Rozdział 1 Elliott spojrzał na wielkie metalowe drzwi z kołatką w kształcie wilczej głowy i prawie się wzdrygnął. Z zew...
2 downloads
17 Views
620KB Size
Rozdział 1 Elliott spojrzał na wielkie metalowe drzwi z kołatką w kształcie wilczej głowy i prawie się wzdrygnął. Z zewnątrz nie było żadnej oznaki że był to klub nocny, nawet przyciemnionych szyb, tylko wielkie metalowe drzwi. Brak jakiejkolwiek kolejki na zewnątrz sprawił, że stał się wyjątkowo nerwowy. Prawie uciekł. Prawie. Ale Anthony prosił go, żeby przyszedł. Nie mógł odmówić Anthony'emu. Nie znał nikogo, kto mógłby. Było coś w tym mężczyźnie, co sprawiało, że chciało się go uszczęśliwić, zrobić to o co prosił. Nie ważne jak absurdalne by to było. Tak jak włożenie skórzanych spodni i miedzianej siatkowanej koszuli. Cholera, nawet buty były wymogiem Anthony'ego. Nie było nic krępującego w tym, że szef bierze cię na zakupy, a potem każe pojawić się w barze...klubie... czy coś. Nie był nawet pewny, czy zrobienie tego było dla Anthony'ego legalne. Oczywiście, nie będzie tym, który zwróci na to uwagę. Poznał jego partnera. Spojrzał niepewnie na wilczą kołatkę i stuknął nią parę razy. Drzwi otworzyły się natychmiast, ukazując wysokiego, szczupłego mężczyznę z krótkimi czarnymi włosami i umięśnionymi ramionami. Chłodne zielone oczy patrzyły na niego od góry do dołu. "Tak?" Nerwy sprawiły, że Elliott potrząsnął głową, bardziej w skurczu niż w świadomym ruchu. "A-Anthony mnie zaprosił." "Nazwisko?" "Elliott Samuels." Zielone oczy wpatrywały się w niego badawczo. "Samuels?" Wiedział, co mężczyzna dawał do zrozumienia, ale nie miał sfory. Nigdy jej nie miał. "Jestem pół-wilkiem. Bez sfory." Nie był zawstydzony, nie ważne jak przeszywający był ten wzrok. "Możesz się zmieniać?" Elliott nie miał pojęcia, dlaczego to było ważne, ale przytaknął. "Pełna niezależna zmiana." Pewne pół-wilki nie potrafiły. Nie potrafiły się zmieniać albo zmieniały się mimowolnie przy pełni. "Znakomicie." Mężczyzna posłał mu uśmiech, który można było nazwać jedynie...
drapieżnym. Elliott miał niejasne wrażenie, że on był ofiarą. Mężczyzna wyciągnął krótkofalówkę zza paska nisko opuszczonych czarnych dżinsów. Elliott zamrugał oczami, widząc jak naprawdę nisko leżały te dżinsy. Mógł przysiąc, że prawie widział włosy łonowe tego mężczyzny. "Potrzebuję kogoś na zastępstwo." Głos był niski i przyjemny; sunął po ciele Elliotta jak słuchowy afrodyzjak. Cholera, świetny był. Zmusił swoje ciało, by nie stwardniało. Jego skórzane spodnie nie pozostawiały pola wyobraźni. Może nie były opuszczone tak nisko, jak dżinsy bramkarza, ale miały taki krój, że każdy wiedział, że nie miał pod spodem bielizny. Anthony powiedział, że przez to będzie widać niepotrzebne linie. Rozważał właśnie swoje obecne zatrudnienie. "Już idę." Szorstki kobiecy głos odezwał się z krótkofalówki, odciągając uwagę Elliotta z powrotem do bramkarza. Zachwycający wilk rozłączył się i przyszpilił Elliotta tymi olśniewającymi zielonymi oczyma. "Jeszcze chwilkę." Błysnął szerokim uśmiechem. "Podoba się widok?" Elliott przełknął. "Przeprasza, nie chciałem się gapić." Mógł poczuć jak z zażenowania pieką go policzki, jedna z wad bladej skóry. Jego matka zawsze mówiła, że to z powodu cery jej irlandzkiej prababki, ale że kobieta umarła, zanim on się urodził, miał tylko wspomnienia i kilka starych fotografii mogących to potwierdzić. Bramkarz zaśmiał się pod nosem. "Gdybym nie chciał, żeby ludzie patrzyli, nie nosiłbym ich tak nisko." "Jestem Parker." Wyciągnął w kierunku Elliotta masywną dłoń, którą ten powściągliwie przyjął. Był zaskoczony delikatnym potrząśnięciem. Ogromny mężczyzna był najwyraźniej ostrożny ze swoją potężną siłą. "Jestem już." Śliczna kobieta, która była nawet niższa niż metr siedemdziesiąt pięć Elliotta weszła na schody. Rzuciła jedno spojrzenie Elliottowi i posłała mu szeroki uśmiech. "Jestem Shara, a ty kim jesteś?" "To jest Elliott." Powiedział Parker, zasłaniając Elliotta swoją ogromną posturą, zanim zdążyła zaoferować mu dłoń. "Anthony go zaprosił." "Hmm. I dlatego potrzebuje osobistej eskorty odprowadzającej go do Anthony'ego?" Jej olśniewające niebieskie oczy błyszczały szelmowsko. "Daj mi po prostu piętnaście minut." Warknął. Odwracając się do Elliotta, powiedział, "chodź ze mną." Elliott powstrzymał jakiś mądry komentarz, że potrzebuje odprowadzania i gorący
czarnowłosy mężczyzna poprowadził go, ukazując swój napięty, krągły tyłek. Jednak to nie powstrzymało go od patrzenia. *** Parker spojrzał w tył na ślicznego brązowowłosego wilka i powstrzymał warkot. Przeszukał swój umysł w poszukiwaniu jakiegoś bajecznego prezentu dla partnera Alfy. Chłopak dostanie ogromną nagrodę za przyprowadzenie Parkerowi jego partnera. Jeśli przeznaczył Elliotta dla kogoś innego, to będą musieli odbyć pogawędkę. Nieprzyjemną pogawędkę. Niestety, nawet gdyby mógł sam zaatakował Anthony'ego, ten usmażyłby jego zadek zanim zrobiłby pierwszy gwałtowny ruch. Czasami posiadanie niewilczego partnera Alfy miało wady. Patrząc na ślicznego, naprawdę ślicznego chłopaka, zdecydował, że jednak czasami zalety mogły być nawet większe. Elliott był mały jak na wilcze standardy, prawdopodobnie z powodu półwilczej krwi. Ale miał piękne rudawo-brązowe włosy, opadające w kuszących warstwach i czyste niebieskie oczy jak niebo w idealny letni dzień. Ciało mężczyzny było kształtne i twarde z oznaką sześciopaku pod jego wyjątkowo seksownie dopasowaną koszulą. Parker skoncentrował się na przejściu przez pozostałe schodki bez upadnięcia na tyłek. Nie zrobiłby zbyt dobrego wrażenia, gdyby potknął się na schodach, próbując zaimponować swojemu partnerowi swoim wdziękiem. Machnął legitymacją u szczytu schodów i drzwi otworzyły się. "Dużo tu ochrony." Powiedział Elliott. Parker wzruszył ramionami. "To nie tylko klub, to także nasz dom. Cóż, dla większości sfory. Ja mam dom, który odziedziczyłem po matce." Kiedy przeszli przez drzwi, uderzyło w nich pulsowanie muzyki. Parker przeszukał pomieszczenie szukając największego skupiska ludzi. Stąd wiedział, jak znaleźć Anthony'ego. Na drugim piętrze zauważył spory tłumek i ciemną głowę swego Alfy. "Chodź." Parker owinął ramię wokół mniejszego mężczyzny, by ochronić go przed rozpychającym się tłumem. "Parker, co ty tu masz?" Mikel, jeden z miejscowych wampirów przechadzał się z błyskiem w oku, oceniając ubiór Elliotta. Parker przyciągnął mniejszego wilka bliżej i obnażył zęby. "To przyjaciel Anthony'ego. Zabieram go do niego." Mikel posłał mu chytry uśmiech, błyszcząc koniuszkiem kła. "Wiem, jak jesteś zajęty, może ja zabiorę go do Anthony'ego, a ty wrócisz do pracy." Niski warkot wydobył się z piersi Parkera. Był zaskoczony swoim gniewem uspokajanym przez muśnięcia dłoni Elliotta na jego brzuchu. "Widzę stąd Anthony'ego." Powiedział Elliott. "Jestem pewien, że mogę iść sam."
"Elliott." Głos Anthony'ego przeciął tłum. Parker pomyślał, że musiał być przekazany za pomocą magii, bo w jaki inny sposób mogliby usłyszeć go przez cały tłum. Elliott odwrócił się i pomachał partnerowi Alfy. "Do zobaczenia Mikel." Powiedział, odciągając ich od wampira. *** Elliott nie mógł przestać się uśmiechać, kiedy zobaczył blond głowę Anthony'ego. Bycie przywołanym przez niego było jak bycie uznawanym przez najbardziej znanego chłopaka w szkole. Coś, co nigdy nie zdarzyło mu się w prawdziwym życiu. Domowe nauczanie nadopiekuńczej matki nie przygotowało go za bardzo do prawdziwego życia. Powiedzieć, że college był dla niego szokiem byłoby wielkim niedopowiedzeniem. Podążając za Parkerem, Elliott skierował się w stronę Anthony'ego. Wokół blondynka zawsze był jakiś blask, który zawsze sprawiał, że Elliott, gdy był blisko niego, stawał się szczęśliwszy. Jako księgowy Anthony'ego, starał się zachować swoje zadurzenie dla siebie, wiedząc, że nie miał żadnych szans, ale wciąż miał rumieńce ekscytacji, gdy tylko go widział. Parker warknął obok niego. "Nie bądź taki zadowolony z widoku Anthony'ego, będę miał kompleks." Elliott zaśmiał się, ponownie głaszcząc brzuch wilka. "Jakoś w to wątpię." Pozwolił Parkerowi utorować drogę przez tłum. Tony wstał, kiedy się pojawili. Pochylił się i przytulił Elliotta. "Cieszę się, że jesteś." Parker powstrzymał chęć warknięcia, Silver, partner Anthony'ego wyglądał na wystarczająco niezadowolonego za ich dwóch. "Silver, to jest Elliott, nowy księgowy, którego zatrudniłem." Silver przytaknął, ale nie zaoferował dłoni. Elliott przechylił szyję, okazując szacunek, ale nie służalczość, bo technicznie rzecz biorąc nie był członkiem sfory Moon. Był po prostu pracownikiem i tylko Anthony'ego. Plotka głosiła, że ktoś zajmował się już księgowością sfory. "Pozdrawiam cię, Alfo." Silver odrobinę się zrelaksował, tradycyjne powitanie uspokoiło jego niepokój spowodowany obecnością innego mężczyzny przy jego partnerze. Jak gdyby kamień zdobiący palec Anthony'ego i partnerska obroża nie były wystarczającymi znakami, że ten mężczyzna był zajęty. Nie wspominając, że Anthony nie patrzył na nikogo z takim uwielbieniem, z jakim darzył ogromnego ciemnowłosego wilkołaka. Ten piękny mężczyzna był zadurzony i przez warczące zachowanie i hojne podarunki było oczywiste, że jego uczucia były przez dużego Alfę odwzajemniane. Silver może nie był otoczony serduszkami i kwiatuszkami, ale spojrzenie jego oczu, kiedy patrzył na szefa Elliotta było wystarczające, by nawet najbardziej niepoprawnego romantyka uczynić szczęśliwym. Anthony wyciągnął telefon. Musiał wibrować, bo Elliott nie słyszał, by dzwonił. Po
rozmowie jego pracodawca rzucił mu pełne żalu spojrzenie. "Hej, bracie, muszę jechać do Paradise, jak widać, jest jakaś kwestia wymagająca driady i wilka. Przykro mi, że musimy zmienić nasze plany." Elliott wzruszył ramionami, próbując ukryć rozczarowanie. To nie była wina Anthony'ego, że miał problem w jednym ze swoich hoteli. "W porządku, skoro już jestem wystrojony, to wezmę sobie drinka i pokręcę się przez chwilę tutaj." Bursztynowe oczy skupiły się na Parkerze. *** Parker upajał się spojrzeniem partnera Alfy,wiedząc już, o co Anthony go poprosi. "Parker, nie miałbyś nic przeciwko upewnieniu się, że Elliott będzie się dobrze bawił?" Anthony gładko sprawił, że zabrzmiało to jakby wilk robił mu przysługę, kiedy był pewny, że obaj wiedzieli, że czekał na szansę, by się na niego rzucić. "Oczywiście, z przyjemnością." Jeśli przez dobre bawienie się Anthony miał na myśli związanie mniejszego mężczyzny i pieprzenie go przez każą chwilę jego życia. Tony posłał mu uśmiech, który mówił, o tym, że wiedział o czym myślał Parker, ale partner Alfy po prostu pocałował Elliotta w policzek i odwrócił się do swojego partnera. "Jedziesz ze mną, słodka brzoskwinko?" Silver potrząsnął głową na tę ksywkę. "Czym jeszcze będę?" Odpowiedział twardy Alfa, zanim zagarnął swojego chłopaka w ramiona jak dżentelmen w jednym z tych czarno-białych filmów, które jego matka oglądała z nim, kiedy był chory. Kiwając każdemu głową, Anthony opuścił pomieszczenie, eskortowany przez Alfę, jak debiutantka schodząca na swój pierwszy bal. Przymykając oko an fakt, że ta debiutantka była w ciasnych, skórzanych spodniach i przezroczystej siatkowanej koszuli. "Myślisz, że przebierze się, zanim tam dotrze?" Zapytał Elliott z uśmiechem, patrząc na wychodzącą parę. Parker zaśmiał się. "Myślę, że jego partner zedrze z niego ubrania, zanim wyjdą z limuzyny i będzie zmuszony do założenia innych. Nie martw się, we wszystkich autach mają dodatkowe ubrania dla partnera Alfy. Silver jest znany z braku cierpliwości, kiedy jest w nastroju." Elliott był zachwycający kiedy się rumienił, pomyślał Parker patrząc na zabarwioną rumieńcem bladą skórę mężczyzny. Chciał zobaczyć, czy reszta jego ciała jest równie pięknie zarumieniona. Zakłócenia przypomniały Parkerowi, że nie każdy wiedział o zmianie planów. "Shara, dostałem przydział od partnera Alfy. Znajdę ci kogoś do pomocy." Wyłączył telefon, zanim zdążyła odpowiedzieć, całkowicie pewny, że nie chciał poznać jej reakcji. Weszli Dillon, Ben i Thomas, śmiali się z czegoś z zażyłością kochanków, którzy znali swoje prywatne żarty.
"Cześć, Dillon." Zawołał. Dillon spojrzał na Parkera z gniewem. Zdecydowanie nie jak mężczyzna, który lubił jak przerywa mu się rozmowę z ukochanym. "Co?" "Ktoś musi pomóc Sharze, mógłbyś?" Dillon spojrzał na Bena, który potrząsnął głową. "Wybacz." Powiedział Dillon bez żadnych wyrzutów sumienia. "Szef mówi nie. Zrobił rezerwację i w ogóle." Parker spojrzał na eleganckie garnitury i uśmiechy i wiedział, że został pokonany. Rzucił figlarne spojrzenie Benowi, który posłał mu buziaka, a Thomas owinął zaborczo wokół niego ramię. Cała trójka wyszła. "Nie róbcie niczego, czego ja bym nie zrobił." Zawołał za nimi. Dillon za plecami Bena pokazał mu fuck'a. Parker zaśmiał się. "Oni wszyscy są razem?" Spytał Elliott, kiedy tamci wyszli. "Tak, masz z tym jakiś problem?" Miał nadzieję, że jego nowy wilk nie był skryty i zamknięty w sobie, to zniszczyłoby wszystkie jego plany względem niego. Elliott wzruszył ramionami. "Tylko taki, że jestem niesamowicie zazdrosny. Nawet nie wiedziałem, że facet może mieć dwóch gorących partnerów." Parker posłał mu szeroki uśmiech. "Och, myślę, że możesz znaleźć jednego." Przesunął palcem po szyi Elliotta, zadowolony kiedy mniejszy mężczyzna zadrżał pod jego dotykiem. Wszedł Dare. "No cześć, koteczku." Coś walnęło go z tyłu w kark. "Ał." "Okazuj mojemu partnerowi szacunek." Warknął Steven. Dare zaśmiał się, podchodząc do nich. Posłał Elliottowi zaciekawione spojrzenie, ale nic nie powiedział. "Została mi godzina do końca zmiany, mógłbyś się ze mną zamienić? Anthony poprosił mnie, żebym oprowadził Elliotta. Pytałem Dillona, ale Ben nie chciał go puścić. Nie pracujesz dzisiaj, nie?"
"Nie i nie będzie." Powiedział Steven. "Hej, skarbie, spokojnie." Powiedział Dare, przesuwając dłonią po plecach swojego partnera. "Mogę poświęcić godzinkę pomagając kumplowi." Parker poczuł przepływającą przez niego ulgę. Nie chciał, by Elliott przeleciał mu przez palce, kiedy obsadzał drzwi. Gdyby nie wiedział, że Steven rozszarpie mu głowę, to dałby koteczkowi porządny uścisk. Dare spojrzał na telefon w jego dłoni. "Jesteś na bramce?" "Taa. Shara jest na dole, ale kiedy razem pracujemy stawiam ją za drugimi drzwiami. W ten sposób unika świrniętych wazeliniarzy." "Brzmi nieźle" Dare wziął telefon i posłał mu uśmiech. "Poza tym lubię Sharę, dobrze pachnie." Steven warknął. "Lepiej niech nie pachnie tak dobrze." Śmiejąc się, Dare złożył na policzki swojego partnera czuły pocałunek. "Nie, sądzę, że to jej perfumy. Pachnie jak wanilia, sprawiając, że zawsze mam ochotę na wielką paczkę ciastek." Pozostali zaczęli się śmiać. "Poczekaj na mnie w barze, a sprawię, że nie będziesz żałował czekania." Powiedział Dare machając rzęsami w nadmiernym flircie. "Z pewnością." Steven zrobił krok do przodu i wsunął palce we włosy Dare'a przyciągając bliżej do siebie zmiennego kota. Zanim ten zdążył coś powiedzieć, wargi Stevena objęły usta Dare'a w pocałunku tak pierwotnym, że Parker mógł prawie zobaczyć wypełniające powietrze feromony. Cholera. To było gorące. "Róbcie tak dalej, a zaczniemy sprzedawać bilety." Powiedział Parker zmieniając pozycję, by ułozyć swój rosnący problem. "Kupię jeden." Powiedział Elliott. Oczy małego wilka błyszczały i oblizał usta, jakby był jednym z tych, który otrzymał pocałunek. Para rozdzieliła się. Dare skierował się w kierunku schodów, a Steven do baru. "Który cię tak najarał?" Spytał Parker ciekawy co pociągało w tym Elliotta. Osobiście sam zawsze chciał pogłaskać dużego kotka. "Obaj." Elliott się zaczerwienił. "To znaczy oni razem. Nie możesz powiedzieć, że to jedynie pożądanie. Oni naprawdę troszczą się o siebie. Ten wilk, nazwałeś go Steven?" Parker przytaknął. "Kiedy złapał zmiennego kota, mogłeś widzieć, że jego dotyk był delikatny. Jeśli Dare chciałby odejść, to mógłby. To było gorące, bo mogłeś zobaczyć, że się kochają." "Są partnerami." Powiedział Parker. "Są nimi dopiero od zeszłego tygodnia. Potrząsnął głową, by odpędzić melancholię z powodu braku partnera. Mimo wszystko Anthony dostarczył mu
tego słodkiego, małego wilczka. "Pozwól, że postawię ci drinka." Elliott przytaknął. "Dobra, ale dopisz to do rachunku Anthony'ego. To jego sprawka, że tu jestem." Parker zaśmiał się. "Zgoda." *** Elliott spojrzał ponad stołem na Parkera. Był on całkiem atrakcyjny, jeśli lubi się przystojnych mężczyzn z czarnymi jak noc włosami i cudownymi zielonymi oczami, które patrzyły na ciebie, jakby chciały jeść cię łyżką. "Dlaczego Anthony ściągnął mnie dla ciebie?" Spytał Elliott. Parker postawił swoje piwo z głośnym trzaskiem. "Dlaczego uważasz, że sprowdził cię dla mnie?" Elliott zaśmiał się. "Anthony może i jest wspaniałym architektem, ale za subtelny to on nie jest." Parker wzruszył ramionami. "Wie, że szukam partnera i widocznie pomyślał, że będziemy do siebie pasować." "Pocałuj mnie." "Co?" Parker nie mógł wyglądać na bardziej zaskoczonego, nawet gdyby Elliott rozebrał się do naga i zatańczył na stole. "Jedyny sposób, żeby się przekonać, czy jesteśmy kompatybilni, to sprawdzić to. Pocałuj mnie i zobaczymy, czy marnujemy czas, czy powinienem pozwolić ci mnie mieć." "Co sprawia, że myślisz, że cię chcę?" Spytał Parker niskim warczącym głosem. "No bo jeśli zazwyczaj ekscytujesz się tak zwykłym piwem, to w końcu zostaniesz alkoholikiem." Powiedział Elliott wskazując na oczywistą erekcję napierającą na dżinsy Parkera. Śmiech Parkera był niski i autentycznie uszczęśliwiony. Z piersi Elliotta spadł ciężar, którego nawet nie był wcześniej świadomy. Chciał, by ten wilk go polubił. Nie mając nigdy wcześniej sfory, był zainteresowany dowiedzeniem się więcej o obyczajach watahy. Wszystko co wiedział pochodziło z internetu, a większość tych źródeł nawet nie wierzyła w łaki. Zaproszenie od Anthony'ego było marzeniem. Kiedy został zatrudniony po raz pierwszy, nie miał pojęcia, że jego szef był partnerem Alfy i był po prostu zadowolony z pracy. Świeżo po szkole nie miał doświadczenia, by pracować w większych formach. Jednakże kiedy przyszedł na rozmowę, Anthony'emu spodobało się to, co zobaczył i dał mu pracę zbilansowania księgowości sieci jego hoteli. Myślał, że to ekscytujące, dopóki Anthony nie zaprosił go, by poznał paru członków jego sfory. Nawet z szafą ubrań, na którą nalegał Anthony, przerażenie spowodowane byciem wokół tylu członków sfory było przerażające. Cholera, nawet gdyby ten facet okazał się zły w całowaniu, przynajmniej będzie miał nowego przyjaciela.
Bóg wiedział, jak bardzo tego potrzebował. Zbyt nieśmiały, by mieć przyjaciół w college'u i wyrwać się spod ciągłej opieki matki, Elliott był teraz gotowy, by żyć pełnią życia. Rozproszony przez swoje myśli, był zaskoczony, gdy Parker złapał jego krzesło i przysunął go bliżej. Śliska podłoga pozwoliła krzesłu przesunąć się gładko w stronę Parkera. "Cześć." Powiedział Parker z gorącym, potrzebującym spojrzeniem. "Cześć." Elliott przełknął, próbując nawilżyć swoje nagle suche gardło. "Jeśli nie chcesz mnie pocałować, to nie musisz." Powiedział Parker. "Ja-ja chcę." Och, jak bardzo tego chciał. "Dobrze. Tak długo, jak jesteśmy po tej samej stronie." Parker złapał koszulę Elliotta i przycisnął go do swego ciała. Pochłonął go, zagarniając jego usta swoimi. Ciepło przepływało z Parkera jak roztopiona lawa, tak gorąca, że Elliott byłby zaskoczony, gdyby jego ciało nie zaczęło się topić. Kiedy Parker oderwał się od niego, by wziąć wdech, Elliott powiedział pierwszą rzecz, która przyszła mu na myśl. "No, nie jesteś zły w całowaniu." Parker zamarł. "A spodziewałeś się, że będę?" Rumieniąc się, próbował uspokoić drugiego wilka. "Nie, myślałem po prostu, że jeśli całowanie nam nie wyjdzie, to będziemy mogli być wciąż przyjaciółmi. No i wyszło. To znaczy, jesteśmy pocałunkowo kompatybilni, nie sądzisz?" Parker przytaknął. "Zdecydowanie." Ciemny wilk rozejrzał się wokół baru. "Chcesz przenieść to w bardziej prywatne miejsce?" Stado motylków wywołało popłoch w jego brzuchu. Mógł prawie wyczuć tuziny trzepoczących o niego skrzydełek. Przytaknął słabo. "Tak, chciałbym." Zamiast skoczyć na nogi i wyciągnąć Elliotta, Parker przechylił głowę i spojrzał na niego. "Nie musimy tego robić, jeśli nie chcesz." "Nie. Nie, ja chcę." Elliott przesunął dłońmi po swoich skórzanych spodniach cicho przeklinając, że nie założył swoich zwykłych dżinsów. "Minęło trochę czasu." Właściwie nigdy. Nie chciał przyznać się temu gorącemu wilkowi, że nigdy nie był z innym mężczyzną. Cholera, z nikim nigdy nie był. Ale nie chciał dzielić się tymi informacjami z mężczyzną patrzącym na niego jakby był najlepszym smakołykiem świata. Parker musiał coś wyczuć. Jego oczy zabłyszczały spekulacyjnym błyskiem. "Czy byłeś z kimś kiedykolwiek?" Elliott westchnął. Nie będzie winił cudownego wilka, jeśli w porę się wycofa i ucieknie. Potrząsnął głową i nie chcąc widzieć miny Parkera wbił wzrok w podłogę. Nie mając odwagi spojrzeć w górę, czekał na dźwięk odsuwanego krzesła, oznaczający, że Parker go zostawia.
Nikt nie chciał mężczyzny z dwudziestoma pięcioma latami na karku, który ledwie się całował. Napięcie wzrosło, gdy Parker nie wykonał żadnego ruchu. Spojrzał do góry. Zielone oczy Parkera błyszczały. "To najseksowniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem." Powiedział głosem tak głębokim, że Elliottowi zajęło chwilę rozpoznanie w tym dudnieniu słów. Przełykając ciężko, upewnił się, że zrozumiał. "Znaczy się, że się nie obrzydziłeś?" Parker złapał dłoń Elliotta i przycisnął ją do swego krocza. Elliott natrafił na twarde wybrzuszenie. "Czy wygląda na to, żebym się brzydził?" Elliott wytrząsnął swoją dłoń. "Chodźmy do mnie, gdzie pokażę ci to jak należy." Pisnął, kiedy Parker bezlitośnie szarpnął go z siedzenia i ciągnął w kierunku drzwi. "Dobranoc, chłopcy." Zawołała Shara. "Udanej nocki." Podążył za nimi rozbawiony głos Dare'a. "Hej, zwolnij trochę." Stopy Elliotta potknęły się na pokrytym żwirem parkingu. "Oh, wybacz." Parker skrócił zmniejszył swoje długie kroki, a dłoń na nadgarstku Elliotta przeszła z ścisłego jak imadło uchwytu do delikatnego uścisku. "Sprawiasz, że ciężko mi myśleć." Parker zamiast rozluźnić chwyt, nieubłaganie ciągnął Elliotta w kierunku czerwonego pickupa. Usłyszał kliknięcie zamka zanim Parker otworzył drzwi. Elliott wbił pięty w ziemię. "Co? Zmieniłeś zdanie co do mnie?" Zielone oczy Parkera błyszczały w przydymionym świetle parkingu. Elliott musiał przyznać, że jego wilk był blisko powierzchni patrząc na niego. "Powinienem pojechać własnym samochodem." Był dumny, że jego głos nie drżał pod tym przeszywającym wzrokiem. "Dlaczego? Tony każe ci pracować w niedziele?" "Nie, ale nie planowałem zostać na noc." *** Parker patrzył przez chwilę na mniejszego mężczyznę. Czy przestraszyłby te słodkie maleństwo, gdyby powiedział mu, że spodziewa się, że nigdy więcej nie opuści jego domu? Z pewnością będzie potrzebował samochodu, żeby dostać się do pracy i z powrotem. Może załatwiać
swoje sprawy, ale będzie wracał do Parkera. Będzie wracał do ich wspólnego życia, bo w pocałunku, który dzielili Parker zobaczył swoją przyszłość, która na imię miała Elliott. Słodki, śliczny Elliott, którego jego nowy najlepszy przyjaciel Anhony opakował w kokardkę i dostarczył wprost do niego. Musiał w zamian dać partnerowi Alfy w coś porządnego, może coś świecącego. Nie za bardzo świecącego albo Silver skopie mu tyłek, ale coś w miarę świecącego. Może diamentowe kółko na jego sutek albo sportowy samochód. "Zostaw samochód." Warknął Parker. "Weźmiesz go jutro." Albo pojutrze. Z pewnością Anthony nie będzie szukał go przez parę dni. Elliott spojrzał na niego, jak gdyby nie był do końca pewny, co zrobić z uśmiechem Parkera, ale pozwolił mu wsadzić się do furgonetki bez większego sprzeciwu. "Biedactwo nie wie w co się pakuje." Wymamrotał Parker obchodząc auto i wsuwając się za kierownicę. Do domu Parkera dojechali w ciszy. "No i jesteśmy." Powiedział Parker podjeżdżając pod swój dom w stylu rancza. Zgasił silnik i popędził otworzyć Elliottowi drzwi. Nie chciał dać mniejszemu wilkowi żadnego powodu, by od niego uciekł. Był dumny z domu, który zostawiła mu matka i chciał dzielić go ze swoim partnerem. Parker ustawił swe ciało, więc gdy Elliott wysunął się z siedzenia wysokiej furgonetki, miał z jego ciałem pełen kontakt. Powstrzymał jęk, kiedy poczuł płochliwe ciało Elliotta przy swoim. "Masz w ogóle pojęcie, co chcę z tobą zrobić?" Zapytał, starając się nie przycisnąć mniejszego wilka do boku furgonetki i pieprzyć go, aż się nie rozpłynie. Otrzymał szeroki uśmiech, niebieskie oczy były wolne od strachu. "Jakieś mam, ale jestem otwarty na propozycje." Parker zaśmiał się, odsunął i złapał dłoń Elliotta. Po włączeniu alarmu w furgonetce, zaprowadził mniejszego przez podjazd. To była jedyna skaza tego domu. Był to stary budynek i nie było miejsca na jego wielką furgonetkę w maleńkim garażu. "Piękny dom." "Dzięki." Posłał mniejszemu wilkowi uśmiech. "Należał do mojej matki. To wszystko, co po niej mam." Niepewna dłoń przesunęła się wzdłuż jego ręki. "Byliście ze sobą blisko?" Parker przytaknął, wsuwając klucz do zamka drzwi. Otwierając je, wprowadził Elliotta do środka. "Zmarła dwa lata temu. Była całą rodziną, jaką miałem. Jeśli nie masz nic przeciwko, to proszę, zdejmij buty. Staram się trzymać tu porządek, jak tylko mogę." Jakaś nagląca potrzeba wśliznęła się do jego umysłu na wspomnienie zmarłej matki. "Jasne." Głos Elliotta był miękki i niepewny. "Nie jestem zbyt blisko z moją matką, ale
tęsknię za nią, gdy wyjeżdża." Parker odwrócił się, by zobaczyć jak Elliott poświęca swoim butom więcej uwagi, niż na nie zasługiwały. Biedny chłopak, pewnie był zdenerwowany i zmartwiony, że powiedział coś nie tak. Parker zżuł buty i położył je na małej szafce na buty przy drzwiach. Czekał, aż Elliott zrobił to samo, zanim wziął twarz wilka w swoje dłonie. "Elliott, nie denerwuj się tak. Nie zrobię niczego, czego byś nie chciał. Możemy napić się po prostu drinka i pogadać, jeśli chcesz albo możemy iść prosto do mojej sypialni i poznać nasze ciała. Twój wybór." Prędzej by odciął sobie rękę, niż pozwolił, by Elliottowi za pierwszym razem było nieprzyjemnie. Otrzymał szeroki uśmiech, zaskakując swoim niespodziewanym pięknem. "Śmiało, poznawaj." Powiedział Elliott podnosząc ręce i oferując się Parkerowi. Ruchem wartym bardziej Dare'a, jego kociego przyjaciela, Parker rzucił się na niego. Elliott z głuchym łoskotem uderzył w drzwi, absorbując sobą siłę uderzenia ciała Parkera. Jedynym dźwiękiem, jaki mógł wydać było miękkie humph, kiedy powietrze opuściło jego płuca. Dźwięk, który został wchłonięty przez usta Parkera, a jego wargi opuściły się i zgarnęły usta Elliotta w twardym rozkazującym pocałunku. Dłonie Parkera wsunęły się w jedwabiste włosy Elliotta, zaciskając się w pięści, kiedy przyszpilił mniejszego wilka do drzwi. W jego piersi narastał niski warkot, obezwładniająca potrzeba oznaczenia swojego partnera przejęła kontrolę nad ludzką stroną. Nie chcąc zranić mniejszego mężczyzny, Parker przerwał pocałunek. "Muszę być w tobie, muszę cię oznaczyć." Elliott przytaknął, nie mogąc mówić. Gwałtownie wciągnął powietrze, by złapać trochę tlenu, który uciekł z jego ciała przez namiętny uścisk. Oznaczenie brzmiało dobrze. Mógł zgodzić się na oznaczenie. "Cokolwiek, jeśli to oznacza nas dwóch nago." Śmiałość Elliotta zaskoczyła nawet jego samego. Było coś w tym wilku przed nim, co sprawiało, że chciał się temu wszystkiemu poddać. Pociąg, którego nie czuł nigdy do żadnego mężczyzny, łaka czy nie. Parker wyszczerzył zęby, było w tym coś złego. "Podoba mi się to." Dreszcz lęku prześlizgnął się wzdłuż kręgosłupa Elliotta. W co ja się wpakowałem? Zastanawiał się kiedy Parker złapał go za nadgarstek i ciągnął wzdłuż korytarza. "Często to robisz." Skomentował łagodnie, kiedy seksowny wilk ciągnął go przez hol.
"Co robię?" "Ciągniesz mnie." Parker zatrzymał się przed drzwiami na końcu korytarza. Puścił nadgarstek Elliotta i posłał mu poważne, wnikliwe spojrzenie. "Czy to cię martwi? Mogę po prostu przerzucić cię przez ramię, jak Silver Anthony'ego, ale zawsze myślałem, że takie zachowanie jest trochę w stylu jaskiniowca." Oczy Parkera błyszczały z humorem. I to właśnie uspokoiło Elliotta bardziej niż cokolwiek innego. "Nie." Powiedział z uśmiechem. "Byłem po prostu ciekawy, czy tak już będzie. Ty ciągniesz, ja podążam. Coś w tym stylu." "Możliwe." Powiedział Parker, otwierając drzwi. Elliott podążył za nim, kręcąc głową, tylko po to, by zaraz się zatrzymać. Wewnątrz była najbardziej luksusowa, dekadencka sypialnia, jaką kiedykolwiek widział. Aksamitne bordowe zasłony zwisały z ramy baldachimu łoża. Całe wyposażenie było z drogiego orzecha, a dywan był w takim samym odcieniu ciemnej czekolady jak reszta domu, gruby i miękki pod jego nagimi stopami. Pomieszczenie krzyczało seksem. "Wielu uwiodłeś?" Elliott nie mógł powstrzymać goryczy wypływającej z jego ust. Dotąd sądził, że Parker uważał go za kogoś wyjątkowego, jak potencjalnego partnera. Zamiast tego, wychodziło na to, że był po prostu jednym z wielu, którzy poddali się urokowi tego wspaniałego mężczyzny. Parker odwrócił się od komody, na której zapalał świece. "O czym ty mówisz?" Elliott machnął dłonią, wskazując pomieszczenie. "Jak często przyprowadzasz tu mężczyzn? Zawsze używasz na nich tego chwytu 'sądzę, że jesteś moim partnerem'? Furia zamieniła twarz Parkera w kamienną maskę. "Jak to, chwytu." Wskazał palcem na Elliotta. "Ty...jesteś...moim...partnerem... W cokolwiek chcesz wierzyć, to wyłącznie twój problem. Może pół-wilk nie ma tych samych instynktów, ale odkąd tylko cię zobaczyłem, wiedziałem, że bogini wyznaczyła cię jako mojego." Elliott westchnął, zamykając na chwilę oczy. Niszczył to, cokolwiek między nimi było. Pocierając oczy, starał się skoncentrować na swoich uczuciach. Po chwili się poddał. "Może nie czuję tego samego połączenia co ty, Parker. Albo może po prostu nie wiem, czego szukać." Opuścił dłonie i zdecydował się na prawdę. "Przepraszam, że byłem niegrzeczny. Twój pokój jest piękny, ale przez chwilę wyobraziłem sobie wszystkich mężczyzn, których przyprowadziłeś do domu i uprawiałeś seks w tym łóżku." Złość zniknęła z oczu Parkera. Silne dłonie sięgnęły i złapały ramiona Elliotta w czułym dotyku. "Dziecino, nigdy nie miałem mężczyzn w tym łóżku. Stworzyłem ten pokój, by dzielić go z moim partnerem. Może nie jestem tak czysty jak ty, ale nie jestem też takim dziwkarzem, jak ci się zdaje." Wskazał na luksusowe łóżko. "To moje partnerskie łoże. Pierwszy raz, gdy będę spał tu z kimś innym, będzie z moim towarzyszem życia." Odwrócił się i `przycisnął czoło do czoła Elliotta w czułym zetknięciu skóry o skórę. "Zachowałem je dla ciebie." Parker pocałował go w powolnej uzależniającej pieszczocie. Ciepło przetoczyło się przez
Elliotta w doznaniu tak gorącym i zmysłowym, że prawie poczuł jak przesuwa się wzdłuż jego ciała, od ciepła w piersi do płonącego, potrzebującego doznania w jego jądrach. Kiedy się rozdzielili, nie myślał o niczym więcej, niż o złapaniu Parkera i ponownym spróbowaniu tej nirvany. Parker jęknął w jego usta, zanim się od niego oderwał Większy wilk złapał Elliotta i przerzucił go przez ramię. Dwoma krokami przeszedł pokój i rzucił Elliotta na łóżko. Kiedy wylądował, odbił się lekko. Ciemnowłosy wilk posłał mu szeroki uśmiech. "Nigdy więcej nie skrytykuję Silvera. Jego techniki mają jednak jakąś wartość." Elliott zachichotał. Oczy Parkera pociemniały przechodząc ze szmaragdowej zieleni do leśnej w jednym mrugnięciu. "Rozbierz się, dziecino, chcę zobaczyć twoje ciało." Elliott posłał mu nieśmiały uśmiech. "Nie będziesz tego przedłużał, prawda?" "Dziecino, jeśli będę przeciągał to jeszcze dłużej, to skończy się, zanim się w ogóle zacznie. Jesteś najgorętszą rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałem i chcę kawałek tego tyłka albo wybuchnę bez ciebie." "Nie możemy do tego dopuścić." Elliott wolno zsunął się z łóżka, lądując lekko na stopach. Czując na sobie wzrok Parkera jak fizyczny dotyk, powoli ściągał z siebie koszulę, jak miał nadzieję, w dwuznaczny sposób, ukazując swój sześciopak na brzuchu. Był dumny ze swego ciała. Spędzał wiele czasu na siłowni biegając jako wilk by utrzymać jak najlepszą kondycję. Jego ciało było świadectwem jego wysiłków. Niskie warknięcie wypełniające powietrze powiedziało mu, że ktoś tutaj docenił jego ciężką pracę. Podniesiony na duchu, Elliott odpiął guzik spodni i zsunął skórzany materiał wzdłuż nóg. Nie mając pod spodem bielizny jednym ruchem został odsłonięty oczom Parkera. Podnosząc wzrok, zobaczył, że Parker rozbiera się tak szybko, że był zaskoczony, że nie usłyszał bariery dźwiękowej. "Mój." Powiedział Parker zanim skoczył na Elliotta jak na zranionego jelenia. Elliott zachichotał. Czucie całej nagiej skóry na jego skórze przeniosło go na wyższy poziom pożądania, niż czuł kiedykolwiek wcześniej. "Tak dobrze cię tu mieć." Wyszeptał Elliott resztą powietrza, którą miał w płucach. "Mmm, ciebie też." Parker przesunął się na jeden bok, zdejmując swój ciężar z Elliotta, by ten mógł odetchnąć. Elliott natychmiast zatęsknił za uspokajającym naciskiem. "Wskakuj." Elliott odepchnął się na stopach i wylądował na środku łóżka. Był zadowolony kiedy Parker wrócił na swe miejsce napierając na niego całą powierzchnią gładkiej, ciepłej skóry.
"Ahh." Elliott westchnął delikatnie na to doznanie. "Powiedz mi, jeśli jestem zbyt ciężki, skarbie." Elliott uśmiechnął się do niego. "Nie jesteś zbyt ciężki, jesteś w sam raz." "To dobrze." Parker opuścił głowę i wbił zęby w ramię Elliotta. Partnerskie ugryzienie. Po kręgosłupie Elliotta przebiegły dreszcze. Jego pierwszym instynktem było się podporządkować. Podporządkować się silniejszemu wilkowi nad nim. Ale przyrzekał sobie, że podda się jedynie swojemu partnerowi, a nie był do końca przekonany, że Parker nim był. Więc zrobił to, co zrobiłaby jego ludzka strona. Odwzajemnił ugryzienie. Prosto w środek szyi Parkera. Uległe ugryzienie. Parker warknął. Wibracja zamrowiła wargi Elliotta, kiedy opierał je na szyi Elliotta. Uwolnił Parkera. Zielonooki wilk odsunął się, w pogrążonym w mroku pomieszczeniu zabłysły jego kły. "Co do to kurwy nędzy było?" "Podporządkuję się jedynie mojemu partnerowi." "Ja...jestem...twoim...partnerem." Warknął Parker. Elliott wzruszył ramionami. "Sam fakt, że jesteś dla mnie atrakcyjny, nie robi z ciebie mojego towarzysza życia." "Nie. Fakt, że jestem twoim partnerem sprawia, że jestem twoim towarzyszem życia. Nie możesz po prostu tego wyczuć, bo jesteś pół-krwi." Elliott warknął. "Nie nazywaj mnie tak." Parker odwarknął mu. "To się zmień." "Co?" "Nie masz na tyle silnego wilka, by wyczuć mnie w ludzkiej formie. Przemień się w swojego wilka i będziesz wiedział." To miało jakiś dziwny sens, nawet jeśli Elliott nienawidził przyznawać, że był słabym wilkiem. Och, kiedy był w wilczej formie był wyjątkowo potężny, ale jego wilcze zmysły były całkowicie stępione w ludzkiej formie. "Dobra." Złość napędziła zmianę Elliotta, gdy pomiędzy jednym oddechem, a drugim ze szczupłego mężczyzny zmienił się w szarego wilka. Odwracając głowę spojrzał na Parkera nowym wzrokiem. "Ja pierdolę." Powiedział Parker z respektem. "Jesteś ogromny."
Elliott szczekliwie się zaśmiał. Wiedział, że był dziwnie ogromny, nawet jak na łaka. Jego ojciec był leśnym wilkiem. Ale to nie było celem jego zmiany. Musiał zobaczyć, czy mężczyzna patrzący na niego szerokimi oczami był jego partnerem. Uważając na pazury na ładnej pościeli, Elliott podszedł ostrożnie do drugiego mężczyzny. Pochylając głowę, obwąchał pachy Parkera, szyję, nagie ciało pomiędzy jego nogami i krocze. Parker zaśmiał się. "Ostrożnie futrzasta kulko, to łaskocze." Nieuchwytny zapach otoczył jego nozdrza. Pyszny. Ten mężczyzna pachniał lepiej, niż cokolwiek co wąchał wcześniej. Pikantny, z nutką miodu i ukryty był wyraźnym zapachem, który wiedział, że rozpozna niezależnie od warunków. Deszcz ze śniegiem, deszcz, pieprzona burza śnieżna, zawsze pozna zapach swojego partnera. Partnera? Wilk spojrzał na wysokiego mężczyznę leżącego przed nim i wiedział, że ich wilki do siebie pasują i jak ich ludzkie odpowiedniki będą życiowymi partnerami. Z błyskiem zrozumienia Elliott zmienił się ponownie do swojej ludzkiej formy. "Partner." Powiedział swoim nagle wyschniętym gardłem. "Masz rację. Jesteśmy partnerami." Jeśli uważaj wcześniej, że uśmiechy Parkera były olśniewające, to ten jeden przyćmił wszystkie. "Na czym to stanęliśmy?" Spytał Parker łapiąc Elliotta za dłoń i ciągnąc go z powrotem do łóżka. "Mmmm. Miałeś mnie właśnie chyba pieprzyć, aż ulegnę." "Hmmm. Tak, coś mi świta." Powiedział Parker z kolejnym zapierającym dech w piersi oddechem. "Chodź tu dziecino, a nauczę cię jak poddaje się swojemu Alfie" Elliott prychnął. "To chyba najgorszy tekst jaki facet kiedykolwiek na mnie użył." Parker przestał się uśmiechać. "I to będzie ostatni tekst jakiego facet na tobie użyje, jeśli jeszcze chce żyć." Potrząsając głową, Elliott pozwolił większemu wilkowi wziąć go w ramiona i przekręcił, dopóki nie znalazł się pod nim. *** Parker nie mógł uwierzyć w swoje szczęście.
Wreszcie znalazł mężczyznę, którego szukał przez całe swoje życie. Może i kupi Anthony'emu czerwony sportowy samochód, który ten miał na oku. Patrząc w dół na cudowną istotę, która była teraz jego partnerem na zawsze, nie mógł powstrzymać się od pochylenia i zaciągnięcia się bogatym, dzikim zapachem Elliotta. Tak, zdecydowanie sportowy samochód. Nie obchodziło go, że doprowadzi tym Silvera do zawału. Czucie swojego partnera pod sobą było warte użycia funduszu powierniczego, kóry zostawił mu ojciec. "Nigdy nie czułem nic lepszego, niż ty pode mną." Powiedział przez wyschnięte na wiór gardło. "Będę z tobą do końca naszych dni." "To słodkie." Powiedział Elliott. "A teraz pieprz mnie." "Się robi." Parker złożył na ustach partnera twardy pocałunek, zanim zsunął się z łóżka i otworzył szafkę nocną. Zasłonił ciałem widok pełnej akcesoriów szuflady. Te zabawki nie były przeznaczone dla dziewiczego tyłka. Wolno wprowadzi swojego partnera w to, co lubi; bogini nie połączyłaby ich, gdyby Elliott nie był idealnie uległy. Ale nie chciał przestraszyć swojego niedoświadczonego partnera wprowadzając go w wiele rzeczy naraz. Mieli całe lata na poznawanie się nawzajem i Parker nie chciał zrujnować tego popędzając swojego niewinnego partnera. Odsunął więc kajdanki, obręcze na penisa, dwie zatyczki i pojemniczek miodowego pudry z jego małym piórkiem i zwyczajnie złapał żel nawilżający. Z pewnością był to smakowy żel, ale wanilia była wystarczająco bezpieczna, prawda? Poza tym, nie było takiej opcji, żeby nie zamierzał spróbować dziurki jego nieśmiałego kochanka za pierwszym razem. Wracając na koniec łóżka, położył żel na materacu tuż obok głowy Elliotta. Z delikatnym dotykiem zajął się kojeniem napięcia, które budowało się, gdy się oddalił. Kiedy poczuł, że jego partner był wystarczająco roztopiony, przerwał pocałunek i pogładził go dłonią po policzku. "Odwróć się dziecino, za pierwszym razem będzie ci wygodniej na brzuchu." "Ale ja chcę cię widzieć." Powiedział Elliott drżącym głosem. Parker był nieustępliwy. "Będziesz mógł na mnie patrzeć jak zdobędziesz więcej doświadczenia. Nie chcę, byś czuł się niekomfortowo." Z łagodnymi pocałunkami przesunął Elliotta na brzuch, dla wygody podsuwając mu poduszkę pod biodra. Wyciągając zatyczkę żelu, gładził plecy Elliotta, kiedy młodszy mężczyzna podskoczył odrobinę na ten dźwięk. "Ćśśś, już dobrze. Rozluźnij się." Parker wylał odrobinę nawilżacza na środkowy i wskazujący palec upewniając się, że są odpowiednio nawilżone. Krążył wokół wejścia Elliotta, przyzwyczajając go do jego dotyku, zanim naparł na niego koniuszkiem palca. Elliott syknął. "Spokojnie dziecino."
Wciąż posuwając go jednym palcem, Parker pochylił się, polizał miejsce wokół swojego palca, zwilżając mięśnie chroniące wejście Elliotta. Elliott rozluźnił się, pozwalając palcowi Parkera zanurzyć się głębiej. Nie przeciągając struny, Parker przez chwilę lizał i rozkoszował się połączeniem bogatego zapachu swojego partnera i smakiem nawilżacza. Był to specjalny żel stworzony przez znajomego chemika, który nie lubił smaków dostępnych w sklepie. Nigdy nie był mu bardziej wdzięczny, niż w tym momencie, kiedy jego palec i język wielbiły tyłek jego partnera. "Proszę, Parker." Wydyszał Elliott. "Potrzebuję więcej. Proszę, więcej." Wolno, a zarazem ostrożnie Parker wsunął drugi palec. Rozszerzając je nieco, rozluźniał swojego chłopaka, nakłaniając go do większego rozciągnięcia. Był o wiele większy niż dwa palce i za nic w świecie nie rozerwałby Elliotta. *** Elliott jęczał, kiedy jego partner dalej go przygotowywał. Jeśli Parker wkrótce nie zacznie go pieprzyć, to skończy bez niego. "Dalej partnerze. Posuwaj mnie." Nie zamierzał błagać. Właściwie miał wrażenie, że Parker uwielbiałby, gdyby błagał. "Nie zranię cię." Głos Parkera był twardy. "Wiem, że nie." Powiedział Elliott między kolejnymi urywanymi oddechami. "Ale potrzebuję cię teraz." "Nie pozwól nikomu mówić, że nie próbowałem zadowolić mojego partnera." Powiedział Parker. Coś ogromnego naparło na wejście Elliotta i ten przez chwilę został opanowany przez nerwy. "Spokojnie." Warknął Parker. Coś w Elliocie kazało mu się podporządkować, gdy jego ciało osłabło pod jego partnerem. Parker wsunął się cały za jednym zamachem, powodując u Elliotta wstrząs. Opanowała go ekstaza. Ta odrobina stanowczości, którą stracił podczas wsuwania się Elliotta wróciła z wielkim zapałem. Był tak twardy, że aż bolało. "Zrób to jeszcze raz." Wykrzyczał. "Dla ciebie wszystko, kochanie." Parker zamruczał lepiej niż jakikolwiek kot. Wolno, nabierając prędkości wsuwał się i wysuwał, wysyłając Elliottowi fale rozkoszy, dopóki wszystkie lęki i myśli nie odpłynęły i został tylko najeżdżający Parker. Wreszcie nie mógł wytrzymać już ani chwili dłużej. "Dochodzę." Ostrzegł. Parker pchnął w niego z całej siły, popychając go nad krawędź.
Elliott krzyknął, sperma trysnęła z jego ciała prosto na leżącą pod nim poduszkę. Parker stęknął i wtedy poczuł wypełniającą jego tyłek wilgoć, gdy jego partner dostał własnego orgazmu. Powoli, jakby nie chcąc za bardzo się rozdzielić, Parker wysunął się z ciała swojego partnera. Delikatnie obrócił Elliotta, rzucając poduszkę na podłogę. Wykończony Elliott pozwolił mu się przekręcić. "Poczekaj chwilę." Parker wstał i wrócił parę sekund później z ciepłą szmatką, której użył do czułego i ostrożnego obmycia Elliotta, po czym wytarł się sam. Położył szmatkę na marmurowym stoliku. Decydując, że nie mogła zrobić kamieniowi zbyt wielkich szkód, Elliott pozwolił Parkerowi owinąć go w ciepłym objęciu i odpłynął w sen.
Rozdział 2 Parkera obudził dźwięk alarmu. Z głębokiego snu do stanu gotowości przeszedł w ciągu jednej sekundy. Poszedł do pokoju gościnnego udając się prosto w kierunku ściany monitorów tworzących jego system alarmowy. Zewnętrzne kamery ukazywały widok trzech zmutowanych wilków przechodzących przez podwórze. Parker poczuł strach, kiedy zobaczył ich wilcze pyski na twarzach wilków chodzących na dwóch stopach. Te kreatury wykraczały poza prawa natury i z tego, czego dowiedział się od innych, robili to z własnej woli. Bestie nawet nie próbowały ukryć swego wyglądu. Kroczyli przez jego trawnik, jakby byli u siebie. Dranie z jajami. Z furią naciskał serie przycisków, zanim wbiegł z powrotem do sypialni. Drzwi wewnętrzne wsunęły się na miejsce odcinając dostęp z korytarza do sypialni. Nie zatrzyma ich to na zawsze, ale da im trochę czasu. "Kurwa." Powinien zabrać buty Elliotta. Naprawdę lubił te buty. Cholera, naprawdę lubił też ten dom. Popędził do sypialni. "Obudź się, kochanie." Potrząsnął nogą Elliotta. Jego niebieskie oczy otworzyły się, jego wzrok był zamglony, gdy próbował odgonić sen. "Intruzi, musimy się stąd wynosić." Nie było mowy, by został i walczył jeśli była nawet najmniejsza szansa, że ucierpi jego partner. Parker poczuł wybuch dumy, kiedy Elliott zsunął się z łóżka i bez zadawania pytań natychmiast się ubrał. Mógł zobaczyć w jego oczach ciekawość, ale powstrzymał się, skupiając się na ubieraniu. Ten poziom zaufania od partnera sprawił, że promieniował gdzieś w środku pomimo desperackiej sytuacji. Nie był mężczyzną przyzwyczajonym do uchylania się od walki, było to przeciw jego naturze, ale nie chodziło o niego.
Chodziło o Elliotta. Parker wyciągnął z szafki marynarski worek i wrzucił tylko to, co niezbędne. Parę ubrań, dokumenty, trochę gotówki i naprawdę niezłego glocka na nagłe wypadki. Z szafki wział parę tenisówek. "Załóż je." Będą może i za duże, ale Elliott będzie mógł zawiązać je wystarczająco mocno, żeby nie spadły. Szybko wkładając ciuchy, Parker upewnił się, że jego partner był ubrany, zanim nacisnął przycisk na spodzie nocnej lampki. "Odsuń się, skarbie." Powiedział, odsuwając z drogi Elliotta. Niskie buczenie wypełniło pomieszczenie i wielkie łóżko Parkera ze sporą częścią ściany wysunęły się do przodu. W ciągu dwóch minut w ścianie powstało przejście wysokości dorosłego mężczyzny. "Wow. Jesteś jak James Bond." Powiedział Elliott z szeroko otworzonymi oczami. "Taa, muszę tylko zacząć pić martini i będziemy jak bliźniaki." Elliott zachichotał, dźwięk był odrobinę nerwowy, ale przynajmniej się starał. Z głębi domu doszedł ich dźwięk tłuczonego szkła. "Wygląda na to, że uciekamy na czas." Parker złapał nadgarstek Elliotta i pociągnął go w stronę wejścia. Kiedy byli już w środku, ich kroki wywołały serię świateł ujawniających wyżłobany w ziemi korytarz przytrzymywany przed drewniane belki. Parker nacisnął przycisk na klawiaturze tuż przy wejściu. Ściana wróciła na swoje miejsce, pieczętując wejście z gładką perfekcją. Starając się myśleć jak najmniej o zniszczeniu jego rodzinnego domu, Parker kontynuował kroki, mające zapewnić jemu i jego partnerowi bezpieczeństwo. Odszedł od jasnoczerwonego panelu, gdzie liczny odliczały natychmiastowe zniszczenie jego przeszłości. Dwadzieścia...dziewiętnaście... "Biegnij." Parker ponownie złapał nadgarstek Elliotta i ciągnął za sobą mniejszego wilka z wilkołaczą szybkością. Głośna eksplozja zabrzmiała gdzieś za nimi, wstrząsając korytarzem. Parker nie zwolnił, jeśli już to biegł szybciej, ciągnąc za sobą Elliotta. Uciekał teraz nie tylko od pieprzonych wilków, ale od atakujących go dźwięków rozkruszających się marzeń. Nigdy nie pozna radości z ukochanego otoczonego rzeczami, które kochał. Wszystko odeszło. I mimo, że wiedział, że najważniejszym było wydostanie z tego jego partnera całego i
zdrowego, to nie mógł nic poradzić na ściśnięcie serca z powodu stracenia niezastąpionych przedmiotów, które kochała jego matka. Przedmioty, które gromadziły się przez tyle pokoleń jego wilkołaczych przodków. Część duszy Parkera stwardniała. Znajdzie jakiś sposób, by te skurwysyny zapłaciły za wszystko, co mu zabrały. Nie te wilki co zostawił za sobą, bo teraz były już tylko grzankami. Nie, gdzieś był mózg zarządzający tym całym gównem i Parker uczynił swoją misją na ziemi znalezienie tego gościa i rozerwania mu gardła. "Gdzie to prowadzi?" Spytał zadyszany Elliott. Parker starał się trochę zwolnić, ale nie chciał, by żadne pozostałe mutanty nie dowiedziały się, gdzie są. Poczuł nieuzasadnioną sympatię dla swojego słodkiego partnera. Elliott nie zapisywał się na ucieczkę wzdłuż długiego tunelu, a jedynie na odrobinę gorącego seksu z facetem, który mu się podobał. Parker nawet nie potrafił wyobrazić sobie siebie na miejscu Elliotta. Gdzie facet, którego wyhaczył zmienił go w swojego partnera i potem prawi sprawił, że zginął. Biedactwo, pewnie nawet nie spodziewał się niczego więcej niż rozciągniętych mięśni i wrażliwego tyłka nad ranem. Zamiast tego biegł co sił w płucach. Ale Parker nie zatrzymał się, nawet nie chciał myśleć, jakie by było życie bez jego Elliotta. Jego. "Prowadzi do biura Silvera w domu Sfory." "Ale czy nie znajduje się on mile stąd?" Parker potrząsnął głową, jego krok nawet na chwilę nie zwolnił. "Tylko drogą. Tym tunelem to raptem dwie mile." "Co tam się stało? Spodziewałeś się kłopotów?" "Ja zawsze spodziewam się kłopotów. Jedną z reguł Silvera pozwalającą mi, żyć we własnym domu było to, że muszę mieć plan ucieczki. Myślałem, że był stuknięty." Parker odwrócił się oswajając się z powagą sytuacji. "Teraz cieszę się, że mnie do tego zmusił. Nie mógłbym stracić partnera. Te wilki są zdeterminowane by zabić każdego, kto nie jest mutantem. Ostatnio było sporo problemów, ale wydawało mi się, że jestem dla nich zbyt małym celem. Gdybym wiedział, że pójdą za mną, nigdy nie przyprowadziłbym cię do tego domu." Resztę drogi przebyli w ciszy. Żaden z nich nie chciał rozważać, co by się stało, gdyby jeden z nich zginął. *** Drzwi biura otworzyły się z trzaskiem, kiedy Parker walnął w nie ramieniem. Potknął się i wylądował nosem do ziemi na drogim dywanie Silvera. "Wiem, że faceci lubią padać mi do stóp, ale to już jest śmieszne." Rozbrzmiał nad nim rozbawiony głos Anthony'ego. Elliott ruszył do przodu i pomógł Parkerowi wstać. "Te łajdaki były w moim domu." Powiedział Parker ignorując komentarz Anthony'ego.
"Wszystko z wami dobrze?" Niepokój partnera Alfy był natychmiastowy i szczery. To była jedna z rzeczy, które najbardziej lubił w Anthonym, może nie był wilkiem, ale autentycznie przejmował się swoimi ludźmi. Elliott przytaknął. "Parker nas stamtąd wyprowadził. Chyba wysadził swój dom w powietrze." "Och, Parker, tak mi przykro. Wiem, ile to miejsce dla ciebie znaczyło." Złote oczy Anthony'ego zabłyszczały od łez. "Odbudujemy go dla ciebie." Parker posłał mu ponury uśmiech. "Bardziej martwię się tym, że wiedzieli jak mnie znaleźć. Skąd te bydlaki mogły wiedzieć, gdzie mieszkam? Nie rozpowszechniałem tego i nigdy nie brałem kochanków do domu." "A wielu ich miałeś." Spytał Elliott niebezpiecznie spokojnym głosem. Parker przełknął. "Zamierzam nie odpowiadać." "Uh huh, dobra odpowiedź." Powiedział Elliott z gniewnym spojrzeniem. Elliott usłyszał zdławiony chichot Anthony'ego i dwaj mężczyźni wymienili rozbawione spojrzenia." "Jeśli te bydlaki są w twoim domu, musimy wysłać tam zespół, żeby to zbadał." Zabrzmiał głęboki głos Silvera. Wyciągnął telefon i zaczął wydawać rozkazy. Kiedy się rozłączył obejrzał Parkera od stóp do głów. Elliott był wytrącony z równowagi spojrzeniem, jakim potężny Alfa obrzucił jego partnera, zadowolony, że ten zimny wzrok nie był skierowany na niego. "Farro i Dillon już tam jadą." Elliott zachichotał, kiedy uświadomił sobie, że plany Dillona na tę noc właśnie się zniszczyły. Przestał się uśmiechać, kiedy zimne szare spojrzenie Alfy zwróciło się na niego. "Coś, czym chcesz się podzielić?" Zapytał chłodnym głosem. Anthony podszedł i pogładził Alfie po potężnym ramieniu. "Nie strasz mojego nowego księgowego, szkrabie. Jest dobrym pracownikiem i jednym z najuczciwszych ludzi, jakich znam." Elliott ukrył swój uśmiech, słysząc to przezwisko, ale było ciężko. "Może powinien wrócić i policzyć twoje pieniądze, czy coś." Powiedział Silver, jego spojrzenie było mniej niż przyjazne. Wiedząc, że lepiej nie krzyżować spojrzenia z Alfą, Elliott odwrócił głowę. "Odwal się, Silver." Warknął Parker. "Nie pozwolę ci straszyć mojego partnera, Alfa czy nie." "Partner!" Pisk Anthony'ego sprawił, że pozostała trójka aż się wzdrygnęła. Podskoczył i po dwa razy przytulił każdego z mężczyzn. Kiedy Silver zaczął warczeć, wrócił do ramienia swojego
partnera, który szybko owinął je wokół ramion Anthony'ego i pocałował go z taką namiętnością, która, jak sądził dotąd Parker, istnieje tylko w marzeniach albo w filmach porno. Kiedy Silver się oderwał, partner Alfy wyglądał na odrobinę oszołomionego. "Jesteś bardzo wymagający, prawda skarbie?" Powiedział Anthony z uśmiechem. "Jestem ekstremalnie wymagający, kochanie i ty jesteś jedynym, który mnie do tego doprowadza." "Och, proszę was. Możemy skupić się na fakcie, że mój dom jest zniszczony, a ktoś wiedział, gdzie mieszkam?" Twarz Anthony'ego natychmiast stała się poważna. "Nie cierpię myśli, że mamy w naszej sforze zdrajcę. Nie jesteśmy aż tacy duzi." "Stajemy się coraz więksi. Ciągle tu kogoś wprowadzasz." Powiedział Silver, ale nie było ciepła w jego głosie i złożył na czole Anthony'ego delikatny pocałunek, by złagodzić jakikolwiek jad swoich słów. "To nie musiał być koniecznie ktoś ze sfory." Powiedział Parker. "Mógł to być znajomy albo współpracownik kto zna kogoś z watahy." "To może być ktokolwiek, kto zna członka sfory albo nawet ktoś kto spędza czas w klubie." Powiedział Elliott, jego ścisły umysł przebiegał statystyki. "Nie sądzę, byś musiał skupiać się na tym, sądzę, że musisz po prostu mieć na oku członków i patrzeć, czy ktoś zachowuje się podejrzliwie." Zadzwonił telefon Silvera. Odebrał go i przez chwilę słuchał, jego twarz nie wyrażała emocji, więc Elliott nie mógł stwierdzić, czy wieści był dobre, czy złe. "Dzięki. Dobra robota, możecie już wracać do domu." Rozłączył się. I stał tam, przez chwilę myśląc. Wreszcie Anthony przerwał ciszę. "Nie trzymaj nas w niepewności. Znaleźli coś?" Silver spojrzał na Parkera. "Dillon powiedział, że jeśli będziesz kiedyś potrzebował pracy w burzeniu, to cię zatrudni." "Zapamiętam to." Powiedział Parker ze słabym uśmiechem, który nie sięgnął jego oczu. "I znaleziono trzy ciała. Zabiorę je do doktor Winslow, zbada je i powie, co może być ich źródłem." Silver westchnął. "Wciąż nie mamy żadnego żywego, ale to więcej niż mieliśmy wcześniej. Może ona znajdzie antidotum." "Ufasz jej?" Spytał Elliott. "Jest łakiem?" Silver przytaknął. "Jest daleką kuzynką i powierzyłbym jej nasze życia."
"No, na dzisiaj to wszystko." Powiedział Anthony odwracając się do pozostałych. "Chodźcie, znajdę wam mieszkanie na wieczór." Podszedł do dużego biurka i wyciągnął teczkę. Po otworzeniu jej i przeglądnięciu zamknął ją i otworzył szufladę. Otwierając pudełko na biurku, wyciągnął kartę magnetyczną. "Mam tylko te miejsce. Chodźcie ze mną." Obaj skłonili się z szacunkiem Alfie, który całkowicie ich ignorował skupiony na rzucaniu podejrzliwych spojrzeń swojemu partnerowi. Anthony posłał mu niewinny uśmiech i skierował się w stronę drzwi. Parker i Elliott szybko za nim podążyli. *** "Proszę bardzo." Powiedział Anthony kiedy wreszcie dotarli pod drzwi na piątym piętrze. Podał parkerowi kartę. "To tylko zastępstwo na czas, gdy będziemy odbudowywać twój dom." Parker wiedział, że jego uśmiech był smutny, ale nie mógł wykrzesać więcej, nawet dla Anthony'ego. "To nigdy nie będzie dla mnie to samo. Moja matka była ostatnią rodziną, jaką miałem. Ten dom reprezentował linię mojej rodziny i teraz zniknął. Pewnych rzeczy nie da się zastąpić." "Prawda. Najszczersza prawda." Oczy Anthony'ego zabłysły na chwilę, zanim pocałował ich obu w policzek i skierował się w stronę windy. "O co chodziło?" Spytał Elliott. Parker przełknął gulę w gardle. "Zapomniałem, że pierwszy ukochany Anthony'ego zmarł. Myślę, że sobie to przypomniał." "Och, jakie to smutne." "Tak." W poważnych nastrojach weszli do pokoju i wybuchnęli śmiechem. Cały pomieszczenie było zrobione na różowo. Nie pastelowo różowo, co można było zignorować. Nie, to był krzyczący różowy kolor lekarstwa na żołądek i wszelkich dziewczyńskich rzeczy. "O rzesz kurwa. Kto urządził to miejsce?" Spytał Parker. Elliott zachichotał, jego szeroko otworzone oczu objęły biało różowe łoże z baldachimem i różowy pluszowy dywan. "Nie sądziłem nawet, że można kupić dywan w tym kolorze." "Założę się, że był na zamówienie." Powiedział ze śmiechem Parker. "Zapewne Anthony chciał poprawić nam humor po naprawdę gównianym wieczorze." Elliott przebiegł palcem po swojej piersi. "Nie był taki do końca zły." Parker uśmiechnął się, gdy złapał dłoń partnera i złożył na niej delikatny pocałunek. "Nie, aż taki zły nie był. Mimo wszystko nie."
Parker rzucił torbę na łóżko i odwrócił się, by wziąć swojego partnera w ramiona. Elliott natychmiast oparł głowę na ramieniu Parkera. "Tak mi przykro z powodu twojego domu." Parker pogładził dłonią plecy partnera, zadowolony gdy mniejszy mężczyzna przysunął się bliżej. "Dziękuję." Wyszeptał, składając pocałunek za uchem Elliotta. "Wiele dla mnie znaczy to, że się przejmujesz." "Oczywiście, że się przejmuję. Czy to nie ty spędziłeś tyle czasu przekonując mnie, że jesteśmy partnerami?" "O tak, to byłem ja." Elliott przytulił się bliżej, dwóch mężczyzn stało tam dodając sobie otuchy w tym trudnym czasie. "Zaoferowałbym, żebyś ze mną zamieszkał, ale dopiero się tu przeprowadziłem i mieszkam w hotelu, dopóki nie znajdę jakiegoś domu. Sądzę, że teraz musimy poszukać go obaj." Parker odchylił głowę Elliotta, tak że ten musiał na niego spojrzeć. "Miałeś na myśli, że musimy znaleźć dom razem. Teraz, gdy cię znalazłem, nie pozwolę ci nigdzie odejść." Elliott przytaknął. "Chodźmy do łóżka, jestem zbyt zmęczony, by myśleć dziś więcej." Delikatnie się całując, rozebrali się, przytulili do siebie i odpłynęli w sen. *** Elliotta obudziło szarpnięcie. I zauważył, że nie może się poruszać. "Parker?" Wyszeptał. "Coś nie tak, skarbie?" Parker stał nad nim, ogromna niewyraźna postać w porannym półświetle. "Dlaczego jestem związany?" "Bo nasze kochanie się zostało wczoraj w nocy przerwane i nigdy nie powiedziałem ci, co tak naprawdę lubię w sypialni." Powiedział to, jakby jak najbardziej uzasadnione było obudzenie się w pełni przywiązanym do łóżka. "Ummm. Rozwiążesz mnie?" "Nie. Nie dopóki nie dostanę czego chcę." Elliott szarpnął odrobinę za więzy i zauważył, że podczas gdy były ciasno zawiązane, to nie wżynały się w jego skórę. Parker najwyraźniej wiedział, co robi. "Co dokładnie chcesz zrobić." Rożne rzeczy przemknęły przez umysł Elliotta, ale z pewnością bogini nie sparowałaby go z psychopatą.
"Chcę pieprzyć cię, aż przez parę dni nie będziesz mógł chodzić bez przypomnienia sobie mnie posuwającego twój tyłek." Naprawdę to powiedział? "Kocham mężczyznę z planem." Powiedział Elliott z uśmiechem. "Masz pojęciem, jak bardzo marzyłem zeszłej nocy o związaniu cię i zostawieniu na mej łasce? Dziecino, jesteś tak cholernie seksowny." Elliott czekał, aż jego wilk sprzeciwi się temu ograniczeniu, ale jego wewnętrzne zwierzę leżało ciche i poskromione, skłonne poczekać i zobaczyć, co jego partner miał na myśli. Dziwne. Nerwy jego ludzkiej części sprawiły, że zadrżał. Maleńkie dreszcze wstrząsały jego ciałem wysyłając wzdłuż jego skóry ciarki. "Ej spokojnie, nic z tych rzeczy." Parker wspiął się na łóżko i polizał linię pośrodku brzucha Elliotta. Ciepło ust partnera sprawiło, że penis Elliotta szarpnął się do pełnej gotowości. "Tak dobrze pachniesz, dziecino. Jak wszystko, co najlepsze na świecie przywiązane dużą ładną kokardką." Parker posłał mu szelmowski uśmiech. "Albo może dobrym węzłem." Elliott rozluźnił się pod urokiem swojego partnera. Pozostałe napięcie, spowodowane obudzeniem się przywiązanym do łóżka zniknęło pod wpływem miłości, którą zobaczył w oczach swojego towarzysza życia. "To twoja perwersja?" "Och tak. To dopiero początek, dziecinko. Będziemy się razem świetnie bawić." Dłonie jego partnera pogładziły jego skórę, sprawiając, że zaczął płonąć. Wcześniej ten mężczyzna wysadził swój dom w powietrze, by ochronić go przed psychicznymi wilkołakami. Teraz ten sam mężczyzna przywiązał go i trzymał na swej łasce. Elliott poczuł falę miłości tak wielkiej, że nie wiedział, czy jego ciało było na tyle dużej, by ją pomieścić. Skrzyżowali spojrzenia i Elliott poczuł mentalne połączenie. Należał do tego mężczyzny każdą cząstką swego jestestwa i po raz pierwszy w życiu Elliott odrzucił wszystko i poddał się komuś. "Tak, to jest to kochanie." Powiedział Parker gładząc jego skórę długimi uspokajającymi ruchami, które stawały się prawie hipnotyczne. Elliott wiedział tu i teraz, że zrobi wszystko, by uszczęśliwić tego mężczyznę i jeśli jego partnera uszczęśliwia przywiązanie jego tyłka do łóżka, to zrobi to dla niego. Parker przesunął się w dół i Elliott poczuł język partnera okrążający jego wejście. Plecy Elliotta wygięły się w łuk na to doznanie. Próbował się odsunąć i zbliżyć w tym samym czasie, kiedy intensywna potrzeba przebiegła przez jego kręgosłup. "Proszę." Błagał Elliott. Nie czuł wstydu błagając swojego partnera. Zrobiłby wszystko, by ten cudowny mężczyzna go pieprzył.
Parker przesunął się w górę, dopóki nie znaleźli się twarzą w twarz. "Smakujesz tak dobrze, dziecino. Wkrótce będę cię pieprzył i wtedy cię zaleję i zatkam. Pójdziesz do pracy i będziesz robił wszystko z moją spermą w twoim ciele. Każdy wilk, który będzie cię wyczuje, będzie wiedział, że uprawialiśmy seks, a ja zostawiłem znak, że należysz do mnie." To nie powinno być takie seksowne. Naprawdę nie powinno. Ale myśl o Parkerze tak zdesperowanym, by trzymać innych z dala od niego, że oznaczy go swoim nasieniem, w Elliocie poruszyła coś prymitywnego. Coś, co sprawiło, że chciał, by jego partner walczył o utrzymanie go przy swym boku. By udowodnił, że jest warty oddania Elliotta. Elliott pociągnął za więzy, próbując zbliżyć się do mężczyzny wiszącym nad nim. Ciało Parkera było blisko, ale go nie dotykało. Wszystko w Elliocie błagało o ten kontakt. "Na co czekasz? Dotknij mnie." Prosił. Parker uśmiechnął się, kły wystawały z jego ust pokazując Elliottowi jak bardzo podniecony był jego partner. Było rzadkie, by wilk na tyle stracił kontrolę, by pozwolić wysunąć się kłom, dopóki nie był pogrążony w drgawkach partnerskiego wiązania. Partnerzy zawsze przechodzili partnerski taniec, ale nie dopóki obie połowy nie były gotowe, by stworzyć więź partnerską. Przy ich pierwszym stosunku, Elliott był zbyt zdenerwowany by całkowicie się związać. Ale teraz, teraz byli razem i był przywiązany, nerwy w niebywały sposób rozpłynęły się. Nie miał czego się bać, bo wiedział, że ten mężczyzna, ten wilk prędzej odgryzie sobie stopę, niż go zrani. Było to w delikatnym sposobie, w jaki odsunął włosy z twarzy Elliotta i w czułych pocałunkach, które składał na jego policzkach i czole. "Uwielbiam cię." Powiedział Parker z sercem w tych olśniewających zielonych oczach. Pogładził oba policzki Elliotta znakując go jako swojego. Elliott wątpił, by opuścił to łóżko bez każdego cala jego ciała niedotkniętego przez jego partnera. *** Parker spojrzał na tego wspaniałego mężczyznę rozłożonego jak bufet. Telefon do obsługi wystarczył, by dostarczono mu długi sznur. Sznur, przez który mężczyzna był kusząco rozłożony, sprawiając, że Parker chciał go całego wylizać. Dlaczego nie? Parker zaczął od prawej kostki Elliotta, pozwalając swemu językowi trącać delikatnie kości stopy ukochanego, zanim podążył za krzywizną łydki i polizał ścieżkę wzdłuż uda kochanka. Musnął krocze Elliotta i przeniósł się na lewą nogę. Uśmiechnął się, kiedy jego chłopak szarpnął za więzy, by zbliżyć się do jego dotyku. Robiło się zabawnie. Parker kontynuował powolną torturę, dopóki Elliott nie zaczął delikatnie kwilić. Miękkie, błagające dźwięki nie mające żadnej formy, ani znaczenia. "Ćśśś, dziecino. Dam ci, czego tak chcesz."
Te maleńkie dźwięki, doprowadzały Parkera do takiego stanu, że to będzie cud, jeśli będzie w stanie wejść w Elliotta zanim wybuchnie. Cholera, jego partner wyglądał tak dobrze cały związany. "Proszę." Jego delikatny dotyk powoli przełamywał twardą powłokę Elliotta. Słodki, poważny mężczyzna był teraz istotą pożądania i potrzeby, i był tak piękny, że Parker musiał się odsunąć, by wziąć parę głębokich oddechów i opanować rosnący głód. Niestety, wszystkim, co wypełniało jego nos, był zapach jego kochanka. Pyszny. W gardle tworzyło mu się niskie warczenie. Partner. Jego wilk obudził się i trącał jego człowieczą część, by to kontynuował. Obie połowy pragnęły oznaczyć ich mężczyznę. Parker podszedł do szafki nocnej, mógł poczuć na sobie wzrok Elliotta. Celowo zwalnił swoje ruchy, by zwiększyć wyczekiwanie. Kiedy wyciągnął z szuflady żel, został nagrodzony delikatnym jękiem, przez który poczuł się jak bóg. Odwrócił głowę, by ukryć uśmiech. Przesuwał butelką żelu po zewnętrznej stronie ud Elliotta wywołując kolejny jęk i szarpnięcie całego ciała. "Parker, teraz albo dojdę zanim we mnie wejdziesz." "Nie...odważysz...się..." Warknął Parker. Szybko nawilżając dwa palce wprowadził najpierw jeden, potem drugi, świadom, że jego kochanek był nowy w sztuce miłości. Z Elliottem mógł zrobić to spokojnie. Mieli cały czas świata, by przyzwyczaić młodszego wilka do tego, co lubił i nauczyć go, co go doprowadzało do szaleństwa. Nie miał żadnych wątpliwości, że jego partner będzie zainteresowany jego zabawkami. Bogini parowała jedynie tych, którzy łączył związek dusz. "Parker." Wydyszał Elliott, jego plecy wygięły się w łuk z potrzeby. Jedynie więzy trzymały go blisko materaca. "Spokojnie, ukochany. Nie rań się." Parker boleśnie wolno gładził penisa Elliotta, otwierając swojego partnera dodając trzeci palec, wsuwając je wszystkie we wnętrze Elliotta, gdy jego kochanek wydawał niskie bezradne krzyki. Cholera, był twardy. Próbował liczyć od tyłu, myśleć o zniszczeniu swego domu. O czymkolwiek, co odwróciłoby jego uwagę od dojścia. Wreszcie, nie mogąc już dłużej wytrzymać, Parker usunął palce i w/sunął się na pozycję. Zmieniając dłonie w pazury, przerwał więzy trzymające kostki Elliotta. Następnie zmienił je z powrotem na ludzkie, by podnieść nogi mniejszego wilka i otworzyć go dla ciała Parkera. Jednym, długim pchnięciem wsunął się aż po rękojeść. Elliott zaczął krzyczeć. "Kurwa."
"Zraniłem cię kochanie?" "N...nie." Powiedział Elliott, jego ciało szarpnęło się, kiedy doszedł bez żadnego dalszego ruchu Parkera. Parker dołączył do niego trzy pchnięcia później. "Musimy chyba popracować nad naszą wytrzymałością." Wydyszał. "Później." Powiedział Elliott, jego twarz świeciła od potu. "Dużo później." Parker zachichotał. Wyszedł ze swojego partnera i położył jego nogi masując je, by ukoić każde możliwe skurczenie. Wprawnym szarpnięciem rozwiązał więzy przytrzymujące ręce Elliotta i tak samo je rozmasował. Elliott natychmiast owinął je wokół Parkera i trzymał go mocno. "Hej, spokojnie kochanie, puść mnie to cię wytrę." Elliott niechętnie wypuścił go, jego oczy były odrobinę dzikie. "Przy nikim innym nie czułem się tak, jak przy tobie." "Oczywiście, że nie." Zadrwił Parker, wstając z łóżka po tym, jak pocałował Elliotta w policzek. "Dlatego jesteśmy partnerami. Jeśli ktoś doprowadziłby cię do tego, co ja, to bylibyśmy po prostu pieprzonymi kumplami." Elliott zaśmiał się, tak jak Parker się spodziewał. Wrócił migiem, wytarł siebie i kochanka, i rzucił ręcznik w kierunku łazienki. "Flejtuch." Drażnił Elliott. "Oj tam, jestem po prostu senny." Parker odpływał ciesząc się uczuciem głowy swojego partnera spoczywającej na jego piersi. Pomimo stresów dnia i stracenie rodzinnego domu, to był najlepszy dzień jego życia. *** Delikatne pukanie do drzwi wyrwało go z lekkiej drzemki. Miękkie chrapanie leżącego obok ciała sprawiło, że wiedział, że mógł bezpiecznie zostawić swojego towarzysza życia. Łapiąc spodnie z brzegu łóżka, Parker wciągnął je i upewnił się, że były zapięte. Może i Elliott był słodki, ale miał wrażenie, że jego partner nie byłby zadowolony wiedząc, że ktoś widział jego kochanka nago. Uchyliwszy delikatnie drzwi, zobaczył stojącego przed nimi Anthony'ego trzymającego znajomy zielony album. "Cześć, Parker." Bursztynowe oczy Anthony'ego były wypełnione smutkiem. "Silver i ja pojechaliśmy do twojego domu zobaczyć, czy coś ocalało, ale jest po prostu źle. Niestety nie potrafię naprawić wszystkiego na tak dużą skalę, ale mogłem zaczarować ten album do kupy. Wiem, że to niewiele, ale mam nadzieję, że trochę pomoże."
Parker poczuł, jak w oczach zbierają mu się łzy. Gula w gardle zrobiła się zbyt twarda, by ją przełknąć. Drżącą dłonią sięgnął po album. Otwierając go, zobaczył, że każde zdjęcie było całe i nienaruszone. Uśmiechała się do niego twarz jego matki. Zamykając księgę i układając ją w lewej dłoni, owinął prawą rękę wokół Anthony'ego i przytulił go w niedźwiedzim uścisku. "Dziękuję ci, partnerze Alfy." Powiedział przyciskając załzawioną twarz do szyi Anthony'ego. W pewnych chwilach, takich jak ta, był wdzięczny ich Alfie, że nie sparował się ze zwykłym wilkiem. Wilk nie byłby w stanie uratować jedynej rzeczy na świecie, która była dla niego najcenniejsza w domu matki. Tak, teraz może i straci uczucie jej ducha wokół niego, ale przynajmniej nie zapomni jak wyglądała i jak piękny był jej uśmiech. To był idealny podarunek. Puścił Anthony'ego i pocałował go w oba policzki. "Czegokolwiek będziesz potrzebował, partnerze Alfy, będzie twoje." Skłonił się oficjalnie, odchylając głowę na jedną stronę, pokazując jak bardzo był poważny. Szczupła dłoń przez chwilę gładziła jego głowę. "Chcę po prostu, by moja sfora była szczęśliwa." Powiedział Anthony łamiącym się głosem. Po raz pierwszy Parker uświadomił sobie, jakim ciężarem dla tego ślicznego chłopaka było to, że te mutanty terroryzowały jego sforę. W naturze Anthony'ego było ustalanie wszystkiego, a to było poza jego kontrolą. "Dorwiemy ich. Obiecuję ci to." Anthony westchnął smutno. "Mam tylko nadzieję, że zrobimy to, zanim ktoś jeszcze zostanie ranny. Ty i Elliott mieliście szczęście, że wyszliście z tego bez szwanku. Następnemu wilkowi może nie pójść tak łatwo." Pożegnali się i Parker zamknął drzwi. Przerzucając strony uśmiechał się do zdjęć. Tak, Anthony zdecydowanie dostanie samochód. Odkładając album, Parker wsunął się do łóżka, uśmiechając się, gdy Elliott natychmiast wtulił się w jego ramiona. Pomimo zniszczenia jego domu, wciąż miał to, co było najważniejsze. Z uśmiechem na twarzy Parker pozwolił zabrać się snu.