Castle Richard Derrick Storm 01 Nadchodzący sztorm Kiedy Derrick Storm musiał opuścić CIA, nie mógł tak po prostu się w...
7 downloads
20 Views
926KB Size
Castle Richard Derrick Storm 01 Nadchodzący sztorm Kiedy Derrick Storm musiał opuścić CIA, nie mógł tak po prostu się wycofać. Musiał upozorować własną śmierć. Gdy więc jego były szef, który w przeszłości uratował mu życie, prosi go o wyświadczenie przysługi przeprowadzenia śledztwa w sprawie głośnego porwania, Storm wie, że gra idzie o wyższą stawkę niż tylko życie syna senatora. Podjęcie się śledztwa oznacza przywrócenie Storma z wcześniejszej emerytury i jego powrót do Waszyngtonu. Działając obok seksownej agentki FBI April Showers, ale niezupełnie z nią współpracując, Storm musi odgadnąć, o co chodzi w zagmatwanym gąszczu żądań okupu i skomplikowanej sieci prywatnych związków i międzynarodowej polityki. Dociera do samego sedna sprawy porwania, ale sztorm wciąż się zbliża…
ROZDZIAŁ PIERWSZY Współcześnie, Silver Creek w stanie Montana Poczuł to znacznie wcześniej, niż usłyszał, nagły powiew wiatru, który przeniknął jego kości i spowodował napięcie każdego mięśnia w ciele. To była jego pierwsza reakcja, spotęgowana latami praktyki. Pomyślał, że takiego uczucia muszą doznawać psy w cichych momentach na chwilę przed trzęsieniem ziemi, kiedy tylko one wiedzą, co nadchodzi, czują, że wszystko zaraz się zmieni. Przez ułamek sekundy rozważał unik taktyczny, ale tutaj, pośród sosen i jałowców skalnych, to był głupi pomysł. Jak daleko mógł uciec? Może zdąży dotrzeć do brzegu rzeki, zanim przyjadą, może do linii drzew, jeśli dopisałoby mu szczęście. A co potem? Znajdował się około osiemdziesięciu kilometrów od najbliższego miasta, wyposażony tylko w to, co zmieściło się w jego plecaku. Tak czy owak, jakie to miało znaczenie? Oni już go znaleźli. A jeśli go znaleźli, oznaczało to, że wiedzą. Popatrzył na wodę spływającą ze skałek. Ile jeszcze czasu mu pozostało? Minuta, może dwie? Drapiąc się w znoszoną wojskową czapkę zakrywającą ciemnobrązowe włosy, spoglądał na pstrąga tęczowego unoszącego się leniwie tuż nad powierzchnią wody. Ostatnią godzinę spędził, wywabiając go z głębin. Może jeszcze zdąży. Jeśli już czegoś nienawidził, to właśnie niedokończonych
spraw. – No chodź. Chodź do tatusia – wyszeptał mężczyzna. Pstrąg, zahipnotyzowany ręcznie wiązaną muchą, podpłynął bliżej. Ale w chwili, kiedy ryba już miała połknąć przynętę, woda wokół zaczęła się burzyć i wzbierać przy dźwięku apokaliptycznego huku. Za późno. Przylecieli. Wysoko nad nim śmigła potężnej maszyny przyćmiły słońce, aby potem minąć linię drzew i w imponujący sposób zawisnąć nad mężczyzną. Kropelki wody spadły na jego zarost przypominający grubo zmielone ziarenka pieprzu. Żaden żołnierz, który kiedykolwiek słyszał dźwięk silników helikoptera Bell UH-1Y Venom, nigdy go nie zapomni. To odgłos, który słyszy, kiedy rusza do walki, i który towarzyszy mu, gdy walka się kończy – o ile wciąż żyje. Pilot wylądował na polanie niedaleko strumienia, a ze śmigłowca wyskoczył dwudziestoparoletni młodzieniec ubrany w popularny model garnituru. Śmigła helikoptera wciąż przecinały czyste powietrze. – Derrick Storm? – zawołał. – Czy to ty? Rybak rzucił młodzieńcowi pogardliwe spojrzenie. – Nigdy o nim nie słyszałem – warknął. Nie wiedząc, co dalej robić, młody wysłannik popatrzył przez ramię na helikopter. Otworzyły się boczne drzwi i na mokrej ziemi stanął starszy mężczyzna, gruby i niewysoki. Powoli podszedł nad brzeg strumienia, zwinął
dłonie w trąbkę i krzyknął: – Przysyła mnie Jedidiah. – Nie znam go. – Przewidział, że to powiesz – kontynuował tamten. – Jedidiah mówi, że przywołuje Tangier. Tangier. Tangier był straszny. Mimo upływu lat kiedy tylko rybak pomyślał o Tangierze, nadal czuł zimną posadzkę pod swoim policzkiem, klejącą się i mokrą od jego własnej krwi. Wciąż widział zmiażdżone ciała i słyszał rozpaczliwe wołania o pomoc. Gdyby nie Jedidiah... Zwijając linkę wędki, mężczyzna zaczął poruszać się ku brzegowi strumienia. Nie odzywał się do dwóch czekających na niego nieznajomych. Zebrał swój sprzęt wędkarski i wsiadł do helikoptera. Tangier. To była piekielnie ważna sprawa, tak zwane WCT[1]. Jedidiah wiedział, jak ciężko było mu zniknąć, umrzeć albo przynajmniej być martwym dla świata, który niegdyś znał. Dla świata, który próbował go zabić, nie raz, ale wielokrotnie. Jedidiah rozumiał, dlaczego ważne dla niego było, aby przestać istnieć. A teraz wzywał go z powrotem, ciągnąc go ponownie do tego, od czego tak bardzo chciał się odciąć. Siedzący w śmigłowcu mężczyzna popatrzył na strumień, łąkę, niebieskie niebo. Opuszczał to wszystko. – Lećmy – powiedział. – Więc jednak jesteś Derrickiem Stormem! – wykrzyknął młodszy mężczyzna. – Nie jesteś martwy, jak
wszyscy mówili. Starszy wysłannik pokazał pilotowi uniesiony w górę kciuk i helikopter odbił się od ziemi. – Ile to już lat, Storm? – zapytał starszy mężczyzna. – Od ilu lat nie żyjesz? Już prawie cztery lata. Cztery lata samotności, spokoju, samooceny. Przewartościowania i refleksji. Jedidiah znał Storma lepiej niż niejeden żyjący człowiek. I wiedział, że wróci, jeśli ktoś wyciągnie kartę atutową. Jedidiah nią zagrał. Tangier. Derrick Storm zawsze spłacał swoje długi. Nawet zza grobu. [1] Wiszę Ci To – z angielskiego I Owe You (przyp. tłum.).
ROZDZIAŁ DRUGI Na pasie do kołowania niedaleko bazy wojskowej Joint Base Andrews w stanie Maryland czekała czarna limuzyna, gdy wojskowy samolot sił powietrznych C-21A Learjet z Derrickiem Stormem na pokładzie wylądował na płycie lotniska. Teraz świeżo ogolony, ubrany w szyty na miarę garnitur od Caraceniego i czarne buty Testoniego Storm wszedł prosto z samolotu do samochodu przez tylne drzwi pasażera, które otworzył mu oficer wewnętrznej służby ochrony CIA, zwanej Security Protective Service (SPS). Opadając na skórzane siedzenie, Storm spostrzegł, że siedzi naprzeciwko Jedidiaha Jonesa, dyrektora agencji National Clandestine Service (NCS). Tą wymyślną nazwą określano oddział CIA, który rekrutował szpiegów i wykonywał najbrudniejszą robotę państwową za granicą. Jones uważnie studiował Storma zza swoich okularów połówkowych umieszczonych na nosie, który był złamany tak wiele razy, że żaden chirurg nie mógł go w pełni złożyć. Mimo że Jones mógłby być ojcem Storma, dyrektor NCS był wojskowej postury, zbudowany jak pitbul, miał ogoloną głowę i gruby głos, który brzmiał, jakby był zły, nawet kiedy mówił komuś komplement, co było rzadkością. – Wyglądasz o wiele lepiej, niż kiedy widziałem cię ostatni raz – powiedział Jones. – Trudno byłoby wyglądać gorzej – odrzekł Storm,
kiedy limuzyna ruszyła w stronę Waszyngtonu, w trasę, którą Storm znał aż za dobrze. Jones chrząknął. – W Tangierze było tragicznie. Nie wyszło tak, jak planowaliśmy. Zdarza się. W każdym razie cieszę się, że wróciłeś. – Ja nie. – Nie wierzę w to, Storm – zaoponował Jones. – Ktoś taki jak ty potrzebuje zastrzyku adrenaliny. Niebezpieczeństwo ci służy. Nie byłeś szczęśliwy w Montanie. I w głębi serca dobrze o tym wiesz. Tak jak ja. Wiedziałeś, że ten dzień kiedyś nadejdzie. – Mylisz się. Miałem tam święty spokój. – Gówno prawda, okłamujesz sam siebie. – Posłuchaj, jestem tutaj – powiedział Storm. – Ale kiedy już zrobię to, czego tym razem chcesz, wracam. Skończyłem z tym. Jesteśmy kwita. Jones wyciągnął grubego papierosa z kieszeni płaszcza, oderwał filtr, popatrzył na niego z lubością i zapalił. – A co z Clarą Strike? – zapytał. – Twierdzisz, że już nic dla ciebie nie znaczy? Ukrywanie emocji zawsze świetnie Stormowi wychodziło. W jego zawodzie była to konieczność. Nie da teraz Jonesowi satysfakcji ze swojej reakcji. Ani teraz, ani kiedy indziej. Pytanie Jonesa jednak go zabolało. Storm i Clara pracowali razem. Byli idealnymi partnerami – w pracy i w
łóżku. To częściowo z jej powodu zdecydował się zniknąć. Była jedną z przyczyn, dla których wciąż chciałby być duchem. To była ironia losu. Clarę też kiedyś uznano za martwą. Istniał nawet akt zgonu wystawiony w Richmond, który potwierdzał, że została zabita. Gdy Jones powiedział mu o jej śmierci, uwierzył. Był zdruzgotany. Wyrwano ją z jego życia, po raz pierwszy był w żałobie. Rzeczywiście czuł ogromny, przytłaczający ból z tego powodu. Potem odkrył, że to było kłamstwo. Jones to zaplanował: śmierć Clary została zaaranżowana dla dobra firmy, dla dobra kraju. Ale nie dla jego dobra. Długi czas zajęło mu zaakceptowanie faktu, że Clara nie umarła, że żyła gdzieś, oddychała, jadła, prawdopodobnie kochała się z kimś innym, kiedy on był w żałobie. A jednak nie skontaktowała się z nim. Pozwoliła mu wierzyć, że została zabita. Dlaczego? Jeśli pracowało się dla Jonesa, bycie martwym stanowiło ryzyko zawodowe. To był profesjonalny wymóg. Jej śmierć zraniła go jednak głęboko. Storm zastanawiał się, czy jego śmierć spowodowała u niej taką samą reakcję. – Nie martw się – powiedział Jones. – Clary nie ma w kraju. – Wyświadcz mi przysługę – powiedział Storm. – Nie mów jej, że żyję. To by tylko... wszystko skomplikowało. Jones się uśmiechnął, ukazując rząd perfekcyjnie
prostych zębów. Czy Jones miał serce? Czy może był najbardziej makiaweliczną osobą w firmie, lodowato zimną? Storm nie był tego pewien, nawet po tylu latach pracy dla niego. – Jeśli tylko tego chcesz, Derrick – odparł Jones, biorąc głęboki oddech. – Chcę od ciebie jeszcze jednej obietnicy – powiedział Storm. – Kiedy zrobię to, czego ode mnie chcesz, obiecaj mi, że pozwolisz mi znów być martwym – tym razem już na zawsze. Jones pochylił się i wyciągnął prawą rękę. – Masz moje słowo – powiedział. – Spłaciłem dług? – W całości. Po tej sprawie wszystko skończone – odparł Jones, a po chwili dodał: – Poza tym i tak jesteś już za stary i zbyt miękki do tej roboty. Storm odwzajemnił uśmiech. – Co się takiego stało, że musiałeś przywołać Tangier? – Porwanie. Tutaj, w Waszyngtonie. – Przywołałeś Tangier z powodu porwania? – powtórzył Storm nieufnym głosem. – To jeszcze nie wszystko. Z Jonesem zawsze było coś jeszcze. Umysł Derricka już pracował na wysokich obrotach. Wiedział, że Jones nie ściągałby go z upozorowanej emerytury tylko z powodu porwania. To nie miało sensu. CIA nie było upoważnione do działania w granicach Stanów
Zjednoczonych. Porwania podlegały jurysdykcji FBI i chociaż dla opinii publicznej CIA i FBI zawsze prezentowały jednolity front, Storm wiedział, że toczy się pomiędzy nimi, łagodnie mówiąc, zażarta rywalizacja. Jones gardził obecnym dyrektorem FBI, Rooseveltem Jacksonem. – Kto został porwany? – zapytał Storm. – Przyrodni syn senatora Stanów Zjednoczonych – odpowiedział Jones. – Nazywa się Matthew Dull, a jego ojczym to senator Thurston Windslow z Teksasu. Thurston Windslow. Pierwszy gracz przedstawienia teatru kabuki, które miało się niedługo rozpocząć. Windslow był jednym z najbardziej wpływowych senatorów w Kongresie i przewodniczącym komisji nadzwyczajnej do spraw wywiadu, której przypadło zadanie obserwowania i nadzorowania CIA i Jedidiaha Jonesa. Nic dziwnego, że Jones był tym zainteresowany. Z tą sprawą musieli być jednak powiązani inni gracze i musiało chodzić o coś więcej niż porwanie. – Kto porwał jego przyrodniego syna? – zapytał Storm. Jones machnął ręką, w której trzymał papierosa, jednym ruchem odsuwając od siebie dym i pytanie Storma. – Jesteśmy w drodze do biura Windslowa. On ci wszystko opowie. W ten sposób zostaniesz w to wprowadzony na świeżo, bez żadnych uprzedzeń czy wyobrażeń.
To był klasyczny Jedidiah Jones. Stormowi przytrafiało się to już wcześniej. Jones lubił, kiedy jego oficerowie sami oceniali sytuację i wyrażali na jej temat własną opinię. Chciał zobaczyć, czego się nauczą, czy odkryją coś, co on mógł przeoczyć. Jones dawał im tyle informacji, ile potrzebowali, jeśli czuł, że ich potrzebują, i tylko wtedy, kiedy on sam wiedział, że ich potrzebują. Jones był bardzo skrytym człowiekiem i nawet kiedy ktoś ukończył zadanie, nigdy nie był pewien, jak to wszystko pasuje do jego wielkiego planu. Tylko Jones rozumiał ten plan. Działał w świecie, w którym nic nie było takie, jak się wydawało, i nic nie mogło być brane za pewnik. Nawet jego najbliżsi współpracownicy nigdy nie byli pewni, co Jones planował. – A co z FBI? – zapytał Storm. Jones wzruszył ramionami. – Co z nimi? Zajmują się sprawą. Agentem specjalnym, który prowadzi śledztwo, jest kobieta, April Showers. Kolejny gracz dołącza do gry. – April Showers? To jej prawdziwe imię? – Tak. Jej rodzice musieli mieć poczucie humoru. Albo są hipisami z lat sześćdziesiątych. Tak czy inaczej, będzie w biurze senatora, kiedy tam dotrzemy. – A kim ja mam być? – Ty jesteś doradcą specjalnym. Nazywasz się Steve Mason. Tym sposobem Derrick Storm może pozostać martwy.
– A jeśli coś pójdzie nie tak, nie ma żadnego Steve’a Masona. – Dokładnie tak – powiedział Jones. – Wygląda na to, że zadałeś sobie dużo trudu: sprowadzenie mnie z powrotem, nadanie mi fałszywej tożsamości, i to tylko z powodu porwania. Jones wypuścił serię idealnie równych kółeczek z dymu. – To naprawdę smutne – stwierdził. – Kółeczka z dymu. Gdy wszędzie już zabraniają palić, powoli stają się wymierającą sztuką.
ROZDZIAŁ TRZECI Kiedy jechali na wschód aleją Konstytucji, przez kuloodporne szyby czarnej limuzyny Storm ujrzał wyłaniającą się przed nimi kopułę Kapitolu. Był to imponujący widok, szczególnie że w nocy budynek był jasno podświetlony. Samochód minął budynek Senatu Russella, który był pierwszym z trzech ozdobnych biurowców wykorzystywanych przez stu senatorów wybranych przez naród Stanów Zjednoczonych. Storm zawsze myślał, że skrót SOB[1] pasuje do miejsca, w którym senatorzy robili interesy, szczególnie w mieście, gdzie obsesja na punkcie akronimów była widoczna. Następny był budynek Senatu Dirksena. Otwarto go w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym ósmym roku i przez prawie dwie dekady był nazywany po prostu drugim budynkiem Senatu, dopóki Kongres nie zdecydował, aby nazwać go na cześć Republikanina, senatora z Illinois, Everetta M. Dirksena, słynnego oratora, nagrodzonego Grammy za album patriotycznych przemówień Dzielni mężczyźni. Senatorowie uwielbiali nazywać budynki imionami własnych kolegów. Kiedy limuzyna zatrzymała się przy zachodnim wejściu do budynku Dirksena, oficer ochrony z SPS poderwał się z przedniego siedzenia i ruszył do środka, aby oznajmić oficerom policji znajdującym się na służbie
w budynku, że przyjechało dwóch VIP-ów. Jones i Storm nie zostali zatrzymani przez kontrolę bezpieczeństwa. Nie było przechodzenia przez wykrywacze metalu, żadnego przeszukiwania teczek i opróżniania kieszeni. Zamiast tego oboje zostali szybko odeskortowani do biura senatora Windslowa, gdzie jego sekretarka natychmiast zaprowadziła ich do prywatnego apartamentu senatora. Tak jak wszystko inne na Kapitolu, biura senatorskie były przyznawane ze względu na wiek i władzę. Im większe biuro, tym ważniejszy senator. Windslow posiadał największe biuro w budynku. Jego prywatna przestrzeń była wysoka na cztery i pół metra, znajdowały się w niej ozdobne rzeźbione półki na książki i gruby dywan. Drogie brązowe skórzane sofy i wyściełane fotele ustawiono przodem do biurka z polerowanego mahoniu, które na pewno nie pochodziło z rządowego magazynu urzędu obsługi administracyjnej. Jedna ściana była pokryta oprawionymi fotografiami, które ukazywały senatora pozującego z zagranicznymi prezydentami oraz innymi osobistościami. Był to dowód na to, że Windslow rozkoszował się władzą, którą posiadał, i chętnie korzystał z fundowanych przez podatników bankietów w egzotycznych lokalach. Kolejna ściana była udekorowana pieczęcią stanu Teksas i parą rogów teksańskiego byka. Senator wstał zza biurka, nie wysilając się, aby podejść do nich i się przywitać. Zbliżyli się do niego z wyciągniętymi rękami. – Najwyższy czas, Jedidiah – warknął Windslow
ściskając dłoń agenta CIA. – Czekam na was od dziesięciu minut. Senator popatrzył na Storma i obydwaj mężczyźni zmierzyli się wzrokiem, jak dwóch chłopców gotujących się do bójki na szkolnej przerwie. Windslow miał około siedemdziesięciu lat, był wysoki, szczupły i rozpoznawalny na pierwszy rzut oka. Jego twarz była znana z niedzielnych telewizyjnych programów śniadaniowych i popołudniowych wiadomości, ale to jego fryzura i głos zapadały w pamięć. Miał białe włosy, niemodnie uniesione, zaczesane do tyłu i spryskane błyszczącym lakierem. Mówił wolno, z umyślnym południowym akcentem, który miał przypominać wyborcom, że on też kiedyś był jednym z nich, zatwardziałym demokratą. W Teksasie, który reprezentował przez ponad trzydzieści lat, uważano go za niepokonanego. – Więc to jest twój człowiek – rzekł Windslow. – Senatorze Windslow – powiedział Jones – to jest Steve Mason. Nie pracuje dla mnie, ale od czasu do czasu dostaje ode mnie zlecenia. Jest prywatnym detektywem. – Jesteś naprawiaczem? – zapytał dosadnie Windslow. – To ty jesteś człowiekiem, który doprowadza sprawy do końca, choćby nie wiem co się działo, tak? Stormowi nie spodobało się, że poza nimi w biurze były jeszcze trzy inne osoby. Wchodząc do biura, bez trudu rozpoznał agentkę specjalną FBI April Showers. Zdradziło ją wybrzuszenie pod żakietem. Żonę senatora
znał z artykułów w prasie, ale nie miał pojęcia, kim jest dwudziestoparoletnia dziewczyna siedząca obok. – Jestem tutaj, by podać pomocną dłoń – powiedział Storm, unikając odpowiedzi na pytanie senatora. – Mam wystarczająco dużo pomocnych dłoni – odparł Windslow. – Całe FBI podaje mi pomocne dłonie, jak na razie bez skutku. Potrzebuję kogoś z pięścią. Przez moment nikt nic nie mówił, po czym żona senatora odezwała się cicho: – Mój mąż zdaje się zapominać o swoich manierach. Nazywam się Gloria Windslow. – Wstała powoli, pokazując, że jako dobrze wyszkolona żona polityka potrafiła kontrolować swoje emocje. Nawet w momentach wielkiego stresu wiedziała, że musi być opanowana. Uścisk jej dłoni był delikatny, paznokcie zadbane. Była co najmniej trzydzieści lat młodsza od swojego męża. Miała na sobie drogi strój nowojorskiego projektanta, skrojony tak, aby podkreślić jej figurę. Storm czytał o niej w prasie. Kiedy Gloria Windslow skończyła liceum, opuściła biedne miasteczko w Teksasie, w którym się urodziła. Jej przepustką był zapierający dech w piersiach wygląd i nieposkromiona ambicja, dzięki którym zdobyła miejsce w drużynie cheerleaderek Dallas Cowboys. Zaszła w ciążę, wyszła za mąż za gwiazdę – rozgrywającego NFL[2], a dwa lata później się z nim rozwiodła, twierdząc, że znęcał się nad nią. Wraz ze swoim dzieckiem znalazła się na okładkach takich magazynów jak „People” i „Us”, gdzie przedstawiano ją
jako samotną matkę, która sprzeciwiła się poniżaniu przez sławnego męża. Gloria i senator spotkali się dwa lata później na zbiórce pieniędzy na cele polityczne w Dallas, gdzie zwolennicy senatora płacili trzy tysiące dolarów, aby usłyszeć, jak mówi. Przyjechała w towarzystwie najbogatszego kawalera w mieście, prominentnego adwokata, lecz wyjechała z Windslowem. Miesiąc później zatrudnił ją jako swoją osobistą sekretarkę w Waszyngtonie. Rok później senator, żonaty od trzydziestu lat, złożył pozew o rozwód, wywołując w domu awanturę. Różnica wieku nowej pary wzbudzała zaskoczenie, ale Windslow zatrudnił firmę z Manhattanu zajmującą się public relations, która miała pomóc w odzyskaniu jego misternie budowanej reputacji dobrego chrześcijanina dbającego o dom. Kiedy rzecznicy z Madison Avenue skończyli swoją pracę, Gloria nie była już tą, która rozbiła rodzinę. Teraz była pewną siebie kobietą i zaufanym doradcą swojego męża, z zamiłowaniem do oświaty, bibliotek i problemów kobiet. W święta Bożego Narodzenia zaprosiła na przyjęcie do swojej willi dzieci specjalnej troski i zafundowała im przejażdżkę na kucykach w podgrzewanej stajni. Mimo że przekroczyła już czterdziestkę, wciąż wyglądała oszałamiająco, wszystko dzięki ścisłym głodówkom, operacjom plastycznym i regularnym zastrzykom z botoksu. Przedstawiwszy się, Gloria wskazała Stormowi drugą kobietę w pokoju.
– To jest Samantha Toppers – powiedziała, kierując jego uwagę na młodszą kobietę. – Ona i mój syn, Matthew Dull, są zaręczeni. Kiedy Toppers wstała z sofy, aby się z nim przywitać, Storm zdał sobie sprawę, że patrzy na architektoniczny cud. Ważyła mniej niż czterdzieści pięć kilogramów i nie miała więcej niż metr pięćdziesiąt wzrostu, ale miała tak duży biust, że Storm zastanawiał się, jakim cudem nie przeważył do przodu, kiedy wyciągnęła rękę, aby się przywitać. – Miło mi pana poznać – powiedziała Toppers dziecinnym głosem. Kiedy w końcu spojrzał na jej twarz, zobaczył, że jej oczy są opuchnięte i czerwone od płaczu. – A to jest agentka specjalna April Showers – kontynuowała Gloria. W zielonych oczach agentki Storm dostrzegł poirytowanie. Stanowiła przeciwieństwo Samanthy Toppers. Showers mierzyła metr osiemdziesiąt i miała ciało światowej klasy maratończyka, co oznaczało, że na dwa i pół centymetra wzrostu przypadał jeden kilogram. Miała około trzydziestu pięciu lat, porcelanowo białą skórę i rude włosy związane w kok. – Skoro już poznał pan wszystkich – powiedział senator Windslow – przejdźmy do rzeczy. Mój pasierb, Matthew, został porwany. Dopadli go, kiedy wraz z Samanthą szedł przez kampus Uniwersytetu Georgetown. – Na całe szczęście – przerwała mu Gloria –
Samancie nic się nie stało. Porwali jednak mojego syna. Po raz pierwszy odkąd Storm wszedł do biura, zobaczył rozpacz w oczach Glorii Windslow. Po jej policzkach zaczęły spływać łzy. Wyciągnęła z torebki chusteczkę i otarła je. – Porywacze zostawili panią Toppers roztrzęsioną na chodniku – kontynuował Windslow. Storm próbował dostrzec trochę sympatii na twarzy Windslowa, ale jej tam nie było. Czyżby oczekiwał, że piersiasta Toppers będzie walczyć z napastnikami? Samantha spuściła wzrok, unikając spojrzenia Windslowa. – Myślę, że najlepiej będzie – oznajmiła Gloria, szlochając – jeśli agentka specjalna Showers opowie panu szczegóły. Bardzo ciężko jest mi o tym mówić bez emocji. Wywołana do tablicy agentka Showers powiedziała: – Do porwania doszło trzy dni temu. Na skrzyżowanie kampusu Georgetown, gdzie pan Dull i pani Toppers czekali na zmianę świateł, podjechał biały van. Było krótko po czternastej. Trzech zamaskowanych mężczyzn wyskoczyło z auta, jeden został za kierownicą. Pierwszy ze sprawców wystrzelił w powietrze z broni automatycznej, aby przestraszyć gapiów. Pozostałych dwóch obezwładniło Matthew i wepchnęło go do vana. Samochód porzucono, znaleźliśmy go sześć przecznic dalej. – Żadnych odcisków palców czy innych śladów,
zgadza się? – zapytał Storm. – Tak. Wszystko zostało wyczyszczone. – A co z łuskami? – Wszystko jest w moim raporcie – odpowiedziała szorstko. – Który agentka pokaże panu, kiedy już stąd wyjdziemy – oświadczył Windslow. – Rozmawiałem rano z Jacksonem, dyrektorem FBI, który poinformował agentkę Showers, że będzie z panem ściśle współpracować, bez zadawania żadnych pytań, prawda? – Tak – odpowiedziała Showers. – Mam panu pomóc. – Agentka Showers uważa, że włączenie pana do śledztwa nie jest najlepszym pomysłem – powiedziała Gloria Windslow. – Mój mąż i ja myślimy inaczej. – Wszystko dlatego, że FBI do tej pory nie kiwnęło nawet palcem – oznajmił Windslow. Storm widział, jak mięśnie szczękowe Showers się napinają. Podejrzewał, że mocno zaciskała zęby, aby nie wymsknęła się jej jakaś riposta. – Dostałem list z żądaniem okupu dzień po tym, jak go porwali – powiedział senator. – Zażądali miliona dolarów, które natychmiast zgodziłem się zapłacić. – W tym momencie posłał Showers zdegustowane spojrzenie. – Obecna tutaj agentka Showers zapewniła mnie, że jeśli będę robił to, czego te skurwysyny chcą, FBI będzie w stanie ich złapać, kiedy przyjdą po pieniądze. – Ale tak się nie stało – wtrąciła Gloria Windslow. Ta dwójka sprawiała wrażenie zgranej drużyny. Mimo że
początkowo żadne z nich nie chciało rozmawiać o sprawie, obydwoje zdawali się jednak do tego skorzy. – FBI nawaliło – dodał Windslow. – Z całym szacunkiem, panie senatorze – odpowiedziała Showers. – Przestrzegaliśmy standardowych procedur. Okup pozostawiono dokładnie w miejscu, w którym porywacze kazali nam go położyć. Cały obszar był monitorowany. – Te pieniądze po prostu tam leżały i nikt się nie pojawił, by wziąć sobie milion dolarów – stwierdził Windslow. – Wiedzieli, że to pułapka. Ktoś musiał uprzedzić porywaczy. Po prostu to wiem. – Nie wiemy tego – odrzekła Showers. – Cóż, młoda damo, coś ich musiało odstraszyć jak jelenia węszącego podczas polowania – odparł Windslow. – Następnego dnia dostałem kolejne informacje dotyczące okupu. Teraz jednak ci dranie zdecydowali się zagrać ostrzej. Gloria zaniosła się cichym szlochem. Toppers wstała z kanapy i kucnęła przy krześle, na którym siedziała jej przyszła teściowa. Windslow wstał zza biurka i również do niej podszedł, kładąc prawą dłoń na jej ramieniu. – Dla mojej żony to szczególnie trudna sytuacja. Żadna matka nie powinna przez to przechodzić. – Pogłaskał ją po włosach, po czym kontynuował: – Te skurwysyny wyrwały Matthew cztery przednie zęby i wysłały je do mnie razem z żądaniem okupu, dołączyli również zdjęcie. Wtedy postanowiłem porozmawiać z
Jedidiahem. I to właśnie wówczas zdecydowałem, że potrzebujemy pana pomocy. Storm popatrzył na agentkę Showers. Prawą nogę założyła na lewą i tak mocno je ścisnęła, że prawy palec u nogi był wetknięty za lewą kostkę. Ręce miała ciasno założone na piersiach. Nawet ktoś, kto zupełnie nie znał się na mowie ciała, mógłby odgadnąć, jak bardzo była sfrustrowana. – Chciałbym zobaczyć te dwa żądania okupu – powiedział Storm. – Agentka Showers je panu przyniesie – odparł Windslow. – Teraz chciałbym prosić wszystkie kobiety o opuszczenie mojego biura. Chcę porozmawiać z Jedidiahem i jego człowiekiem na osobności. – Chodźmy, moje panie – powiedziała Gloria, powoli podnosząc się z krzesła. Toppers od razu ustawiła się za nią, ale Showers ani drgnęła. – Senatorze – odezwała się stanowczo – jako szef tego śledztwa muszę być przy każdej rozmowie, która ma związek z porwaniem. – Są sprawy, które chciałbym omówić na osobności, panno Showers – warknął Windslow. – Otrzymałem wcześniej zapewnienie od dyrektora Jacksona, że będzie pani ze mną współpracować. Czy mam do niego zadzwonić i poprosić o zastępstwo za panią? – Tak na marginesie – powiedziała Showers. – Popełnia pan błąd, wprowadzając do śledztwa człowieka z zewnątrz.
– Tak na marginesie – odburknął Windslow, przedrzeźniając ją. – Kazałem pani opuścić mój gabinet. Showers odwróciła się i wyszła za drzwi. Windslow zwrócił się do Storma: – Jedidiah powiedział mi, że jesteś człowiekiem, który wie, jak znaleźć ludzi, którzy nie chcą być odnalezieni, i że dobrze sobie radzisz w trudnych sytuacjach. – Jest facetem, do którego zawsze zwróciłbym się o pomoc – odparł Jones. – Jeśli to byłby mój pasierb, zadzwoniłbym właśnie do niego. – Dokładnie to chciałem usłyszeć – rzekł Windslow. – Potrzebuję kogoś, kto potrafi namierzyć tych skurwysynów i zrobić wszystko, co w jego mocy, aby uwolnić mojego syna. Rozumiesz, co mam na myśli? – Chce pan postępu w sprawie i nie obchodzi pana, w jaki sposób to się stanie – odpowiedział Storm. Windslow się uśmiechnął. – No, wreszcie otrzymuję takie odpowiedzi, jakich oczekuję. Tak, dokładnie o to mi chodzi, panie Mason, czy jakkolwiek się pan nazywa. Prosiłem Jedidiaha, aby załatwił mi najlepszego człowieka. Storm milczał. – Po pierwsze chcę, żeby pan namierzył tych skurwysynów, a później ma pan zabić ich wszystkich. Nie chcę, aby czytał im pan ich prawa i aresztował ich, a potem żeby dostali jakiegoś wygadanego adwokata, który to wszystko zatuszuje i doprowadzi do ciągnącego się
latami procesu. Chcę, żeby byli martwi. I chcę, żeby zrobił to pan, zanim kolejne części ciała mojego pasierba trafią do mojej żony. [1] Skrót od nazwy Senate Office Building. W języku potocznym skrót pochodzi od eufemizmu Son Of a Bitch (przyp. tłum.). [2] National Football League – Zawodowa Liga Futbolu Amerykańskiego (przyp. red.).
ROZDZIAŁ CZWARTY Kiedy Storm i Jones wyszli z budynku Kapitolu i dotarli do hotelu Willard InterContinental na Pennsylvania Avenue, znajdującego się niecałą przecznicę od Białego Domu, była godzina dwudziesta trzydzieści. Zanim się rozstali, Jones wręczył Stormowi kopertę wypełnioną studolarowymi banknotami, sfałszowane prawo jazdy stanu Nevada, odznakę prywatnego detektywa o imieniu Steve Mason, komórkę, która miała bezpośrednie połączenie z biurem Jonesa w CIA, i kluczyki do wypożyczonego samochodu stojącego na parkingu hotelowym. Gdy Storm wjechał na piąte piętro i wszedł do swojego apartamentu, usłyszał dźwięk telefonu. Z recepcji dzwoniła agentka Showers. Przyjechała, aby wprowadzić go w sprawę. – Zapraszam na górę – powiedział Storm. – Zaczekam na pana w restauracji hotelowej. Storm dołączył do niej pięć minut później. Zajęli miejsca przy odosobnionym stoliku. – Nigdy nie byłam w tym hotelu – oznajmiła, siadając. – Jest znany. Mark Twain napisał tutaj dwie książki. – Możemy iść na górę do mojego apartamentu, oprowadzę panią – powiedział. – Chciałam tylko być uprzejma – odrzekła. – Nie interesuje mnie pana sypialnia. – Szkoda – stwierdził Storm. – Liczyłem na pełne
wprowadzenie. – Rozejrzał się po prawie opustoszałej restauracji. – Ten hotel jest o wiele lepszy niż te, do których wcześniej wysyłał mnie Jedidiah – dodał. Przy ich stoliku pojawił się kelner. Showers poprosiła o kawę, Storm zamówił hamburgera za szesnaście dolarów i piwo za osiem. Kiedy kelner zanotował zamówienie i odszedł, agentka Showers zaczęła mówić: – Dokąd Jedidiah wysyłał pana wcześniej? – Gdybym pani powiedział, musiałbym potem panią zabić. – Stara śpiewka. – W moim przypadku prawdziwa. – Proszę posłuchać – warknęła. – Zostałam zmuszona do wprowadzenia pana w sprawę i do pracy z panem. Myślę, że mam prawo wiedzieć, kim pan jest. Przerwał im kelner, który przyniósł napoje. – Jestem prywatnym detektywem, tak jak powiedział Jedidiah. Kiedy byłem w wojsku, pracowałem dla niego od czasu do czasu – powiedział Storm, gdy kelner odszedł. – Naprawdę? – zapytała sceptycznie. – Sprawdziłam coś dzisiaj, zaraz po tym, jak Jedidiah zakomunikował nam, że przylatuje pan do miasta. Powiedział, że jest pan z Nevady. Jeśli to prawda, to dlaczego nigdzie nie ma żadnej wzmianki o tym, że jest pan prywatnym detektywem w tym stanie? – Chciałem zrobić licencję. Po prostu nie miałem na to czasu. – Storm wzruszył ramionami.
– Ale posiada pan prawo jazdy stanu Nevada, prawda? Storm nie odpowiedział. Miała go wprowadzać w sprawę, a nie przesłuchiwać. Ale Showers nie dawała za wygraną. – Sprawdziłam wszystkie zdjęcia Steve’ów Masonów, którzy posiadają prawo jazdy ze stanu Nevada. Nie wygląda pan na żadnego z nich – powiedziała. Storm był zawiedziony. Jedidiah zwykle bardziej się starał, jeśli chodziło o fałszywe dokumenty. – Ściąłem włosy – odrzekł. – Sprawdziłam pana w bazie FBI, nie ma tam żadnej informacji o Stevie Masonie, która pasowałaby do pana rysopisu. Kim tak naprawdę pan jest? Storm nachylił się nad nią i wyszeptał: – Jestem człowiekiem, który został tutaj ściągnięty, aby posprzątać pani bałagan. To wszystko, co powinna pani wiedzieć. Kelner przyniósł mu hamburgera. Storm nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo był głodny. Wziął wielki kęs, popijając go sporym łykiem zimnego piwa. – Co dokładnie chce pan wiedzieć o tym porwaniu? – zapytała zrezygnowanym głosem. – Wszystko. Storm zadawał pytania pomiędzy kęsami. Showers powtórzyła wszystko to, co usłyszał w gabinecie Windslowa. Tego dnia Matthew Dull i Samantha Toppers skończyli właśnie ostatnie zajęcia na Uniwersytecie
Georgetown i wychodzili już z kampusu, aby coś zjeść, kiedy podjechał biały van i wyskoczyło z niego trzech napastników. Jeden wystrzelił w powietrze z broni automatycznej, odstraszając potencjalnych śmiałków. Potem wymierzył broń prosto w przerażoną twarz Toppers. Dwaj pozostali porywacze obezwładnili Dulla i zaciągnęli go do samochodu. Całe porwanie nie trwało dłużej niż minutę. – Dlaczego nie było o tym wzmianki w żadnej stacji informacyjnej w kraju? – zapytał Storm. – Pociągnięto za odpowiednie sznurki. Dziennikarzom powiedziano, że był to tylko uczelniany żart. Władze uniwersytetu się na to zgodziły. Ogłosiły, że ten żart wymknął się spod kontroli. – Jakiego rodzaju broni automatycznej użyto? Showers otworzyła czarną skórzaną teczkę, którą przyniosła, i wyciągnęła z niej plastikową torbę, zawierającą tuzin mosiężnych łusek. – Nie było na nich żadnych odcisków palców – powiedziała, kładąc torebkę na stole. Storm nawet nie próbował jej otworzyć, kończąc spokojnie swojego hamburgera. Widział w życiu wystarczająco dużo łusek o wymiarach 7,62 × 39 milimetrów, aby rozpoznać je na odległość. – Porywacz użył karabinu AK-47, czyli kałasznikowa – powiedział. – Tak – odparła Showers zaskoczona. – Niestety, na świecie używa się obecnie około siedemdziesięciu pięciu
milionów kałasznikowów. Związek Radziecki odwalił kawał roboty, dostarczając je każdej grupie terrorystów i rewolucjonistów na świecie, a także każdemu świrowi w Stanach Zjednoczonych, który znalazł sposób, legalny lub nielegalny, aby zdobyć tę broń, mogącą wystrzelić sześćset pocisków na minutę. – Nie jest fajnie być Bambim w dzisiejszych czasach. Uśmiechnął się. Ona nie. – Ci kolesie wkroczyli szybko, ostro, rozmyślnie i nie pozostawili nic, co mogłoby pomóc w ich identyfikacji. To profesjonaliści, być może byli wojskowi – powiedział Storm. – Zerknijmy na te informacje dotyczące okupu. Wyciągnęła ze swojej teczki dwa listy. Obydwa były zabezpieczone plastikową folią. Pierwszy napisano pismem technicznym, takim, jakiego użyłby architekt na swoich projektach. „ZABIJEMY TWOJEGO PASIERBA, JEŚLI NIE ZAPŁACISZ NAM 1 000 000 DOLARÓW”. W liście była jeszcze mowa o zapłaceniu okupu w banknotach studolarowych. Pieniądze miały być umieszczone w walizce pozostawionej w restauracji fast food w okolicy Union Station, największej stacji kolei i metra, znajdującej się niedaleko Kapitolu. Porywacze narysowali w liście schemat, który pokazywał, gdzie należy zostawić walizkę: pod stołem przy tylnej ścianie. Okup miała dostarczyć narzeczona Dulla. – Samantha Toppers była przerażona – powiedziała Showers. – Mówiłam jej, że jest bezpieczna. Całą stację
obstawiliśmy naszymi agentami – było ich około stu, przyjeżdżających i odjeżdżających. Wykorzystaliśmy stażystów i emerytowanych agentów, żeby porywacze nie zorientowali się, kto jest cywilem, a kto nie. – I nikt nie zabrał walizki? – Nikt nie wykazał nią najmniejszego zainteresowania, nawet kiedy Samantha odchodziła od stolika. – Jestem zaskoczony. Nie z powodu porywaczy, ale dlatego, że walizka leżała sobie tak spokojnie na Union Station i nikt jej nie ukradł. – Znaleźliśmy częściowy odcisk palca w rogu pierwszego listu. Na drugim nic nie było. Przysłano go następnego dnia – powiedziała Showers, kontynuując wprowadzanie Storma w sprawę. Tak jak pierwszy, drugi list był napisany ręcznie, ale już nie pismem technicznym. Nie było w nim żadnej wzmianki o okupie, tylko groźby. „Twój syn umrze, jeśli nadal będziesz się z nami bawił w kotka i myszkę”. – Już na pierwszy rzut oka widać, że te dwa listy napisały różne osoby – powiedział Storm. – Nie tylko pismo jest inne, ale też papier, którego użyto. Pierwszy list miał na sobie częściowy odcisk palca, drugi nie. W drugiej wiadomości jest również błąd. W pierwszej opisują Dulla jako pasierba Windslowa. W drugiej już jako jego syna. – Tak, ja też to zauważyłam – odrzekła Showers. –
Ale wiemy, że porywaczy było przynajmniej czterech. Jeden z nich mógł napisać pierwszy list, a inny drugi, po prostu żeby zbić nas z tropu. Tak samo mogło być ze zwrotami „syn” i „pasierb”. To wszystko mogło być zamierzone. Storm nie był tego taki pewien, ale zdecydował się kontynuować. – Proszę mi opowiedzieć o senatorze Windslowie. Ma wielu wrogów? – zapytał. – Oczywiście. To jeden z najbardziej nielubianych senatorów w Waszyngtonie. Jest bardzo bezceremonialny i siedzi tu już tak długo, że jest nietykalny. I doskonale o tym wie. Terroryzuje ludzi, a kiedy nie dostanie tego, czego chce, jest wściekły – i zawsze się mści. Inni politycy się go boją, nawet ci z Białego Domu. Ma reputację osoby bezwzględnej i mściwej. – Jak każdy polityk, którego znam – powiedział Storm. – Nie, Windslow gra w swojej własnej lidze. Można by sądzić, że republikanie będą go nienawidzić, bo jest demokratą. A to połowa jego własnej partii nie może go znieść. A mówimy tylko o Kapitolu. Poza Kongresem zapewne najbardziej nienawidzą go ekolodzy. Windslow jest zwolennikiem Big Oil[1]. Zawsze był. Nie wierzy w globalne ocieplenie, uważa, że firmy wydobywające ropę naftową powinny mieć pozwolenie na wiercenie dziur, gdzie tylko zapragną, a raz nawet głosował przeciwko projektowi ustawy, który nakładałby pobieranie grzywien
za zaśmiecanie parków. – Trudno jest mi wyobrazić sobie bandę uzbrojonych ekologów porywających pasierba senatora – odpowiedział Storm. – Prosił mnie pan o przedstawienie jego wrogów, zatem właśnie to robię. Jestem dokładna. Storm zawołał kelnera i zamówił kolejne piwo. – No dobrze, kto poza przykuwającymi się do drzew jest następny na liście wrogów? – Jako przewodniczący senackiej komisji do spraw wywiadu Windslow ma ogromną władzę. Zawsze był wielkim obrońcą Izraela, przez co nienawidzą go ekstremiści z Bliskiego Wschodu. – Jakieś szczególne komórki terrorystyczne? – Wszystkie nim pogardzają. Udało mu się również zrazić do siebie Rosjan, Niemców i Greków. Jest zagorzałym antykomunistą i nie ufa nowym przywódcom Rosji. Uważa, że Niemcy to naziści, i nie darzy sympatią państw socjalistycznych. – Jakim cudem można nienawidzić Greków? – zapytał Storm. – Oni zawsze tylko tłuką talerze i wydają euro, których nie mają. Showers się nie uśmiechnęła. – Są też ludzie pana pokroju – środowisko wywiadowcze. Senator Windslow i Jedidiah dzisiaj współpracowali w biurze senatora, ale krążą plotki, że tych dwoje kłóci się o tajną operację. A ich spór się zaostrzył.
– Jaką tajną operację? – Nie mam pojęcia. To nie moja liga. Może pan się dowie. – Naprawdę wierzy pani, że Jedidiah stoi za tym porwaniem? – zapytał Storm sceptycznie. – W tym momencie nie stawiam na nikogo. Myślę, że wy, typki z CIA, jesteście zdolni do wszystkiego. Nawet pański dzisiejszy przyjazd może być częścią podstępu. Dokończyła swoją kawę i ostrożnie odstawiła kubek na spodek. Mimo że Showers podała mu dość długą listę podejrzanych, Storm podejrzewał, że coś ukrywa. Wiele lat temu nauczył się, że ostatnia rzecz, o której ludzie wspominali podczas przesłuchań, zawierała najważniejsze wskazówki. – Gdyby sytuacja była odwrotna, osobiście byłbym wściekły – powiedział współczująco. – Myślałbym: „Za kogo ten koleś się uważa, wchodząc z butami w moje śledztwo?”. Nie byłbym tak pomocny, jak pani teraz. Popełniono jednak zbrodnię i jest szansa, że Matthew Dull wciąż żyje. Jesteśmy mu winni, aby wyłożyć wszystkie karty na stół, więc jeśli jest jeszcze coś, co mogłaby mi pani powiedzieć, cokolwiek, co mogłoby pomóc, proszę się tym ze mną podzielić. Brzmiał szczerze. Był w tym świetny. Zawsze wychodziło mu to na dobre – w pracy i w łóżku. Showers przez chwilę milczała. W końcu zaczęła mówić:
– Jakiś rok temu Agencja dowiedziała się, że Windslow przyjmuje łapówki. Duże łapówki. Pierwsza skarga przyszła od mieszkańca Teksasu, który liczył na lukratywny kontrakt wojskowy. Jeden z pracowników Windslowa zażądał łapówki. Kiedy Teksańczyk odmówił, kontrakt przeszedł do innej firmy. Wtedy ten mężczyzna do nas zadzwonił, ale mieliśmy tylko jego słowo, a to nie wystarczało, żeby wnieść zarzuty przeciwko senatorowi Stanów Zjednoczonych. – Zaczęła pani drążyć sprawę. Skinęła głową. – Nie miałam zamiaru mu odpuścić. Odkryłam, że Windslow dodawał klauzule do przepisów, które pozwalały firmom wydobywającym ropę na przeniesienie milionów dolarów z międzynarodowych operacji do Stanów Zjednoczonych bez odprowadzania podatku. – Ale to nie jest nielegalne – powiedział Storm. – Senatorowie cały czas pogrywają z urzędem skarbowym, żeby pomóc swoim przyjaciołom. – Racja. Ale odkryłam, że Windslow zgarniał pieniądze za to, że pomagał koncernom zaoszczędzić na podatku. W każdym razie jest kilka osób, które chętnie o tym porozmawiają. Ale nic na papierze. Windslow jest mądry. Potem znalazłam niezbity dowód. Odkryłam przelew, który był łapówką przesłaną przez kogoś z zagranicy. – Kogo? Rząd? Korporację? Czy osobę prywatną? – Nie jestem pewna. Łapówki są trudne do
udowodnienia. Osoba, która ją dała, nie będzie chciała rozmawiać, podobnie jak osoba, która ją dostała. Najłatwiej jest udowodnić przestępstwo, jeśli ma się jakiś wyciąg z banku, ślad przesłanych pieniędzy. Storm nie przerywał. Chciał, żeby mówiła. Doskonale jednak wiedział, na jakich zasadach działają łapówki i jak je ukryć. Pomógł Jedidiahowi rozprowadzić miliony dolarów w Iraku i Pakistanie. Agencja rozdawała banknoty studolarowe, jakby to były cukierki na Halloween – wszystko bez wiedzy Kongresu i amerykańskich podatników. – Byłam w stanie namierzyć przelew kwoty w wysokości sześciu milionów dolarów z londyńskiego banku na konto na Kajmanach, gdzie została spieniężona i przywieziona do Waszyngtonu. Jestem prawie pewna, że wylądowała w rękach Windslowa – powiedziała Showers. – Prawie pewna czy stuprocentowo pewna? Jej twarz przybrała zbolały wyraz. To pytanie trafiło w samo sedno. – Jestem pewna, że opracowałam sprawę poszlakową w wystarczający sposób, aby doprowadzić do oskarżenia. Ale kiedy moje dokumenty trafiły do biura dyrektora, zostały odłożone na bok. Nikt nie chciał mi powiedzieć dlaczego. To było trzy tygodnie temu. Showers spojrzała na zegarek. Była dwudziesta trzecia, a restaurację powoli zamykano. Wzięła od niego oba listy. – Zrobiłam to, co mi kazano – powiedziała. –
Wprowadziłam pana. Przyjadę po pana jutro punktualnie o ósmej. Stworzyliśmy stanowisko dowodzenia w budynku FBI. Jeśli ma pan więcej pytań, może je pan zadać jutro mojemu szefowi na odprawie. – Oczywiście, że mam więcej pytań – odrzekł. – Skoro zamykają restaurację, proponuję przenieść się do mojego apartamentu, aby porozmawiać jeszcze chwilę. – Nie sądzę, aby miał pan na myśli rozmowę. Uśmiechnął się szeroko. – To zależy od rodzaju rozmowy. Niech pani przynajmniej pozwoli mi się odprowadzić do samochodu. – Jestem uzbrojona i myślę, że mogę przejść przez hol na parking bez pańskiej pomocy – powiedziała, po czym po raz pierwszy odkąd zaczęli rozmawiać, uśmiechnęła się i dodała: – Poza tym chyba powinnam obawiać się pana bardziej niż kogoś obcego. – Ałć – odparł, łapiąc się za serce, jakby go postrzelono. – Ja tylko próbuję być dżentelmenem. – W takim razie może pan zapłacić rachunek, panie Stevie Masonie. Patrzył, jak odchodzi od stołu, podziwiając oszałamiające rezultaty codziennych ćwiczeń jogi ukryte pod dopasowanymi spodniami. Podpisał rachunek numerem swojego pokoju i fałszywym nazwiskiem, po czym ruszył za nią. Kiedy jednak wszedł do holu, Showers siedziała już za kółkiem swojego bmw. Wyszedł przez podwójne drzwi hotelowe dokładnie w momencie, kiedy odjeżdżała. Gdy się jej przyglądał, zobaczył
czarnego mercedesa, który wyłonił się z bocznej ulicy obok hotelu i zaczął ją śledzić. Storm rozpoznał czerwono-biało-niebieski znaczek na samochodzie. Była to rejestracja dyplomatyczna. Pospieszył do swojego pokoju, gdzie włączył przenośny komputer i zalogował się do Internetu. Dyplomatyczne tablice rejestracyjne zawierały dwuliterowy kod odpowiadający krajowi, któremu amerykański Departament Stanu przydzielił rejestrację. Kody co jakiś czas zmieniano i przydzielano komuś innemu. Liter WB nigdy nie używano dla oznaczenia Wielkiej Brytanii, zaś IZ dla Izraela, ponieważ potencjalni wrogowie mogliby zbyt łatwo zidentyfikować pasażerów pojazdu. Storm zauważył, że na rejestracji mercedesa śledzącego Showers widniały litery YR. W kilka sekund odgadł, co oznaczają. W co wpakował go Jedidiah Jones? Dlaczego samochód rosyjskiego korpusu dyplomatycznego śledził agentkę specjalną Showers? [1] Big Oil – określenie grupy największych koncernów naftowych, kontrolujących znaczną część światowego rynku paliwowego (przyp. red.).
ROZDZIAŁ PIĄTY Telefon hotelowy w apartamencie Storma wyrwał go ze snu spowodowanego alkoholem. Na szafce nocnej poniewierało się kilka buteleczek whisky wziętych z hotelowego minibaru. Storm poszedł późno spać, ponieważ szukał informacji w zaszyfrowanej bazie danych CIA i innych serwisach federalnych służb wywiadowczych, dostępnych przez Internet. Poszukiwania przyniosły mu kilka wskazówek, lecz to, co odkrył, przypominało kawałki puzzli, które trzeba połączyć w całość. Około trzeciej nad ranem Storm położył się do łóżka, ale trudno mu było zasnąć. Wiedział dlaczego. Powodem nie było porwanie. Istniały dwie przyczyny i obydwie miały coś wspólnego z jego powrotem do Waszyngtonu. Clara Strike i Tangier. Czasem tylko Jack Daniel’s pomagał człowiekowi w walce z przeszłością. Kobiecy głos w telefonie powiedział: – Dzwoni senator Windslow. Storm popatrzył na zegarek, który stał obok łóżka. Było kilka minut po szóstej. Jego głowa pulsowała. Za moment usłyszał głos Windslowa. – Te skurwysyny znowu zostawiły list, tym razem u mnie w domu. – Przysłali coś poza tym? – Żadnych zębów ani części ciała, jeśli o to pytasz. Ale podnieśli oczekiwania co do okupu.
– Ile? – Sześć milionów! Jestem w swoim domu w Great Falls. Przyjeżdżaj natychmiast! – Zadzwonił pan do agentki Showers? – zapytał Storm, notując adres. W słuchawce zapadło milczenie. W końcu Windslow odpowiedział: – Nie chcę, aby ona bądź FBI się w to mieszali. Wytłumaczę panu, kiedy pan tu dotrze. Proszę do niej nie dzwonić, to rozkaz. Rozkaz? Storm musiał to wyjaśnić z Windslowem. Tylko Jones wydawał mu rozkazy, nie żaden polityk. Storm zszedł do recepcji, aby odebrać wypożyczony samochód. Przydzielono mu białego forda taurusa. Nie było to auto, którym jeździli szpiedzy w filmach kryminalnych, ale było idealne do jazdy po Waszyngtonie i jego przedmieściach. Pojechał w kierunku alei Konstytucji, skręcił w prawo, przejechał przez rzekę Potomak i skierował się na północ w stronę George Washington Parkway, aż dotarł do obwodnicy, dużej autostrady, która okrążała miasto. Wyjeżdżając z miasta w kierunku zachodnim, skierował się w stronę Wirginii. Kolejne dziesięć minut zajął mu dojazd do Great Falls, gęsto zalesionego obszaru podmiejskiego, na którym stało mnóstwo posiadłości wartych kilkadziesiąt milionów dolarów. Zakładał, że jest śledzony – jeśli nie przez CIA, to przez FBI. Prawdopodobnie gdzieś w taurusie była zamontowana pluskwa albo wykorzystywano telefon
komórkowy, który dał mu Jones. Na razie go to nie obchodziło. Dostępu na podjazd senatora Windslowa broniła ozdobna żelazna brama. Storm przycisnął guzik przy domofonie i kiedy skrzydła bramy się otworzyły, przejechał kolistym podjazdem, z którym graniczył starannie utrzymany trawnik. Starsza czarnoskóra służąca otworzyła drzwi wejściowe i odeskortowała Storma do okazałego foyer, wyłożonego importowaną włoską marmurową posadzką i ozdobionego gigantycznym wersalskim żyrandolem zrobionym z kryształków i oksydowanego mosiądzu. Wprost przed Stormem wyrastały podwójne schody. Po obydwu stronach wisiały portrety – jeden z nich był wizerunkiem senatora Windslowa, drugi przedstawiał Glorię Windslow. Ponieważ obrazy te wisiały niedaleko pierwszego stopnia, sprawiały wrażenie, że senator stoi na jednym ciągu schodów, a jego żona na drugim. Storm zauważył, że artysta był na tyle przenikliwy, aby rozpoznać, że Windslowowie kładli większy nacisk na pochlebstwa niż realizm. Obydwoje wyglądali jak brytyjscy arystokraci. Senator Windslow miał na sobie ciemnoniebieski nylonowy dres sportowy, a na ramionach zrolowany ręcznik. Na jego czole widniały kropelki potu. – Codziennie rano jeżdżę na rowerku stacjonarnym – wyjaśnił. – Pozwala mi to jednocześnie ćwiczyć i czytać gazetę oraz oglądać wiadomości. Storm podążył za nim przez boczne drzwi do
wyłożonego boazerią gabinetu, gdzie na stole otoczonym trzema wyściełanymi skórą krzesłami służąca postawiła dzbanek z kawą i dwa kubki. Krzesła pasowały do brązowych skórzanych foteli w biurze Windslowa. Storm zauważył kolejną parę rogów zawieszonych na ścianie, identyczną z tymi, które wisiały w Kapitolu. Najwidoczniej gust senatora dotyczący wystroju wnętrz nie zmieniał się w zależności od tego, czy był on w domu, czy w pracy. – Hattie, nasza gosposia, przynosi mi codziennie rano gazety, które wyjmuje ze skrzynki przy bramie, kiedy ćwiczę – powiedział Windslow, po czym nalał sobie kawy i usiadł. Skinął głową w stronę Storma na znak, że też może sobie nalać kawy, jeśli chce. – Dzisiaj rano Hattie znalazła to przy bramie. Windslow wskazał otwartą brązową kopertę, która leżała na stoliku razem z parą żółtych gumowych rękawiczek. – Czy ktoś już sprawdzał, czy na tym liście nie ma odcisków palców? – zapytał Storm. – Nie. Proszę włożyć te rękawiczki, zanim pan go dotknie. Hattie przyniosła je z kuchni. Storm włożył rękawiczki. Były ciasne. Wyjął list z koperty i spytał: – Czy pańska żona wie o nowym żądaniu okupu? Windslow potrząsnął głową. – Wciąż śpi w swojej sypialni na górze. Swojej sypialni. Nie powiedział „naszej sypialni”.
Najwidoczniej używanie różnych ciągów schodów nie było jedyną rzeczą, która ich dzieliła. Trzeci list od porywaczy wyglądał bardzo podobnie do pierwszego. Napisano go pismem technicznym i zawierał szczegółowe instrukcje. „IDŹ DO SWOJEJ SKRYTKI BANKOWEJ I WYCIĄGNIJ Z NIEJ SZEŚĆ MILIONÓW, KTÓRE MASZ TAM ZABUNKROWANE”. Kiedy Storm czytał, senator rzekł: – Mój pasierb musiał się wygadać o tych sześciu milionach. Ten mały bękart nie potrafi trzymać języka za zębami. Prawdopodobnie powiedział im o tym, kiedy wyrywali mu zęby. Sześć milionów dolarów w skrytce bankowej. Storm był zaskoczony sposobem, w jaki senator zdecydował się o tym powiedzieć, jakby posiadanie tak dużej sumy pieniędzy było najbardziej naturalną rzeczą na świecie. Showers miała rację co do Windslowa. Wszyscy go nienawidzili. Nic dziwnego, że ten Wielki Człowiek chciał się z nim widzieć sam na sam. Sytuacja zaczęła się robić interesująca, więc Storm postanowił zagrać w tę grę. – Dlaczego pański pasierb wiedział o tych pieniądzach? – Skrytka jest wynajęta na niego. List zawierał instrukcje, aby senator podjął z banku sześć milionów przed dzisiejszym zamknięciem. Pieniądze należało podzielić na równe kupki po półtora miliona każda i włożyć je do czterech sportowych toreb.
Dokładnie o osiemnastej porywacze zadzwonią do Samanthy Toppers na jej telefon komórkowy z instrukcjami, gdzie dostarczyć torby. Będzie potrzebowała samochodu, ponieważ miejsca dostarczenia toreb będą rozrzucone wokół Waszyngtonu. Jeśli FBI spróbuje monitorować dostawy lub wkroczyć do akcji, porywacze zabiją Matthew Dulla. Dźgając kościstym palcem żądanie okupu, Windslow powiedział: – Proszę się upewnić, że przeczytał pan dokładnie ostatnie zdanie. „STEVE MASON MA ZAWIEŹĆ SAMANTHĘ TOPPERS DO BANKU, A PÓŹNIEJ NA MIEJSCA DOSTAWY PIENIĘDZY”. – Skąd, do diabła, porywacze wiedzą o panu? – zapytał Windslow oskarżycielskim tonem. – I dlaczego chcą, żeby to właśnie pan zawiózł moją przyszłą synową, aby dostarczyć moje sześć milionów w gotówce? Storm musiał przyznać, że było to interesujące pytanie. Zapewne był jakiś przeciek, informator przekazywał wiadomości porywaczom. Stormowi nie podobał się jednak ton Windslowa. Możliwe, że senatorowi uchodziło na sucho zastraszanie innych, ale na Storma to nie działało. – Mam kilka własnych pytań – odpowiedział Storm, ignorując pytanie Windslowa. – Dlaczego nie chce pan, aby FBI dowiedziało się o tym liście? – Ponieważ te sześć milionów dolarów to pieniądze
przeznaczone na kampanię wyborczą. Teksas to duży stan. Wielu ludzi rozdaje pieniądze podczas wyborów. Sądzę, że ani agentka Showers, ani Departament Sprawiedliwości by tego nie zrozumieli. – Urząd skarbowy też nie – powiedział Storm. – To pieniądze z łapówek. – Daj spokój, synu. Jedidiah mówił mi, że jesteś bystry. Myślisz, że jak się prowadzi kampanie wyborcze? Używam tej kasy, aby posmarować kilka rąk. Nic wielkiego, ale tego ode mnie oczekują. – Nie mówię o smarowaniu rąk w Teksasie – odparł Storm. – Mówię o smarowaniu pańskich rąk. Windslow poczerwieniał ze złości. Nikt nigdy z nim tak nie rozmawiał. Pohamował się jednak. – Pochodzenie tych pieniędzy to nie pańska sprawa – powiedział. – Nie jest pan tu po to, aby prowadzić dochodzenie przeciwko mnie. Proszę posłuchać, jaki ja mam wybór? Porywacze żądają sześciu milionów, inaczej zabiją mojego pasierba. Nie mogę iść z tym do FBI, ponieważ te sześć milionów jest poza moim zadeklarowanym przychodem. Musi pan to dla mnie zrobić. Nie może pan o tym powiedzieć FBI. Storm ostrożnie włożył list z żądaniem okupu do koperty, ściągnął gumowe rękawiczki i odrzekł: – Porywacze wiedzą, gdzie pan mieszka. – Wszyscy wiedzą, gdzie mieszkam. To nie jest jakiś sekret – odparł Windslow. – Porywacze wiedzą, że jest pan w posiadaniu sześciu
milionów w gotówce w skrytce bankowej i nie może pan powiedzieć o tym FBI. – Tak, i wiedzą także o panu, panie Stevie Masonie, czy jak się pan naprawdę nazywa. – Zdają się bardzo dużo wiedzieć. – Mamy przeciek – stwierdził Windslow. – Podejrzewa pan kogoś? – Nie. Zastanawiam się nad tym od chwili, kiedy dostałem ten list. – A co z Samanthą Toppers? – Samantha? – powtórzył Windslow i uśmiechnął się, pokazując zęby. – Rozmiar stanika tej dziewczyny jest dwa razy większy od jej ilorazu inteligencji. Nie jest na tyle mądra, aby być w to wszystko wplątana. Gdzie znalazłaby czterech mężczyzn, którzy porwaliby Matthew? Porywacze nie ogłaszają się w gazetach. Poza tym jest dzieckiem funduszu powierniczego. Nie potrzebuje moich pieniędzy. – Z mojego doświadczenia wynika, że im ktoś jest bogatszy, tym więcej pragnie mieć. Porywacze już drugi raz nakazują, aby to właśnie ona przywiozła okup. Dlaczego? – Kocha Matthew i na pewno nie weźmie moich pieniędzy i nie zniknie. Mówiłem panu, że jest bogata. Jej rodzice zginęli w wypadku i pozostawili jej miliony. Poza tym nie stanowi zagrożenia dla porywaczy, jest drobna i słaba. – Jak pan myśli, czy mogłaby razem z pańskim
pasierbem wymyślić taki schemat? – zapytał Storm. Obserwował twarz Windslowa, aby zobaczyć jego reakcję. Zaskoczenie. Złość. Cokolwiek. Na jego twarzy nie pojawiło się jednak nic, co mogłoby wskazywać, że senator rozważał ten pomysł. – Matthew jest zbyt próżny, aby pozwolić komuś wyrwać sobie cztery przednie zęby – powiedział Windslow. – Ponadto ta skrytka bankowa jest zapisana na niego i doskonale wie, że nie mogę publicznie złożyć skargi, jeśli te pieniądze znikną. Równie dobrze mógł sam iść do banku i podjąć je bez pozorowania własnego porwania. – A co z pańskim personelem? Może niezadowolony pracownik? – Od lat nikogo nie zwolniłem, a tylko nieliczni pracownicy w Kongresie wiedzą, że Matthew został porwany. – W takim razie zostały nam tylko dwie osoby, które mogły poinformować porywaczy o moim wczorajszym przyjeździe – stwierdził Storm. – Pan i pańska żona. Windslow uśmiechnął się głupawo. – Dlaczego miałbym porywać własnego pasierba i żądać sześciu milionów w gotówce, skoro te pieniądze i tak są moje? – W takim razie została nam tylko pańska żona. Windslow odstawił kubek z kawą, który trzymał w ręku. – Opowiem panu pewną historię. Rok temu miałem
zawał, który prawie mnie zabił. Gloria nigdy mnie nie opuściła. Opiekowała się mną. Byliśmy wtedy małżeństwem z prawie dwudziestoletnim stażem. Poślubienie młodszej kobiety wiąże się z wieloma plotkami. Wszyscy myśleli, że Gloria liczyła tylko na moje pieniądze i czekała, aż umrę. Ta kobieta naprawdę mnie kocha. Udowodniła to, kiedy byłem chory. Kiedy doszedłem do siebie po zawale, zmieniłem naszą intercyzę. Jeśli umrę chociażby dziś, Gloria dostaje wszystko, a to jeszcze więcej niż sześć milionów, których chcą te bydlaki. Poza tym Gloria nie wystawiłaby swojego syna na takie cierpienie. Bardzo go rozpieszcza. – Więc gdzie jest przeciek? – zapytał Storm. – Dlaczego zakłada pan, że przeciek jest na moim terenie? Te wszystkie instrukcje, aby podzielić pieniądze na cztery kupki, tak by mogły być dostarczone w cztery różne miejsca, brzmią jak wymysł CIA. – Jedidiah Jones? – Synu, mam do czynienia z tą agencją od bardzo długiego czasu i wiem, że nigdy nie możesz być pewien tego, co robią Jones i jego koledzy. Z tego, co wiem, Jones może grać w jakąś grę. – Zawdzięczam życie temu człowiekowi. – To nie oznacza, że nie użyłby pana, aby mnie dopaść. – Z jakiego powodu? Dlaczego ryzykowałby porwanie pasierba senatora Stanów Zjednoczonych? Windslow wzruszył ramionami.
– Mówię tylko, że to on pana tutaj sprowadził i ma kontakty z wieloma byłymi wojskowymi, którzy wiedzieliby, jak zorganizować porwanie. Ponadto porywacze chcą, aby to pan jeździł z moimi pieniędzmi. – A motyw? Jones mógłby kraść miliony w swojej pracy. Nie musi zdzierać z pana. – Może ma jakieś inne powody. – Korzystając z okazji, że poruszył pan ten temat: co to za tajna sprawa, o którą pan i Jones tak się kłócicie? – zapytał Storm. W oczach Windslowa pojawił się cień zaskoczenia. – Nie poruszam żadnego tematu. Nasza sprzeczka nie miała z tym nic wspólnego. Nic. Niech pan nie próbuje drążyć tej sprawy. – A co z Ivanem Petrovem? – zapytał Storm. – Myśli pan, że mógł mieć coś wspólnego z porwaniem pańskiego pasierba? Nazwisko Rosjanina było jednym z tych, które rzuciły mu się w oczy podczas nocnych poszukiwań w sieci. Petrov był oligarchą monitorowanym przez CIA. Jeśli wierzyć biuletynom Agencji, miał ostatnio kilka zatargów z Windslowem. Wzmianka o Petrovie wywołała natychmiastową reakcję, której Storm się nie spodziewał. Windslow wyskoczył ze swojego fotela, kierując się w stronę Storma. Stanął nad nim i wybuchnął: – Wtyka pan nos w nie swoje sprawy. Za kogo się pan, do diabła, uważa? Jak pan śmie przychodzić do
mojego domu i oskarżać mnie o branie łapówek! Jak pan śmie oskarżać moją żonę o bycie w zmowie z porywaczami! Jak pan śmie pytać o prywatne sprawy pomiędzy Jonesem a mną! Dlaczego właśnie teraz wspomniał pan o Ivanie Petrovie? Czy to Jedidiah panu kazał? Czy po to pana przysłał, aby zajął się pan badaniem moich powiązań z Petrovem? Windslow zawahał się przez sekundę, rozważając swój kolejny krok. Ciągle zdenerwowany powiedział: – Posłuchaj, synu, muszę tylko wiedzieć jedno: czy wchodzisz w to dzisiaj wieczorem, czy nie. Mogę wysłać Toppers, żeby wzięła te sześć milionów z banku, ale będę potrzebował czasu, aby znaleźć kogoś, kto ją zawiezie, jeśli ty się wycofasz. Zgadzasz się na to czy nie? – A co z agentką Showers i FBI? – zapytał Storm. – Odpowiedziałem już na to pytanie. Żadnego FBI. Kropka. – Nawet jeśli agentka Showers i FBI są najlepszym wyjściem, aby ocalić życie Matthew Dulla? Twarz Windslowa poczerwieniała z frustracji i złości. – To pan ma być moim najlepszym wyjściem. Do tej pory jednak miele pan jedynie jęzorem i kwestionuje moją uczciwość. Niszczyłem ludzi o wiele potężniejszych niż pan. Zgniatałem ich pod podeszwą jak karaluchy. Jeśli nie chce pan brać w tym udziału, proszę się wynosić i wracać tam, skąd pan przyszedł. Ma pan trzymać gębę na kłódkę w sprawie tych sześciu milionów, jeśli chce pan żyć normalnie. W każdym razie muszę wiedzieć, czy jest pan
z nami dzisiaj, czy nie. Storm podniósł się z krzesła, stając naprzeciwko Windslowa. – Panie senatorze, proszę mnie nie straszyć – powiedział spokojnie. – Ostatni facet, który to zrobił, nie przeżył zawału serca. Przez chwilę żaden z nich się nie poruszył, a potem Windslow uśmiechnął się dziwnie. – Zgoda – odrzekł. – W Teksasie podziwiamy ludzi, którzy potrafią się postawić. Marnujemy jednak czas, wkurzając się teraz wzajemnie. Zdrowy rozsądek mówił Stormowi, żeby zrezygnować. Porywacze mieli swoje źródło informacji. Sam fakt, że chcieli, aby to on jeździł z Toppers tej nocy, był podejrzany. Może to była zasadzka? Od czasów Tangieru Storm całkowicie ufał Jonesowi i to się nie zmieniło. Ale czy senator Windslow mógł mieć rację, mówiąc o udziale CIA? Ludzie są przeznaczeni na stracenie. Storm bardzo szybko się tego nauczył. I dotyczyło to również jego. Mógł zostać poświęcony dla dobra kraju. Storma od początku ciekawił fakt, dlaczego Jedidiah przywrócił go z emerytury, aby pomógł rozwiązać sprawę porwania. Musiało się z tym wiązać coś więcej. Jedidiah przyznał się do tego. Ale co przed nim ukrywano? O co była ta gra, w którą został wciągnięty? Podczas swojego nocnego śledztwa internetowego Storm przeczytał sporo o Ivanie Petrovie. Rosjanin był
kolejną osobą, którą dodał do długiej listy podejrzanych, wymienionych przez agentkę Showers. Powiedziała mu, że senator i Jedidiah byli zaangażowani w zaciekły spór o tajną operację. Windslow zareagował agresywnie, kiedy Storm zapytał o tę operację i Petrova. Showers wspomniała o sześciomilionowej łapówce od cudzoziemca. Porywacze zażądali sześciomilionowego okupu. Czy to było te same sześć milionów, a jeśli tak, czy miało to jakieś znaczenie, czy był to zbieg okoliczności? Jedno było pewne – im dłużej Storm w tym tkwił, tym więcej odkrywał i coraz trudniej było mu odmówić. Senator Windslow właśnie dał mu możliwość wycofania się z tej sprawy. Dla świata Derrick Storm wciąż był martwy. Jeszcze tego popołudnia mógł złapać samolot do Montany i zniknąć. Już jutro mógłby łowić ryby przy wschodzie słońca. Wielki pstrąg wciąż na niego czekał. Mogło być tak pięknie. Jedyne, co musiał zrobić, to teraz zrezygnować. Tak postąpiłby każdy, kto miał choć odrobinę zdrowego rozsądku. – Pojadę dzisiaj – powiedział Storm. – Co z agentką Showers? – spytał Windslow. – Masz zamiar powiedzieć jej o tym, co się dzieje? O pieniądzach i czterech torbach? – Nie – odrzekł Storm. – Dostarczę pieniądze sam z Samanthą Toppers. Bez wsparcia FBI i Jonesa.
ROZDZIAŁ SZÓSTY Storm zdążył odjechać półtora kilometra od domu Windslowa w Great Falls, kiedy zadzwonił telefon, który dał mu Jedidiah Jones. – Wyjechałeś na poranny spacer – powiedział Jones, kiedy Storm odebrał. – Jak się ma nasz przyjaciel? Jones go namierzał. Czy FBI również? – Jest trochę roztrzęsiony – odrzekł Storm. – Może wpadniesz do mojego biura? Zjazd jest wyraźnie oznaczony. Jones nawiązywał do zielonego znaku na George Washington Parkway, na którym było napisane: „Centrum Wywiadu George’a Busha – następna w lewo”. Nie ma to jak dyskrecja. Storm skręcił i niedługo potem stanął na światłach w miejscu, gdzie Georgetown Pike przecinała się z wjazdem na rozległy teren kwatery głównej CIA w Langley. Na pasie rozdzielającym jezdnie ktoś umieścił świeże kwiaty obok dwóch drewnianych krzyży. Ich widok wywołał wspomnienie. Był chłodny styczeń tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego trzeciego roku, kiedy islamski fundamentalista z Pakistanu zatrzymał się na tym skrzyżowaniu i wysiadł ze swojego pikapa Isuzu. Podniósł lufę kałasznikowa do ramienia i zaczął strzelać do motocyklistów i pasażerów w samochodach, które zatrzymywały się za nim na czerwonym świetle. Byli to
pracownicy CIA, którzy zmierzali do pracy. Strzelec oszczędzał kobiety, ponieważ uznał, że zamordowanie ich byłoby aktem tchórzostwa. Pakistańczyk zabił dwóch pracowników CIA i ranił trzech pozostałych, zanim zawrócił ciężarówkę i odjechał. Odnalezienie bandyty zajęło ekipie specjalnej CIA pięć lat. Złapali go, kiedy spał w pakistańskim hotelu, w którym pokój kosztował trzy dolary za noc. Terrorystę sprowadzono z powrotem do Stanów, sądzono i stracono na krześle elektrycznym w Wirginii. Kwiaty przypominały o tym, jak wielu wrogów miał naród amerykański. Kiedy światło zmieniło się na zielone, Storm skręcił do wjazdu na teren CIA i z przyzwyczajenia poprowadził samochód lewą stroną, tak jakby zbliżał się do wartowni. Nagle zorientował się w pomyłce i przejechał autem na prawą stronę. Wejście po lewej stronie było dla pracowników. Kierując się znakami, Storm zatrzymał się przy domofonie i powiedział, że nazywa się Steve Mason i ma sprawę do dyrektora NCS. – Jaki jest pański numer ubezpieczenia społecznego? – zapytał męski głos. – Będzie pan musiał zapytać o to dyrektora – odrzekł. Przez kilka minut Storm siedział w swoim aucie przy milczącym domofonie, wyobrażając sobie, co się działo w wartowni, która znajdowała się jakieś sto metrów przed nim. Nieczęsto ktoś odmawiał podania numeru ubezpieczenia społecznego. W końcu męski głos powiedział:
– Panie Mason, proszę powoli jechać prosto. Dwóch uzbrojonych oficerów ochrony wyszło z wartowni, trzymając w pogotowiu broń półautomatyczną. Kiedy dojechał do nich, jeden z oficerów porównał zdjęcie Storma z jego twarzą. Było to stare ujęcie z akt Storma w CIA, różniło się tym, że teraz widniał pod nim podpis „STEVE MASON”. Usatysfakcjonowani oficerowie pozwolili mu przejechać. Storm poprowadził taurusa przez gąszcz wysokich betonowych filarów, które miały powstrzymywać motocyklistów od rozpędzania się przy głównym wejściu. Zaparkował na miejscu dla gości przed pochodzącym z lat sześćdziesiątych budynkiem starej kwatery głównej, znajdującym się na szczycie łagodnego wzgórza. W środku Storm przeszedł po szarej marmurowej posadzce, na której widniało godło CIA. Po lewej stronie znajdował się biały kamień z wyrytym cytatem z Pisma Świętego: Ewangelia świętego Jana,
rozdział 8, wers 32: „I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. Po prawej stronie widniało pięć rzędów gwiazdek na ścianie, każda oznaczała oficera CIA, który został zabity na służbie. Atrakcyjna kobieta w średnim wieku ubrana w ciemnoszary kostium czekała, aby przeprowadzić go przez ochronę. Storm zobaczył Jedidiaha siedzącego za biurkiem przyznanym mu przez urząd obsługi administracyjnej, opróżnionym ze wszystkich papierów, co było rutynową czynnością, kiedy ktoś nieoficjalnie zatrudniony przez Agencję wchodził do pokoju. – Po co senator dzwonił do ciebie rano? Śniły mu się koszmary? – zapytał Jones radośnie. Déjà vu. Ile razy Storm siedział naprzeciw Jonesa w jego biurze? Ile razy rozmawiali o tajnych operacjach? Ale to było kiedyś. Teraz jest teraz. – Kiedy miałeś zamiar powiedzieć mi o Ivanie Petrovie? – zapytał Storm, ignorując pytanie Jonesa. Jones pochylił się do przodu, położył łokcie na stole i oparł podbródek na splecionych palcach. Wydawał się zamyślony. – Zastanawiałem się, kiedy zidentyfikujesz Petrova. Czego się dowiedziałeś? Zupełnie jakby Storm był na szkoleniu, pozostawiony na mroźnym pustkowiu jedynie w ubraniu z zadaniem przetrwania. – Ivan Petrov – odrzekł Storm – był kiedyś
najlepszym przyjacielem rosyjskiego prezydenta Olega Barkovskiego. To Barkovsky pomógł Petrovowi zostać multimiliarderem, pozwalając mu po upadku Związku Radzieckiego sprywatyzować największy państwowy bank. Petrov stał się jednym z pierwszych rosyjskich oligarchów. Prywatne samoloty, jacht na Morzu Śródziemnym – Petrov kupił wszystkie zabawki. Jest nawet właścicielem angielskiego zamku pod Londynem, który poprzednio należał do księcia Madisonu. Dwa lata temu Petrov zaczął gryźć rękę, która go karmiła. Jak mi idzie? – Kontynuuj. – Jones pokiwał twierdząco głową. – Petrov zaczął publicznie krytykować Barkovskiego. Nabrał własnych ambicji politycznych. Wtedy właśnie prezydent Barkovsky uderzył w niego młotem. Wysłał Federalną Służbę Bezpieczeństwa do banku Petrova i przejął wszystkie jego dokumenty. Oskarżył Petrova o defraudację i zbrodnie przeciwko państwu. Chciał go aresztować, ale Petrovowi udało się wymknąć z Moskwy. Storm przez chwilę milczał. – Jego ucieczka wyglądała na taką, w której mógłbyś maczać palce – dodał. Jones uśmiechnął się lekko. – Raczej MI6, wywiad brytyjski. Robili już to wcześniej, pamiętasz? Ale to ty opowiadasz tę historię – powiedział. – Petrov zamieszkał w Londynie, gdzie otoczył się ochroniarzami i rozpoczął prywatne krucjaty przeciwko
Barkovskiemu, aby usunąć go z Kremla. Rosyjski prezydent nie przyjął dobrze tych ataków. Doszło do sensacyjnego morderstwa: zatrucia najlepszego współpracownika Petrova. Zdaje się, że był to izotop polonu 210. Paskudna rzecz. Potem podłożono bombę w samochodzie. Petrov zdecydował się przyjechać do Stanów. Prawdopodobnie czuł się tu bezpieczniej. Wtedy zaczął pojawiać się na twoim radarze. Mam rację? Jones odchylił się na krześle, które głośno zaskrzypiało. Położył ręce na kolanach. W milczeniu czekał na dalszy ciąg opowieści Storma. – Petrov wzbudza sensację w Waszyngtonie. Kupuje willę w dzielnicy ambasad, zaczyna organizować wyszukane przyjęcia dla elity politycznej miasta. Kontynuuje swoje werbalne ataki na Barkovskiego. Nadal spiskuje, aby osłabić jego pozycję. Zaczyna znajdować przyjaciół na Kapitolu. – Pieniądze i władza działają w tym mieście jak magnes – powiedział Jones. – Petrov ma pieniądze. Miliardy – odrzekł Storm. – Windslow ma władzę. Idealne małżeństwo. Jones pochylił się do przodu i zaczął stukać palcem wskazującym w blat biurka, jakby grał na perkusji. Niecierpliwił się. – To wszystko? – spytał. – A jest coś więcej? – odpowiedział z fałszywą skromnością Storm. – Miałem nadzieję, że ty mi powiesz.
Zabawa w kotka i myszkę. Ty pierwszy. Storm potrząsnął głową, dając do zrozumienia, że skończył mówić. – Odkryłeś tylko fundamenty – powiedział Jones, podejmując opowieść. – Wszyscy zaczęli się denerwować, kiedy Petrov i Windslow tak się zakolegowali. Oficjalnie Biały Dom ma dobre relacje z Barkovskim, więc naszemu prezydentowi nie podobał się fakt, że szef senackiej komisji do spraw wywiadu zaprzyjaźnił się z oligarchą, którego jedyną misją w życiu jest zniszczenie rosyjskiej głowy państwa. – Jestem pewien, że miliardy Petrova spowodowały, że Biały Dom trząsł portkami, zważywszy dodatkowo na lepkie ręce Windslowa. Jedidiah posłał Stormowi uśmiech pełen aprobaty. – A więc jednak wiesz więcej. Czy powinienem założyć, że wiesz również o śledztwie agentki Showers i jej ostatnim podejrzeniu, że Windslow dostał sześć milionów dolarów łapówki? – Showers powiedziała, że te sześć milionów poszło z Londynu przez Kajmany – powiedział Storm. – Petrov otrzymał od Brytyjczyków azyl polityczny po tym, jak został zmuszony do ucieczki z Moskwy. Logiczny związek. – W najlepszym wypadku to jednak tylko przypadkowy związek. Nie ma dowodu na to, że Petrov dał łapówkę ani że Windslow ją dostał. Przez chwilę Storm zastanawiał się, czy nie
powiedzieć Jonesowi o sześciu milionach w gotówce, które senator ukrył w skrytce bankowej. Zdecydował się jednak milczeć. Chciał wiedzieć, co Jones jeszcze mu powie. – Co Petrov chciał kupić za te sześć milionów łapówki? – zapytał Storm. – Nie wiemy. W każdym razie nie jesteśmy pewni. – Czy mogło to mieć związek z jakąś tajną operacją, o którą ty i Windslow się kłóciliście? – Więc o tym też wiesz – odpowiedział Jones. – Jesteś przykładnym uczniem. – Za to mnie kochasz, prawda? Więc co to za tajna operacja, o którą się kłóciliście? – To operacja pod tytułem „ściśle tajne”. Nie musisz o niej wiedzieć. – Ma związek z porwaniem? Jones posłał Stormowi skonsternowane spojrzenie. – Powiedziałem, że nie musisz wiedzieć. – Myślisz, że Petrov maczał palce w porwaniu? – Ty mi powiedz – odrzekł Jones. Ciężko grało się w tę grę z kimś tak doświadczonym jak Jedidiah Jones. Znał sekrety o sekretach sekretów. I ukrywał je głęboko, dopóki nie był zmuszony, aby je wykorzystać. Najwyraźniej utrzymywał również w tajemnicy informacje o tajnej operacji i swoją opinię o Ivanie Petrovie. Przynajmniej na razie. – Czy Petrov jest w kraju? – zapytał Storm. – Jest w Londynie albo na swoim jachcie. Ale to nie
ma znaczenia. Miliarder może wynająć każdego, aby odwalił za niego brudną robotę. – Dlaczego samochód z rosyjskiej ambasady śledzi agentkę Showers? – To jest dobre pytanie, które powinieneś jej zadać. – Zadam. – Zmieniając temat, Storm dorzucił: – Senator Windslow zasugerował mi dzisiaj rano, że sprowadziłeś mnie tutaj podstępem. Powiedział, że tak naprawdę wcale nie obchodzi cię wyjaśnienie porwania. Zaryzykował stwierdzenie, że sprowadziłeś mnie po to, abym zbadał jego relację z Petrovem. Sądzi, że być może nawet zaplanowałeś porwanie jako część jakiejś skomplikowanej strategii Agencji. Na twarzy Jonesa pojawił się niesmak. – Proszę cię, myślisz, że ryzykowałbym dobro Agencji, porywając pasierba senatora w środku dnia w Georgetown, a potem wyrwałbym mu zęby? Mam czyste ręce. Ale Windslow ma rację co do jednego. Chciałem, żebyś dowiedział się czegoś więcej o jego relacjach z Petrovem. Biały Dom również chce wiedzieć więcej. – Czy to dlatego sprawa agentki Showers dotycząca łapówki przyjętej przez senatora Windslowa została odłożona? Biały Dom nie chce, aby ludzie dowiedzieli się, że Petrov dał Windslowowi łapówkę? – spytał Storm. – Powiedzmy, że wszyscy się zgadzają, że rozważniej będzie zaczekać, dopóki nie będziemy w stu procentach pewni, że Petrov przekupił Windslowa, a jeśli tak było, co chciał uzyskać w zamian. Biały Dom chce to wiedzieć,
zanim upubliczni te informacje. Ta sprawa może mieć międzynarodowe konsekwencje. – A ta tajna misja, o której nie chcesz rozmawiać? Może Windslow zmusił cię, żebyś zrobił coś dla Petrova? Czy twoje ręce są naprawdę czyste? Jones podniósł obydwie dłonie. Był to gest, który miał pokazać, że miał czyste ręce, i jednocześnie znak, aby zakończyć to przesłuchanie. – Skupmy się na porwaniu – powiedział. – „I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” – zadrwił Storm. – Czasem zbyt wiele prawdy nie przynosi nic dobrego, jeśli chodzi o politykę wewnętrzną – odparł Jones. – Znajdź tego, kto stoi za porwaniem. I zrób to tak, żeby ani Biały Dom, ani CIA nie musiały się za ciebie wstydzić. – Ostatnie pytanie – powiedział Storm. – Gdzie ukryłeś pluskwę? W wypożyczonym samochodzie czy w telefonie? – To ty jesteś prywatnym detektywem – odrzekł Jones. – Sam się tego dowiedz.
ROZDZIAŁ SIÓDMY Kiedy Storm zbliżył się do zamkniętych drzwi apartamentu hotelowego, usłyszał przytłumione dźwięki włączonego telewizora. Ktoś był w środku. Wiedział, że to ona, od momentu kiedy poczuł jej perfumy. Przeciągając kartę przez elektryczny zamek, wszedł do środka, oczekując, że zobaczy Clarę Strike. Nie było jej tam. Zamiast niej zastał agentkę Showers. Czy to zwykły przypadek, że obydwie kobiety pachniały tak samo? Czy była to jego wyobraźnia? Jak wiele razy on i Clara spotykali się w hotelowych pokojach? Jak wiele poranków, popołudni i nocy się kochali? Czy to była reakcja psa Pawłowa? Czyżby agentka Showers zastępowała Clarę w jego myślach? – Miał pan się ze mną spotkać o ósmej – powiedziała Showers najwyraźniej poirytowana. – Miałam zawieźć pana do centrum dowodzenia FBI. Siedziała na sofie, oglądając CNN na hotelowej plazmie i pijąc dietetyczną colę z niedawno uzupełnionego minibaru. – Nie za wcześnie na dietetyczną colę? – spytał, podchodząc do minibaru. Wyciągnął z niego piwo. – Nie za wcześnie na piwo? – odbiła piłeczkę. Usiadł na krześle obok sofy. – Cieszę się, że w końcu udało mi się panią zaciągnąć do mojego apartamentu – powiedział, spoglądając w
stronę łóżka. – Niech się pan tak nie podnieca – odrzekła. – Miałem nadzieję, że to pani mnie podnieci – odparł. – Gdzie pan był? Czekałam – spytała, ignorując aluzję. – Zwiedzałem. – Zamierza mi pan powiedzieć o porannym spotkaniu z senatorem Windslowem? A co ze spotkaniem z Jedidiahem Jonesem? Gramy w tej samej drużynie, prawda? Zatem FBI również śledziło każdy jego ruch. Storm pociągnął łyk piwa, po czym powiedział: – Agentko Showers, kiedy zamierzała mi pani powiedzieć o Ivanie Petrovie? Wyglądała na zdziwioną. – Windslow panu o nim powiedział czy Jones? – Żaden z nich. Może to panią zaskoczy, ale jestem prywatnym detektywem. – Czy Jones myśli, że to Petrov stoi za porwaniem? – Musi go pani sama o to zapytać – odpowiedział Storm. – A pani myśli, że to Petrov porwał pasierba? – Tak, sądzę, że to on. Myślę, że to dlatego porywacze nie próbowali wziąć miliona dolarów okupu z Union Station. Petrov jest miliarderem, nie potrzebuje pieniędzy. Porwał Matthew Dulla, ponieważ naciska senatora, aby coś dla niego zrobił – coś, o czym pański kumpel Jedidiah Jones może wiedzieć. Podejrzewam, że wiąże się to z jakąś tajną operacją, o którą się kłócą, ale
zawsze kiedy o to pytam, odpowiadają, że to nie moja sprawa. Cały czas ta sama gówniana wymówka. – Jestem zdziwiony – powiedział Storm. – Dlaczego? Myśli pan, że się mylę? – Nie, przypuszczalnie ma pani rację. Petrov jest najpewniejszym podejrzanym. I sądzę również, że coś dziwnego dzieje się pomiędzy Windslowem a Jonesem. Powodem mojego zdziwienia jest jednak fakt, że użyła pani słowa „gówniana”. Rzuciła mu zaskoczone spojrzenie. – To takie nieeleganckie – kontynuował – w ustach kogoś, kto skończył studia na Uniwersytecie Marymount. Czy to nie katolicka szkoła na przedmieściach Waszyngtonu, założona przez zakon Najświętszego Serca Maryi? Nie sądzę, aby dobre zakonnice pozwalały wam używać takiego słownictwa w kampusie. – Czy w ten sprytny sposób chce mi pan dać do zrozumienia, że szukał pan wczoraj informacji na mój temat w bazie danych? – Redaktorka naczelna „Georgetown Law Review”, najlepsza ze swojego rocznika absolwentów Akademii FBI w Quantico. Biuro na początek wysłało panią do Seattle, ale była pani zbyt dobra, żeby działać w terenie. Przełożeni chcieli mieć panią w centrali. Najlepsza i najbardziej błyskotliwa. Agent, do którego przychodzi się w najtrudniejszych sprawach. Mądra, bystra. Ktoś, kto rozumie to miasto. Pracoholiczka. Zero czasu na jakiekolwiek hobby. Zero czasu na zabawę. Zero czasu na
małżeństwo albo chociażby chłopaka. Pani matka tego nie akceptuje. Chce wnuków. – W moich aktach osobowych nie ma żadnej wzmianki o mojej matce, która chce mieć wnuki – powiedziała. – Nie musi jej tam być. Płomienisto rude włosy, szmaragdowe oczy. Ma pani wypisane na twarzy: Irlandka. Nigdy nie spotkałem irlandzkiej matki, szczególnie katoliczki, która nie chciałaby, aby jej jedyna córka wyszła za mąż i zaszła w ciążę. Musi być bardzo zawiedziona. – Nie pana interes. – Pani pytała o moją przeszłość. – I nic mi pan nie powiedział, do cholery. – Och, więcej przekleństw. Zakonnice biły panią po rękach? Jaki był ich stosunek do seksu przedmałżeńskiego? Już chciała odpowiedzieć, ale ugryzła się w język. – Skończmy z tymi pierdo... szczegółami – odrzekła. Trafił w samo sedno. Wytrącił ją z równowagi, zirytował. Podobało mu się to. – Czy porywacze kontaktowali się dzisiaj z Windslowem? Dlatego wyszedł pan tak wcześnie i pojechał do niego? – spytała. Miała wyczucie. Podejrzewała, że coś jest nie tak. Storm znowu upił trochę piwa i zauważył, że opróżnił prawie całą butelkę. – Senator poprosił mnie o prywatne spotkanie i
zaznaczył, że jest poufne – odpowiedział. – Jeśli jeszcze pani tego nie zauważyła, stracił wiarę w FBI. Showers prawym kciukiem uderzyła w czerwony przycisk pilota do telewizora, wyłączając wiadomości CNN. – Co powiedział panu Jones, kiedy był pan w CIA? – Dlaczego nie ma pani męża, agentko Showers? – A pan ma żonę? – odpaliła. – A może byłą, która mieszka na Hawajach, oraz dziewczynę w Pocatello? O, a może lubi pan chłopców? Rozgrzewała się. Widział ogień w jej zielonych oczach i podobało mu się to. Showers kontynuowała: – Opowie mi pan o swoich spotkaniach z Windslowem i Jonesem? Czy będziemy się tak przerzucać obelgami? – Obelgami? Myślałem, że prowadzimy grę wstępną – odrzekł. – Niech mi pani powie o sobie coś zbereźnego. Wiedział, że Showers nie czerpie z tego przyjemności. On czerpał. – Myśli pan, że jest taki mądry, czyż nie? – zapytała. – Wpada pan do Waszyngtonu jak jakiś wielki zły bohater sprowadzony po to, aby ratować świat i wszystkim zaimponować, pokazując jednocześnie mnie i FBI środkowy palec. – Tak. Ale w stosunku do pani mam na myśli ten miły sposób. Wstała z krzesła i powiedziała:
– Musi pan zejść na ziemię. Nikt nie jest ponad prawem, ani senator Windslow, ani Jedidiah Jones, i na pewno nie pan. Jeśli nie będzie pan współpracował, to nie będę się panem zajmować. Powinien pan o tym pomyśleć. A także o tym, że jeśli odkryję, że celowo ukrył pan jakieś dowody albo zrobił coś nielegalnego dla senatora – nawet jakąś pierdółkę – złożę na pana skargę do Departamentu Sprawiedliwości. Nie jest pan pracownikiem federalnym. Jest pan cywilem, tak jak każdy inny dupek na ulicy. – Jak zostałaby zdefiniowana pierdółka na wydziale Georgetown Law? Nie znam tego prawniczego terminu – odpowiedział Storm ze wzrokiem pełnym fałszywej niewinności. Jej twarz spurpurowiała. Ruszyła w stronę drzwi. – Agentko Showers! – zawołał za nią. Zatrzymała się, spoglądając przez ramię. – To już drugi raz dzisiaj, gdy ktoś mi grozi, a nie ma jeszcze nawet południa – powiedział. – Może zamiast bycia chamem powinien pan zacząć współpracować z ludźmi, którzy mogą panu pomóc. Będzie pan głupi, jeśli spróbuje pan rozwiązać tę sprawę na własną rękę. – Sięgnęła do klamki i nacisnęła ją. – Powiem ludziom w centrum dowodzenia, że pan nie przyjdzie. – Zanim pani wyjdzie, chcę o coś zapytać. Dlaczego samochód rosyjskiej ambasady śledził panią wczoraj, kiedy opuściła pani hotel? Odwróciła się twarzą do niego, trzymając wciąż rękę
na klamce. – To ciekawe, że wie pan, kiedy ktoś jest śledzony, a nie potrafi pan zauważyć, kiedy przestawia się pana jak pionka. Nigdy nie przyszło panu do głowy, że Jones wprowadził pana do tego śledztwa, aby był pan chłopcem do bicia? – W jaki sposób skończę jako chłopiec do bicia, agentko Showers? – Coś za coś – odparła. – Aha, czyli pokaże mi pani coś swojego, jeśli ja pokażę pani coś mojego. Nie, dziękuję. Chyba że rzeczywiście chce pani zobaczyć coś mojego. Tak jak poprzednio zignorowała aluzję seksualną. – Będzie pan kozłem ofiarnym, jeśli zabiją Matthew – powiedziała. – Jesteśmy w Waszyngtonie. Ktoś będzie musiał wziąć na siebie winę. – Czegoś się pani nauczyła w Georgetown Law – odrzekł. – Pierwsza rzecz, jakiej się tam nauczyłam, to taka, że osoba, która jest na straconej pozycji, zawsze zostaje sama. To pan. Storm odstawił pustą butelkę po piwie na podłogę i spojrzał na nią do góry z krzesła, na którym siedział. Było w niej coś magnetycznego. Pasja. Jego ojciec ostrzegał go, aby trzymał się z dala od rudowłosych kobiet. „To wariatki!”, mówił. Storm myślał o tym, co przed chwilą powiedziała. Czy naprawdę był na straconej pozycji? Nie było to dla niego nic nadzwyczajnego. Całe szkolenie
polegało na tym, aby nauczyć się umacniać swoją pozycję, pokonywać każdy rodzaj przeszkody. Jeśli był na przegranej pozycji, wiedział, że potrafi znaleźć wyjście z sytuacji. A czy ona potrafiła? Było jasne, że agentka Showers grała w warcaby, podczas gdy wszyscy dookoła grali w szachy. Czy zdawała sobie z tego sprawę? – Ukończyła pani szkołę z najlepszym wynikiem na roku – powiedział Storm – zatem wie pani, że to, co pani właśnie powiedziała, to – używając pani określenia – totalne pierdoły. Przedrzeźniał ją. Miał zamiar dalej ją denerwować. – Tak, najsłabszy gracz jest zawsze kozłem ofiarnym – kontynuował. – Ale w tym śledztwie to nie ja nim jestem. Nie jest to senator Windslow i na pewno nie Jedidiah Jones. To pani, agentko Showers. April trzasnęła drzwiami, wychodząc. Dał jej dziesięć minut na opuszczenie hotelu. Potem zszedł na dół do holu i zagadnął konsjerża. – Chciałbym wypożyczyć vana. Czy mogę dostać go przed lunchem? – zapytał Storm. – Oczywiście. Jak długo będzie pan go potrzebował? – Zwrócę go jutro rano. Chciałbym prosić o coś bez okien albo z bardzo przyciemnionymi szybami. – Załatwię to natychmiast. Kiedy wrócił do swojego apartamentu, nadal czuł resztki zapachu jej perfum.
ROZDZIAŁ ÓSMY Krótko po dwunastej Storm opuścił hotel w wypożyczonym białym fordzie dostawczym serii E, który przygotował dla niego konsjerż. Van miał siedzenia dla kierowcy i pasażera, a jego duża skrzynia ładunkowa była pusta. W samochodzie nie było okien, jeśli nie liczyć przedniej szyby i tych w przednich drzwiach. Po półgodzinnej jeździe w kierunku przedmieść Wirginii w celu upewnienia się, że nikt go nie śledzi, Storm kupił cztery kobiece torby w sklepie sportowym, a potem wrócił do stolicy. Przejechał obok pomnika Thomasa Jeffersona umieszczonego na południowym krańcu parku National Mall, w sąsiedztwie zbiornika wodnego Tidal Basin w parku West Potomac. Zaparkował tam vana i złapał taksówkę, którą wrócił do hotelu, zabierając z sobą sportowe torby. Storm wziął prysznic, założył mokasyny, spodnie khaki, niebieską koszulkę i granatowy sportowy płaszcz. Wsunął swojego półautomatycznego glocka kaliber 40 do kabury, którą nosił na plecach, i upewnił się, że ma zapasowe naboje. Kiedy był gotowy, zszedł na dół, a kilka minut później zmierzał w stronę Kapitolu w taurusie wypożyczonym dla niego przez Jonesa. O szesnastej miał się spotkać z Samanthą Toppers i senatorem Windslowem w budynku Dirksena. Kiedy wszedł do biura senatora, Toppers chodziła nerwowo w tę i z powrotem. Windslow siedział za swoim
biurkiem. – Dzwoniłem do dyrektora Banku Riggs i umówiłem Samanthę na pobranie pieniędzy ze skrytki bankowej – powiedział Windslow. – Ma pan torby sportowe? – Są w samochodzie – odparł Storm. Windslow niespodziewanie krzyknął na Toppers: – Przestań się tak wiercić, dziewczyno! I upewnij się, że masz przy sobie swój cholerny telefon. – Muszę iść do łazienki – wyjąkała i zniknęła w prywatnej toalecie senatora przylegającej do jego biura. – Mam nadzieję, że nie powiedział pan nic FBI? – warknął Windslow. – Nie. Obiecałem panu, że utrzymam to w tajemnicy. – A Jedidiah wie? – Nie. – To dobrze. Dołączyła do nich wciąż zdenerwowana Toppers. – Nie jestem pewna, czy dam radę – powiedziała. – Jak pan myśli, co może się dzisiaj stać? – Będziemy jeździć po całym mieście – odrzekł Storm. – Każą nam jechać jednokierunkowymi ulicami, a potem każą nam zawrócić, żeby sprawdzić, czy nikt nas nie śledzi. Prawdopodobnie ustalą trasę, na której nie będzie dużego ruchu, więc będzie widać, czy mamy ogon, czy nie. A potem każą nam dostarczyć pieniądze. – A co, jeśli wezmą nas na zakładników? – zapytała. Storm zauważył, że trzęsą jej się ręce. – Nie martw się, kochana – powiedział Windslow. –
On będzie cię chronił. Moje sześć milionów również. – Zapewniam panią, że nic się pani nie stanie – dodał Storm. – Chodźmy. Budynek Riggs National Bank był usytuowany przecznicę od Białego Domu i można go było zobaczyć na odwrocie banknotu dziesięciodolarowego za wizerunkiem Treasury Building. Naomi Chatts, starsza urzędniczka bankowa, spotkała się ze Stormem i Toppers przy wejściu, po czym zaprowadziła ich do skarbca w piwnicach banku. Storm został przed wielką komnatą, chronioną przez ogromne stalowe drzwi skrzydłowe. Był to starszy model o nazwie Diebold. Drzwi miały grubość metra i otwierały się na zamek czasowy. Przy biurku niedaleko wejścia siedział napakowany ochroniarz, Storm zaczął więc z nim rozmawiać. Pani Chatts wprowadziła Toppers do środka skarbca, a potem dołączyła do Storma i ochroniarza. Po dziesięciu minutach Toppers pojawiła się przy wejściu, niosąc cztery torby sportowe, po dwie na jednym ramieniu. Storm wziął od niej wypchane torby, podczas gdy pani Chatts weszła na chwilę do skarbca, aby upewnić się, że Toppers przypadkiem niczego nie zostawiła. – Czy dwóch ochroniarzy mogłoby nas eskortować do samochodu? – zapytał Storm panią Chatts. Nie było możliwości, aby niósł cztery torby i miał się jeszcze bronić. – Oczywiście – odpowiedziała pani Chatts. Poleciła ochroniarzowi, aby wykonał telefon, a kiedy Storm i
Toppers wyszli na górę, przy wyjściu czekało na nich dwóch uzbrojonych ochroniarzy w mundurach. – Proszę przekazać pozdrowienia dla senatora Windslowa – powiedziała radośnie pani Chatts, kiedy wychodzili z banku. Taurus stał zaparkowany dokładnie pod samymi drzwiami banku. Storm położył wszystkie cztery torby na tylnym siedzeniu, Toppers usiadła z przodu. Jak na razie nie jest najgorzej. Teraz czas na przedstawienie. Musiał być czujny i mieć oczy dookoła głowy, aby dostrzec coś, co mogłoby pomóc w zidentyfikowaniu porywaczy. Coś, czego mógłby użyć przeciwko nim. Kiedy włączył się do ruchu, popatrzył w lusterko wsteczne i zobaczył podążającego za nimi nieoznakowanego forda sedana. Poprowadził taurusa na Ulicę K, o której często mówiono, że jest główną ulicą miasta, ponieważ wiele firm prawniczych i biur ma tam swoje siedziby. Ford trzymał się za nimi. Storm jechał Ulicą K na zachód razem ze sznurem samochodów przemieszczających się w godzinach szczytu. Nagle zjechał z głównej drogi prosto do podziemnego parkingu. Skręcił tak szybko, że prawie potrącił kobietę, która szła chodnikiem. Podskoczyła i pokazała mu środkowy palec, kiedy taurus zjeżdżał w dół na parking. Kiedy znaleźli się na wysokości budki strażnika, Storm wyskoczył z samochodu, rzucił kluczyki jednemu z pracowników parkingu i zabrał cztery torby z tylnego
siedzenia. – No chodź! – ponaglił Toppers. – Gdzie idziemy?! – wrzasnęła. – Chodź za mną! Już! Storm pognał do wyjścia z parkingu. Toppers podążała za nim, a on przeskakiwał po dwa betonowe schodki na klatce prowadzącej do wyjścia, które prowadziło na uliczkę za biurowcem. Wyszedł pospiesznie i pobiegł w dół do Dziewiętnastej Ulicy – jednokierunkowej, również całej zakorkowanej. Znudzony taksówkarz, który zatrzymał się przy nich, nie próbował nawet wysiąść z auta. Zamiast tego nacisnął przycisk otwierający bagażnik samochodu. Storm wrzucił cztery torby do środka i wsiadł na tylne siedzenie razem ze zdyszaną Toppers. – Dokąd jechać? – zapytał kierowca. – Departament Stanu, spieszy nam się. – Każdemu się spieszy – odparł taksówkarz. – I właśnie to jest nie tak w tym kraju. – Kierowca, którego licencja taksówkarska znajdowała się przed przednią szybą, pochodził z Ghany i rozpoczął monolog na temat spieszącego się społeczeństwa Ameryki. Storm zignorował to bezsensowne gadanie. Patrzył do tyłu, aby sprawdzić, czy nikt ich nie śledzi. Nikogo nie zauważył. Nagle taksówkarz zamilkł i gdy Storm spojrzał we wsteczne lusterko samochodu, zrozumiał dlaczego. Kierowca gapił się na piersi Toppers, które falowały, kiedy próbowała złapać powietrze, wciąż zdyszana po
biegu. – Lepiej będzie, jeśli przeniesie pan wzrok na drogę – zasugerował Storm. Znowu spojrzał do tyłu, aby sprawdzić, czy nie ma za nimi forda. Nie było. Miał przeczucie, że mężczyzna, który był w środku, jest teraz na parkingu podziemnym i prowadzi gorączkową rozmowę z agentką Showers. Wiedziała, że szykują się do złożenia okupu, gdy tylko Storm przejechał dystans od budynku Dirksena do budynku Banku Riggs. Po co innego miałby tam jechać? Storm założył, że natychmiast wysłała dwóch agentów specjalnych, aby siedzieli im na ogonie. W tym momencie agentka Showers popełniła zasadniczy błąd. Miała fałszywe poczucie bezpieczeństwa, prowadząc obserwację ich taurusa. Nie widziała potrzeby, aby obstawiać miasto agentami i helikopterami. Storm nie tylko porzucił samochód na parkingu, zostawił również na przednim siedzeniu telefon, który dał mu Jedidiah Jones. Najpewniej właśnie teraz dzwonił. Kiedy taksówka była o jedną przecznicę od Departamentu Stanu, Storm ogłosił, że zmienił zdanie. – Poproszę do pomnika Jeffersona – powiedział. Kiedy taksówka ruszyła w stronę parku National Mall, Storm znowu sprawdził, czy nie mają żadnego ogona. Nikogo nie było. Stali się niewidoczni. – Jesteście małżeństwem? – zapytał taksówkarz, gdy samochód zatrzymał się na czerwonym świetle. – Nie, tylko razem pracujemy – odparł Storm.
Kierowca znowu patrzył na dekolt Samanthy. Była ubrana w obcisłą niebieską dżinsową spódnicę i krótką jasnoróżową satynową kurtkę, pod którą założyła jedwabną kremową bluzkę i seksowną czarną koronkową koszulkę. Na gołych stopach miała czarne skórzane sandałki na obcasie. – Jest pan szczęściarzem – powiedział taksówkarz, kiedy światło się zmieniło. – Praca z tak piękną kobietą musi być prawdziwą przyjemnością. – Dziękuję! – odpowiedziała Samantha z uśmiechem. Dziesięć minut później taksówka wjechała na parking nieopodal pomnika Jeffersona. Storm wyciągnął z bagażnika cztery torby sportowe i rozejrzał się wokół, podczas gdy kierowca wysiadł z samochodu, aby otworzyć tylne drzwi od strony Samanthy, bez wątpienia licząc na to, że zapamięta widok tych architektonicznych cudów. Upewniwszy się, że nie są śledzeni, Storm zaprowadził Toppers do dostawczego forda, którego wcześniej tu zaparkował. – Jedziemy tym autem – wytłumaczył, otwierając drzwi. – Wsiadaj. Kiedy wrzucał cztery torby do wielkiego bagażnika, z markowej torebki Toppers zaczął dobiegać rytmiczny głos Rihanny. – To twój telefon? – zapytał. – Tak. Było po osiemnastej. Porywacze byli punktualni.
Toppers była tak zdenerwowana, że upuściła telefon, wyciągając go z torebki. Pochyliła się i podniosła go z dywanika samochodowego. – Daj mi to – polecił Storm i odebrał. Po drugiej stronie słuchawki odezwał się gruby głos, który przypominał Dartha Vadera. – Masz nasze pieniądze? – Dzwoniący używał jakiegoś modulatora głosu. – Tak. Gdzie mamy jechać? – Narodowy Cmentarz w Arlington. Zostaw pierwszą torbę w śmietniku stojącym około piętnastu metrów od głównego wejścia do posesji Roberta E. Lee. Obok śmietnika jest tabliczka Służby Parków Narodowych. Rozmówca się rozłączył. Kosz na śmieci w publicznym parku. Dziwne miejsce na złożenie okupu. A może nie? Wyjeżdżając z parkingu, Storm skierował się na zachód, przecinając rzekę Potomak w kierunku Północnej Wirginii. Spojrzał na Toppers. Była blada jak śmierć. Wyglądała tak, jakby miała zaraz zemdleć albo zwymiotować. Kiedy spuścił wzrok, zauważył, że jej obcisła dżinsowa spódnica podjechała do góry, kiedy schylała się, aby podnieść telefon. Miała na sobie skąpe czerwone stringi w białe kropki. Albo tego nie zauważyła, albo nie czuła potrzeby, żeby poprawić spódnicę. Rozpraszała go, a on musiał być skupiony. Zdecydował, że zrobi to, co zawsze, kiedy kobieta go rozpraszała, szczególnie pod względem seksualnym:
nawiąże rozmowę. To ją uspokoi. Potem mógł skupić się na tym, co ważne, a nie na jej ciele, świeżo ogolonych nogach i umięśnionych udach. – Dobrze się trzymasz – powiedział. – Pomyśl o czymś miłym. Opowiedz mi o Matthew. Gdzie się poznaliście? – Byliśmy w jednej grupie na zajęciach z angielskiego na pierwszym roku. Zaprosił mnie na kawę. Przez cały czas nie spuszczał wzroku z moich oczu. Niewielu mężczyzn to potrafi. Jej szczerość go zaskoczyła. Dlaczego? Czyżby myślał, że była tak naiwna i nie rozumiała, jak jej ciało działało na mężczyzn i jak mogła je wykorzystywać, aby nimi manipulować? – Co studiujesz? – Nikt mi nie wierzy, kiedy to mówię, bo zakładają, że ktoś, kto wygląda jak ja, jest głupi. Studiuję inżynierię mechaniczną. – Zaśmiała się. Dobrze. Przełamywał napięcie. Pomagał jej się zrelaksować. Inżynieria mechaniczna. Ciekawe. – Wiem, że senator Windslow uważa mnie za idiotkę – kontynuowała. – Powiedział to kiedyś Matthew. Ale zawsze dobrze sobie radziłam z matmą i projektowaniem. Jestem świetna w odczytywaniu projektów i ich rysowaniu. – I bardzo dobrze – odpowiedział Storm. – A senator to dupek. – Gdzie porywacze kazali ci zabunkrować pieniądze?
– spytała. Jej pytanie uruchomiło dzwonek alarmowy. Słyszał, co powiedziała, lecz zachowywał się tak, jakby nie zrozumiał pytania. Chciał się upewnić, że usłyszał dokładnie to, co powiedziała. – Co powiedziałaś? – zapytał. – Gdzie kazali ci zabunkrować kasę? Tak, dobrze zrozumiał. – W śmietniku – odrzekł. – Jak długo jesteście zaręczeni z Matthew? Opowiedz mi trochę o waszej historii. – Oświadczył mi się trzy miesiące temu. Było to dla mnie totalne zaskoczenie. Chce dużego wesela na ranczo w Teksasie. – Nie chcesz wziąć ślubu w swoim rodzinnym mieście? – Nie. Straciłam rodziców, kiedy byłam nastolatką. W wypadku. – W wypadku? – Okropny wypadek samochodowy. Byliśmy na wakacjach w Hiszpanii, gdzie moi rodzice mieli dom. Moja mama, tato oraz mój przyjaciel, który również był tam z nami, zostali zabici przez pijanego kierowcę, który wjechał w złą ulicę. To było straszne. – Nie było cię z nimi? – Nie. Wszyscy mówią, że miałam szczęście. – Jej oczy zaczęły się wypełniać łzami. – Tego wieczoru przeziębiłam się i zostałam w domu, kiedy oni pojechali
na obiad. Wolałabym o tym nie rozmawiać. Taurus zbliżał się do ronda. Storm skręcił we wjazd na Narodowy Cmentarz w Arlington. – To tutaj jedziemy? – zapytała Toppers, patrząc na dom na wzgórzu, który znajdował się dokładnie naprzeciw nich. – Tak – odparł. – To posesja Roberta Lee. Ochroniarz zatrzymał ich przy bramie. – Przepraszam, ale spóźniliście się na ostatnią grupę zwiedzającą – powiedział. – Weszli o czwartej trzydzieści. – Mój przyjaciel jest tutaj pochowany. Irak – oznajmił Storm. – Pomodlimy się tylko, a dom zwiedzimy innym razem. – Proszę to wziąć – powiedział ochroniarz, wręczając Stormowi broszurę. Wpuścił ich przez bramę. Dom Roberta E. Lee zbudowano w początkach XIX wieku w neoklasycystycznym stylu. Zaprojektowana przez jednego z architektów pracujących na Kapitolu kamienna rezydencja miała sześć wielkich kolumn, podtrzymujących przód masywnego portyku. Kiedy wybuchła wojna secesyjna, unioniści zaczęli chować poległych żołnierzy niedaleko tego domu, ponieważ prezydent Lincoln chciał, żeby mieszkający tam członkowie rodziny Lee, w tym żona generała konfederatów, widzieli z okna nagrobki, kiedy wstawali każdego ranka. Storm lawirował pomiędzy mnóstwem białych
tabliczek, docierając w końcu na wzgórze naprzeciw willi. – Tutaj mam zostawić okup – powiedział, wskazując na ciemnozielony kosz na śmieci. Był tak zawalony, że aż się z niego wysypywało. Storm podjechał bliżej i rozejrzał się po okolicy. Nikt ich nie obserwował. Podniósł jedną torbę i rozsunął zamek. Toppers ostrożnie ułożyła banknoty studolarowe w równe rządki. Zamknąwszy torbę, Storm wysiadł z vana, którego silnik wciąż pracował, i wrzucił pieniądze głęboko w śmieci, przykrywając torbę stertą starych gazet. Telefon Toppers zadzwonił, kiedy tylko Storm wrócił na siedzenie kierowcy. Był to znowu Darth Vader. – Czas na kolejną torbę. Storm wyczuł, że ich obserwują. Mówił mu to jego szósty zmysł, który przydawał się w podobnych sytuacjach. Przy domu Roberta Lee nie było nikogo, ale poniżej, kilkaset metrów dalej znajdowała się duża grupa osób. Storm był na wielu pogrzebach, więc mógł rozpoznać, że zmarłego chowano z pełnymi honorami wojskowymi. Zakrytą flagą trumnę umieszczono na ciągniętym przez konia powozie. Odprowadzał ją również poczet sztandarowy. Wojskowy zespół zagrał ostatnie pożegnanie, po czym zabrzmiały trzy wystrzały. Zapadał zmierzch, był to późny pogrzeb, co oznaczało, że ktoś bardzo ważny musiał to załatwić. Popołudniowe słońce już zachodziło, lecz jeśli ktoś popatrzyłby na wzgórze z miejsca pochówku, na pewno dostrzegłby białego vana. Czyżby jeden z porywaczy wmieszał się w tłum
żałobników? Czy Darth Vader był pośród nich? Zniekształcony głos znów zabrzmiał w słuchawce: – Zmierzaj w stronę Georgetown. Kieruj się na Trzydziestą Pierwszą Ulicę. Przejdź w dół na Wisconsin Avenue. Pierwszy kosz na śmieci po prawej. Zostaw tam drugą torbę. Storm opuścił cmentarz i znowu przejechał rzekę Potomak, wracając do stolicy, gdzie van natychmiast utknął w korku. Kobieta, która rozmawiała przez telefon, prawie się z nimi zderzyła, kiedy wjechała im przed maskę. – Głupia pipa – rzuciła zdenerwowana Toppers. – To niezgodne z prawem, aby używać telefonu komórkowego podczas jazdy, chyba że posiadasz zestaw głośnomówiący. Ktoś powinien ją aresztować. Mogła nas zabić. Wypadek był ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowali. Przyjechałyby gliny, a to bardzo zakłóciłoby ich harmonogram dostaw. – Senator Windslow mówił mi, że jesteś dzieckiem funduszu powierniczego – powiedział Storm jak gdyby nigdy nic. – To jeden z powodów, dla których wiedział, że nie ukradniesz jego sześciu milionów. – To niegrzecznie rozmawiać o pieniądzach – odparła Toppers. – Moi rodzice mieli domy w Connecticut, w Hiszpanii, a także w Palm Beach. Uwielbiałam spędzać tam czas. Byłeś tam kiedyś? – Za wysokie progi na moje nogi – odpowiedział
Storm. – Byłem tam, ale nie w sezonie. – Lato to najlepszy okres na pobyt w tym mieście – powiedziała. – Ja i moja przyjaciółka spędziłyśmy tam najlepsze chwile w naszym życiu. Szczerze mówiąc, to założyłyśmy się, która pierwsza straci dziewictwo! – Wyciągnęła paczkę gum do żucia z torebki i poczęstowała go. – Nie, dziękuję – powiedział. Włożyła do ust dwa listki i zaczęła żuć. Sezon. W Palm Beach to słowo miało specjalne znaczenie. Pięć miesięcy szalonych imprez, bali, aukcji charytatywnych, których nikt nigdy nie przeoczył. Był to niekończący się rytuał dla najbogatszych Amerykanów, najbardziej cenione wydarzenie towarzyskie. Tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie. I nie organizowano go podczas gorących letnich miesięcy, lecz kiedy większość starszych mieszkańców ruszała na południe, aby uciec przed zimnem. Kiedy dojechali do Trzydziestej Pierwszej Ulicy, Storm wysiadł z samochodu i zostawił Toppers w vanie, kierując się w stronę kanału Chesapeake i Ohio. Kanał skonstruowano, ponieważ rzeka Potomak była uważana za nieprzewidywalną, jeśli chodzi o przeprawianie się przez nią. Kupcy potrzebowali bezpiecznej drogi, aby transportować tytoń i inne artykuły trzysta kilometrów na zachód. W czasie kiedy powstał kanał, już uważano go za przestarzały, ponieważ w tym samym czasie zbudowano połączenia kolejowe. Teraz pary używały kamienistej
ścieżki koło kanału do popołudniowych spacerów, zaś obok nich przemykali rowerzyści i biegacze. Storm zaczekał, aż ścieżka będzie pusta, a potem wcisnął torbę do kosza, zakrywając ją kubkami, puszkami, butelkami i papierami. Tak jak przy pierwszej dostawie na cmentarzu w Arlington, głos Rihanny zabrzmiał w momencie, kiedy Storm wrócił do vana. Matthew porwało czterech porywaczy. Czy to możliwe, żeby każdy z nich monitorował inną dostawę? Skąd inaczej wiedzieliby, gdzie był? – Co tak długo? – zapytał Darth Vader. – Na ścieżce byli ludzie – odpowiedział Storm. – Co się stanie, jeśli jakiś przechodzień przypadkowo weźmie sobie jedną torbę? – Wasz chłopak umrze. Darth Vader powiedział im, żeby zostawili trzecią torbę w Hains Point, usytuowanym w położonej najdalej na południe części parku East Potomac – dobre dwadzieścia minut od Georgetown w godzinach szczytu. Graniczący z rzeką Potomak z jednej strony a Kanałem Waszyngtońskim z drugiej Hains Point znajdował się na samym końcu wysepki utworzonej z ziemi wydobytej z dwóch rzek. Kiedy tam dojechali, Storm ukrył torbę w publicznym śmietniku, tak samo jak to zrobił z poprzednimi. Ostatnim punktem był park Battery Keble, mały obszar porośnięty trawą i drzewami w
północno--zachodniej części Waszyngtonu, otoczony drogimi domami. Usytuowany na podwyższonym terenie park służył oddziałom unionistów podczas wojny secesyjnej, aby mogli obserwować z góry walczących i strzelać z armaty, jeśli wrogie wojska próbowały przekroczyć rzekę Potomak i wkroczyć do miasta. Teraz było to popularne miejsce do wyprowadzania psów. Storm rzucił kilka torebek psich kup, aby zakryć pieniądze. Telefon Samanthy zadzwonił punktualnie. – W porządku, wykonaliśmy nasze zadanie – odezwał się Storm. – Gdzie jest Matthew? – Czekajcie na Union Station na mój następny telefon. – Zrobiliśmy wszystko zgodnie ze wskazówkami – powiedział Storm do rozmówcy. – Jeśli Matthew umrze, osobiście postaram się o to, abyście nie mieli okazji nacieszyć się tymi pieniędzmi. Osoba po drugiej stronie się rozłączyła. Storm popatrzył na Toppers. Obciągnęła spódnicę. Wciąż żuła gumę. Nie miała pojęcia, że ją przesłuchiwał.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY Storm i Toppers znaleźli miejsca przy barze na głównym piętrze Union Station. Samantha położyła przed nimi telefon, aby nie przegapili połączenia. Była roztrzęsiona. Wokół baru wrzało jak w ulu. Ludzie spieszyli się na pociągi, turyści gapili się na odnowioną rotundę, chodzili od sklepu do sklepu w poszukiwaniu pamiątek, robili zdjęcia. Bezdomny mężczyzna żebrał wśród przechodniów. Ani Storm, ani Toppers nie przywiązywali zbytniej wagi do tego, co się działo dookoła. Ich oczy skierowane były na różowy telefon, który leżał na barze. Czekali na głos Rihanny. – Co tak długo? – zajęczała Toppers. Minęło już prawie pół godziny. Nagle coś przykuło uwagę Storma. Była to reporterka wiadomości, która pojawiła się na płaskim ekranie za barem. Storm dał barmanowi znak, aby pogłośnił telewizor. – Policja nie przypuszcza, aby wybuch był sprawką terrorystów – ogłosiła drobna blondynka przedstawiająca wiadomości. Kiedy kamera zmieniła położenie, widzowie mogli zobaczyć, że stała przed posesją Roberta E. Lee. Czerwone i niebieskie obrotowe światła radiowozów i karetek odbijały się od wielkich kolumn domu. – Powtarzam, nie wygląda to na atak terrorystyczny. Rzecznik Służby Parków Narodowych oświadczył jednak, że przyczyną wybuchu nie było zaprószenie ognia czy
zapalenie się śmieci. W śmietniku umieszczono ładunek wybuchowy, było to jednak coś w rodzaju petardy używanej w Dniu Niepodległości, a nie bomby, oznajmił rzecznik. W chwili obecnej nie wiemy, dlaczego ktoś chciał wysadzić kosz na śmieci. Spekuluje się, że może to mieć związek z protestem przeciwko upamiętnieniu Roberta E. Lee i Konfederacji. Tak czy inaczej, rezydencja Lee nie została zniszczona. Eksplozja była głośna i na tyle silna, aby rozsadzić śmietnik i wszystko, co się w nim znajdowało. Nie doszło jednak do poważnych uszkodzeń. Na ekranie pojawiła się twarz prezentera, który wyglądał tak, jakby miał zaraz opowiedzieć jakiś dowcip, ale po chwili jego twarz przybrała ponury wyraz. – Dostałem właśnie informację o drugiej eksplozji w śmietniku – powiedział. – Tym razem doszło do niej w Georgetown na ścieżce obok kanału Chesapeake i Ohio. Nie ma rannych, ale wybuch słychać było w okolicznych firmach i domach. Saperzy są już w drodze, policja zabezpieczyła miejsce taśmą i nie wpuszcza nikogo na ścieżkę obok kanału. Na miejsce wysłano również psy tropiące w poszukiwaniu innych ładunków wybuchowych, które mogą być ukryte w śmietnikach przy kanale. Prezenter przerwał na chwilę, a potem dodał: – Właśnie dostaliśmy wiadomość o trzeciej eksplozji. Doszło do niej na Hains Point. Powtarzam, jest to trzecie potwierdzone zgłoszenie o wybuchu w koszu na śmieci. Mam informację, że szef policji, dyrektor Służby Parków
Narodowych, szef Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego oraz burmistrz uzgodnili, że zwołają nadzwyczajne spotkanie, ale jeszcze raz podkreślam – nie mamy do czynienia z atakiem terrorystycznym. Nikt nie został ranny z powodu tych eksplozji, a policja porównuje je raczej do dużych petard niż bomb. Według funkcjonariuszy straży pożarnej celem eksplozji jest spowodowanie huku, zniszczenie pojemników i spalenie tego, co znajdowało się w środku, a nie wyrządzenie komuś krzywdy bądź zniszczenie mienia. Jedno ze źródeł sugeruje, że mógł to być nieudany żart kogoś, kto zna się na prostych materiałach wybuchowych i chciał przestraszyć mieszkańców. Ponieważ park Battery Kemble był miejscem bardziej odosobnionym, zgłoszenie czwartego wybuchu zajęło kilka minut. Kiedy prezenter ogłosił wiadomość na antenie, Toppers powiedziała głośno: – Niszczą pieniądze. Barman i kilka osób siedzących przy barze posłało jej zaciekawione spojrzenia. – Chodźmy – rzucił Storm, łapiąc ją delikatnie za łokieć i wyprowadzając przez tłum, który teraz gromadził się przy barowym telewizorze. Kiedy doszli do wyjścia z dworca, Toppers wyglądała na przerażoną. – To był błąd – powiedziała. – Coś strasznego stanie się z Matthew. Po prostu to wiem.
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY Prosto z Union Station Storm i Toppers udali się do budynku Dirksena i gabinetu senatora Windslowa. Agentka April Showers już tam była, jak również senator i jego żona Gloria, która teraz płakała wtulona w ramię męża. – Znaleźliśmy Matthew Dulla – powiedziała cicho Showers. – Czy wszystko z nim w porządku? Gdzie on teraz jest? – spytała Toppers. Po chwili zorientowała się, z jakiego powodu matka jej narzeczonego płacze. Toppers z trudem chwyciła powietrze, wyszeptała „O mój Boże!”, po czym osunęła się na podłogę. Storm pomógł jej wstać i dojść do kanapy, a Gloria pospieszyła, aby ją przytulić. Kobiety obejmowały się wzajemnie i szlochały. – Jego ciało unosiło się na powierzchni rzeki Anacostia – powiedziała Showers. – Egzekucja? – zapytał Storm. Zanim Showers zdążyła odpowiedzieć, Gloria odwróciła się w ich stronę. – Wy dwoje mieliście go utrzymać przy życiu! Ufałam wam! – krzyknęła. Senator Windslow wkroczył pomiędzy swoją wściekłą żonę a obiekty jej furii. – Lepiej będzie, jeśli zostawicie nas teraz samych – powiedział.
Obydwoje ruszyli do wyjścia, ale senator poprosił Storma, aby został jeszcze na moment. Potem Windslow nachylił się do jego ucha, żeby ani jego żona, ani Toppers nie słyszały, co mówił. – Co się, do cholery, stało? – zapytał. – Oglądałem wiadomości. Dlaczego pozwoliłeś tym skurwysynom wysadzić w powietrze moje pieniądze? – Później, senatorze – odpowiedział Storm. – Łatwo ci powiedzieć. To nie ty właśnie pozbyłeś się z hukiem sześciu milionów dolarów. Agentka Showers czekała na Storma w korytarzu przed biurem Windslowa. – Zrobił pan to za moimi plecami – powiedziała, a jej oczy płonęły. – Mogliśmy uratować dzieciaka, jeśli pracowalibyśmy razem. Kiedy media dowiedzą się o śmierci Matthew Dulla, będzie niezła jatka. Musi mi pan powiedzieć, co się, do cholery, stało, kiedy wymknął się pan mojemu człowiekowi na parkingu na Ulicy K dziś po południu. – Aresztuje mnie pani? Znał odpowiedź na to pytanie. Jedidiah Jones nie pozwoliłby aresztować Storma ani go przesłuchiwać. Przetrwają tylko najsilniejsi. Jones nie dopuściłby do tego, aby ktoś powiązał jego i Agencję z tym bałaganem. – Jeszcze nie, ale jeśli nie pójdzie pan ze mną natychmiast do centrali i nie powie mi, co się stało, pozwolę sobie zasugerować moim przełożonym, że powinien pan siedzieć w areszcie.
Blefowała. Wiedział o tym. – Nie idę z panią – powiedział Storm cicho. – Mam ważniejsze sprawy do załatwienia. Chciał jej powiedzieć, ale nie był jeszcze gotowy. Istniało jeszcze kilka kawałków układanki, które musiał złożyć w całość. – Mam nadzieję, że ma pan naprawdę dobrego prawnika, ponieważ mam zamiar przygwoździć pana tyłek – odparła Showers. Teraz zaczynała go irytować. – Skoro o tym mowa, co pani sądzi o moim tyłku, agentko Showers? – spytał. – Większości kobiet się podoba. Przez moment myślał, że go spoliczkuje. Zamiast tego odeszła rozwścieczona, a jej siedmiocentymetrowe obcasy stukały w podłogę jak pałeczki w werbel. Showers w końcu załapała. Zrozumiała, że Storm ma rację. Wiedziała, że to ona jest słabym ogniwem. Była na najlepszej drodze, aby stać się kozłem ofiarnym. Nie było to sprawiedliwe, lecz tak by się stało. Wciąż jednak nie zdawała sobie sprawy z tego, że Storm był jedyną osobą, która mogła ją uratować.
ROZDZIAŁ JEDENASTY Budynek J. Edgara Hoovera na Pennsylvania Avenue od momentu otwarcia uważano za architektoniczne paskudztwo. Przez lata prowadzono dyskusje, aby go zburzyć i przenieść centralę FBI na przedmieścia. Podobno sam Hoover męczył architektów, aby dodali kilka niecodziennych zabezpieczeń do kwadratowego projektu budynku. W tym okresie w Waszyngtonie i innych większych miastach szerzyły się zamieszki, a protestujący w latach sześćdziesiątych przeciwko wojnie grozili, że zniszczą instytucję. Bojąc się oblężenia, Hoover zażądał, aby na poziomie ulicy budynek jego nowej centrali pozbawiony był okien i biur. Zbudowany z betonu zmieszanego z kruszonym wapniem, aby zapewnić większą wytrzymałość, pierwszy poziom przypominał mury zamku. Okalał otwartą antresolę, w której kilka wind prowadziło na wyższe kondygnacje. Nie było drugiego piętra. Drugi poziom był okropną dziurą z podporami konstrukcyjnymi oraz wzmocnionymi szybami wind i klatek schodowych, łączącymi parter z trzecim piętrem. Taka konstrukcja miała powstrzymać uczestników zamieszek od wdrapywania się na drabiny, aby dostać się do budynku. Plotki głosiły, że w pewnym momencie Hoover powiesił drut kolczasty na drzewach otaczających Pennsylvania Avenue, aby powstrzymać atakujących od wspinania się na nie w celu dosięgnięcia wyższych pięter budynku.
Minęły dwa dni od wybuchów w śmietnikach i odnalezienia ciała Matthew Dulla. Storm siedział sam w pokoju konferencyjnym w centrali FBI na szóstym piętrze, czekając na agentkę Showers. Wykonując zaskakujące posunięcie, które byłoby nie do pomyślenia w każdym innym większym mieście, Storm przybył dziś do centrali nie po to, aby go przesłuchiwano, ale żeby przesłuchać agentkę Showers. Sprawy miały się zasadniczo tak, jak to przewidział. Kilka minut po odnalezieniu zwłok Dulla Jedidiah Jones zaczął pociągać za sznurki. Szef FBI Jackson zagwarantował Jonesowi, że Storm pozostanie nietykalny i niewidzialny, przynajmniej na razie. Senator Windslow skierował podejrzenia na Samanthę Toppers. Agentka April Showers została odsunięta od sprawy. Na konferencji prasowej zwołanej po tym, jak odnaleziono ciało Dulla, rzecznik FBI powiedział dziennikarzom, że pasierba senatora porwano, przetrzymywano dla okupu i zamordowano, a sprawcami byli najprawdopodobniej członkowie zagranicznego gangu. Rzecznik oznajmił, że senator Windslow w pełni współpracował z FBI podczas tragedii. Prowadząca sprawę agentka specjalna April Showers została odsunięta od śledztwa i przeniesiona do pracy w terenie. Nie wspomniano słowem o czterech śmietnikach, które eksplodowały tamtej nocy, ani o sześciu milionach dolarów zniszczonych przez wybuchy i ogień. Podkreślono jednak, że Dull został zamordowany przez
członków gangu – przypuszczalnie z Meksyku lub Ukrainy – pomimo że Windslow zgodził się na negocjacje z porywaczami. Agentka Showers wkroczyła do sali konferencyjnej z grymasem niezadowolenia na twarzy, trzymając w dłoniach cienką teczkę. Rzuciła Stormowi papiery prosto pod nos. Spadły na stół z głuchym odgłosem. – Zamierza pani usiąść? – spytał. Showers odsunęła krzesło i usiadła naprzeciw mężczyzny. – Przenoszą mnie do Tulsy – powiedziała. – Jeszcze pani nie wyjechała – odparł. Storm dokładnie przekartkował dokumenty, które mu przyniosła. Pierwszy był jej raport końcowy na temat porwania i zabójstwa. W utajnionej części raportu wysunęła tezę, że Dull został porwany w związku z szemranymi interesami pomiędzy senatorem Windslowem a Ivanem Petrovem. Stwierdziła, że rosyjski oligarcha zapłacił Windslowowi sześć milionów dolarów, lecz senator później złamał umowę. Petrov zareagował w typowo rosyjski sposób, porywając pasierba senatora, aby zmusić Windslowa do przestrzegania zasad. Petrov zażądał również zwrotu sześciu milionów dolarów w formie okupu. Pomimo że Showers nie pozwolono uczestniczyć w przesłuchaniach Storma i Toppers, sprytna agentka FBI wydedukowała związek pomiędzy żądaniem okupu i wysadzaniem śmietników. W swoim raporcie Showers
wyjaśniła, że wybuchy perfekcyjnie wpasowywały się w przestępczy zamysł Petrova. Nie tylko zemścił się, mordując pasierba Windslowa, ale również zniszczył sześć milionów dolarów, które zapłacił senatorowi. Raport Showers był dobry i staranny, nie zawierał jednak żadnych dowodów, które mogłyby poprzeć jej teorię i doprowadzić do aresztowania. Agentka wspomniała, że według danych urzędu imigracyjnego z dnia, w którym Dull został zamordowany, czterech Ukraińców wsiadło na pokład samolotu lecącego do Londynu. Nie udało się jednak zapobiec ich ucieczce. Dalsze śledztwo wykazało, że wszyscy czterej byli dawnymi agentami KGB. – Jest pani pewna, że to właśnie Petrov stał za porwaniem i zlecił je wynajętym bandytom? – spytał Storm, kiedy skończył czytać analizę Showers. – Tak napisałam, prawda? – odpowiedziała sarkastycznym tonem. – Nie żeby to miało jakieś znaczenie. Zdaje się, że nikogo nie interesuje prawda. Storm otworzył drugi dokument z teczki. Był to raport z sekcji zwłok. Dull został postrzelony dwa razy, raz w tył czaszki, raz w serce. Obydwie kule wystrzelono z tyłu, z bliskiej odległości, co stwierdzono na podstawie ran wlotowych i wylotowych. Postrzał w czaszkę przeszedł przez jego głowę na wylot i nie znaleziono pocisku. Z obrażeń, jakie spowodował, można było jednak wnioskować, że był to pocisk z wydrążonym wierzchołkiem. To oznaczało, że pod wpływem uderzenia
czubek naboju formował się w kształt grzybka, co powodowało ogromne uszkodzenia, takie jak rozerwanie tkanki mózgu i zniszczenie przystojnej twarzy Dulla. Pocisk trafił w jego czaszkę pod kątem, co sugerowało, że strzelec stał za Dullem, który najprawdopodobniej siedział na krześle. Położenie dwóch ran wskazywało, że Dull najpierw został postrzelony w tył głowy, potem upadł na podłogę, a napastnik wystrzelił drugi pocisk, stojąc nad nim. Drugi nabój uderzył w plecy Dulla, powodując dosłowną eksplozję jego serca, i przeszedł na wylot przez klatkę piersiową. Ponieważ Dull upadł na twardą posadzkę, pocisk zatrzymał się w momencie, kiedy miał przebić ciało. W dziwny sposób – prawdopodobnie spowodowany grzybkowym kształtem – kula odbiła się rykoszetem i utkwiła w klatce piersiowej Dulla. FBI odnalazło ten pocisk i odkryło na nim mikroskopijne fragmenty płytki ceramicznej i betonu pochodzące z posadzki. Badanie płuc Dulla potwierdziło, że był martwy, zanim jego ciało wrzucono do rzeki. Raport głosił, że pociski, które zabiły Dulla, miały średnicę dziewięciu milimetrów. Balistycy FBI i eksperci od broni palnej ustalili, że pociski wyprodukowała firma JSC Barnaul Machine-Tool Plant w Rosji, główny producent rosyjskiej amunicji wojskowej. Storm schował raport z sekcji do teczki i zamknął ją, a następnie przesunął w stronę wciąż niezadowolonej agentki Showers. – Czy ma pani jakieś dokumenty dotyczące czterech
śmietników, które wybuchły tamtej nocy? – spytał. – Dlaczego chciałby pan je poznać? – odrzekła Showers, nie ukrywając pogardy w głosie. – Niech pani nie zgrywa głupiej – powiedział. – Nie pasuje to do pani. – Czyli twierdzi pan teraz, że te cztery eksplozje miały związek z porwaniem? – spytała. – Czy przyznaje się pan, że razem z Toppers włożyliście pieniądze do tych śmietników? – Powiedzmy, że ciekawią mnie wszystkie dziwne rzeczy, które wydarzyły się tamtej nocy. Chcę być dokładny. – Powinien pan zatem skontaktować się ze stołeczną policją – powiedziała sarkastycznie. – Może ktoś ukradł słonia z zoo albo biegał nago po Pennsylvania Avenue. – Skradzione słonie i nadzy ludzie naprawdę mnie interesują – zażartował. – Nadzy ludzie bardziej niż skradzione słonie. Ale teraz czekam na teczkę z dokumentami na temat eksplozji. Wyraźnie zirytowana agentka Showers opuściła salę konferencyjną. Kiedy wróciła, rzuciła Stormowi kolejną teczkę tak, jakby rzucała nożem. – Obydwoje dobrze wiemy, że porywacze wysadzili w powietrze pieniądze z okupu, odprawiwszy z kwitkiem pana i Toppers – powiedziała Showers. – Ivan Petrov napluł Windslowowi w twarz. Odebrał swoją łapówkę i zabił jego pasierba. Nie mogę udowodnić żadnej z tych rzeczy z powodu sił wyższych chroniących pana, Toppers
i senatora Windslowa. – Czy to FBI badało wczorajsze wybuchy, czy jakaś inna agencja? – spytał Storm, podnosząc teczkę. – Eksplozje miały miejsce na terenie parków, więc za śledztwo były odpowiedzialne Straż Parkowa i policja Dystryktu Kolumbii. Faktyczne śledztwo dotyczące wybuchów prowadzi federalne Biuro do spraw Alkoholu, Tytoniu, Broni Palnej oraz Materiałów Wybuchowych (ATF), ze względu na ich doświadczenie. Storm wyjął z teczki raport analityczny ATF. Wszystkie cztery eksplozje wywołały identyczne urządzenia domowej produkcji. Wybuchy spowodowała mała ilość azotanu amonu umieszczona w plastikowych butelkach. Jako zapalnika użyto telefonu komórkowego. Urządzenia przypominały prowizoryczne ładunki wybuchowe użyte przeciwko wojskom amerykańskim w Iraku, nie miały jednak takiej siły rażenia. To podobieństwo nasunęło śledczym z ATF wniosek, że człowiek, który te bomby skonstruował, przeszedł szkolenie wojskowe. W urządzeniach brakowało pocisków, których powstańcy zazwyczaj używali, aby spowodować maksymalne szkody. Zamiast tego bomby zrobiono w ten sposób, aby wywołać głośny huk i płomienie. Do raportu dołączono listę szczątków zgromadzonych na miejscu każdej eksplozji. Pomimo ognia i wybuchu udało się odnaleźć resztki studolarowych banknotów. Zebrano również fragmenty gazet i innych przedmiotów
ze śmietników, takich jak plastikowe butelki oraz aluminiowe puszki po piwie i napojach. Mimo że wszystkie cztery telefony użyte do detonacji uległy zniszczeniu, śledczy ustalili, że były to identyczne modele motoroli. – Czytała pani listę szczątków? – spytał Storm, wciąż trzymając w ręku raport. – Oczywiście – odpowiedziała. – Myśli pan, że tylko pan chce być dokładny? – Czy zauważyła pani coś dziwnego? – Zakładam, że mówi pan o dużej ilości papieru gazetowego. – Według raportu na każdym miejscu eksplozji znaleziono cztery razy więcej papieru gazetowego niż pozostałości po banknotach studolarowych – powiedział Storm. – Na początku nie wydało mi się to istotne – przyznała Showers. – Później jednak przypomniałam sobie, że papier gazetowy jest zrobiony z miazgi drzewnej... – A papier na banknoty z bawełny i lnu – powiedział Storm, kończąc jej zdanie. – Co oznacza – dodała – że papier gazetowy powinien spłonąć szybciej niż papier banknotowy. Powinno być mniej papieru gazetowego, a jednak było go dużo. Storm zamknął teczkę i oddał ją Showers. – Co pan sugeruje? – zapytała. – Coś się stało z
pieniędzmi? – Sugeruję, że ta sprawa nie jest jeszcze zamknięta. Wstał, kierując się do wyjścia. – Ej, gdzie pan idzie? – spytała. – Co ma pan na myśli, mówiąc, że ta sprawa nie jest jeszcze zamknięta? Czego mi pan nie mówi? – Będziemy w kontakcie. Dzięki za współpracę. – Nie może pan tak po prostu wyjść – zaprotestowała. Właśnie to jednak robił. – Jesteś dupkiem, jakkolwiek masz na imię – rzuciła za nim. Chłód w jej głosie był tak duży, że mógłby schłodzić całą butelkę Jacka Daniel’sa.
ROZDZIAŁ DWUNASTY Pogrzeb Matthew Dulla odbył się w prestiżowej Katedrze Narodowej w Waszyngtonie i wzbudził zainteresowanie, którego można się było spodziewać, jako że zmarły został zamordowany i był spokrewniony z wpływowym amerykańskim senatorem. Prezydent Stanów Zjednoczonych przebywał za granicą, polecił jednak wiceprezydentowi, aby go reprezentował. W pierwszych rzędach zasiadło przynajmniej czterdziestu członków Kongresu. Elita z Georgetown, która znała Glorię i jej syna, zmieszała się z politykami. Na pogrzeb przybył również każdy przedstawiciel znaczącej korporacji prasowej w Waszyngtonie. Podczas gdy większość żałobników przyszła, aby złożyć szczere kondolencje, Storm wiedział, że kilka osób zjawiło się tylko po to, żeby się podlizać miejskiej śmietance. Sam się spóźnił i stał w tylnej części kościoła. Wypatrzył Jedidiaha Jonesa w drugim rzędzie siedzeń. Kiedy kolega senatora Windslowa zaczął przemawiać, z przodu katedry zrobiło się zamieszanie. Samantha Toppers zemdlała i leżała teraz na podłodze. Przerwano ceremonię, a agenci ochrony udzielili jej pierwszej pomocy i wynieśli kobietę na zewnątrz do karetki. Przewieziono ją do ekskluzywnego prywatnego szpitala na Kapitolu. Po ceremonii reporterzy wiadomości telewizyjnych nagrywali relacje na zewnątrz katedry, opowiadając
widzom, że Toppers zemdlała z powodu „złamanego serca”. Storm nie podążył w kondukcie pogrzebowym na słynny cmentarz Tall Oaks w Georgetown. Na powstałym w tysiąc osiemset czterdziestym dziewiątym roku cmentarzu już od dawna nie było miejsca na pochówek, ale jego właściciele niedawno przekopali stare ścieżki, aby stworzyć więcej przestrzeni. Ciało Matthew miało być złożone w piętrowym betonowym grobowcu pokrytym łupkiem. Obok ścieżki ustawiono gustowny znak, który informował o tym, kto był tam pochowany. Lokalne wiadomości podały tamtego wieczoru, że Toppers została zatrzymana na obserwacji w szpitalu St. Mary of the Miracle. Była to standardowa procedura. Kobieta cierpiała na depresję sytuacyjną, a jej lekarz powiedział, że potrzebuje odpoczynku. Godziny odwiedzin w szpitalu St. Mary, w którego prywatnych pokojach przebywało tylko pięćdziesięciu pacjentów, kończyły się o godzinie dwudziestej, czyli dokładnie wtedy, kiedy Storm wszedł do szpitala. Hol był zaprojektowany tak, że wyglądał jak salon. Wszyscy odwiedzający musieli podpisać się u sympatycznie wyglądającej starszej kobiety, która siedziała za mahoniowym biurkiem. Białowłosa matrona naciskała ukryty guzik, który otwierał solidne dębowe drzwi prowadzące na oddział. – Muszę zamienić kilka słów z agentem ochrony, który jest dziś na służbie – powiedział do niej Storm.
– W takim razie poszukuje pan Tylera Martina. Naprawdę miły gość, ale zawsze się spóźnia. Powinien już tu być, bo mój dyżur kończy się o ósmej. W tym momencie do holu wszedł łysiejący otyły mężczyzna w średnim wieku i podszedł do nich szybkim krokiem. Miał na sobie ciemnoniebieskie spodnie, jasnoniebieską koszulę i czarny krawat. – Przepraszam, Shirley – powiedział, sapiąc. – Straszne korki na ulicach. – Wiesz, że zawsze tak jest, oficerze Martinie – odpowiedziała kobieta. – Szczególnie teraz, gdy remontują ulice dookoła szpitala. Myślałby kto, że wszystkie te remonty zniechęcą kierowców do jeżdżenia z dużą prędkością, ale wczoraj prawie zostałam potrącona na skrzyżowaniu. Ktoś w końcu zostanie ranny. – Dobra wiadomość jest taka, że jeśli coś się stanie, to przed szpitalem – zażartował Martin. Starsza kobieta pozostała poważna. – Oficerze Martinie, ten pan chciał z tobą porozmawiać – oznajmiła, wzięła torebkę i skierowała się do wyjścia, wołając przez ramię: – Do zobaczenia jutro, i proszę, nie spóźnij się znowu. – Proszę mi dać momencik – powiedział Martin, wchodząc za biurko w recepcji i wkładając papierową torebkę oraz termos do dużej szuflady. Wziął głęboki oddech, popatrzył na Storma i spytał: – Dobrze, w czym mogę panu pomóc? Storm podał Martinowi cienki czarny portfel, który
zawierał fałszywą odznakę prywatnego detektywa otrzymaną od Jonesa. – Przysyła mnie senator Windslow – wyjaśnił Storm. – Chce się upewnić, że pani Samantha Toppers ma zapewnioną ochronę przed mediami. Martwi się, że jakiś paparazzo wejdzie tutaj i zrobi jej zdjęcia, kiedy nie jest w najlepszej kondycji. – Słyszałem o niej w radiu, jadąc do pracy – powiedział Martin. – Senator nie ma powodów do obaw. Mamy tu wszystko pod kontrolą, szczególnie w nocy. Jestem jedynym oficerem na służbie, a wszystkie drzwi z wyjątkiem wejściowych są zamknięte. Nikt nie może nigdzie wejść oprócz mnie. Odzyskawszy swoją fałszywą odznakę, Storm wyciągnął rękę i uścisnął dłoń Martina. – Oficerze Martinie, cieszę się, że jest pan na służbie. Będzie mi miło pracować z panem. A teraz zajmę miejsce w holu. Jeśli ktoś będzie chciał się zobaczyć z panią Toppers, może mnie pan zaalarmować. Martin się zawahał. – Muszę powiadomić mojego szefa. – Żaden problem. Proszę mu powiedzieć, że jestem tutaj na wypadek, gdyby któryś z fotografów zdołał się jednak wkraść. To podstępne dupki, a tak przynajmniej to będzie mój problem, a nie pana, jeśli ktoś się przedrze i senator będzie wściekły. Myśl o tym, że Storm weźmie winę na siebie, sprawiła, że Martin pozbył się wcześniejszych
wątpliwości. – W takim razie nie ma sensu niepokoić mojego szefa. Strasznie marudzi, kiedy się go budzi w nocy. – Usiądę sobie tutaj. – Storm uśmiechnął się uspokajająco, wskazując na obity czarną skórą fotel pod ścianą holu, z którego miał dobry widok. – Jeśli wejdzie tu ktoś, kogo pan nie zna – ktokolwiek, nawet lekarz albo osoba, która twierdzi, że jest waszym nowym pracownikiem – proszę skinąć mi głową. – Powinniśmy mieć jakieś hasło – zaproponował Martin. – Powiem im: „Musicie chwilkę poczekać, zanim was wpuszczę”. – Świetny pomysł. Mam nadzieję, że pański szef wie, jakim jest szczęściarzem, że pracuje pan tutaj. – Nie wie, ale ma pan rację, powinien – odpowiedział rozpromieniony Martin. Derrick Storm miał do czynienia z takimi ludźmi jak Martin przez całe swoje życie. Chcieli jedynie odrobiny szacunku, uznania i zachęty. Jeśli się im to dało, większość z nich gotowa była wyznać ci kilka sekretów, aby cię zadowolić. Storm usiadł i wziął do ręki egzemplarz „Washington Tribune” z pobliskiego stolika. Podczas następnych dwóch godzin przyjechało kilku lekarzy na swój dyżur, ale Martin znał każdego z nich. Około dwudziestej trzeciej do holu wkroczył szczupły mężczyzna wyglądający na około trzydzieści lat, niosący duży bukiet ciętych kwiatów. Miał na sobie
czarne dżinsy, adidasy, T-shirt i jasnobrązową kurtkę. Podszedł prosto do biurka recepcji, nie zauważywszy Storma. Mówił tak spokojnie i cicho, że tylko oficer Martin mógł go zrozumieć. Po chwili Storm usłyszał donośny głos Martina: – Ma pan przesyłkę dla Samanthy Toppers – tak pan powiedział? To by było na tyle, jeśli chodzi o hasło. Dlaczego kwiaciarnia wysyłałaby przesyłkę o tej porze? Storm zerwał się z fotela. Nie wiedząc dlaczego, ochroniarz wrzasnął tak głośno, że dostawca odwrócił się i zobaczył Storma. Ich spojrzenia się spotkały i Storm wyczuł, że mężczyzna go rozpoznał, mimo że Derrick nigdy wcześniej go nie widział. Mężczyzna rzucił szklaną wazę z kwiatami w kierunku Storma i pobiegł do drzwi frontowych. Storm zrobił unik i instynktownie podniósł prawą rękę, aby ochronić się przed uderzeniem. Waza trafiła go w prawe przedramię i rozbiła się, upadając na podłogę. Mężczyzna był szybki, lecz Storm złapał go dwadzieścia metrów od wejścia do szpitala, w momencie kiedy ten przecinał skrzyżowanie. Storm powalił go od tyłu ruchem, który byłby świetną atrakcją w filmie o NFL. Obydwaj mężczyźni upadli na czarny asfalt nieopodal środka ulicy. Kiedy Storm poluźnił uścisk na kostkach mężczyzny, ten kopnął go w szczękę. Lekko oszołomiony Storm przekręcił się, aby uniknąć kolejnego kopniaka, i wstał z asfaltu. Jego napastnik też
już się podniósł. Storm rzucił się na niego, dostawca był jednak szybszy, niż Storm się spodziewał, i znalazł się poza zasięgiem jego uchwytu. Mężczyzna dobrze wyćwiczonym ruchem wyciągnął pistolet zza paska spodni. Stojąc na otwartym terenie i bez zabezpieczenia, Storm wiedział, że jego napastnik nie spudłuje z tak bliskiej odległości. Gdy mężczyzna wystrzelił, Storm z szybkością światła zrobił unik w lewo. Pocisk przeciął jego prawe ramię, muskając skórę niczym skalpel chirurgiczny. Storm upadł na jezdnię, przeturlał się i przykucnął ze swoim glockiem w prawej ręce. Zasłaniało go teraz metrowe betonowe ogrodzenie, które tymczasowo postawiła ekipa budowlana, aby osłonić się przed korkiem w trakcie pracy. Nieoczekiwanie Storm usłyszał za sobą oficera Martina wykrzykującego przekleństwa. Agent ochrony posuwał się ciężko w ich stronę, jego okrągły brzuch podskakiwał z każdym krokiem. Głos Martina spowodował, że dostawca na moment odwrócił wzrok od Storma i skierował swoją broń w stronę nadchodzącego ochroniarza. Wystrzelił. Martin zatrzymał się i krzyknął z przerażenia. Storm miał właśnie oddać strzał, kiedy oślepił go nagły błysk. W tej samej chwili usłyszał dźwięk stali wbijającej się w beton, odgłos tłuczonego szkła i pisk hamulców. Poczuł ostry ból w ramieniu.
Kierowca pędzącego BMW zdołał ominąć dostawcę stojącego na skrzyżowaniu dokładnie na drodze auta. Stracił panowanie nad kierownicą i samochód uderzył w barierę, za którą chował się Storm. Uderzenie zniszczyło charakterystyczny kształt auta, wypełniając przestrzeń kawałkami rozbitych reflektorów, zaś kawałek chromu, szybujący niczym powyginana strzała, wbił się w lewe ramię Storma. Z silnika buchnęły para i dym, głośno zawył klakson. Storm ani drgnął, nie ruszył się z miejsca, w którym stał z uniesionym glockiem. Niestety, kolizja zasłoniła mu widok, a teraz na dodatek w jego lewym bicepsie tkwił odłamek chromu. Zmienił pozycję, aby mieć lepszy widok na skrzyżowanie. Dostawcy już tam nie było. Zniesmaczony schował swojego glocka i prawą ręką usunął odłamek wbity w ramię. W rzędzie starych domów otaczających szpital zapaliły się światła. Gdzieś zaciekle ujadał pies. Przez rozbitą przednią szybę samochodu Storm zobaczył poduszki powietrzne. Uratowały życie kierowcy i pasażerki, obydwoje byli jednak zakrwawieni i wyraźnie oszołomieni. Storm spojrzał za siebie. Martin wciąż stał jak słup soli na chodniku. Kula go ominęła. – Wezwij lekarza! – krzyknął Storm. Wyrzucił mały kawałek chromu, który trzymał w ręce, i podszedł do przerażonego ochroniarza. – Ludzie w samochodzie potrzebują pomocy –
powiedział. – Idź do środka i wezwij lekarzy i pielęgniarki. – Jeszcze nigdy nikt mnie nie postrzelił! – Martin patrzył ślepo przed siebie. – I nadal tak jest. Spudłował. Martin zauważył, że obydwie ręce Storma krwawiły. – Ale w pana trafił. – Właściwie też spudłował. To tylko powierzchowne draśnięcie. Obydwaj mamy szczęście. A teraz musisz iść do szpitala i ściągnąć pomoc. Ludzie w samochodzie są przytomni, ale ranni. Pójdę sprawdzić, co z nimi, a ty idź do środka. Zadzwoń na policję i po straż pożarną. I dopilnuj, aby nikt się nie wślizgnął do środka, kiedy wszyscy będą zaaferowani tym wypadkiem. – Dobrze, dobrze – odpowiedział Martin. – Może pan na mnie liczyć. – Odwrócił się i ruszył do wejścia. Storm zauważył błysk na skrzyżowaniu. Początkowo uznał, że to fragment rozbitego samochodu, ale zobaczył, że coś pulsuje światłem. Kiedy podszedł bliżej, zdał sobie sprawę, że był to telefon komórkowy. Wypadł ze spodni dostawcy, kiedy Storm go powalił. Podniósł go i wcisnął guzik przywołujący listę ostatnich połączeń. Rozpoznał ostatnie nazwisko, które wyświetliło się na małym ekranie. Była to ostatnia wskazówka, której potrzebował. Teraz miał wszystkie dowody. Ułożył puzzle, a przynajmniej ich główną część.
ROZDZIAŁ TRZYNASTY Agentka specjalna April Showers opuściła centralę FBI i skierowała się w stronę Dziesiątej Ulicy dokładnie w tym samym momencie, kiedy Storm wypożyczonym taurusem podjechał pod siedzibę FBI. – Nie wierzę, że to robię – powiedziała, gdy tylko wsiadła do samochodu. – Wykonałaś telefon, o który cię prosiłem? – spytał. – Tak, senator i jego żona spotkają się z nami o osiemnastej trzydzieści w jego biurze. Obiecali, że Samantha Toppers będzie razem z nimi. Wypisano ją ze szpitala dzisiaj wczesnym rankiem. Agentka Showers nie była tak zła, jak podczas ich ostatniego spotkania. I dobrze. Powiedział jej dzisiaj rano przez telefon, że odkrył ważny ślad dotyczący porwania i morderstwa, ale go jej nie ujawnił. Poprosił tylko, aby zebrała wszystkich razem. Stwierdził, że to, co ma do powiedzenia, może naprawić stosunki Showers z jej szefostwem. Może nie będzie musiała się przenosić do Tulsy. – Powiesz mi teraz, o co chodzi, czy to jest jakaś kolejna tajemnica? – zapytała. – Po tym spotkaniu nie będzie już żadnych powodów do tajemnic. – Czy to oznacza, że dowiem się, jak się naprawdę nazywasz? Storm przecząco pokręcił głową.
Źle się wyraził. Istniały etapy jego życia, które zawsze będą tajemnicą, zwłaszcza jeśli chciał pozostać martwy i wrócić do Montany. Storm skręcił w lewo na Pennsylvania Avenue i jechał na wschód, zmierzając do Kapitolu, którego olśniewająco biała powierzchnia była teraz zaróżowiona od zachodzącego za nimi słońca. Agentka Showers pierwsza weszła do budynku Dirksena, Storm szedł zaraz za nią, niosąc cztery ciężkie torby sportowe. – O co tu chodzi? – zapytał senator Windslow, wstając zza biurka. – Dlaczego niesiesz te torby? Storm rzucił je na dywan. – On wie, kto porwał Matthew – powiedziała Showers. Gloria wstała z kanapy, na której siedziała razem z Toppers, i pospieszyła w stronę Storma. – Czy to prawda? – zapytała. – Znalazł pan człowieka, który zamordował mojego syna? Proszę mi powiedzieć! – Powiem – odrzekł – ale to skomplikowane. – Wziął Glorię za rękę i zaprowadził do krzesła. – Może pani usiądzie, a ja wszystko wyjaśnię. Gloria była teraz po jego prawej stronie, Toppers po lewej, a on stał naprzeciwko Windslowa, który siedział za swoim biurkiem. Agentka Showers stała za nim, nieopodal drzwi. Wszyscy znajdowali się tam, gdzie chciał. Oddzieleni
od siebie. Storm rozpoczął wyjaśnienia: – Agentka Showers w połowie rozwiązała sprawę porwania. – O czym ty, do cholery, mówisz? – zapytał Windslow z niedowierzaniem. – Właśnie – dodała Gloria. – Jak to w połowie? – Zacznijmy od początku – powiedział Storm. – Następnego dnia po porwaniu Matthew dostaliście list z informacją o okupie z żądaniem miliona dolarów. List napisano ręcznie, pismem technicznym. Pismo było zupełnie inne od tego na drugim liście, który otrzymaliście dzień później. Drugi list nie zawierał żądań finansowych, ale zostały do niego dołączone zęby Matthew. – To wiemy – oznajmił niecierpliwie Windslow. – Niech pan przejdzie do sedna. Kto zabił Matthew? – Pozwól mu dokończyć – wtrąciła Gloria. – W drugim liście był błąd – przypomniał Storm. – Było w nim napisane, że Matthew jest synem senatora. Ta różnica pomiędzy dwoma listami była pierwszym sygnałem, że mamy do czynienia z dwiema różnymi grupami. – Dwie grupy porywaczy? – ryknął Windslow. – Jak dwie różne grupy mogły porwać jedną osobę?! – Proszę cię, Thurston, przestań przerywać – upomniała go Gloria. – Nazwijmy jedną grupę prawdziwymi porywaczami
– powiedział Storm. – Tworzą ją uzbrojeni mężczyźni, którzy faktycznie porwali Matthew. Druga grupa próbowała wykorzystać jego porwanie. Nie mieli nic wspólnego z prawdziwym uprowadzeniem. Ich celem było wyłudzenie od pana pieniędzy. Dlatego przesłali trzeci list, w którym zażądali sześciu milionów w gotówce. Senator Windslow spojrzał nerwowo na agentkę Showers i posłał Stormowi wściekłe spojrzenie. – Trzeci list miał być poufny – powiedział. – Nie miałeś prawa tego ujawniać. Moi prawnicy... Gloria mu przerwała: – Możesz mu pogrozić później. Chcę wiedzieć, kto zabił mojego syna. Proszę kontynuować. – Dziękuję – odpowiedział Storm. – Ta druga grupa – kryminaliści, którzy chcieli pańskich pieniędzy – początkowo mnie zmyliła. Wiedziałem, że to musiał być ktoś z pańskiego otoczenia, ponieważ wymienili moje imię w trzecim liście. – Ktoś bliski nas zdradził? – spytała Gloria. – Miałem pewne przeczucie, ale nie byłem tego pewien do momentu, kiedy razem z Samanthą dostarczaliśmy pieniądze. – Samantha? – powtórzyła Gloria. Wszyscy popatrzyli na młodą kobietę, która najpierw wbiła wzrok w Storma, po czym popatrzyła na Glorię i powiedziała: – To nie ja. – W czasie naszej podróży – kontynuował Storm –
Samantha użyła słowa „zabunkrować”. To samo słowo widniało w trzecim liście, w którym porywacze nakazywali senatorowi, aby wybrał sześć milionów, które są zabunkrowane w skrytce bankowej. To slang, którego nie używają Rosjanie. – Jacy Rosjanie? – spytała Gloria. – Twierdzisz, że Samantha pomagała Rosjanom? – Nie znam żadnych Rosjan – wtrąciła Samantha. – To się nie trzyma kupy. – Za chwilę wyjaśnię, o co chodzi z Rosjanami – powiedział Storm. – Wróćmy do nocy, kiedy razem z Samanthą podrzucaliśmy okup. Powiedziała mi, że studiuje inżynierię mechaniczną. Agentka Showers przerwała mu, dorzucając: – Co oznacza, że wie, jak wygląda pismo techniczne, i potrafi się nim posługiwać na takiej odbitce, na jakiej napisano listy z żądaniem okupu. – Wielu ludzi wie, jak to zrobić – zaprotestowała Samantha. Gloria skupiła na niej wzrok i zapytała: – Czy to prawda? Myślałam, że kochasz mojego syna. – Oczywiście, że go kocham. Kochałam – zająknęła się Toppers. – Nie zrobiłam nic złego. – To niedorzeczne – odparł Windslow. – Dlaczego miałaby kraść nasze pieniądze? – Najbardziej oczywistą wskazówką było to, że za każdym razem, gdy tylko podrzucałem jedną z toreb,
porywacze dzwonili do Samanthy – ciągnął Storm. – Zupełnie jakby ktoś mówił im dokładnie, co robiłem. Ktoś, kto siedział w vanie i czekał, podczas gdy ja wrzucałem torby do śmietników. Ktoś wysyłał do nich SMS-y. – Dlaczego mnie atakujecie? – wykrzyknęła Samantha. – Dlaczego kłamiecie na mój temat? – Podniosła się z sofy. – Chcę wyjść. Nie czuję się dobrze. – Nikt nie wyjdzie – powiedziała agentka Showers. – Jeszcze nie teraz. Poirytowana Toppers usiadła z powrotem. – To nie fair – powiedziała i nadąsała się. – Za pierwszym razem, kiedy Samantha przywiozła milion dolarów na Union Station, wiedziała, że agentka Showers obstawiła cały dworzec agentami – wyjaśnił Storm. – Ostrzegła więc swojego partnera. To wtedy wpadli na nowy pomysł. Wymyślili sprytny sposób zdobycia pieniędzy. – Jakich pieniędzy? – zapytał Windslow. – Porywacze wysadzili je w kawałki. – Nie – powiedział Storm. – Nie wysadzili ich. Spójrzmy ponownie na fakty. Trzeci list zawierał instrukcje, aby Samantha wzięła sześć milionów ze skrytki bankowej i włożyła je do czterech toreb sportowych. Ale nie to zrobiłaś, kiedy byłaś sama w skarbcu, prawda, Samantho? – Dokładnie to zrobiłam – zaprotestowała. – Widziałeś, jak wychodzę ze skarbca, niosąc torby.
Zaglądałeś do nich i widziałeś w nich pieniądze. – Tak. Ale nie zajrzałem zbyt głęboko – odpowiedział Storm. – Oto, co się stało: kiedy Samantha była sama w skarbcu, otworzyła inną skrytkę – tę, którą sama wynajęła. Miała w niej pocięte gazety w kształcie banknotów studolarowych. Włożyła te fałszywe banknoty na dno każdej z toreb i zakryła je warstwą właściwych banknotów studolarowych. Potem resztę z tych sześciu milionów włożyła do skrytki bankowej. – Moje sześć milionów nie wyleciało w powietrze w koszach na śmieci? – spytał Windslow. – Eksplozje zniszczyły podrobione pieniądze z papieru gazetowego – powiedział Storm. – Nie masz żadnego dowodu – sprzeciwiła się Toppers, ale jej twarz zdradzała panikę, jakby była zwierzęciem zapędzonym w ślepy zaułek. Storm podniósł cztery torby sportowe i podał jej. – Banknot studolarowy waży mniej więcej jeden gram – wytłumaczył. – Milion dolarów w banknotach studolarowych waży dziesięć tysięcy gramów bądź, jak kto woli, dziesięć kilogramów. Sześć milionów dolarów waży sześćdziesiąt kilogramów. – Potrafię liczyć – powiedziała Toppers. – Tak, powiedziałaś mi już, że jesteś dobra z matmy. – Rzucił jej torby pod nogi. – W tych czterech torbach umieściłem równowartość sześćdziesięciu kilogramów. Kiedy wyszłaś ze skarbca, niosłaś wszystkie cztery torby – po dwie w jednym ręku. Nie powinnaś mieć w takim
razie teraz problemu z ich podniesieniem – jeśli w tamtych torbach rzeczywiście było sześć milionów. – Czego to ma dowieść? – spytał Windslow. – Oczywiste jest, że papier gazetowy waży mniej niż banknotowy – odpowiedziała mu agentka Showers. – Jeśli nie będzie w stanie podnieść tych toreb, niemożliwe, żeby wyniosła sześć milionów w studolarowych banknotach ze skarbca. W ten sposób udowodni, że tamte torby były wypełnione papierem gazetowym, a nie pieniędzmi. – Podnieś torby – powiedział Storm. – Udowodnij, że się mylę. Toppers nie ruszyła się z miejsca. – Do cholery, dziewczyno! Podnieś te torby – rozkazał senator. Nadal się nie poruszyła. – Jeśli chcesz, abyśmy uwierzyli, że nie jesteś w to zamieszana, podnieś te torby – powiedziała Gloria surowo. Toppers powoli podniosła się z sofy. Spojrzała na każdego z nich, a potem opuściła ręce, aby zacisnąć palce na paskach czterech toreb. Chrząknęła, po czym szarpnęła je do góry. Przez chwilę wyglądało na to, że faktycznie je podniesie. Były jednak za ciężkie, a ona zbyt drobna i słaba. Prawie się przewróciła. Gloria wyskoczyła z krzesła i rzuciła się na Toppers. Uderzyła młodszą kobietę w twarz i złapała ją za włosy. Obydwie wylądowały na podłodze. Storm złapał Glorię,
która kopała Toppers. Showers odciągnęła Samanthę na drugą stronę. – Ty mała suko! – krzyknęła Gloria. – Jak mogłaś nam to zrobić? Jak mogłaś zrobić to naszemu synowi? Traktowaliśmy cię jak rodzinę. Dlaczego to zrobiłaś? – Samantho, czy w torbach, które wyniosłaś ze skarbca, były gazety? – zapytała agentka Showers. Toppers wyglądała na całkowicie pokonaną. Odpowiedziała: – Tak. Podmieniłam pieniądze, tak jak on powiedział. Showers skuła dziewczynę i posłała Stormowi uśmiech pełen uznania. – Mądrze pomyślane, wsadzić sześćdziesiąt kilo do tych toreb – powiedziała. – W zasadzie tam jest dziewięćdziesiąt kilogramów. To był podstęp. Nie miałem pojęcia, ile waży papier gazetowy. Twarz Toppers poczerwieniała. Wybuchnęła płaczem, dając upust stłumionym emocjom. – Kto ci pomagał? – domagał się odpowiedzi Windslow. – Kto jest twoim partnerem? Być może napisałaś te liściki, ale nie skonstruowałaś bomb. Szlochając, Samantha wyjąkała: – Nigdy cię nie lubiłam, i twój pasierb też. Jesteś tyranem. Storm wyciągnął z kieszeni komórkę i wybrał ostatni numer na liście wybieranych połączeń. W pokoju rozbrzmiał głos Rihanny, który dochodził z torebki
Toppers. – Ten telefon należy do mężczyzny, który próbował dostać się wczoraj do szpitala, aby zobaczyć się z Samanthą – wyjaśnił Storm. – Wypadł mu z kieszeni tuż przed tym, gdy próbował mnie zastrzelić. Ostatni numer, jaki wybierał, to numer Samanthy. Zawahał się, a potem odezwał się współczującym głosem: – Ta komórka należy do twojego brata, prawda, Samantho? Przyszedł, aby się z tobą zobaczyć, ponieważ chciał dostać pieniądze. – To ty masz brata? – spytała Gloria. – Myślałam, że jesteś jedynaczką. – Nazywa się Jack. Jack Jacobs – odpowiedziała Toppers, łkając. – Niech to szlag trafi – zaklął Windslow. – Jakim cudem nasi detektywi, którzy ją sprawdzali, to przegapili? – Kobieta, którą wszyscy znamy jako Samanthę, to właściwie Christina Jacobs – powiedział Storm. – Ona i jej brat urodzili się w Vermont i mieszkali tam, dopóki sąd nie odebrał ich uzależnionej od narkotyków matce. Nie jestem pewien jak ani dlaczego, ale Christina trafiła do Charlesa i Margarity Toppers, bogatej pary mieszkającej w Stamford, w Connecticut. Mieli córkę w tym samym wieku, która miała na imię Samantha. – Powiedziałaś nam, że państwo Toppers byli twoimi rodzicami – rzekł Windslow. – Charles, Margarita i prawdziwa Samantha zginęli w
wypadku samochodowym w Hiszpanii, kiedy byli na wakacjach – wyjaśnił Storm. – Ich ciała spłonęły i nie nadawały się do identyfikacji. Christina była w tym czasie chora i została w domu, a kiedy policja powiedziała jej, że wszyscy zginęli, zdecydowała, że przejmie tożsamość Samanthy. Powiedziała władzom, że zabita dziewczynka to jej przyjaciółka, która miała na imię Christina Jacobs i była sierotą. – Jakim cudem jej się to udało? – spytał Windslow. – Nigdy nie wróciła do Connecticut. Margarita miała krewnych w Hiszpanii, więc wszystkie trzy ciała zostały tam pochowane. „Nowa” Samantha skontaktowała się z bankiem, który był powiernikiem majątku Toppersów, i powiedziała wykonawcy testamentu, że była zrozpaczona i chciała trochę pomieszkać w Europie. Wykonawca miał do czynienia tylko z Charlesem Toppersem i nie wiedział, jak Samantha wyglądała ani jaki miała głos. Przesyłał jej co miesiąc czeki na konto bankowe w Paryżu. Mieszkała za granicą przez sześć lat, udając Samanthę, kontaktując się z bankiem w Stamford jedynie przez e-maile i listy. Kiedy wróciła do Stanów Zjednoczonych, zmieniła wygląd, przefarbowała włosy, nauczyła się podrabiać podpis Samanthy. Nabrała wszystkich oprócz własnego brata. – Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek go zobaczę – powiedziała Samantha. – Po tym wypadku w Hiszpanii wysłałam mu wiadomość, że jego siostra nie żyje. Słyszałam, że wstąpił do marynarki i był w Zatoce
Perskiej, walczył w Iraku. Działał w wywiadzie wojskowym. I nagle, ni stąd, ni zowąd, zjawił się w moim mieszkaniu tej nocy, kiedy Matthew został porwany. Byłam kompletnie roztrzęsiona. Opowiedziałam mu o tym, co zrobiłam, oraz że byłam zaręczona i że Matthew został porwany. Myślałam, że będzie mi współczuł, a on uznał, że to znakomita okazja. Powiedział: „Ty miałaś szansę, aby zacząć od początku. Ja też chcę dostać swoją”. – To był pomysł twojego brata, aby napisać ten pierwszy list, prawda? – spytał Storm. – Myślał, że jeśli będziemy działać szybko, możemy pokonać prawdziwych porywaczy. Zagroził, że jeśli mu nie pomogę, wyda mnie i pójdę siedzieć. Ale wtedy powiedziałam mu, że FBI jest wszędzie na Union Station. Nie miał jak odebrać tych pieniędzy. Myślałam, że po tej akcji odpuści sobie ten cały pomysł, ale popełniłam głupi błąd. – Powiedziałaś mu o liście prawdziwych porywaczy, tym z zębami – oznajmił Storm. – Chciałam, aby wiedział, że porywacze skontaktowali się z Windslowami. Powiedziałam mu, że CIA sprowadziło eksperta, aby pomógł FBI. Chciałam go przestraszyć. On natomiast wydedukował, że porywaczom nie zależało na pieniądzach. Chcieli, aby senator zrobił coś innego. Wtedy Jack wpadł na pomysł wyciągnięcia pieniędzy ze skrytki i zaaranżowania tego tak, aby wszyscy myśleli, że pieniądze wyleciały w powietrze. – Skąd wiedziałaś o sześciu milionach ukrytych w
skrytce bankowej? – spytała agentka Showers. – Czy Matthew mówił ci o nich? – Nie tylko mówił. Matthew wziął mnie do skarbca i pokazał mi te pieniądze. Powiedział, że to kasa z łapówki, którą jego ojczym dostał od jakiegoś Rosjanina. – Chwileczkę, dziewczyno! – wykrzyknął Windslow. – Łapówka? Nie ma dowodu na to, że wziąłem łapówkę. Licz się ze słowami! – Co ty narobiłeś, Thurston? – spytała Gloria. – Czy ponosisz odpowiedzialność za porwanie Matthew? Kim są ci Rosjanie i dlaczego dali ci łapówkę? – To nie jest coś, o czym musimy teraz dyskutować, Glorio – odpowiedział Windslow, patrząc nerwowo na agentkę Showers. – Senatorze, mogę panu pomóc, jeśli powie mi pan prawdę o pieniądzach – odparła Showers. – Możemy zawrzeć umowę. Jeszcze nie jest za późno, aby postąpić właściwie. – Proszę mi nie mówić, co mogę, a czego nie mogę robić. – Twarz Windslowa zaczęła nabierać czerwonej barwy. – Nie mam pojęcia, o czym ta kobieta mówi. W całej mojej karierze politycznej nigdy nie wziąłem żadnej łapówki. Zwracając się do Samanthy, Showers zapytała: – Kto wynajął drugą skrytkę bankową, do której wsadziłaś gazety, ty czy twój brat? – On to zrobił. Tamte sześć milionów wciąż tam jest. A przynajmniej większa ich część. Możecie je wziąć jako
dowód przeciwko niemu. – Skinęła głową w stronę Windslowa. – Matthew powiedział mi, że to pieniądze z łapówki. Mój brat stwierdził, że to będzie jak ograbienie dilera narkotyków. Wciąż myślałam: „Jeśli zrobię to dla Jacka i dostanie te sześć milionów, będzie ustawiony na całe życie. Zostawi mnie w spokoju”. Jack dał mi klucz do drugiej skrytki w dniu, w którym poszliśmy do banku. Zapewnił mnie, że wszystko pójdzie dobrze. Myślałam, że porywacze uwolnią Matthew, gdy tylko senator zrobi to, czego chcą. – To oburzające! – krzyknął Windslow. – Ona próbuje mnie wrobić, aby samej się oczyścić. Skąd wiemy, że to nie jej brat porwał Matthew? Cała ta rozmowa o Rosjanach jest tylko i wyłącznie spekulacją. – Gdzie jest teraz Jack? – zapytał Storm. – W motelu w Wirginii – odparła Samantha. – Po tym, jak Matthew został zamordowany, wciąż ktoś się wokół mnie kręcił, nie byłam sama. Jack czekał, aż będzie mógł wziąć ode mnie klucz, aby odebrać pieniądze. Przyszedł wczoraj do szpitala, ale nie mógł dostać się do środka. Nigdy nie zależało mu na mnie. Chciał jedynie tych głupich pieniędzy. – Wyślę kogoś, aby aresztowali twojego brata – powiedziała agentka Showers. Spojrzawszy na senatora, dodała: – Myślę, że lepiej będzie, jeśli zadzwoni pan do swoich prawników. – Te pieniądze były w skrytce wynajętej przez mojego pasierba – odparł Windslow. – Nie możecie ich
powiązać ze mną. Nie możecie udowodnić, skąd pochodzą. – Nie waż się oskarżać mojego syna – warknęła Gloria. – Ty samolubny skurwysynu, jak mogłeś do tego dopuścić?! – Zwróciła się do Storma: – Jeśli Samantha – albo Christina, czy jak jej tam na imię – i jej brat nie mieli nic wspólnego z porwaniem Matthew, kim są w takim razie ci Rosjanie i dlaczego zabili mojego syna? Storm spojrzał na Windslowa. – Najwyższy czas, aby się przyznać, czyż nie, panie senatorze? Proszę powiedzieć swojej żonie, co pan zrobił. Proszę powiedzieć nam wszystkim. Windslow podniósł się zza biurka. – Jestem senatorem Stanów Zjednoczonych, a wy jesteście w moim biurze. Myślę, że to odpowiedni moment, aby wszyscy stąd wyszli. Myślicie, że jesteście tacy mądrzy, że wszystko wiecie, prawda? A tak naprawdę gówno wiecie. – To ty zleciłeś zabicie mojego syna? – wykrzyknęła Gloria. Po twarzy Windslowa przemknął cień. – To jest znacznie większa sprawa, niż ci się wydaje. Nikt z was nie ma pojęcia, z kim macie do czynienia i jak daleko to sięga. Ci ludzie są... W dokończeniu zdania przeszkodził senatorowi potężny huk i brzęk rozbijanego szkła, gdy okno za nim eksplodowało. Prawe ramię Windslowa drgnęło, kiedy pojedynczy pocisk snajpera przebił jego klatkę piersiową.
W ułamku sekundy na jego twarzy odmalowało się zdumienie, po czym jego ciało upadło bezwładnie na podłogę. Działając instynktownie, agentka Showers powaliła Toppers na posadzkę, usuwając ją z linii strzału, podczas gdy Storm kucnął za biurkiem senatora, gdzie Windslow wydawał z siebie ostatnie tchnienie. Z rany wylotowej wypływała krew. Storm spojrzał w oczy człowieka, który wiedział, że jest jedynie kilka sekund od śmierci. Windslow wyszeptał: – Midas. Jedidiah wie. Kiedy wypowiedział te słowa, jego wzrok stężał i Storm mógł tylko patrzeć, jak życie opuszcza ciało Windslowa. Senator był martwy. Krzyki i piski wypełniły pokój, ale Storm słyszał w tej chwili jedynie ostatnie słowa Windslowa, odbijające się echem w jego głowie. Jedidiah wie. Ciąg dalszy w drugiej części trylogii Wściekły sztorm.
O AUTORZE RICHARD CASTLE jest autorem licznych bestsellerów, w tym znakomicie przyjętego przez krytyków cyklu książek o Derricku Stormie. Jego pierwsza powieść, Pod gradem kul, opublikowana jeszcze w college’u, otrzymała prestiżową Nagrodę Toma Strawa dla Literatury Kryminalnej Stowarzyszenia Nom DePlume. Castle mieszka na Manhattanie ze swoją córką i matką, które wypełniają jego życie humorem i inspiracją.