Zbigniew Wawer
MONTE CASSINO WALKI 2 KORPUSU POLSKIEGO
Zbigniew Wawer
MONTE CASSINO
WALKI 2 KORPUSU POLSKIEGO
BELLONA
Warszawa
Projekt okładki i stron tytułowych Michał Bernaciak Redaktor prowadzący Kornelia Kompanowska Redaktor merytoryczny Tomasz Kompanowski Korekta Teresa Kępa
Zdjęcia ze zbiorów inż. Krzysztofa Barbarskiego. Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego, Zbigniewa Wawra Materiał kartograficzny stanowią mapy 12 Kompanii Geograficznej 2 Korpusu Polskiego i mapy zaczerpnięte z publikacji Wincentego Iwanowskiego Bitwa o Rzym 1944, Warszawa 1969.
© Copyright by Zbigniew Wawer, Warszawa 2009 © Copyright by Bellona Spółka Akcyjna. 2009
Bellona SA prowadzi sprzedaż wysyłkową wszystkich swoich książek z rabatem. www.ksiegarnia.bellona.pl Nasz adres: Bellona SA ul. Grzybowska 77 00-844 Warszawa Dział Wysyłki: tel. 022 457 03 06, 022 652 27 01 fax 022 620 42 71
[email protected] www.bellona.pl
ISBN 978-83-11-11519-4
WSTĘP
Monte Cassino to jedna z największych bitew II wojny światowej na froncie zachodnim. W sumie podczas trwającej pół roku bitwy straty obu stron wyniosły ponad 200 tysięcy żołnierzy. Działania we Włoszech były zgodne ze starą koncepcją Winstona Churchilla uderzenia w tzw. miękkie podbrzusze Europy, jakim były Bałkany. Nie pokrywała się jednak z ustaleniami wielkiej trójki na konferencji w Teheranie. Równocześnie doradcy prezydenta Roosevelta, będący pod wpływem sowieckim, cały czas odradzali angażowanie się ✓ w działania na Bałkanach, a w konsekwencji — w Europie Środkowej. Plan Churchilla napotkał wiele trudności. Jedną z nich było podpo rządkowanie akcjom na froncie włoskim operacji „Overlord” — lądo wania w Normandii. Dla Stalina otwarcie drugiego frontu równoznaczne było z lądowaniem sił alianckich we Francji, natomiast działania wojenne we Włoszech starał się zmarginalizować do operacji o charakterze lo kalnym. Za wszelką cenę nie chciał dopuścić do wejścia aliantów do Jugosławii, gdyż otwierało to drogę do Europy Środkowo-Wschodniej. Rozpoczynając w styczniu 1944 roku bitwę o Monte Cassino, alianccy dowódcy nie zdawali sobie zupełnie sprawy z właściwości militarnych masywu Monte Cassino. Wyjątkiem był dowódca Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego, gen. Alfons Juin. We francuskiej Ecole Superieure de Guerre w okresie międzywojennym wiele uwagi poświęcono napoleoń skiemu systemowi wojny. Spośród wielu kampanii Napoleona niektóre toczone były również w górach. To właśnie Bonaparte dał świetną wy kładnię, jak zdobywać twierdze oraz pokonywać naturalne przeszkody, np. góry — gen. Juin dobrze o tym wiedział. Również włoski marszałek Badoglio obawiał się, że natarcie alianckie w kierunku Rzymu zostanie zatrzymane w rejonie masywu Monte Cassino, i w związku z tym pro ponował przeprowadzenie desantów w rejonie Livomo i Ankony, ale spotkał się ze sprzeciwem gen. Eisenhowera. Wyraźnie widać, że przy
5
planowaniu operacji we Włoszech dowództwo alianckie nie brało pod uwagę przeszkód terenowych, jakie napotkają ich jednostki. Dr Mieczysław Młotek pisał: „Dla aliantów, podobnie jak dla Niem ców, Cassino nabrało emocjonalnego, niemal mistycznego znaczenia. Po stronie niemieckiej wytworzyła się neuroza, którą można by porów nać z obroną Verdun w poprzedniej wojnie (ils ne passeront pas). Nawet trzeźwe umysły sztabowe nie były wolne od magii Monte Cassino. Generałowie niemieccy uważali, że opanowanie takiej pozycji, jak Monte Cassino, było możliwe tylko przez szerokie obejście (gen. von. Senger und Etterlin). Ale w pierwszych trzech bitwach zapom niano jakoby o Schlieffenowskiej zasadzie, że jeżeli tylko można, należy unikać ataku frontalnego, natomiast szukać rozstrzygnięcia na flankach i tyłach nieprzyjaciela. Lądowanie pod Anzio było zaplano wane dla zagrożenia tyłów nieprzyjaciela, a nie w celu osiągnięcia rozstrzygnięcia. Dopiero czwartą bitwę można uważać za krok naprzód, stanowiła ona bowiem już tylko fragment, chociaż w dalszym ciągu najważniejszy, manewru ofensywnego na dużym odcinku frontu na zachód od Apenin” 1. Trwające z przerwami od 12 stycznia do 26 marca 1944 roku dzia łania w rejonie masywu Monte Cassino potwierdziły tę tezę. Gdy większość sił alianckich była już wyczerpana dotychczasowymi wal kami, gen. Alexander postanowił wprowadzić do działań 2 Korpus Polski. 2 Korpus otrzymał zadanie opanowania masywu Monte Cassino ze wzgórzem klasztornym. Naprzeciwko żołnierzy polskich stały nie mieckie doborowe oddziały: 1 Dywizja Spadochronowa i 5 Dywizja Górska. W ielu autorów uważało, że gen. Alexander, proponując gen. Ander sowi udział w zdobyciu wzgórza klasztornego na Monte Cassino, wykazał się dużym instynktem politycznym. Brytyjski generał wiedział o wzmożonej w tym czasie sowieckiej akcji propagandowej wymie rzonej przeciwko rządowi polskiemu w Londynie oraz 2 Korpusowi. Stalin oskarżał gen. Andersa, że ten opuścił ZSRR, aby unikać walk z Niemcami. Gen. Alexander zdawał sobie sprawę, że w tej trudnej sytuacji Polakom potrzebne było spektakularne zwycięstwo. Takim sukcesem mogło być zdobycie klasztoru. „W ocenie polskiej Monte Cassino było aktem konieczności politycznej. Tak to rozumieli dowód cy i żołnierze” 2. Fred Majdalany pisał: „Francuzi mogli przynajmniej być pewni wy zwolenia swojego kraju. Sytuacja Polaków nie była taka sama. Ich kraj okupowany był z jednej strony przez Niemców, z drugiej przez Rosjan [...].
6
Ludzie ci stracili wszystko i nawet teraz było dla nich jasne, że koniec wojny nie będzie dla nich oznaczał końca kłopotów, ale początek nowych. Dla Polaków to była krucjata [...]. Brytyjczycy, ze swojej strony, za stanawiali się, czy siła zaangażowania Polaków nie mogła stać się ich zgubą i kosztować zbyt wiele ofiar. Nowoczesna wojna jest zarówno umiejętnością, jak i próbą odwagi, sama dzielność nie wystarcza. Atak musiał być równie przebiegły, jak żarliwy. To było pewne, że ci ludzie dadzą z siebie wszystko” 3. W swojej pracy starałem się pokazać, jak wyglądało planowanie alian tów dotyczące czwartej bitwy, jak Niemcy przygotowali system obrony w rejonie masywu Monte Cassino oraz jaką pracę przed bitwą wykonał sztab 2 Korpusu, opracowując plan natarcia. Próbowałem również przedstawić konflikt, do jakiego doszło pomię dzy gen. Kazimierzem Sosnkowskim a gen. Władysławem Andersem, dotyczący miejsca, w którym miał nacierać polski korpus, oraz podjęcia przez jego dowódcę decyzji o udziale w bitwie bez zgody Naczelnego Wodza. Główna część pracy została poświęcona walkom oddziałów polskich w czwartej bitwie o Monte Cassino. Moim zamierzeniem było ukazanie wysiłku żołnierza polskiego oraz tragizmu bitwy na podstawie sprawozdań i relacji złożonych przez uczestników walk w maju i czerwcu 1944 roku. Większość z nich nie była do tej pory znana. Omawiając czwartą bitwę, należy pamiętać, że negowany przez wielu historyków sukces 2 Korpusu w przełamaniu Linii Gustawa powinien być mierzony liczbą żołnierzy biorących w niej udział. W bezpośredniej walce wzięło udział około 25 000 żołnierzy polskich, a na przykład w przełamaniu Linii Gustawa na odcinku Francuskiego Korpusu Eks pedycyjnego około 80 000 żołnierzy francuskich, marokańskich i algier skich. Te liczby świadczą, jak trudne do wykonania miał zadanie polski korpus, który zamiast trójbrygadowych dywizji posiadał jednostki piechoty mające w swoim składzie tylko dwie brygady strzelców. Sytuacja ta związana była z brakami kadrowymi. Książka niniejsza jest hołdem złożonym żołnierzom 2 Korpusu wal czącym w bitwie o Monte Cassino z bezprzykładnym męstwem i bohater stwem w ekstremalnych górskich warunkach. Chciałem również pokazać pracę dowódcy 2 Korpusu i jego sztabu, ze szczególnym podkreśleniem roli gen. Andersa w tej bitwie. *
*
*
7
Po zakończeniu wojny brytyjska komisja przyznająca odznaczenia za walki ustaliła, że były tylko dwie bitwy o Monte Cassino: 1) pierwsza od 20 stycznia do 17 marca 1944 roku; 2) druga od 11 maja do 16 maja 1944 roku. Podział taki wprowadził dużo nieporozumień. W 1957 roku Fred Maj dalany w pracy Cassino. Portrait o fa Battle podzielił walki o przełamanie Linii Gustawa i Hitlera na cztery bitwy: pierwszą — od 12 stycznia do 12 lutego; drugą — od 15 do 18 lutego; trzecią — od 15 do 26 marca; czwartą — od 11 maja do 4 czerwca 1944 roku. Podział ten został przyjęty przez całą anglosaską literaturę przedmiotu. Natomiast niemiecki autor, Rudolf Bohmler, w wydanej w 1956 roku książce Monte Cassino walki te podzielił na trzy bitwy. W swojej pracy przyjąłem podział bitwy według historiografii brytyjskiej. *
*
*
Praca jest próbą omówienia udziału 2 Korpusu Polskiego w bitwie o Monte Cassino na podstawie archiwaliów dostępnych za granicą i w kra ju oraz literatury przedmiotu. Podstawowe źródła znajdują się w archiwum Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, gdzie po zakończeniu wojny złożono większość dokumentów Polskich Sił Zbrojnych na Za chodzie. W swoich badaniach wykorzystałem m.in. następujące zespoły archiwalne: Dziennik Działań 2 Korpusu za maj 1944 roku, Dziennik działań Kwatermistrza 2 Korpusu, jak również akta jednostek wchodzą cych w skład 2 Korpusu: 3 DSK, 5 KDP, 2 Brygady Pancernej, 1 i 2 Bry gad Strzelców Karpackich, 5 Wileńskiej Brygady Piechoty, 6 Lwowskiej Brygady Piechoty, batalionów strzelców, pułków artylerii oraz oddziałów służb i broni. W kwerendzie archiwalnej zapoznałem się również z kro nikami, sprawozdaniami poszczególnych jednostek 2 Korpusu oraz ko lekcjami osobistymi między innymi gen. Władysława Andersa, gen. Zygmunta Bohusza-Szyszki, gen. Nikodema Sulika i płk. dr. Mieczy sława Młotka. Interesujące materiały znalazłem w Archiwum Imperial War Museum — kolekcja gen. Oliviera Leese’a, a także w zbiorach płk. dyp. Stanisława Biegańskiego, redaktora i autora Dziejów 2 Korpusu. Bardzo cennym uzupełnieniem dokumentów archiwalnych są zebrane przeze mnie relacje oraz przeprowadzone rozmowy z żołnierzami Polskich
8
Sil Zbrojnych na Zachodzie. Dały mi one możliwość poznania sytuacji, w jakiej znajdowała się Armia Polska w Związku Radzieckim. Zebrałem kilkadziesiąt relacji, między innymi od: ambasadora Edwarda Raczyń skiego, gen. dywizji Klemensa Rudnickiego, gen. brygady Kazimierza Kusia, płk. dr. Mieczysława Młotka, płk. Tadeusza Wirhta, płk. Włady sława Chudego, płk. dypl. Zenona Starkiewicza, kmdr. Bohdana Wroń skiego, kpt. Stanisława Żurakowskiego, rtm. Ryszarda Dembińskiego, pani Anny Dzierżek, płk. Konstantego Dzierżka, mjr. Zbigniewa Godona, płk. Tadeusza Czerkawskiego, mjr. Waldemara Cegłowskiego, pani Ireny Horbaczewskiej, prof. płk. Tomasza Piesakowskiego, płk. dypl. Floriana Porębskiego, płk. Franciszka Pietrzaka, mjr. Józefa Wojteckiego, mjr. Mieczysława Białkiewicza, płk. Stanisława Berkiety, płk. Leona Gnatow skiego, mjr. Jana Tułodzieckiego, kpt. Jakuba Hryniewieckiego, płk. Wiesława Wolwowicza, por. Zdzisława Ryciaka, gen. Zygmunta Zawadz kiego oraz płk. dypl. Stanisława Biegańskiego. Bardzo pomocne przy pisaniu pracy były źródła drukowane, z których na szczególną uwagę zasługują: Dowództwo 2 Korpusu. Oddział Ope racyjny, Sprawozdanie z bitwy o Monte Cassino 11-25 maja 1944 roku, Italia, czerwiec 1944; Sprawozdanie z. Bitwy 2 Polskiego Korpusu o Mon te Cassino. Część Kwatermistrzówska, Italia 1946; Dziennik czynności gen. Andersa, przygotowanie do druku, wstęp i opracowanie: Bogusław Polak, Politechnika Koszalińska, Koszalin 1998; Bogusław Polak, Bitwa o Monte Cassino 1944. Wybór źródeł, t. I-III, Koszalin-Londyn 1998-2001; C.J.C. Molony, F.C. Flynn, H.L. Davies, T.P. Gleave, The Mediterranean and Middle East, Yictory in the Mediterranean, 1st April to 4th June 1944, Official Campaign History t. VI, cz. 1, Naval & Mi litary Press Ltd, Wielka Brytania 2004, History o f the Second World War: United Kingdom Militari Series: Ojficial Campaign History, reprint 2004. Innym typem źródeł, z którymi musiałem się zapoznać przy pisaniu rozprawy, były instrukcje oraz regulaminy wojskowe używane w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Nie sposób pominąć literatury przedmiotu, gdyż zagadnienia związane z udziałem 2 Korpusu w bitwie o Monte Cassino przez wiele lat budziły mieszane emocje. Warto podkreślić w tym miejscu znaczenie wydanych na Zachodzie w latach 1945-2008 pozycji omawiających przebieg bitwy o Monte Cassino. Na szczególną uwagę zasługuje praca Freda Majdala ny’ego, Cassino. Portrait o f a Battle, Londyn 1957. A u to r— uczestnik bitwy, bardzo obiektywnie przedstawia udział 2 Korpusu Polskiego w czwartej bitwie o Monte Cassino. Interesujące są również prace:
9
E. Linklater, The Campaing in Italy z 1951 roku; G.A. Shepperd, The Italian Campaing z 1968 roku; Gregory Blaxland, Alexander’s Generals. The Italian Campaigne 1940-45 z 1979 roku oraz wydane w roku 2004 opracowania bitwy: George Forty, Battle fo r Monte Cassino oraz Ken Ford, Cassino 1944, Breaking the Gustav Linę. Dużo ciekawych danych zawiera praca Richarda Doherty’ego, A Noble Crusader. The History o f Eighth Army 1941-1945 z 1999 roku oraz Official History o f New Zealand in the Second World War 1939-45, Italy, vol I, The Sangro to Cassino, by N.C. Phillips, Wellington 1957. Od strony niemieckiej na uwagę zasługują prace: Rudolfa Bóhmlera, Monte Cassino z 1956 roku; Rolanda Kalteneggera, Die deutsche Ge birgstruppe 1935-1945 z 1989 roku; Helmuta Wilhelmsmeyera, Der Krieg in Italy 1943-1945 z 1995 roku; Franza Kurowskiego, Deutsche Fallschirm-Jager 1939-45 z 1997 roku; Hansa-Martina Stimpela, Die Deutsche Fallschirmtruppe 1942-45, Einsatze auf Kriegsschauplatzen im Suden z 1998 roku oraz Bena Christensena, The 1st Fallschirmjager Division in World War II, t. II z roku 2007. Ważne miejsce w literaturze zajmują wspomnienia uczestników wyda rzeń, a w szczególności głównych aktorów, dowódców alianckich: The Alexander Memoirs 1940-45, Londyn 1962; Harold Alexander, The Allied Armies in Italy from 3 September to 12 December 1944, „Supplement to the London Gazette” z 12 czerwca 1950 roku; Mark Clark, Calculated risk 1951, Londyn 1951; Marechal Juin Memoires, t. I, Paryż 1959. Prace dotyczące tego tematu były wydawane w latach 1945-1956 na emigracji, a od 1956 roku również w Polsce. Z uwagi na brak w tamtym czasie dostępu do wszystkich materiałów archiwalnych omawiały one przebieg bitwy w sposób niekiedy uproszczony. Jako pierwsza ukazała się praca Henryka Piątkowskiego, Bitwa o Mon te Cassino, wydana w Rzymie w 1945 roku. Autor był szefem sztabu 3 DSK podczas bitwy. Jest jedną z najbardziej analitycznych prac dotyczących terenu walki. W 1947 roku została wydana książka płk. dypl. Andrzeja Liebicha, Na obcej ziemi. Polskie Siły Zbrojne 1939-1945, której jeden z rozdziałów poświęcony został działaniom 2 Korpusu. W 1963 roku w Londynie ukazała się praca Działania 2 Korpusu we Włoszech, t. 1, pod red. Stanisława Biegańskiego. Powstała ona z inicjatywy gen. Władysława Andersa, a przygotowana została przez Komisję Historyczną 2 Korpusu. Dzięki inicjatywie dr. Mieczys ława Młotka wydana została w Londynie w 1978 roku książka Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, t. I, w której kilka rozdziałów zostało poświęconych walce 3 Dywizji w bitwie o Monte Cassino. Analityczny,
10
pozbawiony komentarza charakter mają rozdziały poświęcone bitwie opracowane przez ppłk. Hlawatego w książce Polskie Siły Zbrojne w II wojnie światowej. Kampanie na Obczyźnie, t. II, cz. 2. Na uwagę zasługuje przepiękny reportaż Melchiora Wańkowicza, Bitwa o Monte Cassino, wydanie rzymskie, który jest niedoścignionym wzorem w swojej formie literackiej. Komisja Historyczna 2 Korpusu uznała pracę Wańkowicza za źródło historyczne dotyczące działań militarnych do szczebla kompanii włącznie. W 1949 roku ukazało się pierwsze wydanie wspomnień generała An dersa, Bez ostatniego rozdziału. Wspomnienia z lat 1939-1946, w którym autor opisał między innymi przebieg bitwy. Po wojnie wyszło w Polsce kilkanaście pamiętników, których fragmenty dotyczą bitwy o Monte Cassino. Bardzo pomocne były: Juliana Maja, Na drogach do piekieł, Kraków 1973; Adama Majewskiego, Ludzie, wojna i medycyna-, Piotra Medyny, Do Polski przez cały świat. Wspomnienia z 2 Korpusu, Warszawa 1970; Tadeusza Czerkawskiego, Byłem żołnierzem generała Andersa, Warszawa 1991. W roku 2004 prof. Żdanowicz, były żołnierz 2 Korpusu, wydał pracę Monte Cassino, Ankona, Bolonia 1944-2004. Żołnierze 2 Korpusu Wojska Polskiego we Włoszech, Kraków-Warszawa 2004. Zawiera ona wspomnienia żołnierzy 2 Korpusu, którzy po wojnie po wrócili do Polski. W Polsce do 1956 roku nie podejmowano, z nielicznymi wyjątkami, badań nad dziejami 2 Korpusu Polskiego. Dopiero popaździemikowa odwilż 1956 roku umożliwiła publikowanie wspomnień żołnierzy 2 Kor pusu. Negatywne recenzje na emigracji zebrała książka Kazimierza Ro sena-Zawadzkiego, Z dziejów 2 Korpusu Polskiego. Uwagi i polemiki, Warszawa 1964. Także artykuły Rosena-Zawadzkiego opublikowane w la tach 1962-1963 na łamach „Wojskowego Przeglądu Historycznego” trud no nazwać obiektywnymi. W krajowej literaturze na czoło wysuwa się książka Wincentego Iwanow skiego, Bitwa o Rzym 1944, Warszawa 1969. Autor, oficer dyplomowany II Rzeczypospolitej, w sposób analityczny przedstawia przebieg zmagań aliantów w czasie kilkumiesięcznych walk o przełamanie Linii Gustawa. Ciekawe uwagi na temat bitwy o Monte Cassino zawarł w swojej pracy Polacy w dwóch wielkich bitwach na Zachodzie w 1944 roku Franciszek Skibiński. Wśród niedawno wydanych pozycji na uwagę zasługują frag menty pracy Macieja Szczurowskiego, Artyleria Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie w II wojnie światowej, Toruń 2001, dotyczące działań artylerii 2 Korpusu w bitwie o Monte Cassino. Autor po raz pierwszy w literaturze szeroko i wnikliwie opisał przygotowania oraz działania polskiej artylerii.
11
Ciekawy przyczynek do bitwy o Monte Cassino dają historie jednostek 2 Korpusu, takie jak: Dzieje 15 Pułku Ułanów Poznańskich 1918-1962, Londyn 1962; Jerzy Gradosielski, 5 KDP. Saperzy w walce 1941-1945, Londyn 1984; Historia 10 PAC 1941-1946, Londyn [br.]; Kronika. 16 Lwowski Batalion Strzelców, Londyn 1970; Monografia 3 Karpac kiego Pułku Artylerii Lekkiej, Londyn 1990; Zbigniew Osiecki (oprać.), 5 Kresowy Pułk Artylerii Przeciwlotniczej, Londyn 1991; 5-ty Kresowy Baon CKM, Londyn 1986; 17 Lwowski Batalion Strzelców San Angelo, Londyn 1984; Rocznica 5 Kresowej Dywizji Piechoty, Włochy 1946. W rozprawie wykorzystałem także artykuły poświęcone 2 Korpusowi publikowane na łamach czasopism historyczno-wojskowych, takich jak: „Bellona”, „Wojskowy Przegląd Historyczny” oraz „Przegląd Kawalerii i Broni Pancernej”. *
*
*
Napisanie pracy o działaniach 2 Korpusu Polskiego w czwartej bitwie o Monte Cassino nie byłoby możliwe bez pomocy i życzliwości wielu uczestników wydarzeń i ich rodzin. Słowa podziękowania składam wszyst kim, którzy służyli mi radą. Wyrazy szacunku i wdzięczności za pomoc należą się: gen. dyw. Klemensowi Rudnickiemu, gen. bryg. Kazimierzowi Kusiowi, płk. dr. Mieczysławowi Młotkowi, płk. Tadeuszowi Wirthowi, płk. Władysławowi Chudemu, płk. dypl. Zenonowi Starkiewiczowi, kpt. Stanisławowi Żurakowskiemu, rtm. Ryszardowi Dembińskiemu, pani Annie Dzierżek, płk. Konstantemu Dzierżkowi, mjr. Zbigniewowi Godo nowi, płk. Tadeuszowi Czerkawskiemu, mjr. Waldemarowi Cegłowskie mu, pani Irenie Horbaczewskiej, prof. płk. Tomaszowi Piesakowskiemu, płk. dypl. Florianowi Porębskiemu, płk. Franciszkowi Pietrzakowi, mjr. Józefowi Wojteckiemu, mjr. Mieczysławowi Białkiewiczowi, płk. Stani sławowi Berkiecie, płk. Leonowi Gnatowskiemu, mjr. Janowi Tułodziec kiemu, kpt. Jakubowi Hryniewieckiemu, płk. Wiesławowi Wolwowiczowi, por. Zdzisławowi Ryciakowi, płk. Zygmuntowi Pichecie oraz płk. dypl. Stanisławowi Biegańskiemu. Szczególne podziękowania kieruję do Funduszu Pomocy Wdowom, Sierotom i Inwalidom 5 Kresowej Dywizji Piechoty na ręce prezesa płk. Wiesława Wolwowicza za umożliwienie wykorzystania w niniejszej pracy fragmentów mojego opracowania o działaniach 5 KDP w latach 1941-1945. Pragnę podziękować również prof. Stanisławie Lewandowskiej, prof. Czesławowi Madajczykowi, prof. Krzysztofowi Duninowi-Wąsowiczowi,
12
prof. Eugeniuszowi Duraczyńskiemu, prof. Andrzejowi Ajnenkielowi, prof. Janowi Zamojskiemu, prof. Henrykowi Słabkowi za cenne uwagi wyrażone na spotkaniach naukowych w Instytucie Historii Polskiej Aka demii Nauk oraz prof. Tadeuszowi Rawskiemu, prof. Krzysztofowi Ko morowskiemu, prof. Andrzejowi Aksamitowskiemu, prof. Januszowi Zu ziakowi, prof. Tadeuszowi Paneckiemu, prof. Henrykowi Stańczykowi, dr. Mieczysławowi Starczewskiemu za cenne wskazówki. Chciałbym podziękować także kpt. Stanisławowi Żurakowskiemu, który był moim przewodnikiem po polach bitewnych 5 Kresowej Dywizji Piechoty w bitwie o Monte Cassino. Za pomoc dziękuję również żonie Beacie i moim przyjaciołom: Markowi Ney-Krwawiczowi, Magdalenie Hułas oraz Wojciechowi Gąssowskiemu. Dziękuję Tadeuszowi Kondrackiemu za rady dotyczące działań oddziałów Ghurka w bitwie o Monte Cassino. Mojemu bratu Andrzejowi za barwne zdjęcia z obchodów 60-rocznicy bitwy o Monte Cassino. Pragnę podziękować moim przyjaciołom w Wielkiej Brytanii Andrze jowi Suchcitzowi oraz Krzysztofowi Barbarskiemu, którzy służyli mi radą oraz pomocą we wszystkich etapach pisania pracy. Szczególne wyrazy wdzięczności składam pracownikom i współpracow nikom Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie, bez których pomocy nie byłoby możliwe napisanie tej pracy. Pięknie kłaniam się rtm. Ryszardowi Dembińskiemu, inż. Krzysztofowi Barbar skiemu, rtm. Wacławowi Milewskiemu, dr. Andrzejowi Suchcitzowi, mgr Elżbiecie Barbarskiej, kpt. Stanisławowi Żurakowskiemu, Krzysztofowi de Bergowi, mgr. Aleksandrowi Szkucie, mgr. Juliuszowi Englertowi i dr. Janowi Tarczyńskiemu — dziękuję im za życzliwe przyjęcie w czasie moich pobytów w Londynie. Dziękuję również Teresie i Janowi Suchcitzom za rady i uwagi w czasie prowadzenia badań archiwalnych w Londynie oraz za serdeczność i gościnę. Za pomoc i rady dziękuję także: Marii Radeckiej i Hannie Młodnickiej z Londynu. Z całego serca dziękuję cioci Annie Piątkowskiej za pomoc w redago waniu pracy. Jestem również wdzięczny za okazaną pomoc oraz rady Włodzimie rzowi Rekłajtisowi, dzięki któremu mogłem przejrzeć materiały filmowe dotyczące Armii Polskiej w ZSRR i 2 Korpusu Polskiego. Dziękuję również prof. Bogusławowi Polakowi i dr. Michałowi Pola kowi za interesujące rozważania o działaniach 2 Korpusu Polskiego w kampanii włoskiej 1943-1945.
13
Pragnę podziękować także dr. Juliuszowi Tymowi za udostępnienie artykułów prasowych z 1944 roku dotyczących bitwy o Monte Cassino. Dziękuję pani Annie Bieńko z Polskiej Akademii Nauk oraz Jane Lydon z British Academy, gdzie w ramach wymiany stypendialnej mog łem prowadzić badania archiwalne. W pamięci zachowam bardzo ser deczne przyjęcie oraz pomoc w realizacji moich planów badawczych. Składam także podziękowanie Funduszowi Popierania Twórczości im. Andrzeja Szczypiorskiego przy Stowarzyszeniu Autorów ZAIKS. Dziękuję również Elżbiecie Ostrowskiej za pomoc w pisaniu pracy oraz Agnieszce Chądzyńskiej za tłumaczenie tekstów francuskich.1
1 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, pod red. Mieczysława Młotka, t. I, Londyn 1978, s. 409. 2 Ibid., s. 410. 3 Fred M a j d a ł a n y , Cassino. Portrait o f a Battle, Londyn 1957, s. 234-235.
Rozdział 1. ARMIA POLSKA W ZSRR W LATACH 1941-1942
23 sierpnia 1939 roku w Moskwie został podpisany niemiecko-sowiecki układ, który w tajnej klauzuli zatwierdzał IV rozbiór Polski. 1 września 1939 roku na Polskę napadły Niemcy, a 17 września wzdłuż całej jej wschodniej granicy nastąpił zdradziecki atak Armii Czerwonej*. Przypie czętowało to los II Rzeczypospolitej, która została podzielona pomiędzy dwóch zaborców. Do niewoli niemieckiej dostało się 587 500 żołnierzy polskich, a do sowieckiej — 452 500, 82 500 internowano na Węgrzech, w Rumunii, na Litwie, Łotwie i w Szwecji. Internowani żołnierze stanowili kadrę powstającej we Francji Armii Polskiej. Od samego początku okupacji Kresów Wschodnich władze sowieckie rozpoczęły eksterminację ludności polskiej. W trwających do czerwca 1941 roku deportacjach w głąb ZSRR wywieziono ponad 1 500 000 obywateli polskich1. W marcu 1940 roku sowieckie władze partyjne i państwowe z Józefem Stalinem na czele podjęły decyzję o wymordowaniu przebywających w niewoli w obozach w Ostaszkowie, Kozielsku i Starobielsku oficerów polskich. Ponad 14 000 z nich zostało zamordowanych wiosną 1940 roku. Czterystu ocalałych przewieziono do Griazowca, gdzie po napaści sowieckiej na kraje bałtyckie znaleźli się również internowani na Litwie i Łotwie żołnierze polscy. 22 czerwca 1941 roku rozpoczęła się agresja niemiecka na Związek Radziecki. W przemówieniu wygłoszonym następnego dnia do rodaków w kraju gen. Władysław Sikorski powiedział: „stało się to, czego ocze kiwaliśmy, lecz czego nie spodziewaliśmy się w tak szybkim czasie. Prysnął związek hitlerowsko-bolszewicki, będący u początku tej strasz liwej katastrofy, której ofiarą padła Polska. Od świtu 22 czerwca są ze sobą w wojnie niedawni sprzymierzeńcy. * Na mocy zawartego przez Polskę i ZSRR paktu o nieagresji z lipca 1932 roku, przedłużonego w maju 1934 roku, wschodnia granica Rzeczypospolitej miała być zabez pieczona przed sowieckim atakiem do 31 grudnia 1945 roku.
15
Taki rozwój wydarzeń jest dla Polski wysoce korzystny. Zmienia i odwraca dotychczasową sytuację. Oto wróg główny narodu polskiego — Niemcy zrywają sojusz, który od długiego czasu był źródłem naszych największych nieszczęść. A uderzając na Rosję, podejmują niezwykle ryzykowne przedsięwzięcie, którego wynik jest niewiadomy i z którego co najmniej wyjść muszą osłabione. W polityce międzynarodowej zniknie, jak sądzę, zagadnienie polsko-rosyjskie, które mogło zaciemnić pogląd niejednego z naszych przyjaciół na Zachodzie i wywołać szkodliwe zgrzyty oraz tarcia [...]. W tej chwili możemy chyba przypuszczać, że Rosja uzna za niebyły pakt z Niemcami z 1939 r. Logicznie wprowadza nas to z powrotem na grunt traktatu zawartego w Rydze przez Rosję z Polską 18 marca 1921 r.” 2. Pierwsza reakcja władz sowieckich na przemówienie polskiego premiera była negatywna ze względu na poruszenie sprawy granicy polsko-sowiec kiej, opartej na postanowieniach traktu ryskiego. Ambasador polski w Lon dynie, Edward Raczyński, napisał: „rozpętał się wielki kryzys w sprawach polskich na tle mimowolnego przyłączenia się Rosji do Wielkiej Brytanii w charakterze alianta i decyzji brytyjskiej rozciągnięcia tego nowego sojuszu także na Polskę” 3. 1 lipca 1941 roku gen. Sikorski w rozmowie z ministrem spraw za granicznych Wielkiej Brytanii, Anthonym Edenem, omawiał możliwości złożenia przez Rząd Jej Królewskiej Mości deklaracji w sprawie stosun ków polsko-sowieckich. W trzy dni później minister Eden otrzymał od ambasadora sowieckiego w Wielkiej Brytanii, Iwana Majskiego, informację na temat gotowości podjęcia przez rząd ZSRR rozmów z rządem polskim. Układ polsko-sowiecki został podpisany dopiero 30 lipca w Londynie przez gen. Sikorskiego i ambasadora Majskiego. Przy podpisaniu obecni byli premier Winston Churchill i minister Eden, którzy przez cały czas naciskali na polskiego premiera o jak najszybsze jego zawarcie. Wobec pośpiechu układ miał liczne braki i usterki. Nie satysfakcjonował wielu polskich polityków, gdyż brak było w nim wzmianki o granicy polsko sowieckiej z 1939 roku. Na znak protestu z rządu ustąpili ministrowie August Zaleski, Kazimierz Sosnkowski i Antoni Seyda. Pełnomocnictwa do podpisania układu odmówił prezydent Władysław Raczkiewicz. Mimo tak silnej opozycji premier Sikorski po zrekonstruowaniu rządu wprowa dził układ w życie4. W celu zawarcia umowy wojskowej do ZSRR udała się misja wojskowa z gen. bryg. Zygmuntem Bohuszem-Szyszką na czele. 4 sierpnia z więzienia na Łubiance zwolniony został gen. bryg. Władysław Anders, przewidziany
16
przez Naczelnego Wodza na stanowisko dowódcy Armii Polskiej w ZSRR*. 12 sierpnia Prezydium Rady Najwyższej ZSRR ogłosiło dekret o tzw. amnestii dla obywateli polskich pozbawionych wolności na terytorium ZSRR. Jego wykonanie napotykało od samego początku ogromne trudności. Zwalniano z obozów przede wszystkim ludzi schorowanych i słabych fizycznie, zdro wych natomiast władze obozowe pozostawiały w niewoli, nie chcąc tracić darmowych robotników. Tylko dzięki licznym interwencjom, wielokrotnie wskazującym konkretne osoby, udało się uzyskać zwolnienie wielu ludzi. W dwa dni później w Moskwie gen. Bohusz-Szyszko i przedstawiciel sowiecki gen. Andriej Wasilewski podpisali polsko-sowiecką umowę wojskową, na podstawie której organizowana na terenie ZSRR Armia Polska miała być częścią składową Polskich Sił Zbrojnych. Podpisany dokument zawierał pewne nieścisłości oraz nieprecyzyjne sformułowania, co w przyszłości wielokrotnie wywoływało liczne nieporozumienia5. W związku z tym, że we Francji w 1940 roku utworzono dywizje piechoty o numerach od 1 do 4, powstające w ZSRR dywizje miały przyjąć dalszą numerację. Szczegółowe rozmowy na temat formowania armii prowadzone przez mieszaną komisję polsko-sowiecką odbywały się w Moskwie 16, 19, 22, 28 i 29 sierpnia. W czasie posiedzeń komisji uzgodniono między innymi, że Armia Polska będzie składała się z dwóch dywizji piechoty oraz ośrodka zapasowego. Strona sowiecka przekazała gen. Bohuszowi-Szyszce dane o żołnierzach polskich przebywających na terenie ZSRR, oświad czając, że w obozach w Griazowcu przebywa 1000 oficerów, a w Juży, Suzdalu i Starobielsku znajduje się około 20 000 szeregowych. Liczba ta była podstawą do ustalenia stanu Armii Polskiej w ZSRR, który wstępnie uzgodniony został na 25 000 żołnierzy6. Generałowie Anders i Bohusz-Szyszko uważali, że na terytorium ZSRR powinno znajdować się około 1 500 000 obywateli polskich wywiezionych w latach 1939-1941 z Kresów Wschodnich, wśród nich kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy wziętych do niewoli sowieckiej we wrześniu 1939 roku. Dlatego też podaną przez Sowietów liczbę przyjęto jako stan wyjściowy dla przyszłej organizacji armii. 22 sierpnia ukazał się rozkaz nr 1, w którym gen. Anders obwieszczał utworzenie suwerennej Armii Polskiej w ZSRR oraz wzywał „wszystkich obywateli RP zdolnych do noszenia broni, by spełnili swój obowiązek względem Ojczyzny i wstąpili pod sztandary Orła Białego”. * Oficjalna nazwa armii brzmiała — Polskie Siły Zbrojne w ZSRR. W dokumentach używano jednak często — Armia Polska w ZSRR. Taka też nazwa została przyjęta w niniejszej pracy. 2 — Monte Cassino
17
Pierwszym etapem w realizacji polsko-sowieckiej umowy wojskowej było wysłanie polskich oficerów do wskazanych przez władze sowieckie obozów. Przedstawicielami gen. Andersa zostali: ppłk Kazimierz Wiś niowski (Starobielsk), ppłk Stanisław Pstrokoński (Griazowiec), ppłk Nikodem Sulik (Juża). Oficerowie ci w dniach 24-29 sierpnia sporządzili ewidencję znajdujących się w obozach oficerów i szeregowych oraz przyjęli od nich deklaracje o złożeniu przysięgi. 22 sierpnia na posiedzeniu mieszanej komisji polsko-sowieckiej zostały ustalone miejsca formowania jednostek polskich. Z wyznaczonych rejonów dowództwo armii przeznaczyło dla 5 Dywizji Piechoty obóz w Tatisz czewie, a dla 6 Dywizji Piechoty obóz w Tockoje7. 25 sierpnia gen. Bohusz-Szyszko w depeszy nr 12 wysłanej do Naczel nego Wodza w Londynie przekazał w uzgodnieniu z dowódcą Armii Polskiej w ZSRR do zatwierdzenia nazwiska przyszłych dowódców nowo tworzonych dywizji. W dwa dni później nadeszła zgoda gen. Sikorskiego na zaproponowaną obsadę stanowisk dowódczych. Organizowaną w ZSRR Armię Polską mieli tworzyć żołnierze walczący podczas kampanii wrześ niowej, przetrzymywani w więzieniach NKWD, więźniowie łagrów i de portowani zdolni do służby wojskowej8. 27 sierpnia w gmachu ambasady polskiej w Moskwie, gdzie mieściło się początkowo dowództwo Armii Polskiej w ZSRR, odbyła się pierwsza odprawa, na której została ustalona obsada dowództwa armii oraz do wództw wielkich jednostek. Dowódcą armii został gen. dyw. Władysław Anders, a szefem sztabu — płk dypl. Leopold Okulicki. Na dowódcę 5 Dywizji Piechoty został wyznaczony gen. bryg. Mieczysław Boruta -Spiechowicz, 6 Dywizji Piechoty gen. bryg. — Michał Karaszewicz -Tokarzewski, komendantem Ośrodka Zapasowego Armii został gen. bryg. Władysław Przeździecki, którego na skutek sowieckich protestów musiał zastąpić płk dypl. Janusz Gaładyk. Nowo tworzone jednostki miały być organizowane w: Tatiszczewie — 5 DP, w Tockoje — 6 DP oraz Ośrodek Zapasowy Armii, w Buzułuku — Dowództwo Armii9. Szefem sztabu 5 DP został ppłk dypl. Zygmunt Berling — oficer, który w okresie niewoli został zwerbowany do współpracy przez NKWD. Pomimo tego generał Anders mianował ppłk. Berlinga na stanowisko szefa sztabu z „własnej woli — pisał gen. Bohusz-Szyszko. — W tym czasie wiedział on [gen. Anders] co prawda o działalności Berlinga w niewoli, nie wiedział jak daleko ten się zaangażował. Ponadto uważał, że jest on dobrze widziany przez Sowietów, co może ułatwić organizację i pracę 5 Dywizji” 10. 30 sierpnia część oficerów z dowództwa formujących się jednostek odleciała samolotami z Moskwy do Uljanowa, a następnie do Kujbyszewa,
18
skąd pociągami zostali przewiezieni do Tatiszczewa, Tockoje i Buzułuku. Generał Anders wraz z gen. Bohuszem-Szyszką oraz grupą oficerów sztabu armii opuścili Moskwę 12 września 1941 roku. 5 Dywizja Piechoty rozkazem dowództwa Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR z 6 września miała zostać zorganizowana według etatów sowieckiej dywizji strzelców — 678 oficerów, 1840 podoficerów, 8994 szeregowych11. Po zapoznaniu się z przydzielonymi etatami sztab Armii Polskiej w ZSRR stwierdził, że organizacja tego typu dywizji nie odpowiada wymaganiom prowadzonych obecnie działań wojennych, gdyż „zdolność operacyjna i taktyczna tych oddziałów stoi pod znakiem zapytania i odpowiada ona — i to niezupełnie — stanowi naszych jednostek z wojny 1919-1920 roku”. Do takiej oceny posłużyły wnioski z walk w kampanii wrześniowej, kampanii francuskiej z 1940 roku i pierwszych miesięcy działań na froncie wschodnim. Przedmiotem analizy były: „ruchliwość, zdolność do obrony przeciwpancernej i przeciwlotniczej, zdolność agresywna połą czona z należytą siłą uderzeniową w postaci broni pancernej i odpowied niej potęgi ognia, warunki dobrego rozpoznania oraz należycie zorgani zowany, giętki, ruchliwy aparat dowodzenia — narzucone przez władze sowieckie etaty organizacyjne zupełnie nie uwzględniają” 12. Pomimo tych wątpliwości dowództwo armii musiało przyjąć przekazany przez Sowietów etat dla polskiej dywizji piechoty. Do 10 września wszystkich żołnierzy polskich z Griazowca, Juża, Suzdalu i Starobielska przetransportowano do rejonów formowania Armii Polskiej. W zwartych transportach przybyło 983 oficerów i 21 662 sze regowych. 11 września dowództwo Armii Polskiej w ZSRR ustaliło etaty dla organizowanych dywizji. W tym czasie głównym problemem były zagad nienia związane z wyżywieniem i umundurowaniem armii. W związku z tym kwatermistrz armii ppłk dypl. Stanisław Pstrokoński przeprowadził rozmowę z gen. Popowem, dowódcą Nadwołżańskiego Okręgu Wojskowe go, na terenie którego organizowano polskie jednostki. Sowiecki generał obiecał dostarczyć dla jednostek polskich niewielkie ilości umundurowania. Jako że 5 Dywizja Piechoty formowana była „w warunkach lepszych niż 6 Dywizja Piechoty ze względu na okoliczności lokalne (lepszy obóz, bliskość dużego garnizonu)”, dowództwo sowieckie planowało szybkie wysłanie dywizji na front. Dlatego też do Tatiszczewa zaczęło napływać uzbrojenie i wyposażenie13. 22 września na ważniejsze stacje węzłowe: Kujbyszew, Kinel, Kirów, Gorkij, Penza, Czelabińsk, Swierdłowsk, Czkałow, Aktiubińsk, Nowo sybirsk wysłano oficerów łącznikowych z dowództwa Armii Polskiej.
19
W pierwszym okresie ich rola polegała na kierowaniu transportów z Po lakami do miejsc formowania armii. Jednak na początku października wobec zarządzenia władz sowieckich, aby kierować wszystkie polskie transporty do Uzbekistanu w rejon Taszkientu i Samarkandy, oficerowie łącznikowi mieli za zadanie zaopatrywać transporty w żywność14. W ostatnich dniach września napływ ludzi był tak duży, że wszystkie obozy polskie zostały przepełnione i część nowo wcielonych do wojska musiała kwaterować pod gołym niebem. Stan zdrowotny ochotników przybywających z obozów pracy przymusowej był bardzo zły. Zdarzało się, że po przybyciu do rejonów formowania transportów z ludźmi w wa gonach znajdowano ciała zmarłych. Przyjeżdżający ubrani byli w łach many, większość nie miała butów. To wszystko rzutowało w początkowej fazie organizacji na sprawy wyszkolenia, gdyż około 60 procent żołnierzy zamiast ćwiczyć na powietrzu, odbywało zajęcia w namiotach, czego główną przyczyną był brak obuwia. W obozach nie było naczyń do mycia i jedzenia, dlatego też żołnierze musieli codziennie czekać w długich kolejkach na zmianę miednic, misek i łyżek. Także przydzielana żywność, chociaż dobrej jakości, nie była dostarczana w odpowiedniej ilości. Szczególnie istotne okazało się zaopatrzenie w świeże warzywa ze względu na występującą powszechnie awitaminozę. Gwałtowny napływ ochotników do miejsc formowania armii spowodo wał przepełnienie wszystkich garnizonów. Jeszcze w połowie września gen. Anders wystąpił do władz sowieckich o przydzielenie dodatkowych pomieszczeń dla przybywających ciągle ochotników. Uzgodniono, że dowództwo polskie otrzyma pomieszczenia zimowe w Saratowie, Swier dłowsku i Bielebieju na 12 000 ludzi. Pozwoliłoby to na przyjęcie do armii dalszych kilku tysięcy osób. Ostatecznie Sowieci nigdy nie przeka zali tych obozów stronie polskiej. Wydali jedynie zgodę na budowę nowego obozu zimowego dla 30 000 żołnierzy w Kołtubance. 25 września gen. Anders w wysłanym do Londynu meldunku infor mował gen. Sikorskiego o sytuacji Armii Polskiej w ZSRR. W części meldunku poświęconej 5 Dywizji gen. Anders pisał: „Boruta melduje mi, że broń otrzymuje dobrą, lecz konie złe, zresztą tutaj w ogóle nie ma dobrych, a liczba ich jest niezmiernie znikoma. Jeżeli otrzymam pełne uzbrojenie dla tej dywizji, to będzie to maksimum, jakie władze sowieckie będą mi w stanie dać. Z drugiej strony widoczny jest wyraźny pośpiech w przygotowaniu właśnie 5 D[ywizji] P[iechoty], W rozmowach przebą kiwa się, że takowa będzie prędko mogła wyruszyć na front. Oświad czyłem wyraźnie, że nie wypuszczę Boruty, póki nie będzie miał [wszy stkiego], co mu się należy etatem, przy czym etat przewiduje zbyt mało
20
dział ppanc. Poza tym stan zdrowotny ludzi musi być doprowadzony do porządku. [...] Zaznaczyłem także, iż wysłanie jednej d[ywizji] p[iechoty] bez czołgów i słabo uzbrojonej — uważam za bezcelowe. Pierwszy wystrzał polski tutaj powinien słyszeć cały świat, a to może zrobić tylko armia w całości i zwarta, i należycie przygotowana, i uzbrojona. [...] Stan nasz obecnie [...] przedstawia się następująco: 5 DP ma pełny stan ludzi, tak samo jak 6 DP w Tocku (m[iejsce] p[ostoju] 6 DP) około 9000 ludzi, ośrodek zapasowy w Tatiszczewie (mfiejsce] p[ostoju] 5 DP) około 3000 ludzi. Ogółem mam około 38 000, w tym około 600 kobiet. Już dziś jest w tym przeszło 3000 ludzi do wojska niezdatnych” 15. Następnego dnia gen. Sikorski w czasie posiedzenia Rady Ministrów poinformował o sytuacji armii oraz ludności polskiej w ZSRR. Zaznaczył, że pojawiające się propozycje ze strony sowieckiej, aby ludność polską przenieść na obszar tak zwanej Niemieckiej Republiki Nadwołżańskiej, skąd mają być w najbliższym czasie wysiedleni Niemcy, należy traktować bardzo ostrożnie ze względu na bezpośrednie zagrożenie tego rejonu przez ofensywę niemiecką. Gen. Sikorski nadmienił, że w polskich obo zach wojskowych znajduje się około 35 000 żołnierzy. Wciąż jednak nie można było odnaleźć kilku tysięcy oficerów, którzy według twierdzeń władz sowieckich podobno zostali wywiezieni za krąg polarny, gdzie zapewne nie dotarły jeszcze informacje o układzie, o czym donosił w liście z 15 września ambasador Stanisław K ot16. 30 września do rąk gen. Sikorskiego dotarł meldunek gen. Bohusza -Szyszki dotyczący m.in. stanu organizacji armii. W dokumencie tym czytamy: „Gen. Anders pozostawia wojsko na zimę w obozach, by nie rozdzielać dywizji i ułatwić tworzenie nowych jednostek. Obok obozów letnich już rozpoczęły oddziały budowę obozu zimowego (typowe pół ziemianki sowieckie ogrzewane żelaznymi piecami). Stan organizacji: 5 DP. gen. Boruty w ob. Tatiszczewo sformowana całkowicie. Jest w trak cie otrzymania uzbrojenia. Jest ono najnowszych wzorów. Duża ilość broni maszynowej ręcznej. K.b. 50% zwykłe, 50% automatyczne. 16 dział 76 mm wzór 1939 r., 8 haubic również nowego typu. Brak broni p[rzeciw] panc[ernej]. Przydzielono w zamian 24 najcięższe k[arabiny] m[aszynowe]. Trakcja art. konna. Sprzętu samochodowego stosunkowo mało. Przydzielono na razie po 10 samjochodów] cięż[arowych] dla potrzeb bieżących. Spowodowane to jest nie tyle brakiem sprzętu, ile koniecznością oszczędzania mat. pędnych. Brak broni w ZSSR staje się coraz bardziej widoczny. Jednostki formowane, które ostatnio obserwo wałem, posiadają po 100 kb i zaledwie 1-2 ckm na baon. Odczuwać się zaczyna brak amunicji. Dotacja amunicji, wydana 5 DP naszej wynosi
21
120 na kb, około 4000 na ckm. i po 60 poc[isków] na działo. Przeznaczona jest dla celów wyszkolenia”11. W związku z zamiarem szybkiego przygotowania 5 Dywizji do wyjścia na front dowództwo sowieckie rozpoczęło intensywne uzbrajanie i wypo sażanie polskiej jednostki. Pomimo tego dywizja nie otrzymała nigdy całego sprzętu przewidzianego etatem. Pomimo obietnic strona sowiecka nie dostarczyła 6 Dywizji uzbrojenia, ograniczając się do przekazania jedynie niewielkiej liczby karabinów dla potrzeb służby wartowniczej. 1 października w odpowiedzi na sowieckie zabiegi wysłania 5 DP na front, Naczelny Wódz wysłał do gen. Andersa depeszę, w której pisał: „Zobowiązuję Pana Generała, by żadną miarą nie dopuścił do zmarno wania jednostek polskich, formujących się w Rosji przez zbyt szybkie wysłanie ich na front. Jednostki te muszą być należycie uzbrojone, żoł nierze zaś powrócić do sił i uzyskać należne przeszkolenie bojowe, by podjąć skuteczną walkę ze świetnie uzbrojonym i dobrze zorganizowanym przeciwnikiem. Armia polska ma olbrzymie znaczenie dla Ameryki. Musi być ona jednak użyta jako całość, jeżeli ma wypełnić to ostatnie zadanie. Przestrzegam władze sowieckie przed wręcz przeciwnymi skut kami w razie używania wojsk polskich w rozproszeniu” 18. 5 października wobec oporów z wysłaniem nieuzbrojonej i niewy szkolonej 5 Dywizji na front władze sowieckie ograniczyły limit wyży wienia do 30 000 porcji dziennie. W połowie października stan Armii Polskiej w ZSRR wynosił: dowódz two — 2135 żołnierzy, 5 Dywizja — 13 885, 6 Dywizja — 11 737, Ośrodek Zapasowy Armii — 8842, obóz w Kołtubance — 2290. Oprócz tego w miejscach zakwaterowania armii znajdowało się ponad 2000 cywilów, którzy pozostawali na utrzymaniu wojska19. 15 października ppłk dypl. Władysław Krogulski, szef I Oddziału Armii, proponował w referacie przesłanym do szefa sztabu armii, płk. dypl. Leopolda Okulickiego, przeniesienie formowanych w dotychczaso wych rejonach polskich dywizji do Uzbekistanu, Kirgizji, Kazachstanu, pisząc, iż „rozwój sytuacji wojennej wskazuje na to, że może wkrótce zaistnieć konieczność przeniesienia 5 DP z obecnego rejonu postoju, a w ślad za nią całości naszego wojska” 20. O warunkach organizacji 5 Dywizji oraz innych jednostek Armii Pol skiej możemy dowiedzieć się z trzeciego sprawozdania gen. Andersa przesłanego 31 października ambasadorowi Kotowi, w którym dowódca armii stwierdzał, że „przygotowanie oddziałów do działań bojowych jest bardzo utrudnione, bowiem większość wysiłku i ludzi poświęca się w wal ce z elementarnymi warunkami bytowania; dywizje stały się wielkimi
22
oddziałami roboczymi. W tych warunkach tylko 5 Dywizja prowadziła ograniczone szkolenia. Natomiast w 6 Dywizji zajęcia nie mogły odbywać się w normalnych warunkach ze względu na brak uzbrojenia”. Gen. Anders alarmował ambasadora o „pogarszającym się z dnia na dzień wyżywieniu, które docierało do Armii w zmniejszonych racjach żywnościowych” 21. Pomimo obietnic dowództwa Armii Czerwonej do końca października 1941 roku 5 Dywizja nie otrzymała pełnego uzbrojenia przypisanego etatem. 19 października w związku z zarzutami strony sowieckiej o opóźnianiu wyjścia 5 Dywizji na front jej dowódca w meldunku skierowanym do gen. Andersa pisał: „Stan wyszkolenia dywizji: W obecnej sytuacji dywizja nie posiada warunków do szkolenia oddziałów i przygotowania ich do zadań bojowych — jest raczej dywizją roboczą, a nie bojową, większość bowiem wysiłków zużywa się na budowę ziemianek, prace w lasach, wożenie drzewa, furażu, żywności, zabezpieczenia przewodów wodnych itp. Prace te wykonują ludzie posiadający jakie takie ubranie i buty. Ludzie bez butów i płaszczy pozostają w namiotach, a jedynie drobna część oddziałów może być szkolona [...]. Obecnie liczę się z ewentualnym] nalotem lotniczym. Rozlokowanie obecne oddziałów dywizji, zakwaterowanych w jednej linii zmasowanych namiotów — stanowi dla oddziałów 5 DP poważne niebezpieczeństwo. Budowa rowów ochronnych, które zamierzam częściowo wybudować w związku z OPL nie da również pełnego zabezpieczenia ludzi, gdyż jest rzeczą niemożliwą wybudowanie rowów dla 12 tysięcy ludzi. Ukształtowanie natomiast terenu nie rozwiązuje sprawy celowego rozczłonkowania zmaso wanych oddziałów na wypadek nalotu. W ostatnich dniach część oddziałów rozlokowałem z dala od linii namiotów w zabudowanych barakach i wyre montowanych domkach. Organizacja OPL [...] napotyka na trudności wyra żające się w braku butów i ciepłego umundurowania. Położenie m. Tatiszcze wo na wschód od Wołgi, w związku z możliwym przybliżeniem się frontu, stawia przede mną problem odmarszu za Wołgę, może nawet w warunkach bojowych. Przy braku środków transportu, braku butów i umundurowania — sytuacja może przybrać rozmiary katastrofalne. Licząc się w takiej sytuacji z przeładowaniem kolei żelaznej transportami i ewentualnym ich brakiem dla potrzeb 5 DP — zostałbym z dywizją kompletnie unieruchomiony” 22. 20 października gen. Anders przekazał Stalinowi poprzez szefa Sztabu Generalnego Armii Czerwonej „Projekt rozbudowy Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR”. Propozycja dotyczyła rozbudowy armii o dalsze dwie dywizje piechoty. Tego samego dnia zlikwidowany został Ośrodek Zapasowy Armii, a w jego miejsce utworzono Ośrodek Organizacyjny Armii jako zawiązek
23
7 Dywizji Piechoty. Dowódcą Ośrodka Organizacyjnego Armii został płk dypl. Bronisław Rakowski, a od 11 stycznia 1942 roku — płk dypl. Leon Koc. W związku z napływem dużej liczby dzieci i młodzieży przy Ośrodku utworzono Szkoły Junaków i Junaczek. 27 października ze względu na trudności z zaopatrzeniem Armii Polskiej w ZSRR w żywność gen. Anders uczestniczył w konferencji na ten temat w Ludowym Komisariacie Obrony w Kujbyszewie. W czasie spotkania dowódca armii otrzymał zapewnienie, że od 1 listopada Armia Polska będzie otrzymywała od władz sowieckich zaopatrzenie na podany przez gen. Andersa stan 44 000 ludzi. Jednak w kilka dni później dowództwo Armii Polskiej w ZSRR otrzy mało od gen. Aleksieja Panfiłowa pismo, w którym strona sowiecka informowała, że zgodnie z uchwałą Komitetu Obrony z 3 listopada stan Armii Polskiej zostanie zmniejszony do 30 000 żołnierzy. Gen. Anders w rozmowach z przedstawicielami Armii Czerwonej zażądał bezwzględ nego utrzymania stanu wojska w liczbie 44 000. Ostatecznie, 14 listopada, po rozmowach ambasadora polskiego w ZSRR Stanisława Kota z Józefem Stalinem, przywrócony został właściwy stan Armii Polskiej. Stosunki polsko-sowieckie stawały się coraz bardziej napięte23. 4 listopada wszystkie jednostki Armii Polskiej w ZSRR otrzymały rozkaz dowództwa armii zawiadamiający o skazaniu na karę śmierci w postępowa niu doraźnym dwóch żołnierzy z garnizonu w Buzułuku za usiłowanie zrabowania z magazynu Opieki Społecznej rzeczy przeznaczonych na pomoc dla ludności cywilnej. Gen. Anders pisał: „Żołnierze! Chcę, ażeby pomiędzy nami nie było żadnych niedomówień, toteż sprawę stawiam jasno i zawiadamiam was, że postąpię tak z każdym żołnierzem mojej armii, bez względu na jego stopień wojskowy, jeśli odważy się splamić nasz Honor” 24. O sprawach zakwaterowania gen. Anders pisał do ambasadora Kota w swoim czwartym sprawozdaniu dotyczącym armii i położenia ludności polskiej w ZSRR. W piśmie dowódca armii przedstawił trudności, jakie występowały z przystosowaniem pomieszczeń letnich w Tockoje i Tatisz czewie do warunków zimowych. Według niego prace wykonane w pierw szych dniach listopada przez 5 i 6 Dywizję wpłynęły częściowo na poprawę warunków zakwaterowania. Pomimo rozpoczęcia budowy zie mianek nadal większość żołnierzy mieszkała w namiotach ocieplonych przez obłożenie ziemią oraz wbudowaniem wewnątrz prowizorycznych piecyków. Pomieszczenia takie ze względu na bardzo niskie temperatury nie rozwiązywały w żaden sposób sprawy właściwego zakwaterowania wojska. Najlepsze warunki, mimo wykazanych powyżej trudności, były w Tatiszczewie. Tam też w pierwszej połowie listopada przyjęto najwięcej
24
żołnierzy na uzupełnienie do pełnych stanów 5 Dywizji Piechoty. Gen. Anders informował także ambasadora o planowanej organizacji następnych dywizji piechoty na obszarach republik Uzbeckiej, Tadżyckiej, Turkmeń skiej oraz o zbadaniu możliwości przetransportowania tam jednostek z garni zonów 6 Dywizji w Tocku i 5 Dywizji w Tatiszczewie. W związku z tym do republik tych wysłał dwie ekipy oficerskie, których zadaniem było: określenie liczby ludzi zdolnych do służby wojskowej; zorientowanie się w warunkach kwaterunkowych, sanitarnych i żywnościowych; rozpoczęcie organizowania w skupiskach ludności polskiej małych „terytorialnych oddziałów wojsko wych”, które miały ułatwić szybkie wcielenie ludzi do nowych dywizji, gdy zaistnieją ku temu odpowiednie warunki. Ekipy oficerskie miały pomóc ambasadzie w akcji opieki nad ludnością cywilną w miejscu25. Pod koniec listopada 1941 roku, w związku z pogarszającą się sytuacją wyżywienia i zakwaterowania, nastąpił wzrost wypowiedzi antysowiec kich. Należy pamiętać, że znaczny procent żołnierzy nie mógł zapomnieć swojej niewoli26. 20 listopada, mając na uwadze bezpieczeństwo polskich żołnierzy, gen. Anders w wydanym zarządzeniu nakazał dowódcom wielkich jednostek przekonać podległych żołnierzy. „Ażeby takt i godność wobec naszego sojusznika były ściśle przestrzegane tak, by nie stawiać mnie w kolizji pomiędzy obowiązkiem dowódcy mającego przestrzegać lojalności umowy a człowiekiem, który chciałby oszczędzić zbyt krewkim naszym żołnie rzom ponownego zapoznania się z więzieniami sowieckimi” 27. Brak zgody Moskwy na zrealizowanie polskich postulatów dotyczących organizacji Armii Polskiej przesądził już w pierwszych miesiącach o jej dalszym istnieniu. Kategorycznie stawiany przez Naczelnego Wodza i dowódcę armii sprzeciw przeciwko wysyłaniu nieprzygotowanych dy wizji na front przyczynił się do zmniejszenia w listopadzie przez Sowietów racji żywnościowych. W tym czasie strona polska liczyła, że zapowiadana wizyta gen. Sikorskiego wpłynie na zmianę podejścia dowództwa Armii Czerwonej do Armii Polskiej. 24 listopada gen. Anders w sprawozdaniu dla Naczelnego Wodza pisał: „Oceniając obecną organizację sformowanych dotąd dywizji opartą na zmniejszonych etatach sowieckiej dywizji piechoty, stwierdzam, że ich organizacja i wyposażenie nie odpowiada nawet bardzo skromnie pojętym wymaganiom nowoczesnych jednostek. Ich siła ogniowa, ruchliwość, zdolność do walki przeciw broni pancernej i lotnictwu są bardzo słabe; brak jednostek pancernych, lotnictwa, nowocześnie zorganizowanej kawalerii, własnych jednostek broni i służb pozadywizyjnych (korpuśnych i armii) wyklucza możliwość samodzielnego użycia naszych wielkich jednostek” 28.
25
Ukazane powyżej sprawy zaprzeczają twierdzeniu wielu historyków piszących na temat Armii Polskiej w ZSRR do roku 1989, że 5 Dywizja była gotowa już 1 października do wejścia do walki. Jak widać, polska dywizja w omawianym okresie nie zakończyła podstawowego szkolenia bojowego oraz nie posiadała uzbrojenia do pełnych etatów. W związku z tym wysłanie polskiej dywizji na front zapewne już w pierwszej walce mogłoby spowodować zniszczenie całej jednostki. Pod koniec listopada 1941 roku do ZSRR przyleciał gen. Sikorski. Chciał on położyć główny nacisk na ewakuację żołnierzy do Wielkiej s Brytanii i na Środkowy Wschód. W przygotowanej do rozmów ze Stalinem notatce generał Sikorski zapisał: „nie mogę ryzykować skupienia gros Polskich Sił Zbrojnych na jednym teatrze wojennym. W razie klęski Rosji skupienie zbyt dużej Armii Polskiej na Wschodzie grozi jej zagładą. Z tych względów zamierzam rozdzielić Polskie Siły Zbrojne na kilka teatrów wojennych, aby mieć jak największe prawdopodobieństwo za chowania sił głównych na przyszłość dla Polski” 29. 3 grudnia gen. Sikorski i Stalin podpisali na Kremlu „Deklarację Rządu Rzeczpospolitej Polskiej i Rady Związku Radzieckiego o przyjaźni i wzajemnej pomocy”. Podpisując deklarację, polski premier zdawał sobie sprawę, że po zakończeniu wojny Sowieci nie zrezygnują z żądań granicznych oraz ekspansji panslawizmu rosyjskiego w Europie Wschod niej. W związku z tym gen. Sikorski chciał porozumieć się z rządami czeskim i jugosłowiańskim, aby przeciwdziałać wpływom Stalina. Polski premier nie mógł przewidzieć, że „dla Wielkiej Brytanii sprawa polska była mimo wszystko funkcją jej stosunków ze Związkiem Radzieckim i że tak właśnie sytuację oceniał Stalin” 30. Następnego dnia odbyły się polsko-sowieckie rozmowy wojskowe, w wyniku których ustalono nowy stan Armii Polskiej na 96 000 żołnierzy oraz wyrażono zgodę na ewakuację 25 000 żołnierzy do Wielkiej Brytanii i na Środkowy Wschód. Podjęto decyzję, że cztery nowo organizowane polskie dywizje będą formowane na etatach brytyjskich31. 11 grudnia generał Sikorski przybył do Buzułuku. Na dworcu witał go generał Anders. Po krótkim odpoczynku Naczelny Wódz udał się do siedziby sztabu Armii Polskiej. Przemawiając do zebranych, powiedział, że dowódcę armii generała Andersa „obdarza całkowitym zaufaniem”. Wywołało to ogromny entuzjazm wśród zebranych oficerów. Generał Sikorski podkreślił, że głównym zadaniem Wojska Polskiego na Obczyź nie będzie walka o nową Polskę — silniejszą i większą niż przed wojną. Jednym z głównych ogniw w tej walce będzie Armia Polska w ZSRR. Następnego dnia rozpoczęła się inspekcja 6 Dywizji Piechoty w Tockoje,
26
a w trzy dni później w garnizonie 5 Dywizji Piechoty odbyła się defilada oddziałów Armii Polskiej. W kronice 5 Dywizji zanotowano: „wojsko defiluje, choć głodne i zziębnięte jednak w oczach jego widać radość, widać entuzjazm. Dziwna to była defilada. Owe masy żołnierskie ledwie kilka miesięcy temu do życia przywrócone, wynędzniałe jeszcze i obolałe po przebytym głodzie, szkorbucie i innych chorobach, nędznie umunduro wane. W czapkach sowieckich czyni wrażenie jakiegoś w nagłej potrzebie zesłanego pospolitego ruszenia. A jednak maszeruje, maszeruje tak, jak tylko stary i doświadczony żołnierz maszerować potrafi, jak gdyby każdym przybiciem nogi chciał zatrzeć pod stopą wszystkie przebyte cierpienia, bóle i troski. Kompania za kompanią, batalion za batalionami, pułki artylerii, kawalerii, oddziały PSK — wszystko równym krokiem przecho dzi przed trybuną ze wzrokiem utkwionym w postaci Naczelnego Wodza”. 17 grudnia generał Sikorski odleciał z Saratowa do Teheranu, skąd wysłał list do premiera Churchilla, w którym prosił brytyjskiego przywód cę o dostawy broni dla mającej przenieść się do Kazachstanu i Uzbekistanu Armii Polskiej. W dniu wyjazdu Naczelnego Wodza gen. Anders, w związku z rozbudo wą armii, na podstawie rozkazu nr 638 wyznaczył dowódców nowo tworzonych dywizji: 7 Dywizji Piechoty — gen. Bohusza-Szyszkę, 8 Dywi zji Piechoty — gen. Bronisława Rakowskiego, 9 Dywizji Piechoty — płk. dypl. Mariana Bolesławicza, 10 Dywizji Piechoty — płk. Alfreda Schmidta. Na podstawie ustaleń z przedstawicielami Armii Czerwonej pobór do Armii Polskiej na terenach Kazachstanu, Uzbekistanu i Kirgizji miał roz począć się 20 grudnia. W rzeczywistości pobór rozpoczęto dopiero 6 lutego 1942 roku. Pod koniec grudnia 1941 roku władze sowieckie wyznaczyły w Kazach stanie, Uzbekistanie i Kirgizji nowe miejsca postoju dla poszczególnych jednostek: dowództwo i sztab armii — Jangi-Jul, 5 DP — Dżałał-Abad, 6 DP — Szachrizabad, 7 DP — Kermine, 8 DP — początkowo Pachta -Arał, a następnie Czok-Pak, 9 DP — Margełan, 10 DP — Ługowaja, Ośrodek Organizacyjny Armii — Guzar, Centrum Wyszkolenia Armii — Wrewskaja, jednostki pozadywizyjne — Otar, Karabałta, Karausu. 5 stycznia 1942 roku gen. Anders wydał rozkaz nr 650, według którego istniejące 5 i 6 Dywizja Piechoty zachowywałyby dotychczasową organiza cję sowiecką, natomiast 7, 8, 9, 10 Dywizja Piechoty oraz Ośrodek Or ganizacyjny Armii formowane byłyby według etatów brytyjskich. Równo cześnie z 5 i 6 Dywizji oraz Ośrodka Organizacyjnego Armii wydzielono dywizjony kawalerii i bataliony broni pancernej, a także 7 Batalion Saperów. Z dywizjonów kawalerii utworzono 1 Pułk Ułanów Krechowieckich,
27
z batalionów broni pancernej Ośrodek Organizacji Broni Pancernej, z 7 Ba talionu Saperów zawiązek Centrum Wyszkolenia Saperów. Od 15 stycznia do 25 lutego 1942 roku trwało przesuwanie transportów Armii Polskiej z Buzułuku, Tatiszczewa, Tockoje i Kołtubanki do republik azjatyckich. W czasie transportu wielu żołnierzy zmarło. Po przybyciu do nowego miejsca postoju okazało się, że warunki zakwaterowania, wyży wienia oraz pod względem epidemiologicznym były jeszcze gorsze niż w rejonie Buzułuk-Tockoje-Tatiszczewo. Pracę sztabu armii utrudniały duże odległości pomiędzy poszczególnymi garnizonami, wynoszące nawet do 900 km; równocześnie łączność telefoniczna dostępna była tylko przez jedną godzinę w ciągu doby. Jeszcze przed przeniesieniem już istniejących jednostek polskich na południe strona sowiecka wystąpiła do gen. Andersa z pytaniem, „kiedy Armia Polska będzie gotowa wyruszyć do boju”. 2 lutego doszło do spotkania dowódcy Armii Polskiej z mjr. NKWD Gieorgijem Żukowem (odpowiednik stopnia gen. bryg. w Armii Czerwo nej). Dlatego też na nurtujące pytanie mjr. NKWD Żukowa gen. Anders odpowiedział, że dwa miesiące, które upłynęły od spotkania gen. Sikor skiego ze Stalinem w Moskwie, były stracone z winy opieszałości władz sowieckich. W związku z tym dowódca armii nie był w stanie podać dokładnej daty gotowości bojowej, „gdyż to całkowicie zależy od władz sowieckich — zarówno jeśli chodzi o łączność dla armii, jak i zapewnienie odbioru dostaw anglo-amerykańskich” 32. Gen. Anders podkreślił, że cała armia pragnie, aby doszło do tego jak najszybciej. Na to mjr NKWD Żuków odpowiedział: „rząd sowiecki uważałby za celowe w najbliższym czasie wysłać na front gotowe polskie jednostki. Rząd sowiecki uważałby, że miałoby to ogromne znaczenie polityczne i wojskowe, a dla samej armii dałoby to praktykę bojową”. Według oceny sowieckiego generała pierwszą jednostką gotową do wyjścia na front mogłaby być 5 Dywizja Piechoty, która w takim wypadku otrzymałaby uzupełnienie broni do pełnego etatu. Udział w walkach polskiej dywizji mógłby być dużym sukcesem nie tylko wojskowym, ale i politycznym. Gen. Anders odpowiedział na to: „tego punktu widzenia ja nie podzielam. Przede wszy stkim jeżeli chodzi o sprawę wojskową, to przy tej wielomilionowej armii [sowieckiej] i olbrzymiej ilości dywizji, które posiadają Sowiety, jedna nasza dywizja i to w tak minimalnym stanie (11 tysięcy), przy tak słabym uzbrojeniu dla istoty działalności Armii Polskiej tutaj nie będzie miała znaczenia. Dywizja ta siłą faktu wtłoczona w ramy korpusu sowieckiego [będzie w Armii Sowieckiej], jej sukcesy pojedyncze, pomimo całej energii dowódcy i niewątpliwie odwagi żołnierzy, mogą być minimalne, gdyż to zależeć
28
będzie od zadania, które otrzyma i od dowódców wyższego szczebla, którzy nią będą dowodzić. Wyjście tej jednostki przedwcześnie na front zrobi wrażenie, że poszczególne nasze jednostki wojskowe będą wyciągane i w przyszłości z Armii Polskiej. Wpłynie to niesłychanie ujemnie na morale całej armii. Dążę do jak najśpieszniejszego wyruszenia do boju, ale całością armii, a nie częściami. Uważam, że Armia Polska nie może uderzyć inaczej, jak tylko całością swych sił. Wtedy jestem pewien sukcesu, oddźwięk którego będzie silny nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie, podniesie to także morale naszego wojska, gdyż jasnym jest, że pomimo wszystko dywizje nasze będą się lepiej biły w składzie naszej Armii. Sprawę tę uważam za tak ważną, że gdybym otrzymał taki rozkaz od Naczelnego Wodza, bo jasnym jest, że bez jego rozkazu nie mszę na front [...]. Gdyby sprawa formowania naszego wojska była od samego początku należycie [po]ruszona, to już dzisiaj cała Armia Polska mogłaby być w linii bojowej, straciliśmy 5 miesięcy i dużo wartościowego żołnierza nie z naszej winy”. Pomimo nalegań mjr. NKWD Żukowa dowódca Armii Polskiej nie ustąpił i oświadczył: „proszę zakomunikować rządowi sowieckiemu, że osobiście jestem stanowczo prze ciwny temu. Nie widzę w realizacji projektu wysłania na front jednej dywizji nic dodatniego, a na odwrót wszystko ujemne”. Generał Anders przekazał informacje o tej rozmowie Naczelnemu Wodzowi33. 6 lutego nadeszła odpowiedź generała Sikorskiego dotycząca sugestii strony sowieckiej. Naczelny Wódz był bardzo zdziwiony propozycją mjr. NKWD Żukowa. W depeszy do generała Andersa napisał: „jeżeli rząd sowiecki nie jest w stanie dostarczyć uzbrojenia dla W[ojska] Pfolskiego] w ZSRR, terminu gotowości nie jesteśmy w stanie nawet w przybliżeniu określić, ponieważ jesteśmy w tej sytuacji całkowicie uzależnieni od dostaw brytyjskich, których wykonanie nie może być w żadnym wypadku natychmiastowe, a na które nalegam energicznie. W żadnym wypadku nie mogę się zgodzić na użycie pojedynczych dywizji w miarę osiągania gotowości bojowej, co zostało wyraźnie za strzeżone w czasie konferencji na Kremlu. Armia Polska w ZSRR może być tylko użyta jako całość pod łącznym dowództwem operacyjnym Pana Generała, przy czym w jej składzie jako minimum widzę 4 W[ielkie] J[ednostki] z odpowiednimi wojskami i służbami na szczeblu armii. Proszę oświadczyć rządowi sowieckiemu, że zależy mi na jak najszybszej gotowości WP, jednak że w żadnym wypadku nie mogę dopuścić do rzucenia w bój, z takim przeciwnikiem jak Niemcy, Armii niedozbrojonej, niedostatecznie zorganizowanej i niewyszkolonej” 34. Oceniając organizację 5 i 6 Dywizji Piechoty, których etaty były oparte na zmniejszonych etatach sowieckich dywizji piechoty, można
29
stwierdzić, że wyposażenie oraz organizacja zupełnie nie odpowiadały wymogom nowoczesnej wojny. Uzbrojenie sowieckiej dywizji, na której oparte były etaty polskich dywizji tworzonych w ZSRR, było słabsze aniżeli dywizji polskiej w 1939 roku. Obok uzbrojenia organizację armii utrudniał brak dostatecznej liczby oficerów. Poszukiwania oficerów, którzy znajdowali się po kampanii wrześniowej w obozach w Kozielsku, Griazowcu, Starobielsku i Ostasz kowie nie przyniosły rezultatu (groby kilku tysięcy z nich odkryto w 1943 roku w Katyniu). Znacznych braków kadrowych nie byli w stanie uzupeł nić oficerowie przybyli z Wielkiej Brytanii. Na dodatek po przeniesieniu armii na południe znaczne utrudnienia w szkoleniu i pracy organizacyjnej powodowały liczne epidemie chorób zakaźnych, które szerzyły się w szeregach wszystkich jednostek Armii Polskiej w ZSRR. Tylko w lutym 1942 roku chorowało 6352 żołnierzy. 6 lutego rozpoczęto oficjalny pobór Polaków do Armii Polskiej. W nie których rejonach do pierwszych dni marca nie został on jeszcze zakończo ny. Z pierwszych danych wynikało, że wcielenie poborowych do Armii Polskiej w wyznaczonych republikach nie pokryje zapotrzebowania. 21 lutego władze sowieckie poinformowały dowództwo Armii Polskiej o wyrażeniu zgody na pobór Polaków na całym obszarze ZSSR. „Uderzają cy był zapał, z jakim ochotnicy garnęli się do wojska. Zresztą nie należy tu owijać w bawełnę — dla wielu była to sprawa bytu i życia, nie umieli bowiem w warunkach sowieckich urządzić się i ginęli z głodu. [...] Wałęsali się ci głodni, bezdomni, wlokąc ze sobą toboły, dzieci i bety, zapełniając poczekalnie, z których ich co chwila wyganiano dla «dezynfekcji», kontroli dokumentów i innych czynności urzędowych. Zalegając place dokoła dworców i stacji, gdzie pod gołym niebem czekali «rekompasirowki» — to jest stempla upoważniającego do przesiadki — nieraz tygodniami. Wydani oni byli na pastwę «żulików», czyli złodziei i bandytów, którzy wypuszcze ni na skutek wojennej amnestii z obozów i więzień — rojami całymi uwijali się wśród tych obozowisk bezsilnych ludzi, słaniających się z głodu i wyczerpania, kradli i rabowali na oczach milicji, która sterroryzowana, czy przekupiona, w ogóle nie reagowała, a wyżywała się tylko w przepę dzaniu z miejsca na miejsce tych nieszczęśliwych ofiar totalnej wojny. Biedakom tym nie przysługiwało prawo otrzymywania kartek chlebo wych czy korzystania z jadłodajni, ponieważ chodziło o to, by się ich pozbyć, z drugiej zaś strony nie dawano im możliwości transportu. Kto nie widział w tym czasie placu koło dworca w Taszkiencie, ten nie wie, co to jest piekło. Kto nie widział, jak w jednej chwili zrywały
30
się tłumy z tego kotłowiska ludzi i tobołów i pędziły do kasy biletowej, bo rozeszła się pogłoska, że będą stemplowali bilety, ten nie wie, co to jest rozpacz ludzka i bezsilna walka — instynktowna obrona przed za gładą. [...] I poprzez ten chaos przedzierali się ochotnicy do: Jangi-Jul, Kermine, Guzar, Kitab, Czok-Pak, Gorczakowo, Dżałał-Abad, Karausu, Otar, Wrewskaja — do miejsc postoju Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR i zgłaszali się do komisji poborowej. Przychodzili wyczerpani, obdarci, wynędzniali, obrzuceni wrzodami, zawszeni, bez włosów po przebytym tyfusie, raczej do stworów jaki[ch]ś niż do ludzi podobni. Docierali ostatnim wysiłkiem swych gasnących już sił. I zdarzało się nieraz, że koło stacji czy na dziedzińcu Komisji Pobo rowej dogasali. Po prostu umierali z wyczerpania i wycieńczenia, na samym progu nowego życia” 35. Z początkiem marca 1942 roku władze sowieckie coraz częściej łamały postanowienia umowy zawartej na Kremlu przez gen. Sikorskiego ze Stalinem. 6 marca gen. Anders został powiadomiony przez szefa tyłów Armii Czerwonej gen. Andrieja Chrułowa o ograniczeniu przydzielanych Armii Polskiej racji żywnościowych do 26 000 porcji dziennie z dniem 20 marca. Zarządzenie zapowiadało powrót do sowieckich restrykcji z listopada 1941 roku. W związku z tym dowódca Armii Polskiej wysłał depeszę do Stalina, prosząc o spotkanie. Jednocześnie powiadomił o zaist niałej sytuacji Naczelnego Wodza. 18 marca gen. Anders został przyjęty przez Stalina. W spotkaniu uczestniczył płk dypl. Leopold Okulicki. W rozmowie poruszono między innymi sprawę uzbrojenia do pełnych stanów 5 Dywizji. W trakcie spot kania dowódca Armii uzyskał zgodę na zwiększenie racji żywnościowych do 44 000 porcji. Nadwyżka żołnierzy ponad tę liczbę miała być ewaku owana do Iranu*. 19 marca jeszcze w trakcie pobytu gen. Andersa w Moskwie wydane zostały pierwsze rozkazy w sprawie ewakuacji. W cztery dni później powzięto decyzje dotyczące obsady personalnej korpusu, który miał po wstać po ewakuacji dywizji do Persji36. Od 24 marca do 4 kwietnia przez Krasnowodzk ewakuowano do Persji 33 069 żołnierzy oraz 10 789 cywilów, w tym 3000 dzieci. Związek Sowiecki opuściły w całości zawiązki 8, 9, 10 Dywizji, broni pancernej, 1 Pułk Ułanów oraz nadwyżki 6, 7 DP i Ośrodka Organizacyjnego Armii. * W dokumentach polskich i brytyjskich z lat 1941-1942 używana była nazwa Persja. Przyczyną tego były liczne pomyłki w oficjalnych dokumentach, w których mylono Iran z Irakiem.
31
Ewakuacja ludności cywilnej była powodem przejściowego konfliktu gen. Andersa ze sztabem Naczelnego Wodza w Londynie oraz ambasadą RP. Obawiano się, że wobec początkowego sprzeciwu władz brytyjskich dotyczącego ewakuacji ludności cywilnej mogły pojawić się przeszkody w ewakuacji żołnierzy. Zmiana nastąpiła po przybyciu pierwszego trans portu z cywilami do Iranu. Władze brytyjskie zaskoczył wygląd przyby wających, z ich relacji dowiedzieli się, na czym polegał „sowiecki raj”. Po pierwszej ewakuacji na terenie Związku Sowieckiego pozostało jeszcze 40 508 żołnierzy. Według ustaleń gen. Andersa ze Stalinem stan wojska nie mógł przekroczyć 44 000 łudzi. W ramach tego miały istnieć trzy Dywizje Piechoty — 5, 6, 7, Centrum Wyszkolenia Armii oraz wiele mniejszych oddziałów. Od tego momentu dalsza rekrutacja miała odbywać się wyłącznie za pośrednictwem sowieckich komisariatów wojskowych. Sowieci zażądali odwołania polskich oficerów łącznikowych z węzłów kolejowych oraz wszystkich przedstawicieli armii przebywających poza miejscem rozmieszczenia jednostek polskich. 5 kwietnia po likwidacji polskich placówek wojskowych na terenie republik azjatyckich rekrutacja do wojska została praktycznie wstrzymana. Równocześnie obywatele polscy otrzymali zakaz podróżowania bez od powiedniego zezwolenia — tak wyglądała pomoc ZSRR w organizowaniu Armii Polskiej. Równocześnie pogorszyły się warunki wyżywienia na skutek nieregularnych i niepełnych dostaw żywności. Obniżona została dzienna racja chleba z 750 do 600 gramów. Brakowało również mięsa, tłuszczów i świeżych warzyw. Brak produktów zmuszał żołnierzy do kupowania warzyw i owoców od miejscowej ludności, czego efektem były liczne przypadki chorób układu pokarmowego — szczególnie czer wonki. Niedożywienie było również przyczyną występującej powszechnie kurzej ślepoty. W tym czasie coraz bardziej pogarszał się stosunek władzy sowieckiej do Armii Polskiej. Ingerowały one w organizację i tok służby jednostek polskich. Od 15 kwietnia zażądały przedstawienia imiennego składu armii i stałego meldowania o wszystkich zmianach. Coraz częściej do chodziło do sowieckich prowokacji w stosunku do żołnierzy polskich. Przełomem w dziejach Armii Polskiej w ZSRR była zwołana na 3 czerw ca do Jangi-Jul odprawa dowódców wielkich jednostek. To w jej trakcie decydowano o podjęciu przez gen. Andersa starań o ewakuację armii. Odprawa składała się z dwóch części: w pierwszej, dotyczącej stanu zdrowotnego, moralnego oraz nastrojów w wojsku, uczestniczyli tylko Polacy, w drugiej zaś, dotyczącej wyszkolenia, również oficerowie Armii Czerwonej, podpułkownicy Tiszkow i Gudziejerow.
32
Naradę rozpoczął gen. Anders, po nim głos zabrał dowódca 5 DP gen. Rakowski. Sprawozdanie rozpoczął od stanu zdrowotnego dywizji, w któ rej 14 procent żołnierzy chorowało na kurzą ślepotę, a wielu na choroby jamy ustnej (próchnica zębów). Główną przyczyną tego stanu było złe odżywianie, gdyż dostarczany przez stronę sowiecką kontyngent żywności nie pokrywał nawet w połowie przewidzianych norm. Warto nadmienić, że średni wiek żołnierzy w 5 Dywizji wynosił 33-34 lata. Brak żywności zmuszał wielu żołnierzy do sprzedaży sortów mundurowych. Gen. Rakow ski poinformował dowódcę armii o zmianie w końcu maja stosunku sowieckich oficerów łącznikowych, którzy „stali się bardzo gładcy”. Również sowieckie kobiety zapewne przeszkolone przez NKWD dążyły do nawiązywania kontaktów z oficerami i żołnierzami 5 Dywizji w celu, jak mówiły, wyjazdu do Persji. Także w wypowiedziach pozostałych dowódców wielkich jednostek przeważał pogląd o konieczności ustosunkowania się przez dowództwo armii do plotek o mającej nastąpić dalszej ewakuacji do Persji. Według dowódcy 7 Dywizji „myśl wyjazdu do Iranu — odrywa od zasadniczej pracy” 37. Przedstawione przez gen. Rakowskiego warunki, w jakich musiała się szkolić 5 Dywizja, były tragiczne, nie dające żadnych możliwości prze prowadzenia normalnego wyszkolenia bojowego38. Po wystąpieniu wszystkich dowódców wielkich jednostek i podsumo waniu tej części przez gen. Andersa wystąpił ppłk Tiszkow, prosząc polskiego dowódcę o omówienie spraw Armii Polskiej, które mogłyby być poruszone w czasie spotkania ze Stalinem. Gen. Anders wśród wielu spraw zwrócił uwagę na temat ewakuacji pozostałej części armii oraz ludności cywilnej. Na pytanie Tiszkowa: „Czy żołnierze będą bili się chętnie na innych frontach?”, dowódca armii odpowiedział: „zapewniam..., że tak. I tu, i tam z Niemcami” 39. Wynikiem odprawy wyższych dowódców Armii Polskiej w ZSRR było wysłanie 7 czerwca przez gen. Andersa do Naczelnego Wodza depeszy nr 701. Dowódca armii między innymi pisał: „Nasza sytuacja wojskowa tutaj zbliża się ku katastrofie. Nie otrzymujemy już niektórych produktów prawie zupełnie, jak tłuszczów i jarzyn, inne w znikomych ilościach. Żołnierze głodują, mam już kilkanaście procent kurzej ślepoty. Nie ma żadnej nadziei na polepszenie, odwrotnie położenie pogarsza się stale. [...] Wskutek powyż szego morale wojska utrzymuje się wyłącznie nadzieją wyjścia z ZSRR i wielką narodową dyscypliną. Komunikacja z punktu widzenia przywozu towarów z Persji niezmiernie ciężka i coraz trudniejsza. Warunki szkolenia żadne. Brak benzyny, opon, środków transportu i części zamiennych. 3 — Monte Cassino
33
Wkraczanie w nasze życie wewnętrzne coraz większe. Jestem przeko nany, że jedynie równocześnie z decyzją o wyjściu wojska będzie możliwa dalsza rekrutacja” 40. 11 czerwca, odpowiadając na depeszę nr 701, gen. Sikorski pisał: „Odwołuję się do patriotyzmu i dyscypliny żołnierzy, będących pod rozkazami Pana Generała. Meldunek nr 701 zawiera elementy niezmiernie niebezpieczne dla sprawy”. Naczelny Wódz był przeciwny ewakuacji Armii Polskiej z ZSRR, uważając, że dla dobra sprawy powinna ona po uzyskaniu pełnego uzbrojenia i przeszkoleniu walczyć na froncie wschodnim. W odróż nieniu od gen. Andersa, Naczelny Wódz nie widział podwójnej gry Stalina, dla którego przydatne mogło być tylko wojsko podporządkowane i kierowa ne przez władze sowieckie. Po zapoznaniu się z treścią tej depeszy dowódca Armii Polskiej w ZSRR w oficjalnych rozmowach z przedstawicielami Armii Czerwonej nie nawiązywał do zagadnienia ewakuacji oddziałów polskich do Iranu. Sprawa ta uległa zawieszeniu. W tym okresie toczyły się brytyjsko-sowieckie rozmowy na temat ewakuacji dywizji polskich do Persji. W czerwcu 1942 roku niemiecka ofensywa posuwała się zwycięsko w kierunku Stalingradu i Kaukazu. Brytyjczycy, obawiając się niemieckiej ofensywy przez Kaukaz w kierunku pól naftowych w Iranie i Iraku oraz mając na uwadze niemieckie postępy w Afryce Północnej, zwrócili się do Sowietów z propozycją umożliwienia ewakuacji Armii Polskiej z ZSRR do Iranu, a następnie do Iraku. Strona brytyjska uważała, że w obecnej sytuacji znajdujące się w Rosji polskie dywizje nie zostaną uzbrojone, a ewakuacja stworzy takie możliwości. W rozmowach podkreślali, że dzięki temu będą mogli zasilić 8 Armię oddziałami znajdującymi się w Iraku. Wynik negocjacji był pomyślny dla sprawy polskiej. W końcu czerwca 1942 roku komisarz Wiaczesław Mołotow przekazał ambasadorowi brytyjskiemu w Moskwie informację, że władze sowieckie przyjęły postulaty premiera Churchilla o przekazaniu do dyspozycji Anglikom znajdujących się w ZSRR jednostek Armii Polskiej. W jednej z depesz wysłanych w lipcu do Stalina premier Churchill pisał: „Jestem pewien, że leży w naszym wspól nym interesie, aby trzy dywizje polskie, które Pan łaskawie zaofiarował, połączyły się ze swoimi rodakami w Palestynie, gdzie mamy możność w pełni je uzbroić”. W ramach przygotowań do operacji „Torch” przywódca brytyjski przewidywał, że w momencie wygranej bitwy o Egipt cztery polskie dywizje (trzy ewakuowane z ZSRR) wraz z ośmioma dywizjami brytyjskimi będą mogły odegrać znaczącą rolę w opóźnianiu niemieckiej ofensywy z rosyjskich terenów na południe. 2 lipca brytyjskie MSZ powiadomiło ministra Raczyńskiego, że otrzy mało od Mołotowa oświadczenie Stalina, w którym powoływano się na
34
rozmowę Churchilla z Mołotowem na temat przeniesienia Armii Polskiej na Środkowy Wschód, wyrażające wstępną zgodę na ewakuację trzech polskich dywizji z ZSRR do Persji. 6 lipca Naczelny Wódz powiadomił gen. Andersa o decyzji ewakua cji. Dalsze rozmowy odbywały się za pośrednictwem rządu brytyj skiego41. 21 lipca gen. Anders pisał do Naczelnego Wodza: „o ewakuacji żadnych wiadomości. Wszystkie moje propozycje władze sowieckie odkładają aż do zakończenia pertraktacji, toczących się między rządem sowieckim i rządem angielskim. Sytuacja nasza coraz trudniejsza. Władze sowieckie aresztują szereg żołnierzy jakoby za przestępstwa przeciwko władzy sowieckiej i porządkowi publicznemu. [...] W ostatnich dniach wysuwają ciągłe pretensje o nastroje antysowieckie w armii. Skonstatowana agitacja antybrytyjska prowadzona w wojsku przez gospodarzy. Odczuwam, że cała ta akcja jest planowana i ma na celu wyraźną prowokację” 42. W kilka dni później do dowództwa armii w Jangi-Jul nadeszło pismo podpisane przez mjr. NKWD Żukowa, w którym czytamy: „Rząd ZSRR zgadza się uczynić zadość staraniom dowódcy Armii Polskiej w ZSRR gen. dyw. Andersowi o ewakuację oddziałów polskich z ZSRR na teren Bliskiego Wschodu i nie ma zamiaru stawiać jakichkolwiek przeszkód w natychmiastowym urzeczywistnieniu ewakuacji” 43. 31 lipca w Teheranie w trakcie konferencji polsko-sowieckiej ustalono zasady ewakuacji jednostek Armii Polskiej oraz ludności cywilnej z ZSRR do Persji. Tego samego dnia mjr NKWD Żuków wręczył generałowi Andersowi plan transportów dla 70 000 żołnierzy i osób cywilnych ewa kuowanych z ZSRR do Iranu przez Krasnowodzk. Pierwszy transport kolejowy miał wyruszyć 5 sierpnia, ostatni — 22 sierpnia. Przybycie transportów morskich do Pahlawi zostało ustalone na okres od 8 do 26 sierpnia 1942 roku44. 1 sierpnia 1942 roku generał Anders wydał rozkaz dotyczący przesu nięcia Polskich Sił Zbrojnych na Środkowy Wschód. W rozkazie podano zarządzenia organizacyjne, na podstawie których miała nastąpić ewakuacja wojska i ludności cywilnej. Określono również zasady likwidacji gar nizonów oraz pozostawienia na terytorium ZSRR do czasu wyzdrowienia ciężko chorych żołnierzy45. Drugą ewakuację rozpoczęto 5, a zakończono 25 sierpnia. W tym czasie ewakuowano 44 832 żołnierzy i 25 457 osób cywilnych. Na terenie ZSRR pozostały jedynie polskie biura wojskowe, ale i one wkrótce opuściły ten kraj. W sumie w marcu i sierpniu zostało ewakuowanych do Persji (Iranu) 116 543 ludzi, wśród nich 78 631 żołnierzy.
35
Wiosną 1942 roku brytyjski premier Winston Churchill obawiał się, że wobec znacznej niemieckiej przewagi na froncie wschodnim oraz przej ściowych sukcesów w Afryce Północnej możliwe będzie prowadzenie wojny na dwa fronty. Najważniejszym zadaniem dla Brytyjczyków było utrzymanie Kanału Sueskiego oraz pól naftowych w Iraku. (Rozdział ten został opracowany na podstawie pracy Zbigniewa Wawra, Znów w polskim mundurze. Armia Polska w ZSRR sierpień 1941-marzec 1942, t. 1-2, Warszawa 2001. Pozycja Armia Polska w ZSRR marzec 1942-sierpień 1942 roku w przygotowaniu.
1 Polskie Siły Zbrojne w II wojnie światowej. Kampanie na Obczyźnie (dalej PSZ), t. II, cz. 1, Londyn 1959, s. 215 i cz. 2, Londyn 1975, s. 226. Autorzy publikacji szacowali, iż Sowieci wywieźli 1 250 000 obywateli polskich; W. Wielhorski, autor Los Polaków w niewoli sowieckiej, Londyn 1956 — szacował, że wywieziono 1 585 000 Polaków; K. Z a m o r s k i , S. S t a r z e w s k i , Sprawiedliwość sowiecka, Warszawa 1994, osza cowali liczbę wywiezionych na 1 692 000 osób; J. S i e d 1e c k i [Tomasz Piesakowski], Losy Polaków w ZSRR w latach 1939-1946, Bydgoszcz 1990, podał z kolei liczbę I 700 000 deportowanych; P. Ż a r o ń, Ludność Polska w Związku Radzieckim w czasie II wojny światowej, Warszawa 1990, pisał o 1 875 000 wywiezionych Polaków; Daniel B o ć k o w s k i , Czas nadziei. Obywatele Rzeczpospolitej Polskiej w ZSRR i opieka nad nimi placówek polskich w latach 1940-1943, Warszawa 1999, uznał według mało wiarygodnych danych sowieckich szacunkową liczbę 780 000 wywiezionych. Na pod stawie prac wydanych po wojnie w Londynie należy przyjąć, że od września 1939 do czerwca 1941 roku z zajętych przez Sowietów ziem polskich wywieziono ponad 1 500 000 ludzi. 2 Mowa gen. W. Sikorskiego na temat „Polska a wojna rosyjsko-niemiecka” wygłoszona w radiu 23 czerwca 1941 roku, [w:] Sprawa Polska w czasie 11 wojny światowej na arenie międzynarodowej, Warszawa 1965, s. 218. 3 Edward R a c z y ń s k i , W sojuszniczym Londynie. Dziennik ambasadora Edwarda Raczyńskiego 1939-1945, Londyn 1960, s. 119. 4 Więcej o tym wydarzeniu patrz Magdalena H u l a s , Goście czy intruzi? Rząd polski na uchodźstwie wrzesień 1939-lipiec 1943, Warszawa 1996, s. 102-107 oraz Eugeniusz D u r a c z y ń s k i , Rząd polski na uchodźstwie 1939-1945, Warszawa 1993, s. 121-129. 5 Więcej informacji patrz: Z. W a w e r , Znów w polskim mundurze. Armia Polska w ZSRR sierpień 1941-marzec 1942, Warszawa 2001, s. 17-21. 6 Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego (dalej IPMS), Prezydium Rady Ministrów (dalej PRM) 41/4, Protokoły z posiedzenia komisji w dniu 16, 19, 22, 28 i 29 sierpnia 1941 roku; Tadeusz F e 1 s z t y n, Walka o niezawisłość polskich sił zbrojnych w ZSRR, Londyn 1948, s. 25; Z. W a w e r , Znów w polskim mundurze. Armia Polska w ZSRR sierpień 1941-marzec 1942, s. 23-33. 7 IPMS, PRM 41/4. Protokół z posiedzenia komisji w dniu 22 sierpnia 1941 roku, s. 1-2. 8 IPMS, PRM 41/4 zał. 8; Dziennik Czynności Naczelnego Wodza (dalej DCNW), 25 sierpnia 1941 roku, zał. 5; Z. W a w e r , Znów w polskim..., s. 27-28.
36
9 PSZ, t. II, cz. 2, s. 228-229; Z. W a w e r , Znów w polskim..., s. 29-30. 10 IPMS, KOL 221/3. 11 PSZ, t. II, cz. 2, s. 232. 12 IPMS, KOL 210/10. Charakterystyka organizacji dywizji piechoty opartej na etatach sowieckich z listopada 1941 roku. L.dz. 57/Tj/O.III, s. 1. 13 IPMS, A VII 1/12 a, s. 4. 14 PSZ, t. II, cz. 2, s. 235; IPMS, DCNW, 24 listopada 1941 roku, zał. 1, s. 1; A VII 1/4, s. 2, 5, 6. W początkowym okresie władze radzieckie kierowały w celu osiedlenia ludność polską do Kazachstanu w rejon Uralska, Aktiubińska, Kustanaj, Akrolińska, Karagandy, Pawłodaru, Semipałatyńska. Dowódca armii prosił ambasadora Stanisława Kota o jak najszybsze uruchomienie placówek konsularnych na terenie Kazachstanu i Uzbekistanu oraz o rozpoczęcie wyda wania polskich paszportów dla ludności cywilnej. O sytuacji ludności polskiej w Kazach stanie oraz w rejonach formowania armii pisał do ambasadora Kota generał Anders: „stan ludności polskiej w Kazachstanie jest także bardzo ciężki stwierdzają przyjeżdżający stamtąd do Dowództwa Armii obywatele polscy. Praca bardzo źle i nieregularnie płatna, brak jej w ogóle, obawa przed zimą w bezdrzewnych połaciach Kazachstanu, brak ubrania, wielka trudność zdobycia pożywienia i ubrania — oto obraz położenia. Powodu je to, że niektóre grupy, nie orientując się w sytuacji ogólnej i w poszukiwaniu lepszych warunków egzystencji, porzucają miejsca pobytu w Kazachstanie i ciągną bardziej na północ względnie do rejonu Armii; inni przysyłają delegatów z prośbą o pomoc i opiekę. Zmieniających samorzutnie miejsce zamieszkania nie przyjmują władze sowieckie i nie dają im pracy. Organizacja pomocy w istniejących warunkach jest bardzo trudna i wyraź nie zdać sobie trzeba sprawę, że Delegaci nasi, rzuceni na ogromne obszary, będą mieli zadania przekraczające często ich możliwości i najlepsze nawet chęci. Praca ich uzależ niona w bardzo wielkiej mierze od dobrych czy złych intencji czynników miejscowych, od całego sowieckiego systemu nie może wydawać pożądanych rezultatów, zwłaszcza gdy środki podane im do dyspozycji są niewystarczające. Miarą tego, jak pomoc ta może wyglądać w warunkach sowieckich, jest punkt zborny kobiet polskich w Buzułuku, w którym zebrało się dotąd około 1500 kobiet i dzieci. Mimo że punkt ten znajduje się pod bokiem D[owódz]twa Armii i stosunkowo znacznym mieście, wszelkie wysiłki, by polepszyć warunki bytowania tej nieszczęśliwej gromady, rozbijają się o rzeczywistość sowiecką. Zdobycie nawet takich rzeczy jak koce, sienniki, miski do mycia czy jedzenia okazuje się prawie niemożliwe i trwa tygodniami. Łatwo sobie wyobrazić, jak te rzeczy wyglądać będą z dala od władz polskich w zapadłych kątach Kazachstanu czy innej połaci Rosji. [...] Jak najszybszego uruchomienia przede wszystkim na terenie Kazachsta nu i Uzbekistanu konsulatów polskich, które by wydały paszporty obywatelom polskim i roztoczyły nad nimi opiekę konsularną i materialną”. 15 IPMS, DCNW, 25 września 1941 roku, zał. 1. 16 Protokoły posiedzeń Rady Ministrów Rzeczpospolitej Polskiej, t. III, czerwiec 1941-gru dzień 1941, Kraków 1996, s. 199-203. 17 IPMS, DCNW, 30 września 1941 roku, zał. 1, s. 1-2. 18 IPMS, A XII 30/18; DCNW, 1 października 1941 roku, zał. 1; Generał broni Władysław Sikorski — generał dywizji Władysław Anders korespondencja 1941-1943. Wybór dokumentów, oprać. Bogusław Polak, Koszalin 2000. 19 IPMS, DCNW, 24 listopada 1941 roku, zał. 1, s. 2. Od 5 do 15 października do miejsc formowania przybyło 430 oficerów, zmniejszył się natomiast stan liczbowy szeregowych
37
o 590 ludzi. O przyczynach zmniejszenia stanu szeregowych pisałem powyżej. Por. PSZ, t. II, cz. 2, s. 234. 20 IPMS, Józef Lis, Sprawozdanie z organizacji Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR grudzień 1941-marzec 1942, zał. 87. 21 IPMS, A VII 1/4. Sprawozdanie generała Andersa z 31 października 1941 roku wysiane do ambasadora Kota, s. 1. Przykładowo w okresie od 15 do 22 października do obozu w Tocku na stan 20 000 żołnierzy intendentura sowiecka dostarczyła: 5126 kg mięsa, 10 272 kg ryb, jarzyn świeżych 58 055 kg, cukru 4017 kg, jak widać, dzienne racje na jednego żołnierza były znacznie zmniejszone w porównaniu z etatowym zaopatrzeniem. Dowódcy poszczególnych jednostek sami starali się zaopatrywać w żywność, ale niewiel kie środki pieniężne oraz możliwości transportowe ograniczały te poczynania. 22 IPMS, A VII 2/5. Meldunek dowódcy 5 Dywizji do generała Andersa z 19 października 1941 r. 23 Z. W a w e r , Znów w polskim..., s. 101-105. 24 IPMS, C 208/I-E, Kronika 5 Dywizji Piechoty. 25 IPMS, A VII 1/ 4. Czwarte sprawozdanie dotyczące organizacji Armii Polskiej i poło żenia ludności polskiej w ZSRR z 16 listopada 1941 roku, s. 1-2. 26 Z. W a w e r , Znów w polskim..., s. 108. 27 IPMS, KOL 210/10, zał. 37. Zarządzenie z 20 listopada 1941 roku. L.dz. 425. 28 IPMS, A VII 1/10. Ocena zdolności bojowej Armii Polskiej w ZSRR, listopad 1941 r. 29 IPMS, DCNW, listopad 1941 roku, zał. 1; A XII 22/30/4. Notatka do rozmowy ze Stalinem oraz generałem Andersem w sprawie ewakuacji żołnierzy polskich z Rosji do Wielkiej Brytanii i na Środkowy Wschód. Listopad 1941. 30 E. D u r a c z y ń s k i , Rząd Polski..., s. 141. 31 Z. W a w er, Znów w polskim..., s. 127. 32 Sprawa polska..., s. 263. 33 IPMS, DCNW, 2 grudnia 1942 roku, zał. 2. List gen. Andersa do ambasadora Kota z 8 lutego 1942 roku, zał. nr 7. Inną wersję rozmowy z mjr. NKWD Żukowem podają autorzy wydania Sprawa polska..., s. 263-264; Z. W a w e r , Znów w polskim..., s. 162-163; P. Ż a r o ń , Armia Andersa, Toruń 1996, s. 104-106. 34 B. P o l a k , Wybór dokumentów..., s. 127. 35 IPMS, Józef Lis, Sprawozdanie z organizacji..., s. 115. 36 PSZ, t. II, cz. 2, s. 269-277. 37 IPMS, C 592, Dziennik Sztabu Armii Polskiej w ZSRR. 38 Ibid. 39 Ibid. 40 PSZ, t. II, cz. 2, s. 285-286. 41 PSZ, t. II, cz. 2, s. 67, 287; Edward R a c z y ń s k i , W sojuszniczym Londynie. Dziennik Ambasadora Edwarda Raczyńskiego 1939-1945, Londyn 1960, s. 141; P. Ż a r o ń ,
Kierunek wschodni w strategii wojskowo-politycznej gen. Władysława Sikorskiego 1940-1943, Warszawa 1988, s. 161-163. 42 43 44 45
IPMS, DCNW, 21 lipca 1942 roku, zał. 2. PSZ, t. II, cz. 2, s. 289. PSZ, t. II, cz. 2. s. 291-295; IPMS, DCNW, 31 sierpnia 1942 roku, zał. 2. IPMS, A VII 2/17, Rozkaz. L.dz. 2470/tj. 42 z 1 sierpnia 1942 r.
Rozdział 2 . SAMODZIELNA BRYGADA STRZELCÓW KARPACKICH
9 września 1939 roku w Paryżu premier Francji, Edouard Daladier, i ambasador RP w Paryżu, Juliusz Łukasiewicz, podpisali umowę woj skową o utworzeniu polskiej dywizji piechoty we Francji. W połowie października nowy Naczelny Wódz gen. Władysław Sikorski nakazał rozbudowę Armii Polskiej we Francji o dwie nowe, wielkie jednostki. Wkrótce po wybuchu II wojny światowej Francja i Wielka Brytania przystąpiły do tworzenia oddziałów na Środkowym Wschodzie. Głównym zadaniem tych sił miało być wsparcie Turcji, a w przypadku niemieckiego ataku zabezpieczenie Środkowego Wschodu. Jesienią 1939 roku na terenie Syrii powstała francuska Armia Lewantu pod dowództwem gen. Maxime’a Weyganda. 19 grudnia gen. Sikorski wystosował pismo do gen. Maurice’a Gamelina, w którym proponował utworzenie polskiej jednostki wojskowej przy Armii Lewantu. Jednostka ta miała powstać z żołnierzy oraz ochotników ewakuo wanych z Rumunii i Węgier. Bardzo szybko francuskie dowództwo Armii Lewantu wyraziło zgodę na formowanie polskiej brygady piechoty na terenie Syrii. 30 grudnia poinformowany został o tym sztab polski w Paryżu1. 10 stycznia 1940 roku polskie Ministerstwo Spraw Wojskowych zleciło attache wojskowym w Budapeszcie i Bukareszcie przygotowanie planu ewakuacji żołnierzy polskich na Środkowy Wschód. Na podstawie ustaleń polskich attache trasy ewakuacyjne miały prowadzić z Jugosławii lub też bezpośrednio z portów rumuńskich do Bejrutu. Pod koniec marca w paryskim Hotelu Regina na podstawie zarządzenia Naczelnego Wodza rozpoczął swoje urzędowanie zalążek przyszłego sztabu mającej powstać w Syrii polskiej brygady piechoty. Rozkazem z 2 kwietnia gen. Sikorski powołał do życia Brygadę Strzel ców Karpackich. Na dowódcę brygady wyznaczony został płk dypl. Stanisław Kopański, a na szefa sztabu — mjr dypl. Jerzy Zaremba. 12 kwietnia wyszedł rozkaz organizacyjny, na podstawie którego bry gada miała składać się z: dwóch pułków piechoty, dywizjonu artylerii
39
65-mm według etatów francuskich jednostek górskich, dywizjonu roz poznawczego oraz oddziałów broni i służb. Według etatu stan brygady miał wynosić 208 oficerów i 6840 szeregowych. Miejscem formowania i szkolenia miał być przydzielony polskiej brygadzie obóz wojskowy o powierzchni 25 ha z 220 barakami położony w pobliżu miasteczka Homs w Syrii. Dwa dni później z Paryża przez Marsylię wyruszyła do Syrii kadra organizacyjna brygady w składzie 32 oficerów i 29 szeregowych2. Brygada Strzelców Karpackich miała być formowana na zasadzie za ciągu dobrowolnego. Trzy czwarte żołnierzy brygady było internowanych na Węgrzech i w Rumunii po walkach w kampanii wrześniowej. Pozostali byli ochotnikami, którzy przedzierali się do Syrii spod okupacji niemiec kiej i sowieckiej, a także Polacy z Charbinu, Persji, Francji, Afryki Południowej, uciekinierzy z niemieckich obozów jenieckich oraz byli żołnierze Legii Cudzoziemskiej. „Istotną zaś cechą tego żołnierza było poczucie dumy narodowej. Szedł on bowiem do Brygady z własnej woli, bez kompleksu atmosfery obozów jenieckich czy więzień. Nie była to droga lekka i pozbawiona posmaku niebezpieczeństw oraz wymagająca wielkiego fizycznego wysiłku, ale pozostawiła w umysłach nie uraz, lecz zadowolenie z pokonania tych wszystkich przeciwności w dążeniu do osiągnięcia celu”. Ze względu na bardzo duży odsetek żołnierzy mających wyższe wykształcenie brygada stała się najbardziej inteligencką jednostką Polskich Sił Zbrojnych w okresie II wojny światowej. Pierwszy transport ochotników liczący 24 oficerów i 536 szeregowych przybył z Pireusu do Bejrutu 15 maja 1940 roku na pokładzie polskiego statku „Warszawa”. W kilka dni później ze Splitu przypłynęło greckim statkiem handlowym „Patris” 55 oficerów i 535 szeregowych. Następne transporty przybywały z portów rumuńskich i greckich. Napływ ochot ników został chwilowo wstrzymany po przystąpieniu Włoch do wojny po stronie niemieckiej. Formowanie Brygady Karpackiej zwanej w tym czasie również Brygadą Syryjską przebiegało w bardzo trudnych warunkach. W rejonie Homs bardzo często występowały burze piaskowe. W płynącej obok obozu rzece Orontes (Asi) żołnierze nie mogli się kąpać ze względu na występujące tam bakterie. Klimat panujący w tym rejonie spowodował, że zajęcia odbywały się w godzinach od 3.30 do 9.30 z przerwą do 15.00, i dalej do 19.30. Oprócz warunków klimatycznych największą bolączką był brak uzbrojenia. Przez wiele tygodni żołnierze musieli ćwiczyć bez broni. Gdy wreszcie nadeszło upragnione wyposażenie, okazało się, że było ono gorsze od sprzętu posiadanego przez Wojsko Polskie przed wybuchem wojny.
40
Zamiast sprzętu motorowego brygada otrzymała muły. Do czasu opusz czenia Syrii stan brygady wynosił 485 oficerów i 3437 szeregowych. W ciągu dwóch tygodni od przybycia do Syrii płk dypl. Kopański zorganizował kadry wszystkich oddziałów wchodzących w skład brygady opartej na etacie francuskiej brygady górskiej. 19 czerwca armia francuska skapitulowała. Następnego dnia dowód ca płk dypl. Kopański udał się do dowódcy Armii Lewantu, gen. Eugene’a M ittelhaussera, od którego otrzymał zapewnienie, że jedno stki francuskie nie poddadzą się. W ieczorem 20 czerwca do brygady dotarł rozkaz gen. Sikorskiego, nadany przez radio, nakazujący bryga dzie przejść na tereny brytyjskie. Nie mając łączności z Naczelnym Wodzem, płk Kopański pojechał do Bejrutu, skąd za pośrednictwem brytyjskiego oficera łącznikowego wysłał depeszę do gen. Sikorskiego. 24 czerwca nadszedł z Londynu telegraficzny rozkaz Naczelnego W o dza nakazujący przeniesienie brygady do Palestyny z zastrzeżeniem, żeby w przypadku, gdy francuska Armia Lewantu nie podda się, pozo stać w Syrii. Następnego dnia Armia Lewantu skapitulowała. W tej sytuacji płk dypl. Kopański rozkazał brygadzie przejść do Palestyny. Wykorzystując życzliwość szefa sztabu Armii Lewantu, płk. Renego Larminata, Brygada Karpacka przed przemarszem na tereny brytyjskie została zaopatrzona w sprzęt transportowy, działka przeciwpancerne oraz broń do pełnych stanów. 27 czerwca z Homs wyruszył pierwszy polski transport. 28 czerwca w postawie dowódcy Armii Lewantu nastąpiła gwałtowna zmiana. Płk Kopański wspominał: „gen. Mittelhausser, bardzo podniecony i nie panujący nad sobą, w dość bezładnym porządku, przechodząc cza sami do dialogu ze mną, oświadczył [...] nie rozumie dlaczego i jakim prawem Brygada chce przejść do Palestyny, skoro Polska nie jest w stanie wojny z Włochami” 3. Francuski generał zażądał, aby Brygada Karpacka pozostała w Syrii i oddała broń. Wobec zdecydowanej postawy płk. Kopańskiego, który w dramatycznej rozmowie stwierdził, że broni nie odda oraz nie chciałby stwarzać sytuacji, w której mogłoby dojść do rozlewu krwi pomiędzy Francuzami a Polakami, gen. Mittelhausser ustąpił. 2 lipca ostatni transport brygady przekroczył granicę palestyńską. No wym miejscem szkolenia i postoju stał się obóz Latrun, gdzie 4 lipca gen. A.R. Codwin-Austin, dowódca Sił Brytyjskich Palestyny, Transjordanii i Cypru, przeprowadził inspekcję oddziałów polskich. 15 sierpnia Brygada Karpacka po raz pierwszy zaprezentowała się miejscowej ludności oraz Brytyjczykom podczas defilady z okazji Święta
41
Żołnierza. Polaków obserwowali licznie zgromadzeni dowódcy brytyjscy oraz Wysoki Komisarz Palestyny i Transjordanii, sir Harold MacMichael. Podczas całego pobytu w Palestynie odbywało się intensywne szkolenie wojskowe. Przed wyruszeniem do Egiptu Brygada Karpacka gościła u siebie dowódcę Sił Zbrojnych na Środkowym Wschodzie, gen. sir Archibalda Wavella. Ważnym elementem w życiu Brygady Karpackiej była praca oświatowo -kulturalna. „Warunki, wśród których miała się rozpocząć i rozwijać praca kulturalno-oświatowa w Brygadzie Strzelców Karpackich były równie trudne, jak niezwykłe — pisał po latach szef referatu kulturalnego brygady mjr dr Mieczysław Młotek. — Nie tylko pustynny teren, na którym organi zowała się Brygada, lecz przede wszystkim różnorodność elementu ludz kiego, a zwłaszcza klimat psychiczny, nastroje, jakim ci ludzie podlegali, ich przeżycia najświeższe [...], krytycyzm u grupy inteligenckiej, a niemal bezkrytyczny brak zaufania do wszystkich autorytetów i mędrkowanie u innych — stanowiły całkowitą nowość, wobec której stosowanie utartych szablonów przedwojennych z góry skazane było na niepowodzenie” 4. Oddalenie brygady od skupisk polskich oraz brak regularnego dopływu informacji spowodował, że brygada musiała liczyć tylko na własne siły. „Jeśli mimo to potrafiła opanować kryzys duchowy, wytworzyć silną koleżeńską wieź uczuciową, niewzruszone zaufanie do swego dowódcy [....] zdołała uformować własny typ żołnierza — Karpatczyka i stworzyć karpacką tradycję, która przetrwała Brygadę, to stało się tak dzięki war tościom moralnym dowódców i żołnierzy Brygady” 5. Ogromny wpływ na ukształtowanie takiej postawy miała praca kul turalno-oświatowa. W celu dotarcia do wszystkich żołnierzy 25 sierpnia 1940 roku referat oświatowo-propagandowy brygady rozpoczął wydawanie codziennego pisma „Ku Wolnej Polsce”. W dowództwie brygady mieściła się polska wypożyczalnia książek. Polskie filmy wyświetlano w kinie obozowym. Każdy seans filmowy oczekiwany był z dużym zaintereso waniem. Powodzeniem cieszyły się nie tylko polskie filmy fabularne, ale również dokumentalne przedstawiające obrazy przedwojennej Polski. Wielu żołnierzy ze wzruszeniem w oczach oglądało kadry pokazujące miasta i wsie, w których przed wojną żyli. Przez okres istnienia brygady kino obozowe wyświetliło ponad 200 filmów i dodatków dokumentalnych. W czasie pobytu w Palestynie powstał teatr, chór, wydano także pierwsze książki. Motorem tych wszystkich poczynań był szef czołówki kulturalnej brygady — mjr dr Mieczysław Młotek. W październiku brygadę przetransportowano do Egiptu. Po pewnym czasie przeszły tam również stacja zborna, szpital oraz Ośrodek Zapasowy,
42
którym dowodził płk Ludwik Rudka, a następnie gen. Józef Kordian -Zamorski. 24 października Brygadę Strzelców Karpackich odwiedził brytyjski minister Anthony Eden wraz z dowódcą sił brytyjskich w Egipcie Mait landem Wilsonem. Wtedy właśnie dowódca brygady otrzymał obietnicę całkowitej motoryzacji jednostki. W związku ze znaczną liczbą oficerów, którzy znaleźli się na Środ kowym Wschodzie, a nie otrzymali etatów w Brygadzie Karpackiej, 12 listopada płk dypl. Kopański utworzył Legię Oficerską pod dowódz twem ppłk. dypl. Jana Pindela-Emisarskiego, a następnie płk. Adama Eplera. W grudniu 1940 roku polskie oddziały na Środkowym Wschodzie liczyły 6300 żołnierzy. 12 stycznia 1941 roku Brygada Karpacka otrzymała nazwę Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich (SBSK). Równocześnie nastąpiła reorga nizacja jednostki i przejście na etat brytyjski. Brygada miała składać się z: dowództwa, trzech batalionów piechoty, pułku artylerii lekkiej, dywiz jonu artylerii przeciwpancernej, pułku ułanów oraz służb i broni. W kwietniu 1941 roku dowództwo brytyjskie postanowiło skierować polską brygadę do działań bojowych w Grecji. W związku z tym SBSK musiała przystosować swoją organizację do działań w górach. 9 kwietnia, kiedy pierwszy rzut brygady był już załadowany na statki, szczęśliwie nastąpiła zmiana zadania. Wiązało się to z szybkimi postępami Niemców na Bałkanach, co uniemożliwiało obronę Grecji. W tym samym czasie oddziały niemieckie stanęły na granicy Egiptu. W związku z tym polska brygada musiała oddać część samochodów oraz uzbrojenia jednostkom brytyjskim, które pospiesznie zostały skierowane do akcji przeciwko siłom państw Osi. W maju Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich weszła w skład załogi obrony twierdzy Mersa Matruh. Wokół tej miejscowości zostały rozbudowane umocnienia, które miały stanowić główną przeszkodę dla nieprzyjaciela na drodze do Egiptu. Mersa Matruh to również bardzo ważny ośrodk zaopatrzenia dla armii brytyjskiej — ostatania stacja kole jowa na pustyni. Utrzymanie tej twierdzy było nieodzowne dla całej obrony Egiptu. Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich miała bronić podejść do Mersa Matruh od południa i wschodu w kierunku morza. W momencie przybycia polskiej brygady na wschodnim odcinku twierdzy nie było żadnych umocnień. To polscy saperzy zbudowali tam linię obrony. 30 czerwca brygada karpacka została zluzowana przez oddziały połu dniowoafrykańskie i przeszła do obozu warownego w Baggushu.
43
29 czerwca po mszy w Latrum poświęcone zostały sztandary SBSK oraz Legii Oficerskiej ufundowane przez Polaków mieszkających w Pales tynie. W przemówieniu do żołnierzy gen. Kopański powiedział: „w dniu dzisiejszym, tak jak i wszystkie polskie jednostki zbrojne, otrzymujecie sztandary. Podobnie, jak ongiś w Kraju poszczególne dzielnice, tak i tu polskie społeczeństwo uchodźcze funduje sztandary swojemu wojsku. Wojsko zaciąga wobec tego społeczeństwa dług, który się spłaca obroną sztandaru, a więc cena zwycięstwa i krwi. Niech te sztandary będą dla was świętym symbolem. Niech towarzyszą wam ku Wolnej Polsce” 6. 25 lipca gen. Kopański w telefonogramie do gen. Sikorskiego pisał: „nie znam życzeń Pana Generała co do kierunku użycia Brygady obecnie po zajęciu Syrii, czy należy rozumieć, że jest to kwestia obojętna?” 7. Sytuacja wkrótce została rozwiązana przez Brytyjczyków, którzy po stanowili skierować polską jednostkę do okrążonego przez wojska Osi Tobruku. Załogę twierdzy stanowiły między innymi australijska 9 Dywizja Piechoty, brytyjska 32 Brygada Pancerna oraz kilka pułków artylerii. Dowódcą twierdzy był australijski gen. Leslie Morshead. Tobruk otaczały trzy linie obrony: pierwsza, czerwona, była przednim skrajem obrony i składała się ze stanowisk betonowych połączonych rowami wykutymi w skałach, z wieloma stanowiskami ziemnymi, okopami i rowami łącznikowymi. Druga, niebieska — w odległości ?>-A km od pierwszej, zapewniała głęboką obronę twierdzy. Trzecia, zielona — w odległości 2 km od portu, miała w przypadku wdarcia się nieprzyjaciela osłaniać ewakuację. Obrona Tobruku przez oddziały alianckie w 1941 roku odegrała istotną rolę w działaniach w Afryce Północnej. Wojska Osi bez zdobycia tego ważnego portu nie mogły zająć Egiptu. Prawdopodobnie obrona Tobruku zmusiła Hitlera do przesunięcia terminu inwazji na Związek Sowiecki. Dopóki twierdza była w rękach aliantów, operujące z niej okręty brytyjskie utrudniały działania floty państw Osi. 15 sierpnia dowódca SBSK został wezwany do Kairu przez gen. Clau de’a Auchinlecka. Gen. Kopański w swoich wspomnieniach tak opisał to spotkanie: „Generał przyjął mnie w obecności generała Blameya. Oświad czył mi, że wraca z Londynu, gdzie uzyskał zgodę polskiego Naczelnego Wodza na użycie Brygady i Legii Oficerskiej do zluzowania odpowiednich sił australijskich w Tobruku. Ze względu na warunki księżycowe siły te muszą być przewiezione do Tobruku w ciągu 10 dni” 8. „Tobruk — miasto w gruzach, port z zatopionymi wrakami okrętów i statków — pisał Bogdan Znowski — miasto bez żywej duszy, otoczone płową pustynią i dookoła tuż nieprzyjaciel i... śmierć. To jedna strona, druga to morze” 9.
44
Od 19 do 28 sierpnia SBSK została w tajemnicy przetransportowana drogą morską do Tobruku. Licząca 4863 żołnierzy polska jednostka wymieniła zmęczone i przewidziane do ewakuacji oddziały austra lijskie. Lądowanie w Tobruku opisał jeden z żołnierzy: „okręty stanęły daleko od brzegu na kotwicy. [...] Wśród ogólnej ciemności ustawiali na pokładzie okrętu wojsko oddziałami, liczyli i kazali złazić po wysokiej, zwykłej sobie drabinie wprost w morze. Dolny koniec drabiny oparty był o podłogę płaskodennej barki. [...] trzeba było złazić wraz z plecakiem, z przynależ nościami i karabinem. Jednak i to przeszło szczęśliwie. Żaden żołnierz nie wpadł do wody, ani żaden karabin czy hełm nie został zagubiony”. Tobruk w tym okresie oblegały włoskie dywizje wchodzące w skład XXI Korpusu, na wyłomie zaś dwa pułki z niemieckiej 21 Dywizji Pancernej. Wkrótce po przybyciu pododdziały Karpackiego Pułku Artylerii roz poczęły przejmowanie stanowisk od Brytyjczyków. Pierwsze strzały pułk oddał 22 sierpnia 1941 roku. Jako pierwszy na linię wszedł 27 sierpnia spieszony Pułk Ułanów Karpackich. W nocy z 2 na 3 września 2 i 3 Ba talion Piechoty zluzowały Australijczyków na pierwszej linii obrony. Niemieckie blokady, morska i lotnicza, uniemożliwiały systematyczne dostawy zaopatrzenia z Egiptu do Tobruku. W tym czasie służba trans portowa Brygady Karpackiej pod dowództwem kpt. Franciszka Pietrzaka została oddana pod rozkazy dowódcy twierdzy, wykonując część swoich prac w porcie. Jej głównym zadaniem było przewożenie wyładowanych materiałów do składnic i na pierwszą linię obrony. 3 października SBSK przejęła najdłuższy i najtrudniejszy odcinek obrony Tobruku — wyłom. Górowało nad nim wzgórze Ras eł Medauar 209, od maja 1941 roku w posiadaniu Niemców, którzy mieli z niego dokładny widok w głąb oblężonej twierdzy aż po brzeg morza. Odległość od pozycji nieprzyjacielskich wynosiła od 200 do 800 metrów. Niemcy i Włosi posiadali „na wyłomie” znaczną przewagę ogniową. Polskiej Brygadzie podporządkowane zostały początkowo oddziały australijskie i brytyjskie, a następnie czeski 11 Batalion ppłk. Karela Klapaleka. Działania Brygady Karpackiej w Tobruku miały charakter walk pozy cyjnych. W ciągu dnia pozycje polskie ostrzeliwała włoska i niemiecka artyleria, natomiast w nocy, broniąc się przed wypadami, nieprzyjaciel ostrzeliwał przedpole z karabinów maszynowych i moździerzy. „W Tob ruku dzień był dla nas nocą, a noc dniem — wspominał podpułkownik Sokol. — Od wieczora do rana nikt nie mógł oka zmrużyć. To okres największej baczności, w którym jedna i druga strona starała się zasięgnąć
45
języka i w którym można się było spodziewać wszystkiego. Niespodzianka i zasadzka czaiły się w ciemnościach nocy” 10. Do najważniejszych działań polskich żołnierzy w Tobruku należało patrolowanie, którego celem było zdobycie jeńców. Patrole w Tobruku przeszły do historii II wojny światowej, w poszczególnych oddziałach brygady dochodziło w tym aspekcie do współzawodnictwa. Jednym z najsłynniejszych tobruckich zagończyków był sierż. pod chor. Adolf Bocheński z 2 Batalionu. Tak w jednym z rozkazów SBSK zapisano jego wyczyny: „10 września, będąc na patrolu bojowym pod ogniem ckm i moździerzy, zabrali ze strz. z cenz. Erdmanem z pola minowego zabitego podchor. Pieniążka i wynieśli go, dołączając do reszty patrolu. Wykazał wiele zimnej krwi, odwagi i koleżeństwa. Dnia 15 września na patrolu we dwóch ze strz. [Stanisławem] Jakubasem, zabierając ze sobą potrzebny materiał, podpalili i spalili w odległości 150 metrów od nieprzyjaciela, mimo krzyżowego ognia ckm, moździerzy i działek — nieprzyjacielską wieżę obserwacyjną. Wykazał duże opa nowanie i odwagę. Bierze udział w każdym patrolu. Odznacza się niebywałą odwagą i pogardą śmierci” 11. Służba w Tobruku była bardzo ciężka. Upał oraz pustynne gorące wiatry, brak wody, brud, monotonne, przeważnie zimne pożywienie powodowały liczne przypadki szkorbutu oraz żółtaczki; plagi pcheł, szczurów, much, „jednostajność i nuda, nieustanna czujność w nocy i wyczerpanie — to były najistotniejsze cechy życia w Tobruku” . Pro paganda niemiecka nazywała obrońców twierdzy „samoutrzymującymi się jeńcami” i „szczurami Tobruku”. Tę drugą nazwę przyjęli sami obrońcy Tobruku. W nocy z 12 na 13 października patrol 2 szwadronu Pułku Ułanów Karpackich dowodzony przez rotmistrza Antoniego Smodlibowskiego wykonał dwa wypady na placówkę wroga „Twin Pimples 89”, po krótkiej walce na granaty i bagnety zajął punkt 22, rozbijając włoską kompanię. Do niewoli wzięto dwóch jeńców, z których jeden przekazał wiele cennych danych na temat ugrupowania sił niemiecko-włoskich oblegających To bruk. Informacje te zostały natychmiast przesłane do dowództwa brytyj skiego w Kairze. Rotmistrz Smodlibowski został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari i brytyjskim Military Medal. W połowie października nastąpiła zmiana na stanowisku dowódcy twierdzy — gen. Morsheada zastąpił gen. Scobie. Nowy dowódca zapytał gen. Kopańskiego, jak długo żołnierze Brygady Karpackiej będą mogli pozostać na wyłomie przed wyruszeniem spodziewanej na początku lis topada ofensywy 8 Armii. Gen. Kopański odpowiedział, „że rekord pozo-
46
stawania na wyłomie osiągnięty przez Australijczyków wynosi 4 tygodnie, że Polacy wytrzymać mogliby o tydzień dłużej” 12. Nikt wtedy nie przy puszczał, że żołnierze polscy ustalą rekord dziesięciotygodniowego prze bywania na wyłomie. 25 października w celu uzupełnienia stanów Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich miała przybyć do Tobruku Legia Oficerska pod dowództwem płk. Adama Eplera, jednak wskutek zbombardowania kon woju została zawrócona. W nocy z 1 na 2 listopada na czujkę 2 kompanii 3 Batalionu wszedł włoski patrol. Do niewoli dostał się dowódca patrolu, podchorąży książę Colonna. W trakcie przesłuchania jeniec przekazał informację o plano wanym szturmie na Tobruk. Wiadomość ta przesłana do Kairu przy spieszyła brytyjską kontrofensywę, mającą na celu odblokowanie twierdzy. W listopadzie Brygada Karpacka nasiliła akcję patrolową. W tym okresie do historii przeszedł patrol Pułku Ułanów Karpackich, który w nocy z 8 na 9 listopada stoczył walkę na bagnety z liczebniejszym patrolem nieprzyjaciela. W dwa dni później patrol podporucznika Józefa Zgoły z 2 Batalionu zaskoczył nieprzyjacielski punkt oporu, likwidując w trakcie walki pluton nieprzyjaciela. Do niewoli polskiej dostało się 5 jeńców. W nocy z 12 na 13 listopada do Tobruku przybył gen. Sikorski, który dokonał dekoracji żołnierzy brygady Krzyżami Virtuti Militari i Krzyżami Walecznych. Naczelny Wódz, nie bacząc na niebezpieczeństwo, prze prowadził także inspekcję pierwszej linii polskiej obrony. Był to jedyny w trakcie oblężenia przypadek przyjazdu do Tobruku tak wysokiego rangą dowódcy alianckiego. W drugiej połowie listopada walki na całym odcinku obrony twierdzy nasiliły się. Na szczęście dla obrońców Włosi i Niemcy nie wykonali generalnego uderzenia. W tym czasie wojska Osi przygotowywały się do generalnego szturmu na Tobruk. W znalezionym po wojnie szkicu ręką Rommla zaznaczono kierunki natarć pozorujących. Pięć spośród siedmiu wypada na odcinek polskiej brygady. Dr Mieczysław Młotek pisał: „15 listopada jednostki zaczęły zajmować pozycje wyjściowe. Ciągle nie było zgody naczelnego dowództwa. Włosi, posiadając informacje o przygotowaniach brytyjskich, obawiali się, że nieprzyjaciel może uderzyć w chwili, gdy wojska będą zajęte zdobywaniem Tobruku. Rommel liczył, że twierdza będzie wzięta, zanim nieprzyjaciel zdąży z odsieczą. 14 listopada udał się do Rzymu i uzyskał zgodę [gen.] Jodła na rozpoczęcie działań. W dniu, kiedy powrócił [18 listopada], ofensywa brytyjska rozpoczęła się” 13.
47
Na wieść o planowanym generalnym szturmie Tobraku przez wojska Osi ge. Auchinleck przyspieszył ofensywę o dwa tygodnie. 18 listopada brytyjska 8 Armia rozpoczęła operację „Crusader”. W pierwszej fazie walk Brytyjczykom nie udało się połączyć na stałe z załogą Tobruku. Dopiero w nocy z 25 na 26 listopada oddziały brytyjskie utworzyły korytarz do miasta. Rozpoczęła się bitwa o utrzymanie kory tarza. W walkach tych wziął udział Karpacki Dywizjon Przeciwpancerny. Po przejściowych niepowodzeniach na początku grudnia 1941 r. brytyj ska 8 Armia przeszła ponownie do natarcia, zmuszając oddziały włosko -niemieckie do odwrotu. W nocy z 9 na 10 grudnia oddziały SBSK rozpoczęły natarcie. W wyniku walk Bataliony 2 i 3 zdobyły wzgórze Medauar, a 1 Batalion wzgórze White Knoll. 10 grudnia 1941 r. oblężenie Tobruku zostało zakończone, wojska przeszły do pościgu za nieprzyja cielem. Wzięły w nim udział także polskie oddziały z Pułkiem Ułanów Karpackich na czele. Po wyjściu z twierdzy Brygada Karpacka została podporządkowana brytyjskiemu XIII Korpusowi. W tym też czasie siły niemiecko-włoskie, znacznie liczebniejsze od alianckich, zajęły pozycje w rejonie Gazali, gdzie znajdowała się doskonale przygotowana pozycja obronna najeżona licznymi działami oraz stanowiskami cekaemów. Brygada Karpacka zo stała skierowana na Carmuset. 15 grudnia rozpoczęły się ciężkie walki. 15 i 16 grudnia brygada prowadziła działania bojowe na kierunku El Adem, zmuszając nieprzyjaciela do opuszczenia zajmowanych pozycji. 17 grudnia w czasie pościgu oddziały polskie doszły w południe do szosy demeńskiej, gdzie została zorganizowana obrona. W bitwie pod Gazalą brygada wzięła do niewoli 59 oficerów i 1634 szeregowych włoskich i niemieckich. Droga do Cyrenajki została otwarta. Gazala była pierwszym pełnym polskim zwycięstwem od września 1939 roku. Boże Narodzenie i Nowy Rok SBSK spędziła pod Gazalą. Jedynie Karpacki Pułk Artylerii pod dowództwem ppłk. dypl. Stanisława Gliwicza od 27 grudnia 1941 do 2 stycznia 1942 roku wspierał południowoaf rykańską 2 Dywizję w natarciu na Bardię. Po krótkim wypoczynku polska brygada od końca stycznia do 17 mar ca 1942 r. zajmowała pozycje obronne w Gazali. Dziesięciomiesięczny pobyt na pustyni bardzo nadwątlił stan brygady. Żołnierze z radością przyjęli wiadomość o przesunięciu z frontu na odpoczynek do Egiptu, gdzie nastąpiła reorganizacja brygady w dywizję. W czasie walk w kampanii libijskiej zginęło 7 oficerów i 132 szeregowych z Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich.
48
1 Jan B i e l a t o w i c z , Zarys dziejów SBSK, [w:] Samodzielna Brygada Strzelców Kar packich w dziesięciolecie je j powstania, Londyn 1951, s. 59-60. 2 Ibid., s. 60. 3 Stanisław K o p a ń s k i , Wspomnienia Wojenne 1939-1946, Londyn [b.r.], s. 115. 4 Mieczysław M ł o t e k , Kultura, oświata i sport w Brygadzie Karpackiej, [w:] Samo dzielna Brygada Strzelców Karpackich..., s. 122. 5 Ibid. 6 Stanisław K o p a ń s k i , Wspomnienia Wojenne..., s. 149. 7 Ibid., s. 147. 8 Ibid., s. 151. 9 „Ku Wolnej Polsce”, 1990, nr 87; Bogdan Z n o w s k i, Słowo o Samodzielnej Brygadzie Karpackiej..., s. 7. 10 Jan B i e l a t o w i c z , 3 Batalion Strzelców Karpackich, Londyn 1949, s. 51. 11 Adolf B o c h e ń s k i , Patrol Jubileuszowy, [w:] Samodzielna Brygada Strzelców Kar packich..., s. 204. 12 Stanisław K o p a ń s k i , Wspomnienia Wojenne..., s. 171. 13 Mieczysław M ł o t e k , Krótki Zarys Historii Samodzielnej Brygady Strzelców Karpac kich 1940-1942, Londyn 1985, s. 23.
Rozdział 3. WOJSKO POLSKIE NA ŚRODKOWYM I BLISKIM WSCHODZIE 1942-1943
4 sierpnia samolot wiozący Churchilla wylądował na lotnisku w Kairze. W trakcie trwającego sześć dni pobytu w Egipcie brytyjski premier wraz z szefem Imperialnego Sztabu Generalnego, gen. Alanem Brooke’em, który towarzyszył mu w podróży, postanowił dokonać zmian na stanowis kach dowódczych oraz w strukturach dowodzenia na obszarze Bliskiego Wschodu. Cztery dni później Churchill zaproponował podział obszaru operacyj nego na Bliskim Wschodzie na dwa dowództwa: Dowództwo Bliskiego Wschodu — obejmujące Egipt, Palestynę i Syrię z siedzibą w Kairze oraz Dowództwo Środkowego Wschodu (Persia and Iraq Forces — PAIForces) — obejmujące Iran (Persję) i Irak z siedzibą w Basrze lub w Bagdadzie. PAIForces została podporządkowana brytyjska 10 Armia, której jednostki były rozmieszczone w północnym Iraku oraz w Persji1. W tym czasie trwała druga ewakuacja Armii Polskiej z ZSRR do Persji. Pod koniec kwietnia 1942 roku, wkrótce po pierwszej ewakuacji, gen. Sikorski rozkazał utworzyć na Środkowym W schodzie polski korpus w składzie dwóch dywizji pod dowództwem gen. dyw. Józefa Zająca. 3 maja w obozie Quastina w Palestynie zorganizowano z połączenia przybyłych z ZSRR 9 i 10 Dywizji Piechoty z Samodzielną Brygadą Strzelców Karpackich nową jednostkę, która 9 maja otrzymała oficjalną nazwę — 3 Dywizja Strzelców Karpackich. W lipcu 1942 roku gen. Auchinleck postanowił przesunąć miejsce dotychczasowej koncentracji polskich jednostek z Palestyny do północnego Iraku. Równocześnie zaproponował on nową organizację oddziałów pol skich, która przewidywała utworzenie jednego dwudywizyjnego korpusu, brygady czołgów oraz jednostek broni i służb. Propozycja ta nie podobała się gen. Sikorskiemu, który w depeszy z 1 sierpnia 1942 roku do gen. Zająca pisał: „sprawę tę postawię na płaszczyźnie rządów w Londynie — nie chciałbym zwalczać projektów Auchinleck[a], gdyż zależy mi na
50
dobrych dotychczasowych stosunkach. Organizacja Armii Polskiej należy do mnie. W tej sprawie grają także względy polityczne, które wysuwają tworzenie armii, a nie korpusu, szczególnie gdy o kraju mowa” 2. W tej samej depeszy Naczelny Wódz postanowił, że na Środkowym Wschodzie po zakończeniu drugiej ewakuacji z ZSRR powstanie licząca 61 000 żołnierzy Armia Polska w składzie: brygady czołgów i artylerii oraz dwóch korpusów piechoty — każdy po dwie dwubrygadowe dywizje piechoty wsparte artylerią korpuśną. Pozostała po reorganizacji nadwyżka szeregowych miała zostać wysłana do Wielkiej Brytanii w celu uzupeł nienia istniejących jednostek. 3 sierpnia projekt nowej organizacji Armii Polskiej na Bliskim Wscho dzie został przekazany do War Office. Został on rozpatrzony 5 sierpnia w Londynie podczas polsko-brytyjskiej konferencji. Strona brytyjska była przeciwna utworzeniu Armii Polskiej według propozycji gen. Sikorskiego, wskazując na niedostateczne stany armii oraz słabą artylerię i służby. W związku z tym sprawa utworzenia armii upadła i nadal pozostał tylko wzmocniony korpus w składzie dwóch dywizji piechoty (każda po dwie brygady i dwa pułki artylerii lekkiej) oraz dwóch brygad czołgów, jedno stek broni i służb korpusu. Ostateczny projekt organizacji jednostek polskich miał omówić z dowódcami brytyjskimi i polskimi udający się na Środkowy Wschód szef Sztabu Naczelnego Wodza gen. bryg. Tadeusz Klimecki3. W tym samym czasie gen. Anders spotkał się w Taszkiencie z adm. Johnem Milesem, brytyjskim attache wojskowym w ZSRR. W trakcie rozmowy poruszono sprawy związane z organizacją polskich jednostek w Palestynie po wyjściu ze Związku Radzieckiego Armii Polskiej, a na stępnie przesunięcia oddziałów armii do Iraku. 28 sierpnia w Kairze odbyła się polsko-brytyjska konferencja, na której Brytyjczycy zaproponowali liczne zmiany w organizacji polskich jedno stek na Środkowym Wschodzie. Do najważniejszych należało wzmoc nienie każdej polskiej dywizji piechoty o jeden pułk artylerii lekkiej, pułk rozpoznawczy i batalion ciężkich karabinów maszynowych. Oprócz tego gen. Wilson proponował redukcję artylerii przeciwlotniczej ciężkiej z bry gady do jednego pułku. Proponowano również utworzenie samodzielnej brygady strzelców zamiast drugiej brygady czołgów — brygada miała otrzymać pewną liczbę czołgów do celów wyszkoleniowych. W ten sposób korpus polski miałby się składać z dwóch dywizji piechoty każda po dwie brygady strzelców, samodzielnej brygady strzelców, brygady czołgów wsparcia oraz wojsk i służb korpuśnych. Uczestniczący w spot kaniu gen. Klimecki przyjął te zmiany warunkowo i wyjechał do Teheranu a
51
w celu zasięgnięcia opinii gen. Andersa. Po zapoznaniu się z brytyjskimi propozycjami generał, który był po rozmowach z Churchillem (odbytych w Kairze), zaproponował wprowadzenie do uzgodnionego planu poprawek umożliwiających utrzymanie nazwy Armia Polska. Do najważniejszych propozycji należały: zorganizowanie dywizji piechoty z brygady czołgów i samodzielnej brygady strzelców, która zachowałaby nazwę 6 Dywizji Piechoty, oraz ośrodka zapasowego z 7 Dywizji, który nosiłby nazwę 7 Dywizji Piechoty. W składzie armii nadal pozostawałyby 3 i 5 Dywizja Piechoty. Zmiany proponowane przez gen. Andersa miały wpłynąć korzyst nie na nastroje wśród żołnierzy wyprowadzonych z ZSRR, gdyż nadal służyliby w swoich dawnych jednostkach4. 5 września szef Sztabu Naczelnego Wodza w meldunku wysłanym do Naczelnego Wodza zaproponował uwzględnienie postulatów gen. Andersa w całości5. 12 września Naczelny Wódz zatwierdził organizację oddziałów polskich na wschodzie według projektu gen. Andersa z 5 września, znosząc wszy stkie istniejące dotychczas nazwy i ustalając nową nazwę — Armia Polska na Wschodzie6. Od tego dnia w skład Armii Polskiej na Wschodzie wchodziły 3, 5, 6 i 7 Dywizja Piechoty. 16 października nowa organizacja została przyjęta przez Brytyjczyków. Był to kompromis pomiędzy polską propozycją utworzenia armii a brytyjską — utworzenia polskiego korpusu7. W trakcie prac nad zmianami organizacyjnymi w wojsku polskim na wschodzie Brytyjczycy zadecydowali, że oddziały polskie przybywające z ZSRR do Iranu oraz oddziały znajdujące się na terenie Palestyny zostaną skoncentrowane w Iraku. W ten sposób Armia Polska została podporządkowana bezpośrednio dowódcy PAIForce. Do Iraku w pierwszej kolejności mieli przybywać żołnierze polscy ewakuowani z ZSRR do Iranu oraz oddziały 3 DSK z Palestyny. Do Iraku 3 Dywizja miała zostać przetransportowana drogą lądową przez Trans jordanię i Syrię oraz drogą morską przez Kanał Sueski do Basry. Natomiast wszystkie dywizje polskie skoncentrowane w Iranie miały dotrzeć do Iraku drogą lądową. Na obszar koncentracji Armii Polskiej w Iraku dowództwo brytyjskie wyznaczyło rejon Khanaqin-Quizil Ribat, położony w dorzeczu rzeki Tygrys na kamienistej pustyni w odległości około 140 km na północny wschód od Bagdadu. Jedynymi szlakami komunikacyjnymi w tym rejonie były wąskotorowa linia kolejowa biegnąca z Bagdadu oraz górska droga prowadząca z Persji do Khanaqinu. Wojsko ze względu na warunki higieniczne nie mogło być zakwaterowane we wsiach i miasteczkach
52
tego rejonu. Khanaąin było małym miasteczkiem pełnym palm daktylo wych i drzew pomarańczy położonym nad rzeką Gilan w dorzeczu Tyg rysu. Wokół rozciągały się ogromne przestrzenie pustyni kamienistej i piaszczysto-gliniastej. Po obu stronach rzeki w rejonie Khanaąin powstały pola namiotowe. Namioty były ustawione nieregularnie, pomiędzy nimi poprowadzono uliczki. Cały teren polskiego obozowiska wyróżniał się dbałością o wygląd estetyczny. Ze względu na zakaz korzystania z lokali i sklepów w miasteczku polski obóz musiał być samowystarczalny. W krót kim czasie powstały kasyna oficerskie, kantyny żołnierskie, świetlice i sklepy. Rejon zakwaterowania oddziałów polskich był pozbawiony źródeł wody pitnej, dlatego też wodę czerpano z rzeki i kanałów, co mimo odkażania powodowało liczne choroby przewodu pokarmowego. Należy pamiętać, że w okresie upałów żołnierz musiał wypijać kilka litrów płynów dziennie. Trudne warunki klimatyczne nie sprzyjały po prawie stanu zdrowotnego armii, której żołnierze byli osłabieni i często wyniszczeni po pobycie w ZSRR. 28 sierpnia pierwsze transporty oddziałów polskich przekroczyły granicę Iranu z Irakiem. Podróż odbywała się w bardzo trudnych warunkach. „Po kilku godzinach jazdy — pisał Julian Maj — w południe, gdy temperatura w słońcu dochodziła 60°C, a w cieniu 50°C, kolumna naszych wozów zatrzymała się na kamienistym pagórku przed granicznym miasteczkiem Khanaąin” 8. W warunkach, kiedy słońce prażyło przez cały dzień, trudno było prowadzić normalne ćwiczenia, dlatego też dowództwo armii zarządziło, że pomiędzy godzinami 10.00 a 16.00 nie będą odbywały się żadne zajęcia9. Niebywały skwar i często występujące burze piaskowe utrudniały życie. Bardzo szybko polscy żołnierzy nauczyli się od Arabów, jak przeczuwać i rozpoznawać nadchodzącą burzę piaskową. Jak wyglądała burza, można dowiedzieć się z kroniki 6 Dywizji: „piach siecze po twarzy jak szpilkami, wżera się w oczy, nos i uszy, zasypuje ubranie, dostaje się na bieliznę i pod nią — na ciało — wciska się pod płótna namiotów, zasypuje wszystko, zrywa słabiej umocowane namioty i unosi je w przestworze. Oddychać nie można, patrzeć nie można, podrażnione błony śluzowe zaczynają akcję samoobrony [...]. Wszyscy skupiają się w namiotach, by ratować siebie i namioty przed zagładą. Trzymamy z całych sił maszty, liny i podpieramy ściany, dusząc się z braku powietrza” 10. 20 października dowódca Armii Polskiej na Wschodzie wydał rozkaz nr 296, w którym zarządził reorganizację 5 Dywizji Piechoty według
53
ordre de bataille oraz etatów ustalonych ze stroną brytyjską. W ten sposób 5 Dywizja Piechoty przeszła z etatu sowieckiego na brytyjski11. W listopadzie skończyły się upały i nadeszła pora deszczowa. Od działy przystąpiły do normalnych zajęć. Pomimo trudnych warunków klimatycznych i różnorodnego stanu wyszkolenia oraz doświadczenia bojowego, w okresie od października do grudnia 1942 roku dowództwo armii przeprowadziło reorganizację wielkich jednostek. W 3 DSK zlik widowano trzecią brygadę strzelców i przekazano ją wraz z nadwyżkami do 5 Dywizji. Zlikwidowano kadry 4 Dywizji Piechoty. 5 Dywizja dowodzona od 10 października przez gen. Bohusza-Szyszkę przeszła z organizacji rosyjskiej na brytyjską. Zreorganizowano 6 Dywizję, która od tego momentu składała się z 6 Samodzielnej Brygady Strzelców dowodzonej przez płk. dypl. Klemensa Rudnickiego i 2 Brygady Czoł gów pod dowództwem gen. bryg. Gustawa Paszkiewicza. Natomiast 7 Dywizja dowodzona przez płk. dypl. Leopolda Okulickiego pełniła funkcję ośrodka zapasowego armii. Zreorganizowano również artylerię, służby oraz bronie armii. W planach PAIForces Armia Polska na Wschodzie otrzymała zadanie obrony przełęczy górskich od strony perskiej oraz ochrony pól naftowych w północnym Iraku. Gen. Wilson wyznaczył termin gotowości bojowej armii na 1 maja 1943 roku, jedynie 3 DSK miała osiągnąć ją wcześniej. Zagadnienia dotyczące planu obrony oraz szkolenia zostały omówione na polsko-brytyjskiej konferencji sztabowej w Bagdadzie. W trakcie spotkania postanowiono przesunąć 3 DSK w rejon Mosulu. 3 Dywizja znalazła się tam w drugiej połowie listopada, luzując indyjską 8 Dywizję Piechoty. Warunki klimatyczne były bardzo ciężkie. Ze względu na ciągle padające deszcze namioty musiały zostać bardzo głęboko wkopane w ziemię. Niskie temperatury zmusiły żołnierzy do zrobienia własnym sumptem piecyków z blaszanych baniek po ropie naftowej. Nie było oświetlenia namiotów do czasu zakupienia lamp naftowych, gdyż innych zwyczajnie nie było. W okolicy brakowało też źródeł wody, którą trzeba było dowozić codziennie z dalszej odległości, co przy słabej sieci dróg stwarzało duże problemy. Chociaż 3 DSK była najlepiej uzbrojo ną i wyposażoną dywizją w Armii Polskiej na Wschodzie, to nadal do pełnego wyposażenia brakowało jej: 56 procent działek ppanc., 86 procent działek pplot., 90 procent samochodów pancernych, 30 pro cent carriersów, 80 procent samochodów półciężarowych itd. Sprzęt ten powoli napływał do dywizji. Równocześnie wyposażenie i uzbrojenie otrzymały pozostałe polskie dywizje. Okres zimowy oddziały polskie spędziły na intensywnym szkoleniu. Oto przebieg jednego z ćwiczeń
54
w relacji pchor. Feliksa Redlarskiego: „Teren jest górzysty. Odbywamy tu długodystansowe marsze piesze na przełaj poprzez wzgórza w roz mokłym gruncie. Nogi oblepione gliną ciążą nieznośnie, a tu trzeba się jeszcze piąć pod górę w pełnym obciążeniu. Batalion odbywa dwa ćwiczenia. Jedno — obrona przeciwko nieprzyjacielskiemu natarciu z użyciem czołgów, drugie ćwiczenie — batalion w natarciu na wzgórza po przeprawie łodziami przez rzekę. Dźwigaliśmy łodzie przeprawowe na barkach w dojściu do celu przeprawy na drodze długości 7 kilomet rów. W oczekiwaniu na ranne natarcie nocujemy w ukryciu. Jest przej mujące zimno. Szczękają nam zęby. Rankiem przy wsparciu własnej artylerii i ckm-ów przeprawiamy się przez rzekę. Ten i ów wpada po pas do wody. A potem naprzód kompaniami do natarcia na pierwsze pozycje «nieprzyjaciela», którym są figury z dykty i blachy. Zdobywamy pozycję za pozycją. [...] Jest chłodno. Łatwiej sjest piąć się pod górę. Po ucieczce «nieprzyjaciela» ogień pościgowy. Ćwiczenia kończą się. Za nami pas głębokości około 10 km. Wojsko mocno sfatygowało się. Jest głodne. Ostatni posiłek był poprzedniego dnia w południe” l2. 5, 6 i 7 Dywizja Piechoty pozostały nadal w rejonie Khanaqin-Quizil Ribat z uwagi na położenie tego obszaru przy głównym szlaku komuni kacyjnym wiodącym z Persji do Iraku. Umożliwiało to, w przypadku zagrożenia przez Niemców przełęczy górskich pomiędzy Persją a Irakiem, szybkie przesunięcie jednostek polskich do obrony przełęczy w rejonie Sulajmanijj a-Penj awin. W styczniu 1943 roku, gdy armie niemieckie na froncie wschodnim zostały zmuszone do odwrotu, zmniejszył się stan zagrożenia pól naf towych w Persji i Iraku. 6 stycznia nowy dowódca PAIForces, gen. Henry Pownall, nakazał 3 DSK ufortyfikowanie przełęczy na kierunku Rowan duz-Koji Sanjag, a pozostałym dywizjom rejonu Penjawin i Sulajmanijja. Po pierwszym okresie wyszkoleniowym gen. Anders w porozumieniu z Naczelnym Wodzem postanowił zreorganizować armię, dostosowując jej organizację do istniejących stanów osobowych. Rozwiązano 6 Dywizję Piechoty, wcielając 6 Samodzielną Brygadę Strzelców do 5 Dywizji. W skład dywizji weszła również 5 Brygada Strzelców utworzona z dotych czas istniejących w 5 Dywizji 3 i 4 Brygady Strzelców. 5 Dywizja Piechoty otrzymała miano 5 Kresowej Dywizji Piechoty, a jej brygady nazwy wołyńskiej i lwowskiej. 2 Brygada Czołgów usamodzielniła się, a w 7 Dywizji Piechoty zredukowano stany. Nadal jednak Armia Polska nie posiadała pełnej dyspozycyjności jednostek, na co bardzo nalegali Brytyjczycy, którzy po ustąpieniu zagrożenia niemieckiego ataku na Irak postanowili przesunąć Armię Polską na Wschodzie na inny teatr wojenny
55
(przesunięto termin gotowości bojowej armii na 1 lipca 1943 roku). Wszystkie zmiany organizacyjne miały wejść w życie z dniem 11 marca. Dowódca armii gen. Anders planował zakończyć do końca marca 1943 roku organizację Armii Polskiej na Wschodzie i osiągnąć w tym czasie gotowość bojową. 7 marca w związku z oświadczeniem sowieckim z 2 marca 1943 roku na temat polskich Kresów Wschodnich gen. Anders wydał rozkaz nr 33, który miał zostać odczytany wszystkim żołnierzom Armii Polskiej na Wschodzie. Napisano w nim: „Żołnierze! Oświadczenie sowieckie podane przez oficjalną agencję prasową w dniu 26 bm„ odmawia Polsce praw do Jej Ziem Wschodnich. W ten sposób Związek Sowiecki wyraźnie stwierdza, że chce zachować dla siebie pół Polski zajęte w roku 1939 na skutek umowy jaką zawarł wówczas z Niemcami. Ponadto oskarża się Rząd Polski, który był u wła dzy do września 1939 r., że prowadząc proniemiecką politykę, usiłował przeciwstawić Polskę Związkowi Sowieckiemu. Żołnierze! W tej poważnej chwili, jako wasz dowódca i ten, który z olbrzymią większością spośród was dzielił gorycz chleba więziennego i najcięższy los niewoli, który razem z wami przelewał krew swą w obro nie całości naszych ziem i przez te wszystkie przeżycia związany z wami jest, jak nikt inny, na śmierć i życie, wzywam Was do zachowania bezwzględnego spokoju. Pamiętajcie, że od naszego zachowania się, od naszej postawy i naszego charakteru, zależy w dużej mierze przyszłość Polski. Równocześnie stwierdzam: 1. Żaden Rząd Polski nigdy nie wcho dził z Niemcami w pertraktacje skierowane przeciwko Rosji Sowieckiej. Natomiast Związek Sowiecki przez swój pakt z Niemcami zawarty w prze dedniu obecnej wojny i uderzenia na nas z tyłu, w chwili gdy staliśmy sami w najcięższej walce, uniemożliwił Polsce dalsze stawianie oporu. 2. Polska, która pierwsza podjęła walkę przeciw germańskiemu zaborcy i która ponosi w tej wojnie największe ofiary, ta Polska będąca jedynym krajem, który nie wyłonił żadnego współpracującego z Niemcami [rządu] — nie zgodzi się nigdy na utratę jakiejkolwiek części swych krwią zbroczoną ziem. Oświadczenie sowieckie jest jednostronne i sprawy w żaden sposób nie przesądza. 3. Bez względu na nasze nieporozumienia ze Związkiem Sowieckim, prowadzić będziemy walkę przeciw wspólnemu wrogowi — Niemcom, u boku naszych przyjaciół — Sojuszników, aż do ostatecznego zwycięstwa i całkowitego oswobodzenia ojczyzny. Patrzcie w przyszłość z ufnością, wierzcie w Opatrzność Boską i sprawiedliwość dziejową” 13.
56
15 marca 1943 roku dowództwo PAIForces nakazało gen. Andersowi przygotować podległe mu jednostki do przyszłych operacji desantowych oraz walk w górach. Dowództwo armii postanowiło przystosować jej organizację do nowych zadań, wydzielając dowództwo armii w polu oraz Dowództwo Bazy i Etapów Armii z gen. bryg. Józefem Wiatrem na czele. W związku z tym w kwietniu na Środkowy Wschód przybył szef Sztabu Naczelnego Wodza gen. Klimecki, który po zapoznaniu się z pro jektem zaaprobował ten pomysł. 18 kwietnia gen. Anders zarządził w Wielką Środę 21 kwietnia od prawienie uroczystych Mszy św. żałobnych we wszystkich oddziałach Armii Polskiej na Wschodzie. „Za dusze naszych kolegów więzionych jako jeńcy wojenni w obozach Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa — za dusze sióstr i braci naszych, którzy zginęli w Kraju prowadząc walkę z krzyżackim najeźdźcą — za dusze tych, którzy zginęli w więzie niach i katorgach sowieckich — za dusze naszej ludności, brutalnie wywiezionej z gniazd rodzinnych, która wyginęła w Rosji Sowieckiej z głodu, nędzy, zimna i chorób — za dusze tych wszystkich naszych żołnierzy, którzy oddali swe życie w walce na ziemi, w powietrzu i na morzu o Wielkość i Niepodległość Polski” 14. 4 maja dowódca Armii Polskiej na Wschodzie wydał rozkaz, w którym apelował do wszystkich żołnierzy o zachowanie „spokoju, godności i wiary w lepsze jutro w związku z jednostronnym zerwaniem stosunków dyp lomatycznych” przez Związek Sowiecki po odkryciu grobów w Katyniu15. Jeszcze w kwietniu Armia Polska na Wschodzie została przesunięta w rejon Kirkuku-Altun Kopru, a w obszarze Khanaqin-Quizil Ribat pozostało tylko dowództwo bazy i etapów armii. W ten sposób nastąpiło terytorialne rozdzielenie armii. W czasie przesunięcia armii rozpoczęło się gorące lato. Upał dawał się bardzo we znaki, mimo to prowadzono intensywne ćwiczenia. O warun kach, jakie panowały w czasie takich ćwiczeń, możemy przeczytać w kro nice 1 kompanii 6 Batalionu 3 DSK: „Jesteśmy w najgorętszym miejscu na świecie. Słońce prawie że jest prostopadle nad głową, na bladym seledynie nieba ani jednej chmurki, w powietrzu pozbawionym wilgoci martwa cisza. Termometr wskazuje o g. 12.00 w południe w namiocie 55°C, a na słońcu 75°C. Żołnierze leżą w namiotach ospali, leniwi, nawet w karty grać nie chcą. Wszyscy nauczyli się cenić wodę, bo zrozumieli, jaką wartość przedstawia ona na pustyni. Wodę piją tu wszyscy, nawet ci, którzy w swoich krajach wcale jej nie pili po 6 do 10 litrów dziennie” 16. Pora upałów sprzyjała rozwojowi wielu chorób. Największe spustosze nie w szeregach wywołał nawrót epidemii malarii, na którą chorowało
57
około 5000 żołnierzy. Do tego dochodziły liczne porażenia słoneczne z oraz choroby przewodu pokarmowego. Średni stan chorobowy w Armii Polskiej na Wschodzie w okresie przebywania w Iraku wynosił około 15 procent jej stanu. W rejonie Kirkuku jednostki polskie w większości pełniły służbę war towniczą przy obiektach o znaczeniu strategicznym. W czasie pobytu żołnierze polscy otrzymali zakaz opuszczaniu obozów ze względu na możliwość rozbrojenia przez bojowników kurdyjskich. Warto podkreślić, że poza drobnymi incydentami, w trakcie których kilka polskich poste runków zostało rozbrojonych przez Kurdów, stosunek miejscowej ludności był bardzo przyjazny. Wielokrotnie żołnierze polscy dożywiali kurdyjskie dzieci. 27 maja w Kairze wylądował samolot z gen. Sikorskim na pokładzie. Powodem jego przyjazdu były informacje dochodzące do Londynu o ro dzącym się w Armii Polskiej na Wschodzie buncie przeciwko Naczelnemu Wodzowi. Po kilkudniowym pobycie w Kairze 1 czerwca odleciał on do Kirkuku. W czasie trwającej do 17 czerwca inspekcji Naczelny Wódz odwiedził obozy 3 DSK oraz 5 KDP. 3 czerwca na spalonym słońcem irackim stepie wokół ołtarza polowego ustawiła się w czworoboku 5 Kresowa Dywizja Piechoty. W uroczystoś ciach nie brali udziału wszyscy żołnierze dywizji, lecz tylko bardzo duże delegacje. W Kronice 4 PAL zanotowano „Jak Polska Polską na żadnej chyba uroczystości naszej, tylu wozów mechanicznych zgrupowanych w jednym miejscu jeszcze nie było” 17. Żołnierze oczekiwali na przyjazd Naczelnego Wodza. O godz. 7.30 witany hymnem państwowym przybył gen. Sikorski. Po przyjęciu raportu od gen. Bohusza-Szyszki Naczelny Wódz w towarzystwie gen. Andersa przejechał samochodem przed frontem 5 Dywizji. Następnego dnia odbyły się ćwiczenia 5 KDP przed Naczelnym Wo dzem. Kierownictwo ćwiczeń objął gen. Bohusz-Szyszko. W czasie ćwi czeń w 5 Dywizji doszło do pożaru traw porastających pustynię. Wyda rzenie tak opisała jedna z kronik 3 Dywizji: „Od pocisków artyleryjskich zapalił się step. Płonie trawa przed nami szeroką ławą. Ogień idzie szybko na nas. Przerywają ćwiczenia. Trzeba gasić ogień, inaczej spalą się wszystkie nasze pojazdy, poginą ludzie i spłoną zboża Kurdów. Tymczasem za nami taka sama ława ognia i dymu. To zapalił się step na wysokości stanowisk artylerii. Jesteśmy w potrzasku ognia. Trzeba gasić go łopatkami polowymi. Idzie opornie. Wiatr z drobnych iskier roz dmuchuje nowe pożary. Ogień zlokalizowany na jednym odcinku, wyrasta na innym” 18.
58
7 czerwca przed gen. Sikorskim pokazowe ćwiczenie wykonała 2 Kar packa Brygada Strzelców z 3 DSK. 9 czerwca Naczelny Wódz dokonał przeglądu Armii Polskiej na Wschodzie. W uroczystej defiladzie uczest niczyły delegacje wszystkich oddziałów 5 KDP oraz cała 3 DSK. W kro nice 4 Batalionu 3 DSK tak opisano pobyt gen. Sikorskiego: „Orkiestra gra hymn karpackiej. Gen. Kopański szybkim krokiem przechodzi przed frontem oddziałów. [...] Po chwili hymn państwowy. Pochyla się sztandar dywizji. Widnieje postać Wodza pełna majestatu i godności. [...] To jest ten co nas wywiódł z ziemi sowieckiej, z niewoli. Wilgotnieją oczy ze wzruszenia. Był nam jak ojciec i jak ojciec do nas przemawia” 19. Po zakończeniu inspekcji Naczelny Wódz wydał wiele zarządzeń, z których najważniejszym było wyłonienie z Armii Polskiej na Wschodzie związku taktycznego, który otrzymał nazwę 2 Korpusu. Wbrew sugestiom wielu polskich polityków gen. Sikorski pozostawił na stanowisku dowódcy armii gen. Andersa, uważając go za doskonałego organizatora i wybitnego dowódcę. Inspekcja armii w Iraku wypadła znakomicie. W tym najwier niejszym z wojsk nie mogło być mowy o buncie przeciwko Naczelnemu Wodzowi. W pożegnalnym rozkazie do żołnierzy Armii Polskiej na Wschodzie gen. Sikorski napisał: „Wasza dyscyplina i wasza nieugięta wobec najróżniejszych trudności postawa, wasz entuzjazm i stałe dosko nalenie się w opanowaniu nowoczesnego sprzętu wojskowego, wasz głęboki patriotyzm i ożywiający was duch ofiarności są dla mnie jak najpewniejszą gwarancją, że wypełnicie wszelkie zadania, jakie wam zleciła Ojczyzna” 20. Naczelny Wódz gen. Sikorski kilka dni później, 4 lipca 1943 roku, zginął w katastrofie lotniczej w Gibraltarze. Nowym Naczelnym Wodzem mianowany został gen. broni Kazimierz Sosnkowski. Od 17 lipca każdy batalion piechoty Armii Polskiej na Wschodzie miał za zadanie wysłać w rejon Kirkuku jedną kompanię na tydzień dla osłony rurociągów przed dywersantami. 13 lipca Winston Churchill w liście do gen. Hastingsa Ismaya pisał: „nadszedł czas do przeniesienia oddziałów polskich z Persji w obszar śródziemnomorski. Jest to nadzwyczaj pożądane pod względem politycz nym, ponieważ żołnierze ci chcą walczyć, a skoro się ich raz zaangażuje, zmniejszą się ich troski o własne sprawy, które są tragiczne. Korpus powinien ruszyć w całości do Port Saidu i Aleksandrii. Istnieje zamiar użycia go we Włoszech. Mamy pięć miesięcy czasu do zwrócenia całej naszej siły przeciwko Włochom” 21. 21 lipca weszła w życie nowa organizacja armii. Dowództwo Armii Polskiej na Wschodzie zostało przemianowane na dowództwo 2 Korpusu,
59
któremu podporządkowano 3 Dywizję Strzelców Karpackich, 5 Kresową Dywizję Piechoty, 2 Warszawską Brygadę Czołgów oraz oddziały broni i służb. W związku z mianowaniem gen. Kopańskiego szefem Sztabu Naczelnego Wodza, dowództwo 3 DSK objął gen. bryg. Bronisław Duch, a w miejsce gen. bryg. Gustawa Paszkiewicza, który objął funkcję zastępcy dowódcy I Korpusu, dowódcą 2 Brygady Pancernej został gen. bryg. Bronisław Rakowski. Tego samego dnia gen. Anders otrzymał z dowództwa PAIForces rozkaz dotyczący przesunięcia 2 Korpusu do Włoch. Pięć dni później nadszedł plan transportów oddziałów polskich do Palestyny. 22 lipca dowódca Middle East Forces, gen. Wilson, powiadomił gen. Andersa, że oczekuje osiągnięcia gotowości bojowej przez 2 Korpus Polski do wykonania każdego zadania operacyjnego od 1 stycznia 1944 roku. Stan liczebny Armii Polskiej na Wschodzie wynosił 6019 oficerów, 58 526 szeregowych oraz 3084 ochotniczek z Pomocniczej Wojskowej Służby Kobiet. Z tej liczby 3099 oficerów, 49 030 szeregowych i 559 ochotniczek znalazło się w 2 Korpusie. Z pozostałych żołnierzy, którzy wchodzili w skład jednostek armijnych, tylko 720 oficerów i 3582 szere gowych wchodzących w skład 7 Dywizji Piechoty i Centrum Wyszkolenia Armii stanowiło rezerwę personalną — pierwsze uzupełnienie 2 Korpusu. Stanowiło to tylko 16 procent, zamiast przewidzianych przez Brytyj czyków 20 procent rezerwy dla walczących jednostek. W tym czasie na skutek agitacji środowisk żydowskich nastąpiła akcja nawołująca żołnierzy polskich pochodzenia żydowskiego do dezercji. W prasie amerykańskiej i lewicowej brytyjskiej ukazało się wiele artykułów oskarżających Polaków o antysemityzm. W wyniku tej akcji w Palestynie z szeregów Armii Polskiej na Wschodzie i 2 Korpusu zdezerterowało kilka tysięcy Żydów. Pomimo zmniejszenia stanów w wielu jednostkach i zachwiania gotowości bojowej tych oddziałów gen. Anders zarządził niewszczynanie kroków prawnych umożliwiających poszukiwanie dezerterów. Tym samym od mówił pomocy stronie brytyjskiej w ściganiu tych ludzi na terenie Pales tyny. Po tych wydarzeniach w Armii Polskiej na Wschodzie pozostało 1300 żołnierzy pochodzenia żydowskiego, którzy do końca wojny spełnili swój patriotyczny obowiązek, walcząc w kampanii włoskiej w latach 1944-194522. 18 września szef Sztabu Imperialnego, gen. Alan Brooke, w liście do gen. Sosnkowskiego zwrócił się z propozycją przesunięcia jednej polskiej dywizji piechoty z 2 Korpusu na front włoski. Polski Naczelny Wódz wyraził zgodę na wysłanie na front 3 DSK, ale tylko pod warunkiem że wkrótce zostałby wysłany za nią cały 2 Korpus.
60
20 września gen. Sosnkowski powiadomił o swoich ustaleniach gen. Andersa, pisząc: „użycie w operacjach polskiego korpusu na M.E., jako całości pod dowództwem polskiego generała, leży w zarówno interesie polskim, jak i sprzymierzonych. Podzielenie Korpusu i użycie go operacyj nie poszczególnymi dywizjami, nie może się odbić ujemnie na stanie moralnym wojsk i na ich wartości bojowej. [...] Z punktu widzenia narodowego użycie Korpusu jako całości ma dla mnie istotne znaczenie”. Naczelny Wódz uważał, że polski Korpus mógłby wejść w całości do akcji na froncie od 1 stycznia 1944 roku. Poinformował on dowódcę 2 Korpusu, że uzgodnił z szefem Sztabu Imperialnego możliwość wysłania wcześniej do działań bojowych 3 DSK. „Ustaliliśmy z Panem Generałem w formie «gentelman agreement», że reszta oddziałów Korpusu Polskiego na Wschodzie dołączy do 3 Dywizji skoro tylko wyszkolenie tych pozo stałych oddziałów zostanie zakończone i ich pogotowie bojowe będzie osiągnięte. Żadne potrzeby operacyjne, które w międzyczasie mogą po wstać na innych teatrach wojny nie naruszą zasady użycia Korpusu jako całości i nie doprowadzą użycia jego oddziałów na różnych teatrach wojny” 23. Naczelny Wódz zwrócił uwagę gen. Andersa, że w przypadku wy słania na front 3 Dywizji w pierwszej kolejności, nie zostanie ona skierowana do operacji desantowej z morza ani też nie będzie pełniła funkcji okupacyjnych. Ostatecznie 3 Dywizja nie została wysłana samodzielnie na front włoski, co było zasługą gen. Andersa, który w rozmowach z dowódcą brytyjskiej 9 Armii gen. Williamem Holmesem poprosił o wysłanie innej dywizji alianckiej na front, uzasadniając swoją prośbę potrzebą dalszego wy szkolenia i wyposażenia 3 DSK oraz zgrania całego 2 Korpusu. 30 września w dowództwie 2 Korpusu odbyło się omówienie ćwiczenia szkieletowego pod kryptonimem „Oko”, którego tematem było „wzajemne luzowanie się wzmocnionych Dywizji”. Stroną luzującą miała być 5 KDP. Ćwiczenie miało na celu przygotować sztaby wielkich jednostek do czekających ich zadań na froncie. Wnioski wyciągnięte z ćwiczenia przydały się w czasie luzowania jednostek alianckich pod Monte Cassino24. Od 2 do 7 października w rejonie Beersheba-Hebron odbyły się ćwis czema 2 Korpusu pod kryptonimem „Narcyz”. Ćwiczenia zostały prze prowadzone w terenie górzystym. Ich tematem było natarcie dywizji piechoty. W tych ćwiczeniach 5 KDP była dywizją nacierającą, a obronę organizowała 3 DSK25. W historii 15 Pułku Ułanów Poznańskich napisano, że ćwiczenia „Nar cyz” „dały kadrze praktyczne wyobrażenie o działaniach pancernych, dla
61
ułanów zaś były doskonałym sprawdzianem umiejętności nabytych na kursach motorowych i radiowych. Egzamin wypadł dobrze. Pułk prze rzucany z jednego skrzydła Dywizji na drugi odbywał sprawnie trudne marsze nocne bez świateł i bez zarzutu reagował na otrzymywane rozkazy. Doskonale w tej ruchomej «wojnie» działała służba techniczna i zaopat rzenia” 26. W tym czasie w górach w Syrii przeszkolenie w walce górskiej prze chodziło zgrupowanie 1 Brygady Strzelców Karpackich. Dzięki temu do 13 października 1943 roku cała 3 DSK zakończyła szkolenie w walce w górach. Od 10 do 13 października dowódca brytyjskiej 9 Armii, gen. William Holmes, przeprowadził dla kadry dowódczej 2 Korpusu ćwiczenia szkie letowe związane z pracą dowództw wielkich jednostek oraz korpusu w działaniach bojowych. Miały przygotować oficerów polskich do za planowanych, wielkich ćwiczeń pod kryptonimem „Virile”, mających się odbyć pod koniec października 1943 roku27. W manewrach miał uczestniczyć 2 Korpus Polski, a jako przeciwnik jednostki brytyjskie, francuskie i greckie stacjonujące w Syrii i Libanie28. 21 października oddziały 5 KDP wyruszyły na ćwiczenia „Virile”, które miały stać się „generalnym egzaminem sprawności bojowej, gdy chodzi o działania w terenie pustynno-górskim na szczeblu Korpusu”. Miejscem ćwiczeń był obszar pomiędzy Betlejem-Tyberiadą-Jessi-Hajfą. W trakcie manewrów w bardzo trudnym terenie górskim ogromną pracę wykonali kierowcy ze wszystkich oddziałów 2 Korpusu oraz saperzy29. Po zakończeniu ćwiczeń gen. Holmes uznał, że 2 Korpus oraz jego dowództwo były znakomicie przygotowane do przyszłego użycia w walce. Manewry te zakończyły okres wyszkoleniowy 2 Korpusu w Palestynie30. Jedynym problemem, który komplikował i opóźniał wzajemne zgranie piechoty, broni pancernej i artylerii, było przezbrojenie większości jedno stek w nową broń. Przykładowo 2 Brygada Pancerna otrzymała w tym czasie nowe czołgi typu Sherman, co wymusiło wewnętrzną reorganizację — zmiany w taktycznym i technicznym wyszkoleniu dowódców oraz załóg czołgowych. W związku z tym gen. Anders przewidywał zakoń czenie szkolenia jednostki dopiero na koniec stycznia 1944 roku31. Na początku listopada 1943 roku na Środkowy Wschód przybył gen. Sosnkowski. 6 listopada w Algierze doszło do spotkania z Naczelnym Dowódcą Obszaru Śródziemnomorskiego, gen. Dwightem Eisenhowerem. Tematem konferencji była organizacja 2 Korpusu. Dowództwo alianckie uważało, że wobec braku wymaganych 20 procent uzupełnień stanów etatowych należałoby zredukować 2 Korpus do jednej trzybrygadowej
62
dywizji piechoty, brygady pancernej oraz ograniczonej liczby oddziałów korpuśnych. Polski Naczelny Wódz zaproponował, że w takim przypadku wolałby, aby dywizja piechoty pozostała jednostką dwubrygadową, nato miast brygadę pancerną zastąpiłaby dywizja pancerna nowego typu. Dzięki tej reorganizacji powstałaby rezerwa kadrowa wynosząca około 4000 ludzi. Gen. Eisenhower pozostawił tę sprawę do rozstrzygnięcia dowódcy 15 Grupy Armii działającej na froncie włoskim32. Trzy dni później gen. Sosnkowski przybył do dowództwa 15 Grupy Armii w Bari, gdzie spotkał się z jej dowódcą, gen. Haroldem Alexandrem. W trakcie pierwszego spotkania polski Naczelny Wódz przedstawił projekt reorganizacji polskiego korpusu przekazany kilka dni wcześniej gen. Eisenhowerowi. Gen. Alexander uważał, że na froncie bardziej przydatna będzie trzybrygadowa polska dywizja piechoty niż słaba dwubrygadowa jednostka. Sądził, że podobnie jak w przypadku Nowozelandczyków na froncie znaleźć mógłby się polski korpus w składzie jednej dywizji piechoty oraz jednostek korpuśnych, uzupełniony przez dodanie alianckiej dywizji pancernej i dywizji piechoty. Taka koncepcja nie odpowiadała gen. Sosnkowskiemu, który uważał, że na froncie powinien walczyć tylko jednolity narodowo polski związek taktyczny. Ostatecznie gen. Alexander przychylił się do planów reorganizacji 2 Korpusu przedstawionych przez gen. Sosnkowskiego. Generał Sosnkowski pisał: „Podczas tej konferencji żądałem od generała Alexandra przydzielenia Korpusowi na czas dłuższy takich zadań bojo wych, gdzie Korpus mógłby stopniowo uzyskać zaprawę bojową, krzepnąc organizacyjnie w warunkach frontowych na odcinkach obronnych, poza ogniskami gwałtownych walk i niszczących uderzeń. Przedkładałem gen. Alexandrowi, iż inne postępowanie ze strony dowództwa brytyjskiego może osłabić przedwcześnie jeden z głównych atutów politycznych rządu polskiego na wygnaniu, poza tym zaś rujnować pojemność kadrową Korpusu, i utrudnić po zwycięstwie odtworzenie naszych Sił Zbrojnych w rozmiarach niezbędnych dla uwolnionej Polski. Gen. Alexander uznał słuszność moich argumentów i przyrzekł mi zastosować się do mych żądań; w odpowiedzi swej użył jednak zwrotu skądinąd słusznego, lecz nieco dla mnie niepokojącego, że najskuteczniejszym atutem w ręku rządu polskiego na wygnaniu będą czyny i osiągnięcia bojowe Korpusu” 33. Na następnym spotkaniu (10 listopada) dowódca 15 Grupy Armii stwierdził, że ze względu na brytyjską organizację oraz wyposażenie 2 Korpus Polski w momencie wysłania do Włoch wejdzie w skład brytyj skiej 8 Armii dowodzonej przez gen. Bernarda Montgomery’ego. W zwią zku z tym, że 3 DSK była przeszkolona do walk w górach, w pierwszej
63
kolejności zostałaby skierowana na odcinek frontu 8 Armii nad Sangro. Gen. Alexander stwierdził, że byłby bardzo zadowolony, gdyby 2 Korpus mógł wejść do akcji na północny wschód od miejscowości Orneto. Dowódca 15 Grupy Armii miał nadzieję, że do momentu przybycia całego 2 Korpusu do Włoch jednostki 8 Armii osiągną linię O rn e to-Ankona. W czasie spotkania nie podjęto żadnej decyzji co do kierunku działania 2 Korpusu. Było to jednak planowanie działań alianckich z listopada 1943 roku. W marcu następnego roku gen. Alexander zmienił plan działania podleg łych armii, wyznaczając Rzym jako główny cel nowej ofensywy. Gen. Sosnkowski nie był powiadamiany o zmianach alianckich planów opera cyjnych na terenie Włoch, gdyż według umowy wojskowej polsko-brytyj skiej z 5 sierpnia 1940 roku nie było takiego obowiązku. Obaj generałowie ostateczną decyzję co do reorganizacji 2 Korpusu pozostawili do uzgodnień pomiędzy gen. Wilsonem a gen. Andersem34. 13 listopada gen. Anders spotkał się z gen. Wilsonem, który stwierdził, że reorganizacja 2 Korpusu w tym czasie byłaby trudna do przeprowa dzenia ze względu na pierwszeństwo w zaopatrzeniu w sprzęt, jaki otrzy mały jednostki walczące na froncie włoskim. Decyzję co do reorganizacji Korpusu Polskiego gen. Wilson pozostawił do rozstrzygnięcia przez Sztab Imperialny w Londynie. Tego dnia na lotnisku Lydda w Palestynie wylądował samolot Naczel nego Wodza gen. Kazimierza Sosnkowskiego. Na lotnisku dostojnego gościa powitał oddział honorowy wystawiony przez 15 Pułk Ułanów Pancernych. Po przeglądzie gen. Sosnkowski powiedział mjr. Kiedaczowi: „Jesteście pułkiem kawalerii a maszerujecie i robicie chwyty bronią (w musztrze pieszej) jak gwardia” 35. Wkrótce po wylądowaniu gen. Sosnkowski spotkał się z gen. Andersem oraz dowódcami wielkich jednostek, informując zebranych o swoich rozmowach z gen. Eisenhowerem i Alexandrem. Dowódca 2 Korpusu był przeciwny reorganizacji podległych mu jednostek, tłumacząc to opóź nieniem wejścia korpusu do działań na froncie włoskim. Dla Brytyjczyków sprawa wejścia 2 Korpusu na front była coraz pilniejsza. 15 listopada minister obrony narodowej, gen. dyw. Marian Kukieł, wysłał do Naczel nego Wodza depeszę, w której informował o interwencji ministra Ant hony’ego Edena u premiera Stanisława Mikołajczyka w sprawie przy spieszenia wejścia polskiego korpusu do działań na froncie włoskim. Zbiegło to się z dyspozycją Winstona Churchilla nakazującą gen. Bro oke’owi nieprzeprowadzanie reorganizacji 2 Korpusu. Wpłynęło to na decyzję gen. Sosnkowskiego, który zgodził się na pozostawienie składu
64
polskiego korpusu bez zmian i upoważnił gen. Andersa do działania w tym kierunku w trakcie rozmów z gen. Wilsonem36. 18 listopada odbyło się przed Naczelnym Wodzem pokazowe natarcie brygady piechoty przy współdziałaniu czołgów. W ćwiczeniach wzięła udział 6 Lwowska Brygada Piechoty dowodzona przez ppłk. dypl. Witolda Nowinę-Sawickiego oraz 2 Brygada Czołgów pod dowództwem gen. Rakowskiego. Przebieg pokazu był następujący: oddział nieprzyjaciela „w sile półtora batalionu piechoty z artylerią wsparcia broni wzgórza «63» i grzbietów po obu stronach z polami minowymi na przedpolu”. 6 LBP naciera dwoma batalionami wspartymi artylerią, czołgami i car riersami. Bataliony piechoty zaatakowały pozycje nieprzyjaciela „przez dwa przejścia, wykonane w polach minowych przez saperów w ciągu nocy”. Ćwiczenie zakończyło się zajęciem wyznaczonych celów przez nacierające oddziały37. 25 listopada przebywający na Środkowym Wschodzie gen. Sosnkowski, w związku z planowanym odejściem 2 Korpusu na front, wydał wytyczne do organizacji Armii Polskiej na Wschodzie (APW). Armia została po dzielona na trzy rzuty. Pierwszy z nich stanowił 2 Korpus wraz z Bazą Korpusu. W myśl wytycznych Naczelnego Wodza stanowił on „samo dzielny związek taktyczno-operacyjny działający w ramach armii brytyj skiej na teatrze wojny”. Pierwszym rzutem dowodził gen. Anders, dowód ca APW, który był jednocześnie dowódcą 2 Korpusu38. Trzy dni później gen. Sosnkowski wizytował w Syrii 5 Dywizję. O godz. 8.00 Naczelny Wódz w towarzystwie gen. Andersa i płk. Nikodema Sulika przybył do rejonu zakwaterowania 5 Wileńskiej Brygady Piechoty w Amoun. Po przyjęciu raportu od pik. Wincentego Kurka gen. Sosnkow ski przywitał się z brytyjskim komendantem Centrum Wyszkolenia Walk Górskich w górach Małego Libanu, brygadierem Moffattem. O godz. 15.15 rozpoczęły się ćwiczenia szturmowe oddziału specjalnego z 14 Batalionu. Jego zadanie polegało na zniszczeniu „wysuniętego punktu oporu nieprzyjaciela w górach i otwarciu drogi przez linie obronne dla własnych oddziałów” 39. Ważnym elementem pobytu w Libanie było zgranie różnych rodzajów broni, które w przyszłości miały działać wspól nie na froncie włoskim40. 1 grudnia 1943 roku Naczelny Wódz zorganizował w dowództwie 2 Korpusu odprawę poświęconą sprawności bojowej. Gen. Sosnkowski poświęcił znaczną część swojego przemówienia współpracy broni w czasie manewrów, podkreślając, że „ćwiczenia strzelania artylerii dało naciera jącej 6 LBP obraz, jakie wsparcie jest zdolna dać artyleria dobrze dowo dzona, pogłębiło wzajemne zaufanie broni i współpracy. Organizacja 5 — Monte Cassino
65
dowodzenia i sprawność wykonania były na bardzo wysokim poziomie. Świadczy o tym fakt, że na ponad 20 000 wystrzelonych pocisków nie było żadnych strat. Zharmonizowanie ogni wspierających i odgradzających — wzorowe. [...] Nacierająca piechota 6 LBP idąc z rozpędem tuż za wybuchami pocisków, daje zadatek pięknej odwagi bojowej. Natarcie 16 Baonu Piechoty z czołgami miało dać obraz tego, co dziać się powinno w nocy i odbyło się na skróconych odległościach. Nie mając własnych doświadczeń bojowych z działań broni pancernej rozsądnym jest brać doświadczenia brytyjskie. Wydaje się jednak, że ugrupowanie tzw. «śle dzia» było zbyt zagęszczone i sztywne. Wysunięcie punktu kontrolnego tuż przed druty npla wydaje się w czasie natarcia bardzo ryzykowne. Punkt kontrolny powinien znajdować się dalej poza polem zapory ognio wej npla, przejście przez strefę zapory ogniowej powinno się odbyć z maksymalną szybkością. [...] Po opanowaniu przedmiotu [atakujące jednostki] powinny raczej przegrupować się w zakryciu i być bądź w go towości do przeciwnatarcia, bądź do ognia z pozycji pół zakrytych. Taktyka górska powinna być naszym dowódcom łatwą do opanowania, gdyż opiera się ona na zasadzie, która była szczególniej pielęgnowana w Polsce: wiązać od czoła i obchodzić. 5 WBP pokazała następnie rzeczywiście bardzo piękne ćwiczenia oddziałów szturmowych piechoty połączone ze strzelaniem ostrym” 41. 7 grudnia w swojej kwaterze polowej gen. Wilson spotkał się z gen. Sosnkowskim i Andersem. W trakcie narady poruszono kwestie związane z wysłaniem 2 Korpusu do Włoch oraz reorganizacji APW. Gen. Wilson wyraził zgodę na przerzucenie 2 Korpusu bez reorganizacji jego jednostek. W razie potrzeby miałaby ona zostać przeprowadzona już na terenie Włoch. Poinformował także stronę polską, że na terenie Włoch w obozach jenieckich znajduje się 750 Polaków — byłych żołnierzy armii niemiec kiej. Gen. Anders odpowiedział, że spodziewa się jeszcze wielu takich jeńców i chciałby wcielić ich do 2 Korpusu. Gen. Wilson odrzekł, że tego typu działania nie leżą w jego gestii i zgodę taką może wydać tylko Londyn. Na zakończenie spotkania Sosnkowski i Anders zostali zapoznani z planem transportów polskich jednostek z Egiptu do Włoch42. Od grudnia 1943 do lutego 1944 roku trwało przerzucanie 2 Korpusu na front włoski. Skład 2 Korpusu był następujący: 3 Dywizja Strzelców Karpackich — dowódca gen. bryg. Bronisław Duch, zastępca płk dypl. Jerzy Jastrzębski (pierwszy poległy w polskiej bitwie o Monte Cassino — 24 kwietnia), szef sztabu ppłk dypl. Henryk Piątkowski.
66
Skład dywizji: 1 Brygada Strzelców Karpackich (1, 2, 3 Batalion Strzelców Karpackich); 2 Brygada Strzelców Karpackich (4, 5, 6 Batalion Strzelców Karpackich); 3 Karpacki Batalion CKM, artyleria dywizyjna: 1, 2, 3 Karpacki Pułk Artylerii Lekkiej, 3 Karpacki Pułk Artylerii Przeciw pancernej, 3 Karpacki Pułk Artylerii Przeciwlotniczej, 12 Pułk Uła nów Podolskich, 3 Karpacki Batalion Saperów, 3 Karpacki Batalion Łączności, oddziały zaopatrywania i transportu, służba zdrowia, służba warsztatowo-naprawcza. 5 Kresowa Dywizja Piechoty — dowódca gen. bryg. Nikodem Sulik, zastępca płk dypl. Klemens Rudnicki, szef sztabu ppłk dypl. Stanisław Maleszewski. Skład dywizji: 5 Wileńska Brygada Piechoty (13 „Rysiów”, 14 „Żbików”, 15 „Wilków” — Wileński Batalion Strzelców). 6 Lwowska Brygada Piechoty (16, 17, 18 Lwowski Batalion Strzelców), 5 Kresowy Batalion CKM, 15 Pułk Ułanów Poznańskich, artyleria dywizyjna (4 Kresowy, 5 Wileński, 6 Lwowski Pułk Ar tylerii Lekkiej), 5 Kresowy Pułk Artylerii Przeciwpancernej, 5 Kre sowy Pułk Artylerii Przeciwlotniczej, 5 Kresowy Batalion Saperów, 5 Kresowy Batalion Łączności, oddziały zaopatrywania i transportu, służba zdrowia, służba warsztatowo-naprawcza. 2 Warszawska Brygada Pancerna — dowódca gen. bryg. Bronisław Rakowski, zastępca płk Władysław Bobiński. Skład brygady: 4, 6 Pułk Pancerny, 1 Pułk Ułanów Krechowieckich oraz oddziały służby i broni. Artyleria korpuśna — dowódca gen. bryg. Roman Odzierzyński, szef sztabu płk dypl. Edmund Zagórski. 2 Grupa Artylerii — dowódca płk dr Ludwik Ząbkowski. Skład grupy: 7 Pułk Artylerii Konnej, 9 Pułk Artylerii Lekkiej, 9 i 10 Pułki Artylerii Ciężkiej, 7 Pułk Artylerii Lekkiej Przeciwlot niczej, 7 Pułk Artylerii Przeciwpancernej, 8 Pułk Artylerii Ciężkiej Przeciwlotniczej. Saperzy korpuśni — dowódca płk inż. Konstanty Skąpski. Łączność korpuśna — dowódca płk dypl. Mieczysław Zalewski. Służba zdrowia — płk dr Marian Dietrich, Naczelny Chirurg 2 Korpusu gen. bryg. prof. dr Bolesław Szarecki. Pułk Ułanów Karpackich. Samodzielna Kompania Komandosów (pod rozkazami gen. Andersa od 4 kwietnia 1944 roku).
67
Baza 2 Korpusu — dowódca gen. bryg. Marian Przewłocki; od przy bycia do Włoch w marcu 1944 do maja 1944 roku nazwa jej brzmiała: Wysunięta Baza 2 Korpusu. 26 stycznia 1944 roku 2 Korpus wszedł w skład brytyjskiej 8 Armii. Po krótkiej koncentracji jednostki polskie zostały przesunięte na linię frontu nad Sangro. Jako pierwsza weszła do akcji 3 DSK, za nią pozostałe jednostki korpusu. Ze względu na porę roku działania bojowe ograniczały się tylko do wypadów patroli na wysunięte stanowiska niemieckie. Nad Sangro polskie oddziały przygotowywały się do przyszłych walk na froncie włoskim.
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17
18 19 20 21 22
PSZ, t. II, cz. 2, s. 313-315. Ibid., s. 309. Ibid., s. 309-310. Ibid., s. 310-311. IPMS, DCNW, 7 września 1942 roku, zał. 1. PSZ, t. II, cz. 2, s. 312. Zniesiono dotychczasowe nazwy Polskie Siły Zbrojne w ZSRR, Dowództwo Wojska Polskiego na Środkowym Wschodzie, 2 Korpus Strzelców. PSZ, t. II, cz. 2, s. 312-313. Julian Ma j , Na drogach do piekieł, Kraków 1973, s. 184. IPMS, C 209/III, Kronika 5 Pułku Artylerii Lekkiej. IPMS, Kronika 6 Dywizji Piechoty. IPMS, A VIII 5/8, Rozkaz L.dz. 296/I/Tj/42 z 20 października 1942 roku, 5 Dywizja Piechoty — organizacja. IPMS, C 696, Kronika 1 kompanii 4 Batalionu. Od czasu zorganizowania się komp. (baonu), opracował pchor. Redlarski Feliks wg własnych spostrzeżeń i innych żołnierzy kompanii. IPMS, C 143/1, Kronika 5 Wileńskiej Brygady Piechoty. IPMS, C 557/1, Kronika 5 DP. 17 Lwowski Batalion Strzelców San Angelo, Londyn 1984, s. 26; Kronika. 16 Lwowski Batalion Strzelców, Londyn 1970, s. 49. IPMS, kronika 1 kompanii 6 Batalionu. IPMS, C 209/1, Kronika 4 Pułku Artylerii Lekkiej; C 143/1, Kronika 5 Wileńskiej Brygady Piechoty. W pracy 1 7 Lwowski Batalion..., s. 26 autorzy podali, że uroczystość odbyła się 4 czerwca 1943 roku. IPMS, C 696, Kronika 1 kompanii 4 Batalionu. Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 33-34. Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 34. PSZ, t. II, cz. 2, s. 330. Ibid., s. 331-332. IPMS, A XI (zb. N. Sulika), Protokół z odprawy w dniu 2 października 1943 roku. Pierwszy raz gen. Anders poruszył sprawę masowej dezercji Żydów 2 października w trakcie odprawy dowódców wielkich jednostek, broni oraz szefów oddziałów Sztabu 2 Korpusu i służb w dowództwie Armii Polskiej na Wschodzie. Gen. Anders powiedział, że „dezercje z wojska żołnierzy-Żydów przybierają charakter masowy”. Zagadnienie
68
23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42
wzrostu nastrojów antyżydowskich było związane z zachowaniem się ludności żydow skiej na Kresach Wschodnich RP w 1939 roku. Dowódca armii stwierdził, że „wewnątrz Armii Polskiej na Wschodzie „sprawa żydowska nie może istnieć. Każdy obywatel RP ma równe prawa być dobrym żołnierzem APW”. A XI. (zb. N. Sulika), Wyciąg z odprawy Dowódcy Armii w dniu 15 października 1943 roku. M.p dnia 16 października 1943 roku. 15 października w związku z licznymi dezercjami Żydów — żołnierzy Armii Polskiej na Wschodzie, gen. Anders wezwał do siebie dowódców wielkich jednostek. Po powrocie z odprawy płk Sulik wydał rozkaz, w którym pisał: „zebrane dane o dezercji służyć mają dla udowodnienia kłamliwości propagandy komunistycznej, która rozszerza pogłoski jakoby poważna część dezerterów stanowiła żołnierzy narodowości polskiej. Tępić rozszerzaną pogłoskę, że jakoby zapadła decyzja o powrocie wojsk polskich do ZSRR — jako całkowicie absurdalną. Trudności znalezienia dezerterów — mają zły wpływ na ogólną dyscyplinę. Dowódcy oddziałów — zrewidować traktowanie Żydów w oddziałach — przestrzegać bez względnie jednakowego traktowania żołnierzy, by nie dać argumentów wrogiej propa gandzie”. IPMS, A XII 1/48 b -c, depesza szyfr do gen. Andersa z 20 września 1943 roku. IPMS, A XI (zb. N. Sulika), Ćwiczenia szkieletowe „Oko”, Dowództwo 2 Korpusu 30 września 1943 roku. Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 42. Dzieje 15 Pułku Ulanów..., s. 238. PSZ, t. II, cz. 2, s. 334. Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 43. Kronika. 16 Lwowski Batalion, s. 58; Dzieje 15 Pułku Ułanów..., s. 238-239. PSZ, t. II, cz. 2, s. 334. Ibid., s. 335. Ibid., s. 335-336. Kazimierz S o s n k o w s k i , Myśl — praca — walka, Londyn 1968, s. 448. IPMS, A XII 1/48 b -c, Sprawozdanie ze spotkania gen. Sosnkowskiego z gen. Alexan drem w dniu 10 listopada 1943 roku. Dzieje 15 Pułku Ulanów..., s. 239. PSZ, t. II, cz. 2, s. 336. IPMS, C. 24. VI A, Dziennik Czynności Naczelnego Wodza gen. Kazimierza Sosnkow skiego, s. 16. IPMS, A XII 38/14, Wytyczne organizacyjne dla Armii Polskiej na Wschodzie z 25 listopada 1943 roku. IPMS, C. 24.VI A, Dziennik Czynności Naczelnego Wodza gen. Kazimierza Sosnkow skiego, s. 26. IPMS, C 143/1, Kronika 5 Wileńskiej Brygady Piechoty. IPMS, A.XI, (zb. N. Sulika), Protokół z odprawy Naczelnego Wodza w dniu 1 grudnia 1943 roku. M.P. Dowództwa 2 Korpusu dnia 2 grudnia 1943 roku. IPMS, D.C.N.W, Notatka ze spotkania gen. Sosnkowskiego, 7 grudnia 1943 roku.
Rozdział 4. WALKI ALIANTÓW WE WŁOSZECH — KONCEPCJA BAŁKAŃSKA
W dniach 14-16 stycznia 1943 roku podczas konferencji w Casablance zapadła decyzja o rozpoczęciu przygotowań do operacji „Husky” — lądo wania sił alianckich na Sycylii. Był to częściowy sukces premiera Win stona Churchilla, który uważał, że uderzenie przez Bałkany może przy czynić się do klęski III Rzeszy oraz wyzwolenia państw Europy Środ kowej. 13 maja w Afryce skapitulowała niemiecka Grupa Armii „Afryka”. Po tym wydarzeniu dowództwo alianckie mogło przystąpić do operacji „Hus ky”, która rozpoczęła się 9 lipca. Następnego dnia 15 Grupa Armii w składzie: amerykańska 7 Armia dowodzona przez gen. George’a Pattona i brytyjska 8 Armia dowodzona przez gen. Bernarda Montgomery’ego wylądowała na Sycylii. W tym czasie na terenie Włoch Niemcy mieli tylko trzy dywizje, z tego 15 Dywizja Grenadierów Pancernych dowodzona przez gen. Eberharda Rodta i 1 Dywizja Pancerna „Hermann Goring” dowodzona przez gen. Paula Conratha stacjonowały na Sycylii. Wchodziły one w skład XIV Korpusu Pancernego dowodzonego przez gen. Hansa -Valentina Hubego. To właśnie te dywizje przyjęły główne uderzenie aliantów. Od 25 lipca w skład XIV Korpusu weszła także 29 Dywizja Grenadierów Pancernych dowodzona przez gen. Waltera Friesa1. 25 lipca decyzją Wielkiej Rady Faszystowskiej Mussolini stracił władzę w państwie. Włoski król Wiktor Emanuel III powołał nowy rząd pod kierownictwem marszałka Pietra Badoglio. Włosi rozpoczęli pertraktacje w sprawie zawieszenia broni z aliantami. W związku z tym do Portugalii został wysłany gen. Giuseppe Castellano, gdzie pod przybranym nazwis kiem nawiązał kontakt z ambasadorem brytyjskim w Lizbonie. Drugi przedstawiciel Włoch, ambasador Berio, wystąpił z podobną propozycją do ambasadora Wielkiej Brytanii w Tangerze. O tych działaniach Churchill został powiadomiony natychmiast. Po tych wydarzeniach brytyjski przywódca uważał, że głównym kie runkiem militarnych operacji aliantów powinny być Bałkany. Churchill
70
nie negował potrzeby przeprowadzenia operacji forsowania kanału La Manche, ale ostateczną decyzję pozostawił wojskowym, którzy mieli wskazać, jakie korzyści mogłoby to przynieść aliantom. W lipcu w Lon dynie bawił amerykański sekretarz obrony Henry L. Stimson, gdzie przeprowadził wiele rozmów z brytyjskimi politykami. W pamięci szczególnie utkwiły mu słowa Anthony’ego Edena, który uważał, że najbardziej korzystne na tym etapie wojny byłoby rozpoczęcie działań na Bałkanach. Po powrocie do Stanów Zjednoczonych przekazał on memorandum, w którym wskazywał na próby skomplikowania operacji lądowania w Normandii. Stimson zaznaczył, że najważniejsze dla Brytyjczyków było przeprowadzenie wielu operacji pośrednich na terenie Włoch, Bałkanów, Grecji, Rumunii i Węgier. Sugerował pre zydentowi Franklinowi D. Rooseveltowi, że kierownictwo nad operacją lądowania w Normandii powinni przejąć dowódcy amerykańscy, gdyż tylko oni będą w stanie doprowadzić ją do pomyślnego zakończenia. 11 sierpnia w Waszyngtonie w Białym Domu odbyła się narada pre zydenta z szefami sztabów. W trakcie spotkania naiwnie dyskutowano o tym, że Stalin nie był zainteresowany Bałkanami. Dowódcy amerykańscy nie chcieli wyzwolenia Bałkanów w tym czasie, gdyż uważali, że do pilnowania tego terenu Niemcy będą musieli pozostawić wiele dywizji. s Siły aliantów na Śródziemnomorskim Teatrze Działań liczyły wówczas 49 dywizji. Z tego na podstawie ustaleń konferencji „Trident” siedem dywizji miało zostać przerzuconych do Wielkiej Brytanii w związku z planowaną w roku 1944 operacją lądowania w Normandii. Gen. George s Marshall uważał, że pozostawienie tych dywizji na Śródziemnomorskim Teatrze Działań będzie stwarzało Brytyjczykom możliwość realizacji planów operacji na Bałkanach. Prezydent Franklin D. Roosevelt w trakcie tej narady potwierdził wcześniejsze ustalenia konferencji „Trident”. Amerykański przywódca nie był zainteresowany działaniami militarnymi aliantów na Bałkanach. W tym czasie Amerykanie uważali, że w roku 1944 będą dysponowali takim potencjałem militarnym, który umożliwiłby im prowadzenie samo dzielnej operacji na terenie Europy Zachodniej. Podobnego zdania był premier Churchill, który także liczył się z samodzielnym prowadzeniem s ~ działań wojennych na Śródziemnomorskim Teatrze Działań . 14 sierpnia 1943 roku rozpoczęła się konferencja w Quebecu. W czasie drugiego posiedzenia plenarnego omawiano także działania 15 Grupy Armii na terenie Półwyspu Apenińskiego. Najważniejszym zagadnieniem było wyeliminowanie Włoch z wojny oraz utworzenie baz lotniczych
71
w rejonie Rzymu. W dalszej fazie opanowane miały zostać Sardynia i Korsyka*, a w ostatniej — północne W łochy3. 18 sierpnia cała Sycylia była w rękach aliantów. Następnego dnia w Lizbonie rozpoczęły się rozmowy włosko-brytyjsko-amerykańskie dotyczące zawieszenia broni przez Włochy. Amerykanów reprezentował gen. Walter Bedell-Smith, zaś Brytyjczyków Wiliam Strang. Początkowo rozmowy toczyły się w atmosferze nieufności co do intencji Włoch. Alianci nie wierzyli, że kilkusettysięczna armia włoska nie była już zdolna do dalszej walki. Uważali, że proponowane zawieszenie broni było tylko wybiegiem taktycznym mającym na celu zyskanie czasu na przerzucenie do Włoch sił niemieckich. Nikt wtedy nie zdawał sobie sprawy, że wartość bojowa armii włoskiej była w rzeczywistości niewiel ka — większość żołnierzy nie chciała dalej walczyć. Marszałek Badoglio otrzymał informacje, że Niemcy w tym czasie rozpoczęli przerzucanie do Włoch nowych dywizji. W porównaniu z lipcem liczba niemieckich dywizji wzrosła w sierpniu do szesnastu. Włosi wiedzieli, że tylko jak najszybsze lądowanie aliantów w bardzo ważnych strategicznie portach w Livomo i Ankonie — czyli po dwóch stronach Półwyspu Apenińskiego — może doprowadzić do oswobodzenia części Włoch. Taka propozycja była nie do przyjęcia dla Amerykanów, którzy traktowali front włoski jako drugorzędny kierunek działań militarnych w Europie. Równocześnie sprzymierzeni nie posiadali w tym rejonie dostatecznej ilości środków desantowych umożliwiających przeprowadzenie lądowania kilkunastu dywizji. Zarazem alianci w swoim planie nie zakładali dokonania desantu na włoskim wybrzeżu Adriatyku. Propozycja marszałka Badoglio doty cząca desantu po obu stronach Półwyspu Apenińskiego nie została przyjęta przez gen. Eisenhowera. Włoskiemu wysłannikowi alianccy generałowie obiecali, że w bliżej nieustalonym terminie możliwy będzie desant pięciu lub sześciu dywizji. O miejscu jego lądowania strona włoska miała zostać poinformowana dopiero w momencie podpisania deklaracji o zawieszeniu broni. Jeszcze przed jej podpisaniem gen. Eisenhower zażądał, aby cała włoska flota wojenna przypłynęła na Maltę, a lotnictwo zostało skierowane do alianckich baz na Sycylii lub w Afryce Północnej. Gen. Giuseppe Castellano po zapoznaniu się ze wszystkimi postulatami aliantów powrócił do Włoch. Marszałek Badog lio był skłonny zaakceptować warunki Eisenhowera z tą tylko uwagą, aby aliancki desant odbył się w rejonie Rzymu. 19 sierpnia rząd Badoglio ogłosił Rzym miastem otwartym. * Niemcy ewakuowali swoje oddziały z tych wysp 4 października 1943 roku.
72
3 września na Sycylii Włochy podpisały z aliantami wojskową kon wencję o zawieszeniu broni. Równocześnie gen. Eisenhower nie wyraził zgody na desant w rejonie Rzymu. W zamian zaproponował zrzucenie w pobliżu Wiecznego Miasta amerykańskiej 82 Dywizji Powietrznodesan towej4. W tym samym dniu miała się rozpocząć operacja „Baytown”. 28 sierp nia gen. Alexander przesłał gen. Montgomery’emu dokument wskazujący cel tej operacji. Dowódca 15 Grupy Armii pisał: „Zadaniem Pana jest zdobycie przyczółka w palcu Włoch, aby umożliwić siłom morskim działania poprzez Cieśninę Mesyńską. W razie gdyby nieprzyjaciel wy cofał się z palca, będzie Pan go ścigał takimi siłami, jakie zdoła Pan zebrać. Proszę pamiętać, że im silniej uda się Panu związać wojska nieprzyjaciela na południowym cyplu Włoch, tym większą pomoc okaże Pan operacji «Avalanche»” 5. 3 września w Kalabrii lądowały 13 i 17 Brygada Piechoty z brytyjskiej 5 Dywizji Piechoty oraz 3 Brygada Piechoty z kanadyjskiej 1 Dywizji Piechoty z brytyjskiego XIII Korpusu dowodzonego przez gen. Milesa Dempseya6. W nocy z 6 na 7 września do Rzymu przybył ówczesny zastępca dowódcy amerykańskiej 82 Dywizji Powietrznodesantowej gen. Maxwell Taylor. W czasie spotkania z marszałkiem Badoglio zakomunikował, że zawieszenie broni przez aliantów będzie podpisane 8 września. Strona włoska była zaskoczona tym terminem. Badoglio nadal zwlekał z pod pisaniem deklaracji, chcąc uzyskać jak najwięcej korzyści. Jednak twarde stanowisko gen. Eisenhowera, który zagroził zerwaniem rozmów, do prowadziło 8 września o godz. 20.00 do ogłoszenia przez radio włoskie komunikatu o podpisaniu zawieszenia broni. W ostatnim fragmencie deklaracji pisano: „włoskie siły zbrojne zaprzestaną jakichkolwiek dzia łań bojowych względem sił angielsko-amerykańskich. Niemniej jednak będą reagowały przeciwko ewentualnym agresjom, skąd by one nie pochodziły” 7. Dowództwo alianckie zakładało, że włoska armia licząca około 650 000 żołnierzy wspomoże ich w walce z Niemcami. Ciekawą opinię na ten temat w czasie rozmowy z gen. Alexandrem wygłosił gen. Montgomery: „Powiedziałem mu, że moim zdaniem, gdy Niemcy usłyszą, co się dzieje, zmiażdżą Włochów. Duch bojowy armii włoskiej jest w chwili obecnej bardzo niski; armia ta nie przeciwstawi się Niemcom. Dodałem przy tym, że powinien on wytłumaczyć wszystkim starszym dowódcom, iż plany nasze muszą być tak przygotowane, aby wiarołomstwo Włochów, z czym się z pewnością spotkamy, nas nie zaskoczyło. Być może będą oni
73
prowadzili pożyteczne dla nas walki partyzanckie, sabotaż, a miejscową ludność cywilną skłonią do całkowitego zerwania współpracy z Niemcami; nie widzę ich jednak walczących przeciwko Niemcom. Siły niemieckie we Włoszech są znaczne, nasze zaś słabe. Musimy bardzo uważać, aby nie popełnić jakiegoś głupstwa. Prosiłem, aby był ostrożny; aby nie tworzyć zbyt wielu frontów i nie rozpraszać naszych zasobów. A przede wszystkim — zaznaczyłem przed przeprowadzeniem jakiegokolwiek desantu musimy się upewnić, że będziemy w stanie w danym rejonie zgromadzić dostateczne siły. Niemcy mogą szybciej skoncentrować swoje wojska, aniżeli my nasze. Operacja «Avalanche» wymaga bardzo wnikliwej uwagi. We Włoszech dowodzi Rommel, a ja prowadziłem przeciwko niemu wiele walk. Dysponuje on dwudziestu dywizjami, z tego pięciu pancernymi. Jeśli lądowanie w Salemo się nie uda, czekają nas długie i zaciekłe walki, a będziemy zdani na własne siły, Włosi nam bowiem nie pomogą — w każdym razie jeszcze nie teraz. Zanim podejmiemy wielkie operacje na kontynencie europejskim, mu simy mieć plan zasadniczy i wiedzieć, jak je będziemy prowadzić. Nic jeszcze nie słyszałem o żadnym planie zasadniczym, przypuszczam więc, że jeszcze nie został opracowany” 8. W nocy z 8 na 9 września oddziały niemieckie rozpoczęły rozbrajanie wojsk włoskich. Rzym opuściła rodzina królewska oraz rząd i wszyscy udali się do Brindisi. 9 września o godz. 3.30 rozpoczęła się operacja „Avalanche” — desant jednostek amerykańskiej 5 Armii dowodzonej przez gen. Marka Clarka — na plażach w Salemo*. Do akcji na południe od Salemo przystąpiły 46 Dywizja Piechoty dowodzona przez gen. J. Hawkeswortha i 56 Lon dyńska Dywizja Piechoty dowodzona przez gen. G. Templera z brytyj skiego X Korpusu gen. Richarda McCreery’ego, natomiast w Paestum 36 Dywizja Piechoty dowodzona przez gen. F.L. Walkera z amerykań skiego VI Korpusu dowodzonego przez gen. Ernesta Dawleya. Lądowanie piechoty poprzedziła akcja brytyjskich komandosów i amerykańskich Rangersów w Amalfi-Maiori i Vietri-Salemo. Razem lądowało 55 000 żołnierzy brytyjskich i amerykańskich9. Dowódca niemieckiej 10 Armii, gen. Heinrich von Vietinghoff-Sheel, próbował zepchnąć aliantów do morza i skierował do akcji 16 i 26 Dywizję Pancerną. W rejonie Salemo rozpoczęły się ciężkie starcia. Niemcy rzucili do walki część 15 Dywizji Grenadierów Pancernych. * W 15 Grupie Armii nastąpiła zmiana — amerykańską 7 Armię zastąpiła amerykańska 5 Armia.
74
Walczące pod Salerno brytyjskie i amerykańskie jednostki nie miały dostatecznych środków ogniowych, aby odeprzeć kontratak niemieckiej broni pancernej. Na pomoc zostało wezwane lotnictwo, które rozpoczęło bombardowanie szlaków komunikacyjnych oraz miejsc koncentracji od działów pancernych. Bezpośredniego wsparcia walczącej na plażach pie chocie udzieliła artyleria okrętowa Royal Navy. Najbardziej krytycznym momentem w czasie operacji była noc z 13 na 14 września, kiedy to oddziały niemieckie uderzyły na amerykańską 36 Dywizję Piechoty. Dla tej jednostki była to pierwsza walka. Tylko dzięki ogromnej przewadze w lotnictwie możliwe było zepchnięcie sił niemieckich w głąb lądu, co nastąpiło 14 września. Operacja „Avalanche” zmusiła dowództwo niemiec kie do rozpoczęcia odwrotu. Feldmarszałek Albert Kesselring wiedział, że po wylądowaniu aliantów w Salerno i Tarencie oddziały jego czekał już tylko odwrót na północ i północny wschód10. 9 września rozpoczęła się także operacja „Slapstick” — desant brytyj skiej 1 Dywizji Spadochronowej w rejonie Tarentu. Mimo zaciętego oporu niemieckich spadochroniarzy port w Tarencie został opanowany. Sukces ten umożliwił w następnych dniach przerzucenie w ten rejon indyjskiej 8 Dywizji Piechoty dowodzonej przez gen. D. Russella, brytyjskiej 78 Dywizji Piechoty (lądowała w Bari) dowodzonej przez gen. V. Evelegha oraz Brygady Specjalnej z brytyjskiego V Korpusu gen. C.W. Allfreya11. 27 września oddziały 8 Armii zdobyły ważne lotniska w Foggii, w kilka dni później 1 października do Neapolu weszły jednostki brytyjskiego X Korpusu z amerykańskiej 5 Armii. Tego samego dnia brytyjski XIII Korpus z 8 Armii dotarł do linii Vinchiaturo-Termoli. 2 października dywizje amerykańskiego VI Korpusu osiągnęły linię rzeki Voltumo — 3 Dywizja Piechoty, a rejon Benewent — 34 Dywizja Piechoty dowodzona przez gen. C.W. Rydera i 45 Dywizja Piechoty. 78 Dy wizja Piechoty z brytyjskiego XIII Korpusu zajęła przyczółek mostowy na rzece Bifemo w pobliżu miejscowość Termoli. Następnego dnia niemiecka 16 Dywizja Pancerna dowodzona przez gen. mjr. Rudolfa Sieckeniusa przypuściła kontratak na pozycje 78 Dywizji Piechoty12. 4 października OKW w rozkazach dla OB „Siid” i Grupy Armii „B” podało możliwe kierunki działań aliantów w basenie Morza Śródziem nego: 1. Uderzenie na Bałkany, a stamtąd na Europę Środkowo-Wschodnią. 2. Uderzenie z południa Włoch na południową Chorwację-Czamogórę i Albanię. 3. Po opanowaniu środkowych Włoch uderzenie z tego rejonu na północną Chorwację-Istrię.
75
W związku z tym OB „Sud” otrzymała m.in. zadanie obrony linii Gaeta-Ortona siedmioma dywizjami. OKW* położyło duży nacisk na obronę rejonu Rzymu, gdzie miały zostać zgromadzone pozostałe dywizje OB „Sud”. Natomiast Grupa Armii „B” miała wzmóc obronę wybrzeża w północnych Włoszech oraz rozpocząć akcję przeciwko partyzantom w Słowenii i Istrii. Dowódca 10 Armii otrzymał z OB „Sud” dodatkowy sprzęt budowlany i saperski dla przygotowania na odcinku Gaeta-Ortona głęboko urzuto wanej linii obrony. Główny nacisk położono na budowę licznych bunkrów oraz schronów przeciwlotniczych połączonych komunikacją podziemną. Większość stanowisk obronnych miała zostać umieszczona na przeciw stokach. Przed pozycjami teren miał zostać pokryty liczną siecią pól minowych. Na tyłach stanowisk obronnych miano wybudować składy amunicyjne oraz zaopatrzenia13. 5 października amerykańska 5 Armia dotarła nad rzekę Voltumo, gdzie tydzień później rozpoczęła atak na niemieckie pozycje. Po ciężkich walkach alianci przekroczyli rzekę. Rozpoczął się bój o przełamanie niemieckiej pozycji Reinharda (Linia Bernarda). Gwałtowne załamanie pogody — ulewne deszcze padające bez przerwy na południu Włoch — zamieniło drogi w grzęzawiska, rzeki wezbrały o kilka metrów. Sytuacja ta zmusiła oddziały 5 Armii do zatrzymania się. W czasie gdy alianci byli związani uciążliwymi walkami, OKW roz poczęło przerzucanie do Włoch jednostek z frontu wschodniego. W paź dzierniku Niemcy zgromadzili na Półwyspie Apenińskim dwadzieścia pięć dywizji, natomiast alianci w tym czasie posiadali tylko jedenaście dywizji zaangażowanych bezpośrednio w walce14. W połowie października, opuszczając Voltumo, feldmarszałek Kessel ring wycofał swoje dywizje za rzekę Garigliano. Gen. Wilson napisał: „powolne i uciążliwe posuwanie się przez trudny teren, w walce ze zdecydowanym i pomysłowym przeciwnikiem, zręcznie wykorzystującym naturalne przeszkody i uzupełniającym je minami i zniszczeniami” 15. Niemiecka linia obrony była tak usytuowana, że niemożliwe było jej obejście. Gen. Wilson pisał: „Po połączeniu się 5 i 8 Armii poniżej Salemo rozważano szereg małych operacji lądowo-morskich celem obej ścia skrzydeł przeciwnika; jedna z nich przeprowadzona w Termoli, na froncie 8 Armii, była udana i zachęcała do dalszych prób tego rodzaju, ale sytuacja pod względem sprzętu desantowego na tym teatrze działań wojennych była niezwykle trudna. W tym czasie ilość i rozdział tego * Oberkommando der Wehrmacht — Naczelne Dowództwo Wehrmachtu.
76
sprzętu stał się czynnikiem nieustannie ograniczającym planowanie wszy stkich operacji lądowo-morskich, i to nie tylko na Morzu Śródziemnym, lecz także na wszystkich teatrach wojny” 16. Wybitny historyk wojskowości gen. J.F.C. Fuller pisał: „Dowództwo [15 Grupy Armii] przywykłe do taktyki Montgomery'ego przeoczyło fakt, iż chodzi tu o walkę w górach. Zastosowana taktyka polegała na: 1) tworzeniu takiej przewagi każdej broni, aby przegrana stawała się faktycznie niemożliwa; 2) zgromadzeniu olbrzymich ilości amunicji i za opatrzenia; 3) niszczącym bombardowaniu wstępnym artyleryjskim i lot niczym; 4) metodycznym posuwaniu się piechoty, które następowało po bombardowaniu wstępnym i zwykle rozpoczynało się pod osłoną ciemno ści; 5) wprowadzeniu za piechotą czołgów, używanych jako artyleria samobieżna dla zapewnienia wsparcia ogniowego piechocie. Dopóki Niemcy nie zamierzali czynić nic więcej poza opóźnianiem przeciwnika, dopóty przy stosowaniu tej taktyki zdobywano w sposób metodyczny pozycję za pozycją. Najpierw zdobyto Vołtumo, później Trigno, następnie Sangro, aż wreszcie Kesselring postanowił zatrzymać się na rzece Garigliano” 17. 5 listopada rozpoczęła się pierwsza bitwa 5 Armii o Camino — trwała 10 dni. 8 listopada dowódca 15 Grupy Armii przedstawił plan swoich przy szłych działań we Włoszech. Składał się on z trzech faz: — w pierwszej 8 Armia miała po przełamaniu niemieckiej obrony nad rzeką Sangro zająć rejon Pescara-Popoli i dalej nacierać w kierunku Rzymu wzdłuż drogi nr 5, — w drugiej fazie 5 Armia miała nacierać wzdłuż rzeki Liri i Sacco w kierunku Frosinome, — w trzeciej fazie 5 Armia miała dokonać jednym korpusem desantu morskiego na południe od Rzymu, aby opanować Góry Albańskie, w tym samym czasie 8 Armia miała dokonać jedną brygadą desantu na wybrzeżu adriatyckim18. 11 listopada na odcinku 5 Armii przełamano Linię Reinharda (Linia Bernarda). 20 listopada gen. Montgomery rozpoczął natarcie brytyjskim V Kor pusem na odcinku szerokości 25 km wzdłuż wybrzeża Adriatyku. 8 Armia osiągnęła rzekę Sangro, a nowozelandzka 2 Dywizja Piechoty zajęła Castelfrentano. Siedem dni później brytyjska 78 Dywizja Piechoty opa nowała San Vito, a indyjska 8 Dywizja Piechoty zajęła Lanciano. 2 grudnia amerykański II Korpus i brytyjski X Korpus dowodzony przez gen. R.L. McCreery’ego z amerykańskiej 5 Armii przeszły do
77
natarcia. Tak zaczęła się operacja „Raincoat” (nazywana również drugą bitwą o Camino). Celem operacji było przełamanie południowego odcinka Linii Reinharda. Obronę niemiecką w tym rejonie tworzyły 15 Dywizja Grenadierów Pancernych, 94 Dywizja Piechoty, 29 Dywizja Grenadierów Pancernych, 44 Dywizja Piechoty dowodzona przez gen. Franza Beyera oraz 5 Dywizja Górska dowodzona przez gen. Juliusa Ringela. 4 grudnia nowozelandzka 2 Dywizja Piechoty dowodzona przez gen. Bernarda Freyberga rozpoczęła operację „Torso” — uderzenie na niemiec kie pozycje w rejonie Orsogna. Rejonu miasta broniły: III Batalion do wodzony przez mjr. Franza Grassmela z 4 Pułku Spadochronowego i pod oddziały 26 Dywizji Pancernej dowodzonej przez gen. Smilo Freiherra von Liittwitza. Naprzeciwko siebie stanęli starzy znajomi z walk na Krecie. Nowozelandzkim oddziałom nie udało się przełamać twardej obrony niemieckich spadochroniarzy19. 15 grudnia rozpoczęła się operacja „Florence” — natarcie nowozelandz kiej 5 Brygady Piechoty na Orsognę. Przeciwnikiem był II Batalion 9 Pułku Grenadierów Pancernych z 26 Dywizji Pancernej i III Batalion dowodzony przez mjr. Pełza z 6 Pułku Spadochronowego. Walki o Or sognę trwały do 23 grudnia20. 20 grudnia kanadyjska 1 Dywizja Piechoty z brytyjskiej 8 Armii roz poczęła natarcie na Ortonę. Miasto położone było w połowie drogi po między rzeką Sangro a Pescarą. Przeciwnikiem kanadyjskiej dywizji był 3 Pułk Spadochronowy dowodzony przez płk. Ludwika Heilmanna. W skład pułku wchodziły: I Batalion dowodzony przez mjr. Bóhmlera, II Batalion kpt. Gottharta Liebschera, III Batalion mjr. Kratzera. Walki o Ortonę trwały od 20 do 28 grudnia21. Niemieckie działanie opóźniające pokrzyżowało plany gen. Alexandra szybkiego dotarcia do Rzymu. Okazało się, że 8 Armia od 19 listopada 1943 do 4 stycznia 1944 roku zdołała posunąć się 30 km na lewym skrzydle, zaś na prawym 40 km. Natomiast amerykańska 5 Armia po początkowych sukcesach znalazła się 1 grudnia w styczności z Linią Gustawa. Do 12 stycznia prawe skrzydło 5 Armii przebyło 80 km, a lewe 32 km. Straty obu armii w tym okresie wyniosły ponad 25 000 żołnierzy. *
*
*
21 listopada nastąpiła reorganizacja niemieckiego dowodzenia we Wło szech. Feldmarszałek Albert Kesselring został dowódcą wszystkich nie mieckich sił tam obecnych, objął Oberbefelshaber „Siidwest” — Grupa Armii „C”. W skład tej grupy weszły 10 i 14 Armia. Feldmarszałek
78
Kesselring nakazał rozbudowę Linii Gustawa ze szczególnym uwzględ nieniem masywu Monte Cassino. W tym miejscu zamierzał stawić opór aliantom kierującym się na Rzym. Niemieccy dowódcy od lat prowadzili studia nad wartością operacyjną Półwyspu Apenińskiego. W okresie poprzedzającym wybuch I wojny światowej w pruskiej Akademii Sztabu Generalnego czytano wiele studiów wojskowych dotyczących obszarów należących do państw ententy. Korzystano wówczas również z podręcz ników dla włoskich oficerów sztabów. Efektem tego było wybranie do obrony na podejściach do Rzymu linii terenowej nazwanej później Linią Gustawa. We włoskiej wyższej szkole wojennej od lat w czasie wykła dów podkreślano, że masyw Monte Cassino stanowi naturalną przeszko dę terenową dla próbujących się wedrzeć od południa do Rzymu armii wroga. Gdy jeden z alianckich generałów zapytał włoskiego generała wziętego do niewoli na Sycylii, gdzie Niemcy będą próbowali zagrodzić drogę do Rzymu, ten odpowiedział bez wahania: „Oczywiście w Cassi no”. Ta wypowiedź nie znalazła odzwierciedlenia w przyszłym planowa niu działań we Włoszech po wejściu aliantów na Półwysep Apeniński. W związku z tym jesienią 1943 roku dowódca niemieckich pionierów gen. Hans Bessell rozpoczął z pomocą żołnierzy XIV Korpusu Pancerne go i Organizacji Todta budowę linii umocnień zwanych Linią Gustawa22. Z właściwości masywu Monte Cassino dowódcy alianccy nie zdawali sobie zupełnie sprawy. Wyjątkiem był dowódca Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego, gen. Alfons Juin. We francuskiej Ecole Superieure de Guerre w okresie międzywojennym wiele uwagi poświęcono „napoleoń skiemu systemowi wojny”. Wśród kampanii toczonych przez Napoleona niektóre były rozgrywane w górach. To właśnie Bonaparte dał świetną wykładnię, jak zdobywać twierdze oraz jak pokonywać naturalne przeszko dy, np. góry. Dobrze o tym wiedział francuski gen. Juin. Również marsza łek Badoglio obawiał się, że natarcie alianckie w kierunku Rzymu zostanie zatrzymane w rejonie masywu Monte Cassino i w związku z tym propono wał przeprowadzenie desantów w rejonie Livomo i Ankony, ale spotkał się ze sprzeciwem gen. Eisenhowera. Wyraźnie widać, że przy planowaniu operacji we Włoszech dowództwo alianckie nie zdawało sobie sprawy z przeszkód terenowych, jakie tam będą czekały na ich jednostki. Widać również, że w pierwszej fazie kampanii włoskiej nad prowadze niem walk zaciążyły doświadczenia zdobyte w Afryce Północnej w latach 1942-1943. Tam walki toczyły się na otwartej przestrzeni, natomiast na Półwyspie Apenińskim alianci musieli prowadzić działania bojowe w gó rach i walczyć w miastach. W tym przypadku tylko ogromna przewaga w lotnictwie oraz artylerii w tej fazie kampanii umożliwiała oddziałom
79
amerykańskim i brytyjskim łatwe zwycięstwa. W momencie gdy nastąpiło załamanie pogody i walki wkroczyły w teren górski, lepiej przygotowani do tego typu działań okazali się Niemcy. Należy zaznaczyć, że większość niemieckich dowódców miała za sobą kampanię na froncie wschodnim. Tam też nauczyli się, jak prowadzić walki w ruinach zburzonych miast i miasteczek. Natomiast dla dowódców alianckich walki we Włoszech były pierwszymi bojami w nowoczesnej wojnie. Można także pokusić się o stwierdzenie, że oficerowie niemieccy mieli lepsze wyszkolenie szta bowe niż amerykańscy czy brytyjscy. Na przełomie 1943 i 1944 roku wojska niemieckie, cofając się pod naporem amerykańskiej 5 Armii oraz brytyjskiej 8 Armii, zatrzymały się na linii: Ortona-Cassino-Mintumo. W środkowych Włoszech został wybudowany system umocnień skła dający się z trzech pasów obrony: 1. Linii Gustawa — ciągnącej się od Ortony przez Castel Di Sangro, Cassino do Gaety. 2. Linii Hitlera (nazywanej przez Niemców Senger-Rigel) oddalonej od Linii Gustawa od 15 do 25 km. Linia Hitlera ciągnęła się wzdłuż rubieży: Piedimonte-Pontecorvo-San 01iva-Formia. Przez niemieckich sztabowców nazywana była również „Wrotami Rzymu”. Obie te linie łączyły się ze sobą w rejonie Passo Como. Pomiędzy Liniami Gustawa i Hitlera rozpoczęto budowę pozycji pośredniej zwanej „Dora”. Również w górach Aurunci przygotowano pozycję ryglową Orange. 3. Linii Cezara, która miała biec od Pescary (nad Adriatykiem) przez Avezzano do Veletri nad Morzem Tyrreńskim. Linii tej nie udało się przygotować do maja 1944 roku. Najlepiej rozbudowane i umocnione w dolinie rzeki Liri i w masywie Monte Cassino były Linie Gustawa i Hitlera. Powyższe linie zamykały drogę aliantom do Rzymu. Pod względem ukształtowania terenu najlepszą pozycją do obrony była ta w najwęższym miejscu Półwyspu Apenińskiego: linie komunikacyjne dofrontowe i rokadowe były tu nieliczne, a jedyna nizina w tym górzystym obszarze (Apeniny) znajdowała się nad Morzem Tyrreńskim. Prowadziła nią tylko jedna droga — nr 7, którą nieprzyjaciel mógł całkowicie za blokować. Do niziny przylegał masyw górski Aurunci, praktycznie po zbawiony dróg. Atakujący nie mieli możliwości wprowadzenia na tym odcinku ciężkiego sprzętu. Natomiast na tyłach pozycji niemieckich znajdowała się dobrze rozwinięta drożnia. Umożliwiało to lokalnie wpro wadzanie do akcji odwodów pancernych. Alianci mieli możliwość rozwinięcia swoich jednostek pancernych jedynie w dolinie rzeki Liri. Osiągnięcie tego rejonu było możliwe dopiero po
80
sforsowaniu dwóch rzek: Garigliano i Rapido. Dolinę rzeki Liri blokował masyw Monte Cassino, a bez jego opanowania marsz na Rzym drogą nr 6 był niemożliwy. Masyw Monte Cassino wraz ze wzgórzem klasztornym górował nad biegnącą doliną Liri drogą nr 6. Z tego rejonu nieprzyjaciel mógł prowadzić ogień artyleryjski i moździerzowy. Masyw ze względu na ukształtowanie oraz wybudowane przez Niemców umocnienia stanowił przeszkodę nie do przebycia. Dalszy teren biegnący do Morza Adriatyckiego był równie trudny do pokonania z powodu braku dróg wiodących w kierun ku Wiecznego Miasta. Utrudnieniem na kierunku natarcia alianckiego z Ortony ku Ankonie były liczne rzeki, jak również ogniska malarii. Obawiając się epidemii, dowództwo Głównych Alianckich Sił Śródziem nomorskich zadecydowało, że dopiero po zajęciu Rzymu będzie mogło nastąpić ponowne uderzenie wzdłuż wybrzeża adriatyckiego i stamtąd ruszenie ku północy w kierunku Ankony. Gen. Fuller pisał: „Słuszna była decyzja generała Eisenhowera, pole gająca na związaniu Niemców natarciem czołowym na rzece Garigliano i obejściu ich pozycji przez wysadzenie VI Korpusu amerykańskiego w rejonie Anzio-Nettuno, w odległości około trzydziestu mil na południe od Rzymu. Gdyby udało się posunąć z tego rejonu w głąb kraju, przecięto by komunikacje Kesselringa i zmuszono by go bądź do wycofania się, bądź też do kapitulacji” 23. W grudniu 1943 roku nastąpiła zmiana na stanowisku dowódcy brytyj skiej 8 Armii — gen. Montgomery’ego zastąpił gen. Ołivier Leese. 11 stycznia 1944 roku 15 Grupa Armii zmieniła nazwę na Aliancka Armia Włoch*. ✓
* Od 18 stycznia nazwę ponownie zmieniono na Główne Alianckie Siły Śródziem nomorskie. 9 marca ponownie powrócono do nazwy Aliancka Armia Włoch. Więcej na ten temat C.J.C. M o 1 o n y, F.C. F 1y n n, H.L. D a v i e s, T.P. G 1e a v e, The Mediter
ranean And Middle East, Victory In The Mediterranean, Ist April to 4th June 1944, Official Campaign History, t. VI, cz. 1, s. 1. Dla tego okresu działań w literaturze polskiej używana jest nazwa 15 Grupy Armii. Ze względu na charakter pracy autor postanowił używać nazwy Aliancka Armia Włoch. 1 Franz K u r o w s k i , Von der Polizeigruppe z.b. V. „ Wecke ” zum Fallschirmpanzerkorps „Hermann Goring”, Osnabriick 1994. Autor na s. 106-129 opisał walki 1 Dywizji Pancernej „Hermann Goring” na Sycylii w lipcu 1943 roku. 2 Włodzimierz T. K o w a l s k i , Wielka Koalicja 1941-1945, t. I, Warszawa 1976, s. 460^4-64. 3 C.J.C. M o 1 o n y, F.C. F 1 y n n, H.L. D a v i e s, T.P. G 1 e a v e, The Mediterranean
and Middle East, Yictory in the Mediterranean, Ist April to 4th June 1944, Official
6 — Monte Cassino
81
Campaign History, t. VI, cz. 1, Naval & Military Press Ltd, Wielka Brytania 2004, reprint, s. 4. 4 The Alexander Memoirs 1940-1945, Londyn 1962, s. 111-112; Wincenty I w a n o w s k i , Bitwa o Rzym 1944, Warszawa 1969, s. 47-48. 5 Bernard L. M o n t g o m e r y , Wspomnienia, Warszawa 1961, s. 186. 6 Fred M a j d a l a n y , Cassino. Portrait o fa Battle, London 1957, s. 24-25; Christopher C h a n t, The Encyclopedia of Codenames of World War II, London 1986. 7 Wincenty I w a n o w s k i , Bitwa o Rzym 1944, s. 48-50. 8 Bernard L. M o n t g o m e r y , Wspomnienia, s. 188-189. 9 Christopher C h a n t , The Encyclopedia.... Autor podaje, że 10 września na odcinku VI Korpusu do akcji weszła jeszcze 45 Dywizja Piechoty; Franz K u r o w s k i , Von der Polizeigruppe..., s. 165. 10 Wincenty I w a n o w s k i , Bitwa o Rzym 1944, s. 47-51; Christopher C h a n t , The Encyclopedia..., s. 9; Franz K u r o w s k i , Von der Polizeigruppe..., s. 165-167. 11 Christopher C h a n t , The Encyclopedia..., s. 254—255. 12 O walkach o Termoli patrz Ken F o r d , Battleaxe Dwision, Erom Africa to Italy with the 78 Division 1942^15, Wielka Brytania 2005; Die Deutschen Divisionen 1939-1945, Osnabriick 1996, t. 3, s. 227. 13 Wincenty I w a n o w s k i , Bitwa o Rzym 1944, s. 57-58. 14 George F o r t y , Battle for Cassino, London 2004, s. 11. Autor podaje liczbę niemieckich dywizji na 25. 15 General H. Maitland W i l s o n , Report by the Supreme Allied Commande to the
Combined Chiefs of Staff on the Italian Campaign, 8 January 1944 to 10 May 1944, 16 17 18 19
20 21
22 23
London 1946, s. 1. Ibid., s. 1-2. J.F.C. F u l l e r , Druga Wojna Światowa 1939-1945, s. 381-382. Wincenty I w a n o w s k i , Bitwa o Rzym 1944, s. 62-63. Ben C h r i s t e n s e n , The 1st Fallschirmjager Division in World War II, t. II, Atglen 2007, s. 363-365; Ojficial History of New Zealand in the Second World War 1939—45. Italy, vol. I, The Sangro to Cassino, by N.C. Phillips, Wellington 1957, s. 84-94. Ben C h r i s t e n s e n , The 1st Fallschirmjager..., t. II, s. 365-366; Ojficial History of New Zealand..., s. 95-107. Ben C h r i s t e n s e n , The 1st Fallschirmjager..., t. II, s. 367-374. Początkowo dowódz two 15 Grupy Armii spodziewało się, że niemiecka obrona zostanie bardzo szybko przełamana i po kilku dniach jednostki brytyjskie znajdą się w rejonie Pescaro-Popoli. Fred M aj d a 1 a n y, Cassino..., s. 32-35; Julius S c h 1 e g e 1, Retter der Kunstschatze des Kłos ter Montecassino, Wien 2004, s. 10. J.F.C. F u l l e r , Druga Wojna Światowa 1939-1945, s. 382.
Rozdział 5. PIERWSZA BITWA O MONTE CASSINO 12 STYCZNIA-12 LUTEGO
12 stycznia 1944 roku gen. Alexander nakazał rozpoczęcie bitwy o Rzym. W ramach tej operacji zadaniem amerykańskiej 5 Armii było zmuszenie jednostek niemieckich do wycofania się na północ od Rzymu oraz zniszczenie jak największych sił nieprzyjaciela, broniących się na południe od miasta. W tym samym czasie brytyjska 8 Armia miała związać jak największą liczbę jednostek niemieckich, uniemożliwiając przerzucenie ich na kierunek działań 5 Armii. Według przyjętego planu korpusy 5 Armii otrzymały następujące zadania do wykonania: 1. Brytyjski X Korpus miał rozpocząć natarcie 17 stycznia i sforsować rzekę Garigliano w pobliżu morza, a następnie poprzez masyw Aurunci wejść w dolinę rzeki Liri w rejonie San Giorgio celem spotkania się z amerykańskim II Korpusem, który 20 stycznia po sforsowaniu rzeki Rapido w rejonie miejscowości San Angelo i na południe od miejscowości Cassino miał wkroczyć do doliny rzeki Liri. 2. W tym samym czasie nacierający na prawym skrzydle 5 Armii Francuski Korpus Ekspedycyjny miał przejść przez góry w kierunku na miejscowość Atina. 3. Główne zadanie w tej fazie działań 5 Armii przypadło amerykań skiemu VI Korpusowi, który po wylądowaniu w rejonie Anzio i opano waniu Gór Albańskich miał jak najszybciej dotrzeć do Rzymu. Gen. Alexander nie spodziewał się większego oporu nieprzyjaciela w rejonie Anzio i na Linii Gustawa przegradzającej m.in. wejście do doliny rzeki L iri1. Przeciwnikiem amerykańskiej 5 Armii był XIV Korpus Pancerny do wodzony przez gen. Fridolina von Senger und Etterlin w składzie: 5 Dywi zja Górska, 44 Dywizja Piechoty Hoch und Deutschmeister dowodzona przez gen. Fritza Franeka (złożona była w większości z weteranów walk pod Stalingradem), 15 Dywizja Grenadierów Pancernych, 94 Dywizja Piechoty pod dowództwem gen. Bernharda Steinmetza, 71 Dywizja Pie choty dowodzona przez gen. Wilhelma Raapkego. W odwodzie były:
83
29 Dywizja Grenadierów Pancernych dowodzona przez gen. Waltera Friesa, 90 Dywizja Grenadierów Pancernych dowodzona przez gen. Ernsta Giinthera Baadego oraz część Dywizji Pancemo-Spadochronowej „Her mann Góring” dowodzonej przez gen. Paula Conratha i Grupa Bojowa Schultz z 1 Dywizji Spadochronowej2. 12 stycznia do akcji jako pierwszy wszedł Francuski Korpus Eks pedycyjny, który miał obejść pozycje niemieckie poprzez góry na północ od Cassino. Przygotowane w tajemnicy natarcie marokańskich i algierskich dywizji piechoty napotkało silny opór niemieckiej 5 Dywizji Górskiej gen. Juliusa „Papa” Ringela. Po wyczerpującej walce Francuski Korpus Ekspedycyjny został zmuszony do wycofania się. 17 stycznia po przygotowaniu artyleryjskim do natarcia ruszyły bry tyjski X Korpus i amerykański II Korpus. Dywizje obu korpusów miały utworzyć przyczółki na rzekach Garigliano i Rapido w celu dalszej ofensywy na Rzym. Drugiego dnia ofensywy brytyjska 5 Dywizja Piechoty dowodzona przez gen. G. Bucknalła, a od 22 stycznia 1944 przez gen. G. S. Gregsona -Ellisa, walcząca na lewym skrzydle X Korpusu, opanowała miejscowości Mintumo, Tuffo, Tremensuoli i zorganizowała tam przyczółek. Na tyłach broniącej tego odcinka niemieckiej 94 Dywizji Piechoty dowodzonej przez gen. Bernharda Steinmetza planowano dokonać desantu. W tym samym czasie na prawym skrzydle X Korpusu nacierała 56 Dywizja Piechoty, która po zaciętych walkach przełamała obronę niemieckiego 276 Pułku Piechoty i utworzyła drugi przyczółek. 20 stycznia natarcie X Korpusu zostało zatrzymane kontruderzeniem czterech niemieckich dywizji z 10 Armii gen. Heinricha von Vietinghoffa. Znacznie trudniejsze zadanie otrzymał amerykański II Korpus, który miał opanować miasteczka Cassino i wejść na drogę nr 6. W pierwszej fazie działań amerykańska 36 Dywizja Piechoty miała utworzyć przy czółek na rzece Rapido w rejonie miasteczka San Angelo i stamtąd uderzyć na niemieckie pozycje w rejonie Cassino. Główną przeszkodą do pokonania w pasie natarcia jednostek amerykańskich była rzeka Rapido, która przy niewielkiej szerokości 15 metrów, ze względu na bardzo wysokie i urwiste brzegi, była trudna do pokonania. Przeciwnikiem 36 Dywizji były: 211 Pułk Grenadierów z 71 Dywizji Piechoty, część 104 Pułku Grenadierów Pancernych i 115 Batalion Rozpoznawczy 15 Dy wizji Grenadierów Pancernych wsparte zgrupowaniem artylerii. 20 stycznia rozpoczęło się natarcie 36 Dywizji Piechoty. O zaciętości walk świadczy fakt, że dopiero po trzech dniach amerykański 141 Pułk Piechoty osiągnął miejscowość San Angelo i utworzył tam przyczółek.
84
22 stycznia rozpoczął się niemiecki kontratak. Oddziały amerykańskie wobec przewagi nacierających oddziałów 15 Dywizji Grenadierów Pan cernych zostały zmuszone do wycofania się z zajmowanych pozycji. 36 Dywizja Piechoty w czasie walk pomiędzy 20 a 22 stycznia straciła 1681 żołnierzy zabitych, rannych i zaginionych3. 24 stycznia rozpoczęło się ponowne natarcie amerykańskiego II Kor pusu. Od północy zadanie osłony jego natarcia otrzymał Francuski Korpus Ekspedycyjny. Francuzi równocześnie mieli opanować wzgórza Belvedere i Abate. Po nieudanym natarciu 36 Dywizji dowódca II Korpusu gen. Geoffrey Keyes skierował do walki amerykańską 34 Dywizję Piechoty, która oprócz ataku od północy wzdłuż zachodniego brzegu rzeki Rapido na miasto Cassino miała opanować wzgórza Colle Miola, Monte Castel lone, San Angelo i z południowego zachodu uderzyć na wzgórze klasz torne. Zajęcie tych wzgórz umożliwiało wyjście na tyły niemieckiej obrony w rejonie Cassino. Walki z oddziałami niemieckiej 44 Dywizji Piechoty były bardzo zacięte, tak że dopiero 31 stycznia udało się opa nować wzgórza wokół wioski Cairo. Dzięki temu możliwe było rozpo częcie natarcia na miasteczko Cassino4. Obrona niemieckiej 44 Dywizji Piechoty w Cassino była tak dobrze zorganizowana, że w ciągu dwóch tygodni walk oddziałom 34 Dywizji Piechoty udało się opanować jedynie kilka domów na skraju miasta. Większy sukces osiągnęły nacierające na wzgórze klasztorne pułki 34 Dywizji Piechoty. 1 lutego rankiem 3 Batalion 135 Pułku Piechoty po trzech godzinach walk zajął wzgórze Monte Castellone (771), natomiast 2 Batalion dzięki mgle podszedł pod wzgórze Monte Maiola (481) i opa nował je. W tym samym czasie 2 i 3 Batalion 168 Pułku Piechoty dowodzonego przez płk. Roberta Warda, ponosząc ciężkie straty, posuwały się metr po metrze w kierunku drogi nr 6. 3 lutego do zmroku znalazły się one 1,5 mili na północ od tej drogi5. Ostatecznie pomimo silnego ognia zaporowego niemieckiej artylerii oddziały amerykańskie dotarły na odległość około 900 metrów od wzgórza klasztornego, 750 metrów od wzgórza 593 i doszły trochę bliżej do wzgórza S. Angelo. W tym czasie południowa część masywu Monte Cassino nie była atakowana i Niemcy mogli przerzucić część sił na teren walk amery kańskiej 34 Dywizji Piechoty, odzyskując dzięki temu fragment utraconego terenu. „Stało się widocznym, że kompleks wzgórz Cassino dominujący nad ujściem doliny stanowił główny trzon niemieckiego systemu obrony”. W czasie pierwszej bitwy o Monte Cassino 34 Dywizja Piechoty straciła 2066 żołnierzy — nie była już zdolna do dalszych działań i musiała przekazać opanowany teren nowozelandzkiemu II Korpusowi6.
85
Nie osiągnąwszy spodziewanego sukcesu, gen. Clark skierował Fran cuski Korpus Ekspedycyjny do walki w masywie Monte Cassino. 26 stycz nia Francuzi po ciężkich walkach zdobyli wzgórza Belvedere i Monte Abate, ponosząc dotkliwe straty. 22 stycznia pod Anzio — początek operacji „Shingle” — nastąpił desant amerykańskiego VI Korpusu gen. Lucasa. W ciągu 24 godzin od rozpoczęcia lądowania wyładowano: 36 034 żołnierzy amerykańskich i brytyjskich oraz 3069 pojazdów. W jego trakcie straty VI Korpusu wyniosły 154 zabitych, rannych i zaginionych7. Gen. Alexander w meldunku wysłanym do Londynu pisał: „Wydaje się, że osiągnęliśmy całkowite zaskoczenie”. W pierwszym momencie lądowanie aliantów zaskoczyło dowództwo niemieckie. Droga do Rzymu była otwarta, jednak gen. Lucas zamiast ruszyć do przodu, rozpoczął rozbudowywanie przyczółka. Po latach premier Churchill napisał: „Przy szło nieszczęście i zniweczenie podstawowego celu operacji. Gen. Lucas ograniczył się do zajęcia przyczółka i wyładowania sprzętów i pojazdów. Dowódca operacji nie podjął żadnego ruchu naprzód” 8. W sumie w ciągu 14 dni na przyczółku w Anzio znalazło się około 70 000 żołnierzy alianckich i 21 940 pojazdów, w tym 380 czołgów9. W tym samym czasie feldmarszałek Kesselring przystąpił do realizacji planu „Richard”, opracowanego na wypadek desantu alianckiego w rejonie Anzio. Do zepchnięcia oddziałów alianckich z utworzonego przyczółku dowódca niemieckiej 14 Armii gen. Eberhard Mackensen skierował jed nostki I Korpusu Spadochronowego i LXXVI Korpusu Pancernego. Po mimo licznych kontrataków dywizjom niemieckim nie udało się zlik widować przyczółka. W trwających kilka tygodni walkach oddziały nie mieckie poniosły tak duże straty, że nie były już zdolne do żadnych poważniejszych działań zaczepnych. Tym samym obie strony nie zdołały osiągnąć wyznaczonych celów. W konsekwencji przełożeni zwolnili gen. Lucasa z zajmowanego stanowiska10. Gen. Alexander wspominał: „Pierwsza bitwa o Cassino była niemieckim sukcesem; jego powstrzymanie było teraz sprawą prestiżu” 11. Dowódca amerykańskich sił powietrznych w rejonie Morza Śródziem nego, gen. John Cannon, powiedział do gen. Alexandra tuż po zajęciu przez amerykański VI Korpusu przyczółka w Anzio: „Jeśli pozwolisz mi użyć całych naszych sił bombowych przeciwko Cassino, to wyciągniemy to [miasto] jak martwy ząb” 12. Późniejsze bombardowania klasztoru i miasta wykazały, że zniszczenie ich w żaden sposób nie obniżyło morale obrońców — niemieckiej 1 Dy wizji Spadochronowej, której żołnierze walczyli zażarcie w ruinach miasta
86
Cassino oraz na wzgórzach otaczających klasztor w masywie Monte Cassino. O karności żołnierzy niemieckich mogło świadczyć wydarzenie, jakie spotkało gen. Alexandra w czasie jego wizytacji jednego z wojennych szpitali. Gen. Alexander tak wspominał ten przypadek: „Kiedy ukazałem się przy drzwiach ich sali, niemiecki Feldfebel bardzo ciężko ranny krzyknął do swoich ludzi: «Achtung, Herr General» — i ci ranni mężczyź ni leżą wszyscy w swoich łóżkach na baczność z wyprostowanymi ramio nami nad prześcieradłami. Musiałem powiedzieć: «Machen Sie Weiter», gdyż oni pozostaliby w tej pozycji do dalszych rozkazów”. To wydarzenie według gen. Alexandra ilustrowało typ żołnierzy, z którymi alianci musieli walczyć. Trzeba podkreślić, że niemieccy żołnierze byli bardzo wytrzymali oraz dzielni w czasie walk na Linii Gustawa13.
1 Wincenty I w a n o w s k i , Bitwa o Rzym 1944, s. 88-89. 2 George F o r t y , Battle for Monte Cassino, s. 63-65. 3 Mark C l a r k , Calculated Risk, London 1951, s. 261-265; Fred M a j d a l a n y , Cas sino..., s. 62-65; Ben C h r i s t e n s e n , The 1st Fallschirmjager..., t. II, s. 385 podaje, że straty 36 Dywizji wyniosły 2066 ludzi. 4 Fred M a j d a 1 a n y, Cassino..., s. 82. 5 George F o r t y , Battle for Monte Cassino, s. 78. 6 Fred M aj d a 1 a n y, Cassino..., s. 85. 7 Christopher C h a n t , The Encyclopedia..., s. 244; Mark C l a r k , Calculated Risk, Londyn 1951, s. 265. Gen. Clark wyliczył straty na 236 żołnierzy. 8 Fred M a j d a l a n y , Cassino..., s. 70. Ciekawa jest opinia marszałka Alexandra o wal kach pod Anzio zamieszczona w The Alexander Memoirs 1940-1945, London 1962, s. 125-126. 9 Fred M a j d a l a n y , Cassino..., s. 77. 10 Christopher C h a n t , The Encyclopedia..., s. 218. 11 Harold A l e x a n d e r , The Allied Armies in Italy from 3 September to 12 December 1944, „Supplement to the London Gazette”, 12 June 1950, s. 2914. 12 The Alexander Memoirs..., s. 120. 13 Ibid., s. 121.
Rozdział 6. DRUGA BITWA O MONTE CASSINO 15-18 LUTEGO
W trakcie pierwszego natarcia alianci przechwycili niemiecki rozkaz dotyczący obrony Linii Gustawa, który m.in. zawierał ustęp: „Linia Gustawa musi być utrzymana za wszelką cenę ze względu na znaczenie polityczne zatrzymania ofensywy sprzymierzonych. [...] Fiihrer oczekuje zażartej walki o każdą piędź ziemi” 1. Twarda niemiecka obrona zaskoczyła dowództwo 15 Grupy Armii. Informacje, jakie pod koniec roku 1943 dostarczył wywiad aliancki, mówiły o upadku morale w niemieckich jednostkach walczących we Włoszech oraz o dużych stratach w sprzęcie. W rzeczywistości okazało się, że niemieckie dywizje były świetnie przygotowane do walki, a sprzęt w większości został uzupełniony. W związku z informacjami o przygotowywanej przez nieprzyjaciela akcji zlikwidowania przyczółka pod Anzio nie mogło być mowy o prze rwaniu dalszego natarcia na Linię Gustawa, gdyż tylko takie działanie mogło odciążyć walczący pod Anzio amerykański VI Korpus. Gen. Alexander postanowił zmienić dotychczasowy plan operacji. W związku z ustaniem z końcem grudnia 1943 roku działań brytyjskiej 8 Armii nad Adriatykiem, dowódca Głównych Alianckich Sił Śródziem nomorskich postanowił wzmocnić natarcie w masywie Monte Cassino poprzez skierowanie będących dotychczas w odwodzie 8 Armii nowoze landzkiej 2 Dywizji Piechoty dowodzonej przez gen. H. Kippenbergera i indyjskiej 4 Dywizji Piechoty gen. Francisa Tukera. W pierwszych dniach lutego dowództwo dywizji objął gen. A. Galloway. Warto pod kreślić, że indyjska 4 Dywizja była najbardziej doświadczoną w walkach górskich jednostką bojową wchodzącą w skład Głównych Alianckich Sił Śródziemnomorskich. Od początku walk na Półwyspie Apenińskim gen. Alexander zabiegał o przysłanie z Wielkiej Brytanii do Włoch 52 Dywizji Piechoty — jednostki mającej specjalne przygotowanie do walk w górach. Dywizja ta jednak nie została wysłana do Włoch, natomiast wzięła udział w walkach w Normandii — w terenie nizinnym. Świadczy to o tym, że
88
front włoski dla najwyższego dowództwa alianckiego miał znaczenie drugoplanowe. Wysłanie 52 Dywizji do Włoch nie rozstrzygnęłoby zapew ne zwycięstwa w pierwszej czy drugiej bitwie o Monte Cassino, jednak jej udział w znacznym stopniu mógłby zmniejszyć straty atakujących jednostek, które nie miały przeszkolenia w walkach w górach. I tym razem racje polityczne ponownie zwyciężyły. Szybkie zajęcie Włoch i wejście na Bałkany nie były na rękę Stalinowi, a alianci nie chcieli w tym czasie drażnić dyktatora. 3 lutego z indyjskiej 4 Dywizji i nowozelandzkiej 2 Dywizji oraz pancernych grup zadaniowych (Task Forces) A i B, z amerykańskiej 1 Dywizji Pancernej oraz oddziałów brytyjskiej 78 Dywizji Piechoty został utworzony nowozelandzki II Korpus pod dowództwem gen. Freyber ga. Korpus ten przed drugą bitwą o Monte Cassino został podporząd kowany amerykańskiej 5 Armii2. Przeciwnikiem nowozelandzkiego II Korpusu był niemiecki XIV Kor pus Pancerny w składzie: 5 Dywizja Górska, 44 Dywizja Piechoty Hoch und Deutschmeisłer, 15 Dywizja Grenadierów Pancernych, 94 Dywizja Piechoty, 90 Dywizja Grenadierów Pancernych oraz 1 Dywizja Spado chronowa3. W przygotowaniach do bitwy gen. Alexander planował, że indyjska 4 Dywizja Piechoty opanuje wzgórze klasztorne, a nowozelandzka 2 Dywi zja Piechoty uchwyci przyczółek na rzece Rapido. Działania te miały umożliwić wprowadzenie w dolinę rzeki Liri pancernych grup zadanio wych z amerykańskiej 1 Dywizji Pancernej. Jedynym problemem w tym czasie była pogoda — liczne rozlewiska utworzyły w dolinie Liri rozległe bagniska, które uniemożliwiały ruch oddziałów pancernych poza drogami. Gen. Alexander zakładał, że powodzenie całej operacji mogło przynieść tylko szerokie wejście oddziałów pancernych w dolinę rzeki Liri4. Nowozelandzki II Korpus zastąpił w masywie Monte Cassino wy czerpane dotychczasową walką oddziały amerykańskiego II Korpusu. Gen. Freyberg postanowił, że indyjska 4 Dywizja Piechoty rozpocznie natarcie z przejętych od Amerykanów pozycji na wzgórzu 593 w kie runku wzgórza klasztornego. Drugi kierunek natarcia miał zostać prze prowadzony przez Głowę Węża na tyły niemieckich pozycji w mieście Cassino. W tym samym czasie nowozelandzka 2 Dywizja Piechoty, dzia łając wzdłuż linii kolejowej wiodącej do Cassino, miała opanować stację kolejową w mieście oraz uchwycić przyczółek na rzece Rapido. Natarcie nowozelandzkiej dywizji miało umożliwić amerykańskim pancernym grupom zadaniowym (Task Forces) wejście w dolinę rzeki Liri. Ze względu na warunki pogodowe — nieustannie padający śnieg, deszcz
89
oraz grad powodowały gwałtowny przybór wód w rzekach — gen. Fre yberg uważał, że nowozelandzki II Korpus powinien rozpocząć akcję jak najszybciej. Fatalna pogoda miała także wpływ na morale żołnierzy. Lepiej przy gotowani do ekstremalnych warunków pogodowych byli żołnierze nie mieckiej 1 Dywizji Spadochronowej. Na odcinku pomiędzy stacją kolejową Cassino a wzgórzem Belweder, na który miał nacierać nowozelandzki II Korpus, Niemcy zgrupowali 14 batalionów piechoty, dwie kompanie czołgów, jedną baterię artylerii średniej, jedną baterię artylerii ciężkiej oraz cztery baterie artylerii lekkiej plus jedną kompanię i jeden batalion artylerii przeciwpancernej. Na odcinku, gdzie miały toczyć się walki indyjskiej 4 Dywizji Piechoty, była grupa bojowa płk. Schultza z 1 Pułku Spadochronowego w składzie czterech batalionów — dwóch z 1 Pułku, jednego pod dowództwem kpt. Kratzerta z 3 Pułku Spadochronowego oraz Spadochronowego Batalionu CKM do wodzonego przez mjr. Schmidta. W rejonie miasta Cassino przeciwnikiem nowozelandzkiej 2 Dywizji Piechoty były dwa bataliony z 211 Pułku Grenadierów z 71 Dywizji Piechoty i jeden batalion z 361 Pułku Grena dierów Pancernych z 90 Dywizji Grenadierów Pancernych3. Najważniejszym zadaniem indyjskiej 4 Dywizji Piechoty było zastą pienie oddziałów amerykańskich na wzgórzu 593. W momencie gdy Hindusi znaleźli się u podnóża wzgórza 593, okazało się, że oddziały amerykańskie opanowały w poprzedniej bitwie tylko jego północne stoki. Natomiast niemieckie pozycje znajdowały się w ruinach starego fortu na stoku i na szczycie wzgórza. Dopiero wtedy stwierdzono, że napływające w czasie pierwszej bitwy o Monte Cassino meldunki do sztabu gen. Alexandra były niedokładne — miało to wpływ na planowanie nowej bitwy. Na wzgórzu amerykańscy żołnierze przebywali w wykonanych przez siebie maleńkich bunkrach, a najbliższe niemieckie pozycje na wzgórzu 593 oddalone były od amerykańskich o około 65 metrów. Trzeba pamiętać, że stanowiska niemieckie były położone powyżej amerykańskich i dlatego w czasie dnia jakikolwiek ruch był niemożliwy. Równocześnie ze szczytu wzgórza niemieccy spadochroniarze mieli bardzo dobry wgląd na przed pole. Ich snajperzy panowali nad całą okolicą. Znając wszystkie ścieżki prowadzące ze wzgórza 593 w kierunku klasztoru, nieprzyjaciel mógł niewielkimi siłami blokować je w nocy, wiedząc, że wszelki ruch w dzień był niemożliwy. Pewnym utrudnieniem w poruszaniu się nawet w nocy były podkute buty, w których chodzili alianccy żołnierze, wydające charakterystyczne dźwięki przy zetknięciu się z podłożem6.
90
Niemieccy spadochroniarze, mając lepiej położone stanowiska, nie musieli trzymać na nich przez cały czas wszystkich sił. W czasie dnia pozostawiali tam tylko warty, a sami odpoczywali. Na szczycie wzgórza 593 Niemcy mieli w dzień tylko jeden karabin maszynowy. W przypadku natarcia pozycja niemiecka była bardzo szybko wzmacniana spadochro niarzami ukrytymi w jaskiniach oraz bunkrach wykonanych na przeciw stokach. Nieprzyjaciel nie miał również problemów z zaopatrzeniem. W gorszej sytuacji byli alianci, którzy ze względu na obserwację przedpola przez Niemców nie mogli w czasie dnia dostarczać zaopatrzenia, a w nocy ze względu na ukształtowanie terenu było ono dostarczane tylko w mini malnej ilości. Zaopatrzenie ze składów pułkowych dostarczane było na mułach, które dochodziły na odległość około 280 metrów od stoku wzgó rza 593, dalej następował transport na żołnierskich plecach7. Również Głowa Węża była bardzo tmdnym rejonem do akcji, zbocza pokryte były bardzo ostrymi głazami, sam zaś szczyt miał tylko 18-metrowej szerokości płaszczyznę. W rejonie wzgórza 593 oddziały amerykańskie zastąpiły oddziały indyjskiej 7 Brygady Piechoty. Opanowanie wzgórz 593 oraz 569 nie było możliwe bez równoczesnego ataku na wzgórze 575 i farmę na Albaneta, a dowództwo alianckie nie zakładało uderzeń na te punkty. Było to błędem, gdyż każde natarcie na wzgórze 593 znalazłoby się pod ogniem niemieckim z powyższych punktów. Gen. Tuker, dowódca indyjskiej 4 Dywizji Piechoty, planował wykonać powierzone zadanie dwoma Brygadami Piechoty, 5 i 7. Natomiast 11 Bry gada Piechoty miała pozostać w rezerwie oraz pomagać w zaopatrzeniu walczących oddziałów. Gen. Tuker wspominał: „Dziwiło mnie wówczas, jak bardzo Naj wyższe Dowództwo zdawało się tracić z pola widzenia przedmiot ope racji zamierzonych przez 5 Armię. Celem tym wcale niekoniecznie było zaatakowanie i zajęcie Monte Cassino. Celem było stworzenie takiego zagrożenia dla stanowisk nieprzyjaciela na Linii Gustawa, które sprowokowałoby go do wycofania z frontu pod Anzio sił dostatecznie dużych, by uniemożliwiło mu to wywieranie tam jakiegokolwiek de cydującego nacisku. Do 5 Armii należała decyzja, jakiego typu operacja doprowadziłaby do osiągnięcia tego celu. Można było w tym regionie podjąć dwie całkiem sensowne operacje, które mogłyby zagrozić Monte Cassino w takim stopniu, by z frontu pod Anzio ściągnięto posiłki. Pierwszą było przemieszczenie się z rejonów Monte Castellone na po łudnie i południowy zachód, w dół ostrogi, co wywołałoby groźbę przecięcia linii komunikacyjnej, jaką była droga nr 6, a tym samym
91
odizolowania Cassino. Dragą było przemieszczenie się w region, w któ rym można byłoby wykorzystać całość ogromnych sił artylerii dla poło żenia ognia na przeprawę przez rzekę Gari w okolicach [miasta] San Angelo i utworzenie tam silnego przyczółka, ale niekoniecznie wiele więcej” 8.
Klasztor Benedyktynów Jednym z najbardziej kontrowersyjnych punktów w planie drugiej bitwy o Monte Cassino był rozkaz zbombardowania klasztoru Benedyk tynów w masywie Monte Cassino. Alianci nie mieli dokładnych infor macji, czy w klasztorze znajdują się niemieccy żołnierze. Swoje informacje opierali tylko na przypuszczeniach oraz niepewnych meldunkach od walczących w rejonie klasztoru oddziałów amerykańskich. Do komórek wywiadu napływały różne meldunki dotyczące klasztoru. W jednych mówiono, że po dziedzińcu klasztoru kręcili się żołnierze niemieccy, w innych, że obserwator niemiecki wskazywał z klasztoru cele dla artylerii, jeszcze inne, że nieprzyjaciel umieścił w klasztorze snajperów. Rozpoznanie lotnicze informowało, że wokół klasztoru kon centrują się oddziały niemieckie, które w każdej chwili mogłyby wejść do niego. W celu udowodnienia, że w klasztorze przebywają Niemcy, jeden z oficerów amerykańskiego wywiadu przytoczył zapisaną w podsłuchu rozmowę, która miała dać ostateczny argument, że nieprzyjaciel jest w jego wnętrzu. Rozmówcy mówili: „Wo ist der Abt? Ist er noch im Kloster?” *. Amerykanie zrozumieli, że Abt to skrót od niemieckiego słowa Abteilung, co oznacza w języku wojskowym sekcję lub oddział wojskowy. Miało to być dowodem na przebywanie wewnątrz klasztoru oddziałów niemieckich. W rzeczywistości rozmowa dotyczyła opata, gdyż słowo „Abt” użyte w rozmowie, to skrót od słowa „Abbof ’ w rodzaju męskim, a nie słowa w rodzaju żeńskim „Abteilung”, gdyż w tym przypad ku zdanie wypowiedziane przez jednego z rozmówców musiało by brzmieć: „Wo ist die Abt? Ist er noch im Kloster?”. W ten sposób nie najlepsza znajomość języka niemieckiego, a w rzeczywistości może zimna kalkulacja, doprowadziły do zniszczenia jednego z największych zabytków europejskich — klasztoru Benedyktynów na Monte Cassino9. Sprawa bombardowania obiektów kultu religijnego w czasie działań w Europie była tematem listu prezydenta Roosevelta do papieża Piusa * Gdzie jest opat? Czy wciąż znajduje się w klasztorze?
92
XII z początku lipca 1943 roku, w którym przywódca amerykański zapew niał Ojca Świętego, że oddziały walczące na kontynencie będą czyniły starania, aby oszczędzić od zniszczeń wojennych kościoły i miejsca kultu religijnego. Jesienią tego roku gen. Eisenhower przesłał gen. Alexandrowi listę obiektów religijnych we Włoszech, które musiały być oszczędzone za wszelką cenę. Klasztor Benedyktynów znalazł się na drugim miejscu po Castel Gandolfo. W tym samym czasie brytyjski minister pełnomocny przy Stolicy Apostolskiej przekazał sugestię, że gdyby klasztor Benedyk tynów znalazł się na niemieckiej linii obrony, to wówczas mógłby dostać się pod ogień artylerii lub nawet zostać zbombardowany, jeśli w jego pobliżu pojawiłyby się oddziały niemieckie. Stolica Apostolska zwróciła się do ambasady niemieckiej z pytaniem, czy klasztor Benedyktynów, który znalazł się w pasie umocnień Linii Gustawa, będzie obsadzony przez oddziały niemieckie. Ambasada bardzo szybko odpowiedziała, że dowództwo niemieckie nie przewidywało w swoich planach obsadzenia klasztoru przez wojsko. Odpowiedź Stolicy Apostolskiej nie zadowoliła Brytyjczyków, którzy nie wierzyli, że górujący nad doliną rzeki Liri klasztor nie będzie wykorzystany przez Niemców jako punkt obserwacyjny do kierowania ogniem artylerii. Papież Pius XII obawiał się o losy klasz toru Benedyktynów, dlatego też zwrócił się z takim samym zapytaniem do feldmarszałka Kesselringa. Ten zapewnił Ojca Świętego, że do wnętrza klasztoru nie będą wprowadzone żadne oddziały niemieckie10. Wielkim szczęściem dla kultury światowej była decyzja o ewakuacji z klasztoru Benedyktynów 80 000 rękopisów, inkunabułów, kodeksów, książek, dokumentów oraz obrazów s i innych dzieł sztuki. Najstarsze pochodziły z VIII wieku. Do Zamku Świętego Anioła w Rzymie wywie ziono m.in. dzieła takich mistrzów, jak: Leonardo da Vinci, Tycjan, Brueghel, Rafael, Petrarka, Seneka, Wergiliusz i Horacy11. Akcja ewakuacji dzieł sztuki z klasztoru rozpoczęła się 14 października, gdy do wrót opactwa Benedyktynów zapukali wiedeńczyk ppłk Julius Schlegel i lekarz wojskowy dr Maximilian Becker. Od 17 października 120 samochodów ciężarowych z Dywizji Pancemo-Spadochronowej „Hermann Goring” rozpoczęło wywóz zabytków do Rzymu. Codziennie samochody pokonywały trasę 150 km. 23 października prasa światowa alarmowała, że żołnierze niemieckiej Dywizji „Hermann Goring” rabują dzieła sztuki z klasztoru Benedyktynów na Monte Cassino. Akcję wywozu zabytków do Zamku Świętego Anioła w Rzymie zakończono 3 listopada12. 7 grudnia 1943 roku dowódca niemieckiej 10 Armii gen. von Vieting hoff w trakcie spotkania poinformował feldmarszałka Kesselringa, że
93
klasztor Benedyktynów na Monte Cassino znajduje się w pasie głównych umocnień na Linii Gustawa i w tym przypadku uszanowanie jego eks terytorialności byłoby niemożliwe do zachowania. Dowódca 10 Armii uważał, że nie można pozwolić na zajęcie klasztoru przez aliantów, gdyż to osłabiłoby znacznie Linię Gustawa w tym rejonie. Feldmarszałek Kesselring powiedział o obietnicy danej papieżowi, iż żadne oddziały niemieckie nie wejdą do klasztoru, natomiast umowie tej nie podległy zabudowania gospodarcze znajdujące się poza murami klasztoru oraz stoki, nad którymi on górował. Od tego momentu budynki gospodarcze opactwa były rozbierane, aby nie przesłaniać widoczności, lub też zamie niano je na stanowiska bojowe. W ten sposób teren wokół klasztoru jeszcze w grudniu 1943 roku został włączony w pas umocnień Linii Gustawa. 29 grudniu 1943 roku gen. Eisenhower skierował do wszystkich pod ległych mu dowódców pismo nakazujące ochronę pomników kultury oraz historii z zastrzeżeniem, że jeżeli uratowanie ich miałoby kosztować życie alianckich żołnierzy, to zniszczenie takiego miejsca należałoby uznać za wyższą konieczność. Zaznaczył on przy tym, że decyzja o znisz czeniu każdego obiektu o wartości kulturalnej i historycznej powinna zostać wydana dopiero po wnikliwej analizie. W czasie pierwszej bitwy o Monte Cassino artyleria amerykańskiej 5 Armii przypadkowo ostrzelała klasztor. Po tym incydencie gen. Alexan der wydał wytyczne podległym dowódcom, aby nie ostrzeliwać klasztoru, jednak 5 lutego „zabłąkany pocisk” wybuchł na jego dziedzińcu. Dowódca 5 Armii gen. Clark nie widział potrzeby bombardowania klasztoru Benedyktynów, ale sytuacja uległa zmianie, gdy gen. Freyberg zwrócił się do niego o wydanie zgody na zbombardowanie obiektu13. Dowódca nowozelandzkiego II Korpusu popierał propozycję gen. Tu kera, który uważał, że zdobycie wzgórza 593 oraz innych punktów w ma sywie Monte Cassino powinno zostać poprzedzone bombardowaniem klasztoru Benedyktynów. Według dowódcy indyjskiej 4 Dywizji Piechoty klasztor stanowił główną pozycję obronną w masywie. W związku z tym powinien on zostać w pierwszej kolejności odizolowany od pozostałych pozycji niemieckich na Linii Gustawa. 2 lutego gen. Tuker został zabrany do szpitala — odnowiła się u niego choroba nabyta w tropikach. Zdążył jednak przekazać gen. Freybergowi materiał opisujący klasztor. Został on opracowany na podstawie książki kupionej w Neapolu. Gen. Tuker informował, że klasztor został zamie niony na fortecę w XIX wieku. Główna Brama ma masywne, drewniane wrota w nisko sklepionym przejściu zbudowanym z dużych kamiennych
94
bloków długości od 9 do 10 metrów. Jedynie przez bramę można wejść do klasztoru. Ściany mają około 150 stóp wysokości, to solidna robota murarska, i przynajmniej 10 stóp grubości w podstawie. Odkąd to miejsce zostało pod koniec XIX wieku przebudowane na fortecę, to oczywiście ściany były przebijane na strzelnice i stały się blankami murów obronnych. Monte Cassino jest nowoczesną twierdzą i musi zostać potraktowane nowoczesnymi sposobami. Żadne praktyczne środki zdobycia nie są moż liwe bez pomocy inżynierskiej. Można jedynie działać poprzez bombar dowanie z powietrza, mając nadzieję, że to zmusi garnizon do zaprzestania oporu i 1000-funtowa bomba okaże się zbyteczna. „Czy klasztor jest teraz zajęty, czy nie, to jest pewne, że będzie się tam trzymał, aż do ostatniej pozycji. Dlatego budynek powinien zostać zbu rzony, aby zapobiec skutecznemu oporowi. Prosiłbym o natychmiastową wiążącą informację o sposobie zajęcia fortecy, jako że Dywizja nie dysponuje [odpowiednimi] środkami. Chciałbym podkreślić, że to wyłącznie dzięki dochodzeniu ze strony Dywizji, bez pomocy źródeł wywiadowczych z zewnątrz, mamy jakiekol wiek wyobrażenie o tym, czym jest ta forteca, choć była nam cierniem przez wiele tygodni. Kiedy formacji powierza się zadanie zlikwidowania takiego miejsca, powinno być oczywiste, że może być zlikwidowane za pomocą środków pozostających w dyspozycji tej Dywizji” 14. 11 lutego w „Daily Mail” ukazał się artykuł przedstawiający klasztor Benedyktynów na Monte Cassino „jako nazistowską twierdzę”. 12 lutego o godz. 15.30 gen. Alexander ze swoim szefem sztabu gen. Hardingiem przybyli do kwatery polowej gen. Freyberga. Tego samego dnia gen. Harding poinformował gen. Alfreda Gruenthera, szefa sztabu 5 Armii, o podjętej przez gen. Alexandra decyzji, że klasztor powinien być zbombardowany, gdyby Freyberg uznał to za militarną konieczność. „Jeżeli istniało jakiekolwiek uzasadnione podejrzenie, że był on wykorzy stywany w celach militarnych, jego zniszczenie — choć bolesne — było usprawiedliwione” 15. Gen. Alexander uważał, że zniszczenie klasztoru było konieczne, a głów nym tego powodem była chęć obniżenia morale przeciwnika. W swoich wspomnieniach Alexander tłumaczył, że w celu uratowania życia wielu żołnierzy był gotowy zniszczyć nawet najbardziej „czcigodną” budowlę. Po latach napisał: „Widziałem ostatnio pole bitwy. Jeszcze raz, po tylu latach, dotarło do mnie, jak przerażająco skalisty i górzysty jest teren, w którym musieliśmy walczyć. Monte Cassino jest jedną z najsilniejszych naturalnych obronnych pozycji w całej Europie i trudno sobie wyobrazić, że ostatecznie przeszliśmy przez to” 16.
95
Wieczorem w dowództwie amerykańskiej 5 Armii rozpoczęła się dys kusja, czy koniecznie trzeba zbombardować klasztor. Gen. Clark był temu przeciwny. Wtedy gen. Freyberg powiedział, że w takim razie dowódca armii musi wziąć na siebie odpowiedzialność za niepowodzenie operacji17. Gen. Clark ostatecznie uległ i wydał zgodę na zbombardowanie kla sztoru. Wcześniej na propozycję nowozelandzkiego generała zgodę wy raził gen. Alexander. Początkowo termin bombardowania został wyznaczony na 13 lutego, jednak ze względu na fatalne warunki pogodowe — mgły i opady, prze niesiono go o dwa dni później. Natarcie nowozelandzkiego II Korpusu zostało wyznaczone na 17 lutego. Dowódca XIV Korpusu Pancernego, gen. Fridolin von Senger und Etterlin, obawiał się ponownego alianckiego ataku na pozycje niemieckie w masywie Monte Cassino. Gdy 14 lutego otrzymał informację o budowie mostów na rzece Gari, generał zorientował się, że w każdej chwili mogło dojść do nowego natarcia aliantów. W meldunku wysłanym do dowódcy niemieckiej 10 Armii pisał: „Jeżeli nieprzyjaciel zdecyduje się ześrod kować artylerię, lotnictwo i piechotę na kilku kluczowych punktach (Cassino, Monte Cassino, Massa Albaneta, Colle San Angelo), praw dopodobnie osiągnie swoje cele. Korpus nie jest już w stanie zasilać obrony na masywie Cassino bez pomocy z zewnątrz. Trwałość Linii Gustawa zależy od utrzymania ostatniej linii położonej na wzniesieniach, które są teraz w naszych rękach. Jeżeli ta linia zostanie utracona, położenie stanie się nadzwyczaj krytyczne, ponieważ nie posia damy odpowiednio przygotowanych linii obronnych na bezpośrednich tyłach. Posiadanie Linii Gustawa jest [...] podstawowym czynnikiem naszych działań we Włoszech. Linia ta jednak nie może być utrzymana bez przydzielenia korpusowi odwodów piechoty i artylerii” l8. 15 lutego o godz. 5.45 mjr Bradford Evans z 96 Skrzydła (Bomber Wing) stacjonującego na lotnisku w Foggii otrzymał rozkaz bojowy nr 341 — „klasztor musi być zniszczony”. Rozkaz był podpisany przez gen. Clarka. O godz. 6.55 z lotniska wystartowało 37 samolotów bom bowych B-17. W sumie do ataku na klasztor wyleciały 142 samoloty B-17. Na swoich pokładach miały one 353 tony bomb zapalających i burzących. O godz. 9.30 rozpoczęło się bombardowanie klasztoru. Czterdzieści pięć minut później nad klasztor nadleciała główna fala B-17, które z 18 000 stóp (5486 metrów) zrzuciły bomby. Po 15 minutach po opadnięciu pyłu obserwującym dowódcom ukazały się już tylko ruiny. O godz. 11.00 nad płonący klasztor nadleciało 47 samolotów B-25 Michell
96
i 40 samolotów Marauder Martin B-26, które z wysokości 10 000 stóp (3048 metrów) zbombardowały klasztor19. Druga fala bombowców zrzuciła na ruiny klasztoru 100 ton bomb. Do wieczora 15 lutego spadły kolejne 123 tony bomb. Razem na wzgórze klasztorne o powierzchni 2 km kwadratowych spadło 576 ton bomb. Oprócz zniszczenia klasztoru Benedyktynów bombardowanie spowodo wało również śmierć 250 cywilów, którzy szukali schronienia w jego murach20. Gen. Fuller pisał: „Winą za niepowodzenie obciążono klasztor, a nie wzgórze, na którym stał, i wobec tego postanowiono zburzyć tę budowlę. Zamiast utrzymać tę decyzję w tajemnicy, opublikowano ją i głośno dyskutowano. Nieuchronny skutek był taki, że kiedy zadano cios, Niemcy byli nań całkowicie przygotowani. Nieważne było oczywiście, że klasztor jest dogodnym obiektem bombardowania, a równocześnie wzgórze klasz torne dostarczało Niemcom niezliczonej ilości punktów obserwacyjnych, jest rzeczą wysoce nieprawdopodobną, aby Kesselring — doświadczony żołnierz — zajmował ten właśnie budynek. Mnisi zamieszkujący tam stwierdzili później, że nie był on nigdy wykorzystywany jako punkt obserwacyjny” 21. Bombardowanie nie przyniosło oczekiwanego rezultatu, gdyż oddziały niemieckie znajdujące się w rejonie klasztoru na czas nalotu opuściły stanowiska obronne i skryły się w schronach wykutych w skałach, a ob rócony w gruzy klasztor stał się od tej pory twierdzą nie do zdobycia. Gen. Fuller pisał: „Jedynym skutkiem tego niszczycielskiego bombar dowania było to, że zamieniło ono klasztor w fortecę, obrona bowiem kupy gruzów i ruin jest łatwiejszą i wygodniejszą operacją niż obrona budynku. Nie tylko bowiem ma się pod ręką materiał do budowy umoc nień, lecz także nie ma dachów ani podłóg, które waliłyby się na obroń ców. I dlatego bombardowanie klasztoru było nie tyle aktem wandalizmu, ile czystą głupotą z taktycznego punktu widzenia” 22. Samo bombardowanie miało skutek odwrotny do zamierzonego celu. W obawie przed pomyłkowym zbombardowaniem oddziały indyjskie zostały wycofane z zajmowanych pozycji na stoku wzgórza 593, które położone było około 500 metrów od wzgórza klasztornego. Sytuację tę wykorzystali niemieccy spadochroniarze, którzy natychmiast po bombar dowaniu obsadzili stanowiska zajmowane przez indyjską 7 Brygadę Pie choty. Jeszcze w nocy z 15 na 16 lutego 1 Batalion Royal Sussex Regiment dowodzony przez ppłk. Glennie’ego próbował odzyskać utracone stano wiska. Zdołał na pewien czas opanować Głowę Węża, jednak kontratak 7
Monte Cassino
97
spadochroniarzy ponownie zmusił żołnierzy Royal Sussex do opuszczenia wzgórza. Atakujący 1 Batalion Royal Sussex Regiment był cały czas rażony ogniem ze wzgórza 593 oraz ogniem z boku ze wzgórz 575 i Massa Albaneta. W ciągu 24 godzin zaciętych walk batalion stracił 328 ludzi zabitych, rannych i zaginionych, co stanowiło ponad 50 procent stanu wyjściowego23. 17 lutego do natarcia na wzgórze 593 ruszył 4/6 Rajputana Rifles z indyjskiej 11 Brygady Piechoty. W walkach o wzgórze batalion stracił 194 zabitych, rannych i zaginionych, w tym wszystkich dowódców kompanii. W nocy 4/6 Rajputana Rifles zajął wzgórze 450, co stanowiło podstawę do natarcia dwóch batalionów Gurkha na wzgórze klasztor ne24. 18 lutego, tuż po północy, do natarcia na wzgórze klasztorne ruszyły 1/9 Gurkha Rifles z 5 indyjskiej 5 Brygady Piechoty i 1/2 Gurkha Rifles z indyjskiej 7 Brygady Piechoty. Przeciwnikiem był II Batalion 1 Pułku Spadochronowego dowodzony przez mjr. Kurta Groschkego. O godz. 2.15 walkę rozpoczęły: w rejonie wzgórza 444 1/9 Gurkha Rifles i w re jonie wzgórza 445 1/2 Gurkha Rifles. Od tego momentu losy bitwy znalazły się w rękach dwóch walecznych batalionów Gurkha. Mimo największego męstwa nie osiągnęły one wzgórza klasztornego, w walkach Gurkhowie stracili 245 ludzi, w tym wielu oficerów25. W czasie gdy indyjska 4 Dywizja Piechoty walczyła w masywie, w nocy z 17 na 18 lutego do natarcia na miasto Cassino ruszyła nowo zelandzka 2 Dywizja Piechoty. Gen. Howard Kippenberger skierował do walki o stację kolejową 28 (Maori) Batalion Piechoty dowodzony przez ppłk. Younga. Stacji broniły pododdziały 211 Pułku Grenadierów pod dowództwem mjr. F.W. Knutha. Równocześnie czołgi amerykańskiej Grupy Zadaniowej B oraz nowozelandzki 21 Batalion Piechoty po przej ściu rzeki Gari, na południe od miasta Cassino, miały uchwycić przyczółek na południe od drogi nr 6. Natarcie batalionu Maorysów na stację kolejową w Cassino nie powiodło się i atakujące dwie kompanie straciły 130 zabitych, rannych, zaginionych i wziętych do niewoli. Niemcy stracili 138 poległych, rannych i wziętych do niewoli26. Druga bitwa o Monte Cassino dobiegała końca. Pozycje niemieckie w masywie Monte Cassino i w mieście Cassino pozostały nienaruszone. Po bitwie gen. Tuker w swoich notatkach pisał: „5 Armia zdecydowała się kontynuować bezpośredni atak na Monte Cassino, ale nie zastosowała koniecznego nacisku, bez którego atak taki nie mógł się powieść. I tak, ciężkie bombowce zrzuciły zaledwie 500 ton materiałów wybuchowych, a dodatkowo bombardowanie to w żaden sposób nie było skoordynowane
98
z atakiem piechoty, który nastąpił trzy lub cztery dni później. Atak z powietrza powinien być dziesięć razy bardziej intensywny i osiągnąć apogeum tuż przed zmierzchem. Wówczas [jego rolę] powinno przejąć tysiąc dział, a następnie [powinna] ruszyć piechota. Tymczasem atak z powietrza przeprowadzony był w dzień poprzedzający nocny atak piechoty, a ponadto był zbyt lekki i rozproszony, przeprowadzony przez myśliwce bombardujące. Był niemal bezużyteczny [...]. Być może historycy zwrócą uwagę na jeszcze jedną kwestię, ale po nieważ w to wątpię, sam o tym wspomnę. Podjęcie bezpośredniego ataku na Monte Cassino oznaczało, że jesteśmy zobowiązani, by odnieść sukces. Poprzestając na czymkolwiek innym [niż zdobycie Monte Cassino], nie mogliśmy nie przyznać się równocześnie do całkowitej porażki. Bezpo średni atak oznaczał, że musieliśmy albo wziąć przynajmniej wzg. 593 i klasztor, albo przyznać się do klęski. Tak więc przez całe sześć tygodni Korpus frontalnie atakował te niezwykle silnie umocnione pozycje, by w końcu — gdy indyjska 4 Dywizja straciła 4000 najlepszych żołnierzy piechoty, a nowozelandzka [2] Dywizja [Piechoty] poniosła równie do tkliwe straty — 5 Armia musiała uznać swoją klęskę [...]. Tak czy inaczej, gdy tylko podjęto decyzję o bezpośrednim ataku na Monte Cassino, klasztor był skazany na zniszczenie. Nie twierdzę, że atakując Monte Cassino bezpośrednio 5 Armia nie uratowała Anzio. Być może to rzeczywiście uratowało nasze siły w Anzio przed zepchnięciem do morza lub poniesieniem ciężkich ofiar. Nie po trafimy tego rozstrzygnąć. Twierdzę natomiast, że były lepsze drogi ratowania Anzio” 27. W czasie czterodniowych walk na przyczółku Anzio pomiędzy 18 a 22 lutego alianci stracili 5048 ludzi, z tego 1637 żołnierzy to straty poza polem walki28.
1 2 3 4 5 6 7 8 9
Wincenty I w a n o w s k i , Bitwa o Rzym 1944, s. 108. Harold A l e x a n d e r , The Allied Armies in Italy..., s. 2914. George F o r t y , Battle fo r Monte Cassino..., s. 82. Harold A l e x a n d e r , The Allied Armies in Italy..., s. 2914. George F o r t y , Battle fo r Monte Cassino..., s. 80-81. Ibid., s. 84. Ibid. Ibid., s. 88. The Alexander Memoirs..., s. 119-120; George F o r t y , Battle for Monte Cassino..., s. 88. Natomiast Marcin Wiśniewski w artykule Zbombardowanie klasztoru na Monte Cassino w świetle nowych faktów, [w:] Bitwa o Monte Cassino 1944. Geneza
99
10 11 12
— Przebieg — Opinie, „II Konferencja Naukowa”, Leszno 2001 podaje na podstawie pamiętników adiutanta gen. Alexandra następujące słowa: „Ist Abt In Kloster? Ja, im Kloster mit Monchen”. Artykuł ten omawia również sprawę zasadności zbombar dowania klasztoru. George F o r t y , Battle for Monte Cassino..., s. 88. Oberstleutnant Julius Schlegel. Retter der Kunstschatze..., s. 19-25; Franz K u r o w s k i , Von der Polizeigruppe..., s. 176. Oberstleutnant Julius Schlegel. Retter der Kunstschatze..., s. 44-47; Franz K u r o w s k i , Von der Polizeigruppe..., s. 176-177. Official History o f New Zealand..., s. 169-170. Fred M a j d a l a n y , Cassino..., s. 114-115. Official History o f New Zealand..., s. 160. The Alexander Memoirs..., s. 121. Mark C l a r k , Calculated Risk, London 1951, s. 299-302. Wincenty I w a n o w s k i , Bitwa o Rzym. 1944..., s. 114. Official History of New Zealand in the..., s. 163.
13 14 15 16 17 18 19 20 Oberstleutnant Julius Schlegel. Retter der Kunstschatze des Kloster Montecassino, s. 67-68. 21 J.F.C. F u l l e r , Druga Wojna Światowa 1939-1945, Warszawa 1958, s. 383. 22 Ibid., s. 384. 23 Fred M a j d a l a n y , Cassino..., s. 146-149; George F o r t y , Battle fo r Monte Cassino, s. 93; Ken F o r d , Cassino 1944, Breaking the Gustav Linę, Gloucestershire 2003, s. 56; Official History o f New Zealand..., s. 174; Ben C h r i s t e n s e n , The 1st Fal Ischirmjager..., t. II, s. 397. 24 Ben C h r i s t e n s e n , The 1st Fallschirmjager..., t. II, s. 399. 25 George F o r t y , Battle fo r Monte Cassino, s. 93-95; Ken F o r d , Cassino 1944..., s. 57; Official History o f New Zealand..., s. 175; Ben C h r i s t e n s e n , The 1st Fallschirm jager..., t. II, s. 399. 26 Official History of New Zealand..., s. 184; George F o r t y , Battle for Monte Cassino, s. 95-97. 27 George F o r t y , Battle fo r Monte Cassino..., s. 88-89. 28 Mark C l a r k , Calculated Risk..., s. 294.
Rozdział 7. TRZECIA BITWA O MONTE CASSINO 15-26 MARCA
23 lutego gen. Alexander wydał zarządzenia do trzeciej bitwy o Monte Cassino. Dowództwo Głównych Alianckich Sił Śródziemnomorskich nie wyciągnęło żadnych wniosków z dwóch poprzednich operacji, co stawiało powodzenie nowej bitwy pod znakiem zapytania. Bitwa miała rozpocząć się od potężnego bombardowania lotniczego miasta. Najtrudniejszym zadaniem było opanowanie masywu Monte Cassino. Tego dnia gen. Alexander powiedział do gen. Freyberga: „Pokładam duże nadzieje w Pań skich operacjach. Musi się to powieść...”. Niektórzy dowódcy mieli duże wątpliwości, co do dalszego działania na tym kierunku. Gen. Juin pisał: „Gdy oddziały są wyczerpane i nie chcą już więcej nacierać, upór jest zawsze rzeczą niesłuszną i kosztowną [...]. Nie przywiązuje się wagi do mojego skromnego wniosku, dotyczącego znaczenia i roli, jaką odgrywa rejon Atina w ramach działań obronnych przeciwnika. Rejon ten jest dogodnym punktem wyjściowym, którego tyły są powiązane z Rzymem [...]. Trzeba więc opanować Atinę, co jest w stanie wykonać własnymi siłami Francuski Korpus Ekspedycyjny. Mam wrażenie, że zachodzi nieporozumienie co do znaczenia akcji na Atinę. Widzi się w niej coś w rodzaju rozbieżnego wysiłku w stosunku do wybranego kierunku głównego natarcia. To działanie może się wyda wać rozbieżne, lecz istotny jest dopiero ostateczny wynik akcji” 1. 24 lutego gen. Clark wydał rozkaz nr 16, w którym pisał: „Z uwagi na zaangażowanie korpusu nowozelandzkiego zamierzam przegrupować siły 5 Armii na odcinku Garigliano-Rapido w celu odtworzenia odwodów. Nacisk na nieprzyjaciela nie zostanie przerwany. Działania zaczepne oraz obrona czynna będą prowadzone w sposób zapewniający osiągnięcie celów ograniczonych — związania maksimum sił nieprzyjacielskich — dla ułatwienia ponownego podjęcia działań zaczepnych. Francuski Korpus Ekspedycyjny, korpus nowozelandzki i [brytyjski] X Korpus będą gotowe do uruchomienia, po jednej dywizji w ciągu 48 godzin, z zadaniem posuwania się za natarciem w dolinie rzeki Liri.
101
Na froncie Anzio należy wzmocnić pozycje obronne i nie zaniedbywać żadnej możliwości dla wznowienia działań zaczepnych. Korpus nowozelandzki rozpocznie natarcie z zadaniem opanowania masywu górskiego w rejonie Cassino i utworzenia przyczółka mostowego na rzece Rapido [...]. Zamiarem armii jest odpowiednie przygotowanie dalszego natarcia z tego przyczółka oraz wzgórz Cassino w kierunku północno-zachodnim” 2. Po 10 marca dowództwo Alianckiej Armii Włoch nie zmieniło pierwot nego planu natarcia przez wzgórze klasztorne na tyły Niemców broniących Cassino. 15 marca rozpoczęła się trzecia bitwa o Monte Cassino. Na odcinku amerykańskiej 5 Armii do akcji ponownie wszedł nowozelandzki II Kor pus, który miał za zadanie zdobyć wzgórze klasztorne oraz miasto Cassino. O godz. 8.30 natarcie alianckie poprzedziło bombardowanie miasta Cassino przez 775 samolotów, które na obszar o powierzchni 2,5 kilometra kwadratowego zrzuciło 1000 bomb. Bombardowanie trwało 3,5 godziny. Oprócz miasta lotnictwo alianckie miało zniszczyć wiele punktów nie mieckiej obrony na zapleczu. Gen. Jacob L. Devers, zastępca dowódcy Alianckiej Armii Włoch, pisał: „15 marca myślałem, że natarciem na Cassino wyrzucimy Niemców i posuniemy się w górę doliny Liri. Użyliśmy lotnictwa, artylerii i czołgów, a tuż za nimi postępowała piechota. Obserwowałem natarcie z drugiej strony doliny. Ruszyło ono przy pięknej pogodzie. Bombardowanie było wspaniałe i bezwzględne, a wykonany przez 900 dział ogień zaporowy, który po nim nastąpił i trwał dwie godziny, był jeszcze silniejszy i bardziej dokładny. Dwie grupy średnich bombowców, następnie zaś jedenaście grup bombowców ciężkich, a po nich znów trzy grupy średnich wystar towały (dokładnie co do minuty) o godzinie 8.30 i zeszły z pola bitwy o godzinie 12.00, przy czym do godziny 9.00 grupy startowały co dziesięć minut, później zaś co piętnaście minut. Pomimo tego wszystkiego, a także pomimo wspaniałego wsparcia w ciągu całego popołudnia ze strony nurkowców i artylerii, oddziały naziemne nie osiągnęły nawet swoich pierwszych przedmiotów natarcia... Te wyniki podziałały na mnie jak orzeźwiający wstrząs” 3. Początek natarcia nie zapowiadał późniejszych trudności. O godz. 13.00 rozpoczęło się natarcie na Cassino nowozelandzkiej 6 Brygady wspartej czołgami z 19 Pułku Pancernego dowodzonego przez ppłk. McGaffina. Atakujący nie spodziewali się, że pomimo ciężkiego bombar dowania siły spadochroniarzy broniących miasteczka nie uległy osłabieniu.
102
Cassino bronił liczący 300 ludzi II Batalion 3 Pułku Spadochronowego dowodzony przez kpt. Ferdinanda Foltina. Siłami niemieckimi w mieście dowodził płk Heilmann, dowódca 3 Pułku Spadochronowego4. W momencie nalotu część spadochroniarzy skryła się w schronach zbudowanych w zboczu góry. Miejsce to było całkowicie osłonięte od bomb lotniczych, jednak straty były poważne. Na przykład z 5 kompanii II Batalionu dowodzonej przez por. Bernharda Moskoppa po bombar dowaniu pozostało tylko 32 ludzi. Ruiny miasta stały się grobem dla 160 żołnierzy, zniszczeniu uległy również cztery z pięciu dział pancernych Sturmgeschiitz. Pomimo ciężkich strat spadochroniarze szybko zajęli pozycje obronne w ruinach miasta, gdy tylko bombardowanie zostało zakończone5. 15 marca II Batalion 3 Pułku Spadochronowego odparł wszystkie ataki Nowozelandczyków i utrzymał południowo-zachodnią część miasta6. Sukcesem zakończyło się natarcie nowozelandzkie na Wzgórze Zamkowe na północnym skraju Cassino, które zostało zdobyte o godz. 16.45. Wie czorem na Wzgórze Zamkowe dotarły Bataliony 1/4 Essex Regiment, 1/6 Rajputana Rifle i 1/9 Gurkha Rifle z 5 Brygady Piechoty z indyjskiej 4 Dywizji Piechoty. Batalion 1/9 Gurkha mjr. G.S. Nangla miał uderzyć następnie na Wzgórze Kata. W nocy jedna kompania Gurkha opanowała cel. Jedynym punktem w tym rejonie, którego nie udało się zająć, było wzgórze 236. W nocy do Cassino został skierowany I Batalion 1 Pułku Spadochronowego7. Wieczorem 15 marca zaczął padać ulewny deszcz, co spowodowało znaczne opóźnienie w natarciu na stację kolejową w mieście. Rankiem 16 marca wznowiono natarcie. Walki trwały przez cały dzień. Nacierają cym oddziałom nowozelandzkim nie udało się opanować miasteczka. Niemieccy spadochroniarze ponownie uchwycili utracone punkty w pół nocnej części miasta i z tego rejonu zaczęli ostrzeliwać zajęte przez Hindusów Wzgórze Zamkowe. W tym czasie powstał również problem z zaopatrzeniem oddziałów Gurkha na Wzgórzu Kata. Droga, którą mogło dotrzeć dla nich zaopatrzenie, była przez cały czas ostrzeliwana przez Niemców ze wzgórza 236. Po pewnym czasie do walki w mieście wprowadzono czołgi i przy ich wsparciu po ciężkim boju udało się Nowozelandczykom opanować stację kolejową. Nadal jednak spadochroniarze mieli wiele stanowisk strzelców wyborowych i karabinów maszynowych w południowo-zachodniej części miasta. Główne punkty oporu w Cassino, m.in. hotele „Continental” i „Des Roses”, były połączone podziemnymi tunelami, co umożliwiało spadochroniarzom przerzucanie odwodów na zagrożone odcinki8.
103
Gen. Wilson pisał: „Chociaż nasza piechota mogła posuwać się naprzód, to jednak czołgi nie mogły przejść, by dać jej wsparcie, ze względu na leje po bombach liczące około czterdziestu do pięćdziesięciu stóp średnicy i szybko napełniające się wodą. Czołgi nie mogły wejść za piechotą do miasta i wkroczyły tam dopiero po trzydziestu sześciu godzinach, kiedy spychacze oczyściły przejścia” 9. W nocy z 17 na 18 marca saperzy nowozelandzkiej 6 Brygady Piechoty rozpoczęli oczyszczanie dróg w kierunku hoteli „Continental” i „Des Roses”, aby umożliwić wprowadzenie czołgów do walki. Rankiem 18 mar ca kompanie 25 Batalionu dowodzonego przez ppłk. MacDuffa i 26 Ba talionu 6 Brygady rozpoczęły szturm na hotel „Continental”. Jednak niemiecki system obrony był tak przygotowany, że atakujące oddziały poniosły duże straty i nie zdołały dojść w rejon hotelu10. W godzinach popołudniowych alianckie samoloty zrzuciły zaopatrzenie dla broniącej się na Wzgórzu Kata kompanii 1/9 Gurkha Rifles. Utrzy manie tego wzgórza było kluczowe dla przeprowadzenia dalszego natarcia na wzgórze klasztorne, którego broniła 3 kompania I Batalionu 3 Pułku Spadochronowego. Wieczorem 18 marca gen. Freyberg postanowił, że następnego dnia zostanie wykonane ostateczne natarcie na miasto i wzgórze klasztorne. Rankiem 19 marca, spodziewając się wznowienia natarcia, dowództwo niemieckiej 1 Dywizji Spadochronowej nakazało wykonać kontratak na pozycje zajęte przez nowozelandzki korpus. Początkowo natarcie po prowadzone w kierunku Wzgórza Zamkowego wprowadziło zamęt w sze regach alianckich. Ostatecznie, gdy minęło pierwsze zaskoczenie, 1/4 Essex Regiment ogniem moździerzy i ckm zmusił spadochroniarzy do odwrotu. Wobec niemieckiego kontrataku gen. Freyberg odwołał drogą radiową planowane natarcie Ghurków na wzgórze klasztorne. Chcąc odciążyć działania w rejonie miasta Cassino, dowódca korpusu nowozelandzkiego nakazał 20 Pułkowi Pancernemu rozpocząć natarcie z Gardzieli w kierunku Massa Albaneta. Początkowo czołgi poruszały się drogą zbudowaną przez saperów. Dalsza marszruta biegła drogą górską, którą czołgi musiały posuwać się pojedynczo. Farmy Albaneta bronił III Batalion 4 Pułku Spadochronowego dowodzony przez kpt. Heinza Meyera oraz 14 przeciwpancerna kompania spadochronowa. Po wyjściu z wąwozu nowozelandzkie czołgi znalazły się pod ogniem niemieckich panzerschrecków z 14 Przeciwpancernej Kompanii Spadochronowej. Rów nocześnie pierwsze czołgi najechały na miny talerzowe. Jadące na przedzie shermany zostały zniszczone ogniem niemieckich panzerfaustów i pan zerschrecków lub od wybuchu min. Wraki czołgów zatarasowały drogę.
104
W tym momencie nastąpił kontratak niemieckiej piechoty wspartej dział kami przeciwpancernymi. Wybuchła panika, którą wykorzystali spado chroniarze i zniszczyli kolejne czołgi. Atak 20 Pułku Pancernego załamał się. Według meldunków niemieckich zniszczono lub uszkodzono 17 czołgów11. W tym samym czasie nowozelandzki 28 Batalion nacierał na hotel „Continental” — jednak nadal bez powodzenia12. 19 marca stał się kulminacyjnym dniem trzeciej bitwy o Monte Cassino. W mieście Nowozelandczycy umocnili swoje pozycje zajęte w dotych czasowych walkach. Ze względu na ciężki ostrzał oraz brak możliwości zaopatrzenia walczących oddziałów na Wzgórzu Kata i zboczach wzgórza klasztornego, Gurkhowie musieli się wycofać z tych miejsc. Jednostki indyjskie i nowozelandzkie straciły wówczas 1594 poległych i rannych. Po bitwie o Monte Cassino szef Oddziału Operacyjnego niemieckiej 1 Dywizji Spadochronowej płk S.G. Heckel tak ocenił oddziały nowoze landzkie: „Dywizja NZ [Nowozelandzka] w natarciu dążyła zawsze do osiągnięcia zaskoczenia npla. Była pomysłowa w stosowaniu taktyki w walce i wolna od sztywności w stosowaniu zasad. Nacierała raz bez przygotowania, raz z przygotowaniem ogniowym, w dzień lub w nocy, raz na szerszym froncie, innym razem także uderzając wąskim klinem, szukając wielokrotnie zbliżenia w natarciu tam, gdzie npl najmniej ocze kiwał. Czasem jednak dowódcy niższego szczebla nie rozpoznawali i nie wykorzystywali możliwości osiągnięcia powodzenia miejscowego, po nieważ w toku walki nie mieli rozkazów (nie było im to nakazane) — w przeciwieństwie do zasad niemieckich, które dążyły do popierania inicjatywy niższego dowódcy. [...] Wybitną cechą dywizji NZ była wielka dążność do rozpoznawania. Natarcie przygotowywały liczne próby roz poznawania przez patrole (szperaczy) i oddziały szturmowe. Przez to oddziały niemieckie były wprawdzie zaniepokojone, lecz także wiedziały od razu, kogo mają przed sobą. Żołnierz NZ był dobrze wyszkolony w wykorzystaniu terenu i użyciu broni. Dywizja rozporządzała wielką ilością wybitnych strzelców wyborowych. Jako wojownik był Nowozelandczyk żołnierzem niewzruszonym, wy trzymałym i twardym, b. dobry w walce samodzielnej (pojedynczo), jak i w grupie szturmowej, zarówno w natarciu, jak i w utrzymaniu zdobytego terenu. Reasumując, można powiedzieć, że Dywizja Nowozelandzka była oddziałem o bardzo wielkiej wartości bojowej” 13. 20 marca nastąpiła gwałtowna zmiana pogody w tej części Włoch i w masywie Monte Cassino zaczął padać śnieg. 25 marca nastąpiła przerwa w działaniach alianckich na froncie włoskim. Pozwoliło to feldmarszałkowi Kesselringowi na odtworzenie
105
odwodów oraz reorganizację obrony na Linii Gustawa. Zakończenie trzeciej bitwy nie oznaczało całkowitego zaprzestania działań zaczep nych. W tym czasie do akcji wkroczyło lotnictwo i artyleria sprzymie rzonych, których zadaniem było zniszczenie niemieckich stanowisk og niowych na całej Linii Gustawa. Przewaga lotnictwa alianckiego miała znaczący wpływ na obniżenie morale niemieckiego żołnierza. Trzeba zaznaczyć, że w tym czasie w większości jednostek niemieckich uległ zmianie skład osobowy. Stały się one mniej jednolite ze względu na przymusowe wcielenie do Wehrmachtu poborowych zamieszkujących tereny przyłączone do Rzeszy. Nadal jednak trzon niemieckich sił stano wiły zaprawione w licznych bojach doborowe jednostki spadochronowe, pancerne i górskie. Warto podkreślić, że alianckie dowództwo nie wyciągnęło odpowied nich wniosków z trzech natarć na Linię Gustawa w rejonie masywu Monte Cassino oraz miasta Cassino. Wielu dowódców i historyków zadaje po dziś dzień pytanie, czy istniała możliwość ominięcia masywu Monte Cassino i wejścia w dolinę rzeki Liri. Studiując dokumenty z okresu walk w tym rejonie, trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź. Znając rozmieszczenie niemieckich oddziałów na tym odcinku Linii Gustawa zimą i wiosną 1944 roku, można stwierdzić, że nie było innej możliwości niż natarcie frontalne na masyw i dolinę rzeki Liri. Nikt z ówczesnych dowódców alianckich (oprócz gen. Juina) nie zdawał sobie sprawy z wy trzymałości oddziałów algierskich i marokańskich w działaniach górskich. Żadne jednostki europejskie ani amerykańskie nie były w stanie wy trzymać bez jedzenia, picia, aby w tak ekstremalnych warunkach pokonać masyw górski Aurunci. Trzecia bitwa o Monte Cassino ukazała ogromną przewagę aliantów na froncie włoskim szczególnie w lotnictwie i artylerii. Nieprzyjaciel mógł się przeciwstawić potędze przeciwnika tylko przez rozbudowanie systemu umocnień, szczególnie w głąb, który dawał schronienie przed ostrzałem oraz pozwalał rozpraszać ogień artylerii. Dowództwo 1 Dy wizji Spadochronowej po trzeciej bitwie przystąpiło do rozbudowy sys temu umocnień w dolinie rzeki Liri i w masywie Monte Cassino. Do końca kwietnia udało się wykonać planowane prace w dolinie rzeki Liri w 70 procentach, a w masywie w 50 procentach. Główny nacisk w czasie prac w dolinie położono na „przygotowanie możliwie głębokiego pola walki”. Ze względu na bardzo wysoki poziom wód gruntowych nie można było wykopać głębokich okopów, dlatego postanowiono stworzyć system obrony w dolinie rzeki Liri w oparciu o zabudowania. Szczególny nacisk położono na wstawianie betonowych bunkrów wewnątrz zabudowań bez
106
zmiany zewnętrznego wyglądu domu. Oprócz tego wzmacniano budynki belkami i szynami stalowymi, wyburzano niepotrzebne ściany. Powstałe w ten sposób kamienne ruiny stanowiły świetną osłonę przeciwko ostrza łowi artylerii lekkiej. Większość punktów oporu była wyposażona w cięż kie karabiny maszynowe oraz w działa połowę. Ze względu na obserwację wszystkie stanowiska niemieckie w dolinie rzeki Liri zostały zamaskowane. W celu zmylenia przeciwnika wykonano również wiele stanowisk pozorowanych. Stanowiska obronne na pierwszej linii frontu zostały połączone systemem transzei. Mając na uwadze użycie przez aliantów broni pancernej, po zakończeniu trzeciej bitwy przystąpiono do budowy w dolinie głębokiego, silnie roz budowanego systemu obrony przeciwpancernej. O tej porze roku w pasie obrony niemieckiej 1 Dywizji Spadochronowej tylko odcinek o szerokości około 1000 metrów nadawał się na rozwinięcie czołgów do natarcia w peł nym szyku. W związku z tym skupiono tu całą broń przeciwpancerną. Linia obrony przeciwpancernej została podzielona na trzy odcinki: pierw szy w odległości 500 do 1000 metrów od głównej linii obrony, drugi w odległości 2000 do 3000 metrów, trzeci zaś to „Rygiel Sengera” z licz nymi bunkrami betonowymi (z kopułami „Panter”). System obrony pierw szej i drugiej linii został oparty na naturalnych właściwościach terenu — muldach. Działa przeciwpancerne na stanowiskach zgrupowano po trzy w celu wzajemnego wsparcia. Połowa została tak ustawiona, aby główny kierunek ostrzału wypadł na południowy wschód celem zabezpieczenia południowego skrzydła dywizji spadochronowej. Odcinki pomiędzy stano wiskami dział przeciwpancernych zostały zaminowane lub częściowo ob sadzone przez oddziały spadochroniarzy z bronią przeciwpancerną. Stano wiska niemieckich ckm zostały bardzo dobrze zamaskowane. Przed następ nym natarciem miały one ostrzeliwać pozycje nieprzyjaciela tylko w nocy, i to przy użyciu pocisków świetlnych, mających nie tylko zadawać straty, ale również negatywnie wpływać na morale oddziałów alianckich14.
1 A. J u i n, Memoires, t. I, Paris 1959, s. 112, Wincenty I w a n o w s k i , Bitwa o Rzym 1944 , s. 122-123. 2 Wincenty I w a n o w s k i , Bitwa o Rzym 1944, s. 123. 3 J.F.C. F u l l e r , Druga Wojna Światowa 1939-1945, s. 385. 4 Hans-Martin S t i m p e 1, Die Deutsche Fallschirmtruppe 1942—45, Einsatze auf Kriegs schauplatzen im Siiden, Hamburg 1998, s. 306 5 Richard B 6 h m 1 e r, Monte Cassino, wyd. 2, Frankfurt am Main 1956, s. 154; Ojficial History ofNew Zealand..., s. 207-217; Ben C h r i s t e n s e n , The Ist Fallschirmjager..., t. II, s. 424-425.
107
6 Ben C h r i s t e n s e n , The 1st Fallschirmjager..., t. II, s. 425—431. 7 Richard B o h m l e r , Monte Cassino, s. 154. 8 Official History o f New Zealand..., s. 217-224; Ben C h r i s t e n s e n , The 1st Fall schirmjager..., t. II, s. 434-438. 9 General H. Maitland W i l s o n , Report by the Supreme Allied Commander..., s. 39. 10 Official History of New Zealand..., s. 235. 11 Hans-Martin S t i m p e 1, Die Deutsche Fallschirmtruppe 1942-^t5..., s. 309; Ben C h r i s t e n s e n , The 1st Fallschirmjager..., t. II, s. 454-457. 12 Official History of New Zealand..., s. 238-244. 13 IPMS, A XI 67/25, Die Schlacht um Monte Cassino 11.5.44-22.5.44, der Kampf der 1 Fallschirmjager — Division betreffende Fragen (Ziffer 6 — 71) Oberst im Genst. Heckel. 14 Ibid.
Rozdział 8. CZWARTA BITWA O MONTE CASSINO
Gen. Alexander jeszcze w czasie trwania drugiej bitwy o Monte Cassino zlecił szefowi sztabu Głównych Alianckich Sił Śródziemnomorskich, gen. Johnowi Hardingowi, opracowanie operacji o kryptonimie „Diadem”. Plan ten miał być przygotowywany na wypadek, gdyby trzecia bitwa o Monte Cassino nie powiodła się. Gen. Harding brał pod uwagę fakt, że zmęczone poprzednimi walkami alianckie dywizje nie zdołają przełamać niemieckiej obrony. W celu przygotowania następnej ofensywy, która miała zakończyć się pełnym sukcesem, szef sztabu Głównych Alianckich Sił Śródziemnomorskich uważał, że wojsko musi wypocząć przed nową bitwą. W związku z tym pomiędzy trzecią a czwartą bitwą należałoby zrobić dłuższą przerwę w działaniach wojennych, aby umożliwić: spro wadzenie na front nowych jednostek, wypoczynek i uzupełnienie dotych czas walczących dywizji, a także zmianę taktyki. Alianci pragnęli uzyskać liczebną przewagę 3:1 w dywizjach piechoty. Gen. Harding planował wzmocnienie walczących armii przez przerzucenie na front włoski siedmiu dywizji piechoty. Chciał też usprawnić zaopatrzenie i w związku z tym postanowił, że 5 Armii zostaną podporządkowane jednostki zaopatrzone w sprzęt amerykański, a 8 Armii jednostki zaopatrzone w sprzęt brytyjski1. W przygotowywanej ofensywie natarcie miało być przeprowadzone na trzech kierunkach: pierwszy przez dolinę rzeki Liri, drugi przez masyw Monte Cassino, trzeci przez masyw Aurunci. Długość odcinka przewi dzianego do natarcia wynosiła około 10 km. Dawało to możliwość potęż nego wsparcia artylerii, a na dodatek w dolinie rzeki Liri po przełamaniu niemieckiej obrony na rzece Rapido do pościgu mogły zostać wprowa dzone jednostki pancerne. Według dotychczasowych doświadczeń kieru nek natarcia wzdłuż wybrzeża adriatyckiego stawał się mało efektywny ze względu na brak możliwości rozwinięcia na tym kierunku jednostek pancernych. Przeszkodą w prowadzeniu na tym odcinku działań były rejony, w których występowały ogniska malarii. Przejście wojska przez ten obszar mogło spowodować wybuch epidemii. Należy podkreślić, że
109
strona niemiecka w swoich planach obronnych unikała budowy potężnych umocnień w tym rejonie. Niemcy wiedzieli o zagrożeniach epidemiolo gicznych z wcześniejszych badań nad przydatnością obszaru Włoch do działań militarnych. Ich sztabowcy mieli również informacje, że na tym odcinku frontu wzdłuż wybrzeża adriatyckiego występowały sporadycznie ogniska cholery, a epidemia tej choroby byłaby nie do opanowania w sze regach wojska. Z zupełnie innego powodu do akcji nie nadawał się odcinek nadmorski nad zatoką Gaeta. Tam ze względu na wąskie cieśniny nieprzyjaciel mógł przy zaangażowaniu niewielkich sił zatrzymać atakujące oddziały alianckie. Gen. Harding planował, że siły brytyjskiej 8 Armii bez jednego korpusu (miał on pozostać na odcinku adriatyckim, dozorując ten odcinek frontu) zostałyby ugrupowane do uderzenia: 1) w masywie Monte Cassino; 2) wzdłuż drogi nr 6 w dolinie rzeki Liri. Natomiast amerykańska 5 Armia miałaby w tym samym czasie wykonać uderzenie pomocnicze na połu dniowym odcinku frontu. Ważna rola w operacji „Diadem” miała przypaść amerykańskiemu VI Korpusowi, który z przyczółka Anzio miał prze prowadzić uderzenie w kierunku drogi nr 6 w rejonie Valmonto na tyły sił niemieckich zgrupowanych na Linii Gustawa. Sztab Głównych Alianc kich Sił Śródziemnomorskich równocześnie przygotował plan zmylenia przeciwnika przez rozpoczęcie w rejonach Neapolu ćwiczeń desantowych jednej z amerykańskich dywizji. Żołnierze z tej dywizji, będąc na przepust kach, opowiadali, że szykują się do lądowania na plażach w pobliżu Rzymu. W tym samym czasie rozgłaszano pogłoski o rozpoczęciu przy gotowań do lądowania na południu Francji, co miało sugerować stronie niemieckiej ograniczenie działań na froncie włoskim. Powyższe działania miały zmylić niemieckie dowództwo, dając do zrozumienia, że w najbliż szym czasie nie będzie przeprowadzona ofensywa na Linię Gustawa. Na skutek tej akcji dezinformacyjnej feldmarszałek Kesselring był przekona ny, że dowództwo alianckie szykuje się do desantu w rejonie Rzymu. Plan opracowany przez gen. Hardinga nie w pełni odpowiadał gen. Wilsonowi. Obawiał się on, że dłuższa przerwa w walkach mogłaby spowodować przerzucenie części sił niemieckich z frontu włoskiego na inny teatr wojenny. Gen. Wilson uważał, że ze względu na przygotowania do operacji „Overlord” nie będzie można przerzucić do Włoch nowych jednostek celem wzmocnienia Głównych Alianckich Sił Śródziemnomor skich. Pomimo pewnych zastrzeżeń, 22 lutego gen. Wilson przyjął plan pro ponowany przez sztab gen. Alexandra. Wilson w depeszy do szefa Sztabu
110
Imperialnego prosił o przesunięcie terminu rozpoczęcia operacji „Anvil” — lądowania na południu Francji. 26 lutego dowódca Obszaru Śródziem nomorskiego dostał zgodę na plan działań na froncie włoskim przygoto wany przez sztab Głównych Alianckich Sił Śródziemnomorskich. Kom promis był możliwy dzięki gen. Dwigthowi Eisenhowerowi. Uzgodniono także, że termin rozpoczęcia operacji „Anvil” zostanie ustalony po 20 marca. W tym czasie wśród amerykańskich sztabowców panowało przekonanie, że front włoski nadal miał charakter drugorzędnego teatru działań i wszel kie prowadzone tam operacje nie spowodują przerzucenia na ten obszar niemieckich dywizji z Francji. Było to założenie czysto hipotetyczne, gdyż nikt nie mógł przewidzieć, jak zachowają się Niemcy. W wyniku sztabowych kalkulacji uzgodniono, że planowana operacja lądowania jednostek alianckich w południowej Francji zostanie przesunięta na lipiec 1944 roku. 28 lutego w czasie narady w Casercie dowódcy 5 i 8 Armii zostali poinformowani przez gen. Alexandra o planach przyszłych działań we Włoszech. W pierwszej dekadzie marca nastąpiła zmiana w ugrupowaniu Głównych Alianckich Sił Śródziemnomorskich. Brytyjczycy przejęli od powiedzialność za zachodni odcinek frontu. 13 marca premier Churchill w liście do gen. Alexandra pisał: „Chciał bym, żeby mi Pan wytłumaczył, dlaczego to przejście przez Cassino, wzgórze klasztorne itd., na froncie 2-3 mil szerokości jest jedynym miejscem, w które Pan musi bez przerwy uderzać. Około 5-6 dywizji zostało zniszczonych w czasie wejścia do tych szczęk. Oczywiście ja nie znam warunków, w jakich toczy się bitwa, ale spoglądając na to z daleka, zbija mnie to z tropu, jeżeli wróg może trzymać ten górujący punkt, to nie można go zaatakować z flanki. Wydaje się to bardzo trudne do zrozumienia, dlaczego ten najbardziej broniony punkt i nasycony w mili tarnym tego słowa znaczeniu, jest jedynym przejściem, czy nie można go ominąć i uzyskać zdobyczy terenowych w innych miejscu. Mam najwięk sze zaufanie do Pana i będę popierał Pana, ale zechce mi Pan objaśnić, dlaczego nie można wykonać żadnego ruchu oskrzydlającego” 2. Gen. Alexander przesłał Churchillowi sprawozdanie z dotychczasowych działań, pisząc między innymi: „Plan zakłada, że 8 Armia wejdzie w dolinę Liri, gdy tylko przegrupowanie zostanie zakończone. Plan musi przewi dywać atak na szerszym froncie przy udziale większych sił niż gen. Freyberg posiadał do wykonania tego zadania. Nieco później, gdy śnieg zniknie z gór, rzeki opadną, a ziemia (grunt) się wzmocni ruch [wojsk] przez teren nie do przebycia stanie się możliwy” 3.
111
21 marca, jeszcze w czasie trwania trzeciej bitwy o Monte Cassino, do dowództwa Alianckiej Armii Włoch zostali wezwani generałowie Clark i Leese. Gen. Alexander wiedział, że ostatnia ofensywa na Linię Gustawa dobiega końca i nie przyniesie korzystnego rozwiązania dla aliantów. W toku narady zwrócił się do dowódców obu armii o zaproponowanie nowych planów — czwartej bitwy o Monte Cassino. Następna ofensywa miała przełamać niemiecką obronę na Liniach Gustawa i Hitlera. Celem nowej operacji było ostateczne zniszczenie niemieckiej 10 Armii w rejonie Rzymu. Gen. Alexander nie znał daty rozpoczęcia operacji „Overlord”. Wiedział, że termin ten obejmował koniec maja-początek czerwca 1944 roku. Dowódca Alianckiej Armii Włoch pragnął, aby czwarta bitwa o Monte Cassino, której celem było zajęcie Rzymu oraz zniszczenie niemieckiej 10 Armii, rozpoczęła się przed lądowaniem w Normandii. W czasie dyskusji główny nacisk położono na zagadnienia związane z wymianą jednostek. W ciągu dwóch miesięcy należało przerzucić ponad 270 000 żołnierzy oraz 34 000 różnego typu pojazdów. Drugim ważnym elementem było uzupełnienie strat w walczących jednostkach i utworzenie odwodów, których brakowało w dotychczasowych walkach. Straty alian tów w ciągu półrocznych walk wyniosły około 67 000 żołnierzy. Najwięcej ucierpiały dywizje piechoty. Sytuacja ta zmusiła dowództwo Alianc kiej Armii Włoch do zmniejszenia etatów w batalionach piechoty z 844 do 726 żołnierzy4. Rozpoczęcie następnej ofensywy nie było możliwe bez wzmocnienia nacierających sił nowymi jednostkami. W czasie narady w Casercie 21 marca gen. Leese zaproponował wejście do akcji w rejonie masywu Monte Cassino 2 Korpusu Polskiego znajdującego się w odwodzie 8 Armii5. Dzięki uporowi gen. Alexandra do końca marca 1944 roku na front włoski zostały przerzucone dodatkowe jednostki: amerykańska 85 Dywizja Piechoty, brytyjska 6 Dywizja Pancerna, francuska 1 Zmotoryzowana Dywizja Piechoty, indyjska 10 Dywizja Piechoty, południowoafrykańska 6 Dywizja Pancerna — o niepełnych stanach. Włochy opuściły zaś brytyj skie 46 i 56 Dywizja Piechoty. W składzie 15 Grupy Armii w końcu kwietnia było 21 dywizji piechoty oraz 4 dywizje pancerne. 2 kwietnia w Casercie w trakcie drugiego spotkania dowódców 5 i 8 Ar mii zadecydowano, że czwarta bitwa o Monte Cassino powinna rozpocząć się nie później niż 15 maja. Gen. Alexander uważał, że najlepszy termin rozpoczęcia operacji to okres pomiędzy 3 a 5 maja. Ostatecznie, ze względu na czas potrzebny na przygotowanie nowych jednostek do dzia łań, termin operacji „Diadem” przesunięto na 10 maja6.
112
W pierwszej połowie kwietnia gen. Clark wyjechał do Waszyngtonu, aby złożyć gen. Marshallowi raport z dotychczasowych działań amerykań skiej 5 Armii na froncie włoskim. Marshall zapytał, jaka jest szansa na zajęcie Rzymu przez aliantów jeszcze przed rozpoczęciem operacji „Over lord”. Gen. Clark odpowiedział, że jego jednostki zdołają to zrobić7. Dopiero 1 maja, na trzeciej konferencji w Casercie, zdecydowano, że czwarta bitwa o Monte Cassino rozpocznie się 11 maja o godz. 23.00. 5 maja gen. Alexander wydał rozkaz operacyjny nr 1*, w którym określił zamiary i zadania poszczególnych armii. Głównym celem dowód cy Alianckiej Armii Włoch było zniszczenie prawego skrzydła niemieckiej 10 Armii oraz zepchnięcie pozostałych sił wraz z niemiecką 14 Armią na północ od Rzymu. To właśnie w rejonie Wiecznego Miasta zamierzano unicestwić większość sił niemieckich. Alexander wyznaczył dla swoich armii następujące zadania: „8 Armia ma przełamać główny front npla w dolinie Liri, po czym ma posuwać się w kierunku Valmontone; 5 Armia ma opanować cieśninę Ausonia i posuwać się przez Esperia ku połu dniowemu skrajowi doliny Liri [...] oraz wyłamać się z przyczółka Anzio w kierunku Valmontone” 8. Dalszy pościg za nieprzyjacielem miał przebiegać po linii Rimini-Pisa, aby umożliwić jak najszybsze opanowanie północnych Włoch i prowa dzenie dalszej ofensywy w kierunku Jugosławii i Austrii. Jednak nie względy strategiczne wzięły tym razem górę, ale polityka oraz prestiż — przykładowo, kto pierwszy wkroczy do Wiecznego Miasta. Stara koncepcja Winstona Churchilla uderzenia w tzw. miękkie podbrzusze Europy, jakim były Bałkany, nie była zgodna z ustaleniami konferencji w Teheranie. Równocześnie doradcy prezydenta Roosevelta, będący pod wpływem sowieckim, cały czas odradzali angażowanie się w działania na Bałkanach — a co za tym szło — w Europie Środkowej, która została poświęcona w imię wyższych celów przez oddanie jej pod wpływy Stalina. Plan Churchilla, który chciał realizować gen. Alexander, napotykał wiele trudności. Jedną z nich było podporządkowanie operacji na froncie włos kim operacji „Overlord” — lądowaniu w Normandii. Właśnie o takie działania w Europie zabiegał Stalin. Dla niego otwarcie drugiego frontu równoznaczne było z lądowaniem sił alianckich we Francji, natomiast działania wojenne we Włoszech starał się zmarginalizować do operacji o charakterze lokalnym. Za wszelką cenę nie chciał dopuścić do wejścia aliantów do Jugosławii, gdyż otwierało to drogę do Europy Środkowo- Wschodniej. * Był to pierwszy rozkaz opublikowany po zmianie nazwy sił alianckich we Włoszech 9 marca 1944 roku. 8 — Monte Cassino
113
Po powrocie z Waszyngtonu gen. Clark rozpoczął przygotowania do ofensywy w kierunku Rzymu. Jego działania były przeciwne intencjom gen. Alexandra, który w pierwszej kolejności chciał zniszczyć siły wroga, a dopiero później wejść jako zwycięzca do Wiecznego Miasta. 20 kwietnia Clark ogłosił rozkaz operacyjny 5 Armii nr 1. Do natarcia 5 Armia została ugrupowana następująco: na lewym skrzyd le amerykański II Korpus, zaś na prawym Francuski Korpus Ekspedycyjny. Oba korpusy miały posuwać się równolegle do natarcia korpusów 8 Armii. Do akcji wyznaczono dwie dywizje amerykańskie i cztery dywizje fran cuskie, a do przełamania niemieckiej obrony w górach Aurunci wyzna czono trzy zgrupowania górali marokańskich (około 12 000 ludzi). W od wodzie 5 Armii pozostawała jedna dywizja amerykańska. Zadaniem 5 Armii było zabezpieczenie doliny (wąwóz) Ausonia oraz prowadzenie natarcia na południe od rzeki Liri, celem przecięcia drogi Itri-Pico. W rozkazie pisano: „Zadanie to miało być wykonane w czterech fazach. W pierwszej — bezpośrednim przedmiotem natarcia miała być droga Ausonia-Formia. W drugiej — Francuzi po przekroczeniu rzeki Ausente mieli uderzyć przez środkową partię gór Aurunci, opanować Monte Revole i zagrozić drodze Itri-Pico, zaś Amerykanie po przekro czeniu drogi Formia-Ausonia mieli zdobyć Monte La Ciyita i Castel lonorato. W trzeciej fazie — korpus francuski miał przeciąć drogę Itri-Pico i główny wysiłek skierować na zdobycie Monte d ’Oro, korpus amerykań ski swym lewym skrzydłem miał posuwać się na M. Campese i m. Scauri, a prawym w kierunku drogi Itri-Pico. Wreszcie w czwartej fazie cała 5 Armia miała osiągnąć tę drogę” 9. Gen. Clark dysponował jeszcze jednym korpusem. Był to amerykański VI Korpus gen. Truscotta walczący na przyczółku Anzio. Według planów Alexandra amerykański VI Korpus walczący na przyczółku Anzio miał w czwartym dniu operacji „Diadem” rozpocząć działania po linii Cister na-Cori, następnie przeciąć drogę nr 6 w Valmontone. Manewr ten miał uniemożliwić odwrót niemieckiej 10 Armii w kierunku Rzymu i do prowadzić do jej zniszczenia w kleszczach 5 i 8 Armii. Zupełnie inaczej rolę VI Korpusu widział gen. Clark. W jego planach główny nacisk został położony na działania VI Korpusu na rzecz 5 Armii poprzez wykonanie natarcia wzdłuż wybrzeża w kierunku Campoleone albo Ardea i dalej w stronę Rzym u10. 5 maja gen. Alexander odwiedził gen. Truscotta w Anzio. Na propozy cję natarcia jednostek korpusu wzdłuż wybrzeża dowódca Alianckiej Armii Włoch bardzo elegancko, ale dobitnie wskazał Truscottowi, że atak jego dywizji powinien zostać przeprowadzony od Cistemy w kierunku
114
Valmontone. Tam zostałaby przecięta droga nr 6 i w ten sposób odcięta droga odwrotu większości oddziałów niemieckiej 10 Armii. 7 maja w czasie spotkania gen. Clark próbował przekonać gen. Alexan dra do użycia VI Korpusu wzdłuż wybrzeża w kierunku Rzymu. Akcja ta miała umożliwić szybsze wejście jednostek amerykańskich do Wiecz nego Miasta. Alexander nie zmienił swojego planu, gdyż uważał, że lepszym rozwiązaniem będzie zniszczenie większości niemieckich sił w rejonie Rzymu niż zdobycie samego miasta. Wkrótce po spotkaniu gen. Alexander wydał rozkazy, na podstawie których VI Korpus miał być gotowy do akcji od 15 maja. Jednak gen. Clark w rozkazach wydanych dla 5 Armii nadal mówił o czterech kierunkach działania VI Korpusu11. 8 maja gen. Alfons Juin w liście wysłanym do gen. de Gaulle’a pisał: „Bitwa o Rzym, jeśli Niemcy ją podejmą, może być dla nas zwycięska. Jednak nie będzie to druga bitwa o Cannes. Przy odrobinie szczęścia uda się nam może zniszczyć cztery albo pięć dywizji, ale po Rzymie wrócimy do równowagi sprzed bitwy, jednak z naszym bojowym korpusem zmę czonym walką, który nadal będzie musiał stawiać czoła około dwudziestce niemieckich dywizji, tj. armii znacznie bardziej licznej niż ta, której potrzeba do utrzymania toskańskich Apeninów. Jeśli po tygodniach cięż kich walk udało się przerwać linię Gotów, to i tak Niemcy nadal zażarcie bronili każdej piędzi ziemi. Pod koniec października wojska alianckie były wyczerpane i osłabione wycofaniem części oddziałów i skierowaniem ich do walk we Francji. Nadzieja na dotarcie do równiny Po przed końcem zimy została zniweczona”. Były to prorocze słowa12. W tym samym czasie gen. Leese bardzo dokładnie wypełniał polecenia gen. Alexandra. W pierwszym okresie nie wydał żadnych pisemnych rozkazów. Wszelkie wątpliwości dotyczące planowanego natarcia starał się wyjaśnić w trakcie spotkań z dowódcami podległych mu korpusów. Dopiero na tej podstawie miał zostać opracowany rozkaz operacyjny do natarcia 8 Armii. Zadanie, jakie otrzymał od gen. Alexandra podzielił na dwie fazy: „W pierwszej fazie: a) X Korpus miał osłonić prawą flankę armii i wykonać silną demon strację w kierunku na Atina, by wywołać wrażenie, że na tym właśnie kierunku nastąpi główne uderzenie; b) 2 Korpus Polski miał odizolować wzgórze klasztorne Monte Cassino od północy i północnego wschodu oraz uzyskać panowanie nad drogą nr 6 aż do czasu, kiedy nastąpi połączenie z XIII Korpusem, po czym opanować klasztor, XIII Korpus po przekroczeniu Rapido (Gari) miał zabezpieczyć przyczółek mostowy między Cassino a Liri, przeciąć drogę
115
nr 6 i uzyskać łączność z korpusem polskim, po czym oczyścić miasto i wzgórze klasztorne oraz otworzyć drogę nr 6. W drugiej fazie: a) X Korpus miał być przygotowany do oddania niektórych swoich jednostek, gdy sytuacja będzie tego wymagała; b) 2 Korpus Polski miał uzyskać styczność z Linią Hitlera na północ od drogi nr 6 i rozwinąć działania w celu jej przełamania, XIII Korpus miał się posuwać frontalnie wzdłuż drogi nr 6 ku Linii Hitlera równolegle z korpusem polskim” I3.
1 Harold A l e x a n d e r , The Allied Armies..., s. 2916; C.J.C. M o 1 o n y , F.C. F 1 y nn, H.L. D a v i e s, T.P. G 1 e a v e, The Mediterranean..., t. VI, cz. 1, s. 7. 2 Fred M a j d a l a ny, Cassino..., s. 216. 3 Ibid., s. 217. 4 E. L i n k l a t e r , The Campaing In Italy, London 1951, s. 210; G.A. S h e p p e r d , The Italian Campaign 1943-45. A political a military Re-assessemt, London 1968, s. 255. 5 Richard D o h e r t y , A Noble Crusader. The History of Eighth Army 1941-1945, Staplehurst 1999, s. 196-197; Fred M a j d a l a n y , Cassino..., s. 224; Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 198; IPMS, KGA 16, Dziennik dowódcy 2 Korpusu 23 marca 1944 roku. 6 C.J.C. M o 1 o n y, F.C. F 1 y n n, H.L. D a v i e s, T.P. G 1 e a v e, The Mediterranean..., t. VI, cz. 1, s. 17. 7 Ma r k C l a r k , Calculated risk, s. 317-318; G.A. S h e p p e r d , The Italian Campaign..., s. 255. 8 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 194. 9 Ibid., s. 194-195. 10 G.A. S h e p p e r d , The Italian Campaign..., s. 255-256. 11 Mark C l a r k , Calculated risk, s. 323; G.A. S h e p p e r d , The Italian Campaign..., s. 256. 12 Marechal J u i n , Memoires, t. 1, s. 308. 13 Harold A l e x a n d e r , The Allied Armies..., s. 2921.
Rozdział 9. POLSKIE PRZYGOTOWANIA DO BITWY
24 marca do kwatery polowej gen. Leese’a w Vinchiaturo przybył gen. Anders. Spotkanie rozpoczęło się o godz. 11.00. Dowódca 2 Korpusu został poinformowany, że trzecia bitwa o Monte Cassino nie osiągnęła zamierzonego rezultatu. W związku z tym gen. Alexander planował przeprowadzenie następnej ofensywy. Na wstępie spotkania gen. Leese powiedział o wnioskach narady w Casercie, gdzie postanowiono, że nowa operacja będzie miała na celu przełamanie Linii Gustawa i Hitlera, które zagradzały aliantom drogę do Rzymu, oraz zniszczenie niemieckich sił znajdujących się w tym rejonie. Działania we Włoszech miały na celu odwrócenie niemieckiej uwagi od przygotowań do operacji „Overlord”. Gen. Leese powiedział: „8 Armia otrzymała zadanie otwarcia drogi do Rzymu, co wymaga zdobycia wzgórz klasztornych, zamykających tę drogę oraz sforsowania rzeki Rapido na południe od klasztoru. Zdobycie klasztoru oraz wzgórz klasztornych postanowiłem powierzyć 2 Korpusowi Polskiemu. Zdaję sobie sprawę jak trudne i ważne jest to zadanie”. Obecny w czasie rozmowy szef Sztabu 2 Korpusu, płk dypl. Kazimierz Wiśniowski, tak zapamiętał przebieg spotkania: „Nastąpiła chwila ciszy, po czym gen. Leese zwrócił się do gen. Andersa — «chyba, że Pan Generał nie zechce podjąć się tego zadania, wówczas będę musiał szukać innego korpusu, który to trudne działanie wykona». Następnie dodał — «daję Panu 10 minut do namysłu po czym proszę o odpowiedź. Może Pan Generał zechce przejść do mego pokoju i zastanowić się ze swoim szefem sztabu»”. W czasie rozważania propozycji dowódcy 8 Armii — gen. Anders głośno wyraził swoją opinię: „Monte Cassino to twierdza, o którą walczyło wiele narodów, to twierdza znana na cały świat. Jeśli odmówię, to korpus będzie użyty w dolinie rzeki Liri, gdzie natarcie przyniesie również ciężkie straty, lecz rozrzucone na dłuższy okres czasu. [...] Jeśli zdobędziemy Monte Cassino, a zdobyć je musimy, wysuniemy sprawę polską — obecnie tak tłamszoną — na czoło zagadnień świata i damy rządowi polskiemu nowy atut w obronie naszych praw. Wydaje
117
mi się, że w obecnych warunkach dla dobra przyszłości narodu i jego dalszych pokoleń zestawienie zysków i strat — przy wykonaniu tego zadania — daje nam saldo dodatnie i stąd też straty przypuszczalne 3500 żołnierzy musimy wziąć na swoje sumienie” 1. Po krótkim namyśle gen. Anders zameldował gen. Leese’owi, że wyraża zgodę na użycie 2 Korpusu do działań w masywie Monte Cassino. Jed nocześnie poprosił dowódcę 8 Armii o możliwości powiadomienia o planie użycia 2 Korpusu Naczelnego Wodza, który miał wkrótce przybyć do Włoch. Na podjęcie przez dowódcę 2 Korpusu tej decyzji wpływ miała sytuacja polityczna. Od 5 stycznia 1944 roku, po przekroczeniu polskiej granicy, władze sowieckie rozpoczęły zintensyfikowaną akcję propagan dową przeciwko rządowi polskiemu w Londynie2. Decyzja gen. Andersa podjęta była już po przemówieniu premiera Churchilla w Parlamencie, gdzie poruszył on sprawę polskiej granicy wschodniej i ustępstw, jakich Polska będzie musiała dokonać na rzecz ZSRR3. Przez swoich agentów komuniści rozpowszechniali w światowej prasie fałszywe informacje o walce Polaków. Efektem tego było zamieszczenie w 8th Army News powojennej mapy, która obejmowała przedwojenne ziemie RP i nie było w niej żadnej wzmianki o Polsce. Gen. Leese w krótkim czasie zmienił redaktora tej gazetki*4. Propozycja gen. Leese’a zmieniała dotychczasowe ustalenia dotyczące udziału 2 Korpusu w działaniach wojennych, według których miał zostać wzmocniony brytyjską brygadą spadochronową i oddziałami włoskimi oraz otrzymać szerszy odcinek niż zaproponowany 24 marca przez dowód cę 8 Armii. Dowódca 2 Korpusu wobec konieczności zachowania tajemnicy wojsko wej nie mógł powiadomić o swej decyzji przebywającego w Londynie Naczelnego Wodza, gen. Kazimierza Sosnkowskiego. W przyszłości fakt ten wywołał spór pomiędzy generałami Sosnkowskim i Andersem. Dwa dni później do Włoch przybył gen. Sosnkowski. Dowódca 2 Kor pusu przedstawił Naczelnemu Wodzowi plan użycia polskiego korpusu w czwartej bitwie o Monte Cassino. Sosnkowski był zaskoczony tą decyzją. Anders wspominał: „Przedstawiłem gen. Sosnkowskiemu zadanie Korpusu w zamierzonej ofensywie sojuszniczej. Generał odniósł się ujemnie do tego planu. Twierdził, że straty będą ogromne, a Monte Cassino nie zdobędziemy. — Pióropusz biały panu się śni — powiedział mi wprost. Uważałem, że zadanie jest trudne, ale wykonalne. Gen. Sosnkowski był zdania, że natarcie sojusznicze powinno iść poprzez góry, zostawiając Monte Cassino * 11 lutego w liście do żony gen. Leese napisał, że Polacy o wiele bardziej nienawidzą Sowietów niż Niemców, a nie jest to dobre dla polityki aliantów.
118
za swym lewym skrzydłem. Nie zgadzałem się z tym poglądem. Otwarcie drogi do Rzymu widziałem tak samo jak gen. Alexander: tylko przez zdobycie Monte Cassino” 5. Wielu autorów przez lata sugerowało, że decyzja gen. Andersa o udziale 2 Korpusu Polskiego w bitwie o Monte Cassino została podjęta z narusze niem prawa. Częściowo jest to prawda, ale tylko częściowo, gdyż jej podstawą był art. I umowy wojskowej polsko-brytyjskiej z 5 sierpnia 1940 roku „Polskie siły zbrojne (składające się z lądowych, morskich i powiet rznych) będą organizowane i użyte pod brytyjskim dowództwem, w jego charakterze wysokiego dowództwa sprzymierzonych, jako siły zbrojne Rzeczpospolitej Polskiej sprzymierzonej ze Zjednoczonym Królestwem” oraz załącznik 2 art. III „2. W zasadzie wszystkie polskie jednostki będą użyte tak, żeby tworzyć jedną operacyjną jednostkę na jednym teatrze operacyjnym, pod dowództwem polskiego dowódcy na tym teatrze, lub dowódcy wyznaczonego przez niego. Siły te będą pod dowództwem brytyj skim, jako wysokim dowództwem sprzymierzonym, które może delegować dowództwo brytyjskiemu dowódcy odpowiedniego stopnia. Niemniej jednak w wyjątkowych wypadkach polskie jednostki, czy formacje mogą być podległe różnym brytyjskim dowódcom pod warunkiem uzyskania w każ dym wypadku zgody polskiego dowódcy” 6. Z umowy tej wynikało, że polskie jednostki walczące na froncie będą podlegały pod względem operacyjnym dowództwu brytyjskiemu. Gen. Sosnkowski w swoich wspomnieniach pisał: „W normalnych warunkach jedyną właściwą konsekwencją samowoli gen. Andersa byłoby odebranie mu dowództwa Korpusu. Na obczyźnie, wobec zarysowanego już wyraźnie zagrożenia naszej sprawy, oraz w naszych nieszczęsnych warunkach domowych, decyzja podobna z mej strony groziłaby skandalem w stosunkach zewnętrznych, nieobliczalnymi tarciami na wewnątrz. Nie małą rolę w mojej decyzji ówczesnej, oszczędzającej gen. Andersa, od grywał jeden z głównych celów, który sformułowałem dla siebie, obej mując stanowisko Naczelnego Wodza: mianowicie, aby poprzez sukcesy bojowe jednostek polskich przywrócić zaufanie narodu do Sił Zbrojnych, zaś im samym wiarę w siebie — owe bezcenne wartości nadszarpnięte przez klęskę wrześniową i przez nierozumną eksploatację tej klęski dla wewnętrznych porachunków politycznych” 7. Gen. Sosnkowski nie zdawał sobie sprawy, że zgodę na zmianę dowód cy 2 Korpusu musieli zatwierdzić Brytyjczycy, a w przypadku zwolnienia z zajmowanego stanowiska gen. Andersa nie wyraziliby na to zgody. Sytuacja taka mogła doprowadzić do konfliktu pomiędzy Naczelnym Wodzem a War Office, a co się z tym wiąże zmarginalizowaniem funkcji polskiego Naczelnego Wodza. Trzeba pamiętać, że Sosnkowski nie miał
119
najlepszych stosunków z władzami brytyjskimi. Ciekawe, że w 1943 roku pomimo podszeptów swoich współpracowników politycznych gen. Włady sław Sikorski nie zdecydował się na zdjęcie gen. Andersa ze stanowiska dowódcy Armii Polskiej na Wschodzie. Przeciwni temu byli wysocy brytyjscy dowódcy na Bliskim Wschodzie. Istniała również taka moż liwość, że zgodnie z umową wojskową z 4 sierpnia 1940 roku dowództwo sprzymierzonych mogło oddelegować do pełnienia obowiązków dowódcy 2 Korpusu generała brytyjskiego. Na obronę stanowiska gen. Sosnkowskiego wielu autorów podawało przykład gen. Freyberga, który twardo stawiał żądania, a ostatecznie wycofał nowozelandzki II Korpus z frontu. Tylko że w tym przypadku zadecydowała rola rządu Nowej Zelandii w ramach brytyjskiej wspólnoty narodów, a była ona diametralnie inna od sytuacji polskiego rządu na uchodźstwie. Naczelny Wódz po wielogodzinnej dyskusji poinformował gen. Ander sa, że w najbliższym czasie ustosunkuje się do przedstawionego planu natarcia polskiego w masywie Monte Cassino8. W tym czasie gen. Leese w ściśle tajnym liście do gen. J.N. Ken nedyego z War Office pisał: „Stosunki z Andersem, który jest nad wyraz chętny do współpracy, układają mi się bardzo dobrze. Niezwykle dobrze układa się również współpraca jego sztabu z moim. Dobrze też współ pracują z drugim [XIII] Korpusem. Ostatnio miałem też znacznie mniej kłopotów w kwestiach politycznych. Sądzę, że to Sosnkowski, który właśnie był tutaj, wyjaśnił sytuację An dersowi i jego ludziom. Jak rozumiem, Sosnkowski powiedział Andersowi i jego ludziom, że jest on (Anders) odpowiedzialny za udział swojego Korpusu w bitwie i że nie powinien mieszać się do polityki. Sam Sosn kowski podtrzymuje swoje prawo do dowodzenia polską bazą [wojskiem] 1 do wyrażania polskich opinii politycznych. Powiedział Andersowi, że celem polskiego Korpusu jest dotarcie do Niemiec, wraz z 8 Armią, tak szybko jak to możliwe. Jeśli ta optymistyczna ocena jest prawdziwa, wszystko będzie w porządku. Tak czy inaczej, myślę, że sytuacja wygląda znacznie lepiej niż przed dwoma tygodniami...” 9. 12 kwietnia gen. Sosnkowski w liście do gen. Andersa przedstawił swój punkt widzenia w sprawie przygotowań do działań w masywie Monte Cassino. Naczelny Wódz pisał: „W związku z zamierzonym użyciem 2 Korpusu do działań w rejonie Cassino twierdzę, że nie ma ważniejszej sprawy nad należyte, staranne i szczegółowe przygotowanie akcji, od której zależy istnienie i sława 2 Korpusu, oraz wszystko to, co się z tym istnieniem wiąże dla całości sprawy polskiej pod względem moralno -politycznym. Akcja nieudana może zniszczyć Korpus fizycznie i moralnie.
120
Podaję Panu Generałowi do możliwie pełnego wykorzystania następu jące moje sugestie: 1. Zadanie 2 Polskiego Korpusu jest najistotniejszym w ramach całości 15 Grupy Armii. 2. Korpus musi więc wejść do działań należycie wsparty i wzmocniony przez Sprzymierzonych. Musi też mieć uzupełnione własne braki sprzę towe (zwłaszcza ciężkie moździerze). Cała artyleria Korpusu powinna otrzymać sprzęt ciężki. W razie niemożliwości przeprowadzenia tej re organizacji Korpus musi otrzymać do swej dyspozycji artylerię ciężką brytyjską w odpowiedniej ilości. 3. Działania Korpusu mogą być najskuteczniej krępowane przez ogień zgrupowań artylerii przeciwnika z rejonów: (a) z północy z rejonu Atina-Villa Latina-Belmonte Castello, (b) z zachodu z rejonu Aquino-Ponte Coryo. Artyleria ta musiałaby być skutecznie obezwładnioną przez lotnictwo i artylerię własną. Oczywiście najpewniejszymi gwarancjami jej obez władnienia byłyby: ad (a) własne działania mające za cel opanowanie rejonu Belmon te-Atina, ewentualnie przez kombinowaną operację X Korpusu i Grupy Górskiej, wchodzącej na Atina przez Masyw Marę i Monte Ćayallo; ad (b) wcześniejsze od Polskiego, natarcie Korpusu Francuskiego i opa nowanie przez ten Korpus północno-zachodnich stoków masywu Maio. 4. Działania 2 Korpusu będą niewątpliwie hamowane przez bezpośred nie oddziaływania taktyczne (ogień, ewentualnie przeciwnatarcia) przeciw nika z obu skrzydeł (Monte [Passo] Corno i Monte Cassino). Zwłaszcza Monte [Passo] Como, panujące terenowo nad przedmiotem natarcia Kor pusu pozwoli przeciwnikowi na działanie ogniem w chwili najistotniejszej dla Korpusu, gdy zacznie się on usadawiać na zdobytym przedmiocie. Dlatego też należałoby uważać za konieczne działanie w celu opanowania Monte [Passo] Como. Korpus musi do tego działania otrzymać wzmoc nienie przez przydział brygady piechoty brytyjskiej, oraz odpowiedniej ilości artylerii. Zdobycie Monte Cassino i Atina stanowi równocześnie wyłom w Linii Hitlera. 5. Monte Cassino jest zbyt trudnym do opanowania ze wschodu i połu dnia, a więc przez jednostki brytyjskie, znajdujące się na lewym skrzydle Korpusu. Monte Cassino musi być zatem skutecznie obezwładnione og niem artylerii i lotnictwa. Nie wydaje się, by ze względów terenowych możliwym było wysunięcie zadań wcześniejszego od nas natarcia XIII Korpusu. Natomiast by zmusić przeciwnika do rozproszenia jego ognia artylerii i odciągnąć ten ogień częściowo z odcinka natarcia 2 Korpusu,
121
oraz by związać odwody przeciwnika, koniecznym jest zagwarantowanie równoczesności rozpoczęcia działań przez XIII i 2 Polski Korpus. 6. Wreszcie zbyt wczesny w stosunku do rozpoczęcia działań termin wejścia 2 Korpusu na odcinek, mógłby wobec przeciwnika zdekonspiro wać nasze zamiary i zniweczyć czynnik zaskoczenia. Wejście na odcinek 2-3 dni przed rozpoczęciem działania pozwoli w zupełnie dostatecznej mierze poznać młodszym dowódcom swe odcinki natarcia. Na wyższych szczeblach ekipy rozpoznawcze muszą rozpocząć prace jak najwcześniej. Żałuję, że tak poważna operacja 2 Korpusu Polskiego, zmieniająca wyniki rozmów moich z gen. Alexandrem z miesiąca listopada ubiegłego roku, została zadecydowana tuż przed zapowiedzianym przyjazdem moim do Włoch, co pozbawiło Polskiego Naczelnego Wodza możności wyrażenia swej opinii zawczasu, a przez to i należytego wpływu na sposób użycia głównej i przeważającej części Wojska Polskiego. Upoważniam Pana Generała do okazania tego pisma w tłumaczeniu angielskim Dowódcy 8 Armii” 10. Dowództwo Alianckiej Armii Włoch miało już wtedy opracowany plan wiosennej ofensywy i nie mogło zmienić wcześniejszych ustaleń. O całości działań sił alianckich na froncie włoskim decydował gen. Alexander, a nie polski Naczelny Wódz. Opinia gen. Sosnkowskiego nie miała żadnego wpływu na użycie 2 Korpusu Polskiego w czwartej bitwie o Monte Cassi no. Decyzja ta zależała tylko od planów operacyjnych Alianckiej Armii Włoch i dowództwa 8 Armii. Gen. Leese odpowiadając gen. Andersowi na postulaty polskiego Naczelnego Wodza powiedział, że szczupłość sił, jakimi dysponował do czwartej bitwy, uniemożliwia mu przydział brytyjs kiej brygady piechoty do 2 Korpusu. Natomiast wsparcie polskiego korpu su artylerią oraz lotnictwem będzie możliwe do zrealizowania. O planowanym użyciu polskiego korpusu w czwartej bitwie o Monte Cassino gen. Anders powiadomił tylko kilku oficerów z najbliższego otoczenia. To właśnie ta grupa miała opracować plan działań 2 Korpusu w przyszłej bitwie. Planowanie przyszłej bitwy oparte zostało na do świadczeniach poprzedników walczących w masywie Monte Cassino. W związku z tym sztab 2 Korpusu nawiązał kontakty ze sztabem brytyj skiego XIII Korpusu oraz brytyjskiej 78 Dywizji Piechoty, która obsadzała odcinek przewidziany w przyszłych działaniach dla Polaków. Gen. Anders wraz z płk. dypl. Wiśniowskim odbyli wiele spotkań z dowódcami alian ckich dywizji walczących uprzednio w masywie Monte Cassino. Najbar dziej interesujące okazały się dla nich doświadczenia indyjskiej 4 Dywizji Piechoty, której dowództwo posiadało wiele informacji o niemieckiej obronie w głębi masywu. Na podstawie uzyskanych danych oraz zdjęć
122
lotniczych sztab 2 Korpusu przystąpił do aktualizacji otrzymanych z dowódz twa 8 Armii map z naniesionymi pozycjami nieprzyjaciela. Wobec zakazu prowadzenia akcji patrolowych nadal brakowało dokładnych informacji o siłach niemieckich. Znano tylko pokrycie terenu przyszłej bitwy siecią ogni artylerii, moździerzy oraz broni maszynowej nieprzyjaciela11. Na podstawie rozpoznania oraz informacji uzyskanych od indyjskiej 4 Dywizji Piechoty Sztab 2 Korpusu dokonał oceny możliwych kierunków natarcia. Przede wszystkim wykluczono działania na odcinku Passo Cor no-Monte Cairo (najwyższy punkt w masywie). Odcinek ten to bezdroża, które utrudniały podejście. Z informacji uzyskanych po bitwie dowiedzia no się, że dowództwo niemieckiej 1 Dywizji Spadochronowej nie brało pod uwagę niespodziewanego natarcia na odcinek Passo Como-Monte Cairo. W związku z tym wyznaczyło do obrony tego rejonu jeden batalion. Uderzenie na M. Cairo było narażone m.in. na ostrzał ze wzgórza S. Angelo. Opanowanie Monte Cairo nie przesądzało o wyniku działań w dolinie rzeki Liri. W związku z tym sztab polskiego korpusu zrezyg nował w pierwszej fazie bitwy o Monte Cassino z działań na tę górę, zabezpieczając się tylko od możliwości niemieckiego uderzenia z tego kierunku. Inaczej na ten odcinek patrzyło dowództwo niemieckie, dla którego utrata M. Cairo nawet przy ogromnych stratach nacierających oddziałów alianckich miała kluczowe znacznie — wykraczało poza od cinek broniony przez 1 Dywizję Spadochronową. Po utracie tej góry oddziały niemieckie musiałyby wycofać się poza odcinek Melfa, który nie był jeszcze przygotowany do obrony. Natomiast utrata Passo Como prowadziła do całkowitego załamania „Rygla Sengera”, do tej sytuacji mogła doprowadzić również utrata wzgórza klasztornego. W tym ostatnim przypadku linia obrony niemieckiej mogłaby pozostać nadal na dotych czasowym odcinku Passo Como-M. Cairo. Główny nacisk położono na opanowanie: wzgórza klasztornego (516), wzgórz 593 i 575 oraz wzgórza S. Angelo (601). Wszystkie powyższe wzgórza wznosiły się nad doliną rzeki Liri i systemem ogni bocznych uniemożliwiały w niej jakikolwiek ruch oddziałów alianckich. Zajęcie wzgórz: 516, 593, 575 i 601 ułatwiłoby brytyjskiemu XIII Korpusowi dojście do Linii Hitlera. Ze względu na ukształtowanie terenu nie było możliwe ich obejście, a natarcie czołowe było bardzo tmdne do prze prowadzenia. Również uderzenie na masyw Monte Cassino od południa było niemożliwe do czasu opanowania miasta Cassino i doliny rzeki Liri. Warto zaznaczyć, że podejście z tej strony do wzgórza klasztornego było bardzo strome. Sztab przeanalizował również natarcie nowozelandzkiego II Korpusu w drugiej i trzecie bitwie o Monte Cassino. Okazało się, że
123
natarcie od wschodu w kierunku wzgórza klasztornego przyniosło nowo zelandzkiemu korpusowi znaczne straty. Niemiecki system obrony w tym rejonie stanowiło wiele stanowisk broni maszynowej oraz moździerzy. Teren ten był również w wielu miejscach zaminowany. Oddziały polskie, jak i brytyjskie nie miały specjalnych butów do wspinaczki górskiej — posiadały je natomiast oddziały niemieckie, dlatego też wchodzenie po stromych stokach przebiegałoby bardzo powoli, a to narażało polskich żołnierzy na ogień z niemieckich stanowisk ulokowanych na zboczach wzgórza klasztornego. W związku z tym jedynym możliwym do przeprowadzenia natarcia był kierunek północny. W tym wypadku atak mógł zostać przeprowadzony z Colle d ’Onofno (445) w kierunku wzgórza klasztornego. Jednak natarcie indyjskiej 4 Dywizji Piechoty w czasie drugiej bitwy o Monte Cassino dostarczyło informacji o bardzo gęstych zaroślach pokrywających zbocza, głębokich jarach oraz o bardzo dokładnym pokryciu tego terenu niemieckim ogniem. Sztab 2 Korpusu zrezygnował z tego kierunku uderzenia. Całą swoją uwagę sztabowcy skierowali na kierunek natarcia wyprowadzony z będących w polskim posiadaniu wzgórz M. Castellone i Colle Maiola na wzgórza 593, 575 i S. Angelo. Także na tym odcinku wzgórza były skaliste i pokryte gęstymi kłującymi zaroślami, a nieprzyjaciel miał bardzo dobre pokrycie ogniem. Różnica polegała na wysokości pomiędzy przedmiotami natarcia, która wynosiła około 100 metrów, gdy na odcinku poprzednim od 400 do 500 metrów. Jednak mniejsza różnica wzniesień umożliwiała szybsze dotarcie do celu. Plusem wyboru tego kierunku była możliwość ukrycia oddziałów wyznaczonych do natarcia za wzgórzami. Oficerowie Sztabu 2 Korpusu w swoich pracach przygotowawczych równorzędnie traktowali trzy wzgórza: 593, S. Angelo i 575 z tym tylko, że równoczesne natarcie miało dotyczyć w pierwszej fazie tylko wzgórz 593 i S. Angelo, które wzajemnie flankowały się ogniem. Był to powód, dla którego w początkowym stadium bitwy należało opanować Widmo, z którego nieprzyjaciel mógł ostrzeliwać tyły oddziałów nacierających na wzgórze 593. Natomiast zdobycie wzgórza 575 było związane z wcześniejszym opanowaniem Massa Albaneta. Zajęcie wzgórz 593, S. Angelo i 575 rozbijało niemiecką obronę w masywie Monte Cassino. Dzięki temu oddziały 2 Korpusu mogły połączyć się z nacierającym w dolinie rzeki Liri brytyjskim XIII Korpusem. Do opanowania przez polskich żołnierzy pozostawało jeszcze wzgórze klasztorne, które po zajęciu wzgórz 593, S. Angelo i 575 było już izolowane. Zdobycie wzgórza klasztornego dawało możliwość panowania nad drogą nr 6 w tym rejonie. Istniał jeszcze jeden aspekt — propagandowy. Powiewająca nad ruinami klasztoru flaga
124
III Rzeszy była symbolem bohaterstwa oraz niezłomności niemieckich spadochroniarzy, którzy na kilka miesięcy zatrzymali żołnierzy brytyjs kich, nowozelandzkich, indyjskich, amerykańskich, francuskich12. Sztab 2 Korpusu przeprowadził wstępną kalkulację sil, które były niezbędne do przeprowadzenia tego zadania. W natarciu na wzgórze klasztorne miała zostać użyta jedna dywizja piechoty: a) pierwszym przedmiotem miały być wzgórza 593 i 569 oraz farma na Massa Ałbaneta. Szerokość tego odcinka wynosiła 7540 metrów, a głębo kość 800 metrów. Nacierać na tym odcinku miał jeden batalion piechoty; b) drugim przedmiotem miało być wzgórze klasztorne. W tym przypad ku jeden batalion piechoty miał nacierać w pasie o szerokości 500-700 metrów i głębokości 1200 metrów; c) natarcie pomocnicze w kierunku wzgórza klasztornego miało prze biegać po osi pkt 193-klasztor. Do akcji na tym kierunku przewidywano użycie jednego batalionu piechoty; d) osłonę natarcia — lewe skrzydło — stanowił jeden batalion piechoty; e) odwód dowódcy natarcia stanowił jeden batalion piechoty. W drugim pasie natarcia — zachodnim, miała zostać wykorzystana jedna dywizja piechoty: a) działania miały zostać rozpoczęte z podstawy wyjściowej na wzgórzu 706. Szerokość pasa natarcia około 1000 metrów i głębokości 1700 metrów. Atak miały wykonać trzy bataliony piechoty z zadaniem opano wania wzgórz S. Angelo, 575, 505, 452 i 447; b) wiązanie sił niemieckich od strony Passo Como oraz obrona Monte Castellone i zdobytych przedmiotów miały wykonać dwa bataliony pie choty; c) odwód dowódcy natarcia stanowił jeden batalion piechoty. Sztabowcy zakładali, że na szczeblu korpusu do dyspozycji dowódcy powinna być jedna brygada piechoty. W ten sposób jeszcze przed opra cowaniem planu działań brakowało wspomnianej brygady, ponieważ w odróżnieniu od brytyjskich dywizji piechoty polska dywizja zamiast trzech brygad piechoty posiadała tylko dwie. Mając to na uwadze, szef sztabu 2 Korpusu zaproponował gen. Andersowi wprowadzenie spieszo nych pułków rozpoznawczych na bierne odcinki w alki13. 29 marca na odprawie w dowództwie 8 Armii w ogólnych zarysach została ustalona długość odcinka, jaki miał przejąć 2 Korpus przed roz poczęciem głównego zadania. Był on jednak zbyt szeroki dla polskiego korpusu, aby ten bez wzmocnienia mógł przeprowadzić działania zaczep ne. W tej sytuacji gen. Anders przedstawił gen. Leese’owi następujące propozycje: „Cały wysiłek oddziałów i sztabów polskiego Korpusu będzie
125
skierowany jedynie do przygotowania i przeprowadzenia natarcia i w zwią zku z tym Korpus polski przeprowadzi luzowania oddziałów brytyjskich tylko w pasie swego przyszłego natarcia. Wejście Korpusu na odcinek nastąpi na kilka dni przed rozpoczęciem natarcia tak, by oddziały miały jak najwięcej czasu na przeprowadzenie ćwiczeń i przeszkolenia w dzia łaniach w tak trudnym terenie górskim” 14. Dowódca 8 Armii przyjął zaproponowany plan wejścia 2 Korpusu na nowy odcinek. Przed powzięciem ostatecznej decyzji gen. Anders dokonał lotniczego rozpoznania terenu. 2 kwietnia płk dypl. Wiśniowski przedstawił gen. Andersowi materiały do wstępnej decyzji o kierunkach natarcia 2 Korpusu w czwartej bitwie o Monte Cassino. W dokumencie tym szef sztabu pisał: „Korpus polski ma otworzyć drogę na Rzym. Już wstępna ocena terenu, ugrupowania obrony nieprzyjaciela oraz możliwości własnych zwłaszcza artylerii i są siadów wskazuje, że zadanie 2 Korpusu Polskiego składa się z dwóch części, które muszą następować po sobie rozdzielone: a) zdobycie kom pleksu Monte Cassino, b) działania na Piedimonte. Wykonanie pierwszego zadania, to jest opanowanie kompleksu Monte Cassino, otwiera dla XIII Korpusu, który stanowi gros 8 Armii, możność głębszego wlania się w dolinę rzeki Liri, pomiędzy rzekę Liri i via Cassilina (droga nr 6) i wejścia w styczność z Linią Hitlera, gdyż pozbawia nieprzyja ciela doskonałej i dalekiej obserwacji w głąb ugrupowania i komunikacji 8 Armii, a przez to pozwala jej na podsunięcie artylerii i przesunięcie wojsk. Flankuje, a częściowo nawet uniemożliwia nieprzyjacielowi obronę odcinka rzek Gari i Rapido, przynajmniej do ujścia Rapido do [rzeki] Liri, co pozwala na łatwiejsze opanowanie przyczółków i budowę mostów na głównych drogach oraz da możność korzystania z węzła drogowego Cassino. Pozwala na dobre wsparcie prawego skrzydła natarcia XIII Korpusu i zmusza nieprzyjaciela do przegrupowania jego artylerii i odsunię cia jej w głąb. Wykonanie drugiego zadania, to jest działania na Piedimonte, daje włamanie do następnej linii umocnień Linii Hitlera”. Na podstawie materiałów przygotowanych przez sztab 2 Korpusu gen. Anders powziął wstępną decyzję: „Zadanie wykonać w dwóch fazach. W pierwszej fazie całością sił natrzeć po osi Colle Maiola-Massa Albaneta, przełamać obronę nieprzyjaciela w pasie wzgórz 593-Colle San Angelo, uzyskać panowanie nad drogą nr 6 i odizolować klasztor. W dalszym ciągu natrzeć i opanować klasztor. W drugiej fazie działać na Passo Como-Piedimonte” 15. Warto zaznaczyć, że obszar natarcia 2 Korpusu był jednym wycinkiem terenu. W związku z tym, natarciem powinien dowodzić jeden z dowódców dywizji. Autorzy pracy Działania 2 Korpusu stwierdzili, że przeciwko tej
126
argumentacji przemawiało kilka ważnych elementów. „W pierwszym rzę dzie — mimo wspólnego wycinka — kierunki natarć były na obu skrzyd łach lekko rozbieżne i rozdzielone doliną Masseri i Albanety. Następnie położenie narzucało konieczność obrony nie na jednym skrzydle, lecz na obu (M. Castellone i Colle d’Onofrio), a rachunek wstępny wykazywał konieczność wprowadzenia do walki wszystkich sił ludzkich i wszystkich środków, jakimi rozporządzały obie dywizje i dowództwo Korpusu. Nawet po odliczeniu sił przeznaczonych do osłony, liczba jednostek potrzebnych do właściwego natarcia przekraczała możliwości techniczne jednego dowódcy dywizji. Zwłaszcza jego środki dowodzenia byłyby niewy starczające do współpracy z tą ilością artylerii, jaka miała wspierać natarcie. Wreszcie plan natarcia przewidywał w drugiej fazie utrzymanie obronne grzbietu S. Angelo w czasie natarcia na sam Klasztor. Licząc się z tym, że Niemcy mogą skupić wszelkie posiadane siły, by odbić ten ważny punkt, należało stworzyć na nim mocne ugrupowanie obronne. Zadanie to wymagało sił równych jednej dywizji, [zaś natarcie na klasztor — dru giej]. Z tych względów dowódca Korpusu postanowił całość działania podzielić na dwa natarcia, dowodzone przez dwu dowódców dywizji” 16. 8 kwietnia w czasie spotkania z dowódcą 8 Armii gen. Anders powiedział: „Korpus polski ma otworzyć drogę do Rzymu, aby to zrobić, musi zdobyć kompleks Monte Cassino, gdyż tylko w ten sposób siły główne będą miały możność wyjścia w dolinę rzeki Liri i nawiązania styczności z linią obrony Hitlera”. Gen. Anders podkreślił, że natarcie na kompleks Monte Cassino wiąże się operacyjnie z równoczesnym natarciem na Passo Como. Zajęcie Passo Como daje dogodne warunki do walki o Monte Cassino oraz stwarza lepsze warunki do przeskrzydlenia od północy Linii Hitlera. Poinformował on również gen. Leese’a, że w pierwszej fazie natarcia 2 Korpusu do akcji zostanie wprowadzone sześć batalionów piechoty. Gen. Leese powiadomił gen. Andersa, że sztab 8 Armii nie przewidywał przeprowadzenia równo czesnego natarcia na Passo Como z działaniami na klasztor17. Po tym spotkaniu w godzinach popołudniowych w dowództwie 2 Kor pusu odbyła się odprawa dowódców wielkich jednostek, szefów sztabów, dowódców broni i służb. Gen. Anders po zapoznaniu się z opinią sztabu 2 Korpusu zdecydował wykonać natarcie tylko na te wzgórza, które panowały bezpośrednio nad drogą nr 6. W trakcie narady gen. Anders przekazał zebranym, jakie zadanie przy padnie korpusowi w najbliższej bitwie, mówiąc: „Zwartym natarciem Korpusu po osi Colle Maiola-Massa Albaneta przełamać obronę nie przyjaciela na kompleksie górskim Monte Cassino. Opanować i utrzymać jego południowo-zachodnie stoki, przez co zapewnić własną obserwację
127
i działanie ogniem w dolinę rzeki Liri oraz izolację klasztoru Monte Cassino. Następnie uderzyć i zdobyć klasztor z kierunku północno-za chodniego” (słowo płn. skreślono w rozkazie z 6 maja). Dowódca Korpusu wyznaczył również zadania, jakie miały przypaść w czasie działań 3 DSK i 5 KDP. Kierunki natarcia zostały wyznaczone poprzez losowanie18. W tym przypadku zwrot użyty przez dowódcę korpusu — „zwartym natarciem” był mylący, gdyż dalej w rozkazie była mowa o rozbieżnych kierunkach natarcia 3 i 5 Dywizji. Według gen. Andersa: 3 Dywizja miała jednoczesnym natarciem z 5 Dywizją opanować Massa Albaneta oraz wzgórza 593-569 jako podstawy wyjściowe do natarcia na wzgórze klasztorne Monte Cassino. Uderzenie na klasztor miało nastąpić po osi Massa Albaneta-wzgórze 468-klasztor. Osłonę natarcia miało stanowić oczyszczenie i zorganizowanie obrony na południowo-zachodnich stokach wzgórz 374-375^-53 w masywie Monte Cassino. Po rozpoczęciu natarcia na klasztor jeden batalion z dywizji miał przejść do odwodu korpusu. Natomiast 5 KDP miała za zadanie opanować grzbiet S. Angelo-wzgó rza 575, 505, 452, 447, na których powinna zorganizować obronę oraz zapewnić obserwację i możliwość prowadzenia ostrzału artyleryjskiego w dolinę rzeki Liri. Równocześnie 5 KDP miała osłaniać działania 3 DSK w natarciu na klasztor od północy i zachodu. W tym samym czasie oddziały 5 Dywizji miały zapewnić własnej artylerii możliwość prowa dzenia ognia na drogę nr 6 i na Piedimonte. Zadaniem 5 Dywizji była także osłona natarcia korpusu poprzez utrzymanie M. Castellone oraz przez współdziałanie w neutralizowaniu przez artylerię niemieckich sta nowisk ogniowych na Passo Corno. „Granica odcinków natarcia obu dywizji biegła północno-zachodnim odgałęzieniem bezimiennego jaru od koszar Villa, północno-wschodnim stokiem Colle Maiola, południowo -wschodnim stokiem Widma i stąd dnem wąwozu moździerzy do punktu 72 na drodze nr 6. Odcinek zajmowany przez Korpus sięgał od wzg. 175 (G 855219) na południu do Monte Castellone na północy” 19. W czasie odprawy zostały wydane wytyczne dotyczące przeszkolenia oddziałów 2 Korpusu, co związane było z przebywaniem korpusu przez kilka miesięcy na odcinku obronnym nad Sangro. Gen. Anders uważał, że: „Pomimo często dużego wysiłku i trudu, wprowadziło [to] niewątpliwie pewne zmniejszenie sprawności walki zaczepnej”. Warto podkreślić, że pierwsze ćwiczenia w walce górskiej oddziały 2 Korpusu przeszły jeszcze na jesieni 1943 roku w Libanie. Dowódca 2 Korpusu w związku z planem użycia korpusu w bitwie o Monte Cassino zarządził zinten syfikowanie szkolenia w walce w górach oraz w walce szturmowej. Szczególny nacisk dowódcy dywizji mieli położyć na walkę na bagnety
128
1 użycie granatów w terenie górskim. W pierwszej kolejności przeszkolenie miały przejść oddziały będące na tyłach, następnie po zluzowaniu miały takie przeszkolenie przejść oddziały będące w pierwszej linii20. Dopiero w drugiej połowie kwietnia, po licznych konferencjach, w szta bie 8 Armii ustalono szerokość odcinka, na którym miał działać 2 Korpus. Rozciągał się on od Monte Castelłone na północy do punktu G 855219 na południu21. 19 kwietnia gen. Wilson, dowódca Obszaru Śródziemnomorskiego, otrzymał ostateczne wytyczne w sprawie operacji „Diadem”. Natychmiast wydano odpowiednie dyrektywy. W nocy z 23 na 24 kwietnia oddziały polskie rozpoczęły luzowanie brytyjskiej 78 Dywizji Piechoty, która przechodziła do odwodu XIII Korpusu. Na stanowiska weszły pododdziały, których użycia nie przewidywano w pierwszym natarciu. Sytuacja ta umożliwiła przeprowadzenie dodatkowych ćwiczeń w oddziałach przewi dzianych do udziału w pierwszym natarciu. 25 kwietnia w dowództwie 2 Korpusu odbyła się odprawa, na której generałowie Duch i Sulik przedstawili swoje uwagi do planu przyszłych działań ich dywizji w masywie Monte Cassino. 30 kwietnia potwierdzone one zostały w wydanym przez dowództwo 2 Korpusu „Planie Działań Zaczepnych”, w którym gen. Anders pisał: „Zwartym natarciem korpusu po osi Colle Maiola-Massa Albaneta przeła mać obronę npla na kompleksie górskim Monte Cassino, opanować i utrzy mać jego płd.-zach. stoki, przez co zapewnić własną obserwację i działanie ogniem w dolinie rz. Liri oraz izolację klasztoru Monte Cassino, następnie uderzyć i zdobyć klasztor z kierunku (płn. — skreślono w rozkazie opera cyjnym korpusu nr 1 z 6 maja) zach., działanie to ubezpieczyć i osłonić: a) przez utrzymanie obroną grzbietu M. Castelłone oraz neutralizowanie źródeł ognia na Passo Corno i grzbiecie schodzącym zeń na południe; b) przez ciągłe obezwładnianie obrony klasztoru do momentu wyjścia nań bezpośredniego natarcia. Zadanie Korpusu: Odizolować rejon wzgórza klasztornego Cassino od północy i północ nego zachodu i uzyskać panowanie nad drogą nr 6 do czasu uzyskania łączności z XIII Korpusem. Natrzeć i zdobyć wzgórze klasztorne. Zadania wielkich jednostek: a) 5 KDP bez baonu plus pułk ułanów karpackich, plus szwadron czołgów. Zadanie: opanować grzbiet Colle S. Angelo-wzgórze 575-punkt 505-punkt 452-punkt 447, na którym bezzwłocznie zorganizować silną obronę, zapewniając własną obserwację i możność działania ogniem w dolinę rzeki Liri, a w szczególności na drogę nr 6 i dolinę Piedimonte. 9 — Monte Cassino
129
Osłaniać od północy i zachodu działania 3 DSK na klasztor. Osłonić natarcie Korpusu przez utrzymanie obrony grzbietu Monte Castellone oraz przez współdziałanie w neutralizowaniu przez artylerię źródeł ognia nieprzyjaciela na Passo Como i grzbiecie schodzącym zeń na południe; b) 3 DSK plus szwadron czołgów z plutonem saperów. Zadanie: natar ciem równoczesnym z natarciem 5 KDP opanować Massa Albaneta punkt 468 i grzbiet [wzgórz] 593 i 569, jako podstawy do natarcia na klasztor Monte Cassino. Następnie uderzyć na klasztor po osi Massa Albane ta-punkt 468-klasztor 516. Osłonić to natarcie przez kolejne oczyszczanie od nieprzyjaciela oraz organizowanie się obronnie na południowo-za chodnich stokach wzgórza Monte Cassino (punkty 374—375—453). Po wyruszeniu natarcia na klasztor Monte Cassino jeden baon przejdzie do odwodu Korpusu; c) Odwód Korpusu: 1. Zastrzeżony baon 5 KDP w rejonie Portella od nocy D-l/D; 2. Zastrzeżony baon 3 DSK od wyruszenia do natarcia na klasztor. Przewidywane rozmieszczenie w rejonie Wielkiej Miski na wschodnich stokach punktu 596; 3. 4 Pułk Pancerny bez dwóch szwadronów w rejonie San Michele. Przewidywane użycie: dla wzmocnienia wielkich jednostek dla ewentual nej osłony północnego skrzydła korpusu” 22. Nowy plan zakładał również, że: „dowódca 2 Brygady Pancernej miał przydzielić do każdej z dywizji piechoty po jednym szwadronie czołgów dla wsparcia natarcia na Massa Albanetę i klasztor oraz dla utrzymania zdobytych przedmiotów”. Dodatkowo 5 KDP otrzymała pierwszeństwo w żądaniu wsparcia czołgów. Początek natarcia pozostawał w stosunku do poprzedniego planu bez zmian z tą różnicą, że dalsze natarcie 5 Dywizji z Widma było uzależnione od zdobycia przez 3 DSK wzgórz 593 i Massa Albaneta. Spowodowane było to tym, że wcześniejsze natarcie 5 KDP dostałoby się w skrzydłowe ognie z Passo Como, wzgórze 593 oraz Massa Albaneta. Gen. Anders zadecydował również o utworzeniu wydzie lonego oddziału złożonego z żołnierzy obu dywizji, który miał posuwać się po linii rozgraniczenia tych dywizji. Opracowany przez sztab plan natarcia wykazał, że w 2 Korpusie brakowało jednej brygady piechoty jako odwo du. W związku z tym gen. Anders postanowił zastąpić jeden batalion 5 KDP Pułkiem Ułanów Karpackich oraz nakazał dowódcy 3 DSK pozo stawienie w rejonie Wielkiej Miski jednego batalionu piechoty do dyspozy cji 2 Korpusu. Zorganizowany w ten sposób odwód (wzmocniony został 4 Pułkiem Pancernym bez dwóch szwadronów) miał za zadanie wzmocnie nie natarcia jednej z dywizji lub osłonę północnego skrzydła korpusu23.
130
5 maja w czasie odprawy dowódców wielkich jednostek i dowódców broni w celu uzgodnienia współdziałania między natarciami 3 DSK i 5 KDP oraz współpracy z artylerią gen. Anders poinformował zebranych, że nie uzyskał zgody dowódcy 8 Armii na wykonanie wypadu w celu uzyskania wiadomości o zamiarach nieprzyjaciela. W związku z tym wszelkie informacje o siłach niemieckich i ich rozmieszczeniu mogły pochodzić tylko z obserwacji lotniczej oraz nasłuchu radiowego. W sprawach szczegółowych dotyczących samego natarcia 5 KDP usta lono, że 18 Batalion wyruszy z grzbietu Widma na wzgórza 447 i 505 dopiero po zajęciu przez 3 DSK Massa Albaneta. Działania te miały na celu wcześniejsze wprowadzenie do akcji 2 Brygady Strzelców Karpac kich, gdyż opanowanie wzgórz 447 i 505 przez 18 Batalion zabezpieczało oddziały brygady przed ogniem niemieckim z tych rejonów. 18 Batalion miał zająć południową część Widma dopiero po opuszczeniu tego wzgórza przez bataliony 5 Wileńskiej Brygady Piechoty (5 WBP). Znaczne wątp liwości wystąpiły w kwestii użycia czołgów w pierwszej fazie natarcia. Gen. Anders uważał, że użycie czołgów w nocy ze względu na możliwość zatarasowania dróg powinno być przesunięte na początek II fazy natarcia. Ostatecznie wobec protestów dowódców 3 i 5 Dywizji dowódca korpusu wyraził zgodę na wprowadzenie czołgów do akcji w I fazie natarcia. Zebrani ustalili również plan zwalczania niemieckiej artylerii i moździerzy. Gen. Odzierzyński, dowódca artylerii 2 Korpusu, postulował, aby własna piechota wyruszyła do natarcia natychmiast po ogniach zwalczania artylerii wroga, zanim ta będzie w stanie odpowiedzieć. Dowódca 5 KDP, gen. Sulik, wyjaśnił, że „nie może to nastąpić natychmiast, gdyż wysunięte patrole muszą mieć czas na oczyszczenie przejść na przedpolu z min, drutów, pułapek”. Natomiast dowódca 3 DSK, gen. Duch, omawiając sprawę natarcia na klasztor, zaznaczył, że zajęcie wzgórza 516 (klasztor nego) będzie zależało od szybkiego opanowania przez 5 Dywizję wy znaczonych przedmiotów24. 6 maja dowództwo 2 Korpusu wydało rozkaz operacyjny nr 1. Zamia rem gen. Andersa było przełamanie niemieckiej obrony po osi Colle Maiola-Massa Albaneta w masywie Monte Cassino. Opanowanie połu dniowo-zachodnich stoków masywu miało zapewnić możliwość obserwa cji oraz ostrzał doliny rzeki Liri, a także izolację wzgórza klasztornego. W dalszej fazie natarcia oddziały polskie miały uderzyć na wzgórze klasztorne z kierunku zachodniego. Działania te ubezpieczała 5 KDP poprzez obronę grzbietu Monte Castellone, neutralizowanie niemieckich stanowisk ogniowych w rejonie Passo Como oraz obezwładnianie obrony w rejonie klasztoru do momentu wyjścia na ten przedmiot natarcia 3 DSK.
131
W ramach wykonania tego zadania 5 KDP wraz z Karpackim Pułkiem Ułanów oraz 3 szwadronem 4 Pułku Pancernego z plutonem saperów otrzymały rozkaz opanowania wzgórz S. Angelo-575-505^152-447, na których miała natychmiast zorganizować silną obronę — zapewniającą obserwację i możność ostrzału doliny rzeki Liri na drogę nr 6 oraz dolinę Piedimonte. „Osłaniać od północy i zachodu działanie 3 DSK na Klasztor. Osłaniać natarcie Korpusu przez utrzymanie obroną grzbietu M. Castellone oraz przez współudział w neutralizowaniu przez artylerię źródeł ognia npla na Passo Como i grzbiecie schodzącym z niego na południe” 25. 5 Dywizja miała przekazać do odwodu korpusu jeden batalion piechoty. W rozkazie gen. Anders podał termin natarcia. I tak dzień „D” miał być początkiem akcji, godzina „H” — godz. 23.00 czasem rozpoczęcia nawały artyleryjskiej. Dzień „D +l” (godz. 01.00) wyruszeniem batalionów pie choty z 3 i 5 Dywizji do natarcia. Godz. 01.45 godziną szturmu na Widmo, Gardziel oraz na wzgórza 593 i 569. Zwalczanie moździerzy niemieckich w swoim pasie natarcia każda dywizja miała wykonać samo dzielnie, począwszy od godz. 23.00 (dzień „D”). Rozkazem Operacyjnym nr 1 dowódca 2 Korpusu w pierwszej fazie działań przydzielił dodatkowo do dyspozycji dowódcy 5 KDP brytyjskie pułki artylerii oraz jedną baterię SP z 7 Pułku Artylerii Przeciwpancernej. Dywizja otrzymała również 8 miotaczy płomieni, które po opanowaniu wyznaczonych przed miotów miały zostać przekazane do dyspozycji dowódcy 3 Dywizji. W celu wykonania zadania 3 DSK wraz z 2 szwadronem 4 Pułku Pancernego z plutonem saperów miały: „natarciem równoczesnym z natarciem 5 KDP opanować Massa A lbaneta-468-grzbiet 593-569 jako podstawy do natarcia na Klasztor Monte Cassino. Następnie uderzyć na Klasztor po osi Massa A lbaneta-468-K lasztor (516). Osło nić to natarcie przez kolejne oczyszczenie terenu z npla oraz organizo wanie się obronnie na południowo-zachodnich stokach wzgórza Monte Cassino (374-375-453). Po wyruszeniu natarcia na Klasztor Monte Cas sino jeden batalion oddać do odwodu Korpusu [...]”. W odwodzie 2 Korpusu pozostawały: jeden batalion z 5 KDP w rejonie Portella od nocy „D+l” do „D+2” oraz jeden batalion z 3 DSK do chwili wyruszenia natarcia na klasztor. „Przewidywane rozmieszczenie w rejonie Wielkiej Miski na wschodnich stokach grzbietu 596. 4 Pułk Pancerny bez dwóch szwadronów w rejonie S. Michele. Przewidywane użycie odwodu Korpusu: 1) osłona północnego skrzydła Korpusu, 2) wzmocnienie Wiel kich Jednostek” 26. Ważna rola w przygotowaniach do bitwy przypadła artylerii, która była najliczniejszym rodzajem broni w 2 Korpusie. Stan rzeczywisty przed
132
bitwą wynosił 818 oficerów i 12 036 szeregowych (stan etatowy 855 oficerów i 12 698 szeregowych)27. Ze względu na zadanie, jakie miała ona wykonać, na czas bitwy o Monte Cassino została wzmocniona od działami artylerii 8 Armii. W skład artylerii 2 Korpusu poza pułkami artylerii dywizyjnej wchodziło: dwa pułki artylerii lekkiej, dwa pułki artylerii ciężkiej — 2 Grupa Artylerii; pułk i dywizjon artylerii lekkiej — nowozelandzkie; pułk i dywizjon artylerii ciężkiej — brytyjskie; dwa pułki artylerii najcięższej — brytyjskie; dywizjon artylerii ciężkiej przeciwlotniczej — brytyjski; łącznie 294 działa. Do ostrzału klasztoru polski korpus mógł skorzystać z 16 najcięższych dział przydzielonych do brytyjskiego XIII Korpusu. Gen. dr Odzierzyński postanowił, że w jego bezpośredniej dyspozycji pozostaną wszystkie działa najcięższe i ciężkie przeciwlotnicze oraz 16 dział ciężkich. Dodat kowo w czasie pierwszej fazy natarcia pozostawił on do swojej dyspozycji jeszcze 16 dział ciężkich. Przy czym podczas natarcia na klasztor miały one zostać oddane do dyspozycji dowódcy 3 DSK. Przydział do dyspozycji poszczególnych dywizji przedstawiał się na stępująco: pierwszy przedmiot natarcia Widmo-Massa Albaneta 5 KDP 128 dział lekkich 32 działa ciężkie 3 DSK 96 dział lekkich 6 dział najcięższych Działania ogólne 24 działa ciężkie (z tego 16 do dyspozycji 3 DSK) 8 dział ciężkich przeciwlotniczych drugi przedmiot natarcia S. Angelo-klasztor 86 dział lekkich 5 KDP 24 działa ciężkie 144 dział lekkich 3 DSK 16 dział ciężkich 6 dział najcięższych Działania ogólne 16 działa ciężkie 8 dział ciężkich przeciwlotniczych 16 dział najcięższych z XIII Korpusu wyłącznie do ostrzału klasztoru28.
133
6 maja dowódca artylerii 2 Korpusu, gen. dr Odzierzyński, wydał rozkaz określający zadania artylerii w bitwie o Monte Cassino. Pisał m.in.: „Godzina «H» jest godziną 23.00, rozpoczęcie wykonania zadania planu zwalczania artylerii npla. Przygotowanie artyleryjskie i zwalczanie moździerzy npla częścią artylerii: 5 KDP od godz. H (23.00) do godz. H+165 (01.45); 3 DSK od godz. H (23.00) do godz. H+150 (01.30). Udział artylerii ciężkiej w przygotowaniu artyleryjskim i zwalczaniu moździerzy npla: 5 KDP od godz. H+50 (23.50) do H+165 (01.45); 3 DSK od godz. H+50 (23.00) do H+150 (01.30). Wykonanie ześrodkowania (200 pocisków) przez I dyon 10 PAC na Massa Albaneta (po uprzednim wycofaniu piechoty ze wzg. 593): od godz. H+70 (00.10) do H+110 (00.50). Początek przygotowania artyleryjskiego na drugi przedmiot natarcia (2 Faza) zostanie podany dodatkowo. Początek natarcia na drugi przedmiot — na rozkaz. Doraźne zwalczanie artylerii npla — przez cały czas działania. Wyru szenie natarcia piechoty obu dywizji na pierwszy przedmiot natarcia: godz. H+120 (01.00). (D+l). Szturm na wzgórze 593 godz. H+150 (01.30). Szturm na grzbiet Widmowy i Gardziel pomiędzy grzbietem Wid mowym, a grzbietem 569-593 godz. H+165 (01.45) [...]. Zwalczanie artylerii npla: Będzie przeprowadzone przez artylerię ciężką i najcięższą 8 Armii przy udziale 10 PAC. Bez dyonu 11 PAC. Będzie ono kierowane przez sztaby zwalczające artylerii X Korpusu Brytyjskiego i XIII Korpusu Brytyjskiego. Sztab zwalczania artylerii dowództwa 2 Korpusu jest rozwinięty przy dowództwie Grupy Artylerii, jako sztab pomocniczy do współpracy z Bry tyjskim Sztabem Zwalczania Artylerii. [...] Wykonanie planu zwalczania artylerii npla jest przewidziane w czasie od godz. H do godz. H+40, po czym prowadzone będzie doraźne zwalczanie artylerii npla, do którego będą podciągane jednostki artylerii ciężkiej (wsparcia i dyspozycyjne). Zwalczanie moździerzy npla: Na południe od współrzędnej poziomej 22 będzie przeprowadzone przez artylerię XIII Korpusu Brytyjskiego, według planu AD 4 Dywizji Brytyjskiej. Niezależnie od powyższego AD 3 DSK i AD 5 KDP mają prze prowadzać zwalczanie moździerzy npla w swoich pasach działania — według planów ogni.
134
Zwalczanie umocnień wzgórza Klasztoru Monte Cassino: Niezależnie od obezwładniania wzg. Klasztornego Monte Cassino we dług planu ogni AD 3 DSK i Grupy Artylerii będzie przeprowadzone zwalczanie tego celu przez artylerię najcięższą XIII Korpusu Brytyjskiego (przez 13 dział artylerii najcięższej). Szczegółowy plan zwalczania będzie podany dodatkowo. Kody umówione: 1. Opanowałem (punkt terenowy określony odpowiednim słowem kodo wym innej miejscowości) Umarł (np. Napoleon) 2. Ogień własnej artylerii na własnych oddziałach w Pomarańcze (np. Disraeli) Obiad 3. Powtórzyć ogień artylerii na Drzwi zamknięte 4. Własne natarcie zatrzymano przed Zupa pomidorowa 5. Brak amunicji Żaby skaczą 6. Przeciwnatarcie npla z Worek piasku 7. Cavendish trakt zatkany Woda płynie 8. Cavendish trakt otwarty 9. Gniazdo moździerzy npla w Kartofle 10. Nawiązałem styczność z 4 Dywizją Bryt. Słońce świeci Uwaga: a) Kodów umówionych używać wszystkimi środkami łączności. Przy użyciu radia znakiem nadawcy będzie kryptonim radiostacji. W wypadku braku kodu na określenie danego miejsca użyć kodu najbliższego punktu z podaniem odległości i kierunku” 29. Na podstawie rozkazu nr 1 z 6 maja dowódcy 3 i 5 Dywizji wydali szczegółowe rozkazy dla swoich jednostek, które były prostym rozwinię ciem zarządzeń gen. Andersa. 7 maja gen. Duch w ogólnym rozkazie operacyjnym pisał: „Zadanie dywizji: Dywizja z przydzielonymi — drugim szwadronem czołgów z 4 Pułku Pancernego i plutonem saperów czołgowych oraz 8 baterią dział SP z 7 PAPpanc. miała: a) natarciem równoczesnym z natarciem 5 KDP opanować Masseria Albaneta 468 G 8321 i grzbiet 593 G 8321-569 G 8321, jako podstawy do natarcia na Klasztor Monte Cassino; b) następnie uderzyć na Klasztor Monte Cassino po osi Masseria Albaneta 468-Klasztor 516 G 8420; c) osłonić to natarcie przez kolejne oczyszczanie terenu od npla oraz organizowanie się obronnie na południowo-zachodnich stokach wzg. Monte Cassino; d) po wyruszeniu natarcia na Klasztor Monte Cassino jeden baon oddać do odwodu dowódcy 2 Korpusu Polskiego”.
135
Natarcie miało być przeprowadzone w dwóch fazach: w pierwszej celem było opanowane wzgórza 593 i Mass. Albaneta, w drugiej — klasztoru. Zadanie pierwszej fazy obejmowało również opanowanie wzgórz 476 (południowego G 836211) i 450 (G 840213) jako podstaw wyjściowych do natarcia na klasztor. Miała je wykonać 1 Brygada, mając w swej dyspozycji: trzy bataliony piechoty, 12 Pułk Ułanów Podolskich, pluton czołgów, pluton (dwa działa) SP, 2 kompanię ckm, pluton saperów (bez dwóch drużyn), cztery miotacze ognia oraz bezpośrednie wsparcie 1 PAL. Dowodzić natarciem miał płk Walenty Peszek, dowódca 1 BSK. Zadanie drugiej fazy — zdobycie Klasztoru — miała wykonać 2 BSK, osłaniając się przy tym od południa kolejno na linii wzgórz 374-375-453. Opanowanie cmentarza klasztornego (wzgórza 489-G. 842206) miało dać podstawę do ostatecznego szturmu na klasztor. Do wykonania zadania dowódca [2] Brygady, płk dypl. Roman Szymań ski, miał: trzy bataliony piechoty, 2 szwadron czołgów, 8 baterię dział SP, 4 działa 17-funtowe, 1 kompanię ckm, kompanię saperów sztur mowych bez dwóch drużyn, 8 miotaczy ognia (w tym cztery z 1 Brygady) oraz 8 miotaczy z 5 Dywizji, bezpośrednie wsparcie 2 i 3 PAL. Odwód dowódcy 3 DSK do momentu opanowania nakazanych przed miotów stanowiła 2 BSK bez 5 Batalionu z możliwością jej użycia na korzyść 1 BSK lub 5 KDP. Po zajęciu wyznaczonych podmiotów 3 Ba talion z 1 BSK miał przejść do odwodu dowódcy dywizji. W tym przypad ku mógł on być użyty w dalszej akcji na korzyść 2 BSK lub 5 KDP. W drugiej fazie działań 3 Dywizji 3 Batalion został zastrzeżony jako odwód dowódcy 2 Korpusu z zadaniem ewentualnej osłony północnego skrzydła korpusu lub wzmocnienia nacierających dywizji30. Gen. Sulik, wydając „Rozkaz do natarcia” w działaniach „Honker”, przewidywał, że natarcie 5 Dywizji w pierwszej fazie dostanie się pod bardzo silny ogień niemieckiej artylerii, w dolinie zaś pomiędzy wzgó rzami 575-San Angelo a Widmem napotka pola minowe. Gen. Sulik liczył się z możliwością niemieckich kontrataków z rejonu Winnicy na San Angelo oraz z rejonu wzgórz 505-452-447 i wąwozu na południe od Massa Albaneta na wzgórze 575, a także na dolinę pomiędzy wzgórzami 575 i 593 i dalej na północ. Spodziewano się również działań pojedyn czych niemieckich czołgów z rejonu Massa Albaneta na wzgórze Balkon. Natarcie dywizji mógł utrudniać także ogień niemieckiej artylerii z rejonu Passo Corno oraz południowych stoków wzgórza 593. W drugiej fazie natarcia gen. Sulik liczył się z niemieckim przeciwnatarciem z rejonu Piedimonte-Villa-S. Lucia oraz z silnym ostrzałem artyleryjskim z rejonu Linii Hitlera. Zamiarem dowódcy dywizji było natarcie nocne dwoma
136
batalionami piechoty w pierwszym rzucie na grzbiet San Angelo-wzgó rze 575 z rozszerzeniem natarcia w kierunku południowym w celu opanowania wzgórz 505-452-447, poprzez szybkie wprowadzenie do natarcia jednego batalionu z drugiego rzutu. „Odeprzeć przeciwnatarcie npla przez ześrodkowanie maximum ognia artylerii i moździerzy oraz bezzwłocznie przeciwdziałać odwodami. Osłonić natarcie od zachodu i północy przez ognie obrony z grzbietu Castellone. Na lewym skrzydle współdziałać ściśle z natarciem 3 DSK. Wykorzystać na Winnicę i wzg. 307” . Natarcie wykonać miała 5 WBP i 18 Batalion z 6 LBP wsparte 1 kompanią ckm i 3 kompanią moździerzy 4,2-calowych z 5 Batalionu ckm, dywizjonem moździerzy 4,2-calowych z 5 PAPpanc., plutonem czołgów z 3 szwadronu 4 Pułku Pancernego, plutonem saperów, dwoma działami SP, kombinowanym oddziałem saperów szturmowych oraz ośmioma miotaczami ognia. Na dowódcę natarcia 5 Dywizji gen. Sulik wyznaczył płk. Wincentego Kurka, dowódcę 5 WBP. W pierwszym rzucie na prawym skrzydle miał nacierać 13 Batalion dowodzony przez ppłk. Władysława Kamińskiego, na lewym skrzydle 15 Batalion dowodzony przez ppłk. Wiktora Steczkow skiego. W drugim rzucie atak miał wesprzeć 18 Batalion dowodzony przez ppłk. Ludwika Domonia z 6 Lwowskiej Brygady Piechoty, wzmocniony grupą saperów oraz dwoma działami. Zgodnie z rozkazem gen. Sulika 13 Batalion miał opanować północną część Widma, a następnie zaatakować San Angelo i przejść stamtąd na Winnicę. 15 Batalion po zajęciu połu dniowej części Widma powinien uderzyć na wzgórze 575. Powodzenie drugiej części natarcia zależało od opanowania wzgórza 575 przez 15 Batalion i Massa Albaneta przez 3 DSK, gdyż znajdujące się tam niemiec kie pozycje stwarzały zagrożenie dla nacierających na Balkon oddziałów 5 Dywizji. 18 Batalion miał wyruszyć do ataku po przejściu 15 Batalionu przez Widmo do dalszego natarcia. 18 Batalion miał opuścić Widmo dopiero po zajęciu przez 15 Batalion wzgórza 575 i zdobyciu przez 3 DSK Massa Albaneta. Zadaniem 18 Batalionu było uderzenie na Balkon. Podstawy wyjściowe na wzgórze 706 trzymał 14 Batalion mjr. Ziobrowskiego. W trakcie ataku zgrupowanie 5 WBP miało opanować grzbiet Widmo jako pośredni przedmiot natarcia, następnie grzbiet San Angelo i wzgórze 575 jako główny przedmiot natarcia z zastrzeżeniem, aby nie zatrzymywać się na tym pośrednim. W następnej kolejności 5 Brygada miała opanować batalionami drugiego rzutu wzgórza 505—452—447. W końcowej fazie natarcia po opanowaniu wytyczonych celów 5 WBP otrzymała zadanie wsparcia ogniem południowego skrzydła 2 BSK nacierającej na klasztor oraz brytyjskiej 12 Brygady Piechoty działającej w kierunku drogi nr 6.
137
Odwodem 5 Dywizji miał być 16 Batalion (bez moździerzy 3-calo wych), 3 szwadron 4 Pułku Pancernego bez jednego plutonu oraz dwa działa SP z zadaniem działania na San Angelo lub wzgórze 575 celem zlikwidowania niemieckiego przeciwnatarcia lub wsparcia własnego ataku. Wejście do akcji zostało zastrzeżone do dyspozycji gen. Sulika. Osłonę natarcia stanowiła obsada odcinka Castellone dowodzona przez płk. dypl. Nowinę-Sawickiego, dowódcę 6 LBP. Odcinka tego broniły: Pułk Ułanów Karpackich, 15 Pułk Ułanów, 6 kompania moździerzy 4,2-cala, 6 kompania ckm z 5 Batalionu CKM oraz moździerze 3-calowe z 16 i 17 Batalionu. Zadaniem tego zgrupowania była osłona natarcia 5 WBP oraz zwalczanie niemieckich stanowisk ogniowych z Passo Como prowadzących ogień w kierunku nacierających polskich oddziałów. Do wódca odcinka w celu zmylenia nieprzyjaciela miał wysłać osiem patroli w kierunku Passo Como. Stosownie do wytycznych sztabu 2 Korpusu dowódca 5 KDP przekazał do odwodu 17 Batalion, który w krytycznym momencie miał zostać użyty do wsparcia natarcia 5 KDP lub 3 DSK. Bezpośredniego wsparcia ognio wego miały udzielić 5 PAL, 4 PAL i 6 PAL. Równocześnie na korzyść 5 Dywizji miała działać także artyleria 2 Korpusu i brytyjskiego XIII Korpusu. Ważna rola w działaniach przypadła saperom dywizyjnym, którzy mieli udzielić nacierającym batalionom wsparcia saperskiego, wystawiając drużyny ścieżkowe i szturmowe, oraz zapewnić drogi komu nikacyjne celem umożliwienia zaopatrzenia walczących oddziałów. W pla nach dowódców dywizji było również doraźne wsparcie nacierających oddziałów przez brytyjskie lotnictwo. W związku z tym do brygad zostały przydzielone „czułki”, których zadaniem było kontrolowanie bombar dowania samolotów bezpośredniego wsparcia oraz przekazywanie zapo trzebowania na bombardowanie31. Teren wyznaczony do natarcia dla 5 KDP był bardzo trudny dla piechoty — kamienisty i zarośnięty krzewami. Na pierwszy plan wysu wały się dwa przedmioty natarcia: grzbiet Widmo, który wymagał zwar tego ataku na całej szerokości liczącej 1000-1100 metrów — do natarcia w pierwszej linii wyznaczone zostały dwa bataliony piechoty; grzbiet San Angelo-wzgórze 575-Balkon stanowiły trzy odrębne przedmioty natarcia położone w różnych odległościach od Widma — od 500 do 1000 metrów. Szerokość frontu wynosiła 1500 metrów — do ataku w pierwszej linii wyznaczono trzy bataliony piechoty. Według informacji wywiadu siły niemieckie na odcinku 5 KDP były oceniane na jeden batalion roz lokowany w bunkrach-składakach z kamieni, bardzo trudnych do wy krycia i rozbicia przez lekką artylerię. Przedpole pozycji niemieckich
138
było bardzo silnie flankowane ogniem z Passo Como, Massa Albaneta, wzgórza 593 oraz ogniem ciężkiej artylerii i moździerzy z rejonu Piedi monte, Belmonte, Atina, Biagio i ze wzgórza klasztornego. Na bezpo średnim przedpolu pozycji nieprzyjaciela postawiono wiele min oraz zasieków z dmtu kolczastego. Przed bitwą zostało dokonane rozpoznanie terenu i rejonów, gdzie przebywały przewidziane do pierwszego natarcia bataliony 5 Dywizji. Po obejrzeniu terenu stwierdzono: a) rejon A — 13 Batalionu, to teren „gęsto porośnięty krzakami wy sokości do 2 m. kolor jasno i ciemnozielony z głębokimi cieniami, zbocze ostro opadające w kierunku drogi”; b) rejon B — 15 Batalionu, to jar, który „posiada dużo ostrych cieni od szarych skał, które zajmują 50 procent powierzchni, rzadkie zakrza czenie w kolorze ciemnozielonym, kępy trawy wysokiej w kolorze jasno zielonym. Prawe zbocze wąwozu pod obserwacją naziemną npla z kierun ku północnego wschodu; c) rejon C — 18 Batalionu, to teren tarasowaty, u góry ściek łagodnie opada — w dolnej części bardzo ostro, kolor ciemnozielony z zakrzacze niem i zadrzewieniem, które dają dużo głębokich cieni. Na lewym stoku jaru duża kępa drzew i podszycia gęstego, dająca dobre ukrycie, mimo że jest pod obserwacją naziemną npla z kierunku północno wschodniego. W górze ścieku rzadkie drzewa i gęste zakrzaczenie”. Na podstawie rozpoznania stwierdzono, że wymienione wyżej rejony stanowiły teren dobrze zamaskowany, w którym przy zachowaniu na stępujących zasad maskowania i dyscypliny należało: — „W dzień ograniczyć ruch do minimum (obserwacja z powietrza i naziemna). — Po przybyciu oddział natychmiast rozlokować do najdrobniejszych grup. — Zachować bezwzględną ciszę i bezruch — przez wszystkich. — Ukryć wszystkie świecące przedmioty i części ekwipunku. Zakazać palenia ogni, papierosów i używania lornetek. — Założyć indywidualne narzutki maskownicze” 32.
1 IPMS, Notatka gen. Kazimierza Wiśniowskiego z dnia 11 maja 1946 roku. Inną treść rozmowy na podstawie notatki uzupełnionej przez gen. Wiśniowskiego z 1960 roku podano w pracy Działania 2 Korpusu we Włoszech, t. 1, Londyn 1963, s. 180-181; Dowództwo 2 Korpusu. Oddział Operacyjny, Sprawozdanie z bitwy o Monte Cassino 11-25 maja 1944 roku, Italia, czerwiec 1944 roku, s. 6; Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 198-199; Franciszek S k i b i ń s k i , Polacy w dwóch wielkich bitwach
139
na Zachodzie w 1944 roku, „Wojskowy Przegląd Historyczny” (WPH), 1974, nr 3, s. 109-110.
2 Protokoły posiedzeń Rady Ministrów Rzeczpospolitej Polskiej, t. VI, lipiec 1943-kwie cień 1944, s. 375-381, 466-473. 3 Ibid., s. 456-461. Szerzej na ten temat Jacek T e b i n k a , Polityka brytyjska wobec problemu granicy polsko-radzieckiej 1939-1945, Warszawa 1998. 4 Imperiał War Museum, Kolekcja gen. Leese’a. 5 Władysław A n d e r s , Bez ostatniego rozdziału. Wspomnienia z lat 1939-^46, Londyn 1989, s. 197. Gen. Sosnkowski przedstawił inny przebieg tej rozmowy, pisząc: „Oczywi ście zgromiłem generała Andersa w słowach ostrych i pełnych zrozumiałej goryczy. Zostały one streszczone w jego książce na stronicy 222 niedokładnie i niekompletnie. Słowa: «Monte Cassino nie zdobędziecie» zostały włożone w moje usta chyba tylko dla efektu. Prawdą jest natomiast, że plan dowództwa brytyjskiego wydał mi się wadliwym właśnie w odniesieniu do zadań przydzielonych naszemu Korpusowi: uderzenie frontal ne, na wąskim odcinku natarcia, w terenie szalenie trudnym i na pozycję silnie ufortyfikowaną wydawało mi się niepotrzebnym marnowaniem krwi ludzkiej. Byłem zwolennikiem zdobycia Monte Cassino przez obustronne oskrzydlenie bastionu Monte Cassino. Prawdą jest również, iż w stosunku do generała Andersa użyłem zacytowanych przezeń słów: «pióropusz biały Panu się śni». Powiedziałem mu jednak wiele więcej; oświadczyłem więc przede wszystkim, że uważam jego samowolny postępek za narusze nie dyscypliny wojskowej, przy tym bardzo niebezpieczne i wysoce szkodliwe na wygnaniu; powiedziałem mu dalej, że dysponowanie krwią polską w ciężkiej walce politycznej o przyszłość i prawa naszego narodu należy do władz zwierzchnich Rzeczy pospolitej; że pomijanie tych władz na rzecz obcych ośrodków dyspozycji ułatwia tym ostatnim wygrywanie ambicji jednostek dla swoich własnych celów, które przecież mogą pozostawać w sprzeczności z naszymi celami narodowymi, jak tego dowiodła konferen cja w Teheranie i przemówienie Churchilla w Parlamencie z dnia 22 lutego”. Patrz Kazimierz S o s n k o w s k i , Myśl — praca — walka, Londyn 1968, s. 449. 6 PSZ, t. II, cz. 1, s. 226-230. 7 Kazimierz S o s n k o w s k i , Myśl — praca — walka, s. 449. 8 O konflikcie gen. Sosnkowskiego z Naczelnym Wodzem pisali Andrzej J a r a c z , Gen. Anders a gen. Sosnkowski, [w:] Bitwa o Monte Cassino 1944, geneza — przebieg — opinie. Konferencja II, s. 188-190; Zdzisław K o ś c i a ń s k i , Generał broni Kazi mierz Sosnkowski a bitwa o Monte Cassino, [w:] Bitwa o Monte Cassino 1944, geneza — przebieg — opinie. Konferencja IV, s. 147-157. 9 Imperial War Museum, Kolekcja gen. Leese’a. 10 Dziennik czynności gen. Andersa, przygotowanie do druku, wstęp i opracowanie: Bogusław Polak. Politechnika Koszalińska, Koszalin 1998, s. 248-249. Gen. Sosnkowski w swoich wspomnieniach pisał: „Były wówczas przydzielone do naszego Korpusu oddziały włoskie. Dowodził nimi gen. Utili, jeden z wybitniejszych włoskich generałów, który w swoim czasie (przed obaleniem Mussoliniego) dowodził dywizją włoską pod Leningradem. Słysząc, że jest on znawcą warunków terenowych na obszarze Abruzzów, odwiedziłem go w jego kwaterze i rozpytałem dość szczegółowo o warunki i widoki ewentualnego uderzenia z kierunku Atina. Generał Utili oceniał operację podobną jako zupełnie wykonalną i wielce obiecującą, czynił jedyną uwagę, że dla zaopatrywania wojska w górskim terenie potrzeba będzie około 2000 mułów. Wydawało się pewnym, że wydostanie tych zwierząt jucznych nie powinno nastręczać większych trudności dla brytyjskich sił zbrojnych”.
140
11 12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24
25 26 27
28 29 30 31
32
Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 198-199. Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 188-189. Ibid., s. 190-191. IPMS, Dowództwo 2 Korpusu. Oddział Operacyjny, Sprawozdanie z bitwy o Monte Cassino 11-25 maja 1944 roku, Italia, czerwiec 1944 roku, s. 6. Ibid., s. 6-7. Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 192. IPMS, C 1/IV, Notatka z konferencji dowódcy 2 Korpusu z dowódcą 8 Armii z dnia 8 IV 1944 roku w sprawie natarcia Polskiego Korpusu na Monte Cassino. Dowództwo 2 Korpusu. Oddział Operacyjny, Sprawozdanie z bitwy o Monte Cassino 11-25 maja 1944 roku, Italia, czerwiec 1944 roku, s. 12; Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 192-193. Ibid. IPMS, C 1/IV, Wytyczne przeszkolenia oddziałów 2 Korpusu z dnia 8 V 1944 roku; Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 205. Dowództwo 2 Korpusu. Oddział Operacyjny, Sprawozdanie z bitwy o Monte Cassino 11-25 maja 1944 roku, Italia, czerwiec 1944 roku, s. 13. Ibid., s. 13-15; Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 201-202. Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 193. IPMS, A XI a 39/10, Przebieg działania „Honker”, dowództwo 5 KDP 7 czerwca 1944 roku. Dzięki współpracy z Nowozelandczykami już 16 kwietnia 1944 roku wysunięty rzut 5 KDP przeszedł do Infemo. IPMS, C 1/ IV, Rozkaz Operacyjny nr 1 z dnia 6 maja 1944 roku. Ibid. Bardzo szczegółowy opis przygotowań artylerii 2 Korpusu przed bitwą oraz udziału w bitwie o Monte Cassino dał Maciej S z c z u r o w s k i , Artyleria Polskich Sił Zbroj nych na Zachodzie w II wojnie światowej, Toruń 2001, s. 341-371. Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 194—195. IPMS, XIa. 15/1, Rozkaz dowódcy artylerii 2 Korpusu do działania „Honker” z 6 maja 1944 roku. Zbiory płk. dypl. Stanisława Biegańskiego, Ogólny rozkaz operacyjny dowódcy 3 DSK nr 4 z 7 maja 1944 roku, L.dz. 192/61/op. z poprawkami z dnia 10 maja 1944 roku. IPMS, C 1/IV Rozkaz do natarcia w działaniach „Honker” wydany przez gen. Sulika 6 maja 1944 roku. L.dz. 650; A XI a 5/2 Instrukcja kwatermistrzowska do działań „Honker” wydana przez gen. Sulika 6 maja 1944 roku. L.dz. 253; Bogusław P o l a k , Bitwa o Monte Cassino 1944. Wybór źródeł, t. III, Koszalin-Londyn 2001, s. 28-34. Zbiory płk. dypl. Stanisława Biegańskiego, Rozpoznanie rejonu wyczekiwania 5 KDP w działaniach „Honker”, 8 maja 1944 roku.
Rozdział 10. PRZED BITWĄ
Strona niemiecka Najlepiej rozbudowane i umocnione w dolinie rzeki Liri i w masywie Monte Cassino były Linie Gustawa i Hitlera. Niemiecka obrona została zorganizowana według starej zasady — obrony ciągłej. Pozycje tworzyła sieć punktów obronnych połączonych ze sobą transzejami. Głębokość obrony na danym odcinku wynosiła do 2 kilometrów. Na przedpolu każdego odcinka znajdowały się pola minowe, a na szlakach, którymi mogły poruszać się czołgi, pułapki przeciwpancerne. Ze względu na panowanie w powietrzu lotnictwa alianckiego oraz znacznej przewagi w ogniu artylerii, aktywna obrona odcinka w czasie dnia ograniczała się do błyskawicznych kontruderzeń oddziałów szturmowych. Noc była wy korzystywana do przygotowania przeciwnatarć oraz naprawy uszkodzo nych lub odbudowy zniszczonych stanowisk. Podobnie miała zostać roz budowana Linia Hitlera — na kierunkach najbardziej prawdopodobnych uderzeń alianckiej broni pancernej wybudowano punkty oporu z wieżami Panther. Na początku maja pierwsza linia niemieckiej obrony była gotowa w dwóch trzecich, natomiast dalsze pozycje tylko w połowie. Miasto Cassino i masyw Monte Cassino na Linii Gustawa z lewej strony zamykały „Wrota do Rzymu”. W lutym z frontu pod Ortoną nad Adriatykiem w rejon masywu Monte Cassino ściągnięta została 1 Dywizja Spadochronowa. Początkowo została podporządkowana XIV Korpusowi Pancernemu. Od kwietnia przeszła po rozkazy LI Korpusu Górskiego. W połowie kwietnia niemieckie placówki wywiadowcze zaczęły infor mować o wzmożonym ruchu pojazdów w rejonie na wschód od miasteczka Cassino i w rejonie wioski Cairo. Agenci niemieccy donosili o wprowa dzeniu nowych oddziałów, o zwiększonych dostawach amunicji oraz o poszerzaniu drogi prowadzącej z miejscowości Cairo w kierunku Massa Albaneta. Dowództwo 1 Dywizji Spadochronowej uważało, że w najbliż szym czasie możliwa będzie aliancka ofensywa. W związku z tym po
142
stanowiono uzupełnić oddziały dywizji, które poniosły bardzo duże straty w poprzednich bitwach o Monte Cassino. Ze względu na trudności w uzu pełnieniach przyjęto, że każdy batalion spadochronowy powinien osiągnąć przynajmniej dwie trzecie stanu etatowego. Z dotychczasowych stanowisk rozpoczęto przerzucanie oddziałów artylerii, aby nie uległy one znisz czeniu w czasie pierwszego natarcia. Na stanowiskach pozostawiono zaś atrapy. Dowództwo dywizji skróciło odpoczynek 4 Pułkowi Spadochro nowemu (dwa bataliony), aby stanowił odwód dywizji w „Ryglu Sengera”. Wszystkie punkty oporu zostały zaopatrzone w dodatkowe zapasy amu nicji, żywności oraz lekarstw. W dywizji dokonano reorganizacji od działów — z nadwyżek ze sztabów oraz oddziałów tyłowych zostały utworzone grupy, które miały odciążyć oddziały liniowe z prac przy budowie lub rozbudowie stanowisk. W czasie działań bojowych miały one za zadanie dostarczanie amunicji i zaopatrzenia do oddziałów mają cych stanowiska w górach. Obszar, na którym walczyła 1 Dywizja Spadochronowa, był podzielony na cztery odcinki: 1) południowy do miejscowości Cassino włącznie; 2) miasto Cassino-góra klasztorna Monte Cassino; 3) wzgórze 593-San Angelo; 4) Passo Como-góra M. Cairo. Różnorodność ukształtowania terenu wymagała od oddziałów 1 Dywizji Spadochronowej stosowania różnej taktyki walki w obronie. Odcinek południowy, którego fragment znajdował się w dolinie rzeki Liri, był najdalej wysuniętym punktem obrony 1 Dywizji Spadochrono wej. To właśnie w tym rejonie do akcji obok artylerii i lotnictwa wspierających piechotę alianci mogli wprowadzić czołgi. Zachodni brzeg rzeki Gari, na którym przebiegała linia frontu, nie stanowił żadnej przeszkody dla jednostek alianckich. Brytyjczycy mogli prowadzić ob serwację pozycji niemieckich z M. Trocchio. Umożliwiało to dokładny wgląd w głąb tego odcinka frontu, który w działaniach brytyjskiej 8 Armii był priorytetem. Podobne warunki panowały również na odcinku południowego sąsiada 1 Dywizji Spadochronowej — w pierwszym okresie 44 Dywizji Piechoty, później 15 Dywizji Grenadierów Pancer nych. To właśnie w tym miejscu gen. Richard Heindrich obawiał się przerwania Linii Gustawa i zagrożenia południowemu skrzydłu obrony 1 Dywizji Spadochronowej. W związku z tym na południowym odcinku dywizji spadochronowej obrona została bardzo głęboko rozbudowana. Stanowiska bojowe zostały wyposażone w ckm oraz broń przeciwpan cerną. System umocnień tworzył swoistego jeża. Dowództwo dywizji
143
zdawało sobie sprawę, że alianci będą mogli wprowadzić czołgi w roz winiętym natarciu tylko w tym rejonie, w związku z tym postanowiło zgromadzić tu całą posiadaną broń przeciwpancerną. Drugi odcinek — miasto Cassino i wzgórze klasztorne 516. Jedynym jego mankamentem było to, że w wyniku postępów oddziałów alianckich, które wbiłyby się tu w niemiecką obronę, odcinek ten mógł być atakowany od północy i wschodu. Główną pozycją tego odcinka był klasztor, którego potężne mury pomimo zniszczenia w trakcie dwóch bombardowań stały się twierdzą niemal nie do zdobycia — uważana była za najmocniejszy punkt obrony. Podczas trzeciej bitwy o Monte Cassino alianci użyli znacznych sił, ale nie zdołali przełamać tej pozycji obronnej. Warto zaznaczyć, że zajęcie nawet całego Cassino nie miało decydującego wpływu na przebieg bitwy do momentu, kiedy masyw Monte Cassino pozostawał w rękach niemieckich. Trzecia bitwa obróciła miasto Cassino w gruzy. Ruiny domów umo żliwiły wybudowanie dobrze zamaskowanych stanowisk dla spadochro niarzy, jak również dały możliwość wykonania wielu pułapek. W zruj nowanych domach założono wiele min, jak i urządzeń mających ala rmować o nadchodzącym w nocy nieprzyjacielu. Przed stanowiskami rozciągnięto wiele metrów drutu kolczastego. Głębokie piwnice po wzmocnieniu stały się idealnymi schronami dla walczących spadochro niarzy. Wytrzymywały bombardowania oraz ostrzał artyleryjski. Ze względu na duże zniszczenie miasta w marcu 1944 roku, niemiecka obrona nie musiała obawiać się ataku czołgów, gdyż liczne głębokie leje po bombach i ulice pokryte kilkumetrowymi zwałami gruzu czyniły ten rejon nieprzejezdny dla czołgów1. Na stoku wznoszącym się ponad miastem zostały umieszczone liczne stanowiska broni maszynowej oraz moździerzy, z których ogień skiero wany był na północ w celu zabezpieczenia rejonu przed atakiem. Stanowis ka te nie miały prawa otwierać ognia do momentu, aż oddziały alianckie przedarłyby się przez pierwszą linię obrony i wyszły na tyły miasta. Większość pozycji znajdowała się w jaskiniach i pieczarach na stoku. Ich naturalne położenie zabezpieczało obrońców przed ogniem artylerii. Po zniszczeniu klasztoru wzgórze 516 stało się świetnym miejscem do obrony. Oddziały 1 Dywizji Spadochronowej wykorzystały fragmenty murów oraz piwnice jako stanowiska bojowe. Potężne mury nie poddawały się pociskom dział będących w dyspozycji aliantów. Niemieckie prace fortyfikacyjne ograniczono tylko do budowy stanowisk ckm i moździerzy oraz stanowisk dla strzelców wyborowych. Trzeci odcinek biegnący od wzgórza 593 do wzgórza San Angelo prowadził wzdłuż łańcucha wzgórz, które były południową odnogą
144
M. Castellone. Poza tym pasem obrony teren opadał bardzo stromo w kierunku doliny rzeki Liri i zorganizowanie w tym miejscu drugiego pasa obrony nie miało sensu. Utrata łańcucha wzgórz 593-575-S. Angelo przez spadochroniarzy otwierała drogę aliantom w dolinę rzeki Liri, Niemcy zaś tracili drogę nr 6, tak niezbędną dla zaopatrzenia walczących jednostek oraz stanowiska większości ciężkiej artylerii i moździerzy. Po zajęciu masywu Monte Cassino i wejściu w dolinę rzeki Liri jedyną przeszkodą na drodze aliantów byłoby Piedimonte. W rejonie miasteczka rozlokowany został 71 Pułk Miotaczy Rakietowych, którego zadaniem było niszczenie alianckich zgrupowań pancernych oraz piechoty ogniem koncentrycznym w dolinie rzeki Liri. Ukształtowanie masywu umożliwiało użycie na pierwszej linii frontu jedynie moździerzy i granatników. Jednak po stratach w drugiej i trzeciej bitwach 1 Dywizja Spadochronowa dysponowała już niewielką liczbą tego rodzaju broni. Ze względu na trudności z bezpośrednim wsparciem ogniowym dowódca dywizji gen. Heindrich musiał opracować plan prze ciwuderzeń w wypadku zajęcia któregokolwiek ze wzgórz. Postanowił rozmieścić odwody wzdłuż całej linii obrony. Odcinek wzgórza 593-575-S. Angelo był najbardziej wrażliwy na atak w całym systemie obrony 1 Dywizji Spadochronowej, a utrata jednego z tych wzgórz za grażała całemu systemowi. Tylko skoordynowane natarcie na te wzgórza umożliwiało rozbicie niemieckiej obrony. Niezgrany czasowo atak umoż liwiał Niemcom wprowadzenie całości odwodów do kontrnatarcia na jedno ze wzgórz. Dowódca 1 Dywizji Spadochronowej nakazał likwido wanie każdego wyłomu. Spadochroniarze mieli atakować skrzydła wdzie rających się oddziałów alianckich, ciągle kontratakować, gdyż taka taktyka dawała efekty w dotychczasowych walkach. W przypadku utraty wzgórza 593 niemieckie dowództwo przewidziało na ten punkt kontruderzenie z Massa Albaneta lub ze wzgórza 569, natomiast gdyby utracono S. Angelo — kontrnatarcia miały wychodzić ze wzgórza 575. Do przeciwnatarcia zostały wybrane zespoły spado chroniarzy złożone z oficerów oraz podoficerów, czyli najlepiej wyszko lonych żołnierzy. Przebywali oni w bronionym terenie już od kilku miesięcy, mieli zatem możliwość znalezienia najlepszych stanowisk do wyczekiwania, jak również zaplanowania kontrataków, oraz najlepszych dróg do podciągnięcia odwodów i wykonywania manewrów2. Pod względem technicznym obrony teren walk scharakteryzował płk dypl. Henryk Piątkowski: „Zarówno Colle S. ANGELO wraz z 575, jak i poprzedzające je WIDMO są to duże skaliste grzbiety górskie. Szcze gólnie zwodnicze jest WIDMO. Z daleka wyglądające niegroźnie, przy 10 — Monte Cassino
145
podejściu przedstawia się jako potężny masyw. Szczególnie wyraźnie daje się to zauważyć, gdy stanie się w głębokiej dolinie między WIDMEM a S. ANGELO. Oba grzbiety pokryte są bunkrami, ułożonymi z głazów skalnych i ka mieni. Są również schrony. Szczególniejsze zagęszczenie bunkrów znaj duje się na skalistych szczytach grzbietu S. ANGELO, oraz tuż za tymi szczytami na ich przeciwstokach. Bunkry na grzbiecie i stoku są nie zmiernie trudne do odkrycia i wskazania artylerii. Bunkry i schrony na przeciwstokach są rzecz oczywista — w ogóle niewidoczne. W przeciwieństwie do bardzo dużych rozmiarów WIDMA i S. AN GELO — sam cypel 593 jest stosunkowo nieduży. Cały najeżony bunk rami — stanowi silny, naturalny fort. Podobnie jest z granią skalną 569. Istotną siłę tych dwu ostatnich przedmiotów stanowi możliwość ukry wania się załogi w schronach, na przeciwstokach prostopadłych ścian skalnych. Schrony są bądź wykute w skałach, bądź są to naturalne pieczary. Ukryta w tych schronach — na czas trwania ognia artylerii czy moździerzy załoga jest zupełnie nieosiągalna dla pocisków artylerii. Dlaczego? Dlatego, że pociski te bądź trafiają w szczyt ściany skal nej, a wówczas kilku- lub kilkunastometrowa jej wysokość jest nie do «ugryzienia» nawet dla najcięższego pocisku, bądź też przenoszą przez linię szczytową ściany skalnej, a wtedy, zgodnie z zasadami balistyki, krzywy ich tor oddala je, coraz dalej, od ukrytej na przeciwstoku załogi. Padają one gdzieś daleko i głęboko w przepaść na tyłach stanowisk obrońcy. W momencie, gdy ogień artylerii ustaje — wobec zbliżania się własnej piechoty na odległość szturmową (wzgl. pasa bezpieczeństwa) — załogi przeciwnika opuszczają schrony i zajmują stanowiska w bunkrach, bądź po prostu kładą się za pierwszym z brzegu głazem, gotowe do przyjęcia walki. Nie boją się już ognia artylerii nacierającego, bo jest zbyt blisko, żeby można było go użyć. Wsparte są natomiast przez własne ognie obronne, więc, w dobrych warunkach, otwierają z bliska ogień do zzia janych, szturmujących żołnierzy” 3. Czwarty odcinek, Passo Como-góra M. Cairo, prowadził wzdłuż wscho dnich stoków Passo Como i M. Cairo w pewnej odległości od szczytów. Ukształtowanie terenu utmdniało oddziałom nacierającym podejście na bliższą odległość do obu wzgórz. Dowództwo 1 Dywizji Spadochronowej uważało, że atak na tym odcinku w trakcie głównej bitwy był mało prawdopodobny. Początkowo dowództwo 1 Dywizji Spadochronowej spodziewało się natarcia alianckiego na swoim odcinku, jednak z biegiem czasu nic się
146
nie działo, co zmyliło czujność niemieckich sztabowców. Zaobserwowany wcześniej ruch ustał na początku maja i wyciągnięto wniosek, że siły alianckie dokonały tylko dyslokacji lub przegrupowania jednostek bio rących udział w poprzednich walkach4. Od jeńców dowództwo niemieckie dowiedziało się, że pozycje na przeciw masywu Monte Cassino na pierwszej linii frontu nadal zajmowała brytyjska 78 Dywizja Piechoty. Do czasu rozpoczęcia natarcia nie mieli oni żadnych informacji o 2 Korpusie Polskim. Po zakończeniu trzeciej bitwy o Monte Cassino oddziały 1 Dywizji Spadochronowej otrzymały polecenie natarcia bez rozkazu na pozycje opuszczone w trakcie walk przez przeciwnika. Na początku maja dowódz two niemieckie nakazało 1 Pułkowi Spadochronowemu zluzować II Ba talion 100 Pułku Górskiego i 4 Batalion Wysokogórski.
Polacy W kwietniu i maju w ramach przygotowań do operacji „Diadem” dokonano czasowych zmian w organizacji oddziałów. W niektórych batalionach piechoty rozwiązano czwarte kompanie ze względu na po trzebę wydzielenia znacznej liczby żołnierzy do noszenia amunicji i za opatrzenia walczącym oraz ewakuacji rannych z pola walki. Ze względu na warunki terenowe na okres bitwy plutony przeciwlotnicze i prze ciwpancerne w batalionach piechoty zostały przeorganizowane na plu tony ckm. Pułki rozpoznawcze (Pułk Ułanów Karpackich, 12 Pułk Ułanów Podol skich, 15 Pułk Ułanów Poznańskich) na czas walk w masywie Monte Cassino zostały spieszone i przeorganizowane. Każdy z nich wystawił do działań 3 szwadrony liniowe i szwadron dowodzenia. Ze względu na otrzymanie przez 2 Korpus moździerzy 4,2-cala oraz faktu, iż w 3 i 5 Ba talionie CKM czwarte kompanie zostały przezbrojone — otrzymały moź dzierze (cztery plutony każdy po cztery moździerze) — utworzono dwie dodatkowe grupy moździerzy, każda licząca 16 moździerzy. Ponadto 3 i 5 PAPpanc. otrzymały po 12 ciężkich moździerzy każdy. 1 maja 1944 roku stan 2 Korpusu przed wyruszeniem do walki (bez Bazy 2 Korpusu) wynosił: Dowództwo — 163 oficerów i 748 szeregowych; Oddziały korpuśne — 498 oficerów i 7922 szeregowych; Służby — 246 oficerów i 4086 szeregowych; 3 DSK — 851 oficerów i 12 841 szeregowych; 5 KDP — 881 oficerów i 13 126 szeregowych;
147
2 BPanc. — 249 oficerów i 3218 szeregowych; Jednostki etapowe — 90 oficerów i 1080 szeregowych. Z danych tych wynika, że w 3 DSK brakowało 785 szeregowych do stanu etatowego, istniała zaś nadwyżka 31 oficerów. Natomiast w 5 KDP brakowało 500 szeregowych, a nadwyżka wynosiła 61 oficerów. Najlepszy był stan 2 Brygady Pancernej, która miała nadwyżkę 74 oficerów i 552 szeregowych. Największe braki etatowe były w dowództwie 2 Korpusu i oddziałach pozadywizyjnych — brakowało tu 1050 szeregowych przy nadwyżce 7 oficerów5. Przed bitwą w oddziałach piechoty główny nacisk położono na prze szkolenie w walce górskiej i działaniach szturmowych. Gen. Anders pisał: „Do ćwiczeń należy każdorazowo wprowadzić walkę szturmową ze zdobywaniem pillboxów oraz innych umocnionych stanowisk nieprzyja ciela. [...] Bardzo mi zależy na podniesieniu sprawności fizycznej oficerów do dowódcy baonu włącznie”. Wszystkie oddziały piechoty miały zostać przeszkolone również w walce na bagnety (według regulaminu brytyj skiego)6. 19 kwietnia ćwiczenia w walce w górach zostały przeprowadzone pokazowo w 16 Batalionie. Obserwował je gen. Anders wraz ze swoim sztabem, dowódcy 3 i 5 Dywizji oraz grupą wyższych oficerów z 5 i 8 Ar mii. Ćwiczenia wypadły bardzo dobrze dzięki bezbłędnej współpracy broni wsparcia z nacierającą piechotą. Uczestniczący w pokazach amery kański gen. Dewey po zakończeniu pokazu poprosił o ogień na wybrany przez niego cel. Zadanie to wykonano „tak szybko i sprawnie, że za skoczony generał nie miał słów uznania dla oficera dowodzącego ogniami wsparcia” 7.
Zaopatrzenie Główny wysiłek przed bitwą wykonały służby kwatermistrzowskie. To właśnie na kompaniach transportowych, zaopatrywania, warsztatowych i sanitarnych spoczywał obowiązek zabezpieczenia pola walki. 2 Korpus był w tej niekorzystnej sytuacji, że do miejsca jego koncen tracji prowadziła tylko jedna droga — nr 6. Korzystały z niej również inne jednostki alianckie wchodzące w skład 8 Armii. Im bliżej masywu, tym bardziej droga znajdowała się pod częstym ostrzałem artylerii nie mieckiej. Aby dostarczyć zaopatrzenie, samochody musiały pokonywać dalszy odcinek odchodzącymi od drogi nr 6 wąskimi drogami górskimi. 3 DSK otrzymała do swojej dyspozycji drogę S. Vittore-Cervaro-S. Michele, oraz pewną ilość przelotów drogą nr 6. Północna, górska droga
148
prowadziła z Pozzilli przez Acquafondata-S. Elia do Portella i prze znaczona była dla 5 KDP. Odnoga z Acąuafondata do Portella nazywana była Inferno Truck. Wspólna droga dla obu dywizji prowadziła od G 893245 (Cicus) przez rozwidlenie G 863244 do momentu wybudowania drogi 882226 do 863230 — wyznaczonej dla 3 DSK. Na odcinku 3 Dywizji od S. Piętro odcinek drogi był pod ostrzałem artylerii nieprzyjaciela. W dzień ruch pojazdów powodował powstawanie ogromnych tumanów kurzu, co wykorzystywali obserwatorzy niemieccy, naprowadzając na ten cel ogień artylerii. W nocy tą samą drogą jazda możliwa była tylko bez włączonych świateł, co przy licznych zakrętach, dziurach i ostrych podjazdach zmuszało samochody do poruszania się z szybkością ośmiu kilometrów na godzinę. Od Cervaro do S. Michele w kierunku pierwszej linii prowadziła polna droga (jednokierunkowa), która otrzymała nazwę drogi zachodniej. W S. Michele łączyła się z prowadzącą od frontu jednokierunkową drogą wschodnią. Ze względu na ciągły ostrzał artylerii niemieckiej doliny rzeki Rapido poruszanie się po niej za dnia było niemożliwe, natomiast w nocy ze względu na brak przystosowanych dla samochodów ciężarowych dróg mogły nią jeździć tylko jeepy, samochody sanitarne o napędzie na cztery koła oraz przy dobrej pogodzie — samochody 15 CWT. W miejscowości S. Michele było skrzyżowanie Clapham Junction, z którego do pierwszej linii wiodła droga Michele Road 2, którą pojazdy mogły poruszać się tylko w nocy. Droga ta miała dwa odgałęzienia: pierwsze w kierunku północnym w stronę Portelli, a drugie w kierunku południowo-zachodnim do Cassino — tzw. Pasąuale Road. Na odcinku 3 DSK z Parallel Road w kierunku linii frontu prowadziła droga do m. Villa, która po ominięciu koszar w tej miejscowości roz dzielała się — na drogę prowadząca w kierunku Dużej Miski, gdzie szło całe zaopatrzenie piesze oraz transport mułami, i Cavendish Road, wykutą w skalnym zboczu jednokierunkową, bardzo krętą i stromą, która wiodła do stanowisk w Gardzieli — później otrzymała nazwę Drogi Polskich Saperów8. Szef Sztabu 3 DSK płk dypl. Piątkowski tak opisał Drogę Polskich Saperów: „Była to ścieżka górska nieco poszerzona, która miała ostre zakręty i spadki. Leżała na styku obu dywizji nacierających i musiała obsłużyć zarówno obie dywizje, jak i oddziały korpuśne. Była osią ruchu czołgów. Wycofania z tej drogi nie było: czołg lub samochód na niej zepsuty, musiał być zrzucony w przepaść. Niektóre pojazdy, przy jednym nieostrożnym ruchu kierowcy, same obsuwały się w przepaść. Obraz
149
byłby niekompletny, gdyby nie zostało dodane, że przeciwnik nieustannie nękał ogniami art. i moździerzy te komunikacje. Zabijał i ranił ludzi i muły, oraz rozbijał wozy” 9. Nad całością prac kwatermistrzowskich 3 Dywizji czuwał kwatermistrz dywizji ppłk int. z wsw. Wilhelm Rolland. Natomiast nad transportem zaopatrzenia pieczę miał dowódca oddziałów zaopatrywania i transportu — mjr Franciszek Pietrzak. Główna droga zaopatrywania 5 Dywizji — Inferno Truck — biegła w korycie górskiego potoku o bardzo stromych spadkach, miejscami dochodzących do 60 procent nachylenia. Drogę tę otaczały wysokie pionowe ściany skalne niejednokrotnie zwisające nad korytem strumienia. W okresie, kiedy na odcinku przebywała nowozelandzka 2 Dywizja Piechoty, Inferno Truck mogły przejeżdżać jedynie bantamy oraz małe samochody sanitarne o napędzie na 4 koła. Warto podkreślić, że Inferno Truck była bardzo dobrze widoczna dla Niemców z M. Cairo. W momen cie zwiększonego ruchu na drodze artyleria niemiecka rozpoczynała natychmiastowy ostrzał. Na rozkaz kwatermistrza dywizji mjr. int. z wsw. Jedziniaka, dowódca Oddziałów Zaopatrywania i Transportu 5 Dywizji mjr int. z wsw. Mikołaj Boczkowski nakazał rozpoznanie Inferno Truck, w kwestii możliwości przejazdu tą drogą pojazdów ciężarowych, w tym 15 CWT. Okazało się, że samochody 15 CWT nie miały żadnej trudności z pokonaniem stromych podjazdów, natomiast samochody ciężarowe z napędem na jedną oś poruszały się tam z dużym z trudem. W drugiej połowie kwietnia mjr Boczkowski opracował plan, który tylko z drobnymi zmianami został zrealizowany w czasie bitwy. W swoim sprawozdaniu pisał: „Osie zaopatrywania wykorzystano w następujący sposób: a) do zwożenia amunicji art. na stanowiska i do wysuniętego Rejonu Uzupełnień, wykorzystano drogi północną i południową; b) do zwożenia żywności codziennego zaopatrywania wykorzystano drogę północną i wąwóz Inferno Truck. Na skutek bezustannej pracy naszych saperów nad poszerzeniem drogi Inferno Truck rzeczywiście droga ta stała się główną osią zaopatrywania i ewakuacji, w nagłych potrzebach dla małych kolumn, a czasem i dużych podzielonych na małe grupy wozów ciężarowych. [...] Cała amunicja art. i piechoty została zawieziona drogami północną i południową, pomimo ciągłego ostrzeliwania tych dróg, w przewidzianym terminie, [dzięki] wielkiej niezłomnej woli żołnierzy zaopatrywania. [...] Pomimo grożącego niebezpieczeństwa utraty życia oraz bardzo trudnych warunków jazdy, po nocy bez świateł, tak że kolumnę musiał zawsze
150
przeprowadzać jeden z zapasowych kierowców z ręcznikiem na plecach, kierowcy cieszyli się, kiedy otrzymywali rozkaz wyjazdu, a martwili się, kiedy ich pominięto przy wyborze do tej pracy. Należy również podkreślić, że pomimo tak trudnych warunków jazdy zanotowano minimalną ilość uszkodzeń wozów lub katastrof’10. Transporty amunicji, żywności i materiałów pędnych dowożone były do składów w pobliżu pierwszej linii. Stamtąd dalszy transport na pierwszą linię odbywał się przy pomocy mułów. Do tej pracy została przydzielona brytyjska 620 Kompania Mułów. Każdy muł mógł przenieść około 80-90 kg ładunku. Ostateczny transport na stanowiska walczących oddziałów odbywał się przy pomocy oddziałów nosicieli, którzy zostali wydzieleni między innymi z oddziałów walczących. To właśnie nosiciele na swoich barkach transportowali amunicję, żywność i wodę do walczących żoł nierzy. Płk dypl. Piątkowski pisał: „W ten sposób pocisk, przeznaczony do wystrzelenia z moździerza stojącego na którymkolwiek ze wzgórz, będących w naszym posiadaniu — musiał odbyć drogę najpierw samo chodem ciężkim, potem lekkim, względnie mułem, a następnie musiał być wyniesiony na górę na barkach żołnierza” 11. 30 kwietnia kwatermistrz 2 Korpusu dokonał podziału żywności na dywizje. Każda miała posiadać zaopatrzenie na: 2 dni — żywność sucha na stan dywizji i jednostek przydzielonych; 2 dni — zapas rumu na stan jednostek pierwszej linii; 2 dni — pasza; 1000 racji patrolowych; 500 „Tommy Cooker”; 500 kuchenek heksaminowych; 3000 tabletek heksaminowych dla jednostek pierwszej linii. Natomiast oddziały artylerii korpuśnej: 2 dni — żywność sucha; 1 dzień — zapas rumu na stan według zarządzeń dowódcy Grupy Artylerii. 3 maja podczas konferencji w 8 Armii ustalony został przydział racji specjalnych: racje patrolowe 24-godzinne — 9420, Compo na 14 ludzi — 30 000, kuchenek heksaminowych — 5000. Kwatermistrz 8 Armii poinformował kwatermistrza 2 Korpusu, że ze względu na trudności z zaopatrzeniem zapas racji specjalnych był bardzo ograniczony12. Przed bitwą Oddziały Zaopatrywania i Transportu 3 i 5 Dywizji wy konały ogromną pracę, dostarczając nocami zaopatrzenie dla przygoto wujących się do walki oddziałów. To właśnie w dniach 11-19 maja ich wysiłek przyczynił się do zwycięstwa 2 Korpusu w bitwie o Monte
151
Cassino. Szczególne uznanie należy oddać kierowcom samochodów cię żarowych i bantamów, którzy w bardzo trudnych warunkach, jadąc nocą bez świateł, potrafili dostarczać amunicję do składów dywizji. Wprowadzenie oddziałów do rejonu natarcia rozłożone było w czasie od 1 do 10 maja. Wejście każdego oddziału na odcinek wymagało dwóch nocy. W pierwszą noc oddział miał przejść przez wąwóz Infemo, u wyjścia którego zatrzymywał się na odpoczynek. Natomiast druga noc przezna czona była na dojście na pozycje. Przesunięcie oddziałów na pozycje wyjściowe udało się ukryć przed nieprzyjacielem. W tym miejscu warto podkreślić rolę, jaką odegrała Regulacja Ruchu. Dzięki wytężonej pracy żołnierzy Regulacji Ruchu możliwe było spraw ne kierowanie przepływem pojazdów w kierunku frontu i w przeciwną stronę. Każda dywizja miała własną Regulację Ruchu. Jedynie na od cinkach, gdzie nie istniała możliwość wydzielenia, odpowiedzialność przejmowała Regulacja Ruchu 2 Korpusu. Specjalnie wyznaczony przez płk. dypl. Wiśniowskiego sztab Regulacji Ruchu przejął odpowiedzial ność nad Cavendish Road. To właśnie dla tej drogi zostały opracowane „centralne tabele przemarszów”. Żołnierze Regulacji Ruchu kierowali odległościami pomiędzy pojazdami, wzywali pomoc do uszkodzonych samochodów, czuwali nad zaciemnieniem pojazdów itd. Dzięki ich pracy możliwy był sprawny i ciągły transport zaopatrzenia na pierwszą linię frontu. 9 maja 3 Dywizja Strzelców Karpackich, 5 Kresowa Dywizja Piechoty, 2 Warszawska Brygada Pancerna oraz 2 Grupa Artylerii ukończyły przy gotowania do natarcia. Dla przyszłych działań 2 Korpus otrzymał 72 moździerze 4,2 cala oraz 44 000 pocisków do nich, 16 miotaczy płomieni, milion worków na piasek, 18 000 świec dymnych, 7000 ubrań maskow niczo-ochronnych, około 400 000 pocisków artyleryjskich różnych kalib rów, 8000 ton różnych materiałów saperskich*. Przed samym natarciem zwiększono liczbę amunicji przewidzianej na jedno działo. Dla działa 25-funtowego zamiast 700 złożono 1090 pocisków, a dla dział 4,5 cala 1 5,5 cala zamiast 500 złożono 700 pocisków. Do przeniesienia amunicji dla piechoty i broni wsparcia jako nosiciele zostali użyci żołnierze z puł ków przeciwpancernych z obu dywizji i korpusu13. Wszystkie stanowiska artylerii, składy zaopatrzenia i punkty sanitarne 2 Korpusu zostały zamaskowane. Artyleria dywizyjna stała zamaskowana * Najwięcej kłopotów nastręczało dostarczenie dla 2 Korpusu moździerzy 4,2 cala i miotaczy płomieni, których nie było w składach 8 Armii. Moździerze sprowadzono z różnych jednostek alianckich działających w obszarze śródziemnomorskim, natomiast Amerykanie dostarczyli miotacze płomieni, gdyż nie było ich w składach brytyjskich.
152
na stanowiskach przez dwa tygodnie, niezauważona przez obserwatorów niemieckich. Przykładowo na pozycjach 5 KDP rozlokowanie 36 ciężkich moździerzy, 60 średnich moździerzy, 36 ckm oraz trzech batalionów piechoty odbyło się również bez żadnych przeszkód i do dnia natarcia ich pozycje nie były ostrzeliwane przez artylerię niemiecką.
Służba zdrowia 2 maja na odprawie szefów służby zdrowia podległych jej korpusów w dowództwie 8 Armii przewidywano, że w każdej walczącej dywizji dzienny napływ rannych będzie wynosił około 200 żołnierzy. Natomiast Oddział Operacyjny 2 Korpusu Polskiego uważał, że w pierwszych dniach natarcia straty w jednostkach walczących korpusu będą wynosiły około 500 rannych dziennie14. Przed bitwą szef Służby Zdrowia 2 Korpusu, płk dr. Marian Dietrich, ustalił drogi ewakuacji rannych z terenu walk dla poszczególnych dywizji. Zasadnicza oś ewakuacji rannych miała przebiegać po oś 5 KDP „dla wszystkich rannych i chorych 5 KDP oraz ciężej rannych 3 DSK. Oś 3 DSK przewidziano jako zapasową w razie zablokowania Inferno Truck” 15. W 3 DSK przygotowania służby zdrowia rozpoczęły się jeszcze przed przejęciem przez oddziały dywizji odcinka obrony w masywie Monte Cassino. Nad całością zagadnień związanych z rozmieszczeniem punktów medycznych czuwali — szef służby sanitarnej 3 Dywizji mjr dr Michał Bereza i jego zastępca mjr dr Stanisław Zalewski. 1 Kompania Sanitarna dowodzona przez mjr. dr. Marcelego Klepacza założyła WPO (Wysunięty Punkt Opatrunkowy) u zbiegu dróg Cavendish i Villa (G. 844238) u podnóża Colle Maiola i Monte Castellone. Dowódcą WPO był por. dr Mieczysław Dehnel*. Natomiast w rejonie S. Vittore zostało utworzone GPO (Główny Punkt Opatrunkowy), przy którym rozmieszczona została również 46 Czołówka Chirurgiczna kierowana przez kpt. dr. Jerzego Kanarka. W późniejszym czasie przybył tu także zespół chirurgiczny por. dr. Stanisława Stan kiewicza. GPO 1 Kompanii Sanitarnej było oddalone od WPO o 14 kilometrów. Również 2 Kompania Sanitarna dowodzona przez mjr. dr. Henryka Bukałę utworzyła swój WPO w S. Michele. Na odcinku 3 Dywizji ewakua cja rannych z pola walki miała odbywać się do BPO (Batalionowy Punkt * Od 14 maja por. dr Czesław Trząski.
153
Opatrunkowy) w „Domku Doktora”, a stamtąd do WPO. Na tym odcinku ranni mieli być przenoszeni na noszach. Była to niezmiernie trudna trasa, gdzie różnice wzniesień wynosiły około 400 metrów, a długość trasy — 2200 metrów. Do ewakuacji rannych zostało wyznaczonych 180 no szowych (35 z 1 kompanii, 70 z 2 kompanii i 75 z żołnierzy 3 PAPlot i 3 PAPpanc. Oddziałem noszowych dowodził kpt. dr Marian Natkański. Dalsza ewakuacja rannych odbywała się za pomocą bantamów i samo chodów sanitarnych o napędzie na cztery koła. Ewakuacja prowadziła po osi Portella-Acquafondata-Pozzilli-Venafro i pomocniczą — Portella-S. Michele-Ceryaro-S. Vittore-S. Pietro-Infinie-Venafro, doprowadzając rannych do ośrodków ewakuacyjnych. Przy czym w rejonie Pozzilli rozmieszczono 6 Szpital Polowy16. Wchodząc na odcinek 5, Kompania Sanitarna z 5 KDP dowodzona przez kpt. lek. Tadeusza Huczka oraz 6 Kompania Sanitarna dowodzona przez por. lek. Zygmunta Rymkiewicza przejęły od nowozelandzkiej 78 Dywizji Piechoty wszystkie punkty opatrunkowe. Powody były dwa: po pierwsze — punkty opatrunkowe cały czas były pod obserwacją niemiecką, ale korzystały z konwencji genewskiej; po drugie, zmiana rozmieszczenia punktów opatrunkowych mogła zdradzić luzowanie od działów. Przy znajdujących się w pierwszej linii batalionach istniały BPO. Po opatrzeniu rannych w BPO następowała ich ewakuacja do WPO. Droga ewakuacyjna 6 Kompanii do WPO biegła z pierwszej linii obok tzw. Piekielnego Zakrętu drogą przez Cairo. Odległość wynosiła 3,5 kilometra. Czas przejazdu bantamu sanitarnego na tym odcinku wynosił 30 minut. W powrotnej drodze bantamy wracały drogą przez Villa w pobliżu WPO 3 DSK — do tzw. Piekielnego Zakrętu. Długość tej drogi wynosiła 4 kilometry, a czas przejazdu zajmował około 40 minut. Według obliczeń szefostwa Służby Zdrowia 5 Dywizji czas ewakuacji rannych z pierwszej linii, w zależności z którego BPO, wynosił od 1 do 4 godzin. WPO 6 Kompanii Sanitarnej rozlokowane zostało w dolinie rzeki Rapido (G 866 242) w trzech murowanych budynkach. Jego dowódcą był ppor. lek. Stanisław Prus, zastępcą ppor. lek. Wincenty Filipowicz. W skład punktu wchodziła jedna drużyna sanitarna i 20 noszowych przydzielonych z innych oddziałów. Z WPO 6 Kompanii ewakuacja rannych do GPO tejże kompanii samochodami sanitarnymi Dogde trwała około 1 godziny17. GPO 6 Kompanii Sanitarnej rozlokowany był w namiotach i składał się z izby przyjęć, pomieszczeń — opatrunkowych, chirurgicznych, trans fuzyjnych, dla zszokowanych, ewakuacyjnych oraz kostnicy. Kadrę GPO
154
stanowili lekarze 6 Kompanii Sanitarnej. Na dowódcę GPO wyznaczony został por. lek. Julian Maj, chirurgiem był por. lek. Bolesław Wierzchoń, komendantem izby przyjęć por. lek. Stefan Mazanowski, a lekarzami ppor. Weber Gerszon i ppor. Alter Krakowski. Mając na uwadze, że na osi 5 Dywizji będzie ewakuowana większa liczba rannych, szef Służby Zdrowia 2 Korpusu z dniem 3 maja przydzielił do GPO 6 Kompanii Sanitarnej 47 Czołówkę Chirurgiczną kierowaną przez por. lek. Marka Mozesa, 48 Czołówkę Chirurgiczną por. lek. Adama Grabera i 49 Czołów kę Transfuzyjną por. lek. Mariana Skórczyńskiego. Personel GPO stanowił jeden pluton szpitalny 6 Kompanii Sanitarnej. Kompania miała do dys pozycji 10 samochodów sanitarnych Dogde o przednim napędzie. Przed natarciem zwiększona została liczba samochodów w dyspozycji 6 Kom panii Sanitarnej18. Z GPO rannych przewożono do Stacji Przeładunkowej 5 Kompanii Sanitarnej w Acąuafondata (G 971 259). Na stacji pozostawiano jedynie rannych niezdolnych do dalszej ewakuacji, między innymi wymagających dodatkowej transfuzji, zatamowania krwotoku oraz poprawiania założo nych szyn Thomasa. Odległość od GPO 6 Kompanii Sanitarnej do Stacji Przeładunkowej 5 Kompanii wynosiła około 5 kilometrów. Czas potrzebny na przebycie wynosił od 1 do 2 godzin. Obsadę punktu stanowili kpt. lek. Jan Siepracki i ppor. lek. Tadeusz Kwieciński. Stacja miała do swojej dyspozycji po 10 samochodów sanitarnych Dogde i Austin. Na czas natarcia Stacja Przeładunkowa 5 Kompanii została rozwinięta w GPO 5 Kompanii Sanitarnej. Przy nim umieszczono punkt odżywczy 318 Kompanii Kantyn Polowych19. Z GPO 5 Kompanii Sanitarnej rannych przewożono do 5 Sanitarnego Ośrodka Ewakuacyjnego odległego o 23 kilometry. Czas przejazdu samo chodu sanitarnego trwał od 2 do 2,5 godziny. Wszystkie punkty opatrunkowe w 2 Korpusie były bardzo dobrze oznakowane flagami Czerwonego Krzyża, ale zagrożenie ostrzałem ist niało zawsze. Do tragedii doszło 8 maja — dzień ten przeszedł do historii służby zdrowia 5 KDP jako jeden z najtragiczniejszych. O godz. 18.30 GPO 6 Kompanii Sanitarnej ostrzelała niemiecka artyleria. Moment ten tak zapamiętał por. lek. Maj: „Por. Rymkiewicz podbiegł do telefonu, uzyskał połączenie z Dywizją, ale ledwo zdążył zameldować co się stało, gdy następne pociski przerwały łączność. Trwało ostrzeliwanie. W miarę możliwości umieściliśmy ciężej rannych w bezpieczniejszych miejscach i sami schronili się pod ścianą skarpy, nasłuchując poszczególnych od pałów i licząc czas przelotu pocisków. Siedzieliśmy przykuci do miejsc, wszyscy bez hełmów, ufni w moc znaków Czerwonego Krzyża, przybici
155
na duchu, wśród rannych i zabitych. Czas się dłużył, ogień nie ustawał, tylko wybuchy pocisków powoli oddalały się, wreszcie ustały. Nastała ogniowa cisza” 20. W związku z poniesionymi stratami w nocy z 8 na 9 maja GPO 6 Kompanii Sanitarnej przeniesiono do wąwozu Infemo (pkt. G. 934244). „Gdy ustał ogień — pisał por. lek. Maj — przybył na miejsce szef Służby Zdrowia mjr. lek. Godfryd Kaczanowski z kwatermistrzem Dywizji mjr. [Aleksandrem] Jedziniakiem i zdecydowali przeniesienie GPO nieco do tyłu, do bocznego odgałęzienia wąwozu, gdzie bezpośrednie zagrożenie ogniem artylerii było mniej prawdopodobne” 21. Po przeniesieniu GPO 6 Kompanii został bardzo dobrze zamaskowany i decyzją dowódcy 5 KDP nie został już oznaczony znakami Czerwonego Krzyża. Samochody będące w dyspozycji kompanii sanitarnych były zaopatrzone w duże flagi Czerwonego Krzyża 11 maja o godz. 16.00 na GPO 6 Kompanii Sanitarnej przybył naczelny chirurg i szef szpitalnictwa 2 Korpusu, gen. bryg. prof. dr Bolesław Szarecki, który chciał służyć swoim doświadczeniem i pomóc w pracach punktu22. Przed natarciem wzmocniono wszystkie BPO, WPO i GPO dodat kowymi lekarzami oraz personelem medycznym. Przed pierwszym natar ciem służba zdrowia 2 Korpusu otrzymała 2500 tubek amerykańskiej morfiny*. Tubki morfiny były bardzo praktyczne w użyciu i zrobienie zastrzyku było możliwe nawet na pierwszej linii pod ogniem nieprzyjaciel skim. Morfinę otrzymały wszystkie BOP i WPO 2 Korpusu. Wszystkie punkty sanitarne oznakowano flagami Czerwonego Krzyża. Nie zmniejszyło to zagrożenia, gdyż z rejonu Atiny niemiecka artyleria ciężka strzelała w wyznaczone kwartały, nie wiedząc, co się tam znaj dowało.
Dzień „D” Przed walką proboszcz 3 Dywizji, ks. Józefa Jońca, oświadczył zgro madzonym na odprawie kapelanom oddziałów dywizyjnych: „Nie bójcie się iść do nieba, innym drogę wskazujecie, nie bójcie się tą drogą iść sami. Trzeba z żołnierzami być w linii” 23. We wszystkich oddziałach odprawiono msze połowę. Biskup połowy Józef Gawlina pisał:. „Przed bitwą cały Korpus, począwszy od generała głównodowodzącego poprzez generałów, oficerów i szeregowych, aż do ostatniego żołnierza taborów * Tubka — rodzaj strzykawki z wyjałowioną igłą.
156
był u spowiedzi i Komunii Świętej. Jest to unikat w dziejach wojskowo ści” 24. Kapelani przed samą bitwą udzielali ogólnej absolucji żołnierzom. Ks. Franciszek Studziński, kapelan 4 Pułku Pancernego, wspominał: „Roz grzeszenie poprzedziłem krótkim przemówieniem, w którym starałem się usunąć właśnie uprzedzenia, co do udzielanego w takich wypadkach, ogólnego rozgrzeszenia. [...] Moi drodzy! Żołnierze! Znacie, co nas czeka. Jaka ciężka walka z wrogiem stoi przed wami. Walka ta będzie wymagała od was uwagi i skupienia. Niedobrze by było, gdybyście w tym momencie mieli jeszcze przeżywać obawy sumienia i przeprowa dzać z sobą porachunki wobec Boga, bo to by przeszkadzało wam w tej uwadze, która tak wam będzie potrzebna. Dlatego dobrze będzie, jak teraz tę sprawę sumienia załatwicie, wzbudzając u siebie żal za grzechy i przyjmując ze skruchą rozgrzeszenie. Mając tę sprawę za sobą, oddacie się całkowicie ze spokojem w duszy sprawie zwycięstwa nad wrogiem i w ten sposób najprędzej je osiągniecie. Po tym krótkim wyjaśnieniu, kazałem żołnierzom uklęknąć i wzbudzić żal za grzechy. Z rozgrzeszenia skorzystali wszyscy żołnierze i oficerowie. Wśród oficerów klęczał kpt. Iwanowski, dzięki któremu mogłem udzielić go wszystkim” 25. Kapelan 3 Batalionu Strzelców Karpackich, ks. Stanisław Targosz, tak zapamiętał odprawioną mszę świętą: „Skrzynki z amunicją ustawione na zboczu Miski, frontem do dna Miski, to ołtarz... Kościelny przygotował ołtarz, przykrył obrusami, kładąc pod nie kamień z relikwiami... Ubieram się w szaty liturgiczne, które wyglądają niecodziennie. Żaden to jedwab, lama, czy wełna. Ornat dwustronny, biało-czarny. Materia biała to prze ścieradło silnie podchodzące pod kolor żółty, obramowana nicią lilia, poprzetykana nicią czerwoną. Ta sama nić służyła do wyrysowania krzyża na ornacie i wypisania liter «IHS» w pośrodku pleców. Materia czarna na odwrocie też nieprzepisowa, ze starego damskiego płaszcza, imitacja skórki, ciężka, silna. Na plecach wyszyty nicią krzyż. Ampułki to dwie flaszeczki, talerzyk pod ampułki to blaszane pudełko z sardynek. Kielich jest bardzo prymitywny, ma bardzo szeroką i silną podstawę. Humerał, alba, pasek — wszystko z materiału niejedwabnego. Proste, stare. Prze ścieradłowe. Ubrany w te szaty odprawiłem mszę św. w intencji ich właściciela ks. L. (Lisowskiego), który to całe wyposażenie kapłańskie sprawił sobie w ZSRR i ceni, jako największą pamiątkę i relikwię. Jeden tekst mszy św. uderzył mnie szczególnie, fragment z listu św. Pawła do Tymoteusza: Vindictam poenam infligere.... Przejęcie z jakim odprawia łem nie jest mi dane często. Żołnierze rozsypani poklękali przed swoimi schronami dookoła ołtarza, jak nigdy przedtem. Byłem w ich centrum
157
wraz z ołtarzem, Hostią i Krzyżem. Czułem swoją siłę niebieską i ludzką słabość. Jak nigdy przedtem z dziwnym wzruszeniem odśpiewałem z żoł nierzami «Boże coś Polskę»” 26. Kapelani 2 Korpusu podczas bitwy byli ciągle obecni na pierwszej linii wśród żołnierzy. O ich męstwie świadczą nadane im Krzyże Virtuti Militari i Krzyże Walecznych. 11 maja w godzinach popołudniowych na całym odcinku frontu własna artyleria przerwała działania ogniowe. Równocześnie zamilkła też artyleria niemiecka. Powodem tego było przygotowane przez nieprzyjaciela w ciągu nocy z 11 na 12 maja luzowanie oddziałów na odcinku Monte Cassino. Po kilku godzinach przerwy dowódca artylerii 2 Korpusu gen. Odzierzyński zarządził prowadzenie minimalnego ostrzału pozycji niemieckich celem utrzymania wrażenia, że działania na odcinku przebiegają normalnie. Tego dnia na odcinku natarcia 2 Korpusu na pozycjach obronnych przebywało pięć niemieckich batalionów, zaś na odcinku natarcia brytyj skiego XIII Korpusu do walki w pierwszej linii gotowych było również pięć batalionów. W godzinach wieczornych przed frontem wszystkich oddziałów 2 Kor pusu zostały odczytane rozkazy generałów Leese’a i Andersa. Dowódca 8 Armii pisał między innymi: „[2 Korpus] walczy obecnie wspólnie z nami dla odzyskania swej ukochanej ojczyzny” 27. Natomiast gen. Anders zwrócił się do podwładnych ze słowami: „Żołnierze! Kochani moi Bracia i Dzieci. Nadeszła chwila bitwy. Długo czekaliśmy na tę chwilę odwetu i zemsty nad odwiecznym naszym wrogiem. Obok nas walczyć będą dywizje brytyjskie, amerykańskie, kanadyjskie, nowozelandzkie, walczyć będą Francuzi, Włosi oraz dywizje hinduskie. Zadanie, które nam przypadło, rozsławi na cały świat imię żołnierza polskiego. W chwilach tych będą z nami myśli i serca całego Narodu, podtrzymywać nas będą duchy poległych naszych towarzyszy broni. Niech lew mieszka w Waszym sercu. Żołnierze — za bandycką napaść Niemców na Polskę, za rozbiór Polski wraz z bolszewikami, za tysiące zrujnowanych miast i wsi, za morderstwa i katowanie setek tysięcy naszych sióstr i braci, za miliony wywiezionych Polaków jako niewolników do Niemiec, za niedolę i nie szczęście Kraju, za nasze cierpienia i tułaczkę — z wiarą w sprawiedliwość Opatrzności Boskiej idziemy naprzód ze świętym hasłem w sercach naszych «Bóg. Honor i Ojczyzna»” 28. Podobne rozkazy wydali również dowódcy nacierających dywizji. W rozkazie z 10 maja gen. Bronisław Duch, dowódca 3 Dywizji Strzelców Karpackich, pisał:
158
„Karpatczycy! Zanim fale eteru wieść światu rozniosą o bitwie, która ma złamać niemiecki opór we Włoszech, będziecie w krwawym trudzie zdobywać sławne na świat cały ruiny Klasztoru Monte Cassino, by w ten sposób otworzyć wrota do Rzymu. W ciągu całej bitwy nieprzyjaciel będzie przygniatany potężnym bom bardowaniem z powietrza i przyciśnięty do Ziemi ogromną przewagą ognia artylerii i masą czołgów na całym froncie bitwy. Rozpoczynamy bojowy marsz do Polski, trudny i ofiarny, ale pełen żołnierskiej sławy i chwały dla imienia Polski. Nie udało się tej twierdzy zdobyć wielu naszym Sprzymierzeńcom. Nas na to nie stać! My musimy zdobyć tę twierdzę i zatknąć sztandar polski na Monte Cassino! Olbrzymią to będzie miało wagę w całym świecie dla polskiej sprawy. Musimy znowu przypomnieć światu, że Polska jest ciągle na czele wal czących narodów o nieśmiertelne idee wolności. Cała Polska patrzy na nas z dumą i wiarą, że nasz marsz bojowy przyniesie im niedługo wolność i pełne zwycięstwo naszej sprawy. Żołnierze! Na polu walki panuje tylko przemoc i siła. Jesteście moc niejsi od wroga. Nadeszła chwila odwetu za okrucieństwa, jakie Niemcy czynią w Polsce. Życzę wszystkim Oddziałom Dywizji dużo szczęścia żołnierskiego i dużo wawrzynów do Waszej żołnierskiej sławy. Klucz do chwały imienia Polski w Waszym ręku. Wszystkie Oddziały Dywizji muszą dać z siebie największy wysiłek na rzecz wspólnego zwycięstwa” 29. Jakże wymowny w słowach był wydany tego samego dnia rozkaz dowódcy 5 KDP, w którym gen. Sulik pisał: „Żołnierze! Dobiega pięć lat od czasu, gdy Niemcy rozpętali pożogę wojenną, napadając na Nasz Kraj. Oni ułożyli się z bolszewikami co do szczegółów rozdarcia Naszego Kraju. Oni są przyczyną Kazachstanów, obozów pracy w tajgach, więzień — przyczyną nieszczęść Naszego Narodu, Naszych Najbliższych i Nas Wszystkich. Dziś nadeszła dla nas godzina krwawego odwetu. Tej godziny długo czekaliście, oczekuje jej z zapartym tchem umęczony Kraj nasz i Polacy rozproszeni po całym świecie. A więc żołnierze! Do czynu! Do broni! I w łeb lub serce pal!” 30.
159
1 IPMS, A XI 67/25, Die Schlacht um Monte Cassino 11.5.44—22.5.44, der Kampf der 1 Fallschirmjager — Division betreffende Fragen (Ziffer 6 — 71). 2 IPMS, A XI 67/25, Die Schlacht um Monte Cassino 11.5.44-22.5.44, der Kampf der 1 Fallschirmjager-Division betreffende Fragen (Ziffer 6 — 71) Oberst im Genst. Heckel. 3 Henryk P i ą t k o w s k i , Bitwa o Monte Cassino, Rzym 1945, s. 42-43. 4 IPMS, A XI 67/25, D ie Schlacht um Monte Cassino 11.5.44-22.5.44, der Kampf der 1 Fallschirmjager-Division betreffende Fragen (Ziffer 6 — 71) Oberst im Genst. Heckel. 5 Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 204. 6 IPMS, C 1/IV, Wytyczne przeszkolenia oddziałów 2 Korpusu z dnia 8 V 1944 roku; Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 205. 7 Kronika. 16 Lwowski Batalion Strzelców, s. 66; 17 Lwowski Batalion Strzelców San Angelo, s. 45. 8 IPMS, A XI a 5/2, Plan kwatermistrzowski do działań „Honker” z 28 kwietnia 1944 r.; Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 250. 9 Henryk P i ą t k o w s k i , Bitwa o Monte Cassino, s. 74. 10 IPMS, A XI a 5/2, mjr int. z WSW. Mikołaj Boczkowski, dowódca Oddziałów Zaopat rywania i Transportowych 5 KDP, Sprawozdanie z przebiegu zaopatrywania podczas walk dywizji na odcinku Cassino w okresie o 19 IV 1944 do 30 V 1944 roku. Sporządzone dnia 25 maja 1944 roku. 11 Henryk P i ą t k o w s k i , Bitwa o Monte Cassino, s. 73. 12 Zbiory płk. dypl. Stanisława Biegańskiego, Studium zagadnień kwatermistrzowskich w bitwie 2 Korpusu pod Monte Cassino i Piedimonte, wrzesień 1944 roku. 13 Dowództwo 2 Korpusu. Oddział Operacyjny, Sprawozdanie z bitwy o Monte Cassino 11-25 maja 1944 roku, Italia, czerwiec 1944 roku, s. 22. 14 IPMS, C 1/IV S, Krótkie sprawozdanie kwatermistrzowskie za okres od 1 do 15 maja 1944 r. 15 IPMS, A XI a 5/2, Plan kwatermistrzowski do działań „Honker” z 28 kwietnia 1944 r.; A XI (zb. N. Sulika), szef Służby Zdrowia Dowództwa 5 KDP mjr lek. Godfryd Kaczanowski, Działania służby zdrowia 5 KDP w bitwie o Monte Cassino; Sprawo zdanie z Bitwy 2 Polskiego Korpusu o Monte Cassino. Część Kwatermistrzowska, Italia 1946, s. 7-8; Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 205; Michał P o l a k , Działal ność służby sanitarno-medycznej 2 Korpusu w bitwie o Monte Cassino, [w:] Bitwa o Monte Cassino 1944. Geneza — Przebieg — Opinie, III Konferencja Naukowa, Leszno 2003, s. 70-71. 16 IPMS, C 1/IV S, Krótkie sprawozdanie kwatermistrzowskie za okres od 1 do 15 maja 1944 r.; Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 260-263. 17 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), szef Służby Zdrowia Dowództwa 5 KDP mjr lek. Godfryd Kaczanowski, Działania Służby Zdrowia 5 KDP w bitwie o Monte Cassino; IPMS, A XI (zb. N. Sulika), ppor. lek. Stanisław Prus komendant WPO 6 Kompanii Sanitarnej, Opis działalności WPO, 23 maja 1944 roku. 18 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), Komendant GPO 6 Kompanii Sanitarnej por. lek. Julian Maj, Główny Punkt Opatrunkowy 6 Kompanii Sanitarnej w Infemo Truck w czasie od 25 IV 1944 do 21 V 1944 roku. Organizacja — przebieg pracy — wnioski; Sprawo zdanie z bitwy 2 Polskiego Korpusu o Monte Cassino. Część Kwatermistrzowska, Italia 1946, s. 23. 19 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), dowódca 5 Kompanii Sanitarnej kpt. lek. Tadeusz Huczko, Działania 5 Kompanii Sanitarnej w walkach o Cassino; C 333, Dziennik działań
160
20
21 22
23 24
25 26
27 28 29 30
5 Kompanii Sanitarnej. Kpt. Huczko w dniu 11 maja został wyznaczony na II zastępcę szefa Służby Zdrowia 5 KDP. Julian M aj, Na drogach do piekieł, Kraków 1973, s. 225. W wyniku ostrzału GPO zginęli: ks. kap. August Huszczyński, por. lek. Graber, ppor. lek. Wincenty Napora z 4 PAL, kpr. Wincenty Gieruc i szer. Jerzy Toczyłowski. Ranni zostali: por. lek. Marek Mozes, por. lek. Stefan Mazanowski, por. lek. Maurycy Pancer oraz 15 szere gowych z obsługi GPO. Ze względu na znaczne straty poniesione przez 47 i 48 Czołówkę Chirurgiczną 9 maja zostały one zastąpione przez Czołówkę Chirurgiczną 9 Lekkiej Kompanii Sanitarnej 2 Brygady Pancernej z dowódcą por. lek. Zbigniewem Salacińskim oraz przybyłą 11 maja brytyjską 25 Field Surgical Unit pod dowództwem mjr. A.T.C. Latchmore’a i mjr. J.H. Willisa. Patrz IPMS, A XI a 6/4, Dziennik działań szefa Służby Zdrowia 5 KDP za miesiąc maj 1944 r.; C 334, 6 Kompania Sanitarna Dziennik działań 8-11 maja 1944 roku; A XI a 6/4, Przebieg działań 6 Kompanii Sanitarnej w rejonie Cassino w dniach 25 IV -25 V 1944 roku. Julian Ma j , Na drogach..., s. 225-226. IPMS, A XI (zb. N. Sulika), szef Służby Zdrowia Dowództwa 5 KDP mjr. lek. Godfryd Kaczanowski, Działania służby zdrowia 5 KDP w bitwie o Monte Cassino; Michał P o l a k , Działalność służby sanitarno-medycznej 2 Korpusu w bitwie o Monte Cassino, s. 79. Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 435. Zbigniew W e r r a , Służba kapelanów 2 Korpusu w bitwie pod Monte Cassino, [w:] Bitwa o Monte Cassino 1944. Geneza — Przebieg — Opinie, „III Konferencja Nauko w a”, Leszno 2003, s. 87. Ibid. Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 435-436; Fragment dziennika ks. Stanisława Targosza, „Goniec Karpacki”, nr 9 z 12 marca 1945 roku; „Tygodnik Powszechny”, nr 19 z 11 maja 1975 roku. Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 273. Sitwa Wileńskiej Brygady Żubrów, z. II, s. 86. „Goniec Karpacki”, rok III, nr 12 z 19 maja 1944 roku. „Wiadomości Wojskowe 2 Korpusu”, rok I, zeszyt III, Włochy, maj 1946, s. 72-73.
Rozdział 11. PIERWSZE NATARCIE 5 KRESOWEJ DYWIZJI PIECHOTY
Według informacji wywiadu 2 Korpusu siły niemieckie na odcinku natarcia 5 KDP były oceniane na jeden batalion rozlokowany w bunk rach-składakach z kamieni, bardzo trudnych do wykrycia i rozbicia przez lekką artylerię. Przedpole pozycji niemieckich było bardzo silnie flan kowane ogniem z Passo Como, Massa Albaneta, wzgórza 593 oraz ogniem ciężkiej artylerii i moździerzy z rejonu Piedimonte, Belmonte, Atina, Biagio i ze wzgórza klasztornego. Na bezpośrednim przedpolu pozycji nieprzyjaciela postawiono wiele min oraz zasieków z drutu kolczastego. Dowódca 5 Dywizji zamierzał przeprowadzić natarcie dywizji w trzech fazach. W planie działań wydanym 9 maja gen. Sulik pisał: „Kierując główny wysiłek na Cle S. Angelo chcę zdobyć grzbiet Widmo, w II fazie Cle S. Angelo i wzgórze 575 i na tych przedmiotach skonsolidować się. Odwodami baonów wydłużyć wysiłek, celem opanowania wzgórza z win nicą (zach. Angelo) i wzgórze 307. Baonem II rzutu chcę w III fazie zdobyć wzgórza: 505, 452 i 447 i na tych przedmiotach skonsolidować się, a wykorzystać na wzgórza: 420 i 353”. W pierwszej fazie działań 13 Batalion wzmocniony kompanią ckm bez plutonu oraz wsparty „ogniem plutonu moździerzy 3-calowych z 14 Batalio nu i 4 miotaczami płomieni” miał za zadanie opanować północną część Widma, zaś w drugiej fazie opanować wzgórze S. Angelo. Natomiast 15 Batalion wzmocniony plutonem ckm, szwadronem czołgów i 4 miotacza mi płomieni miał w pierwszej fazie zająć południową część Widma, zaś w drugiej uderzyć i opanować wzgórze 575. Szwadron czołgów 4 Pułku Pancernego miał osłonić działania 15 Batalionu od strony Massa Albaneta oraz ogniem swych dział wspierać dalsze natarcie batalionu na wzgórze 575 \ W trzeciej fazie natarcia do walki miał zostać wprowadzony 18 Bata lion, który w pierwszej fazie posuwał się za 15 Batalionem. 18 Batalion na Widmie miał się zatrzymać do czasu zdobycia przez 15 Batalion wzgórza 575. Następnie 18 Batalion miał po wyminięciu od zachodu Massa Albaneta opanować i utrzymać wzgórza 505, 452, 447.
162
Zadaniem 14 Batalionu było utrzymanie zajmowanej przez niego po zycji wyjściowej jako podstawy do dalszego natarcia. Równocześnie pluton ckm 14 Batalionu miał osłaniać swym ogniem prawe skrzydło 13 Batalionu. Na korzyść tego ostatniego miał działać również pluton moździerzy 13 Batalionu. Po zajęciu przez 13 i 15 Bataliony Widma dwie kompanie 14 Batalionu miały przesunąć się na podstawę wyjściową 13 Batalionu i w tym miejscu pozostać jako odwód 5 Brygady. Gen. Sulik przewidywał użycie tych kompanii do wsparcia natarcia 13 Batalionu na wzgórze S. Angelo. Nacierającej piechocie bezpośredniego wsparcia miały udzielić: 5 PAL — dla 13 i 15 Batalionów, a 4 PAL dla 18 Ba talionu. Pułki te miały wykonywać ostrzał niemieckich pozycji na żądanie dowódców batalionów poza planem ogni przygotowanym przez dowódcę artylerii 5 KDP2. Gen. Sulik do natarcia wyznaczył trzy bataliony 5 WBP (14 Batalion miał pozostać na podstawach wyjściowych celem zabezpieczenia i wspar cia natarcia) oraz 18 Batalion z 6 LBP. Osłonę ogniową północnego skrzydła natarcia miało stanowić zgrupowanie płk. Nowiny Sawickiego, dowódcy 6 LBP, w składzie: 15 Pułk Ułanów i Pułk Ułanów Karpackich oraz 12 moździerzy 4,2 cala, 48 moździerzy 3 cala i 12 ckm-ów. Bezpośre dnie wsparcie natarcia stanowiły 4 i 5 Pułk Artylerii Lekkiej oraz 24 moździerze 4,2 cala, 48 moździerzy 3 cala oraz 36 ckm-ów. Wsparcie ogniowe odcinka obrony 6 LBP stanowił 6 Pułk Artylerii Lekkiej, 7 Pułk Artylerii Konnej, nowozelandzki 4 Pułk Artylerii Lekkiej (cztery dywizjo ny), brytyjski 140 Pułk Artylerii Ciężkiej (dwa dywizjony artylerii 4,5 cala i jeden dywizjon artylerii 5,5 cala) oraz po jednym dywizjonie z 10 Pułku Artylerii Ciężkiej i brytyjskiego 102 Pułku Artylerii Ciężkiej. Bezpośred niego wsparcia natarciu na Widmo miały udzielić 4 i 5 Pułki Artylerii Lekkiej, przy czym do natarcia na San Angelo 5 KDP miała przekazać 4 PAL do dyspozycji dowódcy 3 DSK. W pierwszej fazie natarcia 5 Dywi zję miało wspierać 128 dział 25-funtowych, 16 dział 4,5 cala, 8 dział 5,5 cala, natomiast w natarciu na drugi przedmiot dywizję miało wspierać 80 dział 25-funtowych, 16 dział 4,5 cala oraz 8 dział 5,5 cala3. Sąsiadami 5 Dywizji na południu była 3 DSK, a na północy nowozelan dzka 2 Dywizja Piechoty. Teren natarcia 5 KDP był bardzo trudny do poruszania się dla piechoty — kamienisty i zarośnięty krzewami. Na pierwszy plan wysuwały się dwa przedmioty natarcia: 1. Grzbiet Widma, który wymagał zwartego ataku na całej szerokości liczącej 1000-1100 metrów. Do natarcia w pierwszej linii wyznaczono 13 i 15 Batalion.
163
2. Grzbiet San Angelo-wzg. 575-Balkon — stanowiły one trzy od rębne przedmioty natarcia położone w różnych odległościach od Widma — od 500 do 1000 metrów. Szerokość frontu na tym odcinku wynosiła 1500 metrów. Do natarcia w pierwszej linii wyznaczono 13, 15 i 18 Ba talion. Natarcie dwóch czołowych batalionów w pierwszej fazie miało rozpo cząć się o godz. 1.45, przy czym sztab 5 KDP przewidywał, że walka o Widmo nie powinna trwać dłużej niż do godz. 2.30. Po tym w drugiej fazie natarcie miało być kontynuowane na właściwe przedmioty. O godz. 3.10 13 Batalion miał dojść do pasa bezpieczeństwa własnej artylerii. Wtedy artyleria miała wydłużyć ognie na zachodnie stoki S. Angelo i Winnicę (819223). Natomiast 15 Batalion do pasa bezpieczeństwa własnej artylerii miał dojść o godz. 3.30. Od tego momentu własna artyleria na tym odcinku miała wydłużyć ognie na zachodnie i południowe stoki wzgórza 575, a także Passo Como i Balkon. Od 3.30 do 3.50 bataliony miały przebywać na wyznaczonych przedmiotach. Przewidy wana walka na S. Angelo i wzgórzu 575 miała trwać do 4.50. Tam też Bataliony 13 i 15 miały się skonsolidować. Ogień artylerii miał być prowadzony dalej na ogólnej linii wsp. 819223-wzgórze 307. W trzeciej fazie po godz. 4.50 gen. Sulik przewidywał wykorzystanie 15 Batalionu na wzgórzu 307, a 13 Batalionu na Winnicę. Natomiast 18 Batalion miał zostać wprowadzony do walki po opanowaniu przez 3 DSK Massa Al baneta i zajęciu wzgórza 575 przez 15 Batalion. Po opanowaniu przez 18 Batalion Balkonu do dalszej akcji miała wejść 2 BSK4. 11 maja o godz. 23.30 Bataliony 13 i 15 przeszły z rejonów wyj ściowych położonych w jarach na wschodnich zboczach Castellone na podstawę wyjściową trzymaną przez 14 Batalion. W batalionach zor ganizowane były grupy szturmowe, które przygotowano specjalnie do zwalczania umocnionych niemieckich punktów oporu. Miały one wyru szyć do natarcia z podstaw wyjściowych na grzbiet Widma, które było pośrednim przedmiotem ataku: o godz. 01.00 12 maja 15 Batalion, a 20 minut później 13 Batalion. Jako pierwsze na nakazany kierunek ruszyły patrole ścieżkowe i dywer syjne. Pomimo ciężkich strat patrole ścieżkowe wykonały wyznaczone im zadanie. Natomiast patrole dywersyjne swoją akcją zdezorientowały przeciwnika co do kiemnku oraz szerokości pasa natarcia. Świadczył o tym ogień zaporowy położony przez nieprzyjaciela na odcinek zaj mowany przez zgrupowanie dowódcy 6 LBP. Natarcie polskie na odcinku 5 WBP napotkało silny ogień artylerii i moździerzy niemieckich, który zadał znaczne straty już po wyruszeniu z podstaw wyjściowych. Opóźniło to
164
rozpoczęcie natarcia. Atakujący żołnierze 13 i 15 Batalionu strzelców mieli bardzo trudną sytuację z przemieszczaniem się ze względu na ka mienisty i gęsto porośnięty krzakami teren, w którym ciężko poruszać się było w dzień, a co dopiero w nocy. O 2.30 dowódca 2 Korpusu otrzymał informację, jak się okazało mylną, o osiągnięciu Widma przez czołowe elementy 13 i 15 Batalionu. Postępy natarcia na kierunku 5 KDP były bardzo powolne. Dopiero o 2.45 udało się czołowym kompaniom obu batalionów wejść na grzbiet Widma. Sytuację taką spowodował silny ostrzał artylerii niemieckiej, który zaskoczył 13 i 15 Batalion w momencie opuszczania pozycji wyjściowych. Ostrzał niemieckiej artylerii poważnie utrudniał łączność czołowych elementów z dowódcami batalionów. O 2.52 ogień nieprzyjaciela przerwał łączność między Batalionami 13 i 15 a dowód cą 5 WBP. Atakujące bataliony 5 WBP za przeciwnika miały II Batalion 100 Puł ku Piechoty Górskiej, który był rozmieszczony następująco: 8 kompania rej. 830217, 7 kompania na S. Angelo, 6 kompania „Cycek” i „Cycek z Pryszczem”, do każdej kompanii przydzielono po jednym plutonie ckm-ów, 9 i 10 kompanie częściowo obsadzały wzgórze 575. W momencie rozpoczęcia natarcia przez 5 Brygadę II Batalion 100 Pułku Piechoty Górskiej był w trakcie luzowania przez trzy kompanie i pluton ckm z III Batalionu oraz część I Batalionu z 1 Pułku Spadochronowego. Na skutek strat poniesionych od ognia artyleryjskiego III Batalion 1 Pułku Spadochronowego nie był zdolny do przejęcia odcinka. Jedynie na odcinku 6 kompanii II Batalionu 100 Pułku Piechoty Górskiej nastąpiło luzowanie przez cześć I Batalionu 1 Pułku Spadochronowego5.
Natarcie 13 Wileńskiego Batalionu Strzelców 13 Batalion pod dowództwem ppłk. Władysława Kamińskiego wyruszył do walki z podstaw wyjściowych o godz. 1.20. Nacierający na pozycje niemieckie batalion szedł po dwóch osiach: „Marcel” i „Wacław” na północy i „Fred” i „Bolesław” na południu. W pierwszym rzucie szły jako lewoskrzydłowa 3 kompania („Fred”) i 2 kompania („Marcel”) jako prawoskrzydłowa. Drugi rzut miały stanowić na lewym skrzydle 4 kom pania („Bolesław”) z zadaniem przedłużenia wysiłku 3 kompanii, a na prawym skrzydle 1 kompania („Wacław”). Po osi „Marcel” nacierała 2 kompania kpt. Marceliana Czechowskiego. Na przedzie kompanii szedł oddział szturmowy ppor. Ryszarda Alwingiera. Liczył on 55 żołnierzy. Każdy z żołnierzy oddziału szturmowego oprócz swojego uzbrojenia niósł po dwie rury bangalore (o wadze 14 kilogramów) do wysadzania pól
165
minowych i zasieków z drutu kolczastego. Przy oddziale szturmowym znajdował się dowódca 2 kompanii wraz z obserwatorem artylerii ppor. Kazimierczakiem z 5 PAL i dowódcą batalionowego plutonu ckm ppor. Pawłem Gajdaczkiem. Pierwszym zadaniem oddziału szturmowego było wytyczenie przejść w polu minowym. W momencie gdy 2 kompania znalazła się na podstawie wyjściowej do natarcia, miejsce zbiórki zostało ostrzelane przez artylerię niemiecką. Spowodowało to opóźnienie natarcia o 25 minut. Kpt. Czechowski pisał: „na opóźnienie to mogłem sobie pozwolić, plan natarcia przewidywał 20-minutowe zatrzymanie się 150 metrów przed wierzchem Widmo — ja chciałem tę przestrzeń przebyć bez zatrzymania się, a ciągle miałem nadzieję, że ogień, pod którym jesteśmy, zelżeje. O godz. 1.45 zdecydowałem się ruszyć. Ludzie runęli na taśmę bez wahania. W ogniu tym w pierwszej chwili prysła łączność techniczna moja z baonem i artylerzysty, który od tej chwili niczym nie mógł pomóc. [...] Rury [bangalore] prawie w całości wybuchły razem z pociskami, powodu jąc duże straty w oddziale. Miotacz płomieni wraz z obsługą zniszczony. Pluton ckm sprzęt i amunicja — zniszczone, w ludziach duże straty” 6. W rzeczywistości pluton ckm nie został zniszczony. Jego dowódca ppor. Gajdaczek tak wspominał pierwszy dzień bitwy: „Doszedłem z kom panią strzelecką na Widmo i otworzyłem ogień na schrony nieprzyjaciela, które wykryłem podczas ognia. Kontynuowanie ognia uniemożliwiła mi dostawa amunicji. Większa część noszowych i amunicyjnych została ranna, tak że w pewnym momencie miałem na jednym stanowisku tylko 250 sztuk naboi” 7. Za 2 kompanią w drugim rzucie po osi „Wacław” posuwała się 1 kom pania kpt. Wacława Buy ko. Zastępca dowódcy 1 kompanii por. Hubert Janiewicz tak wspominał przejście przez wzgórze 706: „Silny ogień artylerii i moździerzy nieprzyjaciela [...] oraz widok zabitych i rannych kolegów z kompanii czołowej oraz własnej przy przechodzeniu wzgórza 706 unieruchomił i zatrzymał II i III plutony” 8. Pomimo silnego ostrzału nieprzyjaciela atakujące kompanie minęły Widmo i dotarły do doliny za grzbietem 826227, gdzie dostały się pod bardzo silny ogień broni maszynowej z dobrze zamaskowanych schronów. Równocześnie żołnierze weszli na teren pokryty minami. Ppłk Kamiński napisał w swoim sprawozdaniu: „Ci, co szli naprzód, wylatywali na pułapkach, ci, co leżeli, topnieli od ognia broni maszynowej. Wsparcie 1 kompanii nie pomogło” 9. Wobec znacznych strat 2 kompanii dowództwo natarcia na tej osi objął kpt. Buyko. Około 3.00 na BPO zaczęli pojawiać się pierwsi ranni. Jednokierunkowa droga zatarasowana była przez czołgi oraz znajdowała się pod stałym
166
ostrzałem niemieckich moździerzy. Dalsza ewakuacja okazała się niemożli wa. W związku z tym opatrywanie rannych musiało odbywać się na BPO. Dzięki temu, że w pobliżu znalazła się 5 kompania sanitarna, wiele zabiegów można było przeprowadzić na miejscu, co uratowało życie wielu rannym10. W czasie gdy znoszono pierwszych rannych, na Widmie nadal toczyła się walka. O jej zaciętości świadczy sprawozdanie ppor. Alwingiera, który pisał: „Wzgórze Widmo osiągnąłem o godz. 4.00. Tam doszło do walki wręcz. Oddawanie ognia z lkm i Tompsonów odbywało się na odległościach nie dalszych niż 10 metrów. Walka trwała do godz. 4.30. O tej godzinie wyruszyło przeciwuderzenie niemieckie. Oddział mój zatrzymuje je ogniem broni maszynowej i ręcznymi granatami. Niemcy wycofują się i zajmują wolne schrony. W tym momencie dostaję bardzo silny ogień moździerzy nieprzyjaciela. O godz. 4.40 z oddziału zostaje 12 ludzi, po porozumieniu się z dowódcą kompanii wysyłam gońca do [I] plutonu odwodowego z [1] kompanii «Wacław». O godz. 4.50 pluton odwodowy przybywa. Straty ma bardzo duże. Na polu minowym i przy schronach nieprzyjaciela traci natychmiast kilku najlepszych ludzi. Do wódcy plutonu odwodowego zostaje 12 ludzi. Tak, jak z plutonu od wodowego, tak i z mojego oddziału ludzie są bardzo przemęczeni. Natarcie musiało się zatrzymać. [...] Po złożonym meldunku do dowódcy Baonu, dostaję rozkaz wycofania się na wzgórze 706” n . Dowódca I plutonu 1 kompanii ppor. Mieczysław Poseł (pluton odwodo wy) otrzymał rozkaz dalszego nacierania po ścieżce, którą szła 2 kompa nia. „Po skończeniu się ścieżki — pisał ppor. Poseł — napotykam na Niemców [...] na szczycie Widma. Zostaję ostrzelany z dwóch spandauów z przodu i prawej strony. Otwieramy ogień z całej naszej broni, patrol robi dalej ścieżkę. Pluton posuwa się naprzód w tyralierce przez teren zaminowany. Ścieżką iść nie można ze względu na duże skupienie. Dochodzimy do nieprzyjaciela na odległość 4—7 metrów. Niemcy obrzucają nas granata mi, które przelatują i padają za nami około 10 metrów. [...] Zostaję z 4 ludźmi. Iść dalej nie mogę. Rannego drużynowego wysyłam do dowódcy kompanii z prośbą o przysłanie mi ludzi. Wraca i melduje, że nie może znaleźć dowódcy, wysyłam go jeszcze raz, tymczasem prowadzimy ogień z dwóch lkm, mojego Thompsona i dwóch kb. Jest godz. 6.50, w lewo od siebie widzę jakieś wojsko, rozpoznaję, że to nasze [był to ppor. Karge z sześcioma żołnierzami]. Ogień i granaty nieprzyjaciela bez przerwy. Utrzymać się dłużej nie mogę, daję rozkaz reszcie moich żołnie rzy do wycofania się z Widma w dół pod [wzgórze] 706” 12. Po osi „Wacław” miał nacierać oddział uderzeniowy por. Bernarda Kargego z 2 kompanii, a za nim grupa ppor. Antoniego Giermeka
167
z 1 kompanii, która zabłądziła i ostatecznie poszła po osi „Marcel”. Jako pierwsze wyruszyły patrole minersko-saperskie pod dowództwem ppor. Jana Cygana. O 0.40 wyruszył oddział por. Kargego podzielony na dwie grupy, z których pierwszą dowodził por. Karge, a drugą ppor. Tadeusz Cisek. Na pozycjach wyjściowych oddział uderzeniowy stracił większość sprzętu saperskiego w wyniku ognia niemieckiego ze wzgórz Passo Como i M. Cairo. O 1.30 oddział mszył do natarcia. Ogień niemieckich moź dzierzy spowodował największe straty wśród saperów. Przed wyrusze niem trzeba było uzupełnić patrole saperskie. W odległości 50-60 metrów od Widma oddział por. Kargego dostał się pod silny ogień broni maszyno wej z czterech niemieckich pillboxów (straty: 5 zabitych i 6 rannych). Nie powstrzymało to natarcia i oddział uderzeniowy dotarł na Widmo. W ciem nościach zlikwidował kilka schronów niemieckich, nim zajął stanowiska. Zdając sobie sprawę, że dalsze utrzymanie zajętego terenu bez posiłków nie będzie możliwe, por. Karge wysłał gońców do dowódcy kompanii z prośbą o pomoc. Żaden z gońców nie powrócił. Przez cały dzień 12 maja grupa por. Kargego broniła się na Widmie. Dopiero o 21.00 wobec dużych strat dowódca gmpy wydał rozkaz wycofania się13. Ppłk Kamiński tak pisał o walce por. Kargego: „Oddział topniał z każdą minutą, ale nie opuszczał swoich stanowisk. Oddział w całości wyginął na Widmie i pojedyncze osoby wycofały się na [wzgórze] 706 dopiero w nocy z 12 [na] 13 maja. Dwóch ludzi wróciło z Widma dopiero wieczorem 13 maja. Por. Karge bohatersko zginął na posterunku [o 8.30 13 maja]” 14. Na osi południowej nacierały: w pierwszym rzucie 3 kompania kpt. Alfreda Kolatora, a w drugim rzucie 4 kompania por. Bolesława Domańs kiego. Po osi „Fred” miała posuwać się grupa szturmowa kpt. Kolatora, a po osi „Bolesław” grupa szturmowa por. Wacława Pietrzaka. Do natarcia grupy wyruszyły o 1.20, ponosząc na podstawach wyjściowych małe straty. O 2.30 4 kompania dotarła do schronów na Widmie, gdzie połączyła się z 3 kompanią. Walki na tym odcinku opisał ppłk Kamiński: „oddziały szturmowe [3] kompanii «Fred» i idącej za nimi w odległości 300 kroków [4] kompanii «Bolesław» topniały w oczach. Grupa por. Pietrzaka doszła do wysokości schronów nieprzyjaciela na Widmie, zdobyła tylko dwa do trzech schronów, a reszta niemieckich schronów trzymała się i nie po zwalała poruszyć się z powodu zaporowego ognia broni maszynowej. Grupa wzmocniona odpowiednią grupą z kompanii «Bolesław» nie była w stanie ruszyć się ani w przód, ani w tył. Został ranny w tej grupie por. Pietrzak, por. Sołowiej z kompanii «Fred» oraz początkowo ranny, a póź niej zabity ppor. Łoziczonek z grupy «Bolesław». Pozostał na tej osi jedyny oficer ppor. [Mieczysław] Mundziakiewicz z kompanii «Bolesław»
168
z nadłamaną kością w nodze i z niewielką grupą strzelców. Kpt. Kolator na osi «Fred» w pierwszym uderzeniu zdobył schrony na Widmie i spłynął na przeciwny stok plus minus 200 metrów w kierunku na «Chopin». Tu znalazł się w piekielnym ogniu wspaniale rozmieszczonej broni maszynowej nieprzyjaciela ze schronów na stokach, grzbiecie i pin. głowie «Chopin»” 15. Około 4.00 3 kompania nie mogła wykonać żadnego ruchu naprzód, gdyż przed nią wyrosła ściana ognia. Pomimo rany szyi kpt. Kolator nadal dowodził swoim pododdziałem. Wkrótce do 3 kompanii dołączył pluton ppor. Franciszka Olkowskiego (zastępcy dowódcy 4 kompanii) i dowódca 4 kompanii por. Domański. Żołnierze znajdujący się na lewym skrzydle natarcia 13 Batalionu myśleli, że 2 kompania kpt. Czechowskiego opanowała swój odcinek Widma. Gdy okazało się, że znajdują się tam nadal Niemcy, kpt. Kolator postanowił uderzyć na nich z tyłu, aby ot worzyć drogę kompaniom prawego skrzydła. Na stanowisku pozostał por. Domański ze swoimi ludźmi, ubezpieczając od kontrataku z S. Angelo, natomiast kpt. Kolator wraz z ochotnikami uderzył na niemieckie bunkry. W celu wzmocnienia natarcia dowódca 3 kompanii wysłał do tyłu szefa z rozkazem dołączenia reszty kompanii. Nie wiedział on jeszcze, że wszyscy dowódcy plutonów w jego kompanii byli ranni. Pierwszy niemie cki schron został bardzo szybko zlikwidowany. Kpt. Kolator znalazł się przy wejściu do drugiego schronu. Tak wspominał przebieg walki: „Krzyk nąłem «Hande hoch». Nie było odpowiedzi. Chwyciłem następny granat. [...] Po wybuchu granatu dobyłem rewolweru i strzelając skierowałem się do wejścia. W pewnym momencie usłyszałem wybuch i poczułem ból pod kolanem i w lewej pięcie. Zrozumiałem, że nastąpiłem na pułapkę. Cofnąłem się kilka kroków, upadłem i zemdlałem” 16. Kompanię objął por. Józef Majewicz, który dowodził grupą miotaczy płomieni. Wkrótce i on został ciężko ranny (zginął 12 maja). Dowództwo całości natarcia na osi południowej 13 Batalionu przejął por. Domański. „Oddziały topniały niewiarygodnie szybko — pisał ppłk Kamiński. Por. Domański usiłował poderwać oddziały do przodu, lecz to mu się nie udało. Został ranny, był już sam, gdyż ppor. Kopyść był [...] zabity, a inni oficerowie 3 i 4 kompanii ranni za wyjątkiem ppor. Bieniarza, który był wyznaczony do wsparcia natarcia ogniem moździerzy 2-calowych i znaj dował się pod szczytem Widma na osi «Fred». Por. Domański z dwoma strzelcami z plutonu łączności zaatakował schron nieprzyjaciela, wziął dwóch jeńców. Ostatnia rozmowa radiowa z por. Domańskim miała miejsce dnia 12 maja około godz. 9.40. Prosił o przysłanie: jak największej liczby noszowych do podebrania rannych, których było pełno na ścieżce. Rozkazu dołączenia w lewo na płd. stok Widma nie mógł wykonać
169
z powodu ognia nieprzyjaciela. Pomocy nowej mu podesłać nie mogłem [...]. Por. Domański jako ranny dowodził przez kilka godzin, aż w końcu zginął na schronie nieprzyjaciela” 17. Por. Olkowski tak zapamiętał ten moment walki: „Znienacka z prawej strony, z bliskiej odległości zrywają się liczniejsze wrzaski «heraus». Por. Domański krzyknął «rkm i Thompsony do mnie, bagnet na broń!». Pode rwaliśmy się ze swych wnęk i szańczyków. Niemcy nie podeszli ani kroku [...] tylko plunęli z ukrycia ze spandaów i szmajserów, parę grana tów z moździerza 50 mm [...] padło w naszą grupę. Cofnęliśmy się natychmiast do swoich wnęk. To «Hurra» kosztowało [nas] drogo, m.in. padł por. Domański, ppor. Kopyść, sierż. Ratajczak, kilku rannych i ja dostałem odłamkiem granatu. Przez radio począłem prosić dowódcę baonu o pomoc. [...] Przystąpiliśmy do opatrywania rannych (sanitariuszy nie było). Bandażowałem szmatami z podartych koszul (opatrunków zabrakło) — ciężko rannego strz. Raczkowskiego. Uderzył pocisk, zobaczyłem gwiazdy, gdy ocknąłem się, dałem rozkaz wycofać się w lewo. Za mną w kierunku na 18 baon wycofało się 4 żołnierzy, z których jeden (strz. Podusowski) został w drodze ranny, jeden (kpr. Unger) zabity” 18. Po śmierci por. Domańskiego dowództwo ponownie objął ranny kpt. Kolator, nakazując znajdującym się w pobliżu żołnierzom 3 i 4 kompanii odwrót w kierunku pozycji trzymanych przez pododdziały 15 i 18 Bata lionu. W tej części Widma nadal pozostały grupy żołnierzy 13 Batalionu, do których nie dotarł rozkaz wycofania się. Ppor. Mieczysław Mundziakiewicz objął dowództwo nad resztkami I plutonu 4 kompanii i I plutonu 3 kompa nii, ponieważ wszyscy oficerowie z jego grupy zostali ranni. „Wysyłam — pisał ppor. Mundziakiewicz — kpr. Kazimierza Goca z miotaczem płomieni celem rzucenia płomieni na schron, [...] kpr. Goc pada ciężko ranny, miotacz zabiera saper Czesław Zuba z 6 kompanii saperów i skiero wuje płomień na schron, ze schronu wylatuje około 4 Niemców, którzy zostali zabici przez grupkę składającą się z sierż. Stanka, kpr. pchor. Wróbla, plut. pchor. Porto, plut. Daszkiewicza i strzel. Kuryły” 19. W trakcie ataku na następny schron ppor. Mundziakiewicz został ranny. Po wycofaniu się grupy por. Olkiewicza i ppor. Mundziakiewicza na Widmie pozostała grupa plut. Wasilewskiego, która opuściła wzgórze dopiero w nocy z 12 na 13 maja, ewakuując kilku rannych, w tym jednego z urwaną stopą. Żołnierze 13 Batalionu, którzy wycofali się na wzgórze 706, wzmocnili obronę 14 Batalionu. Wieczorem 12 maja w celu zebrania wszystkich zdolnych do walki żołnierzy i zorganizowania ich do dalszej akcji ppłk Kamiński wysłał do rejonu wyczekiwania przed natar
170
ciem swojego zastępcę mjr. Jana Żychonia, który zebrał tylko 4 ludzi z linii i 11 noszowych20. W trakcie pierwszego natarcia 13 Batalion miał wspierać pluton czołgów z 3 szwadronu 4 Pułku Pancernego. Pluton nie zdołał jednak wejść do akcji, gdyż o 4.30 trzy czołgi zostały rozbite jeszcze na podstawach wyjściowych21.
Natarcie 15 Wileńskiego Batalionu Strzelców Na lewym skrzydle natarcia 5 WBP miał nacierać 15 Batalion ppłk. Witolda Stoczkowskiego: w pierwszym rzucie jako lewoskrzydłowa 3 kompania por. Jana Jurkowskiego oraz jako prawoskrzydłowa 4 kom pania kpt. Henryka Bartosika; w drugim rzucie 2 kompania kpt. Józefa Polkowskiego i 1 kompania por. Mirosława Swieściaka. Na obu skrzydłach kompanie miały nacierać dwiema ścieżkami. Wraz z kompaniami do akcji poszedł pluton ckm z kompanii dowodzenia podzielony na dwie drużyny: jedna pod dowództwem dowódcy plutonu ppor. Aleksandra Domichowskiego, druga pod dowództwem zastępcy ppor. Juliusza Kono packiego (przy 4 kompanii)22. O 23.00 jako pierwsze wyruszyły patrole ścieżkowe. Na kierunku natarcia 3 kompanii po ścieżce A szedł patrol dowodzony przez zastępcę dowódcy 3 kompanii por. Henryka Lasotę, a po ścieżce B patrol dowo dzony przez ppor. Romualda Bartoszaka. Za nimi miały posuwać się 3 i 2 kompania. Na kierunku natarcia 4 kompanii po lewej ścieżce na osi nr 3 szedł patrol pod dowództwem ppor. Bernarda Zasłony z 1 kompanii, a po prawej ścieżce na osi nr 4 patrol dowodzony przez ppor. Stanisława Mutermilcha z 4 kompanii. Za nimi po ścieżce nr 3 miał się posuwać 3 pluton 4 kompanii, 2 pluton 1 kompanii oraz reszta 4 kompanii, a po ścieżce nr 4 1 kompania bez plutonu. O 23.15 na pozycje wyczekiwania 15 Batalionu spadły pierwsze pociski niemieckiej artylerii. W dwadzieścia minut później zginął dowódca 3 kom panii — por. Jurkowski. Dowództwo objął wówczas dowódca III plutonu por. Konstanty Sobolewski. O 23.45 goniec zameldował mjr. Gnatów skiemu o zranieniu dowódcy 2 kompanii kpt. Polkowskiego. Dowództwo kompanii objął por. Mieczysław Petryński. Teren, po którym miały po suwać się kompanie na lewym skrzydle 15 Batalionu, był trudny do przebycia ze względu na gęste zarośla i znaczne wzniesienie. Największe straty na podejściu na podstawy wyjściowe poniosła od ognia artylerii niemieckiej 3 kompania. Duża liczba rannych i zabitych spowodowała blokadę na ścieżce A. O 0.25 ciężko ranny został por. Sobolewski, a kilku ludzi z III plutonu poniosło śmierć. Dowództwo 3 kompanii objął ppor.
171
Władysław Gierlik, dowódca I plutonu. Od ognia niemieckiej artylerii znaczne straty poniosły również patrole ścieżkowe. Wobec rozbicia patrolu por. Lasoty (został ciężko ranny) dalsze wytyczanie trasy po ścieżce A stało się niemożliwe. W związku z tym mjr Gnatowski rozkazał nacierać 3 i 2 kompanii po ścieżce B wytyczonej przez patrol ppor. Bartoszaka. U podnóża Widma straty 3 kompanii wyniosły ponad 30 procent stanu. O 1.00 resztki 3 kompanii wyruszyły do natarcia. W godzinę później 3 kompania znalazła się na Widmie. W związku z tym dalsze natarcie na lewym skrzydle miała kontynuować 2 kompania23. O 1.00 4 kompania wyruszyła do akcji. Na swojej drodze napotkała pierwszych zabitych i rannych. Wobec strat patrol ścieżkowy ppor. Za słony nie był już zdolny do dalszego wykonania zadania i ścieżka została doprowadzona tylko do podstawy Widma. Meldunek o sytuacji złożył kpt. Bartosikowi ppor. Wilhelm Sommer, zastępca dowódcy kompanii24. „Schodzimy do ścieżki przed Widmem — pisał sierż. Antoni Kmieto wicz, zastępca dowódcy 3 plutonu 4 kompanii — w piekielny i huraga nowy ogień zaporowy artylerii i moździerzy nieprzyjaciela. Żołnierzom wydaje się, że to jest ogień własny. Pluton pada i leży plackiem na ścieżce. Pociski wybuchają tuż obok i wśród nas. Na plecy lecą z góry kamienie, gałęzie i odłamki. W powietrzu kurz i dym, nie widać i nie słychać nic prócz diabelskiej detonacji pocisków [...]. Wśród tak morder czego ognia przybiega do mnie sanitariusz plutonu strz. Ludwik Radzi szewski i melduje «ppor. Czop [Adam] zabity». Wstaję i wysuwam się do przodu, by objąć dowództwo plutonu i prowadzić go do wyznaczonego celu. Idąc ścieżką do przodu, pytam, gdzie leży por. Czop. Strz. Należyty mówi — «tu w krzakach leży ktoś zabity». Sprawdzam, nie jest to ppor. Czop, to saper z patrolu ścieżkowego”. Szczęśliwie ppor. Czop był cały i zdrowy. Wielkim poświęceniem w tym czasie odznaczył się sanitariusz Radziszewski, „który mimo morderczego ognia biegał wprost od rannego do rannego, udzielając mu pomocy i narażając własne życie” 25. O 1.20 została zerwana łączność pomiędzy dowódcą 15 Batalionu a mjr. Gnatowskim wskutek rozbicia radiostacji i zerwania linii telefonicznych. O 1.40 dowódca 4 kompanii wydał rozkaz do dalszego natarcia — decydu jąc się nacierać na Widmo bez poprowadzonej ścieżki. Kpt. Bartosik, idąc na przedzie kompanii przy I plutonie, zaniepokoił się zatrzymaniem III plutonu. Cofnąwszy się do czoła plutonu wraz z por. Sommerem, wydał rozkaz jego dowódcy, ppor. Czopowi, do posuwania się w tyralierze w kierunku Widma. Pierwsi na Widmie znaleźli się 40 metrów od domku por. Sommer i ppor. Czop. Kpt. Bartosik wydał rozkaz „zdobyć domek na lewo”. Sierż. Kmietowicz tak wspominał zajęcie ruin: „Idę pierwszy
172
i pociągam za sobą kilku żołnierzy. [Podczołgujemy] się pod ruiny domku [...]. Daję serię z tomigana w okienko założone blachą do połowy. [...] Następnie rzucamy granaty za przeciwległą ścianę i szybko biegniemy do okien strzelając. [...] Gdy znalazłem się na oknie, zobaczyłem pod ścianą tuż pod nogami schron, na którym leżał twarzą w dół zabity Niemiec [...], a w schronie szmery. Jedna i druga seria w otwór schronu, a po tym dwa granaty [...]. W parę sekund ze schronu wydobywa się dym, kurz i duszące charczenie konających tam Niemców” 26. Cała 4 kompania znalazła się przy ruinach domku na Widmie o 2.05. Polscy żołnierze zostali zaskoczeni ogniem prowadzonym ze schronów oraz stanowisk obronnych, które w większości oparły się ostrzałowi artylerii i zostały obsadzone ponownie przez załogi niemieckie. Żołnierze 15 Batalionu musieli zdobywać schron za schronem. Likwidująca schrony nieprzyjaciela piechota polska ponosiła znaczne straty od ognia ukrytych w nich strzelców górskich. Kpt. Bartosik rozkazał I plutonowi nawiązać łączność z 13 Batalionem. W trakcie walki na Widmie wśród gradu kul rozkazy od dowódcy przenosił i przekazywał do poszczególnych plutonów chor. Władysław Matczak, szef 4 kompanii. Warto nadmienić, że w trakcie zdobywania schronów, gdy pod bezpośrednim ogniem niemieckim znalazł się dowódca kompanii kpt. Bartosik, nadbiegł kpr. Piotr Żebrowski i og niem z bliska zlikwidował załogę schronu, ratując życie swojemu dowód cy. Niebywałym męstwem odznaczył się st. strz. Jan Koleba, który mimo utraty ręki przenosił rozkazy i meldunki dowódcy 4 kompanii27. O walce na Widmie chor. Matczak pisał: „Widać było w czasie walki bohaterstwo i odwagę dowódców, jak również szeregowych, którzy nie zważając na ogień nieprzyjaciela rzucali się pojedynczo na schrony z gra natami i pistoletami, jak por. Wilhelm Sommer obrzucił granatami jeden ze schronów, a kpr. Józef Popławski doskoczył do schronu” 28. „Wykorzystując moment, w którym Niemiec skierował swe serie wzdłuż grzbietu Widma — pisał kpr. Popławski — dobiegłem do bunkra [...]. Szukam otworu, gdzie wrzucić granat. Pierwszy strzeliłem przez szczelinę z kamieni do wnętrza. [...] Szwab będąc cały w bunkrze tylko ręce wysunął do góry. [...] Serce bije mi z zadowolenia [...], że pierwszego jeńca w kompanii, a nawet w baonie przyprowadziłem sam” 29. W czasie walki na Widmie strz. Franciszek Łukawiecki z narażeniem własnego życia miotaczem płomieni spalił 12 żołnierzy niemieckich30. s Świadczy to nie tylko o niesamowitym męstwie polskiego żołnierza, ale i o skuteczności tego rodzaju broni podczas zdobywania umocnionych pozycji wroga. Jednakże należy pamiętać, że miotacze płomieni nie zdały w pełni egzaminu w warunkach górskich. Strome podejścia i niemalże
173
1
40-kilogramowa waga sprzętu sprawiały, iż użycie go było mało prak tyczne. Często broń była porzucana przez nacierających żołnierzy i za stępowana standardowym, sprawdzonym karabinem. Na odcinku natarcia 1 kompanii jej dowódca por. Swieściak wobec braku łączności z 4 kompanią zdecydował się nacierać w pierwszym rzucie po ścieżce nr 4. Na przedzie szedł III pluton, za nim I pluton oraz poczet dowódcy kompanii, które na podstawach wyjściowych straciły od ognia niemieckiego 40 procent stanów. W tym samym czasie II pluton, idący po osi nr 3, ruszył do natarcia na Widmo. Widząc to dowódca III plutonu o 1.45 poderwał pluton do natarcia, lecz po przebyciu 50 metrów został przygwoż dżony do ziemi ogniem artylerii niemieckiej, nakierowanej pociskami świetlnymi z karabinu maszynowego z niezdobytego przez 13 Batalion bunkra na Widmie. Nawała ogniowa zatrzymała w miejscu 1 kompanię bez II plutonu. W trakcie przygotowania do natarcia kompania utraciła wszyst kie środki łączności, natomiast wysłani do dowództwa batalionu gońcy nie wracali. O 2.30 na pozycje III plutonu przybył dowódca kompanii i wydał rozkaz do dalszego natarcia (czwarty rozkaz). I tym razem kompania została zatrzymana. Por. Swieściak został ranny, a pluton stracił 6 zabitych i 5 rannych. Również ciężkie straty poniósł I pluton, którym po ranieniu dowódcy dowodził plut. A. Juralewicz. O 3.00 ranny dowódca kompanii wydał rozkaz wycofania ludzi spod ognia o 100 metrów — w tym samym czasie por. Swieściak został ponownie ranny, tym razem ciężko. Dowódz two kompanii przejął dowódca III plutonu ppor. Alfred Strojnowski. Stan 1 kompanii bez II plutonu wynosił: I pluton — zdolnych do walki 5 ludzi, III pluton — zdolnych do walki 13 ludzi, poczet dowódcy kompanii — 3 żołnierzy. Ppor. Strojnowski wycofał kompanię o 100 metrów i ponowił próbę nawiązania łączności z ppłk. Steczkowskim. Z nastaniem świtu z Widma w kierunku stanowisk 1 kompanii nieprzerwanie strzelał z niezniszczonego przez 13 Batalion bunkra niemiecki karabin maszynowy. Ze względu na trudności z podejściem, próby zlikwidowania niemieckiego stanowiska nie powiodły się. Rano udało się nawiązać łączność z dowódcą batalionu, który po zapoznaniu się z sytuacją kompanii o 5.00 wydał rozkaz wycofania się do odwodu w rejon punktu obserwacyjnego dowódcy batalionu. I i III pluton 1 kompanii pozostawały pod ogniem niemieckim do 16.00 12 maja, po czym zostały wycofane rozkazem ppłk. Steczkowskiego na podstawę wyjściową, a następnie do rejonu wyczekiwania. Rozkaz nie dotarł jednak do wszystkich i część żołnierzy z dowódcą III plutonu pozostała na stanowiskach tego dnia do 18.00. W walkach o Widmo z 1 kompanii uczestniczył tylko II pluton ppor. Czesława Gerwela, który wraz z 4 kompanią nacierał po ścieżce nr 3.
174
W trakcie walk na Widmie żołnierze II plutonu zniszczyli 3 schrony i zabili 14 żołnierzy niemieckich. Następnie część plutonu pod dowódz twem ppor. Gerwela ruszyła do dalszego natarcia na wzgórze 575, pozo stali pod dowództwem zastępcy dowódcy 1 kompanii por. Jana Tułodziec kiego likwidowali niemieckie schrony pozostawione na prawej stronie natarcia 15 Batalionu31. Po zdziesiątkowaniu 3 kompanii na czoło natarcia na lewym skrzydle 15 Batalionu wysunęła się 2 kompania. Jako pierwszy niemieckie schrony na Widmie zaatakował HI pluton ppor. Władysława Matulewicza. Razem z nim do natarcia szedł dowodzący kompanią por. Mieczysław Petryński. Pluton ppor. Matulewicza uderzył na stanowiska nieprzyjaciela grupami szturmo wymi. „Niszczenie schronów na wzg. Widmo nie było rzeczą łatwą, ponie waż było brak ładunków wybuchowych — pisał ppor. Jan Miszkiel — dlate go też dowódcy poszczególnych grup szturmowych ze swoimi ludźmi, podczołgawszy się pod nie, posługiwali się jedynie granatami, thompsonami i lkm waląc w otwory schronów, zmuszając w ten sposób do wyparcia załogi na zewnątrz lub wybijając je”. III pluton zniszczył dwa schrony. W walce o jeden z nich zginął dowódca kompanii por. Petryński. Za III plutonem nacierał II pluton, a z prawej strony I pluton. Walka na Widmie stała się coraz bardziej zacięta. Ostatecznie 2 kompanii udało się zniszczyć 9 schro nów. Dowództwo kompanii objął dowódca I plutonu ppor. Jan Miszkiel32. O 2.30 Niemcy położyli ogień zaporowy na Widmo. Nie czekając na całkowite oczyszczenie Widma, znajdujący się wśród czołowych od działów zastępca dowódcy 15 Batalionu mjr Leon Gnatowski wydał o 3.30 rozkaz do dalszego natarcia na wzgórza 517 i 575. Na Widmie wobec znacznych strat pozostała 3 kompania bez plutonu, a pod wzgórzem rozbita 1 kompania bez II plutonu. 4 kompania, schodząc z Widma, prowadzona była przez jeńca (wziętego do niewoli przez kpr. Popław skiego), który wskazywał położenie pól minowych. Po dojściu do ścieżki w dolinie za Widmem pomiędzy wzgórzami 575 a S. Angelo kompania została zatrzymana ogniem zaporowym nieprzyjaciela. Dowódca kompanii nakazał zajęcie stanowisk i okopanie się. Przez cały czas przy 4 kompanii znajdowała się drużyna ckm ppor. Konopackiego, która swym ogniem po wyczerpaniu amunicji do PIAT-ów zwalczała niemieckie schrony na Widmie, a później zeszła na przeciwny stok33. Na lewo od 4 kompanii stanowiska zajął pluton z 3 kompanii, a 50-100 metrów w przedzie — 2 kompania. Schodząc z Widma, 2 kompania dostała się pod silny ogień artylerii, moździerzy oraz broni maszynowej z obu skrzydeł. Równocześnie na 2 kompanię wyszło niemieckie przeciw natarcie. Najdalej wysunął się II pluton ppor. Antoniego Wszelakiego,
175
który znalazł się u podnóża wzgórza 575. Wysłany z plutonu goniec zameldował dowódcy 4 kompanii, że dalsze posuwanie jest niemożliwe. Kpt. Bartosik wydał rozkaz ppor. Wszelakiemu wycofania się na wysokość 4 kompanii. Dowódca 4 kompanii za pomocą radiostacji R 18 próbował nawiązać łączność z dowódcą batalionu, jednak próba ta nie powiodła się i kpt. Bartosik wysłał kpr. Jana Kochanowskiego z meldunkiem ustnym o sytuacji jednostki. Wysłany goniec nie wrócił i dowódca kompanii posłał z tym samym meldunkiem następnego gońca, kpr. Jana Wojtukowicza. Gdy i ten nie powrócił, z meldunkiem poszedł zastępca dowódcy kompanii por. Sommer. W czasie wykonywanie zadania por. Sommer zginął34. O 4.30 artyleria własna wykonała ześrodkowanie ognia na S. Angelo, wzgórze 575 i Balkon. Nie przyniosło ono jednak pożądanego rezultatu i niemiecka obrona nie została obezwładniona. Widząc sytuację na przedpolu, mjr Gnatowski rozkazał 2 i 4 kompanii oraz plutonowi 3 kompanii wycofać się na Widmo. Około 5.00 kompanie 15 Batalionu zorganizowały obronę na Widmie. W pół godziny później mjr Gnatowski wysłał przez gońców st. sierż. Stanisława Bochena i kpr. Smatera meldunek do dowódcy 5 Brygady płk. Kurka o następującej treści: „Posuwać się dalej nie mogę, ze względu na silny ogień nieprzyjaciela z artylerii, moździerzy i broni maszynowej, mam szczupłe stany kompanii. Żołnierze wyczerpani fizycznie i nerwowo, wycofa łem się ze wzgórza 517 na Widmo, organizuję obronę. Łączności z ppłk. Steczkowskim nie mam. Straty baonu duże, czekam na dalsze rozkazy” 35. Po powrocie na Widmo 2 kompania miała ubezpieczać pozycje 15 Ba talionu od tyłu i stoków. Ponadto otrzymała ona zadanie zlikwidowania w rejonie obsadzanym przez 15 Batalion wszystkich niezdobytych nie mieckich schronów. Natomiast II pluton 1 kompanii, po powrocie na Widmo, organizował obronę na prawo od domku. Resztkami plutonu dowodził zastępca dowódcy kompanii por. Tułodziecki. O świcie niemiec ka artyleria z rejonu Belmonte, Atina, Terelle wzmogła ostrzał pozycji polskich na Widmie. Ogniem celowali dywersanci, którzy pozostali w ukryciu na wzgórzu, dając co pewien czas znaki seriami pocisków świetlnych. Kilku z nich zlikwidowali żołnierze z 2 kompanii 15 Batalionu. Kierunek niemieckich ogni spowodował u znajdujących się tu żołnierzy polskich przeświadczenie, że strzela do nich własna artyleria36. 12 maja o 6.30 z kierunku Massa Albaneta na Widmo wyszło niemiec kie przeciwnatarcie w sile kompanii z 3 Pułku Spadochronowego i drob nych grup z II batalionu ze 100 Pułku Wysokogórskiego. Kontratak został odparty, ale sytuacja pozostających na Widmie stawała się coraz trudniejsza ze względu na nagi i niższy od otaczających wzgórz szczyt. Grzbiet Widma nie dawał dostatecznej osłony przed ogniem niemieckiej
176
artylerii lub broni maszynowej. Równocześnie ogień z nieopanowanych niemieckich bunkrów na Widmie powiększał zamieszanie37. Najpóźniej na Widmo wycofała się 4 kompania, która dopiero przed 10.00 zajęła pozycje obronne na grzbiecie wzgórza. O 10.00 kpt. Bartosik otrzymał meldunek od ppor. Matulewicza z 2 kompanii, że z prawej strony z kierunku 13 Batalionu wyszło niemieckie przeciwnatarcie38. W czasie pierwszego natarcia w 15 Batalionie działała, i to z przerwami, tylko jedna linia telefoniczna z dowódcą 3 kompanii. To właśnie z aparatu tej kompanii mjr Gnatowski poinformował dowódcę 5 WBP o zajęciu Widma. W swoim raporcie sporządzonym po walkach dowódca plutonu łączności 15 Batalionu, por. Henryk Bucki, zameldował przełożonym, że „łączność radiowa słabo wyszła z powodu [...] dużej ilości radiostacji na tej samej fali (zmienić falę w ruchu podczas ognia npla jest niepodobień stwem), [...] zniszczenie radiostacji stopniowe przez ogień npla względnie wybicie lub zranienie obsługi w kompanii strzeleckiej” 39.
18 Lwowski Batalion Strzelców Wyznaczony do drugiego rzutu natarcia 18 Batalion, dowodzony przez ppłk. Ludwika Domonia, miał w pierwszej fazie natarcia podążać za 15 Batalionem, stanowiąc osłonę jego lewego skrzydła od Massa Albanety. W drugiej fazie batalion miał zaatakować Balkon. Podstawę wyjściową do natarcia 18 Batalion zajął 12 maja o 1.45. W trakcie mijania stanowisk dowództwa 5 WBP ppłk Domoń udał się do schronu dowódcy w celu nawiązania łączności. Dowódca 18 Batalionu poprosił płk. Kurka o ze zwolenie wyjścia na pozycje obronne 14 Batalionu przed wyznaczonym czasem — na 3.00. Dowódca 5 Brygady wyraził na to zgodę. Ppłk Domoń wysłał natychmiast jeden patrol w celu nawiązania łączności z 3 DSK, drugi do odszukania 15 Batalionu40. Podczas powrotu dowódca batalionu znalazł przy drodze rannych do wódców dwóch patroli ścieżkowych, ppor. Jerzego Łosakiewicza z 1 kom panii i ppor. Franciszka Przybylskiego z 4 kompanii. Ich patrole były rozbite. Od tego momentu pozostał tylko jeden patrol ścieżkowy ppor. Kazimierza Swiatochy z plutonu rozpoznawczego oraz patrol ścieżkowy ppor. Jana Greczanika. Od tego czasu 18 Batalion posuwał się po jednej ścieżce w następującym porządku: 3 kompania — dowódca kpt. Tadeusz Pawulski, 2 kompania — dowódca por. Bolesław Bińczak, 4 kompania — dowódca por. Bronisław Lokaj, poczet dowódcy i 1 kompania — do wódca kpt. Ludwik Kordas. Spotkany po drodze dowódca oddziału prze wodników, ppor. Bronisław Hostyński, poprowadził ppłk. Domonia na 12 — Monte Cassino
177
podstawę wyjściową na wzgórze 706, na której nie było już żadnych oddziałów 15 Batalionu. O 2.00 18 LBS znalazł się na podstawie wyj ściowej. Dowódca batalionu natknął się tam przypadkowo na telefon, który był wysuniętą centralą dowódcy 5 Wileńskiej Brygady Piechoty. Po nawiązaniu łączności ppłk Domoń przedstawił płk. Kurkowi swoją sytua cję, zaznaczając, że nie wie, gdzie są idące w pierwszym rzucie 13 i 15 Batalion oraz nacierające po sąsiedzku bataliony 3 DSK41. O 3.00 18 Batalion wszedł dwoma ścieżkami na linie obrony 14 Bata lionu, gdzie dowódca 3 kompanii kpt. Tadeusz Pawulski nawiązał łączność z 15 Batalionem. Kpt. Pawulski zameldował dowódcy 18 Batalionu o otrzymaniu meldunku od dowódcy patrolu ścieżkowego ppor. Grecza nika (dowódcy I plutonu), że 15 Batalion wszedł na Widmo42. W celu nawiązania kontaktu z 13 Batalionem wysłany został oficer informacyjny ppor. Włodzimierz Tyszkowski, który po powrocie zamel dował, że nie nawiązał łączności z 13 Batalionem. Spotkał jednak dowódcę 15 Batalionu ppłk. Steczkowskiego, który nic nie wiedział o sąsiadach i twierdził, że jego batalion zajął Widmo. W tym samym czasie z dowódz twa 5 Brygady nadeszła informacja, że brytyjska 12 Brygada Piechoty, z którą 18 Batalion miał nawiązać łączność po zdobyciu wzgórza Balkon, osiągnie wąwóz Massa Albaneta 12 maja dopiero w godzinach popołu dniowych. O dalszym przebiegu wydarzeń można dowiedzieć się z mel dunku ppłk. Domonia: „Na podstawie meldunku oficera informacyjnego przyniesionego od dowódcy 15 Batalionu sądziłem, że Widmo jest zajęte, tym bardziej, że słyszałem walki broni małokalibrowej na tym wzgórzu, a tylko w dolinie między Widmem a pozycją obronną 14 Batalionu był bardzo silny ogień artylerii i moździerzy nieprzyjaciela, a na podstawie planu działania 5 WBP przypuszczałem, że natarcie 13 i 15 Batalionów musiało już pójść na właściwy przedmiot natarcia, tj. wzg. Angelo i 575 i dlatego postanowiłem maszerować na Widmo. Oddziały baonu szły jedną ścieżką w swoich związkach taktycznych, ja z pocztem za trzecią z rzędu kompanią, a na końcu 1 kompania. Usiłowania nawiązania łącz ności przy pomocy radia tak z dowódcą brygady jak z sąsiadami [...] nie dawały rezultatu, radio nie działało” 43. 12 maja o 3.50 ppłk Domoń wydał rozkaz batalionowi do wyruszenia na Widmo. Na czele 18 Batalionu szła 4 kompania, za nią 3 wraz z dowódz twem batalionu, dalej kompanie 2 i 1. Batalion maszerował przez prawie dwie godziny do podnóża Widma w bardzo trudnych warunkach tereno wych i pod ciągłym ogniem nieprzyjaciela. Po drodze znaleziono wielu rannych i zabitych. Ewakuacja rannych odbywała się w przeciwną stronę marszu, co utrudniało posuwanie się batalionu. W związku z tym ppłk
178
Domoń nakazał wstrzymanie ewakuacji do czasu przejścia batalionu. W cza sie podchodzenia do Widma czołowa kompania dostała się pod silny ogień karabinów maszynowych z niezdobytych schronów. Podczas marszu dowód ca batalionu spotkał rannego dowódcę 4 kompanii por. Bronisława Lokaja, który zameldował, że jego kompania poniosła duże straty. Por. Lokaj prosił ppłk. Domonia, aby ten pozwolił mu odpocząć, „a jeżeli się będzie dobrze czuł, pozwolić [...] wrócić do kompanii”. W tym samym czasie dowódca batalionu dowiedział się od żołnierza z plutonu łączności o zniszczeniu batalionowej centrali telefonicznej przez pocisk z moździerza. W ten sposób 18 Batalion pozostał bez łączności telefonicznej. Domoń zameldował o tym wydarzeniu dowódcy 5 WBP, prosząc o pomoc (do końca akcji batalion nie otrzymał nowej centrali)44. Dowództwo 4 kompanii objął por. Mieczysław Smółko, który otrzymał od dowódcy 3 kompanii, kpt. Pawulskiego, rozkaz natarcia kompanią 1 zajęcia terenu na lewo od domku na Widmie. Kpt. Pawulski wydał również rozkaz dla swojej kompanii: „1 pluton zdobyć rejon w lewo od kompanii 4 — kierunek natarcia prawy skraj zakrzaczenia na Widmie, 2 pluton marsz rojem za plutonem 1, być gotowym do użycia na wszystkie kierunki oraz oczyszczać schrony niezdobyte przez pluton 1. 3 pluton w lewo od plutonu 1, oczyścić zakrzewienie na szerokości ok. 100 metrów oraz ubezpieczyć kompanie z lewego skrzydła”. Wsparcia ogniowego atakującym 4 i 3 kompaniom miała udzielić drużyna ckm-ów. Za kom paniami pierwszego rzutu do akcji na Widmo weszły 1 kompania kpt. Ludwika Kordasa i 2 kompania kpt. Bolesława Bińczaka. Na Widmie pomimo rany do swojej kompanii dołączył por. Lokaj45. Ppłk Domoń pisał: „O godz. 5.30 otrzymałem meldunek — kompania 4 i część oddziału 15 Batalionu są już na wzgórzu Widmo, a ich patrole poszły do przodu. Mimo to oddziały Baonu posuwające się na wzgórze były pod stałym ogniem ckm nieprzyjaciela i strzelców wyborowych, strzelających ze wszystkich stron, od czego ciągle padali ranni i zabici. Ja z pocztem wszedłem na wzgórze, kiedy tam były już moje dwie kompanie — było to około godz. 6.30. Po zapoznaniu się z sytuacją od mjr. Gnatow skiego, jako tam najstarszego, który mi zameldował, że ma tu w ogóle około 60 ludzi, z których część jest przed wzgórzem razem z moją 4 kompanią, a kilkunastu na wzgórzu, a że o reszcie oddziałów 15 Batalionu ani o dowódcy 15 Batalionu nic nie wie, sądzi jednak, że jest on w tyle na pozycji 14 Batalionu oraz że 13 Batalion nie jest na północnej części Widma i oddziały 3 DSK prawdopodobnie zdobyły wzg. 593, ale w Massa Albaneta jest npl., objąłem dowództwo nad wszystkimi oddziała mi na wzgórzu Widmo i rozkazałem moim kompaniom natrzeć: 3 w lewo,
179
a 1 w prawo i 2 w środku, by zlikwidować nieprzyjacielskie bunkry skąd ciągle strzelały ckm i strzelcy wyborowi”46. Oczyszczanie schronów trwało do 7.00. W rezultacie walk na Widmie kompanie 18 Batalionu wzięły do niewoli 11 jeńców, a ponad 30 Niemców zostało zabitych. Wśród zabitych był niemiecki kapitan, prawdopodobnie dowódca 9 kompanii, który ugodził nożem sanitariusza baonu, gdy ten opatrywał mu ranę. „Został on po prostu rozszarpany przez żołnierzy”. Walka na Widmie była zażarta. 2 kompania, przy której znajdował się dowódca batalionu, natrafiła na domek, którego załogę poprzednio zlikwi dował 15 Batalion. W momencie gdy 18 Batalion wchodził na Widmo, Niemcy obsadzili ponownie schrony pod domkiem i rozpoczęli ostrzał. Ruiny zaatakował por. Władysław Przybylski, dowódca plutonu rozpoz nawczego, zatrzymując się na chwilę w oczekiwaniu na PIAT-a. Wtedy ppor. Tadeusz Kowalczyk „woła, panie poruczniku, to moja robota! Po czym na czele 5 ludzi z PIAT-em atakuje domek. Strzelec Libera wrzuca granaty, Niemcy wywieszają białą chusteczkę, a kiedy ppor. Kowalczyk zbliża się, seria szmajsera przecina mu udo. Wtedy strz. Stachowiak podczołguje się całkiem blisko i rzuca zza kamienia trzy granaty. Jeden z Niemców wyskakuje, kładzie go strzałem z karabinu por. Przybylski. Jeszcze od ostatniego niemieckiego strzału ginie strz. Libera”. W trakcie walki zginął pchor. Gaza (przydzielony do regulacji ruchu 18 Batalionu), który poszedł do natarcia na ochotnika. W czasie rzutu granatem został trafiony w pierś, jednak ręką kurczowo zacisnął odbezpieczony granat, aby nie zginęli otaczający go żołnierze47. Dowódca 5 WBP płk Kurek uważał, że „18 Batalion za wcześnie wszedł na Widmo, mimo że od razu hamowałem dowódcę 18 Batalionu, który chciał się posuwać naprzód według godzinowego planu, który wkrótce uległ zmianie. Poleciłem mu wejść na Widmo wówczas, gdy 15 Batalion zejdzie z niego w dolinę. Tymczasem wcześniejsze wejście na Widmo 18 Batalionu spowodowało zmieszanie się z 15 Batalionem i zagęszczenie ludzi i wcześniejsze wciągnięcie się w rzut bojowy”48. O 7.30 dowódca 18 Batalionu wezwał na punkt obserwacyjny swego zastępcę mjr. Franciszka Osmakiewicza, dowódców kompanii oraz mjr. Gnatowskiego z 15 Batalionu. Po krótkiej naradzie ppłk Domoń wydał rozkaz do natarcia dla 18 Batalionu i grupy żołnierzy 15 Batalionu na wzgórza 575 i 505. Początek natarcia został wyznaczony na 8.00, gdyż dowódca 18 Batalionu czekał na ogień własnej artylerii na wzgórza. O 7.45 do 18 Batalionu dotarła wiadomość z 15 Batalionu o niemieckim przeciwnatarciu oraz wycofaniu oddziałów z przeciwstoków na Widmo. Ze względu na opóźnianie rozpoczęcia ostrzału wzgórza 575 przez artylerię
180
o 7.50 ppłk Domoń odwołał rozkaz do natarcia i nakazał zorganizować obronę na Widmie. Wobec braku łączności z płk. Kurkiem oraz artylerią czas rozpoczęcia natarcia wydłużał się. Przez cały ten czas oddziały polskie znajdujące się na Widmie były bez przerwy pod bardzo silnym ostrzałem artylerii i moździerzy niemieckich. Wśród obrońców Widma rosły straty. Wysłane w tym czasie na przedpole patrole meldowały, że niemiecka obsada przeciwstoków wzgórza 575 była nieliczna. Jednak wobec braku ostrzału niemieckich pozycji przez własną artylerię ppłk Domoń zrezyg nował z natarcia i zdecydował się na dalszą obronę Widma49. Będąca na przeciwstoku 3 kompania znajdowała się cały czas pod ostrzałem dwóch niemieckich ckm z południowo-wschodniego stoku Widma, dwóch ckm ze wzgórza 593 oraz pod ogniem moździerzy od strony S. Angelo, Como i artylerii z kierunku Belmonte. Kpt. Pawulski postanowił zniszczyć jeden ze schronów, z którego bez przerwy strzelano do jego kompanii. Około 10.00 część II plutonu rozpoczęła natarcie na najbliższy schron. Jednak silny ogień nieprzyjacielski zmusił atakujących do wycofa nia. Część żołnierzy utknęła w krzakach połączonych dmtem kolczastym. Po tej akcji kpt. Pawulski zmienił punkt dowodzenia. Z nowego miejsca do 13.00 kierował ogniem kompanii. Przez cały ten czas ze względu na niemiecką zaporę ogniową nie udało się nawiązać łączności z III plutonem ppor. Leona Chałupy, którego stanowiska znajdowały się w zakrzewieniu50. 12 maja około 11.00 dowódcy 18 Batalionu udało się nawiązać łączność z dowódcą plutonu moździerzy por. Antonim Nowakiem, a przez niego z płk. Kurkiem. Por. Nowak ze swoim plutonem moździerzy znajdował się na pozycji wyjściowej do natarcia i przez gońców przekazywał pisemne meldunki dowódcy 5 WBP. Wkrótce po nawiązaniu łączności zgłosił się przez radio płk Kurek, który nakazał użycie 18 Batalionu do natarcia na wzgórze 575. Atak miał nastąpić po uprzednim uzgodnieniu z własną artylerią około 15.00. Ppłk Domoń natychmiast wezwał do swojego punktu obserwacyjnego, na przednim skraju pozycji obronnej, wszystkich dowódców kompanii, którym wydał rozkaz do natarcia. Miało ono wy ruszyć około 15.00 na jego osobisty rozkaz. W tym czasie w rejon dowództwa 18 Batalionu wycofała się część 4 kompanii 15 Batalionu z kpt. Bartosikiem na czele. Kompania została umieszczona w odwodzie w środku ugrupowania 18 Batalionu51. Rozkaz płk. Kurka brzmiał: „Przeprowadzić na Widmie konsolidację baonu. Utrzymać za wszelką cenę Widmo jako podstawę do dalszych natarć” — został przekazany także mjr. Gnatowskiemu z 15 Batalionu. O sytuacji na Widmie kronikarz 15 Batalionu pisał: „Z nieba leci ogień i żelazo. Z ziemi kamienie i piach. Wszystko jest w dymie i kurzu. A przez huk
181
przebijają się krzyki ludzkie. Ratunku, ratunku, sanitariusz! Sanitariusz pozo stał tylko jeden. Bohaterski chłopak czołgał się. Jak mógł, pomagał. W końcu zabrakło bandaży i on sam został ranny. Ludzie zaczęli szaleć. [...] Ktoś krzyczał, ktoś inny modlił się, a jeszcze inny śpiewał Piekło — to dom wypoczynkowy! Niemieckie pociski trafiają nie tylko nas, ale i Niemców — jeńców, którzy leżeli obok naszych żołnierzy. Nie można ich było od prowadzić do tyłu. Trupy niemieckie leżały obok naszych” 52. Sytuacja oddziałów polskich znajdujących się na Widmie pogarszała się z godziny na godzinę. Zmasowany ogień artylerii i moździerzy nie mieckich dziesiątkował pozycje obronne 18 Batalionu, który poniósł także znaczne straty od ognia nieprzyjacielskich snajperów. Zginął za stępca dowódcy 2 kompanii, ppor. Florian Kujawa, a ranni zostali: dowód ca plutonu ckm por. Smółka, por. B. Lokaj, dowódca 4 kompanii, który powrócił po pierwszym zranieniu na wzgórze, por. Stanisław Pućkowski, por. Tadeusz Solarczyk, ppor. Jan Greczanik i ppor. Antoni Pustkowski. Wielu podoficerów i szeregowych zostało zabitych i rannych. W trakcie walk na Widmie ppłk Domoń został ranny podczas wybuchu pułapki w rękę oraz obie nogi. Około 11.00 do dowódcy 18 Batalionu z prośbą o pomoc w ewakuacji rannych zwrócił się ppor. dr Stefan Jańczyk, lekarz batalionu. „Ja — pisał ppłk Domoń — ze względu na olbrzymie zmęczenie ludzi i w związku z przewidywanym natarciem chcę, by ludzie odpoczęli i by nie odeszli z linii z rannymi do tyłu — odmawiam mu tej pomocy i decyduję, że ewakuacją muszą się zająć oddziały odwodowe”. Dr Jańczyk pozostał przez pewien czas na pozycji, opatrując i udzielając rannym pierwszej pomocy ze względu na brak sanitariuszy. Również oficerowie opatrywali rannych, bandażując ich swoimi opatrunkami osobistymi. W obawie o życie rannych i brak moż liwości ewakuacji ppłk Domoń kazał por. dr. Jańczykowi udać się do tyłu, aby nawiązał łączność z dowódcą brygady i przekazać mu prośbę o zorganizowanie pomocy w ewakuacji rannych żołnierzy 18 Batalionu53. 12 maja pomiędzy 11.30 a 12.00 wyszło na Widmo niemieckie przeciw natarcie z rejonu Massa Albaneta. Wysunięte patrole 18 Batalionu mel dowały, że na drodze pomiędzy S. Angelo a wzgórzem 706 zauważyły niemiecki samochód pancerny oraz idącą za nim piechotę. Ppłk Domoń wydał rozkaz do przygotowania się do odparcia niemieckiego kontrataku. Okazało się, że 18 Batalion nie miał broni przeciwpancernej. Jedyną obronę stanowiły trzy sprawne PIAT-y. Pomimo tego wszystkie oddziały „stają w pogotowiu, nie strzelają, czekają, aż Niemcy przyjdą na najbliższą odległość” — pisał ppłk Domoń. „Żołnierz mimo ciągłego ognia artylerii i moździerzy nieprzyjaciela, wzmagającego się ognia ckm, szczególnie
182
z północnego grzbietu Widma — zachowuje się i wytrzymuje to wszystko wspaniale, wszyscy oficerowie bez wyjątku są w pierwszej linii. Zaciętość jest tak duża, że ten, kto tych warunków nie widział, nie jest w stanie [tego] zrozumieć. Dla przykładu melduję, że plut. Gorgolewski z 18 Bata lionu przecięty nieprzyjacielskim [ogniem z] ckm najpierw przez nogi, strzela do bunkra dalej, później drugi raz przez piersi, wtedy unosi się i krzyczy: «Koledzy, a bijcież tych skurwysynów» i wtedy dopiero od strzału Strzelca wyborowego pada trafiony w głowę z okrzykiem zamie rającym na ustach: «Niech żyje Polska»” 54. W kilkanaście minut później obserwator zauważył, że od strony Massa Albaneta ruszyły czołgi nieprzyjaciela. Dowódca batalionu, patrząc przez lornetkę, stwierdził, że część niemieckich czołgów posuwała się w kierun ku Gardzieli, a część w stronę pozycji 18 Batalionu. W tej sytuacji ppłk Domoń drogą radiową, przez dowódcę plutonu moździerzy, połączył się z dowódcą 5 WBP, któremu zameldował o zmasowanym ogniu artylerii nieprzyjaciela oraz o dużych stratach w ludziach. W związku z tym dowódca 18 Batalionu zaproponował wycofanie oddziałów znajdujących się na Widmie na linię obrony 14 Batalionu. Ppłk Domoń nie otrzymał odpowiedzi — niestety ostatni czynny aparat radiowy został zniszczony. Inaczej sytuację tę przedstawił dowódca 5 WBP płk Kurek, który napisał: „Kazałem dowódcy plutonu przekazać dowódcy 18 Batalionu mój rozkaz, iż Widma nie wolno opuszczać, a gdyby baon się wycofał, musi tam wrócić. Taki sam rozkaz przekazałem przez dowódcę 14 Batalionu” 55. Około 12.30 na lewym skrzydle Niemcy obrzucili pozycje 18 Baonu granatami zapalającymi i użyli miotaczy płomieni. W ciągu jednej godziny 3 kompania 18 Batalionu straciła 18 ludzi. Brakowało amunicji i mjr Osma kiewicz wydal rozkaz „oszczędzać amunicję”. Nagle obrońcy Widma usłyszeń warkot niemieckich czołgów, za którymi szła piechota. „Daję wtedy — pisał ppłk Domoń — rozkaz «Bagnet na broń i granaty» — czekamy”56. Pół godziny później na lewe skrzydło 18 Batalionu wyszedł czwarty z rzędu kontratak niemiecki. Spodziewając się następnych kontrataków, dowódca batalionu w czasie narady z adiutantem kpt. Edwardem Woj niuszem postanowił na podstawie oceny sytuacji wycofać batalion na wzgórze 706. U podstaw tej decyzji stała obawa zniszczenia przez Niem ców 18 Batalionu na Widmie, a następnie możliwość uderzenia na mocno osłabione pozycje 14 Batalionu, co w rezultacie otwierało drogę na tyły 5 Brygady. Wyjście nieprzyjaciela na odcinek 5 WBP umożliwiłoby wbicie niemieckiego klina pomiędzy pozycje obronne 3 i 5 Dywizji, a to według ppłk. Domonia mogło doprowadzić do klęski oddziałów polskich. W tym samym czasie kpt. Pawulski zameldował, że zauważył wycofujące
183
się ze wzgórza 593 oddziały 3 DSK. Gdy osłabł ogień niemieckiej artylerii, o 13.10 ppłk Domoń wydał rozkaz do wycofania 18 Baonu na pozycje 14 Batalionu. Z tym rozkazem dowódca batalionu wysłał gońca do mjr. Osmakiewicza, nakazując wycofanie wszystkich pododdziałów na pozycje 14 Batalionu. „Zarządzam wycofanie kolejno grupami — pisał Osmakie wicz — w drodze dowiaduję się od strzelców, że ppłk Domoń jest ciężko ranny, gdzie jest ppłk Domoń — nie wiedzą. Na wysokości 14 Batalionu Strzelców w rejonie domku daję rozkaz ppor. Rodziewiczowi, by zbierał ludzi i organizował obronę w miarę przybywania strzelców” 57. Oddziały 18 Batalionu zeszły z Widma bez strat. Dowódca batalionu opuścił Widmo jako ostatni. Jego początkowa nieobecność spowodowała rozejście się wśród żołnierzy plotki, iż został ciężko ranny na wzgórzu. O przywiązaniu podwładnych do swego dowódcy może świadczyć fakt, że gdy dowiedzieli się o jego ciężkim stanie, a nawet śmierci, na Widmo po ppłk. Domonia wyruszył patrol sanitariuszy z flagą Czerwonego Krzyża, który w ciągu kilku minut został rozniesiony na strzępy przez nieprzyjaciela. Po przybyciu na linię 14 Batalionu ppłk Domoń, jako najstarszy stopniem, nakazał dowódcy 15 Batalionu obsadzić prawe skrzydło i tam zbierać swoich ludzi. Pozostałe pozycje nieobsadzone przez 14 Batalion zajęli żołnierze 18 Batalionu. Odwrót z Widma pociągnął za sobą również część 13 i 15 Batalionu. Żołnierze, nie mając łączności, sądzili, że był to odwrót ogólny. W pierwszym momencie rozkaz o wycofaniu nie dotarł do wszys tkich oddziałów. Kpt. Pawulski, sądząc, że odwrót lewego skrzydła był pomyłką, przy pomocy kilku oficerów zatrzymał całe skrzydło i nakazał ponownie zająć stanowiska. Równocześnie do kpt. Pawulskiego zgłosił się chor. Matczak z 15 Batalionu i poinformował go o sytuacji zgrupowania mjr. Gnatowskiego. Widząc wycofujących się żołnierzy, a nie wiedząc o wydanym przez dowódcę 18 Batalionu rozkazie do odwrotu, mjr Gnatow ski zarządził „Wszyscy z powrotem na stanowiska”. Jednak część oddziału, pod wpływem ogólnego odwrotu, zaczęła schodzić ze stanowisk. Płk Kurek był zaskoczony opuszczeniem Widma przez 18 Batalion. „Sam nie wiedząc, co jest z ppłk. Domoniem i jakie ppłk Domoń otrzymał rozkazy od płk. Kurka, udaję się z gońcem — pisał mjr Osmakiewicz — do m.p. płk. Kurka — meldując, że ppłk Domoń nakazał wycofanie się, podobno jest ciężko ranny — co dalej ma robić Baon. Na mój meldunek płk Kurek zapytał, kto dał rozkaz do wycofania się — od powiedziałem, że taki rozkaz otrzymałem od dowódcy Baonu. [...] Płk Kurek rozkazał zebrać grupę szeregowych znajdujących się przed m.p. dowódcy Brygady i maszerować na wzg. 14 B.S. [...]. Zameldowałem się w dowództwie 14 B.S., gdzie spotkałem ppłk. Machnowskiego, który
184
powiedział: «proszę zbierać wycofujących się szeregowych i będzie Pan do dyspozycji ppłk. Stańczyka, który zaraz z Baonem przyjdzie na odcinek obrony»” 58. Płk Kurek tak zapamiętał spotkanie z zastępcą dowódcy 18 Batalionu, pisząc w swoim sprawozdaniu z pierwszego natarcia: „Wystąpiła u mnie obawa, iż wycofujące się oddziały 18 Batalionu mogą za sobą pociągnąć 14 Batalion z pozycji. Dlatego zwróciłem się do dowódcy 5 KDP, o ze zwolenie przesunięcia 16 Batalionu w rejon podstawy wyjściowej do natarcia 15 Batalionu, z gotowością do przeciwuderzenia razem z czołgami w wypadku pęknięcia pozycji 14 Batalionu. Dla interwencji na miejscu udałem się pod pozycje 14 Batalionu, gdzie spotkałem wycofujące się grupy żołnierzy, które kazałem zatrzymać” 59. 12 maja o 13.45 dowódca 3 kompanii 18 Batalionu wysłał gońca do dowódcy 5 WBP z meldunkiem o położeniu oddziałów na Widmie. W pięt naście minut później do kpt. Pawulskiego przybył por. Przybylski z infor macją, że dowódca batalionu wydał rozkaz o wycofaniu się na wzgórze 706. Poinformował go również, że prawdopodobnie o zaistniałej sytuacji wiedział już dowódca brygady. Będąc pod ciągłym ostrzałem, 3 kompania mogła opuścić swoje stanowiska dopiero o 15.30. Rozkaz o wycofaniu nie doszedł do III plutonu 3 kompanii. Na Widmie pozostał mjr Gnatowski z kilkudziesięciu żołnierzami z 15 i 13 Batalionu oraz ppor. Leon Chałupa, dowódca III plutonu 3 kompanii, i ppor. Tadeusz Zajdziński, dowódca I plutonu 4 kompanii 18 Batalionu z 10 ludźmi, do których nie dotarł rozkaz o odwrocie. Gdy pomiędzy 15.00 a 16.00 wśród żołnierzy pozostałych na Widmie wkradło się zwątpienie, dowodzący obroną mjr Gnatowski chodził między pozycjami, dodając obrońcom otuchy — mówiąc, „że idą na pomoc 16 i 17 Bataliony oraz własne czołgi”, co wpłynęło na poprawę nastroju60. W trakcie nawały ogniowej szczególnym męstwem wykazał się strz. Ludwik Radziszewski, sanitariusz z 15 Batalionu. Nie zważając na ostrzał niemiecki, będąc ranny, opatrywał kolegów, a gdy zabrakło opatrunków, „zwrócił się z płaczem do [...] mjr. Gnatowskiego z zapytaniem, co robić, żeby ratować rannych niezaopatrzonych, których ilość coraz się zwięk szała. Odpowiedź była, żeby rwał koszule i w ten sposób tamował krwo toki”. Strz. Radziszewski, będąc sam ranny, pracował jeszcze przez około 2 godziny. Dopiero powtórnie ranny w udo w czasie opatrywania rannego kolegi został wyniesiony z pola walki61. Dowody męstwa dał również strz. Antoni Karpowicz, który z naraże niem życia opatrzył i wyniósł na plecach spod ognia rannego strz. Niecko i odtransportował go do punktu opatrunkowego, a w drodze powrotnej na pozycje udzielił pomocy również kilku innym żołnierzom62.
185
Wobec dużych strat zdolnych do walki pozostało dwudziestu kilku ludzi. O 21.00 mjr Gnatowski rozkazał opuścić Widmo pozostałym pol skim żołnierzom. Wycofali się oni bez strat na pozycje 14 Batalionu. 14 maja o 4.00 ppłk Domoń powiadomił mjr. Osmakiewicza, że z roz kazu gen. Sulika dowództwo 18 Batalionu obejmie mjr Gnatowski. Na stępnego dnia o 7.00 mjr Gnatowski wysłał mjr. Osmakiewicza z przewod nikami, po jednym z każdej kompanii, do płk. dypl. Rudnickiego. Po przybyciu zastępca dowódcy 18 Batalionu otrzymał rozkaz rozpoznania rejonu, z którego batalion miał wyruszyć do II natarcia63.
14 Wileński Batalion Strzelców W planach operacji „Honker” 14 Batalion dowodzony przez mjr. Lud wika Ziobrowskiego miał za zadanie utrzymać pozycję na wzgórzu 706. Odcinek miały obsadzać kompanie: „Marian” — 3 kompania por. Mariana Janickiego i „Czesław” — 4 kompania por. Czesława Bednarczyka. Natomiast kompanie: „Alojzy” — 1 kompania por. Alojzego Janosza i „Józef’ — 2 kompania kpt. Józefa Smereczyńskiego miały być użyte jako odwód dowódcy brygady na kierunku 13 Batalionu lub w przypadku niemieckiego kontrataku do przeciwuderzenia z zadaniem osłony skrzydła 13 Batalionu z kierunku Villa S. Lucia. W wyjątkowej sytuacji do tych samych zadań mogły być użyte kompanie „Marian” i „Czesław”. Według planu przez pozycje kompanii „Marian” miał przejść 13 Batalion, a przez stanowiska kompanii „Czesław” — 15 Batalion. W chwili gdy do ataku wyruszył 13 Batalion, artyleria niemiecka położyła ogień zaporowy na pozycje 14 Batalionu. Pomimo tego wyznacze ni oficerowie i szeregowi z 14 Batalionu naprowadzali zagubione w ogniu pododdziały 13 i 15 Batalionu na właściwe kierunki. W trakcie wykonywa nia tego zadania w nocy z 11 na 12 maja zginął dowódca 3 kompanii kpt. Marian Janicki, a ciężko ranny został ppor. Władysław Rogowski. Należy nadmienić, że pomimo wybuchających dookoła pocisków, kpt. Janicki osobiście kierował ewakuacją rannych z przedpola. W pierwszym okresie walki 14 Batalion stracił 14 poległych i 45 rannych. W wyniku strat nastąpiły zmiany na stanowisku dowódcy 2 kompanii, którą objął ppor. Józef Łukasiewicz, 3 kompanii, której dowódcą został ppor. Antoni Minkiński oraz 4 kompanii, którą objął por. Franciszek Kwarciński64. Od samego początku ogrom pracy spadł na sanitariuszy 14 Batalionu, którzy pod ogniem niemieckim wynosili rannych na punkty opatrunkowe. W kronice 14 Batalionu pod datą 12 maja zanotowano: „Rannych jest coraz więcej. Nasi sanitariusze pracują z nadludzkim poświęceniem, lecz
186
jest ich za mało. Część noszowych jest już wybita. Jęki konających i ciężko rannych zmuszają leżące na stanowiskach plutony do rozpacz liwych wysiłków. Na ratunek rannym spieszą dziesiątki żołnierzy i unoszą ich z pola walki. Ratując kolegów padają sami. Lecz praca nie ustaje — nie ma czasu myśleć o niebezpieczeństwie” 65. O 2.30 na rozkaz dowódcy 14 Batalionu kompanie: 1 „Alojzy” i 2 „Jó z e f’ zostały przesunięte jako odwód dowódcy 5 Brygady — na wypadek niemieckiego przeciwnatarcia na podstawy wyjściowe w rejonie 4 kompa nii. „1 i 2 kompania — pisał kronikarz — zalegają na podstawie wyjściowej do natarcia, nieco z tyłu za stanowiskami 4 kompanii. Tu zaraz dostają się w krzyżowy ogień artylerii i moździerzy npla, w którym muszą wytrzymać długie godziny. Próby okopania się prawie nie dają wyników, bo pod płytką warstwą gleby z kamieniami jest skała. Najgorsze, że pociski niemieckie, z kierunków: m. Villa Cassino i Cifalco, niemalże pokrywały się z kierun kiem pocisków własnej artylerii. I nawet oficerowie tych kompanii, w przeświadczeniu, że własna artyleria bije za krótko, wystrzelili tej nocy cały zapas czerwonych rakiet, co było umownym znakiem do wydłużenia ognia. Ale częste sygnały tylko zorientowały Niemców w naszym położe niu i ogień wzrósł jeszcze bardziej. Dowódca trzeciego rzutu — zastępca dowódcy batalionu mjr Stanisław Kwasnowski — wskutek odniesionej po drodze kontuzji, nie zdołał dołączyć do tych kompanii. Zastępca, kpt. S. który samorzutnie objął dowództwo, wkrótce po przybyciu na podstawę wyjściową został ranny i po paru godzinach musiał odejść do punktu opatrunkowego i zdać dowództwo d-cy 1 kompanii, por. Janosz” 66. Również 3 kompania „Marian” z rozkazu płk. Kurka rozpoczęła przy gotowania do odparcia niemieckiego kontrataku67. 12 maja o 4.40 ppłk Machnowski, zastępca dowódcy 5 Brygady, wydał rozkaz dowódcy 3 kompanii „Marian” — „wzgórze 706 utrzymać za wszelką cenę”. W związku z tym dowódca kompanii ppor. Mikciński poprosił 15 Pułk Ułanów o wsparcie68. W tym czasie przez stanowiska batalionu zaczęto przenosić wielu rannych. Jednak ich dalsza ewakuacja okazała się w tym momencie niemożliwa, ponieważ droga została zatarasowana przez czołgi. O 5.50 na pozycje 14 Batalionu dotarli pierwsi jeńcy wzięci do niewoli na Widmie. Dalszą eskortę do sztabu dywizji stanowili żołnierze 14 WBS. W celu zatrzymania schodzących z Widma żołnierzy 13 i 15 Batalionu dowódca 5 WBP o 6.00 wydał rozkaz mjr. Ziobrowskiemu, aby 14 Batalion wystawił posterunki na ścieżkach prowadzących w kierunku wąwozów. Ich zadaniem było zatrzymywanie wycofujących się i kierowanie do wyznaczo nych miejsc koncentracji. Pierwsze placówki zostały zorganizowane o 7.0069.
187
O 9.10 3 kompania informowała o odrzuceniu niemieckiego przeciw natarcia. Około 14.30 płk Kurek zarządził powrót kompanii 1 i 2 na poprzednie stanowiska z zadaniem utrzymania ich „za wszelką cenę”. Równocześnie na rozkaz ppłk. dypl. Machnowskiego, zastępcy dowódcy 5 WBP, pozycje zajmowane przez 3 kompanię miała wzmocnić 1 kom pania 16 Batalionu pod dowództwem kpt. Adama Machnicy. W związku z kryzysem, jaki zaistniał na odcinku 5 Dywizji, wyzna czony na dowódcę drugiego natarcia płk dypl. Klemens Rudnicki wydał zarządzenia do wzmocnienia obrony 14 Batalionu przez 16 Batalion z 6 LBP oraz wycofania celem przegrupowania 13, 15 i 18 Batalionu70. 12 maja o 20.20 16 Batalion pod dowództwem mjr. Andrzeja Stańczyka został wprowadzony do akcji jeszcze na podstawie rozkazu płk. Kurka z zadaniem obsadzenia stanowisk 14 Batalionu i utrzymania tych pozycji za wszelką cenę. Po dojściu na miejsce mjr Stańczyk postanowił rozmieś cić 16 Batalion następująco: 1 kompania por. Jana Machnicy przebywała na pozycjach od 16.00 — miała obsadzić wzgórze 706 (1 kompania straciła 2 zabitych i 14 rannych); 2 kompania por. Jana Perkowskiego miała zająć stanowiska na południowo-wschodnim stoku wzgórza 706 (2 kompania — 4 zabitych i 10 rannych); 4 kompania kpt. Adama Łem pickiego miała skierować się w rejon lewoskrzydłowej kompanii 14 Ba talionu; zaś 3 kompania wraz z plutonem ckm pozostać w odwodzie w pobliżu dowództwa 14 Batalionu71.
Straty 5 KDP w pierwszym natarciu W pierwszym natarciu straty 5 KDP wyniosły 51 oficerów i 716 szeregowych poległych i rannych. W meldunku przedstawionym dowódcy 5 KDP płk Kurek meldował, że w 13 Batalionie w kompaniach strzelec kich było 182 żołnierzy, a w kompanii dowodzenia i taborach 300. W 14 Batalionie w kompaniach strzeleckich było 222 żołnierzy, a w kom panii dowodzenia i taborach 325. W 15 Batalionie w kompaniach strzelec kich pozostało 156 żołnierzy, a w kompanii dowodzenia i taborach 24272.
1 IPMS, C 446/1, Zadania baonów w natarciu (jako potwierdzenie ustnych rozkazów). Szwadron 4 Pułku Pancernego miał również „wykorzystać na wzgórze 307, osłonić się ogniem od wzgórz 505 i 420. W miarę możliwości wesprzeć ogniem natarcie 13 BS na winnice. W III fazie w miarę jak położenie będzie pozwalało, wesprzeć bronią maszynową natarcie 18 BS na wzgórza 505, 452 i 447”. 2 IPMS, C 446/1, Zadania baonów w natarciu (jako potwierdzenie ustnych rozkazów).
188
3 IPMS, C 1/IV, Rozkaz do natarcia w działaniach „Honker” wydany przez gen. Sulika 6 maja 1944 roku. L.dz. 650; A XI a 5/2 Instrukcja kwatermistrzowska do działań „Honker” wydana przez gen. Sulika 6 maja 1944 roku. L.dz. 253; Bogusław P o l a k , Bitwa o Monte Cassino 1944. Wybór źródeł, t. III, s. 28-34; Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 199; Dowództwo 2 Korpusu. Oddział Operacyjny, Sprawozdanie z bitwy o Monte Cassino 11-25 maja 1944 roku, Italia, czerwiec 1944 roku, s. 16-17. 4 IPMS, A XI a 39/10, „Planowany przebieg natarcia w czasie” załącznik do Rozkazu do natarcia w działaniach „Honker” wydany przez gen. Sulika 6 maja 1944 roku; Bogusław P o l a k , Bitwa o Monte Cassino 1944. Wybór źródeł, t. III, s. 34-35. 5 IPMS, A XI a 39/10, Odpowiedź na ankietę dla Komisji Doświadczeń Wojennych 2 Korpusu szefa Oddziału Informacyjnego 5 KDP kpt. Orzechowskiego. 6 IMPS, A XI a 23/12, Sprawozdanie z odbytych walk — kpt. Marcelian Czechowski, dowódca 2 kompanii 13 Batalionu. 7 IPMS, C 156/1 a. Ppor. Paweł Gajdaczek, dowódca plutonu ckm 13 Batalionu, w spo strzeżeniach z pola walki pod Cassino. 8 IPMS, C 156/1 a. Przebieg akcji bojowej 1 kompanii, zastępca dowódcy por. Hubert Janiewicz 4 czerwca 1944 roku. 9 IMPS, C 143/IV B. Uwagi wstępne z działania „Honker” dowódcy 13 Batalionu ppłk. Kamińskiego. 10 IMPS, C 156/1 a. Por. Przemysław Małecki, lekarz 13 Baonu. Uwagi ze swego zakresu pracy podczas działań pod Cassino. 11 IMPS, C 129/1, Kronika 13 WBS, s. 422; C 156/1 a. Ppor. Ryszard Alwingier, Sprawo zdanie z działań w dniu 12 maja. 12 IPMS, C 156/1 a. Chronologiczny przebieg działań I plutonu 1 kompanii 13 Baonu w rejonie Cassino. Ppor. Mieczysław Poseł. 13 IPMS, A XI a 23/12, ppor. Tadeusz Hieronim Cisek, 2 kompania 13 Batalion 2 oddział szturmowy (lewy), Sprawozdanie z przebiegu działań. 14 IMPS, C 143/IV B, Uwagi wstępne z działania „Honker” dowódcy 13 Batalionu ppłk. Władysława Kamińskiego; Sitwa Wileńskiej Brygady Żubrów, z. II, s. 89. 15 IMPS, C 143/IV B, Uwagi wstępne z działania „Honker” dowódcy 13 Batalionu ppłk. Władysława Kamińskiego. 16 Sitwa Wileńskiej Brygady Żubrów, z. II, s. 89. 17 IMPS, C 143/IV B, Uwagi wstępne z działania „Honker” dowódcy 13 Batalionu ppłk. Władysława Kamińskiego. 18 IPMS, C 156/1 a. Por. Franciszek Olkowski, zastępca dowódcy 4 kompanii 13 Batalionu. Uwagi, spostrzeżenia i wnioski z obrony Niemców na Widmie w dniu 12 maja 1944 roku. 19 IPMS, C 156/1 a. Ppor. Mieczysław Mundziakiewicz dowódca II plutonu 4 kompanii 13 Batalionu. Przebieg natarcia 4 kompanii 13 Batalionu strzelców. 20 IMPS, C 143/IV B. Uwagi wstępne z działania „Honker” dowódcy 13 Batalionu ppłk. Władysława Kamińskiego. 21 Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 222. 22 IMPS, A XI a 23/12. Ppor. Juliusz Konopacki, zastępca dowódcy plutonu ckm 15 Batalionu. Sprawozdanie z walk 11 V -2 7 V 1944 roku; ppor. Aleksander D o michnowski, dowódca plutonu ckm 15 Batalionu. Wnioski z działań pod Monte Cassino, 7 VI 1944 roku. 23 IPMS, C 819/32, Dziennik działań 15 WBS z dnia 11 i 12 V 1944 roku; A XI a 23/12, ppor. Władysław Gierlik, Sprawozdanie z walk o Cassino 3 kompanii 15 Batalionu
189
24
25 26 27
28 29 30 31
32 33
34
35
strzelców; ppor. Jan M iszkiel, Sprawozdanie z przebiegu natarcia 2 kompanii 15 Batalionu w nocy z 11 na 12 V 1944 roku; ppor. Antoni Wszelaki, dowódca 2 plutonu 2 kompanii, Sprawozdanie z walk w rejonie Monte Cassino w czasie od 11-19 V 1944 roku; kpt. Józef Polkowski, dowódca 2 kompanii 15 Batalionu, Bitwa o Monte Cassino sprawy do wyjaśnienia, 8 V 1946 roku. IPMS, A XI a 23/12, kpt. Henryk Bartosik, dowódca 4 kompanii 15 Batalionu, Sprawozdanie z akcji 4 kompanii w dniu 11-12 V 1944 roku, 17 V 1944 roku, 24-27 V 1944 roku. IPMS, A XI a 23/12, sierż. Antoni Kmietowicz, zastępca dowódcy 3 plutonu 4 kompanii 15 Batalionu, Moje wrażenia w czasie natarcia na Widmo w dniu 12 V 1944 roku. Ibid. IPMS, C 819/32, Dziennik działań 15 WBS z dnia 11 i 12 V 1944 roku; A XI a 23/12, kpt. Henryk Bartosik, dowódca 4 kompanii 15 Batalionu, Sprawozdanie z akcji...; mjr Leon Gnatowski, zastępca dowódcy 15 Batalionu, Sprawozdanie z walk w czasie 11-26 V 1944 roku; sierż. Antoni Kmietowicz, zastępca dowódcy 3 plutonu 4 kompanii, Moje wrażenia...; A XI a 23/12, chor. Władysław Matczak, szef 4 kom panii 15 Batalionu, Sprawozdanie z przebiegu akcji bojowej z dnia 11 na 12 V 1944 roku, z dn. 23 V 1944 roku. IPMS, A XI a 23/12, chor. Władysław Matczak, szef 4 kompanii 15 Batalionu, Sprawozdanie z... IPMS, A XI a 23/12, relacja kpr. Józefa Popławskiego z 4 kompanii 15 Batalionu z 23 V 1944 roku. IPMS, A XI a 23/12, chor. Władysław Matczak, szef 4 kompanii 15 Batalionu. IPMS, A XI a 23/12, ppor. Czesław Gerwel, zastępca dowódcy 1 kompanii, Raport o przebiegu działań z 30 V 1944 roku; ppor. Alfred Strojnowski, Sprawozdanie o natarciu 3 plutonu 1 kompanii w dniach 11 V -17 V 1944 roku; plut. A. Jarulewicz, Przebieg działań bojowych 1 plutonu 1 kompanii 15 Batalionu; C 143/ IV B, ppłk Wiktor Steczkowski, dowódca 15 Batalionu, Sprawozdanie z natarcia dnia 11-12 V 1944 roku. IPMS, A XI a 23/12, ppor. Jan Miszkiel, dowódca 2 kompanii, Sprawozdanie z prze biegu natarcia 2 kompanii 15 Batalionu w nocy z 11 na 12 V 1944 roku. IPMS, C 143/IV B, ppłk Wiktor Steczkowski, dowódca 15 Batalionu, Sprawozdanie z natarcia dnia 11-12 V 1944 roku; A XI a 23/12, kpt. Henryk Bartosik, dowódca 4 kompanii 15 Batalionu, Sprawozdanie z akcji 4 kompanii w dniu 11-12 V 1944 roku, 17 V 1944 roku, 24-27 V 1944 roku; mjr Leon Gnatowski, zastępca dowódcy 15 Ba talionu, Sprawozdanie z walk w czasie 11-26 V 1944 roku; ppłk Wiktor Steczkowski, dowódca 15 Batalionu, Odpowiedzi na pytania Komisji Historycznej 2 Korpusu; ppor. Juliusz Konopacki, zastępca dowódcy plutonu ckm 15 Batalionu, Sprawozdanie z walk 11 V -27 V 1944 roku. IPMS, A XI a 23/12, kpt. Henryk Bartosik, dowódca 4 kompanii 15 Batalionu, Sprawozdanie z akcji...; ppor. Jan Miszkiel, dowódca 2 kompanii, Sprawozdanie z przebiegu natarcia 2 kompanii 15 Batalionu w nocy z 11 na 12 V 1944 r.; ppor. Antoni Wszelaki, dowódca 2 plutonu 2 kompanii, Sprawozdanie z walk w rejonie Monte Cassino w czasie od 11-19 V 1944 roku; chor. Władysław Matczak, szef 4 kompanii 15 Batalionu, Sprawozdanie z przebiegu akcji bojowej z dnia 11 na 12 V 1944 roku z dn. 23 V 1944 roku. IPMS, C 819/32, Dziennik działań 15 WBS z dnia 11 i 12 V 1944 roku. Podaje, że rozkaz o wycofaniu ze wzgórza 517 mjr Gnatowski wydał o 4.30; A XI a 23/12, ppłk Wiktor Steczkowski, Odpowiedzi na pytania...
190
36 IPMS, A XI a 23/12, ppor. Jan Miszkiel, dowódca 2 kompanii, Sprawozdanie z prze biegu...; ppor. Czesław Gerwel, zastępca dowódcy 1 kompanii, Raport o przebiegu działań z 30 V 1944 roku. 37 Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 220-221. 38 IPMS, A XI a 23/12, kpt. Henryk Bartosik, dowódca 4 kompanii 15 Batalionu, Sprawozdanie z akcji 4 kompanii w dniu 11-12 V 1944 r., 17 V 1944 r., 24—27 V 1944 r.; ppor. Jan Miszkiel, dowódca 2 kompanii, Sprawozdanie z przebiegu natarcia 2 kompanii 15 Batalionu w nocy z 11 na 12 V 1944 roku. 39 IPMS, A XI a 23/12, por. Henryk Bucki, dowódca plutonu łączności 15 Batalionu, Uwagi co do działania środków łączności. 40 IPMS, C 567/1, ppłk dypl. Ludwik Domoń, dowódca 18 Batalionu, Meldunek o przebiegu akcji 18 LBS 11-24 V 1944 roku. Dla celów historycznych, 6 VI 1944 roku; Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 223; Osiemnastacy w walce. Wspomnienia, Londyn 1988, s. 20. 41 IPMS, C 567/1, ppłk dypl. Ludwik Domoń, dowódca 18 Batalionu, Meldunek...; C 576/1 mjr Franciszek Osmakiewicz, zastępca dowódcy 18 Batalionu Strzelców, Sprawozdanie z przebiegu akcji, M.p. dnia 26 maja 1944 roku; Osiemnastacy w walce. Wspomnienia, s. 21. 42 IPMS, C 576/1, mjr Franciszek Osmakiewicz, zastępca dowódcy 18 Batalionu Strzelców, Sprawozdanie z przebiegu akcji. Mjr Osmakiewicz podaje w swoim sprawozdaniu, że 18 Batalion wszedł na linię obrony 14 Batalionu o 3.10; IPMS, A XI 23 a/12, kpt. Tadeusz Pawulski, dowódca 3 kompanii 18 batalionu, Sprawozdanie z działań bojowych 3 kompanii 18 LBS pod Cassino w czasie od dnia 11-19 maja 1944 roku; 43 IPMS, C 567/1, ppłk dypl. Ludwik Domoń, dowódca 18 batalionu, Meldunek... 44 Ibid. 45 Ibid. 46 Ibid. 47 IPMS, A XI a 23/12, kpt. Tadeusz Pawulski, dowódca 3 kompanii 18 Batalionu, Sprawozdanie...; C 567/1, ppłk dypl. Ludwik Domoń, dowódca 18 Batalionu...; Osiem nastacy w walce. Wspomnienia, s. 23-24. 48 IPMS, C 143/IV B, płk Wincenty Kurek, dowódca 5 WBP, Spostrzeżenia i uwagi odnośnie przebiegu wykonanego przez 5 WBP natarcia w dniu 11-12 V 1944 roku. 49 IPMS, C 576/1 mjr Franciszek Osmakiewicz, zastępca dowódcy 18 Batalionu Strzelców, Sprawozdanie z przebiegu akcji. 50 IPMS, A XI a 23/12, kpt. Tadeusz Pawulski, dowódca 3 kompanii 18 Batalionu, Sprawozdanie... 51 IPMS, C 567/1, ppłk dypl. Ludwik Domoń, dowódca 18 Batalionu, Meldunek...; Osiemnastacy w walce. Wspomnienia, s. 23-24; A XI a 23/12, kpt. Henryk Bartosik, dowódca 4 kompanii 15 Batalionu, Sprawozdanie... 52 Osiemnastacy w walce. Wspomnienia, s. 23-24. 53 IPMS, C 567/1, ppłk dypl. Ludwik Domoń, dowódca 18 Batalionu, Meldunek... 54 IPMS, C 567/1, ppłk dypl. Ludwik Domoń, dowódca 18 Batalionu, Meldunek...; Osiemnastacy w walce. Wspomnienia, s. 25-26. 55 IPMS, C 143/IV B, płk Wincenty Kurek, dowódca 5 WBP, Spostrzeżenia i uwagi odnośnie przebiegu wykonanego przez 5 WBP natarcia w dniu 11-12 V 1944 roku. Niemcy nie mieli w tym rejonie żadnych czołgów. Meldunek ppłk. Domonia był błędny. 56 IPMS, C 567/1, ppłk dypl. Ludwik Domoń, dowódca 18 Batalionu, Meldunek...; C 576/1, mjr Franciszek Osmakiewicz, zastępca dowódcy 18 Batalionu Strzelców, Sprawozdanie z przebiegu akcji.
191
57 IPMS, C 567/1, ppłk dypl. Ludwik Domoń, dowódca 18 Batalionu,...; C 576/1 mjr Franciszek Osmakiewicz, zastępca dowódcy 18 Batalionu Strzelców, Sprawozdanie z przebiegu akcji; A XI a 23/12, kpt. Tadeusz Pawulski, dowódca 3 kompanii 18 Batalionu, Sprawozdanie..., por. Eugeniusz Para, dowódca plutonu moździerzy 15 Batalionu, Sprawozdanie z dnia 28 V 1944 roku; kpt. Henryk Bartosik, dowódca 4 kompanii 15 Batalionu, Sprawozdanie... 58 IPMS, C 576/1, mjr Franciszek Osmakiewicz, zastępca dowódcy 18 Batalionu Strzelców, Sprawozdanie z przebiegu akcji. 59 IPMS, C 143/IV B, płk Wincenty Kurek, dowódca 5 WBP, Spostrzeżenia i uwagi odnośnie przebiegu wykonanego przez 5 WBP natarcia w dniu 11-12 V 1944 roku. 60 IPMS, C 567/1, ppłk dypl. Ludwik Domoń, dowódca 18 Batalionu, Meldunek... 61 IPMS, A XI 23 a/12, ppor. lek. Roman Ptaszyński, Sprawozdanie z prac służby zdrowia 15 Batalionu w walkach o Monte Cassino, 9 VI 1944 roku. 62 IPMS, A XI 23 a/12, chor. Władysław Matczak, szef 4 kompanii 15 Batalionu, Sprawozdanie...; strz. Antoni Karpowicz, 4 kompania 15 Batalion, Opiszę swoje prze życia z akcji frontowej; ppor. Juliusz Konopacki, zastępca dowódcy plutonu ckm 15 Batalionu, Sprawozdanie z walk 11 V -27 V 1944 roku. 63 IPMS, C 576/1, mjr Franciszek Osmakiewicz, zastępca dowódcy 18 Batalionu Strzelców, Sprawozdanie z przebiegu akcji. 64 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), Przebieg działań 14 Baonu Strzelców na odcinku obronnym San Angelo za okres od 24 IV -20 V 1944, s. 7; C 427/V, Kronika 14 WBS; A XI a 23/12, Dziennik działań 3 kompanii 14 Batalionu; por. Franciszek Kwarciński, dowódca 4 kompanii 14 Batalionu Strzelców, Chronologiczny przebieg działań 4 kom panii od dnia 24 kwietnia do 20 maja 1944 roku. 65 IPMS, C 427/V, Kronika 14 WBS, s. 35. 66 Sitwa Wileńskiej Brygady, t. II, s. 104; IPMs, A XI a 23/12, por. Alojzy Janosz, dowódca 1 kompanii 14 Batalionu Strzelców, Uwagi do działań wojennych za czas od 23 kwietnia do 20 maja 1944 roku na odcinku S. Angelo. 61 IPMS, A XI (zb. N. Sulika) Przebieg działań 14 Baonu Strzelców na odcinku obronnym San Angelo za okres od 24 IV -20 V 1944, s. 7; C 427/V, Kronika 14 WBS; A XI a 23/12, Dziennik działań 3 kompanii 14 Batalionu; por. Franciszek Kwarciński, dowódca kompanii 4, 14 Batalionu Strzelców, Chronologiczny..., A XI a 23/12, ppor. Józef Łukasiewicz, dowódca 2 kompanii 14 Batalionu Strzelców, Przebieg działań 2 kompanii 14 Batalionu Strzelców; A XI a 23/12, Dziennik działań 3 kompanii 14 Batalionu; Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 225. 68 IPMS, A XI a 23/12, Dziennik działań 3 kompanii 14 Batalionu. 69 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), Przebieg działań 14 Baonu Strzelców..., s. 9. 70 Ibid., s. 9. 71 12 maja 1 kompania straciła 2 zabitych i 14 rannych, a 2 kompania — 4 zabitych i 10 rannych.; Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 225. 72 Ibid., s. 227.
Rozdział 12. PIERWSZE NATARCIE 3 DYWIZJI STRZELCÓW KARPACKICH
Dowódca 3 DSK, gen. Bronisław Duch, do pierwszego natarcia wy znaczył 1 Brygadę Strzelców Karpackich płk. Walentego Peszka, 12 Pułk Ułanów Podolskich mjr. dypł. Leona Bittnera, pluton czołgów z 4 Pułku Pancernego oraz inne, mniejsze pododdziały. Zadaniem 1 Brygady było zdobycie wzgórz 593, 569 i Massa Albaneta, następnie opanowanie punktów 476 i 450 jako podstawy wyjściowej do natarcia na wzgórze klasztorne dla znajdującej się w odwodzie 2 Brygady Strzelców Karpac kich płk. dypł. Romana Szymańskiego. Bataliony 1 Brygady wyruszyły równocześnie z natarciem 5 KDP. 8 maja na posterunku dowodzenia 1 Brygady Strzelców Karpackich w Dużej Misce na stole plastycznym odbyło się ćwiczenie we współ działaniu 1 i 2 Batalionu w czasie natarcia. W pierwszej fazie natarcia do czasu zajęcia wzgórz 593 i 569 przez 2 Batalion oraz opanowania Massa Albaneta przez 1 Batalion współdziałanie było luźne i dopiero po zdobyciu tych punktów było ono ścisłe. 2 Batalion miał za zadanie wesprzeć dalsze natarcie 1 Batalionu z Massa Albaneta na wzgórze 476 poprzez zwalczanie znajdujących się tam niemieckich stanowisk ognio wych. Albaneta miała być zdobyta w 45 minut, a najpóźniej 1,5 godziny od rozpoczęcia natarcia. W tym czasie 2 Batalion miał opanować i utrzy mać wzgórza 593 i 569 \ W pierwszej fazie natarcia uczestniczyć miał 4 Pułk Pancerny, którego szwadrony, w myśl rozkazu operacyjnego nr 1 gen. Andersa oraz rozkazów dowódców 3 i 5 Dywizji, zostały przydzielone: 2 szwadron pod dowódz twem kpt. Władysława Drełicharza do 3 DSK, a 3 szwadron kpt. An toniego Dzięciołowskiego do 5 KDP. W rzeczywistości zostały one zgru powane na podstawie wyjściowej w Gardzieli i do czasu opuszczenia wąwozu podlegały rozkazom dowódcy 1 BSK. Dowództwo nad obu szwadronami objął kpt. Władysław Iwanowski, zastępca dowódcy 4 Pułku Pancernego. Piętnaście czołgów z 2 szwadronu i cztery czołgi z 3 szwad ronu oraz cztery działa SP przybyły w rejon podstawy wyjściowej około 13 — Monte Cassino
193
4.05. W czasie podchodzenia jeden z czołgów 2 szwadronu zawadził o skałę i aby umożliwić przejście innym wozom, musiał zostać strącony. Zadanie to wykonał radiooperator strz. Stanisław Jankowski. Drogę przez pola minowe postawione przez Niemców u wyjścia z Gardzieli i w kierun ku Albanety miała torować 3 kompania saperów z 10 Batalionu Saperów korpuśnych pod dowództwem mjr. Antoniego Witkowskiego, zastępcy dowódcy batalionu. Przed świtem płk Kurek poinformował kpt. Iwanow skiego o sytuacji polskich oddziałów, które opanowały Widmo i wzgórze 593. Kpt. Iwanowski nakazał wówczas 3 szwadronowi przejść Gardziel, opanować rejon Massa Albaneta, wejść na Widmo i stamtąd wspierać natarcie piechoty na wzgórze 575. Wieczorem 10 maja u płk. Peszka (w schronie na Monte Maiola) zameldował się por. Tadeusz Trejdosiewicz, zastępca dowódcy 3 szwad ronu 4 Pułku Pancernego. Wprowadzenie czołgów na tym kierunku działań miało przyspieszyć opanowanie Massa Albaneta oraz wesprzeć ogniem bezpośrednim nacierające na wzgórza 593 i 569 oraz Widmo polskie oddziały. Por. Trejdosiewicz otrzymał rozkaz: „Wspierając 1 Baon sfor sować Gardziel, zdobyć ufortyfikowaną Massa Albaneta, zająć i zor ganizować obronę na trzecim przedmiocie wzgórza 476. Saperzy roz minują drogę do Gardzieli, zadanie ukończyć do godz. 5.00!”. Ze względu na udział w akcji przeciwpancernych dział samobieżnych SP (oprócz czołgów) dowódcą grupy został kpt. Jan Orłowski, dowódca kompanii dowodzenia 1 Batalionu2. Zdobycie i utrzymanie wzgórz 593 i 569 nie było możliwe bez wcześ niejszego opanowania całego Widma oraz związania walką wzgórza S. Angelo — bez tego Niemcy mogliby prowadzić ogień na tyły walczących na wzgórzu 593 polskich żołnierzy. W przypadku gdyby wzgórze 593 zostało zdobyte wcześniej niż Widmo i S. Angelo, znajdujący się na południowym stoku Polacy zostaliby zdziesiątkowani przez niemiecki ogień z klasztoru oraz wzgórz 575 i 5693.
Natarcie 2 Batalionu Strzelców Karpackich 12 maja od 00.30 do 00.50 na odcinku 2 Batalionu ppłk. Tytusa Brzósko ciężka artyleria korpuśna wstrzeliwała się w niemieckie stanowis ka na Massa Albaneta, wzgórze 569 oraz na siodle pomiędzy wzgórzem 569 a klasztorem. W tym samym czasie artyleria dywizyjna oraz korpuśny 9 PAL ostrzeliwały wzgórza 593 i 569 oraz pagórki na siodle. O 1.30 1 i 3 kompania wyruszyły do natarcia. W tym samym czasie na podstawę wyjściową została podciągnięta 2 kompania. Atakująca
194
w pierwszym rzucie 1 kompania i III pluton ppor. Tomasza Romańskiego 3 kompanii, poruszając się wschodnim stokiem, w ciągu kilkunastu minut pokonały dzielące od szczytu wzniesienie i wspięły się na wzgórze 593. Idące na przedzie 1 kompanii I pluton plut. pchor. Zygmunta Woźniaka oraz III pluton ppor. Romana Skwary od strony wschodniej i północnej dopadły do nieprzyjacielskich pozycji, zanim ukryci po drugiej stronie wzgórza w bunkrach (w czasie polskiego ostrzału artyleryjskiego) niemiec cy spadochroniarze zdążyli dobiec do swych stanowisk4. Kpt. Tadeusz Radwański pisał: „Słyszeliśmy skaczących spadochroniarzy niemieckich, którzy przed Polakami postanowili dopaść stanowisk na wzgó rzach 593 i 569. Rozległy się przeraźliwe krzyki umierających, zagłuszane seriami wystrzałów. Ludzie padali na ziemię, znów podrywali się i biegli” 5. Główną zaletą niemieckiej pozycji obronnej na wzgórzu 593 były zbudowane na stokach schrony, w których w trakcie ostrzału artyleryj skiego mogła się ukryć cała załoga. Pociski w większości trafiały w szczyt lub dalsze tyły pozycji obronnej. Po zakończeniu ostrzału załoga opusz czała schrony i zajmowała stanowiska obronne, skąd mogła razić ogniem nacierających żołnierzy zmęczonych biegiem na wzgórze. „Czołowe plu tony 1 kompanii zdobyły 593, ponieważ wpadły na stanowiska nieprzy jaciela z ostatnimi pociskami własnej artylerii i przechwyciły obrońców w czasie podbiegania do stanowisk. To nie udało się przy 569, nawała skończyła się wcześniej, niż szturmujący zdołali dotrzeć” 6. Do niewoli wzięto 10 obserwatorów. Gdy pierwsi żołnierze III plutonu z 1 kompanii osiągnęli szczyt, niemieckie moździerze rozpoczęły ostrzał. Idąca na czele drużyna III plutonu musiała zatrzymać się nad uskokiem wzgórza 569. Tam zginął jej dowódca, kpr. Jan Gancarz. „Dowódca plutonu, zatrzymując przy sobie dwie drużyny, trzecią prawoskrzydłową skierował do oczyszczenia bunkrów na prawym zachodnim skłonie wzgó rza, skąd sypały się granaty, wyrzucane niewidzialnymi rękami” 7. O 2.00, po krótkiej, lecz zaciętej walce III plutonu ze spadochroniarzami z 1 kompanii I Batalionu 3 Pułku Spadochronowego, wzniesienie udało się opanować. Szczyt wzgórza 593 był niewielkim skrawkiem terenu pozbawionym zupełnie drzew i zarośli, usłanym głazami i fragmentami muru, które stanowiły jedyne miejsce do schronienia. Dowódca 1 kompanii por. Franciszek Bętkowski wysłał do dowództwa 2 Batalionu meldunek o dużych stratach i prosił o posiłki. Gdy II pluton ppor. Zygmunta Pilcha wspinał się na wzgórze, zginął idący z nim por. Bętkowski. Dowództwo 1 kompanii objął jeden z dowódców plutonów. Powodzenie akcji 2 Batalionu zależało również od postępów natarcia 1 Batalionu nacierającego na Massa Albaneta8.
195
Ppłk Brzósko nakazał wesprzeć natarcie całością 3 kompanii. Dziesięć minut później 3 kompania (dowódca por. Stanisław Kica) osiągnęła wzgórze 593. O 2.12 dowódca batalionu rozkazał obu kompaniom natarcie na wzgórze 569. Wśród atakujących spustoszenie siały niemieckie moź dzierze, które cały czas ostrzeliwały wzgórze 593 i siodełko pomiędzy nim a wzgórzem 569. Wysunięci obserwatorzy polskiej artylerii przekazali do swoich pułków współrzędne wykrytych stanowisk niemieckich moź dzierzy. Artyleria wsparcia położyła ogień na stanowiska nieprzyjaciel skich moździerzy. W wysuniętym punkcie dowodzenia 1 BSK, w rejonie „Domku Dokto ra”, gdzie przebywał płk Peszek, sytuacja była coraz bardziej nerwowa. Po osiągnięciu wzgórza 593 okazało się, że wszystkie radiostacje w atakują cych oddziałach zostały zniszczone. Niemiecki ostrzał zniszczył także połączenia telefoniczne brygady z jej batalionami. W celu nawiązania łączności z czołowymi kompaniami 2 Batalionu ppłk Brzóska nakazał wysłać na wzgórze strz. Kazimierza Zielińskiego z radiostacją z pocztu dowódcy 1 kompanii. Pod silnym ogniem strz. Zieliński dostarczył radiosta cję na wzgórze 593. Tam zestroił ją z radiostacją dowództwa 2 Batalionu. Od tego momentu zaczęły nadchodzić meldunki do dowództwa baonu. W celu skoordynowania działań walczących na wzgórzu 593 wszystkich pododdziałów płk Peszek wyznaczył mjr. Ludwika Rawicza-Rojka, dowód cę kompanii dowodzenia 2 Batalionu, na dowódcę natarcia w tym rejonie9. Po opanowaniu wzgórza 593 kompanie 1 i 3 ruszyły na wzgórze 569 — o 2.17 rozpoczęła się walka. Aby wesprzeć nacierających, ppłk Brzósko skierował do akcji 2 kompanię por. Włodzimierza Pańczyszyna. „Kom pania szła w pantoflach — pisał kronikarz kompanii — które szybko zdzierały się i niejeden szedł dalej boso, raniąc stopy o ostre występy skał. Pantofle wzięliśmy nie z braku butów, lecz w górach, gdzie są jedynie gołe skały, jest wprost niemożliwością podchodzić w butach, ślizgają się one po gołych ścianach. Na plecach każdy miał biały krzyż, by nawzajem w nocy rozpoznać się. Krzyż to jedyna ostoja i nadzieja. Krzyż — ten znak Boży, w którym się człowiek rodzi i umiera. Krzyż — ten znak cierpienia Chrystusa Pana, który tak bliski jest nam wszystkim i który tyle ukojenia przynosi człowiekowi” 10. W trakcie walki por. Pańczyszyn został ranny. Dowództwo 2 kompanii objął ppor. Józef Kirdejko. W kronice 2 kompanii zapisano: „Wyłania się postać dowódcy kompanii dowodzenia mjr. Rojka i postać dowódcy kompanii naszej ppor. Kirdejki. «Gdzie jest kompania?» — pytał się dowódca ppor. Kirdejko — podnoszą się zaledwie cztery postacie. «Zej dziesz tu niżej ?» — mówi ppor. Kirdejko do kpr. Lesisza. «A resztę
196
kompanii zaraz tu doślę»”. Niemiecka obrona była wtedy bardzo zaciekła. Gdy spadochroniarzom skończyły się granaty, zaczęli rzucać kamieniami w atakujących żołnierzy 2 Batalionu11. O 2.25 1 kompania meldowała do dowództwa 2 Batalionu, że całe wzgórze 593 jest pod ogniem niemieckiej artylerii i moździerzy12. Ppłk Brzósko zażądał od artylerii ponownego położenia ognia na wykryte stanowiska nieprzyjacielskich moździerzy. W tym czasie wszystkie kom panie 2 Batalionu były zaangażowane w walce na wzgórzach 593 i 569 oraz na zachodnim stoku wzgórza 593. O 2.28 do mjr. Rawicza-Rojka dotarł rozkaz ppłk. Brzósko „utrzymać za wszelką cenę wzgórze 593!”. O 2.50 dowodzący 1 kompanią zameldował dowódcy 1 Brygady o zdo byciu wzgórza 569. Walka trwała 20 minut. Na wzgórzu znalazło się 20 żołnierzy z 1 kompanii z ppor. Stankiewiczem13. Niemcy skoncentrowali ogień swojej artylerii i moździerzy na zajętych przez Polaków wzgórzach. Do kontrataku przygotowywał się I Batalion 3 Pułku Spadochronowego. O 2.54 ppłk Brzósko zażądał wsparcia własnej artylerii i położenia ognia „Lwów”, gdyż straty obsadzających wzgórza kompanii rosły od ognia niemieckiej artylerii w zastraszającym tempie. Mjr Rawicz-Rojek prosił o przysłanie noszowych w celu ewakuacji ran nych, żądał również posiłków. Ogień własnej artylerii miał zostać poło żony przed wzgórze 569 oraz klasztor i Massa Albaneta14. O 3.00 wszy stkie pułki artylerii wspierające natarcie 2 Batalionu wykonały ogień zaporowy „Lwów”, a 3 Pułk Artylerii Przeciwpancernej ze swych dział rozpoczął ogniem bezpośrednim ostrzał niemieckich stanowisk broni maszynowej w ruinach klasztoru. Pięć minut później mjr Rojek prosił dowódcę 1 Brygady o podanie sytuacji na sąsiednich odcinkach natarcia. Płk Peszek poinformował go, że 1 Batalion zdobył już Gardziel. O 3.10 na wzgórze 569 ruszyło przeciwna tarcie niemieckie, zostało jednak odparte. O 3.14 dowódca 2 kompanii meldował do dowództwa 2 Batalionu, że straty w jego kompanii sięgnęły już 70 procent. Na wzgórze 593 dotarło tylko 17 żołnierzy 2 kompanii. Podobny meldunek osiem minut później napłynął z 1 kompanii15. O godz. 3.19 ppłk Brzósko zarządził pogotowie przydzielonej z 3 Bata lionu 4 kompanii kpt. Tadeusza Radwańskiego, która miała zostać użyta do natarcia na wzgórze 593. W tym czasie z nasłuchu 1 Batalionu do dowódcy 2 Batalionu dotarła informacja: „drzwi zamknięte przed Gardzielą” — „wil ki zatrzymane”. Meldunek ten nie wróżył nic dobrego na przyszłość. Widać było, że natarcie 1 Batalionu napotkało na twardy opór i nie mogło osiągnąć wyznaczonych celów. Oznaczało to, że w praktyce nie dojdzie do żadnego współdziałania obu batalionów16.
197
Spadochroniarze ponownie uderzyli na pozycje 1 kompanii o 3.30. 1 tym razem poproszono o położenie ognia zaporowego „Lwów” na przedpole. Wysunięty obserwator artyleryjski przy 1 kompanii, ppor. Roman Stankiewicz, meldował do pułku: „kąt 30 stopni, strzelają do nas moździerze i kilka spandauów” 17. O 3.43 mjr Rawicz-Rojek meldował drogą radiową: „jest bardzo ciężko, Niemcy atakują, biją na nas moździerze, broń maszynowa i artyleria nieprzy jaciela na rozprysk ze wszystkich kierunków. Proszę o sytuację sąsiadów”. Kilku pozostałych przy życiu sanitariuszy pracowało ponad siły na wzgó rzach 593 i 569, opatrując rannych. Rozrywające się pociski nie oszczędzały nikogo. Dopiero na rozkaz ppor. Siemka trzykrotnie ranny sanitariusz Józef Brzeziński został odesłany ze wzgórza rano z meldunkiem do dowódcy 2 Batalionu18. W ferworze bitwy nie można było niejednokrotnie odróżnić, kto strzelał na dany rejon. Podporucznicy Stankiewicz i Jan Szczerbiński, obserwator artylerii przy 3 kompanii, zgłaszali z kąta 80, następnie 75, 60 „pomarańcze” (hasło oznaczało, że ogień własnej artylerii został położony na własne oddziały) — powtarzając to hasło kilkukrotnie. W rzeczywistości na stanowiska 1 i 3 kompanii strzelała niemiecka artyleria z rejonu Atina. Pomimo nadchodzących meldunków o dużych stratach oraz coraz częstszych kontratakach nieprzyjaciela ppłk Brzósko nakazał za wszelką cenę utrzymać wzgórze 569. W tym samym czasie płk Peszek wysłał patrol z 4 kompanii 3 Batalionu celem sprawdzenia sytuacji na zachód od kompanii 2 Batalionu trzymających pozycje na wzgórzach 593 i 569. O 4.10 mjr Rawicz-Rojek meldował: „Siedzimy rogalikiem na Hogarcie (wzg. 569) i Hannibalu (wzg. 593), jest ciężko, przysłać noszowych” 19. Był to ostatni meldunek mjr. Rawicza-Rojka. Według relacji ppor. Ryn kiewicza ciało zabitego ze zmasakrowaną twarzą zostało w ciągu dnia zrzucone przez niemieckiego sierżanta ze szczytu i po bitwie znalezione — obrabowane — w tym samym miejscu. Mjr Rawicz-Rojek miał przy sobie tabele ogni, kody miejscowości, znaki umowne używane w czasie natarcia oraz tabelę czasową planu operacji „Honker” 20. Ostatnie minuty życia mjr. Rawicza-Rojka zostały opisane przez plut. Klemensa Szakura, który wspominał: „Wiedziałem przedtem, że w pobliżu nas znajduje się mjr Rawicz-Rojek, a w rozmowie, jaka się między nami wywiązała, potwierdził to również strz. Gorol, który oświadczył, że przeprawiając się do mnie, widział mjr. Rawicza-Rojka 5-6 kroków od naszego stanowiska. W górze tuż nad nami znajdowało się nieprzyjacielskie gniazdo oporu i cały czas trwała strzelanina, początkowo byłem przekonany, że to nasi chłopcy strzelają, uniesieni radością po zdobyciu pozycji npla, usiłowałem
198
nawet krzyczeć, by zaprzestali ognia, jednak strz. Gorol zorientował mnie, że tam są Niemcy, wkrótce też ujrzeliśmy grupę Niemców bieg nących w kotlinie w kierunku wzg. Klasztoru, widząc to, dałem rozkaz strz. Ozimkowi otwarcia ognia, strz. Gorol słysząc to, oponował w obawie, że Niemcy wykryją nasze stanowiska, strz. Ozimek wykonał jednak mój rozkaz, Niemcy zaś biegli dalej naszym obstrzałem w kierunku Klasztoru. W chwilę potem, chcąc zorientować się, co się dzieje na przedpolu, wychyliłem lekko głowę i usłyszałem prawie w tym samym momencie strzał i tuż po nim dźwięk skały oraz mojego hełmu, w który trafił pocisk, gdy po raz drugi wychyliłem się, słyszałem strzelanie z karabinu maszyno wego (Spandlu) i ujrzałem Niemca biegnącego też z km-m od strony wzg. 593 w kierunku Albaneta. Zrozumiałem, że stanowiska nasze są zagrożone, dałem więc rozkaz opuszczenia ich. Koledzy, o których poprzednio wspo minałem, rozkazu mojego nie wykonali, obawiając się, że mogą w czasie swojego ruchu natknąć się na jeszcze silniejszą grupę npla, wybiegłem więc sam i po przebiegnięciu parę kroków ujrzałem leżącego pod skarpą mjr. Rawicz-Rojka, którego zaraz poznałem, zawołałem na niego, jednak nie odpowiedział nic, gdy schyliłem się nad nim, ujrzałem krew, mjr Rawicz-Rojek leżał na wznak, zwrócony w kierunku pozycji niemieckich. Dotykałem go w przekonaniu, że może jest ranny, lecz stwierdziłem że nie żyje, skojarzyło mi się wtedy, że został zastrzelony przez tego Niemca, którego widziałem biegnącego z km-em” 21. O 4.16 dowódca 2 kompanii meldował dowódcy 2 Batalionu: „jeśli mam iść na «Napoleona», proszę przygotować innych, gdyż mam za mało swoich — straty”. W tym samym czasie ppłk Brzósko z nasłuchu dowiedział się, że dowódca 1 Batalionu meldował do brygady „mam duże straty, nie mogę wykonać tego zadania. Proszę o pomoc «Józefa»” 22. Sytuacja na wzgórzu 569 stawała się coraz bardziej tragiczna. Zaczęło brakować amunicji. Meldunek z hasłem „zupa pomidorowa” (brak amu nicji) dotarł do dowódcy 2 Batalionu o 4.19. Również na wzgórzu 593 broniącym kończyła się amunicja. Żywi zabierali amunicję poległym. Kilkanaście minut później ppłk Brzósko nakazał dowódcy 4 kompanii 3 Batalionu wysłać żołnierzy z amunicją dla 1 i 3 kompanii. Kpt. Rad wański do wykonania zadania wyznaczył dwie drużyny pod dowództwem ppor. Franciszka Niedziółki. „Podszedłem do nich” — wspominał kpt. Radwański. „Stali obok Domku Doktora przytuleni do muru, każdy ze skrzynką amunicji i bandażami w kieszeniach. Popatrzyłem na tę gromad kę z bliska. Niektórzy byli zdenerwowani. Młodzi chłopcy. Połowa z nich wprost ze szkoły. Przysłano ich przed kilku dniami, tak jakby bez nich ta bitwa nie mogłaby się odbyć. Powiedziałem, chłopcy, od was zależy,
199
czy utrzymamy zdobyty przez 2 Batalion teren. Musicie tam dojść, musicie dostarczyć amunicję i zabrać ciężko rannych. Pomagajcie sobie wzajemnie i szybko się decydujcie. Tu będziemy oczekiwać. Wracajcie wszyscy zdrowi i cali” 23. O 4.51 dowódca 1 kompanii meldował ppłk. Brzósko: „Noszowi nie doszli, masa rannych, proszę o pomoc”. Dowódca 2 Batalionu nakazał wysłanie do rejonu 1 kompanii patroli sanitarnych z 2 i 3 kompanii. Patrole zostały wysłane przez mjr. Gębskiego. Nie udało im się dotrzeć do 1 kompanii — ogień niemieckiej artylerii uniemożliwiał podejście na szczyt. Mając rannych w swoich szeregach, patrole zawróciły. W tym czasie niemieckie moździerze i artyleria położyły ogień na zajęte przez Polaków rejony, a spadochroniarze ponownie przypuścili atak na pozycje 1 kompanii. O 5.22 ppłk Brzósko zażądał wsparcia od artylerii, podając hasło: „Gruszka — Franek przed nos. Ewa 15 trochę poniżej środka” — oznaczało to położenie ognia zaporowego własnych moździerzy przed wysunięte stanowiska 1 kompanii. Ogień został poło żony dokładnie. Kontratak niemiecki załamał się. Wkrótce wyruszyło nowe przeciwuderzenie. Dowódca 2 Batalionu poprosił artylerię wsparcia o wykonanie „Lwowa”, żądając tym razem zbliżenia ostrzału pod samo wzgórze 569. O 5.54 1 kompania zażądała przybliżenia ognia artylerii „Lwów” na 50 jardów (ok. 45 metrów). Cztery minuty później wysunięty obserwator artylerii przy 3 kompanii, ppor. Szczerbiński, meldował przez radio: „Domagamy się pomocy. Zostało nas tylko 18-tu”. Z powodu ran zmarł por. Kica, dowódca 3 kompanii. Dowództwo objął ppor. Siemka24. O 6.05 z 1 kompanii do dowódcy batalionu dotarł meldunek: „Żaby skaczą, pomocy, wzmocnić poprzednio skrócony [ogień]”. Do ppłk. Brzós ki docierały coraz bardziej alarmujące meldunki. O 6.11 wysłał on rozkaz do mjr. Gębskiego: „Jeśli moździerze mogą strzelać, niech dają ogień na cel Nr 603 i poszerzają na prawo”. Udało się, moździerze batalionowe postawiły zaporę ogniową przed czołem 1 kompanii, jednak nie zatrzymały nieprzyjaciela. Meldunki z 1 kompanii były niepokojące: „Wydłużyć «Lwów» na południe, natarcie nieprzyjaciela z prawej” . Obserwator artylerii ppor. Stankiewicz meldował, że teren przedpola był cały zady miony, przez co obserwacja stała się praktycznie niemożliwa. Kilka minut później dowódca 4 kompanii 2 Batalionu meldował „widzę wy chodzące natarcie nieprzyjaciela na 1 kompanię”. O 6.19 z 1 kompanii nadszedł meldunek: „jeżeli nie przyjdzie pomoc, nie wytrzymamy, ogrom ne straty”. Ppłk Brzósko odpowiedział: „Idzie silny ogień obronny własnej artylerii. Wytrwać”. Dywizyjnej artylerii przeciwpancernej na pewien czas udało się uciszyć gniazda karabinów maszynowych ukryte w ruinach
200
klasztoru Monte Cassino. O 6.23 z 1 kompanii meldowano: „Nie da rady! Nacierają na nas z trzech stron” 25. W tym samym czasie w celu wsparcia trzech kompanii broniących się na wzgórzach 593 i 569 dowódca 2 Batalionu wysłał na pomoc 4 kompanię z 3 Batalionu. Na wzgórze 593 pierwszy poszedł I pluton ppor. Adama Koczyrkiewicza, a za nim III pluton plut. pchor. Wiśniewskiego. W kierun ku wzgórza 569 ruszył II pluton ppor. Niedziółki. Kpt. Radwański pisał: „Poszliśmy jak burza przez ogień piekielnych pocisków i skalne zwaliska. Sam szczyt wzgórza 593 pokrywały resztki murów starego fortu, głazy 1złomy, w których można było się ukryć, ale z których trudno się wycofać. Niedaleko wznosiło się wzgórze 569, które jest niejako przedłużeniem wzgórza 593 — na południe ku klasztorowi. Jaskrawa łuna rosła i stawała się coraz większa. Oświetlone wzgórze 593, na którym kotłowały się wybuchy pocisków, zaludniło się na nowo, tym razem żołnierzami 4 kom panii. Mijaliśmy ciała poległych, pięliśmy się wśród jęków i nawołań rannych po zboczu, przypadając za każdym nadlatującym pociskiem do ziemi, tuląc się do złomów skalnych, modląc się na głos, to znów klnąc...” 26. O 6.33 dowódca 2 Batalionu pytał przez radio 1 kompanię „jaka siła nieprzyjaciela na was naciera?”. W odpowiedzi meldowano: „nieprzyjaciela nie widać, gdyż za złomami kamiennymi mamy na sobie jego ogień granatników, moździerzy i broni maszynowej”. Ppłk Brzósko ponownie prosił artylerię „utrzymać «Lwów»”. Pięć minut później 1 kompania potwier dziła: „«Lwów» leży bardzo dobrze, utrzymać go”. Dowódca 2 Batalionu przekazał przez radio artylerii „Utrzymać ogień na podane współrzędne” 27. Po 7.00 do dowództwa 2 Batalionu zaczęły docierać coraz bardziej alarmujące meldunki z 1 kompanii: „Patrole sanitarne nie doszły, gdzie pomoc?”. Ppłk Brzósko odpowiedział „patrole idą, pomoc za wami”. Dowódca 1 kompanii wołał przez radiostację: „ludzie nie mogą wy trzymać, lżej ranni wycofują się z linii, jest nas bardzo mało”. Dowódca 2 kompanii meldował, że po zachodniej stronie wzgórza 593 z całej kompanii pozostało tylko 27 ludzi zdolnych do walki. Dowódca 2 Bata lionu ponownie zażądał od własnych moździerzy nawały ogniowej na cel nr 603, a od artylerii wsparcia silnego „Lwowa”. Jednocześnie przekazał walczącej 1 kompanii: „pomoc leży za wami, bądźcie spokojni” 28. Tym razem nawała polskiej artylerii nie powstrzymała kontmatarcia niemieckiego. Od 7.43 1 kompania zgłaszała: „Natarcie od czoła, nie wytrzymamy, wielu rannych, ludzi prawie na stanowiskach nie ma, brak amunicji”. Dowódca kompanii żądał od artylerii nieustannego „Lwowa” oraz uzupełnienia w ludziach. Kilkanaście minut później ranny goniec z 2 kompanii przyniósł informację, że od strony Massa Albaneta wyszło
201
niemieckie natarcie na wzgórze 593. Ostrzał niemieckich moździerzy i karabinów maszynowych z rejonu klasztoru z każdą minutą stawał się coraz silniejszy. O 8.38 ppłk Brzósko zażądał od własnej artylerii obez władnienia niemieckich stanowisk ogniowych w klasztorze29. O 9.25 do „Domku Doktora” dotarł ranny strz. Brzeziński, niosąc meldunek od dowódcy 3 kompanii ppor. Siemka: „50 procent strat w kom panii, brak amunicji, by Radwański doniósł amunicję i granaty na 569” 30. Obserwator artylerii przy 1 kompanii, ppor. Stankiewicz, meldował o 10.35: „Ognie ze wszystkich stron, jeżeli nas nie wzmocni to zakończyć «Częstochowa»”. Dowódca 2 Batalionu rozkazał: „siedzieć na miejscu, pomoc w tyle”. Jedenaście minut później ppor. Stankiewicz krzyczał do radiostacji: „pomocy, piąte natarcie nieprzyjaciela! Rzucają granaty!”. Był to ostatni meldunek ze wzgórza 569. Niemieccy spadochroniarze zajęli opuszczone wzgórze31. „Znów ktoś z tyłu krzyczy, że wzgórze 593 zajęte... opanowane! — pisał kpt. Radwański. — Tymczasem wszystko to, co widzę na własne oczy wokół siebie utrwala mnie w przekonaniu, że walka trwa w dalszym ciągu, zarówno na wzgórzu 593, jak w «Siodle» i na 569. Jakaś postać krzyczy, przeskakuje koło mnie: «Naprzód! Czemu leżysz chłopie?! Śmierci chyba szukasz?». Skoczyłem za nim, dobywając z piersi resztki tchu... Wreszcie wpadliśmy na linię niemieckich umocnień. Ogień się zmniej szył! — przeskoczyliśmy zaporę moździerzy. Bijemy się teraz razem z żołnierzami 2 Batalionu, już na szczycie, już wśród zwojów concertiny — na stanowiskach spadochroniarzy, ale też i na widocznych zboczach. [...] Działo się coś niepojętnego. Gdy my parliśmy do góry, w dół spływały grupki zdyszanych, zmordowanych ludzi. Byli to sanitariusze. Wśród nich nasi — Kadej, Kowalski, Tchórz — dźwigali rannych lub prowadzili słaniających się z wycieńczenia żołnierzy. Zrozumiałem, jak trudne za danie mieli sanitariusze, jak trudna była ich rola w tej bitwie. Nie pozo stawili nikogo bez pomocy, choć nieraz sami ginęli. Właśnie w tej bitwie zginął nasz sanitariusz Marcin Tchórz. Oto doskoczył do mnie zdyszany podchorąży Mirzwiński. — Kapitanie! Melduję, że podporucznik Niedziółka doszedł do kompanii porucznika Bętkowskiego. Jesteśmy na «Siodle». Brak nam zupełnie amunicji. Ewa kuacja rannych. Jest wielu zabitych!” 32. Była już 11.00, gdy 4 kompania 3 Batalionu znalazła się na wzgórzu 593. Na siodle pomiędzy 569 a 593 4 kompania spotkała walczących tam jeszcze pod dowództwem sierż. Józefa Golonki sześciu żołnierzy z 1 kom panii 2 Batalionu. Kpt. Radwański nakazał wycofanie tej grupy oraz zrezygnował z dalszego natarcia na wzgórze 569. Ze względu na ukształ
202
towanie terenu 4 kompania 3 Batalionu rozsypała się na wzgórzu, co zmyliło nieprzyjaciela, gdyż miał przed sobą walczących przez cały dzień żołnierzy. Nie mógł jednak określić ich liczby33. 2 Batalion nie był w stanie utrzymać wzgórza 569, gdyż dostał się pod zmasowany ogień nieprzyjaciela z klasztoru, Widma i S. Angelo. O 11.21 goniec z 3 kompanii przyniósł dowódcy 2 Batalionu meldunek: „Jeden pluton wybity, ppor. Siemek ranny” 34. O 11.00 płk Peszek wezwał do siebie ppłk. Sokola, dowódcę 3 Batalionu, i nakazał mu wraz z resztkami 2 Batalionu za wszelką cenę utrzymać pozycje obronne sprzed natarcia35. Dowódca 1 Brygady, po wydaniu tego rozkazu, opuścił „Domek Doktora” i udał się do dowództwa brygady. Nie zdołał jednak dotrzeć do miejsca postoju dowództwa 1 Brygady, gdyż o 11.15 został ranny odłamkiem pocisku wystrzelonego z niemieckiego moździerza. Znaleziony przez patrol noszowy 12 Pułku Ułanów Podolskich, został przeniesiony do dowództwa pułku. Tam przez ppłk. Leona Bittnera, dowódcę pułku, przekazał rozkaz do sztabu 1 Brygady powierzający dowództwo swojemu zastępcy ppłk. dypl. Mateckiemu. W rozkazie płk Peszek nakazał utrzymać zdobyty teren, ale z zastrzeżeniem, że do czasu, gdy Widmo nie zostanie zajęte przez oddziały 5 KDP, nie należałoby ponownie nacierać na wzgó rze 569. Do czasu przybycia ppłk. Mateckiego dowództwo nad całością odcinka przejął ppłk Sokol, dowódca 3 Batalionu36. Wtedy też w rejon „Domku Doktora” przybył dowódca 3 Batalionu ppłk Sokol. Początkowo miał on do dyspozycji tylko pluton por. Szlampa. Ppłk Sokol nie orientował się zupełnie w sytuacji na wzgórzu 593. O 12.28 do „Domku Doktora” przybył ppor. Bohdan Potocki, dowódca I plutonu 2 kompanii 2 Batalionu z meldunkiem od kpt. Radwańskiego: „4 kompania 3 Batalionu plus resztki 2 kompanii 2 Batalionu obsadzają wzg. 593 oraz starą pozycję por. Szlampa przed wzg. 593. Radwański i reszta 2 Batalionu jest pod bardzo silnym ogniem artylerii i moździerzy nieprzyjaciela” 37. Od 13.00 wszelka łączność ze znajdującymi się na wzgórzu 593 pod oddziałami została przerwana, nie było również żadnej łączności z dowó dztwem 1 Brygady. Ppłk Brzósko, widząc dramatyczną sytuację bronią cych się na wzgórzu 593, postanowił wycofać na pozycje wyjściowe pozostałych na wzgórzu swoich żołnierzy oraz 4 kompanię 3 Batalionu. Z rozkazem dowódcy 2 Batalionu do kpt. Radwańskiego został wysłany ppor. Jerzy Bujalski. O 13.40 goniec przyniósł wiadomość: „ppor. Bujalski wysłany do kpt. Radwańskiego ciężko ranny” 38. Jedyna czynna radiostacja w rejonie „Domku Doktora” znajdowała się przy stanowisku mjr. Gębskiego. Dzięki temu dowódca 3 Batalionu dowie-
203
dział się, co dzido się z jego kompaniami zmierzającymi na pozycje wy jściowe 2 Batalionu. O 14.03 ppłk Brzósko otrzymał z dowództwa 1 Brygady rozkaz, aby resztki 2 Batalionu dołączyły do wchodzącego na podstawę wyjściową 3 Batalionu. Od 14.35 rozpoczęła się ewakuacja rannych z przed pola. Kpt. Radwański pisał: „Schodzą ranni. Wysyłam alarmujący meldunek. Proszę o pilne dostarczenie amunicji i o uzupełnienie w ludziach. Wieczorem na pewno pójdzie natarcie. [...] Czujny Paszkiewicz poruszył się. « 0 tam» — pokazał wzrokiem. Odwróciłem głowę w prawo i widzę, że przez krzaki między kamieniami czołga się jakaś postać w zielonym battle-dressie. Myślę swój. «Hej ty!» — krzyczy Izydor. Postać skręca ku nam. Po chwili pod czołgał się, podpierając Thompsonem jak laską, żołnierz w postrzępionym mundurze. — Melduje się kapral Zatwamicki z plutonu podporucznika Romańskiego z 3 kompanii porucznika Kicy [poległ wcześniej] — wyrzucił z siebie. — Jest nas pięciu! — A więc to oni są przed nami na stoku wzgórza 593, gdy się patrzy na Masserię Albanetę. — Świetnie! Trzymajcie się twardo, jednak będziemy musieli się wycofać, wpierw dajcie nam cynk. Z waszych nie ma już tu nikogo. Jesteście ostatnimi z 2 Batalionu obrońcami tego wzgórza”39. O 17.00 na wzgórze 593 wyszło kolejne przeciwnatarcie niemieckich spadochroniarzy. Każde uderzenie było poprzedzone krótkim ostrzałem polskich pozycji przez moździerze i działa. Następnie do akcji wkraczały zespoły szturmowe składające się z trzech spadochroniarzy ściśle współ pracujących „ze sobą w ten sposób, że gdy jeden wykonywał skok, drugi strzelał ze Schmeissera, a trzeci rzucał granat”. Większość niemieckich kontruderzeń była prowadzona przez stok d’Onofrio od strony klasztoru i wzgórze 476 na zachodnie zbocza 569-59340. Na wzgórzu 593 pozostała jeszcze grupa żołnierzy z 4 kompanii 3 Ba talionu. Było ich dziesięciu z por. Radwańskim i plut. pchor. Tadeuszem Wiśniewskim. O 19.30 jako ostatni żywi obrońcy opuścili oni wzgórze, które ponownie zajęli niemieccy spadochroniarze41. Kpt. Radwański pisał: „Walczyliśmy na szczycie — zaciekle, w stałym napięciu nerwów — bez przerwy od 6.00 do 19.30 bez jakiejkolwiek pomocy. Nie otrzymaliśmy nawet jednego żołnierza czy pocisku” 42. Gdy kpt. Radwański wycofywał się na pozycje wyjściowe, artyleria dywizyjna wykonała ogień „Karpaty 2” — hasło oznaczało ogień zapo rowy. Niemcy odpowiedzieli na to zmasowanym ostrzałem rejonu „Domku Doktora”43. Na podstawie meldunków napływających z przedpola ppłk dypl. Matec ki przyjął, że na wzgórzu 593 nie było już polskich żołnierzy, dlatego rozkazał ppłk. Brzósko, aby dokonał reorganizacji 2 Batalionu, przeszedł ✓
204
na pozycje obsadzone przez 3 Batalion i tam czekał na dalsze dyspozy cje44. Tymczasem na szczycie 593 i na jego zachodnim skłonie trzymały się jeszcze garstki obrońców z ppor. Romańskim i ppor. Rynkiewiczem. „Około godziny szóstej ku naszemu przerażeniu — wspominał ppor. Rynkiewicz — stwierdziliśmy, że Niemcy bez wątpienia opanowali cał kowicie grzbiet wzgórza nad naszymi głowami. Pierwszą wskazówką były serie ostrych wybuchów, zagłuszających nawet ogień artylerii. Wiązki ręcznych granatów zaczęły się dokoła nas rozrywać w takim tempie, że było rzeczą oczywistą, iż straciliśmy inicjatywę na wzgórzu 593. Z po wodu urwistości stoku Niemcy nie mogli wrzucać granatów wprost do naszej groty, lecz wiedzieli że w niej jesteśmy... drugi oficer, który był ze mną w jaskini (ppor. Romański) wyskoczył z groty i rzucił się między pobliskie skały... zaczęły grać karabiny maszynowe... żołnierz, który wyskoczył za porucznikiem został ranny... Przez chwilę nikt się nie ruszał. W napięciu słuchaliśmy grzechotu km i wybuchów granatów. Nagle jeden z naszych karabiniarzy wyskoczył z jednym pozostałym jeszcze granatem ręcznym, gdy trafiony, zatoczył się i padł martwy obok mnie... Jaskinia została otoczona... Głos z zewnątrz, najpierw po niemiecku a potem po polsku, rozkazał — nie wychodzić z jaskini i nie strzelać. Gdy zapadł zmrok do jaskini weszło sześciu, czy siedmiu Niemców, tak samo wyczerpanych jak my, którzy wzięli nas do niewoli... Razem spę dziliśmy bezsenną noc, przysłuchując się, jak nasza artyleria tłukła po wzgórzu, od czego trzęsła się nasza jaskinia. Rankiem kazano nam wynieść rannych Niemców... naszych pozostawiono... Utykając znieśliśmy rannych po stoku do drugiej o jakie 200 m niżej położonej jaskini, dużej i doskonale zamaskowanej, gdzie było dowództwo batalionu z dowódcą majorem Veth[em] oraz 70-80 rannych, dwóch kapitanów i lekarz, który kazał nam oddać nasze opatrunki... Widzieliśmy, że ranni Niemcy leżeli oban dażowani tylko papierem” 45. Mjr Kurt Veth, dowódca batalionu w 3 Pułku Spadochronowym, zano tował w swym pamiętniku, że „powiodło się dopiero natarcie piąte”. Jego 7 kompania wspierała zdziesiątkowaną 1, w której po zakończeniu bitwy pozostali tylko jeden oficer, jeden podoficer i jeden szeregowy. Spado chroniarze do niewoli wzięli ppor. Rynkiewicza oraz 29 żołnierzy z 2 Ba talionu. Ppor. Romańskiemu udało się wymknąć z okrążenia i powrócić do 2 Batalionu. Wzgórze 593 było ostatnim punktem obrony na odcinku 1 Brygady, które 12 maja zostało odbite przez nieprzyjaciela. Od 21.25 Niemcy ześrodkowali ogień artylerii, moździerzy i broni maszynowej na polskie pozycje w rejonie „Domku Doktora”. Ostrzał trwał ponad godzinę.
205
O 23.10 jeden z pocisków trafił w pobliże stanowiska ppłk. Brzósko, który został kontuzjowany46. Straty 2 Batalionu wyniosły zabitych: 5 oficerów, 5 podchorążych i 42 szeregowych, rannych: 4 oficerów, 8 podchorążych i 122 szeregowych, oraz zaginionych: 1 oficer, 1 podchorąży i 28 szeregowych. Z nacierają cych trzech kompanii na pozycje wyjściowe powróciło o własnych siłach tylko 5 oficerów i 37 szeregowych47. 4 kompania 3 Batalionu straciła w walkach: 2 podchorążych i 5 szeregowych zabitych oraz 3 oficerów, 2 podchorążych i 22 szeregowych rannych. 13 maja ppłk Brzósko napisał: „W czasie natarcia ludzie szli chętnie i ofiarnie bez względu na moździerzowy ogień i straty własne. Po natarciu panuje przygnębienie, żal, że tak się stało. Nerwowo są dość znacznie wyczerpani. Bardzo ujemnie wpłynęło na wszystkich, że ranni nie mieli prawie żadnej pomocy, gdyż specjalnych noszowych z kompanii wy znaczyć nie było można ze względu na małe stany i wielkie straty, zaś patrole noszowych do pola walki dojść nie mogły” 48.
Natarcie 1 Batalionu Strzelców Karpackich 11 maja o 21.00 1 Batalion Strzelców Karpackich ppłk. Bolesława Raczkowskiego rozpoczął marsz na podstawy wyjściowe z Dużej Miski. Batalion szedł w następującej kolejności: batalionowa grupa wsparcia, przy której był dowódca 1 Batalionu z pocztem, dalej 3, 4 i 2 kompanie (plutony szły w odstępach 5-minutowych). 1 kompania miała zapewnić zaopatrzenie w amunicję walczących oddziałów. W Dużej Misce pozostało dowództwo 1 Batalionu z mjr. Janem Hacem, zastępcą dowódcy batalionu. O 23.15 wszystkie kompanie 1 Batalionu osiągnęły podstawę wyjściową do natarcia. W momencie gdy batalion szykował się do walki, został ostrzelany przez niemiecki dywizjon artylerii ciężkiej z rejonu Atina. Największe straty poniosły 2 kompania kpt. Józefa Kromkaya — 50 procent stanu oraz 4 kompania por. Tomasza Musioła — 20 procent stanu. Mniejsze straty były w batalionowej grupie wsparcia i 3 kompanii por. Edwarda Maślona, które przeczekały w bunkrach ogień niemieckiej artylerii49. O 00.40 3 kompania ruszyła na linię wyjścia do natarcia na Głowę Węża — pkt G. 838222. Wówczas od ognia nieprzyjacielskiej artylerii rozbita została jedna drużyna w II plutonie ppor. Tadeusza Sztylińskiego, z której pozostał tylko jeden żołnierz. Godzinę później z Głowy Węża 3 kompania rozpoczęła ruch w kierunku Widma, tracąc od ognia niemiec kiego w I plutonie ppor. Andrzeja Sroczyńskiego — obsługi PIAT-a oraz granatnika. Wybuch spowodował zamieszanie. Nie widząc w dymie reszty
206
plutonu, zastępca dowódcy I plutonu z pozostałymi żołnierzami zszedł z oznaczonej taśmami drogi na lewo. Rozbita została radiostacja. Na linii wyjścia III pluton stracił 2 zabitych i 3 rannych. Teren, przez który się poruszał, był mocno porośnięty gęstymi krzakami. Można go było pokonać tylko czołgając się lub łamiąc krzaki. Por. Maślona wobec braku łączności z I plutonem nakazał napotkanemu III plutonowi ppor. Mieczysława Grażyńskiego posuwać się jak najszybciej w kierunku Gardzieli. Taki sam rozkaz otrzymał II pluton50. W tym samym czasie, z powodu dużych strat, dowódcy 2 i 4 kom panii musieli zreorganizować swoje pododdziały i dlatego wyruszyły one do natarcia z dużym opóźnieniem: 4 kompania z 55-minutowym, a 2 kompania z 70-minutowym. Gdy 2, 3 i 4 kompanie wyszły do natarcia, wkrótce w wyniku uszkodzenia kabla została przerwana z nimi łączność. Wszystkie radiostacje zamilkły na skutek uszkodzenia lub strat w obsłudze i tylko na krótko udało się utrzymać łączność z batalio nową grupą wsparcia. W celu naprawy linii telefonicznych mjr Hac wysłał dwa patrole telefoniczne. Okazało się, że wszyscy uczestniczący w patrolach zostali ranni i nie udało się nawiązać łączności z nacierają cymi kompaniami. Od 2.15 jedynym środkiem łączności pozostawali gońcy51. W stronę wylotu wąwozu ruszyły o 2.00 czołgi 3 szwadronu 4 Pułku Pancernego. Por. Trejdosiewicz wspominał: „Saperzy meldują, że przejście nie jest wykończone, gdyż do Gardzieli z powodu nawały ognia nie zdołali dotrzeć. Sytuacja nasza staje się wobec tego trudna. Nie słysząc na wewnętrznym telefonie głosu d-cy całości, decyduję samodzielnie posuwać się do przodu. Po ruszeniu naprzód zaczyna się seria niepowo dzeń. Na stromym zboczu wywrócił się czołg mego zastępcy. Za chwilę dostaję meldunek radiowy, że w trzecim czołgu zapalił się silnik, trafiony pociskiem artyleryjskim, załoga jednak wyszła cało. Mimo tych przeciw ności posuwam się naprzód na Gardziel moim ostatnim czołgiem, gdyż czwarty czołg mojej grupy nie mógł wejść na górę (awaria). W pewnym momencie zdaję sobie sprawę, że nie widzę białych taśm i za parę sekund czuję wstrząs czołgu, który staje: prawa gąsienica leży na ziemi — ze rwana przez minę! Wszystkie moje czołgi są unieruchomione. Łączności nadal nie mamy z nikim, d-ca całości gdzieś zniknął. Jedyną za tym przymusową decyzją jest doczekać się przybycia reszty 3 szwadronu” 52. Pełną poświęcenia pracę nad rozminowaniem drogi dla czołgów wykonali saperzy z 3 kompanii 10 Batalionu Saperów. W trakcie trzydniowych prac przy usuwaniu min rozminowali oni odcinek drogi o długości 250 metrów53. Saperzy usunęli z tego odcinka 59 min
207
przeciwczołgowych. Wysiłek opłacili własną krwią. Straty kompanii w tym czasie wyniosły 6 zabitych i 42 rannych54. Ppor. Sroczyński z I plutonem 3 kompanii, liczącym w tym czasie już tylko 14 ludzi, dotarł bez walki do punktu G. 834219 leżącego około 150 metrów od Gardzieli (na wysokości „Domku Doktora” po przeciwnej wschodniej stronie grzbietu), gdzie okopał się i czekał na 2 i 4 kompanię. Od Massa Albaneta dzieliło go tylko 400 metrów. Do rana ppor. Sroczyń ski pozostał bez łączności z dowódcą kompanii. Wysłany o 8.00 goniec dotarł do por. Musioła dopiero po kilkunastu godzinach. Dowództwo 1 Batalionu nie wiedziało, że w rejonie ostrzału własnej artylerii znajduje się I pluton 3 kompanii i dlatego nie mogło żądać przedłużenia ognia. Do 16.00 pluton cały czas był pod ogniem własnej artylerii. Ppor. Sroczyński zdecydował wycofać się na podstawę wyjściową i około 18.00 I pluton powrócił do batalionu55. 4 kompania, która początkowo posuwała się za 3 kompanią (drogą pokrytą gęstymi krzakami), chcąc nadrobić opóźnienie, zeszła w dół na lepszą drogę. Jej zadaniem było zajęcie min farmy Massa Albanety. Por. Musioł nakazał II plutonowi plut. pchor. Tadeusza Braszczyńskiego nacierać na lewy skraj min, a HI plutonowi ppor. Zdzisława Bemasia na prawy. Natomiast I pluton ppor. Jakuba Switalskiego miał iść za II plutonem. Pomimo ognia zaporowego niemieckich moździerzy z Massa Albaneta po łożonego na wysokości „Gniazda” 4 kompanii udało się przy niewielkich stratach dotrzeć do pierwszej placówki niemieckiej w pkt. G. 833222. Natknął się na nią II pluton. Niemieccy spadochroniarze otworzyli ogień i obrzucili Polaków granatami. Po krótkiej, ale zaciętej walce stanowisko niemieckie zostało rozbite. II pluton stracił 4 zabitych i 3 rannych. Nieprzyjaciel wyco fując się, wystrzelił czerwoną rakietę — był to sygnał dla niemieckiej artylerii. Nawała ogniowa rozdzieliła pluton na dwie części. Większa grupa dołączyła do pocztu dowódcy 4 kompanń, mniejsza licząca 4 ludzi z pchor. Braszczyńskim zdołała dotrzeć do I plutonu. 4 kompania zeszła z drogi około 150 metrów na zbocze i tam stanęła w celu nawiązania łączności z 3 kompanią. Tylko I pluton z 4 kompanii (idący jako ostatni) w ogniu niemieckich moździerzy stracił kontakt z resztą kompanii i doszedł do pierwszego garbka u wylotu z Gardzieli. Ppłk Raczkowski pisał: „Tam natknął się na dwóch Niemców, którzy krzyknęli «Hande hoch», ale zostali zastrzeleni z Thompsona. Obok leżało kilku innych zabitych prawdopodobnie przedtem przez czoło kompanii. IV pluton skręcił w lewo 100 metrów, zatrzymał się i wysłał patrol na Gardziel i Widmo dla nawiązania łączności”56. Ciekawe, że potyczka I plutonu rozegrała się w krzakach w odległości około 15 metrów od placówki, z którą wcześniej walczył II pluton.
208
Nie tylko kompanie 1 Batalionu brały udział w walkach na tym odcinku. Płk Peszek jeszcze przed rozpoczęciem natarcia przydzielił II pluton ppor. Kazimierza Kusiaka z 3 kompanii 3 Batalionu jako osłonę saperów rozminowujących teren w Gardzieli pomiędzy Głową Węża a Massa Albaneta. Pluton, będąc pod ciągłym ogniem niemieckich moździerzy i broni maszynowej do samego rana, doszedł do połowy stoku Widma. Tam ze względu na kontratak przeważających sił niemieckich otrzymał wraz z saperami rozkaz odwrotu. Niektórzy żołnierze w czasie wycofania znaleźli się na pozycjach 1 Batalionu57. W trakcie walki oraz ostrzału niemieckich moździerzy 4 kompania podzieliła się na dwie grupy: pierwsza z por. Musiołem i z grupą żołnierzy z II i III plutonów oraz patrolem saperów w sile 17 ludzi z dwoma erkaemami oraz druga z resztą II plutonu oraz I plutonem. Dowódca 4 kompanii za wszelką cenę chciał nawiązać łączność z drugą grupą. W czasie poszukiwań por. Musioł został ranny odłamkiem pocisku z moź dzierza. Dowódca III plutonu, ppor. Bemaś, starał się wykonać rozkaz dowódcy kompanii i posuwając się do przodu, doszedł ze swoimi żoł nierzami do pkt. G 834219 położonego około 150 metrów od miejsca starcia z niemiecką czujką. Wobec coraz trudniejszej sytuacji i braku możliwości prowadzenia dalszego natarcia ranny por. Musioł nakazał ppor. Bemasiowi nawiązać łączność z dowódcą 1 Batalionu. Dowódca III plutonu dotarł do ppłk. Raczkowskiego dopiero o 12.45. Nie mając odpowiedzi, por. Musioł wysłał z meldunkiem strzel. Stanisława Nosa rzewskiego z II plutonu 3 kompanii 3 Batalionu, który dołączył do 4 kompanii 1 Batalionu58. Władysław Choma pisał: „Minęła straszna, koszmarna noc z 11 na 12 maja 1944. Ciężkie moździerze i artyleria niemiecka, poza ogniem nęka jącym, zasypywała nas częstymi nawałami... Zdawało się, że każdy na stępny pocisk trafi nasz marny schron i aż dziwnie nam było, że to jeszcze nie nastąpiło. Rozbili schron sąsiedni, nasz zapalili, ale przecież jeszcze trwaliśmy... W pomieszczeniu przewidzianym na ośmiu ludzi przebywało dwunastu zdrowych, a na ziemi jęczało ośmiu rannych... Łączność drutowa została zerwana jeszcze o godzinie pierwszej i mimo krwawych wysiłków naszego plutonu łączności nie zdołano jej przywrócić. Łączność radiowa z niektórymi kompaniami nie istniała z powodu rozbicia radiostacji kompanijnych. Wysyłani gońcy nie wracali, a bezpośrednia obserwacja była bardzo utrudniona, ponieważ teren był zarośnięty krza kami. Uniemożliwiał ją również nieustanny ogień... Taka była sytuacja, gdy w pewnym momencie, wśród trzasku i huku usłyszeliśmy wołanie człowieka... wkrótce doszło nas wyraźne wołanie: 14 — Monte Cassino
209
«goniec do dowódcy batalionu.., goniec do dowódcy batalionu...». Zapom nieliśmy o wszystkim... z bijącym sercem wytężaliśmy słuch, czy między jednym wybuchem a drugim dojdzie nas jeszcze wołanie gońca. Chodziło nie tylko o życie człowieka, ale i o to, że ten goniec przyniesie na pewno tak bardzo oczekiwane wiadomości... Sekundy wydawały się godzinami. Wreszcie wołanie «Goniec do dowódcy pierwszego batalionu» rozległo się tuż obok schronu i młody strzelec, spocony i zaczerwieniony ze zmęczenia wszedł do środka. W sposób regulaminowy zameldował, że przychodzi jako goniec od dowódcy 4 kompanii, por. Musioła. Nigdy nie zapomnę momentu, gdy z zapartym oddechem słuchałem przerywanych słów meldunku: «Panie pułkowniku, strzelec Nos [Stanisław Nosarzewski], melduje się jako goniec por. Musioła... — Por. Musioł znajduje się... na zbo... zboczu... naprzeciw Gniazda... tam my jesteśmy... Chce... posuwać się znowu do... Gardzieli..., silny... ale silny ogień... Czy tam jest por. Maślona... bo o tym nie wiemy dokładnie... Biją na nas moździerze.., tak moździerze i artyleria... i [karabiny] Spandau także. Przyczailiśmy się w kamieniach, może wytrzymamy... Por. Musioł prosi o rozkazy... co dalej i co tu słychać...». Chłopak mówił i odpowiadał zupełnie przytomnie, choć widać było po nim wielkie zmęczenie fizyczne. Swój meldunek powtórzył jeszcze raz i czekał na dalsze rozkazy... Od wczorajszej nocy nikt jeszcze tak przytom nie nie odpowiadał... z jaką wdzięcznością patrzyliśmy na te spokojne, ba, uśmiechnięte oczy... Zdawaliśmy sobie sprawę, jak ogromnym dystansem jest w tych warunkach odległość 800 metrów. Ten chłopak ani słowem więcej, niż było konieczne, nie mówił o tym, jak do niego strzelano... Młody, czerstwy, typowy dorodny polski piechur. Wyglądał jak na ćwicze niach. W całkowitym oporządzeniu i uzbrojeniu. Niczego nie uronił dla ulżenia sobie... Takim pozostanie zawsze w mojej pamięci. Siedział na bańce i wyjmował papierosa. Za późno zorientowaliśmy się, że wypadało go ugościć lepszym papierosem, czy choć łykiem wody. Chcieliśmy to uczynić teraz. Goniec podziękował... Przecież już pali, wody zaś ma jeszcze trochę w manierce, a przecież tu są ranni. Proszono, aby wziął dodatkowo. Po co, przecież ma — a potem — nie wiadomo. Przygotowano rozkaz. Dowódca patrzy na gońca z widocznym wzruszeniem. Zwraca mu uwagę, że gdyby nawet co przydarzyło się w drodze, rozkaz nie może dostać się do rąk nieprzyjaciela. Goniec zapewnia, że rozkaz doniesie, chybaby nie doszedł... Ale dlaczego by nie miał dojść... siebie nie poża łuje... wie, że tam na niego czekają. — «Panie pułkowniku, strzelec Nosarzewski melduje swoje odejście». Była wtedy godzina 8.55.
210
Minęła jedna godzina, a następna dobiegała końca, gdy zameldował się kapral Cz. z 4 kompanii [Kapral Zygmunt Czerwiński], Czułem, że wszystka krew ucieka mi do serca... Kapral Cz. trzymał w ręku papierek, który przedtem dano gońcowi... Zrobiło się dziwnie cicho. Rozkaz nie dotarł, goniec zapewne zabity... Kilka początkowych zdań kaprala Cz. uspokoiło nas. Goniec nie zginął, żyje... Czer. widział, że od strony, gdzie przed godziną była kompania, biegnie jakiś żołnierz, kryjąc się przed pociskami. W pewnej chwili padł i nie podnosił się. Kapral przyczołgał się do leżącego i stwierdził... że żołnierz zemdlał. Przywrócony do przy tomności, powiedział że z rozkazem dotarł tam, gdzie rano zostawił 4 kompanię, ale już jej na dawnym miejscu nie zastał. Leżało tam ośmiu rannych i jeden zabity. Ranni powiedzieli mu, że por. Musioł przesunął kompanię dalej, aby nie być celem moździerzy i Spandauów. Goniec czynił starania, aby odszukać kompanię, a widząc, że mu się to nie udaje, postanowił przynajmniej zawiadomić dowódcę batalionu o tym. Te po szukiwania w piekielnych warunkach spowodowały, że goniąc ostatkiem sił, zemdlał. Odetchnęliśmy z ulgą... Mnie przyszła na myśl postać gońca z Warsza wianki. Tamten to wyidealizowany symbol — ten to żywy i prawdziwy żołnierz...” 59. Po dotarciu do ppłk. Raczkowskiego ppor. Bemaś otrzymał rozkaz wycofania wszystkich plutonów 4 kompanii do Dużej Miski. O 4.00 3 kompania doszła do polany pomiędzy garbkiem a Gardzielą. W II plu tonie zdolnych do walki było już tylko 9 ludzi, a w III plutonie 13. Pozostali polegli lub zostali ranni, bądź też zawieruszyli się w trudnym zakrzaczonym terenie. Por. Maślon nakazał ppor. Sztylińskiemu pchnąć ludzi w kierunku Gardzieli. O 8.20 wobec braku łączności II pluton wycofał się do Małej Miski. Dopiero o 10.30 po dotarciu gońca z 3 kom panii dowódca 1 Batalionu mógł ustalić dokładne położenie tej kompanii. Z meldunku tego wynikało, że dwa plutony kompanii trzymały zachodni skraj Gardzieli, przez cały czas będąc pod ogniem niemieckiej artylerii, moździerzy i ckm-ów60. Od 5.00 ponownie rozpoczęła się próba wyjścia czołgów 3 szwadronu z Gardzieli w kierunku Massa Albaneta. W tym czasie do wąwozu przybyła reszta 3 szwadronu 4 Pułku Pancernego, która zastąpiła grupę por. Trejdosiewicza. Dowódca 3 szwadronu kpt. Antoni Dzięciołowski wydał rozkaz IV plutonowi ppor. Ludomira Białeckiego wyjścia z Ga rdzieli. Droga, którą jechały polskie czołgi, została wytyczona przez saperów tylko w północnej części Gardzieli, dalej natomiast znajdowały się gniazda min.
211
W chwili, gdy do wylotu Gardzieli zbliżył się czołg ppor. Białeckiego, Niemcy rozpoczęli ostrzał czołgu z moździerzy i broni maszynowej — była 5.00. Saperzy rozminowujący drogę wychodzącą z Gardzieli ostrzegli ppor. Białeckiego, że przejście nie zostało jeszcze w pełni rozminowane. Jednak ppor. Białecki na czołgu „Sułtan”, nie biorąc pod uwagę ostrzeżeń, przekroczył pierwszą Gardziel61. Tylko pluton ppor. Grażyńskiego zdołał wykonać rozkaz dowódcy 3 kompanii i wysłał w kierunku Gardzieli patrol w sile drużyny. Ppłk Raczkowski pisał: „drużyna zatrzymała się na wysokości Gardzieli w pkt. G 8332193. Po krótkiej chwili dowódca patrolu zauważył czołg podjeż dżający z kierunku Gniazda do Gardzieli” 62. Czołgi 3 szwadronu 4 Pułku Pancernego znalazły się u wylotu wąwozu o 2.00. Ppor. Władysław Balon pisał: „O godz. 5.00, dnia 12 V pluton ppor. Białeckiego, «pluton Balkon», mimo ostrzeżeń wykrwawionych saperów, wyjechał w kierunku na Gardziel Albaneta, aby dać wsparcie naszej piechocie. W uszach mu jeszcze dzwoniło: «Poruczniku Białecki naprzód». W Gardzieli piekło, działa jak wściekłe psy warczały ogniem i stalą. «Gdzie nasi?» — tłukły się gorączkowe myśli. Śladami gąsienic poszła brawura i pogarda rzeczy nieistotnych. Nikt z załóg czołgowych nie widział brzasku przez dymy wybuchów, kurz i pot zalewający oczy. Nagle błysk i huk większy niż sto wybuchów. Wiązanki min i trzaskająca amunicja rozpruły stalowe szwy shermana, a oni jak dwie żywe pochodnie wyskoczyli, waląc się płonącymi ciałami na obcą ziemię. Kapral Józef Nickowski męczył się jeszcze przez 7 długich dni. Spalona skóra wzdęła się jak pancerz na całym ciele. Karmiono go przez rurkę, zmarł w dniu, kiedy szwadron jego wszedł na Albanetę. Ppor. Ludomir Białecki, dowód ca spalonego czołgu: wrzesień 1939 roku-W ęgry-Francja-Krzyż Walecz nych w Narwiku-Szkocja-Middle East [Środkowy Wschód] — zmarł po godzinie: reszta załogi od razu w czołgu, na posterunku. Kierowca, strzelec przedni i celowniczy: kpr. Edward Ambroży, st. panc. Eugeniusz Bogdajewicz i Bolesław Karczewski. Jeszcze za ciemna przyszli doktorzy pancernych: dr Różycki i dr Bierzyński. Sami ranni, opatrywali pod ogniem, spełniając swoje posłannictwo. Wśród nich, do najbardziej po trzebujących, naszych czołgistów i tych z oddziałów piechoty i innych, które się tam wtedy znalazły, cicho przemykała się sylwetka ojca Adama [Studziński], kapelana pułkowego, Dominikanina, cichego i pokornego a wielkiego serca” 63. Za czołgiem ppor. Białeckiego jechał czołg „Szach” plut. Tadeusza Ostrowskiego. Po wybuchu plut. Ostrowski próbował wyminąć „Sułtana”, ale manewr ten nie udał się. W czasie ruchu „Szach” został obłożony 212
ogniem niemieckiej artylerii. U wylotu Gardzieli pozostał do czasu wy strzelania całej artylerii, po czym wycofał się. W trakcie odwrotu odłamki raniły plut. Ostrowskiego64. Gdy „Sułtan” zaczął się palić, patrol III plutonu z 3 kompanii wycofał się na stanowisko, z którego wyszedł. Po zniszczeniu czołgu ppor. Białec kiego ogień z niemieckich moździerzy i broni maszynowej ze wzgórz 505, 575, S. Angelo oraz zachodnich stoków 593 zamknął wyjście z Gardzieli55. Za plutonem ppor. Białeckiego jechał kpt. Dzięciołowski z resztą 3 szwadronu, jednak ze względu na zbyt duże zadymienie Gardzieli i brak łączności z oddziałami piechoty postanowił wycofać czołgi na podstawę wyjściową. W godzinach popołudniowych zastępca dowódcy 4 Pułku Pancernego, kpt. Władysław Iwanowski, nakazał zgrupować pozostałe czołgi z 2 i 3 szwadronu na podstawie wyjściowej do natarcia. Wycofanie czołgów było utrudnione ze względu na warunki terenowe. O 15.00 dowódca 1 Batalionu otrzymał z dowództwa 1 BSK rozkaz wycofania pod wieczór baonu na podstawę wyjściową66. O 18.00 kpt. Iwanowski otrzymał rozkaz gen. Andersa: „Dążyć do wciągnięcia czołgów w rejon podstaw wyjściowych dla usztywnienia obrony” 67. Działania czołgów w nocy były bardzo utrudnione ze względu na brak możliwości utrzymania stałej łączności pomiędzy Shermanami a piechotą, która nie była przygotowana do wsparcia czołgów w działaniach nocnych. Również mimo ogromnego wysiłku wytyczenie przejścia w polu mino wym przez saperów i jego oznaczenie było bardzo trudne. Por. Trej dosiewicz pisał: „Nie można wymagać od czołgisty, aby wyskoczył z czołgu i szukał piechura ukrytego wśród głazów i urwisk, narażając się nie tylko na ogień wroga, ale również własny. O ile piechota mogła z grubsza określić położenie czołgów, słysząc ich silniki, czołgi nie widziały i nie słyszały rozlokowania piechoty. Nieco łatwiejsze było współdziałanie z saperami, powodowało jednak wśród nich straty ogniowe tak wielkie, jak ich męstwo i poczucie obowiązku” 68. Pod wieczór dowódca 3 kompanii nakazał przesunąć III pluton na wysokość spalonego czołgu ppor. Białeckiego. Na tym stanowisku ppor. Grażyński i jego ludzie przebywali 13 maja do 14.00. Wtedy niemiecka artyleria położyła ogień na pozycje zajmowane przez III pluton. W obawie przed niepotrzebnymi stratami por. Maślon nakazał wycofanie plutonu na Gniazdo. Ppor. Grażyński w trakcie odwrotu spotkał zastępcę dowódcy 3 kompanii por. Józefa Wagnera, który nakazał wycofanie się do Dużej Miski. Gdy III pluton znalazł się w rejonie Gniazda, został ostrzelany przez nieprzyjacielskie moździerze. Dwie godziny później wszystkie
213
plutony 3 kompanii znalazły się w Dużej Misce. Ciężko ranny por. Wagner zmarł następnego dnia69. Najbardziej tragiczny był los 2 kompanii kpt. Kromkaya, która jeszcze przed rozpoczęciem natarcia straciła 50 procent stanu wyjściowego od ognia niemieckiej artylerii i moździerzy. Pech prześladował kompanię również w czasie natarcia. Ostatecznie zatrzymała się ona około 200 metrów na południowy zachód od wzgórza 465. Tam została unierucho miona ogniem artylerii i moździerzy nieprzyjaciela. W krótkim czasie straciła wielu ludzi zabitych i rannych. Wśród rannych byli zastępca dowódcy kompanii por. Józef Misiewicz, dowódca I plutonu ppor. Ro muald Miszczyszyn, zginął dowódca II plutonu plut. pchor. Tadeusz Braszczyński. Stan 2 kompanii zmniejszył się do 10 żołnierzy. Dowództwo nad pozostałymi przy życiu objął dowódca III plutonu — ppor. Wacław Bereś, ale i on wkrótce został ciężko ranny (zmarł 14 maja). Podczas marszu łączność z 2 kompanią stracił II pluton ppor. Jakuba Switalskiego. Nie mając łączności, ppor. Switalski wysłał patrol w celu nawiązania jej z własnymi oddziałami. W trakcie wykonywania zadania patrol wpadł w zasadzkę. Po 15 minutach do plutonu wrócił tylko jedynie ciężko ranny strz. Jan Maliszewski, pozostali uczestnicy akcji zginęli od ognia niemieckiego miotacza płomieni. Byli to kpr. Franciszek Biernat 1 st. strz. pchor. Józef Żurakowski. O 4.00 nadal bez łączności i przy coraz większych stratach ppor. Switalski rozpoczął wycofywanie. Po osiągnięciu Głowy Węża ppor. Switalski napotkał 2 kompanię kpt. Krom kaya, który rozkazał pozostawić mu ludzi — 14 żołnierzy, i udać się do ppłk. Raczkowskiego po dalsze rozkazy. Do punktu dowodzenia 1 Bata lionu dotarł on o 5.45. Ppłk Raczkowski przesłał do dowódcy 2 kompanii rozkaz nakazujący zorganizowanie obrony w rejonie placówki „Ucho”. Pozycję tę kompania zajęła już poprzednio70.
3 Batalion Strzelców Karpackich 3 Batalion dowodzony przez ppłk. Józefa Sokola trzymał podstawy wyjściowe do natarcia 1 Brygady Strzelców Karpackich. Już na początku natarcia II pluton 3 kompanii został oddany pod rozkazy dowódcy 1 Ba talionu z zadaniem osłony saperów rozbrajających pole minowe w rejonie Gardzieli. O 4.30 na rozkaz płk. Peszka, dowódcy 1 Brygady, 3 Batalion wysłał III pluton 4 kompanii z uzupełnieniem amunicji dla 2 i 3 kompanii 2 Batalionu na wzgórzu 593. Piętnaście minut później na południowo -zachodni stok wzgórza 593 4 kompania wysłała patrol celem stwier dzenia, czy w tym rejonie znajdowali się jeszcze Niemcy. Po czterdziestu
214
minutach dowodzący patrolem plut. Zieniewicz powrócił z meldunkiem o nawiązaniu łączności z 2 Batalionem71. O 5.25 ppor. Franciszek Niedziółko, dowódca III plutonu 4 kompanii, nawiązał kontakt z resztkami 3 kompanii 2 Batalionu. O 6.45 3 kompania 3 Batalionu dowodzona przez kpt. Tadeusza Radwańskiego została skie rowana na wzgórze 593*. Ze względu na poważną sytuację w pasie natarcia 1 Brygady, jej dowódca płk Piłat rozkazał dowódcy 3 Batalionu, aby wraz z 2 kompanią przeszedł z Dużej Miski na pozycje wyjściowe. Ppłk Sokol umieścił swój wysunięty punkt dowodzenia w „Domku Doktora”. O 10.00 ppor. Sobo lewski wraz 6 ludźmi z 3 kompanii na rozkaz płk. Peszki zostali wysłani do 1 Batalionu celem odszukania zasypanego mjr. Haca i por. Stan kiewicza oraz ewakuacji rannych. O 11.00 dowódca 3 Batalionu przybył do „Domku Doktora”, gdzie płk Peszek przekazał mu dowodzenie nad wszystkimi oddziałami w rejonie wzgórza 59372. Jan Bielatowicz tak opisał wysunięty punkt dowodzenia 3 Batalionu: „To loch podziemny o nierównym klepisku pod «Domkiem Doktora». Wejście zasłonięte workami z piaskiem, które są strzelnicą dla pocisków z klasztoru. Artyleria niemiecka uwzięła się, aby zburzyć resztki stojących ścian domku. Gruz zasypuje co chwilę piwnicę dowództwa, gdzie w ostate cznej ciasnocie siedzi skurczonych 5 oficerów i 3 szeregowych z plutonu łączności. Z niezwykłą wytrwałością utrzymują oni łączność zarówno drutową, jak i radiową. Siedzieć tak będą tutaj przez 6 dni. Dołączy do załogi «Domku Doktora» jeszcze i kapelan. W innym lochu rozwinięty jest Baonowy Punkt Opatrunkowy z lekarzem ppor. Adamem Majewskim” 73. Pracę tego punktu tak zapisał w swoim pamiętniku kapelan 3 Batalionu, ks. kap. Stanisław Targosz: „Widziałem przepiękną pracę sanitariuszy, którzy nie szczędzili swego życia, by nieść rannych na punkty opatrun kowe... Podziwiałem przede wszystkim rannych. Twardość i siłę woli znoszenia ran... I nauczyłem się właśnie w tym dniu wielkiej walki wysiłku, dla mnie niezapomnianego wysiłku żołnierza polskiego na pagór ku 593... Podziwiałem cierpliwość lekarza, jego dokładność, delikatność... Najczęściej pierwszą operacją było cięcie nożycami ubrania, gdy rany były poza głową. Bez pardonu cięto wszystko, aby jak najprędzej dostać się do rany. Cięto ubranie, a lekarz już stał, by obmyć, otrzeć z krwi, zobaczyć, co, jak i gdzie rana. Zasypywał, jodynował, przykładał gazę, gdy był czas; gdy czasu nie było, zakładał opatrunek «Shell» i odsyłał dalej. Rozpoczęła się procesja krwi, wnosili szeregowych, podoficerów, * O walkach tej kompanii patrz podrozdział: Natarcie 2 Batalionu Strzelców Karpac kich.
215
oficerów... Wzbudzenie aktu żalu doskonałego, krótka forma namaszczenia Olejem św., odpust zupełny na godzinę śmierci, zapisanie do metryki. Kilka słów pociechy i następny... Prosili o spowiedź, ale gdy nosze były jedne obok drugich, trudno było zatrzymywać życie. Należało krótko, jak najbliżej Boga, wypełniać swe obowiązki” 74. W południe ppłk Sokol nakazał 2 kompanii por. Józefa Szlampa opuścić jar i obsadzić stanowiska bojowe zajmowane wcześniej przez 4 kompanię kpt. Radwańskiego. Wkrótce obronę miały wzmocnić dwa plutony 3 kom panii. O 16.30 dowództwo 3 kompanii objął ppor. Henryk Hankiewicz. Cztery godziny później 3 kompania znalazła się w rejonie „Domku Doktora”. O północy moździerze nieprzyjaciela ostrzelały pozycje kom panii, raniąc kilku żołnierzy. W trakcie udzielania pomocy rannym od łamek pocisku ciężko ranił ppor. Hankiewicza. Nowym dowódcą 3 kom panii został ppor. Franciszek Sobolewski75. 13 maja ppłk Sokol otrzymał od ppłk. dypl. Mateckiego rozkaz rozpo znania patrolami wzgórza 593 w celu uzyskania informacji, czy nie przyjaciel nadal je zajmował. Jan Bielatowicz pisał: „Kapral Mieczysław Ostrowski, dowódca patrolu, wraca ranny. Strzelec wyborowy, Leon Pastor, nie wraca, ugodzony w czoło. Złożył na górze ofiarnej krew w imieniu żołnierzy Żydów 3 Baonu. W przepisowej pozycji strzeleckiej, oparty o głaz, trwał tak na stanowisku przez siedem dni po śmierci” 76. Pomimo przerwy w natarciu nieprzyjaciel nie przestał ostrzeliwać pozycji 3 Batalionu. Jan Bielatowicz pisał: „Pozorna cisza poranka dnia 13 maja była tylko czajeniem się bestii. Niebawem rozpoczyna się na pozycji 3 Baonu trzęsienie ziemi. Już trudno jest oddychać powietrzem, przegrzanym wybuchami, przesyconym spalinami i zgnilizną. Zabici i ranni padają bez przerwy. Rozszarpana czaszka podchorążego Stanisława Lipschutza rani dowódcę plutonu, podchorążego Tadeusza Wiśniewskiego. Kapral Pytel, szef plutonu sanitarnego, podczołgał się prawie pod szczyt 593, skąd dochodziły go jęki rannego. Był to zasypany gruzami dnia poprzedniego podchorąży Andrzej Sokołowski. Gdy wreszcie dotarła do niego pomoc, dobił go pocisk. Sanitariusz 3 kompanii, Bojczuk, wiedziony chęcią niesienia pomocy rannemu, zmylił kierunek i wszedł do bunkra niemieckiego. Niemcy kazali mu opatrzyć swych kolegów, po czym puścili go, pokazując mu lufą karabinu linię 3 Baonu. Wieczorem przez otwór w sklepieniu wpada pocisk moździerza do schronu dowódcy 2 kompanii. Wybuch zabija radiooperatora artylerii, rani oficera obserwatora artylerii oraz dowódcę 2 kompanii. Twarz por. Józefa Szlampa przedstawia bezkształtną krwawą masę, prawa dłoń i pra
216
we kolano poszarpane są w strzępy. Nazwisko porucznika Szlampa zwią zane będzie na zawsze z polską obroną wzgórza 593. Niesiony wzdłuż pozycji Szlamp powtarzał do swoich żołnierzy: «Pomścijcie mnie, chłop cy! Trzymajcie się!»” 77. Dowództwo 2 kompanii przejął ppor. Stefan Chachulski, ale i on wkrótce zginął rażony odłamkiem pocisku, kiedy w schron dowództwa 2 kompanii ponownie uderzył niemiecki pocisk. Jan Bielatowicz napisał: „Jeden z odłamków przeszywa mu serce, przybijając doń fotografię narzeczonej. Zabity jest również strzelec Jan Baran, ciężko ranny kapral Stefan Wyżga. Radiostacja rozbita. Lżej ranni znoszą ciężko rannych. Dowództwo nad 2 kompanią obejmuje ppor. Waldemar Cegłowski, ale tylko na kilkadziesiąt minut. Pada następnych 4 rannych. Właśnie w czasie niesienia pomocy jednemu z nich ppor. Cegłowski upada z odłamkiem w płucach. Tak pada trzeci w tym dniu dowódca 2 kompanii” 78. Dowódz two nad resztkami 2 i 3 kompanii objął ppor. Sobolewski z 3 kompanii, a dowództwo 3 kompanii — ppor. Franciszek Gwóźdź.
Straty 3 DSK Straty 3 Dywizji wyniosły: zabitych — 9 oficerów, 99 szeregowych; rannych — 29 oficerów, 406 szeregowych; zaginionych — 1 oficer, 35 szeregowych. Z tego w 1 Batalionie: zabitych — 3 oficerów, 38 szere gowych; rannych — 6 oficerów, 137 szeregowych; zaginionych — 3 sze regowych. W 2 Batalionie: zabitych — 5 oficerów, 40 szeregowych; rannych — 4 oficerów, 140 szeregowych; zaginionych — 1 oficer, 35 szeregowych. W 3 Batalionie: zabitych — 18 szeregowych; rannych — 12 oficerów i 92 szeregowych79.
1 IPMS, A XI 67/5, Odpowiedź ppłk. Tytusa Jerzego Brzósko na zapytanie szefa Komisji Doświadczeń Wojennych 2 Korpusu z 25 kwietnia 1946 roku. 2 Mjr Tadeusz T r e j d o s i e w i c z , Czołgi w nocy, „Przegląd Kawalerii i Broni Pancer nej”, nr 140, s. 289. 3 IPMS, KOL 218, Załącznik do dziennika działań 2 Batalionu. 4 IPMS, KOL. 218, Natarcie 2 Baonu na wzg. 593; KOL 218, załącznik do dziennika działań 2 Batalionu; A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich we Włoszech, cz. II, Monte Cassino, październik-listopad 1944 roku, s. 62. 5 Tadeusz R a d w a ń s k i , Karpatczykami nas zwali, Warszawa 1978, s. 223. 6 IPMS, KOL 218, Załącznik do dziennika działań 2 Batalionu.
217
7 8 9 10
11 12 13 14 15
16 17
18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30 31 32 33
34 35
Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 275. Ibid., s. 276. Ibid., s. 277. IPMS, KOL 218, Kronika 2 kompanii 2 Batalionu; Trzecia Dywizja Strzelców Karpac kich, s. 277; A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 64; A XI a 18/2, Chronologiczny przebieg działań 2 Batalionu. IPMS, KOL 218, Kronika 2 kompanii 2 Batalionu. A XI a 18/2, Chronologiczny przebieg działań 2 Batalionu. IPMS, A X I 67/5, Odpowiedź ppłk. Tytusa Jerzego Brzósko na zapytanie szefa Komisji Doświadczeń Wojennych 2 Korpusu z 25 kwietnia 1946 roku. A XI a 18/2, Chronologiczny przebieg działań 2 Batalionu. IPMS, C. 571/1, Dziennik działań 2 Batalionu; KOL 218, Natarcie 2 Baonu na wzg. 593; Kronika 2 kompanii 2 Batalionu; A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 64. IPMS, C. 571/1, Dziennik działań 2 Batalionu; A XI a 18/2, Chronologiczny przebieg działań 2 Batalionu. IPMS, A XI a 18/2, Chronologiczny przebieg wypadków w czasie działania 1 Brygady Strzelców Karpackich od dnia 11 V do dnia 19 V 1944 roku; A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 64. Mjr dypl. Różycki pisał, że o 3.30 1 kompania meldowała o niemieckim przeciwnatarciu. Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 278. Ibid., s. 278 oraz IPMS, C. 571/1, Dziennik działań 2 Batalionu. W dzienniku wersja meldunku bez zdania — ,jest ciężko, przysłać noszowych”. IPMS, C 1/IV, Dziennik Działań 3 DSK z dnia 13 maja 1944 roku, arkusz. 4. IPMS, KOL 218, st. sierż. Klemens Szakur, Śmierć śp. majora Rawicza-Rojka na wzg. 593, relacja z 14 maja 1970 roku. IPMS, C. 571/1, Dziennik działań 2 Batalionu. Tadeusz R a d w a ń s k i , Karpatczykami nas zwali, s. 228-229; IPMS, A XI a 18/2, Dodatek do meldunków sytuacyjnych nr 47-50. Przebieg działań 3 Baonu Strzelców Karpackich od dnia 11 V br. godz. 00.01 do dnia 19 maja V br. godz. 18.00. Według meldunków 2 plutonu 3 kompanii wyruszył o 4.30. IPMS, C. 571/1, Dziennik działań 2 Batalionu. Ibid., KOL. 218, rei. ppor. Szczerbińskiego; A XI a 18/2, Chronologiczny przebieg działań 2 Batalionu. Tadeusz R a d w a ń s k i , Karpatczykami nas zwali, s. 232. IPMS, C.571/I, Dziennik działań 2 Batalionu. Ibid. IPMS, C. 571/1, Dziennik działań 2 Batalionu; A XI a 18/2, Chronologiczny przebieg działań 2 Batalionu. Ibid. Ibid. Tadeusz R a d w a ń s k i , Karpatczykami nas zwali, s. 233-236. IPMS, KOL 218, załącznik do dziennika działań 2 Batalionu. Autor pisał, że grupa sierż. Golonko wycofała się z siodełka na wzg. 593 o 8.40. Jest to odmienna wersja niż ta kpt. Radwańskiego. IPMS, A XI a 18/2, Chronologiczny przebieg działań 2 Batalionu. IPMS, C.571/1, Dziennik działań 2 Batalionu.
218
36 IPMS, A XI a 18/2, Chronologiczny przebieg wypadków w czasie działania 1 Batalionu Strzelców Karpackich od dnia 11 V do dnia 19 V 1944 roku; C.571/1, Dziennik działań 2 Batalionu. Płk Peszek został ranny o 13.55. 37 IPMS, C.571/I, Dziennik działań 2 Batalionu. 38 Ibid. 39 Tadeusz R a d w a ń s k i , Karpatczykami nas zwali, s. 247. 40 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 281. 41 IPMS, A X I 67/5, Odpowiedź ppłk. Tytusa Jerzego Brzósko na zapytanie szefa Komisji Doświadczeń Wojennych 2 Korpusu z 25 kwietnia 1946 roku. Ppłk Brzósko pisał o pięciu kontmatarciach pomiędzy 4.00 a 11.00 oraz ostatnim szóstym o 19.30. Kpt. Radwański przybył do „Domku Doktora” o 20.30. Natomiast w A XI a 18/2, Chrono logiczny przebieg wypadków... podano 20.50 jako godzinę przybycia 3 kompanii 3 Batalionu w rejon „Domku Doktora”. 42 Tadeusz R a d w a ń s k i , Karpatczykami nas zwali, s. 257. 43 IPMS, C.571/1, Dziennik działań 2 Batalionu. 44 IPMS, A X I 67/5, Odpowiedź ppłk. Tytusa Jerzego Brzósko na zapytanie szefa Komisji Doświadczeń Wojennych 2 Korpusu z 25 kwietnia 1946 roku. 45 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 282-283. 46 IPMS, C.571/1, Dziennik działań 2 Batalionu. 47 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 283. 48 IPMS, A XI a 18/2, Chronologiczny przebieg działań 2 Batalionu. 49 IPMS, A XI a 18/2, Chronologiczny przebieg wypadków w czasie działania 1 Brygady Strzelców Karpackich od dnia 11 V do dnia 19 V 1944 roku. 50 IPMS, A XI a 18/2, Chronologiczny przebieg wypadków w czasie działania 1 Brygady Strzelców Karpackich od dnia 11 V do dnia 19 V 1944 roku. 51 IPMS, KOL 218, Meldunek ppłk. Raczkowskiego o przebiegu działań 1 Batalionu za okres od 11 maja godz. 01.00 do 13 maja godz. 16.00; A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 62; Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 286-288. 52 Mjr Tadeusz T r e j d o s i e w i c z , Czołgi w nocy, „Przegląd Kawalerii i Broni Pancer nej”, nr 140, s. 290. 53 Pole minowe za drugą Gardzielą zostało założone przez Niemców. Powtarzające się w meldunkach nazwy — Gardziel i wzgórze 593 często nie dają jasnego obrazu położenia. Były bowiem dwie Gardziele. Pierwsza, gdzie stały czołgi N.Z., druga u wylotu Cavendish Road do doliny Albaneta. Odległość między nimi wynosiła około 900 m. Między nimi był występ terenowy, zakrzaczony, nazywany garbkiem. Z murku, który wznosił się na pierwszej Gardzieli, otwierał się wgląd aż do drugiej. Nazwą wzgórze 593 obejmowano w meldunkach przeważnie — i nieściśle — cały grzbiet górski od Głowy Węża do cypla zakończonego punktem oznaczonym na mapach cyfrą 593 i nierozpoznanym dokładnie ani z mapy, ani ze zdjęć lotniczych — siodełkiem, urywającym się stromym uskokiem, oznaczonym na mapach jako punkt 569. Odległość od Głowy Węża do punktu 593 wynosiła około 800 m. Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 294. 54 Ibid., s. 294. 55 IPMS, A XI a 18/2, Chronologiczny przebieg wypadków w czasie działania 1 Brygady Strzelców Karpackich od dnia 11 V do dnia 19 V 1944 roku; Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 287.
219
56 IPMS, KOL 218, Meldunek ppłk. Raczkowskiego o przebiegu działań 1 Batalionu za okres od 11 maja godz. 01.00 do 13 maja godz. 16.00; A XI a 18/2, Chronologiczny przebieg wypadków w czasie działania 1 Brygady Strzelców Karpackich od dnia 11 V do dnia 19 V 1944 roku; A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 63; Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 286-288. 57 IPSM, A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 63-64; A XI a 18/2, Chronologiczny przebieg wypadków w czasie działania 1 Brygady Strzelców Karpackich od dnia 11 V do dnia 19 V 1944 roku; Jan Bielatowicz, 3 Batalion Strzelców Karpackich, s. 114. 58 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 288. 59 Władysław Choma, „Goniec Karpacki” z 29 maja 1944 roku. 60 IPMS, A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 62. 61 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 295. 62 IPMS, KOL 218, Meldunek ppłk. Raczkowskiego o przebiegu działań 1 Batalionu za okres od 11 maja godz. 01.00 do 13 maja godz. 16.00. 63 Władysław Balon, XXV-lecie bitwy o Monte Cassino, Czwartak Pancerny. Jedno dniówka koła żołnierzy Pułku 4 Pancernego „Skorpion”, s. 8. 64 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 295. 65 IPMS, KOL 218, Meldunek ppłk. Raczkowskiego... 66 IPMS, A XI a 18/2, Chronologiczny przebieg wypadków... 61 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 295. 68 Mjr Tadeusz T r e j d o s i e w i c z , Czołgi w nocy, „Przegląd Kawalerii i Broni Pancer nej”, nr 140, s. 289. 69 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 289. 70 IPMS, A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 63; Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 289. 71 IPMS, A XI a 18/2, Dodatek do meldunków sytuacyjnych nr 47-50. Przebieg działań 3 Baonu Strzelców Karpackich od dnia 11 V br. godz. 00.01 do dnia 19 maja V br. godz. 18.00. 72 IPMS, A XI a 18/2, Dodatek do meldunków sytuacyjnych nr 47-50. Przebieg działań 3 Baonu Strzelców Karpackich od dnia 11 V br. godz. 00.01 do dnia 19 maja V br. godz. 18.00; A XI a 18/2, Chronologiczny przebieg wypadków w czasie działania 1 Batalionu Strzelców Karpackich od dnia 11 V do dnia 19 V 1944. 73 Jan B i e l a t o w i c z , 3 Batalion Strzelców Karpackich, s. 115. 74 Ibid., s. 116. 75 IPMS, A XI a 18/2, Dodatek do meldunków sytuacyjnych nr 47-50. Przebieg działań 3 Baonu Strzelców Karpackich... 76 Jan B i e l a t o w i c z , 3 Batalion Strzelców Karpackich, s. 117. 77 Ibid., s. 117-118. 78 Ibid., s. 118. 79 IPMS, A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 66.
Rozdział 13. SYTUACJA W DOWÓDZTWACH 2 KORPUSU, 3 i 5 DYWIZJI, 11-12 MAJA
W czwartek 11 maja 1944 roku od wczesnych godzin porannych nie przyjaciel z większą niż dotychczas częstotliwością rozpoczął ostrzał pozycji zajmowanych przez polskie oddziały oczekujące na rozpoczęcie operacji „Diadem”. O 11.10 z 3 DSK do sztabu 2 Korpusu dotarł meldunek o silnym ostrzale pozycji 12 Pułku Ułanów przez niemieckie moździerze ze wzgórza 593 i klasztoru. Równocześnie Oddział Operacyjny korpusu został powiadomiony o niemieckim wypadzie na pozycje 2 szwadronu 12 Pułku Ułanów. Meldunek ten został przekazany do 2 Grupy Artylerii z prośbą o położenie ognia przed pozycjami pułku. Atak został odparty. W tym samym czasie nieprzyjaciel ostrzeliwał również stanowiska od działów 5 KD P1. Tego dnia przed 23.00 na wysunięty punkt obserwacyjny dowództwa 2 Korpusu, które znajdowało się na wzgórzu na północny wschód od S. Vittore (G 954183), przybył gen. Anders. O 23.40 rozpoczęła się bitwa. W swoich wspomnieniach dowódca 2 Korpusu pisał: „Jak wyglądała ta bitwa? Często oglądałem obrazy przedstawiające słynne bitwy. Wódz, na wzniesieniu, z lunetą przy oczach, śledzi rozwój walki, widzi postępy i przeszkody, wspiera, zarządza, kieruje. Dzisiaj patrzę na taki obraz zupełnie tak samo jak już od dawna patrzyliśmy na rzeźby starożytne ukazujące walki sprzed kilku tysięcy lat. Dzisiaj w ogóle bitwa nie toczy się w zasięgu oka czy lunety dowódcy, a już gdzie jak gdzie, ale tam, na stokach Monte Cassino, gdy nasz nacierający żołnierz każdym niemal krokiem wchodził w jakąś pułapkę, a obrońcy niemieccy siedzieli jak w zasadzce najstaranniej przygotowanej i kilkakrotnie wypróbowanej, bitwa była czymś naprawdę niesamowitym. Ciemności całkowite nocy i dymu. Na kilka kroków nic nie widać. Nawet żołnierze tej samej drużyny w pochodzie lub próbie pochodu naprzód, padając w ogniu i zrywając się znowu, po wybuchach bliskich lub pośród nich, tracą łączność, z biedą się odnajdują, nie doliczają się
221
swego stanu. Od samego początku padają zabici lub ranni, dowódcy baonów, kompanii, plutonów, a dowództwo obejmują kolejno zastępcy i zastępcy zastępców. Niewątpliwie i ta bitwa tworzy całość, lecz tej całości nikt nie widzi. A w tych osobliwych warunkach każdy widzi jeszcze mniej niż zazwyczaj nawet w walkach dzisiejszych, gdyż nie przebija wzrokiem nawet naj bliższej ciemności, która jest jego główną, jakże jednak niepewną, osłoną. Na tę jednak nieuchwytną całość ogólną składa się mnogość przeżyć oddziałów, pododdziałów, ba — nawet ludzi, już po prostu nie jednostek wojskowych, lecz ludzkich. Jest to rój drobnych epopei. Niektóre z nich, nagle ucięte śmiercią na miejscu, wybiegu naprzód lub w przypadnięciu do ziemi w wybuchu, zabrała z sobą tajemnica grobu. Niektóre, wstrzą sające wrażeniami już nie z godziny na godzinę, ale z minuty na minutę, stały się strzępami wspomnień tej bitwy w tysiącach serc żołnierskich. 1 z nich wyłania się dopiero epopeja całości. Ten pochód na wzgórze 593, na Gardziel i na Widmo, to jedno pasmo woli, męstwa, wysiłku i ofiary, którym razem dano miano bohaterstwa” 2. Rozpoczęła się bitwa, która ze względu na bohaterstwo i męstwo biorących w niej udział żołnierzy przeszła do historii. Gen. Anders, jak wspominał, mógł znać jej obraz tylko z meldunków, które przychodziły do sztabu korpusu oraz z rozmów telefonicznych z dowódcami walczących dywizji. 12 maja o 3.40 w sztabie korpusu odebrano telefon z 3 DSK — „natarcie na Massa Albaneta z Gardzieli — Widmo zatrzymane”. W dwie godziny później dywizja meldowała o zajęciu przez 2 Batalion wzgórz 593 i 5693. Na odcinku natarcia 5 KDP, wkrótce po jego rozpoczęciu, została utra cona łączność z batalionami pierwszego rzutu. Przyczyną były zerwane linie łączności drutowej oraz uszkodzenie większości radiostacji w nacie rających oddziałach. W związku z tym pierwszy rozkaz gen. Sulika skie rowany do walczących oddziałów wysłano dopiero o 5.00. Dowódca 5 KDP nakazywał oczyścić Widmo z nieprzyjaciela przed wyruszeniem do dalszego natarcia na wzgórza 575 i S. Angelo. Ze względu na problemy z łącznością rozkaz ten dotarł do obu walczących batalionów dopiero o 6.254. O 6.00 szef sztabu 5 KDP ppłk dypl. Maliszewski wysłał do sztabu 2 Korpusu melsyt (meldunek sytuacyjny), w którym pisał: „O godz. 5.20 — pośredni przedmiot natarcia Widmo opanowany. Dalsze natarcie za trzymane silnym ogniem artylerii npla z kierunku Belmonte, Atina, cięż kich moździerzy z kier. Como oraz na skutek nieopanowania przez 3 DSK Gardzieli i Massa Albaneta — skąd ogień flankujący dalszy mch baonów”. W dalszej części melsytu podane zostały informacje o za
222
trzymaniu na Widmie natarcia 13 i 15 Batalionu przez ogień niemieckiej broni maszynowej z nieopanowanych bunkrów. Sztab 5 Dywizji poinfor mował również dowództwo korpusu o dużych stratach poniesionych w czasie natarcia przez oba bataliony. Meldunek ten odczytany został w sztabie korpusu dopiero o 8.10 5. Nie mając odpowiedzi o 6.20, ppłk dypl. Maliszewski zadzwonił do sztabu 2 Korpusu, przekazując krótką informację o ciężkich walkach na Widmie i dużych stratach poniesionych od ognia niemieckiej artylerii z rejonu Belmonte-Atina6. O 6.30 gen. Sulik otrzymał meldunek od dowódcy 5 WBP o opanowaniu Widma przez 13 i 15 Batalion oraz o poniesionych stratach, które wynosiły około 40 procent stanów bojo wych. Płk Kurek uważał, że „zatrzymanie się 13 i 15 Batalionów na grzbiecie Widma nastąpiło na skutek już poniesionych dużych strat i wiel kich nawał ognia artylerii i moździerzy npla. Dowódcy baonów byli zmuszeni oddziały zatrzymać dla uporządkowania i pewnej reorganizacji”. Dowódca 5 Dywizji przekazał dowódcy 5 Brygady informację, że „za chwilę będzie silna koncentracja ciężkiej artylerii na wzg. 575”. W związ ku z tym polecił uporządkować 13 i 15 Batalion oraz ustalić z ich dowódcami, czy będzie możliwe przeprowadzenie dalszego natarcia. Płk Kurek miał podjąć decyzję w ciągu 15 minut — „Zaproponować realny termin wyruszenia natarcia”. Ze względu na zniszczenie większości radio stacji, dowódca 5 WBP nawiązał łączność z walczącymi na Widmie batalionami dopiero o 7.25. W związku z tym informacja dotycząca terminu rozpoczęcia dalszego natarcia została przekazana gen. Sulikowi dopiero o 8.15. Płk Kurek w rozmowie z dowódcą 5 KDP zaproponował rozpoczęcie natarcia na wzgórze 575 na 15.00. Zwrócił się równocześnie z prośbą o wzmocnienie natarcia nowymi batalionami, gdyż ze względu na straty poniesione przez 13 i 15 Batalion nie mogły one bez reorganizacji nacierać dalej na wzgórze 575. Gen. Sulik zaaprobował plan płk. Kurka, oddając do dyspozycji 5 WBP pozostający w odwodzie 5 Dywizji 16 Ba talion (przekazany został o 9.30) oraz przydzielony 3 szwadron czołgów z 4 Pułku Pancernego (oddany został o 8.15). Natarcie na wzgórze 575 miał przeprowadzić 18 Batalion, a na wzgórze S. Angelo — 16 Batalion7. Po 6.00 kpt. dypl. Florian Porębski zameldował z wysuniętego punktu dowodzenia dowódcy 3 DSK, że 75 procent strat 1 Batalionu spowodo wane było nieprzyjacielskim ogniem ze wzgórz 575 i S. Angelo8. O 6.25 gen. Duch w rozmowie telefonicznej z gen. Sulikiem powiedział, że 1 Batalion z powodu silnego ognia ze wzgórz 575 i S. Angelo nie mógł dalej prowadzić natarcia na Massa Albaneta. W związku z tym prosił on o wsparcie działań przez uderzenie prawym skrzydłem 5 KDP. Po tej
223
rozmowie o 6.48 gen. Duch przekazał dowódcy 2 Brygady Strzelców Karpackich, płk. dypl. Romanowi Szymańskiemu, rozkaz uderzenia jed nym batalionem 2 Brygady na Massa Albaneta od strony wzgórza 593. Czas natarcia miał być uzgodniony ze sztabem 5 KDP. O tym zarządzeniu został poinformowany płk Peszek, dowódca 1 Brygady. Decyzja gen. Ducha zasadniczo zmieniała poprzednio wydane rozkazy i mogła w przy padku dużych strat w 2 Brygadzie uniemożliwić wykonanie zadania w drugiej fazie natarcia — zdobycia wzgórza klasztornego9. Kilka minut później gen. Sulik prosił dowódcę 3 DSK o przyspieszenie natarcia na Albaneta w celu odciążenia walczących na Widmie oddziałów. Pomiędzy 7.30 a 7.40 gen. Anders przekazał dowódcom 3 i 5 Dywizji następującą decyzję: „1) obie dywizje mają skonsolidować się na zdobytych pozycjach; 2) główny wysiłek położyć na utrzymanie pozycji, odparcie przeciw uderzeń npla, okopanie się w celu nieponoszenia strat od artylerii i moź dzierzy npla, uzupełnienie i podciągnięcie amunicji; 3) obie dywizje przygotują się do wykonania natarcia na Massa Al baneta i pkt 575. Do tego użyć można 2 BSK; 4) artyleria: a) zwalczanie artylerii npla z kierunku Piedimonte i Atina [oraz] moździerzy; b) przygotowanie ogni do natarcia; c) udział w powstrzymaniu przeciwuderzeń npla; 5) lotnictwo. Zwalczać artylerię npla z kierunku Atina i Piedimonte. Dowódcy Wielkich Jednostek i Dowódca Artylerii Korpusu podadzą przypuszczalny czas wyruszenia do natarcia. (Nie wcześniej jak w godzinach popołudniowych, ale wspólnie z sąsiednimi Korpusami XIII i Francuskim)” 10. Zanim dowódca 5 KDP poinformował płk. Kurka o akceptacji planu dalszego natarcia, o 8.45 odbyła się rozmowa telefoniczna szefa sztabu 5 Dywizji z płk. dypl. Wiśniowskim, który wyraził wstępną zgodę na plan natarcia 5 KDP i termin jego rozpoczęcia. W trakcie rozmowy ppłk Maleszewski prosił szefa sztabu 2 Korpusu o wyrażenie zgody na prze kazanie z odwodu korpusu do dyspozycji dowódcy dywizji 17 Batalionu. W dziesięć minut później w sprawie użycia 17 Batalionu z płk. dypl. Wiśniowskim rozmawiał płk dypl. Rudnicki. Szef sztabu 2 Korpusu poinformował zastępcę dowódcy 5 KDP, że 17 Batalion nadal będzie pozostawał w odwodzie korpusu. Przy czym batalion mógł zostać prze sunięty do rejonu „Gdańsk”. Płk Wiśniowski przekazał także, że wyko nanie natarcia o 15.00 będzie możliwe tylko na rozkaz gen. Andersa. W trakcie porannej odprawy w Oddziale Operacyjnym 2 Korpusu omówiono dotychczasowy przebieg natarcia. Szef Oddziału Operacyjnego
224
stwierdził, że „meldunki o stratach wydają się przesadzone i wymagają sprawdzenia”. Oczekiwał on meldunków z punktów sanitarnych. Nie wiadomo, na jakiej podstawie w Oddziale Operacyjnym uważano, że łączność działa sprawnie. Prawdopodobnie dotyczyło to łączności pomię dzy wielkimi jednostkami. Płk dypl. Sielecki zaaprobował prośbę 5 KDP o przeprowadzenie bombardowań niemieckich stanowisk artylerii w re jonie Atina. Naloty miały być prowadzone w odstępach 30-minutowych11. O 9.05 płk Kurek prosił gen. Sulika o przydzielenie dodatkowej kom panii czołgów oraz potrzebnej do jej wprowadzenia kompanii saperów. W tej sprawie w sztabie korpusu interweniował płk Rudnicki. O 9.45 nadeszła odmowa szefa sztabu korpusu przydzielenia dodatkowego szwad ronu czołgów, gdyż czołgi w tym terenie miały trudności z działaniem, a każdy ich ruch powodował znaczne straty. Należy przypomnieć, że o 7.00 12 maja pierwsze czołgi 4 Pułku Pancernego znalazły się przed Widmem, ponosząc ciężkie straty: 1 czołg wpadł w przepaść, 2 zostały spalone, 1 wyleciał na minie, a 2 obsunęły się z drogi w nocy z 11 na 12 maja. Dalsze użycie czołgów wymagało znacznych prac saperskich pod bezpośrednim ogniem niemieckiej artylerii12. O 10.20 do dowództwa 2 Korpusu przybył oficer łącznikowy przy Francuskim Korpusie Eks pedycyjnym. Przekazał, że „natarcie idzie ciężko i natrafia na duży opór”. Gen. Anders planował wznowić natarcie w masywie Monte Cassino o 15.00. W pasach działania obu dywizji do walki miały zostać wprowa dzone nowe bataliony. Dowódca 2 Korpusu, aby uzyskać powodzenie, zakładał, że oprócz wsparcia własnej artylerii uzyska wsparcie ogniowe artylerii ciężkiej XIII Korpusu. Z planem nowego natarcia 2 Korpusu udał się do dowództwa 8 Armii brytyjski oficer łącznikowy, brygadier E.H.C. Frith. O 10.30 u gen. Andersa zameldował się brygadier Frith, który poinfor mował, że gen. Leese uważa, iż w obecnej sytuacji najważniejszą rzeczą było utrzymanie zdobytego już terenu. Równocześnie wyraził on zgodę na proponowany przez gen. Andersa plan wznowienia natarcia, obiecując wsparcie działania 2 Korpusu ogniem artylerii XIII Korpusu13. O 11.15 Niemcy przystąpili do przeciwnatarcia na pozycje 5 KDP na Widmie. Stanowiska polskie, a w szczególności pozycję wyjściową do natarcia obsadzoną przez 14 Batalion, zaczęła ostrzeliwać niemiecka ciężka artyleria. Pięć minut po dwunastej została zerwana łączność 5 WBP z oddziałami na Widmie. Sytuacja na odcinku 5 WBP stawała się poważ niejsza. O 13.15 do sztabu 5 Dywizji nadeszły pierwsze, niepotwierdzone jeszcze informacje o odbiciu przez Niemców Widma. Godzinę później do sztabu 2 Korpusu dotarł meldunek: „grzbiet Widma odbity przez 15 — Monte Cassino
225
Niemców. Straty własne duże”. Bataliony pierwszego rzutu rozpoczęły odwrót na podstawy wyjściowe. W tych warunkach gen. Sulik wysłał do 5 WBP swego zastępcę, który miał objąć dowództwo nad całością odcinka. Po przyjeździe płk dypl. Rudnicki nakazał przegrupowanie oddziałów, co uspokoiło sytuację. Po południu okazało się, że brytyjski XIII Korpus posuwał się w dolinie rzeki Liri bardzo powoli i przez to nie był w stanie w najbliższym czasie odciążyć działań 2 Korpusu w masywie Monte Cassino. W związku z tym gen. Anders zdecydował się o 14.00 przesunąć termin rozpoczęcia natarcia. Na decyzje dowódcy 2 Korpusu wpływ miała nie tylko sytuacja XIII Korpusu, ale również to, że Niemcy posiadali nadal możność sku pienia całego swojego wysiłku na odparcie natarcia polskiego. Z ustaleń polskiego wywiadu wynikało, że nieprzyjaciel w rejonie Villa S. Lucia i Piedimonte dysponował niewykorzystanymi jeszcze odwodami. W przy padku dalszego polskiego działania 12 maja mogły zostać one użyte do odparcia natarcia 2 Korpusu. W sztabie 2 Korpusu odbyła się o 14.00 odprawa, w której uczestniczył gen. Anders oraz dowódcy artylerii 8 Armii i XIII Korpusu. Po zakoń czeniu odprawy, gen. Anders wydał przez telefon rozkaz generałom Duchowi i Sulikowi: „13, 15 i 18 Baon wobec wielkich strat wycofać do odwodu, zreorganizować i zameldować o ich stanie. 14 i 16 Baonem trzymać bezwarunkowo podstawy wyjściowe 5 KDP. 3 DSK nie kłaść nacisku na trzymanie wzg. 593. Cofnąć się na podstawy wyjściowe i tam zreorganizować się. 2 BSK w pogotowiu, przygotowana do ewentualnego działania na korzyść 5 WBP. Dowódca 2 BSK porozumie się w związku z tym z płk. Rudnickim. 17 Baon z odwodu Korpusu zostanie w nocy przesunięty do dyspozycji dowódcy 5 KDP. Artyleria: 8 Armia proszona o ogień [...] na rej. Belmonte-Atina, ogień na rej S. Angelo, pkt. 575 i grzbiet Widmo. Artyleria własna obłożyć pkt jak wyżej oraz rejon przed odcinkiem 2 Polskiego Korpusu” 14. O 15.25 gen. Duch nakazał dowódcy 2 Brygady: „Wobec sytuacji na odcinku sąsiada prawego mamy pozostać w takim ugrupowaniu jak obec nie, utrzymując przede wszystkim stanowiska. Ugrupować, nastawić od wody, zabezpieczyć przed ewentualnym działaniem zaczepnym npla. Dalsze rozkazy wyjdą później po porozumieniu się z dowódcą Korpusu. Utrzymać to, co było przedtem. Artyleria będzie całością wspierać” 15. O 16.00 do dowództwa 2 Korpusu przybył gen. Leese, który „wyraził zadowolenie z postępów bitwy. Powiedział również, że Polski Korpus dokonał znacznego wkładu przez zadanie ciężkich strat Dywizji Spado chronowej przez uniemożliwienie działania jej oddziałów na innych odcin-
226
kach bitwy”. W dalszej części rozmowy dowódca 8 Armii oświadczył, że nie przewidywał wznowienia natarcia 2 Korpusu przed nocą z 14 na 15 maja. Gen. Anders, mając na uwadze straty poniesione w trakcie nocnego pierwszego natarcia, chciał, aby drugie natarcie rozpoczęło się od godzin nego przygotowania artyleryjskiego o 5.00. Dzięki temu przedmioty natarcia byłyby widoczne dla artylerii i nacierającej piechoty. Gen. Lesse wyraził zgodę. Dowódca 8 Armii uważał, że przed ponownym wejściem do akcji 2 Korpusu brytyjski XIII Korpus powinien posunąć się jak najdalej w dolinę rzeki Liii. „Dopóki XIII Korpus nie posunie się naprzód, byłoby rzeczą zbyt kosztowną i bezcelową nacierać Polskim Korpusem”. Gen. Leese chciał, aby do tego czasu oddziały polskie prowadziły wzmożoną akcję patrolową16. 12 maja gen. Leese w liście do żony pisał: „Polacy walczą bardzo dobrze. Ja będę musiał się upewnić, że Anders idzie do łóżka dzisiejszej nocy. Podejrzewam, że on był na nogach ostatnią noc. On przybywa dziś rano i ja myślę, że go spotkam, Andersa, i jego ludzi po południu” 17. Tego samego dnia o 18.00 gen. Anders wydał rozkaz szczególny, naka zujący jednostkom 2 Korpusu związać walką niemiecką 1 Dywizję Spado chronową i zadać jej jak największe straty. Wszystkie oddziały będące w pierwszej linii miały bezwzględnie utrzymać zajmowane podstawy wyj ściowe. Dowódca 3 DSK miał zatrzymać w odwodzie 2 Brygadę Strzelców Karpackich bez batalionu. Miała być zdolna do wykonania natarcia „i ewentualnie dla odparcia większego uderzenia przed wyruszeniem do natarcia”. Gen. Anders chciał wprowadzenia czołgów w rejon podstawy wyjściowej 3 Dywizji w celu usztywnienia obrony. Rozkazem tym przeka zywał ponownie 17 Batalion do dyspozycji dowódcy 5 KDP (był dotych czas w odwodzie dowódcy 2 Korpusu). Celem natarcia było zajęcie przez 5 Dywizję Widma, zaś 3 DSK Gardzieli i ewentualnie Massa Albaneta. Natarcie według dowódcy 2 Korpusu powinno wyruszyć po południu 13 ma ja. W celu reorganizacji, bataliony biorące udział w dotychczasowych walkach miały zostać skierowane do odwodu. W okresie poprzedzającym natarcie główna rola przypadła artylerii 2 Korpusu — miała zwalczać stanowiska niemieckiej artylerii oraz piechoty. Działania polskiej artylerii według ustaleń z gen. Lesse’em miała wspierać również ciężka artyleria XIII Korpusu. Natomiast alianckie lotnictwo otrzymało zadanie unieszkod liwienia nieprzyjacielskiej ciężkiej artylerii w rejonie Atina-Belmonte18. O 17.00 kpt. Żebrowski, szef Oddziału Operacyjnego 5 KDP, prze kazał do sztabu korpusu melsyt: „5 KDP przechodzi do obrony na dotychczasowych stanowiskach. 5 WBP — 14 Baon broni pozycji w rej.
227
wzg. 706 (dotychczasowe stanowiska); 13, 15 i 18 Batalion — re organizują się w rej. wyczekiwania A i B. Straty baonów tych oceniane na 50 procent” . Równocześnie sztab dywizji informował o trafieniu przez nieprzyjaciela w skład amunicji do moździerzy 4.2 cala w rejonie 6 LBP (wysadzonych zostało 1600 pocisków). Melsyt ten został od czytany w sztabie 2 Korpusu dopiero o 20.1519. W następnych godzinach do sztabu korpusu dochodziły błędne informacje na temat sytuacji na przedpolu 5 WBP. Wiele z nich było mylących i bardzo alarmistycznych. Przyczyną były brak łączności i bardzo zła widoczność spowodowana zadymieniem terenu. O 19.00 dowódca 5 KDP powziął decyzję wycofania 13, 15 i 18 Batalionów z rejonów A i B, przy czym 13 i 15 Bataliony przechodziły do pierwszego rzutu dywizji, a 18 Batalion do rejonu „Gdańsk”. Rozkaz ten został przekazany do 5 WBP. W czterdzieści minut później na stąpiła zmiana i wszystkie bataliony miały wycofać się do Viticuso. W tym samym czasie do rejonu C przybył z odwodu korpusu 17 Ba talion20. Wobec bardzo poważnej sytuacji gen. Anders zarządził na 13 maja na 9.00 odprawę dowódców obu dywizji, dowódców artylerii dywizyjnej i kwatermistrzów. Ze względu na zbyt powolne posuwanie się natarcia XIII Korpusu dowódca 8 Armii ponownie przełożył termin rozpoczęcia drugiego natarcia 2 Korpusu21.
1 IPMS, C 1/IV, Dowództwo Korpusu, Oddział Operacyjny, Przebieg działań w dniu 11 maja 1944 roku, arkusz 1. 2 Władysław A n d e r s , Bez ostatniego rozdziału..., s. 209-210. 3 IPMS, C I/IV, Dowództwo Korpusu, Oddział Operacyjny, Przebieg działań... 4 Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 222; Tadeusz L i s i c k i , Łączność w bitwie o Monte Cassino, „Przegląd Łączności”, Londyn 1984, nr 4/36, s. 39-44. 5 IPMS, C 1/IV, Melsyt od 5 KDP Oddz. O-Inf. z 12 V 1944 roku, godz. 6.00. 6 IPMS, C I/IV, Dowództwo Korpusu, Oddział Operacyjny, Przebieg działań... 7 IPMS, C 1/IV, Dziennik działań z 12 V 1944 roku, godz. 8.15 Dowództwo 5 KDP, s. 1; C 143/ IV B, Raport płk. Wincentego Kurka dowódcy 5 WBP dla dowódcy 5 KDP z 14 V 1944 roku. Wsparcia ogniowego natarciu miała udzielić artyleria dywizyjna. Potwierdzeniem rozkazu ustnego był rozkaz pisemny wydany o 10.45. 8 IPMS, C 1/IV, Dziennik Działań 3 DSK z dnia 12 maja 1944 roku, arkusz 4. 9 IPMS, C 1/IV, Dziennik działań z 12 V 1944 roku, godz. 6.00 Dowództwo 5 KDP, s. 1; Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 296-297. W pracy podano, że o 6.25 z dowódcą 3 DSK rozmawiał nie gen. Sulik, ale płk dypl. Rudnicki. 10 IPMS, C I/IV, Dowództwo Korpusu, Oddział Operacyjny, Przebieg działań w dniu 12 maja 1944 roku, arkusz 2. 11 Ibid., arkusz 3.
228
12 IPMS, C 1/IV, Dziennik działań z 12 V 1944 roku. Dowództwo 5 KDP, s. 2; Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 222. 13 IPMS, C I/IV, Dowództwo Korpusu, Oddział Operacyjny, Przebieg działań w dniu 12 maja 1944 roku, arkusz 4. 14 IPMS, C I/IV, Dowództwo Korpusu, Oddział Operacyjny, Przebieg działań w dniu 12 maja 1944 roku, arkusz 5. W wyniku tej narady zmieniony został termin drugiego natarcia — na świt 13 maja. 15 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 299. 16 IPMS, C 1/IV, Notatka dla gen. Andersa z 12 maja. O 18.00 Anders otrzymał od dowódcy 8 Armii pochwałę za związanie znacznych sił nieprzyjaciela i zadanie mu dużych strat. 17 Imperial War Museum, Kolekcja gen. Leese’a. 18 IPMS, C 1/IV, Notatka dla gen. Andersa z 12 maja. W notatce jako godzina przybycia gen. Leese’a podana została 15.00, natomiast w Sprawozdaniu z bitwy o Monte Cassino podano 16.00; Dowództwo 2 Korpusu. Oddział Operacyjny, Spra wozdanie..., s. 26. 19 IPMS, C 1/IV, Melsyt z godz. 17.00 12 V 1944 roku; Dziennik działań z 12 V 1944 roku, Dowództwo 2 Korpusu. 20 IPMS, C 1/IV, Dziennik działań z 12 V 1944 roku, Dowództwo 5 KDP, s. 3—4; Dziennik działań z 12 V 1944 roku, Dowództwo 2 Korpusu. 21 IPMS, C 1/IV, Dziennik działań z 12 V 1944 roku, Dowództwo 5 KDP, s. 5.
Rozdział 14. OPINIE O PIERWSZYM NATARCIU
Planowany sposób natarcia nie pozwalał na skupienie całości środków i sił na jednym przedmiocie natarcia. Ukształtowanie terenu spowodowało, że w czasie akcji dywizje oczekiwały od sąsiada zajęcia głównych pozycji niemieckiej obrony. I tak 3 DSK chciała, aby przed natarciem na wzgórze 593 5 Dywizja zdobyła wzgórze S. Angelo. Natomiast 5 KDP żądała od 3 Dywizji przed zajęciem S. Angelo zdobycia Massa Albaneta. W rze czywistości pola walki żądania te nie były możliwe do wykonania. Na podstawie rozkazów 1 Brygada Strzelców Karpackich miała ruszyć na wzgórze 593 o 1.00, zaś na Gardziel i Massa Albaneta 45 minut później. 5 Wileńska Brygada Piechoty miała wejść do akcji na Widmo o 1.30 i dalej ruszyć na S. Angelo. Rozkazy do pierwszego natarcia przygotowane były na podstawie zdjęć lotniczych i map, ale te nie oddawały rzeczywistego obrazu terenu. W ten sposób długość odcinka, który musiały pokonać bataliony 5 WBP, nacierając na S. Angelo, była dłuższa niż droga, którą miał pokonać batalion z 1 BSK, idąc na wzgórze 593. Według planu wzgórza te miały być opanowane równocześnie. Niestety, w warunkach nocnych dalsze natarcie w kierunku klasztoru po zajęciu wzgórz 593 i S. Angelo wymagało przegrupowania oddziałów w otwartym terenie pod ogniem nieprzyjaciela, co było bardzo niebezpieczne. Warto podkreślić, że nacierające polskie oddziały od świtu były pod niemiecką obserwacją z M. Cassino, M. Cifalco i M. Cairo. Z tych szczytów obserwatorzy artylerii kierowali ogniem moździerzy i artylerii zgrupowanej m.in. w rejonie Atina. W podobnej sytuacji znalazły się oddziały brytyjskiego XIII Korpusu. W czasie działań oba korpusu musiały się wzajemnie wspierać. W pracy Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich autorzy pisali: „można długo studiować teren [...] bitwy i planować rozmaite rozwiązania, ale żadne z nich nie będzie zadowalające — chyba uchylenie się od przyjęcia zadania, co nie jest żadnym rozwiązaniem” 1. Przed bitwą o Monte Cassino jeden z brygadierów otrzymał zadanie opracowania planu natarcia na masyw Monte Cassino. Po zapoznaniu się
230
z właściwościami terenu, odpowiedział natychmiast: „Najlepszym planem byłoby polecić wykonanie tego zadania komu innemu” 2. Były to wymow ne słowa, ukazujące, jak trudny do zdobycia był ten masyw. Po latach łatwo było obarczać dowódców różnego szczebla odpowiedzialnością za niepowodzenie pierwszego polskiego natarcia. Trzeba było być w masywie Monte Cassino, kiedy o losach danego oddziału decydowały minuty, gdy brak było łączności, a otaczające ciemności uniemożliwiały obserwację terenu, gdzie toczyła się walka. Ocena działań bojowych z „wysokości krzesła, zza biurka w zacisznym pokoju” powinna być dokonana z pokorą. Oddajmy teraz głos uczestnikom wydarzeń, którzy tuż po bitwie oceniali pierwsze natarcie. W swoim sprawozdaniu z bitwy o Monte Cassino gen. Anders dał następującą ocenę pierwszego natarcia: ,,a) Natarcie 2 Polskiego Korpusu w dniu 12 maja nie odniosło [...] spodziewanego sukcesu taktycznego, poza zużyciem oddziałów nieprzyjaciela, natomiast sukces operacyjny należy ocenić jako poważny, albowiem dzięki zaangażowaniu gros ognia na masyw Monte Cassino, nieprzyjaciel skierował na XIII Korpus znacznie mniejszą część swoich środków i nie zdołał przeszkodzić XIII Korpusowi w uzyskaniu przyczółka. Gros sił piechoty przeciwnika była w tym czasie zaangażowana na kierunku natarcia Korpusu Polskiego. b) Skutki zwalczania artylerii npla były ograniczone w czasie. Z upły wem godzin artyleria npla odzyskiwała coraz bardziej swoją zdolność działania i w godzinach porannych 12 maja działała prawie z niezmniej szoną sprawnością. Można przypuszczać, że skuteczność własnego zwal czania artylerii polegała głównie na dezorganizacji łączności artyleryjskiej npla. Najwięcej strat zadała artyleria z kierunku Atina-Belmonte, która strzelała w plecy nacierającym oddziałom. Mimo częstej interwencji lotnictwa dla zwalczania tej artylerii nie udało się osiągnąć poważniejszych rezultatów z powodu dużego jej rozproszenia. Dawała się ona we znaki przez cały czas walki. c) Udział lotnictwa własnego na polu walki, szczególnie dla zwalczania artylerii i moździerzy npla, okazał się bardzo skuteczny, ale tylko w czasie znajdowania się samolotów nad celem. Jednak te chwile przerwy działal ności artylerii względem moździerzy npla były dużą ulgą dla piechoty, która znajdowała się w ogniu. d) Nieprzyjaciel: Na kierunku natarcia 3 DSK stwierdzono oddziały 3 Pułku Spado chronowego 1 Dywizji Spadochronowej, a na kierunku natarcia 5 KDP — II Baon 100 Pułku Górskiego. Baon ten był w trakcie luzowania przez 1 Pułk Spadochronowy w nocy dnia 11/12 maja, które to luzowanie miało
231
być dokonane właśnie o godz. 23.00. Na skutek tego oddziały Polskiego Korpusu napotkały na podwójną obsadę obrony npla i walczyły z 9 bao nami. Z drugiej jednak strony na skutek zagęszczenia npl poniósł większe straty. I Baon 1 Pułku Spadochronowego, który podchodził do luzowania przez dolinę S. Lucia, został prawie całkowicie zniszczony ogniem naszej artylerii i moździerzy. Fakt przeprowadzania luzowania świadczy o peł nym zaskoczeniu npla terminem natarcia. Demonstracja patroli na kierunku Castellone-Passo Como odniosła skutek, gdyż artyleria npla wykonała ognie zaporowe przed odcinkiem obronnym Castellone. Ogień artylerii własnej nie zniszczył w dostatecznym stopniu stanowisk npla na przeciwstokach. Stanowiska te były typu składaków z kamieni, wykorzystane były również wszystkie szczeliny skalne i wyżłobione wnęki i jaskinie. Siła stanowisk składanych z kamieni nie tyle polegała na ich solidności, ile na umieszczeniu w miejscach nieosiągalnych dla artylerii. Z powodu zerwania łączności z nacierającymi baonami, meldunki o sytuacji dochodziły drogami okrężnymi nieraz przypadkowo i były niedokładne i spóźnione. Nie było warunków ich sprawdzania. Powodo wało to zaciemnienie sytuacji w toku samej bitwy. Obsada npla znajdowała się na Massa Albaneta, 593, 569, na grzbiecie Widmo, na grzbiecie S. Angelo, na wzg. 575, 505, 433 i 447, tworząc rodzaj obręczy na tych wzgórzach i grzbietach. Dolina znajdująca się w środku nie miała obsady. Taki przebieg obrony dawał nieprzyjacielowi możność skupienia ogni ze wszystkich punktów na tym obwodzie, na dowolny odcinek obrony. Dawało mu to równocześnie możliwość wielo stronnego flankowania nacierających na wypadek ich włamania się na wąskim odcinku. Dopiero zdobycie połowy tego obwodu, co najmniej 593, Widma i S. Angelo zapobiegało ogniom flankowym i pozwalało na utrzymanie zdobytych przedmiotów, stwarzając tym samym realne pod stawy do dalszego natarcia. Przeciwnik wykazał niezwykłą zaciętość i raczej ginął na miejscu, niż ustępował terenu. Tym też się tłumaczy niewielka ilość jeńców. Straty npla: I Baon 1 Pułku Spadochronowego zniszczony. Według zeznań jeńców pozostało tylko kilkudziesięciu ludzi. Części tego baonu stwierdzono dopiero w walkach o Piedimonte. Kompanie, które broniły przedmiotów natarcia miały po walce po kilkunastu ludzi, pomimo że niedawno otrzymały uzupełnienie do pełnych stanów” 3. Płk dypl. Henryk Piątkowski, szef Sztabu 3 Dywizji, tak opisał sytuację po pierwszym natarciu: „Bitwa na odcinku 2 Polskiego Korpusu weszła w stadium kryzysu już w południe dnia 12 maja.
232
W 3 DSK — 1 Brygada doznała wstrząsu, jej 1 i 2 Baony są w naj bliższych dniach niezdolne do akcji zaczepnej. 3 Baon bardzo poważnie nadszarpnięty, jednak zdolny do akcji. 12 Pułk Uł. Podolskich zdolny nadal do obrony. 2 Brygada jeszcze nietknięta. W 5 KDP — 5 Brygada silnie wstrząśnięta, jej 13 i 15 Baony czasowo niezdolne do akcji i wymagają krótkiego odpoczynku i przeorganizowania się; 14 Baon wymagał zluzowania. 18 Baon z 6 Brygady, doznawszy najsilniejszego wstrząsu, zostaje wycofany na tyły do Viticuso. Dwa pozostałe baony z tej Brygady są w dobrym stanie; 16 Baon wzmacnia obronę 14 Baonu, a 17 Baon przechodzi do odwodu, do dyspozycji Dowódcy Dywizji; zostaje on skierowany do rejonu wyczekiwania. Bierny odcinek dywizji Castellone-Caira trzyma 6 LBP w składzie: Pułków Ułanów Karpackich i Poznańskich w dobrym stanie. 2 Brygada Czołgów poniosła straty duże, ale tylko w zaangażowanych 2-ch szwadronach; w całości więc niewielkie. Natarcie, które ruszyło z wielkim rozmachem, napotkało jak wszystkie poprzednie na niesamowite trudności terenu, spotęgowane morderczym ogniem przeciwnika, który potwierdził swoją najwyższą klasę bojową”4. Dla ukazania nastrojów i skomplikowanej sytuacji po pierwszym natarciu w oddziałach 1 Brygady Strzelców Karpackich bardzo cenny okazał się meldunek ppłk. dypl. Mateckiego z 13 maja 1944 roku przekazany dowódcy 3 DSK, w którym p.o. dowódcy 1 Brygady pisał: „Stan liczebny Brygady jest bardzo niski. Poszczególne kompanie wahają się w granicach około 50 ludzi, przy czym 2 Baon ma przeciętne stany o wiele niższe (20-25 ludzi). Niewątpliwie stany te mogą się powiększyć po dołączeniu wszystkich żołnierzy, którzy «odprysnęli» od swych pododdziałów, jednak nie należy liczyć na przeciętny stan kompanii większy niż 60 ludzi (2 Baon około 40 ludzi). W związku z powyższym należałoby przydzielić Brygadzie uzupełnienia do pełnego stanu etatowego, lub przeorganizować Brygadę w mniejszą jednostkę. Przygotowanie psychicznie żołnierzy do nowoczesnej walki okazało się niewystarczające. Wytrzymanie tego natężenia ognia art. i moździerzy nie stoi na poziomie. Należy to przypisać w dużej ilości wypadków słabemu stanowi nerwów, starganych bądź przeżyciami (w Rosji bądź na skutek wieku). Nerwowość ta udziela się Dowódcom, którzy są zmuszeni np. do oddawania terenu na skutek ognia przeciwnika tylko dlatego, że ich podwładni nie wytrzymują go nerwowo. W tym stanie rzeczy żadna metoda wychowawcza nie wydaje się być skuteczną, zwłaszcza jeśli chodzi o ludzi starszych wiekiem. Następnymi cechami tego stanu są:
233
a) Ciągłe żądanie ognia art. w wypadkach, gdy jest to zupełnie niepo trzebne lub przeciwko słabym patrolem npla. b) Piechota niechętnie otwiera własny ogień broni automatycznej, usiłując polegać raczej na ogniu art. c) Przyjmowanie 75% ognia art. npla za ogień art. własnej. Działanie ostatnie jeszcze bardziej nadwyrężyło stan nerwowy żołnierza. Nawet ci, którzy znajdują się obecnie w oddziałach, są przeważnie na stawieni lękliwie w stosunku do najdrobniejszej akcji npla. Wydaje się niezbędne, aby dać Brygadzie kilka dni na przeorganizowanie się i do prowadzenie stanu psychicznego do porządku. Duże straty, poniesione przez oddziały oraz wspomniany stan psychiczny powodują niezdolność do jakiejkolwiek akcji zaczepnej, chyba po przeorga nizowaniu. Ponadto w dzisiejszym stanie rzeczy, utrzymanie odcinka staje się możliwe tylko dlatego, że npl nie zdradza zamiarów zaczepnych. Istnieje uzasadniona obawa, że natarcie npla nie spotkałoby się z należnym przyję ciem, a przerwanie dzisiejszej linii obronnej byłoby zupełnie prawdopodob ne. Niektóre Oddziały, jak np. 12 Pułk Uł. Pod. przebywają na odcinku 10 dni, bez możności luzowania czołowych oddziałów, leżących pod ciąg łym ogniem art. i moździerzy oraz ponoszących ciągłe straty, na skutek czego stan bojowy szwadronów wynosi przeciętnie około 40 ludzi. Umożli wienie luzowania ze szczebla Brygady jest niewykonalne wobec braku sił”5. Po bitwie ppłk Brzósko napisał: „Mówiąc o brakach wyszkoleniowych, należy podkreślić z naciskiem jedno: brak u naszego żołnierza wytrwania i zaciętości zwłaszcza tuż po zdobyciu przedmiotu natarcia. Poza tym innych braków nie było. Żołnierz był wyszkolony zupełnie dobrze, szedł w natarciu — rozumnie wykorzystując ruch i ogień, radził sobie doskonale sam w polach minowych i pułapkowych, gdy szczupłe patrole pionierów zostały zniszczone (ranni — zabici)” 6. Mjr dypl. Florian Porębski, pierwszy oficer operacyjny 3 Dywizji, wspominał, że otrzymane przed bitwą mapy i zdjęcia lotnicze masywu Monte Cassino nie odzwierciedlały rzeczywistego ukształtowania terenu. W związku z tym idące do ataku oddziały nie miały pełnej wiedzy o trudnościach terenowych. Po walce okazało się, że zdjęcia lotnicze stworzyły błędny obraz odcinka natarcia 3 DSK, ale o tym dowiedziano się dopiero po zakończeniu drugiego natarcia. Brak rozpoznania terenu przez polskie patrole dało się odczuć w trakcie natarcia. Tajemnica wojskowa wprowadzona przez dowództwo 8 Armii zamiast pomóc, obróciła się przeciwko atakującym polskim oddziałom. Gen. Nikodem Sulik, dowódca 5 KDP, pisał: „Krwawe, a bez rezultatu, walki o opanowanie Widma w nocy z 11 na 12 i w dniu 12 maja
234
spowodowały w oddziałach 5 Kresowej Dywizji Piechoty poważny wstrząs psychiczny. Były dwa najważniejsze powody tego wstrząsu; pierwszy — to świa domość żołnierza, że wykonał całkowicie, z najlepszą wolą i z największą ofiarnością wszystko, co do niego należało, a mimo to nie osiągnął, w jego przekonaniu, żadnego rezultatu; drugi powód — ciężkie krwawe straty, w których żołnierz stracił najbardziej kochanych dowódców, naj bliższych mu, bo jego bezpośrednich dowódców plutonów i kompanii, stracił najbliższych, najserdeczniejszych kolegów i przyjaciół” 7. Mimo wszystko żołnierze 5 Kresowej Dywizji Piechoty nie stracili ochoty do walki. Dowódcy przystąpili do porządkowania oddziałów oraz wyznacza nia nowych dowódców kompanii, plutonów i drużyn. Po wojnie wielu autorów oceniało pierwsze natarcie. Wincenty Iwanow ski w pracy Bitwa o Rzym 1944 pisał: „Natarcie polskie w dniach 11 i 12 maja, które ruszyło z wielkim rozmachem, natrafiło podobnie jak po przednie na niesamowite trudności terenowe i nienaruszony przez przy gotowanie artyleryjskie system obrony niemieckiej. Żołnierze korpusu walczyli niezwykle zacięcie i ofiarnie, wyrządzając Niemcom duże straty, mimo to nie zdołali przełamać ich obrony, gdyż odcinek ten był najsilniej umocniony, tworząc w konkretnych warunkach terenowych niezwykle potężny bastion obrony. Cena, jaką 2 Korpus musiał zapłacić, była wysoka: zażarta walka w nierównych warunkach spowodowała duże straty” 8. Spotkać można również oceny bardzo krytyczne. Niektórzy autorzy twier dzą, że pierwsze natarcie było klęską 2 Korpusu9. 2 Korpus pomimo znacznych strat poniesionych w pierwszym natarciu nadal pozostał jednostką zdolną do walki. Okazało się prawdą to, co mówili brytyjscy dowódcy jeszcze na Bliskim Wschodzie, że brak trzecich brygad piechoty może utrudnić działania bojowe. Straty, jakie poniosły oddziały polskie w czasie pierwszego natarcia, były mniejsze niż nacierających wcześ niej oddziałów amerykańskich, indyjskich czy nowozelandzkich. Natomiast w literaturze obcej przeważa pogląd, że polskie natarcie związało dziewięć niemieckich batalionów w rejonie masywu Monte Cassino i zostały one wyłączone z walki z brytyjskim XIII Korpusem. Polskie natarcie pokrzyżowało plany dowództwa niemieckiego LI Kor pusu, który na podstawie dotychczasowych walk w masywie liczył na możliwość przerzucenia części sił 1 Dywizji Spadochronowej na za grożone natarciem odcinki frontu. Walki 2 Korpusu umożliwiły znaczne postępy brytyjskiemu XIII Korpusowi w dolinie rzeki L iri10. Fred Majdalany pisał, że nie tylko Polacy ponieśli ciężkie straty, ale również Niemcy, co znacznie ograniczyło ich zdolność bojową w masywie
235
Monte Cassino. Związanie sił niemieckich przez 2 Korpus pozwoliło indyjskiej 8 Dywizji i brytyjskiej 4 Dywizji powiększyć przyczółki na rzece Rapido. Nazwał nawet bitwę pod Monte Cassino — bitwą piechoty. Marszałek Alexander napisał, że odcinek, który atakowali Polacy, był bardzo trudny do pokonania ze względu na skalisty teren, pełen pułapek. Po pierwszym wstrząsie, gdy nastał świt, niemiecka obrona mogła kiero wać ogniem artylerii i moździerzy. Przebywanie na otwartej przestrzeni w ciągłym ogniu artylerii zmusiło oddziały polskie do wycofania. Zajęta walką z polskim korpusem niemiecka artyleria nie mogła skierować swojego ognia w dolinę rzeki Liii, co umożliwiło brytyjskiemu XIII Kor pusowi poszerzenie przyczółków na rzece Rapido11.
1 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 413. 2 Erie L i n k i a t er , The Campaing in Italy, London 1951, s. 224. 3 Dowództwo 2 Korpusu. Oddział Operacyjny, Sprawozdanie..., s. 26. O działaniach również w: IPMS, A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich we Włoszech, cz. II, Monte Cassino, paździemik-łistopad 1944 roku, s. 67. 4 Henryk P i ą t k o w s k i , Bitwa o Monte Cassino, s. 90. 5 IPMS, A XI 67/45, Meldunek p.o. dowódcy 1 Brygady Strzelców Karpackich, ppłk. dypl. Mateckiego, do dowódcy 3 DSK, gen. Bronisława Ducha, z dnia 13 maja 1944 roku. 6 IPMS, A X I 67/5, Odpowiedź ppłk. Tytusa Jerzego Brzósko na zapytanie szefa Komisji Doświadczeń Wojennych 2 Korpusu z 25 kwietnia 1946 roku. 7 Gen. Nikodem S u l i k , Od kryzysu do włamania, s. 25, „Wiadomości Wojskowe 2 Korpusu”, Rok I, z. III, Włochy, maj 1946 roku. 8 Wincenty I w a n o w s k i , Bitwa o Rzym 1944, s. 166. 9 Przykładowo Maciej Szczurowski w pracy Artyleria Polskich Sil Zbrojnych na Za chodzie w II wojnie światowej, Toruń 2001, s. 362 nie porównuje strat 2 Korpusu i strat alianckich dywizji biorących udział we wcześniejszych walkach w masywie Monte Cassino. Również nie mają pokrycia w dokumentach słowa autora: „Nie wiele lepsza była sytuacja w innych batalionach obu dywizji. Ułańska fantazja Andersa i błędy przy planowaniu działań sprawiły utratę zdolności bojowej przez doborową jednostkę, jaką bez wątpienia była 3 DSK”. Po za tymi drobnymi mankamentami praca rzetelnie omawia udział artylerii 2 Korpusu w bitwie o Monte Cassino. 10 G.A. S h e p p e r d , The Italian Campaign 1943-45..., s. 266-267; F red M a j d a 1 a n y , Cassino..., s. 247. 11 Harold A l e x a n d e r , The Allied Armies in Italy from 3 September to 12 December 1944, Supplement to the London Gazette, 12 June, 1950, s. 2923.
Rozdział 15. SYTUACJA W 2 KORPUSIE W DNIACH 13-16 MAJA
13 maja dowódca 8 Armii gen. Leese w liście do żony pisał, że w obecnej sytuacji dużo zależało od postępów Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego, który jeszcze poprzedniego dnia poruszał się powoli. Sukces Francuzów bardzo pomógłby 8 Armii. Gen. Leese bardzo martwił się sytuacją polskiego korpusu, jednak uważał, że wkrótce oddziały polskie ruszą z większą siłą do dalszego natarcia. Tłumaczył żonie, że tak jest w każdej bitwie. Za najgorszą sytuację gen. Leese uważał stosunki polityczne między aliantami (polityka Sowietów). Polityczne problemy odbijały się na twarzach polskich żołnierzy, którzy mieli już tyle tragicznych przeżyć. Gen. Leese twierdził, że najlepiej byłoby, gdyby 8 Armia składała się tylko z oddziałów brytyjskich, które były wolne od tego typu spraw 1. Przerwa w działaniach pomiędzy pierwszym a drugim natarciem w 2 Korpusie została poświęcona na uzupełnienie amunicji, żywności oraz reorganizację oddziałów w walczących dywizjach. Wznowienie działań bojowych przez 2 Korpus uzależnione było od powodzenia natarcia brytyjskiego XIII Korpusu, który ze względu na wyczerpanie oddziałów biorących udział w pierwszej fazie walk musiał wprowadzić do akcji znajdującą się w drugim rzucie brytyjską 78 Dywizję Piechoty. 13 maja na rzece Gari wybudowano most dla indyjskiej 4 Dywizji Piechoty oraz dwa mosty dla czołgów. Rankiem 15 maja XIII Korpus osiągnął linię: ujście rzeki Rapido do rzeki Gari, dalej w kierunku za chodnim doszedł do drogi Cassino-Pignataro (punkt 83981), a na południu do punktu 839155. Tego dnia brytyjska 78 Dywizja Piechoty przeszła przez mosty na rzece Gari i po południu nawiązała kontakt z nieprzyja cielem z zamiarem osiągnięcia 16 maja linii Pytchley. Dowódca 8 Armii uważał, że Korpus Polski mógłby wejść do akcji dopiero, gdy brytyjskie oddziały rozpoczną natarcie z linii Pytchley w kierunku drogi nr 6. Moment wyruszenia do natarcia mieli uzgodnić między sobą dowódcy 2 Korpusu i brytyjskiego XIII Korpusu2.
237
13 maja o 15.15 do dowództwa 2 Korpusu przybył gen. Leese. W trakcie rozmowy przedstawił on położenie 8 Armii, informując, że według źródeł wywiadowczych niemiecka 90 Dywizja została przesu nięta na południe. Powiedział również, że „oczyszczanie doliny Liri postępuje pomału, lecz przekraczanie rzeki idzie dobrze. Wyraża na dzieję, że 4 brytyjska Dywizja będzie zdolna przebyć odległość do drogi Nr 6 i równocześnie przeprowadzić na tę drogę natarcie z Pol skim Korpusem” 3. Przerwę w działaniach wykorzystała polska artyleria, ostrzeliwując rozpoznane w czasie pierwszego natarcia stanowiska niemieckiej artylerii. Ostrzał prowadzony był bez przerwy. W tym samym czasie lotnictwo alianckie bombardowało cele wskazane przez sztab 2 Korpusu. W związku ze stratami, jakie poniosły bataliony 5 KDP w pierwszym natarciu, gen. Sulik nakazał ich reorganizację, aby przywróć im zdolność bojową. W związku z tym 13 maja po południu dowództwo dywizji wydało rozkazy nakazujące dowódcom batalionów zredukować do mini mum stany w kompaniach dowodzenia i taborach oraz przekazać wy dzielonych żołnierzy do kompanii strzeleckich4. Po reorganizacji 13, 14, 15 i 18 Batalionu każdy z nich miał składać się z trzech kompanii strzeleckich, w każdej po 50-60 ludzi5. 13 maja gen. Sulik wydał również pierwszy rozkaz przygotowawczy do drugiego natarcia, wyznaczając termin rozpoczęcia na świt 15 maja. Zadanie 5 KDP pozostawało bez zmian — nadal miała ona opanować Widmo, wzgórza S. Angelo i 575. Natarcie 5 Dywizji miało wyruszyć równocześnie z natarciem brytyjskiej 4 Dywizji Piechoty. Zmianą w sto sunku do poprzednich zadań wyznaczonych 5 KDP było to, że po opa nowaniu Widma atakujące oddziały miały się zatrzymać, opanować cał kowicie grzbiet i przegrupować do dalszych działań. Dalszy ruch od działów w kierunku wzgórz S. Angelo i 575 mógł nastąpić dopiero po całkowitym opanowaniu Widma, i to jedynie na rozkaz dowódcy 5 Dy wizji. W pierwszym rzucie miały atakować Bataliony 16 i 17, w drugim — dwa bataliony 5 WBP. Przy czym bataliony drugiego rzutu mogły wejść na Widmo dopiero po wyruszeniu z niego do dalszego natarcia batalionów pierwszego rzutu. Rozkaz nakazywał również zluzowanie 14 Batalionu, który zajmował do tego czasu pozycje obronne na wzgórzu 706, i przesunięcie go do odwodu celem reorganizacji. Gen. Sulik plano wał opanowanie Widma nocnym wypadem z 13 na 14 maja. Natarciem miał dowodzić przebywający na pierwszej linii płk dypl. Rudnicki. Jego zadaniem było sprawdzenie możliwości użycia do walki czołgów z 3 szwa dronu 4 Pułku Pancernego oraz działek przeciwpancernych6.
238
O 20.35 gen. Anders przeprowadził telefoniczne rozmowy z dowód cami 3 i 5 Dywizji. Tematem ich było omówienie działań obu dywizji w nocy z 13 na 14 maja7. 14 maja o 4.40 w czasie rozmowy z gen. Duchem dowódca 2 Korpusu został poinformowany, że obrona nieprzyjaciela w rejonie wzgórza 593 była nadal bardzo silna. Patrol z 3 DSK, który rozpoznawał teren, poniósł znaczne straty: 1 zabity i 14 rannych. Dowódca 3 Dywizji zameldował gen. Andersowi, że jego oddziały gotowe były już do natarcia. Dowódca 2 Korpusu zaznaczył, że natarcie może rozpocząć się tylko na jego rozkaz. Zaznaczył przy tym, że akcja patrolowa powinna być prowadzona cały czas i w momencie stwierdzenia opuszczenia przez Niemców pozycji — powinny je zająć oddziały 2 Bry gady Strzelców Karpackich8. Również akcja patrolowa na odcinku 5 KDP nie przyniosła pożądanego rezultatu. Trzy wypady na Widmo nie powiodły się. O 11.30 brygadier Frith otrzymał telefon z Rzutu Taktycznego 8 Armii z zapytaniem, o której godzinie najpóźniej powinno zostać powiadomione dowództwo 2 Korpusu i czy natarcie XIII Korpusu wyruszy 15 maja. Gen. Anders za pośrednictwem brygadiera Fritha polecił przekazać, że ostateczną godziną jest 22.009. 14 maja o 16.30 gen. Anders wydał rozkaz operacyjny nr 2 drugiego natarcia, potwierdzając nim ustne wytyczne z poprzedniego dnia. Rozkaz ten stał się podstawą do przyszłego działania. Termin natarcia został wyznaczony na 16 maja na 4.00, a w następnych dniach dla piechoty został przesunięty na 7.00 17 maja. Atak miał być poprzedzony godzinnym przygotowaniem artyleryjskim. Przedmioty natarcia pozostawały te same, co w pierwszym rozkazie do bitwy z 6 maja z tym tylko, że zostały wyznaczone według ścisłej kolejności. W rozkazie operacyjnym nr 2 dowódca 2 Korpusu pisał: „Nie przyjaciel wstrząśnięty ostatnimi walkami. Sukcesy Sprzymierzonych w dolinie Liii odciągnęły pewne siły npla z kompleksu Monte Cassino jeszcze w dniu 13 maja 1944 r. Wycofanie się npla z rejonu góry i m. Cassino w ciągu najbliższej nocy niewykluczone. W tym wypadku przesłona wycofania byłaby na ogólnej linii wzgórze 593-Masseria Albaneta-wzgórze 575-wzgórze Cle Angelo. Stwierdzono, że własne natarcie w dniu 12 maja oraz dalsze działanie piechoty i artylerii zadały nplowi bardzo duże straty. Siły npla. W pasie natarcia — dwa osłabione baony (2/100 Górski i 1/5 Spadochronowy). Odwody w sile około baonu z przeznaczeniem do krótkich przeciwuderzeó.
239
Własne: a) 2 Korpus Polski na podstawach wyjściowych jak w dniu «D»; b) XIII Korpus osiągnął przednimi dywizjami dnia 14 maja godz. 11.00 następujące przedmioty: 4 Brytyjska Dywizja: linię łączącą punkty G. 850197-G. 849190 i G. 833175; 8 Hinduska Dywizja: punkty G. 838160, G. 843152, G. 842144; 78 Dywizja w trakcie przeprawiania się przez rzekę Gari. Zadanie Dywizji: przejść przez 4 Brytyjską Dywizję i prowadzić dalej natarcie celem nawiązania styczności z Polskim Korpusem w G. 8220. Dowódca XIII Korpusu przewiduje nawiązanie styczności z Korpusem Polskim o świcie dnia 16 maja. c) Korpus Francuski do dnia 14 maja godz. 12.00 zajął: S. Ambrogio G. 8909, S. Apollinare G. 8611 oraz następujące punkty: G. 842098, G. 830083, G. 814067, G. 840034, G. 840020. Według ostatnich wiadomości Korpus Francuski posuwa się dalej. Walki uliczne toczą się w S. Giorgio G. 8011. Zamiar: Zamierzam w dniu 16 [odręczna poprawka 17] maja przełamać obronę npla na kompleksie Monte Cassino i opanować Cle S. Angelo-575 celem uzyskania styczności z prawym skrzydłem XIII Korpusu w rejonie G. 8220. Natarcie poprzedzić: zwalczaniem artylerii i moździerzy npla, przygotowaniem artyleryjskim. O świcie wesprzeć lotnictwem. Wykorzystać Klasztor na mój rozkaz. Wykonanie: Natarcie 5 KDP: Skład: 5 KDP plus Karpacki Pułk Ułanów, plus 3 szwadron 4 Pułku Pancernego plus 8 bateria SP 7 PAPpanc. Zadanie: Opanować grzbiet Cle S. Angelo-575, na którym bezzwłocznie zorganizować silną obronę. Przy zdobywaniu i przekraczaniu grzbietu Widmo, uchylić się od Masseria Albaneta. Natarcie 3 DSK: Skład: 3 DSK plus 2 szwadron 4 Pułku Pancernego plus 9 bateria SP z 7 PAPpanc. Zadanie: Opanować grzbiet 593-569-476, gdzie bezzwłocznie zor ganizować silną obronę. Zarządzenia ogólne: a) Utrzymać czujną styczność z nplem i nie pozwolić mu na spokojne oderwanie się i wycofanie się. Wykorzystać na swoich kierunkach.
240
b) Początek natarcia godz. «H» 4.00 dnia 16 maja. Zwalczanie artylerii i moździerzy npla od godz. «H» — Przygotowanie artyleryjskie od godz. «H+20» do godz. «H+60». Wyruszenie piechoty do natarcia dla obu WJ godz. «H+60». Artyleria. Podział artylerii: 5 KDP: a) artyleria organiczna; b) artyleria wsparcia: 4 do 5 dyonów RA 2 NZ Dywizji; 140 Med. Regt RA; jeden dywizjon 102. Med. Regt RA; 7 PAK 3 DSK: a) artyleria organiczna; b) artyleria wsparcia: 9 PAL. Artyleria dyspozycji d-cy Artylerii Korpusu: (pod d-twem d-cy Grupy Art.): dwa dyony 56 Hy Regt RA, 10 PAC, 11 PAC, II/8 PAPlot” 10. W pierwszej fazie działań 5 KDP miała opanować tylko północną część Widma, omijając Albanetę. W dalszej kolejności dowódca 2 Korpusu wskazał, że „najważniejszym przedmiotem natarcia korpusu będzie grzbiet S. Angelo-575” wyznaczony jako przedmiot natarcia 5 KDP. Gen. Anders sprzeciwił się zatrzymaniu oddziałów 5 Dywizji na Widmie przed dalszym natarciem, uważając, że mogłoby to zwiększyć straty od ognia niemieckiej artylerii i moździerzy. Dowódca 2 Korpusu uważał, że większą korzyść przyniesie dalsze natarcie, a oczyszczeniem terenu powinny zająć się bataliony drugiego rzutu. W celu ułatwienia wykonania tego zadania 3 DSK miała zaatakować równocześnie Massa Albaneta lub przynajmniej związać walką jej obsadę i zniszczyć za pomocą czołgów. Atak 3 Dywizji na klasztor miał zostać wykonany tylko na specjalny rozkaz Andersa11. Na podstawie tego rozkazu dowódcy dywizji wydali szczegółowe rozkazy do natarcia. Dowódca 3 DSK gen. Duch w rozkazie operacyjnym nr 5 z 15 maja pisał: „Położenie. Nieprzyjaciela: Na kierunku działania 2 Korpusu Polskiego npl został mocno nadszarpnięty natarciem w dniu 12 maja 1944, ale jednak przedstawia on pewną siłę obronną. Okres przerwy w działaniach na naszym kierunku wpłynął zapewne na jego ochłonięcie oraz praw dopodobnie na przegrupowanie obronne, wynikające z naszego natarcia. Obrona npla na naszym kierunku natarcia (wzg. 593, 569, 476 i Mas seria Albaneta) przedstawia baonowy ośrodek oporu, broniony ogniem bocznym z sąsiednich ośrodków (Cle S. Angelo, d’Onofrio, Klasztor Monte Cassino). Ocena: W obronie wyżej wymienionego ośrodka oporu mogą być użyte siły jednego osłabionego baonu z drobną ilością czołgów praw dopodobnie w rej. Masseria Albaneta. W odwodzie około jeden baon przygotowany do przeciwnatarcia. Nie jest wykluczone, że npl mógł wyciągnąć część sił sprzed naszego odcinka i użył je w dolinie rzeki Liii. 16 — Monte Cassino
241
W naszym natarciu liczę się z uporczywą obroną npla połączoną z od ruchowymi przeciwuderzeniami [...]. Zadanie: a) Zbieżnym natarciem 2 PolKorp [Polskiego Korpusu] z północy i XIII Korpusem z południa mają przełamać pozycję npla i nawiązać styczność w rejonie G 8220. b) 5 KDP plus Karpacki Pułk Ułanów plus 3 szwadron czołgów z 4 PPanc. plus 8 bateria SP z 7 PAPpanc. ma zadanie opanować grzbiet Cle S. Angelo-575, na którym bezzwłocznie zorganizować silną obronę. Przy zdobywaniu i przekraczaniu grzbietu Widmo odchylić się od Mas seria Albaneta. W tym czasie, by 5 KDP mogła uniknąć ogni z Masseria Albaneta, 3 DSK zwiąże czołgami Masseria Albaneta od czoła. c) Po opanowaniu przez 5 KDP Cle S. Angelo, 3 DSK plus 2 szwadron czołgów 4 PPanc. plus 9 bateria SP 7 PAPpanc. plus pluton saperów korpusu ma zadanie przełamać obronę npla na linii 476-Masseria Albaneta i nawiązać łączność z WJ brytyjską na wysokości G 8320. 5. Zamiar: Zadanie chcę wykonać 2 BSK, utrzymując podstawę wyjściową przez 1 BSK. Natarcie na Klasztor Monte Cassino stanowi odrębną fazę dzia łania. Wykonanie: a) Natarcie 2 BSK dowódca: dowódca 2 BSK skład: 2 BSK, kompania saperów szturmowych, 2 szwadron czołgów, 9 bateria SP z 7 PAPpanc. Bezpośrednie wsparcie: 2 PAL; b) Zadanie: równocześnie z natarciem 5 KDP częścią sił związać od czoła Masseria Albaneta, używając do współpracy czołgów, przełamać pozycję obronną npla — rejon wzg. 476, zdobywając ko lejno 593 i 569, po opanowaniu rejonu 569 uderzyć na Masseria Albaneta, po opanowaniu [wzgórza] 476 zorganizować się obronnie i dążyć do nawiązania łączności z sąsiadem: WJ brytyjską w G 8320. Odwód. Po pomyślnym zakończeniu opanowania przedmiotu 476 i Mas seria Albaneta przewiduję ściągnięcie zgrupowania 1 BSK do odwodu [...]. Saperzy — kompania szturmowa saperów weźmie udział w działaniach 2 BSK specjalnie w zdobywaniu punktów umocnionych. Saperzy współ pracują mniejszymi oddziałami szturmowymi z oddziałami szturmowymi piechoty według planu dowódcy natarcia. Miotaczy płomieni używać dla
242
wyraźnie określonych i sprecyzowanych zadań. Pluton saperów 3 kompanii saperów zapewni przejście czołgów drogą Cavendish w kierunku Masseria Albaneta. W miarę koniecznej potrzeby pluton saperów 1 kompanii saperów 3 DSK wesprze pluton saperów 3 kompanii Korpusu” 12. Tego samego dnia dowódca 5 KDP, gen. Sulik, na podstawie informacji wywiadowczych uznał, że na skutek działania jednostek brytyjskich w do linie rzeki Liri oddziały niemieckie w każdej chwili mogą się wycofać z grzbietu Monte Cassino. Osłonę odwrotu stanowiłyby niemieckie placówki na wzgórzach 593, Massa Albaneta, wzgórzu 575 i S. Angelo. W rozkazie dowódcy 5 Dywizji wykonanie natarcia ponownie przypadło 5 WBP (bez 14 Batalionu), wzmocnionej na czas akcji 16, 17 i 18 Batalionem z 6 LBP, 3 szwadronem czołgów oraz plutonem saperów korpusu. Rozkaz przydzielał również zadania oddziałom artylerii. Bezpośrednie wsparcie atakujących oddziałów przypadło 4 i 5 PAL, a obrony 6 PAL. Zadania wyznaczone artylerii ogólnego działania pozostawały bez zmian w stosunku do po przednich rozkazów. Termin rozpoczęcia natarcia został wyznaczony dla artylerii na 4.00 16 maja, a dla piechoty na 5.00. Przed natarciem 5 KDP otrzymała jako wzmocnienie natarcia kompanię komandosów pod dowódz twem mjr. Władysława Smrokowskiego13. Z komandosów oraz podporządkowanego im szwadronu szturmowego 15 Pułku Ułanów utworzono grupę szturmową pod dowództwem Smro kowskiego. Jej użycie zostało zastrzeżone do osobistej decyzji dowódcy 5 Dywizji14. 15 maja o 9.30 oficer łącznikowy dowództwa 3 Dywizji do 1 Brygady przekazał gen. Duchowi następujący meldunek: „odcinek 1 BSK, prze widziany zasadniczo dla jednej Bryg., mieści w tej chwili ludzi, zaopat rzenie i amunicję dwu pełnych Brygad — to też skuteczność ognia npla jest bardzo duża. Obserwuje się wzmożenie ognia npla, z czego można by wnioskować, że npl, oszczędny raczej dotychczas w użyciu amunic. w przewidywaniu konieczności odejścia, w ten sposób likwiduje składy amunicji. Działalność dywersyjna npla wyraża się w przestrzeliwaniu na naszą stronę ulotek propagandowych. Wśród oddziałów uporczywie krążą plot ki o rzekomych dywersantach, czy wprost spadochroniarzach niemiec kich, którzy strzałami z Br. maszyn, oddawanymi z wewnątrz naszego ugrupowania (Głowa Węża — po Milk), kierują ogień moźdz. i art. npla. Szczegółowy meldunek w tej sprawie przedstawi Ofic. Wyw. Bryg. Kpt. Paczyński. Morale żołnierza zostało jednak nadszarpnięte na skutek poważnych strat własnych i obserwowanej skuteczności ognia art. i moźdz. npla,
243
zarówno w czasie natarcia, jak i w okresie pobytu na pozycji obronnej. Dowodem tego jest, że przy byle jakiej aktywności npla — zadymianie, wzmożony ogień, ruch na pozycji — wpływają meldunki o idącym natarciu npla i żądanie artyleryjskich ogni zaporowych” 15. Tego dnia w godzinach przedpołudniowych w sztabie 5 KDP odbyła się odprawa, „na którą przybył — pisał płk dypl. Rudnicki — dowódca Korpusu generał Anders, chcąc dać mi osobiście swoje wskazówki jako dowódcy jednego z dwóch natarć Korpusu. Mój rozkaz dla Bączkows kiego, że «od ognia zaporowego macie uciekać wprzód» był tylko po wtórzeniem tego, co usłyszałem od dowódcy Korpusu. Instrukcja ta wiernie przenikła w dół, aż do drużyn i aplikowana za pomocą magicznego gwizdka dowódcy 17-tki, dała zbawienne — jak się okazało — rezultaty. Rozpoznanie: Szczęśliwie dla natarcia 16 Baonu Stańczyka było 3 dni [...] na możliwie dokładne rozpoznanie źródeł ogni czy gniazd oporu na Widmie. Stańczyk rozpoznawał bardzo dobrze. Wiele odkrytych gniazd udało się w ciągu tych 4 dni zniszczyć lub przygłuszyć własną artylerią i moździerzami. Było to ogromne ułatwienie. Stańczyk planując nocny wypad nie szedł w nieznane, ale miał dokładnie lub prawie dokładnie rozpoznaną pozycję npla. Muszę podkreślić niezwykle skuteczną pracę ppłka Wirtha, dowódcy artylerii natarcia, który świetnie zorganizował i wykonał rozpoznanie przeciwnika drogą intensywnej obserwacji. Stań czyk ruszył wypadem ok. godz. 21.00 dnia 16 maja, najpierw jedną kompanią po 10-minutowym ogniu artylerii, na najważniejszy rozpoznany bunkier. Zdobył go szybko i zaraz rozszerzył powodzenie następnymi dwoma kompaniami, w prawo i lewo od pierwszej (por. Łempickiego). Kompanie te wyszły właśnie na bok niemieckiego przeciwnatarcia i od parły je łatwo. W rezultacie gdzieś po północy miałem meldunek od Stańczyka, iż czuje się pewnie na zdobytej części Widma. Naznaczyłem Bączkowskiemu godzinę 7 rano na przekroczenie Widma i wyścig na Angelo” 16. O 16.00 do dowództwa 2 Korpusu przybył gen. H. Alexander oraz amerykański gen. Tocob Devers, zastępca dowódcy Obszaru Śródziem nomorskiego. Rozmawiając z gen. Andersem, dowódca Alianckiej Armii Włoch wyraził przekonanie, że zajęcie wzgórza klasztornego będzie miało wpływ na dalszą obronę nieprzyjaciela w tym rejonie17. O 18.45 brygadier Frith otrzymał wiadomość z Rzutu Taktycznego 8 Armii, że dowództwo armii przełożyło termin natarcia 2 Korpusu na inny dzień ze względu na słabe postępy natarcia brytyjskiej 78 Dywizji Piechoty. Wiadomość ta natychmiast została przekazana gen. Andersowi18. Wieczorem dowódca 8 Armii w rozmowie telefonicznej z Andersem
244
wyznaczył nowy termin natarcia dla 2 Korpusu na 7.00 17 maja. Tym samym czas natarcia podany w rozkazie operacyjnym z 14 maja został przesunięty o kilka godzin. Wieczorem 15 maja sztab 3 DSK przekazał przez oficera łącznikowego do sztabu 2 Korpusu zdobyty plan ogni artylerii niemieckiej z podziałem na odcinki obrony. Bardzo szybko został on przekazany do Oddziału Informacyjnego Korpusu w celu sprawdzenia autentyczności. Na pod stawie meldunków nadchodzących od rana o ostrzale polskich pozycji przez artylerię i moździerze nieprzyjaciela potwierdzono jego autentycz ność. W tej sytuacji niemieckie plany zostały przesłane do wszystkich dowódców, których oddziały znalazły się na linii ognia19. 16 maja o 10.45 szef sztabu 2 Korpusu poinformował szefa sztabu 3 DSK „o pewnych przesłankach, że obsada [miasta] Cassino lub jej część przygotowuje się do wyjścia”. Informacja ta miała na celu zwrócenie uwagi na możliwość wycofania się oddziałów niemieckich z masywu Monte Cassino na następną linię obrony20. Odpowiadając, ppłk dypl. Piątkowski zameldował, że z napływających do północy meldunków od własnych oddziałów nie zauważono żadnych znaków wskazujących na zamiar wycofania się nieprzyjaciela. Szef sztabu 3 Dywizji podkreślił, że „bezwzględna czujność na odcinku dywizji jest zachowana”. Płk dypl. Wiśniowski obiecał dostarczyć do sztabu 3 DSK „na piśmie obserwacje objawów świadczących o możliwości odwrotu npla” 21. 16 maja na podstawie wytycznych dowódcy 2 Korpusu gen. Sulik wydał nowy rozkaz, w którym zmienił poprzedni plan, pozostawiając oczyszczenie Widma batalionom drugiego rzutu. Zgodnie z rozkazem gen. Andersa natarcie 5 Dywizji zostało skierowane tylko na północną część Widma, z którego miało być dalej kontynuowane na wzgórza 575 i S. Angelo. Natomiast idące za nimi oddziały drugiego rzutu po oczysz czeniu Widma otrzymały zadanie uderzenia na rejon Winnica-Balkon i opanowania go oraz nawiązania łączności z brytyjską 78 Dywizją Piechoty. 16 Batalion mjr. Andrzeja Stańczyka otrzymał zadanie zdobycia północnej części Widma, a idący za nim 17 Batalion mjr. Mieczysława Bączkowskiego miał przekroczyć go i opanować wzgórze S. Angelo. Osłaniać natarcie dywizji od południa miał 3 szwadron 4 Pułku Pancernego i kompania 15 Batalionu. Czołgi 4 Pułku Pancernego miały wjechać na południową część Widma i zabezpieczyć działania dywizji z kierunku Massa Albaneta. Na lewo od 16 Batalionu nacierać miał 15 Batalion z zamiarem zajęcia środkowej części Widma (o ile 16 Batalion napotkałby trudności) lub rozszerzenia dalszego natarcia. Odwód stanowiły Bataliony
245
13 i 18, przygotowane do odparcia kontrataków niemieckich albo prze dłużenia natarcia na wzgórza S. Angelo i 575 oraz Winnicę. Grupa mjr. Smrokowskiego miała działać na prawym skrzydle, posuwając się za 17 Batalionem z poleceniem likwidacji niemieckich przeciwnatarć. Na dowódcę natarcia wyznaczony został płk dypl. Rudnicki22. Na podstawie wytycznych gen. Sulika płk dypl. Rudnicki zarządził odprawę wszystkich dowódców batalionów piechoty i pułków artylerii mających wziąć udział w natarciu. Na stole plastycznym płk Rudnicki przedstawił: kierunek, cele, sposób natarcia, kolejność i szyk baonów. Omawiając działania artylerii, poruszył sprawę przeniesienia ognia artylerii na S. Lucia. Odpowiadając, płk Jerzy Orski, dowódca artylerii dywizyjnej, „wyraził obawę, że przeniesienie ognia przez północny grzbiet S. Angelo jest technicznie trudne i mogą się zdarzyć wypadki rażenia własnej piechoty, gdy ta opanuje grzbiet” 23. Na odprawę niespodziewanie przybył gen. Anders. Przebieg narady w dowództwie 5 wyglądał następująco: „mjr. Leona Gnatowskiego — Po daję przebieg natarcia lewego półbaonu (15 BS) na Widmo. 2 kompania wyszła na dom [na] Widmie i opanowała jego rejon, po czym poszli dalej na [wzg.] 517, gdzie pluton ckm skonsolidował się. Plutony czołowe przeszły, po czym okazało się, że w bunkrach są Niemcy, zaczęła się ich likwidacja. Dwa bunkry koło domku są składakami o wysokości do 1,10 m. Pillboxów nie spotkano. [...] Przeciwuderzenie npla było słabe. Po konsolidacji w rejonie domku przyszedł 18 BS z ppłk. dypl. Domoniem, który przedłużył obronę w lewo i brał udział w likwidacji bunkrów. Na lewym skrzydle w rejonie Gardzieli słyszał dopiero po raz pierwszy około godz. 17.00 — głosy polskie «1 kompania naprzód». W godzinach popołudniowych wysłał chorążego do 4 kompanii 15 BS (odwodowej), by podciągnąć ją. Chorąży wrócił meldując, że kompania wycofała się razem z 18 BS. O 15.00 silny ogień na Widmo — wydaje się, że jest to własny ogień. Po czym ukazały się ponownie czołgi npla, atakowane przez samoloty. Po zmroku Niemcy zaczęli zachowywać się zaczepnie. O 21.00 zeszedł z Widma nie mając wiadomości, bandaży i amunicji. Stan 24 ludzi. Ppłk. dypl. Domoń mówił mjr. Gnatowskiemu, że npl przeciwnacierał od Gardzieli. Mjr Gnatowski przeciwnatarć nie widział. II. Opinia płk. dypl. Klemensa Rudnickiego. 1. Całe Widmo obsadzone piechotą — silniej na prawym skrzydle, jest zdania, że lepiej przejść Widmo. Nie przedstawia to większej trudności. Nie likwidować bunkrów, a zostawić je. Wytrzymanie na Widmie uzależ nione od obezwładnienia Como i Cycków. Ogień od Atina minimalny. Ogień z Terrelle, moździerze, z Como i Piedimonte nieustanny ogień
246
i nadal «piekielny». Jeśli ten ogień będzie trwał dalej, nie wydaje się, by były szanse na pozostanie na Widmie i ruch dalej. 2. 13 BS w natarciu 12 maja nie osiągnął Widma prawym skrzydłem, natomiast lewym przekroczył je. Płk dypl. Klemens Rudnicki jest zdania, że wobec 6-miesięcznego rozbudowywania pozycji npla, której główną linią oporu jest S. Angelo i wzg. 575 z polami minowymi, [...] uważa za ryzykowne iść wprost z Widma na S. Angelo i wydał rozkazy mjr. Stańczykowi, umocnić się na Widmie i rozpoznać na S. Angelo przed dalszym ruchem. III. Dowódca Korpusu wyobraża sobie, że nic nie zrobimy i poniesiemy straty, jeśli zatrzymamy się na Widmie i będziemy rozpoznawać. Dowódca Korpusu obawia się, czy odwrót npla nastąpi wcześniej przed świtem i podaje, aby nie strzelać do Niemców w bunkrach i jeńców. IV. Rozumowanie dowódcy Korpusu. Natarcie 5 KDP (S. Angelo i 575) nie wykorzystać na wzg. 575, lecz zdobyć je (wzg. 575). Natarcie wsparte będzie całością artylerii. Wzg. 593 będzie pod ogniem. Płk dypl. Orski melduje, że w planach ogni nie ma tego i plany ogni artylerii 3 DSK nie są uzgodnione. Jednocześnie 3 DSK natarcie na Massa Albaneta. Po zajęciu S. Angelo-575 przez 5 KDP — 3 DSK uderzy na wzg. 593. Przejść przez Widmo i uderzyć od razu na S. Angelo i 575 — Widmo nie jest przedmiotem natarcia, lecz trzeba go przejść i iść dalej na S. Angelo. V. Natarcie Korpusu ruszy po opanowaniu linii zielonej przez 78 Dy wizję Brytyjską. Massa Albaneta albo będzie wzięta, albo tak związana, że nie może nic zrobić. Gen. Władysław Anders nie chce, by mjr Smro kowski (d-ca kompanii Commando) brał udział w natarciu tych dwóch baonów. Płk dypl. Klemens Rudnicki plan ogni artylerii chce regulować według czasu. Przesunięcie ogni z S. Angelo na hasło «Klimek 2» lub jeśli nie będzie hasła, zdjąć ogień automatycznie po 30 minutach. VI. Decyzja dowódcy Korpusu. Natarcie 5 KDP równoczesne z natarciem na Massa Albaneta. Natarcie 5 KDP jako pierwszy cel S. Angelo. I rzut Widmo przechodzi, II rzut je oczyszcza, po czym 5 KDP naciera na wzg. 575 i wykorzystuje na Winnicę i Balkon aż do nawiązania łączności z 78 Dywizją Brytyjską. Kompania Commando posuwać się będzie na 17 BS — po zajęciu S. Angelo dla wykorzystania, ewentualnie dla odpierania przeciwnatarć” 24.
247
O 16.30 gen. Kirkman przybył do dowództwa 2 Korpusu, ale ze względu na wyjazd gen. Andersa do spotkania między nimi doszło dopiero później. Wcześniej dowódca XIII Korpusu poinformował szefa sztabu 2 Korpusu o trudnościach z rozpoczęciem natarcia o planowanej poprzednio godzinie. Gen. Kirkman przedstawił swój zamiar: podstawa wyjściowa do natarcia — linia Pytchley, piechota XIII Korpusu miała ruszyć z podstawy wy jściowej o 7.00. Pierwszy przedmiot natarcia — 270 metrów na północ od Femie, następny — Bedale, trzeci — droga nr 6. Jednostki XIII Korpusu po połączeniu z polskimi oddziałami miały przejść przed dalszą akcją do obrony. Gen. Anders spotkał się z dowódcą brytyjskiego XIII Korpusu o 17.00. Gen. Kirkman zwrócił się z prośbą o przełożenie godziny natarcia na 7.00 rano 17 maja ze względu na poranne mgły, które utrudniały wprowadzenie czołgów do walki. Gen. Anders zgodził się na zaproponowaną godzinę równoczesnego natarcia obu korpusów. Tym samym postanowił przenieść początek natarcia 2 Korpusu z 5.00 na 7.00. Decyzja ta zapadła o 17.5025. Po wyjeździe gen. Kirkmana dowódca 2 Korpusu poprosił brygadiera Fritha, aby ten przekazał ustalenia ze spotkania dowódcy 8 Armii. O 19.00, po powrocie z dowództwa 8 Armii, szef brytyjskiej misji łącznikowej przekazał, że gen. Leese oświadczył, iż przyjęte przez obu dowódców rozwiązanie uważa za najlepsze w sytuacji, w jakiej obie jednostki się znalazły. O 17.30 płk dypl. Wiśniowski otrzymał meldunek o dziwnym wyda rzeniu na terenie klasztoru. Z obserwacji wynikało, że nad głównym budynkiem klasztoru unosił się dym, mimo iż obiekt nie był ostrzeliwany. Równocześnie nieprzyjaciel zaczął zadymiać rejon pomiędzy klasztorem a cmentarzem oraz Balkony. Sytuacja ta mogła wskazywać na możliwość ewakuacji oddziałów znajdujących się w klasztorze26. O 18.00 dowódca 2 Korpusu przeprowadził rozmowy telefoniczne z szefami sztabów 3 i 5 Dywizji. Ppłk dypl. Maliszewski poinformował gen. Andersa, że wypad 16 Batalionu na Widmo został przesunięty o dwie godziny. Dowódca 2 Korpusu zwrócił uwagę szefowi sztabu 5 KDP na niemieckie zadymianie rejonu klasztoru. Anders nakazał wzmo żoną obserwację pozycji nieprzyjaciela, gdyż ten prawdopodobnie próbo wał się wycofać27. 16 maja o 18.00 w uzupełnieniu rozkazu nr 2 gen. Anders wydał rozkaz szczególny do natarcia, w którym pisał: „XIII Korpus rozpocznie natarcie dla połączenia się z 2 Polskim Korpusem z linii wzg. 58 G. 837186 — G. Sinagoga wsp. G. 825177 (Pytchley Linę) o godz. 17.00 dnia 17 maja. Dowódca XIII Korpusu jest pewny osiągnięcia szosy nr
248
6 w pkt. C. Covacece wsp. G. 812207 i pkt. wsp. G. 825203 około godz. 9.00. W związku z tym czas rozpoczęcia natarcia przesuwam następująco: Godz. 6.00 dnial7 maja — zwalczanie artylerii od 6.00 do 6.20 — przygotowanie artyleryjskie od 6.20 do 7.00 — szturm piechoty 7.00”. „Zdaję sobie sprawę — pisał gen. Anders — z niekorzystnej godziny natarcia dla 5 KDP, lecz współczesność natarcia z XIII Korpusem daje gwarancję, że tylko część ognia moździerzy i artylerii nieprzyjaciela będzie mogła być użyta przeciwko nam. W dniu dzisiejszym na skutek natarcia XIII Korpusu (78 Dywizja) gros moździerzy sprzed naszego odcinka strzela na nacierającą 78 Dywizję. Oddziały niemieckie w prze ciwnatarciach w dniu 16 maja poniosły bardzo ciężkie straty. XIII Korpus będzie zadymiać od rana południowe stoki Monte Cassino, zadymianie będzie przerywane i powtarzane tak długo, jak długo źródła ognia nie przyjaciela będą działać z tego rejonu” 28. Na podstawie tego rozkazu i na potwierdzenie ustnych rozkazów wydanych 16 maja o 14.30, dowódca 5 KDP wydał nowy rozkaz do natarcia, zmieniając poprzedni z 14 maja: „Nacierając jednym baonem w I rzucie głęboko ugrupowanym opanować kolejno: płn. część Widma, S. Angelo, wzg. 575; wykorzystać na W innicę, Balkon, po czym dalej do nawiązania łączności z 78 Dy w. Bryt.; na grzbiecie Widmo NIE zatrzymywać się, pozostawiając czyszczenie bunkrów oddziałom II rzutu; po opanowaniu S. Angelo i wzg. 575 zorganizować się obronnie. Natarcie osłonić od południa działaniem 3 kompanii czołgów wzmoc nionej jedną kompanią piechoty”. Na szczególną uwagę zasługuje ocena położenia nieprzyjaciela zawarta w tym rozkazie, w której „stwierdzono, że nieprzyjaciel poniósł silne straty i obrona jego jest silnie wstrząśnięta ostatnimi walkami. Liczę się z możliwością próby wycofania się nieprzyjaciela z rejonu Monte Cassino przed wyrusze niem natarcia” 29. W związku z pojawiającymi się w dowództwie 2 Korpusu zarzutami dotyczącymi działań 5 KDP w czasie pierwszego natarcia, gen. Sulik złożył gen. Andersowi meldunek, w którym m.in. pisał: „1. Plan działań zaczepnych dowódcy 2 Korpusu L.dz.850/Op/tj z dnia 30 kwietnia 1944 r., s. 2, punkt 2 nakazuje — «Wyruszenie do natarcia obu WJ na pierwszy przedmiot — jednocześnie. 3 DSK powinna opanować swój pierwszy przedmiot (wzg. 593-Massa Albaneta), zanim natarcie 5 KDP zejdzie z grzbietu Widmowego (Phanton Ridge), Zapobiegnie to flankowaniu natarcia 5 KDP ze wzg. 593 i Massa Albaneta».
249
2. Rozkaz operacyjny nr 1 dowódcy Korpusu L.dz. 909/Op/tj z 6 maja 1944 r., pkt. 4: «zwartym natarciem Korpusu po osi Colle Maiola-Massa Albaneta przełamać obronę npla». Pkt. 5 i 6 zadanie Dywizji niezmienione. «Rozkaz ten współdziałania obu dywizji nie reguluje ponownie i nie zmienia rozkazów zawartych w planie działań zaczepnych L.dz. 850, pkt 9. Podkreśla, przyspiesza obowiązek 3 DSK osłony skrzydła natarcia 5 KDP i zwartego natarcia przez — godzina szturmu na wzg. 593 — 01.30, — godzina szturmu na grzbiet Widmowy i gardziel pomiędzy grzbie tem Widmowym a grzbietem wzg. 596-wzg. 593 — godz. 01.45». 3. Dnia 12 maja 5 KDP — 13, 15 i 18 Baonami opanowała grzbiet Widmo, walcząc na nim od godz. 2.30 do godz. 15.00. Część 15 Baonu pod dowództwem mjr. Gnatowskiego i dwie kompanie Baonu 18 pod dowództwem kpt. Pawulskiego zeszły z Widma około 21.00. Czołowe kompanie 15 Baonu około południa wyruszyły z Widma na wzg. 575. 4. Massa Albaneta i Gardziel między Widmem i wzg. 593 nigdy nie były opanowane. 5. O godz. 9.30 otrzymałem wiadomość z 3 DSK, że utraciła ona wzg. 569. 6. O godz. 12.50 otrzymałem meldunek od dowódcy 6 LBP, że oficer informacyjny 2 BSK podaje — jakoby 3 DSK już opuszczała wzg. 593. O godz. 15.05 dowódca 3 DSK wydał rozkaz opuszczenia wzg. 593. 7. Dnia 13 maja na rozkaz wykonania wypadów przez obie Dywizje, 5 KDP wykonała 3 wypady, które wyszły o godz. 20.30 i utrzymały się w styczności z nplem na Widmie do godz. 8.00 14 maja. 3 DSK wykonała 1 wypad o godz. 3.45 dnia 14 maja, który został odparty. 8. Dnia 16 maja na ustny rozkaz dowódcy Korpusu z godz. 18.15 wyruszył wypad w sile kompanii o godz. 19.30. Ruchu 3 DSK nie zauważono. 9. Powyższe zestawienie faktów przedstawiam bez komentarzy. Przykro mi, że niektórzy oficerowie lekkomyślnym i nieodpowiednim gadaniem narażają dobre imię Dywizji i sieją ziarna niechęci między 5 KDP i 3 DSK oraz dowództwem Korpusu. Ze swej strony melduję, że dążeniem moim jest utrzymać jak najser deczniejsze stosunki między Dywizjami i że jestem pełen szacunku dla krwawego trudu 3 DSK” 30. O 20.00 dowódca 3 DSK został wezwany na odprawę do gen. Andersa. Ten poinformował gen. Ducha o sytuacji w rejonie Cassino, zwracając uwagę na możliwość odejścia oddziałów niemieckich z zajmowanych pozycji w nocy z 16 na 17 maja. Gen. Anders powiadomił dowódcę
250
3 DSK, że z 5 Dywizji wyszedł wypad na Widmo, w związku z czym natarcie 3 Dywizji na Massa Albaneta powinno być przeprowadzone równocześnie. Dowódca 2 Korpusu zwrócił uwagę na konieczność wy konania przez 3 Dywizję wypadu na wzgórza 593 i 569 oraz prowadzenie obserwacji, czy nieprzyjaciel nie opuszcza klasztoru. Gdyby to nastąpiło, 3 DSK powinna natychmiast rozpocząć działania w kierunku wzgórza klasztornego31. Dowódca 2 Korpusu wskazał na konieczność rozpoczęcia ataku na Massa Albaneta równocześnie z natarciem 5 KDP na Widmo, gdyż tylko takie działanie mogłoby, jego zdaniem, związać nieprzyjaciela. 16 maja o 22.00 gen. Sulik telefonicznie poinformował szefa sztabu 2 Korpusu o przeprowadzonym z sukcesem wypadzie 16 Batalionu na Widmo. Dowódca 5 Dywizji przekazał również, że pod Widmo został podciągnięty 17 Batalion, a płk dypl. Rudnicki zarządził wysłanie patroli w kierunku S. Angelo32. O sukcesie 5 KDP płk dypl. Wiśniowski natychmiast powiadomił szefa sztabu 3 DSK, ppłk. dypl. Henryka Piątkowskiego, polecając wcześniejsze wykonanie wypadu dywizji na wzgórze 59333. O 22.50 Oddział Operacyjny 2 Korpusu zawiadomił sztab 3 DSK o uzyskaniu przez nasłuch informacji, że 4 Pułk Spadochronowy otrzymał rozkaz wycofania się z zajmowanych pozycji34. O 23.00 ppłk dypl. Stanisław Maleszewski, szef sztabu 5 KDP, zamel dował telefonicznie gen. Andersowi, że znajdujące się na Widmie cztery kompanie 16 Batalionu zajęły północną część wzgórza35. O 24.00 gen. Sulik zaproponował szefowi sztabu 2 Korpusu przyspieszenie natarcia. Płk dypl. Wiśniowski przedstawił tą propozycję gen. Andersowi, który nakazał powiadomić dowódcę 5 KDP i szefa sztabu 3 DSK, że przy spieszenie natarcia było niemożliwe ze względu na brak możliwości wsparcia w tym czasie polskiego korpusu przez artylerię brytyjską. Szef sztabu 2 Korpusu przekazał, że „natarcie wyruszy zgodnie z planem” 36. Kilka minut później ppłk dypl. Maleszewski poinformował szefa sztabu 2 Korpusu, że płk dypl. Rudnicki ze względu na ostrzał Widma przez nieprzyjaciela chciał o świcie rozpocząć natarcie na S. Angelo. W tym celu potrzebne było przesunięcie godziny rozpoczęcia przygotowania artyleryjskiego. Gen. Odzierzyński nie wyraził na to zgody. Powodzenie całej akcji uzależniał od wspólnej akcja artylerii 2 Korpusu oraz Korpusów X i XIII. W danym momencie nie mógł na to liczyć, gdyż ich pułki zajęte były wówczas innym zadaniem. Ppłk dypl. Piątkowski wobec powodzenia akcji 16 Batalionu na Widmie zwrócił się do płk. dypl. Wiśniowskiego o zezwolenie na wykonanie
251
równoczesnego natarcia na wzgórza 593, 569, 467 i Massa Albaneta z uderzeniem całej 5 Dywizji. Szef sztabu Korpusu wyraził na to zgodę37. 17 maja o 2.15 ppłk dypl. Piątkowski przekazał telefonicznie płk. Wiś niowskiemu, że gen. Duch zgodził się na równoczesny atak swojej dywizji z natarciem 5 KDP w momencie oczyszczenia przez Kresową południowo -zachodnich stoków Widma z jednostek nieprzyjaciela38.
1 Imperial War Museum, Kolekcja gen. Leese’a. 2 Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 228. 3 IPMS, C 1/IV, Notatka dla gen. Andersa z 13 maja 1944 roku. 4 Według stanów podanych rano przez dowódców batalionów: w 13 Batalionie w kom paniach strzeleckich było 182 żołnierzy, a w kompanii dowodzenia i taborach 300 żołnierzy; w 14 Batalionie w kompaniach strzeleckich było 222 żołnierzy, a w kompanii dowodzenia i taborach 323 żołnierzy; w 15 Batalionie w kompaniach strzeleckich było 156 żołnierzy, a w kompanii dowodzenia i taborach 242 żołnierzy. 5 IPMS, C 143/IV B, Dowództwo 5 WBP, Dziennik działań za czas od 13-19 maja 1944 roku. 6 Bitwa o Monte Cassino. Wybór źródeł, pod red. B. Polaka, s. 44-45. Rozkaz przygo towawczy do natarcia z 13 maja 1944 roku. 7 IPMS, C 1/IV, Dowództwo Korpusu, Oddział Operacyjny, Przebieg działań w dniu 13 maja 1944 roku, arkusz 7. 8 IPMS, C 1/IV, Dowództwo Korpusu, Oddział Operacyjny, Przebieg działań w dniu 14 maja 1944 roku, arkusz 1-2. 9 IPMS, C 1/IV, Notatka dla gen. Andersa z 14 maja 1944 roku. 10 IPMS, A XI 2/11, Rozkaz Operacyjny Nr 2 gen. Andersa z dnia 14 maja 1944 roku. 11 IPMS, C 1/IV, Rozkaz do natarcia (potwierdzenie ustnych rozkazów), Dowództwo 5 KDP, L.dz. 683 z dnia 14 maja 1944 roku. 12 IPMS, C 1/IV, Rozkaz Operacyjny Nr 5 gen. Ducha z dnia 15 maja 1944 roku. L.dz. 204/76/Op. 13 IPMS, C 1/IV, Rozkaz do natarcia (potwierdzenie ustnych rozkazów), Dowództwo 5 KDP, L.dz. 683 z 14 maja 1944 roku. 14 Bitwa o Monte Cassino. Wybór źródeł, s. 47-48. Rozkaz dowódcy 5 KDP z 15 maja 1944 roku. 15 IPMS, C 1/IV, Dziennik Działań 3 DSK z dnia 15 maja 1944 roku, arkusz 2. 16 IPMS, A XIX 5/11, gen. bryg. Klemens Rudnicki, Jak przeżywałem bitwę pod Monte Cassino, s. 10-11. 17 IPMS, C 1/IV, Dowództwo Korpusu, Oddział Operacyjny, Przebieg działań w dniu 15 maja 1944 roku, arkusz 5. 18 IPMS, C 1/IV, Notatka dla gen. Andersa z 15 maja 1944 roku. 19 IPMS, C 1/IV, Dowództwo Korpusu, Oddział Operacyjny, Przebieg działań w dniu 15 maja 1944 roku, arkusz 5. 20 IPMS, C 1/IV, Dowództwo Korpusu, Oddział Operacyjny, Przebieg działań w dniu 16 maja 1944 roku, arkusz 3. Natomiast w Dzienniku Działań 3 DSK z 16 maja 1944 roku, arkusz 2 podano, że rozmowa rozpoczęła się o 10.47.
252
21 Zbiory płk. dr. Stanisława Biegańskiego, Dziennik Działań 3 DSK z dnia 16 maja 1944 roku, arkusz 2. 22 IPMS, C 74/ III B, Rozkaz do natarcia dowódcy 5 KDP, L.dz. 687 z dnia 16 maja 1944 roku. Jako potwierdzenie rozkazów ustnych wydanych o 14.30. 23 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), Mjr Bączkowski, dowódca 17 Batalionu, Sprawozdanie z akcji bojowej 17 Lwowskiego Baonu Strzelców od dnia 9 V do dnia 19 V 1944 roku. 24 IPMS, A XI 39/10, Notatki z odprawy dowódcy Korpusu w m.p. I rzutu 5. KDP, 16 maja 1944 roku. 25 IPMS, C 1/IV, rozmowa gen. Andersa z dowódcą XIII Korpusu z dnia 16 maja godz. 17.00. 26 IPMS, C 1/IV, Dowództwo Korpusu, Oddział Operacyjny, Przebieg działań w dniu 16 maja 1944 roku, arkusz 5. O tej sytuacji powiadomione zostały sztaby walczących dywizji. Patrz Dziennik Działań 3 DSK z dnia 16 maja 1944 roku, arkusz 4. 27 IPMS, C 1/IV, rozmowa gen. Andersa z szefem sztabu 5 KDP z dnia 16 maja godz. 18.00. 28 IPMS, C I/IV, rozmowa gen. Andersa z szefem sztabu 5 KDP dnia 16 maja godz. 18.00; Dowództwo Korpusu, Oddział Operacyjny, Przebieg działań w dniu 16 maja 1944 roku, arkusz 5. 29 IPMS, A XI a 39/10, Rozkaz do natarcia, L.dz. 687 z 16 maja 1944 roku. 30 IPMS, A XI, 39/10, Meldunek gen. bryg. Nikodema Sulika skierowany do dowódcy 2 Korpusu gen. Władysława Andersa z 16 maja 1944 roku. 31 IPMS, C 1/IV, rozmowa gen. Andersa z dowódcą 3 DSK dnia 16 maja godz. 20.00. 32 IPMS, C 1/IV, Dowództwo Korpusu, Oddział Operacyjny, Przebieg działań w dniu 16 maja 1944 roku, arkusz 7. 33 IPMS, C I/IV, rozmowa szefa sztabu 2 Korpusu z szefem sztabu 3 DSK dnia 16 maja godz. 22.00. 34 Zbiory płk. dr. Stanisława Biegańskiego, Dziennik Działań 3 DSK z dnia 16 maja 1944 roku, arkusz 6. Nieprzyjaciel bardzo dobrze maskował odwrót. Przekonała się o tym brytyjska 10 Brygada, która w czasie próbnego natarcia dostała się pod silny ogień moździerzy i artylerii nieprzyjaciela. Meldunek przekazany przez dowódcę brytyjskiej jednostki mówił, że Niemcy nadal twardo trzymali swoje pozycje. 35 IPMS, C 1/IV, Dowództwo Korpusu, Oddział Operacyjny, Przebieg działań w dniu 16 maja 1944 roku, arkusz 7. 36 IPMS, C 1/IV, Dowództwo Korpusu, Oddział Operacyjny, Przebieg działań w dniu 17 maja 1944 roku, arkusz 1; Rozmowa płk. dypl. Wiśniowskiego z dowódcą 5 KDP dnia 16 maja godz. 24.00. 37 IPMS, C 1/IV, Dowództwo Korpusu, Oddział Operacyjny, Przebieg działań w dniu 17 maja 1944 roku, arkusz 1. 38 Ibid.
Rozdział 16. DRUGIE NATARCIE 5 KRESOWEJ DYWIZJI PIECHOTY
Sytuacja w 5 Kresowej Dywizji Piechoty w dniach 13-16 maja 13 maja o 5.30 na odcinku 5 KDP nastąpiła zmiana oddziałów. 14 Ba talion został zluzowany przez 16 Batalion. Do odwodu odcinka obrony przesunięto 17 Batalion, 18 Batalion przeszedł do rejonu Viticuso, a Ba taliony 13 i 15 po zejściu z odcinka zajęły się znoszeniem swoich rannych. Pomimo przerwy w działaniach nieprzyjaciel nie zaprzestał wykonywania wypadów na stanowiska polskie. O 6.00 na pozycje 16 Batalionu uderzyli Niemcy. Atak odparto, a nie przyjaciel pozostawił na przedpolu kilka zniszczonych czołgów oraz znaczną liczbę zabitych. O 14.20 lotnictwo alianckie zbombardowało stanowiska niemieckiej artylerii ciężkiej ostrzeliwującej pozycje 5 Dywizji. Czas pomiędzy dwoma natarciami został wykorzystany także przez niemiecką propagandę. 14 maja po raz pierwszy na stanowiska polskie zrzucono niemieckie ulotki w języku polskim. Były to „przepustki do domu dla nieograniczonej liczby żołnierzy” albo ryciny i odezwy, prze konujące żołnierzy polskich o daremności ich wysiłków. „Roztaczały one uroki uprawy ziemi ojcowskiej i podpory domu rodzinnego, po kazywały w obrazkach beznadziejną drogę, dawały słowo Adolfa Hitlera, to znów groziły, straszyły, przerażały hiobowymi wieściami politycz nymi, przedstawiały zbroczone krwią szkielety z podpisem «Polacy, idziecie w piekło Cassina», porównywały Cassino z Katyniem, uka zywały w karykaturach drwiny mocarstw zachodnich ze sprawy polskiej i szatańskie zamiary Kremla. Ulotek tych padały na polskie pozycje dziesiątki tysięcy”. Akcja ta była wsparta programami niemieckiej dy wersyjnej radiostacji „Wanda”. Niemiecka kampania propagandowa nie przyniosła żadnego wymiernego rezultatu. Tego samego dnia zastępca dowódcy 4 Pułku Pancernego, kpt. Iwanow ski, zarządził na podstawie rozkazu płk. dypl. Rudnickiego (wobec braku
254
informacji z rejonu Gardzieli) rozpoznanie terenu czołgami — przy czym zwrócił się z prośbą o przysłanie piechoty. Kiedy jednak ta ze względu na zmęczenie nie mogła dotrzeć, na rekonesans wyruszyły cztery czołgi z 2 szwadronu. Około 17.00 osiągnęły Gardziel, skąd miały dobry wgląd w rejon Massa Albaneta i stanęły, gdyż napotkały nierozbrojone miny. Dowódca 2 szwadronu prosił o przysłanie saperów. Podczas rozminowy wania drogi Niemcy otworzyli ogień z moździerzy i cekaemów. W od powiedzi czołgi 4 Pułku Pancernego rozpoczęły ostrzał wzgórza 593 i Wid ma, tak że nieprzyjaciel ucichł. Wynikiem akcji czołgów było rozpoznanie południowych stoków Widma oraz częściowo rejonu Massa Albaneta, a także rozminowanie Gardzieli Albaneta. Dowódca 2 szwadronu, kpt. Władysław Drelicharz po akcji stwierdził, że gdyby otrzymał wsparcie piechoty, to jego czołgi mogłyby wejść głębiej w Gardziel i kontrolować ogniem cały rejon Massa Albaneta. W godzinach popołudniowych na pierwszą linię przybył dowódca 2 Brygady Pancernej gen. Bronisław Rakowski. Wieczorem czołgi powróciły na stanowiska przed Gardzielą1. 16 maja o 5.15 do dowództwa 5 Dywizji dotarł meldunek: „kierowcy angielscy odmówili drugiego wjazdu, na skutek czego około 40 procent amunicji nie zostało dowiezione” na pozycje dywizji2.
16 Lwowski Batalion Strzelców 15 maja dowódca 16 Batalionu mjr Andrzej Stańczyk na odprawie dowódców kompanii poinformował zebranych o sytuacji na odcinku brytyjskiego XIII Korpusu oraz planowanym drugim natarciu 5 Dywizji. W ataku tym 16 Batalion miał opanować Widmo. Do akcji w pierwszym rzucie miały ruszyć 2, 3 i 4 kompania, a odwód miała stanowić 1 kom pania. Nacierające kompanie miały poprzedzać, podobnie jak podczas pierwszego natarcia 5 WBP, grupy szturmowe wzmocnione saperami w sile jednego plutonu. Każda grupa szturmowa została podzielona na cztery drużyny. Pierwsza grupa złożona z saperów miała za zadanie za pomocą materiałów wybuchowych niszczyć niemieckie bunkry. Druga grupa tzw. uderzeniowa, wyposażona w 2 lkm, 3 thomiguny, 2 PIAT-y, 1 kb z garłaczem oraz pistolety, granaty i rakiety, z pomocą grupy trzeciej, uzbrojonej w granatniki i moździerze, miała opanować uszko dzone niemieckie bunkry. Czwarta grupa odwodowa miała być w każ dym momencie gotowa do przeciwnatarć. Po zakończonej odprawie mjr Stańczyk spotkał się kolejno z każdą kompanią, przedstawiając sytuację nieprzyjaciela, który był już mocno zmęczony wielodniowymi walkami: „[...] Przy zdecydowanym i śmiałym
255
działaniu na pewno się załamie, tym bardziej że grozi mu odcięcie. Osobisty kontakt dowódcy z żołnierzami, dzielenie się wiadomościami z pola walki, żołnierz przyjął serdecznie i szczerze. Znał swego wodza — cenił go — wierzył... Wierzył, bo widział go często!” 3. Pod wieczór 15 maja wyznaczono białymi taśmami granice pomiędzy nacierającymi kompaniami. Przez cały czas artyleria dywizyjna prowadziła ostrzał bunkrów na Widmie. Gdy 16 Batalion czekał na rozpoczęcie natarcia, w nocy z 15 na 16 maja przyszedł z dowództwa dywizji rozkaz zmieniający termin rozpoczęcia akcji. 16 maja z nastaniem świtu żołnierze 16 Batalionu zauważyli powiewa jące nad Widmem flagi czerwonego krzyża — to niemieccy sanitariusze opatrywali rannych. Widać było, że polska artyleria bardzo celnie ostrze liwała nieprzyjacielskie pozycje. O 16.00 mjr Stańczyk wezwał wszystkich dowódców kompanii i oddziałów szturmowych na odprawę, która rozpo częła się dwie godziny później. W trakcie spotkania poinformował obec nych oficerów, że natarcie alianckie na południu powiodło się i należało się liczyć z rozpoczęciem działań na odcinku 2 Korpusu. Z nasłuchu radiowego wynikało, że Niemcy rozpoczęli wycofywanie moździerzy z klasztoru, a to świadczyć mogło o zamiarze odwrotu. Zadaniem 16 Batalionu wciąż pozostało opanowanie Widma oraz w przypadku słabego oporu na tym wzgórzu — przedłużenie natarcia na wzgórze S. Angelo. Po jego opanowaniu batalion miał nawiązać kontakt z brytyjskim XIII Korpusem. Hasłem rozpoznawczym było słowo „GEO RGE” — odzewem „BRAT”. Aby uchronić się od błędów popełnionych przez oddziały walczące w pierwszy natarciu, mjr Stańczyk położył szczególny nacisk na zaopat rzenie walczących w amunicję oraz na ewakuację rannych. Amunicję dla oddziałów miał dostarczać idący za nacierającymi kompaniami pluton przeciwpancerny, którego zadaniem w powrotnej drodze było zbieranie rannych pozostawionych przy ścieżkach. Miało to zapobiec odprowadzaniu przez kolegów rannych na tyły, co powodowało zmniejszenie stanów kompanii. Organizacja batalionowego punktu opatrunkowego została po wierzona por. lek. Zbigniewowi Godlewskiemu. Do 20.30 BPO 16 Bata lionu nie zostało otwarte ze względu na fakt, że w planowanym miejscu znajdowały się już BPO 13 i 14 Batalionu, które udzielały pomocy rannym żołnierzom 16 Batalionu. 16 maja od 20.30 drużyna sanitarna posuwała się za nacierającym batalionem. Następnie na wzgórzu 706 por. lek. Godlewski utworzył punkt opatrunkowy w miejscu wskazanym w czasie odprawy przez mjr. Stańczyka. Położony był on w odległości 300-400 metrów za przedmiotem natarcia, a 100 metrów od mp. dowódcy
256
batalionu. Wobec niewystarczającej liczby sanitariuszy w kompaniach do 16 Batalionu przydzielono 6 sanitariuszy z 31 Kompanii Sanitarnej. Dzięki temu dwie kompanie miały po pięciu sanitariuszy, jedna czterech, a jedna trzech. Dostarczanie amunicji dla walczących na Widmie żoł nierzy leżało w gestii ppor. Feliksa Zalesiewicza, oficera broni batalionu, oraz ppor. Alojzego Milaty, dowódcy II plutonu ppanc. z kompanii dowodzenia4. O 18.10 gen. Sulik nakazał 4 kompanii kpt. Adama Łempickiego z 16 Ba talionu przeprowadzenie wypadu na Widmo. Oczekiwano tylko na sygnał. Akcję 16 Batalionu miały wspierać cztery dywizjony artylerii oraz czołgi. W trakcie podchodzenia na stanowiska 4 kompania została ostrzelana przez niemieckie moździerze i artylerię. Łempicki postanowił uderzyć na północne skrzydło nieprzyjaciela, gdyż z podstawy wyjściowej było tam najbliżej, a teren dawał możliwość ukrytego podejścia na pewnym odcin ku. W związku z tym, że polska artyleria wystrzeliła ponad 200 pocisków na Widmo i jego przedpole, dowódca 4 kompanii przypuszczał, że gdyby znajdowało się tam pole minowe, to w wyniku wybuchów zostałoby częściowo rozbrojone. Kpt. Łempicki zdecydował się uderzyć na pozycje niemieckie tyralierą w dwóch rzutach. W pierwszym miały nacierać plutony I i III, w drugim — pluton II i poczet dowódcy kompanii. Około 19.00 przez pomyłkę własna artyleria położyła ogień na pozycje 4 kom panii. Po wystrzeleniu sześciu czerwonych rakiet — ogień został wy dłużony5. O godz. 19.00 mjr Stańczyk otrzymał od płk. dypl. Rudnickiego rozkaz: „Wykonać jak najszybciej wypad i zdobyć Widmo”. „Dałem rozkaz do wyruszenia — wspominał kpt. Łempicki. — Kompania jednym skokiem przebiegła wzgórze i zniknęła w wąwozie w krzakach” 6. Żołnierze 4 kompanii pokonali porośnięty krzakami pas szerokości 60-70 metrów. Na polu minowym został ciężko ranny najmłodszy żołnierz 4 kompanii, strz. Witold Sokołowski, który po wybuchu miny krzyczał do kolegów: „tędy — już jej nie ma”. Po wyjściu z krzaków plutony I i III dostały się pod silny ogień niemieckiej broni maszynowej z Widma. Nie zatrzymało to polskich żołnierzy, którzy w kilkanaście sekund poko nali dzielące ich od bunkrów 70-80 metrów odkrytego terenu. „Nie spodziewałem się — pisał kpt. Łempicki — że mimo tak silnego ognia, plutony z taką energią pójdą na «bunkry» [...]. Dowódcy plutonów ppor. Piotrowski i pchor. Januszkiewicz wykazali [się] niezwykłą odwagą i ener gią [...], że tak szybko przeniknęli aż pod schrony, gdzie teren skalisty umożliwiał ukrycie się, spowodowało to, że kompania poniosła stosun kowo niewielkie straty” 7. 17 —
M o n te C a s s in o
257
Natomiast idące za pierwszym rzutem II pluton i poczet dowódcy kompanii dostały się w ogień zaporowy nieprzyjaciela i zanim dotarły pod bunkry, poniosły większe straty niż ich poprzednicy. O 20.55 gen. Sulik przez telefon zameldował gen. Andersowi, że „jedna kompania weszła na płd.-wsch. stoki Widma, gdzie otrzymała zaporowy ogień artylerii, ogień moździerzy z rejonu S. Lucia, ogień karabinów maszynowych z pillboxów oraz odezwała się jedna batferia] z rej. Atina” 8. W tym czasie na Widmie rozpoczęło się żmudne zdobywanie niemiec kich bunkrów, w trakcie którego bardzo przydatne okazały się PIAT-y. „Niemcy bronili się uporczywie i trzeba przyznać — dzielnie — pisał kpt. Łempicki. — Kiedy już nie mogli strzelać z km, rzucali granaty ręczne i bronili się ogniem pistoletów maszynowych. Zaszedł wypadek, gdzie Niemiec, który wystrzelał wszystkie naboje ze Schmaisera, wy skoczył zza bunkra i rzucił w naszych żołnierzy pistoletem maszynowym. Na miejscu został zabity. Żaden z broniących się nie oddał się do niewoli. Większość poległa na miejscu, część zbiegła. Podziwiałem naszych chłop ców, strzelających z PIAT-a do schronów niemieckich z odległości 15-20 kroków i rzucających granaty zapalające oraz obronne. W pewnym mo mencie na całym rejonie widać było detonacje granatów naszych i nie mieckich. Wzrokowo sprawiało to wrażenie silnego ognia artylerii, ciężką pracę miał plut. III lewoskrzydłowy. Dwa SP [spandau] strzelające z lewej strony do rozbitego domku ogniem bocznym uniemożliwiały prace. Pró bowałem połączyć się z naszymi moźdz. telefonicznie, ale to nie powiodło się. Strzelaliśmy białe rakiety i pociski dymne M2, lecz i to nie pomogło. Skierowałem tam ogień naszych M2 i lkrn II plutonu, a następnie ruszyłem z II plut. na to skrzydło. Żadnej pomocy już nie mogłem się spodziewać od nikogo, ponieważ kabel tel. został przerwany, a radio uszkodzone, zostaliśmy bez łączności” 9. W trakcie walk przydały się bardzo materiały wybuchowe, w które wyposażono oddziały szturmowe. Bunkry zdobywano jeden po drugim. Dużą rolę odegrały PIAT-y. Po trwającej 45 minut walce niemieccy spadochroniarze wycofali się na drugą stronę Widma, pozostawiając na wzgórzu wielu zabitych. Kpt. Łempicki, obawiając się niemieckiego kontrataku, zwrócił się do dowódcy 16 Batalionu o wsparcie. Mjr Stańczyk zdecydował się na poszerzenie natarcia poprzez wysłanie na wzgórze 2 kompanii por. Jana Perkowskiego. Ta od razu po wyruszeniu została ostrzelana przez niemieckie moździerze. Po dotarciu do Widma 2 kom pania poszerzała istniejący już wyłom w prawo, mozolnie zdobywając bunkier po bunkrze. Niemiecka „obrona Widma jest głęboka, bronią się
258
zaciekle pojedyncze gniazda oporu — pisano w Kronice 16 Batalionu — Por. Perkowski J. rusza pod gradem pocisków artylerii i moździerzy npla. Giną poszarpani odłamkami artylerii szef kompanii, sierż. Cynowski W. i moździerzy sta, st. strz. Nieczogłomski S. Kompania rwie do przodu, wysadzając przed sobą potykacze z drutu kolczastego, dopada Widma, poszerza wyłom w prawo. Schron za schronem trzeba zdobyć, niesamo wicie żmudna to praca. Grupa do rozbijania schronów podczołguje się pod schron, rzuca materiały wybuchowe, grupa uderzeniowa okłada sta nowiska z lkm i PIAT-ów”. Taktyka zdobywania grupami szturmowymi poszczególnych schronów przyniosła bardzo dobre efekty10. O 22.20 dowódca 5 Dywizji zawiadomił sztab 2 Korpusu o zajęciu Widma przez 4 kompanię 16 Batalionu, za którą na wzgórze wyruszył dowódca batalionu z 2 kompanią. W tym samym czasie obserwator artylerii 5 PAL meldował o słabnącym ogniu niemieckiej artylerii ciężkiej i moździerzy. O zaistniałej sytuacji płk dypl. Wiśniowski powiadomił szefa sztabu 3 DSK, aby Karpatczycy przyspieszyli wypad na wzgórze 593 oraz zachowali na całym swoim odcinku wzmożoną czujność11. Nieprzyjaciel dobrze przygotował pozycje obronne. Żołnierze niemieccy planowo wycofywali się z Widma na wcześniej przygotowane stanowiska poniżej wzgórza. Około północy kpt. Łempicki zwrócił się do dowódcy batalionu o przysłanie jeszcze jednej kompanii. Mjr Stańczyk skierował na wzgórze 3 kompanię. Jej dowódca, kpt. Marian Kowalewski, otrzymał zadanie oczyszczenia terenu na lewo od rozbitego domku na Widmie. W czasie przechodzenia przez dolinę, tuż przed wzgórzem, 3 kompania dostała się pod silny ogień niemieckich karabinów maszynowych z nie opanowanej części Widma. Niemcy oświetlili rakietami dolinę. Kompania kpt. Kowalewskiego miała mniej szczęścia od swoich poprzedników, gdyż natrafiła na pole minowe, tracąc 2 zabitych i 6 rannych. W momencie gdy 3 kompania znalazła się na Widmie, wszyscy oficerowie byli ranni z wyjątkiem jednego podchorążego — dowódcy plutonu12. O 23.25 16 Batalion zdołał posunąć się w kierunku domku na Widmie. Pomiędzy 2.00 a 3.00 do akcji na tym odcinku weszła 3 kompania kpt. Kowalew skiego, która zmusiła nieprzyjaciela do częściowego wycofania się13. O 24.00 gen. Sulik zaproponował szefowi sztabu korpusu przyspieszenie natarcia. Płk dypl. Wiśniowski po konsultacji z dowódcą korpusu zawia domił dowódcę 5 KDP i szefa sztabu 3 DSK: „Przyspieszenie natarcia ze względu na zaangażowanie art[ylerii] z innych korpusów niemożliwe. Natarcie wyruszy zgodnie z planem” 14. 17 maja o 4.30 artyleria niemiecka i moździerze położyły ogień na wzgórze 706. Wkrótce potem nieprzyjaciel ruszył do kontrataku siłami
259
4 Batalionu Wysokogórskiego oraz 2 Batalionu 100 Pułku Strzelców Górskich. Niemieccy żołnierze podeszli bardzo blisko do polskich pozycji 1 obrzucili je granatami. Najsilniejsze uderzenie wykonali na pozycje 3 kompanii 16 Batalionu. Dowódca 1 kompanii, kpt. Adam Machnica, otrzymał od mjr. Stańczyka rozkaz przeciwuderzenia na prawym skrzydle 2 kompanii. „2 kompania gdy zobaczyła wychodzącą z krzaków 1 kom panię, nabrała otuchy — Niemcy zobaczywszy nowy oddział, wychodzący im na skrzydło (prostopadle) i do tego gdy lkm 1 kompanii otworzyły ogień odgradzający 2 kompanię od Niemców — [nieprzyjaciel] zaczął się cofać”. Do akcji jako pierwszy wszedł I pluton z 1 kompanii. W walce stracił 9 rannych. Po odparciu nieprzyjaciela pluton zajął stanowiska obronne na północno-zachodnim skrzydle batalionu. Po blisko godzinnej walce oddziały niemieckie wycofały się na wzgórze S. Angelo. Mjr Stańczyk napisał w sprawozdaniu: „Twarda postawa żołnierzy na Widmie — zmusiła npla do wycofania się” 15. O 6.15 płk dypl. Rudnicki przekazał do sztabu 5 Dywizji, że „mjr Stańczyk odparł przeciwnatarcie i czuje się spokojny o swoje lewe skrzyd ło. 17 Batalion Strzelców w ruchu. Brak wiadomości od dowódcy 15 Ba talionu, który został ranny w ruchu na Widmo” 16. W związku z powolnymi postępami natarcia na S. Angelo o 10.00 na Widmo przybył płk Kurek, który nakazał 13 Batalionowi, aby atakował wzgórze 575 równolegle do 17 Batalionu. 16 Batalion miał pozostać na W idmie17. O 12.00 w drodze powrotnej na stanowisko dowodzenia płk Kurek zginął trafiony pociskiem z moździerza. Po jego śmierci płk dypl. Rudnicki przekazał dowodzenie nad walczącymi na S. Angelo oddziałami mjr. Stańczykowi, gdyż ten jako jedyny miał bezpośrednią łączność radiową z nacierającymi oddziałami. Dzięki temu mógł przekazywać informacje do sztabu dywizji i korpusu o sytuacji na odcinku 5 WBP. Gdy walczącym na S. Angelo zaczęło brakować amunicji i poszczególne pododdziały zaczęły się wycofywać, mjr Stańczyk wraz ze strz. pchor. Stanisławem Żurakowskim i kilkoma żołnierzami zatrzymywał cofających się żołnierzy i nakazywał zajmować stanowiska na W idmie18. Stanisław Żurakowski wspominał: „Major Stańczyk na Widmie zajął stanowisko. Grupa żołnierzy zdaje mi się z 13 Batalionu cofa się. Jest tam oficer. Major Stańczyk rozkazuje mi, abym ich zatrzymał i skierował na stanowiska, które poprzednio mi określił. Bardzo blisko domku. Pod biegam od dołu i prosto im mówię: z rozkazu majora Stańczyka macie zająć tam a tam stanowiska. Ci na mnie, że nie mam nic do rozkazywania im. A ja do nich że mam, bo Stańczyk jest dowódcą całości. Wymyślamy
260
sobie szpetnie nawzajem, trzymamy lufy do siebie skierowane, ale w koń cu dają się namówić i zajmują stanowiska wskazane” 19. Największy problem sprawiały środki łączności. Coraz bardziej od czuwało się brak baterii do radiostacji i kabla. Żołnierze z obsługi byli coraz bardziej zmęczeni. Gdy nadeszło zaopatrzenie, okazało się, że przysłane baterie nie nadawały się do użytku. W związku z tym na rozkaz por. Deihołosa żołnierze zbierali baterie z rozbitych radiostacji oraz zwijali kable znajdujące się na wzgórzu po poprzednim natarciu. Dzięki temu batalion mógł odbudować linie20. Ze względu na wycofanie się części oddziałów z S. Angelo na Widmie powstało zagęszczenie. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta: „16 LBS od 60-ciu godzin walczył o zdobycie i utrzymanie Widma. Żołnierz był wyczerpany, jednak przykład Dowódcy podtrzymywał go na duchu, jak wynika z poniżej cytowanej relacji żołnierzy: «My leżeli, a pan major stajał. To na pewno coś zobaczył i każdemu ciekawość: czołgi nasze idą? Niemcy się poddają?... A pan major podnosił wysoko nogę i krzyczy: Dobry znak, chłopcy w gówno wdepnąłem i to my roześmiali się tylko i poszli. Każdy jeden pomyślał — jak stary takie kawały odwala, to pewno nie już taki ostatni koniec»” 21. Mjr. Stańczyka scharakteryzował por. Tadeusz Deihołos, dowódca plutonu łączności: „Jest wszędzie, zawraca żołnierzy innych baonów uciekających z pola walki, chodzi nieustraszony wzdłuż odcinka, organizuje dostawę amunicji, ma humor, co niezwykle wpływa na postawę żołnierzy moralną” 22. O 15.45 ponownie ruszyło natarcie na S. Angelo. Wśród atakujących oddziałów był również 16 Batalion. Kpt. Łempicki tak opisał to natarcie: „Rzucać się do dalszego natarcia znaczyło tyle, co świadomie narażać ludzi na śmierć bez żadnej gwarancji i powodzenia. Natarcie to można było kontynuować pod jednym warunkiem, przy dobrej ścisłej współpracy przynajmniej jednego plutonu moździerzy” 23. Kpt. Machnica pisał: „Godz. 15.00 — z rozkazu dowódcy baonu przesuwam się z kompanią na płn.-wsch. cypel Angelo opanowany przez 17 BS. Tu kryjemy się w skałach, wystawiony obserwator i kilku strzel ców. Jeden z moich żołnierzy swoim ogniem przeszkadzał Niemcom i jakiś czas był ostrzelany przez Strzelca wyborowego, ale że był ukryty w skale — więc nic mu się nie stało” 24. 17 maja przez cały dzień 16 Batalion toczył ciężkie walki na Widmie, ponosząc znaczne straty. Ciężko ranny został dowódca 2 kompanii — por. Perkowski oraz dowódca plutonu — ppor. Gorzkiewicz. Do wodzenie 2 kompanii objął ppor. Bębnowicz. Po zapadnięciu zmroku nieprzyjaciel przygotował się do kontrataku. Wieczorem mjr Stańczyk
261
rozkazał dowódcy 2 kompanii umocnić się na noc i wysunąć ubezpiecze nie na prawe skrzydło batalionu. „Zziajany baon całodziennymi walkami po nieprzespanej i pracowitej nocy siedzi trzema kompaniami na Wid mie. Uzupełnia amunicję, konsoliduje się, poprawia stanowiska, walczy. Artyleria i moździerze npla nękają bez przerwy. Tak minęła druga noc, w walce zawziętej i krwawej. Niemcy ponoszą duże straty, ale i u nas są poważne ubytki” 25. Nieprzyjaciel przez noc z 17 na 18 maja na odcinku 16 Batalionu za chowywał się biernie. 18 maja o 4.30 mjr Stańczyk dostał rozkaz wycofania się do rejonu „C”. Pół godziny później 16 Batalion zszedł z S. Angelo26. 18 maja o 17.00 kpt. Kowalewski otrzymał od płk. dypl. Rudnickiego rozkaz zameldowania się wraz z 3 kompanią na Widmie u mjr. Gnatow skiego. Po przybyciu na miejsce mjr Gnatowski nakazał dowódcy 3 kom panii wysłanie dwóch patroli na S. Angelo w celu sprawdzenia, czy Niemcy obsadzają wzgórze. O 23.30 na zachodnią część S. Angelo wyruszył patrol plut. pchor. Jana Krukowskiego w sile 8 ludzi. Pięć minut później na wschodnią część S. Angelo wyszedł patrol kpr. pchor. Mariana Dziadkiewieża w sile 6 ludzi27. Pchor. Krukowski po zakończeniu patrolu złożył meldunek, w którym napisał: „Wchodząc na stok szczytu płd. na S. Angelo, gdzie zastałem 17 Batalion Strzelców i kompanie komandosów. [...] Ja ze swym patrolem postanowiłem stwierdzić obecność npla [...] posuwając się na jedną trzecią wysokości S. Angelo i stwierdzając, że go tam nie ma” 28. Kpt. Kowalewski pisał: „Patrole pracowały powoli bo ostrożnie i do [...] 03.30 nie miałem jeszcze wiadomości o osiągnięciu wzg. S. Angelo. Przeto nie chcąc za dnia dokonywać natarcia, zdecydowałem się nie później niż przed 4.00 wyruszyć, by pod osłoną nocy uchwycić Angelo, tak też i zrobiłem” 29. 19 maja o 4.15 patrol zakończył sprawdzanie wzgórza oraz pillboxów — niemieckich żołnierzy nigdzie nie było. „Po zejściu ze wzg. Widmo zobaczyłem — pisał kpt. Kowalewski — wystrzelone 2 białe rakiety — meldunek o uchwyceniu S. Angelo przez patrole 3 kompanii”. Pchor. Dziadkiewicz wspominał, że 10 minut po zajęciu przez patrole 3 kompanii S. Angelo na wzgórze przybył wysłany na rozkaz dowódcy 5 Dywizji patrol 15 Pułku Ułanów, który po uzyskaniu informacji zszedł ze wzgórza. Po dojściu na S. Angelo 3 kompania zorganizowała obronę. 3 kompania 16 batalionu składała się z jednego oficera i 57 szeregowych. Po wejściu na wzgórze kpt. Kowalewski złożył natychmiast meldunek mjr. Gnatowskiemu. Ten zadecydował o wysłaniu na wzgórze kompanii por. Kiszki w sile 35 ludzi, a następnie kompanii mjr. Różyckiego30.
262
15 Wileński Batalion Strzelców 16 maja o 23.45 gen. Sulik, zachęcony powodzeniem 16 Batalionu, nakazał 15 Batalionowi poszerzyć lukę w pozycjach niemieckich przez zajęcie południowej części Widma. Gdyby nie było nieprzyjaciela, batalion mógłby przekroczyć Widmo. W celu odwrócenia uwagi od głównego natarcia Pułk Ułanów Karpackich miał wykonać wypad na Passo Como31. 17 maja o 2.30 15 Batalion (po reorganizacji składał się tylko z trzech kompanii — czasowo rozwiązano 3 kompanię) wyruszył z rejonu wy czekiwania w stronę Widma. Ugrupowanie batalionu składało się z: 2 kompanii wzmocnionej dwoma cekaemami, 4 kompanii z jednym cekaemem. Dowódca batalionu wraz z pocztem znajdowali się przy 2 kompanii, jego zastępca kpt. Jan Dragan — przy 4 kompanii. W tym samym czasie 1 kompania otrzymała zadanie zajęcia podstawy wyjściowej w rejonie 3 szwadronu 4 Pułku Pancernego. Razem z czołgami miała nacierać na Widmo, a następnie na Massa Albanetę32. Kilka minut po 3.00 jako pierwsza do akcji wyruszyła 2 kompania por. Miszkiela. Na jej czele szedł I pluton ppor. Władysława Matulewicza. Za nim w odległości 30 kroków postępował II pluton ppor. Juliana Ludwika, na lewym skrzydle kompanii atakować miał III pluton sierż. Józefa Budera. Pomiędzy 4.00 a 5.00, gdy kompania wyruszała do natarcia, Niemcy otworzyli huraganowy ogień. 2 kompania poniosła znaczne straty: zginęli ppor. Ludwik, por. Władysław Ejsmont, adiutant batalionu oraz kilkunastu żołnierzy, w tym dwie z obsługi cekaemu, ciężko ranny został dowódca batalionu ppłk Steczkowski i wielu szeregowych. „Żołnierz nie załamał się — pisał ppor. Antoni Wszelaki, zastępca dowódcy 2 kompanii — pomimo że na oczach całego batalionu został ranny dowódca baonu ppłk Wiktor Steczkowski [...]. Żołnierze parli naprzód nie zwracając [uwagi] na ogień — by tylko pomścić kolegów poległych w poprzednim natarciu”. Jednak wobec zapory ogniowej 2 kompania nie mogła prze kroczyć doliny prowadzącej w kierunku Widma. Jedynie I pluton ppor. Matulewicza, który w momencie rozpoczęcia ostrzału znajdował się przed zaporą ogniową, uderzył na Widmo i zepchnął Niemców33. Kpt. Jan Dragan przejął od ciężko rannego ppłk. Steczkowskiego dowo dzenie 15 Batalionem. W kronice 15 Batalionu tak został zapisany ten moment: „ppłk Steczkowski, przytomny zupełnie, wzywa kpt. Dragana. — «Jasiu prowadź batalion... zadania znasz... niech wam Bóg pomoże». — Poszły kompanie do natarcia. I było jak pierwszego dnia. Morderczy ogień zaporowy niemieckich dział i moździerzy przyduszał żołnierzy do ziemi, rozbijał kompanie i plutony. [...] Zatrzymał się w połowie drogi baon
263
i okopał”. Dowódca 15 Batalionu nakazał żołnierzom okopać się za podstawą wyjściową. Kpt. Dragan próbował nawiązać łączność z dowódcą 5 Brygady, ale bez powodzenia — wszystkie linie telefoniczne były poprzerywane34. Do 7.50 w wyniku ognia niemieckiej artylerii 15 Batalion poniósł znaczne straty i stał się według kpt. Dragana niezdolny do dalszej akcji zaczepnej. „Dowódca baonu [kpt. Dragan] uważał — pisał kpt. Bartosik — że dalsze posuwanie się jest niemożliwe wskutek dużych strat”. Stosow ny meldunek został wysłany do płk. Kurka35. Jedynymi pododdziałami 15 Batalionu, które walczyły w tym czasie na Widmie, były I pluton 2 kompanii oraz nacierające wraz z czołgami dwie drużyny 1 kompanii dowodzone przez pchor. Żebrowskiego i plut. Smie chowskiego. W trakcie walk na Widmie zginął dowódca 1 kompanii por. Wilhelm Sommer. W kronice 15 Batalionu napisano: „por. Sommer Wilhelm zginął rażony odłamkiem ręcznego granatu, rzuconego przez jednego z ostatnich broniących się Niemców. I może wtedy w tym ostatnim błysku pamięci przed zgonem, odeszły od niego wszelkie wątpli wości, rozwiała się psychoza, w jakiej stale żył. Por. Sommer był ewange likiem. Religia w zestawieniu z nazwiskiem wytworzyły u niego psychozę, że ludzie go otaczający i przełożeni nie ufają mu, że uważają go za Niemca. (Tak było naprawdę we wrześniu 39 r. w 1 P.P.Leg. w Wilnie — dopisek ppor. Webera Stanisława szefa tej samej kompanii). To męczy ło i utrudniało mu pracę. A był bardzo dobrym oficerem. Zginął dnia 17 maja 44 r. na Widmie z ręki niemieckiej on — por. Sommer Wilhelm ewangelik. Rozwiał dla siebie raz na zawsze wszelkie wątpliwości” 36. W godzinach popołudniowych 17 maja kpt. Dragan został wezwany przez gońca na naradę do dowództwa 14 Batalionu. Tam czekał na niego rozkaz z dowództwa dywizji, w którym informowano go o wyznaczeniu na dowódcę 15 Batalionu mjr. Leona Gnatowskiego. Mjr Gnatowski otrzymał rozkaz objęcia batalionu o 11.15. Równocześnie przekazano mu zadanie, jakie otrzymał w momencie wyruszenia do natarcia ppłk Stecz kowski. W drodze powrotnej na stanowiska kpt. Dragan spotkał mjr. Gnatowskiego, któremu przekazał dowodzenie 15 Batalionu. Dotychczas mjr Gnatowski dowodził 18 Batalionem, którego dowodzenie przekazał ponownie ppłk. Domoniowi37. W wyniku ognia niemieckiej artylerii i moździerzy straty 15 Batalionu były tak duże, że do 14.00 mjr Gnatowski zdołał zebrać tylko kilku oficerów i 25 żołnierzy. W związku z tym zameldował płk. dypl. Rudnic kiemu, że batalion nie był w stanie wykonać wyznaczonego zadania. Wieczorem batalion został wycofany na pozycje 14 Batalionu, gdzie spędził noc z 17 na 18 maja38.
264
Żołnierze 15 Batalionu, którzy wdarli się na Widmo, utrzymali zdobyte stanowiska do świtu 18 maja. Wówczas przez ich pozycje przeszły następne bataliony 5 Dywizji, kierując się na wzgórza S. Angelo i 575. „Skrwawiony i wymęczony baon Wilków odszedł znów do rejonu wyczekiwania B” 39. 18 maja o 17.30 patrol z 15 Batalionu dowodzony przez ppor. Stroj nowskiego nawiązał łączność z patrolem brytyjskiego Pułku Derbyshire Yeomanry, wchodzącego w skład brytyjskiej 6 Dywizji Pancernej40. W kronice 15 Batalionu opisano ten moment: „Nie łatwa była droga tych ludzi. O tej porze jeszcze na 575 i Angelo siedzieli Niemcy, a ich obserwatorzy widzieli dokładnie cały teren. Nie było gdzie się skryć. W dziesięciometrowych odstępach żołnierz za żołnierzem zeszli ku szosie. Na szerokiej dolinie stały rozrzucone czołgi 6 brytyjskiej Dywizji Pan cernej. Widać było grupy piechoty idącej do przodu. Na jednym z czołgów nastąpiło spotkanie dowódców patrolu z dowódcą kompanii Anglikiem. Uścisnęły się mocno dłonie” 41. Grupa żołnierzy 15 Batalionu dowodzona przez mjr. Gnatowskiego wzięła udział w ostatecznym natarciu na S. Angelo.
17 Lwowski Batalion Strzelców 17 maja o 00.45 mjr Mieczysław Bączkowski, dowódca 17 Batalionu, otrzymał od płk. dypl. Rudnickiego rozkaz do natarcia. Mjr Bączkowski pisał: „Wykonanie ulega częściowej zmianie a mianowicie: 16 LBS opanował już Widmo, że ruszyć mam z podstawy wyjściowej z takim wyliczeniem, aby o 7.00 przekroczyć 16 BS na Widmie. O 7.00 ogień artylerii zostanie wydłużony poza grzbiet S. Angelo. Po zdobyciu S. Angelo wykorzystać i ubezpieczyć się od Winnicy” 42. 17 Batalion wyruszył na podstawę wyjściową o 3.05 — zajął ją o 4.30. Batalion nacierać miał w dwóch rzutach. W pierwszym na prawym skrzydle 4 kompania kpt. Leona Michalewskiego, a na lewym 3 kompania kpt. Leonarda Królaka. W drugim rzucie na prawym skrzydle 2 kompania kpt. Jana Leśkiewicza, a na lewym 1 kompania kpt. Jana Niedzielskiego. Do każdej kompanii przydzielony został patrol saperski. Mjr Bączkowski wraz ze swoim pocztem i plutonem łączności znajdował się przy 2 kom panii, natomiast pomiędzy rzutami posuwał się zastępca dowódcy bata lionu, kpt. Wacław Kwiatkowski. Do pierwszego rzutu dołączył wysunięty obserwator artylerii. Batalionowy pluton ckm, który zajmował stanowiska na linii 14 Batalionu, miał posuwać się w trakcie natarcia za drugim rzutem. Pluton moździerzy, którego stanowiska były w rejonie Castellone, został oddany do dyspozycji dowódcy 6 LBP43.
265
O 6.10 batalion opuścił podstawę wyjściową i ruszył do natarcia na Widmo. Mjr Bączkowski wspominał: „Obliczyłem, że dla przekroczenia stanowisk obronnych 14 Batalionu, dolinki silnie zakrzaczonej i wyjścia na Widmo potrzebuję 40-45 minut. Okazało się, że rejon ten osiągnąłem w ciągu 30 minut” 44. Według dowódcy 2 kompanii Widmo osiągnięto już po 20 minutach od momentu opuszczenia podstawy wyjściowej. W sprawozdaniu z walk 1 kompanii tak opisano początek akcji: „Ostre dwa gwizdki to hasło do natarcia. Krzewy nagle ożyły, wysypuje się z nich mrowie żołnierzy. Drużyna za drużyną ze swymi dowódcami formują się w regularny szyk i posuwają się naprzód. «Naprzód!» rozlega się donośny głos dowódcy baonu” 45. 17 Batalion szybko minął niemiecką linię ogni zaporowych. Na Widmie dowódca batalionu nawiązał bezpośredni kontakt z zastępcą dowódcy 16 Batalionu, kpt. Antonim Bieganowskim. Ten poinformował go o sy tuacji na wzgórzu. Mjr Bączkowski prosił kpt. Bieganowskiego o wsparcie 17 Batalionu ogniem cekaemów46. W tym czasie kompanie 4 i 3, nie czekając do 7.00, szybko pokonały grzbiet Widma i przy wsparciu własnej artylerii wdarły się na północny grzbiet wzgórza S. Angelo. O 6.50 prawoskrzydłowa 4 kompania kpt. Leona Michalewskiego, „zachęcającego nieustannie: Naprzód chłopcy, do przodu, i biegnącego na czele z rewolwerem w ręku”, przeszła prawą część wzgórza i znalazła się 300 metrów na tyłach niemieckich. Wkrótce dołączyła 3 kompania kpt. Leonarda Królaka, która posuwała się dwoma plutonami w pierwszym rzucie oraz trzecim plutonem w drugim rzucie. Dowódca kompanii wraz z pocztem szedł za plutonem prawoskrzyd łowym. „Przede mną zielona dolinka, dalej grzbiet S. Angelo — pisał ppor. W. Snopek. — W dolinie silny ogień artylerii i jak informowali żołnierze z 16 LBS — miny. [...] W dymie własnej artylerii grupy żołnierzy oczyszczają schrony na prawym stoku Angelo i jeszcze wyżej, biorąc jeńców, zabijając i raniąc wielu. Niemcy tu byli zaskoczeni wdar ciem się piechoty i próby obrony zostały szybko udaremnione” 47. Idąca w drugim rzucie 2 kompania już na Widmie dostała się w ogień zaporowy niemieckich moździerzy. Na stoku ranny został zastępca dowód cy kompanii, por. Maksymilian Klich. Kompania dzięki ostrzałowi przez własną artylerię wzgórza S. Angelo w krótkim czasie osiągnęła podnóże wzgórza48. 17 Batalion podsunął się pod południowo-zachodni stok S. Angelo i znalazł się pomiędzy niemieckimi bunkrami. Rozgorzała zacięta walka. O 6.55 mjr Bączkowski rzucił do walki 2 i 1 kompanie. 2 kompania kpt.
266
Leśkiewicza zaatakowała niemieckie stanowiska od strony wschodniej celem obejścia szczytu wzgórza z lewej strony. Dowódca batalionu nakazał dowódcy 1 kompanii, kpt. Niedzielskiemu, wesprzeć I plutonem działania 2 kompanii. Ubezpieczenie akcji stanowiły dwa pozostałe plutony 1 kom panii. Moment rozpoczęcia natarcia przez 1 kompanię wspominał nieznany z nazwiska żołnierz III plutonu: „Żołnierzy pcha coś do przodu. Przecho dzimy przez ostatnie wzgórze, zajęte przez nasze oddziały. [...] Otrzymuje my ogień boczny z karabinów maszynowych. Pada komenda skok przez wzgórze. Biegniemy do przodu i jesteśmy na szczycie S. Angelo. Przed nami widać schrony niemieckie. Strzelają z nich z broni maszynowej. Rzucamy granaty i strzela PIAT. Dwa schrony rozbite. Wychodzą Niemcy, jest ich 8, wśród nich sanitariusz i jeden ranny. Ręce trzymają do góry, są okropnie przerażeni, drżą jak liście na wietrze”. Jako pierwszy przy jeńcach znalazł się kpr. Wilhelm Tomaszko, który wyróżnił się w czasie zdobywa nia niemieckich bunkrów. Niestety, zginął w kilka godzin później, walcząc bohatersko na stokach S. Angelo. Kpt. Leśkiewicz nakazał strz. Józefowi Jezierskiemu odprowadzić pierwszych 5 jeńców do tyłu. „Jeden z nich drży i żebrze o litość, by go nie zabijać, głaszczę go po twarzy i uspakajam” 49. „[...] 17 maja o świcie — wspominał ppor. Tomasz Piesakowski, dowódca plutonu moździerzy 17 LBS — mjr Kiedacz, dowódca 15 Pułku Ułanów telefonicznie powiadamia mnie: «wasz baon naciera». 17 LBS przeszedł przez Widmo i naciera na San Angelo. Kładziemy nawały ogniowe na rejon Villa Santa Lucia, poniżej serpentyn wiodących do tej miejscowości i za drogę Via Casinione na przypuszczalne stano wiska moździerzy i ewentualne rejony przeciwnatarć npla. Przy pomocy obserwatora ostrzeliwuję pojawiające się cele. Muszę zachować duży pas bezpieczeństwa przed czołowymi elementami baonu, nacierającymi na San Angelo, bo sytuacja może być płynna. Broni maszynowej w bun krach nic nie zrobię. Od ciągłego prowadzenia ognia rozgrzewają się lufy moździerzy i obsługi okrywają je mokrymi workami. Nawet na zmianę strzelam półplutonem, aby inne moździerze lekko ostygły. Brak łączności z baonem uniemożliwia celniejszy ogień. Polegam jedynie na informowaniu mnie o sytuacji przez dowództwo 15 Pułku Ułanów Poznańskich” 50. W trakcie zejścia z Widma ranny został dowódca II plutonu, ppor. Kazimierz Korzeniowski. Dowództwo objął sierż. Jan Barczykowski. 1 kompania ze względu na ogień własnej artylerii na krótko się za trzymała, po czym przystąpiła do dalszego natarcia51. O 7.10 na zachodnim stoku wzgórza S. Angelo walczył 17 Batalion. II pluton 1 kompanii, przy którym znajdował się dowódca kompanii,
267
osłaniał lewe skrzydło batalionu od wzgórza 575. Do akcji wprowadzono I pluton 1 kompanii, który ogniem broni maszynowej próbował zepchnąć nieprzyjaciela. W trakcie walki zginął zastępca dowódcy 1 kompanii, por. Kazimierz Sulik, oraz dowódca I plutonu tej kompanii, por. Paweł Wargocki, który: „padł przed bunkrem niemieckim od zdradliwego schmajsera w chwili gdy chciał wrzucić do środka granat dla zlikwidowania jednego / gniazda oporu”. Śmierć dowódcy nie załamała żołnierzy, do dalszego natarcia poszli prowadzeni przez zastępcę dowódcy plutonu. „Wspina się pluton po stromym i skalistym stoku coraz wyżej i wyżej, wreszcie dociera na sam szczyt aż do bunkrów nieprzyjaciela. Tam rkm zajmują stanowiska i wyczekują tylko wychylających się z bunkrów postaci nie mieckich żołnierzy, wyruszających do przeciwuderzenia”. W tym samym czasie 2 kompania zdobyła kilka niemieckich bunkrów52. Żołnierze 17 Batalionu zlikwidowali kilka bunkrów i wzięli do niewoli II Niemców, a wśród nich Polaka, który wskazał najbliższe niemieckie schrony. W rejonie, które zajmowały 1 i 2 kompania, dowódca tej ostatniej jako najstarszy stopniem zaczął organizować obronę. „Usiłuję wprowadzić jakiś ład — pisał kpt. Leśkiewicz. — W tym rozgardiaszu nakazuję ppor. Janowi Szczerepie z 1 kompanii zająć i uporządkować prawe skrzydło. Sam z sierż. pchor. Remigiuszem Żurawickim dowódcą III plutonu 2 kom panii porządkuję środek, zaś ppor. Władysławowi Drobniakowi dowódcy I plutonu 2 kompanii rozkazuję uporządkować lewe skrzydło, zająć sta nowiska, zwalczać nieprzyjaciela ogniem i odpierać ewentualne przeciw uderzenia” 53. Dowódca III plutonu 1 kompanii, ppor. Jan Szczerepa, w momencie gdy natarcie się zatrzymało, nakazał żołnierzom zająć stanowiska obronne. „Stary żołnierz doskonale wyszkolony wie, co ma robić — pisał nieznany autor. — Kilku szeregowych, z których jeden wziął rkm od rannego, leży na prawym skrzydle. Parę kroków przed nami są trzy pilboxy niemieckie. Rzucamy w nie granatami, żadnego skutku. Widzę wysuwającą się rękę z granatem, który rzuca w nas. Otrzymuje serię z lkm, jednak zdążył wyrzucić granat. Wybuch ogłuszył nas i zasypał kamieniami” 54. O 8.00 17 Batalion znalazł się na cyplu wzgórza S. Angelo. Niemcy nadal jednak bronili się na wzgórzu w kilku schronach, zadając straty nacierającym żołnierzom. Z pomocą walczącym przyszedł zastępca do wódcy plutonu ckm ppor. Bazyli Puszko z dwoma ckm bez podstaw. Jedna z nich została rozbita pociskiem z niemieckiego moździerza w czasie podejścia do S. Angelo. Po przybyciu na linię walki ppor. Puszko otrzymał rozkaz od kpt. Leśkiewicza ustawienia ckm na obu skrzydłach. Dowódca
268
2 kompanii przydzielił strzel. Feliksa Sulińskiego z PIAT-em do plutonu ppor. Szczerepy i nakazał rozbijanie niemieckich bunkrów na szczycie. Po zniszczeniu pierwszego bunkra strz. Suliński został ranny, mimo tego nie przerwał ostrzału niemieckich bunkrów i wkrótce zniszczył następny. Gdy skończyła się amunicja do PIAT-a, schwycił za leżący rkm i zaczął strzelać do szczeliny bunkra, z którego Niemcy prowadzili ogień. W trak cie tego pojedynku Suliński został ponownie ranny — ewakuowano go do tyłu. Ogień niemieckiej artylerii i nebelwerferów z rejonu Piedimonte i M. Cairo wzmagał się. Na pozycjach polskich było coraz więcej rannych i zabitych. Coraz więcej pracy mieli sanitariusze, którzy pod ogniem nieprzyjaciela z narażeniem własnego życia biegali pomiędzy pozycjami, opatrując rannych. Szczególną ofiarnością i odwagą wyróżnił się sanita riusz st. strz. Nowicki z 2 kompanii. W tym czasie większość środków łączności została zniszczona. Kpt. Leśkiewicz po naprawieniu swojej radiostacji R 18 nadał wiadomość: „płn.-zach. i zach. stok S. Angelo — zdobyty. Bryndza — granaty i PIAT. Proszę pomocy. Gdzie są ci, którzy mieli iść za nami (komandosi). Niech uderzają lewym skrzydłem — odpowiedź. Nie przybyli. Nadaję dalej. Niech dwie z jeden sześć pomogą nam z lewej strony. Odpowiedź, bronią podstaw, nie mogą. Nadaję dalej — obawiam się przeciwuderzenia, co robić dalej? Odpowiedź — trzymać się” 55. Niemcy początkowo zaskoczeni „trzymali się nad podziw bardzo dobrze — pisał w sprawozdaniu mjr Bączkowski — każdego, kto podczołgał się pod schron razili celnym strzałem Strzelca wyborowego lub serią z pis toletu maszynowego, będących w załomach skał obrzucali granatami, wychodząc niejednokrotnie śmiało ze schronów”56. Przejmujący opis walk o S. Angelo możemy znaleźć w relacji dowódcy 17 Batalionu: „Jeszcze w ogniu własnej artylerii, wybuchów na bunkrach żołnierze wyłuskiwali Niemców i z podniesionymi rękami pędzili ich do tyłu. Zdecydowane działania dowódców i żołnierzy, niespodziewany impet natarcia i potężny ogień art. na szczyt i grzbiety pozwolił pierw szemu rzutowi, a zwłaszcza jej prawemu skrzydłu, okolic wzgórza San Angelo, znaleźć się na przeciwstoku i rolować obronę w stronę 575. [...] Tam zginął mój zastępca kpt. Wacław Kwiatkowski u wejścia do schronu, prawdopodobnie dowódcy niemieckiego batalionu. W tym czasie lewe skrzydło nacierało wprost na San Angelo. Nagle na parę kroków przed szczytem przed nimi wyrosła pionowa ściana skalna, taka niewysoka, na człowieka, może trochę więcej, która uniemożliwiła im skoczenie wrogowi do gardła. Stanęli bezradnie, miotając się w lewo i prawo, poszukując wejścia na grzbiet, wejścia nie było. Artyleria npla kładzie ogień zaporowy
269
między pierwszym a drugim rzutem, a z przodu rzucane przez Niemców granaty, żołnierze są w pułapce, odskakują do tyłu i zapadają w skałach wśród ognia żelaza i kamieni. Znaleźliśmy się wśród schronów, strzela jących z przodu, z boków i z tyłu. Nawet puste schrony nie dawały schronienia, nieprzyjaciel strzelał do ich wejść. Tak zginął mój obserwator, który przed chwilą biegł obok mnie, powtarzając: «panie majorze, niech się pan kryje»” 57. Niemieccy strzelcy wyborowi byli bardzo dobrze ukryci i zamas kowani w krzakach i za załomami skalnymi. Strzelali głównie do ofi cerów. W ten sposób 2 kompania straciła większość dowódców plutonów i drużyn58. 17 maja o 10.00 Niemcy przystąpili do ponownego kontrataku przy wsparciu ognia ciężkich moździerzy. Wtedy kpt. Leśkiewicz zaintonował „Jeszcze Polska nie zginęła”. Żołnierze podchwycili słowa hymnu i „peł nym głosem śpiewają: «Marsz, marsz Dąbrowski, z ziemi włoskiej do Polski»”. Walka na powrót rozgorzała. Znajdujący się na szczycie S. Angelo I pluton 1 kompanii ze względu na przewagę wroga musiał wycofać się w dół i umocnić na skalistym cyplu. Widząc to kpt. Niedziel ski zatrzymał cofających się ludzi i wsparł linię obrony II plutonem 1 kompanii. Pomimo znacznych strat 17 Batalion pozostał na zdobytych stanowiskach59. Na szczególną uwagę zasługuje postawa sanitariuszy 17 Batalionu, którzy z narażeniem życia ewakuowali rannych na własnych plecach. „W godzinach gorączkowej walki — pisał mjr Bączkowski — dopada mnie st. strz. Ludwik Nowiński bez battledressu, w rozchełstanej koszuli i błaga mnie o paru ludzi celem wyciągnięcia rannych, a jest ich tylu. Odmawiam kategorycznie, ubytek każdego z pierwszej linii osłabia impet naszego natarcia, które i tak słabnie z powodu strat i wyczerpania się amunicji. Wtedy st. strz. Nowiński skacze do przodu sam, dopadł rannego i wywija zakrwawionym ręcznikiem, aby w to miejsce nie strzelali. Poszedł sam bezbronny z odkrytą piersią, ofiarny i bohatersko odważny. Czy po mojej rozmowie nie mógł czuć się rozgrzeszony z tego obowiązku? St. strz. Nowiński, jeden z pierwszych w batalionie, otrzymał Virtuti Militari” 60. W krytycznym momencie na odcinek 4 kompanii dostarczono dwa PIAT-y, dzięki którym udało się zniszczyć kilka niemieckich bunkrów. Po kilkugodzinnych walkach żołnierzom 17 Batalionu zaczęło brakować amunicji. Niemcy ponownie kontratakowali. „Nam brak amunicji — wspo minał ppor. Władysław Snopka — Niemcy mają jej dużo. Siedzą w schro nach wykutych w skale, doskonale zamaskowanych, trudno zorientować
270
się, skąd strzelają. Żołnierze wszystkich kompanii są przemieszani i częś ciowo schodzą poniżej. Grupa Niemców zdążyła przemknąć między skałami i umieścić Spandau tak, że nie możemy się poruszać” 61. Mjr Bączkowski pisał o ciężkiej i zażartej walce: „17 maja krwawiliśmy się pod szczytem od świtu do nocy, nie mogąc go zdobyć. Leżeliśmy naprzeciw siebie, wybijając się nawzajem” 62. O 13.00 Niemcy ponownie wyprowadzili kontratak na pozycje 17 Ba talionu. Tym razem nieprzyjaciel uderzył przez stok z lewej strony na tyły czołowej grupy batalionu. Na północnym stoku polskie stanowiska zostały obrzucone granatami przez niemieckich spadochroniarzy. Wobec znacznej przewagi ogniowej oraz braku amunicji 17 Batalion musiał opuścić szczyt i północny stok S. Angelo. W walkach zginęli: dowódca 4 kompanii — kpt. L. Michalewski, ppor. Bazyli Puszko, por. Kazimierz Sulik — zastępca dowódcy 1 kompanii, ppor. Jan Adamarczuk — dowód ca I plutonu 3 kompanii, ppor. Piotr Wargocki — dowódca I plutonu 1 kompanii, ppor. Bolesław Budzyński — dowódca plutonu łączności oraz wielu szeregowych. Pozostali wycofali się do tyłu na północno -wschodni i północny stok S. Angelo oraz w dolinkę pomiędzy wzgórzem a Widmem. Żołnierzom 17 Batalionu udało się utrzymać dotychczasowe pozycje mimo ataków niemieckich. W tym samym czasie na stok S. Angelo przybył 13 Batalion, który jednak ze względu na poniesione na podejściu straty nie mógł wpłynąć na zmianę sytuacji. W trakcie bitewnego zamętu na nowych pozycjach kpt. Leśkiewicz spotkał kpt. Buyko z 13 Ba talionu. Poprosił go, aby pomógł uderzyć na niemieckie pozycje na zachodnim stoku oraz o dostarczenie granatów. „Kpt. Buyko odchodzi kilka kroków, prawdopodobnie wydać rozkazy — pisał kpt. Leśkiewicz — świst, pada zabity” 63. „Żołnierze zalegli pomiędzy skałami na stoku San Angelo, wiedząc, że do odparcia następnego natarcia niemieckiego pozostał im tylko bagnet. Ale rozkaz i świadomość, że muszą utrzymać do nadejścia pomocy ten ważny punkt, każe im trwać na miejscu. Do brygady biegnie z meldunkiem adiutant kpt. Edward Michalak, szczęśliwie przedziera się przez silny ogień i przedstawia sytuację” 64. Kpt. Michalak, powracając z dowództwa 5 WBP na Widmie, został ciężko ranny. W szpitalu musiano mu amputować nogę65. Około 13.00 na stok S. Angelo przybyli komandosi pod dowództwem mjr. Władysława Smrokowskiego. Mjr Bączkowski zaproponował, aby wsparli żołnierzy 17 Batalionu na lewym skrzydle. Mjr Smrokowski nie był w stanie wykonać tego zadania ze względu na duże straty, jakie kompania poniosła w czasie podchodzenia pod S. Angelo. Pozostało
271
tylko 40 komandosów, ale mieli przy sobie amunicję, co bardzo skutecznie wzmocniło obronę 17 Batalionu ogniem pistoletów maszynowych66. O 13.45 ogień na S. Angelo położyła własna artyleria, co na szczęście spowodowało niewielkie straty. Jak do tego doszło, możemy dowiedzieć się ze sprawozdania kpt. Leśkiewicza: „Słyszę, jak jakiś radiota nadaje zadanie ognia artylerii własnej na S. Angelo. Krzyczę do niego — czło wieku, czyś zwariował, przecież nas wybiją — odwołaj, on krzyczy do mikrofonu, ogień nie na S. Angelo, a za S. Angelo. Jest za późno, leci pierwsza seria pocisków artylerii naszej na nas. Rozkazuję żołnierzom wycofać się”. Grupa kpt. Leśkiewicza odeszła na Widmo, gdzie dowódca 2 kompanii zwrócił się do dowódcy 16 Batalionu mjr. Stańczyka z prośbą o pomoc i amunicję. Tu dowiedział się, że dowódca 17 Batalionu pozostał na stoku u podnóża S. Angelo. Po zebraniu kilkunastu żołnierzy z 17 Ba talionu i uzupełnieniu amunicji dowódca 2 kompanii z powrotem ruszył na S. Angelo67. Żołnierze 17 Batalionu, którzy pozostali na stoku S. Angelo byli cały czas ostrzeliwani z niemieckich pozycji na szczycie. Dopiero 17 maja wieczorem ostrzał zaczął słabnąć. W nocy na pozycje 17 Batalionu przybyły 16 i 18 Batalion. Obawiając się nocnego natarcia, nieprzyjaciel co pewien czas stok oświetlał rakietami, które wywoływały pożary wysuszo nych krzaków. Uniemożliwiało to dostarczenie amunicji i żywności. Pamiętną noc opisał mjr Bączkowski: „Pada rakieta i zapala wyschnięty krzak tuż przy moim składaku, który długo się pali jasnym płomieniem. Siedzimy w bezruchu i milczeniu, nagle suche klaśnięcie i posypały się iskry przy mojej głowie i poczułem ból w okolicy oka, sądziłem, że mam je wybite, ale widzę i tylko mała strużka krwi spływa spod oka. Postanowi łem zmienić stanowisko, jak tylko krzak się dopali. Podchodzę z radiotą do sporych głazów z wejściem od nieprzyjaciela, ktoś mi się zwala na plecy, «panie majorze — słyszę szept — on już dwóch zabił». Wśród dwóch trupów on czuwa, jeden jeszcze żywy i pilnie wypatruje przedpole. Muszę stąd odejść, ledwo się podniosłem, zawarczał spandau, posypały się iskry, poczułem palący ból w łydkach, to drobne odpryski pokaleczyły mi nogi, ale iść mogłem. Miałem ochotę zabrać ze sobą czuwającego żołnierza, czekałem na niego, czy zechce pójść ze mną. Kiedy odchodziłem, ani drgnął, wiedział, że musi tu zostać, spełnić do końca rzetelnie swój obowiązek, a przecież mógł stąd odejść, kto go w nocy widział” 68. Gdy zaczęło brakować amunicji, wielu żołnierzy przeżywało tragiczne chwile. Na uwagę zasługuje relacja nieznanego z nazwiska żołnierza 1 kompanii 17 Batalionu, który opisał walki na S. Angelo: „Niemcy strzelają wściekle. Utrzymać się za wszelką cenę. Nie dać się zepchnąć
272
z powrotem, z tak ciężko zdobytego wzgórza. Amunicja się kończy. Wyskakujemy zza skał chcąc się bronić. Niestety obeszli nas z boku, obrzucają nas granatami, podmuch wywraca nas i wytrąca broń z ręki. Rozlega się krzyk — Hande Hoch — cóż robić, jest nas 3 a ich 7. [...] Ukryłem się w skałach. Minęła godz. 17. Myślę, że już doczekam nocy. [...] Widzę wysuwającą się lufę. [...] Każą iść za sobą. [...] Dochodzimy do schronu dowódcy, kapitana, zmierzył mnie wzrokiem i zapytał o narodo wość — Polak odpowiedziałem. Usłyszawszy to rozglądnął się po zebra nych do okoła Niemcach. Na ich twarzach rodzaj nieprzyjemnego zdziwie nia i zakłopotania zarazem, kazał zabrać rannego i znieść na dół” 69. W nocy kpt. Leśkiewicz „samorzutnie” nakazał ubezpieczyć pozycje 17 Batalionu ppor. Snopkowi z 3 kompanii i ppor. Korzeniowskiemu z 4 kompanii. Równocześnie dowódca 2 kompanii wysłał kilkunastu łudzi na Widmo celem uzupełnienia amunicji. Leśkiewicz z rozkazu dowódcy batalionu miał przed świtem wycofać się, by zebrać rozproszo nych żołnierzy 17 Batalionu, a wcześniej pomóc rannemu kpt. Królakowi, który nie został ewakuowany i leżał na stoku S. Angelo. Z pomocą poszedł sanitariusz strz. Stefan Nowicki, który opatrzył kpt. Królaka, natomiast sanitariusz strz. Sadowski udał się na Widmo po nosze. Przed świtem kpt. Królak został zniesiony do punktu opatrunkowego. W tym samym czasie kpt. Leśkiewicz zebrał około 40-50 żołnierzy 17 Batalionu. W momencie gdy zebrani ludzie mieli udać się na S. Angelo, do rejonu zbiórki przybył oficer informacyjny 6 LBP, por. Tadeusz Dyderski. Ten nakazał pozostanie zebranej grupie w punkcie „B”, wyjaśniając, że do tego rejonu przejdzie reszta 17 Batalionu70. W nocy z 17 na 18 maja 17 Batalion wraz z komandosami zajmował stanowiska na północnym stoku S. Angelo. 18 maja o 10.00 pod polskie pozycje podeszło dwóch niemieckich żołnierzy z flagą Czerwonego Krzy ża. Ppor. Snopek wspominał: „Z polecenia dowódcy batalionu rozmawiam z nimi. Meldują, że w schronach koło cmentarzyska jest ich więcej i mają rannych, umierających z pragnienia. Każę im wracać i przyprowadzić resztę. Za chwilę wraca grupa 24, wskazuję im drogę przez Widmo, odchodzą eskortowani przez plut. Dorna z 2 kompanii” 71. Około południa 18 maja, gdy w rejonie „B” zebrało się już 70 żołnierzy 17 Batalionu, dowodzący nimi kpt. Leśkiewicz otrzymał za pośrednictwem oficera informacyjnego batalionu ppor. Pawła Paliświata rozkaz udania się z zebranymi ludźmi do dowódcy batalionu. Jednak „na skutek mego meldunku o stanie ludzi, dowódca natarcia płk Rudnicki rozkazuje mi przejść w rejon «C» na wypoczynek, mówiąc, że reszta 17 Batalionu zostanie tam wycofana” 72. 18 — Monte Cassino
273
19 maja punkt opatrunkowy z rozkazu dowódcy batalionu został prze niesiony na stoki S. Angelo. Wszyscy ranni, którzy przeszli przez punkt opatrunkowy 17 Batalionu, byli kierowani po wstępnej selekcji do 6 kom panii sanitarnej 5 KDP rozmieszczonej w rejonie punktu „C” 73. O 12.30 17 Batalion zszedł z S. Angelo. Do końca walki na wzgórzu pozostało 8 oficerów i 67 szeregowych. Grupa ta została skierowana do rejonu „C”, gdzie już przebywała część żołnierzy 17 Batalionu pod dowództwem kpt. Leskie wieża. Po walkach z 17 Batalionu pozostało 8 oficerów i 192 szeregowych74. W tym czasie pluton moździerzy pod dowództwem ppor. T. Piesakow skiego z 17 Batalionu wspierał ogniem swoich moździerzy akcję 15 Puł ku Ułanów na Passo Como.
13 Wileński Batalion Strzelców 17 maja o 10.22 z dowództwa 5 WBP nadszedł rozkaz o natychmias towym skierowaniu 13 Batalionu na S. Angelo. Ze względu na duże straty w pierwszym natarciu batalion miał bardzo niskie stany, dlatego do następnego natarcia został zreorganizowany. Utworzono dwie grupy kom panijne: „Marcel” (2, 3 i 4 kompanie) pod dowództwem kpt. Czecho wskiego oraz „Wacław” (1 kompania) pod dowództwem kpt. Buyko. Odwód dowódcy batalionu stanowił pododdział złożony z żołnierzy plu tonów: rozpoznawczego, przeciwlotniczego i pionierów pod dowództwem ppor. Gajdaczeka i ppor. Bujnowskiego. Gdy ppor. Gajdaczek został ranny, dowództwo gmpy odwodowej przejął ppor. Bujnowski. Grupa posuwała się za oddziałem kpt. Czechowskiego75. Gmpa kompanijna „Wacław” zorganizowana została w dwa plutony szturmowe, każdy po dwie drużyny (razem 3 oficerów, 13 podoficerów, 54 szeregowych — w tym bardzo wielu sanitariuszy i kucharzy). Uzbrojenie kompanii stanowiły 4 rkm, 7 thompsony, 1 PIAT oraz karabiny. Każdy z żołnierzy wyposażony był w 2-3 granaty ręczne. Dowodzący kompanią kpt. Buyko otrzymał zadanie posuwania się jako kompania czołowa bata lionu za 17 Batalionem po ścieżce nr 2 (Bolesław), aby w każdej chwili móc przedłużyć natarcie tego batalionu na S. Angelo. O 10.45 13 Batalion otrzymał rozkaz przekroczenia Widma i wdarcia się na S. Angelo. 1 kompania wymszyła z Widma o 11.10 i skierowała się w dolinę pomiędzy Widmem a S. Angelo. Dowódca I plutonu 1 kompanii, ppor. Mieczysław Poseł otrzymał od ppłk. Kamińskiego, dowódcy 13 Batalionu, rozkaz marszu na przeciwstok pomiędzy wzgórza S. Angelo a 575. Zaraz po wyruszeniu żołnierze dostali się pod ogień niemieckich moździerzy,
274
bardzo dobrze wstrzelanych w ścieżkę, którą posuwał się 13 Batalion. Jako pierwsza pod szczyt S. Angelo na odległość rzutu granatem dotarła do pozycji nieprzyjaciela 1 drużyna I plutonu 1 kompanii w sile 7 ludzi. Wkrótce dołączyła do nich obsługa ckm, która po rozlokowaniu się na stanowisku zaczęła ostrzał pozycji wroga. Rozpoczęła się walka na granaty. Niemcy usadowieni w bunkrach dobrze znali teren, na którym znajdowały się pozycje polskie, ograniczając tym samym ruch do minimum76. Za grupą „Wacław” posuwała się grupa odwodowa ppor. Bujnowskiego. „Po dojściu na podstawę wyjściową zameldowałem się u mjr. Żychonia po zadanie — pisał ppor. Bujnowski. — Otrzymałem zadanie przepuścić kompanie strzeleckie i posuwać się za 1 kompanią w drugim rzucie. Zgodnie z rozkazem udałem się w kierunku WIDMA. W drodze usłyszałem czyjś krzyk: «płk w niebezpieczeństwie». Wydało mi się, że to był głos mjr. Żychonia. W tym czasie silny ogień moździerzy npla stworzył zaporę, przez którą nie przedostała się żadna grupa. Gdy dopadłem Widma, było ze mną 5 szeregowych. Reszta dotarła później na Widmo, gdzie została zatrzymana. Gdy na chwilę zatrzymałem się na Widmie, ujrzałem przez lornetkę grupę strzelców podchodzących pod płn. stok S. Angelo. Będąc przekonanym, że w grupie tej jest ppłk Kamiński, natychmiast skoczyłem za tą grupą. [...] Po dojściu na płn. stok S. Angelo zastałem następującą sytuację: na stoku frontem do Widma stały i siedziały grupki strzelców w polu martwym dwóch gniazd oporu npla w odległości nieco dalszej niż rzut granatem” 77. Kilkanaście minut po 12.00 zginęli ppłk Kamiński oraz kpt. Buyko, ostrzelani przez niemiecki karabin maszynowy. 13 Batalion nie osiągnął wyznaczonych pozycji. Pułkownik Kurek, dowódca 5 WBP, który przybył do batalionu, nakazał kontynuację natarcia. W drodze powrotnej na swój punkt dowodzenia zginął trafiony odłamkiem pocisku z moździerza. Na dowódcę natarcia płk Rudnicki wyznaczył ppłk. Machnowskiego. Na Widmo przybył około 14.0078. Po śmierci ppłk. Kamińskiego dowództwo 13 Batalionu objął mjr Jan Żychoń — jeden z najwybitniejszych oficerów polskiego wywiadu w okre sie międzywojennym — będący na stażu w 2 Korpusie. O 15.30 mjr Żychoń wydał rozkaz do ponownego uderzenia na S. Angelo. Już po kwadransie został ciężko ranny i wkrótce zmarł. Moment śmierci Żychonia zapamiętał pchor. Stanisław Żurakowski: „Pada jeden, drugi pocisk, mjr Stańczyk przyklęka, bo nigdy nie padał, ja klękam, choć wolałbym upaść, ale fason mi nie pozwala, a mjr Żychoń opiera mi się na ramieniu, żeby uklęknąć i jęknął. Poderwałem się i przez moje ręce zwalił się na ziemię. Ułożyłem go na wznak, podniosłem mu głowę, a on mówi: «za Polskę i dla Polski» i to był zdaje się koniec” 79.
275
O 16.00 1 kompania 13 Batalionu została powiadomiona o przygoto wywanym ostrzale szczytu S. Angelo przez własną artylerię. Żołnierze wycofali się na stok, ale na skutek błędnych informacji, jakie miała artyleria, na stanowiska 13 Batalionu został położony ogień. Sytuacja ta zmusiła część żołnierzy do zejścia z S. Angelo. Po śmierci mjr. Żychonia i wycofaniu się większości żołnierzy 13 Ba talionu na Widmo komendę nad całością odcinka na tym wzgórzu objął dowódca 16 Batalionu, mjr Stańczyk. Z żołnierzy 13 Batalionu, którzy znaleźli się na Widmie, Stańczyk zorganizował odwód. Najstarszy stop niem kpt. Czechowski dowiedział się tam od dowódcy plutonu łączności, por. Józefa Jaźwińskiego, że z rozkazu ppłk. Machnowskiego, dowódcy 5 WBP, miał objąć dowództwo batalionu. O 18.00 kpt. Czechowski zameldował się u Machnowskiego, który nakazał uporządkować 13 Ba talion i za godzinę wyruszyć ponownie na S. Angelo80. „Po wycofaniu się baonu na Widmo właściwie żadnej organizacji kompanijnej nie było, gdyż nie było możliwości zebrać ludzi i sprawdzić — pisał por. Hubert Janiewicz. — Każdy wycofujący się żołnierz za jmował na grzbiecie stanowisko ogniowe. Dopiero około godziny 20.00 dowódcy mogli się zorientować, gdzie są ich żołnierze” 81. Kpt. Czechowski w swoim sprawozdaniu pisał: „Żołnierz ten był bardzo trudny do dowodzenia w dniu 17 maja — dowódcy dokazywali nadludz kich wysiłków, ażeby zmusić do dalszego ruchu naprzód — «na cholerę się ruszać nie tu, to za dwa metry dalej zabiją, tak czy tak umierać» było bardzo częstą odpowiedzią na rozkazy” 82. W tej sytuacji, na szczęście, rozkaz został odwołany i batalion pozostał na Widmie. O 21.00 z S. Angelo powrócił ppor. Bujnowski z 14 szeregowymi. Po zameldowaniu się u kpt. Czechowskiego, otrzymał rozkaz ubezpieczenia lewego skrzydła 13 Batalionu na W idmie83. Jako ostatnia o 23.00 z S. Angelo zeszła 1 drużyna (8 ludzi) z 1 kom panii 13 Batalionu pod dowództwem por. Janiewicza. Do rana 18 maja 13 Batalion pozostał na Widmie. O 6.00 kpt. Czechowski wydał rozkaz odejścia do wąwozu „A”. Z kompanijnej grupy „Wacław” — 1 kompanii pozostało 2 oficerów, 9 podoficerów i 45 szeregowych84. Podsumowując walki w czasie drugiego natarcia, w kronice 13 Bata lionu zapisano: „Powtórnie skrwawiony, powtórnie poniósł straty, lecz wdarł się swymi elementami w ostateczny cel natarcia Małe S. Angelo i trwał tam długo w bezpośredniej bliskości umocnień nieprzyjaciela, na odległość rzutu granatem. Nieliczny był skład osobowy oddziału, który po załamaniu się natarcia 17 Batalionu utrzymał na stanowiskach pół kompanii, dał jednak możliwość wdarcia się kompanii 16 Batalionu,
276
a później komandosom do zdobytych na jajku S. Angelo schronów nie przyjaciela, skąd w rezultacie ruszyło dalsze uderzenie, wyrzucające ostatecznie Niemców z S. Angelo” 85.
14 Wileński Batalion Strzelców „Skrwawiony [14 Batalion] nie mniej niż inne Baony, wyczerpany fizycznie do ostatnich granic przez trzytygodniowe trwanie w dziurach lub na stanowiskach pod ciągłym ogniem, bez normalnego odżywiania i bez snu — nie może być zluzowany nawet na jeden dzień. [...] Czujność nie maleje. Na wszystko jest tylko jeden argument: wytrwać i dać możność przygotowania się bratnim Baonom do ostatniej rozgrywki” 86. Gdy do natarcia wyruszył 16 Batalion, nieprzyjaciel obłożył ogniem stanowiska 14 Batalionu. Ostrzał spowodował zerwanie łączności z od działami na przedpolu. Podobnie przedstawiała się sytuacja wewnątrz pozycji 14 Batalionu, gdzie co chwilę zrywane były druty łączności telefonicznej. Patrole batalionowego plutonu łączności musiały być cały czas w ruchu i naprawiać przerwane linie telefoniczne. W związku z tym starano się korzystać z łączności radiowej. W tym wypadku Niemcy bardzo szybko wykrywali pozycje radiostacji i za pomocą moździerzy zmuszali je do milczenia. W kronice 14 Batalionu zapisano, że wśród żołnierzy batalionu „utarło się mniemanie, że uruchomione radiostacje sprowadzają ogień na pobliskie stanowiska” 87. 17 maja o 9.00 pozycje 3 kompanii „Marian” i 4 kompanii „Czesław” przekroczył 13 Batalion, po nim zaś 15 Batalion, który po przejściu pozycji 14 Batalionu dostał się pod niemiecki ogień zaporowy. Następnie przez wzgórze 706 przeszła kompania komandosów. Pół godziny później, wobec możliwości niemieckiego kontrataku z Villa S. Lucia, mjr Ziobrowski wydał dowódcy 3 kompanii „Marian”, ppor. Antoniemu Mikińskiemu, rozkaz „natychmiastowego osiągnięcia gotowości do przeciwnatarcia w kierunku Villa S. Lucia”. Rozkaz został dostarczony przez gońca kompanii strz. Józefa Bujko. W związku z zagrożeniem Widma wsparcie znajdującym się tam oddziałom miała zapewnić 3 kompania 14 Batalionu. Dowódca 3 kompanii „Marian” wobec braku łączności z batalionem zwrócił się o wsparcie do znajdującego się na prawym skrzydle kompanii 15 Pułku Ułanów. Dowódca 15 Pułku Ułanów, mjr Kiedacz, nakazał lewoskrzydłowemu szwadronowi nawiązanie ścisłego kontaktu ze znajdu jącym się najbliżej II plutonem ppor. Arnolda Hessego z 14 Batalionu88. O 14.45 Ziobrowski telefonicznie nakazał dowódcy 3 kompanii wy słanie gońca z meldunkiem do dowódcy kompanii komandosów, aby jego
277
oddział był przygotowany do przeciwnatarcia na Niemców nacierających na polskie oddziały na „Chopinie”. Z meldunkiem wyruszył kpr. Eryk Szafarczyk, który mimo silnego ognia nieprzyjacielskiej artylerii zdołał dotrzeć do radiostacji komandosów. Tam ciężko ranny — stracił przytom ność i nie doręczył meldunku89. Z powodu dużych strat w składach nacierających batalionów dowódca 14 Batalionu musiał, oprócz utrzymania odcinka, skierować część swoich żołnierzy do wsparcia walczących oddziałów na Widmie i w rejonie Massa Albaneta. Jako pierwszy na rozkaz dowódcy 5 WBP do akcji miał wejść oddział utworzony z żołnierzy 1 kompanii „Alojzy” i 4 kompanii „Czesław”. Liczący 44 ludzi oddział pod dowództwem ppor. Mariana Króla wyruszył w kierunku wzgórza 593. Po dojściu do Massa Albaneta ppor. Kroi napotkał kompanię z 3 DSK, która miała współpracować z czołgami — zadanie podobne, jak jego oddziału. Po powrocie zamel dował, że na południowej części Widma nie było już nieprzyjaciela90. O 17.00 2 kompania „Józef’ przeszła do rejonu zajmowanego przez 4 kompanię „Czesław”, a następnie na Widmo. Tam 2 kompania „Józef’ została podporządkowana mjr. Gnatowskiemu, który nakazał zająć jej pozycje obronne i wysłać do przodu dwa patrole oficerskie. Pierwszy pod dowództwem ppor. Stanisława Szuksztula wyszedł na S. Angelo, a drugi dowodzony ppor. Wiktora Subocza „na dalekie przedpole”. Ppor. Szuksz tul miał nawiązać łączność z oddziałem ppor. Króla oraz zebrać informacje na temat sytuacji na S. Angelo od mjr. Bączkowskiego, dowódcy 17 Ba talionu. W tym samym czasie patrol Subocza dotarł na San Angelo i wziął udział w zdobywaniu schronów. Po powrocie Subocz otrzymał od Gnatowskiego rozkaz rozpoznania w kierunku Villa S. Lucia i Piedimonte. Wobec zdobycia wzgórza 593 przez 3 Dywizję, mjr Ziobrowski otrzymał, z obawy przed wyprowadzeniem przez Niemców przeciwnatarcia, rozkaz od dowódcy 5 Brygady wzmocnienia obrony na prawym skrzydle 14 Batalionu. 17 maja był bardzo ciężkim dniem dla 14 Batalionu. „Wyczerpanie żołnierzy Baonu wzrasta coraz gwałtowniej — pisała Kronika. — Jest wielu chorych, trzymających się na pozycjach ostatkami sił. Zły stan zdrowia pogłębia jeszcze bardziej nieodpowiednie pożywienie, składające się z konserw, słonego boczku i sera, przy prawie zupełnym braku wody. Brak wody jest tak wielki, że wyklucza możliwość spożywania tych pokarmów. Zresztą od kilku dni trudno nawet o prowiant” 91. 18 maja o 3.00 na odcinek zajmowany przez 14 Batalion przybył półbatalion kpt. Szamockiego. O 9.00 mjr Ziobrowski otrzymał rozkaz wysłania dwóch patroli oficerskich na wzgórza 575 i S. Angelo. Ich zadaniem było obsadzenie wzgórz i nawiązanie łączności z oddziałami
278
brytyjskimi na drodze nr 6. Patrole zostały zorganizowane z kompanii „Czesław” i „Alojzy”. Pierwszy pod dowództwem ppor. Króla w składzie 32 żołnierzy z 4 kompanii „Czesław”, a drugi pod dowództwem ppor. Bednarskiego z 12 żołnierzami z 1 kompanii „Alojzy”. O 11.00 dowódca 14 Baonu wydał rozkaz wyruszenia na Widmo obu patrolom. W godzinę później wraz z 3 kompanią 18 Batalionu kpt. Pawulskiego wyruszył patrol ppor. Bednarskiego. Natomiast z patrolu ppor. Króla został wysłany 1 oficer i 7 szeregowych celem rozpoznania wzgórza 575. Wkrótce po wyjściu z Widma obie grupy zostały ostrzelane przez niemieckie moź dzierze i cekaemy. Żołnierze zalegli w morderczym ogniu. Widząc zaist niałą sytuację, mjr Ziobrowski nakazał odwrót na Widmo. O 12.20 z 4 kompanii „Czesław” wyszedł 13-osobowy patrol „do jaru płn.-zach. skrajem wzg. S. Angelo-Piedimonte, z zadaniem stwierdzenia, czy jest tam nieprzyjaciel” 92. W dziesięć minut później z 3 kompanii „Marian” w kierunku Villa S. Lucia wyszedł patrol w składzie 7 ludzi, by zbadać, czy Niemcy znajdują się w jarze i Villa S. Lucia. O 14.50 do rejonu zajmowanego przez 3 kompanię „Marian” przybył dowódca 14 Batalionu. O 16.50 wydał rozkaz dowódcy kompanii, aby wsparł ogniem całej broni maszynowej natarcie oddziałów 5 Dywizji na wzgórza 575 i S. Angelo93. Tymczasem przechodzący przez pozycje 14 Batalionu do punktu opat runkowego ranny oficer z kompanii komandosów przekazał kartkę: „Nie mamy z nikim łączności, natychmiast wywołać nas E.U.L. 9 na 7,6 mg. Na 575 prawe zbocze wpadliśmy z zasadzkę. Mamy straty. Proszę wysłać sanitariuszy” 94. W związku z ciężką sytuacją w rejonie wzgórz 575 i S. Angelo mjr Ziobrowski przekazał pod rozkazy mjr. Gnatowskiego oba zorganizowane patrole. „Wszystkich męczy pytanie — pisał kronikarz «Żbików» — czy na San Angelo są jeszcze Niemcy i ilu ich? Wiemy, że wróg już osłabł, trzeba rozpoznać i zlikwidować S. Angelo. Ale ludzi coraz mniej. Jest Baon «Żbików». Znów rozkaz: Baon wydzielił jedną kompanię szturmową w składzie jeden pluton z resztek 1 kompanii, jeden pluton z resztek 4 kompanii i jeden pluton zebrany z tego, co zdrowe pozostało w esze lonie C. Ta kompania pójdzie do natarcia. Właściwie pierwotny rozkaz brzmiał «Nawiązać łączność z Anglikami, którzy maszerują drogą nr 6 — niedaleko, tuż za grzbietem S. Angelo. — Rozkaz». Tylko że przed tym trzeba wyrzucić Niemców z S. Angelo. Więc znów natarcie. Zbiorowa kompania z Baonu «Żbików» uderza na lewym skrzydle, a kompanią «Lwowiaków» — na prawym. Prowadzi mjr Gnatowski. Po przygotowaniu
279
artyleryjskim, obie kompanie przeskakują grzbiet Widmo, zza którego lecą śpiewające pociski, zbiegają w dół, przebywają zaporę artylerii i moździerzy i wreszcie ci, co cało przeszli zapory i dobiegli na parę metrów od bunkrów — dostają się w silny ogień całej broni maszynowej i ręcznych granatów npla. Na Widmie odprawiał nas Dowódca Baonu, który cały ten dzień, podobnie jak okres pierwszego natarcia, spędza na wzgórzu 706, gdzie przygotował nacierającym wsparcie ogniowe baono wego plutonu ckm i wszystkich elkaemów 3 kompanii oraz interweniował o wzmocnienie przygotowania artyleryjskiego” 95. O 17.30 patrole podporuczników Bednarskiego i Króla weszły do walki. Z pozostałych żołnierzy kompanii „Alojzy”, „Józef’ i „Czesław” zorganizowano jedną kompanię licząca 64 żołnierzy, która o 18.00 została skierowana na Widmo do dyspozycji mjr. Gnatowskiego. Wobec ostrzału pozycji batalionu z Passo Como mjr Ziobrowski rozkazał dowódcy plutonu ckm, ppor. Rogowskiemu, zwalczanie niemieckich stanowisk na tym wzgórzu oraz osłonę natarcia piechoty na S. Angelo96. Do 3 kompanii z dowództwa 14 Batalionu nadszedł o 19.00 meldunek: „ukryć wojsko w ziemiankach, pozostawić obserwatorów, zaraz rozpocznie się godzinna koncentracja ognia artylerii nieprzyjaciela na wzg. 706” 97. O 19.45 powrócił wysłany przez kompanię patrol z Villa S. Lucia, meldując, że po osiągnięciu nakazanego rejonu nie stwierdzono tam obecności Niemców98. 18 maja straty 14 Batalionu wyniosły: w 1 kompanii — 7 zabitych i 22 rannych, w 2 kompanii — 3 rannych, a w 4 kompanii — 3 zabitych i 9 rannych. W trakcie walk na S. Angelo zginął ppor. Bednarski, a ppor. Kroi został ranny99.
18 Lwowski Batalion Strzelców 17 maja o 09.00 18 Batalion otrzymał rozkaz przejścia do wąwozu A, skąd poprzednio wyszedł do natarcia 13 Batalion. Po przybyciu na miejsce kompanie zostały rozlokowane według szyku, w jakim miały nacierać: 2 kompania, 1 kompania, dowództwo batalionu, 3 i 4 kom pania100. Pierwszy do akcji wszedł o 10.30 I pluton z 4 kompanii ppor. Rodzie wicza, którego zadaniem było dostarczanie amunicji oddziałom walczącym na Widmie i S. Angelo. Niedługo z tym samym zadaniem został wysłany II pluton st. sierż. Cellera. W ten sposób w wąwozie A z 4 kompanii został tylko jej dowódca ppor. Zajdziński z pocztem oraz jedna drużyna strzelecka101.
280
O 14.30 dowódca 18 Batalionu ppłk Ludwik Domoń (objął on dowódz two batalionu ponownie 17 maja) otrzymał od płk. dypl. Rudnickiego rozkaz natarcia na S. Angelo. Pomimo ataków 13, 15, 16 i 17 Batalionów oraz kompanii komandosów nie zostało ono jednak całkowicie opanowane. 18 Batalion miał uderzyć na S. Angelo poprzez północną część Widma. W momencie wprowadzenia do akcji batalion przedstawiał największą siłę bojową ze wszystkich znajdujących się w pierwszej linii batalionów, które stanowiły wówczas odpowiednik stanu jednego baonu strzelców102. Po osiągnięciu pozycji 14 Batalionu — 18 Batalion zatrzymał się, oczekując na dalsze rozkazy. O 15.15 ppłk Domoń zwołał odprawę dowódców kompanii, przekazując im rozkazy do dalszego działania. Według dowódcy 18 Batalion zająć miał stanowiska obronne na grzbiecie Widma — na prawo od znajdującego się tam domku. Następnie, gdyby tego wymagała konieczność, wesprzeć miał natarcie na S. Angelo103. Pomiędzy 15.00 a 16.00 artyleria 2 Korpusu rozpoczęła ostrzał pozycji nieprzyjacielskich. Po tym przygotowaniu oddziały polskie ponownie ruszyły do przodu, zajmując do 17.00 Małe S. Angelo i wchodząc na północny grzbiet S. Angelo. O 16.00 18 Batalion wszedł na północną część Widma, gdzie przystąpił do likwidowania niezdobytych jeszcze niemieckich bunkrów, z których strzelcy wyborowi cały czas razili nacierających żołnierzy 5 Dywizji. Ppłk dypl. Domoń wspominał: „Obecność Niemców na Widmie była dla mnie niemiłą niespodzianką. Szedłem z drużyną dowódcy na czele baonu, wyciągniętego za mną kompaniami na wąskiej, skalistej, zakrzaczonej ścieżce i kiedy w takiej sytuacji dostaliśmy z Widma ogień z niemieckich ckm, należało osłonić wyjście baonu z tej sytuacji. Mój zastępca mjr Osmakiewicz na mój rozkaz poderwał prawie całą drużynę dowódcy baonu i natarł wzdłuż grzbietu Widma w kierunku południowym, a por. Władysław Przybylski z kilkoma strzelcami w kierunku zachodnim i w ten sposób wyjście baonu zostało osłonięte i baon zajął tę część Widma” 104. Na Widmie batalion przyjął ugrupowanie obronne, pozostając w goto wości do natarcia na S. Angelo. Przedstawiało się ono następująco: 1 kompania „w lewo wzdłuż grzbietu Widma w kierunku południowo -zachodnim”; 2 i 3 kompania zajęły pozycje w kierunku na S. Angelo; 4 kompania miała zostać użyta do noszenia amunicji dla 17 Batalionu znajdującego się na S. Angelo. W celu nawiązania łączności z dowódcą natarcia na S. Angelo, ppłk. dypl. Machnowskim, dowódca 18 Batalionu wysłał III pluton 3 kompanii pod dowództwem ppor. Chałupy105. „Przez cały czas, nawet w czasie drogi, miałem łączność — pisał ppłk dypl. Domoń — z dowódcą natarcia płk. dypl. Rudnickim, który około
281
17.00 dał mi rozkaz, aby dokładnie wyjaśnić sytuację na S. Angelo, być ugrupowanym obronnie na Widmie, ale w gotowości do natarcia w każdej chwili na S. Angelo” 106. Gdy 18 Batalion zajął pozycje na Widmie, Niemcy rozpoczęli ostrzał wzgórza. W jego trakcie jeden z pocisków trafił w punkt obserwacyjny dowódcy 18 Batalionu, raniąc ppłk. Domonia i adiutanta batalionu, ppor. Swiatocha. „Wezwałem do siebie mjr. Osmakiewicza — pisał Domoń — omówiłem z nim sytuację i zadanie. [...] Opatrzony, zostałem od prowadzony przez dwóch noszowych amunicji do dowódcy natarcia płk. dypl. Rudnickiego, któremu jeszcze osobiście zameldowałem sytuację i skąd łazikiem (bantam) sanitarnym zostałem ewakuowany” 107. Dowódz two 18 Batalionu objął mjr Osmakiewicz, a adiutantem batalionu został ppor. Stanisław Sekuła. O 18.40 mjr Osmakiewicz otrzymał od płk. Rudnickiego rozkaz wysłania 1 i 2 kompanii na S. Angelo w celu wsparcia walczących tam 16 i 17 Batalionu. Na Widmie miała pozostać 3 kompania. Dowiedziawszy się o tym rozkazie, dowódca 16 Batalionu mjr Stańczyk prosił, aby kompanie 18 Batalionu nie opuszczały Widma, dopóki Bataliony 16 i 17 nie osiągną wzgórza S. Angelo. „Zwróciłem się telefonicznie — pisał mjr Osmakiewicz — do dowódcy natarcia płk. Rudnickiego i otrzymałem rozkaz nacierać” 108. Wyznaczone kompanie wyruszyły na S. Angelo prawym skrajem Wid ma o 18.50, przedzierając się przez rosnące tam krzaki. 1 i 2 kompania poruszały się pod ciągłym ostrzałem niemieckich karabinów maszyno wych, strzelających z bunkrów na przeciwstoku Widma. Po dojściu do S. Angelo nawiązały one łączność z zastępcą dowódcy 16 Batalionu, kpt. Bieganowskim, i dowódcą kompanii 17 Batalionu, kpt. Niedzielskim. Dzięki przeciągniętym liniom łączności dowódcy znaj dujących się na S. Angelo kompanii 18 Batalionu mieli stałą łączność z mjr. Osmakiewiczem109. W dzienniku 18 Batalionu zapisano: „kompanie prowadziły w ciągu nocy ogień ze stanowisk niemieckich. Nieprzyjaciel oświetlał przedpole rakietami, ogień broni maszynowej, artylerii i moździerzy trwał całą noc. Straty w ludziach: 8 szeregowych zabitych, rannych 4 oficerów i 48 szeregowych. Natarcie tej nocy do przodu nie ruszyło” 110. 18 maja o 4.45 dowodzący natarciem na S. Angelo ppłk dypl. Mach nowski nakazał wycofać znajdujące się w tym rejonie dwie kompanie 18 Batalionu do wąwozu „C”. Podobny rozkaz otrzymał również dowódca 16 Batalionu mjr Stańczyk. Po przyjściu do wąwozu „C” miała nastąpić reorganizacja wyżej wymienionych oddziałów. Na S. Angelo pozostał 17 Batalion oraz kompania komandosów. Na Widmie znajdowała się
282
nadal 3 kompania 18 Batalionu wraz z plutonem ckm. Jej zadaniem była osłona wycofujących z S. Angelo do wąwozu „C” 16 i 18 Batalionów111. O 7.00 do dowódcy 3 kompanii 18 Batalionu przybył dowódca plutonu komandosów w celu ustalenia sytuacji własnej i nieprzyjaciela. W dwie godziny później kpt. Pawulski wysłał patrol do oddziału komandosów. Ten powrócił z wyrysowaną sytuacją własnych oddziałów na przedpolu oraz oddziałów niemieckich. Dowódca 3 kompanii o 10.00 zameldował telefonicznie o sytuacji na przedpolu płk. dypl. Rudnickiemu, od którego otrzymuje rozkaz „utrzymać styczność z nieprzyjacielem i w razie wyco fania się nieprzyjaciela zająć wzgórze S. Angelo” 112. O 10.30 na pozycje 3 kompanii 18 Batalionu przybył mjr Ziobrowski wraz z dwoma plutonami. Dowódca 14 Batalionu uzgodnił z kpt. Pa wulskim szczegóły natarcia. Przybyłe plutony 14 Batalionu zostały przydzielone: jeden do natarcia na S. Angelo, drugi zaś do akcji na wzgórzu 575. W godzinę później 3 kompania ruszyła do natarcia. Poprzedzały ją patrole, za którymi szedł pluton ppor. Chałupy. Dostała się jednak pod silny ogień artylerii i niemieckich karabinów maszynowych. Zginęło 2 żołnierzy, a 5 zostało rannych. Obserwujący natarcie, mjr Ziobrowski nakazał jego wstrzymanie i wycofanie na poprzednio zajmowane pozycje. O 12.00 polska artyleria rozpoczęła ostrzał S. Angelo. Ponowne natarcie 18 Batalionu nastąpiło dopiero po przybyciu na pozycje 3 kompanii mjr. Gnatowskiego, który przejął dowodzenie. Do dyspozycji kpt. Pawulskiego zostały przydzielone trzy plutony utworzone z kierowców — ochotników z różnych jednostek. 3 kompania licząca tylko 35 żołnierzy wraz z przydzielonymi plutonami ruszyła do natarcia o 15.30. Wraz z kpt. Pawulskim dołączył do ataku obserwator artylerii kpt. Bączkowski. Natarcie było wspierane 6 cekae mami ze stanowisk 14 Batalionu na wzgórzu 706 oraz elkaemami pozo stawionymi jako ubezpieczenie na Widmie. Atakujący żołnierze dowo dzeni przez kpt. Pawulskiego poszli do walki w pełnym rozwinięciu, nie zważając na ścieżki wytyczone w polach minowych. Takie zachowanie powodował ciągły ogień artylerii niemieckiej. Plutony pierwszego rzutu podeszły na odległość 20 metrów pod szczyt S. Angelo. Pozostałe dwa plutony drugiego rzutu zostały zatrzymane ogniem zaporowym. Tym razem Niemcy strzelali z Passo Como, a strzelcy wyborowi ze wzgórz S. Angelo i 575. Pawulski tak wspominał natarcie: „ppor. Chałupa z małą gmpą strzelców zdobywa pierwsze schrony, gdzie pada zabity. Widzę z boku u siebie tylko kilku zdrowych strzelców ze swojej kompanii, wycofuję się z nimi około 80 metrów do tyłu, gdzie organizuję się
283
w obronie. Następnie odnalazłem mjr. Bączkowskiego i podporządkowałem mu się do dalszych działań. Do zmroku byłem pod nieustannym ogniem KM i strzelców wyborowych nieprzyjaciela. O zmroku przybyły patrole sanitar ne, które [...] zajęły się opatrywaniem i ewakuacją rannych” 113. 19 maja o świcie 3 kompania kpt. Pawulskiego wraz z innymi od działami zajęła szczyt S. Angelo. W trakcie walk w drugim natarciu kompania straciła: 4 poległych, 21 rannych i 3 zaginionych114. Po walkach o S. Angelo „stan fizyczny żołnierzy bardzo słaby — pisano w dzienniku 18 Batalionu — ogromne wyczerpanie marszem na Widmo i S. Angelo i z powrotem pod nieustannym ogniem npla. Stan moralny mimo strat dobry, szczególnie po otrzymaniu wiadomości, że flagę polską zatknięto na Monte Cassino” 115. Straty 18 Batalionu w drugim natarciu na Widmo i S. Angelo wyniosły: 16 zabitych, w tym 1 oficer, 74 rannych, w tym 3 oficerów, oraz 3 zagi nionych116. W meldunku do przełożonych ppłk dypl. Domoń pisał: „W końcu sprawo zdania nie mogę się powstrzymać od wyrażenia swej najwyższej oceny i swego podziwu dla morale żołnierzy 18 LBS. Wszyscy żołnierze, którzy na różnych funkcjach brali udział w akcji, w przepiękny sposób spełnili swój żołnierski obowiązek. Oficerowie i podoficerowie idąc w pierwszej linii świecili przykładem najwyższej odwagi i ofiarności, z powodu braku sani tariuszy opatrywali rannych, sami ranni nawet po kilka razy pozostawali na swoich funkcjach i dowodzik. Strzelcy szli tak odważnie naprzód, tak nie ustraszenie, że w największym niebezpieczeństwie, w największym ogniu z radością w oczach czekali, żeby dostać zadanie i wykonać go bez reszty” U7.
Półbataliony piechoty 5 Kresowej Dywizji Piechoty W nocy z 16 na 17 maja wobec poniesionych strat w czasie pierwszego natarcia gen. Sulik postanowił uporządkować walczące oddziały i wzmoc nić je posiłkami. Aby osiągnąć pełny sukces, do akcji należało wprowadzić nowe oddziały — tych brakowało. Z tego powodu z oddziałów nieuczest niczących w bezpośredniej walce sformowano cztery półbataliony 5 Dy wizji Piechoty118. Półbatalion kpt. Ludwika Szamockiego 17 maja ppłk Emil Gruszecki, dowódca 5 Pułku Artylerii Przeciwpan cernej, wydał rozkaz sformowania z II i III dywizjonów kompanii piechoty liczącej 100 ludzi. Ostatecznie 5 PAPpanc. wystawił jedną kompanię
284
w sile 104 ludzi. Dowódcą pododdziału został kpt. Ludwik Szamocki, dowódca II dywizjonu, zastępcą — rtm. Kazimierz Garbacki, dowódca III dywizjonu. Kompania składała się z: I pluton (utworzony z III dywiz jonu) pod dowództwem rtm. Piotra Medyny, II pluton pod dowództwem por. Józef Gałązki, III pluton pod dowództwem ppor. Tadeusza Kiszki119. O 14.00 do miejsca postoju II dywizjonu przyjechał ppłk Gruszecki, który zawiadomił kpt. Szamockiego, że rozkazem dowódcy 5 KDP został on wyznaczony na stanowisko dowódcy półbatalionu. Dowództwo kom panii wystawionej przez 5 PAPpanc. objął rtm. Garbacki. Przed wyruszeniem na podstawy wyjściowe kompania 5 Pułku Artylerii Przeciwpancernej zastała połączona z kompanią wystawioną przez różne oddziały 5 Dywizji pod dowództwem por. Władysława Chałupnika. W skład kompanii wchodziły: I pluton pod dowództwem por. Jana Kali nowskiego złożony z szeregowych z Kwatery Głównej, Szefostwa Sanitar nego, Sekcji Maskowania, Sekcji Bezpieczeństwa i 5 Batalionu CKM z 5 KDP; II pluton pod dowództwem por. Pietruckiego złożony z kierow ców carriersów 17 Batalionu; III pluton pod dowództwem por. Czarnoc kiego złożony z 25 kierowców carriersów 16 Batalionu; IV pluton pod dowództwem por. Paska złożony z szeregowych z Kwatery Głównej dywizji, 15 Pułku Ułanów; V pluton pod dowództwem por. Bolesława Giecolda z szeregowych z 14 Batalionu, 4 PAL, 5 PAL, 6 PAL, 7 PAK i Pułku Ułanów Karpackich. Półbatalion kpt. Szamockiego liczył 12 oficerów i 260 szeregowych. O 21.30 po przybyciu w rejon walk kpt. Szamocki otrzymał pierwszy rozkaz od płk. dypl. Rudnickiego. Rtm. Garbacki pisał: „Rozkazy przy chodzą z Dowództwa Dywizji, szybko przechodzą do dowódców kom panii, w mig są wykonywane przez wszystkich. Samopoczucie bardzo dobre udziela się wszystkim, chętnie idą do przodu nie wiedząc jeszcze jak daleko jest npl” 120. W nocy z 17 na 18 maja na podstawie rozkazu kpt. Szamockiego rtm. Garbacki został wyznaczony na stanowisko zastępcy dowódcy półbata lionu. Dowództwo kompanii złożonej z żołnierzy 5 PAPpanc. objął rtm. M edyna121. 18 maja o 0.30 kpt. Szamocki otrzymał rozkaz wysłania 1 kompanii rtm. Medyny na Widmo oraz przejęcia przez 2 kompanię odcinka od 4 i 3 kompa nii 14 Batalionu na wzgórzu 706. Dowództwo odcinka objął rtm. Garbacki122. Zadaniem 2 kompanii półbatalionu kpt. Szamockiego, po zajęciu stano wisk na wzgórzu 706, było oprzeć prawe skrzydło o południowy stok Castellone, a lewe o północny stok wzgórza Widmo. Długość odcinka obronnego wynosiła około 1200 m. Dowodzący odcinkiem rtm. Garbacki
285
otrzymał rozkaz nawiązania łączności na prawym skrzydle z 15 Pułkiem Ułanów na Castellone, a na lewym skrzydle z 1 kompanią rtm. Medyny na Widmie. 2 kompania miała zabezpieczyć działania na kierunku północno -zachodnim od strony Passo Como, a na zachodnim — od strony S. Lucia123. Rano 18 maja rtm. Medyna otrzymał od kpt. Szamockiego rozkaz wyznaczenia dwóch plutonów do znoszenia rannych z przedpola. O 14.00 oba plutony wyruszyły na pole walki, aby ewakuować pozostających tam rannych. W ciągu trwającej ponad 30 godzin akcji z pobojowiska wynie siono 100 rannych oraz zwłoki kilkunastu zabitych. O 17.00 kpt. Szamocki odebrał rozkaz skierowania jednego plutonu do dyspozycji mjr. Gnatowskiego. Do tego zadania został wyznaczony pluton por. Kiszki. O 19.00 pluton ten dołączył do mjr. Gnatowskiego. 19 maja w godzinach porannych kpt. Szamocki dostał od dowódcy 5 WBP, ppłk. Machnowskiego, rozkaz zluzowania znajdujących się na S. Angelo dwóch plutonów z półbatalionu kpt. Kuźniewicza124. Jak wyglądało pole walki w rejonie Widma i S. Angelo, możemy dowiedzieć się ze sprawozdania kpt. Szamockiego: „Udałem się wraz z dowódcami plutonów carriersów na wzg. Widmo i S. Angelo, celem rozpoznania stanowisk. Po rozpoznaniu wydałem rozkaz zajęcia północnej części S. Angelo przez pluton carriersów por. Czarnockiego. Pluton carriersów por. Pietruckiego umieściłem na stanowiskach w północnej części wzg. Widmo. Idąc na wzg. Widmo i S. Angelo spotykałem co krok ciała zabitych naszych żołnierzy. Na Widmie po raz pierwszy spotkałem większą ilość zabitych Niemców. Wiele bunkrów było zaminowanych i obstawionych pułapkami przeciwludzkimi. Podobny obraz obserwowa łem na wzg. S. Angelo. Wyziewy rozkładających się ciał czyniły wręcz niemożliwym przebywanie na zajętych stanowiskach, to też zażądałem z BPO dwa pudła krezolu, przy pomocy którego nakazałem dezynfeko wanie rejonu w pobliżu zajmowanych stanowisk” 125. 19 maja z rozkazu kpt. Szamockiego rtm. Medyna zdał dowodzenie 1 kompanii por. Józefowi Gałązce i objął dowództwo kompanii kom binowanej, która została skierowana na S. Angelo. Rtm. Medyna wspo minał: „otrzymałem następujące zadanie: obsadzić wzg.: Widmo, Colle S. Angelo, 575, wystawić czaty w kierunku na Como, Villa S. Lucia, Piedimonte S. Germano, nawiązać łączność z kompanią rtm. Garbackiego na wzg. 706 (na prawo) oraz z oddziałem 3 DSK w Massa Albaneta” 126. Kombinowana kompania wzięła udział w natarciu zgrupowania mjr. Gnatowskiego. Rtm. Medyna pisał: „Krzyknąłem: «Biegiem!» i nim zdą żyłem zrobić parę kroków, zobaczyłem przed sobą błysk, a równocześnie jakaś potężna siła zwaliła mnie na ziemię. Przytomności nie straciłem,
286
byłem tylko silnie ogłuszony i potłuczony. Leżąc przez krótką chwilę, poruszałem rękami i nogami dla sprawdzenia, czy mogę nimi władać. Przetarłem oczy i zobaczyłem, że po twarzy rozmazuję krew. Widziałem, że przeskakują przeze mnie biegnący do przodu żołnierze. Dookoła rwały się pociski i gwizdały serie ckm-ów. Jeden z gońców, kapral, leżał niedaleko mnie i ryczał z bólu. Miał urwaną stopę. Prawdopodobnie ten sam pocisk jemu urwał nogę, a mnie obalił i oszołomił. Zerwałem się i pobiegłem naprzód, ściskając w ręce «tomigana». W dymie i kurzu, powstałym od wybuchów pocisków, widziałem biegnących naprzód żołnierzy. Krzycząc: «Naprzód!» i «Biegiem!», rwaliśmy do przodu, by przeskoczyć zaporę artyleryjską. Widziałem, że niektórzy padają, ale nie wiedziałem, czy są oni ranni lub zabici, czy też po prostu kryją się za głazami. Biegłem skokami dalej, po stoku pod górę, przypadając czasem za zasłony dla złapania tchu. Myśli rozsadzały głowę, byle dalej, byle do szczytu. O do wodzeniu nie było mowy, każdy działał na własną rękę. Bałem się, żeby chłopcy nie zalegli pod kamieniami, nie wytrzymując ognia, ale na szczęście sami zdawali sobie sprawę, że jedynym ich ocaleniem jest ruch do przodu, żeby przeskoczyć zaporę artyleryjską! Co chwila widziałem ich sylwetki. Biegli przed siebie, rzucali granaty, strzelali z peemów” 127. W tym samym czasie rtm. Garbacki wysłał na rozpoznanie 4-osobowy patrol pod dowództwem kpr. Mieczysława Drzewieckiego. Zadaniem patrolu było stwierdzenie, czy w miejscowości S. Lucia nadal przebywają oddziały niemieckie. Po jego wykonaniu miał nawiązać łączność z 6 LBP. Wobec silnego ostrzału nieprzyjaciela patrol nie dotarł do S. Lucia — zdo łał jedynie nawiązać łączność z 6 LBP128. II półbatalion kpt. Mariana Kuźniewicza 17 maja o 14.00 kpt. Kuźniewicz został wezwany do dowódcy eszelo nów „C” Artylerii Dywizyjnej 5 KDP mjr. Siwińskiego, od którego otrzymał rozkaz objęcia dowództwa nad półbatalionem złożonym z kie rowców artylerii eszelonów „C” oraz kierowców piechoty eszelonów „C”. Zadaniem nowo utworzonego batalionu miało być oczyszczenie zdobytego terenu, ewakuacja rannych oraz jeńców. Kpt. Kuźniewicz pisał: „W trakcie przygotowywania i organizacji plutonu z eszelonu «C» 5 PAPpanc. przybył do mnie kpt. [Felicjan] Pawlak z dowództwa [5] Dywizji (godz. 14.50) z poleceniem jak najszybszego wyjazdu, nakazując najlżejszy ubiór. Koszulki bez płaszczy i lekka broń automatyczna na kompanię oraz 4 lkm. Wobec powyższego ponownie wysłałem gońców do poszczególnych oddziałów eszelonów «C» Artylerii Dywizyjnej, celem
287
przyspieszenia zbiórki na wyznaczonym przez mjr. Siwińskiego miejscu. [...] Plutony przychodziły z opóźnieniem, nie zorganizowane w drużyny i o mniejszych stanach aniżeli opiewał rozkaz, umundurowani rozmaicie, niektórzy w płaszczach, mundurach sukiennych, w niektórych plutonach część żołnierzy była bez broni osobistej” 129. Dowództwo 1 kompanii objął rtm. Edward Różycki. Dowódcami plu tonów zostali: I plutonu — ppor. Chołociński z 5 PAPpanc., II plutonu — por. Ryciak z 4 PAL, III plutonu — ppor. Jan Godysz z 6 PA L130. Około 16.40 1 kompania z miejscowości Caprati wyjechała do Ac qufondata. Tam dołączyła do niej 2 kompania zorganizowana z eszelonów „C” 14, 17 Batalionów, 5 Batalionu CKM, saperów oraz kwatery głównej 6 LBP pod dowództwem por. Drotlewa. II półbatalion liczył razem 270 oficerów i szeregowych. Kpt. Kuźniewicz pisał: „Po krótkim czasie otrzymałem rozkaz wy dzielenia pewnej ilości ludzi do zbierania rannych żołnierzy na przedpolu własnych stanowisk. Byli to ranni, którzy pozostali na przedpolu po załamaniu się natarcia z poprzedniego dnia” 131. 18 maja o 11.00 na podstawie rozkazu szefa sztabu 5 WBP, mjr. Jacyny, dowódca II półbatalionu wysłał na Widmo pluton ppor. Jana Godysza i pluton ppor. Ludwika Łapka do dyspozycji kpt. Pawulskiego z 18 Batalionu. W dwie godziny później kpt. Kuźniewicz otrzymał ze sztabu 5 Brygady rozkaz skierowania jednej kompanii do dyspozycji przygotowującego natarcie na S. Angelo mjr. Gnatowskiego. Do tego zadania utworzona została kompania pod dowództwem rtm. Edwarda Różyckiego, zastępcą został dowódca 2 kompanii por. Drotlew. W składzie kompanii znalazły się pluton ppor. Chołocińskiego z 1 kompanii oraz plutony ppor. Krups kiego i ppor. Walczaka z 2 kompanii. Po przybyciu na Widmo rtm. Różycki udał się do mjr. Gnatowskiego, który „zapoznał mnie — pisał rtm. Różycki — pobieżnie z sytuacją, wskazał wzg. S. Angelo, na które miał nacierać, wspomniał, że ma wsparcie artylerii i moździerzy. Przyprowadzoną kompanię kazał mi rozdzielić: dwa plutony przydzielił do natarcia pod rozkazy kpt. Pawul skiego, jeden pluton pod rozkazy por. Króla, mnie wyznaczył swoim zastępcą i kazał być przy sobie” 132. Do Pawulskiego, dowódcy kompanii 18 Batalionu, został skierowany por. Drotlew wraz z dwoma plutonami z 2 kompanii. Pluton ppor. Cho łocińskiego wysłano do por. Króla. O 16.20 od przygotowania artyleryjskiego rozpoczęło się natarcie oddziałów 5 Dywizji na S. Angelo. Dowodzący akcją mjr Gnatowski
288
podzielił atakujące oddziały na dwie grupy: pierwszą stanowili komandosi mjr. Smrokowskiego, a drugą pododdziały 15 i 17 Batalionów, kompania 18 Batalionu oraz kompania rtm. Różyckiego z nowo utworzonego pół batalionu. Do ataku „ruszyły jednocześnie dwie kompanie — pisał rtm. Różycki — lewa por. Króla z plutonem ppor. Chołocińskiego i prawa kpt. Pawulskiego z plutonami ppor. Krupskiego, Godysza i Walczaka. Ponie waż prawa spływała do natarcia powoli, mjr Gnatowski kazał mi ją popychać, pobiegłem ciągnąć do natarcia końcowe plutony. Pod silnym ogniem km npla natarcie na S. Angelo załamało się. Żołnierze zaczęli się wycofywać do tyłu, z których zebrałem ok. 50 żołnierzy. Na S. Angelo pozostała mała [grupa] z Comandosów i z 17 BS. Zająłem sta nowiska obronne i mjr. Gnatowskiemu przedstawiłem sytuację. Po chwili zjawił się i kpt. Pawulski. [...] Mjr Gnatowski dał mi rozkaz utrzymać swoje stanowiska. [...] Nocą zorganizowaliśmy obronę z komandosami i 17 BS” 133. Nad ranem 19 maja kpt. Kuźniewicz został wezwany do szefa sztabu 5 WBP, mjr. Jacyny, który rozkazał mu udać się z pozostałym plutonem na wzgórze S. Angelo — celem zluzowania mjr. Gnatowskiego. Od tego momentu kompania rtm. Różyckiego została podporządkowana kpt. Kuź niewiczowi134. 19 maja na S. Angelo przybył mjr. Jacyna, który poinformował kpt. Kuźniewicza, że jego półbatalion zostanie zluzowany przez I półbatalion kpt. Szamockiego. O 15.15 zgrupowanie kpt. Kuźniewicza opuściło od cinek S. Angelo. Szef sztabu 5 WBP chciał przydzielić II półbatalion do grupy ppłk. Lachowicza skierowanej do akcji na Piedimonte. „Zamel dowałem wówczas — wspominał Kuźniewicz — że w tej chwili mój półbaon liczy 70 ludzi, żołnierze są po akcji bez odpoczynku i zaopat rzenia, a żywność spodziewana jest dopiero w nocy. Po porozumieniu się z dywizją szef Sztabu [5 WBP] zmienił rozkaz, każąc mi pozostać na miejscu jako odwód grupy ppłk. Lachowicza” l35. W walkach na S. Angelo półbatalion kpt. Kuźniewicza stracił 6 poleg łych, 30 rannych i 15 zaginionych136. Półbatalion saperów mjr. Stanisława Maculewieża 17 maja o 10.20 gen. Sulik wydał dowódcy 5 Batalionu Saperów, ppłk. Józefowi Hemplowi, rozkaz oddania dwóch kompanii saperów jako pie choty do dyspozycji płk. dypl. Rudnickiego. Ppłk Hempel wyznaczył 4 i 6 kompanię saperów. Utworzyły one półbatalion saperów szturmowy pod dowództwem mjr. Stanisława Maculewicza137. 19 — Monte Cassino
289
W związku z nowym zadaniem w kompaniach doszło do zmian. W skład 4 kompanii saperów wchodziły: II pluton ppor. Stanisława Wójcickiego, III pluton ppor. Władysława Kwiatkowskiego, oba z 4 kom panii oraz III pluton ppor. Jerzego Janowskiego z 6 kompanii. Natomiast w składzie 6 kompanii saperów znalazły się: II pluton 6 kompanii por. Jerzego Jęczalika, I pluton 4 kompanii por. Jerzego Zapaśnika, I pluton 5 kompanii por. Kazimierza Smalikowskiego138. O 11.05 przez radio ppłk Hempel przekazał mjr. Maculewiczowi, „że ma być w rejonie wyczekiwania «B» do dyspozycji płk. Rudnickiego, jako piechota, oraz że mjr Grochowski (dowódca 4 kompanii saperów) wyrusza tam również”. Z dowództwa 5 Batalionu Saperów przekazano o 13.20 do mjr. Maculewi cza radiogram, nakazujący osiągnięcie jak najszybszej gotowości do działań. Zadaniem obu kompanii było dostarczanie amunicji dla walczących oddzia łów na Widmie i S. Angelo oraz ewakuowanie rannych z pola w alki139. 18 maja o 12.45 do ppłk. Hempla zadzwonił szef sztabu 5 Dywizji, informując, że gen. Sulik „zwolnił saperów z odwodu płk. Rudnickiego. Saperzy mają nadal wykonywać swoje prace”. W związku z tym 6 kom pania saperów miała nadal wykonywać prace saperskie, a 4 kompania miała odejść do rejonu dowództwa 5 KDP jako odwód140. Płk Hempel wydał telefonicznie polecenie: „mjr Maculewicz przystępuje do prac saperskich w składzie: I pluton 4 kompanii por. Jerzego Zapaśnika, I pluton 5 kompanii por. Kazimierza Smalikowskiego, II pluton 6 kompanii por. Jerzego Jęczalika, poza tym III pluton (6 kompanii) ppor. Jerzego Janowskiego przechodzi od Grochowskiego do Maculewicza141. Półbatalion mjr. Stanisława Małeckiego 17 maja na podstawie rozkazu gen. Sulika dowódca 5 Pułku Artylerii Przeciwlotniczej, ppłk Alfons Fengler, nakazał zorganizowanie półbata lionu piechoty z VI dywizjonu dowodzonego przez mjr. Stanisława Małec kiego oraz 6 baterii i II plutonu z 5 baterii (liczący 10 oficerów i 200 szeregowych). Nowo sformowany oddział został podzielony na dwie kompanie piechoty, każda po trzy plutony. Półbatalion natychmiast skie rowano do dyspozycji płk. dypl. Rudnickiego142. Dowództwo półbatalionu sprawował mjr Małecki. Dowódcami kom panii byli: por. Zbigniew Osiecki, por. Kazimierz Pawłowski, natomiast plutonami dowodzili: ppor. Henryk Grzenda, ppor. Ryszard Karbowski, ppor. Bolesław Kowalski, ppor. Józef Litwinowicz, ppor. Piotr Orlak oraz ppor. Mieczysław Petelczyc.
290
Półbatalion mjr. Małeckiego został wyznaczony do ewakuacji rannych i poległych z pola walki oraz do przenoszenia amunicji. Żołnierze pół batalionu nie wzięli udziału w walce. 21 maja półbatalion mjr. Małeckiego został rozwiązany i wszyscy żołnierze powrócili do swoich oddziałów143. Zgrupowanie mjr. Smrokowskiego — kompania komandosów i szwadron szturmowy 15 Pułku Ułanów 14 maja kompania komandosów dowodzona przez mjr. Władysława Smrokowskiego została przydzielona pod względem taktycznym do 5 Dy wizji. W skład kompanii wchodziło 15 oficerów i 72 szeregowych. Wie czorem 16 maja kompania znalazła się na wschodnich stokach M. Castel lone144. Przed drugim natarciem gen. Sulik, dowódca 5 KDP, chciał wzmocnić nowymi siłami oddziały wyznaczone do natarcia. W związku z tym rozkazał dowódcy 15 Pułku Ułanów, mjr. Zbigniewowi Kiedaczowi, skierowanie jednego szwadronu do dyspozycji dowódcy kompanii koman dosów mjr. Smrokowskiego145. Por. Maciej Zajączkowski opisał zabawną sytuację, jaka spotkała mjr. Smrokowskiego: „Po złożeniu oporządzenia w namiotach komandosi kręcili się po rejonie zakwaterowania. Mjr Smrokowski chodził zamyślony, zastanawiając się nad tym, co w najbliższych dniach czeka jego ludzi. Nagle podszedł do niego jakiś rotmistrz i zapytał: — A wy z jakiego jesteście oddziału? — My, panie rotmistrzu, z komandosów — odpowiedział major po chwili. Rotmistrz odstąpił krok w tył, zmierzył majora i innych kręcących się w pobliżu żołnierzy wzrokiem i rzekł: Komandosi? Takich chłopców i ja chciałbym mieć. A kto jest waszym dowódcą? — Major Smrokowski. — Komandosy to fajne chłopy, takie wojsko to rozumiem... — mruczał do siebie rotmistrz, po czym poklepał Smrokowskiego poufale po ramieniu i odszedł. Stojący obok st. strz. Glanowski wybuchnął śmiechem, ale dowódca popatrzył na niego raczej niezadowolony. — Z czego się śmiejesz, Zbyszku? — spytał. Rzeczywiście, powodu do śmiechu nie było, bo w kompanii Commando nikt w działaniach bojowych nie nosił oznak stopni. Czy oficer, czy strzelec, wszyscy mieli jednakowe drelichy i jednakowe oporządzenie. A że wszyscy się znali jak w rodzinie, więc do pomyłek nie dochodziło,
291
ale faktycznie żaden obcy nie mógł się zorientować, z jaką «szarżą» ma do czynienia” 146. 16 maja mjr Kiedacz wyznaczył do zgrupowania mjr. Smrokowskiego specjalnie utworzony szwadron szturmowy pod dowództwem zastępcy dowódcy 1 szwadronu, por. Henryka Cygielskiego. W jego skład weszły I pluton złożony z trzech drużyn 2 szwadronu pod dowództwem ppor. Jana Lalko oraz II pluton sformowany z trzech drużyn 4 szwadronu pod dowództwem ppor. Ludwika Dudy. Łącznie nowo sformowany szwadron liczył 3 oficerów i 59 szeregowych. Oficerem łącznikowym do mjr. Smrokowskiego został ppor. Zygmunt W achułka147. Wieczorem szwadron szturmowy zebrał się w rejonie dowództwa pułku. Por. Cygielski udał się natomiast na naradę do mjr. Smrokowskiego. O 23.00 szwadron wymaszerował w stronę Widma. Ze względu na silny ostrzał niemieckich artylerii i moździerzy zgru powanie mjr. Smrokowskiego musiało zmienić trasę i dopiero o 5.30 17 maja weszło na podstawę wyjściową do natarcia. Dotarcie do tego miejsca bez strat było bardzo trudne. W swoim meldunku chwile te opisał por. Cygielski: „Przedzieraliśmy się chyłkiem, dróżką pomiędzy gęstymi krzakami, gdyż z przodu i z naszej lewej strony strzelał z odległości około 200 metrów ckm npla. Po każdej jego serii świetlnymi pociskami od razu strzelały moździerze npla na wskazany rejon” 148. Po dojściu do wyznaczonego punktu szwadron szturmowy zajął pozycje na prawo od komandosów. Por. Cygielski wysłał patrol, który nawiązał łączność z 17 Batalionem. W związku z tym, że kompania komandosów miała nacierać na S. Angelo na prawym skrzydle atakującej piechoty, szwadron 15 Pułku Ułanów otrzymał od mjr. Smrokowskiego rozkaz posuwania się za komandosami w drugim rzucie — w głębokim ugrupo waniu. 17 maja o 7.00 zgrupowanie mjr. Smrokowskiego ruszyło do natarcia na północno-zachodni skraj S. Angelo149. Po osiągnięciu wzgórza 706 szwadron szturmowy dostał się pod ogień niemieckich artylerii i moździerzy. Ze względu na nawałę ogniową por. Cygielski nakazał szwadronowi szybkie posuwanie się do przodu. Oddział stracił 12 rannych. W chwili kiedy szwadron parł do przodu, nadszedł radiowy meldunek nakazujący wycofanie się na wzgórze Castellone. Po dotarciu do wyznaczonego rejonu mjr Smrokowski dał por. Cygiel skiemu pół godziny na uporządkowanie i zjedzenie śniadania. O 10.45 szwadron szturmowy był gotowy do dalszej akcji. Miał on za zadanie uchwycić południowy stok wzgórza 706 i zabezpieczyć prawe skrzydło oddziałów walczących na Widmie.
292
17 maja o 13.00, wobec próby przeciwnatarcia niemieckiego na prawe skrzydło 16 Batalionu, płk dypl. Rudnicki nakazał zmianę zadania dla zgrupowania mjr. Smrokowskiego. Komandosi wraz z ułanami mieli odeprzeć nieprzyjaciela, a następnie wyjść na północny stok S. Angelo celem wzmocnienia 17 Batalionu150. Plut. Jerzy Cieniewicz pisał: „z naszej prawej strony Widmo, na które dostajemy się skokami. Gdzieś ze szczytu sypnęły się serie z broni maszyno wej, na które natychmiast odpowiedzieliśmy... mała pomyłka... to nasi. Szczęśliwie obeszło się bez ofiar. Mijamy rozbite doszczętnie stanowiska. Z gruzów sterczą karabiny, wokół walają się mundury, maski przeciwgazo we, chlebaki, skrzynki z amunicją. W nozdrza uderza straszny smród rozkładających się, gnijących w skwarze ciał poległych. Za krzakiem, skulony, z tommy-gunem jeszcze w skurczem wykrzywionych rękach, siedzący żołnierz z któregoś z poprzednich natarć. W tej pozycji zastała go śmierć i w tej pozycji pozostał... Twarzy nie poznać. Bieleje szczęka, hełm zapadł na ramiona, mundur przykrywa resztki istnienia kogoś... [...]. Spod szczątków zapewne zdobytego bunkra tysiące much zrywa się do krzykliwe go lotu, ukazując zdumionym oczom makabryczny obraz. Sześć trupów, zbitych w trwożną grupkę... Byli zaskoczeni... Czas przesunął klepsydrę. Ohydny smród — a jednak istnieje świadomość, że to byli ludzie, że od nich nikt nie odwracał przedtem z takim wstrętem głowy. [...] Przed nami stok San Angelo, niezakrzewiony o dość stromym wejściu. Długie serie Spandau ów walą nas między kamienie. Na zboczu dwa bunkry ziejące ogniem” 151. Dowódca szwadronu 15 Pułku Ułanów por. Cygielski pisał: „Gdy zmie niając kierunek natarcia, ominąłem ten grzbiet [S. Angelo], zaczęliśmy się posuwać w dół po stoku, gdy nagle dostaliśmy bardzo silny ogień z ckm npla. Ze szczytu wzgórza S. Angelo strzelało kilka ckm, z pillboxów na szczycie i z drugiej małej górki stoku S. Angelo. Odezwały się jęki rannych. Zorientowałem się momentalnie, że o nacieraniu w dół nie ma mowy, gdyż cały stok był jak na dłoni. Wydałem rozkaz, by posuwać się w prawo w ściek i ten sam rozkaz doszedł do nas z dołu od mjr. Smrokowskiego, którego kompania wyszła sama na ściek idąc prawym skrzydłem. [...] Upewniwszy się, że patrol sanitarny zabiera naszych rannych, zacząłem nacierać razem z radiooperatorem, który pozostał ze mną z całego pocztu, w dół (w kierunku na) S. Angelo. Strzelając z kb między jednym a drugim skokiem do Niemca, który wylazł z pillboxu z ckm’em (dla lepszej obser wacji) osiągnąłem ściek i wylazłem na skaliste zbocze S. Angelo od strony północnej. Po obliczeniu stanu stwierdziłem, że do wzgórza doszło 8 ułanów z ppor. Lalko, 2 ułanów z ppor. Dudą. W krótkim czasie dołączyło jeszcze kilku. Razem zebrałem około 18 szeregowych”.
293
Ppor. Lalko wspominał: „Gdy byliśmy gdzieś w połowie zbocza, Niem cy na to czekali — by mieć nas jak na dłoni — dostaliśmy ogień z broni maszynowej. Odruchowo padamy i każdy kryje się gdzie kto może. Teraz dopiero zdaję sobie sprawę, że znaleźliśmy się w morderczym ogniu. Ale nie ma czasu na medytacje, zadanie jest — dojść na St. Angelo. Krzyczę więc jak mogę «do przodu, do przodu». Przy mnie jest tylko kpr. Supiński. Więcej nikogo nie widzę. Wygląda jakby wszyscy nagle zapadli się pod ziemię. Nikt do przodu nie idzie. Głupia sytuacja — «wojsko nie słucha». Co robić? Wiem, że jak jeszcze chwilę w tym miejscu poleżę to dostanę serię. W duchu myślę — «pies wam mordę lizał». Błyskawiczna myśl — mówię do Supińskiego musimy dopaść do wąwozu — co jest przed nami jakieś 100 metrów. Ale jak dostać się? Przestrzeń otwarta i spada w dół, jesteśmy dla nieprzyjaciela jak na patelni. Instynkt każe robić jak najkrótsze skoki. Padać, natychmiast podnosić się, biec parę kroków, znowu padać i znowu podnosić się, żeby nie mógł wycelować. W pewnym momencie dostałem serię tuż przede mną, może z metr, zakurzyło się naokoło. Odruchowo potrząsnąłem głową, jak się robi po wyjściu spod wody i znów skok i tak dopadliśmy cało do wąwozu. Wszystko to trwało może minutę. Przypuszczam, że w żadnej innej sytuacji nie potrafiłbym takich skoków wykonywać. [...] Po jakimś czasie doleciało do nas wołanie mego ułana Lejsa, aby iść do niego. Po 50 metrach pełzania byliśmy przy nim. Był to północny grzbiet S. Angelo. Tu właśnie była część 17 WBS z d-cą i tu mieliśmy za zadanie dojść. Prócz tego był tam już d-ca komandosów, 10 jego żołnierzy, por. Cygielski i paru ułanów ppor. Dudy. Reszta, to jest jakieś 80 procent całego oddziału podobnie jak moi ludzie pozostało na Widmie — «leżeć». Widząc tę sytuację przestałem się siebie wstydzić, że źle plutonem dowodziłem. U innych było iden tycznie jak u mnie — źle. Wszystko to się dzieje 17 maja. Sytuacja nasza, to jest tej zebranej garstki żołnierzy była dość osobliwa. Na przestrzeni może 80 metrów kwadratowych rozpadlin skalistych siedziało nas z 50. Nad nami z 5 met rów w górze i 50 metrów w dal były gniazda niemieckie. Ani my im nic zrobić nie mogliśmy, ani oni nam. Chociaż oni nas mogli wytłuc grana tami. Ale widocznie nie mieli, albo siedząc w bunkrach nie było to łatwe. Z moździerzy nie mogli nas ostrzeliwać, bo by razili swoich” 152. Por. Cygielski otrzymał od mjr. Smrokowskiego rozkaz utrzymania pozycji na północnym stoku S. Angelo i ubezpieczenia natarcia od strony S. Lucia i wzgórza Passo Corno. Pododdziały przebywające na S. Angelo ze względu na ostrzał nie otrzymały zaopatrzenia. W nocy Niemcy oświet lali stoki rakietami. Nad ranem polscy żołnierze zauważyli na drodze
294
prowadzącej w kierunku S. Angelo niemieckich żołnierzy z radiostacją, którzy podążali na wzgórze. Strzelec wyborowy ul. Katkowski zlikwido wał spadochroniarzy. Po północy ze szczytu S. Angelo zeszło dwóch niemieckich sanitariuszy z flagą czerwonego krzyża, którzy rozpoczęli pertraktacje z kpt. Stefanem Zalewskim, dowódcą kompanii komandosów na czas natarcia, z prośbą o rozważenie możliwości poddania się i przeprowadzenia na polską stronę rannych spadochroniarzy. Po uzyskaniu zgody, 21 spadochroniarzy zostało przeprowadzonych na tyły polskich oddziałów153. Około 2.00 stanowiska polskie na stoku zostały ostrzelane. Wśród ułanów byli zabici i ranni. Ewakuacja rannych odbyła się pod osłoną flagi czerwonego krzyża, którą niemieccy spadochroniarze uszanowali — nie strzelali do polskich sanitariuszy. O 15.00 rozpoczęło się natarcie zgrupowania mjr. Smrokowskiego na szczyt S. Angelo. Szczytu nie udało się jednak opanować. W nocy z 18 na 19 maja do walczących żołnierzy dotarło zaopatrzenie. O świcie patrole wysłane na szczyt stwierdziły, że Niemcy wycofali się ze wzgórza154. 19 maja o 9.00 po zdobyciu S. Angelo szwadron szturmowy 15 Pułku Ułanów został zluzowany i powrócił na wzgórze 706155.
Działania 5 Dywizji 19 maja 1944 roku 18 maja o 16.20 rozpoczęło się ponowne natarcie 5 Dywizji na S. Angelo. Mjr Gnatowski dowodzący tą akcją podzielił atakujące oddziały na dwie grupy. Pierwszą stanowili komandosi mjr. Smrokowskiego, drugą — pododdziały 15 i 17 Batalionu, kompania 18 Batalionu oraz kompania rtm. Różyckiego z nowo utworzonego półbatalionu. Nacierający napotkali silny opór nieprzyjaciela. Dopiero o 17.45 komandosi opanowali prawie całe S. Angelo, w niemieckich rękach pozostawało tylko kilka bunkrów na szczycie156. O 23.30 mjr Gnatowski zameldował, że po walkach na stokach S. Angelo z oddziałów mjr. Smrokowskiego, mjr. Bączkowskiego, kpt. Pawulskiego i rtm. Różyckiego pozostało 112 ludzi157. Późnym wieczorem do dywizji powrócił patrol 15 Pułku Ułanów wy słany na rozpoznanie do miejscowości S. Lucia, w kierunku Linii Hitlera. Zameldował, że w rejonie tej miejscowości nieprzyjaciela już nie m a158. W nocy z 18 na 19 maja płk dypl. Rudnicki zarządził wysłanie patroli, by atakowały w ciągu dnia niezdobyte wzgórza. Uzyskane informacje wskazywały, że oddziały niemieckie opuściły zajmowane rejony, pozo stawiając jedynie niewielkie grupy osłonowe159.
295
19 maja o 7.10 15 Batalion zajął wzgórze 575 i Winnicę. Na wzgórzu 575 patrol 15 Batalionu spotkał się z patrolami 3 DSK. Tam też nastąpiło spotkanie dwóch polskich dywizji, które tak zacięcie walczyły przez 7 dni o zdobycie wyznaczonych rejonów. Wzgórze 575 było naturalną redutą trzech niemieckich bastionów obrony oraz, jak pisał płk dypl. Henryk Piątkowski, „stanowi istny gordyjski węzeł splotu powikłań przed miotów terenowych, leżących pomiędzy wzgórzami S. Angelo a 593, a więc: Widma, Gardzieli i Massa Albaneta” 16°. „O świcie dnia 19 maja — pisał płk dypl. Rudnicki — poszedłem sam przez Widmo na Angelo i 575 obejrzeć pole walki. Szedłem ścieżkami, którymi posuwało się natarcie 16-tki i 17-tki, wspinałem się przez skały i przedzierałem przez kosodrzew. Jakżeż ciężkie były warunki nacierają cych i jak zrozumiałe stawały się z powodu wolnych postępów natarcia. Żeby to zrozumieć, trzeba było samemu przejść tym terenem. Potem obszedłem bunkry niemieckie i obejrzałem ich system obrony. Bunkry były to skalne gniazda, znakomicie zamaskowane kosodrzewiną i wzajemnie wspierające się ogniem. Zajmowały one sam grzbiet długiego Widma. Miały obsadę zaledwie 3 lub 4 żołnierzy. Natomiast tuż za grzbietem, na przeciwstoku, były duże bunkry dla załogi używanej tylko do przeciwude rzeń. Leżały one w zupełnie martwym polu i żaden pocisk naszej artylerii czy moździerzy nie był w stanie ich dosięgnąć. Tam też musiała się chronić załoga bunkrów z grzbietów w czasie naszych ogni przygotowawczych. W ten sposób nasze nawały ognia artylerii mogły mieć tylko efekt moralny. Bunkry były prawie nieobsadzone aż do chwili szturmu. Ale wtedy, pod celnym ogniem z najbliższych odległości, trzeba było dokładnie je rozpo znać, płacąc za to życiem wielu ludzi, po to by następnie inni mogli dobiec lub doczołgać się do każdego z bunkrów za najbliższą odległość i obrzucić go granatami ręcznymi, a gdy się któryś z nich zniszczyło, trzeba było jeszcze odeprzeć przeciwuderzenia niemieckich grup wyłaniających się nagle z przeciwstoku. Jakżeż ciężką i krwawą była ta robota. Była to «punktowa» walka drobnych grup, wymagająca wielkiej odwagi, uporu i poświęcenia od każdego nacierającego żołnierza. Byłem z podziwem dla naszych piechurów, którzy w tych ostatnich trzech dniach i nocach tego dokonali. Musiałem też uznać zręczność i determinację niemieckiej obro ny. O zaciętości walk świadczyły liczne trupy, swoje i nieprzyjacielskie, porozrzucane po stokach i grzbietach Widma i Angela. Byłem do głębi poruszony tym co zdołałem odczytać z obejrzenia pola tych zmagań. Schylałem się nad nim i począłem zbierać z ziemi odłamki granatów ręcznych i pocisków, którymi zasłane było całe to pole głazów i kosodrze winy. Odłamki wydawały się mi się jeszcze ciepłe i zroszone krwią” 161.
296
W godzinach przedpołudniowych dowódca 5 KDP wydał rozkaz szcze gólny, w którym nakazywał: po zajęciu S. Lucia uderzyć i opanować Piedimonte. Do tej akcji zostało wyznaczone zgrupowanie pod dowódz twem ppłk. Jan Lachowicza, zastępcy dowódcy 6 LBP, w składzie: 18 Batalion Strzelców oraz kompania ochrony sztabu 2 Korpusu. 5 Pułk Artylerii Lekkiej miał udzielić nacierającym wsparcia ogniowego. Zgru powanie miało nawiązać łączność z brytyjską 12 Brygadą, która prowa dziła działania wzdłuż szosy nr 6 w kierunku Piedimonte. Dowodzenie to było tylko czasowe do chwili zorganizowania grupy „Bob” pod dowódz twem ppłk. Władysława Bobińskiego, zastępcy dowódcy 2 Brygady Pan cernej. 24 maja po ciężkich walkach Piedimonte zostało opanowane162. Równocześnie dowódca 6 LBP, płk dypl. Witold Nowina-Sawicki, otrzy mał zadanie opanowania wzgórza Passo Como kombinowanym dywizjonem ułanów z 15 Pułku Ułanów pod dowództwem mjr. Zbigniewa Kiedacza. 25 maja dywizjon opanował wzgórza 912 i 945 (Passo Como). Wieczorem tego samego dnia 3 szwadron 15 Pułku Ułanów zajął Monte Cairo.
' IPMS, C 1/IV, Dziennik działań z dnia 14 maja, Dowództwo 2 Korpusu, arkusz 3. 2 IPMS, C ł/IV, Dziennik działań z dnia 15 maja, Dowództwo 5 KDP, arkusz 1. 3 Kronika. 16 Lwowski Batalion Strzelców, s. 80; IPMS, A XI a 23/12, autor nieznany, 1 kompania 16 Batalion Strzelców, sprawozdanie 11-18 V 1944 roku. 4 IPMS A XI a 23/12, kpt. Mieczysław Kipp, adiutant 16 LBS, Uwagi z działań za czas od 11 V -18 V 1944 roku; A XI a 6/4, por. lek. Zbigniew Godlewski, Opracowanie działań służby zdrowia 16 BS w walkach pod Cassino; Kronika. 16 Lwowski Batalion Strzelców, s. 81. 5 IPMS, A XI a 23/12, kpt. Adam Łempicki, dowódca 4 kompanii 16 Batalionu Strzelców, Przebieg działań 4 kompanii strzelców 16 LBS za czas od dnia 11. V. 44 r. do dnia 23. V. 44 r. Uwagi i spostrzeżenia; Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 233; Kronika. 16 Lwowski Batalion Strzelców, s. 82 — autorzy podają, że przygotowanie ogniowe własnej artylerii rozpoczęło się o 21.00. 6 IPMS, A XI a 23/12, kpt. Adam Łempicki, dowódca 4 kompanii 16 Batalionu Strzelców, Przebieg działań 4 kompanii...; kpt. Mieczysław Kipp, adiutant 16 Batalionu Strzelców, Uwagi z działań... 7 IPMS, A XI a 23/12, kpt. Adam Łempicki, dowódca 4 kompanii... 8 IPMS, C 1/IV, Dowództwo Polskiego Korpusu. Oddział Operacyjny, Przebieg działań z dnia 16 maja 1944 roku. 9 IPMS, A XI a 23/12, kpt. Adam Łempicki, dowódca 4 kompanii... 10 IPMS, A XI a 23/12, kpt. Antoni Bieganowski, zastępca dowódcy...; Kronika. 16 Lwowski Batalion Strzelców, s. 82. 11 IPMS, C 1/IV, Dowództwo Polskiego Korpusu. Oddział Operacyjny, Przebieg działań z dnia 16 maja 1944 roku. 12 IPMS, A XI a 23/2, Przebieg działań bojowych 3 kompanii strzelców 16 LBS za czas od 11 V -23 V 1944 roku.
297
13
Ibid. 14 IPMS, C 1/IV, Dowództwo Polskiego Korpusu. Oddział Operacyjny, Przebieg działań z dnia 16 maja 1944 roku. 15 IPMS, A XI a 23/12, mjr Andrzej Stańczyk, dowódca 16 Batalionu Strzelców, Sprawo zdanie z przebiegu działań 16 Batalionu Strzelców za czas od 11 do 18 V 1944 roku; kpt. Adam Machnica, dowódca 1 kompanii 16 Batalionu Strzelców, Chronologiczny przebieg działań od 11 V 1944 r. do 18 V 1944 roku; chor. Kowalski Bolesław, dowódca I plutonu 1 kompanii 16 Batalion Strzelców, Chronologiczny przebieg działań od 11 V 1944 r. do 18 V 1944 roku. 16 IPMS, C 1/IV, B 112, Dowództwo 5 KDP, Dziennik działań z dnia 17 maja 1944 roku, arkusz 2. 17 IPMS, A XI a 23/12, mjr Andrzej Stańczyk, dowódca 16 Batalionu Strzelców, Sprawozdanie z przebiegu działań 16 Batalionu Strzelców za czas od 11 do 18 V 1944 roku. 18 Kronika. 16 Lwowski Batalion Strzelców, s. 85; IPMS, A XI a 23/12, mjr Andrzej Stańczyk, dowódca 16 Batalionu Strzelców, Sprawozdanie... 19 Stanisław Ż u r a k o w s k i , Ot, b a jk i... Nie Bajki, Londyn 1995, s. 43. 20 IPMS, A XI a 23/12, por. Tadeusz Deihołos, dowódca plutonu łączności 16 Batalionu Strzelców, chronologiczny przebieg działań, m.p. dnia 24 V 1944 roku. 21 Kronika. 16 Lwowski Batalion Strzelców, s. 86. 22 IPMS, A XI a 23/12, por. Tadeusz Deihołos, dowódca plutonu łączności 16 Batalionu Strzelców... 23 IPMS, A XI a 23/12, kpt. Adam Łempicki, dowódca 4 kompanii 16 Batalionu Strzelców, Przebieg działań...; mjr Andrzej Stańczyk, dowódca 16 Batalionu Strzelców, Sprawo zdanie... 24 IPMS, A XI a 23/12, kpt. Adam Machnica, dowódca 1 kompanii 16 Batalionu Strzelców, chronologiczny... 25 Kronika. 16 Lwowski Batalion Strzelców, s. 84—85. 26 IPMS, A XI a 23/12, mjr Andrzej Stańczyk, dowódca 16 Batalionu Strzelców, Sprawo zdanie...; Kronika. 16 Lwowski Batalion Strzelców, s. 86; 27 IPMS, A XI a 23/12, kpt. Marian Kowalewski, dowódca 3 kompanii 16 Batalionu Strzelców, Wykonanie zadania przez kompanie w dniu 18, 19 bm. M. p. 19 V 1944 roku. 28 IPMS, A XI a 23/12, plut. pchor. Jan Krukowski, Meldunek patrolu 1 plus 7 3 kompanii 16 Batalionu Strzelców z 19 V 1944 roku. 29 IPMS, A XI a 23.12, kpt. Marian Kowalewski, dowódca 3 kompanii 16 Batalionu Strzelców, Wykonanie... 30 IPMS, A XI a 23.12, kpr. pchor. Marian Dziadkiewicz, Meldunek z S. Angelo 19 V 1944 roku; kpt. Marian Kowalewski, dowódca 3 kompanii 16 Batalionu Strzelców, Wykonanie...; Kronika. 16 Lwowski Batalion Strzelców podał następującą wersję dotyczącą zajęcia wzgórza S. Angelo: „Wyruszają patrole pchor. Krukowskiego J. i pchor. Dziadkiewicza M. Patrole po drodze dowiadują się od oddziałów własnych, że S. Angelo jest silnie trzymane, że nacierające ostatniej nocy oddziały poniosły ciężkie straty. Oba patrole na swej drodze spotykają dużo rannych i zabitych. Kpt. Kowalewski czeka — niecierpliwi się — wreszcie około godz. 4.00 dwie białe rakiety — «S. Angelo nasze». Kompania zajmuje wzgórze. Podchorążowie Krukowski J. i Dziadkiewicz M. buszują po bunkrach. Gdy kompania weszła na wzgórza, podeszły dopiero po niej elementy 18 LBS i innych oddziałów i komp. szoferów”.
298
31 IPMS, C 143/IV B, Dowództwo 5 WBP, Dziennik działań za czas od 13 do 19 maja 1944 roku; Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 233; W dzienniku zapisano, że 17 maja o 01.12 rozkaz dla 15 Batalionu, który zezwalał na przekroczenie Widma, gdyby nie było na nim nieprzyjaciela, został zmieniony. 32 IPMS, A XI a 23/12, kpt. Jan Dragan, dowódca kompanii dowodzenia 15 Batalionu, Sprawozdanie...; ppor. Czesław Gerwel (dowódca II plutonu), zastępca dowódcy 1 kom panii 15 Batalionu, Raport o przebiegu działań z dnia 30 V 1944 roku; Por. Jan Miszkiel, dowódca 2 kompanii 15 Batalionu, Sprawozdanie...; kpt. Henryk Bartosik, dowódca 4 kompanii 15 Batalionu, Sprawozdanie...; ppor. Juliusz Konopacki, kompania dowodzenia, dowódca plutonu ckm, Sprawozdanie z działań pod Monte Cassino. W swoim sprawozdaniu ppor. Konopacki pisał, że do 2 kompanii został przydzielony 1 ckm, a do 4 kompanii 2 ckm; A XI a 23/12, ppor. Alfred Strojnowski, 15 WBS, Sprawozdanie z natarcia 3 plut. 1 komp. w dniach 11 V -1 7 V 1944 roku. 33 IPMS, A XI a 23/12, por. Jan Miszkiel, dowódca 2 kompanii 15 WBS, Sprawozdanie...; ppor. Antoni Wszelaki, Sprawozdanie...; sierż. Józef Buder, dowódca 3 plut. 2 komp., Sprawozdanie z 29 V 1944 roku; ppor. Juliusz Konopacki, kompania dowodzenia, dowódca plutonu ckm, sprawozdanie z działań pod Monte Cassino. 34 IPMS, C 819/2, Kronika 15 WBS, t. II; C 143/IV B, 5 KDP Oddz. Op.-Inf.; Dziennik działań za czas od dnia 13 do 19 maja 1944 r. dowództwa 5 WBP; C 1/IV, B 112, Dowództwo 5 KDP, Dziennik działań z dnia 17 maja 1944 roku, arkusz 2. 35 IPMS, A XI a 23/12, kpt. Jan Dragan, dowódca kompanii dowodzenia 15 WBS, Sprawo zdanie...; kpt. Henryk Bartosik, dowódca 4 kompanii 15 Batalionu, Sprawozdanie... 36 IPMS , C 819/2, Kronika 15 WBS, t. II. 37 IPMS, C 143/ IV B, 5 KDP Oddz. Op.-Inf.; Dziennik działań za czas od dnia 13 do 19 maja 1944 r. dowództwa 5 WBP; A XI a 23/12, kpt. Jan Dragan, dowódca kompanii dowodzenia 15 Batalionu, Sprawozdanie...; kpt. Henryk Bartosik, dowódca 4 kompanii 15 WBS, Sprawozdanie... 38 IPMS, C 143/ IV B, 5 KDP Oddz. Op.-Inf.; Dziennik działań za czas od dnia 13 do 19 maja 1944 roku dowództwa 5 WBP. 39 IPMS, C 819/2, Kronika 15 WBS, t. II. 40 IPMS, C 143/ IV B, 5 KDP Oddz. Op.-Inf.; Dziennik działań za czas od dnia 13 do 19 maja 1944 r. dowództwa 5 WBP. 41 IPMS, C 819/2, Kronika 15 WBS, t. II. 42 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), mjr Mieczysław Bączkowski, dowódca 17 Batalionu, Sprawozdanie z akcji bojowej 17 Lwowskiego Baonu Strzelców od dnia 9 V do dnia 19 y 1944 roku. 43 IPMS, A XI a 23/12, 1 kompania 17 Batalionu, Sprawozdanie. 44 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), mjr Mieczysław Bączkowski, dowódca 17 Batalionu, Sprawozdanie... 45 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), kpt. Jan Leśkiewicz, dowódca 2 kompanii 17 Batalionu, Przedstawiam opis udziału w przebiegu natarcia 17 Batalionu Strzelców; A XI a 23/12, 1 kompania 17 Batalionu, Sprawozdanie. 46 17 Lwowski Batalion Strzelców San Angelo, s. 53; Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 234. 47 IPMS, A XI a 23/12, ppor. Wilhelm Snopek, dowódca 2 plutonu 3 kompanii, Uwagi z natarcia 17 LBS na S. Angelo w dniu 17 V. 48 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), kpt. Jan Leśkiewicz, dowódca 2 kompanii 17 Batalionu, Przedstawiam...
299
49 IPMS, A XI a 23/12, autor nieznany, III pluton 1 kompanii 17 Batalionu, relacja z walk pod Monte Cassino; A XI (zb. N. Sulika), kpt. Jan Leśkiewicz, dowódca 2 kompanii 17 batalionu, Przedstawiam...; ppor. Władysław Drobniak, dowódca I plutonu 2 kom panii 17 Batalionu Strzelców, Uwagi... 50 Tomasz P i e s a k o w s k i , Moździerze 17 Lwowskiego Batalionu Strzelców pod Monte Cassino, Bitwa o Monte Cassino 1944, t. II, Koszalin-Londyn 2001, s. 240. 51 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), mjr Mieczysław Bączkowski, dowódca 17 Batalionu, Sprawozdanie...; A XI a 23/12 kpt. Jan Niedzielski, dowódca 1 kompanii 17 Batalionu, Przebieg działań; 17 Lwowski Batalion Strzelców San Angelo, s. 53. 52 IPMS, A XI a 23/12 kpt. Jan Niedzielski, dowódca 1 kompanii 17 Batalionu, Przebieg działań; Autor nieznany, 1 pluton 1 kompania, Opis walk...; A XI (zb. Sulika), kpt. Jan Leśkiewicz, dowódca 2 kompanii 17 Batalionu, Przedstawiam... 53 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), kpt. Jan Leśkiewicz, dowódca 2 kompanii 17 Batalionu, Przedstawiam...; ppor. Władysław Drobniak, dowódca I plutonu 2 kompanii 17 Bata lionu Strzelców, Uwagi... 54 IPMS, A XI a 23/12, autor nieznany, III pluton 1 kompanii 17 Batalionu, relacja z walk pod Monte Cassino. 55 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), kpt. Jan Leśkiewicz, dowódca 2 kompanii 17 Batalionu, Przedstawiam... 56 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), mjr Mieczysław Bączkowski, dowódca 17 Batalionu, Sprawozdanie... 51 17 Lwowski Batalion Strzelców San Angelo, s. 55-56. 58 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), kpt. Jan Leśkiewicz, dowódca 2 kompanii 17 Batalionu, Przedstawiam... 59 IPMS, A XI a 23/12 kpt. Jan Niedzielski, dowódca 1 kompanii 17 Batalionu, Przebieg działań; nieznany autor, 1 pluton 1 kompania, Opis walk... 60 77 Lwowski Batalion Strzelców San Angelo, s. 56; IPMS A XI (zb. Sulika), ppor. Władysław Drobniak, dowódca I plutonu 2 kompanii 17 Batalionu Strzelców, Uwa gi... 61 77 Lwowski Batalion Strzelców San Angelo, s. 57. 62 Ibid., s. 56. 63 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), kpt. Jan Leśkiewicz, dowódca 2 kompanii 17 Batalionu, Przedstawiam...; kpt. Jan Niedzielski, dowódca 1 kompanii 17 Batalionu Strzelców, Przebieg działań; A XI a 23/12, ppor. Antoni Korzeniowski, dowódca 3 plutonu 4 kompanii 17 Batalionu, Uwagi i spostrzeżenia z walk o S. Angelo; ppor. Władysław Drobniak, dowódca I plutonu 2 kompanii 17 Batalionu Strzelców, Uwagi...; 1 7 Lwowski Batalion Strzelców San Angelo, s. 55-56. 64 77 Lwowski Batalion Strzelców San Angelo, s. 54. 65 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), mjr Mieczysław Bączkowski, dowódca 17 Batalionu, Sprawozdanie... 66 Ibid.; 77 Lwowski Batalion Strzelców San Angelo, s. 57. 67 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), kpt. Jan Leśkiewicz, dowódca 2 kompanii 17 Batalionu, Przedstawiam...; mjr Mieczysław Bączkowski, dowódca 17 Batalionu, Sprawozda nie...; ppor. W ładysław Drobniak, dowódca I plutonu 2 kompanii 17 Batalionu Strzelców, Uwagi...; A XI a 23/12, ppor. W ilhelm Snopek, dowódca 2 plutonu 3 kompanii, Uwagi... 68 77 Lwowski Batalion Strzelców San Angelo, s. 56.
300
69 IPMS, A XI a 23/12, autor nieznany, 3 pluton 1 kompanii 17 Batalionu, relacja z walk pod Monte Cassino. 70 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), kpt. Jan Leśkiewicz, dowódca 2 kompanii 17 Batalionu, Przedstawiam... 71 17 Lwowski Batalion Strzelców San Angelo, s. 57; IPMS, A XI (zb. N. Sulika), mjr Mieczysław Bączkowski, dowódca 17 Batalionu, Sprawozdanie... 72 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), kpt. Jan Leśkiewicz, dowódca 2 kompanii 17 Batalionu, Przedstawiam... 73 IPMS, A XI a 6/4, ppor. lek. Emilian Gibel, lekarz 17 Batalionu Strzelców, Sprawo zdanie z prac BPO. 74 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), mjr Mieczysław Bączkowski, dowódca 17 Batalionu, Sprawozdanie...; 17 Lwowski Batalion Strzelców San Angelo, s. 59. 75 IPMS C 129/ I, Kronika 13 WBS, s. 425-426; C 143/1V B, Dowództwo 5 WBP, Dziennik działań za czas od 13 do 19 maja 1944 roku; A XI a 23/12, kpt. Marcelian Czechowski, dowódca 2 kompanii 13 Batalionu Strzelców, Sprawozdanie z odbytych walk; Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 234. 76 IPMS, A XI a 23/12 por. Hubert Janiewicz, zastępca dowódcy 1 kompanii strzeleckiej 13 Batalionu, Przebieg...; ppor. Mieczysław Poseł, dowódca I plutonu 1 kompanii, Chronolo giczny przebieg działań I plutonu 1 kompanii 13 Batalionu Strzelców w rejonie Cassino; kpt. Marcelian Czechowski, dowódca 2 kompanii 13 Batalionu Strzelców, Sprawozdanie..., ppor. Tadeusz Cisek, dowódca II plutonu 2 kompanii, Sprawozdanie z przebiegu działań. 77 IPMS C 156/1 a, ppor. Józef Bujnowski, p.o. dowódcy plutonu rozpoznawczego 13 Batalionu Strzelców, Sprawozdanie...; C 129/ I, Kronika 13 WBS, s. 426. 78 IPMS C 1/TW1, Przebieg działań z dnia 17 maja 1944 roku, Dowództwo Polskiego Korpusu Oddział Operacyjny, arkusz 8; Melsyt z godz. 21.00 17 maja 1944 r.; C 143/ IV B, 5 KDP Oddz. Op.-Inf.; Dziennik Działań... 79 Stanisław Ż u r a k o w s k i , Ot, bajki..., s. 46. 80 IPMS, A XI a 23/12, kpt. Marcelian Czechowski, dowódca 2 kompanii 13 Batalionu Strzelców, Sprawozdanie z odbytych walk; ppor. Mieczysław Poseł, dowódca I plutonu 1 kompanii, Chronologiczny... 81 IPMS, A XI a 23/12 por. Hubert Janiewicz, zastępca dowódcy 1 kompanii strzeleckiej, Przebieg działań... 82 IPMS, A XI 67/4, kpt. Marcelian-Ewald Czechowski, 13 Baon Strzelców 30 IV 1946 roku, Bitwa o Monte Cassino — Sprawy do wyjaśnienia wg pisma Dowództwa 5 WBP L.dz. 195/Tj./46 z dnia 12 kwietnia 1946 roku. 83 IPMS C 156/1 a, ppor. Józef Bujnowski, p.o. dowódcy plutonu rozpoznawczego 13 Batalionu Strzelców, Sprawozdanie... 84 IPMS, A XI a 23/12 por. Hubert Janiewicz, zastępca dowódcy 1 kompanii strzeleckiej, Przebieg działań...; ppor. Mieczysław Poseł, dowódca I plutonu 1 kompanii, Chrono logiczny przebieg... 85 IPMS C 129/ I, Kronika 13 WBS, s. 427. 86 IPMS, C 427/V, Kronika 14 WBS, s. 35. 87 Ibid., s. 36. 88 IPMS, A XI a 23/12, Dziennik działań 3 kompanii 14 Batalionu. 89 Ibid. 90 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), Przebieg działań 14 Baonu Strzelców..., s. 11; C 427/V, Kronika 14 WBS, s. 37.
301
91 IPMS, C 427/V, Kronika 14 WBS, s. 37; por. Alojzy Janosz, dowódca 1 kompanii 14 Batalionu Strzelców, Uwagi..., s. 2. 92 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), Przebieg działań 14 Baonu Strzelców..., s. 11; Sitwa Wileńskiej Brygady, t. II, s. 105. 93 IPMS, A XI a 23/12, Dziennik działań 3 kompanii 14 Batalionu. 94 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), Przebieg działań 14 Baonu Strzelców... 95 Sitwa Wileńskiej Brygady, t. II, s. 105. 96 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), Przebieg działań 14 Baonu Strzelców..., s. 11; IPMS, A XI a 23/12, Dziennik działań 3 kompanii 14 Batalionu; Sitwa Wileńskiej Brygady, t. II, s. 105. 97 IPMS, A XI a 23/12, Dziennik działań 3 kompanii 14 Batalionu. 98 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), Przebieg działań 14 Baonu Strzelców..., s. 12; Sitwa Wileńskiej Brygady, t. II, s. 105. 99 Ibid. 100 IPMS, C 340/1 A, Dziennik działań 18 Batalionu 17 maja 1944 roku. 101 IPMS, C 567/1, mjr Franciszek Osmakiewicz, zastępca dowódcy 18 Batalionu Strzelców, Działania bojowe...; IPMS, C 340/1 A, Dziennik działań 18 Batalionu 17 maja 1944 roku. 102 IPMS, C 567/1, ppłk dypł. Ludwik Domoń, dowódca 18 Batalionu Strzelców, Mel dunek..., s. 6. Zdjęcie ze stanowiska ppłk. dypł. Domonia budziło wiele wątpliwości. Tak sprawę powrotu na stanowisko dowódcy 18 Batalionu opisał ppłk dypl. Domoń: „18 maja 1944 r., kiedy się dowiedziałem, że baon odchodzi z powrotem na linię, dochodzenie nie zostało ukończone, a ja miałem rzekomo odejść do szpitala — nie mogłem się z tym pogodzić, by oddział, którym ja dowodziłem z górą 2 lata, szedł do walki, a ja do tyłu, złożyłem więc prośbę na ręce dowódcy 5 KDP, by mi pozwolił iść z baonem jako strzelcowi. Wezwany wówczas do dowódcy 5 KDP, zostałem oddany do dyspozycji płk. dypl. Klemensa Rudnickiego, dowódcy natarcia 5 KDP, który objął dowództwo po dowódcy 5 WBP. 16 maja 1944 r. wezwany zostałem do zastępcy dowódcy Korpusu Pana Generała Szyszko-Bohusza, w sprawie akcji 11 i 12 maja br., który z nadzwyczajną wnikliwością i realizmem rozważył cały przebieg akcji i odesłał mnie z powrotem do płk. dypl. K. Rudnickiego. Cały dzień 16, 16/17 i 17 maja 1944 r., do 10.30, byłem obecny przy płk. dypl. Rudnickim i z prawdziwą przyjemnością i nadzwyczajnym podziwem przysłuchiwałem się i przyglądałem, jak ten wspaniały dowódca dowodził na nowo rozpoczętą akcją. I łączność była ze wszystkimi oddziałami o wsparcie ogniowe i uzgodnienie współdziałania i natych miastowa pomoc i moralne oddziaływanie na podległych mu dowódców, w chwilach ciężkich i w trudnych sytuacjach. A przy tym wszystkim była zachowana właściwa ostrożność, tak w użyciu własnych oddziałów, jak i co do oceny sytuacji”. 103 IPMS, C 340/1 A, Dziennik działań 18 Batalionu 17 maja 1944 roku; C 567/1, mjr Franciszek Osmakiewicz, zastępca dowódcy 18 Batalionu Strzelców, Działania bojo we... 104 IPMS, C 567/1, ppłk dypl. Ludwik Domoń, dowódca 18 Batalionu Strzelców, Mel dunek..., s. 6. 105 IPMS, C 340/1 A, Dziennik działań 18 Batalionu 17 maja 1944 roku. 106 IPMS, C 567/1, ppłk dypl. Ludwik Domoń, dowódca 18 Batalionu Strzelców, Mel dunek..., s. 7. 107 Ibid. 108 IPMS, C 567/1, mjr Franciszek Osmakiewicz, zastępca dowódcy 18 Batalionu Strzel ców, Działania bojowe...
302
109 IPMS, C 340/1 A, Dziennik działań 18 Batalionu 17 maja 1944 roku; C 567/1 mjr Franciszek Osmakiewicz, zastępca dowódcy 18 Batalionu Strzelców, Działania bojowe... 110 IPMS, C 340/1 A, Dziennik działań 18 Batalionu 17 maja 1944 roku. 111 IPMS, C 567/1, mjr Franciszek Osmakiewicz, zastępca dowódcy 18 Batalionu Strzel ców, Działania bojowe... 112 IPMS, A XI a 23/12, kpt. Tadeusz Pawulski, dowódca 3 kompanii, Sprawozdanie... 113 IPMS, C 340/1 A, Dziennik działań 18 Batalionu 18 maja 1944 roku; A XI a 23/12 kpt. Tadeusz Pawulski, dowódca 3 kompanii, Sprawozdanie... 114 Ibid. 115 IPMS, C 340/1 A, Dziennik działań 18 Batalionu 18 maja 1944 roku. 116 Ibid. 117 IPMS, C 567/1, ppłk dypl. Ludwik Domoń, dowódca 18 Batalionu Strzelców, Meldu nek..., s. 7. 118 IPMS, A XI a 39/10, Dowództwo 5 KDP, Przebieg działania „Honker” z dnia 7 czerwca 1944 roku; C 1/IV, B 112, Dowództwo 5 KDP, Dziennik działań z dnia 17 maja 1944 roku, arkusz 6; C 1/IV, Melsyt z godz. 21.00 z dnia 17 maja 1944 roku; Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 237. 119 IPMS A XI a 23/12, Kpt. Ludwik Szamocki dowódca Grupy przy 5 KDP, Sprawo zdanie...; A XI (zb. N. Sulika), rtm. Kazimierz Garbacki, dowódca III dywizjonu 5 PAPpanc., Sprawozdanie z pobytu w akcji w czasie 17 V -21 V 1944 roku. Dane w sprawozdaniach kpt. Szamockiego a rtm. Garbackiego różnią się szczegółami. 120 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), rtm. Kazimierz Garbacki, dowódca III dywizjonu 5 PAP panc., Sprawozdanie... 121 IPMS, A XI a 23/12, rtm Piotr Medyna, zastępca dowódcy III dywizjonu 5 PAPpanc., Sprawozdanie z udziału w akcji w czasie od 17 V do 21 V 1944 roku (spostrzeżenia i wnioski). 122 IPMS, A XI a 23/12, Kpt. Ludwik Szamocki, dowódca Grupy przy 5 KDP, op.cit.; A XI (zb. N. Sulika), rtm. Kazimierz Garbacki, dowódca III dywizjonu 5 PAPpanc.,
Sprawozdanie... 123 IPMS, A XI a 23/12, Kpt. Ludwik Szamocki, dowódca Grupy przy 5 KDP, Spra wozdanie...-, A XI (zb. N. Sulika), rtm. Kazimierz Garbacki, dowódca III dywizjonu 5 PAPpanc., Sprawozdanie... 124 IPMS, A XI a 23/12, Kpt. Ludwik Szamocki, dowódca Grupy przy 5 KDP, Spra
wozdanie... 123 Ibid. 126 IPMS, A XI a 23/12, rtm Piotr Medyna, zastępca dowódcy III dywizjonu 5 PAPpanc., Sprawozdanie... 127 Piotr M e d y n a , Do Polski przez cały świat. Wspomnienia z 2 Korpusu, Warszawa 1970, s. 163-164. 128 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), rtm. Kazimierz Garbacki, dowódca III dywizjonu 5 PAP panc., Sprawozdanie... 129 IPMS, A XI a 23/12, Kpt. Marian Kuźniewicz, dowódca II półbaonu, Sprawozdanie... 130 IPMS, A XI a 23/12, rtm. Edward Różycki, zastępca dowódcy II dywizjonu 5 Pułku Artylerii Przeciwpancernej, Sprawozdanie... 131 IPMS, A XI a 23/12, Kpt. Marian Kuźniewicz, dowódca II półbaonu, Sprawozdanie... 132 IPMS, A XI a 23/12, rtm. Edward Różycki, zastępca dowódcy II dywizjonu 5 Pułku Artylerii Przeciwpancernej, Sprawozdanie...
303
133 134 135 136
Ibid. IPMS, A XI a 23/12, Kpt. Marian Kuźniewicz, Sprawozdanie... Ibid. IPMS, A XI a 23/12, rtm. Edward Różycki, zastępca dowódcy II dywizjonu 5 Pułku Artylerii Przeciwpancernej, Sprawozdanie... 137 IPMS, C 563, 5 Kresowy Batalion Saperów, Dziennik działań za okres 1 maja1 czerwca 1944 roku. 138 Jerzy Gradosielski, 5 KDP Saperzy w walce 1941-1945, Londyn 1984, s. 11-12, 21. 139 IPMS, C 563, 5 Kresowy Batalion Saperów, Dziennik... 140 IPMS, C. 563, 5 Kresowy Baon Saperów, Dziennik... 141 Ibid. 142 IPMS, A XI a 23/12, ppłk Alfons Fengler, dowódca 5 Kresowego Pułku Artylerii Przeciwlotniczej, Uwagi i przeżycia z okresu działań pod Monte Cassino. 143 5 Kresowy Pułk Artylerii Przeciwlotniczej. Zarys Historii, opracował Zbigniew Osiecki, Londyn 1991, s. 32. 144 IPMS, A X I 47/11, Działania 1-szej Samodzielnej Kompanii „Commando” pod Monte Cassino; Mirosław D r e c k i , Na ścieżkach polskich komandosów, Lublin 1980, s. 171-173. 145 Tadeusz A. M o s i o r, Polscy Komandosi, [bm. i br.], s. 30; Maciej Z a j ą c z k o w s k i , Sztylet Komandosa, Warszawa 1991, s. 149-150. 146 Maciej Z a j ą c z k o w s k i , Sztylet Komandosa, s. 148-149. 147 Zygmunt W a c h u ł k a , Ze wspomnień poznańskiego ułana, Zielony Talizman, Re portaże z dziejów Pierwszej Samodzielnej Kompanii Commando 1942-1944, Bolog na 1946, s. 146; Jan L a l k o , Pluton szturmowy 15 Pułku Ułanów Poznańskich w akcji na San Angelo, „Przegląd Kawalerii i Broni Pancernej”, nr 141, maj-sier pień 1992, s. 349; Dzieje 15 Pułk Ułanów Poznańskich 1918-1962, Londyn 1962, s. 300. 148 Dzieje 15 Pułku Ułanów Poznańskich, s. 301; Bartosz K r u s z y ń s k i , To, co po
Tobie mam najdroższego, a co jest nasze. Biografia ppłk. Zbigniewa Stanisława Kiedacza (1911-1944), Toruń 2004, s. 196-197. 149 IPMS, A X I 47/11, Działania 1-szej Samodzielnej Kompanii „Commando” pod Monte Cassino. 150 Ibid., s. 155. 151 Zielony Talizman..., s. 143-144. 152 Jan L a l k o , Pluton szturmowy 15 Pułku Ułanów Poznańskich w akcji na San Angelo, „Przegląd Kawalerii i Broni Pancernej”, t. XIX, V-VIII 1992, nr 141, s. 349-352. 153 Maciej Z a j ą c z k o w s k i , Sztylet Komandosa, s. 160. 154 Dzieje 15 Pułku Ułanów Poznańskich, s. 300-306. 155 Ibid., s. 305-308. Mjr Smrokowski w liście do mjr. Kiedacza wysłanym 20 maja 1944 roku pisał: „Z przyjemnością śpieszę zawiadomić Pana Majora o wyniku pracy jego oficerów i żołnierzy przydzielonych pod moje dowództwo w czasie walk o Colle S. Angelo w dniach 16 do 19 maja 1944 roku. 1. Por. Cygielski, dowódca szwadronu, spokojny i opanowany, cieszący się bardzo dużym zaufaniem u swoich żołnierzy, w ciągu całej pracy wspaniale panował nad oddziałem i sytuacją... w bardzo trudnych warunkach utrzymywał swój szwadron w stałej gotowości i czujności. Mnie jako dowódcy całości swoją inicjatywą i w y czuciem sytuacji bardzo był pomocny w czasie całej akcji.
304
156 157 158 159 160 161 162
2. Oficerowie jemu podlegli bardzo energiczni, dbający o swoich ludzi... 3. Podoficerowie i ułani szwadronu nawiązali miłe stosunki z żołnierzami mojej kompanii Commando, w akcji śmiali, odważni, nieraz nawet brawurowi zgodnie ze świetną tradycją 15 pułku ułanów poznańskich”. Major Kiedacz odpisał 24 maja (L.dz. 930-TJ/44): „Głęboko jestem wzruszony i uradowany pismem Pana Majora, w którym podkreśla Pan cnoty żołnierskie i dobre wykonanie zadań bojowych w historycznym boju o S. Angelo-Cassino. Bój ten przechodzi do historii Pułku, dzięki świetnemu dowództwu Pana Majora i wspaniałym wartościom bojowym jego żołnierzy. Moi oficerowie i ułani nie mają słów uznania i podziwu dla postaci Pana Majora i jego żołnierzy. Jeszcze raz dziękuję za świetne dowodzenie nimi. Niech krew wspólnie przelana w boju przez polskich Komandosów i ułanów 15 pułku ułanów poznańskich stanie się jednym więcej kamieniem milowym na drodze do Polski”. IPMS, C 143/IV B, 5 KDP Oddz. Op.-Inf.; Dziennik działań dowództwa 5 WBP za czas od dnia 13 do 19 maja 1944 roku; Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 248. IPMS, C 143/ IV B, 5 KDP Oddz. Op.-Inf.; Dziennik działań dowództwa 5 WBP za czas od dnia 13 do 19 maja 1944 roku. IPMS, C 1/IV, Przebieg działań z dnia 18 maja 1944 roku, Dowództwo Polskiego Korpusu, Oddział Operacyjny, arkusz 8. IPMS, C 143/ IV B, 5 KDP Oddz. Op.-Inf.; Dziennik działań dowództwa 5 WBP za czas od dnia 13 do 19 maja 1944 roku. Henryk P i ą t k o w s k i , Bitwa o Monte Cassino, s. 106. IPMS, A XIX 5/11, gen. bryg. Klemens Rudnicki, Jak przeżywałem bitwę pod Monte Cassino, s. 14—15. IPMS, C 143/ IV B, 5 KDP Oddz. Op.-Inf.; Dziennik Działań dowództwa 5 WBP za czas od dnia 13 do 19 maja 1944 roku.
Rozdział 17. DRUGIE NATARCIE 3 DYWIZJI STRZELCÓW KARPACKICH
Na podstawie rozkazów dowództwa 2 Korpusu zgrupowanie 2 Brygady Strzelców Karpackich składało się z: 2 BSK, 2 szwadronu 4 Pułku Pan cernego, 1 kompanii ckm, kompanii saperów szturmowych bez dwóch drużyn, 8 baterii dział SP, czterech dział ppanc. 17-funtowych, ośmiu miotaczy płomieni (w tym cztery z 1 BSK). 2 i 3 PAL miały udzielić bezpośredniego wsparcia. Zadaniem brygady było zajęcie wzgórza klasz tornego. Wcześniej należało zająć wzgórze 489 (cmentarz) jako podstawę do dalszego natarcia. 9 maja dowódca 2 Brygady Strzelców Karpackich, płk dypl. Roman Szymański, wydał rozkaz do natarcia na klasztor Monte Cassino, w którym pisał: „Liczę się z najsilniejszym oporem npla w walce o sam Klasztor oraz z możliwością lokalnych przeciwuderzeń npla, szczególnie z kierunku południowego i południowo-zachodniego, oraz z plateau cmentarnego wraz ze wzg. 489 G. 842206”. 2 Brygada bez 5 Batalionu do czasu opanowania przez 1 BSK wy znaczonych przedmiotów miała pozostawać w odwodzie dowódcy 3 DSK z możliwością użycia na korzyść 1 Brygady lub 5 KDP. W dalszej części rozkazu płk dypl. Szymański pisał: „Zadanie sąsiadów: a) 1 BSK — zdobyć wzg. 593 i Masseria Albaneta, a następnie [wzg.] 476 G. 835211 i [wzg.] 450 G. 840213 jako podstawę wyjściową dla natarcia 2 BSK. Współdziałać ogniem w ramach warunków nocnych na korzyść 5 KDP w czasie natarcia na grzbiet «Balkon» (575 G. 825218 — 505 G. 826216). Udział w II Fazie: równocześnie z wyruszeniem 2 BSK zdobyć wzg. 445 d ’Onofrio, aby uniemożliwić nplowi położenie ogni z d’Onofrio na nacierającą 2 BSK [...]. b) 18 Batalion z 5 KDP ma zdobyć i utrzymać wzg. 447 G. 8321 w dzień «D plus 1» około 7.00 B, osłaniając w ten sposób nasze działanie od zachodu i południa [...]. Zamiar:
306
Zamierzam dwoma batalionami bez dwóch kompanii zdobyć zaplecze Klasztoru Monte Cassino (zachód i północny zachód) i ubezpieczyć działanie na sam Klasztor przez: zdobycie wzg. 374 G. 835207-375 G. 838207 i 453 G. 841205; zdobycie przez baon bez dwóch kompanii wzg. 444 G. 841210. Po opanowaniu zaplecza jednym baonem plus 2 kompanie uderzyć i zdobyć Klasztor. Wykonanie: Natarcie południe: Dowódca — ppłk Karol Fanslau z 4 Batalionu. Skład: 4 Batalion bez plutonu moździerzy; II pluton czołgów z 2 szwad ronu czołgów; dwa plutony ckm z 1 kompanii ckm; dwie drużyny saperów z kompanii szturmowej saperów plus dwa miotacze płomieni. Bezpośred nie wsparcie 3 PAL. Zadanie: zdobyć i utrzymać [wzg.] 374—375 i 453, G. 841205. Być gotowym do odparcia przeciwuderzeń z kierunku południowego i połu dniowego zachodu oraz wesprzeć natarcie 5 Batalionu. Natarcie północ: Dowódca mjr dypl. Kazimierz Różycki z 6 Batalionu. Skład: 6 Batalion bez dwóch kompanii; III pluton czołgów z 2 szwad ronu czołgów; pluton saperów bez dwóch drużyn z kompanii szturmowej saperów; dwa miotacze płomieni. Bezpośrednie wsparcie 2 PAL. Zadanie: zdobyć i utrzymać pkt 444 oraz współdziałać z natarciem 4 Batalionu. Natarcie na Klasztor: Dowódca ppłk Karol Piłat z 5 Batalionu. Skład: 5 Batalion bez plutonu moździerzy; pluton saperów z kompanii szturmowej saperów; cztery miotacze płomieni. Zadanie: zdobyć Klasztor. Do czasu opanowania nakazanych przed miotów natarcia przez 4 i 6 Batalion. 5 Batalion jest moim odwodem. Przewidywane użycie bądź na kierunku 4 Batalionu, bądź też na kierunku 6 Batalionu [...]. Odwód: Dowódca mjr Andrzej Paluch z 6 Batalionu. Skład: dwie kompanie 6 Batalionu. Zadanie: być gotowym do wzmocnienia wysiłku 5 Batalionu w zdoby waniu Klasztoru względnie do przedłużenia wysiłku 6 Batalionu na Klasz tor” 1. 13 maja o 17.00 dowódca 2 Brygady otrzymał ze sztabu 3 DSK częściowo błędne informacje dotyczące położenia oddziałów niemieckich. Na odprawie oficerów łącznikowych, przeprowadzonej przez szefa sztabu brygady, poinformowano ich o braku oddziałów niemieckich na Widmie. Ciekawy natomiast był meldunek, który napłynął od brytyjskiej 4 Dywizji
307
Piechoty — informowano w nim o nasilającym się ruchu oddziałów niemieckich wokół klasztoru. W związku z tym płk dypl. Szymański liczył się „z możliwością odejścia npla z rejonu trzymanych dotychczas stanowisk. Należy liczyć się również z pozostawieniem przez npla silnych oddziałów przesłania jących”. Dowódca 2 Brygady: „zamierza przejść z dotychczasowego ugrupowania natychmiast do akcji zaczepnej, nie pozwalając nplowi na swobodne odejście. Zadanie. Zgrupowanie 2 BSK w znanym składzie ma opanować za plecze Klasztoru i Klasztor. Wykonanie: a) 3 Batalion ma opanować 593, 569, 476 przechodząc do obrony w rej. 476. b) 4 Batalion o dotychczasowym składzie, zadanie: przejść na hasło «Robert» w rej. 593, w tym rejonie zatrzymać się ubezpieczając się z kierunku zachodniego oraz południowo-wschodniego, skąd uderzyć na Masseria Albaneta, opuszczając się częścią sił po zach. 593 na Masseria Albaneta. W wypadku gdy Masseria Albaneta jest wolna, skierować się całym baonem w kierunku na 476, 444 i Klasztor. Bez pośrednie wsparcie 3 PAL. c) 6 Batalion w dotychczasowym składzie bez jednej kompanii. Zadanie: przejść z dotychczasowego rejonu drogą, jak 4 Baon w rejon 593, być gotowym do przedłużenia wysiłku 4 Baonu, bądź na kier. 476, 444, Klasztor, bądź do działania na kierunek 574, 375, 453, 489, Klasztor. Bezpośrednie wsparcie 2 PAL” 2. 16 maja o 20.35, po zakończonej odprawie u gen. Andersa, dowódca 3 DSK — gen. Duch, wydał rozkaz szczególny dla dywizji na noc z 16 na 17 maja, zarządzając wykonanie wypadu na wzgórza 593 i 569. „W wypadku pełnego powodzenia wypadu liczę się z uruchomieniem całego działania przewidzianego Rozkazem Operacyjnym Nr 5 jeszcze przed świtem”. Zadaniem 2 BSK było przełamanie niemieckiej obrony i zajęcie wzgórz 593 i 569 oraz — z pomocą czołgów — związanie i obez władnienie oddziałów nieprzyjaciela broniących Massa Albaneta. Jako pierwszy ruszał do walki 4 Batalion ppłk. Karola Fanslaua, którego kompanie miały nacierać na wzgórza 593, 569 i 476. 6 Batalionowi, dowodzonemu przez mjr. dypl. Kazimierza Różyckiego, przypadło w udziale zajęcie Massa Albaneta. W odwodzie dowódcy natarcia po zostawał 5 Batalion ppłk. Karola Piłata. Natarcie 3 DSK miało wyruszyć jednocześnie z natarciem 5 KDP.
308
4 Batalion Strzelców Karpackich W pierwszej fazie natarcia zadaniem 4 Batalionu dowodzonego przez ppłk. Karola Fanslaua było zajęcie wzgórz 593 i 569, a po opanowaniu przez 6 Batalion Massa Albaneta uderzenie na wzgórze 476 i utrzymanie go. Na dowódcę ataku wyznaczono mjr. Melika Somchjanca, zastępcę dowódcy 4 Batalionu. Wzgórze 593 miała opanować 1 kompania por. Władysława Barana, wzgórze 569 — 4 kompania kpt. Tadeusz Taradaja. Po wykonaniu zadania 1 kompania miała wesprzeć ogniem natarcie 6 Batalionu na Massa Albaneta. Zajęcie wzgórza 476 zostało powierzone 3 kompanii kpt. Piotra Muchy. Nad zaopatrzeniem walczących oddziałów miał czuwać mjr. Leon Franciszek Firczyk, dowódca kompanii dowodzenia, który dysponował 2 kompanią kpt. Stanisława Nowaka i grupą złożoną z plutonów ppanc. i gospodarczego. Żołnierze z tychże pododdziałów mieli posuwać się za plecami atakujących, niosąc amunicję i żywność. Kronikarz 2 kompanii pisał: „Z początku przykro nam było, że nie idziemy do walki bezpośrednio. Dopiero potem przekonaliśmy się, że zadanie nasze było ważne i w dużej mierze od jego wykonania zależało powodzenie całego batalionu. Bo na pozór zdawałoby się, że zupełnie prosta rzecz i że nie ma nic łatwiejszego — wziąć skrzynkę amunicji i donieść ją do czołowych oddziałów. Dopiero później przekonaliśmy się, jak ciężką i niebezpieczną pracą było donoszenie amunicji i jak wiele kosztowało krwi i ofiar w ludziach” 3. 17 maja o 1.30 ppłk Fanslau wyznaczył na dowódcę wypadu ppor. Romualda Jędrzejewskiego, dowódcę II plutonu 4 kompanii. Patrol miał stwierdzić, czy wzgórze 593 obsadzał wciąż nieprzyjaciel. Gdyby jednak wzgórze było wolne, patrol miał je zająć i utrzymać do przybycia 1 kom panii. Gdyby jednak pozostawało wciąż w rękach Niemców, ppor. Jęd rzejewski miał pojmać jeńca, a następnie wycofać się na pozycje wyj ściowe. W skład 30-osobowego patrolu weszli sami ochotnicy4. O 3.45 patrol wyszedł w kierunku wzgórza 593. O składzie patrolu kronikarz 4 kompanii pisał: „Wspaniali chłopcy, doświadczeni żołnierze, nie znają strachu”. Z patrolem wyruszyli również obserwatorzy artylerii z 3 PAL — ppor. Jan Figiel i radiotelegrafista kan. Gustaw Herling -Grudziński. Później dołączyli do nich również por. Eugeniusz Kupiec z radiooperatorem kan. Czesławem Dzimidzikiem. Gdy żołnierze ppor. Jędrzejewskiego dotarli do bunkrów na wzgórzu 593, zostali tam ostrzelani z broni maszynowej i obrzuceni granatami. Patrol stracił trzech zabitych i dwóch rannych. Niemcy zaczęli oświetlać
309
teren flarami. Równocześnie spadochroniarze wykonali kontratak z za chodnich stoków wzgórza 593. Natarcie niemieckie zostało odparte, jednak straty były duże — 10 rannych. Zadanie zostało wykonane i ppor. Jędrzejewski wycofał się ze wzgórza na linię starych bunkrów niemiec kich. Kronikarz 2 kompanii pisał: „godz. 7.00, kompania wyciągnięta w dłu giego węża zaczęła piąć się pod górę obładowana amunicją. Wszyscy idą wolno, krok za krokiem, dysząc ciężko jak miechy kowalskie. Im wyżej, tym odpoczynki są częstsze. Nikt nie rozmawia. Czasem tylko ktoś zaklnie z cicha, gdy potknie się o nieżyczliwie wystającą skałę. Im wyżej i bliżej «Domku Doktora» tym większy smród rozkładających się ciał. Mijamy trupa jakiegoś Hindusa, który szczerzy zęby spod źle usypanej mogiły. Nieco dalej kilka trupów przykrytych kocami, kilkadziesiąt met rów dalej mijamy trupa nakrytego płaszczem ze świerkiem na ramieniu. Ludzie robią coraz częściej odpoczynki, pot zalewa oczy, a w uszach aż dzwoni ze zmęczenia. Jesteśmy blisko «Domku Doktora». [...] Przed domkiem jest dolinka, po krawędzi której biegnie droga. Tutaj łapie nas ogień artylerii npla. [...] Nie ma się co łudzić, że za pierwszą serią nic nikomu się nie stało. Naprzód! pada okrzyk dowódcy plutonu. Zerwali się, chwycili skrzy nie i jednym tchem dopadli zbawczego «Domku Doktora». Ledwie zdążyliśmy tam dopaść już następne serie padły na przed chwilą opusz czone miejsca” 5. O 7.05, po otrzymaniu wiadomości, że 17 Batalion podchodzi pod wzgórza S. Angelo, dowódca 3 Dywizji rozkazał płk. dypl. Szymańskiemu, dowódcy 2 Brygady Strzelców Karpackich, rozpocząć natarcie na wzgórza 593 i 569. Czterdzieści minut później ppłk Fanslau otrzymał telefonicznie od dowódcy 2 BSK polecenie natychmiastowego natarcia na oba wzgórza6. O 8.30 natarcie ruszyło. Mjr Somchjanc pisał: „opuściwszy drogę koło «domku lekarza» [Domku Doktora] — kompanie 1 i 4 prowadziłem zboczami wzdłuż skarpy, mając na czele grupy szturmowe z 1 kompanii. Na wysokości «domku lekarza» [Domku Doktora] — grupę szturmową por. [Przemysława] Ulaneckiego [zastępca dowódcy 1 kompanii] skiero wałem na wzg. 593 od północy. Grupę szturmową ppor. [Edwarda] Wilkosza od północnego wschodu. Por. [Władysław] Baran [dowódca 1 kompanii] z grupą wsparcia na prawym skrzydle por. Ulaneckiego. Z chwilą nawiązania styczności z nieprzyjacielem przez grupy szturmowe 1 kompanii, mając wiadomość i widząc por. Barana na północnym grzbie cie wzg. 593, kompanię 4 kpt. Taradaja skierowałem na południowy stok wzg. 593 celem wzięcia tego wzgórza z dwóch stron i uniemożliwienia
310
nieprzyjacielowi wycofania się na południe. Kierunek ten kpt. Taradajowi osobiście wskazałem w terenie, gdyż z powodu zadymienia nie mógł się w pierwszej chwili dobrze zorientować, co do swego przedmiotu natar cia” 7. Mjr Somchjanc w momencie wspinania się na wzgórze 593 został zaskoczony ogniem ze wzgórza S. Angelo, o którym wiedział, że w nocy zajęły je oddziały 5 KDP. Niemieckie karabiny maszynowe raziły natarcie 1 kompanii z tyłu i prawej strony. Kompania poniosła znaczne straty w zabitych i rannych8. Kpr. pchor. Feliks Redlarski, kronikarz 1 kompanii, pisał: „Wyszliśmy z wąwozu gęsto ostrzeliwani przez artylerię i moździerze. Wśród wybu chów pocisków, zasypywani odłamkami, przebyliśmy skokami przestrzeń ponad kilometra drogi. [...] Zapora ogniowa wzrasta na sile. Zbliżamy się do «Domku Doktora». Świszczą nad nami i koło uszu jak rozwścieczone osy pociski spandauów. Nie robi to na nas wrażenia. Idziemy dalej. Pozostał w dolinie na zawsze strzelec Krzywiński Bolesław. Wdarliśmy się na górę bez tchu w płucach. Zwalił się na nas ogień ze wszystkich prawie stron. Strzelano do nas z Cassino, Albaneta, Angelo, M. Cairo [...]. Niemcy leżący na stanowiskach od 25 do 50 metrów położonych, ognia nam nie żałowali. Pociski kąsały ze wszystkich stron krzyżując się nad nami. Z góry siekły nieprzerwanym deszczem drobne odpryski kamieni. Góra zawalona była trupami żołnierzy jednej i drugiej strony. Fetor w innych warunkach byłby nie do zniesienia. Ale tu, kiedy każdy z nas mógł niespodziewanie znaleźć się w gronie nieboszczyków, niewiele sobie z tego robił. Sam kilkakrotnie leżałem przytulony do trupa w chwilach, gdy śmierć kościstą łapą sięgała po moją czaszkę, by ją zmiażdżyć w uścisku. [...] Grupy szturmowe ruszyły jedna na lewe, druga na prawe skrzydło niemieckich pozycji do szturmu. Reszta plutonów I i II osłaniała ich lkmami. Celowniczy Gul Mieczysław, dopadłszy zwału kamieni, prał z lkmu do wychylających się z bunkrów Niemców. Trzeba było na gwałt zdusić ogień ich broni maszynowej, przeszkadzający w robocie naszych żołnierzy. Dostał pociskiem z granatnika. Zerwany hełm z brzękiem potoczył się w dół. Spojrzałem na hełm, leżał podziurawiony odłamkami. Spojrzałem na celowniczego — znieruchomiał, niżej lewej skroni dziura w czaszce i wyciekające strzępy mózgu i krwi krzepnącej. Na stanowisku pozostał z bronią, jako symbol woli trwania. Od ułamków tego samego granatu zginął amunicyjny. Odłamek wyrwał mu pod lewą łopatką dziurę, z której wielką fontanną bluzgała krew.
311
Strzelec wyborowy z mojej drużyny Pokora Walerian w bardzo krótkim czasie miał na swym koncie trzech Niemców zabitych. Radował się nową bronią, niedawno otrzymaną, co tak skutecznie biła Niemców. Rozgrzany walką, wypatrując nowe ofiary, wychylił się poza kamieni. Niemcy siek nęli mu w twarz spandauem. Stwierdziłem śmierć i zabrałem broń od niego, co mogła się jeszcze okazać potrzebną” 9. Nie zważając na to, co się wokół dzieje, o 9.23 dwie grupy szturmowe z 1 kompanii zajęły trzy niemieckie bunkry. Pchor. Redlarski pisał: „Lewoskrzydłowa grupa szturmowa ppor. Wilkosza Edwarda zdobyła dwa bunkry. Poległ dowódca grupy. Prowadzi zastępca kpr. pchor. Kra sowski Wiktor. Po chwili ranny schodzi na punkt opatrunkowy. Pod chorąży Wojciekian Paweł wylatuje na minie. Przed bunkrami Niemców w odległości 20-30 metrów jest dolinka osłonięta skarpą [Było to nierozpoznane ani z mapy, ani ze zdjęć lotniczych siodełko, wiodące i wyraźnie zaznaczające się na horyzoncie dopiero od strony klasztoru]. Zwalił się grad pocisków na grupę zebraną pod skarpą. Piekło. Huk wybuchów miesza się z krzykiem rannych. W czarnym dymie nic nie widać. Walą się gruzy kamieni. A z bunkrów z przeciwka lecą granaty, sieką [karabiny] Spandau, tryskają smugi z miotaczy płomieni. Strzelec Boboń Jan płonie jak pochodnia. W końcu z grupy czternastu pozostał jeden żywy na placu. Jest okaleczony odpryskami kamieni w czoło, ręce i nogi. Sam jeden nie zdobędzie nieprzyjacielskich stanowisk. Wycofuje się. Prawoskrzydłowa grupa szturmowa, działająca wespół z lewoskrzyd łową ponosi też straty. Ginie dowódca por. Ulanecki Mieczysław od granatu z garłacza. Opatruje go sanitariusz Oskwarek Józef. W to samo miejsce wpada drugi granat. Sanitariusz poległ obok dowódcy. Zastępca dowódcy prowadzi dalej do szturmu. Niemcy zarzucają sztur mujących granatami. Z grupy pozostało pięciu” 10. W kilkanaście minut później wyszło niemieckie przeciwnatarcie. 1 kom pania por. Barana odparła je, zabijając 15 spadochroniarzy. Nieprzyjaciel jednak nie zrezygnował i w dalszym ciągu kontratakował małymi grupami szturmowymi. 4 kompania, która początkowo miała trudności z poruszaniem się w zadymionym terenie, po wejściu na południowy stok wzgórza 593 poniosła duże straty od ognia niemieckiej broni maszynowej ze wzgórza klasztornego. Pomimo tego zdobyła dwa bunkry na południowym stoku. Umożliwiła tym samym ubezpieczenie z tego kierunku natarcia 1 kom panii. Niemieccy spadochroniarze nie dali za wygraną i dwukrotnie wy prowadzili kontratak na pozycje 4 kompanii. Były one odpierane dzięki wsparciu dział 3 PAL i karabinów maszynowych kompanii11.
312
O 10.23 1 kompania ponownie rozpoczęła natarcie na dalsze bunkry na szczycie wzgórza 593. Przeprowadzono je jednym plutonem od strony Massa Albaneta, a dwoma plutonami od południowo-wschodnich stoków wzgórza 593. W czasie akcji opanowano dwa następne bunkry. Jednak ogień niemiecki z Albanety i S. Angelo był na tyle silny, że natarcie zostało zatrzymane12. W kronice 1 kompanii pchor. Redlarski pisał: „dowódca kompanii por. Baran Władysław zbiera resztki plutonu pierwszego i drugiego i szturmuje na nowo. Podchodzi pod same bunkry. Jest ranny w szyję. Nie zważa na to. Wydaje rozkazy: «Wszyscy za mną naprzód! Ani kroku do tyłu!». Żołnierze podrywają się. Lecą granaty na Niemców. Wtem: «Jezus, Maria!» — ostatni krzyk dowódcy kompanii i zwalił się na skałę jak podcięty pień. Z kolei dowódca trzeciego plutonu ppor. Sowa Emil porywa za sobą żołnierzy. Obrzuca Niemców granatami, świecąc przykładem odwagi. Ranny w twarz nie chce zejść z pola bitwy i walczy dalej. Zginęło kilku podchorążych i podoficerów, co nie pomni na ogień, rozpaleni bitwą, prawie stojąc ostrzeliwali Niemców z thompsonów” 13. Ostatecznie dowództwo 1 kompanii objął ostatni zdrowy oficer kom panii — ppor. Józef Czopik, dowódca II plutonu. O 10.32 ppłk. Fanslau podporządkował mjr. Somchjancowi 3 kompanię kpt. Muchy. Natarcie ruszyło ponownie o 11.25. Dwa plutony 3 kompanii wsparły działania 4 kompanii, a jeden — akcję 1 kompanii na wzgórzu 593. Po zaciekłej walce udało się zdobyć dwa następne bunkry na grzbiecie wzgórza 593 i trzy nowe bunkry na stoku południowym. I tym razem Karpatczycy zostali zatrzymani przez niemieckich spadochroniarzy. Od ognia niemieckich moździerzy i karabinów maszynowych zginęła lub została ranna większość oficerów atakujących kompanii. Polegli: dowódca 4 kompanii, kpt. Tadeusz Taradaj, ppor. Maksymilian Cichowicz, zastępca dowódcy kompanii, i ppor. Julian Chmielewski, dowódca I plutonu 3 kom panii. Ciężko ranny został por. Zygmunt Olechnowicz, zastępca dowódcy 4 kompanii. Ogółem z trzech kompanii działających na wzgórzu 593 do walki zdolnych było tylko pięciu oficerów14. Ze względu na duże straty o 11.45 mjr. Somchjanc nakazał zor ganizowanie obrony na zajętym terenie i poprosił dowódcę batalionu ppłk. Fanslaua o wyrażenie zgody na przeprowadzenie ponownego na tarcia w nocy. Dla wsparcia natarcia dowódca 4 Batalionu mógł w tym czasie skierować tylko 26 żołnierzy z plutonu rozpoznawczego por. Stefana Leśniaka. Fanslau poinformował płk. dypl. Szymańskiego o prze rwie w natarciu. Dowódca 2 BSK początkowo nie wyraził zgody na
313
wstrzymanie ataku, jednak z uwagi na rosnące straty poprosił dowódcę 3 DSK o wprowadzenie do walki na odcinku 4 Batalionu jednej kompanii z 5 Batalionu. Gen. Duch wyraził na to zgodę15. O 11.52 płk Szymański rozkazał ppłk. Karolowi Piłatowi, dowódcy 5 Batalionu, wysłać 1 kompanię por. Stanisława Irlika dla wsparcia natarcia 4 Batalionu na wzgórze 593. Należy pamiętać, że 5 Batalion miał wejść do akcji dopiero w czasie uderzenia na wzgórze klasztorne16. 1 Kompanię 5 Batalionu do akcji na wzg. 593 miał poprowadzić oficer wywiadu 5 Batalionu por. Kazimierz Kiedrowski. O godz. 12.20 zamel dował się on u ppłk. Fanslaua, który nakazał, aby kompania natychmiast skierowała się na wzg. 593. Pięć minut później płk dypl. Szymański wydał rozkaz do ponownego natarcia na wzg. 593. Dowództwo nad całością sił w tym rejonie objął ppłk Piłat17. O 13.30 kompania dotarła w rejon „Domku Doktora”, gdzie od dowódcy 4 Batalionu dostała rozkaz bezzwłocznego uderzenia na wzgórze 593. O 14.00 ppłk Fanslau wraz z oficerem łącznikowym artylerii mjr. Józefem Stojewskim-Rybczyńskim, zastępcą dowódcy 3 PAL, zjawił się na stanowisku dowodzenia mjr. Somchjanca. Stąd udał się na prawe skrzydło, aby zorganizować natarcie 1 kompanii 5 Batalionu oraz pluton rozpoznawczy 4 Baonu. Po powrocie „zwróciwszy się do mnie -— pisał mjr Somchjanc — powiedział — Melik! — zdaje się to nie pójdzie — Bardzo ciężko. Ale ty skocz do swoich kompanii i swoim kijem (robiąc ruch ręką) porusz — a może pójdzie natarcie! — Natych miast pobiegłem na moje lewe skrzydło do 3 i 4 komp. Zwróciłem [się do] żołnierzy mówiąc, że sam Pan pułkownik prowadzi na prawym skrzydle natarcie. Na znak dowódcy Batalionu ruszyłem całością do przodu bez dowódcy 3 komp., który został na miejscu. Kompanię prowadził do szturmu ppor. Michalonek. Natarcie ruszyło około 20 kroków zdobywając tylko jeden bunkier i z powodu dużych strat utknęło” 18. Prawoskrzydłowa 1 kompania 5 Batalionu czterokrotnie próbowała osiągnąć wskazany cel, ale ataki te załamywały się pod ostrzałem niemiec kiej broni maszynowej. „Kompania podrywa się na głos Irlika do skoku, lecz przed i na murku zostaje przywitana ulewą granatów ręcznych — wspominał Tomasz Dobrowolski. — [Karabiny] Spandau sieką po nas z kilku stron naraz. Padają ranni i trupy. Ppor. Cieślewicz [Stanisław] leży z przestrzeloną szyją, słaniającego się i sczerniałego z bólu Mikułę [Grzegorza] wyprowadza sanitariusz. Cwigon [Bronisław], od którego granat wybuchł o metr, tryska krwią, z kilku miejsc naraz. Kilku, których nie mogę od pierwszego rzutu oka rozpoznać, wisi bezwładnie na murku.
314
Część chłopców nie wytrzymuje i odskakuje kilkanaście metrów do tyłu. [...] Ale trzeba działać na zimno. Trzeba w niesamowicie krótkich ułam kach sekund, gdyż dwu- lub trzysekundowe wychylenie zza murku równa się samobójstwu, ogarniać okiem i wyławiać z dymu i porozwalanych kamieni pojedyncze, dobrze zamaskowane stanowiska niemieckie i po wracać do nich w następnych momentach z nakierowanym od razu na wyczucie i pamięć erkaemem, Thompsonem, czy kb., trzeba obliczyć przez mgnienie oka tor lotu granatu, trzeba zdławić, przekroczyć, zdusić ogniem tę jamę, ziejącą ogniem [karabinów] Spandau, Schmeisserów i pojedynczych strzelców wyborowych, jamę, z której wylatujące ku nam bezustannie granaty wybuchają bez przerwy za nami, obok i wśród nas. Strome urwisko, opadające prawie pionowo tuż za murkiem nie pozwala dopaść jednym skokiem stanowisk niemieckich i zmusza do zimnego, bezlitosnego opanowania się w walce tak bezpośredniej, że ma się wra żenie, jakby to starcie śmiertelne toczyło się obyczajem sprzed wielu tysięcy lat — na kły i pazury. Olek Dubownik, z którego erkaemu strzela już ktoś inny, stoi oparty o murek z przestrzeloną na wylot czaszką. Bronek Charkot zaostrza granaty pozostawione przez naszych poprzed ników. Deszcz naszych i niemieckich granatów krzyżuje się w powietrzu. Ogarnia nas zimna, wściekła zawziętość i nieprzeparte pragnienie zdła wienia, zniszczenia przeciwnika za wszelką cenę” 19. Czwarte natarcie 4 Batalionu na wzgórze 593 mszyło o 14.30. Z powodu dużych strat poniesionych od ognia niemieckich karabinów maszynowych i moździerzy utknęło po przejściu kilkunastu metrów20. Por. Irlik pisał: „Ogień artylerii i moździerzy wzmógł się i częstymi salwami przykuwał kompanię do ziemi. Każdy nowy mch kompanii był wstrzymywany nowymi salwami, wywołanymi prawdopodobnie seriami ze spandaua z pobliskiego wzgórza (za małą niecką). W tym czasie kompania poniosła dalsze straty” 21. Również pluton rozpoznawczy 4 Batalionu nie zdołał pokonać niemiec kiej zapory ogniowej. Z 26 ludzi por. Leśniak stracił 5 zabitych i 6 ran nych. Zginął m.in. ppor. Kazimierz Łabaziewicz, zastępca dowódcy plu tonu oraz dwóch dowódców drużyn: st. sierż. Wojciech Wolski i kpr. pchor. Stanisław Depowski. O 15.20 na lewe skrzydło 4 Batalionu wyszło z rejonu wzgórza 569 kontruderzenie nieprzyjaciela. Udało się je zatrzymać dzięki wsparciu własnej artylerii. O 15.25 zginął dowódca baonu ppłk Fanslau, po którym na krótko dowództwo objął mjr Józef Stojewski-Rybczyński. Wkrótce i on poległ, prowadząc 4 Batalion do ataku22.
315
Pchor. Tadeusz Czerkawski z 3 PAL pisał: „Dowodzący naszym puł kiem, w zastępstwie rannego w wypadku pułkownika Stafieja, mjr Józef Stojewski-Rybczyński z niecierpliwości serca na ochotnika poszedł na tę Golgotę żołnierza polskiego. Dołączył do nacierającego na Hannibala batalionu z podpułkownikiem Karolem Fanslauem na czele. Wypros towany jak na defiladzie Fanslau. Pięknie zapisany pod El-Ghazalą, wskazywał laską kierunki natarcia swym kompaniom. Padł od kuli snaj pera. Nasz major podniósł się i krzyknął: «Za mną, batiary» Padł skoszony przez Strzelca wyborowego. Obsługujący radiostację kanonier Gustaw Herling-Grudziński podał: «Józku poległ!» Żal serce ścisnął. Cena wojny! Gustaw do zmroku pilnował ciała poległego dowódcy. Później przyszli kanonierzy Witold Girstun i Tadeusz Kędziorek i znieśli zwłoki na punkt ewakuacyjny” 23. Dowództwo 4 Batalionu objął mjr Somchjanc. O 15.35 batalion or ganizował obronę i starał się za wszelką cenę utrzymać zdobyte bunkry. Jednocześnie dwa plutony ckm cały swój ogień kierowały na Albanetę, ubezpieczając natarcie 6 Batalionu. Mjr Somchjanc, nie czekając na rozkazy, rozpoczął przygotowania do nocnego natarcia. Na samym szczy cie wzgórza 593 nieprzyjaciel miał w swoich rękach trzy bunkry, ob warowane zasiekami z drutu kolczastego i minami, z których żołnierze niemieccy obrzucali atakujących granatami. Podczas natarcia na wzgórze 593 żołnierze 2 kompanii 4 Batalionu dostarczali walczącym amunicję. W kronice tak opisano pracę 2 kompanii: „przeniosła już cały punkt amunicyjny baonu, na który zwożona była amunicja w ciągu 5 dni, teraz nosimy z punktu amunicyjnego Pułku Ułanów, którym amunicja nie jest w tej chwili potrzebna” 24. O 18.15 płk dypl. Szymański przekazał ppłk. Piłatowi zadania: ,,a) utrzymać w ciągu nocy to, co jest zdobyte; b) osłonić 6 Baon oraz nakazać mu czujność, aby nie rozbili go wycofujący się Niemcy; c) w ciągu nocy wprowadzić czołgi do M. Albaneta; d) trzymać Albaneta i ze świtem ruszyć z piechotą w kier. wzg. 476; e) na ścieżce zostawić patrol oficerski, dla ewent. zatrzymania żołnierzy próbujących odpłynąć do tyłu”. Ppłk Piłat otrzymał też kategoryczny rozkaz: „Nawet gdy łączność z 2 BSK będzie zerwana, działać wg takiego planu zgodnie z intencją dowódcy Brygady” 25. W nocy z 17 na 18 maja spadochroniarze kilkukrotnie atakowali pozycje 4 Batalionu na wzgórzu 593. Równocześnie na jego stok niemieckie moździerze położyły ogień z rejonu klasztoru. 18 maja o 6.30 dwie grupy szturmowe z 4 Batalionu uderzyły na niezajęte jeszcze trzy bunkry na szczycie wzgórza 593. Niemcy bronili się zaciekle. W zażartej walce, niejednokrotnie prowadzonej wręcz, zginęło 46 spadochroniarzy, a trzech
316
rannych dostało się do niewoli. Pół godziny później wzgórze zostało zdobyte26. Kpr. pchor. Feliks Redlarski, kronikarz 1 kompanii, pisał: „Oglądaliśmy pobojowisko i niemiecką redutę. Wzgórze 593 niedawno forteca z kamie nia, dzisiaj straszliwe pustkowie rumowisk i gruzów. Nie ostał kamień na kamieniu. Wszędzie walają się trupy. Można rozróżnić kilka narodowości. Przykry widok. Porozrywane, popalone szczątki ciał, nie wiadomo do kogo należą. Ale Niemcy też są. Jest ich nawet dość dużo. Straty ich przewyższają nasze. Znajdujemy dwóch rannych w bunkrach. Jeden od znaczony krzyżami. Znajdujemy u niego fotografię z Naczelnym Wodzem śp. Gen. Sikorskim. Strzelec Jakubowicz z 4 kompanii nie wytrzymał. Ręka trzymająca Thompsona zacisnęła się w skurczu. Padł strzał*. Nie miec skończył. Oderwano Jakubowicza. Drugiego sanitariusze odnoszą na punkt opatrunkowy. Nasi żołnierze podają mu manierkę z wodą. Bezbronnemu i rannemu trzeba pomóc — nawet Niemcowi” 27. O 6.00 dowódca 1 kompanii 5 Batalionu por. Irlik wysłał dwie grupy szturmowe w kierunku Massa Albaneta28. W tym samym czasie 4 kom pania 4 Batalionu zajęła bez walki wzgórze 569. Mjr Somchjanc nakazał zorganizować obronę na zajętych wzgórzach i plutonami ckm ppor. Liptaka i ppor. Koglera wesprzeć natarcie 5 KDP na wzgórze 575. Bardzo pomocny okazał się wówczas pluton moździerzy por. Gruszki, który bardzo celnie kładł ogień na niemieckie przeciwnatarcia. 18 maja o 6.40 dowódca 5 Batalionu ppłk Karol Piłat otrzymał rozkaz przygotowania grup szturmowych do natarcia na klasztor. Do akcji zostały skierowane 2 i 3 kompanie pod dowództwem zastępcy dowódcy batalionu, mjr. Ludomira Tarkowskiego. O 10.00 kompanie 5 Batalionu znalazły się na Massa Albaneta i wkrótce zaczęły posuwać się w stronę klasztoru. Po drodze nie napotkały żadnego oporu ze strony nieprzyjaciela. Dalsze dzieje 5 Batalionu związane były z działaniami na Piedimonte.
6 Batalion Strzelców Karpackich oraz działania 2 szwadronu 4 Pułku Pancernego w Gardzieli 6 Batalion mjr. dypl. Kazimierza Różyckiego wraz z 2 szwadronem kpt. Drelicharza z 4 Pułku Pancernego otrzymały zadanie opanowania Massa Albaneta. Przed walką Różycki spotkał się z oficerami 1 Batalionu, którzy uczestniczyli w poprzednim natarciu na Albanetę. Uzyskał od nich * Podczas bitwy odnotowano kilkanaście podobnych przypadków.
317
wiele cennych informacji na temat specyfiki niemieckiej obrony. Aby ułatwić 6 Batalionowi poruszanie się w terenie, jako przewodników przydzielono mu 5 żołnierzy z 1 Batalionu. Dowódca 6 Batalionu wyznaczył swoim kompaniom następujące za dania: 4 kompania por. Mirosława Leligdowicza wraz z saperami miała zapewnić wsparcie 2 szwadronowi czołgów przy wyjściu z Gardzieli; 2 kompania por. Mieczysława Brzozowskiego otrzymała rozkaz zajęcia południowo-wschodniej część Massa Albaneta; 1 kompania kpt. Fran ciszka Bitka miała zająć miny folwarku Massa Albaneta. Odwód stanowiła 3 kompania por. Anatola Tamowieckiego. Batalion miał wejść do akcji 30 minut po zajęciu przez 4 Batalion wzgórza 59329. Współpraca piechoty z pancemiakami i saperami została omówiona przez zastępcę dowódcy 6 Batalionu mjr. Andrzeja Palucha, kpt. Włady sława Drelicharza i ppor. Jana Czekalskiego. 17 maja o 8.20 4 kompania por. Leligdowicza i 2 szwadron kpt. Drelicharza dotarły do wylotu Gardzieli. Tam przed polem minowym czołgi musiały się zatrzymać. Saperzy ppor. Czekalskiego natychmiast przystąpili do rozminowywania pola i w tym momencie nieprzyjaciel otworzył do nich ogień z Massa Albaneta. O 9.00 6 Batalion wyruszył do natarcia w następującej kolejności: grupa szturmowa, poczet dowódcy, po czym 2, 1 i 3 kompania30. O 10.10 Różycki odprawił 2 kompanię por. Brzozowskiego do natarcia. Kiedy ta minęła „Domek Doktora”, dowódca 6 Batalionu meldował do sztabu 2 Brygady: „2 kompania przechodzi na stok zachodni 593-Massa Albaneta, zawiadomić czołgi”. O 11.15 Brzozowski nadał meldunek: „jestem na stoku 593 przed Massa Albaneta. Proszę o ześrodkowanie ognia moździerzy na folwark. Wyruszam do szturmu” 31. Artyleria nie mogła jednak prowadzić ostrzału folwarku ze względu na znajdujące się tam martwe pole. Także czołgi 2 szwadronu 4 Pułku Pancernego nie były w stanie udzielić oczekiwanego wsparcia atakującej kompanii, gdyż bały się wjechać na pole minowe. Gdy 2 kompania skryta wśród gęstych krzewów podniosła się do szturmu, została ostrzelana z folwarku Albaneta oraz niewykrytych bunkrów na swoich tyłach. Nie zatrzymało to jednak natarcia 2 kompanii. I pluton ppor. Wiktora Błahuta doszedł na odległość 100 metrów od farmy i tam się okopał. Szczególna rola przypadła strzelcom wyborowym Tadeuszowi Robakowi i Józefowi Wierszyle, którzy likwidowali niemieckie obsługi karabinów maszyno wych i strzelców wyborowych. Wobec zerwania łączności nikt w dowódz twie 6 Batalionu nie wiedział, że wśród ugrupowania spadochroniarzy na Albanecie znajduje się własny pododdział32.
318
W natarciu 2 kompania straciła 40 ludzi. Ranny został por. Brzozowski i dowódca II plutonu, ppor. Kantorski; poległ dowódca III plutonu ppor. Babiuch. Zginęli lub zostali ranni wszyscy dowódcy drużyn. III pluton objął kpr. pchor. Zygmunt Siwek, ale i on wkrótce zginął. Dowództwo II plutonu przejął kpr. pchor. Aleksander Wojciechowski, który także zginął, prowadząc żołnierzy do walki. Po nim pluton przejął kpr. Mikołaj Sawicki, ale także został ciężko ranny w czasie walki33. O 13.30 2 kompania (oprócz ppor. Błahuta) nie dysponowała już oficerami. Żołnierze nie przerwali jednak walki, w czasie której zlik widowali załogi czterech niemieckich bunkrów. Do wieczora z 2 kompanii zdołało się zebrać dwudziestu trzech ludzi. Dowództwo nad nimi objął jedyny zdolny do walki oficer — ppor. Błahut34. Za 2 kompanią szła do walki 1 kompania, do której przydzielono dwa patrole saperów z zadaniem rozbrajania min i rozbijania niemieckich bunkrów. Już w momencie wyruszania 1 kompania znalazła się w zma sowanym ogniu nieprzyjaciela. Napotkawszy na swojej drodze gęste zarośla, straciła impet i zaległa w skalistym terenie bez możliwości okopania się. W tej sytuacji straty kompanii zaczęły szybko rosnąć. Ranny został kpt. Bitka — dowództwo po nim objął ppor. Wacław Pękalski, dowódca II plutonu35. W tych warunkach mjr Różycki skierował do walki 3 kompanię, która otrzymała zadanie: „wejść między 1 i 2 kompanię grupami szturmowymi, oczyścić bunkry, wesprzeć 2 kompanię” 36. O 13.40 3 kompania zbliżyła się do stanowisk 1 i 2 kompanii. Plutony z kompanii por. Tamowieckiego przeszły przez pozycje swoich poprzed ników i rozpoczęły likwidację niemieckich bunkrów. Z uwagi na ponie sione straty 3 kompania nie była już zdolna do kontynuowania natarcia. Ranny został Tamowiecki, który przekazał dowodzenie ppor. Regow skiemu. Pomimo dużych strat pododdział utrzymał zajęte stanowiska do wieczora37. Do wieczora kompanie 6 Batalionu znajdowały się pod ogniem niemiec kiej piechoty strzelającej z południowego stoku S. Angelo, ze schronów na południowym stoku wzgórza 569 oraz bunkrów na garbie przed fol warkiem Albaneta. Niewiele mogły pomóc czołgi 4 Pułku Pancernego, którym mały próg u wylotu Gardzieli uniemożliwiał ostrzał bunkrów przed folwarkiem. W tej sytuacji kpt. Drelicharz nakazał atak na niemieckie stanowiska z wylotu Gardzieli. Plutony podchodziły po kolei pod garbek, skąd istniało dogodne pole ostrzału doliny. Było tam bardzo wąsko i stanąć obok siebie mogły tylko trzy czołgi. Po wystrzeleniu amunicji następowała ich
319
zamiana — do przodu podchodziły nowe. Pierwszy do akcji wkroczył pluton ppor. Antoniego Piłatowicza, następnie pluton ppor. Mieczysława Hopki i w końcu pluton ppor. Mieczysława Białkiewicza, który pisał: „Jest godzina 14, gorąco, słońce praży w pancerz, mimo że niebo przy ćmione dymami wybuchów. Ruszamy. Mijamy spalony wrak czołgu ppor. Białeckiego i niemal ocierając się o zjeżdżające czołgi Hopki, wdrapujemy się na wąskie pasmo rozminowanej Gardzieli. Stojący na zboczu czołg kpt. Drelicharza ubezpiecza nas, zionąc ogniem ze wszystkich luf. Przed nim zapadły resztki 6 Batalionu, ginąc pod mor derczym ogniem z niemieckich bunkrów ukrytych w ruinach Albaneta i na stoku 593. Zajęliśmy stanowiska ogniowe naszych poprzedników, rolując po olb rzymich stosach łusek od pocisków dział i skrzynek po amunicji ckm. Obok mnie wcisnął się «Pazur» plut. Maćkowiaka, trochę z tyłu «Pirat» i «Pigmej» por. Budzianowskiego, który ma dać wsparcie ogniowe w cza sie natarcia. Bacznie wypatrujemy min na wytyczonej białą taśmą ścieżce. Pierwsze kilkadziesiąt metrów wygląda czysto, dalsze zasłonięte garbem terenowym. Na poboczach leżą liczne unieszkodliwione «czarne talerze». Prawie natychmiast dostajemy nawałę ognia moździerzy, która dla nas nieszkodliwa, zupełnie zasłania widok. Po opadnięciu pierwszych dymów otwieramy krótki ogień na ruiny Albaneta i zbocze 593. Obserwujemy sporadyczne skoki karpatczyków, przytłumiane natychmiast seriami [karabinów] Spandau. Staramy się koniecznie wypatrzeć ich doskonale zamaskowane bunkry. Wreszcie mamy jednego — zdradził go błysk wystrzału. Po dwa przeciwpancerne i granaty opóźniające z działa rozbijają doszczętnie schron ze Spandauem. Teraz zaczyna nas okładać artyleria. «Pięść» [czołg dowódcy plutonu], dostaje w wieżę pocisk ze 105-tki. Wybuch ogłusza nas chwilowo, ale nie wyrządza szkody. Dopiero po odzyskaniu słuchu stwierdzamy, że radiostacja nie wytrzymała wstrząsu i wysiadła, również pchor. Bednarski jest kontuzjowany. By móc dalej dowodzić przesiadam się na «Pirata», którego celowniczy st. strz. Białorucki zaobserwował jakiś ruch po Al baneta. Istotnie wychyla się biała chorągiew, za nią druga z Czerwonym Krzyżem. Sanitariusze niemieccy wstrzymują ogień plutonu. Wychylony z wieży obserwuję ich przez lornetkę. W chwilę po nich dostrzegam parę skulonych postaci z bronią, przemykających się między ruinami. Melduję kpt. Drelicharzowi o możliwym przeciwnatarciu niemieckim i w tym momencie dostaję serię ze Spandaua, na szczęście w klapę wieży. Ześliz guję się do wnętrza wieży, zatrzaskując klapy i — teraz już przez peryskop — obserwuję ich ruch. Krótkie serie z ckm-ów przygwożdżają ich do
320
ziemi, zalegają za ruinami. Pozwalamy oddalić się sanitariuszom — resztę trzymamy pod ogniem. Kpt. Drelicharz, widząc tę sytuację radiuje — «Ol ga 3» naprzód! Nacierać! «01ga 6» — maksimum ognia. Zalewamy Albaneta ogniem ze wszystkich rur i na gazie ruszamy wąską rozmino waną ścieżką wzdłuż białej taśmy. Kierowca nagle zatrzymuje czołg i krzyczy, że przed nami miny. Wychylam się z wieży i rzeczywiście, tuż przed czołgiem leży to paskudztwo — cały pas czarnych min — przeciw czołgowych, nawet niezamaskowanych. Stoimy! Ani kroku dalej, ani kroku na bok. Przedni strzelec sieje po nich z ckm-ów — bez skutku. [...] Pod mój czołg podczołgało się kilku saperów — zaczęli rozminowy wać. Przez radiotelefon meldują o każdej rozbrojonej minie i czołg po centymetrze posuwa się naprzód, dając im cały czas osłonę. Co kilkanaście minut dostajemy nawałę moździerzy i artylerii. W czasie jednej z nich dostrzegam «moich» Niemców podrywających się z gruzów i usiłujących się wycofać. Instynktownie wychylam się z wieży i z ckm-u zamontowane go przy włazie dowódcy rżnę w nich długą serię. Prawie równocześnie idą serie ze wszystkich czołgów. Tych dwóch pierwszych to na pewno «moi», resztę wykończył ogień plutonu. Znów dostajemy ciężką nawałę z moź dzierzy. Biedni saperzy prawie wszyscy ranni, zostają ewakuowani do tyłu. Również naszych jest kilku rannych. Nowych saperów już nie ma, a miny, jak leżały, tak leżą. Ciekawe, że te kolejne nawały artyleryjskie, które nas tak nękały, jakoś zupełnie nie naruszyły tych min. Jesteśmy zupełnie zrozpaczeni, że nie możemy osiągnąć Albaneta i skutecznie pomóc ginącym karpackim kolegom. Z prawdziwą wściek łością rąbiemy po ruinach i zboczach 593 z czego tylko możemy. Każdy podejrzany krzak czy kupa kamieni lecą w powietrze. Nie zdobywamy Albaneta, ale i nie dopuszczamy do niemieckiego przeciwnatarcia. Wreszcie po paru godzinach zaczyna się nam kończyć amunicja, lufy w ckm-ach przegrzane do czerwoności powypaczały się. Serie pocisków — co trzeci świetlny — układają się wachlarzem. Jest godzina 18.30, słońce zachodzi, amunicja armatnia wyczerpana, większość ckm-ów nie może pracować. Drelicharz radiuje — «01ga 3» pojedynczo spływać do kotliny za Gardziel — «01ga 6» — ubezpieczać ogniem. Tyłem, jak raki cofamy się powoli z Gardzieli, już tylko jeden ckm bije kąśliwym ogniem na Albaneta. Niemcy odgryzają się jak mogą, okładając nas znów nawa łami moździerzy. Spływamy wreszcie za Gardziel, mijając ziejący zdro wym ogniem ze wszystkich luf czołg kpt. Drelicharza, który jak dobry pasterz zostaje do końca na stanowisku, by nas ubezpieczać. Jesteśmy tak potwornie wyczerpani walką i odurzeni spalinami i wy buchami wroga i własnej broni, że tylko ostatnim wysiłkiem woli 21
Monte Cassino
321
zmuszamy się, by uzupełnić amunicję i paliwo w czołgach. Na pół przytomny ze zmęczenia walę się pod czołg i natychmiast zasypiam. Jutro o świcie znów nacieramy na Albaneta” 38. 17 maja w 2 szwadronie tylko cztery czołgi pozostały zdolne do dalszej akcji. Na prośbę gen. Ducha dowódca 2 Korpusu oddał do dys pozycji 3 Dywizji 1 szwadron por. Stefana Bortnowskiego z 4 Pułku Pancernego, który na czele ośmiu czołgów wyruszył z S. Michele. Reszta czołgów 1 szwadronu pozostała w dyspozycji gen. Sulika. W celu rozminowania drogi z Gardzieli w kierunku Albaneta do akcji weszło zgrupowanie saperów 3 DSK pod dowództwem kpt. Józefa Turowskiego. Zadanie miał wykonać I pluton 1 kompanii ppor. Adolfa Chomickiego. Po rozpoznaniu terenu dowódca plutonu poprosił o prze sunięcie prac na wieczór, ale otrzymał odpowiedź, że zadanie należy wykonać bez względu na straty. Chomicki ponowił swoją prośbę po pierwszych stratach. Zgodził się z nim dowódca saperów 2 Korpusu, płk Konstanty Skąpski oraz dowódca saperów 3 DSK, ppłk Władysław Rakowski, który osobiście zameldował o tym gen. Duchowi. Ostatecznie początek rozminowywania przesunięto na 22.30, kiedy pluton ppor. Chomickiego, podzielony na pięć patroli, przystąpił do pracy. Przy kładowo w ciągu godziny jeden z patroli oczyścił 75 metrów drogi, usuwając z niej sto trzydzieści cztery miny. Nasłuch 3 DSK przejął niemieckie rozkazy dotyczące wycofania się w nocy z 17 na 18 maja. W związku z tym gen. Duch wydał rozkaz do działań nocnych: „Stwierdzono, że nieprzyjaciel wydał rozkazy odwrotowe i będzie próbował w nocy przebić się do tyłu, by wyjść z osaczenia. Nieprzyjaciel ma dwie drogi odwrotu: szosa nr 6 i grzbiet Monte Cassino Massa Albaneta. Należy się liczyć z nocnymi przeciwnatarciami nie przyjaciela dla otwarcia drogi. W związku z powyższym zdobycie Massa Albaneta jest konieczne bądź przed zmrokiem po nadejściu 1 szwadronu czołgów uderzyć i zdobyć Massa Albaneta, bądź o zmroku wypadem piechoty opanować Massa Albaneta. Jeżeli jednak według oceny dowódcy 6 Baonu jest jeszcze zbyt wiele czynnych bunkrów i byłoby to niemożliwe do zrealizowania, to wówczas osiąść mocno na 593, panując nad drogą do Massa Albaneta, i nie pozwolić na odejście tą drogą w nocy. Utrzymać ścisłą styczność i czujność, ażeby w razie wycofania się nieprzyjaciela jednym skokiem opanować klasztor. Dowódca Artylerii Dywizyjnej przy gotuje ognie nękające na wszystkie drogi i ścieżki odwrotowe nieprzyja ciela w rejonie klasztoru” 39. Rankiem 6 Batalion oraz czołgi 4 Pułku Pancernego ponownie przy stąpiły do walki o opanowanie Massa Albaneta. O 5.15 w stronę folwarku
322
wyruszyły czołgi 2 szwadronu kpt. Drelicharza. Pięć minut później za garbem u wylotu Gardzieli czołg „Pazur” eksplodował po najechaniu na minę. Ppor. Białkiewicz chciał swoim czołgiem wyminąć „Pazura”, ale sam wpadł na minę i stracił gąsienice. Oba czołgi „Pazur” i „Pięść” zablokowały wyjście z Gardzieli, ale mimo uszkodzeń — prowadziły ostrzał niemieckich pozycji do wyczerpania amunicji. O 6.00 dowódca 6 Batalionu nakazał wysłanie plutonu ppor. Piaskow skiego z 4 kompanii oraz resztek 2 kompanii ppor. Błahuta (23 ludzi) na Massa Albaneta. Wraz z plutonem Piaskowskiego wyruszył mjr Różycki ze swoim pocztem. O 7.00 folwark został opanowany. O 8.10 wjechały tam trzy pierwsze czołgi 4 Pułku Pancernego. Było to możliwe tylko dzięki ogromnej pracy saperów, którzy pod ogniem nieprzyjaciela roz minowali drogę z Gardzieli w kierunku Albanety40. Czołgi 2 szwadronu 4 Pułku Pancernego ustawiły się na drodze pro wadzącej w kierunku wzgórza klasztornego. 1 szwadron zajął pozycje w rejonie farmy Massa Albaneta, skąd czołgi ostrzeliwały przez cały dzień niemieckie pozycje na wzgórzu 575. W tym samym czasie czołgi 3 szwadronu prowadziły ze stanowisk na Widmie ogień w kierunku S. Angelo i wzgórza 575. Por. Władysław Balon wspominał: „I nagle, w tej zawierusze ogniowej, żołnierskie oczy wypatrzyły na ruinach klasztoru flagę biało-czerwoną. Uśmiechnęło się wtedy wszystko. Z tych poszarpanych murów, z tej powiewającej flagi, pomiędzy niebem a zoraną, wypaloną ziemią, promień padł na wysiłek tylu dni, nocy jasnych od błysków i łun, na te krzyże za nami. To była bitwa o Polskę. Jeszcze strzelali do nas od Cairo, odgryzali się ze swoich górskich stanowisk. Nasze stalowe pługi pocisków przeorały ich schrony na «Dis raeli» i na «Degas». W krótkiej chwili ciszy zwołano baców na odprawę. Poszedł «Góral» (Drelicharz), «Stefan» (Bortnowski), «Tońcio» (Dzię ciołowski), bo na ostatniej gardzieli czekał na nich «Baca 16» (kpt. Iwanowski), dowodzący zgrupowaniem pancernym w walce o Cassino. Odprawa po zwycięstwie. I wtedy znów zaczęli strzelać. Pociski padły gęsto w rejon Gardzieli. W radiowej sieci pułku tragiczny alarm... «Baca 16» zabity, ranni «Góral» i «Stefan», podchorąży Szkoda, Bocheński i lekarz pułkowy. Pod czołgiem ktoś jęczał ciężko ranny. A gdy «Stefana» kładziono na nosze, spojrzał jeszcze raz na czołgi, wyciągnięte długą linią na wąskiej ścieżynie, opadającej ku Massa Albaneta. Bladymi z upły wu krwi ustami począł się modlić: «Zdrowaś Maryjo, łaskiś pełna moimi opiekuj się chłopcami i czołgami mego szwadronu». Umarł na wysuniętym punkcie opatrunkowym. A w nocy po odprawie, gdy na wysuniętej linii
323
czuwały pomęczone zwycięskim bojem załogi czołgów, cicho szeptały nie jedne wargi pancemiaków... «wieczne odpoczywanie racz im dać. Panie»”41. Dowództwo zgrupowania czołgów w rejonie Massa Albaneta objął dowódca 3 szwadronu kpt. Dzięciołowski. O 11.30 z Massa Albaneta wyszedł patrol pod dowództwem ppor. Romualda Okińczyca z zadaniem rozpoznania wzgórza 505. Nieprzyjaciela już tam nie było. Ppor. Okińczyc stwierdził natomiast, że Niemcy nadal prowadzili ostrzał ze stoków wzgó rza 575, które jeszcze nie zostało zajęte przez oddziały 5 Dywizji42. O 15.15 do farmy na Massa Albaneta przybył patrol z 5 KDP, który następnie wraz z patrolem 3 DSK ruszył w kierunku drogi nr 6, aby nawiązać łączność z oddziałami brytyjskimi.
Klasztor Benedyktynów na Monte Cassino 18 maja o 6.40 dowódca 2 Brygady Strzelców Karpackich wydał rozkaz dowódcy 5 Batalionu, aby w kierunku klasztoru wyruszyły grupy szturmowe. O 8.00 na polecenie dowódcy 1 Brygady Strzelców Karpac kich 12 Pułk Ułanów wysłał patrole w kierunku wzgórza klasztornego43. Czterdzieści pięć minut później ruszyła w stronę klasztoru grupa sztur mowa z 1 szwadronu pod dowództwem por. Leona Hrynkiewicza, po przedzana przez patrol ppor. Kazimierza Gurbiela. Żołnierze ppor. Gur biela przekroczyli bez strat pole minowe, które miało wymiar 300 na 100 metrów — położone pomiędzy wzgórzami 450 a 445, i podeszli do podnóża wzgórza klasztornego. W tym miejscu pozostawił jako osłonę sześciu ludzi pod dowództwem uł. Bolesława Konarzewskiego. Sam zaś o 9.30 z wachm. Antonim Wróblewskim i st. uł. Wilhelmem Wadasem wspiął się na mur i wszedł na teren klasztoru. Tam stwierdził, że Niemcy opuścili klasztor. W trakcie penetracji ruin znaleziono 16 rannych żoł nierzy niemieckich pod opieką trzech sanitariuszy. Od nich ppor. Gurbiel dowiedział się, że obrońcy klasztoru zeszli niedawno do miasteczka Cassino, aby poddać się oddziałom brytyjskim. Ppor. Gurbiel pisał: „Wi dać było, że żołnierz npla był pierwszej klasy, kamy i zdyscyplinowany. Rozmawialiśmy z jeńcami po niemiecku. Podchorąży poprosił, żeby mu dać 15 minut na oporządzenie się. Oczywiście zgodziłem się. Zebrałem jeńców, którzy mogli iść, za wyjątkiem trzech czy czterech ciężko rannych, i odesłałem ich do szwadronu” 44. Po kilkunastu minutach do klasztoru dotarł z proporczykiem puł kowym wysłany przez ppor. Hrynkiewicza ułan Bryliński. O 9.50 na minach klasztoru, o który przez tyle miesięcy toczono ciężkie boje,
324
zawieszony został proporczyk 12 Pułku Ułanów Podolskich. W skład patrolu, który jako pierwszy dotarł do klasztoru, wchodzili: ppor. Gurbiel, wachm. Antoni Wróblewski, plut. Marcin Zapotoczny, kpr. Władysław Możdżonek, kpr. Mikołaj Orłów, kpr. Jerzy Przygodzicz, kpr. Wacław Więckowski, St. uł. pchor. Zdzisław Pietruski, St. uł. Leon Szczepulski, St. uł. Wilhelm Wadas, uł. Kazimierz Galina, uł. Michał Kowalski, uł. Bolesław Konarzewski, uł. Józef Mularczyk oraz uł. Andrzej Sadowski. Ppor. Witold Domański pisał: „Klasztor milczy jak zaklęty. Patrząc przez lornetkę dostrzegamy niewielką grupę żołnierzy, wspinających się po zboczu. Krótka chwila wahania... i kierujemy się w stronę szczytu. Ta ziemia, po której stąpamy była dotychczas terenem nieprzyjaciel skim. Cóż za dzikie zniszczenie. Z lasku rosnącego na stokach 445 pozostały tylko poobgryzane kikuty pni i konarów. Na ziemi lej koło leja... [...]. Wielki zaszczyt spotkał ppor. Kazimierza Gurbiela i jego trzynastu ułanów z dywizyjnego pułku rozpoznawczego. Weszli jako pierwsi na Górę klasztorną. Może kiedyś jej nazwa będzie znakiem wywoławczym naszego pokolenia. Trzeba, żeby wiedzieli potomni, że dla nas ta góra była najbardziej niedostępnym szczytem świata, trudniejszym do zdobycia, niż Mount Everest, niż Nanga Parbat... Lecz tędy prowadziła droga do Polski”45. O 10.45 dowódca 3 DSK, gen. Duch, wydał rozkaz, aby na murach klasztoru wywieszono polską flagę państwową. Godzinę później wykonał go mieszany patrol 5 Batalionu. Wkrótce z rozkazu gen. Andersa obok polskiej flagi zawisła flaga brytyjska. O 14.00 w ruiny klasztoru przybyli korespondenci zagraniczni. Hejnał Mariacki z murów klasztoru odegrał plut. Emil Czech. Plut. Władysław Choma, który przez cały prawie okres walki prze bywał przy dowództwie pierwszego batalionu, pisał: „Na drodze do klasztoru byłem dopiero przed południem, w tym czasie klasztor był już zajęty, ale cały zdobyty teren był jeszcze ostrzeliwany przez artylerię niemiecką. Udało mi się jednak dostać szczęśliwie w bezpośrednie sąsiedztwo pozycji polskich, gdzie zacząłem robić zdjęcia i szukać znajomych, którzy powinni się tam znajdować. Niestety, bardzo niewielu odnalazłem przy życiu... Siedziałem z żołnierzami na 593 w ukryciu wśród kamieni... widać było złowrogie ruiny klasztoru osnute lekko dymami a wśród nich sylwetki naszych żołnierzy... Wokół niesprzątnięte jeszcze zwłoki naszych z ostatniego natarcia, ale także dziesiątki sczer niałych, rozkładających się trupów żołnierzy ze wszystkich poprzednich ofensyw alianckich. Na rozminowanej i wytaśmowanej ścieżce do Domku Doktora przygotowane już ciała poległych do odniesienia na prowizoryczne
325
cmentarze. Prowadzą jeszcze lub niosą rannych z ubiegłej nawet nocy, eskortują jeńców niemieckich. Wszędzie pełno porozrzucanej broni, nie wypałów... W tym strasznym, apokaliptycznym krajobrazie wyglądają zza kamieni żołnierze 4 Batalionu, śmiertelnie zmęczeni, zarośnięci, brudni. W zapadniętych oczodołach goreją tylko oczy nienaturalnym blaskiem. I te oczy nagle potnieją, a później zaczynają cieknąć z nich łzy, kiedy nad klasztorem pojawia się polska, biało-czerwona chorągiew, otwierają się ze wzruszenia usta i coś tak łapie za gardło, kiedy przez stargane wybuchami powietrze płyną z klasztoru dźwięki trąbki — kra kowskiego hejnału. Nie sposób mówić spokojnie o tym momencie, kiedy całą duszę człowieka widać było — w oczach. Ci zahartowani w wielu ciężkich bojach żołnierze, otrzaskani na stokach Monte Cassino z wido kiem tak potwornej ilości śmierci, rozmazali się jak dzieci, kiedy po tylu latach tułaczki, nie z radia, ale z niezdobytej dotąd niemieckiej twierdzy, wśród padających gęsto pocisków usłyszeli sygnał hejnału — głos Polski. Pytali mnie wtedy, gdzie ta Polska, kazali sobie na horyzoncie pokazywać kierunek. Wszystkich nas ogarnął rozszalały wir radosnego wzruszenia, który wnet jednak przygasł na myśl o tych, co nie doczekali tej chwili, co na tej ziemi zostali. Co zapłacili najwyższą cenę za ten hejnał i za ten sztandar biało-czerwony...” 46. 19 maja wzgórza 575 i S. Angelo zostały oczyszczone z wojsk nie przyjaciela przez oddziały 5 KDP. Cały masyw Monte Cassino był już w rękach polskich. Sukces 2 Korpusu polegał na umożliwieniu jednostkom brytyjskiego XIII Korpusu wejścia w dolinę rzeki Liri bez obawy, że północne skrzydło brytyjskie może zostać zaatakowane przez nieprzyja ciela z rejonu masywu Monte Cassino. Gen. Anders tak zapamiętał pole bitwy w masywie Monte Cassino: „Jakżeż straszliwy widok przedstawiało pobojowisko. Naprzód zwały niewystrzelonej amunicji wszelkiego kalibru i każdej broni. Wzdłuż ścieżki górskiej — bunkry, schrony, wysunięte punkty opatrunkowe. Białe taśmy wytyczają rozminowaną drogę. Gdzieniegdzie stosy min. Trupy żołnierzy polskich i niemieckich, czasem splecione w ostatnim śmiertelnym zwarciu. Powietrze przesycone wyziewami rozkładających się zwłok. Dalej czołgi, niektóre wywrócone, z zerwanymi gąsienicami, inne tak jakby miały ruszyć dalej do natarcia, polskie i amerykańskie z poprzednich walk, wszystkie zwrócone lufami ku klasztorowi. Zbocza wzgórz, zwłaszcza od strony mniejszego natężenia ognia, tonęły w po wodzi czerwonych maków. Z dębowego gaju, tzw. Doliny Śmierci, zostały tylko okaleczone kikuty drzew bez jednego choćby liścia, prze ważnie bez gałęzi, gęsto nabite żelazem. Na wzgórzach lej obok leja,
326
krater obok krateru, po bombach i granatach. Wśród nich walające się strzępy mundurów; porozrzucane hełmy sojusznicze i niemieckie, kara biny ręczne i maszynowe, granaty ręczne, skrzynki amunicyjne, zwoje drutów kolczastych i pułapki minowe na każdym kroku. Wszystko świad czy o zażartości boju. A potem ruiny klasztoru. Z daleka rysuje się zachodnia ściana, jedyna ocalała, na której powiewają sztandary. W kotlinie zrównana z ziemią wioska Colle d ’Onofrio. Na przeciwległym wzgórzu tzw. Domek Dok tora. Z klasztoru zostały ogromne stosy gruzów i zwalisk. Gdzieniegdzie sterczą porozbijane kolumny, w szczątkach leżą marmurowe posągi. Obok rozwalonego dzwonu niewybuchły pocisk największego kalibru. Przez rozwalone mury i sklepienia widać resztki malowideł, zniszczone mozaiki i freski. W ocalałym narożniku kilka pomieszczeń ziało zadu chem rozkładających się trupów niemieckich, które w nawale ognia nie mogły być usunięte i leżały w skrzyniach razem z ornatami. Bezcenne dzieła sztuki, rzeźby, obrazy i książki, w pyle i opadłym tynku pomie szane ze sprzętem wojennym. Huragan ognia i żelastwa szalał nad tą piękną okolicą górską i ze wspaniałego klasztoru pozostawił gruzy i zgliszcza” 47. 1 IPMS, KOL 218, Rozkaz płk. dypl. Romana Szymańskiego, dowódcy 2 Brygady Strzelców Karpackich do natarcia na Klasztor Monte Cassino z 9 maja 1944 roku. 2 IPMS, KOL 218, Rozkaz do działania wydany na odprawie oficerów łącznikowych przez szefa sztabu 2 Brygady 14 maja 1944 o godz. 1.10, podpisany przez płk. dypl. Romana Szymańskiego. 3 IPMS, C 697, Kronika 2 kompanii 4 Batalionu. 4 IPMS, A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 85. 5 IPMS, C 697, Kronika 2 kompanii 4 Batalionu. 6 IPMS, C 578/11, Melsyt sytuacyjny 2 Brygady Strzelców Karpackich z godz. 20.00 17 maja; A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 85-86. 7 IPMS, C 443/1, Dziennik działań 4 Batalionu. Raport dowódcy natarcia majora M. Somchjanca z dnia 22 maja, zał. 87 do dziennika działań. 8 IPMS, A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 86. 9 IPMS, C 696, Kronika 1 kompanii 4 Batalionu. Od czasu zorganizowania się komp. (baonu), opracował pchor. Redlarski Feliks wg własnych spostrzeżeń i innych żołnierzy kompanii. 10 Ibid. 11 IPMS, C 443/1, Dziennik działań 4 Batalionu za okres od 21 XI 1943 do 31 V 1944 roku; A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 86.
327
12 BPMS, C 443/1, Dziennik działań 4 Batalionu za okres od 21 XI 1943 do 31 V 1944 roku. 13 IPMS, C 696, Kronika 1 kompanii 4 Batalionu. Od czasu zorganizowania się komp. (baonu), opracował pchor. Redlarski Feliks wg własnych spostrzeżeń i innych żołnierzy kompanii. 14 IPMS, C 443/1, Dziennik działań 4 Batalionu za okres od 21 XI 1943 do 31 V 1944 roku; C 698, Kronika 3 kompanii 4 Batalionu. 15 IPMS, A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 87. 16 IPMS, C. 578/11 A, 2 Brygada Strzelców Karpackich, Dziennik Działań Maj 1944 roku. 16 maja o 23.45 dowódca 3 DSK stwierdził, że 5 Batalion miał wyruszyć tylko na bezpośredni rozkaz z dowództwa dywizji. C 1/IV B, Dziennik Działań 3 DSK, 17 maja, ark. 1. 17 IPMS, C 444/1, Dziennik Działań 5 Batalionu Strzelców Karpackich za czas od 11 XII 1943 do 7 V 1945 r. Według mjr. dypl. Różyckiego dowództwo nad odcinkiem przejął ppłk Piłat o godz. 15.35. patrz: IPMS, A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich we Włoszech, cz. II, Monte Cassino, paździemik-listopad 1944 r., s. 87. 18 IPMS, C 443/1, Dziennik działań 4 Batalionu. Raport dowódcy natarcia majora M. Somchjanca z dnia 22 maja, zał. 87 do dziennika działań. 19 Z księgi szarych dni 2 BSK, Rzym, 1945, Tomasz D o b r o w o l s k i , Droga wiodła
przez 593. 20 IPMS, A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 62. 21 IPMS, C 444/VII, Dziennik Działań 4 kompanii 5 Batalionu za czas od 3 V do 25 V 1944 roku. 22 IPMS, C 443/1, Dziennik działań 4 Batalionu. Raport dowódcy natarcia majora M. Somchjanca z dnia 22 maja, zał. 87 do dziennika działań. 23 Tadeusz C z e rk a w s k i , Byłem żołnierzem generała Andersa, Warszawa 1991, s. 220. W pracy: Monografia 3 Karpackiego Pułku Artylerii Lekkiej, Londyn 1990, Tadeusz M ieczysław C z e r k a w s k i , Wspomnienia z akcji bojowych żołnierzy pułku, s. 117, pisał: „Poszedł na górę z-ca d-cy pułku mjr Stojewski-Rybczyński — maleńki, na ułańskich nogach. O kolana obijał mu się potężny pistolet. A kiedy padł po południu ppłk Fanslau, prowadząc 4 Batalion SK do natarcia na 593, nasz popularnie zwany «Jóźko» — poderwał się i nawoływał piechotę do ataku, ale został skoszony vol ltreferem. Tak zginął mjr Stojewski-Rybczyński, chłop dusza, żołnierz wiem y Rzeczy pospolitej”. 24 IPMS, C 697, Kronika 2 kompanii 4 Batalionu. 25 IPMS, C 578/11 A, 2 Brygada Strzelców Karpackich, Dziennik Działań maj 1944 roku. 26 IPMS, C 443/1, Dziennik działań 4 Batalionu za okres od 21 XI 1943 do 31 V 1944 roku. 27 IPMS, C 696, Kronika 1 kompanii 4 Batalionu. Od czasu zorganizowania się komp. (baonu), opracował pchor. Redlarski Feliks wg własnych spostrzeżeń i innych żołnierzy kompanii. 28 IPMS, C 444/1, Dziennik Działań 5 Batalionu Strzelców Karpackich za czas od 11 XII 1943 do 7 V 1945 roku. 29 IPMS, A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 88-89.
328
30 IPMS, C 440/1, Dziennik Działań 6 Batalionu Strzelców Karpackich od 24 kwietnia26 maja 1944 roku. 31 Ibid; A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Kar packich..., s. 90. 32 IPMS, C 578/11 B, Melsyt sytuacyjny 2 Brygady Strzelców Karpackich z godz. 20.00 17 maja; C 685, Kronika 6 Batalionu Strzelców Karpackich. 33 IPMS, A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 92; 3 DSK, s. 349. 34 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 349. 35 IPMS, A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 91; Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 350. 36 IPMS, C 440/1, Dziennik Działań 6 Batalionu Strzelców Karpackich 24 kwietnia26 maja 1944 roku. 37 Ibid. 38 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 352-354. 39 IPMS, A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 98. 40 IPMS, A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich..., s. 99-100; C 685, Kronika 6 Batalionu Strzelców Karpackich. 41 Władysław Balon, XXV-lecie bitwy o Monte Cassino, Czwartak Pancerny. Jedno dniówka kola żołnierzy Pułku 4 Pancernego „Skorpion”, s. 10. 42 IPMS, C 699, Kronika 4 kompanii 6 Batalionu. 43 IPMS, C 1/IV B, Dziennik Działań 3 DSK z dnia 18 maja 1944 roku, ark. 1. 44 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 362. 45 W. D o m a ń s k i , „Goniec Karpacki” nr 12-19, maj 1944. 46 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 364—365. 47 Władysław A n d e r s , Bez ostatniego rozdziału..., s. 213-214.
Rozdział 18. SYTUACJA W SZTABACH OD 17 DO 19 MAJA
17 maja o 00.37 szef sztabu 3 DSK przesłał rozkaz szczególny do 2 Brygady Strzelców Karpackich nakazujący wypad na wzgórze 593. „W przypadku powodzenia — kontynuować akcję na wzgórze 569 i wzgó rze klasztorne” 1. O 6.10 gen. Duch w rozmowie z gen. Sulikiem uzgodnił, że 3 DSK rozpocznie natarcie na Massa Albaneta zaraz po zajęciu przez 5 KDP wzgórza S. Angelo. O 7.05 dowódca 5 KDP został poinformowany o zajęciu S. Angelo przez 17 Batalion. Po tym dowódca 3 Dywizji rozkazał dowódcy 2 Bry gady Strzelców Karpackich, płk. dypl. Szymańskiemu, przystąpić do natarcia. O 7.10 gen. Sulik zameldował gen. Andersowi, że 17 Batalion osiągnął już S. Angelo. Godzinę później w rozmowie telefonicznej z dowódcą 5 KDP, gen. Anders „gratuluje akcji nocnej oraz zaleca parcie całością naprzód, [na wzg.] 575 i połączenie z XIII Korpusem. Ostrzega, aby uważać na przeciwuderzenie z prawej i podaje, że 3 DSK rusza na Massa Albanetta i z 595 na 476” 2. O 7.30 płk Kurek otrzymał od gen. Sulika rozkaz „wysunięcia się” do przodu i objęcia dowództwa nad walczącymi batalionami oraz utrzymania „za wszelką cenę S. Angelo”. Płk Kurek miał udać się na pierwszą linię z szefem Oddziału Operacyjnego dywizji3. O 08.45 do sztabu 2 Korpusu dotarł meldunek oficera łącznikowego przy 10 Brygadzie, informujący, że oddziały brytyjskie rozpoczęły wspi naczkę na stoki wzgórza klasztornego4. Gen. Sulik, na podstawie meldunku oficera informacyjnego 5 WBP, zawiadomił o 9.15 szefa sztabu korpusu o tym, że oddziały 5 KDP znalazły się już w pobliżu wzgórza 575. Wiadomość ta nie była jednak precyzyjna. Równocześnie dowódca dywizji prosił o zmniejszenie zady miania terenu ze względu na napływające z pola walki meldunki mówiące o zupełnym braku widoczności.
330
Dziesięć minut później do sztabu korpusu nadszedł meldunek z 3 DSK informujący, że na południowych stokach klasztoru spadochroniarze nie mieccy poddają się Brytyjczykom. Sztab 3 Dywizji przekazał również, że nieprzyjaciel często wywiesza białe flagi na znak kapitulacji, a po opusz czeniu kryjówki — strzela do polskich żołnierzy. Dowództwo dywizji wydało rozkaz, aby „nie respektować białej flagi” 5. O 9.31 dowództwo 2 Korpusu otrzymało meldunek z dowództwa RAF o wywieszeniu białej flagi na klasztorze. Po otrzymaniu tej wia domości dowódca korpusu rozkazał: „Jeśli wzięci jeńcy nie podadzą, czy są w Klasztorze bomby zegarowe, to będą rozstrzelani, jeśli nie powiedzą prawdy” 6. O 10.30 płk dypl. Rudnicki meldował do sztabu 5 Dywizji „S. Angelo trzymane. Npl siedzi na Winnicy. 13 Batalion Strzelców otrzymał rozkaz — zlikwidować Winnicę i wyjaśnić sytuację na wzg. 575. Pojedyncze bunkry na płd. stoku Widma jeszcze strzelają. 16 Batalion Strzelców otrzymał rozkaz — zlikwidować je od płn. Czołgi własne na Gardzieli — reszta wspina się na prawy stok Widma. Niedługo wejdą na szczyt”. Po przeanalizowaniu sytuacji przedstawionej w meldunku, gen. Sulik przekazał 18 Batalion do dyspozycji płk. dypl. Rudnickiego7. Po kwadransie gen. Duch rozkazał płk. dypl. Szymańskiemu jak naj szybsze zdobycie wzgórza 569 i wyruszenie na Massa Albaneta. O 11.22 z uwagi na ruchomy front w rejonie S. Angelo i wzgórzu 575 dowódca artylerii 5 KDP, płk dypl. Jerzy Orski, zwrócił się do dowódcy dywizji z pytaniem, czy ma ostrzeliwać wzgórze 575. Otrzymał odpowiedź — „raczej nie”. Jednak po kilkunastu minutach ze względu na wycofanie się własnych patroli ze wzgórza 575 płk Orski otrzymał rozkaz rozpoczęcia 10-minutowej koncentracji ognia na to wzgórze. Bezpośrednie dowodzenie akcją objął ppłk Tadeusz Wirth, dowódca 5 Pułku Artylerii Lekkiej8. 17 maja po południu na odcinku natarcia 5 KDP sytuacja stawała się coraz poważniejsza. Większość oddziałów obsadzających małe S. Angelo i stoki S. Angelo wycofała się na Widmo. W tej sytuacji płk dypl. Rudnicki wydał rozkaz dowódcy 18 Batalionu wejścia do akcji. Batalion został skierowany na Widmo w celu wsparcia walczących tam oddziałów. O 15.03 dowodzący natarciem płk dypl. Rudnicki „zażądał ognia całej naszej artylerii na wzg. S. Angelo przez 45 minut”. W ostrzale niemieckich pozycji wzięła udział artyleria 2 Korpusu oraz niezaangażowane w walce dywizjony brytyjskie. Równocześnie brytyjskie lotnictwo zbombardowało odwody nieprzyjaciela w rejonie S. Lucia i Piedimonte. Godzinę później na S. Angelo ruszyło natarcie. Gdy obserwatorzy niemieccy zauważyli atakujące oddziały, skierowali na nie ogień moździerzy z rejonu S. Lucia.
331
O 17.25 mjr Wojciech Rankowicz, zastępca szefa Oddziału Informacyj nego 2 Korpusu, przekazał do sztabu 3 DSK informację o przechwyceniu podanej przez radio niemieckiej instrukcji dla załogi klasztoru, nakazującej zniszczenie ciężkiego sprzętu i wycofanie się w kierunku Massa Albaneta. Dwanaście minut później podobnej treści wiadomość otrzymał sztab 5 Dywizji. Przed 18.00 gen. Anders poinformował gen. Sulika, że według danych uzyskanych od Brytyjczyków oddziały niemieckie będą próbowały przebijać się z miasta Cassino w nocy z 17 na 18 maja9. Płk Rudnicki wysłał o 18.30 do gen. Andersa meldunek: „Dywizja po bardzo ciężkich walkach osiągnęła i trzyma Angelo. Nie mam wiadomości co się dzieje na przeciwnych stokach Angelo i 575. Zamiarem moim na dzisiejszą noc jest utrzymać [wzg.] 706-Angelo — kończyć rozpoznanie i oczyszczanie kompleksu wzgórz Angelo, poświęcając noc na uporząd kowanie zupełnie przemęczonych oddziałów. Ugrupowanie przedstawia się w tej chwili następująco: 14 BS, część 13 BS z mjr. Gnatowskim [15 BS] na 706. 16 BS (Derwisz), 18 BS i grupa Komando ze szwadronem 15 P Uł. Pozn. na Angelo. Na Widmie NIE chcę nic trzymać ze względu na duży ogień art. npla i moździerzy. Czołgi, które z powodu zmroku nie mogą już zjechać z płd. stoków Widma — zostają tam na noc z małą osłoną piechoty. Nadesłany odwód będę trzymał w rejonie «A». Proszę o sytuację ogólną i zadanie na jutro. Dywizja poniosła poważne straty — bliżej określić nie mogę. Uporządkowanie oddziałów potrwa długo, ludzie przemęczeni i wyczerpani — nastroje dobre. Proszę o wysłanie zaopatrzenia mułami normalną drogą. Postaram się o przewodników. Nie zapomnieć dostarczyć amunicji, żywności i wody na przybliżony stan” 10. O 19.55 gen. Anders w rozmowie telefonicznej rozkazał płk. Rudnic kiemu „na noc przyjąć na S. Angelo ugrupowanie obronne w gotowości odparcia natarcia nieprzyjaciela z kierunku wzg. 575, Winnica i S. Lucia”. Dowódca Korpusu powiadomił, że „liczy się z odejściem nieprzyjaciela w ciągu nocy i jeśli to nastąpi możliwe jest, że nieprzyjaciel będzie się przebijał przez S. Angelo” 11. Płk dypl. Rudnicki tak zapamiętał rozmowę z dowódcą 2 Korpusu: „Melduję mu o poważnym kryzysie, spowodowanym nieopanowaniem czubka Angelo, którego już nie ma czym zdobyć, i nie wiadomo czy jutro także będzie czym. Jeśli nie uda się opanować przemieszania, to może być jutro tragedia... Coś w tym rodzaju meldowałem. Dowódca Korpusu odpowiadał mi słowami, cytowanymi u Wańkowicza: «Klimek, nie przej muj się, bitwa właściwie już wygrana... to tylko lokalny kryzys... wiem, że dacie sobie radę i zmajstrujesz to...». [...] Rozmowa z dowódcą Korpusu otrzeźwiła mnie” 12.
332
Płk Rudnicki na podstawie rozkazu gen. Andersa postanowił uporządko wać w ciągu nocy walczące oddziały, skonsolidować wszystkie siły na opanowanie S. Angelo oraz przeprowadzić akcję patrolową na przedpolu. Zamiar ten został przekazany dowódcy Korpusu przez ppłk. dypl. Maleszew skiego. Gen. Anders zaakceptował plan płk. Rudnickiego, zwracając jedynie „uwagę na konieczność trzymania oddziałów grupami (ze względu na zmęczenie i sen) — ustawić broń maszynową i być gotowym do przeciwude rzeń. Część oddziałów niepotrzebną do utrzymania S. Angelo cofnąć nieco w rejon Widma. Jednak nie na Widmo ze względu na ogień nieprzyjaciela” 13. O 20.45 gen. Sulik przesłał do sztabu 2 Korpusu następującą informację: „nie trzymamy Angelo — część jest pod Angelo. Zamierzam pozostawić oddziały na noc w obecnym ugrupowaniu. Wszelkie zmiany uważam za niemożliwe”. Po zapoznaniu się z meldunkiem i uwagami dowódcy 5 KDP gen. Anders wyraził zgodę na powyższe plany i „zarządził: 60% poszlak wskazuje, że nieprzyjaciel chce odejść — pilnować — jeśli nie odejdzie — to jutro nie nacierać, lecz bronić się i bić nieprzyjaciela artylerią i wypadami. Uporządkować się dużymi grupami urzutowanymi w głąb. Zwrócić uwagę na ściek i ścieżkę na płd. od 575. Wypocząć. Noc jest decydująca” 14. Wieczorem gen. Anders wydał rozkaz szczególny na 18 maja, na podstawie którego 5 KDP przypadło zadanie utrzymania wzgórza S. Angelo oraz prowadzenia wypadów na wzgórze 575. 3 DSK miała kon tynuować natarcie na Massa Albaneta, równocześnie działając silnymi patrolami na wzgórze 569 i wąwóz moździerzy. Aby zwyciężyć, należało do walki wprowadzić nowe oddziały, a tych — brakowało. Jedynym zapleczem były oddziały saperów, artylerii oraz jednostki taborowe. Z polecenia dowódcy 5 Dywizji do wieczora 17 maja zorganizowano następujące odwody: półbatalion mjr. Maculewicza złożo ny z dwóch kompanii saperów 5 Batalionu; półbatalion kpt. Szamockiego składający się z kompanii sztabowej 5 KDP, kompanii 5 PAPpanc. oraz plutonu rozpoznawczego bez carriersów; półbatalion kpt. Kuźniewicza utworzony z eszelonów C 14, 16 i 17 Batalionu, kwatery głównej 6 LBP; 5 Batalion CKM; 5 Batalion Saperów; 4, 5 i 6 PAL; 5 PAPpanc.; półbata lion mjr. Małeckiego sformowany z 5 PAPlot. W nocy bataliony zostały przesunięte w kierunku pozycji wyjściowych do natarcia15. O 21.05 do sztabu Korpusu dotarła wiadomość, że dowódca brytyjskiej 4 Dywizji Piechoty przemawiał przez megafon do obrońców Cassino, żądając bezwarunkowej kapitulacji załogi miasta i wzgórza klasztornego. W przypadku niespełnienia postulatu — oba ośrodki obrony miały zostać zniszczone16.
333
Tuż przed północą w czasie narady w sztabie 5 Dywizji gen. Sulik powie dział: „Sytuacja piechoty bardzo ciężka. Baony wskutek ciągłych natarć i prze ciwnatarć poniosły duże straty i są przemieszane. Ludzie niezdolni obecnie do dalszych wysiłków. Oddziały te leżą na płn. grzbiecie S. Angelo. Płd. wyższy grzbiet trzymają jeszcze Niemcy. Uporządkowanie oddziałów w ciągu nocy niewykonalne”. Po zapoznaniu się z oceną dowódcy 5 KDP gen. Anders nakazał: „Zostawić na przedpolu możliwie świeże oddziały, którymi patrolować, resztę ściągnąć na podstawy wyjściowe i uporządkować” 17. 18 maja o 00.00 Anders rozmawiał w obecności zastępcy dowódcy korpusu, gen. Zygmunta Bohusza-Szyszko, z gen. Sulikiem. Przebieg rozmowy był następujący: „Gen. Anders podaje gen. Sulikowi ostatnie wiadomości o możliwości wycofania się npla z rej. Cassino i informuje go o wydanych dla artylerii rozkazach własnych. Zaznacza, że npl może wycofywać się okrężnie dróżkami górskimi, z których jedna przebiega przez wzg. 575, co interesuje właśnie 5 KDP. W związku z tym dowódca Korpusu nakazuje od chwili wschodu księ życa patrolowanie, by stwierdzić, czy wiadomości te istotnie realizują się. Gen. Sulik odpowiada, że patrolowanie jest niemożliwe, gdyż nie ma kogo posłać. Niektóre baony w ogóle przestały istnieć, a żołnierze umierają z głodu i pragnienia. Zaznacza, że chyba pośle pojedynczych oficerów ze sztabu dywizji. Gen. Anders w ostry sposób zwraca uwagę gen. Sulikowi, że ten sposób podchodzenia do walki jest niedopuszczalny, że tak jak i przy pierwszej fazie boju nie wierzy w przesadne liczby strat podawanych z dywizji i że jest to niemożliwe, by w oddziałach nie znalazło się kilkunastu ludzi mocniejszych i zdolnych do patroli. Potwierdza jeszcze raz swój rozkaz o patrolowaniu — przerywa rozmowę” 18. 14 minut po północy gen. Anders ponownie połączył się z dowództwem 5 Dywizji. Tym razem rozmawiał z płk. dypl. Rudnickim, któremu: „wydaje rozkaz pozostawienia najmniej zmęczonych i zdolnych do walki oddziałów na wzg. S. Angelo i grzbiecie Widmo oraz odprowadzenie pozostałych oddziałów nieco ku tyłowi, by umożliwić im uporządkowanie się, uzupełnienie amunicji, wypoczynek i nakarmienie ludzi. Wskazuje na konieczność patrolowania o świcie. Zapytuje, czy odpowiednią liczbę żołnierzy zdolnych do patrolowania znajdzie płk Rudnicki w oddziałach. Płk Rudnicki stwierdza, że naturalnie znajdzie. Na tym rozmowa została skończona” 19. Na podstawie rozkazu dowódcy 2 Korpusu dowódca 5 KDP w planie działania na noc z 17 na 18 maja postanowił pozostawić na S. Angelo dwie kompanie 18 Batalionu, a na Widmie — niewielkie grupy żołnierzy,
334
14 Batalion miał zostać zluzowany przez nowo utworzony półbatalion, natomiast czołgi — powrócić na Widmo nad ranem. W tym samym czasie miał nastąpić atak na S. Angelo20. Płk Rudnicki obawiał się, że — ze względu na duże przemieszanie — porządkowanie oddziałów mogło doprowadzić do ich wycofania. W praktyce oznaczało to znaczne opóźnienie kolejnego natarcia. Dlatego zwrócił się do gen. Sulika o zmianę rozkazu i pozostawienie oddziałów na Widmie i stokach S. Angelo. 18 maja o 00.15 kpt. dypl. Florian Porębski, I oficer operacyjny 3 Dy wizji, przekazał gen. Duchowi wiadomość z nasłuchu, że nieprzyjaciel ma się wycofać tej nocy z zajmowanych pozycji — taki rozkaz miał otrzymać batalion obsadzający wzgórze klasztorne. Obrońcy mieli pozo stawić na stanowiskach cały ciężki sprzęt i niezwłocznie górskimi ścież kami przejść na Linię Hitlera21. O 7.45 gen. Anders polecił płk. Rudnickiemu sprawdzić, czy szczyt S. Angelo nadal był obsadzony przez nieprzyjaciela, oraz przygotować podległe mu oddziały do nowego natarcia, które miało zakończyć się połączeniem z Brytyjczykami. O 9.20 z 6 LBP do sztabu korpusu mel dowano, że zauważono grupy żołnierzy niemieckich opuszczających klasz tor. Na odcinku Passo Como obsada niemiecka nie uległa zmianie. O 9.00 w czasie odprawy w sztabie 2 Korpusu płk dypl. Wiśniowski oświadczył: „zajęcie S. Angelo w dniu wczorajszym stworzyło kryzysowy moment dla Niemców, którzy z obawy o odcięcie musieli ewakuować klasztor”. Według opinii szefa sztabu korpusu „spełnił [korpus] swe operacyjne zadanie w 100%, a oddziały dały z siebie wszystko, a nawet więcej na co było ich stać” 22. O tej samej godzinie do sztabu korpusu dotarł meldunek z 6 Lwowskiej Brygady Piechoty o wycofywaniu się Niemców z klasztoru. O 9.25 gen. Duch poinformował w rozmowie telefonicznej gen. Andersa o incydencie, jaki wydarzył się w rejonie Massa Albaneta — Niemcy wywiesili białe flagi i w momencie gdy podeszły do ich stanowisk polskie czołgi, otworzyli ogień. W tej sytuacji dowódca korpusu rozkazał nie respektować białych flag. Gen. Anders po zaznajomieniu się z sytuacją na odcinku 4 Batalionu, na zakończenie rozmowy powiedział: „nie krwa wić się specjalnie o klasztor, 3 DSK jednak ma go zdobyć”. Kilkanaście minut później gen. Anders otrzymał informację o patrolach 3 Dywizji, które zbliżały się do klasztom. O 10.00 gen. Sulik wydał płk. Rudnickiemu rozkaz szczególny, w któ rym pisał: „1. Oceniam, że nieprzyjaciel wycofał gros swoich sił z grzbietu Monte Cassino, pozostawiając słabe oddziały w styczności. 2. 3 DSK
335
zajęła klasztor Cassino. [Brytyjska] 78 DP osiągnęła pkt 805202. 3. Bezzwłocznie opanować Colle S. Angelo, 575, Winnicę, gdzie przejść do obrony czasowej. Wysłać oficerski patrol dla najszybszego nawiązania łączności z 78 DP. Przeprowadzić czyszczenie bunkrów na tyłach. Za bronić zabijać jeńców, którzy w obawie o życie stawiają zaciekły opór. 4. Równocześnie przeprowadzić ewakuację rannych. 5. Rozpoznać w kie runku na Villa S. Lucia. 6. Całość działania osłonić ogniem artylerii i zadymianiem Monte Cairo, Cycki i Villa S. Lucia” 23. O 10.20 do ruin klasztoru Benedyktynów wkroczył patrol ppor. Gur biela. Pięć minut później gen. Leese przez mjr. Jaskolda przekazał dowód cy 2 Korpusu „Powinszowania z powodu zwycięstwa”. Następnie w roz mowie z gen. Andersem dowódca 8 Armii powiedział: „Korpus polski przez swoje wspaniałe działanie zrobił ogromną rzecz dla wygrania całej bitwy” . Równocześnie gen. Leese rozkazał dowódcy brytyjskiego XIII Korpusu pozostawienie zajęcia klasztoru polskim żołnierzom. Był to wspaniały gest, gdyż w propagandzie niemieckiej wzgórze klasztorne było symbolem obrony Europy przed barbarzyńcami24. Po tym wydarzeniu sztab 2 Korpusu wydał komunikat o zdobyciu Monte Cassino: „W ciągu popołudnia dnia 17 maja oraz w nocy z 17 na 18 oddziały 2 Polskiego Korpusu przełamały całkowicie obronę kompleksu wzgórz Monte Cassino. W rejonie Colle S. Angelo i w rejonie grzbietu 593, 569 odparto szereg zaciekłych przeciwnatarć nieprzyjacielskich, wspieranych koncentrycznym ogniem ciężkich moździerzy i artylerii. Przeciwnatarcia nieprzyjaciela miały na celu nie dopuścić do połączenia się 2 Polskiego Korpusu z siłami brytyjskimi działającymi w dolinie rzeki Liri, oraz zapobiec tym samym izolacji Klasztoru Monte Cassino i miasta Cassino. O natężeniu walk świadczy m.in. fakt, że został zabity dowódca brygady płk [Wincenty] Kurek i dwóch dowódców baonu, ppłk [Karol] Fanslau i ppłk [Władysław] Kamiński. Pobity nieprzyjaciel pod osłoną nocy usiłował przedrzeć się częścią swych sił z rejonu Klasztoru Monte Cassino i miasta Cassino i pozostawił w naszym ręku jeńców, rannych i dużo sprzętu. O godz. 01.30 chorągiew polska została zatknięta na ruinach Klasztoru Monte Cassino. Obecnie oddziały 2 Polskiego Korpusu oczyszczają zajęty teren, lik widując broniące się jeszcze gniazda oporu (Pillboxy). Na kierunku Villa S. Lucia walki nadal trwają” 25. O 11.15 płk dypl. Rudnicki zameldował płk. dypl. Wiśniowskiemu o natarciu na Winnicę i wzgórze 575. Poinformował on również szefa sztabu korpusu, że nadal na szczycie S. Angelo broniło się kilka niemiec kich bunkrów26.
336
Pomimo opuszczenia klasztoru nieprzyjaciel nadal bronił się zaciekle w pasie natarcia 5 KDP. Atakujące Winnicę oddziały znalazły się pod silnym ogniem niemieckiej broni maszynowej ze wzgórza 575 i Passo Como oraz bunkrów na południowym stoku S. Angelo. O 15.00 gen. Anders wydał rozkaz operacyjny nr 3, w którym między innymi pisał: „1. Nieprzyjaciel został pobity przed frontem 2 Korpusu i w dolinie Liri. W ciągu nocy 17/18 maja nieprzyjaciel przeprowadzając demonst rację z powietrza wycofał część pozostałych [sił] z kompleksu Monte Cassino, usiłując nadal stawiać opór na ogólnej linii: wzg. 450-wzg. 569-wzg. 575. Widząc beznadziejność dalszego oporu, obsada Klasztoru poddała się. W godzinach rannych 18 maja. Oczyszczanie terenu trwa. Nieprzyjaciel w poszczególnych punktach opom stawia zacięty opór. Obecnie nie przyjaciel obsadza Linię Hitlera zdezorganizowanymi oddziałami, których siły prawdopodobnie wynoszą: — płd.-wsch. stoki góry Cairo — 4 Batalion Alpejski, — grzbiet Passo Como — jeden batalion, — rejon Villa S. Lucia — jeden batalion. Resztki Dyw. Spadochr., która poniosła olbrzymie straty, prawdopodob nie wycofane na dalsze tyły. Położenie własne: 2. Przez zdobycie grzbietu Colle S. Angelo i wzg. 593 osiągnięte zostało przełamanie obrony nieprzyjaciela na kompleksie Monte Cassino, oraz izolowanie Klasztoru i miasta Cassino, przez co uzyskano połączenie z XIII Korpusem w dolinie Liri. Na odcinku 2 Pol. Korp. od rana dnia 18 maja rozpoczęła się akcja oczyszczająca, złożona często z zaciętych walk o zdobycie izolowanych, a broniących się uporczywie gniazd opom. 3. XIII Korpus 78 Dyw. Bryt. — czołowe elementy podchodzą pod Aeroporto-d’Aquina. Dywizja ma współdziałać swoim lewym skrzydłem z Korp. Kanad., który osiągnął ogólnie wsp. pion. 767 i posuwa się na zach. dla nawiązania i ewentualnego natarcia na Linię Hitlera. Zamiar: 4. Zorganizować się obronnie na linii 575-Colle S. Angelo-Monte Castellone. Rozpoznawać na Passo Como i w dolinę S. Lucia-Piedimonte. Zadania WJ. 5. 5 KDP: Zorganizować się obronnie na grzbiecie 575-S. Angelo. Rozpoznawać na Passo-Corno i w doi. S. Lucia-Piedimonte. Utrzymać łączność z oddziałami XIII Korpusu na drodze nr 6. 22 — Monte Cassino
337
6. 3 DSK: Oczyścić ostatecznie teren z nieprzyjaciela w rej. Klasztoru. 7. Zarządzenia wspólne. A) Dowódcy WJ wydadzą zarządzenia do uporządkowania oddziałów po bitwie, zapewnią oddziałom wypoczynek, licząc się z możliwością ogni art. i moździerzy npla na cały kompleks Monte Cassino. B) Wydadzą surowe zarządzenia dotyczące ostrożności ze względu na możliwości istnienia pól minowych i pułapek. Zwraca się szczególną uwagę na możliwość pozostawienia przez nieprzyjaciela min zegarowych w klasz torze Monte Cassino. Dla wyjaśnienia tej sprawy i bezpieczeństwa polecam jeńców wziętych w klasztorze zatrzymać tam do dalszych rozkazów” 27. O 15.30 szef sztabu 2 Korpusu poinformował w rozmowie telefonicznej szefa sztabu 5 KDP, że w tym momencie nie ma potrzeby zdobywania wzgórza 575. „Trzeba nieprzyjaciela trzymać w szachu, z minimum strat własnych” 28. Gen. Anders bardzo interesował się działaniami na odcinku 5 KDP, dlatego też o 19.40 zadzwonił do dowódcy 5 Dywizji, aby ten przedstawił sytuację na odcinku swojej dywizji. Gen. Sulik zakomunikował: „Na S. Angelo sytuacja opanowana. Kilka bunkrów w nocy będzie na pewno zlik widowane”. Gen. Anders poinformował go wówczas o działaniach 3 DSK. Kilkanaście minut później dowódca 2 Korpusu oznajmił płk. dypl. Rudnickiemu, „że nie jest jego intencją, by oddziały dalej się krwawiły. Niemcy pewnie w nocy uciekną. Trzymać łączność z Anglikami i Kie daczem. Bunkrów nie likwidować” 29. O 20.35 płk dypl. Rudnicki zawiadomił gen. Andersa, że po ciężkich walkach szczyt S. Angelo został zdobyty.
1 IPMS, C 578/11 A, 2 Brygada Strzelców Karpackich, Dziennik Działań, Maj 1944 roku. 2 IPMS, C 1/IV, Przebieg działań z dnia 17 maja 1944 roku, Dowództwo Polskiego Korpusu, Oddział Operacyjny, arkusze 4 i 6. Wiadomość przekazana do sztabu 2 Kor pusu o 10.20 na podstawie meldunku płk. dypl. Rudnickiego z godz. 7. 05. patrz B 112, Dowództwo 5 KDP, Dziennik działań z dnia 17 maja 1944 roku, arkusz 2. 3 IPMS, C 1/IV, B 112, Dowództwo 5 KDP, Dziennik działań z dnia 17 maja 1944 roku, arkusz 2; C 143/ IV B, 5 KDP Oddz. Op.-Inf.; Dziennik działań dowództwa 5 WBP za czas od dnia 13 do 19 maja 1944 roku. 4 IPMS, C 578/11 A, 2 Brygada Strzelców Karpackich, Dziennik Działań, Maj 1944 roku. 5 Ibid. 6 IPMS, C 1/IV B, Dziennik Działań 3 DSK z dnia 17 maja 1944 roku, ark. 4. 7 IPMS, C 1/IV, B 112, Dowództwo 5 KDP, Dziennik działań z dnia 17 maja 1944 roku, arkusz 5; Melsyt, 5 KDP z godz. 12.00 z dnia 17 maja 1944 roku. 8 IPMS, C 1/IV, B 112, Dowództwo 5 KDP, Dziennik działań z dnia 17 maja 1944 roku, arkusz 6.
338
9 IPMS, C 1/IV, B 112, Dowództwo 5 KDP, Dziennik działań z dnia 17 maja 1944 roku,
10 11 12 13 14 15 16 17 18
19
20 21 22 23 24 25 26 27 28
29
arkusz 10; C 1/IV, Przebieg działań z dnia 17 maja 1944 roku, Dowództwo Polskiego Korpusu, Oddział Operacyjny, arkusz 11; C 1/IV B, Dziennik Działań 3 DSK z dnia 17 maja 1944 roku, ark. 11. IPMS, C 1/IV, Dowództwo 5 KDP, L.dz. 689/1/Op/Tj., Meldunek płk. dypl. Rudnic kiego do Dziennika działań z 17 maja 1944 roku. IPMS, C 1/IV, Przebieg działań z dnia 17 maja 1944 roku, Dowództwo Polskiego Korpusu, Oddział Operacyjny, arkusz 12. IPMS, A XIX 5/11, gen. bryg. Klemens Rudnicki, Jak przeżywałem bitwę pod Monte Cassino, s. 12-13. IPMS, C 1/IV, Przebieg działań z dnia 17 maja 1944 roku, Dowództwo Polskiego Korpusu, Oddział Operacyjny, arkusz 12. IPMS, C 1/IV, Dowództwo 5 KDP, L.dz. 689/1/Op/Tj., Meldunek płk. dypl. Rudnic kiego do Dziennika działań z 17 maja 1944 roku. IPMS, C 1/IV, Melsyt z godz. 21.00 z dnia 17 maja 1944 roku; Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 236-237. IPMS, C 1/IV, B 112, Dowództwo 5 KDP, Dziennik działań z dnia 17 maja 1944 r., arkusz 12. Ibid. IPMS, KGA 32/11, Notatka z rozmowy telefonicznej gen. Andersa z dowódcą 5 KDP gen. Sulikiem z dnia 18 maja 1944 roku godz. 00.00. Na dokumencie dopisek „byłem obecny przy tej rozmowie telefonicznej i stwierdzam prawidłowość notatki” — gen. bryg. Odzierzyński, 18 maja 1944 roku. IPMS, KGA 32/11, Notatka z rozmowy telefonicznej gen. Andersa z płk. dypl. Rudnic kim, zastępcą dowódcy 5 KDP, z dnia 18 maja 1944 roku godz. 00.14. Zanotował z gen. Bohusz-Szyszko zastępca dowódcy 2 Korpusu. Na dokumencie dopisek „byłem obecny przy tej rozmowie telefonicznej i stwierdzam prawidłowość notatki” — gen. bryg. R. Odzierzyński 18 maja 1944 roku. IPMS, C 1/TV, B 112, Dowództwo 5 KDP, Dziennik działań z dnia 17 maja 1944 roku, arkusz 12; A XI a 39/10, message od gen. Sulika do płk. dypl. Rudnickiego. IPMS, C 578/11 A, 2 Brygada Strzelców Karpackich, Dziennik Działań, Maj 1944 roku; C 1/IV B, Dziennik Działań 3 DSK z dnia 18 maja 1944 roku, ark. 1. IPMS, C 1/IV, Przebieg działań z dnia 18 maja 1944 roku, Dowództwo Polskiego Korpusu, Oddział Operacyjny, arkusz 3. IPMS, C 74/ III B, Rozkaz Szczególny dla płk. Rudnickiego z dnia 18 maja godz. 10.00 L. Dz. 691; Melsyt z dnia 18 maja godz. 10.00. IPMS, C 1/IV B, Dziennik Działań 3 DSK z dnia 18 maja 1944 roku, ark. 4. Wiadomości Wojskowe 2 Korpusu, Włochy — maj 1946, rok I, z. III, s. 73. IPMS, C 1/IV, Przebieg działań z dnia 18 maja 1944 roku, Dowództwo Polskiego Korpusu, Oddział Operacyjny, arkusz 4. IPMS, A XI 2/11, Rozkaz operacyjny nr 3 gen. Władysława Andersa z 18 maja 1944 r. IPMS, C 1/IV, Wiadomości i notatki z rozmów telefonicznych dowódcy 2 Korpusu i szefa sztabu w dniu 18 maja 1944 roku; Przebieg działań z dnia 18 maja 1944 roku; Dowództwo Polskiego Korpusu, Oddział Operacyjny, arkusz 6. Ibid., arkusz 7.
Rozdział 19. UDZIAŁ SAPERÓW W BITWIE O MONTE CASSINO
W przygotowaniach do bitwy ważna rola przypadła oddziałom saperów 2 Korpusu. W pierwszej kolejności mieli oni zbudować nowe oraz po prawić istniejące już drogi dojazdowe do stanowisk, które przejęli Polacy. Przygotować mieli także stanowiska dla pułków artylerii — dojazdy oraz schrony. Następnie zbudować punkty obserwacyjne dla dowództwa kor pusu oraz dywizji, centrale łączności oraz prowizoryczne punkty ewaku acyjne dla rannych żołnierzy. Ważnym zadaniem było przygotowanie kilkunastu punktów wodnych, z których miano zaopatrywać walczące oddziały. Do wykonania tych zadań wyznaczony został 10 Batalion Sa perów korpuśnych oraz 3 i 5 Batalion Saperów z dywizji piechoty. Przed bitwą stan oddziałów saperów 2 Korpusu wynosił: 132 oficerów, 3680 szeregowych, z tego w 10 Batalionie Saperów: 34 oficerów i 938 szeregowych, a w 3 i 5 Batalionach Saperów po 37 oficerów i 916 szeregowych1. Sztab 2 Korpusu nie przewidywał użycia wszystkich oddziałów saperów w pierwszym natarciu. W związku z tym przed bitwą do współpracy z piechotą szkolono tylko po dwa lub trzy plutony w każdym batalionie saperów dywizyjnych. Natomiast do współpracy z czołgami została wy znaczona 3 kompania z 10 Batalionu Saperów korpuśnych. Przed rozpoczęciem bitwy saperzy wykonali ogromną pracę. Najważ niejszą sprawą było przystosowanie drogi Inferno Truck tak, aby mogły się nią poruszać pojazdy w obu kierunkach. Prace saperskie musiały być prowadzone w taki sposób, aby nie zatrzymywały ruchu pojazdów. Infemo Truck stanowiło główną oś zaopatrzenia 5 Dywizji oraz częściowo dwóch alianckich Korpusów — II i X. Mając na uwadze ruch pojazdów, nie można było na tej drodze używać buldożerów ani materiałów wybucho wych, gdyż te mogły ściągnąć w ten rejon ogień niemieckiej artylerii. Dlatego też prace saperskie musiały być prowadzone wyłącznie ręcznie. Rejony, które były pod obserwacją nieprzyjaciela, saperzy przesłaniali siatkami maskowniczymi. Ze względu na dobre wstrzelanie niemieckiej
340
artylerii, nie dawały one jednak pożądanego rezultatu. Zadaniem saperów było również usuwanie z dróg zepsutych pojazdów, jak i zasypywanie lei po wybuchach. Przed przyjściem polskiego korpusu Inferno Truck była drogą przystosowaną dla jeepów. Po ciężkiej pracy polskich saperów mogły nią przejeżdżać wszystkie rodzaje pojazdów będące w dyspozycji 2 Korpusu2. W celu zapewnienia dojazdu do stanowisk zajętych przez 3 DSK, które były pod obserwacją nieprzyjaciela, saperzy dywizyjni musieli pokryć siatkami maskującymi półtorakilometrowy odcinek drogi. Umożliwiło to ruch pojazdów również podczas dnia. Dla sprawdzenia skuteczności maskowania wykonano zdjęcia lotnicze, na których nie widać było ogrom nych składów amunicji, paliwa i żywności3. Saperzy 5 KDP przebudowali ścieżkę dla mułów Cavendish Road (została zbudowana przez saperów nowozelandzkich) na drogę, którą mogły poruszać się samochody z zaopatrzeniem, rannymi oraz czołgi. Cavendish Road była wąską ścieżką wykutą w zboczu góry. Aby przy stosować ją dla potrzeb 2 Korpusu, należało ją poszerzyć, a w wielu miejscach wykonać mijanki dla pojazdów oraz zbudować składy amunicyj ne, punkty łączności oraz wysunięte punkty opatrunkowe. Możliwość przejścia czołgów tą drogą miała zaskoczyć nieprzyjaciela, który znając warunki terenowe na swoim odcinku obronnym, nie zorganizował stano wisk dla artylerii przeciwpancernej. Podczas kilku tygodni 6 kompania saperów zbudowała nową drogę, która nazwano „Drogą Polskich Sape rów”. Przez cały czas rozbudowy była ona na znacznym odcinku ostrze liwana przez artylerię niemiecką. Najbardziej narażony był wylot drogi zwany Plato. Każdy ruch w tym miejscu ściągał natychmiast ogień nie przyjacielskiej artylerii. Drogę bombardowały również niemieckie samo loty. W czasie jednego z nalotów powstały na niej trzy ogromne leje, które uniemożliwiały ruch samochodów i czołgów. Wszelkie próby za sypania lei nie dały efektów, gdyż ogień niemieckiej artylerii czynił duże spustoszenie wśród pracujących saperów. Przed samym natarciem mjr Maculewicz polecił napełnić gruzem 1000 worków i schować je w nie widocznym dla nieprzyjaciela miejscu. Wieczorem w dniu natarcia saperzy zasypali workami trzy feralne leje. Dzięki temu wylot „Drogi Polskich Saperów” był przejezdny dla czołgów 4 Pułku Pancernego w kierunku Gardzieli. Późniejsze wydarzenia pokazały, że użycie czołgów było bardzo utrudnione ze względu na zaminowanie doliny w Gardzieli za drugim garbkiem. Ważną kwestią było także zbudowanie stanowisk dla dział. Były one częściowo wkopane w ziemię, a częściowo obudowane workami
341
z piaskiem i pustymi skrzynkami po amunicji. Całość wzmacniana była kamieniami i ziemią. Ze względu na obserwację niemiecką prace te wykonywane były tylko za pomocą łopat i kilofów, bez możliwości użycia ciężkiego sprzętu. W trakcie bitwy saperzy musieli pogłębić wiele stanowisk artyleryjskich tak, aby działa mogły strzelać pod górnym ką tem. Średnio każde stanowisko było pogłębione o około 1,5 metra. W związku z tym, że wiele dział musiało być wciągniętych na stanowiska po pochyłościach 45 stopni, czasem nawet większych, ciągniki artyleryj skie nie były w stanie sprostać temu zadaniu. Dlatego używano do tej pracy buldożerów będących w posiadaniu oddziałów saperów. Drogi, którymi wciągano działa, miały ostre zakręty oraz łuki o promieniu około 4 metrów i długości 8-10 metrów, które wiły się pomiędzy skałami lub nad urwiskami. W celu przeprowadzenia dział znaczne odcinki dróg były ścinane za pomocą buldożera D-4. Okazał się on jednak za słaby do wciągania ciężkich dział i zaczęto używać do tej pracy buldożerów D-7. Każdy z nich był w stanie w ciągu jednej nocy wciągnąć 3-4 ciężkie działa. Saperzy korpuśni wybudowali również kilkadziesiąt schronów i punk tów obserwacyjnych dla dowództw różnego szczebla. Każdy taki punkt był kryty blachą, którą podpierały drewniane belki. Tego typu strop obłożony był workami z piaskiem, ziemią i kamieniami. Kształtem i barwą punkt obserwacyjny nie odbiegał od ukształtowania terenu4.
10 Batalion Saperów Do działań pod Monte Cassino 10 Batalion Saperów dowodzony przez płk. Sochackiego przystąpił w następującym składzie: 1 kompania sape rów, 2 kompania saperów dowodzona przez mjr. J. Grodzkiego, 3 kom pania saperów dowodzona przez mjr. J. Witkowskiego oraz 1 kompania parkowa saperów. Rozkazem płk. Skąpskiego 3 kompania saperów została wyznaczona do współpracy z czołgami 4 Pułku Pancernego. Pod koniec kwietnia kompania rozpoczęła wspólne ćwiczenia ze szwadronami czołgów w celu zgrania obu broni. Okazało się, że nawet bardzo intensywne ćwiczenia, odbywające się nie tylko w dzień, ale i w nocy, nie przyniosły pożądanego rezultatu. Saperzy przyzwyczajali się również do prowadzenia przez czołgi ognia nad ich głowami. Płk Sochacki napisał: „W czasie akcji ujemnie odbiło się [to] zwłaszcza na saperach”. Przed wejściem do akcji, dowódcy plutonów saperów, które miały współpracować ze szwadronami czołgów, mogli zapoznać się z terenem przyszłej pracy tylko na podstawie
342
map oraz zdjęć lotniczych. Po wejściu na odcinek dowódcy pododdzia łów saperów musieli się zapoznać z polami minowymi ustawionymi jeszcze w okresie poprzednich walk. Ze względu na zbyt krótki czas trwania ćwiczeń nawet najlepsza wola współpracy u pancerniaków i saperów nie mogła przynieść odpowiedniego efektu. Współdziałanie saperów z czołgami nie miało żadnej tradycji w Wojsku Polskim. Tu, pod Monte Cassino, po raz pierwszy w warunkach bojowych miało dojść do takiej współpracy. Równocześnie na pierwszej linii oddziałami saperów dowodzili młodzi oficerowie nie mający jakiegokolwiek do świadczenia w tym zakresie5. Warto podkreślić, że najlepsze zrozumienie wartości oddziałów saperów było w armii niemieckiej, gdzie bataliony pionierów były szkolone do samodzielnej walki. W momencie przekazania 3 kompanii saperów pod rozkazy zastępcy dowódcy 2 Brygady Pancernej dowódca 10 Batalionu Saperów nie miał wpływu na sposób użycia pododdziału. Do pierwszych sporów pomiędzy saperami a pancemiakami doszło jeszcze w czasie odpraw przed bitwą. Ppłk Bobiński, zastępca dowódcy 2 Brygady Pancernej, nie wydał dowód cy 3 kompanii, mjr. Witkowskiemu, żadnych dyspozycji. Z uwagi na to, że była tylko jedna droga, którą mogły przejechać czołgi, mjr Witkowski uzgodnił plan prac kompanii z dowódcami saperów 3 i 5 Dywizji oraz dowódcą 1 Batalionu Strzelców Karpackich6. Uwagi mjr. Witkowskiego, odnoszące się do sposobu wykorzystania saperów we współpracy z czołgami, zostały zignorowane przez dowódców z 4 Pułku Pancernego. Należy w tym miejscu podkreślić, że saperzy w czasie działań bojowych pozbawieni byli uzbrojenia. Jedynie oficerowie mieli przy sobie pistolety, szeregowi — tylko bagnet oraz sprzęt saperski; dlatego tak ważną rzeczą było zapewnienie im osłony ogniowej7. 7 maja 3 kompania saperów wyruszyła na podstawę wyjściową. Już pierwszej nocy patrol z I plutonu por. Słuczanowskiego rozpoczął roz poznawanie własnych pól minowych i oznaczanie w nich bezpiecznych ścieżek. Szerokość przejścia w polu minowym miała wynosić 15 metrów. W dalszym ciągu saperzy I plutonu poszerzali przejście w polu mino wym. 11 maja III pluton ppor. Czekalskiego znalazł się na podstawie wyjściowej 2 szwadronu 4 Pułku Pancernego. Gdy natarcie się rozpo częło, 3 kompania I i II plutonami (dowódca II plutonu por. Szykier) rozpoczęła rozminowanie wyznaczonego terenu. Ogień niemieckich artylerii i moździerzy był bardzo silny i 3 kompania poniosła znaczne straty, wykonując w niewielkim stopniu powierzone zadanie. 12 maja o 9.00 oba plutony zostały wycofane8.
343
Działania 3 kompanii saperów 12 maja oraz sytuację w Gardzieli bardzo dokładnie opisał w swoim raporcie mjr Witkowski: „Ok. godz. 03.00-04.00 — Od Gardzieli wycofały się 2 czołgi i 1 SP. Pytałem dowódcę czołgów o sytuację, odpowiedział, że w Gardzieli dostał silny ogień, stracił 2 czołgi, że sytuacja naszej piech. nie jest mu znana i że nie ma łączności z piechotą. Wobec tego zdecydowałem czekać. Ok. godz. 5.00 — Przybył dalszy rzut czołgów. Dowódcy czołgów nie znali sytuacji piech. i nie mieli rozkazów, było ciemno, więc nie an gażowali się. Wyjątek stanowiły 2 czołgi, które przekroczyły Gardziel płn., tam zostali ostrzeżeni przez saperów, że droga nie została sprawdzona z min; czołgi poszły dalej, oba zostały zniszczone — zapalone. Dostałem wiadomość, że Widmo i 593 są opanowane. Ok. godz. 6.00 — Wydałem rozkaz I plut., by po kwadransie zaczął się posuwać i sam poszedłem naprzód z gońcem. Goniec został ranny 1 wycofał się koło Gardzieli płn. Nie zobaczyłem wcale saperów. II plut. praktycznie nie istniał. Poszedłem dalej, koło lasku zobaczyłem czołg spalony, a drugi czołg palił się kolo Gardzieli, Albaneta. Nasunęło mi to przypuszczenia, że na trasie, którą przeszły te czołgi, ogólnie biorąc min nie ma [...]. Ok. godz. 6.30 — Miałem przy sobie kilku ludzi. Wysłałem rozpoznanie na Gardziel (1 saper) i na grzbiet Widmo (2 ludzi). [...] Słyszałem wprawdzie własny ogień km z lasku na Widmo, lecz uważałem to za nieporozumienie. Żaden ogień km npla nie był na mnie skierowany. Utwierdziłem się w przekonaniu, że Widmo i 593 są opanowane. Patrol od gardzieli wrócił i zawiadomił, że palący się czołg nie zatarasował wjazdu do gardzieli, że w gardzieli widział porozrzucane Teller-miny. Patrol z Grzbietu Widmo zameldował, że droga dla czołgów jest możliwa, po rozsadzeniu kilku tarasów kamiennych, lecz że na grzbiecie zobaczył 2 Niemców i szybko się wycofał. Uważałem, że to są jacyś przypadkowi 2 Niemcy, którzy się tam znajdują, bo Widmo nie zostało dokładnie oczyszczone. Poza tym kompania dostała rozkaz «torować drogę czołgom za wszelką cenę». Podciągnąłem 1 zastęp i wysłałem go na robienie drogi na Widmo oraz poleciłem zebrać I plut. za laskiem, a III plut. podciągnąć do rej. (c), plut. ten przybył z S. Michele ok. o godz. 5.30, zatrzymał się w bazie. Ok. godz. 7.00 — Poszedłem w tył, by porozumieć się z czołgami. Rozmawiałem z kpt. Iwanowskim, powiedziałem o 2 czołgach spalonych, że tamta trasa jest ogólnie wolna od min i że za około 1 godz. będzie miał drogę na grzbiet Widmo. Zapytałem go o sytuację piechoty, od powiedział, że nie zna sytuacji piech. i że nie ma rozkazów. Poszedłem
344
do Dowódcy 5 WBP i zameldowałem o możliwości przejazdu czołgów pod Gardziel Albaneta, i że za około 1 godz. będzie miał drogę na grzbiet Widmo. Zameldowałem również o nieoczyszczaniu Widma. [...] Po krót kim czasie, Dowódca Bryg. otrzymał wiadomość, że nasza piech. wycofała się z Widma i niedługo po tym przyszła nowa wiadomość o przeciwnatar ciu npla i kierunku Massa Albaneta. Poleciłem wycofać kompanię do wąwozu poniżej M. P. 5 WBP. Z akcji wycofało się w porządku 64 ludzi”. 3 kompania tego dnia straciła 6 zabitych i 42 rannych9. Przed odwrotem mjr Witkowski na rozkaz płk. Rudnickiego pozostawił w Gardzieli z zadaniem osłony czołgów w nocy III pluton dowodzony przez ppor. Czekalskiegol0. 15 maja o 18.00 ppor. Czekalski otrzymał od kpt. Turowskiego, dowód cy zgrupowania saperów szturmowych 3 Dywizji, rozkaz: „W związku ze zmianą sytuacji zmieniam plan użycia sap[erów]. Pana kolega z 2-giej komp. jeżeli będzie użyty, to raczej na korzyść 5 DP, lub jako Pana wsparcie, o co będę prosił mjr. Maculewicza. Pan ze swoim plutonem współpracuje tylko z kpt. Drelicharzem. I nic innego nie ma pan prawa robić. W związku z tym proszę nawiązać łączność z kpt. Drelicharzem jeszcze w ciągu dnia dzisiejszego i być gotowym do działania w dniu jutrzejszym. Jeszcze raz proszę, aby Pan ludzi oszczędzał i w razie potrzeby ludzi kryć pod czołgami. Łączność ze mną ma Pan przez radio kpt. Drelich[arz]. Mjr Maculewicz nie ma prawa Panem dysponować, co proszę przyjąć do wiadomości. Nie może być 10 dowódców” 11. Przed rozpoczęciem drugiego natarcia III pluton 3 kompanii saperów został podporządkowany dowódcy 3 Dywizji. Ppor. Czekalski otrzymał rozkaz nakazujący mu nawiązanie oraz utrzymanie stałej łączności z kpt. Drelicharzem. „W wypadku współdziałania z Drelicharzem proszę w miarę możności oszczędzać ludzi i nie dawać większych patroli jak 1+8. Resztę trzymać w odwodzie w miejscu bezpiecznym przed ogniem. W wypadku koniecznym ma Pan zapewnioną pomoc ludzką i mat. z plut. ppor. Skoniecznego, który jest w rej. jak Maculewicz... i prawdopodobnie Pan” 12. Współpraca została szybko nawiązana. O udziale w drugim natarciu ppor. Czekalski pisał: „17 maja [19]44 o godz. 7.00 na podstawie wyj ściowej zastałem bałagan nie do opisania. [...] Po pewnym czasie otrzy małem wiadomość od sapera z 2 komp., że pchor. Niepokojczycki jest ranny. Natychmiast udałem się na miejsce pracy, zastałem tam rannych 1 pchor., 2 podofic. i 2 saperów. Wszyscy od broni małokalibrowej. Pchor. Niepokojczycki zameldował co następuje: Przejście tak jak w za daniu do Gardzieli i na Gardziel zostało oczyszczone bez strat w ludziach,
345
znaleziono 6 min talerzowych niemieckich luźno rozrzuconych wz. 43. Jeden czołg został wprowadzony na Gardziel, dwa następne obok Gar dzieli, wszystkie z dobrym polem widzenia na Massa Albaneta i zbocze wzg. 593. Ww. praca została wykonana pod ogniem art. i moźdz. w czasie ok. 40 min [...]. Z chwilą wprowadzenia czołgów na stanowiska ogniowe pchor. Niepokojczycki zameldował kpt. Drelicharzowi, że saperzy są bardzo zmęczeni i wyczerpani. W tym czasie nastąpiło natarcie piechoty na wzg. 593. Saperzy leżeli skryci pod czołgami. Po natarciu piechoty pchor. Niepokojczycki wysunął się z ludźmi spod czołgu celem dalszego prowadzenia czołgów po pochyłości, w kierunku Massa Albaneta, wówczas padło kilka serii z km [...] — wynik 2 rannych. Pchor. Niepokojczycki natychmiast zameldował kpt. Drelicharzowi, na co otrzymał odpowiedź «trudno bez strat nie ma wojny». Po kilkunastu minutach, gdy ogień osłabł, pchor. Niepokojczycki znów wysuwa się do pracy przed czołg i znów otrzymuje serię z km cofa się z 1 rannym i meldują kpt. Drelicharzowi, że na skutek ostrzału saperów z broni małokalibrowej praca jest niemożliwa, do chwili zlikwidowania stanowisk broni maszynowej npla. W tym momencie zjawił się kpt. Iwanowski z ppłk. z broni panc. (nazwisko nieznane), którym pchor. Niepokojczycki zameldował o sytuacji, ci chcąc przekonać się osobiście, posuwają się pod czołg, zostali ostrzelani przez km npla i wycofali się nic nie mówiąc co do dalszej pracy. Po 15-20 minut. kpt. Drelicharz wydał mi rozkaz, aby natychmiast przystąpić do dalszej pracy, po raz trzeci wysuwa się pchor. Niepokoj czycki z ludźmi przed czołg, pada seria pocisków z km, lekko raniąc pchor. i sapera. [...] W międzyczasie kilkakrotnie prosił kpt. Drelicharza o zawiadomienie wysuniętego pkt-u opatrunkowego, na którym był lekarz z pułku czołgów o zabranie rannych. Wóz nie przybył, ranni musieli być odprowadzeni przez sanitariusza i noszowych pod ogniem artylerii i moź dzierzy. Po otrzymaniu relacji od pchor. Niepokojczyckiego zwróciłem się do kpt. Drelicharza z zapytaniem, co mam dalej robić, ten mi odpowiedział, że saperzy boją się, siedzą pod czołgami [i] wydał rozkaz, abym dalej oczyszczał przejście. Nie zważając na poprzednie straty, poszedłem osobiś cie z 3-ma saperami do pierwszego wysuniętego czołgu, dwaj saperzy, gdy tylko wysunęli się na 1 metr przed czołg — zostali ranieni, serią z km — wynik 1 zabity i 1 ranny, wycofałem resztę i zameldowałem kpt. Drelicharzowi, że praca w tych warunkach jest niemożliwa, wytracę ludzi, a zadania nie wykonam, na co kpt. Drelicharz zaczął krzyczeć i wymyślać, że saperzy nic nie robią, a on nie może się posuwać. Wówczas
346
jeszcze zaryzykowałem wysyłając patrol, który sprowadził czołg na od ległość około 15 metrów po pochyłości ku Massa Albaneta, lecz z powo dów mi nieznanych nie uprzedzając, czołg raptownie się wycofał, pozo stawiając 3-ch saperów na przedpolu, wynik tego manewru 1 ranny pociskiem z km, jeden przygnieciony podwoziem czołgu, tak że o włas nych siłach nie mógł się wycofać. Po tym wypadku zameldowałem kpt. Drelicharzowi, że ludzi wycofałem i do dalszej pracy saperów nie wyślę, oraz zaproponowałem, aby zaryzy kował jeden czołg w celu stwierdzenia czy są miny oraz tłumaczyłem, że gdyby nawet czołg najechał na minę, to poza zerwaniem gąsienicy nic mu się nie stanie, natomiast czołg będzie nadal wspierać ogniem swym natarcie piechoty — na co otrzymałem odpowiedź «nie chcę tracić sprzętu, a wy idźcie do cholery, jak się boicie i nie chcecie pracować». Na tę odpowiedź skryłem saperów pod czołg i czekałem na zajęcie przedpola przez piechotę. Po kilku minutach wywołał mnie kpt. Drelicharz i powie dział, że na razie pracować nie trzeba [...] w czasie tej akcji straciłem: 1 zabity + 8 rannych. W czasie pracy żadnej łączności między saperami pod czołgiem i załogą nie było, czołg na stanowisku na wezwanie sapera nie reagował. [...] O godz. 14.00 przybył ppor. Chomicki z 1 komp. 3 DSK w celu wymiany mnie, zapoznałem go z sytuacją i kiedy sam chcąc sprawdzić podszedł do jednego z czołgów stojących na Gardzieli, dostał serię pocisków z km, wycofał się i zameldował kpt. Drelicharzowi, że w tych warunkach do prac saperów nie użyje. [...] Ogółem straty w [III] plutonie — 9 zabitych i 17 rannych. Saperzy w czasie pracy zachowywali się z godną podziwu odwagą i poświęceniem, mimo częstego zmęczenia i wyczerpania z całym zaparciem wykonywali powierzone im zadanie pod stałym ogniem ciężkiej artylerii moździerzy i broni mało kalibrowej” 13. Do współpracy z czołgami użyty został również I pluton 2 kompanii saperów dowodzony przez ppor. Czesława Kawałkowskiego. 14 maja I pluton w składzie dwóch oficerów i 42 szeregowych otrzymał od kpt. Iwanowskiego z 4 Pułku Pancernego rozkaz oczyszczenia w Gardzieli przejścia dla czołgów. Wywołało to zdziwienie mjr. Maculewieża z 5 Dy wizji, której pluton został podporządkowany, aby wyprowadzić czołgi w kierunku Widma. W celu zorientowania się w sytuacji na miejsce udał się dowódca I plutonu. Okazało się, że rozminowanie rozpoczęła już grupa ppor. Tomasza Oleksego licząca 11 ludzi. Jednak silny ogień niemieckiej broni maszynowej zmusił ją do przerwania pracy. Ppor. Kawałkowski po przybyciu na miejsce spotkał kpt. Drelicharza, który „oświadczył mi — pisał dowódca I plutonu 2 kompanii — że saperzy
347
leżą pod czołgami i nie chcą pracować powodowani tchórzostwem”. Kpt. Drelicharz tłumaczył, że czołgi jak najszybciej powinny wejść do Gar dzieli, aby swym ogniem zlikwidować stanowiska ogniowe niemieckiej obrony w Massa Albaneta i na wzgórzu 593. Ppor. Kawałkowski rozkazał saperom podjęcie pracy. Podczas pracy niemieckie moździerze i artyleria ostrzeliwały Gardziel. Przez wykonane przez saperów przejście do wylotu drugiej Gardzieli podjechał jeden z czołgów. W tym czasie ranni zostali ppor. ppor. Oleksy i sap. Sergiusz Zawadzki14. Na prośbę dowódcy plutonu czołgów, ppor. Hopki, dowódca plutonu saperów wraz z dwoma podwładnymi rozminował poza Gardzielą przej ście dla jednego czołgu. Czołgi ruszyły ku wylotowi. W tym momencie nastąpił tragiczny wypadek, gdyż jeden z czołgów bez uprzedzenia ruszył 1 schowany pod nim saper, Jan Offman, nie zdążył uskoczyć. Czołg zmiażdżył mu nogę. Ze względu na silny ogień nieprzyjaciela czołgi nie mogły długo znajdować się u wylotu i musiały wycofać się na wcześniejsze stanowiska. Wraz z nimi odeszli również saperzy. Z grupy 11 ludzi tylko czterech nie odniosło ran. Pod ogniem niemieckich dział w trakcie rozminowywania drogi dla czołgów wyróżnili się: sap. Franciszek Preuhs, st. sap. Michał Miszczycha, sap. Stanisław Kłak, sap. Dymitr Oleksiuk, sap. Eugeniusz Bartosz oraz sap. Konstanty Siekacz15. Podczas przerwy w działaniach, saperów odwiedził płk Skąpski. W obec ności mjr. Maculewicza wydał on rozkaz ppor. Kawałkowskiemu, w któ rym podkreślił, że „siłę i celowość użycia saperów określa dowódca taktyczny”. W czasie drugiego natarcia bezpośrednim dowódcą I plutonu 2 kompanii miał być mjr Maculewicz. Płk Skąpski wydał również „ka tegoryczny zakaz pracowania pod ogniem” 16. 17 maja I pluton 2 kompanii rozpoczął pracę na korzyść szwadronu kpt. Dzięciołowskiego, który miał za zadanie wejść na Widmo. Patrol saperów pod dowództwem ppor. Kawałkowskiego wraz z czołgami doszedł na 15 metrów od szczytu Widma. Tu saperzy zostali obrzuceni granatami. Po przybyciu uzupełnień za pomocą łomów saperzy odrzucili głazy zagradzające czołgom dalszą drogę na Widmo. Te wjechały na wzgórze. Pluton w czasie akcji stracił 6 rannych. Małe straty były wynikiem „zrozumienia i dotrzymania ustalonych zasad współpracy pomiędzy saperami a czołgami przez kpt. Dzięciołowskiego i jego niższych dowódców” 17. 18 maja I pluton 1 kompani saperów dowodzony przez por. Ziębę otrzymał rozkaz wykonania przejścia dla dwóch czołgów i dalej wpro wadzenia ich na stanowiska ogniowe, tak aby mogły one ostrzeliwać
348
wzgórze 575. Prace na rozminowaniem odcinka drogi długości 150 i sze rokości 6 metrów trwały 2,5 godziny. Przez cały czas I pluton znajdował się pod ogniem niemieckiej artylerii i moździerzy. W trakcie rozmino wywania unieszkodliwiono 30 min wz. 43 i 6 min „S” 18.
3 Karpacki Batalion Saperów Od 22 kwietnia kompanie 3 Batalionu Saperów dowodzonego przez ppłk. inż. Władysława Rakowskiego rozpoczęły przechodzenie na odcinek bojowy w rejonie Venafro. W skład batalionu wchodziły: 1 kompania saperów dowodzona przez kpt. Józefa Turowskiego, 2 kompania saperów dowodzona przez kpt. Leona Miazgę, 3 kompania saperów dowodzona przez kpt. Piotra Honcela oraz kompania parkowa dowodzona przez kpt. inż. Romana Wajdę. Do działań szturmowych 1 kompania wydzieliła II pluton ppor. Stanisława Oczkowskiego, 2 kompania — I pluton por. Czesława Woyno, 3 kompania — II pluton por. Zbigniewa Tyczkow skiego. Ćwiczenia szturmowe rozpoczęto w rejonie Pescolanciano. Wszy stkie plutony utworzyły dywizyjne zgrupowanie saperów szturmowych pod dowództwem kpt. Józefa Turowskiego. Odwód tego zgrupowania stanowiły dwa plutony 1 kompanii saperów, które miały za zadanie utrzymanie linii komunikacyjnych w zajętym terenie oraz współpracę z czołgami 4 Pułku Pancernego w natarciu na Massa Albaneta19. Przed bitwą 2 Korpus otrzymał od Brytyjczyków 16 miotaczy płomieni. Z tej liczby osiem zostało przekazanych 3 Dywizji. Dowódcą grupy miotaczy został ppor. Jan Orszulik. Ze względu na nowy rodzaj broni wszystkie obsługi zostały przeszkolone przez instruktorów na kursie zorganizowanym przez 10 Batalion Saperów, a następnie w 3 Batalionie Saperów. Obsługa każdego miotacza składała się z czterech ludzi. Cztery miotacze płomieni zostały przydzielone do 1 Batalionu, zaś po dwa do 4 i 5 Batalionu20. W przeddzień bitwy kpt. Turowski przydzielił 5 i 7 drużynę II plutonu 3 kompanii do 1 Batalionu Strzelców Karpackich, 6 i 7 drużynę II plu tonu 3 kompanii — do 4 Batalionu Strzelców Karpackich, I pluton 2 kompanii do 5 Batalionu Strzelców Karpackich, a II pluton 1 kompanii do 6 Batalionu Strzelców Karpackich. W dalszej kolejności drużyny zostały rozdzielone na patrole saperskie, których zadaniem było posuwanie się na przedzie atakujących oddziałów. Każdy patrol miał w wyposażeniu rurę bangalore oraz sprzęt saperski do wykrywania min. Pododdziały saperów, które nie zostały wyznaczone do działań szturmowych miały za zadanie przez cały czas trwania bitwy utrzymać przejazd na drodze
349
Cavendish Road oraz przed natarciem przygotować schrony dla rannych żołnierzy 5 Dywizji21. 12 maja — wobec strat poniesionych jeszcze na pozycjach wyjścio wych przez 1 Batalion oraz zniszczenia znacznej części sprzętu saper skiego 5 i 7 drużyny II plutonu 3 kompanii por. Tyczkowskiego — jed nostki nie mogły wykonać prac saperskich. W czasie bitwy saperzy tych drużyn walczyli jako piechurzy. W pierwszym natarciu z 5 i 7 drużyny zginęło 3 saperów, a 4 zostało rannych. Przydzielone do 1 Batalionu plutony saperów z 1 kompanii, I pluton ppor. Adolfa Chomickiego oraz III pluton ppor. Leszka Skoniecznego nie wzięły udziału w pierwszym natarciu22. W nocy z 13 na 14 maja dwie drużyny z III plutonu 1 kompanii zastąpiły w pracy nad wykonaniem przejścia dla czołgów do drugiej Gardzieli wyczerpanych saperów 3 kompanii 10 Batalionu. 11 drużyna III plutonu kpr. Józefa Majchera pod osłoną czołgów I plutonu ppor. Hopki z 2 szwadronu 4 Pułku Pancernego miała rozminować odcinek drogi o długości 225 metrów. Praca ta odbywała się cały czas pod ogniem niemieckich artylerii i moździerzy. W związku z tym saperzy mogli bezpiecznie pracować tylko w przerwach pomiędzy koncentracją ognia nieprzyjaciela. Pracę 11 drużyna zakończyła około 9.00, oczyszczając wyznaczony odcinek drogi z min. Przez cały czas za saperami poruszał się jeden czołg. Dzięki temu podczas ostrzału saperzy mogli chować się pod nim. Szczęśliwie teren, na którym pracowali, nie był pod bezpośrednią obserwacją nieprzyjaciela i ten nie mógł ostrzeliwać ich z broni mało kalibrowej. Wówczas kpt. Drelicharz zwrócił się do ppor. Skoniecznego z prośbą o wykonanie dla obserwatora czołgów ścieżki w drugiej Gardzieli. Pracę tę realizowało dwóch ochotników: Eugeniusz Sajewski i Jan Grabar ski. Dzięki nim dowódca szwadronu kpt. Drelicharz mógł znaleźć się przy wyjściu z Gardzieli23. 16 maja I pluton 1 kompanii ppor. Chomickiego rozpoczął pracę od wybudowania schronu dla rannych żołnierzy 5 Dywizji. Współpracował także z saperami tej dywizji przy naprawie drogi Cavendish Road. 17 maja pluton ppor. Chomickiego zluzował w Gardzieli III pluton saperów z 3 kompanii saperów 10 Batalionu dowodzony przez ppor. Jana Czekalskiego. Pluton poniósł tam bardzo duże straty podczas rozmino wywania drogi w Gardzieli. O 12.40, nie znając sytuacji, jaka panowała w Gardzieli, dowódca 3 DSK rozkazał kpt. Drelicharzowi, aby ten wydał rozkaz saperom, „którzy nie chcą iść, natychmiastowego rozminowania pola przed czołgami” 24.
350
Rozkaz ten spowodował niepotrzebne straty wśród saperów. Ppor. Chomicki po objęciu odcinka zameldował się u kpt. Drelicharza. Dowódca I plutonu 1 kompanii 3 Batalionu pisał: „Dawajcie drogę, bo nie mogę iść naprzód, a ci saperzy nie chcą pracować [mowa o ludziach ppor. Czekalskiego], Odpowiedziałem, że muszę rozpoznać sytuację, a później będę mógł powiedzieć, co zrobię. Podsunąłem się pod jeden z czołgów stojących w Gardzieli i ostrzeliwujących Massa Albaneta. Zacząłem obserwację. Stwierdziłem, że na lewo na wzg. znajdują się dwa karabiny maszynowe niemieckie. Na prawo jeden karabin maszynowy i praw dopodobnie strzelec wyborowy, bo słychać było pojedyncze strzały. Na wprost, w odległości 350-400 m Massa Albaneta. K-emy były w odleg łości [ode] mnie 200-300 m. Czołgi w tym czasie prowadziły ogień z dział i k-emów, moim zdaniem więcej głośny niż skuteczny, bo niemiec kie [karabiny] Spandau grały w najlepsze. Po przeprowadzeniu tej obser wacji, wycofałem się, przebiegając przed czołgiem (bałem się pełzać pomiędzy gąsienicami, bo już był wypadek, że czołg zgniótł sapera). W czasie tego skoku dostałem serię z k-emu, ale chybili. To mnie jeszcze bardziej upewniło w przekonaniu, że nie może być mowy o jakiejkolwiek pracy sapera. Miejsce jest bardzo dokładnie ostrzeliwane z broni maszyno wej i małokalibrowej. Po wycofaniu się, zameldowałem kpt. Drelicharzo wi, że praca saperska jest niemożliwa, gdyż każdy saper, który wysunie się przed czołg — zginie, nic nie zrobiwszy. Kpt. Drelicharz w dość nieuprzejmej formie oświadczył, że to go nic nie obchodzi i że mój dowódca kpt. Turowski obiecał mu zrobienie tej drogi. Odpowiedziałem, że kpt. Turowski nie będąc na miejscu w tej chwili nie może znać warunków miejscowych dokładnie, a zna je tylko na podstawie jego meldunków, które są krzywdzące dla ppor. Czekalskiego i jego saperów, którzy pracowali z pełnym poświęceniem się i dużą dozą odwagi. Ja, jako oficer saperów, nie mogę pozwolić, aby mi wybito pluton, z którego śmierci pożytku żadnego nie będzie, bo pracy się i tak nie wykona. Po tym oświadczeniu schroniłem się pod czołg kpt. Drelicharza pomiędzy gąsienice, gdzie był też ppor. Czekalski ze swymi ludźmi, byliśmy bowiem cały czas pod bardzo silnym obstrzałem artylerii i moździerzy npla. Ppor. Czekalski zaczął się wycofywać, część jego ludzi zaczęła wsiadać do «Stewarta», padł pocisk artyleryjski i sap. Gac, leżący między ppor. Czekalskim a mną, został ranny odłamkiem w płuca. Pocisk eksplodował w odległości 5 m. Nagle posłyszałem kilka mocnych nieparlamentarnych wyrazów «Gdzie są saperzy»... «Dowódca saperów do mnie». Wyskoczy łem spod czołgu i zobaczyłem kpt. Iwanowskiego (był bez dystynkcji), odpowiednio zakląwszy, zapytałem się o stopień i zwróciłem uwagę, że
351
w saperach do szeregowego w ten sposób nikt się nie odzywa, a cóż dopiero do oficera, choćby nawet podporucznika. Zadano mi pytanie — dlaczego nie pracujemy, odpowiedziałem, że praca jest niemożliwa. Zrobiono mi zarzut, że tchórzymy. Zaproponowałem wobec tego kpt. Iwanowskiemu podejście do miejsca pracy, podprowadziłem go tak, by ewentualnie swoją porcję z k-emu odebrał. Momentalnie rozległy się strzały, niemniej szybko kpt. Iwanowski upadł i już na ziemi bardzo szybko zmienił zdanie, że rzeczywiście saperzy pracować nie mogą. Był bardzo wielki ogień art., my pracować nie mogliśmy, chciałem się wycofać do tyłu z 500-600 m, by nie tracić niepotrzebnie ludzi. Nadszedł ppłk Bobiński z czołgów, wydał mi rozkaz, abym przerwał pracę, bo niemoż liwa (dawno już to zrobiłem, w ogóle do niej nie przystępując poza rozpoznaniem), kazał mi pozostać na noc dla osłony czołgów (podobny rozkaz dostał poprzednio ppor. Czekalski i zdaje się stracił 4-ch ludzi na osłonie od pocisków art.), czołgiści bowiem muszą iść spać, ponieważ jutro będą potrzebni”25. Ppor. Chomicki przekazał meldunek o zaistniałej sytuacji do dowództwa 3 Batalionu Saperów. O 18.00 dowódca plutonu otrzymał przyniesiony przez st. sap. Moleckiego rozkaz wykonania przejścia dla czołgów za wszelką cenę. Chomicki przekazał ten rozkaz swoim saperom i zapytał się, który z nich pójdzie na ochotnika. Z 3 drużyny zgłosili się kpr. Kucharczyk — dowódca drużyny, jego zastępca, st. sap. Molecki, sap. Popławski — sanitariusz plutonu oraz sap. Piersa do rozminowania przej ścia. Dowódca I plutonu wybrał kpr. Kucharczyka i sap. Piersę. Następnie poprosił on kpt. Drelicharza o położenie ognia na całą dolinę. Saperzy rozpoczęli wytyczanie przejścia. Przy rozbrajaniu pierwszej miny 6 met rów od czołgu nieprzyjaciel wstrzelał się w miejsce, gdzie pracowali polscy saperzy — kpr. Kucharczyk został ranny. Na pomoc ruszył sap. Popławski, a później st. sap. Molecki. W tym samym czasie ppor. Chomic ki ostrzeliwał niemieckie pozycje z pistoletu maszynowego. Widząc polskiego sanitariusza, Niemcy zmniejszyli ostrzał. W tym czasie ranni zostali leżący pod czołgiem st. sap. Czajkowski i sap. Bejner. Wówczas nadszedł też rozkaz nakazujący wycofanie czołgów. Wraz z nimi wycofał się I pluton 1 kompanii. Po znalezieniu się w rejonie „B” ppor. Chomicki zameldował się u płk. Skąpskiego oraz kpt. Turowskiego, przedstawiając dotychczasową sytuację. Kpt. Turowski rozkazał wykonanie przejścia dla czołgów za wszelką cenę. W czasie spotkania uzgodniono, że saperzy będą pracowali w nocy pod osłoną kaemów piechoty. Rozminowywanie mieli prowadzić grupami po czterech ludzi. Oczyszczanie drogi rozpoczęli 18 maja o 1.00 — pierwsza grupa saperów oczyściła odcinek długości 75
352
i szerokości 6 metrów. Po niej do pracy przystąpiła następna grupa. Ppor. Chomicki pisał: „Saperzy bardzo wyczerpywali się nerwowo, min było bardzo dużo — wszystkie około 100 były to Tellerminy Mk IV — grzyb kowe”. Pluton ppor. Chomickiego rozminował podejście dla czołgów w kierunku Massa Albaneta. W odległości 80 do 100 metrów zauważono zbliżający się od farmy patrol nieprzyjaciela. Saperzy pracowali, nie mając przy sobie karabinów. Wobec zagrożenia dowódca plutonu zarządził wycofanie. Po powrocie o 4.30 ppor. Chomicki zameldował kpt. Dreli charzowi, że tylko ostatnie 100 metrów przed Massa Albaneta nie zostało rozminowane, „na co on oświadczył, że to mu wystarczy — pisał ppor. Chomicki — bo przecież ja mówię, że tam min nie ma”. Dowódca plutonu zaznaczył, że czołgi powinny ruszyć natychmiast, gdyż w innym przypadku nieprzyjaciel może podłożyć nowe. Okazało się, że nawet krótkie opóźnienie w wyruszeniu czołgów spowodowało założenie przez niemieckich spadochroniarzy nowych ładunków. O 7.00 do akcji ponownie wkroczyli saperzy. Dwie grupy pod dowództwem pchor. Gołaszewskiego i st. sap. Moleckiego przeszukały ponownie całą rozminowaną drogę oraz wykonały objazd w miejscu, gdzie stały uszkodzone czołgi, doprowadzając go pod mury farmy Massa Albaneta. W tym momencie nastąpiła wymiana plutonów saperów i dalsze prace poprowadził III pluton z 2 kompanii saperów dowodzony przez ppor. Godzisza26. II pluton 1 kompanii saperów, który był wyznaczony do działań szturmowych, został przydzielony do 6 Batalionu. 16 maja drużyny saperów zostały podzielone na patrole szturmowe, każdy liczący trzech ludzi. Te wyposażono w rury bangalore do niszczenia niemieckich bunkrów oraz sznury z lontu wybuchowego do wykonania przejść w po lach minowych. Dowódca plutonu, ppor. Oczkowski, przed rozpoczęciem akcji przydzielił 5 drużynę do 2 kompanii, 6 drużynę do 1 kompanii. W odwodzie pozostała 7 drużyna, a 8 drużyna została przeznaczona do wybudowania schronu dla dowództwa 6 Batalionu (schron oddalony był o 300 metrów na północny wschód od „Domku Doktora”). Gdy rozpo częło się natarcie 6 Batalionu na Massa Albaneta, do walki weszły patrole szturmowe z 5 i 6 drużyny oraz obsługi miotaczy płomieni. Dwóch saperów, Stanisław Swietlicki i Władysław Kuryłowicz z II plu tonu 1 kompanii, będących w obsłudze miotacza płomieni zginęło na początku natarcia. Okazało się, że miotacze płomieni były bardzo ciężkie i żołnierze po przebyciu kilkudziesięciu metrów w trudnym górskim terenie pod ogniem nieprzyjaciela nie byli zdolni bez odpoczynku do dalszej akcji. W trakcie natarcia na Albanetę stało się jasne, że patrole szturmowe wobec braku dokładnego rozpoznania niemieckiej pozycji 23 — Monte Cassino
353
nie miały wyznaczonych celów do zniszczenia. Obciążone materiałami wybuchowymi musiały w pierwszej kolejności wykonywać taką pracę, jak piechota i dopiero po rozeznaniu, gdzie znajduje się schron łub bunkier nieprzyjaciela, mogły przystąpić do wykonania swojego zadania. 17 maja drużyny szturmowe poniosły znaczne straty: zginęło 2 saperów, a 7 zostało rannych27. W walkach brała również udział 2 kompania saperów kpt. Leona Miazgi. I pluton por. Czesława Woyny, jako pluton szturmowy do 5 Batalionu, nie uczestniczył w drugim natarciu. Swoją pracę rozpoczął dopiero w czasie walk o Piedimonte. 18 maja dowódca 2 kompanii otrzymał rozkaz zluzowania zgrupowania szturmowego kpt. Turow skiego. W składzie 2 kompanii znajdowały się II i III pluton oraz I pluton 1 kompanii. Na podstawie rozkazu dowódcy 3 DSK kompania kpt. Miazgi miała oczyścić z min pole bitwy w rejonie wzgórza klasz tornego. II pluton dowodzony przez ppor. inż. Zygmunta Wałejkę, bez dwóch drużyn, otrzymał zadanie oczyszczenia rejonu klasztoru z min, wytyczenia ścieżek dla 5 Batalionu w kierunku klasztoru oraz wyzna czenia dojść do wzgórza 593. Pozostałe dwie drużyny miały oczyścić z pułapek oraz materiałów wybuchowych wszystkie bunkry nieprzyja ciela na wzgórzu 593 oraz wytyczyć ścieżki dla bezpiecznego zejścia 4 Batalionu ze wzgórza. Natomiast III pluton dowódcy ppor. Władysława Godzisza został wyznaczony do rozminowania farmy Albaneta, oczysz czenia z min drogi Cavendish Road oraz wytyczenia z niej ścieżek na wzgórza 593 i Głowę Węża. Podporządkowany 2 kompanii I pluton z 1 kompanii saperów po zakończeniu prac w Gardzieli i ruszeniu czołgów ku Massa Albaneta otrzymał zadanie naprawienia drogi Caven dish Road od współrzędnej poziomej 227 do wzgórza 476. 19 maja pluton ten powrócił do swojej kompanii28.
5 Kresowy Batalion Saperów 5 Batalion Saperów dowodzony przez ppłk. Józefa Hempla wziął udział w bitwie o Monte Cassino w następującym składzie: 4 kompania saperów dowodzona przez mjr. Feliksa Grochowskiego, 5 kompania saperów dowodzona przez kpt. W ładysława Kryka, 6 kompania sape rów dowodzona przez mjr. Stanisława M aculewicza oraz kompania parkowa dowodzona przez kpt. Jerzego Łozinę-Łozińskiego. Przed bitwą kompanie otrzymały szczegółowe zadania: 4 kompania saperów (bez I plutonu) miała rozbudować drogi służące do zaopatrywania 5 KDP w rejonie Acąuafondata, Yiticuso, Inferno Truck, Portella oraz
354
Michael Road; 5 kompania saperów (bez I plutonu) otrzymała zadanie utrzymania dróg w rejonie rzeki Rapido oraz dróg Cairo Road, Villa Road; 6 kompania saperów (bez III plutonu, zamiast niego I pluton 4 Kompanii i I pluton 5 kompanii) miała poszerzyć bardzo wąską Cavendish Road; kompania parkowa miała przygotować wysunięte składnice materiałów saperskich29. Jednym z głównym zadań, jakie 5 Batalion Saperów otrzymał przed samym natarciem, było wyznaczenie patroli ścieżkowo-szturmowych dla batalionów piechoty. Z kompanii saperów wydzielono 2 oficerów, 6 pod oficerów i 36 saperów, których szkoleniem zajął się zastępca dowódcy 6 kompanii saperów, kpt. Konstanty Pierewoza-Markiewicz. Szkolenie odbywało się w terenie górskim, a saperów uczono obsługiwać nowy sprzęt, jakim były rury bangalore, ładunki skupione, ładunki tyczkowe, ładunki ulowe do niszczenia stalowych schronów i lonty wybuchowe. Na początku maja 5 Batalion Saperów prowadził także szkolenie w obsłudze sprzętu saperskiego dla saperów z batalionów piechoty mających uczestni czyć w pierwszym natarciu. Kurs został podzielony na trzy plutony: pierwszy pod dowództwem ppor. Adolfa Rymaszewskiego plus 52 sape rów i pionierów przeznaczony do 13 Batalionu, drugi pod dowództwem ppor. Jerzego Gradosielskiego plus 52 saperów i pionierów z przeznacze niem do 15 Batalionu, trzeci pod dowództwem por. Eugeniusza Gzuli plus 20 saperów i pionierów dla mającego iść w drugim rzucie 18 Batalionu30. W 5 Batalionie Saperów utworzono również zespół miotaczy płomieni pod dowództwem ppor. Pietraszko31. 10 maja sztab 5 KDP zwrócił się przez kpt. Felicjana Pawlaka do dowództwa 2 Korpusu z prośbą o oddanie do dyspozycji dowódcy 5 Ba talionu Saperów jednej kompanii saperów korpuśnych w celu zastąpienia nią saperów skierowanych do patroli sapersko-szturmowych. O 16.45 kpt. Pawlak zameldował ppłk. Hemplowi, że ze względu na użycie saperów korpuśnych do prac przy rozminowaniu pozycji wyjściowych dla czołgów dowództwo 2 Korpusu nie wyraziło zgody na jego prośbę. 11 maja saperzy 5 Batalionu wykonali na rzece Rapido bród, który umożliwiał przejazd lekkich pojazdów. Naprawiono również siedem mos tów uszkodzonych ogniem niemieckiej artylerii. Ze względu na ciągły ostrzał przepraw na rzece Rapido, do usuwania szkód ppłk. Hempel musiał oddelegować jeden pluton saperów. O 17.45 ppłk Hempel zaprotestował u mjr. Jedziniaka, kwatermistrza dywizji, w sprawie wydanego rozkazu operacyjnego, w którym część dotycząca działań saperów została opracowana bez współpracy z nimi. Dowódca 5 Batalionu Saperów uważał, że zadania wyznaczone saperom
355
były nierealne do wykonania. O 19.20 ppłk Hempel przekazał mjr. Jedzi niakowi opracowany do rozkazu operacyjnego przez siebie pkt „Saperzy” nr 7 z 10 maja w celu sprostowania powstałych błędów32. Podczas pierwszego natarcia dowództwo saperów 5 Dywizji nie miało żadnej łączności z uczestniczącymi w natarciu plutonami por. Gzuli, ppor. Gradosielskiego oraz por. Rymaszewskiego33. W czasie walk, pomimo dużych strat, saperzy 5 Batalionu dokonali wielu bohaterskich czynów. Na odcinku 13 Batalionu szczególnym męs twem odznaczył się sap. Stanisław Duda, który pomimo rozbicia patrolu saperskiego kpr. Józefa Franczuka na Widmie poszedł dalej wraz z pie chotą do natarcia. Gdy większość nacierających wokół niego żołnierzy poległa lub została ranna, on sam wraz z jeszcze jednym saperem i pie churem schronili się w niemieckim schronie i do rana 13 maja bronili się, odpierając niemieckie kontrataki. Sap. Luba pomimo wycofania się pie choty, wraz z trzema pozostałymi żołnierzami nie opuścił Widma, zdo bywając w tym czasie dwa niemieckie schrony. Na wzgórzu pozostał do nocy z 12 na 13 maja, odpierając kilkakrotnie niemieckie natarcia. Również saperzy przydzieleni do 15 Batalionu odznaczyli się w czasie walk. Ppor. Gradosielski, po rozbiciu wszystkich patroli saperskich, wziął z pozostałymi saperami udział w walkach na Widmie. Po zranieniu oficera piechoty przejął dowodzenie i poprowadził żołnierzy do dalszego natarcia, zdobywając trzy niemieckie pillboxy. Sam ranny, rozkazał sap. K. Wypychowi poprowadzić strzelców do dalszej akcji. W walce tej zdobyto następne dwa pillboxy. Pluton por. Gzuli nie wziął już udziału w tej fazie walki34. Wieczorem 13 maja kpt. Pierewoza-Markiewicz otrzymał od ppłk. Hempla rozkaz sformowania patroli sapersko-szturmowych dla 16 i 17 Batalionu. Dowódcą saperów szturmowych przydzielonych do 16 Bata lionu został ppor. Rymaszewski, natomiast tych dla z 17 Batalionu — por. Gzula. 16 maja patrole saperskie przy 16 Batalionie wysadzały za pomocą rur bangalore niemieckie bunkry na Widmie oraz rozbrajały miny pułapki w opanowanym terenie. Następnego dnia w trakcie natarcia 17 Batalionu szczególną odwagą odznaczył się kpr. Władysław Traczuk, który za pomocą ładunków znisz czył trzy niemieckie pillboxy. Brał on również udział w walkach na S. Angelo35. Płk Skąpski wyraził zgodę na przekazanie do dyspozycji 5 KDP saperów z 10 Batalionu. W dzienniku zajęć dowódcy saperów zapisano następujące zmiany w podziale prac saperskich:
356
,,a) Zastępca dowódcy 6 kompanii, kpt. Pierewoz-Markiewicz pozostaje w wąwozie Maiolla przy płk. K. Rudnickim, jako doradca do spraw saperskich; b) 5 kompania (bez plutonu) obejmie dodatkowo pod opiekę Drogę Polskich Saperów i zostaje wzmocniona plutonem por. Mielczarka z 1 Kompanii 10 Baonu Saperów [2 Korpusu]; c) pluton por. Komandera z 1 Kompanii 10 Baonu Saperów [2 Korpusu] obejmie drogę Miechelli od mostu Kamiennego i zachodnią część drogi Inferno; d) wschodnia część drogi Inferno oraz droga Acquafondata-Viticuso obsługiwana jest przez kompanię Włochów; e) pluton por. Iwanka z 2 kompanii 10 Baonu Saperów [2 Korpusu] tworzy odwód dowódcy saperów mp. Dowództwa [5] Dywizji; f) pluton por. Zięby z 1 kompanii 10 Baonu Saperów [2 Korpusu] współpracuje z czołgami na drodze Polskich Saperów; g) dwa plutony Włochów z por. Kucharczykiem z 1 kompanii 10 Baonu Saperów [2 Korpusu] obejmują drogę Acquafondata-Viticuso” 36. 18 maja patrole sapersko-szturmowe wzięły udział w walkach 15 Ba talionu na wzgórze 575, gdzie ogniem miotaczy zniszczyły kilka niemiec kich bunkrów. 19 maja rozkazem płk. Skąpskiego 5 Batalion Saperów przekazał swój odcinek saperom brytyjskim37. Tego dnia o 16.00 I pluton 4 kompanii saperów por. Zapaśnika pracował przy naprawie drogi. Niemiecka artyleria rozpoczęła wówczas ostrzał tego rejonu. Kilka pocisków trafiło w znajdujący się w pobliżu skład amunicji moździerzowej. Nastąpił potężny wybuch, w odległości 40 me trów wszystko zostało zniszczone. Kpr. pchor. M. Szyłkiewicz wspomi nał: „W chwili wybuchu znajdowałem się we wnęce przy tej drodze, w pobliżu miejsca eksplozji. Siła wybuchu dosięgła mnie również. Zo stałem kontuzjowany. Pękł mi bębenek w prawym uchu oraz pękła prze groda nosowa. Kontuzja na szczęście okazała się niegroźna, bowiem po zatamowaniu krwotoku z nosa i ochłonięcia z przerażającego szoku, powróciłem do równowagi psychicznej. Dla ustalenia liczby ofiar została przeprowadzona zbiórka ocalałych saperów. Brakowało 18 kolegów. Makabryczna i trudna była identyfikacja poszarpanych i rozrzuconych siłą wybuchu strzępów ciał. Po rozpoznaniu i skompletowaniu 17 osób — zwłoki ich zebraliśmy w koce, do każdego pakietu dołączając dane personalne. Następnie przewieźliśmy je samochodami na pobliski prowi zoryczny cmentarz w Acquafondata. W eksplozji tej siła podmuchu była w skutkach tragiczna nie tylko dla saperów pracujących na drodze. Na
357
przeciwnym skłonie drogi, poniżej miejsca wybuchu odpoczywali po trudach walki żołnierze z innych oddziałów. Ponieśli oni śmierć bez żadnych obrażeń cielesnych — w następstwie tej potężnej eksplozji, która spowodowała błyskawiczny skok ciśnienia i natychmiastową śmierć”. Był to jedyny przypadek śmierci tylu saperów w jednym miejscu w czasie kampanii włoskiej 2 Korpusu38. Meldunek o tym zdarzeniu dotarł do dowódcy saperów 2 Korpusu dopiero o 22.10. Ppłk Hempel poprosił płk. Skąpskiego, aby ten zwrócił się do lotnictwa alianckiego o zbombardowanie niemieckich stanowisk artylerii w Atina, „gdyż mimo że mamy zwycięstwo, Niemcy nas pomału wykończą” 39. 19 maja o 21.00 ppłk Hempel w rozmowie telefonicznej z mjr. Macu lewiczem nakazał: „chować [nie narażać] ludzi przed śmiercią. Robić prace najniezbędniejsze”. W związku z tym, że na polu bitwy pozostało wielu poległych, do prac przy ich pochowaniu chciano wykorzystać saperów z 5 Dywizji. Ppłk Hempel sprzeciwił się temu, dlatego szef sztabu 5 Dywizji zwrócił się z prośbą do płk. Skąpskiego o przekazanie do tej pracy żołnierzy z włoskiej kompanii saperów. W następnych dniach patrole saperskie 5 Batalionu Saperów uczest niczyły w działaniach 15 Pułku Ułanów na Passo Como i M. Cairo40. Pod koniec maja 1944 roku wydzielony z 5 Batalionu Saperów pod oddział pod dowództwem por. Wacława Kulikowskiego z kompanii parkowej został skierowany na wzgórze 575 z zadaniem postawienia „Krzyża Pomnika 5 Kresowej Dywizji Piechoty”. Miały go utworzyć cripsy podporowe osadzone w betonowej podstawie. Praca przy budowie pomnika była bardzo ciężka z uwagi na brak możliwości dojazdu na szczyt. Na odcinku 300 metrów 16 saperów nosiło na swoich barkach ważące ponad 100 kg cripsy. Poświęcenie pomnika odbyło się 18 maja 1945 roku41.
1 Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 92, 122. 2 Zbiory płk. dypl. Stanisława Biegańskiego, Przebieg działań pod Monte Cassino, współpra ca z artylerią i prace na drogach z uwzględnieniem prac na Infemo Road przez 1 Komp. Sap. 10 Baonu Sap. sporządzony przez dowódcę 10 Baonu Sap. Korp. płk. Jerzego Sochackiego. 3 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 244-245; Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 196. 4 Zbiory płk. dypl. Stanisława Biegańskiego, Przebieg działań pod Monte Cassino, współpraca z artylerią i prace na drogach z uwzględnieniem prac na Infemo Road przez 1 Komp. Sap. 10 Baonu Sap. sporządzony przez dowódcę 10 Baonu Sap. Korp. płk. Jerzego Sochackiego; Działania 2 Korpusu we Włoszech, s. 196.
358
5 IPMS, C 359/1, Przebieg działań pod Monte Cassino, współpraca z czołgami 3 kompanii, częściowo 2 i 1 10 Baonu Saperów Korpusu sporządzony przez płk. Sochackiego. 6 IPMS, C 359/1, Sprawozdanie 3 kompanii saperów z udziału w bitwie o Monte Cassino w dniach 11 V -17 V 1944 roku sporządzone przez mjr. Witkowskiego, dowódcę 3 kompanii. 7 Ibid.; Przebieg działań pod Monte Cassino, współpraca z czołgami 3 kompanii, częś ciowo 2 i 1 — 10 Baonu Saperów Korpusu sporządzony przez płk. Sochackiego. 8 IPMS, C 359/1, Przebieg działań pod Monte Cassino, współpraca z czołgami 3 kompanii, częściowo 2 i 1 10 Baonu Saperów Korpusu sporządzony przez płk. Sochackiego. 9 IPMS, A XI 28/5, Działanie 3 Komp. Saperów Korpusu przy torowaniu drogi dla czołgów w dniu 12 maja 1944 roku sporządzone przez mjr. Witkowskiego. 10 IPMS, C 359/1, Sprawozdanie 3 kompanii saperów z udziału w bitwie o Monte Cassino w dniach 11 V -17 V 44 roku sporządzone przez mjr. Witkowskiego, dowódcę 3 kompanii. 11 IPMS, A XI 28/5, Meldunek w sprawie działania plutonu w akcji „Honker”, ppor. Jan Czekalski, dowódca III plutonu 3 kompanii saperów 10 Batalionu Saperów, M.p. 20 maja 1944 roku. 12 Ibid. 13 Ibid. 14 IMPS, A XI 28/5, Meldunek ppor. Czesława Kawałkowskiego, dowódcy I plutonu 2 kompanii 10 Batalionu Saperów złożony dowódcy saperów korpusu dnia 20 maja 1944 roku; C 359/1, Przebieg działań pod Monte Cassino, współpraca z czołgami 3 kompanii, częściowo 2 i 1 — 10 Baonu Saperów Korpusu sporządzony przez płk. Sochackiego. Ppor. Kawałkowski w swoim meldunku opisał również sytuację, w której zastępca dowódcy 4 Pułku Pancernego, kpt. Iwanowski, groził schowanym pod czołgami saperom pistoletem, krzycząc: „zdaję się, że będę musiał strzelać”. 15 IMPS, A XI 28/5, Meldunek ppor. Czesława Kawałkowskiego, dowódcy I plutonu 2 kompanii 10 Batalionu Saperów złożony dowódcy saperów korpusu dnia 20 maja 1944 roku. 16 Ibid. 17 Ibid. Po bitwie dowódca 2 kompanii, mjr J. Grodzki, w meldunku do płk. Sochackiego pisał: „Współpraca saperów z czołgami w paru wypadkach nie była szczegółowo omawiana, a następnie czołgiści w momentach krytycznych zapominali o saperach i pozostawiali ich własnemu losowi. Moim zdaniem błędy te i nieporozumienia wynikły z tego powodu, że nie było przed tym żadnych ćwiczeń, podczas których można by było przyzwyczaić jak czołgistów tak i saperów do współpracy”. Meldunek z dnia 20 maja 1944 roku. 18 IPMS, C 359/1, Przebieg działań pod Monte Cassino, współpraca z czołgami 3 kompanii, częściowo 2 i 1 — 10 Baonu Saperów Korpusu sporządzony przez płk. Sochackiego. 19 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 243. 20 M. M ł o t e k , Saperzy Karpaccy, [w:] Saperzy w służbie Polsce, Księga Pamiątkowa, Londyn 1985, s. 514. 21 IPMS, KOL 218, Sprawozdanie z użycia i działania zgrupowania saperów w walce o Monte Cassino, sporządził dowódca 1 kompanii saperów 3 Batalionu, dowódca zgrupowania Saperów kpt. Turowski w dniu 4 czerwca 1944 roku; Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 244. 22 IPMS, KOL 218, Sprawozdanie ppor. Adolfa Chomickiego, I pluton 1 kompanii z walk pod Monte Cassino; Sprawozdanie ppor. Leszka Skoniecznego, III pluton 1 kompanii z walk pod Monte Cassino. Obaj w swoich sprawozdaniach nie piszą o żadnych
359
stratach poniesionych w pierwszym natarciu. Ich pluton został przydzielony do roz minowania odcinka drogi Cavendish Road. Wobec tego, że nie był on jeszcze w polskich rękach, I i III pluton saperów nie mogły przystąpić do pracy. 12 maja saperzy tych pododdziałów zajęci byli budowaniem własnych bunkrów. Natomiast dr M. Młotek w pracy Saperzy Karpaccy na stronie 514 pisał, że oba plutony straciły 12 maja 3 zabitych i 22 rannych. Liczby te odnoszą się do drugiego natarcia. 23 IPMS, KOL 218, Sprawozdanie ppor. Leszka Skoniecznego, III pluton 1 kompanii z walk pod Monte Cassino; M. M ł o t e k , Saperzy Karpaccy, s. 514. 24 IPMS, C 1/IV B, Dziennik Działań 3 DSK z dnia 17 maja 1944 roku, ark. 6. 25 IPMS, A XI 28/5, ppor. A dolf Chomicki, 1 kompania karpacka saperów, meldunek z przebiegu prac w dniach 17 i 18 maja. M.p. dnia 19 maja 1944 roku. Ppor. Czekalski podał następującą wersję spotkania kpt. Iwanowskiego z ppor. Chomickim: „Po kilku minutach zjawił się kpt. Iwanowski z ppłk. broni panc. (nazwisko nieznane mi) i zaczął krzyczeć «dowódca saperów kurwa wasza mać wyłazić spod czołgu», na co wyszedł ppor. Chomicki, uspokoił pana kapitana, wyjaśnił sytuację, na co ppłk wydał mu rozkaz, aby ubezpieczał czołgi, robiąc schrony pod nimi”. IPMS, A XI 28/5, Meldunek w sprawie działania plutonu w akcji „Honker”, ppor. Jan Czekalski, dowódca III plutonu 3 kompanii saperów 10 Batalionu Saperów, M.p. 20 maja 1944 roku. 26 IPMS, A XI 28/5, ppor. A dolf Chojnicki, 1 kompania karpacka saperów, meldunek z przebiegu prac w dniach 17 i 18 maja. M.p. dnia 19 maja 1944 roku; KOL 218, Sprawozdanie z użycia i działania zgrupowania saperów w walce o Monte Cassino, sporządził dowódca 1 kompanii saperów 3 Batalionu, dowódca zgrupowania saperów kpt. Turowski w dniu 4 czerwca 1944 roku. 27 IPMS, KOL 218, Sprawozdanie z walk pod Monte Cassino dowódcy II pluton 1 kom panii, ppor. Stanisława Oczkowskiego; Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 350. 17 maja w czasie walk w 5 drużynie zginęli kpr. Józef Ślinko i sap. Władysław Ferensowicz, a ranni — saperzy Szczepan Mieczkowski i Apolinary Kłys. W 6 drużynie ranni zostali kpr. pchor. Leopold Biłozur i sap. Jan Kadela, a w 8 drużynie — plut. Marian Gadowski oraz saperzy Wojciech Skalski i Franciszek Sworobowicz. 28 IPMS, KOL 218, Sprawozdanie kpt. Leona Miazgi z udziału 2 kompanii saperów w działaniach na Monte Cassino od dnia 24 kwietnia do 28 maja 1944 roku; Sprawo zdanie ppor. Adolfa Chomickiego, I pluton 1 kompanii z walk pod Monte Cassino. 29 Jerzy G r a d o s i e l s k i , 5 KDP, Saperzy w walce 1941-1945, Londyn 1984, s. 13. 30 Ibid., s. 16-17. 31 IPMS, C 359/1, Przebieg działań pod Monte Cassino. Użycie miotaczy ognia przy współpracy oficera kompanii parkowej 10 Batalionu Saperów, sporządzone przez płk. Jerzego Sochackiego, dowódcę 10 Batalionu Saperów. 32 IPMS, C. 563, 5 Kresowy Baon Saperów, Dziennik Działań 8 maja-1 czerwca 1944 roku. 33 Ibid. 34 Jerzy G r a d o s i e l s k i , 5 KDP, Saperzy w walce 1941-1945, s. 18-19. 35 Ibid. 36 Ibid. 37 IPMS, C. 563, 5 Kresowy Baon Saperów, Dziennik Działań 8 maja-1 czerwca 1944 roku. 38 Saperzy w Służbie Polsce, M. Szylkiewicz, b. kpr. pchor. spod Cassino, Cassino — żywe do końca moich dni, s. 505. Pchor. Szyłkiewicz pisał: „Tego dnia zginęli: sap. Bałaj
360
Paweł, sap. Barański Edward, sap. Borek Władysław, sap. Czaban Mieczysław, sap. Grygierzec Jan, st. sap. Hoiński Józef, sierż. Kluś Józef, szef plutonu, sap. Kołątaj Jan, st. sap Król Andrzej, sap. Leszczewicz Antoni, sap. Macias Aleksander, kpr. Mikolajew Robert, sap. Posłuszny Michał, sap. Ruchała Czesław, st. sap. Sakuta Wawrzyniec, sap. Spionek Władysław, st. sap. Zajkowski Wacław, płut. Czebotarewicz Olgierd. Ten ostatni, jako jedyny ranny w tej grupie, zmarł 30 maja 1944 roku w szpitalu przyfron towym. Jego postać, biegnącą w moją stronę, mam w oczach do dnia dzisiejszego. Zbroczony krwią, z rękami wzniesionymi w górę, z przerażonym i rozpaczliwym z bólu wyrazem twarzy, biegł w kierunku towarzyszy saperów, którzy mogliby mu udzielić pomocy. Dopadli do niego sanitariusze. Mimo szybkiej ewakuacji i pomocy lekarskiej, odniesione rany były tak poważne, że w niespełna dwa tygodnie zmarł w szpitalu”. 39 IPMS, C. 563, 5 Kresowy Baon Saperów, Dziennik Działań 8 maja-1 czerwca 1944 roku. 40 Ibid. 41 Jerzy G r a d o s i e l s k i , 5 KDP Saperzy w walce 1941-1945, s. 22.
361
Rozdział 20. SŁUŻBA ZDROWIA W BITWIE O MONTE CASSINO
12 maja około 1.00 do WPO zaczęli napływać pierwsi ranni. Do 7.00 na punkcie znalazło się 21 rannych. Ewakuacja z pierwszej linii była utrudniona ze względu na bardzo silny ogień niemiecki oraz zablokowanie Cavendish Road na zakręcie przez zepsuty czołg. W związku z tą sytuacją noszowi musieli donosić rannych do zepsutego czołgu i tam dopiero ładowano ich na bantamy, którymi przewożeni byli do WPO 6 Kompanii Sanitarnej. Pchor. Lucjan Mościcki pisał: „Niosą rannych powoli, droga kamienista, nierówna... Obok padają pociski... Ostrożnie składają rannych na ziemi, ocierają pot z czoła, i dalej... byle do bantamów [...]. Po załadowaniu i przywiązaniu pasami noszy kolumna bantamów rusza. Jechać trzeba powoli. Kierowca ani drgnął, gdy spadła strącona odłamkiem chorągiewka z jego wozu” 1. Z linii walk napływały informacje o dużej liczbie rannych i dlatego szef Służby Zdrowia 5 Dywizji wysłał ppor. lek. Włodzimierza Bielec kiego do rejonu „A” i ppor. lek. Bolesława Łasisza do rejonu „B” w celu udzielenia pomocy rannym. Równocześnie, aby zwiększyć wydajność WPO, z 6 Kompanii Sanitarnej został ściągnięty ppor. lek. Nachum Gitler. Mjr lek. Kaczanowski w opisie działań Służby Zdrowia 5 KDP zano tował: „od 7.00 [12 maja] zaczął się masowy spływ rannych, czemu sprzyjało światło dzienne, niezwykła ofiarność noszowych z linii, praca lekarzy bez oglądania się na ogień nieprzyjaciela oraz ofiarna praca kierowców bantamów sanitarnych” 2. 12 maja ewakuowano z 5 Dywizji 159 rannych i 8 chorych oraz 130 rannych i 1 chorego z oddziałów pozadywizyjnych3. Tego dnia, wobec przeładowania GPO 6 Kompanii, lekko ranni (około 35-50 żołnierzy) bez ujęcia w ewidencji zostali wysłani do GPO 5 Kom panii Sanitarnej4. W nocy z 12 na 13 maja, ze względu na trudności w poruszaniu się samochodów sanitarnych kursujących do GPO, na WPO przebywało kilkudziesięciu rannych, których nie można było ewakuować. Dlatego też
362
mjr lek. Kaczanowski polecił ppor. lek. Mieczysławowi Wyspiańskiemu i ppor. lek. Alfonsowi Wawrzyniakowi z 6 Kompanii Sanitarnej udać się na WPO „dla umożliwienia szybkiej pomocy masowo napływającym rannym”. Szef Służby Zdrowia 5 KDP „polecił, aby żaden z rannych nie czekał li tylko z powodu zapisania go w księgach. Grupy lekko rannych wysyłano dalej bez zapisywania w ogóle” 5. Podczas segregacji rannych na GPO obecny był gen. prof. dr. Bolesław Szarecki. 68-letni generał nie tylko doradzał, ale również operował 12 i 13 maja niemal przez cały czas6. Generał Szarecki tak pisał o GPO: „jest pierwszym punktem, na którym dokonuje się operacji, i dlatego powinien być umieszczony na tyłach. Ale ponieważ akcja odbywała się w górach, skąd znoszenie rannych i tak jest utrudnione i ulega opóźnieniu, a życie ratuje tylko szybka pomoc — mimo ryzyka strat własnego personelu — punkt ten ulokowałem blisko frontu i tu umieściłem czołówkę transfuzyjną” 7. Tylko dzięki ogromnej pracy całego personelu ewakuacja rannych z GPO przebiegała bardzo sprawnie. Przez cały okres działania GPO ani razu nie nastąpiło nagromadzenie większej liczby rannych, gdyż oprócz samochodów sanitarnych do ewakuacji używano również wszystkich możliwych pojazdów, w tym nawet ciężarowych. 12 maja przejazd do GPO 5 Kompanii Sanitarnej (Stacji Przeładunkowej) trwał dłużej niż zazwyczaj ze względu na duży ruch pojazdów na drogach. Czas przewozu rannych wydłużył się do 5 godzin8. Warto podkreślić poświęcenie, jakim w czasie walk wykazali się sani tariusze. „Ratowali tych, którzy wołali: dobijcie nas... poili tych, którzy od dwu dni pławili się we własnej krwi. Kropli wody w ustach nie mieli. Wychodzili rzędem, potem rozpraszali się, po dwu, lub pojedynczo i prze biegali pole walki, czasami wylatywali na minach, inni szli za oddziałami idącymi do szturmu, a jeden, któremu wyczerpały się opatrunki, płakał... Nawet nie wiedział, że sam został ranny” 9. Na odcinku 3 DSK BPO mieściły się w rejonie „Domku Doktora”. Tam swoje stanowiska w czasie pierwszego natarcia ulokowali: por. lek. Edmund Gaweł z 2 Batalionu oraz ppor. lek. dr Adam Majewski z 3 Ba talionu. W trakcie drugiego natarcia mieściły się w rejonie „Domku Doktora” BPO 4 Batalionu kierowane przez kpt. lek. dr. Ryszarda Pusz kiewicza oraz 5 Batalionu kierowane przez ppor. lek. Witolda Zaniew skiego i szóstego kierowane przez por. lek. dr. Serafina Blutreicha. „Domek Doktora” znajdował się w odległości blisko 250 metrów od pierwszej linii i był bardzo dobrze widoczny ze wzgórza klasztornego. BPO były oznaczone flagami Czerwonego Krzyża, ale w czasie nawał
363
artyleryjskich nie gwarantowały one pełnego bezpieczeństwa przebywa jącym w nich rannym i personelowi sanitarnemu. Należy podkreślić, że w czasie walk 2 Korpusu w bitwie o Monte Cassino niemiecka artyleria 1 moździerze nigdy nie ostrzelały punktów sanitarnych celowo. Ewentualne trafienie pociskiem było przypadkowe. Z „Domku Doktora” ranni ewa kuowani byli do WPO 1 kompanii sanitarnej, który mieścił się w Dużej Misce. W tym samym miejscu znajdowało się BPO 1 Batalionu. Ten odcinek był najgorszy do przebycia, gdyż prowadził w otwartym terenie. W związku z tym noszowi transportujący rannych nosili opaski Czerwo nego Krzyża, zaś kolumnie z rannymi towarzyszyła duża flaga Czer wonego Krzyża10. Z WPO ranni byli ewakuowani do GPO, a stamtąd do szpitali polowych 2 Korpusu. Razem w pierwszym natarciu przez WPO 1 kompanii Sanitar nej przeszło 596 rannych, z których 457 przekazano do G PO11. W szpitalach polowych pracowało wielu wybitnych polskich chirurgów — przykładowo, mjr dr Mieczysław Srokowski, jeden z najlepszych warszawskich chirurgów. Wielu lekarzy operowało nieprzerwanie przez 24 godziny, co było niezgodne z brytyjskimi regulaminami. Ratując ludzkie życie, nikt nie zważał na przepisy. Dzięki temu udało się ocalić wielu ciężko rannych żołnierzy. Por. dr Majewski tak wspominał swoją pracę na BPO: „Zakasałem rękawy battledressu powyżej łokci [...]. Pracowałem na klęczkach. Hełm zrzuciłem, bo gniótł i przeszkadzał. Byłem cały utytłany we krwi. Wśród potępieńczego jęku ludzi cierpiących lub konających wykonywałem me chaniczne ruchy odsłaniania i bandażowania ran [...]. Na oko sądząc do drugiej w nocy (z 11 na 12 maja) przeszło przez nasze ręce ponad stu rannych, a może i więcej. Niektórzy przyczołgiwali się sami, innych ciągnęli koledzy, trzymając pod ramiona, niektórych przynoszono na plecach, jak worki [...] wszyscy, i ci ciężko ranni, i ci lżej i umierający, i koledzy, którzy ich przyciągali, byli w stanie jakiegoś podniecenia. Chwilami myślałem, że śnię. W zachowaniu tych ludzi nie było widać lęku, tylko jakąś furię i wściekłość, czasami bezsilną, a czasami zajadłą, jak u jednego kaprala, który wpadł, stanął między rannymi i ciężko dyszał. Bandażowałem rannego w brzuch. Odwróciłem oczy od potwornej rany brzucha i spojrzałem na kaprala. Szeroka klatka piersiowa podnosiła zamek Thompsona przewieszonego przez szyję. Oczy miał nieprzytomne, szczęki mu drgały. W świetle przyciemnionych latarek twarz ta wyglądała drapież nie, jak głowa sępa. [...] Kapral nic nie mówiąc, klęknął przede mną i odwrócił się tyłem. Zobaczyłem przez wyrwaną bluzę ranę grzbietu wielkości dwóch dłoni. Na jej dnie obnażoną kość łopatki... Rozchyliłem
364
rozdarty mundur i brzegi rany się odsłoniły. Założyłem jakoś odruchowo największy «shell dressing». Przykrył ranę i lekko wystawał ponad po wierzchnię munduru [...]. Nie dał sobie nic wstrzyknąć. Powiedziałem: — Nie mogę was ewakuować bez zastrzyku. Kapral wstając z kolan odwrócił się. — Ja nie do ewakuacji, muszę wrócić. Zabiją mnie, ale póki wszystkich granatów nie rzucę, nie dam się ewakuować — mówił ochrypłym głosem. Poszedł z powrotem [...]. Około pół do trzeciej w schronie zrobiło się luźniej. Czułem, że się duszę. Miałem język i wargi tak suche, że aż mnie raniły. Wyjrzałem [...]. Przed schronem leżało nieruchomo ośmiu, czy dziewięciu ludzi. Nie żyli [...]. Nasilenie ognia utrzymywało się. Ranni nie przybywali tak masowo, jak w pierwszej fazie natarcia, ale stale lekko ranni po opatrunku i odsapnięciu przez chwilę, najczęściej wracali [...]. Ranni, nawet ci ciężko, którzy leżeli na ziemi na noszach i czekali na ewakuację, jeżeli się odzywali, to raczej pytali o rezultaty natarcia niż o swoje rany. Czuło się narastanie upom i zaciekłości u tych wymoczonych i pokaleczonych ludzi. Teraz lepiej niż na najwspanialszej defiladzie widziało się, że byli to żołnierze z krwi i kości. Nie tylko z munduru, barw, obowiązku, ale żołnierze, którzy całą treść swego życia, ciało i ducha włożyli w tę walkę, których jedyną myślą i jedyną ideą w tym krwawym dniu było skupienie całej woli na przełamanie oporu wroga. Była to stawka w grze o wolność narodu, na którą postawili wszystko, co mieli [...]. Na dworze zaczynało szarzeć. Wstawał ponury, choć słonecz ny dzień 12 maja 1944 roku pod Monte Cassino” 12. W drugim dniu natarcia do GPO ewakuowano 271 rannych i 4 chorych z 5 KDP oraz 117 rannych i 1 chorego z oddziałów pozadywizyjnych. Warto podkreślić, że żaden ranny nie zmarł w czasie transportu do GPO 6 Kompanii Sanitarnej13. Ogromną pracę na GPO wykonała Czołówka Transfuzyjna por. lek. Mariana Skórczyńskiego. Por. lek. Maj pisał: „To właśnie w jej namiotach toczyła się nieustanna walka o życie rannych najbardziej zagrożonych. Krew, plazma i roztwory zastępczych płynów stosowane we wlewach dożylnych przywracały ich do życia. Sanitariusz Pankowski z czułością i delikatnością niańki opiekował się rannymi i dzielnie pomagał dr. Skórczyńskiemu. Konsultatywnie z chirurgami decydowano o kolejności najpilniejszych zabiegów. Życiodajne płyny to jeden z cudów nowoczesnej medycyny, a drugi cudowny lek to penicylina, jeszcze wprawdzie w nie wielkiej ilości dostępna i stosowana w najcięższych zakażeniach. Aktualnie strzeżona była pilnie, nie jako jedna z tajemnic medycyny, lecz broń wojenna. Przywiózł jej kilka fiolek i wręczył mi sam konsultant 8 Armii,
365
brygadier Stammers, z przeznaczeniem dla otwartych ran głowy. Zaba wił u nas krótko, spieszył się do innych placówek. Stwierdził z zadowo leniem, że praca na GPO szła sprawnie, w ewakuacji rannych nie było zahamowań” 14. Przed odesłaniem rannych segregowano ich w GPO według rodzaju ran. Przykładowo żołnierze z ranami głowy, o ile ich stan na to pozwalał, byli kierowani do Czołówek Neurochirurgicznych. Ci, których nie można było przetransportować, byli operowani na miejscu15. Dzięki wspaniałej opiece personelu medycznego na wszystkich punk tach opatrunkowych „ranni czuli się psychicznie bardzo dobrze — napi sano w kronice 6 Kompanii Sanitarnej — niektórzy nawet domagali się, aby ich po opatrzeniu wysłać z powrotem na linię”. Pluton 31 Kompanii Sanitarnej utworzył punkt przeładunkowy dla rannych w miejscowości Boiano, znajdujący się osi ewakuacyjnej Venaf ro-Campobasso16. Po zakończeniu pierwszego natarcia płk dypl. Stanisław Skowroński, kwatermistrz 2 Korpusu, w sprawozdaniu przekazanym gen. Andersowi wskazywał, że ranni powinni być już segregowani na BPO, co miało przyspieszyć ich transport do właściwych punktów sanitarnych. Kwater mistrz prosił dowódcę korpusu o zwiększenie liczby noszowych, od których zależało, jak szybko zranieni zostaną przetransportowani z BPO do WPO i dalej. W trakcie walk 12 i 13 maja transport rannego do GPO zajmował od 4 do 8 godzin, do SOE (Sanitarny Ośrodek Ewakuacyjny) od 8 do 12 godzin, a do 2 Szpitala Polowego w Campobasso i Szpitala nr 6 — około 20 godzin. Najdłużej trwał transport rannych do Szpitali nr 1 i 3 w Bazie 2 Korpusu — od 2 do 3 dni17. W związku z dużą liczbą rannych szef Służby Zdrowia 2 Korpusu przydzielił przed drugim natarciem do 5 Kompanii Sanitarnej lekką sekcję 31 Kompanii Sanitarnej Korpusu. Ze względu na zmęczenie per sonelu medycznego wymieniono obsady na WPO. 14 maja GPO opuścił gen. prof. dr Szarecki. Od 14 do 16 maja z 5 KDP ewakuowano 65 rannych i 37 chorych oraz 25 rannych i 14 chorych z oddziałów pozadywizyjnych. 17 maja w trakcie walk, w związku ze znaczną liczbą rannych, którzy pozostali na przedpolu oraz dużymi stratami wśród sanitariuszy batalio nowych, dowódca 5 Kompanii Sanitarnej nakazał wysłanie na Widmo i S. Angelo dwóch drużyn sanitarnych ze składu kompanii. Ich zadaniem było całkowite oczyszczenie z rannych rejonu walk do rana 18 maja. 17 maja z 5 KDP ewakuowano 184 rannych i 10 chorych oraz 80 rannych i 3 chorych z oddziałów pozadywizyjnych18.
366
18 maja szef Służby Zdrowia 5 Dywizji przydzielił 30 noszowych do dyspozycji walczących na S. Angelo oddziałów pod dowództwem mjr. Gnatowskiego. Miało to usprawnić ewakuację rannych z pola walki. Tego samego dnia z 5 KDP ewakuowano 159 rannych i 8 cho rych oraz 43 rannych i 1 chorego z oddziałów pozadywizyjnych. Warto podkreślić, że znoszący rannych noszowi z nocy z 18 na 19 maja znaleźli w rejonie walk jeszcze kilku żołnierzy, którzy zostali ranni podczas pierwszego natarcia i pozostawali na polu bitwy przez 7 dni19. Od 12 do 19 maja do GPO 3 Dywizji trafiło 962 rannych i 201 chorych, ponadto 68 rannych i 56 chorych żołnierzy brytyjskich, 19 jeńców i jedna osoba cywilna20. 21 maja na GPO 6 Kompanii Sanitarnej, z uwagi na coraz mniejszy napływ rannych, dobiegał końca okres intensywnej pracy. Warto pod kreślić, że na tym punkcie w czasie działań bojowych operowano 158 rannych, a u 142 wykonano transfuzje krwi. Wśród 1504 rannych, którzy znaleźli się w GPO 6 Kompanii, jedynie kilku nie przeżyło21. Polscy lekarze mieli zapewnioną pomoc brytyjskiej 1 Czołówki Chirur gicznej ze składu 8 Armii22. Po 21 maja na polu walki pozostali już tylko polegli, których znosze niem zająć się miał włoski pluton roboczy pod nadzorem sekcji z 5 Plutonu Higieny Polowej. Kpt. lek. Huczko napisał w swoim sprawozdaniu: „Warunki higieniczne pola walki okropne, pełno rozkładających się ciał ludzkich i zwierząt, nieczystości, ekskrementów, resztek jedzenia” 23. Na wszystkich punktach sanitarnych rannym pomagali kapelani, „u dzielając nie tylko pociechy moralnej, ale i karmiąc ich i pojąc i pomagając przy opatrywaniu. Środki spożywcze rozwoził proboszcz dywizji, a w cie mnej nocy prowadził sanitarki, idąc przed nimi pieszo i wskazując dro-
Straty polskich dywizji w bitwie o Monte Cassino Straty 5 Kresowej Dywizji Piechoty Oddział
Polegli ofic.
Zaginieni
podofic. szereg.
ofic.
podofic. szereg.
Kw. Gł. 5 WBP
2
—
—
—
—
—
13 Baon Strz.
8
26
43
—
—
—
367
14 Baon Strz.
2
16
27
15 Baon Strz.
9
21
67
1
—
Kw. Gł. 6 LBP
1
—
2
—
—
7
26
—
—
16 Baon Strz.
—
3
—
7 4 —
1
—
17 Baon Strz.
7
16
47
18 Baon Strz.
4
11
34
4 PAL
1
1
2
—
—
—
5 PAL
—
2
6
—
—
—
6 PAL
—
1
2
—
—
—
5 P. Art. Plot.
—
—
1
—
—
—
1
4
8
2
15
5 P. Art. Ppanc.
1
4
8
—
—
15 P. Uł. Pozn.
2
6
13
—
—
5 Baon CKM
1
2
6
—
—
3
26
—
—
1 —
1
5 Baon Sap.
—
5 Baon Łącz.
—
—
3
—
—
15 Komp. Zaop.
—
—
1
—
—
—
6 Komp. San.
—
—
1
—
—
—
Łącznie
38
10
37
Ogółem
116 469 żołnierzy
315
2
—
1
49 żołnierzy
Opracowanie na podstawie: IPMS, C 557/11, Kronika 5 Kresowej Dy wizji Piechoty. Pomiędzy danymi zamieszczonymi w Kronice 5 KDP a Sprawozdaniem z Bitwy 2 Polskiego Korpusu o Monte Cassino. Część Kwatermistrzowska, jest różnica w liczbie poległych oficerów oraz sze regowych. W sprawozdaniu podano, że poległo 36 oficerów i 420 szere gowych, a zaginęło 3 oficerów i 46 szeregowych.
368
Straty 3 Dywizji Strzelców Karpackich Zaginieni
Polegli
Oddział ofic.
szereg.
ofic.
szereg.
Kw. Gł. 1 BSK
—
1
—
—
1 Baon Strz. Karp.
4
43
—
3
2 Baon Strz. Karp.
5
56
1
29
3 Baon Strz. Karp.
2
29
—
—
Kw. Gł. 2 BSK
—
—
—
—
4 Baon Strz. Karp.
10
61
—
1
5 Baon Strz. Karp.
2
21
—
—
6 Baon Strz. Karp.
2
42
—
1
1 PAL
—
4
—
—
2 PAL
1
3
—
—
3 PAL
1
—
—
—
3 P. Art. Plot.
—
—
—
—
3P. Art. Ppanc.
—
—
—
—
12 P. Uł. Pod.
1
19
—
—
3 Baon CKM
1
23
—
1
3 Baon Sap.
—
9
—
1
3 Baon Łącz.
—
2
—
—
1 Komp. San.
—
1
—
1
2 Komp. Warsztatowa
—
1
—
—
Szwadron Żandarmerii
—
1
—
—
Razem
29
316
1
37
Ogółem
345 żołnierzy
38 żołnierzy
Opracowanie na podstawie: IPMS, A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich we Włoszech, cz. II, Monte Cassino, październik-listopad 1944 roku, zał. nr 3. 24 — Monte Cassino
369
Ranni Dywizja
oficerowie
szeregowi
5 KDP
92
1283
3 DSK
70
1141
Łącznie
162
2424
Ogółem
2586 żołnierzy
Opracowanie na podstawie: Sprawozdanie z Bitwy 2 Polskiego Korpusu o Monte Cassino. Część Kwatermistrzowska, Italia 1946, s. 49 oraz IPMS, A XI 67/45, mjr dypl. Kazimierz Różycki, Działania 3 Dywizji Strzelców Karpackich we Włoszech, cz. II, Monte Cassino, paździer nik-listopad 1944 roku, zał. nr 3.
1 Sitwa Wileńskiej Brygady, t. II, s. 134. 2 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), szef Służby Zdrowia Dowództwa 5 KDP, mjr lek. Godfryd Kaczanowski, Działania służby zdrowia 5 KDP w bitwie o Monte Cassino. 3 IPMS, C 334, 6 Kompania Sanitarna, Dziennik działań 8-11 maja 1944 roku. 4 IPMS, A XI a 6/4, Przebieg działań 6 Kompanii Sanitarnej w rejonie Cassino w dniach 25 IV -25 V 1944 roku; C 333, Dziennik działań 5 Kompanii Sanitarnej. 5 IPMS, A XI (zb. N. Sulika), szef Służby Zdrowia Dowództwa 5 KDP, mjr lek. Godfryd Kaczanowski, Działania służby zdrowia 5 KDP w bitwie o Monte Cassino. 6 Zarys dziejów wojskowej służby zdrowia, Warszawa 1974, s. 387. 7 G. Z y c h o w i c z , Generał Bolesław Szarecki 1874-1960, Warszawa 1988, s. 74; Izabela S z e n k o w a , Czerwone maki na Monte Cassino, „Zdrowie”, 1959, nr 5, s. 4. 8 IPMS, C 334, 6 Kompania Sanitarna, Dziennik działań 8-11 maja 1944 roku; A XI (zb. N. Sulika), szef Służby Zdrowia Dowództwa 5 KDP, mjr lek. Godfryd Kaczanowski, Działania służby zdrowia 5 KDP w bitwie o Monte Cassino. D o ewidencji rannych używano bloczków, które wypełniali lekarze w izbie przyjęć. To właśnie na ich podstawie zestawiono później listy rannych żołnierzy 5 KDP. 9 Sitwa Wileńskiej Brygady, t. II, s. 134. 10 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 433. 11 IPMS, C 288/11, Dziennik działań 1 Kompanii Sanitarnej od dnia 12 grudnia 1943 roku do 31 maja 1944 roku. 12 Adam M a j e w s k i , Ludzie, wojna i medycyna, t. II, Lublin 1960, s. 112-117. 13 Za podstawę posłużyły dane o ewakuacji rannych z Dziennika działań szefa Służby Zdrowia 5 KDP za miesiąc maj 1944 roku (IPMS, A XI a 6/4). Liczby te różnią się od danych podanych przez szefa Służby Zdrowia Dowództwa 5 KDP, mjr. lek. Godfryda Kaczanowskiego, Działania służby zdrowia 5 KDP w bitwie o Monte Cassino. Kacza nowski pisał, że od początku natarcia do 14 maja ewakuowano 552 rannych z 5 Dywizji. Jeszcze inne dane zawarte są u ppor. lek. Stanisława Prusa, komendanta WPO w 6 Kom
370
14 15 16 17
18 19
20 21
22 23 24
panii Sanitarnej, Opis działalności WPO, 23 maja 1944 roku. Autor podał, że w ciągu pierwszych 34 godzin walki przez WPO przeszło 523 rannych. Julian M aj, Na drogach do piekieł, Kraków 1973, s. 228. Zarys dziejów wojskowej służby zdrowia, s. 387-388. Sprawozdanie z Bitwy 2 Polskiego Korpusu o Monte Cassino. Część Kwatermistrzow ska, Italia 1946. IPMS, C 1/IV S, Krótkie sprawozdanie kwatermistrzowskie za okres od 1 do 15 maja 1944 roku; Michał P o l a k , Działałność służby sanitamo-medycznej 2 Korpusu w bitwie o Monte Cassino, [w:] Bitwa o Monte Cassino 1944. Geneza — Przebieg — Opinie, „III Konferencja Naukowa”, Leszno 2003, s. 70-71. IPMS, A XI (zb. N. Sulika), dowódca 5 Kompanii Sanitarnej, kpt. lek. Tadeusz Huczko, Działania 5 Kompanii Sanitarnej w walkach o Cassino. IPMS, C 334,6 Kompania Sanitarna, Dziennik działań 8-11 maja 1944 roku; A XI (zb. N. Sulika), szef Służby Zdrowia Dowództwa 5 KDP, mjr lek. Godfryd Kaczanowski, Działania służby zdrowia 5 KDP w bitwie o Monte Cassino; A XI (zb. N. Sulika), dowódca 5 Kompanii Sanitarnej, kpt. lek. Tadeusz Huczko, Działania 5 Kompanii Sanitarnej w walkach o Cassino; IPMS, C 333, Dziennik działań 5 Kompanii Sanitarnej. Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 435; IPMS, C 288/11, Dziennik działań 1 Kompanii Sanitarnej od dnia 12 grudnia 1943 roku do 31 maja 1944 roku. IPMS, A XI (zb. N. Sulika), Komendant GPO 6 Kompanii Sanitarnej, por. lek. Julian Maj, Główny Punkt Opatrunkowy 6 Kompanii Sanitarnej w Infemo Truck w czasie od 25 IV 1944 roku do 21 V 1944 roku. Organizacja — przebieg pracy — wnioski. Do transfuzji i ratowania życia rannym na GPO 6 Kompanii Sanitarnej zużyto 209 pintów krwi konserwowanej, 191 pintów plazmy i 70 pintów roztworu glukozy. Inne dane podane są w Sprawozdaniu z Bitwy 2 Polskiego Korpusu o Monte Cassino. Część kwatermistrzowska, Italia 1946, s. 27. Autorzy sprawozdania podali, że 49 Czołówka Transfuzyjna wykonała 108 transfuzji i zużyła 181 pintów krwi konserwowanej, 134 pintów plazmy oraz 56 pintów roztworu glukozy. Zarys dziejów wojskowej służby zdrowia, s. 388. IPMS, A XI (zb. N. Sulika), dowódca 5 Kompanii Sanitarnej, kpt. lek. Tadeusz Huczko, Działania 5 Kompanii Sanitarnej w walkach o Cassino. IPMS, A XI (zb. N. Sulika), szef Służby Zdrowia Dowództwa 5 KDP, mjr lek. Godfryd Kaczanowski, Działania służby zdrowia 5 KDP w bitwie o Monte Cassino.
Rozdział 21. PODSUMOWANIE DZIAŁAŃ 2 KORPUSU
4 czerwca 1944 roku zakończyła się trwająca pięć miesięcy bitwa o Monte Cassino. Sukces ten umożliwił zajęcie Rzymu. Bitwa o Monte Cassino była najdłuższą i najbardziej krwawą batalią, jaką przyszło stoczyć aliantom na froncie zachodnim. Według gen. Fullera działania aliantów prowadzone we Włoszech były kontynuacją kampanii w Afryce Północnej. Większość dowódców i szta bowców „przeoczyła fakt, iż chodzi tu o walkę w górach. Zastosowana taktyka polegała na: 1) tworzeniu takiej przewagi każdej broni, aby prze grana stawała się faktycznie niemożliwa; 2) zgromadzeniu olbrzymich ilości amunicji i zaopatrzenia; 3) niszczącym bombardowaniu wstępnym artyleryjskim i lotniczym; 4) metodycznym posuwaniu się piechoty, które następowało po bombardowaniu wstępnym i zwykle rozpoczynało się pod osłoną ciemności; 5) wprowadzeniu za piechotą czołgów, używanych jako artyleria samobieżna dla zapewnienia wsparcia ogniowego piecho cie” 1. Pierwsze trzy bitwy o Monte Cassino toczone od stycznia do marca 1944 roku ukazały nieprzygotowanie oddziałów alianckich do walki w warunkach górskich. Sprzymierzeni nie mogli wykorzystać swojej przewagi w lotnictwie, artylerii czy broni pancernej, natomiast oddziały piechoty oprócz jednostek Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego nie były przygotowane do walk w górach. Szkolenie w walce górskiej, które większość jednostek 8 Armii przeszła w górach Libanu, nie mogło zastąpić praktyki. W działaniach w bezdrożnych masywach górskich zagradzają cych aliantom drogę do Rzymu brytyjska taktyka walki piechoty nie zdała egzaminu. W związku z niepowodzeniami natarć piechoty alianci postanowili wykorzystać swoją przewagę w lotnictwie i przed nowym natarciem zbombardować teren przyszłej walki. Gen. Wilson pisał: „Połączony Komitet Szefów Sztabów był zatroskany wpływem, jaki dalsze przedłużanie się obecnej sytuacji we Włoszech może mieć na całość sytuacji strategicznej. Uważał on, że skoncentrowane
372
działanie prawie 3000 bombowców i myśliwców na ważnych, ograniczo nych rejonach wywrze decydujący wpływ na nieprzyjaciela, jeśli będzie połączone z energiczną ofensywą na lądzie” 2. Przed trzecią bitwą dowódca sił powietrznych, gen. Eaker, powiedział: „Skuteczność bombardowania określona jest głębokością, jaką osiągną posuwające się naprzód oddziały naziemne” 3. Były to prorocze słowa. Mimo bombardowania miasta Cassino, nie udało się zająć tego ważnego punktu w niemieckiej obronie. Natomiast wszelkie bombardowania pozycji niemieckich w masywie Monte Cassino nie przyniosły pożądanego rezultatu. Po trzech bitwach obrona niemiecka była w tym miejscu nienaruszona. Dowództwu sprzymierzonych brakowało nowych, świeżych i niezmę czonych jednostek. Jedynym związkiem taktycznym, który nie brał udziału w dotychczasowych walkach w masywie Monte Cassino, był 2 Korpus Polski. Dlatego też gen. Alexander zdecydował wprowadzić go do działań w czwartej bitwie. Dr Mieczysław Młotek pisał: „Dla aliantów, podobnie jak dla Niemców, Cassino nabrało emocjonalnego, niemal mistycznego znaczenia. Po stronie niemieckiej wytworzyła się neuroza, którą można by porównać z obroną Verdun w poprzedniej wojnie (ils ne passeront pas). Nawet trzeźwe umysły sztabowe nie były wolne od magii Monte Cassino. Generałowie niemieccy uważali, że opanowanie takiej pozycji jak Monte Cassino było możliwe tylko przez szerokie obejście (gen. von. Senger und Etterlin). Ale w pierwszych trzech bitwach zapomniano jakoby o Schlieffenowskiej zasadzie, że jeżeli tylko można, należy unikać ataku frontalnego, natomiast szukać rozstrzygnięcia na flankach i tyłach nieprzyjaciela. Lądowanie pod Anzio było zaplanowane dla zagrożenia tyłów npla, a nie w celu osiągnięcia rozstrzygnięcia. Dopiero czwartą bitwę można uważać za krok naprzód, stanowiła ona bowiem już tylko fragment, chociaż w dal szym ciągu najważniejszy, manewru ofensywnego na dużym odcinku frontu na zachód od Apenin” 4. Wielu autorów brytyjskich uważało, że gen. Alexander, proponując gen. Andersowi udział w zdobyciu wzgórza klasztornego na Monte Cas sino, wykazał się instynktem politycznym. Brytyjski generał wiedział w tym czasie o wzmożonej akcji propagandowej Sowietów skierowanej przeciwko rządowi polskiemu w Londynie oraz 2 Korpusowi Polskiemu. Stalin oskarżał gen. Andersa, że ten opuścił Związek Sowiecki, aby unikać walki z Niemcami. Gen. Alexander zdawał sobie sprawę, że Polakom w tej trudnej sytuacji potrzebne było spektakularne zwycięstwo. Takim mogło być zdobycie klasztoru.
373
Dr Młotek pisał: „To była ich ostatnia szansa udziału w tej wojnie, wierzyli, że rzucając na szalę wszystko, co żołnierz może mieć do za ofiarowania — swe życie i krew, przyczynią się do jej przechylenia na rzecz odzyskania niepodległości Ojczyzny. W ocenie polskiej Monte Cassino było aktem konieczności politycznej. Tak to rozumieli dowódcy i żołnierze” 5. Fred Majdałany pisał: „Francuzi mogli przynajmniej być pewni wy zwolenia swojego kraju. Sytuacja Polaków nie była taka sama. Ich kraj okupowany był z jednej strony przez Niemców, z drugiej przez Rosjan. [...] Ludzie ci stracili wszystko i nawet teraz było dla nich jasne, że koniec wojny nie będzie dla nich oznaczał końca kłopotów, ale początek nowych. Dla Polaków to była krucjata. [...] Brytyjczycy, ze swojej strony, zastanawiali się, czy siła zaangażowania Polaków nie mogła stać się ich zgubą i kosztować ich zbyt wiele ofiar. Nowoczesna wojna jest zarówno umiejętnością, jak i próbą odwagi, sama dzielność nie wystarcza. Atak musiał być równie przebiegły, jak żarliwy. To było pewne, że ci ludzie dadzą z siebie wszystko” 6. Wchodząc do akcji, 2 Korpus dysponował dobrze przygotowaną i wy szkoloną kadrą dowódczą, większość oficerów sztabów i dowódców brygad była absolwentami polskiej Wyższej Szkoły Wojennej, zaś młodsi oficerowie w stopniach kapitanów absolwentami brytyjskich wyższych kursów sztabowych. Jednak kadra 2 Korpusu nie miała doświadczenia w walkach w górach. Jedynym dowódcą, który walczył już w takich warunkach, był gen. Bohusz-Szyszko. Podobnym doświadczeniem mogli podzielić się nieliczni oficerowie z Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich. Należy podkreślić, że takiej wprawy nie mieli również dowódcy brytyj scy, amerykańscy czy nowozelandzcy. Doświadczeń zdobytych w pierw szym okresie walk na Półwyspie Apenińskim alianci nie wprowadzili jeszcze do regulaminów. W związku z tym opracowanie planu natarcia w masywie górskim na podstawie ustnych zarządzeń dowódcy 8 Armii było dla polskich sztabow ców nowością. Prośby gen. Andersa o wzmocnienie polskiego korpusu brytyjską brygadą piechoty nie zostały wzięte pod uwagę przez dowództwo 8 Armii. Dlatego planem natarcia nie zostały objęte Monte Caira i Passo Como. Czas wyznaczony dla 2 Korpusu do natarcia był związany z rozpo częciem działań brytyjskiego XIII Korpusu w dolinie rzeki Liri. Tu jednak oddziały brytyjskie działały w terenie płaskim i akcja nocna miała za zadanie zaskoczyć niemiecką obronę i umożliwić uchwycenie przy
374
czółków na rzekach Gari i Rapido. Dawało to możliwość wejścia jednostek pancernych w dolinę i tym samym według planów gen. Alexandra po zwalało na szybkie dotarcie do Rzymu. Natomiast nocny atak oddziałów polskich w masywie Monte Cassino z góry narażał je na większe straty. Broniąc masywu Monte Cassino, Niemcy chcieli uniemożliwić alian tom wprowadzenie ciężkiego sprzętu w dolinę rzeki Liri oraz prze sunięcie artylerii za walczącą w dolinie rzeki piechotą. Miało to po zbawić oddziały alianckie wsparcia ogniowego. Feldmarszałek Kessel ring liczył, że w przypadku walk w dolinie rzeki Liri pozbawiona wsparcia aliancka piechota będzie mogła być zniszczona przez wpro wadzenie do walki odwodów, które stacjonowały na Linii Hitlera. Masyw Monte Cassino miał dla dowództwa niemieckiego największe znaczenie w całym pasie obrony Linii Gustawa — nie tylko militarne, ale też w dużej mierze propagandowe. Aby zachować tajemnicę, dowództwo 8 Armii zabroniło 2 Korpusowi przeprowadzenia rozpoznania terenu przed bitwą. W związku z tym infor macje o pozycjach zajmowanych przez niemiecką 1 Dywizję Spadochrono wą były niepełne. Nie wiedziano, gdzie rozlokowano stanowiska i jaki był system obrony nieprzyjaciela. Prowadzone przed bitwą za pomocą obserwa cji rozpoznanie nie przyniosło takich rezultatów jak w przypadku rozpozna nia walką lub akcją patrolową. Sztab korpusu, nie zdając sobie sprawy ze specyfiki terenu, nie zlecił dowództwom dywizji i brygad zorganizowania punktów obserwacyjnych. W związku z tym dowództwa i sztaby dywizji i brygad znały teren przyszłych walk tylko ze zdjęć lotniczych oraz map. Autorzy pracy Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich pisali: „Szcze gólnie dotkliwie odbił się brak należytego rozpoznania. Potężny ogień moździerzy i celny ogień strzelców wyborowych przytłaczał piechotę w prymitywnych składach kamiennych, wskutek czego jej obserwacja przedpola nie mogła być dostateczna, ponadto ze stanowisk patrzyło się w górę po horyzont, który często był tylko o 150 m od czołowej linii. Zorganizowanie obserwacji na szczeblu dywizji i brygady dałoby zapewne lepsze wyniki, ale brygada nie miała stale obsadzonego punktu obser wacyjnego np. ze wzgórza 706, Głowy Węża lub innych punktów poło żonych dalej w tyle, nie miała go też dywizja. Tak więc z powodu braku rozpoznania nie mogło być i nie było odpowiedniego planowania sztur mowego. Rozpoznanie aktywne przez patrole i wypady było zakazane” 7. Tuż po rozpoczęciu akcji dowódcy nacierających batalionów byli zasko czeni warunkami i ukształtowaniem terenu. Po bitwie mjr dypl. Porębski, oglądając pole walki, stwierdził, że zdjęcia nie oddawały rzeczywistego obrazu terenu, a dobrze zamaskowane
375
stanowiska niemieckich spadochroniarzy był niemożliwe do wykrycia przez samoloty zwiadowcze. Warto pamiętać, że plan ogniowy artylerii 2 Korpusu został sporządzony na podstawie niedokładnych danych o oddziałach nieprzyjaciela. Mimo że pokrywał wszystkie ustalone oraz przypuszczalne stanowiska niemieckie, to jednak na skutek nie w pełni precyzyjnych danych nie mógł obezwładnić wszystkich celów. W pierwszej kolejności artyleria polska miała skrępować artylerię nieprzyjaciela, następnie stanowiska moździerzy oraz cekaemów. W trakcie walki, gdy atakująca piechota dostawała się pod ogień artylerii, moździerzy lub cekaemów, na tyły docierały meldunki z pierwszej linii z prośbą o zniszczenie niemieckich stanowisk. Powodowało to, że artyleria nagle przerywała ostrzał prowadzony na stanowiska artylerii nieprzyjaciela i przenosiła go na stanowiska moździerzy lub odwrotnie. Gdy minęło pierwsze zaskoczenie, dowództwo niemieckie zaczęło uruchamiać kolejno swoje niezniszczone oddziały artylerii i moździerzy. Gen. Anders podzielił pas natarcia 2 Korpusu na dwa odcinki. Uzasad nienie tej decyzji przekazał w 1946 roku płk dypl. Stanisław Sielecki, szef Oddziału Operacyjnego 2 Korpusu: „Fakt, źe teren natarcia stanowił właściwie jeden wycinek terenowy mógł istotnie nasunąć myśl, że najlepiej by było, aby jedna dywizja objęła dowództwo nad całością natarcia, druga zaś wielka jednostka przyjęła osłonę natarcia i odcinek bierny. Przeciw temu przemawiało jednak szereg względów bardzo istotnych. W pierwszym rzędzie — mimo wspólnego wycinka kierunki natarć były na obu skrzydłach rozbieżne. Następnie położenie narzuciło konieczność osłony nie na jednym skrzydle, lecz na obu (M. Castellone i Cle d’Onofrio). Dalej kalkulacja wstępna wykazywała konieczność zaanga żowania wszystkich sił ludzkich i wszystkich środków, jakimi rozpo rządzały obie dywizje, tj. 15 oddziałów i 10 pułków artylerii, nie licząc już broni pancernej, artylerii przeciwlotniczej. Jeżeli więc nawet odliczyć od tego siły przeznaczone do zadań osłony, to jednak liczba jednostek, potrzebnych do właściwego natarcia, prze kroczyłaby możliwości jednej wielkiej jednostki. Zwłaszcza środki do wodzenia jednej dywizji były stanowczo niewystarczające, by współ pracować z tą ilością artylerii, jaka miała wspierać natarcie. Wreszcie plan natarcia przewidywał w drugiej fazie trzymanie grzbietu S. Angelo w czasie natarcia na sam Klasztor. Licząc się więc z tym, że Niemcy mogą skupić wszelkie posiadane siły, by odbić ten ważny punkt, należało stworzyć na nim mocne ugrupowanie obronne, osłaniające drugie zgrupowa nie nacierające na Klasztor. Oceniono, że to zadanie pomocnicze wymagać będzie siły około jednej dywizji, zaś natarcie na Klasztor drugiej dywizji.
376
Toteż dowódca Korpusu postanowił całość natarcia podzielić na dwie części, losując między obu dywizjami ich kierunki działania” 8. W czwartej bitwie o Monte Cassino najtrudniejsze zadanie przypadło 2 Korpusowi i brytyjskiemu XIII Korpusowi. Powodzenie akcji zależało od wzajemnej współpracy obu korpusów. Przed bitwą dowódcy alianccy uważali, że ogromna przewaga artylerii i jej siła ognia spowodują osłabienie siły żywej przeciwnika, a jej ognie zaporowe zablokują niemieckie kontruderzenia. Dla bezpieczeństwa artyleria 2 Korpusu została rozmieszczona w odległości od 7 do 9 kilo metrów od pierwszej linii frontu. W związku z tym artyleria lekka musiała prowadzić ostrzał niemieckich pozycji na najwyższych celow nikach, co powodowało większy rozrzut oraz mniejszą celność trafienia. Wobec braku możliwości bezpośredniej obserwacji, nie licząc obser watorów przydzielonych do nacierających batalionów, poszczególne baterie czy dywizjony strzelały „przeważnie do pola” . Najlepsze w dzia łaniach górskich były moździerze, ale tych walczące oddziały posiadały zbyt mało. Rozpoczęcie 11 maja alianckiej ofensywy na Linię Gustawa było dla feldmarszałka Kesselringa zaskoczeniem, gdyż spodziewał się on desantu w okolicach Rzymu. Dlatego też większość swoich odwodów pancernych zgromadził w okolicach Wiecznego Miasta. Nie licząc się ze wznowieniem alianckiej ofensywy, wielu niemieckich dowódców było w tym czasie na urlopach. Majdalany pisał, że Kesselring został oszukany co do czasu, miejsca i siły wiosennej ofensywy9. Natarcie piechoty rozpoczęło się po przygotowaniu artyleryjskim. Pod oddziały piechoty podeszły na odległość szturmową, ale nie widząc w nocy, gdzie dokładnie były pozycje nieprzyjaciela, i nie znając terenu, nie zostały należycie rozwinięte do natarcia. Nie udało się zaskoczyć przeciwnika, który po rozpoczęciu nawały ogniowej zrozumiał, że po jej zakończeniu rozpocznie się natarcie pie choty. Po zakończeniu alianckiego przygotowania artyleryjskiego spado chroniarze szybko zajęli swoje stanowiska. Ataki polskiej piechoty były odrzucane przez przeciwnatarcia niemiec kich odwodów nie większych niż kompania. Każde takie uderzenie było wsparte ogniem nieatakowanych stanowisk. W momencie, gdy od rzucone oddziały szukały schronienia wśród skał, nieprzyjaciel ostrzeliwał je z pozycji na flankach. Równocześnie na ukrytych Polaków kierowany był ogień moździerzy i artylerii rozlokowanej w drugiej linii niemieckiej obrony. Tak było przy natarciu na wzgórzu 593, kiedy Niem cy razili nacierający batalion ze wzgórz 575, Massa Albaneta i ze wzgórza
377
klasztornego oraz przy ataku na Widmo z M. Cairo, Passo Como, S. Angelo i wzgórza 575. Wielokrotnie polscy piechurzy myśleli, że ostrze liwuje ich własna artyleria. Płk dypl. Piątkowski pisał: „Natarcie, które mszyło z wielkim roz machem, napotkało jak wszystkie poprzednie na niesamowite trudności terenu, spotęgowane morderczym ogniem przeciwnika, który potwierdził swoją najwyższą klasę bojową” 10. Według ppłk. dypl. Jakubowskiego: „To właśnie ognie dobrze wstrze lane i kierowane według z góry ułożonego planu, wywoływane często jako ognie automatyczne załamały natarcie pierwszej fazy walki o wzgórza broniące dostępu do Cassino” 11. Chociaż przed bitwą przygotowano specjalne grupy szturmowe, to jednak ze względu na brak rozpoznania nie były one w stanie niszczyć niemieckich bunkrów. Warto pamiętać, że grupy te na podejściach pod wyznaczone przedmioty natarcia poruszały się ścieżkami oznaczonymi białymi taśmami, które przy oświetleniu terenu rakietami były widoczne dla obrońców. Powodowało to ostrzał tych miejsc przez moździerze nieprzyjaciela. Polskie grupy szturmowe w odróżnieniu od niemieckich były „zbyt ciężkie” — zostały nadmiernie obciążone sprzętem — miota czami płomieni, rurami bengalora. Większość grup posługujących się nimi została zniszczona już na początku natarcia. Grupy szturmowe, które posuwały się na przedzie, będąc osamotnione, w większości zostały zlikwidowane przez nieprzyjaciela. Problemem był również system dowodzenia, gdyż napływające do sztabów melsyty zawierały wiele fałszywych i niesprawdzonych wiadomo ści, co bardzo utrudniało uchwycenie przez szefów sztabów czy dowódców brygad i dywizji właściwego obrazu położenia oddziałów. Powielane meldunki sytuacyjne trafiały również do sztabu 2 Korpusu. Na ich pod stawie wydawano rozkazy, a gdy po kilku godzinach nadchodziło spros towanie danego meldunku, trudno było już je zmienić. W trakcie walk bardzo dobrze swoją pracę wykonywali natomiast oficerowie łącznikowi przydzieleni do różnych jednostek. Ich meldunki były dokładne, sprawdzone i bardzo szybko przekazywane za pomocą radiostacji. Była tez inna przyczyna niepowodzenia. Średnia wieku w oddziałach polskich wynosiła ponad trzydzieści lat, dowódcy batalionów mieli ponad 44 lata. To właśnie wiek był również, według niektórych oficerów, przy czyną niepowodzenia w pierwszym natarciu. Ppłk dypl. Matecki pisał: „Przygotowanie psychicznie żołnierzy do nowoczesnej walki okazało się niewystarczające. Wytrzymanie tego natężenia ognia art. i moździerzy a
378
nie stoi na poziomie. Należy to przypisać w dużej ilości wypadków słabemu stanowi nerwów, starganych bądź przeżyciami (w Rosji, bądź na skutek wieku). Nerwowość ta udziela się Dowódcom, którzy są zmuszeni np. do oddawania terenu na skutek ognia przeciwnika tylko dlatego, że ich podwładni nie wytrzymują go nerwowo. W tym stanie rzeczy żadna metoda wychowawcza nie wydaje się być skuteczną, zwłaszcza jeśli chodzi o ludzi starszych wiekiem” 12. Oprócz stanu nerwowego główną przyczyną niepowodzeń był brak kondycji starszych żołnierzy, którzy musieli pod ogniem nieprzyjaciela przebiegać odcinki liczące kilkaset metrów — i to pod górę. Natomiast przeciwnicy — niemieccy spadochroniarze czy strzelcy górscy — byli młodymi żołnierzami, w wieku 18-21 lat, a ich dowódcy to w większości oficerowie w wieku 22-26 lat. Na dodatek spadochroniarze, tak jak komandosi, przechodzili spe cjalną zaprawę w walce w trudnym terenie. Takiej zaprawy nie m ia ły alianckie dyw izje piechoty w alczące na froncie włoskim , nie licząc kilkutygodniowego przeszkolenia w Libanie czy później we W łoszech. Problem stanowiło także zagęszczenie nacierających oddziałów na punktach, które miały one opanować, a to powodowało zwiększone straty. Pomieszanie kilku pododdziałów z różnych batalionów w czasie pierw szego natarcia utrudniało także dowodzenie. „Pierwsze natarcie nie przyniosło więc korzyści taktycznych, okazało się właściwie kosztownym rozpoznaniem, jednak bardzo zużyło oddziały obrony, wykazało też, że bez równoczesnego opanowanie wzgórza 593 oraz Widma i Angelo nie może być mowy o utrzymaniu żadnego z tych przedmiotów natarcia, nawet w razie zdobycia jednego z nich” 13. Natomiast w ocenie gen. Leese’a polskie natarcie spełniło oczekiwania dowództwa 8 Armii, gdyż umożliwiło brytyjskiemu XIII Korpusowi włamanie w dolinę rzeki Liri przez uchwycenie przyczółków na rzece Gari. 2 Korpus, ściągnął na swój odcinek gros ogni artylerii i moździerzy przeciwnika, co uniemożliwiło przerzucenie z masywu oddziałów niemiec kich w dolinę rzeki Liri. Po zakończeniu pierwszego natarcia ważnym elementem było wzmoc nienie stanu psychicznego żołnierzy, którzy bardzo przeżywali niepowo dzenie tego natarcia. Dowódcy starali się wyjaśnić podwładnym, dlaczego doszło do takiej sytuacji i że to tylko chwilowe niepowodzenie. Dowódcy nowo wprowadzonych do walki oddziałów bali się, że zetknięcie ich podkomendnych z żołnierzami, którzy przeżyli pierwsze natarcie, będzie mogło mieć zły wpływ na ich morale.
379
Ze wznowieniem natarcia czekano do momentu, kiedy południowe skrzydło brytyjskiej 8 Armii zrównało się z Francuskim Korpusem Eks pedycyjnym. W ten sposób front przyjął kształt ostrego trójkąta, którego szczytem było wzgórze klasztorne14. W drugim natarciu zmieniona została taktyka walki. W tym wypadku główna rola przypadła małym grupom szturmowym w sile plutonu lub drużyny. Nadal jednak w warunkach górskich lepsze efekty dawała taktyka przyjęta przez dowództwo niemieckie, czyli walka małymi zespołami (3^ł osoby) wyposażonymi w pistolety maszynowe i lekkie karabiny maszyno we. Zrozumieli to również dowódcy polskich batalionów, które miały nacierać w drugim natarciu. Przed wejściem do akcji grupy szturmowe zostały wyposażone dodatkowo w pistolety maszynowe oraz erkaemy. Głównym problemem w czasie natarcia 17 maja była wciąż łączność telefoniczna i radiowa. Ze względu na ciągły ostrzał linie telefoniczne były stale zrywane, a większość radiostacji zniszczona. Dlatego meldunki z kom panii przesyłane były do batalionów i odwrotnie przy pomocy gońców. Dzięki ogromnemu wysiłkowi w pierwszym dniu drugiego natarcia zostały zajęte ważne dla całości niemieckiej obrony punkty — wzgórze 593 i Widmo. Feldmarszałek Kesselring po wejściu oddziałów francuskich w masyw Ausonia, przełamaniu niemieckiej obrony przez brytyjski XIII Korpus w dolinie rzeki Liri oraz wbiciu się oddziałów 2 Korpusu Polskiego w obronę w masywie Monte Cassino zrozumiał, że dalszy opór na Linii Gustawa był bezsensowny. Sekcja Historyczna brytyjskiej 8 Armii w swoim opracowaniu tak opisała sytuację z 18 maja: „Na skutek pobicia nieprzyjaciela na masywie Monte Cassino w dniu 17 maja korpusy 8 Armii utraciły styczność z nieprzyjacie lem i bez przeszkód doszły do Linii Hitlera. Walki w masywie Monte Cassino miały niepomiernie większe znaczenie w stosunku do ograniczone go obszaru, na którym się toczyły i do sił, które tam były zaangażowane”. 20 maja gen. Władysław Anders wydał rozkaz do żołnierz 2 Korpusu: „Żołnierze! Bitwa, którą nam Bóg pozwolił zwycięsko zakończyć zdobyciem kom pleksu górskiego Monte Cassino i Klasztoru, jest naszym pierwszym odwetem na Niemcach. Na ruinach fortecy Monte Cassino, którą Niemcy ogłaszali przed całym światem za nie do zdobycia, powiewa dumnie chorągiew polska. Obok niej kazałem wywiesić chorągiew brytyjską jako znak wspólnego wspa niałego wysiłku całej 8 Armii. Bitwa 2 Korpusu Polskiego pod Cassino przejdzie do historii. 22 dni bez przerwy pod ciężkim ogniem, w najtrudniejszych warunkach byto
380
wania, 7 dni zaciętego boju o niemieckie fortyfikacje — to wspaniały wysiłek woli i poświęcenia Waszego, który nie ma wielu równych nie tylko w historii tej wojny, ale i w historii świata. Zwycięstwo nasze osiągnięte zostało wspaniałym wysiłkiem i współ działaniem obu dywizji piechoty, oddziałów czołgów, całej naszej artylerii, saperów, łączności oraz wszystkich pozostałych broni i służb, biorących w bitwie udział. Całym sercem wdzięczni jesteśmy naszym Sprzymierzeńcom Brytyj czykom i Amerykanom, których artyleria i nieustraszone lotnictwo tak skutecznie współdziałały z nami w walce. Cały Naród Polski dumny jest z Was, żołnierze, wszystkie serca polskie na całym świecie biją dziś radośnie. Oddaję hołd poległym naszym bohaterom, których dusze stoją dziś przed Najwyższym Sędzią, a których ciała ku wiecznej pamięci tego czynu spoczną na cmentarzu polskim pod Klasztorem Monte Cassino. Wyrażam moje najwyższe uznanie żołnierzom wszystkich stopni za ich bohaterstwo i niestrudzone wysiłki w tym boju ku chwale Ojczyz ny” 15.
1 F u l l e r , Druga Wojna Światowa..., s. 381-382. 2 General H. Maitland W i l s o n , Report by the Supreme Allied Commander Mediter
ranean to the Combined Chiefs of Staff on the Italian Campaign, 8 January 1944 to 10 May 1944, London 1946, s. 37. 3 F u l l e r , Druga Wojna Światowa..., s. 385. 4 Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 409. 5 6 7 8
9 10 11
12 13 14 15
Ibid., s. 410. Fred M aj d a 1 a n y , Cassino..., s. 234-235. Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 416. Zbiory pik. dypl. Stanisława Biegańskiego, relacja pik. dypl. Stanisława Sieleckiego z 1946 roku. Fred M a j d a l a n y , Cassino..., s. 224. Henryk P i ą t k o w s k i , Bitwa o Monte Cassino, s. 90. Zbiory płk. dypl. Stanisława Biegańskiego, Doświadczenia i uwagi ze zwycięskiej bitwy 2 Korpusu Polskiego o „Cassino”, 7 czerwca 1944 roku, opracował ppłk dypl. Jakubowski. IPMS, A XI 67/45, Meldunek p.o. dowódcy 1 Brygady Strzelców Karpackich, ppłk. dypl. Mateckiego do dowódcy 3 DSK, gen. Bronisława Ducha z dnia 13 maja 1944 roku. Trzecia Dywizja Strzelców Karpackich, s. 418. Mjr dypl. Ch. J„ Znaczenie bitwy 2 Korpusu o M. Cassino w ofensywie na Rzym w 1944 roku, „Wiadomości Wojskowe 2 Korpusu”, 1945, z. I, s. 17. „Dziennik Żołnierzy APW”, nr 73 z 21 maja 1944 roku.
Rozdział 22. ALIANCI PODCZAS CZWARTEJ BITWY
Na odcinku brytyjskiej 8 Armii Brytyjski XIII Korpus miał sforsować rzekę Gari dwoma dywizjami: brytyjską 4 Dywizją Piechoty oraz indyjską 8 Dywizją Piechoty. For sowanie rzeki zostało podzielone na trzy fazy: — w pierwszej fazie zadaniem 4 Dywizji Piechoty było zajęcie przy czółka na rzece Gari pomiędzy stacją kolejową w Cassino a miejscowością San Angelo. 8 Dywizja Piechoty miała przełamać niemiecką obronę na rzece w miejscowości S. Angelo i na południe od niej; — w drugiej fazie obie dywizje miały poszerzyć swoje przyczółki; — w trzeciej fazie zadaniem 4 Dywizji po zwrocie na północny wschód było nawiązanie styczności z 2 Korpusem Polskim w rejonie drogi nr 6 — kilka kilometrów od miejscowości Cassino po zejściu na ten odcinek polskich oddziałów. W przypadku nieopanowania miasta połączenie obu korpusów miało odciąć obrońców miasta od głównych sił niemieckich. W tej fazie działań 8 Dywizja miała nacierać w kierunku Linii Hitlera. W drugim rzucie za 4 i 8 Dywizją miały wejść do akcji brytyjskie 78 Dywizja Piechoty i 6 Dywizja Pancerna. 12 maja obie jednostki opanowały wyznaczone przyczółki, przy czym 8 Dywizja odniosła większe sukcesy, gdyż na swoim odcinku natarcia przeprawiła przez rzekę czołgi. Przyczółek zajęty przez 4 Dywizję był bardzo płytki. Na drugi brzeg rzeki Gari zdołano przerzucić tylko piechotę1. W ten sposób w pierwszej fazie działań brytyjski XIII Korpus nie osiągnął zamierzonych celów, pomimo że przez 2 Korpus Polski ściągnął na siebie gros ognia niemieckiej artylerii. Dopiero następnego dnia na odcinku 4 Dywizji udało się przeprawić przez rzekę czołgi 26 Brygady Pancernej. Wsparta bronią pancerną pie chota rozbiła tam niemiecką obronę na Linii Gustawa. W tym samym czasie 8 Dywizja rozszerzyła przyczółek i jej 18 Brygada Piechoty wzmocniona czołgami zajęła miejscowość Panaccioni.
382
Niemcy byli zaskoczeni impetem uderzenia na tym kierunku i oddziały 44 Dywizji Piechoty zostały zmuszone do wycofania się w głąb pozycji obronnej.
Na odcinku amerykańskiej 5 Armii W pierwszej fazie działań operacji „Diadem” Francuski Korpus Eks pedycyjny dowodzony przez gen. Juina miał za zadanie osłaniać prawe skrzydło amerykańskiej 5 Armii i utrzymywać styczność z brytyjską 8 Armią. Był to największy pod względem liczebności korpus aliancki. Jego stan wynosił około 105 000 żołnierzy2. Na podstawie wytycznych gen. Clarka dowódca francuskiego korpusu wyznaczył następujące zadania dla swoich dywizji: ,,a) 2 DP (marokańska) wykonuje główny wysiłek i wychodząc ze wzgórza Omito ma opanować Monte Faito i Monte Maio, a następnie nacierać w kierunku północnym wzdłuż grzbietów Castellone i Cantalupe. Jej ruch zostanie osłonięty: od południa przez 4 DGór (marokańska) atakującą wzdłuż osi wzgórza 715-grzbiet Crisano, od północy — przez 1 DPZmot (francuską), która oczyści zakole rzeki Garigliano. b) Zgrupowanie Górskie [4 DGór (marokańska) i grupa „Tabors”] początkowo weźmie udział w przełamaniu pozycji nieprzyjaciela, współ działając z 2 DP (mar) i opanowując wzgórza Feuci-Ceschito. Następnie nacierać będzie na Petrella-Fammera wzdłuż doliny Ausente i skieruje się przez góry na rokadę Itri-Pico oraz dalej na północ w kierunku Pico, celem przecięcia dróg odwrotu przeciwnika. c) 3 DP (algierska) pozostaje w drugim rzucie łącznie ze zgrupowaniem czołgów w gotowości — po opanowaniu grzbietu Ceschito i wzg. 355 przez 4 DGór. i Cianeli przez oddziały II KA (amerykańskiego) — do zdobycia Castelforte, celem otwarcia dla czołgów kierunku Castelfor te-Coreno” 3. Zadanie francuskiego korpusu było trudne do zrealizowania, gdyż wymagało przejścia przez góry Ausoni i Lepini, wydłużenia natarcia w prawo celem utrzymania łączności z jednostkami 8 Armii oraz prowa dzenia natarcia oskrzydlającego przeciwnika w dolinie rzeki Sacco. 12 maja po zakończeniu nawały ogniowej Francuski Korpus Ekspedy cyjny przystąpił do natarcia. Po początkowych sukcesach 8 Pułk atakujący na lewym skrzydle marokańskiej 2 Dywizji Piechoty rozpoczął natarcie na Monte Faito. W tym samym czasie na lewym skrzydle dywizji jej 4 Pułk w czasie wspinaczki po zboczach wzgórza Cerasola został za skoczony przez nieprzyjaciela i poniósł duże straty od ognia miotaczy
383
płomieni. Nie powiodło się także natarcie na odcinku francuskiej 1 Dywizji Piechoty Zmotoryzowanej. Posuwający się w kierunku San Andrea Ba talion Piechoty Morskiej „Pacyfik” został odrzucony niemieckim kontr atakiem i musiał powrócić na podstawę wyjściową. Gen. Juin pisał: „Jestem niespokojny i postanawiam sprawdzić, co się dzieje na Monte Faito, gdzie trwa bitwa. Po skontaktowaniu się z gene rałem Dodym, który dowodzi dywizją atakującą, uzyskuję od niego naj świeższe informacje i ruszam jeepem w stronę Omito. Nie proszę Do dy’ego, aby mi towarzyszył, wiem, że jest bardzo zajęty. Wciąż wydaje nowe rozkazy i otrzymuje nowe wiadomości dotyczące walk. [...] Wjazd pod górę w kurzu i upale, pod ostrzałem artylerii, a zwłaszcza moździerzy nieprzyjaciela jest długi i uciążliwy. Droga prowadząca do Omito jest usłana porozrywanymi ciałami mułów, a te, które pozostały przy życiu, schodzą na dół jeden za drugim, dźwigając rannych. Widzę przed sobą schodzących trzech dowódców batalionów należących do 8 Pułku, który kurczowo uczepił się Faito. Mam przed sobą dowódcę Delorta, bohatera walk pod Mainarde i Costa San Piętro, który umrze zaraz po zejściu na dół, dowódcę Jeannota, który nie jest tak poważnie ranny jak Delort i może mi opowiedzieć o piekle walk na Monte Faito [...]. Zszedłszy z Omito, opuszczam swojego jeepa, aby wdrapać się na szczyt po najbardziej stromym zboczu. Tak jest bezpieczniej, biorąc pod uwagę ostrzał z moździerzy. Ze szczytu z prawej strony widać Cerasola, z lewej Faito [...]. Spotykam się z pułkownikami Calliesem i Mollem. Jeden dowodzi piechotą dywizyjną marokańskiej 2 Dywizji Piechoty, a drugi 8 Pułkiem. Nie ukrywają przede mną, że toczy się ciężka walka, a nieprzyjaciel najprawdopodobniej chce wykorzystać wszystkie dostępne rezerwy w walce na Monte Faito. Odnoszę to samo wrażenie, widząc, jak w stronę tego punktu bez przerwy przypuszczane są kontrataki. Ale zauważam też, że nasza artyleria, która została wyposażona tak, aby wytrwać aż do osiągnięcia wyznaczonego celu, nie stoi bezczynnie. Niemieckie rezerwy niemalże topnieją pod ostrzałem 400 armat, które mają za zadanie wspierać działania marokańskiej 2 Dywizji Piechoty” 4. Pod wieczór szala powodzenia przechyliła się na korzyść Francuzów. W wydanym tego dnia rozkazie gen. Juin pisał: „Zacięty opór nieprzyja ciela jest dla nas wspaniałą wskazówką. Jest dowodem na to, że nie ma on nic w odwodach. Zresztą, wiadomości uzyskane od jeńców są jedno znaczne w tej kwestii. Wszystkie siły zostały rzucone na pierwszą linię obrony. Wydano rozkaz, iż należy ją utrzymać za wszelką cenę. Niemiec kie dowództwo wierzy, że aby przestraszyć wroga, wystarczy zwykła
384
demonstracja sił w górach. Wcale nie jest zaniepokojone, będąc przeko nane, że to pod Monte Cassino należy spodziewać się głównego uderzenia. Mamy przed sobą niezłą zaporę, ale jeśli tylko uda się nam utworzyć w niej choćby jedną rysę, wygrana będzie nasza”. 13 maja w nocy natarcie zostało wznowione. Oddziały marokańskiej 2 Dywizji Piechoty po zajęciu Cerasola oraz Girano rozpoczęły manoemre en eventail. Sukcesy tej dywizji upewniły gen. Juina, że wszystko szło zgodnie z planem i teraz należało już myśleć nie o toczącej się walce, ale o zajęciu Rzymu. Po południu marokańska 4 Dywizja Górska pod dowództwem gen. Francois Seveza zdobyła Feuci, a algierska 3 Dywizja Piechoty dowodzona przez gen. Josepfa de Goisland de Montsaberta skierowała się na Castelfor te. W tym samym czasie francuska 1 Dywizja Piechoty Zmotoryzowanej w ciężkich bojach posuwała się na San Giorgio i zajmowała po drodze miejscowości San Andrea, San Ambroglio i San Apolinare, a w zakolu rzeki Garigliano miała współdziałać z marokańską 2 Dywizją Piechoty5. Gen. Juin pisał: „Przemierzywszy dolną linię frontu, z jednej i z drugiej strony wiodącej części armii (tete de pont), zauważyłem rozmach i zapał żołnierzy, którzy starali się osiągnąć wytyczone cele. Generałowie tych dywizji byli w ciągłym ruchu. Bosset prowadził swojego jeepa i zagrzewał żołnierzy do walki, wołając przez tubę, a Monsabert robił to samo przy pomocy nadajnika radiowego, z którym się nie rozstawał. Tą pełną roz gorączkowania i entuzjazmu atmosferę zawdzięczano także innym wyda rzeniom. Koło południa udało się bowiem przechwycić wiadomość od nieprzyjaciela, który nakazywał swoim żołnierzom wycofywać się” 6. O 15.30 patrole francuskie stwierdziły, że Niemcy opuścili Monte Maio. Na szczycie tej góry zawisła ogromna francuska flaga. Tego dnia oddziały Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego przełamały na swoim odcinku Linię Gustawa7. Gen. Juin pisał: „Nieprzyjacielski front został przerwany drugiego dnia bitwy, ale nie na obszarze, gdzie walczyła brytyjska 8 Armia, która musiała dać z siebie najwięcej podczas bitwy. Było to do przewidzenia tym bardziej, że prawe skrzydło tej armii było cały czas zablokowane pod Monte Cassino” 8. 14 maja wieczorem oddziały francuskie dotarły do zbocza masywu Petrella. Następnego dnia oddziały marokańskie, algierskie i francuskie ruszyły do akcji i dźwigając ciężki sprzęt, przeszły po stromych zboczach masywu. W dalszej fazie walk Francuski Korpus Ekspedycyjny miał działać na prawym skrzydle amerykańskiej 5 Armii na styku z brytyjską 8 Armią. 25 — Monte Cassino
385
Zadanie to wymagało prowadzenia operacji w terenie górskim masywu Ausonia. To właśnie na styku Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego i 8 Armii doszło do najcięższych walk. Gdy 18 maja Francuzi opanowali San Ołiva, niemieckiej Linii Hitlera groziło przeskrzydlenie. W związku z tym feldmarszałek Kesselring całą swoją uwagę i wysiłek poświęcił na zatrzymanie oddziałów francuskich. Do akcji weszła niedaw no podciągnięta niemiecka 26 Dywizja Pancerna. Kontratak zwolnił na chwilę szybkość natarcia Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego. Do ciężkich walk doszło w starciu o Pico. Śmiałym manewrem, wzdłuż korytarza pomiędzy rzeką Liri a górami, gen. Juin zdołał przekroczyć wieczorem 20 maja drogę Pico-Pontecorvo. Dzięki temu następnego dnia opanował Monte Morrone i Monte Leucio. Doprowadziło to do przeła mania Linii Hitlera na odcinku Pico-Pontecorvo9. 22 maja po przełamaniu Linii Hitlera gen. Juin chciał jak najszybciej wejść w dolinę rzeki Sacco, co umożliwiało wyjście Francuskiego Korpusu Ekspedycyjnego na tyły oddziałów niemieckich będących w odwrocie w kierunku drogi nr 6. Okrążenie jednostek niemieckich miało zapobiec zorganizowaniu nowej linii niemieckiej obrony na południowy wschód od Rzymu. 23 maja oddziały francuskie ruszyły do natarcia. Po sześciu dniach walk miasteczko Ceccano zostało zajęte. Niemcy rozpoczęli odwrót. Feldmarszałek Kesserłing rzucił wszystkie swoje rezerwy do walki z Fran cuzami i Amerykanami10. W tym samym czasie amerykański II Korpus opanował Gaetę i w na stępnych dniach nacierał dalej wzdłuż wybrzeża morskiego w stronę Rzymu. W czasie gdy 2 Korpus Polski walczył z niemiecką obroną w masywie Monte Cassino, oddziały brytyjskiego XIII Korpusu, wykorzystując polskie działania, podsunęły się pod południowe stoki wzgórza klasztornego, a w dolinie Liri doszły do linii Piedimonte-Aąuino, gdzie zostały za trzymane. Znając położenie oddziałów alianckich, dowództwo niemieckie postanowiło wycofać większość oddziałów niemieckiej 1 Dywizji Spado chronowej na Linię Hitlera. Feldmarszałek Kesselring, pomimo sukcesów alianckich na południo wym odcinku frontu, nie zamierzał opuścić Linii Hitlera na odcinku Pontecorvo-Aquino-Piedimonte-Cairo. Dowództwo niemieckiej 10 Armii przerzuciło część sił na swoje południowe skrzydło nad rzekę Liri dzięki dobrze ufortyfikowanej linii na północy na odcinku Piedimonte-Cairo. Gen. Alexander, obawiając się znacznych strat w trakcie walk w terenie górskim, nie zdecydował się na manewr oskrzydlający dolinę rzeki Liri
386
przez brytyjski XIII Korpus i kanadyjski I Korpus. W związku z tym droga nr 6 nadal pozostawała zablokowana. 23 maja rozpoczęło się natarcie brytyjskiej 8 Armii na Linię Hitlera. W działaniach wziął udział kanadyjski I Korpus i jedna dywizja z brytyj skiego XIII Korpusu. 25 maja Linia Hitlera została przełamana. W walkach o Piedimonte wzięła udział wydzielona z polskiego 2 Korpusu Grupa „Bob”, a górę Monte Cairo opanowali ułani z 15 Pułku Ułanów Poznań skich. 25 maja sytuacja niemieckiej 10 Armii stała się krytyczna. Kanadyjski I Korpus przekroczył rzekę Melfy, Francuski Korpus Ekspedycyjny, który był już w okolicach San Giovanni Incarico, zagroził tyłom niemiec kiej 10 Armii. Niemcy nie mieli już żadnych odwodów. Jedynie odwrót mógł uratować resztki 10 Armii, a na to nie było zgody Berlina. Gdy wiadomość o planowanym odwrocie dotarła do Hitlera, ten wzburzony nie chciał słyszeć o jakimkolwiek kroku w ty ł11. Wobec tego dowódca niemieckiej 10 Armii przeprowadził rozmowę z szefem sztabu LI Korpusu, gen. Feuerteinem: „Vietinghoff — Chciałbym podkreślić, że stosownie do rozkazu Fuhrera linia Melfi musi być trzymana przez pewien czas. Obecnie wycofanie się z niej jest wykluczone. Elemen ty przeciwnika, które przekroczyły rzekę, muszą być wyparte z powrotem. Feuertein — Czuję się w obowiązku zameldować, że nie uratujemy wielu ludzi, jeżeli będziemy musieli utrzymać się za wszelką cenę... Vietinghoff — Musimy podjąć to ryzyko: Grupa Armii wydała spec jalny rozkaz utrzymania pozycji przez dłuższy czas. Feuertein — Melduję, że nieprzyjaciel już przekroczył Melfę w dwóch miejscach i nie mam dyspozycyjnych sił, aby restytuować położenie”. Sukcesy 5 Armii amerykańskiej zmusiły Hitlera do zmiany poprzed niego rozkazu nakazującego bezwzględną obronę linii rzeki Melfa i wy cofanie jednostek niemieckich na Linię Cezara. W nocy z 25 na 26 maja amerykański VI Korpus prowadzący operacje z przyczółka Anzio wbił się w ugrupowanie obronne niemieckiej 14 Armii gen. Ebeharda von Mackensena w rejonie miejscowości Cistema w połowie drogi z Anzio do Valmontone. Dzięki temu oddziały amerykań skie mogły posuwać się w kierunku drogi nr 6. Na skutek odwrotu części niemieckich dywizji pomiędzy skrzydłami 10 i 14 Armii powstała luka. Sytuacja stała się na tyle niebezpieczna, że Hitler, który kilkanaście godzin wcześniej nie zgadzał się odwrót, wydał rozkaz wycofania wszy stkich oddziałów na Linię Cezara12. W tym samym czasie amerykański II Korpus posuwał się drogą nr 7 w kierunku Anzio. Dzięki temu doszło do połączenia sił obu
387
amerykańskich korpusów, a to wpłynęło na ponowną zmianę decyzji gen. Clarka co do kierunku dalszego uderzenia. Dowódca amerykańskiej 5 Ar mii był przekonany, że wobec dotychczasowego pomyślnego przebiegu walk zaistniała szansa uderzenia na Rzym z dwóch kierunków: głównymi siłami armii wzdłuż drogi nr 7 wprost na Rzym przez Velletri oraz częścią sił na Valmontone położone przy drodze nr 6. Oprócz czynnika militarnego na decyzję Clarka miał również wpływ czynnik ambicjonalny — to właśnie jego armia wkroczy jako pierwsza przed Brytyjczykami do Wiecznego M iasta13. W rzeczywistości zdobycie Rzymu oprócz znaczenia propagandowego nie miało wielkiej militarnej wartości. Głównym celem 15 Grupy Armii było okrążenie i zniszczenie jak największej liczby niemieckich jednostek wchodzących w skład 10 i 14 Armii. W planach gen. Alexandra głównym zadaniem amerykańskiej 5 Armii było okrążenie niemieckiej 10 Armii i jej zniszczenie, a nie jak najszybsze dotarcie do Rzymu. W związku z tym Churchill dwukrotnie zwracał się do dowódcy 15 Grupy Armii, aby ten zmusił gen. Clarka do okrążenia niemieckiej 10 Armii. Brytyjski premier pisał: „schwytanie przeciwnika w pułapkę znaczy więcej niż zajęcie Rzymu, który i tak zdobędziemy. Ta pułapka jest jedyną rzeczą, która naprawdę się liczy”. W następnym liście Churchill po raz kolejny zwrócił się do gen. Alexan dra, aby ten ponownie wpłynął na dowódcę 5 Armii: „Ubliżyłbym naszej przyjaźni, jeśli nie powiedziałbym panu, że gloria tego zwycięstwa, już i tak ogromnego, nie będzie mierzona ani zdobyciem Rzymu, ani dotar ciem do przyczółka, ale liczbą odciętych niemieckich dywizji”. Pomimo tych interwencji nie udało się wpłynąć na amerykańskiego dowódcę, aby zmienił plan działania i właśnie dzięki temu feldmarszałek Kesselring zdołał wyprowadzić większość jednostek niemieckiej 10 Armii z pułapki na nową linię obrony. Równocześnie niemiecki dowódca ogłosił Rzym miastem otwartym. W związku z sukcesami francuskiego korpusu oddziały niemieckie znalazły się w bardzo trudnej sytuacji. Postępy jednostek amerykańskiej 5 Armii zmusiły Hitlera do zmiany poprzedniego rozkazu nakazującego bezwzględne bronienie linii rzeki Melfa i wycofanie jednostek niemieckich na Linię Cezara. 4 czerwca 1944 roku amerykańska 88 Dywizja Piechoty jako pierwsza weszła do Wiecznego Miasta. Tym samym zakończyła się czwarta bitwa o Rzym 14. Straty obu stron w tej bitwie były bardzo poważne — zginęło, zostało rannych lub dostało się do niewoli około 100 tysięcy żołnierzy. W sumie
388
w trwającej pół roku bitwie o Rzym straty obu stron wyniosły ponad 200 tysięcy żołnierzy. Straty 2 Korpusu w bitwie o Monte Cassino wyniosły 923 poległych, 2931 rannych i 345 zaginionych, z których 251 powróciło do oddziałów po zakończeniu walk. Wspominając swój pierwszy pobyt w Rzymie, generał Clark przytaczał zabawną anegdotę: „Entuzjazm okazywany przez znaczną część Rzymian w odniesieniu do amerykańskich oddziałów graniczy często z histerią. Amerykanie też są pełni entuzjazmu i bynajmniej nie tracą czasu na podziwianie wspaniałych budowli z przeszłości, o których kiedyś czytali w swoich podręcznikach historii. To właśnie któregoś z tych dni jeden z naszych żołnierzy rzuca najbardziej pikantną uwagę, jaka została wy powiedziana w całej włoskiej kampanii. Kiedy podziwiał ruiny starożyt nego Koloseum, najpierw cicho aczkolwiek przeciągle zagwizdał, a potem wykrzyknął: « 0 cholera!». Nigdy bym nie przypuszczał, że nasze bom bardowania wyrządziły aż takie zniszczenia w Rzymie” 15.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14 15
Fred M aj d a 1 a n y, Cassino..., s. 244-245. George F o r t y , Battle for Monte Cassino, s. 133. Wincenty I w a n o w s k i , Bitwa o Rzym 1944, s. 174-175. A. J u i n , Memoires, t. I, s. 312-313. Ibid, s. 315; George F o r t y , Battle fo r Monte Cassino, s. 134. A. J u i n , Memoires, t. I, s. 315. Fred M a j d a l a n y , Cassino..., s. 248. Gen. Juin wspominał: „Po południu miało miejsce wzruszające wydarzenie, bo na szczycie Majo załopotała trójkolorowa flaga, którą wciągnięto na wysoki maszt. Kilka dni przed atakiem oznajmiłem Dody’emu, że chcę, aby umieszczono tę flagę na szczycie Majo już po jego zdobyciu tak, aby była widoczna od strony Morza Tyrreńskiego aż po Abruzję. Dody kazał ją przygotować i natychmiast wciągnąć na maszt pierwszym niemieckim więźniom”. Patrz A. J u i n , Memoires, t. I, s. 315. A. J u i n , Memoires, t. I, s. 316. Ibid., s. 317-318. Fred M a j d a l a n y , Cassino..., s. 254. Ibid. Ibid., s. 255-256; George F o r t y , Battle for Monte Cassino, s. 135. Mark C l a r k , Calculated Risk, s. 341. Ibid., s. 343. Ibid., s. 344-345.
MAPY
1. Lądowanie wojsk sojuszniczych na półwyspie Apenińskim i przebieg działań bojowych od 3 września 1943 do 15 stycznia 1944. 2. Położenie na froncie Cassino 17 stycznia 1944. Pierwsze natarcie na linię „Gustawa” i desant w rejonie Anzio-Nettuno. 3. Drugie natarcie na Monte Cassino 15-18 luty 1944 4. Trzecie natarcie na Monte Cassino 15 marca 1944 5. Czwarte natarcie. Położenie wojsk w dniu 11 maja 1944 i przebieg działań w okresie 11-22 maja 1944 6. Bitwa o Monte Cassino — szkic topograficzny 12 Kompanii Geograficznej 7. Przebieg natarcia 2 Polskiego Korpusu w dniach 11/12 i 12.V.1944 r. 8. Natarcie 2 Polskiego Korpusu w dniach od 16 do 19.V.1944 r. 9. Działania 2 Korpusu Polskiego w okresie 16-25 maja 1944 10. Przebieg działań bojowych w okresie 23 maja-4 czerwca 1944
399
400
POŁOŻENIE NA FRO NCIE CASSINO 17 STYC ZN IA 1944. PIERW SZE NATARCIE NA LINIĘ „G U S T A W A ” I DESANT W REJONIE A N Z IO -N E TT U N O .
Monte Cassino
401
402
403
SZKIC Nr.2a.
404
405
406
407
408
SPIS TREŚCI
Wstęp .................................................................................................................... 5 Rozdział 1. Armia Polska w ZSRR w latach 1941-1942 .................................................. 15 Rozdział 2. Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich .................................................. 39 Rozdział 3. Wojsko Polskie na Środkowym i Bliskim Wschodzie 1942-1943 ................. 50 Rozdział 4. Walki aliantów we Włoszech — koncepcja bałkańska ................................... 70 Rozdział 5. Pierwsza bitwa o Monte Cassino 12 stycznia-12 lutego ............................... 83 Rozdział 6. Druga Bitwa o Monte Cassino 15-18 lutego .................................................. 88 Klasztor Benedyktynów ................................................................................ 92 Rozdział 7. Trzecia bitwa o Monte Cassino 15-26 marca ............................................. 101 Rozdział 8. Czwarta bitwa o Monte Cassino ...................................................................... 109 Rozdział 9. Polskie przygotowania do bitwy ...................................................................... 117 Rozdział 10. Przed bitwą ........................................................................................................ 142 Strona niemiecka .......................................................................................... 142 Polacy ............................................................................................................. 147 Zaopatrzenie ................................................................................................... 148 Służba zdrowia ............................................................................................ 153 Dzień „D” ...................................................................................................... 157 Rozdział 11. Pierwsze natarcie 5 Kresowej Dywizji Piechoty ........................................... 162 Natarcie 13 Wileńskiego Batalionu Strzelców ........................................ 165 Natarcie 15 Wileńskiego Batalionu Strzelców .......................................... 171 18 Lwowski Batalion Strzelców .................................................................. 177
421
14 Wileński Batalion Strzelców ................................................................. 186 Straty 5 KDP w pierwszym natarciu ......................................................... 188 Rozdział 12. Pierwsze natarcie 3 Dywizji Strzelców Karpackich ..................................... 193 Natarcie 2 Batalionu Strzelców Karpackich ............................................. 194 Natarcie 1 Batalionu Strzelców Karpackich ............................................. 206 3 Batalion Strzelców Karpackich .............................................................. 214 Straty 3 DSK ............................................................................................... 217 Rozdział 13. Sytuacja w dowództwach 2 Korpusu, 3 i 5 Dywizji, 11-12 maja ............. 221 Rozdział 14. Opinie o pierwszym natarciu .......................................................................... 230 Rozdział 15. Sytuacja w 2 Korpusie w dniach 13-16 maja .............................................. 237 Rozdział 16. Drugie natarcie 5 Kresowej Dywizji Piechoty .............................................. 254 Sytuacja w 5 Kresowej Dywizji Piechoty w dniach 13-16 maja ........... 254 16 Lwowski Batalion Strzelców ................................................................. 255 15 Wileński Batalion Strzelców ................................................................ 263 17 Lwowski Batalion Strzelców ................................................................ 265 13 Wileński Batalion Strzelców ................................................................. 274 14 Wileński Batalion Strzelców ................................................................. 277 18 Lwowski Batalion Strzelców ................................................................. 280 Półbataliony piechoty 5 Kresowej Dywizji Piechoty ............................... 284 Półbatalion kpt. Ludwika Szamockiego ................................................ 285 II półbatalion kpt. Mariana Kuźniewicza .............................................. 287 Półbatalion saperów mjr. Stanisława Maculewicza .............................. 289 Półbatalion mjr. Stanisława Małeckiego ............................................... 290 Zgrupowanie mjr. Smrokowskiego — kompania komandosów i szwadron szturmowy 15 Pułku Ułanów .................................................................. 291 Działania 5 Dywizji 19 maja 1944 roku ................................................... 295 Rozdział 17. Drugie natarcie 3 Dywizji Strzelców Karpackich ........................................ 306 4 Batalion Strzelców Karpackich ............................................................... 309 6 Batalion Strzelców Karpackich oraz działania 2 szwadronu 4 Pułku Pancernego w Gardzieli .............................................................................. 317 Klasztor Benedyktynów na Monte Cassino .............................................. 324 Rozdział 18. Sytuacja w sztabach od 17 do 19 maja ......................................................... 330 Rozdział 19. Udział saperów w bitwie o Monte Cassino .................................................. 340 10 Batalion Saperów ................................................................................... 342 3 Karpacki Batalion Saperów ..................................................................... 349
422
5 Kresowy Batalion Saperów ................................................................... Rozdział 20. Służba Zdrowia w bitwie o Monte Cassino .................................................. Rozdział 21. Podsumowanie działań 2 Korpusu .................................................................. Rozdział 22. Alianci podczas czwartej bitwy ...................................................................... Na odcinku brytyjskiej 8 Armii .................................................................. Na odcinku amerykańskiej 5 Armii .......................................................... Bibliografia selektywna ................................................................................... Mapy ................................................................................................................. Indeks osób ......................................................................................................
354 362 372 382 382 383 390 398 409
Ćwiczenia artylerii 5 Dywizji Piechoty. ZSRR czerwiec 1942 r.
Zbiórka 5 DP. ZSRR czerwiec 1942 r.
Dr Zbigniew W awer - historyk wojskowości. Zajmuje się historią Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie w latach 1939 1945. Autor licznych publikacji z tego zakresu. Autor i współ autor film ów dokumentalnych i programów dotyczących historii oręża polskiego. Ważniejsze publikacje: Przechodniu, pow iedz Polsce... N arvik - Tobruk - M onte Cassino - Falaise (współautor); Organizacja polskich wojsk lądow ych w W iel kiej Brytanii 1940-1945; Z n ów w polskim mundurze. Arm ia Polska w ZSRR, t. 1, sierpień 1941-m a rze c 1942; W ojsko Polskie w II w ojnie św iatow ej (współautor); Ważniejsze film y to m.in.: „Dopóki w sercach naszych” o historii Instytutu Polskiego i Muzeum im. Gen. Sikorskiego; „Generał Stanisław Maczek” , „Bitwa Warszawska 1920” , „Polacy w bitwie o Anglię” , „W ykonać rozkaz 4444” , „Bitwa o Monte Cassino 1944” , „Bitwa pod Lenino 1943” , „W ał Pomorski 1945” , „Bitwa o Kołobrzeg 1945” , „Po lacy w bitwie o Berlin” ,„Bolonia 1945” .
o. ^ o
PATRONAT * ' HONOROWY Q FUNDUSZ POMOCY j ' . 5 KRESOWEJ DYWIZJI PIECHOTY .
PATRONAT MEDIALNY
,
,
WP.Pi
DMIPPMMl
NA WYSPACH BRYTYJSKICH OD 1940 ROKU • CODZIENNIE
[im ar
Informacyjne
HISTORIA U
STMAG .ORG I
portal historyczno - ntflitam y
Dowódca Armii Polskiej w ZSRR gen. dyw. Władysław Anders
Od lewej szef Sztabu Armii Polskiej w ZSRR płk dypl. Leopold Okulicki i gen. Anders
4 grudnia 1941 r., Moskwa, Kreml. Podpisanie deklaracji polsko-sowieckiej. Podpisuje Stalin. Od prawej stoją: komisarz Wiaczesław Mołotow, Naczelny Wódz gen. broni Władysław Sikorski, ambasador Stanisław Kot, gen. Władysław Anders
Zima 1941 r. ZSRR, Kołtubanka, obóz polski
Ochotnicy w drodze do Armii Polskiej w ZSRR
Buzułuk 11 listopada 1941. Sztab Armii Polskiej w ZSRR. Uroczystość z okazji Święta 11 listopada. Siedzą od lewej płk dypl. Okulicki (2), gen. bryg. Romuald Wolikowski (4), gen. Anders (7), gen. Bohusz-Szyszko (9) z tyłu za generałem płk. dypl. Kazimierz Wiśniowski
12 grudnia 1941 r. Tatiszczewo. Wizyta gen. Sikorskiego w 5 Dywizji Piechoty. Od prawej ambasador Kot, dowódca 5 DP gen. bryg. Mieczysław Boruta-Spiechowicz, gen. Sikorski, gen. Anders
12 grudnia 1941 r. Tatiszczewo, defilada 5 DP
25-26 lutego 1942 r. Ćwiczenia 5 DP
Pierwsza ewakuacja Armii Polskiej z ZSRR. Marzec 1942 r.
Obóz Armii Polskiej w ZSRR — maj-czerwiec 1942 r.
Polski cmentarz wojskowy na terenie Kazachstanu, 1942 r.
Żołnierz Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich na stanowisku w Tobruku
Okopy Samodzielnej Bry gady Strzelców Karpackich w Tobruku
Bombardowanie Tobruku
Polski patrol w Tobraku
Wizyta gen. Sikorskiego w Tobruku. Dekoracja żołnierzy SBSK Krzyżami VM i Walecz nych. Od lewej gen. T. Klimecki, gen. St. Kopański, mjr W. Rakowski, dowódca saperów brygady
Wizyta gen. Sikorskiego w Armii Polskiej na Wschodzie czerwiec 1943. Od prawej gen. Zając, gen. Anders, z tyłu gen. Sikorski
Ćwiczenia Armii Polskiej na Wschodzie, czerwiec 1943.
Z prawej dowódca 5 Kresowej Dy wizji Piechoty gen. bryg. Nikodem Sulik
Wizyta gen. Sosnkowskiego we Włoszech, marzec 1944 r.
Marzec 1944 r. nad Sangro. Od lewej gen. 01ivier Leese, dowódca brytyjskiej 8 Armii, gen. Anders, dowódca 2 Korpusu, gen. Bronisław Duch, dowódca 3 Dywizji Strzelców Karpackich
Czerwiec 1943 r., wizyta Naczelnego Wodza w Armii Polskiej na Wschodzie. Od prawej dowódca Armii Polskiej na Wschodzie gen. Anders i adiutant Naczelnego Wodza por. mar. Józef Ponikiewski
Czerwiec 1943 r., Bliski Wschód. Od lewej szef Sztabu NW gen. bryg. Tadeusz Klimecki, gen. Anders, gen. dyw. Józef Zając, zastępca dowódcy APW
Listopad 1943 r., wizyta Naczel nego Wodza gen. broni Kazi mierza Sosnkowskiego w APW. Od lewej gen. bryg. Bronisław Rakowski, dowódca 2 Brygady Pancernej, gen. Kossakowski, gen. Anders, gen. Sosnkowski
1944 r., wręczenie sztan daru 13 Wileńskiemu Ba talionowi Strzelców, ze sztandarem gen. Anders.
Jla J
Od lewej biskup połowy gen. Józef Gawlina, dowódca 5 KDP gen. bryg. Nikodem Sulik, dowódca 3 DSK gen. Duch
Marzec 1944 r., Sangro, Włochy, dowódca 8 Armii gen. Oliyier Leese i gen. Anders
Maj 1944 r. pod Monte Cassino, Sztab 3 DSK. Od prawej pierwszy szef Sztabu 3 DSK ppłk dypl. Henryk Piątkowski, drugi gen. Duch, czwarty gen. Anders
Zastępca dowódcy 2 Korpusu gen. Zygmunt Bohusz-Szyszko
Szef Sztabu 2 Korpusu płk. dypl. Kazimierz Wiśniowski
Dowódca saperów 2 Korpusu płk. inż. Konstanty Skąpski
Płk. dypl. Klemens Rudnicki zastępca do wódcy 5 KDP, zdjęcie z kwietnia 1945 r.
Ppłk. dypl. Henryk Piątkowski, szef Sztabu 3 DSK
Stanowisko ciężkiej artylerii 2 Korpusu
Wciąganie działa ppanc. na pozycje pod Monte Cassino, maj 1944 r.
1944 r., Włochy, mjr dypl. Florian Porębski, I oficer operacyjny 3 DSK
Maj 1944 r., Domek Doktora, masyw Monte Cassino
Maj 1944 r., Monte Cassino, stanowisko moździerza 3 PArtPpanc. z 3 DSK
Maj 1944 r., zaopatrzenie oddziałów 3 DSK pod Monte Cassino
Maj 1944 r., Monte Cassino, pierwszy posiłek
Maj 1944 r., oddziały polskie w rejonie Domku Doktora
Maj 1944 r. Monte Cassino, zasieki przed niemieckimi bunkrami
Maj 1944 r. Monte Cassino, polskie oddziały na stoku wzg. 593
Maj 1944 r. Monte Cassino, szpital połowy, operacja rannego
Transport rannych 18 maja 1944 r. pod Monte Cassino
Identyfikacja poległych żołnierzy 3 DSK w bitwie o Monte Cassino
Maj 1944 r. Monte Cassino, polegli żołnierze polscy
Maj 1944 r. Monte Cassino. Na noszach strz. Józef Guzowski z 1 Batalionu Strzelców Karpackich, lat 19
Maj 1944 r. Monte Cassino, rejon walk 4 Batalionu. Od prawej mjr Melik Somchjanc, zastępca dowódcy 4 Batalionu, po śmierci ppłk. Fanslaua dowódca Baonu, gen. Duch, gen. Anders, z tyłu gen. Odzierzyński
Patrol 5 Batalionu z 3 DSK na wzgórzu klasztornym. 18 maja 1944 r.
19 maja 1944 r., od lewej płk. dypl. Roman Szy mański, dowódca 2 Bry gady Strzelców Karpac kich. gen. Duch
25 maja 1944 r. gen. Anders wraz z gen. Duchem w rejonie walk 3 DSK, z tyłu widoczne ruiny klasztoru
Maj 1944 r. Monte Cassino. Na pierwszym planie od lewej płk dypl. Klemens Rudnicki, zastępca dowódcy 5 KDP, gen. Duch, mjr dypl. Zygmunt Zawadzki, oficer operacyjny Sztabu 3 DSK
18 maja 1944 r. godz. 9.55 wzgórze klasztorne, moment zawieszenia proporczyka 12 Pułku Ułanów Podolskich
Maj 1944 r. Monte Cassino, dowództwo 3 DSK, gen. Anders wita się z mjr. dypl. Zawadzkim, gen. Duch, płk Walenty Peszek, dowódca 1 Brygady Strzelców Karpackich
Gen. Sosnkowski wita się z gen. bryg. prof. dr. med. Bolesławem Szareckim, Naczelnym Chirurgiem 2 Korpusu
18 maja 1944 r., wzg. 593 z uskokiem 569
Marszałek Harold Alexander dekoruje gen. Bronisława Rakowskiego, dowódcę 2 War szawskiej Brygady Pancernej
1 września 1946 r. gen. Anders składa wieniec na cmentarzu polskim na Monte Cassino
18 maja 2004 r. delegacja byłych żołnierzy 3 DSK składa kwiaty na grobie gen. Bronisława Ducha. Pośrodku kpt. Józef Wojtecki prezes koła byłych żołnierzy 3 DSK