Sue Townsend Adrian Mole zaginione dzienniki 1999 - 2001 przełożyła Magdalena Koziej Tytuł oryginału: The Lost Diaries of Adrian Mole 1999-2001 Książk...
19 downloads
35 Views
1017KB Size
Sue Townsend
Adrian Mole zaginione dzienniki 1999 - 2001 przełożyła Magdalena Koziej
Tytuł oryginału: The Lost Diaries of Adrian Mole 1999-2001
Książkę tę dedykuję znajomym dzieciom. Są to, w porządku alfabetycznym: Ava, Halle, Layla, Logan, Luca, Lyla, Marcus, Max, Mia, Michael i Paris Ucałowania i podziękowania dla Bailey Townsend za jej nieocenioną pomoc
PRZEDMOWA Dzienniki te zaginęły, gdy się przeprowadzałem ze swojego skromnego domu na osiedlu komunalnym do równie skromnego domu moich rodziców w Ashby de la Zouch. Po wydarzeniach, które nastąpiły w sobotę, 24 listopada 2001, kiedy to o czwartej nad ranem wywlókł mnie z łóżka nadgorliwy policjant, powołujący się na ustawę antyterrorystyczną Davida Blunketta, nie miałem już powrotu do domu. Sąsiedzi powiadomili mnie, że po tym gdy zostałem zabrany na przesłuchanie, ludzie w białych kombinezonach, jakie noszą specjaliści medycyny sądowej, wynieśli wszyściutkie papiery w wielkich worach. Zerwano wszystkie klepki podłogowe, zdjęto gipsowe okładziny ze ścian, przekopano ogródek i zabrano ziemię do przebadania. Gdy mnie zwolniono, poprosiłem o zwrot dzienników z lat 1999-2001, ale powiedziano mi, że policja musi je jeszcze zatrzymać, na wypadek, gdyby wpłynęły jakieś oskarżenia przeciwko mnie, Mohammedowi i jego bratu, Imranowi. Następnie, w zeszłym tygodniu, odezwał się dzwonek u drzwi odnowionego chlewika, który obecnie zamieszkuję, a gdy je otworzyłem, na progu ujrzałem policjanta trzymającego w przezroczystej torbie moje dzienniki. - Sądzę, że to pana własność - oświadczył. Obejrzałem je i odparłem, nie bez nuty sarkazmu: - Ach, więc nie jestem już podejrzany, tak? Nie grozi mi, że zerwą mnie z łóżka i odstawią bez procesu do Turcji, gdzie zostanę poddany torturom polegającym na długotrwałym podtapianiu? - Och, czyżbyśmy zapomnieli powiadomić pana, że został pan oczyszczony z zarzutów? - spytał policjant wyjątkowo zjadliwym tonem. - Mam nadzieję, że przez te wszystkie minione noce nie przewracał się pan bezsennie z boku na bok. Zamykaliśmy stary posterunek i znaleźliśmy to w magazynie na dokumenty. - Podał mi torbę. Podziękowałem szorstko i zamknąłem mu drzwi przed nosem. Gdy czytałem ponownie swoje zapiski, uderzył mnie przebijający w większości z nich melancholijny ton. Wygląda na to, że nie potrafię znaleźć trwałej miłości, a moja kariera pisarska pozostaje w sferze marzeń. Mieszkam teraz ze swoją żoną Daisy i czteroletnią córką Gracie we wspomnianym wyżej chlewiku w wiosce o nazwie Mangold Parva w okolicach Leicesteru. Chciałbym móc oznajmić, że w tym wiejskim ustroniu odnalazłem szczęście i zadowolenie, lecz niestety - nie mogę. Ale to już całkiem inna historia.
Pozostaję, drogi czytelniku, twym pokornym i spolegliwym sługą. Adrian Albert Mole PS Te wyjątki z dzienników ukazały się wcześniej w „Guardianie”, gdyż przywłaszczyła je sobie bezprawnie pewna oszustka, niejaka Sue Townsend. Zarobiła okrągłą sumkę, podszywając się pode mnie. Wiem, gdzie mieszka - chodziłem do jej domu i dzwoniłem do drzwi, ale nie chciała otworzyć. Raz zobaczyłem ją przez okno od frontu. Siedziała sobie ta raszpla w kącie ponurego pokoju i pociągała z butelki, zdaje się, że była to wódka Stoliczna. Jej ogród jest zarośnięty, a dom w ruinie - najwyraźniej cienko przędzie. Nie powiem, że mi przykro. Zbyt długo żerowała na mojej karierze literackiej. piątek 26 lisłopada 1999, 14. 30 Wisteria Walk, Ashby de la Zouch, Leicesłershire Nie prowadziłem dziennika od czasu, gdy ogień strawił mój dom, meble, ubrania, książki i oszczędności. Podpalaczka, niejaka Eleanor Flood, przebywa obecnie na oddziale o wzmożonym nadzorze w więziennym szpitalu psychiatrycznym, gdzie pracuje nad swoim magisterium. Jej praca nosi tytuł Feniks - mit czy metafora?. Wiem o tym, bo czasem do mnie pisuje. Złożyłem protest u władz więzienia, ale nie są w stanie zapobiec wysyłaniu tych listów, które najwidoczniej są szmuglowane przez jakiegoś skorumpowanego strażnika. Gdy leżę bezsennie nocą, słuchając oddechów swoich synów, Williama, lat 7 i Glenna, lat 13, śpiących na łóżku piętrowym, kilka centymetrów od mojej głowy, myślę nieraz o Eleanor Flood - i jej zazdroszczę. Przynajmniej ma własny pokój i czas na rozmyślania i pisanie. 23. 00 Dziś wieczorem zabrałem chłopców do domu towarowego Debenhams w Leicesterze, żeby obejrzeli sobie, jak Święty Mikołaj zjeżdża po linie do swej groty. William był zachwycony widokiem Mikołaja dyndającego na linie wspinaczkowej, ale Glenn wciąż lustrował nerwowo tłum gapiów. - Jeśli zobaczy mnie ktoś ze szkoły, jestem trupem, tato - powiedział. Kolejka do groty ciągnęła się przez co najmniej dwadzieścia metrów w dół. Wiła się przez dział zabawek, następnie dział pościelowy oraz ze sprzętem etektrycznym. Żeby nas udobruchać, Debenhams puszczał Modlitwę Pańską w interpretacji sir Cliffa Richarda, śpiewaną do melodii Auld Lang Syne. Staruszek stojący w kolejce z prawnuczką mruknął:
- Nie po to walczyłem w dwóch wojnach światowych, żeby Cliff Richard mógł sobie nabijać kabzę, wykorzystując Modlitwę Pańską. Stojący za nim Szkot dodał: - No jasne, w dodatku ten drań morduje Auld Lang Syne. Zostawiłem chłopców w kolejce i poszedłem do Bootsa kupić nurofen i paczkę starburstów (jestem umiarkowanie uzależniony od obydwu). Gdy mijałem sklep z akcesoriami do polowań na lisy, zauważyłem grubego elfa palącego papierosa. Podszedłem do niego i spytałem: - Przepraszam, czy jesteś jednym z pomocników Mikołaja? Skrzywił się z niezadowoleniem i odparł: - Mam przerwę, bo co? Wyjaśniłem, że w Debenhams jest koszmarna kolejka, i poprosiłem o pomoc, powołując się na ADHD Glenna. W drodze powrotnej do kolejki gruby elf wyjaśnił, że pracował jako zastępca kierownika w Nat West, ale właśnie go wylali. Powiedział, że praca elfa jest cięższa, niż się wydaje - niełatwo przychodzi mu to bezustanne radosne szczerzenie się do wszystkich. Serdecznie mu współczułem. - Może skoczymy kiedyś na drinka - zaproponował. Spojrzałem w jego mętne oczy, na jego mięsień piwny wylewający się z zielonych rajtek i dałem mu fałszywy numer telefonu. Gruby elf powiódł nas na początek kolejki, mówiąc: - Proszę przepuścić tę dotkniętą tragedią rodzinę. Ludzie rozstąpili się, zastanawiając się, który z nas jest śmiertelnie chory. Mikołaj był obciachowy: odklejała mu się broda i nawet nie próbował ukryć swoich trampek Reebooka. Jednak William dał się zwieść i poprosił o salon fryzjerski Barbie.
sobota 27 listopada Wisteria Walk, Ashby de la Zouch, Leicestershire Dzisiaj moja matka wyszła za mąż po raz czwarty. Jak tak dalej pójdzie, zostanie Elizabeth Taylor z Ashby de la Zouch. Niestety jej narzeczony, Ivan Braithwaite, został namówiony przez swego nauczyciela z wieczorowego kursu pisania kreatywnego do napisania „milenijnej przysięgi małżeńskiej”. Musiałem uciec wzrokiem, gdy zwrócił się do mojej matki w te słowa: - Pauline, moja przyszła żono, przysięgam kochać cię emocjonalnie, duchowo i fizycznie, aż do końca świata i jeden dzień.
Gdy moja matka odparła: „Ivanie, mój przyszły małżonku, przyrzekam wspierać twoje wybory życiowe, pamiętać o twej skrywanej bezbronności i być w pełni świadoma twych potrzeb seksualnych”, omal nie wybiegłem z urzędu. Matka właściwie nie powiedziała „tak”. Zakrztusiła się, bo utkwił jej w gardle kawałek pióra z kapelusza. Czy to oznacza unieważnienie małżeństwa? Mam nadzieję, że tak.
2. 00 nad ranem Pracuję nad komedią o seryjnym mordercy pod tytułem Biała furgonetka, dla BBC. Nieźle mi idzie. środa 1 grudnia Wisteria Walk, Ashby de la Zouch, Leicesłershire Dziś rano znalazłem w łóżku matki puszkę z wielkimi hot dogami. To był niepokojący widok; nie wiedzieć czemu przypomniał mi mój pierwszy i jedyny pobyt w Amsterdamie. Zamierzałem wyprać jej pościel w ramach niespodzianki czekającej ją po powrocie z miodowego miesiąca w Pompejach. Jednak w tych okolicznościach tylko wyrównałem kołdrę i wzruszyłem pierze w poduszkach.
czwartek 2 grudnia Po trzytygodniowym oczekiwaniu, wreszcie udało mi się dostać na wizytę do nowego lekarza pierwszego kontaktu, doktora Ng. Spytałem, czy jest spokrewniony z doktorem Ng z Soho, z którego porad czasem korzystałem. Powiedział, że nie. Oświadczyłem, że jestem tym zaskoczony, gdyż Ng to takie niezwykłe nazwisko. Z jakichś powodów poczuł się urażony i warknął: - Są miliony ludzi o tym nazwisku na całym świecie. Wyczułem, że popełniłem faux pas, i skierowałem rozmowę na temat swojego zdrowia. Wyjaśniłem, że od jakichś pięciu lat mam taką potrzebę, żeby zjadać co najmniej pięć paczek opal fruits dziennie. Zmarszczył brwi. - Opal fruits? - upewnił się. - Teraz zmienili nazwę na Starburst - wyjaśniłem, nie potrafiąc wyzbyć się nuty goryczy w swym głosie. Opisałem mu atak paniki, jaka ogarnęła mnie ostatnio, gdy odkryłem, że w domu nie ma opal fruits. Opowiedziałem o tym, jak poszedłem w deszczu, o trzeciej nad ranem, na stację benzynową BP, żeby je kupić.
- Czy może mi pan coś poradzić w tej kwestii? - spytałem. - Tak - odpowiedział, zwracając się do swego komputera, gdzie wyświetlała mu się historia moich chorób. - Proszę kupować hurtem. Zamówiłem przedłużoną wizytę, więc nie spiesząc się, zapoznałem go ze swoją najnowszą fobią - boję się mianowicie, że wpadnę w krater czynnego wulkanu. Czy powinienem szukać pomocy? - Nie - odrzekł doktor Ng. - Proszę trzymać się z dala od wulkanów. Po raz pierwszy w swym dorosłym życiu wyszedłem od lekarza bez żadnej recepty. Opuszczając przychodnię, spytałem recepcjonistkę, niejaką panią Gringle, co oznacza żółta naklejka na mojej karcie pacjenta. - Marnotrawca czasu - odparła chłodno. Nie lubi naszej rodziny, od kiedy matka wezwała lekarza w Boże Narodzenie po tym, jak ojciec wyżłopał karafkę pełną wódki Stolicznej w przekonaniu, że to woda mineralna. piątek 3 grudnia Niezręczny moment przy śniadaniu. - Tato, sądzę, że powinieneś powiedzieć Willliamowi prawdę o Świętym Mikołaju oświadczył Glenn. Jak się okazało, William dokonał na przedszkolnym komputerze obliczeń, z których wynikało, że na odwiedzenie wszystkich dzieci Święty Mikołaj musiałby poświęcić piętnaście trylionów godzin na ziemi. Czy mam ciągnąć farsę, opowiadając o tym, że zabawki są wytwarzane na Grenlandii przez elfy, czy też wyznać, że plastikowe badziewie, będące przedmiotem jego marzeń, płynie statkiem z Tajwanu, a następnie jest dostarczane tirami do sklepów z zabawkami?
sobota 4 grudnia William jest skołowany z powodu dziecka Blaira. Po obejrzeniu wiadomości w TV wbił sobie do głowy, że to będzie nowy mesjasz. Aleśmy się z Glennem uśmiali! Jednakowoż, gdy spytałem Glenna, co wie o mesjaszu, okazało się, że nigdy o nim nie słyszał. „Śmiałem się z tobą dla towarzystwa”, wyjaśnił.
niedziela 5 grudnia Poszedłem dziś do Trawników na herbatę z moim ojcem i jego prawie nową żoną, Tanią. Ku mej radości, była tam Pandora, która wyglądała zachwycająco w różowym
kaszmirze. Powiedziałem jej, że na poczcie zdarzyło mi się słyszeć ludzi utyskujących na to, że zaniedbuje swoich wyborców. - Przecież z tobą rozmawiam, prawda? - rzuciła ze złością. Skorzystałem z okazji, by poprosić ją o pomoc w ominięciu kolejki do mieszkań komunalnych. - Oszalałeś? - żachnęła się. - Nikt nie może zobaczyć, że pomagam przyrodniemu bratu. Użyła przycisku szybkiego wybierania na swojej komórce i zostawiła wiadomość: Ken, kochanie! Obóz Dobbo rozpowiada prasie o tym, że złapałeś koszmarną grzybicę od traszek. - Potem wybrała kolejny numer i powiedziała: - Dobbo, kochanie, ludzie Kena mówią prasie, że widziano cię w sklepie B&Q, jak kupowałeś stryczek. - Zawsze była z niej niezła intrygantka.
wtorek 7 grudnia Wisteria Walk, Ashby de la Zouch, Leicesłershire Dziś wieczór matka wróciła z podróży poślubnej. Narzekała na chłody w Pompejach i oświadczyła, że będzie się domagać odszkodowania od biura turystycznego Cheapo Tours. Wypełniła już jeden z ich formularzy reklamacyjnych, wypisując różne kłamstwa, na przykład że musiała kupić kaszmirowy sweterek, szal z paszminy i skórzaną kurtkę od Gucciego dla ochrony przed zimnem. Zwróciłem jej uwagę na to, że oczekiwanie błękitnego nieba i gorącego słońca w grudniu jest niedorzecznością. Odparła, że dała się przekonać, iż Wezuwiusz odda nieco „ukrytego w głębi ciepła”. - Kto ci to wmówił? - spytałem. - Geolog poznany w sieci - odparła. Poradziłem jej, by wycofała zażalenie. środa 8 grudnia William rozmyślił się co do salonu fryzjerskiego Barbie. Teraz domaga się takiego samego prezentu, jakidostanie Brooklyn Beckham - zabawkowego ferrari od Harrodsa za 45 000 funtów. Przyznaję, że odczuwam z tego powodu rozgoryczenie i złość. Beckham junior ma dziewięć miesięcy i nigdy jeszcze nie splamił się pracą, a jednak wkrótce będzie się rozbijał luksusową bryką. Tymczasem ja wbrew swojej woli muszę poruszać się pieszo. I gdzież tu sprawiedliwość?
czwartek 9 grudnia Spotkanie w Ośrodku Pracy „Nowe Rozdanie”, 10. 15
Catherine Root jest moją osobistą doradczynią. Ma dość ujmującą powierzchowność, chory ktoś powinien jej powiedzieć, że dzisiejsza medycyna zna sposoby na pozbycie się zeza. Pani Root spisała moje doświadczenie zawodowe i kwalifikacje: Bibliotekarz, urzędnik służby cywilnej odpowiedzialny za statystyki dotyczące populacji traszek i ropuch paskówek, mistrz kucharski specjalizujący się w podrobach oraz prezenter telewizyjny. - Dość eklektyczna mieszanka - powiedziałem, pragnąc zrobić na niej odpowiednie wrażenie i przekonać ją, że nie jestem jakimś tam podstarzałym poszukiwaczem pracy, lecz posiadam bogate słownictwo, więc szkoda by było posyłać mnie do zamiatania liści. - Czy ma pan dyplom wyższej uczelni? - spytała, prawie patrząc mi w oczy. - Nie - przyznałem. - Ale mieszkałem kiedyś w Oksfordzie z doktor Pandorą Braithwaite, posłanką do parlamentu. To był błąd, gdyż pani Root okazała się krytycznie usposobiona do Pandory. Zauważyła chłodno, że jej zdaniem straciła ona kontakt ze swoimi wyborcami. Gdy poprosiłem o dowód na to, pani Root powiedziała, że Pandora odrzuciła prośbę o otwarcie nowego budynku z toaletami w Ośrodku Pracy, rozczarowując tym samym wiele osób. Wyszedłem umówiony na rozmowę z panem Nobbym Brownem w sprawie pracy w Ubojni Drobiu, o jedenastej rano. piątek 10 grudnia Zostałem zatrudniony do skubania indyków. Za 3, 50 funta za godzinę zrywam pióra z ptaków, które niedawno postradały życie. Pracuję z sześcioma kobietami w kiepsko oświetlonym hangarze. Hałas i gdakanie są wprost nie do opisania, a zarzynane za ścianą indyki wszczynają dodatkowo koszmarną wrzawę. 23. 00 Poszedłem dziś wieczorem do szkoły Glenna obejrzeć ich bożonarodzeniowy musical zatytułowany Jezus w Las Vegas - narodziny gwiazdy, napisany przez Rogera Patience’a, dyrektora placówki. Glenn grał krupiera, który pomagał przy porodzie. Część publiczności była wyraźnie zaskoczona, gdy Maria wkroczyła na scenę w zdobionej cekinami sukni wieczorowej bez ramiączek, a towarzyszył jej Józef w smokingu śpiewający All Shook Up, ale ja przyjąłem to spokojnie. Bądź co bądź jestem obznajomiony z teatrem awangardowym. Nieraz bywałem w Royal Court Theatre w Londynie.
niedziela 12 grudnia
Spytałem Kostasa pracującego w budce z kebabami, dlaczego jest dziś w tak złym humorze. - Przez cholernego Blaira - odparł, okrawając z wściekłością mięso obracające się na ruszcie. - Złamał cholerną obietnicę, co nie? - Jaką? - spytałem. - Że Anglia odda cholerne marmury Elgina, nie? - warknął. Wspomniałem o tym, że Turcja ma wkrótce wstąpić do Unii, ale dopiero gdy już byłem jedną nogą za drzwiami. piątek 24 grudnia Wisteria Walk, Ashby de la Zouch, Leicestershire Dziękuję Bogu za to, że moja praca w Ubojni Drobiu była sezonowa, w związku z czym się skończyła. Udało mi się utrzymać w tajemnicy przed rodziną to, że skubałem indyki, chociaż dziś wieczorem matka spytała, dlaczego mam pióra we włosach. Wymyśliłem niedorzeczną historyjkę o poduszce, która eksplodowała, gdy przechodziłem przez dział pościelowy w Debenhams podczas zakupów świątecznych. Matka przymrużyła oczy i już miała coś powiedzieć, gdy Ivan zawołał z kuchni, że skończyła się taśma klejąca. To doprowadziło do kłótni, w której wzięli udział różni członkowie rodziny, oskarżając się wzajemnie o marnotrawstwo, zawłaszczanie bądź używanie zbyt wielkich ilości taśmy podczas pakowania prezentów. Będąc jedyną trzeźwą osobą, zostałem zmuszony do jazdy na stację benzynową BP. Półki z artykułami papierniczymi były ogołocone, ale mój przyjaciel Mohammed, kierownik, ulitował się nade mną i dał mi trochę taśmy klejącej z biura na zapleczu. Był to akt chrześcijańskiego miłosierdzia. Później, gdy za pomocą suszarki do włosów usuwałem pióra z majtek, do sypialni wparowała matka. - Jeśli zamierzasz oddawać się tu jakimś cudacznym praktykom seksualnym, powinieneś zainstalować zamek w drzwiach - powiedziała. Wigilia Bożego Narodzenia William szybko znużył się swoim głównym prezentem, czyli salonem fryzjerskim Barbie. Wałki okazały się nieporęczne, a poza tym Barbie wciąż zsuwała się z fotela, dopóki nie przymocowałem jej za pomocą kawałka masy klejącej BluTack. Mój ojciec zjawił się o 23. 00 i jak zobaczył Williama rozczesującego pukle lalki plastikową szczoteczką, zaczął się z niego nabijać.
- Zostanie żałosnym pedziem - rzucił szyderczo, a potem wepchnął Williamowi w ręce nieudolnie zapakowany prezent. Był to Action Man jadący na motocyklu, uzbrojony w wyrzutnię rakietową i zapas amunicji umożliwiający unicestwienie Chin. - Przecież prosiłem, aby William nie otrzymywał zabawek adresowanych specjalnie do chłopców - powiedziałem. Później patrzyłem zdegustowany, jak mój synek demoluje salon fryzjerski, porywa Barbie, zniewala ją i upokarza. Pierwszy dzień świąt Dziś Mole’owie umówili się na herbatkę z Braithwaitesami. Atmosfera była napięta od samego początku, a pogorszyła się jeszcze bardziej, gdy moja matka zaczęła się wyśmiewać z Millennium Dome, mówiąc, że wygląda jak samica jeżozwierza, która zamierza się parzyć. Pandora warknęła, że została zaproszona na milenijnego sylwestra w Dome. Poprosiłem, by pokazała mi bilet. Powiedziała, że, jest gdzieś w korespondencji” piątek 31 grudnia 1999 Pożyczyłem od matki samochód i spędziłem cały wieczór, jeżdżąc z Glennem i Williamem po Leicestershire i bezskutecznie poszukując sztucznych ogni i fajerwerków. Wreszcie w Victoria Park natknęliśmy się na koksiak na słupie, opalany butlą gazową. Uprzejmy Hindus podawał samosy nielicznym gapiom. Gdy zegar na ratuszu zaczął wybijać godzinę, uczciliśmy Nowy Rok butelką koktajlu Morrisons Buck’s Fizz z grupką drag queens przebranych za Śpiącą Królewnę, Kopciuszka, Śnieżkę, itd. William poprosił, by go zapoznać ze „ślicznymi księżniczkami”. Nie zauważył najwidoczniej, że większość z nich miała świeży zarost. Gdy zegar wybił dwunastą, ucałowałem swoich chłopców, po czym spletliśmy ręce z nieznajomymi i spróbowaliśmy zaśpiewać Auld Lang Syne. Obecni wśród zgromadzonych chuligani podchwycili melodię, ale improwizowali słowa, wywrzaskując obelżywe i oszczercze uwagi pod adresem sir Cliffa Richarda. Później, w domu, oglądaliśmy w rodzinnym gronie, jak goście w Dome krzyżują ręce. Glenn spytał: „Tato, czemu Królowa nie śpiewa Auld Lang Syne, jak trza?”. Tym razem nie skorygowałem tego koszmarnego błędu, ale obiecałem sobie popracować nad poprawnością jego języka w roku 2000. Gdy szedłem spać, Ivan zaczepił mnie na schodach i wybełkotał pijackim szeptem:Twoja matka powiedziała, że masz fiksację na punkcie piór. Chcesz o tym pogadać?
W tym momencie postanowiłem się przeprowadzić na Scrag Close 7, do domu komunalnego, z którego wcześniej tak arogancko i głupio zrezygnowałem.
Poniedziałek 3 stycznia 2000 Wisteria Walk, Ashby de la Zouch, Leicesłershire Jak przywitałem Nowe Millennium? W rozpaczy. Jestem samotnym ojcem, mieszkam z matką, moich powieści wciąż jeszcze nie opublikowano. Moją książkę kucharską Podróbki bez podróbki! można znaleźć we wszystkich złych księgarniach po 59 pensów sztuka. Mam łysinkę wielkości okrągłego biszkopta z tyłu głowy. Gdy wchodzę do pokoju, niczyja twarz się nie rozjaśnia na mój widok. Synowie prawdopodobnie tęskniliby za mną, gdybym od nich uciekł, ale być może dopiero po tygodniu czy dwóch zauważyliby moją nieobecność. Jak do tego wszystkiego doszło? Byłem tak dobrze zapowiadającym się młodzieńcem. Dlaczego nie przypadła mi godziwa dola przy podziale błyszczących nagród? Moja kariera telewizyjna w 1997 trwała krótko. A zresztą, kto chce być sławny z powodu gotowania podrobów w telewizji kablowej? Nadszedł czas totalnego rozrachunku z samym z sobą: muszę wymyślić siebie na nowo. Nie mogę funkcjonować jak dotychczas, dryfując ku wiekowi średniemu. Potrzebny mi jest Plan Życiowy, i to taki, który bierze pod uwagę moich synów.
wtorek 4 stycznia Tego ranka postanowiłem włączyć synów w formułowanie swego Planu Życiowego. Wszedłem do ich pokoju, wyłączyłem telewizor i zabrałem taśmę wideo, którą puszczali sobie dla śmiechu (materiał filmowy nagrany ze Sky News, który przedstawia Pandorę Braithwaite i jej kolegów VIPów trzęsących się w silnym wietrze w kolejce na stacji kolejowej Stratford). Protestowali, ale oświadczyłem: - My Mole’owie musimy chwycić Millennium za gardło, potrząsnąć nim porządnie i zmusić do tego, by na nas pracowało. Dałem im papier, długopisy i kazałem wypisać swoje cele życiowe. William napisał: „Więcej słodyczy, własny telewizor, dostać psa”. Glenn napisał: „Chciałbym się ożenić w wieku osiemnastu lat, bo myślę, że dobrze jest mieć seks bez wychodzenia co wieczór z domu. Zostać zdobywcą drugiego miejsca na światowych mistrzostwach rolkaży [sic], byłoby całkiem fajnie”. Od razu rzuciłem Glennowi wyzwanie. - Dlaczego tylko zdobywcą drugiego miejsca? - spytałem. - Czemu nie sięgnąć by po mistrzostwo świata?
- Bo nie chcę być zbyt sławny, tato - odparł. - Ten biedny mały Brooklin musi być teraz pilnowany przez jednostkę antyterrorystyczną, no nie? Mój syn ma obsesję na punkcie tych przygłupich Beckhamów i ich potomstwa. Moje własne cele życiowe są następujące: 1. Kupić duży, wolno stojący dom w przyzwoitej okolicy na przedmieściach. 2. Znaleźć pokrewną duszę o wielkim intelekcie, dużych możliwościach zarobkowych i pokaźnym biuście. 3. Nalegać na spotkanie z szefem działu BBC Drama, a następnie odmawiać opuszczenia jego gabinetu, dopóki nie kupi Białej furgonetki, mojej komedii o seryjnym zabójcy. 4. Mieć nierzucającą się w oczy treskę z włosów. środa 5 stycznia Moja matka i Ivan cały dzień przeleżeli w łóżku z australijską grypą. Wieczorem zajrzałem do nich. Matka zaskrzeczała: - Nareszcie, cholera jasna. Umieramy tu bez opieki. - Starałem się uszanować waszą prywatność - odparłem. Błagała, żebym wezwał lekarza dyżurnego, twierdząc, że jest „koszmarnie chora”, ale odmówiłem. - Nie możemy dodatkowo obarczać publicznej służby zdrowia - argumentowałem. Przygotowałem dla każdego z nich lemsip, lek napotny o smaku czarnej porzeczki i zostawiłem ich, by się wypocili. Gdy zamykałem drzwi ich sypialni, usłyszałem, jak Ivan wycharczał: - Więcej współczucia doświadczyłem ze strony urzędu skarbowego. Tej nocy ich uciążliwy kaszel i słabe nawoływania wielokrotnie wyrywały mnie ze snu. Wreszcie Ivan zwlókł się na czworakach na dół i zadzwonił do lekarza, który wysłał ambulans.
czwartek 6 stycznia Matka jest teraz w odległym o sto kilometrów szpitalu, gdzie leczą jej zapalenie płuc. Nie poczuwam się do winy. Poczucie winy jest destrukcyjne i nie pasuje do mojego Planu Życiowego. Wypełniłem kolejny formularz w celu otrzymania godziwego domu komunalnego. By zdobyć kilka dodatkowych punktów, oznaczyłem krzyżykiem kwadracik przy słowie „gej”. Te formularze są całkowicie poufne, więc nikt spoza biura mieszkaniowego nie dowie się, że tak naprawdę jestem... piątek 7 stycznia
Złożony ciężką grypą, nie mam siły dużo pisać. Modlę się o śmierć. Ivan znalazł formularz do biura mieszkaniowego i powiedział: „Zawsze wiedziałem”. piątek 28 stycznia Wisteria Walk, Ashby de la Zouch, Leicestershire Grypa z Sydney zmiotła rodzinę Mole’ow jak wirusowy huragan, jesteśmy osłabieni i nie możemy się po niej otrząsnąć. Przepisane leki nie mieszczą się w apteczce w łazience, tak więc sosnowa półeczka została oczyszczona z olejków do kąpieli i przeznaczona na leki. Każdy z nas miał jakieś komplikacje pogrypowe. Dr Ng gościł u nas tak często, że dziwię się, iż nie ma tu jeszcze jego przyborów toaletowych i kapci. Pewnego dnia, gdy został wezwany nagle do mego łoża boleści, zadzwonił ze swojej komórki do pisma „Lancet” z pytaniem, czy są zainteresowani nieprzekraczającym tysiąc słów artykułem pt. Szał lekarza pierwszego kontaktu.
sobota 29 stycznia Niniejszy list otrzymałem dziś rano: Drogi Adrianie! Pamiętasz mnie? Jestem Twoją matką, Pauline Mole. Obecnie przebywam w łóżku nr 5, na oddziale 20 w szpitalu rejonowym Glengorse. Dochodzę do siebie po zapaleniu płuc i zapaleniu opłucnej i jestem tu od trzech długich tygodni (na tlenie). Bardzo mi przykro, że nie przyszedłeś mnie odwiedzić, nie wysłałeś kwiatów ani nie przysłałeś kartki. Twój brak zainteresowania utrudnia mi powrót do zdrowia. Nie mogę spać, bo zastanawiam się wciąż, gdzie popełniłam błąd. Ucałowania od matki. PS Przestałam palić. To zbyt trudne w masce tlenowej. Droga Mamo! To naprawdę już trzy tygodnie? Przeleciały jak z bicza trząsł. Miło mi słyszeć, że rzuciłaś palenie. Zebrałem wszystkie popielniczki (aż 31) i wyrzuciłem je do pojemnika na śmieci na kółkach, by zmniejszyć pokusę, kiedy wrócisz do domu. Nie odwiedziłem Cię do tej pory, gdyż wciąż jestem słaby po grypie z Sydney. Doktor Ng był wzywany do mnie cztery razy, dwa w środku nocy. Powinnaś uważać się za szczęściarę, że zaoferowano Ci szpitalne łóżko, choć jest oddalone o sto kilometrów od domu.
Zamierzałem wysłać Ci bukiet, ale, szczerze mówiąc, przeraziły mnie kwoty, jakich zażądano. Minimalny koszt bukietu to 15 funtów. Do tego jeszcze dochodzi opłata za dostawę: 2, 50. To czysty wyzysk. Uznałem, że mógłbym wysłać Ci kartkę z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia, ale wyprawa do sklepu nie wchodzi w rachubę, dopóki nie odzyskam sil w nogach. Twój mąż, Ivan, informował mnie o postępach W czuję się zraniony i rozżalony oskarżeniami o brak zainteresowania. Twój syn, Adrian Dałem ten liścik Ivanowi, aby przekazał go matce. Odbiło mu z miłości, codziennie jeździ sto kilosów i z powrotem, żeby ją odwiedzić. O dziesiątej wieczorem Ivan wrócił ze szpitala. Był uszczęśliwiony. - Twoja matka obudziła się dziś rano i poprosiła o kosmetyki do makijażu powiedział. Zwierzył mi się, że kiedy po raz pierwszy odwiedził ją w szpitalu, dwukrotnie przeszedł obok łóżka matki i jej nie rozpoznał. Nigdy wcześniej nie widział jej bez mascary i szminki. Dał mi odpowiedź od matki. Drogi Adrianie! Więc nie jestem warta 17, 50 £? Gdy pomyślę o pieniądzach i uwadze, których nie szczędziłam Ci przez ponad 32 lata, robi mi się niedobrze. Prawdopodobnie zwolnią mnie za parę dni. Chcę, byś do tej pory opuścił Wisteria Walk. Musisz zabrać swoich chłopców i zamieszkać z Twoim ojcem i Tanią. W Trawnikach są cztery wolne sypialnie. Oficjalnie znana jako twoja matka.
niedziela 30 stycznia Właśnie wróciłem z Trawników, gdzie objaśniałem swój problem mieszkaniowy ojcu i jego żonie, Tani. Nie byli skorzy do przyjęcia mnie i chłopców pod swój dach. - Używamy tych pokoi - oświadczył ojciec. - W jednym ja trzymam kije golfowe, a w drugim Tania przechowuje zimą pelargonie. - Ale to i tak zostają jeszcze dwa wolne zauważyłem. - Niestety nie - włączyła się Tania. - Właśnie zamieniam jedno z tych pomieszczeń w przestrzeń medytacyjną. - A co z ostatnim wolnym pokojem? - spytałem z cynicznym uśmieszkiem. Ojciec się odwrócił, a mnie Tania zmusiła do spojrzenia w inną stronę.
- W czwartym pokoju będzie się mieścić moja kolekcja pamiątek z Millennijnego Dome - powiedziała. Niepewnym krokiem wlokłem się z Trawników, ocierając łzy z oczu. Nadzieje prysły. Czeka mnie osiedle domów komunalnych. poniedziałek 31 stycznia Trawniki, Ashby de la Zouch, Leicestershire Po dramatycznym nocnym telefonie od ojca, mnie i moim bliskim zaoferowano czasowe (na jeden tydzień) schronienie pod powyższym adresem. Ja i chłopcy dzielimy pokój z szesnastoma zimującymi tam pelargoniami. Śpię na dmuchanym materacu - nabytym z katalogu „Innovations”. Chłopcy mają do dyspozycji podwójny fiiton. Zawsze się zastanawiałem, kto właściwie kupuje futony, ale teraz już wiem: Tania Braithwaite, moja nowa macocha, która kocha wszystko, co japońskie. Ostatnio zmieniła imię Henry’emu, swemu szczeniakowi rasy labrador. Teraz ma się nazywać Yoko. Nic dziwnego, że stworzenie wygląda na skołowane. Niedługo dom też otrzyma nową nazwę. Znikły już niemal wszystkie trawniki i zostały zastąpione żwirem, mającymi jakoweś znaczenia głazami i sadzawkami pełnymi karpi koi. - Te ryby wcale nie są nieśmiałe - oświadczył Glenn dziś rano, gdy mijaliśmy oczko wodne w drodze do samochodu. - Dlaczego nazywają się koi*? Już prawie dojechałem do szkoły, gdy zorientowałem się, że Glenn powiedział dowcip. Niewątpliwie ta łatwość układania kalamburów jest oznaką inteligencji mego syna. Nauczyciele bez wątpienia mylą Się w jego ocenach. Mógłby być Kathy Lette roku 2000. Zaparkowałem jak zwykle na zygzakowatej linii przed wejściem do przedszkola i ku memu zdziwieniu naskoczyła od razu na mnie pani Portnoy, dyrektorka. - Panie Mole - zagrzmiała. - Wielokrotnie prosiłam rodziców, zarówno ustnie jak pisemnie, żeby nie parkowali na zygzakach. Dlaczego nie może pan odprowadzać Williama do szkoły? Ucałowałem Williama i pchnąłem go w kierunku placu zabaw, zanim stawiłem czoło zarzutom Portnoy. środa 2 lutego Czy jestem jedyną osobą, która zauważyła, że dzisiejsza data to 02. 02. 2000? Nikt inny nie zwrócił na to uwagi. Zadzwoniłem do urzędu mieszkaniowego i po wyjaśnieniu swojej kłopotliwej sytuacji zostałem przydzielony do oddziału dla bezdomnych. Odnoszę się
podejrzliwie do wszystkiego, co nosi nazwę „oddział”. Zalatuje rozpaczą, beznadziejnością i zakłóceniem normalności. Umówiłem się na spotkanie z przydzieloną mi doradczynią, panią Pigg. Czemuż ludzie o niedorzecznych nazwiskach” nie skorzystają z możliwości ich prawnej zmiany? „ Koi wymawia się jak ang. coy - wstydliwy (wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki). „ Ang. pig - świnia; pani Pigg mogłaby to samo zasugerować Adrianowi, bo ang. mole znaczy kret. czwartek 3 lutego Pani Pigg jest młodą kobietą o ujmującej powierzchowności (piersi jak wielkie jabłka szarlotkowe Bramley, nogi ukryte pod długą, czarną spódnicą, na imię ma Pamela). Gdy wszedłem do jej gabinetu, właśnie czytała mój formularz zgłoszeniowy. - Tak więc - zagaiła po krótkiej, lecz nudnej wymianie zdań na temat pogody - jest pan gejem, samotnym ojcem dwóch chłopców. Schyliłem się, by podciągnąć skarpetki. Potrzebowałem czasu do namysłu. Czy powinienem przyznać się, że jestem heteroseksualny, czy ciągnąć dalej oszustwo - dzięki temu zwiększając swoje szanse mieszkaniowe? Pani Pigg patrzyła na mnie ze współczuciem. Przygładziłem wąsy. - Najwyraźniej nie jest pan pogodzony ze swoją seksualnością, panie Mole powiedziała. Zacząłem się zastanawiać, jaka kara jest przewidziana za składanie fałszywych informacji w oficjalnych formularzach samorządów lokalnych. - Nie - mruknąłem. - Nikt nie może się dowiedzieć. Pani Pigg dotknęła mojej ręki. - Proszę mi zaufać - powiedziała. Minął moment, kiedy mogłem wyznać prawdę. - Jest dom z trzema sypialniami i ogródkiem w Gaitskell Estate... - Nie - przerwałem. - Tylko nie Gaitskell. Mieszka tam mnóstwo homofobów. Czy nie ma jakiejś przyjaznej gejom enklawy, gdzie ludzie utrzymują w czystości domy i ogrody oraz mają dobrze ułożone zwierzęta? Pani Pigg zmarszczyła brwi. - Ma pan bardzo stereotypowe wyobrażenie o gejach - oświadczyła. - Właśnie musiałam wyeksmitować dwóch gejów z jednego z naszych domów. Żyli w brudzie i mieli psa, który terroryzował sąsiadów. piątek 4 lutego Trawniki
Glenn został zawieszony w prawach ucznia za rozpowszechnianie pogłoski, że szkolna pielęgniarka, pani McKye, jest seryjną morderczynią. - To był dowcip, tato - zaprotestował. - Przecież zabija gnidy od trzydziestu lat, pięć dni w tygodniu. Wytłumaczyłem mu, kto to jest Harold Shipman, i poradziłem, by na razie trzymał gębę na kłódkę, jeśli chodzi o zawody medyczne. Przenosimy się na Arthur Askey Way 13, Gaitskell Estate w sobotę.
sobota 5 lutego 13 Arthur Askey Way, Gaiłskell Esłałe Nie rozumiem, dlaczego nikt nie chciał zamieszkać w tym domu. Jest suchy, ma centralne ogrzewanie, trzy sypialnie, nową łazienkę, dobrze wyposażoną kuchnię i przestronny salon. W oknach są podwójne szyby, w ogródku od frontu znajduje się utwardzone miejsce parkingowe, a na tyłach domu rośnie średniej wielkości drzewo. Samorząd przeprowadził tu kompletny remont. Gdy spytałem Pamelę Pigg z samorządowego oddziału dla bezdomnych, dlaczego dom stał pusty ponad rok, odparła: - Muszę powiedzieć panu, panie Mole, że ten dom ma złą sławę. Nie chciała się wdawać w szczegóły. Może mieszkała tu kiedyś jakaś sławna osoba z Leicester? Może GaryLineker albo Willie Thorne? Obaj mieli skromne początki, zanim wspięli się po szczeblach kariery do krainy sławy. Glenn i William odnosili się do przeprowadzki z mieszanymi uczuciami. Ucieszyli się, że każdy będzie miał własny pokój, ale Glenn powiedział: - Nie jestem aż takim twardzielem, żeby mieszkać w Gaitskell, tato, a ty też nie. William spytał: - Dlaczego wszystkie sklepy mają zakratowane okna? Poczęstowałem go idiotycznym kłamstwem o Terytorialnej Armii, która urządza manifestacje przy sklepach w ramach weekendowych ćwiczeń, ale było oczywiste, że nawet on, ów najbardziej łatwowierny z chłopców, mi nie uwierzył. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: żyjemy teraz wśród ludzi, których socjolodzy określają mianem marginesu społecznego, a których mój ojciec, niechętnie kierujący furgonetką wiozącą moje nieliczne meble, określił jako pomiot szatana. Jednakże nasi najbliżsi sąsiedzi, Ludlowowie, z którymi mamy wspólną ścianę w bliźniaku, zdają się bardzo spokojnymi ludźmi. Nie doszedł mnie z ich domu najmniejszy
szmer. Wiem, jak się nazywają, gdyż ktoś wypisał czarną błyszczącą farbą na fasadzie ich domu słowa: „Tu mieszkają Ludlowowie”.
niedziela 6 lutego Zostawiłem chłopców przed telewizorem i poszedłem do pobliskiego kiosku. Na okratowanych drzwiach widniała informacja następującej treści: „Nie podajemy nieletnim kleju ani papierosów, kominiarki należy zdjąć”. Zdjąłem swoją kominiarkę i wszedłem do środka. Za ladą stał Azjata. Kobieta, którą uznałem za jego żonę, wykładała na stojak z prasą magazyny, wyglądające na pornograficzne. - Dzień dobry - powiedziałem wesoło. - Poproszę „Observera”. - Za późno, pastor kupił już jedyny egzemplarz - odparł sklepikarz z silnym akcentem z Leicester. - Ma pan w sprzedaży tylko jeden egzemplarz wielkiej krajowej gazety? - spytałem. - Nie, mamy ich pełno - odrzekł, wskazując „News Of The World”, „People” i „Sunday Sport”. Poprosiłem, by zamawiał w przyszłości dwa egzemplarze „Observera”. Wychodząc, spytałem możliwie najuprzejmiej: - Czy sprzedawanie pornografii nie jest przypadkiem sprzeczne z pańską religią? Żachnął się i odparł: - Nie, jestem katolikiem, pochodzimy z Goa, a poza tym, co niby jest złego w nagim kobiecym ciele? Co ma pan przeciwko temu? Obawiam się, że źle zacząłem swą znajomość z Goańczykami. Gdy zostałem przeszukany przy wejściu do minisupermarketu przez grubasa w mundurze ochroniarskim, wszedłem do środka i próbowałem kupić rogaliki z ciasta francuskiego i karton soku pomarańczowego. Wróciłem do domu z bochenkiem grubo krojonego chleba i butelką gazowanego napoju o smaku pomarańczowym. W sklepie były aż dwie alejki z ciastkami i herbatnikami oraz jedna z samymi czipsami i napojami gazowanymi. Gdy już się urządzę, napiszę do kierownika sklepu, że powinien rozszerzyć asortyment. piątek 11 lutego Dziś matka odwiedziła mój nowy dom. Podróż po osiedlu wyraźnie wytrąciła ją z równowagi. - Nie przeżyjesz tego, Adrianie - powiedziała. Przywiozła swojego nowego psa,
by nas poznał, ale zwierzak nie chciał wyjść z samochodu. Wysłałem walentynkową kartkę do Pandory i napisałem na niej: „Och, Pandoro, wciąż cię uwielbiam”.
niedziela 13 lutego Ludlowowie
wrócili
z
„uroczystego
otwarcia
przyczepy
w
kurorcie
ChapelSaintLeonards”. Jest tam dwoje dorosłych, sześcioro dzieci i trzy wielkie psy. Hałas wprost nie do opisania. poniedziałek 14 lutego, walentynki Ani jednej kartki, ani jednej. poniedziałek 28 lutego Arthur Askey Way Glenn wrócił dziś ze szkoły z następującym listem od swojego nauczyciela WFu, pana Lunta: Szanowny Panie Mole! Glenn przekazał mi następujący list przed dzisiejszymi zajęciami sportowymi. Chociaż nie został napisany przez Glenna, jestem przekonany, że również nie przez Pana. Przeczytałem załączony list, napisany z rażącymi błędami: Szanowny panie Lunt! Coś strasznego stało sie Gleenowi mojemu synowi jest nieleczalnie hory i nieporzyje dłógo on nic niewie wiec nieh mu pan nie muwi lepiej rzeby nie brał łudziału w biegach pszełajowych bo wykorkuje z powarzaniem Pan Mole Glenn puścił farbę i przyznał się, że do napisania tego listu namówił swoją matkę, Sharon Bott. - Nienawidzę biegów przełajowych, tato - jęknął. - Musimy wkładać szorty i drałować przez wsie, a wiejskie chłopaki się śmieją i wołają za mną „kurze nóżki”. Doprowadziłem do konfrontacji z Sharon w jej zapuszczonej kuchni, gdzie właśnie rozmrażała curry z kurczakiem na obiad dla dzieci. Nie po raz pierwszy byłem zbulwersowany faktem, że kiedyś znajdowałem przyjemność w seksualnym obcowaniu z tą kobietą. Obecnie nawet Moby Dick wydałby się przy niej filigranowy. Podważając wieczka plastikowych pojemników, jęczała: - Mam miętkie serce, Aidy. Nie chcem, żeby sie chłopacy nabijali z naszego Glenna.
Poprosiłem, by w przyszłości nie mieszała się do procesu wychowawczego Glenna. - Jestem jego matką - powiedziała. - Ma połowę moich gienów. - Tak, niestety geny gramatyki, interpunkcji i ortografii - przyznałem. Gdy wychodziłem, rzuciła:- Wciąż cię kocham, Aidy. Udałem, że nie słyszę. Napisałem do pana Lunta następującą odpowiedź: Szanowny Panie Lunt! W wieku młodzieńczym cierpiałem katusze, gdy szydzono z mojej trądzikowej cery. Glenn z kolei ma kompleks na punkcie swoich niezwykle chudych nóg. Czy mógłby Pan pozwolić Glennowi włożyć spodnie od dresu podczas następnego biegu przełajowego, ewentualnie tak zmienić trasę, by biegła przez bezludne pola i nieuczęszczane dróżki, aby uniknąć szyderstw ze strony ciemnych kmiotków, którzy zabijają lisy, strzelają do ptaków śpiewających, usuwają żywopłoty oraz zanieczyszczają rzeki? Z poważaniem A. A. Mole
wtorek 29 lutego Nadprogramowy dzień w roku przestępnym. List od wielce szanownego Neila Kinnocka! Spotkałem go raz, gdy byłem kuchmistrzem specjalizującym się w podrobach w Hoi Polloi, restauracji w Soho, zanim zmieniła nazwę na Oxygen Bar, H20. W liście przeczytałem, co następuje: Szanowny Panie Mole! Mam przyjemność załączyć do tego listu zaproszenie na kolację z okazji stulecia Partii Pracy, która odbędzie się 10 kwietnia 2000 roku. Jako gospodarz wieczoru z zachwytem informuję, że pan Premier będzie naszym gościem honorowym. Jak się należy domyślać, bardzo dbamy o względy bezpieczeństwa. Dlatego żałuję, że w chwili obecnej nie mogę określić jeszcze dokładnie miejsca spotkania. Mogę tylko nadmienić, że odbędzie się w jednym z londyńskich hoteli... Najwyraźniej zrobiłem nieprzemijające wrażenie na panu Kinnocku. Musiały mu bardzo smakować baranie jądra w gęstym sosie z czarnej porzeczki. 8. 30 Sharon Bott właśnie opuściła ten dom we łzach. Przyjechała o 7. 30 taksówką, bez zaproszenia. Wyciągnęła butelkę cavy z Safewaya, opadła na jedno z potężnych kolan i poprosiła, bym się z nią ożenił. Odrzuciłem tę prośbę. Glenn poczuł się rozczarowany.
- Byłbym przynajmniej jedynym dzieckiem w klasie, którego mama i tata mieszkają razem - powiedział. środa 1 marca Lapidarna odpowiedź od Lunta: Szanowny Panie Mole! Noszenie spodni od dresu podczas biegów przełajowych jest zabronione. Z poważaniem Lunt PS Jako mieszkaniec wsi, uważam pańskie uwagi na temat „ciemnych kmiotków” za bardzo obelżywe. piątek 3 marca Matka właśnie zwróciła mi uwagę na informację wypisaną drobnym drukiem na samym dole zaproszenia na jubileuszowy obiad. Bilety kosztują 600 funtów. Umówiłem się do okulisty.
niedziela 5 marca Cały dzień biłem się z myślami: czy powinienem dla dobra Glenna kontynuować walkę z zakazem noszenia dresowych spodni, czy też dać za wygraną, tym samym skazując chłopaka na tortury mentalne podczas biegów przełajowych i być może traumę rzutującą na całe życie? Zasięgnąłem telefonicznie opinii innych. Ojciec przypomniał mi, że „postawił wszystko na jedną kartę” i poparł mnie, gdy przeciwstawiłem się dyrektorowi tyranowi, Wyłupiastemu Scrutonowi, nosząc do szkoły czerwone skarpetki i tym samym łamiąc zasadę czarnoskarpetkową. - Daj spokój, Aidy, nie dasz rady złamać reżimu Jacka Strawa - powiedziała matka. Zadzwoniłem do swojej posłanki, Pandory Braithwaite, która przyłączyła się do mnie podczas czerwonoskarpetkowego buntu przed dwudziestu laty. - Nie mogę teraz rozmawiać, kochanie, są u mnie na kolacji Ken i Frank. Właśnie serwuję im móżdżki wieprzowe w kozim serze - powiedziała. Ach, więc jest tak, jak podejrzewałem! Ken Livingstone i Frank Dobson trzymają ze sobą. Ich prawdziwym wrogiem jest Tony Blair. Spiskowali, by wywołać wrażenie, że pan Blair nie potrafi kontrolować swojej partii. Gdy Glenn poszedł spać, napisałem do dyrektora jego szkoły, Rogera Patience’a: Szanowny Dyrektorze!
Mój syn, Glenn Bott, ma nienormalnie chude nogi, z czego doskonale zdaje sobie sprawę. Czy w tej sytuacji mógłby Pan wyjątkowo odstąpić od swojej zasądy, że na WFie nosi się tylko szorty i pozwolić mojemu synowi nosić spodnie od dresu w trakcie biegów przełajowych? Z poważaniem, A. A. Mole
wtorek 7 marca, ostatki Peggy Ludlow zjawiła się w okolicach podwieczorku, żeby pożyczyć mąkę, cytrynę, jajka, mleko, patelnię i olej. - Czy nie byłoby prościej, gdybym usmażył wam naleśniki w swojej kuchni? spytałem sarkastycznie. Przyznała mi rację i cała rodzina Ludlowów zasiadła gromadnie w moim salonie, by oglądać program Jerry’ego Springera, podczas gdy ja miotałem się w kuchni, aż rozbolał mnie nadgarstek. Wygląda na to, że Vince Ludlow nie pracuje, a jednak jego rodzina jest zawsze wystrojona w markowe ciuchy. Peggy nawiedza moje myśli. Dziś miała na sobie luźną sukienkę bez rękawów we wzór wężowej skóry. Po raz pierwszy widziałem jej nagie ramiona. Ma wiele tatuaży, jeden z ostatnich to wizerunek głowy Jeremy’ego Paxmana. Kiedy powiedziałem, że ja też jestem fanem „Newsnight”, odparła, że prosiła o Jeremy’ego Clarksona i właśnie pozwała tatuażystę. środa 8 marca, Popielec Matka zaprosiła mnie i chłopców na przyjęcie z okazji Dnia Niepalących, by uczcić swój nowy status osoby niepalącej. Zjawiliśmy się dość późno, około 19. 30. Otworzyła drzwi z poirytowaną miną. - Opuściliście ceremonię niszczenia popielniczek - burknęła. O 19. 45 wypaliła swego ostatniego papierosa w ogrodzie, w otoczeniu rodziny i przyjaciół. Po jej wyniszczonej przez tytoń twarzy spłynęły łzy. Następnie Ivan ceremonialnie umieścił na jej ramieniu plaster z nikotynowym wspomagaczem. Gdy wszedłem do domu, nie wydawał mi się taki sam bez zalegającego wiecznie całunu dymu. Wciąż nie mam odpowiedzi od Patience’a w sprawie spodni od dresu. czwartek 9 marca Telefon od szkolnej sekretarki z informacją, że z Rogerem Patience’em można się kontaktować pod wskazanym przez nią adresem emailowym.
piątek 10 marca Złożyłem dziś po południu niezapowiedzianą wizytę matce: paliła silk cuta, żuła gumę Nicorette i miała przyklejone dwa plastry nikotynowe, po jednym na każdym udzie. Błagała, żebym nic nie mówił Ivanowi.
sobota 11 marca Poszedłem zobaczyć Pandorę na ceremonii zamknięcia miejscowego domu kultury. Powiedziała, że gościła u siebie na kolacji Tima Henmana i Geoffreya Boycotta - czyli wieczór był dość ponury.
niedziela 12 marca Awantura o dresy trwa. Dyrektor nie chce się ugiąć. Kazałem Glennowi przywdziać spodnie od dresu przed biegiem przełajowym i wrócić do domu, w fazie gdyby nauczyciel WFu kazał mu je zdjąć. Glenn wrócił do domu przed 11. 15 z następującym listem: Szanowny Panie Mole! Jak powtarzałem do znudzenia, Glennowi nie wolno nosić spodni od dresu w trakcie biegów przełajowych. Chodzenie w szortach i podkoszulkach przy niskich temperaturach zawsze hartowało naszych młodzieńców i pozwoliło naszemu wielkiemu krajowi wygrać dwie wojny światowe oraz garść medali w wioślarstwie na olimpiadzie w Atlancie w 1996. Z poważaniem, R. Patience (dyrektor) Liceum im. Neila Armstronga Zadzwoniłem do Pandory w Izbie Gmin i zostałem przełączony do informacji telefonicznej, gdzie nagrany głos powiedział, żebym nacisnął klawisz z gwiazdką, jeśli jestem wyborcą, albo krzyżyk, jeśli chcę złożyć skargę na publiczną służbę zdrowia, oświetlenie uliczne bądź przeprowadzki do komunalnych domów mieszkalnych. Słuchałem rozwścieczony, podczas gdy głos wiódł mnie od numeru pierwszego do ósmego, aż wreszcie polecił: „naciśnij przycisk dziewięć, jeśli chcesz rozmawiać bezpośrednio z daną osobą”. - Nareszcie - powiedziałem. - Chciałbym rozmawiać z Pandorą. Ale to nie była ona. To była Lorraine z informacji telefonicznej, która po zjadliwej wymianie zdań poinformowała mnie, że „rozmowa ze mną została nagrana”. Zadzwoniłem do swojej nowej macochy (a matki Pandory), Tani, i poprosiłem o adres emailowy Pandory. - Właśnie czyszczę sadzawkę karpi koi, Adrianie - oświadczyła. - Czy mógłbyś zadzwonić w stosowniejszej chwili?
- A więc przedkładasz swoje karpie koi nad dylemat swego pasierba, tak? - spytałem ze złością. - Prawdę mówiąc, owszem - odcięła się. - Zgadzam się z Patience’em. Szorty i podkoszulki uczyniły ten kraj wielkim. To prawda: w zaawansowanym wieku ludzie stają się prawicowi. Tania była kiedyś czołową radykałką w kręgach politycznych Ashby de la Zouch.
wtorek 14 marca Teraz z kolei William ma kłopoty w szkole za wyrażenie opinii, że Posh Spice powinna zostać następną królową Anglii. Ponoć pani Claricoates, jego nauczycielka, podczas czytania bajeczki kazała mu siedzieć samotnie w domku dla lalek. Wiem, że w porównaniu z wbijaniem bambusowych drzazg pod paznokcie taka kara to pestka, ale chłopiec był bardzo przygnębiony, gdy przyszedł do domu, a poza tym całkiem skołowany w kwestii zasady dziedziczności. Dziś zatrzymałem Glenna w domu, podczas gdy rozważałem kolejny krok w aferze dresowej: list do ewentualnych sojuszników? Deputowanego Jeremy’ego Corbyna? Alarm wszczęty w „Leicester Mercury?” Amoże petycja? środa 15 marca Vince Ludlow został aresztowany za zaleganie z płatnościami na sumę 140 funtów! Czterech policjantów dostarczyło nakaz o 7. 30 rano. Okazuje się, że w październiku 1997 nałożono na niego grzywnę w wysokości 280 funtów. Ukradł mosiężną gałkę od drzwi sądu pokoju po hucznej balandze urodzinowej w klubie Snobs w mieście. Zrozpaczona Peggy i ja ze swoich obu ganków patrzyliśmy, jak policyjna furgonetka znika za rogiem. - Zabrali Vince’a, a w całym domu nie ma ani jednego cholernego szluga zaszlochała.
czwartek 16 marca Mój ojciec zamartwia się o Longbridge. - Cholera, to tragedia. Skąd wytrzasnę teraz części zamienne do rovera? Spotkałem w kiosku Lizzie Broadway, dawną szkolną koleżankę. Kupowała jedzenie dla kota. Spytałem, czy mieszka gdzieś w okolicy.
- Jezu, nie - żachnęła się. - Czy wyglądam na kogoś z marginesu społecznego? spytała, zanim popędziła do swojego bmw stojącego przy krawężniku, gdzie banda miejscowych młodzieniaszków mierzyła już jej kołpaki taśmą mierniczą. piątek 17 marca, Dzień Świętego Patryka Dzwoniła Pandora, która powiedziała, żebym przestał ją nękać. W ciągu zaledwie trzech minut użyła słów Jasny” i Jasne” aż dziewiętnaście razy. Czy politycy muszą teraz obowiązkowo używać tych określeń? poniedziałek 20 marca Zdjęcie przedstawiające Glenna jest dziś na okładce „Ashby Bugle”. Tytuł głosi: „GLEN ZŁY Z POWODU BIEGÓW PRZEŁAJOWYCH”. Nie był to zbyt pochlebny portret: kombinacja nowej fryzury a la Beckham z grymasem, jaki zrobił, patrząc pod słońce, nadała mu brutalny wygląd młodzieńca na faszystowskim obozie treningowym. Gdy płaciłem za egzemplarz gazety, emerytka stojąca za mną zerknęła na Glenna: - Nie chciałabym spotkać takiego w dniu wypłaty emerytury. Już miałem powiedzieć tej wąsatej grubasce, że Glenn to dobry chłopiec, ale zaczęła się wykłócać z kioskarzem z powodu niedostarczenia jej „People’s Friend”, więc wyszedłem, nie stanąwszy w obronie syna. Gdy przyszedłem do domu, z rosnącym niesmakiem przeczytałem artykuł. Był nafaszerowany nieścisłościami. Do wydawcy „The Ashby Bugle” Szanowny Panie! Nie mam zwyczaju pisywać do gazet, ale jestem zmuszony to zrobić w tym wypadku, gdyż napisał Pan kłamliwy i pełen nieścisłości artykuł o moim synu, Glennie, dotyczący jego odmowy noszenia szortów podczas biegów przełajowych w liceum im. Neila Armstronga. 1)Glen to Glenn. Błędnie napisano jego imię. 2)Ja nazywam się Adrian Mole, nie A. DrainMole. 3)Mam 33 lata, nie 73. 4)Nie jestem „bezrobotny”. Piszę właśnie dla BBC komedię o seryjnym mordercy, pod tytułem Biała furgonetka. 5)Glenn nie nosi kolczyka w prawym uchu. Nosi go w płatku lewego. 6)Glenn nie ma poparcia deputowanej, dr Pandory Braithwaite. Odmówiła poparcia naszej kampanii. Oto cytat z jej ostatniego emaila: „Jestem zbyt zajęta problemami
związanymi z uprawą cebuli, żeby zajmować się takimi głupotami jak pieprzone szkolne stroje sportowe”. Z poważaniem A. Mole, ojciec Glenna
wtorek 21 marca Glenn przyszedł do mnie dziś wieczorem, gdy prasowałem, słuchając The Archers. Błagał, bym pozwolił mu wrócić do szkoły, i powiedział, że z chęcią będzie nosił białe szorty w trakcie biegów przełajowych. Przypomniałem mu, że „Midlands Today” chce przedstawić relację na temat jego kampanii w wiadomościach. - To nie jest już moja kampania, tato, tylko twoja. Prasując jego białe szorty, rozmyślałem o poświęceniach, jakie ponoszą rodzice dla swoich dzieci. Będę pośmiewiskiem na najbliższym zebraniu rodziców.
czwartek 23 marca Dziś w „Bugle” ukazał się list następującej treści: Szanowny Wydawco! BBC pragnie wyjaśnić, że Adrian Mole nie został zatrudniony przez nas do napisania komedii o seryjnym mordercy pt. Biała furgonetka. Z poważaniem Geoffrey Perkins (Dyrektor Działu Komedii)Ach, więc teraz BBC zatrudnia szpiegów, którzy czytają regionalne gazety, tak? Instytucjonalna paranoja czy co? piątek 24 marca Pamela Pigg z oddziału dla bezdomnych zaszła do mnie w drodze powrotnej z pracy do domu, żeby powiedzieć, że jest wolne dwupoziomowe mieszkanie na osiedlu Prescott. - To nowe osiedle mieszkaniowe, wybudowane z myślą o mieszkańcach aspirujących do nowej klasy średniej. Powiedziała, że radzono się Alana Titchmarsha w sprawie projektu obszaru przeznaczonego na patio i śmietnik. Odmówił pomocy, ale, jak podkreśliła Pamela, „przynajmniej się go poradzono”. Poczęstowałem ją filiżanką kawy Kenco i poruszyłem delikatną kwestię prawnej zmiany jej nazwiska. Zareagowała bardzo niechętnie i powiedziała, że nazwisko to występuje w księdze katastralnej z czasów Wilhelma Zdobywcy, że jakiś Pigg walczył pod Ypres, a ostatnio pewien Pigg został nagrodzony Orderem Imperium Brytyjskiego za zasługi oddane poczcie. - No tak, ale jak Mole może pójść na randkę z Pigg? - spytałem ostrożnie.
- Bylibyśmy wówczas Pamelą i Adrianem, prawda? - odparła nieśmiało.
sobota 25 marca Pamela i ja odbyliśmy swoją pierwszą schadzkę - oglądaliśmy wyścigi łódek. Założyłem się z nią o 500 funtów, że Cambridge wygra, ale się tym nie przejmuję. Myślę, że mogę być zakochany w kobiecie, która nazywa się Pigg.
czwartek 28 marca To Pamela! Pamela! Pamela! Wciąż szeptem powtarzam sobie jej imię. Jednak nie wymawiam jej nazwiska - Pigg - choć nadal optymistycznie wierzę, że kiedyś skorzysta z możliwości prawnej zmiany nazwiska. Ale te wysublimowane trzy sylaby: Pamela. Są jak muzyka Abby! Jak górski potok. Jak ogrody miejskie podczas kwitnienia wiśni. Jak śmiech Edwarda Heatha. Jak mrożony batonik Crunchie. Ale Pigg... Pigg jest brutalne i krótkie. Jest jak gnojówka. Jak zęby Królowej Matki. Jak te kolczaste krzaczyska, które władze lokalne mają obowiązek sadzić w pobliżu miejskich obwodnic. Jak przewidywalny zwrot akcji na końcu powieści JefFreya Archera. Jak grzywka Ann Widdecombe. środa 29 marca Czy jestem zakochany? Zadzwoniłem do swojego najlepszego przyjaciela z pracy, Nigela, a on przesłał mi faksem kwestionariusz. Niektóre z pytań były użyteczne, inne nie. Powiedział, że jeżeli odpowiem twierdząco na cztery z nich, to z pewnością jestem zakochany. Na samym dole dopisał, że kwestionariusz jest oczywiście przygotowany pod kątem gejów, ale pewnie dla heteryków też się nadaje. a)Czy ciągle o nim myślisz? b)Czy wydepilowałeś sobie tors woskiem? c)Czy dzwonisz do niego częściej niż cztery razy dziennie? d)Czy przestałeś chodzić do sauny? e)Czy boisz się obciąć włosy w obawie, że mu się to nie spodoba? f)Czy piszesz przestylizowane wiersze o naturze? Usiadłem przy kuchennym stole z kubkiem kawy Kenco i długopisem i szybko przekonałem się, że jestem zakochany w Pameli Pigg. Zadzwoniłem do jej biura, by jej to
wyznać (to był piąty raz tego dnia), ale wyższy rangą urzędnik, Terry Nutting, powiedział mi, że „w odruchu współczucia” pozwolił Pameli wyskoczyć do fryzjera. Nutting uważa się za dowcipnisia. Jeszcze będzie się śmiał drugą stroną swej brodatej gęby, jak Pamela odejdzie, by zostać moją żoną. Według Pammy, Nutting jest niekompetentnym leniem, który całe dnie przesiaduje w swym gabinecie, odpowiadając na osobiste ogłoszenia w „Private Eye”. Powiedziała, tym swoim głosikiem (słodkim niby zefirek owiewający jaja makolągwy): - Terry Nutting nie zauważyłby bezdomnego, nawet gdyby potknął się o niego w drzwiach sklepu. piątek 31 marca Nowa fryzura Pameli zachwyca mnie coraz bardziej. Mam na myśli to, że mogę już zerkać w jej kierunku bez mimowolnego wzdragania się. Jednak nadal sądzę, że zrobiła błąd, strzygąc się aż tak krótko. Jej głowa ma dość szczególny kształt, a jej czaszka jest poznaczona bliznami i dowodami wypadków z dzieciństwa.
sobota 1 kwietnia, prima aprilis O 11. 30 zadzwoniła moja siostra Rosie i powiedziała, że do ich domu przyszedł list zaadresowany do mnie, od Grega Dyke’a, naczelnego z BBC, w którym ten pisze, że przeczytał Niecierpliwą kijankę, mój epicki poemat, i chce, by Andrew Davies zaadaptował go dla BBC 2. Gdy poprosiłem, by przefaksowała mi ten list, wybuchła swym upiornym rechotem i odłożyła słuchawkę.
niedziela 2 kwietnia Tak więc dożyłem wieku 33 lat - tego samego, w którym zabito Jezusa. Glenn dał mi kartkę, na której było napisane gotyckimi literami: Hfezęaikiegn najlepszego z okazji urobztn, aamotirg ojcze Rysunek przedstawiał wąsatego mężczyznę stojącego na łukowatym mostku i wpatrującego się w rzekę z taką miną, jakby miał zamiar do niej wskoczyć. Prawdopodobnie aby uniknąć ciążących na nim obowiązków. William zrobił mi kartkę w przedszkolu. Była wyklejona ze skorupek jajek, soczewicy i pokruszonych płatków kukury dzianych. Podziękowałem mu, ale uznałem w duchu, że kartka jest ohydna, zwłaszcza w obliczu faktu, że połowa świata głoduje.
poniedziałek 3 kwietnia Mój romans z Pamelą osiągnął dziś wieczorem stadium seksualne, choć nie doszło jeszcze do, jak to ona nazywa, „pełnego zjednoczenia”. Pamela jest zwolenniczką kobiecej prezerwatywy, ale po obejrzeniu egzemplarza, który wyciągnęła ze swojej torebki, odkryliśmy, że został wyprodukowany w 1998 roku. Postanowiliśmy, że nie będziemy ryzykować. Pam paliła się do skonsumowania związku, co wyraziła słowami: „Chcę to już mieć z głowy, Adrian”. Wyjaśniłem, że nie trzymam w domu kondomów, od kiedy William zabrał jeden do przedszkola jako swój wkład w dekorację ścienną z baloników. Sokolooki inspektor Ofsted wypatrzył „fidrygałek dużego chłopca” wznoszący się pośród chmurek z waty. Pamela spytała, czy w przyszłym tygodniu chciałbym pojechać do Stockport, by poznać jej rodziców. - Tak, Pimpuszku - skłamałem. Poprosiła, by nazywać ją Pimpuszkiem. Ona mówi do mnie: Sapciu. Mam lekki katar, od kiedy się znamy.
wtorek 4 kwietnia Ludlowowie wyprawiali dziś wieczór przyjęcie z okazji powrotu Vince’a z więzienia. Poszedłem do swoich sąsiadów po dziesiątej wieczór, gdy William i Glenn położyli się już spać. Nie chcę, by chłopcy kojarzyli słowo „więzienie” ze słowem „przyjęcie”. Vince powiedział, że w więziennej kaplicy widział Jonathana Aitkena i był świadkiem jego religijnego zapału. - Tak mocno trząchał tym swoim tamburynem, że aż mu rolex spadł - powiedział Vince. Vince poradził, żebym postawił na Papillona w Grand National, dorocznej gonitwie w Liverpoolu. Odparłem, że to bardzo mało prawdopodobne, aby wygrana okazała się kolejną kombinacją syn/dżokej i ojciec/trener. Zadzwoniłem do Pameli zaraz po powrocie do domu. Powiedziała, że leży w łóżku, a obok niej Trollope. „Anthony czy Joanna?” - spytałem. Pamela się roześmiała, jakbym powiedział dowcip.
czwartek 6 kwietnia
Państwo Pigg nie lubią dzieci, więc moja matka zajmie się przez weekend Williamem, a Glenn jedzie do swojej matki. Pamela poprosiła mnie dziś wieczór, abym nie mówił jej ojcu, że jestem niepublikowanym poetą i powieściopisarzem. Przypomniałem, że wydałem dwie książki kucharskie: Podróbki bez podróbki! i Podróbki bez podróbki jeszcze raz!. Powiedziała, że jej ojciec jest wojującym wegetarianinem i byłym instruktorem kajakowym RAFu. Boję się spotkania z panem Piggiem. piątek 7 kwietnia The Olde Forge. Stockport Jest jeszcze gorszy, niż się obawiałem. - Mów mi Knurek - ryknął. Miał na sobie coś w rodzaju dziecięcego pajacyka z futerka i pogumowane skarpetki. Właśnie wrócił z sesji treningowej na sztucznym torze slalomowym na rzece Tees. Zaproponował, że w niedzielę zabierze mnie na bystrza w swoim dwuosobowym kajaku. Pani Pigg pakowała furgonetkę, przygotowując się na wiejski jarmark, gdzie sprzedaje skrobaczki do butów w kształcie jeży, które wytwarza z sosnowych szyszek i plastikowych kolców. Gdy pani Pigg odprowadzała mnie do przeznaczonego dla mnie pokoju z pojedynczym łóżkiem, powiedziała, żebym zwracał się do niej per „Ryjku”. Gdy spytałem, jakie imię dano jej na chrzcie, łypnęła na mnie wrogo i spytała: - Dlaczego zakładasz, że moi rodzice byli chrześcijanami? Odparłem, że widziałem stojące na gzymsie kominkowym ślubne zdjęcie jej rodziców, które zrobiono przed kościołem, oraz że występuje na nim również pastor trzymający egzemplarz Starego Testamentu. Powiedziała, że nie wolno mi „nagabywać” Pameli w nocy, gdyż pan Pigg akceptuje seks jedynie w długotrwałych związkach.
sobota 8 kwietnia Dzisiejszego wieczoru państwo Pigg zabrali mnie do restauracji Beefeater. W środku powitał nas tekturowy Brian Turner, znany z telewizji szef kuchni. Przy przedobiednich drinkach rozmowa utknęła na mieliźnie, gdy Knurek odkrył, że jestem samotnym ojcem mieszkającym w domu komunalnym. Napięcie było wręcz namacalne. U Pameli pojawił się bardzo nie twarzowy tik w lewym oku. Ale okazało się, że nie wszystko stracone, gdyż Knurek i ja zamówiliśmy lekko panierowane pieczarki smażone w głębokim tłuszczu za 2, 95 (z dwoma dipami do wyboru).
Knurek i ja mamy teraz ze sobą coś wspólnego: będziemy rozmawiać o doświadczeniach w Beefeater przez wiele najbliższych lat. Dziękuję, panie Turner. poniedziałek 10 kwietnia William obudził się w nocy z krzykiem. Miał koszmar związany z nadchodzącym szkolnym sprawdzianem wiadomości. Mówił bez składu i ładu, ale zdołałem wykoncypować, że we śnie pojawili się pies przewodnik Davida Blunketta i Teletubiś gej, Tinky Winky. Nie naciskałem, by wtajemniczał mnie w szczegóły. Pamela nie dzwoniła od czasu weekendu z rodzicami. Obawiam się, że przy tym włochatym samcu, jej ojcu, wypadam dość mizernie. Moja wybitna wiedza na temat wczesnej poezji Philipa Larkina nie może konkurować z takimi umiejętnościami Knurka, jak przewrotka dwuosobowego kajaka w górskiej rzece. Widziałem, że moja odmowa towarzyszenia Knurkowi w jego lichej plastikowej łódeczce zasiała wątpliwości w umyśle Pameli. Czyżby jakiś pierwotny instynkt uprzedził ją, że moje plemniki i jej jajeczka są niedobrane i nie podniosłyby jakości puli genowej? Czy jestem skazany na kolejny nieudany związek? Tak czy siak - jak powiadają w programie Jerry’ego Springera - była bardzo milcząca, gdy jechaliśmy na południe i na dobranoc nie pocałowała mnie z języczkiem.
wtorek 11 kwietnia Dziś rano jak zwykle podałem Williamowi torbę z tekturowymi rolkami od papieru toaletowego i spłaszczone pudełka po chrupkach śniadaniowych i byłem bardzo zdziwiony, gdy oddał mi ją ze słowami: - Już nie wolno nam się bawić w przedszkolu, tato, więc ich więcej nie zbieraj. Gdy nadeszła pora powrotu do domu, wbrew przepisom, czekałem na Williama przed jego klasą. Podglądając przez szybę w drzwiach, ujrzałem dzieci usadowione w rzędach. „Trener szkoleniowy” (wcześniej znany jako asystent nauczyciela) przysposabiał dzieci do technik egzaminacyjnych. Znikły mapa pogody i stół z eksponatami przyrodniczymi. Klatka chomika świeciła pustkami. W pokoju umieszczono natomiast rozliczne hasła. Patrzyłem, jak trener napisał na białej tablicy: „Egzaminy są dobre, zabawa jest zła”. Dzieci zanurzyły pióra w kałamarzach i przepisały ten slogan. Od kiedy to pisanie piórem jest obowiązkowe? Obawiam się, że pani Parvez, dyrektorka tej placówki, znowu mylnie zinterpretowała
wskazówki Ministerstwa Edukacji. Nie spocznie, dopóki dzieci nie zaczną chodzić w drewniakach. środa 12 kwietnia Rozpocząłem dziś nową powieść pt. Chlew. Postępuje wolno. Udało mi się napisać tylko 120 słów, włącznie z tytułem i moim nazwiskiem. Chlew, Adrian Mole Wieprzek chrząknął w swoim chlewie. Byl niezmiernie smutny. Czuł się jakiś inny od pozostałych świń, z którymi dzielił dom. „Spójrzcie no na nie - myślał wieprzek. - Są nieświadome faktu, że stanowią jedynie część łańcucha pokarmowego”. Wieprzek czul się niezadowolony, od kiedy przez szparę pomiędzy firankami farmera mignął mu w telewizji program Alaina de Bottona Filozofia: przewodnik po życiu. Mądrość Sokratesa, Epikura i Monteskiusza uzmysłowiła wieprzkowi, że jest zupełnie niewykształcony i nie wie nic o świecie rozciągającym się poza chlewem Rozejrzał się wokół. Pamela Pigg pochrząkiwała radośnie, pakując swój owłosiony, wilgotny ryj w koryto. Od lat kochał się w Pameli, ale teraz zastanawiał się, czy dorównuje mu intelektualnie. W jej świńskich oczkach było coś, co budziło jego odrazę... NOTATKI DO NOWEJ POWIEŚCI: 1. Czy wieprzek powinien mieć imię? 2. Czy myśli wieprzka dawać w cudzysłowie? 3. Czy ta historia ma ręce i nogi? A może główny bohater (wieprzek) jest zbyt ograniczony, to jest a) niezdolny do komunikowania się z innymi świniami b) nigdy nie opuszcza chlewa?
niedziela 16 kwietnia Pamela Pigg właśnie opuściła ten dom, po tym jak wpadła we wściekłość i oskarżyła mnie o to, że ukradłem jej życie i zamieniłem w „pięciorzędną sztukę”. Przeczytała mój manuskrypt Chlewu, który nieopatrznie zostawiłem na stole kuchennym pod egzemplarzem „Men’s Health”. Gdy biegła do samochodu, zawołałem: - Jestem artystą! Muszę czerpać materiał, skąd się da. Pamela odkrzyknęła: - A ja jestem urzędniczką od spraw mieszkaniowych. Musimy odwołać przyrzeczoną przeprowadzkę artysty do dwupoziomowego mieszkania.
Wróciłem do domu i przeczytałem stronę 124 w „Men’s Health” poświęconą rozpasanemu seksowi - oczywiście ze względu na swoją sztukę. poniedziałek 17 kwietnia Arthur Askey Way William błagał mnie dziś, żebym mu dał 2, 49 funta. Chciał kupić talię kart z pokemonami. Gdy odmówiłem, wybuchł płaczem i rzucił się na podłogę w kuchni. Glenn wszedł tam i oświadczył: - Musisz mu dać, tato. Stracił szacun na placu zabaw. Jak się okazuje, w komplecie jest 151 postaci, a William uzbierał jedynie 37 tych najpospolitszych. - Wiesz, tato, to jest jak noszenie butów sportowych od Marksa i Spencera - wyjaśnił Glenn. Glenn nigdy mi tego nie zapomniał. Kazałem mu kiedyś iść do szkoły w swoich starych tenisówkach od Marksa i Spencera, gdy zapodziały się gdzieś jego niki. Nadal budzi się w nocy zlany potem i chce dzwonić na linię interwencyjną dla prześladowanych dzieci.
wtorek 18 kwietnia Tania zadzwoniła dziś o 10. 30, by mi powiedzieć, że mój ojciec spadł z drabiny, gdy próbował budować pagodę w ich ogrodzie, i doznał urazu pleców. Powiedziała, że czeka na karetkę. W tle słyszałem jęki ojca, plusk wody i śpiew ptaków. Zostawiłem Williama i Glenna po sąsiedzku u Ludlowów i pognałem do Trawników. Ojciec leżał częściowo w sadzawce karpi koi, a częściowo poza nią i wyglądało na to, że cierpi katusze. Tania siedziała obok niego w kucki, radząc „wydychaj ból, George”. Karetka przyjechała dopiero po godzinie od mego przybycia, gdyż omyłkowo została skierowana przez komputer na Oddział Zdrowia Psychicznego w Rutland. Sanitariusze, Derek i Craig, zachowywali się bezlitośnie wesoło. To był ich piąty ogrodowy wypadek w ciągu dwóch dni. Obwiniali Alana Titchmarsha o alarmujący wzrost liczby wypadków i zgłoszeń na pogotowiu. Tania została w domu, by uspokoić karpie i spakować torbę, a ja pojechałem karetką z ojcem. By odwrócić jego uwagę od bólu, próbowałem wciągnąć go w rozmowę o Charliem Dimmocku, ale nie wykazywał zbytniego zainteresowania. O 14 został zdiagnozowany: dwa złamane kręgi, pęknięta kość ramienia i głęboka rana cięta w lewym udzie zadana przez kartę Homebase Spend&Save, którą miał w kieszeniach spodni. O 20. 30 zabrano go wreszcie na oddział Bevan i położono na łóżku. Bez zębów i z siwymi włosami sterczącymi we wszystkie strony na głowie wyglądał na każde ze swoich
pięćdziesięciu sześciu lat. Leży płasko na plecach i nie jest w stanie nic zrobić, by sobie pomóc. - Czyli wszystko po staremu - skomentowała zgryźliwie moja matka, jego była żona, gdy zadzwoniłem, by zdać jej relację. Pytanie: gdzie mogę kupić dwa jajka wielkanocne z pokemonami? środa 19 kwietnia Gdy odwiedziłem dziś ojca, był szalenie przygnębiony. Szpital zgubił jego zęby. - Zresztą to bez znaczenia - wymamlał. - I tak nie mogę dosięgnąć do tego cholernego jedzenia. Istotnie, tace ze śniadaniem postawiono piętnaście centymetrów poza zasięgiem jego zdrowej ręki, o pięć centymetrów bliżej niż przycisk alarmowy. Ojciec martwi się, jak zareaguje Tania, gdy po raz pierwszy zobaczy go bez zębów. Najwyraźniej ona sądzi, że on ma prawdziwe. Pamela Pigg zadzwoniła i powiedziała, że chce odnowić naszą znajomość. Kupiła chłopcom dwa jajka wielkanocne z pokemonami. Powiedziałem: tak. niedziela 23 kwietnia, Wielkanoc, Dzień Świętego Jerzego, urodziny Szekspira Nie wiedziałem, jakie mam dziś włożyć spodnie ani co zjeść na śniadanie. Czyżbym cierpiał na współczesną chorobę: syndrom nadmiaru wyboru? Po prostu nie mogę się zdecydować. Ktoś napisał czerwonym ołówkiem na karcie mojego ojca: RZMZG. Spytałem młodą lekarkę, co to znaczy. „Reanimacja zbędna, ma z górki” - powiedziała i szybko odeszła. Mam nadzieję, że to był żart. Gdy dziś rano życzyłem Pameli szczęśliwego Dnia Świętego Jerzego, oskarżyła mnie o „świętowanie faszyzmu”. Jesteśmy przeklęci. Przeklęci.
wtorek 25 kwietnia Ojciec błagał mnie, bym pomógł mu dziś po południu uciec ze szpitala. Powiedział, że traci chęć do życia z powodu braku snu i bolących odleżyn. Jego sztuczne zęby się nie odnalazły, mimo wewnętrznego dochodzenia na wysokim szczeblu. Żywi się zupą i owsianką - gdy ktoś pamięta o tym, by go nakarmić. Jest niemal całkowicie bezradny. Osobiście winię za ten wypadek Tanię, jego nową żonę. Mój ojciec jest za stary, by sterczeć na drabinie i próbować klecić pagodę w japońskim stylu, pod dyktando Tani, zgodnie z jej rygorystycznymi wymogami. Zasugerowałem reszcie rodziny, byśmy sporządzili grafik, tak aby zawsze ktoś był obecny w szpitalu w porze posiłków. Zadzwoniłem do Pandory w jej westminsterskim biurze i poprosiłem, by odwiedziła szpital incognito. Powiedziałem, że na
własne oczy powinna zobaczyć te warunki jak z Trzeciego Świata. Odparła, że „wpadłaby, gdyby mogła”, ale jest „strasznie zajęta” burmistrzowskimi wyborami Franka Dobsona. Zaśmiałem się nieszczerze i spytałem, czy wie, że to Anzac Day, rocznica podobnie skazanej na przegraną kompanii. czwartek 27 kwietnia Oddział Bevan List z Nigerii od mojej byłej żony, JoJo, matki Williama, i spadkobierczyni fortuny producenta opon do ciężarówek. Żyję w lęku, że JoJo przyśle po Williama, gdy skończy się wojna domowa w Nigerii. Drogi Adrianie! Twoja matka poinformowała mnie listownie, że William żyje w „podejrzanych moralnie warunkach”. Pisze, że „na co dzień” przestaje z kryminalistami. Czy to może być prawda? Obejrzałam Arthur Askey Wdy, korzystając ze strony internetowej ze zdjęciami satelitarnymi i bardzo się zdenerwowałam, ujrzawszy spalony samochód przed Twoim domem. Widziałam też, że Twój ogródek od frontu jest bardzo zapuszczony. Czy to ten materac, na którym spaliśmy? Nie zapominaj, proszę, Adrianie, że William jest po części Nigeryjczykiem oraz wnukiem wodza. Staranne wychowanie to w jego wypadku kwestia zasadnicza. Warunki, w jakich żyję obecnie, uniemożliwiają mi posłanie po niego, więc błagam, byś zabrał Williama z Gaitskell Estate, nim jego charakter i osobowość zostaną nieodwołalnie spaczone. Próbowałam się do Ciebie dodzwonić, ale głos z taśmy poinformował mnie, że „połączenie nie może być zrealizowane”. Odnalazłam Cię w sieci i z przerażeniem zobaczyłam, że nie masz wiarygodności kredytowej, jesteś winien 75, 31 funta swojemu kioskarzowi, 43, 89 mleczarzowi, i zalegasz z rachunkiem za telefon wysokości 254, 08funta. Dalsze poszukiwania wykazały, że jesteś zadłużony w banku na 947, 16. Szperając dalej, odkryłam, że wycofałeś wszystkie pieniądze z rachunku oszczędnościowego w Market Harborough Building Society 19 grudnia 1999 roku. Te pieniądze zostały odłożone dla Williama, na lekcje gry na fortepianie. Czy z nich korzysta? Bardzo mnie niepokoi stan Twego zdrowia psychicznego. Przepatrując dokumentację medyczną, dowiedziałam się, że w ostatnim miesiącu trzykrotnie byłeś u lekarza i skarżyłeś się, że jesteś śledzony. Lekarz zanotował w Twojej karcie „niewykluczona łagodna paranoja”. Skontaktuj się proszę ze mną pod adresem jojomole@aol. com Ach, więc mamy rok 1984 w roku 2000. To koniec prywatności. Równie dobrze mógłbym przechadzać się nago ulicami, wykrzykując szczegółowe informacje o swoim życiu.
Poszedłem do matki i zarzuciłem jej skrajną nielojalność. Nie okazała skruchy. - William spędza za dużo czasu na zabawie w domu Ludlowów - oświadczyła. - A Vincent Ludlow to zawodowy kryminalista, na litość boską! Muszę przyznać, Drogi Dzienniczku, że ostatnio układ odniesienia Williama istotnie się rozszerzył. Ostatniej nocy słyszałem, jak mówi do Glenna: - Szalony Frankie Fraser był większym twardzielem niż Charlie Kray. sobota 29 kwietnia Spytałem Pamelę Pigg o to dwupoziomowe mieszkanie, które mi wcześniej obiecała. - Zaoferowałam je rodzinie starającej się o azyl - powiedziała (z wyraźnym zadowoleniem, jak sądzę). Gdy poprosiłem, by zorganizowała nam zamianę, odparła: - Nie są aż tak zdesperowani. poniedziałek 1 maja Arthur Askey Way Dziś wiozłem matkę do szpitala, by mogła odwiedzić swojego byłego męża i mojego ojca (to ten sam człowiek). Po drodze dzieliliśmy się wielkim marsem, w dość przyjacielski sposób - gryząc go na zmianę - gdy nagle zostałem zatrzymany przez samochód policyjny. Nie byłem pijany ani pod wpływem narkotyków, przestrzegałem zalecanej prędkości. Spytałem matkę, czy wykonała może jakiś niegrzeczny gest pod adresem policjantów, widoczny we wstecznym lusterku. Zaprzeczyła. Byłem więc bardzo zdziwiony, że mnie zatrzymano. Z auta wysiadło dwóch policjantów. Pierwszy Policjant powiedział: - Czy mógłby pan wysiąść z samochodu? Zrobiłem, jak prosił. Drugi Policjant spytał szyderczym tonem: - Lubi pan czekoladę, prawda? - O tak, jestem trochę czekoladoholikiem - zażartowałem. - Lubi pan pałaszować czekoladki w samochodzie, proszę pana? - spytał Pierwszy. Nieco skonsternowany odpowiedziałem:-Owszem, zwykle kupuję czekoladę, gdy tankuję. Matka przysłuchiwała się tej rozmowie ze źle skrywaną irytacją. - Jedzenie we własnym samochodzie to chyba nie jest naruszenie prawa? - warknęła. Pierwszy Policjant wolno okrążył samochód i podszedł do okna pasażera. Matka opuściła szybę.
- Naruszeniem prawa jest prowadzenie samochodu bez należytej uwagi, proszę pani rzekł. - A ten wielki mars krążył między panią a kierowcą pojazdu jak paczka słodyczy na kinderbalu. - Policjanci na filmie The Bill ciągle coś filtrują w czasie jazdy - odparła. Zobaczyłem, jak drga mu żyłka nad skronią, i kazał matce wysiąść z samochodu, po czym razem z kolegą przeszukali jego wnętrze. (Szukając czego: twiksów, smarties czy aeros?). Do szpitala dotarliśmy dość późno. Ojcu wyjęto cewnik. Gdy czekaliśmy, aż gdzieś w szpitalu znajdą się dwa czyste prześcieradła, obserwowałem Beryla, sprywatyzowanego sprzątacza, który przesuwał brudny, wystrzępiony mop po podłodze oddziału. Zadrżałem na myśl o wirusach rojących się na końcówce mopa. Mam nadzieję, że nie stanęły obozem w odleżynach mego ojca. środa 3 maja Co się stało z The Archers? Kiedyś można było ich słuchać w towarzystwie młodych i podatnych na wpływy osobników. Teraz muszę wyłączać odbiornik, gdy w kuchni jest Glenn albo William. Sceny miłosne pomiędzy Sidem Perksem i Jolene to słyszalna pornografia. To jak podsłuchiwanie pary parzących się guźców. Czy ktoś mógłby wprowadzić w sytuację Cathy Perks? I czy osoba odpowiedzialna za akcenty w BBC mogłaby nauczyć tego molestującego seksualnie faceta, Simona, mówić po kanadyjsku? Sądząc po obecnym rozwoju wydarzeń, przewiduję, że jakiś wyczulony na problemy społeczne miejscowy zasugeruje wkrótce, że w Ambridge potrzebny jest klub młodzieżowy. Sugerowany scenariusz: jill archer (z serdeczną troską): Czy widziałeś to graffiti na kamieniu nagrobnym wuja Toma, głoszące: „Sid Perks posuwa Jolene”? WYCZULONY NA PROBLEMY SPOŁECZNE MIEJSCOWY (z liberalną troską)-. Owszem i ubolewam nad zniszczeniami, jakich dokonano na rzeźbie Waltera Gabriela w miejscowym zieleńcu. jill archer: Tak, to było okrutne - tak wetknąć mu rzepę w... wyczulony na problemy społeczne miejscowy {przerywając): To leżące odłogiem pokolenie, Jill. Nie mają gdzie się podziać, nie mają nic do roboty. Potrzebują klubu młodzieżowego. jill archer: Tak sądzisz? Naprawdę tak sądzisz? Dum De Dum De Dum De Dum Dum De Dum De Dum Dum, etc. piątek 5 maja
Pandora rozgrzesza siebie z odpowiedzialności za fatalne wyniki pana Dobsona w wyborach burmistrzowskich. - Błagałam go, by zgolił tę cholerną brodę, schudł, kupił nowy garnitur, ufarbował włosy, wyprostował i wybielił sobie zęby. Sam jest sobie winien - powiedziała.
sobota 6 maja Ashby de la Zouch Matka zadzwoniła dziś rano i spytała, czy mógłbym dać jej parę lekcji jazdy. Śmiałem się dość długo. Wreszcie spytała: - Tak czy nie? - To byłaby katastrofa - odparłem. - Przecież ty nawet nie odróżniasz lewej strony od prawej. Spytałem, czy poprosiła też o lekcje jazdy swego nowego męża. - Ivan uważa, że na drogach jest wystarczająco dużo samochodów - odrzekła. Poradziłem jej, by korzystała z transportu publicznego. Powiedziała, że nie da się tak dojechać na najbardziej wyrafinowany targ staroci w Saddington, na odległych rubieżach Leicestershire. - Dlaczego Ivan nie zabierze cię do Saddington? - spytałem. - Ivan jest dyplomowanym księgowym, denerwuje się, widząc tyle transakcji gotówkowych zawieranych pomiędzy niewyszkolonymi amatorami - odpowiedziała. Ivan był kiedyś głównym księgowym w mleczarni Coop, zanim zimne wiatry zmian zmiotły butelki z mlekiem ze schodków czasu i zastąpiły je kartonami w supekmarketowych chłodziarkach. Matka ględziła dalej: - Kiedy poprzednim razem pojechaliśmy na ten targ, Ivan całkiem popsuł mi przyjemność, wyrzekając na brak regulacji prawnych. Powiedział, że zarówno kupujący, jak sprzedający są anarchistami i powinno się ich zmusić do zapłacenia podatku i VATu. Poprosił nawet Pandorę o zgłoszenie ustawy w parlamencie: Ustawa Prawna dotycząca Targów Staroci. Gdy wspomniała, że wystawiają tam na sprzedaż longplaye Abby i pamiątki związane z zespołem, obiecałem, że którejś niedzieli ją tam zabiorę. poniedziałek 8 maja Mój ojciec coraz bardziej podupada na zdrowiu w szpitalu. Teraz złapał wirusa (tego wywołanego przez sprywatyzowane sprzątanie) i przebywa w izolatce. Tania prawie cały czas
dotrzymuje mu towarzystwa. Korzystając z jego osłabienia, czytuje mu Wielką Literaturę. Obecnie jest w połowie Moby Dicka. Gdy wyszła na chwilę do toalety, spytałem ojca, jak mu się podoba niezwykła alegoryczna opowieść żeglarska Melville’a. - Wcale mi się nie podoba - jęknął. - Nie znoszę łowienia ryb. Zauważyłem, że Tania położyła na wózku przy łóżku egzemplarz Silasa Marnera. Ma to być zapewne kolejny głośno spożywany literacki smakołyk. Zastanawiam się, czy powinienem wspomnieć Tani, że mój ojciec przejawia gwałtowną niechęć do książek, filmów i przedstawień telewizyjnych o dzieciach. (Coś mu się kiedyś stało w kinie w trakcie filmu z Shirley Tempie - nie wiem co, w każdym razie miało to coś wspólnego z gabardynowym płaszczem przeciwdeszczowym). Tania stanęłaby na pewniejszym gruncie, gdyby poprzestała na Raymondzie Chandlerze albo wczesnym Dicku Francisie. piątek 12 maja Pamela Pigg dzwoniła, by powiedzieć, że znalazła mi mały komunalny domek z widokiem na rozlewisko kanału w Leicester. Obecna lokatorka, pani Wormington, jest emerytką. Przebywa w szpitalu, ale nie jest żywiona doustnie, więc Pamela sądzi, że będę mógł się wprowadzić w najbliższych tygodniach. Spytałem: - Czy nie jest żywiona doustnie po to, by zwolnić komunalne zasoby mieszkaniowe? - Zajmuje trzypokojowy dom i ma dziewięćdziesiąt siedem lat - odpowiedziała. - Pamelo, nie chcę, by zabito panią Wormington po to, bym mógł przez okno w salonie napawać się widokiem przepływających barek. Spytałem, w którym szpitalu przebywa pani Wormington. Pamela powiedziała, że w tym samym co mój ojciec, Pankhurst Ward - co wydało się całkiem właściwe. Chociaż pani Pankhurst życzyła sobie, by ją żywiono doustnie.
niedziela, 14 maja Pani Wormington nie jest żywiona doustnie, bo przeszła udar i nie może właściwie przełykać. Nie ma rodziny ani przyjaciół. - Wszyscy pomarli, chłopcze - powiedziała. Użyłem wacika nasączonego wodą do zwilżenia jej ust. - Nie chcę przeszkadzać pielęgniarkom - wyjaśniła skrzekliwym głosem. Czyż emeryci muszą być mi kulą u nogi? Już czuję, jak wokół mojej szyi zaciska się jej ręka pokryta plamami wątrobowymi.
środa 17 maja Po wizycie u ojca, którego Tania namawiała, by zaskarżył szpital z powodu zaniedbań i zgubienia sztucznej szczęki, poszedłem do Pankhurst Ward, by zobaczyć się z panią Wormington. Nadal nie jest żywiona doustnie, choć teraz istnieją wątpliwości, czy w ogóle może przełykać. Gdy byłem przy niej, młoda lekarka w dżinsach i Tshircie (ze sloganem: Zaufaj mi, jestem dziennikarką) wrzasnęła: - Poprosiliśmy panią Namole, konsultantkę od uszu, nosa i gardła, by panią zbadała, pani Wormington. Spytałem, czy to znaczy, że pani Wormington może wypić filiżankę herbaty. - Jeszcze nie. Nie chcemy ryzykować, że się zadławi na śmierć - odparła. - Umrę, jeśli nie wypiję zaraz filiżanki herbaty - wycharczała pani Wormington. Lekarka prysnęła z oddziału. Podążyłem za nią. - Kiedy ta konsultantka pojawi się na oddziale? - spytałem. - Następny obchód pani Namole wypada w piątek po południu - odparła. Gdy nadjechał wózek z herbatą, usadowiłem się pomiędzy nim a panią Wormington, ale usłyszała kółka. - Piłam osiem filiżanek herbaty dziennie przez jakieś dziewięćdziesiąt lat - zarzęziła. Biedna kobieta powinna być przyjęta na odwyk. Przecież to tak, jakby wychodziła z uzależnienia od cracku. Gdy poszedłem do poczekalni, by poszukać jakiegoś wazonu na goździki, które przyniosłem,
usłyszałem,
jak
rejestratorka
przy
stanowisku
pielęgniarek
narzeka
na”blokujących łóżka”. Gdy żegnałem się z panią Wormington, powiedziała: - Bywaj, chłopcze, niech Bóg cię błogosławi, do zobaczenia jutro. Jestem w potrzasku! W potrzasku! Kolejna emerytka wdarła się do mego życia i mnie szantażuje. piątek 19 maja Glenn spytał, dlaczego na sznurze do suszenia bielizny wisi mnóstwo flanelowych koszul nocnych i wielkich majtasów. Opowiedziałem mu o pani Wormington, na co od odparł: - Co za ulga, tato, myślałem, że się przebierasz za babę.
sobota 20 maja Obudziłem się nagle o trzeciej nad ranem, godzinie narodzin Leo Blaira (czyżbym był psychicznie podłączony do Cherie?). Zszedłszy na dół, odkryłem, że Pamela Pigg wsunęła w nocy przez szparę w drzwiach liścik. Na różowym papierze Filofax napisała: Drogi Adrianie! Byłam dziś na wieczorze panieńskim z dziewczynami z oddziału ds. bezdomnych. Phillipa, ta z zębami, „żeni się” z Mary, tą z nosem, w środę rano. Poszłyśmy do nowego klubu nocnego Humperdink w Melton Mowbray. Czułam się tam zupełnie nie na miejscu. Było mnóstwo nastolatek w kusych ubraniach. Wydawało mi się, że wyglądam potwornie niegustownie w swoim kostiumie w groszki od Principles. Po raz ostatni zastosowałam się do rady dziennikarki z działu mody „Leicester Mercury”. Jednak chodzi mi o to, że DJ puścił naszą piosenkę, My Heart Will Go On. Musiałam zejść z parkietu. Pamiętasz swój stan emocjonalny po wyjściu z multipleksu, gdy wybraliśmy się na organizowany przez fanklub Leonarda DiCaprio specjalny pokaz Titanica? Wówczas to po raz pierwszy widziałam, jak dorosły mężczyzna płacze. Odebrałam to jako wielki przywilej. Tęsknię za Tobą, Adrianie. Czy możemy spróbować jeszcze raz? To było głupie z mojej strony, że tak się wściekłam z powodu ‘tej Twojej świńskiej książki. Kochająca, jak zawsze Pammy PS Mary i Phillipa zapraszają Cię na ślub. Mam być ich druhną. Nie przyjmują prezentów, ale mile widziane są datki na Fawcett Society. PPS Miałam niepokojące myśli dotyczące tego, że Ci ulegam... Niezły szantaż! Jeśli pójdę z nią na lesbijski ślub, to mi „ulegnie”, hę? Tak jakbym chciał spędzić choćby minutę więcej w towarzystwie kobiety, która wpadła w feministyczną furię, odkrywszy na mojej półce egzemplarz dzienników Philipa Larkina. środa 24 maja Na ślubie wszystko poszło dobrze. Byłem tam jedynym mężczyzną. Nawet urzędnik stanu cywilnego to była właściwie urzędniczka. Czy to początek końca mężczyzn? Pamela wróciła na Arthur Askey Way, ale postanowiła, że mi nie „ulegnie”, gdy zobaczyła Listy Kingsleya Amisa na moim stoliku nocnym i gacie pani Wormington na sznurze do bielizny.
niedziela 28 maja Ashby de la Zouch Podobieństwo pomiędzy Leo Blairem a Williamem Hague jest niesamowite. Są wręcz swoimi sobowtórami. Ubierzcie no tylko pana Hague’a w pajacyk, niemowlęce buciki,
wełnianą czapeczkę, a ujrzycie żywe ucieleśnienie panicza Blaira. Czy Cherie i William mogą z ręką na sercu przyznać się do tego, co robili w dniu poczęcia Leo? Wcale bym się nie zdziwił, gdyby choćby teraz, gdy piszę te słowa, pan Blair robił gniewne wymówki zapłakanej pani Blair w rezydencji wiejskiej premiera w Cheąuers. A Ffion musiała przecież widzieć zdjęcia Leo i zapewne również kwestionuje wierność męża. Matka podziela moje podejrzenia - w naszej rodzinie jest sporo dzieci, których ojcowie pozostają nieznani. Na miejscu pana Blaira natychmiast zażądałbym testu DNA. Jak może koncentrować się na sprawach państwa albo zza mównicy patrzeć w twarz pana Hague’a, dopóki nie pozna Prawdy? Nawiasem mówiąc, jeśli sprawdzi się moja od dawna piastowana teoria (że William Hague jest nieślubnym dzieckiem Margaret Thatcher), oznacza to, że w żyłach młodego Leo płynie krew Thatcher. Zwykle nie skłaniam się ku teoriom spiskowym, ale w tym wypadku czuję, że powinienem kogoś ostrzec - ale kogo?
wtorek 30 maja Pandora pojawi się jutro w swoim okręgu wyborczym. Jest gościem honorowym na uroczystym zamknięciu biblioteki w St Barnabas. Grillowanie na parkingu przybibliotecznym zaczyna się o 18. 30. Może zabiorę tam chłopców. Będę mógł także podzielić się z Pandorą obawami dotyczącymi prawicowego przymierza krwi pomiędzy Blairem, Hague i Thatcher. środa 31 maja Aż przykro było patrzeć na książki w twardej oprawie służące za opał do grilla, na którym smażyły się burgery i kiełbaski. Świeżo zesłana na emeryturę bibliotekarka pani Froggatt dorzuciła do paleniska kilka książek Barbary Cartland, gdy ogień zaczął przygasać. Rozjarzyły się upiornym różowym blaskiem. Udało mi się uratować z płomieni kilka książek RG. Wodehouse’a i Williama Browna, ale nic nie mogłem poradzić na los pozostałych. Glenn nie mógł na to patrzeć. - To nie w porządku, tato - powiedział. Pod szorstką powłoką kryje się wrażliwy młodzieniec. Pandora zjawiła się o 19. 00 i wygłosiła przemówienie, w którym oświadczyła, że biblioteki są obecnie zbędne z powodu rozwoju Internetu. Jakiś staruszek z tłumu wykrzyknął: - Nie stać mnie na podłączenie do sieci!
Próbowałem porozmawiać z Pandorą o swoich podejrzeniach dotyczących Leo Blaira, ale chciała szybko dać nogę, bo zdała sobie sprawę, że jej zdjęcia na tle stosu płonących książek to potencjalna klęska PRowska.
czwartek 1 czerwca Pani Wormington czuje się na tyle dobrze, by wyjść ze szpitala. Nie wiadomo skąd pojawił się nagle jej syn Ted i próbował namówić ją, by zamieszkała w domu opieki. Akurat wtedy odwiedziliśmy staruszkę z Glennem i Williamem. Nie widziała Teda od dwudziestu jeden lat, z powodu kłótni o zegar. Oświadczyła stanowczo, że chce wrócić do swojego domu. - Oszalałaś, mamo - powiedział Ted. - Nie możesz żyć samotnie w wieku dziewięćdziesięciu siedmiu lat. Jeśli nie pójdziesz do domu opieki, będziesz musiała zamieszkać ze mną i Eunice. Po zrytej zmarszczkami twarzy staruszki przemknął grymas przerażenia. Gdy Ted poszedł zatelefonować do Eunice, pani Wormington chwyciła mnie kurczowo za rękaw. - Nie pozwól mu zabrać mnie do siebie i Eunice - jęknęła. - Skonam tam w tydzień. Ta Eunice to koszmarna megiera, nigdy się nie uśmiecha. Gdy Ted wrócił, powiedział, że Eunice nadal ma żal o tamten zegar. Glenn oświadczył: - Nie szkodzi, ona zamieszka z nami. Myślałem, że go zabiję. piątek 2 czerwca Pani Wormington obgadywała Królową Matkę. - Przez całe życie próżnowała - powiedziała. - Nic dziwnegó, że ciągle się uśmiecha. Wprowadza się do nas jutro. Dostawcy pampersów dla dorosłych zostali już powiadomieni o tym fakcie.
sobota 4 czerwca Ashby de la Zouch Z powodu zaawansowanego wieku pani Wormington ma się w jej towarzystwie wrażenie, jakby na stole kuchennym leżała wciąż otwarta żywa książka historyczna. Wzmianka o Dunkierce przywołuje anegdotę o młodszym bracie Cedricu, który na swej małej żaglówce „Betty Grabie” przemierzył kanał La Manche podczas ewakuacji. - Po powrocie nie był już taki sam jak niegdyś - zauważyła. - Zaczął robić na drutach i wstąpił do partii komunistycznej.
Najwidoczniej z obu tych powodów rodzina Wormingtonów nie chciała już przyjąć go na swoje łono. - Pisywałam do niego w sekrecie - wyznała. - A na urodziny wysyłałam wzory ściegów dziewiarskich. William i Glenn wlepiali oczy w program historyczny poświęcony Dunkierce, mając nadzieję, że wypatrzą Cedrica na „Betty Grabie”.
niedziela 4 czerwca Matka przyszła, by posiedzieć z panią Wormington i chłopcami, podczas gdy ja udałem się do szpitala, by odwiedzić ojca. Obrażenia niemal się wygoiły, ale nadal cierpi z powodu infekcji, którą złapał w szpitalu. Najwyraźniej jego organizm kpi sobie z tych wszystkich antybiotyków, które mu aplikują. Ojciec nawet się tym chlubi, że niby „wśród antybiotyków nie ma mocnych na George’a Mole’a”. Tania włożyła wiele wysiłku w to, by zmienić ojca w nowego człowieka z klasy średniej. Jednak, obawiam się, że na próżno. Po wypadku z ogrodową pagodą wyszła jego prawdziwa natura: codziennie rano wolontariuszki przynoszą mu do łóżka egzemplarz „Sun”, a ze skomputeryzowanego menu wybiera sobie nieodmiennie same ciężkostrawne potrawy. Tania dała sobie spokój z czytaniem mu na głos budujących dzieł literackich, po tym, jak ryczał ze śmiechu pod koniec Mewy Richarda Bacha. Po powrocie do domu ujrzałem taką oto budującą scenkę, świadczącą o międzypokoleniowej harmonii: pani Wormington, moja matka, Glenn i William siedzieli w kręgu, przekazując sobie kolejno grzebień do wyczesywania gnid. William znowu przywlókł do domu wszy. Ivan Baithwaite przyjechał po moją matkę. Ostatnio zdiagnozowano u niego syndrom nadmiaru wyboru. Do załamania doszło w supermarkecie Safeway, w alejce z proszkami do prania. Kamera przemysłowa zarejestrowała jego dziwaczne zachowanie: przemierzał alejkę tam i z powrotem przez dwadzieścia minut, gryzmoląc w notesiku różne wyliczenia. Potem ukląkł obok pudełek z biologicznymi tabletkami Persil i zaczął szlochać. Gdy wreszcie przyjechała po niego moja matka, siedział w pokoju kierownika, głodny i spragniony. Proponowano mu kawę albo herbatę, ciasteczka imbirowe albo herbatniki pełnoziarniste, ale oczywiście nie był w stanie się zdecydować, co wybrać. Nie lubię faceta, ale współczuję mu z powodu tej dolegliwości. Ja sam również odczuwam pulsowanie w skroniach, gdy przyjdzie mi wybierać jeden spośród setek szamponów.
poniedziałek 5 czerwca Pracowałem nad Chlewem, moją świńską powieścią. Od czasu zerwania z Pamelą Pigg piszę lepiej niż kiedykolwiek. Czyżby Pam Świnka jakoś mnie blokowała?
wtorek 6 czerwca Podczas gdy chłopcy byli w szkole, a pani Wormington poddawała swoje stopy zabiegom pedikiurzystki, f napisałem 250 słów Chlewu. Czy powinienem nadać swemu świńskiemu bohaterowi imię? Czy wieprzek powinien opowiadać się za walką z ludzkością? Potrzebuję rady jakiegoś wydawcy. 22. 00 Właśnie wrzuciłem do sieci hasło „wydawca” i znalazłem wydawcę roku... Do: Penguin Books, Kensington Droga Louise Moore, Gratuluję otrzymania prestiżowej nagrody. Nazywam się Adrian Mole. Jestem pełnoetatowym opiekunem ipółetatowympowieściopisarzem i dramaturgiem (jeszcze niepublikowanym i niewystawianym). Obecnie pracuję nad powieścią o świni, pisaną techniką strumienia świadomości. Wyłoniły się w związku z tym pewne problemy - nie jestem przecież świnią, więc nie mam pojęcia, o czym te zwierzęta przez cały dzień rozmyślają. Czy mógłbym się z Panią spotkać? Pozostając pokornym sługą wielmożnej Pani, składam wyrazy uszanowania Adrian Mole czwarłek 8 czerwca Ashby de la Zouch Jestem między młotem a kowadłem. Dziś z egzemplarza „Daily Express” należącego do pani Wormington wypadła wkładka. Na lśniącym kolorowym kawałku papieru formatu A6 widniał napis: „Gwiazda do pary!”, zachęcający do usunięcia zdrapki ze zdjęcia mercedesa z opuszczanym dachem, pod którą miało ukazać się zdjęcie znanej gwiazdy. Zrobiłem, jak zalecano. Powoli, gromadząc stosik metalicznego pyłu, zacząłem rozpoznawać rysy Cameron Diaz. Pani Wormington zaglądała mi przez ramię. - Co to za jedna? - spytała. Ostatni raz wybrała się do kina, by zobaczyć Rocka Hudsona. Modlę się, by nigdy nie odkryła, że Rock musiał się mocno zebrać w sobie, by pocałować Doris Day - prawda mogłaby ją zabić. Czytałem dalsze instrukcje: „Teraz, zaczynając od zdrapki pierwszej, usuń kolejno wszystkie cztery”. Wówczas Glenn i William zaczęli mnie błagać, bym pozwolił im
zeskrobać po dwie. Glenn odczytywał na głos dalsze instrukcje, podczas gdy William zdrapywał. „Gdy odsłonisz takie samo zdjęcie - jesteś zwycięzcą!”. Niestety po zajadłym skrobaniu dwupensówką ukazały się twarze Toma Cruise’a i George’a Clooneya. Pani Wormington zerknęła na te dwa wspaniałe obiekty kobiecych westchnień i mruknęła, że to Jacyś pedzie”, którzy „wyglądają, jakby nie potrafili nawet napełnić poduszeczki zapachowej lawendą”. William oświadczył, że jest „zdruzgotany” swoją porażką. Muszę zakazać mu tak częstego oglądania telewizji, ma szkodliwy wpływ na jego słownictwo. Nie ma żadnego wyczucia kontekstu i nieraz popada w przesadę. Wczoraj spadł ze swego trójkokołowego rowerka. Gdy spytałem, czy nic mu się nie stało, odparł: - Spoko, tato. Chcę po prostu, by moje życie toczyło się dalej. Napięcie wzrosło, gdy Glenn ujął w palce monetę. Wziął głęboki oddech i zaczął skrobać. Powoli wyłaniały się rysy Samuela L. Jacksona. Pani Wormington pomyliła go z Michaelem Jacksonem i wydawało jej się chyba, że M. Jackson poślubił swojego szympansa, Bubbles. Próbowałem jej wytłumaczyć, że w rzeczywistościmałpka była drużbą na ostatnim ślubie Elizabeth Taylor, ale uznałem, że to, co się wyprawia we współczesnym świecie, przekracza jej możliwości rozumienia. Atmosfera była teraz tak napięta, że czułem słowo „namacalny” wibrujące w pokoju. Glenn przymknął oczy, modląc się w duchu, a potem usunął czwartą zdrapkę. O dziwo, spod szarych wiórków niespodziewanie wychynęła roześmiana twarz Cameron Diaz. Nasz zbiorowy ryk zachwytu zwabił naszych sąsiadów, Vince’a i Peggy Ludlowów. - Tato, wygrałem mercedesa! - wrzasnął Glenn i zrobiliśmy zbiorowego „niedźwiedzia”, z wyłączeniem pani Wormington, która ma kruche kości. W gorączkowym pośpiechu odczytałem informację pod zdrapką. - Zwycięzcy natychmiast mogą się dowiedzieć, co wygrali. Zadzwoń pod numer 0906 551 1020 i wysłuchaj informacji. Przygotuj długopis, by móc zapisać swój osobisty numer, który będzie ci potrzebny, gdy zgłosisz się po nagrodę. Przewróciłem wkładkę na drugą stronę. Glenn niekoniecznie wygrał mercedesa z odsuwanym dachem, choć przez dziesięć oszałamiająco szczęśliwych sekund tak właśnie sądził. Powiedział mi później, że w tym krótkim czasie ujrzał w wyobraźni, jak podjeżdża pod szkołę srebrnym autem z odsuniętym dachem i gangsterskim rapem dudniącym ze stereofonicznych głośników. Zaparkowałby obok zdezelowanego volkswagena dyrektora i przeparadował przez boisko z kluczykami dyndającymi na palcu wskazującym. Musiałem oznajmić mu, że mógł wygrać inne, mniej cenne nagrody, takie jak: weekend w Cannes z
kieszonkowym 500 funtów, zmywarka do naczyń, zestaw mebli ogrodowych w drewna egzotycznego, a nawet jeszcze skromniejsze, takie jak: etui na klucze, zestaw maszynek do golenia, nożyce kuchenne i paczuszka z mieszanką pestek. Peggy przeczytała resztę informacji na ulotce i zauważyła, że odkrycie, co Glenn właściwie wygrał, będzie mnie kosztowało funta za minutę połączenia, podczas gdy przeciętna rozmowa trwa ponad trzy i pół minuty. Czy widzisz mój dylemat, Drogi Dzienniczku? Czy mam wybulić ponad trzy funty tylko po to, by się dowiedzieć, że Glenn wygrał paczkę z mieszanką pestek, czy też wystąpić przeciw eksploatacji i zaryzykować uratę mercedesa z odsuwanym dachem?
czwartek 22 czerwca Ashby de la Zouch Na naszej ulicy wielkie poruszenie. Brandon Ludlow, dwudziestodwuletni fan piłki nożnej ma wrócić po południu z Charleroi w Belgii. Na domu Ludlowów wywieszono transparent z napisem „Witaj w domu, nasz bohaterze”. Brandon został aresztowany przed meczem AngliaRumunia. Ponoć spożywał spokojnie posiłek przy kawiarnianym stoliku wystawionym na chodnik i rozmawiał o Tołstoju ze swoim przyjacielem „Szalonym Psem” Jacksonem, gdy brutalny belgijski policjant w wyposażeniu bojowym trzasnął go bezlitośnie pałką. Szalony Pies uciekł, a Brandon został skrępowany i wrzucony na tył policyjnej furgonetki, gdzie leżał, twarzą w dół, kilka centymetrów od kałuży moczu. Gdy furgonetka się zapełniła, pojechała na posterunek. Brandon został wepchnięty do celi, gdzie wraz z czterdziestką innych aresztowanych stał aż do zmierzchu. Brandonowi nie pozwolono zadzwonić do Ludlowów, jego rodziny (zresztą byłby to próżny trud, jako że telefon Ludlowów został odłączony z powodu niezapłaconych rachunków). Peggy Ludlow grozi, że pozwie belgijskiego premiera, jak tylko się dowie, kto nim jest. Przygotowując jedzenie na przyjęcie, powiedziała: - Adrianie, Brandon to jedyne z moich dzieci, które nie jest chuliganem. Wiesz, on zawsze był jakiś dziwny - czytał książki dla przyjemności i mówił o rzeczach, które nikogo z nas nie interesowały. Powiedziała mi, że Brandon wybrał się na mecz wyłącznie w celach badawczych. Pisze esej o Davidzie Beckhamie pod tytułem Bóg czy idiota - erudyta? Ma nadzieję, że opublikują go w „The London Review Of Books”. 16. 00
Sądząc po hałasach dobiegających z zewnątrz - klaksony, gwizdki, szczekanie dobermanów - Brandon wrócił już do domu. Zostaliśmy wszyscy zaproszeni na przyjęcie. Glenn i William są bardzo podekscytowani, bo z zapartym tchem śledzili relacje z zamieszek w Charleroi. Właściwie to okazywali większe zainteresowanie walkami ulicznymi niż rozgrywkami na boisku. Pani Wormington mówiła do mnie, podczas gdy ja prasowałem jedną z jej ogromnych, rozkloszowanych letnich sukien. Według niej, niektórzy spośród młodych Anglików zawsze zachowywali się jak barbarzyńcy, gdy odbywali grupowe wycieczki zagraniczne. - Myślisz, że niby jak zawojowaliśmy te wszystkie cudze kraje? Nie dokonała tego jakaś brygada pedziów, zamalowując mapę na różowo. Uparła się, że na przyjęcie do Ludlowów włoży kapelusz, bo chyba jej się wydawało, że wybiera się do jakiegoś zamku Ludlowów, a nie stołowego pokoju w domu komunalnym. Odbyłem interesującą pogawędkę z Brandonem, który rzeczywiście jest wrażliwym, inteligentnym młodzieńcem. Przypomina mi moje młodsze, ja”, zanim wpadłem w pułapkę samotnego ojcostwa i niekończący się kierat domowych obowiązków (do których teraz doszła jeszcze opieka nad dziewięćdziesięciolatką). Przy dźwiękach piosenki George’a Michaela Mother ‘s Pride i kanapkach z serem, rozmawialiśmy o tym, co przeszedł. Brandon powiedział, że wytrzymał tę noc w celi tylko dzięki temu, że został wraz z nim aresztowany pewien adwokat i miał przypadkiem przy sobie egzemplarz „Spectatora” z ostatniego tygodnia. Ten sam adwokat próbował namówić swoich kolegów chuliganów, by wyśpiewywali imię Borisa Johnsona, ale tylko kilku się do niego przyłączyło, więc dał za wygraną i poszedł spać, ale wcześniej zwierzył się Brandonowi z pewnej drastycznej fantazji seksualnej, w której występowali Petronella Wyatt i Bruce Anderson. Po zażartej dyskusji z Vince’em Ludlowem na temat zachowania pani Wormington, która miała zwyczaj walić butem ortopedycznym w ścianę oddzielającą nasze mieszkania za każdym razem, gdy Ludlowowie urządzali sobie miłosne igraszki, zabrałem swoje towarzystwo do domu.
niedziela 25 czerwca Zgodnie z obietnicą Brandon przyszedł, by przeczytać mój rękopis Chlewu. Nie odważam się wypuścić go z rąk. W pierwsze trzy rozdziały włożyłem mnóstwo pracy. Po lekturze kilku pierwszych stron Brandon podniósł wzrok i oświadczył, że jego zdaniem nazwanie bohatera świni Lucyferem jest błędem, albowiem mylnie wywołuje u czytelnika
skojarzenia mefistofelowskie. Mógłbym się obyć bez tego żądła krytycyzmu, jednak muszę przyznać, że w tym, co powiedział Brandon, jest coś naligentnym młodzieńcem. Przypomina mi moje młodsze, ja”, zanim wpadłem w pułapkę samotnego ojcostwa i niekończący się kierat
domowych
obowiązków
(do
których
teraz
doszła
jeszcze
opieka
nad
dziewięćdziesięciolatką). Przy dźwiękach piosenki George’a Michaela Mother ‘s Pride i kanapkach z serem, rozmawialiśmy o tym, co przeszedł. Brandon powiedział, że wytrzymał tę noc w celi tylko dzięki temu, że został wraz z nim aresztowany pewien adwokat i miał przypadkiem przy sobie egzemplarz „Spectatora” z ostatniego tygodnia. Ten sam adwokat próbował namówić swoich kolegów chuliganów, by wyśpiewywali imię Borisa Johnsona, ale tylko kilku się do niego przyłączyło, więc dał za wygraną i poszedł spać, ale wcześniej zwierzył się Brandonowi z pewnej drastycznej fantazji seksualnej, w której występowali Petronella Wyatt i Bruce Anderson. Po zażartej dyskusji z Vince’em Ludlowem na temat zachowania pani Wormington, która miała zwyczaj walić butem ortopedycznym w ścianę oddzielającą nasze mieszkania za każdym razem, gdy Ludlowowie urządzali sobie miłosne igraszki, zabrałem swoje towarzystwo do domu.
niedziela 25 czerwca Zgodnie z obietnicą Brandon przyszedł, by przeczytać mój rękopis Chlewu. Nie odważam się wypuścić go z rąk. W pierwsze trzy rozdziały włożyłem mnóstwo pracy. Po lekturze kilku pierwszych stron Brandon podniósł wzrok i oświadczył, że jego zdaniem nazwanie bohatera świni Lucyferem jest błędem, albowiem mylnie wywołuje u czytelnika skojarzenia mefistofelowskie. Mógłbym się obyć bez tego żądła krytycyzmu, jednak muszę przyznać, że w tym, co powiedział Brandon, jest coś na rzeczy. Czekając, aż pralka skończy swój cykl, przemianowałem Lucyfera na Petera. Zadziwiające, jaka nastąpiła dzięki temu różnica w tonie. Teraz to się czyta jak książkę dla dzieci. Mogę dać podtytuł Alegoria z wiejskiego podwórza. Uważaj, Harry Potterze! Peter Pig już w drodze!
sobota 1 lipca Ashby de la Zouch By upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, postanowiłem odczytać Williamowi przerobiony rękopis Chlewu jako lekturę przed zaśnięciem. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że nie ogarnie filozoficznych ani politycznych podtekstów, ale miałem nadzieję, że porwie go sama fabuła. Po paru akapitach zaczął biadolić, że chce bajeczkę o Noddym i Wielkouchym, ale nie dałem za wygraną.
Peter Pig uniósł swą świńską głowę znad koryta i spojrzał w bezlitośnie szare niebo East Midlands. Chmura, wyglądająca jak bawełniany wacik, mknęła po wspomnianym wyżej niebie jak pociąg Eurostar opuszczający stację Waterloo. Peter westchnął i przeszedł się po chlewie. Brud i błoto wydawały kląskający odgłos pod jego raciczkami. Pomyślał, że warunki, w jakich musiał żyć, są odrażające. Dlaczegóż to gospodarz Hogg’ i jego żona Pamela chodzą sobie po przyjemnych dywanach i winylowych płytkach, podczas gdy on i jego pobratymcy są skazani na brodzenie we własnych odchodach? Peter sięgnął wzrokiem za chlew, w kierunku patio, na którym gospodarz Hogg i Pamela urządzili grilla dla znajomych. ‘ Hog (ang.) - wieprz, tucznik, żarłok. Doleciał do niego ohydny smród świńskiego tłuszczu skapującego na brykiety z węgla drzewnego, z oczu Petera polały się łzy. Wsłuchał się w rozmowy łudzi, obżerających się smakołykami, które Pamela zaczęła przygotowywać, gdy tylko w radiu dobiegła końca audycja The Archers. Peter przyglądał się gościom sączącym koktajl z szampana i soku pomarańczowego i marzył o tym, by poczuć płyn w swoich ustach. Rzucił okiem na drugi koniec chlewa, gdzie towarzyszące mu świnie, Antonia i Miles, toczyły zażartą dyskusję o naturze egzystencji. Peter westchnął, miał dość dysput filozoficznych. Takie już jego szczęście, że został uwięziony w chlewie z dwójką intelektualistów. Jakże marzył o zwyczajnej rozmowie towarzyskiej! Zastrzygł uszami w stronę patio. Wytężył słuch, by dosłyszeć, o czym tam mówią. - Flaki mi się przewracają, jak sobie o tym pomyślę - powiedział siwowłosy facet zwany Kenem. - Że też Mo musiała przejść przez to wszystko. Kobieta o niezłej prezencji, zwana Barbarą, syknęła: - Nie tutaj, Ken, za słojem z korniszonami stoi Derek, ten facet z „Ashby Gazette”. - Nie dam się uciszyć - zagrzmiał Ken. - Tony wbił jej nóż w plecy, to niegodne mężczyzny. Peter patrzył z chlewa, jak Derek odwrócił się od słoja z korniszonami, wyjął swój reporterski notes i przesunął się w kierunku Kena i Barbary. W tym właśnie momencie William zaczął jęczeć, że chce historyjkę o Noddym. Jednak ja kontynuowałem lekturę Chlewa. Inna grupka ludzi zapewniła Peterowi rozmowę towarzyską, której tak łaknął. Od kobiety w białych dżinsach usłyszał:
- Popieramy szkolnictwo państwowe, ale nasze dzieci są niezmiernie wrażliwe, więc... A mężczyzna w drucianych raybanach wyraził następującą opinię: - Ceny domów muszą wkrótce spaść. Kupiliśmy nasz za... Peter był w siódmym niebie. Później tej nocy, gdy grill dawno wygasł, patrzył na gwiazdy i rozmyślał nad naturą rozmowy towarzyskiej. By ułatwić sobie zasypianie, zaczął się wprawiać w tej sztuce. Wybrał jeden ze swoich ulubionych tematów: - I to ma być niby lato? Nie pamiętam, kiedy ostatnio świeciło słońce. W ciągu paru minut William zasnął.
niedziela 2 lipca Nienawidzę Noddy’ego, ale obiecałem Williamowi, więc wymyśliłem następującą historię: Były urodziny Wiełkouchego, więc, by je uczcić, pojechali z Noddym samochodem do Toytown. Kumple włóczyli się po pubach, żłopiąc wielkimi kuflami piwo. Gęba Wiełkouchego zrobiła się strasznie czerwona, a dzwoneczek na czapce Noddy ‘ego dzwonił jak oszalały. Gdy wytoczyli się z ostatniego pubu, banda Skittle ‘ów oskarżyła Wiełkouchego o to, że jest zboczeńcem, i zaczęła się nawalanka. Wezwano policjanta Ploda, który przybył, kiedy Noddy atakował „z byka” największego Skittle ‘a. - Zabieram cię do najbliższego bankomatu - oświadczył pan Plod. - Podaj mi swój PIN, Noddy. Jednak, niestety, Noddy byl tak pijany, że nie pamiętał. A że taki był z niego kiep, pan Płód walnął go pałką w łeb. Dobranoc. środa 5 lipca Arłhur Askey Walk Mój ojciec trafił do szpitala ze złamaniami w nodze i różnymi innymi obrażeniami, odniesionymi po upadku z drabiny, kiedy to konstruował pagodę w stylu japońskim dla Tani, która ma obsesję na punkcie Orientu. Przebywa w szpitalu od miesięcy, w związku z infekcją, której się tam nabawił, i jest obecnie
zupełnie
ogłupiały z
powodu
długotrwałego
podporządkowania
regułom
obowiązującym w tym przybytku. Kiedy słyszy turkot wózka z jedzeniem na końcu oddziału o siódmej rano, dwunastej i piątej po południu, dostaje ślinotoku. Twierdzi, że jest tam szczęśliwy, powiada, że nie ma żadnych zmartwień: inni ludzie płacą rachunki, chodzą po niebezpiecznych ulicach, tkwią w korkach, i latają na zakupy do Sainsbury’ego.
Sharon Bott, matka mojego syna, Glenna, pracuje jako sprzątaczka w szpitalu. Powiedziała, że w ramach kontroli infekcji, jej mop poddano testom laboratoryjnym. Podobno, gdy go jej zwrócono, „wyglądał jakby go przepuszczono przez maszynkę”.
czwartek 6 lipca Właśnie znalazłem plik wierszy schowany za obudową umywalki. Są napisane ręką Glenna. Pozostaje dla mnie tajemnicą, czemu odczuwa potrzebę ukrywania dowodów pięknej wrażliwości. Ten dom jest poświęcony duchowi twórczemu. William, na przykład, pasjonuje sięurządzaniem miniaturowych ogródków w starych pudełkach po butach. Może wyrośnie z niego projektant ogrodów, taki jak Lancelot „Capability” Brown czy Charlie Dimmock. Mój ulubiony wiersz nosi tytuł Czemuż? Czemuż, ach czemuż wszystko, co miłe, umiera Listeczek, kwiatuszek, muszka zwykła, szara? Będę musiał zwrócić Glennowi uwagę na pewną nieścisłość w tym wierszu. Otóż muszki nie są miłe. Mają paskudne obyczaje. Mój drugi ulubiony wiersz jest zatytułowany Patsy. Patsy Uwielbiam, gdy rozchylasz usteczka, Kiedy pijesz coś z kubeczka. Ten Liam nie był dobry dla ciebie, Przyjdź do mnie, będzie ci jak w niebie. Nie dam ci bogactwa co się zowie, Lecz jestem młody, mam dobre zdrowie. Ucieknij z Londynu, wyrwij się spoza krat, Lecz wiedz, że nie mam jeszcze osiemnastu lat. Nie mogę jeszcze odbyć seksualnego stosunku Jam tego co inspektor Morse cnotliwego gatunku. Gdy Glenn wrócił ze szkoły, zagadnąłem go na temat tego wiersza. Zwiesił głowę i oblał się rumieńcem. - Tylko nikomu nie mów, tato - poprosił.
sobota 8 lipca Matka zwołała konferencję rodzinną. Na mój temat. Ojciec był na końcu szpitalnej linii telefonicznej. Pozostali obecni to: Ivan Braithwaite, Tania, pani Wormington i moja ciocia Susan, strażniczka więzienna. Martwią się tym, że marnuję życie. Zauważyłem, że jestem pełnoetatowym opiekunem dwóch chłopców i dziewięćdziesięciosiedmioletniej kobiety. Moja matka powiedziała:
- Po coś czytał te wszystkie książki, skoro całą wiedzę zamierzasz spożytkować na pranie, prasowanie i gotowanie? Równie dobrze mógłbyś się urodzić kobietą. Ciocia Susan zgasiła cygaro i sięgnęła po kolejne, po czym oświadczyła: - Adrianie, mogę załatwić ci pracę w więziennej bibliotece. Żeby się wszyscy zamknęli, obiecałem, że rozważę tę propozycję, ale na myśl o kontaktach z więźniami, choćby i oczytanymi, ogarnia mnie przerażenie. Tania powiedziała, że jej zdaniem mam niezdrową fiksację na punkcie starych ludzi. - Dlaczego nie zadowolisz się pracą wolontariusza w domu starców? Dlaczego odczuwasz potrzebę wspólnego mieszkania z kimś takim? Nie potrafiłem udzielić jej odpowiedzi. Gdy sobie poszli, pani Wormington spytała: - Kim była ta nadęta suka w kimonie? poniedziałek 10 lipca W następnym tygodniu jadę do więzienia WindontheWolds, gdzie zostanę oprowadzony po miejscowej bibliotece. Mają tam wolne pół etatu, niech to szlag! czwarłek 13 lipca Ashby de la Zouch Właśnie zadzwoniła spanikowana matka i trajkotała jak opętana o chorobie CreutzfeldtaJakoba. Przejeżdżała raz przez wieś Queniborough po drodze do centrum ogrodniczego w Quorn i jest teraz przekonana, że będzie kolejną ofiarą z grona nieszczęśników, którzy zarazili się tą śmiertelną chorobą. Stała się hipochondryczką, od czasu gdy do naszego domu wprowadził się Ivan Braithwaite - z tą swoją manią sterylizowania desek do krojenia i spryskiwania nowego posłania dla psa środkami antyseptycznymi. Starałem się ukoić jej lęki, ale była bliska histerii i błagała, bym jej wybaczył. - Ale co? - spytałem, zastanawiając się, którąż to z jej rodzicielskich zbrodni mam niby przebaczyć. - Te tanie kotlety mielone z wołowiny, które podawałam trzy razy w tygodniu jęknęła. - Nie wiedziałam, że robiono je ze starych rdzeni kręgowych i trocin, Aidy. Zapewniłem ją, że ponieważ mielone mojego dzieciństwa były ohydne, ukradkiem karmiłem nimi psa. Na widok matki wyciągającej to świństwo z zamrażarki natychmiast zajmował strategiczne miejsce pod stołem. Co do mnie, czekam na psychozę związaną z zatruciem dorszem w maślanym sosie w torebkach do gotowania. Bez wątpienia skonsumowałem całą ławicę tej ryby. Są jeszcze te kolacyjki z mrożonej wołowiny, które
zwykle spożywaliśmy w niedzielne wieczory przed telewizorem. Folia aluminiowa też zapewne nie wyszła nam na zdrowie. - Od tej pory jem wyłącznie zdrową żywność - oświadczyła matka. - Ale przecież ty nie masz pojęcia, co robić z prawdziwym jedzeniem przypomniałem jej skwapliwie. - Mam do pomocy Delię, Nigela i Jamiego - odparła, tak jakby w jej licho wyposażonej kuchni rozpychały się łokciami gwiazdy telewizyjnych programów kulinarnych. piątek 14 lipca Pani Wormington pojechała do Mablethorpe z Ludlowami. Mają ośmioosobową przyczepę kempingową na polu w pobliżu morza. Spytali, czy mogą zabrać ze sobą Williama, ale musiałem odmówić. Jest chłopcem podatnym na wpływy i łatwo przyswaja sobie różne niefortunne wypowiedzi Ludlowów. Wczoraj, gdy wrócił od nich po zabawie z dziećmi, a ja powiedziałem, że czas do łóżka, przemówił do mnie z luizjańskim akcentem, wskazując wnętrze lewej dłoni: - Powiedz to ręce, bo gęba nie słucha. Zostaw wiadomość po sygnale. Peggy Ludlow powiedziała, że właśnie leciał „Jerry Springer Show”, gdy William bawił się na dywanie zestawem narzędzi Vince’a Ludlowa.
sobota 15 lipca Oglądałem dziś wieczorem program dokumentalny o Downing Street. Cóż za wspaniały z niego człowiek. Jest pewny siebie, czarujący, mądry i ma niezłą szopę włosów. Ogólnie robi wrażenie. Alistair Campbell to człowiek, którym chciałbym być. Pan Blair wydawał się w porównaniu z nim nijaki. Zmienił się, od kiedy Leon uparł się, by dzielić z nim małżeńskie łoże, a Euan zaczął zaglądać do kieliszka. Właściwie to Tony zniewieściał: włosy zrobiły mu się puszyste, głos zmiękł, ma dziewczęcy wyraz twarzy, porusza dłońmi z gracją gejszy. Czyżby był w trakcie kuracji hormonalnej, która ostatecznie przeobrazi go w Toni - pierwszą kobietę premiera z Partii Pracy? Kraj należałoby ostrzec. Będziemy potrzebowali czasu, by dostosować się do tej zmiany. Z kolei Williama Hague’a zalewa ostatnio testosteron. Założy parlamentarny odłam Heli’Angels, jeśli nie będzie uważał na poziom swoich hormonów. Czy Ffion wita radośnie w łóżku tego nowego, bezwzględnego mężczyznę ä la Mussolini, czy śpi już w osobnym pokoju, jak żona księcia Edwarda?
niedziela 16 lipca
Ludlowowie wrócili do domu z hipotermią po przechadzaniu się promenadą w Mablethorpe. Panią Wormington zabrano do szpitala w Skegness. Owinięto ją w srebrny koc termoizolacyjny. Gdy ciocia Susan zadzwoniła na moją komórkę i spytała ze złością, dlaczego mimo swej obietnicy nie zjawiłem się w więziennej bibliotece, odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że oczekuję bolesnej straty. środa 19 lipca Ashby de la Zouch Letnia pogoda w Mablethorpe zabiła panią Wormington. Była całkiem zdrową dziewięćdziesięciosiedmiolatką, gdy opuszczała mój dom w Ashby de la Zouch w piątek, 14 lipca o 13. 15. Przytaczam te fakty tak szczegółowo, ponieważ Eunice, synowa pani Wormington, właśnie wyszła z tego domu, zabrawszy rzeczy osobiste zmarłej. Oskarżyła mnie o to, że wysłałem „niedomagającą kobietę na pewną śmierć na wschodnim wybrzeżu”. Gdy tylko odjechała w swoim reliant robinie, uświadomiłem sobie, że właściwie to oskarżyła
mnie
o
morderstwo.
Natychmiast
zadzwoniłem
do matki,
która
jest
niekwestionowanym ekspertem od sporów sądowych(jest stałą bywalczynią w sądzie rozpatrującym drobne wykroczenia). Poradziła mi, bym zasięgnął opinii jej adwokata, Charliego Dovecote’a. Zapłaciłem 50 funtów plus VAT, by usłyszeć od pana Dovecote’a, że pozwolenie dziewiędziesięciolatce na jazdę na osiołku przy silnym wschodnim wietrze można uznać za ryzykanctwo, ale nie stanowi morderstwa. Gdy zdejmowałem pościel z łóżka pani Wormington, znalazłem pod materacem zawiniątko z listami. Ucieszyłem się, że ta koszmarna Eunice je przeoczyła. 21 października 1917 Drogi sierżancie Palmer, Mam nadzieję, że już się Pan urządził w nowej kwaterze w Ypres i że pogoda jest ładna. W gazetach czyta się wielce pochlebne opinie o dowództwie generała Haiga. Cieszę się, że jest Pan w tak bezpiecznych rękach. Dziękuję, że poprosił Pan, bym zwracała się do Pana per Cedric. Czuję jednak, że na tym etapie naszej przyjaźni jest o wiele za wcześnie na taką poufałość. Znamy się zaledwie od roku. Z najlepszymi pozdrowieniami Panna Broadway Przypuszczam, że było to panieńskie nazwisko pani Wormington. W tamtych czasach kontakty towarzyskie nawiązywano z taką delikatnością. Nic dziwnego, że pani Wormington była zszokowana haniebnym programem telewizyjnym Denise Van Outen. Nawet ja,
miłośnik kobiecych piersi, zaczynam odczuwać znużenie widokiem sutków w godzinach największej oglądalności.
czwartek 20 lipca William chciał wiedzieć, gdzie odeszła pani Wormington. Powiedziałem, że wybrała się w długą podróż do miejsca, gdzie zazna spokoju. Trochę mnie poniosło, gdy rozprawiałem o pani Wormington biegającej po zboczach wzgórz i zbierającej polne kwiaty w ciepłych promieniach słońca, etc. Chyba trochę przeholowałem z tą sielanką, bo gdy William patrzył, jak Glenn czyści swoje łyżworolki, powiedział: - Pani Wormington nie umarła, Glenn. Pojechała do Krainy Teletubisiów. piątek 21 lipca Samochód, którym przewożono Jacka Strawa, został zatrzymany przez policję za jechanie z prędkością stu sześćdziesięciu kilometrów na godzinę. Mam nadzieję, że prawo z całą mocą skrupi się na tym szubrawcu. Wciąż się wzdrygam na wspomnienie obelżywej tyrady, jaką uraczył mnie policjant za to, że jechałem z prędkością pięćdziesięciu kilometrów na godzinę po Foxglove Avenue, gdzie obowiązuje ograniczenie do czterdziestu. Gdy rzuciłem żartobliwą uwagę, że „nie jestem Jeremym Clarksonem”, policjant odparł szyderczo: - Nie, on jest wyższy, ma więcej włosów, i niemal na pewno jest bogatszy i sławniejszy od pana. Zastanawiałem się, czy nie złożyć na niego skargi, ale nie byłem pewien, czy sarkazm liczy się jako obraza - choć nadal czuję się urażony.
sobota 22 lipca Poszedłem dziś spotkać się z Pandorą na jej dyżurze poselskim. Chciałem omówić z nią swoją teorię, że pan Blair rozpoczął potajemnie kurację hormonalną, która przemieni go w Tony albo Toni. Przypomniałem jej o tym, jak niedawno oświadczył, że nie znosi chodzić w garniturze. - Przestań bredzić, do cholery - warknęła. - Spadaj stąd i ustąp miejsca wyborcy, który ma prawdziwy problem. Zauważyłem, że na spotkanie z nią nikt nie czeka. - Apatyczne dranie! - rzuciła z wściekłością pod adresem elektoratu. - Mogłam zostać w Londynie i odebrać swoją torbę na kręgle od Prądy. Nie miałem pojęcia, że zaczęła uprawiać taki nudny sport dla zgredów.
poniedziałek 24 lipca Ashby de la Zouch Dziś rano na pogrzebie pani Wormington zjawiło się zadziwiająco dużo ludzi. Nie wiedziałem, że należała do tak wielu stowarzyszeń i klubów. Byli żałobnicy reprezentujący Amnesty International, damską drużynę gry w strzałki „Lisy i Fretki” oraz Brytyjski Klub Kaktusa. Nie zdawałem sobie sprawy, że miała takie katolickie gusta. W czasie gdy ze mną mieszkała, rozmawialiśmy przeważnie o herbatnikach, choć pod koniec życia obsesyjnie mówiła o stanie uzębienia Królowej Matki. William błagał, bym mu pozwolił uczestniczyć w pogrzebie. Dałem pozwolenie, ale zabroniłem rozmawiać w kościele. Ten chłopak ma głos jak herold miejski. Zaś wiódł mnie tylko raz, gdy zapytał w chwili ciszy, jaka zapadła pomiędzy hymnem a modlitwą: - Tato, dlaczego starzy ludzie tak śmierdzą? W kościele był zbity tłum starców, którzy w tym niewinnym pytaniu chłopca nie dostrzegli uroku ani humoru. Jakiś stary facet siedzący z nami w ławce wrzasnął do swojego głuchego sąsiada: - Trzeba by mu spuścić porządne lanie. Uprzedziłem Williama, czego ma się spodziewać: że zobaczy pudło zwane trumną, a pani Wormington będzie w środku, martwa. Wydawało się, że przyswoił ten fakt, ale gdy zaczęto spuszczać trumnę do grobu, wrzasnął: - Lepiej niech pani teraz wyjdzie, pani Wormington! Jak się okazało potem, już w domu, myślał, że martwi ludzie wracają do życia, jak Kenny z South Parku. Na nabożeństwie przeczytałem napisany przez siebie wiersz. Wydawało mi się, że został dobrze przyjęty - choć moja matka powiedziała potem, na stypie, że jej zdaniem wykazałem się koszmarnym brakiem umiaru i że kartka z tym wierszem nie powinna być nigdy wyrwana z mojego notatnika formatu A4. Requiem dla pani Wormington Małą słodką staruszką to ona nie była Bo przecież prawie dwa metry mierzyła. Słodko się nie uśmiechała Ani też w piłkę nie grała. Nie nosiła sukien szyfonowych Ani rękawiczek zamszowych. Dwie straszne wojny przeżyła, Lecz nie mówiono, że dzielna była.
Sama zasłony zaciągała I obiady sobie gotowała. W fabryce z porządnymi ludźmi i grzesznikami pracowała. Na jej koncie debetu nie stwierdzono. Ale też za oszczędność jej nie chwalono. Żegnaj, o pani Wormington, Nye Bevana wielbicielko. Mam nadzieję, że w niebie znowu zazna pani ciepełka. Wielu ludzi pytało mnie, co miało znaczyć to „znowu zazna pani ciepełka”, nie wiedząc o tym, że pani Wormington zmarła na hypodermię po wakacjach w Mablethorpe.
wtorek 25 lipca Glenn i William mają sześć tygodni wakacji. Co ja z nimi pocznę? Nie mam funduszy na zapewnienie im rozrywek. Po pierwszym wolnym dniu William oświadczył, że jest „znudzony”. Powiedziałem mu, że gdy byłem młodzieńcem, zawsze potrafiłem znaleźć sobie jakieś zajęcie. Ale tak naprawdę, to pamiętam, że ciągle tylko gapiłem się w okno i czekałem, aż znów zacznie się szkoła. środa 26 lipca Niechętnie podjąłem pięćdziesiąt funtów z konta, kupiłem rodzinny bilet na pociąg i zabrałem synów do Tate Modern. Nikt mnie nie przestrzegł przed ogromnym metalowym pająkiem w Turbinę Hall. William cierpi na arachnofobię i zastygł z przerażenia, gdy ujrzał tę rzeźbę. Następnie wydał z siebie przenikliwy pisk. Amerykański turysta spytał mnie, czy William jest „akompaniamentem wokalnym” do rzeźby Louise Bourgeois. Nie, odparłem, jest po prostu małym chłopcem, który się boi pająków.
czwartek 27 lipca Relacje z katastrofy concorde’a zniknęły z pierwszych stron gazet; nie zginął tam żaden Brytyjczyk. sobota 29 lipca Ashby de la Zouch Ivan Braithwaite wciąż jest zafascynowany tym, co określa „kulturą klasy robotniczej”. Zaproponował, by nasza rodzina pojechała do Skegness na, jak to nazwał, wakacje „typuwiadroiszpadel”. Bredził bez sensu o wacie cukrowej, osiołkach, i „cudownej wulgarności salonu z grami automatycznymi”. Nie mając wyboru, musiałem się zgodzić. Nie stać mnie na wymarzone wakacje - odwiedzanie literackich sanktuariów na całym świecie.
Właściwie, jak dotąd, odwiedziłem tylko jedno: dom Juliana Barnesa w Leicesterze. Opuścił go wprawdzie, gdy miał sześć tygodni.
niedziela 30 lipca Pensjonat został zarezerwowany. Nazywa się „Utopia”. Łóżko, śniadanie i wieczorny posiłek będą kosztowały Ivana 13, 50 funta za dobę, za Williama pół ceny. Rosie nie chciała jechać. Powiedziała, że musi być na rozdaniu dyplomów ze swoim chłopakiem „Wściekłym Psem” Jacksonem. Został magistrem nauk humanistycznych, a jego praca dyplomowa Socjalizm, nekrofilia i inne tabu wzbudziła zainteresowanie „Spectatora”. poniedziałek 31 lipca „Ułopia” Należałoby złożyć skargę do jakiejś organizacji konsumenckiej za wprowadzanie w błąd potencjalnych klientów. Dystopia byłaby bardziej odpowiednią nazwą dla tej rudery. Dzielę z Williamem i Glenem pełen przeciągów pokój na poddaszu. Nie ma tu miejsca, by zakręcić młynka martwym nornikiem, o kocie nie wspominając. Ze świetlika mamy widok na mewy, żałobnie krążące z kawałkami chipsów w dziobach. Właściciele pensjonatu, Barry i Yvonne Windermere’owie są byłymi artystami rewiowymi. Oszaleję, jeśli Barry opowie mi jeszcze jeden „dowcip”. Ivan i moja matka sądzą, że ten duet wypacykowanych starców to „barwne postacie”. Osobiście, za każdym razem gdy słyszę wypowiedź którejś z tych „barwnych postaci”, mam ochotę biec - w morze, dopóki zimne fale nie zamkną się nad moją głową. środa 2 sierpnia schron przed wiatrem Skegness Glenn siedzi nadąsany na poddaszu. Wydał już całe kieszonkowe na automaty do gier w salonie, gdzie musieliśmy się schronić przed okrutnym wichrem, który wieje niepohamowanie zza Uralu przez Morze Północne. Ivan i moja matka usiłowali zbudować wiatrochron, a William, odziany w kurtkę z kapturem, schronił się za nim i próbował zbudować zamek z piasku, ale palce mu zsiniały i musiałem zabrać go do kawiarni, żeby odtajał. W środku było pełno trzęsących się rodzin, pałaszujących okropne jedzenie. Ivan powtarzał wciąż matce:,, - To autentyczne doświadczenie, typowe dla przedstawicieli klasy robotniczej, prawda, Pauline? Oczy błyszczały mu z podniecenia. Kręci go wulgarność. Dlatego zakochał się w mojej matce, a nawet pojął ją za żonę.
Matka sztachnęła się mocno swoim mentolowym st moritzem ze złotą obwódką na filtrze i powiedziała: - Ivan, nie jestem już z klasy robotniczej. Czytam „Guardiana” i kupuję kawę w ziarnach, zauważyłeś chyba?
czwartek 3 sierpnia Dziś wyszło słońce. Ivan kupił kapelusz od słońca w stylu pocałujmnieszybkoi zerżnijpowoli. Zauważyłem, że matka skrzywiła się, gdy go włożył, ale nie odezwała się ani słowem, tylko udała zainteresowanie kamiennym soplem w kształcie penisa. piątek 4 sierpnia, urodziny Królowej Matki Barry i Yvonne udekorowali jadalnię brytyjskimi chorągiewkami. Stolik, na którym zwykle trzymano przyprawy, został zamieniony na ołtarzyk Królowej Matki. Dwie świece paliły się po obu stronach krzykliwej fotografii starszej pani. Barry spotkał ją raz, za kulisami Palladium. Chciałem się dowiedzieć, co do niego powiedziała. - Spytała, jak długo czekałem - odparł, a jego zaślinione wargi aż drżały z emocji. -1 co odpowiedziałeś? - dopytywałem się. - Niezbyt długo, proszę pani - oznajmił i niemal zalał się łzami. Niestety Glenn potrącił w czasie kolacji jedną ze świec i fotografia Królowej Matki zajęła się ogniem. Wylałem na nią filiżankę herbaty, ale szkody były niepowetowane. Poroszono nas, byśmy wyjechali. To prawdopodobnie dowód na istnienie Boga. piątek 18 sierpnia Ashby de la Zouch Zostałem brutalnie zdradzony! Czuję się upokorzony, przepełnia mnie obrzydzenie. Jak on mógł tak strasznie mnie okłamywać przez ostatnich pięć tygodni? Tak go podziwiałem. Był typem mężczyzny, jakim sam chciałbym być. Był mężczyzną, który potrafi stawić czoło przeciwnościom losu (śmierć młodej żony w wypadku samochodowym). Był mężczyzną, który przewodził innym mężczyznom (oficer ochotniczej służby obrony kraju). Był również uzdrowicielem (jak Jezus), a do tego jeszcze mistrzem reiki. Bez wahania podążyłbym za nim w ostępy dżungli. Byłem tak pewny, że „Paskudny Nick” wygra te siedemdziesiąt tysięcy funtów, że wypłaciłem pięćdziesiąt ze swojej długoterminowej lokaty (powodując stratę odsetek) i założyłem się z ojcem. Uradowany ojciec zadzwonił dziś do mnie o 16. 45 ze swego szpitalnego łóżka, gdzie wciąż zalega w
związku z wieloma infekcjami nabytymi dzięki publicznej służbie zdrowia, by powiedzieć mi, że mój bohater ma wylecieć z Domu Wielkiego Brata. Na początku nie uwierzyłem ojcu, Drogi Dzienniczku. Kiedyś powiedział mi, że wygrałem siedem milionów funtów na loterii. Dużo mnie to kosztowało. By uczcić swoją „wygraną”, zadzwoniłem do restauracji Kwiat Lotosu i zamówiłem bankiet na sześć osób z dostawą do domu. Po odkryciu okrutnego dowcipu ojca usiłowałemodwołać to zamówienie, ale skończyło się na konfrontacji na progu mego domu z wściekłym panem Wongiem, który nie chciał wsiąść z powrotem na swój motorower, upierając się, że jestem mu winien dziewięćdziesiąt sześć funtów i dwadzieścia jeden pensów. Jednak gdy matka zadzwoniła do mnie na komórkę i powiedziała, że razem z Ivanem oglądają wszystko w sieci, wiedziałem, że to musi być prawda. W słuchawce dość wyraźnie słyszałem seplenienie Craiga. Ludlowowie również przyszli, by wyjawić te wstrząsające wieści, a Vince powiedział: - To cholerny triumf klasy robotniczej, jak chcesz wiedzieć. Peggy Ludlow, jak się okazało, zawsze uważała, że Nick to Tim Henman, który uciekł do Domu Wielkiego Brata w przebraniu, żeby uniknąć konieczności gry w tenisa. Nie mogłem spać ostatniej nocy. Czy wszyscy moi bohaterowie muszą się okazywać kolosami na glinianych nogach? Ledwie zdołałem się pozbierać po upadku pana Aitkena. Modlę się, by lord Hattersley nie został zdemaskowany jako sekretny autor romansów Mills@ Boon, albo by nie odkryto, że Will Self jest członkiem komitetu brytyjskiego Caravan Club.
sobota 19 sierpnia Powiedziałem dziś do Glenna: - Glenn, zawsze będziesz pamiętał, gdzie byłeś w chwili, gdy usłyszałeś, że Nick zostanie wydalony z Domu Wielkiego Brata. Spojrzał na mnie i oświadczył: - Oczywiście, tato, oglądałem to w telewizji. - Brałeś udział w historycznych wydarzeniach - ciągnąłem dalej. - Takich jak druga wojna światowa? - spytał z powątpiewaniem. - Nie, raczej jak dzień, w którym David Beckham był u fiyzjera. - Mieszasz historię popularną z prawdziwą historią, tato - zauważył Glenn. Skarcony, poszedłem do swojego pokoju, by rozpocząć trzeci rozdział Chlewu. (Pomór świń zmiótł całą populację brytyjskiej trzody chlewnej, oprócz Petera, mojego bohatera. Być może zmienię tytuł książki na Ostatnia świnia.)
Ojciec zadzwonił rano i domagał się swojej wygranej z zakładu. Osobiście sądzę, że wielkim błędem jest zapewnianie telefonów przy łóżkach pacjentom szpitali. Wciąż zawracają oni głowę swoim cierpiącym w milczeniu krewnym, bezustannie i cierpko domagając się napojów energetyzujących albo chusteczek higienicznych. poniedziałek 21 sierpnia Ostatnia świnia Peter patrzył z chlewa, jak samochód terenowy z napędem na cztery kola podjeżdża do szopy komputerowej na farmie. Zobaczył, jak gospodarz Brown wyłania się z magazynku z chemikaliami i wita z ekipą Sky News. - Gdzie jest ostatnia świnia w Wielkiej Brytanii? - zawołała reporterka. Peter wytarzał się w błocie. Chciał wyglądać dobrze przed kamerą: miał być sławny. niedziela 3 września Arthur Askey Walk Czy w dzisiejszych czasach można komukolwiek zaufać? Mój doradca finansowy, Terry
„Rekin”
Brighton
został
właśnie
aresztowany
przez
wydział
przestępstw
gospodarczych. Wygląda na to, że przez wiele lat robił różne przekręty z przyczepami turystycznymi. Mogę więc się pożegnać z pięćsetfuntowym depozytem i marzeniem o posiadaniu własnej przyczepy Willerby Westmoreland, którą zamierzałem umieścić na działce matki. Była wprawdzie wrogo nastawiona do tego planu i mówiła, że nie chce „biedoty mieszkającej w przyczepie turystycznej przed swoim progiem”, ale z czasem na pewno udałoby mi się ją jakoś ugadać. Muszę opuścić Gaitskell Estate, zanim William ulegnie naciskom swych rówieśników i zacznie zabierać laserowy długopis do szkoły. Nasi sąsiedzi Ludlowowie przechodzą przez okres nieporozumień małżeńskich. Rzadko jest tak, że jakiś dzień albo noc upływa bez awantur i odgłosów walenia ludzką głową w ścianę działową pomiędzy naszymi mieszkaniami. Żal mi biednego Vince’a. Kiedy Peggy się wścieknie, potrafi być przerażająca. poniedziałek 4 września Zaczął się semestr jesienny, dzięki Bogu. William narzekał dziś rano, że jego mundurek szkolny jest za duży. Powiedziałem, że sam jest sobie winien, bo nie chciał go w sklepie przymierzyć. Ale może poproszę matkę, żeby zrobiła mu mankiety w spodniach. Teraz ciągną się po ziemi i wygląda to tak, jakby William miał amputowane nogi.
niedziela 3 września Arthur Askey Walk Czy w dzisiejszych czasach można komukolwiek zaufać? Mój doradca finansowy, Terry
„Rekin”
Brighton
został
właśnie
aresztowany
przez
wydział
przestępstw
gospodarczych. Wygląda na to, że przez wiele lat robił różne przekręty z przyczepami turystycznymi. Mogę więc się pożegnać z pięćsetfuntowym depozytem i marzeniem o posiadaniu własnej przyczepy Willerby Westmoreland, którą zamierzałem umieścić na działce matki. Była wprawdzie wrogo nastawiona do tego planu i mówiła, że nie chce „biedoty mieszkającej w przyczepie turystycznej przed swoim progiem”, ale z czasem na pewno udałoby mi się ją jakoś ugadać. Muszę opuścić Gaitskell Estate, zanim William ulegnie naciskom swych rówieśników i zacznie zabierać laserowy długopis do szkoły. Nasi sąsiedzi Ludlowowie przechodzą przez okres nieporozumień małżeńskich. Rzadko jest tak, że jakiś dzień albo noc upływa bez awantur i odgłosów walenia ludzką głową w ścianę działową pomiędzy naszymi mieszkaniami. Żal mi biednego Vince’a. Kiedy Peggy się wścieknie, potrafi być przerażająca. poniedziałek 4 września Zaczął się semestr jesienny, dzięki Bogu. William narzekał dziś rano, że jego mundurek szkolny jest za duży. Powiedziałem, że sam jest sobie winien, bo nie chciał go w sklepie przymierzyć. Ale może poproszę matkę, żeby zrobiła mu mankiety w spodniach. Teraz ciągną się po ziemi i wygląda to tak, jakby William miał amputowane nogi. Vince przyszedł dziś rano, błagając o schronienie. Powiedział, że Peggy w zeszłym tygodniu przyłapała go w łóżku z najlepszą przyjaciółką ich córki, niejaką Mandy Trotter. - Cholera, rzuciła się na mnie i zanim się pokapowałem, co jest grane, rozpięła mi rozporek - jęknął. - To co miałem niby zrobić? Glenn pokazał mi Mandy Trotter, gdy byliśmy w supermarkecie. Wykładała towar na dolne półki. Ma zaledwie metr pięćdziesiąt wzrostu i choć ewidentnie nie jest już nieletnia, wygląda jak zniszczone dziecko. Vince najwidoczniej nie walczył zbyt zajadle, by oderwać ją od swojego rozporka. wtorek 5 września Wpadła Peggy i przekazała własną wersję wydarzeń. Wygląda na to, że Mandy jest w ciąży z Vince’em. - Co on widzi w tej chudej ździrze? - spytała.
Jej wspaniały biust falował i wciąż przekładała jedną ze swych cudownie długich, obciągniętych kabaretkami nóg na drugą, siedząc przy moim stole i strząsając popiół na winylowe płytki. Zaniemówiłem z pożądania. Najwyższy czas, bym znalazł sobie partnerkę seksualną. Nieneurotyczna, bezdzietna, niepaląca, piękna kobieta, która lubi literaturę, namierzanie ciężarówek Eddiego Stobarda i prace domowe - byłaby wprost idealna. Czy to naprawdę tak wiele - oczekiwać tej odrobiny szczęścia? środa 6 września Próbowałem zrozumieć, co pan Robin Cook mówił rano w programie „Today” w Radio 4. Myślę, że rozprawiał na temat swojej etycznej polityki zagranicznej. Jednak on teraz trajkocze w tak zawrotnym tempie, że nie sposób go zrozumieć. To brak poszanowania praw człowieka w osobie brytyjskiego wyborcy. Czy Gaynor zrozumiała choć słowo z tego, co on ostatnio wygaduje, czy może przestała w ogóle słuchać swego tycieńkiego, brodatego elfowatego męża? czwartek 7 września Ivan Braithwaite został przymusowo zamknięty w szpitalu psychiatrycznym! Potrzeba było czterech policjantów i kaftana bezpieczeństwa, by go wsadzić do karetki. Odbiło mu, gdy zarówno jego laptop, jak drukarka, faks, trzy telefony, telewizor, radio i pager były włączone oraz przekazywały różne informacje. Kiedy moja matka weszła do niego i spytała: „Ivan, powiedzieć ci coś?”, dostał szału i zaczął demolować pokój. Robin Cook powinien potraktować to jako ostrzeżenie. sobota 9 września Arthur Askey Walk, Ashby de la Zouch Dwóch męskich przedstawicieli naszej rodziny przebywa w szpitalach: infekcje mojego ojca wciąż podlegają mutacjom i przeprowadza się na nim obecnie kontrolowane próby z różnymi lekami. Przebywa w izolatce. Szczerze mówiąc, to dla mnie wielka ulga: wizyty surowo zabronione. Można obserwować ojca przez szybę, ale jaki to sens, jechać jedenaście kilometrów w jedną i w drugą stronę tylko po to, by gapić się na faceta w średnim wieku biedzącego się nad krzyżówką w „Sun”?
Ivana Braithwaite’a też nie wolno odwiedzać. Odpowiedzialny za niego pielęgniarz z psychiatryka, niejaki Steve Harper, powiedział: „Ivan musi odpocząć od rodzinnej dynamiki”. Wspomniana rodzinna dynamika, moja matka, jest wściekła i spędza większość czasu pod zamkniętym oddziałem oraz opowiada każdemu, kto chce słuchać, że „załamanie Ivana zostało spowodowane przez przeciążenie techniką informatyczną”. Powiedziała mi, że pół godziny przed atakiem wysłał aż trzysta emaili. Jestem teraz przekonany, że technikę należy oskarżać o większość bolączek społecznych. Zwykle naśmiewałem się ze swojej zmarłej babci Edny Mole, gdy twierdziła, że kuchenki mikrofalowe niszczą mózg, ale od kiedy zwiększono ich moc, zauważyłem słabszą wydolność swego mózgu. Przez ponad godzinę nie mogłem sobie przypomnieć, czy słowa „śpiącego zęby nie bolą” pochodzą od Szekspira czy Waltera Raleigha*. O czwartej nad ranem wypowiedziałem tę kwestię do Glenna, który dostał ropnia zęba. Jednak nie zasnął, i mnie również to uniemożliwił, jęcząc wciąż z bólu. Oczywiście jak na złość nie mieliśmy w domu ani jednej tabletki przeciwbólowej. niedziela 10 września O świcie poszedłem do dyżurnej apteki po paracetamol. Sprzedawczyni, dziesięcioletnia dziewczynka, spytała, czy zamierzam się zabić. Zapewniłem, że nie i wtedy podała mi pigułki. Próbowałem kupić dziś benzynę, ale kolejki były za długie, a na podjeździe wybuchła bójka. Dlaczego? * W. Szekspir, Cymbeline Król Brytanii, akt V, scena 4, przeł. M. Słomczyński. poniedziałek 11 września Mohammed ze stacji BP nie chciał mi sprzedać benzyny bezołowiowej za więcej niż 5 funtów. Chodziliśmy razem do szkoły, a nasza znajomość przerodziła się w przyjaźń przez te wszystkie lata, kiedy kupowałem u niego paliwo, a jednak odmówił mi pomocy. Jak będę teraz odwoził Williama do szkoły? Nie ma dogodnej komunikacji miejskiej, a odległość wynosi ponad kilometr. środa 13 września Zadzwoniłem do swojej posłanki, Pandory Braithwaite, by poskarżyć się na kryzys paliwowy. Przypomniała mi, że gdy oboje byliśmy mali, szliśmy dwa i pół kilometra do liceum im. Neila Armstronga. Zauważyłem, że „mamy rok 2000 i na wszystkich ulicach i w zaułkach roi się od pedofili”. Odparła z pogardą:
- Najwyraźniej zapomniałeś o tym właścicielu sklepiku ze słodyczami, który udawał zawsze, że opadły mu spodnie, gdy niewinnie prosiliśmy o gumę do żucia. Spytałem, czemu jest w takim złym humorze. - Wręcz przeciwnie - odparła. - Jestem w doskonałym nastroju. Odczuwam ulgę, bo nie wspomina się o mnie w książce Andrew Rawnsleya Servants Of The People. Byłam pewna, że zechce wykorzystać tę historię ze mną, Mo i Gordonem Brownem w windzie służbowej w hotelu w Bournemouth. czwartek 14 września Glenn wrócił ze szkoły i oznajmił, że ma przygotować referat o biedzie w Trzecim Świecie. Zabrałem go do biblioteki na sąsiednim osiedlu, by mógł wyszukać odpowiednie informacje. Niestety biblioteka była zamknięta z powodu „niedoboru personelu”. Zadzwoniłem do matki i przywiozła trochę danych statystycznych ściągniętych z Internetu. Doznałem szoku, uświadomiwszy sobie, że ja i chłopcy od dwóch lat żyjemy w nędzy Trzeciego Świata. Glenn odetchnął z ulgą: zamierzał przygotować referat o Bangladeszu, ale teraz, jak twierdzi, wystarczy „tylko przejść się po osiedlu i pogadać z ludźmi”. piątek 15 września Arthur Askey Walk I na cóż się zdała ta niby wieloletnia przyjaźń! Mohammed odmówił mi dziś sprzedaży benzyny, chociaż aby oszczędzić tę odrobinę paliwa, która mi pozostała, pchałem samochód aż do samej stacji. Przypomniałem Mohammedowi, jak wystąpiłem w jego obronie na boisku liceum im. Neila Armstronga, kiedy Barry Kent zaczął demolować wszystko wokół i znęcać się nad słabszymi po spożyciu zbyt wielu chipsów. - Nie pamiętam, byś mnie kiedykolwiek bronił, Moley - powiedział, kierując akuszerkę do dystrybutora. Przypomniałem, że poradziłem Barry’emu, by zapisał się na kurs zapobiegania zastraszaniu w Klubie Młodzieżowym „Zejdźmy z Ulic”. - Ale to i tak nie uratowało mnie przed wyginaniem palców do tyłu - rzekł ze smutkiem. Moja matka zajechała na stację i ustawiła się w kolejce dla uprzywilejowanych. - Na jakiej zasadzie jesteś uprzywilejowana? - spytałem. - Czy od czasu gdy cię widziałem ostatnio, zdążyłaś się zatrudnić w jakichś służbach albo pogotowiu? Coś w tym rodzaju - odparła. - Obiecałam, że zawiozę kilka swoich niepotrzebnych wazonów na oddział
Laing w szpitalu psychiatrycznym, gdzie przebywa Ivan. Nie mają w co wkładać kwiatów od odwiedzających. Zastanawiałem się, jak przekona Mohammeda, że jej zapotrzebowanie na benzynę jest uzasadnione, i szlag mnie trafił, gdy została przepuszczona na sam początek kolejki, a Mohammed osobiście nalał jej benzyny! Podjąłem kolejną próbę wystarania się o benzynę dla siebie. Przypomniałem Mohammedowi, jak reżyserowałem jasełka Jezus Chrystus Wszechmogący i obsadziłem go w roli głównej. - Tak, i do tej pory mam problemy z niektórymi starszymi członkami wspólnoty, choć minęło już piętnaście lat - powiedział. - Mówiłem, że będę miał kłopoty, jeśli zagram Chrystusa heroinistę. - Miałeś wolną wolę, Mohammedzie - zauważyłem. - Nie, nie miałem - odparł. - Przechodziłeś trudny okres. Twoi rodzice się rozwodzili, więc zrobiłem to, żeby ci pomóc. Pchając samochód z powrotem do domu, zastanawiałem się, jak człowiek może tak długo żywić do kogoś urazę. Urazę tak silną, że wpływa na jego osąd, gdy przychodzi do dystrybucji benzyny. sobota 16 września Pandora myśli o kupnie domu w okolicach Suffolk, gdzie mogłaby się schronić przed swymi wyborcami. Majątek nazywa się Oakley Park, we wsi Hoxne. Zajrzałem do Internetu i z przerażeniem odkryłem, że miejsce to było sceną makabrycznego podwójnego morderstwa w roku 1977, kiedy to Frederick Brownlow nakrył swojążonę Felicity w łóżku z Fergusem Bellingtonern, młodym stajennym. Używam słowa „łóżko” dość umownie - właściwie to kochankowie odbywali stosunek seksualny za zegarem ustawionym w sklepionym przejściu. Gdy wybiła północ, sir Frederick, udręczony zazdrością, porąbał ich na kawałki wielkości kęsa za pomocą miecza („Po wielekroć ostrzonego, albowiem tępił się ustawicznie na kościach”.) Szczątkami nakarmiono później świnie. Ostrzegłem Pandorę, iż na domu ciąży przekleństwo i że każdy człowiek z inicjałami F. B., którego noga postała na dziedzińcu, źle skończył. - Co za brednie wygadujesz? - obruszyła się Pandora. - Przecież moje inicjały to P. L. E. B. Potem wygłosiła tyradę o tym, że idioci napychają Internet nieciekawymi i zbędnymi informacjami.
niedziela 17 września Dzień Bitwy o Anglię: program Radio 4 został dziś rano zdominowany przez posępne nabożeństwo upamiętniające to ważne historyczne wydarzenie. Dlaczego Kościół anglikański pozwala, by w jego imieniu grano taką koszmarną muzykę? I dlaczego przedstawiciele kleru mówią takimi nienaturalnymi głosami, jak jacyś kosmici? Radio 4 powinno puścić raczej ścieżkę dźwiękową z filmu o Douglasie Baderze. Wiele osób by się z tego ucieszyło. poniedziałek 18 września Arthur Askey Walk Życie jest nudne po emocjach związanych z kryzysem paliwowym. Wyszedłem na zakupy i wywołałem małą panikę, kupując butelkowaną wodę, cukier kryształ, chleb w proszku i sardynki w puszkach. Lecz nie może się to równać z gorączką z zeszłego tygodnia, kiedy to, przez kilka chwil, naprawdę wierzyłem, że cywilizacja się kończy i że wkrótce powrócimy do jazdy na ośle i dwukółką. Wezwano mnie do Ośrodka Pracy na piątek, celem wyjaśnienia, dlaczego oświadczyłem ostatnio w formularzu, że nie mogę podjąć żadnej pracy i nadal chcę korzystać z zasiłku. Dziś cały dzień mi zszedł na uzasadnianiu tego wniosku. Napisałem manifest. Jego główna teza jest taka, że społeczeństwo powinno wspierać artystów. W ostatnim akapicie oświadczyłem, co następuje: „Jakże tragiczną stratę poniósłby nasz naród, gdyby moje wielkie dzieło nie zostało napisane, z tak banalnego powodu, że musiałbym odbijać kartę zegarową, jako na przykład pomocnik magazyniera”.
wtorek 19 września O trzynastej zadzwoniła do mnie na komórkę matka. - Rzuć wszystko i natychmiast stawaj w kolejce po benzynę! - wrzasnęła. Gramoląc się pospiesznie do samochodu, wykrzyknąłem wiadomość do sąsiadów. Wkrótce uformował się za mną konwój złożony z trzydziestu aut. Nim dotarliśmy do stacji Mohammeda, była nas ponad setka i mieliśmy eskortę policji. Mohammedowi opadła szczęka, gdy ujI rzał mnie na czele konwoju wtaczającego się na podjazd. Właśnie miał zabrać swoją spanikowaną żonę na zakupy do Iceland - słyszała, że kończą się dostawy jednorazowych pieluch w rozmiarze dla raczkujących dzieci. Teraz troszkę się wstydzę, że uległem histerii, ale potrzebuję samochodu. Jestem zbyt wrażliwy, aby zostać pełnoetatowym
pieszym. Ludzie nieposiadający samochodów są nieprzewidywalni, mają donośne głosy i zmienne humory. Czuję się bezpieczniej w swoim samochodzie, z taśmami Abby i Radio 4. piątek 22 września Zjawiłem się w Ośrodku Pracy o wyznaczonej godzinie, 10. 30 i ku swojemu zaskoczeniu zostałem od razu zaproszony na rozmowę przez kobietę o ujmującej powierzchowności, niejaką Jane Doxy. Była schludnie odziana w granatową garsonkę i białą bluzkę. Moim zdaniem ten strój bardzo by zyskał, gdyby dodać doń buty na wysokim obcasie, ale Jane bez wątpienia chodziło się wygodnie w mokasynach - podróbkach Gucciego. Byłem na tyle przewidujący, żeby mieć przy sobie egzemplarz-”Guardiana”, więc mogłem zrobić na Jane wrażenie osoby inteligentnej i oczytanej. Chociaż, gdy ujrzałem „Daily Mail” wystający z jej torby, zastanawiałem się, czy postąpiłem słusznie. Powiedziała, że przeczytała mój manifest z ogromnym zainteresowaniem. Jednak zarówno ona, jak i cały wydział uważają, że moje pisanie jest „zaledwie hobby”, więc rząd nie będzie „dotować moich rozrywek”. Dała mi dwa numery telefonów, pod które miałem zadzwonić. Pierwszy był do baru U Eddiego. Odebrał Eddie. Miał pracę dla asystenta w swym barze, który był w istocie przyczepą zaparkowaną w zatoczce koło jakiejś budowy. Spytałem, na czym polegałyby moje obowiązki. - Różna robota - warknął Eddie. - Smażenie burgerów, zmienianie butli z gazem i takie tam, trzy sześćdziesiąt za godzinę. Czując na sobie baczne spojrzenie Jane Doxy, zadzwoniłem pod drugi numer. Odebrała miła emerytka, niejaka pani BanburyPryce i powiedziała, że szuka kogoś, kto dwa razy dziennie wyprowadzałby jej sześć psów na spacer. Zaczynam u Eddiego od poniedziałku. Po prostu wiem, że mając tak miękkie serce, wkrótce zapinałbym pani BanburyPryce gorset i obcinałbym jej paznokcie u stóp. niedziela 24 września Obudziłem się o piątej rano, by się dowiedzieć, że przez środkową Anglię przeszło małe trzęsienie ziemi. Kilka psów zaszczekało, ale na nieszczęście dla lokalnych mediów nikt nie zginął. poniedziałek 2 października Bar U Eddiego, Budowa, Leicesłershire
Mam właśnie przerwę i siedzę na białym plastikowym krześle, pisząc na takimż stoliku. Jestem otoczony przez kierowców ciężarówek i samochodów osobowych. Dochodzi dopiero 11. 30, ale już padam z nóg. Jestem na nogach od piątej rano (choć, szczerze mówiąc i ryzykując etykietkę „pedanta”, muszę przyznać, że siedziałem, jadąc tu samochodem”). Eddie i jego trzecia żona, Sandra, byli już na miejscu, podgrzewając termos bufetowy, frytkownicę i blachę do pieczenia. Odnoszę wrażenie, że w krwiobiegach Eddiego i Sandry krąży sam tłuszcz. Ich włosy, skóra i pory zdają się nim zatkane. Wręczając mi wielki fartuch, którym się mogłem cały okręcić, Eddie oświadczył: - Nigdy nie pozbędziesz się tego smrodu tłuszczu, chłopcze. Dlatego trudno zarwać kobitkę spoza branży. Najwidoczniej wszystkie żony Eddiego pracowały w smażalniach. Zapewniłem go, że aktualnie nie szukam partnerki, i oznajmiłem, że mam wkrótce rozpocząć w ośrodku edukacyjnym dla dorosłych w Leicester kurs „Życie bez partnerki/era”. Spojrzał na mnie z litością i spytał cicho, „czy mam coś nie tak w portkach”. Zapewniłem Eddiego, że budową nie odbiegam od innych mężczyzn, ale moje serce zostało ostatnio kilkakrotnie złamane i potrzebuje czasu, by wy dobrzeć. Eddie uniósł łopatkę znad skwierczących kawałków bekonu i powiedział: - Ja mam straszne bóle głowy, jeśli choć raz dziennie nie zakiszę ogóra, prawda, Sandro? Sandra zatknęła kosmyk przetłuszczonych włosów za ucho i odparła: - Jak poszłam do szpitala na żylaki, przez cały czas jechał na nurofenie. Eddie pokręcił głową i zapatrzył się w dal, gdzie stały zaparkowane ciężarówki, widocznie przeżywając na nowo koszmar deprywacji seksualnej. Zadzwoniłem do matki z pytaniem, jak jej rano poszło z dziećmi. - Kiepsko - powiedziała. - Nie mogę codziennie przyjeżdżać do ciebie o piątej rano. Zasypiam za kierownicą. Przypomniałem jej, że przedszkole otwierają dopiero o siódmej, i błagałem, by nadal przyjeżdżała. Odparła z goryczą: - Winię za to Tony’ego Blaira i Jacka Strawa. Dlaczego babcie mają być ciągane do opieki nad wnukami? Odbyłam już swoją karę z tobą i twoją siostrą. Zabrzmiało to tak, jakby wychowywanie mnie i mego potomstwa nie dawało żadnej radości. Spytałem, jak się miewa Ivan przebywający nadal w szpitalu psychiatrycznym. - Nabawił się silnej awersji do wszystkich urządzeń na wysokim poziomie technologicznym - odrzekła. - Pielęgniarz użył elektronicznej zapalniczki Ronsona, by zapalić
świeczki na torcie jednego z pacjentów i Ivanowi trzeba było natychmiast podać środki uspokajające. Zastanawiam się, czy Ivan „Techno” Braithwaite będzie kiedykolwiek w stanie stawić czoło współczesnemu światu. wtorek 3 października Ashby de la Zouch D. H. Lawrence, mój bohater literacki, lubił pracować własnymi rękami i rzekomo szczycił się wyrobem dżemów. Ja również odkryłem małe radości płynące z prac ręcznych. Lubię myśleć, że D. H. byłby dumny ze mnie, widząc, jak serwuję kanapkę z jajkiem i bekonem naszemu pierwszemu klientowi, Lesowi, który wiózł ciężarówką firmy Eddiego Stobarda wodę mineralną z Liskeard do Dundee. Kanapka Lesa stanowiła istne dzieło sztuki (choć to tylko moja opinia). Bekon był soczysty, jajko delikatnie wysmażone, tak, aby zapobiec wyciekowi żółtka, a chleb biały i miękki niby nowo wykluty czerw. Odczułem ciche zadowolenie, gdy Les powiedział o kanapce, że jest „pierwsza klasa”. środa 4 października Nie mogłem spać, bo zastanawiałem się nad potrzebą przewożenia wody mineralnej z Liskeard do Dundee. W Szkocji jest przecież jej pełno. Kurs „Życie bez partnera/ki” został odwołany. Byłem jedynym chętnym. czwartek 5 października Bar U Eddiego, Budowa, Leicestershire Praca u Eddiego pozwala mi w szczególny sposób zrozumieć, jak działa kapitalizm. Eddie jedzie do hurtowni, gdzie kupuje paczkowany bekon, beefburgery, biały krojony chleb, keczup etc., a potem używa mnie za trzy sześćdziesiąt za godzinę do zamiany tych składników w potrawy sprzedawane z dwustuprocentowym zyskiem. Eddie nie ma skomputeryzowanej kasy sklepowej. Bierze gotówkę do ręki. Na ścianie przyczepy widnieje informacja, tuż obok odłażącego plakatu z Samanthą Fox: „Proszę nie prosić o rachunek, gdyż odmowa bywa obraźliwa”. Trzyma monety w starym pudełku po ciastkach firmy Cadbury. To, że monety są zmieszane, godzi w mój zmysł porządku, ale system działa dość sprawnie. Banknoty są przechowywane w kieszeni fartucha Eddiego. Podejrzewam, że Eddie płaci jakiś mały podatek czy VAT, chociaż często gardłuje na temat przekrętów opieki społecznej.
- Powinno się ich wywieźć na jakąś wyspę na Morzu Północnym i zostawić tam, żeby sobie radzili sami - powiedział dziś rano. - Chociaż - dodał ze współczuciem - dałbym im paczkę nasion i łopatę. Pudełko po ciasteczkach Eddiego to proletariacki ekwiwalent raju podatkowego na Kajmanach. Brakuje tu tylko doradców finansowych i księgowych. Żona Eddiego prowadzi jego „księgi”, oglądając powtórzone odcinki EastEndersów. Stanowi to chyba cotygodniowy rytuał. Dzięki kierowcom ciężarówek poznaję kolejny aspekt globalizacji. Niektórzy z nich jadą trzy dni, by przewieźć rumuńskie lodówki do Bolton w Anglii. Inni wiozą karmę dla myszoskoczków z Bury St Edmunds do Hamburga i wracają z ładunkiem hamburskich marchewek, które dostarczają do magazynu w Stowmarket, w Suffolk. To istne szaleństwo. Obsługując kierowców, staram się dokładnie wypytać każdego z nich o cel podróży oraz rodzaj ładunku. W ten sposób doszedłem do wniosku, że kapitalizm to nie jest sposób na kierowanie światową ekonomią - jest nieskuteczny i eksploatuje takich pracowników jak ja. Przedstawiłem tę argumentację Eddiemu, podczas gdy zeskrobywałem łopatką resztki z blachy do pieczenia. Całkowicie nie zgodził się z moją analizą i powiedział: - Jak będziesz dalej nawoływał do rewolucji, Moley, wylecisz z roboty na kopach, a twoje głupie buty Birkenstocka nie dotkną nawet cholernej ziemi. piątek 6 października William i Glenn nie poszli do szkoły, ponieważ ich włosy zostały zaatakowane przez wszy. Zadzwoniłem na komórkę Eddiego i powiedziałem, że dziś nie przyjdę, gdyż będę zajęty usuwaniem gnid z głów swoich chłopców. Eddie powiedział: - Ja i moja żonka nie spaliśmy przez całą noc, bo skrobaliśmy się po pieprzonych łbach, jakby to były zdrapki - powiedział Eddie. - Powinieneś obejrzeć swoją głowę, Mole. Glenn i William usadzili mnie przy biurku i skierowali lampę przegubową na moją głowę. Było na niej tyle gnid, że Glenn powiedział: - Mógłbyś zapełnić nimi stadion na Wembley, tato. Ma tam jutro oglądać wraz z grupą dzieciaków ze szkoły mecz AngliaNiemcy. Robią projekt o angielskich pomnikach historycznych i Glenn ma nadzieję przywieźć parę źdźbeł trawy i wkleić je do folderu. Jednak, jak napisał w emailu zaadresowanym do mnie dyrektor szkoły: „Rano osobiście obejrzę głowę Glenna i jeśli znajdę ślady wszy bądź ich progenitury, w formie niewyklutych jaj, nie pozwolę mu wsiąść do autobusu jadącego do Wembley”.
Nie spałem przez większą część nocy, przeczesując włosy Glenna gęstym grzebieniem. Wreszcie o 3. 30 nad ranem załamałem się i ogoliłem mu głowę. Użyłem w tym celu pięciu maszynek jednorazowych. Wygląda teraz jak jakiś oprych, ale przynajmniej wpuszczono go do autobusu. sobota 7 października Glenn powrócił zwycięsko z plastikowym siedzeniem, metrem kwadratowym darni i jednym z odgryzionych i wyplutych paznokci Kevina Keegana. Ten chłopak daleko zajdzie. niedziela 15 października Ashby de la Zouch Pandora zadzwoniła dziś, by się mnie poradzić, czy powinna przyznać się do palenia marihuany w Oksfordzie. - Dlaczego właśnie mnie o to pytasz? - spytałem. - Jesteś głosem środkowej Anglii - warknęła. - Doskonałym barometrem opinii publicznej. Nie spodobała mi się sugestia, że jestem tępym prowincjuszem, ale jednocześnie byłem zadowolony i mile połechtany, że zależy jej na mojej opinii. Poradziłem, żeby zmilczała na temat zażywania narkotyków, i ostrzegłem, że przyznanie się do tego niemal na pewno zagroziłoby jej ambicji zostania premierem. Zanim odłożyła słuchawkę, powiedziała: - Masz rację, Aidy, muszę mieć „Daily Mail” po swojej stronie. poniedziałek 16 października Cień wszy wciąż pada na nasz dom. Cóż jeszcze mogę zrobić, by dokonać eksterminacji tych ohydnych stworzeń? Moja matka poszła w sobotę do fryzjera i jej stylista, Sebastian uniknął przerażony do pakamery do mieszania farb, bo zauważył całą kolonię wszy usadowioną na jej karku. Jest na mnie wściekła i twierdzi, że nie czuła się tak upokorzona od czasu, gdy drut z jej stanika Gossarda przebił jej suknię ślubną w urzędzie stanu cywilnego, gdy wychodziła za Ivana Braithwaite’a. Nawet mój ojciec, przebywający wciąż w izolatce w szpitalu, ma gnidy. Co się dzieje? Powiedziałem Glennowi, że węszę w tym jakieś przestępstwo. - To oczywiste, że jakaś obca siła, możliwe, że Iran, wprowadziła zjadliwą formę gnid do tego kraju w celu zdemoralizowania populacji i zdestabilizowania funta. Glenn wzgardliwie pokręcił głową i powiedział: - Lepiej się połóż, tato, i zrób sobie okład z mokrego ręcznika na głowę.
wtorek 17 października Przeczytałem dziś w „Independent” następującą notkę: Dr Pandora Braithwaite, podsekretarz stanu ds. rybołówstwa, przyznała w wywiadzie, którego udzieliła wczoraj wieczorem Jeremy’emu Paxmanowi w”Newsnight”, że paliła marihuanę w swoich oksfordzkich czasach. Na bezpośrednio postawione przez Paxmana pytanie”Czy paliła pani skręty?”, Braithwaite uśmiechnęła się i odparła „A ty, Jeremy?”. „To pani jest tu po to, by odpowiadać na pytania, pani podsekretarz” - rzucił opryskliwie Paxman. Braithwaite odparła na to: „Dobra, tak, paliłam, wszyscy to robiliśmy. Co więcej, bardzo to lubiłam. Dzięki temu radziłam sobie z pracą”. Przewiduję teraz koszmarne konsekwencje dla mojej ukochanej. Jej posady ministerialnej na pewno nie da się już obronić. środa 18 października Cały kraj mówi o Pandorze. Zgodnie z raportem „Guardiana” żądania marihuany w Oksfordzie są bardzo gwałtowne. czwartek 19 października Wróciłem dziś do pracy w barze Eddiego i nie mogłem nie zauważyć, że wielu z naszych klientów drapie się po głowach. Czyżby gnidy były rozwożone po całej Europie? Ile czasu upłynie, nim opanują cały świat? O siódmej Glenn zatelefonował do mojej matki i poprosił, by szybko przyszła. Wyjawiłem jej swoją teorię na temat gnid, a ona, wysłuchawszy mojej półtoragodzinnej przemowy, posłała po doktora Ng. piątek 20 października Jestem teraz spokojniejszy. Doktor Ng przepisał mi prozac i kurację aromaterapią. Twierdzi, że cierpię z powodu stresu. Opowiedziałem o swoim nieszczęśliwym dzieciństwie, a on okazał mi zrozumienie. Chociaż słyszałem, jak matka zajadle zaprzeczyła mym słowom: - Był bardzo szczęśliwym chłopcem - przekonywała lekarza. - Zanim wyrósł i zaczął czytać Dostojewskiego i tego cholernego Kafkę! Pandora wysłała mi kartkę z życzeniami powrotu do zdrowia i zasugerowała, że w owym powrocie pomogłaby mi lektura ostatniego tomu lorda Archera o WestonsuperMare. Później zadzwoniła i przekazała mi zaskakujące wieści, że nie tylko nie została oszkalowana
z powodu przyznania się do zażywania narkotyków, lecz wręcz ma silne poparcie w kwestii awansu. sobota 21 października Ashby de la Zouch W ostatnim tygodniu Pandora wspinała się po szczeblach w „wężach i drabinach” życia. W tym tygodniu zsuwa się po grzbiecie pytona (że się tak wyrażę). Dzisiejsze gazety zamieściły mnóstwo zdjęć jej kota, Maurice’a, którego musiało ratować Królewskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w nocy z czwartku na piątek, po tym jak sąsiedzi usłyszeli żałośliwe miauczenie, dobiegające z mieszkania Pandory w Pimlico. Niestety w czasie akcji ratowniczej właścicielka kota przebywała na misji rozpoznawczej w Ayia Napa z Keithem Allenem. Rzecznik prasowy Królewskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami oświadczył: „Doktor Pandora Braithwaite może zostać oskarżona o zaniedbanie i okrucieństwo wobec zwierzęcia. Maurice od pięciu dni nie dostawał jeść i jest straszliwie wychudzony”. Zadzwoniłem do matki Pandory, Tani, by poznać domową wersję historii. Powiedziała, że komputerowo sterowana miska z automatycznym podajnikiem się zepsuła i nie chciała karmić wygłodniałego stworzenia. Niektóre tytuły były naprawdę ostre: Kot Pan cierpiał głód w samotności, Koszmar kota posłanki, Kicia Pan w szoku. Będąc (nieodpłatnym) doradcą Pandory ds. środkowej Anglii, zadzwoniłem do Izby Gmin, by zaoferować pomoc. Niestety nie mogła odebrać telefonu, gdyż prowadziła pilne rozmowy z Alastairem Campbellem. Zostawiłem wiadomość u jej prywatnego sekretarza, Nigela Hetheringtona: - Powiedz jej, żeby złożyła duży datek na rzecz Misji Ratownictwa Kotów. - Jakie to oryginalne - odparł drwiąco Nigel. - Dzięki za niezwykle gówniany pomysł, Moley. Wciąż boli mnie to, że Pandora wybrała na swoją prawą rękę Nigela, a nie mnie. No dobra, niech sobie ma te trzy fakultety - menadżerski, biznesowy i z projektowania mody - ale czuję, że brak mu pewnego je ne sais quoi. Mam doskonałe doświadczenie w radzeniu sobie z mediami. W roku 1993, przez pięć miesięcy byłem poetyckim korespondentem „Ashby Bugle” (nieopłacanym), dopóki redaktora nie wyrzucono za rażącą niesubordynację (rzucenie pustą butelką wódki we właściciela). Niestety, nowy naczelny miał obsesję na punkcie sportu i zlikwidował moją kolumnę na rzecz konkursu „Piłka w Grze”, jak sądzę, z uszczerbkiem dla krajobrazu kulturalnego Ashby de la Zouch. William nie je. Podejrzewam, że potrzebuje więcej uwagi.
niedziela 22 października Biuro prasowe Partii Pracy opublikowało dziś zdjęcie Pandory i Maurice’a, wraz z potępieniem skomputeryzowanych misek do karmienia. Pandora nawołuje do wszczęcia śledztwa na temat skuteczności ich funkcjonowania. Przysięgła, że w przyszłości będzie zatrudniać opiekunkę do kota. Zapytana o relację z Keithem Allenem, odparła: - Pan Allen i ja byliśmy w Ayia Napa na misji rozpoznawczej. Badaliśmy zalew brytyjskiego konsulatu przez pozbawioną środków do życia młodzież angielską, która domaga się darmowych biletów lotniczych do domu. poniedziałek 23 października Policja w Nottingham przechadza się teraz po centrum miasta z bronią palną. Ile czasu upłynie, nim w Ashby de la Zouch zaczną rozbrzmiewać serie z kałasznikowów? Bez wątpienia ku temu właśnie zmierzamy. wtorek 24 października Eddie zadzwonił z pretensjami, że nie zjawiłem się dziś w pracy. Wyjaśniłem, że mam problemy z załatwieniem opieki nad dziećmi w trakcie przerwy semestralnej. - Prowadzę pieprzony bar - warknął w odpowiedzi. - Mam gdzieś twoje życie prywatne, Mole. To typowe dla Brytanii i Eddiego podejście do dzieci. Nic dziwnego, że trójka dzieci Eddiego odbywa właśnie radośnie karę pozbawienia wolności, a jedno, Shane, tańczy w Royal Ballet. Glenn błagał, bym pozwolił mu w przyszłości zająć się gotowaniem. Byłem szczęśliwy, mogąc przekazać fartuch Mole’a. Nie wiedziałem, że chłopak interesuje się sztuką kulinarną. środa 25 października Apetyt Williama się poprawił. Glenn kupił książkę Jamiego Olivera Naked Chef za pieniądze zarobione na pilnowaniu samochodów pracowników socjalnych odwiedzających naszą dzielnicę. piątek 27 października Ashby de la Zouch
Ivan Braithwaite wrócił ze szpitala psychiatrycznego i przebywa w zamknięciu, w pakamerze na Wisteria Walk. Moja matka odgrywa rolę jego pielęgniarki. Mówię „odgrywa”, gdyż odnosi się do tej nowej roli bardzo niechętnie. Podsłuchałem, jak rozmawiała przez telefon ze swoim bratem, Petem, który mieszka w Norwich. Był to poświęcony użalaniu się nad sobą monolog, który powtarzam poniżej, choć nie sprawia mi to żadnej przyjemności... - Kiedy wychodziłam za Ivana, oczekiwałam zmiany w swoim życiu. Jak wiesz, Pete, Ivan pochodzi z wyższejniższejklasy średniej i obiecał poszerzyć moje horyzonty, ale jedyne horyzonty, jakie ostatnio widziałam, to widok z czwartego piętra szpitala psychiatrycznego oraz mój ogródek na tyłach domu. Mam przesrane, Pete. Robię za cholerną opiekunkę. Bo zajmuję się też dziećmi naszego Adriana, kiedy on jest w pracy. [Pauza] Nie, nic mi nie płaci! Poprzedniego wieczoru kupił mi zdechłe kwiaty na stacji benzynowej, a potem jeszcze miał pretensje o to, że dałam dzieciakom na podwieczorek panierowane paluszki homarowe i frytki zamiast tego głupiego zdrowego jedzenia, które przyniósł rano. Ci chłopcy przecież rosną, Pete. Potrzebują czegoś więcej niż kilka kiełków i grudy tofu. Dobra, muszę już iść. Przykro mi, że nie rozmawialiśmy przez ponad dwadzieścia lat, Pete, ale mama, umierając, obiecała mi tę bransoletkę z wisiorkami, a twoja żona, Yvonne nie miała prawa jej zażądać i jeszcze nosić na swoim grubym nadgarstku na mamy pogrzebie. [Pauza] Nie, mama mnie ją obiecała, Pete! [Szlochając] Nienawidziła Yvonne. Nazywała ją Nixon. [Pauza] ... z powodu jej świeżego zarostu! [Pauza] Och, przykro mi Pete, nie wiedziałem, że Yvonne niedawno zmarła. Kiedy? [Pauza]Wczoraj! O mój Boże! Och, Pete, to okropne! [Pauza] Więc prześlesz mi tę bransoletkę pocztą, dobrze, Pete? Przesyłką poleconą, pamiętaj. W tym momencie rozmowa została rozłączona na końcu linii w Norwich. sobota 28 października Dome, Greenwich Siedzę właśnie w barze Harry Ramsden, czekając na Glenna i Williama, którzy stoją w kolejce do Strefy Ciała. Przewidywany czas oczekiwania: godzina i piętnaście minut. Gdy
zasugerowałem inne rozwiązanie - wizytę w Strefie Modlitwy, w której nie było ani jednego zwiedzającego, Glenn powiedział: - Idź tam i się pomódl, tato. My z Willem dołączymy do ciebie później. Chłopak z każdym dniem robi się coraz bardziej asertywny. Przejął już gotowanie w domu, a dziś rano znalazłem notkę w butelce po mleku, stojącej na naszym progu: „Dziś mleka brak. Odbyło wyprawę na wystawę w Dome. Pozdrowienia od mleczarza, Glenna BottMole’a”. Od kiedy to Glenn ma podwójne nazwisko? I dlaczego „Mole” znajduje się na drugim miejscu? Glenn MoleBott brzmi o wiele wytworniej. Strefa Modlitwy nadal świeciła pustkami. Kobieta pastor w pastelowym dresie powitała mnie z wyraźną wdzięcznością i chętnie wysłuchała, co miałem do powiedzenia na temat swoich zapatrywań religijnych. Powiedziałem, że ostatnio stałem się czcicielem drzew i spytałem, czy jest jakieś stowarzyszenie, do którego mógłbym w związku z tym wstąpić. Na próżno wertowała przez chwilę indeks książki Religie świata, a potem oświadczyła: „Chyba najbliżej będzie panu do Liberalnych Demokratów”. niedziela 29 października Ostatniego wieczoru na stacji St Pancras odbywały się żałosne sceny, kiedy to zdesperowani mieszkańcy East Midland kłębili się w hali głównej, nim ruszyli w objazd wokół zniszczonych szyn Midland Main Line. poniedziałek 30 października Obudziłem się o 3. 30 nad ranem i zobaczyłem, że przez ulicę sunie spiralnie tornado. Wiele śmietników zostało wywróconych, a ohydne, parszywe drzewo zniszczyło moją szopę. wtorek 31 października Ashby de la Zouch Domek weekendowy Pandory, „Lock Keeper’s Cottage”, nad brzegiem rzeki Severn, został zalany przez powódź. Pandorę uratował strażak w kanadyjskim canoe. Akcję ratunkową sfilmowano do programu „Midlands Today”. Wygląda na to, że Pandora i dziewiętnastoletni młodzieniec, zwany „Szkockim Sandym” przez calutką dobę tkwili odcięci od świata w jej sypialni. Zgodnie ze słowami Pandory, Sandy właśnie obkładał jej ganek workami z piaskiem, gdy nagle porwała je woda, więc musieli się schronić na piętrze. Spytana przez Julię Snoddy, reporterkę „Midlands Today”, dlaczego wcześniej nie wezwała pomocy pracowników odpowiednich służb, kontrowersyjna posłanka odparła: - Wiedziałam, jak bardzo są zajęci, i nie chciałam dodatkowo obciążać ich pracą.
Gdy poproszono ją, by opisała swoje przejścia, powiedziała: - To było istne piekło. Skończyły mi się marlboro light i zostawiłam swoją torebkę od Prądy na podłodze salonu. Powódź całkiem ją zniszczyła. Powiedziała też pani Snoddy, że będzie naciskać pana Prescotta, bossa od powodzi, w sprawie pomocy finansowej przeznaczonej na zabezpieczenia przeciwpowodziowe w okolicach SevernTrent. - Najwyższy czas, by wybetonować brzegi naszych rzek - oświadczyła. - Smutno będzie stracić sitowie i całą tę faunę, ale żyjemy w nowej erze i nie stać nas na sentymenty wobec natury. Zauważyła, że na betonowych brzegach Severin można by wybudować różne punkty sprzedaży detalicznej. - Kawiarnie Starbucksa przywiodłyby cappuccino w zaniedbane wiejskie okolice. Pandora nienawidzi wsi. Na wycieczkach szkolnych nosiła zawsze ciemne okulary i mówiła: - Od tej całej zieleni chce mi się rzygać. Domek letniskowy „Lock Keeper” został urządzony w nowojorskim stylu. Żaluzje były zawsze spuszczone. Właściwie to zostały przybite gwoździami do parapetów. Mam szczerą nadzieję, że Pandora nie zdoła zrealizować swojej ambicji zostania pierwszą kobietą premierem z ramienia laburzystów. W trakcie wielu prywatnych rozmów zwierzyła mi się, że byłaby całkiem zadowolona, gdyby wszystkie mokradła zostały pokryte deskami, Dartmoor sztuczną murawą, a Kraina Jezior wyposażona w schody ruchome ułatwiające poruszanie się niepełnosprawnym. Moja matka twierdzi, że Pandora tylko tak sobie żartowała, ale ja jestem przekonany, że jej pogarda dla angielskiej wsi jest autentyczna. środa 1 listopada Mój agent literacki, Brick Eagleburger (któremu nie udało się sprzedać żadnej z moich powieści, sztuk radiowych, żadnego serialu telewizyjnego ani poematu epickiego), skontaktował się dziś ze mną po dwóch latach milczenia. Ktoś z Wolverhampton - niejaki Jim Smith
-
zapalił
się
do
wydania
Niecierpliwej
kijanki,
mojego
pięćsetdziewięćdziesięciodwustronicowego poematu epickiego o podróży kijanki od wczesnych dni w skrzekodziecięctwie do chwili śmierci w żabiozgrzybieniu. Poemat przedstawia dzieje żabiego życia i nawiązuje do różnych wydarzeń z mojego własnego, choć nie włączyłem tam swojego rozwodu, gdyż w żadnym podręczniku o płazach nie mogłem
znaleźć informacji, czy żaby przechodzą przez jakąś formę rozwodu, czy też dotrzymują wierności partnerowi/partnerce. Glenn właśnie mnie poinformował, że „żaby robią to za dnia i w nocy, z każdym, kto się nawinie”. Brick Eagleburger powiedział, że Jim Smith przysłał faks, w którym oświadczył: Niecierpliwa kijanka to liryczny lament nad dawną wspaniałością angielskiej wsi. Do łez poruszył mnie opis okrutnej śmierci żaby pod kołami niemieckiej ciężarówki”. - Kaski żadnej mieć z tego nie będziesz, ale przyda ci się trochę rozgłosu - powiedział Brick. Spytałem o nazwę magazynu Jima Smitha i dowiedziałem się, że jest to tygodnik „Żaba”. Bardzo mnie wzrusza, że tak wielu ludzi przejmuje się żabami na tyle, by zadać sobie trud wypełnienia formularza prenumeraty i do tego jeszcze wysupłuje na nią dziewięć funciaków rocznie. Osobiście nie znoszę tych wstrętnych, oślizgłych stworzeń. niedziela 12 listopada, Niedziela Pamięci Ashby de la Zouch Byłem jedynym na podjeździe stacji BP, który uczcił poległych dwuminutową chwilą ciszy. poniedziałek 13 listopada Brick Eagleburger nie posiada się z radości. Jest przekonany, że jego florydzka korespondencyjna karta do głosowania zapewni prezydenturę Gore’owi. Być może ma rację. Jeśli Gore wygra jednym głosem, Brick zamierza przypisać sobie tę zasługę. Zamówił całostronicowe ogłoszenie w „The Stage”. Głosi ono, co następuje: Brick Eagleburger, agent teatralny, specjalizujący się w pogodynkach, znanych szefach kuchni i występujących zwierzętach (wśród nich światowej sławy Billy Foka). Korespondencyjna karta do głosowania wysłana przez pana Eagleburgera przesądziła o wyniku amerykańskich wyborów prezydenckich. Nowi Artyści zawsze mile widziani. Prowizja 25%. Podatki i porady inwestycyjne wliczone w cenę. Zatelefonowałem do Bricka i spytałem, kiedy moglibyśmy się spotkać w celu omówienia mojej kariery pisarskiej. W wieku trzydziestu trzech lat jestem już za stary, by móc ubiegać się o Young British Writers’ Award. Dlaczego nie organizuje się konkursów dla młodych pisarzy w średnim wieku? To bardzo krzywdzące. Zaczynamy wprawdzie łysieć i bywa, że coś jest nie tak ze sprawnością seksualną, ale to jeszcze nie znaczy, że nasze zdolności literackie są w zaniku. Brick oświadczył w swoim koszmarnym niegramatycznym stylu:
- Nie ma teraz u mnie żadnych okienek, Adrian. Powiedział, że Billy Foka narobił mu kłopotów, bo poważnie się uzależnił od kokainy po pracy w dublińskim cyrku, gdzie uległ zgubnym wpływom Declana Tourette’a i jego zadziwiającego przeklinającego psa. Po zaledwie siedmiu dniach biedny Billy wciągał mnóstwo paskudnego białego proszku. Po dwóch tygodniach był całkiem zależny od Tourette’a i jego dostaw. Po trzech tygodniach kariera Billy’ego wisiała na włosku, bo nie mógł dłużej łapać ani rzucać piłki nosem, tak spierzchnięte miał nozdrza. Na szczęście Brick w porę zainterweniował i zapakował Billy’ego do tajnej kliniki odwykowej dla zwierząt w Milton Keynes. Tam, wraz z innymi zwierzętami o nadszarpniętym zdrowiu, Billy zerwał z kosztownym nałogiem i jest już czysty.
wtorek 14 listopada Moje życie jest niewiarygodnie nudne, ale dziś wręcz wprawiło mnie w osłupienie: absolutnie nic się nie wydarzyło. Wstałem z łóżka. Zrobiłem jajecznicę. Nie była ani dobra, ani zła, coś pomiędzy. Udałem się do kiosku, gdzie przyszedłem w samą porę, by zobaczyć, jak brodaty mężczyzna (obcy) kupuje ostatniego „Guardiana”. Po akcencie poznałem, że nie jest stąd. Moim zdaniem to wstrętne, że ludziom wolno kupować, gdzie popadnie, niezależnie od tego, gdzie mieszkają, choć tym samym pozbawiają miejscowych niezbędnych artykułów. Powiedziałem o tym matce. - Czy naprawdę sugerujesz, że ludziom powinno się zabronić podróżowania? Czy opowiadasz się za apartheidem spod znaku kodu pocztowego? Nie wiedziałem, co odrzec na takie dictum. Prawda jest taka, że kolejny raz w całkiem niestosowny sposób zareagowałem na drobną niedogodność. Wiele osób daje mi do zrozumienia, że powinienem pójść do terapeuty. Jednak na wizytę w ośrodku publicznej służby zdrowia czeka się dwa lata, a serce by mi pękło, gdybym musiał wybulić 25 funtów za sesję, by się dowiedzieć, że z moją osobowością i emocjami jest wszystko w porządku. środa 15 listopada Właśnie wyszedłem z mieszczącego się od strony ulicy pokoju jungowskiego terapeuty, niejakiego Dave’a Muttera. Przez pięćdziesiąt pięć minut siedziałem na jego różowej welurowej sofie i płakałem, wspominając pudding Yorkshire mojej babci.
czwartek 16 listopada
Zatelefonowałem do Dave’a i ubłagałem, by natychmiast się ze mną spotkał. Widzę się z nim po południu. 17. 30 Opowiedziałem Dave’owi swój powracający sen - Gordon Brown odwiedza mnie w nocy i błaga, bym pomógł mu w rozwiązaniu problemów ekonomicznych. Dave jest moim jedynym przyjacielem. O rany, Drogi Dzienniczku, myślę, że mogę być w nim nawet troszkę zakochany!
sobota 18 listopada Ashby de la Zouch Drogi Dzienniczku, muszę ci się zwierzyć ze straszliwego sekretu. Jestem beznadziejnie zakochany w swoim terapeucie, Davie Mutterze. Nie seksualnie. Absolutnie nie seksualnie. W żadnym razie nie seksualnie. Dave nie jest zbytnio atrakcyjnym mężczyzną: wyobraź sobie Yula Brynnera z nadczynnością tarczycy, szarym kucykiem i piskliwym głosem. Chyba zgodzisz się ze mną, że nie wywołuje homoerotycznych fantazji. Moja miłość do Dave’a jest czysta i czysto platoniczna. Myślę o nim nieustannie. Żyję wyłącznie dla kolejnych spotkań. Gorąco pragnę komuś o tym powiedzieć. Czuję potrzebę głośnego wypowiadania jego imienia, ale komu mogę zaufać, że dotrzyma mego sekretu? Być może powinienem spotkać się z innym terapeutą i zwierzyć się mu/jej z tego problemu? poniedziałek 20 listopada Bar Eddiego, zatoczka Wymyśliłem poniższy wiersz podczas czyszczenia korytka do smażenia w głębokim tłuszczu, pod koniec dnia pracy. To ohydne, paskudne zajęcie, ale Eddie dał mi w łapę dodatkowych 25 funtów, które przydadzą się na dodatkową sesję z Dave’em. Wiersz do Dave‘a Dave Mutter, Dave Mutter Nazywa się tak czarująco. Lecz moja namiętność do niego Wydaje się niepokojąca. Przez 55 minut Na dwóch sesjach w tygodniu Siedzę na jego sofie, Wijąc się w mąk ogniu. Mówię o zgryzotach, smutkach poczuciu alienacji od przyjaciół, rodziny i reszty swojej nacji.
wtorek 21 listopada Brick Eagleburger wysłał mój poemat epicki Niecierpliwa kijanka do niejakiego Geoffreya Perkinsa w ośrodku telewizyjnym BBC. Spytałem Bricka, w jakim dziale pracuje pan Perkins. - Facet jest szefem pieprzonej komedii - odparł Brick.
Ze złością zauważyłem, że Niecierpliwa kijanka jest całkiem poważnym, pełnym dramatyzmu dziełem utrzymanym w stylu islandzkich sag. - Słuchaj, Adrian, przeleciałem cały pieprzony rękopis Kijanki i powiem ci, że o mało się nie poszczałem ze śmiechu - odpowiedział na to Brick. - Moja ulubiona scena to ta, kiedy kijanka leży w sadzawce ogrodowej Marilyn Monroe i podsłuchuje, jak Arthur Miller bredzi o Tołstoju. Zawsze wiedziałem, że Brick Eagleburger to filister, teraz w dodatku przedstawia w niewłaściwym świetle mnie i moje dzieła. środa 22 listopada W trakcie dzisiejszej wieczornej sesji spytałem mojego ukochanego Dave’a, czy to normalne, jak ktoś odmawia Modlitwę Pańską przed przejściem na drugą stronę ulicy Uniósł lekko brwi i przez chwilę bawił się swoim kucykiem, a potem odparł enigmatycznie: - Normalne jest, jak się robi normalnie. Co to właściwie znaczy? Dave rzecz jasna przerasta mnie intelektualnie. Nie zasługuję na to, by być jego klientem.
czwartek 23 listopada Skorzystałem z usług dodatkowego terapeuty. Dzięki temu będę mógł dwa razy w tygodniu, przez pięćdziesiąt pięć minut mówić bez przerwy o Davie. Moja nowa powiernica nazywa się Anjelica House. Jest w średnim wieku, tyle tylko zdołałem zapamiętać. Spotykam się z nią jutro po pracy. piątek 24 listopada Anjelica właśnie mi wytłumaczyła, że coś takiego jak moja miłość do Dave’a Muttera w branży zdrowia psychicznego określa się mianem „przeniesienia”. Jest cudownie empatyczną kobietą i myślę, że mogę być w niej troszkę zakochany. Geoffrey Perkins oszalał na punkcie Niecierpliwej kijanki. W roli tytułowej chce obsadzić Dawna Frencha. 4? poniedziałek 27 listopada Ashby de la Zouch Dziś jest dopiero pierwszy dzień ramadanu, a Mohammed ze stacji benzynowej BP już jest w złym humorze z powodu postu, jaki nakłada wyznawana przez niego religia. Zazwyczaj podczas dnia pracy zjada trzy paczki chipsów o smaku cebulowoserowym oraz co najmniej
jednego kitkata. Zauważyłem, że dobrze by mu zrobiło, gdyby zrzucił jakieś dwadzieścia pięć kilo. Ku memu zaskoczeniu, z wściekłością potępił mój charakter i wygląd, kończąc tyradę słowami: - Powinieneś dobrze się sobie przyjrzeć w lustrze, Moley. Z tych włosów, które ci wystają z nosa, można by upleść koszyk na zakupy dla myszy. I wyglądasz, jakbyś był w piątym miesiącu ciąży. Natychmiast przeprosiłem za swoją niegrzeczną uwagę. Usiłowałem wytłumaczyć, że moi terapeuci, Dave Mutter i Anjelica House zachęcają mnie, bym był uczciwy w kontaktach z ludźmi. To chyba jeszcze bardziej go rozwścieczyło, ale na szczęście przed dalszym besztaniem ocaliła mnie ostra motocyklistka, która odciągnęła jego uwagę, skarżąc się, że w damskiej toalecie brak papieru toaletowego. Idąc podjazdem, zastanawiałem się nad naszą rozmową. Skąd Mohammedowi wpadł do głowy pomysł, by z moich włosów z nosa pleść koszyk na zakupy dla myszy? I co znaczyła ta uwaga, że wyglądam, jakbym był w piątym miesiącu ciąży?
wtorek 28 listopada Dziś rano zdjąłem ubranie i dokładnie przyjrzałem się sobie w lustrze szafy. Od frontu przedstawiam sobą całkiem miły widok. Ramiona mi lekko opadają, a tors nie jest być może najlepiej wyrzeźbiony, ale i tak mój wygląd plasuje się ponad przeciętną. Jednak mój profil pozostawia wiele do życzenia i prawdę rzekłeś, Mohammedzie, mój stary szkolny druhu: z boku rzeczywiście wyglądam jak w piątym miesiącu ciąży. Mój brzuch, niegdyś lekko wklęsły, teraz jest wyraźnie wypukły. Jak to się stało, że nawet nie zauważyłem, jak urósł? Z zaskoczeniem odkryłem, że mój syn, Glenn, prowadzi coś, co określa mianem „ściśle tajnego dziennika”. Na okładce wykaligrafował pismem stylizowanym na drut kolczasty: „Otfieranie tego dzienika to zagrorzenie”. Kusiło mnie, by się dowiedzieć, co chłopak o mnie napisał, i gdyby udało mi się w sposób niezauważalny podważyć zamek, chętnie bym to zrobił. środa 29 listopada Czy ktoś może mi powiedzieć, dlaczego my, Brytyjczycy, eksportujemy swoją wołowinę do Francji, a Francuzi eksportują swoją do Wielkiej Brytanii? Pytałem wiele osób, ale nikt nie potrafił udzielić mi satysfakcjonującej odpowiedzi. Dziś wieczorem po pracy miałem sesję z Dave’em Mutterem. Powiedziałem mu o tej uwadze Mohammeda na temat koszyka na zakupy dla myszy. Dave oświadczył, że owo wyobrażenie wydaje mu się
zatrważające. Zasugerował, że Mohammed powinien poszukać profesjonalnej pomocy psychiatrycznej. Z przyjemnością donoszę, że moja fiksacja na punkcie Dave’a Muttera już minęła. Jest po prostu nudziarzem urodzonym w okresie wyżu demograficznego, z głosem Myszki Miki i niemodnym kucykiem. Jednak Anjelica House, moja druga terapeutka, jest naprawdę wspaniałą kobietą. Dlaczego wcześniej nie zauważyłem, jak atrakcyjne są kobiety w późnym wieku średnim? Czemuż nie dostrzegałem piękna w kurzych łapkach ani uroku w sflaczałych rękach oklepujących poduszki? północ Pandora właśnie zadzwoniła, by się dowiedzieć, czy mój ojciec już wydobrzał po infekcji, którą złapał w szpitalu. Odparłem, że nadal jest chory i izolowany od otoczenia. Była zachwycona: chce się nim posłużyć dla zilustrowania uwag na temat prywatnych firm sprzątających w szpitalach. Zanim się rozłączyła, dała do zrozumienia, że kłótnia pomiędzy Johnem Prescottem i francuską minister Dominique Voynet była raczej sprzeczką kochanków. Ach, więc oni zaspokajają swoje żądze, podczas gdy świat wiruje coraz szybciej? Jeśli tak, my populacja tego świata, powinniśmy być o tym poinformowani.
czwartek 30 listopada Ashby de la Zouch Moja matka zapisała się do wolontariatu Earth Watch. Ma nadzieję, że będzie liczyć ptaki migrujące nad jeziorem w Kenii. Szczerze mówiąc, jestem zniesmaczony. Matka wykorzystuje szlachetny projekt służący ochronie przyrody. Wiem na pewno, że nigdy nie wykazywała najmniejszego zainteresowania ptakami, Kenią ani liczeniem. Oczywiście chce się załapać na darmowe wakacje. Należałoby uprzedzić tych z Earth Watch: ona nawet nie umie liczyć. Szacunkowe liczby dotyczące migracji kenijskich ptaków mogłyby zostać zafałszowane na wiele nadchodzących lat. To z kolei doprowadziłoby do stresu i traumy wśród ornitologów, a co za tym idzie, do ich przedwczesnej śmierci. Zwierzyłem się Glennowi ze swoich niepokojów o los sierot po kenijskich ornitologach. Zmarszczył brwi i powiedział: - Tato, czemu martwisz się o coś, co jeszcze się nie stało? Nie potrafiłem udzielić mu na to zadowalającej odpowiedzi. Później moja terapeutka, Anjelica House, zadała mi dokładnie to samo pytanie. Być może powinienem dać Glennowi to jej 25 funtów. Przynajmniej pieniądze zostałyby w rodzinie i oszczędziłbym sobie problemów związanych z dojazdem do domu pani House oraz parkowaniem, a także zażenowania, które odczuwam, słysząc, jak pani House oddaje mocz w toalecie na dole.
piątek 1 grudnia Zadzwoniłem dziś rano do matki i ku swemu zaskoczeniu oraz oburzeniu dowiedziałem się, że jest w Paryżu! Ivan Braithwaite powiedział, że udała się do hotelu, w którym przed równo stu laty umarł Oscar Wilde. Jak ona śmie obijać się po Eurostarze, podczas gdy inni ludzie umierają z głodu? Doprawdy wstrętne. Zwłaszcza że przecież to ja jestem ekspertem od Wilde’a. Ci nieliczni, którzy mieli okazję zobaczyć mnie w roli Lady Bracknell z Bądźmy poważni na serio w przedstawieniu z zamianą płci aktorów w liceum im. Neila Armstronga w 1982, nigdy tego nie zapomną. Brick Eagleburger poprosił swego adwokata, by wniósł powództwo cywilne przeciw rządowi Stanów Zjednoczonych. Brick jest przekonany, że pogwałcono jego prawo do korespondencyjnego głosowania. Wygląda na to, że mecenas Elf na początku niechętnie odniósł się do pomysłu pozywania USA, bo przywykł raczej do drobnych spraw związanych z przeniesieniem własności w rejonie Hampton Wick.
sobota 2 grudnia Zrezygnowałem z posady w barze u Eddiego. Praca w ogóle nie przynosiła mi satysfakcji i nie mogłem przywyknąć do ciągłego smrodu zjełczałego tłuszczu na swoich ubraniach. Eddie przyjął moje wymówienie ze spokojem. - Jak tylko na ciebie spojrzałem, wiedziałem, że nie nadajesz się do tej branży. Nie masz odpowiednich nadgarstków. Spytałem go, czego mianowicie im brakuje. - Muszą być giętkie - do smarowania masłem i smażenia - a twoje są giętkie jak bryła pieprzonego węgla. Powtórzyłem tę rozmowę Glennowi, gdy przygotowywaliśmy sobie na kolację paluszki homarowe. - Co to jest bryła węgla? - spytał. - To taki kawał czarnego, lśniącego kamienia, który kiedyś wkładało się do kominka i rozpalało. Zrywał boki ze śmiechu. Ten chłopak myśli, że zawsze istniało centralne ogrzewanie. Prawdopodobnie wydaje mu się, że Jezus miał w żłobie podwójny kaloryfer.
niedziela 3 grudnia Osiedlowa hołota zebrała się w chór i chodzi od drzwi do drzwi, domagając się pieniędzy za wyśpiewanie kilku nieskładnych nut Merry Christmas Everybody Slade’ow.
Tym z nas, którzy odmawiają wręczenia kilku srebrnych monet, grozi się, że nasze kosze na śmieci zostaną zepchnięte na ulicę i wywrócone do góry dnem. Zadzwoniłem do Lee Busha, naszego dzielnicowego, ale miał tylko włączoną automatyczną sekretarkę. poniedziałek 4 grudnia Williama wybrano, by zagrał trzeciego pasterza w szkolnych jasełkach. Poszedłem dziś do Habitatu i kupiłem nową ścierkę do naczyń przeznaczoną na jego nakrycie głowy. Tylko to, co najlepsze, jest wystarczająco dobre dla mojego syna. środa 6 grudnia Ashby de la Zouch William wciąż wierzy w Świętego Mikołaja i uprosił mnie, żebym poszedł z nim obejrzeć zjazd „Mikołaja” po linie na ścianie Debenhams, przed jego oficjalnym wejściem do groty na trzecim piętrze. Staliśmy na przedzie tłumu i kiedy Mikołaj wylądował, z przekrzywioną brodą i czerwonym strojem w nieładzie (z powodu uprzęży), William krzyknął: - Mikołaju, czy przyniesiesz mi pod choinkę PlayStation!? - Oczywiście, młodzieńcze - odpowiedział Mikołaj. Myślałem, że zabiję tego dziada. Skąd wytrzasnę forsę na PlayStation? Kosztuje dwieście funtów. Zresztą nie można ich teraz nigdzie dostać. Czy mam już teraz wyjawić Williamowi prawdę, informując go, że zjeżdżający na linie Mikołaj był tak naprawdę siwowłosym członkiem Rockettes, leicesterskiego klubu wspinaczkowego (czyli osobą nieupoważnioną do składania obietnic dotyczących prezentów świątecznych), czy czekać z tym do dwudziestego piątego grudnia i dopiero wtedy ujrzeć rozczarowanie na twarzy dziecka?W mojej wielopokoleniowej rodzinie panuje zamęt związany ze świątecznymi przygotowaniami. Nikt nie wie, gdzie iść na Wigilię, pierwszy dzień świąt czy sylwestra. Tylko jedno jest pewne: ja nikogo nie będę przyjmował w tym domu. Nie stać mnie nawet na adwentowy kalendarz Barbie, który upodobał sobie William. Spytałem Mohammeda ze stacji benzynowej, czy mógłbym kupić jeden za połowę ceny, skoro jesteśmy, bądź co bądź, w połowie miesiąca. Ale odmówił! Jak można być tak wrednym? Powiedział, że odłoży kalendarze adwentowe Barbie do przyszłego roku i sprzedaje za pełną cenę. To tyle, jeśli chodzi o życzliwość dla wszystkich ludzi.
czwartek 7 grudnia Tania Braithwaite z niechęcią zaprosiła nas na Wigilię do Trawników, gdy staliśmy w sąsiednich kolejkach w Safewayu.
- Przyjdźcie, jeśli nie macie gdzie pójść - powiedziała. Szybki rzut oka na jej koszyk wystarczył, bym przypomniał sobie o jej bezindykowym i bezczekoladowym podejściu do świąt. W koszu przeważały produkty sojowe, był też tuzin butelek soku z czarnego bzu. Nic dziwnego, że mój ojciec nie zamierza wydobrzeć, pozbywając się szpitalnej infekcji. Zaplanował spędzenie Wigilii z Trący Lintel, swoją pielęgniarką z izolatki. Gdy piszę te słowa, baloniki, petardy i pukawki czekają już w szpitalnym sterylizatorze. piątek 8 grudnia Zadzwoniła dziś Pamela Pigg. - Nie mogę przestać o tobie myśleć, Aidey - wyznała. Glenn to podsłuchał (ona ma dość przenikliwy głos) i oświadczył ponuro: - Musiałbyś chyba mieć narąbane w głowie, żeby znowu się z nią umówić, tato. Pamela ma nową pracę, to znaczy pracuje z kloszardami, których ona określa mianem samotnych bezdomnych. Powiedziała mi, że w noclegowni jest wiele wolnych etatów. Dodała, że jej zdaniem posiadam wszelkie kwalifikacje potrzebne do pracy z takimi nieszczęśnikami. - Taa, bo w ogóle nie masz węchu - sarknął Glenn. Była to aluzja do tego, że ostatnio nie wyczułem paczki pięciotygodniowych krewetek, które wcześniej nieumyślnie zostawiłem w samochodzie obok grzejnika. Wszyscy zatykali nosy, jeżdżąc ze mną, co niezmiernie mnie dziwiło. Może powinienem się udać do Infirmerii Królewskiej w Leicester i poprosić o przeprowadzenie testu na węch.
sobota 9 grudnia Moja matka umieściła na fasadzie swego domu sporządzony ze świecących lampek wizerunek naturalnej wielkości Mikołaja na saniach. Jest to niewiarygodnie wprost wulgarne. W jej frontowym ogródku królują wycięci z kartonu Posh, Becks i Baby Brooklyn Beckhamowie. Każdy z nich ma nad głową aureolę zrobioną z drucianego wieszaka okręconego lametą. - To Rodzina Święta roku 2000 - oświadczyła matka. Przypuszczam jednak, że wkrótce będzie miała dość tych tłumów, które codziennie zbierają się pod domem po zapadnięciu zmroku. Ktoś zdążył już ukraść brooklyński żłobek. poniedziałek 11 grudnia
Brick Eagleburger pozywa Petera Elfa, swego adwokata, za to, że zawiódł jako obrońca jego praw amerykańskiego wyborcy głosującego drogą korespondencyjną. Elf omówił reprezentowania go, twierdząc, że „gubi się” w zawiłościach konstytucyjnego prawa amerykańskiego.
wtorek 12 grudnia Ashby de la Zouch Tłumy nadal nadciągają, by gapić się na scenkę z Posh, Becks i Brooklyn we frontowym ogródku mojej matki. Zachęcona tym zainteresowaniem, dodała Trzech Króli z darami. Pierwszy z nich (Tom Hanks) wymachuje trzymaną w kartonowych palcach plastikową torbą od Prądy. Drugi (Danny De Vi to) ofiarowuje Baby Brooklyn polar od Gapa. Trzeci (Sylvester Stallone) trzyma butelkę płynu do golenia Calvina Kleina. Spytałem matkę, skąd wytrzasnęła te kartonowe postaci naturalnej wielkości. Powiedziała, że ma kontakty w przemyśle filmowym. Przewiduję katastrofę. Sąsiedzi są wściekli, bo nie mogą parkować własnych samochodów przed własnymi domami. Dwukrotnie wzywano policję, która uprzedziła matkę, że może zostać oskarżona o naruszenie spokoju. Powołując się na wątłe zdrowie psychiczne, Ivan Braithwaite, najnowszy mąż mojej matki, powrócił do domu swej byłej żony Tani, do Trawników. Moja matka, Ivan i Tania twierdzą zgodnie, że to tylko przejściowe i platoniczne rozwiązanie. Ale ja nie jestem tego taki pewien. Gdy odwoziłem Ivana z Wisteria Walk z niewielką torbą i jego laptopem, zauważyłem, jak wy - raźnie się odprężył. A gdy wkroczył do przestronnego, cichego holu w Trawnikach, którego podłogę pokrywa biały dywan, o mało się nie popłakał. Tania powitała go szklaneczką soku z czarnego bzu i domowymi babeczkami nadziewanymi bakaliami. Gdzieś w tle grało cicho CD Charlotte Church. Trudno powiedzieć, co było najbardziej mdlące: sok, babeczki czy trylowanie pani Church. Z przyjemnością stamtąd wyszedłem. Gdy zamykałem drzwi frontowe, usłyszałem, jak Ivan mówi do Tani: - To było istne piekło, Taniu. Jej odpowiedź wydała mi się alarmująca: - Teraz jesteś już w domu, Ivanie. środa 13 grudnia Mój biedny ojciec nie ma pojęcia o nowych ustaleniach w Trawnikach. Tracy Lintel, jego pielęgniarka z izolatki, powiedziała przez swoją maskę:
- Nie można narażać go na żadną traumę emocjonalną, to mogłoby go zabić. - A potem dodała: - Ubiega się o nagrodę najdłużej pozostającego w szpitalu pacjenta. Obiecałem, że nie powiem mu, iż jego najnowsza żona znów mieszka ze swoim byłym mężem. I że jego była żona łamie liczne obowiązujące przepisy.
czwartek 14 grudnia Musiałem dziś wieczorem podrobić następujący liścik od Świętego Mikołaja. Położyłem go na poduszce Williama, zanim zaprowadziłem go do łóżka: Drogi Williamie Mole, Obserwowałem Cię przez cały rok i jestem zadowolony z Twojego zachowania. Jednak z przykrością muszę Cię powiadomić, że moje elfy nie zdołały wyprodukować wystarczająco dużo PlayStation2, dlatego też nie znajdziesz tego przedmiotu na sofie 25 grudnia. Z poważaniem Święty Mikołaj, Grenlandia PS 2000 elfów otrzymało zawiadomienie o redukcji etatów. William płakał przez pół godziny, bo Mikołaj napisał „Z poważaniem” zamiast „Ucałowania”. Jest bardzo wrażliwym chłopcem. piątek 15 grudnia Jasełka rozpoczęły się z piętnastominutowym opóźnieniem, gdyż jedna z matek, niejaka pani Lucy Morgan, próbowała przemycić kamerę wideo do auli. Odmówiła oddania nrej, powołując się na ustawę o swobodnym dostępie do informacji. Dyrektorka, pani Parvez przywołała z kolei europejskie przepisy dotyczące ochrony prywatności. Wielu czytelników „Guardiana” włączyło się do dyskusji, jaka się wówczas wywiązała. Jedni byli po stronie pani Morgan, inni po stronie pani Parvez. William był, szczerze mówiąc, bardzo kiepskim pasterzem. Upuścił swoją owcę i ze znudzeniem zaczął ją kopać wokół sceny. W pewnym momencie kopnięta owca przeleciała niebezpiecznie blisko obok Dzieciątka Jezus (Action Mana w powijakach), niemal wyrzucając go z kołyski. Gdy czekaliśmy na Williama, Glenn oświadczył: - Tato, pan Blair mówi, że rodzice mogą teraz dawać klapsy dzieciom. - Nie mogę raczej bić Williama za to, że był znudzonym pasterzem, Glenn. - Gdyby wywalił Jezusa z kołyski, wskoczyłbym na scenę i sam bym mu przyłożył. piątek 22 ¿rudnia Ashby de la Zouch Kolejne wieczorne wyjście! Tym razem do liceum im. Neila Armstronga, mojej Alma Mater, by obejrzeć Glenna w Świątecznej sztuce.
Za moich czasów to się nazywało po prostu jasełka. W przedstawieniu z 1982 roku Pandora była mesmeryczną Marią. Wielu mężczyzn na widowni zemdlało podczas przedłużającego się porodu kleszczowego Jezusa. Usiadłem obok Mohammeda, którego córka Raki grała wąchaczkę kleju uciekającą przed zaaranżowanym małżeństwem. Ku mojemu zakłopotaniu Glenn został obsadzony w roli bezdomnego pijaka. Przedstawienie było chaotyczne, bo dzieciom nie przydzielono żadnych kwestii ani nie powiedziano, gdzie stać, ani też, kiedy wchodzić na scenę albo z niej schodzić. Z tego powodu dochodziło tam co jakiś czas do znacznego przeludnienia, a pan Billington, młody nauczyciel dramatu, musiał wydawać głośne instrukcje, które wyraźnie było słychać, pomimo koszmarnego jazgotu szkolnej orkiestry. Roger Patience, dyrektor szkoły, siedział obok sceny z twarzą ukrytą w dłoniach. Akcja sztuki najwyraźniej toczyła się w noclegowni. Ciężarna kobieta mająca« 0 na imię Mary pojawiła się tam ze swoim „partnerem” Joe i poprosiła kierującego nią pracownika socjalnego o schronienie. Ściśle rzecz biorąc, Mary odezwała się w te słowa: - Muszę się gdzieś walnąć, będę miała dzieciaka, a gonią mnie psy, bo buchnęłam powijaki ze sklepu „wszystko za funta”. Z kolei pracownik socjalny/kierownik noclegowni odpowiedział: - Jaja se robisz? Nie ma, kurna, miejsca, przecież są święta, trzeba było wcześniej zarezerwować. Tu zainterweniował Joe: - Morda w kubeł, szacun dla mojej cizi, koleś. Następnie na scenę wkroczył Glenn i niepokojąco realistycznie wcielił się w rolę człowieka, który wypił wiele butelek denaturatu. Pojawiła się bezdomna/anioł i zawołała: - Właśnie widziałam jasną gwiazdę, która wzeszła na wschodzie. Wcześniej jej tam nie było. Ale odjazd. Potem na scenę weszła córka Mohammeda, wąchając tubkę kleju Bostick (mam nadzieję, że pustą). Usłyszałem, jak Mohammed wierci się niespokojnie na krześle. Pogubiłem się nieco w wydarzeniach dramatu, więc zajrzałem do programu. Zauważyłem podziękowania dla Pameli Pigg za „ułatwienie zbierania informacji o bezdomnych”. Gdy wróciłem do śledzenia akcji na scenie, Raki wygłaszała improwizowaną przemowę o tym, że trudno być radykalną feministką dorastającą w fundamentalistycznym muzułmańskim domu. Mohammed mruknął pod nosem: - Jeśli myśli, że dostanie te buty od Timberlanda pod choinkę, to się grubo myli. r”
Na koniec pan Billington wygłosił mowę, dziękując dzieciom za ich „entuzjastyczne podejście do technik improwizacyjnych”. Życzył nam wszystkim „wesołych świąt”. Gdy szliśmy razem na parking, Mohammed spytał: - Moley, dlaczego nie robią już prawdziwych jasełek? Powiedziałem, że w pewnych kręgach uważa się, że to niewłaściwe w multikulturalnej szkole. Mohammed roześmiał się i rzucił: - W jakich kręgach? Zbożowych? Poszliśmy na świątecznego drinka do King’s Head. Poprosiłem o bułkę z serem, ale dowiedziałem się, że teraz serwują tylko tajskie potrawy. Nie miałem ochoty siorbać jakichś klusków przy drinku, więc nic nie zjadłem. W konsekwencji dotarłem do domu na bańce i zadzwoniłem do Pameli Pigg, by zaprosić ją na randkę. Zgodziła się chętnie i powiedziała: - Marzyłam o tej chwili. Po odłożeniu słuchawki, przeklinałem dwa duże piwa z lemoniadą, które wcześniej spożyłem. poniedziałek 25 grudnia Wigilia została zniweczona. Moją rodzinę spotkała tragedia. Poprzedniego wieczora moja matka została aresztowana i oskarżona o naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza. Wizerunki Becka, Posh i Brooklyn w jej ogródku przyciągały tłumy gapiów. Odmówiono prawa do kaucji, bo matka chwyciła policjanta za przedramię i zrobiła mu mocną „pokrzywkę”, gdy próbował rozmontować kołyskę Brooklyna. Policjant korzysta z pomocy psychologicznej z powodu doznanego urazu i ma przez dwa miesiące przebywać na zwolnieniu lekarskim. poniedziałek 1 stycznia 2001, 1. 30 Nowy Rok powitałem w samotności. Glenn poszedł na bal kostiumowy w domu swojej matki. Przebrał się za Hannibala Lectera, co uważam za dość niepokojące. William spędza weekend ze swoją matką i jej nowym mężem, z którym przyjechała na miesiąc miodowy do Londynu. Mam nadzieję, że moja była żona i jej nowy małżonek potrafią na jakiś czas powstrzymać żądzę i zająć się Williamem jak należy. Chłopiec przeżył ostatnio dwa wielkie rozczarowania:
a)Mikołaj nie przyniósł mu PlayStation2 firmy Sony, choć obiecał to zrobić. b)Mikołaj nie przyniósł mu samolotu Barbie, choć to również obiecał. Gdy wybiła północ, otworzyłem ponownie butelkę musującego chardonnaya, którego nie dopiłem w Wigilię, ale bąbelki już wyleciały, więc wylałem wino do zlewu. Gdy wypisałem cyfry 2001, przeniosłem się myślą do klasy w liceum im. Neila Armstronga, na lekcję „O przyszłości” prowadzoną przez pannę Elf, nauczycielkę przedmiotów humanistycznych. Do roku 2001, według panny Elf, świat miał się stać jedną wielką, szczęśliwą rodziną o barwie cappuccino. Pamiętam, jak rysowała ten pozbawiony granic świat. Ależ wirował kredowy pył! Panna Elf była nauczycielką pełną pasji i zaangażowania. Właściwie to zaraz po tym, jak odszedłem ze szkoły, zamknięto ją w szpitalu psychiatrycznym High Towers w następstwie nieszczęsnego romansu z kolegą z pokoju nauczycielskiego Podgym Perkinsem, wuefistą. Był żonaty i miał siedmioro dzieci, samych chłopców. (Co ciekawe, imiona wszystkich chłopców zaczynały się na G). To dziwne, że pamięć przywołuje takie rzeczy. W każdym razie panna Elf przewidywała; że w 2001 roku nie będzie już głodu na świecie, że wszyscy będą mieli dostęp do czystej wody i toalet ze spuszczaną wodą. Na tablicy narysowała typową światową rodzinę z 2001, używając kolorowej kredy z nowo otwartego pudełka. Wszyscy byli brązowoskórzy i nosili białe, błyszczące trykoty ze spiczastymi ramionami. Do kostek mieli przytroczone maleńkie silniczki odrzutowe. Dzięki tym urządzeniom członkowie rodziny z 2001 roku mogli latać jak ptaszki. Chociaż, jak podkreśliła panna Elf, loty międzykontynentalne wymagałyby wielokrotnego uzupełniania zapasów paliwa. Może to i dobrze, że panna Elf plecie teraz te swoje androny za wysokimi murami zakładu dla umysłowo chorych. Serce by jej pękło, gdyby się dowiedziała, że jej utopijna wizja jest wciąż daleka od rzeczywistości, a Izrael i Palestyna nadal drą koty. Postanowienia noworoczne 1. Postaram się o zapewnienie usług pani Heleny Kennedy w celu wydostania matki z więzienia. 2. Nie zaniecham prób doprowadzenia do zrealizowania przez BBC mojego serialu komediowego o seryjnym mordercy pt. Biała furgonetka. 3. Spróbuję nie wydawać pochopnych sądów. Być może Jeffrey Archer jest niewinny. Być może Dome była warta miliard funtów. 4. Zainteresuję się buddyzmem z myślą o zostaniu poplecznikiem tej religii. Zawsze wzdrygałem się przed zadeptywaniem owadów. Zwłaszcza mrówek.
5. W tym roku postaram się zakochać we właściwej kobiecie. Takiej co nie płacze za dużo i nie kładzie na powieki zbyt dużo niebieskiego cienia. 6. Nauczę synów poprawnego używania apostrofu.
wtorek 2 stycznia Pandora wróciła z Izraela, gdzie była rzekomo na misji rozpoznawczej związanej z Jerozolimą. Zwróciłem uwagę na jej opaleniznę. - Taa, udało mi się wygospodarować kilka dni wolnych w Ejlacie i popływać sobie z delfinami. Jakże zazdroszczę Pandorze sprawności fizycznej! Mnie byłoby trudno pływać nawet ze złotą rybką. Spytałem, czy przybliżyła się nieco do osiągnięcia planowanego w średniej perspektywie czasowej celu zostania ministrem spraw zagranicznych. Odrzuciła do tyłu swe włosy o barwie melasy i oświadczyła: - Ci, którzy się liczą - łan Hislop, Auberon Waugh i Andrew Rawnsley - uważają, że Robin powinien odejść. Tego faceta kompletnie nie można już teraz zrozumieć. Bóg jeden wie, ile biedni cholerni cudzoziemcy potrafią skumać z jego szalonej gadki. poniedziałek 8 stycznia Ashby de la Zouch Obudziłem się o 7. 32 z bólem głowy. Na szczęście chłopcy jeszcze spali, więc przynajmniej ten jeden raz mogłem w spokoju dokonać zabiegów toaletowych i się ubrać. Nie umyłem jednak włosów pod prysznicem. Tarcie powstające przy wmasowywaniu szamponu w skórę głowy powoduje ucisk cebulek i prowadzi do wypadania włosów. Z przyjemnością użyłem jednego z czepków kąpielowych, które latami zabierałem z hotelowych łazienek. Dokuczliwy ból głowy jest na pewno związany z faktem, że Pamela Pigg została na noc. A przynajmniej większość nocy - opuściła moje łóżko o 4. 30 po półtoragodzinnym chlipaniu w poduszkę i nieumyślnym wysmarowaniu niebieskim cieniem do powiek jednej z moich najlepszych poszewek. Randka wypadła całkiem dobrze, zważywszy na to, że Pamela była mocno przeziębiona i wciąż prosiła kelnera, by przynosił jej dodatkowe serwetki, w które smarkała. Rozmawialiśmy o
trwaniu/nietrwaniu
naszego związku i
Pamela zrzuciła nasze
niedopasowanie seksualne na karb jego nietrwania. Powiedziała, że chciałaby znów spróbować. Oświadczyła, że zmusiła się do przeczytania Radości seksu i była zaskoczona szerokim zakresem propozycji. W jej ustach zabrzmiało to tak, jakby mówiła o katalogu Argosa.
Po przedłużającej się kłótni z kelnerem, dotyczącej rachunku (odmówiłem zapłacenia za dodatkowe serwetki), opuściliśmy restaurację ramię w ramię. Gdy jechaliśmy do mnie samochodem, położyła swoją prawą rękę na mojej lewej. Utrudniało mi to zmianę biegów, ale nie narzekałem. Gdy dotarliśmy do domu, Glenn jeszcze nie spał, bo odrabiał lekcje z przedmiotów humanistycznych. Utknął na pytaniu: „Wymień trzech członków gabinetu cieni, oprócz Williama Hague’a”. Niestety ani ja, ani Pamela, nie potrafiliśmy mu pomóc. Gdy Pamela wychodziła do łazienki, Glenn odprowadził ją wzrokiem i szepnął: - Musisz być zdesperowany, tato. W chwili ciszy, która nastąpiła przed jej powrotem, przypomniałem sobie Ann Widdecombe. Gdy Pamela wróciła, pachnąc Poison, ze świeżo nałożoną różową szminką, Glenn taktownie się wycofał i poszedł spać. Puściłem Beethovena na CD i próbowałem przyćmić światła, ale pokrętło się zacięło, więc siedzieliśmy w oślepiającym blasku pięćsetwatowych reflektorów punktowych. Po krótkiej rozmowie na temat pobytu mojej matki w więzieniu poszliśmy na górę. Pamela przeprosiła za sportowy stanik i zwykłe praktyczne majtki, wyjaśniając, że jej najlepsza bielizna jest teraz w praniu. Powiedziałem, że to bez znaczenia, ale tak naprawdę poczułem się bardzo urażony. Wiedziała o naszej randce od ponad tygodnia. Z pewnością to dość czasu na ręczną przepierkę kilku delikatnych drobiazgów z koronki i satyny oraz na wysuszenie ich na kaloryferze. Skomentowała fakt, że pryszcze na moich plecach niemal się wygoiły, a następnie wyłączyła lampkę nocną i rozpoczęło się uprawianie miłości. Problemy zaczęły się wówczas, gdy zażądała, bym dla bezpieczeństwa włożył dwa kondomy, jeden na drugi. Bóg jeden wie, że próbowałem, Drogi Dzienniczku, ale gdy już uporałem i się z nałożeniem pierwszego, drugi zagubił się gdzieś w łóżku. Drugi problem polegał na tym, że Glenn zawołał przez ściankę działową: - Rany, tato, pospiesz się i skończ w tym wreszcie! Doprowadziło to do tego, że Pamela przeturlała się na swoją stronę łóżka, gdzie leżała potem ze sztywnymi kończynami i zaciętą szczęką. Próbowałem zrelaksować ją opowieścią o kuracji mojego ojca związanej z nabytą w szpitalu infekcją, ale ona zaczęła płakać. Żadne słowa nie potrafiły powstrzymać jej łkania. godzinę później
Glenn właśnie wszedł do kuchni, z wściekłością wymachując używanym czepkiem kąpielowym i wołając: - Powiedz tej Pameli Pigg, żeby na przyszłość zabierała swoje damskie kondomy do domu. Chłopiec najwyraźniej nie ma pojęcia o kobiecej anatomii.
sobota 13 stycznia Moja była żona JoJo przysłała do mnie faks, w którym pyta, czy może zabrać Williama ze sobą, gdy wróci do swego domu w Lagos, w Nigerii. Nazwała to „przedłużoną wizytą”. Natychmiast wysłałem faks z odpowiedzią na adres hotelu Hempel w Craven Hill Gardens, w Londynie. (Ona tarza się w forsie - jej nowy mąż importuje „ościenie” z Turcji. Strach pomyśleć, do czego są one używane. Przypuszczam, że bydło niewiele ma z tym wspólnego). Droga JoJo, Od razu przejdę do sedna sprawy. Nie, nie możesz zabrać Williama ze sobą do Nigerii. Jest niezwykle szczęśliwy, mieszkając w małym miasteczku Ashby de la Zouch. Szok kulturowy mógłby go zabić. Jeśli, po osiągnięciu odpowiedniego wieku, zechce „odkryć swoje korzenie”, pomogę mu to uczynić. Ale powiedział mi, że chce nadal chodzić do zerówki pani Claricoates, gdzie doskonali zdolność kolorowania obrazków i umiejętności komputerowe. Poza tym, ma wycieczkę szkolną do Fylingdales Moor w Yorkshire, zaplanowaną na luty. Nawiasem mówiąc, jestem zdziwiony Twoim wyborem nowego męża. William mi powiedział, że ten facet nigdy nie słyszał o kartach z pokemonami i nie potrafił wymienić imion członków zespołu Steps. Widać, że to człowiek nieobyty w świecie. Czemu tak wyrafinowana kobieta jak Ty wzięła sobie na głowę takiego głupka? Doprawdy obawiam się o trwałość tego małżeństwa. Jak wspomnisz (może z czułością), gdy byliśmy mężem i żoną, całymi godzinami rozmawialiśmy w łóżku o świecie i sprawach bieżących. Tak czy siak, JoJo, obawiam się, że musisz wrócić do Nigerii bez Williama. Jak zawsze serdecznie pozdrawiam. Adrian
niedziela 14 stycznia Otrzymałem dziś rano następujący faks:
Hotel Hempel, Craven Hill Gardens, London Do Adriana Mole ‘a od pani JoJo Mapfumo Dziękuję za Twój faks. Oczywiście jestem rozczarowana, że nie wydasz zgody na to, by William pojechał do Ni - gerii ze mną i moim nowym mężem, pułkownikiem Ephatem Mapfumo. Moja rodzina w Lagos bardzo pragnie go zobaczyć. Jest, bądź co bądź, moim pierworodnym synem, w związku z czym krewni darzą go wielkim szacunkiem. Twoje uwagi na temat mojego męża odbieram jako niezwykle obraźliwe. Bez wątpienia nie jest on głupkiem. Kształcił się na Sorbonie i w Sandhurst. Gra na pianinie, skrzypcach i oboju, kolekcjonuje współczesną sztukę afrykańską i jest autorem uznanej książki pod tytułem Zamach stanu - postkolonialne alternatywne rozwiązanie zamiast demokracji. Co do naszego małżeństwa, nie wspominam „czule” naszych rozmów w łóżku ani poza nim. Pamiętam, że rozwijałeś w kółko trzy tematy: 1. Twoje nieopublikowane powieści; 2. Dostojewski; 3. Norweski przemysł garbarski. Uświadomiłam sobie, że nasze małżeństwo jest pomyłką już pięć minut po ślubie, kiedy to oskarżyłeś mnie o ekshibicjonizm, bo przywdziałam tradycyjny strój plemienny. Z poważaniem Pani JoJo Mapfumo PS Skoro nie pozwalasz Williamowi pojechać do Nigerii, w takim razie moja rodzina musi odwiedzić go w Ashby de la Zouch. Zajmę się przygotowaniami tej podróży, jak tylko wrócę do Lagos. Przyznaję, że w dniu naszego ślubu aż mnie zatkało, gdy ujrzałem JoJo wchodzącą do Urzędu Stanu Cywilnego. Powiedziała, że włoży „tradycyjny strój”. Dlatego spodziewałem się białej koronki i welonu, a nie szalonych deseni w kolorach podstawowych. W swoim plemiennym turbanie miała metr dziewięćdziesiąt wzrostu. Znacznie nade mną górowała. Przed urzędnikiem stanu cywilnego wyglądaliśmy wręcz groteskowo. Wyraźnie słyszałem, jak Pandora (nasza świadkowa) szepnęła: - A to ci dopiero foie a deux. poniedziałek 15 stycznia Ostatnio doliczyłem się dwustu trzynastu członków najbliższej rodziny JoJo. Nie ma mowy, żebym udzielił choćby skromnej gościny dwustu trzynastu osobom, jak nakazuje
nigeryjski obyczaj. Chyba łatwiej będzie, jeśli William pojedzie do nich. Może w czasie letnich wakacji.
wtorek 15 stycznia Ashby de la Zouch Dziś rano o 6. 15 listonosz Clive Box dobijał się do drzwi, a ja przerażony zerwałem się z łóżka. Z jakichś powodów spodziewam się nalotu policji o świcie, choć nie zrobiłem nic złego. Clive nie miał dla mnie żadnych normalnych listów, tylko różnobarwną kopertę, która informowała mnie licznymi tłustymi wykrzyknikami, że wygrałem milion funtów. - Nie mógł pan tego po prostu wrzucić przez szparę na listy? - spytałem ze złością. - Przepraszam - bąknął Box. - Ale chcę spytać o coś ważnego. Za odzianymi w mundur plecami Boksa widać było pokryte szronem osiedle. Box zerknął tęsknie na kaloryfer w holu. Zaprosiłem go do środka i zamknąłem drzwi wejściowe. Położył worek z listami na podłodze i chuchnął w dłonie. Popatrzył na autoportret van Gogha wiszący na ścianie. - Kto to? Pański dziadek? - spytał. - Nie - odparłem. - To van Gogh, którego geniuszu nie doceniono za życia. Zanim umarł, zdołał sprzedać zaledwie jeden obraz. - Nie dziwię się - powiedział Clive Box, przyjrzawszy się znękanej twarzy van Gogha. - Ohydny koleś. Hol jest malutki. Staliśmy zbyt blisko siebie. Zaprowadziłem go do kuchni i włączyłem czajnik. Box usiadł przy stole i powiedział: - Jest pan wykształconym człowiekiem, prawda, panie Mole? Odparłem, że właściwie to jestem autodydaktem. - Nie interesuje mnie pana życie seksualne - odparł. - Ale widziałem, że dostaje pan wiele listów z klubów książki, więc wybrałem pana do pomocy. Zna pan francuski? - Mais oui - odparłem. Wyjął z kieszeni munduru jakąś kartkę i przesunął ją po stole. - Jak to się wymawia? - spytał, dźgając krótkim palcem słowo wypisane kapitalikami na środku paragrafu. Spojrzałem na to słowo. Nie znałem go. - CONSIGNIA - powiedziałem głośno i powoli. - Consignia. Powtórzył wiele razy, jak maluch uczący się słowa „hipopotam”. - Co to znaczy? - spytał w końcu.
Powiedziałem, że nie mam pojęcia. Przeczytałem leżący przede mną tekst. Była w nim mowa o tym, że Poczta nadała sobie „nowoczesną i znaczącą nazwę”. Słowo „poczta” nie opisuje już bowiem zadań, jakie wchodzą w zakres jej działalności. Box spojrzał na mnie z konsternacją. - To ja już nie jestem listonoszem? - spytał. - Najwyraźniej nie - odparłem. - Teraz jest pan consignee. środa 17 stycznia Jadąc do Londynu, by odwiedzić matkę w Holloway, zauważyłem, że bileter nosił plakietkę z napisem: Roger Morris, funkcjonariusz ds. zabezpieczania należności. Matka była w świetnym humorze. Zaprzyjaźniła się z koleżanką z celi, kobietą o imieniu Yvonne, która siedzi w więzieniu za brak abonamentu telewizyjnego. Linia obrony Yvonne - że nigdy nie ogląda BBC1 ani BBC2 - została odrzucona przez sąd. Moja matka pokazała mi ją w sali wizyt. Yvonne zauważyła, że na nią patrzymy i przesłała mojej matce pocałunek. Moja matka odpowiedziała tym samym! - Ty i Yvonne chyba się polubiłyście - zauważyłem. Spojrzała mi w oczy i powiedziała: - O tak, polubiłyśmy się, i to bardzo. Przyjrzałem się dokładniej Yvonne. Wygląda jak Diana Dors, gwiazda czarnobiałych filmów. Niepewnym krokiem opuściłem więzienne mury. Czyżby moja matka zapaliła się do safizmu, tak jak niegdyś zapałała entuzjazmem do badmintona i feminizmu? A jeśli tak, czy znuży się nim tak szybko, jak znudziła się wspomnianymi wyżej hobby?
sobota 27 stycznia Ashby de la Zouch W piątek są urodziny Glenna. Tak, chłopiec kończy czternaście lat. Mohammed, którego brat pracuje dla Midland Mainline, dał mi w zeszłym tygodniu dwa vouchery na Eurostar do Paryża, mówiąc: - Wykorzystaj je, Aidy. Ja nie ośmielę się opuścić kraju. Boję się, że imigracyjni by mnie potem nie wpuścili z powrotem. - Mohammedzie, urodziłeś się na oddziale położniczym Infirmerii Królewskiej w Leicesterze, masz silny leicesterski akcent, płakałeś, kiedy Martin O’Neill opuścił lokalny klub piłkarski. Nikt nie mógłby kwestionować twojej angielskiej narodowości.
- Akurat - parsknął cynicznie Mohammed. - A kto był jedynym dzieckiem, które zatrzymano w Dover, kiedy wracaliśmy z tej wycieczki szkolnej we Francji? Wróciłem myślą do tego oszałamiającego dnia, w którym zostałem Europejczykiem. Nigdy nie zapomnę chwili, gdy po raz pierwszy ujrzałem la belle France. Gdy prom przybijał do portu, panna Elf zrobiła zbiórkę naszej trzydziestoosobowej klasy na zarzyganym pokładzie i powiedziała: - Mes petits enfants, regardez sous la belle France, la creme de la creme de la Continent. (Czy coś w tym stylu, Drogi Dzienniczku. Mój francuski jest nieco zaśniedziały, gdyż rzadko mam okazję się nim posługiwać). Straciliśmy we Francji mnóstwo czasu, bo Barry Kent próbował wyskoczyć z promu na murek w przystani, zanim prom do niego przybił. Nie przebywał w wodzie zbyt długo, ale nim żandarmeria skończyła papierkową robotę, straciliśmy kilka godzin. W autokarze panna Elf oświadczyła, że z powodu ryzykanckiego skoku Barry’ego Kenta zabraknie nam czasu na wizytę na cmentarzu ofiar wojennych (robiliśmy projekt klasowy na temat poezji poświęconej pierwszej wojnie światowej). Pamiętam, że co bardziej sentymentalne dziewczęta się rozszlochały, ale nie należała do nich Pandora. - Zamiast tego spróbujemy francuskiego chleba i francuskiej kawy oraz odwiedzimy targ, by zobaczyć, z jaką pieczołowitością Francuzi wybierają sobie owoce i warzywa oświadczyła z entuzjazmem. Gdy wróciłem późnym wieczorem do domu, matka czekała na mnie na parkingu liceum im. Neila Armstronga. Gdy wysiadłem z autobusu, powiedziałem do niej: - Maman, ujrzałem raj i go posmakowałem. Musisz wyrzucić kawę Maxwell House i pieczywo Mothers Pride, przejść na baguette i café au lait. Nie pamiętam, co warknęła w odpowiedzi, ale zrobiła to opryskliwie. W każdym razie, Drogi Dzienniczku, powiedziałem teraz do Mohammeda: - To była twoja wina, że zatrzymał cię imigracyjny w Dover. Paliłeś otwarcie papierosa Disque Bleu, a miałeś zaledwie dwanaście lat. niedziela 28 stycznia Zamierzam zabrać Glenna do Paryża na urodziny. To ma być niespodzianka, więc muszę poczynić przygotowania w ukryciu. Dziś wieczorem uprałem i wyprasowałem jego najmniej „dresiarskie” ciuchy i schowałem je w swojej szafie. Nic nie poradzę na jego włosy czy tatuaż z niejaką Buffy, postrachem wampirów, który nosi obecnie na nadgarstku, ale jeśli szczęście nam dopisze, będzie zimno i Glenn opuści rękawy. Nie mogę się doczekać, kiedy pokażę mu Luwr - ten chłopak jest prawdziwym szczęściarzem; ja dopiero w wieku dwudziestu sześciu lat przekonałem się, że Mona Lisa nie jest warta czekania w kolejce.
wtorek 30 stycznia Dziś wieczorem sprawdzałem w kółko listę rzeczy niezbędnych w podróży. Dwa bilety Eurostar, czeki podróżne, nurofen, mapa Paryża, słownik angielskofrancuski, paszporty, parasol. Czegoś brakowało. Nagle uderzyła mnie pewna myśl, niby pomarańcz wrzucona przez małe dziecko do wózka w supermarkecie: GLENN NIE MA PASZPORTU! środa 31 stycznia Pandora odmówiła pomocy w szybkim załatwieniu paszportu dla Glenna. Zadzwoniłem do posła Keitha Vaza, ale nikt nie odebrał. piątek 2 lutego Ashby de la Zouch, Leicesłershire Siedziałem dziś wieczór w kuchni i jadłem rosół z torebki, czekając, aż zacznie się audycja „The Archers”, gdy mu swemu zaskoczeniu usłyszałem własne imię w Radio 4. Podkręciłem głośność i z narastającym przerażeniem wysłuchałem „zapowiedzi” programu telewizyjnego, w którym występuje niejaki Adrian Mole, były kucharz podrobowy, którego domem rodzinnym jest Ashby de la Zouch. Ów telewizyjny Mole ma matkę Pauline i ojca George’a. To nie może być zbieg okoliczności - ktoś opublikował moje życie i wykorzystuje je do celów komercyjnych. Natychmiast zadzwoniłem do swojego doradcy prawnego, Petera Elfa i zostawiłem mu wiadomość. Trzeba powstrzymać BBC przed transmisją tego serialu. Bez wątpienia mam intelektualny copyright na własne życie? Nie mogłem skoncentrować się na „The Archers” i przez to nie wiem teraz, jak rozwija się ważny wątek akcji: czy Kate wróci do Ameryki Południowej ze swoim czarnym kochankiem i zabierze ze sobą pierworodne dziecko?
sobota 3 lutego Wiele osób, włącznie z Pandorą, dzwoniło, by spytać o serial z Mole’em. Pandora jest oburzona, ale wyraźnie pochlebia jej to, że mają zagrać Helen Baxendale.
poniedziałek 5 lutego
O siódmej rano zadzwoniłem do biura Grega Dyke’a, ale tego śpiocha nie było jeszcze przy biurku. Czy my, płatnicy abonamentu, fundujemy pełnoetatową pensję człowiekowi, który najwyraźniej pracuje na pół etatu? Na to wygląda. Pan Elf ostrzegł mnie przed powzięciem kroków prawnych przeciw BBC. - To byłaby taka rozgrywka jak Davida i Goliata - powiedział. Zwróciłem mu uwagę na to, że mały David zwyciężył olbrzyma Goliata. - Moim zdaniem Dawidowi się pofarciło z tym kamieniem. A Goliat miał widocznie cienką czaszkę. Tania Braithwaite przyniosła dziś „Radio Times” z zeszłego tygodnia. W numerze był fragment „dziennika będącego kanwą filmu”, napisany rzekomo przez faceta nazywającego się Adrian Mole. Ten cały Mole też był przygnębiony z tego powodu, że wykorzystuje się jego życie. Przyjaciółka Tani pracująca w wydawnictwie powiedziała jej, że jakaś stara szmiruska, niejaka Sue Townsend, od lat próbuje opublikować sekretne dzienniki Adriana Mole’a, twierdząc, że to fikcja literacka. Pokazała mi fragment maszynopisu. Z rosnącym zdziwieniem czytałem szczegółowe opisy ujawniające różne epizody mojego prywatnego życia. Skąd ta kobieta tyle o mnie wie? Czy założyła u mnie podsłuch telefoniczny? A może pluskwy w domu? Tania powiedziała, że Townsend popadła w zgorzknienie po wzięciu udziału w kursie poetyckim prowadzonym przez Adriana Henriego i Rogera McGough. Henri powiedział jej, że nie jest poetką i nigdy nią nie będzie, po tym jak wręczyła mu wiersz pod tytułem: Rozważania o tym, jak przebiega u skorków proces wydalania. Jak zważyć skorka kupę? Skąd wiedzieć, ile sra? Gdzie taką wagę kupię, Co mi odpowiedź da? Townsend dokonała następnie histerycznego potępienia współczesnej poezji, wybiegła z klasy i pognała nad rzekę. Groziła, że rzuci się w toń, jeśli Adrian Henri nie wyśle jej wiersza o skorku do Bloodaxe z za - leceniem, żeby zamówili u niej gruby tom wierszy. Adrian Henri stanął na przeciwnym brzegu rzeki i zawołał: „Skocz wreszcie do tej wody i daj nam wszystkim spokój”. Od tego dnia Townsend nienawidzi wszystkich mężczyzn o imieniu Adrian. A. A. Gili to kolejny mój imiennik, na którego punkcie ma obsesję. Czy to ona jest powodem, dla którego moje dotychczasowe próby literackie spełzły na niczym? wtorek 6 lutego Urodzony w Leicesterze malarz Adrian Hemming uciekł z kraju, usłyszawszy, że Townsend podziwia jego prace. „Słyszałem, że zamierza kupić jeden z moich «falistych»
obrazów i powiesić go w łazience”, poinformował z ukrycia. „Muszę dbać o swoje dobre imię”, dodał.
niedziela 11 lutego Ashby de la Zouch Czy placówki opieki psychiatrycznej uznają za jednostkę chorobową coś takiego jak szał w Ikei? Myślę, że dziś przeżyłem trzy ataki tej przypadłości. Pierwszy przydarzył mi się na parkingu, gdzie jakiś dzieciak, który najwyraźniej tam rządził, kazał mi zjechać z miejsca dla inwalidów. Pokazałem mu fotokopię listu od mojego lekarza, z którego jasno wynika, że mam problemy zdrowotne, ale ten smarkacz pokazał, że muszę się wycofać z tego miejsca i pozwolić zaparkować tam samochodowi dla niepełnosprawnych, którym kierował jakiś stary pierdziel w kołnierzu ortopedycznym. Oto list doktora Ng. Szanowny Panie Mole! Piszę w nawiązaniu do Pańskich licznych wizyt w przychodni w ostatnim tygodniu. Właśnie otrzymałem z laboratorium wyniki badań krwi i wskazują one ponad wszelką wątpliwość, że nie jest pan nosicielem HIV ani HCV. Pańskie serce, nerki, płuca i mózg funkcjonują normalnie, jak na człowieka w Pańskim wieku. Jednakże cierpi Pan na poważną hipochondrię. Omawiałem Pański przypadek ze swoimi kolegami, doktorem Singhiem i doktorem O ‘Neilem, którzy potwierdzają moją diagnozę. Sugeruję, aby przyjrzał się Pan bacznie innym obszarom swego życia w celu zrozumienia przyczyny swego nieszczęścia. Doktor Ng PS W przyszłości proszę nie przychodzić do ambulatorium ani nie domagać się wizyt domowych, dopóki się Pan nie upewni, że cierpi na chorobę zagrażającą życiu. Drugi atak szału w Ikei nastąpił na terenie ekspozycji działu „Meble do przechowywania”, gdy Glenn podał w wątpliwość moje pomiary regałów na książki Billy, które zamierzałem umieścić w salonie. - Mówię ci tato, że nie zmieszczą ci się trzy pod tą tylną ścianą - powiedział. Spieraliśmy się dość długo, a strumień znużonych klientów przepływał obok nas. Zdawałem sobie sprawę z tego, że w nastoletnim ciele mego syna buzuje testosteron. - Nie życzę sobie, abyś kwestionował moje obliczenia - wrzasnąłem, a Glenn zwiał z podkulonym ogonem. Udało mi się go dogonić przy łazienkach, gdzie stał przy kabinach prysznicowych, posępnie studiując elementy wyposażenia. W magazynie w milczeniu pomógł mi załadować na wózek trzy pudła z regałami Billy do samodzielnego montażu. Gdyby był w armii, mógłbym oskarżyć go o milczącą bezczelność.
Mój trzeci atak nastąpił w kolejce, kiedy to klientka stojąca przy kasie uparła się, żeby otworzyć pięć pudeł zawierających elementy szafy wnękowej i zaczęła przeliczać śrubki. Skronie tak silnie pulsowały mi z irytacji, że obawiałem się, iż dostanę tętniaka i wyniosą mnie stamtąd w trumnie do samodzielnego montażu. poniedziałek 12 lutego Zadzwoniłem do Pandory w Izbie Gmin i poprosiłem o przetłumaczenie szwedzkich instrukcji do złożenia regałów Billy. Gdy czekałem, aż prześle mi tekst faksem, dziwiłem się, że była tak uprzejma i chętna do pomocy. Potem sobie przypomniałem: w maju będzie walczyć o mandat zdobyty minimalną większością głosów i każdy głos będzie się liczył, włącznie z moim.
wtorek 13 lutego Próbowałem złożyć regały Billy, ale mi się nie udało. Na pewno w moim wyposażeniu genetycznym jest coś, co uniemożliwia mi trzymanie śrubokrętu w jednej ręce i jednoczesne umieszczanie śrubek w otworach deskowych drugą ręką. Obecnie dzielę świat na tych, którzy potrafią, i tych, którzy nie potrafią składać mebli z Ikei. Lista tych, co potrafią: Paul Daniels, Frank Bruno, William Hague, Madonna, księżniczka Anna, Glenn Bott. Lista tych, co nie potrafią: Peter Mandelson, Caroline Aherne, książę Karol, sir Edward Heath. środa 14 lutego, walentynki Ani jednej kartki. Ani jednej. Nic. Glenn dostał jedenaście. Stoją teraz dumnie na szczycie dwóch regałów Billy, które złożył zeszłej nocy. Trzeci się nie zmieścił. czwartek 15 lutego Dziś rano przyszła kartka od Pameli Pigg. Ta kutwa nakleiła znaczek na zwykłą przesyłkę. Na kartce napisała: „Spróbujmy jeszcze raz”.
niedziela 18 lutego Dziś wieczór uporządkowałem swoją biblioteczkę, posługując się własnym, alfabetycznym systemem. Tak więc, pierwszą książką na regałach Billy były dzieła zebrane A. A. Gilla, a ostatnią Zzzzz, poradnik dla osób cierpiących na bezsenność.
Pomiędzy znajdowały się oczywiście tomy, który wyszły spod piór mistrzów i mistrzyń literatury. Jakże pragnę do nich dołączyć! Położyłem się spać, naładowawszy przedtem pralkę kolorowymi rzeczami, ale zbudziłem się zaledwie w godzinę później, zmartwiony narastającym napięciem w Iraku. Glenn zadaje mi wciąż kłopotliwe pytania o brytyjską rolę w ochronie strefy zakazanej dla samolotów. Na przykład takie: - Dlaczego to się nazywa ochrona, tato, jeśli zabija się tam staruszków i dzieci? Jest nieskomplikowanym chłopcem i nie potrafi wychwycić subtelności tej sytuacji. mm Rzucałem się na poduszce, dręczony wspomnieniem dawnych upokorzeń: wywiadówka w liceum im. Neila Armstronga, a moja matka przychodzi w żółtych rajstopach, dzień, w którym siedzę z ojcem w autobusie, a on zaczyna śpiewać Ifl Ruled The World, moja noc poślubna, podczas której nie mogłem odwiązać troczka przy spodniach od piżamy i moja nowo poślubiona żona JoJo musiała go przeciąć nożyczkami ze swego noża z wyposażenia szwajcarskiej armii. Moje krzyki ściągnęły do pokoju portiera wezwanego przez zirytowanego pracownika szczebla kierowniczego zza ściany. O 4. 10 zrezygnowałem z prób zaśnięcia i zszedłem na dół. Usiadłem przy swoim biurku we wnęce w salonie i oto napisałem pierwsze zdanie nowej powieści. Jeszcze nie mam tytułu, ale jestem dość zadowolony z pierwszej strony. Rozdział 1 Larry Topper zamrugał za swoimi sowimi okularami, gdy jego oczom ukazała się prywatna szkoła - Akademia. Obrócił się do swojego opiekuna, wuja Edwarda (rodzice nie żyli, zabiła ich bomba podczas wakacji w Iraku). - Sądzę, wuju Tedzie... - pisnął Larry - to znaczy wydaje mi się, że będę tutaj niezmiernie szczęśliwy. Larry objął wzrokiem sztucznie kształtowaną roślinność rozrzuconą pośród rozleglej, żywej zieleni starannie wypielęgnowanej, miękkiej murawy. Łagodne oczy wuja Teda zaiskrzyły się jak bombki choinkowe tuż przed awarią bezpiecznika. - Tuszę, że tak, młodzieńcze - zagrzmiał Ted swoim głosem przypominającym odległy ryk startującego bombowca. Wuj Edward z chrzęstem wprowadził swój staroświecki samochód na żwirowany podjazd, a wreszcie zatrzymał go przed głównym wejściem, gdzie stał znudzony chłopak palący mentolowego st moritza. Był to Brett Longshank, uczeń reprezentujący szkolę i arystokrata, który był gwiazdą rugby i klasowym geniuszem.
Larry zapatrzył się z nabożnym lękiem w Bretta, którego otaczała aura wyrafinowania i nonszalancji. - Sądzę, wuju, że ten chłopiec stanowi przedni wzór do naśladowania - bąknął. Brwi wuja Teda zmarszczyły się i wyglądały jak zaorane pole, przez które przeciągnęło pług wiele koni. - To syn lady Nancy Longshank - mruknął z dezaprobatą. - Wiem przypadkiem, że jest uzależniony od kokainowego cracku. Trzymaj się od niego z daleka, Larry, słyszysz? Trzymaj się z daleka. poniedziałek 19 lutego Mogę wyposażyć Larry’ego w magiczną moc. Być może mam w ręku zupełnie oryginalny bestseller!
wtorek 20 lutego Pamela Pigg nęka mnie romantycznymi esemesami, które tak naprawdę mają jednoznacznie seksualną wymowę. Odpisałem, prosząc, by tego zaprzestała, ale jej żarliwość chyba jeszcze się wzmogła. W ostatniej wiadomości, która nadeszła o 2. 15, napisała: JESTES MOJ WIEM ZE TY TEZ MNIE KOCHASZ Postanowiłem zatytułować swoją nową powieść Larry Topper, chłopiec czarodziej. Wysłałem emailem pierwszą stronę do Bricka Eagleburgera, mojego agenta. środa 21 lutego Śniło mi się, że Gordon Brown został premierem. Dostałem od Bricka esemesa następującej treści: JK ROWLING TO TY NIE JESTES. ALE GŁUPI TAK
niedziela 11 marca Ashby de la Zouch Vince Ludlow, mój sąsiad zza ściany, dostał nową pracę. Określa siebie mianem Pracownika
Spopielającego
Zwierzęce
Zwłoki.
Wyjątkowo
się
nadaje
do
tego
makabrycznego zajęcia, jako że w młodości miał kilka odsiadek za podpalenia, a poza tym zajadle nie cierpi zwierząt, bo twierdzi, że „psują krajobraz”. Jest jedyną znaną mi osobą mającą nadzieję, że liczba zachorowań na pryszczycę jeszcze wzrośnie. Nie może się doczekać, kiedy zostanie ogłoszony stan wyjątkowy. Zamierza wykupić swój komunalny dom mieszkalny za zarobki z nadgodzin.
Zaniepokoiła mnie informacja, że w sobotę na parkingu Lamb’s Head sprzedawał tanio kawałki wołowiny z bagażnika swej furgonetki. poniedziałek 12 marca Peter Mandelson coraz bardziej przypomina Joannę d’Arc. Niemalże widać płonące wiązki chrustu pod jego stopami. Kilka dni temu widziałem go w wiadomościach, jak rozdawał jabłka uczniom w Hartlepool. Wyglądał nieco złowieszczo. Przypomniała mi się Śnieżka, której nieskomplikowana, ufna natura została wykorzystana przez wiedźmę wręczającą jej przez okno jabłko gatunku Cox’s Pippins. Nazwisko Pameli Pigg przysparza jej poważnych zmartwień. Kobieta ze Sketchley otwarcie z niej szydziła, gdy Pamela powiedziała, jak się nazywa. Rzuciła prostacki dowcip o pryszczycy i rozszczepionych racicach. Zapłakana Pamela wybiegła ze sklepu i przyjechała do mojego domu, gdzie przeszkodziła mi właśnie w zakończeniu pierwszego akapitu mojej ostatniej powieści Krog z Gork. Przygotowałem Pameli filiżankę tak lubianego przez nią naparu z mniszka lekarskiego i próbowałem słuchać ze współczuciem opowieści o tych wszystkich upokorzeniach, jakich doznała przez swoje niefortunne nazwisko. Jednak moje myśli wciąż krążyły wokół Kroga z Gork. Gdy Pamela szlochała, wspominając swój pierwszy dzień praktyk nauczycielskich, ułożyłem sobie w głowie drugi paragraf Kroga... Krog wspiął się na grzbiet wzgórza. Spojrzał w wylot jaskini. Jego kobieta dźgala ogień patykiem. Krog głęboko westchnął. Chciałby, żeby jego kobieta była piękna, ale nie wymyślono jeszcze makijażu ani farby do włosów. Nie było też preparatów do depilacji. Krog zebrał garść czerwonych jagód i wielkimi susami ruszył zboczem ku ognisku i kobiecie, którą kochał. Jeszcze nie wymyślono języka, ale zachrząkal na powitanie do swojej kobiety, a ona mu odchrząknęła. Krog podał jej jagody, porwała je z jego dłoni i wpakowała sobie do pełnej czarnych zębów jamy ustnej. „Powinno być coś, co określa się mianem manier”, pomyślał Krog, patrząc, jak owocowy sok tryska z jej ust. W oddali rozległ się ryk dinozaura, niosąc się echem po neandertałskim krajobrazie. Krog podniósł dzidę i opiekuńczo otoczył ramieniem swoją kobietę. Zwróciła ku niemu twarz, usta miała zbroczone czerwienią. „Mój Boże, jakaś ty piękna”, chrząknąłKrog. Poczuł drgnienie lędźwi. Powiódł swoją kobietę do jaskini. Pamela Pigg została na noc, ale nie doszło do zbliżenia. Około 23. 00 zasugerowałem, by dokonała prawnej zmiany nazwiska. Powiedziała, że to zabiłoby jej ojca. Ród Piggów wywodzi się ponoć od Plantagenetów. Powiedziała, że jej jedynym wybawieniem może być
zmiana nazwiska poprzez zamążpójście. Rzuciła mi znaczące spojrzenie. Odwróciłem się i udałem, że zasypiam.
wtorek 13 marca Pewien farmer, niejaki Bailey, wystąpił dziś w programie „Midlands Today”, twierdząc, że był zmuszony karmić swój żywy inwentarz antybiotykami i resztkami z British Airways oraz trzymać go w klatkach, w ciemności, bo społeczeństwo żądało taniego jedzenia. Dziwne, lecz nie pamiętam obywateli domagających się pod parlamentem obniżenia ceny wołowiny o pięć pensów. Jednak przewiduję, że wkrótce hotelarze, rugbiści, dżokeje, kajakarze, producenci anoraków, detaliści handlujący obuwiem alpinistycznym oraz kierowcy autobusów zorganizowanych wycieczek w nieznane zmobilizują się i pomaszerują na Downing Street, żądając rekompensat. piątek 16 marca Poszedłem odwiedzić dziś ojca w izolatce. Miał zostać wczoraj wypisany, ale złapał kolejną szpitalną superbakterię. Nieco jego krwi i mnóstwo wydzielin z jego błon śluzowych posłano na badania do szpitalnego laboratorium. Trący, jego pielęgniarka z izolatki, czytała mu na głos artykuł z „Daily Telegraph” poświęcony pryszczycy. Gdy doszła do słów: „Rolnicy są strażnikami wsi”, ojciec wybuchnął: - Te dranie zniszczyły cholerną wieś. Powyrywali żywopłoty, zatruli rzeki, karmili zwierzęta jakimś gównem i puścili podatników z torbami. Ojciec jest mocno uprzedzony do rolników. We wczesnym okresie małżeństwa podejrzewał, że matka ma romans z rolnikiem, który hodował robaki. Aż dziw bierze, że tak wątłe przesłanki mogą kształtować opinie. Co do mnie, moja noga nie postała w hrabstwie Kent, odkąd książka mojego wroga, Barry’ego Kenta, znalazła się na liście dzieł zgłoszonych do Booker Prize. Nie zabawiłem długo przy jego łóżku, bo spieszno mi było wrócić do mojej prehistorycznej powieści, Krog z Gork. Wyzwanie, jakim jest pisanie książki osadzonej w czasach, w których nie wynaleziono jeszcze języka, sprawia mi ogromną przyjemność. Próbowałem zainteresować tym wyzwaniem ojca, ale sądząc po tym, jak ziewnął i przymknął oczy, niewiele przejawia entuzjazmu dla moich najświeższych prób literackich. Po zdawkowej rozmowie na temat arbitrażu na Sri Lance, opuściłem duszną atmosferę jego izolatki.
Tracy podjęła czytanie. Zanim dotarłem do wyjścia z oddziału, usłyszałem, jak ojciec wrzeszczy: - Nikt nie wypłacił mi odszkodowania, gdy padł przemysł elektrycznych pieców akumulacyjnych. Nikt nie przyszedł, by sfilmować stosy zardzewiałych pieców walających się po polach.
sobota 17 marca Matkę wypuszczono z Holloway. Prokuratura zgubiła papiery dotyczące jej sprawy. Matka była zrozpaczona, gdy odkryła, że jej prawie nowy mąż, Ivan Braithwaite, znów mieszka w Trawnikach ze swoją byłą żoną, Tanią. Twierdzą, że żyją jak brat z siostrą.
niedziela 18 marca, w czasie lunchu W południowych wiadomościach pokazali żonę jakiegoś rolnika, która szlochała, bo jej zdrowe jagniątka miały iść pod nóż. William, Glenn i ja oglądaliśmy tę relację ze łzami w oczach. Potem Glenn wysmarkał nos i spytał: - Tato, a co by się stało z tymi jagniątkami, jakby nie było pryszczycy? Staram się nie okłamywać synów, odparłem więc: - Te jagniątka zostałyby zagonione do ciężarówki, odwiezione do odległej rzeźni, zabite i powieszone na hakach, a następnie poszlachtowane na kawałki. Chyba nie powinienem był przedstawiać tego tak obrazowo, gdyż obaj chłopcy poinformowali mnie, że od tej pory będą spożywać wyłącznie jedzenie wegetariańskie. To niesłychanie denerwujące. Gdy piszę te słowa, w piecu dochodzi udziec jagnięcy. poniedziałek 19 marca Zadzwoniłem na komórkę Pandory; była akurat w WellsnexttheSea, gdzie próbowała oczarować tłum podejrzliwych zbieraczy trąbików. Ponoć samiczki trąbików zwyczajnych mutują i rosną im penisy. - A cholerne dorsze właściwie całkiem zniknęły - narzekała. Próbowałem pocieszyć ją, mówiąc: - Przynajmniej nie zostałaś wezwana do złożenia zeznań przed Elizabeth Filkin i jej komisją. Połączenie natychmiast zostało przerwane. Na wybrzeżu Norfolk musi być słaby zasięg.
wtorek 20 marca
Postępy w powieści: Krog przykucnął za swoją żoną i zaczął iskać wszy zjej zmierzwionych włosów. Jej brzuch był duży przez dziecko. Krog nie wiedział dlaczego. Krog chciał powiedzieć żonie, jak bardzo ją kocha. Życzyłby sobie, żeby ktoś się wreszcie pospieszył i wymyślił język, ubrania oraz szampon. Potem Krog przemówił do swej żony: - Ty kobieta, ja mężczyzna. piątek 23 marca Dostałem list lotniczy ze Stanów od Hamisha Manciniego. Nie widziałem go od piętnastu lat, ale wymieniamy kartki świąteczne. Obecnie mieszka ze swoją matką alkoholiczką w Idaho. Idaho, 22 marca 2001 Cześć, A idy! Jezu, słuchaj, mam poważny problem i potrzebuję natychmiast Twojej rady. Zaplanowałem wakacje w Wielkiej Brytanii, które zaczynają się w niedzielę, 1 kwietnia. Przewodnik duchowy mamy, wielebny Moses Hick powiedział mnie i mamie, że widział w wiadomościach telewizyjnych szalone krowy płonące na pasie startowym Heathrow. Mówi, że stara Tamiza załata zamek Windsor i że wszystkie wasze brytyjskie zwierzęta, jeśli zostaną zjedzone, w ciągu piętnastu lat czy coś koło tego, doprowadzą nas do szaleństwa. Czy naprawdę jest tak źle? Miałem nadzieję, że Cię odwiedzę i zostanę na parę dni; podróżowanie z mamą to zawsze męka. Obecnie wypija dwie butelki jacka danielsa dziennie. Odpowiedz szybko. Hamish Mancini, Twój byty przyjaciel korespondencyjny Odpowiedziałem natychmiast. Drogi Hamishu, W żadnym razie nie przyjeżdżaj do Anglii. Heathrow jest otoczone kordonem z czołgów. Martwe zwierzęta zaścielają pola. Jedzenie w sklepach jest niejadalne. Żywimy się jagodami i orzechami zrywanymi z nielicznych ocalałych żywopłotów. Wykolejone pociągi doprowadziły do paraliżu sieci kolejowej. Benzyna kosztuje obecnie 20 dolarów za galon, a po naszych drogach trudno jest podróżować. Ulice są zakorkowane z powodu częstych rewizji osobistych przeprowadzanych przez policję w ramach akcji poszukiwania wirusa pryszczycy. Byłbym niezmiernie rad, mogąc zaoferować gościnę Tobie i Twój ej uroczej matce. Jednak stanowczo odradzam Ci odwiedzanie mojego pogrążonego w mrokach kraju. Serdecznie pozdrawiam.
Adrian PS Na Twoim miejscu nie myślałbym o odwiedzeniu Wielkiej Brytanii przez co najmniej najbliższych pięć lat. Jeśli Ci życie miłe. Nie mam wystarczająco dużo bielizny pościelowej dla gości, a z resztą Hamish i jego matka mówią wykrzyknikami. Poza tym napisałem mu w swojej przedostatniej kartce świątecznej, że mieszkam w krytej strzechą chacie na wsi, podczas gdy żyję w strefie społecznie wykluczonych, gdzie na tysiąc osób przypada jedno drzewo.
sobota 24 marca William i Glenn przygotowali kartki na Dzień Matki (nie jest to ta sama kobieta). Na kartce Glenna widniała Sharon siedząca na sofie i paląca papierosa. W środku Glenn napisał pseudogotyckim pismem: „Najlepsze życzenia w dniu Twego Święta, kocham Cię bardzo i zawsze pamiętam. Wciąż jesteś nieszczęśliwa i smutna taka, i dlatego mieszkam z tatą”. Na kartce Williama była czarna kobieta patyczak z dziesięcioma palcami przy każdej dłoni. Napisał z moją pomocą: „Czy mogę zamieszkać w Afryce? Tu wszystkie zwierzęta są rozstrzeliwane. Ucałowania od Twojego synka, Williama”. Ja kupiłem matce kartkę na stacji benzynowej. Przedstawiała żyrafę z wychodzącym z ust balonikiem, na którym widniał napis: „Oceniam Cię wysoko, Mamo”. To była jedyna kartka, jaka jeszcze została. W środku widniał napis: „Twej cierpliwości, miłości i opiece zawdzięczam swe szczęśliwe życie”. Co za ohydna hipokryzja z mojej strony. Moja matka jest praktycznie rzecz biorąc psychopatką i ponosi niemal całkowitą odpowiedzialność za moje wieczne niezadowolenie. niedziela, 25 marca, Dzień Matki Ja i Rosie zabraliśmy dziś matkę do Holiday Pałace Hotel na lunch. Kosztował szesnaście funtów, dziewięćdziesiąt dziewięć pensów od łebka. Tylko łazienki były tam brudniejsze od jedzenia. Obudziłem się w nocy, martwiąc się móżdżkiem wieprzowym, który kiedyś ugotowałem dla Johna Prescotta, gdy zostałem kucharzem od podrobów w Soho. Czyżbym wydał wyrok śmierci na tego biednego człowieka? Napisałem kolejny ustęp Kroga z Gork. Krog przesunął palcem po wystającym czole swojej żony. Podobało mu się, że jest takie niskie. Nienawidził intelektualistek.
sobota 31 marca
Cieszę się, że ten przeklęty miesiąc wreszcie dobiegł końca. William poszedł do ogródka na tyłach domu, by wypróbować swoje nowe czerwone kaloszki. Kilka minut później musieliśmy ratować go wspólnie z Glennem, bo zapadł się po pas w chlupoczącym bagnie, które niegdyś było trawnikiem. Dziś w czasie lunchu Michael Fish powiedział mnie i innym brytyjskim telewizyjnym gapiom, że ostatnie dwanaście miesięcy były najbardziej mokrymi miesiącami, jakie odnotowano w rejestrach. „Nie dziwię się, Mike”, powiedziałem. Już miałem poinformować go o tym, że niemal straciłem Williama, gdy uświadomiłem sobie, ku własnemu przerażeniu, że Michael Fish nie mógłby mnie usłyszeć. Muszę częściej wychodzić z domu. Gdy przygotowywałem dziś wieczorem burgery dla chłopców, doznałem nagłego olśnienia i zadzwoniłem do Pandory na jej bezpośredni telefon w Ministerstwie Rolnictwa, Rybołówstwa i Żywności. Natychmiast podniosła słuchawkę. Dla żartu podałem się za naczelnego weterynarza Norfolk i powiedziałem z miejscowym akcentem: - Moja droga, jestem naczelnym weterynarzem Norfolk. Przykro mi, ale mam złe wieści. Wybuchła u nas epidemia ptasicy. Ponad jedenaście milionów kurczaków i indyków uległo zarażeniu. Wyraźnie zabrakło jej tchu. Potem jęknęła: - Jezu, co teraz będzie? Czy spożywanie jajek jest bezpieczne? Odpowiedziałem z moim nowo nabytym norfolckim akcentem: - Nie, moja droga. Należy wybrać je z kojców i ostemplować napisem: NIEZDATNE DO SPOŻYCIA. TO JAJKO ZAWIERA WIRUSA PTASICY. Zapadła cisza, potem dał się słyszeć stłumiony szloch. Następnie ryknęła na całe biuro: - Połączcie mnie z Tonym, natychmiast! Usłyszałem, że rozmawia pospiesznie z kimś znajdującym się w pobliżu, a potem męski, łamiący się histerycznie głos zawołał: - Cholera jasna! W Norfolk jest epidemia ptasicy! Zacząłem już żałować swojego oszustwa, ale gdy Pandora spytała mnie, czy powinna zorganizować rzeź kur i spalenie jaj, z jakichś powodów odparłem: - Skróćcie cierpienia ptactwa, ale jajka mogą się przydać - do rzucania w polityków podczas okresu poprzedzającego wybory powszechne.
Gdy odłożyłem z trzaskiem słuchawkę, zrobiło mi się wstyd. Pandora była taka dumna ze swojego niedawnego awansu na podsekretarza stanu od drobiu. Próbowałem zadzwonić do niej jeszcze raz, ale telefony w jej biurze były wciąż zajęte. Zamierzałem jej zasugerować, żeby zamiast niszczyć zarażone owce, podarować każdemu gospodarstwu domowemu w Wielkiej Brytanii obdartąze skóry i pozbawioną wnętrzności tuszę, którą można by włożyć do zamrażarki. Bądź co bądź pryszczyca nie stanowi zagrożenia dla homo sapiens. (Żeby było fair, każdy wegetarianin mógłby dostać kupon na torbę rzepy czy coś takiego). Partia Pracy na pewno zdobyłaby dzięki temu mnóstwo głosów.
niedziela 1 kwietnia, prima aprilis Miejscowa firma kurierska, 24-7, obudziła mnie dziś z rana, doręczając najcudowniejszy list w moim życiu: Szanowny Adrianie Mole, Nazywam się Louise Moore. Jestem redaktorką w Penguin Books Ltd. Od razu przejdę do rzeczy. Gdy jadłam lunch w restauracji Ivy z Willem Selfem i Martinem Amisem, mimowolnie usłyszałam rozmowę między dwoma agentami. Rozmawiali o pańskim niedokończonym maszynopisie zatytułowanym Krog z Gork. Opowieść o tym, jak Krog wymyśla pierwszy ludzki język, umożliwiający mu wyznanie miłości żonie, wydała mi się porywająca. Penguin chciałby zaproponować panu milion funtów za dwutomową powieść. Proszę zadzwonić do mnie o 9. 30 rano w poniedziałek. Z poważaniem Louise Moore poniedziałek 2 kwietnia Na moich kartkach urodzinowych widnieją zwyczajowo przyjęte symbole męskości: klasyczne auta, kipiące pianą metalowe kufle z przykrywką i wędki. Dokładnie o 9. 30 zadzwoniłem pod numer pani Moore. Odebrała Pandora. Prima aprilis, ty urodzinowy draniu! - krzyknęła i odłożyła z trzaskiem słuchawkę. piątek 6 kwietnia Arthur Askey Way, Ashby de la Zouch Spóźniona kartka od Pameli Pigg. Na zdjęciu widnieje frajer w średnim wieku, który siedzi przy rustykalnym stole przed krytym strzechą pubem. U stóp frajera spoczywa czarny labrador, a obok niego wiklinowy kosz, z którego wystają jakieś wędki, siatki na ryby itd. Frajer ma na sobie zieloną impregnowaną kurtkę i czapkę a la Sherlock Holmes oraz podnosi
do zadow. olonych ust metalowy kufel z przykrywką, z którego wylewa się piana. W tle stoi klasyczne auto, prawdopodobnie własność tego frajera. Jak długo Pamela Pigg szukała tej kartki po sklepach? A gdy wreszcie ją znalazła, czy wykrzyknęła: „Nareszcie! To doskonała kartka dla Adriana Mole’a!”. Musi już przecież wiedzieć, że nienawidzę strzech, psów, metalowych kufli z przykrywką, wędkowania, tweedu - właściwie wszystkiego, co ma coś wspólnego ze wsią. Jestem mieszczuchem do szpiku kości. W środku Pamela napisała: „Adrianie, mon amour, spróbujmy jeszcze raz. Seks to nie wszystko. Ucałowania. Prosiaczek”. Pytanie: czy chcę spróbować jeszcze raz z Pamelą? Większość naszych schadzek zakończyła się łzami, smarkami i wzajemnymi oskarżeniami. Jest niedorzecznie nadwrażliwa: ostatniej jesieni, gdy spacerowaliśmy w lesie, płakała z tego powodu, że liście „opuszczały swoje matki” (drzewa).
sobota 7 kwietnia Wbrew rozsądkowi zadzwoniłem do Pameli i poprosiłem, by mi towarzyszyła na oficjalnym przyjęciu Nigela z okazji jego wyjścia z ukrycia. Nie mogłem ryzykować, że przez pomyłkę ktoś weźmie mnie za samotnego geja. Pożałowałem zaproszenia, gdy tylko ujrzałem jej strój. Moim zdaniem, żadna kobieta po siedemnastym roku życia nie powinna nosić obcisłych topów wyszywanych cekinami. A jej „draczne” kolczyki wcale nie były śmieszne. Rodzice Nigela wyglądali na zszokowanych. Matka nadal uważa, że jego homoseksualizm to tylko „głupi okres [sic], przez który on przechodzi”. Tej nocy, po kolejnej nieudanej próbie współżycia (jej wina, nie moja), Pamela odwróciła się do mnie plecami i zaczęła żałośnie szlochać. Marzyłem o tym, żeby móc zasnąć, alę czułem się w obowiązku ją pocieszać. Niestety nadal była u mnie rankiem, naga, oprócz dracznych kolczyków. Gdy William wparował do mojej sypialni, powiedział z wyrzutem: - Teraz będziesz musiał się z nią ożenić, tato. Nigdy Wcześniej nie widział mnie w łóżku z żadną kobietą, nawet swoją matką.
niedziela 8 kwietnia Pamela zaproponowała, żebyśmy wyszli na lunch en familie. Poleciła bar Ye Olde, w którym pieczyste kroi się na oczach klientów, w miejscowości FrisbyOnTheWreake. Glenn i William byli podekscytowani - rzadko jedzą poza domem. Po drodze, w samochodzie wyjaśniłem, że FrisbyOnTheWreake jest znanym ośrodkiem pogaństwa. Pamela gorąco
zaprzeczyła, mówiąc, że Frisby trzy lata z rzędu dostało nagrodę za najlepiej utrzymane wiszące kosze z kwiatami. Zauważyłem, że te dwie rzeczy bez trudu mogą iść w parze, na co Glenn odezwał się dyplomatycznie: - Jasne, czarownica może mieć wiszący koszyk. W barze było pełno palantów w impregnowanych kurtkach rozmawiających głośno o jakiejś biednej krowie, która „strzeliła gafę”. Myślałem, że dyskutują o jakimś przypadku pryszczycy, ale Pameli wpadł w ręce egzemplarz „Mail on Sunday” i powiedziała mi, że hrabina Wessex została przyłapana przez reportera przebranego za arabskiego szejka na tym, jak określiła Johna Majora jako „drętwego”, Williama Hague’a jako „marionetkę”, a o lisach powiedziała, że to „szkodniki”. środa 11 kwietnia Całą noc nie spałem z powodu irytującego suchego kaszlu. Oblewały mnie poty.
czwartek 12 kwietnia Zaledwie dwa kilometry od mego domu wybuchła gruźlica! Mam wszystkie objawy. Wezwałem doktora Ng. Ze złością usunął czerwony cekin z głębi mojego gardła. piątek 13 kwietnia, Wielki Piątek Dlaczego banki są zamknięte w dni świąteczne? Powinny być otwarte, skoro tylu ludzi ma czas, by do nich chodzić. Chciałem spytać o wyciąg bankowy, z którego wynika, że wydałem sto cztery funty i czterdzieści dziewięć pensów na belgijskie czekoladki w sklepie w Lewes, zadzwoniłem więc do centrum telefonicznego w Southend. Powiedziałem młodzieńcowi o imieniu Gary, że nie kupuję czekolady ze względu na to, że źle wpływa na moją cerę, a poza tym nigdy nie byłem w Lewes. - Być może była to transakcja internetowa - zauważył. Powtórzyłem cierpko, że nie toleruję czekolady. - Może kupił ją pan dla kogoś innego, w końcu jest Wielkanoc. - Jestem ubogim człowiekiem - odparłem ze złością. - Suma stu czterech funtów i czterdziestu dziewięciu pensów przewyższa mój tygodniowy dochód. - Za samą cenę pana prenumeraty w kiosku można by zapewnić miesięczne zaopatrzenie w żywność dla afrykańskiej wioski - warknął.
W tym momencie Glenn zawołał z łazienki, że zabrakło papieru. Przerwałem rozmowę z Garym. Gdy wróciłem, w słuchawce grała muzyczka, więc poszedłem do banku, gdzie pocałowałem klamkę. Glenn przez cały dzień chodził jak struty. Zapytał, czy może pomalować pokój na czarno. Gdy spytałem, co się stało, odparł: - Dlaczego to się nazywa Wielki Piątek? Przecież wcale nie był wielki dla biednego Jezusa... Dodał, że rano nastąpił niechcący na pinezkę. - Zrozumiałem, jak to musiało być na krzyżu, tato. Potem zapytał, czy mógłby dostać jajko z superbohaterami. William wybrał sobie jajko z Barbie. To doprawdy niepokojące.
sobota 14 kwietnia Dostałem email od Hamisha Manciniego: Cześć, A idy, przesyłam Ci przesyłką lotniczą 50 kg najlepszych ziemniaków z Idaho, bo nie macie tam żadnych w Anglii z powodu powodzi i plag. Modlimy się za Ciebie i Twoją rodzinę.
niedziela 15 kwietnia, Wielkanoc Przyszła Pamela z zestawem do dekoracji jajek. Jajka Williama jarzyły się kolorami podstawowymi, Glenn wymalował na swoim Jezusa na krzyżu. Na baloniku wychodzącym z ust Jezusa było napisane: „Ojcze, czemuś mnie opuścił?”, co trochę zdenerwowało Pamelę. - Na litość boską, Glenn, wyluzuj trochę - powiedziała. - Jest Wielkanoc! Później, gdy William bawił się opakowaniem od swojego jajka z Barbie, a Glenn oglądał telewizję, zaprowadziła mnie do mojego pokoju i wręczyła erotyczne jajko, w którego środku znajdowała się para jadalnych majteczek. Upierała się, bym otworzył jajko i je spożył. Ja byłem mniej entuzjastycznie do tego nastawiony: rzut oka na składniki wystarczył, bym zobaczył, że są naszpikowane podejrzanymi chemikaliami i substancjami smakowymi o wielosylabowych nazwach.
niedziela 22 kwietnia Ashby de la Zouch
Ostatniej niedzieli zmusiłem chłopców, by usiedli i wysłuchali audycji Go4it, nowego programu dla dzieci w Radio 4. Rozdrażniło mnie, że zaledwie po kilku minutach Glenn jęknął: - To dla dzieciaków z wyższych sfer, prawda? William zasnął, podczas wywiadu z sirem Steve’em Redgrave’em. Obudziłem go i powiedziałem: - Sir Steve wygrał pięć złotych medali dla swego kraju. Możesz przynajmniej starać się nie zasypiać, kiedy on mówi. Tego wieczoru, ponownie usadowiliśmy się, by wysłuchać audycji. Byłem pod wrażeniem wywiadu z twórcą serialu Thunderbirds, Gerrym Andersonem. Niegdyś durzyłem się w lady Penelopie. Była obiektem moich pierwszych fantazji seksualnych. Nadal lubię kobiety, które są jakby wycyzelowane w drewnie. Posłanka Pandora Braithwaite, miłość mego życia, przypomina nieco drewnianą kukiełkę. Ale to Partia Pracy pociąga teraz za jej sznurki. Cha, cha. Pokazywano ją dziś w wiadomościach. W kaloszach od Prądy i tweedowym kostiumie próbowała przekonywać rozwścieczonych mieszkańców wsi, że olbrzymi dół zawierający setki tysięcy trujących rozkładających się krów i owiec nie stanowi zagrożenia dla zdrowia. Reporter zawołał: - Pandora, czy podpisałaś już porozumienie dotyczące praw mniejszości rasowych? - Interesują mnie tylko rasowe psy - warknęła Pandora. poniedziałek 23 kwietnia Z powodu swojej uwagi Pandora naraziła się rządowej komisji do zwalczania dyskryminacji rasowej. Kazano jej zrobić sobie zdjęcie z jakąś czarną albo brązową osobą. Zadzwoniła, by spytać, czy William jest dostępny. Odparłem: - Skóra tego dziecka nie jest do wynajęcia. Poprosiła o numer komórki Mohammeda i się rozłączyła.
wtorek 24 kwietnia Gdy poszedłem na stację BP po pudełko coco pops, Mohammed od razu wyskoczył do mnie z wiadomością, że poprzedniego wieczoru Pandora zadzwoniła do niego i wprosiła się wraz z ekipą „Newsnight” na kolację. Zarządziła kurczaka tikka masala. Mohammed powiedział:
- Trochę zbaranieliśmy, bo moja żonka we wtorki zwykle kupuje ryby z frytkami, ale nie można odmówić Pandorze, gdy wydaje ci rozkazy z tym swoim eleganckim akcentem, prawda? Spytał mnie, po której stronie jest „Newsnight”. „Naturellement” oglądałem program z wielkim zainteresowaniem. Pandora miała na sobie kostium hinduski zaprojektowany przez Alexandra McQuenna, w którym wystąpiła ostatnio na inauguracyjnym meczu angloazjatyckiej drużyny rugby Ashby. Położyłem się do łóżka i słuchałem audycji na żywo ze słuchaczami w radio. Większość dzwoniących chciała porozmawiać o cielaczku Phoenix, który jest zdrowy, ale wisi nad nim wyrok śmierci. Jutro ministerialny weterynarz ma dokonać jego egzekucji.
czwartek 26 kwietnia Ashby de la Zouch, 22. 30 Na szczęście Phoenix został ułaskawiony. William zasnął wczoraj spłakany, a Glenn odgrażał się ponuro, że pojedzie do Membury w Devon i przyłączy się do młodzieżowego skrzydła bojówki wegetariańskiej o nazwie Kiełki, która zamierza stawić opór Ministerstwu Rolnictwa, Rybołówstwa i Żywności, morderców cielaczków. Jego pobudki nie były tak do końca altruistyczne. Pozostaje pod urokiem Joanny Lumley, od kiedy zobaczył, jak elokwentnie występowała w obronie życia cielaka w TV. To niepokojące: pani Lumley jest czarująca, ale mogłaby być jego babcią.
sobota 28 kwietnia Poszedłem dziś rano na stację benzynową po mleko i ku swojemu przerażeniu zobaczyłem, że dwóch pracowników paramedycznych podaje Mohammedowi tlen. Zaczadził się wyziewami bijącymi ze sterty nowej wersji magazynów „Guardian Weekend”. Zostałem z nim, dopóki nie doszedł do siebie i zipnął: - Ta alergia może zakończyć moją karierę kioskarza parkingowego, Moley. Dziś po południu William przybiegł zapłakany z obrzydliwego placu zabaw, bo jakiś wielki biały dzieciak nazwał go „mieszańcem”. Przypomniałem mu, że ma w swoich żyłach krew nigeryjskiej arystokratki, hodowcy ziemniaków z Norfolk, szkockiego maszynisty, walijskiej wiedźmy oraz z racji tego, że urodził się w tym kraju, oraz zgodnie z definicją ze słownika Oxford English, jest Anglikiem takim samym jak książę Filip. Dzieciak wciąż był niepocieszony, dopóki Glenn nie zaprosił go do wspólnego oglądania na wideo Joanny Lumley w roli Pyrdey w „The Avengers”.
niedziela 29 kwietnia Wypełnianie ankiety otrzymanej w związku ze spisem ludności zajęło mi niespodziewanie dużo czasu. Męczyłem się jak potępieniec przy pytaniach dotyczących pracy. Wreszcie zaznaczyłem okienko przy słowie „TAK” i przyznałem, że przepracowałem trzy godziny przy swojej nowej powieści Krog z Gork. William nie pasował do żadnej z wymienionych grup etnicznych. Zadzwoniłem do infolinii i rozmawiałem z facetem, który nazywał się Len Cook. Wydawał się poirytowany moimi wyjaśnieniami dotyczącymi złożonego rodowodu Williama. Wreszcie zdecydowałem się na rubryczkę B - inne mieszanki, i napisałem Brytyjczyk Czarny Afrykanin. Glenn wahał się przy pytaniu o wyznanie, ale wreszcie zdeklarował się jako buddysta, po moim krótkim wykładzie na temat wielkich religii świata. Spodobało mu się, że buddyści golą głowy i starają się nie deptać mrówek.
sobota 5 maja Szanowny Panie Premierze, Właśnie oglądałem w wiadomościach telewizyjnych Pańskiego ministra spraw zagranicznych, Robina Cooka. Jednakowoż nie mam pojęcia, o czym ten człowiek mówił, bo nie mogłem zrozumieć ani jednego słowa z jego wywodu. Bez wątpienia nadszedł czas, by przydzielić mu oficjalnego tłumacza. Jeśli to nie wchodzi w rachubę, możeby tak dawać napisy. Bacznie śledzę sprawy zagraniczne i boli mnie to, że jestem pozbawiany swoich praw obywatelskich przez nieskładny bełkot pana Cooka. Nawiasem mówiąc, podobają mi się Pana nowe okulary. Dodają Panu powagi, której to ostatnio Panu brakowało z powodu zbyt swobodnej wymowy. Z poważaniem A. A. Mole Dziś po południu zadzwonił do mnie pracownik Urzędu Ceł na lotnisku Heathrow, niejaki Colin Dodge. Poinformował mnie (dość szorstko, jak sądzę), że ziemniaki z Idaho, przesłane jako pomoc żywnościowa przez Hamisha Manciniego, zostały skonfiskowane zgodnie z restrykcjami dotyczącymi stonki ziemniaczanej. Napisałem do Hamisha emaila i przestrzegłem przed przysyłaniem mi paczek żywnościowych oraz poinformowałem, że opanowano już kryzys związany z pryszczycą, a jedzenie jest dostępne w sklepach. Hamish odpowiedział co następuje: Widziałem dziś wiadomości, o rany! Pokazywali tłumy szałohych komuchów i anarchistów biorących udział w zamieszkach w Londynie. Kiedy będziemy mogli bezpiecznie przyjechać? Chcę spędzić wakacje w tym Twoim ślicznym krytym strzechą domku.
poniedziałek 7 maja Vince Ludlow, mój sąsiad, wyprawił dziś przyjęcie pod hasłen. „Witaj w domu, Ronnie”. Nigdy nie spotkał Biggsa, ale najwyraźniej czuje powinowactwo z rabusiem z pociągów. Przez cały dzień i aż do późna w nocy nasza ulica była zakorkowana przez auta przedstawicieli świata przestępczego. Krążyły pogłoski, że Szalony Frankie Fraser siedzi na kanapie Ludlowów i je kanapeczki z pastą krabową. Hałas był nie do wytrzymania. Jednak postanowiłem, że nie będę się skarżył, bo nie chciałem, żeby mi odpiłowano stopy na wysokości kostek. Zamiast tego zabrałem Glenna i Williama na włóczęgę po okolicy. Na peryferiach Little Snickerton zaparkowałem w zatoczce przy drodze i próbowałem namówić chłopców, by wyszli z samochodu, ale żaden z nich ani drgnął. Obaj pozostają w przekonaniu, że na wsi rządzą despotyczni rolnicy, którzy nienawidzą miastowych. Wreszcie zawróciłem samochód i pojechałem z powrotem. piątek 25 maja Odwiedziłem dziś ojca w jego izolatce. Nie chciałem zawracać sobie głowy skomplikowaną procedurą - prysznic, wkładanie sterylnego fartucha, maski i butów - więc rozmawiałem z nim na migi przez szybę w drzwiach. Właśnie miałem podnieść kciuki do góry i pójść do domu, kiedy nadszedł lekarz prowadzący ojca, pan R. T. Train, a za nim banda studentów medycyny. Odsunąłem się na bok i uczestniczyłem w wykładzie Traina na temat technik diagnostycznych. Wskazał przez szybę mojego ojca, który siedział w łóżku, czytając laminowany, wolny od bakterii egzemplarz „Daily Express”. - Proszę dobrze się przyjrzeć temu pacjentowi - zaczął Train, przeciągając zgłoski. Dochodzi do siebie po licznych szpitalnych infekcjach, ale cierpi również na ciekawe zaburzenia psychiczne. Czy ktoś potrafi zgadnąć jakie? Mały chiński młodzieniec spytał: - Myśli, że „Daily Express” to gazeta? Gdy przebrzmiał gremialny śmiech, Train powiedział z pobłażaniem: - Dobre, Wang. Ktoś jeszcze? Studenci po kolei przyglądali się memu ojcu. Wreszcie odezwała się czarnoskóra kobieta, która przypominała nieco moją byłą żonę JoJo: - W pokoju są trzy portrety Williama Hague. Czy to jakaś obsesja? - Trafna obserwacja - potwierdził Train. Następnie zwrócił się do grubego Anglika z grupy: - Proszę przeczytać notatki pacjenta i postawić diagnozę, doktorze Worthington.
Nalana twarz Worthingtona zmarszczyła się w skupieniu. Przejrzał zapiski ojca. Wreszcie uniósł głowę i oświadczył: - Biedaczysko cierpi na urojenia. Myśli, że Hague będzie następnym premierem. Pojawiła się przygnębiona sprzątaczka z wiadrem brudnej wody i cuchnącym mopem. Miała na sobie tani nylonowy fartuch ozdobiony logiem prywatnej firmy sprzątającej Priva Clean. Próbowała wejść do izolatki ojca, ale powstrzymał ją Train, który kazał jej zmienić wodę w wiadrze i przywdziać sterylne ubranie. - Nie mam czasu - jęknęła. - Muszę posprzątać jeszcze trzy oddziały i salę operacyjną.
sobota 26 maja Pandora porzuciła wyborców Ashby de la Zouch i pojechała do HayonWye, by dostać się na prywatną audiencję u eksprezydenta Clintona. Zabrała ze sobą, jak się wyraziła „sukienkę Lewinsky”. Najwidoczniej jest wyzuta z wszelkich zasad.
sobota 2 czerwca Ashby de la Zouch Glenn obudził mnie wcześnie alarmującymi wieściami o tym, że książę Karol oszalał i rozstrzelał z kałasznikowa całą swoją rodzinę „z powodu Kamili”. Włączyłem Five Live i upewniłem się, że masakra wydarzyła się w Katmandu i że (przypuszczalnie) nasza rodzina królewska jest bezpieczna i ma się dobrze.
niedziela 3 czerwca Dziś rano, gdy akurat zmywałem, Pandora zastukała do moich drzwi. Położyła dłoń na moim policzku i zamruczała: - Czy mogę jak zwykle liczyć na twój głos, słodziutki? Poinformowałem ją chłodno, że jestem rozczarowany jej ciągłym niedotrzymywaniem przyrzeczeń i że zamierzam głosować na kandydata socjalistów Abbo Palmera. Zostawiła swoich agitatorów w strugach deszczu na ulicy i wdarła się do mojej kuchni, warknąwszy: - Jakim niedotrzymywaniem przyrzeczeń? Wyliczyłem wszystkie rozczarowania na palcach. Wciąż miałem na rękach żółte gumowe rękawice, więc efekt nie był tak dramatyczny, jak zamierzałem. Gdy doszedłem do ostatniego gumowego palca, oświadczyłem: - Wreszcie, Pandoro, obiecałaś, że za mnie wyjdziesz, jak tylko skończymy szesnaście lat i będzie nas stać na bilet kolejowy do Gretna Green.
Wyjąłem portfel i wyjąłem pisemny dowód: liścik, który napisała na dwugodzinnej lekcji geografii przed ponad dwudziestu laty. Widok jej dziecinnego, zwariowanego pisma niemal przyprawił mnie o łzy. Pandora zlustrowała notkę, a potem odwróciła ją na drugą stronę. Widniał tam wykres pokazujący spadek brytyjskiej bazy produkcyjnej pod rządami Thatcher. „To ciekawe...”, mruknęła i spytała, czy może dostać ten liścik, bo wiele on dla niej znaczy. - Oczywiście, że nie. Przez dwie dekady trzymałem ten liścik miłosny w portfelu, tuż przy sercu. Przypomina mi czasy, gdy mieliśmy po piętnaście lat i byliśmy szaleńczo w sobie zakochani. Przerwano nam, bo agitatorka Pandory, kobieta, której przydałaby się depilacja nad górną wargą i na brodzie, zastukała do drzwi i powiedziała: - Furgonetka „Newsnight” właśnie wjechała na twój samochód, Pandoro. Jeremy’emu Vine’owi potrzebne są twoje dane z ubezpieczenia. północ Pandora udzieliła wywiadu w „Newsnight”, który przeprowadzał dziwnie jak na niego ugrzeczniony Jeremy Vine. W tle widniało powiększenie liściku. (Po stronie wykresu). piątek 8 czerwca Ashby de la Zouch Obudziłem się o 9. 30 na sofie. W telewizji pokazywali smutną, lecz dzielną twarz Ffion. Glenn siedział na podłodze i rozlewał cornflakesy na nowy dywan z Ikei. Z pełnymi ustami wyjaśnił: - Torysi zwiali z knajpy bez płacenia, tato. Poczułem zapach przypalonego tosta, wszedł William, niosąc talerz pełen posmarowanych masłem węgielków, z których połowa spadła na dywan. Byłem zbyt wyczerpany, by krzyczeć, więc zapadłem się w nowe, obciągnięte tkaniną dekoracyjną poduchy z Ikei. Jestem do niczego po dwóch godzinach snu. Gdy obudziłem się następnym razem, Tony i Cherie siedzieli w małym brytyjskim samochodzie, który wiózł ich do pałacu. Glenn i William byli nadal w piżamach i jedli koktajl owocowy oraz lody HaagenDanz, które przeznaczyłem wyłącznie na niedzielne podwieczorki. - Czy Pandora przeszła? - zaskrzeczałem do Glenna. Maleńka kostka ananasa i strużka soku spadły z łyżeczki, którą dzierżył jak łopatę. Dywan przypominał obecnie wysypisko komunalne, trudno się było dopatrzyć etnicznego wzoru. Glenn przełknął i głosem niepokojąco przypominającym Petera Snowa, wybełkotał:
- Tak, tato, przeszła z wynikiem 23, 431 głosów, a dostała 8157 głosów więcej niż drugi w kolejności wygrany, co stanowi 52, 06% głosów, ale trochę spadła, bo był zwrot w stronę torysów o jakieś 3, 64%. I była frekwencja 65, 79%, czyli o wiele wyższa niż średnia krajowa. Byłem pod wrażeniem tego, że chłopak tak chwyta statystykę. Może nakieruję go na maturę z matematyki. William przyniósł mi kubek letniej herbaty i postawił go na dywanie. Trzydzieści sekund później kubek leżał na boku, przewrócony przez Glenna, który demonstrował jakiś ruch kickboxingowy. południe Kazałem chłopcom ubrać się do szkoły. Gdy obudziłem się ponownie, była czwarta i już po lekcjach. Glenn powiedział: - Dzwonił mój wychowawca, tato, i chciał wiedzieć, dlaczego nie byłem w szkole. Powiedziałem, że musiałem zostać w domu, żeby się tobą opiekować, bo nie ruszasz się z kanapy. - Nie mogłeś powiedzieć, że masz niestrawność czy coś takiego? - Powiedziałem prawdę, tato. Czy to źle? - spytał Glenn. Ponieważ w trakcie kampanii wyborczej ciągle rozprawiałem na temat nieuczciwości polityków, nie wiedziałem, co odpowiedzieć chłopcu, więc udałem, że zasypiam.
czwartek 14 czerwca Glenn zapytał, co robię w celach zarobkowych. Odparłem, że jestem pisarzem. - Nigdy nie widziałem, żebyś coś pisał - rzucił oskarżycielsko. Powiedziałem, że jestem niepublikowanym pisarzem i wyjaśniłem, że w branży wydawniczej panuje spisek, mający na celu niedopuszczenie do druku moich dzieł. Wziął rękopis mojej ostatniej powieści, Krog z Gork, aby poczytać ją w łóżku. Jestem niezwykle zadowolony, że tak się interesuje moim życiem literackim. Pamela Pigg posłuchała mojej rady i spotyka się z Alanem Clarkiem, amatorskim śpiewakiem folkowym. Zadzwoniła, by mnie powiadomić, że pierwsza randka poszła „świetnie”. Zabrał ją do indyjskiej restauracji Przyjaciele. Powiedziała, że Pandora jadła przy przyległym stoliku z jakimiś miejscowymi, którzy twierdzili, że Ann Widdecombe jest wynikiem eksperymentów w rządowym laboratorium Porton Down. Najwidoczniej uciekła stamtąd, zanim zakończono fazę testowania. To wiele tłumaczy. piątek 15 czerwca Spytałem Glenna, co sądzi o Krog z Gork. Unikając mego wzroku, mruknął:
- Nie przebrnąłem jeszcze poza trzecią stronę. Spytałem, co sądzi o tych trzech, które przeczytał. Glenn przygładził swoją nową fryzurę a la Mohikanin i mruknął: - Nic się nie dzieje, tato. - Oczywiście, że nic się nie dzieje - warknąłem. - Piszę o prehistorycznym człowieku dręczonym uczuciem ennui. Uważasz, że co powinien robić przez cały dzień? Wysyłać esemesy do kolegów prymitywów? O 11. 30 Glenn wrócił ze szkoły z następującym listem: Szanowny Rodzicu/Opiekunie Glenn zjawił się dziś rano w szkole z bardzo niepokojącą fryzurą. Kilka minut po wkroczeniu na plac zabaw został otoczony przez wielki krąg „wielbicieli”. Wielu pierwszoklasistów dosłownie oszalało z wrażenia. Regulamin szkolny w sposób jednoznaczny mówi, że „fryzura ucznia nie może ulegać kaprysom mody”. Glenn zostaje zawieszony w prawach ucznia, dopóki nie zastosuje się do obowiązujących przepisów. Od tej pory będę uczył chłopca w domu.
sobota 16 czerwca Oglądałem dziś z chłopcami paradę wojskową. Przepełniała mnie duma. Czy jest jakaś armia na świecie, której żołnierze bez słowa skargi maszerowaliby w strugach deszczu? Zezłościłem się, słysząc, jak Glenn mówi do Williama: - To koniec monarchii, Willy. Chyba im odbiło, żeby tak latać po deszczu.
niedziela 24 czerwca Dziś rano przeżyłem drobne załamanie w supermarkecie, w alejce z octem. Nie byłem w stanie wybrać jednego spośród sześćdziesięciu czterech octów. Chodziłem w tę i z powrotem, przeżywając katusze niezdecydowania. - Tato, jesteśmy tu od dwudziestu minut. O co chodzi? - spytał Glenn. Nie odważyłem się odezwać, z obawy, że wypłyną łzy, które zbierały mi się w oczach. Wreszcie Glenn chwycił pierwszą lepszą butelkę i wrzucił ją do koszyka. Zobaczyłem, że jest to ocet o smaku palczatki cytrynowej, i próbowałem odstawić go na półkę, ale Glenn temu zapobiegł i przeszliśmy do alejki z olejami, gdzie znów zostałem skonfrontowany z koszmarem wyboru. Oleje ciągnęły się, jak okiem sięgnąć: z pestek winogron, oliwa z oliwek z pierwszego tłoczenia, z. ziarna sezamowego, słonecznikowy, z bazylią, do smażenia... Gdy
rozważałem, który wybrać, z megafonu sklepowego rozległ się głos kobiety, który brzmiał tak, jakby miała ona wetknięty w usta mały grejpfrut: - Pan Mole proszony jest o natychmiastowe przyjście do przechowalni dla dzieci. Powtarzam, pan Mole proszony do przechowalni dla dzieci. Zostawiłem Glenna z wózkiem i pognałem w stronę kącika zabaw, prześladowany przez drastyczne wizje wypadków z przechowalni dla dzieci: czyżby William udławił się jedną z tych niezliczonych kolorowych kuleczek, które wypełniały kącik do skakania? Czy wraził sobie pędzelek w oko? A może leży nieprzytomny przed przyrządami do wspinaczki? Jeśli tak, pozwałbym supermarket do sądu i zmusiłbym do wypłacenia rekordowego odszkodowania. Suma poniżej trzydziestu milionów funtów nie mogłaby stanowić rekompensaty za obrażenia doznane przez mojego skarbeńka. Opiekunka, jak wynikało z plakietki, niejaka MaryLou Hattersley (6 na 10: wielki biust, ładna cera, włosy blond, ale przydałoby się dobre strzyżenie, nogi schowane w spodniach), powiedziała: - Chce do mamy. Zaskoczyło mnie to. William nigdy nie wspomina o swojej matce. Wyjaśniłem, że moja była żona mieszka w Nigerii. Odrzuciła włosy do tyłu i spytała cicho: - Czy ożenił się pan ponownie, panie Mole? Zapewniłem ją, że jestem singlem, a następnie, gdy rozmowa toczyła się dalej, spytałem, czy jest spokrewniona z lordem Hattersleyem, w gorącej wodzie kąpanym rewolucjonistą. - Owszem, ponad wszelką wątpliwość - odparła. Jestem
zakochany.
Zakupy
Glenna
wyniosły
sto
osiemdziesiąt
funtów
i
dziewięćdziesiąt dziewięć pensów.
sobota 30 czerwca Nadal jestem zakochany w opiekunce z przechowalni dla dzieci w Safewayu, MaryLou Hattersley. Żadna ze znanych mi kobiet nie miała tak bogatego słownictwa włącznie z Pandorą, która przez jakiś czas wykładała semantykę w Oksfordzie. MaryLou czy też ML, jak lubi być nazywana, twierdzi, że zarówno ona jak Roy Hattersley, jej bardzo daleki kuzyn, odziedziczyli te same geny po łsaiahu Hattersleyu, „szambiarzu samouku”. Był zwolennikiem „sekularyzacji”, jak oświadczyła, przypinając Williamowi plakietkę z imieniem na jego nowej koszulce ze Shrekiem.
Zamiast robić zakupy raz w tygodniu, codziennie bywam w sklepie. William narzeka, że ma dosyć przechowalni, ale przekupiłem go obietnicą wyprawy do McDonalda. Owszem, aż tak nisko upadłem! Jednakże jestem więźniem miłości. Muszę ujrzeć jej brudne blond włosy. Te inteligentne oczy o płomiennym wejrzeniu. Wczoraj miała na sobie spódnicę, więc mogłem ocenić jej nogi. Nie są złe, ale gdy poznamy się bliżej, poradzę jej, by unikała szortów i minispódniczek. poniedziałek 2 lipca Glenn spytał, czy mógłby nie pójść do szkoły, bo chciałby zobaczyć mecz tenisowy, na którym Henman dostanie wciry. Z jakichś powodów go nienawidzi, nie potrafi wytłumaczyć dlaczego. W żadnym razie nie mogę powiedzieć ML, co do niej czuję. Zdarzyło mi się już popełnić wcześniej taki błąd. Wiem z doświadczenia, że kobiety nie lubią wyznań miłosnych od obcych. Przestają odpowiadać na telefony, ignorują esemesy, a bywa, że napuszczają swojego brata, by zrzucił delikwenta ze schodów. Ojciec został zwolniony ze szpitala z czystą kartą chorobową. Jednak lekarze zalecili mu, by przez kilka miesięcy przebywał w domu i się nie przemęczał. Matka zadzwoniła o północy z Majorki i poinformowała, że ojciec spędził noc na posterunku w Palmie. Wywołał awanturę w kolejce do taksówek na lotnisku. Najwidoczniej był rozwścieczony z powodu pragnienia i upału, więc gdy jakaś francuska rodzinka przepchnęła się przed niego, załamał się i wrzasnął: „Wyskakuj stąd, żabojadzie!”. Francuz rzucił jakąś uwagę na temat pryszczycy, a wtedy ojciec wpadł w furię i posłał kopniakiem bagaż tamtego do rynsztoka. Zaszokowała mnie wiadomość, że moi rodzice pojechali razem na wakacje. Czyżby ich współmałżonkowie wyrazili na to zgodę?
czwartek 3 lipca Glenn jest ostatnio taki jakiś stłumiony, przestał mówić i wybrzydza najedzenie. Próbowałem z nim rozmawiać, ale przegonił mnie, jakbym był jakimś obmierzłym owadem. Zajrzałem do podręcznika Rodzice są z Hove, nastolatki z Brighton. Na stronie 31 przeczytałem, co następuje: „Dbaj o to, by kanały komunikacyjne były otwarte, lecz nie pozwól nastolatkowi przejąć kontroli nad porządkiem dnia w domu. Jeśli twoje pytania są ignorowane, uśmiechnij się i powiedz: »Słyszę twoje milczenie. Jeśli przyjdzie ci ochota
podzielić się ze mną swymi przemyśleniami, jestem do twojej dyspozycji dwadzieścia cztery godziny na dobę, przez cały tydzień. William tupnął dziś swą małą nóżką i nie zgodził się, bym zostawiał go w przechowalni Safewaya dwa razy dziennie, o 8 rano i 16. To oznacza, że nie mam już uzasadnionego powodu, by widywać MaryLou Hattersley, boskiej opiekunki z tego przybytku dla dzieci. Będę musiał pożyczyć jakiegoś brzdąca. Muszę ją widywać. Dziś w wiadomościach pokazano księcia Filipa i księcia Karola. Przechadzali się władczym krokiem w butach do kolan, mieli trój graniaste kapelusze, medale i epolety; wyglądali jak jacyś statyści z filmu kostiumowego. Czy nie wiedzą, że gra skończona? To groteskowe w dobie interaktywnej telewizji. Być może napiszę do Tajnej Rady Królewskiej i zasugeruję, żeby w przyszłości członkowie rodziny królewskiej wycofali się z życia publicznego i zaspokajali żądze swych monarchistycznych popleczników, pojawiając się w programach telewizyjnych typu „Big Brother”. Mogliby wtedy przebierać się do woli i paradować w niezliczonych kostiumach. To na pewno umożliwiłoby cięcia w ich kosztach transportu, które, jak się domyślam, są całkiem spore. środa 4 lipca, Dzień Niepodległości w Ameryce Glenn jest prześladowany w szkole. Jako jedyny chłopak w klasie nie ma komórki. Jest pariasem. Wpadłem w Safewayu na Pamelę Pigg. Wciąż się spotyka z Alanem Clarkiem. Miał na sobie sweter w tradycyjne irlandzkie wzory. Wprawdzie koło mrożonek jest dość chłodno, ale mnie było tam ciepło w samym podkoszulku, więc pewnie po zakupach wybierał się na „występ”. Przypuszczam, że w okolicy zostało niewiele klubów folkowych. Mówi się, że pan Blair został,. rozerwany na strzępy” przez własnych szeregowych deputowanych w trakcie zadawania pytań do premiera. To rażące przeinaczenie. Po prostu trio bezzębnych kundli zadało mu kilka niemądrych pytań. poniedziałek 16 lipca Ashby de la Zouch Dziś rano pożyczyłem brzdąca od mieszkających po sąsiedzku Ludlowów i zabrałem go do przechowalni w Safewayu, którą prowadzi najbardziej erotycznie inteligentna kobieta na planecie Ziemia, MaryLou Hattersley. To mój jedyny sposób, aby ją zobaczyć, a William odmawia współpracy, niewdzięczna mała świnia. Brzdąc siedział bardzo cicho na tylnym siedzeniu samochodu. Nie zdziwiło mnie to Ludlowowie nie uznają mówienia do dzieci. Jak powiedziała mi kiedyś pani Ludlow: „Potem
tylko kłapią dziobami i zadają te cholerne głupie pytania”. Cichcem sympatyzuję z jej poglądami wychowawczymi. Często jestem potwornie umęczony ciągłymi pytaniami Williama, który chce wciąż wiedzieć „jak”, „kiedy” i „dlaczego”. Choćby wczoraj, gdy oglądaliśmy sprawozdanie z zamieszek na Sky News, spytał, „dlaczego zawsze biją się tylko mężczyźni i chłopcy, a nigdy nie widać pań ani dziewczynek”. Powiedziałem mu, że kobiety mają subtelniejsze metody prowadzenia działań wojennych, ale to wywołało grad kolejnych pytań, które ustały dopiero wtedy, gdy udałem, że zasnąłem na pralce. W drodze do Safewaya uświadomiłem sobie, że nie mam pojęcia, jak nazywa się brzdąc, a nawet jakiej jest płci. Miał kolczyki i nieprzyjemny, gniewny wyraz twarzy. Na chybił trafił zarejestrowałem go jako Emily Ludlow, w wieku dwóch i pół lat. Gdy „Emily” odebrano już buty i została odprowadzona do kącika zabaw przez miejscową pomagierkę, wciągnąłem MaryLou do rozmowy. Wiedząc, iż interesuje się polityką, spytałem o jej opinię na temat walki torysów o przywództwo. - Większym wyzwaniem intelektualnym jest dla mnie zastanawianie się, kto zostanie usunięty z domu Wielkiego Brata - odparła. Oboje jesteśmy zgodni co do tego, że obserwowanie kiełkującego romansu Paula i Helen jest koszmarne i zarazem frapujące. To jak patrzenie na dwa bardzo głupie białe nosorożce dążące do zbliżenia - człowiek się wzdryga na ten widok, ale jednocześnie jest wzruszony, że dwie tak rzadkie istoty odnalazły się wzajemnie. Z trudem oderwałem się od niej, by pochwycić puszkę z ekologicznymi pieczonymi fasolkami i kiełbaskami Heinza. Gdy wróciłem, MaryLou miała srogi wyraz twarzy, a „Emily” była ubrana w awaryjne męskie slipki z przechowalni. Mam dożywotni zakaz korzystania z przechowalni.
czwartek 19 lipca Ashby de la Zouch Brałem dziś udział w szkolnych zawodach sportowych Williama. Boisko szkolne zostało sprzedane Nolite Warehouse Ltd, które buduje tam hurtownię, więc wyścigi odbywały się w ogrodzonej części nowego parkingu.”Właśnie gramoliłem się do wielkiej torby na śmieci, by wziąć udział w wyścigach w workach samotnych rodziców, kiedy dyrektor ogłosił przez megafon, że sąd zakończył właśnie posiedzenie i Jeffrey Archer został skazany na cztery lata więzienia. Wśród zgromadzonych doszło do spontanicznych wybuchów radości, robotnicy na rusztowaniu pozbawionej okien hurtowni zaintonowali pieśń You’ll Never Walk Alone, przejeżdżające samochody trąbiły klaksonami, a przelatujący nad naszymi głowami
niewielki samolot zatoczył ósemkę na letnim niebie. Dyrektor ogłosił, że będzie pięciominutowe opóźnienie, by zawodnicy zebrali się w sobie. Archerowi udało się zjednoczyć cały kraj w radości. Po tym jak nasi tenisiści i rugbyści ostatnio skrewili, potrzebowaliśmy wspaniałego zwycięstwa. Przykicałem jako ostatni. William nawet nie spojrzał mi w oczy, gdy przeciąłem linię mety. Zwycięzcą został Trixie Woodhead, który, jak dobrze wiem, korzysta z renty inwalidzkiej.
sobota 21 lipca Moi rodzice wpadli do mnie, żeby przekazać „najświeższe nowiny” na temat, jak to ujęła matka, „obecnej sytuacji w ich małżeństwie”. Trzymali się za ręce złożone na kuchennym blacie i ojciec oświadczył z zakłopotaniem: - Nie możemy żyć razem, ale nie możemy też żyć bez siebie, synu. William, który się temu przysłuchiwał, oświadczył z właściwą dzieciom brutalną szczerością: - No to musicie umrzeć. Zaleciłem im, żeby spróbowali się poddać samodyscyplinie. (Oboje wciąż pozostają w związkach małżeńskich z innymi ludźmi, mianowicie rodzicami Pandory). Ojciec jęknął: - Oboje byliśmy nastolatkami w latach sześćdziesiątych, więc nie mamy żadnej samodyscypliny. Gdy wychodzili, powiedziałem matce, że niebieskie dżinsy nie powinny mieć ani kantów, ani zagnieceń. poniedziałek 23 lipca, 13. 00 Pandora zaprosiła mnie na przyjęcie „z zapiekanką pasterską i krugiem. Nie wiadomo, co będziemy świętowali”. północ Nikt mi nie powiedział, że goście Pandory mieli się przebrać za Mary albo Jeffreya. Muszę przyznać, że wzburzył mnie nieco widok tak wielu sobowtórów Mary Archer. Lubię, gdy kobieta jest choć trochę ożywiona. piątek 27 lipca
Pozwoliłem Williamowi położyć się spać później i oglądać finał „Big Brothera”. Sądzę, że powinno się pozwalać małym dzieciom uczestniczyć w wydarzeniach wagi państwowej. Przyłączyli się do nas moi rodzice, którzy przynieśli ze sobą dwie wielkie paczki chipsów o smaku curry i butelkę malinowej stolicznej. Matka wpadła w histerię, gdy Deana wyeksmitowano z domu, w którym pozostali Helen i Brian. Gorąco pragnęła, by wygrała Helen. - Dlaczego te kapitalne nagrody wygrywają zawsze tylko inteligentni ludzie? Już czas, żeby dla odmiany wygrał jakiś głupek - powiedziała. - Nie mam nic przeciwko temu, że jest tępa - wtrącił ojciec. - Ale nie mogę patrzeć na tę jej wielką japę. Udawałem obojętność, ale po cichu trzymałem kciuki za Briana. Wymknąłem się do kuchni i właśnie dzwoniłem, by oddać na niego głos, gdy przyłapał mnie na tym Glenn. Musiałem udawać, że dzwonię po pizzę, więc głos na Briana kosztował mnie w sumie trzydzieści dwa funty i pięćdziesiąt dziewięć pensów. Gdy patrzyliśmy na Helen, która piszczała jak zarzynane prosię, gdy dostała od Paula Clarke’a prezent w postaci torby i butów od Gucciego, William spytał: - Tato, czy Helen i Paul Ciarkę odbędą dziś w nocy stosunek seksualny? - Natychmiast idź wymyj usta mydłem, ty świntuchu! - zawołał ojciec. Ale, jak zauważył Glenn, „on tylko powiedział to, co wszyscy myślą, dziadku”. Leżałem bezsennie, rozmyślając znów nad prawdziwą naturą mojej seksualności. Czyżbym głosował na Briana z powodu gejowskiej solidarności czy też dlatego, że jest on ekscentrycznym irlandzkim ćwierćinteligentem? Zgromadziłem dowody: a) Lubię Kylie Minogue; b) śpię z lawendową poduszeczką; c) Nie wychodzi mi seks z kobietami; d) Jestem bardzo wybredny, jeśli chodzi o prześcieradła, poszewki na poduszki i ręczniki.
sobota 28 lipca Upały. Poszedłem dziś rano na dyżur poselski Pandory. To był jedyny sposób, by ją zobaczyć, bo nie odpowiada na moje emaile ani częste telefony i esemesy. Jak na posłankę, była ubrana bardzo niestosownie. Wiem, że jest gorąco, ale jej strój składający się z kusego topa i mikroszortów miał w sobie stanowczo zbyt mało powagi. Chciałem zapytać ją o euro,
ale nie mogłem się skoncentrować z powodu strumyczków potu pełznących pomiędzy jej opalonymi, szpiczastymi piersiami. Skończyło się na rozmowie na temat „Big Brothera”. Michael Jackson z Channel 4 to jej dobry znajomy i zasugerowała, żebym się zgłosił do edycji w roku 2002.
sobota 4 sierpnia Ashby de la Zouch William, żarliwy monarchista, przygotował dziś rano kartkę urodzinową dla Królowej Matki, używając do tego ścinków z kartonu i papieru wyjętych z torby na odpady podlegające biodegradacji. Kapelusz królowej został uformowany z kapsli od butelek od mleka wyglądała, jakby nosiła hełm lorda Vadera. Ja, w każdym razie, nie wierzę, że starsza pani miała w czwartek transfuzję krwi. Myślę, że utrzymywana jest na chodzie dzięki sekretnej surowicy, która jest jak dotąd niedostępna dla nas, zwykłych ludzi (albo księżniczki Małgorzaty). Czytałem gdzieś, że aksolotle mogą się bezustannie regenerować, więc żyją wiecznie. Czy podpowiada mi to moja wyobraźnia, czy Królowa Matka wygląda ostatnio ociupinkę płazowato? Czy zostanie pierwszą dwustuletnią kobietą?
niedziela 5 sierpnia Nie jestem ekspertem od finansów, ale czuję w kościach, że nim nadejdą święta, będziemy jęczeć w jarzmie recesji. Postanowiłem zrezygnować z odsetek na moim rachunku depozytowym banku Alliance & Leicester i wycofać całą kwotę sześciuset dziewiętnastu funtów i siedmiu pensów. Zabrałem Williama i Glenna do Safewaya, gdzie zakupiłem mrożonego indyka, pudding bożonarodzeniowy, trzy paczki bożonarodzeniowych babeczek z bakaliami Mr Kipling, paczkę mrożonych kiełków i pudełko nadzienia z cebuli z szałwią. Skorzystałem również z różnych ofert „dwa w cenie jednego”, ale byłem oburzony, że Safeway nie sprzedaje jeszcze bożonarodzeniowych krakersów. Gdy zakończyliśmy świąteczne zakupy, zabrałem chłopców na lunch do miejscowej kafeterii. Byli tam Pamela Pigg i Alan Ciarkę, którzy migdalili się przy swoich porcjach Całodziennych Śniadań. Pamela powiedziała mi, że poprzedniego wieczoru wpadła w klubie folkowym Morskie Szanty na Nigela i jego nowego partnera, Petera Paintera. Alan pogładził się po brodzie i odezwał się, przeciągając głoski: - Tak, przypadliśmy sobie do serca. Przychodzą do nas jutro na przyjęcie z fondue. Może też wpadniecie?
- Po kolacji Alan dla nas zaśpiewa - wtrąciła pospiesznie Pamela. - Wygrzebał skądś ostatnio pieśni z sianokosów napisane przez Isaiaha Blackheada ze Stowmarket. - Robię kurs „Muzyka idioty erudyty” na otwartym uniwersytecie - wyjaśnił, a potem, ku memu przerażeniu, zaczął śpiewać: - Legnij w sianku, nadobne dziewczę, i ujmij mój sierp w rączkę swą... Glenn spiekł raka i zwiał. Podążyłem za nim wraz z Williamem.
wtorek 7 sierpnia Ashby de la Zouch Przyjęcie z fondue odbyło się w krytej strzechą chacie Alana Clarke’a w Mangold Parva. Jak wieść gminna niesie, Mangold Parva to siedlisko rozpusty, bo na parkingu za minisupermarketem ludzie uprawiają seks na widoku publicznym. Krążą też plotki, że to kwatera główna środkowo-angielskich kręgów czarnej magii. W roku 1974 pewnej nocy w tajemniczych okolicznościach zaginęło wiele osłów, i sądzono, że zostały zabite w celach rytualnych. Alan Ciarkę uważa się za miejscowego historyka. Gdy kręciliśmy specjalnymi widelcami do fondue w kociołku pełnym bulgoczącego sera, zabawiał gości anegdotami ze swego wiejskiego życia. Na przyjęciu znaleźli się Pamela Pigg, ja, Glenn, Nigel i Peter Painter. Zabrałem Glenna ze sobą, nadszedł już bowiem czas, by chłopiec się nauczył odpowiedniego zachowania w wytwornym towarzystwie. Zanim wysiedliśmy z auta, ostrzegłem go, by nie mówił „serwietka” ani nie informował pozostałych gości, że jego ambicją, gdy dorośnie, jest zostać heteroseksualistą. Przy akompaniamencie harmonijki Boba Dylana chrupaliśmy różne rzeczy zanurzane w siedmiu gatunkach gorącego sera. Nieopatrznie wspomniałem o tym, że niezmiernie mnie zasmuciła wiadomość o śmierci Larry’ego Adlera, i dodałem, że moim zdaniem nikt nie grał na harmonijce tak pięknie jak Adler. Peter Painter rzekł na to z pedziowatą afektacją: - Ja tam bym się nie pochlastał, gdybym nigdy więcej nie usłyszał harmonijki. Alan z wściekłością wbił swój widelec do fondue w grubo ciosany stół, podbiegł pędem do adaptera i zdjął z niego longplaya. Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy, którą przerwał wreszcie Glenn, oświadczając: - Jak dorosnę, chcę być heteroseksualny. Z zadowoleniem wyszedłem z tej chaty i powróciłem na łono XXI wieku. Osobiście uważam, że Alan Ciarkę dobrze wie, co się stało z tymi osłami. piątek 10 sierpnia
Sensacja! Dziś wieczór przeglądałem leniwie strony, Ashby Bugle”, gdy rzucił mi się w oczy tytuł Do trzech razy sztuka dla pary z Ashby?. Po prawej widniało zdjęcie ślubne moich rodziców z końca lat 60. Pod spodem była fotografia z ich ślubu z końca lat 80. Ku swemu przerażeniu przeczytałem, że zamierzają się pobrać po raz trzeci. Natychmiast zadzwoniłem do matki. - Zamierzaliśmy ci powiedzieć. Jakiś drań z „Ashby Bugle” zrobił przeciek wyjaśniła.
sobota 18 sierpnia Uczestniczyłem dziś w trzecim ślubie swoich rodziców. Byłem czteromiesięcznym płodem, gdy moja matka wychodziła za ojca po raz pierwszy. Oczywiście nic z tego nie pamiętam, chociaż moja kochana zmarła babcia, May Mole, opowiadała mi, że matka zbłaźniła się na przyjęciu, niechcący podpalając swój welon przy próbie przypalenia papierosa marki Capstan złamaną zapałką marki Swan Vesta. Mój ojciec ugasił płomień za pomocą misy z brzoskwiniami w syropie, porwanej z bufetu. W wyniku powstałego zamieszania siedemdziesiąt pięć (po jednym dla każdego gościa) babcinych pasztecików z domowym nadzieniem uległo zniszczeniu. Choć byłem wówczas zaledwie płodem, jestem przekonany o tym, że ten niefortunny incydent sprawił, że nie palę papierosów i mam awersję do łabędzi*. * Swan (ang.) - łabędź. Dzisiejsza ceremonia odbyła się w urzędzie powiatowym, administracyjnym centrum dowodzenia Leicestershire. Poczułem się nieco zażenowany, gdy oderwałem wzrok od nalanych twarzy moich usychających z miłości rodziców składających sobie przysięgi, i zauważyłem, jak w przyległym pomieszczeniu miejscowy aparatczyk robi ksero czegoś, co wyglądało na formularze mandatów. Jeśli kiedykolwiek powtórnie się ożenię, dopilnuję, by odbyło się to w odpowiednio romantycznym otoczeniu. Rutland Water o zachodzie słońca to ponoć zapierający dech w piersiach widok, choć latem pewien problem mogą stanowić ukąszenia muszek i komarów. Przyjęcie weselne odbyło się w przeznaczonej na uroczystości sali Centrum Usługowego na pobliskim osiedlu domów komunalnych. Podczas gdy my, goście, staliśmy w kolejce, by złożyć powinszowania nowożeńcom, musieliśmy ocierać się o delikwentów ubiegających się o zasiłki, młodych sprawców wykroczeń i emerytów grających w drużynie pingponga. Jestem niezwykle liberalny i mam skrajnie demokratyczne poglądy, ale czyż hotel nie byłby odpowiedniejszym miejscem?
Oprawę muzyczną zapewnił Alan Ciarkę wraz ze swym zespołem Piewcy Szant. Byli ubrani w podobne swetry w irlandzkie wzory i śpiewali o śledziach. Ucieszyłem się, gdy jeden z członków zespołu, Abbo Palmer przerwał w pewnej chwili, by ogłosić, że tego dnia Ciarkę skończył pięćdziesiąt lat. Ciarkę wyglądał na przerażonego, a Pamela Pigg, jego obecna ukochana zwróciła się do mnie ze słowami: - Cholerny kłamca. Powiedział mi, że ma trzydzieści siedem i pół. Mój ojciec wstał i wygłosił mowę o „najpiękniejszym dniu w swoim życiu” głosem zdławionym przez sentymentalne łzy. Niestety mówił o czymś, co łan Botham zrobił przed dwudziestu laty na stadionie Headingley.
sobota 25 sierpnia Obawiam się, że przegrywam bitwę o to, by ukształtować charakter Williama w sposób dla mnie satysfakcjonujący. Wygląda na to, że nie ceni sobie kultury wysokiej, a poza tym ma koszmarny gust muzyczny i literacki. Jest jeszcze małym dzieckiem, ale Mozart w jego wieku dawał przecież koncerty w całej Europie. W tym tygodniu odtwarzałem na swoim stereo cały Pierścień Nibelunga Wagnera w nadziei, że nieustanne piski i wycie złamią jego linię obrony. Nie udało się. Ledwie przebrzmiała ostatnia nuta, William podbiegł do odtwarzacza CD, by włączyć płytę Mambo nr 5, na której śpiewa (sic) Bob the Builder. Od kiedy ujrzał zawody zapaśnicze WWF (World Wrestling Fédération) w domu mojej matki, jest od nich uzależniony - a ja nie nadużywam tego słowa. Żyje tylko dla piątków, kiedy to program Sky Sports One nadaje dwugodzinną transmisję z tych tak zwanych widowisk sportowych. Jego bohaterami są Rock, Undertaker, a jego antybohaterami Stone Cold Steve Austin i DDP (Diamond Dallas Page). Wszyscy wymienieni wyżej osobnicy to ohydnie wyglądający brutale o przerośniętych mięśniach, którzy nie wyglądają na takich, co to czytują dzieła literatury światowej. Prawdopodobnie sądzą, że Nabokov to nazwa nielegalnego sterydu. Ostatniego wieczoru zastałem Williama w odległości piętnastu centymetrów od ekranu telewizora, gdy oglądał powtórkę końcowego manewru Rocka. Jego ofiarą był Booker T. Rock przebił głową Bookera T blat stołu. Gdy wyraziłem dezaprobatę, William powiedział: - Cicho, tato. Rock czeka na odliczanie. Jak zaliczy, opuści Astrodome z pasem mistrzowskim WWF.
Zwróciłem Williamowi uwagę na fakt, że zapasy to jedynie sublimacja zastępująca aktywność erotyczną. Te osiłki nie chcą zaakceptować prawdy - nawet im nie przyjdzie do głowy, jak wiele mają wspólnego z Oscarem Wilde’em. - Rany, przestań wreszcie gadać! - krzyknął William. Zabrałem mu pilota i przeleciałem przez różne kanały, szukając dramatu Davida Jasona. William wrzasnął, a potem wstrzymał oddech, aż zsiniały mu wargi. Zaczął oddychać dopiero wtedy, gdy włączyłem ponownie Sky Sports One.
niedziela 26 sierpnia Pandora twierdzi, że „News Of The World” zwróciło się do niej z propozycją, by odwiedziła Jeffreya Archera w więzieniu i zdobyła, nie bacząc na środki, jego DNA - była mowa o dziesięciu tysiącach funtów. Po namyśle odrzuciła tę ofertę. sobota 1 września Dobre bądź złe samopoczucie moich synów nie ma żadnego związku z moimi staraniami. Ich nastrój dyktują zewnętrzne siły. A konkretnie, sport. Gdy Glenn zasiadł przed telewizorem z torebką naciosów i dipem serowym, by oglądać Leicestershire grające z Somerset w finałowym meczu krykieta Cheltenham and Gloucester Trophy w Lord’s, powiedział do mnie: - Nie odkurzaj tutaj, tato, muszę się skoncentrować na meczu. Ubłagałem go, by wyciszył głos w TV i słuchał komentarza w Radio Four. - Dzięki temu posłuchasz przynajmniej erudycyjnej rozmowy - zauważyłem. Przyniosłem przenośne radio marki Sony, a gdy je włączyłem, usłyszałem, jak Henry Blofeld i Jonathan Agnew rozprawiają o ciastku czekoladowym przysłanym przez słuchaczkę, panią Daphne Calf z Wolverhampton. Potem Blofeld powiedział:-Aggers, stary przyjacielu, wyglądasz dziś oszałamiająco elegancko. Glenn przewrócił oczami do Williama, a ten złapał pilota i włączył dźwięk. Zabrałem radio do kuchni i długo kręciłem gałką, a wreszcie znalazłem Classic FM. Zmywałem przy dźwiękach Błękitnej rapsodii Gershwina, która zawsze przypomina mi Skegness. Właśnie ten utwór leciał w radiu, gdy mój ojciec wyznał mojej matce, że spłodził dziecko z inną kobietą. Wycierając naczynia, zastanawiałem się,, gdzie się podziewa mój przyrodni brat i co też porabia. Doliczyłem się, że musi mieć około dziewiętnastu lat. William wychodził z salonu w czasie przerw reklamowych, by wziąć sobie coś do jedzenia albo skoczyć do toalety. Za to Glenn ani na chwilę nie oderwał się od telewizora, jęczał, a czasem wykrzykiwał coś
żarliwie do ekranu. Słyszałem jego okrzyk rozpaczy, gdy Leicestershire przegrało. Gdy wszedłem do pokoju, ujrzałem obu chłopców we łzach. Później wpadli moi rodzice, by obejrzeć mecz Anglia-Niemcy. Kiedy po sześciu minutach Niemcy zdobyły punkt, ojciec wrzasnął: - Wszystko przez Posh Spice! To jej wina, że Beckham nadwerężył krocze. Przed wielkim meczem powinno się ją izolować! W przerwie po pierwszej połowie meczu, w kuchni, spytałem ojca o swojego przyrodniego brata, Bretta Mole’a. - Nie teraz, Adrianie, Anglia prowadzi dwa do jednego. Gdy mecz się skończył, spróbowałem ponownie nawiązać do tematu. Jednak ojciec gadał coś bez składu i ładu, przepełniony ksenofobiczną radością. środa 5 września Ashby de la Zouch Wiadomość o japońskich antenatach Iaina Duncana Smitha wcale mnie nie zdziwiła. Jest w nim pewien orientalny rys. Wypytywany przez Johna Humphrysa, udzielał często zagadkowych odpowiedzi. Może powinien runąć na swój miecz i dać szansę staremu Clarkie. Oczywiście wyrażam się metaforycznie. Ostatnio zaprzątają mnie myśli o moim przyrodnim bracie, Bretcie. Gdzie on jest? Czy nadal mieszka ze swą matką, Doreen Slater, alias Patyczak? Ile ma wzrostu? Wolałbym mieć na imię Brett zamiast Adrian. Brett wspina się po górach, gra na gitarze prowadzącej na stadionie Wembley, bierze do łóżka piękne kobiety itd. Moi rodzice nowożeńcy wydają się mniej zakochani niż w zeszłym tygodniu. Matka odebrała wczoraj okulary z nowo przepisanymi szkłami i po raz pierwszy od wielu lat ujrzała wyraźnie ojca. Zwierzyła mi się, że ją „zatkało”, gdy zobaczyła,, Jak ojciec staro wygląda”. „Co się stało z jego twarzą?”, pytała. Stwierdziła, że przypomina, jakiegoś gada”. Wyjaśniłem, że gdy był żonaty z Tanią Braithwaite, nalegała, by raz w tygodniu chodził do solarium. Matka parsknęła pogardliwie i powiedziała: - Nie tylko na to nalegała. Nauczył się paru łóżkowych sztuczek, które zupełnie mi nie odpowiadają. czwartek 6 września Postanowiłem nawiązać kontakt z Brettem. Dlatego zaprosiłem ojca na podwieczorek. Przy kanapkach z ogórkiem i dzbanku earl greya spytałem wprost, czy ma jakiś kontakt ze swoim drugim synem. Ojciec unikał odpowiedzi na pytanie, narzekając na kanapki, które
nazwał „pedziowatymi”, i na herbatę, o której powiedział, że jest „słaba jak odbyt marynarza”. Wreszcie przyznał mi się, że od narodzin Bretta wysyła Doreen Slater dwadzieścia funtów tygodniowo. Cieszył się, że Brett zdobył stypendium do Balliol College w Oksfordzie, bo to oznaczało, że teraz co tydzień dwudziestak zostaje w kieszeni. Balliol College, Oksford! Jak on tego dokonał? Jego matka była taka tępa, że myślała, iż średnik to nożyce do wyrównywania żywopłotów. Napisałem do Bretta, na adres Balliol College. Zważywszy na okoliczności, nadałem listowi charakter formalny. poniedziałek 10 września Ashby de la Zouch List z Oksfordu! Welinowa koperta, zaadresowana do mnie wyrafinowanym kaligraficznym pismem. Wewnątrz na welinowym papierze list z osobistym nagłówkiem: Brett Mole Balliol College, Oksford www. brettmole. com Drogi Adrianie! A to ci heca. Musimy się spotkać i obrobić tyłek naszemu wspólnemu ojcu. Kiedy będziesz w Oksfordzie? Z braterskim pozdrowieniem, Brett Natychmiast wszedłem na jego stronę i dowiedziałem się o swoim przyrodnim bracie o wiele więcej, niż to było konieczne. Były tam zdjęcia Bretta wspinającego się w górach, pływającego kajakiem w bystrym nurcie, grającego w tenisa, tańczącego limbo na karaibskich plażach, idącego na wybiegu dla modeli i ściskającego rękę księcia Karola. Ze strony dowiedziałem się, że Brett ma metr osiemdziesiąt pięć wzrostu, nosi kołnierzyk numer czterdzieści, a buty numer jedenaście. Czytając dalej, odkryłem, że Brett na świadectwie ukończenia szkoły średniej ma czternaście przedmiotów z najwyższą notą. Cztery egzaminy końcowe zdał na najwyższą ocenę z plusem. Wydał tomik poezji pod tytułem Zgaś świeczkę. Recenzje były entuzjastyczne. Już go nienawidzę. Napisałem do niego następującą wiadomość: Drogi Brett, dziękuję za list z 10 września. Niestety, nie bywam w Oksfordzie. Z poważaniem, Adrian (Mole). O dziwo, Brett odpisał niemal natychmiast: Cześć, braciszku. Lecę na pociąg do Leicesteru. Do zobaczenia około 16. Odpisałem, że mam w domu robotników, że nie ma wody, ogrzewania, światła ani ubikacji, i zasugerowałem, żeby przesunął wizytę na jakieś pół roku. Zakończyłem zdaniem: Potwierdź, proszę, że nie przyjeżdżasz.
Czekałem przy komputerze przez jakieś pół godziny, ale odpowiedź nie nadeszła. Wcale się nie wstydzę, że mieszkam w domu komunalnym w dzielnicy nędzy. Ledwie zauważam graffiti i porzucone samochody. AleBrett zapewne zauważy. Posprzątałem najlepiej, jak potrafiłem, i poprzestawiałem książki na półce, tak aby nie mógł nie zauważyć, że znam na wyrywki Dostojewskiego, Tołstoja i Czechowa. O 16. 05 usłyszałem, że pod dom podjeżdża taksówka, a pewny siebie głos zawołał: „Gdzie jest mój brat?”. niedziela 23 września Ashby de la Zouch Brett wciąż tu jest. Utrzymuje, że wydarzenia z 11 września tak go straumatyzowały, że nie jest w stanie korzystać z żadnych środków transportu. - Mógłbym zostać tu na zawsze, Adrianie - oświadczył mi dziś rano przy śniadaniu. Jest niezwykle mądry i wygląda na to, że czytał wszystkie książki, jakie wydrukowano po angielsku, francusku i niemiecku, odkąd Caxton wprowadził prasę drukarską. Doprowadza mnie do szału to, że wciąż coś z nich cytuje i koryguje błędy w moich cytatach. Pomagał Glennowi w odrabianiu lekcji, w czego wyniku nauczyciele z liceum im. Neila Armstronga rozprawiają teraz z podnieceniem o tym, że chłopiec będzie drugim uczniem szkoły, który dostanie stypendium do Oksfordu albo Cambridge (pierwsza zdobyła je Pandora). William jest zakochany w „wujku Bretcie” i nie odstępuje go na krok, niczym stary owczarek, o którym śpiewał Elvis. Origami to tylko jedna z wielu umiejętności Bretta. Dziś rano przekształcił sekcję G2 z „Guardiana” w Bailliol College, wraz z nauczycielami akademickimi i studentami. Wciąż wydzwania do swoich licznych przyjaciół na całym świecie. Zapewnia mnie, że dołoży się do rachunku. Chwilę później podśmiewuje się ze swego ubóstwa. Z moim ojcem przypadli sobie do serca i bez przerwy gadają o piłkarzach, krykiecistach i prostackich rugbistach - ludziach, o których nigdy nie słyszałem. poniedziałek 24 września Ku memu przerażeniu w związku z nadchodzącą „Krucjatą”, „Ostateczną Sprawiedliwością”, „Konfliktem” czy też „trzecią wojną światową” David Blunkett ostrzegł, że moje swobody obywatelskie mogą zostać w przyszłości ograniczone, i być może będę musiał cały czas nosić przy sobie dokument potwierdzający tożsamość. Ponieważ stale gubię swoją Kartę Nagród z Sainsbury’ego, moja przyszłość rysuje się dość ponuro. wtorek 25 września
Brett kręci dokument o traumie związanej ze zniszczeniem bliźniaczych wież, używając ręcznej cyfrowej kamery Panasonica. Channel 4 i BBC2 licytują się o prawa do tego filmu. Brett przeprowadził ze mną długi i szczegółowy wywiad w kuchni. Gdy mi go zaprezentował, zauważyłem, że moja afgańska kurtka wisi na haczyku na drzwiach kuchennych. Poprosiłem Bretta, żeby nakręcił wywiad ponownie, ale odmówił, oświadczając, że nie pozwoli się cenzurować. niedziela 30 września Ashby de la Zouch Brett napisał artykuł na tysiąc pięćset słów dla „Independent” pod tytułem Usama Ibn Ladin, jakiego znałem. Utrzymuje, że poznał Ibn Ladina w pokoju śniadaniowym pensjonatu w Blackpool. Od razu wydał misię podejrzany - napisał Brett. - Twierdził, że przebywa w Anglii od pięciu lat, ale zachowywał się tak, jakby nie wiedział, że pieprz wytrząsa się z pojemniczka z kilkoma dziurkami. Tego wieczoru zamówił w barze pół kwarty koktajlu Śnieżka (z lemoniady i adwokata) oraz paczkę nóżek wieprzowych (sic). Gdy zauważyłem, że Śnieżkę piją zazwyczaj kobiety, i to w małych szklaneczkach, Ibn Ladin warknął: - Jestem obywatelem brytyjskim, nienawidzę ślimaków i kilka razy do roku odwiedzam centra ogrodnicze. Oglądam też dziwki kultury zachodniej w EastEndersach. Kiedy nasza gospodyni nie przyniosła mu „paczki świńskich nóżek”, mówiąc: „Chodziło ci pewnie o skwarki, kochanieńki, ale ich nie mamy z powodu pomoru świń”, wpadł w szał i wrzasnął: - Jestem legalnym obywatelem tego kraju, oto mój paszport i pozwolenie na prowadzenie samochodów ciężarowych. Gdy przeczytałem artykuł, Brett poprosił mnie o opinię. - To stek kłamstw, od początku do końca - powiedziałem. - Wszyscy przecież wiedzą, że Usama Ibn Ladin nie mówi po angielsku. - Nasze rozmowy były prowadzone po arabsku - rzucił nonszalanckim tonem Brett. - Utrzymujesz, że gospodyni pensjonatu w Blackpool władała biegle arabskim? - Owszem - odparł Brett. - Nazywa się Fatima Hardcastle - żyjemy przecież teraz w wielokulturowym społeczeństwie. Wiem, że Brett kłamie, ale jak mam to udowodnić? Mogę się tylko modlić o to, że „Independent” rzuci mu w twarz tę bujdę, zanim on ściągnie hańbę na dynastię Mole’ow. poniedziałek 1 października
Od dawna podejrzewałem, że moja siostra Rosie nie jest dzieckiem mojego ojca, lecz została spłodzona przez pana Lucasa, naszego najbliższego sąsiada. Moja teoria potwierdziła się dzisiaj, gdy blada jak ściana matka wpadła dziś do kuchni i zaszlochała: - Jeśli wprowadzą dowody tożsamości z profilem DNA, jestem załatwiona. wtorek 2 października Zadzwoniłem dziś do Pandory przebywającej w Grand Hotelu w Brighton i zacząłem ją namawiać, żeby wypowiedziała się przeciw wprowadzeniu dowodów tożsamości. - Zwolnij linię! Nie wiesz, że toczy się wojna? - warknęła i natychmiast się rozłączyła. niedziela 6 października Ashby de la Zouch Drogi Dzienniczku, mój przyrodni brat wciąż tu jest. Bóg jeden wie, że jestem najbardziej uprzejmym i najbardziej tolerancyjnym człowiekiem pod słońcem i tak jak muzułmanie wyciągam gościnną dłoń do tych, którzy szukają schronienia. Muszę jednak wyznać, że irytująca obecność Bretta w moim domu jest dla mnie nie do zniesienia. Nienawidzę go. Już sam odgłos jego kroków na schodach przyprawia mnie o dreszcze. Nie mogę znieść tego, jak wsysa chrupki ryżowe. Jednak nikt nie podziela moich odczuć. Wszyscy, których znam, kochają go i podziwiają. Ma w sobie jakiś rys mesjanistyczny. Ku memu przerażeniu poinformował mnie, że zamierza założyć nową partię polityczną finansowaną przez Fundusz Księżnej Diany. Powiedziałem mu ze złością, że dzień po paryskiej tragedii, pojechałem do Kensington Gardens i przypiąłem do drzewa dziesięciofuntowy banknot wraz z następującym wierszem: Och, Diana! Och, Diana! To była piosnka młodości matki mej. Śpiewał ją Paul Anka Niski i białozębny, że hej. Ten refren, Och, Diana! Wciąż w głowie matki wyje Pusty, ach, pusty to dźwięk Bo jej Diana nie żyje. Jak pewnie zauważyłeś, Drogi Dzienniczku, rymy są nieco naciągane, ale nie zdołałem wówczas znaleźć nic bardziej zadowalającego. Nadal tego nie potrafię. Zastanawiam się, czy nie uprzedzić o ambicjach politycznych Bretta hrabiego Spencera.
środa 10 października Ciężarówka Harrodsa przywiozła dziś rano nowe łóżko Bretta. Dwóch facetów przez cały dzień instalowało je w wolnej sypialni. Łóżko ma wmontowany składany telewizor, odtwarzacz CD i regulację do dziewiętnastu pozycji. Aż mnie zatkało, gdy zobaczyłem rachunek opiewający na siedem tysięcy, dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć funtów. Brett oświadczył, że zrobił sobie frajdę, bo dostał z Channel 4 zlecenie na film dokumentalny o ubóstwie i zamierza nakręcić go na moim osiedludomów komunalnych. Jego stary materac dołączył do tego, który stał w ogródku przed domem. Czekam, aż miejski zakład oczyszczania usunie to szkaradzieństwo. czwartek 11 października Brett rozrzucił w ogródku przed domem zawartość mojego kosza na śmieci i pociął materace nożem Stanleya. Powiedział, że to będzie świetna sceneria do jego filmu dokumentalnego, który nosi tytuł Łkaj, Anglio! Łkaj!. niedziela 14 października Ten potwór, Brett, nadal mieszka w moim domu. Obecnie dzieli swoje elektroniczne superłóżko z przeróżnymi okolicznymi ździrami. Zaopatrzyłem Glenna i Williama w zatyczki do uszu, aby nie zakłócano im snu. Dokument Bretta zatytułowany Łkaj, Anglio! Łkaj! jest w fazie produkcji. Wiele wywiadów przeprowadza się w tym domu. Na podłogach walają się kable i usunięto większość drzwi, by ułatwić operowanie kamerą. Ten dom nie jest już mój. Dlaczego nie powiem Brettowi, żeby się wyniósł? Smutna prawda jest taka, że się go boję. Sprawia, że czuję się nijaki, nieatrakcyjny i prowincjonalny. poniedziałek 15 października Gdy zszedłem dziś rano do kuchni, zastałem w niej Sandrę Alcock siedzącą na moim stole, półnagą i spluwającą do pojemniczka z tuszem do rzęs w kamieniu. Gdy poprosiłem, by się przyodziała, złapała ścierkę i za - tknęła ją za ramiączka stanika. Jednak muszę przyznać, że widok długich nóg Trący w białych szpilkach podziałał na mój układ hormonalny i musiałem obrócić się pospiesznie do zlewu, by ukryć podniecenie. Zastanawiam się, czy Pamela Pigg byłaby zainteresowana stosunkiem seksualnym? Doszły mnie słuchy, że rozeszli się z Alanem po kłótni o globalizację. Zadzwonię dziś do niej.
wtorek 16 października Spotkam się dziś wieczór z Pamelą po jej dzisiejszym treningu dla psów. Wyglądało na to, że jest zachwycona moim telefonem, więc przy odrobinie szczęścia z łatwością zaciągnę ją do łóżka. I nie będę musiał tracić czasu na jakieś tam kolacyjki ani jeździć na całodzienne wycieczki połączone ze zwiedzaniem zabytków etc. Pamela wyglądała czarująco w świetle świec w restauracji Costa Brava, a moja tortilla i frytki były pyszne. Jednak byłem w łóżku przed jedenastą - sam. W piątek zabieram ją do zamku Belvoir. środa 17 października O trzeciej piętnaście nad ranem obudziła mnie Sandra Alcock. Stała w ogródku przed domem i wrzeszczała, że Brett Mole to drań. I że Justine Turner to wywłoka. Brett filmował całą tę scenę, dopóki nie zjawiła się policja i nie zabrała Sandry i Justine. piątek 19 października Zwiedziliśmy wszystkie korytarze zamku Belvoir. Zjedliśmy babeczki w herbaciarni. Kupiłem nawet Pameli pamiątkową ściereczkę. Jednak spałem sam. Dlaczego? poniedziałek 22 października Ashby de la Zouch Glenna zawieszono w prawach ucznia za to, że nazwał Tony’ego Blaira dziadem. Przyniósł do domu list od dyrektora, Rogera Patience’a. Szanowny Panie Mole, W obecnych czasach kryzysu narodowego spoczywa na nas wszystkich obowiązek wspierania rządu. Podczas dyskusji uczniów klas starszych, którą prowadziłem osobiście, pański syn Glenn podkopywał morale nauczycieli i uczniów, namiętnie potępiając bombardowania w Afganistanie. O naszym wielkim przywódcy, panu Blairze, powiedział: „rządzi dziad w kraju”. Dlatego też na czas trwania wojny zawieszam go w prawach ucznia. Modlę się do Boga (albo Allacha), żeby wojna skończyła się przed Bożym Narodzeniem. Glenn nie może mi się pętać całymi dniami po domu. Koniecznie muszę skończyć szybko swoją powieść o skutkach zamachu z 11 września. Książka (choć nie ma jeszcze wydawcy) musi być gotowa do druku na wiosnę. Glenn twierdzi, że jest niewinny.
- Nie powiedziałem: „rządzi dziad w kraju”, tylko „rządzi DZIAT (Działaniami Antyterorystycznymi) w kraju” - zapewniał. wtorek 23 października Poszedłem dziś rano do drogerii, by kupić talk Johnsona. Półki, na których zwykle leży ten niewinny produkt, były puste. To z powodu wąglika - wyjaśniła dziewczyna stojąca za ladą. Poinformowała mnie, dość pompatycznym tonem, że jeśli życzę sobie talk, muszę podać nazwisko i adres i potwierdzić je, okazując rachunki za gaz z trzech ostatnich miesięcy. Opuściłem sklep zniesmaczony i z pustymi rękami. środa, 24 października Film dokumentalny Bretta pod tytułem Łkaj, Anglio! Łkaj!, który w zamierzeniu miał ukazać w drastyczny sposób, jak marnują życie mieszkańcy osiedli komunalnych, został wycofany z produkcji przez redaktora zamawiającego, który przysłał do Bretta email następującej treści: „Pański dokument nie sprzyja obecnie interesowi narodowemu”. Z radością zawiadamiam Cię, Drogi Dzienniczku, że w ciągu dwóch godzin Brett i cała ekipa ze sprzętem zniknęli. czwartek 25 października, 2 nad ranem Właśnie zadzwoniła do mnie zrozpaczona Pamela Pigg. Powiedziała, że jej ciało pokrywają czerwone krosty: „To ospa wietrzna!”. Pojechałem do niej i dokładnie obejrzałem jej nagie ciało. Metodą eliminacji, wreszcie wydedukowałem, że jest uczulona na cebulki hiacyntów, które wsadzała za dnia do doniczek. piątek 26 października Ashby de la Zouch Co się dzieje? Otacza mnie chaos. Czyżby jakiś motyl zatrzepotał skrzydełkami w puszczy amazońskiej i tozdecydowało o tym, jak toczy się teraz moje życie? Alan Ciarkę zjawił się w moich progach o poranku, szlochając, że skradłem „miłość jego życia, Pamelę Pigg”. Zaprowadziłem go do kuchni i wysłuchałem opowieści o tym, jak zapuszczał żurawia pomiędzy bambusowe żaluzje z Ikei i widział, jak stała ze mną naga w sypialni. Próbowałem wyjaśnić, że wcierałem tonik rumiankowy w jej skórę, która paliła Pamelę z powodu alergii na cebulki hiacyntów, ale oczywiście mi nie uwierzył. Ikea powinna ostrzegać swoich
klientów, że te bambusowe żaluzje nie gwarantują prywatności. Ciarkę zrobił skręta i zaproponował mi macha. Za zgodą pana Blunketta, przyjąłem tę propozycję. Zawirowało mi w głowie i wypaplałem, jaka ma być fabuła mojej najnowszej powieści., Alegoria o bliźniakach, którzy nazywają się Jack i John Tower i dopada ich nagle śmiertelna choroba”. Gdy Clark wychodził, już świtało. sobota 27 października Mohammed jest przekonany, że w wojnie z Afganistanem chodzi o ropę. Pewnie wie, co mówi, w końcu jest kierownikiem stacji benzynowej i z tego względu ma poufne informacje. niedziela 28 października Dzień zaczął się dobrze. Moi rodzice zabrali chłopców na ulicę Golden Mile w Leicesterze, by podziwiać obchody święta Diwali. Mając wreszcie pusty dom, zadzwoniłem do Pameli i zaprosiłem ją na podwieczorek. Przed 16. 00 wylądowaliśmy w łóżku. Po hiacyntowej alergii nie zostało nawet śladu. Jej skóra była blada i gładka. W trakcie stosunku seksualnego, o 16. 25, łóż - ko się zatrzęsło. Właściwie zatrząsł się cały dom i kilka dachówek spadło z dachu. Pamela mruknęła w moją szyję: - Adrianie, po raz pierwszy poczułam, jak poruszyła się ziemia. poniedziałek 29 października Tytuł w „Leicester Mercury” krzyczał: „Trzęsienie ziemi! Czy czuliście wstrząsy?”. Wygląda na to, że Pamela i ja byliśmy w samym epicentrum trzęsienia ziemi o mocy 3, 8 w skali Richtera, które sprawiło, że przerażeni mieszkańcy Melton Mowbray i North Leicestershire wybiegli w popłochu z domów. W okienku na pierwszej stronie „Mercury” postawiono pytanie do czytelników: „Co robiłeś/aś, gdy nastąpiło trzęsienie ziemi? Poinformuj nasz serwis”. Mam nadzieję, że Pamela nie zastosuje się do tej prośby. poniedziałek 5 listopada Ashby de la Zouch Dziś rano nie dostarczono mi „Independent”. Poszedłem do kiosku, by złożyć skargę i odebrać gazetę osobiście. Jakiś czternastolatek siedział na chodniku przed sklepem, obok balonu owiniętego szmatami. Balon miał niechlujnie namalowaną flamastrem brodę i okrągłe okulary. Gdy przechodziłem, młodzian mruknął:
- Da pan pensa? Pogrzebałem w portmonetce, po czym dałem mu pensa. Rzucił go ze złością na ziemię i burknął: - Cholerny liczykrupa. Powiedziałem, że chyba jeszcze nigdy nie widziałem tak kiepskiej kukły Guya Fawkesa. Poprawił szmaty na górze balonowej głowy i oświadczył wyniośle: - Bo to nie żaden Guy Fawkes, tylko Osmar Ibn Ladin. To jego dzisiaj palimy. 23. 00 To ostatnie przyjęcie z ogniskiem w ogrodzie, jakie wyprawiłem. Kiełbaski eksplodowały w kuchence, ziemniaki się zwęgliły, a zapas z mojego dużego pudła z fajerwerkami wyczerpał się po dziesięciu minutach. Żaden z fajerwerków „Koło Katarzyny” nie wirował. Moi goście wciąż odwracali głowy w kierunku wschodnim, gdzie krążyły po niebie barwne i wymyślne w kształtach race wystrzeliwane na pokazie komunalnym. Na placu zabaw kłębił się tłum złożony z moich komunalnych współmieszkańców, pracowników socjalnych i kuratorów. Odpowiedzialność za fajerwerki spoczywała na komunalnym oddziale policyjnym, a w ramach śmiałego eksperymentu społecznego Wayne Drabble, podpalacz, który spalił w zeszłym roku miejscową harcówkę, zajmował się ogniskiem. Wpadłem na Mohammeda opiekającego na grillu mięso z uboju zgodnego z prawem muzułmańskim. Powiedział mi, że jego najmłodszy brat, Imran, rozprawia wciąż z zapałem o tym, że poleci do Afganistanu, by walczyć ramię w ramię z islamskimi braćmi. Mohammed powiedział, że Imran próbował namówić swoją dziewczynę, Kylie Dodge, żeby okryła się burką i chodziła dziesięć kroków za nim. Odparła, że ma dobre nogi i nie zamierza ich dla nikogo zakrywać. Mohammed wyraził jeszcze wątpliwość, czy Imran zdołałby dotrzeć na Heathrow, a co dopiero do Afganistanu. - Poza tym musiałby kupić sobie brodę w sklepie z żartobliwymi gadżetami, bo jak dotąd, jeszcze nie miał nawet co golić. niedziela 11 lisłopada Ashby de la Zouch Gdy szedłem dziś z Williamem kupić zapasowe żarówki do naszych światełek na choinkę, minęliśmy grupę staruszków maszerujących w stronę pomnika wojennego. Niektórzy nieśli wieńce z maków, inni mieli medale przypięte do anoraków. Jeden ze starców, z amputowanymi nogami, był pchany w wózku przez pomarszczoną żonę. William spytał o wiele za głośno: - Co się stało z nogami tego pana, tato?
- Zostawił je na polu walki w obcym kraju, synu, abyśmy my, Anglicy i Angielki, mogli być wolni - odparłem. Zespół
Brygada
Chłopięca
reprezentowany
przez
pryszczatych
wyrostków
zaintonował pieśń „Spakuj swe troski do starego worka żeglarskiego”. Staruszkowie próbowali maszerować w rytm muzyki, ale niektórzy nie mogli nadążyć. Łzy napłynęły mi do oczu. Otarłem je, gdy weszliśmy do supermarketu. Kiedy przedzieraliśmy się do działu z ozdobami świątecznymi, William spytał, czy będę musiał iść na wojnę, by walczyć z „Osmarem” Ibn Ladinem. Odparłem, że jestem pacyfistą i nie wierzę w wojnę. - A co by było, gdyby pan Ibn Ladin wszedł do mojego pokoju i chciał mnie zabić? Pozwoliłbyś mu tato? Rozwiązania tego trudnego dylematu moralnego nie ułatwiło nagłe pojawienie się mojej matki, która wyłoniła się zza sztucznej choinki ze słowami:-No właśnie, co byś wtedy zrobił, ty cholerny pacyfisto? Wyjąkałem, że gdyby najbardziej poszukiwany na świecie terrorysta pojawił się w pokoju Williama - co jest bardzo mało prawdopodobne - wówczas oczywiście, siłując się z nim na rękę, obaliłbym go na ziemię i trzymałbym go tam w uścisku, zanim nadjechałaby pomoc w formie samochodu panda z kwatery głównej policji w Ashby de la Zouch. William wyglądał na uspokojonego i poszedł obejrzeć mechanicznego mikołaja dzwoniącego dzwonkiem. Jednak moja matka zaśmiała się wrednie i powiedziała: - Ostatni raz brałeś udział w konkursie siłowania się na rękę w roku 1982, w młodzieżowym klubie, w dniu sportowych rozgrywek stołowych. Dziesięć razy na dziesięć pokonała cię Pandora Braithwaite. Miałeś wtedy na sobie ten brązowy sweter, który babcia zrobiła ci na drutach na urodziny. Moja matka ma wręcz fenomenalną pamięć. Mogłaby występować na scenie jako Paulina Mole, Kobieta Pamiętająca. środa 21 lisłopada Ashby de la Zouch Mohammed został aresztowany! Jego brat Imran powiedział mi, że Mohammed układał właśnie paczki z drewnem kominkowym na podjeździe, gdy został otoczony przez policyjnych snajperów, którzy kazali mu się rozebrać i podejść do nich z rękami w górze. Zanim wsadzono go na tył furgonetki, Mohammed zawołał (wedle słów świadka, Wayne’a Worthingtona, który przyjechał na stację po pismo zapaśnicze „Raw”): „Parkowałem na tej podwójnej żółtej tylko przez dwie minuty!”. Moim zdaniem to skandal, że cenne siły policyjne trwoni się z powodu pomniejszych wykroczeń związanych z parkowaniem.
Moja alegoryczna powieść Jack i John Towerowie okazuje się trudna do napisania. Głównie dlatego, że nigdy nie byłem w Nowym Jorku. Jednak będę się starał co sił. Każdy pisarz z prawdziwego zdarzenia musi napisać książkę o dwóch wieżach. Sądzę, że Will Self pracuje już nad tym tematem. Notka do mnie: pamiętać, by zadzwonić do multipleksu i zamówić bilety na Harry ‘ego Pottera. William powiedział, że się zabije, jeśli wkrótce nie zobaczy tego filmu. czwarłek 22 listopada Dziś rano wpadł do mnie Imran. Poczęstowałem go herbatą i tostem. Pokręcił głową i powiedział ze złością: - Jest ramadan, Moley. Poszczę, co nie? Przyszedł, by mi powiedzieć, że jego brat został zatrzymany Jako podejrzany o terroryzm”. Okazuje się, że jakiś anonimowy rozmówca poinformował siły bezpieczeństwa, że Mohammed wziął lekcję pilotażu na lotnisku w Leicester. - To moja wina - powiedział Imran. - W zeszłym roku pod choinkę kupiłem mu voucher na darmową lekcję pilotażu. Wysłałem do Pandory esemesa następującej treści: „Nasz wspólny kolega szkolny, Mohammed, jest ofiarą państwowej represji. Zadzwoń szybko”. piątek 23 listopada Cały dzień wisiałem na telefonie, organizując wiec pod hasłem „Uwolnić Mohammeda” na rynku przed ratuszem. Formuje się sojusz, do którego należą klienci stacji BP i stowarzyszenie Nigela o nazwie Geje Przeciw Ścinającym Stokrotki. Obiecał się też Alan Ciarkę ze swoim zespołem Morris Men. Ani słowa od Pandory. Następująca notka została znaleziona na kawałku papieru toaletowego w domu Adriana: sobota 24 lisłopada, 4 nad ranem Nalot o świcie! Dzienniki, komputer, komórka skonfiskowane. Zostałem aresztowany na podstawie ustawy antyterrorystycznej Blunketta. Proszę poinformować Liberty. Gdzie mnie zabiorą? I na jak długo? Jestem skończony.