BEZPŁATNY DWUTYGODNIK POWIATU KWIDZYŃSKIEGO
NUMER: 1 1 września 2017
str. 16
Reklama
KWIDZYN, PRABUTY, RYJEWO, GARDEJA, SADLINKI
2
UchoPowiatu
UchoPowiatu
3
Zaczniemy tradycyjnie czyli...
WITAMY W UCHU POWIATU
nam na nerwy lub dzięki którym świat nie zwariował jeszcze do końca. Czy w dzisiejszych komputerowo – internetowych czasach gazeta papierowa ma jeszcze rację bytu? Oczywiście, że tak. Dobre wynalazki nigdy bowiem nie odchodzą do lamusa. W natłoku kolorowych stron internetowych, czasami krzykliwych jak wściekła sąsiadka, czasami nudnych jak flaki z olejem, interesujące słowa słowa zapisane na papierze zawsze znajdą czytelnika. W przyszłym roku minie czterysta lat od momentu kiedy ukazała się pierwsza gazeta na ziemiach polskich - jesteśmy pewni, że przed gazetami jest jeszcze długa przyszłość. Nie jest też przypadkiem, że gazety
konkretne poglądy i konkretne spojrzenie na świat. Dlatego, cytując klasyka, na łamach Ucha Powiatu nikt nie będzie nazywał szamba perfumerią ani doszukiwał się szarości w sprawach czarno – białych. Nie chodzi tutaj o żaden radykalizm, ale zwykłą przyzwoitość. Jesteśmy bowiem ludźmi takimi samymi jak większość naszego społeczeństwa, które wbrew oczekiwaniom części naszych "elit", wcale nie jest ciemną masą, której można wcisnąć każdy kit i sialalajkę, a na koniec jeszcze oczekiwać oklasków. U nas takich kitów i sialalajek nie będzie. Tę gazetę tworzą ludzie młodzi i niezależni od jakichkolwiek układów. Mieszkamy w różnych miejscowościach na-
najważniejszą sprawa jest dla nas dobry odbiór i kontakt z Czytelnikami. Mamy nadzieję, że zapracujemy sobie na Państwa zaufanie. Że po prostu nas polubicie.
Móc spojrzeć w lustro
Szanowny Czytelniku!
Trzymasz właśnie w rękach pierwszy numer naszej gazety. Regionalny dwutygodnik, który w swoim założeniu ma być gazetą wyjątkową na naszym rynku. Albowiem jej mottem jest deklaracja:
"Piszemy o tym, o czym inni nie powiedzą" Ucho Powiatu będzie nie tylko gazetą informacyjną. Ma być głosem społeczeństwa, mówiącym bez ogródek o tym, jak jest. Także o sprawach trudnych i niewygodnych, często zamiatanych pod dywan. Pewien mądry człowiek powiedział kiedyś, że tylko prawda jest ciekawa, tak jak tylko na prawdzie można budować lepszą przyszłość. Taką zasadą kierujemy się także my. W dzisiejszym nienormalnym świecie, gdzie pozory, udawanie i przymykanie oczu stały się normą, widzimy potrzebę uczciwego dzielenia się informacjami. Bo informacje to wiedza, a wiedza to myślenie. Będziemy pisać o sprawach poważnych i śmiesznych, rzeczach mało widocznych lub kłujących w oczy, będących oczywistymi lub pozostającymi na uboczu galopu codzienności. Ludzkich postawach i zjawiskach, które działają
Postąpić zgodnie z sumieniem czy siedzieć cicho i mieć święty spokój? Któż nigdy nie stanął przed takim dylematem. Teoretycznie, powinniśmy wybierać opcję numer jeden, w praktyce wybieramy najczęściej rozwiązanie drugie. Bo zmusza nas do tego życie, tylko nieliczni potrafią lub mogą sobie pozwolić na komfort bycia odważnym. Gorzej, kiedy w takiej sytuacji człowiek dylematów nie ma, i automatycznie wybiera to co wygodniejsze, bez względu na moralną cenę. Jak takie zachowanie ocenia ktoś przyzwoity, nie będę tutaj pisał. Kto wie, ten wie. Niestety, oportunizm staje się coraz powszechniejszy. W milczeniu przechodzi do porządku dziennego. W Kwidzynie także. Niestety. Tak się składa, że kilkanaście lat temu miałem do wyboru: powiedzieć co myślę o pewnym smrodku albo wylecieć z pracy. Zrobiłem to pierwsze, czego efektem było to drugie. Dostałem kopa w sposób tak bezczelny, że aż żałosny. Ale to, co bolało mnie najbardziej, to fakt, że nic z tym nie mogłem zrobić. Nie było wówczas żadnej możliwości, aby o tym głośno powiedzieć. No to właśnie się zmieniło, choć mi przypada już tylko kibicować z odległości kilkuset kilometrów. Kilku spośród „panów szlachciców” którzy tak pięknie mnie wówczas urządzili, jeszcze sobie w Kwidzynie śmiało poczyna, układając swoje klocki. Mam podejrzenie graniczące z pewnością, że ich pycha sprawi, że „wystąpią” na tych łamach prędzej czy później. Do zobaczenia... -CHRISbyły zawsze orężem każdej kolejnej generacji ideowców patrzących na świat szerzej niż przez pryzmat własnego nosa. Często tez łączyły ludzi wokół różnych idei. Jaka jest nasza idea? Obywatelski Kwidzyn oraz wszystkie miejscowości nierozerwalnie z nim połączone – Prabuty, Ryjewo, Gardeja i Sadlinki. Aby w największym mieście powiatu oraz otaczających go gminach żyli nie tylko mieszkańcy, ale też obywatele. Nie patrzący obojętnie, na to co się wokół nich dzieje. Nie będziemy ukrywać, że mamy
szego powiatu, mamy współpracowników i wspierających nas sympatyków w każdym zakątku naszego regionu i nie tylko, część redakcji przebywa bowiem na emigracji. Ucho Powiatu jest bowiem projektem który łączy ludzi młodych, aktywnych i przede wszystkim szczerze kochających swoją Małą Ojczyznę. Ucho Powiatu nie jest przedsięwzięciem komercyjnym lecz obywatelskim, stąd forma najłatwiejsza do jego prowadzenia, jaką jest gazeta bezpłatna, utrzymująca się z reklam. Jeszcze raz podkreślamy, że
Ucho Powiatu - bezpłatny dwutygodnik społeczny. Kwidzyn, Prabuty, Ryjewo, Gardeja, Sadlinki. Nakład 10 000 egzemplarzy. Wydawca - Ignis Press Sp. z o.o. Redaktor naczelny - Andrzej Ochał, adres redakcji - ul. Słowiańska 8A 82-500 Kwidzyn. Tel: +48 507 96 96 99, email:
[email protected].
Przyjemnej lektury! Andrzej Ochał redaktor naczelny
4
UchoPowiatu
S e n at o r C z a r n o b a j i p r o s t yt u t k i Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu, strzec suwerenności i interesów Państwa, czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej. (tekst ślubowania poselskiego składanego przez senatorów Rzeczypospolitej Polskiej)
parlamencie jeden polityk, jest nim senator Leszek Czarnobaj z Platformy Obywatelskiej. Sprawia on wrażenie człowieka kulturalnego i wiedzącego o czym mówi. Niestety, senator Leszek Czarnobaj ma również swoją drugą twarz - na internetowych profilach społecznościowych. To co publikuje na swoim Facebooku nie przystoi bowiem osobie publicznej reprezentującej nie tylko
Parlamentarzyści powinni być elitą narodu. Od posłów i senatorów należy oczekiwać inteligencji i rozsądku. Kultury osobistej i odpowiedniego poziomu wypowiedzi, a nade wszystko – umiejętności dialogu. Jak jest w rzeczywistości, wszyscy wiemy. Niestety, polska polityka oraz ludzie ją tworzący, przypominają bazar i kłócące się przekupki. W tym towarzystwie są oczywiście pozytywne wyjątki. Są też tacy, którzy swoim zachowaniem przekraczają wszelkie granice, permanentnie kompromitując siebie, swoje ugrupowania polityczne i ich wyborców, oraz nade wszystko polski parlament i Rzeczpospolitą. Powiat kwidzyński reprezentuje w
swoich wyborców, ale też całą społeczność regionu który dał mu mandat do parlamentu. Podobno to właśnie media społecznościowe, to jakie treści wrzuca się do sieci, pokazują wnętrze człowieka. Za klawiaturą, już bez maski którą trzeba nosić przed ludźmi, wychodzi natura danej osoby. W tym względzie senator Czarnobaj nie wypada najlepiej. Ani jako człowiek, ani jako polityk. Wielu mieszkańców obserwujących jego działania na profilach społecznościowych, odbiera jego zachowanie z wielkim zażenowaniem. Albowiem zamiast ukazywać przede wszystkim swoją pracę, swoje pomysły, problemy z którymi spotyka się senator
Leszek Czarnobaj, koncentruje się on na atakowaniu partii rządzącej. Nie tylko zresztą jej, senator Czarnobaj krytykuje także innych polityków nie popierających stosowanej przez Platformę Obywatelską "opozycji totalnej", wychodząc widocznie z założenia, że "demokracja jest dobra, pod warunkiem, że rządzimy My lub nasi kumple". Przeglądając profil Leszka Czarnobaja na Facebooku, można odnieść wrażenie że nienawiść do partii Prawo i Sprawiedliwość oraz obecnie rządzących stała się dla niego już nie tylko internetowym hobby, ale wręcz sensem życia. Swoistym idee fixe. Ilość jadu którym oblewają się Polacy w przestrzeni polityki i sympatii politycznych, dawno już przekroczyła normy, które mogą być akceptowane w normalnym społeczeństwie. Tą chorobą, zaraziło się wielu mieszkańców naszego kraju. Postawy takie jak ta okazywana przez senatora Czarnobaja, tylko nakręcają spiralę nienawiści. Widać to w komentarzach, które jego sympatycy zamieszczają pod publikowanymi treściami. Facebook senatora przyciąga oczywiście innych ludzi żyjących nienawiścią do obecnego rządu. Aż przykro patrzeć, jakie wpisy pojawiają się pod profilem naszego przedstawiciela w senacie. Każdy kto głosował, ma prawo krytykować rząd do woli. Został wybrany przez Polaków, funkcjonuje dla Polaków i Polacy maja prawo go oceniać. Ani Prezydent, ani Parlament, ani posłowie i senatorowie partii trzymającej władzę w rękach nie są wolni od błędów lub zachowań nie podobających się większej lub mniejszej części społeczeństwa. Ale wszystko powinno mieć swój umiar. Polska aż kipi od nienawiści wywołanej polityką. Czasami można odnieść wrażenie, że mieszkają tutaj teraz dwa skonfliktowane narody. Do tego kilku głupców mieniących się osobami publicznymi, głośno nawołuje do konfrontacji. Po co? W imię czego? Niestety, postawa naszego senatora, idealnie wpisuje się w taką retorykę. Szkoda, że zarówno Leszek Czarnobaj jak i reszta politycznych bojówkarzy nie zdają sobie sprawy z tego, że większość ludzi patrzy na coś takiego z obrzydzeniem. Ludzi, dla których celem w życiu jest nie walka o polityczne stołki, ale godne życie. Godne w sensie ekonomicznym, ale też intelektualnym. Tacy ludzie, których w Polsce jest ogromna większość, z zażenowaniem patrzą na jad, którym oblewają się politycy oraz najbardziej fanatyczni zwolennicy po-
tel: +48 882 608 949
szczególnych partii. Na cały ten cyrk który nazywa się polską polityką. To bardzo przykre, że od czasu zmiany rządu, takim bojówkarzem został także senator reprezentujący nasz region i jego mieszkańców, o czym świadczy opublikowany jakiś czas temu post, o którym można powiedzieć, że nie tylko nie przystoi osobie publicznej, ale w ogóle nie przystoi żadnemu człowiekowi na jakimkolwiek poziomie kulturalnym. Domyślamy się, że chodzi o słynną kopertę, którą minister Szyszko wręczał ministrowi Błaszczakowi. Ale nie bardzo rozumiemy gdzie tu zawarty jest jakikolwiek humor. Nie dość, że niegrzecznie, nie dość, że niezbyt mądrze, nie dość, że niesmacznie, to jeszcze na dodatek trochę dziwnie. Bo normalnego mężczyzny zdjęcia prostytutek raczej nie kręcą, wprost przeciwnie. Albo mamy zbyt wysokie wymagania wobec polityków, albo jesteśmy zbyt wrażliwi, ale coś takiego jest po prostu żenujące. Czy takie zachowanie przystoi osobie piastującej funkcję senatora RP? Czy nie uwłacza tej funkcji? Czy nie obraża intelektu ludzi mieszkających w regionie który senator Czarnobaj reprezentuje? W końcu, czy za to pobiera senatorską pensję, na która składają się płacone przez nas podatki? W kraju w którym ludzie sprawujący władzę nie są aroganccy, którzy szanują swoich wyborców i swoje funkcje, coś takiego byłoby nie do pomyślenia. Niestety, w Polsce jest jak jest, rządzą nią ludzie którzy całe życie spędzili na politycznych stołkach i zasiadają na nich nie dla dobra społeczeństwa, lecz dla dobra własnego. Dlatego nie mamy jakichkolwiek złudzeń, że nasz tekst spowoduje jakiekolwiek refleksje u senatora lub jemu podobnych. Jesteśmy za to przekonani, że właśnie trafiamy na listę osób i instytucji przez nich znienawidzonych. Jakoś będziemy z tym żyć. Jeżeli senator nie wie jak można w ładny i przystępny sposób prowadzić swojego Facebooka, polecamy zajrzeć na profil Jerzego Śniega, jego konkuretna do senatorskiego stołka. Kulturalnie, treściwie i bez hejtu, czyli tak jak według nas powinno to wyglądać w przypadku osoby publicznej. Można? Można! -CHRIS-
UchoPowiatu
5
D l a c ze g o p r o ku ra t u ra w y p u s zc za s p ra wc ów ? ? W nocy z soboty na niedzielę 6 sierpnia doszło w Julianowie pod Prabutami do zdarzenia, które zbulwersowało i rozwścieczyło Prabuty. Trzej bracia K., aspołeczni osobnicy, którzy są ciągłym problemem i zagrożeniem dla mieszkańców miasta, napadło i skatowało wracających z plaży miejskiej policjanta i jego partnerkę. Dwóch z nich zostało szybko ujętych. Kiedy wszyscy zastanawiali się tylko, jaka będzie długość wyroku, w poniedziałek społeczeństwo Prabut zszokowane zostało informacją o wypuszczeniu sprawców na wolność!!
Beach Party. Tak nazywała się impreza taneczna zorganizowana nad jeziorem Dzierzgoń przez Prabuckie Centrum Kultury i Sportu. W zamyśle miała być skierowana do wszystkich mieszkańców miasta. Tyle, że mieszkańcy już od kilku lat na takie imprezy nie chodzą. Między innymi przez to, że stały się one „baletami patologii” jak zwykło się powszechnie mówić. Dużą jeśli nie większą cześć uczestników stanowią bowiem przedstawiciele specyficznej warstwy społecznej, którą na codzień trudno uznać za wzorowych obywateli. Nic też dziwnego, że pomimo zatrudniania firmy ochroniarskiej, kilka ostatnich tego typu imprez przyniosło bójki lub nawet przedwczesne ich zakoń-
czenie z powodu przemocy. Do „legendy” przeszła impreza w tym miejscu sprzed kilku lat, która zamieniła się w arenę walk 2030 wojowników takich jak pijane nastolatki i rozebrani z koszulek 60-cio kilogramowi herosi. To wszystko na oczach uzbrojonych w pałki i kajdanki przerażonych ochroniarzy z firmy ochroniarskiej - i pękających ze śmiechu kilkunastu młodych mężczyzn z Prabut skutecznie pracujących jako bramkarze i ochroniarze na innych imprezach masowych. Wtedy to pierwszy raz rozgorzała poważna dyskusja nad bezpieczeństwem i sensem organizowania takich imprez. Wniosków jednak nikt nie wyciągnął. Krystian i Agata wybrali się do Ju-
lianowa licząc na to, że może uda się spędzić miły wieczór. Na miejscu okazało się jednak, że szanse na to są nie wielkie, Krystian co krok spotykał bowiem „klientów” z którymi na codzień ma styczność jako policjant. Stwierdził zatem, że darują sobie dalszy pobyt na Beach Party. Kiedy opuścili już teren imprezy, spotkali Krystiana K., który zaczął prowokować i obrażać będącego po służbie policjanta. Ten nie dał się sprowokować, jednak prowodyrowi przyszli z pomocą jego dwaj bracia. Jeden z nich był uzbrojony w kamień. Trzej bracia K. zaatakowali Krystiana i Agatę zadając ciosy i kopiąc, waląc kamieniem po głowie i usiłując wydłubać oko policjantowi, cały czas ubliżając jemu i
jego pracy, doskonale bowiem wiedzieli kim jest. Spłoszył ich przechodzący młody mężczyzna. Gdyby nie on, po kilku kolejnych uderzeniach kamieniem mogło dojść do tragedii. Bracia K. uciekli. Dwaj z nich po dwóch godzinach zostali złapani przez policję. Przy aresztowaniu również stawiali opór. Nawet będąc w radiowozie kopali dach auta!
Kim są bracia K.? Mają od 18 - 25 lat i wywodzą się z rodziny, której wielu członków od zawsze było problemem dla miasta i społeczeństwa Prabut. Jednak to właśnie trzej bracia biją wszelkie rekordy aspołeczności. Regularnie są sprawcami pobić (oczywiście zawsze w przewadze liczebnej) oraz innych przestępstw lub wykro-
6
czeń. I co? I nic, Polska to kraj tolerancyjny i wyrozumiały. Policja jest bezsilna, jej praca przypomina walkę z wiatrakami - kilka tygodni temu bracia napadli na funkcjonariusza
Prabut. A nie wykluczone, że nawet w samych Prabutach. Tak się bowiem składa, że rodzina K. ma klucze do conajmniej trzech mieszkań na terenie miasta oraz przynaj-
UchoPowiatu
zdecydowała się na areszt tymczasowy!!! mieście. O dalszym biegu wydarzeń będziePo tym jak prawie zabili policjanta, pobili my dalej informować. kobietę. Wieczne szkodniki uprzykrzające Andrzej Ochał życie mieszkańcom i będące dla nich zagroP.S.1 Kilka dni po opisywanym zdarzeniu całą Polskę obiegły szokujące informacje dotyczące innej prokuratury. W Łodzi wypuszczono na wolność osobę zamieszaną w brutalny gwałt zbiorowy, który zakończył się śmiercią ofiary. Jak widać, nienormalnie bywa nie tylko u nas... P.S.2 Owocem obrad nadzwyczajnej sesji Rady Miejskiej w Prabutach jest oświadczenie prabuckich samorządowców o poniższej treści wysłane do ministra Ziobry...
Plaża w Julianowie w trakcie interwencji w ich domu. Kilkanaście miesięcy temu w centrum miasta skatowali sprowokowanego do bójki mężczyznę, ale chociaż to on miał zmasakrowaną twarz zaś napastnicy żadnych obrażeń, to ofiarę skazano na wyrok w zawieszeniu. Bo podniósł rękę jako pierwszy. Witamy w Polsce. Jak wspomniałem złapano tylko dwóch braci K. Trzeci mający już wyrok w zawieszeniu, ukrywa się gdzieś w okolicach
Miejsce pobicia
mniej dwa życzliwe im miejsca w okolicach Prabut. Biedni, niezaradni ludzie na garnuszku opieki społecznej... Nieoficjalnie wiadomo, że ukrywający się będzie uciekał do Holandii. Być może dołączą do niego jego bracia. Zaraz, zaraz, jak to dołączą? Przecież ich aresztowano… Tak, aresztowano, lecz po 36 godzinach wypuszczono, bo prokuratura nie
żeniem, wyszły z komisariatu zadowolone i wróciły sobie do Prabut. Tego samego wieczora ich kochająca mama kupowała zamrożoną wódeczkę, zapewne na przywitanie. O ile pierwszego wieczoru wypuszczeni dwaj bracia byli trochę nieśmiali to już następnego dnia poczuli się znacznie pewniej. Odwiedzili między innymi plażę w Julianowie gdzie głośno przechwalali się swoim występkiem. Postawa kwidzyńskiej prokuratury i wyjście na wolność braci K. wywołały w Prabutach oburzenie nie mniejsze niż sobotnie pobicie. Portal Prabuciak.pl, który bez przebierania w słowach opisywał tę skandaliczną sytuację miał w ciągu trzech dni 7 tysięcy odsłon, wrzało również na facebooku. Nie jest też żadną tajemnicą, że braci K. poszukiwał wieczorami „pokojowy patrol obywatelski”. Na wniosek autora tego artykułu zwołana została sesja nadzwyczajna w Prabutach na temat stanu bezpieczeństwa w
„Rada Miejska w Prabutach wyraża sprzeciw wobec decyzji Prokuratury Rejonowej w Kwidzynie oddając pod dozór policyjny sprawców brutalnego pobicia mieszkańców Prabut w dniu 6 sierpnia 2017 roku. Prokuratura Rejonowa w Kwidzynie postanowieniem z dnia 7 sierpnia 2017 roku zastosowała w stosunku do podejrzanych środek zapobiegawczy w postaci dozoru Policji oraz zakaz opuszczania kraju. Uważamy za niesłuszne przyjęcie, że prawidłowy tok postępowania przygotowawczego wymaga środka zapobiegawczego w postaci dozoru Policji i zakazu opuszczania kraju. W przedmiotowej sprawie zachodzi uzasadniona obawa ucieczki lub ukrycia się podejrzanych. Pragniemy nadmienić iż osoby te nie po raz pierwszy dopuściły się podobnego czynu. Powyższe środki zapobiegawcze uważamy za niewystarczające. Sytuacja ta budzi ogromne oburzenie i sprzeciw społeczny gdyż zachodzi uzasadniona obawa, że osoby, którym zarzuca się popełnione przestępstwo ponownie mogą popełnić czyny przeciwko życiu i zdrowiu naszych mieszkańców”.
UchoPowiatu
7
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski Relacje polsko - ukraińskie w kontekście pamięci Polaków o Rzezi Wołyńskiej to temat który od jakiegoś czas pojawia się coraz mocniej w mediach i świadomości obywateli RP. Z racji coraz większej ilości obywateli Ukrainy którzy przyjeżdżają do Polski do pracy, kwestia ta nabiera dodatkowego znaczenia. Ukraińcy stają się bowiem naszymi sąsiadami również w naszym kraju. Jeżeli relacje pomiędzy obiema nacjami mają być normalne, muszą one opierać się na prawdzie i uczciwym rozliczeniu z historią. Mieliśmy okazję porozmawiać o tym z osobą, która należy do najmocniej zaangażowanych w sprawę pamięci o Kresach i zbrodniach ukraińskich nacjonalistów. Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski raz do roku przyjeżdża do Prabut na konferencję poświęconą tej tematyce. Rozmowę przeprowadził Andrzej Ochał - Proszę księdza, jak ksiądz ocenia coroczne konferencje kresowian w Prabutach i sam fakt pamięci o Kresach w naszej miejscowości, którą nazwał ksiądz kiedyś "kresowym miastem na Pomorzu" Jestem bardzom zadowolony, że od ośmiu lat mogłem przyjeżdżać tutaj, do Prabut. Mój św. pamięci ojciec był w latach 50-tych jako student w tutejszym sanatorium i pozostawił po tym miejscu dobre wspomnienia. Tak się złożyło, że teraz także i ja mogę być tutaj gościem. Przede wszystkim, odczuwam tutaj wspaniałą atmosferę oraz życzliwość i odwagę ludzi, którzy organizują prabucką konferencję i podejmują niełatwy temat Kresów Wschodnich. Każde ze spotkań jest dla mnie bardzo ciekawe, bo co rok są nowi prelegenci, nowe tematy rozpatrywane bardzo szeroko. Dzisiaj słuchałem prof. Włodzimierza Osadczego, którego znam osobiście od kilku lat, ale o wielu sprawach usłyszałem dziś po raz pierwszy. Chodzi o relacje nacjonalizmu ukraińskiego z cerkwią grekokatolicką, która niestety temu nacjonalizmowi uległa. Ja mówiłem dziś o bieżących relacjach polsko-ukraińskich po 1991 roku, czyli po rozpadzie ZSRR. Patrząc dziś na salę, gdzie zasiadło dużo młodych ludzi, uzmysłowiłem sobie, że wielu z nich urodziło się po 1991 roku, więc dla nich jest to naprawdę odległa przeszłość. Jestem oczywiście za wolną Ukrainą, za pozytywnymi relacjami między Polską a Ukrainą. Ukraińcy jest to naród słowiański, chrześcijański i dlatego tym bardziej jestem przeciwko tej chorobie, która przeżera społeczeństwo ukraińskie, czyli ideologii banderowskiej, która jest zawsze antypolska, antysemicka i jednocześnie proniemiecka. Ideologia łamiąca także przykazania chrześcijańskie, o czym prof. Osadczy bardzo dobitnie mówił. - Prabucka konferencja jest imprezą odważną, bo rządy w Polsce się zmieniają, a jednak pewne rzeczy zostają po staremu. Parę lat temu napisałem felieton pt. "Odważne Prabuty", w którym zaznaczyłem, że podejmowanie tego tematu przez samorząd miasta, jest bardzo ważną sprawą i idzie w poprzek poprawności politycznej. Bo także w dzisiejszym wykładzie starałem się przedstawić, że niezależnie od tego jaka ekipa rządzi w Polsce, III RP, czy to jest PiS czy
Platforma, czy wcześniej Unia Wolności, to zawsze te sprawy są obłożone tą cenzura ideologiczną, żeby nie ruszać, nie dotykać, nie mówić, nie opisywać i zbudowane to jest na fałszywym micie, że można mieć dobre relacje bez powiedzenia prawdy. Po prostu uważam, że tutaj politycy popełniają ogromne błędy, bo ta strusia polityka, czyli chowanie głowy w piasek, wtedy kiedy trzeba mówić ostro i wyraźnie, powoduje że na Ukrainie dochodzi do ogromnej gloryfikacji UPA, co więcej, kości Polaków nie są pochowane, 85 procent ofiar nie ma swoich grobów. To do niczego nie prowadzi i rzeczywiście ze smutkiem też odbieram, że PiS, który mówił o zmianie w polityce zagranicznej, robi dokładnie to samo, a w niektórych przykładach postępuje jeszcze gorzej niż Platforma. Chociaż są dwa pozytywne elementy. Jeden to jest ten oddolny, czyli film Włodzimierza Smażowskiego "Wołyń" który zrobił bardzo dużo dla sprawy upamietnienia ludobójstwa na Wołyniu. To jest inicjatywa reżysera i ludzi którzy go wspierali i chwała im wszystkim za to. Druga sprawa to działanie polityków w dużej mierze wymuszone przez Kresowian, jakim było podjęcie dwóch uchwał, w których wyraźnie po raz pierwszy III RP, ludobójstwo nazywa się ludobójstwem. Ja widziałem, że senator Platformy Obywatelskiej, który był dziś w pierwszym szeregu, krzywił się jak mógł słuchając tych słów, ale dobrze, niech słyszy co ludzie myślą.
Ja jestem za wieloma społecznymi zmianami w Polsce, chociaż na PiS nie głosowałem, ale jestem za tym programem 500 +, zmianami społecznymi, uregulowaniem wielu rzeczy, natomiast tym bardziej nie mogę zrozumieć PiS-u w sprawie pamięci o Kresach, zwłaszcza polityki ministra Witolda Błaszczykowskiego. To jest polityka już nie proukraińska, ale polityka służalcza – nie boję się takiego słowa użyć – służalcza wobec wszystkich oligarchów, banderowców, bo to jest żenujące. - Na kolejne pytanie odpowiedzi się domyślam, ale musze je zadać. Mówienie prawdy o tragedii Kresów przypomina czasami walkę z wiatrakami, ale czy ksiądz widzi nie tylko sens, ale i efekty tego, że poprzez mówienie prawdy, tę skałę trochę narusza, że to jednak do kogoś dociera? To ma sens. Ja nie lubię określenia „walka
z wiatrakami”, bo to jest walka taka jak praca Syzyfa, czyli nic nie przynosząca efektu. Ja bym bardziej użył takiego określenia, że trzeba się przedzierać przez dżunglę. Różni traperzy czy podróżnicy, aby osiągnąć swój cel musieli się przez dżunglę lub inne niedogodności przebijać, często ponosili ogromne ofiary, ale w końcu docierali do tego celu. Ja tak widzę, że tylko działania społeczne najróżniejszych szczebli: samorządów, władz kościelnych, ale przede wszystkim organizacje, oddolne działania, są w stanie zmusić polityków. W zeszłym roku był tego przykład, już PiS tego nie ukrywa, że była tak ogromna presja miłośników Kresów, którzy z założenia są jakby ich elektoratem, że musiał wreszcie coś z tym zrobić. Ja używam takiego określenia może zaczerpniętego z języka potocznego, ale III RP do sprawy pamięci o Kresach podchodzi "jak pies do jeża". To znaczy, w ogóle nie wie jak to ma ugryźć, bo to są problemy, to są dramaty, to są ogromne tragedie. Ale tego nie można przysypać piaskiem zapomnienia. Trzeba to rozwiązać, niestety ja nie liczę na elity. Liczę tylko na opór społeczny który może wymusić zmiany. - Dzisiaj na Konferencji było sporo młodzieży. Czy patrząc z perspektywy lat, w których zajmuje się ksiądz tą tematyką, młodzież zaczęła do tego inaczej podchodzić do zagadnień historyczno - patriotycznych, zainteresowanie takimi sprawami? Jest jeszcze wiele do zrobienia, ale jest też ogromny przełom. To co od samego począt-
ku przyjazdów do Prabut jest przeze mnie podkreślane, to udział młodzieży. Tutaj zawsze są klasy szkolne. Nieraz uczestniczę w niemniej ciekawych spotkaniach, ale tam są zazwyczaj albo starsi ludzie, albo sympatycy, potomkowie Kresowian. Natomiast tutaj jest autentycznie młodzież, ona tego słucha, za każdym razem inne klasy bo mieniają się uczniowie w szkołach. Natomiast to jest taka – nie boję się powiedzieć – orka na ugorze, że trzeba postawić na zasadnicze sprawy, rzuca się ziarno, ono może za 2, 3 lata wyrośnie dopiero, ale ono wyrośnie. Są jeszcze dwie kwestie, teraz młodzież ma dostęp do internetu, dlatego ja przywiązuję dużą wagę do tego nośnika informacji, zwłaszcza portali społecznościowych, a druga rzecz, że młodzież, jak to młodzież, lubi się buntować przeciwko narzuconym zasadom. Poprawność polityczna jest przez nią łamana. Co roku uczestniczę w pielgrzymce kibiców na Jasną Górę i widzę jak bardzo te tematy, w ogóle historyczne – Żołnierze Wyklęci, Kresy Wschodnie, Powstanie Warszawskie – są tematami ważnymi dla nich. To jest bardzo budujące. - Dziękuję za rozmowę.
8
Duch Solidarności, czyli proszę nas nie pytać o Wałęsę... Oficjalnie spotykamy się co pięć lat. Zjechaliśmy tutaj do Kwidzyna z całej Polski i nie tylko, jeden z nas przyleciał aż z USA. Spotykamy się, aby porozmawiać, posłuchać co u kogo słychać, zobaczyć jak się trzymamy i wyglądamy, wszak nie jesteśmy już młodzieniaszkami. No i chcemy
Kwidzynie podczas stanu wojennego, 35 lat temu. To historia cały czas pozostająca na marginesie świadomości i pamięci większości mieszkańców miasta. Wielu z nich, nie wie o niej zupełni nic. Niestety. Choć o wydarzeniach kwidzyńskich napisano już kilka publikacji i wydano piękną książkę, wiele
powspominać i porozmawiać. Poczuć znów tego prawdziwego Ducha Solidarności, ducha troski o Polskę. Ludźmi Solidarności i Patriotami wszyscy będziemy do końca życia. Nie są nam do tego potrzebne blaski kamer. Władza już dawno o nas zapomniała, ale nie będziemy z tego powodu płakać. Tak mówili o sobie uczestnicy zlotu członków Solidarności internowanych w
z historii które się wówczas wydarzyły, nie ujrzało jeszcze światła dziennego. Może dlatego, że po "tamtej stronie" stali wówczas ludzie, którzy po przemianach szybko dostosowali się do sytuacji, w nowej Polsce chowając pod dywan swój wkład w trwanie systemu komunistycznego. Na przykład pewien więzienny lekarz, bardzo niemile wspominany przez więźniów, był później wieloletnim
UchoPowiatu radnym z ramienia SLD... Że można było wówczas zachować się jak człowiek, świadczą słowa internowanych o innych lekarzach i funkcjonariuszach na których nie pada ani jedno słowo, wręcz przeciwnie... Niektórzy ludzie i niektóre media kreują obraz, w którym ośrodki internowania w stanie wojennym były wczasami dla osadzonych w nich działaczy Solidarności. To fałszywy obraz, mający chyba na celu wybielenia tamtego systemu i pewnych ludzi z jednej strony, a z drugiej ośmieszyć "doły" Solidarności. Szkoda, że tak się dzieje, Idea Solidarności tak piękna w swoim założeniu, powinna być naszą narodową dumą i skarbem nie ubabranym w żadne rozgrywki i zagrywki. „Zapewne byli tacy, którym na internowaniu było jak na wakacjach, już wtedy zaczęto naszą Solidarność sprzedawać, dogadywać się z komunistami. Ale nas to nie dotyczyło, ogromnej większości wierzącej w Solidarność” – tak powiedział mi jeden z uczestników zlotu. Inny dodał: „Na internowaniu schudłem z 80 do 40 kilogramów, takie to były niby wakacje. Moja matka umarła ze zgryzoty po tym, jak mnie zobaczyła. Dopiero wtedy mnie zwolniono... Ale życia matki już mi PRL nigdy nie zwrócił.” Słuchając słów starych solidarnościowców, nie mogłem nie zapytać o Lecha Wałęsę, jego obecną postawę i informacje na jego temat które co jakiś czas teraz wypływają. Odpowiedź dostałem krótką: „Nie psujmy sobie wieczoru. Szkoda słów na tego Bolka...” Wydarzenia kwidzyńskie ‘82 i książkę wydaną przez IPN przybliżymy w jenym z następnych numerów. Andrzej Ochał
Protest z esbekiem
Na początku lata, w Kwidzynie tak jak i wielu innych miastach w Polsce miały miejsce protesty przeciwko planowanej przez rząd reformie wymiaru sprawiedliwości. Zdania na temat reformy są różne. Jedni twierdzą, że należy robić cokolwiek, byleby zmienić polskie sądownictwo. Inni twierdzą, że cała ta reforma ma tylko aspekt polityczny. Jak to w życiu bywa, prawda dryfuje pewnie gdzieś pośrodku, co nieoczekiwanie przyznał pośrednio nawet Pezydent RP. Jednak każdy, kto ma w głowie odrobinę oleju, widzi, że polski wymiar sprawiedliwości jest chory. I to poważnie. Dlatego jeśli ktoś chce być obrońcą obecnych sądów, można mu współczuć lub gratulować. Życia na księżycu. Nie śmiejemy się z protestów pod sądem w Kwidzynie, bo każdy taki sprzeciw społeczny trzeba szanować. Śmiech pusty tylko ogarnia, kiedy słyszymy o „spontaniczności” tego wydarzenia. Organizatorzy, silnie powiązani z obecną władzą (która jest przecież silnie powiązana z pewną partią), mogli sobie już tę bajeczkę o spontaniczności odpuścić. Lepiej zorientowani mogli się pośmiać jeszcze z czegoś innego. Pośmiać i współczuć tym uczestnikom protestu, którzy mieli tego dnia naprawdę dobre intencje. Jak by się bowiem czuli, wiedząc, że jednym z głośniejszych krzykaczy, wojownikiem o „demokrację, wolność i wartości wynikające z przemian które walczono w roku '89” był... emerytowany pracownik SB??? Członek aparatu, który zwalczał antykomunistów i demokratów. Czyżby utrata esbeckich dodatków do emerytury zabolała go aż tak bardzo? Pytanie oczywiście retoryczne. Moim zdaniem, były esbek to raczej kiepski towarzysz do walki o demokrację. To przepraszam, ale ja stanę nieco dalej. -CHRIS-
UchoPowiatu
9 na odbudowę kwiaciarni. Wszystko przez głupca za kierownicą. Sympatycznej pani Basi, właścicielce kwiaciarni, która nie poddaje się i tymczasowo przenosi swój interes do sąsiedniej cukierni, użytkownicy chodnika, młodzież przesiadu- życzymy jak najszybszego stanięcia na nogi. jąca na płotku, klienci i właścicielka kwia- Powodzenia, ściskamy kciuki! ciarni mogli stracić życie wskutek czyjegoś Andrzej Ochał debilizmu. Tak, debilizmu, nazywajmy rzeczy po imieniu. Coś takiego trzeba ścigać z pełną bezwzględnością.
Skutki picia wódki, a raczej skrajna głupota i nieodpowiedzialność
W nocy z niedzieli na poniedziałek 7 sierpnia, około godziny 1:30, mieszkańców bloku przy ulicy Bema obudził huk, a później ich oczom ukazał się szokujący widok. W znajdującą się poniżej kwiaciarnię wjechał bowiem samochód. Wjechał dosłownie.
Auto zjeżdżające z ulicy 11 Listopada nie zatrzymało się na skrzyżowaniu i pojechało prosto, przejeżdżając przez chodnik, taras i witrynę wystawową kwiaciarni, kompletnie ją demolując. W aucie siedziało dwóch młodych mężczyzn z Grudziądza. Jeden z nich wyszedł z wraku pojazdu o własnych siłach, drugiego wynieść musieli ratownicy medyczni i strażacy. Do wyciągnięcia samochodu, a raczej tego, co z niego zostało, również była potrzebna praca strażaków i ich sprzętu. Nikogo zapewne nie zdziwi fakt, że jak się później okazało, kierowca miał we krwi 1,5 promila alkoholu. Jak widać, głupota niektórych właścicieli prawa jazdy, nadal nie zna granic. Mimo rosnącej świadomości społecznej, mimo powszechnego potępienia "picia i siadania za kółko", mimo wielu kampanii w mediach i restrykcyjnego prawa wspartego działaniami policji, nadal życie przynosi przykłady ludzi pozbawionych kompletnie wyobraźni. Ludzi, którzy są zagrożeniem dla innych. Pozostaje mieć nadzieję, że delikwent który spowodował tę demolkę, jeszcze przez wiele lat nie dostanie z powrotem
prawa jazdy, nie zasiądzie za kierownicą. Taka dawka alkoholu we krwi nie jest bowiem efektem przysłowiowego "jednego piwka na grillu". Na taką ilość promili, trzeba się trochę postarać – czyli sporo wypić. Zasiadanie póżniej za kierownicą pojazdu to
nie tylko skrajna głupota. To przestępstwo, godzenie się z tym, że można zabić drugiego człowieka czy nawet kilka osób. Gdyby do tego zdarzenia doszło w dzień, zapewne nie obyłoby się bez ofiar. Codzienni
Najbardziej poszkodowana jest właścicielka kwiaciarni. Zniszczono dorobek wielu lat jej działalności, na dłuższy okres pozbawiono możliwości pracy i zarobku. Do tego dochodzą jeszcze duże wydatki
Prowadzenie auta pod wpływem alkoholu może być uznawane za wykroczenie lub przestępstwo. Jeżeli alkomat wykarze od 0,1 do 0,25 mg/ml w wydychanym powietrzu to kierowca zaostanie ukarany za wykroczenie. Jeżeli jednak alkomat wskazuje powyżej 0,25 mg/ml to będzie oznaczało, że popełnił on przestępstwo, prawo jazdy zostanie zatrzymane i przesłane do Starosty a sprawa skierowana zostanie do rozpatrzenia przez Sąd.Po ostatnich nowelizacjach przepisów kierowcy jadącemu po pijanemu lub powodującemu wypadek pod wpływem alkoholu grożą nie tylko kary kodeksowe ale inne konsekwencje w szczególności finansowe. Dodatkowo od 01.01.2017 Starosta może skierować pijanego kierowcę na kurs reedukacyjny. Ponad to po zdażeniu drogowym pod wpływem alkoholu kierowca zobowiązany jest przejść przymusowe badania lekarskie a także psychotechniczne, które słono kosztują. Kary za wykroczenia (od 0,1 do 0,25 mg/ml): - areszt od 5 do 30 dni, - grzywna od 50zł - 5 000zł, - utrata uprawnień na okres od 6 miesięcy do 3 lat. Kara za przestępstwo (od 0,25 mg/ml i w górę): - grzywna, kara ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat 3, - obowiązkowo każdy zatrezymany pod wpływem alkoholu musi zapłacić conajmniej 5 tysięcy złotych na rzecz Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej, - zakaz prowadzenia pojazdów na okres nie krótszy niż 3 lata. CIEKAWOSTKA: W Chinach karą za spowodowanie wypadku pod wpływem alkoholu jest ... kara śmierci.
10 Symbole narodowe na budynku kwidzyńskiej Prokuratury, czyli...
UchoPowiatu
WSTYD!!!
1. Orzeł biały, biało-czerwone barwy i „Mazurek Dąbrowskiego” są symbolami Rzeczypospolitej Polskiej. 2. Otaczanie tych symboli czcią i szacunkiem jest prawem i obowiązkiem każdego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej oraz wszystkich organów państwowych, instytucji i organizacji. 3. Symbole Rzeczypospolitej Polskiej pozostają pod szczególną ochroną prawa, przewidzianą w odrębnych przepisach.
Tak głosi ustawa o godle, barwach i hymnie Rzeczypospolitej Polskiej Zapisy dotyczące symboli narodowych oraz szacunku dla nich opisuje także art. 28 Konstytucji. Niezależnie od tych zapisów prawnych ogromna większość Polaków od zawsze darzyła szacunkiem naszego Orła i Biało - czerwoną. Skoro postępują tak oby-
watele to tym bardziej powinny tak postępować instytucje państwowe. Zwłaszcza te, które stoją na straży praworządności. Czyli między innymi przepisów od których zaczęliśmy artykuł. Teoretycznie należy do nich Prokuratura w Kwidzynie. Życie pokazuje jednak, że jest troszkę inaczej. Jak można bowiem skomentować to, że obydwa wizerunki Godła RP znajdujące się na ścianach gmachu prokuratury wyglądają po prostu żałośnie. Mało tego Orzeł widziany z ulicy Kościuszki nie do końca jest obecnym godłem naszego kraju albowiem ewidentnie brakuje mu korony. Tę koronę nosi już od 27 lat i
jej obecność jest wyraźnym zaznaczeniem przemian po - komunistycznych. Ten szczegół jest również mocno dostrzegany przez Polaków. Przez pracowników prokuratury w Kwidzynie widocznie nie. Albo może jest dostrzegany, ale nikomu to nie przeszkadza. Długo można by szukać słów do opisania zaistniałej sytuacji, ale na myśl przychodzi tylko jedno - WSTYD. Albo i nawet łamanie prawa... Podpisuje się pod artykułem cała nasza redakcja
UchoPowiatu
11
Deklaracje majątkowe samorządowców, czyli...
ZEZNANIE PODATKOWE majątkowe. Jesteśmy przekonani, że wspo Obejmując jakąkolwiek funkcję w administracji publicznej lub samorządzie, jest równoznaczne z "dorobieniem" się statusu osoby publicznej, a więc takiej, która nie powinna mieć żadnych sekretów związanych ze swoim stanowiskiem i swoją pracą lub funkcją. Ludzie na świeczniku, jak potocznie nazywa się samorządowców, muszą liczyć się z tym, że przeciętny obywatel ma prawo wiedzieć o nich prawie wszystko. Tak aby wiedzieć kim naprawdę jest ten, który podejmuje decyzje mające wpływ na życie przeciętnego obywatela. Ktoś, kto tego oczywistego schematu nie rozumie, nie powinien takich stanowisk zajmować. Jednak tylko naiwny może sądzić, że ludzie władzy nie chcieliby ukryć tego czy owego... Jednym z narzędzi które zmusza polityków i urzędników do wspomnianej przejrzystości, są coroczne zeznania majątkowe. Pojawiły się one po upadku komunizmu i wprowadziła je w życie ustawa o samorządzie gminnym z 8 marca 1990r. w raz z późniejszymi uzupełnieniami. Zdarzają się co prawda sytuacje, w których niektórzy politycy "zapominają" zadeklarować tego czy owego (na przykład kilku mieszkań, lub kilkuset tysięcy złotych jak to się zdażyło pewnemu prezydentowi dużego miasta w naszym województwie), generalnie jednak system deklaracji działa i przymusza do jako takiej dyscypliny i przyzwoitości finansowej. Przynajmniej na papierze. Zawsze przecież można nadmiar przybytku zapisać na żonę, męża, dzieci... Oczywiście, nie wszyscy politycy i urzędnicy to krętacze. Jednak bezczelne wykorzystywanie swoich stanowisk do wzbogacania się, jakiego dopuszczali/dopuszczają(?) się niektórzy ludzie "ze świecznika" powoduje, że obraz ludzi władzy jest jaki jest. Politycy i urzędnicy w Polsce cieszą się najmniejszym zaufaniem społecznym. Nawet jeśli oni sami mają na ten temat inne zdanie. Chcąc przybliżyć naszym czytelnikom sylwetki lokalnych samorządowców, będziemy publikować kolejne zeznania
mniany przeciętny obywatel chętnie dowie się więcej o majątku ludzi, których pensje pochodzą z jego podatków.
Założyliśmy sobie, że zaczniemy od najpopularniejszego lokalnego samorządowca. Żeby nikogo nie faworyzować, zrobiliśmy uliczną sondę, która miała dać odpowiedź, który z samorządowców jest obecnie najpopularniejszy. Okazało się, że bezapelacyjnie jest nim Jerzy Śnieg. Dlatego to właśnie on został naszym pierwszym "laureatem" tej rubryki. Zaczynamy zatem nasze “przesłuchanie”. - Imiona i Nazwisko: Jerzy Paweł Śnieg - Data i miejsce urodzenia: 27.05.1948r. w Pastwie gm. Kwi- dzyn - Funkcja: Przewodniczący Rady Powiatu Kwidzyńskiego - Zgromadzone środki pieniężne w walucie polskiej: ok. 880 tyś. zł (wspólność małżeń- ska) - Zgromadzone środki pieniężne w walucie obcej: ok. 4 tyś. euro (wspólność małżeń- ska) - Posiadane papiery wartościowe: Ubezpieczenie na życie z ubez pieczenio wym funduszem kapita- łowym ze składką jednorazową Multiaspekt Invest Platinum na kwotę ok. 171 348,49 zł (wspól- ność małżeńska) - Posiadane nieruchomości: Dom wybudowany w 1979r. o powierzni 159 m2 o wartości ok. 500 tyś. zł (wspólność małżeńska) Garaż w zabudowie Szeregowej o wartości ok. 20 tyś. zł (wspól- ność małżeńska) - Udziały w spółkach handlowych z udziałem powiatowych osób prawnych: nie dotyczy - Udziały w innych spółkach handlowych: nie dotyczny - Akcje w spółkach handlowych z udziałem powitowych osób prawnych: nie dotyczy
- Akcje w innych spółkach handlowych: Oświadczenie złożone w dniu Akcje Powiślańskiego Banku 07.04.2017r. podpisane osobiście przez Je Spółdzielczego w Kwidzynie o rzego Śniega. wartości 4,200 zł - Mienie zakupione od Skarbu Państwa które podlegało zbyciu w drodze przetargu: nie dotyczy - Prowadzenie działalności gospodarczej: nie dotyczy - Zarządzanie działalnością gospodarczą: nie dotyczy - W spółkach handlowych: nie dotyczy - Dochody osiągane z tytułu zatrudnienia lub innych zajęć: PIT 37 - 373 396,42 zł brutto (wspólność małżeńska), w tym nagroda jubileuszowa i wyna- grodzenie ze stosunku pracy, ryczałt samochodowy, emerytura
PIT R - 27 026,88 zł dieta radnego
- Mienie ruchome o wartości powyżej 10 tyś zł: Samochód osobowy marki Volvo S80 D5, rok produkcji 2009 - wspólność małżeńska + synowie Arkadiusz i Radosław. (wartość szacunkowa ok. 40 tyś. zł, przyp.red.) Samochód osobowy marki Volvo S90 D5, rok produkcji 2016 (war- tość szacunkowa 250 tyś. zł - przyp.red.) - Zobowiązania pieniężne w tym zaciągnięte kredyty i pożyczki: nie dotyczy
12
UchoPowiatu
WSPARCIE WALKI Z ISIS Temat "uchodźców z Syrii" jest poruszany w naszych mediach niemal codziennie. Niestety w 9 na 10 przypadków, ma on tło walki politycznej. Polski rząd, wbrew naciskom Unii Europejskiej jak tylko może wzbrania się przed przyjęciem imigrantów z którymi Europa już nie wie jak sobie radzić. Dla podkreślającej na każdym kroku swoją europejskość opozycji jest to woda na młyn, dlatego na przekór rządowi i ogromnej większości społeczeństwa ale za to w zgodzie z oczekiwaniami Brukseli, opozycjoniści deklarują chęć przyjęcia "uchodźców" do Polski. Niestety, nie potrafią potwierdzić tego chęcią przyjęcia imigrantów do własnych domów, zrzucając ten obowiązek na przykład na parafie. Dziwne... Choć w całym tym zamieszaniu często pojawia się określenie "uchodźcy z Syrii", prawie nikt nie zastanawia się kto tę wojnę w Syrii rozpoczął i kim tak naprawdę są imigranci szturmujący kontynent Europejski. Nikt nie analizuje genezy tworu o nazwie "państwo ISIS". Choć powszechnie uważa się je za zbrodnicze, w mediach trudno znaleźć coś o sytuacji na zajętych przez nie terenach, trudno dowiedzieć się czegoś o walkach prowadzonych przez jego muzułmańskich i chrześcijańskich przeciwników, tak jak ciężko jest dowiedzieć się o ofiarach barbarzyńskich islamskich szaleńców nazywanych nie wiadomo czemu "bojownikami" ISIS. Temat jakby się znudził, choć nigdy nie był na medialnym "topie". Dziwna ta wojna. Dlaczego tak trudno ją zakończyć? Może dlatego, że akurat tam, gdzie cierpi najwięcej ludzi, nie ma ropy. Ta ropa jest jednak trochę dalej i ten fakt nie był/jest bez wpływu na to, że ta wojna wybuchła i że nadal trwa. To zapewne cena ropy będzie miała także duży wpływ na to, kiedy ta wojna się zakończy. W mediach głównego nurtu nie dowiemy się również, że "pomoc" dla ludzi w tamtym rejonie, tak jak wiele innych "pomocy" dla ofiar kolejnych wojen, to świetny biznes dla wąskiej grupy ludzi i kilku organizacji uważanych za charytatywne. Brzmi to wszystko brutalnie, ale takie są niestety realia, że nawet niesienie pomocy jest interesem i sposobem na życie. Oczywiście dla niektórych. Dlatego Szanowny Czytelniku
jeżeli będziesz chciał kiedyś wysłać SMSa lub kupić określoną wodę mineralną czy inny produkt wspierający tego typu akcje jak “Budujemy studnie w Sudanie” albo “Karmimy głodne dzieci z Siera Leone”, zastanów się czy ta pomoc faktycznie dotrze do
nicy którym pomaga Orla Straż, to głównie Jazydzi. Są oni obiektem szczególnego okrucieństwa ekstremistów z Daesh (ISIS), gdyż nie są „Ludem Księgi” tzn. nie zostali wymienieni w Koranie. Są traktowani jeszcze gorzej niż chrześcijanie. Ci, którzy nie zginęli z rąk terrorystów lub nie dostali się do niewoli, znaleźli schronienie we wsiach i obozach dla uchodźców nieopodal Dahuk.
“Żołnierze to głównie Asyryjczycy, czyli chrześcijanie zamieszkujący Północny Irak (...) Nie chcąc opuszczać ziemi przodków i tułać się po świecie jako emigranci, wstąpili ochotniczo do chrześcijańskich jednostek wojskowych.” potrzebująch. Lub jaki jej ułamek. Świat nigdy nie jest jednak do końca zły i zawsze będą na nim ludzie, którzy potrafią robić coś naprawdę od serca. Którzy pomagają innym pomimo wyrzeczeń i ryzyka, o braku jakichkolwiek korzyści dla siebie nie wspominając. Potrafiący dzielić niedolę tych, którym pomagają, docierać do pierwszych linii walki i do najbardziej potrzebujących wsparcia. ORLA STRAŻ jest założoną w Polsce fundacją pomagającą ofiarom terroryzmu na Bliskim Wschodzie. Założona przez eme-
Niektórzy niewolnicy, w większości kobiety i dzieci, zostali wykupieni z rąk oprawców przez swoje rodziny, które popadły przy tym w ruinę finansową. We wsiach i obozach, gdzie obecnie mieszkają, brakuje dosłownie wszystkiego. Fundacja Orla Straż przekazuje im pomoc finansową przeznaczoną m.in. na zakup żywności, środków pierwszej potrzeby, namiotów i leczenie. Żołnierze to głównie Asyryjczycy, czyli chrześcijanie zamieszkujący Północny Irak (w tym Iracki Kurdystan) oraz Syrię. Większość z nich była zmuszona uciekać wraz z najbliższymi ze swoich wsi i miast
rytowanego oficera Marynarki Wojennej RP, skupia kilka osób, które zbierają środki i niosą pomoc humanitarną przesiedlonym rodzinom, osobom uwolnionym z niewoli Daesh (ISIS) oraz wspierają żołnierzy-ochotników koalicji antyterrorystycznej i ich bliskich. Przesiedlone rodziny i byli niewol-
zajętych przez terrorystów z Daesh (ISIS). Nie chcąc opuszczać ziemi przodków i tułać się po świecie jako emigranci, wstąpili ochotniczo do chrześcijańskich jednostek wojskowych. Jednostki te są popierane przez rząd kurdyjski w Irbilu lub centralny w Bagdadzie. Niestety nie są one wystarczająco
finansowane. Żołnierze często nie otrzymują żołdu, który mogliby przekazać swoim potrzebującym środków do życia rodzinom. Brakuje im podstawowych materiałów medycznych, ochrony osobistej, a nawet umundurowania. Fundacja Orla Straż wyposaża te jednostki w profesjonalne polowe apteczki osobiste, plecaki medyczne i środki ochrony osobistej dla ratowników, jak również szkoli ich z Ratownictwa w Warunkach Pola Walki. Przekazywane są im także ciepłe kurtki, bielizna oraz obuwie wojskowe. Ze względu na trudną sytuację finansową żołnierze-ochotnicy nie są w stanie utrzymać swoich bliskich, wraz z którymi zmuszeni byli uciec z okupowanych przez Daesh (ISIS) rejonów. Fundacja Orla Straż przekazuje ich rodzinom pomoc humanitarną (np. finansujemy paczki z żywnością), by mogli w pełni poświęcić się obronie ludności cywilnej przed terrorystami. Fundacja Orla Straż wraz z Fundacją Pomocy Dzieciom w Żywcu wspiera także wdowy i sieroty po poległych żołnierzach kurdyjskiej Peszmergi z oddziału Faramande Sbelk Forces. Ten muzułmański oddział walcząc ramię w ramię z chrześcijańskimi żołnierzami poniósł ciężkie straty podczas ataku terrorystów z Daesh (ISIS) w maju 2016r. - tak określa swoją działalność fundacja Orla Straż, więcej informacji www.orlastraz.org 11czerwca, we współpracy z przyjaciółmi Orlej Straży z Prabut i Kwidzyna oraz dzięki życzliwości parafii św. Wojciecha, członkowie fundacji zbierali pieniądze po wszystkich niedzielnych mszach świętych w Prabutach. Zebrano 6300 zł oraz niepoliczalną wielkościowo sympatię dla idei wsparcia ludzi, którzy opierają się barbarzyństwu spod znaku ISIS. Przemawiający z ambony szef fundacji Bartosz Rutkowski przekazał też parafianom ważne przesłanie płynące z Syrii i Kurdystanu. Ofiary tej wojny wcale nie chcą opuszczać swojej ziemi. Ci ludzie chcą żyć BEZ WOJNY tam na miejscu, i najlepsza pomoc to taka, której można im TAM udzielić. Są ludźmi takimi jak my, nie tylko w znaczeniu religii i wyznawanych wartości. Przed wojną chodzili do szkół, uprawiali ziemię, płacili podatki, wykonywali zawody takie same jak my w Polsce - byli lekarzami, inżynierami, kierowcami, policjantami... Wojna, której ani nie chcieli ani nie wywo-
UchoPowiatu
13
Czy Kwidzyn przyjmie „uchodźców”?
łali, zabrała im wszystko. Lecz wierzą, że ta woja w końcu się skończy, a oni znów będą mogli żyć normalnie. Na swojej ziemi, w kolebce naszej cywilizacji, w kolebce cywilizacji chrześcijańskiej. Ludzie, którzy tam trwają, nie rozumieją jednak jednej rzeczy, i to ich łączy z Europejczykami myślącymi logicznie. Nie rozumieją dlaczego Europa pozwala aby na okoliczność piekła rozpętanego na bliskim wschodzie przez islamskich radykałów, jej bramy szturmowały setki tysięcy młodych i silnych mężczyzn, którzy z wojną w Syri nie mają nic wspólnego. A już na pewno nie są jej ofiarami. Oni jadą do Europy “korzystając z okazji”, wykorzystując naiwną głupotę liberalnych władz naszego kontynentu i zindoktrynowanej polityczną poprawnością części społeczeństa Zachodu. Jadą do Europy korzystać z jej przywilejów socjalnych, osiągnięć cywilizacyjnych oraz “Ci ludzie chcą żyć BEZ WOJNY tam na miejscu, i najlepsza pomoc to taka, której można im TAM udzielić” ... pięknych europejskich kobiet, które w mniemaniu części przybyszów są przedmiotami na użytek mężczyzn. Jednemu z członków Orlej Straży zadano takie pytanie: “Jak to jest, że jednego ze zbrodniarzy ISIS, kreatury dobrze tutaj znanej, która ma na swoim koncie szereg okrucieństw, widzimy później w telewizji jako biednego uchodźcę witanego na dworcu w Berlinie?” Czy można to logicznie wytłumaczyć? Pozostaje tylko liczyć na triumf zdrowego rozsądku. Oby nie było za późno.
Ktoś może zastanawiać się nad motywami którymi kieruje się fundacja Orla Straż. Otóż pierwszy powód płynie z rozumu. Jeżeli pomożemy zatrzymać tę wojnę tam to ani ona ani jej skutki nie dotrą do nas w Polsce. A przecież każdemu powinno na tym zależeć. Drugi powód płynie z serca. Nie wolno się odwracać lub nie dostrzegać ludzi, którzy pomocy potrzebują i na tę pomoc zasługują. Wbrew czarnemu piarowi
Obecny polski rząd, tak jak ogromna większość Polaków nie życzy sobie przyjazdu do naszego kraju imigrantów ekonomicznych nazywanych przez niektóre media "uchodźcami". Polska stoi dziś na twardym stanowisku nie przyjmowania żadnych "uchodźców", mimo ogromniej presji ze strony Unii Europejskiej a zwłaszcza Niemiec. Wystarczy nie być ślepym, aby dostrzec, co owi "uchodźcy" wyczyniają na zachodzie Europy. Aby zrozumieć, że ściąganie ich tutaj, gwarantuje nam "powtórkę" z rozrywki na naszych ulicach. Rząd ma w tej kwestii poparcie również trzeciej siły politycznej w Polsce jaką jest Ruch Kukiz '15 oraz rządów innych państw Europy wschodniej a także Austrii. Orędownikami ściągania "uchodźców" do Polski, w imię tak zwanej "europejskiej solidarności" są Platforma Obywatelska oraz Nowoczesna. Deklaracje o chęci ściągania "uchodźców", wbrew powszechnej opinii mieszkańców, składają prezydenci kilkunastu dużych polskich miast. Oczywiście, owi prezydenci są
związani z Platformą Obywatelską. Partia ta głośno zachęca pochodzących ze swoich szeregów włodarzy innych miast do nieposłuszeństwa wobec rządu i ściągania – nie patrząc oczywiście na wolę lokalnych społeczeństw – "uchodźców" do ośrodków którymi rządzą. Jak Będzie w Kwidzynie, który jest przecież bastionem PO?? Za poprzedniego rządu, wojewoda pomorski rozsyłał po samorządach zapytania dotyczące gotowości przyjęcia uchodźców. Sprawa nie była oczywiście zbyt głośno nagłaśniana, ale krążyła plotka, że Kwidzyn uchodźców przyjmie, że będą oni mieszkać w blokach socjalnych na Dankowie. Póki co, temat przycichł. Czy jednak nie wróci? Jak wówczas zachowają się władze Kwidzyna, czy będą kierować się zdrowym rozsądkiem i oczekiwaniami społeczności, mówiącej imigrantom 'NIE", czy też będą posłuszne partyjnym dyrektywom? Andrzej Ochał
“Setki tysięcy młodych i silnych mężczyzn, którzy z wojną w Syrii nie mają nic wspólnego (...) jadą do Europy korzystać z jej przywilejów socjalnych, osiągnięć cywilizacyjnych oraz ... pięknych europejskich kobiet” który uprawia się wokół Polaków, zawsze byliśmy gotowi pomagać innym. Jak to było...? “Za wolność naszą i Waszą”. Warto wspomnieć, że parafia św. Wojciecha w Prabutach utrzymuje już jedną rodzinę z objętego wojną regionu, wysyłając pieniądze na jej utrzymanie do miejsca w którym ta rodzina żyje. Tak jak już wspomniałem, akcja spotkała się z bardzo dobrym odbiorem wsród mieszkańców Prabut. Zostanie ona najprawdopodobniej powtórzona zimą i połączona będzie z wyjazdem na bliski wschód wolontariusza z Prabut. Być może członków Orlej Straży uda się zaprosić także do Kwidzyna. Czas pokaże... AO
Jakie jest Twoje zdanie w sprawie pomocy ofiarom wojny oraz przyjmowaniu do Europy imigrantów ekonomicznych zwanych przez elity „uchodźcami”...? Podziel się z nami swoją opinią w tej sprawie:
[email protected]
14
UchoPowiatu
WŁADZA KONTRA OPOZYCJA CZYLI...
Gazetowy boks w Sadlinkach Sadlinki są miejscowością, gdzie życie toczy się raczej powoli i spokojnie. Dlatego wydawać by się mogło, że polityka lokalna, wedle ogólnie przyjętych "standardów" powinna być również zagadnieniem leniwym i poukładanym, tak jak dzieje się to
likwidację ośrodka zdrowia. Nie zabrakło też szpilki wbitej osobie wójta, prześmiewającej autopromocyjne wypowiedzi Elżbiety Krajewskiej na łamach drugiej z gazet, czyli "Wieści z Sadlinek". Samochwalcza nowomowa stosowana przez wójt Krajewską, jest
wójt też są oczywiście. Gwoździem numeru jest "relacja" z koncertu w tamtejszej świetlicy wiejskiej – na zdjęciu widać pana z gitarą i 6 (słownie – sześć) słuchaczek. To ci dopiero impreza kulturalna! Ale skoro nie ma o czym pisać, to się wrzuca co jest... Czyli ga-
w większości małych samorządów. Takim, przez autora felietonu porównywana do jak to sprawujący władzę lubią najbardziej. tekstów z serialu Wilkowyje. Trudno się nie zgodzić. Pierwszy z brzegu cytat: "Moją naj W spokojnych Sadlinkach jest jed- większą radością jest to, że udało mi się znanak inaczej. W lokalnej polityce lecą bo- leźć wspólny język z mieszkańcami Gminy" wiem ostre wióry. Grupa świeżych radnych - to odpowiedź pani wójt o swój największy z ugrupowania Działajmy Razem nie do sukces. Dla inteligentnego człowieka takie końca akceptuje sposób rządzenia obecnego wypowiedzi to zwykłe tere fere pierdu pier(pełniącego swoją funkcję od blisko 20 lat) du, ale taką mamy klasę przedstawicieli nawójta Elżbiety Krajewskiej. Radni nie tylko szej władzy, że potrafią oni bez najmniejszeokazują swój brak akceptacji, ale jeszcze go wstydu pieprzyć nie dość, że o niczym, aktywnie działają i wychodzą z pomysłami, to jeszcze bez sensu, że zacytuję klasyka. I którymi z kolei nie jest zachwycona pani nie trzeba być mieszkańcem Sadlinek, aby wójt. przyznać w tym względzie rację autorowi krytycznego felietonu. Najnowszą formą przekonywania mieszkańców Sadlinek do swoich racji, są ... Wywołałem do tablicy drugą gagazety. W tej niewielkiej przecież miejsco- zetę, a więc "Wieści z Sadlinek"z miesiąca wości ukazują się bowiem dwa periodyki. maja. Jak głosi nagłówek, jest to bezpłatny Jak się łatwo domyśleć, ukazujące dwa róż- biuletyn Gminy Sadlinki, można się więc ne spojrzenia na sprawy gminy. domyślać, że jego finansowanie pochodzi z publicznych pieniędzy. A skoro tak, to oczy "Działajmy Razem. Gazeta sadliń- wiście jest na bogato. Papier kredowy tani ska" ukazała się po raz pierwszy w kwietniu nie jest, ale podatnik przecież zapłaci. Gazetego roku. Wydana na gazetowym papierze, ta to jednak nie tylko papier, to także zawarza pieniądze radnych którzy ją redagują. Po- tość. Tutaj już jest jednak gorzej. A raczej rusza kilka ciekawych tematów takich jak klasycznie jak na tego typu wydawnictwo. diety radnych, sprawy budżetu gminy czy Fajnie jest, spoko jest i liczne zdjęcia pani
zeta o niczym, która była chyba tylko pretekstem do zamieszczenia w niej (na pierwszej stronie oczywiście!) wstępniaka autorstwa pani wójt, w którym ostrzega swoich czytelników, że to co napisano w "Działajmy Razem" to oszczerstwa i rozpoczęcie kampanii wyborczej. Czy tworzenie lokalnych Trybun Ludu ma sens, czy one cokolwiek wnoszą? Czy jest uczciwe uprawianie propagandy “dobrych działań władzy” za pieniądze podatników? Czy to jest fair, że mając uprzywilejowaną pozycję (środki i możliwości) władza buduje SWÓJ dobry wizerunek stawiając przy tym w negatywnym świetle konkurencję (np. opozycję)? Ciąg dalszy tego prasowego boksowania, na pewno nastąpi. Póki co, zdecydowanie lepsze wrażenie robi opozycyjne "Działajmy Razem". Jako że jesteśmy zwolennikami pisania o rzeczach istotnych, nasza sympatia jest po ich stronie. Czekamy na rozwój sytuacji. -CHRIS-
WŁADZA i OPOZYCJA 21
Sadlinki nie są jedynym samorządem w naszym powiecie, gdzie władza dostaje silny opór od lokalnej opozycji. Choć przez wiele lat niemal wszędzie panowała pod tym względem "cisza i spokój", ostatnie wybory samorządowe przyniosły w tym względzie nieco ożywczych zmian. O Sadlinkach piszemy obok i napiszemy jeszcze nie raz. Ostra walka wójta z częścią radnych trwa także w Gardei. Niewiele brakowało aby doszło do rewolucji we władzach gminy Kwidzyn (samorząd miejscowości znajdujacych sie poza obszarem miejskim). W samym Kwidzynie stara władza trzyma się mocno, ale wynika to raczej ze słabości politycznej konkurencji. Rozpad kwidzyńskiego PiS tylko to potwierdził. Poważnymi zmianami zapachniało przez chwilę w Prabutach, szybko jednak okazało się, że owe zmiany były tylko pozorne. Niemniej, w drugiej co do wielkości miejscowości powiatu istnieje nieliczna, lecz aktywna opozycja wobec "starego systemu". Na koniec Ryjewo, skąd nie słychać o żadnych tarciach na łonie tamtejszych samorządowców. Dlaczego? Może dlatego, że jak twierdzą mieszkańcy tej gminy: "Wójt bardzo dobrze rządzi". No proszę. Jednak można. Przypadek z Ryjewa jest naprawdę wyjątkowy, obecny „szeryf” przejął schedę po poprzedniku, który również miał bardzo wysokie notowania w lokalnym społeczeństwie i odchodząc na zasłużoną emeryturę, niejako namaścił obecnego wójta na swego następcę. To dowód na to, że włodarze potrafią być wieloletnimi dobrymi gospodarzami, cieszącymi się poparciem mieszkańców. Niestety, to przykład będący wyjątkiem od reguły, która stanowi, że wieloletnia władza deprawuje i przeświadcza o swojej nieomylności. Powoduje, że ci, którzy tę władzę zbyt długo sprawują, zapominają, że to oni są dla społeczeństwa, nigdy odwrotnie. Dodaje im także innej maniery – wieloletnie zasiadanie na stołku powoduje, że trudno jest sobie wyobrazić, aby ten stołek kiedykolwiek stracić. Niezmienialność władzy ma jeszcze jeden ważny aspekt. Układanie sobie otoczenia na swój krój i swoje potrzeby – polityczne, biznesowe i towarzyskie. Znamy jedno takie miasto, gdzie widać to doskonale. Zgadnijcie Szanowni Czytelnicy, o jakim mieście mowa? AP
UchoPowiatu Z repertuaru kina w Kwidzynie
„Kiedy 400 tysięcy żołnierzy nie mogło wrócić do domu, dom przybył im z pomocą” Był czerwiec 1940 roku. Brytyjskie i francuskie wojska, po 7 miesiącach biernego czekania na pozycjach zwanego „dziwną wojną”, pobite i rozbite przez Niemców, wycofują się w kierunku Anglii. Okazało się, że Polacy którzy jako pierwsi zderzyli się z Werhmachtem i Luftwaffe, mieli jednak rację. Niemiecka armia jest diabelsko silna i skuteczna, bijąc oczekujących aliantów równie szybko, jak wcześniej zaskoczoną armię polską. Adolf Hitler nie przestraszył się alianckich ulotek zrzucanych na Rzeszę, a Linię Maginota która miała być tarczą nie do przejścia, niemieckie czołgi obeszły bokiem. Otoczony w okolicach francuskiej Dunkierki Brytyjski Korpus Ekspedycyjny musi zostać ewakuowany na wyspę. Anglicy rozpoczynają operację „Dynamo”, wysyłając za kanał La Manche wszystkie możliwe okręty i statki, łącznie z kutrami i jachtami. Każda powierzchnia na której można zabrać żołnierzy jest na wagę złota, tak jak na wagę złota jest każdy żołnierz, który będzie mógł bronić brytyjskiej ziemi w przypadku niemieckiego desantu. Bezpieczeństwa operacji, a raczej ograniczenia strat, ma strzec Royal Air Force czyli siły powietrzne. Tak naprawdę właśnie w tych chwilach Luftwaffe poznaje pełnię możliwości myśliwca Spitfire. Nad kanałem rozegra się preludium powietrznej bitwy o Anglię. Reżyser przedstawił to w swoim obrazie z trzech punktów widzenia: żołnierza piechoty usiłującego wrócić do Anglii,
15
właściciela cywilnej łodzi oraz pilota RAF-u. Nie jest to hollywoodzki styl, pełen przewidywalnych westernowskich zachowań i bohaterów o których wiadomo, że albo nie zginą wcale albo tuż przed napisami końcowymi. Nie jest to film w którym fakty historyczne są tylko pretekstem do scenariusza. Bo gdyby „Dunkierkę” kręcono w Hollywood, to pewnie w tej batalii wzięłoby udział kilku amerykanów ( jeden na pewno czarnoskóry), którzy omal nie wygraliby tej bitwy... Mimo, że w filmie jest kilka scen trochę kłujących w oczy (brytyjscy szeregowi żołnierze sprawiają wrażenie ludzi tylko przypadkiem ubranych w mundury zaś scena w podziurawionym kutrze jest tak chaotyczna, jakby była wyjęta z polskiego filmu sensacyjnego), to całość jest i tak znakomita. Podkreślić trzeba dbałość o szczegóły. Począwszy o umundurowania i ekwipunku żołnierzy, a skończywszy na ręcznym systemie opuszczania podwozia w brytyjskim myśliwcu. Ujął mnie również żartobliwy tekst brytyjskich oficerów zachęcających szeregowego żołnierza do odpłynięcia razem z nimi w jednej łodzi. Ich towarzystwo pewnie go nie ucieszy, ale mimo wszystko lepsze to, niż niewola. Od razu widać, że konsultant dialogów służył w wojsku... Jedna rzecz tylko w tym filmie zastanawia. Trudno powiedzieć czy jest to efekt celowej wizji reżysera, czy też tendencji ostatnich lat jaką jest zaciemnianie obrazu odpowiedzialności za wybuch II wojny światowej i zbrodni które wówczas popełniono. W ostatnich latach można się bowiem dowiedzieć, że tę wojnę wywołali „naziści” zaś naród niemiecki był ich pierwszą ofiarą. To naziści napadali na inne kraje, to naziści zrzucali bomby, to naziści okupowali pół Europy, to naziści mordowali ludzi w polskich obozach śmierci... Skąd się ci naziści wzięli, jeszcze nie ustalono. Może z kosmosu, może z jakiejś nazistowskiej wioski na Arktyce. W filmie Christophera Nolana co prawda wrogiem nie są „naziści”, lecz bliżej nie określony WRÓG. Jeśli ktoś nie ma wiedzy historycznej, niekoniecznie zorientuje się, że tymi którzy otaczają plaże Dunkierki są Niemcy, tak jak Niemcy pilotują samoloty które bombardują i ostrzeliwują uciekinierów. W całym filmie słowo „Niemcy” pojawia się raptem kilka razy. W informacji kinowej przeczytamy że: „Dunkierka rozpoczyna się sceną, w której WROGA ARMIA otacza setki tysięcy Brytyjczyków i aliantów.
Uwięzieni na plaży między morzem a SIŁAMI PRZECIWNIKA muszą stawić czoła niemożliwemu.” Czyli tutaj również nie dowiemy się, o kim tak konkretnie mowa. Wyrozumiałość i przebaczenie to jedno, ale retuszowanie historii to drugie. To pierwsze jest zapewne szlachetne, ale to drugie nie służy niczemu dobremu. Mimo wszystko film świetny. Oglądałem go na niedzielnym, przedostatnim seansie wraz z pięćdziesiątką innych osób, które również sprawiały wrażenie usatysfakcjonowanych. Kto obejrzeć nie zdążył, polecam zobaczyć przy najbliższej okazji. AO
Z kart histori regionu...
Wrzesień ’39
ły. Nie miało to jednak nic wspólnego z wakacjami. W ostatnich dniach sierpnia tamtego roku nadciągała WOJNA... Ci którzy podjeli wówczas decyzje o pozostaniu polskich dzieci w domach, nawet w najczarniejszych snach nie przypuszczali, co ta wojna ze sobą przyniesie. Żaden cywilizowany człowiek nie potrafił bowiem wyobrazić sobie bestialstwa, które niosła ze sobą tamtego września niemiecka machina wojenna. Bombardowań spokojnych wsi i miast. Ostrzeliwania ludności cywilnej. Mordowania inteligencji w zajętych miejscowościach. Mieszkamy na ziemiach które w tamtym czasie były drugą stroną granicy. Marienwerder, Riesenburg, Garnsee, Renhof i Sedlinen były miejscowościami niemieckimi.Stąd wyszło uderzenie wojsk Werhmachtu w kierunku Grudziądza. Zdjęcie które pokazujemy wykonano w pierwszych dniach września 1939. Dzisiejsza ulica Batalionów Chłopskich w Kwidzynie. Widać na nim czołgi korpusu pancernego generała Heinza Guderiana, które po przeprawieniu się przez Wisłę jadą na dworzec kolejowy. Później, przez Prabuty pojadą na wagonach w głąb Prus Wschodnich. Stamtąd ruszyły w kierunku Wizny. To o tej bitwie śpiewał zespół Sabaton w słynnej piosence 40:1. Potem czołgi Guderiana będą przełamywać kolejne fronty w Europie, zatrzymają się dopiero pod Moskwą. Wojna która zamieniła się w konflikt o wymiarze ogólnoświatowym trwała 6 długich lat, była największą tragedią w historii nowoczesnego świata. Jednym z jej skutków było zupełne zniszczenie takich miast jak Marienwerder czy Riesenburg. Wojna, która zaczynała się między innymi tutaj, później w to miejsce wróciła. Na czołgach sowieckich. Niezależnie od tego, że 1 września 1939 roku jest datą coraz bardziej odległą, nie wolno nam o niej nigdy zapominać.
Pierwszy numer naszej gazety ukazuje się w szczególnym dniu... 1 września jest wyjątkowym dniem w polskim kalendarzu. 1 września rozpoczynają się po wakacjach zajęcia szkolne. Z roku na rok, ten dzień coraz bardziej kojarzony jest przede wszystkim z tym wydarzeniem. W dniu kiedy ukaże się Aby już nigdy więcej nikt nie robił nasza gazeta, dzieci do szkoły wyjątkowo takich zdjęć... nie pójdą, zrobią to dopiero w poniedziałek. Piątek jeszcze bonusowo zamieniono w P.S. - Foto ze zbiorów pana Marcina Lewandowskiego, jednocześnie bardzo dziękujemy za użyczenie. dzień wakacyjny. W piątek 1 września 1939 roku dzieci w Polsce również nie poszły do szko-
16
Pomysł kwidzyńskich władz: pieniądze na MMTS Kwidzyn z opłat za śmieci!! Władze Kwidzyna kreują swój wizerunek dobroczyńców MMTS-u Kwidzyn, klubu grającego w ekstralidze piłkarzy ręcznych. Szkoda tylko, że pieniądze którymi wspierają ten klub, pochodzą z najłatwiejszej do otwierania sakiewki – pieniędzy publicznych. Skandalem jest, że robią to tak, aby mieszkańcy się nie zorientowali...
MMTS Kwidzyn i jego gra w ekstralidze piłkarzy ręcznych generuje spore koszty, bo taki jest dzisiaj sport zawodowy. MMTS nie jest w stanie funkcjonowac bez dotacji miejskich. Odbywa się to różnymi drogami. Jednak rozwiązanie które zaproponowano niedawno, jest po prostu oburzające. Na MMTS miały pójsć bowiem pieniądze pochodzące z opłat za śmieci. Opłat które ponoszą mieszkańcy całego powiatu kwidzyńskiego, a więc także Prabut, Gardei, Sadlinek i Ryjewa!!! Wysokość opłat za śmieci które ponoszą mieszkańcy wszystkich gmin powiatu, wynikaja z trzech głównych czynników: ceny za odbiór śmieci (odbiorcą jest Zakład Utylizacji Odpadów w Gilwie), cena transportu tych śmieci do Gilwy oraz koszty obsługi ad-
ministracyjnej i technicznej. Jak się okazuje, ZUO w Gilwie który jest spółką powołaną wspólnie przez nasze gminy, pieniądze pozyskiwane za odbiór śmieci wydaje nie tylko na pokrycie kosztów swego funkcjonowania, lecz część z nich odkłada. Po prostu ZUO generuje zyski.
Tych odłożonych pieniędzy nazbierało się blisko milion złotych! Taka kwota „leżąca odłogiem” oczywiście kusi. Tak więc władze kwidzyna wpadły na pomysł co z tymi pieniędzmi zrobić. A raczej postanowiły potraktować te pieniadze jako zródełko z którego można zaczerpnąć, aby mieć z czego pokryć swoją hojność dla MMTS-u. Pomysł zakładał bowiem wypłatę tych pieniędzy (a więc zysków ZUO pochodzących z opłat ponoszonych przez mieszkańców całego powiatu) dla kwidzyńskiego klubu. Skoro miasto Kwidzyn tak bardzo chwali się MMTS-em, skoro tak mocno podkreśla się profesjonalizm i zawodostwo jako realia w których ten klub się porusza, to dlaczego pieniądze na jego funkcjonowanie trzeba organizować w tak pokrętny sposób?
Jest jeszcze jeden aspekt sprawy takiego sposobu dofinansowania zawodowej piłki ręcznej w Kwidzynie. Mieszkańcy Prabut, Ryjewa, Sadlinek i Gardei mogą bowiem w tym momencie głośno zapytać: A JAKIM PRAWEM??? Jakim prawem opłaty ściągane od mieszkańców tych gmin, mają powędrować na konto profesjonalnego klubu sportowego, z którym oni sami nie mają nic wspólnego? Prawem silniejszego. Albowiem to Kwidzyn jest głównym akcjonariuszem spółki i ma głos decydujący.... Pomysł jednak nie wypalił, a dokładniej nie pozwoliły na to przepisy. Spółka taka jak ZUO nie może w ten sposób dysponować swoimi zyskami. Kwidzyńskie władze jednak się nie poddawał. Zaproponowano, aby zyski wypłacić proporcjonalnie poszczególnym gminom, a nastepnie gminy miały... przekazać te pieniądze na MMTS! Tutaj jednak pojawił sie mały problem. Prabuty, Gardeja, Sadlinki i Ryjewo nie były tym pomysłem zachwycone i miały lepsze pomysły na spożytkowanie tych pieniędzy. Sprawa nie jest jeszcze definitywnie rozstrzygnięta, ale wychodzi na to, że Kwidzyn dostał od „maluczkich” prztyczka w nos. Na przykład w Prabutach radni woleli wesprzeć dotacją na zakup sprzętu miejscowy Zakład Opiekuńczo – Leczniczy. I nic dziwnego... Co zrobi ze swoją „działką” pieniędzy z ZUO (ponad 600 tysięcy złotych), to już decyzja jego włodarzy. Podobno pieniądze te zostały już „przyklepane” na dotację dla MMTS. Sprawą są oburzeni także praktycznie wszyscy samego Kwidzyna z którymi o tym rozmawialiśmy. Dlaczego płacąc za śmieci, mimowolnie stają się „sponsorami” MMTS-u, nic o tym nie wiedząc. Do sprawy wrócimy. P.S. Piszący te słowa, są kibicami MMTS Kwidzyn. Ale takie obracanie finansami publicznymi, uważamy po prostu za skandaliczne. Andrzej Ochał
UchoPowiatu
Piłka ręczna to jedna z wizytówek Kwidzyna. Drużyna seniorów grająca w superlidze jest tej wizytówki najważniejszą częścią. Stoją za nią tradycje i zainteresowanie kibiców. Wystarczy przejeżdżać w okolicach ulicy Sportowej przed lub po meczu szczypiornistów, aby poczuć klimat zainteresowania tym sportem. Oczywistym jest, że miasto Kwidzyn które przecież do najbiedniejszych nie należy, powinno piłkę ręczną wspierać. Czy jednak na pewno w taki sposób? Czy trzeba tak kombinować, ukrywać to przed mieszkańcami? Co gorsze, próbować jeszcze wymuszać taką pomoc na innych. W taki sposób sympatii do MMTS-u poza granicami Kwidzyna na pewno się nie zbuduje. Skoro są takie problemy z normalnym pozyskiwaniem środków na zawodową piłkę ręczną w Kwidzynie, może jednak warto zrobić rachunek ekonomiczny i zastanowić się nad kosztami. Może warto zacząć głośno mówić o tym, że piłka ręczna zawodowa kosztuje jednak w Polsce zbyt wiele, a przychody nie równoważą wydatków, zwłaszcza tych na rosnące pensje zawodników, menagerów itd. MMTS-owi wsparcie finasowe należy się jak najbardziej. Ale wspierać ten klub należy w sposób przejrzysty. Żeby nie powtórzyła się historia jak z innym klubem w Kwidzynie. Był kiedyś taki Basket, grał w ekstraklasie koszykówki... AO
UchoPowiatu
17
Wczoraj było tu (prawie) ściernisko, a dziś mamy... piękny park
Rewitalizacja parku przy zbiegu ulic Mostowej, Grunwaldzkiej, Kościuszki i Toruńskiej to jak na razie najefektowniejsza tegoroczna inwestycja w Kwidzynie. Bardzo udana, dlatego jest się czym i za co chwalić, bo takich miejsc nigdy nie za dużo. Zapraszamy do korzystania!!
18
UchoPowiatu
Zdarzyło się w redakcji, czyli...
witrynę prawdziwego Rejestru Sądowego. rękawiczkach. A wręcz ciśnie się na usta Pokazujemy to wyżej. mocniejsze określenie. Kto jest szefem tego przedsięwzięcia? Niejaka Wioletta Barbara Haczyk numer dwa. Przybysz, jak pokazuje zapis w prawdziwym
Nie daj się oszustom i naciągaczom! Kilka dni po zarejestrowaniu dzia- Gdzie jest haczyk? Jest ich kilka. łalności naszej gazety, do redakcji przyszedł Ale po kolei... list o takiej treści:
Nie urażając nikogo, ale dla przeciętnego Kowalskiego treść pisma sugerowałaby konieczność zapłaty 400 złotych, w przeciwnym wypadku zostaną wyciągnięte wobec niego jakieś bliżej nie określone konsekwencje, zapewne niemiłe. Kowalski takiej reakcji wcale nie musiałby się wstydzić, życie w tym kraju przyzwyczaja bowiem do roszczeniowości różnorakich instytucji i ciągłych opłat za to czy za tamto. W tym jednak wypadku, wysyłający pismo mieli pecha, trafili bowiem na ludzi którzy na prawie i czytaniu pism, znają się trochę bardziej niż przeciętny Kowalski (nie obrażając nikogo). Dlatego możemy śmiało stwierdzić, że otrzymane przez nas pismo jest próbą wyłudzenia pięniędzy przez podmiot nie mający nic wspólnego z aparatem administracji państwowej!!! Takiej pułapce poddawani są niemal wszyscy otwierający działalność gospodarczą, jest to już niemal cwaniacka polska tradycja. Sposób kilku cwaniaków na łatwe zarabianie – a raczej wyłudzanie – pieniędzy.
Kiedy widzimy słowo PARAGRAF, od razu mamy skojarzenia z prawem. Jednak ten "paragraf" to po prostu zapis z regulaminu, który stworzyli sobie naciągacze. Taki wewnętrzny regulamin, może stworzyć sobie każdy. Na przykład regulamin domowy, w którym można zamieścić paragraf, że "jeżeli mąż nie wyniesie śmieci w poniedziałek rano, żona ma prawo odebrać mu wypłatę". A później straszyć tym regulaminem nieświadomego sąsiada, który ma prawo mieć ten regulamin w nosie, ale może też okazać Po pierwsze, sama nazwa wzywa- się naiwny i oddać wypłatę sąsiadce... jącego nas do zapłaty. Krajowy Rejestr SADOWNY. Nie, to nie błąd. Chodzi tylko o W tym rozdziale jest też haczyk poskojarzenie z Krajowym Rejestrem Sądow- dwójny, bo po adresie internetowym wystęnym, tak aby odbiorca myślał że ma do czy- puje "nie) są Państwo zobligowani". Słowo nienia z państwową instytucją. Podmiot o "nie" w tym momencie jakby wchodziło w nazwie Krajowy Rejestr Sadowny spółka z skład adresu, na pierwszy rzut oka można o.o. ma tyle wspólnego z sądownictwem, co odczytać to zatem jako "są Państwo zobligocuchnące skarpetki z drogerią. wani". Sprytna sztuczka? Zresztą "Krajowego Rejestru Są- No i najciekawsze i najśmieszniejdownego" też w administracji publicznej nie sze. Sprawdziliśmy ten regulamin. Paragraf ma. Jest Krajowy Rejestr Sądowy. Autorzy 21 głosi, że "Niespełnienie warunków opicwanego pomysłu bardzo dokładnie zadbali sanych w ustępie 1 oraz 4 paragrafu 4 spoo pozory, lub (nazywając sprawę po imieniu) woduje ukrycie widoczności Wpisu przed zmylenie odbiorców listu. Gdyby ktoś chciał Gośćmi." odwiedzić “Sądowną” stronę internetową Albowiem cała ta mistyfikacja "Sadowna" (czyli tę której autorzy próbują wyciągnąć polega na... umieszczeniu nazwy firmy na od nas pieniądze) trafi na niemal bliźniaczą stronie internetowej należącej do tych cwaniaków. Za to płaci się 400 złotych. Jakie są z tego korzyści? Żadne. Jakie konsekwencje nie figurowania na takiej liście? Oczywiście również żadne. Ale sztuczka z pismem sugerującym urzędowe, powoduje, że od czasu do czasu ktoś naiwny jednak się złapie, myśląc, że ma do czynienia z sądem i wymaganymi prawem opłatami. Oszustwo w białych
Krajowym Rejestrze Sądowym. Choć podpis pod pismem, też jest bardzo dowcipny. Z upoważnienia Prezesa młodszy Referent i nieczytelna parafka. Równie dobrze list mógłby podpisać “Pana Józia spod sklepu ojca konia brata syn”. I do tego krzyżyk.Czyli następna lipa. Takie pisma dostają praktycznie wszyscy rozpoczynający działalność gospodarczą. Dlatego trzeba zadać głośne pytanie: Dlaczego państwo polskie i jego instytucje pozwalają na takie hochsztaplerstwo? Dlaczego nie ma żadnej kampanii informacyjnej na ten temat? Dlatego my o tym piszemy. Że nie daliśmy się złapać, że odbieramy to jako próbę wyłudzenia. Ostrzegamy więc naszych czytelników. Uważajcie na takie pułapki.
Przydażyło się Tobie coś podobnego? Ktoś chciał Ciebie oszukać lub naciągnąć? Napisz do nas na adres mailowy:
[email protected], bądź odwiedź naszą redakcję przy ulicy Słowiańskiej 8A w Kwidzynie.
UchoPowiatu
19
Takich czarów nie powstydziłby się nawet słynny magik David Coperfield. Ba takich pięknych dziur nie mają nawet mistrzowie Co mają wspólnego niektóre pol- popularne łatanie. Teoretycznie jakimś ma- finansów w kolejnych naszych rządach. skie polskie drogi i szwajcarski ser? Oczy- teriałem asfaltowym. Właśnie ten “materiał Nie przypuszczamy aby te kilka wiście dziury. Nawierzchnie drogowe w asfaltowy” jest bohaterem naszej opowieści.
DOBRA
ROBOTA?
Polsce ostatnimi laty znacznie się poprawiły i z każdym rokiem jest w tej materii coraz lepiej. Ale są też miejsca, gdzie czas na drogach zatrzymał się dawno temu i jest po prostu wstyd, że takie obrazki musimy oglądać (i odczuwać poprzez zawieszenie) w XXI wieku. Nasz region również nie jest niestety wolny od takiego "folkloru". Najbardziej dostrzegalnym jest droga z Kwidzyna do Prabut, która jednak na szczęście zaczyna być gruntownie remontowana. Puki co jej tragiczny stan był poprawiany poprzez
Zaczniemy od przełomu czerwca i lipca, kiedy to naszą gminę nawiedziły mocne ulewy. Deszcz jak deszcz, często płata psikusy, ale to co można było po nim zaobserwować na drodze z Kwidzyna do Prabut ociera się o magię lub dziwy natury, których umysł normalnego człowieka pojąć nie jest w stanie. Otóż na tej drodze woda rozpuściła asfalt w tępie lodu rozpuszczanego przez upał. Te dziury były łatane na kilkanaście dni przed wykonaniem tych zdjęć. Wystarczyły dwa, trzy dni deszczowej pogody i po uzupełnieniach nawierzchni nie pozostał nawet ślad.
dni niosło ze sobą jakieś wyjątkowo kwaśne deszcze potrafiące rozpuszczać asfalt. Działań sabotażystów też nie podejrzewamy. Wychodzi więc na to, że wcześniejsze łatanie drogi było fuszerką przez duże F… Czym była łatana ta droga? Zabarwionym piaskiem? Przypalonymi skwarkami? Bo raczej nie materiałem asfaltowym. Za tę „naprawę” ktoś przecież wziął pieniądze. Ktoś tę „robotę” musiał także odebrać - bo logika sugeruje, że jakiś urzędnik nadzoruje takie prace (z drugiej strony kierowanie się logiką i urzędnicza machina
nie zawsze idą ze sobą w parze). Czy ktoś za tę fuszerkę odpowie? Jak znam życie to nie. A podatnik zapłaci. Reakcja zarządcy drogi (Rejon Dróg Wojewódzkich w Sztumie podlegający pod Zarząd Dróg Wojewódzkich w Gdańsku) na szczęście szybko zareagował i drogę szybko załatano. Jej użytkownicy mieli nadzieję, że tym razem będzie to solidna robota. Tere fere kuku. Wielbiciele filmu „Miś” i tym razem się nie zawiedli. Bo naprawić naprawiono, ale tak nie całkiem. Po pierwsze, łatający chyba zapomnieli o niektórych dziurach. I nie mówimy tu o małych pęknięciach, ale o wyrwach głębokich na 10cm. Jedną z takich poremontowych dziur prezentujemy na zdjęciu oznaczonym X. Każdemu zdarza się zapomnieć lub nie zauważyć więc załóżmy, że wybaczamy drogowcom licząc, że pozostałe wyrwy zostały załatane porządnie. „Porządnie” było tylko do następnego deszczu, który znów rozpuścił asfalt. Pod koniec lipca po kolejnych ulewach oczom kierowców i zawieszeniom ich aut ponownie ukazały się wielkie i głębokie dziury. W tych samych miejscach, łatanych niespełna miesiąc wcześniej. Tutaj reakcja zarządcy również była szybka, ale czy naprawdę tak to musi wyglądać, że po każdych opadach trzeba ponawiać robotę i wydawać pieniądze. O tym, że w okresie deszczowych dni robi się diabelnie niebezpiecznie żadnemu kierowcy chyba tłumaczyć nie trzeba. Mamy nadzieję, że ciąg dalszy nie nastąpi. Choćby dlatego, że wylewana jest na tej drodze całkiem nowa nawierzchnia. To już temat na zupełnie inny artykuł... Andrzej Ochał
20
UchoPowiatu
kącik logopedyczny
Mam do powiedzenia Profilaktyka logopedyczna to szeroko zakrojony system działań zapobiegających nieprawidłowościom mowy w toku komunikacji językowej. Celem moich działań w kąciku „Mam do powiedzenia” będzie ukierunkowanie rodziców na stymulowanie rozwoju mowy dzieci w wieku od 2 do 4 lat oraz dzieci starszych – wolniej rozwijających się. Dziecko nie rodzi się ze znajomością określonego języka, ale z możliwością jego nauczenia się, jeżeli, oczywiście, będą spełnione niezbędne do tego warunki tzn. prawidłowa anatomia i fizjologia narządów mowy oraz dostateczna stymulacja. To właśnie owej stymulacji poświęcam ten autorski program profilaktyki logopedycznej. Pragnę, aby każdy rodzic dziecka w wieku przedszkolnym stał się nauczycielem prawidłowej mowy dziecka poprzez świadome stymulowanie jego rozwoju językowego. I to bez względu na to czy dziecko wykazuje jakiekolwiek dysfunkcje językowe czy też nie. Chcę zaproponować w niniejszym programie prowadzanie zajęć i zabaw mających na celu doskonalenie umiejętności językowych dzieci z prawidłowym rozwojem mowy, ale i przede wszystkim skuteczną pomoc dziecku z nieprawidłowym rozwojem mowy i trudnościami w wymowie. To właśnie okres przedszkolny jest czasem koniecznym do szczególnie intensywnej pracy skierowanej na rozwój związanych z mową sprawności. Dzięki pracy w tym okresie unikniemy poważnych problemów edukacyjnych dzieci szkolnych. W ćwiczeniach mowy lepsze rezultaty osiągamy wówczas, gdy celem ćwiczeń jest wytworzenie nowych układów i sprawności, a nie zamiana i korygowanie utrwalonych układów patologicznych. Nie jest, więc tak jak się potocznie głosi, że dziecko 3 letnie z nieprawidłowościami w wymowie „ma jeszcze czas”, lecz znaczy to, że właśnie jest „ten czas”, czas na stymulowanie prawidłowego rozwoju mowy. W myśl powyższego, ćwiczenia stymulujące rozwój mowy należy rozpocząć możliwie jak najwcześniej. Wzór zachowań językowych, który dziecko przyswoi sobie poprzez jego naśladowanie, jest niezbędny, ponieważ języka podstawowego dziecko nie uczy się przyswajając jego elementy, a słucha, rozumie i buduje teksty w określonej sytuacji społecznej i emocjonalnej. Bardzo ważną zasadą proponowanej przez nas stymulacji języka jest mówienie o rzeczach i zjawiskach, które dziecko aktualnie widzi, czuje, przeżywa lub, w których
uczestniczy. Program opracowany został w oparciu o moją wiedzę i siedemnastoletnie doświadczenie zawodowe w zakresie terapii logopedycznej. Spotkanie 1 „Umiem dmuchać – właściwe kształtowanie toru oddechowego”
Prawidłowy oddech podczas wypowiedzi to rytmiczny, szybki wdech, wykonany bez podnoszenia ramion, oraz powolny, długi wydech, podczas którego odbywa się wypowiedź. Prawidłowy i najbardziej pożądany sposób oddychania to oddychanie żebrowo-brzuszne lub tzw. żebrowo-brzuszno-prze-
G
“To właśnie okres przedszkolny jest czasem koniecznym do szczególnie intensywnej pracy skierowanej na rozwój związanych z mową sprawności.” Oddychanie jest naturalną, niezbędną do życia czynnością fizjologiczną. Jest także bardzo ważne dla prawidłowego rozwoju i funkcjonowania aparatu artykulacyjnego. W mojej pracy obserwuję, że coraz więcej dzieci (coraz młodszych!) ma problemy z prawidłowym oddychaniem. Narządy odpowiedzialne za emisję głosu stanowią jedną całość. Nieprawidłowy przebieg czynności w jednym z tych narządów pociąga za sobą zaburzenia funkcji pozostałych. Ważne jest więc wypracowanie prawidłowego sposobu oddychania, który ma bezpośredni wpływ na tworzenie głosu. W czasie mówienia powietrze wdychane jest głównie ustami a wydychane ustami lub nosem, w zależności od wypowiadanych dźwięków.
ponowe. Ten typ połączonego oddychania uważany jest za najgłębszy i najwłaściwszy. Oddech ten charakteryzuje najwydatniejsza amplituda ruchów przepony, umożliwiająca głęboki wdech. Wydatna praca mięśni żeber gwarantuje prawidłowe podparcie oddechowe. Dzieci w wieku przedszkolnym często oddychają tak zwanym płytkim torem piersiowym. Takie oddychanie, nazywane także szczytowym lub obojczykowo-żebrowym, charakteryzuje się tym, że w czasie wdechu poszerzają się głównie górne obszary klatki piersiowej, następuje uniesienie ramion i łopatek, zaś w dalszej fazie następuje podciągnięcie brzucha. Ten typ oddechu umożliwia tylko częściowe napełnianie płuc powietrzem i jest to oddech wadliwy.
Drugim bardzo niekorzystnym (niestety często bagatelizowanym) problemem, związanym z oddychaniem dziecka, jest nawykowe oddychanie przez usta. Zarówno w dzień jak i podczas snu dziecko powinno oddychać nosem. Taki tor oddechowy zapewnia właściwy rozwój aparatu artykulacyjnego. Nieprawidłowe oddychanie przez usta ma poważne konsekwencje, wpływające silnie na rozwój naszych pociech. Najważniejsze z nich to: - niedostateczne dotlenienie układu nerwowego, co powoduje zaburzenia koncentracji uwagi, zwiększoną męczliwość, a tym samym trudności w nauce; zaburzenia gospodarowania powietrzem: oddychanie przez usta skutkuje krótką fazą wdechową i wydechową, ograniczoną pracą i niską sprawnością przepony – dziecko mówi szybko, często dobierając powietrze w czasie wypowiedzi, niezgodnie z pauzą logiczną. Taki sposób mówienia może być jednym z czynników utrwalających niepłynność mowy; - powstanie i utrwalanie wad wymowy: dzieci oddychające przez usta nabierają zwyczaju unoszenia języka ku wałowi dziąsłowemu, co sprzyja kształtowaniu się patologicznych sposobów połykania; w efekcie końcowym powoduje to powstawanie lub utrwalanie wady wymowy. Dziecko 3-letnie z międzyzębową realizacją głosek bezwzględnie powinno być pod opieką logopedy; ⁃ infekcje górnych dróg oddechowych: oddychanie przez usta sprzyja infekowaniu tylnej ściany gardła oraz górnych dróg oddechowych; ⁃ kształtowanie się wad postawy: skutkiem nieprawidłowego oddychania jest eliminacja udziału mięśni klatki piersiowej; wyłączenie z pracy określonej grupy mięśni powoduje pozorne zapadnięcie mostka z powodu przemieszczania się barków do przodu, pogłębienia dołków nadobojczykowych i charakterystycznego odstawania dolnych kątów łopatek na plecach; prowadzi to do hiperlordozy odcinka lędźwiowego i szyjnego; ⁃ hipotonia mięśnia okrężnego warg, niewydolność warg, wiotkość mięśni policzkowych: wargi są stale rozchylone, górna warga często jest lekko uniesiona; wiotkość warg powoduje trudności ze sprawnym jedzeniem, widoczne już w czasie nauki jedzenia z łyżeczki; innym problemem jest utrudnione dmuchanie, które często skutkuje niemożnością oczyszczenia, wydmuchania nosa; ⁃ obniżone napięcie i wiotkość mięśni żwaczy, które odpowiadają za odruch żucia - to jedna z ważniejszych konsekwencji nieprawidłowego oddychania jest – dzieci oddychające przez usta szybko wykazują wyraźną niechęć do intensywnej pracy żuchwy przy żuciu. Zapraszam wszystkie osoby, które zainteresował ten kącik na stronę mojego bloga gdzie dowiesz się dużo więcej http://adrianna-pracaipasja.blogspot.com Adrianna Grabińska - Kroczyk
UchoPowiatu
Po czątek s e zonu w reg iona lnych ligach piłkarsk ich V liga Pogoń Prabuty, awansowała do ligi okręgowej dzięki bramce w ostatniej minucie ostatniego meczu rozgrywek A-klasy. Przed startem nowego sezonu działacze i kibice Pogoni mieli sporo obaw, deklarując, że
celem drużyny jest utrzymanie. Okazuje się jednak, że okręgówka nie jest taka straszna i prabucianie rozjeżdżają bez problemu kolejnych przeciwników. Z kwitkiem odprawili już Gwiazdę Karsin (2:1), później wygrali w Starym Polu z Błękitnymi aż 6:3, następnie bez problemu zgarnęli kolejne trzy punkty,
po zwycięstwie z Borowiakiem Czersk 2:0. Dopiero czwarta kolejka rozgrywek przyniosła Pogoni minimalną wyjazdową porażkę z drużyną uznawaną za jednego z faworytów ligi – Wdą Lipusz. Po bramce straconej w samej końcówce meczu, prabucianie ulegli 2:3. Bardzo młoda drużyna Pogoni gra naprawdę dobry futbol i wcale nie jest wykluczone, że zamiast walki o utrzymanie się, w Prabutach będzie walka o awans do IV ligi. Sportowo na pewno Pogoń ma ku temu możliwości. Drugi nasz reprezentant, Spójnia Sadlinki swojego pierwszego meczu przeciwko rezerwom Chojniczanki nie rozegrała ze względu na skutki nawałnicy która nawiedziła także nasz powiat. W drugim swoim meczu Spójnia wygrała w Krojantach z Szarżą 3:2, zaś w trzeciej kolejce znów nie wyszła na boisko – jej rywal, Sparta Kleszczewo nie przystąpiła bowiem do rozgrywek. Tak więc w czwartej kolejce rozgrywek drużyna z Sadlinek zagrała dopiero swój drugi mecz, niestety ulegając na wyjeździe Gwieździe Karsin 2:3. W środę Spójnia i Chojniczanka wyszły na boisko, aby rozegrać zaległy mecz z pierwszej kolejki. Padł remis 1:1.
A-klasa
W klasie A powiat kwidzyński ma czterech reprezentantów. Wisła Korzeniewo, spadkowicz z ligi okręgowej, zaczęła rozgrywki od zwycięstwa 3:1 z Deltą Miłoradz, wyjazdowego remisu 3:3 ze Świtem Radostowo i kolejnego zwycięstwa 1:0 z Weberem Szprudowo. Beniaminek, Rodło Trzciano przegrał na inaugurację z Błękitnymi Kmieciń 1:3, ale już w następnej kolejce odprawił z kwitkiem Ruch Gościszewo, wygrywając aż 5:1. W trzeciej kolejce Rodło przegrało jednak 1:4 w Ostaszewie. Początek ligi przyniósł też derby: Rodło Kwidzyn zremisowało z Relaxem Ryjewo 1:1. W następnej kolejce kwidzynianie przegrali w Miłoradzu 1:2, zaś Relax wygrał w Kmiecinie 2:0. W trzeciej kolejce było już odwrotnie: Rodło Kwidzyn rozgromiło Świt Radostowo 6:1, a Relax przegrał w Ryjewie aż 1:6 z Deltą Miłoradz.
21
B-klasa
Cztery nasze drużyny grają również w dwóch grupach klasy B. KP Wandowo i GKS Straszewo najpierw zmierzyły się pomiędzy sobą i mecz ten wygrali goście ze Straszewa 2:1 Druga kolejka przyniosła obydwu drużynom porażki: Straszewianie przegrali u siebie ze Szpakiem Skórcz 1:5, zaś KP Wandowo uległo na wyjeździe drużynie z Lignowa Szlacheckiego 1:4. W trzeciej kolejce Wandowo wygrało z Budmarem Bytonia 2:1, ale GKS Straszewo przegrał w Lubichowie z Sokołem 1:3.W innej grupie klasy B, Powiśle Pawlice-Rakowiec wygrało 4:2 z Olimpią Sztum a GKS Gardeja przegrała w Kończewicach ze Skrą 1:3. W drugiej kolejce obydwie nasze drużyny zmierzyły się na boisku w Gardei, gdzie padł remis 1:1. Następnie Powiśle rozgromiło Błyskawicę Postolin aż 9:0, zaś GKS pauzował. AO
22
Zlot Miłośników Volkswagenów To było bardzo ciekawe wydarzenie, szkoda tylko, że tak słabo nagłośnione wcześniej. Kwidzyńskie media i samo miasto nie postarały się bowiem o odpowiednie poinformowanie mieszkańców o jednej z najciekawszych imprez tego roku. Na to już jednak organizatorzy - pasjonaci (organizacja zlotu jest inicjatywą całkowicie oddolną) wpływu już nie mieli. Dlatego Robertowi Borucie, Mariuszowi i Jackowi Gwóźdź oraz Wojciechowi Baszczyńskiemu należą się ogromne słowa uznania. Dlaczego, chyba pisać nie musimy, widać to na zdjęciach.
UchoPowiatu
UchoPowiatu
23
Inspiracją do Zlotu Miłośników Volkswagenów była chęć ich posiadaczy do przejazdu “szlakiem Pana Samochodzika”. Pierwszy raz spotkali się dwa lata temu w Jerzwałdzie, zjechało się tam wtedy 75 Volkswagenów. Rok temu w Malborku było już ich dwa razy tyle, podobnie jak przed kilkoma dniami na kwidzyńskim podzamczu, gdzie mogliśmy zobaczyć ok. 150 różnych pojazdów tej marki. Kwidzyńscy organizatorzy pragną podkreślić dużą pomoc od swoich kolegów “garbusiarzy” z Ostródy i Malborka. Ucho Powiatu gratuluje naprawdę fajnej imprezy. Szkoda, że za rok odbędzie się ona w Chełmie.
24
UchoPowiatu
NASTĘPNY NUMER UCHA POWIATU
JUŻ ZA DWA TYGODNIE