FALA HEAT RICHARD CASTLE ROZDZIAŁ 1 Kiedy przyjeżdżała na miejsce zbrodni, wszystko przebiegało zawsze tak samo. Miała swoje rytuały, których przestrz...
16 downloads
13 Views
1MB Size
FALA HEAT RICHARD CASTLE
ROZDZIAŁ 1
Kiedy przyjeżdżała na miejsce zbrodni, wszystko przebiegało zawsze tak samo. Miała swoje rytuały, których przestrzegała. Najpierw odpięła pas bezpieczeństwa i wyjęła długopis z gumowego futerału wiszącego na osłonie przeciwsłonecznej. Smukłymi palcami delikatnie musnęła biodro, aby poczuć dający bezpieczeństwo i pewność kształt policyjnej odznaki. Przez chwilę siedziała bez ruchu. Wzięła długi, spokojny oddech. To zwykle wystarczało, aby przywołać wspomnienie jedynej rzeczy, o której nigdy nie zapomni. Mimo, że była kobietą silną i niezależną, nosiła w sercu głęboką rysę. Ta szrama sprawiła, że stała się najlepsza w tym co robiła. A kiedy mogła dokładnie wyczuć ostre brzegi tej, wciąż nie zagojonej rany, detektyw Nikki Heat była gotowa. Powoli wypuściła powietrze. Czekały na nią kolejne zwłoki. Wysiadła z samochodu i ruszyła do pracy. Otworzyła drzwi i natychmiast poczuła ciepłe, lepkie powietrze, które uderzyło ją w twarz. Na zewnątrz panowała fala czterdziestostopniowego upału. Potworny skwar prawie wepchnął ją z powrotem do wnętrza auta. Nowy Jork był jak rozgrzany do czerwoności hutniczy piec, a po miękkim chodniku na Siedemdziesiątej Siódmej szło się jak po mokrym piasku na plaży. Heat mogła zaparkować bliżej, ale spacer był jeszcze jednym z jej zwyczajów. Zmierzała w kierunku miejsca zbrodni, tak jak przyzwyczajona była to robić. Każde miejsce zbrodni miało smak chaosu, a przejście tych kilkudziesięciu metrów pozwalało jej na nabranie odpowiedniego dystansu. Szła powolnym krokiem, wyrzucając z umysłu wszystkie myśli, które mogły go zająć i skierować jej tok myślenia na nieprzewidziany tor. Kiedy docierała na miejsce zbrodni, była już
opanowaną panią detektyw. Popołudniowe powietrze było parne, a słońce zbyt jasne. W związku z tym, chodnik praktycznie opustoszał. Nie było tu żadnych zwabionych makabrą gapiów, starających się przynajmniej zerknąć na zakrwawione ciało. Okoliczny, rozgorączkowany ruch, tak charakterystyczny dla pory lunchu już się skończył. Turyści albo chłodzili się w Muzeum Historii Naturalnej po drugiej stronie ulicy, albo szukali azylu przed upałem w kawiarni Starbucks przy zimnych napojach. Idealna ilustracja pięknego życia, na które zasługiwały wybrane osoby. Jej pogarda dla amatorów kawy przemieniła się niespodziewanie w wewnętrzne pragnienie, aby wykorzystać tę okazję w drodze powrotnej na posterunek. Przed sobą dostrzegła portiera z apartamentowca, sąsiadującego z kawiarnią, która była teraz opasana żółtą policyjną taśmą. Portier siedział na zniszczonych marmurowych schodach z twarzą ukrytą między kolanami. Gdy go mijała, spojrzała w górę na zgniłozieloną markizę i przeczytała nazwę budynku: Guilford. Czy znała tego policjanta w mundurze, który obdarzył ją przelotnym uśmiechem? Prześledziła w pamięci błyskawicznie setki znajomych twarzy, gdy nagle zdała sobie sprawę, że on po prostu stara się być miły. Heat również uśmiechnęła się do niego i rozchyliła lniany żakiet, aby podarować mu jeszcze jeden powód do fantazjowania. Uśmiech na jego twarzy przemienił się w mniej przyjazny grymas, gdy dostrzegł policyjną odznakę przy jej pasie. Młoda policjantka uniosła żółtą taśmę, by przejść pod nią. Kiedy znajdowała się już po drugiej stronie uchwyciła kolejne erotyczne spojrzenie sięgające jej bielizny i nie zdołała powstrzymać się od komentarza. – Zawrzyjmy układ – rzuciła. – Ja będę pilnować mojej pupy, a ty będziesz pilnował gapiów. Detektyw Nikki Heat weszła do środka kafejki mijając pustą recepcję. Małe, okrągłe stoliki w La Chaleur Belle były puste. Z wyjątkiem jednego. Detektyw Raley z jej oddziału siedział tam ze zszokowaną rodziną, o ogorzałych twarzach zmagającą się, żeby złożyć sensowne zdanie, tłumacząc z niemieckiego. Ich niedokończony lunch zwabił już rój much. Również wróble, chciwi miłośnicy jedzenia na wolnym powietrzu, przysiadły na oparciu krzesła i co chwilę wykonywały śmiałe nurkowania po frytki. Przy drzwiach kuchennych detektyw Ochoa przeglądał swój notes. Skinął głową na powitanie Heat i kontynuował przesłuchanie
pomocnika kelnera, którego biały fartuch poplamiony był krwią. Reszta personelu była wewnątrz, przy barze, pili drinka i dzielili się emocjami po wydarzeniu, którego przed chwilą doświadczyli. Heat spojrzała w miejsce, gdzie klęczała lekarka sądowa i nie mogła mieć do nich żalu. – Mężczyzna, tożsamość nieznana, brak portfela i dokumentów, w wieku około 60 – 65 lat. Przyczyna zgonu to rozległy tępy uraz głowy, szyi i klatki piersiowej Ręka Lauren Parry odziana w rękawiczkę uchyliła prześcieradło, by jej przyjaciółka Nikki mogła obejrzeć ciało leżące na chodniku. Detektyw spojrzała i szybko odwróciła wzrok od okaleczonego ciała. – Ma zmasakrowaną twarz. Trzeba będzie przeczesać teren w poszukiwaniu zębów. Po takim uderzeniu trudno będzie ustalić tożsamość. – Czy to tutaj spadł? – Tam. – Lekarka sądowa wskazała ladę chłodniczą znajdującą się kilka metrów dalej. Była tak bardzo wgnieciona, że aż przełamała się na pół. Potężny rozbryzg lodu i krwi zdążył zaschnąć na chodniku. Kiedy Heat podeszła bliżej zauważyła, że kawiarniane parasole i kamienna fasada budynku również były pochlapane wyschniętą krwią, okruchami lodu i fragmentami tkanki. Podeszła do szczątków najbliżej jak się dało, by nie zanieczyścić miejsca zbrodni i spojrzała w górę. – Wow! Zupełnie jak w tej piosence „It's raining men”. Heat nawet się nie odwróciła, tylko westchnęła. – Rook. – Alleluja. – Gdy w końcu się odwróciła, stał przed nią mocno zbudowany, wysoki mężczyzna, z typowym dla siebie szelmowskim uśmiechem przyklejonym do twarzy. Na jego widok pokiwała tylko głową. – No co? Nie sądzę, żeby mnie słyszał. Zastanawiała się za jakie grzechy z poprzedniego wcielenia musiała teraz znosić tego gościa. Nie po raz pierwszy w tym miesiącu zastanawiała się nad tym. Jej obowiązkiem była przede wszystkim rzetelna praca, którą zresztą lubiła, ale było to wystarczająco ciężkie zajęcie. Jeśli dodać do tego reportera, udającego glinę, to dzień pracy staje się nieco dłuższy. Odeszła do długich skrzynek z kwiatami, które wyznaczały granice ogródka i ponownie spojrzała w górę. Rook podążył w ślad za nią. – Byłbym tu wcześniej, gdyby ktoś do mnie zadzwonił. Gdybym nie zadzwonił do Ochoa, przegapiłbym to wszystko. – Straszna tragedia, nieprawdaż?
– Ranisz mnie swoim sarkazmem. Wiesz przecież, że nie mogę zbierać materiałów do artykułu o najlepszych glinach w Nowym Jorku, bez naocznego dostępu, a moja umowa z komisarzem wyraźnie stwierdza… – Wierz mi, znam tę umowę. Na pamięć. Jestem na nogach dniem i nocą, a ty masz obserwować wszystkie moje sprawy zabójstw, praktyczną pracę detektywa, który zarabia na chleb. – W takim razie zapomniałaś. Przyjmuję twoje przeprosiny. – Nie zapomniałam i nie słyszałam tutaj żadnych przeprosin. Przynajmniej nie z mojej strony. – Trochę wywnioskowałem. Emanuje z ciebie kontekst. – Pewnego dnia zdradzisz mi jaką przysługę wyświadczyłeś burmistrzowi, żeby zafundować sobie taką wycieczkę. – Przykro mi, pani detektyw. Jestem dziennikarzem, a to jest poufna informacja. – Czy przypadkiem nie uciąłeś jakiejś historii, która stawiała go w złym świetle? – O Boże, przy tobie czuje się taki łatwy. Ale nie uda ci się nic więcej ze mnie wyciągnąć. Detektyw Ochoa kończył właśnie przesłuchiwać pomocnika kelnera, gdy detektyw Heat przywołała go skinieniem dłoni. – Mijałam portiera z tego budynku. Facet wygląda jakby miał bardzo ciężki dzień. Idź do niego i sprawdź, czy nie znał naszego denata. Kiedy się odwróciła, Rook zwinął dłonie imitując lornetkę i obserwował budynek wznoszący się nad kafejką. – Obstawiam balkon na szóstym. – W twoim artykule to może być każde piętro, jakie ci się podoba panie Rook. Czyż nie tym zajmuje się reporter – spekulacją? – Zanim zdążył jej odpowiedzieć położyła wskazujący palec na jego ustach. – Ale my tutaj nie jesteśmy znakomitościami dziennikarstwa. Jesteśmy tylko policjantami i do licha, mamy te nieznośne rzeczy – fakty do ustalenia i zdarzenia do zweryfikowania. Kiedy wykonuję moją pracę, czy to zbyt wiele prosić cię o wykazanie odrobiny przyzwoitości? – Jasne. Nie ma sprawy. – Dziękuję. – Jameson? Jameson Rook?! – rozległ się przeraźliwy krzyk. Rook i Heat odwrócili się i zobaczyli młodą kobietę, która znienacka pojawiła się po drugiej stronie żółtej policyjnej taśmy. Podskakiwała i
wymachiwała rękami, żeby zwrócić na siebie ich uwagę. – O mój Boże, to on! To Jameson Rook! Rook uśmiechnął się i pomachał do niej, co tylko rozochociło wielbicielkę. Prześlizgnęła się pod żółtą taśmą. – Hej! Nie! Wracaj! – Detektyw Heat dała znak dwóm mundurowym, ale kobieta w biustonoszu i obciętych jeansach była już po drugiej stronie taśmy i zmierzała w stronę Rooka. – To jest miejsce zbrodni, tu nie wolno wchodzić! – A czy przynajmniej mogę dostać autograf? U Heat natychmiast zaczął działać instynkt analityczny. Szybko oceniła względy praktyczne. Ostatnim razem, kiedy próbowała przegonić jedną z fanek Rooka, zajęło to dziesięć minut kłótni i godzinę pisania odpowiedzi na oficjalną skargę. Wielbicielki literatury są najgorsze. Skinęła na mundurowych, żeby chwilę zaczekali. – Widziałam pana wczoraj rano w „The View”. O mój Boże, na żywo jest pan jeszcze bardziej uroczy! – Jedną ręką grzebała swojej słomkowej torbie nie odrywając od niego wzroku. – Zaraz po programie pobiegłam do kiosku kupić magazyn, żebym mogła przeczytać pana artykuł, widzi pan? – Wyjęła z torby najnowsze wydanie „First Press”. Na okładce znajdowało się zdjęcie Rooka i Bono w centrum pomocowym w Afryce. – O! Znalazłam pisak. – Świetnie – wziął od niej marker i już sięgał po magazyn. – Nie, podpisz tutaj! – Podeszła o krok bliżej i odchyliła miseczkę stanika. Jego wargi rozchyliły się w szerokim uśmiechu. – Chyba będę potrzebował więcej tuszu. Kobieta parsknęła głośnym, dźwięcznym śmiechem i chwyciła Nikki za ramię. – Widzi pani? Właśnie dlatego jest moim ulubionym autorem. Ale Nikki Heat nie zwracała już na nich uwagi. Jej twarz zwrócona była na wejściowe schody do budynku, gdzie detektyw Ochoa z wyrazem współczucia kładł dłoń na ramieniu portiera. Opuścił zacienione miejsce pod markizą, przeszedł pod taśmą i podszedł do niej. – Portier mówi, że nasza ofiara mieszkała w tym budynku, na szóstym piętrze. Usłyszała, jak stojący za jej plecami Rook chrząka znacząco. Nie odwróciła się do niego. W tej chwili będzie się chełpił, albo gapił się na biust jakiejś wielbicielki. Nie była w nastroju na oglądanie żadnej z tych rzeczy.
_________ Godzinę później, w atmosferze grobowej ciszy, jaka panowała w apartamencie ofiary, detektyw Heat – ucieleśnienie współczucia i cierpliwości, siedziała w antycznym fotelu naprzeciwko zdruzgotanej żony i ich siedmioletniego synka. Z niezwykłą empatią potrafiła pocieszyć i zrozumieć opłakujące zamordowanych rodziny i bliskich. Niebieski notes na spirali zamknięty spoczywał na jej kolanach. Jej idealnie wyprostowana sylwetka tancerki i ułożenie dłoni na rzeźbionym drewnianym podłokietniku sprawiło, że wyglądała bardzo majestatycznie. Kiedy przyłapała Rooka na wpatrywaniu się w nią z przeciwległego końca pokoju, natychmiast odwrócił wzrok, jakby przyłapała go na czymś wstydliwym. Zaczął studiować obraz Jacksona Pollocka na ścianie. Zastanowiło ją, że plamy na płótnie były niesamowicie podobne do plam z fartucha chłopaka na dole. Wyobraźnia zbyt łatwo podsuwała jej rozmaite obrazy. No cóż, to bywa przydatne w jej pracy i przez lata świadomie ćwiczyła te umiejętności, ale teraz tak bardzo nie chciała z tego korzystać. Choć, próbowała to powstrzymać, jej policyjny analityczny umysł nie słuchał jej i wszelkie wysiłki szły na marne. Obrazy malujące się przed jej oczami były wyraźne i żywe. Widziała wymaglowaną lodówkę, zastygłe twarze przerażonej załogi, furgonetkę koronera odjeżdżającą z ciałem potentata nieruchomości Matthew Starra. Heat zaczęła się zastanawiać, czy Starr był typem samobójcy. Sytuacja ekonomiczna, czy raczej kryzys stał się przyczyną wielu tragedii. Każdego dnia świat zdawał się być oddalony o przekręcenie jednego klucza hotelowego więcej, od odkrycia kolejnego samobójstwa lub zabójstwa dyrektora generalnego lub potentata finansowego. Czy przerośnięte ego mogło być antidotum na tę świadomość? Nie istniało nic bardziej przerażającego od takiej perspektywy. Tak jak inni Nowojorscy deweloperzy, Starr nie zapisał swojego życia na kartach grubej księgi, ale uczynił z niego niezłą pracę semestralną. Uczestnicząc w odwiecznym wyścigu o to, żeby jego nazwisko przylgnęło do wszystkiego co zwieńczone jest dachem, z całą pewnością liczył się w peletonie. Wnętrze w jakim się teraz znajdowała przypominało renesansową willę dożów. Sądząc po wystroju, udało mu się przetrwać tę ekonomiczną burzę w bardzo wygodnych warunkach luksusowego dwupoziomowego
apartamentu w zabytkowym budynku tuż obok Central Parku. Każdy mebel, jaki się tu znajdował był zabytkowy albo specjalnie zaprojektowany. Salon był ogromny, miał imponującą wysokość dwóch pięter, a białe ściany aż do wysoko sklepionego katedralnego sufitu były pokryte dziełami sztuki. Od razu można było założyć, że nikt nie zostawiał mu na progu ulotek z menu restauracji na wynos ani broszurek z usługami ślusarzy. Odgłos tłumionego śmiechu dobiegł od strony balkonu. Detektyw Heat skierowała swoją uwagę w stronę, gdzie pracowali detektywi Raley i Ochoa, tandem pieszczotliwie nazywany przez nią „Roach”. Kimberly Starr kołysała synka w długim uścisku i zdawała się tego nie słyszeć. Heat przeprosiła ją i przeszła zgrabnie przez pokój, pojawiając się i znikając między plamami światła wpadającymi do wnętrza z górnych okien. Sprawiało to wrażenie jakby otaczała ją ulotna migotliwa aura. Ominęła technika z daktyloskopii zbierającego odciski z przeszklonych drzwi balkonowych i wyszła na balkon. Otworzyła notes na pustej stronie. – Udawajcie, że przeglądamy notatki – Raley i Ochoa wymienili zdziwione spojrzenia i przysunęli się bliżej. – Słyszałam w środku jak się tutaj śmiejecie. – O,rany… – zaczął Ochoa. Skrzywił się i kropla potu ześlizgnęła się z czubka jego nosa i spadła na otwarty notes. – Posłuchajcie mnie. Wiem, że dla was to jest kolejne miejsce zbrodni, ale dla tej rodziny w środku, to jest jedyne miejsce zbrodni, jakiego kiedykolwiek doświadczyli. Zrozumieliście? – Zwróciła się w stronę drwi i zawahała się. Obróciła się ponownie w ich stronę. – Aha! Jeszcze jedno, jak już stąd wyjdziemy chcę usłyszeć ten żart. Może być śmieszny. Kiedy Heat wróciła do środka, niania właśnie wyprowadzała synka Kimberly z pokoju. – Agda, wyjdź z Mattym na chwilę na zewnątrz. Ale nie frontowymi drzwiami. Słyszysz mnie? Ale nie od frontu – Kobieta wyciągnęła kolejną chusteczkę i wytarła nos. Agda zatrzymała się pod wielkim marmurowym łukiem. – Jest zbyt gorąco na spacer po parku. Skandynawska niania była śliczna i mogła uchodzić za młodszą siostrę Kimberly. To porównanie sprawiło, że Heat zaczęła się zastanawiać nad różnicą wieku między Kimberly Starr a jej mężem. Ona mogła mieć najwyżej dwadzieścia osiem lat, a jej zmarły mąż był grubo po sześćdziesiątce. Można by powiedzieć, że to interesowna żonka.
Wyjściem z tej patowej sytuacji okazała się wycieczka do kina. Na ekrany wszedł właśnie nowy film studia Pixar i chociaż Matt widział go już pierwszego dnia, to chciał go zobaczyć ponownie. Nikki wpadła na pomysł, żeby w weekend zabrać swoją siostrzenicę do kina. Ta mała dziewczynka uwielbiała kreskówki. Prawie tak samo jak Nikki. Nie ma to jak dobra wymówka, żeby móc spędzić dwie godziny w kinie i beztrosko cieszyć się czystą niewinnością. Matty Starr wyszedł niepewnie machając mamie na pożegnanie. Wyczuwał podświadomie, że coś jest nie w porządku, ale ponieważ oszczędzono mu tragicznych szczegółów, szybko się z tego otrząśnie. – Jeszcze raz, pani Starr, proszę przyjąć moje kondolencje. – Dziękuję, pani detektyw – powiedziała cicho Kimberly Starr. Jej głos zdawał się dochodzić z oddali. Pedantycznie poprawiła plisy swojej sukienki. Była spokojna i zdystansowana. Siedziała na kanapie praktycznie nieruchomo, jakby zamarła. Jedyny szczegół, który zdradzał jej obecność to chusteczka, którą nieprzytomnie ściskała w dłoni. – Wiem, że to nie najlepszy moment, ale muszę zadać pani kilka pytań. – Rozumiem. I znów chłodny, beznamiętny głos, ostrożny i kontrolowany. Czy coś jeszcze? Zastanawiała się Heat. Pani Starr zachowywała się jak gdyby powtarzała wy wyćwiczoną wcześniej mowę. Właśnie dawała im wspaniałe przedstawienie. Heat zdjęła nasadkę długopisu. – Czy była pani, albo syn tutaj gdy to się stało? – Dzięki Bogu, nie. Byliśmy na mieście. Detektyw zapisała coś w notesie i skrzyżowała ręce. Chłodno, pomalutku sondowała kobietę. Kimberly czekała, obracając w palcach czarny onyks z naszyjnika Davida Yurmana, po czym przerwała ciszę słowami. – Poszliśmy do Dino – Bites na ulicy Amsterdam. Jedliśmy mrożony tarpit. To lody czekoladowe z żelkami w kształcie dinozaurów. Matty to uwielbia. Rook usiadł na zabytkowym krześle w stylu Chippendale na przeciwko Heat. – Czy ktoś jeszcze był wtedy w domu? – Nie. Nie sądzę – sprawiała wrażenie jakby dopiero, co go zauważyła. – Czy my się znamy? Wygląda pan znajomo.
Heat natychmiast zareagowała, żeby szybko uciąć temat. – Pan Rook jest dziennikarzem. Współpracuje z nami na gruncie nieoficjalnym. Bardzo nieoficjalnym. – Reporter…chyba nie ma pan zamiaru napisać o moim mężu? – Nie. Nie w szczególności. Po prostu zbieram materiały na temat pracy jednostki. – To dobrze. Mój mąż by sobie tego nie życzył. Uważał, że wszyscy dziennikarze to dupki. Nikki Heat przyznała jej całkowitą rację, ale gdy wypowiadała te słowa skierowała swój wzrok na Rooka. Potem kontynuowała – Czy zauważyła pani ostatnio jakieś zmiany w nastroju lub zachowaniu męża? – Matt się nie zabił, zapewniam panią! – Jej zrównoważone i wystudiowane opanowanie nagle wyparowało, w przypływie gniewu. – Pani Starr, chcemy tylko ustalić … – Nie! Mój mąż kochał mnie i naszego syna. Kochał życie – wybuchła Kimberly Starr. – Tworzył wieloużytkowe budynki niskiej zabudowy w technologii przyjaznej środowisku. Na litość Boską! – na czole przykrytym grzywką pojawiły się krople potu. – Czy musiała się pani zjawiać w godzinie smutku i cierpienia i zadawać mi takie pytania? Dlaczego nie szuka pani zabójcy mojego męża? Detektyw Heat pozwoliła jej wyładować swoje wielkie i szalone wzburzenie. Miała za sobą zbyt wiele takich rozmów, żeby nie wiedzieć, że to właśnie ci najbardziej opanowani kryli w sobie najwięcej irytacji. A może po prostu przypominała sobie, kiedy to ona mając 19 lat siedziała w fotelu pogrążona w żałobie, kiedy zawalił się jej świat. Czy wyrzuciła wtedy z siebie przepełniające ją uczucie wściekłości i wielkiej straty, czy te mijające lata jedynie nieco je przytłumiły? – Jest lato. Do cholery! Powinniśmy być w Hamptons. To nie miałoby miejsca gdybyśmy byli w Stormfall. – Teraz przemawiały przez nią pieniądze. We wschodnim Hampton nie kupuje się posiadłości ot tak po prostu , ale nadaje się im nazwy. Stormfall to zaciszny wielki dom usytuowany tuż przy plaży, w sąsiedztwie Seinfilda i z częściowym widokiem na Spielberga. – Nienawidzę tego miasta – krzyczała wzburzonym głosem Kimberly. – Nienawidzę go, nienawidzę! Które to już morderstwo w tym roku? Trzechsetne? Jakby to miało dla was w ogóle jakieś znacznie – jej głos załamał się i bolesne obrazy zniknęły równie szybko jak się pojawiły. Znów była całkowicie opanowana. Heat zamknęła
notes, wstała, ominęła stolik do kawy i usiadła obok niej na sofie. – Proszę mnie wysłuchać. Wiem, jak to jest trudne dla pani. – Nie, nic pani nie wie. – Obawiam się jednak, że wiem – odczekała chwilę, aż ta treść dotrze do świadomości Kimberly, po czym kontynuowała – Morderstwa nie są dla mnie tylko liczbami. Umarł człowiek. Ktoś kochany. Odszedł ktoś z kim miała pani zjeść kolację dziś wieczór. Mały chłopiec stracił ojca. Ktoś jest za to odpowiedzialny. I ma pani moje słowo, że doprowadzę tę sprawę do końca. Ułagodzona, czy może tylko oszołomiona Kimberly pokiwała głową i zapytała czy mogłyby dokończyć później. – Teraz chciałabym po prostu iść do mojego chłopca. Zostawiła ich w apartamencie, aby mogli dalej prowadzić śledztwo. Po jej wyjściu Rook odezwał się pierwszy – Zawsze się zastanawiałem skąd się biorą te wszystkie Marty Stewart. Muszą hodować je na ukrytej farmie w Connecticut. – Dziękuję, że nie przerywałeś, kiedy się wyładowywała. Rook wzruszył ramionami. – Chciałbym powiedzieć, że to moja wrodzona wrażliwość, ale tak naprawdę to z powodu krzesła. Trudno jest brzmieć stanowczo mężczyźnie, kiedy jest otoczony muślinem. No dobrze, teraz jak już poszła, czy mogę ci powiedzieć, że wyczułem w niej coś, co mi się nie podoba. – Cóż, nie dziwi mnie to. Nieźle zwymyślała twoją „profesję”, ale muszę przyznać, że było to trafne stwierdzenie – Heat szybko się odwróciła na wypadek, gdyby jej wewnętrzny uśmiech wymknął się jednak na twarz i skierowała się w stronę balkonu. Rook podążył za nią. – Och, daj spokój. Jestem dwukrotnym laureatem nagrody Pulitzera nie potrzebuję jej uznania. Spojrzała na niego z ukosa. – Chociaż miałem ochotę jej powiedzieć, że mój cykl artykułów o podziemiu Czeczeńskich rebeliantów, który napisałem po miesięcznym pobycie z nimi, jest właśnie przerabiany na film. – Dlaczego tego nie zrobiłeś? Twoje samouwielbienie na pewno oderwało by jej uwagę od faktu, że jej mąż właśnie zmarł tragiczną śmiercią. Wyszli na zewnątrz, na potworny skwar popołudniowego słońca,
gdzie koszule Raleya i Ochoay przesiąkały potem. – Roach, macie coś? – Samobójstwo zdecydowanie odpada. – oznajmił Raley. – Po pierwsze spójrz na te świeże odpryski z farby i ten ceglasty pył. Ktoś bardzo mocno walnął w te przeszklone drzwi, żeby się otworzyły. Jak podczas szamotaniny. – A po drugie – podchwycił Ochoa – widać ślady ciągnięcia prowadzące od drzwi przez ee… jak to się nazywa? – Terakota – powiedział Rook. – Właśnie. Ślady są całkiem wyraźne, nie? I prowadzą przez cały balkon aż tutaj – Zatrzymał się przy balustradzie. – Tutaj nasza ofiara wypadła. Cała czwórka wychyliła się żeby spojrzeć w dół. – Wow – zawołał Rook. – Sześć pięter w dół. To szóste piętro, co nie, koledzy? – Rook, odpuść sobie – zrugała go Heat. – A oto i nasz dowód rzeczowy – Ochoa ukląkł, żeby wskazać coś długopisem na balustradzie. – Musisz się schylić. – Cofnął się, żeby zrobić miejsce dla Heat, która przykucnęła, żeby zobaczyć to co takiego wskazywał. – To skrawek tkaniny. Technik z grupy śledczej stwierdził, że testy wskazują na niebieski jeans. Nasza ofiara nie miała jeansów, więc to pochodzi od kogoś innego. Rook ukląkł obok niej, żeby się lepiej przyjrzeć. – Od kogoś, kto go wypchnął – Heat pokiwała głową. Rook zrobił to samo. Odwrócili się, aby spojrzeć na siebie. Nikki była trochę zaskoczona jego bliskością, ale nie odsunęła się. Twarzą w twarz... z nim... w upalnym słońcu. Patrzył jej głęboko w oczy. Poczuła się nagle tak, jakby widział jej dusze. Nie spuściła wzroku, lecz po jej plecach przebiegł dreszcz. Podziwiała jak słoneczne refleksy radośnie igrają w jego oczach. I wtedy zamrugała. O cholera, pomyślała, co to było? Ten facet nie może mnie pociągać. Nie ma mowy. Detektyw Heat odwróciła wzrok i szybko wstała. Nie czuła się dobrze, gdy tak głęboko zaglądał jej w oczy. Uznała to za jego przebiegłą grę. Starała się błyskawicznie wrócić do pracy. – Roach? Sprawdźcie dokładnie Kimberly Starr. chce znać jej alibi w tej lodziarni na Amsterdam. – Więc – powiedział Rook, wstając tuż koło niej – Też wyczułaś te fluidy, co? – Nie mogę sobie pozwolić na żadne przypuszczenia. Polegam na rzetelnej pracy dochodzeniowej – po czym odwróciła się i szybko wróciła
do wnętrza apartamentu. Gdy po zakończeniu pracy wracali windą na dół Heat zapytała swoich detektywów. – Dobra, co było tam aż tak zabawnego, że miałam ochotę zabić was obu gołymi rękoma? A wiecie, że jestem to tego odpowiednio przeszkolona. – Nic takiego. Po prostu chcieliśmy rozładować trochę atmosferę, wiesz jak jest – stwierdził Ochoa. – Tak, nic takiego – wtrącił Raley. Dwa kolejne piętra pokonali w zupełnej ciszy, po czym obaj zaczęli cicho nucić „It's Raining Men”, a potem wybuchnęli gromkim śmiechem. – To z tego się śmialiście? – To – oznajmił Rook – może być najwspanialszy moment w moim życiu. Kiedy wyszli z powrotem na ten piekielny żar, przystanęli na chwilę pod markizą Guilforda. I wtedy odezwał się Rook. – Nigdy nie zgadniecie, kto napisał tę piosenkę. – Nie znam żadnego tekściarza, stary – powiedział Raley. – Tego na pewno znasz. – Elton John? – Źle. – To może jakaś podpowiedź? Niespodziewanie kobiecy krzyk przeszył miejski gwar godzin szczytu. Nikki aż podskoczyła na chodniku, rozglądając się wokół. – Tam – wskazał portier, pokazując wzdłuż ulicy Columbus. – To pani Star!! Heat podążyła za jego spojrzeniem aż do narożnika, gdzie spostrzegła jak dobrze zbudowany, muskularny mężczyzna chwyta Kimberly Starr za ramiona i ciska nią wprost na okno wystawowe. Szyba zabrzęczała pod wpływem uderzenia, ale na szczęście nie pękła. Nikki błyskawicznie wyskoczyła do przodu. Cała trójka podążyła za nią. Wymachiwała swoja odznaką i krzyczała na przechodniów, żeby się usunęli z drogi. Płynęła przez tłum ludzi wracających z pracy. Raley pomagał sobie pięściami i wzywał wsparcie przez policyjne radio. – Stój, policja! – wrzasnęła Heat. W ułamku sekundy, kiedy Heat odwróciła uwagę napastnika, Kimberly próbowała kopnąć go w krocze, ale chybiła. Mężczyzna biegł po
chodniku, a ona upadła na kostkę brukową. – Ochoa! – zawołała Heat i wskazała Kimberly na chodniku. Detektyw zatrzymał się, by jej pomóc, a Raley i Rook podążyli za Heat. Przebiegli przez jezdnię z trudem przepychając się między samochodami i waląc je po maskach. Nikki lawirowała miedzy samochodami i kierowała się do przejścia na Siedemdziesiątej Siódmej. Musiała ominąć autokar, który źle skręcił i zablokował jej drogę. Okrążyła więc tył autobusu, przemykając przez gorący podmuch spalin diesla. Pędziła teraz przez kamienny chodnik w stronę kompleksu muzealnego. Po napastniku nie było ani śladu. Zwolniła krok i teraz szybko maszerowała wzdłuż Evelyn i Siedemdziesiątej Ósmej. Raley był tuż za nią, nadal rozmawiał przez radio podając ich położenie i rysopis mężczyzny: – … mężczyzna, biały, wiek ok. 35, łysiejący, ok. 180 cm, biała koszula z krótkim rękawem, niebieskie jeansy… Na Osiemdziesiątej Pierwszej i Columbus Heat przystanęła i rozejrzała się w około. Pot błyszczał na jej klatce piersiowej, stworzył też dużą plamę z przodu jej topu. Pani detektyw nie zdradzała oznak zmęczenia, ale wzmożoną czujność. Rzucała wzrokiem to tu, to tam, obserwując nieustanny ruch. Wiedziała, że potrzebuje tylko małego mignięcia jego koszuli, żeby znów ruszyć w pogoń za napastnikiem. – Facet nie był w tak dobrej formie – Rook wydawał się nieco zadyszany. – Nie mógł uciec daleko. Odwróciła się do niego. W jej spojrzeniu malowały się zaskoczenie i irytacja, że zdołał za nią nadążyć. – Co do cholery tutaj robisz, Rook? – Dodatkowa para oczu, pani detektyw. – Raley, ja okrążę muzeum od strony Central Parku. Ty weź Osiemdziesiątą Pierwszą do Amsterdamu i wróć z powrotem na Siedemdziesiątą Dziewiątą. – Jasne. – Detektyw pobiegł wbrew strumieniowi ludzi w stronę Columbus. – A co ze mną? – Czy nie zauważyłeś że jestem zbyt zajęta, żeby cię teraz niańczyć? Jeśli chcesz pomóc, to weź swoją dodatkową parę oczu i sprawdź co z Kimberly Strar. Zostawiła go na rogu nie oglądając się wstecz. Heat musiała zachować wolny, nieskrępowany, swobodny umysł – nie chciała żeby ją rozpraszał,
nie on. Te jego obserwacje stały się już wystarczająco męczące. I o co chodziło tam na balkonie?! Zbliżył się do jej twarzy, zupełnie jak na reklamie perfum z „Vanity Fair”. To jest ten rodzaj reklamy, który obiecuje kobiecie miłość, jakiej nigdy nie znajdzie w prawdziwym życiu. Musiała powściągnąć fantazję. Chociaż nadal zastanawiała się, czy nie była dla niego zbyt ostra. Kiedy odwróciła się , żeby to sprawdzić w pierwszej chwili go nie dostrzegła. Dopiero po chwili zauważyła go w połowie drogi, na Columbus. Co on do cholery wyprawiał kucając za tym klombem? Wyglądał jakby się do czegoś skradał. Szybko przeskoczyła przez ogrodzenie parku dla psów i przecięła trawnik zmierzając w jego stronę. I wtedy zobaczyła jak biała koszula i niebieskie jeansy wspinają się na śmietnik na tyłach kompleksu muzeów. Wystartowała jak sprinter. Przed nią, Rook podniósł się zza klombu. Facet go spostrzegł i ruszył w stronę drogi wjazdowej, szybko znikając w głębi tunelu. Nikki Heat zawołała za nim, ale Rook już wbiegał do tunelu w ślad za podejrzanym. Zaklęła siarczyście i przeskoczyła przez płot na drugim końcu parku, biegnąc za nimi.
ROZDZIAŁ 2
Nikki Heat biegła przez betonowy tunel. Głośny odgłos jej obcasów uderzających o kamienną posadzkę odbijał się echem po ścianach. Przejazd był wystarczająco przestronny, aby przetransportować eksponaty dla obu muzeów: Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej oraz Centrum Rose dla Ziemi i Kosmosu, czyli Planetarium. Pomarańczowy odblask świetlówek zapewniał dobrą widoczność, ale Nikki nie była w stanie zobaczyć tego, co kryło się za załomem ściany. Nie słyszała też żadnych kroków. A gdy skręciła, zrozumiała dlaczego. Tunel kończył się ślepym zaułkiem przy rampie załadunkowej. Nie było tam nikogo. Detektyw Heat dopadła do schodów przy rampie, do których dochodziły dwie pary drzwi – jedne do Muzeum Historii Naturalnej po prawej i drugie do Planetarium, po lewej. Intuicyjnie dokonała wyboru i popędziła w stronę drzwi Muzeum Historii Naturalnej. Były zamknięte. Do diabła z instynktem, pomyślała. Pora na proces eliminacji. Skierowała się do drzwi prowadzących na lewo. Gdy szarpnęła za odlaną w brązie klamkę, drzwi do pomieszczenia serwisowego otworzyły się z głośnym trzaskiem. Sięgnęła po broń i ostrożnie weszła do środka. Dostała się do sali opisanej „stanowisko Weaver”. Pewnie trzymała pistolet w dłoniach wyciągniętych przed siebie. Ostrożnie przemknęła przez pomieszczenie przyciskając plecy do ścian. Jej trener z akademii wyćwiczył w niej odpowiednią postawę: szeroko rozstawione nogi, wyprostowane ramiona i lekko ugięte kolana. Często się obracała, dzięki czemu była w stanie szybko się poruszać, a w razie potrzeby dokładnie
mierzyć do celu. Omiotła wzrokiem pomieszczenie i błyskawicznie oceniła sytuację. Szybko przemierzyła salę. Zatrzymała się na chwilę przy kombinezonie kosmicznym z misji Apollo podwieszonym na wystawie. Kierowała się do klatki schodowej na drugim końcu sali. Coś drgnęło, jakiś hałas. Wycelowała, wyciągnęła przed siebie ręce. Usłyszała jak drzwi na górze otwierają się. Ktoś wkładał w ten gest zdecydowanie zbyt dużo siły. Drzwi aż odbiły się od ściany. Zanim zdążyły ponownie się zatrzasnąć dopadła do nich, przeskakując po dwa schodki na raz. Heat wypadła z klatki schodowej wprost w morze zwiedzających wędrujących po niższym poziomie Planetarium. Tuż obok przewodnik prowadził właśnie grupkę dzieci w identycznych koszulkach. Detektyw szybko schowała pistolet, żeby młode oczy nie zdążyły spanikować na widok jej broni. Przedzierała się przez kłębiący się tłum, mrużąc oczy w oślepiającej bieli Sali Wszechświata. Uważnie wpatrywała się w twarze mijanych osób w poszukiwaniu Rooka lub napastnika Kimberly Starr. Obok meteorytu wielkości małego nosorożca dostrzegła ochroniarza, który rozmawiał przez radio i jednocześnie gorączkowo na coś wskazywał: Rook, dopiero co przeskoczył przez barierkę i wspinał się na rampę, która otaczała salę i skręcała spiralnie, prowadząc na wyższe piętro. W połowie drogi po pochyłości, jej podejrzany wychylił właśnie głowę znad poręczy, żeby sprawdzić czy nikogo za nim nie ma. Po czym szybko ruszył dalej, a reporter ponownie podążył za nim. Według oznaczeń obaj znajdowali się teraz na Kosmicznym Szlaku. Był to spiralny pasaż pod kątem 360 stopni wyznaczający linię czasu w ewolucji kosmosu, na długości boiska do piłki nożnej. Heat jednym susem przeskoczyła trzynaście miliardów lat, co było jej życiowym rekordem. Kiedy dotarła na szczyt pochyłości przekonała się, że znajdowało się tam jeszcze więcej zwiedzających. Zatrzymała się, żeby ponownie rozejrzeć się wokoło, szukając wzrokiem obu mężczyzn. Po żadnym z nich nie było nawet śladu. I wtedy usłyszała krzyk z tłumu. Zaalarmowana oparła dłoń na kaburze i przebiegła pod gigantyczną kulą, w stronę skąd dobiegały hałasy. Tłum widzów oczekujących na kosmiczny pokaz rozstąpił się odsuwając się od Rooka, który leżał na ziemi i przyjmował kopniaka w żebra od jej podejrzanego. Kiedy napastnik odchylił się, by zadać kolejny cios Heat podeszła do niego od tyłu i podcięła go nogą pozbawiając równowagi. Sto osiemdziesiąt centymetrów jego wysokości głośno upadło na marmurową posadzkę. Tak szybko, jak
wiąże się młode byczki na rodeo, zakuła go w kajdanki, a rozentuzjazmowany tłum zaczął bić jej brawo. Rook usiadł na posadzce. – Wszystko w porządku, dziękuję za troskę. – Niezła robota, świetnie go spowolniłeś. To tak przetrwałeś w Czeczeni? – Facet skoczył na mnie po tym jak się potknąłem – wskazał dłonią pod swoje stopy, gdzie leżała torba ze sklepiku z pamiątkami. – O to. Rook otworzył torbę i wyciągnął obrazek przedstawiający planetę. – O, popatrz. Potknąłem się na Uranie. _________ Detektyw Heat i Rook weszli do pokoju przesłuchań. Zatrzymany na ich widok gwałtownie wyprostował się na twardym krześle. Był wyraźnie zdenerwowany, jak dzieci w podstawówce, na widok dyrektora. Jego oczy spoglądały badawczo. Rook zajął krzesło z boku. Nikki rzuciła teczkę na stół, ale sama nie usiadła. – Wstań – poleciła. Barry Gable zrobił, co mu kazała. Pani detektyw okrążyła go, napawając się jego rozgorączkowaniem. Pochyliła się, żeby uważnie przyjrzeć się jego błękitnym jeansom. Poszukiwała wszelkich oznak rozdarcia, które mogłoby pasować do strzępku materiału, jaki zabójca pozostawił na balustradzie balkonu. – Skąd to masz? Garble wygiął się, żeby dokładnie obejrzeć rozprucie na nogawce, które wskazywała Heat. – A bo ja wiem. Może rozdarłem przeskakując przez śmietnik? To nowiutkie spodnie – dodał, jakby to mogło go w jakimś stopniu postawić w lepszym świetle. – Twoje spodnie będą nam potrzebne. Mężczyzna natychmiast zaczął je rozpinać. – Nie teraz. Później. Teraz siadaj. – rzuciła, a gestem wskazała mu krzesło. Podejrzany ponownie zastosował się do jej polecenia. Detektyw zajęła miejsce naprzeciw niego. Zachowywała się swobodnie, była całkowicie opanowana. To ona kontrolowała całą sytuację. – Zechcesz nam powiedzieć, dlaczego zaatakowałeś Kimberly Starr?
– Jej spytajcie – odparł. Starał się, żeby jego głos brzmiał twardo i zdecydowanie, ale przez czujne, niespokojne spojrzenia na swoje odbicie w lustrze zdradzał, że nigdy wcześniej nie był przesłuchiwany. – To ciebie pytam, Barry – odezwała się Heat. – To moja osobista sprawa. – Tak też mi się wydaje. Potraktować kobietę w ten sposób? Ja też mogę się do tego odnieść osobiście. Chcesz sprawdzić jak bardzo? – No, i do tego napadł na mnie – wtrącił się Rook. – Hej, ścigałeś mnie. Skąd miałem wiedzieć co zamierzasz? Na kilometr widać, że nie jesteś gliną. Heat spodobało się to ostatnie stwierdzenie. Spojrzała wymownie na Rooka, jej wzrok mówił mu jasno, że uważa go, mówiąc wprost, za głupka. Rook usiadł zirytowany z powrotem. Nikki potrafiła spojrzeć na mężczyznę tak, że nawet najgorętsza krew stygła. Odwróciła się w stronę Gablea. – Jak widzę to nie była twoja pierwsza napaść, co Barry? Twoja teczka personalna najlepiej o tym świadczy. Otworzyła teczkę i zaczęła przerzucać strony. Chciała zrobić z tego małe przedstawienie. Akta nie były zbyt pokaźne, ale jej teatrzyk sprawił, że Gable poczuł się niepewnie i zaczął się denerwować. Wykorzystała ten stan najlepiej jak potrafiła. – 2006 – atak z użyciem noża na bramkarza w SoHo; 2008 uderzyłeś gościa, który przyłapał cię w swoim Mercedesie – mówiła powoli, nie odrywając wzroku od dokumentu. – To tylko wykroczenia. – To wszystko napaści. – Czasem mnie ponosi – na jego twarzy pojawił się wymuszony uśmiech w stylu Johnego Candy. – Chyba powinienem się trzymać z dala od barów. – I może spędzać trochę więcej czasu na siłowni – oznajmił Rook. Detektyw Heat rzuciła mu kolejne ostre spojrzenie, mówiące „wyluzuj”. Barry odwrócił się znów w stronę lustra i poprawił wymiętą na brzuchu koszulę. Heat zamknęła teczkę i zapytała. – Czy możesz nam powiedzieć, gdzie byłeś dziś popołudniu, powiedzmy miedzy pierwszą a drugą? – Chcę adwokata. – Jasne. A chcesz na niego poczekać tutaj czy w areszcie „na dołku”?
To była pusta groźba, która działała tylko na żółtodziobów. Barry Gable ze zdziwienia aż stracił oddech, a jego oczy rozszerzyły się. Heat patrzyła na niego z kamienną twarz pokerzysty i spojrzeniem pełnym powagi. Upajała się tym, jak łatwo zepchnęła go do defensywy. Spodoba ci się „na dołku”. To działało za każdym razem. – Byłem w Beacon. Wiecie, Hotel Beacon na Broadway? – Zdajesz sobie sprawę, że sprawdzimy twoje alibi. Czy jest ktoś, kto cię tam widział i mógłby poręczyć? – Byłem sam w pokoju. Ale może ktoś pamięta mnie rano z recepcji. – Fundusz inwestycyjny, którym dysponujesz opłaca taki fajny adres na Wschodniej Pięćdziesiątej Drugiej. Dlaczego wynająłeś hotel? – Żartuje pani?! Naprawdę pani chce, żebym to powiedział? Wpatrywał się błagalnie w swoje odbicie w lustrze. Jego twarz zdradzała, że jej właściciel przeżywa ostry konflikt wewnętrzny. Po chwili wahania skinął do siebie głową. – Chodzę tam kilka razy w tygodniu. Żeby się z kimś spotkać. No, wiecie. – Dla seksu? – zapytał Rook. – O rany! Tak, seks też wchodzi w grę. Ale chodzi o coś więcej. – A co się stało dzisiaj? – zapytała Heat. – Nie przyszła. – To szkoda, Barry. Mogłaby być twoim alibi. Ta „ona” ma jakieś imię? – Taaa. Kimberly Starr. Kiedy Heat i Rook opuścili pokój przesłuchań, Ochoa czekał na nich w części obserwacyjnej. Uważnie przyglądał się Gableowi przez lustro weneckie. – Nie mogę uwierzyć, że skończyłaś przesłuchanie i nie zadałaś mu fundamentalnego pytania. Zauważył zdziwienie malujące się na ich twarzach i ciągnął dalej. – Jakim cudem taki cienias jak on zaciągnął taką laskę jak Kimberly Starr do łóżka? – Jesteś taki płytki – odpowiedziała mu Heat. – Tu nie chodzi o wygląd. Tylko o pieniądze. – Weird Al – oznajmił Raley, kiedy wszyscy troje weszli do głównej części posterunku. – It's Raining Men? Moim zdaniem to był Al Yankovic. – Źle! – stwierdził Rook. Spoglądał teraz na nich rozbawionym
wzrokiem. – Tę piosenkę napisał…Aaaa, mógłbym wam powiedzieć, ale jaka w tym zabawa? Próbujcie dalej. Ale sprawdzanie w Googlach jest nie fair. Nikki Heat usiadła za biurkiem i obróciła swoje krzesło, aby spojrzeć na areszt tymczasowy. – Przepraszam, że przerywam dzisiejszy odcinek VaBanque!, ale może skończycie już te pieprzone zabawy przedszkolaków i zajmiecie się pracą dochodzeniową? Ochoa, co wiemy o alibi Kimberly Starr? – Wiemy, że się nie potwierdziło. W sumie ja to wiem, a teraz wiecie też i wy. Była dziś w Dino – Bites, ale szybko wyszła. Jej dzieciak zjadł swój tarpit z nianią, a nie z mamusią. – O której wyszła? – spytała Heat. Ochoa przekartkował swoje notatki. – Kierownik powiedział, że około pierwszej, pierwszej piętnaście. – Mówiłem już, że mam co do niej przeczucie, no nie? – wtrącił Rook. – Podoba ci się Kimberly Starr w roli podejrzanej? – Zapytał Raley. – Według mnie to było tak. Rook usiadł na biurku. Ten ruch przywołał ostry ból między żebrami, gdzie wcześniej zarobił kopniaka. Heat zauważyła jak skrzywił się i miała cichą nadzieję, że weźmie sobie zwolnienie lekarskie i kilka dni wolnego. – Nasza urocza żoneczka i matka miała romans na boku. Jej kochanek o alternatywnej urodzie twierdzi, że Kimberly rzuciła go jak worek ziemniaków, gdy tylko dowiedziała się, że jego fundusz szlag trafił i zapasik pieniędzy stopniał. Skutkiem czego była dzisiejsza napaść. Kto wie, może jeśli chodzi o pieniądze to nasz martwy miliarder trzymał swoją panią na krótkiej smyczy. A może Matthew Starr dowiedział się o jej romansie i to ona go zabiła. – Fakt, że romans rzeczywiście nie stawia jej w dobrym świetle – Raley pokiwał głową. – Mam lepszy pomysł – oznajmiła Heat. – Dlaczego by nie zająć się czymś co nazywa się dochodzenie? Zebrać kilka dowodów, sprawdzić parę faktów. Pod pewnym względem w sądzie to może zabrzmieć lepiej niż „A według mnie to było tak.” Rook wyjął swój notes. – Wspaniale. To wszystko sprawi, że mój artykuł będzie jeszcze bardziej pikantny – wykonał zamaszysty gest włączając długopis, żeby trochę podrażnić się z panią detektyw. – To od czego zaczniemy?
– Raley – zawołała Heat – Sprawdź Beacon, dowiedz się, czy Gable rzeczywiście był tam stałym gościem. A jak już tam będziesz to pokaż im zdjęcie pani Starr. Ochoa, jak szybko możesz zebrać informacje o naszej bogatej wdowie? – A może być na jutro z samego rana? – OK., ale liczę, że to rzeczywiście będzie pierwsza rzecz z samego rana. Rook podniósł rękę. – Mam pytanie. Dlaczego jej po prostu nie zgarniecie? Bardzo chciałbym zobaczyć, co się stanie jak posadzicie ją w waszej sali luster. – Niczego nie pragnę bardziej, jak dostarczyć ci rozrywki na najwyższym poziomie. A mimo wszystko z aresztowaniem pani Starr wstrzymam się dopóki nie dowiemy się czegoś więcej. A poza tym, przecież ona się nigdzie nie wybiera. _________ Następnego ranka wśród migotliwych świateł Ratusz wydał obwieszczenie dla mieszkańców Nowego Jorku, żeby zredukowali użycie klimatyzacji i ograniczyli wysiłek fizyczny. Dla Nikki Heat oznaczało to tylko, że jej piętnastominutowy sparing z Donem, byłym żołnierzem SEAL, będzie się odbywał przy otwartych oknach sali gimnastycznej. Metoda treningu jaką prowadził Don była połączeniem brazylijskiego jujitsu, boksu i judo. Trening zaczął się jak zwykle o wpół do szóstej od walki w ręcz i przewrotów. Tym razem przebiegał w temperaturze dwudziestu ośmiu stopni Celsjusza i w niezwykle wysokiej wilgotności. Heat miała na sobie tylko szorty i sportowy stanik, który jeszcze zanim zaczęli przykleił się do niej jak druga skóra. Po drugiej przerwie na łyk wody Don zapytał czy nie chciałaby skończyć wcześniej. Nikki odpowiedziała mu rzutem na matę i podręcznikowo wykonanym przyduszeniem. Zdawała się kwitnąć w tej niekorzystnej pogodzie, ten potworny skwar dodawał jej energii. Zamiast ją wycieńczyć, intensywność porannej potyczki wypchnęła z jej życia cały harmider i pozostawiła majestatyczne wewnętrzne ukojenie. Było doskonale. Zupełnie, jak wtedy, gdy od czasu do czasu kochali się z Donem. Postanowiła, że w przyszłym tygodniu, jeśli nic jej nie wypadnie zaproponuje trenerowi kolejną sesję po godzinach z dodatkowymi atrakcjami. Wszystko po to, żeby przyśpieszyć trochę bicie swojego serca.
_________ Lauren Parry zaprosiła Nikki Heat oraz śledzącego ją krok w krok reportera do kostnicy, żeby mogli obejrzeć zwłoki Matthew Starra. Kostnica znajdowała się w podziemiach posterunku, gdzie każdy dźwięk zwielokrotniało echo odbijające się o białe ceglane ściany. – Jak zawsze, Nik – powiedziała patolog – nie znamy jeszcze wyników toksykologii, ale wyjąwszy jakąś niespodziankę, przyczynę zgonu określiłabym jako tępy uraz na skutek upadku z nierozsądnie dużej wysokości. – A którą kratkę zamierzasz zaznaczyć w raporcie – samobójstwo, czy morderstwo? – I właśnie dlatego cię tutaj ściągnęłam. Znalazłam coś co wskazuje na morderstwo. – Lekarka przeszła na drugą stronę zwłok i podniosła prześcieradło. – Na tułowiu jest seria stłuczeń wielkości pięści. To mi mówi, że tego dnia trochę „ćwiczył”. Przyjrzyjcie się tutaj uważnie. Heat i Rook równocześnie pochylili się nad ciałem. Nikki odsunęła się gwałtownie, żeby uniknąć powtórki sceny balkonowej z reklamy perfum. Nie chciała, żeby jego łokieć przypadkiem ocierał się o jej ramię. Rook zreflektował się i unikając jej wzroku też cofnął się o krok. Wykonał przy tym gest, żeby przepuścić ją przodem. – Całkiem inny siniak – powiedziała pani detektyw. – Widzę wyraźne ślady palców. A skąd się wziął ten sześciokątny kształt, to jakiś sygnet? Cofnęła się, żeby Rook także mógł spojrzeć z bliska i powiedziała. – Lauren, chciałabym mieć zdjęcie tego tutaj. Przyjaciółka właśnie wyciągała do niej rękę, w której trzymała wydruk. – Wrzucę je też na serwer, żebyś mogła zrobić kopię i.... A tobie co się stało, zaliczyłeś bójkę w barze? – Lauren zmarszczyła brwi i spojrzała na Rooka z troską. – Że ja? Och, taka mała akcja na służbie wczoraj. Nieźle, co? – Na moje oko zaliczyłeś cios między żebra, dokładnie tutaj. – Dotknęła ostrożnie jego żeber nie naciskając ich. – Boli, kiedy się śmiejesz? – Powiedz jeszcze raz „akcja na służbie” to było zabawne – odparła kpiąco Heat. _________ Na tablicy w głównej sali posterunku detektyw Heat przykleiła
powiększone zdjęcie z autopsji Mathew Starra. Przygotowywała materiały do dyskusji dla swojej ekipy. Narysowała markerem linię i wypisała imiona osób, których odciski palców znalazły się na drzwiach balkonowych w Guilfordzie: Matthew Starr, Kimberly Starr, Matty Starr oraz Agda jego niania. Raley przyjechał najwcześniej z torbą pełną oponek i potwierdził, że Barry Gable był regularnym gościem w hotelu Beacon. Recepcjonista i obsługa hotelowa zidentyfikowali też Kimberly Starr jako jedną ze stałych bywalczyń. – Aha, i są już wyniki badań jeansów Barry'ego, naszego mięśniaka z Beacon – dodał żartobliwie. – Nie pasują do tych włókien z balkonu. – Nie jestem zaskoczona – odparła Heat. – Ale miałam ubaw, kiedy gotów był tak szybko zrzucić portki. – Ubaw, chyba dla ciebie. – odezwał się Rook. Jej twarz rozpromieniła się lekkim uśmiechem. – Jasne, oglądanie tych spoconych chamów wyskakujących ze swoich jeansów to z pewnością jedna z dodatkowych atrakcji tej pracy. Szybkim krokiem Ochoa wszedł na posterunek i z daleka już zawołał. – Spóźniłem się, ale było warto. Zamknijcie się. – Wyciągnął z torby kilka wydruków. – Właśnie skończyłem sprawdzać Kimberly Starr. Czy raczej powinienem powiedzieć Laldominaę Batastini z Queens. Cała trójka zebrała się bliżej, gdy zaczął czytać fragmenty akt. – Nasza szykowna mama ze Stepford urodziła się i wychowała w Astorii nad salonem kosmetycznym na Steinway. Tak daleko od szkół dla dziewcząt w Connecticut i akademii jeździeckich, jak tylko możecie sobie wyobrazić. Spójrzmy, co tu mamy – rzuciła szkołę średnią…no i była notowana. – Podał akta Heat. – Żadnych ciężkich przestępstw – oznajmiła. – Areszt dla nieletnich za kradzież w sklepie, później za posiadanie trawki. Raz za jazdę po alkoholu. A, tutaj coś ciekawego: dwukrotnie zatrzymana w wieku dziewiętnastu lat za akty lubieżne z klientami. Młoda Laldomina była tancerką w licznych klubach niedaleko lotniska. Występowała pod pseudonimem Samanta. – Zawsze twierdziłem, że „Sex w Wielkim Mieście” wykreował złe wzorce społeczne – odparł Rook. Ochoa zabrał kartotekę od Heat i stwierdził. – Rozmawiałem z kumplem w obyczajówce. Kimberly, czy Samanta, mniejsza z tym, poderwała jakiegoś gościa, stałego bywalca i wyszła za niego za mąż. Miała wtedy dwadzieścia lat. On miał sześćdziesiąt osiem i
był bardzo nadziany. Jej podstarzały amant pochodził z Greenwich, z rodziny z tradycjami i chciał ją zabierać do jacht klubu, więc… – Niech zgadnę – wtrącił Rook – zatrudnił Henry'ego Higginsa. Odpowiedziały mu dwie pary oczu Roach zwrócone ku niemu w niemym zdziwieniu. Obaj mężczyźni wpatrywali się w niego, czekając na wyjaśnienia. – Ja tutaj mówię językiem musicali – odpowiedziała mu Heat. Musicale Brodwayowskie obok filmów animowanych stanowiły dla Nikki cudowną odskocznię od jej pracy dotyczącej najczęściej innych ulic Nowego Jorku. Oczywiście pod warunkiem, że udało się jej zdobyć bilet. Z powodu pracy pozostawało jej niewiele czasu na rozrywki. – On chciał powiedzieć, że jej nowy mąż wynajął dla swojej egzotycznej tancerki nauczyciela etykiety, aby przeistoczyć ją w damę. Prawdziwy creme de la creme. – I tak narodziła się Kimberly Starr – dodał Rook. – Mąż zmarł , gdy ona miała dwadzieścia jeden lat. Wiem co sobie myślicie, więc sprawdziłem dwa razy. Zgon nastąpił z przyczyn naturalnych. Facet miał zawał. Zostawił jej okrągły milion dolarów. – I apetyt na więcej. Dobra robota, detektywie. Ochoa wyciągnął zwycięską oponkę, a Heat kontynuowała. – Chcę żebyście razem z Raleyem ją śledzili. Luźno. Nie jestem gotowa odkryć swoich kart, dopóki nie dowiem się, co jeszcze kryje się na pozostałych częściach frontu. Heat zrozumiała już przed laty, że praca detektywistyczna w dużej mierze polega na żmudnym wykonywaniu telefonów, przeszukiwaniu akt i przetrząsaniu wydziałowej bazy danych. Rozmowy telefoniczne, które wykonała poprzedniego popołudnia, z adwokatem Starrów i z policjantami rozpatrującymi skargi, opłaciły się. Następnego poranka na jej biurku piętrzyła się pokaźna sterta akt ludzi, którzy mieli na sumieniu groźby pozbawienia życia dewelopera. Zdjęła swoją torebkę oparcia krzesła, wymeldowała się i skierowała się do wyjścia. Pomyślała, że nadszedł czas, żeby pokazać temu pisarzynie z kolorowych magazynów, na czym polega praca w terenie, ale nie mogła go nigdzie znaleźć. Już chciała go zostawić na posterunku, gdy natknęła się na niego w hallu. Był bardzo zajęty i miał towarzystwo. Obok Rooka stała oszałamiająco piękna kobieta. Mogłaby być modelką. Jej cera była bez skazy, miała piękne wysokie kości policzkowe i pełne usta. Jej szczupła,
zgrabna figura miała dość wcięć i wypukłości, żeby zatrzyma wzrok każdego mężczyzny. Współtowarzyszka Rooka właśnie wygładziła kołnierzyk jego koszuli, po czym wybuchła perlistym śmiechem. – Och, Jamie! Zdjęła swoje markowe okulary, by przeczesać swoje długie kruczoczarne włosy, okalające uroczą opaloną twarz. Heat obserwowała jak ta zachwycająca kobieta nachyla się do Rooka i coś do niego szepce, przyciskając do torsu reportera swój biust w rozmiarze D. Rook nie odsunął się od niej, najwyraźniej sprawiało mu to przyjemność. Co on wyczynia, pozując do reklamy perfum z każdą cholerną babą w tym mieście? Nagle coś ją zastanowiło. Co mnie to w ogóle obchodzi? Pomyślała. Zdenerwowało ją to, że sam fakt zaprzątał jej myśli. Przegoniła te je i szybko wyszła z posterunku, zła na siebie za to, że jeszcze raz się na nich obejrzała. – Jaki jest sens takiej gimnastyki? – zapytał Rook, kiedy jechali w górę oddalając się od centrum. – To jest to co my, profesjonaliści w świecie śledczym nazywamy wykrywaniem sprawcy – Heat wyjęła teczkę z kieszeni na drzwiach samochodu i podała mu. – Ktoś chciał śmierci Mathew Starra. Kilka z tych życzeń znajdziesz w środku. Tylko te, które faktycznie są groźbami. Pozostali po prostu uznali go za niewygodny element. – Chodzi więc o to, żeby ich wyeliminować, tak? – Tu chodzi o zadawanie pytań i obserwowanie dokąd prowadzą odpowiedzi. Czasami wyłaniasz podejrzanego, a kolejne zbierane informacje prowadzą cię w zupełnie innym kierunku. Czy to kolejna członkini fanklubu Jamesona Rooka? – Bree? Do diabła, nie! – Rook zachichotał. Kolejną przecznicę przejechali w milczeniu. – Bo wyglądała mi na zagorzałą fankę. – Zgadza się Bree Flax jest wielką fanką. Samej siebie. Jest wolnym strzelcem, pisze dla lokalnych kolorowych magazynów. Zawsze grasuje w poszukiwaniu drastycznej zbrodni, którą mogłaby błyskawicznie umieścić w jakiejś rozreklamowanej książce. Wiesz, zerżnięte z nagłówków prasowych. To przedstawienie w hallu miało na celu wyciśnięcie ze mnie paru soczystych szczegółów na temat Matthew Starra. – Sprawiała wrażenie bardzo…skupionej.
– Tak przy okazji pisze się F – l – a – x, na wypadek, gdybyś chciała ją sprawdzić – uśmiechnął się Rook. – A co to miało niby znaczyć? Rook nie odpowiedział. Obdarzył ją za to zawadiackim uśmiechem, który wywołał rumieniec na jej twarzy. Te jego ciepłe niebieskie oczy powodowały, że miękły jej kolana. Szybko przywołała się do porządku i odwróciła wzrok. Udawała, że obserwuje przez boczne okno ruch na skrzyżowaniu. Była zaniepokojona tym, co dostrzegł na jej twarzy. _________ Na ostatnim piętrze w Budynku Marlone nie odczuwało się tej strasznej fali upałów. W przyjemnym chłodzie jaki panował w narożnym gabinecie, Omar Lamb odsłuchiwał nagranie swojego telefonu do Matthew Starra, telefonu z pogróżkami. Jego kanciasta twarz o ostrych rysach wyglądała, jakby wyrzeźbił ją rzemieślnik bardziej dbały o szczegóły niż harmonię całości. Był spokojny, jego dłonie spoczywały płasko zrelaksowane na skórzanym dzienniku. Podczas gdy mały głośniczek cyfrowego dyktafonu aż wibrował od jego rozwścieczonego głosu, wykrzykującego przekleństwa i obrazowe opisy tego, co zrobi ze Starrem i w którą część ciała wpakuje mu cały arsenał narzędzi, przyrządów i broni. Gdy nagranie dobiegło końca ciemnowłosy mężczyzna wyłączył dyktafon. Nadal siedział w milczeniu i wpatrując się w ścianę zagłębił się w myślach. Detektyw Heat uważnie obserwowała dewelopera, jego sylwetkę wyrzeźbioną na siłowni i zapadnięte policzki. W tej twarzy uwagę zwracały przede wszystkim oczy, bardzo jasne, głęboko osadzone i spojrzenie mówiące „dla mnie już jesteś martwy”. Natłok schłodzonego powietrza cicho szeptał w niewidocznych kanałach wentylacyjnych wypełniając ciszę gabinetu. Po raz pierwszy od czterech dni Nikki czuła taki przyjemny chłód. Tu było bardziej jak w kostnicy. – On rzeczywiście mnie nagrał? Gdy to mówiłem? – Adwokat pana Starra dostarczył to, gdy wnosił oficjalną skargę. – Niech pani da spokój. Ludzie cały czas mówią takie rzeczy, pani detektyw. – A czasami nawet je robią. Rook prowadził obserwacje z wygodnego miejsca, opierając się o parapet, gdzie dzielił swoją uwagę pomiędzy Omara Lamba i samotnego rolkarza dzielnie stawiającego czoła upałom na torze rolkarskim „Trump”
w Central Parku trzydzieści pięć pięter niżej. Heat dziękowała Bogu, że jak dotąd Rook zadowolił się wypełnianiem jej poleceń i się nie wtrącał. – Matthew Starr był gigantem w tym przemyśle i będzie nam go brakowało. Szanowałem go i głęboko żałuję tego telefonu. Jego śmierć była dla wszystkich wielką stratą. Heat na pierwszy rzut oka wiedziała , że nad tym facetem trzeba będzie trochę popracować. Nawet nie spojrzał na jej odznakę, kiedy weszli. Nie poprosił też o adwokata. Powiedział, że nie ma nic do ukrycia, a nawet jeśli miał, to wyczuła, że był za sprytny, żeby powiedzieć coś głupiego. Ten człowiek nie da się nabrać na rutynowy areszt tymczasowy. Tańczyła więc razem z nim jak bokser, czekając na swoją odsłonę. – Skąd tyle gniewu? – zapytała. – Dlaczego był pan tak wściekły na rywala w interesach? – Mojego rywala? Matthew Starr nie był na poziomie, który kwalifikował by go jako mojego rywala. Matthew Starr potrzebował drabiny, żeby pocałować mnie w tyłek. O to właśnie jej chodziło. Heat znalazła czuły punkt, który Lamb uporczywie starał się ukryć. Jego ego. I postanowiła uderzyć w to czułe miejsce. – Brednie! – zaśmiała się. – Brednie? Wydaje się pani, że to brednie? Lamb zerwał się na równe nogi i w bohaterskiej postawie wynurzył się zza fortecy swojego biurka, żeby stawić jej czoła. W jego opanowanej, napiętej twarzy i zbyt bystrych oczach było coś niezdrowego. Z całą pewnością nie zanosiło się na spotkanie jak z reklamy perfum. Lamb patrzył jej głęboko w oczy. Detektyw nie spuściła wzroku, przyglądała się uważnie Lambowi, na którego twarzy malowała się złość. – Starr miał więcej tytułów własności niż ktokolwiek inny w tym mieście. O wiele więcej niż pan, prawda? – Adresy śmietnisk, miejsca niespełniające wymogów ochrony środowiska, budynki z wadliwą wentylacją… Co oznacza więcej, gdy jest to więcej gówna? – Jak dla mnie tak brzmi jak mowa rywala. Musiał pan czuć się naprawdę kiepsko, rozpakować tak wszystko, rzucić na stół i potem zostać z niczym. – Hej, chce pani coś porównać? Wiedziała już, że jest dobrze. Uwielbiała, kiedy samym milczeniem i
wzrokiem wlepionym w rozmówcę, zmuszała twardych chłopców do gadania. – Mam wyliczyć wszystkie nieruchomości, które Matthew Starr sprzątnął mi sprzed nosa? – Wypielęgnowanym palcem pukał teraz delikatnie w jej ramię, żeby zaakcentować każdy punkt na swojej liście. – Fałszował zezwolenia, przekupywał inspektorów, zaniżał oferty, sprzedawał po zawyżonych cenach, nie dotrzymywał terminów. – O, rany! – stwierdziła Heat. – To są prawie wszystkie powody, dla których chciał pan go zabić. Teraz to deweloper zaczął się śmiać. – Niezła próba. Proszę posłuchać. Tak, groziłem mu w przeszłości. Podkreślam: w przeszłości. Dawno temu. Przyjrzyjcie się jego finansom. Nawet w czasach recesji Starr uwielbiał szastać pieniędzmi. Jego bogactwo malało w zastraszającym tempie. Nie musiałem go zabijać. On był już martwy. – Tak mówi jego rywal. – Nie wierzy mi pani? Proszę odwiedzić jakikolwiek jego plac budowy. – I co tam zobaczę? – Chyba nie oczekuje pani ode mnie, że wykonam za nią całą pracę? Przy drzwiach, kiedy już wychodzili, Lamb zapytał jeszcze. – Jeszcze jedna rzecz. Czytałem w „The Post”, że wypadł z szóstego piętra. – Zgadza się, z szóstego – potwierdził Rook. To była pierwsza rzecz jaką powiedział od momentu, kiedy przyszli i było to stwierdzenie skierowane do Heat. – Czy cierpiał? – Nie – powiedziała Heat – Zginął na miejscu. Lamb uśmiechnął się bez cienia radości, odkrywając biel swoich laminatów. Jego zęby były tak białe i idealnie uformowane, że nie mogły być naturalne. – Cóż, może zatem w piekle… _________ Złoty Ford Crown Victoria kierował się na południe autostradą West Side. Klimatyzacja pracowała pełną mocą, a mimo to para wodna kondensowała się w postaci wstęgi mgły wokół otworów wentylacyjnych
nad deską rozdzielczą. – Więc co myślisz? – zapytał Rook. – Sądzisz, że to Omar go wykończył? – Możliwe. Jest na mojej liście, ale nie o to tu chodziło. – Miło mi to słyszeć, pani detektyw. Bez pośpiechu, w Nowym Jorku żyje zaledwie jakieś trzy miliony ludzi, z którymi możemy się spotkać. Nie żebyś nie była czarującą przesłuchującą. – Boże, aleś ty niecierpliwy. Czy powiedziałeś kiedyś Bono, że masz dość odwiedzania centrów pomocowych w Etiopii? Czy nalegałeś, żeby czeczeńscy separatyści przyspieszyli tempo? „No dalej, Iwan, chcę zobaczyć trochę akcji?” – Po prostu od razu przechodzę do sedna. To wszystko. Heat była wdzięczna za tę diametralną zmianę. Przez moment nie będą drążyć jej osobistego wątku, więc trzymała się tematu. – Chcesz się rzeczywiście czegoś dowiedzieć w trakcie swoich obserwacji? To spróbuj słuchać. Na tym polega praca policjanta. Zabójcy nie chodzą po ulicach z zakrwawionymi nożami na wierzchu, a włamywacze nie ubierają się jak Hamburglar z reklamy McDonalda. Musisz rozmawiać z ludźmi, słuchać ich. Sam zrozumiesz, kiedy starają się coś ukryć. A czasem, jeśli jesteś wystarczająco uważny, zdobywasz kolejną wskazówkę; informację, której wcześniej nie znałeś. – Czyli co? – Czyli to. Kiedy przyjechali na miejsce, plac budowy Starra na zachodnim krańcu Jedenastej Alei był opustoszały. Dobiegała dwunasta, a po robotnikach nie było śladu. Nie było żadnych odgłosów pracy. Budowa sprawiła wrażenie wymarłej. Zaparkowała na chodniku, na brudnym pasie pomiędzy krawężnikiem a sklejką ogrodzenia. Kiedy wysiedli, Nikki zapytała. – Słyszysz to samo co ja? – Nic nie słyszę. – No, właśnie. – Halo, paniusiu, to jest teren zamknięty. Nie wolno tu wchodzić – Mężczyzna w kasku i bez koszuli wzbudzał tumany kurzu idąc w ich stronę, gdy próbowali się przecisnąć przez zamkniętą na łańcuch bramę. Heat wyobraziła sobie, że przy takim zuchwalstwie i perfekcyjnie wyrzeźbionym brzuchu rozwrzeszczane panie domu z New Jersey bardzo
chętnie władałyby mu banknoty w slipki. – Ty też kolego – powiedział do Rooka. – Adios. Heat pomachała mu odznaką przed nosem. Na ten widok facet bezgłośnie zaklął. – Bueno – dodał Rook. Detektyw Heat podeszła bliżej. – Chcę rozmawiać z twoim majstrem. – To nie jest możliwe. Przyłożyła dłoń do ucha. – Czy słyszałeś żebym cię o to pytała? Nie, to zdecydowanie nie było pytanie. – O, mój Boże. Jamie? – Głos dobiegał z drugiego końca podwórza. Chudy mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych i błękitnych satynowych szortach stał w otwartych drzwiach kontenera. – Hej! – zawołał Rook. – Gruby Tomy! Mężczyzna gestem dłoni przywołał ich, żeby podeszli bliżej. – Pośpieszcie się, nie zamierzam chłodzić całej okolicy. Wewnątrz dużego kontenera, Heat siedziała razem z Rookiem i jego kumplem, ale nie zajęła krzesła, które jej zaproponował. Tomasso „Gruby Tommy” Nicolosi zajmował się wymuszeniami na rzecz jednej z nowojorskich rodzin mafijnych. Chociaż w tej chwili nie było żadnego nakazu jego aresztowania rozsądek nakazywał jej, żeby nie wkładała palca między drzwi. Wzięła więc drugie krzesło i przestawiła je tak, by nie było skierowane tyłem do drzwi. Uśmiech i spojrzenie, jakie rzucił jej Gruby Tommy mówiły, że wie dokładnie co chciała osiągnąć. – Co się z tobą stało Gruby Tommy? Już nie jesteś gruby. – Żona namówiła mnie na dietę NutroMinder. Boże, ile to już minęło od czasu naszego ostatniego spotkania? – Zdjął swoje ciemne okulary i zwrócił swoje podkrążone oczy na Heat. – Kilka lat temu Jamie pisał taki artykuł o „życiu” na Staten Island. Gdy poznaliśmy się bliżej, okazał się całkiem w porządku jak na reportera i ostatecznie wyświadczył mi małą przysługę. Heat lekko się uśmiechnęła, a Tonny wybuchnął gromkim śmiechem. – Proszę się nie martwić, pani detektyw, wszystko było legalne. – Po prostu zlikwidowałem kilku gości, to wszystko. – Żartowniś. Zauważyła pani, że lubi żartować? – Och, Jamie? On cały czas mnie nabiera – powiedziała.
– OK – powiedział Gruby Tommy – Widzę, że to nie jest towarzyska wizyta, więc mówcie o co chodzi. My dwaj możemy się spotkać kiedy indziej. – To jest projekt Matthew Starra, prawda? – Był do wczorajszego popołudnia – Ten mądrala zrobił jedną z tych min, które trwale balansowały pomiędzy groźbą a rozbawieniem. Nie sposób było się zorientować, czy jest rozemocjonowany, znudzony, czy po prostu obojętny. Tę wypowiedź równie dobrze można było potraktować jako żart lub jako stwierdzenie. – Czy mogę zapytać na czym polega pańska rola? Z powrotem usiadł na swoim krześle. Zrelaksowany. Człowiek w swoim żywiole. – Konsultant do spraw pracy. – Ale widzę, że tutaj nikt nie pracuje. – Zgadza się jak cholera. Zamknęliśmy to tydzień temu. Starr nas wykiwał. Wie pani, brak płatności za naszą , yyy… umowę. – Co to była za umowa, panie Nicolosi? Wiedziała doskonale, o co chodziło. Miało to wiele nazw, przeważnie nieoficjalny podatek budowlany. Aktualna stawka wynosiła dwa procent. I nie trafiało to do rządowego budżetu. – Podoba mi się twoja dziewczyna – zwrócił się do Rooka. – Powiedz to jeszcze raz, a połamię ci kolana – wypaliła. Popatrzył na nią, doszedł do wniosku, że nie żartuje i faktycznie mogłaby to zrobić, więc się uśmiechnął. – Nie? Rook lekko potrząsnął głową. – Ha – powiedział Gruby Tommy – dałem się nabrać. W każdym razie, jestem coś winien Jamiemu, więc odpowiem na pani pytanie. Jaki to rodzaj umowy? Nazwijmy to opłatą usprawniającą. Tak, to dobrze obrazuje całą sytuację. – A dlaczego Starr przestał wam płacić, Tommy? – teraz Rook zadawał pytania. Heat ucieszyło jego zaangażowanie, drążenie w kierunku, gdzie sama nie mogła sięgnąć. Takie podejście można to nazwać dobry gliniarz/zły gliniarz. – Człowieku, facet był spłukany. Powiedział nam i sprawdziliśmy to. Był tak głęboko pod wodą, że zaczynał już puszczać bąble. – Gruby Tommy
roześmiał się ze swojego żartu i dodał – Wisi nam to. – Czy ktoś kiedykolwiek zginął z tego powodu? – zapytał Rook. – Za to? Daj spokój. Po prostu zamknęliśmy robotę i pozwoliliśmy naturze zrobić swoje – Wzruszył ramionami. – No dobra, czasami ktoś idzie za to do w piachu, ale nie tym razem. A przynajmniej nie na tak wczesnym etapie – Skrzyżował ramiona i wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Na serio nie jesteś jego dziewczyną? _________ W Chipotle, gdzie wybrali się na burritos, Heat zapytała czy Rook nadal czuje się, jakby kręcił się w koło. Zanim udzielił jej odpowiedzi, zamieszał słomką kostki lodu, próbując wydostać z kubka resztki dietetycznej coli. – Cóż – odezwał się w końcu. – Nie sądzę, żebyśmy dzisiaj spotkali zabójcę Matthew Starra, jeśli o to ci chodzi. Przebiegł jej przez myśl Gruby Tommy jako ewentualny podejrzany, ale zatrzymała to dla siebie. Rook odczytał jednak jej myśli. – A jeśli Gruby Tommy mówi mi, że nie wykończył Matthew Starra, to niczego więcej mi nie potrzeba. – dodał. – A ty jesteś śledczym specem. – Znam faceta. – Pamiętasz, co powiedziałam wcześniej? Zadawaj pytania i patrz dokąd prowadzą cię odpowiedzi? Mnie doprowadziły do wizerunku Matthew Starra, który nie pasuje do obrazka. Czego mu brakowało? – Obiema rękami narysowała w powietrzu ramę. – Odnosił sukcesy, był szanowany, i przede wszystkim, dobrze ustawiony. No dobrze, a teraz zadaj sobie takie pytanie. Z taką kasą nie był w stanie zapłacić podatku dla mafii? Prowizji, dzięki której lał się beton i żelazo rosło? – Zwinęła serwetkę w kulę i wstała. – Idziemy. – Dokąd? – Pogadać z księgowym Starra. Spójrz na to w ten sposób: dla ciebie to jeszcze jedna szansa, żeby ujrzeć całą pełnię mojego uroku. _________ Jazda ekspresową windą do luksusowego apartamentu na ostatnim piętrze w budynku Starr Pointe, głównej kwatery Matthew Starra na Pięćdziesiątej Siódmej Zachodniej obok Carnegie Hall, nie była przyjemna
dla uszu Heat. Kiedy z niej wyszli i znaleźli się wykwintnym lobby, szepnęła do Rooka. – Czy zauważyłeś, że to biuro jest piętro wyżej niż biuro Omara Lamba? – Ośmielę się stwierdzić, że Matthew Starr doskonale zdawał sobie sprawę z wysokości, aż do samego końca. Przedstawili się recepcjonistce. Gdy czekali, Heat dokładnie przestudiowała galerię oprawionych zdjęć Starra. Przedstawiały go w obecności prezydentów, członków rodzin królewskich i celebrytów. Na odległej ścianie, płaski ekran bezgłośnie wyświetlał film promocyjny o Starr Development. W oszklonej gablocie, pod modelami biurowców Starra i błyszczącymi replikami firmowych śmigłowców G – 4 i Sikorsky – 76, rozpościerał się długi rząd kryształowych słojów wypełnionych ziemią. Nad każdym z nich znajdowała się fotografia Starra kopiącego grunt na placu, z którego ziemia wypełniła słój. Niespodziewanie otworzyły się mahoniowe drzwi. To wejście, jak i całe pomieszczenie, tchnęło majestatycznym spokojem, podkreślonym przez przyćmione światło padające zza filarów. Wszedł przez nie mężczyzna ubrany w koszulę z krótkimi rękawami i pod krawatem. Wyciągnął rękę na powitanie. – Detektyw Heat? Noah Paxton, jestem… czy raczej byłem doradcą finansowym Matthew. – Kiedy wymienili uścisk dłoni, obdarzył ją smutnym uśmiechem. – Wszyscy nadal jesteśmy w szoku. – Bardzo mi przykro z powodu pańskiej straty. – stwierdziła. – To jest Jameson Rook. – Ten pisarz? – Tak – potwierdził Rook. – W porządku… – powiedział Paxton, akceptując obecność Rooka w taki sposób, jakby widział morsa na trawniku przed domem, ale nie rozumiejąc dlaczego. – Przejdziemy do mojego biura? Otworzył przed nimi mahoniowe drzwi. Heat i Rook weszli do światowej kwatery Matthew Starra. Nagle zatrzymali się jak wryci w wejściu. To, co zobaczyli, było zadziwiające. Całe piętro było puste. Szklane boksy od lewej do prawej były pozbawione zarówno ludzi, jak i biurek. Kable telefoniczne i sieciowe leżały rozłączone na podłodze. Rośliny smutno umierały niepodlewane w swych donicach. Na najbliższej ścianie
widać było śladowy cień tablicy korkowej. Detektyw próbowała pogodzić eleganckie lobby, które dopiero co opuściła z tą pustą przestrzenią po drugiej stronie progu. – Przepraszam, – odezwała się w końcu do Paxtona. – Matthew Starr zmarł dopiero wczoraj. Czy już zaczął pan zamykać interes? – A, o to pani chodzi? Nie, nic z tych rzeczy. To tutaj wyczyściliśmy już rok temu. Gdy drzwi zamknęły się za nimi, piętro było tak opustoszałe, że nawet odgłos zamykania metalowego języczka w drzwiach odbijał się echem.
ROZDZIAŁ 3
Heat i Rook podążali dwa kroki za Noah Paxtonem, który prowadził ich przez puste biura i kabiny głównej siedziby Starr Development. Penthouse na najwyższym piętrze trzydziestosześcio piętrowego wysokościowca Starr Pointe stanowił jaskrawy kontrast w stosunku do żywiołowej bujności jego lobby. Każdy krok odbijał się tutaj głuchym echem od podłogi. Sprawiało to przygnębiające wrażenie poruszania się po wielkim hotelu zajętym przez komorników zaraz po tym, jak wierzyciele ogołocili pomieszczenie ze wszystkiego, co nie było przybite do ścian. Czuło się w tej przestrzeni upiorną grozę, jak po katastrofie biologicznej. Penthouse nie był pusty, był ograbiony. Paxton wskazał dłonią otwarte drzwi i weszli do jakiegoś gabinetu. Jedynego jeszcze funkcjonującego, jak zauważyła Heat. Na liście koncernu Noah Paxton figurował jako dyrektor ds. finansowych, ale umeblowanie jego biura stanowiło iście ekstrawagancką mieszankę mebli Staples, akcesoriów Office Depot i staroci od Levengera. Wszystko to przytulne i funkcjonalne, ale nie koniecznie odpowiednie dla szefa firmy z Manhattanu, nawet takiej średniego kalibru. I z pewnością nie pasujące do klasy i szyku firmowanych przez Matthew Starra. Heat usłyszała za plecami ściszony chichot Rooka, więc podążyła wzrokiem za jego spojrzeniem. Na pobliskiej ścianie zauważyła plakat z kociakiem dyndającym na gałęzi. Pod jego tylnymi łapami znajdował się napis: „Trzymaj się, kotku.” Paxton nie zaproponował im kawy z zaparzonego już dzbanka; po prostu zajęli miejsca w niedopasowanych krzesłach dla gości. Paxton zaś zasiadł w centralnym miejscu swego
wielkiego biurka w kształcie podkowy. – Jesteśmy tu po to, żeby lepiej zrozumieć stan finansowy przedsiębiorstwa pana Starra – powiedziała detektyw lekkim, naturalnym tonem. Paxton wyraźnie nie potrafił opanować zdenerwowania. We wszystkie strony rzucał czujne spojrzenia, niespokojnie wypatrujące otaczających go zewsząd rzeczywistych i wyimaginowanych zagrożeń. Ludzka mentalność wszędzie była taka sama. Heat była już do tego przyzwyczajona; ludzie tak samo się usztywniali na widok jej policyjnej odznaki, jak na widok lekarskiego fartucha. Ale ten facet nie był w stanie utrzymać kontaktu wzrokowego, a to podstawowy sygnał ostrzegawczy. Był rozkojarzony, jakby zmartwiony, że zostawił w domu włączone żelazko i chciał tam jak najszybciej wrócić. Teraz, natychmiast. Rozegraj to miękko, postanowiła. Zobaczymy, co uda się z niego wytrząsnąć, gdy facet się zrelaksuje. Paxton spojrzał ponownie na jej wizytówkę i powiedział. – Oczywiście, detektyw Heat – po raz kolejny próbował utrzymać kontakt wzrokowy spojrzenie, ale udało mu się to tylko częściowo. Udawał więc, że jeszcze raz pilnie studiuje jej wizytówkę. – Jest jedna rzecz, ale... – dodał. – Proszę mówić – powiedziała Nikki Heat, obawiając się jakiegoś wykrętu albo prośby o adwokata. – Bez obrazy, panie Rook. – Mów mi Jamie. – Jeśli mam odpowiadać na pytania policji to jedna rzecz. Ale jeśli masz zamiar cytować mnie dla jakiegoś expose w „Vanity Fair” albo „First Press”... – Bez obaw – odparł Rook. – ...jestem to winien pamięci Matthew i jego rodzinie, aby nic na temat jego interesów nie przedostało się do prasy. – Jestem tutaj, bo piszę artykuł o detektyw Heat i jej ekipie. Cokolwiek powie pan na temat interesów Starra, pozostanie między nami. Zrobiłem to dla Micka Jaggera, mogę to zrobić i dla pana. Heat nie mogła uwierzyć własnym uszom. Zuchwałe ego dziennikarza od sław objawiło się właśnie w całej okazałości. Nie tylko rzuca znanymi nazwiskami, ale jeszcze zaoferował przysługę. A to z pewnością tutaj nie pomoże. – To nie jest dobry moment – stwierdził Paxton, chcąc teraz
wypróbować Heat, skoro Rook tak szybko przystał na jego warunki. Odwrócił się w stronę plazmowego ekranu i przez chwilę uważnie się w niego wpatrywał, zbierając myśli. Po czym znów zwrócił się do pani detektyw. – Nie minęła jeszcze doba od jego śmierci. Jestem w trakcie… Może pani sobie to wyobrazić. Może jutro? – Mam tylko kilka pytań. – Tak, ale akta są… no cóż, nie trzymam wszystkiego tutaj – strzelił palcami – pod ręką. Coś pani powiem. Proszę mi powiedzieć, czego pani potrzebuje, a ja to przygotuję na nasze kolejne spotkanie? W porządku. Próbowała łagodnie i spokojnie. Facet wciąż był nieufny, a teraz jeszcze wbił sobie do głowy, że może ją tak po prostu wyprosić i umówić wizytę w dogodnym dla siebie momencie. Pora na zmianę taktyki, zdecydowała. – Noah. Mogę mówić do ciebie Noah? Ponieważ chciałabym utrzymać tę przyjazną atmosferę, kiedy powiem ci jak potoczą się sprawy. Dobrze? To jest dochodzenie w sprawie zabójstwa. Mam zamiar nie tylko zadać ci kilka pytań właśnie tutaj i teraz, ale oczekuję, że na nie odpowiesz. I nie obchodzi mnie, czy masz dane – strzeliła palcami – pod ręką. A wiesz dlaczego? Ponieważ twoje księgi przejrzą nasi biegli księgowi. I to od ciebie zależy, czy odbędzie się to w miłej atmosferze. Rozumiemy się, Noah? Mężczyzna poczerwieniał; zrozumiał aluzję. Po krótkiej pauzie odezwał się zdecydowanym tonem, jakby właśnie prezentował nagłówek prasowy. W jego oczach widać było brzemię podjętej decyzji. – Matthew Starr był spłukany. – Spokojnie, beznamiętnie stwierdził fakt. Co jeszcze Nikki Heat usłyszała w tym stwierdzeniu? Na pewno szczerość. Wypowiadając te słowa patrzył jej prosto w oczy; w jego słowach nie było żadnej niechęci, ani użalania się nad sobą tylko klarowność. Ale było też coś więcej, jeszcze jakieś inne odczucie. A kiedy Heat próbowała je zaklasyfikować i nadać mu nazwę, Noah Paxton wypowiedział to zupełnie jakby czytał w jej myślach. – Czuję ulgę. Wreszcie mogę o tym otwarcie mówić. Tak, jej również wydawało się, że wypowiedzenie tego na głos przyniosło mu ulgę. Ciągle odczuwając cień nieufności Paxton rozpoczął swoją opowieść. Przez kolejną godzinę Noah nie tylko mówił. Plastycznie przedstawił całą historię o charyzmatycznym deweloperze, który wydawał się mieć wszystko – ogromne bogactwo, wpływy, cieszył się ogromnym szacunkiem. Paxton opisał jak osobista maszyna do robienia pieniędzy
wzniosła się na wyżyny branży deweloperskiej pilotowana przez ekstrawaganckiego Matthew Starra. Jak ten właściciel o wizjonerskiej osobowości gromadził kapitał, nabywał podstawowe nieruchomości i budował wspaniałe wysokościowce, które w niezatarty sposób utrwaliły się w krajobrazie nowojorskiego nieba. W krótkim czasie Starr Development zaczęła dysponować kapitałem, którego mógł mu pozazdrościć każdy deweloper w Nowym Jorku. Gwiazda Matthew wschodziła błyskawicznie. Jednak ten świat pełen przepychu, fortuny i władzy został gwałtownie zniszczony i to ręką samego Starra. Jego bogactwo zaczęło maleć w zastraszającym tempie. Była to opowieść o katastrofie od rozkwitu do bankructwa lotem nurkowym ku ziemi. Według danych korporacyjnych Paxton miał trzydzieści pięć lat i dołączył do firmy ze świeżo zrobionym dyplomem MBA w momencie jej największego rozkwitu. Jego twórcza metoda finansowania pozwoliła na powstanie awangardowego StarrScraper na Times Square i przesądziła o tym, że stał się najbardziej zaufanym pracownikiem Starra. Być może dlatego, że był teraz szczery, Nikki patrzyła na Paxtona i widziała w nim wiarygodność. Był przyzwoity i kompetentny, człowiek, który przeprowadziłby każdego przez pole bitwy. Nie miała zbyt często do czynienia z ludźmi tego typu. Owszem, widywała ich pod koniec dnia w wagonie metra w drodze do Darien, z rozluźnionym krawatem, lub sączących piwo z puszki w towarzystwie kolegi czy sąsiada, albo z żonami w sukniach od Anne Klein na kolacjach przed przedstawieniem na Broadwayu. Gdyby tylko jej życie potoczyło się inaczej mogła być teraz tak jak one, siedzieć przy świetle świec, popijać Absolut cosmo, opowiadając mu o konferencji dla nauczycieli i planując tydzień w Vineyard. Zastanawiała się jak to jest mieć mały domek z ogródkiem i skrupulatnie ułożone życie z takim Noah. – To zaufanie jakie Matthew we mnie pokładał – kontynuował Paxton – było jak miecz obosieczny. Poznałem wszystkie jego sekrety. Miałem dostęp do najgłębszych tajemnic. Według Noah najbrzydszym z sekretów był fakt, że jego obłąkany szef – Midas ciągnął swoją firmę na dno i nic nie mogło go powstrzymać. – Powiedz jak to zrobił. – poleciła Heat. – Teraz? – Teraz albo … – doskonale znała te taneczne kroki. Wiedziała, że powinna teraz zrobić pauzę dla uzyskania odpowiedniego efektu. Facet
zacznie się denerwować, zastanawiać. A to było bardzo dobre: zepchnie go do defensywy. – w bardziej formalnych okolicznościach. Twój wybór. Otworzył na swoim Macu szereg arkuszy kalkulacyjnych i poprosił, żeby przeszli na jego stronę biurka, aby wyświetlić je na dużym płaskim monitorze. Dane były po prostu szokujące. Potem pokazał im serię wykresów stanowiących kronikę całego dorobku finansowego dewelopera. Matthew Starr praktycznie drukował laserowo pieniądze, dopóki nie runął w dół z czerwonej krawędzi klifu, na długo przed krachem na rynku kredytów hipotecznych i związanej z nim klęski zajmowania obciążonych nieruchomości. – Więc to nie było związane z kryzysem ekonomicznym? – zapytała Heat, wskazując ponad jego ramieniem na coś, co wyglądało jak pomalowane na czerwono ruchome schody prowadzące wprost do piwnicy. – Nie. I dziękuję, że nie dotknęłaś mojego monitora. Nigdy nie rozumiem ludzi, którzy muszą dotykać ekranów komputera, kiedy chcą coś wskazać. – Wiem. To ci sami, którzy palcami imitują telefon, gdy mówią „zadzwoń do mnie”. Kiedy się śmiali do niej dotarł zapach czegoś cytrynowego i lekkiego. Odgadła, że używał perfum LOccitane. – Jak mu się udało utrzymać w biznesie? – spytał Rook kiedy wrócili na swoje miejsca. – To należało do mnie i nie była to łatwa robota. – spojrzał na Nikki – Przysięgam, wszystko było legalne. – Powiedz mi tylko w jaki sposób. – Zwyczajnie. Zacząłem od likwidacji i wyzbywania się majątku. Ale kiedy przyszedł kryzys na rynku nieruchomości, pożarł wszystko. Nadzialiśmy się na tę piłę łańcuchową. A potem doszedł jeszcze problem utrzymania stosunków pracy. Może pani o tym nie wie, ale żaden z naszych placów budowy obecnie nie pracuje. – Nikki skinęła głową i rzuciła szybkie spojrzenie na mistrza Grubego Tommy'ego. – Nie mogliśmy obsłużyć naszego długu, nie mogliśmy utrzymać placów budowy. Tu obowiązuje prosta reguła: nie ma budynku, nie ma wynajmu. – To wszystko brzmi jak senny koszmar – stwierdziła Heat. – Trudno mieć koszmary, kiedy się nie sypia – Nikki zauważyła na biurowej kanapie złożony koc i leżącą na nim poduszkę. – Nazwijmy to
piekłem na żywo. A to tylko finanse firmy. Nie doszliśmy jeszcze do osobistych finansów Matthew. – Czy większość szefów nie buduje zapory między finansami osobistymi a firmowymi? – zapytał Rook. To było cholernie dobre pytanie. Heat spodobało się to, że Rook nie lekceważy żadnej okazji do zdobycia informacji, którą mogła sprawdzić i wykorzystać. Nareszcie zachowuje się jak reporter, pomyślała. – Zawsze myślałam, że chodzi o takie zorganizowanie spraw, żeby niepowodzenie w biznesie nie miało wpływu na prywatne finanse i odwrotnie. – I tak też wszystko zorganizowałem, kiedy przejąłem kontrolę nad jego rodzinnymi finansami. Niestety obie strony tej zapory pochłaniały pieniądze. Niestety… – Przez jego twarz przebiegł cień. Wydawało się, że nagle przybyło mu dwadzieścia lat. – Teraz naprawdę potrzebuję zapewnienia, że to co powiem nie wyjdzie poza ściany tego pokoju. – Ja mogę obiecać – powiedział Rook. – Ale ja nie – odrzekła detektyw. – Powiedziałam już – to jest dochodzenie w sprawie o zabójstwo. – Rozumiem – odpowiedział zdawszy sobie sprawę z tego co przed chwilą usłyszał. – Matthew Starr pozwolił sobie na kilka zwyczajów, które naraziły na szwank jego prywatną fortunę. Zniszczył ją. – Noah zamilkł. Prawie przez minutę siedział w milczeniu. Wreszcie odezwał się, znowu podejmując wątek. – Po pierwsze, był nałogowym hazardzistą. Takim, który stale przegrywał. Pieniądze wyciekały nie tylko do kasyn od Atlantic City po Mohegan Sun, ale też stawiał na wyścigach konnych i w zakładach piłkarskich u lokalnych bukmacherów. Niektórym z nich był winien naprawdę duże pieniądze. Nikki zanotowała w notesie jedno słowo: „Bukmacherzy”. – Potem doszły jeszcze prostytutki. Matthew miał pewne… upodobania, o których może nie będziemy szczegółowo dyskutować – no chyba, że zadecyduje pani inaczej. Chodzi mi o to, że zaspokajał je bardzo drogimi call girls z wysokiej półki. Rook nie wytrzymał. – Oto związek pojęć, który zawsze mnie śmieszy, „z wysokiej półki” i „call girl”. To tak jakby spytać, czy to twój tytuł służbowy czy pozycja seksualna? – W odpowiedzi spotkały go dwa milczące spojrzenia pełne rezerwy, więc tylko wymamrotał pod nosem. – Przepraszam. Proszę kontynuować.
– Mogę wam szczegółowo podać w jakim tempie spalały się pieniądze, ale wystarczy powiedzieć, że te i kilka innych zwyczajów całkowicie pochłonęły jego finanse. Ubiegłej wiosny musieliśmy sprzedać posiadłość rodzinną w Hamptons. – Stormfall. – Nikki przypomniała sobie słowa zdenerwowanej Kimberly Starr, że morderstwo nigdy by się nie zdarzyło, gdyby wyjechali do Hampstons. Głębia i ironia tamtego stwierdzenia dotarły teraz do niej. – Tak, Stormfall. Nie muszę wam mówić, jak umoczyliśmy na rynku z tą nieruchomością. Sprzedaliśmy ją jakiejś gwiazdce z reality show i straciliśmy miliony. Gotówka ze sprzedaży prawie nie wpłynęła na zmniejszenie długu Matthew. Sprawy szły tak źle, że kazał mi przestać opłacać jego polisę na życie. Wygasła wbrew moim radom. Heat zanotowała dwa nowe słowa: „Brak ubezpieczenia.” – Czy pani Starr wiedziała o tym? – Kątem oka zauważyła jak Rook wychyla się do przodu na swoim krześle, żeby zerknąć jej przez ramię. – Tak, wiedziała. Zrobiłem wszystko, żeby oszczędzić Kimberly drobiazgowych szczegółów o wydatkach Matthew, ale wiedziała o polisie. Byłem przy tym, gdy Matthew jej o tym powiedział. – Jak zareagowała? – Powiedziała… – odparł z wahaniem. – Musicie zrozumieć, że była bardzo wzburzona. – Co powiedziała, Noah? Jej dokładne słowa, jeśli pamiętasz. – Powiedziała „Nienawidzę cię. Nawet martwy nic dla mnie nie znaczysz.” _________ W samochodzie, gdy jechali z powrotem na posterunek, Rook wrócił do tematu wdowy w żałobie. – Daj spokój, Heat. „Nawet martwy nic dla mnie nie znaczysz”? Mówisz o zbieraniu informacji, które składają się na cały obraz. A co z portretem Samanthy – tancerki erotycznej, który mamy przed sobą? – Ale ona wiedziała, że polisa na życie wygasła. Gdzie tutaj jest motyw? Wyszczerzył zęby w uśmiechu i dalej drążył temat. – O rany, nie wiem, ale radzę dalej zadawać pytania i zobaczyć dokąd one prowadzą. – Wal się. – O! Czy dlatego jesteś teraz dla mnie ostra, że masz inne kartofle w
ognisku? – Jestem ostra, bo jesteś dupkiem. I nie rozumiem, co masz na myśli przez „inne kartofle w ognisku”. – Mam na myśli Noaha Paxtona. Nie wiedziałem, czy wylać na ciebie wiadro zimnej wody, czy udać, że zadzwonił mój telefon i zostawić was samych. – I dlatego ty jesteś dziennikarzem, który tylko odgrywa glinę. Twoja wyobraźnia jest o wiele większa, niż zdolność rozumienia faktów. – Domyślam się, więc że byłem w błędzie – Wzruszył ramionami, a potem uśmiechnął się, tym szczególnym uśmiechem, który wywołał na jej twarzy rumieniec. I znowu to samo, czuła wyrzuty sumienia za coś, co powinna była wyśmiać. Flirtowanie było dla Rooka czymś równie naturalnym jak oddychanie. Ale nie dla niej. Dziwnie ja to rozdrażniało. Włożyła do ucha słuchawkę z zestawu głośnomówiącego i szybko wybrała numer Raleya. – Raley, to ja. – odwróciła się w stronę Rooka. Jej głos brzmiał energicznie i formalnie, tak by dobrze zrozumiał znaczenie jej słów, nawet jeśli był w nich ukryty podtekst. – Chcę, żebyś sprawdził doradcę finansowego Starra. Nazywa się Noah Paxton. Zobacz co wyskoczy, wcześniejsze przewinienia, to co zwykle. Gdy się rozłączyła Rook wyglądał na rozbawionego. To nie prowadziło w dobrym kierunku, ale musiała zapytać. – Co jest? – Gdy nie odpowiedział, powtórzyła. – No, co? – Zapomniałaś dodać, żeby sprawdził wodę kolońską Paxtona. – Po tych słowach otworzył czasopismo i zaczął czytać. _________ Detektyw Raley podniósł głowę znad monitora, gdy Heat i Rook weszli do działu. – Ten facet, którego kazałaś mi sprawdzić, Noah Paxton? – Tak? Masz coś? – Jak dotąd nic. Ale dzwonił do ciebie przed chwilą. Nikki poczuła na sobie szelmowskie spojrzenie Rooka, gdy przeglądała kartki z wiadomościami czekające na nią na biurku. Ta od Paxtona była na samym wierzchu, ale jej nie podniosła. Zamiast tego spytała Raleya czy Ochoa już się zgłosił. Prowadził obserwację Kimberly Starr. Wdowa spędzała popołudnie w Bergdorf Goodman.
– O, co słyszę – zakupy są świetnym lekarstwem dla wdowy pogrążonej w żałobie – powiedział Rook. – Albo wesoła wdówka zwraca kilka kosztownych szmatek za gotówkę. Kiedy Rook zniknął w toalecie, Heat wybrała numer telefonu Paxtona. Nie miała nic do ukrycia, po prostu nie chciała mieć do czynienia z jego szczeniackimi kpinami. Nie chciała też widzieć tego uśmiechu, który tak na nią działał. Przeklinała w myślach burmistrza za to zobowiązanie, które sprawiło, że musiała użerać się z tym gościem. Paxton podniósł słuchawkę i powiedział: – Udało mi się znaleźć te dokumenty ubezpieczenia na życie, które chciałaś zobaczyć. – Dobrze, zaraz kogoś po nie wyślę. – Miałem też wizytę tych ekspertów, o których mówiłaś. Skopiowali wszystkie moje dane i wyszli. Faktycznie nie żartowałaś. – Twoje podatki w akcji. – Nie mogła się powstrzymać – Płacisz podatki, prawda? – Oczywiście, ale nie muszę tego mówić. Twoi eksperci z odznakami i spluwami będą mogli ci to powiedzieć. – Możesz na to liczyć. – Słuchaj, wiem, że nie współpracowałem zbyt dobrze. – Byłeś w porządku. Po tym jak cię nastraszyłam. – Chcę za to przeprosić. Wygląda na to, że nie radzę sobie zbyt dobrze z żalem. – Nie ty jeden, Noah – powiedziała Nikki. – Wierz mi. _________ Tej nocy siedziała sama w kinie w środkowym rzędzie, mogła beztrosko się śmiać i jeść popcorn. Niewinna historia i przyjemna dla oka cyfrowa animacja zafascynowały ją, całkowicie pochłonęły i przeniosły do innej rzeczywistości. Na kilka chwil udało się jej zapomnieć , że świat jest okrutny i pełen przemocy, jednak niecałe dziewięćdziesiąt minut później powrócił ciężar jej brzemienia. Wracała do domu w duchocie upału, który przynosił od metra zapach stęchlizny. Nawet w ciemności mogła poczuć oblane potem dnia budynki, które mijała. W takich chwilach, gdy nie mogła zakopać się w pracy albo wyciszyć w treningu, zawsze wracało do niej to wspomnienie. Mimo upływu już dziesięciu lat wspomnienie nie straciło na sile. Było tak żywe, tak jaskrawe, jakby to było tydzień temu, albo ostatniej nocy. Wszystko splatało się ze
sobą w jedną całość. Czas nie miał znaczenia. Nigdy nie miał, kiedy przypominała sobie tamtą szczególną noc. To było jej pierwsze Święto Dziękczynienia podczas studiów, od czasu kiedy jej rodzice się rozwiedli. Nikki spędziła cały dzień robiąc zakupy razem z matką. Tradycja wigilii Święta Dziękczynienia przez obecne samotne życie jej matki przekształciła się w świętą misję. To córka była zdeterminowana, żeby to święto może nie było najlepsze ze wszystkich, ale najbliższe normalności, biorąc pod uwagę puste krzesło w głównym miejscu stołu i unoszące się duchy szczęśliwszych lat. Tamtej nocy jak zawsze przeciskały się w ciasnej kuchni nowojorskiego mieszkania, piekąc ciasta na następny dzień. Nad tandemem roladek i schłodzonych ciasteczek, Nikki broniła swojej chęci do zmiany przedmiotów kierunkowych z Angielskiego na Teatr. Gdzie się podziały pałeczki cynamonu? Jak mogły o nich zapomnieć? Mielony cynamon nigdy nie trafiał do świątecznych ciast jej matki. Ucierała własny z pałeczek, i jak mogły przeoczyć je na liście zakupów? Kiedy w Morton Williams na Południowej Park Avenue Nikki znalazła ostatni słoik w alejce z przyprawami, poczuła się jakby wygrała na loterii. Wzięła w dłoń telefon komórkowy i zadzwoniła do domu, żeby się upewnić, że już niczego nie potrzebują. Dzwonił i dzwonił. Kiedy włączyła się sekretarka, Nikki zastanawiała się czy matka nie słyszała telefonu przez hałas miksera. Ale potem odebrała. Przekrzykując pisk nagrania na sekretarce przepraszała, ale wycierała z rąk masło. Nikki nienawidziła ostrego brzmienia automatycznej sekretarki, ale jej matka nigdy nie wiedziała jak to draństwo wyłączyć bez rozłączania się. Ostatnia szansa przed zamknięciem sklepu, czy potrzebowała czegoś jeszcze? Czekała, podczas gdy jej matka wzięła telefon i poszła sprawdzić czy mają skondensowane mleko. I nagle Nikki to usłyszała. Brzęk tłuczonego szkła, stukot przewracanych sprzętów. W głośniku słuchawki rozległ się przeraźliwy okrzyk jej matki. Poczuła jak nogi się pod nią uginają, gdy wołała matkę. Obecni w sklepie ludzie zaczęli odwracać głowy w jej stronę. Kolejny rozdzierający krzyk. A kiedy usłyszała, że po drugiej stronie słuchawka upada na podłogę, upuściła słoik z pałeczkami cynamonu i rzuciła się pędem do drzwi. Cholera, drzwi wejściowe. Otworzyła je gwałtownie i wybiegła na ulicę, niemalże wpadając pod koła jakiegoś dostawcy na rowerze. To tylko dwie przecznice. Podczas biegu cały czas trzymała przy uchu telefon, błagając
mamę, żeby się odezwała, podniosła słuchawkę, powiedziała co się stało. Usłyszała jakiś męski głos, odgłosy szamotaniny. Jęk matki i głuchy odgłos ciała upadającego obok telefonu. Następnie ostry dźwięk metalu odbijającego się od kuchennej podłogi. Jeszcze tylko jedna przecznica. Brzęk butelek na drzwiczkach lodówki. Kroki. I cisza. A potem słabe, gasnące jęknięcie matki. Zaledwie szept. – Nikki…
ROZDZIAŁ 4
Nikki nie miała zamiaru wracać do domu bezpośrednio po seansie. Spacerowała po chodniku w pranym i wilgotnym powietrzu letniego wieczoru. Wpatrywała się w okna swojego mieszkania. Tego samego, w którym mieszkała jako dziecko i tego, które opuściła wyjeżdżając na studia do Bostonu. A potem jeszcze raz tego fatalnego wieczoru, żeby pójść kupić pałeczki cynamonu, bo mielony się nie nadawał. Jedyną niezmienną rzeczą w tym dwupokojowym mieszkaniu była samotność bez wytchnienia. Czasami czuła się jakby znów była tą dziewiętnastoletnią dziewczyną, która wchodząc do kuchni natchnęła się na matkę z ustami szeroko otwartymi w niemym krzyku i pokaźną kałużę krwi wpływającą pod lodówkę. Gdy nie zapadała się w otchłań samotności i nie nawiedzały ją te straszliwe wspomnienia, starała się skupić na serwisach informacyjnych w telewizji. Słuchała o zbrodniach spowodowanych upałem, jak określał to sprawozdawca. Zbrodnie związane z upałem. Był czas, kiedy to sformułowanie wywoływało uśmiech na twarzy Nikki Heat. Zastanawiała się, czy może wysłać Donowi SMSa by sprawdzić, czy jej trener ma ochotę na piwo i małe zapasy w sypialni. Czy raczej obejrzeć wieczorny talk – show z jakimś komikiem w garniturze. Ta druga opcja pomogłaby jej uciec od wspomnień bez ryzyka zajętej łazienki następnego poranka. Istniała też jeszcze inna alternatywa… Dwadzieścia minut później na posterunku, w opustoszałym już dziale detektyw Heat obracała się na swoim krześle na kółkach. Zatopiła się w
dokumentach sprawy i snuła rozmyślania nad białą tablicą. Starała się poukładać wszystko w głowie. Na tablicy umieściła wszystkie dotychczas poznane elementy i zapisała wszystkie zdobyte informacje: lista zebranych odcisków palców; zielona karteczka w rozmiarze pięć na siedem z wypunktowanym alibi Kimberly Starr i intrygującymi aspektami jej poprzedniego życia; zdjęcia z miejsca zbrodni, przedstawiające ciało Matthew Starr na chodniku; zdjęcia śladów pobicia z charakterystycznym sześciokątnym znakiem sygnetu zrobione przez patologa. Jakkolwiek żaden z tych strzępów dowodów nie zbliżał ich jeszcze do rozwiązania śledztwa. Nikki wstała z krzesła i podeszła do tablicy. Stanęła przed zdjęciem ze śladem sygnetu. Nie po to, żeby przestudiować jego wielkość i kształt, ale po to, aby się w niego wsłuchać. Wiedziała bowiem, że w każdej chwili dowód rzeczowy może przemówić swoim własnym głosem. To zdjęcie, bardziej niż pozostałe fragmenty łamigłówki, szeptało do niej. Było w jej głowie przez cały dzień, a jego szept stał się pieśnią, która sprowadziła ją tutaj, aby w spokoju nocy mogła ją usłyszeć głośno i wyraźnie. Ten szept był pytaniem: „Dlaczego zabójca, który wyrzucił faceta z balkonu, zadał mu również ciosy nie zagrażające życiu?” Te stłuczenia nie były przypadkowe. Ciosy były precyzyjne i układały się wyraźnie, a niektóre z nich nawet nakładały się na siebie. Jej trener boksu, Don, nazywał to „malowaniem” przeciwnika. Jedną z pierwszych rzeczy, jakie Nikki Heat wprowadziła po objęciu dowodzenia w Zespole do Spraw Zabójstw, był system ułatwiający przepływ informacji. Zalogowała się na serwer i otworzyła plik zatytułowany OCHOA. Przeglądając dokument, dotarła do przesłuchania portiera w Guilfordzie. Kocham tego Ochoę, pomyślała. Klawiaturą posługuje się fatalnie, ale robi doskonałe notatki i zadaje właściwe pytania. P: Czy dnat wyhdził z bdnku teg rnka? O: N. Nikki zamknęła plik i zerknęła na zegarek. Wahała się, czy wysłać szefowi SMSa, bo istniało ryzyko, że go nie przeczyta. Mógł już spać. Stukanie palcami w telefon pogłębiało tylko jej frustrację i obawy. Zdecydowała się i szybko wybrała jego numer. cierpliwie odczekała trzy, cztery, sygnały. Po czwartym przygotowywała się już do nagrania
wiadomości, gdy Montrose niespodzewanie odebrał. Jego powitanie nie było senne, a w tle wyraźnie słyszała prognozę pogody w telewizji. – Mam nadzieję, że nie dzwonię zbyt późno, Kapitanie. – Jeśli jest za późno, to na nadzieję też jest za późno. O co chodzi? – Przyszłam obejrzeć to nagranie wideo z Guilfordu, ale jeszcze go nie ma. Nie wie pan, gdzie może być? Szef przykrył dłonią telefon i powiedział coś po cichu do swojej żony. Kiedy wrócił do Nikki, dźwięk telewizora ucichł. – Miałem dziś wieczorem telefon od adwokata reprezentującego zarząd mieszkańców budynku. Mieszkają tam sami bogaci najemcy, bardzo wyczuleni na kwestie prywatności. – A czy nie obchodzą ich sąsiedzi przelatujący za ich oknami? – Kogo próbujesz przekonać?! Potrzebny będzie nakaz sądowy, żeby ustąpili. Patrzę na zegarek i myślę, że lepiej będzie poczekać do rana, żeby znaleźć sędziego, który podpisze taki nakaz – W odpowiedzi usłyszał jej ciche westchnięcie. W głębi serca przyznała mu rację. Wiedziała, że to właściwe posunięcie. Nie mogła jednak znieść utraty kolejnego dnia w oczekiwaniu na nakaz sądowy. – Nikki, idź się wyspać. – powiedział łagodnie. – Jutro będziesz to miała załatwione. Kapitan oczywiście miał rację. Budzenie sędziego w środku nocy, aby uzyskać nakaz było metodą przeznaczoną dla spraw priorytetowych. Zdawała sobie sprawę z tego, że dla większości sędziów to było po prostu kolejne zabójstwo i nie należy naciskać na kapitana Montrose, by nadużywał tego szczególnego sposobu. Odłożyła słuchawkę telefonu i wyłączyła lampkę na swoim biurku. Po czym włączyła ją ponownie. Rook przyjaźnił się z pewnym sędzią. Horace Simpson był jego kumplem od pokera w cotygodniowych rozgrywkach. Nikki zawsze ich unikała mimo, że Rook ją zapraszał. Simpson co prawda nie był aż tak znanym nazwiskiem jak Jagger, ale o ile było jej wiadomo, żaden ze Stonesów nie mógł wydać nakazu sądowego. Chwila! Zganiła się ostro w myślach za tak wielką bezkrytyczność. Ambicja to jedna rzecz, ale zawdzięczanie czegokolwiek Jamesonowi Rookowi to już zupełnie coś innego. A poza tym, podsłuchała jak chwalił się Roachowi, że ma randkę z tą fanką w staniku, która wtargnęła na jej scenę zbrodni. Istniało ryzyko, że o tej porze mogła mu przerwać aplikację autografów na nowych i bardziej ekscytujących częściach ciała. Pomimo
tych rozterek podniosła słuchawkę i wybrała numer komórki Rooka. – Heat – głos, który rozbrzmiewał w słuchawce nie miał w sobie nawet cienia zaskoczenia. Stanowiło to bardziej stwierdzenie niż powitanie. Oczekiwała jakiegoś hałasu w tle, ale niby dlaczego? Czy spodziewała się usłyszeć muzykę Kenny'ego G i strzelający korek od szampana? – Dzwonię nie w porę? – Wyświetlacz mi mówi, że jesteś na posterunku. – Unik, a więc pisarz – Małpka nie miał zamiaru odpowiedzieć na jej pytanie. Może gdyby postraszyła go aresztem… – Praca policjanta nigdy się nie kończy, to wszystko. Piszesz? – Jestem w limuzynie. Właśnie skończyłem rewelacyjną kolację u Balthazara – potem nastąpiła cisza. Nikki ofuknęła się w myśli. Zadzwoniła, żeby się z nim podrażnić, a skończyło się tym, że to ona miała mętlik w głowie. – Innym razem przedstawisz mi swój prywatny ranking najlepszych restauracji. To sprawa służbowa – oznajmiła. Jednocześnie zastanawiała się, czy ta dziewucha w biustonoszu wiedziała chociaż, żeby do bistro nie zakładać obciętych dżinsów. – Nie musisz przychodzić rano na posterunek. Spotkanie jest odwołane. – Odwołane? To coś nowego. – Plan był taki, żeby przygotować się do jutrzejszego spotkania z Kimberly Starr, a to spotkanie stanęło właśnie pod znakiem zapytania. – Jak to? Musimy się z nią spotkać. – W głosie Rooka tym razem słychać było elektryzujące zaniepokojenie. Nikki spodobało się to zniecierpliwienie. Całkowicie zatuszowało ukłucie poczucia winy za to, że tak sobie z nim pogrywa. – Głównym powodem, dla którego chcemy się z nią spotkać jest obejrzenie zdjęć z kamery monitorującej Guilford z wczorajszego dnia. Bez nakazu sądowego nie dostanę tej taśmy, a złapanie o tej porze jakiegoś sędziego graniczy z cudem. – Nikki wyobraziła sobie jedną z tych sportowo – wędkarskich reklamówek, przedstawiającą ogromnego okonia szeroko otwierającego otwór gębowy, żeby połknąć jakąś fantastyczną przynętę. Mnóstwo z nich obejrzała podczas wielu bezsennych nocy. – Znam jednego sędziego – odpowiedział Rook. Kupił to! Połknął przynętę, jak powiadają Amerykanie, z haczykiem, żyłką i spławikiem. – Nawet o tym nie myśl.
– To Horace Simpson. Nikki wstała energicznie i zaczęła przemierzać posterunek tam i z powrotem. – Posłuchaj, Rook. Trzymaj się od tego z daleka – starała się ukryć rozradowanie w swoim głosie. – Oddzwonię. – Rook, nie rób tego! – oznajmiła mu swoim najbardziej rozkazującym tonem. – Wiem, że jeszcze nie śpi. Pewnie ogląda kanał z soft porno – zanim Rook zdążył się rozłączyć Nikki usłyszała w tle chichoczący damski głosik. Dostała to, czego chciała, ale w żaden sposób nie odczuwała satysfakcji. Zwycięstwo nie było takim, jakim je sobie wyobrażała wcześniej. Dlaczego w ogóle się tym przejmuję? Ponownie zapytała samą siebie. _________ O dziesiątej rano następnego dnia, w parności tego, co brukowce zdążyły określić mianem Ognistego Lata, Nikki Heat, Roach i Rook spotkali się pod markizą apartamentowca Guilford. Detektywi trzymali w rękach dwa zestawy zdjęć z kamery monitorującej hall budynku. Rayley i Ochoa zostali, aby pokazali jeden zestaw portierowi, a Heat razem z Rookiem weszli do środka na spotkanie z Kimberly Starr. Gdy tylko drzwi windy zamknęły się za nimi, Rook się odezwał. – Nie musisz mi dziękować. – A za co niby miałabym ci dziękować? Powiedziałam ci wczoraj wyraźnie, żebyś nie dzwonił do sędziego. Ale ty jak zwykle musiałeś postawić na swoim. Przez chwilę milczał, żeby w pełni zrozumieć jej wypowiedź. – Nie ma za co – uśmiechnął się szelmowsko i kontynuował – To kwestia kontekstu. O, dziś rano powietrze jest aż ciężkie od niego, prawda detektyw Heat? – wypowiadając te słowa w cale na nią nie patrzył. Nachylił się i zaczął bawić przyciskami na wyświetlaczu windy. Mimo to, poczuła się nieswojo, jakby prześwietlona, obnażona i kompletnie brakowało jej słów. Delikatny dźwięk dzwonka windy przerwał ciszę. Byli już na szóstym piętrze. Niech go diabli! Przeklęła w myśli z wściekłością. Gdy drzwi apartamentu otworzył im Noah Paxton, przeszło jej przez myśl, że powinna sprawdzić czy wdowa i księgowy nie sypiali ze sobą. W toczącej się sprawie o morderstwo wszystkie karty szły na stół, a nic nie
pasuje lepiej do listy „A co jeśli” niż młoda żona z apetytem na gotówkę i facet zarządzający finansami, wspólnie knujący spisek w łóżku. Odłożyła jednak tę myśl na bok i odezwała się. – Co za niespodzianka. – Kimberly trochę się spóźni, jest w salonie piękności – powiedział Paxton. – Wpadłem podrzucić jej trochę dokumentów do podpisu, a ona poprosiła, żebym dotrzymał wam towarzystwa dopóki nie wróci. – Miło wiedzieć, że zależy jej na znalezieniu zabójcy męża – stwierdził Rook z pretensją w głosie. – Witam w moim świecie. Proszę mi wierzyć, nie zależy jej. Detektyw Heat próbowała rozszyfrować ton jego głosu, był matowy i monotonny. Udawał, czy też naprawdę był zirytowany? – Jeśli już tu jesteśmy chciałabym, żebyś rzucił okiem na kilka zdjęć – Heat zajęła ten sam wyściełany fotel, na którym siedziała podczas ostatniej wizyty i wyciągnęła dużą szarą kopertę. Paxton usiadł na sofie naprzeciwko niej. Nikki otworzyła kopertę i wyjęła niej tuzin fotografii. Na stojącym przed sobą stoliku z czerwonej laki rozłożyła dwa rzędy odbitek wielkości dziesięć na piętnaście. – Przypatrz się dokładnie każdej z tych osób. Powiedz mi, jeśli ktoś z nich wygląda znajomo. Paxton uważnie przestudiował zdjęcia. Nikki robiła to, co zawsze w czasie oglądania zdjęć, zgłębiała osobę przeglądającą zdjęcia. Paxton był metodyczny, przesuwając wzrokiem od prawej do lewej, górny rząd, potem dolny, bez żadnych nadmiernych przerw, wszystko bardzo spokojne. Zastanawiała się, bez cienia pożądania, czy jest taki sam w łóżku. Jeszcze raz pomyślała o życiu na przedmieściach oraz innych przyjemniejszych zajęciach, z których zrezygnowała. Gdy skończył,odparł. – Przykro mi, ale nie rozpoznaję nikogo z tych ludzi – i dodał to, co wszyscy mówią w takiej sytuacji. – Czy ktoś z nich jest zabójcą? – Zaczął ponownie przyglądać się zdjęciom, tak jak wszyscy inni, zastanawiając się kto to zrobił. Tak, jakby można było to odgadnąć na podstawie spojrzenia na fotografię. – Czy mogę zadać oczywiste pytanie? – odezwał się Rook, podczas gdy Heat chowała zdjęcia z powrotem do koperty. I jak zwykle nie czekał na pozwolenie, tylko wypalił. – Jeśli Matthew Starr był tak spłukany, dlaczego po prostu nie sprzedał części swojego majątku? Patrzę na całe to antyczne umeblowanie, kolekcję sztuki… Sam żyrandol mógłby sfinansować rok życia całego narodu w jakimś niewielkim, rozwijającym się
kraju. Heat popatrzyła na żyrandol z włoskiej porcelany, francuskie kinkiety, oprawione w ramy obrazy sięgające od podłogi aż po wysoko sklepiony, niczym w katedrze, sufit, pozłacane lustro w stylu Ludwika XV, ornamentowe meble i pomyślała Czasami pisarz – małpka potrafi trafić w sedno. – Słuchajcie, nie czuję się dobrze mówiąc o tym – Spojrzał ponad ramieniem Nikki, czy przypadkiem Kimberly Starr nie wraca. – To łatwe pytanie – powiedziała. Wiedziała, że za chwilę pożałuje wspierania Rooka, ale dodała – I naprawdę dobre. A ty jesteś człowiekiem od pieniędzy, prawda? – Chciałbym, aby to było takie proste. – Sprawdźmy. Jak do tej pory słyszę tylko, jak bardzo był spłukany, jak jego firma chyliła się ku upadkowi i jak pieniądze wyciekały niczym z tankowca na Alasce. A potem widzę to wszystko. Ile to w ogóle jest warte? – Na to pytanie mogę odpowiedzieć – powiedział. – P.D.C., jakieś czterdzieści osiem do sześćdziesięciu milionów. – P.D.C.? – Przy dzisiejszych cenach – podpowiedział Rook. – Nawet na wyprzedaży czterdzieści osiem milionów rozwiązuje wiele problemów. – Otworzyłem dla was księgi, wyjaśniłem sytuację finansową, obejrzałem wasze zdjęcia, czy to nie dość? – Nie, a wiesz dlaczego? – pochyliła się w jego stronę opierając łokcie na kolanach. Jej piersi nieco wysunęły się z dekoltu, przyciągając spojrzenie mężczyzny. Heat zdawała się tego nie zauważać. – Ponieważ jest coś, czego nie chcesz mi powiedzieć i albo usłyszę to tutaj, albo na posterunku. Dała mu czas na zastanowienie, a po kilku sekundach Paxton zaczął mówić. – To nie w porządku, tak się do niego przypieprzać w jego własnym domu i to zaraz po śmierci – Heat słuchała cierpliwie, odczekała chwile, kiedy znów zamilkł. – Matthew miał monstrualne ego. Trzeba mieć takie, aby osiągnąć to co on, ale jego przekraczało wszelkie granice. Jego narcyzm sprawił, że ta kolekcja stała się nienaruszalna. – Ale pod względem finansowym poruszał się po ruchomych piaskach – stwierdziła Nikki. – I właśnie dlatego zignorował moją radę. Radę?! Do diabła, moje
nękanie, aby zacząć to stopniowo wyprzedawać. Chciałem, żeby sprzedał to wszystko zanim dopadną go wierzyciele, ale ten pokój był jego pałacem. Dowodem dla niego i całej reszty świata, że nadal jest królem – Paxton zaczął przechadzać się tam i z powrotem wzdłuż ścian. W jego drżącym głosie słychać było złość. – Widzieliście wczoraj jego biuro. Nie było mowy, żeby Matthew spotykał się tam z klientami. Zapraszał ich tutaj, tak by mógł negocjować z wysokości swojego tronu w swoim własnym małym Wersalu. Kolekcja Starra. Uwielbiał, gdy grube ryby stawały przy jednym z tych krzeseł w stylu królowej Anny i grzecznie pytały czy mogą usiąść. Albo gdy jego goście spoglądali na te wszystkie obrazy i mieli świadomość, że to on za nie zapłacił. A gdyby przez przypadek nie zapytali o nie, sam im o nich opowiadał. Czasami musiałem aż odwracać wzrok, to było aż tak żenujące. – A co się teraz z tym wszystkim stanie? – Teraz, oczywiście mogę zacząć upłynniać kapitał. Nadal pozostały długi do spłacenia. Nie wspominając już o pewnych zamiłowaniach Kimberly, które wymagają utrzymania, ale sądzę, że będzie skłonna pozbyć się kilku bibelotów, żeby utrzymać dotychczasowy styl życia. – A czy po spłacie długów zostanie jej wystarczająco dużo, żeby zrekompensować jej brak polisy na życie męża? – Och, nie wydaje mi się, żeby Kimberly potrzebowała wsparcia opieki społecznej – odparł Paxthon. Nikki rozmyślała nad tym spacerując po pokoju. Kiedy była tu ostatnio było to miejsce zbrodni. Teraz, po prostu rozmawiała w tym strojnym wnętrzu. Te lśniące kryształy, bogate tkaniny dekoracyjne, biblioteczka z rzeźbionymi kwiatowo–owocowymi motywami… Zauważyła obraz, który się jej spodobał i pochyliła się, żeby lepiej przyjrzeć się żeglarskiej scenie na obrazie Raoula Dufyiego. Kiedy jeszcze studiowała na Northeastern w Bostonie często zaglądała do Muzeum Sztuki, które było oddalone tylko dziesięć minut drogi od jej akademika. Mimo, że spędziła tam długie godziny, nie mogła zaliczyć siebie do grona ekspertów, a raczej miłośników sztuki. Była w stanie rozpoznać niektóre z prac, jakie zgromadził Matthew Starr. Były bardzo kosztowne, lecz jego kolekcja sprawiała wrażenie całkowicie bezładnej. Impresjoniści wisieli tu obok klasyków; niemiecki plakat z lat trzydziestych rozpierał się łokciami tuż obok włoskiego religijnego tryptyku z XV wieku. Dłuższą chwilę zatrzymała się przed jednym z jej ulubionych obrazów – „Carnation, Lily, Lily, Rose” Johna
Singera Sargenta. Początkowo był to szkic. Jeden z wielu, jakie sporządzał Sargent przed ukończeniem obrazu. Nikki czuła się zahipnotyzowana przez tę scenę przedstawiającą małe dziewczynki, tak olśniewająco niewinne w swoich białych sukieneczkach, zapalające chińskie lampiony w ogrodzie, otoczone przez delikatny blask nadchodzącego zmierzchu. I wtedy zastanowiło ją, co ten obraz robił w sąsiedztwie obcesowego, ale bez wątpienia kosztownego malarstwa Gino Severiniego. To barwne, jaskrawe olejne płótno przedstawiające jakby pokruszone cekiny zdecydowanie tu nie pasowało. – Każda kolekcja, jaką widziałam do tej pory miała…nie wiem jak to nazwać: temat, kompozycję, rozumiecie? – Sugeruje pani brak wyczucia smaku? – zapytał wprost Paxthon. Teraz, kiedy już przekroczył tę niewidzialną barierę, znalazł się w strefie otwartego ognia. Kontynuował, pomimo tego, że ściszył swój głos do szeptu i rozejrzał się dookoła, jak gdyby chciał się uchylić przed nieuchronnym gromem za mówienie źle o zmarłym – Jeśli poszukujesz jakiegoś rytmu, czy motywu przewodniego tej kolekcji, to szkoda czasu. Niepodważalny fakt był taki, że Matthew Starr był grubianinem. Nie znał się na sztuce, za to doskonale znał się na pieniądzach. Rook podszedł do Heat i odezwał się. – Myślę, że jeśli dobrze poszukamy to znajdziemy tu gdzieś „Psy grające w Pokera”. Heat rozbawiło to stwierdzenie. Nawet Paxthon pozwolił sobie na mały uśmieszek. Wszyscy nagle umilkli, gdy otworzyły się drzwi wejściowe i stanęła w nich Kimberly Starr. – Przepraszam za spóźnienie – oznajmiła. Heat i Rook gapili się na nią bezceremonialnie, nieumiejętnie maskując swoją dezaprobatę i zdziwienie. Jej twarz była opuchnięta od Botoxu lub jakiegoś innego kosmetycznego zabiegu wymagającego użycia igły. Zaczerwienienia i sińce podkreślały jej nienaturalnie obrzmiałe usta. Jej brwi i czoło były naznaczone dużymi, różowymi guzami, które wypełniały linie zmarszczek. Kobieta, która stała przed nimi wyglądała, jakby przed chwilą upadła twarzą wprost na gniazdo szerszeni. – Przez te cholerne upały nie działały światła na Lexington – powiedziała przepraszająco. – Dokumenty zostawiłem ci na biurku w gabinecie. – oznajmił Paxthon. Jedną ręką obejmował swoją skórzaną teczkę, a drugą już naciskał
klamkę. – Mam dużo pracy w biurze. Spojrzenie, jakim obrzucił Nikki za plecami Kimberly, sprawiło, że jej teoria o romansie pięknej żony i księgowego właśnie upadała. Mimo wszystko tę wersję także należało zweryfikować. Kimberly i pani detektyw zajęły te same miejsca, co w dniu morderstwa. Rook zdecydował się porzucić wyściełane krzesło. W zamian, zajął miejsce na sofie obok pani Starr. Bez wątpienia zrobił to, żeby nie musiał patrzeć jej opuchniętą twarz, pomyślała Nikki. Nie tylko jej twarz uległa zmianom, także swoje klasyczne stroje od Talbota zamieniła na krzykliwe kreacje Eda Hardy'ego. Teraz miała na sobie czarną rozszerzaną sukienkę z dużym nadrukiem „dla mojej jedynej miłości” i wzorem róży inspirowanym tatuażami. Ale przynajmniej ubrana była na czarno. – Cóż, mówiła pani, że powinnam coś obejrzeć, tak? – Kimberly zwróciła się do pani detektyw szorstko, jakby to spotkanie zburzyło jej plany na cały dzień. Heat zignorowała nieskrywane rozdrażnienie w jej głosie. Nigdy nie nadawała sprawom osobistego charakteru. Jej metoda polegała na ocenianiu, a nie – osądzaniu. Teraz, w jej ocenie, pomijając osobisty żal i smutek po stracie męża, Kimberly Starr potraktowała ją jak wynajętą pomoc kuchenną. Musiała szybko zmienić ten dynamiczny układ sił. – Dlaczego skłamała pani mówiąc o miejscu swojego pobytu, w chwili śmierci męża? Spuchnięta twarz kobiety nadal była zdolna do wyrażania niektórych emocji, a strach zdecydowanie się do nich zaliczał. Nikki Heat spodobał się ten grymas. – O co pani chodzi? Dlaczego miałabym kłamać w tej sprawie? – Dojdziemy do tego. Przede wszystkim chciałabym się dowiedzieć, gdzie była pani między pierwszą, a drugą popołudniu, skoro nie w restauracji Dino – Bites? Nie powiedziała mi pani prawdy. – Nie skłamałam. Byłam tam. – Zostawiła tam pani synka i nianię, i wyszła. Mam na to świadków. Czy sądzi pani, że powinnam również porozmawiać z nianią? – Nie. To prawda, wyszłam. – W takim razie, gdzie pani była? Z tym, że tym razem radziłabym pani powiedzieć prawdę. – W porządku. Byłam z mężczyzną. Za bardzo się tego wstydziłam,
żeby wam o tym opowiedzieć. – Więc proszę o tym powiedzieć teraz. Co ma pani na myśli mówiąc, że była wtedy z mężczyzną? – Boże, jest pani cholernie dociekliwa. Spałam z nim. OK? Zadowolona? – Jak on się nazywa? – Chyba nie mówi pani poważnie?! Mimika twarzy Nikki była zdolna do wyrażania całej barwnej gamy uczuć. Teraz bardzo ekspresyjnie wskazywała, jak bardzo krytyczna była sytuacja. – Tylko proszę nie mówić, że to był Barry Gable. Pamięta pani? To ten mężczyzna, który napadł na panią na ulicy. Ten sam, o którym powiedziała pani detektywowi Ochoa, że go pani nie zna i, że tylko chciał ukraść pani torebkę. – Tak, miałam romans. Mój mąż niedawno umarł, więc wstydziłam się do tego przyznać. – Jeśli już przezwyciężyła pani swój wstyd, pani Starr, to proszę mi opowiedzieć o swoim drugim romansie. Tak, żebym mogła zweryfikować miejsce pani pobytu, a jak już się pani domyśla, zrobię to. Kimberly podała jej nazwisko lekarza, Cory'ego Van Peldta. Twierdziła, że tym razem mówi prawdę i, że to ten sam lekarz u którego była dziś rano. Heat poprosiła ją o przeliterowanie nazwiska, tak żeby mogła je dobrze zanotować, a tuż obok wpisała jego numer telefonu. Kimberly przyznała, że poznała go dwa tygodnie temu, gdy postanowiła skorygować swoje zmarszczki na twarzy. Stwierdziła, że między nimi coś zaiskrzyło. Heat szła o zakład, że iskry miały swoje źródło zarówno w sporniach, jak i w portfelu, ale nie przyznała tego głośno. Modliła się tylko, żeby Rook tego głośno nie powiedział. Ponieważ ich rozmowa stała się już wystarczającą nieprzyjemna, Nikki zdecydowała się jeszcze trochę przycisnąć Kimberly. Za kilka chwil będzie potrzebować jej współpracy podczas oglądania zdjęć. Chciała sprawić, żeby pani Starr zastanowiła się dwa razy za nim skłamie, albo przynajmniej, że będzie tak roztrzęsiona, że będzie to robić bardzo nieudolnie. – W pani przypadku, niewiele rzeczy można brać za pewnik. – Co to miało znaczyć? – Proszę mi to powiedzieć, Laldomino. – Słucham?
– Czy raczej Samanto? – Hola, proszę mi tu nic nie insynuować. O nie! – Wow, ale super. Teraz mówi pani, jak prawdziwa mieszkanka Long Island. – Sfrustrowana spojrzała na Rooka. – Co potrafi zdziałać odpowiedni stój? Cała ta udawana poza właśnie opadła. – Przede wszystkim, moje imię i nazwisko brzmi Kimberly Starr. Zmiana imienia to nie przestępstwo. – Proszę mi wyjaśnić, dlaczego Samanta? Wyobrażam sobie panią z naturalnym kolorem włosów i raczej stawiałbym na Tiffany albo Cristal. – Wy policjanci zawsze traktowaliście ostro takie dziewczyny. A ludzie robią to co muszą, żeby jakoś związać koniec z końcem, wiecie?! – I dlatego właśnie z panią rozmawiamy, żeby ustalić kto co zrobił. – Jeśli chce mnie pani zapytać, czy zabiłam swojego męża…Boże, nie wierzę, że właśnie to powiedziałam… To odpowiedź brzmi: Nie! – Czekała na jakąś reakcję, ze strony pani detektyw, ale ta nic nie odpowiedziała. Niech się teraz trochę pozastanawia, pomyślała Heat. – Mój mąż też zmienił nazwisko, wiedzieliście o tym? Jeszcze w latach osiemdziesiątych. Brał wtedy udział w jakimś seminarium na temat marek produktów. Doszedł do wniosku, że tym, co przeszkadza mu w osiągnięciu sukcesu jest jego nazwisko – Bruce DeLay. Stwierdził, że układ liter w nazwisku DeLay, nie jest najlepszym narzędziem marketingowym, więc szukał nazwisk o pozytywnym wydźwięku. Wiecie, jakieś radosne i zwiększające pewność siebie. Stworzył listę nazwisk, takich jak Champion i Best. Ostatecznie zdecydował się na Star i zdecydował się dodać jeszcze jedno „r”, żeby nadać mu bardziej naturalne brzmienie. Podobnie jak poprzedniego dnia, gdy przekroczyła drzwi oddzielające przepych lobby i opustoszałe biura siedziby Starr Development, detektyw Heat obserwowała właśnie jak powoli opadał kolejny fragment nieskazitelnego wizerunku Matthew Starra. – A jak zadecydował o wyborze imienia Matthew? – Badania. Sprawdzał na grupach docelowych, jakie imię według ludzi pasowało do jego wyglądu. Zmiana nazwiska to cholernie dobry interes, co? Detektyw Heat zdecydowała, że ma już wszystko, co uda się jej w ten sposób wydusić z Kimberly Starr i była zadowolona, że przynajmniej udało się jej zdobyć nowe alibi do zweryfikowania. Wyjęła więc komplet zdjęć, które miała ze sobą i zaczęła je układać na stoliku. Powiedziała Kimberly,
że nie musi się spieszyć, ale ta przerwała jej już przy trzecim zdjęciu. – Ten mężczyzna. Znam go. To Mirek. Nikki poczuła wewnątrz przyjemne mrowienie, tak jak wtedy, gdy dotyka się kostki domina, a ta chwieje się, po to by za chwilę runąć. – Skąd go pani zna? – To bukmacher Matta. – Mirek to imię, czy nazwisko? – Dzisiaj chodzi wam tylko o nazwiska, prawda? – Pani Starr, on mógł zabić pani męża. – Nie wiem czy to imię, czy nazwisko. Po prostu Mirek. Facet jest chyba z Polski. Nie jestem pewna. Nikki poprosiła Kimberly o przyjrzenie się pozostałym zdjęciom, ale bez rezultatu. – Jest pani pewna, że mąż obstawiał wyścigi u tego mężczyzny? – Tak. Dlaczego miałabym mieć wątpliwości? – Cóż, Noah Paxton nie rozpoznał go podczas oglądania zdjęć. A jeśli to on płacił rachunki powinien chyba go znać, prawda? – Noah? Nie chciał mieć nic wspólnego z bukmacherami. Po prostu dawał Mattowi kasę, ale nie chciał na to patrzeć. – Kimberly przyznała, że nie zna ani jego adresu, ani numeru telefonu. – Nie. Widywałam go tylko wtedy, gdy przychodził do domu, albo pojawiał się w restauracji. Detektyw postanowiła ponownie sprawdzić rzeczy Starra – biurko, kalendarz, smartfon BlueBerry. Szukała jakiego zaszyfrowanego wpisu albo listy połączeń. Miała już jednak dobry punk zaczepienia – znała imię, twarz i zajęcie mężczyzny. Kiedy składała z powrotem zdjęcia, podzieliła się z Kimberly pewnym spostrzeżeniem. Nie sądziła, że żona mogła wiedzieć słabości męża do hazardu. – Och, żona zawsze wie. Tak samo jak wiedziałam o jego kochankach. Chcecie wiedzieć jak często musiałam brać Flagyl w ciągu ostatnich sześciu lat? To nie należało do zakresu zainteresowań pani detektyw. W zamian, zapytała o imiona byłych kochanek jej męża. Kimberly stwierdziła, że w większości to były numerki na jedną noc, czasem weekendy, ale żadne poważne związki, więc nie znała ich imion. Tylko jeden romans stał się poważny. To była młoda kierowniczka ds. marketingu z jego biura. Romans trwał około pół roku i zakończył się trzy lata temu odejściem kobiety z pracy. Kimberly podała jej imię i adres, pochodzące z miłosnego
listu jaki udało się jej przechwycić. – Może go pani zatrzymać. Trzymałam go tylko na wypadek rozwodu, gdybym musiała przycisnąć Matta. Po tym wyznaniu Nikki pozostawiła ją w jej smutku. Gdy wychodzili natknęli się na Roacha czekających na nich w hallu. Obaj zdjęli marynarki i przewiesili je przez ramię, a koszula Raleya była cała przesiąknięta potem. – Powinieneś zacząć nosić podkoszulkę, Raley – powiedziała Heat, kiedy się do nich zbliżyła. – A może w ogóle zmień styl na Oxfordzki? – dodał Ochoa. – Te rzeczy z poliestru, które nosisz stają się przezroczyste, kiedy się spocisz. – Kręci cię to, Ochoa? – zapytał Raley. – Przejrzałeś mnie na wylot, tak jak ja twoją koszulę – partner odpowiedział mu sarkastycznym tonem. Roach potwierdzili, że tego samego mężczyznę rozpoznał portier. – Musieliśmy to z niego wycisnąć – powiedział Ochoa. – Portier był zakłopotany faktem, że Mirek tak bezceremonialnie dostał się do środka. Do obowiązków portiera należy zaanonsować każdego gościa, zanim go wpuści. Facet musiał się przekraść, gdy portier wyszedł na chwilę do toalety. Ale dostrzegł go, gdy ten wychodził – Jak wynikało z notatek, portier opisał Mirka, jako „małą chudą fretkę”, która od czasu do czasu odwiedzała pana Starra. Te wizyty stały się znacznie częstsze w ciągu ostatnich tygodni. – I mamy jeszcze bonus. – powiedział Raley. – Ten dżentelmen wychodził tego dnia z kolegą – fretką. – Wybrał jedno zdjęcie z całego zestawu i uniósł je do góry. – Wychodzi na to, że Mirek przyprowadził ze sobą jakiegoś mięśniaka. Myśli Nikki Heat krążyły wokół drugiego mężczyzny dużo wcześniej. Już rano, gdy przeglądała nagrania z kamer przemysłowych z hallu budynku. Pomimo tego, że miał na sobie luźną koszulę detektyw była w stanie ocenić, że był bardzo muskularny, jak kulturysta. A przynajmniej musiał spędzać dużo czasu podnosząc ciężary. W innych okolicznościach, pewnie wzięłaby go za dostarczyciela klimatyzatorów – sądząc po wyglądzie, mógłby nosić po jednym w każdej ręce. Ale spokojny hall w budynku to nie kuchenne wejście, którym może wchodzić każdy i kiedy chce. A poza tym tego dnia pewien mężczyzna został wypchnięty ze swojego balkonu. – Czy portier powiedział jak on się nazywa?
Ochoa spojrzał ponownie w notatki. – Podał nam tylko ksywę, jaką ten się przedstawił. Człowiek z żelaza. Podczas, gdy na komisariacie zespół detektyw Heat starał się zidentyfikować Mirka i Człowieka z żelaza przy pomocy komputerowej bazy danych, wszystkie patrole dysponowały już zdjęciami tej pary. Niewielki zespół Heat nie był w stanie samodzielnie przesłuchać wszystkich bukmacherów z Manhattanu. Zakładając nawet, że Mirek należał do sław tego biznesu i nie pochodził z innej dzielnicy, albo z Jersey. Taki człowiek jak Matthew Starr mógł przecież korzystać z ekskluzywnego systemu zakładów, albo z Internetu, a najprawdopodobniej z obu tych form. Jeśli Paxton miał rację obrazowo i wiarygodnie go opisując, to ta wybuchowa mieszanka desperacji i uporu jaka nim powodowała, mogła sprowadzić go również do ulicznych bukmacherów. Podzielili się zatem na dwie grupy, aby sprawdzić wszystkich znanych bukmacherów. „Autobus” Roach pojechał na wycieczkę przez górną część West Side w okolicy Guilfod, podczas gdy Nikki i Rook zajęli się sprawdzeniem Midtown w pobliżu siedziby Starr Development, przez Central Park aż do Times Sqare. – To jest irytujące – oświadczył Rook, po tym jak kolejny uliczny sprzedawca nagle zapominał języka, kiedy Heat pokazała mu swoją odznakę. Był jednym z potencjalnych bukmacherów, a przenośny wózek z jedzeniem stanowił wygodny przystanek, żeby za jednym razem obstawić zakłady i kupić kebab . Za każdym razem witał ich piekący w oczy dym, który unosił się znad grilla. A sprzedawca za każdym razem marszczył brwi, gdy oglądał zdjęcia, po to tylko, żeby za chwilę wzruszyć ramionami. – Poznaj pracę policjanta, Rook. Ja to nazywam „Uliczne Google”. To my jesteśmy tu mechanizmem wyszukującym. Wszystko zależy od tego jak dokładnie będziemy badać sprawę. Pojechali pod następny adres, do sklepu wyprzedażowego z elektroniką na Pięćdziesiątej Pierwszej, miejsca bardziej znanego z obstawiania zakładów, niż z szerokiego wyboru boom – boxów. – Gdybyś tydzień temu powiedziała mi, że będę odwiedzał budki z szarmą i kebabem w poszukiwaniu bukmachera Matthew Starra, to bym ci nie uwierzył – stwierdził Rook. – Twierdzisz, że to ci nie pasuje do obrazka? A mi się zdaje, że patrzymy na sytuację z różnych punktów widzenia. Ty piszesz artykuły prasowe. Chodzi ci tylko o sprzedanie obrazka. Mnie interesuje to co kryje się głębiej. Często jestem rozczarowana widokiem, ale rzadko kiedy się
mylę. Każdy obrazek kryje w sobie prawdziwą historię. Musisz tylko chcieć ją odnaleźć. – Tak, ale ten facet był wielki. Może nie z najwyższej elity, ale mógłby prowadzić ciężarówkę Donalda Trumpa. – Sądziłam, że Doland Trump sam prowadzi swoje interesy – odparła z przekąsem Heat. – A kim w takim razie jest Kimberly Star, autostopowiczką Tarą Reid? Jeśli jest taką małą, bogatą dziewczynką, to dlaczego wydała dziesięć tysięcy ulepszając swoją twarz? – Jeśli miałbym zgadywać, to wydała pieniądze Barry'ego Gable. – Albo dostała od nowego chłopaka – lekarza w zamian za małą przysługę. – Uwierz mi, dowiem się tego. Ale kobieta taka jak Kimberly Starr z cała pewnością nie będzie zbierać kuponów do supermarketów, czy jeść zupki chińskie. Właśnie szykuje się do nowego sezonu programu „Kawaler”. – Tylko pod warunkiem, że będą go kręcić na podstawie „Wyspy Doktora Moreau”. Nikki miała do siebie o to pretensję, ale roześmiała się w tym momencie. To tylko zachęciło Rooka. – Albo jeśli zamierza brać udział w remake'u „Człowieka słonia”. – Rook zaczął wydawać gardłowe dźwięki i wysapał – „Nie jestem podejrzanym, jestem człowiekiem.” Właśnie wracali do auta, po tym jak przekonali się, że sklep z elektroniką to ślepy zaułek, kiedy dostali wiadomość przez radio. Roach wypatrzyli Mirka przed automatami na Zachodniej Siedemdziesiątej Drugiej i właśnie prosili o wsparcie przy aresztowaniu. Heat wystawiła koguta na dach i kazała Rookowi zapiąć pasy i mocno się trzymać. – A mogę włączyć syrenę? – palnął Rook, gdyż nie mógł się powstrzymać.
ROZDZIAŁ 5
Szanse na sprawny pościg o tej porze dnia na którejkolwiek z ulic Midtown, na Manhattanie były nikłe. Detektyw Heat wrzuciła bieg i z całej siły nacisnęła pedał gazu. Samochód ostro szarpnął do przodu, ale po przejechaniu kilku metrów musiała gwałtownie zahamować. Z wściekłością szarpnęła kierownicą w prawo, ledwo tłumiąc cisnące się na usta przekleństwa. Znów dodała gazu, tylko po to, żeby po kilku metrach ponownie przycisnąć stopą hamulec. Jadąc w ten przedziwny sposób kierowała się aleją do śródmieścia. Z pełną napięcia twarzą rozglądała się na wszystkie strony, śledząc ruch. To w lusterkach, to na chodniku, to na przejściu dla pieszych. W ostatniej chwili zauważyła, że kierowca zaparkowanego równolegle samochodu dostawczego właśnie otworzył drzwi swojej furgonetki. Nie został przejechany tylko dzięki świetnemu refleksowi Nikki i jej doświadczeniu za kółkiem. Ostry dźwięk syren i jasne migoczące światła nic nie znaczyły w tym korku. Zwracały tylko uwagę przechodniów, ale pasy ruchu były tak zatłoczone, że nawet ci z kierowców, którzy próbowali zjechać na bok mieli zbyt mało miejsca na wykonanie manewru. – Jezu... dawaj... Rusz się! – Rook krzyczał z siedzenia pasażera w kierunku bagażnika taksówki, który znajdował się przed ich przednią szybką. Jego głos był donośny i suchy od adrenaliny, a słowa przerywane były na pojedyncze sylaby przez pas bezpieczeństwa, który przy każdym raptownym hamowaniu zacieśniał się na jego klatce piersiowej. Heat w przeciwieństwie do Rooka, zachowała zimną krew. Dla niej, podobnie jak dla każdego gliny w tym mieście, było to jak gra wideo
codziennie odtwarzana w czasie rzeczywistym. Wyścig na przekór upływającego czasu z masą przeszkód – budynki, kioski, uliczne korki, idioci, sukinsyny i inni nie w pełni świadomi uczestnicy ruchu. Nikki wiedziała, że Ósma, będzie zatłoczona na południe od Columbus Circle. I wtedy, po raz pierwszy, korek zadziałał na jej korzyść. Przed jej oczami pojawił się długi Hummer, który również kierował się do śródmieścia i właśnie zablokował Pięćdziesiątą Piątą. Nikki sprytnie wykorzystała chwilowy wyłom w ruchu i gwałtownie skręciła w lewo. Korzystając ze zmniejszonego natężenia ruchu, jakie spowodował Hummer Nikki pędziła z pełną prędkością przez miasto aż do Dziesiątej. Tej męczącej jeździe przez zatłoczone ulice towarzyszyły głośne przekleństwa Rooka z siedzenia obok oraz paplanina Ochoa przez radio, które dźwięczały w uszach Heat. Tak jak przypuszczała sytuacja uległa poprawie, gdy z piskiem opon skręciła w Dziesiątą. Po serii manewrów jakie wykonała przecinając dwukierunkowe skrzyżowanie na Zachodniej Pięćdziesiątej Siódmej, Dziesiąta przekształciła się w szeroką Amsterdam Avenue. Po środku znajdował się miły pas awaryjny, który część z kierowców starała się nawet respektować. Mknęła nim z pełną szybkością kierując się na północ. Minęła już Centrum Lincolna, kiedy dostała wiadomość od Raleya. Właśnie aresztował Mirka, a Ochoa ścigał drugiego podejrzanego uciekającego na zachód, na Siedemdziesiątej Drugiej. – To musi być nasz Człowiek z Żelaza – oznajmiła. To były pierwsze słowa jakie wypowiedziała do Rooka, od momentu kiedy kazała mu zapiąć pas na Times Square. Ochoa sapał do swojego radia, kiedy przemierzał Siedemdziesiątą, gdzie Amsterdam i Broadway krzyżowały się w kształcie litery X. – Podejrzany… bieg..nie… na zachód… zbliża… teraz… na Broadway… – Biegnie w stronę stacji metra – stwierdziła Heat, kierując te słowa nie tyle do Rooka, co raczej do siebie. – Przebiega… – rozległ się głośny sygnał klaksonu – podejrzany ucieka na Broadway... w stronę stacji... metra. Nikki podniosła swoje radio. – Opis podejrzanego. – Rozumiem…, biały, mężczyzna, metr dziewięćdziesiąt… czerwona koszula na podkoszulku… spodnie… czarne buty… Sprawa nie była prosta. Na Siedemdziesiątej Drugiej i Broadway
znajdowały się dwie stacje metra: jedna, starsza – kamienny zabytkowy budynek w południowej części oraz druga – nowoczesna z atrium ze szkła i metalu po drugiej stronie ulicy, na północy. Nikki zatrzymała się obok starego budynku z kamienia. Wiedziała, że automaty znajdowały się w połowie Siedemdziesiątej Drugiej po północnej stronie. Przewidywała, że uciekający Człowiek z Żelaza da nura do najbliższej stacji – tej nowszej i Ochoa będzie tam za nim podążał. Jej zależało na odcięciu mu drogi ucieczki z tunelu. – Zostań w samochodzie. To rozkaz! – rzuciła przez ramię do Rooka. Wyskoczyła z samochodu i zawiesiła na szyi swoją odznakę. Temperatura panująca w tunelu metra była o około dziesięć stopni wyższa niż ta na chodniku. Mijając automaty MetroCard przy bramkach wejściowych na perony Heat miała wrażenie, że otaczające ją powietrze jest mieszaniną fetoru ze śmietnika i gorącego wyziewu z piekarnika. Spoconą dłonią przytrzymała się poprzeczki bramki, gdy nierdzewna stal niespodziewanie wyślizgnęła się jej z ręki. W ostatniej chwili odzyskała równowagę, ale wylądowała w półprzysiadzie i znalazła się tuż pod nogami wielkiego kolosa w czerwonej koszuli właśnie przemierzającego schody. – Stój, policja! – wrzasnęła. Ochoa był tuż za nim, a ponieważ odciął mu drogę ucieczki wielki twardziel postanowił przeskoczyć przez bramkę ponad głową Nikki. Gdy próbowała go zablokować, jego palce wpiły się w jej ramię w stalowym uścisku. Heat błyskawicznie skontrowała chwytając napastnika za nadgarstek. Drugą ręką ujęła go za ramię i energicznie wykręciła je do tyłu. Teraz nie był wstanie wyprowadzić ciosu, który mógłby ją dosięgnąć. Złapała go za pasek i przewróciła na plecy. Głośno upadł na marmurową posadzkę. Jak tylko usłyszała, że głośno wypuszcza powietrze, zastosowała trójkątne duszenie nogami. Opasała obie nogi wokół jego szyi i energicznie szarpnęła za ramię. Były żołnierz SEAL nazwałby dźwignią na staw łokciowy. Gdyby Heat wzmocniła nacisk złamałaby mu kręgosłup. Człowiek z Żelaza jeszcze chwilę się szamotał, ale zmienił zdanie, gdy napotkał na wycelowaną w siebie broń. – Śmiało – powiedziała Heat. Zrezygnowany Człowiek z Żelaza opuścił głowę na brudne płytki chodnikowe. Było po wszystkim. _________
– Tego się nie da zacytować?! – stwierdził Rook, gdy wracali z powrotem na posterunek. – Powiedziałam ci, żebyś poczekał w samochodzie. Ty nigdy nie czekasz w samochodzie. – Pomyślałem, że możesz potrzebować pomocy. – Akurat twojej? – zadrwiła. – Nic dobrego nie przyniosłoby ponowne nadwątlenie twoich delikatnych żeber. – Ależ, ty naprawdę potrzebujesz fachowej pomocy. I to pomocy pisarza. Obezwładniasz kogoś w taki sposób i mówisz do niego – „śmiało”. To wszystko na co cię stać? – A co w tym złego? – Przykro mi pani detektyw, ale zauważam tu pewną abnegację. To jakby „golenie i strzyżenie”, tylko bez dwóch głównych elementów. Rook spojrzał przez ramię na tylne siedzenie, gdzie zakuty w kajdanki siedział Człowiek z Żelaza. Nie zwracając na nich uwagi właśnie gapił się przez okno na reklamę Flash Dancers na dachu jakiejś taksówki. – Chociaż, należy ci się plus za to, że nie powiedziałaś „Ale sprawiłeś mi radość.” – Zrobiłam już swoje. Wszystko, by cię uszczęśliwić, Rook. _________ Oślepiający strumień światła przeciął półmrok sali obserwacyjnej, gdy Jameson Rook dołączył do Nikki Heat i jej dwóch detektywów. – Już wiem kto napisał „It's raining men”, gotowi? – oznajmił Ochoa. Tego popołudnia, po aresztowaniu atmosfera w zespole stała się zdecydowanie lżejsza. Wcześniej napędzała wszystkich adrenalina, a teraz emocje zaczynały już opadać. Jednocześnie detektywi mieli nadzieję, że sprawa szybko się wyjaśni, gdy wyjdzie na jaw, że tych dwóch wykończyło Matthew Starra. – No, to słucham – odparł lekko rozbawiony Rook i skrzyżował ramiona. – Dolly Parton. – O, jejku! – jęknął Rook. – Wiedziałem, że trzeba było postawić jakieś pieniądze. – Poproszę o podpowiedź – powiedział Raley. – To jest żyjąca osoba.
– A jakąś lepsza podpowiedź? – ciągnął Ochoa. Rookowi spodobała się ta zabawa i zaanonsował, jak prowadzący w teleturnieju. – Ten znany autor piosenek jest mężczyzną i można go codziennie oglądać w telewizji. – Al Roker! – krzyknął Raley. – Świetny strzał, ale pudło. – Paul Shaffer – oznajmiła Heat. Rook nie próbował nawet ukryć zaskoczenia, jej poprawną odpowiedzią. – Zgadza się! To był szczęśliwy traf, czy rzeczywiście znałaś odpowiedź? – Teraz twoja kolej na zgadywanie – odparła z delikatnym uśmiechem, który zniknął z jej ust równie szybko, jak się pojawił. – Aha, moja nagroda. Poczekasz tutaj w pokoju, kiedy ja będę pracować. Doświadczenie podyktowało detektyw Heat strategię postępowania przed przystąpieniem do przesłuchania. Tych dwóch należało odseparować od momentu aresztowania, aby zapobiec ich współpracy przy formułowaniu zeznań i poświadczaniu o swoim alibi. Pierwszą rozmowę przeprowadziła z Mirkiem, bukmacherem. Heat przyglądała mu się i musiała stwierdzić, że faktycznie był podobny do fretki. Był to mały człowieczek, miał najwyżej metr sześćdziesiąt wzrostu, wychudłą twarz, a jego kościste ramiona chyba ukradł z dziecięcej zabawki, Pana Kartoflanej Głowy. Wybrała go na początek, gdyż został rozpoznany przez dwoje świadków i z pewnością był mózgiem całej operacji. – Mirek – powiedziała – jesteś Polakiem, prawda? – Amerykaninem Polskiego pochodzenia – oznajmił z ledwie słyszalnym akcentem. – Przyjechałem tutaj w 1980r. po wydarzeniach, które nazywamy strajkiem w Stoczni Gdańskiej. – My, czyli ty i Lech Wałęsa? – Tak, zgadza się. Solidarność! – Mirek, miałeś wtedy dziewięć lat. – To bez znaczenia. Wolność ma się we krwi, prawda? Faceta tak łatwo było przejrzeć. Detektyw Heat rozszyfrowała go po minucie. Grał na czas. Przyjazny typ, który gada na okrągło, ale nic nie mówi. Jeśli pozwoli mu dalej na ten balet, to wszystko potrwa kilka godzin, a ona wyjdzie stąd z okropną migreną i bez żadnych istotnych informacji.
Musi szybko go przygwoździć. – Wiesz dlaczego zostałeś zatrzymany? – Czy to jak wtedy, gdy dostajesz mandat, a policjant pyta jak szybko jechałeś? Myślę, że nie. – Byłeś już wcześniej aresztowany. – Tak, kilka razy. Tam masz chyba całą listę, prawda? – skinął swoim długim nosem wskazując na teczkę z aktami leżącą na metalowym blacie tuż przed panią detektyw, po czym spojrzał na nią. Jego oczy były głęboko osadzone i tak blisko siebie, że wydawało się, że ma zeza. Nazwanie go fretką to w tym przypadku komplement. – Dlaczego byłeś w budynku Guilford przedwczoraj? – Guilford, to na Siedemdziesiątej Siódmej, tak? Bardzo ładny budynek, można powiedzieć pałac, prawda? – Dlaczego tam byłeś? – Byłem? Wyrżnęła otwartą dłonią w blat stołu, przy którym siedział. Mirek aż podskoczył. Dobrze, czas zmienić tempo, pomyślała. – Przestań chrzanić, Mirek! Mam naocznego świadka i zdjęcia. Ty i twój kumpel poszliście odwiedzić Matthew Starr, a teraz on nie żyje. – A tobie się wydaje, że miałem coś wspólnego z tą tragedią? Mirek należał to śliskich typów. Prawdziwy fagas, a z perspektywy Heat najgorszy typ z kategorii „dziel i rządź”. – Myślę, że możesz nam pomóc, Mirek. Może to co stało się z panem Starrem nie miało z tobą nic wspólnego. Może, twój kumpel… Pochenko… trochę się zagalopował, kiedy poszedłeś odebrać swój dług. Zdarza się. Czy mam rację, on się zagalopował? – Nie mam pojęcia o czym mówisz. Miałem spotkanie z panem Starrem, to prawda. W jaki inny sposób dostałbym się do środka tak szykownego budynku? Ale gdy poszedłem na górę, nikt nie otwierał drzwi. – Więc twierdzisz, ze nie widziałeś Starra tamtego dnia? – Chyba nie muszę się powtarzać, skoro powiedziałem to tak wyraźnie, no nie? Detektyw Heat miała wrażenie, że ten facet odbywał podobne rozmowy zbyt często i znał już wszystkie sztuczki. Ale żaden z jego licznych, poprzednich zarzutów nie uwzględniał aktów przemocy. Oszustwa, przekręty i przyjmowanie zakładów, to wszystko. Zapytała więc o Człowieka z Żelaza.
– Ten drugi, Pochenko, był tam z tobą? – W dniu, kiedy nie widziałem Matthew Starra? Tak, był ze mną, ale założę się, że o tym już wie pani detektyw. Więc poprawnie odpowiedziałem na każde pytanie. – Dlaczego zabrałeś Pochenko na spotkanie z panem Starrem? Żeby go oprowadzić, po tak pięknym budynku? Mirek głośno się roześmiał ukazując rząd brunatno – żółtych zębów. – A to dobre, zapamiętam ten tekst. – Więc, dlaczego? Dlaczego wziąłeś ze sobą takiego osiłka? – Och, w dzisiejszych czasach wielu ludzi chciałoby cię okraść na ulicy, a ja czasami nosze przy sobie sporą gotówkę. Dla mnie to ekonomiczna konieczność. – Nie przekonałeś mnie. Powiem więcej, kłamiesz w żywe oczy. Mirek wzruszył ramionami. – Myśl sobie co chcesz, to jest wolny kraj. Ale ja wiem swoje. Zastanawiasz się czy zabiłem Matthew Starra, a ja cię pytam dlaczego miałbym to zrobić? To nie jest korzystne dla moich interesów. Wiesz jaką ksywkę miał Matthew Starr? Bankomat. Więc dlaczego miałbym odciąć zasilanie od mojego bankomatu? Detektyw Heat zaczęła rozważać wszystkie możliwe warianty wydarzeń. A kiedy wstała, powiedziała. – Jeszcze jedna sprawa. Pokarz mi swoje ręce. Mikrek zrobił to, co mu kazała. Jego dłonie były blade i czyste, jakby całe dnie spędzał nad zlewem obierając ziemniaki. Detektyw Heat porównywała notatki ze swoim zespołem, kiedy zauważyła Pocheno wprowadzanego przez funkcjonariuszy do Sali Przesłuchań. – A oto narzędzie pracy Mirka – stwierdził Ochoa. – Takie stworzenia można zobaczyć w czasie nalotów na mety dilerów narkotykowych, ukryte w malutkich skrzynkach pokrytych trocinami . – OK, zgadzamy się co do wyglądu fretki – rzuciła Heat. – Co z tego wynika? – Myślę, że on to zrobił. – Rook, mówisz tak o każdym w tym śledztwie. Mam ci przypomnieć Kimberly Starr? – Ale wcześniej nie widziałem tego gościa. A może to jego mięśniak. To tak ich nazywacie „mięśniaki”?
– Czasami – powiedział Raley. – Czasem też kanalia. – Albo gnida – dodał Ochoa. – Gnida to dobre – stwierdził Raley. – Tak jak oprych. – Zbir – dorzucił Ochoa i obaj detektywi zaczęli prześcigać się wymieniając eufemizmy z prędkością karabinu maszynowego. – Padalec. – Szumowina. – Kutafon. – Gnój. – Sukinsyn. – Bydlak. – Fagas. – Zakapior. – Ale mięśniak też ujdzie – stwierdził Ochoa. – Może być – zgodził się Raley. Rook wyciągnął swój notes i długopis. – Muszę to zapisać zanim wszystko zapomnę. – Zrób to koniecznie – powiedziała Heat. – Kiedy ja będę z tym… szubrawcem. _________ – Witia Pochenko. Byłeś bardzo zajęty odkąd przyjechałeś do tego kraju – Nikki otworzyła teczkę i zaczęła przegląda dokumenty. Robiła to metodycznie i powoli, tak jakby jeszcze nie znała ich zawartości, po czym ostentacyjnie zamknęła akta. Kartoteka Pochenko pełna była adnotacji o aresztowaniach za pogróżki oraz akty przemocy, ale bez żadnego wyroku. Ludzie albo wycofywali się z zeznań przeciwko Człowiekowi z Żelaza, albo po prostu wyjeżdżali z miasta. – Do tej pory udawało ci się wychodzić cało z opresji. I to często. Ludzie muszą cię bardzo lubić, albo bardzo się ciebie boją. Pochenko siedział na wprost z oczyma utkwionymi w lustro weneckie. Nie rozglądał się nerwowo tak jak Barry Gable. Jego wzrok był ostry i czysty, ale pusty. Był skupiony na jednym punkcie, jaki sobie obrał. Nie zwracał uwagi na panią detektyw, jakby wcale jej tam nie było. Sprawiał wrażenie pogrążonego we własnych myślach. Heat musiała szybko zmienić ten układ sił. – Twój kompan Mirek nie musi się ciebie obawiać – Rosjanin nawet
nie mrugnął powieką. – Nie po tym co właśnie mi powiedział – Nadal żadnej reakcji z jego strony. – Bardzo ciekawie opowiadał o tym co zrobiłeś z Matthew Starrem przedwczoraj w Guilfordzie . Powoli uwolnił swoje oczy z jednego punktu, w który się wpatrywał i obrócił twarz w stronę Heat. Na jego szyi ukazały się nabrzmiałe żyły i napięte ścięgna masywnych ramion. Kiedy na nią spojrzał spod swoich grubych, rudych brwi, zobaczyła w jego oczach zimny opór. W tym oświetleniu wyglądał jak były mistrz bokserski z charakterystycznym perkatym nosem, zakrzywionym w miejscu gdzie kiedyś był złamany. Nikki doszła do wniosku, że w przeszłości musiał być przystojny. Wyobraziła go sobie jako małego chłopca z krótką fryzurą, który biega po boisku futbolowym, albo grając w hokeja podaje krążek na lodowisku. Ale w tej chwili, wszystko co przedstawiał sobą Pochenko to była brutalna, zwierzęca siła. Nie ważne czy było to wynikiem odsiadki w Rosji, czy tego w jaki sposób unikał odsiadki tu, w Stanach. w jednej chwili zniknął gdzieś mały chłopiec, a to co teraz miała przed sobą było efektem tego, do czego zdolny jest człowiek, który przeżył bardzo, bardzo złe rzeczy. Coś na kształt uśmiechu powstało w głębokich zmarszczkach w kącikach ust i wtedy w końcu przemówił. – Na stacji metra, kiedy leżałaś na mnie, czułem twój zapach. Wiesz o czym mówię? Czułem cię. Nikki Heat brała już udział w wielu przesłuchaniach i rozmowach z najrozmaitszymi parszywcami oraz różnymi nędznikami, jakich zdołał stworzyć Bóg. Było ich zbyt wielu, żeby zdołała wszystkich wyliczyć. Rutyniarze i szaleńcy, oni wszyscy sądzili, że skoro jest kobietą, to mogą sobie z nią pogrywać stosując seksualne podteksty rodem z taniego pornosa. Przez lata doświadczała różnego rodzaju molestowania seksualnego, od łagodnych flirtów do gwałtownych oblężeń. Pewien seryjny morderca poprosił ją kiedyś, żeby odwiozła go vanem do więzienia, żeby sprawić mu przyjemność przed odsiadką. Zazwyczaj chłodem i wyniosłością szybko powstrzymywała niechciane zaczepki, a jej zbroja nadal była wytrzymała i doskonale obojętna. Nikki posiadała największy dar, jakim może dysponować oficer śledczy – była zdystansowana, czy raczej powściągliwa. Tym razem jednak było inaczej. Tak spokojnie wypowiedziane słowa, ten kamienny wyraz twarzy oraz bezwzględna groźba jaka ukryła się w spojrzeniu bursztynowych oczu wszystko to sprawiło, że ta zwyczajność nią targnęła. Poczuła jak po jej plecach
przebiegły ciarki, a mięśnie sztywnieją, jakby jej ciało mimowolnie przygotowywało się do walki. Ostatkiem sił zachowała zimną krew. Wytrzymała jego spojrzenie i nie dała się sprowokować. – Widzę, że wiesz o czym mówię – Pochenko najzwyczajniej w świecie mrugnął do niej okiem. – Będę cię miał. – Złożył usta w dzióbek i zaczął całować powietrze. Po czym zaśmiał się paskudnym aroganckim śmiechem. I nagle Nikki usłyszała coś, czego jeszcze nigdy przedtem nie słyszała w pokoju przesłuchań. Stłumione okrzyki dobiegały z pokoju obserwacyjnego. To był Rook. Właśnie wrzeszczał na Pochenkę. Jego głos wyciszały dźwiękoszczelne ściany i podwójne szkło lustra. Gniewne okrzyki brzmiały, jakby krzyczał przez puchową poduszkę, ale Nikki mimo to była w stanie rozróżnić słowa. – … bydlaku… sukinsynu… obleśny typie… Okrzykom towarzyszyło walenie dłonią w szkło. Heat odwróciła się w stronę lustra, żeby obrzucić Rooka karcącym spojrzeniem. Trudno jest zachować spokój, gdy znajdujące się za plecami lustro trzęsie się tak mocno, że aż brzęczy szkło. I wtedy dało się słyszeć niewyraźne okrzyki Roacha i wszystko równie szybko jak się zaczęło, nagle raptownie ucichło. Zdezorientowany Pochenko spoglądał oszołomionym wzrokiem to na Heat to na lustro. Niezależnie czym kierował się Rook i jego mały rozumek, kiedy zaczął tak impulsywnie wygrażać zatrzymanemu, zdało to egzamin. Próba zastraszenia Nikki przez rosłego Rosjanina nie powiodła się. Detektyw postanowiła wykorzystać tę sytuację i bez ostrzeżenia zmieniła temat. – Pokaż mi swoje ręce – rozkazała. – Co? Chcesz moje ręce, to podejdź bliżej. Wstała, starając się przybrać pozę wyższości, a co najważniejsze dominacji. – Połóż ręce na stole, Pochenko. Już. Zwlekał chwilę drażniąc się z Heat, ale ostatecznie zrobił co mu kazała. Kajdanki zadźwięczały o blat, kiedy układał na nim płasko swoje dłonie. Jego ręce były podrapane i spuchnięte. Kilka kostek było posiniaczonych, inne miały zdartą skórę i były pokryte strupami. Na środkowym palcu prawej ręki widniał wyraźny, jaśniejszy ślad i skaleczenie. Taki ślad mógł zostawić sygnet albo obrączka. – Co ci się stało? – zapytała, czując ulgę, że odzyskała kontrolę nad
sytuacją. – A to? Nic takiego. – Wygląda na skaleczenie. – A tak, zapomniałem wcześniej zdjąć sygnet. – Wcześniej? Przed czym? – Przed treningiem. – Jakim treningiem? Na siłowni? Opowiedz mi o tym. – A kto mówił coś o siłowni?! – jego górna warga wydęła się, więc detektyw instynktownie zrobiła krok do tyłu i wtedy zdała sobie sprawę, że Pochenko się śmieje. _________ Gabinet kapitana Montrose'a był pusty, więc Nikki Heat pociągnęła Rooka za łokieć i poprowadziła do środka, a następnie zamknęła za sobą przeszklone drzwi. – Co to było, do cholery ?! – Wiem, wiem, poniosło mnie. – W trakcie mojego przesłuchania, Rook?! – Czy słyszałaś co on do ciebie mówił? – Nie, wiesz. Nie byłam w stanie go usłyszeć, przez to walenie w lustro. Rook szybko spojrzał w bok Unikając jej spojrzenia, bo czuł, że Nikki mu się przygląda. Jeszcze raz się tak wygłupi i pani detektyw zacznie żałować, że pozwoliła mu na to zbieranie materiałów. – Beznadziejnie, co? – mruknął. – Też tak sądzę. Gdyby to była Czeczenia, to teraz zjeżdżałbyś z góry nogami do przodu i to na kozie. – Przestaniesz już z tą Czeczenią?! Dostałem jedną, małą propozycję filmową, a ty mi to cały czas wytykasz. – Powiedz, że nie mam racji. – Tym razem, może i masz. Ale mogę coś powiedzieć? – i nie czekając na jej aprobatę kontynuował. – Nie wiem jak możesz to znosić. – Żartujesz sobie? To moja praca. – Ale to takie… ohydne. – Z tego co słyszałam to strefy działań wojennych też nie należą do najprzyjemniejszych. – Wojna, nie jest fajna, to prawda, ale to tylko jedna strona medalu.
Moja praca polega na ciągłym przemieszczaniu się z miejsca na miejsce. Jednego dnia to może być strefa działań wojennych, następnego – jazda dżipem w czarnym worku na głowie, żeby odwiedzić siedzibę kartelu narkotykowego, ale potem spędzam miesiąc w Portofino lub Nicei w towarzystwie gwiazd rocka, albo towarzyszę mistrzowi kuchni w Sedomie lub Palm Beach. Ale ty? To… to są ścieki?! – Czy chcesz w zawoalowany sposób zapytać mnie „Co taka miła dziewczyna jak ty robi w takim miejscu?” Jeśli tak, to zaraz kopnę cię w dupsko, żeby ci udowodnić jak nieprzyjemna potrafię być. Lubię swoją pracę. Robię to co robię i zadaję się z takimi, a nie innymi ludźmi. I mam dla ciebie świetny tytuł na artykuł, pismaku: Wszyscy kryminaliści do szumowiny. – A zwłaszcza ten padalec. Wzrok Nikki złagodniał, a na twarzy pojawił się promienny uśmiech. – Zrobiłeś świetne notatki, Rook. Brzmisz teraz jak prawdziwy krawężnik. – Aha, jeszcze jedna rzecz. Tam nie ma kóz. To popularny stereotyp. Na Kaukazie, z generałem Yamadayevem podróżowaliśmy konno. Kiedy przyglądała się jak Rook wychodzi z pokoju Nikki była zdumiona, że nie jest już na niego wkurzona. W końcu jak długo można się wściekać na kogoś, kto choć trochę się o ciebie troszczy? _________ Półgodziny później detektyw Heat siedziała razem z Raleyem i wspólnie przeglądali nagranie wideo z Guilfordu. Z każdą chwilą stawała się coraz bardziej zatroskana i rozdrażniona. Czyżby zmarnowali całe popołudnie? – Przewiń to i pokarz jeszcze raz – kazała. – Tym razem przyjrzyjmy się dokładnie brzegom ekranu. Może przegapiliśmy któregoś z nich, jak wrócił później. – Coś nie tak? – spytał Rook, gdy pojawił się za nimi. Jego oddech wskazywał na przemycone na posterunek i dopiero co wypite espresso. – Ta cholerna linia czasu – Heat pukała końcówką długopisu w jasno szare cyfry elektronicznego zegara znajdujące się na dole ekranu. – Tu widać jak Mirek i Pochenko wchodzą o 10.31 i jadą windą, zgadza się? I wracają do hallu dokładnie dwadzieścia minut później. – To z pewnością stawia pod znakiem zapytania zeznanie Mirka, że
Starr ich nie wpuścił. Chyba, że przez dwadzieścia minut pukali do drzwi. – Jeśli o mnie chodzi, to wydaje mi się, że jedyną rzeczą którą puknęli był Matthew Starr – stwierdził Raley. – To wtedy Pochenko dał mu lekcję boksu. – To nie jest nasz problem, chłopaki – oznajmiła Heat. – Jak wynika z nagrania naszych dwóch Elvisów wyszło z budynku o 10.53. To jakieś dwie i półgodziny wcześniej, zanim nasza ofiara została wypchnięta z balkonu – z wściekłością rzuciła długopis na biurko. – Więc nasi dwaj główni podejrzani zostali właśnie oczyszczeni z zarzutów i to właśnie przez to nagranie. – I do tego mają niezłego adwokata – dodał Ochoa, zerkając na swój smartfon Black – Berry. – Właśnie wychodzą. Heat stała razem z Roachem za drzwiami bezpieczeństwa obserwując jak Mirek i Pochenko odbierają swoje osobiste rzeczy. Oczywiście to Mirek bym tym, który miał pełnomocnika na wezwanie. Kiedy na moment wzrok obrońcy napotkał spojrzenie Heat zdecydowanie nie spodobało mu się to co zobaczył. Unikając jej spojrzenia udał, że nadal jest bardzo zajęty wypełnianiem dokumentów. – No, to chyba powinienem anulować ten nakaz przeszukania ich mieszkań w poszukiwaniu niebieskich jeansów – oznajmił Raley. – Nie byłabym taka pewna – powiedziała Nikki. – Wiem co stwierdza zegar na nagraniu z budynku, ale co nam szkodzi sprawdzić? Szczegóły, panowie. Nigdy nie żałujcie bycia drobiazgowym. Tak łatwo pominąć najprostsze rozwiązanie – A gdy Pochenko na nią spojrzał, dodała. – W sumie to dodajcie jeszcze jedną rzecz do nakazu Człowieka z Żelaza – duży męski sygnet. Kiedy Ochoa odszedł, żeby załatwić nakaz, Raley też dostał nowe zadanie od Heat. – Wiem, że to syzyfowa praca, ale chciałabym, żebyś przejrzał jeszcze raz to nagranie z hallu Guilfordu. Od momentu kiedy ci dwaj żartownisie wyszli z budynku i zakończ półgodziny po czasie śmierci Starra. I zrób to w czasie rzeczywistym, tak żeby mieć pewność, że żadnego z nich nie przeoczysz na szybkim podglądzie. Raley też się oddalił, żeby zająć się analizowaniem nagrania. A Nikki została, żeby obserwować jak Mirek, jego adwokat i Pochenko opuszczają posterunek. Rosjanin odłączył się od pozostałej dwójki pozostając nieco w tyle. Chciał podejść do Heat, ale zauważył go oficer mundurowy i podążył
za nim. Pochenko zatrzymał się w strefie bezpieczeństwa, niecały metr od pani detektyw. Ten bydlak nadal bawi się w swoją zwyrodniała grę, pomyślała. Przez dłuższą chwilę mierzył ją wzrokiem od stóp do głów, jakby w pomieszczeniu nie było nikogo oprócz niej. Później odezwał się teatralnym szeptem. – Spokojnie. Spodoba ci się – wzruszył ramionami – Albo i nie. Potem odwrócił się i wyszedł nie oglądając się za siebie. Nikki poczekała aż drzwi z trzaskiem zamknęły się za nim, a następnie niewzruszona wróciła do pracy.
ROZDZIAŁ 6
Nikki weszła do baru znajdującego się na ostatnim piętrze SoHo House. zastanawiała się, o czym myślała jej przyjaciółka rezerwując miejsca na zewnętrznym tarasie w czasie tak potwornego skwaru. Chociaż zbliżał się wieczór to wciąż było zbyt jasno, żeby odczuć przyjemny nocny chłód, zwłaszcza na tej szerokości Dziewiątej Alei. Ponadto dziewiętnasta trzydzieści to zbyt wczesna godzina, żeby można rozpocząć wieczorne imprezowanie i zrobić odpowiednie outré. W tym ekstrawaganckim dystrykcie Meatpacking w pół do ósmej to pora dla rannych ptaszków. Lauren Perry, która całkowicie nie przejmowała się tym faktem, przywołała swoją przyjaciółkę do stolika przy ulicy, gdzie kończyła się markiza i zaczynało się palące późno popołudniowe słońce. – Nie za gorąco? – zapytała, gdy Nikki podeszła bliżej. – Nie, w porządku – a gdy się uściskały, Nikki dodała. – Kto mógłby się oprzeć propozycji wypocenia z siebie kilku kilogramów? – Sorki, ale ja całe dnie spędzam w kostnicy – powiedziała lekarka sądowa. – I staram się złapać tyle słońca, ile zdołam. Zamówiły drinki. Nikki zdecydowała się na Campari z wodą sodową, zaspokajając swoją chęć na coś wytrawnego z bąbelkami, a przede wszystkim ochotę na coś zimnego. Jej przyjaciółka jak zwykle zamówiła krwawą Marry. Kiedy delektowały się koktajlami, Nikki zauważyła ironicznie, że był to przysmak pani patolog. – Dlaczego nie zmienisz stylu, Lauren? To nie jest niedzielny brunch. Dlaczego nie zamówisz jednej z tych malutkich sake, albo Seks na Plaży. – Hej, chcesz pogadać o ironicznych nazwach drinków? To właśnie to.
Z mojego punktu wiedzenia seks na plaży zwykle poprzedza fakt znalezienia zwłok pod molo. – Za życie! – Nikki wzniosła toast i obie się roześmiały. Te cotygodniowe spotykania z przyjaciółką na drinku było dla Nikki czymś więcej niż tylko relaks przy alkoholu. Była to tradycja, którą obie kultywowały od trzech lat. Kiedy to po raz pierwszy wybrały się na drinka, po pierwszej autopsji Lauren, gdy zaczęła pracować w biurze koronera. Ten co tygodniowy rytuał był również przepełniony więzią zawodową. Pomimo różnic kulturowych – Lauren pochodziła z Saint Louis, a Nikki dorastała wśród klasy średniej Manhattanu – stworzyły wspólną relację, jako dwie nowoczesne kobiety sprawujące typowo męskie zawody. Naturalnie, okazjonalne wypady na piwo do policyjnego baru też były przyjemne, ale Nikki doskonale zdawała sobie sprawę, że nigdy nie zostanie jednym z „chłopaków”. Tak samo, jak nigdy nie będzie należeć do kółka szydełkowania i nie zapisze się do klubu książki „Goddess”. Ona i Lauren trzymały się razem i udało im się stworzyć wspólną więź. Zawsze udawało im się znaleźć czas i odpowiednie miejsce nie tylko po to, żeby dzielić swoje problemy z pracy, często natury politycznej poprawności, a przede wszystkim, żeby doskonale się odprężyć. Czuły się dobrze w swoim towarzystwie, swobodnie i bez poczucia przesadnych ambicji, czy nadmiernej rywalizacji. – Masz ochotę trochę poplotkować? – spytała Nikki. – Hej, siostro oprócz tego, że jest przez całe dnie siedzę w chodni, to na domiar złego ludzie, z którymi się zadaję nie są zbyt rozmowni, więc mniejsza o temat, zaczynaj. Heat chciała podyskutować o sprawie Matthew Starra. Powiedziała Lauren, że wie już skąd ofiara nabawiła się sińców na tułowiu. W skrócie wypunktowała jak wyglądało przesłuchanie Mirka i Pochenko. Na koniec opisała jak bukmacher i jego mięśniak skutecznie zachęcili developera do zmiany priorytetów w spłacie hazardowych długów. Jako znawca tematu dodała, że dzięki prawnikom i ich grze na zwłokę, będzie potrzebowała dużo szczęścia przy prowadzeniu tej sprawy. Chciała też wiedzieć czy Lauren przypomina sobie jakieś nietypowe ślady, które mogłyby wskazywać na inne wydarzenie, niż trening Rosjanina? Pod tym względem Lauren Parry była wspaniała. Pamiętała swoją każdą autopsję, tak jak Tiger Woods był w stanie opowiedzieć o wszystkich swoich uderzenia i uderzeniach przeciwnika, w dowolnym turnieju
golfowym. Lauren stwierdziła, że na ciele znajdowały się tylko dwa istotne znaki. Przede wszystkim para nietypowych stłuczeń na plecach nieboszczyka. Idealnie pasowały one do mosiężnych klamek przeszklonych drzwi balkonowych, przez które prawdopodobnie został wypchnięty z dużą siłą. Heat przypomniała sobie jak Roach oprowadzając ją po balkonie tego dnia pokazali jej odpryski farby i kamienny pył przy ścianie. To właśnie klamka przeszklonych drzwi musiała zostawić tę dziurę w ścianie. A po drugie, Starr miał zasinienia na obu ramionach. Lekarka sądowa zademonstrowała to układając kciuk pod pachą, a dłonią otaczając ramię. – Moim zdaniem, nie stawiał żadnego oporu – oznajmiła patolog. – Ktokolwiek to zrobił, po prostu podniósł ofiarę, trzasnął nim o drzwi i wyrzucił go tyłem do ulicy. Zbadałam dokładnie jego nogi i kostki, jestem pewna, że pan Starr nawet nie dotknął balustrady, kiedy wypadał. – Nie ma żadnych innych otarć, czy zadrapań, śladów obrony, ani ran? Lauren pokręciła przecząco głową. – Chociaż, była jedna nieregularność. – Mów, dziewczyno. Zaraz po niekonsekwencji, nieregularność jest najlepszym przyjacielem detektywa. – Gdy dokładnie obejrzałam siniaki, te z prawdopodobnym śladem sygnetu, pamiętasz? Znalazłam jeden ślad taki jak pozostałe z tym, że bez sygnetu. – Może go zdjął. – W trakcie sprawiania komuś lania?! Nikki upiła duży łyk ze swojej szklanki i poczuła jak bąbelki delikatnie łaskoczą jej język, a alkohol przyjemnie kłuje w gardło. Popatrzyła przez szybę z pleksi na aleję siedem pięter niżej. Nie wiedziała dokładnie co oznaczają rewelacje Lauren, ale wyjęła swój niewielki notes i zapisała: „Jeden cios, brak sygnetu.” Zamówiły aranchini i talerz oliwek. Zanim kelner podał im zamówione przekąski omawiały inne tematy: Lauren jesienią będzie prowadziła seminarium na Uniwersytecie Columbia, a jej jamniczka Lola w ubiegły weekend została wytypowana do reklamy psiego jedzenia. Nikki wzięła tydzień urlopu pod koniec sierpnia i zastanawiała się nad wyjazdem do Islandii. Zapytała czy Lauren nie chciałaby z nią pojechać. – Chyba tam zimno – stwierdziła Lauren, ale powiedziała, że się jeszcze zastanowi.
Telefon Nikki wpadł w wibracje, więc spojrzała na wyświetlacz. – Co tam? – zapytała Lauren – Zamierzasz odebrać, czy coś? A może wolałabyś zjechać na linie po fasadzie budynku i przystąpić do akcji z użyciem pięści? – To Rook. – oznajmiła, ale nadal trzymała w dłoni telefon. – Odbierz. Nie przeszkadza mi to. – To jest Rook – powtórzyła, jak gdyby ten fakt nie wymagał jakiegoś szczególnego wyjaśnienia. Wrzuciła telefon do kieszeni i odczekała, aż nagra jej wiadomość na poczcie głosowej. – W takim razie przełącz go na mój telefon – stwierdziła Lauren, mieszając słomką swoją Krwawą Mary. – Mogłaś trafić gorzej niż Jameson Rook. Ten facet jest całkiem znośny. – Tak, jasne. To jest właśnie to, czego potrzebuję. Jego całe zbieranie materiałów jest wystarczająco uciążliwe, nawet bez miłosnego pierwiastka w całym równaniu. Jej telefon ponownie się rozdzwonił, żeby zasygnalizować nową wiadomość na poczcie głosowej. Nikki postanowiła ją odsłuchać. – Hmm.. twierdzi, że znalazł coś istotnego w sprawie Matthew Starra i musi mi to zaraz pokazać… – dała Lauren znak dłonią, że to jeszcze nie koniec i wysłuchała dalszej części wiadomości, po czym się rozłączyła. – Co to za informacja? – Nie powiedział. Stwierdził, że nie może teraz rozmawiać, ale żebym przyszła szybko do jego mieszkania. Podał mi adres. – Powinnaś tam pójść – oznajmiła Lauren. – Aż się boję. Jak go znam, to właśnie dokonał obywatelskiego aresztowania wszystkich, którzy znali Matthew Starra. _________ Nikki przeszła szybkim krokiem do przemysłowej windy i raz za razem przyciskała guzik tak długo, aż drzwi się otworzyły. Kiedy wsiadła wydawało się jej, że piętra przesuwają się powoli, bez końca. Gdy w końcu winda zatrzymała się na odpowiednim piętrze, Rook czekał na nią po drugiej stronie rozsuwanych drzwi. – Heat, jednak przyszłaś. – Zostawiłeś wiadomość, że chcesz mi coś ważnego pokazać. – Bo chcę. – odparł. Odwrócił się od wejścia i po chwili zniknął wewnątrz mieszkania. – Tędy.
Posłusznie szła za nim aż do stylowo zaprojektowanej kuchni. Była to duża otwarta przestrzeń, łącząca w sobie funkcje kilku pomieszczeń – salonu, jadalni i aneksu kuchennego. Wielki pokój, jak zwykli takie miejsca nazywać projektanci. Na przeciwległym końcu tej ogromnej powierzchni stał prawdziwy stół do pokera z żywo zielonym, filcowym blatem. A wokół niego siedzieli… prawdziwi gracze. Nikki przystanęła. – Rook, nie masz dla mnie nic w sprawie Starra, zgadza się? – Jednak nie bez powodu zrobili Cię detektywem, co? – odparł z psotnym uśmieszkiem. – A czy przyszłabyś gdybym po prostu powiedział, że zapraszam Cię na małą partyjkę pokera? Nikki już miała zamiar obrócić się na pięcie i wyjść, ale siedzący przy stole gracze właśnie wstali, żeby się z nią przywitać. Musiała więc zostać. Rook wprowadził ją do pokoju. – Jeśli naprawdę potrzebujesz służbowego powodu, żeby tu być, to masz okazję podziękować człowiekowi, który wystawił nakaz w sprawie Guilfordu. Panie sędzio, to jest detektyw Nikki Heat z Nowojorskiej Policji. Sędzia Simpson w żółtej koszulce polo schowany za stosami sztonów wyglądał nieco inaczej, niż na swoim sędziowskim fotelu. – Właśnie wygrałem – oznajmił, kiedy uścisnął dłoń Heat. Byli tam także inni znani i lubiani Ameryki – spikerka lokalnych wiadomości wraz z mężem filmowcem. Prezenterka stwierdziła, że bardzo się cieszy, że jest z nimi policjantka, bo właśnie została okradziona. – I to przez sędziego – zauważył jej mąż. Rook posadził Nikki na krześle pomiędzy sobą, a spikerką. A zanim Nikki się spostrzegła, mąż z oskarową nominacją właśnie rozdawał jej karty. Poczuła ulgę, gdy odkryła, że gra toczyła się na niskie stawki. Później zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie obniżyli stawki z szacunku dla jej zamożności. Ale było jasne, że w tej grze liczy się nade wszystko zabawa, a nie pieniądze. Chociaż wygrana nadal miała znaczenie, szczególnie dla sędziego. Kiedy Nikki zobaczyła go po raz pierwszy bez togi sędziowskiej, jego lśniąca łysina i ta maniakalna wręcz obsesja jaką wkładał do gry sprawiły, że w jej głowie zrodziło się porównanie z innym Simpsonem. Z przyjemnością oddała by całą pulę, żeby usłyszeć choć jedno „D – oh!” z ust sędziego. Po trzecim rozdaniu, świtała nagle zgasły i po chwili zapaliły się znowu. – No to się zaczęło. – powiedziała Nikki. – Burmistrz ostrzegał, że czeka nas zaciemnienie.
– Który to już dzień tej nieznośnej fali upałów? – zapytał mąż filmowiec. – To już czwarta doba – odpowiedziała jego żona. – Przeprowadzałam niedawno wywiad z meteorologiem, który stwierdził, że fala upałów to trzy dni z rzędu z temperaturą powyżej 32 stopni. W drzwiach do kuchni pojawiła się niespodziewanie kobieta. – A jeśli upał trwa dłużej niż cztery dni, bezzwłocznie skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą – oznajmiła. Na te słowa cały pokój wypełnił się śmiechem. Niezwykle urodziwa kobieta w nieokreślonym wieku ukłoniła się głęboko jednocześnie wykonując zamaszysty ruch ręką, następnie weszła do pokoju. Rook opowiadał wcześniej Heat o swojej matce. Oczywiście Nikki już przedtem wiedziała kim jest Margaret. Nie można być nominowaną do Nagrody Tony, uczestniczyć w sesjach dla „Style” i pojawiać się w kolumnach towarzyskich „Vanity Fair”, a jednocześnie pozostać anonimową. Mając sześćdziesiąt kilka lat Margaret przeistoczyła się z naiwnej prostolinijnej dziewczyny w wielką damę (chociaż Rook zwierzył się Nikki, że dla niego oznaczało to raczej wielkie przekleństwo). Wprost emanował z niej autorytet entuzjastycznej divy od momentu jej inauguracyjnego występu, poprzez sposób w jaki wkroczyła do pokoju. Uścisnęła dłoń Nikki i powiedziała, że wiele słyszała o niej od Jamiego. – A ja wiele słyszałam o pani – odparła Nikki. – Proszę w to wierzyć. To wszystko szczera prawda, kochanie. A jeśli to nie prawda, to odkręcę to jak tylko dotrę do piekła. Po tych słowach wstała i udała się w stronę kuchni. Kroczyła – to było najbardziej odpowiednie słowo, żeby to opisać. – Jak widzisz, wierzę w reklamy mówiące prawdę – Rook uśmiechnął się do Nikki. – Właśnie widzę – usłyszała jak lód odbija się o szklanki do whisky i zobaczyła jak Margaret otwiera nową butelkę Jamesona. Tak, pomyślała widzę bardzo wiele, panie Jameson Rook. Prezenterka wiadomości zaapelowała do obywatelskiej odpowiedzialności Rooka, a ten wyłączył klimatyzację. Nikki spojrzała w swoje karty. Potem skierowała swój wzrok na Rooka, jego szorty, a potem na podkoszulek U – 2 w 3D. Obserwowała jak zgrabnie i pewnie przechadza się boso po orientalnym dywanie kierując się w stronę przeciwległej ściany. Pochylił się, żeby otworzyć skrzydło okienne, dzięki
któremu to luksusowe mieszkanie na dachu miało wspaniały widok na Tribeckaę. Kiedy wzrok Nikki w końcu odkleił się od niego spojrzała na przeciwległy budynek – River Starr, na ulicy Hudson, podświetlony przez Jersey City. Budowla była ciemna, z wyjątkiem czerwonej lampki ostrzegawczej dla samolotów na szczycie bezczynnego żurawia, który balansował ponad dźwigarami oczekujących na poszycie. Teraz będą musiały długo czekać. Margaret usiadła na miejscu Rooka obok Nikki. – Bardzo ładny widok – oznajmiła. A chwili, gdy Rook schylił się, by otworzyć kolejne okno, nestorka dorzuciła teatralnym szeptem. – Jestem jego matką i nawet ja uważam, że to świetny widok. Ale to tylko mój punkt widzenia – A później wyjaśniła – Jamie ma tyłeczek po mnie. Moja pupa zdobyła świetną recenzję w „Och! Kalkuta!” Dwie godziny później, po tym jak Rook, prezenterka wiadomości oraz jej mąż spasowali, Nikki po raz kolejny wygrała z sędzią. Simpson twierdził, że mu nie zależy, ale sądząc po jego wyrazie twarzy, Nikki ucieszyła się, że udało się jej zdobyć nakaz sądowy zanim zagrali w pokera. – Chyba z jakiegoś powodu karta dziś mi nie sprzyja. Nikki naprawdę chciała, żeby sędzia wreszcie powiedział „D – oh!” – Tu nie chodzi o karty, Horace – stwierdził Rook. – Choć raz ktoś siedzący przy tym stole cię rozszyfrował. Rook wstał i przeszedł przez pokój do kontuaru, żeby wziąć sobie kolejny kawałek pizzy od Raya, a ze zlewu wypełnionego lodem wyjął kolejne piwo Fat Tire . – Jak dla mnie, dziś wieczorem masz wyjątkowo pokerową twarz. Ja nie mam zielonego pojęcia, co kryje się za tą małomówną, krytyczną maską. To może być „juhu”, albo „jebut”. Ale ta tutaj już cię rozgryzła – kontynuował wywód, gdy wrócił na swoje miejsce. Nikki zastanawiała się czy ta wycieczka po piwo i pizzę nie była przypadkiem pretekstem, by przestawić swoje krzesło bliżej i bardziej się do niej zbliżyć. – Moja twarz niczego nie zdradza – zakomunikował sędzia. – To nie chodzi o to, co twoja twarz zdradza, ale o to co ona z niej czyta – stwierdził Rook. Odwrócił się do Nikki nadal zwracając się do sędziego – chodzę za nią już od kilku tygodni i nie spotkałem jeszcze nikogo tak biegłego w rozszyfrowywaniu ludzi.
Rook nadal na nią patrzył i chociaż nie byli tak blisko siebie jak wtedy na balkonie Starrów, czuła się poruszona. Odwróciła twarz, za szybko i zbyt gwałtownie. Równie obcesowo podwyższyła stawkę. Zastanawiała się w co on z nią grał, bo na pewno nie w karty. – Sprawdzam – oznajmiła. _________ Rook nalegał, że odprowadzi Nikki na dół, aż na chodnik. Heat jednak zwlekała aż dołączyli pozostali goście, którzy też chcieli już iść. Teraz mogła już spokojnie się wymknąć. Grupa kilku osób zapewniała jej fantastyczny kamuflaż. Jadąc windą na dół zreflektowała się, że tak naprawdę nie ma najmniejszej ochoty być teraz całkiem sama, ale też nie chciała zostać sam na sam z Rookiem. Przynajmniej nie dziś wieczorem. Prezenterka wiadomości i jej mąż mieszkali w pobliżu, więc postanowili przejść się pieszo. Sędzia Simpson zawołał taksówkę. Kierował się na przedmieścia w okolice Guggenheim i grzecznościowo spytał, czy Nikki chciałaby z nim jechać. Przez krótką chwilę dokładnie rozważała wszystkie możliwe warianty. Czy powinna zostawić Rooka na chodniku i pomachać mu na do widzenia, czy raczej zostać i zmagać się z niezręcznym momentem mówienia „dobranoc”, lub jeszcze gorszą sytuacją, gdyby zaprosił ją z powrotem na górę. Przystała zatem na propozycję sędziego. – Mam nadzieję, że się nie gniewasz, za to, że cię tak wmanewrowałem w to zaproszenie na pokera – powiedział Rook. – A dlaczego miałabym mieć ci to za złe? Przecież wychodzę z wygraną, zabawny człowieczku. Nikki wślizgnęła się do wnętrza taksówki, zostawiając wolne miejsce dla sędziego. Dziesięć minut później, stała już przed drzwiami wejściowymi do budynku na Gramercy Park. Za chwilę wróci do swojego mieszkania. Jedyne, czego w tej chwili pragnęła, to złagodzić napięcie w mięśniach, i oderwać się od emocji, które wyjaławiały jej umysł. Marzyła tylko o relaksującej kąpieli. _________ Nikt nie mógł zarzucić Nikki Heat, że prowadzi wygodne, jedwabne życie. Miała jednak swoje drobne tricki, małe przyjemnostki, pozwalające jej odzyskiwać utraconą na chwilę równowagę. „Spóźniona nagroda” ta właśnie fraza pojawiła się w jej umyśle. Mówiła tak zazwyczaj w
odniesieniu do wybuchów irytacji na rzeczy, które robiła zamiast tych, na które miała ochotę. Ale takie wahania zdarzały się Nikki rzadko. Uważała bowiem, że nie ma sensu się im poddawać, skoro i tak są nierealne. Uciszając wewnętrzny głos, który usiłował podszepnąć jej coś więcej Heat odkręciła kran, żeby ponownie ożywić bąbelki w wannie, pozwalając sobie na jedną z niewielu małych rozkoszy, kąpiel z pianą. Odczuła ulgę, jej ciało zaczęło się rozluźniać, zdobywa nową energię. Zmęczenie powoli ustępowało. Kiedy siedziała w wannie wypełnionej pianą, jej umysł krążył wokół tych ścieżek, których nie wybrała w swoim życiu: do ogródka w Connecticut, do organizacji PTA i męża, który podróżowałby co rano pociągiem na Manhattan. Miałaby wtedy czas i środki, żeby pozwolić sobie od czasu do czasu na masaż, a być może nawet na lekcje jogi. Zajęcia jogi zamiast treningu walki wręcz… Nikki wyobraziła sobie co by było, gdyby zamiast zapasów pod prześcieradłem z byłym żołnierzem SEAL, kochała się z brodatym Johnnym Deppem w pościeli koloru adwokatowego tofu. Meliby przerdzewiałego Saaba z naklejką fundacji „Przypadkowe Gesty Dobroci” na zderzaku. Mogła trafić na kogoś gorszego niż Johnny Depp. Tak też było. Kilkakrotnie tego wieczoru miała ochotę zadzwonić do Dona, ale tego nie zrobiła. Dlaczego? Z całą pewnością chciała się pochwalić jak sprytnie wykorzystała dźwignię na staw łokciowy, żeby unieruchomić Pochenko w tunelu metra. Działała szybko i sprawnie, bezbłędnie. Ale to nie był prawdziwy powód, dlaczego chciała z nim rozmawiać. Doskonale o tym wiedziała. Dlaczego więc nie dzwoniła? Układ z Donem był prosty. Jej osobisty trener nie tylko od boksu, nigdy nie pytał o to gdzie była, ani kiedy wróci, ani dlaczego nie zadzwoniła. To czy spotykali się u niej, czy u niego nie miało znaczenia. To była decyzja logistyczna, gdzie było bliżej. On nie próbował się zaangażować, ale też przed niczym nie uciekał. A seks był dobry. Co pardwa, czasami Don bywał zbyt agresywny, albo zbyt zaangażowany, ale wiedziała jak sobie z tym poradzić i zawsze dostawała to co chciała. Podobało jej się tak, jak jest: bezpiecznie i bez komplikacji, z minimalnym zaangażowaniem emocjonalnym. Dla kobiety, która nie potrafiła się angażować, była to wprost idealna sytuacja. I jak bardzo to było odmienne od gości z przedmieść, tych wszystkich Noah Paxtonów całego świata? Układ z Donem nie był szczytem jej marzeń, ale dobrze funkcjonował. Więc dlaczego nie zadzwoniła?
Zakręciła kran gdy bąbelki zaczęły łaskotać ją w podbródek. Nikki rozkoszowała się zapachem swojego dzieciństwa i rozmyślała o straconych szansach. Próbowała wyobrazić sobie wypełnianie życiowego planu, zamiast spełniania zachcianek. Zastanawiała się, czy tak samo będzie kiedy, powiedzmy za jedenaście lat będzie miała na karku czterdziestkę. Wydawało się jej to odległą perspektywą, ale ostatnie dziesięć lat, dekada kiedy to podporządkowała swoje życie tragicznej śmierci jej matki, minęło jak na szybkim przewijaniu w telewizorze. A może to wynikało z braku przyjemności w jej życiu? Zaczęło się od tego, że udało się jej przekonać mamę do swojego pomysłu, żeby przenieść się z Wydziału Sztuki Teatralnej do Collegu Kryminalistyki i Wymiaru Sprawiedliwości. Zastanawiała się, czy całkiem nieświadomie stała się zbyt twarda, żeby mogła być całkowicie szczęśliwa. Wiedziała już, że mniej się uśmiecha i częściej ocenia, a zamiast myśleć o własnym życiu, częściej myśli o życiu innych… a właściwie o śmierci. Lubiła swoją pracę, ale czasami wolałaby żyć jak zwyczajny człowiek. A tymczasem na normalne życie zostawało jej tak mało czasu. Co powiedział do niej Rook podczas gry w pokera? Nazwał ją doskonałą obserwatorką, biegłą w rozszyfrowywaniu ludzi. To nie był tekst, jaki chciałaby widzieć na swoim nagrobku. Rook. Zgoda, gapiłam się na jego tyłek przyznała przed sobą w duchu i ogarnął ją nieproszony taniec serca. Zapewne z powodu zakłopotania, że była na tyle transparentna, że została przyłapana na gorącym uczynku przez Wielką Damę. Ta ostatnia kwestia no cóż ... wywołała całkiem niechciane, choć zarazem przyjemne emocje. Musi jednak nad nimi zapanować. Nikki zanurzyła się pod warstwę bąbelków i wstrzymała oddech aż do czasu, gdy trzepotanie jej serca ucichło, a płuca zaczęły domagać się dostępu tlenu. Wynurzyła się na powierzchnię i zgarnęła ręką reszkę piany z twarzy i włosów. Czuła się lekka, nieważka w chłodnej wodzie. Nikki fantazjowała jakby wyglądał związek z Jamesonem Rookiem. Jaki by on był? Jak by się czuł, zachowywał, smakował i poruszał? I wtedy znów zadrżała. Jaka byłaby ona przy nim? To sprawiło, że zaniepokoiła się. Nie znała odpowiedzi na to pytanie. To była tajemnica. Wyciągnęła korek z wanny i wyszła. _________ Nikki nie zdecydowała się włączyć klimatyzacji. Chodziła leniwie po
mieszkaniu. Była naga i mokra. Nie chciała wycierać się ręcznikiem. Przy takiej wilgotności to było bezcelowe. Resztki piany dawały cudowne uczucie na jej skórze. A poza tym, kiedy już wyschnie, w tym przesyconym wilgocią powietrzu w przeciągu kilku chwil znów będzie mokra. Więc dlaczego nie pobyć jeszcze przez chwilę wilgotna i pachnieć lawendą? Okna w mieszkaniu Heat wychodziły na inne bloki, więc nie mogła liczyć na całkowitą prywatność. Ponieważ nie było żadnego, nawet najmniejszego podmuchu wiatru, który przyniósłby orzeźwiający przeciąg Nikki otworzyła okna i zaciągnęła zasłony tak, by mogła czuć się nieskrępowana. Przeszła do szafy znajdującej się z boku kuchni. Cudownym doświadczaniem, a zarazem rzeczą niezbędną pod względem ekonomicznym było dla detektyw Heat prasowanie ubrań na następny dzień. Nic tak nie wyprowadzało oszustów z równowagi, jak idealne plisy i ostre kanty. Wyjęła więc deskę do prasowania, rozłożyła ją w kuchni i włączyła żelazko. Nie była pijana tej nocy, ale to co wypiła wcześniej sprawiło, że teraz czuła się spragniona. Stanęła przed otwarta lodówką i wyjęła ostatnią puszkę napoju limonkowego. Nie było to bardzo ekologiczne postępowanie, ale nie mogła odmówić sobie tej drobnej przyjemności. Stojąc przy otwartych drzwiach poczuła jak kaskada zimnego powietrza otoczyła jej nagie ciało i natychmiast poczuła przyjemny dreszcz. Fala wielkiej ulgi ochłodziła jej rozgrzane ciało. Ciche kliknięcie oderwało ją od drzwi lodówki. Czerwone światełko zgasło sygnalizując, że żelazko było gotowe do pracy. Postawiła puszkę napoju na blacie i przeszła do szafy, żeby wybrać coś relatywnie czystego i możliwie przewiewnego. Granatowy żakiet wymagał tyko delikatnego muśnięcia żelazkiem. Idąc z nim przez korytarz zauważyła, że jeden z guzików przy prawym rękawie był pęknięty i przystanęła, żeby mu się przyjrzeć. Zastanawiała się, czy ma zapasowy guzik. I wtedy właśnie Nikki usłyszała odgłos otwierającej się w kuchni puszki…
ROZDZIAŁ 7
Heat zastygła nieruchomo w korytarzu. Pierwsze co przyszło jej do głowy to fakt, że tak naprawdę nic nie słyszała. Tak jej się tylko wydawało. Zbyt często odtwarzane z pamięci morderstwo matki osadziło w jej umyśle ten osobliwy metaliczny dźwięk. Ile razy trzask wystrzału wyrywał ją w nocy z koszmarnego snu albo sprawiał, że nagle drżała w pokoju socjalnym? Nie, to nie działo się na prawdę. Tak właśnie sobie powtarzała, stojąc w korytarzu przez chwilę, która dla niej zdawała się być wiecznością. Była naga, czuła suchość w ustach. Wytężała słuch, pokonując pulsujące w uszach tętno i cholerne odgłosy Nowego Jorku. Palce bolały ją od przyciskania do siebie pękniętego guzika od rękawa. Rozluźniła uścisk, ale nie puściła żakietu w obawie, że hałas mógłby ją zdradzić. Tylko komu? – Odczekaj minutę – powiedziała sobie. – Nie ruszaj się. Nie drgnij. Policz do sześćdziesięciu i skończ z tym. Nikki przeklinała siebie w myślach za swoją nagość. W tej chwili czuła się wyjątkowo bezbronna. Wzięła kąpiel z pianą, a teraz przyjdzie jej za to słono zapłacić. Zaskoczył ją nagły dreszcz. Przestań i skup się pomyślała. Po prostu skup się i wsłuchaj się w każdy najmniejszy dźwięk nocy. Może to był odgłos z któregoś z sąsiednich mieszkań. Ile razy słyszała odgłosy śmiechu, uprawiania seksu, kasłania czy stukania naczyń dochodzące z otwartych na oścież okien? Okna. Wszystkie były otwarte. W ułamku sekundy oderwała bosą stopę od podłogi i zrobiła szybko krok w stronę kuchni. Wstrzymała oddech i nasłuchiwała. Nic. Zaryzykowała kolejny mały kroczek. W połowie ruchu, poczuła jak serce nagle podchodzi jej do gardła. Zobaczyła przed sobą cień przesuwający się po kuchennej
podłodze. Nikki przebiegły ciarki. Dobry Boże, jakim cudem ktoś dostał się do jej domu? Nie wahała się już. Nie przystanęła, żeby znów nasłuchiwać. Rzuciła się do ucieczki. Działała błyskawicznie, pomimo szoku, jaki paraliżował jej umysł. Natychmiast pobiegła do salonu, mijając kuchnię. Po drodze wyrżnęła dłonią we włącznik i wyłączyła jedyną świecącą lampę. Serce zaczęło jej walić. Zanurkowała pod biurko. Jej drżąca ręka wylądowała w dużej toskańskiej misie stojącej w samym rogu. Była pusta. – Tego szukasz? – Pochenko wypełnił przejście, a w ręce trzymał jej prywatną broń. Miał ją w szachu. Jasne światło dochodzące z kuchni obrysowało tylko sylwetkę mężczyzny, ale Nikki bez problemu dostrzegła, że jej Sig Sauer nadal tkwił w kaburze. Jakby ten arogancki dupek nie potrzebował pistoletu…na razie. Próbowała się uspokoić. Spokój. Musi zachować spokój. Musi się zastanowić nad całą sytuacją. Prześledziła szereg możliwych scenariuszy. Po pierwsze: może zacząć krzyczeć. Okna były otwarte, więc ktoś by ją usłyszał, ale Pochenko mógłby wtedy zacząć strzelać, chociaż na razie nie zamierzał tego robić. Po drugie: może zdobyć broń. Jej zapasowy pistolet był w torebce. W kuchni albo w sypialni – nie była pewna gdzie go zostawiła. Tak czy inaczej musiałaby go ominąć. Po trzecie: może grać na czas. Potrzebowała czasu by zorganizować jakąś broń, uciec lub go obezwładnić. Jeśli musiałaby stawić czoła porywaczowi, musiałaby z nim rozmawiać. Po ludzku, z zaangażowaniem, aby zyskać na czasie. – Jak mnie znalazłeś? – Dobrze, pomyślała. W swoim głosie nie znalazła nuty lęku. – Co myślałaś, że jesteś jedyną osobą, która potrafi kogoś śledzić? Nikki zrobiła maleńki krok do tyłu, by zwabić Pochenko do pokoju i odblokować sobie drogę ucieczki. Przypominała sobie kolejno miejsca, które odwiedziła po wyjściu z posterunku – SoHo House, poker u Rooka. Zamarła uświadomiwszy sobie, że ten mężczyzna obserwował ją w każdym z tych miejsc. – Nie jest trudno śledzić kogoś, kto nie podejrzewa, że ma ogon. Powinnaś o tym wiedzieć. – A jak ty się o tym przekonałeś? – Może grać w tę jego grę. Musi tylko zachować spokój. Zrobiła kolejny krok w tył. Tym razem podążył za nią do przodu. – Byłeś gliną w Rosji? Pochenko roześmiał się.
– Tak jakby. Ale nie pracowałem w policji. Hej, nie ruszaj się! – wydobył broń, a kaburę odrzucił na bok, jak zbędny śmieć. – Nie chciałbym Cię zastrzelić – po czym dodał. – Dopóki z tobą nie skończę. Gra nabiera tempa, pomyślała Heat, ale przecież przygotowywała się do takiej właśnie chwili. Wytrącała wymierzoną w nią broń miliony razy, ale zawsze była na macie z instruktorem lub partnerem. Pomyślała o sobie jak o zawodniku podczas nieustannego treningu. Ostatnio robiła to dwa tygodnie temu. Kiedy układała sobie w głowie układ ruchów nie przestała mówić. – Masz tupet przychodząc tu bez własnej broni. – Nie będę jej potrzebował. Dzisiaj mnie oszukałaś. Ale nie dziś wieczór, zobaczysz. Sięgnął, by zapalić światło, a kiedy się obrócił zrobiła krok do przodu. Pokój wypełniło żółte światło. Kiedy lampa ją oświetliła Pochenko popatrzył na Nikki i powiedział: – tatuśkowi się podoba. Nikki czuła, jak prześlizguje się po niej wzrokiem z góry na dół. O dziwo, czuła się bardziej przez niego znieważona po południu w czasie przesłuchania, kiedy miała na sobie ubranie. Pomimo to instynktownie zakryła ciało rękoma. – Możesz się zakrywać do woli. Powiedziałem Ci, że to dostanę i tak będzie. Myśli jej się kotłowały. Pochenko w ręce trzymał jej broń i był od niej silniejszy. Był też większy od niej, ale wiedziała też, że był duży, ale nie szybki. Mimo wszystko miał jednak broń. Narzuciła sobie spokój, choć drżała z przerażenia. – Chodź tu – powiedział i zrobił krok w jej stronę. Faza konwersacji dobiegła końca. Heat zawahała się i zrobiła krok w jego kierunku. Jej serce waliło jak oszalałe tak, że mogła usłyszeć własny puls. Wiedziała, że szybkość działania była najważniejsza. Kiedy dojdzie do konfrontacji, wszystko potrwa ułamek sekundy. Czuła się jak podczas skoku do wody, tuż przed zanurzeniem. Jej serce zaczęło bić jeszcze mocniej. Przypomniała sobie historię mundurowego z Bronxu, który w zeszłym roku spartaczył sprawę i stracił połowę twarzy. Stwierdziła, że to jej nie pomaga, więc ponownie skupiła się na wizualizacji swoich ruchów. Panuje nad sytuacją. Ona to zrobi, przekonywała siebie. – Suko, kiedy mówię chodź tu, to masz tu przyjść – podniósł pistolet
na wysokość jej piersi. Zrobiła krok w przód, tak jak sobie tego życzył, a ona potrzebowała. Kiedy wykonywała jego polecenie podniosła ręce do góry w geście poddania się. Jej dłonie lekko drżały. Te drobne ruchy maskowały właściwy atak, gdy takowy nadejdzie. Kiedy go zaatakuje, to musi być jak grom z jasnego nieba. – Tylko nie strzelaj, ok? Proszę, nie zastrzel mn… To, co teraz nastąpiło było tak oszałamiające i błyskawiczne jak cięcie skalpelem chorego organu. Z siłą zrodzoną z paniki momentalnie przeniosła lewą rękę na grzbiet broni. Zabezpieczyła kciukiem pistolet przed wystrzałem i szarpnęła. Podstawiła nogę Pochenko i z całej siły uderzyła barkiem w jego ramię. Gwałtownym ruchem morderczo wykręcała broń. W zamęcie walki usłyszała nagle głośny dźwięk łamanego palca, który zaklinował się na języczku spustowym. Pochenko aż zawył z bólu. I wtedy wszystko się poplątało. Heat próbowała wyrwać mu broń z ręki, ale uniemożliwiał to złamany palec, który nadal tkwił przy spuście. Kiedy Nikki wreszcie się udało , zamachnęła się tak gwałtownie, że pistolet wyśliznął się jej z dłoni i przeleciał z impetem przez cały pokój. Wylądował daleko na przeciwległym końcu dywanu. Pochenko chwycił ją za włosy i z brutalną siłą rzucił w kierunku korytarza. Nikki starała się odzyskać równowagę i stanąć na nogi, żeby dotrzeć do drzwi wejściowych, kiedy Rosjanin rzucił się na nią. Chwycił ją za ramię, ale nie udało mu się jej złapać. Jego ręce były spocone, a ona niedawno wyszła z kąpieli. wyśliznęła się z jego uchwytu, obróciła się i wymierzyła mu cios wierzchem dłoni w nos. W odpowiedzi usłyszała trzask i rosyjskie przekleństwo. Obróciła się. Zamachnęła się, żeby rąbnąć go nogą w pierś i odepchnąć w głąb pokoju. Pochenko w tym samym momencie uniósł ręce do dwóch równoległych strużek krwi wypływających ze złamanego nosa. Jej kopniak trafił w przedramię. Kiedy ponownie próbował ją złapać, wymierzyła mu dwa szybkie lewe ciosy w nos. Kiedy Pochenko zajmował się nosem, Nikki odwróciła się, otworzyła zaryglowane drzwi i krzyknęła: – Pożar! Pali się! w smutnej rzeczywistości Nowego Jorku było to hasło, które najskuteczniej motywowało obywateli do zatelefonowania pod 112. Bokser ukryty w Pochenko znowu ożył. Jednym skokiem wylądował przy Nikki i rzucił nią o drzwi. Jej zaletą była zwinność. Uchyliła się, gdy kolejny cios podążał w stronę jej głowy. Pochenko chybił i wyrżnął ręką w drewno.
Heat kucnęła, a kiedy była na dole prześliznęła się między jego nogami. Podkosiła go, a on upadł z łoskotem na drewnianą podłogę. Podczas gdy napastnik zbierał się z podłogi Nikki pobiegła do salonu w poszukiwaniu porzuconej broni. Pistolet wpadł pod biurko. Czas jaki zabrało jej znalezienie go był stanowczo zbyt długi. Kiedy się schyliła, by sięgnąć po broń poczuła, że czyjeś ręce unieruchamiają jej ramiona i odciągają do tyłu. Pochenko uniósł ją do góry jak piórko. Zaczęła histerycznie kopać i wierzgać nogami w powietrzu. Przyłożył usta do jej ucha. – Teraz jesteś moja, dziwko – szepnął. Niósł ją przez korytarz do sypialni, ale Nikki wciąż nie dawała za wygraną. Znalazłszy się w obliczu śmierci wysilała każde włókienko mięśni i każdą komórkę mózgu by szukać drogi ucieczki i ocalenia życia. W przejściu koło kuchni rozłożyła szeroko ramiona i nogi. Ze wszystkich sił chwyciła się narożników. Pochenko gwałtowne wyhamował. Jego głowa poleciała do przodu tak mocno, że Nikki poczuła jak przednie zęby Rosjanina wbijają się w tył jej czaszki. Ból był przeraźliwy. Rosjanin przeklął siarczyście i gniewnie rzucił Nikki na kuchenną podłogę. Niespodziewanie spadł na nią przykrywając jej nagie ciało swoim. To było jak scena z koszmarnego snu. Udało mu się swym ciężarem przygwoździć ją do podłogi. Szarpała się i próbowała się obrócić, ale grawitacja działała na korzyść Pochenko. Rozluźnił uchwyt na jej lewym nadgarstku po to, by uwolnić sprawniejszą rękę. Jego pałce wpiły się w szyję Nikki, miażdżąc tkanki i chrząstki w stalowym uścisku. Mając jedną wolną rękę uderzyła go w podbródek, ale Pochenko nawet nie drgnął. Tylko jego palce zacisnęły się mocniej na jej szyi, tłumiąc jakikolwiek dźwięk. Krew z rozbitego nosa i podbródka skapywała na jej twarz i wprost do ust. Nikki zdawało się, że utopi się w jego krwi. Miotała głową na boki i biła go na oślep lewą ręką, ale jego miażdżący uścisk powoli odbierał jej siłę. Oczy Nikki zaszły mgłą. Zdeterminowana twarz pochylonego nad nią napastnika stała się kanciasta od tysiąca białych gwiazdek. Pochenko spokojnie czekał aż jego ofiara podda się przeznaczeniu. Obserwował jak z jej płuc powoli znika tlen, jak słabnie coraz bardziej pod wpływem jego żelaznego uścisku, jak przestaje się miotać. Nikki obróciła głowę na bok, by nie musiała na niego patrzeć . Myślała o matce, zamordowanej na tej samej podłodze – trzy metry od miejsca, w
którym teraz leżała ona. Do ostatniej chwili wołała jej imię. Kiedy Nikki zaczęła ogarniać ciemność pomyślała, że to takie smutne, że nie ma nikogo, kogo imię mogłaby wyszeptać w chwili śmierci. Nikogo, kto byłby dla niej ważny. Nic już nie czuła, była zbyt odrętwiała i wycieńczona. Przygotowana na śmierć. I wtedy zobaczyła przewód od żelazka. Resztki instynktu samozachowawczego spowodowały, że Nikki wyciągnęła dłoń, by schwycić wiszący przewód. Po dwóch nieudanych próbach, wreszcie się jej udało i żelazko runęło z łoskotem na posadzkę. Pochenko się tym nie przejął, a nawet jeśli to z pewnością tego nie okazywał. Prawdopodobnie uznał to za ostatni wysiłek suki. Nagle poczuł jak gorące żelazko przypala jego twarz. Pochenko zawył wysokim, nieludzkim głosem. Dźwięk jaki wydobył się z jego ust przypominał skowyt rannego zwierzęcia. był o wiele straszliwszy od wielu odgłosów, jakie Nikki kiedykolwiek słyszała. Gwałtownie rozluźnił uścisk i zwolnił uchwyt wokół jej szyi. Heat zaczerpnęła głośno powietrze. Powietrze jakie dotarło do płuc miało ostry zapach spalonej ludzkiej skóry. Znów podniosła żelazko, ale tym razem porządnie się zamachnęła. Ostrą krawędzią trafiła napastnika w lewe oko. Kolejny gniewny wrzask zmieszał się z coraz głośniejszym odgłosem syren alarmowych. Pochenko próbował wstać i zatoczył się w kierunku kuchennych drzwi. Trzymając się za twarz, odbijał się od ścian w przedpokoju. Był ociężały i ospały, ale uciekał. Zanim Nikki doszła do siebie i udało się jej dotrzeć do salonu, usłyszała tylko odgłos jego ciężkich kroków na drabinie przeciwpożarowej. Kierował się na dach. Heat chwyciła za broń i wspięła się po metalowych schodach na dach, ale Pochenko był szybszy. Gdy tam dotarła, już go nie było. Na końcu ulicy w oddali błyskały jaskrawe światła wozów strażackich, a na skrzyżowaniu Trzeciej Alei słychać było chrapliwie wyjące syreny. Nikki uświadomiła sobie, że nadal nie ma na sobie ubrania i zdecydowała się wrócić na dół do mieszkania i włożyć coś na siebie. _________ Następnego ranka Heat przyszła do działu nieco później, po spotkaniu z kapitanem. Rook i Roach już tam na nią czekali. Ochoa siedział przy swoim biurku z nogami skrzyżowanymi na blacie. – Wczoraj oglądałem zwycięski mecz Jankesów i kochałem się z żoną.
Ktoś miał lepszy wieczór ode mnie? – zapytał. – Ja nie – odparł Raley. – A jak u Ciebie detektyw Heat? Nikki była profesjonalistką. Nie dała po sobie poznać przez co musiała przejść minionej nocy. Wzruszyła tylko ramionami i podjęła ich grę. – Partyjka pokera i malutki trening w domu. Nie tak ekscytująco jak u ciebie, Ochoa. Twoja żona na prawdę uprawiała z Tobą seks?! Humor policjantów był czarny, aluzyjny i świetnie maskował emocje. Nikki w głębi duszy lubiła to ironiczne poczucie humoru i ich spontaniczną wymianę żartobliwych przytyków. Pozwalało to zachować emocjonalną neutralność. – Ach, już rozumiem – stwierdził Rook. – Więc tak sobie z tym radzicie. „Zamach na moje życie? Spoko Maroko, chełpić się nie będę.” – Nie. Po prostu nie chcemy pieprzyć o tym bez końca. Ona jest dużą dziewczynką – powiedział Ochoa. Wszyscy oprócz reportera się roześmiali. – Zanotuj to sobie pisarzyno. – Myślałem, że dzisiaj nie przyjdziesz – Rook zwrócił się do Nikki. W jego głosie pobrzmiewała nuta troski. – Dlaczego? To tutaj pracuję. Nie mogę łapać oprychów siedząc w domu – Heat czuła się skrepowana, kiedy tak na nią patrzył z zainteresowaniem i troska. – Dokładnie – powiedział Ochoa. – Przybij, stary – dodał Raley. Był wyraźnie zadowolony, że tak świetnie rozumieją się z Ochoa. – Dzięki, że nie rozdmuchujecie sprawy – stwierdziła Heat. Mimo, że pięć najbliższych posterunków oraz cała okolica wiedziała już o włamaniu do jej domu Nikki spokojnym, zrównoważonym tonem streściła jeszcze raz wydarzenia poprzedniego wieczoru po to, żeby jej zespół miał wiadomości z pierwszej ręki. Wszyscy słuchali jej uważnie z powagą na twarzach. Ani trochę nie wyglądała na kogoś, kto znalazł się o krok śmierci. – Zuchwale – stwierdził Rook – Tak nachodzić policjantkę. W jej własnym domu. Facet musi być psychopatą. Tak przynajmniej wczoraj mi się wydawało. – Albo… – zaczęła Nikki. Uznała, że nadeszła odpowiednia pora, by podzielić się z nimi przeczuciem, które żywiła od momentu, kiedy ujrzała w swoim salonie Pochenko . Z jej własną bronią. – A może ktoś go nasłał, żeby mnie uciszył. Kto go tam wie?
– Złapiemy tego palanta – powiedział Raley. – Możesz być o to spokojna. – Cholerna racja – dodał Ochoa. – Przede wszystkim, powiadomiliśmy szpitale, żeby byli wyczuleni na osoby z w połowie wyprasowaną twarzą. – Kapitan mi powiedział, że zdążyliście już obudzić Mirka baaaardzo wczesnym telefonem. Ochoa skinął głową. – Bladym świtem. Facet śpi w nocnej koszuli ?! – potrząsnął głową, próbując pozbyć się tego porażającego obrazu ze swojej pamięci i kontynuował. – W każdym razie, Mirek twierdzi, że nie miał kontaktu z Pochenko. Od momentu kiedy wyszli z więzienia wczoraj. Mamy nakaz na jego bilingi. Poza tym cały czas jest pod nadzorem. – I podsłuchujemy połączenia przychodzące – dodał Raley. – Dodatkowo mamy dżinsy z mieszkań Mirka i Pochenki w laboratorium. Twój rosyjski kolega miał parę obiecujących epitafiów na kolanach. Tylko trudno stwierdzić na oko, co jest efektem mody, a co uszkodzeniem od noszenia. Technicy będą wiedzieli. Nikki uśmiechnęła się. – A ja mam coś, co może pasować do śladów na ramionach Starra. – Rozchyliła kołnierzyk i odsłoniła czerwone ślady na swojej szyi. – Wiedziałem. Wiedziałem, że to Pochenko wypchnął go z tego balkonu. – Po pierwsze Rook, też tak uważam, ale bez dowodów nie możemy sięgać aż tak daleko. Jeśli już teraz postawiłeś na nim kreskę, to właśnie przestałeś dostrzegać szczegóły w tej sprawie – stwierdziła detektyw. – Roach, sprawdźcie nocne kradzieże w sklepach. Jeśli Pochenko ucieka i nie może iść do swojego mieszkania, to będzie improwizował. Weźcie pod specjalny nadzór wszystkie apteki i sklepy z medykamentami. Nie pójdzie na pogotowie, ale ktoś musi mu udzielić pierwszej pomocy. _________ Roach rozeszli się już do swoich zadań, a Nikki zajęła się sprawdzaniem sprawozdania od księgowych. Gdy nagle sierżant postawił na jej biurku zaadresowane do niej pudełko wielkości korytarzowego lustra. – Nie spodziewam się żadnej paczki – oznajmiła. – Może to od wielbiciela – odezwał się sierżant. – A może to rosyjski
kawior – dodał z poważnym wyrazem twarzy i odszedł. – Nie zbyt wrażliwy facet – stwierdził Rook. – Dzięki Bogu – powiedziała Heat i dokładnie przestudiowała etykietkę. – To ze sklepu z pamiątkami z Metropolitan Museum. – Wyjęła z szuflady biurka duże nożyczki i otworzyła paczkę, świadoma, że Rook ją obserwuje. Z zaciekawieniem zajrzała do środka. – To coś w ramce. Nikki wyjęła oprawioną rzecz z pudełka i odkryła zawartość. A kiedy zobaczyła co było ukryte we wnętrzu cały mrok, jaki nosiła w sobie tego ranka zniknął w oka mgnieniu. Była zachwycona tym, co zobaczyła. Nie mogła powstrzymać uśmiechu. Jej twarz oświetlał teraz miękki, złocisty słoneczny poblask odbijający się od dwóch dziewczynek w białych sukienkach, zapalających chińskie lampiony w wieczornym półmroku – „Carnation, Lily, Lily, Rose”. Przez chwile podziwiała obrazek, po czym odwróciła się do Rooka. Stał tak blisko, że dotykał jej ramienia marszczył brwi. – Tu gdzieś powinien być bilecik z napisem „Zgadnij kto to?” I lepiej zgadnij, że to ja, bo inaczej będę bardzo wkurzony, że zdecydowałem się na dostawę dopiero następnego dnia. Spojrzała ponownie na obrazek. – To jest… po prostu… – tak, wiem. Wczoraj w salonie Starrów miałaś to wypisane na twarzy. Kiedy go zamawiałem to miał być prezent na pocieszenie… czy raczej z przesłaniem „Cieszę się, że nie dałaś się zabić wczorajszej nocy”. Zaśmiała się głośno, żeby ukryć jak nerwowo drga jej dolna warga. Była pewna, że nie zdołała tego ukryć, więc odwróciła się od niego. Stanęła przy oknie, kierując spojrzenie na ruch uliczny. Zacisnęła powieki. – To światło strasznie mnie razi. Rook się nie odzywał, a ona mogła mu pokazać tylko swoje plecy. _________ Gdy wybiło południe Heat chwyciła swoją torbę z oparcia krzesła i skierowała się do wyjścia. Kiedy Rook chciał iść za nią spławiła go mówiąc, żeby poszedł na lunch. Tę sprawę musiała załatwić sama. Na jego stwierdzenie, że powinna mieć ochronę. – Jestem policjantką. To ja jestem ochroną – odparła. Rook doskonale odczytał wyraz determinacji ukrywający się w jej spojrzeniu. Tym razem dał jej spokój i nawet zrezygnował z riposty. Jadąc
do Midtown Nikki poczuła jednak ukłucie wyrzutów sumienia. Czy to nie Rook zaprosił ją na pokera, a potem dał ten prezent? Pewnie, czasem ją wkurzał podczas robienia tych swoich badań, ale teraz chodziło o coś zupełnie innego. Może było to wynikiem ciężkiej przeprawy tej nocy i bolesnym zmęczeniem, które dawało się jej we znaki. Zresztą jak można właściwie ocenić swoje uczucia przy takiej dawce adrenaliny? Nikki ofuknęła się w myśli, doskonale wiedziała, że to nie był prawdziwy powód. Niezależnie od tego co czuła i przez co przechodziła, w tej chwili liczyło się tylko poczucie przestrzeni. _________ – Przepraszam za bałagan – odezwał się Noah Paxton. Wyrzucił resztki sałatki z delikatesów do kosza. – Nie spodziewałem się Ciebie. – Byłam w okolicy – powiedziała detektyw Heat. Nie obchodziło ją czy mężczyzna wiedział, że go okłamuje. Z doświadczenia wiedziała, że świadkowie przesłuchiwani z zaskoczenia szybciej coś chlapną. Ich tajemnice były bardziej odsłonięte, dzięki czemu ona mogła dowiedzieć się więcej. Mógł coś wiedzieć i Heat miała nadzieje, że wyzna to pod presją. Teraz chciała się dowiedzieć od niego czegoś nowego. Pierwszą rzeczą na jej liście była reakcja Noah na ponowne oglądanie zdjęć z Guilford. – Czy to nowe zdjęcia? – Nie – powiedziała, pokazując mu ostatnie. – Jesteś pewien, że nie poznajesz żadnego z nich? Nikki starała się, żeby jej głos brzmiał naturalnie, ale to pytanie i tak wywarło na nim zamierzoną presję. Sprawdzała zeznania Kimberly, dlaczego Paxton nie rozpoznał Mirka. Tak jak poprzednio, Paxton powoli i metodycznie przestudiował wszystkie zdjęcia i nadal twierdził, że nie rozpoznaje nikogo. Schowała wszystkie zdjęcia, oprócz dwóch: Mirka i Pochenki. – A może ci dwaj? Nic? Wzruszył ramionami i potrząsnął głową zawiedziony. – Przykro mi. Kim oni są? – Ci dwaj są interesujący. To wszystko. Zadaniem detektyw Heat było zdobywanie informacji, a nie udzielanie odpowiedzi. Chyba, że miały przynieść jej korzyści. – Chciałam również zapytać o skłonności Matthew do hazardu. Jak za to wszystko płacił?
– Gotówką. – Gotówką, którą mu dawałeś? – Tak, swoimi pieniędzmi. – A kiedy udał się do bukmacherów? Jak mu je zwracano? – W ten sam sposób. Też gotówką. – Czy przychodzili do ciebie? Mam na myśli bukmacherów. – Och, nie. Powiedziałem Matthew, że jeśli chce się stykać z takimi ludźmi to jego sprawa. Nie chciałem ich tutaj – lekko się otrząsnął, by podkreślić swoją wypowiedź. – Nie dziękuję. Podpuściła go, ale dostała swoją odpowiedź. Słowa Kimberly się potwierdziły. Facet od pieniędzy nie znał bukmacherów. Następnie zapytała go o Morgan Donnelly – kobietę, której nazwisko podała jej Kimberly. Kobieta od miłosnego listu. Paxton potwierdził, że Donnelly pracowała w biurze i była szefem marketingu. Potwierdził też, że oboje ukrywali biurowy romans, który dla nikogo nie był tajemnicą. Z dużą dokładnością opisywał jak współpracownicy określali Matthew i Morgan jako „M.M.” Morgan osobiście też dostała kilka przezwisk. – A dwa najchętniej używane to Najlepsza Artystka i Atut Szefa. – Jeszcze tylko parę pytań o biznes i będziesz miał mnie z głowy. Dziś rano dostałam raport od czarodziejów z księgowości. – wyjęła z torebki teczkę i zauważyła oszołomienie malujące się na jego twarzy. – Powiedzieli mi, że nie byłeś żadnym Berniem Madoffem, ale musieliśmy być tego pewni. – To ma sens – oznajmił dość nonszalancko, ale detektyw natychmiast rozpoznała winę malującą się na jego twarzy. – W rachunkach była pewna nieprawidłowość. – podała mu strony z arkusza kalkulacyjnego oraz podsumowanie. Nie spuszczała z niego wzroku. Jego twarz zdradzała napięcie. – A więc? Paxton odłożył dokumenty na stół. W jego spojrzeniu było zdumienie, lek i strach, że Nikki poznała już jego występek. – Mój adwokat radził mi, żeby nie odpowiadać. – Czy potrzebujesz adwokata odpowiadając na moje pytanie, panie Paxton? Wiedziała, jak potężną wywiera presję. – To było moje jedyne etyczne naruszenie – powiedział. – Przez te wszystkie lata tylko jedno. Nikki po prostu patrzyła i czekała. Nic nie krzyczy głośniej niż cisza.
– Ukryłem pieniądze. Stworzyłem szereg transakcji i przelałem duże sumy na prywatne konto. Ukryłem część funduszy Matthew dla jego syna na studia. Widziałem, jak szybko topniał jego majątek – na hazard i dziwki. Ja jestem tylko pracownikiem, ale serce mnie bolało, gdy patrzyłem co się dzieje w tej rodzinie. Schowałem te pieniądze dla ich własnego dobra, żeby Matty junior mógł pójść do collegu. Matthew to odkrył. Niemal tak samo, jak alkoholik znajduje butelkę. I wszystko zagarnął. Kimberly jest niemal tak samo zepsuta jak on. Myślę, że wiesz już jak bardzo kocha wydawać pieniądze. – Tak, wiem. – Ubrania, biżuteria, wakacje, samochody, operacje. W dodatku też ukrywała pieniądze. Oczywiście, zauważyłem to. Tak samo jak twoi czarodzieje z księgowości – cyfry do ciebie przemówią, jeśli wiesz czego szukasz. Między innymi, miała mieszkanie z dwoma sypialniami na Columbus. Powiedziałem jej, żeby się go pozbyła, a kiedy zapytała dlaczego, powiedziałem jej, że byli spłukani. – I jak zareagowała? – Określenie zrozpaczona dobrze tego nie opisze. Myślę, że można powiedzieć, że oszalała. – Kiedy jej to powiedziałeś? Spojrzał na kalendarz znajdujący się pod szkłem na blacie. – Dziesięć dni temu. Detektyw Heat skinęła głową. Dziesięć dni. Na tydzień przed morderstwem jej męża.
ROZDZIAŁ 8
Detektyw Heat szybkim krokiem wróciła do samochodu. Kiedy wyjechała z podziemnego parkingu Starr Pointe, usłyszała niski, miarowy odgłos. Ten dźwięk mógł oznaczać tylko jedno – helikopter. Opuściła szybę i zobaczyła trzy śmigłowce unoszące się po lewej stronie, ćwierć kilometra na zachód, po przeciwległej stronie budynku Time – Warner. wiedziała, że ten znajdujący się nieco niżej to policyjny śmigłowiec, a dwie pozostałe maszyny należały zapewne do stacji telewizyjnych. – Wiadomości z ostatniej chwili! – powiedziała do pustego wnętrza samochodu. Włączyła radio tuż przed podaniem obszernej informacji na temat awarii miejskiego systemu ciepłowniczego, który wystrzelił w powietrze jak gejzer. Stanowiło to niezbity dowód, że wiekowa infrastruktura „Gotham” przegrywa ze spiekotą matki natury. Fala upałów trwała już blisko tydzień, a Manhattan ogarnięty tym potwornym skwarem i nieznośną wilgocią zaczął przypominać topiony ser na pizzy. Columbus Circle było nieprzejezdne, przez co Nikki znalazła się w samym środku ulicznego korka. Cierpliwie przyglądała się, jak kierowcy grzecznie czekają na swoją kolej, po czym z piskiem opon zawróciła. Wjechała do Central Parku od strony Plazy, a potem przez East Drive kierowała się na północ. Władze miasta wstrzymały ruch samochodowy w parku do piętnastej. Dzięki temu jej przejażdżka przypominała sobotnią wycieczkę na wsi. To było cudowne doświadczenie, zwłaszcza gdy czuła chłodny powiew klimatyzacji. Na Siedemdziesiątej Pierwszej znajdowała się policyjna blokada. Czujna policjantka, która z daleka rozpoznała
samochód Heat odsunęła blokadę. Uśmiechnęła się do niej i pomachała przyjacielsko. Heat zatrzymała się obok niej. – Kogo wkurzyłaś, żeby dostać taki przydział? – To pewnie za grzechy z poprzedniego wcielenia – stwierdziła kobieta i roześmiała się. Nikki wzięła do ręki butelkę wody, która pociła się w uchwycie na kubek i podała ją kobiecie. – Zachowaj spokój, pani oficer – powiedziała Nikki i szybko odjechała. Upał sprawiał, że życie wokół toczyło się znacznie wolniej. Oprócz garstki obłąkanych biegaczy i szalonych rowerzystów, park znajdował się we władaniu ptaków i wiewiórek. Nikki zwolniła przejeżdżając obok Muzeum Metropolitan, żeby móc podziwiać spadziste szklane ściany antresoli. Uśmiechnęła się do siebie wspominając klasyczną filmową scenę, kiedy Harry uczył Sally jak powiedzieć kelnerowi, że w paprykarzu jest zbyt dużo pieprzu. Para młodych ludzi spacerowała przez trawnik, trzymając się za ręce. Nikki bezwiednie zatrzymała samochód, żeby na nich popatrzeć. Tak po prostu byli razem, z mnóstwem czasu dla siebie. Kiedy opuścił ją przypływ melancholii ruszyła, powoli naciskając pedał gazu. Czas wrócić do pracy. _________ Kiedy Heat weszła do działu, Rook wstał z jej krzesła. Było jasne, że na nią czekał i chciał wiedzieć gdzie była. Co oznaczało nawet bez słów „Dlaczego nie wzięłaś mnie ze sobą?” Oznajmiła mu, że chciała osobiście sprawdzić Noah Paxtona. Takie stwierdzenie wcale nie uspokoiło Rooka w znaczącym stopniu. Jego uśmiech nadal był wymuszony. – Wiesz, ja rozumiem, że nie podoba ci się moja obserwacja, ale wydaje mi się, że stanowię dość użyteczną parę oczu i uszu w czasie przesłuchań. – Czy mogę wspomnieć, że to jest toczące się śledztwo w sprawie o zabójstwo? Musiałam się spotkać sam na sam ze świadkiem, bo chciałam, żeby był ze mną szczery, bez żadnej dodatkowej pary oczu i uszu. Niezależnie od tego jak wielce mogą być przydatne. – Więc mówisz, że są przydatne? – Mówię, że to nie jest odpowiedni czas, żebyś traktował to osobiście, ani służył mi pomocą – spojrzała mu prosto w oczy. W tej chwili chciała, żeby po prostu z nią był. Tak bardzo pragnęła, żeby nie starał się być tak
pomocny, a po prostu ja objął. Musi powściągnąć fantazje. Ośmiesza się. Zorientowała się, że bezwiednie uśmiechnęła się do swoich myśli. – A tak, czasami bywają pożyteczne. – W porządku. – Ale nie zawsze, ok? – Jesteśmy w dobrym miejscu i nie roztrząsajmy tego – powiedział. – Mamy nowe wieści o Pochenko – oznajmił Ochoa, kiedy razem z Raleyem pojawili się w drzwiach. – Powiedz mi, że jest w więzieniu na Rikers Island i nie może złapać prawnika. To byłaby naprawdę dobra wiadomość – stwierdziła Heat. – Co macie? – Cóż, sama tego chciałaś. – stwierdził Ochoa. – Facet pasujący do jego opisu wyniósł połowę alejki ze środkami opatrunkowymi w Duane Reade na East Village. Dzisiaj. – Mamy też wideo z monitoringu. – Raley umieścił płytę DVD w napędzie swojego komputera. – Potwierdziliście tożsamość Pochenko? – zapytała Heat. – Ty mi to powiedz. Jakość nagrania z apteki była daleka od ideału. Film był ziarnisty, czarno-biały i śnieżył, ale obraz ustawiono pod takim kątem, że w sumie było całkiem przyzwoicie widać, jak potężny Rosjanin pakuje do plastikowej torby maści z aloesem, a potem przemyka przez alejkę w poszukiwaniu plastrów opatrunkowych i szyny na złamany palec. – Gość jest w kiepskim stanie. Przypomnij mi, żebym nigdy nie wdawał się z tobą w bójkę – oznajmił Raley. – Albo prosił cię o wyprasowanie koszuli – dodał Ochoa. Przekomarzali się tak przed dłuższy czas. Dopóki ktoś nie odkryje jakiejś magicznej pastylki, to właśnie wisielczy humor i nonszalanckie uwagi były najlepszym sposobem na radzenie sobie z całą sytuacją. Ten czarny humor stanowił pewien psychiczny mechanizm, który pozwalał policjantom przetrwać, w przeciwnym razie ta praca zje człowieka żywcem. W innej sytuacji Nikki rzucałaby cięte uwagi razem z pozostałymi, ale na razie było to zbyt świeże doświadczenie, żeby mogła je beztrosko wyśmiać. Może, gdyby zobaczyła Pochenko zakutego w kajdanki na tylnym siedzeniu wana, albo w drodze do Ossinig na resztę życia, to byłoby jej łatwiej. Może z czasem zapomni o tym szaleńcu. Zapomni o zapachu jego spalonej skóry, o żelaznym uścisku na swoim gardle, o jego
obrzydliwym oddechu na swojej twarzy, we własnym domu. I może wtedy będzie mogła się z tego śmiać. – Wow, spójrz na jego palec. Chyba padnę ze śmiechu. – powiedział Ochoa. – Może się już pożegnać ze stypendium pianistycznym w Juilliard. – dodał Raley. Gadatliwy za zwyczaj Rook, tym razem był wyjątkowo milczący. Nie przyłączył się do przekleństw i wybuchów śmiechu, które towarzyszyły pracy na posterunku. Nikki przyłapała go na tym, jak wpatruje się w nią w ten sam sposób, jak podczas wczorajszej partyjki pokera. Jego gładkie zwykle czoło było zmarszczone od troski, a ciepłe oczy poszarzały. Tym razem jednak to uczucie było w jakimś stopniu spotęgowane. Nikki kompulsywnie czuła, że musi się z tego otrząsnąć. Musi odstawić na boczny tor wszystkie te uczucia, które wzbudził w niej Rook. Zupełnie jak wtedy, gdy dostała od niego ten obrazek. – Dobra, to z całą pewnością nasz człowiek – powiedziała. Wolnym krokiem podeszła do białej tablicy, która systematycznie zapełniała się różnymi spostrzeżeniami. Przez chwilę rozmyślała wpatrując się beznadziejnie w zdjęcia i litery. – A czy muszę mówić, że nadal jest w mieście? – spytał Rook. Wolała go zignorować. Nie sposób było zaprzeczać faktom. Troska również była daremna. W zamian, zwróciła się do Ralyea. – Na taśmie z Guilfordu oczywiście nic nie mamy? – Oglądałem to nagranie, aż dostałem zeza. Nie ma możliwości, że wrócili przez ten hall. Przejrzałem też nagranie z wejścia dla personelu. Też nic. – O.K., przynajmniej to sprawdziliśmy. – Monitoring z tego hallu był zdecydowanie najgorszy. – powiedział Raley. – To jak oglądanie C – SPAN (telewizja, która nadaje bezpośrednie relacje z wydarzeń politycznych w USA – przyp.tłum.), tylko nie tak ekscytujące. – W takim razie pozwolę ci wyjść na świat. Może razem z Ochoa wpadniecie do doktora Van Peldta i sprawdzicie alibi Kimberly Starr? A ponieważ mogę się założyć, że zdążyła już uprzedzić swoją jedyną prawdziwą miłość, że go odwiedzicie… – Wiem – powiedział Ochoa – sprawdzimy też jego recepcjonistkę, pielęgniarki i/lub obsługę hotelu itp. itd. itp.
– Ojej, panie detektywie! – powiedziała Heat – chyba rzeczywiście zna się pan na rzeczy. _________ Detektyw Heat przystanęła przed białą tablicą. Pod nagłówkiem „Monitoring Guilford” przy pomocy czerwonego markera umieściła dwie nowe litery N.G. Pisała to pod kątem, a szczypiąca sztywność mięśni karku przypomniała jej o starciu z poprzedniej nocy. Nikki pozwoliła swobodnie opaść swoim napiętym ramionom i zaczęła powoli wykonywać krążenie głową, żeby poczuć tę cudowną krawędź dyskomfortu, która mówiła jej, że jeszcze żyje. Kiedy skończyła, zakreśliła na tablicy „kochanka Matthew Starra”. Odłożyła marker i wyrwała Rookowi z ręki czasopismo, które właśnie czytał. – Masz ochotę na przejażdżkę? – zapytała. Pojechali West Highway do śródmieścia. Gorące powietrze ani drgnęło. Nie było czym oddychać. Nawet rzeka przejawiała już symptomy zmęczenia upałem. Po ich prawej stronie Hudson wyglądała, jakby jej również było zbyt gorąco. Tafla rzeki leżała leniwie i ospale w poddańczym geście. Obszar na zachód od Columbus Circle nadal był pogrążony w chaosie. Z całą pewnością będzie o tym wzmianka w wiadomościach o piątej. Tryskający strumień pary został, co prawda powstrzymany, ale nadal pozostał krater wielkości księżyca, który zablokuje Zachodnią Pięćdziesiątą Dziewiątą na najbliższe kilka dni. W policyjnym radiu usłyszeli o tym, jak jeden z oddziałów zajmujący się porządkiem publicznym przyskrzynił mężczyznę za sikanie w miejscu publicznym. Facet, przyznał się, że zrobił to celowo, żeby mógł spędzić noc w klimatyzowanym wnętrzu. – Pogoda stała się przyczyną już dwóch wybuchów, które wymagały interwencji policji – stwierdził Rook z przekąsem. Heat uśmiechnęła się, nie mogąc powstrzymać rozbawienia. Przez moment cieszyła się, że Rook jedzie razem z nią. Kiedy umawiała się na spotkanie z byłą kochanką Starra, Morgan Donnelly spytała ją, czy mogą się umówić w pracy, ponieważ tam spędza większość swojego czasu. Było to zgodne z opisem, jaki naszkicował wcześniej Noah Paxton. Kiedy Paxton już się otworzył i zaczął mówić, Nikki ledwo nadążała zapisywać. Nie tylko odsłonił przed nią biurowe przezwiska kochanków, ale też określił ich romans mianem biurowego
słonia ukrytego sali konferencyjnej. Posumował nie całkiem cichą kochankę Starra stwierdzeniem: – Morgan miała wszystko inteligencję, cycki i przedsiębiorczość. Była ideałem Matthew Starra. Pracowała jak zwariowana, a pieprzyła się jak szalona. Czasem wyobrażałem sobie jak leżą w łóżku ze smartfonami BlackBerries, pisząc do siebie smsy „Och – tak!” pomiędzy miłosnym igraszkami. Mając przed oczami ten wyrazisty i żywy obraz Heat zaparkowała przez służbowym adresem Donnelly na Prince Street w SoHo. Dwukrotnie sprawdziła notatki, żeby się upewnić czy dobrze trafiła. Znajdowali przed cukiernią. Jej obolała szyja ostro zaprotestowała, gdy Nikki podniosła głowę, żeby przeczytać napis nad drzwiami. – „Fire & Icing” – Ogień i lukier? – zdziwiła się. – Jedni twierdzą, że świat nasz zginie w morzu ognia. Inni – że pod pokrywą lodu (cytat w przekładzie S. Barańczaka.) – Rook zacytował wiersz Roberta Frosta. Otworzył drzwi samochodu, a tropikalne gorąco wlało się do środka. – Dziś stawiałbym na ogień. – Nadal nie mogę w to uwierzyć – powiedziała Morgan Donnelly, kiedy usiadła razem z nimi przy stoliku w rogu. Gwałtownym ruchem rozpięła śnieżnobiałą stójkę fartucha. Postawiła na stole cukiernicę do zamówionej mrożonej kawy Americanos. Nikki próbowała w myśli pogodzić obraz Morgan – cukierniczki, którą miała teraz przed sobą i Morgan – prężnie działającą dyrektorkę marketingu, jaką wcześniej opisał jej Noah Paxton. Za taką przemianą kryła się pewna historia i Nikki postanowiła dowiedzieć się, co to takiego. – O takich rzeczach słucha się w wieczornych wiadomościach, ale to nigdy nie przydarza się ludziom, których znasz – oznajmiła Donnelly. Jej usta wygięły się w podkówkę, a na jej twarzy odmalował się smutek. Z za lady wyszła dziewczyna i postawiła przed nimi talerz z malutkimi babeczkami do degustacji. Kiedy odeszła, Morgan kontynuowała. – Fakt, związałam się z żonatym mężczyzną, co nie stawia mnie w dobrym świetle. Wiem o tym. Może i tak było. Ale wówczas, wydawało mi się, że wszystko jest w porządku. Oprócz nieustannej presji, jaka towarzyszyła naszej pracy, mieliśmy jeszcze namiętność. Ta niesamowita rzecz była tylko nasza. – Jej wielkie ciemne oczy nagle zaszkliły się. Trzepnęła się w policzek. Heat przyglądała się jej badawczo. Zbyt sugestywne wyrażanie
smutku lub jego całkowity brak zawsze oznaczało znak szczególny. Były też inne przesłanki, ale ten wskaźnik był najważniejszy. Nikki nie znosiła tego określenia, ale jak do tej pory reakcje Morgan były stosowne. Ale detektyw musiała zrobić coś więcej, nie mogła opierać się tylko na krótkiej rozmowie. Jako była kochanka ofiary musiała zostać sprawdzona. To oznaczało znalezienie odpowiedzi na dwa proste pytania: Czy miała silny motyw zemsty, i co mogła zyskać po jego śmierci? Życie byłoby znacznie łatwiejsze, gdyby pani detektyw mogłaby sprawdzać podejrzanych za pomocą kwestionariusza wysyłanego mailem. Póki co musiała jednak opierać się na bardziej tradycyjnych metodach. Teraz zadanie Nikki polegało na wytrąceniu kobiety równowagi. – Gdzie pani była, gdy zginął Matthew Starr? Powiedzmy, między 12.30 a 14.30? – wyciągnęła ciężką artylerię, żeby zaskoczyć Donnelly. Morgan przez chwilę się zastanawiała, po czym odpowiedziała bez defensywy. – Pamiętam dokładnie. Byłam na degustacji z ludźmi z Tribeca Film. Wygrałam przetarg na catering na jedno z przyjęć, jakie organizowali tej wiosny. Pamiętam to, bo degustacja wypadła świetnie i właśnie wracałam tutaj, żeby to oblać, kiedy dowiedziałam się o Matthew. Nikki wyciągnęła niewielki notes, w którym zapisała coś. – Czy utrzymywała pani kontakt z panem Starrem, gdy wasz romans się skończył? – Kontakt. Ma pani na myśli, to czy się widywaliśmy? – To, albo, jakąkolwiek inną formę. – Nie. Chociaż raz go widziałam. Kilka miesięcy temu. Ale on mnie nie dostrzegł i nie rozmawialiśmy. – Gdzie to było? – W Bloomingdales. W restauracji na dole. Poszłam na kawę, a on tam był. – Dlaczego z nim pani nie rozmawiała? – Nie był sam. Nikki znów coś zapisała. – Czy zna ją pani? Morgan uśmiechnęła się lekko spostrzegając przenikliwość myślenia Nikki. – Nie. Mogłam podejść i się przywitać, ale ona trzymała rękę na jego udzie i sprawiali wrażenie bardzo zaabsorbowanych sobą.
– A czy mogłaby ją pani opisać? – Blondynka, młoda, ładna. Młoda – przez chwilę zawahała się, po czym dodała – Aha i mówiła z akcentem. Skandynawskim. Może to Dunka albo Szwedka, nie wiem dokładnie. Nikki i Rook spojrzeli na siebie. Wyczuła jak Rook spogląda jej przez ramię, żeby zbić wzrok w jej notes, kiedy notowała „Niania?” – A poza tym nie utrzymywaliście żadnego kontaktu? – Nie. Koniec oznaczał koniec. Ale to było kulturalne rozstanie. – spojrzała w dół na swoje espresso, potem uniosła wzrok i zwróciła się do Nikki – Brednie! Bolało jak jasna cholera. Ale oboje byliśmy dorośli. Poszliśmy swoimi drogami. Zycie toczy się.. cóż… – nie dokończyła. – Wróćmy do tego, jak zakończył się wasz związek. To musiało być dla pani ciężkie... w biurze. Czy pan Starr zwolnił panią? – To była moja decyzja. Praca razem byłaby niezręczna dla nas obojga. A byłam pewna jak diabli, że nie chcę się użerać z pokłosiem plotek. – Ale nadal miała pani swoją wspaniałą karierę. – I miałam też wielką miłość. Przynajmniej tak sobie tłumaczyłam. Kiedy wszystko się skończyło, nie byłam już tak bardzo skupiona na robieniu kariery. – Ja byłabym wściekła jak osa. – stwierdziła detektyw. Czasem najlepszym sposobem na usłyszenie odpowiedzi było nie zadawanie pytania. – Zraniona i ckliwa – owszem, ale rozzłoszczona? – rzekła z uśmiechem Morgan. – W sumie wyszło mi to na dobre. Związek tego typu, wiecie wesoły i wygodny, ale prowadzący donikąd? Zdałam sobie sprawę, że tkwiłam w nim po to, żeby uniknąć związku. Tak samo było z pracą. Wiecie o czym mówię? Nikki poruszyła się nieswojo na krześle i zdobyła się tylko na neutralne „aha”, ale nagle poczuła jak ogarnął ją smutek, gorzki i bezbrzeżny. – W najlepszym przypadku to była stała posada, a ja nie stawałam się młodsza. Nikki próbowała usadowić się wygodnie na twardym krześle. Zastanawiała się jak to się stało, że teraz to ona czuje się nieswojo jak diabli. Mogła bez trudu podać powód swojego skrepowania, ale szybko uciszyła ten wewnętrzny głos. – Jednak Matthew był dla mnie dobry. Zaproponował mi sporą sumę.
To ostatnie zdanie sprawiło, że Nikki się ożywiła i wróciła do rozmowy. Jej chwila zadumy przysnęła. Sięgnęła ponownie po notes, żeby móc później zweryfikować tę informację z Paxtonem. – Ile ci dał? – Nic. Nie przyjęłam jego pieniędzy. – Nie, żeby mu brakowało… – rzucił Rook. – Czy nie rozumiesz? – zwróciła się do niego, tak jakby nie pojmował powagi sytuacji. – Jeśli wzięłabym te pieniądze, to wszystko skupiłoby się na tym. A wcale nie było tak, jak mówili ludzie. Nie chodziło o wdrapanie się na szczyt leżąc na plecach z nogami w powietrzu. – Ale przecież nikt nie musiał wiedzieć, że wzięłaś od niego te pieniądze – naciskał Rook. – Ja bym wiedziała. – oznajmiła Morgan. W tym momencie detektyw zamknęła swój notes. Marchewkowa babeczka krzyczała do niej z talerza i należało ją uciszyć. Kiedy już pozbyła się papierowej osłonki, kiwnęła głową rozglądając się po modnym wystroju cukierni. – A o co chodzi z tym wszystkim? Nie tu spodziewałam się zastać posiadaczkę tytułu MBA na temat Red Bulla. Morgan zaśmiała się. Kiedy się śmiała, jej rysy zmiękły, a w policzkach zrobiły się dołeczki. – Ta Morgan Donnelly, gdzieś tu jest. Pojawia się od czasu do czasu i przewraca moje życie do góry nogami. – pochyliła się nad stołem w stronę Nikki. – Koniec tego romansu trzy lata temu okazał się dla mnie Objawieniem Pańskim. Zanim to się stało były też inne znaki, ale zignorowałam je. Były, na przykład noce, kiedy stałam w moim wielkim narożnym gabinecie na dachu wieżowca Starr Pointe. Jedna rozmowa telefoniczna, dwie linie oczekujące i tuzin maili do przeczytania. Patrzyłam wtedy w dół na ulicę i mówiłam sobie „Spójrz na tych ludzi tam na dole. Wracają do domu, do kogoś.” Nikki zlizywała resztki masy i lukru ze swojego palca i nagle zamarła. – No, ale kobieta u szczytu kariery w branży takiej jak ta. To musiało być bardzo satysfakcjonujące, prawda? – Po rozstaniu z Matthew, mogłam myśleć jedyne o czym to, co mi pozostało. I o tych wszystkich rzeczach, które mi przemknęły przed nosem, kiedy zakładałam garsonki i robiłam karierę. No, wiecie – życie. I wtedy właśnie doznałam objawienia. Pewnego dnia oglądałam „Dzień dobry,
Ameryko”, a Emeril właśnie przygotowywał jedno ze swoich ciast. Przypomniałam sobie wtedy jak bardzo lubiłam piec, kiedy byłam jeszcze dzieckiem. Siedziałam w piżamie, papciach, użalając się nad sobą, w wieku trzydziestu kilku lat. Nie miałam pracy, żadnego mężczyzny u boku, i spójrzmy prawdzie w oczy, nie miałam też szans na żadną z tych rzeczy, wtedy gdy miałam je w zasięgu rąk. Pomyślałam, że czas coś zmienić. Nikki upiła łyk swojej chłodnej, gęstej kawy i zapytała z drżącym sercem. – I tak po prostu skoczyłaś? Bez asekuracji, żalu, bez spojrzenia wstecz? – Na co miałam się oglądać? Zdecydowałam się podążać za swoim przeznaczeniem. Oczywiście, słono płace za to przeznaczenie. Tonę po uszy w pożyczkach, ale daję radę. Uwielbiam to. Jestem nawet zaręczona. Wyciągnęła przed siebie dłoń, ale bez pierścionka. – Jest wspaniały. – powiedział Rook z lekkim rozbawieniem. Morgan zmieszała się, a na jej policzkach pojawił się rumieniec. – Nie zakładam go kiedy gotuję, ale to facet, który stworzył moją stronę internetową. Staramy się, żeby się nam udało. Zdaje się, że nigdy nie wiemy gdzie zaprowadzi nas życie, co? Nikki zastanowiła się i niestety musiała przyznać jej rację. _________ Gdy wracali na posterunek Rook trzymał na kolanach duże pudełko z dwoma tuzinami muffinek. Heat ostrożnie zatrzymała samochód na czerwonym świetle, żeby jego prezent nie dotarł na posterunek w postaci okruchów. – Panie inspektorze, Rook – zapytała. – Nie słyszałam, żebyś mówił mi, że należy zamknąć Morgan Donnelly w więzieniu, czyli… – Och, ona jest poza podejrzeniem. – Ponieważ? – Jest zbyt szczęśliwa. Heat skinęła z aprobatą. – Zgoda. – Ale – powiedział Rook. – Ty i tak sprawdzisz jej alibi i to czy Paxton wykroił dla niej tłusty czek na pożegnanie. – Tak, zgadza się. – I mamy jeszcze zaskakująco tajemniczego gościa do sprawdzenia.
Skandynawską nianię. – Uczysz się. – O tak, bardzo wiele się nauczyłem. To były bardzo istotne pytania. Nikki uważnie obserwowała jego twarz, w oczekiwaniu na to co miało nastąpić. – Zwłaszcza, kiedy skończyłaś pytać o sprawę i przeszłaś na tematy osobiste. – Tak? Jej historia była interesująca i chciałam jej wysłuchać. – Hmm…Nie wyglądałaś, jakby chodziło tylko o to. – Rook poczekał, aż jej policzki nabiorą czerwonego koloru i wtedy spojrzał przed siebie z tym swoim chłopięcym uśmiechem. – Zielone – oznajmił. _________ – Nie przejmuj się, chłopie. Liczą się chęci – powiedział Raley. Rook, Roach, kilku detektywów oraz mundurowych tłoczyło się w pokoju socjalnym wokół otwartego pudełka z cukierni „Fire & Icing”, które Rook tulił na kolanach w samochodzie. Cały asortyment lukrowanych polew, ubijane masy i polewy stopiły się tworząc coś, co można by określić mianem lepkiej paćki. – Nie. – powiedział z wyrzutem Ochoa. – Facet obiecał nam babeczki. Nie chcę tego czegoś, chcę babeczkę. – Mówię ci, że te były w idealnym stanie, gdy odbierałem je z cukierni – stwierdził Rook, ale pokój się wyludniał nie doceniwszy jego dobrego uczynku. – To ten cholerny upał. Topi wszystko. – Wystaw je jeszcze chwilę na zewnątrz. Zaraz wracam ze słomką. – sarknął Ochoa. Razem z Raleyem wrócili do działu. Kiedy weszli, detektyw Heat zapisywała nowe spostrzeżenia na białej tablicy. – Uzupełniasz luki? – zapytał Raley. W czasie każdego dochodzenia, zawsze był taki moment, kiedy dawało o sobie znać to dziwne uczucie. Satysfakcja z oglądania jak tablica zapełnia się danymi ustępowała powoli pod wpływem zimnego faktu: żadna z tych informacji nie przybliżała ich do rozwiązania sprawy. Wciąż umykała im istota zagadnienia. Cały zespół zdawał sobie sprawę, że prowadzenie śledztwa to proces ciągły. Nieraz przypadkowe słowo, zdanie, rzucona mimochodem uwaga dziwnym trafem zapada w pamięć i gdzieś, kiedyś
zaczyna pasować do ogólnego obrazu. – No, więc – Nikki powiedziała do swojego zespołu – Alibi Morgan Donnelly potwierdził dział płac z Tribeca Film. Rook pojawił się w pomieszczeniu wyjadając muffinkę z papierka łyżeczką. – A dla dobra jej babeczek mam nadzieję, że ta fala upałów skończy się przed kwietniem. – dodała. Po czym zwróciła się do Rayleya i Ochoa – Roach, widzieliście się z chirurgiem plastycznym Kimberly Starr? – Taa, i zastanawiam się nad usunięciem czegoś szpetnego, co meczy mnie od dwóch lat. – Raley zrobił pauzę i dodał. – Ochoa. – Widzi pani, detektyw Heat? – żachnął się partner. – Daję z siebie wszystko i muszę się z nim użerać cały dzień. – Potem Ochoa wrócił do swoich notatek. – Alibi wdowy się potwierdziło. Umówiła wizytę na „konsultacje” w ostatniej chwili i przyszła kwadrans po pierwszej. To zgadza się z jej wyjściem z lodziarni na Amsterdam o pierwszej. – Przez East Side w piętnaście minut? Dotarła tam w pośpiechu. – powiedziała Heat. – „Ain’t no mountain high enough” jak śpiewał Jesse McCartney – stwierdził Rook. – Dobrze. – kontynuowała Nikki, – Pani Starr tym razem powiedziała nam prawdę. Zdradzała męża i Barry'ego Gable z doktorem Boy – toxem. Ale to tylko miejsce jej pobytu. Sprawdźcie bilingi telefoniczne jej i doktorka, czy nie dzwonili do Mirka lub Pochenko, żeby dopiąć transakcję na ostatni guzik. – Robi się – Powiedzieli Roach chórem i jednocześnie się zaśmiali. – Widzisz? Nie potrafię się na ciebie długo gniewać – stwierdził Ochoa. _________ We wczesno-wieczornej scenerii ciemność próbowała przebić się przez upalne nieruchome powietrze przesycone wilgocią. Zewsząd buchał natrętny skwar. Detektyw Heat wyszła z budynku na Zachodniej Osiemdziesiątej Drugiej, gdzie mieścił się posterunek. Miała ze sobą pudełko ze sklepu z pamiątkami z ryciną Johna Singera Sargenta. Rook stał przy krawężniku. Chyba na coś czekał. – Wynająłem samochód. Może cię podwiozę? – Nie dzięki, dam sobie radę. I jeszcze raz dziękuję za to, nie trzeba
było. – Spokojnym krokiem szła w stronę Columbus, kierowała się do stacji metra niedaleko planetarium. – Ale jak zauważyłeś, zmierzam go zatrzymać. Dobranoc. – rzuciła na pożegnanie. Skręciła za róg, ale Rook się nie poddawał. Ruszył za nią. – Jeśli chcesz dowieść jak bardzo twarda jesteś idąc pieszo do domu, to chociaż pozwól mi ponieść pudełko. – Dobranoc, panie Rook – posłała mu uśmiech. – Zaczekaj. Zatrzymała się gwałtownie, nie kryjąc zniecierpliwienia. – Daj spokój, Pochenko jest nadal na wolności. Powinnaś mieć jakąś eskortę. – Ciebie? A kto ciebie obroni przede mną? – Jezu, glina, która używa właściwej składni jako oręża. Jestem bezbronny. – Posłuchaj, jeśli masz jakieś wątpliwości czy potrafię się o zatroszczyć siebie, to z przyjemnością dam ci pokaz moich możliwości. Masz ważne ubezpieczenie zdrowotne? – W porządku. A może to była marna wymówka, żeby zobaczyć twoje mieszkanie? Co powiesz na to? Nikki spojrzała na drugą stronę ulicy, a potem z powrotem na Rooka i uśmiechnęła się. – Jutro przyniosę ci zdjęcia. – Przeszła na zielonym świetle, zostawiając go na rogu. Pół godziny później, Nikki wyszła po chodach z tunelu metra linii R. Pewnym krokiem ruszyła przez chodnik na Wschodniej Dwudziestej Trzeciej. Cała okolica pogrążała się w coraz większych ciemnościach, a Manhattan poddawał się ogólnemu zaciemnieniu. Miasto światła pogrążone było teraz w ciemnościach. Początkowo zapanowała dziwna cisza, kiedy setki okiennych klimatyzacji nagle zamarły. Jakby miasto wstrzymało oddech. W oddali błyskały tylko światła reflektorów samochodowych na Park Avenue South. Sygnalizacja świetlna również zgasła, więc szybko zaczęło się odzywać wściekłe pobekiwanie klaksonów, a nowojorscy kierowcy zaczęli współzawodniczyć o asfalt i prawo do przejazdu. Kiedy Heat skręciła na ulicę prowadzącą do swojego bloku była już bardzo zmęczona. Bolały ją ramiona i ręce. Mięśnie miała zesztywniałe. Postawiła na chodniku obrazek Sargenta i ostrożnie oparła go o kutą
żelazną bramę. Otworzyła torebkę w poszukiwaniu latarki. Im bardziej oddalała się od głównej ulicy, tym bardziej mroczna stawała się okolica. Wyłowiła z torebki maleńką latarkę Maglite i włączyła ją. Jaskrawe światło odpędziło wieczorny mrok. Nikki wolała nie rozbić sobie głowy o nierówny chodnik albo wpaść w psią kupę. Upiorna cisza zaczęła ustępować miejsca głosom, które spływały z góry przez otwarte na oścież okna budynków. Heat mogła słyszeć powtarzane w kółko te same słowa dochodzące z różnych stron: „zaciemnienie”, „latarka” i „baterie”. Nagle zaskoczyło ją kaszlnięcie z bliskiej odległości i omiotła światłem starego człowieka wyprowadzającego swojego mopsa. – Oślepiasz mnie tym cholerstwem. – odezwał się, kiedy ją mijał. Skierowała więc latarkę na ziemię. – Niech pan na siebie uważa. – powiedziała, ale nie doczekała się odpowiedzi. Nikki podniosła z ziemi pudełko i ujęła je oburącz dla bezpieczeństwa. Zaczęła iść wzdłuż budynku, w którym mieszkała. Trzymała latarkę między dłonią a kartonem, oświetlając sobie drogę kilka kroków naprzód. Była zaledwie o jakieś dwie klatki od swojego wejścia, kiedy usłyszała chrzęst kroków za sobą. Przystanęła. Słuchała. Nasłuchiwała Uważnie, ale nie usłyszała żadnych kroków. Czyżby ktoś skrył się w ciemnościach? Zastanawiała się, czy z tego wszystkiego wyobraźnia nie płata jej figla. Jakiś idiota wrzasnął z dachu po drugiej stronie ulicy Ału! i zrzucił zapalony papier, który wirował jasno pomarańczowym wirem, póki się nie spalił w połowie drogi na chodnik. To były rozsądne przesłanki, że najwyższa pora wrócić już do domu. Przed drzwiami wejściowymi na klatkę znów postawiła pudełko i zaczęła szukać kluczy w torbie. Usłyszała za plecami szybko zbliżające się kroki, i nagle czyjaś ręka dotknęła jej pleców. Błyskawicznie wyprowadziła wysokie kopnięcie z półobrotu. Cios zaskoczył Rooka i zanim usłyszała jak krzyknął Hej! było już za późno. Mogła tylko opuścić stopę, odzyskać równowagę i mieć nadzieję, że nie uderzył się w głowę, kiedy upadał na chodnik. – Rook? – zapytała ostrożnie. – Na dole. – Nikki skierowała snop światła w kierunku dobiegającego głosu. Oświetliła sylwetkę siedzącą w krzakach okalających chodnik. Jego
plecy opierały się o pień drzewa, trzymał się za szczękę. Nikki pochyliła się nad nim. – Nic ci nie jest? Co do cholery robiłeś? – Nie mogłem cię zobaczyć, więc na ciebie wpadłem. – Ale dlaczego jesteś tutaj? – chciałem się upewnić... – Że zignorowałeś, to co ci mówiłam i poszedłeś za mną. – Jak zawsze profesjonalna pani detektyw. – wsparł się jedną ręką o drzewo, a drugą o chodnik. – Mogłabyś się odwrócić. Spróbuję wstać, więc nie zwracaj uwagi na moje stękanie. Nie odwróciła się, tylko ujęła go za ramie i pomogła mu wstać. Wygramolił się do góry bardziej zawstydzony niż obolały. – Nie złamałam ci niczego? – zapytała i oświetliła jego twarz. Jego szczęka była czerwona i zapuchnięta od ciosu stopą. – Zrób tak – powiedziała i poświeciła na swoją twarz. Poruszała swoją szczęką otwierając i zamykając usta. Po czym oświetliła Rooka, kiedy wykonywał jej polecenie. – I jak? – Bardziej humanitarnie byłoby mnie dobić. Masz przy sobie broń, prawda? – Nic ci nie będzie. Masz szczęście, ledwie cię musnęłam. – To ty masz szczęście, że podpisałem cyrograf zrzeczenia się pozwów, kiedy zaczynałem pracę z tobą. Nikki uśmiechnęła się lekko w ciemnościach. – No, to oboje mamy szczęście. Była pewna, że nie zdołała ukryć tej nutki uśmiechu w jej głosie, bo Rook pewnym krokiem zbliżył się do niej. Dzieliły ich już tylko centymetry. Stali tak w milczeniu, w ciemnościach gorącej letniej nocy. Bez słów. Prawie się dotykając, lub raczej odczuwając wzajemną bliskość. Nikki poczuła się bezbronna, ogarnięta cudownym ciepłem, a zarazem obudziły się w niej pragnienia. zaczęła się delikatnie kołysać i lekko pochyliła się w kierunku Rooka, tak że jej biust musnął jego ramię. I wtedy nagle oświetliło ich jasne światło reflektora. – Detektyw Heat? – usłyszała głos dochodzący z radiowozu patrolującego okolicę. Zrobiła krok w tył i odsunęła się od Rooka, za szybko i zbyt gwałtownie. Spojrzała w stronę światła. – To ja.
– Wszystko w porządku? – Tak. On.... – spojrzała na Rooka. Na jego twarzy malowało się wyraźne niezadowolenie, kiedy zrobiła pauzę starając się określić jego osobę. –...jest ze mną. Nikki była świadoma przebiegu wydarzeń. Wyobraziła sobie spotkanie, jakie musiało się odbyć w gabinecie kapitana Montrose'a, po tym jak opuściła już posterunek. Telefon jaki później wykonał kapitan sprowadził tutaj ten patrol. Jedną rzeczą było przekomarzanie się i zabawa w „zbyt wyluzowany, żeby mnie to obchodziło”, ale posterunek to także szczególna forma wspólnoty. Kiedy było się członkiem takiej rodziny, można się było założyć o odznakę, że w chwilach zagrożenia będą cię chronić. Kiedy już zniknął ten oślepiający strumień światła Nikki zdała sobie sprawę, że ten gest byłby znacznie przyjemniejszy gdyby nie fakt, że właśnie przywarła biodrem do Jamesona Rooka. – Dziękuję, ale to jest zbyteczne. Na prawdę. – Nie ma sprawy. Będziemy tu całą noc. Chce pani, żeby ją odprowadzić po schodach? – Nie. – Nikki wypowiedziała to bardziej energicznie, niż zamierzała. Kontynuowała już bardziej spokojnie – dziękuję bardzo. Mam... – spojrzała na Rooka, który się do niej uśmiechał. – latarkę. – Fajnie. Chyba powiem Jamesowi Taylorowi, że mam dobry tytuł na nową piosenkę – „Masz latarkę” – powiedział Rook ściszonym głosem. – Oj, nie bądź taki...Znasz Jamesa Taylora? – Heat? – Tak? – Masz w mieszkaniu trochę lodu? Nikki przez chwilę milczała, a Rook rozcierał obolałą szczękę – Chodźmy na górę się przekonać.
ROZDZIAŁ 9
Blok, w którym mieszkała Nikki Heat w niczym nie przypominał apartamentowca Guilford. Był od niego znacznie mniejszy, brakowało tu też odźwiernego. Rook nacisnął mosiężną klamkę i przytrzymał frontowe drzwi, przepuszczając Nikki pierwszą do małego przedsionka. Przechodząc obok musiała się o niego otrzeć. Jej klucze zabrzęczały uderzając o szklane drzwi. Gdy je otworzyła, pomachała w stronę radiowozu zaparkowanego przed budynkiem. – Już weszliśmy. – powiedziała głośno – Dzięki. Policjanci jednak nie zgasili zaraz reflektora, dzięki czemu w holu zamiast całkowitych ciemności panował półmrok. ich oczy powoli przywykały do mroku, chociaż nadal nie widzieli wyraźnie. – krzesło, widzisz? – Nikki oświetliła je latarką. – Trzymaj się blisko. Rząd błyszczących metalowych skrzynek na listy dawał świetlne refleksy. Heat wcisnęła przełącznik latarki i zmieniła snop światła na szerszy. Choć strumień nie był już tak intensywny i nie zapewniał doskonałej widoczności to dawał lepsze poczucie przestrzeni. Nikki oświetlała teraz długi, wąski hall, który w mniejszej skali stanowił odwzorowanie budynku. Po lewej stronie znajdowała się pojedyncza winda, a po prawej widniała tabela dostaw UPS oraz lista nieodebranych gazet. Na końcu korytarza znajdowało się przejście prowadzące na klatkę schodową. – Potrzymaj – Nikki podała Rookowi pudełko i przeszła w stronę windy. – Nie sądzę, żeby to cudo działało. Chyba, że jest napędzane parą
wodną – oznajmił Rook. – Tak sądzisz? Oświetliła cyferblat, którego mosiężna wskazówka pokazywała, na którym z pięciu pięter znajdowała się obecnie winda. Strzałka wskazywała pierwsze piętro. Heat zastukała latarką w drzwi. Odpowiedziało jej głośne echo. – Jest tam ktoś? – zawołała i przyłożyła ucho do metalu. – Nic. – powiedziała do Rooka. Potem przyniosła krzesło z holu i przystawiła je do drzwi windy. Stanęła na nim. – Żeby je otworzyć drzwi to musisz to zrobić na górze, u szczytu – poinstruował ją Rook. Nikki chwyciła miniaturową latarkę zębami, żeby mieć wolne ręce. Były jej potrzebne do rozsunięcia drzwi windy choćby na kilka centymetrów. Przytrzymując drzwi pochyliła głowę i uderzyła w czarną przestrzeń światłem latarki. Usatysfakcjonowana, zatrzasnęła drzwi i zeszła na dół. – Czysto – oznajmiła. – Zawsze doświadczona policjantka. – powiedział Rook. – Hm, nie zawsze. _________ Przekonali się jak bardzo jest ciemno, gdy zaczęli wspinać się krętymi schodami. Klatka schodowa była pozbawiona okien, nie docierało tu też zamglone światło, które jeszcze przed chwilą rozjaśniało im hall. Nikki szła przodem ze swoją maleńką latarką, która jednak nie zapewniała dostatecznej widoczności. Rook zaskoczył ją, kiedy sam zaczął rzucać słupy światła. Na drugim półpiętrze zapytała. – Co to jest, u diabła? – Nowa aplikacja mojego IPhona. Super, nie? – ekran jego telefonu rzucał jasne światło, jak najprawdziwsza wielka latarka. – To jest teraz ostatni krzyk mody na koncertach. – Mick ci o tym powiedział? – Nie, nie on mi to powiedział. Zaczęli ponownie wspinać się po schodach. – To był Bono – po chwili rzucił Rook . Wspinaczka na trzecie piętro, gdzie mieszkała Nikki nie stanowiła
jakiegoś szczególnego wyzwania, ale stęchłe powietrze na klatce schodowej sprawiło, że musieli ocierać twarze z potu. Nie było czym oddychać. Na korytarzu Nikki Odruchowo wyciągnęła rękę w kierunku wyłącznika i wtedy zdała sobie sprawę, że światło się nie świeci. Skarciła się w myślach za tak bezrefleksyjne działanie. – Czy masz na tym cudzie jeszcze jakieś aplikacje? – Tak. Pokazuje mi wszystkie bary. – Cud nad cudami. Nikki wyjęła telefon i wybrała numer kapitana Montrose'a. Musiała próbować dwa razy za nim uzyskała połączenie. Kiedy czekała na połączenie, wprowadziła Rooka do kuchni i oświetliła zamrażarkę. – Przyłóż sobie lód do szczęki, kiedy ja... Witam Kapitanie, pomyślałam, że się zamelduje. Detektyw Heat wiedziała, że służby miejskie będą w pogotowiu i chciała sprawdzić, czy powinna wracać na posterunek lub udać się na miejsce przegrupowania. Montrose potwierdził, że Agencja Zarządzenia Kryzysowego powołała Alarm Taktyczny i że urlopy i dni wolne zostały tymczasowo zawieszone. – Pewnie będę potrzebować, żebyś przyszła na jakąś zmianę, ale jak dotąd miasto zachowuje spokój. Chyba odrobiliśmy lekcję z 2003. – oznajmił. – Biorąc pod uwagę, że właśnie skończyłaś dwudziestoczterogodzinną zmianę, najlepszy użytek będzie z ciebie jak się wyśpisz, a jutro będziesz wypoczęta, na wypadek gdyby taka sytuacja miała potrwać dłużej. – Aha, kapitanie zaskoczyło mnie to małe towarzystwo pod blokiem. – No dobrze. Zawdzięczasz to mojemu telefonowi na Trzynasty Posterunek. Mam nadzieje, że dobrze cię traktują. – Świetnie, bardzo solidni. Ale jest jedna rzecz. Czy w trakcie Alarmu Taktycznego jest to rzeczywiście najlepsze wykorzystanie środków? – Jeśli w ten sposób moja najlepsza śledcza będzie miała zapewniony spokojny sen, to nie mogę pomyśleć o lepszym użyciu. Raley i Ochoa nalegali, że zrobią to sami, ale musiałem na tym poprzestać. To dopiero byłoby marnotrawstwo. Boże, pomyślała. Tylko tego potrzebowała. Popisywania się Roach i tego, żeby przyłapali ją na obściskiwaniu się z Rookiem w ciemnościach. Nie ucieszył ją również fakt, że mundurowi będą wiedzieć, o której Rook będzie wychodził. Nawet jeśli to miało nastąpić niedługo.
– To miłe szefie, ale jestem już dużą dziewczynką. Jestem już w domu, drzwi są zamknięte, okna też, jestem uzbrojona. I sądzę, że naszemu miastu będzie lepiej się powodzić, jeśli odwołasz tę ochronę. – No, dobrze – powiedział. – Ale zamknij podwójnie zamek w drzwiach. I żadnych obcych mężczyzn w mieszkaniu dziś wieczór, słyszysz? Spojrzała na Rooka, który opierał się o kuchenny stół. Trzymał w ręku kostki lodu owinięte w ściereczkę do naczyń i przykładał je do obolałej twarzy. – Nie martw się Kapitanie. Aha, kapitanie? I, dziękuję. – nacisnęła przycisk „Zakończ” i oznajmiła. – Nie potrzebują mnie dzisiaj. – Więc twoja oczywista próba skrócenia mojej małej wizyty spaliła na panewce. – Zamknij się i pozwól mi się obejrzeć. Podeszła do niego, żeby mogła dokładnie zbadać jego szczękę. Myślała, że odmówi, ale był zbyt zmęczony, żeby się spierać. Odłożył ściereczkę. – Nie jest spuchnięte, to dobrze. Kilka centymetrów bliżej mojej stopy i przez najbliższe dwa miesiące piłbyś zupę przez słomkę. – Chwila, to była twoja stopa?! Uderzyłaś mnie stopą? – Tak?! – Obruszyła się, a następnie przyłożyła opuszki palców do jego szczęki. Starała się być delikatna. – Poruszaj nią trochę. Rook ostrożnie i powoli poruszał szczęką w tył i przód. Skrzywił się przy tym i zmrużył oczy. – Bolało? – Tylko moją dumę. Nikki uśmiechnęła się. Nadal dotykała jego twarzy czubkami palców, musnęła policzek, nieogolona brodę, na chwile zatrzymała palce pod ustami. Kąciki jego ust lekko drgnęły w łagodnym uśmiechu. Jego oczy zaiskrzyły niespodzianie, co przyprawiło ją o nieproszony taniec serca. Ogłupiała własna reakcja, gwałtownie odsunęła się. Starała się zapanować nad wszechogarniającym pragnieniem kontaktu. Jak mogła pozwolić, żeby posunęli się tak daleko? Przeraziła ją nagła myśl, że może jest jakąś wariatką, którą podniecają miejsca zbrodni. Najpierw na balkonie Matthew Starra, a teraz we własnej kuchni. To nie grzech być lekko zwariowaną, pomyślała ale, żeby tak na miejscu zbrodni? To był jeden wspólny mianownik. To, no i Rook.
Rook wytrzepał lód ze ściereczki i wyrzucił go do zlewu. W umyśle Nikki galopowały myśli. Zastanawiała się nad tym, o czym do cholery myślała zapraszając go do siebie. Może po prostu przykładała zbyt dużo znaczenia do tej wizyty, albo zbyt wiele sobie wyobrażała. Czasami cygaro to tylko cygaro, prawda? A czasami wizyta po lód, to tylko wizyta po lód. Oddech w jej piersiach był nadal przyśpieszony od tak bliskiego z nim kontaktu. I to spojrzenie. Nie, powiedziała do siebie w myślach. Podjęła już decyzję. Najlepszym sposobem było nie przyspieszanie wydarzeń. Rook miał już swój lód. Ona dotrzymała obietnicy. Tak, mądrą rzeczą byłoby zakończenie tego w tej chwili i wysłanie go z powrotem do domu. – Masz ochotę na piwo? – zapytała znienacka dla samej siebie. Jej usta ją zdradziły. – Nie jestem pewien – odpowiedział grobowym tonem. – A masz wyłączone żelazko? Oj, czekaj, przecież nie ma prądu, więc nie muszę się obawiać, że wyprasujesz mi twarz. – Żartowniś z ciebie. Wiesz co? Nie potrzebuję żadnego parszywego żelazka. Tam stoi gilotynka do bagietek i nie chcesz wiedzieć co potrafię z nią zrobić. Rook odczekał chwilę i powiedział. – Piwo mi wystarczy. W lodówce pozostała już tylko jedna butelka Sama Adamsa, więc postanowili ją podzielić. Rook stwierdził, że nie ma nic przeciwko, żeby pili na zmianę z butelki, ale Nikki znalazła szklanki. A kiedy stawiała je na stole myślała co jej przyszło do głowy, żeby go poprosić, żeby został. Och, co się z nią działo, dlaczego tak reagowała na tego faceta? Poczuła nieprzyzwoity dreszczyk na plecach i uśmiechnęła się do swoich myśli. Zastanawiała się jak zaciemnienia i gorące, parne noce mogły wpływać na ludzkie zachowania i wywoływać swoistą rozwiązłość. Może rzeczywiście potrzebowała ochrony… przed samą sobą. Rook i jego wirtualna latarka zniknęli w salonie razem ze szklankami piwa. W tym czasie Nikki otwierała kuchenne szuflady, szukając świec, lecz znalazła tylko pedantycznie złożone ścierki i sterylnie czyste naczynia poustawiane w nieznośnie równych rzędach. Kiedy w końcu weszła ze świecami do salonu, Rook stał przy ścianie i poprawiał obrazek Johna Singera Sargenta. – Czy tak jest równo, jak myślisz? – Och...
– Tak, wiem wybiegłem przed szereg. Wiesz jak bardzo potrafię być bezpośredni, prawda? Możesz go powiesić gdzieś indziej, albo nie. Po prostu zamieniłem go z twoim plakatem Wyeth, żebyś mogła ocenić go w pełnej krasie. – Nie, nie. Tak jest dobrze. Podoba mi się tutaj. Pozwól, że trochę go oświetlę, żeby się lepiej przyjrzeć. Może właśnie zalazł swoje miejsce w świecie. Nikki zapaliła drewnianą zapałkę i złoty płomień oświetlił jej twarz. Sięgnęła po szklaną lampę naftową, która stała na biblioteczce i dotknęła płomieniem jej knota. – Którą z nich jesteś? – zapytał Rook. Kiedy spojrzała w górę, wskazywał obrazek. – Dziewczynki zapalające lampiony. Wyobrażam sobie jak robisz to samo i zastanawiam się, czy ty też widzisz siebie jako jedną z nich. Podeszła do ławy i postawiła na niej parę małych świeczek. Kiedy je zapalała, oznajmiła. – Żadną z nich. Po prostu lubię to uczucie, jakie we mnie wzbudza, co przedstawia. To światło, tę uroczystą chwilę, ich niewinność. – Usiadła na sofie. – Nadal nie mogę uwierzyć, że go dla mnie kupiłeś. To bardzo miłe. Rook zbliżył się do drugiego końca ławy i usiadł obok niej na kanapie. Usadowił się na drugim jej końcu, opierając plecy o miękki podłokietnik, zachowując dystans między nimi. – Widziałaś oryginał? – Nie, jest w Londynie. – Tak, w Tate Galery. – powiedział. – A więc widziałeś oryginał. Popisujesz się. – Mick, Bono i ja pojechaliśmy tam. Bentleyem Eltona Johna. – No, prawie ci uwierzyłam. – Tony Blair był strasznie wkurzony, że zaprosiliśmy księcia Harry'ego zamiast niego. – Prawie. – zaśmiała się cicho i spojrzała na obraz. – Uwielbiałam oglądać obrazy Sargenta w Fine Arts w Bostonie, kiedy chodziłam jeszcze do Northeastern. Wykonał tam też kilka fresków. – Studiowałaś historię sztuki? Zanim zdołała mu odpowiedzieć, podniósł swoją szklankę do góry. – Hej, spójrz na nas. Nikki i Jamie, prowadzą życie towarzyskie. Nikki trąciła swoją szklanką szklankę Rooka i upiła łyk. Powietrze było
tak gorące, że piwo miało już temperaturę pokojową. – Wybrałam język angielski, jako przedmiot wiodący, ale chciałam go zmienić na teatr. – Tu musisz mi trochę pomóc. Jak przeszłaś od tego do bycia detektywem w policji? – To nie jest taki duży przeskok. – stwierdziła Nikki. – Musisz przyznać, że to, co robię to po części gra aktorska, a po części opowiadanie historii. – To prawda. Ale to jest „co”. A mnie interesuje „jak”. Morderstwo. Koniec niewinności. Wydarzenie zmieniające życie. Przemyślała to ponownie i powiedziała. – To sprawa osobista. Może jak poznamy się bliżej. – Sprawa osobista. Czy to nie oznacza „przez faceta”? – Rook, od ilu tygodni jeździmy razem? Wiedząc o mnie to, co już wiesz, myślisz, że dokonałabym takiego wyboru dla faceta? – Niech ława przysięgłych pominie moje pytanie. – Nie, w porządku, chcę to wiedzieć. – powiedziała i przysunęła się bliżej. – Czy zmieniłbyś to, co teraz robisz dla kobiety? – Nie mogę na to odpowiedzieć. – Musisz. Właśnie przesłuchuję twoje dupsko. Czy zmieniłbyś to, co robisz dla kobiety? – tak w próżni... jakoś tego nie widzę. – W porządku. – Ale – zaczął i przerwał, żeby lepiej sformułować myśli. – Dla odpowiedniej kobiety?.... Lubię wierzyć, że mógłbym zrobić wszystko. Wydawał się bardzo zadowolony ze swojej wypowiedzi, potwierdził to nawet skinieniem głowy. To już nie był ten kogut, arogancki reporter, którego poznała kilka tygodni wcześniej. Uniósł brwi i w tym szczególnym momencie Jamie Rook nie wyglądał jak znany globtroter na okładce błyszczącego magazynu, ale jak chłopczyk z obrazka Normana Rockwella, szczery i prawdomówny. Nikki zdawało się, że wypowiedzenie tego na głos przyniosło mu ulgę.. – Chyba potrzebujemy lepszego alkoholu. – stwierdziła. – Jest zaciemnienie, ale mogę skoczyć do monopolowego. A masz pożyczyć pończochę, żebym mógł ją założyć na głowę?
Zawartość barku w kuchni Nikki stanowiły dokładnie: ćwierć butelki kuchennej sherry, butelka brzoskwiniowego wina Bellini, którego data ważności minęła wieki temu. Zawartość butelki już dawno rozwarstwiła się i teraz barwą i wyglądem przypominała jakiś nieznany rozszczepialny materiał nuklearny... Aha, jest jeszcze pół butelki tequili! Stojąc przed otwartą lodówką Rook zauważył jak bezlitośnie to wnętrze zdradzało brak domowych talentów jej właścicielki. Gdy Rook trzymał światło, Nikki przeszukiwała pojemnik na owoce. W końcu triumfalnie potrząsnęła małą smutną limonką, jakby złapała piłkę baseballisty Barry'ego Bondsa i to z hologramem. – Szkoda, że nie mam Triple Sec albo Cointreau, moglibyśmy zrobić Margaritę. – Proszę cię! – powiedział – Teraz jesteśmy na moim terenie. Wrócili na kanapę i umieścili wszystko na stoliku do kawy. Znalazł się tam ostry nóż do jarzyn, solniczka, limonka i tequila. – Dziś drogie dzieci będziemy robić coś co nazywa się „hand Margarita”. Obserwujcie. Ukroił sobie mały kawałek limonki, nalał kieliszek tequili, polizał dłoń pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym i posypał to miejsce solą. Potem wprawnym ruchem zlizał sól, wypił tequilę i zagryzł limonką. – O, tak. O to mi chodziło. – powiedział. – Nauczyłem się tego w Desond Tutu. – dodał, a Nikki roześmiała się mimowolnie. – Teraz ty. Wzięła nóż i jednym płynnym ruchem ukroiła kawałek limonki, posoliła dłoń i pochłonęła wszystko. Kiedy zauważyła jego zdziwiony wyraz twarzy zapytała. – A ty myślałeś, że gdzie byłam przez te wszystkie lata? Rook posłał jej swój chłopięcy uśmiech i zaczął przygotowywać kolejnego drinka. Kiedy obserwowała jego poczynania, poczuła jak jej obolałe ramiona nieświadomie się rozluźniają, jak uspokajają się jej oszalałe nerwy. Centymetr po centymetrze uwalniała się od stanu czujności, który bezwiednie zaadaptowała jako swój prywatny styl życia. Kiedy drink był już gotowy, Rook nie wypił go tylko zaoferował swoją rękę Nikki. Lekko zaskoczona spojrzała w dół na sól na jego skórze i limonkę pomiędzy kciukiem a palcem wskazującym. Bała się spojrzeć na jego twarz w obawie, że zmieni zdanie i nie będzie w stanie zrobić tego kroku w nieznane. To był impuls, nieplanowany, z nieobliczalnymi konsekwencjami. Pochyliła się nad jego ręką i wysunęła język by zlizać sól. Na początku robiła to
pośpiesznie, później zwolniła tempo, aby móc w pełni delektować się chwilą. Gdy podał jej kieliszek, pośpiesznie go wypiła. Ujmując jego nadgarstek poprowadziła kawałek limonki wprost do swoich ust. Nagły napływ soku omiótł jej podniebienie, a kiedy połknęła tę niezwykłą mieszaninę odczuła jak ciepło z tequili rozprzestrzenia się od żołądka aż po kończyny. Wypełniało ją teraz komfortowe uczucie lekkości. Zamknęła oczy i ponownie oblizała usta, aby poczuć smak cytrusa i soli. Nie była pijana, to było coś zupełnie innego. Nikki zaczęła się odprężać. To zadziwiające jak proste rzeczy ludzie czasami traktują za pewnik. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu znajdowała się w stanie całkowitego relaksu i ukojenia. I wtedy zdała sobie sprawę, że nadal trzyma Rooka za nadgarstek. Zdawało się, że jemu to nie przeszkadza. Nie rozmawiali. Nie potrzeba im było żadnych słów. Nikki polizała własną dłoń i nasypała soli. Ukroiła limonkę. Nalała kieliszek. I zaoferowała swój drink Rookowi. W przeciwieństwie to niej nie opuścił wzroku. Uniósł jej dłoń, przycisnął do niej swoje usta i zlizywał z niej sól, a później smakował także słonawy smak jej skóry. Potem wypił kieliszek i ugryzł limonkę, którą mu podała. Nadal wpatrywali się w siebie, ale żadne z nich się nie poruszyło. Jak na balkonie Starów, kiedy odgrywali żywą reklamę perfum. Tym razem jednak Nikki się nie odwróciła. Niepewnie, powoli każde z nich przysuwało się o centymetr bliżej. Oboje wiedzieli, co zaraz nastąpi, coś na co oboje maja ochotę. Nadal zachowując zupełną ciszę, nadal zapamiętale wpatrując się w siebie. Jakikolwiek smutek, niepewność, czy powątpiewanie, które Nikki miała jeszcze przed chwilą w sercu, teraz odsunęła na bok, jako zbyt dużo myślenia. W tej chwili Nikki Heat nie chciała myśleć, zastanawiać się. Chciała po prostu być. Wyciągnęła dłoń i delikatnie musnęła szczękę Rooka w miejscu, gdzie wcześniej go uderzyła. Jej palce przesunęły się do góry, pieszcząc policzek, zatrzymały się na jego wargach. Pocałował ich opuszki, czule, ciepło i zapraszająco. Uniosła się, przyklękła na jedno kolano i pochyliła się. Gdy znajdowała się bezpośrednio nad nim delikatnie ucałowała go w policzek. Zatrzymała się i przez chwilę obserwowała grę cieni oraz blasku świec na jego twarzy. Jej włosy luźno opadające na ramiona zalotnie muskały Rooka, który bawił się koniuszkiem jej ucha. Nachylił się ku niej, wdychając zapach jej włosów. Lekko stuknął jej skroń, gdy starał się oprzeć na jednym boku. Kiedy się nad nim pochylała, mogła
poczuć jak ciepło jego klatki piersiowej ściera się z jej ciepłem. Oddychała łagodnym zapachem jego wody kolońskiej. Migotanie świec sprawiało wrażenie jakby cały pokój zaczął wirować, znajdował się w nieustannym ruchu. Nikki zdawało się, że leci samolotem, który właśnie wleciał w chmurę. Przysunęła do Rooka, a on wyszedł jej na spotkanie, nie tyle poruszając się, co dryfując nieważko w swoim kierunku, przyciągani przez nieodpartą siłę natury, która nie miała nazwy, koloru, ani smaku, tylko żar. To co rozwijało się tak powoli, teraz zaczęło żyć własnym życiem. Przyciągał ich do siebie niewidzialny magnetyzm. Gdy złączyli swoje otwarte usta poczuli upajający smak limonki jaki pozostał na ich językach, co dodatkowo ich ośmieliło. Na zmianę pochłaniali się, ich dłonie zapamiętale wędrowały po ciele. Była w tym rozpalająca namiętność, podniecająca czułość i żądza zrodzona ze zdumienia i pragnienia. Tych dwoje wyzwoliło się, aby zatracić się w głębi wzajemnej namiętności. Świeczka stojąca na ławie zaczęła skwierczeć i pryskać. Nikki nie była przygotowana na coś takiego, jej zmysły tego nie wytrzymają. Przesunął dłonie niej, śmielej, bardzo śmiało. Znalazła w sobie dość siły i odsunęła się od Rooka. Usiadła na kanapie. Jej oddech był płytki, urywany, na dekolcie perlił się pot. Przyglądała się jak płomień świecy słabnie, a kiedy już został w całości pochłonięty przez ciemność, wstała. Podała rękę Rookowi, a on ją przyjął i stanął obok niej. Natknęła się na wzrok Rooka. Było w nim zdziwienie, a także oczekiwanie. Patrzył na nią niepewny, czego może się spodziewać. No cóż, sama nie miała pojęcia. Jedna ze świec zaiskrzyła jasno i zgasła, ale druga nadal się paliła. Nikki wzięła ją i oświetliła nią drogę do sypialni.
ROZDZIAŁ 10
W kompletnej ciszy Nikki poprowadziła Rooka do sypialni. Postawiła świeczkę na toaletce. Ustawiła ją na przeciwko potrójnego lustra, które spotęgowało jej blask. Obróciła się i zorientowała się, że Rook stoi tuż obok, niebezpiecznie blisko. Objęła go za szyję i przyciągnęła jego usta do swoich; jego ręce objęły ja w pasie i przyciągnęły do siebie jej ciało. Ich pocałunki były głębokie i natarczywe, namiętne i wilgotne. Jej język badał głębię i słodycz jego otwartych ust, podczas gdy Rook eksplorował jej usta. Pokrywał pocałunkami jej twarz, sięgając po guziczki jej bluzki. W pewnym momencie zawahał się. Nikki chwyciła jego dłoń i umieściła na swojej piersi. W pokoju zrobiło się parno, brakowało powietrza. Pot spływał kropelkami po ich rozgrzanych ciałach. W tym tropikalnym upale Nikki czuła jak pod palcami Rooka rozwija się plama potu na jej staniku. Przesunęła swoją dłoń niżej, a kiedy go dotknęła jęknął miękko. Czuła bicie jego serca, a dotyk jej palców sprawiał, że biło teraz jeszcze szybciej. Nikki zaczęła się kołysać, Rook kołysał się razem z nią. Tańczyli tak razem rozkosznie wirując. Rook poprowadził ją tyłem do łóżka. Kiedy jej łydki zetknęły się z jego brzegiem łóżka swobodnie opadła pociągając Rooka za sobą. Zaparło mu dech w piersiach, gdy spadł na materac. Heat przyciągnęła go do siebie i przekręciła się. Zaskoczyła go, gdy nakryła jego ciało swoim. Spojrzał na nią z poziomu materaca i powiedział: – Jesteś dobra. – Nawet nie masz pojęcia – odparła kokieteryjnie.
Ponownie zanurzyli się w siebie. Jej język wyczuwał słaby posmak kwaskowatej limonki oraz soli. Jej wilgotne wargi przesunęły się, by pocałować jego twarz, a później pieścić delikatnie ucho. Nikki wysunęła język i wśliznęła się do środka. Poczuła jak jego twarde mięśnie prężą się pod nią. Uniósł głowę do góry i czule skubał jej delikatną skórę, w miejscu, gdzie szyja łączy się z obojczykiem. Nikki poruszyła się by rozpiąć mu koszulę, a Rook sięgał guzika u jej bluzki niezgrabnie próbując go odpiąć. Uniosła się i jednym szybkim ruchem rozpięła bluzkę. Usłyszała jak jeden z guzików skacze po drewnianej podłodze przy listwie przypodłogowej. Rook jedną ręką rozpiął zapięcie z przodu jej stanika. Nikki potrząsnęła ramionami, żeby się z niego uwolnić. Szaleńczo ponownie zanurkowała w jego ramionach. Kiedy ich ciała splotły się w niezaspokojonej żądzy, mokra skóra wydała odgłos głośnego klaśnięcia. Nie spuszczając z niego wzroku, pieściła jego tors i płaski, twardy brzuch. Kiedy Nikki dotarła do sprzączki u paska i rozpięła rozporek, Rook zaczął oddychać szybko i nierówno. Znów go pocałowała i wyszeptała: – Moja ochrona jest na nocnym stoliku. – Dziś nie będziesz potrzebować broni. – oznajmił. – Dziś będę dżentelmenem w każdym calu. – Lepiej żebyś nie był. Nikki ponownie opadła na Rooka. Czuła jak jej serce bije w wariackim tempie z podniecenia i napięcia. Czuła ogarnęła ją fala, która zmyła z niej wszystkie sprzeczne uczucia i obawy, z jakimi musiała się zmagać. Była teraz wolna od emocji, które wyjaławiały jej umysł. Tak po prostu, zwyczajnie, całkowicie. W tej chwili Nikki stała się wolna. Wolna od odpowiedzialności. Wyzwolona spod kontroli. Wolna od kulturowego zaprogramowania. Turlając się po łóżku Nikki przywarła do Rooka, pragnąc zaspokoić własna namiętność i głód odczucia każdej części jego ciała. Dwa ciała splotły się w miłosnym uścisku, który dał im tak wiele doznań. Jego namiętność dorównywała jej własnej, kiedy poznawali każdy centymetr swojego ciała, ciągle mając ochotę na coś więcej, na kolejny krok. Kochali się do utraty tchu, rozkoszując się swoją bliskością i dotykiem. _________ Nikki Heat obudziła się absolutnie zaskoczona tym, że ranek nadszedł tak niespodziewanie. Promienie słońca przedzierały się przez okno w jej
sypialni niczym promienie lasera. Zakryła oczy ręką. Dlaczego słońce świeci tak jasno skoro budzik jeszcze nie zadzwonił? A może go nie słyszała i zaspała? Ale według słońca to jeszcze nie był poranek. Uchyliła powieki na tyle, żeby rozpoznać reflektor policyjnego helikoptera unoszącego się tuż za okienną firanką. Wstrzymała oddech i nasłuchiwała. Nie było słychać żadnego wycia syren, żadnych megafonów, ani żadnych ciężkich kroków na schodach przeciwpożarowych. Tylko brzęczenie helikoptera i ciemność, gdy zgasł reflektor. brzęczenie też wkrótce ucichło, kiedy helikopter odleciał. Nikki uśmiechnęła się do swoich myśli. Kapitan Montrose może i dotrzymał słowa, że odwoła samochód patrolowy, ale o obserwacji z powietrza już nie wspominał. Heat odwróciła się i spojrzała na budzik stojący na nocnej szafce. Pokazywał 1:03, ale migał, więc to nie mogło być prawdą. Jej zegarek wskazywał 5:21. Szybko policzyła, że ta różnica czasu wynikała z zaciemnienia. Nikki opadła na poduszki, czując subtelny zapach męskiego płynu po goleniu. Kiedy zamknęła oczy, ta noc zaczęła powracać do niej w czystych, krystalicznych obrazach, dźwiękach i wrażeniach. Rook spał nadal, oddychając równo i głęboko. Czuła jak jego klatka piersiowa poruszając się opiera się o jej plecy. Poczuła chłód spokojnego oddechu na wilgotnym karku. Cholera, on rzeczywiście obejmuje mnie na łyżeczkę, pomyślała. Ponieważ wszystkie okna były zamknięte, powietrze w sypialni stało się duszne i wilgotne, a ich nagie ciała były mokre od potu. Nikki przez moment wahała się czy nie powinna się odsunąć, żeby stworzyć pewien dystans. Zamiast tego, usadowiła się wygodniej opierając plecy o tors i uda Rooka. Spodobała się jej taka harmonia. Jameson Rook. Zaraz, jak do tego doszło? Począwszy od dnia, gdy uwięzła razem z nim, aby prowadził swoje badania był dla niej codziennym nieznośnym utrapieniem. A teraz leżała razem z nim w łóżku. Jeszcze kilka godzin wcześniej buszował po wszystkich zakamarkach jej ciała. Gdyby detektyw Heat była zmuszona przesłuchiwać samą siebie, to skończyłaby podpisując zeznanie pod przysięgą, że między nimi była iskierka zauroczenia od pierwszego spotkania. On oczywiście nie miał żadnych obiekcji, żeby wyrażać to przy każdej nadarzającej się okazji. Cecha ta mogła mieć wiele wspólnego z irytacją, jaką w niej wzbudzał. Mogła? Z tym, że jego pewność siebie nie mogła równać się z jej wielką stanowczością, z jej kategoryczną odmową. Tak, od zawsze w ich relacjach
było to coś, a teraz z perspektywy Heat zrozumiała, że im bardziej to odczuwała, tym bardziej się przed tym broniła. Nikki zastanawiała się, z jakimi innymi zaprzeczeniami musiała się jeszcze zmagać. Z żadnymi. Absolutnie żadnymi. Bzdura! A dlaczego słowa kochanki Starra wprawiły ją w tak wielkie zakłopotanie? Ta rozmowa o pozostawaniu w związku bez przyszłości, który ma być tylko sposobem na unikanie prawdziwych związków. I to pytanie do niej – do niej – czy wie, co to znaczy? Z terapii po śmierci mamy Nikki dowiedziała się jak ciężką zbroję nosi na sobie. Jakby potrzebowała psychiatry, żeby to jej to powiedział. Albo, żeby ostrzegał ją o emocjonalnym niebezpieczeństwie, jakie niesie za sobą ciągłe negowanie swoich potrzeb i pragnień. Jak skończy się zbyt należyte upakowanie emocji do swojej strefy „wstęp wzbroniony”. Te sesje z psychiatrą miały miejsce dawno temu, ale ostatnimi czasy Nikki często zastanawiała się – poprawka – martwiła się tym, co stanie się, gdy porzuci swoje bariery i zdecyduje się w pełni na moduł nastawiony na zadania. Czy nie natrafi na ten zwrotny punkt, w którym można stracić pewną cząstkę siebie, którą tak skrzętnie chroni i już nigdy jej nie odzyskać. Na przykład, co się stanie, gdy ten twardy pancerz, jaki zbudowała dla ochrony najbardziej wrażliwej część siebie stanie się tak nieprzenikliwy, że ta część stanie się niedostępna nawet dla niej? Przyszedł jej teraz na myśl obrazek Sargenta, który podarował jej Rook. Myślała o tych beztroskich dziewczętach zapalających swoje papierowe lampiony. Zastanawiała się, co się z nimi stało, gdy dorosły. Czy zachowały swoją niewinność, kiedy już przestały nosić kolorowe sukieneczki, mieć tak gładkie szyje i twarze bez zmarszczek? Czy nie zapomniały o radości płynącej z zabawy, ze świadomości jak przyjemnie jest brykać boso po mokrej trawie? Czy wytrwały w swojej prostoduszności, czy może jakieś dramatyczne doświadczenia targnęły ich życiem i sprawiły, że stały się nieufne i czujne? Czy stworzyły wokół swoich serc fortece na sto lat wcześniej niż opisał to Sting? Czy uprawiały seks dla sportu z byłymi żołnierzami SEAL tylko po to, żeby podnieść sobie ciśnienie? A może ze znanymi dziennikarzami, którzy znają się z Mickiem i Bono? Bez porównania – a, dlaczego nie? Jeśli chodzi o Rooka różnica polegała na tym, że najpierw podniósł jej ciśnienie i to właśnie sprawiło, że
zaczęła go pragnąć. A początkowo przyspieszony puls, później stał się jeszcze szybszy. Co sprawiło, że seks z Jamesonem Rookiem był taki niewiarygodny? Cóż, pomyślała, był namiętny, to z pewnością. Podniecający i zaskakujący, aha. No i czuły, w odpowiednim momencie, ale nie zbyt śpiesznie i nie przesadnie. Dzięki Bogu. Jego ręce grały na jej zmysłach, pewne swoich ruchów, pewne, gdzie i jak jej dotknąć i jak zabrać ją w miejsca, w których nie była już bardzo długo. Nowe było to, co ponadto ofiarował jej Jameson. Delikatną pieszczotę, szczera troskę o to, żeby ją zadowolić, żeby oboje czuli to samo. Inne było też to, że Rook był figlarny. I sprawił, że ona też taka się stała. Rook pozwolił się jej śmiać. Przebywanie z nim było zabawne. Spanie z nim było uroczyste i szczere. Jego swawolność wniosła radość do jej sypialni. Nadal mam swoją zbroję, pomyślała, ale dzisiejszej nocy Rook dostał się do środka i zabrał mnie ze sobą. Zapomniała już, jak to jest czuć się dobrze i bezpiecznie. Nikki Heat odkryła, że potrafi też być wesoła. W końcu obróciła się w stronę Rooka i zatopiła się w pościeli, by to sobie udowodnić. _________ Ranek zdążył już przemienić się w dzień, gdy przenikliwy dźwięk telefonu rozdarł ciszę. Jego ostry sygnał wyrwał ze snu Heat i Rooka. Potem usiadła na łóżku i przez chwilę mrugając oczyma i usiłując zebrać myśli. Rook podniósł głowę z poduszki. – A co to za pobudka?! – Pan już miał swoją pobudkę. Rook z zamkniętymi oczami opadł z powrotem na poduszkę, uśmiechając się lekko na samo wspomnienie gorących pocałunków i pieszczot. – I odpowiedziałem. Nikki przycisnęła komórkę do ucha. – Heat. – Cześć Nikki, nie obudziłam cię? – To była Lauren. – Nie, już nie śpię. – przetrząsnęła nocny stolik w poszukiwaniu budzika. Była 7:03. Nikki starała się oczyścić umysł. Kiedy przyjaciółka z biurka kornera dzwoni o tej porze, to z pewnością nie chodzi o sprawy towarzyskie. – Czekałam, aż będzie po siódmej.
– Lauren, w porządku. Jestem już ubrana i skończyłam gimnastykę poranną – Nikki spojrzała na swoje nagie odbicie w lustrze. – Cóż, to tylko półprawda – stwierdził Rook ściszonym głosem. – Och... Chyba masz towarzystwo. Nikki Heat, czy masz towarzystwo? – Nie, to był telewizor. Te reklamy są takie głośne – odwróciła się do Rooka i przytknęła palec do ust. – Jesteś w towarzystwie mężczyzny. Nikki nalegała na zmianę tematu. – O co chodzi Laur? – Pracuję na miejscu zbrodni. Podam ci adres. – Poczekaj, potrzebuję coś do pisania – odwróciła się w stronę toaletki i chwyciła pióro. Nie mogła znaleźć żadnej podkładki, ani papieru, wiec odwróciła swój egzemplarz „First Press” z Rookiem i Bono na okładce. Zaczęła pisać na reklamie wódki na tylnej okładce. – OK., mów. – Jestem na policyjnym parkingu dla skonfiskowanych samochodów niedaleko Javits. – Znam ten parking. To jest Zachodnia, która, trzydziesta ósma? – Tak i Dwunasta. – powiedziała Lauren. – Kierowca holownika znalazł ciało w samochodzie, który właśnie odholowywał. Pierwszy posterunek przejął sprawę, ale pomyślałam, że zadzwonię do ciebie, bo z pewnością chcesz to zobaczyć. Znalazłam coś co może mieć związek ze sprawą Matthew Starra. – Co takiego? Mów. Nikki usłyszała ściszone głosy w tle. Mikrofon zaszeleścił, kiedy Lauren zakryła go i z kimś rozmawiała. Później zwróciła się do niej. – Detektywi z Pierwszego właśnie przyjechali cali zwarci i gotowi, wiec muszę już iść. Do zobaczenia na miejscu. Nikki rozłączyła się i odwróciła się do Rooka, który siedział na brzegu łóżka. – Czy pani się mnie wstydzi, detektyw Heat? – zapytał z teatralną miną. Nikki rozpoznała wpływy Wielkiej Damy w jego eleganckim akcencie. – Usidliłaś mnie, ale ukrywasz mnie przed przyjaciółmi z wyższych sfer. Czuję się tak...tanio. – Ryzyko zawodowe. Rook zastanawiał się przez chwilę.
– Mogłaś jej powiedzieć, że jestem tu dla ochrony. – Ty? – Cóż, osłaniałem cię – wziął ją za rękę i przyciągnął bliżej siebie, tak, że stała teraz między jego kolanami. – Mam spotkanie ze zwłokami. Objął ją nogami i położył ręce na jej biodrach. – Ta noc była świetna, nie sądzisz? – Była. A wiesz co jeszcze powiem ci o ostatniej nocy? To była ostatnia noc – i odwróciła się w stronę szafy, żeby ubrać się do pracy. _________ Rook wypatrywał taksówki na Park Avenue South. Udało mu się zatrzymać wielkiego minivana kierującego się do śródmieścia. Przytrzymał drzwi dla Nikki. Rozejrzała się w około. Żywiła obawę, że kapitan Montrose mógł mimo wszystko pozostawić radiowóz dla jej ochrony i mundurowi zauważą jak o poranku wychodzi z Jamesonem Rookiem. Kiedy wsiadała do taksówki jej udo otarło się o niego. – Szukasz Pochenko? – zapytał Rook. – Nie specjalnie. Stary nawyk. Podała taksówkarzowi adres Rooka w Tribecae. – O co chodzi? – zdziwił się. – Nie jedziemy na parking policyjny? – Jedno z nas jedzie na parking, a drugie jedzie do domu się przebrać. – Dzięki za troskę, ale jeśli wytrzymasz to dziś będę nosił to samo co wczoraj. Wolałbym zostać z tobą. Aczkolwiek, oględziny zwłok to nie jest dobre zwieńczenie naszej historii. Po takiej nocy, prawdziwy Nowojorczyk powinien zaprosić cię na brunch i udawać, że zapisuje twój numer telefonu. – Nie, ty jedziesz się przebrać. Nie wyobrażam sobie, że moglibyśmy oboje pojawić się z samego rana w tej samej taksówce na miejscu zbrodni mojej przyjaciółki, z rozczochranymi włosami, a jedno z nas ma na sobie wczorajsze ciuchy. – Mogło być gorzej, moglibyśmy zamienić się ubraniami – zaśmiał się lekko i ujął jej dłoń. Zdecydowanie zabrała rękę. Nie mogła mu pozwolić na żadne wyznania. – Może nie zauważyłeś, ale nie trzymam się za ręce w trakcie pracy. To spowalnia moją szybkostrzelność.
Przez chwile jechali w ciszy. Taksówka do skrzyżowania z Houdson Street, kiedy Rook ponownie się odezwał. – Próbuję zrozumieć... czy sam ugryzłem się w język, kiedy kopnęłaś mnie w twarz, czy to twoja sprawka? Ta wypowiedz wywołała konsternację kierowcy i szybkie spojrzenie w tylne lusterko. – Chciałabym sprawdzić czy technicy mają już raport o jeansach Pochenki – oznajmiła Heat. – Nie mogę sobie w żadnym razie przypomnieć tego ugryzienia – stwierdził Rook. – Zaciemnienie miasta zapewne wywołało zastój w laboratorium, ale upłynęło już dość czasu. – Wszystko działo się tak szybko i ośmielę się stwierdzić – szaleńczo. – Założę się, że te włókna pasują do siebie – odparła Nikki. – Ale powinienem pamiętać ugryzienie. – Przeklęty zapis monitoringu. Założę się, że jakoś dostał się do środka. Wiem skądinąd, że lubi posługiwać się schodami przeciwpożarowymi. – Czy ja za dużo mówię? – zapytał Rook. – Tak. Dwie minuty później, które na szczęście upłynęły w błogiej ciszy, Rook wysiadł z taksówki przed wejściem do swojego bloku. – Jak już zrobisz co trzeba jedź na posterunek i czekaj tam na mnie. Spotkamy się jak skończę na parkingu. Rook skrzywił się i jęknął jak kopnięty szczeniak. Zaczął powoli zamykać drzwi. Nikki przytrzymała je. – Aha, tak przy okazji. To ja ugryzłam cię w język. Po tych słowach zatrzasnęła drzwi. Kiedy taksówka odjeżdżała odwróciła się i wyjrzała przez tylną szybę. Zauważyła, że twarz Rooka rozpromieniła się w radosnym uśmiechu. Czekał na chodniku, póki taksówka nie znikła za rogiem. _________ Detektyw Heat dotarła do bramy prowadzącej na policyjny parking zastanawiając się nad swym pokręconym charakterem. Cóż, wychodzi na to, że woli oglądać zwłoki, niż jeść śniadanie z przystojnym mężczyzną. Pokazała swoja odznakę umundurowanemu strażnikowi i podpisała listę.
Po dopełnieniu formalności strażnik wyszedł do niej ze swojej małej wartowni na zewnątrz, na piekące poranne słońce. Wskazał ręką furgonetkę lekarza sądowego znajdującą się na drugim końcu parkingu. Nikki odwróciła się, żeby mu podziękować, ale mężczyzna zdążył już wrócić już do środka i obecnie zajęty był chłodzeniem rękawów swojej koszuli powietrzem z okiennego klimatyzatora. Poranne słońce wisiało nisko na bezchmurnym niebie, ledwie prześwitując ponad wierzchołkiem Javits Convention Center. Heat poczuła jak ciepłe promienie liżą jej kark, gdy przystanęła, aby wziąć długi, głęboki wdech, zwyczajową pauzę, która stanowiła uhonorowanie śmierci ofiary, którą za chwilę spotka. Kiedy była już gotowa, przeszła wzdłuż długiego rzędu zakurzonych samochodów z zatłuszczonymi szybami do miejsca dochodzenia. Furgonetka lekarza sądowego i samochód techników były zaparkowane nieopodal holownika, którego hak nadal był przyczepiony do nowego Volvo w kolorze zielony metalik. Czekali już na nią, trzymając się w pewnej odległości od ciała. Zespół techników w białych kombinezonach pracował szybko, zbierając odciski z karoserii auta. Kiedy podeszła bliżej, mogła zobaczyć bezwładnie zwisające kobiece zwłoki na miejscu kierowcy. Jej głowa była przechylona w stronę otwartych drzwi. Ciało czekało, by opowiedzieć jej swoja tragiczna historie. – Przepraszam, że przeszkodziłam pani detektyw w porannej gimnastyce – Lauren Parry wyłoniła się zza tyłu furgonetki. – Nie wiele ci umknie, prawda? – Mówiłam ci, że Jameson Rook jest całkiem znośny. Nikki uśmiechnęła się kwaśno i pokiwała głową. Na jej twarzy malowało się rozdrażnienie. – Cóż, był znośny? – Ujdzie w tłoku. – Świetnie. Cieszę się, że używasz życia. Detektywi właśnie mi powiedzieli, że poprzedniej nocy miałaś bliskie spotkanie z pewnym oprychem. – Tak, po wizycie w SoHo House, było coraz gorzej. Lauren spojrzała na nią z troska. Zawahała się się, po czym podeszła bliżej. – Wszystko w porządku? – Lepiej niż u oprycha. – Moja dziewczynka. – Po tych słowach Lauren zmarszczyła brwi i
rozchyliła kołnierzyk bluzki swojej przyjaciółki, żeby dokładnie obejrzeć zasinienia na jej szyi. – Powiedziałabym, że to było bardzo bliskie spotkanie. Może trochę wyluzuj, co? Mam wystarczająco dużo klientów, nie chcę cię widzieć wśród nich. – Zobaczę co da się zrobić. – odpowiedziała Nikki. – A skoro wyciągnęłaś mnie z łóżka, to lepiej, żeby to było tego warte. Co dla mnie masz? – N.N. Jak już wspomniałam znaleziona w swoim samochodzie przez kierowcę holownika, kiedy go tu dziś odholował. Myślał, że udusiła się z gorąca. – Kobieta? W samochodzie? – Rozumiem. Ale brak prawa jazdy, bez torebki, żadnych tablic, dowodu rejestracyjnego. – Mówiłaś, że znalazłaś coś związanego z moją sprawą Matthew Starra. – Spraw dziewczynie trochę frajdy w sypialni i od razu staje się zniecierpliwiona. – Trochę? – Nikki uniosła brew. – O, i do tego się jeszcze przechwala. – Lekarka podała Nikki parę rękawiczek. Kiedy Nikki je nakładała, Lauren odwróciła się w stronę vana. Po chwili wróciła do niej z plastikową torebką. Trzymała ją dwoma palcami za jeden z rogów i wymachiwała zawartością tuż przed oczami Nikki. W środku znajdowała się obrączka. Sygnet o sześciokątnym kształcie. Sygnet, który idealnie pasował do siniaków na klatce piersiowej Starra. Sygnet, który mógł pozostawić ranę na palcu Witia Pochenki. – No i co, warto było się przejechać? – zapytała Lauren. – Gdzie to znalazłaś? – Pokarzę ci. – Lauren umieściła sygnet z powrotem w kuferku na dowody i poprowadziła Nikki w stronę otwartych drzwi Volvo. – To było tutaj. Na podłodze pod przednim siedzeniem. Nikki rzuciła raz jeszcze wzrokiem sino-białe ciało kobiety, po czym zwróciła się do Lauren. – To męski sygnet, prawda? Lekarka sądowa obrzuciła ją długim, poważnym spojrzeniem. – Chcę ci coś pokazać.
Obydwie pochyliły się nad otwartymi drzwiami samochodu, żeby zajrzeć do środka. Wewnątrz kłębił się brzęczący natarczywy rój much. Dla nich ludzkie ciało, jeszcze niedawno pełne życia, ciepłe, chłonące tlen, to przede wszystkim karmiciel dla młodych, dla następnego pokolenia. – Mamy tu kobietę, w wieku 50 – 55 lat. Ciężko będzie oszacować dokładny czas zgonu bez określenia współczynnika rozkładu w laboratorium. Była w tym upale w samochodzie dość długo. Sądzę, że… – Co zawsze oznacza z cholerną dokładnością… – Dziękuję. Na podstawie stanu rozkładu to będą cztery, może cztery i pół dnia. – A przyczyna zgonu? – Nawet pomimo przebarwień jakie powstały przez te kilka dni jasnym pozostaje co tu zaszło. Heat bez słowa wpatrywała się w drobne ciało kobiety skulonej wewnątrz. Jej twarz była przysłonięta grubą zasłoną włosów. Lauren użyła małej metalowej linijki, żeby odsunąć włosy i odsłonić głębokie siniaki z jednej strony szyi. Nikki dostała gęsiej skórki. Jej serce zaczęło tłuc się o żebra, nie pozwalając swobodnie oddychać. W ustach miała kompletnie sucho, więc głośno przełknęła ślinę. Spokój, należy zachować spokój. W myślach ponownie odtworzyła to co zdarzyło się w jej mieszkaniu przedostatniej nocy. Gdyby tylko mogła pozbyć się obrazu tego szaleńca zaciskającego palce na jej szyi. Usiłowała pozbierać myśli, odwróciwszy wzrok od ciała. – Uduszenie. – zdołała wykrztusić. – Wygląda na to, że to był ktoś na tylnym siedzeniu. Widzisz, jak były skrzyżowane palce? – Wygląda na to, że stoczyła cholernie solidną walkę. – stwierdziła detektyw. Na nogach brakowało jednego z butów, a kostki i golenie pokryte były zadrapaniami i siniakami, w miejscach gdzie kopała w deskę rozdzielczą od spodu. – Spójrz tutaj. – powiedziała Lauren – Ślady obcasów na wewnętrzne stronie przedniej szyby. O, tutaj. Jeden z butów spoczywał ze złamanym obcasem na desce rozdzielczej tuż obok schowka. – Zdaje się, że ten sygnet należy do tego, kto ją udusił. Prawdopodobnie zsunął się w czasie szamotaniny.
Heat złapała się na tym, że rozmyśla o ostatnich chwilach życia kobiety i o odważnej walce, jaką przyszło jej stoczyć. Niezależnie od tego, czy była niewinną ofiarą, czy przestępczynią, na której ktoś się zemścił, a może zginęła z jeszcze innego powodu, przede wszystkim była człowiekiem. Musiała walczyć o swoje życie. Nikki spojrzała jej w twarz właśnie po, żeby uhonorować tę walkę. A kiedy patrzyła na nią, uderzyła ją pewna myśl. Fakt, którego ani śmierć ani czas nie zdołały zaciemnić. Obrazy przesuwały się mgliście w umyśle pani detektyw. Sprzedawczynie w sklepach spożywczych, pracownice bankowe, zdjęcia kobiet z kroniki towarzyskiej, dawne nauczycielki, barmanka z Bostonu… Nic się jej nie kojarzyło. – Mogłabyś.. Nikki wskazała twarz kobiety i pomachała palcem wskazującym. Lauren ponownie odgarnęła włosy z twarzy kobiety za pomocą linijki. – Mam wrażenie, że już ją gdzieś widziałam – stwierdziła detektyw. Heat zakołysała się na obcasach i odsunęła się od denatki. Nachyliła się i teraz jej twarz znajdowała się na wysokości twarzy ofiary. Dzieliła je odległość metra. Zaczęła się zastanawiać. I nagle ją olśniło. To było nieostre zdjęcie zrobione pod kątem, z drogimi meblami w tle i oprawioną litografią ananasa na ścianie. Musi jeszcze odnaleźć to zdjęcie, aby zdobyć absolutną pewność, ale już teraz wiedziała . Spojrzała na Lauren. – Wydaje mi się, że widziałam ją na kasecie z monitoringu w Guilfordzie. Tego ranka kiedy zginął Matthew Starr. Gdy zadzwonił telefon, Heat podskoczyła jak na odgłos wystrzału. – Heat – odebrała. – Zgadnij, gdzie stoję? – Rook, nie jestem teraz w nastroju na gierki. – Podpowiem ci. Roach dostali telefon w sprawie włamania wczoraj w nocy. Zgadnij gdzie? Ogarnęła ją fala straszliwego przerażenia. – Apartament Starrów! – Stoję właśnie w salonie. I zgadnij co jeszcze, ze ścian zniknęły wszystkie obrazy.
ROZDZIAŁ 11
Trzydzieści minut później detektyw Heat dotarła do Guilford. Drzwi windy otworzyły się na szóstym, gdzie wysiadła i przeszła do miejsca, gdzie stał Raley z mundurowym funkcjonariuszem. Drzwi do mieszkania Starrów były otwarte. Futryna oznaczona była tabliczką z napisem miejsce zbrodni i oklejona niezbędną żółtą taśmą. Na drogim dywanie w hallu tuż obok drzwi porozkładane były pojemniczki z nalepkami Śledczy. Raley skinął jej głową na powitanie i przytrzymał żółtą taśmę, żeby pod nią przeszła. Nikki schyliła się i weszła do środka. Oficer z polaroidem strzelił właśnie ostatnie zdjęcie sceny zbrodni i ustąpił jej miejsca. – Jasna cholera – oznajmiła, gdy rozejrzała się po salonie. Podniosła głowę i próbowała ogarnąć spojrzeniem wszystko, co znajdowało się wewnątrz. począwszy od katedralnego sufitu rozpościerały się teraz ogołocone białe ściany. pozostały tylko gwoździe i mocowania. Heat nadal była oszołomiona tym widokiem. Ten pokój dzienny był samozwańczym Wersalem Mathew Starra. I nawet jeśli nie był to faktycznie pałac, to ten jeden pokój mógł z całą pewnością uchodzić za salę muzealną, ze ścianami wysokości dwóch pięter, ozdobionymi przez wiele cennych, jeśli nie pieczołowicie zbieranych dzieł sztuki. – To niesamowite, jak zmienia się wielkość pokoju, gdy zdejmiesz wszystko ze ścian. Rook stanął obok niej. Jego łokieć prawie dotykał jej ręki. – Wiem. Wygląda na większy. – Naprawdę? – odezwała się. – Chciałam powiedzieć, że teraz jest
mniejszy. Rook spojrzał na nią unosząc brwi. – Uznajmy, że rozmiar jest sprawą osobistego doznania. Heat rzuciła niechętne spojrzenie, po czym się odwróciła. Przy tej okazji przechwyciła szybką, wymianę spojrzeń między Raleyem a Ochoą. Udała jednak, że tego nie widzi i wróciła do pracy, w dalszym ciągu unikając wzroku Rooka. – Ochoa. Jesteśmy absolutnie pewni, że Kimberly Starr i jej syna nie było tutaj, gdy to się stało? Detektyw musiała mieć pewność, że z tą sprawą nie było powiązane porwanie. – Portier z dziennej zmiany powiedział, że wyszła wczoraj rano z dzieckiem. – Ochoa zaczął studiować notatnik, nie ufając swojej pamięci. – Mam. Portier dostał wezwanie, aby pomóc jej się z walizką na kółkach. To było około dziesiątej rano. Syn był z nią. – Mówiła, gdzie jadą? – Zamówił jej taksówkę na Grand Central. nie wie gdzie się stamtąd udali. – Raley, wiem, że mamy jej numer telefonu komórkowego. Odnajdź go i sprawdź, czy odbierze. I bądź ostrożny, przekazując jej tę wiadomość. Miała piekielnie ciężki tydzień. – Robi się – stwierdził Raley, następnie skinął głową na parę detektywów na balkonie. – Tak dla jasności, my nad tym pracujemy, czy ci od kradzieży? – Broń Boże, ale pewnie będziemy musieli współpracować. Jasne, że to ich sprawa, ale nie możemy wykluczyć, że jest to związane z naszym morderstwem. Przynajmniej nie teraz. Zwłaszcza po rozpoznaniu N.N. na taśmie z nadzoru i odnalezieniu na miejscu jej śmierci sygnetu, prawdopodobnie należącego do Pochenki. Nawet początkujący policjant umiałby połączyć fakty ze sobą. Pozostało tylko obserwować i szukać połączeń. – Oczekuję, że będziecie się dobrze z nimi obchodzić. Tylko nie zdradźcie im naszego sekretnego uścisku dłoni, OK? _________ Para z Wydziału Kryminalnego, detektywi Gunther i Francis, chętnie współpracowali , choć nie wnieśli istotnych informacji do śledztwa. W
apartamencie były wyraźne oznaki włamania. Sprawcy użyli elektronarzędzi, oczywiście zasilanych bateryjnie, aby sforsować drzwi wejściowe. – Poza tym – powiedział detektyw Gunther – wszystko zostało konkretnie wysprzątane. Ale może szczury z laboratorium coś znajdą. – Coś mi tu nie pasuje – oznajmiła Nikki. – Wyniesienie stąd łupu wymagało sporych nakładów czasu i ludzi. Zaciemnienie, czy nie, ktoś musiał coś widzieć albo słyszeć. – Zgoda – powiedział Gunther. – Pomyślałem, że powinniśmy teraz rozdzielić się i przepytać sąsiadów czy nikt nie słyszał w nocy żadnych hałasów. – Dobra myśl – Heat skinęła głową. – Czy nie brakuje czegoś jeszcze? – zapytał Rook. Nikki spodobało się to pytanie. Było to nie tylko inteligentne, ale przede wszystkim poczuła ulgę, że Rook przestał rzucać erotyczne aluzje w stylu siódmoklasisty. – Nadal to sprawdzamy – oznajmił Francis. – Oczywiście będziemy wiedzieć więcej, gdy właścicielka, pani Starr, rzuci na to okiem, ale póki co, wydaje się, że zniknęła tylko sztuka. I wtedy Ochoa wyraził to, nad czym głowili się wszyscy patrząc na puste ściany. – Mówili, że ile ta kolekcja była warta? – Mniej więcej pięćdziesiąt do sześćdziesięciu melonów – odpowiedziała mu Nikki. – Zdecydowanie warto było kraść – oznajmił Rook. _________ technicy z laboratorium przeszukiwali mieszkanie. kryminalni zajęli się przepytywaniem mieszkańców apartamentowca. Nikki w tym czasie zeszła na dół, aby porozmawiać z jedynym naocznym świadkiem – portierem z nocnej zmiany. Henry czekał spokojnie razem ze strażnikiem miejskim na jednej z kanap w holu. Usiadła obok niego i zapytała, czy czuje się na siłach z nią porozmawiać. Mężczyzna przytaknął, bez względu na to jak źle się czuł. Biedny starszy facet odpowiadał ponownie na te same pytania, które zadali mu pierwsi respondenci, a później kryminalni. A teraz cierpliwie i chętnie współpracował z detektyw Heat. Zadowolony z tego, że może opowiedzieć
komuś swoją historię. Zaciemnienie rozpoczęło się podczas jego zmiany, około 21.15. Henry powinien skończyć koło północy, ale jego zmiennik zadzwonił około jedenastej i stwierdził, że nie może przyjechać ze względu na przerwę w zasilaniu. Nikki zapytała o imię tego człowieka, zanotowała je, a Henry kontynuował. Przez większość czasu przy drzwiach było cicho, ponieważ winda nie działała. Powietrze było wyjątkowo parne i gorące. Ludzie, którzy byli w budynku, pozostawali w mieszkaniach, a ci, którzy wyszli utknęli gdzieś na mieście. Klatka schodowa i korytarze były wyposażone w oświetlenie awaryjne na niskim poziomie, ale budynek nie miał zapasowego generatora. Około wpół do czwartej nad ranem, przed wejściem zatrzymał się duży van. Portier sądził, że to furgonetka z firmy energetycznej ConEd, bo była wielka, jak jeden z ich wozów. Wysiadło z niego czterech mężczyzn w kombinezonach i zaskoczyło Henrego. Co prawda, nie widział żadnych pistoletów, ale mężczyźni mieli przy sobie wielkie latarki. Henry oberwał jedną z latarek w splot słoneczny, kiedy próbował ich zatrzymać. Napastnicy zgarnęli go z ulicy i wrzucili do holu, a następnie związali mu ręce za plecami i skrępowali nogi za pomocą plastikowych zapinek do kabli. Nikki mogła jeszcze zobaczyć plamki blado-szarego kleju na jego ciemnobrązowej skórze, w miejscach gdzie zakleili mu usta. Potem zabrali mu telefon komórkowy i przenieśli do małego gabinetu pocztowego na zapleczu i zamknęli drzwi. Nie był w stanie dobrze ich opisać, bo było ciemno i wszyscy nosili baseballówki. Nikki spytała, czy nie słyszał żadnych nazwisk, albo czy można wyłowić coś nietypowego w ich głosach, na przykład czy były wysokie, czy niskie, lub mówili z akcentem. Odpowiedział, że nie był wstanie określić ich głosów, bo nigdy ich nie słyszał. Żaden z nich nie odezwał się ani słowem. Profesjonaliści, pomyślała Heat. Henry powiedział jeszcze, że słyszał jak wychodzili i odjechali samochodem. Wtedy próbował się wydostać i zaczął kopać w drzwi. Był jednak zbyt ciasno związany i dopiero asystent kierownika go znalazł. Heat słuchała cierpliwie, odczekała chwile, kiedy zamilkł. – Wie pan mniej więcej o ktrórej wyszli z budynku? – Nie powiem dokładnie, ale to było na piętnaście, dwadzieścia minut przed tym jak wróciło zasilanie. Zanotowała: „Wyjechali przed końcem zaciemnienia. Około 4 rano.” – Proszę się chwilę zastanowić. Czy jest pan absolutnie pewien co do
godziny, jaką mi pan właśnie podał? – Tak, pani detektyw. Wiem, że była trzecia trzydzieści, gdy się pojawili, bo kiedy zobaczyłem, że ciężarówka parkuje przed budynkiem, spojrzałem na zegarek. – Jasne, oczywiście. To dobrze, to bardzo pomocne dla nas. Ale mnie zastanawia ich czas wyjazdu. Zaciemnienie skończyło się o czwartej piętnaście. Jeśli mówi pan, że odjechali jakieś piętnaście minut wcześniej, to oznacza, że spędzili tu tylko około pół godziny. Przemyślał to co przed chwilą usłyszał i skinął na znak zgody. – Czy to możliwe, żeby pan zasnął lub był nieprzytomny w tym czasie? Może wyszli później niż czwarta rano? – Och, proszę mi uwierzyć. Przez cały czas byłem przytomny. Starałem się wymyślić w jaki sposób się wydostać. – Stary dozorca zrobił przerwę, a oczy zaszły mu łzami. – Dobrze się pan czuje? – Jej spojrzenie powędrowało w stronę policjanta stojącego za nim. – Czy na pewno nie potrzebuje pan pomocy medycznej? – Nie, nie, dziękuję. Nie jestem ranny, to nie to. – Portier odwrócił się od niej i powiedział cicho. – Byłem portierem w tym budynku ponad trzydzieści lat. Nigdy nie widziałem tygodnia podobnego do tego. Pan Starr i jego zbolała rodzina. Wasz detektyw rozmawiał z Williamem, wiecie, z portierem z dziennej zmiany, o tamtym dniu. Wciąż boi się, że będzie zwolniony za to, że pozwolił wśliznąć się tym gościom. A teraz jeszcze to. Wiem, że to nie jest najlepsze zajęcie, ale ta praca dużo dla mnie znaczy. Mamy kilku charakternych lokatorów, ale większość jest dla mnie bardzo dobra. A nawet jeśli nie są, to zawsze jestem dumny z mojej służby. – Milczał chwilę, a potem spojrzał w Nikki. jego dolna warga zadrżała. – Jestem tu strażnikiem. Moim obowiązkiem ponad wszystko jest to, żeby jest upewnić się, że źli ludzie się tutaj nie dostaną. Stary człowiek nie kłamał; jego wstrząs był autentyczny. Nikki położyła delikatnie rękę na jego ramieniu. – Henry, to nie jest twoja wina – powiedziała łagodnie. – Jak to nie moja wina? To była moja zmiana. – Zostałeś obezwładniony, nie jesteś za to odpowiedzialny, nie rozumiesz? Byłeś ofiarą. Zrobiłeś wszystko, co mogłeś. – Wiedziała, że portier tylko w połowie uwierzy w jej słowa. Wiedziała, że będzie odtwarzał tę noc jeszcze wiele razy, zastanawiając się, co jeszcze mógł był
zrobić. – Henry? – A gdy ponownie skupił na niej swoją uwagę, Nikki kontynuowała – Wszyscy się staramy. Staramy się kontrolować to co do nas należy, ale czasem zdarzy się coś złego nie z naszej winy. Pokiwał głową i zdobył się uśmiech, ale bez radości. Przynajmniej raz słowa terapeuty Nikki sprawiły, że ktoś poczuł się lepiej. Zorganizowała radiowóz, który odwiózł go do domu. _________ Po powrocie na posterunek detektyw Heat zajęła się uzupełnianiem wiadomości na białej tablicy. narysowała czerwoną linię, by stworzyć miejsce na oddzielną, ale równoległą sprawę włamania. Po czym naszkicowała czasową oś wydarzeń, jakie miały miejsce zaczynając od wyjścia Kimberly Starr z synem, później okres zaciemnienia, telefon od zmiennika nocnego portiera, przybycie furgonetki i ich odjazd tuż przed końcem zaciemnienia. Później narysowała kolejną czerwoną pionową linię by wytyczyć nową przestrzeń na morderstwo kobiety o nieznanej tożsamości. Zapisała trzy kolumny, trzy listy dowodów, jedna dla każdej sprawy. – Kończy ci się tablica. – stwierdził Rook z przekąsem. – Widzę. Przestępstwa piętrzą się przed rozwiązaniem – po czym dodała. – Przynajmniej na razie. Nikki przytwierdziła zdjęcie kobiety z monitoringu hallu. przykleiła też zdjęcie, które zrobiła Lauren już na parkingu na godzinę przed jej przybyciem, przedstawiające zwłoki tej samej kobiety. – Ona nas gdzieś zaprowadzi. – To bardzo dziwne, że była w tym hallu tego ranka, kiedy zginął Starr – rzucił Ochoa. Rook przysunął sobie krzesło i usiadł. Nikki odeszła do stołu i patrzyła na poukładane fotografie, notatki i raporty. – Cóż za zbieg okoliczności. – Dziwne, tak. Zbieg okoliczności, nie. – powiedziała detektyw Heat. – Nadal zbierasz materiały do swojego artykułu o Wydziale Zabójstw? To sobie zapisz. Zbieg okoliczności niszczy sprawę. A wiesz dlaczego? Bo nie istnieje. Coś co ty uważasz za niewinny zbieg okoliczności, jest najczęściej wynikiem drańskiej konsekwencji. Jak tylko znajdziesz powód, dlaczego coś nie jest zbiegiem okoliczności to możesz już wyciągnąć kajdanki, bo cholernie szybko zatrzaśniesz je na czyichś nadgarstkach.
– Czy znamy już jej tożsamość? – zainteresował się Ochoa. – Nie. Wszystkie rzeczy osobiste zniknęły, dowód rejestracyjny i tablice też. Grupa z Trzydziestego Drugiego przetrząsa śmietniki w poszukiwaniu jej torebki w okolicach Zachodniej Sto Czterdziestej Drugiej i Lenox, skąd odholowali jej samochód. Jak coś znajdziemy, to sprawdzimy jak sobie radzą z numerem nadwozia samochodu. – Jasne. – rzucił Ochoa. – Dlaczego jeszcze nie ma wyników testu włókien? – Przez zaciemnienie. Ale rozmawiałam już z kapitanem, żeby podłożyć trochę M – 80 pod czyjś stołek w laboratorium. – Nikki przykleiła do tablicy zdjęcie sześciokątnego sygnetu, który znalazła Lauren. Umieściła je tuż obok zdjęć z autopsji przedstawiających obrażenia Starra. Zastanawiała się, czy to robota Pochenko. – Potrzebuję tych wyników na wczoraj. Raley przyłączył się do dyskusji. – Skontaktowałem się z Kimberly Starr przez komórkę. Jest w Connecticut. Stwierdziła, że miasto ją przytłaczało, więc spędziła noc razem z synem w domu letniskowym znajomej z Westport. Miejscowość nazywa się Compo Beach. – Alibi, tak? W porządku. – stwierdziła Heat. – Właściwie to powinniśmy podzielić się listą wszystkich przesłuchanych w sprawie tego morderstwa i sprawdzić alibi wszystkich. I upewnijmy się, że to obejmie też zmiennika nocnego portiera, który opuścił swoją zmianę. – Nikki wykreśliła tę pozycję ze swojego notesu i zwróciła się ponownie do Raleya. – Jak zareagowała na wieść o włamaniu? – Oszalała. Nadal czekam, aż wróci mi słuch w jednym uchu. Ale jak już mówiłaś, nie powiedziałem jej co skradziono tylko, że podczas zaciemnienia było włamanie. – Powiedział też, że pani Starr wynajęła samochód, żeby przyjechać do Guilford i że zadzwoni, kiedy będzie w pobliżu, żebyśmy mogli się spotkać na miejscu. – Dobrze, Rales. – powiedziała Heat. – Chcę, żeby ktoś z nas był na miejscu, kiedy ona to zobaczy. – Ktokolwiek to będzie, niech zabierze zatyczki do uszu. – powiedział. – Może nie będzie aż tak zdenerwowana. – rzucił Rook. – Zakładam, że kolekcja była ubezpieczona. – Muszę zadzwonić do Paxtona. – stwierdziła Nikki. – Cóż, zakładając, że tak rzeczywiście było, Kimberly powinna być
zadowolona, że tak się stało. Chociaż, przy tym całym poprawianiu urody to trudno będzie stwierdzić. Ochoa potwierdził to co przypuszczali, że przez zaciemnienie nie było zapisu monitoringu z czasu włamania. - Ale – powiedział – Gunther, Francis i ich drużyna z Wydziału Kryminalnego nadal rozmawiają z lokatorami w Guilfordzie. – Miejmy nadzieję, że to nie będzie pogwałcenie niczyjej prywatności. zadanie kilku pytań, na temat jak ciała latają za ich oknami i jak łup wartości 60 mln dolców został wyniesiony z ich budynku. _________ Detektyw Heat wolała nie ryzykować, że Kimberly Starr dotrze do apartamentu przed nią. Pojechała z Rookiem na miejsce wielokrotnego przestępstwa, by już na nią zaczekać. – Wiesz – zaczął Rook, kiedy ponownie znaleźli się w salonie. – Pani Starr powinna trzymać zapas żółtej taśmy w schowku w przedpokoju. Był jeszcze jeden powód, dlaczego Heat chciała przyjechać tu wcześniej. technicy z laboratorium kryminalnego nadal przeszukiwali mieszkanie. Pani detektyw chciała porozmawiać twarzą w twarz z jednym z tych maniaków, którzy nie często wdawali się w rozmowy z prawdziwymi ludźmi. Nawet za cenę nieustannego gapienia się na jej piersi. Jeden z nich właśnie klęczał na dywanie i rękami w lateksowych rękawiczkach napełniał torebki i buteleczki dowodami, które zbierał specjalnymi szczypcami. – Znalazłeś swoje szkła kontaktowe? – zapytała Heat. – Noszę okulary – Rzucił jej zdziwione spojrzenie. Na nosie i policzkach piegi kontrastowały z jego jasną skórą. – To był żart. – Aha. – Wstał i z zaciekawieniem spojrzał na jej dekolt. – Zauważyłam, że pracowałeś tutaj przy zabójstwie, kilka dni temu. – Naprawdę? – Naprawdę…Tim. – Twarz technika zaróżowiła się wokół jego rudych piegów. – I zastanawiałam się, czy mógłbyś mi coś powiedzieć. – Jasne. – Chodzi mi o dostęp do apartamentu. W szczególności, czy ktoś mógłby dostać się tu schodami przeciwpożarowymi? – Na to pytanie mogę odpowiedzieć empirycznie. Nie.
– Mówisz to tak pewnie. – Bo jestem tego pewien. Tim poprowadził Nikki i Rooka do sypialni, gdzie schody przeciwpożarowe spotykały się z parą okien. – Sprawdzenie wszystkich potencjalnych punktów wejścia należy do standardowej procedury. Widzicie to tutaj? To naruszenie przepisów, ale te okna są zamalowane na amen, i to od lat. Mogę określić od ilu lat jeśli pani chce, żebym przeprowadził badania w laboratorium, ale dla naszych potrzeb, powiedzmy kilka ostatnich tygodni, w żaden sposób nie mogły być otwierane. Nikki pochyliła się nad ramą okienną, żeby sprawdzić osobiście. – Masz rację. – Lubię myśleć, że w nauce nie chodzi o rację, ale o dokładność. – Dobrze powiedziane. – Nikki skinęła głową. – A zdjąłeś odciski? – Nie. To wydawało się bezproduktywne, zważywszy na to, że nie można ich otworzyć. – Mam na myśli na zewnątrz. W przypadku, że ktoś kto próbował się dostać do środka nie wiedział o tym. Technikowi dosłownie opadła szczęka. był oszołomiony i zawstydzony, gdy spoglądał na szybę. Cały róż do niedawna oblewający jego policzki zbladł nagle, a Tim z piegowatą twarzą wyglądał teraz jak całkowicie oświecony. Telefon Nikki wpadł w wibracje i odeszła, żeby odebrać połączenie. To był Noax Paxthon. – Dziękuję, że oddzwaniasz. – Zastanawiałem się, czy cię nie uraziłem. Ile to już minęło od naszej ostatniej rozmowy? Roześmiała się, Noah nie był mistrzem flirtu. – Wczoraj, kiedy przerwałam ci jedzenie lunch na wynos. Rook musiał usłyszeć jej śmiech, bo pojawił się w korytarzu. Odwróciła się i przespacerowała się kilka kroków od niego. Nie potrzebowała jego badawczych spojrzeń, ale kątem oka mogła dostrzec, że nadal trzyma się w pobliżu. – Widzisz? To prawie pełne dwadzieścia cztery godziny. Można wpaść w paranoję. Z jakiej okazji dzwonisz tym razem? Heat powiedziała mu o kradzieży kolekcji dzieł sztuki. Po tej wiadomości nastąpiła długa, bardzo długa cisza. – Jesteś tam jeszcze? – zapytała.
– Taak, ja…. Ty nie żartujesz. To znaczy, nie na ten temat. – Noah, stoję teraz w salonie. Ściany są całkowicie ogołocone. Kolejna chwila ciszy i Heat usłyszała jak Paxthon głośno przełyka ślinę. – Detektyw Heat, czy mogę pozwolić sobie na chwilę prywaty? – Proszę bardzo. – Czy kiedykolwiek zdarzyło ci się, że przeżyłaś tak wielki szok, że wydawało ci się, że sobie z tym nie poradzisz. A kiedy mimo wszystko jakoś sobie z tym poradziłaś i wtedy… Hmm, przepraszam. – Nikki usłyszała jak coś pije. – Jakoś sobie poradziłaś, i wtedy znikąd spada na ciebie kolejny miażdżący cios, a potem drugi i docierasz do takiego punktu, gdzie po prostu zastanawiasz się „Co ja do cholery robię?” I myślisz sobie, żeby to wszystko rzucić. Nie tylko pracę, ale też życie. Być jednym z tych facetów na wybrzeżu Jersey nad Atlantykiem, którzy robią kanapki w swoich chatkach, albo wynajmują hula – hop i rowery. Po prostu to rzucić. – A ty? – Cały czas. Szczególnie w tej chwili. – westchnął i zaklął pod nosem. – Więc jakie masz informacje? Jakieś twarde poszlaki? – Zobaczymy. – stwierdziła, trzymając się swojej polityki pozostawania jedynym śledczym w trakcie rozmowy. – Zakładam, że możesz mi dokładnie opisać, gdzie byłeś ubiegłej nocy? – Jezu, przechodzisz od razu do rzeczy, nie? – A teraz chcę, żebyś zrobił to samo. – Nikki odczekała, poznała już jego kroki taneczne: najpierw opór, a potem ustępowanie pod naciskiem. – Nie powinienem się wkurzać, w końcu to twoja praca, ale bez przesady, pani detektyw, . – Pozwoliła, żeby chłodna cisza pchnęła go, więc się poddał. – Ubiegłej nocy dawałem cotygodniowy wieczorny kurs w Westchester Community College w Valhalla. – A czy ktoś to może potwierdzić? – Wykładałem dla dwudziestu pięciu emocjonalnie niestabilnych studentów. Jeśli będą mówić prawdę, jeden albo dwóch mogło mnie nawet zauważyć. – A potem? – pojechałem do domu, w Tarrytown na wielki wieczór piwa i mecz Yankesi – Anioły w lokalnym barze. Poprosiła o nazwę baru i zapisała ją w notesie. – Jeszcze jedno pytanie i zniknę z twojego życia.
– Wątpię w to. – Czy obrazy były ubezpieczone? – Nie. Kiedyś były, oczywiście, ale kiedy sępy zaczęły krążyć, Mathew anulował polisę. Powiedział, że nie chce wydawać małej fortuny, żeby chronić coś co i tak znajdzie się w rękach wierzycieli po jego upadłości. – Teraz to Nikki zamilkła. – Jest tam pani jeszcze, pani detektyw? – Tak. Właśnie pomyślałam o tym, że Kimberly Starr zjawi się tu lada chwila. Czy wiedziała o likwidacji ubezpieczenia na kolekcję sztuki? – Tak, wiedziała. Kimberly dowiedziała się o tym tej samej nocy, gdy Mathew powiedział jej, że zlikwidował polisę na życie. – po czym dodał. – Nie zazdroszczę pani kilku najbliższych minut. Powodzenia. _________ Raley wcale nie żartował mówiąc o zatyczkach do uszu. Kiedy Kimbelry Starr weszła do apartamentu, histerycznie wrzeszczała na całe gardło. Kiedy wysiadała z windy już miała wściekłą minę i przeszywający wzrok. cicho jęknęła widząc elementy zamka drzwi wejściowych leżące na dywanie w przedpokoju. Jej ciało było odrętwiałe. Krew z niej uciekła, była blada jak ściana. Nikki starała się wziąć ją pod ramię, gdy weszła do swojego domu, ale kobieta delikatnie ją odepchnęła, a jej jęk przeistoczył się we wrzask rodem z horroru lat pięćdziesiątych. Odczucia Nikki w stosunku do tej kobiety zmieniły się diametralnie, gdy Kimberly upuściła swoją torebkę i ponownie zawyła wysokim głosem. Potem rozległ się następny krzyk, jeszcze bardziej przerażający, histeryczny, który zlał się z własnym echem. Kimberly nie potrzebowała niczyjej pomocy i podniosła do góry rękę, żeby powstrzymać Nikki, gdy próbowała do niej podejść. Jej krzyki stopniowo cichły, przeszły w jęk. Wycieńczona opadła twardo na kanapę. – Nie, nie, nie. – Uniosła głowę do góry i rzucając we wszystkie strony czujne spojrzenia obejmując cały pokój, jego całe dwa piętra wysokości. – Ile mam jeszcze znieść? Czy ktoś mi powie ile mam jeszcze znieść? Kto to wytrzyma? Kto? W kółko powtarzała te same beznadziejne słowa. Jej głos stał się ochrypły od krzyków. każda rozsądna, współczująca osoba obecna w pokoju nie była na tyle naiwna, żeby jej odpowiedzieć. Wszyscy czekali, aż się uspokoi. Rook wyszedł z pokoju i wrócił ze szklanką wody, którą Kimberly chciała wypić jednym haustem. Połowę szklanki jednak rozlała
na dywan, gdy zaczęła się krztusić i dławić się. Nikki usiadła koło niej, na kanapie, ale nie dotknęła jej. Kimberly kaszlała i świstała łapiąc powietrze, dopóki kaszel nie zmienił się w szlochanie. Głębokie i bolesne. Najpierw zaczęły drżeć jej wargi, potem ręce. Wreszcie nie zdołała wykryć cierpienia, odwróciła się i ukryła twarz w dłoniach, zanosząc się łzami. Było to łkanie zwieńczone okrzykiem bólu, zduszonym, niepewnym, rozpaczliwym. Dziesięć długich minut, upłynęło mimowolnie zanim Kimberly sięgnęła po swoją torebkę leżącą na podłodze. wyjęła z niej buteleczkę z lekami na receptę i popiła tabletkę resztką wody jaka jej została. Wydmuchała nos, ale bez efektu i usiadła miętosząc chusteczkę, tak jak robiła to kilka dni temu, kiedy przeżywała wieść o morderstwie jej męża. – Pani Starr? – Heat mówiła głośnym szeptem, ale Kimberly aż podskoczyła. – Chciałabym zadać pani kilka pytań, ale to może poczekać. – Dziękuję – wyszeptała i pokiwała głową. – Kiedy poczuje się pani lepiej. Mam nadzieję, że jeszcze dzisiejszego dnia. Czy mogła by pani sprawdzić, czy nie brakuje czegoś jeszcze? Kolejne przytaknięcie i kolejne wyszeptane słowa. – Tak. _________ W samochodzie podczas drogi powrotnej na posterunek, Rook skierował myśli Heat na zupełnie inne tory. – Dzisiaj rano tylko trochę żartowałem z tym zaproszeniem na brunch. A co powiesz jeśli zaproszę cię na kolację? – Powiem, że przeginasz. – Nie dała tego po sobie poznać, ale całkowicie wytrącił ja z równowagi. A niech to! – Daj spokój. Czy nie było nam dobrze ? – Nie. Było świetnie – musi zwalczyć to niespodziewane trzepotanie w środku. – Więc w czym problem? – Nie ma żadnego problemu. Więc nie stwarzajmy go sobie sami. Nie chcę, żeby to miało wpływ na pracę, OK.? A może nie zauważyłeś, że teraz mamy do czynienia nie z jednym, ale z dwoma morderstwami. A dodatkowo z wielomilionową kradzieżą. Rook skrzywił się. Nawet teraz zrobił z siebie durnia. zastanawiał się czy Heat nie pomyślała, że jego zachowanie w samochodzie było tylko pretekstem, by się do niej zbliżyć? Nieważne. Coś mu mówiło, że ta kobieta
jest odporna na jego urok. Nikki zaparkowała swój Ford Crown Victroria równolegle obok dwóch radiowozów, które parkowały równolegle przed posterunkiem na Osiemdziesiątej Drugiej ulicy. Gdy wysiedli, Rook zwrócił się do niej ponad rozpalonym metalowym dachem samochodu. – jak ci się udaje utrzymać związek przy takiej pracy? – nie interesuj się I wtedy właśnie usłyszeli jak Ochoa krzyczy do nich: – Heat, nie zamykaj drzwi! Raley i Ochoa wybiegli z komisariatu. Czterech mundurowych podążało za nimi. – Co macie? – zapytała Heat. Roach zatrzymali się przy jej drzwiach. – Ekipa od włamania zdobyła dodatkowy punkt w trakcie pukania do drzwi w Guoilford – powiedział Ochoa. – Naoczny świadek, który wracając ze służbowego wyjazdu natknął się na grupę facetów wychodzących z budynku około czwartej nad ranem dziś rano. – kontynuował Raley. – Wydało mu się to dziwne, więc spisał numery rejestracyjne furgonetki. – I nie zgłosił tego? – zdziwił się Rook. – Człowieku! Jesteś tu nowy, nie? – powiedział Ochoa. – W każdym razie sprawdziliśmy to i furgonetka jest zarejestrowana na adres w Long Island. Uniósł do góry kartkę z notatką, którą Heat błyskawicznie wyszarpnęła mu z dłoni. – Wskakujcie. – poleciła. Raley i Ochoa wiedzieli, że szybkość działania ma teraz wielkie znaczenie, więc każdy z nich już stał w otwartych drzwiach. Nikki włączyła silnik i ku ich zaskoczeniu ruszyła z piskiem opon. Rook jeszcze nie zdążył zamknąć drzwi od strony pasażera, gdy dotarli do Columbus i Nikki włączyła syrenę.
ROZDZIAŁ 12
We wnętrzu samochodu panowała zupełna cisza. detektywi i Rook nerwowo wstrzymali oddech, gdy Nikki sprytnie lawirowała między samochodami sunącymi w nieprzerwanym strumieniu miejskiego ruchu. Służbowy Ford Crown Vic pędził wprost na most na Pięćdziesiątej Dziewiątej. Ochoa uprzedził przez radio kontrolera ruchu, więc gdy dojechali do podjazdu kolejki nadziemnej na Roosevelt Island specjalnie zablokowano wagoniki. Nikki mogła teraz mknąć naprzód bez żadnych przeszkód, rozpędzając syreną ruch na drodze. Most należał do niej i do dwóch samochodów patrolowych, które razem z nią tworzyły konwój. Gdy minęli stację metra Queensboro Plaza i skręcili w Northern Boulevard wyłączyli chrypliwe syreny, chcąc uniknąć zbędnej reklamy. Adres jaki ustalili Roach był to zakład lakierniczy w przemysłowej części miasta, niedaleko stacji zwrotnicowej kolei Long Island. Pod naziemną linią metra na Trzydziestej Ósmej Alei znajdowała się niewielka grupa radiowozów okręgowego posterunku Long Island City, które czekały na nich przecznicę na południe od budynku. Nikki wysiadła i przywitała się z porucznikiem Marrem ze Sto Ósmego. Marr zachowywał się w typowy dla wojskowych sposób, był skrupulatny i spokojny. Obyło się bez uśmiechów, bez wstępów, przedstawiania się i bez uniesionych znacząco brwi. zachowywał się, jakby od zawsze pracowali razem. Oznajmił detektyw Heat, że to ona jest tutaj zwierzchnikiem, a jednocześnie był bardzo chętny do opisania taktyki jaką dla niej przygotował. Kiedy zebrali się wokół maski jego samochodu, Marr rozłożył plan okolicy. Zakład lakierniczy był już zakreślony czerwonym
markerem, a porucznik niebieskimi znakami X zaznaczał skrzyżowania przy okolicznych blokach by wskazać, gdzie zostały rozmieszczone pozostałe samochody patrolowe, skutecznie odcinając potencjalne drogi ucieczki podejrzanych z budynku. – Nikt się stamtąd nie wydostanie, chyba że wyrosną im skrzydła – oznajmił. – A nawet jeśli to mam w moim zespole kilku zapalonych myśliwych polujących na kaczki. – A co z samym budynkiem? – Standardowa rzecz w tej części lasu – położył plany architektoniczne z bazy danych Nowojorskiej Straży Pożarnej. – Jednopiętrowy budynek z cegły, wysokie budownictwo, w zasadzie tyle. Biuro u góry tutaj. Warsztat mechaniczny i toalety na tyłach, w tym miejscu. Magazyn tutaj. Nie muszę wam mówić jak podstępny może być magazyn, zakamarki, kryjówki, słabe oświetlenie, więc będziemy musieli mieć oczy dookoła głowy, prawda? Drzwi tutaj z przodu. I drugie wyjście z tyłu warsztatu. Trzy stalowe drzwi z opuszczanymi żaluzjami, dwa dojazdy do parkingu, jeden prowadzący na dziedziniec z tyłu. – Ogrodzenie? – zapytała Heat. – Siatka pokryta winylem. Do tego drut kolczasty wokół, łącznie z dachem. Nikki wodziła palcem wzdłuż linii okalających jego plan okolicy. – Co jest za płotem z tyłu? Porucznik uśmiechnął się. – Strzelcy polujący na kaczki. Ustalili, że zaczynają za pięć minut, założyli swoje kamizelki kuloodporne i wrócili do samochodów. Dwie minuty przed czasem, Marr zajrzał przez okno do samochodu Heat. – Mój obserwator mówi najbliższe drzwi są otwarte. Zakładam, że chce pani być pierwsza? – Tak, dzięki. – W takim razie będziemy wsparciem. – Spojrzał na zegarek niby od niechcenia, jakby czekał na autobus i dodał – Mój obserwator mówi też, że ciężarówka z waszymi obrazami jest na podwórku. Nikki poczuła jak jej serce przyspiesza. – To przełom. – Te obrazy są bardzo cenne? – Prawdopodobnie wystarczy na dzienne odsetki od subwencji dla
Wall Street. – Miejmy nadzieję, że nikt ich dziś nie podziurawi. – powiedział porucznik po czym wrócił do auta. na siedzeniu obok Heat pojawiły się nagle palce Ochoa . – Nie martw się. Jeśli Rosjanin jest tutaj, będziemy go mieć. – Nie martwię się. We wstecznym lusterku, odbijał się Raley z przymkniętymi powiekami. Heat zastanawiała się, jak zawsze, gdy chodziło o Raleya czy jest aż tak zrelaksowany, czy może właśnie się modli. Odwróciła się do Rooka, który siedział obok niego z tyłu. – Rook. – Wiem, wiem, zostań w samochodzie. – Właściwie to nie. Z samochodu. – Daj spokój, chcesz mnie zostawić tu na chodniku? – Nie każ mi liczyć do trzech i nie zmuszaj, żebym dała ci szlaban. Ochoa spojrzał na zegarek. – Piętnaście sekund . Wbiła w Rooka natarczywe spojrzenie. Ten przeszył ją nienawistnym wzrokiem, ale nie zamierzał ripostować. Pokornie wysiadł i zatrzasnął za sobą drzwi. Nikki rozejrzała się po wnętrzu samochodu. Porucznik Marr właśnie włączył mikrofon. Na częstotliwość TAC usłyszeli jego spokojny, rzeczowy głos. – Wszystkie jednostki zielone światło. – No, to chodźmy na pokaz sztuki – powiedziała. Nikki siedząca za kierownicą włączyła silnik, wrzuciła bieg i pojechała wolno, od niechcenia, w kierunku wyjazdu. Znienacka – z silnikiem na najwyższych obrotach – skręciła samochodem ostro w prawo. Kiedy dojeżdżała do budynku poczuła gwałtowny skurcz przepony. Serce też nie pozostało obojętne. Dłonie zwilgotniały jej od potu. Dawno temu przekonała się, że w takich momentach można uspokajać mózg ile się tylko chce, a nadnercza i tak przejmują kontrolę nad całą sytuacją. Heat wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze z płuc, co skompensowało kilka płytszych oddechów. W ten sposób zawsze odnajdywała ten słodki punkt pomiędzy nerwami i odzyskiwała utraconą na chwilę równowagę. Z naprzeciwka ulicą toczyła się formacja samochodów policyjnych zmierzających w jej kierunku. Ludzie Marra wprowadzili w życie okrążający manewr w podręcznikowy sposób. Jednocześnie zbliżali się do
zakładu lakierniczego od prawej i z lewej strony. Najbliższa brama wjazdowa była nadal otwarta. Heat przyhamowała i trzymała mocno kierownicę, by wziąć zakręt. W chwilę później Ford Crown Vic odbił się mocno na stromym zboczu podjazdu. Wóz nadal kołysał się na zawieszeniu, kiedy wjechała do środka. odgłos samochodu zatrzymującego się z piskiem opon, przerwał ciszę garażu. Czołowe reflektory auta penetrując głąb zakładu, oświetliły twarze garstki zaskoczonych ludzi. Nikki skończyła odliczanie, zanim szarpnęła za klamkę. – Pięć! – powiedziała. – Zrozumiałem! – rzucili Roach w tandemie. – Policja, nie ruszać się! Ręce do góry! – ryknęła, wyskakując z samochodu. Usłyszała zbliżające się syreny i zobaczyła błyski światła radiowozów przybywających za nią, ale się nie odwróciła w ich stronę. Po jej prawej stronie, dwóch pracowników w zakurzonych kombinezonach i z maskami malarskimi na twarzach upuściło na ziemię swoje szlifierki, których jeszcze przed chwilą używali przy starym LeBaronie. Powoli unieśli ręce do góry. Po przeciwległej stronie garażu w głębi na lewo, tuż za drzwiami do magazynu trzech mężczyzn podniosło się znad stolika ogrodowego, porzucając rozpoczętą grę karcianą. Oni również spełnili jej żądanie. – Uważajcie na graczy. – powiedziała cicho do Roacha. Następnie odezwała się już głośno do całej grupy. – Powiedziałam ręce. No, już! Te ostanie słowa „No, już!” zadziałały jak pistolet startowy. trzej mężczyźni znad stolika, do niedawna zajęci grą teraz rozpierzchli się w różnych kierunkach. Heat kątem oka zauważyła, że mundurowi już aresztowali dwóch mężczyzn od szlifierki. Skoro nie musiała martwić się o tę parę, ruszyła biegiem w pogoni za motocyklistą, który biegł wzdłuż ściany w kierunku biura. Ścigając swojego podejrzanego, Nikki spostrzegła innego mężczyznę. – Ochoa! – wrzasnęła i wskazała mu kolejnego gościa, kierującego się do wyjścia na tylne podwórko. – Za zieloną koszulą – zawołał Raley, pędząc za człowiekiem kierującym się do bocznych drzwi. Zanim skończył mówić, facet już dopadł do drzwi i naciskał klamkę. Heat minęła już miejsce, z którego mogłaby oglądać całe zdarzenie, ale słyszała wyraźnie wściekłe wrzaski chóru – Stój, policja! – wydawane przez grupę mundurowych stanowiących flankę Marra, którzy czekali w alejce. Ich wrzaski rozbrzmiewały taką kakofonią,
że aż uszy bolały. Typ, którego ścigała był wysoki i potężnie zbudowany, ale z piwnym brzuszkiem. Mimo, że Nikki zmobilizowała w sobie wszystkie siły i pędziła po betonie, facet jej uciekał. Zrobiła unik przed toczącą się na nią szafkę z narzędziami, potem wyminęła zgnieciony błotnik. była o jakieś dziesięć metrów od biura i ostatnią rzeczą, jaką zobaczyła zanim zatrzasnęły się drzwi, był jego kołyszący się szary kucyk . Dopadła do ciężkich drzwi i próbowała je otworzyć, ale klamka nie chciała ustąpić. Usłyszała tylko głośny trzask zasuwki. – Proszę się odsunąć, pani detektyw. – Marr, opanowany jak zawsze, stał tuż za nią razem z dwoma policjantami w kaskach i goglach. W rękach trzymali taran. Detektyw posłusznie zeszła im z drogi i przylgnęła do ściany, a mężczyźni ustawili się do ataku. Dwóch gliniarzy zrobiło to, co do nich należało. Jednym solidnym wymachem uderzyli w zamek. Uderzenie tarana odbiło się metalicznym echem niewielkiej eksplozji i drzwi szeroko się rozwarły. – Ubezpieczajcie mnie – rzuciła Heat. Wpadła do środka z pistoletem gotowym do strzału, nerwowo omiatając wzrokiem biuro. W pokoju rozległy się dwa strzały. Wystrzały w małym pomieszczeniu zabrzmiał ogłuszająco, a kula przeleciała nad głową detektyw i utkwiła w futrynie drzwi tuż obok Heat. Odruchowo uskoczyła i ponownie przycisnęła plecy do ceglanej ściany. – Dostałaś? – Zapytał Marr. Przecząco skinęła głową i zamknęła na chwilę oczy, żeby dokładnie przeanalizować obraz jaki powstał w jej pamięci. Miała nadzieje, że tylko ona słyszy łomot własnego serca. Wylot lufy błysnął wysoko... Okna na całej długości ściany... Ale facet był wysoko. Stał na biurku... Sięgał wysoko jedną ręką ...w ciemny kwadrat na suficie nad nim. – Chce wyjść na dach – krzyknęła puszczając się garaż na dziedziniec z tyłu, gdzie Ochoa wyprowadzał swojego podejrzanego zakutego w kajdanki. – Oczy do góry, panie detektywie – rzuciła. – Mamy małpę. Heat przemknęła równolegle do murów budynku. Cały czas patrzyła ku górze. Przystanęła na chwilę w szczelinie pomiędzy zakładem lakierniczym, a salonem szyb samochodowych. Powiodła wzrokiem po murach obu budynków, po oknach. Na drucie kolczastym broniącym dostępu na dach niczym mała flaga powiewał skrawek rozdartego materiału. Zatrzymała się na betonie bezpośrednio pod tą osobliwą banderą
i spojrzała w dół. Pod jej stopami widniały dwie jasnoczerwone plamki krwi. Detektyw odwróciła się i ściągnęła wzrokiem spojrzenie Raleya, który stał na podwórku. Gestykulując pokazała mu łuk skoku na sąsiedni dach i pobiegła pędem do bramy. Zatrzymała się na rogu dopiero co przebytej wąskiej uliczki i wyjrzała, po czym szybko skoczyła za załom muru. Chodnik był pusty. Zorientowała się, że ten typ nie zamierza opuścić dachu frontowym zejściem od przodu, ale wybierze najbardziej oddalony zakątek żeby zejść na dół. Heat przebiegła szybko chodnikiem wzdłuż fasady salonu szyb samochodowych. W duchu dziękowała, że znajdowali się w części przemysłowej miasta, a obecnie panowała fala upałów. Oba fakty sprawiły, że nie musiała mieć teraz do czynienia z ożywionymi tłumami przechodniów. Budynek stał na rogu. Przywarła plecami do betonowej ściany i czuła jak jej ciepło delikatnie muska jej kark ponad kamizelką. Jej serce tłukło się w piersiach. Ostrożnie wyjrzała zza krawędzi budynku. Nagle dostrzegła to, czego szukała. Motocyklista schodził właśnie po rynnie. Był teraz w połowie wysokości budynku. Wiedziała, że jej wsparcie jest już w drodze, ale nadal za daleko, na drugim końcu budynku. Gość musiał korzystać z obu rąk, by utrzymać równowagę. Jeśli poczeka, to za chwilę będzie na chodniku zdolny użyć broni. Heat błyskawicznie wyłoniła się zza rogu, z bronią gotową do strzału. – Policja, stój! – Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Na chodniku pomiędzy nią a motocyklistą spacerował Rook. – Chwila, to ja! – powiedział. – Ruszaj się! – wrzasnęła i gestem dała mu znak, żeby usunął się na bok. W tej chwili Rook odwrócił się i spojrzał za siebie. Po raz pierwszy ujrzał faceta schodzącego po rynnie i schował się za cysternę zaparkowaną na chodniku. Gość trzymał teraz rynnę tylko jedną ręką i a drugą sięgał po pistolet. Rozległ się głośny wystrzał. Heat zareagowała odruchowo i schowała się za ścianą. strzał chybił, dziurawiąc stos drewnianych palet pozostawionych przy krawężniku. Nagle usłyszała jak jego buty twardo wylądowały na chodniku, w towarzystwie głośnych przekleństw i głuchego brzęku czegoś metalowego na betonie. Pistolet. Heat szybko wyłoniła się zza załomu. Facet stał teraz pochylony na chodniku, z tyłkiem wypiętym w jej stronę. Starał się podnieść upuszczoną broń. Stanęła na
przeciwko niego z bronią gotową do strzału. – Stój! Nagle Rook wyłonił się z boku. Zaatakował mężczyznę na oślep, znienacka. Nikki straciła szansę na czysty strzał. dwójka mężczyzn zaczęła szamotać się i walczyć na ziemi. Rook z miażdżącą siłą uderzył mężczyznę kolanem w twarz, tak że jego głowa odskoczyła do tyłu. Wypuścił głośno powietrze, a gdy z bólu wyprostował palce, z dłoni wypadł mu pistolet. Heat podbiegła do nich razem z Raleyem. Z tyłu w niewielkiej odległości usłyszała już nadbiegających mundurowych. Gdy byli już blisko walczących, Rook raptownie przetoczył się przygwożdżając faceta do ziemi. Tuż przy jego twarzy trzymał pistolet. – Dawaj – powiedział. – Chętnie sobie postrzelam. _________ Zatrzaśnięto kajdanki na przegubach obu rąk motocyklisty i wpakowano na tylne siedzenie radiowozu, by przewieźć go na komisariat na Manhattanie. Heat, Raley, Rook i oficerowie patrolowi zgromadzili się na rogu koło zakładu lakierniczego. Kiedy szli, Rook próbował porozmawiać z Nikki, ale ona nadal była wściekła za tę nieprzemyślaną ingerencję. Bez słowa, ostentacyjnie przeszła do przodu grupy, pokazując mu tylko plecy. Gdy znaleźli się w garażu zobaczyli porucznika Marra. Był zajęty robieniem notatek do swojego raportu. – Mam nadzieję, że nie przeszkadza pani, że użyłem pani samochodu zamiast biurka – powiedział. – Był już używany w o wiele gorszy sposób. Każdy zapakowany? – Zapytała. – Jasne. Nasze dwa króliki są zakute i załadowane. Te dwa pozostałe – powiedział z ukłonem stronę pary w kombinezonach, która pracowała wcześniej przy samochodzie – wydają się być w porządku. Myślę, że ich największym problemem jest fakt, że od jutra nie będą mieć pracy. Gratuluję efektownego zatrzymania motocyklisty. – Dziękuję. I dzięki za przygotowanie tak skutecznej strategi. Jestem pańską dłużniczką. Marr wzruszył ramionami. – Cieszy mnie, że wszystkie chłopaki wrócą dziś bezpiecznie do domu na kolację. – Odłożył podkładkę do pisania na masce samochodu. – Pani detektyw, nie wiem jak pani, ale ja chętnie zajrzę do środka tej ciężarówki.
Marr i Heat przeszli razem z pozostałymi na inne podwórko, które znajdowało się z boku. Heat omiotła wzrokiem ciężarówkę, lśniącą w pomarańczowym słońcu niczym ogromny piec do pizzy. Porucznik dał znak i jeden z oficerów patrolowych pomajstrował przy tylnym zderzaku i otworzył drzwi dwuskrzydłowe. Kiedy drzwi się otworzyły, serce Nikki stanęło. Poza stosem pikowanych koców, w samochodzie nie było nic.
ROZDZIAŁ 13
W pokoju przesłuchań na posterunku, motocyklista, Brian Daniels,
wydawał się być bardziej zainteresowany opatrunkiem na swoim ramieniu niż panią detektyw. – Czekam! – rzuciła detektyw Heat. Daniels ponownie ją zignorował. Wygiął się dotykając podbródkiem ramienia i obrócił się, aby obejrzeć bandaż znajdujący się pod rozdartym rękawem z tyłu podkoszulka. Na całym ramieniu widniały ślady zadrapań i czerwone plany zakrzepłej krwi, jakie pozostawiło spotkanie z drutem kolczastym na dachu. – Ten frajer nadal krwawi? – zapytał. Przesunął się, tak aby przyjrzeć się w lustrze, ale znajdował się za daleko, żeby był w stanie cokolwiek dojrzeć, więc dał sobie spokój. Przesunął się z powrotem na plastikowym krześle. – Co się stało z obrazami, Brian? – Doc – pokręcił siwymi włosami. Kiedy przestały się już kiwać, jego kucyk wyglądał jak elastyczny wyłącznik, a włosy smętnie zwisały na plecach niczym zanieczyszczony wodospad. – Brian jest tylko w dowodzie i na potrzeby fiskusa, mów mi Doc. Nikki zastanawiała się, kiedy ostatni raz ten kawał śmiecia płacił jakieś podatki, albo wnosił opłaty przeglądu samochodowego. Ale zachowała dla siebie te rozważania. Wiedziała, że musi postępować ostrożnie, więc ponowiła pytanie. – Po tym jak opuściłeś Guilford ubiegłej nocy, gdzie przeniosłeś te obrazy? – Nie mam pojęcia, co to do cholery mówisz, paniusiu.
– Mówię o tym, co było w tej ciężarówce. – Co, koce? Są twoje. – Parsknął śmiechem i znów wygiął się w precel, żeby spojrzeć na cięcie drutem kolczastym. – Gdzie byłeś ubiegłej nocy między północą a czwartą? – Cholera, to była moja ulubiona koszulka. – Wiesz co, doktorku? Jesteś nie tylko kiepskim strzelcem, do tego jesteś bezdennie głupi. Po twoim porannym cyrkowym przedstawieniu, masz wystarczająco dużo zarzutów, aby poczuć się w Sing Sing niczym na weekendzie w Four Seasons. – No i? – A ... chcesz usłyszeć maksymalne oskarżenie? Zachowuj się dalej jak dupek. – Detektyw wstała. – Dam ci trochę czasu, żebyś o tym pomyślał. – Zamknęła teczkę i podniosła akta. – Sądzę, że to najwyższa pora. – Potem wyszła z pokoju, żeby mógł tam posiedzieć kontemplując swoją przyszłość. _________ Gdy wyszła z Sali przesłuchań, Rook już na nią czekał w głównej sali posterunku. Był sam i nie wydawał się zadowolony. – Hej! Wielkie dzięki za porzucenie mnie w malowniczym Long Island City. – Nie teraz, Rook. – Musiała otrzeć się o Rooka, gdy szła w stronę swojego biurka. Nie wiedziała, czy zrobił to celowo, nie pierwszy raz tak to urządził, żeby musieli się dotknąć. – Całą drogę tutaj pokonałem na na tylnym siedzeniu policyjnego radiowozu. Czy wiesz, co to oznacza? Ludzie z innych samochodów cały czas się na mnie gapili, jakbym został zatrzymany. Kilka razy pomachałem nawet ręką tylko po to, żeby pokazać, że nie zakuli mnie w kajdanki. – Zrobiłam to dla twojego bezpieczeństwa. – Przed czym? – Przede mną. – Dlaczego? – Zacznijmy od tego, że mnie nie słuchasz. – Znudziło mi się stanie tam. Byłem sam jak palec. Pomyślałem, że pewnie już po wszystkim, więc przyszedłem zobaczyć jak wam idzie. – I przeszkadzać w aresztowaniu. – Zainterweniowałem, jak cholera. Ten facet próbował cię zastrzelić?! – Pracuję w policji. Ludzie do nas strzelają – Znalazła wreszcie akta,
których szukała i z trzaskiem zamknęła szufladę. – Masz szczęście, że ty nie dostałeś. – Miałem kamizelkę. A tak przy okazji, jak można nosić te rzeczy? Są diabelnie niewygodne, zwłaszcza przy tak wysokiej wilgotności. Nagle przy biurku pojawił się Ochoa. Pukał swoim notebookiem w górną wargę. – Nie mamy szans na jakiś przełom, nie dziś. Sprawdziłem alibi naszych głównych podejrzanych. Wszystkie się potwierdziły. – Kimberly Starr, też? – zapytała Heat. – Dwa – w – jednym. Była w Connecticut ze swoją miłością w białym kitlu, w jego domku na plaży, więc oboje są czyści. – Zamknął notes i zwrócił się do Rooka. – Hej, człowieku, Raley powtórzył mi to, co powiedziałeś, kiedy spuściłeś łomot temu fagasowi. Rook zażenowany spojrzał na Nikki. – Nie musimy o tym rozmawiać. – „Dawaj. Chętnie sobie postrzelam.” Czyż to nie zabawne? – Ochoa przeszedł w ochrypły szept. – O tak – stwierdziła Heat. – Rook jest jak nasz własny Brudny Jamie. – W tym momencie zadzwonił telefon stacjonarny stojący na biurku, więc odebrała. – Heat. – To ja, Raley. Już jest. – Już idę – odpowiedziała. _________ Stary portier stał razem z Nikki, Rookiem i Roach w kabinie obserwacyjnej. Obserwowali jak po drugiej stronie szyby mężczyźni są ustawiani w rzędzie. – Nie musisz się spieszyć, Henry – powiedziała Nikki. Podszedł o krok bliżej do szyby i zdjął okulary, aby je wyczyścić. – Będzie ciężko. Tak jak już wspominałem, było ciemno, a oni mieli na głowach czapki . W pokoju obok stało sześciu mężczyzn i wpatrywało się we własne odbicia w lustrze. Wśród nich, Brian „Doc” Daniels, a także dwóch innych mężczyzn zatrzymanych tego ranka w nalocie na zakład lakierniczy. – Nie ma pośpiechu. Daj nam znać, jeśli ktoś wpadnie ci w oko. Albo i nie. Henry wsunął z powrotem okulary. Przez chwilę wpatrywał się w
lustro, a na jego twarzy malowało się wielkie skupienie. – Myślę, że rozpoznaję jednego z nich. – Myślisz, czy jesteś pewien? – Nikki widziała to wcześniej wiele razy. Czasem chęć pomocy lub postanowienie zemsty zmuszało dobrych ludzi do dokonywania niewłaściwych wyborów. Ponownie ostrzegła Henry'ego. – Chcę, żebyś był pewien. – Tak, jestem. – Który to? – Widzi pani tego niechlujnego faceta z bandażem na ręce i z długimi siwymi włosami? – Tak? – To facet na prawo od niego. Za jego plecami, detektywi z rozczarowaniem pokręcili głowami. Portier właśnie zidentyfikował jednego z trzech policjantów, którzy wypełniali luki w rzędzie. – Dziękuję, Henry – powiedziała Heat. – Doceniam, że pan przyszedł. _________ Detektywi i Rook wrócili do głównego działu. Idąc za podszeptem instynktu, usiedli plecami do swoich biurek i zaczęli podrzucać w leniwym tempie piłkę jeża. Zawsze tak robili, kiedy śledztwo utkwiło w martwym punkcie. Nie mogli tracić czasu, a jednocześnie musieli rozważyć wszystkie możliwe warianty wydarzeń. – Nie chodzi o to, że nasz motocyklistka gdzieś odjedzie – powiedział Rook. – Ale nie możecie go trzymać tylko za napaść na detektyw Heat? Raley podniósł rękę do góry a Ochoa rzucił mu piłkę. – Nie chodzi o zatrzymanie gościa. – Chodzi o wyciągnięcie z niego, gdzie są te obrazy. – Ochoa uniósł dłoń i Raley zwrócił mu piłkę. Mieli tak dobrze zgrane ruchy, że Ochoa nie musiał nawet się ruszać. – I kto mu płaci – dodała Heat. Rook podniósł rękę a Ochoa podał mu piłkę. – Więc jak zmusić takiego faceta, żeby mówił kiedy nie chce? Heat podniosła dłoń i Rook przelobował kulkę z kolcami, żeby łatwo ją złapała. – Zawsze pozostaje to pytanie. Chodzi o znalezienie tego czułego miejsca, gdzie można stosować nacisk. – machinalnie miętosiła piłkę w
dłoni. – Być może mam pewien pomysł. – Nigdy nie nawala. To jest moc piłki – stwierdził Raley. Ochoa powtórzył jak echo „moc piłki” i uniósł rękę. Nikki rzuciła piłkę z kolcami, a ta wylądowała wprost na twarzy Rooka. – Ha – stwierdziła. – Dziwne, nigdy wcześniej tak nie robiła. _________ Nikki Heat miała nowego klienta w pokoju przesłuchań. Był nim Gerald Buckley. – Panie Buckley, czy wie pan dlaczego zaprosiliśmy tu pana na rozmowę? Ręce Buckleya były złożone razem na stole, palce ciasno splecione. – Nie mam zielonego pojęcia – odpowiedział. Wyglądał przy tym, jakby intensywnie się zastanawiał. Heat zauważyła, że jego brwi były pofarbowane na czarno. – Czy wiedział pan, o włamaniu w budynku Guilford biegłej nocy? – Bez jaj. – Oblizał językiem usta i przejechał kłykciem palca po pijackim nosie. Na jego czole perlił się pot. – Pewnie w czasie zaciemnienia, co? – Co ma pan na myśli? – Cóż, nie wiem. No, wie pani. To nie jest poprawne politycznie, więc powiem tylko „niektóre typy” lubią poszaleć, kiedy wali się ogrodzenie. – Czuł jej wzrok na sobie. Nie mógł znaleźć bezpiecznego miejsca, na którym mógłby skupić wzrok, więc patrzył się na stary strup na swojej dłoni. – Dlaczego zadzwoniłeś, że nie pojawisz się na swojej zmianie ostatniej nocy? – Nie rozumiem pytania – rzekł, podnosząc wzrok i patrząc detektyw w oczy. – To proste pytanie. Jesteś portierem w Guilford, prawda? – Tak? – Ubiegłej nocy zadzwoniłeś do dyżurnego portiera, Henry'ego, i powiedziałeś, że nie będzie cię na nocnej zmianie. Dlaczego to zrobiłeś? – Co ma pani na myśli mówiąc „dlaczego”? – Właśnie to mam na myśli. Dlaczego? – Już powiedziałem, było zaciemnienie. Wie pani, że to miasto zmienia się w pieprzony azyl dla wariatów, jak tylko zgaśnie światło. Myśli pani, że wyszedłbym na zewnątrz? Nie ma mowy. Zadzwoniłem więc i odwołałem moją zmianę. Dlaczego robi pani z tego wielkie halo?
– Ponieważ doszło do poważnego włamania. A gdy dochodzi do czegoś takiego to każda rzecz odbiegająca od normy, coś niezwykłego, jak na przykład złamanie zwyczajowej procedury, kiedy pracownik budynku nie przychodzi do pracy, sprawia, że staję się żywo zainteresowana. I to, Gerald, jest wielkie halo. – Patrzyła na niego w milczeniu. Czekała. – Powiedz mi gdzie byłeś ostatniej nocy, a ja uścisnę twoją rękę i otworzę dla Ciebie drzwi. Buckley dwukrotnie uszczypnął płatki swojego nosa i głośno wypuścił powietrze. Heat często widziała jak robią tak narkomani wciągający koks. Zamknął oczy na całe pięć sekund, a kiedy je otworzył, oznajmił. – Chcę adwokata. – Oczywiście – detektyw miała obowiązek przychylić się do tego wniosku, ale chciała, żeby wcześniej powiedział jej coś więcej. – Czy uważasz, że potrzebujesz adwokata? – Ten facet nie tylko był głupi, na dodatek był ćpunem. Jeśli nie przestanie mówić, wiedziała, że zapuszkowałby sam siebie. – Dlaczego prosiłeś o zwolnienie ze zmiany? Byłeś w samochodzie razem z załogą włamania, czy może byłeś zbyt przerażony, że gdyby to stało się na twojej zmianie nie mógłbyś tak łatwo udawać niewinnego? – Nie powiem, nic więcej. – Cholera, była tak blisko. – Chcę adwokata. – W tym momencie skrzyżował ręce i rozparł się mocniej na oparciu krzesła. Ale Nikki Heat jeszcze się nie poddała, miała plan B. Niezawodna moc piłki z kolcami. _________ Pięć minut później była w kabinie obserwacyjnej z Ochoa. – Gdzie go umieściliście? – zapytała. – Na ławce obok biurka Spraw Wspólnotowych, w pobliżu klatki schodowej. No, wiesz. – Idealnie – powiedziała. – Skończę to w dwie minuty. Ochoa opuścił pomieszczenie, by zająć odpowiednia pozycję podczas, gdy Nikki wróciła do Geralda Buckleya w pokoju przesłuchań. – Sprowadziła już pani mojego adwokata? – Jesteś wolny. – Spojrzał na nią podejrzliwie. – Naprawdę – powiedziała. Buckley wstał, a Heat przytrzymała mu drzwi. Kiedy pojawiła się z
Buckleyem w głównym dziale, nie wpatrywała się szczególnie w stanowisko Spraw Wspólnotowych. Kątem oka zauważyła sylwetki Ochoa i Raleya blokujące Buckleyowi widok „Doca” motocyklisty, który siedział na ławce. Idea polegała na tym, żeby to Doc zobaczył Buckleya, a nie odwrotnie. Na szczycie schodów, Nikki stanęła w pozycji odźwiernego, tak aby Buckley znalazł się plecami do Doca i mógł się zatrzymać. – Dziękuję za przybycie panie Buckley – powiedziała, wystarczająco głośno. Wiedziała, że ją usłyszał. Obserwowała przez ramię Buckleya, jak Roach się rozstępują. Udawała, że nie zauważyła jak głowa motocyklisty wysunęła się, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście rozmawia z tym Geraldem Buckley. Kiedy tylko zobaczyła zaalarmowaną twarz motocyklisty, wzięła Buckleya za łokieć i sprowadziła go w dół po stopniach poza zasięg wzroku. A kiedy schodził na dół po schodach, Nikki cofnęła się i zawołała do niego – I dziękuję za współpracę. Wiem, że to trudne, ale dobrze pan zrobił. Buckley spojrzał na nią jakby zwariowała i wyszedł w pośpiechu. _________ Sprawy wyglądały nieco inaczej, kiedy Brian „Doc” Daniels wrócił do pokoju przesłuchań. Nikki zadbała o to, żeby to ona czekała na niego. Siedziała za stołem, kiedy Roach go przyprowadzili. Żelazny Kucyk chciał ją sprawdzić, próbował odczytać jakieś znaki z jej twarzy, zanim usiadł. – Co się dzieje? Co powiedział ten facet? Heat nie odpowiedziała. Skinęła na Raleya i Ochoaę, którzy wyszli z pokoju. Gdy obaj detektywi wyszli pokój przesłuchań stał się bardzo cichym miejscem. – No dalej, co on powiedział? Nikki zaczęła bawić się w otwieranie teczki i dokładne przeglądanie dokumentów. Spojrzała w górę z nad akt, spojrzała na Doca i powiedziała – Tak dla jasności, czy uważasz, że Gerald Buckley jest twoim przyjacielem? – Potrząsnęła głową i zamknęła teczkę. – Przyjacielem? Ha. On jest kłamcą. Ot,co. – Czyżby? – Buckley nie może powiedzieć nic, aby ochronić swoją dupę. – To właśnie się dzieje, kiedy rzeczy zaczynają się psuć, Doc. Ludzie zaczynają pozbywać się rodziny i przyjaciół z łodzi ratunkowej. – Milczała,
a instynkt i tysiące rozmów, które przeprowadziła w tym pokoju, podpowiadały jej, tok postępowania. Nikki pewnie skrzyżowała ramiona i odchyliła się do tyłu na krześle. – Pytanie brzmi, który z was będzie pływał z rekinami? Motocyklista zaczął rozważać różne scenariusze w głowie. – Powiedz mi, co on powiedział, a powiem ci, czy to były brednie. – Nawet nie mam zamiaru. – Więc co ja mam zrobić? Spowiadać się? Wzruszyła ramionami. – Nazwijmy to współpracą. – Aha, jasne. – Hej, twoja kolej, Doc. Sprytny facet się z tego wywinie. Prokuratorzy będą żądali krwi. Czyja to będzie krew, twoja czy Buckleya? – Podniosła akta. – Raczej nie Buckleya, bo on był dziś sprytniejszy. – Wstała. – Do zobaczenia na rozprawie. Motocyklista myślał jeszcze przez chwilę. Pokręcił grzywą włosów i powiedział – Zgoda, oto prawda Boża. Nie ukradliśmy żadnych obrazów. Kiedy włamaliśmy się do apartamentu, już ich tam nie było. _________ – Wierzę kolesiowi – oznajmił Raley. Siedział na swoim krześle z nogami opartymi na niskiej szafce z dwiema szufladami. Heat stała przy tablicy, przerzucając marker z ręki do ręki. – Ja też. – Zdjęła nasadkę pisaka i zakreśliła czas od przyjazdu ciężarówki do Guilford, do jej odjazdu na osi czasu. – Nie ma sposobu, żeby mogli wynieść wszystkie dzieła sztuki w pół godziny. Załóżmy, że Henry nie mylił się, co wyłączyłoby go na godzinę. Nadal nie mieli szans. – Wrzuciła marker do aluminiowej rynienki pod tablicą. – Czy mogli zostać niezauważeni albo nieusłyszeni w budynku pełnym ludzi? Zdecydowanie nie. Ze swojego miejsca, Rook podniósł rękę. – Czy mogę zadać pytanie? Heat wzruszyła ramionami. – Mów. – Muszę poćwiczyć. – zachichotał Raley. Nikki stłumiła własny uśmiech i kiwnęła głową na Rooka, żeby kontynuował. – Czy Penn i Teller mają załogę od włamań? Bo ktoś z pewnością
wziął te wszystkie obrazy. Po drugiej stronie sali detektyw Ochoa odłożył na widełki słuchawkę telefonu i oznajmił: – Madre de Dios. – Odsunął się nogą od biurka, przejechał przez długość pokoju na krześle na kółkach, zatrzymując się przy grupie. – Mam coś wielkiego. Są już wyniki z analizy numeru nadwozia tego Volvo z parkingu. – Spojrzał w dół i przeczytał z notatek. Zawsze tak robił, kiedy miał ważną informację i nie chciał czegoś pomylić. – Pojazd został zarejestrowany na nazwisko Barbara Deerfield. Wykonałem kilka telefonów, rozmawiałem też z działem osób zaginionych. Barbara Deerfield zaginęła. Jej pracodawca zgłosił to cztery dni temu. – Kto był jej pracodawcą? – Powiedziała Heat. – Sotheby. Nikki przeklęła. – Dom aukcyjny... – Zgadza się – powiedział Ochoa. – Nasza zmarła kobieta była rzeczoznawcą.
ROZDZIAŁ 14
Raley wrócił do działu niosąc marynarkę nonszalancko na jednym palcu. Jego niebieska koszula była mokra od potu. – Przyniosłem ci prezent z Sotheby. Nikki wstała zza biurka. – Uwielbiam prezenty. Co to jest, obraz Homera Winslowa, czy Wielka Karta Swobód? – Coś jeszcze lepszego. – Podał jej złożony w pół arkusz papieru. – Pozwolili mi wydrukować stronę z kalendarza pani Deerfield. Sorki, że jest taka wymięta i w ogóle, ale skwar jest nieznośny. Nikki trzymała kartkę ostrożnie dwoma palcami, jakby mogła zarazić się z niej jakąś groźną śmiertelną chorobą. – To jest mokre?! – To tylko pot. Podczas gdy Nikki ostrożnie rozkładała arkusz i czytała jego zawartość, Ochoa obrócił się w fotelu przy biurku i zakrył słuchawkę telefonu dłonią. – Nigdy nie widziałem, żeby ktoś się pocił tak mocno jak ty, człowieku. Uścisk twojej dłoni to jak ściskanie tyłka Sponge Boba. – Ochoa, uważam, że o niektórych sprawach warto jest myśleć, nie mówić – Rook podszedł do Nikki i przez ramię wbił wzrok w kartkę. – W porządku, mamy teraz... – Nikki uznała, że Rook stoi niebezpiecznie blisko, więc podała mu kartkę, żeby stworzyć nieco dystansu. – Mamy potwierdzenie, że Barbara Deerfield była umówiona na
wycenę w apartamencie Starra tego ranka, kiedy zginął. – I tego ranka, kiedy sama zginęła – Zauważył Rook. – Prawdopodobnie. Ciągle potrzebujemy potwierdzenia czasu zgonu od patologa, ale uznajmy to za bezpieczne założenie. – Nikki użyła markera, aby zapisać spotkanie Barbary Deerfield ze Starrem na osi czasu na tablicy, a następnie odłożyła pisak. – Nie zamierzasz dopisać jej śmierci na tablicy? – zapytał Rook. – Nie. Bezpieczne czy nie, to tylko założenie. – Zgoda. – zastanowił się, po czym dodał – Może dla ciebie. Raley zdał jej sprawozdanie czego udało mu się dowiedzieć o ofierze od jej współpracowników. Wszyscy w biurze Sotheby byli załamani i wstrząśnięci wiadomością. Po tym jak ktoś znika, zawsze ma się nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży, ale to było potwierdzenie najgorszych obaw. Barbara Deerfield miała dobre stosunki z kolegami, była pod każdym względem stabilna, kochała swoją pracę, cieszyła się szczęśliwym życiem rodzinnym, z dziećmi w collegu i była zachwycona planowanymi wakacjami z mężem w Nowej Zelandii. – Też bym tak chciał. – powiedział Raley – Tam jest teraz zima. Żadnego szpetnego potu. – Sprawdź rodzinę, przyjaciół i miłosne trójkąty. To na początek, ale mój instynkt podpowiada mi, że nie znajdziemy tu nic ciekawego, jak sądzisz? Raley zgodził się. Ochoa odłożył telefon. – To byli Technicy. Mam dwie wiadomości, od której mam zacząć? – Spojrzał na detektyw Heat, ale zważywszy na mowę jej ciała zdecydowanie rozsądniej będzie jej teraz nie drażnić. – Mam dwa zestawy wyników. Po pierwsze, włókna z balkonu pasują do dżinsów Pochenko. – Wiedziałem! – powiedział Rook. – Szumowina. Nikki zignorowała ten wybuch. Jej serce waliło jak oszalałe, ale zachowywała się tak, jakby śledziła notowania na giełdzie w Tokio, czekając na raport o ruchu drogowym w radio. Nauczyła się przez lata, że każdy przypadek miał swoje życie. Ten nie był jeszcze blisko rozwiązania, ale właśnie wkraczali w etap, w którym w końcu miała twarde dane, które mogła oddzielić od fikcji. Każdy element wymagał wsłuchania się, a ekscytacja, szczególnie jej własna, wprowadzała tylko zbędny zamęt. – A po drugie, miałaś rację. Na zewnątrz okien przy wyjściu
ewakuacyjnym znaleziono odciski palców. I wiemy, do kogo należały. – Bez jaj! – powiedział Rook. Detektyw Heat siedziała i zastanawiała się nad tym co usłyszała przed chwilą. – OK. Tak więc mamy jeden dowód, który wskazuje na to, że Pochenko wyrzucił Matthew Starra z balkonu, i kolejny, który w pewnym stopniu stwierdza, że bezskutecznie próbował dostać się przez okno. – Wróciła do tablicy i napisała Pochenko obok „włókien”. W pustym miejscu, wpisała „dostęp?” i zakreśliła. Podczas gdy ona stała przy tablicy, przerzucając marker z ręki do ręki – jej nowy nawyk, jak zauważyła – wzrokiem powędrowała do zdjęcia sześciokątnego sygnetu, a następnie do siniaków na tułowiu Matthew Starra. – Detektywie Raley, jak bardzo masz dosyć przeglądania taśmy wideo z Guilford? – Całkowicie? Położyła dłoń na jego ramieniu. – Zatem znienawidzisz swoje następne zadanie. – Potem zdjęła rękę z jego ramienia i dyskretnie musnęła swoje udo. Ochoa zaśmiał się pod nosem i zanucił piosenkę z kreskówki SpongeBob. _________ Raley odszukał i załadował taśmę wideo, a Heat w tym czasie wykonała zwyczajową rundę telefonów i przejrzała dane w komputerze. Chciała sprawdzić dane o drobnych kradzieżach, napadach i rabunkach bankomatów. Musiała zweryfikować, czy wśród najnowszych doniesień nie znajdzie wzmianki o Pochenko. Ślad po nim zaginął od kradzieży w drogerii. Przyjaciel Nikki, tajniak z obyczajówki, który zajmował się Rosyjską dzielnicą w Brighton Beach, też nic nie znalazł. Heat tłumaczyła sobie, że te kompulsywne kontrole to dobra praca śledcza, a nie tylko bezmyślna skrupulatność. Ale w głębi serca nie podobał jej się pomysł, że na wolności jest niebezpieczny człowiek, który ma z nią osobiste porachunki i właśnie wymknął się z poza zasięgu policji. To stanowiło wyzwanie dla cenionych zdolności detektyw Heat. Na ogół potrafiła oddzielić emocjonalne aspekty od pracy nad sprawą. Po za tym, ona była policjantką, a nie ofiarą. Nikki pozwoliła sobie na chwilowe wkroczenie na
murawę pełnego człowieczeństwa, a następnie sprawnie wróciła na swoją ścieżkę. Gdzie on się podział? Taki człowiek, wielki, niewątpliwie rzucający się w oczy, ranny, uciekający, odcięty od swojego mieszkania, musiałby się przekształcić w padlinożercę w pewnym sensie. Chyba, że miał system wsparcia i/lub ukryty zapas pieniędzy, jego obecność powinna być gdzieś zauważona. A może już miał te niezbędne rzeczy. Być może. Sytuacja nie wyglądała dobrze. Odłożyła słuchawkę kończąc ostatnie połączenie i rozejrzała się niewidzącym wzrokiem. – Być może dostał się do jednego z tych reality show, gdzie odseparowują zawodników na jakiejś bezludnej wyspie by jedli robale i krzyczeli na siebie – stwierdził Rook. – No wiesz, jak w „Wyprawie Robinson”. _________ – Czarna z jedną płaską, prawda? – Nikki postawiła kawę na biurku Raleya. – Och ... dzięki. Doceniam. – Raley przeglądał na szybkim podglądzie wideo z hallu w Guilford. – Chyba, że to oznacza kolejną nockę ślęczenia nad tym. – Nie, to nie potrwa długo. Przewiń do Mirka i Pochenko i zwolnij. – Raley miał już dużo doświadczenia w tej sekcji. Szybko znalazł dokładnie moment, gdy wchodzili z ulicy. – OK, gdy znajdziesz Pochenko, zatrzymaj. Raley zatrzymał obraz i manipulował, żeby powiększyć twarz Rosjanina. – Czego szukamy? – Nie tego – oznajmiła. – Ale chciałaś zatrzymać na tej klatce. – To prawda. A co my robimy? Skupiamy się tylko na jego twarzy, żeby potwierdzić tożsamość, prawda? Raley spojrzał na nią i uśmiechnął się. – No, jasne. Już rozumiem. – Zmienił ustawienia i powiększył inną część obrazu. Nikki spodobało to, co zrobił. – Dokładnie. O to chodziło. Rales, szybko łapiesz. Od teraz pozwolę ci przeglądać wszystkie taśmy z nadzoru. – Przejrzałaś mój plan zostania posterunkowym magikiem od wideo. –
Przesunął myszkę na drugą część stopklatki i pracował nad powiększeniem. Gdy miał już czego chciał, usiadł wygodnie na krześle i powiedział – I jak? – Proszę już nie obstawiać. Mamy zwycięzcę. Dłoń Pochenko wypełniała teraz cały ekran. A na nim, całkiem niezłej jakości ujęcie jego sześciokątnego sygnetu, tego samego, który pokazała jej Lauren na parkingu. – Czy możesz mi to zapisać i wydrukować, Magiku Raley? Kilka minut później, Heat dodała zdjęcie sygnetu Pochenko do galerii, która rosła na tablicy. Rook stał oparty o ścianę i podniósł rękę. – Czy mogę zadać pytanie? – Rook, rozumiem, że to pytanie to kolejna próba do twojego amatorskiego szalbierskiego show, do którego ćwiczysz codziennie. – Rozumiem, że to oznacza zgodę. – Podszedł do tablicy i wskazał na zdjęcia z autopsji Starra przedstawiające tułów. – Co dokładnie powiedziała twoja psiapsiółka patolog o siniakach i sygnecie? – Ona ma imię. To jest Lauren, a powiedziała, że wszystkie siniaki na tułowiu miały wyraźne znaki sygnetu poza jednym. Spójrz. – Wskazała każdy siniak. – Siniaki z sygnetem : Tutaj, tutaj, tutaj i tutaj. Rook wskazał na jeden z siniaków. – Ale ten tutaj, jedyny cios, ta sama ręka, bez śladów sygnetu. – Może go zdjął – powiedziała Nikki. – Przepraszam, pani detektyw, ale kto teraz spekuluje? Nikki mruknęła i potrząsnęła głową. Jego rzeczowość ją wkurzyła. Poniekąd nienawidziła Rooka. Był dziennikarzem, a wydawało mu się, że już wszystko wie na temat pracy policjanta. – Pochenko miał na ręce sygnet, kiedy razem z Mirkiem przyszedł „zachęcić” Starra do zapłaty długu, prawda? – Rook zaczął boksować powietrze. – Bum, bum, i bum. Powiedz Raleyowi, żeby ponownie przewinął taśmę. Założę się, że Pochenko wciąż miał sygnet na palcu, kiedy wychodził. – Raley? – Heat rzuciła głośno przez salę. – Nienawidzę cię – odkrzyknął Raley i przeładował wideo, żeby to sprawdzić. – Po tym, jak wyszli pewnie pojawiła się ta kobieta, rzeczoznawca sztuki. Przyszła na umówione spotkanie ze Starrem, a później też wyszła. To jest moja spekulacja – powiedział Rook.
– Ten siniak tutaj, jeden bez znaku, pojawił się później, kiedy Pochenko wrócił później, by zabić Starra. Pochenko nie miał już sygnetu, ponieważ stracił go w samochodzie, kiedy dusił Barbarę Deerfield. Heat przygryzła wargę, myślała czy coś im nie umknęło. – To wszystko ma sens, jest bardzo prawdopodobne. – Nie uważasz zatem, że właśnie rozwikłałem zagadkę śmierci Barbary Deerfield? – Och, słyszałam. Ale czy nie brakuje ci jeszcze jednego, większego szczegółu, Panie Reporterze? – To znaczy? – To jest duży znak zapytania – powiedziała detektyw. – Jeśli istnieje związek pomiędzy tymi dwoma morderstwami, to dlaczego Pochenko zabił Barbara Deerfield jako pierwszą? To jest zasadnicze pytanie. Popracuj wstecz, cofnij się do motywów, a zazwyczaj odkryjesz kto jest mordercą. Rook spojrzał na tablicę, i z powrotem na Heat. – Wiesz, Mick Jagger nigdy nie zmuszał mnie, żebym tak ciężko pracował. Ale Heat go nie słuchała. Była skupiona na Ochoa, który właśnie wracał do działu. – Czy już wpłynął? – Zapytała. Ochoa trzymał w ręku kilka złożonych dokumentów. – Doskonale. – Co się dzieje? – Powiedział zdziwiony Rook. – Niektórzy ludzie czekają na wpłynięcie statku, a ja czekam na nakaz aresztowania. – Heat podeszła do biurka i podniosła swoją torbę. – Jeśli obiecasz, że tym razem będziesz grzecznym chłopcem to pozwolę ci popatrzeć jak idę kogoś aresztować. _________ Heat i Rook weszli po schodach starej, obskurnej kamienicy. zatrzymali się na drugim piętrze, na podeście schodów. To był stary bliźniak z czerwonobrunatnego piaskowca w Hells Kitchen. komuś wydawało się, że warto by pomalować, ponieważ wszytko było tutaj malowane, zamiast naprawione. O tej porze dnia, w powietrzu unosiła się dziwna kombinacja zapachów środków dezynfekcyjnych i gotowania. Dusznawy skwar sprawiał tu wrażenie bardziej namacalnego. – Czy na pewno jest tutaj? – Rook zapytał szeptem. A mimo to jego głos odbił się echem, niczym w rotundzie katedry.
– Na pewno – powiedziała. – Mieliśmy go pod obserwacją przez cały dzień. Nikki zatrzymała się przy drzwiach mieszkania nr 27. Cyfry z mosiądzu dawno temu i wiele razy były pomalowane farbą. Skamieniałe kropki jasnozielonej emalii skapywały z siódemki. Rook stał naprzeciwko drzwi. Nikki położyła mu ręce na biodrach i przestawiła go na bok. – Na wypadek gdyby strzelał. Nie oglądałeś nigdy WatchCops? – Stała po przeciwnej stronie drzwi. – Teraz, zostań w korytarzu dopóki nie powiem, że jest czysto. – W takim razie mogłem zostać w samochodzie. – Nadal możesz. Rook zastanawiał się, wziął pół kroku do tyłu i oparł się o ścianę z rękami skrzyżowanymi na piersiach. Heat zapukała. – Kto tam? – dobiegł stłumiony głos z wewnątrz. – Policja! Geraldzie Buckley, proszę otworzyć drzwi, mamy nakaz. – Nikki policzyła do dwóch, obróciła się i kopnęła w drzwi wywarzając je. Odsunęła drzwi i weszła do mieszkania, zahaczyła łokciem o zamykające się drzwi i przeszła dalej. – Stój, nie ruszaj się! Dostrzegła jak Buckley znika w korytarzu. Upewniła się, że salon był pusty zanim pobiegła za nim. Z niewielkim opóźnieniem wkroczyła do sypialni, ale dało mu to wystarczająco dużo czasu, żeby dać nogę za okno. Przez zasłony widziała, że Ochoa czeka na niego na schodach przeciwpożarowych. Buckley zatrzymał się i zaczął wracać z powrotem do środka. Nikki znienacka przyszła mu z pomocą, chowając pistolet w kaburze i szarpiąc go za kołnierz. – Wow – powiedział Rook pełen podziwu. Nikki odwróciła się i zobaczyła go stojącego w sypialni za nią. – Sądziłam, że jasno się wyraziłam, kiedy powiedziałam, żebyś poczekał na zewnątrz. – Tam śmierdzi. Przenosząc uwagę z powrotem na Buckleya, który leżał z twarzą na podłodze, wyciągnęła mu ręce za plecy. _________ Gerald Buckley, niesławny portier z Guilford, kilka minut później siedział już zakuty w kajdanki w własnej jadalni. Nikki i Rook siedzieli po obu jego stronach go podczas Roach przeszukali jego mieszkanie.
– Nie wiem, dlaczego się mnie czepiasz – stwierdził. – Robisz tak za każdym razem gdy gdzieś jest kradzież, zamęczasz ludzi, którzy tam pracują? – Nie dręczę Cię, Gerald – powiedziała Heat – Ja cię aresztuję. – Chcę adwokata. – I będziesz go mieć. Wiesz mi, przyda ci się. Twój kumpel od motorów, Doc? Hmm ... nie chcę powiedzieć „puścił farbę”, bo to za bardzo ... jak Starsky i Hutch – Dygresje Nikki zaczęły go wkurzać, więc stały się bardziej natarczywe. Jeśli trochę nim potrząśnie, to rozwiąże mu język, pomyślała. – Bądźmy bardziej cywilizowani, powiedzmy, że wskazał cię w oświadczeniu pod przysięgą. – Nie znam żadnego gościa od motorów. – Ciekawe. Ponieważ Doc, który nota bene jest motocyklistą, mówi, że to ty go zatrudniłeś, żeby dokonać kradzieży obrazów w Guilford. Powiedział też o pośpiesznych rozmowach z nim, w czasie zaciemnienia. Poprosiłeś go, by zebrał grupę i włamał się do mieszkania Starrów i ukradł wszystkie dzieła sztuki. – Gówno prawda. – Trudno jest zebrać grupę do tak dużej roboty jak ta, w krótkim czasie, Gerald. Doc mówi, że zabrakło mu ludzi i poprosił cię, żebyś dołączył jako czwarty. I właśnie myślę, że dlatego musiałeś zadzwonić i powiedzieć Henry'emu, że nie dotrzesz na swoją zmianę. Uwielbiam ironię. Musiałeś zadzwonić i powiedzieć, że nie możesz pracować, po to, żeby przyjść i podpieprzyć te obrazy. Cenisz sobie ironię, Gerald? – Dlaczego przetrząsacie moje mieszkanie? Czego szukacie? – Wszystkiego, co może zatruć ci życie – Heat powiedziała. Raley pojawił się w drzwiach, w ręku trzymał pistolet, i kontynuował przeszukanie. – To może się przydać. Mam nadzieję, że masz zezwolenie na to cacko, albo to będzie bardzo kłopotliwa wizyta. – Szmata. – Wiesz o tym – powiedziała z uśmiechem. Buckley odwrócił głowę i siedział cicho. – To by było na tyle. – Detektyw Heat? – Ochoa zawołał z salonu. Raley przyszedł i zajął jej miejsce obok więźnia. Nikki wstała. Buckley spojrzał na Rooka i zapytał: – Na co się gapisz?
– Na człowieka po uszy w gównie. Ochoa stał na drugim końcu kanapy, obok otwartych drzwi barek. Wskazał na wnętrze. – Znalazłem to ukryte tutaj za miętowym sznapsem i butelkami z ginem. – ręką odzianą w rękawiczkę podniósł aparat. Drogi, wysokiej jakości lustrzanka cyfrowa. – Spójrz tutaj. – Odwrócił korpus aparatu do góry nogami, żeby mogła zobaczyć małą prostokątną etykietę z inwentaryzacji z kodem kreskowym i numerem seryjnym na dole. A nadruk powyżej kodu głosił, „własność Sotheby”.
ROZDZIAŁ 15
Jameson Rook stał w pokoju obserwacyjnym posterunku i wpatrywał się przez lustro weneckie na pokój przesłuchań, gdzie czekał Gerald Buckley. Nieświadomy niczego mężczyzna był w całkowicie zaabsorbowany dłubaniem w nosie. Za plecami Rooka niespodziewanie otworzyły się drzwi i równie szybko się zamknęły. Łokieć detektyw Heat przypadkiem otarł się o jego ramie, gdy stanęła obok niego i zaczęła przypatrywać się przez szybę. Rook ani drgnął, czerpiąc przyjemność z ciepła, jakie towarzyszyło temu przelotnemu kontaktowi. – Uroczy – stwierdziła Heat. – Wiesz, co jest gorsze? Nie mogę się oderwać – rzeczywiście, Rook nadal nie odrywał wzroku od szyby, gdy to mówił. – Czy ludzie naprawdę nie wiedzą, że po drugiej stronie tego lustra inni na nich patrzą? I facetowi wcale nie przeszkadza fakt, że jest zakuty w kajdanki. – skończyłeś już? – Tak. – Sotheby potwierdził, że według numeru seryjnego aparat należał do Barbary Deerfield. Karta pamięci jest pełna zdjęć z kolekcji sztuki Starra. – Wykonane tego ranka? – zapytał Rook. – Na zdjęciach powinna być stopka z datą i czasem. – O, zadziwiająco dobre. Ktoś tu nadąża – Rook wykonał szarmancki ukłon w jej stronę, a Nikki kontynuowała. – Tak, zrobione tego ranka. Raley skopiował wszystkie zdjęcia na twardy dysk. – Raley, jest nowym królem nowoczesnej technologii. – Sądziłam, że został magikiem.
– To oznacza, że Buckley albo tam był, kiedy kobieta została zabita lub później dostał jej aparat od Pochenko. – Rook odwrócił się do niej. – Czy może obrażam twój metodyczny sposób dochodzenia swoją lekkomyślną spekulacją? – No, w sumie to nie. Tym razem się z tobą zgodzę, pisarzyku. Tak czy inaczej, ten aparat fotograficzny łączy Buckleya i Pochenko – Przeszła w stronę drzwi kierując się do pokoju przesłuchań. – Zobaczymy, czy uda mi się z niego wydusić co ich łączy. Już naciskała na klamkę, kiedy Ochoa nadszedł z sali. – Przyjechał jego adwokat. – A wiesz, wydawało mi się, że słyszałam jak podjeżdżała śmieciarka. – Możesz mieć mało czasu. Jakimś cudem zaginęła jej teczka, gdy przechodziła przez bramkę ochrony. – Ochoa, ty psie. – Wrr. Buckley siedział wyprostowany na swoim krześle, kiedy do pomieszczenia weszła pani detektyw. Wiedział już, że to nie będzie łagodne przesłuchanie w stylu gry wstępnej, jakie odbywał wcześniej w tym samym pokoju. Starał się stwarzać pozory oporu, ale jednocześnie intensywnie koncentrował się na pani detektyw. Chciał odgadnąć jak głęboko siedzi w gównie. Wszystkie te rzeczy zdradzały detektyw Heat, że nie był aż tak twardy jakiego zgrywał w tym momencie. Gdy zobaczyła jego błądzące spojrzenie, wiedziała już, że na pewno się potknie. Może nie w trakcie tego spotkania, ale już wkrótce. Oni wszyscy w końcu się wywracali. – Szmata wróciła – oznajmiła Heat i usadowiła się na krześle. Nikki musiała się śpieszyć. Wiedziała, że jego prawniczka zjawi się zdecydowanie za wcześnie. Ale musiała rozegrać tę partię pokera. Spojrzenie Buckleya już go zdradziło, a ona nie miała zamiaru dawać mu forów ujawniając swoją niecierpliwość. Usiadła więc ponownie z rękami skrzyżowanymi na piersiach, jak robiła to do tej pory. Buckley nerwowo oblizał usta. Jak tylko zauważyła, że jego suchy język chowa się za dziąsła, zaczęła. – Czy czuł byś się urażony, gdybym powiedziała, że nie wydajesz mi się typem, który kradnie dzieła sztuki? Zauważyłam, że robiłeś dużo rzeczy: handlowałeś prochami, ukradłeś samochód, nie płaciłeś rachunków w restauracjach. Ale żeby zorganizować wielomilionową kradzież dzieł sztuki? Przykro mi, ale jakoś tego nie widzę – Detektyw usiadła i pochyliła
się ku niemu. – To ty zadzwoniłeś do Doca, żeby zorganizował ekipę, ale ktoś musiał wcześniej zadzwonić do ciebie i chcę wiedzieć, kto to był. – Gdzie jest mój adwokat? – Gerald. Czy kiedykolwiek zdarzyło ci się oglądać telezakupy, gdzie jest mowa o specjalnej ofercie ograniczonej czasowo, więc musisz działać już teraz? Zważywszy na nadciągającą burzę, z którą przyjdzie ci się zmagać, to jesteśmy w tej strefie, ty i ja. – Jego oczy szybko mrugały, ale jeszcze nie ustępował. Heat nacisnęła w innym miejscu. – Oczywiście, że nie oglądasz zbyt wiele z telezakupów. Przeważnie są późno w nocy, a to jest zazwyczaj twoja zmiana w pracy. Wzruszył ramionami. – Ty to wiesz i każdy inny też. – Ale to zmusza mnie, żeby się zastanowić. Kiedy przeglądaliśmy wideo z monitoringu w Guilford, tego dnia gdy zginął Matthew Starr, widzieliśmy cię tam wczesnym popołudniem. – No, i co z tego? Przecież tam pracuję. – Tak też sobie pomyślałam, kiedy Cię zobaczyłam na nagraniu na drugi dzień. Ale ostatnie wydarzenia, sprawiają, że muszę spojrzeć na twoją obecność w zupełnie innym świetle. – Hej, nie zabiłem pana Starra! – Zanotuję sobie – Heat błysnęła zębami w uśmiechu. – Zastanawiam się nad czymś innym, a ty jesteś facetem, którego warto zapytać. Przypadkiem nie pomogłeś komuś dostać się do budynku podczas swojej nieoficjalnej wizyty, prawda? Wiem, że drzwi prowadzące na dach są zamknięte. Czy to możliwe, że otworzyłeś je dla ktoś, gdy się tam kręciłeś około 12:39 ? Rozległo się ciche stukanie do drzwi. Cholera, Ochoa właśnie zasygnalizował przybycie pełnomocnika. – Gerald? To jest oferta ograniczona czasowo. Z pokoju obserwacyjnego sączył się stłumiony damski głos wygłaszający jakąś tyradę. – To chyba mój prawnik – powiedział Buckley. Brzmi jak wiertło dentystyczne, pomyślała Nikki. – No i co? Czy wpuściłeś kogoś do środka przez drzwi na dachu? Kiedy otworzyły się drzwi towarzyszył im intensywny ruch powietrza. Do środka wszedł Ochoa z kruchą kobietą w garniturze koloru błota. Przypomniała Nikki kogoś, kto byłby w stanie zatrzymać kolejkę w sklepie
spożywczym nalegając na kontrolę cen pietruszki. – To jest karygodne – oznajmiła kobieta. Nikki zignorowała jej słowa i dalej naciskała Buckleya. – Skąd masz ten aparat fotograficzny? – Proszę nie odpowiadać na to pytanie. – Nie zamierzam. Skoro w pomieszczeniu pojawił się prawnik, Heat postanowiła zmienić taktykę. Zatrzymała się w poszukiwaniu odpowiedzi i pozwoliła sobie na odpowiednią do sytuacji chwilę milczenia. Rozpoczęła rozsiewanie ziarna. – Czy Pochenko dał ci go w prezencie w zamian za pewną przysługę? – Mój klient nie ma nic do powiedzenia. – A może ty sam zgarnąłeś od niego aparat? Pochenko nie jest typem, z którego można zdzierać, Gerald. – Pani detektyw, ta rozmowa dobiega końca. Nikki uśmiechnęła się i wstała. – Będą inne – I wyszła. _________ Wkrótce po tym jak Roach wymeldowali się z posterunku na resztę dnia, Nikki usłyszała jak Rook skrada się za jej plecami, by podglądać na jej komputerze pokaz slajdów z aparatu Barbary Deerfield. Fotografie nie były najlepszej jakości. Wszystkie przedstawiały ujęcia na wprost każdego obrazu w dwóch odsłonach. Jedno ujęcie w naturalnym świetle, a następnie przy użyciu lampy błyskowej. – Najwyraźniej to były zdjęcia tylko do wewnętrznego użytku. Nie nadają się, żeby umieścić je w broszurze, ani na stronie – powiedziała Nikki. – A więc to, jakby jej notatki ze spotkania z Matthew Starrem. – Zgadza się. I Lauren, moja, jak to ją nazwałeś „psiapsióła” dzwoniła i potwierdziła zgon nastąpił około południa tego samego dnia. – Nikki nadal przeglądała zdjęcia. Rook musiał odgadnąć jej nastrój, bo zamiast zwycięsko triumfować, patrzył przez chwilę w milczeniu. Ale tylko chwilę, zanim powiedział: – Jesteś wolna dziś wieczorem? Heat nadal klikała myszą, utrzymując stały rytm. Trudno było się zorientować czy czerpała przyjemność z tego prywatnego pokazu sztuki, czy szukała wskazówki albo robiła obie rzeczy na raz. – Dziś zamierzam pracować.
– To jest praca. A może chciałabyś poznać najsłynniejszego złodzieja sztuki w Nowym Jorku? Cóż, emerytowanego złodzieja. Nikki siedziała oszołomiona, po czym odwróciła się ku niemu. – Casper? – Znasz go? – Słyszałam o nim. Czytałam artykuł w Vanity Fair, który o nim napisałeś kilka lat temu. – pożałowała swoich słów w momencie, kiedy je wypowiedziała. Ale było już za późno. – Czytałaś mój artykuł? – Rook, czytam. Czytam wiele różnych rzeczy. Nie ekscytuj się za bardzo. – Starała się bagatelizować sytuację, ale właśnie odsłoniła mu swoje karty. – W każdym razie – powiedział – pomyślałem, że jeśli ktoś próbuje przenieść trochę sztuki w tym mieście, to Casper będzie o tym wiedział. – A ty możesz mi zorganizować spotkanie z nim? Rook spojrzał na nią z udawaną pogardą. – Jasne – powiedziała – co ja sobie myślałam? Jesteś po imieniu ze wszystkimi w tym mieście. Wyjął swój telefon komórkowy i przeglądał kontakty. Nie patrząc na Nikki, powiedział: – Ten kawałek w Vanity Fair był pięć lat temu. A jednak go pamiętałaś? – Był dobry. Pouczający. – I pamiętasz, że to ja go napisałem? – ... Tak. Potem spojrzał na nią z góry – Pouczający. _________ W getcie galerii antyków na południe od Union Square, przysłowiowy rzut beretem ze Strand Bookstore, Heat i Rook podeszli do pojedynczych szklanych drzwi między domem meblowym Shaker i sklepem z rzadkimi mapami. Na drzwiach na poziomie wzroku widniał napis w stylu lat czterdziestych ze złotymi zdobieniami głoszący „C. B. Phillips – Wyceny". Nikki sięgnęła, żeby nacisnąć dzwonek osadzony w metalowej ramie. – Nie robiłbym tego – odparł Rook. – Dlaczego nie?
– Nie obrażaj człowieka. – Podniósł palec wskazujący sygnalizując jej, żeby chwilę poczekała. To było dokładnie dwie sekundy zanim rozbrzmiał brzęczyk otwierający drzwi. – To jest Casper. Wiedział. On zawsze wie – powiedział Rook i otworzył drzwi. Wspięli się po schodach z jasnego wypolerowanego drewna o łagodnym spadku. Dookoła rozchodził się mdły zapach starej biblioteki publicznej. Na końcu podestu, gdy zatrzymali się przed wejściem do pokoju Nikki przypomniała sobie jedną z Prawd Nowego Jorku: Nigdy nie można powiedzieć na podstawie drzwi, co się za nimi znajduje. Cichy salon rzeczoznawcy C.B. Phillipsa był oddalony tylko o jeden rząd schodów od Broadwayu, ale stanowił istną podróż w czasie i przestrzeni. Był to ogromny gabinet opuszczony przez ludzi, pełen ciemnych, ciężkich mebli obitych aksamitem. Ozdobne nity połyskiwały w świetle niskich stołowych lamp osłoniętych abażurami z frędzlami w odcieniu bordo i ściennych kinkietach w kolorze ochry. Ściany zdobiły elitarne dzieła sztuki przedstawiające sceny morskie, buldogi w stroju wojskowym oprawione w ozdobne mahoniowe ramy z rzeźbionymi aniołkami. Nikki spojrzała w górę i przypatrywała się wiekowemu wzorowi w kolorze cyny na suficie, gdy tuż obok niej rozległ się cichy głos. Aż podskoczyła z wrażenia. – Dużo już czasu minęło, Jameson – jego słowa były miękkie niczym unoszący się zapach whisky i palących się świec. W jego głosie pobrzmiewała nuta Europejskiego akcentu, chodź Nikki nie potrafiła go zidentyfikować. Głos brzmiał przyjemnie. Wytworny starszy mężczyzna zwrócił się do Heat. – Przepraszam, jeśli panią zaskoczyłem. – Pojawił się pan znikąd – odpowiedziała. – To talent, który dobrze mi służył. Wychodzenie po cichu to regresywna umiejętność. Przykro mi to mówić, choć doprowadziło mnie to na wygodną emeryturę. – Wskazał na swój salon. – Proszę przodem. – Kiedy spacerowali po grubym orientalnym dywanie, dodał – Tylko mi nie mów, że przyprowadziłeś detektywa z policji. Nikki przystanęła. – Nie powiedziałam, że jestem detektywem. Starszy człowiek po prostu się uśmiechnął. – Nie byłem pewien, czy zechcesz się ze mną zobaczyć, gdybym ci to
powiedział, Casper – stwierdził Rook. – I pewnie by tak było. I byłaby to moja strata. – W innej sytuacji to zabrzmiałoby jak zabawna zaczepka w barze. Zamiast tego, wytworny niewysoki człowiek sprawił, że Nikki się zarumieniła. – Proszę usiąść. Casper zaczekał, aż ona i Rook zajmą miejsca na sztruksowej granatowej kanapie, po czym sam zasiadł w fotelu z zielonej skóry. Nikki zauważyła przez lniane spodnie ostry zarys jego rzepki, kiedy zakładał nogę na nogę. Nie nosił skarpetek, a jego kapcie sprawiały wrażenie zrobionych na zamówienie. – Muszę przyznać, że pod każdym względem jest pan taki, jakim sobie pana wyobrażałam. – Jej się wydaje, że w moim artykule wyglądałeś bardzo wytwornie – powiedział Rook. – Och, proszę, to stara etykieta – Casper odwrócił się do niej. – To nic takiego, proszę mi wierzyć. Kiedy będzie pani miała tyle lat co ja, definicją wytworności będzie to, że się dziś rano goliłem. – Zauważyła, że jego policzki błyszczały w świetle lampy. – Ale jedna z najlepszych detektywów w Nowym Jorku nie ma czasu na zwyczajowe odwiedziny. A ponieważ nie jestem zakuty w kajdanki i nie odczytywane są moje prawa, mogę bezpiecznie założyć, że moja przeszłość jeszcze mnie nie dogoniła. – Nie, nic z tych rzeczy – powiedziała Heat. – I wiem, że jest pan na emeryturze. – Mężczyzna odpowiedział lekko wzruszając ramionami i otworzył dłoń mając nadzieję, że pani detektyw uwierzy, że nadal jest złodziejem dzieł sztuki i włamywaczem. I rzeczywiście przekonał ją, a przynajmniej wprawił w zastanowienie. – Detektyw Heat bada sprawę kradzieży sztuki – powiedział Rook. – Rook mówił mi, że jest pan osobą, z którą warto porozmawiać o wartościowych transakcjach sztuki w mieście. Tych oficjalnych i nieoficjalnych. Znowu odpowiedział wzruszając ramionami i machaniem ręki. Nikki stwierdziła, że człowiek miał rację. Ona nie ma żadnego prawa wpadać tak z niezapowiadaną wizytą, usiąść wygodnie na kanapie i dociekać. – W czasie zaciemnienia ktoś włamał się do Guilford i ukradł całą kolekcję Matthew Starra. – Ha, podoba mi się to. Nazwanie tego wychwalanego galimatiasu kolekcją. – Przełożył kościste kolana. – Jak widzę, zna pan sytuację – powiedziała.
– Z tego co mi wiadomo, to nie jest żadna kolekcja, a jedynie zbiór wulgarności. Heat skinęła głową. – Słyszałam już podobne uwagi. – Podała mu kopertę. – To są kopie zdjęć z kolekcji, wykonane przez rzeczoznawcę. Casper przeglądał zdjęcia z nieukrywaną pogardą. – Kto zestawia Dufy z Severinim? Dlaczego nie dodać toreadora lub klauna na czarnym aksamicie? – Może pan je zachować. Miałam nadzieję, że mógłby je pan przejrzeć lub pokazać odpowiednim ludziom. A jeśli usłyszy pan, że ktoś próbuje sprzedać choć jeden z nich, proszę dać mi znać. – To złożona prośba – odparł Casper. – Ta, czy inna strona tego równania mogą wiązać się z moimi przyjaciółmi. – Rozumiem. Kupujący nie interesuje mnie tak bardzo. – Oczywiście. Chcesz złodzieja. – Mężczyzna zwrócił się do Rooka. – Czasy nie zmieniły się aż tak bardzo, Jameson. Nadal chcą tego, kto wziął na siebie całe ryzyko. – Różnica jest taka, że ten, kto to zrobił prawdopodobnie dokonał więcej niż kradzieży sztuki. Jest też możliwość zabójstwa, być może dwóch – stwierdził Rook. – Nie możemy mieć takiej pewności – powiedziała Heat. – Tak, dla ścisłości. – Mój boże. Nie owijasz w bawełnę – Elegancki stary złodziej zmierzył Nikki długi spojrzeniem pełnym szacunku. – W porządku. Znam jednego, czy dwóch niekonwencjonalnych kupców sztuki, którzy mogliby coś wiedzieć. Trochę popytam ze względu na Rooka. I nie zaszkodzi też trochę dobrej woli ze strony żandarmerii. Nikki pochyliła się, żeby podnieść torebkę i już chciała mu podziękować, ale gdy spojrzała przed siebie już go nie było. – O czym on mówił? – spytał Rook. – Myślę, że nadal ma wielkie wyjścia. _________ Nikki stała w pokoju socjalnym na posterunku i patrzyła przez okienko mikrofalówki na obracający się wewnątrz kartonik z grillowaną wieprzowiną i smażonym ryżem. Kręciło jej się w głowie z niewyspania i głodu. Nie po raz pierwszy zastanawiała się ile czasu spędzała w tym
budynku obserwując przez okno i czekając na wyniki. Jeśli nie był to pokój przesłuchań i nie patrzyła na podejrzanych, to wpatrywała się w kuchenkę mikrofalową na resztki. Jej myśli krążyły bezustannie wokół tego, że znalazła się tak blisko celu. Nie chciała już czekać, żeby tylko znalazł jakieś rozwiązanie i nie musiała czekać. Rozległ się dzwonek kuchenki i Nikki wyjęła z niej parujące czerwone opakowanie z wypisanym mazakiem napisem Detektyw Raley z obu stron i trzema wykrzyknikami. Jeśli naprawdę to miał na myśli, zabrałby pudełko ze sobą do domu. A potem pomyślała o blaskach i cieniach policyjnego życia. Kończąc dzień pracy z jeszcze większą ilością pracy przed sobą, jedząc kolację z resztek, które nawet nie należały do niej. Oczywiście, Rook nalegał na wspólny wieczór. Oczywistą zaletą jego hojnej oferty, by zaangażować Caspera był fakt, że spotkanie skończyło się w porze kolacji. Nawet tej wilgotnej i niewygodnej nocy nie ma to jak usiąść na zewnątrz na Statku w Café Basin z widokiem na łodzie na rzece Hudson. Delektować się koszami pełnymi hamburgerów z grilla i schłodzonym piwem z ocynkowanego wiaderka pełnego lodu. Nikki powiedziała Rookowi, że miała randkę. Kiedy jego twarz zaczęła się zmieniać, dodała, że to randka z posterunkową białą tablicą. Nie chciała się nad nim znęcać. Nie tak po prostu. W po godzinach, w ciszy działu, bez telefonów i wizyt, które mogłyby ją rozpraszać, detektyw Heat siedziała zatopiona w aktach sprawy. Przed nią piętrzyły się rozrzucone zdjęcia, niczym wielki lśniący porcelanowy krajobraz. Kilka dni temu siedziała na tym samym obrotowym krześle, w tym samym otoczeniu późnych godzin nocnych. Tym razem dysponowała już większą ilością informacji. Biała tablica wypełniona była nazwami, terminami i fotografii. Od jej poprzednich nocnych rozważań w ciszy posterunku popełniono jeszcze dwie zbrodnie. Trzy, jeśli liczyć atak przez Pochenko. – Pochenko – powiedziała. – Gdzie Pochenk – go? Nikki poddała się medytacji. Nie postrzegała siebie jako mistyczki, ale wierzyła w siłę podświadomości. Cóż, przynajmniej swojej podświadomości. Wyobraziła sobie swój rozum jako białą tablicę i wymazała z pamięci rzeczy, które mogłyby ją rozpraszać. Oczyszczając swój umysł stała się otwarta na to, co znajdowało się przed nią i wszelkie wzory, w jakie układały się jak dotąd dowody. Myśli Nikki płynęły. Opuściła zabłąkane drogi i powróciła do sprawy. Chciała wyrobić sobie
ogólne wrażenie. Chciała się dowiedzieć, co jej to powie. I chciała wiedzieć, co przegapiła. Heat odbywała podróż, szybując nad dniami i nocami tej sprawy korzystając z wielkiej tablicy, jako jej Fodora. Widziała ciało Matthew Starra na chodniku i ponownie Kimberly w otoczeniu sztuki i bogactwa w jej fałszywie przygotowanej pozie żalu. Widziała siebie w trakcie rozmów z ludźmi z otoczenia Starra: jego rywalem, doradcą, bukmacherem i Rosyjskim egzekutorem, jego kochanką, z portierami. Kochanka. Coś, co powiedziała ta kobieta przyciągnęło jej uwagę. Pewien dokuczliwy szczegół. Nikki zwracała uwagę na takie znaki, bo to był jak głos, którym Bóg obdarzył wskazówki. Wstała i podeszła do tablicy. Stanęła naprzeciw informacji od kochanki, którą tam umieściła. Biurowy romans, przechwycony list miłosny, liderka, która opuściła firmę, cukiernia, szczęśliwa, brak motywu. I wtedy spojrzała w bok. Romans z nianią? Była kochanka widziała Starra w Bloomingdale z nową kochanką. Ze Skandynawii. Nikki uważała, że Agda jest osobą bez znaczenia, a co ważniejsze, ma odpowiednie alibi na czas zabójstwa. A jednak coś ją jeszcze dręczyło. Odłożyła pusty kartonik po chińszczyźnie na biurku Raleya i przyczepiła do niego karteczkę, dziękując „Raley!!!”. Przewrotnie postawiła trzy wykrzykniki. Pod spodem napisała kolejną notatkę, żeby przyprowadził Agdaę o dziewiątej na pogawędkę. _________ Trzy radiowozy z Trzynastego stały zaparkowane przed jej mieszkaniem, kiedy dotarła na miejsce. Detektyw Heat przywitała się z oficerami i poszła na górę. Tej nocy nie zadzwoniła do kapitana, żeby ich odwołać. Ślady na szyi Barbary Deerfield były jeszcze świeże w jej umyśle. Nikki była wyczerpana i pragnęła snu. Żadnych przyjemnostek. Wzięła prysznic zamiast kąpieli. Kiedy ułożyła się wygodnie w łóżku, poczuła zapach Rooka na poduszce obok. Przytuliła się do niej i oddychała głęboko zastanawiając się, czy powinna do niego zadzwonić, żeby przyjechał. Zanim zdążyła sobie odpowiedzieć, zasnęła. Było jeszcze ciemno, kiedy zadzwonił jej telefon. Dźwięk wybudził ją z głębokiego snu, musiała przez pewien czas mrugać powiekami, żeby zorientować się gdzie jest. Zaspana sięgnęła po telefon ze stolika nocnego,
więc ręce odmówiły jej posłuszeństwa i telefon wylądował na podłodze. Zanim udało się jej znaleźć aparat, dźwięk dzwonka ucichł. Rozpoznała numer i szybko wybrała pocztę głosową. – Hej, tu Ochoa. Zadzwoń do mnie od razu jak to odsłuchasz, dobrze? Jego głos wprost drżał ze zniecierpliwienia, co było do niego nie podobne. Pot na nagiej skórze Nikki błyskawicznie ją schłodził, gdy wysłuchała jego wiadomości do końca: – Znaleźliśmy Pochenko.
ROZDZIAŁ 16
Nikki chowała swoją bluzkę w spodnie zbiegając po schodach swojego mieszkania. Biegła po dwa, trzy stopnie naraz po cichu modląc się, żeby się nie potknąć i nie spaść. Rzuciła się pędem w stronę policyjnego cruisera i poprosiła mundurowych, żeby ją podwieźli. Byli zadowoleni, że przerwała monotonię ich służby. Heat wskoczyła do środka, a pojazd ruszył ostro z piskiem opon. O 5 rano ruch na West Highway Side był znikomy, więc błyskawicznie kierowali się do śródmieścia. – Znam ten teren. Tam nie ma dostępu od tej strony – Nikki powiedziała do kierowcy. – Zamiast zawracać na Dziewięćdziesiątej Szóstej, po prostu wyskoczę przy następnym zjeździe. Wysiądę, gdy dojdziesz do końca rampy i dalej pójdę pieszo. Samochód jeszcze toczył się powoli na dole Siedemdziesiątej Dziewiątej, gdy Heat oświadczyła funkcjonariuszowi, że jest gotowa wysiąść. Po tym jak wyskoczyła z wozu odwróciła się jeszcze przez ramię, aby podziękować za pomoc i puściła się biegiem w górę ulicy. W chwilę później pędziła co tchu pod autostradą. Na drodze prowadzącej do rzeki przeskoczyła ponad resztkami martwego gołębia. W oddali widziała już migoczące policyjne światła. Znalazła w końcu drewniana ławkę na trawiastym pagórku, gdzie Lauren Parry pracowała w pospiechu nad trupio bladym ciałem Pochenko, garbiąc się nad masywnym ciałem i napełniając plastikowe woreczki dowodami. Gdy Nikki zjawiła się obok niej, była spocona i czerwona na policzkach. Oddychała ciężko po szaleńczym biegu. – Złap oddech, Nik, on się nigdzie nie wybiera – powiedziała patolog
z troską. – Chciałam do ciebie zadzwonić, ale Ochoa mnie ubiegł. – Wygląda na to, że ten facet nie będzie cię już gnębił – detektyw Ochoa dołączył do nich. Heat ostrożnie stąpała wokół miejsca, gdzie leżało ciało. To był jeden z tych malowniczych zakątków na porośniętym trawą stoku pomiędzy ścieżką rowerową, a brzegiem rzeki, gdzie można odpocząć podczas tej niebotycznej fali upałów. Teraz to było miejsce ostatniego odpoczynku Pochenko. Uważnie przyglądała się zwłokom. Postawny Rosjanin siedział na ławce zwróconej w stronę rzeki Hudson. Jego blade ciało osunęło się niezgrabnie na bok. Miał na sobie inne ubranie niż tej nocy, kiedy zjawił się w mieszkaniu Nikki i próbował ją zabić. Jego szorty i biały podkoszulek wyglądały na nowe. Jak przystało na uciekającego przestępcę, traktował sklepy jako swoją prywatną garderobę. Strój Pochenko pochodził wprost ze sklepowej półki, z tą jedyną różnicą, że teraz był pokryty krwią. – Znalazł go patrol szukający bezdomnych – powiedział Ochoa. – Namawiali ludzi do przejścia w chłodne miejsca. – Nie potrafił się oprzeć i dodał – Wygląda na to, że ten tutaj pozostanie już na zawsze chłodny i spokojny. Nikki zrozumiała czarny humoru Ochoa, ale w tej chwili nie potrafiła wykrzesać z siebie nastroju do żartów. Kimkolwiek był Witia Pochenko, teraz był martwy. Wprawdzie odczuwała ulgę na myśl, że jest bezpieczna i nic jej już z jego strony nie grozi, ale to było jednak tylko jej subiektywne przekonanie. Pochenko należał teraz do kategorii ofiara przestępstwa i należała się mu taka sama sprawiedliwość, jak wobec kogokolwiek innego. Jednym z licznych talentów Nikki Heat w pracy była jej zdolność do oddzielania własnych uczuć od trzeźwego zawodowego osądu. Umieszczała je skrzętnie w pudełku i potrafiła za każdą cenę zachować chłodny profesjonalizm. Żadnemu z morderców nie udało się zniszczyć jej psychiki. Spojrzała jeszcze raz na Pochenko i stwierdziła, że w tym przypadku będzie potrzebować większego pudełka. – Co tu mamy? – Nikki zapytała Lauren Parry. Lekarka skinęła na Nikki, żeby podeszła z tyłu ławki. – Pojedynczy strzał w tył głowy. Niebo zaczęło się przejaśniać, a słońce przebiło się przez chmury. Znów zapowiadał się upalny, wilgotny dzień. Łagodna słoneczna poświata dała Nikki lepszy widok na otwór po kuli w krótkiej fryzurze Pochenko. – Tu jest oparzenie od wylotu lufy – stwierdziła pani detektyw.
Usiłowała pozbierać myśli, odwróciwszy wzrok od śmiertelnej rany okaleczonego ciała. – Zgadza się. Więc to musiał być strzał z bardzo bliskiej odległości. I spójrz na pozycję jego ciała. Miał tę cholerną ławkę całą dla siebie, a siedzi na jednym końcu. – Ktoś siedział z nim. Brak oznak walki? – Heat skinęła głową. – Żadnych – powiedziała lekarka. – Więc to najprawdopodobniej znajomy albo wspólnik, skoro udało mu się podejść tak blisko. – Na tyle blisko, żeby zaatakować znienacka – powiedział Ochoa. – Wystarczy zajść go od tyłu i bum. – Wskazał za nimi na West Side Highway, która już zapełniała się osobami rano dojeżdżającymi do pracy. – Nie ma żadnych świadków, a ruch uliczny prawdopodobnie stłumił wystrzał. Nie widzę też kamer monitoringu miejskiego skierowanych w tę stronę. – A co z bronią? – Nikki zapytała panią patolog. – Mały kaliber. Powiedziałabym, że to dwadzieścia pięć, jeśli zamierzasz przystawić pistolet do mojej głowy. – Lauren, kochanie, musisz się bardziej postarać. – Chciałbym, ale to zbyt dobry biznes. – Potem wskazała na martwego Rosjanina. – Te oparzenia na twarzy i złamany palec, twoja robota? – Heat skinęła głową. – Coś jeszcze powinnam o tym wiedzieć? – Tak – powiedział Ochoa. – Nie zadzieraj z Nikki Heat. _________ Rook czekał na komisariacie, kiedy Heat i Ochoa wrócili. – Słyszałem o Pochenko – Rook pochylił smutno głowę. – Wyrazy współczucia z powodu twojej straty. – Hej, pisarzyk nadąża – roześmiał się Ochoa . I znów, Nikki zignorowała ten wisielczy humor. – Ochoa, sprawdź ponownie ludzi śledzących Mirka. Wiemy, że był wspólnikiem Pochenko. Chcę wiedzieć, gdzie był jego przyjaciel, kiedy Pochenko został zastrzelony – powiedziała Heat. Detektyw Ochoa skinął głową i odszedł telefonu. Rook postawił na biurku przed Heat kubek z Dean & DeLuca. – Proszę bardzo, przyniosłem ci kawę, taką jak zwykle. Bez tłuszczu, bez pianki, podwójne waniliowe latte.
– Wiesz co sądzę o wykwintnych kawach. – A jednak pijasz taką co rano. Jesteś taką skomplikowaną kobietą. Wzięła od niego kubek i upiła łyk. – Dzięki. To bardzo miłe. – Zadzwonił jej telefon. – Następnym razem pamiętaj o wiórkach czekoladowych. – Bardzo skomplikowaną – powiedział Rook. Nikki podniosła słuchawkę. To był Raley. – Mam dwie sprawy – oznajmił. – Agda czeka na ciebie w zewnętrznym. – Dzięki, będę za chwilę. A ta druga? – Zanim poszedłem wczoraj do domu zadłużyłem się w tym Chińczyku. _________ – Czy mam jakieś kłopoty? – zapytała Agda. Heat przyglądała się jej. Agda Larsson była przebrana na rozmowę. Miała na sobie ubranie w stylu vintage z East Village i różowo – biały zegarek Swatch z kolekcji Beach Volleyball na jednym nadgarstku, a sznurkową bransoletkę na drugiej ręce. Szczypała jeden z węzełków bransoletki i miętosiła go pomiędzy kciukiem a palcem. – Nie, to tylko formalność. To stwierdzenie było tylko częściowo prawdą. Nikki zasadniczo starała się być skrupulatna w trakcie rozmowy. Chciała znać odpowiedź na jedno pytanie, bardzo dokuczliwe pytanie. Zada je w odpowiednim momencie. Najważniejsze, aby wszystko rozegrało się w odpowiedniej kolejności, a to oznaczało wybieranie właściwych słów we właściwym czasie. – Jak sobie radzisz z tym wszystkim? Morderstwo i włamanie, chyba byłaś gotowa wracać z powrotem do Szwecji. Agda skinęła przecząco głową. – Och, to jest bardzo przykre, tak? Ale w moim kraju też mamy morderstwa. Prawie dwieście zeszłym roku, jak mówią. – W całym kraju? – Tak, czyż to nie straszne? Takie rzeczy dzieją się wszędzie. – Agda, chciałbym zadać ci kilka pytań na temat życia w rodzinie państwa Starr. Dziewczyna powoli kiwnęła głową.
– Pani Kimberly uprzedziła mnie, że może mnie pani o to zapytać, kiedy jej powiedziałam, że muszę tu przyjść. Zaciekawiona Heat wyprostowała się. – Czy ostrzegła cię przed rozmawianiem na ten temat? – Nie, powiedziała, żebym mówiła to co zechcę. – Tak powiedziała? Niania zaśmiała się i potrząsnęła swoimi blond włosami tak, że opadły równo na ramiona. – Właściwie to powiedziała, że to nie ma znaczenia, bo policja i tak jest niekompetentna i nie mogą rozgryźć tej strawy. – Agda odczytała brak zainteresowania ze strony Nikki i zmarszczyła brwi. Daremna próba poważnego spojrzenia. – Ona mówi, co jej się podoba. Pani Starr. I dostaje to, czego chce, pomyślała Heat. – Jak długo pracujesz dla niej? – Dwa lata. – Jak układają się wasze relacje? – Och, ona potrafi być trudna. Bez powodu potrafi na mnie krzyczeć „Agda zabierz Matthew do parku”, lub puka do drzwi mojej sypialni w środku nocy, „Agda, Matthew zachorował i wymiotuje, idź to posprzątać.” – Przedwczoraj pani Starr i jej syn wyjechali z miasta. – To prawda, pojechali do domku na plaży doktora Van Peldt w Westport. W Connecticut. – Nie wyjechałaś z nimi. Czy spotkaliście się na miejscu, czy ewentualnie na Grand Central? – Nie pojechałam z nimi – Agda potrząsnęła przecząco głową. – Co robiłaś? – Zostałam na noc u przyjaciółki w NYU. Heat zapisała „NYU” w notesie. – Czy to jest normalne? To znaczy, jeśli pani Starr puka w środku nocy do twoich drzwi w kwestii opieki nad dzieckiem, to założę się, że zabiera Cię także na swoje wycieczki poza miasto. – To prawda. Zazwyczaj jeżdżę na wakacje i wycieczki, żeby mogła się dobrze bawić i nie była niepokojona przez syna. – Ale nie tego dnia. – Nikki dotarła do tego, co ją dręczyło. – Czy był jakiś powód, dlaczego pani Starr nie chciała, żebyś pojechała z nią? – detektyw zmierzyła ją uważnie wzrokiem i kontynuowała – Tak jakby z jakiegoś powodu pani Starr nie chciała, abyś była w pobliżu?
– Nie, zostałam tylko dlatego, żeby dopilnować dostawy fortepianu. Chciała, żeby Matty oderwał się od komputera i liznął trochę kultury, więc kupiła mu fortepian. Jest wspaniały. Gdy wyjęli go z paki prawie zemdlałam. Musiał kosztować fortunę. Smutek przybiera wiele form, pomyślała Nikki. – Opowiedz mi o swojej relacji z Matthew Starrem. – Och, wiele, czego można się podziewać. Lubi mnie, ale wyzywa, kiedy mówię mu, żeby poszedł do łóżka lub wyłączył „Nie ma to jak Hotel” i przyszedł na kolację. – Uniosła brwi w pytającym wyrazie twarzy i spojrzała na Nikki. – Czy o to mnie pani pyta? Detektyw Heat zapisała sobie w pamięci, że nie siedziała przy stole ze zdobywcą literackiej Nagrody Nobla. – Dziękuję. A teraz pozwól mi zapytać o Matthew Starra seniora. Jakie relacje was łączyły? – Och, bardzo dobre. – W jakim sensie? – Cóż, był dla mnie bardzo dobry. Pani Starr, strzelała palcami i w ogóle „Agda zrób to” lub „Agda ucisz go, ćwiczę jogę.” – Agda? Pan Starr? – Pan zawsze był słodki. To on mnie pocieszał po tym, jak pani nakrzyczała na mnie. Pan Starr dawał mi dodatkowe pieniądze i zabierał na kolację, kiedy miałam wolny wieczór. Albo zabierał mnie na zakupy ciuchów lub ... Zobaczcie, to on dał mi ten Swatch. – Czy pani Starr wiedziała o tym? – Och, tvärtom, nie. Matthew powiedział, żeby zachować to tylko dla siebie. Nikki była zdumiona tą szczerością jej wyznania i postanowiła poturlać jeszcze trochę tę piłkę. – Czy twój związek z panem Starr był fizyczny? – Oczywiście. – W jakim stopniu? – On głaskał mnie po ramionach, aby mnie pocieszyć po tym jak na mnie nakrzyczano. Bywało, że przytulił mnie lub głaskał moje włosy. To było bardzo kojące. Był taki delikatny. – Ile masz lat, Agda? – Dwadzieścia jeden. – Czy ty i pan Starr kiedykolwiek spaliście ze sobą? – Masz na myśli seks? Skit nej! To nie byłoby właściwe.
_________ Nie obyło oczywiście bez hałaśliwego śmiechu i zgryźliwych żarcików w pokoju obserwacyjnym podczas jej rozmowy z nianią gwiazd. Ten wesoły nastrój przeniósł się do działu, kiedy Roach i Rook podążyli tam za Heat. – Co sądzisz o Agdaie? – zapytał Raley. Rook zastanowił się i powiedział: – Ona jest jak szwedzkie meble. Piękne dla oka, ale paru elementów brakuje. – Moja ulubiona część – dodał Ochoa – to kiedy usłyszałem, jak ten facet w zasadzie podrywał ją pod nosem swoje żony, a ona mówi, że nie uprawiała z nim seksu, ponieważ to byłoby niewłaściwe. – To się nazywa przerwane łowy – powiedział Raley znad ekspresu do kawy. – Myślę, że Agda tylko jedna z wielu transakcji, których Matthew Starr nie zdołał sfinalizować przed śmiercią. – Trudno uwierzyć, że ten sam naród stworzył nagrodę Nobla. Czy powiedziała Ci coś pożytecznego? – Rook zwrócił się do Nikki. – Nigdy nie wiesz, dopóki się nie przekonasz – powiedziała Heat. Rozległ się temat muzyczny z filmu „Pogromcy Duchów” autorstwa Raya Parkera Jr. – Rook, proszę powiedz mi, że te dźwięki nie dobiegają z twoich spodni – powiedziała Heat. – Nowy dzwonek. Podoba ci się? – podniósł telefon. Wyświetlacz pokazywał „Casper”. – „Pogromcy Duchów”, rozumiesz? Przepraszam pani detektyw, moje źródło może mieć istotne informacje dotyczące tej sprawy. Rook z wyrazem samozadowolenia na twarzy oddalił się, żeby odebrać telefon. W czasie krótszym niż minuta wrócił, nadal rozmawiając przez telefon, ale już odarty ze swojej arogancji. – Ale to ja ci ją przedstawiłem...Czy nie możesz mi po prostu powiedzieć? – zamknął oczy i westchnął – Dobra. – Rook podał swój telefon Nikki. – On mówi, że tylko tobie to powie. – Nikki Heat, przy telefonie. – Miło mi, pani detektyw. Po pierwsze, proszę mnie zapewnić, że Rook Jameson przeżywa teraz katusze. Spojrzała na Rooka, który właśnie przygryzł dolną wargę, starając się
cokolwiek podsłuchać. – Oczywiście. – Świetnie. Jeśli kiedykolwiek ktoś potrzebował upadku z wysokiego konia, to zdecydowanie jest to Rook. – Miękki głos starszego człowieka ukoił uszy Heat. Słuchanie Caspera, bez kontaktu wzrokowego wyizolowało jego głos i teraz Heat wydawało się, że słyszy głos Davida Bowie z nutami łagodności Michaela Cainea. – Do rzeczy – powiedział. – Po waszej wizycie rozpuściłem wici, ponieważ wydawało mi się, że zależy wam na czasie. – Nigdy jeszcze nie miałam przypadku, żeby było inaczej – powiedziała detektyw. – I choć pomniejszyła pani tę informację to wierzy pani, że z tą kradzieżą sztuki powiązane jest morderstwo. – Tak, zgadza się. Pomniejszyłam tę informację i tak uważam. Być może nawet dwa zabójstwa. – W tym tygodniu została zabita wspaniała rzeczoznawca sztuki, piękna kobieta, która znała swój zawód. – Czy wie pan coś o tym? – Nikki aż podskoczyła. – Nie, znałem Barbarę z imprez okolicznościowych. To było wieki temu. Ale była wśród najlepszych. Powiedzmy, że świadomość, że jej śmierć może być z tym związana sprawia, że bardziej angażuje się w wasze dochodzenie. – Dziękuję. Proszę o kontakt jeśli uda się panu dowiedzieć czegoś więcej. – Pani detektyw, już teraz mam informacje. Proszę mi wierzyć, że nie marnował ani pani, ani mojego czasu, gdybym nie posiadał informacji. Nikki otworzyła swój notes. – Czy ktoś już próbował sprzedać te obrazy? – I tak i nie – odpowiedział Cacper. – Ktoś sprzedał jeden z obrazów, Jacques – Louis Davida. Tyle, że sprzedaż miała miejsce dwa lata temu. Nikki zaczęła chodzić. – Co? I jest pan absolutnie tego pewien? Na chwilę i pół zapadło milczenie, po czym wytworny złodziej dzieł sztuki odpowiedział: – Moja droga, pomyśl, co o mnie wiesz i rozważ, czy naprawdę potrzebujesz odpowiedzi na to pytanie. – Słuszna uwaga – stwierdziła Nikki. – Wierzę panu, jestem po prostu
zmieszana. Jak to możliwe, że obraz będący w kolekcji Starra został sprzedany dwa lata temu? – Detektyw, jest pani mądra. Jak dobra jest pani z matematyki? – Całkiem niezła. – Więc będzie pani musiała trochę policzyć. – A tych słowach Casper odłożył słuchawkę.
ROZDZIAŁ 17
Recepcjonista w Starr Real Estate Development zgłosił się ponownie i przekazał detektyw Heat, że pan Paxton zaraz się z nią połączy. Nikki czuła się jakby szamotała się na smyczy. Ściskała telefon w dłoni i czekała. Nawet słuchanie muzyki Anity Baker w trakcie oczekiwania jej nie uspokoiło. Musi zachować spokój, choć czuła już wzbierające w niej podekscytowanie. Nie po raz pierwszy poruszała się w zupełnie innym tempie niż reszta świata. Cholera, nawet nie po raz pierwszy tego dnia. W końcu, usłyszała po drugiej stronie trzask podnoszącej się słuchawki. – Cześć. Przepraszam, że musiałaś czekać. Jestem w trakcie dopinania wielu spraw Matthew. Pomyślała, że to stwierdzenie jest bardzo wieloznaczne. – To już ostatnia rozmowa, obiecuję. – To mi nie przeszkadza, naprawdę – Potem roześmiał się i powiedział – Chociaż ... – Chociaż, co? – Zastanawiam się, czy nie byłoby łatwiej, gdybym po prostu przeniósł moje biuro na posterunek. Nikki roześmiała się razem z nim. – Można by. Co prawda ty masz lepszy widok, ale my mamy ładniejsze meble. Jakże to smutne, nieprawdaż? – Wolę jednak mój widok z okna. Więc jak mogę pomóc, pani detektyw. – Miałam nadzieję, że możesz odnaleźć nazwę firmy, która ubezpieczała kolekcję Matthew Starra.
– Pewnie. – Urwał. – Ale pamiętam jak mówiłem, że Matthew kazał mi anulować polisę. – Tak, wiem. Chcę tylko sprawdzić, czy nie przechowywano w dokumentacji zdjęć kolekcji, które można wykorzystać do odnalezienia obrazów. – Och, tak, zdjęcia, jasne. Nie pomyślałem o tym. To dobry pomysł. Masz długopis? – Jestem gotowa. – To Goth American Insurance na Manhattanie – Usłyszała ostry odgłos naciskania klawiszy i mężczyzna kontynuował – Chcesz numer telefonu? Po zanotowaniu go, Nikki powiedziała: – Mogę zadać jeszcze jedno pytanie? Zaoszczędzi mi to kolejnego telefonu później. Słyszała uśmiech w jego głosie, kiedy Noah mówił. – Wątpię w to, ale pytaj. – Czy wystawiłeś niedawno czek dla Kimberly Starr na kupno fortepianu? – Fortepianu? – A potem powtórzył – Fortepian? Nie. – Cóż kupiła jeden. – Heat spojrzała na zdjęcie CSI w ręku z salonu Starrów. – Coś ślicznego. Steinway z kolekcji Karla Lagerfelda. – Kimberly, Kimberly, Kimberly. – Jest wyceniany na osiemdziesiąt tysięcy. Jak mogła sobie na to pozwolić? – Witam w moim świecie, pani detektyw. To nie jest najbardziej szalona rzecz jaką kiedykolwiek zrobiła. Chcesz usłyszeć o łodzi motorowej, którą kupiła jesienią ubiegłego roku w Hamptons? – Ale skąd wzięła pieniądze? – Nie ode mnie. Nikki sprawdziła swój zegarek. Może uda się jej dotrzeć do ludzi z ubezpieczenia przed lunchem. – Dzięki, Noah, to wszystko, czego potrzebuję. – Do następnego razu, masz na myśli. – Na pewno nie chcesz ustawić biurka tutaj? – zapytała. Oboje się śmiali, gdy odkładała słuchawkę. Gdy Raley zakończył rozmowę z menedżerem archiwów w Goth American, Heat zaakcentowała swój triumf uniesieniem pięści. Firma nie
tylko na bieżąco sprawdzała dokumentację fotograficzną ubezpieczonych dzieł sztuki, ale też zachowała materiały siedem lat po rezygnacji z polisy. – Jak szybko możemy je dostać? – Szybciej niż odgrzewasz moje resztki w mikrofalówce – stwierdził Raley. Zaczęła przyciskać detektywa. – A dokładnie to jak szybko? – Kierownik archiwum właśnie teraz mi je przesyła mailem, jako załącznik. – Pchnij je do Zespołu Techników jak tylko przyjdą. – Goth American prześlą kopię do nich. – powiedział. – Raley, jesteś magikiem wszystkich mediów. – Heat poklepała go po ramieniu. Chwyciła torebkę i energicznie ruszyła do wyjścia ocierając się o Rooka, który właśnie wchodził. Zdawała się tego nie zauważyć. Świat wciąż nie nadążał za Heat. W chwili, gdy była bliska zamknięcia sprawy, miał marne szanse. _________ Detektyw Heat powróciła z Zespołu Techników Sądowych półtorej godziny później. Rook spojrzał na jej twarz. Czekał. Tą tajemniczą minę widział już wcześniej, w trakcie nalotu na zakład lakierniczy. – Czego udało ci się dowiedzieć? – zapytał. – Tylko tyle, że kolekcja Matthew Starr była fałszywa. Zerwał się na równe nogi. – Cała kolekcja? – zdumiał się. – Podróbki. – Zarzuciła torbę na oparcie krzesła. – Te na zdjęciach z ubezpieczenia są prawdziwe. Te w aparacie Barbary Deerfield? Nie za bardzo. – Ale jazda. – To na pewno stanowiło motyw, żeby zamordować rzeczoznawcę sztuki. Zaakcentował swoją wypowiedź pokazując na nią palcem wskazującym. – Myślałem o tym samym. – Och, na prawdę? – Jestem doświadczonym dziennikarzem. Też potrafię odczytywać ślady, wiesz.
Zachowywał się już na tyle zuchwale, że Heat postanowiła trochę się z nim podrażnić. – Świetnie. To powiedz mi w takim razie, kto miał motyw. – To znaczy, kto zamordował Barbarę Deerfield? Pochenko. – Z własnej inicjatywy? Wątpię. – O czym myślisz? – Zastanowił się i zapytał. – Powiem ci, o czym myślę. Myślę, że jest zbyt wcześnie, aby ferować wyroki. – Podeszła do tablicy i postawiła fajeczkę obok zapisu o sprawdzeniu zdjęć z ubezpieczenia. Rook poszedł za nią jak szczeniak i uśmiechał się do siebie. Czuła na sobie jego spojrzenie. – Ale coś zamierzasz, prawda? – Powiedział. wzruszyła tylko ramionami. – Czy masz na myśli podejrzanych? Nikki błysnęła uśmiechem i wróciła do swojego biurka nadal unikając wzroku Rooka, który podążał za nią. – Więc jednak coś masz. Kto to jest? – Rook, czy nie robisz tego całego badania, żeby uzyskać wgląd w umysł detektywa wydziału zabójstw? – Tak? – Jeśli tak po prostu ci powiem, to nie będzie dla ciebie dobre. Wiesz, co dobrze ci zrobi ? Gdybyś pomyślał jak detektyw i sprawdził, do jakich wniosków dojdziesz na własną rękę. – Nikki wzięła do ręki słuchawkę telefonu stacjonarnego i nacisnęła guzik szybkiego wybierania. – Zapowiada się dużo pracy – powiedział Rook. Trzymała dłoń w górze, żeby go uciszyć, gdy telefonowała. Rook uniósł rękę i podparł pięścią brodę, dręczył się. Uwielbiała się droczyć z nim w ten sposób. To była pyszna zabawa, a poza tym, jeżeli nie miała racji nie chciała, żeby on o tym wiedział. W końcu ktoś podniósł słuchawkę. – Cześć, tu detektyw Heat z Dwudziestego. Chcę zorganizować transport więźnia. Nazywa się Buckley, Gerald Buckley .... Tak, poczekam. Podczas gdy ona czekała, Rook zapytał: – Czyż nie dobija się koni? Ten facet nic ci nie powie. Szczególnie z tym jego prawnikiem, szukającym zadymy. Twarz Nikki rozpromieniła się uśmiechu pełnym entuzjazmu . – Ach, ale to było wczoraj przy przesłuchiwaniu. Dziś zaaranżujemy mały teatrzyk. – Co to za teatrzyk?
– Przedstawienie. W rzeczy samej. – powiedziała z elżbietańskim akcentem. – Zamierzona sztuka będzie probierzem, którym, jak na wędę, sumienie króla na wierzch wydobędę. (Shakespeare, Hamlet, akt drugi – przyp. tłum.). – Potem dodała – A królem będzie Buckley. – Kurcze, ty naprawdę bardzo chciałaś zostać aktorką. – Być może nią jestem – powiedziała Nikki. – Chodź i przekonaj się sam. _________ Heat, Roach i Rook czekali na korytarzu w Urzędzie Głównego Eksperta Medycyny Sądowej w Kips Bay gdy ekipa mundurowych doprowadziła Geralda Buckleya wraz z jego adwokatem. Nikki zlustrowała go wzrokiem od góry do dołu. – Kombinezon panu służy, panie Buckley. Całe Rikers jest pewnie zachwycone? Buckley odwrócił głowę w sposób jaki robią to psy, kiedy udają, że nie zrobiły właśnie kupy na nowy dywan. Jego adwokat stanęła między nimi. – Poleciłam mojemu klientowi, żeby nie odpowiadał na dalsze pytania. Jeśli ma pani dość dowodów, proszę wnieś sprawę do sądu. Ale żadnych więcej rozmów, chyba że ma pani dużo wolnego czasu. – Dziękuję, pani adwokat. To nie będzie rozmowa. – Nie? – Zgadza się. – Detektyw poczekała, aż prawniczka i Buckley wymienią między sobą zdziwione spojrzenia, a potem powiedziała – Tędy proszę. Nikki szła na czele orszaku, później Buckley, jego prawniczka, Roach i Rook. Poprowadziła ich do prosektorium, gdzie Lauren Parry czekała na nich obok stalowego stołu przykrytego prześcieradłem. – Hej, co my tu robimy? – zapytał Buckley. – Gerald – powiedziała adwokat, a on skrzywił się. Potem zwróciła się do Nikki. – Co tutaj robimy? – Płacą pani za to? Powtarzanie tego co on mówi? – Żądam, odpowiedzi, dlaczego przyciągnęła pani mojego klienta do tego miejsca. Nikki uśmiechnęła się. – Mamy ciało, które wymaga identyfikacji. Ufam, że Pan Buckley może nam to zapewnić.
Buckley pochylił się ku adwokatce i wymruczał pod nosem wprost do jej ucha – Nie chcę widzieć żadnych… – wtedy Heat dała znak Lauren Parry, która zdjęła prześcieradło ze stołu i odsłoniła zwłoki. Ciało Witia Pochenko wciąż było ubrane tak, jak go znaleziono. Nikki od razu zadzwoniła do Lauren, żeby przedyskutować tę kwestię ze swoją koleżanką, która uznała, że nagie ciało przygotowane do autopsji byłoby bardziej wstrząsającym obrazem. Heat jednak udało się ją przekonać, że wielkie jezioro z zakrzepłej krwi na białym podkoszulku będzie lepiej wyglądać. I takiej właśnie prezentacji dokonała teraz lekarka. Rosjanin leżał na plecach. Jego oczy nadal były otwarte, aby maksymalnie zwiększyć efekt grozy. Tęczówki były w pełni rozszerzone, wypełniając w całości źrenice. Dało to efekt mrocznego okna sięgającego wprost do ludzkiej duszy. Jego twarz była blada z wyjątkiem ciemno purpurowych plam z jednej strony szczęki, gdzie pod wpływem grawitacji zebrała się krew. I była jeszcze makabryczna pręga w kolorze toffi obejmująca jedną stronę jego twarzy. Nikki obserwowała jak z policzków i ust Geralda Buckleya znika cały kolor. Jego twarz stała się sino-biała, idealnie pasowała do trupiej bladości Pochenko. – Detektyw Heat, jeśli mogę prosić – powiedziała Lauren – Być może na określiłam już kaliber broni. – Wybaczcie, na moment – Nikki mówiła do Buckley. Z nadzieją zrobił pół kroku w kierunku drzwi. Z niedowierzaniem wciąż wpatrywał się w ciało. Ochoa podszedł by zagrodzić mu drogę, a ten zatrzymał się bez żadnego oporu. Gerald Buckley stał bez ruchu, zahipnotyzowany przez zwłoki na stole. Jego prawniczka znalazła krzesło i usiadła bokiem, po prawej stronie tej makabrycznej sceny. Nikki chwyciła parę rękawiczek i dołączyła do lekarki przy stole. Lauren umieściła z ekspercką precyzją swoje palce na czaszce Pochenko i poruszyła jego głową, by ukazać dziurę po kuli tuż za uchem. Mała strużka płynu mózgowego wypłynęła na błyszczący stalowy blat stołu pod raną. Buckley jęknął kiedy to zobaczył. – Zrobiłam niezbędne pomiary i porównania balistyczne pod względem określenia kąta strzału. – Dwadzieścia pięć? – zapytała Nikki. – Dwadzieścia pięć. – Potężny mały kaliber, żeby obalić takiego wielkiego człowieka.
Patolog skinęła głową. – Ale pocisk małego kalibru wystrzelony do mózgu potrafi być zadziwiająco skuteczny. W rzeczywistości, jeden z najwyżej ocenianych pod względem celności jest X25 Winchester. – W metalowej szali wiszącej na skali, Heat mogła zobaczyć odbicie Buckleya, zadzierającego głowę, żeby dokładnie słyszeć co mówi Lauren. – Ten pocisk był wykonany jako pusty, ale został wypełniony stalą, żeby dodać mu impetu wewnątrz ciała, kiedy został już wystrzelony. – Wow. Kiedy ten szczeniak uderzył w jego mózg, to musiało być jak użycie młotka do zrobienia jajecznicy – powiedział Raley. Buckley patrzył na niego strwożonymi oczami, więc detektyw Heat dodała dla lepszego efektu: – Podobnie jak w pierwszym rzędzie na koncercie Gallaghera. – Prawie – powiedziała Lauren. – Będziemy wiedzieć więcej, gdy otworzę jego mózg w poszukiwaniu skarbu, ale najpewniej znajdę jedną z takich kulek, jak przypuszczam. – Ale taki mały pistolet oznaczałby, że ten, kto to zrobił wiedział, że musiał podejść naprawdę blisko. – Oczywiście – powiedziała Lauren. – Morderca na pewno wiedział co robi. Mały kaliber jak dla myszy. Łatwo go ukryć. Ofiara nigdy nie widzi co nadchodzi. Może być zawsze i wszędzie. – bum – rzucił Ochoa. Buckley jęknął i wzdrygnął się. Heat przeszła do niego, upewniając się, że pozostawia mu niezakłócony widok na zmarłego Rosjanina. Portier był jak ryba w doku. Jego usta otwierały się i zamykały, ale nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. – Czy może pan określić, kim jest ten człowiek? Buckley beknął głośno i Nikki obawiała się, żeby nie wyrzygał na nią swojego śniadania. Udało mu się jednak powstrzymać mdłości, a nawet wydawało się, że to właśnie pomogło mu odnaleźć swój głos. – Jak ktoś mógłby... dostać się do Pochenko? – Popatrzył jej w oczy, jakby szukał w nich odpowiedzi. – Osoby zamieszane w tę sprawę umierają, Gerald. Czy na pewno nie chcesz podać mi nazwiska, aby pomóc powstrzymać to zanim do nich dołączysz? Buckley był sceptyczny. – On był jak dzikie zwierzę. Śmiał się, gdy nazwałem go Terminatorem. Nikt nie mógł go zabić.
– Ktoś to zrobił. Jeden strzał w głowę. Założę się, że wiesz kto. – Czekała licząc do trzech i powiedziała: – Kto zatrudnił cię do kradzieży kolekcji sztuki? Prawniczka podniosła się. – Nie odpowiadaj na to pytanie. – Być może nie wiesz, kto to – Heat powiedziała. Jej głos sprawiał tym bardziej przerażające wrażenie, bo mówiła to tak zwyczajnie. Zamiast krzyczeć lub zmuszać go , właśnie umywała ręce. – Myślę, że gonimy w piętkę. Powinniśmy Cię zwolnić. Wyjdziesz za poręczeniem finansowym. Przemyślisz sobie niektóre sprawy. Zobaczymy, jak długo wytrzymasz. – Czy to ostateczna propozycja, pani detektyw? – zapytała adwokat. – Ochoa? Daj kluczyk do jego kajdanek. Za plecami Buckleya Ochoa zabrzęczał zestawem kluczy. Mężczyzna cofnął się i zgarbił ramiona na ten dźwięk, jak gdyby to było strzelanie z bicza. – Czy nie tego chcesz, Gerald? Mężczyzna chwiał się, w miejscu gdzie stał. Usta były wyschnięte. Białe ciągi śliny związały jego usta z językiem. – Co ... – Buckley głośno przełknął ślinę. – Co się stało z jego ...? – Gestem wskazał w górę i w dół jego twarzy, na spalony fragment.. – Och, ja to zrobiłam – powiedziała Nikki zwyczajnie – Przypaliłam mu twarz gorącym żelazkiem. Spojrzał na Lauren, która skinęła twierdząco głową . Potem spojrzał na Heat, a następnie na Pochenko i z powrotem do Heat. – Dobrze. – Gerald – powiedziała adwokat – zamknij się. Odwrócił się do niej. – Sama się zamknij. – Gerald Buckley spojrzał na Nikki i powiedział łagodnie, zrezygnowany. – Powiem ci, kto zatrudnił mnie do kradzieży sztuki. Nikki zwróciła się do Rooka. – Przepraszam cię na chwilę. Chcę, żebyś poczekał na zewnątrz, podczas gdy pan Buckley i ja porozmawiamy. Zanim wyszedł, rzucił Heat sfrustrowane spojrzenie.
ROZDZIAŁ 18
W drodze powrotnej z biura Patologa Sądowego Nikki nie musiała się wcale obracać do tyłu, żeby wiedzieć, że Rook jest na nią ostro wkurzony. Chociaż skręcało ją z żądzy, by napawać się widokiem jego cierpienia. rezygnacja z tej przyjemności kosztowała ją mnóstwo wysiłku. – Hej, ziom, masz chorobę lokomocyjną, czy jak? – zapytał Ochoa siedzący na tylnym siedzeniu razem z Rookiem. – Nie – fuknął Rook. – Chyba, że złapałem przeziębienie, kiedy zostałem odesłany do tego zimnego hallu, gdy Buckley zamierzał sypnąć. Heat desperacko chciała się odwrócić. W końcu nie ma nic złego w odrobinie przyjemności. Ale ostatecznie powstrzymała się. – Niezłe przedstawienie. Wykopałaś mnie stamtąd podczas ostatniej sceny – prychnął z przekąsem. Raley wolno wyhamował samochód przed światłami na Siódmej Alei. – Hej, kiedy podejrzany zamierza się otworzyć im mniej świadków, tym lepiej. A zwłaszcza nie jest tam potrzebny reporter – oznajmił kierowca. Nikki odchyliła głowę na zagłówku, żeby spojrzeć na cyfrowy termometr umieszczony na JumboTron, na Madison Square Garden. Trzydzieści siedem stopni. Powietrze wciąż buchało nieznośnym gorącem. – Pewnie i tak wiesz kogo wskazał Buckley, prawda Rook? – Powiedz mi, a ja to zweryfikuję. Wewnątrz auta rozległ się głośny rechot. – Kiedy to przerodziło się w dręczenie mnie? – sarknął Rook . – To nie jest dręczenie – stwierdziła Heat. – Rook chcesz być jak
detektyw, prawda? Robić to co my i myśleć tak jak my? – oprócz Raleya – wtrącił Ochoa. – On nie myśli logicznie. – W takim razie trochę Ci pomogę – powiedziała Heat. – Co wiemy? Wiemy, że obrazy były fałszywe. Wiemy, że nie było ich na miejscu, gdy załoga Buckleya się włamała. Mam kontynuować, czy już się domyślasz? Światło zmieniło się na zielone, więc Raley nacisnął pedał gazu i samochód znów potoczył się do przodu. – OK, buduję pewną teorię – oznajmił Rook. W końcu Heat przełożyła łokieć przez siedzenie, żeby na niego spojrzeć. Jakież to niestosowne, że patrzenie na jego cierpienie sprawia jej tak dziką przyjemność. – To nie brzmi jak nazywanie rzeczy po imieniu – Popatrzyła na niego z ukosa i unosząc brwi, czekała na dalsze wyjaśnienia. – Dobrze, w porządku. – zawahał się przez chwilę i wypalił – Agda. Zrobił pauzę, sprawdzając reakcje detektywów, ale napotkał tylko ich pytające spojrzenia, więc wypełnił ciszę słowami. – Tego dnia miała nieskrępowany dostęp do mieszkania. I zastanawiałem się nad tym, co powiedziała w trakcie rozmowy. Nie kupuję tej pozy naiwnej niani i niewinnego wzruszania ramionami. Ta dziewczyna flirtowała z Matthew Starrem. I myślę, że on rzucił ją tak jak wszystkie inne kochanki. A ona była solidnie wkurzona, więc chciała zapłaty. – Więc to Agda miałaby go zabić? – zapytała Heat. Rook nie był pewien, czy teraz mówi serio, czy znów z niego kpi. – Tak. I to ona ukradła obrazy. – Ciekawe – Nikki pomyślała chwilę. – Więc wiesz też dlaczego Agda zabiła rzeczoznawcę sztuki i jak wydostała malowidła na zewnątrz. Rook przestał na nią patrzeć, skulił ramiona, spuszczając wzrok na buty. Czuł się zażenowany, że Nikki z taką łatwością potrafiła obrócić jego poważne spekulacje w trywialny żart. – Nie wypełniłem jeszcze każdej luki. To nadal jest teoria. Rozejrzała się wokół sondując twarze kolegów. – To jest złożony proces. Rozumiemy. – Ale mam rację? – Nie wiem, a masz? – Obróciła się z powrotem. Z trudem ukrywała uśmiech. _________
Gdy znaleźli się na komisariacie Rook razem z detektywami Raleyem i Ochoa musiał nieźle gnać, żeby dotrzymać kroku Heat. Kiedy tylko weszła do działu, od razu pomknęła do biurka i otworzyła szufladę z dokumentami. Zaczęła przeglądać papiery i po chwili wyjęła jedną z teczek. – OK, mam to – powiedział Rook, kiedy ją dogonił. – Kiedy Agda rozpoczęła pracę u rodziny Starrów? – Dwa lata temu. – Heat nie zamierzała na niego spojrzeć. Otworzyła teczkę i zajęła się przeglądaniem znajdujących się wewnątrz zdjęć. – A kiedy Casper powiedział, że obraz został sprzedany? Dokładnie dwa lata temu. – Rook czekał na jej reakcję, ale Heat ciągle sortowała zdjęcia. – A Agda wydostała obrazy z Guilfordu, bo nie działa sama. Myślę, że nasza Szwedka może być częścią jakiegoś większego kręgu złodziei dzieł sztuki. Międzynarodowych fałszerstw i kradzieży sztuki , dokładnie. – Aha... – Ona jest młoda, jest ładna, dostaje się do domów bogatych ludzi i ma dostęp do ich dzieł sztuki. Jest ich człowiekiem w środku. Kobieta. Niania. Nie wzbudza podejrzeń. – A dlaczego międzynarodowy krąg fałszerzy byłby na tyle głupi, aby ukraść kilka podróbek? Nikki ulotnie spojrzała na niego i ponownie zaczęła szperać w papierach. – To nie były podróbki, kiedy je kradli. Rook skrzyżował ręce, całkiem zadowolony z siebie. – Rozumiem – powiedziała detektyw. – A nie sądzisz, że właściciele nie zauważą, że ich niania wychodzi z mieszkania z obrazem? Albo, że na ścianie pozostało puste miejsce? Pomyślał, a następnie rzucił Heat urażone spojrzenie. Zmęczył się już tym ciągłym wypominaniem mu błędów. – Do wszystkiego potrafisz się przyczepić, nie? – powiedział zgaszony. – Rook, jeśli my nie wypełnimy każdej luki, to obrońcy to wykorzystają. Dlatego należy solidnie zbudować sprawę. – A czy nie to właśnie zrobiłem przed chwilą? – Zauważ, że ja nadal pracuję. – wreszcie Znalazła zdjęcie, którego szukała i wsunęła je do koperty – Roach. Raley i Ochoa podeszli do niej.
– Wybierzcie się Autobusem Roach na krótką wycieczkę za miasto z tym zdjęciem Buckleya. Jedźcie do tego miejsca, o którym wspominał w biurze koronera. To nie powinno być trudne do znalezienia. Pokażcie tam zdjęcie i sprawdźcie czy ktoś go zna, a następnie chcę was tu widzieć z powrotem, migiem. – Wyjazd z miasta, jak mogłem to przeoczyć? No dobrze, ponownie sprawdzasz Buckleya – powiedział Rook. – Niech zgadnę. Masz zamiar sprawdzić, czy Agda kłamała na temat NYU i naprawdę była w zupełnie innym miejscu, razem z obrazami? – Raley, masz mapę? – Nie potrzebuję mapy. – Ty nie, ale Rook tak – powiedziała Heat. – To go zbliży do rozwiązania. Po tym jak Raley i Ochoa wyszli, Heat odłożyła teczkę z powrotem do szuflady. Rook nadal się czaił. – Co teraz mamy zamiar robić? Nikki wskazała mu krzesło. – My? My, a dokładniej ty sam, zaparkujesz tu swój tyłek laureata nagrody Pulitzera i będziesz mi schodził z drogi, podczas gdy ja wystaram się o nakazy sądowe. Rook usiadł na twardym krześle. – Nakazy aresztowania? W liczbie mnogiej? – Nakazy przeszukania, w liczbie mnogiej. Potrzebuję dwóch oraz nakaz podsłuchu. – Spojrzała na zegarek i przeklęła pod nosem. Owe ledwo słyszalne słowa były wybuchem gniewu i reakcją na kłębiące się chmury frustracji. – Już pół dnia minęło, a ja potrzebuje ich na teraz. – Hm, sądzę, że mogę ci pomóc. Jeśli się śpieszysz. – Nie, Rook. – To bułka z masłem. – Powiedziałam, że nie. Trzymaj się z dala od tego. – Zrobiłem to już wcześniej. – Ignorując moje polecenie. – I zdobyłem dla Ciebie ten nakaz. – Rozejrzał się, żeby się upewnić, że dział był pusty i ściszonym głosem powiedział – Czy po tamtej nocy, nie mamy tego wszystkiego za sobą? – Nie. jesteśmy kwita. – Pozwól mi sobie pomóc.
– Nie. Nie dzwoń do sędziego Simpsona. – Podaj mi jeden dobry powód. – Bo teraz sędzia i ja jesteśmy kumplami od pokera – posłała mu uśmiech, a następnie podniosła słuchawkę telefonu – teraz sama mogę do niego zadzwonić. – Spisz ze mną, potem wyśmiewasz się z moich teorii i kradniesz moich kumpli. – Rook rozparł się na krześle i skrzyżował ręce. – I właśnie dlatego nie przedstawię Ci Bono. _________ Horace Simpson wyszedł do Nikki z nakazami. Towarzyszyło temu sędziowskie ostrzeżenie, żeby Heat szybko wróciła do pokerowego stołu Rooka tak, aby mógł się odegrać. I pomyśleć, że przez te wszystkie lata detektyw musiała korzystać z oficjalnych kanałów, żeby dotrzeć do jakiegoś sędziego. Otrzymanie nakazów przeszukania okazało się być tą łatwiejszą częścią. Założenie podsłuchu oznaczało czas niezbędny do instalacji, czyli ładne kilka godzin oczekiwania. A na to nie mogła sobie pozwolić Nikki Heat. Po powrocie na posterunek skierowała się wprost do gabinetu kapitana Montrose. Po chwili wyszła i chwyciła swoją torbę. – Co teraz? – zapytał Rook. – Kapitan przycisnął zespół i zrobią to dla mnie poza kolejką. Teraz jedziemy wykonać nakazy przeszukania. – Kiedy Rook wstał, aby do niej dołączyć , Heat powiedziała – Przykro mi, Rook. Jesteśmy teraz w krytycznej fazie śledztwa. Tylko policjanci. – Daj spokój! Zostanę w samochodzie, obiecuję. Jest gorąco, ale zostawisz mi po prostu otwarte okno. Mówią, że to niebezpieczne, ale jestem twardy i wezmę wodę. – Lepiej ci będzie tutaj, gdzie będziesz mógł się przeanalizować zebrane dowody. Masz tu białą tablicę do przestudiowania, masz klimatyzację i czas, dużo czasu. – Kiedy szła przez pomieszczenie z plecami zwróconymi do niego, powiedziała jeszcze – Pamiętaj, myśl jak detektyw. – W takim razie możesz spokojnie zabrać mnie ze sobą. Wiem, dokąd się wybierasz. – To ją zatrzymało, kiedy szła przez korytarz. Kiedy się odwróciła, by na niego spojrzeć powiedział: – Guilford i prywatny magazyn na Varick. Heat spojrzała na swoją torebkę. Była bardziej zdumiona niż
wkurzona. – Myszkowałeś w moich nakazach, prawda? Jego twarz rozpromieniła się w uśmiechu. – Po prostu myślę jak dziennikarz. _________ Dwie godziny później, Heat wróciła. Zastała Rooka wpatrującego się w tablicę. – Wpadłeś na jakiś nowy pomysł, gdy mnie nie było? – W sumie tak. Nikki podeszła do biurka i sprawdziła pocztę głosową. Jej skrzynka była pusta. Rzuciła gniewnie słuchawkę na widełki i spojrzała na zegarek. – Wszystko w porządku? Jakieś problemy z nakazami? – Wprost przeciwnie – powiedziała. – Po prostu stresuje mnie podsłuch. Pozostałe rzeczy udały się świetnie. A nawet lepiej niż świetnie. – Co znalazłaś? – Ty pierwszy. Jaka jest Twoja nowa teoria? – Cóż. Przemyślałem sobie wszystko i teraz już wiem kto to jest. – Nie Agda? – Dlaczego? Czy to jednak Agda? – Rook! – Dobra, dobra. Przepraszam. To jest dziwaczne. To nie Agda. Ale myślę, o tym, co powiedziała na temat nowego fortepianu. – Zaciekawiona Nikki usiadła na krawędzi biurka i skrzyżowała ramiona. – Czy jestem coraz bliżej ? – Zapytał. – Wiem tylko, że nie staję się coraz młodsza. Do rzeczy. – Kiedy rozmawiałaś z Agdą, powiedziała coś takiego, że nowy fortepian był tak wspaniały, że prawie zemdlała gdy go wyjęli z pudła. – Urwał czekając na reakcję z jej strony. – Kto dostarcza teraz fortepiany w skrzyni? Nikt. – Ciekawe, kontynuuj. – Rook czuł się usatysfakcjonowany i z zapałem ciągnął dalej. Dla Heat były to szerokie wody, w których łowiła i była teraz ciekawa, co on jej powie. – Wiemy, że fortepian został dostarczony, ponieważ widzieliśmy go tam po kradzieży. Więc zastanawiam się, dlaczego przynieśli go w skrzyni. No, chyba, że coś trzeba wynieść po wyjęciu z niej fortepianu? – A więc teraz wyjawisz mi kto to?
– Oczywiście. Firma przewożąca fortepian jest tylko przykrywką dla złodziei sztuki. – Czy to twoja ostateczna odpowiedź? – Ten stoicki wyraz twarz i beznamiętne spojrzenie jakim go uraczyła zgasiło go tak szybko, że Nikki omal nie parsknęła śmiechem. Ale utrzymała pokerową twarz. Rook nie mógł znieść, że przyjęła jego rewelacje bez żadnej reakcji. – Albo ... – powiedział – daj mi skończyć. Wystąpiłaś o nakaz przeszukania Guilford i prywatnego magazynu. Nadal podtrzymuję mój scenariusz ze skrzynią po fortepianie, ale mówię, że to ... Kimberly Starr. – Mimo, że jej twarz pozostała niezmienna, Rook się ożywił. – mam rację, wiem to. Widzę to po tobie. Powiedz mi, że się mylę. – Nic ci nie powiem. Raley i Ochoa przyszli do działu. Heat odwróciła się do nich. – Dlaczego psuć tę zabawę? – Raley i ja pokazaliśmy zdjęcie Buckleya tu i tam – powiedział Ochoa. – Zdobyliśmy dwa pozytywne trafienia. Nie całkowita klapa. – Żadna klapa. – Nikki pozwoliła sobie poczuć dreszczyk emocji, gdy sprawa nabierała rozpędu. – I będą zeznawać? – Oczywiście – powiedział Raley. Telefon na biurku Nikki zadzwonił, więc rzuciła się, żeby go odebrać. – Detektyw Heat. – kiwała głową, jakby rozmówca mógł ją zobaczyć, i powiedziała – świetnie. Super. Cudownie. Dzięki bardzo. – Kiedy odłożyła słuchawkę, odwróciła się do swojego zespołu. – Podsłuch podłączony. Będziemy tańczyć. – Po raz pierwszy świat poruszał się z tą samą prędkością co Heat. _________ Nikki i Rook siedzieli wciśnięci w kąt malutkiego pokoju, kolano przy kolanie, na metalowych składanych krzesłach za plecami technika policyjnego, który nagrywał połączenia. Otwór wentylacyjny klimatyzacji gwizdał, więc Heat wyłączyła klimatyzację, aby mogła słuchać bez tego rozpraszającego szumu. W pomieszczeniu momentalnie zrobiło się duszno. Niebieska dioda na konsoli zamrugała. – Odbieram. – powiedział technik. Heat włożyła słuchawki. Dźwięk oczekiwania na połączenie mruczał na linii. Jej oddech stał się płytki, tak jak w czasie nalotu na Long Island. Tym razem nie mogła się uspokoić. Jej serce biło w szaleńczym rytmie
disco. Nikki usłyszała pstryknięcie podnoszonej słuchawki i jej serce na chwilę przystanęło. – Halo. – Korzystam z bezpośredniej linii, bo nie chcę, żeby recepcjonistka wiedziała, że dzwoniłam do Ciebie – powiedziała Kimberly Starr. – OK ... – Noah Paxton brzmiał bardzo ostrożnie. – Nie rozumiem, dlaczego. Nikki ręcznie sygnalizowała technikowi, żeby na pewno nagrywał. On pokiwał głową. – Zaraz zrozumiesz, Noah – kontynuowała Kimberly. – Czy coś się stało? Mówisz dziwnie. Nikki zmrużyła oczy w koncentracji. Teraz chciała tylko słuchać. Ze słuchawkami na uszach, wierność nagrania była jakości iPoda. Wychwytywała każdy niuans. Syk powietrza krzesła, na którym siedział Noah. Głośne przełykanie śliny przez Kimberly. Teraz Nikki czekała. Teraz chciała usłyszeć słowa. – Potrzebuję twojej pomocy w pewnej sprawie. Wiem, że zawsze pomagałeś Matthew, a teraz chcę, żebyś to samo zrobił dla mnie. – Sprawa? – Jego głos był wciąż ostrożny. – No, dalej Noah, przestań chrzanić. Oboje wiemy, że Matt wdepnął w niezłe gówno, które było bardzo podejrzane, a ty się tym zająłeś. Potrzebuję teraz tego samego. – Słucham – powiedział. – Mam obrazy. Nikki złapała się na tym, że zaciska z napięcia pięści i poluzowała uścisk. Krzesło Paxtona zaskrzypiało. – Słucham? – Czy nie wyrażam się dość jasno? Noah, kolekcja dzieł sztuki. To została skradziona. Ja ją zabrałam. I ukryłam. – Ty? – Nie osobiście. Miałam facetów, którzy to zrobili, gdy wyjechałam z miasta. Zapomnij o tym wszystkim. Chodzi o to, że chcę żebyś pomógł mi je sprzedać. – Kimberly, czyś ty zwariowała? – One są moje. Nie dostałam nic z ubezpieczenia. A zasługuję na coś od tego sukinsyna po tych wszystkich latach. Teraz była kolej Heat, żeby przełknąć ślinę. Wszystko zaczynało się
układać. Jej serce było waliło jak oszalałe, jakby chciało wyskoczyć z piersi z frustracji. – dlaczego sądzisz, że wiem, jak je sprzedać? – Noah, potrzebuję pomocy. Byłeś adwokatem spraw Matthew, teraz chcę, żebyś był moim. A jeśli mi nie pomożesz, znajdę kogoś innego, kto zechce. – Zaraz, zaraz, Kimberly, zwolnij. – Kolejne pneumatyczne syknięcie i Heat wyobraziła sobie Noah Paxton wstającego zza biurka w kształcie podkowy. – Nie dzwoń do nikogo innego. Słyszysz mnie? – Słucham – powiedziała. – Musimy o tym porozmawiać. Jest pewne rozwiązanie tego wszystkiego, ale musisz zachować głowę. – przerwał i zapytał – Gdzie są te obrazy? Ból oczekiwania zebrał się w Nikki i uniósł ją, aż poczuła nagle nieważkość w piersi. Strużka potu zebrała się wokół uszczelnienia z winylu na jednej ze słuchawek. – Obrazy są tutaj – powiedziała Kimberly. – A dokładniej to gdzie ? Powiedz to, pomyślała Nikki, powiedz to. – W Guilford. Nieźle, co? Całe to szukanie, a obrazy nigdy nie opuściły budynku. – Dobra, posłuchaj mnie. Nie dzwoń do nikogo, spokojnie. Musimy pogadać nad tym twarzą w twarz, OK? – OK. – W porządku. Zostań tam. Zaraz będę. – A potem się rozłączył. Nikki zdjęła słuchawki. Rook zdjął swoje. – A nie mówiłem. Miałem rację. To była Kimberly. Ha, ha, gdzie moja piątka? – Podniósł dłoń do niej. – Aaa, nie przybijamy piątki. Rook wstał. – Słuchaj, lepiej będzie jak dotrzemy tam przed Noah. Jeśli ta kobieta zabiła męża, kto wie co zamierza teraz. Nikki wstała. – Dzięki za wskazanie, Detektywie Rook. – Przytrzymał drzwi dla niej i wyszli.
ROZDZIAŁ 19
Gdy znaleźli się w Guilford Heat, Raley, Ochoa, i Rook przeszli szybkim krokiem do dalszej części eleganckiego holu kierując się do wind. Nikki nacisnęła guzik. Kiedy drzwi się otworzyły, położyła dłoń na piersi Rooka. – Zaraz, zaraz, a gdzie ty się wybierasz? – Idę z wami. Pokręciła głową. – Nie ma mowy. Zostajesz tutaj. Automatyczne drzwi windy próbowały się zamknąć. Ochoa przytrzymał je ramieniem, aby się nie zatrzaskiwały. – Daj spokój, zrobiłem to, co chciałaś. Myślałem jak detektyw i zasługuję na to, żeby być przy tym jak ją aresztujecie. Zasłużyłem sobie na to. Kiedy troje detektywów ryknęło gromkim śmiechem, Rook stracił rezon. Cofnął się o krok. – To może po prostu poczekam w hallu? – Powiedziałeś mi, że będziesz czekać na korytarzu, w czasie aresztowania Buckleya. – No dobra, raz byłem niecierpliwy. – A w trakcie nalotu w Long Island City, co zrobiłeś kiedy kazałam ci zostać? Rook skrzywił się, wsadził ręce do kieszeni i skulił ramiona. Krawędzią buta kopnął skraj dywanu. Poczuł, że znów wyszedł na durnia. – Słuchaj, zapowiada się bardziej na interwencję niż na aresztowanie.
– nie karzemy ci długo czekać, obiecuję. Po za tym – powiedziała z udawaną powagą – zasłużyłeś na to. Heat wsiadła do windy razem z Roachem. – I właśnie za to powinienem napisać cały artykuł na temat kogoś innego. – Łamiesz mi serce – powiedziała jeszcze, gdy drzwi zamykały się za nim. Kiedy detektyw Heat weszła frontowymi drzwiami do mieszkania Starrów, w salonie zastała Noah Paxtona. Był sam. – Gdzie jest Kimberly? – Nie ma jej tutaj. Raley i Ochoa weszli za Nikki. – Sprawdźcie wszystkie pokoje – poleciła Heat. Ochoa ruszył do drzwi i po chwili zniknął razem z Raleyem w długim korytarzu. – Kimberly tam nie ma – powiedział Paxton. – Już to sprawdziłem. – Wolimy sami to sprawdzić. pod tym względem jesteśmy dość zabawni – stwierdziła Heat. Rozejrzała się po wielkim pomieszczeniu. Wszystko było jak wcześniej. Na białych ścianach widniały dzieła sztuki, od podłogi aż po sufit . Nikki nie kryła swojego zaskoczenia. – Obrazy. Wszystkie są na miejscu?! – Ja też tego nie rozumiem. Próbuję zrozumieć, skąd się tu wzięły – Noah zdawał się podzielać jej wielkie zdumienie. – Spokojnie, nie musisz już udawać, Noah – obserwowała jak gwałtownie zmarszczył brwi. Czekał na dalsze wyjaśnienia. – One nigdy nie opuściły Guilford, prawda? Założyliśmy podsłuch Kimberly i przechwyciliśmy jej telefon do ciebie niecałe dwadzieścia minut temu. – Rozumiem. Paxthon stał przed nią z szeroko otwartymi oczyma, bijąc się z myślami. Bez wątpienia zastanawiał się nad swoją częścią całej konwersacji. Przebiegając od jednej możliwości do drugiej zastanawiał się czy można uznać go za pasera. – Powiedziałem jej, że oszalała. – stwierdził. – A to dopiero dobry obywatel. szeroko rozłożył ręce przed Nikki. – Przepraszam, pani detektyw. Wiedziałem, że powinienem do was zadzwonić. Chyba wciąż mam silny instynkt obronny rodziny.
Przyjechałem tu, żeby przemówić Kimberly do rozumu. Teraz już na to za późno. Popatrzył na Nikki, która tylko wzruszyła ramionami. – Kiedy się dowiedziałeś, że to ona je ukradła? W trakcie tej rozmowy przez telefon? – Spojrzała na niego pytająco, a on lekko pokręcił głową. – Nie. Zaniepokoiło mnie, gdy usłyszałem, że nasza wdowa – w – żałobie kupiła fortepian i wyjechała z miasta na czas dostawy. Czy Kimberly wydaje się osobą, która pozostawiłaby przestawianie swoich bezcennych antyków załodze od wnoszenia i tępej niani? Nikki spokojnym krokiem podeszła do Steinwaya. Przesunęła palcem po gładkiej powierzchni fortepianu i nacisnęła jeden z klawiszy, który zadźwięczał wysokim tonem. – Sprawdziliśmy to u nadzorcy budynku. Potwierdził, że ekipa wnosząca fortepian pojawiła się tutaj rano z ogromną klatką, ale nie pamiętał, żeby z nią wychodzili. To umknęło jego uwadze, jak sądzę, po całym zamieszaniu wokół zaciemnienia. – Nieźle – Noah uśmiechnął się i pokiwał głową. – Wiem, bardzo sprytne, prawda? Nigdy nie opuściły budynku. – Pomysłowo – powiedział Paxton. W kąciku jego ust pojawił się uśmiech. – I ani jedno słowo związane z Kimberly Starr. – No cóż, nie była aż tak mądra, jak sądziła. – Co ma pani na myśli? Przyszedł czas na zwierzenia. myśli Nikki tak długo krążyły wokół tego problemu, że teraz wszystko było krystalicznie jasne. Teraz to ona zabierze Noah na przejażdżkę. – Czy wiesz, że Matthew zmienił zdanie na temat sprzedaży swojej kolekcji? – Nie, nic nie wiem na ten temat. – A jednak tak było. Tego samego dnia, gdy został zabity kobieta z Sotheby, Barbara Deerfield przyszła tu dokonać wyceny. Została zamordowana zanim wróciła do swojego biura. – To straszne. – Wierzę, że jej śmierć była powiązana ze zgonem Matthew. – To tragiczne, ale nie widzę związku – Noah spojrzał na nią i uniósł brwi. – Ja też nie widziałam. Zastanawiałam się, dlaczego ktoś miałby zabić rzeczoznawcę sztuki? Wtedy odkryłam, że cała kolekcja Starra składa się z
bezwartościowych reprodukcji. – Nikki przyglądała się jak twarz Paxtona staje się popielata, zdradzała niezwykłe napięcie. – Reprodukcje? – jego wzrok wędrował po ścianach. Nikki widziała, że jego wzrok padł na obraz w pobliżu przejścia. Jedyny okryty zasłoną. – Podróbki, Noah. – Znów patrzył na nią. – Cała kolekcja. – Jak to możliwe? Matthew zapłacił fortunę za te obrazy i to od renomowanych dystrybutorów – kolor wrócił już na twarz Noah. Był spięty, a jednocześnie wzburzony. – Mogę panią zapewnić, że kiedy kupiliśmy te obrazy nie były fałszywe. – Wiem – powiedziała detektyw. – Zdjęcia dokumentów ubezpieczeniowych to potwierdzają. – Więc jakim cudem teraz to podróbki? Nikki przycupnęła na oparciu kanapy, która kosztowała więcej niż samochodów większości ludzi. – Rzeczoznawca zrobiła własne zdjęcia kolekcji jako formę notatek ze spotkania. Znaleźliśmy jej aparat, ale jej zdjęcia nie pasują do zdjęć z ubezpieczenia. Udokumentowała pokój pełen reprodukcji. – Heat zrobiła pauzę, aby ta informacja w pełni do niego dotarła. – Gdzieś pomiędzy zakupem i wyceną, ktoś zamienił obrazy. – To nie do pomyślenia. Jest pani tego pewna? – Absolutnie. A Barbara Deerfield doszłaby do tego samego wniosku, jeśli żyłaby dostatecznie długo, aby mogła przestudiować zdjęcia, które zrobiła. Tak naprawdę – stwierdziła Nikki – Powiedziałbym, że Barbara Deerfield została zabita dlatego, że ktoś nie chciał, żeby się świat dowiedział się, że warta sześćdziesiąt milionów dolarów kolekcja Starra składała się z podróbek. – Czy chcesz powiedzieć, że Matthew próbował opylić podróbki? Heat potrząsnęła przecząco głową. – Matthew nigdy nie wynająłby rzeczoznawcy, gdyby wiedział, że to podróbki. W końcu zainwestował mnóstwo pieniędzy i całe swoje ego w ten Mały Wersal. Przeżyłby wielkie załamanie, gdyby kiedykolwiek się o tym dowiedział. Oczy Noah rozszerzyły się w niemym olśnieniu. – O mój Boże. Kimberly ... Nikki wstała i przeszła do olejnego obrazu Johna Singera Sargenta przedstawiającego dwie niewinne dziewczynki. Cieszyła się jego widokiem przez chwilę. uśmiechnęła się lekko do swoich myśli.
– Kimberly ubiegła kogoś w kradzieży obrazów. Aresztowaliśmy drugą ekipę, która włamała się tu później, podczas zaciemnienia. Nie znaleźli nić, tylko puste ściany – odezwała się. – Wszyscy zadali sobie dużo trudu, żeby ukraść coś, co jest bezwartościowe. – Kimberly nie wiedziała, że obrazy były bezwartościowe. Pogrążona w żalu pani Starr myślała, że trafiła właśnie swój wielomilionowy los na loterii w zamian za gówniane małżeństwo. – Oczywiście inni włamywacze też sadzili, że to było cenne. – Paxton wskazał na ścianę. – W przeciwnym razie dlaczego próbowali je ukraść? Nikki odsunęła się od obrazu i stanęła przed Paxtonem. – Nie wiem, Noah. Może ty mi powiesz? – Mówiła zupełnie zwyczajnie, tonem pozbawionym oskarżenia czy zaczepności. Zastanowił się przez moment zanim odpowiedział. Patrzył na nią, aby móc ocenić, czy było to pytanie retoryczne czy może podchwytliwe. Nie spodobało mu się w jaki sposób jej oczy wpatrywały się w niego, więc podszedł do tego retorycznie. – Mogę się tylko domyślać. Jeśli poranna sesja u koronera była wspaniałym przedstawieniem, to teraz Nikki uprawiała brazylijskie ju – jitsu. Właśnie skończyła boksowanie. Nadszedł czas na mocowanie. – Czy znasz Geralda Buckleya? Paxton wygiął usta w podkówkę. – Nie brzmi znajomo. – Ciekawe, Noah. Gerald Buckley zna ciebie. To jest noc portier z budynku. – Patrzyła jak jego twarz nabiera poważnego wyrazu. Nikki stwierdziła, że jest prawie przekonujący, nie najgorszy. Ale ona była od niego lepsza. – Odświeżę ci pamięć. Buckley to człowiek, którego wynająłeś do utworzenia ekipy drugiego włamania podczas zaciemnienia. – To kłamstwo. Ja go nawet nie znam. – to jest naprawdę dziwne – powiedział Ochoa, gdy zjawił się w przejściu. Paxton był wyraźnie zaskoczony. Nie widział kiedy dwóch detektywów wróciło. Wzdrygnął się, gdy Ochoa przemówił. – Ja i mój partner przejechaliśmy się do Tarrytown dziś po południu. Jest tam pewien bar. – Miejsce zwane, ee... Sleepy Swallow? – rzucił Raley .
– Nieważne – powiedział Ochoa. – Zgaduję, że jesteś tam stałym bywalcem, prawda? Każdy Ciebie zna. A barman i kelnerka oboje zidentyfikowali pana Buckleya, jak siedział przy twoim stoliku przez bardzo długi czas kilka nocy temu. – Podczas zaciemnienia – dodał Raley. – mniej więcej w tym czasie, kiedy Buckley powinien być na swojej zmianie, którą odwołał. – Buckley to nie jest twój najsilniejszy punkt – dodała Heat. wzrok Noah był coraz mniej skoncentrowany. Był wyraźnie oszołomiony, niezdolny zebrać myśli. Gdy zwracali się do niego miotał głową od jednego detektywa do drugiego. Jakby wodził wzrokiem za piłką na meczu tenisa. – Koleś posypał się jak zamek z piasku – dodał Ochoa. – Buckley również mówił, że zadzwoniłeś do niego i powiedziałeś mu, żeby przyszedł tutaj, do Guilford i wpuścił Pochenko przez drzwi na dachu. To było tuż przed zamordowaniem Matthew Starra – powiedziała Nikki. – Pochenko? Kto to jest Pochenko? A niech go szlag! Nie da się uderzyć z zaskoczenia. – Nieźle. Raczej nie uda mi się ciebie sprowokować, prawda? – Powiedziała Heat. – Pochenko to ktoś, kogo nie rozpoznałeś na zdjęciach, które ci pokazałam. Mimo, że oglądałeś je dwa razy. Raz tutaj i raz w twoim biurze. – Rzuca pani oskarżenia na oślep! To tylko domysły, czyste spekulacje! Opierasz się na plotkach rozsiewanych przez kłamcę. Alkoholika , który desperacko potrzebuje pieniędzy. – Paxton stał w bezpośrednim słońcu, które wpadało do środka z jednego z wysokich okien. Jego spocone czoło lśniło w blasku. – Tak, muszę przyznać, spotkałem tego Buckleya w Swallow. Ale tylko dlatego, bo mnie o to prosił. Skorzystałem z jego usług kilka razy, aby zorganizować prostytutki dla Matthew, a on próbował wyłudzić ode mnie pieniądze. – Paxton uniósł podbródek i wetknął obie ręce głęboko w kieszenie. Mowa ciała, która stwierdzała dobitnie, że to jego wersja i będzie się jej trzymać, pomyślała Nikki. – Porozmawiajmy zatem o pieniądzach, Noah. Pamiętasz twój mały grzech, odkryty przez moich sądowych księgowych? Wtedy, gdy sfałszowałeś księgi, żeby ukryć kilkaset kawałków przed Matthew? – Mówiłem już, że było dla jego dziecka na college – mówił
monotonnym tonem, wyraźnie starając się opanować niepokój. – Załóżmy, że taka jest prawda, na razie. – Nikki nie uwierzyła mu, ale zastosowała inną zasadę jujitsu: Kiedy zbliżasz się do powalenia przeciwnika na matę, nie daj się zaskoczyć nagłym ciosem przeciwnika. – Jakiekolwiek były powody, udało Ci się zatrzeć ślady dwa lata temu wpłacając pieniądze tuż po tym, jak jeden z obrazów z kolekcji, Jacques – Louis David, został sprzedany dokładnie za tę kwotę. Zbieg okoliczności? Nie wierzę w zbiegi okoliczności. – Nie ma mowy – Ochoa potrząsnął głową. – Detektywi z całą pewnością nie są przyjaźnie nastawieni do zbiegów okoliczności – dodał Raley. – Tak zaczynasz, Noah? Potrzebowałeś kilku patyków, więc kazałeś zrobić kopię i podmieniłeś jeden z obrazów na reprodukcję, a później sprzedałeś oryginał? Sam powiedziałeś, że Matthew Starr miał mieszczańskie maniery. Człowiek nie miał pojęcia, że obraz umieszczony na ścianie był fałszywy, prawda? – To śmiałe posunięcie – powiedział Ochoa. – A ty stawałeś się coraz śmielszy. Po tym jak zobaczyłeś, że wszystko uszło ci na sucho, zrobiłeś to samo z innym obrazem, a potem z jeszcze jednym. Stopniowo wymieniłeś całą kolekcję w ten sposób. Kawałek po kawałku, powoli z czasem. Czy znasz Alfreda Hitchcocka? – A powinienem? czy oskarża mnie o „Napad na Express”? – W jego spojrzeniu było zdumienie, lek i strach. – Ktoś go zapytał kiedyś, czy zbrodnia doskonała kiedykolwiek została popełniona. Powiedział, że tak. A kiedy osoba pytająca zapytała, co to za zbrodnia, Hitchcock powiedział „Nie wiemy i to właśnie czyni zbrodnię idealną”. Nikki dołączyła do Ochoa i Raleya stojących w przejściu. – Muszę przyznać, że wymiana prawdziwych obrazów na reprodukcje była zbrodnią doskonałą – powiedziała z nutką podziwu w głosie – Dopóki Matthew nagle nie postanowił ich sprzedać. Wtedy twoje przestępstwo wyszłoby na jaw. Rzeczoznawca musiała zostać uciszona jako pierwsza, więc trzeba było, żeby Pochenko ją zabił. A potem kazałeś Pochenko przyjść tutaj i zrzucić Matthew z balkonu. – Kim jest ten Pochenko? Ciągle mówisz o tym facecie, jakbym wiedział kim on jest. Nikki przywołała go do siebie.
– Podejdź tutaj. Paxton zawahał się, spoglądając na drzwi. Jego niepokój narastał, ale podszedł i stanął w pobliżu przejścia razem z detektywami. – Spójrz na te obrazy. Wybierz ten, który podoba ci się najbardziej Noah i przyjrzyj mu się dokładnie. – Pochylił się bliżej nad jednym. Przestudiował go pobieżne, a następnie odwrócił się do niej. – Dobrze i co teraz? – patrzył na nią teraz z osłupieniem, czekając na instrukcje. – Kiedy Gerald Buckley wydał cię, podał też adres magazynu, gdzie poleciłeś mu dostarczyć skradzione obrazy. Dzisiaj dostałam nakaz jego przeszukania. I zgadnij co tam znalazłam. – Wskazała na kolekcję wiszącą w pomarańczowym blasku zachodzącego słońca. – Oryginalną kolekcję Starra. Paxton za wszelką cenę starał się zachować zimną krew, ale w jego opanowanej, napiętej twarzy i zbyt kryło się coś niedobrego. Obrócił się, żeby jeszcze raz spojrzeć na obraz, a następnie, ten obok. – To prawda, Noah. To są oryginały, które ukradłeś. Podróbki są nadal w skrzyni po fortepianie w piwnicy – Heat podniosła na niego badawcze spojrzenie. Paxton stanął osłupiały. Podchodził od obrazu do obrazu, wstrząśnięty, jego oddech stał się chrapliwy. Heat zauważyła oszołomienie malujące się na jego twarzy i ciągnęła dalej. – Muszę powiedzieć, że magazyn, który wynająłeś jest na najwyższym poziomie. Kontrolowana atmosfera, najnowsze zabezpieczania przeciwpożarowe i do tego bardzo bezpieczny. Mają najlepsze kamery jakie widziałam. Spójrz na jedno z tych zdjęć stopklatki, jakie zdobyliśmy. ten obraz jest mały, ale za to jaki ostry. Paxton wyciągnął przed siebie niepewnie rękę. Nikki podała mu zdjęcie przedstawiające obraz z kamery w magazynie. Noah stał się jeszcze bardziej niepewny. – nadal przeglądamy archiwa. Do tej por znaleźliśmy nagranie wideo, na którym widać jak przynosisz jeden z obrazów z kolekcji Starra do swojej części magazynu co jakieś osiem tygodni. Ten szczególny obraz został zrobiony miesiąc temu. Niesiesz wyjątkowo duży obraz. Detektyw wskazała po przekątnej wielkie płótno na drugim krańcu pokoju. – To ten tam. Paxton nawet nie zadał sobie trudu, aby się obrócić. Jak
zahipnotyzowany wpatrywał się na zdjęcie w swoich dłoniach. – Ale to nie jest moje ulubione zdjęcie. moje ulubione jest to. Skinęła głową na Ochoa, który wyszarpnął zasłonę z poza ramki na ścianie obok siebie, odsłaniając powiększenie innego zdjęcia z kamery monitoringu. – to zdjęcie według datownika zostało zrobione jedną i sześć dziesiątych sekundy po tym jak obraz znalazł się w twoich rękach. To jest wielkie płótno, panie Paxton. Zbyt nieporęczne i zbyt cenne, aby jeden człowiek mógł ryzykować niesienie je samodzielnie. I spójrzmy, kto wyłania się z za rogu pomagając nieść drugi koniec. Paxton zapomniał o zdjęciu w swojej dłoni i pozwolił, żeby swobodnie opadło na podłogę. Patrzył z niedowierzaniem na oprawiony obraz z kamery nadzoru na ścianie przedstawiający jego niosącego obraz w asyście Witia Pochenko. Niepokój malujący się na jego twarzy zmienił się w lęk, a lęk niemal w panikę. Opuścił głowę, a jego ciało obwisło. Sięgnął, aby oprzeć się o tył kanapy. – Noah Paxton, jesteś aresztowany za zamordowanie Matthew Starra i Barbary Deerfield – Nikki odwróciła się, zwracając się do Raley i Ochoa. – Skujcie … Nikki kątem oka ujrzała błysk w jego dłoni i od razu wiedziała, że wyciągnął bron. – Broń – krzyknął Roach w tandemie. Raley i Ochoa, obaj sięgnęli do swoich bioder. Nikki odpięła kaburę i położyła dłoń na rękojeści broni. Ale kiedy odwróciła się z powrotem Paxton stał z bronią wycelowaną prosto w Heat. Nikki czuła, jak wali jej serce. – Wyjął z pod poduszki na kanapie – powiedział Raley. – Rzuć to, Paxton – powiedziała Heat. Nie cofnęła się. Powoli, ostrożnie ruszyła przed siebie. Próbowała znaleźć dogodną pozycję, żeby go rozbroić. – Nie – powiedział. – Zrobię to, nie żartuję. Mężczyzna zrobił dwa kroki w tył. był teraz całkowicie poza jej zasięgiem. Jego ręka się drżała. Nikki obawiała się, żeby nie strzelił przez przypadek, więc została na miejscu. Ponad to Raley i Ochoa byli za nią. Jeśli podeszłaby do niego, musiała ryzykować, że nieprzewidziany strzał może uderzyć jednego z nich. Musi się skoncentrować. Jej plan polegał na zyskaniu na czasie, utrzymując żeby Paxton cały czas mówił.
– To nie zadziała, Noah. To nigdy nie działa. I tak masz dość kłopotów. – Będzie tylko bardziej paskudnie – powiedział Ochoa. – Nie bądź głupi – dodał Raley. – Cicho bądźcie – Paxton zrobił kolejny krok do tyłu w kierunku drzwi. – Wiem, co robisz, starasz się myśleć o jakimś wyjściu, ale nie ma takiego. – Za sobą, Nikki mogła usłyszeć miękkie kroki na dywanie jej dwóch detektywów powoli rozchodzących się, żeby oskrzydlić Paxtona. Było oczywiste, że go zagaduje, ale przynajmniej skupiała na sobie jego uwagę. Zachęcała go do rozmowy, żeby detektywi mogli zyskać na czasie. – Trzeba ci wiedzieć, że od frontu czeka policyjny cruiser, a policjanci są w holu. To jest ten drobny szczegół, który śledził cię od rana, gdy Buckley Cię wskazał. – Wy dwaj. Stójcie. Przysięgam, że jeśli się ruszycie, to zacznę strzelać. – Róbcie co mówi. – Heat odwróciła się , nie zwalniając uścisku na rękojeści rewolweru. – słyszeliście mnie? Mówię serio. Nikki ostrożnie obróciła się, żeby Paxton nie mógł dostrzec jak wyjmuje z kabury swój Sig Sauer. Jedna ręka swobodnie opadała do jej boku. Gdy odwróciła się ponownie do Paxtona trzymała pistolet przyciśnięty z tyłu jej uda. Tymczasem on wycofał się o kolejny krok. Wolną ręką opierał się na klamce. – Cofnijcie się, wszyscy. Nie ruszyli się z miejsc. Nikki nadal próbowała mówić do niego, mimo, ze trzymała broń za sobą. – Ty jesteś specjalistą od cyfr, prawda? Jak sądzisz jakie są Twoje szanse, żeby dotrzeć na ulicę? – Zamknij się. Myślę. – Nie, nie myślisz. Jego ręka zaczęła się trząść jeszcze bardziej. – Jakie to ma znaczenie? Jestem już załatwiony. – Ale nie jesteś martwy. Czy wolisz pozostawić to dla swojego prawnika lub grabarza? – Heat nie poddawała się. Zastanawiał się chwilę, poruszając wargami w cichym wewnętrznym dialogu. I właśnie, gdy Nikki pomyślała, że może pójdzie po rozum do głowy, ruszył w kierunku otwartych drzwi. Błyskawicznie uniosła broń z wyciągniętymi przed siebie rekami, ale Paxton już był za drzwiami i
wybiegł na korytarz. Wszystko, co nastąpiło potem rozegrało się w oszałamiająco szybkim tempie. Drzwi zatrzasnęły się głośno. Nikki rzuciła się do nich. Za plecami usłyszała odgłosy wyjmowanej z kabury broni , kroki i głos Raleya rozmawiającego przez jego walkie – talkie. – Podejrzany jest w 1032. Jest uzbrojony, powtarzam uzbrojony, ma pistolet, na szóstym. Detektywi w pościgu. Heat wcisnęła się płasko w ścianę. Czuła strużki potu na plecach. Jej ramie dotykało framugi drzwi. Wciąż trzymała palce na spuście, gotowa do strzału. – Ubezpieczaj mnie – powiedziała. Ochoa wykonywał polecenie jak w zegarku. Przykucnął, ukląkł na jednym kolanie, trzymał swój Smith & Wesson w prawej ręce, a lewą chwytając za klamkę. – Na rozkaz – powiedział. Bez pauzy, Detektyw Heat spokojnie powiedziała: – Teraz. Ochoa otworzył drzwi i przytrzymał je otwarte. Nikki błyskawicznie ruszyła zza futryny, stając prosto, w lekkim rozkroku, z wyciągniętymi przed siebie rękoma i bronią wycelowaną w głąb korytarza. Zatrzymała się nagle. Potrząsnęła głową i wymruczała: – O, Matko ... – widok, który ukazał się jej oczom, wstrząsnął nią. Ochoa i Raley wyłonili się tuż za nią i zatrzymali się również. Raley powiedział cicho przez radio. – Do wszystkich jednostek, mamy zakładnika. Rook stał w połowie długości korytarza z Paxtonem osłaniającym się nim trzymając pistolet przystawiony do jego głowy. Spojrzał na Nikki nieśmiało. – No to teraz zaryzykuję, że to Noah.
ROZDZIAŁ 20
– Przestań się wiercić! – polecił Noah Paxton. Rook chciał się odwrócić, aby powiedzieć coś mu odpowiedzieć, ale Paxton przycisnął mocniej lufę do jego czaszki. – Ałł. Hej! – skrzywił się Rook. – Powiedziałem, nie ruszaj się, do cholery! – Rób co mówi, Rook – Nikki nadal trzymała swój Sig Sauer w górze. Celowała w mały srebrny przedmiot, który wyłaniał się spoza żywej tarczy Noah. Jej palec wyrywał się, żeby nacisnąć spust. Heat nie musiała się odwracać, aby wiedzieć, że Raley i Ochoa stojący za nią, również trzymali broń w pogotowiu. Cholera! Dlaczego nie pomyślała o tym wcześniej ? Przecież Rook nigdy jej nie słucha. – Bardzo mi przykro – powiedział Rook przepraszająco. Patrzył na Nikki jak małe dziecko, które właśnie zbiło lampę piłką baseballową. – Rook, bądź cicho – powiedziała Nikki. – Od teraz, zrobię co mi każą – mówił bez śladu strachu. – Zacznij od teraz i zamknij się. – OK. – Potem uświadomił sobie, że wcale się nie zamknął. – Ups, przepraszam. – Chcę, żebyście opuścili broń – oznajmił Paxton. – Wszyscy! Heat nie odmówiła mu, ponieważ bezpośrednia słowna konfrontacja zwiększyłaby tylko narastające napięcie. Zamiast tego wciąż ściskała w dłoni broń, stojąc prosto, w lekkim rozkroku, z wyciągniętymi przed siebie rekami. To była jej odpowiedź. – Jesteś wystarczająco inteligentny, aby wiedzieć, że się nie
wydostaniesz, Noah. Więc dlaczego go nie puścisz i zakończymy to spokojnie – Heat starała się przemówić mężczyźnie do rozumu, ale z jego oszalałego wzroku wnioskowała, że nie da mu się niczego wybić w ten sposób z głowy. – Wiesz, ona ma rację – stwierdził Rook. W odpowiedzi Heat i Paxton wrzasnęli jednocześnie, żeby się w końcu zamknął. Paxton w jednej ręce trzymał broń wycelowaną w głowę Rooka, w drugiej zaś ściskał tył jego koszuli. Wystarczy jeden niewłaściwy ruch żeby wytrysnęła fontanna krwi. Nie spuszczając oczu z Noah, Heat patrzyła na Rooka. Spojrzała mu w twarz. Wydawał się spokojny, ale gdy zajrzała w jego oczy, zobaczyła w nich strach. Strach jest dobry, bo można nim sterować. Panika przeciwnie. Niespodziewanie lewa dłoń Paxtona mocno pociągnęła go do tyłu. – Cofnij się. – a gdy Rook nie ruszył się z miejsca, Noah szarpnął go tak mocno, aż stracił równowagę. – Powiedziałem, rusz się! Dokładnie tak, idź za mną. Dobrze, spokojnie. – Prowadził Rooka do tyłu, robiąc małe kroczki w kierunku windy. Kiedy zobaczył, że trzej detektywi ruszyli ich śladem, zatrzymał się. – Hej, cofnijcie się! Heat i Roach zatrzymali się, Nie zmienili pozycji ani nie zniżyli broni. – Nie boję się tego użyć – ostrzegł Paxton. – Nikt nie powiedział, że się boisz – Heat wypowiedziała to miękko, ze spokojem, a jednocześnie stanowczo. – Ale nie chcesz tego. Paxton przeniósł nieco broń by poprawić uścisk, a Rook starał się przesunąć do przodu. Noah ponownie go szarpnął. – Nie bądź głupi – Noah znowu wepchnął lufę mocno w miękką chrząstkę za uchem Rooka. – Wystarczy tylko jeden ruch. Czy masz pojecie, co to z tobą zrobi? Rook skinął głową, na tyle na ile śmiał. – Jajecznicę. – Co?! – to jakby młot uderzył w talerz. Nieważne, nie chcę o tym mówić. Paxton szarpnął go ponownie za koszulę i kontynuował wycofywanie się do windy. I znowu detektywi podążyli za nimi. Kiedy wszyscy zbliżyli się do windy, Nikki spojrzała na panel nad drzwiami. kabina czekała na szóstym. – Rales – powiedziała ledwo słyszalnym głosem. – Yo. – Spuść tę windę.
Za jej plecami, Raley wyjął swoje policyjne radio i powiedział cicho do mikrofonu. – Lobby, sprowadźcie windę na dół z szóstego, natychmiast. Paxton usłyszał tuż za sobą jak winda cicho rusza w dół . – Co ty wyprawiasz, do cholery?! Odwrócił się przez ramię, w chwili gdy zgasła cyfra 6 i zapaliła się 5. Nie przemieścił się na tyle, aby Nikki mogła oddać czysty strzał, ale był rozproszony, więc postąpiła dwa kroki bliżej. Odwrócił się i zobaczył ją. – Stop! Zatrzymaj się! Heat zatrzymała się. Stała w przejściu. Skupiła się na celu, który teraz tkwił niecałe dziesięć metrów przed nią. Nie wystarczająco blisko, ale coraz bliżej. Kolana miała jak z waty, dłonie były mokre, trzymała jednak palec na spuście. Nie była w stanie zobaczyć twarzy Paxtona. Tylko dzikie spojrzenie jego oczu wypełniających przestrzeń pomiędzy lufą pistoletu, a głową Rooka. – odcięłaś mi wyjście! – Jego głos był wściekły. – Nie wyjdziesz stąd. Już ci mówiłam. – Starała się zachować spokój, w przeciwieństwie do jego furii. – Będę strzelać! – Najwyższy czas, abyś opuścił broń, Noah. – Jak popłynie krew to będzie twoja wina. Rook spojrzał na Heat starając się przyciągnąć jej wzrok i bezgłośnie poruszał ustami. „Zastrzel. Go.” Kiedy to zauważyła, pokręciła mu ledwie dostrzegalnie głową, licząc, że ją zrozumie. Niech to szlag! Nie miała szans na strzał. – Wszystko spaprałaś, pani detektyw. Wiesz to tym? Chciałbym, żeby Pochenko cię wtedy wykończył. oczy Nikki zatrzepotały, jej żołądek skurczył się w jednej chwili. Czy Noah dostrzeże jej słabość? Jak może się łudzić, że zdoła go oszukać? Nie, nie może teraz okazać słabości. Nie może pokazać mu, że się boi. – Ty to zrobiłeś? – powiedział Rook. – Daj spokój, Rook – powiedziała Nikki, próbując sama uporać się z tą świadomością. Starała wyciszyć się i zebrać myśli. Za jej plecami usłyszała przekleństwa ciskane przez przez Raleya i Ochoaę. żołądek Nikki ścisnął się jeszcze mocniej. – Ty posłałeś to zwierzę do jej mieszkania? – nozdrza Rooka poruszały się gwałtownie. – To ty wysłałeś go do jej domu? – Jego piersi rozszerzały
się z każdym oddechem, a jego oburzenie stawało się coraz bardziej gorące. – Ty sukin…synu. Wtem Rook gwałtownie szarpnął się w bok. Wprawdzie Paxton nie puścił jego koszuli, lecz zdołał przekręcić głowę, odsuwając się od rewolweru. Głośny strzał odbił się burzliwym echem po korytarzu, gdy Rook upadł twardo na podłogę. Nikki nie traciła czasu. Nacisnęła spust, roztrzaskując lewe ramie napastnika. Paxton padł na jedno kolano tuż obok Rooka, jęcząc. Krew spływała z ramienia wprost na Rooka. Jego pistolet leżał na dywaniku obok nich, a Noah już po niego sięgał. Nikki rzuciła się na niego. Powaliła Paxtona na plecy i przydusiła go kolanami do podłogi. Miał pistolet w ręku, ale nie miał czasu, aby go podnieść. przystawiła swój Sig Sauer do jego twarzy. Jego oczy spoglądały na broń w jego ręku, kalkulował ruchy. – No dalej – powiedziała detektyw Heat. – I tak potrzebuję nowej bluzki. _________ przed La Chaleur, kawiarnią z ogródkiem na zewnątrz Guilford zebrał się tłumek ludzi wracających z pracy. Ciekawscy gapie starali się przynajmniej zerknąć na działania policji. Wozy policyjne blokowały ulice. Policjanci zaś próbowali zachować coś w rodzaju porządku do chwili, kiedy pojawią się zwierzchnicy. Słońce dopiero co zaszło, a w nadciągającej ciemności migające światła cruiserów i karetki pogotowia odbijały się kosmicznym blaskiem od szklanek Sancerre, po osiemnaście dolarów za sztukę. W zaułku pomiędzy kawiarnią a schodami apartamentowca, światła reflektowów otaczały niesamowitą aurą dwóch policjantów w cywilu stojących przed detektyw Heat. Jeden z nich schował swój notes. Obaj uścisnęli jej dłoń, po czym odeszli. Nikki oparła się plecami o ciepłą kamienną elewację Guilford. Nie miała nic przeciwko ciepłu płynącemu z kamieni. Przeniosła spojrzenie na ludzi z zespołu fotografów dochodzeniowych wsiadających do czarnego Crown Victoria. Rook podszedł i oparł się o ścianę tuż obok niej. Jego łokieć przypadkiem otarł się o jej ramie. Nikki ani drgnęła, czerpiąc przyjemność z uroku tej chwili. Przez moment stali w milczeniu obok siebie. – No dalej, i tak potrzebuję nowej bluzki? – pierwszy odezwał się Rook.
– Wtedy to wydawało się być w porządku. – Heat próbowała rozszyfrować jego myśli. – Co, zbyt dziewczęco? – Z pewnością przykuło uwagę Noah – razem z Nikki odprowadził wzrokiem parę detektywów z wewnętrznego, którzy właśnie ruszyli w stronę centrum. – Mam nadzieję, że nikt nie kazał ci oddać odznaki i broni. – Nie, oczekują, że wszystko będzie dobrze. Byli zdumieni, że go nie zastrzeliłam. – Nie chciałaś? Myślała przez chwilę i powiedziała – On żyje. Detektyw pozwoliła, aby ten oczywisty fakt przyćmił wszystkie szczegóły. – Gdybym potrzebowała zastrzyku zemsty, to wypożyczyłabym film z Charlesem Bronsonem lub z Jodie Foster. – Odwróciła się do niego. – Poza tym, celowałam w ciebie. To ty jesteś tym, kogo chciałam zastrzelić. – A ja nawet podpisałem zrzeczenie się wszelkich pozwów. – straciłam taką okazję. To będzie mnie prześladować, Rook. Roach wyszli z budynku i zbliżyli się do nich. – Sanitariusze już go sprowadzają na dół – oznajmił Ochoa. Nikki poczekała spokojnie, aż zniosą go na noszach ze schodów i postawią przy krawężniku, po czym podeszła. Za nią szli Raley, Ochoa, i Rook. W ostrym świetle padającym na nich z góry karetki, twarz Noah miała kolor ostryg. Heat przywołała wzrokiem sanitariusza i spytała go. – Czy mogę z nim chwilę pogadać? – minutę lub dwie, ale nie dłużej – powiedział ratownik medyczny. Heat pochyliła się nad Noah. – chcę żebyś wiedział, że z tego całego dramatu zakładników tam na górze wniknęła jedna dobra rzecz. Twoja broń. Dwudziestaka piątka. Tego samego kalibru użyto do zabicia Pochenko. Przeprowadzimy badania balistyczne. A na tobie test parafinowy na obecność prochu. Jak sądzisz, co znajdziemy? – Nie mam nic do powiedzenia. – Co, żadnych wyznań? Dobrze, mogę poczekać na wyniki. Czy chcesz, żebym do ciebie zadzwoniła gdy będę znała wyniki, czy wolisz usłyszeć je w akcie oskarżenia? – Paxton odwrócił od niej głowę. – Powiedz mi, kiedy pędziłeś tutaj, aby dostać w swoje ręce te obrazy, miałeś zamiar użyć swych rąk wobec Kimberly Starr? Czy dlatego miałeś pistolet ze sobą?
Kiedy nie odpowiedział, zwróciła się do zespołu. – Kimberly jest moją dłużniczką. – Zdecydowanie – powiedział Raley. – Prawdopodobnie uratowałaś jej życie, kiedy ją aresztowali – dodał Ochoa. Noah obrócił ponownie twarz w jej stronę. – Już ją aresztowaliście? – Po południu, gdy znaleźliśmy obrazy w piwnicy. – Heat skinęła głową. – Ale ten telefon do mnie. Ten, który podsłuchaliście... – Była wtedy w areszcie. Kimberly wykonała ten telefon dla mnie. – Dlaczego? – A dlaczego nie? Chciałam żebyś przyjechał na mój pokaz dzieł sztuki. – Nikki dała znak sanitariuszom i odeszła. Ostatnią rzeczą jaką widziała detektyw był wyraz twarzy Noah Paxtona. _________ Ciemne chmury zapowiadające nadciągającą burzę przesłoniły zachodzące słońce. Fala upałów miała dobiec końca tego wieczoru, ale chciała odejść ani cicho, ani spokojnie. W powietrzu czuło się już nadciągający deszcz. Gdy front znad Kanady zmierzał w dół Hudson, zderzył się z gorącym powietrzem stojącym nad Nowym Jorkiem. złowrogie burzowe kłęby zrodziły powietrzny pokaz wyładowań atmosferycznych, silnego wiatru i zacinającego deszczu. Meteorolodzy z telewizji poklepywali się po plecach wskazując plamy w kolorach czerwonym i mandarynkowym na radarze Dopplera. Niebo otwierało się co chwilę pod naporem błyskawic, a grzmoty rozbrzmiewały jak kanonada armat odbijająca się poprzez kamienne i szklane kaniony Manhattanu. Przejeżdżając obok Hudson w Tribece Nikki zwolniła, aby uniknąć ochlapania skulonych pod parasolami gości restauracji Nobu, modlących się na próżno o wolne taksówkę, która zabrałaby ich do centrum w czasie ulewy. Skręciła w stronę ulicy, gdzie mieszkał Rook i zatrzymała samochód policyjny na otwartej przestrzeni w strefie załadunku przed budynkiem. – Nadal wkurzona na mnie? – zapytał. – Nie bardziej niż zwykle. – zatrzymała samochód na parkingu. – Po prostu wyciszam się po zakończeniu sprawy. To tak jakby ktoś mnie wywrócił na druga stronę. Rook zawahał się, wyraźnie nad czymś myślał.
– W każdym razie, dzięki za podwózkę w tym wszystkim. – Nie ma sprawy. Piorun, jak z filmu o Frankensteinie uderzył bardzo blisko, a migotliwe światło błyskawicy oświetliło ich twarze tym samym czasie, gdy rozległ się grzmot. Niewielki grad zaczął uderzać w dach. – Jak zauważysz Czterech Jeźdźców Apokalipsy – zaczął Rook – schyl się. Zrezygnowana uśmiechnęła się, co szybko przekształciło się w ziewniecie. Przetarła oczy. – Przepraszam. – Senna? – Nie, zmęczona. zbyt zmęczona, aby spokojnie zasnąć. Dopiero teraz, w świetle otaczającej ich burzy, Rook zobaczył, jak bardzo jest wyczerpana. Twarz miała spiętą, wzrok przesłonięty rozpaczliwym znużeniem. Przez chwilę siedzieli słuchając wściekłych odgłosów. Ulewny deszcz dudnił w szyby, a niebo co chwilę rozbłyskało zygzakiem błyskawic. Woda lizała już kołpaki samochodu. Na zewnątrz wieczorny prysznic sprawiał, że upał panujący wewnątrz był jeszcze wilgotniejszy. W końcu, Rook przerwał milczenie. – Słuchaj, dużo myślałem i po prostu nie wiem jak to rozegrać. Pracujemy razem – cóż, tak jakby. Spaliśmy ze sobą – z całą pewnością. Ten jeden raz uprawialiśmy gorący namiętny seks, ale wkrótce potem, nie próbuj mnie trzymać za rękę, nawet w relatywnie prywatnym wnętrzu taksówki. Próbuję to zrozumieć. To nie jest yin i yang, to bardziej jak absolutna harmonia i gwałtowne szarpnięcie. W ciągu ostatnich kilku dni zachodzę w głowę, OK, ona nie łączy gorącego seksu z romansem, jest całkowicie skoncentrowana na pracy policyjnej. Więc zacząłem się zastanawiać, czy jedynym rozwiązaniem dla mnie jest rezygnacja z naszych relacji w pracy? Czy powinienem zaprzestać moich badań dla magazynu, żebyśmy mogli…? – mówił to łagodnie, zachęcając ja, by mu zawierzyła, by mu pozwoliła dotrzeć do swoich skrywanych słabości. Nikki gwałtownie go chwyciła i zamknęła mu usta głębokim namiętnym pocałunkiem. Potem odsunęła się i powiedziała: – Zamkniesz się? Zanim zdołał powiedzieć tak, złapała go ponownie, przywierając do niego wargami. Rook obudził w niej wszystkie te uczucia, które, jak sadziła, udało jej się odstawić na boczny tor. Jego ręce owinęły się wokół jej ramion. Nikki odpięła swój pas bezpieczeństwa i przytuliła się do niego całym
ciałem. Ich twarze i ubrania się zwilgotniały od potu. Kolejna błyskawica rozświetliła wnętrze samochodu przez okna zaparowane od ciepła bijącego z ich rozgrzanych ciał. Nikki pocałowała delikatnie jego usta, przesunęła wargi ku jego uchu i szepnęła: – Czy naprawdę chcesz wiedzieć co ja myślę? Rook w odpowiedzi tylko skinął głową. Niski huk gromu dotarł do nich. Kiedy to się oddalał, Nikki usiadła, sięgnęła po kluczyki i zgasiła akcelerator. – Oto, co myślę. Myślę, że po tym wszystkim, mam mnóstwo energii do spalenia. Czy masz jakieś limonki, sól i coś rozweselającego w butelce? – Tak. – Wiec wydaje mi się, że powinieneś zaprosić mnie do siebie na górę i zobaczymy, co możemy z tym robić dziś wieczorem. – Ugryź się w język! – tylko poczekaj – powiedziała przekornie. Wysiedli z samochodu i rzucili się pędem do budynku. W połowie drogi, Nikki chwyciła Rooka za rękę i biegła obok niego. chichotała, gdy tak ścigali się razem na chodniku. Zatrzymali się na frontowych schodach, bez tchu. Pocałowali się. Dwoje kochanków zamierzających spędzić razem noc, zmokniętych w chłodnym deszczu. Oboje drżeli, radośnie podnieceni, pełni nieznanej dotąd euforii.