~1~
Rozdział 1 - Co założysz na bal? Waylen Sorn przechylony przez stolik ignorował próby Noela Thistleborn'a, by właś...
11 downloads
17 Views
1MB Size
~1~
Rozdział 1 - Co założysz na bal? Waylen Sorn przechylony przez stolik ignorował próby Noela Thistleborn'a, by właściwie ułożyć rzeczy. Noel strzepnął róg obrusa, zdecydowany wyprostować upartą zmarszczkę. Nie odwrócił się do przyjaciela, gdy odpowiedział. Było tyle słów, których nie chciał powiedzieć, a Waylen znał go na tyle dobrze, by wiedzieć, kiedy coś ukrywa. - Mógłbyś mi pomóc zamiast wchodzić w drogę. Way prychnął - Jestem strażnikiem, nie organizatorem przyjęć. Tylko narobiłbym bałaganu. Poza tym, nie cierpisz, gdy ktoś miesza ci w twoich planach. Noel chciał móc się o to posprzeczać, ale jego przyjaciel zrobił celną uwagę. Pijackie bachanalia były bardziej cywilizowane niż przyjęcia Way’a, a obiecany bal parowania smoków musiał być doskonały. Kiedy Król Kylen obiecał pomóc sparować zmienne smoki, zaryzykował swoją reputację. Po problemach z balem koronacyjnym, Kylen obiecał smokom ich własne oddzielne przyjęcie parowania. Kiepskie przyjęcie mogłoby źle świadczyć o królu. Noel musiał się upewnić, że nic nie pójdzie źle. Pojmował swoją posadę sekretarza króla na poważnie. Ciężko pracował, by zdobyć zaufanie króla i nie zawiedzie Kylena. Way odchrząknął. - Nie myśl, że ignorowanie mnie sprawi, że wyjdę. Jestem bardziej uparty niż ty. Więc, co założysz? - Nie masz teraz warty? – Noel odwrócił się do przyjaciela. Ofensywa nie potrwa długo. Way nie podda się tak łatwo. Way potrząsnął głową.
~2~
- Dobre zagranie, ale mam godzinę zanim zacznie się moja zmiana. Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo. Co założysz? To nie jest skomplikowane pytanie. - Dlaczego, żebyśmy mogli założyć pasujący strój? – Noel uniósł prawą brew. – Ja. Nie. Idę. – Wymówił każde słowo ostrym, dokładnym tonem, żeby nie było pomyłki. Chociaż raz, nikomu nie pozwoli, by zmienił swoje zdanie. Nie potrzebował partnera. Już jednego stracił; stracenie drugiego to już będzie zbyt wiele. Jego plany obejmowały butelkę wina i ustronny kąt. Jeśli schowa się wystarczająco dobrze, król nigdy się nie dowie, że nie był obecny. - Musisz pójść. – Way zablokował Noela przed poprawieniem doskonale już ułożonego srebra stołowego, wsuwając swoje ciało między stół, a drzwi. – Twój drugi partner może tam być. Nie chcesz go znaleźć? Dałbym wszystko, by zlokalizować chociaż jednego z moich partnerów. – Smutny ton Way’a ukłuł Noela słodko-gorzkimi wspomnieniami. Raz był optymistyczną duszą, chętną do znalezienia swoich życiowych partnerów. Oczy Noela wypełniły się łzami nad stratą tej niewinności, ale nie chciał pozwolić im spłynąć. Napłakał się już dość przez sześćdziesiąt żyć. - Po prostu nie mogę przejść przez to jeszcze raz, Way. Po prostu nie mogę. – Ból, jaki zniósł po śmierci Paryisa, prawie go zabił. To by go zniszczyło, gdyby Way nie znalazł go zanim się wykrwawił. Pomimo wytrzymałości fae, rozcięcie nadgarstków prawie zadziałało. Byłby umarł, gdyby Way go nie znalazł i nie wykorzystał swoich minimalnych leczniczych umiejętności, by zasklepić cięcia Noela. W niektóre dni, wciąż miał to za złe przyjacielowi. Naprawdę chciał dołączyć do Paryisa i ich córki Sanshy w życiu pozagrobowym. Po co miał żyć? - Cholera. Jestem nieczułym łajdakiem. – Way zawinął ramiona wokół Noela i mocno go uścisnął. – Przepraszam. Nie chciałem przywołać złych wspomnień. Tym razem, Noel pozwolił przyjacielowi się uspokoić. Nic nie zasklepi dziury w jego sercu, a drugi partner nie uśmierzy bólu. Nic nie mogło. Niektóre smutki nie odchodziły z czasem czy odległością. Zaogniały się i rosły niczym otwarta rana na jego duszy. Noel uwolnił się od Way’a, a potem odwrócił do serwetek. Milion szczegółów trzeba było zorganizować na przyjęcie, więc nie mógł pozwolić sobie na jakiekolwiek potknięcia. Król Kylen wciąż nie całkiem wybaczył Noelowi jego słowa, że Kylen ~3~
może zastąpić swojego wilczego partnera, Farro, parą fae. To było głupie stwierdzenie i takie, którego żałował, ale nie mógł ich odwrócić. Bolesne słowa nie mogły zostać zassane do butelki jak kiedyś powiedział dżin. - Nie idę na przyjęcie – powtórzył Noel, kiedy odliczył właściwą ilość serwetek na bufet. Szukanie drugiego partnera nie przemawiało do niego w najmniejszym stopniu. Może, gdy powtórzy to wystarczającą ilość razy, uzna to wreszcie za prawdę. Noel dał obrusowi bezwzględne szarpnięcie. - Jak możesz nie iść? Jeśli nie chcesz niczego innego, to możesz dać się przelecieć. Nie musisz szukać partnerskiej więzi. Gorący seks z zachwycającym zmiennym smokiem może być równie dobry. Słyszałem, że zmienni są fantastycznymi kochankami. Noel się zarumienił. Zrobił przeganiający ruch w stronę Way’a, mając nadzieję, że przyjaciel zrozumie aluzję. - Nic mi nie będzie. Idź i baw się dobrze na przyjęciu. Ja i tak będę zbyt zajęty organizowaniem go. Noel zamknął oczy i walczył, by znaleźć spokój. Seks ze zmiennym smokiem brzmiał dobrze. Tęsknił za dotykiem innego mężczyzny. Ale oddanie się komuś innemu poza jego partnerem za bardzo przypominało zdradę jego zmarłego kochanka. Noel złapał serwetkę i skupił swoją energię na zmarszczkach na materiale zamiast na Way’u. - Przykro mi, Noel, ale musisz być obecny na balu parowania. Dałem smokom słowo, że wszyscy niezwiązani będą obecni – powiedział Król Kylen. Noel obrócił się gwałtownie. Nie zauważył, kiedy Kylen wszedł podczas jego rozmowy z Way’em. Król przyszpilił Noela swoim potężnym spojrzeniem. Chociaż Noel przyjaźnił się z Kylenem od wielu lat, wciąż mógł wymusić na Noelu, by zdradził wszystkie swoje tajemnice od jednego zdecydowanego spojrzenia. Zbliżył się do Way’a, jakby jeden mały kroczek mógł ukryć go przed dezaprobatą króla. Cholera. Zrewidował swoje wieczorne plany. Smoki były potężnymi sojusznikami, a król potrzebował całego wsparcia, jakie mógł zebrać, zwłaszcza odkąd zrekrutował wiele zmiennych smoków, by były częścią jego nowej siły obrony. Jasne i ciemne fae nie całkiem żyły razem w pięknej harmonii, odkąd rządził Król Kylen. Zbyt wiele lat niechęci tkwiło między dwoma frakcjami, by połączenie tych ~4~
dwóch królestw było gładkim procesem. Kylen potrzebował smoków tak samo jak oni potrzebowali fae. Noel skręcił serwetkę, mnąc ją w pełen zagięć węzeł. - J-ja nie chcę partnera. Kylen zwęził oczy. - Co masz przeciwko partnerom? - Straciłem swojego partnera wiele lat temu. Umarł wraz z naszą córką. - Nigdy nic nie mówiłeś. – Zbolała mina na twarzy Kylena sprawiła, że Noel pospieszył z wyjaśnieniem. - Ponieważ, kiedy opuściłem królestwo jasnych fae i przyszedłem tutaj, próbowałem zostawić to wszystko za sobą. – Rozmawianie o jego stracie w jakiś sposób czyniło to bardziej realnym. Nawet omawianie ich śmierci po latach dźgało małymi strzałami męki w serce Noela. Kylen badał go smutnymi oczami. - Kiedy zostawiłem Farro, to mnie rozdarło, chociaż wiedziałem, że jest bezpieczny i zdrowy w domu. Nawet nie mogę sobie wyobrazić, przez co przeszedłeś po śmierci swojej rodziny. Jednak dałem smokom obietnicę, że każdy niesparowany fae tam będzie. Nie obchodzi mnie jak długo zostaniesz, ale musisz się pokazać, by chociaż wypić jednego drinka, a potem możesz wyjść. Noel potarł miejsce na swoim sercu. - Nie sądzę, żebym przeżył ten rodzaj straty jeszcze raz – wydusił z siebie. Way zawinął wokół niego współczujące ramię. Pomimo wcześniejszego odepchnięcia przyjaciela, Noel osunął się w uścisk Way’a. Było tylko kilka osób, które dopuścił do siebie wystarczająco blisko, by pokazać swoją wrażliwość. Król Kylen westchnął. - Czy kiedykolwiek brałeś pod uwagę to, że jeśli nie będziesz miał innego partnera, to nie przeżyjesz śmierci pierwszego?
~5~
Noel zadrżał na słowa Kylena. Dlaczego ta myśl nigdy nie przyszła mu do głowy? Zawsze był zbyt skupiony na partnerze, którego stracił, zamiast na partnerze, którego pewnego dnia mógłby spotykać. - Przyjdę. Ale niczego nie mogę obiecać. - W porządku. – Kylen ścisnął ramię Noela, kiedy wychodził z pokoju. Król miał pełen harmonogram na resztę dnia. Noel to wiedział, sam go ustawiał. Łza skapnęła z twarzy Noela. Starł wilgoć serwetką trzymaną w ręce, a potem wepchnął ją do kieszeni. - Przeprowadzimy cię przez to i do tego prosto w ramiona gorącego zmiennego smoka. – Way uścisnął Noela zanim go puścił. - Dzięki, Way. Nic mi nie będzie. – Przebrnie przez tę jedną noc, a potem pójdzie lizać swoje rany. - Do zobaczenia. Poślij po mnie, jeśli będziesz potrzebował rady w kwestii garderoby. – Way śmiał się w drodze wyjścia. Brutalnie wepchnął wspomnienia do pudła, gdzie należały, i Noel wrócił do liczenia srebra stołowego. Mógł powierzyć tę pracę jednemu z wielu pałacowych służących, ale dzisiaj potrzebował niewymagającego myślenia zadania, by uspokoić nerwy. Może nie będzie tak źle. Z pewnością nie był tak pretensjonalny jak niektórzy z jego kolegów fae. Smoki może nawet nie zauważą jego obecności. Mógł mieć tylko nadzieję.
Tłumaczenie: panda68
~6~
Rozdział 2 Hartmut wyrównał materiał na swojej szerokiej piersi. - Powinienem zdecydować się na czerwony – wymamrotał. Obrócił swoje ciało w lewo, potem w prawo, ale nie mógł przestać marszczyć brwi na swój wybór koloru. Niebieski garnitur miał złote nitki, ale nie miał tego połysku czerwonego materiału, jaki wpierw zauważył u krawca. Niezbyt często nosił odzież, bo jak wszystkie smoki mógł zamienić swoje łuski w skórzaną odzież, ale możliwość spotkania swojego partnera doprowadziła jego garderobę do kryzysu. Król zaproponował swojego krawca każdemu smokowi, który chciał nowy garnitur. Hart przyjrzał się krytycznie swojemu odbiciu, przekonany, że zrobił zły wybór. Rhaegar odezwał się z miejsca, gdzie opierał się o ścianę. - Świetnie wyglądasz. Jeśli ponownie pomyślisz o zmianie garnituru, wyciągnę cię stąd nie dbając o to, czy będziesz nagi czy nie. - To z pewnością przyciągnie uwagę potencjalnego partnera. – Leif, zmienny kruk i jeden z partnerów Rhaegara, uśmiechnął się do Harta. Jego rozbawione spojrzenie napotkało Harta w lustrze. Hart prychnął i chmura dymu buchnęła z jego nozdrzy. Lubił tego impertynenckiego kruka. Ten przystojny mężczyzna miał dowcipne poczucie humoru i przekonał swojego praktycznego partnera smoka, by pozwolił, aby kociak Leifa zamieszkał z nimi w jaskiniach. Przyglądanie się jak przywódca smoków był rządzony przez puszystą bestię rozbawiło Harta więcej niż raz w ciągu ostatnich paru tygodni. - Chcę dobrze wyglądać. A co jeśli dziś wieczorem znajdę mojego partnera? Nadzieja paliła się w jego piersi, a to przykre, tępe uczucie nie mógł z siebie wyrzucić. Było mu dobrze samemu, dopóki jego najbliższy przyjaciel Rhaegar nie znalazł swoich partnerów. Po tym jak potajemnie tęsknił za smokiem przywódcą przez wiele lat, był zaskoczony jak szybko przystosował się do myśli, że Rhaegar ma partnerów. ~7~
Blake, zmienny wilk i drugi partner Rhaegara, wtrącił się do rozmowy. - Może zyskasz więcej niż jednego partnera? Czy fae nie mają zawsze dwóch? - A król? On ma tylko Farro. – Hart nigdy nie rozumiał, dlaczego Kylen miał tylko jednego partnera. Blake wzruszył ramionami. - Może królowie mają inne zasady. Nigdy nie słyszałem o przywódcy mającym dwóch partnerów. Dlaczego nie spytasz go dziś wieczorem? - Tak, zrobię to. – Pozwolił, by sarkazm przetoczył się przez jego język. Nie było do diabla mowy, żeby zapytał Króla Kylena o cokolwiek. Król mógł wydawać się być wyrozumiałym facetem, ale Hart widział moc pulsującą w powietrzu wokół króla. Rhaegar był najbliższy temu, by kiedykolwiek planował zbliżyć się do mężczyzny z mocą. Hart wyprostował mankiety i zignorował przewrócenie oczu swoich przyjaciół. - No cóż, jeśli skończyłeś już ze strojeniem się, powinniśmy iść. – Rhaegar wyciągnął ręce do swoich partnerów i splótłszy palce, trio wyszło z jaskini. Uczucie zazdrości przemknęło przez Harta. Tęsknił za tą samą więzią z inną duszą, ale wątpił, by mógł poradzić sobie z więcej niż jednym partnerem. Rhaegar radził sobie tak dobrze tylko dlatego, że pozwolił swojemu małemu zmiennemu krukowi wszystko organizować. Jak na dużego, potężnego przywódcę smoków, Rhaegar był mocno owinięty wokół łap i pazurów swoich partnerów. Hart przyjrzał się swojemu, odzianemu w niebieski, ramieniu i po raz ostatni westchnął smutno za czerwonym materiałem zanim pospieszył za triem. Gdyby nie poszedł, Rhaegar dotrzymałby swojego słowa i zawlókłby go na przyjęcie, ubranego czy nie. Z jaskiń smoka do zamku był krótki spacer, a jeszcze krótszy lot, ale Hart nie chciał zjawić się na przyjęciu w swoich zwykłych skórzanych spodniach po przemianie. Zbyt dużo czasu spędził na strojeniu się na to przyjęcie, by popsuć to zmianą. Tempo Harta spowolniło się trochę, gdy doszli do bram zamkowych. Nie mógł wyjaśnić swojej niechęci, ale im bliżej podchodził, tym bardziej malutkie smoki nurkowały i wirowały w jego żołądku, aż myślał, że zrezygnuje. A co jeśli znajdzie swojego partnera? Wszystko się zmieni. - Chodź, Hart. Nie marudź – zawołał Leif. - Myślałem, że chcesz znaleźć partnera. – Rhaegar zmarszczył brwi, zniecierpliwiony jak zwykle dla każdego poza swoimi partnerami. ~8~
- Chcę. Ale co, jeśli go tam nie ma? – Co jeśli Hart pójdzie na przyjęcie i nikogo nie znajdzie? To będzie gorsze od odrzucenia. Blake złapał ramię Harta i pociągnął go do przodu. - Wtedy pójdziesz do Watahy Moon i znajdziemy ci seksownego zmiennego wilka. Hart się roześmiał i posłał Blake'owi kpiące spojrzenie. - Nie miałby nic przeciwko posiadaniu wilka. Leif odepchnął go od Blake'a. - Zdobądź własnego. Hart naprawdę lubił partnerów Rhaegara. Zamek błyszczał tysiącem świateł, które fae zapaliły na powitanie balowiczów. Spojrzenie Harta przenosiło się dziko raz w lewo raz w prawo, próbując nie przegapić tych wszystkich pięknych mężczyzn i kobiet idących holem. Gdyby mrugnął, mógłby przeoczyć swojego partnera. Problem z fae był taki, że wszyscy byli wspaniali. Jak ktokolwiek mógł wybrać jedną podobną do modela piękność spośród tego tłumu? Byli prawie klonami doskonałości. - Szkoda, że nie ma żadnych kruków. Kolega lotnik byłby dobrym wyborem – oznajmił Leif przeszukując tłum. Hart nie miałby nic przeciwko latającemu towarzyszowi, ale skądś wiedział, że jeden z fae był przeznaczony być jego. Cholera, naprawdę nie chciał trójkąta. Przyglądanie się jak ktoś inny dotyka jego partnera zniszczyłoby go. Znał siebie wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że nie potrafił się dzielić. - A właściwie, dlaczego jest tutaj wasza trójka? – Właśnie przyszło mu do głowy, że jego przyjaciele nie musieli być obecni na tym wydarzeniu. Z pewnością nie szukali czwartego. Leif wypatroszyłby każdego intruza swoimi szponami. - Leif powiedział, że musimy tu być dla moralnego wsparcia, a Blake nalegał na tańce. – Rhaegar spiorunował wzrokiem swoich partnerów, którzy odpowiedzieli na jego narzekania szerokimi uśmiechami. - Nie wiedziałem, że tańczysz. – Czy Rhaegar był dostatecznie elastyczny, by tańczyć? Potężny zmienny smok nie miał tej precyzyjnej elegancji, co jego partnerzy.
~9~
Hart będzie musiał bliżej na to zwrócić uwagę. Będzie mógł się potem przekomarzać przez wiele lat. - Ja nie. – Rhaegar nie wyjaśnił swojego stwierdzenia. Hart wszedł do sali balowej i potknął się, prawie podstawiając nogę Blake'owi, który szedł przed nim. Rhaegar warknął. - Ostrożnie. – Zgarnął Blake'a z drogi Harta w swój troskliwy uścisk. - Przepraszam, Blake. – Hart posłał przepraszający uśmiech przyjacielowi. Przywódca smoków prawie patologicznie troszczył się o swoich partnerów. Biorąc pod uwagę to, że sami w sobie byli przystojniakami, Hart sądził, że Rhaegar przesadzał ze swoim troskliwym zachowaniem, ale może zmieni swoje zdanie, kiedy sam znajdzie partnera. - Przepraszam. – Rozległ się za nim miękki głos. Hart się odwrócił, by znaleźć małego fae trzymającego półmisek jedzenia. Zszedł na bok, żeby cudowny mężczyzna mógł przejść obok niego. - Ależ proszę. Za fae rozchodził się pyszny zapach. Hart powąchał jeszcze raz. Zapach żyznej ziemi i kwiatów wypełnił nos Harta. Mój! Wewnętrzny smok Harta rzucił ostrzeżenie innym, którzy myśleli o dotknięciu ich fae. - Jedzenie świetnie pachnie, prawda? – Oczy Blake'a zapaliły się, kiedy przyglądał się długiej linii stołów bufetu. - Tak, prawda. Dogonię was później. – Jedzenie nawet w połowie nie pachniało tak dobrze jak mężczyzna je niosący. Hart podążył za małym fae. No dobrze, może jak na fae nie był maleńki, ale do zmiennego smoka ledwie sięgał ramienia Harta. Mógł się założyć, że cudowny kelner będzie dobrze wyglądał wtulony w ramiona Harta albo pod jego ciałem, kiedy będzie go pieprzył na stosie poduszek, które Hart używał, jako swoje łóżko. Obserwował przez kilka minut pysznie pachnącego mężczyznę, reorganizującego stół, zanim ośmielił się podejść.
~ 10 ~
- Cześć jeszcze raz. Fae szybko rzucił okiem przez rzęsy zanim ponownie spojrzał w dół. - Cześć. Proszę bardzo poczęstuj się. Jest tego mnóstwo. Tańce zaczną się za parę minut. Fae spróbował iść dalej. Hart wszedł mu w drogę. - Jedzenie nie jest tym, co mnie interesuje. Jak masz na imię, mój piękny? Strach przemknął przez twarz mężczyzny. Zrobił krok do tyłu. - Jestem Noel. - Cześć, Noel. Jestem Hartmut, ale moi przyjaciele nazywają mnie Hart. Mogę ci w czymś pomóc? - Nie. – Noel potrząsnął głową. – Nic mi nie trzeba. Jeśli tylko mnie przepuścisz. Hart odsunął się na bok. Nie chciał wystraszyć pięknego mężczyzny. Jeśli instynkty Harta miały rację, płochliwy kelner był jego partnerem. Miał mnóstwo czasu, by spróbować zwabić delikatnego fae do swojego boku. Jak tylko Noel zniknął z widoku, Hart odszukał Rhaegara. Przywódca smoków spędzał więcej czasu w zamku fae niż Hart. - Wiesz cokolwiek o fae o imieniu Noel? - O asystencie króla? – zapytał Rhaegar. - Nie sądzę. On roznosi jedzenie. Z pewnością asystent króla nie roznosiłby półmisków. Myślę, że on jest jednym z kuchennego personelu albo coś podobnego. Myślę, że on może być moim partnerem. Rhaegar zwęził oczy na Harta, jakby szukając prawdy w jego duszy. - W takim razie go nie znam. Jedyny Noel, którego znam, jest prawą ręką króla. Dlaczego nie pójdziesz zapytać Króla Kylena? Powinien znać imiona ludzi na swoim terenie. - Może. – Jego smok wolał zrobić to na własną rękę. Pójście do króla i otrzymanie wszystkich odpowiedzi podanych jak na tacy zabierały trochę z uroku polowania. Pytanie kumpla się nie liczy, ale formalne zapytanie do króla wyglądało na oszukiwanie. ~ 11 ~
Hart przejrzał pokój, ale nikt inny nie zwrócił na siebie uwagi jego wewnętrznej bestii. Jego smok nalegał, by Noel był jedynym, na którego będą polowali. Oparłszy się o ścianę, Hart czekał, by zobaczyć czy piękny fae wróci. Jeśli los ich sobie przeznaczył, by byli partnerami, sprowadzi Noela ponownie na orbitę Harta. Minęło pięć minut, potem dziesięć, i Hart prawie zaczął przesłuchiwać personel, gdy w końcu dostrzegł Noela. Stał na środku pokoju dyrygując służącymi. Władcze zachowanie Noela wskazywało, że musiał często robić tego typu rzeczy. Cholera, Hart nie chciał być tak blisko rodziny królewskiej fae. Może był inny Noel. Hart odetchnął głęboko. Jego fiut stwardniał, a serce waliło szybkim rytmem, którego nie mógł powstrzymać. Podszedł do Noela i stanął za nim, czekając by go zauważył. Wyczuwając go, Noel się obrócił. - Odejdź, smoku. - Dlaczego? Możesz być moim partnerem. – Jego wewnętrzny smok warknął na odrobinę wątpliwości, nawet jeśli nie wiedzieli tego na pewno. - Skąd smoki mogą wiedzieć? – zapytał Noel. Fae zachowywał ostrożną odległość między nimi. Hart podszedł wystarczająco blisko, by przyprzeć Noela do stołu. - Aby mieć pewność, smoki uprawiają seks. – Przysunął nos do szyi Noela, delektując się jego zapachem. Pozwolił, by trochę nagrzanego oddechu omyło obnażony kark Noela. Noel westchnął, wolnym zadowolonym dźwiękiem. Fiut Harta podskoczył na ten dźwięk. Niezdolny i niechętny oprzeć się pokusie, Hart przywarł do punktu tętna na szyi Noela, a potem lekko uszczypnął. Wybuch smaku przesunął się po jego języku. Więcej. Potrzebował więcej, by pożerać, smakować, wziąć i oznaczyć mężczyznę pod nim, jako jego. Mój. Jego wewnętrzny smok mruknął nisko. - O rany. – Noel odchrząknął. Położył ręce na piersi Harta. Chwilę zajęło Hartowi uświadomienie sprawę, że Noel próbuje go odepchnąć. Cofnął się.
~ 12 ~
- Co jest? - Nie chcę partnera. W Harcie wezbrał ból, aż nie mógł oddychać. Pomyślał, że znalazł swoją drugą połówkę tylko po to, by zostać odrzuconym. Bestia w nim warknęła na jego niezadowolenie. Cofnął się, gotowy odejść. Noel powtórzy ruch Harta, pocierając ręką po piersi Harta, jakby mógł wyczuć jego smutek. - Nie bierz tego w niewłaściwy sposób. Jestem pewny, że jesteś świetnym smokiem, ale już straciłem jednego partnera. Nie sądzę, żebym mógł przeżyć śmierć kolejnego. - Smoki nie tak łatwo zabić. – Hart zmarszczył brwi na pomówienie odnośnie smoczego rodzaju. - Czy smoki nie posiadają dwóch partnerów? – Noel odsunął się od Harta. Poprawił koszulę, a potem strzepnął kłaczek, poświęcając temu ruchowi więcej uwagi niż to było konieczne. - Nie zawsze. Nie jesteśmy tacy jak fae. Niektórzy z nas mają tylko jednego partnera. – Hart chwycił Noela za rękę i odciągnął go na bok i z dala od tłumu. - Więc mógłbym być jedynym? Twoją jedyną szansą na partnera? – Przerażona mina Noela szarpnęła uczuciami Harta. - Tak. – Hart puścił swój uścisk na Noelu. – Nie chcę na ciebie naciskać, ale byłbym wdzięczny, gdybyś dał mi szansę. Chodź ze mną na kolację i będziemy mogli porozmawiać. Może sie okazać, że jednak nie jesteśmy partnerami. – Nie wierzył w to ani przez sekundę. - Nie wiem. – Rozbita mina Noela prawie sprawiła, że Hart odszedł. - Proszę. – Hart mógł być znany ze swojej dumy, ale opadłby na kolana pośrodku przyjęcia, gdyby to przekonało Noela do dania mu szansy. Noel przesunął spojrzeniem w lewo, potem dalej, wszędzie tylko nie na Harta. Hart przykrył policzek Noela i przechylał jego głowę, dopóki ich oczy się nie spotkały. - Proszę.
~ 13 ~
Sekundę później, Noel kiwnął głową. - Okej. Ugotuję ci kolację i możemy porozmawiać. - Naprawdę? – Nie myślał, że Noel zgodzi się tak łatwo. - Tak. – Mało entuzjastyczna odpowiedź Noela osłabiła determinację Harta. - Nie będę nikogo zmuszał, by był moim partnerem. – Jego smok podrapał go w środku i zawarczał w proteście, ale Hart nie mógł sprawić, żeby Noel go chciał. To zabiłoby Harta, gdyby pchnął Noela w związek, na który nie był gotowy, albo którego nie byłby w stanie zaakceptować. Noel oblizał wargi, takim rozpraszającym ruchem, zanim przemówił jeszcze raz. - Nie. Naprawdę chciałbym cię poznać. Po prostu nie spodziewałem się, że spotkam mojego następnego partnera i… lubię gotować. Przygotuję ci jutro kolację, jeśli chcesz. Cholera, on jest zachwycający. Hart nie sądził, że jego partner fae mógłby stać się jeszcze słodszy, ale ten nerwowy, jąkający się przystojniak wywoływał u jego smoka mruczenie. - Z przyjemnością. Obawiam się, że bardziej jestem zjadaczem niż kucharzem. – Kucharskie umiejętności Harta były minimalne w najlepszym wypadku. Specjalizował się w przypiekaniu ogniem. Niepewny uśmiech Noela szarpnął za jego serce. - W takim razie okej. Spotkamy się jutro przed zamkiem o siódmej. Mój apartament trochę trudno znaleźć i nie chcę, żebyś się zgubił. Teraz, kiedy poczuł zapach Noela, fae już nie mógł ukryć się nigdzie na świecie przed Hartem. Smoki mogły wytropić każdego, kogo chociaż raz powąchały. Zatrzymał tę wiedzę dla siebie. Dzikie spojrzenie Noela nie zachęcało Harta, by podzielić się swoją super prześladowczą mocą. - To do zobaczenia. Nie mogę się doczekać, żeby lepiej cię poznać. – Jeśli nic więcej, to chociaż zje smaczny posiłek z cudownym fae. Gdyby Noel zdecydował się go odrzucić, Hart przynajmniej zachowa o nim jedno dobre wspomnienie. Hart życzył Noelowi dobrej nocy. Jego uczucia szalały na rozdzielenie, jeśli jednak zostałby jeszcze trochę dłużej, nie byłby w stanie się pożegnać. Jednak to, że Noel nie chciał tylko partnera, ale jego, trochę udobruchało Harta. Z ciężkim sercem, skierował ~ 14 ~
się na dziedziniec. Wzywał go komfort jego jaskini. Kamienie i złoto nigdy nie zawodzą smoka. Czy kiedykolwiek będzie mógłby związać się ze swoim przeznaczonym partnerem, czy dotychczasowe doświadczenia Noela nie dopuszczą do zobowiązań? - Hart! – Na korytarzu rozległ się głos Rhaegara, ale on się nie odwrócił. Nie miał energii, by stawić czoła przyjacielowi czy szczęśliwym partnerom Rhaegara. Jak los mógł dać jednemu smokowi dwóch partnerów, a drugiemu jednego, który tak naprawdę go nie chciał? Nie winił Rhaegara. Zazdrość była brzydkim uczuciem, które próbował zatrzymać dla siebie. Pomachał na do wiedzenia nad ramieniem, ale się nie zatrzymał. Rhaegar wytropi go później na rozmowę w cztery oczy. W tej chwili, nie mógłby znieść mieszania w tym wszystkim. - Powinienem założyć czerwony garnitur. – Nawet się nie rozebrał zanim skoczył w powietrze, niszcząc swój garnitur, kiedy się zmienił. Nigdy więcej nie chciał już nosić tego ubrania. Znalezienie swojego partnera powinno być szczęśliwym wydarzeniem, a nie takim wypełnionym niepokojem i smutkiem. Może po prostu powinien wysłać Noelowi pozdrowienia i trzymać się z daleka. Noel tak naprawdę go nie chciał. Hart był sam od wieków. Dlaczego cokolwiek zmieniać? Krzyk wydobył się z jego gardła, gdy leciał. Przytuli się do swojego zgromadzonego złota i znajdzie pociechę w swoim skarbie. Może do jutra, będzie mógł stawić czoła nowemu dniu bez gorzkiego smaku smutku i żalu.
Tłumaczenie: panda68
~ 15 ~
Rozdział 3 Noel przyglądał się jak Hart odchodzi. Jego serce skręciło się w węzeł, uczucie, które miał nadzieję, że solidny organ ponownie nigdy nie dozna. Nie chciał zranić uczuć Harta. Ten potężny mężczyzna miał łagodną wrażliwość w wyrazie swojej twarzy, gdy on odrzucił pomysł, że są partnerami, i jakby zaoferował Noelowi bezcenny dar i oczekiwał, że zostanie zwrócony z rozdartym papierem i poszarpanymi wstążkami. Jaka osoba nie pragnęła wybranego przez los partnera? Noel wciąż pamiętał to żywe, oszałamiające podniecenie, kiedy pierwszy raz spotkał Paryisa. Noel zabrał Hartowi to, co powinno być w życiu radosnym wydarzeniem i zepsuł to. Noel potarł swój brzuch; to groziło zwróceniem tej niewielkiej ilość jedzenia, jaką wcześniej przełknął. Z mdłościami i niespokojny, nie wiedział jak długo tak stał zanim Kylen nie przerwał jego wewnętrznego dialogu. - Wszystko w porządku, Noel? – Kylen pojawił się przy nim, jego spojrzenie było badawcze. Co zobaczył król, gdy zajrzał w oczy Noela? Noel czasami się zastanawiał czy Kylen nie ma więcej mocy niż komukolwiek pozwolił się dowiedzieć. - Tak, dlaczego? – Próbował skupić się na królu zamiast marzyć o swoim partnerze w niestosowny sposób. Hart jutro wróci; jeszcze go nie stracił. - Wyglądasz tak, jakbyś stracił swoją ulubioną zabawkę. – Farro zawinął ramię wokół króla, ruchem tak swobodnym i naturalnym, jakby łączyły się dwa kawałki układanki. Pasowali do siebie. Kiedyś, jego partner Paryis robił to samo z nim. - Spotkałem mojego drugiego partnera – wymamrotał. Wymówienie tych słów wymagało wysiłku, jakby jego usta buntowały się na sformułowanie zdania. Na to stwierdzenie powinien być tu Hart. Byłby, gdyby Noel nie był idiotą. - To świetnie! – Farro poklepał go po plecach. Jego spojrzenie przenosiło się z Kylena do Noela. – Nie jest tak? - Straciłem mojego pierwszego partnera przed laty w pożarze. – Noel wydusił te słowa ze swoich ust, bolesne samogłoski i spółgłoski otarły się o jego język niczym odłamki stłuczonego szkła. ~ 16 ~
- Przykro mi. – Farro zostawił Kylena, by zawinąć ramię wokół Noela i uścisnąć. Noel prawie odskoczył, dopóki nie zdał sobie sprawy, że to jest sposób zmiennego wilka na ofiarowanie sympatii i pocieszenia w bólu Noela. Odprężył się w gorącu Farro, wchłaniając pociechę, której długo sobie odmawiał. Łzy nieproszone spłynęły po jego policzkach, dopóki nie skończył szlochem na ramieniu Farro. - Szz, mam cię – szepnął Farro, kołysząc łagodnie Noela z boku na bok. - Musisz przytulać mojego krewnego? – Oschły ton Kylena wytrącił Noela z jego żalu. - Tak, muszę. – Farro uścisnął mocniej Noela, jakby chciał podkreślić swoje działanie. Noel roześmiał się przez łzy, a potem delikatnie wyswobodził się od partnera króla. - Dziękuję, Farro, doceniam twoją troskę. Kylen prychnął. - Jeszcze więcej troski, a będę musiał wyrzucić cię przez okno, sekretarz czy nie. Noel otarł oczy wierzchem dłoni. - Twój partner jest bardzo miły. - Musisz porozmawiać z mężczyzną, który myślisz, że jest twój. – Twardy ton Kylena nie zostawiał żadnych niedomówień. – Zaprzeczanie swojemu partnerowi może odnieść odwrotny skutek. Los nie lubi, gdy udaremnia się jego zamiary. Noel zadrżał w ciepłej sali balowej. - Nie wiem czy potrafię ponownie się związać. Gdybym stracił kolejnego partnera… ten pierwszy raz prawie mnie załamał. Kylen chwycił Noela za ramię. - Ale tak się nie stało. Jesteś jednym z najsilniejszych ludzi, jakich znam. Zasługujesz na szczęście, tak samo jak twój partner. Kto to jest? - Hart. – Duży, wspaniały zmienny smok Hart z życzliwymi oczami, oszałamiającym uśmiechem i największymi cholernymi ramionami, jakie Noel kiedykolwiek widział.
~ 17 ~
- Hartmut jest najlepszym przyjacielem przywódcy smoków Rhaegara. Spotkałem Harta kilka razy i wydawał się być dość miłym smokiem. Chciałbyś kilka dni wolnego, by lepiej go poznać? Może jeśli spędzicie trochę czasu razem, związek nie będzie wydawał się tak przerażający. Noel przygryzł paznokieć od kciuka i zastanawiał się czy się ponownie nie ukryć pod swoimi okryciami. Może był trochę za stary na robienie z nich namiotu, ale dobre staromodne kuleniem się pod kocami działało dla niego. - Powiedziałem mu, że zjem z nim jutro kolację. Farro trącił go łokciem. - Dobry początek. Nie ma nic złego w powolnym rozwoju spraw. - Dziękuję za twoje wsparcie. – Kiedy Farro i Kylen pierwszy raz się spotkali, Noel nie miał pojęcia jak wielkim atutem dla króla będzie Farro. Zmienny wilk wydawał się mieć całe współczucie, którego czasami jego praktycznemu partnerowi brakowało. Farro się uśmiechnął. - Pójdę porozmawiać z Rhaegarem. Nie gadaliśmy ani przez chwilę, a Blake zawsze ma najnowsze plotki. Kylen obserwował Farro, dopóki zmienny wilk nie wtopił się w tłum, a potem odezwał się jeszcze raz. - To sposób mojego partnera, by dać nam kilku minut sam na sam. Czy jest coś, co mogę zrobić, by rozwiązać tę sytuację? - Nie. Kusi mnie, by uciec i ukryć się, ale to nie byłoby uczciwe wobec Harta. Zamierzam zrobić mu kolację jutro wieczorem. – Może nie zasługiwał na drugą szansę, ponieważ nie potrafił ochronić swojego ukochanego ostatnim razem. To nie oznaczało, że porzuci swojego drugiego partnera. Idea ponownego sparowania się powoli zatapiała się w umyśle Noela. Życie było pełne strat. Ukrycie się w swoim pokoju ani trochę nie złagodzi bólu, nawet jeśli Hart zostałby jutro zabity. Przynajmniej nigdy nie straci Harta z powodu ognia. Smocze łuski Harta ochronią go. - Nie spiesz się i daj mi znać, jeśli będzie coś, co mogę zrobić. A teraz już nie przeszkadzam. – Kylen poklepał ramię Noela zanim skierował się w tę samą stronę, w którą poszedł jego partner. Król nigdy nie rozstawał się z Farro na długo. Noel słyszał, ~ 18 ~
że spotkania rady stały się bardziej interesujące, ponieważ Farro nie miał problemu z dzieleniem się swoimi wizjami na temat polityki fae. - Słyszałem, że złamałeś serce mojemu przyjacielowi. – Twardy, dudniący głos za nim zmroził duszę Noela. Niechętnie odwrócił się wkoło, by napotkać wściekłe spojrzenie przywódcy smoków. Widok partnerów Rhaegara oskrzydlających go z obu stron złagodził trochę strach Noela. Zmienny kruk i wilk trzymali krótką smycz na ich większym, bardziej gwałtownym partnerze. - Witam, panowie. – Zrobił lekki ukłon ustępstwa. - Jeśli skrzywdzisz Harta, uszkodzę cię. – Dym uleciał z lewego nozdrza Rhaegara. - Nie bądź taki zrzędliwy, kochanie. Nie znasz całej historii. – Leif zawinął rękę wokół ramienia zmiennego smoka. Zacięta mina Rhaegara roztopiła się, gdy spojrzał na swojego partnera. - Hart cierpi – zaprotestował Rhaegar. – Z Noelem rozmawiał, jako ostatnim. Nie jest trudno złożyć fakty razem. - Czasami droga parowania nie idzie tak gładko. Nie śpiesz się z interwencją, kiedy tak naprawdę to nie jest twój interes. – Leif pukał palcem w pierś zmiennego smoka. Różnica wielkości między mężczyznami powinna sprawić, by Leif był ostrożny, co do reakcji Rhaegara, ale kruk wydawał się nie bać swojego partnera. - Może po prostu zabierzemy Noela z nami, dopóki nie obieca naprawić rzeczy? – Rhaegar wystąpił do przodu, ale został powstrzymany przez swoich partnerów. - Ale to się nazywa porwanie. – Blake przebiegł uspokajająco ręką wzdłuż ramienia Rhaegara. – Oni muszą załatwić to sami. Bez naszej ingerencji. Wow. Nie wiedział, że prawie dzikie smoki mogą wydymać wargi. - Zaproponowałem, że ugotuję mu jutro kolację. – Ilu ludziom będzie musiał powiedzieć o swoich planach zanim będzie mógł uciec i ukryć się w swoich pokojach? Teraz, kiedy spotkał swojego partnera, mógł wyjść z przyjęcia. Personel trzymał wszystko dobrze pod kontrolą i w tym momencie, Noela nie obchodziło już czy popsują całe jedzenie i otrują balowiczów. Miał dość.
~ 19 ~
- Postępuj z nim ostrożnie, Noel. Hart może być twardym smokiem, ale ma miękkie serce. Baw się dobrze. Ja zabieram moich partnerów do domu. – Rhaegar się odwrócił, by odejść. Noel widział jak Farro przechwytuje trio zanim nie odeszli zbyt daleko. Nawet nie ukrywał, że podsłuchuje. - Hej, nie zamierzacie zostać na trochę? Blake się uśmiechnął. - Przyszliśmy tylko po to, by udzielić Hartowi emocjonalnego wsparcia. To było słodkie ze strony przywódcy smoków. Nie pomyślałby tego o Rhaegarze. Może nie powinien osądzać ludzi zanim naprawdę ich nie pozna. - To był pomysł Leifa. – Blake wskazał na zmiennego kruka. Farro się uśmiechnął. - To miło z jego strony. Chytry uśmiech, który Leif posłał Noelowi, nie uspokoił go, co do zamiarów kruka. - Dobrej nocy. – Leif zawinął ramię wokół pasa Blake'a, a potem podążyli za Rhaegarem na zewnątrz. Noel walczył z pragnieniem pobiegnięcia za nimi. Był jakiś blask w tym szczęśliwym triu, które zapraszało innych do podejścia i podzielenia się ich radością. Przez jeden gwałtowny moment, ugodził go gorący nóż zazdrości. Chciał tego jeszcze raz. - Szkoda, że pozwoliłeś swojemu partnerowi umrzeć, bo teraz to ty mógłbyś uciekać ze swoim kochankiem. – Słowa wypowiedziane tym znajomym, nienawistnym tonem zmieniły zawartość żołądka Noela w mdlący szlam. Odwrócił się. - Cześć, Voghr, co cię tu sprowadza? Dziesięć lat minęło odkąd ostatni raz widział swojego szwagra. Jak tylko jego partner i córka umarli, Noel opuścił jasne królestwo fae i nigdy się nie obejrzał. Nie cierpieli jego sparowania się z jednym z ich rodzaju, a jego powinowaci nigdy nie
~ 20 ~
pozwolili mu zapomnieć tego, co uważali za jego genetyczne skazy. Dlaczego miałby tam zostać i przyjmować obelgi skoro nie mógł już być ze swoim partnerem? - Nie mogłem zignorować dekretu naszego znamienitego króla. – Sarkazm żył niczym wibrująca siła w tonie Voghra. - Rozumiem. – A tak naprawdę nie. Voghr zignorowałby Kylena, gdyby to mu odpowiadało. Voghr podszedł bliżej. Zbyt blisko. Noel się cofnął, instynktownie robiąc dystans między nim, a człowiekiem, który wywoływał konflikty w całym jego sparowanym życiu. Paryis wydawał się nigdy nie zauważać podstępów swojego brata, woląc raczej wierzyć w to, co najlepsze u jego brata. Noel niejednokrotnie walczył z niezachwianą determinacją Paryisa, by wierzyć tylko w to, co najlepsze w Voghrze. - Chciałem również zobaczyć ciebie. – Przerażający uśmiech Voghr'a ani trochę nie złagodził niepokoju Noela. - Dlaczego? - By zobaczyć jak sobie radzisz. Zawsze byłeś tak przebiegły jak szczur. Nigdy nie mogłem dojść jak ocalałeś z tego ognia. - Ani ja. – Wspomnienia gorąca i płomieni, a potem ciemności, zagroziły, że go opanują. Jeszcze teraz, miał niewielką bliznę z tyłu szyi, gdzie coś uderzyło go podczas pożaru. - Jaka szkoda, że nie byłeś tym, który umarł zamiast Paryisa. Tego dnia straciłem brata. Moją jedyną rodzinę. - Brata i bratanicę – poprawił Noel. Voghr nigdy nie uznawał ich córki, gdy żyła. Noel nie zamierzał także teraz pozwolić mu się wykręcić. - Hmm. – Voghr uśmiechnął się kpiąco. Jego oczy miały ten dobrze znany szyderczy wyraz. Noel żałował, że nie nosi noża. - Co ma znaczyć to hmm? Sansha miała krew twojego brata, płynącą w jej żyłach. Jak możesz się jej wypierać? – Noel zacisnął pięści. Tylko jeden cios. - Ktoś czemuś zaprzecza? – Voghr rozejrzał się wkoło zanim przemówił jeszcze raz, najwyraźniej uspokojony sąsiedztwem innych od nich. – Potrzebuję szpiega na dworze króla i ty będziesz moim.
~ 21 ~
Noel się roześmiał, ostrym dźwiękiem bez wesołości. - Dlaczego miałbym ci w czymkolwiek pomóc? – Nie podstawiłby nogi trollowi, gdyby ten zaatakował Voghr’a. - Ponieważ mam coś, czego chcesz. – Voghr przebiegł palcem po kokardzie na przedzie klapy swojej marynarki. Zanim Noel mógł odpowiedzieć, Voghr zniknął. Noel stał jak zamrożony. Ta wstążka. Wplótł ją we włosy Sanshy tej nocy pożaru. Zrobił ją na zamówienie u przyjaciela tkacza. - Wracaj tu! – wykrzyknął Noel. Voghr nie mógł otworzyć portalu w zamku, nie przy zabezpieczeniach króla. Musiał użył swoich czarów, by prześliznąć się przez tłum. Czyżby Sansha wciąż żyła?
Tłumaczenie: panda68
~ 22 ~
Rozdział 4 Przed następną nocą, Noel wciąż nie miał żadnych odpowiedzi. Był w kontakcie z kilkoma jasnymi fae, które przeprowadziły się do ciemnego królestwa po tym jak Kylen przejął władzę. Każdy z nich twierdził, że nic nie wiec o Sanshy. Zamiast tego, spoglądali na niego z litością i niemałym niepokojem, jakby jego szaleństwo mogło być zaraźliwe. Gdyby wciąż żyła, dlaczego Voghr próbował użyć jej, jako karty przetargowej dopiero teraz? Dlaczego nie wcześniej? Co się zmieniło? Noel chodził tam i z powrotem, gdy czekał na Harta, niezdolny do pozostania nieruchomym, kiedy jego umysł wirował od możliwości. Przy tym tempie, kamienne płyty zostaną wydeptane zanim zje kolację. Zerknął na zegarek. Dziesięć minut po czasie. Może Hart zapomniał? Jak tylko naszła go ta myśl, wiedział, że się myli. Hart go pragnął, a smoki nie były znane z odpuszczania czegokolwiek, co cenili. Ogromny złoty smok sunął ku ziemi zanim uderzył o grunt. Obserwując nadejście Harta, Noel zamknął gwałtownie usta w potrzebie przełknięcia śliny, kiedy złota bestia przemieniła się w mężczyznę ubranego w skórzane żółte spodnie i kamizelkę zrobioną ze złotych łusek. Cholera, Hart był imponujący w którejkolwiek postaci. - Ładne lądowanie. – Nawet przejęty swoją córką, widok męskiego zmiennego smoka uradował go. Hart się uśmiechnął. - Potrzeba do tego tylko trochę praktyki. Noel podejrzewał, że było to trochę niż więcej, ale nie będzie dyskutował o semantyce. Nigdy nie będzie zdolny przemienić się w inną istotę. - Jak się masz dziś wieczorem? – Skrzywił się na swój sztuczny ton, ale wpadał w charakterystyczną formalność, gdy nie wiedział, co powiedzieć. Nigdy nie był towarzyskim motylem, a jego niezdarność nie przygasła z czasem. Paryis to rozumiał. Może Hart też. Hart podszedł bliżej, jakby chciał dotknąć Noela, ale zatrzymał się kilka kroków przed nim. ~ 23 ~
- Miło cię znowu widzieć. Dziękuję za zaproszenie. - Nie ma za co. Chodź ze mną, a pokażę ci wszystko. – Cholera, musiał się odprężyć. Jeśli będzie się tak dalej zachowywał, Hart pomyśli, że Noel już spisał go na straty. Nerwy. To wszystko były nerwy. Szli korytarzem w ciszy. Noel kiwał głową ludziom, kiedy go mijali, ignorując szerokie oczy i ukryte uśmieszki tych wtajemniczonych. Plotki rozchodziły się w zamku niczym infekcja zarazy, docierając do wszystkich po drodze z niepełnym zalążkiem wiedzy. Do tego czasu wszyscy usłyszą, że Noel i Hart są partnerami, chociaż Hart nie będzie wiedział na pewno, dopóki nie będą uprawiali seksu. Hart rozejrzał się, jego zainteresowane spojrzenie badało wszystko. - Jeśli się sparujemy, przyjdę zamieszkać z tobą – wyrzucił z siebie Noel. Cały dzień myślał nad logistyką i nie mógł wymyśleć żadnej innej możliwości. Smok nie czułby się dobrze w zamkowym środowisku, dopóki nie powróciłby na górę. - Naprawdę? – Zaskoczenie Harta popchnęło Noela do wyjaśnień. - Tak, słyszałem, że smokom trudno żyć bez ich skarbu. Nie zrobiłbym ci tego. Jeśli zostaniemy partnerami, powinniśmy spróbować i upewnić się, że obaj czujemy się komfortowo. Poza tym, tak naprawdę nigdy nie cieszyłem się z życia na zamku. – Chociaż zawsze mieszkał w jednym, nigdy nie lubił pompy i ceremonii, ani rodziny królewskiej, którzy uważali siebie za lepszych od innych. Kylen mógł być wyjątkiem, ale był w mniejszości. Hart zatrzymał się pośrodku korytarza. - Chcesz być moim partnerem, prawda? Nie byłem pewny. Dość już się wycierpiałeś. Współczucie w oczach Harta sprawiło, że Noel kiwnął głową na jego słowa. Cholera, los po raz drugi był dla niego łaskawy. Jego wcześniejsza niechęć go zawstydziła. Jak mógł prawie odrzucić tak świetnego faceta? - Tak. – A niech go, jeśli omal nie udusił się słowami. – Wycierpiałem. Mogę potrzebować trochę cierpliwości. Nigdy nie myślałem, że znajdę drugiego partnera. No proszę. To brzmiało rozsądnie. Mógł mieć dziesięć lat, by dojść do siebie po śmierci swojego partnera i córki, ale jakoś w swoich koszmarach o ogniu i przypalonym drewnie, wciąż czuł, jakby to było wczoraj.
~ 24 ~
Miał dużo do przemyślenia po wczorajszym wieczorze. O swojej córce, swoim nowym partnerze i o tym, czego chciał od życia. Paryis, z jego głębokimi dołeczkami i roześmianymi niebieskimi oczami, chciałby, żeby Noel był szczęśliwy. Zanim mógł powiedzieć coś jeszcze, Hart przyparł Noela do ściany, ignorując wszystkich innych. - Dobrze. Nie mogłem myśleć o niczym innym jak tylko o tobie wczoraj wieczorem. Jestem gotowy dać ci tyle czasu, ile chcesz albo potrzebujesz, jeżeli tylko ostatecznie będziesz mój. Bestia w mężczyźnie błyszczała z oczu Harta. Złote drobiny świeciły w jego źrenicach, niczym roztopiony ogień. - Mogę tylko obiecać, że spróbuję. – Hart zasługiwał na więcej. - I nie wpuścisz nikogo innego do swojego łóżka – nalegał Hart. Noel potrząsnął głową. - Nie miałem nikogo, kto by w nim do mnie dołączył, od dziesięciu lat. Wątpię, żebym teraz poddał się pokusie. - Dobrze. – Hart pocałował Noela. Noel oczekiwał, że wargi Harta będą twarde i dominujące, ale zamiast tego usta Harta otarły się o jego, miękko i delikatnie niczym skrzydło motyla. Delikatny uścisk zmienił się w bardziej cielesny, kiedy Hart przeszedł ze smakowania Noela w pożeranie go. Noel zajęczał i wepchnął się głębiej w ramiona Harta. Ktoś obok chrząknął i speszony śmiech wyrwał Noela z erotycznego zamroczenia, który Hart owinął wokół niego. Hart się uśmiechnął. - Smakujesz jak wszystko, co najlepsze na świecie. - Och. – Nikt nigdy wcześniej nie powiedział mu tego. Zachłanne płomienie żądzy lizały jego ciało. – Chodźmy do mojego apartamentu i z dala od naszej publiczności. Szybkie spojrzenie objęło śledzące każdy ich ruch gorliwe spojrzenia. Noel nigdy nie okazywał zainteresowania którymkolwiek z mieszkańców pałacu. Pogłoski o jego oziębłości zostały rozpowszechnione przez kilku mężczyzn, których odprawił, i nigdy ~ 25 ~
nie kłopotał się tym, by im przeciwdziałać. Pozwolił im wierzyć, w co chcieli. Teraz nowiny o jego sesji pieszczenia się z seksownym zmiennym smokiem rozwieją te plotki do reszty. Noel nie mógł powstrzymać przebiegłego uśmiechu przed ukazaniem się na jego twarzy. - Przepraszam, nie chciałem cię poganiać. – Hart wycisnął pocałunek na policzku Noela i skinął na niego, by prowadził. Tak jak wcześniej, Hart wziął pod uwagę uczucia Noela. Opowieści o szorstkich smokach z niegrzecznym zachowaniem nie dotyczyły partnera Noela. Hart nie mógł być bardziej taktowny. Zanim doszli do pokoju, Noel wiedział, że kolejny raz zmierza do skoku na głęboką wodę i związania się ciałem i duszą z inną osobą. Może Bogini będzie go strzegła i ochroni jego serce. Następnym razem ten delikatny organ się roztrzaska, a Way’a nie będzie w pobliżu, by go powstrzymać, bo upewni się, co do tego. Jedna śmierć partnera załamała go; druga dokończy robotę. - O czym myślisz? – Hart zawinął ramię wokół Noela, jego ręka oparła się na biodrze Noela, jakby tam należała. Noel przysunął się trochę bliżej, prawie wyrównując ich wspólny krok. Naturalna gracja Harta nie dopuściła, by przewrócili się na podłogę, a jego palce poprowadziły Noela z dziwnie dodającym otuchy dotykiem. - O niczym ważnym. – Nie podzieli się z Hartem swoimi samobójczymi myślami. Jego nowy partner nie musiał jeszcze wiedzieć wszystkiego o problemach Noela. Jutro spróbuje wymyśleć jak dostać się do królestwa jasnych fae nie będąc wykrytym. Będzie musiał szpiegować i zobaczyć czy będą jakieś ślady jego córki. Czy żyła, czy też Voghr naigrywał się z umysłu Noela i kruchego serca? - Jeśli nie chcesz tego zrobić… – Hart zinterpretował milczenie Noela, jako niechęć. Noel otworzył drzwi do jego apartamentu. - Wejdź, porozmawiamy. Cichy jęk Harta sprawił, że się uśmiechnął. Minęło zbyt dużo czasu, odkąd iskra przyciągania przemknęła przez jego ciało. Hart sprawił, że ponownie czuł się seksownie i pożądany. Noel poczekał aż usadowił Harta na kanapie z kieliszkiem jeżynowego wina zanim odezwał się jeszcze raz. ~ 26 ~
- Jedzenie będzie gotowe za jakieś dwadzieścia minut. Uszykowałem zatem wino na stoliku. Nerwy w nim grały, gdy poprowadził Harta do salonu. Złożył swoje ręce razem, niepewny, co robić dalej. - Chodź tu. – Hart pociągnął Noela, by usiadł przy nim. – Powinniśmy się poznać. - Co chcesz wiedzieć? - Powiedziałeś, że twój pierwszy partner umarł. Co się stało? Noel mruganiem powstrzymał łzy. - Sądzę, że masz prawo wiedzieć. Byliśmy w naszym letnim domku. Wybuchł pożar. Złapałem naszą córkę i wybiegłem przez drzwi. Wiem, że Paryis był tuż za mną. Słyszałem go. Coś uderzyło mnie w tył głowy i straciłem przytomność. Kiedy się obudziłem cały mój świat się skończył. – Jego głos załamał się na końcu. Wziął głęboki wdech, by uspokoić nerwy. - Paryis zginął w pożarze? - Tak, wraz z naszą córką. Ale wczoraj, brat Paryisa powiedział, że chce bym szpiegował króla. Miał kokardkę mojej córki i dał do zrozumienia, że ona wciąż może żyć. Hart pochylił się do przodu. - A myślisz, że żyje? - Nie wiem. Powiedziano mi, że zginęła podczas pożaru razem z Paryisem. Widziałem jej kości… albo przynajmniej myślałem, że to są jej. Hart, płakałem nad ich grobami. Jeśli ona wciąż żyje, okłamali mnie! – Zacisnął pięści, paznokcie wbiły się w jego dłonie. Jaśni fae byli zimną rasą, ale nigdy nie sądził, że są tak okrutni, by kłamać ojcu o śmierci jego córki. - Szz, dziecino, trzymam cię. – Hart odstawił swoje wino i wciągnął Noela w swoje ramiona. – Jeśli mają twoją córkę, odzyskamy ją. - Pomożesz mi? - Oczywiście. – Hart zsunął rękę z głowy Noela na jego plecy, kończąc wolnymi kołami u podstawy jego kręgosłupa. – Jesteśmy w tym razem.
~ 27 ~
Noel roztopił się pod dotykiem Harta. - Właśnie się spotkaliśmy. Nie oczekuję, że się zaangażujesz. – Nie byli nawet oficjalnymi partnerami, a Noel już zaufał spokojnej sile Harta. - Zrobię dla ciebie wszystko. – Szczerość błyszczała w oczach Harta. To jedno oświadczenie ogrzało Noela bardziej niż jakakolwiek ilość kwiecistych obietnic o niekończącym się oddaniu. - Dziękuję. Nie wiem, co jeszcze powiedzieć. - Podziękowania nie są potrzebne między partnerami. Jak dowiemy się, czy ona żyje? Jeśli trzymali ją z dala od ciebie przez dziesięć lat, tak po prostu ci jej teraz nie oddadzą. Noel zamknął oczy i spróbował opracować plan. Jego umysł wirował pomysłami, które potem odrzucał. - Jutro porozmawiam z Królem Kylenem, by zobaczyć, czego może się dla mnie dowiedzieć. Może on porozmawia ze swoimi kontaktami na dworze jasnych fae. Niektórzy z nich są lojalni wobec króla. Zbyt wielu z nich nie było. - Wiem, że Kylen ma kłopoty, odkąd przejął rządzenie oboma dworami – powiedział Hart. - Trudno jest być podwójnym królem. – Noel nie chciał wyjawiać wszystkich złych liścików i zaklęć z bombami, które przechwytywał zanim znalazły się na biurku króla. Hart kiwnął głową. - Jak zaczął się ogień? - Ten, który zabił moją rodzinę? – Minutę zabrało Noelowi, by powrócić myślami do ich rozmowy. - Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz. Zrozumiem, że nie chcesz o tym rozmawiać. Łzy wypełniły jego oczy. Niecierpliwie starł wilgoć. - Była kochanka Paryisa wpadła we wściekłą zazdrość po narodzinach Sanshy. Rzuciła zaklęcia ognia, by zabrać wszystko ze sobą. Przebywaliśmy w naszym letnim domku w lesie, gdy podpaliła las. Po tym jak straciłem przytomność, ocknąłem się na ~ 28 ~
krzyki Paryisa, gdyż palił się żywcem. Powiedzieli mi, że Sansha zginęła w ogniu i mam szczęście, że nadal żyję. Gorzkie wspomnienia najgorszego momentu jego życia wciąż go rozrywały. - Czy wiesz, kto cię uderzył? – Hart potarł nogę Noela, sprowadzając go z powrotem z ostrej jak brzytwa okropnej przeszłości. Noel splótł swoje palce z Harta, ciesząc się tym dotykiem. - Nie. Nigdy nie widziałem osoby i nikt mi nie uwierzył, kiedy mówiłem, że zostałem uderzony. Wszyscy zdecydowali, że porzuciłem Paryisa, gdy wybuchł ogień i uciekłem, by się ratować. - A twoja córka? – Hart potrząsnął głową. – Czy również myśleli, że ją porzuciłeś? Znam cię bardzo krótko, ale mogę powiedzieć, że nigdy nie postąpiłbyś tak haniebnie. - Dziękuję, Hart. – Potrzeba było dodatkowego wysiłku, by powiedzieć to mimo guli w gardle. Wspomnienia o tamtym partnerze, którzy zawsze mu ufał, wywołały łzy, które spłynęły po jego policzkach. - Szz. – Hart wciągnął Noela w swoje ramiona. – Jestem tu. Wyjaśnimy to. Przez lata próbował ustalić fakty. Wątpił, żeby Hart mógł zebrać kawałki razem. - Po pożarze, nie mogłem już dłużej zostać z jasnymi fae. Po ich śmierci, wróciłem do domu, do królestwa ciemnych fae, by uciec przed wspomnieniami. Chociaż król oszalał, łatwiej było żyć z psychopatycznym władcą niż wśród obojętnego dworu. Trzymałem głowę nisko, dopóki Kylen nie przejął władzy, a potem zostałem jego sekretarzem. Powinienem wiedzieć czy moja córka żyje. Dlaczego nie mogę jej wyczuć? - Jesteś pewny, że Paryis naprawdę nie żyje i się gdzieś nie ukrywa? – zapytał Hart. – Skoro mogli zablokować jednego, dlaczego nie drugiego? - Nie, mówiłem ci, że czułem jego śmierć. Szkoda, że nigdy go już nie poznasz. – Może tak było lepiej. Paryis nigdy nie miał nic dobrego do powiedzenia o zmiennych. Nie zaaprobowałby Farro, jako partnera króla, a jeszcze mniej zmiennego smoka, jako ich trzeciego. Noel kochał Paryisa, ale nie był ślepy na wady tego mężczyzny. - Też żałuję. Ale będąc szczerym, nie wiem czy poradziłbym sobie z dwoma partnerami.
~ 29 ~
Ulga sprawiła, że Noel wypił swoje wino trochę za szybko. To go zadowoliło, że Hart nie usychałby z tęsknoty za partnerem, którego nigdy nie znał. Tylko jeden z nich będzie cierpiał z tej straty. - Jeśli król nie będzie mógł pomóc, zrekrutuję kilka smoków, by jej poszukali. Wizje bitwy między smokami i fae wysłały dreszcz strachu w dół kręgosłupa Noela. - Wezmę to pod uwagę, ale jestem pewny, że Kylen pomoże, jeśli będzie mógł. – Potrzeba pobiegnięcia i porozmawiania z królem w tej chwili, mocno na niego działała, ale nie chciał zepsuć ich smacznego posiłku i okazji poznania swojego partnera. Noel porozmawia z nim następnego dnia. Już wstawił się w poranny harmonogram. Zadzwonił minutnik. - Chodź usiąść przy stole. Już czas wyciągnąć rybę. Hart wstał, a potem przykrył policzek Noela. - Zrozumiem, jeśli chcesz, byśmy poszli zobaczyć się z królem po kolacji. Noel przełknął gulę budującą się w jego gardle. - Usiądź. Hart usadowił się bez marudzenia tam, gdzie Noel wskazał, podczas gdy Noel szybko podał łososia z młodymi ziemniakami i warzywami, dając Hartowi większą porcję. Po napełnieniu dwóch talerzy, Noel zajął miejsce naprzeciwko Harta. - Świetnie wygląda. – Hart podziwiał jedzenie. – Ja sam nie jestem zbyt dobrym kucharzem. - Lubię gotować, ale nie mam zbyt często szansy to robić. Zazwyczaj jem na stołówce. – Gotowanie dla jednego przygnębiało go. Mógł sobie wyobrazić robienie kolacji każdego wieczoru dla swojego partnera. Noel się uśmiechnął. - Tak samo ja, albo poluję. Noel zadrżał, bo powinno go odrzucić na to oświadczenie, ale myśl, że zmienny smok staje się dziki i poluje na swoje jedzenie, przemawiało do niskich instynktów Noela. - Ta została złapana przez rybaka. Zapłaciłem mu, by przyniósł dodatkową rybę. - Dziękuję za pomyślenie o tym. – Uśmiech Harta ogrzał Noela. ~ 30 ~
Minęło już dużo czasu, odkąd ktoś docenił jego gotowanie. Gadali o rzeczach mało ważnych. Poznając siebie nawzajem poza byciem partnerami. Słowa były nic nieznaczące, a głód krążył między nimi ponad wszystkim. - Naprawdę doceniam, że zrobiłeś mi kolację, ale nie chcesz teraz porozmawiać z królem? – Hart odsunął swój talerz, jego jedzenie było w większości zjedzone. - Nie będziesz miał nic przeciwko? – Noel zjadł tylko ćwierć swojej porcji. Bardziej pogrzebał w rybie na talerzu i skubnął kilka warzyw. Nie był głodny. Jeśli Sansha wciąż żyła, w takim razie będzie musiał ją znaleźć. Hart położył swoją rękę na Noela, powstrzymując jego coraz bardziej nerwowe ruchy. - Gdyby to było moje dziecko, zrobiłbym wszystko, żeby je odzyskać. - Ona jest twoją córką. Będziemy wychowywać ją razem, jeśli ją znajdziemy. – Sansha mogła nie mieć krwi Harta, ale więź parowania obejmowała całe potomstwo. Kylen nie nazywał Sammy’iego swoim pasierbem w jakikolwiek sposób. Dym zawirował z nosa Harta i zapach siarki wypełnił pokój. Jego oczy świeciły jasnym złotem, smok wyglądał na Noela. - Jeśli ona wciąż żyje, znajdziemy ją. - Żyje. – Teraz, kiedy pomysł został przedstawiony, Noel nie mógł przestać myśleć o Sanshy. – Mam nadzieję, że żyje. Odzyskanie swojej małej dziewczynki będzie jego najlepszym marzeniem. Nie będzie już dłużej małą dziewczynką z brązowymi warkoczami i morskimi oczami. Będzie w swoich wczesnych nastoletnich latach, prawdopodobnie o postawie zapałki. Hart się odezwał i wytrącił Noela z jego marzeń. - Jak utrzymali ją z dala od ciebie przez cały czas? Nie mogłeś jej wyczuć tak jak wyczuwałeś swojego partnera? - Nie, jeśli ją zaczarowali albo rzucili jakiś czar na jej pomieszczenia mieszkalne. – Było wiele sposobów na zablokowanie czyjejś lokalizacji za pomocą czarów, niektóre bardziej podstępne niż inne. Hart uścisnął rękę Noela. - Porozmawiamy z królem i coś wymyślimy.
~ 31 ~
Noel rzucił widelec i wstał. Obszedł stół naokoło, by uścisnąć Harta. - Dziękuję. - Za co? – Szczere zaskoczenie Harta wymagało odpowiedzi. - Za uwierzenie we mnie i nie posądzanie, że jestem szalony. - Nigdy nie musisz mi dziękować za pomaganie ci. Na to są partnerzy. Zawsze tu będę dla ciebie. Noel mógł sobie przypomnieć jak kilka razy Paryis był mniej niż współczujący czy pomocny, ale nie podzieli się tym z Hartem. Skoro zmienny smok uważał, że partnerzy mają być pomocni i wspierający się, Noel nie będzie się z tym sprzeczał. Po kolejnym szybkim uścisku, wrócił na swoje miejsce i z powrotem usiadł. - Chcesz, żebym poleciał z powrotem do domu czy iść z tobą spotkać się z królem? - Chciałbym, żebyś poszedł ze mną. – Może to uczyni go potrzebującym, ale nie zniesie już następnego szoku sam. - Jestem pewny, że Kylen ci pomoże. Ma swoje własne dziecko, więc zrozumie twój ból. - Mam taką nadzieję. – Noel wstał, by zebrać naczynia. Zeskrobał niezjedzoną kolację do śmieci, a potem wstawił talerze do zlewu. Hart dołączył do niego w kuchni. Położył ręce na barki Noela i ścisnął. - Chodźmy pomówić z królem.
Tłumaczenie: panda68
~ 32 ~
Rozdział 5 Król Kylen wysłuchał historii Noela i nie odezwał się do końca. - Więc twoja córka wciąż żyje i oni chowali ją przed tobą. Nie wspominając o tym, że twój szwagier jest przebiegłym łajdakiem, który chce cię szantażować, byś szpiegował o mnie. - Tak. Żal w głosie Noela sprawił, że Hart przysunął swoje krzesło bliżej. Nigdy nie podejrzewał, że znalezienie partnera będzie tak bolesnym wydarzeniem. Jeśli odkryją, że jaśni fae przetrzymują Sanshę, rozerwie ich. Kylen zmrużył oczy na Noela. - Jeśli im rozkaże, żeby ją wydali, mogą zaprzeczyć takiej wiedzy. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda? Noel wzruszył ramionami. - Wiem, ale nie mogę myśleć o niczym innym. Naszli Kylena na piciu filiżanki wieczornej kawy i skubaniu kawałka placka, gdy czekał na przyjście swojego partnera. Najwyraźniej Farro miał słabość do deserów i pałacowi kucharze zawsze mieli jeden gotowy. Po rozczarowanej minie Noela, Hart chciał pójść i uderzyć kogoś pięścią, a najlepiej szwagra Noela. - Co możemy zrobić, Wasza Wysokość? Ukradli mu córkę. Więc twierdzisz, że powinniśmy usiąść i pozwolić toczyć się sprawom? – Hart nie mógł powstrzymywać warknięcia w swoim głosie. Kylen westchnął. - Muszę być ostrożny. Moja władza na tamtej połowie królestwa nie jest zbyt silna. Wielu z jasnych fae ma żal z powodu mojego połączenia królestw, chociaż wybrał mnie miecz. Może nadszedł czas, by odwiedzić jasnych fae i przypomnieć im, kto tu rządzi. ~ 33 ~
Możesz pójść ze mną i się rozejrzeć, podczas gdy ja będę prowadził moją oficjalną królewską wizytę. To również da Voghr’owi mylne wyobrażenie, że szpiegujesz dla niego. - Nie zrobiłbym tego – zaprotestował Noel. - Wiem. Nie martwię się o twoją lojalność. – Wydawało się, że słowa Kylena uspokoiły Noela. Jego ramiona opuściły się z jego zgarbionej pozycji i usadowił się wygodniej na swoim siedzeniu. Hart przysłuchiwał się przekomarzaniu fae. Dajcie mu jego prostą codzienną kulturę smoka. Fae były dziwnie skomplikowane. Nie wspominając o tym, że Noel nie był pewny czy Voghr nawet miał jego córkę. Pracowali na świecie przypuszczeń i insynuacji. - Jeśli nie odda mi Sanshy, przeklnę go – poprzysiągł Noel. Jego oczy błysnęły, gdy to mówił. Hart prawdopodobnie nie powinien uważać tego za tak seksowne, ale moc Noela przemówiła do jego smoczej połowy. - Od kiedy to fae przeklinają ludzi? – Hart przyglądał się swojemu partnerowi z zainteresowaniem. Im więcej dowiadywał się o Noelu, tym stawał się bardziej interesujący. Policzki Noela poczerwieniały. - Mój pradziadek poślubił ziemską czarownicę. Odziedziczyłem trochę z jej mocy. - Naprawdę? Nic dziwnego, że tak dobrze pachniesz. – Jak żyzna gleba iłowa i miękka ziemia, Noel przemawiał do Harta na głębszy poziomie niż ktokolwiek inny. Kto wiedział, że znalezienie szczupłego fae z magią będzie takim mocnym afrodyzjakiem? - Noel, wiesz, że są prawa przeciwko przekleństwom. – Kylen zmarszczył brwi. Noel skoczył na nogi. - Są również prawa przeciwko ukradzeniu dziecka, ale to nie powstrzymało go od ukrywania mojej córki przede mną przez dziesięć pieprzonych lat. Więc pomyśl jak sam byś się czuł, gdyby zabrano ci twojego syna i powiedziano, że nie żyje, a potem możesz pouczać mnie na temat praw, Wasza Wysokość! Kylen jęknął. Zamknął oczy i oparł głowę o oparcie swojego krzesła.
~ 34 ~
- Jaki cholerny bałagan. - Przeklinasz moja miłości? Dzisiaj w królestwie naprawdę musi być burzliwie. – Do pokoju wszedł Farro. Swobodny chód wilkołaka i szeroki uśmiech były mile widzianą ulgą dla Harta. Napięcie wzrosło do nieznośnego poziomu i docenił dodanie drugiego zmiennego. Kylen otworzył oczy. - Sądzimy, że córka Noela jest przetrzymywana przez fae. - Odzyskajmy ją. – Farro złapał krzesło obok Kylena, okręcił go wokoło, a potem usiadł okrakiem. - Takie sprawy są bezdyskusyjne w świecie zmiennych. – Hart nie mógł powstrzymać się od zwrócenia na to uwagi. Jeśli to byłoby dziecko zmiennego smoka, już lataliby nad królestwem jasnych fae i rozdzierali zamek na strzępy, prawdopodobnie też go podpalając. Farro kiwnął do niego głową, chwila jedności między zmiennymi. - Nie możemy tak po prostu tam wpaść i ją zabrać. Są protokoły. – Kylen poklepał ramię Farro. Farro odsunął rękę Kylena. - Nie ma żadnych protokołów, które byłby silniejsze niż więź między rodzicem, a dzieckiem. Gdyby ktoś miał Sammy’ego, nie byłoby niczego, co bym nie zrobił, żeby go odzyskać. – Niskie warknięcie wzmocniło słowa partnera króla. Zawsze uważał zmiennego wilka za łagodnego i prawie zbyt wyrozumiałego. Jego opinia o partnerze króla wzrosła wyżej. - Hej, nie chcę wywoływać bójki. Chcę tylko planu działania. – Noel patrzył na parę królewską z desperackim błyskiem w oczach. Kylen siedział w milczeniu przez chwilę. - Jestem przekonany, że wizyta będzie najbardziej efektywnym sposobem. Staną się zbyt zadowoleni z siebie, jeśli sądzą, że pozwolę by takie wydarzenia nadal się działy w moim królestwie. - A co, jeśli gdzieś ją ukryli? – Stres wyrzeźbił głębokie linie na przystojnej twarzy Noela.
~ 35 ~
- W takim razie ją odszukamy. Trudno coś ukryć przed zmiennym wilkiem – oznajmił Farro. - Ten plan bardziej mi się podoba. – Hart docenił ofertę Farro. Nie chciał być wplątany w zawiłe polityczne pozerstwo, nie wtedy, gdy była w to zamieszana mała dziewczynka, zwłaszcza jeżeli miała być jego córką. - Zastanawiam się, co jej powiedzieli, że jej nie chcę czy że umarłem. – Udręka wylewała się z Noela. – Jaką wymówkę jej powiedzieli, że nie ma rodziców? Co najmniej tuzin scenariuszy przemknęło przez umysł Harta. Mogli powiedzieć jej, że ktoś inny jest jej rodzicem. Hart nie podzielił się swoimi myślami. Dobry partner nie zwiększyłby stresu Noela. Ulegając instynktowi, Hart pociągnął Noela na swoje kolana. - Odzyskamy ją. Nawet, jeśli będę musiał rozwalić zamek. Kylen odchrząknął. - Miejmy nadzieję, że do tego nie dojdzie. Wolałbym nie wywoływać smoczej-fae wojny. - Zaczęli wojnę, gdy pozwolili, by to się stało. Gdyby ktoś troszczył się o Sanshę, pomogliby jej wrócić do jej ojca. – Hart nie miał żadnego współczucia dla jasnych fae. Potarł plecy Noela. Kylen kiwnął głową. - Jednak, jeśli zaprzeczą jej obecności, będziemy musieli spróbować innego podejścia zanim zabiorą ją z pałacu gdzieś, gdzie Farro nie będzie mógł jej znaleźć. - Racja – zgodził się Farro. - Nie możesz zrobić zaklęcia poszukiwania osoby albo coś podobnego? – Hart słyszał o takich rzeczach, które były wykonywane już wcześniej. Kylen przeciągnął kciukiem wzdłuż ręki Farro. - Możemy spróbować, jeśli jednak chowali ją tak długo, w takim razie ktoś ją ukrył. I jeśli poczują poszukujące zaklęcie, mogą ukryć ją jeszcze dokładniej. Farro kiwnął głową. - Musimy być ostrożni. ~ 36 ~
Noela bawił się guzikiem Harta zanim jeszcze raz się odezwał. - Skoro Voghr był gotów pokazać się po takim czasie, to musi być zdesperowany, by dowiedzieć się czegoś o twoim dworze. Jeśli js nie będę dla niego szpiegował, znajdzie kogoś innego. - W niektóre dni, naprawdę nienawidzę być królem. – Kylen splótł swoje palce z Farro. Farro pogłaskał jego rękę. - Wiem, partnerze, ale pomyśl o tej odlotowej koronie, jaką nosisz. Nie każdy może pochwalić się tego rodzaju modną ekstrawagancją. Kylen roześmiał się, smutnym łamiącym się dźwiękiem. - Taa, ale wymieniłbym ją w ciągu sekundy na wyświechtaną baseballową czapkę, gdybym mógł normalnie żyć z tobą. Farro wciąż trzymał dłoń swojego partnera przez jego przemowę. Jego spokojna pewność siebie bardziej uspokoiła Harta niż tysiące niejasnych obietnic od króla. Dało się go lubić. Farro mógł nie być smokiem, ale znał trudną równowagę pogodzenia się ze swoim wewnętrznym zwierzęciem. - Przejdziemy przez to i wpadniemy w następny kryzys zanim się obejrzysz. Poza tym, jeśli jasne fae dadzą nas zbyt wiele kłopotów, zadzwonię do Anthony'ego i zmuszę go, by posłał kilka błyskawic w ich tyłki. Hart zadrżał. Słyszał o tym legendarnym Anthonym od Leifa i Blake'a. To był jedyny człowiek, którego nie chciał mieć po złej stronie. - Może pójdziecie się przespać. Farro i ja dopracujemy szczegóły i damy wam znać rano. Noel ukłonić się nisko królowi. - Dziękuję za poświęcony czas, Wasza Wysokość. Porozmawiamy jutro. – Złapał rękę Harta i wyciągnął go z pokoju. Hart pozwolił ciągnąć się Noelowi, dopóki nie skręcili za trzeci narożnik, a wtedy zauważył, że kierują się z powrotem do pokojów Noela. Wbił pięty i zahamował ich. - Co się dzieje? Dlaczego nie zabierasz mnie na zewnątrz? – Wcześniej Noel był stanowczy w kwestii brania rzeczy powoli. ~ 37 ~
Noel puścił rękę Harta. Spuścił wzrok bawiąc się swoimi palcami. - Potrzebuję, by dziś wieczorem ktoś mnie przytulił. Wiem, że masz dużo pytań, ponieważ początkowo nie byłem tak entuzjastyczny w kwestii posiadania drugiego partnera, ale potrzebuję cię. Bezbronność w cichym głosie Noela skręciła Harta w węzeł. - Zrobię cokolwiek potrzebujesz. Przeszedłby po potłuczonym szkle, gdyby to sprawiło, że jego partner poczułby się lepiej. - Dziękuję. – Uśmiech Noela złagodził napięcie Harta. Może po tym jak spędzą trochę czasu razem, wszystko stanie się łatwiejsze. - Wiem, że chcesz odzyskać swoją córkę zanim się zwiążemy. Doceniam to, że jesteś szczery mówiąc o swoich priorytetach. Noel przygryzł wargę. - Nie jestem taką miłą osobą. Z początku rozważałem, by podstępem spróbować skłonić cię do pomocy mi w odzyskaniu Sanshy. By zagrać na twoim współczuciu albo coś, a potem powiedzieć ci, że jednak zmieniłem zdanie. - Naprawdę? – Hart powstrzymał mocne słowa, które instynktownie chciał powiedzieć. - Tak. Ale teraz już nie. Powiedziałem ci, że chcę, by się udało. Nadal chcę, z córką czy bez. Myślisz, że będzie mnie chciała? Nagła zmiana tematu przez Noela wprawiła na moment Harta w zakłopotanie. Rozmyślał nad swoją odpowiedzią przez kilka minut zanim się odezwał. - To będzie zależało od tego, co mówili jej przez te lata. Jeśli powiedzieli jej, że po prostu jej nie chciałeś, w takim razie może być pełna urazy. Najpierw musimy ją znaleźć, a potem będziemy się martwić o jakiekolwiek pranie mózgu, przez jakie mogła przejść. Jeśli ją znajdą. Noel kiwnął głową. - To dobra rada. Dziękuję. ~ 38 ~
- Nie ma za co. Chcę uczynić sprawy tak łatwymi jak to możliwie. – Nie było dobrych odpowiedzi na to jak odzyskać córkę Noela. Hart był więcej niż trochę przekonany, że będą musieli uciec się do przemocy. Voghr nie tak łatwo odda swoją kartę przetargową. - Nadal chcesz spędzić ze mną noc? – Oczy Noela były wypełnione lękiem. - Jeśli mnie chcesz. Nie chcę naciskać. – Wewnętrzny smok Harta domagał się zatwierdzenia ich partnera, ale jego ludzka połowa miała więcej współczucia dla traumy Noela. Noel splótł swoje palce z Harta i ścisnął mocno. - Z radością chcę cię mieć w każdy sposób, w jaki będę mógł. Hart pozwolił Noelowi poprowadzić się korytarzem. Jak do tej pory, to parowanie miało ciężki początek, ale wciąż mogli wyprostować sprawy. Nic nie mówili, gdy błąkali się korytarzem, trzymali się za ręce, każdy w swoim własnym świecie. Gdy w końcu znaleźli się z powrotem w apartamencie Noela, Hart puścił Noela i podszedł do kanapy, by usiąść. Noel pospieszył, by usiąść obok niego, a Hart ostrożnie dobierał słowa, bojąc się wymówić te złe. Jego związek z jego partnerem był w tej chwili niepewny. Nie chciał go zrujnować bolesnymi słowami czy błędnym zrozumieniem. Noel przygryzł paznokieć kciuka. - Prawie mam nadzieję, że powiedzieli jej, iż nie żyję. Nie zniósłbym myśli, by myślała o mnie, że ignorowałem ją przez te lata. - Dojdziemy po nitce do kłębka. – Hart nie mógł sobie wyobrazić jak by to było nagle spotkać swojego ojca po latach nieobecności. Noel westchnął. - Ukradli mi jej dzieciństwo. - Wiem, że to nie pomoże, ale będziesz mógł poznać ją od nowa. – Hart nie zaproponował, by mieli inne dzieci. Noel nie był w nastroju, by rozmawiać o przyszłych dzieciach. - Po prostu już więcej nie chcę stracić czasu bez niej. - To jest zrozumiałe. – Hart wciągnął Noela na swoje kolana, przytulając go blisko. ~ 39 ~
Noel umościł się w uścisku Harta. - Przychodzę z dużym bagażem. Może podzielisz się jakimś twoim? Masz jakieś trupy w swojej szafie? Hart przeczesał swój umysł w poszukiwaniu czegoś, co Noel mógłby myśleć, że jest porównywalne. - Kiedyś myślałem, że jestem zakochany w moim najlepszym przyjacielu. - Naprawdę? – Noel przekręcił się, by spojrzeć w oczy Harta. - Tak. Nigdy mu nie powiedziałem, ale marzyłem o nas będących razem. Wiedziałem, że Rhaegar nie czuje tak samo, więc nigdy go nie naciskałem. - Kiedy się zorientowałeś, że go nie kochasz? Hart uśmiechnął się na wspomnienia. - Kiedy spotkał swoich partnerów. Poznałem to po sposobie, w jaki na nich patrzył. Było tyle miłości w ich oczach. Nigdy nie patrzyliśmy na siebie w tej sposób, ani razu. Kiedy cię zobaczyłem, wiedziałem już na pewno, że pomyliłem zauroczenie z miłością. Kocham go, ale nie w romantycznym sensie. On jest moją rodziną. - A gdzie jest twoja rodzina? Myślałem, że smoki żyją kawał czasu? Hart powrócił myślami do przeszłości i skupił się, by nie zapłakać. Musiał być silny dla swojego partnera. - Zostali zabici przez naszego ostatniego króla smoków. To dlatego rządzi teraz nami Rhaegar. Nasi ojcowie byli najlepszymi przyjaciółmi i czasami podejrzewam, że byli nawet kimś więcej. Król smoków Maendr zamordował naszych rodziców dla paktu, który zrobił z królem fae Wenvelem. - Wow, to było dawno temu. Hart powstrzymał łzy. - Tak, było. Po tym jak Wenvel ogłosił rozejm między naszymi ludźmi, zabił przeszło tuzin smoków i próbował ukraść ich skarb. - To straszne. Obawiam się, że zbyt dobrze nie znam mojej historii. Co się z nim stało? – Oczy Noela błyszczały współczuciem.
~ 40 ~
- Wenvel umarł od magicznej klątwy, kiedy próbował zabrać skarb smoków, a wtedy pozostałe smoki zbuntowały się i zabiły Maendra za jego zdradę. - Nie zdawałem sobie sprawę, że są jakieś czary w skarbie smoka. – Oczy Noela były duże i błyszczące niczym u dziecka, któremu opowiedziano przerażającą bajkę. - Skarb smoka jest w magiczny sposób przywiązany do niego. Bez właściwego zaklęcia, złodziej zostanie otruty. Maendr zatrzymał to w sekrecie, by być pewnym, że Wenvel faktycznie umrze. – Zadowolenie omyło Harta na wspomnienie krzyków króla fae. Wtedy był małym smokiem i całe lata zabrało mu zrozumienie, dlaczego jego rodzice umarli za chciwość obu królów. - Zgaduję, że w takim razie musisz nienawidzić fae? – Cichy głos Noela sprowadził go do teraźniejszości. - Co? Nie. Nie więcej niż moja nieufność do kolegów smoków. Trochę potrwało zanim zaufałem nowemu królowi fae, muszę to przyznać, ale zrozumiałem, że fae są jak smoki, nie wszystkie złe, nie wszystkie dobre. Próbuję osądzać indywidualnie. Kwestia jasnych fae trzymających twoje dziecko przed tobą nie pomaga ich reputacji. - Nie, raczej nie. Oni nigdy tak naprawdę nie zaakceptowali mnie, jako odpowiedniego partnera. Nie przyszedłem z mnóstwem złota ani tytułem. Po prostu kochałem mojego partnera. Dla rodziny Paryisa, to nie wystarczało, że go kochałem, miałem zwiększyć jego wartość pieniężną w całości. Fae często biorą ślub dla politycznych albo finansowych korzyści zamiast z prawdziwej miłości. Hart przytrzymał Noela mocniej, słuchając jego opowieści. Nie brzmiało to tak, jakby pierwsze parowanie się Noela było pasmem szczęścia. - Nie zrozum mnie źle, Paryis zbeształ swoją rodzinę i upierał się na związaniu się ze mną. Naprawdę mnie kochał, ale muszę przyznać, że zawsze zastanawiałem się czy przeżyjemy naciski jego rodziny. Hart uśmiechnął się na gwałtowną lojalność swojego fae. Nawet po śmierci, Noel nie powiedziałby niczego złego o swoim pierwszym partnerze. - Co się stało z twoją rodziną? Noel oparł głowę o ramię Harta. - Jestem sierotą.
~ 41 ~
- Co? – Rozważając jak cenne były dla fae dzieci, nigdy nie słyszał o żadnym osieroconym. - Moja matka porzuciła mnie, jako dziecko. Niektórzy ludzie szeptali, że byłem potomkiem szalonego króla, ale nigdy nie było żadnego dowodu. Mam książkę, która wymienia moich krewnych z jej strony rodziny, wszyscy oni nie żyją i nie mam żadnych informacji o moim ojcu. - I nie mogli wytropić twojej matki? - Myślę, że przedostała się przez portal. Kiedyś próbowałem tropiącego zaklęcia na nią i skończyłem z niczym. Więc albo zostawiła ten świat albo nie żyje. Naprawdę mnie to nie obchodzi. Nie chciała mnie, jako dziecko. Ja nie potrzebuję jej, jako dorosły. Jeszcze jeden powód, że nie byłem wystarczająco dobry, by być partnerem Paryisa. - Idioci. – Hart nie zamierzał otwierać starych blizn Noela i sprawiać, by rany krwawiły. Miał swoje własne cierpienia, których nie chciał ponownie wspominać. Niespodziewanie, Noel usiadł okrakiem na Harcie. - Pocałuj mnie. - Dlaczego? To znaczy… teraz? – Jak przeszli od bolesnych historii życia do całowania? - Potrzebuję pocieszenia, a skąd najlepiej je otrzymać, jeśli nie od swojego partnera? - Skoro tak to przedstawiasz, jak mogę odmówić? – Hart nie wiedział, co zrobić ze swoim zmiennym partnerem, ale zrobi wszystko, co trzeba, by uspokoić Noela. - Nie możesz, mam nadzieję. – Noel przykrył twarz Harta. – Minęło trochę czasu, ale myślę, że pamiętam jak tak idzie. Zanim Hart mógł powiedzieć coś więcej, Noel przycisnął swoje wargi do Harta. Gorąco przelało się z ust Noela do Harta, tak jakby wyszedł z niego bezpośredni potok lawy, by ogrzać wnętrze Harta. Podobne do wrażenia rozbuchanego ognia, Noel przyniósł dość seksualnego gorąca uściskowi, który zmusił smoka do poradzenia sobie z tym spalaniem. Hart zagłębił swoje palce we włosach Noela, walcząc by dotrzymać kroku swojemu pięknemu fae. Kiedy w końcu się rozłączyli, obaj dyszeli, jakby przebiegli mile.
~ 42 ~
- Fantastycznie smakujesz. – Wargi Noela błyszczały od pozostawionej na nich wilgoci Harta. - Ty też. – Hart nie musiał unikać prawdy. Dawniej, mówił kochankom to, co chcieli usłyszeć, ale w tym przypadku, to była czysta prawda. Nie mógł sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz prosty pocałunek tak uderzył go w brzuch i przekręcił jego serce. Wszystko, czego chciał w przyszłości i miał nadzieję w teraźniejszości, to zaśpiewać radośnie po tym krótkim spotkaniu języków i warg. Noel ściągnął swoją koszulę i upuścił na podłogę za sobą. - Nie mogę uwierzyć, że znowu tego próbuję. – Jego wymamrotane słowa wydawały się być bardziej dla niego niż dla Harta, więc nie odpowiedział. Poza tym, mózg Harta dostał krótkiego spięcia na widok nagiej piersi Noela. Żyjąc w grupie zmiennych smoków, Hart widział więcej niż jego udział wspaniałych męskich ciał. Noel przeszedł wszystkie jego oczekiwania. Zamiast twardych, potężnych mięśni, Noel miał długie smukłe kończyny z pomarszczoną powierzchnią, po których Hart pragnął przeciągnąć swoim językiem. - Jakiś problem? – zapytał Noel. - Nie, chyba że nie mogę dotykać. Noel uśmiechnął się kpiąco. - Dotknij. Hart nadal się wahał. - Jeśli będę się z tobą kochał, nie może być już odwrotu. Zostaniemy partnerami. Zabiłoby mnie to, gdybyś odrzucił mnie po tym jak uprawialiśmy seks. Mój smok mógłby zdziczeć. – Lepiej było powiedzieć Noelowi o problemach, jakie mogą powstać, zanim zaangażują się jeszcze głębiej. Noel zawinął swoje długie gładkie palce wokół twarzy Harta, biorąc ją między swoje dłonie. - Nigdy bym tego nie zrobił. Byłem wcześniej głupi, przerażony możliwością stracenia wszystkiego po raz drugi. Nie jestem już taki młody, niecierpliwy i podekscytowany znalezieniem mojego partnera. Jestem doświadczoną dorosłą osobą, która otrzymała już swoją część bólu, i potrzebuję silnego mężczyzny, który przy mnie stanie. Jesteś na to gotowy, Hart? Nie sądzę, żebym kiedykolwiek jeszcze miał te ~ 43 ~
pierwsze wypieki podniecenia z parowania się, ale pragnę cię. Przykro mi, że wszystko, co ci zostało, to roztrzaskana powłoka załamanego człowieka. Hart chwycił nadgarstki Noela. - Nie ma w tobie niczego złego. Wszyscy mamy swoją przeszłość, jeśli jednak chcesz być moim partnerem, z przyjemnością uczynię cie moim. - W takim razie weź mnie, Hart. Zatwierdź mnie, jako swojego partnera. Hart przyjrzał się twarzy Noela. Jego oczy płonęły stłumioną mocą, nie niepokojem, gdy pozwalał Hartowi badać go bez żadnych oznak strachu. Hart wstał na nogi, podnosząc Noela wraz z sobą. - Sypialnia? - Drugie drzwi po lewej. – Noel wskazał na korytarz, którego Hart nie widział, bo był ukryty w cieniu. Bez słowa, poniósł Noela we wskazanym kierunku. Nie potrzebowali żadnych kwiecistych słów ani śmiesznych przyrzeczeń. Byli partnerami i wybranymi przez boginię, by powiązać ich dusze. Noel całował szyję Harta, gdy szli, prawie porzucając swoje dobre intencje, by dojść do łóżka zanim uwiedzie swojego mężczyznę. - Trzymaj tak, a wypieprzę cię przy ścianie. - To mnie nie odstraszy. – Ciche mruczenie zadowolenia Noela rozśmieszyło Harta. - Niegrzeczny fae. - Bardzo niegrzeczny. Możesz później dać mi klapsa. Hart potknął się, ale utrzymał się zanim obaj przewrócili się na twardą podłogę. - Nie ma więcej gadania, dopóki nie dojdziemy do sypialni. Nigdy sobie nie wybaczę, jeśli upadniemy i cię zmiażdżę. - To byłoby niefortunne. Wolałbym, żebyś leżał na mnie, ponieważ się przykręciliśmy, a nie dlatego, że potknąłeś się na podłodze. - Ja też. – Cholera, nie mógł być bardziej twardy. Im więcej Noel go dotykał i mówił, tym bardziej Hart chciał zerwać spodnie swojego partnera i wylizać każdy cal kwadratowy odsłoniętej skóry. ~ 44 ~
- Dobrze. Minęło zbyt wiele czasu, odkąd uprawiałem seks. Hart warknął. - A ja jestem ostatnim, z którym kiedykolwiek będziesz to robił jeszcze raz. - Tak, partnerze. – Niewinny ton Noela nie nabrał Harta ani na sekundę. Hart zatrzymał się, by Noel chwycił klamkę do sypialni i ją otworzył. - Miałeś solidną więź ze swoim pierwszym partnerem, prawda? – Nie ścierpiałby usłyszenia, że Paryis był zły. To było rzadkie, ale się zdarzało. Sparowany dupek wciąż był dupkiem. - Tak. Mój związek z Paryisem był dobry. Nie doskonały, ale dobry. – Noel się uśmiechnął. Hart się odprężył. Nie ścierpiałby, gdyby jego pierwszy partner znęcał się nad Noelem, zwłaszcza teraz, gdy zajęli się uratowaniem biologicznego dziecka Paryisa. - To dobrze. – Hart rzucił Noela na łóżko. Noel się roześmiał. - Nie mogę się przyzwyczaić do tego, jaki jesteś silny. Hart poruszył swoimi bicepsami. - Pochodzą od latania, stąd tyle mięśni w górnej połowie ciała. - A co z niższą połową? – Spojrzenie Noela przeszło od żartobliwego do gorącego. Hart wzruszył ramionami. - Powiedzmy, że to jest wysiłek całego ciała. - Pozwól mi zobaczyć. – Noel oblizał swoje wargi. Ruch, który Hart myślał, że jest zbyt porno, chyba że dochodził do tego wyraz na twarzy jego partnera. Fiut Harta stwardniał tak szybko, że poczuł trochę zawrotów głowy. - A ty? – Przechylił brodę na Noela. Noel zsunął się z łóżka, a potem podszedł i stanął prawie stopa w stopę z Hartem. - Zdejmij swoją koszulę, ponieważ mojej już nie ma. – Noel jęknął, gdy Hart przemienił swoje łuski z koszuli w ludzki tors.
~ 45 ~
- Może być? – zapytał Hart. Noel uszczypnął sutki Harta, zarabiając syk, kiedy błyskawica potrzeby przemknęła przez ciało Harta. - Cudownie. A jak dla ciebie? - Tak samo. – Hart próbował utrzymywać swoją nonszalancję, ale prawie ją stracił, gdy Noel szarpnął za te części skóry. Jego palce u nóg zakręciły się w butach. Kiedy Noel się cofnął, Hart zajęczał. - Nie martw się, partnerze, zajmę się tobą. Jak głupio myślał, że będzie rządził, ponieważ jest większy? Niczego się nie nauczył przyglądając się Rhaegarowi i jego partnerom? Najmniejszy z tego trio rządził jaskinią ręką twardszą niż łuski smoka. - Liczę na to. – Zamknąwszy oczy, skoncentrował się na przemianie reszty swoich łusek w ciało. - Jaka szkoda, że będziesz musiał zdjąć moje ubranie w staromodny sposób. - Nie przeszkadza mi to. – Hart zmienił swoje palce w pazury i zerwał spodnie Noela. Seksowna kokietka nie miała na sobie bielizny. Noel pisnął i cofnął się. - Sam zajmę się moimi butami, lubię je. Hart wzruszył ramionami. - Skoro nalegasz. Odchyliwszy głowę, przyglądał się sufitowi. Nie mógł obserwować swojego partnera bez chęci dotykania, smakowania i przyciśnięcia się do jego seksownego mężczyzny, dopóki nie dojdzie przy Noelu, a potem rozsmarowaniu swojego nasienia na całej powierzchni tej bladej, gładkiej skóry i oznaczeniu go dla każdego zmiennego na ziemi swoim zapachem. Jego smok zagrzmiał swoją aprobatę. - Nic ci nie jest? – Głos Noela włamał się do wewnętrznych rozmyślań Harta. - Wszystko w porządku. - Teraz możesz patrzeć. – Śmiech przebijał się przez głos Noela.
~ 46 ~
Hart obniżył swoje spojrzenie. - O, cholerna. Doskonałość. Ciało Noela spełniało swoją kuszącą obietnicę. Wszystkie smukłe linie i lekkie odcienie skóry. Gniazdko włosów podkreślało wspaniałego kutasa Noela. Ta piękność rosła i twardniała pod nieruchomym spojrzeniem Harta. - Trzymaj tak dalej, Hart, a dojdę zanim nawet mnie dotkniesz. – Ostrzeżenie Noela brzmiało bardziej jak słodka obietnica niż groźba. - Czy to ma mnie powstrzymać? Noel się roześmiał, zdyszanym zdesperowanym dźwiękiem. - Sądzę, że nie. Hart wspiął się na łóżko bez zaproszenia, uśmiechając się na wydany przez Noela przerywany jęk. W połowie materaca, przewrócił się, pokazując się dla przyjemności Noela. - Jestem cały twój. Jak mnie chcesz, partnerze? - O, mój boże, jesteś wspaniały. – Oczy Noela powiększyły się, gdy badał Harta. Ciepły strumień dumy przelał się przez niego na przyjemność w minie Noela. - Cieszę się, że uważać mnie za atrakcyjnego. - Jesteś bardziej jak erotyczny sen, a nie jedynie atrakcyjny. Nie mogę ci powiedzieć jak bardzo nie mogłem się tego doczekać. Mogę pojechać na tobie? - Tak. – Hart nie wahał się, gdy chodziło o pozwolenie robienia przez jego partnera tego, na co miał ochotę. Noel mógł go związać i karmić Harta swoim kutasem, a on nadal by się nie sprzeciwiał. - Dobrze. Myślę, że ten pierwszy raz muszę być na górze. Jesteś strasznie wielki. - Cokolwiek potrzebujesz. – Hart mówił poważnie. Cokolwiek sprawi, że Noel będzie się czuł bardziej komfortowo ich pierwszy raz, Hart się zastosuje. Z gorącem, potrzebą i chęcią kursującymi w nim, jego powściągliwość nie powstrzyma go na długo. - Dziękuję, Hart. – Szybki, nieśmiały uśmiech Noela owinął się wokół duszy Harta, oplótł go mocniej i nagiął do woli Noela.
~ 47 ~
- Ależ proszę bardzo. Noel pogrzebał w szufladzie bocznego stolika zanim coś wyciągnął. - Znalazłem. Chwilę zabrało Hartowi zidentyfikowanie przedmiotu, jakim Noel tryumfalnie machał, a potem się uśmiechnął. - Dobra robota. Noel się roześmiał. - Też tak myślę. Będę potrzebował dużo nawilżacza, jeśli mam przyjąć tego potwora. – Przebiegł ręką przez erekcję Harta. - Nie wiem, czy jest aż tak ogromny. – Hart przyjrzał się swojemu fiutowi. Noel poklepał członek Harta. - Masz rację. Nie powinienem obrażać takiej pięknej bestii. Hart się roześmiał. - Nie, ale nie krepuj się i pieść go kiedykolwiek zechcesz. Noel odwrócił się, więc Hart mógł obserwować jego działania. Ruchem godnym gwiazdy porno, Noel rozsmarował nawilżacz na swoich palcach, a potem spędził następne pięć minut na rozciąganiu się, jednocześnie jęcząc. - Noel, zabijasz mnie! – To nie całkiem był jęk. Noel błysnął mu uśmiechem nad swoim ramieniem. - Gdybyś nie był tak duży, nie potrzebowałbym tak dużo przygotowań. - Nie możesz karać mnie za to, co dała bogini. Zwężone spojrzenie Noela wcale go nie uspokoiło. - To jest twoja obrona? - On jest jedyny, jakiego mam. - Hmm, zobaczmy, co mogę zrobić, żeby cię przygotować. – Noel wysunął palce ze swojego ciała, a potem się odwrócił i pełzł nad Hartem, dopóki nie siedział okrakiem na
~ 48 ~
udach Harta. Nalał nawilżacz na swoją dłoń i rozprowadził po Harcie, dopóki z łatwością nie poruszał ręką tam i z powrotem. Hart bryknął pod dotykiem Noela. - Trzymaj tak dalej, a dojdę nawet cię nie dotykając. Noel wzruszył ramionami. - Znowu staniesz się twardy. Wy zmienni jesteście zrobieni z twardej gliny. - Co ty wiesz o seksie ze zmiennymi? – warknął Hart. - Uprawiałem seks z innymi mężczyznami niż mój partner. - Ale ponownie tego nie zrobisz. – Hart wiedział, że jest głupio zaborczy, ale smok pod powierzchnią jego ludzkiej skóry naciskał na niego, by zatwierdzić ich partnera. Jego skóra się pomarszczyła, ponieważ łuski zagroziły wybuchem przez powierzchnię. - Spokojnie, Hart. Nie chciałem drażnić smoka. – Dotyk Noela był bardziej uspokajający niż uwodzicielski, aż Hart mógł schować bestię z powrotem pod powierzchnię. Pot zrosił jego czoło. Otarł go wierzchem dłoni. - Przepraszam. - Nie ma potrzeby. Nie byłem uczciwy. Chciałem ci podokuczać, a nie zdenerwować twojego smoka. – Noel pogłaskał uda Harta. – Nadal chcesz to zrobić? - Zatwierdzić cię czy uprawiać seks? – Noel bez przerwy kręcił nim w dziewięćdziesięciu różnych kierunkach. - Oba. - Tak. – Hart przykrył ręką głowę Noela, a potem pociągnął w dół. Jeden delikatny pocałunek połączył się z drugim, a potem zagotowało się do czegoś więcej niż łagodne potwierdzenie i przyśpieszyło do gorącego, żądającego pożerania ust. - Cieszę się – wydyszał Noel. Po tym, słowa już dłużej nie miały znaczenia. Utrzymywali swoją komunikację palącymi dotknięciami i jękami. Kiedy Noel zsunął się w dół na erekcję Harta, wiedział, że znalazł najsłodsze miejsce na tej planecie. - Fantastycznie jest cię czuć.
~ 49 ~
Noel mruknął. Hart zacisnął ręce wokół bioder Noela. - Wszystko w porządku? - Daj mi minutę. Nigdy wcześniej nie brałem nikogo tak dużego jak ty. Śmieszne szarpnięcie dumy podniosło jego ego. - Możesz to zrobić. Noel się zaśmiał. - Nie sądzę, żebym potrzebował motywacyjnej gadki. Hart próbował pozostać cierpliwym, ale pragnienie podniesienia bioder i pchnięcia, mocno na niego działała. - Jesteś gotowy? - Tak. – Noel ześliznął się do reszty w dół, aż jego tyłek nie przytulił się do jąder Harta. - O, kurwa, jak dobrze cie czuć. – Hart pozwolił Noelowi nadawać tempo, zaciskając zęby tak mocno, że był zaskoczony, iż nie złamał swoich zębów trzonowych. - Odpuść sobie, partnerze. Mam cię. – Noel ślizgał się tam i z powrotem po fiucie Harta, doprowadzając go do utraty zmysłów. - Muszę… cię… ugryźć… – wysapał Hart. - Zrób to. – Noel przechylił brodę. Ani Hart ani jego smok nie mogli zignorować oczywistego zaproszenia. Rzucając się w górę, ugryzł Noela w złączeniu między szyją, a ramieniem. Gorąca krew wypełniła jego usta, gdy jego zęby zatopiły się z satysfakcjonującym chrzęstem w ciele jego partnera. Razem. Na zawsze. Słowa dzwoniły w głowie Harta niczym uroczysta przysięga. Doszedł, pompując nasienie w swojego partnera i wiążąc ich na wieki.
~ 50 ~
Zaskoczyło między nimi połączenie. Zadrżało przez jego ciało i po raz pierwszy wypełniła go lekkość, jakby znalezienie partnera usunęło nieznany ciężar z jego ramion i niezauważoną wagę z jego piersi. Hart podniósł usta i polizał ranę, którą zostawił. - Ty też jesteś mój, mój smoku. – Słowa nie miały sensu, dopóki dwa, gorące niczym węgle, znaki nie oparzyły jego piersi. Krzycząc, Hart wygiął plecy znad łóżka. - Ach. - Szz, muszę zatwierdzić cię na sposób moich ludzi. - Boli. - Mam krew ziemskiej czarownicy, pamiętasz. Ból minął, a Hart przypomniał sobie radość normalnego oddychania. - A ty poprzez palenie mnie żywcem upamiętnisz to? – Jego głos wyszedł szorstki od krzyku. - Przepraszam. Nie sądziłem, że tak cię będzie bolało. To pewnie z powodu twojej smoczej natury, która walczyła ze mną. Paryisa nie bolało to w ogóle. Przez chwilę, Hart miał żal do zmarłego fae. Hart będzie wiecznie porównany do mężczyzny, który mógłby być jednym z trójki, ale za to leżał nieodżałowany na wieki w ziemi, trzymając część serca Noela. - Może nie jestem tak silny. Noel popieścił pierś Harta, zostawiając za sobą łagodzące mrowienie chłodu. - Nie. Szz. Nie chciałem zrobić tego w ten sposób. To znaczy, twój smok odpowiada mocniej na czary. Sam Paryis nie miał zbyt dużo magii. Był trochę rozpieszczony, ale nigdy nie wątpiłem, że mnie kocha. Postawił się swoim rodzicom i odmówił odprawienia mnie. Gdy umarli kilka lat temu, świętowałem, ale nie jestem z tego dumny. - Cieszę się, że masz jakieś radosne wspomnienia o nim. – Ta niska, małostkowa część niego pragnęła Noela dla siebie, nawet jego przeszłości, ale odepchnął to. Był teraz partnerem Noela i nic tego nie zmieni, nawet duch dawno zmarłego mężczyzny.
~ 51 ~
- Dziękuję. Nie wiem czy byłbym tak łaskawy, gdybyś miał kogoś w swojej przeszłości. – Noel pocałował Harta. Po raz pierwszy, Hart zdał sobie sprawę, że jego tors jest pokryty nasieniem. Noel musiał dojść, kiedy się związali. - Chodźmy wziąć prysznic. - Dobry pomysł. – Noel zsunął się z miękkiego fiuta Harta. Hart podążył za Noelem do dużego prysznica, który zdominował niewielką łazienkę. Poczekał aż Noel włączy prysznic, opierając się pragnieniu, by dodać trochę gorąca do chłodnego powietrza. Jego partner fae nie byłby w stanie wytrzymać tyle gorąca, ile mógł dostarczyć Hart. Jak tylko para zaczęła kręcić się wokół pomieszczenia, weszli do szklanej kabiny. Hart odchylił głowę do tyłu i westchnął, gdy woda przemyła jego włosy. Nie zdawał sobie sprawę, że czuł się tak brudny. - O rany. - Co? – Hart starł wodę z oczu, by złapać zaniepokojone spojrzenie Noela. - Nie chciałem tego. Paryis był znacznie mniejszy. Hart spojrzał na swoją pierś. Duży górski widok w pełnym kolorze pojawił się na jego skórze niczym misterny tatuaż. Chwilę zabrało mu rozpoznanie szczytu. - Hej, to moja góra. - Wiem. Król Kylen wskazał mi jakiś czas temu dom smoków. – Noel się uśmiechnął. – Przypuszczam, że to jest połączenie potrzeby mojej ziemskiej magii, by cię oznaczyć, i twojego smoka dopominającego się o dominację. Hart przyglądał się temu przez chwilę. - Podoba mi się. Nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad zrobieniem sobie tatuażu, ale nie przeszkadzał mu duży zatwierdzający znak na jego torsie. Przykrył kark Noela i przesunął kciukiem po dużym odcisku zostawionym przez jego zęby. Noel się uśmiechnął. - Przypuszczam, że nawzajem oznaczyliśmy się dość wyraźnie.
~ 52 ~
- Raczej tak. – Ich pocałunek był trochę wodnisty, ale Hart zachował smak swojego partnera. Rozłączyli się i skończyli szorować, a potem się osuszyli i poszli do łóżka. - Dobranoc, partnerze – wymamrotał Noel, kiedy Hart już pogrążał się we śnie. Pamiętny dzień dał się we znaki.
Tłumaczenie: panda68
~ 53 ~
Rozdział 6 Noel trzymał się lewego ramienia króla w cieniu potężnego fae. Król Kylen obudził Noela z wiadomością, że idą do królestwa jasnych fae. Tylko naprawdę duża porcja perswazji Noela przekonała Harta, by poszedł do domu. Jego partnerowi smokowi nie podobał się pomysł, że Noel idzie tam z królem bez ochrony Harta. Hart stał się jeszcze bardziej zaborczy, gdy się związali. Wspomnienia z nocy przyniosły rumieniec na skórze Noela. Cholera, nie mógł się doczekać, by wrócić do domu i zacząć jeszcze raz od początku. Hart zgodził się poczekać w zamku i zebrać rzeczy Noela. Noel dał Hartowi pozwolenie na spakowanie jego rzeczy w przygotowaniu do przeprowadzki. Miał nadzieję, że ta praca powstrzyma Harta od przemiany w smoka i polecenia za nimi. - Bądź gotów. Nie wiem jak nasz przyjazd zostanie przyjęty. Pojawiły się pogłoski o buncie tych, którzy twierdzili, że król nie jest prawdziwym władcą. Niebezpieczeństwo mogło przyjść z każdej strony. Nie każdy uśmiechnięty wahałby się przed wbiciem noża w plecy ich władcy. Noel bagatelizował niebezpieczeństwo przedstawiając ich podróż Hartowi, nie chcąc martwić swojego nowego partnera. Gdyby Hart naprawdę znał poziom oporu, jakiemu stawiał czoła Kylen, nigdy nie pozwoliłby Noelowi wejść na terytorium jasnych fae. Farro szedł przy prawym ramieniu króla. Para tworzyła onieśmielający duet, a spojrzenie zmiennego wilka omiatało wszystko wkoło i mieniło się w świetle dnia. Którykolwiek fae ostrożny względem wilków był jeszcze bardziej niechętny przeciwstawieniu się temu onieśmielającemu zmiennemu. Voghr spotkał się królem z niskim ukłonem w przedsionku sali tronowej. Co najmniej dwa tuziny fae podążało za nim. Powitalna delegacja czy konfrontacja? - Pozdrawiam, Wasza Wysokość. Możesz mnie nie pamiętać, ale jestem Voghr. Jak mogę ci dziś pomóc?
~ 54 ~
- Przyszedłem odwiedzić drugą połowę mojego królestwa. – Ciepła moc Kylena zawirowała wokół pokoju, wypełniając przestrzeń jego energią. Noel obniżył głowę, by ukryć uśmiech, kiedy Voghr i jego towarzysze jaśni fae uklękli przed ich królem, niezdolni do udźwignięcia ciężaru jego magii. - Pokaż mi mój tron – rozkazał Kylen. Trochę dramatyczne, ale zadziałało. Voghr się wyprostował, jego twarz była blada, ale mina mniej zmartwiona niż podobałoby się to Noelowi. Jak tylko Kylen się odwrócił, Voghr uśmiechnął się do Noela, z chytrym diabelskim wyrazem. Żołądek Noela zatonął ze strachu. Jego szwagier nie odpuścił. O co, do diabła, Voghrowi chodziło? Powietrze zaskwierczało od powstrzymywanej energii, kiedy fae próbowały utrzymywać w równowadze swoją moc z Kylena. Przez rządzenie oboma, jasnymi i ciemnymi, fae, Kylen miał więcej magii niż jakikolwiek fae, który kiedykolwiek się urodził. Noel nie mógł zrozumieć jak Kylen nawet mógł stać z tą pulsującą w nim energią. Grupa przemaszerowała przez parę znajomych dwuskrzydłowych drzwi i do sali tronowej jasnych fae. Światło słoneczne wlewało się przez okna, omywając cienie tak, że istniał jedynie blask. Noel zamrugał na wywołujący łzy blask. Kylen podniósł rękę i światło słoneczne przygasło. Przez pokój przetoczyły się, niczym tunel dźwięku, wyszeptane głosy. Nowe płótno pokryło okna, blokując najgorsze światło. - Potrzebujesz ciemniejszego pokoju, Królu Ciemnych Fae? – zakpił Voghr. Kylen uniósł brew. - Sądziłem, że nikt nie chce być oślepiony. I jestem królem wszystkich fae. Potrzebujesz przypomnienia? Kilka zdławionych chichotów przeszło przez stojących wokół ludzi, mających nadzieję na lepsze przyjrzenie się królowi. Nie wszyscy popierali zakusy Voghr'a na władzę. Ich małe powitalne przyjęcie powiększało się, dopóki sala tronowa nie roiła się od gości. Plotka o obecności króla musiała już się rozprzestrzenić. Voghr zmarszczył brwi. ~ 55 ~
- Po co przybyłeś, Wasza Wysokość? Kylen podszedł do tronu zrobionego z jesionu. Wyciągnął rękę i przesunął palcem wskazującym po prawej poręczy. Krzesło zanuciło, akceptując jego moc. Kylen wspiął się po trzech stopniach, a potem usiadł. Nucenie się nasiliło. Wokół podstawy krzesła urosły kwiaty. Muzyka zaśpiewała ze ścian, a cały tron świecił się jasnym złotem, jakby stał się żywy, by powitać nowego władcę. Sapnięcia i szepty przetoczyły się przez salę, niczym łagodna bryza trzepoczącego się zaskoczenia. - Chcę zrekrutować kilku jasnych fae, by przyszli mieszkać w królestwie ciemnych fae i na odwrót. Byliśmy zbyt długo rozdzieleni, jako ludzie. Musimy zjednoczyć nasze królestwa i stać się jednym narodem. - Zjednoczyć? – zadrwił Voghr. – Dlaczego mielibyśmy chcieć się zjednoczyć? Moc przelała się przez salę tronową. Noel usztywnił swoje kolana. Jako przedstawiciel króla, akceptował swojego władcę i pozwolił omyć się magii. Co trzeci jasny fae opadł na kolana z bolesnym uderzeniem. Inni zaakceptowali moc króla, świecąc do fali energii i oddając ją mu z powrotem. Voghr nie uklęknął. Runął na podłogę, krzycząc. - Niech to przestanie. Kylen wstał. Podszedł do Voghra, górując nad jasnym fae. - Zaakceptujesz mnie, jako swojego króla, albo zostaniesz wygnany i będziesz na łasce smoków i trolli. Nadchodzą ponure czasy. Musimy się zjednoczyć, by uchronić się przed niebezpieczeństwem. Nasz świat już dłużej nie będzie niebem bezpieczeństwa i piękna. Będziemy musieli sobie przypomnieć jak to jest naprawdę być wojownikami! – Głos Kylena wibrował magią i pasją. Po raz pierwszy Noel słyszał o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Nie omieszka zapytać o to Kylena później. Noel nigdy wcześniej nie widział Kylena wykorzystującego swoją królewską moc. Gdyby nie miał Harta, uważałby króla za seksownego. - Akceptuję cię, jako mojego króla – wyjęczał Voghr. Kylen powstrzymał swoją magię, a potem się obrócił i wrócił do tronu.
~ 56 ~
- Teraz ja jestem królem, czy wam się to podoba czy nie. Zjednoczymy się razem i staniemy się silniejsi, albo przegramy, jako naród. - A co ze zmiennymi? – zapytał blondyn fae. Kylen zajął swoje miejsce na tronie. Przechylając brodę, skonfrontował się z mówiącym. - Co z nimi? - Pozwolimy im zostać w naszym królestwie? - Jeśli sparują się z fae, wtedy tak. Jak wiesz, mój partner Farro jest zmiennym, tak samo jak nasze dziecko. Niektóre ze smoków również zwiążą się z naszymi ludźmi i będą mile widziani. Prawdopodobnie nie będą chcieli dołączyć do nas, ale będą mieli taką opcję. Więc tak, zmiennym pozwolimy zostać w królestwie. - Ale co z samym wpuszczaniem ich? – nie ustawał fae. Kylen przyglądał się mówiącemu przez chwilę. - Nie mam planów wpuszczania przypadkowych zmiennych do królestwa, chyba że zwiążą się z jednym z fae. Westchnienie ulgi przeszło przez salę. Najwyraźniej musieli być zaniepokojeni wzięciem zbyt wielu nie-fae. - Jeśli masz jakieś poważne obawy, zwróć się do mojego asystenta Noela, a on doda to do listy. – Kylen posłał Noelowi znaczące spojrzenie. Noel nie mógł się doczekać zebrania większej ilości narzekań. Jego zdaniem fae były zbyt marudne, chciały, by król rozwiązał wszystkie ich problemy. Król Kylen nie skończy tej listy tak szybko. Noel posłał profesjonalny uśmiech, ale nic nie powiedział. Jego spojrzenie przesunęło się po tłumie. Gdzie były dzieci? Fae nie miały wysokiego współczynnika płodności, ale mieli dzieci. Jednak żadnego z nich tu nie było, by powitać króla. Dziwne.
~ 57 ~
Kylen zszedł z tronu, by porozmawiać ze swoimi poddanymi. Co jakiś czas, wysyłał kogoś do Noela, by mógł spisać ich skargi. Większość dotyczyła warunków pracy. Fae chciały być przeniesione do gwardii królewskiej. Paru miało dziedziczne powództwa, a inne były tak drugorzędne, że Noel posyłał ich, by sami rozwiązali swoje problemy. Wtem dziwny zapach odciągnął uwagę Noela od ostatniego beksy. Rozdzierająco znajomy, zapach, który szarpnął pamięcią Noela. Noel popędził do boku króla i szepnął do jego ucha. - Gdzie są dzieci? Kylen odszepnął. - Dobre pytanie. – Podniósł głos. – Chciałbym spotkać się ze wszystkimi moimi poddanym za godzinę na dziedzińcu, w tym wszystkimi dziećmi. Cichy szmer przeszedł przez tłum. - Dlaczego z dziećmi? – ktoś przemówił. Noel nie widział, kto to powiedział. - Ponieważ muszę ocenić zdrowotność moich ludzi. Mamy niski wskaźnik urodzeń i muszę zmierzyć nasz postęp. Ostatni dwaj królowie fae niezbyt się starali, by zbadać naszą płodność. Jego słowa zabrzmiały prawdą, ponieważ były prawdziwie. Zrezygnowano z genealogicznych zapisów fae z powodu skrajnego egocentryzmu króla jasnych fae i szaleństwa króla ciemnych fae. Przyzwoity władca nie rządził od zbyt długiego czasu. - Zostało nas tylko kilkuset – powiedział Voghr, jeszcze raz przyjmując pozycję przywódcy. - Czy uaktualniałeś zapisy? – Kylen zwęził oczy na Voghr’a. Duża pauza zawisła w powietrzu zanim Voghr odpowiedział. - Nie. - W takim razie zobaczymy się wszyscy za godzinę. – Kylen machnął ręką, odprawiając wszystkich. Były mamrotania i szepty, kiedy tłum się rozpraszał. - Dobrze poszło – odezwał się Farro po tym jak wszyscy wyszli.
~ 58 ~
- Ściany mają uszy. – Noel mógł wyczuć podsłuchujących ludzi, nawet jeśli nie byli widocznymi mieszkańcami poza ich trójką. - I oczy bez wątpienia – dokończył Farro. - Pozwólmy im patrzeć i słuchać. Nie mam nic do ukrycia. Nie mogę tego samego powiedzieć o nich. – Kylen zbadał pokój wokół nich. – Zwykłem przychodzić tu, jako dziecko. Nigdy nie lubiłem tego miejsca. Myślicie, że ona tu jest? Noel nie musiał pytać kto. - Tak. Czuję jej zapach. Farro się uśmiechnął. - Zaczynasz mówić jak zmienny. To dało Noelowi do zastanowienia. - Czy sparowanie się z jednym daje mi wzmocnione zmysły? - Czasami. – Farro wzruszył ramionami. – Wciąż się uczymy o różnych kombinacjach związanych partnerów. A ponieważ nie jesteś czystym fae, nie jestem pewny jak sparowanie się ze smokiem może na ciebie wpływać. Noel zawsze się różnił. Sierota wśród hołubionych fae, ziemska moc wśród tych z magią powietrza i wiatru. Nawet przeżył śmierć swojego partnera i teraz był jednym z pierwszych fae, które związały się ze smokiem. - Okaże się. - To może działać na twoją korzyść. – Oczy Kylena błysnęły bielą od mocy zanim zamrugał i jego oczy wróciły do swojego normalnego koloru. Godzinę później, Kylen wyprowadził ich na dziedziniec pełen ludzi. Tylko garstka małych dzieci biegała wkoło, podczas gdy tuzin nastolatków rozsiadło się przy swoich rodzicach z uniwersalną miną nudy, która była wyryta na twarzach nastolatków na całym świecie. Jednak żadne z nich nie było Sanshą. Kylen wygłosił olśniewające przemówienie na temat pójścia fae do przodu, jako zjednoczony naród. Zgromadził nawet jakieś brawa. Gdy Kylen skończył swoje przemówienie, nowy blask nadziei pokazał się u ludzi wokół Noela.
~ 59 ~
Po kilku godzinach wyszli z Kylenem obiecującym wysłać dodatkowych strażników, by zastąpić tych, którzy skierują się do królestwa ciemnych fae. Z powodu zwiększonej liczby utarczek z trollami w ciągu minionych kilku tygodni, jaśni fae stali się nerwowi o swoje bezpieczeństwo. Najwyraźniej, nie mieli dość żołnierzy, by odeprzeć inwazję trolli, tylko tyle by strzec bram. Noel nie chciał im mówić, że kilka smoków mogłoby zdjąć wszystkie trolle. - Jak chcesz to załatwić? – zapytał Kylen w ich drodze powrotnej do królestwa fae. - Zamierzam się tam podkraść i znaleźć ją. Myślą, że mogą trzymać moją córkę, a ja udowodnię, że jest inaczej. – Noel mógłby przewrócić cały zamek, gdyby musiał. Voghr patrzył na niego i uśmiechał kpiąco do Noela podczas całej wizyty Kylena. Jego szwagier nie ośmielił się podejść, ale zrobił dość, by Noel nie żałował pchnięcia go nożem, gdyby to było konieczne. - Mogłem spróbować rozkazać, by przyprowadził ją do mnie – powiedział Kylen. Jego ton wskazywał, że nie sądził, by miał duże szanse. - Obaj wiemy, że by ją ukrył albo powiedział, że coś wymyślam. - Prawda. – Kylen nie próbował osładzać sytuacji. - Gdybyś miał coś jej, mógłbym spróbować ją wytropić – zaproponował Farro. - Dziękuję, ale wszystkie jej rzeczy spaliły się w pożarze. – Nawet nie miał pasemka włosów z jej dziecięcego album. - Przykro mi. – Współczucie Farro było prawie widocznym bytem od jednego ojca do drugiego. - Tak, mnie też.
***
- Nie wrócisz tam sam. – Noel skrzywił się na twardy ton Harta. - Idę po moją córkę. – Noel nie ugiął się pod niezadowoleniem Harta. Po prostu nie mógł tego odpuścić. Musiał to zbadać. Jeśli była jakakolwiek szansa, że Sansha wciąż żyje, musiał ją odzyskać.
~ 60 ~
- Nie mogę cię stracić, właśnie się połączyliśmy. Idę z tobą. – Hart kiwnął głową, zgadzając się ze swoim własnym wnioskiem. Noel wsunął palce we włosy i oparł się pragnieniu, by je wyrwać. Irytujący smok. - Nie. Nie mogę się tam wkraść z tobą depczącym mi po piętach. Muszę iść sam. Wpadną w panikę, jeśli zobaczą smoka penetrującego zamek. Ich pierwszy instynkt nie będzie przyjazny. Obiecałeś mi, że nie dasz się zabić. Pełna skruchy mina Harta powiedziała mu, że trafił w bolesne miejsce. To dobrze. - Nie podoba mi się to. - Nie mogę pozwolić, by trzymali moją córkę. – Nie cierpiał tego, że Hart musiał zajmować drugie miejsce w priorytetach Noela, po tym jak ledwie co się sparowali. Jak do tej pory Hart był wyrozumiały, ale Noel musiał przedłużyć jego współczującą passę przynajmniej jeszcze trochę dłużej. - Jesteś pewny, że oni ją mają? - Poczułem jej zapach. – Proszę nie utrudniaj. - Masz jeden dzień. Jeśli nie wrócisz do mnie przed wieczorem, przyjdę cię znaleźć. Jeśli będę musiał, spalę cały zamek. Noel zadrżał. Odżyły wspomnienia gorących płomieni i krzyków. Otrząsnął się z nich. - Trzy dni i proszę ogranicz ogień do minimum. Hart potrząsnął głową. - Trzy dni to za długo. Zbyt dużo krzywdy można komuś zrobić w tym czasie. Dwa. Nieustępliwa mina Harta nie zachęcała do pomysłu, by naciskać swojego partnera dużo dalej. Noel poklepał pierś Harta, próbując uspokoić swojego partnera. - Okej, dwie noce. Przyślę wiadomość, jeśli zabierze mi to więcej czasu. - Możesz komunikować się ze mną telepatycznie odkąd jesteśmy związani. - Czy wszystkie smoki potrafią to robić? – Noel przechylił głowę rozważając ten pomysł. Hart wzruszył ramionami.
~ 61 ~
- Większość. - Powiedz coś w mojej głowie. - Mój partner. – Noel uśmiechnął się na zadowolony ton Harta. - Słyszałem cię. – Noel zamknął oczy i skupił się na Harcie. – Witam, partnerze. Cisza. - Słyszałeś mnie? – Noel otworzył oczy. - Nie. – Smutna mina Harta powiedziała Noelowi, że ponownie zawiódł swojego partnera. Uczucie, które stało mu się znajome przez parę ostatnich dni. - Może to zajmuje trochę czasu, by zbudować połączenie? – Proszę powiedz, że w tym problem. Nie mógłby znieść ponownego zranienia Harta. - Albo jeśli obaj partnerzy nie akceptują więzi. - Nie! Zaakceptowałem cię. Przysięgam. Może jestem po prostu zbyt rozproszony przez moją córkę. Chcę tego. Chcę ciebie. – Noel złapał ramiona Harta, by odzyskać równowagę, a potem pocałował swojego partnera. Doskonałość. Hart zawinął ramiona wokół Noela i przyciągnął go bliżej. Ulga usztywniła kolana Noela. Jego słodki smok nie odepchnął go. Ilość osobistego bagażu Noela wciąż się rozmnażała. Ile jeszcze Hart mógł zaakceptować? - Mam nadzieję, że zostaniemy właściwymi partnerami jak tylko to wszystko się rozwiąże. – Hart pocierał podstawę kręgosłupa Noela, łagodząc węzły napięcia. - Co myślisz o tym, żeby spotkać się po moim powrocie w twojej jaskini? Możesz ją przygotować dla mnie, bym się wprowadził. – Noel oparł się o Harta, kładąc policzek na muskularnym torsie Harta. – Wrócę. Możesz na to liczyć. - Czy mam przyszykować pokój dla naszej córki? – Noel przechylił głowę, by złapać wyraz niezdecydowania na twarzy Harta. - Nie. Jeszcze nie. Samo znalezienie jej, nie oznacza jeszcze, że będzie chciała opuścić fae. Może być zupełnie szczęśliwa tam, gdzie jest. Poza tym, jeśli przyjdzie ze mną, może chcieć sama urządzić swój pokój. – Czy dziewczyny nie lubiły tego typu rzeczy? Hart się uśmiechnął.
~ 62 ~
- Podoba mi się, że uważasz moją jaskinię za dom. Noel pogłaskał palcami prawy policzek Harta, rozkoszując się lekkim skrobaniem włosów pod koniuszkami palców. - Ty jesteś moim domem. Z córką czy bez. - Okej. – Hart wciąż nie wyglądał na przekonanego, jeśli nowa zmarszczka między jego brwiami była tu jakąś oznaką. – Idź odzyskaj naszą córkę. Będę czekał. Noel go pocałował. Nie gorącym namiętnym uściskiem prowadzącym do seksu, ale słodką obietnicą, przyrzeczeniem powrotu. - Wrócę do ciebie. To było najwięcej, co mógł obiecać i nawet to mogło być marzeniem ściętej głowy. Jeśli jaśni fae go złapią, jego życie mogło być w niebezpieczeństwie. - Lepiej tak. – Hart zwrócił pocałunek z wystarczającą namiętnością, jaką miał, by uspokoić Noela, kiedy w końcu podniósł wargi.
Tłumaczenie: panda68
~ 63 ~
Rozdział 7 Noel skradał się wzdłuż ściany pałacu. Ostatni strażnik, na którego się natknął, prawie znalazł go ukrywającego się w cieniu. Użył swoich ziemskich czarów, by zmącić spojrzenie żołnierzowi. Rzadko musiał używał swoich umiejętności, by imitować kamienny mur. Dobrze, że nie mieli żadnych zmiennych żołnierzy w pałacu jasnych fae, bo inaczej zostałby wywęszony. Został w cieniu, dopóki strażnicy nie zmienili się na noc. Podczas gdy gadali, wsunął się przez drzwi. Ignorując znajome ścieżki, Noel skierował się w kierunku korytarza, który wyczuł dzień wcześniej. Gdyby Sansha wciąż żyła, nie byłaby w żadnym ze zwykłych miejsc. Wmieszał się w tłum, gdzie nikt nie posłał mu drugiego spojrzenia, i wszedł w pusty korytarz. Całkowicie pusty, pozbawiony nawet kurzu czy wymyślnych gobelinów. Cała droga pachniała środkiem antyseptycznym, jakby zostało oczyszczona ze wszystkich zapachów. To jest to. Jego żołądek zadygotał niespokojnie. Podniecenie walczyło z nerwami. Jego ręce drżały i wepchnął je do kieszeni. Straszny krzyk przebił się przez powietrze. Instynkt zniszczył dyskrecję i Noel pobiegł w kierunku dźwięku. Wybiegając zza rogu, zatrzymał się gwałtownie. Tuzin drzwi odchodziło od sterylnego białego korytarza. - Bogini, co tu się dzieje? W co on wdepnął? Pierwsze drzwi po jego prawej były otwarte. Wyszedł z nich Voghr i uśmiechnął się, gdy dostrzegł Noela. - Wiedziałem, że dasz się nabrać. Zawsze byłeś takim opiekuńczym dupkiem. Jaka szkoda, że nie jesteś zbyt bystry. - Gdzie ona jest? ~ 64 ~
- Tutaj. – Voghr wskazał drzwi, z których właśnie wyszedł. - Przyprowadź ją tu. - Przykro mi, nie mogę tego zrobić. Dlaczego sam tam nie wejdziesz i się z nią nie zobaczysz? Noel sięgnął po swoją magię. Nic. Jego usta wyschły, kiedy zadrżał w nim strach. - Myślisz, że jak je kontrolujemy? Tak dużo mocy musi zostać osuszone. - Kogo? - Dzieci, oczywiście. Chyba nie myślałeś, że Sansha jest sama, prawda? Nie zrobilibyśmy tego tej biednej dziewczynce. Przecież potrzebuje przyjaciół. – Zadowolony ton Voghr'a sprawił, że Noel chciał go rąbnąć pięścią. - Ty to zrobiłeś, prawda? To ty byłeś tym, który mnie uderzył i ją zabrał. Voghr wzruszył ramionami. - Ktoś musiał, a ponieważ udało mi się przekonać kochaną Linę, by podpaliła twój dom, nie mogłem pozwolić wymknąć się okazji. Gniew zawrzał w Noelu i wyprowadził cios w stronę Voghr’a, ale ten z łatwością uniknął jego pięści. - Głupi chłopiec. Nigdy nie miałeś wiele z wojownika. Gdybyś nie miał magii ziemi byłbyś całkowicie nieprzydatny. - Puść Sanshę. – Frustracja sprawiła, że Noel zacisnął ręce. Voghr miał rację w jednym, Noel nigdy nie był wojownikiem, ale też się nie podda. - Nigdy. Ona jest tutaj jednym z najpotężniejszych fae. Osuszamy ją od lat. - Jesteś idiotą. Król Kylen dowie się o twoich oszustwach. - Nie, bo jeśli czegokolwiek się dowie, zabiję ją. - Jeśli zabijesz moją córkę, napuszczę na to miejsce smoki i zniszczę was wszystkich. – Noel nigdy nie był mściwą osobą. Teraz nie myślał o niczym innym jak o zakończeniu życia Voghr'a. Uśmiech Voghr’a znikł. - O czym ty mówisz? ~ 65 ~
- Nie słyszałeś? Mój drugi partner jest zmiennym smokiem. Jeśli nie wyjdę stąd do jutra, przyjdzie tu i rozniesie ten zamek. - Najpierw będzie musiał cię znaleźć. Zanim Noel mógł coś jeszcze powiedzieć, Voghr uderzył go pięścią w twarz i wszystko sczerniało.
Noel obudził się zwisając z sufitu. Jego nadgarstki były zamknięte w metalowych kajdankach, a krew kapała w dół jego ramion, skąd werżnęli się w jego skórę. - On chce cię zabić. – Cichy żeński głos włamał się do rozmyślań o jego trudnym położeniu. Noel przeszukał ciemny pokój, aż znalazł szczupłą dziewczynkę zwiniętą w kłębek na cementowej podłodze. Na jednej ścianie wisiała szafka, a poza tym nic więcej nie zajmowało przestrzeni. - On zawsze chce. – Nienawiść Voghr'a do Noela nie była niczym nowym. - Dlaczego? - Ponieważ sparowałem się z jego bratem. – Próbował dostrzec twarz dziewczyny, ale trzymała się w cieniu. - Naprawdę jesteś moim ojcem? Serce Noela uderzyło o jego pierś. Brał powolne oddechy, by ustabilizować swoje nerwy i znaleźć swój środek. - Ty jesteś Sansha? Dziewczyna wstała i weszła w światło. Znajome oczy wpatrzyły się w niego. - Tak. - Jestem Noel. Jeden z twoich ojców. Przykro mi to mówić, ale twój drugi genetyczny ojciec nie żyje. - Mówili o twoim drugim partnerze. Czy naprawdę jest smokiem? – Nadzieja błyszczała w jej oczach. - Tak. Właśnie go znalazłem.
~ 66 ~
- Czy będzie mnie chciał? – Niepewny ton skręcił serce Noela. - Tak. Bardzo cię chce. – Nie wiedział tego na pewno, ale liczył na życzliwą naturę Harta w powitaniu Sanshy. – Musimy się stąd wydostać i wrócić do Harta. - Nie możemy. Ilekroć jeden z nas próbuje ucieczki, sprawiają, że reszta nas za to płaci. Podłoga osusza naszą magię. Stopy Noela wisiały kilka centymetrów nad betonem. - Mam plan.
***
Hart wylądował przed wejściem do góry. Dzień już prawie minął i tęsknił za Noelem bardziej niż myślał, że to możliwe. Spędzał godziny latając wokół góry, próbując się rozproszyć od skierowania się do zamku jasnych fae. Próbował nie koncentrować się na swoim ukochanym, nie chcąc odrywać Noela od jego zadania, wysyłając szalone myśli Harta. Po szybkiej przemianie, wszedł do głównej jaskini. - Tu jesteś! – Powitał go Rhaegar. - Szukałeś mnie? - Masz gościa. Musieliśmy ją zamknąć, dopóki nie zweryfikujesz jej tożsamości. - Mam gościa kobietę? – Kogo tam mogli trzymać, jako więźnia, kto miałyby powiązania z Hartem? - Chodź zobacz. – Radosny uśmiech Rhaegera zaczynał go przerażać. Poszedł za przywódcą smoków przez korytarz wyłożony klejnotami. - Muszę rozmawiać z partnerem mojego ojca! – wykrzyknęła kobieta. Jej krzyk odbił się echem od ścian. - Ona jest trochę zadziorna! – powiedział Rhaegar, wciąż się uśmiechając pomimo głośnych krzyków.
~ 67 ~
Hart skręcił zza narożnik i wszedł do obszaru więziennego smoków. Smoki rzadko brały jeńców, bardziej woląc zabić wrogów niż ich trzymać. Mieli tylko kilka celi dla tymczasowych więźniów politycznych. Było tu dawniej trzymanych kilku królów fae. Krzyki ustały, gdy Hart zbliżył się do celi i odkrył młodą fae stojąc za kratkami w niebieskiej letniej sukience i w bosych nogach. Ona ma oczy Noela. Nie mógł odwrócić wzroku, gdy zwarła się z nim spojrzeniem. - Ty jesteś Sansha? - Tak. Jesteś partnerem mojego ojca? Ziemia zagrzmiała pod ich stopami. - Przestań! – zarządził Rhaegar. Przestało. - Kto jest twoim ojcem? – Wiedział to, ale chciał, by to powiedziała. - Noel Thistleborn. - Gdzie byłaś przez cały ten czas? Łzy wylały się z oczu Sanshy. - W zamku jasnych fae. Powiedzieli mi, że obaj moi ojcowie nie żyją. Nie wiedziałam, że jest inaczej, dopóki nie usłyszałam jak mówili o tym ludzie. Trzymali nas na osobności przez cały ten czas. Kazał mi iść cię odszukać i ty go uratujesz. – Jej zapłakane spojrzenie błagało Harta, by się zgodził. - Uratować go? Co się stało? - Uwięzili Noela. Voghr trzyma go w łańcuchach. Pomógł mi uciec, ale nie mógł uratować siebie. – Jej dolna warga zadrżała. - Musieli zastawić na niego pułapkę, że został tak szybko złapany. Voghr musiał wiedzieć, że Noel przyjdzie po ciebie. Skąd wiedziałaś, gdzie mnie znaleźć? - Powiedział mi zanim zemdlał. – Wsunęła kosmyk włosów za lewe ucho. – Pozwolili mi wyjść z mojej klatki, by z nim porozmawiać. Myślę, że zamierzali wykorzystać mnie, by go kontrolować.
~ 68 ~
- Klatka? – Odwrócił się do Rhaegara. – Otwórz drzwi. Rhaegar potrząsnął głową. - Nie. Nie znamy jej. Wiemy tylko to, co nam powiedziała. - Ona jest córką Noela. - Co nie oznacza, że przyszła tu po pomoc. – Rhaegar założył ramiona na piersi. Smok Harta powstał gotowy bronić swojej rodziny. - Przyszła. Mogę to wyczuć. - Musimy uratować Noela! – wykrzyknęła Sansha. - Wciąż może być niebezpieczna – powiedział Rhaegar, piorunując wzrokiem Sanshę. - Boisz się tego maleńkiego fae, ukochany? – Leif wszedł do więzienia i poruszył na nią palcem. - Czym jesteś? – zapytała, jej mina zmieniła się ze wściekłej na oczarowaną. - Krukiem. Jesteśmy draniami w świecie zmiennych. Sansha się roześmiała. - Tak, słyszałam o tym. Leif kiwnął głową. - Myślałem, że jesteś bystrzejszy. - Świetnie. – Rhaegar otworzył drzwi i skinął na nią ręką. - Cześć, ojczymie. – Jej miodowo blond włosy kończyły się w połowie jej pleców zaplecione w warkocz; była maleńka nawet jak na fae. - Chodź ze mną i możemy porozmawiać o tym, co zrobić. - Nie. – Złapała ramię Harta. – Nie chcę rozmawiać. Musimy pójść po niego. Nie masz pojęcia, co oni tam robią. Mogą go torturować nawet teraz. - Musimy zrobić plan zanim tam wrócimy. – Poklepał jej rękę i pozwolił na kontakt, gdy szli do jego jaskini. Jak już byli w środku, skierował ją na kanapę, jedyne z niewielu mebli na wielkość człowieka w jaskini. – Usiądź, przyniosę ci coś do picia. ~ 69 ~
- Musimy iść i go sprowadzić! – Jej głos osiągnął skrzekliwy zakres, na który Hart się skrzywił. - Usiądź. Muszę dowiedzieć się czegoś więcej o sytuacji zanim tam popędzimy. Szanse są takie, że jako następny zostanę złapany, jeśli wejdę do królestwa jasnych fae bez jakiegokolwiek planowania. – Sięgnął do swojego partnera przez ich umysłowe połączenie, ale nadal nie mógł nic wyczuć. Ocenił to, co wiedział o sytuacji. – Jeśli żyłaś w klatce, jak uciekłeś? - Byłam z Noelem, a on wyłamał zamek w drzwiach. Gdy podnieśli go nad podłogą, mógł sięgnąć do swojej magii. Magiczne osuszające zaklęcie jest w podłodze. Odwrócił uwagę, więc mogłam uciec, ale nie mógł uratować siebie. Kazał mi tu przyjść. Jest naprawdę mądry. – Jej podziw dla Noela sprawił, że Hart polubił ją jeszcze więcej. - Dlaczego mieliby zneutralizować jego magię? – Im więcej słyszał, tym bardziej się martwił. - Robią to nam młodszym fae. Mieszkamy w południowej wieży. Nazywają to mieszkaniami, tyle, że tak naprawdę to są cele. Jesteśmy zamykani w nich na noc, obserwowani w ciągu dnia. Jeśli się nie zachowujemy, wysyłają nas do klatek. Sądząc z jej miny, Hart podejrzewał, że była tam częściej niż powinna. - Co ci powiedzieli o twoich ojcach? Oczy Sanshy wypełniły się łzami. - Powiedział mi, że obaj zginęli w pożarze. Nie wiedziałam, że Noel wciąż żyje, dopóki się nie pojawił i nie wydostał mnie stamtąd. Krzyczał do mnie, bym pobiegła do ciebie, więc tak zrobiłam. - Powinienem mu dać dobowy termin. Te uzgodnione dwa dni były idiotyzmem. - Kochał cię za to – powiedziała Sansha. – Powiedział, że jesteś fantastyczny. Wszystko, co mógł zrobić, to powiedzieć mi jak wspaniałe będzie moje życie z ojcem zmiennym smokiem. Każdy inny poza fae w tej chwili byłby wspaniały. - Z wyjątkiem Noela. Nie wiń go. Nie miał pojęcia, że wciąż żyjesz. Pokazali mu kości i wszystko inne. Był w zbyt wielkiej traumie po śmierci twojego drugiego ojca, by sądzić, że go okłamali. - Nie. Wiem. Powiedział mi. – Pospieszyła z zapewnieniem Harta. – Nie winię go. Nie. Nie widziałeś jego oczu, gdy odkrył, że całe moje życie byłam zamknięta. ~ 70 ~
- Dlaczego trzymają Noela? - Oni myślą, że mogą robić wszystko. – Słodki głos Sanshy nabrał ostrego tonu. – Myślą, że mogą sprzeciwić się królowi. Osuszą mojego tatę z magii, a potem się go pozbędą. Wiem, że nie będą trzymali go gdzieś na widoku, w razie gdybyś przyszedł po niego. - Co robiłaś przez cały czas, gdy dorastałaś? Sansha zakręciła kosmyk włosów wokół palca wskazującego. - Odizolowali nas, uczyli nas historii, języka i polityki, tak jak chcieliby, żeby świat fae działał i myśleli, że zrobili pranie mózgu naszej lojalności. Są idiotami. – Gniew wykrzywił jej delikatne rysy. – Policzę się z nimi, nawet jeśli to będzie ostatnia rzecz, jaką zrobię. - Myślę, że potrzebujesz porady. – Wyskoczył z tymi słowami zanim mógł je zablokować. Każdy, kto dorastał podobnie jak Sansha, miał problemy do rozwiązania. Jeśli jaśni fae podporządkowali sobie całą grupę dzieci, będą musieli odpowiedzieć za swoje przestępstwa. Sansha błysnęła kąśliwym uśmiechem. - Prawdopodobnie. Zwichnięta. Ładna i twarda, ale mająca traumę z powodu dzieciństwa. Hart chciał ją objąć i zniszczyć ludzi, którzy ją skrzywdzili. Ci, którzy powinni chronić ją przed krzywdą, byli tymi, którzy zaplanowali ją wykorzystać, jako pionek w ich niepotrzebnej wojnie. - Król Kylen nie pozwoli, by to trwało nadal. Jak tylko się dowie, zamknie ich i zdławi bunt. – Jak mogli knuć przez dziesięć lat przeciwko człowiekowi, który tylko wziął sprawy w swoje ręce? - Nieważne, kto rządzi. To Voghr chce rządzić. Jest gotowy zrobić wszystko, by wziąć tron. Nie wiem, co on robi z całą naszą wyciągniętą magią, ale mogę zagwarantować, że to nie jest nic dobrego. – Jej rzeczowy ton zmroził Harta aż do samej istoty. - Jak wielu was tam jest? - Dwunastu.
~ 71 ~
- I wasi rodzice tak po prostu was oddali? - Niektóry, jak mój ojciec, myśleli, że ich dzieci nie żyją. Inne są sierotami. Dwójka została oddana przez ich psychicznych rodziców. - Myślałem, że fae hołubią swoją dzieci. - Niektóre tak. Niektórzy widzą je, jako sposób na scementowanie ich więzi z przywódcą. - To jest chore. – Użycie dziecka w taki sposób było sprzeczne ze wszystkim, w co zmienne smoki wierzyły. - Tak, jest. – Sansha złapała nadgarstek Harta. – Musisz go uratować. Hart warknął. - Zrobię to. - Zrobimy. – Rhaegar wszedł do pokoju, za nim Leif i Blake. – Bierzesz partnera jednego zmiennego smoka, znieważasz nas wszystkich. Wyślemy wiadomość fae, że z nami się nie zadziera. - Najpierw powinniśmy porozmawiać z królem. To jest spisek, by przejąć jego tron. Kylen powinien wiedzieć. – Hart nie walczyłby z jasnymi fae bez powiadomienia króla, bo to mogłoby zniszczyć relacje między fae i zmiennymi. - To prawda. Najpierw pójdziemy pogadać z Kylenem.
Tłumaczenie: panda68
~ 72 ~
Rozdział 8 Po uwolnieniu Sanshy, Noel stracił poczucie czasu. Próbował pozostać skupionym, ale bicie zebrało swoje żniwo. Ból stał się jego terminarzem. Trzy razy dziennie, bili go. Wschód słońca, południe, a potem wschód księżyca były jego terminarzem przemocy. W nocy przyszedł Voghr. Gdy wyszedł, ochlapali Noela wodą, by go obmyć. Najwyraźniej, lubili czyste płótno zanim potną go jeszcze raz. Nigdy nie powtórzyli błędu pozwalając jego stopom zawisnąć nad podłogą. Jak tylko Voghr wyszedł, przyszły dzieci. Młodzi ludzie z zimnymi oczami, ale delikatnymi rękami, mówili mu o nadziei i o tym jak któregoś dnia pragną uciec. - Voghr myśli, że cię złamie. – Heron, najstarszy z grupy, okrążał ciało Noela tam, gdzie był przywiązany do sufitu. Stracił czucie w palcach poprzedniego dnia. - Wcześniej uratuje mnie mój partner. Spuść mnie. Heron podniósł go, uwalniając z haka. - Tylko na chwilę. Będą źli, jeśli się dowiedzą, że możemy wyjść z naszych pokojów. - Jaką masz moc? – Noel mógł stwierdzić po ich oczach, że są silni. Rozbłyskały sporadyczne błyski magii, kiedy opierali się zaklęciom osadzonym w podłodze. Jego własna magia wciąż próbowała wzrosnąć, gdyby jednak ją puścił, sprawiłby, że pałac by się na nich zawalił. - Wiatr. Uwielbiam wysysać prosto od nich oddech. – Bezbarwny ton Herona nie uspokoił Noela. - Ja chciałabym móc utopić ich w morzu – powiedziała Callista, mała dziewięciolatka. Noel dowiedział się, że może kontrolować wodę, gdy pewnego dnia był spragniony, a ona wyciągnęła z powietrza płyn. Heron zmarszczył brwi.
~ 73 ~
- Wszyscy pragniemy ich śmierci, ale bardziej chcemy naszej wolności. Jedno z nas już jest wolne. Niedługo, wszyscy tacy będziemy. Z tego, co zauważył, Heron miał wszelkie zadatki na świetnego przywódcę. - Hart przyjdzie – powtórzył Noel. Jego smok nie będzie zbyt długo czekał zanim zaatakuje. - Jak to jest mieć partnera? – zapytał Heron. - To jest najlepsza rzecz, jaką masz, i najgorsza, kiedy stracisz. – Noel poruszył ramionami, by rozluźnić napięte mięśnie. - Jesteś pewny, że cię ocali? – zapytał jeden z najmłodszych. Noel nie znał jego imienia. Chciał móc objąć ich wszystkich i zabrać ze sobą. Jaśni fae będą mieli dużo do wyjaśniania. - Tak. Żadnej wątpliwości nie było w jego umyśle. Hart przyjdzie za nim, nieważne czy Sansha go znajdzie czy nie. Noel zamknął oczy. Koncentrując się na swoim partnerze, wyobraził sobie smoczą postać Harta, a potem skoncentrował się na płynnej przemianie smoka w człowieka. Jak tylko miał pełny obraz w swojej głowie, telepatycznie wysłał jedno słowo. Partnerze. Noel? Niepewny ton Harta sprawił, że Noel drgnął. Czy Hart naprawdę myślał, że nigdy nie będą rozmawiali umysł do umysłu? Kiedy będzie wolny, Noel miał jeden związek do zbudowania. Uważaj. Oni czekają na ciebie. Voghr wciąż mówił i mówił jak pomocny będzie Noel, gdy tylko Voghr będzie miał Harta w swoich rękach. Voghr planował wykorzystać Harta do pracy na rzecz jasnych fae. Wszystkie jasne fae mogły nie być zamieszane w ten plan, ale ci nie zamieszani patrzyli w drugą stronę. Przyprowadziłem przyjaciół. Noel się uśmiechnął. Zaufaj smokowi, a przyprowadzi na przyjęcie więcej ludzi. Szybciej niż mrugnięcie, dzieci się rozproszyły. Jakby otrzymały jakieś ciche ostrzeżenie, umknęły z celi, zostawiając znowu Noela samego. Sekundy później, jego
~ 74 ~
drzwi się otworzyły i do środka wszedł Voghr. Zamknął za sobą drzwi zanim podszedł do Noela. - Jesteś gotowy zgodzić się na moje warunki? – zapytał Voghr tonem kogoś, kto już znał odpowiedź. - Nigdy. – Żadne inne słowo nigdy już nie będzie tak satysfakcjonujące jak to, które wyszło z jego ust. Voghr uderzył go w twarz. Noel powstrzymał syk bólu. Nie da Voghr’owi satysfakcji. - Zmienisz zdanie po jeszcze kilku dniach przesłuchiwania. – Voghr spojrzał w górę na hak. – Jak zszedłeś? - Nieważne. – Noel kopnął Voghr’a w kolano. Ten przewrócił się na ziemię z krzykiem. - Zapłacisz za to! W końcu korytarza rozległ się głośny ryk. - Naprawdę? – Serce Noela przyśpieszyło. Przyszedł po niego. Pochyl się! Noel opadł na ziemię. Drzwi celi zostały wyważone ze ściany, a potem przeleciały nad głową Noela. W drzwiach stanął Hart, jego ręce były zmienione w pazury, a łuski mieniły się w dół jego ciała zamiast leżeć gładko jak skóra. - Zapłacisz za to, smoku. Król oskarży cię za twoje przestępstwa – wykrzyknął Voghr. Hart się uśmiechnął. - Możesz go zapytać, kiedy skarze ciebie. Może będziesz mógł zaprzeczyć, że miałeś córkę Noela, ale kradzież partnera smoka jest wypowiedzeniem wojny. Mogę zabić cię bez kary. - Zrobiłeś sobie poważnego wroga, smoku. Upewnię się, że zapłacisz za swoją bezczelność. - Nie masz takiej mocy. – Hart ciął szponami przez pierś Voghr'a.
~ 75 ~
Voghr wyciągnął dłonie w stronę Harta. Wiatr rozszalał się przez pokój. Uniósł się kurz oślepiając go. - Nie! – wykrzyknął Noel. Ogień wybuchł z koniuszków jego palców. Kierując magią smoka, wysłał płomienie w stronę Voghr’a. - Nie zbliżaj się! – krzyknął Voghr. - Ostrożnie, Noel. – Rozległ się w celi głos Harta. Voghr wzniecił więcej wiatru. Bryza podniosła ogień, dopóki ten nie uformował się w tornado płomieni. - Nie! Trzymaj się z dala! – Voghr machał rękami, próbując zakończyć magię, którą zaczął, ale nie mógł powstrzymać rozpędu. Cyklon ognia przetoczył się w kierunku Voghr’a. Okropne krzyki wypełniły powietrze kłując uszy Noela. Zacisnął oczy nie chcąc oglądać zniszczenia Voghr’a. Mógł zasłużyć na swoją śmierć, ale Noel nie chciał, żeby ten widok osadził się w jego mózgu. - Szz, mam cię. – Wokół niego owinęły się ciepłe ramiona. Wciągnął w płuca uspokajający zapach popiołu od swojego partnera. - Nie chciałem go zabić. - Wiem. Wiatr zniknął ze śmiercią Voghr'a. Hart rozerwał łańcuchy Noela, a potem nim okręcił wkoło. - Martwiłem się o ciebie – powiedział Noel, otworzywszy oczy. - O mnie? To ty byłeś tu torturowany. - Tak, ale wiedziałem, że mnie z tego wyciągniesz. – Nie miał w swojej głowie wątpliwości, że Hart przyjdzie po niego. Musiał tylko poczekać. – Są jeszcze inne uwięzione dzieci. - Wiem. Sansha mi powiedziała. Pojawiła się na górze domagając się, bym przyszedł ci z pomocą. - Mam nadzieję, że nie potrzebowałeś zbyt wiele perswazji. Hart się uśmiechnął, jego oczy błyszczały jasnym złotem. ~ 76 ~
- Może trochę. - Rozumiem. No cóż, w każdym razie dziękuję za przyjście. - Ależ proszę bardzo.
Tłumaczenie: panda68
~ 77 ~
Rozdział 9 Minęło kilka godzin zanim mogli wrócić do Harta. - Wróciłeś! – Sansha przebiegła przez pokój i rzuciła się na Noela. - Mówiłem ci, że go odzyskam. – Oburzony ton Harta wywołał u Noela śmiech. - Jestem pewny, że to nie była obraza twoich umiejętności, partnerze. – Noel poklepał ramię Harta. - O nie, Hart. Przepraszam. Po prostu się martwiłam, ponieważ nie chciałeś mnie puścić. – Spojrzała krzywo na Harta. - To dlatego, że Noel nigdy by mi nie wybaczył, gdybym przyprowadził cię z powrotem do miejsca, gdzie byłaś więziona. Małe, sterylne sypialnie, w których mieszkały dzieci, równie dobrze mogły być więziennymi celami. Nie miały żadnych osobistych rzeczy i wszystko było białe. - To prawda. Hart dobrze się spisał. Mogłem nie być tam dla ciebie, ale nigdy nie przestałem cię kochać. - Dzięki. – Sansha ścisnęła mocno Noela. Aż sapnął. - Spokojnie, dziewczyno. On był bity – powiedział Hart. - Kto cię skrzywdził? – Sansha się cofnęła, by obejrzeć Noela. - Voghr i jego poplecznicy. - Zabiję go. – To było całkiem słodkie od takiej małej dziewczynki, gdyby jej mina nie wskazywała na to, że tak myśli. Hart się uśmiechnął. - Za późno. Noel cię ubiegł. Sansha ukłoniła się Hartowi. - Dziękuję. Jesteś godnym partnerem dla mojego ojca. ~ 78 ~
- Cieszę się, że tak myślisz. A teraz może pójdziesz do swojego pokoju? Ja zamierzam położyć twojego tatę do łóżka. – Noel potrzebował trochę starannej opieki. - Okej, branoc. Do zobaczenia rano. Zanim Hart mógł coś powiedzieć, Sansha nim uciekła pocałowała go w policzek, a potem Noela. - No cóż, przynajmniej wydaje się mnie lubić, nawet jeśli jest żądną krwi istotą. – Hart trzymał ramię Noela prowadząc go do łóżka. - Nie zna niczego poza brutalnością. Też byłbyś żądny krwi. - To nie była krytyka. – Hart uniósł ręce, by uniknąć dalszej napaści. - Przepraszam. Przypuszczam, że jestem taki drażliwy, ponieważ właśnie ją odzyskałem. - Masz mnóstwo czasu, by jej to wynagrodzić – zgodził się Hart. - Nie chcę też, żebyś czuł się zaniedbywany. – Szczerość Noela ogrzała Harta. - Nie jestem zaniedbywany. Jestem podekscytowany, że mamy rodzinę. Przynajmniej będę, dopóki nie zacznie chodzić na randki. – Ogień zaskwierczał w jego piersi, kiedy wyobraził sobie wyczyny młodych chłopców z libido. - Uczynię cię odpowiedzialnym za sprawdzanie tych chłopców. – Noel się uśmiechnął. – Mam przeczucie, że będziesz miał bardziej ostre kryteria niż ja. - Przynajmniej będzie w stanie sama się obronić. – Jakikolwiek chłopiec chcący umawiać się z Sanshą, niech lepiej podszlifuje swoje umiejętności samoobrony przeciw magii. - Tak, będzie umiała. Noel uniósł się na palce i umieścił pocałunek na ustach Harta. - Mam nadzieję, że Kylen zgarnie pozostałych. - Rhaegar pomagał oczyścić zamek. Dzieci były bardziej niż szczęśliwe z wymiany swoich strażników. – Zadowolenie na twarzach nastolatków, gdy zdali sobie sprawę, że są naprawdę wolni, ogrzało smocze serce Harta. Zabierze im trochę czasu przystosowanie się do społeczeństwa, ale Hart widział nadzieję dla dzieci. Odciągnął
~ 79 ~
Kylena na bok i zaoferował jaskinie smoków, jeśli którekolwiek z nich potrzebowałoby się wyrwać. - Poradzą sobie. – Noel ścisnął ramię Harta. – Chodźmy do łóżka. Potrzebuję, żebyś przyszedł i doglądał moich ran. - Z radością. Więc kładziemy cię do łóżka. – Uśmiechnął się, gdy Noel pospieszył zastosować się do tego. Fae nie poruszały się super-szybko, ale on z czasem będzie. Gorący seks musiał zaczekać, ale teraz, kiedy byli rodziną, mieli cały czas.
Tłumaczenie: panda68
~ 80 ~
Epilog Anthony sapnął. Magia paliła się w jego kościach, stawiała jego krew w ogniu i był całkiem pewny, że ta ostatnia błyskawica już trwale go oślepiła. Stracił poziom bólu. Czasami był rozdzierający, szczegóły się nie liczyły. - Zostań ze mną, partnerze. – Coś mokrego zaskwierczało na jego ramieniu. Łzy? Obrócił głowę. Podniesienie powiek wymagało wysiłku Atlasa unoszącego swój kamień. - Silver? – Nawet dla Anthony'ego, jego głos zabrzmiał szorstko i słabo. - Dziecino? Nie pozwól im wygrać. Możesz to zrobić. Zaakceptuj swoją magię. - Jak? – Próbował wszystkiego. Walczył z tym o kontrolę. Zaakceptował to, tylko po to, by jego krew zagotowała się w jego żyłach niczym roztopiona lawa. Poddanie się czy walka, nic nie dało mu wolności do oddychania. - Głęboki wdech, wolno wciągnij, wolno wypuść. – Dotyk Silvera uśmierzał ból. - Nie rodzę. – Próbował się zaśmiać, ale ciął go ból, kłujący i intensywny. Jak mógł sprawić, żeby to wszystko odeszło? - W pewnym sensie tak. Przejście od faceta do boga jest transformacją. – Silver potarł ramię Anthony'ego. – Gdybym mógł przejąć twój ból, zrobiłbym to. Energia zaszeleściła przez powietrze i u podnóża łóżka Anthony'ego pojawiła się Hera. To była danina jego bólu, że nie dbał o to, iż zobaczyła go półnagiego i wijącego się niczym wąż. - Chciałbyś, młody wilku? Wziąłbyś ból swojego kochanka? - Nie, Silver, nie rób tego! – wykrzyknął Anthony. Skończył gwałtownym wdechem, gdy zapulsowała w nim kolejna fala udręki.
~ 81 ~
- Tak. – Stanowcza odpowiedź Silvera wysłała macki strachu, które przesiały się przez duszę Anthony'ego. Hera stukała palcem wskazującym o swoją brodę. - Powiem ci coś. Tyle bólu, ile będziesz mógł wziąć, tyle mocy będzie miał Anthony. Nie mogę przeszkodzić kochanemu Anthony'emu w osiągnięciu jego boskości, ale to ty określisz czy stanie się nieudolnym półbogiem czy w pełni rozwiniętą istotą. Co o tym sądzisz? Oczy Silvera błysnęły. Jego wilk wyjrzał zza metalicznego spojrzenia. - Mogę przyjąć wszystko, co dasz, suko! O cholera! Hera się uśmiechnęła. - Doskonale. Nigdy wcześniej nie testowałam więź partnerskiej. To będzie zabawne. Przez dom watahy rozbrzmiało wycie Silvera. Anthony skrzywił się, gdy opuścił go ból i jedynie dochodziły do niego jego echa przez ich partnerską więź. Czy zostaną jacyś członkowie watahy, po tym jak ich alfa będzie umierał od nadmiaru bólu?
Tłumaczenie: panda68
~ 82 ~