Nocna Łowczyni 3.5 Diabeł za to zapłaci ( Devil to pay ) Jeaniene Frost tłumaczenie: Niiko tłumaczenie: Niiko ROZDZIAŁ 1 Jak tylko Blake zobaczył mężc...
10 downloads
19 Views
110KB Size
Nocna Łowczyni 3.5 Diabeł za to zapłaci ( Devil to pay )
Jeaniene Frost tłumaczenie: Niiko
tłumaczenie: Niiko
ROZDZIAŁ 1 Jak tylko Blake zobaczył mężczyzn, wiedział, że dzisiejszy wieczór zakończy się śmiercią. Jedyny problem był taki, że nie myślał, iż zakończy się on śmiercią z jego ręki. - Nie chcę żadnych kłopotów – powiedział, zdając sobie jednocześnie sprawę jak głupio to zabrzmiało. Było po północy, znajdował się w ciemnym zaułku pełnym ćpunów, mając przy sobie kokę wartą trzy tysiące – i to były dobre wieści. - Zgubiłeś się? – zapytał jeden z mężczyzn, podchodząc bliżej. Pozostali trzej z przeciwnego końca alejki również się zbliżyli. Nie było żadnej drogi ucieczki. Blake mógł wyczuć jego rozdrażnienie, zwiastujące kłopoty. Nie pozostało mu zbyt wiele czasu. - Musicie odejść. – powiedział, czując strach, gdy poczuł ten znajomy szum w głowie. Jeden z nich się zaśmiał. - Daj nam te torebki, które właśnie kupiłeś, stary, i już nas nie ma. Przez ułamek sekundy, Blake się zawahał. Kupił kokę za swoje ostatnie pieniądze, i potrzebował jej. Nie dlatego, że był uzależniony; Blake nigdy nawet nie tknął drugów w swoim życiu. Nie. Zamierzał wziąć narkotyki po raz pierwszy, bo miała to być ostatnia rzecz jaką zrobi. Ale szum w jego głowie robił się coraz głośniejszy. 'Nie. Jeszcze nie teraz. Nie, dopóki nie znajdę się z daleka od tych ludzi.' - Bierzcie to i zostawcie mnie w spokoju. - powiedział, wyciągając plastikowe torebki ze swojego płaszcza. Jeden z nich zabrał torby, popychając Blake'a. Mężczyzna zachwiał się i upadł, czując krew, gdy głową walnął o szczebel wyjścia ewakuacyjnego. Szum w jego głosie robił się coraz głośniejszy. Było już za późno. - Zabijcie mnie. - wysapał. Twarze stojące nad nim miały wypisany wyraz zdziwienia. - Zwariował. Któryś powiedział. Blake rozejrzał się wokoło. Żaden z nich nie miał przy sobie broni ani noża. Znajdowali się w ciemnym zaułku ulicznych gangów w Columbia
tłumaczenie: Niiko
Heights (jedna z dzielnic w Waszyngtonie). Czy naprawdę nikt nie mógł go zadźgać albo zastrzelić? Blake warknął najbardziej wkurzającą rzecz, jaką mógł w tej chwili wymyślić. - Co tak stoisz i patrzysz? Przypominasz mnie sobie z ostatniej nocy, gdy posuwałem twoją matkę? - Chyba naprawdę chcesz zginąć! - powiedział jeden z nich. Otoczyli Blake'a ze wszystkich stron, kopiąc go zapamiętale. Blake skupił sie, nie robiąc nic, by się ochronić. Zamiast tego, nadstawiał się po coraz to nowe ciosy. Strach rósł, ale nie przed śmiercią. Złamcie mi kark, pomyślał Blake wściekle. Albo weźcie kij i rozwalcie mi głowę! Nie zrobili tego jednak, choć jeden z nich kopnął Blake w twarz łamiąc mu nos. Blake kaszlnął krwią, mimo, że czuł skurcz w całym ciele. On już się prawie wydostał. Blake próbował z nim walczyć, ale był zbyt silny. - Co z wami? - ryknął ostatkiem sił. - Zabijcie mnie! Porządny kop odrzucił głowę Blake'a do tyłu zanim przed oczami zrobiło mu się biało. Przez krótką, błogą chwilę, myślał, że w końcu spotkała go śmierć, i poczuł zdecydowaną ulgę. Ale kiedy powrócił do rzeczywistości, krew była wszędzie. Kilka osób zgromadziło się na końcu alejki. Blake nie wiedział jak długo już tam stali, ale mieli szeroko otwarte oczy, a ich zszokowane twarze były kredowobiałe. Prawdopodobnie nigdy nie widzieli nic podobnego, nawet tu, w jednej z najgorszych części dzielnicy. Z jego ust wydobył się jęk rozpaczy, gdy patrzył na krew pokrywającą jego dłonie i ciała leżące wokół. A niech cię!, przeklinał w myślach potwora czającego się w nim samym. Niech cię piekło pochłonie! Ale na tym właśnie polegał problem. To właśnie stamtąd pochodził demon kryjący się w Blake'u.
Salon Elise'y zaczął się trząść, lecz dziewczyna ledwie to zauważyła. Tak przywykła do drgań, że dopiero, gdy pociąg nie przejeżdżał zbyt długo zauważała jego nieobecność.
tłumaczenie: Niiko
W słuchawkach jej iPoda, którego niedawno dostała od swojego stwórcy, Mencheresa, rozbrzmiewała piosenka z lat pięćdziesiątych ''Jump, Jive and Wail''. Elise'a nadal słuchałaby swoich płyt gramofonowych, nieważne jak wiele razy pociąg powodował wstrząs igłą i ich zarysowanie, ale jednym z głównych poleceń Mencheresa było przystosowywanie się do zmieniającego się świata. Niektóre wampiry, gdy się starzeją, wycofują się ze społeczeństwa i stają się samotnikami przywiązanymi do rzeczy z okresu ich ludzkiego życia. Ostatecznie wampiry te odłączają się w takim stopniu, że zaczynają nienawidzić nieustannie zmieniający się świat. Elise już była samotnikiem. Mieszkała pod metrem, nie spędzała zbyt wiele czasu z wampirami albo ludźmi, i znacznie bardziej wolała muzykę orkiestr jazzowych niż ten jazgot w radiu z dzisiejszych czasów. Biorąc to wszystko pod uwagę, Mencheres miał powód, by być zaniepokojonym jej pustelniczym trybem życia, ale nie nienawidziła nowoczesnego świata czy zmian jakie za sobą niósł. Była po prostu szczęśliwsza sama. Ściany zaczęły się trząść jeszcze bardziej zwiastując przybycie pociągu szósta piętnaście. Elise odłożyła książkę z westchnieniem. Czas na prysznic i jedzenie, sprawy, które wymagały opuszczenia jej wygodnego mieszkania. Ubrała się w spodnie i koszulkę, zakładając na nią jeszcze kurtkę mimo, ze na zewnątrz było ciepło. Mało wyszukany strój nie przyciągał uwagi, a Elise'a chciała rozmawiać z jak najmniejszą liczba osób, na ile było tylko możliwe. Sczesała włosy w kucyk, założyła czapkę baseballówkę, i otworzyła skrzypiące, metalowe drzwi. Gdy weszła do tunelu łączącego nieużywaną już część podziemnych pomieszczeń, które zajmowała z tunelem obsługującym metro, uderzyły ją różne zapachy. Przynajmniej nie musiała oddychać; szczątkowe zapachy bezdomnych, którzy korzystali z tego miejsca jako tymczasowego lokum z darmową łazienką mieszały się z odorem rozkładającego się jedzenia, zdechłych szczurów lub innych zwierząt, i były wystarczająco obrzydliwe. Kilku bezdomnych, którzy akurat byli w tunelach nie patrzało na Elise'a, kiedy koło nich przechodziła. Co jakiś czas jednak, jakiś nowicjusz
tłumaczenie: Niiko
ją zaczepiał. Ten, który nie został ostrzeżony przez pozostałych, albo który nie posłuchał ostrzeżeń. Elise'a nie piła krwi ciekawskich bezdomnych – ich zapach był wystarczająco odstraszający – po prostu traktowała ich mocą swojego spojrzenia i zmuszała, by zostawili ją w spokoju. A jeśli któryś był na tyle głupi, by ja atakować, no, cóż... nie żył wystarczająco długo, by tego żałować. Dzisiaj zauważyła tu samych stałych bywalców, wiec obeszło się bez incydentów. Wyszła z tunelu i pokonała peron metra. Głowę trzymała nisko z braku potrzeby patrzenia na trasę. Znała ją tak dobrze, że mogła przejść tędy nawet w czasie snu. Kiedy tylko wyszła na świeże powietrze, jej kroki stały się dłuższe i spokojniejsze. Zaczęła sobie nawet nucić, pokonując drogę w dół przez Connecticut Avenue do klubu fitness. Dziewczyna stojąca na kontuarem ledwo na nią spojrzała, gdy weszła do środka, ale skinęła głową, że Elise'a nie musi pokazywać swojej karty członkowskiej. Była tu tak stałym bywalcem, że kilku pracowników nie musiało jej już sprawdzać. Elise poszła na górę do pomieszczenia wypełnionego maszynami do ćwiczeń. Jej ciało już nigdy się nie zmieni, ale pracownicy klubu zadawali zbyt wiele pytań, gdyby przynajmniej nie udawała, że ćwiczy. Po dwudziestu minutach na bieżni Elise'a udała sie do szatni. Rozebrała się i wzięła prysznic, potem umyła zęby szczoteczką trzymaną z kilkoma innymi rzeczami w szafce. Po szybkim wysuszeniu włosów, była gotowa, aby przejść do następnego elementu swojej rutyny. Czasami, kiedy miała szczęście, karmiła się z kogokolwiek kto był z nią sam na sam w szatni. Wystarczył jeden zielony błysk w spojrzeniu, żeby kobieta zapomniała, że Elise piła jej krew. Przeważnie jednak wieczorami bywało tłoczno na siłowni. Łatwiej było przejść się po mieście i znaleźć kogoś samotnego, albo w towarzystwie, któremu trzeba było potem zmienić wspomnienia. Dzisiejszego wieczora, Elise znalazła swój posiłek na Siódmej przecznicy – młody mężczyzna, który oddalił sie od przyjaciół w Sculpture Garden. Napiła się z niego, zamknęła otwory po ugryzieniu i odesłała z powrotem do znajomych w przeciągu dwóch minut. Będzie
tłumaczenie: Niiko
śpiący od tych dwóch filiżanek krwi, które z niego wypiła, ale nie zaznał żadnej większej krzywdy. Tylko w filmach wampiry musiały zabijać, żeby się pożywić, co tyczyło się również innych kłamstw - zabójczych drewnianych kołków i światła słonecznego. Posłuszna napomnieniom swojego stwórcy, by dowiadywać się o istotnych codziennych wydarzeniach udała się do pobliskiej kawiarni, zamiast kupić więcej książek i pójść prosto do domu. Wymieniła nawet uwagę o pogodzie z osoba, która usiadła na przeciwko niej. O właśnie. Nikt nie mógł powiedzieć, że stroniła od ludzi, oprócz żywienia się nimi. Jednakże kiedy zamknięto kawiarnię z wdzięcznością udała się do domu. Szła przez Capital Lawn, czując pokrzepiające uczucie na widok znajomych lśniących białych budynków i starszych budowli. Potem podążyła uliczkami wiodącymi przez miasto, aż dotarła na stację do tunelów łącznych. Przemknęła obok kilku podróżnych udając się do niesprawnych tuneli, kiedy wyczuła coś, czego nie można pomylić. Krew, przyprawiona charakterystycznym zapachem śmierci. Elise przyspieszyła kroku, a jej tenisówki nie wydawały żadnych odgłosów. O tej godzinie w tunelu pozostało już niewielu bezdomnych, choć ich ostrożność była nieuzasadniona – Elise'a nigdy nie zabiła nikogo, kto nie zaatakował jej pierwszy. Jednak ci, którzy domyślali się, że nie była człowiekiem, nie zostawali tu dłużej po zmroku. Głupi ludzie. Tylko dlatego, że wolała wychodzić w nocy nie znaczyło, że była tu przykuta w ciągu dnia. Zapach przybierał na sile im głębiej Elise wchodziła do tunelu. Nawet poprzez dźwięk zbliżającego się pociągu, mogła usłyszeć bicie serca niedaleko przed sobą. Ktokolwiek to był, ukrywając się w jednej z wnęk konserwacyjnych, wkrótce dowie się, że atak z zaskoczenia był złym pomysłem. Kiedy mężczyzna zwrócony do niej plecami wyszedł na tory, zatrzymała się zaskoczona. Kimkolwiek był, nie zdawał sobie nawet sprawy, że tu była, nie mówiąc już, że się na nią czaił. Zapach krwi i śmierci dobiegał od nieznajomego, ale jeszcze silniejsza okazała się woń desperacji. Balansował na granicy torów, jakby niezdecydowany. Pociąg
tłumaczenie: Niiko
może pojawić się tu w każdej sekundzie. Ten idiota nie będzie chyba próbował przejść przez tory teraz, prawda? Mężczyzna chwycił się za głowę, mamrocząc kilkakrotnie 'Nie, jeszcze nie teraz!'. Tunel trząsł się od zbliżającego się pociągu. Z rosnąca świadomością Elise zrozumiała, że mężczyzna zamierzał skoczyć pod nadjeżdżający pojazd. Kiedy skoczyła do przodu, żeby go powstrzymać, coś się wydarzyło. Dochodząca od niego woń rozpaczy i desperacji zmieniła się w duszący zapach siarki. Odwrócił się do niej warcząc w niemożliwie nieludzki sposób, i chwycił ją z siłą jakiej nie powinien mieć żaden człowiek. W jego oczach jarzyły się iskry czerwieni, jak rozżarzone drewno na ognisko, a skóra jego twarzy na jej oczach przybrała woskowaty popielaty odcień. - Wampir! - syknął, rzucając jej się do gardła. Elise'a nie czekała, żeby sprawdzić co się stanie. Walnęła go w głowę, z ulga widząc jak opada na podłogę.