą za serce balladę country
That when your heartaches begin. Dla Marion Keisker było to rutynowe
zajęcie, ale słuchając niecodziennego głosu Elvisa zdążyła zarejestrować
końcowy fragment My happiness oraz caią drugą piosenkę. Trzymając
kurczowo świeżo nagraną płytę w ręku, Elvis rzuci! pannie Keisker
„Goodbye” i zabra! się do domu, aby wręczyć prezent matce. Razem ze
1956. Scotty Moore, Elvis i Bill Black
Mryjem usiedli przy adapterze. Mama była w siódmym niebie - lepszego
prezentu Elvis nie mógł jej podarować. Vester Presley, który sam przed
laty grał i śpiewał w kapeli country, nie mógł uwierzyć, że naprawdę
słucha bratanka.
Sama Phillipsa nie było w tym dniu w firmie, lecz po jego powrocie
Marion Keisker zaprezentowała mu taśmę Elvisa. Po latach tak wspomi
nała pierwszą wizytę Elvisa w studiu Memphis Recording Service: „Miał
długie baczki i długie wybrylantowane włosy, ale jego ubranie było czyste
i dosyć porządne. Powiedział, że chce nagrać dla siebie płytę. Co
śpiewasz? - zapytałam - Pop? Oczywiście. Country? Również. A rhythm
and blues? Śpiewam wszystko, odpowiedział Elvis. Jeszcze jeden amator,
pomyślałam z ciężkim westchnieniem i posłałam go do : . udia. Mój Boże!
To nagranie! Okazało się, że Elvis nie kłamał mówiąc, że śpiewa wszystko.
Jedyny kłopot sprawiało mi utrzymanie odpowiedniego poziomu nagra
nia. W jednej chwili jego głos z wysokiego tenoru przechodzi! w głęboki
bas. Złapanie odpowiedniego poziomu było prawdziwą loterią”.
Ta „loteria” zwróciła uwagę Phillipsa. Od dłuższego już czasu
poszukiwał nowego brzmienia. Znał się na muzyce i zdawał sobie sprawę,
że rynek płytowy jest zawalony piosenkami, z których każda na dobrą
sprawę brzmi tak samo lub bardzo podobnie. W radiu, na estradzie
i płytach królowały ckliwe szlagiery w stylu lat trzydziestych, a ich biali
wykonawcy, tacy jak Vic Damone, Eddie Fisher, Frank Sinatra, Bing
Crosby, Dean Martin czy Perry Como, śpiewali gładko, perfekcyjnie
i mdło. „Muzyka rozrywkowa umiera na stojąco” - mówił Phillips.
„Potrzebuję kogoś, kto da jej porządnego kopniaka. Doda jej nerwu.”
W sumie, przesłuchując taśmę z nagraniem Presleya, Phillips odniósł
dodatnie wrażenie. Wiedział, że chłopak potrzebuje trochę przygotowa
nia, jeżeli 'ma być z niego jakaś pociecha, niemniej zapisał sobie adres
Presleya - Alabama Street 462.
5 stycznia 1954 roku Elvis ponownie przyjechał do studia. Marion
Keisker tym razem nie było, był natomiast Sam Phillips. W ciągu pół
godziny Elvis nagrał dwie piosenki - Casual love affair i I’ll never stand in
your way. Phillips nie zareagował. Dopiero w kilkanaście tygodni później,
gdy zupełnie przypadkowo usłyszał balladę Without you wykonywaną
przez nikomu nie znanego, czarnego piosenkarza z Nashville, pomyślał
o Presleyu. „Czarni mieli coś, czego nie było w większości konwencjonal-
1956. Memphis. Elvis i Dewey Phillips
nej muzyki - opowiadał. Do tej pory nie zwracałem większej uwagi na
biaych chłopaków nagrywających country music. Dopiero gdy jeszcze raz
przesłuchałem taśmę Presleya zorientowałem się, że on ma ten nerw,
którego poszukuję. Nagle pojąłem, że muszę spróbować tę balladę
z Elvisem.”
Był to pomysł wręcz rewolucyjny: biały chłopak śpiewający czarną
piosenkę! Do tego na Południu! - w tych czasach było to niepojęte.
Phillips jednak zdecydował się i zadzwonił do Presleya. Czas w studiu był
zarezerwowany, ekipa techniczna gotowa, ale gdy Elvis zaśpiewał
Without you, nagranie okazało się katastrofalne. Piosenka zupełnie nie
plisowała do warunków głosowych Elvisa. To samo było z następną - Rag
mop. Oba nagrania zostały skasowane. W czasie przerwy zdesperowany
Phillips poprosił Presleya o zaśpiewanie kilku jego ulubionych piosenek.
W odpowiedzi zaśpiewał ich kilkanaście - od gospel przez country aż do
pr zebojów swego ulubionego Deana Martina.
1956. Elvis z braćmi Dorsey
Z wytwórnią Sun związany był wtedy piosenkarz Johnny Burnette,
w którego zespole występował zdolny gitarzysta, 21-letni Winfield Scotty
Mooré. Sam Phillips zadzwonił do niego i umówił go na spotkanie
z Elvisem. Pewnego niedzielnego popołudnia przećwiczyli kilkanaście
przebojów tak popularnych wykonawców country musie, jak Eddy
Arnold, Hank Snow czy Billy Ekstine. W czasie tych prób wpadł na
chwilę sąsiad i kolega Moore’a z zespołu, kontrabasista Bill Black. Jak
wspominał później, nie był zachwycony tym, co widział i słyszał. „Zoba
czyłem smarkacza z rażąco wypomadowanymi włosami, wystrojonego
w jasnoróżową koszulę, skórzane spodnie i białe pantofle.”
Presley i Scotty Moore przez kilka tygodni ćwiczyli po kilka godzin
dziennie. Elvis wystąpił nawet parę razy z zespołem Moore’a, The
Moonshine Boys, w lokalnym klubie, niewielu jednak ludzi zwróciło
wtedy na niego uwagę. Gdy 6 lipca 1954 roku Bill Black znalazł się
przypadkowo w studiu Sun Records, znów spotkał Scotty Moore’a ze
„smarkaczem”. Bill został zaangażowany do nagrań i tak rozpoczęła się
ich wielomiesięczna wspólna praca, która zaowocowała łatwo rozpozna
walnym stylem Presley .
Pierwszą nagraną piosenką była popularna ballada country I love you
because, której pierwotna wersja (z wstawką mówioną) ukazała się na
rynku dopiero po 20 latach. Skrócona wersja, razem z Tryin ’ to get to you,
znalazła się na singlu wydanym we wrześniu 1956 roku. W czasie przerwy
w nagraniu odświeżony coca-colą Presley chwycił gitarę i zaczął śpiewać
stary przebój Arthura „Big Boy” Crudupa, That’s all right, mama.
Prawie natychmiast, spontanicznie, przyłączyli się Bill Black i Scotty
Moore. Wszyscy w studiu intuicyjnie czuli, że jest t...