Bitwa pod Połtawą – starcie zbrojne, które miało miejsce 8 lipca 1709 roku podczas wielkiej wojny północnej, stoczone pod Połtawą na Ukrainie Lewobrze...
6 downloads
0 Views
6MB Size
Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej
PRZEDMOWA
Zaledwie ćwierćwiecze dzieli batalię wiedeńską od bitwy połtawskiej. Obydwie odegrały ważną rolę w dziejach Europy. Pierwsza dała początek, trwającemu jeszcze przez dwa następne stulecia, procesowi ograniczania posiadłości Porty Ottomańskiej i wypierania Turków z kontynentu europejskiego; druga stanowiła przełom w wielkiej wojnie północnej, przyczyniając się w następstwie do zlikwidowania supremacji szwedzkiej na Bałtyku. I pod Wiedniem, i pod Połtawą zwycięzcy uwolnili obrońców oblężonych przez napastników od niechybnej klęski. Próżno by jednak doszukiwać się innych podobieństw. W sposobie prowadzenia działań wojennych rok 1709 dzieliła od roku 1683 cała epoka. Atak jazdy dowodzonej przez Jana III Sobieskiego na obóz turecki mieścił się doskonale w obowiązującej dotychczas taktyce. Ale też i przeciwnik działał w sposób tradycyjny. Gdy natomiast przyjrzeć się bliżej realizacji planu batalii przyjętego przez Piotra I, doszukamy się w niej niekiedy elementów niemal całkiem nam współczesnych. W tym wypadku trzeba było liczyć się z przeciwnikiem doświadczonym, przyzwyczajonym do działania w zmieniających się stale warunkach, dobrze uzbrojonym i zdolnym do szybkich manewrów. Odsiecz wiedeńska stała się nierozłączną częścią na-
szej historii ojczystej, chociaż przyniosła Rzeczypospolitej znikome korzyści. Była to jednak ostatnia wielka batalia przed upadkiem państwa wygrana przez polskie oddziały. O bitwie połtawskiej natomiast niewiele, poza szablonowymi stwierdzeniami, można przeczytać czy to w podręcznikach, czy nawet w specjalistycznych opracowaniach pióra rodzimych autorów. A dla dziejów naszych miała ona przecież znaczenie niemniej istotne. Na zadnieprzańskiej Ukrainie bowiem zrodziła się potęga rosyjska, która w niedalekiej przyszłości zagroziła bezpośrednio suwerenności państwa polskiego. Połtawa stała się słupem milowym na drodze formowania się imperium carów i jego imperialnej polityki, wewnętrznej i zagranicznej. Piotr I nie wahał się przed stosowaniem najdrastyczniejszych środków służących realizacji zamierzonego celu. Był nim zamiar utworzenia państwa silnego, które mogło rozwiązać stojące przed nim zadania zarówno środkami politycznymi, jak i militarnymi. Poddani cara rychło przekonali się o tej prawdzie. Sprawa Mazepy i zmiany jego orientacji politycznej doprowadziły do likwidacji Siczy Zaporoskiej oraz ograniczenia autonomicznych praw mieszkańców Ukrainy. Setki powieszonych uczestników powstania astrachańskiego, los Kozaków biorących udział w ruchu Buławina, utrata samodzielności ziem położonych nad Donem dowodnie świadczyły o sposobach postępowania caratu i rzeczywistych jego zamiarach. Przekonała się o nich także Rzeczpospolita, wstrząsana wewnętrznymi sporami i konfliktami, rozbita na obozy opowiadające się za królami powołanymi na tron polski przez obce potencje. Ich wojska traktowały ziemie Rzeczypospolitej jedynie jako scenę, na której rozgrywały się działania wojenne, nic sobie nie robiąc z wnoszonych protestów. Później przyszła kolej na Pomorze Zachodnie i Meklemburgię, gdzie przebywały one znacznie dłużej, niż wymagała tego rzeczywista potrzeba.
Piotr I, opromieniony sławą połtawskiego zwycięstwa, mógł lekceważyć panujące obyczaje i sam stanowić nowe prawa. On pierwszy z rosyjskich monarchów w pełni zdał sobie sprawę z tego, że o pozycji międzynarodowej i sile władcy decyduje w stopniu zasadniczym pozycja i siła rządzonego przezeń państwa. Czynił więc wszystko, by Rosja uplasowała się odpowiednio wysoko. Nie liczył się z opinią, lekceważył życie poddanych, zmuszając wiele ich tysięcy do nadludzkiego wysiłku przy budowie Petersburga. Nowa stolica Rosji już w pierwszych latach po jej narodzinach stała się największym cmentarzem powstającego imperium. Działalność Prikazu Preobrażeńskiego (urzędu centralnego), zajmującego się głównie przestępstwami politycznymi, budziła powszechny strach, podobnie jak powstałej później Kancelarii Tajnej. Obyczaje w Rosji były surowsze niż na Zachodzie, co wszakże nie oznaczało, że metody postępowania monarchów, a zwłaszcza aparatu władzy podległego carom moskiewskim, wyróżniały się spośród innych szczególnym okrucieństwem. To prawda, iż jeszcze w XVII w. pod względem kulturowym Moskwa znajdowała się na niższym poziomie rozwoju niż kraje Europy Zachodniej. Przyczyniło się do tego długotrwałe podporządkowanie Rosji chanom tatarskim, odmienność religii, niemal hermetyczne zamknięcie jej granic przed wpływami obcymi czy wreszcie — znacznie późniejsze niż gdzie indziej — rozpowszechnienie się druku. Z drugiej jednak stron> metody inkwizycji oraz masowe mordy dokonywane na podłożu politycznym, tak rozpowszechnione na zachód od Renu, również trudno uznać za przejaw wysokiego rozwoju cywilizacji. Jedną z podstawowych różnic dzielących te dwa kręgi kulturowe, wpływów rzymskich i bizantyjsko-tatarskich, było występujące w Rosji opóźnienie w rozwoju nauki i techniki. Taką właśnie sytuację zastał Piotr I w chwili objęcia władzy. Nie tylko zdawał sobie z tego sprawę
i starał się nadrobić owo opóźnienie w ciągu swego panowania, ale też pragnął dać poddanym przykład własnym postępowaniem. Słabość państwa wyrażała się m. m. niemal całkowitym jego odcięciem od morza. Statki handlowe potęg morskich praktycznie mogły przybijać tylko do nabrzeży portowych w Archangielsku. Rosja nie miała własnej floty. Co więcej, brak było specjalistów, którzy mogli ją zbudować. Dopiero u schyłku XVII stulecia powstała pierwsza stocznia w Woroneżu, pracująca dla bardzo konkretnego celu — wyprodukowania jednostek mających służyć w walkach o opanowanie Azowa. Na ogromnym, liczącym 14,5 min km 2 , obszarze państwa carów znajdowało się zaledwie 21 manufaktur i fabryk, z trudnością zaspokajających potrzeby powstającej nowoczesnej armii. Skoncentrowana w okręgu tulskim, ołonieckim i riazańskim produkcja żelaza wynosiła w 1700 r. tylko 2500 ton. Dopiero w roku następnym powstały pierwsze dwie huty na Uralu, dając początek nowemu wielkiemu regionowi przemysłowemu. Na 14 min ludności (wg wyników rewizji z 1719 r.) tylko około pół miliona, a więc w przybliżeniu 3,5% zamieszkiwało w miastach. Zresztą i one, poza Moskwą i Kijowem, który w granicach Rosji znalazł się na mocy rozejmu andruszowskiego z 1667 r., miały w przeważającej mierze charakter rolniczy. Dochody skarbu państwa były stosunkowo niskie i na początku XVIII stulecia nie przekraczały 3 min rubli. Tymczasem, zwłaszcza w drugiej połowie XVII w., Rosja prowadziła zakrojone na szeroką skalę i wyczerpujące działania wojenne, które wymagały znacznych nakładów materialnych. Założona w doktrynie państwowej separacja od świata zewnętrznego nie dawała się dłużej utrzymać. Warto przy tym podkreślić, że z drugiej strony w tej samej doktrynie była zawarta myśl o zdominowaniu chrześcijańskiego Wschodu, przejęcia przywództwa nad ludnością wschodnio- i południowosłowiańską, co spro-
wadzało się do znanej koncepcji „Moskwy — Trzeciego Rzymu", jaka w różnej postaci pokutowała w rosyjskiej publicystyce politycznej. Pozostawała ona w wyraźnej sprzeczności ze spotykanym w codziennej praktyce izolacjonizmem. Od śmierci cara Aleksego Michajłowicza (1676) państwo moskiewskie przeżywało spore trudności. Spiski, bunty i powstania osłabiały jego spoistość wewnętrzną. Na dworze tworzyły się koterie, w których niemałą rolę odgrywali członkowie rodziny carskiej. Niejednokrotnie też ich życie było bezpośrednio zagrożone przez zbrojne wystąpienia mieszkańców stolicy lub żołnierzy pułków strzeleckich — elementu bodaj najtrudniejszego do opanowania. Przestarzała organizacja wojska, marne uzbrojenie i dowódcy dbający głównie o własne interesy, nadmiernie ambitni i przesadnie oceniający zdolności osobiste — to elementy wpływające dodatkowo na niewysoką pozycję państwa rosyjskiego na arenie międzynarodowej. Zdawano sobie z tego sprawę na Zachodzie. Rosja przyciągała swoją tajemniczością i wschodnią egzotyką, ale też nieliczni podróżnicy, którym udało się przekroczyć jej granice, nie szczędzili w swych opisach słów krytycznych, a nawet zwykłych złośliwości pod jej adresem. Nie sposób jednak nie zauważyć, że na kartach tych samych diariuszy i relacji coraz częściej pojawiały się wyrazy podziwu dla zdolności i umiejętności rosyjskich rzemieślników, a także zafascynowanie panującymi obyczajami i bogatym ceremoniałem dworskim. Wolno, lecz stale zwiększająca się produkcja rolnicza i rzemieślnicza oraz zasobny, chłonny rynek moskiewski powodowały, że Rosja nie tylko ze względów prestiżowych, lecz przede wszystkim z gospodarczej potrzeby musiała znaleźć wyjście z europejskiego zaścianka, w którym się znalazła ku własnemu zdumieniu. Pierwsze poważniejsze sukcesy militarne odniesione w starciach z Rzecząpospolitą i Turcją, a wcześniej — z chanatami tatarskimi,
ośmieliły polityków i władców, działających coraz odważniej i coraz śmielej myślących o przyszłości. Jednym z nich był właśnie Piotr I. Na szczęście dla Rosji większy wrpływ na ukształtowanie się jego poglądów mieli cudzoziemscy współtowarzysze niewybrednych niekiedy zabaw z Niemieckiej Słobody w Moskwie niż wychowawcy bojarscy. Dzięki temu jego praktyczna znajomość świata zachodniego była znacznie solidniejsza aniżeli rówieśników wykształconych w najlepszych nawet szkołach cerkiewnych. Dorastał na uboczu krwawych rozgrywek politycznych, chociaż i jego życie było niejednokrotnie narażone na śmiertelne niebezpieczeństwo. Chłopięce zabawy w wojsko przerodziły się w chęć utworzenia oddziałów, które zarówno pod względem uzbrojenia, jak i wyszkolenia przewyższałyby jednostki strzeleckie czy armię zbieraną naprędce w razie potrzeby. Intrygi możnowładców budziły w nim odrazę, zwłaszcza że w ich wyniku poniosło śmierć kilku członków jego najbliższej rodziny. Z tym większą przeto przychylnością odnosił się do otaczających go przedstawicieli średniozamożnych rodzin szlacheckich, a nawet ludzi wywodzących się z warstw plebejskich, nie mówiąc już o cudzoziemcach. Ambicji Piotrowi nigdy nie brakowało. Dlatego też boleśnie odczuwał konieczność dzielenia tronu z bratem i to jeszcze pod kuratelą starszej siostry — regentki. Jednakże dzięki temu miał możność stopniowego poznawania mechanizmu władzy i kulis podejmowania decyzji. W sposób niejako naturalny mógł zwrócić uwagę na niedostatki rosyjskiej machiny państwowej oraz konieczne główne kierunki polityki wewnętrznej i zagranicznej. Gdy wreszcie wykorzystał nadarzającą się sposobność i przejął samodzielnie ster rządów, był już do nich dobrze przygotowany. Poddani, sarkający na panoszenie się starych rodów bojarskich, nie znających miary w dążeniu do bogactw
i władzy, wsparli młodego cara w jego autokratycznych p o c z y n a n i a c h . Autorytet pomazańca bożego podbudowany został ponadto odniesionymi przezeń pierwszymi sukcesami militarnymi — zdobyciem Azowa, co zresztą zostało umiejętnie rozpropagowane w państwie. Wreszcie „wielkie poselstwo" do krajów Europy Zachodniej dało monarsze niezbędną orientację w sytuacji międzynarodowej, nie mówiąc już o otwarciu granic dla cudzoziemskich specjalistów i rodzimych podróżników wysyłanych często pod przymusem na studia i praktyki w ośrodkach zagranicznych. Szwecja, przeciwnik Piotra I w wielkiej wojnie północnej, znajdowała się w zgoła odmiennej sytuacji. Z wcześniejszej izolacji zaczęła wychodzić już u schyłku XVI w. Rozwinięte kopalnictwo rud żelaza i miedzi, bogate zasoby leśne dające paliwo rozwijającemu się przemysłowi hutniczemu, wreszcie tradycje handlu bałtyckiego stworzyły mocne podstawy jej potęgi. Szwecja wyszła dobrze obłowiona z wojny trzydziestoletniej (1618—1648), mimo zmiennych jej kolei. Otrzymała część Pomorza na zachód i wschód od dolnego biegu Odry, Wismar oraz biskupstwo bremeńskie wraz z pobliskim Verden. Prócz tego, razem z innymi stronami konfliktu, stała się gwarantką pokoju, a więc ustanowionego podówczas porządku europejskiego. O ile dla Rosji jedną z podstawowych kwestii życiowych stało się zdobycie wyjścia na Bałtyk, to dla Szwecji problemem równej wagi było opanowanie wyjścia z Bałtyku. Startowała więc z nieporównanie lepszej pozycji. Dodajmy, że w wyniku wojny z Rzecząpospolitą sporo zrabowanych dóbr polskich znalazło się w Skandynawii, co korzystnie wpłynęło na stan skarbu państwa prowadzącego, mówiąc delikatnie, „aktywną" politykę zagraniczną. Pozytywne skutki dla gospodarki państwowej miała również przeprowadzona w ostatnich dwóch dziesięcioleciach XVII w. konfiskata dóbr magnackich, a nawet średniozamożnej szlachty. Wskutek tego w 1700 r. włas-
ność korony szwedzkiej wzrosła od niemal zera do 35,6% całej ziemi. Król mógł teraz utrzymywać armię prawie wyłącznie z dochodów uzyskiwanych z majątków ziemskich. Służyło temu m. in. przypisanie poszczególnych oddziałów, oficerów i żołnierzy do określonej liczby gospodarstw. Stanowiły one albo część ich wynagrodzenia, albo też otrzymywali z nich odpowiednie dochody. Dzięki temu uniknięto wprowadzania nowych podatków, a przede wszystkim ustabilizowano budżet pańajtwa. W ostatnim roku panowania Karola XI (1697) dochody skarbu wynosiły o 2 min srebrnych talarów więcej niż przed 17 laty, tzn. w chwili rozpoczęcia tzw. reformy redukcyjnej. W dalszym ciągu i, dodajmy, coraz szybciej rozwijał się przemysł wydobywczy i hutniczy. Powstawały nowe okręgi przemysłowe, a produkcja żelaza pozwoliła na znaczny wzrost jego eksportu. Było ono wysoko cenione na rynku europejskim. Również szwedzkie drewno znalazło chętnych nabywców na Wyspach Brytyjskich, gdzie lasy były już mocno przetrzebione. Wzrastała powierzchnia ziem uprawnych, chociaż bez prowincji bałtyckich Szwecja w dalszym ciągu nie mogłaby zaspokoić w pełni własnych potrzeb żywnościowych. Rozwój handlu sprzyjał zwiększaniu się liczby ludności miast portowych. Łącznie w 1700 r. Szwecja liczyła około 1,5 min mieszkańców. Gdy w 1697 r. korona szwedzka spoczęła na skroniach Karola XII, przejął on z rąk swego ojca państwo o ustabilizowanym ustroju wewnętrznym i znakomitym stanie gospodarki. Nic więc dziwnego, że nie usiłował dokonywać w polityce wewnętrznej żadnych istotnych zmian, mimo że możnowładcy żywili takie nadzieje. Podobnie nie uległa zmianie polityka zagraniczna Szwecji. O jej głównym celu, to jest utrwaleniu panowania na Bałtyku, który niejednokrotnie i bez przesady nazywano „jeziorem szwedzkim", pisałem już wcześniej. Ponieważ w rękach Sztokholmu znajdowała się również Skania, przeto w ten sposób Szwecja kontrolowała wyjś-
cie z morza przez Cieśninę Sundajską Ale tutaj natrafiała na konkurującą z nią Danię, która zresztą miała i inne powody do niechęci. Książę holsztyński Fryderyk IV był zięciem Karola XI, króla Szwecji, i mimo że formalnie podlegał Danii, prowadził wobec niej wrogą politykę. Karol XII odnowił traktaty z Anglią, Holandią i Austrią. Nie dawały mu one jednak podstawy do liczenia na pomoc wojskową tych państw w wypadku konfliktu zbrojnego, które poza tym rychło zaangażowały się w inną wojnę, równie krwawą jak wielka wojna północna, chociaż trwającą o kilka lat krócej. Z kolei Duńczycy liczyli na Saksonię, szczególnie zaś na elektora saskiego i zarazem króla Polski Augusta II. Wobec swych polskich poddanych zobowiązał się on do odzyskania Inflant znajdujących się w rękach szwedzkich. Z Inflantami wiązał jednak własne cele, dążąc do przekształcenia tronu elekcyjnego Rzeczypospolitej w tron dziedziczny Wettynów. Przejęcie w wyłączne posiadanie zdobytej ewentualnie w przyszłości prowincji nadbałtyckiej stwarzało mu korzystną pozycję przetargową w tych zabiegach. Nic też dziwnego, że zawiązkiem Ligi Północnej stał się sasko-duński sojusz obronny, zawarty 24 marca 1698 r., po roku przekształcony w przymierze zaczepno-obronne. Europa Zachodnia żyła jednak w tym czasie przede wszystkim sprawą sukcesji hiszpańskiej. Wiadomo było powszechnie, że ostatni z hiszpańskich Habsburgów, Karol II, dobiega kresu życia i nie pozostawi po sobie potomka. Na jego dziedzictwo spoglądali łakomie zarówno król Francji Ludwik XIV, jak i cesarz austriacki Leopold I. Miesiąc przed śmiercią, 2 października 1700 r., Karol II przekazał koronę hiszpańską w testamencie Filipowi d'Anjou, wnukowi króla Francji. Gdy tron opróżnił się wreszcie, Ludwik wysłał Filipa do Madrytu, ogłaszane go królem Hiszpanii Filipem V. Te i inne poczyna-
nia Francji na terenie Europy skłoniły Anglię, Austrię i Holandię do podpisania 7 września 1701 r. układu sojuszniczego. M. in. zakładał on rozdzielenie korony hiszpańskiej i francuskiej. Spowodowało to nie tylko odrzucenie jego postanowień przez Ludwika XIV, ale też wysunięcie przezeń własnego kandydata do tronu angielskiego. W połowie maja 1702 r. koalicja wypowiedziała wojnę Francji i Hiszpanii. Do koalicji dołączył również m. in. król pruski Fryderyk I, który tytuł królewski otrzymał „w nagrodę" za związanie się z nią, oraz Dania i elektor hanowerski. Szwecja miała niewielki udział w tej grze. Z racji ciążenia Danii ku blokowi antyfrancuskiemu bardziej naturalne zdawało się związanie Karola XII z Ludwikiem XIV. Z kolei jednak państwa morskie Anglia i Holandia były złączone ze Szwecją interesami handlowymi. Nie kwapiły się przeto do otwartego wystąpienia przeciw niej. To raczej Francja starała się pomóc Szwecji na drodze dyplomatycznej, szczególnie zaś na terenie Turcji po 1709 r., gdy znalazł się tam Karol XII, pokonany pr^ez Piotra I w bitwie połtawskiej. Zmienne losy państw europejskich miały wkrótce niejednokrotnie wpływać na przebieg wszczętej przez Rosję wielkiej wojny północnej. Wojna o panowanie na Bałtyku była dla Rosji walką o możliwość nieskrępowanego rozwoju, dla Szwecji — 0 stabilizację uzyskanej wcześniej pozycji. Wszystkie inne sprawy: polska czy też ukraińska, miały znaczenie poboczne. W każdym razie nie te materie były najważniejsze dla ścierających się potęg. Inaczej jednak odbierano rezultaty działań wojennych na tych terenach: w Rzeczypospolitej marzono o przywróceniu utraconych terytoriów, na Ukrainie — o dawnych wolnościach czy nawet autonomii. W ostatecznym efekcie i o jednym, 1 o drugim zdecydował zwycięzca — Piotr I.
WOJNA
Ostatni rok siedemnastego stulecia przyniósł państwu moskiewskiemu zmianę obowiązującego kalendarza. Po 31 grudnia roku 7208 „od stworzenia świata" nastąpił 1 stycznia 1700 r. Moskwa powitała reformę kilkudniową iluminacją miasta, zabawami publicznymi i ulubionymi przez cara Piotra I „fajerwerkami" — pokazami ogni sztucznych. Był to kolejny krok dokonany przez władcę na drodze europeizacji rządzonego przezeń państwa. Do Europy było jednak jeszcze bardzo daleko. Monarcha nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że rok 1700 nie jest pierwszym rokiem nowego wieku, jak twierdził w dekrecie, lecz tylko ostatnim mijającego. Odniósł wprawdzie kilka znaczących sukcesów w polityce wewnętrznej i zagranicznej, ale w dalszym ciągu dawały o sobie znać nie rozwiązane problemy, zwłaszcza odcięcie od Bałtyku i stan wojny z Turcją. Nie potrafili sobie poradzić z nimi jego poprzednicy, mimo wielokrotnie podejmowanych wysiłków. Na podstawie zawartego w 1617 r. w Stołbowie pokoju między Szwecją a Rosją, Szwecja zatrzymywała w swych rękach Iwangorod, Jam, Korełę (Keksholm, dzis. Prioziersk), Koporie, Orieszek (Noteburg, Szlisselburg, dzis. Pietrokriepost'), ziemie położone wzdłuż Newy, a kupcy rosyjscy mieli prawo korzystać z Bałtyku wyłącznie dla handlu z posiadłościami
szwedzkimi. Triumfujący Gustaw Adolf mówił, że „Newa i Narwa są dla handlu szwedzkiego bramą, jaką łatwo o każdej porze zamknąć przed Rosjanami. Odcięliśmy ich od morza zupełnie tak, że nie mogą na nie spuścić nawet łódki" 1 . Rosyjska próba rewanżu podjęta w 1656 r., mimo kilku znaczących sukcesów militarnych, nie powiodła się wskutek nie sprzyjającego Moskwie układu sił w Europie Wschodniej, szczególnie zaś wskutek porażek poniesionych w wojnie z Rzecząpospolitą. Kolejny, „wieczny pokój" zawarty ze Szwecją w Kardis w 1661 r. i potwierdzony następnie w 1684 r. przywracał poprzedni stan rzeczy. W tym samym roku (1684) Polska, Austria i Republika Wenecka zawarły sojusz zaczepno-odporny wymierzony przeciw Turcji, znany pod nazwą Ligi Świętej. Nb. w związek taki weszły Rzeczpospolita i Austria już w 1683 r., a jego efektem była odsiecz wiedeńska Jana III Sobieskiego. W 1686 r. Rosja podpisała pokój z Polską, a następnie w roku 1687 i 1689 uderzyła na Krym. Tzw. wyprawy krymskie zakończyły się jednak niepowodzeniem i dopiero dwukrotny atak na zajmowany przez Turków Azow (w 1695 i 1696 r.) przyniósł młodemu, zaledwie 24-letniemu Piotrowi I sukces i zdobycie twierdzy. Turcja słabła wprawdzie z miesiąca na miesiąc, ale stanowiąca podporę Ligi Świętej Austria przemyśliwała o rychłym zawarciu pokoju, gdyż przygotowywała się do starcia z Francją, którego podłożem były, jak wiemy, interesy dynastyczne obydwu państw. Tymczasem w czasie swego „wielkiego poselstwa" na zachód Europy Piotr I zetknął się w 1697 r. z elektorem brandenburskim, który zaproponował carowi zawarcie przymierza skierowanego przeciw Szwecji. Należy dodać, że Piotr miał ze Szwecją świeże porachunki osobiste. W czasie przejazdu przez Rygę został obrażony przez gu1
».
W. id.
Mawrodln,
Oenowanije
Pietierburga,
Leningrad 1978,
bernatora Eryka Dahlberga, co mocno zapadło mu w pamięć. Proponowany traktat miał jednak charakter obronny, chociaż „zbieżność lub nawet identyczność wielu podstawowych interesów Brandenburgii i Rosji była już wówczas widoczna... Tak jak elektor nie mógł znieść Szwedów w Szczecinie i na Pomorzu, tak samo car czekał tylko okazji, by wyrzucić tychże Szwedów z Inflant. Dzierżąc w swych rękach Inflanty i wybizeże Zatoki Fińskiej oraz ujście Odry, Szwecja w równym stopniu była wrogiem i Rosji, i Brandenburgii, godząc niewątpliwie w najbardziej żywrotne interesy polityczne i przede wszystkim gospodarcze obu krajów" 2 . Rosja była jednak zbyt słaba, by zdecydować się na prowadzenie wojny na dwa fronty. Carat, przekonawszy się o niechęci państw zachodnioeuropejskich do kontynuowania walki z Turcją i wobec rozpoczynających się w Karłowicach rokowań z Porta, był gotów na solidarne przyłączenie się do negocjowanego traktatu pokojowego. Sądził jednak, że w czasie rokowań uda mu się wywalczyć więcej, niż zdołał to uczynić na polach bitewnych. Poza żądaniami terytorialnymi wysunął więc m.in. pretensje do „opieki" nad prawosławnymi zamieszkującymi w posiadłościach tureckich oraz do swobody żeglugi po Morzu Czarnym i w cieśninach Bosfor i Dardanele. Propozycje te nie uzyskały poparcia innych uczestników kongresu karłowickiego i wywołały stanowczy sprzeciw Porty, która ze swej strony wysunęła własne żądania terytorialne. Tak więc ostatecznie Rosja nie podpisała traktatu pokojowego w Karłowicach, satysfakcjonując się jedynie rozejmem na czas dalszych rokowań z Turcją. Zostały one rychło podjęte przez wytrawnego dyplomatę Jemieliana Ukraincewa oraz diaka Iwana Czerediejewa. Poselstwo rosyjskie sprawiło w Konstantynopolu ogromne wrażenie. Przybyło do stolicy na okręcie wojen•
* Z. a. 217.
Wójcik,
Dzieje
Rosji.
1533—1801,
Warszawa
1971,
nym, budząc popłoch w mieście oddanym na przywitanie salutem artyleryjskim. Negocjacje przeciągały się; trwały od listopada 1699 do lipca 1700 r. Zakończyły się podpisaniem rozejmu, który miał obowiązywać przez najbliższe trzydzieści lat. Na mocy jego postanowień Rosja otrzymywała Azow z okolicznymi miejscowościami i przestawała płacić daniny chanowi krymskiemu, natomiast Turcja dostała z powrotem ziemie położone nad dolnym biegiem Dniepru, deklarując zniszczenie znajdujących się tam umocnień i niezasiedlanie zajętych terytoriów. Porozumiano się również co do wymiany jeńców i swobodnego dostępu wiernych prawosławnych do Jerozolimy. Obydwa państwa zobowiązywały się do powstrzymywania swych poddanych od napadów rabunkowych na posiadłości sąsiada. W tym wypadku chodziło o Tatarów krymskich i Kozaków Zaporoskich. Wiadomości o zawartym rozejmie dotarły do Moskwy 18 sierpnia 1700 r. (st. st.). Wieczorem uczczono to „fajerwerkiem", a następnego dnia wypowiedziano Szwecji wojnę. Oficjalnym powodem stały się krzywdy i zniewagi, których przed trzema laty doznał car w czasie przejazdu przez Rygę, jak również liczne „matactwa" króla szwedzkiego. Ponieważ nie dało się ukryć przygotowań do wojny, car grał komedię, która dla nie wtajemniczonego obserwatora mogła wydawać się pewną oznaką rysującego się zbliżenia między Rosją i Szwecją. Wyznaczono osoby mające wziąć udział w ceremonialnym poselstwie do Sztokholmu, a wieść o nim zawiózł Karolowi XII osobisty wysłannik Piotra I, książę Andrzej Chiłkow. Car nie szczędził również przyjacielskich gestów pod adresem rezydenta szwedzkiego w Moskwie Tomasza Knipera. Gdy córka Knipera rozpłakała się na wieść o możliwości wybuchu wojny rosyjsko-szwedzkiej, pocieszał ją car zapewniając, że nigdy nie rozpocznie działań wojennych i nie naruszy pokoju, który niedawno został przez niego po-
twierdzony. Piotr posunął się zresztą jeszcze dalej oświadczając w czasie „sekretnego" spotkania z rezydentem szwedzkim, że gdyby nawet dowodzone przez króla Augusta II wojska zdobyły Rygę, to on, car, ją odbierze. W rzeczywistości sytuacja wyglądała zupełnie odmiennie. Piotr I nie stawał do walki osamotniony. Gdy w 1698 r. wracał śpiesznie z zagranicy, spłoszony wieściami o moskiewskim buncie strzelców, spotkał się w Rawie Ruskiej z zawdzięczającym mu tron królem polskim Augustem II. W trakcie rozmów obydwaj monarchowie zapewnili się solennie o gotowości udzielenia sobie wzajemnej pomocy na wypadek wojny. Piotr I nalegał zwłaszcza na wspólne wystąpienie przeciw Szwecji i otrzymał stosowną obietnicę. Rzecząpospolitą się nie zachwycił. Wkrótce podczas bankietu oświadczył: „Przytyłem w Wiedniu, ale w ubogiej Polsce schudłem ponownie". Obecny przy tym legat polski wyraził zdziwienie: „Urodziłem się i wychowałem w Polsce, a przecież trudno uważać mnie za chudego". „Bo też obrosłeś w tłuszcz tutaj, w Moskwie, nie zaś w ojczyźnie" — odparował car 3 . W tym mniej więcej czasie na dworze Augusta II pojawił się szlachcic inflancki, kapitan Johann Reinhold von Patkul. Ciążył na nim wyrok śmierci za zdradę, wydany zaocznie w Sztokholmie. Awanturnicza natura pociągnęła go do Brandenburgii, Szwajcarii, Francji i Włoch, by na koniec doprowadzić do Polski. Zasypywał Augusta II memoriałami mówiącymi o konieczności zawarcia polsko-duńsko-rosyjsko-brandenburskiego przymierza antyszwedzkiego. Jednocześnie jednak ostrzegał przed możliwością wzrostu apetytów rosyjskich, radząc ograniczyć je już we wstępnym porozumieniu do Ingermanlandii (Ingermanlandia, Ingria — tereny nad Zatoką Fińską z miastami: Jam, Koporie i Iwangorod) i Karelii. Rosja, jak • L G. K o r b , Dniewnik putieszestwija 1690), Sankt Pietierburg 1906, s. 79—80.
w
Moskowiju
(1698—
przewidywał, miała wspomóc Augusta II pieniędzmi i wojskiem. Sam Patkul chciał uzyskać potwierdzenie przywilejów szlachty inflanckiej i wprowadzenie jej do sejmu Rzeczypospolitej w postaci odrębnej reprezentacji. Pomysły Patkula trafiły na podatny grunt. Król liczył, że walka o Inflanty przysporzy mu popularności w Polsce i jednocześnie wzmocni jego pozycję w staraniach o trwałe osadzenie się dynastii na tronie Rzeczypospolitej. Jak bowiem wiemy, zamierzał przekształcić Inflanty w swoją prowincję dziedziczną. Z Augustem II jako elektorem saskim sprzymierzył się ponadto król duński Chrystian V, pragnący odzyskać Skanię, utraconą wcześniej na rzecz Szwecji. We wrześniu 1699 r. do Moskwy przybył generał saski Georg Carlowitz. Towarzyszył mu Patkul ukrywający się pod obcym nazwiskiem. W tym samym czasie bawili tut a j posłowie szwedzcy przysłani przez młodego, siedemnastoletniego Karola XII w celu potwierdzenia warunków traktatu kardiskiego. Nie zdawali sobie zupełnie sprawy z tego, że za ich plecami rodzi się układ, który ma doprowadzić do czegoś wręcz przeciwstawnego ich misji — do obalenia pokoju zawartego w Kardis przed laty. Carlowitz miał wielką siłę przekonywania. Roztaczał przed carem miraże rosyjskiego panowania na Bałtyku, uchwycenia głównych nici handlu morskiego między Wschodem i Zachodem, utworzenia własnej floty bałtyckiej, wojennej i handlowej, a także mocnego i trwałego wejścia między mocarstwa zachodnioeuropejskie. August II deklarował chęć przeprowadzenia działań dywersyjnych przy użyciu armii saskiej tak, by lądowe siły szwedzkie nie mogły być użyte w pełni do walki z Rosją O rozmowach, prócz monarchów, wiedzieli jedynie negocjatorzy: Carlowitz, Patkul, poseł duński Paweł Heins, kierownik Prikazu Poselskiego Fiodor Gołowin i tłumacz skoje pod Moskwą zawarto rosyjsko-saskie przymierze Piotr Szafirów. 11 (21) listopada 1699 r. w Preobrażen-
zaczepne przeciw Szwecji. August II zobowiązał się do rozpoczęcia działań wojennych uderzeniem na Inflanty oraz do skłonienia Rzeczypospolitej do zerwania pokoju ze Szwecją. Z kolei car miał natychmiast po podpisaniu traktatu rozejmowego z Turcją ruszyć na Ingrię i Karelię, nie później jednak niż w kwietniu 1700 r. Gdyby zaszła potrzeba, wojska rosyjskie miały posiłkować Sasów jako rzekome oddziały najemne. W układzie przewidziano również inną okoliczność: konieczność kontynuowania przez Rosję wojny z Turcją. Car miał wówczas odegrać rolę mediatora między Augustem II a Karolem XII. Mniej więcej w tym samym czasie do sojuszu przyłączyła się Dania. Ciężar prowadzenia wojny spadł na barki nowego jej króla Fryderyka IV, który objął rządy po zmarłym w 1699 r. Chrystianie V. Królowie polski i duński wypełnili swoje zobowiązania. Pierwszy z nich zajął na początku 1700 r. Diinamunde (Usf-Dwinsk, dzis. Daugavgriva) i obiegł Rygę, drugi zaatakował księstwo Holsztyn-Gottorp. Żaden z nich jednak nie uwzględnił w swych rachubach dowódczych i dyplomatycznych zdolności Karola XII. Gdy zagrożony przez Duńczyków książę holsztyński Fryderyk zjawił się przed obliczem swego szwagra (Fryderyk ożenił się ze starszą siostrą Karola XII), ten oświadczył, że udzieli mu pomocy, chociaż by miało go to kosztować koronę. I rzeczywiście. Wkrótce piętnastotysięczny korpus szwedzki, dowodzony przez króla, znalazł się pod Kopenhagą. Przeprawę przez Sund osłaniały floty angielska i holenderska, które posiłkowały Karola na podstawie wcześniej zawartego układu przymiernego. Fryderyk IV zrezygnował z walki. W sterpi£iipt700 r. podpisano pokój na zamku T r a v e n t h a l l ^ ł ^ Ł u t e k i , - k t ó ry wyłączył Danię z wojny. Hf Tymczasem, jak wiemy, do wojny bgtystąpfta/ ; ^losja. Cała jej armia liczyła zaledwie 33,5 t y s ^ & n i e r z y ^ "ćfce-*. go piechoty niespełna 27 tys. W oddziałać^ ^rS^erii znaj-
dowało się 95 dział oblężniczych, głównie średniego i małego kalibru 4 . Nie były to więc siły zbyt pokaźne, zwłaszcza że większość żołnierzy pochodziła ze świeżego poboru i nie miała okazji ostrzelania się w boju. Brakowało również oficerów i podoficerów 5 . Tymczasem armia szwedzka była wprawdzie mniej liczna niż rosyjska (na terenie działań wojennych), przewyższała ją jednak doświadczeniem i wyszkoleniem. Poza tym Karol XII miał jeszcze do dyspozycji wojsko rozlokowane we własnym kraju i na Pomorzu, łącznie około 90 tys. żołnierzy. W końcu sierpnia 1700 r. wojska rosyjskie ruszyły na Narwę. Razem z nimi szedł „kapitan roty bombardierskiej Piotr Micha jłow", czyli sam Piotr I. Już wcześniej uznał, że kolejne awanse może otrzymać za rzeczywiste zasługi wojenne. Miało to znaczenie czysto symboliczne, ponieważ i tak dowodził całością operacji. W Twerze (dzis. Kalinin) otrzymał wiadomość, że nieprzyjaciel zamierza wysadzić kilkunastotysięczny desant w Parnawie (inaczej — Parnu), co stanowiło dla niego spore zaskoczenie. Jednak Szwedów nie było widać i oddziały rosyjskie dotarły pod Narwę bez przeszkód, jeśli nie Uczyć nadmiernego rozciągnięcia kolumny marszowej i stałych kłopotów z zaopatrzeniem. Przygotowania do szturmu przeciągały się ponad wszelką miarę mimo starań generała Ludwika Hallarta przysłanego w sukurs specjalnie z Saksonii. Wreszcie pod koniec października rozpoczęto ostrzeliwanie twierdzy. Musiano je wszakże rychło przerwać, zaczęło bowiem brakować zarówno prochu, jak i pocisków. Tymczasem nadeszły wieści o zbliżaniu się Szwedów. Ostrzeżenia Augusta II stawały się rzeczywistością. 17 (28) listopada Borys 4
L. G. Bieskrownyj, Chriestomatija po russkoj wojennoj istorii, Moskwa 1947, s. 142. 5 M. D. R a b i n o w i c z, Formirowanije riegularnoj russkoj armii nakanunie Siewiernoj wojny (w:) Woprosy wojennoj istorii Rossii. XVIII i pierwaja polowina XIX wieków, Moskwa 1989, s. 228, 229.
Szeremietiew dał znać, że nieprzyjaciel jest blisko. Tej samej nocy car opuścił obóz wraz z Fiodorem Gołowrinem i podążył do Nowogrodu. Najprawdopodobniej stchórzył po raz pierwszy i ostatni w swym dojrzałym życiu. Wprawdzie dworscy historiografowie, a później i hagiografowie z tytułami profesorskimi usiłowali usprawiedliwić postępek Piotra I, tłumacząc to albo koniecznością przygotowania posiłków, albo rozumnym działaniem głównodowodzącego, który nie chciał, mając wypróbowanych i zaufanych zastępców, narażać się na bezpośrednie niebezpieczeństwo, lecz tłumaczenie to nie wytrzymuje krytyki. Później niejednokrotnie car osobiście uczestniczył w bitwach, unikając jednak ryzyka. Nb. gromadzenie odwodów pod Nowogrodem musiało być akcją w sposób oczywisty spóźnioną wobec armii szwedzkiej szybko zbliżającej się do Narwy. Można więc przypuszczać, że widząc nieład i nieskładne działania własnych oddziałów był przekonany o nieuchronnej, nie dającej się odwrócić klęsce. Nie mógł jej zapobiec, natomiast narażał się na niewolę lub śmierć. Wolał więc umknąć na bezpieczniejszy teren. 19 (30) listopada Karol XII znalazł się pod Narwą na czele 8500 żołnierzy. Jego oddziały wbiły się w rozciągnięte szeregi rosyjskie powodując panikę. Wśród Rosjan rozeszły się pogłoski, że dowodzący nimi oficerowie cudzoziemscy przeszli na stronę nieprzyjaciela. Konnica, dowodzona przez Szeremietiewa, rzuciła się do ucieczki wpław przez rzekę. Zamieszanie pogłębiła mgła ograniczająca widoczność do kilkunastu metrów. Utonęło około tysiąca jeźdźców. Piechota zaś salwowała się ucieczką w kierunku mostu. Ten, przeciążony ponad miarę, zawalił się, grzebiąc w nurtach Narwy wielu żołnierzy. Gdy wreszcie wystraszeni i zdesperowani zwrócili się przeciw swoim oficerom, ci poszukali schronienia u nieprzyjaciół. Nie uciekły jedynie pułki gwardyjskie: Preobrażeński i Siemionowski. Wielu z ich żołnierzy pamiętało jeszcze
zabawy w wojsko i chłopięce manewry (nb. kończące się niejednokrotnie licznymi ranami, a nawet śmiercią ich uczestników), organizowane niegdyś przez kilkunastoletniego zaledwie Piotra. Teraz okazało się, że przydały się im one na prawdziwym polu bitwy. Odgrodzeni od nieprzyjaciela wozami taborowymi i lawetami dział bronili się aż do wieczora. Ataki przeciwnika odpierał również oddział dowodzony przez generała Adama Weyde. Gdy dalsza walka nie miała już sensu, podpisano honorową kapitulację, pozwalającą Rosjanom spokojnie odejść z bronią w ręku z placu boju. Później jednak generałów Szwedzi wzięli do niewoli, rzekomo bowiem strona rosyjska nie dotrzymała warunków zawartej umowy, zagarniając kasę wojskową. Sporządzony w latach następnych własnoręczny raport Piotra I określał przyczyny klęski, o której wieść rozeszła się szerokim echem po Europie: „I tak Szwedzi uzyskali nad wojskiem naszym zwycięstwo. To jest bezsporne. Trze- x ba jednak zrozumieć, jakie wojsko zwyciężyli? Był tam przecież zaledwie jeden stary pułk Leforta, dwa pułki gwardii uczestniczyły jedynie w dwóch szturmach Azowa, a bitwy w polu, zwłaszcza przeciw armii regularnej, w ogóle nie oglądały. W innyc>. zaś pułkach, prócz kilku pułkowników, zarówno oficerowie, jak i szeregowcy byli rekrutami ze świeżego poboru... Późna pora spowodowała wielki głód. Błoto nie pozwalało na dowiezienie prowiantu. Sprowadzić wszystko do jednego zdania, to powiedzieć, że była to zaledwie zabawa młodzieńcza, w której sztuka wojenna, jej opanowanie, była niżej wszelkiego poziomu... To prawda, że owo zwycięstwo odniesione przez nieprzyjaciela było rzeczą nadzwyczaj smutną... i zostało poczytane za gniew boski" 6.~ 8
Zurnał iii podiennaja zapiska błażennoj i pamiati gosudaria impieratora Pietra Wielikogo s że do zakluczenija Niejsztatskogo mira (dalej: Plctierburg 1770, cz. 1, s. 23.
wiecznodostojnoj 1698 goda daZurnał), Sankt
Doradcy Karola XII radzili przyjąć świeżo przedłożone propozycje pokojowe Augusta II i puścić się w pogoń za wycofującymi się śpiesznie wojskami rosyjskimi. Król początkowo przychylił się do udzielanych mu rad, wkrótce jednak zmienił pierwotne plany i postanowił poczekać na posiłki, a następnie uderzyć na Sasów. Nie wiedział, że car nie utracił nadziei na uzyskanie chociażby częściowych sukcesów. Z jego rozkazu fortyfikowano Nowogród i Psków. Tych, którzy usiłowali wzbogacić się na podjętych pracach, karano dla przykładu, publicznie, śmiercią. Pod Narwą zginęła lub dostała się do niewoli niemal jedna trzecia armii rosyjskiej. W ciągu zimy uzupełniono straty, formując dziesięć nowych pułków dragonów. Ubytki w artylerii zrekompensowano z nawiązką. Za niespełna rok wyprodukowano przeszło 300 dział. Piotr I nie liczył się z niczym. Surowca dostarczyły cerkwie, z których ściągano dzwony i przetapiano je na armaty. W zimie toczyły się jedynie walki pozycyjne na pograniczu Inflant. Nie przyniosły one większego sukcesu żadnej ze stron, natomiast doszczętnie wyniszczyły teren działań wojennych i walnie przyczyniły do zubożenia miejscowej ludności. Car, usiłując podreperować stan ducha swego sojusznika oraz wzmocnić przymierze, spotkał się z Augustem II w lutym 1701 r. w Birżach. Zależało mu zwłaszcza, na wciągnięciu Rzeczypospolitej do wojny. Konferował w tej sprawie z podkanclerzym litewskim Stanisławem Szczuką, który wykręcał się, jak tylko mógł, od wiążącej odpowiedzi, by wreszcie wypalić, iż Polska, być może, przyłączyłaby się do sojuszu za skromną nawet cenę, a mianowicie zwrócenie jej przez Rosję Kijowa. Jeśli byłoby to niemożliwe, proponował zwrot Polsce forteczek zadnieprzańskich: Trechtymirowa, Stajek i Trypola, oraz zgodę Piotra I na zasiedlenie okolic Czehrynia. Tym razem od odpowiedzi wykręcili się dyplomaci carscy twierdząc, że nie zdołają przekonać hetmana Ukrainy o konieczności tego rodzaju zmian terytorialnych.
Car mógł jednak uważać spotkanie w Birżach za sukces, gdyż doszedł z królem do porozumienia w sprawie wzajemnie świadczonych usług w zbliżającej się kampanii, a w każdym razie odsunął od siebie widmo samotnego ścierania się z potęgą szwedzką. August II zobowiązał się do dalszego prowadzenia kampanii w Inflantach i Estonii, w zamian za co miał otrzymać posiłki w wysokości 15—20 tys. piechoty, 10 tys. funtów prochu oraz 300 tys. rubli płatnych w trzech ratach rocznych. Układ zawierał również tajną klauzulę, w której mówiono, że August II dostanie dodatkowo 20 tys. rubli na przekupienie tych senatorów, którzy mogliby nakłonić Rzeczpospolitą do przystąpienia do wojny. Pieniądze miały istotne znaczenie, zaledwie bowiem car wrócił do Moskwy, pojawił się w niej wysłannik króla po obiecaną wypłatę. Niezbędnych sum szukano gorączkowo, z trudem zbierając potrzebną kwotę, nawet zaciągając pożyczki u osób prywatnych. Wykonując inny punkt porozumienia w czerwcu 1701 r. książę Nikita Repnin zameldował się w rejonie Rygi wraz z dwudziestotysięcznym korpusem piechoty i oddał się pod rozkazy feldmarszałka saskiego von Steinaua. Mimo wielu pochwał, którymi obdarzali go Sasi, nie przydał im się na wiele. Kilka dni później, 9 (20) lipca, Karol XII powtórzył swój manewr narewski. Błyskawicznie przeprawił się przez Dźwinę i niemal z marszu rozbił oddziały Steinaua, które nie tylko straciły 2000 ludzi, lecz również całe zapasy i artylerię. Straty ludzkie poniesione przez Szwedów były czterokrotnie mniejsze. Na szczęście większość wojsk rosyjskich ocalała, dowództwo bowiem, licząc na pracowitość żołnierzy, zatrudniło ich przy kopaniu umocnień w odległości kilku mil od głównego obozu. Po kilku miesiącach wreszcie i Piotr I doczekał się pomyślnych wiadomości. W przedostatnim dniu 1701 r. (st. st.) Borys Szeremietiew odniósł zwycięstwo nad wojskami generała Wolmara Schlippenbacha pod Errestfer
w Inflantach. W bitwie zginęło około 3000 Szwedów, a Rosjan — 1000. Zwycięzca otrzymał od cara Order Sw. Andrzeja Apostoła oraz rangę feldmarszałka, a mieszkańcy Moskwy głuchli od całodziennego radosnego dzwonienia w cerkwiach i salutów artyleryjskich. Był to, jak się okazało, dopiero początek sukcesów rosyjskich. 18 (29) lipca 1702 r. trzydziestotysięczna armia Szeremietiewa starła się pod Hummelshofem z ośmiotysięcznym korpusem dobrze już sobie znanego Schlippenbacha. Miażdżąca przewaga sił rosyjskich zdecydowała o całkowitej klęsce Szwedów. Zginęło ich przeszło 5000. W ręce zwycięzców wpadła cała nieprzyjacielska artyleria, a sam Schlippenbach z resztką rajtarii salwował się ucieczką do Parnawy. Piotr I wydał rozkaz zniszczenia Inflant. Wykonano go nader dokładnie. Szeremietiew zdobył osiem miast, m. in. Wolmar i Malbork. Jak chwalił się później, ocalały jedynie Parnawa, Rewel (dziś Tallinn) i Ryga. Kłopotał się tylko, co począć z jeńcami, nie mieszczącymi się już w obozach i więzieniach. Podobnie poczynał sobie w Ingrii Piotr Apraksin, który dotarł aż pod Noteburg (Orieszek). Nb. z tej ostatniej akcji car nie był zbyt zadowolony, gdyż uważał, że przeprowadzono ją na ziemi rosyjskiej, która powinna — w miarę możliwości nie spustoszona — powrócić do macierzy. Wkrótce zjawił się tu osobiście i poczekawszy na niezastąpionego Szeremietiewa przystąpił do szturmu Noteburga. Zdobycie twierdzy położonej na niewielkiej wysepce, w miejscu, skąd z jeziora Ładoga wypływa Newa, nie było łatwe, mimo że broniło jej zaledwie 300—400 żołnierzy. Wystarczająco trudną do sforsowania przeszkodą były wody jeziora oraz 150 dział fortecznych, gęsto ostrzeliwujących forsujących je śmiałków. Zdecydowała przewaga liczebna (Piotr I dysponował dziesięciotysięcznym wojskiem). 11 (22) października dowódca garnizonu szwedzkiego Gustaw Schlippenbach poddał się Rosjanom
po zaciętej dwunastogodzinnej walce poprzedzonej nękającym ogniem artyleryjskim. Car nie przywrócił Noteburgowi dawnej nazwy — Orieszek, lecz nazwał go Szlisselburgiem (od niem. Schliissel — klucz), gdyż, według jego określenia, twierdza stanowiła klucz do morza. Do swego współpracownika Andrzeja Viniusa pisał z radością: „To prawda, że był to bardzo twardy orzeszek, jednak, chwała Bogu, rozgryźliśmy go szczęśliwie. Nasza artyleria wspaniale wykonała swe zadanie" 7 . W połowie grudnia w Moskwie odbył się triumfalny przemarsz zwycięzców, którym towarzyszyli wzięci do niewoli jeńcy szwedzcy. Pod koniec uroczystości wszyscy musieli być mocno zmęczeni, gdyż, jak wynika ze wspomnień jednego z jej uczestników, rozpoczęto marsz na milę przed Moskwą, przemaszerowano przez całą stolicę, jej przedmieścia, by tę uciążliwą wędrówkę zakończyć w Preobrażenskoje 8 . Car miał w ręku „klucz" do morza, ale wrót prowadzących do niego nie mógł jeszcze otworzyć. Od Bałtyku oddzielała go niewielka twierdza Nyenschanz, leżąca u u j ścia Ochty do Newy. Broniły jej mocne fortyfikacje najeżone kilkuset działami. Na wiosnę 1703 r. podeszła pod nią szesnastotysięczna armia Szeremietiewa. Później przybył sam monarcha. 1 (12) maja, po całodniowej kanonadzie dział oblężniczych, twierdza skapitulowała. Uderzenie Rosjan było tak niespodziewane, że obrońcy nie zdołali poinformować nikogo o grożącym im niebezpieczeństwie. Dlatego też po kilku dniach do ujścia Newy wpłynęły spokojnie nie znające sytuacji dwa niewielkie okręty szwedzkie. 6 (17) maja car wraz z Aleksandrem Mienszykowem posadzili na łodzie żołnierzy z pułków gwardyjskich, którzy podkradli się pod jednostki nieprzyjacielskie i opanowali je nagłym szturmem. 7
Pisma i bumagi impieratora Pietra Wielikogo (dalej: PB), t. 2, Sankt Pietierburg 1889, s. 412. 8 R. W i t t r a m . Peter I. Czar und Kaiser. Zur Geschichte Peters des Grossen in seiner Zeit. Góttingen 1964, t. 1, s. 255.
Uznano to za pierwsze zwycięstwo odniesione przez Rosję na morzu. Wprawdzie rok wcześniej, w Archangielsku, także udało się odeprzeć atak floty szwedzkiej, ale stało się to tylko dlatego, że marynarze rosyjscy, którzy pilotowali okręty, utknęli z nimi na mieliźnie. Artyleria nadbrzeżna dokonała reszty. Teraz sukces odniesiono w „bitwie" morskiej, rozegranej wredług wszelkich prawideł sztuki wojennej, z abordażem i walką na pokładach. Przypominała ona wprawdzie akcje piratów malajskich, lecz Piotr I nie posiadał się ze szczęścia. 80 marynarzy nieprzyjacielskich wybito niemal doszczętnie, ponieważ — jak donosił car w liście do Apraksina — „... bardzo późno pardon krzyknęli... Zostało tylko 13 żywych... Gratuluję Waszej Miłości takiego zwycięstwa, jakiego nigdy [w dziejach Rosji — przyp. W.AS.] nie bywało" 9 . Nagrodą przyznaną carowi i Mienszykowowi, będącym wówczas w randze kapitana i porucznika artylerii, były ordery Sw. Andrzeja. Niezastąpiony Vinius sławił cara twierdząc, że „otwarł szeroko wrota dla nieprzeliczonych korzyści" 10 . Na pamiątkę zwycięstwa wybito w moskiewskiej mennicy złoty medal według projektu Fiodora Aleksiejewa z wyobrażeniem starcia i z napisem: „Niebywałoje bywajet" („Niebywałe zdarza się"). Wtedy właśnie zapadła decyzja, aby u ujścia Newy zbudować twierdzę — Sankt Petersburg, która miała stać się drugą stolicą imperium rosyjskiego. Gdy 16 (27) maja zaczęto stawiać jej fundamenty, Piotra nie było na Wyspie Zajęczej, gdzie powstały pierwsze zabudowania. Udał się do pobliskich stoczni, skąd powrócił dopiero po czterech dniach. Pierwszymi pracami kierował więc Mienszykow. Zdobycie dostępu do Bałtyku nie przyszło łatwo, ale utrzymać go było jeszcze trudniej. Szwedzi nie rezygnowali z prób odzyskania utraconego terenu. Już na po» PB, t. 2, s. 163. 10 Tamże, s. 538.
czątku lipca car musiał odeprzeć atak oddziałów nieprzyjacielskich nacierających z kierunku Wyborga. Na morzu, jak sępy, czaiły się okręty przeciwnika, których nie można było odpędzić. W stoczni nad jez. Ładoga powstawały dopiero pierwsze jednostki rosyjskiej floty bałtyckiej. Rosjanom jednak sprzyjała pogoda, burze i sztormy, które zmusiły Szwedów do odpłynięcia od wybrzeży zatoki. Niespełna rok potrzebny był Piotrowi I do wzniesienia ziemnych i drewnianych umocnień twierdzy pietropawłowskiej broniącej ujścia Newy, ale już po kilku miesiącach, jesienią 1703 r., na powstających bastionach stało przeszło 120 dział. W 1706 r. rozpoczęto budowę fortyfikacji z cegieł i kamieni, jednocześnie znacznie zwiększając liczbę armat. W drugiej połowie 1703 r. w nowo budowanym porcie petersburskim pojawiły się pierwsze statki handlowe, przybyłe z Holandii. Ich kapitanowie i załogi otrzymali sowite nagrody od cara. Był to zwykły przypadek, wieść bowiem o zwycięstwach rosyjskiego monarchy odniesionych w Ingrii nie rozeszła się jeszcze na Zachodzie, a ładunki statków były przeznaczone dla Szwedów, których spodziewano się tu zastać jak poprzednio. Późnym latem przypłynęło wreszcie do Petersburga pierwsze sześć okrętów rodzimej produkcji. W następnym roku nowe miasto zyskało dodatkowy punkt obrony — wysuniętą na wody zatoki twierdzę Kronszlot (dzis. Kronsztad). Piotr I nie zamierzał jednak ograniczać się wyłącznie do działań o charakterze defensywnym. Od maja do września 1703 r., w czasie gdy toczono boje pod Petersburgiem, Szeremietiew zdobył Koporie i Jam, podbijając całą Ingrię. Następnie spustoszył Estonię. W roku następnym, po dwumiesięcznym oblężeniu zdobyto Derpt (Dorpat, Juriew, dzis. Tartu). 9 (20) sierpnia padła Narwa, a 16 (27) sierpnia — Iwangorod. Od południa i zachodu nic już nie zagrażało Petersburgowi. W czerwcu
odparto spod niego idące z Finlandii oddziały gen. Jerzego Maydella. Tymczasem Karol XII ugrzązł na dobre w Rzeczypospolitej, w której szlachta coraz powszechniej i głośniej wyrażała swe niezadowolenie z powodu polityki Augusta II. Jego plany dynastyczne przestały budzić jakiekolwiek wątpliwości. Zaczęto przemyśliwać o zamachu stanu i zrzuceniu króla z tronu. Hetman wielki litewski i wojewoda wileński Jan Kazimierz Sapieha przeszedł na stronę szwedzką. Również prymas Michał Radziejowski coraz częściej spoglądał w tym samym kierunku. W maju 1702 r. Karol XII wkroczył do Warszawy, poprzedzany oddziałami sapieżyńskimi. W lipcu rozbił oddziały saskie Augusta II pod Kliszowem, a następnie zajął Kraków. Rządził się w Rzeczypospolitej jak we własnym kraju. Rosyjski rezydent w Polsce książę Grzegorz Dołgoruki uznał sytuację za beznadziejną. Pisał do cara: „Wykorzystujcie wojsko w Inflantach wedle zamysłów boskich i tylko w Bogu miejcie nadzieję. Rzeczywiście, ani na Polaków, ani na Sasów liczyć bardzo nie można: u obydwu narodów wielki • nieporządek i ubóstwo. U Polaków i w wojsku saskim wielu oficerów nie kryje się ze swymi sympatiami do Szwedów. Nie są wierni Królewskiej Wysokości, a za patrona mają króla szwedzkiego. Również żołnierze utracili ducha do walki z nieprzyjacielem, wskutek czego Jego Królewska Wysokość bitwy wydać nie chce i będzie jej unikał na wszelkie sposoby" 11 . Ukraina, zawsze skora do buntu przeciw Rzeczypospolitej, znowu została ogarnięta płomieniem powstania. Jego przywódcą był pułkownik bohusławski Samuel Samuś, który związał część sił królewskich i praktycznie pozbawił Polskę możliwości dopominania się od Rosji zwrotu zajętych przez nią ziem. Do Samusia przyłączył się pułkownik białocerkiewski (fastowski) Semen Palij, a het11
S. M. S o l o w i e w, Istorija Rossii s driewniejszych wrien i e n , kn. 8, t. 15, Moskwa 1962, s. 16.
man Lewobrzeża Iwan Mazepa posiłkował powstańców prochem i amunicją. Pod koniec 1702 r. wr ich rękach znalazły się m. in. Niemirów, Berdyczów i twierdza białocerkiewska. Wprawdzie Piotr I, molestowany przez stronę polską, wysłał do przywódców powstania zalecenie podporządkowania się królowi i zwrócenia broni przeciw Szwedom, ale nie przyniosło to żadnego rezultatu. Dawny sojusznik Augusta II Patkul, obawiając się odmiany własnych losów życiowych, przeszedł na służbę rosyjską. Na wszelki jednak wypadek starał się nawiązać również kontakt ze Szwedami za pośrednictwem prymasa Radziejowskiego. Wkrótce potem car wysłał Patkula do Wiednia, by spróbował zmontować przymierze między cesarstwem a Rosją, wymierzone przeciw Szwecji. Walka obozów, intrygi i spiski w Polsce procentowały dla ich uczestników łapówkami rozdawanymi na lewo i prawo przez obcych i własnych przywódców stronnictw w celu zwiększenia liczby zwolenników. Tak na przykład Dołgoruki namawiał posłów i senatorów do zawarcia antyszwedzkiego sojuszu polsko-rosyjskiego, obiecując pożyczkę w wysokości 150 tys. rubli na wojsko, przy czym jedna trzecia tych pieniędzy miała stanowić pożyczkę bezzwrotną. Przedłożone propozycje nie wywołały entuzjazmu. Nie było chętnych do walki o obce interesy. Postawiono inne warunki: zażądano przysłania wojska i, przede wszystkim, zwrotu Białej Cerkwi. Na to z kolei nie chciała zgodzić się Rosja, dla której sprawa przeddnieprzańskiej, Prawobrzeżnej Ukrainy stała się jednym ze środków nacisku na Rzeczpospolitą. Dołgoruki nie liczył jednak na sukces w tej kwestii. Gdyby nawet — pisał do cara — Polacy zawarli z nami przymierze, to i tak nie będzie z nich żadnej pociechy. Mimo to — kontynuował — będę dalej starał się nakłonić ich do sojuszu. A wpływy Szwedów w Rzeczypospolitej rosły z dnia na dzień. 9 lipca 1703 r. w Wielkopolsce, w Środzie, zawią-
zała się konfederacja przeciw Augustowi II. Jednym z jej przywódców był wojewoda poznański Stanisław Leszczyński. Wkrótce .wojska szwedzkie wkroczyły do Poznania, a we wrześniu 1703 r. zdobyły Toruń. Jedynie na Litwie sytuacja układała się dla króla pomyślniej. Wielkie Księstwo Litewskie zawarło układ z Rosją, zobowiązując się do wspierania Augusta II i do działań na rzecz nakłonienia Polski do otwartego wystąpienia przeciw Szwedom. Podpisy posłów litewskich Haleckiego i Chrzanowskiego złożone pod tym dokumentem nie znaczyły wiele, nie mieli oni bowiem odpowiedniego upoważnienia do sygnowania takiego traktatu. Niemniej jednak był on materialnym dowodem nastrojów antyszwedzkich części szlachty litewskiej grupującej się w obozie antysapieżyńskim. Karol XII uznał za konieczne usunięcie Augusta II z tronu. U schyłku 1703 r. zwrócił się do mieszkańców Rzeczypospolitej z uniwersałem, w którym proponował obdarzenie koroną królewicza Jakuba Sobieskiego, syna zwycięzcy spod Wiednia. Reakcja nastąpiła natychmiast. August II uwięził w Saksonii zarówno Jakuba, jak i jego brata Konstantego, likwidując, przynajmniej chwilowo, grożące mu niebezpieczeństwo. Mógł jeszcze liczyć na sporą liczbę zwolenników, a zwłaszcza na uczestników zawiązanej wcześniej, bo 22 sierpnia 1702 r., konfederacji sandomierskiej, występujących w obronie tronu zagrożonego przez Szwedów. Sandomierzanom nie udało się jednak sparaliżować akcji przeciwników prawowitego monarchy, obficie subsydiowanych przez Karola XII 1 działających pod presją wojsk obcych. W styczniu 1704 r. rozpoczęły się w Warszawie obrady sejmu, który pod wpływem rozpowszechnianych przez Szwedów wieści o sekretnych korespondencyjnych kontaktach Augusta II z Karolem XII, zawierających nawet pomysły podziału ziem polskich, oraz wskutek gróźb pułkownika Arvida Horna, dowódcy skoncentrowanych
w stolicy oddziałów szwedzkich, wypowiedział posłuszeństwo królowi, zawiązał kolejną konfederację i 14 lutego ogłosił złożenie Augusta z tronu. Riposta była szybka. Zwołany przez Augusta II sejm do Sandomierza przekształcił się 20 maja w konfederację generalną i uznał za zdrajcę prymasa Radziejowskiego, sprzyjającego interesom Szwecji. Pod uchwałą sandomierską podpisało się 134 posłów, pod warszawską — tylko 70, co mniej więcej' odpowiadało proporcji sił obydwu obozów. Szwedzi nadal poczynali sobie w Polsce jak w podbitym kraju, chociaż nie znajdowali się z nią w stanie wojny. Grabili, co się tylko dało. Łupy zwozili do Poznania, a stamtąd Wartą i Odrą transportowali do Szczecina. Wywoływało to zrozumiałe oburzenie i sprzeciw poszkodowanych. Karol XII nie przejmował się tym zupełnie. Działał z żelazną konsekwencją. Sejm warszawski zdetronizował Sasa, przeto kolejnym krokiem stało się zwołanie sejmu elekcyjnego. Z wojewodów przybył nań tylko Stanisław Leszczyński, którego ośmiuset szlachciców okrzyknęło królem Rzeczypospolitej. Teraz nawet prymas Radziejowski nie chciał wziąć udziału w tej szopce i jego rolę przejął biskup poznański Mikołaj Święcicki. On też ogłosił w lipcu 1704 r. wynik wyboru. Zamęt powiększał się z każdym dniem. Dołgoruki cieszył się nawet z takiego obrotu sprawy. Pisał do Gołowina: „Raczcie nis obawiać się królika nowo wybranego w Warszawie. Wybrano takiego, który jest dla nas najkorzystniejszy: to człowiek młody i niewiele znaczący w Rzeczypospolitej, nie ma tu kredytu... Jeśli król August będzie silniejszy od nieprzyjaciela, wówczas Stanisław Leszczyński przepadnie i nie znajdzie sobie nigdzie miejsca" 12. Po to jednak, by August zwyciężył, należało przerzucić część wojsk rosyjskich do Polski, a na to 12
Tamże, s.
27*
Piotr I nie chciał wyrazić zgody. Jego plany były inne. Zamierzał zaktywizować swe działania w Inflantach. W tym celu wyznaczał Sasom działania dywersyjne. Jeszcze na początku 1704 r. nastawał, by August II doprowadził wojsko do porządku i, nie szukając rozstrzygnięcia w walnej bitwie, ograniczył się do nieustannego szarpania nieprzyjaciela. Wówczas Szwedzi nie mogliby skoncentrować sił na froncie rosyjskim, co ułatwiłoby Piotrowi wykonanie zamierzonego zadania. Plan ten wywołał obawy Patkula, który słusznie uważał, że zdobycie Inflant przez cara będzie oznaczać włączenie ich do Rosji, czyli koniec marzeń o poszerzeniu czy nawet tylko odzyskaniu przez szlachtę inflancką dawnych przywilejów. Patkul wzmógł swoją aktywność. Powrócił na dwór Augusta II, nie tylko jednak nie zrywając uprzednio nawiązanych kontaktów z Piotrem I, lecz nawet posłując do Berlina w jego imieniu. Jego zadanie sprowadzało się do nakłonienia króla Prus Fryderyka I do wystąpienia zbrojnego przeciw Szwecji. Ten przejawiał daleko idącą ostrożność i był gotów wyrazić zgodę jedynie w wypadku zapewnienia sobie z góry zwycięstwa. Nikt oczywiście nie mógł mu dać takich gwarancji, ale postawionym przez Fryderyka warunkiem minimum miało być wspólne i na jednym froncie skoncentrowane działanie wojsk rosyjskich, saskich, polskich i — ewentualnie — pruskich. Sukcesy odniesione przez Rosjan na polu walki przysporzyły im jednak nowego sojusznika. Jak wiemy, 13 (24) sierpnia 1704 r. Rosjanie zdobyli Narwę, biorąc odwet za porażkę poniesioną w tym samym miejscu przed czterema laty. W ich ręce wpadło wiele broni, amunicji i prochu: samych dział było 634, a karabinów, strzelb i muszkietów — 11 570 13 . Mimowolnym świadkiem zwycięstwa był poseł Augu18
Kniga Marsowa iii woinskich dieł, wyd. 2, Sankt Pietierburg 1766, s. 44.
sta II, wojewoda chełmiński Tomasz Działyński. Tym łatwiej przyszło mu więc wypełnić swoją misję. 19 (30) sierpnia podpisał on w imieniu Rzeczypospolitej układ sojuszniczy z Rosją, tak przez cara oczekiwany i upragniony. Na jego podstawie obydwie strony zobowiązywały się do prowadzenia wspólnych akcji przeciw Karolowi XII, niezawierania odrębnego pokoju oraz wyrzeczenia się jakichkolwiek indywidualnych kontaktów ze Szwedami. Polska miała otrzymać z powrotem zagarnięte przez Palija i Samusia miasta i twierdze ukraińskie oraz Inflanty wywalczone przez Rosję. Prócz tego car posyłał królowi 12 tys. żołnierzy oraz deklarował coroczną wypłatę 200 tys. rubli na utrzymanie 48-tysięcznej armii. Układ doprowadził do koniecznego wówczas i ujętego stosownym porozumieniem wprowadzenia na ziemie polskie rosyjskich wojsk sojuszniczych, co jednak w praktyce oznaczało, iż „wschodnia granica Rzeczypospolitej przestała stanowić zaporę dla międzynarodowej polityki rosyjskiej. Władza carska szła w ślad za carskim wojskiem" Zgodnie z zawartym układem znalazło się w Sokalu 11 pułków rosyjskiej armii regularnej i oddział kozacki. Dowodzili nimi książę Dymitr Golicyn i hetman „nakaźny" (mianowany na czas wojny) Daniel Apostoł. Zwierzchnictwo nad nimi August II powierzył Patkulowi. Ten bez przerwy skarżył się na niski poziom wyszkolenia oficerów i marne uzbrojenie podkomendnych, chwalił natomiast przygotowanie i ducha bojowego żołnierzy. Nie był też zadowolony z Kozaków; nazywał ich obraźliwie „dziczą uzbrojoną w kije". Skargi były zresztą obustronne, wybuchowość Patkula nie przysporzyła mu bowiem popularności. Działania wojenne na terenie Polski rozgrywały się nieu
P. Jasienica, Rzeczpospolita Dzieje agonii, Warszawa 1972, s. 85.
Obojga
Narodów,
cz.
3.
mai dokładnie według życzeń carskich. August II unikał walnego starcia, mijając się z oddziałami Karola XII. Dlatego tez obydwaj mogli na swoim koncie zanotować kilka spektakularnych sukcesów, nie mających jednak poważniejszego znaczenia dla obrazu wojny. I tak: 4 września 1704 r. odbito Warszawę z rąk szwedzkich; 6 września Szwedzi zajęli Lwów; z kolei wprawdzie przez miesiąc Patkul bezskutecznie oblegał Poznań, ale za to doszczętnie złupił Leszno. Wreszcie zmienne losy zmusiły Augusta do ucieczki z Warszawy do Krakowa. Większa część posiłków rosyjskich wycofała się do Saksonii i tam zapadła na zimowe leże. Na przełomie maja i czerwca 1705 r. Piotr I przybył do Połocka, gdzie skoncentrowano sześćdziesięciotysięczną armię. Pod koniec jego pobytu w mieście doszło do incydentu, który miał tragiczne następstwa. Car, który niejednokrotnie deklarował swe poparcie dla prawosławia, obraził się na miejscowych księży unickich, Bazylianów. Doszło do bójki z udziałem monarchy. Zabito w niej czterech zakonników, a następnie, na rozkaz władcy powieszono przeora, jakoby odpowiedzialnego za sprowokowanie zajścia. Wieść o zajściach w Połocku rychło rozeszła się po całej Rzeczypospolitej i wzburzyła umysły wiernych, którzy poczytali to za jawne naruszenie nietykalności świątyni. Monarcha nie przejął się tym zupełnie. W dniu następnym, 1 (12) lipca, wyjechał do Wilna, gdzie demonstracyjnie unikał kościołów katolickich i publicznie hołubił prawosławnych, którzy przychodzili do niego ze skargami na swoich przeciwników. Właśnie tutaj otrzymał wiadomość, że wysłany do Kurlandii i nie pokonany dotychczas Szeremietiew poniósł porażkę pod Hemauerthofem w starciu z oddziałami generała Adama Loewenhaupta. W związku z tym car pośpieszył feldmarszałkowi na pomoc, rozkazując mu: „iść jak najszybciej i odciąć nieprzyjaciela od Rygi. Uczyniwszy to, nie przystępować do bitwy, lecz powstrzymywać na
przeprawach" 15. Szeremietiew nie zdołał jednak wykonać carskiego polecenia. Mimo to Piotr I zapisał na swym koncie kolejny sukces zdobywając 2 (13) września stolicę Kurlandii Mitawę (dzis. Jelgava). Feldmarszałka odprawił na południe z zadaniem zdławienia buntu w Astrachaniu. Szeremietiew uporał się z nim po kilku miesiącach. Na zimowe leże wojska rosyjskie zapadły w Grodnie. Z końcem października doszło tutaj do spotkania Piotra I z Augustem II, który przejął z rąk cara naczelne dowództwo, Piotr bowiem, po potwierdzeniu układu narewskiego, odjechał w grudniu do Moskwy. Nieco wcześniej w Warszawie arcybiskup lwowski Stanisław Zieliński koronował Leszczyńskiego na króla Rzeczypospolitej. W Grodnie zapanował spokój i tylko oficerskie hulanki przerywały senny nastrój wywołany wyjątkowo surową zimą. Jednak Karol XII nie pozwolił zapomnieć o swoim istnieniu. W końcu 1705 r. wyruszył śpiesznym marszem na Grodno. Gdy wiadomość o tym dotarła do cara, opuścił Moskwę i mimo nękającej go choroby starał się przed nieprzyjacielem dotrzeć do własnych wojsk. Najwyraźniej nie ufał zdolnościom dowódczym Augusta. Jednocześnie wysłał gońca do znajdującego się w Grodnie Mienszykowa, nakazując mu wycofanie się z miasta. Obawiał się okrążenia, które było całkiem prawdopodobne. Pisał więc, że jeśli z korpusem Karola XII połączyłyby się armie: idąca z Polski Karola Gustawa Rehnskolda oraz z Inflant — Loewenhaupta, „zginiemy po prostu z braku zaopatrzenia" 16. List cara nie dotarł jeszcze do Mienszykowa, gdy 15 (26) stycznia 1706 r. pod Grodnem zjawili się Szwedzi. Z miasta wyjechał zarówno król August, wziąwszy ze sobą dla ochrony cztery pułki dragonów, jak i Mienszykow 13 PB, t. 3, Sankt Pietierburg 1893, s. 403. " PB, t 4, wyp. 1, Sankt Pietierburg 1900, s. 16.
śpieszący na spotkanie z Piotrem I. W Grodnie pozostał feldmarszałek Georg Ogilvy, odcięty przez oddziały szwedzkie od źródeł zaopatrzenia i liczący na pomoc Sasów obiecaną na odjezdnym przez Augusta II. Car nie dowierzał tym obietnicom i zalecał Ogilvy'emu przede wszystkim dbałość o zachowanie w całości powierzonej mu armii. W tym celu uznał za stosowne wycofanie się z miasta, chyba że nadeszliby jednak Sasi, a zapasy pożywienia dla ludzi i paszy dla koni wystarczyłyby na co najmniej trzy miesiące. Ambitny feldmarszałek wierzył w swoje umiejętności i zaczął prowadzić własną politykę. Był najwyraźniej zadowolony z tego, że został sam, nie musi podlegać ani Augustowi II, ani Mienszykowowi czy Szeremietiewowi i wreszcie może dowodzić całkowicie samodzielnie. Nie wykonał więc rozkazu monarchy uzasadniając swą opieszałość brakiem sprzyjającej pogody i stanem podległych mu oddziałów oraz tym, że nie może pozostawić na łasce losu śpieszących mu już rzekomo z pomocą wojsk saskich. Car nie był tym zachwycony, lecz co mógł uczynić? W dalszym ciągu nalegał na wykonanie przez Ogilvy'ego poprzednio wydanych rozkazów; pisał do Augusta rozpaczliwe listy o pomoc i wreszcie pchnął na Białoruś kozackie oddziały Mazepy. Wkrótce okazało się, że tylko Mazepa wykonał polecenie. August wymigiwał się od podjęcia bardziej zdecydowanych kroków tłumacząc, że bez przyrzeczonych subsydiów nie zdoła zgromadzić odpowiednich posiłków. Gdyby jednak nawet Piotr I przesłał królowi żądaną sumę, nie zdałaby się już na nic, ponieważ w lutym 1706 r. dowodzona przez generała Mateusza Schulenburga armia saska została rozbita pod Fraustadtem przez mniej od niej liczny korpus Rehnskólda. Teraz sprawa wyprowadzenia wojska rosyjskiego z Grodna nabrała ogromnego znaczenia. Praktycznie już tylko
ono stanowiło siłę mogącą skutecznie przeciwstawić się nieprzyjacielowi. Ale Ogilvy był uparty. Nieustannie wyszukiwał różnego rodzaju kontrargumenty, byle tylko postawić na swoim. Wreszcie rozsierdzony Piotr nie wytrzymał i napisał: „Jeśli tego nie uczynicie i będziecie czekać aż do wzejścia traw, nie poczytam tego za dobrą usługę, lecz za działanie nieprzyjacielskie" 17. Wreszcie, już po wyjeździe zdenerwowanego cara do Petersburga, 24 marca (4 kwietnia) Rosjanie opuścili Grodno. Monarcha tak był uradowany otrzymaną wieścią, że nakazał uczcić ją, jak wielkie zwycięstwo, trzykrotną salwą artyleryjską. Przedsięwzięty przez Szwedów pościg za oddziałami Ogilvy'ego nie dał rezultatu. Armia szwedzka złupiła więc i zniszczyła Nieśwrież, a następnie, po krótkim odpoczynku na Wołyniu, ruszyła na Saksonię. Mimo protestów cesarza Austrii Józefa I przeszła przez należący do niego Śląsk i 11 września stanęła w elektoracie. August II ponowił swe prośby o pieniądze — z mizernym jednak skutkiem. Mienszykow pożyczył mu kilka tysięcy rubli z prywatnej szkatuły. Ani car, ani jego współpracownicy nie wiedzieli jednak, że w tym samym czasie król poza ich plecami prowadził rokowania pokojowe z Karolem XII. Co więcej, 24 września w Altransztadzie podpisany został traktat pokojowy, na mocy którego August II zrzekał się korony polskiej, występował z wszelkich sojuszy antyszwedzkich oraz wydawał Patkula i przebywających na terenie Saksonii żołnierzy rosyjskich w ręce Szwedów. Zobowiązywał się również do uwolnienia z więzienia Jakuba i Konstantego Sobieskich. Pokój zawarto, August zaś znalazł się w pułapce, którą mimo woli zastawił na siebie. Bawił bowiem w obozie Mienszykowa, który 29 października pod Kaliszem w ciąw Tamże, s. 146.
gu zaledwie trzygodzinnej bitwy pokonał oddziały szwedzkie współdziałające ze stronnikami Leszczyńskiego. Były sprzedawca pierożków, a obecnie przyjaciel cara, donosił z zadowoleniem swemu monarsze: „Informuję nie dla pochwały: taką była owa nie oglądana wcześniej batalia, że z radością patrzyliśmy, jak obie strony walczyły regularnie. Wspaniale było później oglądać całe pole zasłane ciałami poległych" 18 . Piotr I uczcił tę wiadomość na swój sposób: trzydniowym pijaństwem. Mimo sukcesu sojusznika i, praktycznie, odzyskania całej Rzeczypospolitej August II nie zdecydował się na zerwanie porozumienia ze Szwedami. Bardziej niż na Polsce zależało mu na rodzinnej Saksonii, w której grasowała armia szwedzka nie napotykając żadnego oporu. Odczekał więc do chwili, gdy Mienszykow wraz z wojskiem odmaszerował do Żółkwi na zimowe kwatery i dopiero wówczas przyzna.! się do wszystkiego pozostawionemu przy nim rezydentowi carskiemu, dodając, że aż do końca wojny nie zerwie sojuszu z Rosją i jeśli tylko Szwedzi wyjdą z Saksonii, natychmiast przyjdzie carowi na pomoc wraz z 25-tysięcznym korpusem. Prosił tylko o zachowanie swej deklaracji w sekrecie i złożenie dla niepoznaki przez cara oficjalnego protestu przeciw naruszeniu zobowiązań sojuszniczych 19. Rzeczą najważniejszą dla Piotra I stały się teraz zabiegi o utrzymanie przymierza polsko-rosyjskiego. Mienszykow proponował nawet wybór innego króla. Na szczęście obydwaj hetmani koronni: wielki — Adam Mikołaj Sieniawski, i polny — Stanisław Rzewuski, szybko zdeklarowali się po stronie Rosji i podążyli do Żółkwi, gdzie 8 stycznia 1707 r. stanął również sam car. Nb. car 1500 kilometrów dzielące Narwę — ówrczesne miejsce jego po18
Tamże, s. 438. S o ł o w i e w, op. cit., kn. 8, t. 15, s. 149; por. także: A. K a m i ń s ki, Konfederacja sandomierska wobec Rosji w okresie poaltransztadzkim. 1706—1709, Wrocław — Warszawa — Kraków 1969, s. 19. 19
bytu, od Żółkwi przebył w ciągu zaledwie dziewięciu dni 2 0 . W tym niewielkim miasteczku znaleźli się wszyscy jego najbliżsi współpracownicy, a więc — prócz przybyłego wcześniej Mienszykowa — również Szeremietiew, Gawryło Gołowkin, Piotr Szafirów, Grzegorz i Wasyl Dołgorukowie oraz Borys Kurakin. 20 grudnia 1706 r. hetman Sieniawski ogłosił uniwersał, który nie tylko utrzymywał w mocy postanowienia traktatu narewskiego, ale również dokładnie określał wzajemne zobowiązania obydwu stron. Dwa dni później ukazał się uniwersał prymasa Polski Stanisława Szembeka (Radziejowski zmarł w 1705 r.), zwołujący senatorów i szlachtę na Walną Radę do Lwowa na 7 lutego. Własne uniwersały do „stanów Rzeczypospolitej" wydała również strona rosyjska: w grudniu — Szeremietiew, Mienszykow, Gołowkin i Grzegorz Dołgoruki, a w połowie stycznia 1707 r. — Piotr I. Nawoływano w nich do wspólnych działań przeciw nieprzyjacielowi i gwarantowano zachowanie granic państwa polskiego 21 . Mimo zbieżnych deklaracji obydwu stron rozmowy między nimi były trudne, pełne raf i mielizn. Chodziło w nich m. in. o powstrzymywanie wojsk rosyjskich przed grabieżami i konfiskowaniem prowiantu, o przywrócenie Polsce Prawobrzeżnej Ukrainy, o wypłatę obiecanych przez cara subsydiów na wojsko itd. Przywódcy konfederacji sandomierskiej obawiali się zawarcia przez cara takiego odrębnego pokoju ze Szwecją, który nie uwzględniałby polskich interesów. Należy dodać, że w tym czasie Rosjanie coraz poważniej zastanawiali się nad możliwością utrzymania Prawobrzeża w swoich rękach i wprawdzie na usilne żądanie Rzeczypospolitej usunęli z Białej Cerkwi oddziały kozac10
K a m i ń s k i , op. cit., s. 29. G. Ju. G i e r b i l s k i , Russko-polskij sojuz i żolkowskij stratiegiczeskij plan (w:) Poltawa. K 250-letiju poltawskogo srażenija. Sbornik statiej (dalej: Poltawa), Moskwa 1959, s. 65. 21
kie, ale obsadzili ją własną załogą. Niemniej jednak car nadal nie szczędził różnego rodzaju obietnic dających nadzieje na rozwikłanie wszystkich spraw spornych po polskiej myśli. Posiedzenia Walnej Rady we Lwowie rozpoczęły się zgodnie z zapowiedzią, to jest 7 lutego 1707 r. Stanowiła ona wprawdzie prostą kontynuację konfederacji generalnej sandomierskiej, jednakże stanęła przed koniecznością ustosunkowania się do nader delikatnej materii. Sandomierzanie opowiedzieli się w 1704 r. po stronie Augusta II, teraz ten abdykował i chociaż wiadomo było, że zmiana sytuacji wojennej spowoduje jego powrót do Polski, czyn króla stawiał jego zwolenników w dwuznacznym położeniu. Wreszcie znaleziono wyjście najprostsze: nie uznano aktu abdykacji, o stosunku do Sasa nie mówiono nic, natomiast wiele o współdziałaniu polsko-rosyjskim. Po długich deliberacjach ułożono instrukcję dla posłów, którzy 26 lutego przybyli do Żółkwi. Do Lwowa wrócili już 5 marca, przywożąc kolejną obietnicę zwrotu Ukrainy Prawobrzeżnej i zapłaty 50 tys. rubli na wojsko oraz żądanie dostarczenia armii rosyjskiej prowiantu w czasie letnich miesięcy. Wywołało to opór części Rady, rozbity obfitymi łapówkami rozdzielonymi przez Wasyla Dołgorukiego. Ostateczne porozumienie osiągnięto dopiero 30 marca. Wywołało ono później zgryźliwą uwagę historyka Józefa Feldmana, że „jedynym rezultatem blisko sześciotygodniowych obrad była ... reasumpcja uchwały o konfederacji" 22. Rada podjęła jednak również inne decyzje. Informował o nich poseł angielski w Rosji Charles Whitworth. Chodziło o oczywiste nieuznanie wyboru Stanisława Leszczyńskiego oraz znalezienie nowego kandydata do korony. „Senatorzy zebrali się w większej liczbie, niż bywało to za króla Augusta, i jednomyślnie wypowiadają się za nowy22
J. Fe 1 d m a n, Kraków 1925, s. 219.
Polska
w
dobie
wielkiej
wojny
północnej,
mi wyborami. Żądają jednak, by car przedstawił swojego kandydata, gdyż nie mogą dojść do porozumienia co do kogoś z własnego kręgu. Prawda sprowadza się do tego, że obecnie nikt nie decyduje się na przyjęcie nieszczęsnej korony, której odmówili, jak powiadają, już i polscy królewicze, i hetman koronny" — raportował Whitworth >.\i Londynu 23. Zainteresowanie Anglików rozwojem wydarzeń w Polsce nie było przypadkowe. W grę zaczęła bowiem wchodzić wielka polityka europejska. Cesarstwo niemieckie, po naruszeniu jego granic przez Karola XII, obawiało się porozumienia Szwecji z wrogą Habsburgom Francją i szwedzkiego ataku na Śląsk. Anglia usiłowała nie dopuścić do ewentualnej mediacji francuskiej między Rosją a Szwecją. Wszystko to z kolei było związane z toczącą się nadal wojną o sukcesję hiszpańską między koalicją państw europejskich a Francją. Sytuacja była rzeczywiście skomplikowana, każde bowiem wzmocnienie którejkolwiek ze stron walczących w wojnie północnej zagrażało interesom koalicji, a zwłaszcza cesarstwa. To ostatnie było ponadto zainteresowane w oddaleniu wojsk szwedzkich od własnych granic, a więc w skierowaniu się Piotra I do Saksonii. W tym momencie sprawa kandydatury do tronu polskiego nie była bez znaczenia dla tej kwestii. Wśród możliwych pretendentów znajdowały się bowiem postacie mocno interesujące stolice Europy: prócz Jakuba Sobieskiego również książę Franciszek Conti, a także Eugeniusz Sabaudzki i Franciszek Rakoczy. Dość głośno mówiło się też o dwóch hetmanach wielkich: koronnym — Adamie Mikołaju Sieniawskim, i litewskim — Michale Wiśniowieckim. Austria wypowiedziała się stanowczo przeciw tym spośród kandydatów, którzy mogliby wpłynąć niekorzystnie na stosunki, jakie istniały między cesarstwem a pań28
Sb®rnik Impieratorskogo Russkogo wa (dalei: SIRIO), t. 39, s. 384, 388.
Istoriczeskogo
Obszczest-
stwem szwedzkim. Z tego względu odmówił Jokub Sobieski, odmówili również jego bracia, nie pchał się do tronu Sieniawski, prosił o odłożenie teiminu elekcji Eugeniusz Sabaudzki. Kandydatura Wiśniowieckiego przestała być wkrótce brana w rachubę, gdyż ten ni? krył się ze swymi sympatiami dla Leszczyńskiego. Dyplomacja rosyjska miała jeszcze w zanadrzu kandydaturę Rakoczego, która wszakże mogła wypłynąć jedynie w wypadku zawarcia pokoju ze Szwecją za pośrednictwem i przy współudziale Francji. Jednak, gdy okazało się, że Rakoczy zabiega w ten sposób o poparcie Rosji dla kierowanego przez siebie powstania przeciw Austrii, car odstąpił od tej kandydatury. Wprawdzie kilka z wymienionych osób było już bardzo blisko korony Rzeczypospolitej, ostatecznie jednak zadecydowało stanowisko polskiej opinii. Sandomierzanie uznali, że lepiej będzie, gdy Piotr I wykona warunki traktatu narewskiego, niżby nalegał na „obranie złego i nowego króla, który albo sam, albo li też gdyby onego wszyscy odstąpili, osobliwie jeżeli nie mając serca będą przymuszeni do obrania poniewolnego" 24. Zwracano także uwagę na koszty, jakie trzeba byłoby ponieść w związku z elekcją, a które można by zużytkować bardziej celowo. Bez złośliwości można tylko przypomnieć, iż zaledwie w ciągu trzech miesięcy, od lutego do kwietnia 1707 r., Wasyl Dołgoruki wypłacił dziesięciu wybitnym politykom polskim 16 600 rubli 2 5 . Gorączkowe zabiegi dyplomacji rosyjskiej nie były, rzecz jasna, wywołane chęcią uszczęśliwienia Polaków nowym monarchą. Przyczyna leżała gdzie indziej. Rosja znajdowała się praktycznie w osamotnieniu. Sandomierzanie byli wprawdzie ważnym sojusznikiem, lecz niewiele mogli wspomóc cara pod względem militarnym, a w każdym razie nie w stopniu, którego od nich ocze24 25
Cyt. za: K a m i ń s k i , Tamże, s. 93.
op. cit., s. 91.
kiwano. Byli sojusznikiem dość kosztownym i kłopotliwym przez swoje ustawiczne żądanie zwrotu Kresów. Piotr I szukał więc możliwych mediatorów. Francja wydawała się najlepiej przygotowana do tej roli, ale przyjęcie przez nią pośrednictwa oznaczało konieczność rozerwania związków Rosji z cesarstwem, z którym Paryż znajdował się w stanie wojny. Spróbowano więc zaskarbić sobie przychylność strony przeciwnej. Jeszcze w styczniu 1706 r. zaproponowano Holandii mediację za cenę trzydziestotysięcznego korpusu ekspedycyjnego skierowanego przeciw Francji. Odpowiedź jednak nie nadeszła. Pod koniec 1706 r. do Anglii wysłano Andrzeja Matwiejewa z podobną misją i z propozycją podobnego wynagrodzenia. Rosja obiecywała wysłać swoich żołnierzy tam, „gdzie zajdzie potrzeba", nawet na Węgry przeciw powstańcom Rakoczego, zobowiązując się poza tym do dostaw budulca na flotę. Ostrzegała przed nadmiernym wzmocnieniem się Szwedów na Bałtyku i wskazywała na możliwe korzyści płynące z rozwoju angielsko-rosyjskiego handlu morskiego. Piotr I stawiał mediatorom tylko jeden warunek, a mianowicie pozostawienie w granicach Rosji odzyskanej Ingrii wraz z powstającym umiłowanym Petersburgiem. Królowa Anna konsultowała się z Holandią i nawet obiecywała Mątwiejewowi zawarcie przymierza. Konkretnych rezultatów jednak nie było w dalszym ciągu. Książę John Marlborough dopytywał się tylko, czy za pośrednictwo i wywieranie wpływu na ewentualną decyzję przychylną carowi nie mógłby liczyć na jakieś... księstwo rosyjskie. O dziwo! Piotr I nie tylko nie wyraził zdumienia wobec dość bezczelnej propozycji, ale zaproponował trzy tytuły do wyboru: kijowski, włodzimierski lub syberyjski, a prócz tego znaczne sumy pieniężne, rubin, „jakiego nie znajdzie się w Europie lub bardzo mało jest tej wielkości", orazs Order Sw. Andrzeja. Nb. również Francji proponowano przysłanie na pomoc rosyjskiego
korpusu ekspedycyjnego. Przeprowadzony przez dyplomację francuską sondaż w lej sprawie przyniósł wynik negatywny: Karol XII żądał stanowczo zwrotu wszystkich ziem zdobytych przez Rosję, łącznie z nowo budowanym Petersburgiem. Dwór pruski także odrzucił propozycje rosyjskie, mimo że wielu politykom obiecano bardzo wysokie gratyfikacje za udzieloną pomoc. Jak widać, za pokój i niewielkie korzyści terytorialne Piotr I był wówczas gotów zapłacić sporą cenę. Pozostawała jeszcze stara sojuszniczka — Dania, która tak nieszczęśliwie rozpoczęła wojnę w 1700 r. Za ponow-. ne włączenie się do wojny obiecano jej Dorpat i Narwę. Kłopoty sprawiała Turcja, która z najżywszym zainteresowaniem śledziła rozwój wydarzeń i gotowa była w każdej stosownej chwili wystąpić przeciw Rosji. Dlatego też poseł rosyjski w Konstantynopolu Piotr Tołstoj starał się, zresztą bezskutecznie, skierować Portę przeciw cesarstwu, potajemnie i przez francuskich pośredników informując władze tureckie, że Rosja nie tylko nie będzie miała nic przeciw temu i zachowa pełną neutralność, ale nawet udzieli pomocy w dywersyjnych działaniach powstańców węgierskich przeciw Austrii. Misja Tołstoja była nadzwyczaj trudna, bez przerwy spotykał się bowiem z kontrakcjami dyplomacji francuskiej oraz wysłanników Leszczyńskiego, którzy starali się nakłonić Turcję przynajmniej do wyrażenia zgody na antyrosyjską akcję Tatarów krymskich. Tymczasem Piotr I przygotowywał się do nowej kampanii. Po całej Rosji szukano rekrutów, odlewano działa, w stoczniach budowano okręty, które mogły się przydać w razie przeniesienia się walk na Morze Bałtyckie. Nie próżnował również Karol XII. Jego armia odpoczęła i nabrała sił na saskim wikcie. W połowie 1707 r. król szwedzki dysponował 24,5 tys. konnicy i 20 tys. piechoty rozlokowanych w Saksonii. Loewenhaupt miał w Inflantach 16 tys. wojska, a prócz tego w Finlandii znajdowało się
14 tys. żołnierzy 26 . Młodemu monarsze przychodziły do głowy coraz śmielsze plany. Sądził, że uda mu się zawrzeć z Piotrem I pokój w „saskim" stylu, a nawet, że spowoduje zrzucenie cara z tronu i wprowadzi na jego miejsce... królewicza Jakuba Sobieskiego. Car starał się przewidzieć wszystkie możliwości. W Żółkwi na licznych naradach rozpatrywano różne warianty ewentualnych posunięć nieprzyjaciela, starając się znaleźć godną na nie odpowiedź. Przede wszystkim należało rozstrzygnąć kwestię zasadniczą: czy bezpieczniej zatrzymać wojska przeciwnika w głębi Polski, czy bliżej granic rosyjskich, czy może wreszcie na własnym terenie? Ba! Zupełnie poważnie zastanawiano się nad możliwością powołania chłopskiego pospolitego ruszenia uzbrojonego w kosy i rohatyny, aby w ten sposób przeciwdziałać ewentualności swobodnego przemarszu wojsk szwedzkich przez terytorium rosyjskie w wypadku wdarcia się w jego granice. W każdym razie plan, który powstał ostatecznie w kwietniu 1707 r., nie miał charakteru ofensywnego, lecz sprowadzał się do aktywnych akcji obronnych. Na jego kształcie zaciążyło osamotnienie Rosji w walce z Karolem XII. We wszystkich naradach Piotr I uczestniczył osobiście. Z tego też względu jemu głównie należy przypisać zasługę opracowania systemu operacji przewidzianych na 1707 r. W Dzienniku car zanotował m. in.: „W Żółkwi odbyła się Rada Generalna: czy walczyć z nieprzyjacielem w Polsce, czy przy swoich granicach... Postanowiono, aby nie walczyć w Polsce, gdyż jeśli doszłoby do jakiegoś nieszczęścia, trudno by dokonać rejterady. Dlatego zdecydowano walczyć przy swoich granicach, jeśli tego potrzeba będzie wymagać; w Polsce zaś r.ękać nieprzyjaciela na przeprawach, szarpaniną, utrudnirniem dostaw prowiantu i furażu. Zgodzili się z tym również senatorowie polscy" 27. 26
S o ł o w i e w , op. cit.y kn. 8, t. 15, s. 171. « Zurnał, cz. 1, s. 144.
Przegrana bitwa mogłaby rzeczywiście doprowadzić do fatalnych konsekwencji. Wycofywanie wojsk przez Polskę, rozdzieloną na dwa obozy, oznaczało konieczność kluczenia między nimi i unikania walki w sytuacji, w której morale pokonanej armii obniżyłoby się w znacznym stopniu i groziłoby całkowitym rozbiciem oddziałów rosyjskich. Kto wie zresztą, czy wówczas sandomierzanie zechcieliby nadal podtrzymywać związki sojusznicze z Piotrem I? Świadomość tego musiała zapewne nękać cara, skoro dwa lata później, 3 (14) lutego 1709 r., tłumaczył w uniwersale skierowanym „do ludu ukraińskiego": „...należy pamiętać, że obecnie wojska najsilniejsze i najlepiej wyszkolone oraz najsławniejsi generałowie, prócz zuchwałych pyszałków, bez wyraźnej potrzeby lub zamierzonego fortelu nigdy nie dążą do walnej bitwy, lecz swe akcje militarne prowadzą rozumnie, nękając nieprzyjaciela marszami i mniejszymi oddziałami, gdyż trudno złożyć na jedną bitwę walną szczęście i pomyślność całego państwa; ale z pomocą Najwyższego my również bitwy takiej nie wyrzekniemy się, upatrzywszy odpowiedni czas i miejsce" 2 *. Przygotowywano się do obrony Ukrainy. Umacniano przeprawy na Dnieprze; fortyfikowano Kijów, głównie rejon monasteru Peczerskiego, gdyż rozległość miasta nie pozwalała na otoczenie go całego wałami i murami; zwiększono liczbę żołnierzy w garnizonie kijowskim do 2000; Kijów, Nieżyn, Czernihów i Perejasław podporządkowano jednolitemu dowództwu, wydzielając je z gestii Prikazu Małorosyjskiego; podciągano ku granicy oddziały odwodowe; gromadzono w magazynach znaczne zapasy prowiantu dla armii i furażu dla koni. Armia polska dowodzona przez hetmana Sieniawskiego miała nie dopuścić do połączenia się głównych sił szwedzkich z oddziałami 28
PB, t. 9, wyp. 1, Moskwa — Leningrad 1950, s. 63.
Leszczyńskiego i generała Ernesta Krassaua, a hetman Ogiński winien był prowadzić działania pomocnicze, zagrażając północnemu skrzydłu wojsk Karola XII. Gdy na początku drugiej połowy 1707 r. Szwedzi ruszyli z Saksonii i zaczęli się niebezpiecznie przybliżać do granicy rosyjskiej, Mienszykow z kawalerią przeszedł na Litwę, a piechota dowodzona przez Szeremietiewa rozłożyła się obozem w Mińsku. Tymczasem ku ogólnemu zdziwieniu Karol XII zatrzymał się na lewym brzegu Wisły i ani myślał o kontynuowaniu marszu na wschód. Najgorzej wyszły na tym centralne regiony Rzeczypospolitej, bezlitośnie nękane i rabowane przez maruderów szwedzkich, którym dzielnie sekundowała armia regularna. Dopiero na przełomie 1707 i 1708 r. ruszono dalej, kierując się na Litwę. Szwedów czekała jednak nieprzyjemna niespodzianka. Była nią partyzantka chłopska. Zwłaszcza Kurpie dawali się im mocno we znaki, wykorzystując doskonałą znajomość terenu. Niejeden oddziałek szwedzki zaginął bez wieści, wybity doszczętnie przez rozwścieczonych mieszkańców puszcz i borów, dzielnie stających w obronie ojcowizny. Nie zdołały temu zapobiec ani surowe represje, ani akcje pacyfikacyjne, w wyniku których ginęły nawet kobiety i małe dzieci. Nb. niewiele brakowało, by zginął sam Karol XII, który wpadł w zasadzkę. Marsz Szwedów opóźniała poza tym kolejna surowa zima. Padały konie, zamarzali ludzie, a szlak pochodu znaczyły porzucone łupy i zbędna, zdaniem dowództwa,, część taborów. Piotr I już od dawna znajdował się w Moskwie. Tam też dotarła do niego wiadomość o zbliżaniu się nieprzyjaciela. Natychmiast wyjechał do Mienszykowa, do Grodna, skąd wysłał rozkazy wzmocnienia fortyfikacji Pskowa i Dorpatu. Karol XII dotarł do Grodna na czele niewielkiego, ośmiusetosobowego oddziału kawalerii. Sądził, że szybki, niespodziewany atak pozwoli mu nawet cara wziąć do
niewoli. Zamiar ten miał wszelkie szanse powodzenia. Dwutysięczny korpus rosyjski Miihlenfelsa, który bronił mostu na Niemme, wycofał się w popłochu, a sam Miihlenfels, w obawie przed czekającym go niechybnie sądem wojennym, przeszedł na stronę nieprzyjaciela. Jednak Piotrowi udało się ujść przed niebezpieczeństwem. Opuścił Grodno na dwie godziny przed opanowaniem go przez Szwedów, kierując się przez Merecz do Wilna, skąd wkrótce wyjechał do Moskwy. Na szczęście dla Rosjan Karol XII ruszył najpierw do Smorgoni, a później do Radoszkowic, gdzie znów utknął na kilka miesięcy. Car zaś od 20 (31) marca siedział już w Petersburgu nękany ostrą grypą (a być może nawet, sądząc po objawach, zapaleniem płuc), której nabawił się w Polsce. Był niezdolny do dowodzenia, a osłabienie organizmu potęgowało się wskutek iście końskiej kuracji zaaplikowanej mu przez lekarzy. Brał leki przeciwszkorbutowę, nacierano go rtęcią i, przede wszystkim, nie pozwalano opuszczać pałacu. Pisał do Gołowkina, że — licząc od 20 kwietnia (1 maja) — będzie musiał pozostać w Petersburgu pięć—sześć tygodni, „lecz — dodawał — jeśli zajdzie konieczna potrzeba, abym przyjechał, proszę mi wówczas podstawić podwody" 2 *. Nikt w Rosji nie znał planów przeciwnika. Na wszelki więc wypadek umacniano zarówno Petersburg, jak i Moskwę. W starej stolicy garnizon miał liczyć 13 tys. żołnierzy, a przy pracach fortyfikacyjnych planowano zatrudnić 30 tys. ludzi. W pobliżu Moskwy skoncentrowano kilkanaście tysięcy konnicy. W wypadku zbliżania się wojsk nieprzyjaciela car polecił wywieźć wszystkie kosztowności na północ, do Biełooziera. Przygotowywano się do ewakuowania z miasta całej ludności cywilnej. Umacniano Sierpuchow, Możajsk i Twer. Srebrne przedmioty przetapiano na pieniądze i gromadzono w skarbcu. •
» PB, t. 7, wyp. 1, Pieitrograd 1918, s. 139.
Karol XII wyruszył z Radoszkowic dopiero w czerwcu. Usiłował przeprawić się przez Berezynę pod Borysowem, ale przeszkodzili mu w tym oczekujący go już Rosjanie. Swój zamiar wykonał w innym miejscu, pod Berezyną Sapieżyńską, sforsowawszy uprzednio bagnisty i trudny do przebycia teren. Mienszykow postanowił zatrzymać Szwedów w rejonie Hołowczyna. Dysponował już wprawdzie posiłkami przyprowadzonymi przez Szeremietiewa i Repnina, ale przewaga liczebna była nadal po stronie nieprzyjaciela. Bitwa pod Hołowczynem rozegrała się 3 (14) lipca 1708 r. Szwedzi zaskoczyli Rosjan. Nie bacząc na mgłę i ulewny deszcz zaatakowali ich pozycje o trzeciej w nocy. Dywizja Repnina wycofała się z placu boju, czym ściągnęła na siebie gniew cara. Piotr I żądał przeprowadzenia szczegółowego dochodzenia pytając, co stało się przyczyną tak śpiesznej rejterady, że porzucono działa, a gdy podjęto walkę, to nie na żołnierski, lecz „kozacki" sposób. Jedno nie ulegało wątpliwości: armia rosyjska ustąpiła pola przeciwnikowi. Odeszła aż do Dniepru i częściowo przeprawiła się na jego lewy brzeg. 6 (17) lipca odbyło się w Szkłowie posiedzenie rady wojennej. Wzięli w nim udział jn. in.: Borys Szeremietiew, Aleksander Mienszykow, Gawryło Gołowkin, Nikita Repnin, generałowie: Henryk Goltz, Ludwik Hallart i Jakub Bruce. Wobec otrzymanych wiadomości, że armia szwedzka idzie na Mohylew i zamierza go oblegać, postanowiono całą konnicę rozlokować wzdłuż Dniepru, od Szkłowa do Mohylewa, i bronić przepraw przez rzekę. Piechota wraz z artylerią i taborami miała ruszyć do Górek. Gdyby nie udało się przeszkodzić przejściu Szwedów przez Dniepr, kawaleria wspólnie z piechotą otrzymała zadanie opóźniania marszu wojsk nieprzyjacielskich, bez względu na to, czy ruszą one na Smoleńsk, czy też na Ukrainę. Karol XII rzeczywiście zajął Mohylew, spalony i roz-
grabiony przez Rosjan, i starym obyczajem zatrzymał się na dłużej. Tym razem jednak miało to racjonalne uzasadnienie, oczekiwał bowiem na przybycie z Inflant szesnasto tysięcznego korpusu Loewenhaupta. Jego położenie pogarszało się z każdym dniem. Taktyka pozostawiania za sobą spustoszonej ziemi przynosiła pierwsze, korzystne dla Rosjan, rezultaty. 23 lipca (3 sierpnia) car donosił z satysfakcją ze swej kwatery w Górkach: „Nieprzyjaciel, jak poprzednio, stoi cicho w Mohylewie. Pod Hołowczynem stracił połowę swych drabantów [drabanci — kadrowe oddziały gwardyjskie — przyp. W.AS.], ...generał Wrangel zabity, również dwóch pułkowników oraz innych oficerów do setki (prócz drabantów), nie mówiąc już o około 1000 szeregowych. Raniono generała piechoty oraz bardzo wielu oficerów i szeregowców. Przez wszystkie ostatnie dni przychodzą do nas uciekinierzy od nieprzyjaciela, nie tylko cudzoziemcy, lecz i Szwedzi, którzy jednogłośnie twierdzą to samo, co powiedzieliśmy wyżej. Głód panuje u nich wielki" 30. Karol XII nie doczekał się przybycia Loewenhaupta. W sierpniu ruszył więc z Mohylewa w kierunku Czyrykowa nad Sożą. Pogoda jakby uwzięła się na niego. Lato było deszczowe, drogi błotniste, utrudniające poruszanie się wojska, wsie spustoszone i tylko nie zżęte zboże w części zaspokajało potrzeby wygłodniałej armii. Szerzyły się choroby. Żołnierze sarkali, że mają trzech lekarzy: Wódkę, Czosnek i Śmierć. Wkrótce obydwie armie zdecydowały się na bitwę. Doszło do niej 29 sierpnia (9 września) 1708 r. pod Dobrem, niewielką miejscowością nad Czarną Natopą w rejonie Mścisławia. W walce wzięła udział tylko część wojsk: ze strony rosyjskiej — oddziały księcia Michała Golicyna i generała Gebhardta Pfluga, szwedzkiej — oddziały prawego skrzydła armii dowodzone przez generała Karola M
PB, t. 8, wyp. 1, Moskwa — Leningrad 1948, s. 37—38.
Roosa. Dwugodzinny bój wygrali Rosjanie, zostawiając na polu około 3000 zabitych i rannych nieprzyjaciół oraz 1500 własnych żołnierzy. Wprawdzie wkrótce przybył na pomoc sam Karol XII, ale nie znalazł już przeciwnika. Wojsko rosyjskie w porządku wycofało się z pola bitwy. Car wraz z głównymi siłami przegradzał drogę do Smoleńska. Szwedzi nie mogli zdecydować się na przebicie się przez nie atakiem frontalnym. Zbyt wiele ponieśli strat i zbyt byli wyczerpani. Pozostawały im tylko dwie drogi: wycofanie się na zachód lub skierowanie na południe, na Ukrainę. Znacznie bezpieczniejsza była pierwsza z nich, ale Karol XII nie zamierzał zrezygnować z wcześniej założonych planów. Idea zakończenia wojny w sposób „saski" zagnieździła się na dobre w jego głowie. Nie dopuszczał do siebie myśli, że to, co udało się z Augustem II, może nie udać się w starciu z Piotrem I. Bliska Ukraina, jak mówiono — mlekiem i miodem płynąca, wabiła możliwością znalezienia schronienia i zregenerowania sił żołnierzy. Król miał poza tym nadzieję, że hetman ukraiński Mazepa wywriąże się ze swych uprzednich obietnic, opuści cara i przejdzie na szwedzką stronę (por. rozdział następny). Liczył na Kozaków i na ewentualne bezpośrednie wsparcie ze strony Chanatu Krymskiego. Sądził, iż wspólnie z nowo pozyskanymi sojusznikami zada carowi ostateczny, śmiertelny cios. 14 (25) września 1708 r. Karol XII skierował się na Ukrainę. Była to decyzja o tragicznych konsekwencjach dla Szwedów. Generałowie doradzali królowi, by, nim ruszy na południe, ułatwił Loewenhauptowi połączenie się z głównymi siłami szwedzkimi i w tym celu zawrócił do Mohylewa. Rady te pozostały jednak bez najmniejszego odzewu. Decyzja Karola XII stawiała Loewenhaupta w fatalnej sytuacji. Od głównych sił dzieliły go dwie trudne do sforsowania rzeki: Dniepr i Soż, a co najważniejsze — usytuowana między nimi armia rosyjska. Tymczasem 15 (26)
września, po otrzymaniu przez Piotra I wiadomości o kierunku marszu wojsk królewskich, zwołana pośpiesznie rada wojenna postanowiła wysłać przeciw Loewenhauptowi dwunastotysięczny korpus kawaleryjski dowodzony osobiście przez cara, a za wycofującą się na Ukrainę armią szwedzką ruszyć resztą sił pod dowództwem Szeremietiewa. W rejonie Smoleńska znajdowała się poza tym dywizja odwodowa generała Mikołaja Werdena. Piotr sądził, że korpus Loewenhaupta nie liczy więcej niż 8000 żołnierzy. Pomyłka była poważna, bowiem w rzeczywistości Loewenhaupt dowodził szesnastoma tysiącami. Wytrawny dowódca szwedzki zdawał sobie doskonale sprawę ze swojego położenia i postanowił wyprowadzić przeciwnika w pole. Przeprawił się więc przez Dniepr w rejonie Szkłowa i przez kilka dni zbierał rozproszone jednostki. Jednocześnie rozpowszechniał wieści, że do przeprawy na lewy brzeg rzeki jeszcze nie doszło. W związku z tym Piotr I postanowił zatrzymać nieprzyjaciela na prawym brzegu i nawet zaczął przerzucać nań swoje oddziały. Gdy jednak właśnie wówczas zdobył informację diametralnie różną od poprzedniej, szybko naprawił pomyłkę i natychmiast zmienił kierunek marszu. Po dwóch dniach, 24 września (5 października), oddziały Pfluga i Mienszykowa znalazły się w bojowym kontakcie z przeciwnikiem. Piotrowi I nadarzała się wyjątkowa okazja do całkowitego zniszczenia nieprzyjacielskiego korpusu pozbawionego łączności z główną armią. Rychło przekonał się, że siły Loewenhaupta znacznie przewyższają liczebnością jego własne. Polecił przeto Werdenowi oraz generałowi Rudolfowi Bauerowi (znajdującemu się wówczas w pościgu za Karolem XII), by natychmiast przyłączyli się do niego. Do walki zamierzał przystąpić nie mieszkając, w chwili rozpoczęcia forsowania Soży przez nieprzyjaciela. 28 września (9 października) obydwie armie stoczyły bój Pod Leśną, niewielką wioską, która odtąd miała przejść do historii. Loewenhaupt starał się za wszelką cenę utrzy-
mać w swym ręku drogę na Propojsk, na południe. Piotr I rozdzielił swe siły na dwie części. Na lewym skrzydle znajdowały się: Ingermanlandzki pułk piechoty posadzonej na konie, sześć pułków dragonów i lejb-regiment Mienszykow^; na prawym — trzy pułki dragonów, dwa pułki gwardyjskie i batalion pułku Astrachańskiego. Liczebność obydwu zgrupowań wynosiła 5000—6000 żołnierzy. W odwodzie car pozostawił 1000 dragonów dowodzonych przez pułkownika Kempla. Pierwsza faza bitwy trwała trzy godziny, po czym nastąpiła dwugodzinna przerwa. Rosjanom udało się sforsować wysunięte pozycje szwedzkie i podejść do głównej linii obrony. Car dał rozkaz ponownego rozpoczęcia walki, gdy nadeszła mu z pomocą oczekiwana kawaleria Bauera. Po dwóch godzinach bitwy, prowadzonej ze zmiennym szczęściem i przy stale pogarszającej się pogodzie, wojska zapadły na zajmowanych dotychczas pozycjach. W dniu następnym, nad ranem, na placu boju miała pojawić się dywizja Werdena. Loewenhaupt prawidłowo ocenił niebezpiecznie dlań rozwijającą się sytuację, nie czekał na ostateczną klęskę i uszedł pod osłoną nocy do Propojska, a następnie przeprawił się przez Soż w rejonie wsi Glinka. Ścigający go Pflug dopadł jeszcze szwedzkiego oddziału osłonowego i rozbił go doszczętnie. Piotr donosił z radością: „...Pobiliśmy nieprzyjaciela na głowę tak, że z 8000 trupów zostało na miejscu (prócz tych, którzy po lasach z ran pomarli lub zostali wybici przez Kałmuków). Cały obóz, a w nim 2000 wozów, 16 dział, 42 sztandary oraz pole bitwy nam się dostało... Generał Pflug dopadł w Propojsku uciekającego nieprzyjaciela, przeszło 500 na miejscu położył, wziął do niewoli 45 oficerów i 700 żołnierzy. I teraz jeszcze wielu bez przerwy do naszego obozu przyprowadzają i sami przychodzą z lasów. Również w tamtym obozie zagarnęliśmy 3000 wozów. Reszta Szwedów uciekła w dół wzdłuż Soży i po sześciu milach przebyła rzekę wpław, za którymi
pognali Kałmucy i bardzo wielu pobili" 31. Straty rosyjskie wyniosły 1111 zabitych oraz 2856 rannych 3 2 . Stwierdzono później w Dzienniku Piotra Wielkiego: „To nasze zwycięstwo można nazwać pierwszym, gdyż wcześniej nad wojskiem regularnym nigdy takiego nie bywało, a do tego jeszcze w sytuacji, w której mieliśmy mniej żołnierzy niż nieprzyjaciel. I po prawdzie stało się ono przyczyną wszystkich kolejnych sukcesów Rosji, ponieważ była to pierwsza próba żołnierska, która ludziom ducha dodała. To matka batalii połtawskiej, zarówno jeśli chodzi o zmężnienie ludzi, jak i o czas, gdyż wydarzyła się ona o dziewięć miesięcy wcześniej..." 88 Porównanie z pewnością niezbyt wyszukane, ale szczere i prawdziwe. Dodać poza tym należy, iż nawet strata 8000 ludzi nie była dla Szwedów tak dotkliwa, jak zagarnięcie przez Rosjan transportowanych przez Loewenhaupta wielkich zapasów żywności i amunicji, nie mówiąc już o tym, iż przekonali się oni o czekających trudach i niebezpieczeństwach, na własnej skórze odczuwając skutki coraz wyższych umiejętności dowódców rosyjskich. Nie był to jedyny sukces odniesiony przez wojska carskie w kampanii 1708 r. W tym samym mniej więcej czasie, gdy toczyły się boje na Białorusi, na północy walczono o Petersburg, na który uderzył czternastotysięczny korpus generała Georga Lybeckera. Współdziałała z nim eskadra okrętów dowodzona przez admirała Anckersterna. Wysiłki Szwedów nie przyniosły zamierzonych rezultatów ze względu na zaciekłą obronę Rosjan. Lybecker musiał ewakuować się na okrętach. Zdążył go jeszcze dopaść Apraksin i zadać spore straty, zabijając 900 i raniąc 200 żołnierzy. 81
PB, t. 8, wyp. 1, s. 169 i nast. Por. także opis bitwy w: Kniga Marsowa iii woinskich diel, wyd. 2, s. 61—66. Zumał, cz. 1, s. 168—173. 82
Zawiodły również nadzieje Karola XII na przybycie wojsk Stanisława Leszczyńskiego posiłkowanych przez korpus szwedzki generała Krassaua. Tutaj jednak sytuacja była bardziej złożona. Przemarsz tych oddziałów przez wyniszczone ziemie Rzeczypospolitej spowodował znaczne zmniejszenie popularności konfederacji sandomierskiej. Po abdykacji Augusta II jedynym królem Rzeczypospolitej był Stanisław Leszczyński. Poza tym car nie wywiązał się z obietnicy zwrotu ziem ukraińskich, a obiecane subsydia na wojsko nadchodziły z opóźnieniem i w ilości mniejszej od przyrzeczonej. Coraz powszechniej i głośniej domagano się więc w Polsce zawarcia pokoju ze Szwedami. Rozpoczęły się pertraktacje między sandomierzanami a wysłannikiem Leszczyńskiego Jean Louis Bonnakiem, rezydentem francuskim przy królu Stanisławie. Okazało się jednak, że August II zamierza powrócić na tron polski, a w grudniu 1708 r. na ziemie Rzeczypospolitej wkroczyły trzy pułki dragonów rosyjskich gen. M. Inflanta, stanowiące awangardę tzw. Korpusu Zadnieprzańskiego generała Henryka Goltza. Nastrój hetmana Sieniawskiego i marszałka konfederacji sandomierskiej Stanisława Denhoffa wyraźnie się poprawił. Wkrótce potem armia Sieniawskiego ruszyła na Wołyń i w pierwszych dniach maja 1709 r. połączyła się z siłami Goltza. Tymczasem, 9 (20) października 1708 r., oddziały Loewenhaupta dotarły do Kostenicz, gdzie spotkały się z armią Karola XII. W dniu następnym Szwedzi ruszyli na Starodub, ale nawet nie próbowali go szturmować i pociągnęli dalej do Nowogrodu Siewierskiego. Tam jednak okazało się, że silny garnizon rosyjski nie zamierza oddać miasta bez walki. Nie powiódł się także zamysł opanowania magazynów prowiantowych w Baturynie. Mienszykow był szybszy od Karola XII. 2 (13) października 1708 r. zdobył i spustoszył miasto — rezydencję hetmana ukraińskiego. Otwarte przejście Mazepy na stronę Szwedów nie przyniosło im więc spodziewanych korzyści.
Rosjanie nie byli już tą samą armią, która w popłochu poddawała się nieprzyjacielowi pod Narwą w 1700 r. Dysponowali silną artylerią, kalibrowaną bronią palną wTyposażoną w bagnety, ułatwiającą atak i walkę wręcz. Podkreślić należy również dużą zdolność wojsk rosyjskich do wykonywania szybkich manewrów oraz coraz szersze stosowanie przez nie zasady koncentracji sił na głównym kierunku uderzenia. Z kolei słabą stroną armii szwedzkiej było jej dowództwo, a zwłaszcza sam Karol XII. Nie doceniał on ani sił, ani umiejętności przeciwnika. Nie przywiązywał wagi do akcji rozpoznawczych i z uporem pchał się w głąb Rosji, przekonany o doskonałości własnych koncepcji i planów strategicznych mimo widocznych i stale narastających trudności. W pełni zasadne wydaje się więc stwierdzenie jednego z radzieckich historyków wojskowości, że „głównym sprawcą niepowodzenia wyprawy na Moskwę przez Litwę i Białoruś był przede wszystkim sam Karol XII 34. A rok wcześniej, 10 października 1707 r., Patkul został stracony w wielkopolskim Kazimierzu na rozkaz króla Szwecji. Tragiczny los ambitnego Inflantczyka nie powstrzymał innego człowieka od podjęcia próby zrealizowania własnych planów wTbrew woli monarchów. Postacią tą był Iwan Mazepa, szlachcic z Ukrainy i hetman Lewobrzeża. 54
w
L. G. B i e s k r o w n y j , poltawskij pieriod Siewiernoj
Stratiegija i taktika russkoj armii wojny (w:) Poltawa, s. 42.
SPRAWA MAZEPY
Sprawa Iwana Mazepy stała się jednym z centralnych wydarzeń całej wojny północnej. Działo się tak (i dzieje nadal) z wielu powodów. Historycy, w zależności od poglądów politycznych, widzieli w nim albo wielkiego przywódcę nie tylko Kozaków, lecz i całej Ukrainy, chcącego doprowadzić ją do samodzielności (nie bez osobistych korzyści), albo też odsądzali go od czci i wiary, uważając za wiarołomcę i zdrajcę, gotowego dla zaspokojenia własnych ambicji do złamania najświętszej i najuroczyściej złożonej przysięgi i spowodowania zguby narodu, z którego się wywodził. Uwagę przykuwały również burzliwe dzieje życia Mazepy, intrygi i romanse oraz aktywny udział w wielu wydarzeniach o pierwszorzędnym znaczeniu dla Europy Wschodniej. Stał się więc też wdzięcznym bohaterem poematów, dramatów i powieści, a i w ludowych pieśniach czy dumach ukraińskich pojawiał się wcale często. Nie jest znana dokładna data jego urodzin. Przyszedł na świat prawdopodobnie około 1644 r. we wsi Mazepińce, położonej w pobliżu Białej Cerkwi. Jego ojciec — Stepan Mazepa, był podówczas atamanem białocerkiewskim, który w 1654 r. opowiedział się po stronie Chmielnickiego, za połączeniem z Rosją, jednak wkrótce zmienił przekonania i zaczął aktywnie działać na rzecz zawartej w Ha-
dziaczu unii polsko-kozackiej. Nb. opłaciło mu się to, gdyż za wierną służbę otrzymał od Jana Kazimierza kilka wiosek. Iwan Mazepa pobierał początkowo nauki w Kijowie, później prawdopodobnie w kolegium jezuickim w Połocku, a nawet za granicą, na Zachodzie, wysłany przez króla, który przyjął go jako pazia na swój dwór i, polubiwszy, okazywał wiele przychylności. Na dworze nabrał ogłady, dobrych manier wyróżniających go spośród Kozaków, także najzamożniejszych, do których na koniec powrócił. Jan Kazimierz używał go do różnych misji, m. in. posyłając do hetmanów kozackich Jerzego Chmielnickiego i Pawła Tetery. Temu ostatniemu Mazepa w 1663 r. przywiózł nawet symbole władzy hetmańskiej. Wręczyć je miał wprawdzie w królewskim imieniu łowczy chełmski, ale młodzieniec był szybszy i zręczniejszy i wypełnił swoje zadanie do końca, nie dopuszczając łowczego do bezpośredniego udziału w przekazaniu insygniów hetmańskich. Wywołało to zresztą niezadowolenie Tetery, że musiał przyjąć buławę od nie znanego mu bliżej „żółtodzioba". Skarga hetmana na Mazepę nie poskutkowała i pozostał on nadal w najbliższym otoczeniu króla. Dwór królewski opuścił w tym samym roku i udał się na Ukrainę. T u t a j rychło znalazł się w opałach. Odkryty romans z żoną jednego z miejscowych magnatów zmusił go do schronienia się pod opiekuńcze skrzydła hetmana Prawobrzeża Piotra Doroszenki. Początkowo był dowódcą jego straży, a później nawet pisarzem generalnym. W 1674 r. wysłano go z poselstwem na Krym. Został jednak schwytany przez Zaporożców, a od niechybnej śmierci wyratował go ataman koszowy Sirko. Wraz z dokumentami został odesłany do hetmana Lewobrzeża Iwana Samojłowicza. Ten wprawdzie odprawił Mazepę do Moskwry w celu złożenia wyjaśnień, lecz wkrótce znów witał u siebie. W 1682 r. Mazepa był już u Samojłowicza esaułem generalnym.
Ambicja popychała go jeszcze wyżej. Znajomość języków, układność, iście zachodnia galanteria powodowały, iż często bawił z poselstwami kozackimi w Moskwie, szybko wchodząc w zażyłe związki z różnymi przedstawicielami dworu rosyjskiego, a zwłaszcza z kochankiem carówny Zofii, potężnym Wasylem Golicynem, który pomógł mu w pokonaniu następnej przeszkody na drodze do kariery. W 1687 r. Golicyn wyruszył na wyprawę przeciw Krymowi. Zakończyła się ona niepowodzeniem. W drodze powrotnej chwycił się myśli, by wszystko zwalić na nieudolność posiłkującego go hetmana Samojłowicza. W Mazepie znalazł wdzięcznego współrealizatora tej koncepcji. W lipcu 1687 r. nad Kołomakiem starszyzna kozacka, zbuntowana przez esauła generalnego, zawiązała spisek przeciw Samojłowieżowi, oskarżając go o świadome sabotowanie rozkazów Golicyna. Hetmana aresztowano i zesłano na Syberię. Nowym hetmanem został przywódca zbuntowanych — Iwan Mazepa. Zapewne nie przypadkiem natychmiast po wyborze przesłał Golicynowi około 10 tys. rubli K Wdzięczny tym, którzy włożyli mu do ręki buławę, nie zapomniał nagrodzić ich zasług. Jak udzielny monarcha potwierdził wcześniejsze przywileje na wsie nadane starszyźnie przez jego poprzedników oraz rozdarował kilka nowych. Dostali je m. in.: pułkownik czernihowski Jakub Lizogub, pryłucki esauł pułkowy Iwan Nos, czernihowski pisarz wojskowy Iwan Skoropadski, „towarzysze wojskowi" Pantelejmon Radicz i Karp Mokryjewicz, setnik królewiecki Iwan Makowski, a także oboźny generalny Wasyl Barkowski, Michał Miklaszewski, Leoncjusz Czerniak i Stepan Hreczany. Czterej wymienieni ostatnio otrzymali „nadania wieczyste" 2 . Pojęcie to na Ukrainie 1
Wg: W. J. S z u t o j , Izmiena Mazepy (w:) Istoriczeskije zapiski, t. 31, Moskwa 1950, s. 158. 2 W. A. Miakotin, Oczerki socialnoj istorii Ukrainy w XVII—XVIII ww., t. 1, wyp. 2, Praga 1926, s. 74—75.
pojawiło się po raz pierwszy w takich okolicznościach. Mazepa rozdał wprawdzie w ciągu przeszło dwudziestu lat swego hetmaństwa zaledwie 142 wsie, ale z jednej strony inny wielki hetman kozacki, mogący w pewnym stopniu być t u t a j punktem odniesienia, Bohdan Chmielnicki rozdał ich tylko pięć, z drugiej — sam Mazepa zgromadził ogromne dobra skupione w pięciu włościach, o dochodowości przeszło 200 tys. rubli rocznie. Jak dotychczas, tego typu politykę prowadziła na tym terenie jedynie Rzeczpospolita w okresie kolonizacji, na przełomie XVI i XVII stulecia. Nowy hetman współdziałał w tej mierze z caratem, czego dowodem stały się tzw. artykuły kołomackie, spisane 25 lipca (4 sierpnia) 1687 r. z przedstawicielami Moskwy, natychmiast po jego wyborze. Znalazły się w nich postanowienia nie tylko ograniczające autonomię Ukrainy (np. hetman został pozbawiony prawa usuwania starszyzny ze stanowisk, a starszyzna — hetmana bez zgody cara), lecz i sankcjonujące wprowadzane feudalne stosunki majątkowe (m. in. nie wolno było zmieniać nadań włości wydawanych przez kancelarię monarszą; zobowiązywano hetmana do oddawania caratowi chłopów zbiegłych z Rosji; nakazywano utrzymywanie pułku strzelców rosyjskich, który miał za zadanie tłumienie buntów poddanych itp.). Za buńczuk, sztandar i buławę trzeba było sporo zapłacić. Zręczność Mazepy przyczyniła się do jego kolejnego triumfu. W 1689 r. Zo,fia Aleksiejewna dokonała nieudan e g o zamachu stanu. Władza znalazła się w rękach Piotra I, formalnie (do 1696 r.) współrządzącego z bratem Iwanem V. Faworyt Zofii Wasyl Golicyn, któremu Mazepa zawdzięczał tak wiele, został pozbawiony urzędów, majątku i zesłany w okolice Archangielska. Fala represji mogła zagarnąć i hetmana. Zdołał się on jednak wywinąć bez szwanku z niebezpieczeństwa. Stawił mu śmiało czoło. Przybył do Moskwy i na lewo i prawo informował o swej trudnej sytuacji, a zwłaszcza o wymuszaniu na
nim kosztownych prezentów przez Golicyna. Żalił się teź na różnego rodzaju osobiste przykrości spotykające go ze strony współpracowników. Pokorny, sprawiający wrażenie skrzywdzonego przez los poczciwiny, otrzymał wszystko, czego chciał, a zwłaszcza — potwierdzenie dotychczasowych praw i przywilejów dla Ukrainy. Mazepa chciał rządzić na Ukrainie samodzielnie, jednak sytuacja zmusiła go do szukania możnego i silnego protektora. Obalenie Zofii i Golicyna przyniosło wprawdzie chwilowe zelżenie nacisku rosyjskiego na Ukrainę, ale musiał w każdej chwili liczyć się z przywróceniem poprzedniego stanu rzeczy. Dlatego też podjął próbę porozumienia się z Rzecząpospolitą. Sprawa ta nie jest całkiem jasna; król Jan III Sobieski otrzymał wprawdzie jakiś list od Mazepy, lecz nie był on przezeń podpisany, a jedynie opatrzony wielką pieczęcią hetmańską. Być może, była to jakaś prowokacyjna próba rozerwania więzów łączących Ukrainę z Moskwą, zwłaszcza że potem niejednokrotnie ją ponawiano. Jeśli tak, wyszła ona zapewne ze strony niechętnych Mazepie i jego polityce kół kozackich. Pobożne życzenia potraktowano w Polsce dość poważnie i nawet zaczęły rozchodzić się słuchy, iż hetman został uwięziony i zesłany na Syberię za zbyt jawne wyrażanie swoich propolskich sympatii. Spiski i tajne układy nie przyniosły spodziewanych rezultatów, chociaż próbowano podejść Mazepę z różnych stron. M. in. do związania się z Polską namawiał go biskup lwowski Józef Szumlański, marzący o metropolii kijowskiej. Wysłannik Szumlańskiego został odesłany do Moskwy. W 1690 r. w Kijowie podrzucono list z informacjami o rzekomym zamiarze Mazepy przejścia na stronę Rzeczypospolitej. Śledztwo nie przyczyniło się do znalezienia ich autora, chociaż hetman podejrzewał pułkownika Michała Hadziackiego, chcącego zająć jego miejsce, oraz innego niezadowolonego, zięcia swego poprzednika Iwana Samojłowicza — księcia Jerzego Czetwertyńskiego. Oskar-
żył również Leoncjusza Połubotka, pułkownika perejasławskiego. Połubotek został więc pozbawiony urzędu, a dwóch pozostałych wywieziono do Moskwy. Hetman nie miał łatwego życia. Ledwo zakończył jedną sprawę, już zaczynała się kolejna. W 1692 r. spowinowacony z pisarzem generalnym Wasylem Koczubejem kancelista Piotr Iwanowicz (Petryk) uszedł przez Zaporoże na Krym, gdzie zawarł układ z Tatarami. Postanawiał on, iż księstwa (!) kijowskie i czernihowskie wraz z Zaporożem i resztą Lewobrzeża staną się udzielną prowincją — niezależną zarówno od Moskwy, jak i Rzeczypospolitej. Chanat zobowiązywał się do obrony granic nowego organizmu państwowego, a gdyby ten uzyskał w przyszłości pełną samodzielność, miały być wówczas ustanowione normalne ukraińsko-tatarskie stosunki dyplomatyczne. W liście przysłanym później na Zaporoże Petryk stwierdził, że Mazepa rzekomo obiecał przyłączyć się do Tatarów, gdy tylko ci zbliżą się do rz. Samary. Wkrótce okazało się, że Petryk działał na własną rękę i nie ma mowy o żadnym tajnym układzie z hetmanem. Przeciwnie. Mazepa dowiedziawszy się o całej sprawie zażądał przysłania posiłków z Moskwy. Wysłany na pomoc Borys Szeremietiew nie miał okazji wykazania się swymi dowódczymi talentami, gdyż na wieść o zbliżaniu się wojsk rosyjskich Tatarzy wycofali się na południe. To prawda, że Mazepa nie był popularny wśród czerni kozackiej i chłopów, nie z tego jednak względu (jak często się pisze), iż posądzano go o konszachty z przeciwnikami Rosji, lecz że starał się postawić tamę anarchicznym poczynaniom „swawolników", u których podłoża leżało niezadowolenie z wprowadzanych w szybkim tempie porządków feudalnych. Niepokoje były wywołane również utrzymywaniem się arend karczemnych, pozbawiających ludność dotychczasowego prawa samodzielnego pęI lżenia piwa i wódki. Zaporożcy mówili: „Dopóki Mazepa ^dzie hetmanem, nie możemy spodziewać się od niego,
dobra, gdyż sprzyja Moskwie i ku Moskwie spogląda... Tylko ten hetman pójdzie nam na rękę, którego wybierzemy w Czarnej Radzie [Czarna lub Czerniecka Rada składała się z wszystkich Kozaków Siczowych, nie tylko starszyzny — przyp. W.A.S.]" 5 Inna sprawa, że — jak wynikało z doniesień nadchodzących do Moskwy — w otoczeniu hetmańskim roiło się od Polaków, których Mazepa cenił wyżej niż współpracowników wywodzących się z Ukrainy. Stanowili oni pewien fundament przyszłej reorientacji politycznej przywódcy Lewobrzeża. Tymczasem jednak rozwój wydarzeń nie pozwalał na zmianę istniejących układów. Po śmierci Jana III Sobieskiego królem Polski został, przy wydatnej pomocy rosyjskiej, August II Sas. Rosja zawarła rozejm z Turkami i przystąpiła do wojny ze Szwecją. W tych warunkach stabilizacja sytuacji na Ukrainie stawała się koniecznością. Tylko Mazepa mógł do tego doprowadzić. W każdym razie dla Piotra I był lepszym sojusznikiem niż niewykształceni, powodujący się zmiennymi nastrojami, pułkownicy i esaułowie kozaccy. W 1700 r. Mazepa jako jeden z pierwszych został odznaczony Orderem Sw. Andrzeja Apostoła (ustanowionym w 1698 r.). A z Kozakami było coraz więcej kłopotów. Pchano ich na wojnę gdzieś w Inflanty nie tylko nie dając należnego żołdu i wyżywienia, ale również zabierając część wyposażenia, m. in. artylerię pułkową. Żołnierze kozaccy twierdzili, że Mazepa w czasie rozmów z carem dbał tylko o osobiste korzyści, nie troszcząc się zupełnie o swoich podkomendnych. Hetman prosił, przerażony zaczynającymi się zamieszkami, o zwiększenie ochrony osobistej o 700 strzelców, do łącznej liczby 1000 osób. Zaporożcy, nauczeni smutnym doświadczeniem, nie śpieszyli się z wykonywaniem nałożonych na nich obowiązków wojennych. Szli opieszale, grabili mieszkańców wsi i miasteczek, przez 3
SoJowiew,op. cit., kn. 7, t. 14, Moskwa 1962,
518.
które przeciągali, pozostawiając za sobą skargi i przekleństwa. Taki był ich styl wojowania i trudno było w ciągu zaledwie jednej czy dwóch kampanii przekształcić go w ślepe podporządkowanie się dyscyplinie wojskowej. Wieści o niepokoju na Ukrainie zatrwożyły również Piotra I, który nakazał Mazepie, znajdującemu się wówczas koło Mohylewa na Białorusi, powrót do Baturyna — stolicy hetmańskiej. Nie było to w smak ambitnemu hetmanowi, spodziewającemu się rozsławić swe imię w czasie działań wojennych, jednak rozkaz posłusznie wykonał. Tutaj znowu uwikłał się w kłopoty z Zaporożem. Dla Zaporożców wojna ze Szwedami była sprawą cara i Mazepy. Znacznie bliżej siedzieli Tatarzy i znajdowały się szlaki handlowe, na których można było bez większego ryzyka złupić bogate karawany kupieckie, co zresztą czynili bezustannie. Nikt dotychczas nie mógł sobie z tym poradzić, ale obecnie zatargi na południowych rubieżach państwa rosyjskiego groziły uwikłaniem się w niebezpieczny konflikt z Turcją. Dlatego też, by nie mieszać się osobiście w powstałe spory, Mazepa zwalał winę na intrygi chana krymskiego i Rzeczypospolitej. Śledztwo nie przyniosło żadnego rezultatu. Przesłuchiwani twierdzili, że napady były dziełem całego wojska zaporoskiego i że wszyscy Kozacy brali w nich udział, zarówno doradzając, planując, jak i grabiąc. Dopiero w 1702 r. Zaporożcy ugięli się przed groźbą bezpośredniej interwencji wojsk rosyjskich. Nie tylko zmienili atamana koszowego, ale również wysłali list z przeprosinami do cara. Większość zagrabionych towarów zatrzymali jednak u siebie. Mazepa stał się również doradcą cara w sporze z Rzecząpospolitą o ziemie ukraińskie, na których stacjonowały wojska rosyjskie. Radził więc, żeby oddać Polsce Trechtymirów, Stajki i Trypole, lecz nie ruszać się z Czehrynia, Kaniowa, Czerkas, Kryłowa i innych miast Prawobrzeża. Mówjł, że z Polakami najeży postępować ostrożnie, albo-
wiem — jak piszą kronikarze — Polak jest niechętny Rusinowi 4 . Nie przeszkadzało to jednak Augustowi II odznaczyć w 1703 r. Mazepę Orderem Orła Białego. Sytuację skomplikowało dodatkowo powstanie pułkownika Semena Palija na Ukrainie Prawobrzeżnej, w którym hetman słusznie upatrywał groźnego konkurenta do buławy, a w każdym razie do utworzenia oddzielnej prowincji z Prawobrzeża i uzyskania nad nią równorzędnej władzy z Mazepą. W styczniu 1703 r. hetman wielki koronny Hieronim Lubomirski i hetman polny Adam Sieniawski zwrócili się do Mazepy z listem przekonującym go o konieczności stłumienia powstania. Załączyli doń wszechstronną, ich zdaniem, argumentację przemawiającą za takim obrotem sprawy 5 . W tym samym czasie Piotr I zakazał Mazepie udzielania jakiejkolwiek pomocy Palijowi, a w październiku 1703 r. wezwał go do Moskwy, aby zastanowić się wspólnie nad odebraniem powstańcom twierdzy białocerkiewskiej 8 . Zakończyło się to ostatecznie wprowadzeniem do Białej Cerkwi oddziałów Mazepy. W lipcu 1704 r. hetman wydał uniwersał skierowany do szlachty kijowskiej, zawierający uspokajające stwierdzenia, iż przybył na Prawobrzeże w celu udzielenia pomocy przeciw Szwedom, nie zaś dla „podawania okazji i otuchy jakiejkolwiek swawolnemu narodowi do sedycji i buntów przeciwko panom i dzierżawcom i do wyłamywania się z należytego posłuszeństwa i poddaństwa" 7 . Całkowicie rozwiązał ręce Mazepie polsko-rosyjski układ przymierny zawarty pod Narwą. W jednym z jego artykułów car zobowiązywał się do zmuszenia Palija do %
4
Tamże, s. 639. J. Perdenia, Stanowisko Rzeczypospolitej szlacheckiej wobec sprawy Ukrainy na przełomie XVII—XVIII w., Wrocław — Warszawa — Kraków 1963, s. 177. 8 PB, t. 2, s. 644, 646. 7 Archiw Jugo-Zapadnoj Rossii, cz. 3, t. 2, Kijew 1868, s. 632— 635. 5
zwrotu twierdz i ziem zabranych Polsce. 31 lipca 1704 r. Palij został aresztowany przez Mazepę w obozie w Pawołoczy, następnie odesłany do Baturyna i stamtąd do Moskwy. Mazepa triumfował. Kolejny przeciwnik został usunięty z drogi, a zarazem udało mu się zupełnie legalnie przenieść działania na Prawobrzeże. Białą Cerkiew uznał za swoją rezydencję, przeniósł do niej insygnia hetmańskie i część skarbca oraz, na wszelki wypadek, umocnił jej obwarowania 8 . Wprawdzie nie zajął całego Prawobrzeża, jednakże w jego rękach znalazła się druga, po Kamieńcu Podolskim, twierdza o ważnym znaczeniu strategicznym, dająca możliwość kontrolowania sporej części Kijowszczyzny, a nawet Wołynia. W dalszym ciągu jednak wiele kłopotu sprawiali mu Zaporożcy, którzy nie mogli pogodzić się z koniecznością podporządkowania dyscyplinie wTojskowej. Byliby szczęśliwi, gdyby nikt nie mieszał się do ich spraw, gdyby mogli nadal wyprawiać się przeciw Tatarom i kupcom greckim, grasować po pograniczu, nękając szlachtę i Żydów po polskiej stronie Dniepru, obławiać się zrabowanymi pieniędzmi, kosztownościami, odzieżą, dobytkiem, bronią i amunicją czy wreszcie — latem — zajmować się wydobywaniem soli i łowieniem ryb. Tymczasem nie tylko zmuszano ich do uczestniczenia w kampaniach wojennych, po których odbierano im zdobyte mienie, lecz i próbowano objąć zwykłymi obowiązkami poddańczymi, osadzić na roli oraz egzekwować pańszczyznę lub czynsz. Nic też dziwnego, że generał Fiodor Gołowin od czasu do czasu otrzymywał od Mazepy alarmujące listy ze stwierdzeniami, że „nie tak straszni ci Zaporożcy, gdyż niewielu ich, i nie tak straszne kontakty z nimi chana krymskiego, jak to..., że niemal cała Ukraina oddycha duchem zaporoskim, gdyż to zwyczajne, iż lud pospolity lubi swa8
P e r d e n i a , op. cit., s. 225.
wolę; każdy zaś, pod czyjąś władzą zostający, nie chciałby jej czuć nad sobą" 9 . Bez opanowania Zaporoża trudno było jednak myśleć 0 rządach na całej Ukrainie, więc gdy ze względu na możliwy sojusz Kozaków z chanatem Mazepa odrzucił myśl o zniszczeniu Siczy, postanowił kupić sobie jej przychylność. Niewiele jednak wychodziło z tych starań, gdyż ataman koszowy Kost Gordiejenko nie chciał nawet słyszeć o złożeniu przysięgi na wierność carowi bez uzyskania przywileju przyznającego mu ziemie położone nad Dnieprem i Samarą. Hetman przemyśliwał nawet o wysłaniu na Sicz kogoś, kto by albo zabił Gordiejenkę, albo też doprowadził do usunięcia go z urzędu. Przez chwilę wydawało się, że wreszcie spełniły się jego życzenia, gdyż w 1703 r. na miejsce Gordiejenki wybrano Gierasima Krysę, ale już po kilku miesiącach Gordiejenko powrócił do władzy. W styczniu 1705 r. Mazepa pisał do Goło wina: „Zaporożcy mnie nie słuchają... Co mam począć z tymi psami? Wszystko to pochodzi od psa koszowego, który jest tak chytry, że zawsze najpierw zbiera u siebie atamanów, w prywatnej rozmowie ich namówi, a później radę zwołuje, w której, będąc napełnieni jego duchem, mówią 1 krzyczą, co im nakazał. Dla zemsty nad nim różnych już szukałem sposobów, aby nie było go nie tylko w Siczy, ale i na świecie, lecz nie mogę znaleźć odpowiedniego ze względu na wielką odległość i nie mam komu zawierzyć" 10. Kłopot sprawiał nie tylko Gordiejenko, lecz również pułkownik połtawski Iwan Iskra, który podobno znosił się z chanem krymskim i bejem perekopskim przeciw carowi. W tych latach, według słów Mazepy, „w całej Ukrainie mał^rosyjskiej bardzo upadło serce do wielkiego go9 10
S o ł o w i e w, op. cit., kn. 8, t. 15, s. 122—123. Tamże, s. 124.
s u d a r a " n . Upadło też serce starzejącego się hetmana. Od wielu lat związał on swój los z Piotrem I sądząc, że uda mu się w ten sposób doprowadzić do połączenia obydwu części Ukrainy pod swoją buławą. Był wierny carowi, ale wiązała go z nim nie tyle złożona przysięga na wierność, ile chęć panowania nad całą Ukrainą, którą zamierzał zrealizować przy pomocy rosyjskiego monarchy. Ostatecznie przysięgał już w swym życiu nie tylko Piotrowi I, lecz również Janowi Kazimierzowi, Doroszence i hetmanowi Samojłowiczowi. Sojusz z carem był środkiem prowadzącym do celu, nie zaś celem. Zwycięstwo Rosji w wojnie ze Szwecją i wzmocnienie caratu nie było Mazepie na rękę. Groziło to całkowitym podporządkowaniem Ukrainy Piotrowi I. Małorosja stałaby się wówczas niewiele znaczącą graniczną prowincją rosyjską, a wojsko kozackie musiałoby przekształcić się w regularną armię, podzieloną na regimenty, jednolicie umundurowaną i całkowicie zależną od rozkazów wychodzących z Moskwy czy Petersburga. Sukces Szwecji dawał większe nadzieje na realizację planów hetmana, pod jednym wszakże warunkiem: Polska nie mogła otrzymać z powrotem Prawobrzeża. Ewentualna zależność od Karola XII, władającego odległym terytorium, miałaby raczej formalny, nie zaś rzeczywisty charakter. Mazepa mógł się spodziewać, że za swoje zasługi na rzecz Szwedów w czasie wojny zostanie sowicie opłacony. Miał zapewne nadzieję, że otrzyma wynagrodzenie w postaci ziem położonych na prawym brzegu Dniepru. Wszystko zależało od samego hetmana, a zwłaszcza od tego, czy uda mu się utrzymać tereny zajęte w 1704 r. Mogły one w przyszłości stanowić silną pozycję przetargową na zasadzie uznania stanu faktycznego przez wszystkie strony walczące. W tej sytuacji najważniejsze było utrzymywanie w sposób oficjalny lub sekretnie dobrych stosunków za11
Tamże, s. 125.
równo z Piotrem I, jak i z Karolem XII, zarówno z Augustem II, jak i ze Stanisławem Leszczyńskim, koronowanym na króla (a raczej „antykróla") Rzeczypospolitej w 1704 r. Cara nie musiał się obawiać. Gładki, przystojny i do tego prawosławny Europejczyk, jakim był Mazepa, niejednokrotnie zapewniający o swojej wierności i dający dowody przywiązania do monarchy rosyjskiego, stanowił w oczach Piotra I niemal ideał poddanego. Według planów władcy taka miała być w przyszłości cała szlachta rosyjska. Nic też dziwnego, że w wielu sporach i kłótniach, w jakie wdawał się Mazepa, car niemal zawsze stawał po jego stronie, albo też — co najmniej — starał się nie wyciągać wobec niego żadnych poważniejszych konsekwencji. A były to sprawy różnej wagi. Kiedyś hetman zabrał krewnemu cara Lwu Naryszkinowi karliczkę urodzoną na Ukrainie i wysłał ją do swojej rodzinnej miejscowości. Naryszkin protestował, ale Mazepa nic sobie z tego nie robił twierdząc, że „gdyby karlica owa była sierotą bez bliskich, nie mającą tak wielu krewnych, a przy tym poważnych i zasłużonych Kozaków, wówczas bym dla przyjaźni Jego Miłości Bojarzyna, ...chociaż byłbym w niezgodzie z mym sumieniem chrześcijańskim (gdyż nie jest to bez grzechu brać kogoś w niewolę lub darować, jeśli to nie bisurmanka czy niewolnica), kazałbym tę karlicę siłą do sani wrzucić i na dwór Jego Miłości w Moskwie doprowadzić. Lecz chociaż to karlica, nie zasługująca na uwagę ani przez swój wzrost, ani sposób życia, jednak jest z dobrego i zasłużonego rodu kozackiego, a jej ojciec został zabity w służbie monarszej. Dlatego też trudno mi karlicy owej gwałt i niewolę czynić, gdyż obarczyłbym się płaczliwym żalem jej krewnych i potępieniem ze strony obcych ludzi wolnego narodu" 12. Tym razem jednak cara nie przekonała argumentacja 12
Tamie, s. 211.
Mazepy. Trudno się dziwić, skoro sam w specjalnie wydanym dekrecie nakazywał skupowanie żywych „monstrów" ludzkich, a więc ludzi z fizycznymi anomaliami, po to tylko, aby móc ich następnie pokazywać w Kunstkamerze. Hetman musiał zwrócić liliputkę Naryszkinowi, ale zarówno jego reakcja na niedolę nieszczęśliwej Kozaczki, jak i późniejsze, wywodzące się z pobudek humanitarnych uzasadnienie własnego czynu zasługują na życzliwszą, niż dotychczas, uwagę. Sporo zmartwień przyczyniała Mazepie również polityka Piotra I wobec Ukrainy i jej mieszkańców. Skargi na postępowanie dowódców i żołnierzy rosyjskich nadchodziły do niego ze wszystkich stron. Oddziały carskie stacjonujące na Lewobrzeżu zachowywały się jak w podbitym kraju, a ich wyżywienie spadało na barki miejscowej ludności. Z Kozaków wyprawionych pod dowództwem generałów carskich na ziemie polskie czy do Inflant gwałtem usiłowano uczynić wojsko regularne (nb. z niewielkim raczej skutkiem). Wolnych dotychczas od powinności poddanych przymuszano do wykonywania uciążliwych prac fortyfikacyjnych. W tych sprawach mógł uczynić niewiele, gdyż sam znajdował się między carskim młotem a kozackim kowadłem. Nie mógł sobie też poradzić ze zmiennymi nastrojami panującymi w Rzeczypospolitej, w której, jak mówiło współczesne porzekadło: „jeden do Sasa, drugi do Lasa". Dla narodu polskiego nie do przyjęcia było zarówno uzależnienie się od Piotra I, jak i od Karola XII. Sojusze, układy i sekretne rokowania miały tylko przejściowe znaczenie, a sprawa ziem ukraińskich burzyła wszystkie plany. Od 1704 r. korespondował z hetmanem Adamem Sieniawskim, nie tylko donosząc o swoich poczynaniach, ale przede wszystkim zapewniając, że uchroni ludzi hetmana przed powstańcami Samusia, „byleby tylko onym ludzie Wielmożnego Mości Pana do jakowych rozterków i exor-
bitancyi nie dodawali powodów", a także informując, że „dobra Wielmożnego Mości Pana wszystkie nietknięte i w bezpieczeństwie zachowałem, ubezpieczając one załogami i uniwersałami, które nadrabiając obchodzeniem wszystkie na trakcie obmmąłem" 1 3 . Zapewnienia ponawiał kilkakrotnie, starając się zaskarbić sobie przyjaźń Sieniawskiego, który — jak widać — miał w podtrzymywaniu korespondencji także swój prywatny interes. Nie próżnowała i druga strona, związana z Leszczyńskim. W 1705 r. król przysłał do Mazepy szlachcica Franciszka Wolskiego z bliżej nie znanymi propozycjami sojuszniczymi. Hetman Wolskiego przyjął i nawet przeprowadził z nim rozmowę w cztery oczy, lecz następnie wezwał pułkownika strzelców moskiewskich Annienkowa, nakazał aresztować nieszczęsnego posła, przesłuchać poddawszy torturom i później odesłać do Kijowa. Listy Stanisława Leszczyńskiego wysłał carowi twierdząc, że w czasie jego hetmaństwa była to już czwarta próba odciągnięcia go od Piotra I. Pierwszą umiejscawiał jeszcze w latach panowania Jana III Sobieskiego. Trudno dzisiaj powiedzieć z całą pewnością, czy Mazepa w tym wypadku działał zgodnie z własnymi planami. Nie ulega wszakże wątpliwości, że nie mógł postąpić inaczej. Wszystkie jego kroki były pilnie śledzone nie tylko przez otaczającą go zawistną starszyznę kozacką, ale i przez znajdujących się przy nim oficerów rosyjskich oraz wojsko, które — jak wiemy — nie było zainteresowane ani w kontaktach z Rzecząpospolitą, ani też w przyjaźni z Rosją. Naciski wywierane z różnych stron na Mazepę nie mogły jednak pozostać bez rezultatu, nie pozostawić śladów w jego umyśle. W tym samym 1705 r. hetman przeniósł się na zimę do Dubna na Wołyniu, pozostawiając w Grod13
On the Eve oj Poltava: The Letters of Ivan Mazepa to Adam Sieniawski. 1704—1708, Edit. O. Subtelny, N e w York 1975, s. 37, 41.
nie przy carze pułk pryłucki i kijowski, dowodzone przez hetmana „nakaźnego", pułkownika pryłuckiego Dymitra Gorlenkę. Prócz tego w Grodnie znajdowali się: siostrzeniec Mazepy Andrzej Wojnarowski i pułkownik kozacki Iwan Czernysz. Stamtąd też zaczęły nadchodzić do hetmana niepokojące wieści i skargi na postępowanie oficerów rosyjskich. Kozakom zabierano konie wierzchowe, zamieniając je w pociągowe kobyły, a nawet rzekomo zaplanowano przerzucenie obydwu pułków do Prus, gdzie miały zostać odpowiednio przeszkolone i przeobrażone w regularne pułki dragonów. Mazepa przestał się liczyć ze słowami. W obecności zaufanego pisarza generalnego Filipa Orlika stwierdził z goryczą, iż trudno już mieć jakąkolwiek nadzieję na nagrodę za wierną służbę i że lepiej było przyjąć propozycje Leszczyńskiego, niż okazać się durniem wystrychniętym przez cara na dudka. Wkrótce po tej rozmowie w Dubnie zjawił się Gorlenko, który wymawiając się chorobą i za łapówkę daną generałowi Karolowi Ronnemu wymknął się z Grodna, byle tylko nie znaleźć się w Prusach i nie narazić na nienawiść współtowarzyszy i podkomendnych. Niedługo później książę Janusz Wiśniowiecki, wojewoda krakowski, zaprosił Mazepę do siebie, do Białej Krynicy, na chrzciny córki. Mazepa miał być ojcem chrzestnym. Spotkał się tam z czterdziestokilkuletnią wdową, matką Janusza, Anną z Chodorowskich Dolską, primo voto Wiśniowiecką, która była — dodajmy — ciotką Stanisława Leszczyńskiego. Długie rozmowy obojga, podobno nie bez udziału amora, dotyczyły przede wszystkim polityki. Po powrocie do swej zimowej siedziby hetman wysłał do księżny list dziękczynny, zawierający także... klucz do szyfrowania korespondencji. Wkrótce też otrzymał od niej wiadomość, że otrzymane informacje przekazała „komu należy". Pomysły Dolskiej, a może nawet samego Leszczyńskiegq, nie przypadły hetmanowi do gustu. Księżna propono0
wała bowiem, by Mazepa zabawił się w pośrednika między królem Stanisławem a Piotrem I. Obiecywała, że gdy car porzuci Augusta II i przeniesie afekty na Leszczyńskiego, zdradzi sekret, w jaki sposób można bez większego wysiłku pokonać Szwedów. Fantastyczne pomysły Dolskiej wywołały tylko rozbawienie hetmana, ale zorientował się, że dzięki niej może zaasekurować się na wypadek przegranej Rosjan i związać za pośrednictwem Leszczyńskiego z samym Karolem XII. Nie upłynęło jednak wiele czasu, gdy księżna zaskoczyła Mazepę nowymi pomysłami. Ni mniej, ni więcej, zaproponowała otwarte wystąpienie Kozaków przeciw Rosji, przy czym obiecywała pomoc zbrojną oddziałów szwedzkich znajdujących się na Wołyniu oraz gwarancje obydwu monarchów: Karola XII i Stanisława Leszczyńskiego. Mazepa nie miał najmniejszego zamiaru siadać do gry z wyłożonymi kartami przed przeciwnikiem i poprosił, by Dolska przerwała korespondencję, jeśli nie chce doprowadzić do jego zguby, połączonej z utratą honoru i majątku. Księżna jednak nie zamierzała zrezygnować ze wspaniałej okazji odegrania najważniejszej roli w życiu. Po paru miesiącach nadesłała kolejny list, który musiał wywołać zaniepokojenie hetmana i zmusić go do energiczniejszej akcji. Jak wynikało z korepsondencji, Dolska trzymała we Lwowie do chrztu dziecko wspólnie z feldmarszałkiem Borysem Szeremietiewem. W trakcie póżnieszej uczty, siedząc między Szeremietiewem a generałem Ronnem, wy-mieniła przypadkiem nazwisko Mazepy. Rónne przerwał jej, mówiąc: „Niech Bóg ma w swojej opiece tego dobrego i rozumnego człowieka! Biedny nie wie, że książę Aleksander Daniłowicz [Mienszykow — przyp. W.AS.] kopie pod nim dołki i chce sam zostać hetmanem Ukrainy". Szeremietiew potwierdził słowa Rónnego dodając, że nie można ostrzec Mazepy, gdyż wprawdzie wszyscy bardzo cierpią, lecz nie wolno im o niczym mówić 14. 14
S o 1 o w i e w, op. cit., kn. 8, t. 15, s. 215.
Ryba połknęła haczyk. Hetman poczuł się dotknięty rzekomymi czy prawdziwymi intrygami, o których nie poinformował go nikt z ludzi manifestujących swe dobre z nim stosunki, a nawet przyjaźń. Wylał swoje żale przed najbliższym mu Orlikiem. „Chcą mnie ukontentować godnością księcia Cesarstwa Rzymskiego, a sami hetmanić, starszyznę aresztować, miasta zagarnąć i w nich swoich wojewodów i gubernatorów naznaczyć! Jeśliby się ktoś im sprzeciwił, to za Wołgę wygnają i swoimi ludźmi Ukrainę zasiedlą...! Sam słyszałeś, czego się można spodziewać, gdy książę Aleksander Daniłowicz w mojej kwaterze w Kijowie podczas bytności Carskiej Wysokości na ucho mi mówił: »Czas już wziąć się za tych wrogów!« Słyszałeś po raz drugi, jak ten sam Aleksander Daniłowicz prosił publicznie o księstwo czernihowskie dla siebie, chcąc w ten sposób wymościć sobie drogę do hetmaństwa! W 1706 r. car kazał mi iść za kawalerią Mienszykowa na Wołyń i podporządkowywać się jego rozkazom! Nie czułbym się obrażony, gdybym miał słuchać poleceń Szeremietiewa lub innych równych jemu dowódców! Obiecał Mienszykow wydać siostrę za mego siostrzeńca Wojnarowskiego, a gdy mu o tym przypomniałem, powiedział: »Nie można, car chce sam wziąć ślub z moją siostrą«. Niech mnie Bóg uwolni od ich panowania!" 15 Epizod kijowski, o którym wspomniał Mazepa, dotyczył pijackich wynurzeń Mienszykowa namawiającego hetmana do rozprawienia fiię ze starszyzną kozacką przy pomocy armii rosyjskiej. Mazepa nie tylko przeciwstawił się wówczas księciu, ale i żalił swym towarzyszom, że Rosjanie bez przerwy mu o tym powtarzają, w Moskwie i gdzie tylko się da. Tymczasem starszyzna związana z Mazepą widziała w nim nie tylko gwaranta wolności kozac15
Dalej o sprawie Mazepy, wg: t. 15, s. 215—246.
Soł o wiew,
op. cit., kn. 8,
kich i obrońcę przed zakusami rosyjskimi, ale również przyszłego przywódcę w walce o, co najmniej, autonomię Ukrainy. W tym duchu m. in. wypowiadał się zarówno znany nam już Gorlenko, jak i pułkownik mirhorodzki Daniel Apostoł. W 1707 r. na radzie wojennej w Żółkwi, prawdopodobnie wskutek ponownego podjęcia sprawy zwrotu Prawobrzeża Rzeczypospolitej oraz odmowy dostarczenia posiłków rosyjskich, Mazepa obraził się i nie poszedł na wspólny obiad u cara. Nie jadł przez cały dzień i mruczał pod nosem, że chociażby stał się aniołem, to i tak nie mógłby liczyć na jakąkolwiek wdzięczność. Po kilku dniach jeden z jego podkomendnych, pułkownik Tański, otrzymał od Mienszykowa rozkaz wymarszu. Mazepa wpadł we wściekłość krzycząc, że jeśli ten posłucha rozkazu księcia, każe go rozstrzelać jak psa. Czym się sprawa zakończyła, nie wiadomo. Zapewne zarówno Tański, jak i Mazepa musieli podporządkować się poleceniu Mienszykowa. W każdym razie jezuita O. Załęski (Zieliński?), który przybył do hetmana z propozycją przejścia na stronę Szwedów i Stanisława Leszczyńskiego, trafił na dogodny moment. Krople drążyły skałę, coraz łatwiej poddającą się naciskom. W drugiej połowie września 1707 r., w czasie pobytu w Kijowie, Mazepa otrzymał wraz z listem Dolskiej również list od Leszczyńskiego. Sprawa zaczęła przybierać niebezpieczny obrót, wiadomości o jego kontaktach z przeciwnikiem przeniknęły bowiem nawet do obozu hetmana Sieniawskiego, który po śmierci Hieronima Lubomirskiego w 1706 r. przejął buławę wielką. Mazepa, indagowany przez Sieniawskiego, pisał: „Plotkom zaś tym, które cnoty wiary i poczciwości mojej nigdy nie mogą wplątać w niesprawiedliwe posądzenia, jako teraz Wielmożny Mość Pan nie wierzysz, tak i w przyszłości nie chciej wierzyć, bo ja z całym Wojskiem Zaporoskim przy interesach Monarchy mego i umierać gotów, A o tych plotkach
u nas ani słychać, nie tylko żeby kto miał do nieprzyjacielskiej strony inklinację" 16. List od Leszczyńskiego nie był tym samym, co cała nawet korespondencja ambitnej pośredniczki. Zatajenie go przed carem równało się wypowiedzeniu mu posłuszeństwa i zdradzie stanu. Po całonocnych rozmyślaniach i modlitwach opłaconych żebraków, kryjących się w szałasach i własnoręcznie wygrzebanych jamach na terenie monasteru Peczerskiego, podjął wreszcie decyzję. Orlik zastał go rano siedzącego w izbie za stołem, na którym stał krucyfiks. Mazepa zaczął mówić: „Tak jak nie mogło się to skryć przed tobą, tak i przed Wszechwiedzącym Bogiem oświadczam i przysięgam, że nie dla osobistej korzyści, nie dla wyższych stanowisk, nie dla pomnożenia bogactwa i nie dla jakichkolwiek innych zachcianek, lecz dla was wszystkich, dla żon i dzieci waszych, dla wspólnego dobra mej Matki-Ojczyzny, biednej Ukrainy, całego Wojska Zaporoskiego i ludu małorosyjskiego oraz dla zwiększenia i rozszerzenia praw i wolności wojskowych chcę to uczynić za boską pomocą, abyśmy nie zginęli zarówno z ręki moskiewskiej, jak i szwedzkiej. A gdybym ośmielił się to uczynić dla jakiegoś prywatnego kaprysu, niech skarze mnie na duszy i ciele Bóg i niewinna męka Chrystusowa". Hetman wymógł następnie na Orliku przysięgę na wierność. Pisarz generalny zauważył jednak: „Jeśli zwyciężą Szwedzi, będziemy szczęśliwi: Wasza Wielmożność i my wszyscy; jeśli zwycięży car, sami przepadniemy i naród zgubimy". Mazepa odparł: „Niech jajko nie będzie mądrzejsze od kury! Nie jestem durniem i przedwcześnie nie wystąpię, dopiero wówczas, gdy przekonam się, iż car nie tylko nie będzie w stanie obronić Ukrainy, ale i swego państwa. Już w Żółkwi mówiłem carowi, że jeśli król szwedzki i Stanisław rozdzielą swą armię i pierwszy On th
pójdzie na Moskwę, a drugi na Ukrainę, wówczas my z naszym bezsilnym i wyczerpanym przez wojnę wojskiem nie będziemy zdolni do obrony; prosiłem cara, by dał nam chociaż 10 000 żołnierzy ze swych oddziałów regularnych. Odpowiedział mi: »Nie tylko 10 000, lecz i dziesięciu ludzi dać nie mogę; brońcie się sami, jak potraficie!« Zmusiło mnie to do wysłania księdza trynitarza, kapelana księżny Dolskiej do Saksonii, aby tam, widząc moją do nich skłonność, nie postępowali z nami po nieprzyjacielsku. Jednak pozostanę wierny Carskiej Wysokości do chwili, w której nie ujrzę, z jakimi siłami król Stanisław podejdzie do naszych granic i jakie będą postępy wojsk szwedzkich w państwie moskiewskim. Jeśli to nie naszą siłą bronić będziemy siebie i Ukrainy, to dlaczego mamy sami przeć do katastrofy i zgubić ojczyznę?" Leszczyński domagał się od Mazepy szybkiej decyzji i otwartego wystąpienia przeciw carowi. 18 (29) września 1707 r. hetman odpowiedział na piśmie, że nie może tego uczynić, gdyż: 1) Kijów i pozostałe twierdze ukraińskie są obsadzone przez silne garnizony i Kozacy nawet głowy podnieść nie mogą; 2) cała potęga rosyjska znajduje się w Polsce, niedaleko granic Ukrainy; 3) Ukraińcy są ze sobą skłóceni: jedni chcą protekcji moskiewskiej, inni tureckiej, inni wreszcie — tatarskiej, wszyscy jednak czynią tak ze względu na przyrodzoną antypatię do Polaków; 4) wcześniej należy doprowadzić do jednomyślności nie tylko wojsko, lecz i cały naród, i to po obydwu stronach Dniepru; 5) Rzeczpospolita wciąż jest jeszcze rozbita na dwa obozy i — 6) przy hetmanie ukraińskim stale znajduje się kilka tysięcy żołnierzy rosyjskich, ograniczających, a nawet paraliżujących jego ruchy. Na koniec Mazepa obiecywał nie podejmować żadnych działań, które mogłyby przynieść szkodę Stanisławowi i wojskom szwedzkim. Hetman wił się jak piskorz, byle tylko uniknąć konieczności złożenia otwartej deklaracji przed osiągnięciem
zdecydowanej przewagi przez którąś ze stron walczących. Tymczasem naciskano na niego z lewej i z prawej strony, a wieści o dziwnych wysłannikach, których coraz częściej przyjmował u siebie, roznosiły się szeroko nie tylko wśród jego najbliższego otoczenia, ale zaczynały także docierać do dworu carskiego, gdzie nie brakowTało ludzi mu niechętnych. Uprzywilejowana pozycja Mazepy, jego bogactwo i wpływy budziły zazdrość, a gwałtowny charakter również nie przysparzał mu zwolenników. Niegdyś Chmielnicki skrzywdzony przez Czaplińskiego zdecydował się ostatecznie na wystąpienie przeciw Rzeczypospolitej. Sprawy osobiste przeplatały się na Ukrainie z wielkimi problemami politycznymi dość często. I teraz hetman zetknął się z atakiem ze strony spowinowaconego z nim człowieka. W ciągu minionych miesięcy nie tylko zdążył pogodzić się z sędzią generalnym Koczubejem, ale nawet przychylnym okiem spoglądał na ożenek swego siostrzeńca Obidowskiego z córką Koczubeja. Druga z córek, Motrena, była chrześnicą Mazepy. Gdy hetmanowi zmarła żona, nie bacząc na różnicę wieku, a zwłaszcza na własną, nie pierwszą już — mówiąc delikatnie — młodość, oświadczył się Motrenie. Cerkiew zabraniała ooślubienia córki chrzestnej, przeto niczyjego zdziwienia nie wzbudził sprzeciw jej rodziców. Uciekła wprawdzie do domu Mazepy, lecz ten zwrócił ją Koczubejowi. Niedoszli małżonkowie prowadzili jednak ze sobą korespondencję, w której hetman nazywał ukochaną „Waszą Miłością", „Moim Kochanym Sercem", „Lubeńką" i „Serdeńkiem", ta zaś zapewne odwzajemniała mu się podobnymi czułościami. Koczubejowi nie przeszkodziło to jednak rozgłosić, gdzie tylko się dało, o swojej krzywdzie. Wywołało to wreszcie zjadliwą replikę Mazepy. Pisał m.in.: „Panie Koczubeju! Piszesz mi o jakimś wielkim nieszczęściu, ale raczej powinieneś skarżyć się na swą wyniosłą i gadatliwą żonę,
której, jak widzę, nie potrafisz przywołać do porządku. Piszesz w swym paszkwilu o jakimś zbłąkanym, czego zupełnie nie rozumiem, bo sam błądzisz żonki słuchając. Dlatego też wśród ludu powiadają: Gdzie ogon rządzi, tam pewnie głowa błądzi". Gdy w tym samym liście dodał, iż „przez lat szesnaście wybaczałem wasze wielkie i liczne czyny zasługujące na ukaranie śmiercią", trudno się dziwić, że obydwaj dostojnicy ukraińscy znienawidzili się śmiertelnie. Mazepa obiecywał ukochanej zemstę za krzywdy, które wyrządzali jej rodzice. Koczubej okazał się jednak bardziej przewidujący i przede wszystkim — szybszy. We wrześniu 1707 r. do zawiadującego Prikazem Preobrażeńskim księcia Fiodora Romodanowskiego wpłynął donos z Ukrainy. Wyjaśnić trzeba, że w Prikazie Preobrażeńskim prowadzono śledztwa dotyczące poważniejszych przestępstw kryminalnych oraz wszystkich spraw o charakterze politycznym. Romodanowski był z kolei znany ze swej brutalności, bezwzględności i okrucieństwa graniczącego z sadyzmem. Donos był dziełem mnicha Nikanora z monasteru Spaskiego w Siewsku. W czasie pielgrzymki do Kijowa Nikanor wstąpił w drodze powrotnej do Baturyna i został zaproszony do domu Wasyla Koczubeja. Ugoszczony, obdarowany, musiał po przebudzeniu wysłuchać oskarżeń sędziego pod adresem Mazepy, jakoby ten zwabił podstępnie córkę Koczubejów do siebie i zgwałcił, wiedząc przy tym doskonale, że jest ona jego córką chrzestną. W ten sposób świadomie złamał nie tylko przepisy prawa karnego, lecz i normy ustanowione przez Cerkiew. Na tym się jednak sprawa nie skończyła. Wkrótce Nikanor pojawił się ponownie w Baturynie u Koczubeja, zwabiony przezeń obietnicą obdarowania monasteru. Znowu doszło do poufnej rozmowy z sędzią i jego żoną, z tym tylko, że oskarżenia były jeszcze poważniejsze. Koczubej mówił: „Iwan Stiepanowicz Mazepa chce zdradzić wielkiego gosudara, przejść na stronę Lachów i wyrządzić
państwu moskiewskiemu krzywdę wielką: zagarnąć Ukrainę i miasta gosudara... Jedź do Moskwy i doiiieś natychmiast bojarowi Iwanowi Aleksiejewiczowi Musinowi-Puszkinowi. Niech Mazepę schwytają w Kijowie, mnie zaś ustrzegą przed śmiercią z ręki hetmańskiej". Nikanor dostał nawet od Koczubeja pieniądze na wynajęcie podwody do Moskwy. Tutaj jednak nie przejęto się donosem. Mijały miesiące, a sędzia nie widział żadnych rezultatów swych zabiegów. Spróbował więc z innej strony, Skontaktował się z byłym pułkownikiem połtawskim Iwanem Iskrą, przekazując mu rewelacyjną wiadomość, jakoby Mazepa, działając w porozumieniu z Leszczyńskim i wojewodą krakowskim Januszem Wiśniowieckim, zamierzał dokonać zamachu na cara. Chciał to rzekomo uczynić w czasie przyjazdu Aleksandra Kikina do Baturyna, gdyż sądził, że przyjedzie nie Kikin, lecz Piotr I. Żołnierze i słudzy przysłani przez króla Stanisława mieli zastrzelić cara. Okazało się jednak, że Mazepa miał mylne informacje. Nakazał więc rozejść się zamachowcom. Mimo to nie zrezygnował ze swych zamiarów. Chciał podobno uderzyć na garnizony rosyjskie, ale na przeszkodzie stanęła odwilż i nie zdołał sforsować Dniepru. Już wcześniej przerzucił na Prawobrzeże pieniądze i kosztowności, resztę zaś wszędzie wozi ze sobą. Prócz tego nałożył na mieszkańców Ukrainy daniny i powinności, jakich przedtem nie bywało. Odwołuje się przy tym do rzekomych ukazów carskich po to tylko, by wywołać powszechne niezadowolenie z rządów rosyjskich. Rozgłosił nadto, że Kozaków ma się wziąć do wojska, przez co zanimował biedotę do buntu. Podobne nastroje miały panować na Zaporożu, gdyż tam z kolei rozpuszczono pogłoski o rychłym zniszczeniu Siczy przez cara. Koczubej twierdził w rozmowie z Iskrą, że o' spisku Mazepy wiedziała cała starszyzna, wszyscy pułkownicy, n ikt jednak nie śmie o tym donieść, gdyż albo się boi,
albo też sądzi, że car nie uwierzy donosowi godzącemu w człowieka, któremu bezgranicznie zaufał. Sędzia dodawał, że osobą najbliższą hetmanowi był pisarz generalny Orlik i przez jego właśnie ręce przechodziła cała sekretna korespondencja Mazepy z Polakami. Koczubej, nie chcąc być zamieszany w zdradę, zrzekł się swej funkcji, rzekomo ze względu na stan zdrowia, i osiadł we własnym majątku, w Dikance. Iskra, mieszkając w Połtawie, był pomijany przez hetmana w czasie wypraw wojennych, gdyż „nie był w wojsku potrzebny". Koczubej wtajemniczył Iskrę, ten — pułkownika achtyrskiego Fiodora Osipowa, który 16 (27) lutego 1708 r. doniósł o całej sprawie wojewodzie kijowskiemu księciu Dymitrowi Golicynowi. Wojewoda przekazał ją do Moskwy, do kanclerza Gołowkina. Osipow działał z energią równą intrygom Koczubeja. Chodziło przecież o „dieło gosudariewo", o sprawę wagi państwowej, o zdradę stanu! Co za wspaniała okazja do wybicia się i awansu... Uruchomił więc drugą „linię łączności". Na przełomie lutego i marca Piotr I został poinformowany przez komendanta Moskwy księcia Matwieja Gagarina, że przybyli doń dwaj ludzie od Osipowa, okazując mu trzy listy: do cara, do jego syna i do Mienszykowa. W liście do cara znajdowała się informacja o zdradzie Mazepy. Gagarin rozkazał natychmiast aresztować wysłanników i osadzić ich w jednym z monasterów, a wiadomość o tym przekazał kilku zaufanym osobom. Wszyscy zgodnie twierdzili, że donos został wywołany niechęcią, jaka otaczała hetmana 17. Koczubej nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego zabiegi wywołują rezultat odwrotny do zamierzonego. Na wszelki wypadek napisał jeszcze kilka donosów skierowanych bezpośrednio do cara. Proponował, by Piotr I przysłał doń kogoś zaufanego, który mógłby o całej spra5
17
PB, t. 7, wyp. 1, s. 432.
wie wywiedzieć się dokładnie, ze wszystkimi szczegółami. Tymczasem nad głową sędziego generalnego zaczęły gromadzić się chmury... Odpowiednie decyzje podjęto w połowie marca. 9 (20) marca Gołowkin zwrócił się do Osipowa, by ten nakazał Iskrze stawić się przed monarchą; dwa dni później zalecił to samo Koczubejowi. Polecał trzymanie wszystkiego w najgłębszej tajemnicy, aby nie doszło w ,,Kraju Małorosyjskim do wzburzenia i, skutkiem tego, do przelanie krwi niewinnej". Rzeczywistą przyczynę wezwania Iskry i Koczubeja do siebie wyjaśnił car w odręcznym, datowanym 10 (21) marca, liście do Mazepy. „Nie chcę dalej odkładać tej sprawy i dlatego oświadczam wam, jako człowiekowi wiernemu, że należy w jakiś sposób złapać tych złoczyńców (gdyż widzę w owej materii przestępczą działalność zarówno ich, jak i strony nieprzyjacielskiej)... Sądzę, że należy tak uczynić, że jak wypuszczę Koczubeja i innych, jakbym im uwierzył ..., wy ich aresztujecie i skujecie. Wtedy do nas odeślijcie. Jeśli zaś sądzicie, że umkną, to zanim ich nie schwytamy, nic o tej sprawie nie mówcie, tak jakbyście o niczym nie wiedzieli". Mazepa nie był zapewne zachwycony takim obrotem wydarzeń, gdyż mógł obawiać się pełnego ujawnienia kontaktów z nieprzyjaciółmi Rosji. Nie wiedział, na ile były dokładne informacje, którymi dysponowali Koczubej i Iskra. Chciał, wykorzystując zaufanie cara, rozprawić się z donosicielami na miejscu i możliwie szybko. Dlatego też zaproponował w odpowiedzi, by zatrzymanych nie odsyłać do Moskwy, lecz przesłuchać i osądzić w Kijowie lub Baturynie. Oficjalnie motywował to obawą przed możliwymi rozruchami w podległych mu oddziałach, w których będzie się mówiło, że stracono niewinnych, a przyczyną tego kroku była wyłącznie nienawiść żywiona do nich przez hetmana. Mazepa powoływał się przy tym na przykład aresztowania Palija, którego odesłał później do
Moskwy. „Już bez tego — żalił się — nazywają mnie duchem moskiewskim". Zarówno Piotr I, jak i Gołowkin zgodzili się z przedstawioną argumentacją i wydali polecenie przeprowadzenia śledztwa w Kijowie. Najpierw jednak trzeba było schwytać sprawców zamieszania. Ci wszakże zorientowali się wreszcie, jakie grozi im niebezpieczeństwo. Uciekli z Dikanki nad Kołomak, gdzie Iskra miał małą stanicę z pasieką, a gdy okazało się, że nie zdołają stawić czoła prześladującemu ich oddziałowi Mazepy, uszli do Samary. I ta droga była również zamknięta. Nie pozostawało im więc nic innego, jak schronić się pod opiekuńcze skrzydła pułkownika Osipowa stacjonującego w Krasnym Kucie. Oficer rosyjski wydawał im się mniej niebezpieczny niż żądny zemsty Mazepa. Teraz przeraził się hetman. Wrogowie wymykali mu się z rąk. Zaczął molestować cara o wydanie rozkazu przekazania ich do Kijowa, gdyż, jak uzasadniał swą prośbę, albo mogą przez swych bliskich i oddanych sobie przyjaciół podjąć próbę zbuntowania wojska, albo uciec na Krym czy też przystać do powstańców Buławina nad Donem, czy też wreszcie do Zaporożców. Uciekinierzy byli w tym czasie u kresu wytrzymałości nerwowej. Gdy do Bogoduchowa, miasteczka leżącego w pobliżu kwatery Osipowa, przybyli kapitan Dubienski i porucznik Ozierow, oddali się w ich ręce. Piotr I nakazał przeprowadzić śledztwo nie w Kijowie i nie w Baturynie, lecz w Smoleńsku, bo „do Kijowa posyłać teraz niebezpiecznie, gdyż nie wiemy, jakie będą ruchy nieprzyjaciela; jeśli zaś na Ukrainę, to tam icb trzymać wiadomo jak [trudno — pitzyp. W.AS.]" 18. Ale konwój nie dojechał do Smoleńska. 18 (29) kwietnia 1708 r. Koczubej, Iskra z siostrzeńcem, Osipow, duchowny Iwan Switajło z synem, setnik Piotr » PB, t. 7, wyp. 1, s. 135—137.
Kowanko, Żyd przechrzta Piotr Jakowlew, dwóch pisarzy i ośmiu żołnierzy zatrzymali się w opustoszałych zabudowaniach, na milę przed Witebskiem. Nazajutrz przybyli tam Gołowkin i wicekanclerz Szafirów. Rozpoczęły się przesłuchania. Koczubej miał przygotowany niemal formalny akt oskarżenia przeciw Mazepie, sformułowany w dwudziestu czterech punktach. Ponieważ zawarte w nim wiadomości były później niejednokrotnie wykorzystywane jako pierwszorzędne źródło dla poznania sylwetki i czynów hetmana, warto zrelacjonować je możliwie dokładnie. Oskarżenie rozpoczynało się od przypomnienia znanego nam już faktu nawiązania przez Mazepę kontaktów z księżną Dolską w czasie chrzcin dziecka Janusza Wiśniowieckiego w 1706 r. Dolska miała mu wówczas obiecać tytuł księcia czernihowskiego (wielu było, jak widać, pretendentów do tego tytułu; prócz Mazepy Mienszykow, a nawet książę Marlborough!) i wyjednanie u Leszczyńskiego wolności dla Kozaków Zaporoskich. Otrzymał od niej też w darze drogą pościel oraz kapelę — „muzykantów z instrumentami". Mazepa nie potrafił zapanować nad językiem, przeklinał litewskiego hetmana polnego Grzegorza Ogińskiego, mówiąc: „Wszyscy panowie odeszli od cara, tylko ten bałamut jeszcze się trzyma!", gdy zaś August II uciekł do Saksonii i zrzekł się korony polskiej, miał powiedzieć: „Czego się bali, tego nie upilnowali!" W 1707 r. do Mazepy nadeszła wieść o akcji miecznika litewskiego Kazimierza Siennickiego, który przeszedł na stronę Leszczyńskiego i mocno poturbował Rosjan na Białorusi. Hetman okazał wówczas wyraźną radość z takiego obrotu sprawy i wzniósł toast za zdrowie Dolskiej. Jak wiadomo, w czasie narady w Żółkwi car odmówił posiłkowania Mazepy dodatkowymi oddziałami rosyjskimi. Ten, rozżalony, oświadczył Koczubejowi: „Gdyby zaatakował nas król Stanisław, będziemy musieli złączyć się z jego wojskiem". Podobne myśli wypowiedział przy okazji planowanych zaręczyn córki Koczubeja twierdząc,
że po przejściu na stronę Leszczyńskiego znajdzie dla niej jakiegoś szlachcica, który będzie stosowną oporą dla majątku sędziego, gdyż „chociaż nie poddaliśmy się Lachom dobrowolnie, to i tak nas podbiją i z pewnością znajdziemy się pod ich panowaniem". Mazepa niejednokrotnie skarżył się na postępowanie Rosjan wobec Ukraińców. Przed biskupem serbskim Ruwimem użalał się na podatki, a przed córką Koczubeja na „moskiewską chęć mocnego uchwycenia całej Ukrainy". Przyjął również jezuitę z Winnicy, który mówił: „Nie bójcie się Szwedów, panowie Kozacy, bowiem nie na was się wybierają, lecz na Moskwę". Ciekawy był dziesiąty punkt oskarżenia przedstawionego przez Koczubeja. Informował w nim, że hetman w czasie pobytu w monasterze Peczerskim w Kijowie zamykał się z pułkownikami kozackimi i studiował warunki ugody hadziackiej,.zawartej przez Wyhowskiego z Rzecząpospolitą w 1658 r. Donosił też sędzia o spisku na życie cara, który miał zostać zabity w grudniu 1707 r. przez oddział 390 tzw. serdiuków („serdiucy" mieli za zadanie ochraniać rezydencję hetmańską, byli dobrze opłacani, pełnili służbę ochotniczo i rekrutowali się wyłącznie spośród uciekinierów z Prawobrzeża) dowodzonych przez pułkownika Czeczela. Mazepa miał swoich stałych pośredników do utrzymywania kontaktów z nieprzyjaciółmi Rosji. Z Leszczyńskim znosił się przez znanego nam jezuitę Załęskiego, do sułtana i chana wysyłał natomiast Kozaka z Połtawy Kondaczenkę. Raz, podpiwszy sobie w obecności Koczubeja i jego żony, mówił: „Dobrze zaczęli Wyhowski i Brzuchowiecki, którzy chcieli wyrwać się z niewoli, ale przeszkodzili im w tym źli ludzie. I my chcielibyśmy pomyśleć o przyszłości i o wolnościach wojskowych, lecz nie ma teraz możliwości, gdyż nie wszyscy mamy podobne poglądy... Kłopot polega też na tym, że chan nam nie pomoże, gdyż
sułtan nakazał mu trzymać ordę mocno i nie posyłać nikomu na pomoc, a tu na Ukrainie stoją wyborowe wojska rosyjskie; wprawdzie na Białorusi złe, ale za to dużo". Kiedy indziej, gdy rozeszły się słuchy, że chce przekazać buławę hetmańską siostrzeńcowi Wojnarowskiemu, zwołał pułkowników, zaprzeczył pogłoskom, ale dodał: „Gotów jestem nawet teraz oddać wam ten urząd, jeśli jest między wami człowiek gotowy do ratowania ojczyzny. Jeśli zaś na mnie ten ciężar nałożyliście, musicie wykonywać moje rozkazy. Ponieważ nie ma nadziei na pomoc turecką lub tatarską, musimy inną beczkę napocząć..., trzeba będzie i za szable się chwycić". Koczubej oskarżał następnie Mazepę o to, że otaczał się ludźmi pochodzenia polskiego; nie wykonywał poleceń cara zakazujących przesiedlania się na Prawobrzeże; zabraniał małżeństw między Ukraińcami i Rosjanami; nie dbał o naprawę fortyfikacji; straszył Zaporożców i ostrzegał ich przed Piotrem I, a nawet zachęcał do napaści na garnizony rosyjskie oraz twierdził, że wkrótce przyda mu się pomoc tatarska. Wyszła również na jaw korespondencja Mazepy z hetmanem Sieniawskim, prowadzona za pośrednictwem mieszczanina lwowskiego Rusinowicza. Koczubej nie wiedział, że od 1708 r. przy Mazepie znajdował się stały rezydent Sieniawskiego Franciszek Grabia. Podwójną grę wobec cara prowadził zresztą nie tylko Mazepa, ale i Sieniawski. Sieniawski mówił podobno do Rusinowicza: „Dowiedz się, co się dzieje na Ukrainie, a zwłaszcza, czy Kozacy są nam przychylni, czy nie? Zaproponuj Mazepie, aby był z nami i by Kozacy nam sprzyjali, jeśli chcą dobra dla siebie. Wiemy z pewnością, że gosudar Szwedom nie sprosta i Kozacy, jeśli przy nim zostaną, zginą, a będąc z nami ocaleliby i pozostali przy swych wolnościach". Mazepa odpowiedział przychylnie na złożone mu propozycje. „Bóg świadkiem, że sprzyjam Polakom. Nie byłbym szlachcicem i nie byłbym synem Korony, gdybym nie życzył do-
brze Koronie Polskiej. Sam widzę, jak gosudar poniżył Polskę, jak ciemięży Ukrainę. Nie wiem, co robić? Jak dojdzie do czegoś, nie utrzymam Kozaków bez względu na to, ku której ze stron podążą". Zarzucał też Koczubej Mazepie brak nadzoru nad kasą wojskową i stwierdzał, że pieniądze te hetman traktuje jak swoje własne. Narzekał na nadmierne podatki i coraz powszechniejsze łapówkarstwo związane zwłaszcza z nominacjami pułkowników. Załącznikiem do donosu Koczubeja stała się duma kozacka ułożona rzekomo przez Mazepę. Jeśli tak rzeczywiście było, hetman potwierdził nią swoje wszechstronne uzdolnienia. Zaczynała się od słów: Wszyscy tak pokoju pragną, Lecz nie w jednym rzędzie ciągną, Ten na prawo, ten na lewo, Wszyscy bracia: a to dziwo! • •• Boże. zlituj się nad Ukrainą, Co w niezgodzie ma swych synów: Jeden pójdzie, gdzie pogany, Woła: tutaj atamany! • •• Drugi Lachom za grosz służy Ten też o ojczyźnie marzy. ••• Trzeci Moskwie juź hołduje I jej wiernie usługuje.
Duma kończyła się wezwaniem: Hej, panowie jenerał y. Czemu żeście tak ospali? Wy też drodzy pułkownicy Nie łapcie się polityki, Weźcie wszyscy się za ręce I nie dajcie gorzkiej męce. • •• Samopały nabijajcie. Ostrych szabel dobywajcie.
A choć za wiarę umrzecie, To wolności zdobędziecie, Niechaj wieczna będzie sława, Że szablą wywalczym prawa.
Po przeczytaniu donosu Koczubeja wezwano Iskrę, który oświadczył, że o większości wymienionych spraw usłyszał po raz pierwszy od sędziego, natomiast od hetmana i Zaporożców o zakusach cara na wolności kozackie. Po dwóch dniach zarządzono konfrontację Koczubeja z Iskrą. Gdy wykryto w ich zeznaniach drobne różnice, obydwu I•A rozdzielono, skonfiskowano znajdujące się w ich rzeczach dokumenty i osadzono pod strażą w oddzielnych pomieszczeniach. Śledztwo przyjęło niespodziewany obrót dla donosicieli. Zaczęto ich wypytywać, kto był inicjatorem rzucenia podejrzeń na hetmana? Iskra załamał się pierwszy i stwierdził, że nic nie wie o zdradzie Mazepy i że Koczubej obiecywał pułkownikowi mirhorodzkiemu Apostołowi buławę hetmańską. Nb. w 1727 r. Apostoł został hetmanem na" Lewobrzeżu, wszakże z mocno już wówczas ograniczonymi kompentencjami. Iskra mówił sporo i chętnie. Trudno mu się dziwić. Śledztwo odbywało się zgodnie z obowiązującą procedurą — zastosowano tortury. Torturom poddano również Koczubeja. Miał on wówczas prawie 70 lat, szybko więc zmienił zeznania mówiąc, iż jego donos wypływał z przyczyn osobistych, a sądził, że da mu się wiarę bez wszczynania dodatkowego dochodzenia. 24 kwietnia (5 maja) 1708 r. Gołowkin raportował carowi: „Ponieważ Koczubej bardzo stary i niezmiernie niedołężny, baliśmy się go bardziej męczyć, aby nie zdechł przed czasem. Więcej nie ma czego szukać w sprawie hetmańskiej i dlatego nie posyłamy ich do Kijowa, gdyż we wszystkim uznali się winnymi, prócz kontaktów z nieprzyjacielem. Jeśli zaś uznasz za stosowne ich ukarać, to wydaje się nam, że należałoby wysłać ich do Kijowra i zgodnie z radą hetmana ogłosić o tym publicznie ludo-
Piotr I
Wielki
Karol
XII
Stanisław
Leszczyński
Aleksander
Mienszykow
Port w
Rydze
Pałac
w
Kolomienskoje
Okręty na tle budynk&u w Petersburgu
Admiralicji
Mohylew
Pałac
Zimowy
v>
Petersburgu
Zdobycie
Szlisselburga
w
1702
r.
wi małorosyjskiemu, aby widział, co uczyni się z nimi za ich przewinienia. Wypada, Panie, sprawę tę jak najszybciej zakończyć ze względu na zbliżanie się nieprzyjaciela i konieczność ukontentowania hetmana" 1 0 . Car nie dowierzał prowadzącym dochodzenie. Wprawdzie w dalszym ciągu ufał Mazepie, ale sądził, że za tak poważną sprawą stoi prowokacja nieprzyjacielska. Nakazał przeto wysłać donosicieli do Smoleńska. Gdy zaniepokojony Mazepa dopytywał się, jakie będą dalsze losy nieszczęśników, gdyż na Ukrainie rozpoczęły się rozruchy wymierzone przeciw niemu i Rosjanom, car ponownie zmienił decyzję, żądając wznowienia śledztwTa nie gdzie indziej, a właśnie w Witebsku, gdzie je prowadzono uprzednio. Kolejne przesłuchania i tortury nie wniosły nic nowego do sprawy. Piotr I zdecydował wreszcie o ich losie. Stwierdził, że jest mu wszystko jedno, czy odetnie się im głowy, czy też powiesi. 14 (25) lipca) zostali straceni w Borszczahówce, w pobliżu Białej Cerkwi, w obecności triumfującego hetmana, całej starszyzny kozackiej oraz licznych przygodnych gapiów. A przecież zarówno Koczubej, jak i Iskra nie minęli się z prawdą. Co więcej, nie wiedzieli o sprawach, które wyszły na jaw dopiero po kilkudziesięciu latach, gdy opublikowano pamiętniki oficerów szwedzkich biorących udział w wojnie północnej. Odwoływali się oni do tekstów porozumień zawartych rzekomo przez Mazepę z Karolem XII i Stanisławem Leszczyńskim. Niestety, oryginały tych umów, jeśli istniały rzeczywiście, a nie tylko w wyobraźni pamiętnikarzy, nie zostały odnalezione do dnia dzisiejszego. Wypada wątpić w ich realną egzystencję. Nie wydaje się bowiem prawdopodobne, by tak inteligentny, zręczny i wytrawny gracz polityczny, jakim był Mazepa, zdobył się na ryzyko pozostawienia wyraźnych śladów swych kontaktów z przeciwnikiem. « PB, t. 7, wyp. 1, s. 591—596.
Jóran Nordberg, kapelan armii szwedzkiej, pisał w swej Historii Karola XII: „Mazepa zaproponował królowi szwedzkiemu i polskiemu swoje współdziałanie i obiecał wcześniej wybudować mosty dla wojska szwedzkiego, jeśli monarchowie sprzyjaliby jego zamiarom. Wojsko moskiewskie, które obliczano na Ukrainie na sześć lub siedem tysięcy żołnierzy, miało być całkowicie rozbite" 2 0 . Według innych autorów Mazepa zobowiązywał się do wydania armii szwedzkiej Staroduba, Nowogrodu Siewierskiego oraz innych twierdz Siewierszczyzny. Szwedzi mieli tutaj przezimować, a hetman winien był w tym czasie przeprowadzić koncentrację wojsk kozackich z całej Ukrąiny, Kozaków dońskich, ordy białogrodzkiej, a nawet Kałmuków dowodzonych przez chana Ajuka. Przewidywano następnie natarcie połączonych armii na Moskwę, przy czym zapleczem prowiantowym miała być Ukraina Lewobrzeżna. Sojusznicy spodziewali się, że uda im się wyprzeć Rosjan na północ i tam, wyczerpanych z braku zaopatrzenia, pokonać w otwartej bitwie. Przyszłość Ukrainy została podobno określona w umowie Mazepy z Leszczyńskim. Po wykonaniu zobowiązań hetmana wobec Szwecji i, oczywiście, pokonaniu cara Kijowskie, ziemia czernihowsko-siewierska oraz smoleńska miały znaleźć się w granicach Rzeczypospolitej. Dla Mazepy przewidziano utworzenie księstwa udzielnego składającego się z dwóch województw: połockiego i witebskiego. Źródła o charakterze pośrednim w pewnym stopniu potwierdzają te informacje 2 1 , chociaż z drugiej strony pozostają w sprzeczności z innymi dokumentami, mówiącymi o zamiarze przywrócenia przez hetmana warunków ugody hadziackiej. W każdym razie układ ze Szwedami według cytowanych wyżej punktów wydaje się bardziej 20 21
J. N o r d b e r g , Histoire de Charles XII, La Haye 1748, s. 190. S z u to j, op. cit., s. 167—168.
prawdopodobny niż porozumienie z Leszczyńskim. Świadczy o tym późniejszy rozwój wydarzeń. Jedno nie ulega najmniejszej wątpliwości. Mazepa przez co najmniej kilka lat znosił się z nieprzyjaciółmi cara i w wielu rozmowach dawał jawne dowody niechęci wobec sojuszu z Rosją, a zwłaszcza wobec prób wchłonięcia Ukrainy przez rosyjski organizm państwowy. Tymczasem po straceniu Koczubeja i Iskry hetman wtajemniczył w swoje plany kolejnych przedstawicieli starszyzny, m. in. oboźnego generalnego, oraz pułkowników: mirhorodzkiego, pryłuckiego i łubieńskiego. Zamierzał wrócić z Prawobrzeża na lewy brzeg Dniepru, by tam, w Baturynie, oczekiwać na ostateczny wynik starcia armii rosyjskiej ze szwedzką i dopiero wówczas zdeklarować się po stronie zwycięzcy. Niestety, nie przewidział kolejnego posunięcia Karola XII. Ten zaś, zamiast iść prosto na Moskwę, ruszył na Ukrainę. „Chyba diabeł go tu niesie! Obróci wniwecz moje zamiary i wciągnie za sobą Rosjan w głąb Ukrainy, na jej zniszczenie i nasze zatracenie!" — denerwował się Mazepa. Car zorientowawszy się w zamiarach nieprzyjaciela rozkazał hetmanowi wzmocnić garnizon kijowski oraz przygotować się z resztą swych wtfjsk do posiłkowania armii rosyjskiej. Chodziło głównie o działania dywersyjne na tyłach Szwedów. Piotr I życzył sobie, by Mazepa osobiście dowodził tymi oddziałami. 18 (29) lipca 1708 r. hetman odpowiadając na ponaglenia cara oświadczał o wielkiej swej ochocie wypełnienia poleceń monarchy. Opieszałość tłumaczył swą starością, nękającymi go chorobami oraz obawą, że gdy tylko ruszy się z Ukrainy, natychmiast rozpoczną się w niej swary i kłótnie, grożące wybuchem jawnego buntu przeciw władzy. Kluczył, jak tylko się dało, starając się jednocześnie podpowiadać innym realizację różnych fantastycznych planów. Zaproponował na przykład hetmanowi Sieniawskiemu, by, wobec niechęci Augusta II do powrotu do Polski, „przykładem Sobies-
kiego króla przy przychylności teraźniejszych koniunktur na osobę swoją wziął rządy Korony" 22. Nic z tego nie wyszło. Sytuacja Mazepy stawała się coraz trudniejsza. Po bitwie pod Leśną Piotr I ruszył do Smoleńska, a Mienszykow otrzymał rozkaz wymarszu z konnicą na południe, na spotkanie z oddziałami Mazepy. Obydwaj dowódcy mieli następnie przybyć do kwatery głównej, gdzie planowano odbycie narady wojennej z udziałem cara. Hetman, ponaglany przez Mienszykowa i Gołowkina, stracił głowę. Trudno mu było teraz podjąć samodzielną decyzję. Najbliższe otoczenie radziło nie podporządkowywać się rozkazowi, lecz jak najszybciej połączyć ze Szwedami, by nie dopuścić do wkroczenia wojsk rosyjskich na Ukrainę. Zwrócono się też do Mazepy z żądaniem pełnego wyjawienia planów dotyczących przyszłości Ukrainy i Kozaków Zaporoskich. Ten jednak wykręcił się od odpowiedzi. 8 (19) listopada wysłał długi list do Mienszykowa informując, że dokucza mu „choroba głowy i chirurgiczna (!)", wskutek czego zapomniał wcześniej wyjaśnić, że jego przemarsz z wojskiem do Staroduba może wywołać na Ukrainie zamieszki, gdyż już „tutaj zaczął się we wszystkich pułkach rozpalać ogień buntowniczy wywołany przez pijanych hultajów i chłopów..., którzy chodzą wielkimi kupami z kijami i bronią, arendarzy biją aż do śmierci, wino siłą zabierają i wypijają" itd. Wprawdzie Mazepa rzeczywiście miał już swoje lata i nie cieszył się najlepszym zdrowiem, ale nie do tego stopnia, by uniemożliwiało mu to wykonanie rozkazów carskich. Sprawę buntów na Ukrainie najlepiej skwitował sam monarcha stwierdzając, że nie są one zbyt groźne, a doniesienia Mazepy przesadzone. Coraz gwałtowniejsze nalegania Mienszykowa na przyjazd Mazepy przyniosły mierne rezultaty. Zdecydował 22
On the
Eve of Poltawa..., s.
101.
wysłać swego siostrzeńca Wojnarowskiego, który miał zawiadomić księcia o śmiertelnej jakoby chorobie Mazepy i jego chęci przyjęcia w związku z tym ostatniego namaszczenia. Otoczenie hetmana zaczęło niepokoić się niebezpieczną zwłoką w podjęciu decyzji. Nie dość, że unikał on spotkania z Mienszykowem, aie i nie śpieszył do obozu szwedzkiego. Wreszcie uległ naleganiu, zwłaszcza oboźnego generalnego I. Łomikowskiego, i wysłał do Karola XII administratora swojej włości szeptakowskiej Bystrickiego (Bystrzyckiego?) z listem napisanym po łacinie, skierowanym na ręce pierwszego ministra Karola XII, hrabiego Karola Pipera. Później list ten przetłumaczono na niemiecki. Mazepa wyrażał w nim radość z powodu nadejścia armii szwedzkiej i prosił króla o opiekę nad sobą, Zaporożcami i całym ludem ukraińskim oraz o pomoc w działaniach na rzecz wyzwolenia spod jarzma moskiewskiego. Obiecywał przygotowanie przepraw na Desnie, które miały ułatwić posuwanie się oddziałów Karola XII w głąb kraju. Wojsko hetmańskie nie przedstawiało wówczas wielkiej wartości bojowej. Mienszykow informował cara, że Kozacy rozjeżdżają się do domów, zabierają swoje rzeczy i uciekają przed Szwedami, nawet nie myśląc o obronie. Tymczasem 23 października (3 listopada) 1708 r. w obozie Mazepy zjawił się Wojnarowski, który poinformował go, że już następnego dnia należy spodziewać się przyjazdu Mienszykowa. „Umierający" hetman pognał natychmiast z Borzny do Baturyna, a stamtąd do Koropu i następnie 25 października (5 listopada) przeprawił się przez Desnę i wraz z 2000 Kozaków przyłączył się do pułku dragonii szwedzkiej. Orlik z Łomikowskim pojechali dalej, by powiadomić Karola XII o tym wydarzeniu. W Bachmaczu Mazepa zgromadził pozostałe przy nim oddziały i przysiągł publicznie, że przeszedł na stronę Szwedów tylko „dla dobra ojczyzny i Wojska Zaporoskie-
go". Później przyjął przysięgę na wierność od starszyzny generalnej i pułkowników. Ci byli wtajemniczeni w plany hetmana, ale prości Kozacy demonstrowali zaskoczenie i przerażenie. Już następnego dnia w czasie starcia z Rosjanami nie tylko nie wykazali chęci do walki, lecz wykorzystali zamieszanie i splądrowali obóz nowych sojuszników. 28 października (8 listopada) Piotr I, dowiedziawszy się 0 zdradzie hetmana, wydał uniwersał do „wiernych naszych poddanych narodu małorosyjskiego, duchownych 1 świeckich, a osobliwie starszyzny generalnej Wojska Zaporoskiego, pułkowników, setników, atamanów kurennych i całego wojska małorosyjskiego". Komunikował w nim 0 postępku Mazepy, który „przeszedł na stronę nieprzyjaciela, króla szwedzkiego, wedle ugody zawartej z nim 1 Leszczyńskim..., aby zniewolić ziemię małorosyjską oddając ją pod panowanie polskie, a cerkwie boże i monastery przekazać unitom... Rozkazujemy wam przeto, abyście zdradzie byłego [!] hetmana nie sprzyjali i przy wojsku rosyjskim stanęli przeciw wspólnemu nieprzyjacielowi, a dla wykorzenienia wszelkiego zła... zjechali się do Głuchowa w celu wybrania wedle praw i wolności wolnymi głosami nowego hetmana, co jest rzeczą niezbędną dla uratowania całej Małej Rosji" 2S . Mazepa najwyraźniej rozczarowany niewielką liczbą żołnierzy, którzy przeszli z nim na stronę Szwedów, a zarazem w celu usprawiedliwienia podjętej decyzji, rozsyłał tymczasem uniwersały mające zwiększyć liczbę zwolenników. Swoje motywy wyjaśniał m. in. w obszernym liście do pułkownika starodubskiego Iwana Skoropadskiego: „Już od wielu lat wroga nam władza moskiewska pragnęła przez zły zamysł wykorzenić nasze ostatnie prawa i wolności. Teraz wprowadza go ona w czyn. Wynika to jasno z zagarniania bez ważnej przyczyny miast ma18
S o 1 o w i e v/, op. cif., kn. 8, t. 15, s, 245.
łorosyjskich, wypędzania z nich naszych ludzi, doszczętnie zubożałych i zniewolonych, oraz wprowadzania do miast własnych wojsk. Gdyby działo się to w pułku starodubskim, czernihowskim czy nieżyńskim pod fałszywym pozorem koniecznej .obrony przed Szwedami! Dlaczego jednak czyni się to z miastami odległymi, do których Szwedzi iść nie zamierzają? Po co, na przykład, posyłać pułki do Połtawy? O zbrodniczych zamiarach cara wiedzieliśmy od naszych przyjaciół. Sami również widzieliśmy ich jawne oznaki. Chciał wziąć w tyrańską niewolę nas wszystkich: hetmana, starszyznę, pułkowników i wojsko całe; nazwę wojska tego wymazać; Kozaków przemienić w dragonów i żołnierzy; naród zniewolić na wieki. Czy nie dlatego Aleksander Mienszykow i książę Dymitr Golicyn śpieszyli ku nam z wojskiem? Czy nie po to usiłowali zwabić nas do swego obozu? W tym czasie bezsilna i słaba armia moskiewska, uciekająca przed niezwyciężonym wojskiem szwedzkim, ratuje się niszczeniem naszych wsi i zajmowaniem naszych miast. Dlatego właśnie my, hetman, za zgodą panów starszyzny generalnej, pułkowników i wojska całego poddaliśmy się zwycięskiej protekcji króla szwedzkiego..., który nie tylko zachowa nasze wolności i prawa, ale i rozszerzy. Mamy na to nie tylko jego słowo królewskie, lecz również potwierdzenie pisemne" Mazepa liczył na rychłe zwiększenie liczebności oddanych sobie oddziałów. Rzeczywiście, niemal codziennie przybywało sporo żołnierzy kozackich. Z drugiej strony, inni, przerażeni możliwością odczucia na własnej skórze strasznego gniewu cara, wymykali się chyłkiem z hetmańskiego obozu i deklarowali wierną służbę Rosji. Jedynie Zaporożcy zdecydowali się w większości dzielić los Mazepy. 2 (13) listopada Piotr I otrzymał od Mienszykowa wia24
T. T. G o 1 i k o w, Dopołnienije k kogo, t. 15, Moskwa 1795, s. 216—218.
diejanijam
Pietra
Wieli-
domość o zdobyciu Baturyna. W ręce wojsk carskich wpadł skarb hetmański, a miasto spalono, zabijając wielu jego obrońców. Mienszykow ściśle trzymał się monarszej instrukcji, zalecającej: „Jeśli miasto słabo umocnione..., to lepiej je zniszczyć... Jeśli jest tam buława i sztandary, to racz przysłać je dla nowego hetmana. To bardzo potrzebne. Weź także z sobą całą ich kancelarię" 2 5 . I rzeczywiście. Pod osobistym nadzorem cara lud „jednogłośnie" okrzyknął w Głuchowie nowym hetmanem pułkownika starodubskiego Iwana Skoropadskiego. 7 (18) listopada Mazepa został wyklęty przez metropolitę kijowskiego. Po pięciu dniach ceremonię powtórzono w Moskwie. Przez kilka następnych miesięcy toczyła się między Piotrem I, Skoropadskim a Karolem XII, Leszczyńskim i Mazepą wojna na uniwersały, odezwy, ulotki i oświadczenia. Każda ze stron dowodziła swojej racji, oskarżała przeciwników o chęć podporządkowania sobie ziem ukraińskich i działanie w prywatnym tylko interesie. Czas działał jednak na niekorzyść Mazepy i jego zwolenników. Szwedzi poczynali sofeie na Ukrainie jak na terenie nieprzyjacielskim, a że — chociażby ze względów językowych — trudno było się z nimi porozumieć, więc też coraz powszechniej traktowano ich wrogo, utrudniając poruszanie się, niszcząc środki przeprawowe i szarpiąc iście partyzanckimi metodami, gdzie tylko się dało. Zapewnienia Mazepy, że zamierza przywrócić dawne swobody autonomiczne, spotykały się coraz częściej ze sceptycznym przyjęciem. Stary hetman nie mógł nie wiedzieć, że jego oficjalne oświadczenia nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością. Dla Szwedów Ukraina była po prostu zapleczem frontu i bazą zaopatrzeniową, dla caratu — prowincją, która jak najrychlej miała stać się składową częścią Rosji, pozbawioną jakichkolwiek szcze25
PB, t. 8, wyp. 1, s. 270—271.
gólnych przywilejów wynikających z jej losów historycznych. Rzeczpospolita nie miała zamiaru wyjść poza warunki ugody hadziackiej. Wszystko to w najlepszym wypadku pozwala tylko domniemywać, że Mazepa, powodowany osobistą ambicją, zachęcony świeżą legendą Chmielnickiego i jego następców, usiłował buławę hetmanów Ukrainy opromienić sławą własnych dokonań. Cara, mimo oficjalnych zapewnień o swym do niego przywiązaniu, nie znosił; nie tylko zresztą on. Pisał o tym cytowany już Grabia: „Napatrzę się codziennie niewypowiedzianemu nieukontentowaniu z protekcji moskiewskiej", ponieważ (m. in.) „car nie myśli oddać Ukrainy, ale by ją rad widział pod Lwów i dalej..." M Ale ani dla Mazepy, po jego przejściu na stronę szwedzką, ani też dla ziem ukraińskich narażonych na nieustanne zniszczenia przez walczące armie nie można się było spodziewać wówczas innego losu niż ten, który ostatecznie stał się ich udziałem. »
*« On the Eve of Poltawa..., s. 103.
KAMPANIA 1709 R. I BITWA POD POŁTAWĄ
Z końcem 1708 r. fala silnych mrozów nadciągnęła nad Europę. Ptaki zamarzały w locie. Ukraińskie równiny pokryła gruba warstwa śniegu. Życie jakby zamarło. Armia szwedzka poruszała się z najwyższym trudem, chociaż jej dowódcy starali się złagodzić skutki surowej zimy. Rozpalano ogniska; maszerowano wzdłuż lasów chroniących przed wiatrem i zadymką zatykającą dech w piersiach; biwaki rozbijano w pobliżu wsi, gdzie łatwiej było 9 ciepłą strawę i kwatery dla oficerów. Mimo to żołnierze odmrażali ręce i nogi; kilkudziesięciu straciło życie, a ich współtowarzysze często nie mieli sił, by wykopać mogiły i sprawić im chrześcijański pogrzeb. 16 (27) listopada Piotr I wyruszył ze swej kwatery w Głuchowie na Putywl, a następnie do Łebedyna. Niemal równolegle maszerowały wojska dowodzone przez Karola XII. Szwedzi zatrzymali się w Romnach. Zajęli również Hadziacz leżący o kilkadziesiąt kilometrów dalej na południowy wschód. Niedaleko, w Wepryku, znajdowali się już Rosjanie. Monarcha szwedzki nie przypadkiem wydał rozkaz przemieszczenia swych sił. Między Romnami, Hadziaczem, Łochwicą i Pryłukami znajdowały się zapasy żywności przygotowane przez Mazepę. Stąd właśnie w roku następnym Karol XII zamierzał wyruszyć na Moskwę. Nie odwiodły
go od tej idei niepowodzenia lat poprzednich, nie odwiodły również kłopoty z zaopatrzeniem. A już 23 września 1708 r. wysłannik hetmana wielkiego koronnego Adama Sieniawskiego do Mazepy Franciszek Grabia donosił swemu mocodawcy: „W szwedzkim wojsku tak jest wielka inopia victualium [niedostatek żywności — przyp. W.AS.] dla ogłodzonego przez Moskwę kraju, że komenderowani zboża żną i młócą, a potem w żarnach, które teraz z sobą mają, mielą na chleb" 1 . Piotr postanowił nadal osłabiać siłę uderzeniową armii szwedzkiej i nękać ją także w zimie. Rozłożone na kwatery wojska przeciwnika zostały zablokowane z trzech stron. W rejonie Łebedyna i Sum ulokowały się oddziały Borysa Szeremietiewa, Smiły i Olszan — Aleksandra Mienszykowa i Ludwika Hallarta. Konnica rosyjska dowodzona przez gen. Karola Ewalda Rónnego stała pod Weprykiem, Grzegorza Wołkońskiego — pod Mirhorodem. Oprócz tego silne garnizony carskie znajdowały się w Kijowie, Nieżynie i Połtawie. Wolny od okrążających armię szwedzką wojsk był jedynie kierunek południowo-zachodni, na Dniepr i dalej, na Zaporoże. Na łebedyńskiej naradzie wojennej, w grudniu, postanowiono uderzyć na Hadziacz i Romny w nadziei, że król będzie chciał wspomóc składający się z trzech zaledwie pułków garnizon hadziacki i rozdzieli swe siły. W tym celu car przesunął się wraz z główną armią ku Weprykowi, a w kierunku romneńskim pchnął dywizję Hallarta. Rzeczywiście, Karol dowiedziawszy się o ruchu wojsk rosyjskich ruszył Hadziaczowi na pomoc. Wprawdzie, mimo trzydziestostopniowego mrozu, Szwedzi szybko przybyli na miejsce, ale tutaj okazało się, że Rosjanie byli szybsi i zdążyli już spalić znajdujące się w pobliżu miasta wielkie magazyny prowiantowe. Karol XII spodziewał się, iż wkrótce nadejdą główne si1
On the Eve of Poltawa...,
s. 110—111.
ły rosyjskie, którym będzie mógł wydać walną bitwę. Czekał na nie bezskutecznie. Tymczasem Rónne zajął prawie nie bronione Romny, zniszczył również zapasy żywności i paszy, a następnie przyłączył się do armii cara, pozostawiając w Romnach gen. Piotra Lascy'ego. Daremne oczekiwanie króla na Rosjan kosztowało go życie kilkuset żołnierzy, którzy zamarzli na śmierć. Jeden z najeźdźców zapisał później w swym pamiętniku: „Skończyliśmy 1708 rok z wielkim trudem; nigdy nie przeżywaliśmy takich żałosnych świąt Bożego Narodzenia" 2 . Kłopoty Szwedów trwały dalej. W Wepryku tkwił półtoratysięczny garnizon rosyjski, wykorzystywany przez Rónnego jako oparcie dla działań przeciw nieprzyjacielowi. Karol XII zdecydował się opanować twierdzę. Zadanie nie było wprawdzie zbyt trudne, gdyż wał obronny Wepryka nie miał bastionów, a w fosach leżał śnieg, lecz obrońcom udało się odeprzeć trzy kolejne ataki i zadać oblegającym dotkliwe straty. Obliczano je na 46 oficerów i przeszło 1000 żołnierzy 3 . 6 (17) stycznia 1709 r. Wepryk skapitulował. Szybka kapitulacja komendanta twierdzy pozwala przypuszczać, iż dopuścił się zdrady, nie wypełniając rozkazu Piotra I, który kazał bronić się do ostatniego naboju 4 . Car spodziewał się, że Karol XII będzie dążył do wydania bitwy. Pisał do Fiodora Apraksina: „Nie sądzę, aby obecna zima przeszła bez generalnej batalii, a ta gra w rękach boskich. Kto wie, komu przypadnie szczęście?"; do Mienszykowa zaś: „Trzeba by koniecznie przez dobrych szpiegów (do tego nie ma lepszych niż popi) dowiedzieć się,, czy nieprzyjaciel zamierza maszerować?" 5 Tymczasem nieprzyjaciel nie tylko zamierzał to uczynić, ale już maszerował na Charków przez Oposznię i Krasnokutsk. Kłopoty z zaopatrzeniem armii w żywność da2 3 4 5
I. A n d e r s o n , Dzieje Szwecji, Warszawa 1967, s. 190. Zurnal, cz. 1, s. 182. B i e s k r o w n y j , Stratiegija i taktika russkoj armii..., s. PB, t. 8, wyp. 1, s. 334—335; t. 9, wyp. 1, s. 41—42.
44.
wały mu się mocno we znaki. Chłopi ukrywali prowiant, wywołując wściekłość żołnierzy i ich dowódców. Armia szwedzka rozpoczęła akcję represyjną, niszcząc gospodarstwa opornych i mordując ich bez litości. Stało się to powodem tworzenia oddziałów chłopskiej samoobrony, broniących ojcowizny przed zagładą. Mienszykow opuścił Łebedyn i pognał na czele dragonów do Achtyrki, aby przegrodzić drogę Szwedom. W ślad za nim przeniósł się do Achtyrki również car. To samo uczynił Szeremietiew, który następnie przerzucił się do Bogod uchowa. Karol XII nie zdołał zrealizować swych planów. Wszystko sprzysięgło się przeciw niemu, nawet przyroda. Nagle nastała odwilż, czyniąc trakty trudnymi do przebycia. Gdy na koniec niespodziewany atak Szeremietiewa doprowadził do rozbicia dwóch pułków dragonii szwedzkiej i zagarnięcia 2000 koni, król musiał się zatrzymać. Wiosną założył kwaterę główną w Budyszczach. Ale i Rosjanie stracili wielu żołnierzy, co wywołało gniew Piotra I i przekazanie pułku Preobrażeńskiego pod dowództwo Mienszykowa. Car długo nie znał rzeczywistej sytuacji nieprzyjaciela; informacje o jego zamiarach były niepokojące i sprzeczne. Raz mówiono, że Karol XII posuwa się w kierunku Dniepru, kiedy indziej, że maszeruje na Woroneż. Woroneż był oczkiem w głowie Piotra I. Tam mieściły się stocznie, w których od 1695 r. powstawały okręty wojenne. Wprawdzie rozpoczęcie w 1703 r. budowy Petersburga spowodowało, iż najlepszych majstrów i doświadczonych robotników przerzucono na północ, lecz pozostały tu jeszcze odlewnie, tkalnie, zakłady powroźnicze itp. Monarcha zaniepokojony nadchodzącymi wieściami udał się więc do Biełgorodu, a stamtąd do Woroneża. Przybył w samą porę, by stwierdzić, że kilkakrotnie naprawiane jednostki nie były warte nawet dziesiątej części poniesionych nakładów. Nakazał je zniszczyć.
kampania 1708-1709 r.
Obydwie strony miały już dość przedłużającej się kampanii. Wszystkim potrzebny był nie tylko wypoczynek, lecz również rozszerzenie kręgu sojuszników oraz ich zaktywizowanie. Szwedzi rozłożyli się na wiosenne leże między Psiołem i Worsklą; Rosjanie, podzieleni na dwie grupy, w rejonie Bogoduchówa i na lewym brzegu Worskli. Nowy hetman kozacki Iwan Skoropadski zatrzymał się ze swymi oddziałami nad Sułą. Wyjaśniły się ostatecznie sympatie polityczne Zaporożców. Car już wcześniej przewidywał, że może mieć z nimi kłopoty. Pod koniec stycznia 1709 r. polecił wysłać w pobliże Bogorodickiego pułk Ingermanlandzki, który miał w razie potrzeby wesprzeć załogę twierdzy przed atakiem Kozaków. Obawiał się zdrady atamana koszowego Konstantego Gordiejenki. Inspirowany przez Skoropadskiego nalegał na Mienszykowa, by ten za wszelką cenę, nie żałując pieniędzy, doprowadził do zmiany atamana. Na Sicz wysłano Kozaków mieszkających niegdyś na Zaporożu z poleceniem rozgłaszania wieści, iż koszowy i sędziowie kozaccy zostali przekupieni przez Mazepę. W akcji tej zamierzano również wykorzystać Palija, którego już nawet przewieziono z Syberii do Moskwy, aby znajdował się bliżej wydarzeń ukraińskich. Prowokacja spełzła jednak na niczym. 1 (12) marca w Perewołocznej zjawili się dwaj wysłannicy Mazepy; 11 (22) marca — Gordiejenko przyprowadził tu 1000 Kozaków i sześć armat. Dwa dni później zwołano radę. Przeczytano na niej listy Mazepy, w których hetman informował o rzekomym zamiarze władz carskich przesiedlenia wszystkich mieszkańców Ukrainy za Wołgę. Hetman stwierdził także, że wojska rosyjskie bardziej pustoszą k r a j niż Szwedzi. Zanimowani tym Kozacy postanowili wystąpić przeciw Piotrowi I. Uderzono na Caryczówkę, gdzie wzięto do niewoli kilkudziesięciu żołnierzy carskich, których później zaprezentowano trium-
falnie Karolowi XII w Budyszczach. W tej sytuacji Piotr nakazał Mienszykowowi przesunięcie jeszcze jednego pułku konnicy w rejon Bogorodickiego. 3 (14) kwietnia Grzegorz Dołgoruki donosił monarsze; „Złoczyńca koszowy prowadzi dalej swą złą i jadowitą akcję; bez przerwy pisze za Dniepr i nawołuje do zabijania starszyzny; także, aby do niego przechodzić. Już taka właśnie kanalia zbiera się za Dnieprem i rozbija pasieki' ; 6. Nawet dwie kolejne porażki poniesione w starciach z pułkownikiem Bołtinem i generałem Ronnem oraz wybór na koszowego Piotra Soroczynskiego^ którego car uważał za „przyzwoitego" człowieka, nie zmieniły poglądów Zaporożców. Pozostali wierni Mazepie, co ściągnęło na Sicz tragiczne w skutkach represje. Car energicznie przygotowywał pole przyszłych działań militarnych. Dążył do całkowitego usunięcia wszystkich elementów niepewnych. Nie zapomniał więc i o studentach polskich i litewskich przebywających w Akademii Kijowsko-Mohylańskiej. Na początku 1709 r. kanclerz Gawryło Gołowkin przekazał gubernatorowi kijowskiemu Dymitrowi GolicynowTi polecenie wydalenia ich poza granice Rosji. Pytał jednocześnie, ilu pozostało w murach akademii, ilu jest zakonników-Polaków i czy nie prowadzą oni jakiejś podejrzanej działalności? Już 15 (26) lutego Golicyn meldował wykonanie polecenia. Stwierdził przy tym, iż w Kijowie znajdowało się jeszcze 161 studentów ukraińskich oraz 30 zakonników w monasterze Brackim, z czego tylko pięciu Ukraińców. „Trudno stwierdzić, czy któryś z mnichów jest osobą podejrzaną, gdyż wszyscy oni odnoszą się do nas niechętnie" Za jedynego człowieka, na którym można było polegać. Golicyn uznał prefekta ze wspomnianego monasteru. Był nim późniejszy bliski współpracownik Piotra I Teofan Prokopowicz. 6 7
Cyt. za: S o ł o w i e w, op. cit., kn. 8. t. 15, s. 2G7. Tamże, s. 268.
Na wiosnę zdecydowano całkowicie podporządkować Zaporoże Rosji. Nie chodziło wyłącznie o likwidację ośrodka sprzyjającego Mazepie, stale zasilającego go ludźmi, prowiantem, prochem i amunicją, lecz również o zniszczenie tradycyjnej bazy wszystkich niemal ukraińskich ruchów anty feudalnych, wolnościowych i 'decentralistycznych, samym swoim istnieniem animujących poddanych do sprzeciwu wobec autokratycznej polityki cara. Niepokoiły także kontakty Siczy z Turcją i Chanatem Krymskim. Jeśli były poprawne, jJrowadziły do wspólnych wypraw łupieżczych niepokojących rosyjskie garnizony graniczne; jeśli dochodziło do starć między nimi, prowokowały rozszerzenie się konfliktu i przybliżały niebezpieczeństwo wybuchu wojny rosyjsko-tureckiej. Było to, oczywiście, nie na rękę Piotrowi I, który zdawał sobie sprawę z trudności prowadzenia walki jednocześnie przeciw Turcji i Szwecji. Na taki krok zdecydował się później, z fatalnym dla siebie skutkiem. Tymczasem rozpoczęła się wyprawa przeciw Siczy. Oddziały dowodzone przez pułkownika Piotra Jakowlewa załadowały się w Kijowie na statki i łodzie i płynęły w dół Dniepru. Był przełom marca i kwietnia. 18 (29) kwietnia Jakowlew napotkał pod Perewołoczną kilka tysięcy Zaporożców, których usiłował nakłonić do podporządkowania się carowi. Zabiegi te spełzły na niczym. Kozacy posiłkowani przez mieszkańców Perewołocznej uderzyli na oddziały pacyfikacyjne, zadali im poważne straty, a następnie wycofali się na południe. Ta sama historia powtórzyła się pod Kudakiem. Wreszcie 11 (22) maja Jakowlew dotarł do Siczy. Znajdowała się ona na wyspie u ujścia Czortomliku, Podpolnej i Skarbnej do Dniepru. Miała kształt równoramiennego trójkąta, którego boki wynosiły łącznie około 2 km długości. Otoczona palisadą, dobrze ufortyfikowana, mogła długo i skutecznie bronić się przed atakiem. Jakowlew zdawał sobie, z tego sprawę i dlatego począt-
kowo próbował posłużyć się perswazją. Wysyłane jednak listy oraz złotouści oratorzy wychwalający dobroć i potęgę monarchy nie odegrali spodziewanej roli. Wprawdzie Kozacy nie zrywali pertraktacji, co dawało pewne nadzieje na pokojowe przeprowadzenie zaplanowanej operacji, ale wkrótce okazało się, że była to tylko gra na zwłokę. Koszowy Soroczynski udał się bowiem do ordy, licząc na pomoc tatarską. Gdy Jakowlew zorientował się w sytuacji, postanowił, nie mieszkając, przystąpić do ataku. Pierwszy szturm nastąpił 14 (25) maja, ale został odparty przez zaciekle broniących się Kozaków. Część Rosjan nie zdążyła nawet wysiąść z łódek, rażona celnymi strzałami obrońców. Zginął jeden z pułkowników, wielu oficerów odniosło rany, żołnierzy zdziesiątkowano. Ci, którzy dostali się do niewoli, zostali zlinczowani. W tym samym dniu ukazały się nadciągające od południa oddziały. Kozacy sądząc, że są to śpieszący z pomocą Tatarzy, wyszli na ich spotkanie. Byli to jednak dowodzeni przez pułkownika Gałagana dragoni z armii księcia Grzegorza Wołkońskiego. Zaczęło się zamieszanie i panika, co wykorzystali nacierający. Rosjanie wdarli się na wyspę, przerwali umocnienia i opanowali zabudowania Siczy. Nastąpiła rzeź obrońców. Do niewoli wzięto atamana, 26 dowódców kureni (kureń — jednostka terytorialno-wojskowa na Zaporożu), 2 mnichów, 250 Kozaków i 160 kobiet. Stracono 156 Kozaków, a 115 kobiet rozdano zwycięzcom. W walce zginęło też wielu Rosjan: łącznie 30 oficerów, 13 podoficerów, 288 żołnierzy piechoty i 144 konnicy. Ubito 178 koni. Triumfatorzy zagarnęli wszystkie działa, karabiny, amunicję i broń białą. Sicz, spalona i zrujnowana, przestała istnieć. Ci Kozacy, którzy ocaleli, uciekli do limanów dnieprowych. W ślad za nimi podążyli Jakowlew z Gałaganem, ścigając zbiegów oraz. Kozaków zajmujących się w tym czasie łowieniem ryb, przewozem towarów czy wydobywaniem soli. Próbowano wprawdzie
założyć nową Sicz na Kamieńce, niewielkim dopływie Dniepru, ale i tam dotarły wojska carskie. Zaporożcy przekroczyli więc granice chanatu i tam, w Oleszkach (w pobliżu dzisiejszego Chersonia), utworzyli tzw. Sicz Oleszkowską, która przetrwała około 20 lat. Później, w 1734 r., powrócili do Rosji. 23 maja (3 czerwca^. Piotr I, poinformowany przez Mienszykowa o wykonaniu zadania, pisał: „Otrzymaliśmy dzisiaj od was wiadomość o zniszczeniu tego przeklętego miejsca, które stanowiło korzeń zła i nadzieję dla nieprzyjaciela. Usłyszawszy o tym, z wielką radością Bogu, który pomścił zło, dziękowaliśmy z salwami [tzn. oddano salut na cześć zwycięzców — przyp. W.A.S.], I wam za to ogromnie dziękujemy, gdyż sprawa ta była najważniejsza z tych, których można się było obawiać. Co zaś dotyczy oddziału pułkownika Jakowlewa, o którym piszecie, aby był w armii — zgoda. Należy tylko wydzielić z niego 500—700 żołnierzy piechoty i 500—600 konnicy i zostawić w Kamiennym Zatonie dla przypilnowania, aby miejsce to nie zostało ponownie zasiedlone przez takich, którzy uszli w step; by nie powrócili lub gdzie indziej nie poczęli się zbierać. Jeśli komendant w Kamiennym Zatonie jest zły, to mianować na jego miejsce któregoś z dobrych oficerów, a resztę włączyć do armii" 8 . Rosjanie uważnie obserwowali poczynania Porty wiedząc, że Karol XII liczy na jej pomoc i ewentualną możliwość koncentrycznego uderzenia na siły carskie. Piotr Tołstoj rezydujący w Konstantynopolu wiedział sporo o tureckich przygotowaniach do przyszłych działań wojennych. Pod koniec 1708 r. rozpoczęto w Konstantynopolu, Nikomedii i Synopie budowę 100 galer, które miały być uzbrojone w cztery—sześć dział. Z drugiej jednak strony Turcja przeżywała spore trudności wewnętrzne. Wybuchały liczne bunty poddanych, niezadowolonych ze zbyt wyso• PB, t. 9, wyp. 1, s. 191—193.
kich podatków. Rząd nie ogłaszał więc mobilizacji, nie chcąc doprowadzić do jeszcze poważniejszych zamieszek. Turcja zajęła postawę wyczekującą. W tej sytuacji car postanowił unikać jakichkolwiek posunięć, które mogłyby sprowokować potencjalnego przeciwnika do otwartej akcji. Z niepokojem tylko wysłuchiwał informacji o wybuchu radości w Konstantynopolu na wieść o przejściu Mazepy do obozu szwedzkiego. Kanclerz Gołowkin ostrzegał chana krymskiego Dewlet-Gireja przed kontaktami z Mazepą i atamanem koszowym Gordiejenką, a także z Karolem XII i Stanisławem Leszczyńskim. Mimo to zarówno Tatarzy, jak i Kozacy czekali tylko na sposobność, by opanować i zniszczyć Kamienny Zatoń, twierdzę strzegącą południowej granicy Rosji przed napaściami Ordy i Zaporoża. Likwidacja Siczy spacyfikowała sytuację w tym rejonie. Zaniepokojenie Porty wywołała natomiast podróż Piotra I do Woroneża i Azowa. Turcy oceniali ten krok jako wstęp do przygotowań wojennych. Nawet poseł angielski w Moskwie Charles Whitworth długo nie mógł zorientować się, jakie były rzeczywiste zamiary cara. Dopiero 20 kwietnia (1 maja) i 4 (15) maja w dwóch kolejnych raportach meldował, że monarcha odpłynął z Woroneża do Azowa „na lekkiej brygantynie, nakazując płynąć za sobą czterem okrętom wojennym" 9 . Nb. nie było to prawdą, gdyż w rzeczywistości z Woroneża wypłynęły tylko dwa okręty. Zresztą Piotr I nie chcąc prowokować Turków natychmiast zawiadomił swego posła w Konstantynopolu, że celem jego wyprawy była konieczna inspekcja umocnień azowskich. Kilka okrętów kazał nawet zniszczyć, tak były przegniłe, resztę zaś przesunął z Woroneża pod twierdzę w Tawrowie, gdzie mogły być z lądu chronione przed nieprzyjacielem, same bowiem nie przedstawiały żadnej wTartości bojowej. W tym też duchu uspo• SIRIO, t. 50, s. 169, 176.
kajał Tołstoj wielkiego wezyra w czasie wspólnych rozmów i konferencji. A przecież na przełomie maja i czerwca do Konstantynopola nadeszły tak niepokojavce wieści, że sułtan Ahmed III zdecydował się zwołać naradę wojenną. Głównym tego sprawcą stał się chan tatarski, który usilnie nalegał na rozpoczęcie wojny prewencyjnej przeciw Rosji, rzekomo gotowej do napaści na Turcję. Tołstoj dwoił się i troił, dając łapówki na lewo i prawo, byle tylko nie dopuścić do konfliktu. Przekupieni paszowie donosili wezyrowi, że car przybył do Azowa tylko „dla rozrywki" oraz dlatego, iż . „ma taki charakter, który nie pozwala mu długo siedzieć na jednym miejscu" 10. Wprawdzie Tołstojowi udało się uzyskać wydanie Tatarom zakazu rozpoczynania działań wojennych przeciw Rosji, lecz wielki wezyr zażądał od Piotra I uroczystego potwierdzenia pokoju zawartego na 30 lat w 1700 r. Obydwie strony, Turcja i Rosja, patrzyły podejrzliwie na poczynania przeciwnika. Żadna z nich jednak nie czuła się na siłach do wszczęcia akcji zaczepnych; żadna też nie zamierzała w przyszłości rezygnować ze swoich dawniejszych pretensji. Wzajemne oczekiwanie na najmniejszy przejaw słabości drugiej strony nie stanowiło dostatecznej gwarancji utrzymania pokoju zawartego z wielkim trudem przed kilku zaledwie laty. Przeciwnie. Zarówno carat, jak i Porta musiały być przygotowane na wszelką ewentualność. Turcja była w nieco lepszej sytuacji, ponieważ nie tylko nie prowadziła wówczas żadnej wojny, ale nową mogła prowokować przy pomocy obcych sił: tatarskich, kozackich, a nawet szwedzkich. Pozostawało wystarczająco wiele punktów zapalnych, grożących w każdej chwili wywołaniem rozległego i trudnego do ugaszenia pożaru. Wzajemne obawy i powstrzy10
A. P. G ł a g o 1 e w a, Russko-turieckije połtawskim srażenijem (w:) Połtawa, s. 142.
otnoszenija
pieried
mywanie przeciwnika od otwartej akcji nie oznaczały wcale dążenia do pokoju, lecz tylko przedłużanie stanu napięcia. Ani Rosja, ani Turcja nie miały wobec siebie zamiarów pokojowych. Natomiast w maju podjęto w Rosji próbę pertraktowania ze Szwedami. Można sądzić, że przyczyną tego kroku była obawa przed możliwością połączenia się armii Karola XII z ordą tatarską i wojskiem tureckim. Król szwedzki za wszelką cenę chciał sobie pozyskać obydwa te państwa. Pretekstem do rozmów stała się sprawa wymiany jeńców. Wysłannikiem Rosjan był oberaudytor szwedzki, który przekazał stosowny list Gołowkina pierwszemu ministrowi Karola XII, hrabiemu Karolowi Piperowi. Posłaniec wrócił 2 (13) maja z odpowiedzią, w której minister nie wyrażał zgody na zawarcie pokoju na zasadach proponowanych przez Rosjan (m. in. pozostawienia w rękach rosyjskich Inflant i Ingrii), zażądał natomiast bliżej nie sprecyzowanych ustępstw terytorialnych ze strony Rosji. Trudno się było dziwić temu postulatowi. Szwedzi, chociaż mocno nadwerężeni toczącymi się walkami, znajdowali się nadal na ziemi przeciwnika i czuli się t u t a j dość pewnie. Tymczasem car gotów był zapłacić wiele, by Petersburg i Narwa pozostały w jego rękach. Kolejny wysłannik, porucznik Stojanow, także wrócił z niczym, a raczej, jak pisał później Piotr Szafirów: „z wielce odmowną odpowiedzią Królewskiej Wysokości" n . W dalszym ciągu nie wiadomo było, jak zachowa się Rzeczpospolita, zwłaszcza że Rosja nie przekazała jej jeszcze należnych subsydiów na armię. Poseł Piotra I w Polsce, dobiegający końca swoich dni 67-letni Jemielian Ukraincew, działający wspólnie ze wspomagającym go Wasylem Dołgorukim, donosił, że miast 333 tys. rubli, 11
P. P. S z a f i r ó w , Rassużdienije, kakije zakonny je priczyny ... Pietr Pierwyj... k naczatiju wojny protiw Karola XII szwiedskogo 1700 godu irniel, Sankt Pietierburg 1719, s. 44.
należnych zgodnie z postanowieniami traktatu z 1705 r., Rzeczpospolita otrzymała zaledwie jedną piątą tej sumy. Pisał: „Wszyscy stali się weseli i niezbyt mi przychylni; cała szlachta, a także wojsko nam nie sprzyja... Na hetmana Sieniawskiego nie ma co liczyć: trzyma się nas do czasu i sam otwarcie nam powiedział, że nie oszuka i szelmą nie będzie, lecz jeśli zajdą takie okoliczności, iż nie będzie mógł dalej trzymać się cara, to nam sam o tym obwieści" 12. Gdy Ukraincewa wysłano na Węgry z misją mediacyjny* by pogodził Franciszka Rakoczego II z cesarzem Józefem I (nb. Ukraincew zmarł tam we wrześniu 1709 r.), w Polsce rezydentem został Aleksy Daszków. Car uważał go zresztą za wyjątkowego durnia, któremu lepiej nie powierzać misji wymagających inteligencji. Jednakże Daszków sprawiał się zupełnie dobrze i nie było powodów do narzekań. Przysyłał też sporo interesujących wiadomości 0 sytuacji w Polsce. W marcu 1709 r. donosił np.: „Hetman Sieniawski nie ma siły (!) u Stanisława Leszczyńskiego, ale jego żona szuka na zapas łaskawości Stanisława na wypadek, gdyby nie wyszedł [z Saksonii — przyp. W.AS.] król August i sprawy carskie źle się rozwijały". Warto dodać, że mieszanie się hetmanowej do spraw państwa 1 powodowanie mężem wywoływało powszechne oburzenie. Daszków pisał dalej: „Byłoby bardzo dobrze, gdyby nadszedł tutaj feldmarszałek lejtnant Goltz z naszymi wojskami. Jeśli nie przyjdzie, to boję się, by Polacy nie wpadli w rozpacz, gdyż nieprzyjaciel r u j n u j e wszystkie ich majątki. Zjawili się też teraz dwaj Wołosi: Sawa, który zdobył Mohylów nad Dniestrem, niszczy i męczy szlachtę rozgłaszając, iż działa na rozkaz Carskiej Wysokości; inny, Iwanienko, zajął Bracław i również męczy i r u j n u j e szlachtę". Z doniesień Daszkowa wiadomo było także, że Sieniawski dostał od cara 10 tys. rubli, które rozdał re12
S o ł o w i e w,
op. cit., kn. 8, t. 15, s. 253.
gimentarzom w nagrodę za odrzucenie propozycji Leszczyńskiego przejścia na jego stronę 13. Goltz jednak nie śpieszył z przybyciem w sukurs hetmanowi. Gdy wreszcie na przełomie kwietnia i maja pojawił się w rejonie Lwowa, okazało się z kolei, iż demonstruje swoją wyższość wobec Polaków, co wywoływało ich zrozumiały sprzeciw. Sytuacja stawała się krytyczna, sojusznicy bowiem rekwirowali żywność i paszę, rabowali i bili przy najmniejszej próbie sprzeciwu. August II dalej siedział w Saksonii i nie tylko nie zamierzał wkroczyć do Polski ze swą armią, ale też nie wykazywał ochoty do podjęcia jakichkolwiek zobowiązań wobec Rosji. Piotr I zdawał sobie sprawę z rzeczywistych przyczyn jego kunktatorstwa. Pisał do Gołowkina: „Sądzę, że król patrzy, co uczynimy ze Szwedem — dlatego też marudzi z wykonaniem zobowiązań traktatowych" 14. Jak się więc okazało, wszystkie zainteresowane strony wyczekiwały na decydujące rozstrzygnięcie, które miało zapaść na rozległych ziemiach ukraińskich. Czekali Turcy, Tatarzy i August II. Mazepa i Zaporożcy podjęli decyzję już wcześniej i teraz z trwogą zastanawiali się, co się stanie w wypadku sukcesów rosyjskich. Pozornie Piotr I sprawiał wrażenie, jakby nie zdawał sobie sprawy z ciążącej na nim odpowiedzialności za przyszły kształt stosunków we wschodniej Europie. Wypełniał wszystkie normalne obowiązki: prowadził rozległą korespondencję, wydawał polecenia dyplomatom i wojskowym, karał i nagradzał. Ba, znalazł także czas na pracę nad Prawidłami walki lub regułami, które winny obowiązywać przy prowadzeniu batalii, wykorzystując w nich z powadzeniem własne doświadczenia z wojny ze Szwecją. Posunięcia cara były jednak dobrze przemyślane i stopniowo układały się w kampanię, która miała wkrótce doprowadzić do klęski Karola XII. Zdobycie Siczy oraz odia Tamże, s. 14
254.
PB, t. 7, wyp. 1, s. 137.
grodzenie przez Goltza, współdziałającego z armią Sieniawskiego i litewskiego hetmana polnego Grzegorza Ogińskiego, przyszłego teatru rozstrzygającej batalii od możliwej pomocy polskich i szwedzkich oddziałów Leszczyńskiego i Ernesta von Krassaua, pozbawiło Szwedów spodziewanych posiłków i zapewniło bezpieczeństwo tyłom głównych sił rosyjskich. 13 (24) maja pokonały one pod Brodami korpus Jana Kazimierza Sapiehy, co spowodowało wycofanie się Leszczyńskiego i Krassaua spod Lwowa na północ. Konfederacja sandomierska mogła, wobec kolejnego sukcesu Rosjan, liczyć na zwiększenie liczebności swych szeregów. Siły szwedzkie zostały zablokowane za Dnieprem. Bezpardonowe postępowanie z miejscową ludnością, polityka przymusowych rekwizycji oraz gwałtów i terroru wywoływały rosnący opór mieszkańców Ukrainy. Coraz częściej dochodziło do podejmowania udanych prób samoobrony. Zaporożcy, nawet ci, którzy początkowo opowiedzieli się za Mazepą, zmieniali orientację, dezerterowali i przechodzili na stronę Rosjan. Wojna dwóch armii przekształcała się w walkę przeciw okupantowi w obronie własnej ojczyzny. Król szwedzki nie spodziewał się zapewne takiego obrotu sprawy. Ślepy i głuchy na zmianę sytuacji oraz rady generalicji z uporem dążył do zrealizowania pierwotnego planu: opanowania centrum Rosji wraz z Moskwą. Jakże jednak zmieniły się teraz warunki jego działania! Gdy rozpoczynał swą kampanię w 1707 r., miał nie tylko przeszło 50 tys. wyborowych żołnierzy, lecz również mógł liczyć na przyłączenie się dalszych 20 tys. dowodzonych przez Stanisława Leszczyńskiego oraz na szesnastotysięczny korpus generała Adama Ludviga Loewenhaupta, co stawiało do jego dyspozycji dziewięćdziesięciotysięczną armię, niemal nie do pokonania. Teraz, w połowie 1709 r., dysponował zaledwie 30 000 żołnierzy szwedzkich i 8000 Zaporożców, a więc armią dwuipółkrotnie mniej-
szą, wyczerpaną, głodną i pozbawioną ducha walki. Być . może Karol XII miał wciąż nadzieję na wciągnięcie Turcji do wojny. Jego liczni wysłannicy bez przerwy pojawiali się na sułtańskim dworze. Pobożne życzenia brał za rzeczywistość, co stanowiło główny błąd w jego postępowaniu. Poza tym nadal nie doceniał przeciwnika, niepomny nauczki, jakiej doznał w poprzednim roku pod Leśną. Jeśli Karol XII zamierzał konsekwentnie wprowadzać w życie swój plan strategiczny, miał tylko jedno wyjście. Musiał przebić się przez wojska rosyjskie, a następnie atakować w kierunku na Charków, Kursk i wreszcie Moskwę. Bazę operacyjną jego działań mogła stanowić linia Worskli, szczególnie zaś dwie twierdze: Perewołoczna i Połtawa. Pierwsza z nich znajdowała się w rękach sprzymierzonych z Karolem XII Kozaków Zaporoskich, ale w Połtawie tkwił od stycznia 1709 r. garnizon rosyjski dowodzony przez pułkownika Aleksego Kelina. Garnizon liczył 4182 żołnierzy, 91 puszkarzy i miał do dyspozycji 28 dział. Oprócz tego uzbrojono 2600 mieszkańców miasta. Połtawa była nieźle umocniona. Kelin dodatkowo przeprowadził niezbędne naprawy i rozbudował istniejące fortyfikacje. Położenie jej jednak sprawiało niemal równe kłopoty obrońcom, jak i oblegającym. Leżała na prawym brzegu Worskli, do której po przeciwległej stronie wpadał Kołomak, niewielka rzeczka tworząca jednak wspólnie z Worsklą rozległe bagniska. Utrudniało więc to wprawdzie poruszanie się wojsk nieprzyjacielskich, ale i pozbawiało możliwości przyjścia załodze twierdzy ze skuteczną pomocą w razie oblężenia. Było to po prostu niemożliwe bez wcześniejszego stoczenia bitwy. Fortyfikacje Połtawy składały się z wału ziemnego wzmocnionego drewnem i faszyną, palisady oraz zewnętrznego rowu wypełnionego wodą. Były ukształtowane według wszystkich zasad klasycznej inżynierii wojsko-
wej, z bastionami, kurtynami i rawelinami, które znacznie ułatwiały obronę. W kwietniu 1709 r. armia Karola XII znalazła się pod Połtawą, otoczyła ją szczelnym pierścieniem i przystąpiła do oblężenia. Szwedzi działali systematycznie. Ponieważ zamierzali przypuścić szturm generalny od strony zachodniej, na niej więc skoncentrowali swoje prace, drążąc okopy podchodzące aż do fosy. Pierwsze bezpośrednie ataki były prowadzone bez przekonania i miały raczej charakter rozpoznania walką, nie zaś rozstrzygających uderzeń. Zakończyły się one niepowodzeniem. Natomiast obrońcy dokonali kilku udanych wypadów, którymi nie tylko zaskoczono Szwedów, ale i zadano im spore straty. Dopiero w maju Szwedzi przypuścili kilka bardziej zdecydowanych i energicznych szturmów, chociaż również bez spodziewanych rezultatów. 24 kwietnia (5 maja) zjechali się do Charkowa Mienszykow, Jakub Bruce, Gołowkin i Szafirów. Prawdopodobnie wówczas zdecydowali przerzucić główne siły rosyjskie nad Worsklę. Dwa dni później armia carska ruszyła z Bogoduchowa. Piotr I znajdował się w tym czasie w Azowie i pilnie śledził rozwój wypadków. Nie śpieszył jednak do armii, gdyż — jak pisał do Mienszykowa — od 1 (12) maja zaczął leczenie swoich przypadłości żołądkowych, co wyczerpywało go bardziej niż sama choroba. Stwierdzał więc w kolejnych listach: ,,Od pierwszego tego miesiąca [maja — przyp. W. A. S.] zacząłem przyjmować lekarstwo, które działa bardzo silnie, gdyż tutejsze gorące powietrze wspomaga jego skuteczność. Nie będę mógł opuszczać domu aż do dziesiątego. Mam nadzieję, z pomocą boską, do piętnastego bieżącego miesiąca uwolnić się od lekarstw i być gotowym do przyjazdu do was"; „Moje lekarstwo działa bardzo silnie i wskutek tego stałem się słaby jak dziecko"; „Nie będę wcześniej u was jak dwudziestego,
gdyż i sam jestem słaby, i konie nie będą gotowe dla batalionu wcześniej niż na dwudziestego" 15. Na 5—6 (16—17) maja Mienszykow zwołał kolejną naradę wojenną. Wzięli w niej udział również generałowie: Nikita Repnin, Bruce, Piotr Dalbonne, Samuel Renzel i O. Schaumburg. Zastanawiano się, jak pomóc oblężonym w Połtawie, a zwłaszcza, czy istnieją możliwości przerwania blokady. Zaproponowano przeprowadzenie jednoczesnego ataku w trzech kierunkach: ugrupowanie Bellinga miało ruszyć w dół biegu Worskli i po przeprawie skierować się na Oposznię, Goltz winien był uderzyć na szańce nieprzyjacielskie za Worsklą, a oddziały Schaumburga miały znienacka zaatakować główną kwaterę przeciwnika w Budyszczach. Piotr I uznał, że najlepszą formą pomocy dla garnizonu połtawskiego będzie atak na Oposznię. W wypadku niepowodzenia należało wyruszyć pod Połtawę i rozlokować się w jej najbliższym sąsiedztwie na lewym brzegu Worskli 10 . Zalecenie swoje powtórzył 15 (26) maja: „Co do Połtawy zaś, to i obecnie potwierdzam, że lepiej by nam do onego miasta przystąpić (przez rzekę od nieprzyjaciela) ze wszystkimi i udzielać miastu pomocy (gdyż miejscowość ta bardzo potrzebna), gdzie należy i feldmarszałkowi [Mienszykowowi — przyp. W. A. S.] być, a to (na ile rozumiem) wydaje się z lepszych nie ostatnia sprawa. W ogóle dysponując zaocznie polegam na waszym rozsądku" 17. Mienszykow okazał się niezłym dowódcą. Jeszcze przed otrzymaniem rozkazów monarchy zaatakował Oposznię i rozbiłby całkowicie wojska szwedzkiego generała Karola Gustawa von Roosa, gdyby nie pomoc Karola XII, który zdążył przyjść z pomocą swoim oddziałom. Roos śpiesz» PB, t. 9, wyp. 1, s. 143—144, 169—170, 174—175. 16 Tamże, s. 174; Je. P. P o d j a p o 1 s k a, W o j e n n y j e sowiety 1708—1709 gg. (w:) Połtawa, s. 129. 17 PB, t. 9, wyp. 1, s. 177—178.
nie wycofał się z miasteczka, a Karol XII wrócił pod Połtawę. Nie był to zresztą ostatni sukces feldmarszałka. Opanował nie tylko niemal cały prawy brzeg Worskli, ale — mimo że nie przełamał oblężenia — udało mu się wprowadzić do twierdzy połtawskiej posiłki w postaci 1200-osobowej brygady pułkownika Aleksego Gołowina oraz zdobyć i umocnić się na przeprawie przez Worsklę w bezpośrednim sąsiedztwie twierdzy. Mienszykow uznał za swoje główne zadanie przygotowanie pozycji wyjściowych do przyszłego szturmu mającego uwolnić Połtawę od blokady. Budował szańce i okopy, niemal nieustannie odgryzając się atakującym Szwedom. Karol XII nie zamierzał bowiem przypatrywać się bezczynnie rosyjskim pracom fortyfikacyjnym. 19 (30) maja feldmarszałek sporządził kolejny raport dla Piotra I: „Donoszę, że trzy dni temu mieliśmy w szańcach przy naszej linii niemałą potyczkę z nieprzyjacielem. Przeciwnik chciał przeszkodzić w naszych pracach, więc wysłaliśmy od nas partię grenadierów, a w tym samym czasie z miasta ruszyło 400 ludzi pod dowództwem brygadiera Gołowina i napadłszy na nieprzyjaciela z drugiej strony dwie roty na miejscu posiekli, pozostałych zaś doprowadzili do wielkiej konfuzji. Lecz ów pan brygadier postępując zbyt zapalczywie dalej nacierał; konia pod nim zabili, a jego wzięli do niewoli; inni zrejterowali do miasta. Nasi stracili 100 ludzi, a nieprzyjaciela wielka liczba zginęła i szańce nieprzyjacielskie zniszczone. My natomiast od swoich stanowisk nawet na piędź najmniejszą nie odstąpiliśmy, lecz bezustanną palbą armatnią nękaliśmy przeciwnika przez wiele godzin, tak że teraz znacznie się uspokoił i już drugi dzień, jak zmniejszył aktywność wobec miasta. Wczoraj nasza lekka jazda przeprawiwszy się na drugą stronę [Worskli — przyp. W. A. S.] zagarnęła około 1000 koni nieprzyjacielskich, a drugi oddział zabrał generałowi Kruzowi około 100 koni i ludzi. Czyniliśmy dywersję przeciwnikowi codziennie. Życzę
jednak sobie szybkiego przybycia do nas Waszej Miłości. Spodziewamy się wówczas większego dla nas szczęścia, gdyż do wszystkiego dojdzie wysoka rezolucja. Staramy się, jak tylko to możliwe, nie wydawać bitwy. Ponieważ nieprzyjaciel zgromadził wszystkie swe siły przeciw nam, wedle Waszego rozkazu posłałem do Szeremietiewa, aby zostawił przy hetmanie [Skoropadskim — przyp. W. A. S.] Wołkońskiego z trzema pułkami i do nas pośpieszał; również do Wasyla Dołgorukiego, by zamiast do Kamiennego Zatonu do nas przybył" 18. W jednym z kolejnych raportów, 29 maja (9 czerwca), Mienszykow doniósł, że założył ostatni z zaplanowanych szańców, usytuowany tuż przy okopach nieprzyjacielskich nad rzeką i że twierdza, mimo licznych szturmów, znajdowała się nadal w bardzo dobrym stanie. Każdy z upływających dni przybliżał decydującą batalię. Mienszykow obawiał się wziąć na swe barki odpowiedzialność za jej ostateczny rezultat. Słał więc przynaglające listy do cara wraz ze szczegółowymi relacjami ze swych posunięć. Piotr I byłby rad, gdyby udało mu się dowodzić całością operacji, ale stan zdrowia wciąż nie pozwalał mu na pośpiech. W umiejętności feldmarszałka wierzył bardziej niż on sam. Z Azowa wyruszył dopiero 27 maja (7 czerwca). Po czterech dniach podróży pisał w liście do Mienszykowa, że wprawdzie będzie się śpieszył, „ponieważ jednak w tej potrzebie czasem źle jest i godzinę zmarnować, przeto — jeśli należy — działajcie z pomocą boską, nie czekając na mnie" 19. Przygotowania do bitwy szły pełną parą. Rosjanie zbudowali nad Worsklą dobrze umocnione szańce, które w przyszłości miały być głównymi punktami przerzutu wojsk za rzekę. Po przeciwnej stronie Szwedzi wznieśli wały obronne i wykopali okopy, mające uniemożliwić przeciwnikowi zrealizowanie tego zamiaru. « PB, t. 9, wyp. 2, Moskwa 1952, s. 305—307. 19 Tamże, wyp. 1, s. 200.
Oprócz tego wykonali podkopy pod bastiony twierdzy i założyli miny. Wszystko to świadczyło o zbliżającym się szturmie generalnym. Zaczął się wyścig z czasem. W sztabie szwedzkim nie było jednomyślności co do dalszego sposobu postępowania. Żołnierze z niepokojem obserwowali brawurowe, graniczące z nierozsądkiem, zachowanie się Karola XII. Podejrzewali, że szuka bohaterskiej śmierci na polu chwały, aby w ten sposób uniknąć zbliżającej się nieuchronnie klęski. Generałowie proponowali wycofanie się na zachód, za Dniepr, a następnie połączenie się na ziemiach polskich z oddziałami Leszczyńskiego i von Krassaua. W przeciwieństwie do swych doradców król chciał zdobyć Połtawę za wszelką cenę i tutaj cierpliwie oczekiwać posiłków. Koncepcji tej przeciwstawiali się wszyscy, ale Karol XII był głuchy na głosy rozsądnych i doświadczonych dowódców. Przeprowadził w tym czasie interesującą rozmowę z generalnym kwatermistrzem Akselem Gyllenkrockiem. Król nakazał generałowi przygotować się do szturmu Połtawy, a nawet określić dzień jej zdobycia. Grał na ambicji swego kwatermistrza porównując go z wybitnym specjalistą sztuki fortyfikacyjnej i oblężniczej, marszałkiem Francji Sebastianem Vaubanem, który zmarł przed dwoma zaledwie laty. „Pan jest naszym małym Vaubanem" — mówił. Gyllenkrock odparł przytomnie, że wobec braku materiałów i sprzętu niezbędnego do ataku nawet Vauban nie uporałby się z tym zadaniem. „Czy rzeczywiście mamy zbyt mało, aby zdobyć tak nędzną forteczkę?" — zdziwił się król. Generał przypomniał o 4000 obrońców kryjących się za umocnieniami i przestrzegł przed niedocenianiem przeciwnika, który — według niego — będzie walczył do ostatka. Karol XII, wbrew faktom, uważał jednak, że obrońcy rozpierzchną się w popłochu już po pierwszym wystrzale armatnim. Gyllenkrock obawiał się poza tym, że w czasie przygotowawczych robót oblężniczych zginie zbyt wielu żołnierzy szwedzkich. Nie wierzył ani w umiejęt-
ności, ani zapał Kozaków, których za dobrą opłatą chciał do tych prac zwerbować król. Karol nie dopuszczał do siebie myśli, że będzie potrzebny jakikolwiek szturm, a na kolejne wątpliwości wysuwane przez członków rady wojennej miał jedną odpowiedź: „Gdyby nawet Bóg wysłał anioła z rozkazem odejścia spod Połtawy, także bym go nie posłuchał" 20 . Na takie stwierdzenie trudno było znaleźć sensowną replikę. Król wierzył w swoją szczęśliwą gwiazdę. Wygrał wszystkie bitwy, w których dowodził osobiście, i sądził, iż potrafi dokonać rzeczy nawet w sposób oczywisty niemożliwych. Tymczasem możliwość pokonania przeciwnika odsuwała się w bliżej nie określoną przyszłość, czego dowodziły wydarzenia każdego niemal dnia. 26 maja (6 czerwca) Szeremietiew na rozkaz Piotra I przyprowadził swoje oddziały pod Połtawę i rozlokował je w rejonie Krutego Beregu (Stromego Brzegu). Rozgrzani tym obrońcy wypadli za wały następnej nocy, zniszczyli podkopy szwedzkie i rozbroili miny. Szwedzi spróbowali więc zmienić taktykę. 1 (12) czerwca ostrzelali miasto z dział, a następnie przypuścili szturm, który zakończył się całkowitym niepowodzeniem i kosztował życie 400 żołnierzy. Co więcej, 2 i 3 (13 i 14) czerwca Karol XII musiał odpierać wypady oblężonych. Wreszcie 4 (15) czerwca w nocy Piotr I przybył pod Połtawę i osobiście objął dowództwo 21. Po trzech dniach pisał do gubernatora azowskiego admirała Fiodora Apraksina: „Otrzymaliśmy od was list ..., ale szybko nie możemy nań odpowiedzieć, zeszliśmy się bowiem blisko z sąsiadami i, z pomocą boską, będziemy musieli w tym miesiącu mieć z nimi główną rozprawę" 22. Rosjanie próbowali przedostać się pod twierdzę różnymi sposobami. Ryli okopy w błotnistym gruncie i... nie20 21 22
S o ł o w i e w, op. cit., kn. 8, t. 15, s. 271. Pochodnyj żurnał 1709 g., Sankt Pietierburg 1854, PB, t. 9, wyp. 1, s. 202—203.
s.
8.
ustannie napotykali umocnienia szwedzkie. Szeremietiew budował specjalny trakt umacniając go faszyną. Nic z tego nie wychodziło. Podobnie nie przyniósł rezultatu atak na tyły nieprzyjaciela dokonany przez niewielkie siły rosyjskie na prawym brzegu Worskli. Bez bitwy nie sposób było myśleć o sukcesie. Nowy plan batalii przyjęto 12 (23) czerwca. Mienszykow wraz ze swą armią miał przeprawić się przez rzekę o dwa kilometry na północ od Połtawy i stamtąd, po pokonaniu bagien i błotnistych łąk, uderzyć na przeciwnika. Repnin winien był atakować na wprost. Rónnemu i generałowi Genskinowi polecono działać w odległości kilkunastu kilometrów na północ i na południe od twierdzy. Pierwszy z nich miał przemaszerować przez wioskę Petrowkę, drugi zaś zająć Stare Senżary i uwolnić znajdujących się tam jeńców rosyjskich. W tym samym czasie książę Grzegorz Dołgoruki i Kozacy Skoropadskiego stacjonujący nad Psiołą winni byli uderzyć z zachodu „całą konnicą... dobrą uczynić dywersję" 2 3 . Wreszcie Kelin miał wypaść z twierdzy i zaatakować nieprzyjaciela od tyłu. Plan był prosty i świadczył o wyraźnej przewadze liczebnej Rosjan, osiągniętej na długo przed bitwą. Jedynie garnizon Kelina nie przedstawiał tej samej wartości co poprzednio, gdyż był osłabiony ciągłym odpieraniem szturmów szwedzkich, wycieczkami za umocnienia Połtawy, a poza tym zaczęło mu brakować amunicji. W każdym jednak razie Piotr I miał tyle oddziałów, że mógł nimi gospodarować dość rozrzutnie i uderzyć na przeciwnika jednocześnie ze wszystkich stron. Sytuacja do złudzenia przypominała znane przysłowie: „Złapał. Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma". W środku wojsk leżała Połtawa z garnizonem rosyjskim zablokowanym przez oddziały szwedzkie, które z kolei zo28
Tamże, s. 204.
stały zamknięte przez armię Piotra I. Dowództwo rosyjskie miało nadzieję, że jednoczesny atak zmusi przeciwnika do rejterady, a w każdym razie, iż uda się osiągnąć sukces bez wydawania bitwy. Wydawało się, że przewidziano wszystkie możliwe przeciwności losu. Jednakże nagłe pogorszenie się pogody, ulewny deszcz, który z błotnistych traktów uczynił nieprzejezdne, grząskie bajora, zmusił armię Mienszykowa do zaniechania wcześniej powziętego planu. Udały się natomiast akcje o charakterze pomocniczym i mające odciągnąć uwagę nieprzyjaciela od głównej sceny teatru wojny. 14 i 15 (25 i 26) czerwca Skoropadski zaatakował wieś Żuki; Genskin wyzwolił w Starych Senżarach około 1000 jeńców (obrońców Wepryka); Rónne przeprawił się przez Worsklę pod Petrowką i odrzucił przeciwnika o kilka kilometrów. Na naradzie wojennej 15 (26) czerwca postanowiono raz jeszcze zrealizować pierwTotny plan, co jednak w praktyce okazało się niemożliwe. Został już rozszyfrowany przez Karola XII, który znacznie lepiej przygotował się do odparcia możliwych ataków. Trzeba było przemyśleć nowe koncepcje, bardziej przystosowane do odmiennej sytuacji. W dniu następnym Piotr I rozkazał Rónnemu przeprawić się ponownie przez Worsklę na czele 12 pułków konnicy i 3 pułków piechoty. Miał tego dokonać w znanym sobie rejonie pod Petrowką. Hallart wraz z 12 pułkami piechoty winien był dokonać podobnej operacji na południe od Połtawy. Natychmiast po przeprawie zarówno oddziały Rónnego, jak i Hallarta okopały się, tworząc umocnione przyczółki. Podjęta jednocześnie przez Kelina próba dywersji nie powiodła się. Warto dodać, że wprawTdzie rzadko udawało się przedrzeć do Połtawy wysłannikom Piotra I, ale Rosjanie znaleźli przemyślny sposób porozumiewania się z oblężonymi. Rozkazy przerzucano w wystrzeliwanych z obozu rosyjskiego pustych kulach armatnich, co nb. dobrze świad-
ożyło o umiejętnościach artylerzystów carskich. Armia rosyjska dysponowała pod Połtawą 102 działami różnych rodzajów i kalibrów, szwedzka — tylko 39 24. Rónne niemal natychmiast po przeprawie i okopaniu się został zaatakowany przez feldmarszałka Karola Gustawa Rehnskólda. Udało mu się jednak odeprzeć napór nieprzyjaciela, przy czym uczynił to tak skutecznie, że feldmarszałek zrezygnował z zamierzonej uprzednio organizacji linii obrony w bezpośrednim sąsiedztwie Rónnego i wycofał się do obozu pod Żukami. Hallarta usiłował wyprzeć sam Karol XII. Nie tylko nie zdołał tego dokonać, ale w czasie zwiadu, w którym wziął osobisty udział, został ranny w nogę, co w poważnym stopniu utrudniło mu później wykonywanie obowiązków naczelnego dowódcy. Opowiadano, że przeprowadzając nocne rozpoznanie rozmieszczenia sił rosyjskich król szwedzki natknął się nieoczekiwanie na siedzącą przy ognisku grupę Kozaków. Czuli się bezpieczni i nie wystawili nawet najskromniejszej warty. Król, oburzony tą bezczelną beztroską, zsiadł z konia i zastrzelił jednego z nich. W odpowiedzi oddano trzy strzały, właściwie na oślep. Jeden z nich okazał się celny. Gdy do rosyjskiej kwatery głównej nadeszły wieści o uchwyceniu przeprawy pod Petrowką, polecono przygotować obóz w rejonie Semenowki, już na prawym brzegu Worskli. Wybudowano proste fortyfikacje typu redanowego, wzmacniając je dodatkowo bastionami o dwóch frontach usytuowanych pod kątem prostym względem siebie. Wojska wyruszyły z Krutego Beregu w nocy z 18 na 19 (29 na 30) czerwca i dotarły do Semenowki 20 czerwca (1 lipca). Przerzucono wówczas pułlfi gwardyjskie, dywizje Mienszykowa i Repnina (ta ostatnia kroczyła w ariergardzie) oraz artylerię polową. 24 czerw24
J. J. K o ł o s o w , tawa, s. 97, 100.
Artillerija w połtawskom
srażenii (w.) Pol-
ca (5 lipca) w obozie semenowskim znalazły się również oddziały hetmana Skoropadskiego. Tymczasem Karol XII otrzymał wieści o gotowości Tatarów krymskich do udzielenia pomocy Szwedom. Króla poinformowano, że zajęli oni pozycję wyczekującą i jeśli tylko nastąpi wyraźna zmiana sytuacji na korzyść armii szwedzkiej, bez zwłoki ruszą z Perekopu na północ. Monarcha uznał, iż zdobycie przezeń Połtawy popchnie ich do otwartego wystąpienia. Nie bacząc więc na niebezpieczeństwo grożące ze strony gotowych już do boju oddziałów rosyjskich, zabezpieczając się jedynie głównymi siłami skoncentrowanymi na północ od twierdzy, wydzielił z nich 3000-osobową jednostkę i nakazał jej przystąpienie do generalnego szturmu. Zaciekłe walki trwały przez dwa dni, 21 i 22 czerwca (2 i 3 lipca). Niewiele brakowało do spełnienia się królewskich zamiarów. Szwedzi stali już na wałach Połtawy i byli prawie pewni ostatecznego sukcesu. Jednakże bohaterstwo obrońców w decydującym momencie walki raz jeszcze zdecydowało o końcowym wyniku zmagań. Szturm odparto. Obydwie strony poniosły przy tym ogromne straty. Szwedzi utracili 1676 zabitych i rannych (w czasie całego trzymiesięcznego oblężenia Połtawy — przeszło 6000 żołnierzy), Rosjanie — 1256 osób 25. Obóz semenowski stanowił niezłą bazę wypadową do sporadycznych ataków mających na celu nękanie nieprzyjaciela, nie mógł jednak odegrać roli wyznaczonej mu przez cara — pozycji wyjściowej do zamierzonej bitwy. Od Połtawy dzieliło go aż 8 kilometrów w linii prostej. Był poza tym zbyt otwarty. Nie broniły go praktycznie ani ukształtowanie terenu, ani lasy czy też, jak to było na lewym brzegu Worskli, trudne do przebycia błota i bagna. Piotr postanowił więc przesunąć wojsko bardziej na południe, pod Jakowce. Tutaj sytuacja przed25
s. 51.
B i e s k r o w n y j,
Stratiegija
i
taktika
russkoj
armii...,
stawiała się zupełnie inaczej. Z tyłu równinę, na której rozlokowała się armia rosyjska, ograniczał stromy brzeg rzeki; lewe skrzydło i front były chronione przez gęsty las. Prócz tego przebiegały przez nią dwie drogi prowadzące prosto do Połtawy. Na nowym miejscu postoju Rosjanie znaleźli się 25 czerwca (6 lipca). W nocy, w niebywałym tempie, wzniesiono niezbędne umocnienia i wykopano okopy. Obóz, który mógł m.in. pomieścić całą artylerię, tabory oraz 58 batalionów piechoty, miał kształt greckiej litery II. Podstawą wspierał się o Worsklę. Broniły go wały ziemne, fortyfikacje redanowe i bastiony na rogach. Pozycje przednie składały się z sześciu redut zbudowanych w jednej linii, odległych od siebie na strzał karabinowy. Prostopadle do nich wzniesiono jeszcze dodatkowo cztery reduty. Umieszczono tu dwa bataliony piechoty pułku biełgorodzkiego dowodzone przez pułkownika S. Awgustowa i 17 pułków dragonów wraz z 13 działami artylerii konnej. Droga prowadząca przez Reszetyłowkę na Ukrainę Prawobrzeżną była osłaniana przez Skoropadskiego i 6 pułków dragonów pod dowództwem Wołkońskiego. Wołkoński miał być łącznikiem między głównymi siłami Rosjan a Kozakami. Artylerią dowodził Bruce. Łącznie Piotr I dysponował 58 batalionami (historycy wojskowości stosują to głównie określenie, chociaż współcześnie jednostki te nazywano często pułkami) piechoty i 17 pułkami kawalerii, łącznie 42 500 żołnierzy. Car przypisywał bitwie ogromne znaczenie. Uważał, że może ona rozstrzygnąć nie tylko o losach kampanii 1709 r., lecz i całej wojny. Karol XII miał pod swymi rozkazami armię słabszą od przeciwnika. Nie doceniał w pełni wagi zbliżającego się starcia. Wiedział już wprawdzie, że nie może liczyć na żadne posiłki, sądził jednak, iż w razie niepowodzenia stosunkowo łatwo wycofa się spod Połtawy i zdoła oderwać się od nieprzyjaciela. Odkomenderował więc cztery A
pułki dragonów do osłony drogi odwrotu, prowadzącej do przeprawy na Worskli pod Perewołoczną. Popełnił jednak przy tym poważny błąd, który miał się na nim zemścić w najbliższej przyszłości: nie zapewnił sobie odpowiednich środków przeprawowych. Istniejące tam niegdyś łodzie Zaporożców zostały zniszczone jeszcze w maju przez Jakowlewa. Monarcha szwedzki rzucił do bitwy 24 bataliony piechoty, 22 pułki kawalerii i 4 działa (łącznie 24 — 25 tys. żołnierzy). W okopach pod Połtawą pozostawił dwa bataliony piechoty i Zaporożców. Do dyspozycji Karol XII miał około 38 tys. ludzi, licząc w tym również służbę i tabory. Rana nie pozwalała mu dowodzić osobiście, więc dowództwo naczelne przekazał Rehnskóldowi. Nie dał mu jednak żadnego planu zamierzonej operacji. Obecność króla na placu bitwy zmuszała poza tym feldmarszałka do liczenia się z jego zdaniem i mocno komplikowała wydawanie rozkazów. 26 czerwca (7 lipca) Rehnskóld i Gyllenkrock otrzymali polecenie rozpoczęcia akcji w ciągu najbliższej nocy, na 27 czerwca (8 lipca). Karol XII nakazał zanieść się przed front oddziałów, do których przemówił, wyrażając przekonanie o czekającym ich zwycięstwie. Po bitwie — powiedział — zapraszam was na obiad do obozu przeciwnika. Piechotę szwedzką uszykowano w cztery kolumny równej wielkości (po sześć batalionów), a kawalerię w sześć kolumn. Zgodnie z rozkazem Karola XII atak Szwedów nastąpił 27 czerwca (8 lipca) o godz. 2. Król chciał zaskoczyć cara. Domyślał się prawdopodobnie, że Piotr I zamierza wydać bitwę dopiero dwa dni później; sądził poza tym, że działanie pod osłoną nocy wzbudzi zamieszanie w szeregach rosyjskich i spowoduje panikę. Karol XII był całkowicie pewny sukcesu. Zlekceważył podstawowe środki ostrożności i nie przeprowadził żadnego rozpoznania przed walką. Nie znał siły i trwałości
umocnień, które zamierzał sforsować. Tymczasem zaś ruchy wojsk szwedzkich zostały szybko zauważone przez Rosjan. Piotr I postawił cały obóz w stan alarmu. Kawalerię usytuowano za redutami bronionymi przez piechotę, a gdy okazało się, że Szwedzi zamierzają zaatakować je z marszu, Mienszykow rzucił konnicę przed reduty, by osłabiła siłę szturmu. Zamiar ten powiódł się całkowicie, mimo włączenia się do walki jazdy szwedzkiej. Jedynym sukcesem Szwedów było opanowanie dwóch nie dokończonych redut. Mienszykow sądził, że nieprzyjaciel bliski jest porażki i pchał się do przodu, by zadać mu cios ostateczny. Powstrzymały go od tego dopiero rozkazy Piotra I. Jak się okazało, car lepiej ocenił sytuację. Karol XII, widząc bezskuteczność ataku frontalnego, nakazał Rehnskoldowi obejść pozycje rosyjskie od północy, wzdłuż linii lasu. Ale Mienszykow w porę zorientował się w sytuacji i przerzucił jazdę na drogę przemarszu nieprzyjaciela. W zaciekłym starciu Rosjanie zdobyli 14 sztandarów, które natychmiast triumfalnie odesłano carowi. Ten zaś z uwagą obserwował rozwój wydarzeń na prawym skrzydle, obchodzonym właśnie przez główne siły szwedzkie. W tym samym czasie kolumna generała Roosa usiłowała zdobyć reduty wysunięte do przodu. Straty własne były jednak tak znaczne, że Roos zaprzestał akcji zaczepnych i wycofał się pod las jakowiecki. Wprawdzie na pomoc śpieszyła mu już jazda generała Wolmara von Schlippenbacha, ale Rosjanie też nie próżnowali. Przeciw Roosowi i Schlippenbachowi skierowano pięć pułków kawaleryjskich Genskina i pięć batalionów piechoty Renzela pod wspólnym dowództwem Mienszykowa. Szwedzi nie zdołali powstrzymać ich naporu. Odrzucili propozycję kapitulacji i zostali całkowicie rozbici. Niedobitki ratowały się ucieczką w kierunku Połtawy, ścigane przez oddziały Renzela. Tymczasem generał Rudolf Bauer z resztą kawalerii
rosyjskiej zajął miejsce na prawym skrzydle umocnień, a dowodzony przez I. Gołowina pułk Rostowski oraz batalion grenadierów udały się pod Połtawę, by zająć znajdujący się w jej pobliżu monaster i zapewnić w ten sposób stałą łączność z obrońcami twierdzy. W trakcie dokonującego się przegrupowania oddziałów rosyjskich Karol XII próbował ponownie zaatakować reduty z frontu, a gdy próba ta znów się nie powiodła, przemknął zręcznie między nimi i ruszył za Bauerem. W tumanach pyłu wzniesionego przez końskie kopyta nie zauważył, że zbliżył się niebezpiecznie do głównego obozu przeciwnika. Gdy oddziały Rehnskólda znalazły się w odległości 70 — 80 metrów od niego, rosyjska artyleria skartaczowała je bez litości. Szwedzi, mocno już przetrzebieni, zrejterowali do lasu budyszczenskiego, gdzie dopiero z dala od kul i odłamkówT zaprowadzili jaki taki porządek w swoich oddziałach. Karol XII był zaskoczony nie tylko siłą obrony rosyjskiej, lecz i jej rozległością. Poza tym nie wiedział, co się stało z oddziałami Roosa i Schlippenbacha. Zadanie ich odszukania zlecił generałom Lagerkronie i Sparre'owi. Część sił tego ostatniego wydzielił do walki z Kozakami Skoropadskiego, którzy niespodziewanie pojawili się na tyłach szwedzkich. Piotr I był zaniepokojony opieszałością nieprzyjaciela. Nie znał jej prawdziwej przyczyny i nawet obawiał się, że przeciwnik zrezygnował z kontynuowania walki. Był niemal pewny zwycięstwa. Nie chciał przerwać w połowie zaczętego już dzieła. Postanowił więc sprowokować starcie i zmusić Karola XII do przyjęcia bitwy. Wyprowadził przeto niemal wszystkie pozostałe wojska z obozu i ustawił je przed nim w dwóch liniach. W ich centrum znajdowała się piechota, łącznie 42 bataliony pod dowództwem Repnina; na prawym skrzydle 17 pułków dragonii Bauera; na lewym — sześć pułków Mienszykowa. Artylerią składającą się z 70 dział dowodził nadal Jakub Bru-
ce, a calścią — feldmarszałek Szeremietiew. W odwodzie pozcrtawało osiem batalionów muszkieterów J. Guntera orazbatalion grenadierów. Zaczynia się d r u g a część batalii. Dopiero teraz Piotr I przemów: do s w o i c h żołnierzy, wzywając ich do męstwa w obroni ojczyzny, narodu i swoich rodzin. Karol XII uszykował swoje oddziały w jednej linii: w środki 18 batalionów piechoty, a na skrzydłach 29 szwadron w jazdy. Przed frontem wojsk znalazły się cztery armat?. 27 czewca (8 lipca), około godz. 9, Rosjanie ruszyli z wolna do a t a k u przeciw nadciągającym wojskom nieprzyjaciela. G d y tylko oddziały szwedzkie znalazły się w zaięgu ognia dział, artyleria rosyjska zasypała je kartaczar-i. Jeden, z pocisków ugodził lektykę, w której niesiono Karola X I I , lecz samemu królowi nie wyrządził szkody. Wreszce nadeszła chwila starcia. Armie stanęły naprzeciw siebji w odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów. R o z p o c z n ą się obustronna strzelanina, a następnie Szwedzi rzucił się do a t a k u na bagnety. Główne ich uderzenie wziął na siebie pierwszy batalion Nowogrodzkiego pułku piechoty, usytuowany na lewym skrzydle wojsk rosyjskich. B^li to przeważnie młodzi żołnierze, świeżo zaciągnięci do irmii. N i e zdołali powstrzymać naporu nieprzyjaciela i zaczęli się wycofywać. Powstała realna groźba p r z e r w a n a linii obrony. Natychmiast jednak bataliony drugiej inii wypełniły powstałą lukę, a po chwili cała armia r^zyła do kontrataku. Szeregi szwedzkie drgnęły i m i r o z p a c z l i w y c h wysiłków dowódców, usiłujących o p t o w a ć narastające zamieszanie, rzuciły się do u c i e c z k i . Za n i m i gnali carscy dragoni i Kozacy Skoropadskieg1- O godz. 11 było już po wszystkim. Na placu boju poz^ s t a k tylko Rosjanie. Garniz ) n połtawski wykorzystał sytuację i śmiałym wypadem panował szwedzkie okopy i reduty wykopane
BiUoa pod Poltawą, 27 czerwca (8 lipca) 1709 r.
w sąsiedztwie twierdzy. Tutaj też poddały się resztki oddziałów Roosa. Przerażeni klęską żołnierze królewscy uciekli do Starych Senżarów, a Karola XII wywieziono śpiesznie w kierunku przeprawy w rejonie Perewołocznej. Na polu bitwy straciło życie 9234 żołnierzy szwedzkich. Do niewoli wzięto 2874 osoby (w tym jednego feldmarszałka, czterech generałów, 186 oficerów i 2587 szeregowców). Zdobyto również cztery działa i 137 sztandarów. M.in. jeńcami rosyjskimi stali się: pierwszy minister Piper, feldmarszałek Rehnskóld oraz generałowie Stackelberg i Hamilton. Rosjanie stracili 1345 zabitych i 3290 rannych 26. Obydwaj monarchowie zadziwili żołnierzy odwagą przejawioną w czasie walki. Piotr I w mundurze oficera Preobrażeńskiego pułku gwardii, składającym się z zielonych spodni, zielonego kaftana z czerwonymi wyłogami i mankietami, złotymi guzikami oraz trójgraniastego kapelusza, często ukazywał się na placu boju. Przez ramię przepasany był siatkową, srebrno-złotą szarfą będącą symbolem szarży oficerskiej. Siedział na swej ulubionej klaczy Lizetce, okrytej ciemnozielonym czaprakiem i siodłem obszytym suknem tego samego koloru. W czasie bitwy przestrzelono mu kapelusz i siodło. Posypały się radosne, bardziej i mniej oficjalne doniesienia o zwycięskiej batalii. W Dzienniku Piotra Wielkiego zanotowano: „Chociaż obydwa wojska biły się bardzo zaciekle, jednak nie trwało to dłużej niż dwie godziny, gdyż niezwyciężeni panowie Szwedzi rychło plecy poka zali i przez wojska nasze z taką odwagą [walczące — przyp. W.A.S.] cała armia nieprzyjacielska (z małymi stratami wojsk naszych, co jest najdziwniejsze), kawaleria i infanteria całkiem została pokonana. Wojsko szwedz20
Opis bitwy oparto na: B i e s k r o w n y j , Stratiegija tika russkoj armii..., s. 50—57.
i
tak-
kie ani razu się potem nie zatrzymało, lecz bez zatrzymania, przez naszych kłute szpadami i bagnetami, gnało nawet do pobliskiego lasu, gdzie przed batalią szykowało się do boju. Przy tym na początku generał-major Stackelberg, później generał-major Hamilton, a następnie feldmarszałek Rehnskóld i książę wirtemberski, łącznie z licznymi pułkownikami oraz innymi oficerami pułków i rot, i kilka tysięcy szeregowych, z których większość poddała się z bronią i końmi, zostali wzięci do niewoli. Trupów nieprzyjacielskich naliczono na miejscu walki i przy redutach 9234, prócz tych, którzy zostali rozproszeni po lasach i polach i tam padli zabici lub umarli z odniesionych ran. I tak, dzięki miłosierdziu Najwyższego, dokonano wiktorii (o jakiej podobnej mało słyszano), z niewielkim trudem i krwią nad dumnym nieprzyjacielem, przez samego Gosudara osobiste, bohaterskie i mądre dowództw*o oraz bohaterstwo prostego ludu. Gosudar bowiem w tym koniecznym wypadku, walcząc za lud i ojczyznę, nie szczędząc swTej osoby postępował tak, jak dobry dowódca winien postępować. W dodatku i to wiedzieć należy, że z naszej piechoty jedynie przednia linia walczyła z nieprzyjacielem, a druga w walce w ogóle nie uczestniczyła" 27. W liście do Fiodora Romodanowskiego, groźnego naczelnika Prikazu Preobrażeńskiego, zajmującego się przestępstwami politycznymi, Piotr I pisał: ,,Donosimy wam o ogromnej i niezwyczajnej wiktorii, którą Pan Bóg dać nam raczył, dzięki nieopisanemu męstwu naszych żołnierzy, z małym upływem krwi naszej. A stało się to w s p o s ó b następujący: dzisiaj z samego ranka zawzięty nieprzyjaciel zaatakował całą armią konną i pieszą naszą konnicę, która chociaż trzymała się dzielnie, zmuszona była jednak do odstąpienia, zadając wszakże nieprzyjacielowi spore straty. Potem nieprzyjaciel stanął frontem naprzeciw 27
Źurnal, cz. 1, s. 198—199.
naszego obozu, przeciw któremu natychmiast wyprowadzono z okopów całą piechotę i na oczach nieprzyjaciela postawiono, konnicę zaś na obydwu skrzydłach. Gdy nieprzyjaciel to zobaczył, zaraz ruszył do ataku, a nasi wyszli mu na spotkanie i tak go przywitali, że w okamgnieniu z pola wyparli, zabrali wiele sztandarów i dział, również do niewoli wzięli pana generała feldmarszałka Rełinskólda z czterema generałami, także pierwszego ministra hrabiego Pipera z sekretarzem, wraz z którymi zagarnięto kilka tysięcy oficerów i żołnierzy. Jednym słowem stwierdzić należy, iż całą nieprzyjacielską armię Faetonów (!) spotkał koniec (o królu jeszcze nie wiemy, czy z nami, czy z ojcami naszymi przebywa). Za rozbitym przeciwnikiem wysłani panowie generałowie porucznicy książę Golicyn i Bauer z konnicą. W związku z tą niesłychaną nowiną składam serdeczne gratulacje Waszej Wielmożności". W liście do Apraksina dodał znamienne słowa: „Teraz to już z całą pewnością, z pomocą boską, położono fundamenty Sankt Petersburga" 28. Nb. wspomniany tu Piper stracił głowę w czasie bitwy i sam oddał się do niewoli. Po bitwie, po mszy dziękczynnej, wraz z innymi osobistościami szwedzkimi został zaproszony przez cara na ucztę. Piotr I w pewnym momencie wzniósł toast: „Za moich nauczycieli sztuki wojennej!" „Kto to taki?" — zapytali przymusowi goście. „Wy, panowie Szwedzi!" — odparł monarcha. „A to uczniowie odwdzięczyli się nauczycielom!" — zauważył Rehnskóld. Mimo wszystko triumf nie był pełny. Spora część armii szwedzkiej, jak wiemy, wycofywała się śpiesznie do przeprawy pod Perewołoczną. Jeszcze w dniu zwycięskiej batalii za uciekającymi wysłano późnym wieczorem Bauera i Golicyna na czele dziesięciu pułków jazdy i gwardzistów posadzonych na konie. Szwedzi poruszali się jednak szybciej niż goniący ich Rosjanie. W dniu następnym do 28
PB, t. 9, wyp. 1, s. 227; I. I. G o l i ko w, Wielikogo..., cz. 12, Moskwa 1789, s. 27—28.
Diejanija Pietra
pościgu przyłączył się Mienszykow, a w kolejnym — sam car. Perewołoczną dzieliło od Połtawy około stu kilometrów. Odległość tę nieprzyjaciel pokonał w ciągu dwóch dni. Na miejscu okazało się jednak, że nie ma na czym przeprawić się na drugi brzeg. Udało się tylko przerzucić najważniejsze osobistości: Karola XII, Mazepę, Sparre'a, Lagerkronę, żołnierzy z królewskiego konwoju i część oddziałów zaporoskich — łącznie około 2000 ludzi. Na lewym brzegu Dniepru pozostało 16 000 żołnierzy dowodzonych przez generała Loewenhaupta, któremu Karol XII nakazał przebijać się na Krym. Duch armii załamał się całkowicie. Każdy myślał tylko o tym, jak wydostać się z pułapki. Gorączkowo przeszukiwano zrujnowane i spalone zabudowania Perewołocznej, by znaleźć parę belek i desek, z których można by sklecić prymitywną tratwę. Na próżno. Wszystko, co nadawało się do przeprawy, zostało zabrane przez szczęśliwców, śpieszących na Zaporoże i dalej na Krym. Król i hetman nie zapomnieli przy tym o wywiezieniu ze sobą pieniędzy. Tymczasem na lewym brzegu Loewenhaupt usiłował zgromadzić żołnierzy wokół siebie i zorganizować jaką taką obronę. Niewielu, zaledwie połowę, udało się zmobilizować do walki. Reszta, potwornie zmęczona, albo spała, albo też w ogóle nie reagowała na rozkazy. Sytuacja stawała się krytyczna, zwłaszcza że oddziały Mienszykowa znajdowały się już w bezpośrednim sąsiedztwie Szwedów. Żaden z nich nie wiedział, że ulubieniec Piotra I przyprowadził ze sobą zaledwie 9000 wojska i że przewaga liczebna była po szwedzkiej stronie. Mienszykow natomiast zdawał sobie z tego sprawę doskonale i słał gońców do cara z prośbami o posiłki. Gdy te jednak nie nadchodziły, użył fortelu. Nakazał bić w bębny, trąbić do ataku, jednym słowem czynić wrażenie, że cała armia rosyjska podeszła już do Dniepru. Podstęp udał się znakomicie. Nieprzyjaciel był pewien, że co najmniej
30 tys. żołnierzy jest gotowych do zadania ostatecznego ciosu. Do Szwedów wysłano parlamentariuszy z żądaniem natychmiastowej kapitulacji. Nakazywano oddać broń i amunicję, zezwalano na pozostawienie rzeczy osobistych i mundurów, ale Zaporożców i „buntowników" wyłączano z umowy kapitulacyjnej. Loewenhaupt próbował grać na zwłokę i poprosił o dziesięć godzin do namysłu, lecz jego prośba została odrzucona, a Mienszykow zagroził bezlitosnym i całkowitym zniszczeniem przeciwnika. Nie było wyjścia. Naprędce skrzyknięta w obozie szwedzkim rada wojenna, oceniwszy mizerny stan wojska, brak amunicji i żywności, postanowiła przyjąć warunki rosyjskie. Warunki kapitulacji uzgodniono w obozie Mienszykowa, a następnie obydwaj dowódcy podpisali ją, nie wprowadzając już żadnych zmian. Pod Perewołoczną zagarnięto do niewoli 16 264 żołnierzy szwedzkich, zdobyto 142 sztandary i 20 dział, a prócz tego uwolniono prawie 3000 jeńców (łącznie pod Połtawą i Perewołoczną) 2 9 . Mienszykow nie powtórzył błędu monarchy, który — zachwycony „wiktorią" połtawską — zlekceważył siły nieprzyjaciela i wysłał za nim wr pogoń zbyt mały korpus. Teraz za Karolem i Mazepą pędziły oddziały bez porównania liczniejsze niż uciekający przeciwnik. 1 (12) lipca ruszyły w pościg dwa pułki dragonów dowodzone przez pułkownika Gawryłę Kropotowa, a w dniu następnym — dwutysięczny oddział Wołkońskiego. Także stacjonujący na Wołyniu Goltz otrzymał rozkaz przecięcia Karolowi XII drogi ucieczki. Ale strach przed niewolą uskrzydlił pokonanych. 7 (18) lipca przekroczyli Boh i skryli się w Benderze. Wołkoński zdążył jeszcze tylko rozbić przy przeprawie część konwoju królewskiego, zabijając około 200 i biorąc do niewoli 260 osób. Karol XII i Mazepa wymknęli się Piotrowi I. 29
Bieskrownyj,
Stratiegija
i
taktika
russkoj
armiis.
58.
Mimo to car, i słusznie, miał pełną podstawę do triumfu. Nie tylko obronił Połtawę, ale przede wszystkim rozbił główne siły nieprzyjaciela, nie dopuścił do połączenia się z czekającymi na stosowną okazję Tatarami krymskimi. Poza tym zniszczył „gniazdo buntowników" — Zaporoże, przydając sobie i żołnierzom kolejnych liści laurowych do wieńca sławy. Posypały się nagrody i odznaczenia. Szeremietiew otrzymał wielkie posiadłości, Mienszykow stał się drugim feldmarszałkiem, Repnin, Bruce, Renzel i Hallart dostali ordery Sw. Andrzeja, majątki nadano też Michałowi Golicynowi i Grzegorzowi Dołgorukiemu. Na tym nie zakończyła się szczodrobliwość monarchy. Karol Ronne awansował do stopnia „pełnego" generała, Gołowkin został kanclerzem, Szafirów — wicekanclerzem. Sam Piotr I zezwolił łaskawie na awansowanie siebie do stopnia generała wojsk lądowych (przed bitwą pod Połtawą był tylko pułkownikiem gwardii) i schautbenachta, czyli wiceadmirała. Awanse i wsie otrzymali niemal wszyscy oficerowie; prócz tego, w zależności od rangi, różnej wielkości złote medale z portretami cara wysadzane diamentami, żołnierze zaś — medale srebrne 30. Medalom tym warto poświęcić więcej uwagi, gdyż stanowiły one nie tylko świadectwo nowego etapu rosyjskiej sztuki medalierskiej, lecz również rozwoju ikonografii Piotra I. Ich wykonawcami byli Salomon Gonin i Godfryd Haupt. Pierwszy z nich rytował portret cara, drugi — bitwę połtawską. Rozmiar medali przypominał monety rublowe, dlatego też żołnierze nazywali je często po prostu monetami. Uszka pozwalające na przyszycie medali do munduru musieli wykonywać sami nagrodzeni. Na awersie znajdował się portret monarchy w zbroi i płaszczu, z wieńcem na głowie, oraz napis w otoku: „Car Piotr 80
S o ł o w i e w, op. cit., kn. 8, t. 15, s. 276—277.
Aleksiejewicz, Samodzierżca Całej Rosji"; na rewersie — bitwa kawalerii lub piechoty i napis: „Za bitwę połtawską. 1709, 27 czerwca". Wybito również medale pamiątkowe, z których na uwagę zasługiwał zamówiony w Norymberdze, w pracowni Filipa Henryka Mullera. Dodać trzeba, że w owrym czasie wszystkie dwory europejskie uważały za przejaw dobrego smaku składanie zamówień właśnie u Mullera. Wykonywał najbardziej odpowiedzialne prace zarówno dla Anglii, cesarstwa, jak i Szwecji, chociaż w tych krajach nie brakowało zdolnych, utalentowanych medalierów 31. A wers wspomnianego medalu wyobrażał Piotra I siedzącego na koniu, na tle bitwy. W otoku znajdował się napis — cytat z Owidiusza: „Hic honor in nobis invidiosus erit" („Pozazdroszczą nam tej sławy"). Na rewersie Muller przedstawił Herkulesa w lwiej skórze z pałką owiniętą wawrzynem oraz wyrył napisy: „Poltava mira clade insignis" („Połtawa sławna zdumiewającą klęską") i „Universo suecorum exercitu deleto d. 27 iun." („Całe wojsko szwedzkie zniszczone 27 czerwca"). Wiadomości o zwycięstwie szybko rozniosły się po Rosji i całej Europie. W Moskwie carewicz Aleksy wrydał wielkie przyjęcie w pałacu w Preobrażenskoje; Goście nie mieścili się w budynku, przeto suto zastawione stoły umieszczono w ogrodzie pod namiotami. Siostra cara Natalia, a także liczni wielmoże ucztowali po kilka dni z rzędu. Komendant miasta Matwiej Gagarin wystawił przed dom jedzenie oraz w beczkach wino, miód i piwo. Strzelano na wiwat, w cerkwiach dzwoniły wszystkie dzwony, a późnym wieczorem rozświetlano stolicę pochodniami, latarniami i świecami. Na niebie rozbłyskiwały sztuczne ognie. Już po pięciu dniach po bitwie wr Moskwie opublikowano jako jedenasty numer gazety „Wiedomosti" („Wiadomości") list cara do syna z krótką relacją o zwycięS1
Medals and Coins of the Age of Peter the Great, Leningrad 1974, s. 16, 33.
stwie. Rozlepiano go na ścianach domów i rozsyłano do miast, gdzie odczytywano w czasie nabożeństw lub na specjalnie zwołanych zgromadzeniach publicznych. W dwunastym numerze car relacjonował wydarzenia, które zaszły pod Perewołoczną, w trzynastym umieszczono dokładny spis wziętych do niewoli generałów i oficerów szwedzkich. Szczegółowe relacje wysłano za granicę, w celu poinformowania dworów europejskich. Kilka miesięcy później dołączono do nich szkic działań wojennych. Ich przekłady pojawiły się już w sierpniu 1709 r. w Berlinie i w Dreźnie, a we wrześniu w Holandii. 28 czerwca (9 lipca) 1709 r., a więc nazajutrz po bitwie, w obecności Piotra I pochowano w dwóch sąsiadujących ze sobą mogiłach przeszło 1300 poległych żołnierzy i oficerów rosyjskich. Usypano wysoki kopiec, na którym ustawiono drewniany krzyż. Był to pierwszy pomnik (z pewnymi zmianami przetrwał do dnia dzisiejszego), jaki powstał na placu boju. Zabitych Szwedów złożono w kilku grobach. Nie dbano o nie później, zarosły trawą, ziemia uległa erozji i obecnie nie pozostało po nich nawet śladu (w 1909 r. na miejscu bitwy Rosjanie i Szwedzi wznieśli dwa pomniki dla uczczenia pamięci Szwedów, którzy zginęli pod Połtawą — usytuowano je dość przypadkowo). Jeszcze trwały triumfalne uroczystości, gdy car wydał rozkaz przerzucenia wojska na terytorium Rzeczypospolitej. Miały one za zadanie wygnanie Stanisława Leszczyńskiego i likwidację resztek armii szwedzkiej. 13 (24) lipca ruszono spod Połtawy; zresztą dłużej nie dało się tam obozować. Nieznośny fetor rozkładających się ciał wydobywający się z masowych mogił, smród latryn obozowych, które nie wystarczały wielu dziesiątkom tysięcy żołnierzy, nie tylko czyniły dłuższy pobyt niemożliwym, ale groziły wystąpieniem chorób epidemicznych. Dwa dni później car wysłał Szeremietiewa wraz z całą piechotą pod Rygę, a Mienszykowa z większością kawale-
rii do Polski, gdzie wspólnie z Goltzem otrzymał zadanie rozbicia Leszczyńskiego i Szwedów dowodzonych przez generała Krassaua. Piotr I wyruszył do Kijowa. Tutaj w soborze katedralnym Sw. Zofii, w czasie uroczystego nabożeństwa dziękczynnego, powitał go panegiryczną mową Teofan Prokopowicz, podówczas 28-letni wykładowca i prefekt Akademii Kijowsko-Mohylańskiej. Mówił: „Kogo zwyciężono? Wroga z dawien dawna silnego, nieznośnie pysznego, uciążliwego dla sąsiadów, dla ludów strasznego, pełnego wojska i broni. Gdzie i jak zwyciężono? W czasie bardzo złym, w czasie konfliktów, które wtargnęły do naszej ojczyzny, wzmocnionych orężem zdradzieckim, nieprzyjacielowi sprzyjającym, nam zaś przysparzającym kłopotów [Prokopowicz miał zapewne na myśli powstanie Kondrata Buławina — przyp. W.AS.] ... Przychodzi mi na myśl przypowieść o lwie: lew nie może przeciwstawić się dzielnym myśliwym, rzuca się do ucieczki i, aby nie poznano, do jakiego kraju uciekł, ogonem zaciera ślady za sobą. Kto nie dostrzeże tego samego w postępowaniu lwa szwedzkiego? ... Przesławny zwycięzco! Jakimi słowami wypowiedzieć, jaką pochwałą do twych zasług odpowiednią uwieńczyć twe skronie? Niewiele takich zwycięstw znajduje się w pamięci ludu i w księgach historycznych... Usłyszą głosy pokonanych ich bliscy i sąsiedzi i powiedzą, że dostrzegli siły szwedzkie nie w ziemi naszej, lecz w jakimś morzu: toną w wodzie jak ołów... Nie powróci już posłaniec do ojczyzny swojej" 32. Car tak zachwycił się mową na swoją cześć, że nakazał ją natychmiast opublikować łącznie z przekładem łacińskim. W Kijowie Piotr I przebywał aż do połowy sierpnia. Przyczyną zwłoki stała się choroba, objawiająca się początkowo gorączką, później zaś wymiotami. Monarcha był 82
S o ł o w i e w,
op. cit., kn. 8, t. 15, s. 279—280.
poważnie osłabiony i droga na spotkanie z Augustem II w Toruniu musiała go sporo kosztować. , Wojna jeszcze się nie skończyła. Car miał jednak nadzieję, że zwycięstwo, które odniósł pod Połtawą, przyczyni się do szybszego zawarcia upragnionego pokoju, zgodnego z aktualną sytuacją na frontach i, oczywiście, korzystnego dla Rosji. Pierwszą podjętą przezeń próbą w tej mierze było wysłanie do króla i senatu szwedzkiego zwolnionych na słowo sekretarza kanclerskiego Cederhielma i generała Jana Augusta Meijerfelta. Rosyjskie propozycje pokojowe zostały stanowczo odrzucone przez Karola XII. Mimo to Piotr I nie zrezygnował. Prawdopodobnie w sierpniu lub wrześniu 1709 r. wystąpił z podobną inicjatywą, adresowaną tym razem bezpośrednio do mieszkańców Szwecji. Przypomniał, iż poprzednio proponował przyłączenie do Rosji „tylko" Wyborga i Karelii, a mimo to nie spotkał się z przychylnym przyjęciem. Stwierdzał dalej: „Król kierujący się niepohamowaną ambicją i żądzą zemsty gotów jest zrujnować całe swe królestwo, kraj, porzuconych i ociekających krwią swoich poddanych oraz doprowadzić ich do ostatecznej i nieuniknionej zguby. Prócz tego woli powierzyć swą osobę rękom niewiernych i przeklętych Turków oraz barbarzyńców, niż zawrzeć z nami i naszymi sojusznikami proponowane przez nas porozumienie. Nie chce nawet 0 tym słyszeć. Ponieważ kierowani współczuciem chrześcijańskim odczuwamy prawdziwy wstręt do przedłużającego się i niekończącego przelewu krwi, uważamy za konieczne, za pośrednictwem tego uniwersału, uprzedzić wszystkich poddanych królestwa Szwecji, szlachtę, duchowieństwo, mieszczan i resztę ludności wszystkich stanów 1 otwarcie potwierdzić przed wami nasze pokojowe zamiary. W wypadku jeśli one ... nie zostaną wzięte pod uwagę i pozostaną bez odpowiedzi i jeśli królestwo Szwecji ucierpiałoby ponownie wskutek stale rosnącego i postępującego napięcia wojennego, niech wówczas ta nasza publiczna
przestroga stanie się naszym usprawiedliwieniem przed Bogiem i całym światem'' 3 3 . Odezwa do mieszkańców Szwecji miała charakter ulotki i była opublikowana po niemiecku. I ta akcja nie przyniosła żadnych rezultatów. Mimo to kilka zawartych w niej sformułowań car powtórzył w podobnym uniwersale, wydanym w 1714 r. w związku z sukcesami odniesionymi w Finlandii. 33
A. W. F l o r o w s k i, Zabytoje wozzwanije Pietra I k szwiedam pośle Połtawy (1709) (w:) Poltawa, s. 361—362.
/
\
DROGA DO NYSTADU
Do Polski Piotr I jechał opromieniony sławą zwycięzcy spod Połtawy. W Lublinie dopadł go wysłannik Augusta II, zapraszającego cara na spotkanie do Torunia, dokąd maszerował z Saksonii na czele kilkunastotysięcznej armii. Szwedzi Krassaua wycofali się na Pomorze, a w ślad za nimi podążył Leszczyński. Przewraga Rosji nie ulegała już najmniejszej wątpliwości. Cios zadany Karolowi XII pod Połtawą spowodował, że klecony przez niego z trudem nowy porządek w Europie Środkowej i Wschodniej rozsypał się jak domek z kart. Od Solca nad Wisłą przez Warszawę, gdzie przyjął podziękowania złożone przez senatorów Rzeczypospolitej, do Torunia car płynął statkiem. Spotkanie z Augustem II nastąpiło 26 wrrześnia (7 października) 1709 r. na milę przed Toruniem. Piotr I jakby zapomniał o przykrej niespodżiance altransztadzkiej i 9 (20) października zawarł z królem nowy układ sojuszniczy. Przywracał on dawne przymierze zaczepno-odporne obydwu monarchów wymierzone przeciw Szwecji. Car zobowiązywał się do posiłkowania wojsk polskich i do przywrócenia Augustowi II tronu Rzeczypospolitej. Zgadzano się na to, że Estonia będzie przyznana Rosji, a Inflanty „Jego Królewskiej Wysokości jako elektorowi saskiemu" 1 . 1
S o ł o w i e w , op. cit., kn. 8, t. 15, s. 282.
Niemal jednocześnie, bo 11 (22) października odnowiono w Kopenhadze sojusz duńsko-rosyjski. Rokowania prowadził Wasyl Dołgoruki. I chociaż Dania domagała się subsydiów, Piotr I czuł się tak pewnie na kontynencie, że odmówił przekazania sojusznikowi jakichkolwiek pieniędzy. Fryderyk IV zgodził się wreszcie na podpisanie układu, na mocy którego zobowiązał się do uderzenia na Szwecję w Skanii i od strony Norwegii jeszcze w 1709 r. Z kolei car obiecał otworzyć nowy front w Finlandii. Udzielono sobie także ustnych zapewnień o ewentualnych możliwościach obniżenia opłat za przejście przez Sund statków rosyjskich oraz co do udzielenia przez Rosję pomocy pieniężnej dla Danii na wyposażenie floty. Układ, chociaż z oporami, zawarto szybciej, niż spodziewali się Duńczycy. Fryderyk IV posłał nawet w tym celu do Torunia swojego legata Rantzaua, który miał nalegać na cara o przyśpieszenie decyzji. Misja okazała się zbędna — w chwili gdy Rantzau zjawił się w Toruniu, w Kopenhadze podpisano już odpowiedni układ, a Duńczycy przystąpili do wykonywania zaciągniętych zobowiązań. Po kilku dniach car spotkał się w Kwidzynie z królem pruskim Fryderykiem I. Rezultatem spotkania był kolejny sojusz, tym razem jednak tylko o charakterze obronnym. Został uzupełniony tajną klauzulą, w której Prusy zobowiązywały się do nieprzepuszczania wojsk szwedzkich przez swoje terytorium. Piotr I odrzucił natomiast przedłożony mu przez króla projekt podziału ziem polskich. Również Francja zaczęła przemyśliwać o ewentualnych korzyściach wypływających ze ściślejszego związania się z Rosją. Odpowiednie propozycje przedstawili Francuzi Dołgorukiemu w Kopenhadze. Ten jednak uznał, że aktualnie pomoc francuska nie była potrzebna, ale na wszelki wypadek nie zrywał nawiązanych kontaktów. Anglia i Holandia uznały wzrost potęgi rosyjskiej za rzecz niebezpieczną dla ich interesów na Bałtyku i starały się
wszelkimi sposobami przeciwdziałać rozszerzaniu się systemu północnego (tak nazywano układ sojuszów wiążących ze sobą Rosję, Danię, Prusy, Rzeczpospolitą i Saksonię). Nie zdało się to na wiele. 22 czerwca (3 lipca) 1710 r. książę Borys Kurakin zawarł w imieniu cara „układ konfidencjonalny" z elektorem hanowerskim Jerzym Ludwikiem. Rówrnież Anglia rychło zrozumiała, że powinna zaktywizować swoją politykę wobec Rosji. Już w październiku 1709 r. angielski rezydent w Moskwie Charles Whitworth otrzymał polecenie rozpoczęcia rozmów na temat roli mediatora, którą mógłby odegrać dwór brytyjski w rokowaniach pokojowych między Szwecją a Rosją. Również bawiący w Londynie Andrzej Matwiejew został w maju 1710 r. zagadnięty przez polityków angielskich w tej sprawie. Nie otrzymał jednak odpowiedzi na pytanie o warunki mediacji. Wykręty i zakulisowe intrygi rządu angielskiego zniechęciły Rosjan do skorzystania z proponowanego pośrednictwa. Anglicy nakłaniali ich do „umiarkowania", co zostało jednoznacznie odczytane za konieczność zrezygnowania ze znacznej części odzyskanych i nowo zdobytych terenów. Było to całkowicie sprzeczne z celami wojny wytyczonymi przez Piotra I, a więc przede wszystkim z wyjściem na Bałtyk i umocnieniem się na jego wybrzeżach. Poza tym car nie osiągnął jeszcze wszystkiego, co osiągnąć zamierzał. A apetyt wzrastał w miarę jedzenia. Po podpisaniu układu z Prusami Piotr I odjechał pod Rygę, którą oblegał Szeremietiew. Ostrzeliwanie t w i e r d z y rozpoczęto 14 (25) listopada, przy czym pierwsze trzy strzały raczył oddać sam car. W listach do współpracowników dziękował Bogu za możliwość rozpoczęcia dzieła zniszczenia „przeklętego" miasta, które miało niegdyś nieszczęście go obrazić f . 2
PB, t. 9, wyp. 1, s. 460.
Zbliżała się zima. Piotr I rozkazał więc Szeremietiewowi odstąpić od oblężenia, wycofać się do Kurlandii, a na miejscu pozostawić jedynie siedmiotysięczny korpus dowodzony przez Repnina, który miał za zadanie blokować drogi prowadzące do miasta. Sam ruszył do Petersburga, a następnie do Kołomienskoje pod Moskwą. 21 grudnia 1709 r. (1 stycznia 1710 r.) wjechał uroczyście do stolicy prowadząc jeńców wziętych do niewoli w batalii połtawskiej. Na powitanie moskwianie wystawili siedem bram triumfalnych obwieszonych wizerunkami cara, alegorycznymi wyobrażeniami zwycięstwa i pokrytych bałwochwalczymi napisami. Kampania 1709 r. oraz rezultaty rosyjskich zabiegów dyplomatycznych w pełni usprawiedliwiały taki sposób przywitania monarchy. O ile jednak Karol XII nakazując egzekucję Patkula zaspokoił pragnienie zemsty, to nie mógł tego powiedzieć 0 sobie Piotr I. Mazepa wymknął mu się i przebywał bezpieczny na obcym terytorium. Car zamierzał nawet wymienić Pipera na Mazepę, lecz hetman, jak się okazało, był już poza zasięgiem ludzkiej sprawiedliwości. Zmarł on w pobliżu Benderu 22 września (3 października) 1709 r. W kwietniu 1710 r. Kozacy, którzy uszli z Rosji, wybrali nowego hetmana. Został nim dawny pisarz generalny Filip Orlik. Wyborcy spisali z nim nawet formalną umowę. Powoływali się na swoje rzekome pochodzenie od Chazarów i na niedotrzymanie przez Moskwę warunków ugody perejasławskiej. Wypowiadali się przeciw Żydom 1 wyznaniu mojżeszowemu; ograniczali władzę hetmana, nakazując mu trzykrotnie w ciągu roku zwoływać posiedzenie Rady Generalnej oraz zabraniając nominowania i karania Kozaków bez zgody starszyzny. Orlik, zatwierdzony na urzędzie przez Karola XII, wygłosił wspaniałą mowę dziękczynną. Mówił m. in.: „Czy ja, nowy Atlas, zdołam unieść na swych barkach walącą się twierdzę ruskiej ojczyzny? Czy ja, niedoświadczony Argonauta, po»
trafię pośród burzy skierować nasz okręt ku złotym wyspom?" Karol XII ugrzązł wprawdzie w Turcji, ale wojna trwała dalej. W czerwcu 1710 r. po kilkutygodniowym oblężeniu z lądu i od strony morza Rosjanie zawładnęli Wyborgiem. W oblężeniu wziął udział osiemnastotysięczny korpus Fiodora Apraksina oraz flota dowodzona przez wiceadmirała Korneliusza Cruysa i samego cara. We wrześniu Bruce zdobył Keksholm, wieńcząc tym podbój Karelii. Wcześniej, bo w lipcu, poddała się Ryga, której obrońcy ginęli z głodu i szerzących się epidemii. W sierpniu zdobyto Parnawę i Arensburg, a w następnym miesiąęu — Rewel. Piotr I święcił triumfy i coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu o niezwyciężoności armii rosyjskiej. W stosunku do zdobytych miast i prowincji zachowywał się łaskawie: zatwierdzał dawne przywileje, pozostawiał bez zmian organa samorządu miejskiego, zachowywał niemiecki język urzędowy, obiecywał troszczyć się o rozwój nauki i oświaty. Zajętą Kurlandię związał z Rosją przez małżeństwo księcia Fryderyka Wilhelma ze swą bratanicą Anną Iwanowrną, dając jej solidne podstawy finansowe do prowadzenia niezależnej polityki, bez względu na chęci dziedzica zamku mitawskiego. Na północy sytuacja rozwijała się dla cara pomyślnie, natomiast na południu zaczęła ewoluowTać w kierunku dla Piotra I niepożądanym. Rezydent rosyjski w Konstantynopolu Piotr Tołstoj zażądał od Turcji wydania Karola XII i Mazepy (działo się to jeszcze w drugiej połowie 1709 r.). Nie chodziło tylko o zadokumentowanie przewagi wobec rozgromionego przeciwnika, lecz głównie o uniemożliwienie mu działań popychających Portę do wojny z Rosją. A te przewidywania rychło się sprawdziły. Turcja zaczęła gromadzić wojsko i przesuwać je w kierunku 8
Mowa Orlika znajduje się w: Cztienija w Obszczestwie istorii i driewnostiej rossijskich, god 3, kn. 1, Moskwa, s. 1—16.
granicy. Tołstoj próbował przeszkodzić temu w różny sposób: przekupywał urzędników sułtana, planował porwanie Karola XII przez oddziały polskie i nakłaniał cara do wzmocnienia garnizonów na południu kraju. W listopadzie 1709 r. wydawało się, że dyplomacja rosyjska odniosła kolejny sukces: Tołstojowi udało się uzyskać potwierdzenie traktatu pokojowego z Portą. W dodatkowo uzgodnionych artykułach postanowiono, że król szwedzki przejedzie do ojczyzny przez ziemie rosyjskie pod ochroną wojsk carskich. Ponadto Turcja zobowiązywała się do wydalenia ze swych granic Kozaków, którzy przeszli na stronę Karola XII. Na szczęście dla króla w sprawę wdał się stronnik Leszczyńskiego, generał artylerii Stanisław Poniatowski (nb. ojciec późniejszego króla Stanisława Augusta). Dzięki zręcznym zabiegom dyplomatycznym, intrygom i przekupstwu doprowadził do zmiany na stanowisku wielkiego wezyra, udzielenia przez Turcję pożyczki Karolowi XII i do zmiany trasy powrotu króla — nie przez Rosję, lecz przez ziemie cesarstwa. Poza tym opinia publiczna w Konstantynopolu zaczęła się coraz głośniej i coraz natarczywiej domagać rozpoczęcia wojny z Rosją. Wreszcie stało się to, czego się obawiano w Moskwie: 20 listopada (1 grudnia) 1710 r. Turcja wypowiedziała wojnę. Według starego obyczaju Tołstoja wtrącono do Zamku Siedmiu Wież. Sprawy przybrały niebezpieczny obrót. Powstało zagrożenie utraty wszystkich atutów zdobytych pod Połtawą. Wraz z armią turecką musieli się ruszyć Szwedzi i Chanat Krymski. Wieść o tym mogła ośmielić zwolenników Leszczyńskiego w Polsce, a i na Ukrainie, po zdobyciu i zniszczeniu Baturyna oraz Siczy Zaporoskiej, położenie wcale nie było klarowne. Skoropadski bez przerwy skarżył się na samowolę oficerów carskich traktujących wojsko kozackie nie jak żołnierzy, lecz jak poddanych. Z kolei Duńczycy wprawdzie poczynali sobie w Skanii na
Armaty z fabryk olonieckich (1708 i
Fuzja (uzbrojenie
piechoty) z
1709
1719 r.)
r.
Broń
armii
rosyjskiej
w
okresie
wojny
§
\
Karabin
dragona
z
lat
wojny
północnej
północnej
Piotr I
Sztandar
pułku
Preobrażeńskiego
(1702—1711)
Mundur oficera pułku Preobrażeńskiego, który miał na sobie Piotr I w czasie bitwy pod Połtawą
Pałasz — nagroda dla oficerów za udział w bitwie pod Połtawą
Wojskowa
mapa
topograficzna
Plan obozu wojsk rosyjskich
okolic pod
twierdzy
Górkami nad
poltawskiej Pronią
(1709 r.)
Bitwa tawą
pod
Pol-
Medal srebrny (awers i pod Połtawą w 1709 r.
rewers)
wybity
dla
uczczenia
zwycięstwa
\
Dekoracja użyta w czasie pokazu ogni sztucznych („fajerwerku") w 1722 r. — dla uczczenia zawarcia pokoju w Nystadzie
Triumfalny wjazd wojsk rosyjskich do Moskwy w grudniu 1709 r.
ogół zupełnie nieźle (chociaż ze zmiennym szczęściem), ale nie można było liczyć na ich poważniejsze zaangażowanie się w działania wojenne. Tymczasem Anglia i Holandia ciągle dokładały starań, aby pośredniczyć w rokowaniach między Rosją a Szwecją. Chodziło im oczywiście o to, aby żadna ze stron walczących nie uległa nadmiernemu wzmocnieniu, co zagroziłoby wpływom potencjalnych mediatorów na Bałtyku i Morzu Północnym. Na Bałtyku dalej panowali Szwedzi. Nieliczna jeszcze i niedoświadczona flota rosyjska nie śmiała wychylić się z Zatoki Fińskiej, a duńska trzymała się kurczowo Kopenhagi (zresztą wkrótce została rozbita przez burzę). Polska także sprawiała kłopoty. Jej mieszkańcy nie chcieli w żaden sposób pogodzić się z szarogęsieniem się żołnierzy i oficerów rosyjskich. Rezydentem carskim przy przywróconym w prawach królewskich Auguście II został Grzegorz Dołgoruki. Nawet on nie mógł sobie poradzić z samowolą oddziałów Goltza. Niepokój Polaków wywołało również zwiększenie liczebności korpusu rosyjskiego. Niektórzy politycy wietrzyli w tym zamach na suwerenność Rzeczypospolitej, która w rzeczywistości była jej pozbawiona od szeregu lat. Na ręce Dołgorukiego wpływały liczne protesty szlachty, która w odpowiedzi uzyskiwała cyniczne wyjaśnienia, że nowe, nieznaczne kontyngenty wojskowe zostały wprowadzone w celu ochrony dawnych praw i wolności, za co należy się wdzięczność carowi 4 . Poseł nie usłyszał jednak podziękowań. Przeciwnie. Spotkał się z żądaniem natychmiastowego wyprowadzenia żołnierzy przekraczających wcześniej uzgodnioną liczbę 12 tys. Gdy wreszcie zagroził wyjazdem z Warszawy, dowiedział się, że nikt mu w tym nie będzie przeszkadzał. Co więcej, w Moskwie zjawił się poseł Rzeczypospolitej Dominik Marcjan Wołłowicz; nalegał on na zwrot Inflant i Elbląga, Białej Cerkwi, Fastowa, Niemi4
S o ł o w i e w,
op. cit., kn. 8, t. 16, -Moskwa 1962, s. 366.
rowa, Bohusławia, Połocka, Witebska, Czehrynia, Trechtymirowa, Moszen, Rzyszczewa, Borowicy, Kryłowa i wielu innych twierdz i miejscowości oraz domagał się wypłaty obiecanych subsydiów i odszkodowania za poczynione zniszczenia, a także wyrażenia zgody na swobodne wyznawanie w Rosji wiary według obrządku rzymskokatolickiego. Ministrowie carscy wykręcali się, jak tylko mogli, zwalając wszystko na rozpoczętą wojnę z Turcją. Obiecywali przychylne rozpatrzenie wszystkich postulatów po jej zakończeniu. Komplikująca się sytuacja międzynarodowa i zobowiązania sojusznicze stały się dla Rosji wystarczającym pretekstem, by oddalić przedłożone żądania, nb. wynikające również z podpisanych traktatów, nie mówiąc już o ustnych obietnicach danych przez cara w Toruniu. Wołłowicz odjechał z niczym, poza uzyskanymi paroma drobnymi ustępstwami na rzecz kilku rodzin magnackich poszkodowanych w wyniku grabieży dokonanej przez maruderów rosyjskich. Wkrótce jednak car znalazł się w znacznie gorszych opałach niż dyplomatyczne kłopoty z krnąbrnymi sojusznikami. Zagroziło mu śmiertelne niebezpieczeństwa, a co najmniej niewola turecka. 6 (17) marca 1711 r. Piotr I wyjechał z Moskwy kierując się na południe ku granicy tureckiej. Po drodze, w Jarosławiu, zawarł 30 maja (10 czerwca) kolejny .układ z Augustem II dotyczący współdziałania wojskowego przeciw Szwedom w Wielkopolsce i na Pomorzu. W porozumieniu znalazło się stwierdzenie: „W związku z szerzącymi się plotkami, jakoby Carska Wysokość zamierzał... zrujnować i podzielić Rzeczpospolitą, oświadczono Królowi, że Jego Wysokość nie ma takich zamiarów, a Król, jeśli gdzieś o tym usłyszy, będzie przeciwr temu protestował" 5 . Z łaski carskiej król Rzeczypospolitej gotów był 5
Tamże, s.
375.
podpisać jeszcze bardziej poniżające zobowiązanie, byle tylko zadowolić monarchę rosyjskiego. Na szczęście nie musiał. Tymczasem poprzedzająca Piotra I armia Szeremietiewa przekroczyła Dniestr. Jednak przez Dunaj pierwsi przeprawili się Turcy. Rosjanom zaczął doskwierać brak żywności. Na przełomie czerwca i lipca oddziały prowadzone przez cara połączyły się z głównymi siłami i przeszły P r u t posuwając się ku Seretowi. 7 (18) lipca, po zetknięciu się z przeszło czterokrotnie przeważającymi siłami nieprzyjaciela, zarządzono odwrót. Dwa kolejne dni marszu tak wyczerpały armię, że rozłożyła się obozem nad rzeką w oczekiwaniu szturmu, który zapewne zakończyłby kampanię turecką, a w przyszłości, być może, i wojnę ze Szwedami. Okazało się jednak, że oblegające wojska nie miały ochoty do walki. Posłowie rosyjscy wysłani do obozu wezyra już 12 (23) lipca uzgodnili warunki i parafowali traktat pokojowy na nieoczekiwanie łagodnych warunkach. Zgodnie z jego postanowieniami Rosja zwracała Turcji Azow; niszczyła fortyfikacje w Taganrogu, Kamiennym Zatonie i Nowobogorodicku u ujścia Samary; zezwalała na spokojny powrót Karola XII do ojczyzny i zrzekała się prawa do utrzymywania rezydenta w Konstantynopolu; nie wolno było też mieszać się jej do spraw polskich. W zamian za to Turcy zezwalali Rosjanom na powrót z bronią do ojczyzny. Gwarancją dotrzymania warunków układu przez cara mieli być zakładnicy: wicekanclerz Piotr Szafirów i syn feldmarszałka Szeremietiewa — Michał. W sytuacji, w której znalazł się Piotr I, traktat prucki był prawdziwym darem niebios, natomiast dla niego jako cara stanowił zimny prysznic, ochładzający jego zapędy do decydowania o polityce państw Europy Wschodniej. Najboleśniejsze musiało być zapewne uderzenie w rodzący się mit potężnego i niepokonanego monarchy. Katastrofa zdarzyła się przecież zaledwie w dwa lata po Poł-
tawie! Z uschłego wieńca wawrzynowego zaczęły sypać się liście. Położenie zmieniło się diametralnie. Trzeba było teraz za wszelką cenę szukać możliwości zawarcia pokoju ze Szwecją. Było to realne wyłącznie pod warunkiem wywarcia presji militarnej na Karola XII. W tym celu należało doprowadzić do ściślejszego współdziałania z Augustem II. Teraz jednak, na podstawie postanowień traktatu pruckiego, Piotr I nie mógł już ingerować w sprawy polskie. Car, już w chwili gdy po przekroczeniu Dniestru znalazł się we względnie bezpiecznym miejscu, szukał możliwości niewykonania podjętych zobowiązań. Starał się też o rewizję niektórych artykułów układu pokojowego. Proponował np. przepuszczenie Karola XII przez własne ziemie wraz z pięciusetosobowym oddziałem ochraniających go żołnierzy pod jednym tylko warunkiem — zgody na pokój z Rosją. Z kolei sam zbierał się do przemarszu przez terytorium Rzeczypospolitej, wybierając najkrótszą drogę do Rygi. Wzbudziło to zaniepokojenie Turków, podobnie jak zachowanie się przymusowego gościa — Karola XII, stale intrygującego i spiskującego. Król chciał wykorzystać chwilową słabość Rosji, doprowadzić do zerwania układu pruckiego, wznowić działania wojenne i wziąć rewanż za dotychczasowe niepowodzenia. Sprzyjało mu postępowanie cara, który ociągał się również z oddaniem Azowa i zniszczeniem umocnień na południu Ukrainy. Polecał na przykład, by przy rozbieraniu fortyfikacji w Taganrogu nie niszczyć ich fundamentów; rozkazywał sporządzić dokładne plany Azowa, zawierające nawet dane o ukształtowaniu terenu. Wreszcie przecież ugiął się pod presją turecką. Na początku 1712 r. wykonał postanowienia pierwszego artykułu traktatu pokojowego, dotyczące Azowa i Taganrogu. Kosztowało go to wiele, zwłaszcza że Karol XII wciąż jeszcze siedział w Turcji i najwyraźniej nie śpieszył z powrotem do oj-
czyzny. 22 stycznia (2 lutego) 1712 r., już z Petersburga, Piotr I złożył sułtanowi Achmedowi III dokładną relację 0 wykonaniu przyjętych zobowiązań. Dodawał: „A jeśliby nasz nieprzyjaciel, król szwedzki i jego adherenci..., kłamliwie o nas mówili, proszę Waszą Sułtańską Wysokość, by wiary im nie dawać, bowiem nie dla czego innego z ziem Waszej Sułtańskiej W7ysokości nie wyjeżdżają, tylko dlatego (jak chwalą się wszędzie), aby uczyniony między nami wieczny pokój swoimi kłamliwymi informacjami rozerwać" 6 . Wobec Turcji zalecał swym dyplomatom przyjąć postawię defensywną, gdyż, jak twierdził: „... z dw*oma nieprzyjaciółmi prowadzić działania zaczepne to tak, jakby — jak mówi przysłowie — za dwoma zającami gonić i żadnego nie złapać" 7 . Na szczęście 11 (22) maja otrzymał z Konstantynopola upragnioną wiadomość o podpisaniu traktatu z Portą — stało się to 5 (16) kwietnia. W stosunku do postanowień pruckich w7arunki zostały nieco złagodzone. Na przykład w dalszym ciągu obowiązywał wymóg wyprowadzenia wojsk carskich z Polski, ale w wypadku rozpoczęcia przez Szwedów jakichkolwiek działań na jej terytorium, wymóg ten przestawał obowiązywać. Pokój zawarto na 25 lat. Doprowadzenie rozmów do końca kosztowało Rosję 85 tys. dukatów oraz 22 tys. rubli na łapówki dla urzędników tureckich i wynagrodzenie dla tłumaczy, sekretarzy, a także współdziałających z prowadzącym rokowania Szafirowym posłów angielskiego 1 holenderskiego. Traktat podpisano, ale wprowadzenie w życie jego postanowień znowu przeciągało się w nieskończoność. Tym razem chodziło o opuszczenie przez Karola XII granic Turcji i wyniesienie się Rosjan z Rzeczypospolitej. Piotr I zasłaniał się koniecznością wojenną tłumacząc, że wracające z Pomorza do kraju oddziały rosyjskie muszą 0 7
PB, t. 12, wyp. 1, Moskwa 1975, s. 29. Tamże, s. 182.
przejść przez Polskę. Ewakuacja ich drogą morską była niemożliwa, gdyż flota szwedzka w dalszym ciągu blokowała wybrzeża Bałtyku. Turcy jednak mieli swoich szpiegów, którzy donieśli, że żołnierze carscy stacjonują na terenie całej Rzeczypospolitej. Mając przeto wystarczające podstawy, by nie wierzyć zapewnieniom Piotra I, pod koniec 1712 r. sułtan nakazał koncentrację w'ojsk przeciw Rosji i proklamował stan wojny. Wzmogła się znacznie aktywność Francuzów i Poniatowskiego, którzy podpowiadali Porcie, jakie winny być nowe warunki pokoju. Chodziło w nich m. in. o podporządkowanie Ukrainy sułtanowi lub chanowi krymskiemu i wymuszenie na Auguście zrzeczenia się praw do tronu polskiego. Najbardziej niebezpieczne, z rosyjskiego punktu widzenia, było żądanie natychmiastowego zawarcia przez cara pokoju ze Szwecją oraz rezygnacji ze wszystkich zdobyczy terytorialnych. W sukurs Piotrowi I przyszła zapalczywość Karola XII. Bezustannie nakłaniany do wyjazdu król szwedzki zdenerwował się wreszcie, popadł w konflikt z chanem tatarskim i paszą benderskim, a następnie po starciu zbrojnym został wzięty przez Turków do niewToli, straciw?szy w boju cztery palce oraz kawałek ucha i nosa. Radość dyplomatów7 rosyjskich obserwujących przebieg wypadkówr była jednak krótkotrwała. Okazało się bowiem, że zmiany na stanowisku wielkiego wezyra, a w związku z tym i zmiany orientacji politycznej Porty następowały zaskakująco często. Szafirów skarżył się w kwietniu: „Wezyr Jusup-pasza oddany Rosji został zastąpiony przez jej wroga Sulejmana-paszę; miejsce Sulejmana-paszy zajął Ibrahim-pasza, który był uprzednio kapitanem-paszą i zaczynał skłaniać się ku interesom Waszej Wysokości; ... potem usunięto Ibrahima-paszę... 8 Po kolejnych pertraktacjach i nowych łapówkach udało się wreszcie doprowa8
S o l o w i c w,
oj), cit., kn. 8, t. 16, s. 410—411.
dzić do nowego traktatu, niewiele różniącego się od wynegocjowanych poprzednio. 15 (26) lipca 1713 r. kanclerz Gołowkin oznajmił, że car zatwierdził podpisane porozumienie. Niebezpieczny konflikt z Turcją dobiegł końca. Teraz należało uładzić napięte stosunki z Rzecząpospolitą. 5 kwietnia 1712 r. zebrał się w Warszawie sejm. Grzegorz Dołgoruki starał się wprawdzie wpłynąć na wyniki obrad, ale jego misja zakończyła się tylko częściowym powodzeniem. Sejm przywrócił Augusta II na tron polski, potwierdził zobowiązania podjęte przez konfederację sandomierską i unieważnił postanowienia traktatu altransztadzkiego. Jednocześnie wszakże zażądał wyprowadzenia wojsk rosyjskich z Polski i oświadczył, że nie będzie im się dawać ani prowiantu, ani tym bardziej jakichkolwiek kontrybucji. Króla upoważniono do zwołania pospolitego ruszenia i odroczono obrady do końca grudnia. Tymczasem z Turcji wpadł do Polski dziesięciotysięczny korpus dywersyjny dowodzony przez starostę rawskiego Jana Grudzińskiego, który zamierzał opanować znajdujące się w Poznaniu rosyjskie magazyny prowiantowe. 26 czerwca Grudziński został pokonany pod Wrześnią przez Wasyla Dołgorukiego. Donosił on w raporcie: „Pod surową karą zabroniłem brać jeńców; kazałem rąbać i strzelać. Siekli, skoro tylko udało się im dopaść przeciwnika" 9 . Na szlachtę padł strach. Gdy w styczniu roku następnego przybyli do Warszawy wysłannicy Piotra I — książę Jerzy Trubecki i Wasyl Stiepanow, trwały wprawdzie jeszcze obrady sejmu, ale wkrótce zostały zerwane. Król nie chciał zgodzić się na żadną ugodę z Rosjanami i twierdził, że nie mają wymaganych pełnomocnictw upoważniających ich do prowadzenia jakichkolwiek pertraktacji. Co więcej, Trubecki i Stiepanow usłyszeli, że jeśli nowi legaci nie przywiozą zobowiązania do zwrotu In.' 9
9
Tamże, s.
420
flant, wówczas nie będzie nawet mowy o wznowieniu negocjacji. W Warszawie pozostał w?ięc samotny rezydent Aleksy Daszków, stale niepokojony wieściami o możliwym bliskim pokoju Polski ze Szwecją, a na początku 1714 r. — o wysłanej przez Augusta II misji polskiej do Francji. Nb. król bał się podobnych kroków ze strony Rosji. Obawiał się również szlachty, która coraz głośniej sarkała na poczynania wojsk saskich w Rzeczypospolitej i domagała się wyprowadzenia ich z Polski. Dlatego też kombinował z kim tylko się dało — z carem, z Daszkowem, ze swoimi dawnymi przeciwnikami: wojewodą ki• jowskim Józefem Potockim i starostą bobrujskim Janem Kazimierzem Sapiehą. Na wiosnę 1715 r. miejsce Daszkowa zajął Grzegorz Dołgoruki, który rozpoczął swoją misję od zażądania zgody na przejście armii rosyjskiej przez ziemie polskie. Pisał do Petersburga: „Do takiego ubóstwa i bezsilności doszło to państwo, że gorzej być nie może. Nikt nie uwierzy, jeśli sam nie zobaczy. Brak nie tylko żywności, ale w ogóle wszystkiego, zza żadnej granicy z jakimikolwiek towarami nie przyjeżdżają" 10. Wreszcie przeciw pobytowi wojsk saskich w Polsce wybuchł otwarty bunt. Walczyła i szlachta, i chłopi, których kontrybucje pozbawiały nawet minimum życiowTego. 25 listopada 1715 r. została zawiązana konfederacja tarnogrodzka. Początkowo nie odniosła sukcesów i musiała zawiesić działania wojenne, lecz latem roku następnego rozszerzyła swoje wpływy na Litwę i doprowadziła nawet do zdobycia Poznania bronionego przez Sasów. Walki i spory wewnętrzne wykorzystała Rosja ofiarowując swoją mediację. W kwietniu 1716 r. do Gdańska przybyli car, August II, a także przywódcy konfederacji tarnogrodzkiej. Król potwierdził swoje „przyjacielskie" uczucia wobec monarchy rosyjskiego i musiał wytłumaczyć się ze sprawianych mu kłopotów. Rokowania między konfederatami a Augustem II rozpoczęły się (przy czynnym udziale Grze10 Tamże, s. 427.
gorza Dołgorukiego) 13 czerwca 1716 r.; kontynuowane były w Kazimierzu nad Wisłą i zakończyły się 3 listopada w Warszawie. Postanowienia zawartego traktatu zostały zatwierdzone na sejmie „niemym" w Warszawie 1 lutego 1717 r. Prócz marszałka konfederacji tarnogrodzkiej Stanisława Ledóchowskiego nikogo nie dopuszczono do głosu. Porządku strzegły wojska rosyjskie wezwane przez Dołgorukiego. Konfederaci dopięli swego. W Polsce nie mogło odtąd przebywać więcej niż 1200 gwardzistów saskich oraz sześciu urzędników kancelarii saskiej. Poza tym Sasom zabroniono wtrącania się do polityki Rzeczypospolitej. Prawdziwym zwycięzcą w tym sporze okazał się jednak Piotr I. To jego armia przywróciła spokój nad Wisłą; on też pilnie baczył, by nie nastąpiło naruszenie uzyskanego z trudem porządku. W Polsce nie mogło się dziać nic bez zgody i wiedzy cara. Armia Rzeczypospolitej miała liczyć zaledwie 24 000 żołnierzy: 18 000 w Koronie i 6000 na Litwie. Sprawy tureckie i polskie przeszkadzały carowi w prowadzeniu wojny ze Szwecją, nie oznaczało to jednak, że została ona zapomniana. To przecież w czasie rokowań z Portą kwestia pobytu wojsk rosyjskich na Pomorzu i ewentualnej ich ewakuacji nie schodziła z porządku dnia. Przez wiele miesięcy Rosjanie wspólnie z Duńczykami oblegali Stralsund, kłócąc się, czy jednocześnie atakować najpierw Rugię, czy też Wismar. Zbliżająca się zima 1711/1712 nie przyniosła żadnych sukcesów i po kolejnych kłótniach zgodzono się na pozostawienie na Pomorzu wszystkich sił rosyjskich i saskich oraz 6000 żołnierzy duńskich. Stralsund pozostał nie zdobyty. 1 (12) marca 1712 r. na Pomorze, pod Szczecin, ruszył z posiłkami Mienszykow. Niesnaski między sojusznikami trwały nadal. W połowie roku w obozie księcia zjawił się Piotr I licząc, że jego autorytet osobisty pomoże w rozstrzygnięciu kwestii spornych. Nic z tego. Nie zdołał nawet zapew-
nić oblegającym pomocy artylerii duńskiej. Duńczycy woleli w tym czasie działać w okolicach Bremy, zresztą z bardzo mizernymi rezultatami. W październiku 1712 r. car wyjechał na kilka tygodni do Cieplic i Karlsbadu, by podreperować nadwątlone zdrowie. Wkrótce jednak ruszył znów na północ, zaniepokojony wieścią, że feldmarszałek szwedzki Magnus Stenbock wkroczył do Meklemburgii na czele osiemnastotysięcznego korpusu. Sojusznicy czekali na pomoc rosyjską i postanowili samodzielnie odeprzeć SzwTedów. Skończyło się to dla nich fatalnie. Wojska duńsko-saskie dowodzone przez króla Fryderyka IV i feldmarszałka Jakuba Flemminga poniosły sromotną klęskę w bitwie pod Gadebuschem. Przynaglany przez Duńczyków Piotr I pośpieszył im w sukurs. Na początku 1713 r. wkroczył do Holsztynu, rozbił Stenbocka pod Schwrabstedtem i zajął Friedrichstadt. Wojska szwedzkie zamknęły się w twierdzy Tónning, wT Szlezwiku, nie zagrażając już armiom aliantów. W połowie lutego car ruszył w drogę powrotną do kraju. Po drodze zajechał do Hanoweru, gdzie przeprowadził rozmowy z elektorem hanowerskim, a następnie, dowiedziawszy się o śmierci Fryderyka I, króla Prus, przybył do Schónhausen pod Berlinem, by spotkać się z nowym władcą pruskim Fryderykiem Wilhelmem I. Omawiano zasady współdziałania przeciw Szwedom oraz możliwość pruskiej pomocy dla Rosji w jej zabiegach na rzecz uzyskania korzystnych warunków przyszłego traktatu pokojowego. Czas naglił, ponieważ na kongresie odbywającym się w Utrechcie strony biorące udział w wojnie o sukcesję hiszpańską zaczęły dochodzić do porożumienia i zarówno Francja, jak i Anglia były gotowe do zbliżenia do Szwecji, a następnie do ofiarowania swojego pośrednictwa w negocjacjach mających doprowadzić do zakończenia wojny północnej. Piotr I obawiał się, że warunki zaproponowane przez mediatorów nie usatysfakcjonują Rosji i mogą ją postawić w obliczu nowego nie-
bezpiecznego konfliktu. Uznał więc za konieczne doprowadzenie do szybkiego i pełnego rozbicia sił szwedzkich przy jednoczesnym zaktywizowaniu niezbędnych zabiegów dyplomatycznych, które miały przygotować solidne podstawy trwałego i korzystnego pokoju. Ani jednak elektor hanowerski, ani też król pruski nie przejawili entuzjazmu dla wysuniętych propozycji. Ten ostatni, co prawda, przepuścił armię rosyjską przez swoje terytorium, ale*.o sojuszu nie chciał nawet słyszeć. Kuszono go polskim Elblągiem. Cena była jednak zbyt niska. Prusacy zażądali prócz tego sporej części tzw. Prus Królewskich i Pomorza Zachodniego. Później apetyty wzrosły jeszcze bardziej. Zaczęto mówić również o Kurlandii. Minister pruski Henryk Ilgen jeszcze wcześniej zaproponował Gołowkinowi, by nie nalegać na Rzeczpospolitą, aby zechciała oddać część swoich ziem. Wystarczy — mówił Ilgen — poinformować Berlin o dacie wycofania się z nich wojsk rosyjskich, wówczas Prusy wprowadzą na nie swoją armię. W Elblągu — twierdzili dyplomaci pruscy — zaprotestowałby co najwyżej magistrat, gdyż reszta mieszkańców już dawno opowiedziała się po stronie pruskiej. Piotr I nie zdołał posunąć sprawy naprzód. Sądził, że przyczyną niepowodzenia był brak pieniędzy w skarbie pruskim oraz sympatie proszwedzkie wśród polityków otaczających Fryderyka Wilhelma I. Wniosek był jeden. Skoro nie powiodło się Rosji dopiąć swego w rozmowach gabinetowych, należało na polach bitewnych rzucić Szwecję na kolana, a Europę postawić przed faktami dokonanymi. W tym celu car natychmiast po powrocie do Petersburga, w marcu 1713 r., rozpoczął przygotowania do nowej kampanii. 26 kwietnia (7 maja) wypłynął do Finlandii wraz z Fiodorem Apraksinem, Michałem Golicynem i kontradmirałem Botzisem na czele przeszło 200 jednostek (galer i dużych łodzi) wiozących 18 tys. żołnierzy.
po kilku dniach wylądowano w okolicy Helsinek, które opanowano bez trudu, gdyż broniący ich generał Karol Armfeld nie podjął walki, podpalił miasto i wycofał się z niego. W podobny sposób zajęto Borgo i Abo (dzis. Turku), a następnie Tammerfors (dzis. Tampere). Dopiero w październiku Armfeld przyjął bitwę, w której został pokonany przez Apraksina i Golicyna. Cała południowa Finlandia znalazła się w rękach rosyjskich. Rosja odniosła sukcesy również na innym froncie. Po długich pertraktacjach, w maju 1713 r. Stenbock poddał się rosyjsko-duńsko-saskiej armii sojuszniczej. Wkrótce potem podzielony na dwie części korpus Mienszykowa wymusił na Hamburgu i Lubece znaczną kontrybucję pieniężną, stanowiącą karę za podtrzymywanie przez nie kontaktów handlowych ze Szwecją. Flemming zdobył Rugię. W lipcu Mienszykow rozpoczął oblężenie Szczecina, którego bronił generał Meijerfelt. 19 (30) września Meijerfelt skapitulował, a Szczecin został oddany „w sekwestr" pruski i holsztyński. Mienszykow zawarł następnie w Schwedt układ z Fryderykiem Wilhelmem I, oddający Prusom i Holsztynowi Rugię, a w przyszłości również Stralsund i Wismar. Dzięki temu Rosja związała państwo pruskie ze swoimi interesami. Fryderyk Wilhelm I powiedział Gołowkinowi: „Proszę donieść Carskiej Wysokości, że w podzięce za taką usługę, nie tylko całym swym majątkiem, lecz i krwią własną służyć będę Jego Carskiej Wysokości i jego następcom. Chociaż Szwedzi obiecywaliby mi obecnie nie tylko całe Pomorze, lecz i koronę szwedzką, byle bym działał wbrew interesom Carskiej Wysokości, nawet o tym nie pomyślę z wdzięczności za taką skłonność Carskiej Wysokości do mnie" n . Piotr I nie śpieszył się jednak z ratyfikacją umowy. Przyczyną tego stał się protest sojuszniczej Danii. Układ 11
S o ł o w 1 e w, op. cłt., kn. 0, t 17, Moskwa 1963,
zawarty przez Mienszykowa zdenerwował bowiem Duńczyków, którzy pretendowali do księstwa holsztyńskiego. Teraz miało ono ulec wzmocnieniu. Obawiali się, że związek prusko-holsztyński zagrozi ich interesom. Wkrótce okazało się, iż obawy te nie były pozbawione podstaw. Dania zażądała wyprowadzenia wojsk pruskich z Holsztynu, grożąc wojną w wypadku niepodporządkowania się temu żądaniu. W sprawę musiał wmieszać się car, któremu udało się zażegnać groźbę niebezpiecznego konfliktu. Z kolei Francja oświadczyła, iż zgodzi się na oddanie Szczecina Prusom jedynie w wypadku wypowiedzenia przez nie wojny Rosji. Także Anglicy wypowiadali się za utrzymaniem równowagi na Bałtyku, poważnie obawiając się wzmocnienia pozycji Piotra I i przejęcia przez flotę rosyjską handlu bałtyckiego. U podłoża wszystkich oświadczeń i zabiegów leżała chęć państw zachodnioeuropejskich do pośredniczenia w zawarciu takiego pokoju między Szwecją i Rosją, który by pozbawił cara wszystkich zdobyczy terytorialnych. Ze swojej strony Piotr I oświadczył, że w wypadku wywierania na niego presji w tym kierunku nie zostawi kamienia na kamieniu w zdobytych prowincjach. Zimny tusz ochłodził nieco zapał dyplomatów europejskich, ale nie zdołał powstrzymać od podejmowania kolejnych prób i sondaży. Car był nawet gotów przyjąć dobre usługi Anglii i Holandii, jednak pod warunkiem, że wywalczone przezeń dawne ziemie rosyjskie pozostaną przy Rosji. Inflanty, oczywiście „za zgodą Rzeczypospolitej", godził się zwrócić Szwecji, ale pod warunkiem zniszczenia wszystkich znajdujących się w nich twierdz i umocnień. Najlepszym wszakże środkiem prowadzącym do uzyskania korzystnego pokoju okazało się przeciąganie pertraktacji i solidne przygotowanie się w tym czasie do zadania Szwecji decydującego ciosu na polu bitwy. W tym celu zażądał od Fryderyka IV pomocy floty duńskiej, bez której nie sposób było myśleć o zdobyciu Sztokholmu. Sądził, że
zajęcie stolicy Szwecji wywoła odpowiednie wrażenie zarówno na nieprzyjacielu, jak i sprzyjających mu państwach morskich. Dania wykręcała się od odpowiedzi i coraz bardziej podnosiła cenę zgody na propozycje rosyjskie. Żądała subsydiów, gwarancji pruskich i uznania jej interesów w Szlezwiku-Holsztynie. Maleńkie księstwo holsztyńskie stało się terenem przykuwającym uwagę uczestników wojny północnej z jeszcze jednego powodu. Holsztyńczycy chcieli, by ich władca Karol Fryderyk, siostrzeniec Karola XII, został sukcesorem tronu szwedzkiego. W 1714 r. Rosja nie otrzymała duńskiej pomocy i wobec braku jakiejkolwiek inicjatywy ze strony Saksonii musiała sama walczyć ze Szwecją. W lutym Golicyn pokonał Armfelda, pułkownik Szuwałow zdobył twierdzę Nyslott znajdującą się na jednej z wysp fińskich. Oznaczało to zakończenie podboju Finlandii. Piotr I najbardziej jednak cieszył się ze zwycięstwa odniesionego w bitwie morskiej 25—27 lipca (5—7 sierpnia) u przylądka Hangóudde, w Zatoce Fińskiej. Wzięto wówczas do niewoli dziesięć galer szwedzkich i fregatę kontradmirała Ehrenskiólda wraz z jej dowódcą. Rosjanie dysponowali w bitwie blisko 100 jednostkami, na których znajdowało się 15 tys. żołnierzy, Szwedzi — 29, dowodzonymi przez admirała Gustawa Wattranga. Następnie car zajął Wyspy Alandzkie, dzięki czemu zagroził Sztokholmowi. Gorzej powiodło się Apraksinowi, który podczas burzy stracił 16 galer i około 300 ludzi załogi. Wkrótce nadeszła wiadomość, że w listopadzie 1714 r. przybył do Stralsundu Karol XII, który wyrwał się wreszcie z objęć tureckich. Niepokój Piotra I wywoływał fakt, że niemal natychmiast zaproponował mu swoje usługi biskup Lubeki Chrystian August, sprawujący rządy w Holsztynie w imieniu nieletniego Karola Fryderyka. Sytuacja w Europie uległa w tym czasie dość istotnym zmianom. Po śmierci królowej Anny (1 sierpnia
1714 r.) tron angielski objął elekt hanowerski (jako Jerzy I). Hiszpańska wojna sukcesyjna zakończyła się podpisaniem układów w Utrechcie (11 kwietnia 1713 r.) i Rastatt (7 marca 1714 r.). Wkrótce potem, pod koniec 1716 r., Francja i Anglia zawarły sojusz, do którego w styczniu 1717 r. przyłączyła się Holandia. Członkowie systemu północnego, zwłaszcza Rosja, zaczęli naciskać na Prusy, by związały się z nimi ściślejszymi niż dotychczas porozumieniami. Obawiano się bowiem, że uprzedzi je Karol XII, kupując sobie względy Fryderyka Wilhelma I za cenę oddania mu Szczecina. Wahania króla pruskiego przerwało wkroczenie wojsk szwedzkich na Pomorze. W maju 1715 r. Prusy przystąpiły do systemu północnego. Uzgodniono, że w oblężeniu Wismaru wezmą udział wojska hanowerskie, duńskie i pruskie, natomiast na Pomorzu będą działać Duńczycy wspólnie z oddziałami pruskimi. Nie udało się natomiast doprowadzić do współdziałania na morzu. Flota angielska, która pojawiła się na Bałtyku, zamiast prowadzić walkę ze Szwedami, ograniczała się do ochrony własnych statków handlowych płynących do Gdańska, Królewca (dzis. Kaliningrad), Rygi i Rewia. W lipcu Fryderyk IV i Fryderyk Wilhelm I przystąpili do oblężenia Stralsundu, w którym znajdował się Karol XII. Początkowo, poza opanowaniem wyspy Uznam, nie osiągnięto poważniejszego sukcesu. Zabiegano natomiast o ściągnięcie na pomoc wojsk rosyjskich, obiecując im wyżywienie i kwatery na zimę. Rosjanie nie przybyli, mieli bowiem dość zajęcia w Polsce; mimo to 12 (23) grudnia 1715 r. Stralsund wpadł wreszcie w ręce sojuszników. Królowi szwedzkiemu udało się ujść niewoli. Kilkanaście lat wojny północnej i starć dyplomatycznych były dla Piotra I dobrą szkołą szulerstwa politycznego. On sam też okazał się pojętnym uczniem. Jak widzieliśmy, przez długi czas zwodził Rzeczpospolitą obietnicami oddania jej Inflant. Teraz zmienił zdanie, a w i n -
strukcji dla księcia Borysa Kurakina, uzgadniającego w Anglii warunki ewentualnego pokoju ze Szwecją, polecił zapytać w sekrecie, „jaką korzyść odniesie król Wielkiej Brytanii oraz obydwie potęgi morskie z ustąpienia Rygi i Inflant królowi polskiemu i Rzeczypospolitej? Korona ta jest nietrwała; podlega ciągłym zmianom; może z łatwością postradać je ponownie. Chociażby nawet pozostały one przy niej, to niestałość Polaków przyniesie kupcom kłopoty i szkody" 12. Z kolei król Danii kombinował na własną rękę. Nie zamierzał dać się wyprowadzić w pole. Uznał, że najlepiej będzie tworzyć fakty, z którymi później, chcąc nie chcąc, car będzie musiał się pogodzić. W tym celu w czasie kampanii 1716 r. zamierzał najpierw zdobyć Wismar, a dopiero potem współdziałać z Piotrem I w przeniesieniu działań wojennych na teren Szwecji i wysadzić desant w Skanii. Na początku 1716 r. car przybył do Gdańska, gdzie zamierzał doprowadzić do skutku dawniej rozpoczęte zabiegi mające na celu związanie Meklemburgii z systemem północnym. Środkiem do tego prowadzącym miało być małżeństwo bratanicy Piotra I Katarzyny Iwanowny z księciem meklemburskim Karolem Leopoldem. Sprawa Wismaru też miała odegrać w tym swoją rolę, w zawartym bowiem 22 stycznia (2 lutego) 1716 r. kontrakcie małżeńskim Rosja zobowiązała się do działań na rzecz przekazania Meklemburgii Wismaru i Warnemiinde. Gdyby jednak nie udało się do tego doprowadzić, car miał wypłacić Karolowi Leopoldowi 200 tys. rubli. 8 (19) kwietnia Meklemburgia stała się sojuszniczką Piotra I, a wojsko rosyjskie uzyskało prawo przemarszu przez jej terytorium. Zezwalano mu również na budowę własnych składów zaopatrzeniowych. Tego samego dnia odbyły się zaślubiny młodej pary. Tymczasem od tygodnia pod Wis" Tamże,
s.
45.
marem znajdował się rosyjski korpus ekspedycyjny dowodzony przez Repnina. 4 (15) kwietnia Wismar poddał się wojskom duńsko-pruskim, a Rosjanie, nie dopuszczeni przez nich do oblężenia, nie zostali również wpuszczeni do miasta. Piotr I nie ukrywał niezadowolenia, lecz nie zamierzał protestować. Znacznie większe znaczenie miała dla niego, planowana wspólnie z Danią, akcja w Skanii, ubezpieczana od strony morza przez angielską eskadrę admirała Johna Norrisa. Fryderyk IV przeciągał jednak przygotowania do akcji ponad wszelką miarę. Szwedzi zaś nie próżnowali; ściągali wojsko i fortyfikowali wybrzeża. W tej sytuacji na dwóch kolejnych wrześniowych radach wojennych generałowie rosyjscy doszli do jedynego możliwego wniosku: zdecydowano odłożyć wszelkie akcje ofensywne do roku następnego. Po smutnych doświadczeniach z Danią car postanowił zaatakować Szwecję nie od strony Skanii, lecz od Wysp Alandzkich. Jesienią 1716 r. w Havelbergu doszło do rozszerzenia sojuszu rosyjsko-pruskiego. W wypadku napaści na Rosję w celu odebrania ziem zdobytych na Szwedach Fryderyk Wilhelm zobowiązał się posiłkować ją zbrojnie, a także dokonać dywersji na terytorium nieprzyjacielskim. Teraz zewsząd nadchodziły coraz pomyślniejsze wieści. Karol XII szukał porozumienia z carem. Posłowie rosyjscy na Zachodzie kontaktowali się z wysłannikami króla, zapewniającymi ich o szacunku, jaki ten żywi dla Piotra I, i wyrażanej przezeń chęci zawarcia pokoju. Na początku 1717 r. na dworze angielskim wykryto spisek przeciw Jerzemu I zawiązany przez pretendującego do tronu Jakuba III Stuarta. Na czele spisku stał rezydent szwedzki Karol Gyllenborg. Wprawdzie ^ skonfiskowanych papierach znaleziono dokumenty świadczące o niechęci cara do korzystania z pośrednictwa angielskiego, ale ten, powiadomiony o tym fakcie, nakazał natychmiasto-
We opublikowanie (po angielsku i francusku) memoriału zaprzeczającego wiadomościom zawartym w materiałach Gyllenborga. Anglicy przyjęli to ze zrozumieniem, jednak — na wszelki wypadek — zażądali wycofania wojsk rosyjskich z Meklemburgii. Piotr postanowił wobec tego szukać wsparcia we Francji. Wynikało to z kilku powodów. Dopóki na tronie francuskim zasiadał Ludwik XIV, polityka Paryża była jasna: popierano Szwecję i starano się przeszkodzić Rosji w realizacji jej głównego celu — mocnego usadowienia się na Bałtyku. Odczuli to zwłaszcza rosyjscy dyplomaci w Konstantynopolu po klęsce Piotra I nad Prutem. Ale po śmierci Ludwika XIV (1715 r.) korona przypadła pięcioletniemu zaledwie Ludwikowi XV, w którego imieniu rządy sprawował Filip Orleański. Francja, wyczerpana hiszpańską wojną sukcesyjną, szukała teraz wsparcia w silnym sojuszniku. Oczy polityków paryskich zwróciły się ku Rosji i Prusom, jako partnerom możliwym do przyjęcia. Obydwa te państwa mogły nie tylko gwarantować postanowienia pokoju zawartego w Utrechcie, ale i wejść z Francją w układ sojuszniczy o charakterze obronnym. Propozycje Francuzów zainteresowały Piotra I. Powstawała szansa pozbawienia Szwecji jej wiernego dotychczas sprzymierzeńca. Postanowił jednak działać ostrożnie, by z kolei nie narazić się na wymówki Austrii i nie zrazić do siebie cesarza. 26 kwietnia (7 maja) 1717 r. car znalazł się w Paryżu. Wizyta trwała półtora miesiąca, a jednym 2 e j j wyników było podpisanie 4 (15) sierpnia w Amsterdamie układu między Rosją, Francją i Prusami. Strony reprezentowali: Gołowkin, Szafirów i Kurakin oraz francuski poseł w Hadze markiz Chateauneuf i baron pruski Knipphausen. Wymienione państwa stawały się na mocy podpisanego porozumienia gwarantami układów utrechckiego i badeńskiego, kończących wojnę hiszpańską, oraz zawartego w przyszłości traktatu pokojowego ze Szwecją.
W tym ostatnim wypadku Rosja i Prusy zobowiązywały się do przyjęcia mediacji francuskiej. Mniej więcej w tym samym czasie Kurakin prowadził w Hadze rozmowy z Poniatowskim wysłanym przez Karola XII. Wprawdzie nie mogły one zakończyć się pokojem, żadna ze stron nie dysponowała bowiem odpowiednimi pełnomocnictwami, jednakże miały one istotne znaczenie dla zorientowania się w intencjach partnera. Najważniejsze było wyraźnie przejawiane obustronne dążenie do zakończenia wojny. Ciągnęła się ona przecież już 17 lat. Cała sprawa stanowiła swoistą przeciwwagę dla ciągłych kłopotów z sojuszniczą Danią. Dwór duński bez przerwy domagał się wycofania Rosjan z Meklemburgii. Z ofiarowanej pomocy wojskowej, niezbędnej do uzyskania pomyślnego rezultatu zaplanowanych działań w Skanii, gotów był wykorzystać zaledwie dwadzieścia batalionów, co całą operację stawiało pod znakiem zapytania. Dobrze uzbrojeni i walczący na ojczystej ziemi Szwedzi mogli w miarę łatwo odeprzeć atak, a nawet zepchnąć wojska sojuszników do morza. Dyplomacja rosyjska dopatrywała się przyczyn duńskiej wstrzemięźliwości w intrygach domu hanowerskiego rządzącego w Anglii. Duńczykom bardziej zależało na przychylności Brytyjczyków niż Rosjan, chociaż król Jerzy I otwarcie wypowiadał opinię, iż pokój ze Szwecją nie obchodzi Anglii, gdyż nie przyniesie jej żadnych korzyści. Tak więc Rosjanie mogli liczyć jedynie na własne siły. Praktycznie tylko Prusy trzymały się kurczowo carskiego kaftana, ale też one liczyły na największe zyski przy stosunkowo niskiej cenie spodziewanych, a nawet już gwarantowanych nabytków terytorialnych. Gdy car zorientował się, że nie ma nadziei na zmianę sytuacji, podjął kroki, dzięki którym wydarzenia zaczęły toczyć się coraz szybciej. Na początku 1718 r. do Abo w Finlandii, a następnie na Wyspy Alandzkie wyjechali Jakub Bruce i Henryk Ostermann, upoważnieni do per-
traktacji pokojowych ze Szwecją. Dotarli na miejsce dopiero późną wiosną, gdyż lód na Bałtyku uniemożliwił komunikację. Piotr 1 nakazywał pośpiech, zachęcając nawet do pominięcia spraw protokolarnych. W jednej z instrukcji pisał do swych pełnomocników: „Jeszcze w zimie należy wynająć na konferencję dwa pokoje przylegające do siebie. Trzeba też usunąć dzielącą je ścianę tak, aby można było wstawić do nich jeden stół. Z jednej strony będziecie siedzieć wy, z drugiej — posłowie szwedzcy. W lecie można rozstawić dwa sąsiadujące ze sobą namioty. W ten sposób obydwie strony będą sobie równe i nie będą prowadziły sporów o prezydencję" 13. Warunki rosyjskie były trudne do przyjęcia, ale car radził postępować tak, by druga strona była w pełni przekonana o jego rzeczywistym dążeniu do zakończenia wojny. Sprowadzały się one do propozycji przyłączenia do Rosji Ingrii, Inflant, Estonii, Karelii i Wyborga, do Prus — Szczecina. Szwecji miano zwrócić Finlandię i terytoria zdobyte przez Duńczyków, jeśli ci chcieliby na takich warunkach przyłączyć się do traktatu. Szwecja miała uznać prawa Augusta II do tronu polskiego i zawrzeć z nim „wieczny" pokój. Prawo przyłączenia się do postanowień traktatowych, „na rozumnych warunkach", miał otrzymać również król Anglii jako elektor hanowerski, nie później jednak niż w sześć miesięcy po podpisaniu układu przez główne strony walczące — to jest Rosję i Szwecję. Rozmowy rozpoczęły się 12 (23) maja 1718 r. W imieniu Karola XII występował Jerzy Górtz, Holsztyńczyk, dobrze znany Rosjanom z wcześniejszych kontaktów. Prócz tego w misji szwedzkiej znajdował się feldmarszałek Eryk Sparre, który bezpośrednio znosił się z królem, informując go o przebiegu negocjacji. A te utknęły na martwym punkcie już po pierwszych spotkaniach obu stron. Rosja11
Tamże, s. 193.
nie chcieli zatrzymać wszystkie zdobyte terytoria (prócz Finlandii), Szwedzi zaś wszystko odzyskać. Górtz wspominał wprawdzie niejasno, że król gotów byłby zgodzić się na jakiś ekwiwalent za utracone ziemie, ale Bruce i Ostermann nie mieli niczego do ofiarowania. Wreszcie sprawa się wyjaśniła. Górtz zaproponował po konsultacjach w Sztokholmie zabranie Danii bliżej nie określonych prowincji; zatrzymanie przez Szwecję Szczecina, w zamian za co Prusy miały dostać Elbląg i Warmię; wreszcie — po śmierci Augusta II osadzenie na tronie polskim Stanisława Leszczyńskiego. W listopadzie Górtz znów pojechał po instrukcje, jednak na rozmowy nie wrócił. Został aresztowany w Sztokholmie w związku ze zmianami, które zaszły w Szwecji. Nadeszła też wiadomość o śmierci Karola XII, zabitego w nie wyjaśnionych okolicznościach podczas oblężenia twierdzy Fredrikssten w pobliżu Fredrikshaldu w zaatakowanej przez Szwedów Norwegii. Aresztowanie Górtza osłabiło partię holsztyńską i uniemożliwiło objęcie tronu przez siostrzeńca królewskiego Karola Fryderyka. Królową została młodsza siostra Karola XII, Ulryka Eleonora, żona księcia heskiego Fryderyka. Górtza skazano na śmierć i stracono. Uważano go powszechnie za głównego sprawcę wyniszczenia kraju, dążącego do kontynuowania beznadziejnej wojny. Nie oznaczało to jednak, że nowy rząd szwedzki zgodzi się na wszystkie propozycje przedłożone przez pełnomocników cara. Reprezentantem interesów królowej został teraz hrabia Jan Karol Lillienstedt. 12 (23) marca 1719 r. Bruce otrzymał nową instrukcję od cara. Monarcha stwierdzał w niej, że Rosja nie może prowadzić negocjacji bez udziału przedstawiciela Prus, który w tym celu udał się na Wyspy Alandzkie. Był nim pruski rezydent w Petersburgu Gustaw Mardefeld. Żądania terytorialne Rosji pozostały nie zmienione. W wypadku uzyskania na nie zgody strony przeciwnej Piotr I zobowiązywał się do popierania interesów szwedzkich
„w innym miejscu" lub zapłacenia za Inflanty miliona rubli, płatnych w ciągu dwóch lat, w czterech ratach. Pertraktacje ciągnęły się już drugi rok, a stanowiska stron nie uległy zbliżeniu. Wzajemnie świadczone uprzejmości, pozornie swobodna wymiana zdań i zapewnienia o dobrej woli nie posuwały sprawy naprzód. W Rosji zaczęto podejrzewać, że przeciąganie rokowań ma na celu skłócenie sojuszników, a nawet — zawarcie przez Szwecję odrębnego pokoju z Prusami. Bruce i Ostermann domagali się od cara uczynienia jakiegoś zdecydowanego kroku, a więc praktycznie — wznowienia działań wojennych. Piotr I zdecydował inaczej. Wysłał swoim posłom w sukurs generała Pawła Jagużyńskiego z dodatkową instrukcją: „Jeśli Szwecja nie będzie chciała zrezygnować z Inflant w oparciu o przedstawione propozycje, to jako wyjście ostateczne należy przyjąć pozostawienie ich pod panowaniem rosyjskim przez 20—30 lat, potem zaś zwrócenie tej prowincji Szwecji" 14. Do intryg antyrosyjskich włączyła się dyplomacja angielska, a nawet August II, który już dawno zrezygnował z Inflant za cenę uzyskania międzynarodowych gwarancji na swoje prawa do tronu polskiego. Z kolei Prusy postawiły warunki nie do przyjęcia, m. in. zrzeczenie się pretensji Rzeczypospolitej do tej części ziem polskich, które znajdowały się w granicach Brandenburgii. Wreszcie także Piotr I zdecydował okazać swą siłę. W lipcu 1719 r. flota rosyjska złożona z 260 jednostek, w tym 30 okrętów liniowych, podpłynęła do wybrzeży szwedzkich. Desant dowodzony przez generała Piotra Lascy'ego pojawił się w pobliżu Sztokholmu (oddziały kozackie dotarły nawet na odległość zaledwie półtorej mili od stolicy Szwecji). Nie napotkano żadnego poważniejszego oporu. Zniszczono dwa miasta: Osthammar i Oregrund, oraz 135 wsi, 40 młynów, 16 magazynów i 9 hut żelaza. 14
Tamże, s. 214.
Zniszczenia szacowano na 12 milionów talarów, a na jeden milion zdobycz wywiezioną przez Rosjan. Gdy po pewnym czasie przybył do Sztokholmu Ostermann, skonstatował ze zdziwieniem, że dywersja rosyjska nie tylko nie osłabiła, lecz nawet wzmocniła partię przeciwników Rosji. Zewsząd słyszał wymówki pod adresem cara, który oficjalnie oświadczał się za pokojem, a w rzeczywistości kontynuował działania zaczepne. Ostermann stwierdził w odpowiedzi: „Podpiszcie układ preliminaryjny, wówczas natychmiast przerwiemy prowadzone akcje". Szwedzi godzili się już na oddanie Narwy, Rewia i Estonii, ale nie chcieli zrezygnować ani z Inflant, ani też z Finlandii. W tej sytuacji 21 sierpnia (1 września) Piotr I polecił swym pełnomocnikom, by poczekali na powrót posłów szwedzkich ze Sztokholmu. Jeśli okazałoby się, że królowa nie przyjęła propozycji rosyjskich, należało odczekać tydzień lub dwa i — w wypadku uporu przeciwników — zerwać negocjacje. Bruce i Ostermann winni byli jednocześnie złożyć oświadczenie o możliwości wznowienia pertraktacji w każdej chwili, jeżeli Szwedzi zgodziliby się przyjąć przedłożone wcześniej warunki. Jak się okazało, do tego samego wniosku doszła strona przeciwna. 6 (17) września, w czasie kolejnego spotkania na Wyspach Alandzkich, Jan Lillienstedt stwierdził w imieniu Ulryki Eleonory, że uczyniła ona już bardzo poważne ustępstwa na rzecz Rosji, które jednak nie zostały przyjęte tak, jak na to zasługiwały. Wobec tego poleciła Lillienstedtowi wycofać się z negocjacji. Kongres alandzki zakończył się niczym i przeszedł do historii jako jeden z wielu przykładów bezwartościowego sondażu opinii (były one dobrze wszystkim znane znacznie wcześniej) i bezpłodnych deklaracji pokojowych, za którymi kryły się dążenia do ograbienia przeciwnika, a nawet innych, słabszych państw, odgrywających w konflikcie trzeciorzędną rolę. Tymczasem Rzeczpospolita nadal sprawiała kłopoty ca-
rowi. Aż w Wiedniu szukała wsparcia w swoich staraniach o wyprowadzenie z Polski korpusu Repnina. Poseł rosyjski w Warszawie Grzegorz Dołgoruki otrzymał prostą na to receptę od Piotra I: „Mówcie Polakom, że dobrze wiemy o złych zamiarach ich króla i cesarza. Nie możemy dopuścić do ich realizacji ze względu na łączące nas wspólne interesy. Właśnie dlatego trzymamy w Polsce korpus Repnina i jeśli stwierdzimy poważniejsze jeszcze zagrożenie, będziemy musieli wprowadzić do tego kraju większą liczbę żołnierzy, i nawet wydaliśmy rozkazy, by nasze oddziały zbliżyły się do granic polskich... Proszę ze swojej strony podjąć zabiegi zmierzające do zerwania przyszłego sejmu, aby nie mogło być na nim nic postanowione przeciw nam... Przyślę wam na łapówki futra sobole wartości dwóch tysięcy rubli" 15. Ta akcja jednak nie powiodła się carowi. Wprawdzie rzeczywiście w 1718 r. poseł orszański Korbutt sejm zerwał, lecz sprawcę znaleziono w klasztorze, gdzie schronił się po swoim „veto!", i przywieziono z powrotem na obrady. Po posiedzeniu trwającym bez mała półtorej doby obrady odroczono. Ale już przed rezydencją Dołgorukiego ustawiła się kolejka niezadowolonych z postępowania króla. Na jej czele był hetman polny litewski Stanisław Denhoff, tuż za nimi zaś pozostali hetmani: Adam Sieniawski, Stanisław Rzewuski i Ludwik Pociej. Głowę podnieśli prawosławni, którzy skarżyli się w Petersburgu na dolegliwości doznawane od unitów i duchowieństwa rzymskokatolickiego. Wystarczyło, by rozeszły się rozpuszczane przez Dołgorukiego pogłoski o chęci Augusta II zapewnienia sobie sukcesji tronu, by kolejka ta znacznie się wydłużyła. Mimo wszystko 5 stycznia 1719 r. Anglia, Austria i Polska podpisały w Wiedniu traktat gwarantujący całość Rzeczypospolitej. Wojska rosyjskie musiały się wycofać 15
Tamże, s. 236.
z jej granic. Cóż z tego, skoro pozostał w Warszawie poseł carski i pieniądze na podtrzymywanie niezadowolenia wpływowych rodzin magnackich. Zerwano dwa kolejne sejmy, a w kraju zapanował ponownie miły państwom ościennym bałagan. Również w 1719 r. zawarto prusko-angielski układ sojuszniczy, który gwarantował Prusom przyznanie Szczecina. Nie przyniósł on jednak zmiękczenia pozycji Rosji na kongresie alandzkim, czego spodziewała się Anglia. Dworowi angielskiemu udało się natomiast nakłonić Danię do zawarcia pokoju ze Szwecją. Traktat podpisano w czerwcu 1720 r. W myśl jego postanowień Dania zwracała Szwecji wszystkie zdobycze na Pomorzu i w Norwegii, za co otrzymywała jednorazowe odszkodowanie wraz z potwierdzeniem prawa ściągania opłat ze statków przepływających przez Sund. Dania uzyskiwała również gwarancje angielsko-francuskie dla swoich praw do Szlezwiku. W 1720 r. dwór brytyjski podjął próbę narzucenia siłą swego pośrednictwa w negocjacjach rosyjsko-szwedzkich. W tym celu na Bałtyk wpłynęły angielskie okręty wojenne oraz proklamowano stosowne oświadczenie o charakterze ultymatywnym skierowane do Rosji. Podjęta akcja nie doprowadziła do zamierzonego celu. Przeciwnie. W tym samym czasie kolejny desant rosyjski wysadzony na wybrzeżach Szwecji spalił dwa miasta i 41 wsi. Działo się to na przełomie maja i czerwca; za kilka miesięcy, 5 (16) listopada, Aleksy Daszków zawarł w Konstantynopolu „wieczny" pokój z Portą, zabezpieczający południowe granice państwa rosyjskiego. Tymczasem korona szwedzka ponownie zmieniła właściciela. Po wymuszonej abdykacji Ulryki Eleonory nowym królem został jej mąż — Fryderyk. Gdy generał Aleksander Rumiancew wysłany z gratulacjami dla niego przybył do Sztokholmu, spotkał się z wyrażonym przez nowego władcę życzeniem wznowienia rokowań pokojowych.
Obydwie strony zgodziły się na inne niż dotychczas miejsce negocjacji. Było nim Nystad, miasto położone w Finlandii nad Zatoką Botnicką. Pełnomocnikami Rosji zostali znani nam już z podobnej misji Bruce i Ostermann, Szwecji — Lillienstedt i baron Otto Strómfelt. Rozmowy zaczęły się 28 lutego (10 marca) 1721 r. Początkowo sytuacja rozwijała się niemal identycznie jak w czasie trwania kongresu alandzkiego. Propozycje obydwu stron różniły się od siebie w sposób zasadniczy. Na Bałtyku ponownie pojawiły się okręty angielskie, które znów nie zdołały przeszkodzić Rosjanom w spustoszeniu kolejnych trzech miasteczek i 506 (!) wsi leżących na wybrzeżach szwedzkich. Trudno się przeto dziwić, że Szwedzi byli coraz bardziej skłonni do ustępstw. W lipcu zaproponowali zawarcie najpierw traktatu preliminaryjnego, by w ciągu następnych sześciu tygodni uzgodnić szczegóły właściwego układu pokojowego. Car nie przyjął tej propozycji, widząc w niej tylko grę na zwłokę. Uznał, że do omówienia wszystkich pozostałych jeszcze kwestii spornych i przygotowania tekstu podstawowego winny wystarczyć dwa—trzy tygodnie. 3 (14) września 1721 r. Piotr I otrzymał wreszcie upragnioną wiadomość od swoich wysłanników. Bruce i Ostermann donosili: „Najmiłościwszy Gosudarze! W załączeniu wiernopoddańczo posyłamy Waszej Carskiej Wysokości oryginał traktatu pokojowego, który dzisiaj [30 sierpnia (10 września) 1721 r. — przyp. W.AS.] zawarliśmy, podpisaliśmy i wymieniliśmy z ministrami szwedzkimi. Nie zdążyliśmy go przetłumaczyć, gdyż potrzebny był na to czas jakiś, a baliśmy się, by^ wiadomość o jego zawarciu nie rozniosła się przedwcześnie. Donosimy tylko uniżenie Waszej Carskiej Wysokości, że w głównych materiałach został on sporządzony dokładnie według woli Waszej Wysokości, a dla lepszej wiadomości posyłamy krótkie streszczenie wszystkich artykułów" 16. 18
Tamie, s. 308.
Obszerny traktat, składający się z kilkunastu artykułów, oznaczał „wieczny" pokój, ogłaszał amnestię dla wszystkich biorących udział w wojnie (poza „zdrajcami kozackimi") i obwieszczał przerwanie działań wojennych. Rosja otrzymywała Inflanty, Estonię, Ingrię oraz część Karelii wraz z okręgiem wyborskim. W jej rękach znalazły się więc m. in. Ryga, Dunamiinde, Parnawa, Rewel, Dorpat, Narwa i Keksholm, a także wyspy Ozylia, Dago i Men. Polskie pretensje do Inflant zostały po prostu pominięte. Finlandia, poza niewielkim okręgiem na południu, wracała do Szwecji, która ponadto miała otrzymać od Rosji 2 min rubli srebrem (tzw. jefimków). Królestwu przyznawano również prawo do corocznego zakupu zboża w Rydze, Rewlu i Arensburgu na łączną sumę 50 tys. rubli, wyjąwszy lata, w których wywóz zboża z Rosji byłby w ogóle zabroniony. Car zobowiązywał się do niemieszania się w wewnętrzne sprawy Szwecji i do obrony jej przed możliwą interwencją innych państw. Mieszkańcom prowincji, które przechodziły pod władanie Rosji, gwarantowano zachowanie wszystkich dotychczasowych wolności i przywilejów wraz z prawem wryznawania wiary ewangelickiej. Dodawano jednak, że prawosławie korzystać ma z tych samvch praw. Skonfiskowane dobra wracałv do swvch poprzednich właścicieli pod warunkiem zaprzysiężenia przez nich wierności carowi. Ci, którzy by takiej przysięgi odmówili, mieli prawo do sprzedaży dóbr w ciągu najbliższych trzech lat. Zarządzano wreszcie wymianę jeńców, poza decydującymi się na pozostanie w Rosji (nb. traktat nie przewidywał ewentualności pozostania Rosjan w Szwecji). Do traktatu mogła przystąpić Rzeczpospolita, a nawet mogła przeprowadzić dodatkowe negocjacje ze Szwecją, jednak z udziałem mediatorów rosyjskich i pod warunkiem, że uzgodnione porozumienie nie będzie zawierało postanowień sprzecznych z traktatem podpisanym w Nystadzie. Traktat był także otwarty dla Wielkiej Brytanii •
i innych państw, które zgłosiłyby chęć przystąpienia do niego w ciągu trzech miesięcy od jego ratyfikacji 1 7 . Car cieszył się jak dziecko. Pisał do Wasyla Dołgorukiego, że tak korzystne zakończenie „trzykrotnej surowej szkoły" sprawiło mu wielką radość. Wypada dodać dla wyjaśnienia, że przeciętny czas nauczania wynosił podówczas w Rosji siedem lat. Wojna północna trwała trzykrotnie dłużej. 4 (15) września 1721 r. okręt cara przybił do przystani Troickiej w Petersburgu. Zgromadziły się tam już tłumy zwabione ponawianym co minutę salutem artyleryjskim z trzech dział. Po mszy dziękczynnej w soborze Troickim Piotr I został awansowany do rangi „pełnego" admirała. Przygotowano beczki z winem i piwem, a radująca się ciżba usłyszała głos carski: „Witajcie i dziękujcie Bogu, prawosławni! Dziękujcie za to, że taką długotrwałą wojnę, trwającą lat 21, przerwał wreszcie Bóg Wszechmocny i dał nam szczęśliwy, wieczny pokój ze Szwecją!" Na oczach wszystkich Piotr I spełnił toast za pomyślność ludu. A potem? Potem zaczęło się to, co zazwyczaj dzieje się przy tego rodzaju uroczystościach. Przez ulice Petersburga gnali dragoni poprzedzani fanfarzystami, głoszący wszystkim wspaniałą wiadomość o zawarciu pokoju. Kto miał broń, strzelał na wiwat. Po tygodniu zaczął się bal maskowy, trwający okrągły tydzień, a szczęśliwy Piotr pił, śpiewał i tańczył na stołach I8 . 22 października (2 listopada) arcybiskup pskowski Teofan Prokopowicz w kazaniu wygłoszonym w soborze Troickim oświadczył, iż za wszystkie wspaniałe czyny Piotra I winien mu przysługiwać tytuł Ojca Ojczyzny, Imperatora oraz przydomek — Wielki. Kanclerz Gołówkin stwierdził w imieniu Senatu: 17
Tekst wg: Polnoje sobranije zakonow Rossijskoj impierii, t. 6, Sankt Pietierburg 1830, s. 420—431. 19 F. W. B e r g h o l z , Dniewnik kamier-junkiera Biergcholca, wiediennyj im w Rossii w carstwowanije Pietra Wielikogo s 1721 po 1725 g.t cz. 1, Moskwa 1857, s. 160 i nast.
„Najjaśniejszy i Najpotężniejszy Monarcho, Najmiłościwszy nasz Samo władco! Sławne i mężne, wojskowe i polityczne dokonania Waszej Carskiej Wysokości, dzięki którym jedynie wskutek Waszej niezmordowanej pracy i przywództwu zostaliśmy wyprowadzeni z mgły niewiedzy na theatrum sławy, z niebytu do życia oraz włączono nas do społeczności narodów politycznych, o czym wiemy nie tylko my, lecz i świat cały, ... za to i za obecne wypracowanie tak sławnego i korzystnego dla nas wiecznego pokoju z Koroną Szwedzką ... my, Senat, ustanowieni przez Waszą Wysokość, w imieniu poddanych całego państwa rosyjskiego... błagamy, byś raczył przyjąć od nas na dowód skromnego uznania ... tytuł Ojca Ojczyzny, Piotra Wielkiego i Imperatora Wszechrosji ... Vivat, vivat, vivat Piotr Wielki, Ojciec Ojczyzny, Imperator Wszechrosji!" 19. Do Moskwy Piotr I wjechał triumfalnie 18 (29) grudnia 1721 r. Odbył się t u t a j dalszy ciąg uroczystości zapoczątkowanych w Petersburgu. Zaczęła się zima, ale w przeciągających przez starą stolicę manifestacyjnych pochodach wieziono na saniach modele statków, przypominające o przywróconym wyjściu Rosji na Bałtyk oraz o jej nowym orężnym ramieniu — flocie. Chyba niewielu zdawało sobie sprawę z tego, że Rosja w wyniku wojny północnej stała się imperium współdecydującym o losach wielu krajów europejskich. Rolę przełomową w tej wojnie odegrała batalia połtawska. 10
Połnoje
sobranije
zakonow...,
t.
6,
s.
444—446.
BILANS
Przeszło dwudziestoletnia wojna Rosji ze Szwecją długo pozostała w ludzkiej pamięci. Szczególne miejsce zajmowała w niej bitwa pod Połtawą. Rozsypały się bez śladu budowle połtawskie — świadkowie triumfu oręża rosyjskiego. Na polu bitwy powstały magazyny, domy mieszkalne, założono zieleńce i parki. Pierwszy pomnik wzniesiony jeszcze na rozkaz cara, wyobrażający Piotra I na koniu, w towarzystwie Szeremietiewa, Mienszykowa i Golicyna, przyjmującego kapitulację szwedzkich generałów, uległ szybkiemu zniszczeniu. Pozostały tylko resztki cerkwi Spasskiej, zbudowanej w latach 1705—1706 i, ze względu na jej zły stan, częściowo rozebranej po stu latach. W zbiorach muzealnych znajdziemy nieco sztandarów rosyjskich i szwedzkich, trochę karabinów, dział i białej broni, bębnów i t r ą b oraz wiele wybitych podówczas medali pamiątkowych. Najcenniejsze z tych pamiątek, to rzeczy osobiste Piotra I, feldmarszałka Szeremietiewa i Karola XII, przechowywane po dziś dzień w leningradzkim Ermitażu. Znalazł się tu więc zielony mundur oficera pułku Preobrażeńskiego, kapelusz, szarfa i szpada, które miał na sobie car w czasie bitwy. Są tu również siodła używane przez tych trzech głównych aktorów batalii (nb. siodło należące do Szeremietiewa jest najbogat-
sze; na ozdoby wydatkowano 65 g złota i około 2 kg srebra, nie licząc wielu kamieni szlachetnych, którymi wysadzono siodło, czaprak i uzdę). Najtrwalsza okazała się pieśń, historyczna i żołnierska. Powstawała wkrótce po wydarzeniach, które opisywała. Przechodziła następnie z pokolenia na pokolenie, rozbudowywana i upiększana, wzbogacana o nowe wątki aż do chwili, gdy któryś z folklorystów zapisał ją i opublikował w jednym z wielu zbiorków pieśni obyczajowych i historycznych, jakie ukazywały się w końcu XVIII i w XIX stuleciu. Edycji tego typu było coraz więcej i dzisiaj można powiedzieć, że najprawdopodobniej żaden z tego typu śladów pozostawionych przez wojnę lat 1700—1721 nie uległ zapomnieniu. Nie znajdziemy w pieśniach rewelacyjnych wiadomości historycznych, jak np. w dumach kozackich, które niejednokrotnie udatnie wspomagały zachowane źródła pisane. Przeciwnie. Wiele w nich pomyłek chronologicznych, mylnie podanych nazwisk bohaterów i nazw miejscowych. Było w nich jednak to, czego nie ma w dokumentach, a mianowicie atmosfera czasu wojny, wiernie oddany sposób i horyzonty myślenia „żołnierzyków" Piotra I walczących z „psem samochwałą" królem szwedzkim. W pieśniach tych znalazło odzwierciedlenie wiele wojennych wydarzeń, poza bitwą pod Połtawą również pierwsze, przegrane przez Rosjan starcie pod Narwą, zdobycie Szlisselburga, Rygi itp. O wiele mniej, niż się można było spodziewać, padło gorzkich słów pod adresem Mazepy. Prawdopodobnie większe wrażenie na żołnierzach wywołała krwawa łaźnia urządzona przez Mienszykowa Kozakom aniżeli pozostawienie przez Mazepę cara sam na sam ze Szwedami. Uderza natomiast powszechna fascynacja postacią Piotra I. Anonimowi twórcy przeciwstawiali go zazwyczaj Karolowi XII. W chwili gdy powstawały pieśni historyczne, car był już zwycięzcą. Można więc było jedną z nich za/
kończyć typowym toastem: „A zatem, bracia, niech żyje nasz prawowierny car całej Rosji, na wszechrosyjskim tronie ojcowskim, wraz ze swymi książętami i bojarami oraz ludźmi bohaterskimi i generałami!" 1 Piotr I był „białym", dobrym carem. Raz tylko pieśń nakazała mu przywdziać czarną szatę żałobną. Stało się to po pierwszej, przegranej przezeń bitwie pod Narwą. Car występował w pieśniach jako „prawosławny batiuszka", a więc ktoś dla żołnierzy bardzo bliski, swojski i powszechnie szanowany. Jego pozycja i autorytet przypominały w pewnym sensie autorytet (wielokrotnie pomnożony) władzy chłopu-żołnierzowi najbliższej — prawosławnego parocha z wiejskiej cerkwi. Z niemal równą sympatią traktowali współcześni feldmarszałka Szeremietiewa. Wierny wykonawca rozkazów carskich, „książę Borys pan Piotrowicz Szeremietiew, bojarzyn, generał, kawaler [orderów — przyp. W.A.S.] i feldmarszałek, gdy przemawiał to tak, jakby trąby grzmiały". Mówił więc przed bitwą do swych podkomendnych: „Wy, bohaterscy oficerowie, szykujcie swe pułki! Wy, panowie dragoni moskiewscy, siadajcie na swe dobre konie i obnażcie swe ostre szable! Wy, dzieci, żołnierze rosyjscy, nabijcie dokładnie karabiny! Posłużcie gosudarowi wiernie i prawdziwie, w jego obecności i poza jego oczami!" 2 Car przemawiał podobnie: „Generałowie i feldmarszałkowie! Rozkażcie wszystkim pułkom i całej armii, aby karabiny były czyste, a noże ostre, aby przygotowano pałasze i bagnety! Jutro do nas, bracia, król się w gości wybiera. Czym ugościmy króla? Przygotowaliśmy dla niego suchary pokruszone, w Tule pokruszone, a w Moskwie wysuszone" 8 . Echa kozackich narzekań pojawiały się w innej pieśni 1
Istoriczeskije pieśni 'XVIII * Tamże, s. 54—55. • Tamże, s. 51.
wieka,
Leningrad
1971,
s. .
55.
poświęconej bitwie pod Połtawą. „Zamyślono nabrać żołnierzy, niewielu, czterdzieści cztery tysiące młodych Kozaków. Pognali żołnierzy pod Połtawę. Na przodzie jadą wszyscy generałowie, po bokach jadą wszyscy kapitanowie, a z tyłu jadą wszyscy z bębnami i biją w nie, aby smutek uciszyć... Ech, jak pognali żołnierzy pod Połtawę, zmusili ich do rycia i kopania. »Widać już, bracia, wszyscy przepadniemy! Nie będą o tym wiedzieli ani ojciec, ani matka, ani rodzinna ziemia, ani młoda żona«" 4 . Ze wszystkich niemal pieśni żołnierskich wyzierał smutek, tęsknota za domem i zwyczajny ludzki strach przed śmiercią zadaną przez nieprzyjaciela. Cień goryczy kładł się nawet na radość z powodu odniesionego zwycięstwa, bo przecież i pod Połtawą „zorana rola szwedzka, zorana żołnierską białą piersią; zorana rola szwedzka nogami żołnierskimi; zbronowana rola szwedzka żołnierskimi rękami; obsiana nowa rola głowami żołnierskimi; zroszona nowa rola gorącą krwią żołnierską" Trzon armii składał się z chłopów, którzy znaleźli się w niej albo dobrowolnie, albo też w wyniku poboru zarządzonego pod koniec 1699 r. Początkowo formowanie armii szło opieszale. Przez pierwsze sześć miesięcy do punktów werbunkowych w Moskwie, Nowogrodzie, Pskowie, Smoleńsku, Kazaniu i Niżnym Nowogrodzie zgłosiło się zaledwie 10 355 ludzi, z czego tylko 246 było ochotnikami. Zamierzano utworzyć 28 pułków po 1000 żołnierzy, lecz, jak widać, pierwszy pobór dał jedynie (w zależności od miejsca rekrutacji) 20—35% zaplanowanego stanu nowo formowanych jednostek. Podobnie było z oficerami, których w przededniu wybuchu wojny ze Szwecją było 78, w tym 33 cudzoziemców. Braki w tej mierze sięgały 70% koniecznej liczby. Później sytuacja uległa poprawie « Tamże, s. 52. Russkoje narodnoje poeticzeskoje tworczestwo. Chriestomatija, wyd. 2, pod red. A. M. Nowikowej, Moskwa 1978, s. 267. 5
do tego stopnia, że w pierwszych dniach wojny w regularnej armii znalazło się już przeszło 30 tys. ludzi 6 . Zasady poboru rekruta były proste. Duchowieństwo i szlachta miały wystawić jednego żołnierza z 25 gospodarstw, szlachta w służbie cywilnej — z 30, a szlachta będąca w wojsku — z 50 gospodarstw. Właściciele sądzili, że chłopi po przeszkoleniu powrócą do swoich zagród. Gdy jednak mijały miesiące, a sytuacja nie ulegała zmianie, ruszono z petycjami. Dowództwo rosyjskie otrzymywało jednocześnie prośby chłopów wcielonych do wojska o zaopiekowanie się ich rodzinami, które znalazły się na skraju nędzy. Państwo nie rozwiązało żadnego z wymienionych problemów. Dalszy rozwój wydarzeń pokazał, że wojna będzie wymagać jeszcze większych ofiar. Najbardziej odczuli to chłopi. W każdym razie wojna szwedzka przyśpieszyła utworzenie nowego systemu formowania armii i zarzucenie poprzedniego, opartego głównie na służbie wojskowej szlachty; w znacznym też stopniu pogorszyła dolę chłopów. W toku kampanii poważnie rozwinęła się rosyjska myśl wojskowa. Początkowo korzystano obficie z wzorów zachodnich. Pierwszą instrukcję szkolenia żołnierzy opracował w 1698 r. major (później — generał) Adam Weyde. Była to kompilacja zagranicznych regulaminów i instrukcji. Po roku Artamon Gołowin napisał oryginalne Artykuły wojskowe, w których główny nacisk położono na opanowanie umiejętności strzelania i posługiwania się w walce bagnetem. W tym samym mniej więcej czasie powstała Krótka zwyczajna nauka z najlepszym wyjaśnieniem, jak postępować przy formowaniu pułków piechoty... Opublikowany tekst rychło, bo w 1702 r., doczekał się kolejnego wydania. Odpowiednią instrukcję wydano również dla szkolenia jazdy. 8
I.
I. G o l i ko w, kwa 1788, fi. 336.
Diejanija
Pietra
Wielikogo...,
cz.
1,
Mos-
W pierwszych latach wojny oddziały poruszały się w kolumnach szóstkami, dopiero później zmieniono szyk na czwórkowy. Walkę prowadzono starym wypróbowanym systemem liniowym. Wojsko ustawiano zazwyczaj przed bitwą w dwóch rzędach z konnicą na skrzydłach. Przed piechotą umieszczano działa, również w szyku liniowym. W wielu wypadkach trzymanie się tradycyjnego sposobu prowadzenia walki nie dawało oczekiwanych rezultatów. Dostrzegali to zarówno oficerowie z niższych szczebli dowodzenia, jak i sam Piotr I. Dlatego też na począt-. ku 1706 r. car opracował osobiście Punkty dla dowódców batalionów7. Zgodnie z zawartymi w nich zaleceniami poważną rolę w boju miała odegrać nie tylko regularność szyku, lecz również, a może nawet przede wszystkim, zaskoczenie nieprzyjaciela i manewrowość własnych sił. Kolejnym krokiem w rozwoju rosyjskiej myśli wojskowej były decyzje podjęte na naradzie wojennej w Żółkwi, w grudniu 1706 r. Uwzględniono w nich wszystkie korzyści, jakie dawało prowadzenie walki na własnym terytorium. Zwrócono także uwagę na czynniki dodatkowe, które miały prowadzić do wyniszczenia nieprzyjaciela, nawet przy założeniu unikania starć bezpośrednich. Było nimi m. in. ogołacanie opuszczanych terenów z żywności i furażu. W marcu 1708 r. opracowano Instrukcją walki (Uczrieżdienije k boju). W przygotowaniu tekstu wzi^ł udział Piotr I. Instrukcja zakładała konieczność nieustannego szkolenia żołnierzy; pouczała, jak mają zachowywać się w czasie bitwy, a więc „strzelać sprawłnie i bez pośpiechu, dobrze celować, umiejętnie wycofywać się i przechodzić do natarcia". Dowódcom batalionów zalecano umieścić się za swoimi oddziałami i baczyć, „aby wszystko odbywało się należycie". Na równi z liniowym sposobem prowadzenia walki, zalecano „manewr plutonami, który jest lepszy i bezpieczniejszy; jego też należy się trzymać i nau1
PB, t. 4, wyp. 1, s. 141—142.
czać ludzi". W wypadku gdyby oficer utracił zdolność dowodzenia, jego miejsce miał zająć któryś z podoficerów. Generałom polecono bezzwłocznie przystąpić do wprowadzenia instrukcji w życie 8 . Kilka miesięcy później powstały Reguły walki. Według nich główną rolę w bitwie powierzano piechocie, a działania pozostałych formacji: konnicy i artylerii, miały być jej podporządkowane. Zresztą aż do bitwy pod Połtawą nie przywiązywano znaczenia do formacji artyleryjskich. Używano ich głównie do akcji oblężniczych i nie stanowiły samodzielnego czynnika walki. Dopiero batalia połtawska zmieniła stosunek do nich. Już w październiku 1709 r. opublikowano przekład książki Ernesta B r a u n a (pierwsze wydanie w sześciu tomach: Gdańsk 1682) pt. Najnowsza podstawa i praktyka artyleryjska. Drugie wydanie rosyjskie wyszło już w następnym roku. Wówczas też (w 1711 r.) opublikowano przekład książki Trolis-Nielsena Br i n e k a (wydanie oryginalne: Haga 1689) pt. Opis artylerii. Wprawdzie obydwie książki były już mocno przestarzałe, ale zwłaszcza w ostatniej autor poświęcił sporo miejsca artylerii polowej, co było szczególnie ważne dla Rosjan, potrzebujących właśnie tego typu wiadomości. Wreszcie w 1711 r. wydano w Moskwie przekład pracy Jana Zygmunta B u c h n e r a (wydanie oryginalne: Norymberga 1682 i liczne wznowienia w latach następnych, poprawione i rozszerzone) pt. Nauka i praktyka artylerii... Później powstały podobne podręczniki rodzimego już autorstwa, m. in. Lichariewa. W literaturze specjalistycznej wymienia się również książkę Opis nauki ogniomistrzowskiej rzekomego T. Brinckiego 0 , lecz jest to, rzecz jasna, znana nam już praca Brincka. 8
Bieskrownyj, Chriestomatija po rii..., s. 152—154. 9 G. P. M i e s z c z e r i a k o w , Iz koj myśli w Rossii w pierwoj czetwierti $y wojenno) istorii Rossii..., s. 105.
russkoj istorii XVIII
wojennoj
isto-
wojenno-istoriczesw. (w;) Wopro-
W roku bitwy pod Połtawą wydano w Moskwie tłumaczoną z niemieckiego pracę znanego teoretyka i praktyka inżynierii wojskowej Leonarda Krzysztofa S t u rm a, pt. Hipotetyczna i eklektyczna architektura wojskowa, to jest prawdziwa instrukcja, jak różnymi manierami niemieckimi, francuskimi, holenderskimi i włoskimi można się posługiwać zarówno przy fortyfikacjach regularnych, jak i nieregularnych. Wszystkie te prace, oryginalne i tłumaczenia, znajdowały się w prywatnej bibliotece Piotra 1 10 . Nie ulega wątpliwości, że najpoważniejszym osiągnięciem rosyjskiej myśli wojskowej w tym czasie była Ustawa o szkoleniu, przygotowaniach do marszu, o stopniach i powinnościach rang pułkowych, wydana 30 marca (10 kwietnia) 1716 r. Znalazły w niej odbicie doświadczenia wyniesione z dotychczasowych działań wojennych. Dotyczyło to zwłaszcza tekstu zatytułowanego: Ustawa wojskowa o stopniu feldmarszałka generalnego, całej generalicji i innych rang, które winny być w wojsku, i o ich powinnościach wojskowych, oraz co każdy czynić powinien. Poważnie uproszczono musztrę i rozkazy, sprawiające dotychczas wiele kłopotów rekrutom przybyłym ze wsi. Nakazywano dbałość o broń, albowiem „przy dobrym porządku i bohaterskich sercach najważniejszą rzeczą jest mieć sprawną broń przeciw nieprzyjacielowi" n . Ustawa nie była receptą postępowania na każdą okazję. Polecano wprawdzie, by przed bitwą głównodowodzący opracował „ordre de bataille", ale miał on działać w zależności od rozwoju sytuacji, pilnie bacząc na ruchy przeciwnika. Główną wszakże rolę miał w niej odegrać dobrze wyszkolony, posłuszny, a zarazem pełen inicjatywy żołnierz. Wiele uwagi poświęcono w Ustawie dyscyplinie wojskowej. Dezercja była karana śmiercią, a brak dbało10
Por.: Bibliotieka Pietra I. E. I. B o b r o w a , Leningrad 1978. 11 Bieskrownyj, Chriestomatija rii..., s. 156.
Ukazatiel-sprawocznik,
sost.
po
isto-
russkoj
wojennoj
ści o broń czy mundur — surową chłostą szpicrutami. Warto, dodać, że śmierć groziła również za grabież i gwałty dokonane na ludności cywilnej zdobytych miast. Wziętych do niewoli jeńców należało natychmiast przekazać dowództwu. Znęcanie się nad nimi groziło oficerowi degradacją, żołnierzowi — chłostą. Zabicie jeńca równało się wyrokowi śmierci dla sprawcy przestępstwa. Ustawa miała również słabe strony. Przede wszystkim nie znosiła postanowień instrukcji wydanych poprzednio. Wprowadziło to pewien zamęt przy jej stosowaniu. Poza tym w wielu ważnych kwestiach jej autorzy wypowiadali się zbyt ogólnie, nie wnikając w szczegóły określonej sytuacji, a materie mniej ważne omawiali z nadmierną drobiazgowością. Niemniej jednak obowiązywała aż do końca wojny północnej. Dopiero w rok po podpisaniu pokoju nysztadzkiego Piotr I próbował ją uzupełnić, lecz rychło zarzucił tę pracę. Wojna wpłynęła także na nie spotykane dotąd tempo rozwoju przemysłu rosyjskiego. Wojsko potrzebowało umundurowania, wyżywienia, broni, amunicji i prochu; do prowadzenia walki na Bałtyku niezbędna była potężna i dobrze wyposażona flota; obleganie twierdz opanowanych przez Szwedów wymagało utworzenia jednostek artylerii ciężkiej. Umacnianie się Rosji na odzyskanych i nowo zdobytych terenach pociągało za sobą, jak na przykład decyzja o budowie Petersburga, konieczność rozwoju zaniedbanych dotychczas gałęzi produkcji. Wymagało to również zmiany organizacji wytwarzania, wyszkolenia odpowiednich specjalistów oraz, w razie potrzeby, sprowadzenia ich z zagranicy. Istniały już w tej mierze odpowiednie precedensy. Dotyczyło to szczególnie majstrów szkutniczych i wyższych oficerów. Stara Rosja nie przyjęła zmian przychylnie. Wywoływały one opór kręgów konserwatywnych zgrupowanych zarówno wokół korzystających dotychczas z przywilejów rodowych całych możnowładczych dynastii bojarskich, jak
i wokół Cerkwi prawosławnej, stale ograniczanej przez cara w swych prawach. Otumanieni chłopi z przerażeniem obserwowali wkraczanie nowych obyczajów i nowych powinności w ich życie codzienne uważając, że zostały one wymyślone przez Antychrysta, który pojawił się w Rosji. Walka ze starymi przyzwyczajeniami nie była więc łatwym zadaniem. Wydanie odpowiednich dekretów nie rozwiązywało jeszcze sprawy. Opozycja nie przebierała w środkach, wciągając do intryg i spisków nawet rodzonego syna monarchy. W tej sytuacji odpowiedź mogła być tylko jedna: użycie siły. Dlatego też w pierwszym ćwierćwieczu XVIII stulecia, a więc w czasie, gdy Rosja prowadziła wojnę ze Szwecją, obserwowano w tym kraju, dziwne dla cudzoziemców, surowe czy nawet nieludzkie metody „europeizowania" życia. Tylko jednak w ten sposób można byłó wówczas rozwiązać postawione przed państwem zadanie; tylko dzięki temu można było wygrać wojnę. Poza tym czas wojenny usprawiedliwiał użycie środków nadzwyczajnych. Wyniki tej działalności były zaskakujące. Pod koniec panowania Piotra I dochody państwa zwiększyły się prawie trzykrotnie i osiągnęły kwotę przeszło 8,5 min rubli. Produkcja żelaza wzrosła więcej niż 5,5 razy — w 1725 r. wynosiła już 13 100 ton. Liczba manufaktur i innych zakładów przemysłowych doszła do blisko 190, co w porównaniu ze stanem z 1700 r. oznaczało wzrost dziewięciokrotny. A wszystko to odbywało się w czasie, gdy armia rosyjska znajdowała się nieustannie w walce, prowadząc działania w Polsce, w Saksonii, na Pomorzu, w Inflantach, w Skandynawii, na terytorium podległym władzy tureckiej czy też wreszcie na ukraińskich kresach państwa moskiewskiego. Z całą pewnością dzięki temu ciężar jej utrzymania nie spadał w całości na barki carskich poddanych; zdobycz wojenna i rekwizycje uzupełniały zaopatrzenie wojska, ale i tak podstawową część wydatków pokryć musiała ludność Rosji.
Monarcha tylko wydawał dyspozycje, które musiały być wykonane bez względu na materialne i społeczne koszty wprowadzania ich w życie. Do budowy fortyfikacji, wznoszenia nowej stolicy, do kopalń i fabryk ściągano ludzi tysiącami na podstawie uprzednio ustalonych kontyngentów, nie licząc się zupełnie ze zdaniem samych zainteresowanych, siłą odrywanych od swoich rodzin i gospodarstw. Większość z nich nie wróciła już nigdy do miejsc swego urodzenia. Nierówność klasowa dawała o sobie znać również w armii. Nie chodziło tylko o to, że korpus oficerski rekrutował się wyłącznie (poza jednostkowymi wyjątkami) ze szlachty. Żołnierze byli ograbiani z należnego im żołdu, pozbawieni zdobytych łupów i, jak widzieliśmy, surowe regulaminy całkowicie poddawały ich władzy niemal absolutnych zwierzchników, pilnie dbających o własne interesy. Nawet w wojsku łapówkarstwo stało się wówczas obyczajem codziennym. Składanie zbiorowych skarg było zabronione. Większość żołnierzy pochodzenia chłopskiego trafiała do armii wbrew swojej woli. Trudno się więc dziwić, że uciekali jeszcze w czasie transportu do miejsc zgrupowania, nie mówiąc o dezercji z oddziałów. Musiało to być zjawisko mocno rozpowszechnione, skoro w 1705 r. Prikaz Spraw Wojskowych wydał zarządzenie, na mocy którego co dziesiąty zbieg podlegał karze śmierci przez powieszenie, pozostali zaś po „bezlitosnej" chłoście mieli być ponownie wcieleni do swych pułków 1 2 . Zdarzało się nawet, że rekrutów przyprowadzano nie tylko pod strażą, ale i skutych. W grudniu 1705 r. z trzech pułków rosyjskich ulokowanych w Zamościu uciekło aż 506 żołnierzy. Masowość -dezercji spowodowała, że ograniczono stosowanie kary śmierci, grożąc jednak w wypadku utrzymywania się tego stanu rzeczy „śmiercią kwalifikowaną" dla 12
Połnoje sobranije zakonow Pietierburg 1830, s. 292, 314.
Rossijskoj
impierii,
t.
4,
Sankt
co trzeciego ze schwytanych. Mieli skonać zawieszeni za żebro na haku. Jak wynika z zachowanych materiałów śledczych, uciekano nie tylko ze strachu przed walką czy z tęsknoty za rodziną, lecz najczęściej z powodu braku środków do życia, a więc po prostu z głodu. Koła rządzące zdawały sobie doskonale sprawę z nastrojów panujących w wojsku. Gdy w 1707 r. nad Donem wybuchło powstanie Buławina, car pisał do Mienszykowa: „Proszę przedsięwziąć odpowiednie środki ostrożności wobec tych, którzy są u nas w armii. Nie byłoby źle odebrać im na pewien czas konie, aby tam nie uciekli" 13. Mimo to jednak wśród uczestników powstania znaleźli się żołnierze zbiegli z oddziałów wysłanych w celu jego stłumienia. Podobne zjawisko można było zaobserwować wcześniej, gdy w 1705 r. wybuchł bunt w Astrachaniu. Siłą, którą animowała żołnierzy do otwartych wystąpień przeciw oficerom, a nawet carowi, byli w znacznej mierze Kozacy. Od nich przejęto pewne zwyczaje, na przykład obrady w „kole wojskowym", gdzie zmawiano się do podejmowania wspólnych akcji protestacyjnych. Kłopoty caratu nie ograniczały się jedynie do spraw społecznych. Już wkrótce po wybuchu wojny poważnym problemem stało się zrównoważenie budżetu. Znaczne powiększenie podatków bezpośrednich nie zlikwidowało istniejącego deficytu. W latach 1703—1708 wydatki znacznie przewyższały dochody. Na szczęście rząd dysponował rezerwami z lat poprzednich, którymi mógł uzupełniać powstałe braki. Carat uciekł się nawet do radykalnego zmniejszenia wartości monety. Kopiejki zamiast, jak dotychczas, ze srebra zaczęto wybijać z miedzi, przy czym początkowo obydwa ich rodzaje znajdowały się równolegle w obrocie. Nie dość na tym. W 1700 r. z puda miedzi wybijano kopiejki o łącznej wartości 12,8 rubli, " Siewiernaja wojna. Dokumienty Sankt Pietierburg 1892, s. 40.
1705—1708
gg.,
wyp.
1,
w 1704 — już 20, a w 1718 — 40 rubli 1 4 . Należy przy tym dodać, że cena puda miedzi wynosiła 5 rubli. Monopol państwa na produkowanie monety przynosił więc coraz poważniejsze dochody. Rok 1705 był dla skarbu najtrudniejszy. Wydatki na wojnę stanowiły 96% całości rozchodów. Wkrótce jednak zabiegi rządu zaczęły przynosić zauważalne rezultaty. Już w 1709 r.-nie notowano deficytu. Stabilizacja miała charakter trwały, a rezerwy państwowe stale wzrastały. Wprawdzie po zawarciu traktatu pokojowego ze Szwecją zmniejszyły się o pół miliona rubli dochody nadzwyczajne, ale jednocześnie spadły wydatki i to w stopniu znacznie poważniejszym, bo o 800 tys. rubli. To właśnie w celu zwiększenia dochodów niezbędnych dla pokrycia wzmożonego wysiłku państwa wymyślono instytucję „pribylszczyków" — wyszukujących nowe możliwości podatkowe. Stąd też pojawiły się dziwne i szokujące dzisiaj opłaty specjalne: za sprzedaż trumien dębowych, za ostrzenie noży i siekier, a nawet za noszenie brody czy też, w pewnych regionach kraju, za kolor oczu. W czasie panowania Piotra I podatki bezpośrednie wzrosły prawie dziesięciokrotnie. Potrzeby wojenne spowodowały, że powstał wielki chłonny rynek na towary produkowane przez przemysł krajowy. Poprzez protekcyjną politykę carat starał się stworzyć warunki gwarantujące zaspokajanie podstawowych przynajmniej potrzeb wojska przez rodzime zakłady produkcyjne. Oczywiście, drobne warsztaty rzemieślnicze nie byłyby w stanie poradzić sobie z tym wielkim i odpowiedzialnym zadaniem. Rzeczą charakterystyczną był jednak fakt wykorzystywania w szerokim zakresie tak ważnego źródła siły roboczej, jaki stanowiło rzemiosło. Z niego właśnie wywodzili się pierwsi majstrowie i kierownicy produkcji. Uzupełniali. ich specjaliści przybyli «
" I . G. S p a s s k i , ningrad 1970, s. 147.
Russkaja
monietnaja
sistiema, wyd.
4, Le-
z zagranicy, kierowani głównie do nowo tworzonych gałęzi wytwórczości. Robotnicy o niskich kwalifikacjach rekrutowali się przede wszystkim z chłopów pańszczyźnianych oraz tych mieszkańców wsi, którzy musieli wędrować po kraju w poszukiwaniu zarobków pozwalających na opłacenie czynszu wyznaczonego przez właścicieli majątków ziemskich. Pierwsze manufaktury w Rosji były prymitywne i opierały się głównie na pracy ręcznej. Proste urządzenia techniczne nie prowadziły do koniecznych zmian w organizacji produkcji, jak działo się to na Zachodzie. Nawet znaczna liczba robotników zatrudnionych w jednej fabryce (np. w moskiewskiej manufakturze produkującej płótno żaglowe pracowało przeszło 1100 robotników) nie musiała świadczyć o koncentracji produkcji. Na podstawie zachowanych materiałów źródłowych trudno dzisiaj jednoznacznie określić dokładnie jej charakter. Przypuszcza się jednak, iż w wielu wypadkach reprezentowały one typ tzw. manufaktury rozproszonej 15 . Polegało to na rozdzieleniu określonych zadań produkcyjnych między chałupników pracujących w domu przy własnych lub przydzielonych warsztatach. Była to albo praca o charakterze jednorodnym, obejmująca całość procesu wytwarzania, albo też jedynie jego wyznaczone stadia. Nawet w słynnym ośrodku produkcji broni, w Tule, przez wiele lat wytwarzano karabiny w domach m a j strów. Jedynie operacje bardziej skomplikowane, wymagające odpowiednich maszyn, wykonywano w warsztatach fabrycznych. Działo się tak aż do 1712 r., kiedy Piotr I nakazał przeniesienie całej produkcji do gmachu arsenału. Tuła była jednym z większych centrów przemysłowych Rosji. Tradycje sięgały średniowiecza. W okolicy wydobywano rudę żelaza, wytopy odbywały się na miejscu, a półfabrykaty trafiały w ręce licznych t u t a j warsztatów 15
P. L a s z c z e n k o , Historia gospodarcza ZSRR, t. macje przedkapitalistyczne, Warszawa 1954, s. 402.
1. For-
kowalskich. Wysoko kwalifikowani rzemieślnicy stanowili później trzon kadry specjalistów zatrudnionych w miejscowej hucie i odlewni żelaza. Broń produkowano również w Siestroriecku. Moskwa stała się ośrodkiem przemysłu włókienniczego i garbarskiego. Proch wytwarzano w Moskwie, Kazaniu i Tobolsku, a także na Ukrainie. Każdy z zakładów wytwarzał od kilku do kilkunastu tysięcy pudów prochu rocznie. Po bitwie połtawskiej wybudowano dodatkowo fabrykę prochu w Petersburgu. O potrzebach w tej mierze świad czy fakt, że w latach 1701—1709 (brak danych za rok 1703) wydano na potrzeby wojenne 226 tys. pudów prochu. Praktycznie cała produkcja była rozchodowana na bieżąco. Niewielkie zapasy zgromadzone w miejskich arsenałach nie przekraczały w zasadzie kilkudziesięciu do kilkuset pudów. Do 1713 r. zdobyto na nieprzyjacielu nie więcej niż 28 tys. pudów prochu. Utworzenie armii regularnej wymagało również wielkiego wysiłku przemysłu tekstylnego. Łącznie, w przede• dniu bitwy pod Połtawą, armia liczyła około 120 tys. żołnierzy rozdzielonych między poszczególne korpusy, dywizje, pułki, nie licząc jednostek pełniących służbę garnizonową. Każdy z nich miał prawo do otrzymania co roku kompletu umundurowania, na które składały się: kaftan, kamizelka, spodnie, dwie pary trzewików i pończoch, para butów z cholewami, trzy komplety bielizny, kapelusz, opończa, krawat, rękawice, rapcie itd. Wartość munduru wynosiła połowę rocznego żołdu żołnierskiego, z którego zresztą (od 1708 r.) potrącano odpowiednie kwoty. Początkowo potrzebne na mundury sukno wełniane sprowadzano w całości z zagranicy. Dopiero w 1705 r. rozpoczęła pracę fabryka sukna w Moskwie, tzw. Dwór Sukienniczy. J e j produkcja była jednak niewielka i bardzo złej jakości. Głównym tego powodem stał się lichy surowiec dostarczany do zakładu. Dlatego też podstawowym źródłem dostaw sukna na potrzeby armii musiał stać się import.
Sukno sprowadzano z Anglii, Holandii, a nawet Turcji. Brakowało nie tylko mundurów, lecz i butów. Przygniatającą większość zamówień wykonywali szewcy w małych warsztatach rzemieślniczych znajdujących się w Moskwie. Jak się wydaje, potrafili oni sprostać nawet zwiększonemu zapotrzebowaniu Kancelarii Iżorskiej, do której należały sprawy zaopatrzenia armii. Cudzoziemcy nieco inaczej widzieli sytuację państwa rosyjskiego. Przyzwyczajeni do traktowania Rosji jako organizmu wyraźnie różniącego się od Zachodu, zacofanego, o despotycznych metodach rządzenia i prymitywnym zapleczu produkcyjnym, zetknęli się nagle z obrazem zupełnie nie odpowiadającym ich wyobrażeniom. Na obraz ten bez wątpienia wpłynęły sukcesy odniesione przez carat na polach bitewnych, a zwłaszcza klęska zadana armii szwedzkiej pod Połtawą. Austriacki rezydent (wcześniej sekretarz poselstwa) w Rosji Otto von Pleyer w relacji z 1710 r. informował: „Co zaś dotyczy rosyjskich sił zbrojnych, należy stwierdzić, że dzięki bezprzykładnej pracy i staraniom cara, surowym karom, nagrodom i prezentom, jak również dzięki doświadczeniu pochodzących z różnych krajów oficerów cudzoziemskich wyższych i niższych rang, z wielkim zdumieniem trzeba skonstatować, do czego doprowadzono, do jakiej doskonałości doszli żołnierze w wyszkoleniu wojskowym, w jakim znajdują się porządku i posłuszeństwie wobec rozkazów dowództwa i jak śmiało postępują... Artyleria jest wyposażona we wszystek niezbędny sprzęt; w licznych kwalifikowanych artylerzystów niemieckich i innych cudzoziemców oraz Rosjan, których wielu wysłano do różnych miejscowości w Niemczech, by dobrze wyuczyli się pirotechniki; prócz tego w dobre konie. Jazda jednak cierpi na wielki niedostatek koni mimo tego, że car mógłby nabyć dobre konie u Tatarów Kałmuckich, Nogajskich i Baszkirskich..." Pleyer stwierdzał dalej, że widocznie nie brak prochu w Rosji, skoro przy każ-
dej okazji, nawet jeśli jest nią wygranie mało znaczącego starcia, czci się ją strzelaniną i pokazami ogni sztucznych. „Żelazo ma teraz car na Syberii. Jest ono tak dobre i miękkie (!), że nawet szwedzkie nie jest od niego lepsze. Dość jest też dębiny i innych gatunków drewna, gdyż nie wolno prowadzić wyrębu inaczej jak tylko na potrzeby państwowe. Ukraina dostarcza dość siarki i saletry. Nie ma lepszego materiału na bomby i granaty niż żelazo z Tuły i z Ołońca nad jeziorem Onega, gdyż jest twarde i kruche, a przy wybuchu rozpada się na mnóstwo kawałków. Metal do odlewania dział i moździerzy przywozi się z Polski, Inflant, Finlandii i Litwy. Prócz tego w Moskwie jest jeszcze spory zapas starych armat. Nie ma jednak potrzeby ich użycia, gdyż i bez nich mają nieprawdopodobną ilość dział. Nie potrzebują obecnie sprowadzać karabinów zza morza: żelazo syberyjskie daje takie dobre lufy, które w czasie prób wytrzymują nawet potrójny ładunek. Całe umundurowanie ma teraz car z własnej ziemi... Wielu pończoszników przybyło z Prus i pracują tyle, ile jest to konieczne; kapelusze produkuje się w wystarczającej ilości... Wszystko to, co niezbędne jest do budowy statków, występuje pod dostatkiem... Doświadczenie już dawno wykazało, że nadążają z ich produkcją* » ' Właśnie bitwa połtawska spowodowała, że w stoczniach Admiralicji w Petersburgu zaczęły powstawać duże okręty liniowe, przeznaczone do walki na otwartym morzu. Jeszcze w 1709 r. liczba zatrudnionych tutaj stoczniowców nie przekraczała tysiąca osób; po sześciu latach było ich już trzykrotnie więcej. Stocznia na swój sposób uczciła batalię połtawską. Kilka miesięcy po bitwie położono stępkę pod 54-działowy okręt, którego budowę zakończono w 1712 r. Nazwano go „Połtawa". Jak wynika z reje1B
Cztienija w Obszczestwie istorii t. 2, otd. 2, Moskwa 1874, s. 2—7.
i
driewnostiej
rossijskich,
stru sporządzonego w 1724 r., okręt ten pełnił w dalszym ciągu służbę na Bałtyku. Zwycięstwo odniesione przez Tiotra I w 1709 r. na ziemi ukraińskiej wyparło nieprzyjaciela z granic Rosji i pozwoliło na, z jednej strony — skoncentrowanie się na likwidowaniu posiadłości szwedzkich w Europie Środkowej; z drugiej — na odsunięciu niebezpieczeństwa zagrożenia Petersburga zarówno ze strony lądu, jak i morza. Dzięki temu rozwój miasta mógł postępować bez przeszkód i znacznie szybciej niż poprzednio. Najważniejszym przecież efektem bitwy było ostateczne zwycięstwo Rosji odniesione w wojnie północnej, chociaż. przypieczętowane zostało dopiero po dwunastu latach. Dzięki temu weszła ona mocnym i pewnym krokiem do Europy, zaczęła w polityce europejskiej odgrywać jedną z czołowych ról. Połtawa była pierwszą wygraną batalią o imperialny charakter państwa. Otwarły się zachodnie granice, którymi odtąd bez przerwy napływały do Rosji nie tylko towary i ludzie, lecz również zrodzona na Zachodzie myśl oświeceniowa. Niestety, wiązało się z tym nierozłącznie dążenie caratu do wywierania wpływu na wszystkich sąsiadów, zwłaszcza na Polskę, nie bacząc na jej rzeczywiste interesy. Od tej chwili wyprowadzenie wojsk rosyjskich z Rzeczypospolitej, poza epizodycznymi okresami, stało się niemożliwe. Rosja wyrosła na państwo potężne, z silną armią, stale rozwijającą się gospodarką i wzmacniającymi swoją pozycję autokratycznymi, a niekiedy — despotycznymi rządami caratu. Wzrostowi potęgi państwa towarzyszył wzrost biurokracji, aparatu policyjnego oraz terroru fizycznego i moralnego. Mógł Piotr I pisać w 1712 r. do Augusta II, że dzięki „szczęśliwej bitwie pod Połtawą państwo polskie zostało obronione przed nieprzyjaciółmi" 17 , lecz przyszłe losy Polski świadczyły o tym, że nie było ^byt wiele powodów 17
PB, t. 12, wyp. 1, s. 114.
do entuzjazmu. Batalia połtawska przypieczętowała również losy ziem ukraińskich. Nie Karol XII, lecz Piotr I rozpoczął wojnę północną. Niemniej jednak zwycięstwo odniesione przez armię rosyjską w 1709 r. oznaczało wyparcie najeźdźcy z granic Rosji, a na polach połtawskich zrodziła się potęga caratu i wielkość Piotra I.
WSKAZÓWKI BIBLIOGRAFICZNE
Książka, którą oddaję w ręce Czytelnika, poświęcona jest bitwie pod Połtawą. Ponieważ jednak wyodrębnienie jednej batalii, nawet dla dziejów wojny najważniejszej, nie ukazałoby w sposób wystarczający jej rzeczywistego znaczenia, przeto autor uznał za konieczne nie tylko zrelacjonowanie pokrótce przebiegu wydarzeń związanych z wojną północną, a zwłaszcza wyeksponowanie spraw istotnych dla Polski, lecz także przedstawienie w odrębnym rozdziale tzw. sprawy Mazepy, do dnia dzisiejszego budzącej kontrowersje wśród specjalistów. Autor zdaje sobie sprawę z tego, że jego punkt widzenia na dzieje wojny i na samą bitwę pod Połtawą można uznać za dyskusyjny, poza — naturalnie samymi opisywanymi faktami. Niemniej jednak często spotykany bezkrytyczny zachwyt wobec postaci i działalności Piotra I, także jego udziału w wojnie północnej, spowodował konieczność prezentacji i drugiej strony zagadnienia: niedoli żołnierskiej, despotyzmu carskiego oraz wpływu rezultatów bitwy i wojny na losy narodów sąsiadujących z rosyjskim, a więc Polaków i Ukraińców. Literatura przedmiotu jest niesłychanie bogata i każda próba jej selekcji może wywołać spór o kryteria, w oparciu o które została dokonana. Dlatego też wypada uwzględnić w tym wypadku tylko te wydawnictwa źródłowe i opracowania, które mają dla poruszonych materii znaczenie podstawowe. Z nich omówię jedynie publikacje polskie oraz rosyjskie i radzieckie, chociaż zarówno osobowość Piotra I, jak i jego czyny wywoływały i w y wołują nadal ogromne zainteresowanie historiografii obcej: zachodnioeuropejskiej, amerykańskiej i innej. Pewną rolę dodatkową, uzasadniającą taki właśnie wybór, odgrywała dostępność zaprę-
zentowanej literatury dla czytelnika polskiego. Większość bowiem z przedstawionych dziel znajduje się we wszystkich niemal większych bibliotekach naukowych naszego kraju. Nie ulega wątpliwości, że głównym źródłem pozwalającym poznać działalność Piotra I są jego własne pisma. Pomnikowe wydawnictwo Pisma i bumagi impieratora Pietra Wielikogo, publikowane od 1887 r., osiągnęło obecnie zaledwie półmetek, gdyż dokumenty, listy czy zapiski cara zawarte w wydanej ostatnio drugiej części tomu dwunastego dotyczą 1712 r. Podobne znaczenie ma wielotomowa publikacja mieszcząca w sobie kilka tysięcy źródeł do dziejów epoki, zebrana przez Iwana G o 1 i k o w a, pt. Diejanija Pietra W ielikogo, mudrogo prieobrazitiela Rossii, sobrannyje iz dostowiernych istocznikow i raspolożennyje po godam (t. 1—12, Moskwa 1788—1789), oraz tegoż: Dopołnienija k diejanijam Pietra Wielikogo (t. 1—18, Moskwa 1790—17.97), a także wydany przez Michała S z c z e r b a t o w a Żurnal iii podiennaja zapiska błażennoj i wiecznodostojnoj pamiati gosudaria impieratora Pietra Wielikogo s 1698 goda daże do zakluczenija Niejsztatskogo mira (cz. 1—2, Sankt Pietierburg 1770—1772). Prócz tego w Rosji ukazało się kilka wy bonów dokumentów odnoszących się bezpośrednio do historii wojny północnej 1700—1721, m.in. Dymitra Masłowskiego Siewiernaja wojna. Dokiunienty 1705—1708 gg. (Sankt Pietierburg 1892) i Aleksandra M y s z ł a j e W s k i e g o dotyczące walk w Ingrii i Finlandii oraz Siewiernaja wojna 1708 g. Ot r. Ully i Dierieziny za r. Dniepr (Sankt Pietierburg 1901). Rezygnując z • prezentacji bogatej literatury pamiętnikarskiej wypada stwierdzić, że z publikacji polskich najpełniej ukazuje obraz kraju w omawianym okresie opracowanie Józefa G i e r o w s k i e g o Rzeczpospolita w dobie upadku. 1700—1740. Wybór źródeł (Wrocław 1955). Cenną pozycją, wyjawiającą wiele nie znanych dotychczas dokumentów przechowywanych w archiwach rosyjskich, która do dnia dzisiejszego nie utraciła swojego znaczenia, jest wielotomowa lstorija Rossii s driewniejszych wriemien Siergieja S o ł ow i e w a,' wznowiona po drugiej wojnie światowej w ZSRR. Czasów nas interesujących dotyczą księgi VII—IX (Moskwa 1962—19C3). Z powojennych opracowań o ogólniejszym charakterze wypada wymienić Oczerki istorii SSSR. Pieriod freodalizma. Rossija w pierwoj czetwierti XVIII w. Prieobrazowanija Pietra I (Moskwa — Leningrad 1954) oraz trzeci tom Istorii SSSR s driewniejszych wriemien do naszych dniej (Moskwa 19C7).
Z prac polskich wymieńmy, właściwie tylko przykładowo: Zbigniewa W ó j c i k a Dzieje Rosji 1533—1801 (Warszawa 1971), Władysława Konopczyńskiego Dzieje Polski nowożytnej (t. 1—2, Warszawa 1936) i Władysława A. S e r c z y k a Piotr 1 Wielki (wyd. 2, Wrocław — Warszawa — Kraków — Gdańsk 1977). Wojna północna przyciągała uwagę wielu wybitnych historyków, zwłaszcza historyków wojskowości. Szczególne miejsce w ich pracach zajmowało, rzecz jasna, najważniejsze wydarzenie z nią związane, a mianowicie bitwa pod Połtawą. Pomińmy, istotne nawet dla tej problematyki, liczne rozprawy specjalistyczne rozproszone po czasopismach fachowych, koncentrując się wyłącznie na dziełach o charakterze syntetycznym. Wymienić z nich należy kilka prac Bernarda K a f f e n h a u s a , m. in. Wnieszniaja politika Rossii pri Pietrie 1 (Moskwa 1942), Sie wierna ja wojna i Nisztadskij mir (Moskwa 1944) i Rossija pri Pietrie 1 (Moskwa 1955), B. T i e l p u c h o w s k i e g o Siewiernaja wojna 1700—1721 (Moskwa 1946) oraz Eugeniusza T a r l e g o Russktj fłot i icnieszniaja politika Pietra 1 (Moskwa 1949) i Siewiernaja wojna i szwiedskoje naszestwije na Rossiju (Moskwa 1958). W 250 rocznicę bitwy pod Połtawą ukazał się zbiór rozpraw pióra najwybitniejszych historyków radzieckich poświęcony temu wydarzeniu (Połtaica. K 250-letiju Połtawskogo srażenija. Sbornik statiej, Moskwa 1959). Zawarto w nim najnowsze wyniki badań, często oświetlających mało dotychczas znane wewnętrzne i zagraniczne aspekty bitwy, jej następstwa itp. Jest to, jak dotąd, najpełniejsze i zarazem najlepsze opracowanie omawianej problematyki. Z prac historyków polskich dotyczących wojny północnej poważne znaczenie mają dzieła Józefa Feldmana Polska w dobie wielkiej wojny północnej. 1704—1709 (Kraków 1925) i Stanisław Leszczyński (Warszawa 1959 — przedruk fotooffsetowy z wydania 1948), Władysława K o n o p c z y ń s k i e g o Polska a Szwecja. 1660—1795 W a r s z a w a 1924), Józefa G i e r o w s k i e go W cieniu Ligi Północnej (Wrocław 1971), Jana W i mm er a Wojsko Rzeczypospolitej u> dobie wojny północnej (Warszawa 1956) oraz Andrzeja Ka m i ń s k i e g o Konfederacja sandomierska wobec Rosji w okresie poaltransztadzkim. 1706—J709 (Wrocław — Warszawa — Kraków 1969). Na zakończenie wypada również wymienić popularną niegdyś
pracę radzieckiego historyka Włodzimierza K o r o 1 u k a Polska i Rosja a wojna północna (tłumaczenie polskie — Warszawa 1954). Epoka Piotra I nadal przyciąga uwagę wielu historyków. Sądzić więc można, że w przyszłości pojawią się nowe, znaczące opracowania, zarówno o charakterze syntetycznym, jak i dotyczące kwestii szczegółowych. Zapewne nie zabraknie wśród nich prac o wojnie północnej 1700—1721 i bitwie pod Połtawą.
WYKAZ ILUSTRACJI
Piotr I Wielki — litografia ze zbiorów autora. Karol XII — litografia ze zbiorow autora. Stanisław Leszczyński — litografia ze zbiorów autora. Aleksander Mienszykow — portret z pierwszej pol. XVIII w: K. S. K u j b y s z e w a i N. I. Sa f o n o w a , Albom po istorii SSSR s driewniejszych wriemien do sieriediny XIX w., Moskwa 1967 (dalej: Albom...), s. 119. Port w Rydze — ryc. z XVII w. w: Istorija SSSR s driewniejszych wriemien do naszych dniej, t. 3, Moskwa 1967 (dalej: Istorija SSSR...), s. 202. Pałac w Kołomienskoje — ryt. Iiilferding, XVIII w. w: Istorija SSSR..., s. 171. Okryty na tle admiralicji w Petersburgu — ryt. Ellinger, 1725 r. w: Istorija SSSR..., s. 193. Pałac Zimowy w Petersburgu — ryt. A. Zubow, 1717 r. w: Istorija SSSR..., s. 379. Armaty z fabryk ołonieckich (1708 i 1719 r.) w: Istorija SSSR..., S. 107. Mohylew — graw. z XVIII w. w: Istorija SSSR..., s. 627. Zdobycie Szlisselburga w 1702 r., ryt. A. Schoonebeeck, 1703 r. w: I. G. S p a s s ki i E. S. S z c z u k i n a , Medals and Coins of the Age of Peter the Great, Leningrad 1974 (dalej: Medals...) wkładka po nr. 17. •
Broń armii rosyjskiej w okresie wojny północnej w: Albom..., s. 125. Fuzja (uzbrojenie piechoty) z 1709 r. w: Połtawa. K 250-letiju połtawskogo srażenija, Sbornik statiej, Moskwa 1959 (dalej: Połtawa...), s. 404.
Karabin dragona z lat wojny północnej w: Poltawa..., s. 405. Sztandar pułku Preobrażeńskiego (1702—1711) w: Poltawa..., s. 403. Wojskowa mapa topograficzna okolic twierdzy połtawskiej (1709 r.) w: Poltawa..., wkładka po s. 376. Plan obozu wojsk rosyjskich pod Górkami nad Pronią w: Poltawa..., wkładka po s. 366. Mundur oficera pułku Preobrażeńskiego, który miał na sobie Piotr I w czasie bitwy pod Połtawą, w: Poltawa..., 424. Bitwa pod Połtawą, ryt. P. Picard, 1710 r. w: Medals..., wkładka po nr. 33. P i 0 t r x — mai. J. Kupiecki, 1911 r. w: Poltawa..., wkładka po s. 8. Pałasz — nagroda dla oficerów za udział w bitwie pod Połtawą w: Poltawa..., s. 418. Medal srebrny (awers "i rewers) wybity dla uczczenia zwycięstwa pod Poltawą w 1700 r., wg proj. Ph. H. Mullera w: „Medals..., nr 31. Triumfalny wjazd wojsk rosyjskich do Moskwy w grudniu 1709 r., ryt. A. Zubow w: Albom..., s. 129. Dekoracja użyta w czasie pokazu ogni sztucznych („fajerwerku") — 1722 r. — dla uczczenia zawarcia pokoju w Nystadzie, ryt. A. Zubow w: Medals..., po nr. 54.
SPIS TREŚCI
Przedmowa Wojna Sprawa Mazepy Kampania 1709 r. i bitwa pod Połtawą Droga do Nystadu Bilans Wskazówki bibliograficzne Wykaz ilustracji
.
.
.
.
5 15 60 101 144 179 198 202