~ 1 ~ ~ 2 ~ Rozdział 1 Anthony płynął przez swój sen, unosząc się od sceny do sceny, a jego stopy nie dotykały ziemi. Wiatr przemknął obok niego i prz...
2 downloads
24 Views
1MB Size
~1~
Rozdział 1 Anthony płynął przez swój sen, unosząc się od sceny do sceny, a jego stopy nie dotykały ziemi. Wiatr przemknął obok niego i przyniósł ze sobą obrzydliwą woń. Anthony’ego zemdliło. Co to było? Co było w stanie stworzyć to okropne połączenie zgniłych jaj i nieoczyszczonych ścieków, i od kiedy miał umiejętność wyłapywania zapachu w swoich snach? Miał nadzieję, że ten nowy dar jest zwrotny. - Rozumiesz teraz? – Niski głos zagrzmiał w powietrzu, rezonując przez ciało Anthony'ego i grożąc strząśnięciem go z nieba. - Rozumiem co? – Co niby miał rozpoznać w śmierdzącym powietrzu? Zapach nie przynosił ze sobą żadnego sensu ani nie odpowiadał na żadne pytania dotyczące tożsamości jego tajemniczego gościa. Czy to była osoba, przed którą ostrzegał go jego dziadek Zeus? Anthony mógł być silny przeciwko wilkom i mutantom, ale był nikim wobec boga. Jeszcze nie osiągnął swojego poziomu boskości, a zgodnie ze słowami Zeusa, nie będzie bogiem jeszcze przez wiele lat. - Jak mało masz kontroli. Mógłbym zgnieść cię jak komara w mojej dłoni. Słabowity pół fae nie ma odporności przeciw mocy boga. – Pogardliwy ton niewiele zrobił, by rozwiać strach Anthony’ego. Ktokolwiek wciągnął Anthony'ego do tego snu nie za bardzo go lubił. Zacisnąwszy pięści, Anthony wbił paznokcie w swoje dłonie i brał wolne oddechy ustami, prawie dusząc się smakiem skażonego powietrza, które teraz pokryło jego język. Wrogowie mogli poczuć zapach strachu. Nauczył się tego od swojego wilczego partnera, Silvera. Cierpliwość przysłuży mu się lepiej niż konfrontacja. Złośliwość drugiej istoty zakręciła się w powietrzu, ciężka i złowróżbna, niczym ciemna chmura nienawiści. Ktokolwiek to robił – kontrolował sny Anthony'ego – chciał, by był przerażony i zastraszony. Strumień ciemnego dymu zaczął krążyć przed nim w esowatych kołach. Anthony próbował się skupić i zebrać swoją energię, ale jego magia nie odpowiadała. Przejrzał swoje otoczenie, usiłując zobaczyć coś przez mgłę. Jeśli miał uciec z tego bez szwanku,
~2~
musiał być w stanie zebrać tyle szczegółów ile mógł, by zidentyfikować tego nowego wroga. Czy to zimne, śmierdzące, ale zasadniczo puste tło ukazywało prawdziwą naturę intruza? Czy jego przeciwnik był tak samo bezduszny jak otoczenie Anthony'ego? - Na twoją magię nie ma tu miejsca. To jest mój świat. – Niski głos nadal szydził z Anthony’ego. – Jesteś bezsilny, ulubiony. - Ulubiony? – Powstrzymał histeryczny chichot na śmiesznie dramatyczne położenie, nawet jeśli pogarda w głosie niewidzialnego mówiącego, gdy powiedział słowo ulubiony, wysłała przez niego ostrzegawcze dzwonki. Ktoś znał plany Zeusa odnośnie Anthony'ego i nie był z tego powodu szczęśliwy. Niestety, zidentyfikowanie jego przeciwnika było jak próbowanie ułożenia układanki ze zniszczonego pudła, do tego z brakującą połową kawałków. - Jesteśmy spokrewnieni? – zapytał Anthony, mając nadzieję zdobyć więcej tropów. Kto to był? Kto tak bardzo go nienawidził, że opanował sny Anthony'ego? - Zeus kiepsko wybrał przyznając zwykłemu fae boskie moce. Co on w tobie widzi nigdy nie zrozumiem. Nie jesteś tego wart. – Prawie namacalna złośliwość wypełniła powietrze. Anthony odprężył się trochę. Ta samochwała wydawało się, że bardziej chciała obnosić się swoją wyższością niż skrzywdzić Anthony’ego. Niewiele istot było wystarczająco potężnych, by nawiedzać sny, a to oczywiście również oznaczało, że facet był prawdopodobnie spokrewniony z ojcem Anthony'ego, a nie jego matką. Czasami posiadanie bezpośredniego związku z Zeusem nie okazywało się być tak niesamowicie genetyczną zabawą jak powinno być. Dym zawirował w powietrzu wokół niego, dopóki nie utworzył kształtu człowieka. Czerwone oczy świeciły na Anthony'ego. - Zaprzeczasz naszemu związkowi? Mówienie, że nie istnieję, też tego nie uczyni. Anthony rozważył swoje słowa zanim je wypowiedział. - Nie wiem, kim jesteś. Mam mnóstwo krewnych, których nigdy nie spotkałem. – Zeus nie był znany ze swojej wierności ani dobrego gustu. Anthony nie miał wątpliwości, że setki, może tysiące, nieznanych krewnych żyło na tym świecie. Cichy, groźny śmiech wypełnił powietrze. - Nie martw się, pracuję nad ich zmniejszeniem. Będziesz szczęśliwy wiedząc, że zachowałem cię, jako ostatniego. Chciałbym, żebyś oczekiwał na swoją śmierć, drogi ~3~
Anthony. Zeus wie, że nadchodzę, i zniszczy go to, kiedy w końcu cię zabiję. – Zadowolenie sączące się z głosu nieznajomego, powiedziało Anthony'emu jak głęboką nienawiść ten chowa do Zeusa. - Jak się nazywasz? – zapytał Anthony, mając nadzieję zidentyfikować swojego dręczyciela. Nie będzie mógł zaplanować należytej obrony, dopóki nie pozna swojego przeciwnika. Wątpił, żeby wataha wilków wystarczyła, by poradzić sobie z tym zagrożeniem. Może będzie musiał wezwać posiłki. - Jestem śmiercią, która tropi ciebie i twoje nadnaturalne potomstwo. Myślałeś, że nikogo nie obchodzi, iż Zeus kocha cię ponad to, co zasługujesz? Od nikogo innego nie domagał się, by zapewnił spadkobiercę. Moje własne dziecko umarło, a Zeus nie zrobił nic, by pomóc. Straciłeś zwykłego kochanka, a niebo zagrzmiało od twojej rozpaczy. Gniew zapalił się w Anthony'm, kiedy tylko jeden zwrot utkwił w jego głowie ponad wszystkimi innymi. - Przykro mi z powodu twojej straty, ale dotknij tylko mojego syna albo kogoś z mojej rodziny, a cię zniszczę. Wersja Anthony'ego dotycząca rodziny obejmowała jego syna, partnera alfę i całą watahę wilkołaków, każdego członka, dla którego zabiłby lub umarł. - Nie możesz mnie skrzywdzić, dziecko. – Rozszerzonymi oczami Anthony patrzył jak dym zmienia się w ciało. Człowiek unoszący się przed nim był podobny do ojca Anthony'ego. Jego wygląd był na tyle podobny, że to wysłało dreszcze w dół kręgosłupa Anthony'ego. - Dlaczego nie? Jego uśmiech zatrząsł Anthony'm od kolców strachu. - Ponieważ jestem twoim przeznaczeniem. – Podniósł ręce. Energia zatrzeszczała z koniuszków jego palców sekundy przed tym jak błyskawica wystrzeliła z jego dłoni i uderzyła w Anthony'ego. Krzycząc, Anthony podskoczył na łóżku. Jego oczy oślepły od błysku. - Szz, mam cię. – Znajomy głos Silvera złagodził jego przerażenie, ale nie wytarł pamięci Anthony'ego.
~4~
Silver zawinął swoje silne, ciepłe ramiona wokół Anthony'ego, trzymając go bezpiecznie. Serce Anthony'ego waliło w jego piersi, przestraszone nieznanym biciem. Bał się już wcześniej, ale nigdy do tego poziomu przerażenia. Tylko uspokajający głos i dotyk jego partnera sprowadziły go z powrotem do tego świata. - On nadchodzi – szepnął Anthony, dźwięk był tak miękki i łamiący się, że powinien należeć do kogoś innego. - Kto nadchodzi? – Silver wycisnął pocałunek na czole Anthony'ego. – Szz, to był tylko sen. Nic, o co trzeba się martwić. Nikt cię nie skrzywdzi. Gdyby to była prawda. Anthony przysunął się bliżej, szukając pocieszającego gorąca Silvera i wdychając znajomy zapach domu. Przycisnął policzek do nagiej piersi Silvera, próbując uspokoić swoje przerażenie przez osmozę. - Jeden z potomków Zeusa mnie tropi. Nie znam jego imienia, ale to nie był zwykły sen. Wizja Anthony'ego stała się wyraźna i pokój się wyostrzył. Przechylił głowę na czas, by złapać zmartwioną minę na twarzy Silvera. - Kto? – zapytał Silver. - Nie wiem. – Usiłował przypomnieć sobie każdy szczegół, ale ani razu intruz nie wspomniał swojego imienia. – On może być kimkolwiek z setek ludzi. Dziadek przenosił się z miejsca na miejsce. Silver westchnął. - Zazwyczaj jestem ostatnią osobą, która to mówi, ale sądzę, że musisz wezwać Zeusa. Anthony zadrżał. Kochał Zeusa, ale interakcje z jego dziadkiem nigdy nie były łatwe. Bóg przyczepiał sznurki do każdej prośby i Anthony nie chciał być mu winny żadnej przysługi. - Groził Trinowi.
~5~
Z tego wszystkiego, ta jedna groźba była najgorsza w umyśle Anthony'ego. Wyśle Trina, by zamieszkał z fae zanim pozwoli temu psychopacie kiedykolwiek zbliżyć się do jego syna. Oczy Silvera zapłonęły dzikim światłem, jego wewnętrzne zwierzę wezbrało pod powierzchnią, pragnąc zniszczyć każde niebezpieczeństwo. Wilk broniłby ich młodego aż do śmierci. - Wytropimy go i pokażemy mu błąd w jego rozumowaniu. – Głos Silvera nabrał cichego pomruku, bestia była chętna warczeć na jego wroga. - On jest silniejszy niż ja. – Anthony pochylił głowę na to wyznanie. Nigdy za bardzo nie interesował się swoją magią oprócz sytuacji, kiedy używał jej do zapewnienia bezpieczeństwa watahy. Teraz nawet nie potrafił ochronić tych, których kochał, a to była trudna prawda do przełknięcia. - Co? Jak to jest możliwe? Myślałem, że twoja magia rośnie? – Niepokój zabarwił głos Silvera, a jego piękne oczy spochmurniały. Anthony westchnął. - Tak jest, ale nie dość. Dla ciebie i watahy, jestem silny, ale wśród bogów i półbogów, jestem jak komar, którego oni mogą zgnieść między swoimi palcami. – Mężczyzna, który opanował jego sny, upewnił się, że Anthony pozna swoje niedoskonałości. Silver złapał brodę Anthony'ego między swoje palce. - Nie jesteś komarem, mój słodki partnerze. Jesteś moim światem. Aprobata Silvera tylko jeszcze głębiej wbiła nóż rozpaczy w serce Anthony'ego. - Tak słodki jak jest, ale nadal muszę dowiedzieć się, kto nas tropi. - Ktokolwiek to jest, staniemy naprzeciw niego razem. – Jego warknięcie zwiększyło głęboki tembr głosu Silvera, jakby wilcza połowa chciała wybuchnąć i zabić ich wroga. Anthony mruganiem powstrzymał łzy. Nie miał czasu rozczulać się w autodestrukcyjnych wątpliwościach. Nie zamierzał pozwolić, by coś stało się jego synowi. Wypełniło go zdecydowanie, a z tym determinacja. - Wezwę Zeusa.
~6~
- Nie ma potrzeby. Jestem tu. – Głęboki głos boga zagrzmiał ze ścian, podczas gdy piorun zelektryfikował powietrze i wydzielił zapach ozonu. Silver kichnął. - Ktoś zabija twoje dzieci. – Anthony nawet nie próbował słodzić tematu. Jego dziadek musiał wiedzieć, że coś jest nie w porządku, skoro pojawił się tak szybko po tym jak ledwie wymieniono jego imię. – Wiesz kto? Bóg nabrał kształtów kilka kroków od ich łóżka. Zeus przyciągnął krzesło spod ściany i ustawił je koło łóżka po stronie Anthony'ego. - Myślałem, że będziesz bezpieczny. Ostrzegłem przed nim twojego ojca, a on powiedział, że będzie na ciebie uważał. - Wątpię, żeby ojciec się spodziewał, że zostanę zaatakowany w moich snach. – Anthony przełknął, ponieważ jego gardło wyschło na to wspomnienie. – Ten facet powiedział, że zabije Trina i mnie. Nic nie mówił o tacie. Linie pogłębiły się na twarzy Zeusa. - Zbyt wyraźnie pokazałem moją czułość do ciebie. Niektórzy z pozostałych stali się zazdrośni. Nie sądziłem, że bezpośrednio pójdą za tobą. Myślałem, że trochę poplotkują, a potem wrócą do swoich normalnych żyć. Moje ostrzeżenie, by trzymali się z dala od ciebie, powinno być wystarczające. Ktoś kwestionuje moją władzę. - Kto? – Anthony nie mógł wyobrazić sobie nikogo dostatecznie silnego, kto wyzwałby przywódcę bogów, ale nigdy nie był spragnionym władzy psycholem. - Nie wiem. Dowiem się tego, ale ty musisz podjąć decyzję. Anthony zamarł pod intensywnym spojrzeniem Zeusa. - Jaką decyzję? Nie zostawię mojej rodziny. – Jego żołądek się wzburzył, zmartwiony tym, co dziadek może powiedzieć. Nie mógłby porzucić swoich ukochanych, nawet by ich chronić. Nie ponownie. Nigdy więcej. - Zawsze mówiłem, że ostatecznie osiągniesz swoją boskość. Możesz wybrać, akceptując teraz wszystkie swoje moce i ochronić swoją rodzinę albo… Zeus przerwał. - Albo co? – ponaglił Silver.
~7~
- Możesz przygotować się na śmierć. – Zeus rzucił coś Anthony'emu. Ten instynktownie to złapał. Srebrna kula wielkości piłki baseballowej świeciła wirującym pomarańczem w jego ręce. - Gdy zdecydujesz się, co chcesz zrobić, pomyśl o mnie i rozbij tę kulę. To uruchomi twoją boskość. Wtedy przyjdę i nauczę cię kontrolować magię. Podejmij swoją decyzję i podejmij ją szybko. – Zeus zniknął. - Cholera – przeklął Anthony. Prawie z gniewu rzucił kulą, ale Silver na czas złapał jego nadgarstek. – Jakiś wybór. Anthony nie chciał być bogiem. Do diabła, ledwie teraz radził sobie ze swoimi mocami. Przygnębiony, położył się przy swoim partnerze i kręcił kulą między palcami. - Rozwiążemy tę sytuację – obiecał Silver. – Nikomu nie pozwolę, żeby skrzywdził ciebie czy naszego syna. Walczymy już zbyt długo, by pozwolić jakiemuś dupkowi bogowi o wybujałych ambicjach zabrać nam cokolwiek. Anthony westchnął. Wyczerpanie przesączyło się do jego kości. - Jestem zmęczony walką. I proszę, powiedział to. Spokój i trochę nudy byłyby mile widzianymi towarzyszami. Silver pogłaskał ramię Anthony'ego. - Wiem. Bardzo bym się cieszył, gdyby wszyscy po prostu zostawili nas do cholery w spokoju. Anthony kiwnął głową. - To byłoby fantastyczne. Chciałbym śnił o tym zamiast o jakimś dupku psycholu. - Poradzimy sobie z tym. – Silver pogłaskał głowę Anthony'ego. Stać się bogiem czy umrzeć. Mały wybór.
Tłumaczenie: panda68
~8~
Rozdział 2 Inno przygryzł wargę, wygładził swoje kuchenne białe spodnie, a potem zapukał do drzwi. - Wejść – zawołał Silver. Inno otworzył drzwi i ostrożnie za sobą zamknął. Nienawidził przeszkadzać alfie, ale rozpaczliwie potrzebował rady. Spojrzał na alfę, mierząc odległość zanim ponownie zniżył swoje spojrzenie. Może zrobił błąd przychodząc tutaj. - Odpręż się, Inno. Gryzę tylko Anthony’ego. Staje się drażliwy, gdy uganiam się za innym sparowanymi mężczyznami. Inno się zaśmiał. Nie miał wątpliwości, że Anthony potrafiłby zająć się alfą, gdyby wystawił nawet jeden palec za linię. - Przepraszam, sir. Alfy wprawiają mnie w zdenerwowanie. - Pomyśl o mnie jak o przyjacielu albo starszym bracie. Starszy brat, który mógłby rozerwać gardło, mógł być faktycznie krokiem w górę w dynamice rodzeństwa. - Dziękuję, sir – odparł Inno. Silver westchnął. - Siadaj. Inno opadł na miękkie wyściełane krzesło. Alfa musiał wybierać meble dla wygody. Wtulił się w kosztowną skórę. - Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale potrzebuję rady. – Powtarzał to wciąż i wciąż w swojej głowie, i w końcu zdecydował, że Silver będzie najlepszą osobą do pogadania. - Chodzi o Mikela? Inno kiwnął głową. ~9~
- Tak, on wydaje się być nieszczęśliwy, a ja nie wiem, co mam robić. - Rozmawiałeś z nim? – Silver założył ręce pod brodę, skupiając na Inno całą swoją uwagę. - Próbowałem, ale mówi, że wszystko jest w porządku. - A co mówi ci twoja więź? Inno zmarszczył brwi i ośmielił się spojrzeć na Silvera. - Jaka więź? - Nie dokończyłeś swojej partnerskiej więzi? - Nie. N-nie ugryzłem go. – Inno się zarumienił. - Dlaczego nie? - Nie chciałem go skrzywdzić. I być na górze. – Drugą część powiedział pospiesznie wyrzucając słowa, nie będąc pewnym czy może je w ogóle wypowiedzieć. - I to prawdopodobnie wyczuwasz od swojego partnera. Mikel potrzebuje tej więzi, by być kompletnym. Porozmawiaj z nim. Zapytaj go czy chce to skończyć. Czy twój wilk nie jest niespokojny? Inno westchnął. - Tak. Ale jak wiesz, mój wilk nie jest silny. Mogę łatwo go rozproszyć. Przez ciastka. - Karmisz swojego wilka ciastkami? – Silver się roześmiał. - Nie. Piekę je. Kiedy jestem skoncentrowany na przepisie, wilk idzie spać. Myślę, że on uważa pieczenie za nudne. Silver obszedł biurko, klepiąc Inno po karku, dając mu tym samym kontakt z watahą, jaki potrzebował. - Nie muszę chyba podkreślać jak ważna jest komunikacja ze swoim partnerem. Większość problemów, jakie kiedykolwiek miałem z Anthonym, wynikało z tego, że nie rozmawialiśmy ze sobą. - Naprawdę? – Inno nie mógł sobie wyobrazić, by ta para miała problemy. Wydawali się być tacy stali.
~ 10 ~
- Wierz mi, Inno. Wszystkie pary czasami mają problemy. – Silver ścisnął ramię Inno na pocieszenie. - Dzięki za radę. – Inno nie wiedział, czy będzie potrafił to zrobić, ale doceniał alfę, że poświęcił czas, by z nim pomówić. - Jesteś zawsze mile widziany, Inno – powiedział Silver, kiedy Inno skierował się do drzwi. Inno się uśmiechnął. - Zapamiętam to sobie. - Dobrze, następnym razem przynieś mi ciastka. Mój wilk lubi jej jeść. Inno kiwnął głową. - Tak zrobię.
***
- Dzięki, że zgodziłeś się ze mną spotkać. – Mikel Cruento wśliznął się do boksu naprzeciw swojego przywódcy. Alesandro zmarszczył brwi, niepokój wyrył się na jego twarzy. - Co się dzieje? Zanim Mikel mógł odpowiedzieć, pospieszył do nich kelner by przyjąć ich zamówienie. Alesandro tak działał na ludzi. Emanował mocą z każdego poru i nie miało znaczenia, że jego garnitur prawdopodobnie kosztował tyle samo, co to maleńkie bistro, w którym się właśnie stołowali. - Mogę panom coś podać? – zapytał kelner. Alesandro podniósł menu z napojami. - Weźmiemy butelkę krwistego wina. Mikel, jakie wolisz? Mikel potrząsnął głową.
~ 11 ~
- Obojętnie. – Nie przyszedł do jadłodajni dla wampirów, by pić, przynajmniej dopóki nie zdobędzie swojego własnego partnera. Przyszedł dla towarzystwa. - Weźmiemy rocznik Wegetariańskiego Oregonu. Całe to zdrowe żywienie daje winu miły smak – powiedział Alesandro po chwili przeglądania menu. - Brzmi nieźle – zaakceptował Mikel. Zgodziłby się na wszystko, byle tylko kelner odszedł. - A teraz powiedz mi, o co się tak gorączkujesz – zachęcił Alesandro jak tylko ich serwujący poszedł. Mikel podparł łokcie o stół i zagłębił palce w swoich włosach, szarpiąc za kosmyki, jakby próbował zebrać swoje myśli. - Myślę, że Inno unika ostatecznej więzi. – I proszę, przyznał się do swojego największego niepokoju. Teraz, kiedy słowa wyszły, wydawały się być większe niż kiedykolwiek, przygniatające go swoją wagą. Alesandro zmarszczył brwi. - O czym ty mówisz? - Jesteśmy razem od dwóch miesięcy, a on wciąż mnie nie ugryzł. – Rozpacz wypełniła jego głos. Nie mógł już dłużej dusić w sobie swoich obaw. Rozważał pójście do Silvera, ale to Alesandro zawsze był jego uchem do wysłuchiwania problemów. - Dlaczego go nie zapytasz? - Zapytać o co? Czy zmienił swoje zdanie odnośnie chęci wzięcia mnie na partnera? Brzmi jakoś desperacko i potrzebująco. – Mikel jęknął. – Pieprzyć to, jestem zrozpaczony. Nie mogę go stracić. Równie dobrze mógł przerzucić się na pustynię w samo południe. Może podróż do Arizony byłaby właściwa, skoro nie potrafił wyprostować swojego życia intymnego. Alesandro się roześmiał. - Zmienni nie zmieniają swojego zdania. Tylko śmierć może rozdzielić zmiennego od jego partnera. Mikel jęknął.
~ 12 ~
- Tak właśnie myślałem, ale to może dlatego, że jestem wampirem. Znasz jakieś inne wilczo-wampirze parowanie? Może Inno lepiej poszłoby z wilczym partnerem? – Niepewność gryzła go niczym wilk mięsistą kość. - Nie znam żadnych innych wilczo-wampirzych par, ale mogę powiedzieć, że Inno cię kocha. – Alesandro wzruszył ramionami. – Może nie ma takich samych wilczych instynktów do ugryzienia jak ten urodzony, jako prawdziwy zmienny. On jest nowicjuszem w swojej alternatywnej postaci. - On jest prawdziwym zmiennym. Potrzebuje tylko trochę pomocy, by ożywić swoją genetykę – bronił Mikel Inna. Tylko świadomość, że Alesandro kopnąłby go w tyłek, powstrzymał Mikela od uderzenia pięścią w twarz swojego wampirzego przywódcy za obrażanie jego partnera. Kelner przyniósł ich butelkę krwistego wina i parę kieliszków. Alesandro nie odezwał się, dopóki kelner ponownie nie odszedł. Mikel docenił dyskrecję. Nie chciał, żeby wszyscy wiedzieli o jego sprawie. Alesandro wypił łyk wina, a potem zamruczał na jego smak. - Czy nie powiedziałeś czasem, że Inno nie zmieniał się zbyt często od czasu jak został złapany przez mutanty? - Tak. Silver wciąż próbuje zachęcić go, by poszedł na bieg z watahą. Ja też, ale on jest oporny. Nie sądzę, żeby lubił się zmieniać. – Mikel zadrżał, kiedy wyobraził sobie jak jego kości trzeszczą i zmieniają kształt. – Muszę jednak przyznać, że prawdopodobnie nie zachęcałem go tak bardzo jak powinienem. Lubię trzymać go blisko. Mógł przyznać się Alesandro ze swoją obsesyjną skłonnością. Jego przyjaciel nie osądzi go. Alesandro drapał się po brodzie, rozważając słowa Mikela. - To może być to, co go powstrzymuje. Wie, że nie lubisz jak jest z dala od ciebie. Inno lubi zadowalać. Jeśli wyczuł, że nie lubisz jego wilczej połowy, prawdopodobnie się nie zmieni. W przypadku zatwierdzenia ciebie, raczej nie podąży za impulsami swojego wilka. Może całkowicie nie mieć pojęcia o potrzebie ugryzienia cię. Dlaczego go nie spytasz? Komunikacja jest ważna w każdym parowaniu, obojętnie w jakiej kombinacji. Jeśli nie porozmawiacie, złe rzeczy mogą zostać przyjęte. - To tak dogadujesz się z Calvinem?
~ 13 ~
Alesandro się uśmiechnął. - Tak, ale Calvin jest człowiekiem, więc całkiem łatwo mogę przewidzieć jego problemy. On zazwyczaj martwi się tylko o swoją siostrę i czy jego roboty stolarskie są doskonałe. Nie jest zbyt drogi w utrzymaniu. Miłość w głosie wampirzego przywódcy uspokoiła Mikela. Skoro Alesandro mógł być szczęśliwy w swojej parze, oczywiście Mikel mógł porozmawiać z Inno. - Ja po prostu nie chcę, żeby myślał, że jestem nieszczęśliwy. - Dlaczego nie? Przecież jesteś. Mikel unikał znaczącego spojrzenia Alesandro. - On jest wrażliwy – warknął Mikel. – Dopiero niedawno odnalazł się w swojej pracy i dogadał z watahą. Nie potrzebuje jeszcze, bym zamartwiał go swoimi problemami. Alesandro chwycił ramię Mikela. - Mój przyjacielu. Po to właśnie są partnerzy. Jeśli nie podzielisz się swoimi obawami ze swoim partnerem, będziesz miał większe problemy niż tylko to czy cię ugryzie czy nie. Inno jest twardszy niż go oceniasz. Powierz mu swoje obawy. Porozmawiaj z nim. Mikel kiwnął głową. - Masz rację. Dziękuję za twoją radę. Myślisz, że powinienem porozmawiać ze Silverem i Anthonym? - Myślę, że powinieneś porozmawiać ze swoim partnerem. Jeśli sprawy nie zostaną po niej rozwiązane, szukaj pomocy u innych. Może Silver będzie pomocny w pośredniczeniu wszelkich sporów. Mikel zakręcił tą myślą w swojej głowie. - Masz rację. Pogadam z Inno. - Dobrze. Nie cierpię widzieć cię takim zmartwionym. Długo czekałeś, by znaleźć swoją drugą połówkę. Nie chcesz go stracić przez nieporozumienie. A mówiąc o partnerach, wyjeżdżam z miasta z moim na kilka dni. Obiecałem Calvinowi przejażdżkę wybrzeżem. Właśnie dostałem telefon, zanim się z tobą spotkałem, że mistrz Phoenix Moorhaven przyjeżdża jutro do miasta tuż po tym jak wyjadę. Będę potrzebował ciebie ~ 14 ~
i Inna, byście odbyli z Moor’em i jego partnerem wycieczkę po hotelowych apartamentach dla wampirów. - Po co on tu przyjeżdża? – zapytał Mikel. Wypełniło go podejrzenie. Kiedy inni przywódcy wchodzili na teren, zawsze dzwoniły dzwonki alarmowe. Moorhaven był potężnym wampirem. Gdyby spróbował opanować ich teren, Mikel wątpił, żeby to przeżyli. - Mówi, że jego partner lubi podróżować i szukają miejsc na wakacje. Daj mu bezpłatny pokój i odpowiedz na wszystkie jego pytania. Jeśli będzie wyglądało, jakby węszył wkoło, powiedz mu, że musi zaczekać na mój powrót. Nie podoba mi się to, ale szczerze mówiąc nie mogę odmówić mu wstępu bez wyraźnego powodu. Ma ogromny teren na północy. Nie mogę sobie wyobrazić, żeby chciał naszej przestrzeni. - Mam nadzieję, że nie. - W każdym razie, ty skoncentruj się na swoim partnerze. Ja będę się martwił o Moorhavena. Niech się rozejrzy wkoło i pozwól Inno ich oczarować. Inno może być nieśmiały, ale jest słodkim facetem. Wszystko będzie dobrze. Musisz tylko porozmawiać ze swoim wilkiem. Mikel odstawił kieliszek, żeby Alesandro nie zobaczyło jego trzęsącej się ręki. Myśl, nawet niejasna idea, utraty Inno przerażała go do szpiku kości. - Pomówię z nim. - Dobrze. Opróżnili swoje kieliszki podczas omawiania mniej niestabilnych tematów. Dopiero gdy wrócił do domu, nerwy ponownie zaczęły go zżerać. A co jeśli Inno naprawdę zmienił swoje zdanie? Przemknęła przez niego panika. Jego serce galopowało w piersi niczym dziki ogier wystraszony przez wściekłe psy. Mikel zatrzasnął frontowe drzwi za sobą, a potem natychmiast zatrzymał się na widok swojego partnera na kanapie. Ubrany w biały T-shirt i dżinsy, nagie palce u nóg Inno były podwinięte po siebie, kiedy leżał na plecach i kurczowo trzymał telefon przy swojej piersi. Mina na jego twarzy wysłała niepokój, który w szybkim tempie wzrósł w Mikelu. Podnosząc nogi Inno, wśliznął się pod nie zanim ponownie ułożył swojego kochanka na swoich kolanach. Przebiegł uspokajającą dłonią po łydkach Inno. - Co się stało? ~ 15 ~
Inno westchnął. - Claudia dzwoniła. Mówi, że musi ze mną pogadać. Myślę, że piekarnia ma kłopoty, ale nie chciała nic powiedzieć przez telefon. Chce, żebym przyszedł sam. Nic z tego. Nie ufał Claudii nawet na taką odległość, na jaką mógł ją rzucić, a jeśli miałby taką szansę, z radością zobaczyłby jak daleko. - Jakie problemy? – Mikel próbował utrzymać swój ton obojętnym. Inno znał opinię Mikela o Claudii. Gdyby cała piekarnia wpadła do dziury w ziemi, z Claudią w środku, nie uroniłby łzy. Gdyby nawiązał kontakt z przyjacielem czarodziejem, może nawet mógłby to zorganizować. Z początku nakłaniał Inno, by utrzymywał swoje stosunki z siostrą, ale po bliższym jej poznaniu, zdał sobie sprawę, że to była zła rada. Tyle, że udręka Inno na jego bezwartościową siostrę dotykała Mikela. Wampiry nie były znane ze współczucia. Mikel mógł mieć kilku ludzi, na których mu zależało, ale Inno był gwiazdą, którą prowadziła go przez jego życie. Oczy Inno się zwęziły. - To jest finansowy problem, nie ma szczęścia. Nie zamierzam jej już pomagać. – Inno zacisnął zęby, jego szczęka się napięła. – Straciła prawo do tego typu pomocy przez porwanie. Mikel pocałował Inno w czoło. - Trzymaj się swojego zdania, mój słodki. Możemy jednak pójść i upewnić się czy nie jest w niebezpieczeństwie, a potem wyjść. Inno mógł być wściekły na swoją siostrę i udawać, że go nie obchodzi, ale gdyby cokolwiek jej się stało to złamałoby serce Inno. - Okej. – Inno westchnął jeszcze raz. Jego głęboki smutek pulsował w powietrzu niczym żywa istota, pływając w przestrzeni między nimi. – Chciałbym, żeby sprawy wróciły do takich, jakie były kiedyś. Nigdy bym nie przypuszczał, że ona mnie zaatakuje. Ból w głosie Inno przeciął Mikela. Tylko jego słodki wrażliwy kochanek mógł nadal martwić się o siostrę, nawet po jej zdradzie. Jeszcze jeden powód, dla którego Mikel musiał strzec swojego partnera i upewnić się, że nikt go nie wykorzysta.
~ 16 ~
- Nie rób sobie tego, moja miłości. Nie musisz się z nią widzieć. Ja mogę pójść, jeśli chcesz, i oszczędzę ci smutku. Jeśli potrzebuje biznesowej pomocy, możemy wynająć jej doradcę albo coś. – Nie ma potrzeby rozrywać serce Inno, by zaspokoić jej samolubne potrzeby. Inno przygryzł wargę. - Kusisz mnie, ale ona wciąż jest moją siostrą. Mogę nie bardzo ją lubić w tej chwili, ale wciąż ją kocham. - Oczywiście, że tak. – Miłość była niezasłużona w opinii Mikela, ale wiedział, że Inno troszczy się o swoją siostrę. Nawet zetknięcie się z mutantami nie zniszczyło całkowicie uczuć Inno. Claudia miała wielką nadzieję, że nie wpadnie na Mikela bez Inno, który spełniał rolę bufora. Byłby więcej niż szczęśliwy przywołując ją do porządku za jej zachowanie. Jak do tej pory, Inno nie był na tyle nieostrożny, by zostawić ich samych, ale Mikel wyczekiwał tego dnia. Może mógłby oderwać swojego partnera od jego kłopotów i złagodzić to zmartwione napięcie żłobiące linię między jego oczami. Pocałował Inno, a potem przygryzł jego dolną wargę. Ich miłość zanuciła między nimi, jasna i prawdziwa. Zrobi wszystko, by zachować swojego małego wilka bezpiecznym. Gdyby musiał zaaranżowałby mały wypadek dla siostry Inno – no cóż, nikt nie musiał wiedzieć. Miał moc, by ukrywać małe grzeszki przed jego ukochanym. Inno zamknął oczy zanim powiedział cichym głosem. - Dziękuję, że jesteś tu dla mnie. - Pójdziemy zobaczyć się z nią razem. – Ona skręciłaby miękkie serce Inno w węzeł i przekonała go, by jej pomógł. Mikel musiał chronić swojego partnera przed jego własnym współczuciem, jeśli nic innego. - Ona jest całą rodziną, jaka mi została. – Głos Inno załamał się na końcu, umacniając determinację Mikela do chronienia go. Mikel przyciągnął bliżej zmiennego wilka w swoich ramionach i wycisnął pocałunek na czole Inno. - Masz mnie. Mogę nie być krewnym, ale nikt nigdy nie będzie kochał cię tak jak ja. - Wiem. – Odrobina rozpaczy zniknęła z rysów Inno. – Jak syślisz, ona tylko próbuje zwrócić uwagę, czy myślisz, że naprawdę ma problem? Wiem, że jest
~ 17 ~
rozpieszczona. Do diabła, jestem tym, który ją rozpieścił, ale brzmiała na zdenerwowaną. Mikel uśmiechnął się do swojego kochanego, dobrodusznego partnera. - Nie będziemy wiedzieć, dopóki nie pójdziemy jej sprawdzić. – Gdyby myślał, że wpakowanie w nią pieniędzy sprawi, że wyjedzie, Mikel opróżniłby swoje bankowe konta. – W końcu będzie musiała sama zacząć rozwiązywać swoje własne problemy. - Wiem. – Inno westchnął. Stosunki między Inno i Claudią wciąż miały dziury, na tyle duże, by można przepchnąć przez nie paradę wielkanocną, ale Mikel wiedział, że Inno tęskni za swoją siostrą. Mikel nienawidził łez Inno nieuchronnie płynących po każdym sztucznym spotkaniu z Claudią. Wciąż myślała, że Inno zareagował zbyt mocno na jej zachowanie, odkąd to skończyło się znalezieniem przez niego partnera i możnością przemiany. Inno w końcu zrezygnował z prób wyjaśniania jej, by zrozumiała traumę, jakiej doświadczył z rąk mutantów. Inno spojrzał na Mikela przez swoje rzęsy. - Słyszałem plotki, że jakieś mutanty zamieszkały koło piekarni. Nie chcę, żeby została w to zamieszana. Nie zaszkodzi rzucić okiem, prawda? Jeśli mutanty jej grożą, możemy dać znać Silverowi. Mikel przesunął prawą ręką po włosach Inno. Wilk Inno nigdy nie miał dość głaskania w żadnej z form Inno. Dotyk uspokajał ich obu. Po ostatnim porwaniu Inno, Mikel rozwinął w sobie bezrozumny lęk przed ponownym go utraceniem. - Nie zaszkodzi sprawdzić – zgodził się Mikel. - Będziesz miły, prawda? Nadal jestem na nią wściekły, ale chcę, żebyś się zachowywał, gdy tam pójdziemy. Wy dwoje po prostu się nie rozumiecie. - Dlatego, że ona mnie nienawidzi. – Mikel się uśmiechnął. Może nie powinien był jej mówić, że gdyby nie Inno zabiłby ją bez skrupułów. To mogło sprowadzić ich na złą drogę. Jednak mówił poważnie. Inno potrząsnął głową, jednak nie próbował zaprzeczyć słowom Mikela. - W końcu będzie musiała sobie z tym poradzić. Nie zostawię cię… nigdy.
~ 18 ~
Napięcie zelżało z ramion Mikela. Pocałował policzek Inno. - Nie martw się, mam mnóstwo czasu, by się do mnie przyzwyczaiła. – Na szczęście, jej człowieczy stan oznaczał, że umrze śmiercią naturalną na długo przedtem zanim Mikel zacznie się martwić, że jej obecność będzie zbyt dużym cierniem w jego boku. Inno zawinął prawą rękę wokół pasa Mikela i oparł czoło o bark Mikela. - Nie podoba mi się, że wy dwoje jesteście w niezgodzie. Kocham was oboje i chciałbym, żebyście się porozumieli. - Mamy się dobrze. Claudia i ja rozumiemy się bardzo dobrze. – Może jego uraza nie byłaby taka wielka, gdyby nie pozwoliła mutantom złapać Inno podczas snu, ale odcisk przerażenia pozostał na psychice jego kochanka od tego jednego traumatycznego wydarzenia. Późniejsze porwanie tylko zwiększyło lęki Inno. Mikel nie miał tak wybaczającego ducha jak jego partner. Łagodna dusza Inno dawała mu bardziej ustępliwą naturę i to działało na Mikela, by chronił swojego wilka przed kolejnymi zranieniami, nawet od tych, którzy ponoć go kochali. Claudia myślała, że może okręcić Inno wokół swojego palca, ponieważ Inno ją wychowywał i dbał o nią jak o córkę. Gdyby tak martwiła się o mutanty, może nie powinna dawać im swojego brata. Inno odchylił się. - Znam to spojrzenie. Zostanie zjedzonym przez mutanty nie jest właściwym przeznaczeniem – zrugał go. Mikel wzruszył ramionami. - Mamy różne punkty widzenia. Inno przewrócił oczami, ale uśmiechnął się, tak że Mikel wiedział, iż nie jest w tarapatach. - Ciszę się, że pójdziesz ze mną. Myślałem, że będę musiał się wymknąć, a ty później nakrzyczysz na mnie. Mikel przykrył twarz Inno.
~ 19 ~
- Zawsze możesz być pewny dwóch rzeczy. Po pierwsze, że nigdy nie pozwolę ci dobrowolnie wpaść w niebezpieczeństwo, i po drugie, jeśli wpadniesz w kłopoty, zawsze po ciebie przyjdę. Jedna łza spłynęła po prawym policzku Inno. Mikel starł ją swoim kciukiem. Jego zmienny wilk miał sentymentalną, długą na mile, skłonność i kiedykolwiek Mikel wspominał o swoim oddaniu, zawsze pojawiały się łzy. - Kiedy pojedziemy do Claudii? Mikel potrząsnął głową na swojego niecierpliwego partnera - Możesz poczekasz, dopóki cię nie nakarmię? Wiem, że nie zjadłeś jeszcze porządnego posiłku. Inno nigdy nie jadł dość, jeśli Mikela nie było w pobliżu. Skubał ciasta w pracy, a potem jadł cokolwiek znalazł w lodówce, czekając na powrót Mikela do domu. Życie z niemożnością dostępu do swojego wewnętrznego wilka sprawiało, że miał mniejszy apetyt niż większość zmiennych, ale by jeszcze utrzymać wampira, Inno musiał konsumować więcej mięsa niż człowiek. - Jestem kiepskim partnerem. Nie możesz się pożywić, jeśli ja tego nie zrobię. – Inno podszedł do lodówki. – I proszę, ja tu ględzę o mojej siostrze, a ty prawdopodobnie padasz z głodu. Mikel potrząsnął głową. - Wypiłem trochę krwistego wina z Alesandro. Na razie starczy. Wino nie mogło zastąpić pełnego żywienia, ale to mogło kontrolować głód Mikela, więc nie pożre swojego partnera niczym wygłodniała bestia. Mikel podziwiał zwartą postać swojego partnera, kiedy zmienny wilk krzątał się po kuchni przygotowując sobie befsztyk. Inno lubił gotować swoje mięso trochę dłużej niż większość wilkołaków, bardziej średnio wysmażony niż krwisty z suszonym papryczkami w mieszance przypraw. Mikel zapełniał lodówkę szerokim wyborem mięsa, by Inno zawsze miał coś do jedzenia. Usadowił się na jednym z wysokich stołków, obserwując łatwość, z jaką Inno poruszał się po kuchni. Miał kuchnię, ponieważ była już w tym miejscu. Na pewno nigdy nie znalazłby wykorzystania dla żadnej z nich zanim zjawił się Inno. Wampiry mogły jeść jedzenie, ale po co się kłopotać, gdy krew była bardziej wygodna. Prawie kupił jedno z tych nowych mieszkań dla wampirów z podwójnie wzmocnionymi ~ 20 ~
oknami i bez części jadalnej, ale nie podobała mu się sterylność tych budynków. Teraz, z Inno, cieszył się, że się temu oparł. W każdym razie musiał się przenieść. - Nie musisz mi się przyglądać jak gotuję. Możesz iść robić coś innego – skarcił go Inno. - Dlaczego miałbym chcieć pozbawiać się jednego ze moich ulubionych widoków, by oglądać robiącą wodę z mózgu telewizję. Wierz mi, kochany, jesteś główną atrakcją mojej nocy. Skóra Inno nabrała różowej barwy. - Dzięki. Mikel uśmiechnął się na zażenowanie swojego kochanka. Inno nigdy nie wierzył w pochlebstwa Mikela. Cokolwiek, bóg albo bogini zaplanowali dla niewinnych zmiennych, strzegli Inno tej nocy, kiedy się spotkali. Inaczej, Inno zostałby rozerwany przez polujące na niego mutanty i Mikel nigdy nie znalazłby swojego partnera duszy. - Alesandro poprosił mnie, bym ugościł wampirzego mistrza, gdy on będzie poza miastem z Calvinem. - Och, lubię poznawać nowych ludzi. – Inno ożywił się wyczekująco jak szczenię czekające na przyjemność. Cholera, on jest zachwycający. - Phoenix Moorhaven to nie dokładnie ludzie. On jest jednym z najpotężniejszych wampirów w Stanach Zjednoczonych. Alesandro powiedziało mi, że Moorhaven jest zainteresowany naszymi pokojami wakacyjnymi w hotelu. Odkąd powiedzieliśmy Anthony'emu, że poradzimy sobie z każdym wampirzym klientem, zgodziłem się oprowadzić go tym razem. Przyjeżdża ze swoim partnerem. - Czy jego partnerem jest wampir? Mikel zmarszczył brwi. - Nie wiem. – To prawdopodobnie byłaby dobra informacja. Gdyby nie był tak zajęty swoimi obawami o Inno, mógłby pomyśleć i zapytać. - Dowiemy się tego wkrótce. Kiedy mamy się z nim spotkać? – Inno odwrócił się, by przerzucić swój befsztyk zanim ponownie poświęcił Mikelowi swoją uwagę.
~ 21 ~
- Jutro o siódmej. Alesandro nie sądzi, by Moorhaven przyjechał tu sprawiać kłopoty, ale musimy mieć na niego oko. Jeśli jego partner powie coś o przeprowadzce tutaj, daj mi znać. - Okej, dam. Czy na coś jeszcze powinienem mieć oko? Nigdy jeszcze nie spotkałem wampira, poza tobą czy Alesandro. Mikel zanotował sobie w pamięci, by przedstawić Inno wkoło. Nie spędzali zbyt dużo czasu z innymi ludźmi, ich sparowanie się było zbyt świeże, by wpuścić innych do ich ograniczonego świata. - Nie pozwól Moorhavenowi pić z siebie. Będę musiał go zabić i sprawić, żeby wyglądało to na wypadek. Inno odłożył łopatkę i skrzyżował ramiona. - Naprawdę myślisz, że pozwoliłbym komuś innemu pić ze mnie? - Nie, przepraszam. Wiesz, że wampiry stają się zaborcze, i nie możemy nic na to poradzić. – W głębi duszy wiedział, że Inno nie pozwoliłby nikomu innemu się dotknąć, ale to nie powstrzyma Mikela od chęci złamania karku każdemu, kto zbyt długo wpatruje się w jego ukochanego. - Tak jak wilki – przypomniał mu Inno, błyskając swoimi siekaczami. Skoro wilki są tak zaborcze, dlaczego nie został zatwierdzony? Pytanie zawisło na ustach Mikela, ale nie mógł zapytać. Czy dlatego, że to Inno nie był pewny, czy raczej jego wilk odmawiał? Gdyby naprawdę łaknął Mikela, jako partnera, czy Inno nie powinien go ugryźć i dokończyć ich więzi? Rady Alesandro wyparowały, kiedy zostały skonfrontowane z rzeczywistą rozmową z jego partnerem. - Wszystko w porządku, Mikel? – Inno zmarszczył brwi i pochylił się na blatem wyspy kuchennej, by położyć rękę na ramieniu Mikela. - Tak, przepraszam. – Otrząsnął się ze swojego transu. – Skończ gotować sobie ten smaczny posiłek, a potem się przebierzemy i zobaczymy z twoją siostrą. Możemy pomartwić się o naszego nowego wampirzego przyjaciela jutro. - Skąd wiesz, czy zostanie przyjacielem? – zapytał Inno. - Jeśli nie, zabijemy go, więc nie będzie mógł być wrogiem na naszych tyłach. – Mikel nie pozwoli, by kolejni wrogowie byli zagrożeniem dla jego partnera. Mieli ich dość bez gróźb wampira. ~ 22 ~
Oczy Inno się powiększyły. - To nie jest chyba twój złoty środek, prawda? - Wampiry nie robią nic pomiędzy. Skończ przygotowywać swoje jedzenie. – Nie mieli dużo czasu, a Inno potrzebował kalorii. Gadali, gdy Inno jadł. Potem, rozebrali się i położyli na łóżku, a Mikel usadowił się obok Inno. Wolał intymność typu skóra od skóry podczas żywienia się, bez jakichkolwiek niepotrzebnych warstw między nimi. Przez lata, Mikel pił z różnorodnych ludzi, ale nikt nie smakował lepiej niż jego partner. Ostrożny nie wziąć zbyt wiele, Mikel chłeptał przy przebitych śladach, jakie zostawiły po sobie jego zęby. Szyja Inno zaczęła leczyć się przed oczami Mikela, ale przyglądał się uważnie, dopóki Inno nie miał już żadnych śladów po ugryzieniu Mikela. Nie lubił zostawiać stałych znaków, niczego, co mogłoby wskazywać, że Inno żywił wampira. Zbyt wielu myśliwych mogło wykorzystać Inno, jako sposobu na dojście do Mikela, jeśli by myśleli, że Inno jest żywicielem. Poruszanie się ich nagich ciał wyciągnęło jęk z piersi Mikela. - Nigdy nie będę miał cię dość. Smakowanie, dotykanie i słyszenie głosu jego partnera było wszystkim najlepszym w życiu Mikela. Pogłaskał jedwabiste włosy Inno, delektując się fakturą kosmyków między swoimi palcami. Kontrast gładkich kosmyków do jego szorstkiej skóry fascynował go. Wtulił nos w zgięcie szyi Inno i się zaciągnął. Już nie identyfikował wrodzonych zapachów siebie i Inno, jako oddzielnych aromatów. Splotły się razem w jeden zasadniczego zapach. Mój. Żądna krwi zwierzęca strona Mikela ustatkowała się po znalezieniu partnera. Już dłużej nie pożądał przeciętnego człowieka na chodniku. Zamiast tego, delektował się swoim związkiem z Inno. Mały zmienny wilk trzymał cały świat Mikela zamknięty w jednej szczupłej, czasami futrzanej, ręce. Inno potarł swoim policzkiem o Mikela, rozcierając na nim swój zapach. Długie westchnienie uszło ze zmiennego. - Jestem zadowolony. I również cię potrzebuję.
~ 23 ~
Mikel przełknął mocno. Czy Inno potrzebował go tylko z powodu swojej partnerskiej więzi, czy też były głębsze nici uczucia zawinięte wokół nich? Szczęśliwa mina Inno złagodziła niepokój rosnący w sercu Mikela. Kiedy stał się tak ckliwy, że uśmiech drugiego mężczyzny tworzył albo psuł jego dzień? Mikel pieścił erekcję Inno, przesuwając ręką w górę i w dół po twardym członku. - Potrzebuję cię – szepnął przy gardle Inno. - Wiem – odpowiedział Inno. Jego oczy skrzyły się, przekorny blask był zapraszającym znakiem. - Czujesz się zadziornie, prawda? – Mikel pozwolił swoim siekaczom zsunąć się w dół szyi swojego kochanka, wywołując u Inno oczekiwanie na kolejne ugryzienie. Nie zrobiłby tego, już napił się wystarczającą ilość, ale wiedział, że ta groźba podniesie seksualny głód Inno. Inno nigdy nie działał jak agresor, ale ich seks był bardziej intensywny, kiedy Mikel wabił wilka do odrobiny zabawy. Oczy Inno świeciły złotem. Tak. Gdyby tylko mógł wydobyć bardziej agresywną połowę wilka, by go ugryzł. Mikel próbował odgonić to od siebie, jako mało ważne, ale nie mógł pozbyć się tej męczącej wątpliwości w swoim umyśle, że wilk Inno nie akceptował go także, jako człowieka. - Coś nie tak? – zapytał Inno. - Nic, kochanie. – Pocałował Inno, mając nadzieję rozproszyć ich obu od jego przygnębiających myśli. Nagle zadzwonił telefon Inno. Jęknął, gdy spojrzał na ekran. - Claudia. - Może trochę poczekać. – Mikel złapał nawilżacz ze stolika i wylał trochę na dłoń. – Nie zamierzam stąd wychodzić, dopóki się tobą nie zajmę. Zawinął nawilżoną rękę wokół ich erekcji, ściskając je razem. - O cholera, jesteś gorący – jęknął Mikel. - Zmienny, pamiętasz. – Inno uśmiechnął się kpiąco. Mikel pocałował Inno, wsuwając język między miękkie wargi Inno. ~ 24 ~
Mój. Nieważne ile razy się kochali, ten fakt wciąż przynosił mu radość. Inno zawsze będzie jego, zatwierdzony czy nie. - Mocniej – warknął Inno. - Cierpliwości, kochanie – zamruczał Mikel. - Teraz! Wybuchł śmiechem. Ściskał i pompował swojego partnera do skończenia, uśmiechając się na wycie, które wybuchło z ust Inno, kiedy doszedł. - Lepiej? – zapytał Mikel. - Tak. – Zadowolony dźwięk wylał się z jego kochanka. Mikel puścił wyczerpanego fiuta swojego partnera kolegi i chwycił swojego własnego. - Nie, ja się tym zajmę. – Inno wysunął się spod Mikela, a potem opuścił w dół, by połknąć Mikela aż do korzenia. - O, tak, mój kochany – wypaplał Mikel między chaotycznymi chrząknięciami. – Dochodzę. Inno ssał mocniej, dopóki Mikel nie wykrzyknął i wlał swoje nasienie do gardła Inno. Usuwając usta z Mikela, Inno się uśmiechnął. - Teraz już nie jesteś taki zadowolony z siebie, co? - Nie, na pewno mi pokazałeś, gdzie jest moje miejsce, ukochany. Inno się roześmiał. - Nagi i pode mną? Mikel kiwnął głową. - Najlepsze miejsce. Telefon Inno zadzwonił jeszcze raz. Zmienny wilk zgromił urządzenie spojrzeniem. - Lepiej już jedźmy. Ona nie odpuści.
~ 25 ~
- Tak, tak. Weźmy szybki prysznic. Inaczej, zapach twojego wytrysku wywoła u mnie erekcję, a nie sądzę, żebyśmy chcieli dać Claudii błędny sygnał. - Z pewnością nie – warknął Inno. Mikel wstał i podciągnął Inno z łóżka za sobą. Złożył namiętny pocałunek na wargach Inno. - Szybki prysznic, a potem jedziemy. - Racja, prysznic. – Inno przeciągnął pożądliwym spojrzeniem po nagim ciele Mikela. Mikel trzepnął Inno w tyłek. - Zachowuj się, szczeniaczku, albo nigdy nie dojedziemy do twojej siostry, a skoro jest taka wytrwała, prawdopodobnie nas wytropi. Inno zmarszczył czoło. - Taa, prawdopodobnie. Wzięli szybki prysznic zanim narzucili jakiś swobodny strój i skierowali się do Claudii.
Tłumaczenie: panda68
~ 26 ~
Rozdział 3 Okna piekarni były ciemne, ale nie przywiązywali do nich uwagi, tylko podążyli ceglanym przejściem wkoło na tyły, by dostać się do mieszkania nad nią. Zimne powietrze wirowało wokół Inno, gdy szedł za Mikelem. Tylko trzy godziny zostały do wschodu słońca, więc musieli się pospieszyć. Zabrali swojego kierowcę Horacego i limuzynę z zaciemnionymi oknami w razie, gdyby znaleźli się zbyt blisko tego czasu. Nie szkodziło, że Horacy był wyszkolonym wojownikiem i mógł zapewnić w razie konieczności wsparcie. Inno powąchał, ale nie zwietrzył żadnych mutantów. - Czujesz coś? – zapytał Mikel. - Nie, ale nie mam zbyt dobrego nosa. – Ani super siły, ani potężnego wilka. Inno dość mocno zawodził we wszystkich kategoriach super zmiennych. Jednak, Mikelowi nigdy nie wydawało się to przeszkadzać. Mikel się zatrzymał, by zawinąć ramię wokół Inno. - Chodźmy, partnerze, nie możemy się guzdrać. - Kto jeszcze używa tego słowa? – zapytał Inno. - Wszystkie odpowiednio wykształcone wampiry. A teraz chodźmy zobaczyć, co ta suka chce. Inno przewrócił oczami. - Nie zaczynaj. Nawet jeszcze jej nie zobaczyłeś. - Wątpię, żeby przeszła przeszczep osobowości odkąd ostatnim razem się spotkaliśmy. - Bądź miły. – Inno szarpnął się przy Mikelu, bez przekonania. - Będę, jeśli ona będzie.
~ 27 ~
Inno miał małą nadzieję na takie zdarzenie. Mikel poprowadził do chybotliwych schodów z tyłu piekarni. Inno przedtem dzielił przestrzeń z Claudią, ale teraz mieszkała sama. Mikel zapukał do drzwi. Musiała na nich czekać albo słyszała jak nadchodzili, ponieważ jak tylko Mikel uderzył w drzwi dwa razy, Claudia błyskawicznie otworzyła drzwi. Łzy smugami płynęły po jej twarzy, jej włosy stały na wszystkie strony, a ubranie było pokryte śladami mąki okurzającymi ich przód. - Przyszedłeś – szepnęła. Rzuciła spojrzeniem przez swoje ramię. - Powiedziałem, że przyjdę – powiedział Inno, marszcząc brwi. – Co się stało? - Nic, absolutnie nic. Wejdź. Po prostu tęskniłam za tobą. – Claudia poddała się impulsowi i rzuciła się na Inno, trzymając go mocno i szlochając. – Przepraszam, bardzo przepraszam. Po raz pierwszy, brzmiała jak pełna skruchy dla swoich czynów. Odrobina małej dziewczynki, za jaką tęsknił, podeszła do powierzchni, by zatopić go we wspomnieniach. Wyglądała na większą niż, kiedy ostatni raz ją przytulał, i miał nadzieję, że nie stała się obżartuską jedzącą ze stresu z powodu prowadzenia własnego biznesu. Nigdy by sobie nie wybaczyła, gdyby straciła swoją fantastyczną figurę. Mikel łagodnie wyciągnął Inno z ramion Claudii zanim mogła utopić go w jej łzach. - W porządku, Claudio – powiedział Inno. Chciałby mieć pod ręką chusteczkę albo coś, ponieważ Claudia nie była ładną płaczką. - Nie, nie jest w porządku. Nic już nie będzie w porządku – odparła Claudia. - Po co do mnie zadzwoniłaś? – Inno zaczynał być zaniepokojony zachowaniem swojej siostry. Claudia pociągnęła nosem, a potem się obróciła i weszła do salonu. Inno wymienił zdziwione spojrzenia z Mikelem, ale obaj wzruszyli ramionami i podążyli za nią. Na widok tego, kto stał w salonie Claudii, Inno obnażył swoje zęby, a niskie gniewne warknięcie podniosło się w jego piersi. Koniuszki palców mrowiły od ukłuć pazurów pod jego skórą. Wypatroszy to zagrożenie. - Cześć, Inno – powiedział mutant. - Adan, co ty tu robisz?
~ 28 ~
- Znasz go? – zapytał Mikel, podchodząc, by stanąć obok Inno. - Był w laboratorium. To on był tym, który podał mi środek usypiający – wyjaśnił Inno. - Ponieważ zawsze byłeś gównem i próbowałeś mnie pogryźć – warknął Adan. - Czy to dziwne, że nie lubię ludzi, którzy mnie kłują – odwarknął Inno. - Co tu robisz? – zapytał Mikel. - On jest moim byłym chłopakiem. On jest tym, który przekonał mnie, bym pozwoliła im cię zabrać – przyznała się Claudia. Po całym tym czasie, Inno nigdy nie przyszło do głowy, by zastanowić się jak Claudia skontaktowała się z mutantami. - Chodziłaś z mutantem? – spytał Mikel. Claudia potrząsnęła głową. - Wtedy nie był mutantem. Powiedział, że mogą zmienić Inno w wilka. Adan spiorunował wzrokiem Inno. - I w taki sposób dziękujesz swojej siostrze. - Uśpiła mnie i pozwoliła porwać! – wykrzyknął Inno. - Ale teraz możesz być w pełni zmiennym – oznajmił Adan. – To nie był błąd, że nie dostałeś pełnej dawki. Kiedy Korl zrobił to mnie, upewniłem się, żebyś nie dostał całej dozy. - Czego chcesz? Podziękowań? Wolałbym raczej zostać w połowie wilkiem niż być złapanym i na łasce tego psychopaty! - Łamiesz swojej siostrze serce. Przestań być samolubnym łajdakiem i bądź znowu dobrym bratem – zganił go Adan. - Dosyć, skończyłem. – Skierował się do drzwi. Nie potrzebował wysłuchiwać tych bzdur. Odgłos kroków Mikela podążał za nim. - Czekaj, gdzie idziesz? – zawołała Claudia. Inno okręcił się na pięcie, by stanąć naprzeciw siostry.
~ 29 ~
- Mam dość tej dyskusji. Próbuję iść dalej. Naciskanie na mnie nie sprawi, że sprawy staną się takie jak były przedtem. Straciłaś moje zaufanie. Jak tylko odwrócił się do drzwi, Claudia wykrzyknęła jedyną rzecz, jaka sprawiła, że się zatrzymał. - Jestem w ciąży! Inno zamarł, jego palce zacisnęły się na gałce drzwi, zginając się i rozchylając z głębokim pragnieniem przekręcenia jej, by otworzyć i wybiegnąć na zewnątrz. Jego wilk warknął swoje niezadowolenie. Wzdychając, puścił gałkę i wrócił do salonu. - Jak długo? - Cztery miesiące. Jej luźna koszula ukrywała więcej niż podejrzewał. - Czyje to dziecko? - Moje! – burknął Adan. - Adana – potwierdziła Claudia, wskazując na mutanta. - Przed czy po tym jak został zmieniony? – Inno nie chciał wyobrażać sobie, że jego siostra uprawiała seks, a jeszcze mniej nie chciał wyobrażać sobie, jakie będzie dziecko mutanta. Odraza na twarzy Claudii omal nie sprawiła, że się uśmiechnął. - Przed. - Czego chcesz ode mnie, Claudio? – zapytał Inno. – Dałem ci wszystko, co mogłem, a ty przekazałeś mnie w ręce psychopatycznego naukowca. - Nie jesteś trochę melodramatyczny? – zapytał Adan. Jego głęboki głos zawibrował dudniąco przez pokój. Kilka minut zabrało Inno rozszyfrowanie tego, co powiedział. Mikel warknął i rzucił się na mutanta. Na szczęście Inno stał wystarczająco blisko, by powstrzymać swojego partnera.
~ 30 ~
- On prawie umarł, ponieważ próbował zrobić dobrą rzecz i uratować zmiennych przed twoim losem. Więc nie mów mu, że jest melodramatyczny, ty niewdzięczny dupku – wykrzyknął Mikel. - Mikel, partnerze, jest w porządku. Ja tylko dałem formułę Silverowi. Nie ja ją rozpracowałem. – Nie wspominając o tym, że nie dbał o opinię jednego idioty. - Bez tej formuły, nie wynaleźliby antidotum – odparował Mikel, ani na moment nie spuszczając wzroku z mutanta. Wiedział, że gdyby dostał choćby pół sekundy, Mikel przeskoczyłby niski stolik i złamał szyję mutanta. Ostatnio dopracowali antidotum na formułę mutantów, więc wilki mogły być odmienione z powrotem. - Dlatego cię potrzebujemy – powiedziała Claudia. – Jeśli nie dla mnie, to czy mógłbyś to zrobić dla mojego dziecka? Nie chcę, żeby tatusiem mojego dziecka był mutant. Proszę, Inno! - Jak się wplątałeś w związek z nimi? – Inno zapytał Adana. Nie miał zamiaru pomagać komuś, kto od samego początku mógł być odpowiedzialny za mutacje. - Po prostu byłem niewinnym wilkiem chcącym zarobić kilka dolców rekrutując ludzi do medycznego eksperymentu. Większość ludzi nie musiała być porywana w środku nocy. Przeważająca większość mutantów to byli ludzie, którzy weszli w to dobrowolnie. - To bzdura – oświadczył Mikel. – Znam całe watahy wilków, które zostały wytępione dla twojej małej robótki. - Nic o tym nie wiem – zaprzeczył Adan. Inno usłyszał kłamstwo w jego głosie. Adan wiedział dużo więcej niż chciał się przyznać. - Proszę, Inno. – Claudia złożyła razem ręce w błagalnym geście. – Jeśli to zrobisz, już nie będę zawracała ci głowy. Serce Inno zabolało. Porzucała go tak łatwo. Porażka usiadła na jego ramionach niczym ciężkie brzemię. - Jeśli tego chcesz, porozmawiam z Anthonym.
~ 31 ~
- Nie z Silverem? – zapytał Adan. Inno nie ufał światłu w oczach Adana. Coś się Inno nie podobało, mutant coś szykował. - Silver przewodzi sforze, ale to Anthony jest odpowiedzialny za lekarstwo. – Inno nie wiedział, dlaczego tak podzielili się pracą, i na pewno nie myślał, żeby w jego gestii było o to pytać. - Dziękuję. – Claudia ruszyła do przodu, ale tym razem Mikel poruszył się, by ją zablokować. - Nie dotykaj go. – Mikel przyszpilił Claudię i Adana stalowym spojrzeniem. Przygnębiony, Inno odwrócił się, by wyjść, i tym razem udało mu się wyjść przez drzwi. Nie odezwał się, dopóki nie znaleźli się w samochodzie. - Myślę, że wiem, na czym stoję. – Nie mógł schować smutku w swoim głosie. - Obok mnie, mój słodki wilku. Zawsze stoisz obok mnie. Jeśli ona nie widzi tego, co dla niej zrobiłeś, w takim razie zasługuje na to, by stracić najlepszą rzecz w swoim życiu. Inno z wysiłkiem uśmiechnął się do swojego partnera. - Przynamniej mam ciebie. - Nigdy w to nie wątp. – Mikel pocałował Inno, ujawniając swoją miłość przez dotyk. – Jedźmy do domu, żebym mógł ci pokazać jak bardzo się cieszę, że jestem twoim partnerem. Inno kiwnął głową. - Okej. – Jego pożądanie zbyt słabo paliło się w tej chwili, było za bardzo zdławione, by odpowiedzieć jak należy na zaproszenie jego partnera. Mikel poklepał go po nodze. - Przejdziemy przez to. - Tak, zrobimy to. – Inno uchwycił się tego my. Musiał pamiętać, że nie jest sam. Jego wilk zwinął się w kłębek w jego wnętrzu, spokojny przy obecności ich partnera. Wilk odrzucił Claudię, jako niegodną ich uwagi. Inno pragnął, by równie łatwo mógł zrobić to samo.
~ 32 ~
Inno nic nie mówił, kiedy jechali z powrotem do domu Mikela. Nadal nie uważał tego miejsca za swoje, bardziej ze swojej winy niż czegokolwiek, co Mikel powiedział czy zrobił. Zaczęło się dziwne mrowienie na jego skórze, jakby jego ciało nie było wystarczająco duże, by pomieścić całą tę energię bulgoczącą pod powierzchnią. Zobaczenie Claudii w ramionach mutanta coś w nim zmieniło. Mała dziewczynka, którą zawsze kochał, zmieniła się w kobietę mającą mieć własne dziecko. - Zastanawiam się czy poszła do lekarza. - I oto mężczyzna, w którym się zakochałem – powiedział Mikel. Inno zmarszczył brwi. - O czym ty mówisz? - Wiedziałem, że już niedługo zaczniesz się o nią martwić, ale nie możesz stracić z oczu jej zdrady, nawet jeśli teraz zostanie mamą. - Nie stracę. – Dziura wydrążona w jego duszy, zawsze będzie pamiętała uczynki Claudii, długo po tym jak jego umysł szukał lepszego wyjaśnienia. – Dzięki za pójście ze mną. Mikel uśmiechnął się do Inno. - W każdej chwili. Inno się roześmiał. Odgłos ulgi dla jego zestresowanych nerwów. - Nie czuję się zbyt dobrze. - Jesteś przybity po zdradzie swojej siostry i martwisz się o jej chłopaka dupka oraz nienarodzone dziecko. Przy odrobinie miłości i uwagi, wkrótce dojdziesz do siebie. Mikel brzmiał dużo bardziej pozytywnie niż czuł się Inno. Potarł swoje ramiona, próbując przywrócić ciepło do swojego ciała. Wątpił, żeby to roztopiło lód w jego duszy. - Wybaczę jej. Muszę. To tylko zajmie trochę czasu. Lata miłości i opieki nie znikną po jednym uczynku. - Wiem. Weź tyle czasu, ile potrzebujesz. Mogę przestać się wtrącać, jeśli to pomoże. Umówiłbym się z lekarzem, żeby ją obejrzał, i sprawdził jak daleko jest w ciąży.
~ 33 ~
Inno kiwnął głową. - Dobrze, okej. Chcę, żeby ona i jej dziecko miały opiekę. Nie wiem jak daleki ma termin, skoro dziecko jest pół wilkiem. Nigdy nie myślałem, by zadawać rodzicom tego typu pytania. - Nie martw się, zajmę się tym. Oczywiście, że tak. Mikel był przerażająco skuteczny w załatwianiu podobnych spraw. Limuzyna zatrzymała się tuż przed ich drzwiami frontowymi. Dwa kroki do środka domu, Mikel zatrzasnął drzwi, a potem obrócił Inno i przycisnął go do ściany. - Nigdy nie zapominaj, że jesteś mój, a ja zrobię wszystko, żeby cię uszczęśliwić. Inno nie mógł powstrzymać smutnego uśmiechu wyginającego jego wargi. - Nie możesz sprawić, żeby ktoś był szczęśliwy, Mikel. - Mogę zrobić, co w mojej mocy. – Usta Mikela opadły na Inno, wepchnął kolano między nogi Inno, przyciskając je do jego jąder. - O, pieprzę. – Inno odchylił do tyłu głowę, jego wilk przewrócił się pod jego bardziej dominującym partnerem. - Oferujesz siebie tak ślicznie, mój słodki – powiedział Mikel. Liznął szyję Inno zanim wbił głęboko swoje siekacze. Inno jęknął. Ugryzienie Mikela zawsze wprawiało jego hormony na najwyższe obroty i, niech to szlag, jeśli wampir tego nie wiedział. Jego fiut stwardniał i przycisnął się do nogi Mikela. - Pieprz mnie. - Oh, planuję to – przyrzekł Mikel podnosząc usta i zamykając ukłucia. Oblizał swoje wargi, a jego oczy płonęły niesamowitym światłem. Drapieżnik. Wilk Inno zajęczał, zachwycony byciem tym, który dostarcza pożywienie dla tak wspaniałej istoty. Gdyby Mikel były wilkiem, dorównywałby Silverowi, jako alfa. - Partner – szepnął Inno. - Zawsze. – Mikel ściągnął swoją koszulę, a potem zerwał z Inno z większą siłą niż to było konieczne. – Nigdy nie będę miał cię dość. Chcę cię pochłonąć i zatrzymać
~ 34 ~
przyklejonego do mojego boku, żebym wiedział, że zawsze jesteś bezpieczny od zranienia. - To może stać się niewygodne. – Inno nie mógł się oprzeć, by to powiedzieć. - Nie dla mnie. – Mikel cofnął się, a potem złapał Inno w pasie i przerzucił go przez ramię. – Muszę być w tobie. Inno kiwnął głową. Pragnął być ze swoim partnerem każdym włóknem swojego jestestwa. Podróż od frontu domu do ich sypialni zabrała mniej czasu niż kiedykolwiek przedtem. Plecy Inno uderzyły o prześcieradła tylko sekundy wcześniej zanim Mikel pozbawił ich obu butów i pozostałej odzieży, aż nic nie pozostało między nimi. - Jestem cały twój, Mikel – stwierdził Inno, kiedy Mikel tylko stał i wpatrywał się w niego. - Wiem. – Mikel przesunął jednym palcem w dół nogi Inno od kolana do kostki. – Właśnie podziwiam moją nagrodę. - Możesz lepiej podziwiać z bliska i osobiście. – Wilk Inno nie lubił dystansu między nimi. Jego zwierzę było łasą na dotyk istotą, która preferowała pełny cielesny skóra-do-skóry kontakt. - Czujesz się potrzebujący? – zamruczał Mikel, kiedy wczołgał się na łóżko i umieścił swoje kolana po każdej stronie ciała Inno aż ich erekcje otarły się o siebie. Inno sapnął. Wygiął plecy, próbując zwiększyć kontakt między nimi. - Cierpliwości, mój kochany. - Nie. Skończyłem z cierpliwością, czas na seks – warknął Inno. Serce go bolało, ale wiedział, że jego partner może sprawić, by na chwilę o wszystkim zapomniał. Inno sapnął, kiedy siekacze Mikela jeszcze raz przekłuły jego szyję. Jego erekcja stwardniała, a jego wilk szczeknął z radości. Dostarczanie pożywienia swojemu partnerowi łagodziło lęki Inno o niedoskonałości. Nie miał zbyt dużo do zaoferowania w ich parze, ale to mógł zrobić. Mikel podniósł usta i mlasnął przy ranie. - Jesteś moim towarzyszem i moją miłością, nigdy nie niedoceniaj znaczenia, jakie masz w moim życiu. - Kocham cię – powiedział Inno, jego głos niepewny. ~ 35 ~
- Wiem. – Mikel się uśmiechnął. – Weź nawilżacz i się przygotuj. Jestem w nastroju do oglądania. Inno się zarumienił. Nieważne, ile razy uprawiali seks, wciąż trudno było mu się przyzwyczaić do otwartości Mikela w jego seksualności. Może po tym jak spędzą razem dekadę albo dwie, przezwycięży swoją nieśmiałość. Przewrócił butelkę, ale jego szybki refleks pozwolił mu złapać ją wcześniej nim spadnie na podłogę. - Prawie ją zgubiłeś – droczył się Mikel. - Ale tak się nie stało. – Inno otworzył z trzaskiem nakrętkę nawilżacza i wycisnął trochę na dwa palce swojej prawej ręki, a potem rzucił pojemnik na łóżko. Bez wahania, wcisnął je do swojej dziurki. Po miesiącach z Mikelem, poznał najlepszy sposób na szybkie rozluźnienie się i kiedy był odprężony, ten proces zajmował mało czasu. - Nie zrób sobie krzywdy – mruknął Mikel. - Nie zrobię. – Łagodnie otwierał swoją dziurkę i zadbał, by się nie spieszyć, dopóki oczy Mikela nie zaczęły ponownie płonąć. – Jakiś problem, kochany? Mikel błysnął na niego siekaczami. - Kusisz bestię. - Naprawdę? – Inno cieszył się dreszczem drażnienia się z kochankiem. Miał niewiele momentów w swoim życiu, kiedy mógł się odprężyć i być sobą. - Moja kolej! – warknął Mikel. Inno wyciągnął palce, kiedy Mikel pochwycił nawilżacz i wylał szczodrą ilość na swoją erekcję. Podnosząc łydki Inno do swoich ramion, Mikel wsuwał się do środka w powolnym ruchu. - Mikel – zajęczał Inno. - A teraz, kto jest dręczony? – zapytał Mikel. Jego pełen zębów uśmiech błyszczał w przyćmionym świetle. - Ja, więc wypieprz mnie jak należy, partnerze – zażądał Inno. - Niegrzeczny wilk, przypomnij mi, żebym później dał ci klapsa. ~ 36 ~
Inno prychnął. - Taa, dopiszę to do mojej listy spraw do zrobienia. Mikel pchał do środka, w wolnym niewzruszonym tempie. Inno wygiął plecy, by wsunąć Mikela szybciej, ale jego partner złapał jego biodra. - O, nie. Nigdzie nie pójdziesz. - Daj spokój, Mikel, pieprz mnie. Mikel złożył Inno w pół, by wziąć pocałunek, przyciskając ich wargi razem w zmysłowym spotkaniu, które zostawiło Inno zadyszanym. - Jak sobie życzysz. Inno złapał za prześcieradła i trzymał się, kiedy Mikel pieprzył go jak mężczyzna zdeterminowany wycisnąć każdą kroplę przyjemności ze swojego partnera. Raz za razem, Mikel wbijał się w Inno, jego biodra poruszały się tam i z powrotem. Inno złapał się wezgłowia, by zapobiec wstrząśnieniu mózgu. - Mikel, pieprz, Mikel, zaraz dojdę! Jego ciało wybuchło od namiętności, nasienie trysnęło między nimi długimi strumieniach białego, lepkiego płynu. Mikel chrząknął sekundy później, rozlewając się we wnętrzu Inno. Leżeli tak, połączeni i nieruchomi, jakby obaj niechętni do rozdzielenia się. Po pocałowaniu policzka Inno, Mikel się odsunął. - To staje się coraz lepsze, mój partnerze. Zanim Inno mógł coś powiedzieć, Mikel poszedł do łazienki, by z pewnością przynieść coś do wytarcia Inno. Mikel nie był niczym innym jak tylko uprzejmym kochankiem. Jednak zobaczył błysk rozczarowania w oczach swojego partnera. Co on robił źle? Wiedział, że Mikel znalazł swoją przyjemność; mężczyzna nie mógł udać tego typu odpowiedzi. Mikel wrócił z wilgotną myjką i wytarł Inno. Rzucił tkaninę do łazienki z łóżka i przytulił się bliżej do Inno. - Kocham cię, słodki wilku. - Ja też cię kocham, ty zachwycający wampirze – odpowiedział Inno. ~ 37 ~
Mikel zachichotał. - To dobrze. – Jego uścisk się zacieśnił. – Nie chcę tego stracić. - Nigdzie się nie wybieram. – Poklepał rękę Mikela, która leżała na brzuchu Inno. Zapach niepokoju wydobywał się z Mikela, ale Inno nie wiedział, co robić. Jeśli Mikel nie podzieli się swoim ciężarem, Inno nie będzie mógł pomóc.
Tłumaczenie: panda68
~ 38 ~
Rozdział 4 Idąc przez marmurową posadzkę, Inno wywęszył Moorhavena. Ciemnowłosy wampir opierał się o hotelowy bar, rozmawiając ze szczupłym młodzieńcem. Stali wystarczająco blisko siebie, by Inno mógł podejrzewać, że są partnerami. Gdy Moorhaven zaczesał włosy swego towarzysza z jego twarzy, podejrzenia Inno się potwierdziły. Uczucie wylewające się z wampira do jego mniejszego towarzysza również to potwierdzało. Mikel zbliżył się do pary, podając wampirowi rękę do potrząśnięcia. - Cześć, jestem Mikel Cruento, a to mój partner Inno. Inno ukrył swój uśmiech. Mikel lubił udać, że Inno nie ma innego nazwiska niż jego. Dopóki właściwie się nie sparują, Inno odmawiał przyjęcia nazwiska Mikela. Wciąż nie wymyślił jak podejść Mikela w tym temacie. Chciał prawdziwego ślubu, a wątpił, by jego dominujący partner pragnął tego całego zamieszania. Drugi wampir pochylił głowę w podziękowaniu. - Pozdrawiam, Mikel i Inno, jestem Phoenix Moorhaven, a to mój partner Declan. Inno wymienił uśmiechy z Declanem. Przynajmniej mieli coś, co ich łączyło. Obaj wybrali sobie apodyktyczne wampiry na partnerów. Doświadczenie Inno z wampirami było ograniczone do Mikela, Alesandro i ich małej grupy. Nigdy nie spotkał żadnych innych. Jego pierwsze spojrzenie na Phoenixa Moorhavena kazało mu się zastanowić, czy to nie będzie dobra rzecz. Twarz Phoenixa, zimna i pusta od uczuć, powstrzymała Inno od pospieszenia przywitania się z nim. Zadowolił się pełnym szacunku kiwnięciem głową w stronę wampira. Declan trzepnął wampira w pierś. - Przestań straszyć słodkiego wilka.
~ 39 ~
Niski, głęboki zdławiony chichot i szeroki uśmiech odmienił twarz Phoenixa od lodowatej do ciepłej. Jego ciemne oczy pałały, gdy przeniósł swoje spojrzenie na mniejszego mężczyznę obok siebie. - Nawet nie próbowałem, on jest po prostu nerwowym maleństwem. Inno zjeżył się na ten opis. Jego wilk naprężył się wewnątrz i cichy pomruk przetoczył się w górę jego gardło. - Spokojnie, kochanie. – Mikel zawinął ciepłą rękę wokół karku Inno. Jego wewnętrzny wilk się uspokoił, skłonny pozwolić ich silnemu partnerowi zająć się tą sytuacją. Mały uśmiech wygiął jego wargi, gdy Mikel warknął na wampira. - Jesteście na naszym terenie. Obrażanie mojego partnera ci nie pomoże. Alesandro mógł mi powiedzieć, żebym był miły, ale nie zrób błędu, bo szydzenie z mojego partnera sprawi, że zostaniesz stąd wykopany. - Przepraszam, Inno. Miałem trochę złych doświadczeń z wilkami – powiedział Phoenix. - Dlaczego? – zapytał Inno. Jeśli jakieś wilki skrzywdziły go w przeszłości, może Inno nie był najlepszym wyborem, jako wysłannik, by witać anty-wilczego wampira. - Ponieważ one zawsze flirtują z moim partnerem. – Oczy Phoenixa płonęły bezwzględnym ogniem. Inno wolał już wcześniejszy chłód. - Inno jest moim partnerem. Nie będzie flirtował z twoim – oznajmił Mikel. Inno przewrócił oczami. Równie dobrze mógł być domowym zwierzaczkiem. - Mogę po prostu wrócić do domu, jeśli to ma być jakiś problem. W takim razie w porządku, zwinięcie się w łóżku i nie zajmowanie się drażliwym wampirem, brzmiało jak świetny pomysł. Powolna fala irytacji przepłynęła przez Inno. Jego wilk prychnął z życzliwym sapnięciem. Żadna jego połowa nie była zainteresowana zajmowaniem się nadgorliwymi wampirami, nawet jeśli z jednym był sparowany. - Ignoruj go – poradził Declan. – To tylko gorąca głowa i kły.
~ 40 ~
Drobny mężczyzna stojący przy wampirze miał aurę kogoś, kto rzadko znajduje się w sytuacji, której nie mógłby załatwić. Gdyby życie rzuciło temu mężczyźnie cytryny, prawdopodobnie zrobiłby cały bufet z jednego kawałka cytrusa 1. Inno powąchał jeszcze raz, próbując rozszyfrować gatunek mężczyzny. Declan pachniał jak coś, czego nigdy wcześniej nie czuł. - Jestem człowiekiem i elfem domowym – odpowiedział Declan, kiedy Inno zadał pytanie. - Przepraszam. – Inno się zarumienił. – Nie chciałem być niegrzeczny. Mój wilk jest ciekawy. Wciąż nie całkiem poznał subtelności przemian zmiennych. Czasami jego wilk brał górę, będąc silniejszy niż nieśmiała ludzka połowa Inno. Miły uśmiech Declana złagodził jego obawy. - Nie ma sprawy. Jestem pewny, że gdybym był zmiennym, zastanawianie się doprowadziłoby mnie do obłędu. Jak to jest być wilkiem? Inno pomyślał nad tym chwilę. - Trochę dziwnie. Dopiero od niedawna mogę poczuć mojego wilka. - Naprawdę? – zapytał Declan, jego oczy błyszczały zainteresowaniem. Nie mogąc wymyśleć nic innego do powiedzenia, Inno wygarnął swoją historię o tym jak stał się nowym wilkiem. Gadali przez chwilę zanim uświadomili sobie, że ich partnerzy zamilkli i wpatrują się w nich. - Skończyliście się zaprzyjaźniać? – zapytał Mikel, jego brew była uniesiona w zapytaniu. Declan zachichotał. - Czyż oni nie są słodcy, gdy są w tym trybie strażnika? Inno stłumił swój śmiech, ale jego ramiona drżały, zdradzając jego rozbawienie. Podobne migotanie błyszczało w oczach Declana. - Jaki jest twój prawdziwy cel przyjazdu? – Mikel zapytał Moorhavena. 1
Kiedy życie daje ci cytryny… to przysłowiowy zwrot wykorzystywany do wspierania optymizmu i postawy zaradności w obliczu przeciwności i nieszczęścia.
~ 41 ~
Inno powstrzymał westchnienie. Alesandro nie doceni nastawienia Mikela, jeśli usłyszy o tym później. Oskarżanie gościa o posiadanie ukrytych motywów nigdy dobrze nie zaczynało wieczoru. - Tak jak powiedziałem twojemu przywódcy, przyjechałem, ponieważ Declan chciał podróżować. Nie będę się powtarzał każdej osobie, która przyjdzie zapytać. Historia się nie zmieni. - Spokojnie, kochanie, ma prawo wiedzieć – powiedział Declan. Inno zastanawiał się jak Phoenix był w stanie zdobyć słodkie serce elfa. Byli z pewnością studium przeciwności. Wampir wydawał się być raczej zimnym mężczyzną z niewielkimi uczuciami, wyraźny kontrast do jego serdeczniejszego partnera. Nigdy nie dobrałby tych dwoje, gdyby wpadł na nich oddzielnie. Los miał dziwaczne poczucie humoru. Mikel podniósł ręce w uspokajającym ruchu. - Przepraszam, jeśli poczułeś się urażony, ale do mojej pracy należy sprawdzenie bezpieczeństwa zanim oprowadzę cię po hotelu. Byłbyś bardziej podejrzliwy, gdybym nie zadawał pytań. - Prawda – przyznał Phoenix. Declan i Inno wymienili rozbawione spojrzenia, ale żaden z nich nie powiedział słowa. Pozwolili swoim partnerom wypróbować na sobie zagrywki alfy i trzymali się z dala, kiedy grali kto jest najbardziej nieustępliwym wampirem. Inno będzie trzymał schowane pazury, chyba że Moorhaven skrzywdziłby Mikela. Inno mógł nie wygrać bitwy między sobą, a przerażającym wampirem, ale wściekle podrapałby drania. Kiedy Anthony przekazał całą promocję wampirzego hotelu wampirom, przypuszczał, że wampiry zareagują lepiej na zostanie oprowadzonym przez ich własny rodzaj. W teorii to działało, dopóki w tym samym pokoju nie znalazły się dwa wampiry o silnych osobowościach. Przyglądając się zachowaniu wampirów alfa, Inno zastanawiał się czy nie powiedzieć Anthony'emu, że potrzebuje nowego podejścia. Mikel gestem zachęcił Phoenixa do wyruszenia. - Może najpierw cię oprowadzę, a potem odpowiem na każde pytanie, jakie będziesz miał. Phoenix zawinął ramię wokół Declana i przyciągnął go bliżej.
~ 42 ~
- Słusznie. - Inno? – Mikel podniósł ramię i Inno wśliznął się pod jego uścisk. Razem dwie pary skierowały się w stronę wind. Wilk Inno zwinął się w kłębek w kącie jego umysłu, zadowolony z przytulenia się do ich partnera Mikela. Bliżej było zawsze lepsze dla wilczego umysłu. Po kilku minutach obchodzenia hotelu, Inno mógł prawie zobaczyć sople pękające i odpadające z chłodnych wampirów. Być może, biorąc pod uwagę tysiąc lat, ci dwaj będą mogli być przyjaciółmi. Jak dobrze, że wampiry miały mnóstwo czasu, by poznać się nawzajem. Phoenix i jego partner bardzo przypominali Inno jego samego i Mikela, ale odgryzłby sobie własną stopę zanim powiedziałby to swojemu partnerowi. Mikel nie przestał się chmurzyć odkąd spotkali tę parę. Pożegnali się w połowie wieczoru, żeby mogli wrócić do domu zanim wzejdzie słońce. Inno wymienił się numerem telefonu z Declanem, chętny do pogadania jeszcze ze swoim młodym przyjacielem. Miał nadzieję, że para zdecyduje się skorzystać z nieruchomości. Inno nie miał dużo ani nie-wilczych, ani nie-wampirzych przyjaciół, a do tego Declan go rozśmieszał. Mikel prowadził w ciszy. Z początku, Inno uważał to za uspokajające, ale po chwili uświadomił sobie, że cisza Mikela wskazywała na głębszy problem – zdenerwowanie wampira. - Coś nie tak? – zapytał Inno. Poczuł prawie nienawiść do usłyszanej odpowiedzi. Co mógł zrobić? Przeczesał w swoim umyśle cały miniony wieczór, ale nic nie mógł znaleźć. Mikel potrząsnął głową. - Nic. Co miałoby być nie tak? - Nie wiem. Dlatego pytam. Jesteś taki cichy. Nie chciał powiedzieć Mikelowi, że wampir pachniał niepokojem. Przez minione kilka miesięcy, jego partner śmierdział rozczarowaniem, a Inno musiał dowiedzieć się powodu tego. Czy zrobił coś, o czym Mikel wahał się z nim rozmawiać? Usta Mikela wykrzywiły się w kąciku.
~ 43 ~
- A czy zazwyczaj jestem gadatliwy? - Nie, ale masz taki zamyślony wyraz, jakbyś miał coś do powiedzenia. Uścisk Mikela zacieśnił się na kierownicy. - Po prostu czasami zapominam, że jesteś społecznym zwierzęciem. Wiem, że pozwoliłem ci pracować dla Watahy Moon, ale nie zachęcałem cię, byś chodził na biegi watahy. Powinieneś być bardziej towarzyski z wilkami. Być bardziej zaangażowany w sprawy watahy. Za bardzo cię izoluję. Żal uchwycił się głosu Mikela niczym stara rana. Inno wpatrywał się w swojego partnera, ale jak zwykle mina Mikela nie wyjawiała jego uczuć. - Upewnij mnie czy dobrze rozumiem. Chcesz, żebym był bardziej towarzyski z innymi mężczyznami. – Dlaczego teraz? Mikel mówił bez sensu. Myślał, że się dogadują. Czyżby Mikel myślał, że czegoś brakuje w ich związku? Mikel warknął. - Nie dla seksu. By się zaprzyjaźnić. Twój wilk jest zwierzęciem stadnym. Moim zadaniem, jako twojego partnera, jest upewnienie się, że wszystkie twoje potrzeby zostaną zaspokojone. Jeśli zaczniesz cierpieć z powodu bycia samotnym wilkiem, nigdy sobie nie wybaczę. Był moment, kiedy Moorhaven odciągnął Mikela na bok i Inno nie był w stanie usłyszeć, co mówił. - Moor coś powiedział, prawda? - Nic, co nie musiało być powiedziane, i on nie jest pierwszym, który ostatnio coś powiedział. Tylko wspomniał o swoich kontaktach z watahami wilków, i że one rzadko dobrze się czują same. - Powiedziałeś mu, że nie jestem sam? Widuje się z Watahą Moon, co najmniej, co drugi dzień, jeśli nie częściej. Nie jestem odizolowany. Dobrze się mną opiekujesz. – Inno zmarszczył brwi na myśl, że inny wampir krytykuje opiekę Mikela. Jego partner robi świetną robotę spełniając jego potrzeby.
~ 44 ~
- Widywanie ich kilka godzin na dobę, a bieganie, by stworzyć więź, to nie jest to samo i wiesz o tym – sprzeczał się Mikel. Zirytowany ton w jego głosie wywołał u Inno uśmiech. Jego partner tak mocno się starał, by uczynić Inno szczęśliwym. Nie mógł prosić o lepszego partnera. - Prawda. – Inno nie miał pewności, dlaczego się sprzeczał. Byłoby dobrze częściej widywać się z Watahą Moon. – W porządku. Postaram się dołączyć do ich następnego biegania. Mają je, w co drugą sobotę, wiesz. Prawie każdy członek grupy zapraszał go od czasu do czasu. Nie mógł zaprzeczyć, że powitaliby go z otwartymi ramionami. Jednak, między sprawami jego siostry i parowaniem z Mikelem, Inno tracił mało energii na martwienie się o dynamikę watahy. Teraz, kiedy sprawy się unormowały, Inno spodobał się pomysł biegania z watahą, jako prawdziwy wilk. - Z pewnością powinieneś być obecny na następnym – powiedział Mikel, odprężając się, jakby zdjęcie tego ze jego piersi wyssało całe napięcie z jego ciała. - Pójdziesz ze mną? – Inno nie podobała się myśl, że jego partner będzie sam, podczas gdy on będzie biegał z wilkami. Ręce Mikela zacisnęły się na kierownicy. - Dlaczego miałbym pójść? To jest wilcza sprawa, nieprawdaż? Inno obejrzał swoje paznokcie. Naprawdę powinien je przyciąć, gdy dojadą do domu; stały się trochę za długie jak na cukiernika. Ciasto i mąka mogą dostać się pod paznokcie, jeśli wkrótce się tym nie zajmie. - Inno! - Co? - Dlaczego miałbym pójść na bieganie wilków? Spróbował utrzymać swój ton beztroskim. - Hm, Anthony i niektórzy partnerzy fae siedzą razem w limuzynie i rozmawiają, kiedy my biegamy. Po prostu pomyślałem, że może byś chciał być z nimi. – Inno się zarumienił. Głupio z jego strony, że myślał, iż Mikel chciałby spędzić z nimi czas.
~ 45 ~
Wampiry z pewnością nie były stadnymi istotami, ale czy również nie chcieli mieć przyjaciół? Porsche nadal toczyło się ulicą sunąc płynnie, podczas gdy cisza w samochodzie złowieszczo rosła w szybki sposób. - Chcesz mnie tam? – zapytał Mikel po wystarczająco długiej pauzie, by Inno zastanawiał się już nad zawyciem, by przerwać ciszę. Inno spojrzał, ale nie mógł wywnioskować z miny Mikela tego, co chciałby usłyszeć od Inno. - Po prostu powiedz mi prawdę – powiedział Mikel łagodnym tonem. - Chcę cię tam – wyrzucił Inno zanim stracił nerwy. - W takim razie będę tam. Wiesz, że musisz tylko zapytać, mój słodki. - Wiem. – Zamknąwszy oczy, Inno oparł policzek o okno. Chłodne szkło złagodziło gorąco jego skóry. Odkąd obudził swojego wilka, jego ciało stało się bardziej gorące. - Dobrze. Nie chcę, żebyś się bał pytać mnie o cokolwiek. Inno zmarszczył brwi. Dlaczego odniósł wrażenie, że rozmawiają o dwóch różnych rzeczach? Jednak odczucie niepokoju nie minęło. Coś martwiło Mikela, a Inno musiał dowiedzieć się co. - Czasami cię nie rozumiem – przyznał Inno. Powinien mieć lepsze rozeznanie tego, co działo się z jego własnym ukochanym. Tyle, że nie miał. Może nigdy nie będzie miał. W końcu nie był bardzo dobrym wilkiem. Może zasługiwał na równie słabego partnera. Instynkty Inno nie poprawiły się aż tak bardzo z jego nową skórą wilka. A co jeśli coś błędnie wyczuwał i wampir tak naprawdę nie był jego partnerem. Uśmiech Mikela zakręcił zmysłami Inno. - Nie musisz mnie rozumieć, mój słodki. Musisz mnie tylko kochać. - Tak jest. – To była najłatwiejsza część w partnerskiej więzi. Uwielbiał Mikela i nie wymieniłby go na kogokolwiek innego, człowieka czy zmiennego. - Kupmy kilka hamburgerów w drodze do domu – zasugerował Mikel. - Kocham cię. – Słowa wymsknęły się bez przygotowania. Mężczyzna, który pamiętał, by kupić mu jedzenie, zasłużył na gorącą deklarację.
~ 46 ~
- Kupiłbym ci coś do jedzenia, nawet jeśli byś nie kochał – obiecał Mikel. Zaopatrzyli Inno w tuzin hamburgerów, frytki i koktajl mleczny. Zjadł połowę z tej sterty zanim ujechali więcej niż kilkanaście kilometrów. Przerwał, gdy Mikel wpatrzył się w niego. - Co? - Nic. Mówiłem ci, żebyś więcej jadł – odparł Mikel, potrząsając głową. Ponieważ jego usta były pełne, Inno skomentował to wzruszając ramionami i dalej pożerał swoje jedzenie. Wszystko smakowało wyjątkowo dobrze i wydawało mu się, że nie ma dość do jedzenia. Mikel się roześmiał. - Jak dobrze, że zarabiam dużo pieniędzy. Inno zamarł. - Chcesz, żebym dawał ci więcej? Nigdy nie przyszło mu do głowy, by martwić się o ich zasadniczo różniący się dochód. Jego partner wydawał się mieć ich krocie i zawsze z przyjemnością się nimi dzielił. Chociaż Inno dostawał pensję od Watahy Moon, to nie było zbyt wiele zważywszy na jego krótkie godziny pracy. Mikel nie lubił jak był z dala od jego boku. - Nie! – zaprzeczył Mikel. – Jesteśmy partnerami. Wszystko, co mam jest twoje. - Nie chcę, żebyś myślał, że nie daję mojego udziału. Mogę zwiększyć moje godziny. Henry zawsze z przyjemnością da mi pracę. - Żywisz mnie swoją krwią, ukochany. Każde jedzenie, jakie ci daję, działa również na moją korzyść. – Sięgnął przez samochód i uścisnął rękę Inno zanim ponownie ją uwolnił. – Nawet jeśli nie, moim przywilejem, jako twojego partnera, jest ci dawać. Wampiry, podobnie jak wilki, czują instynkt zapewniania utrzymania naszym lepszym połowom. - To działa w obie strony, wiesz – powiedział Inno cichym głosem. - Doskonale się mną opiekujesz, mały wilku. Nie mam zastrzeżeń. Kłamstwo.
~ 47 ~
Inno mógł wyczuć fałsz w głosie swojego partnera, ale świadomość, że Mikel skłamał, a zidentyfikowanie powodu dlaczego to zrobił, nie było tym samym. Przynajmniej Mikel go kochał. Jego wampir nie bujał na ten temat. Inno zmarszczył brwi. - Powiedziałbyś mi, gdyby był problem, prawda? - Oczywiście, mój kochany. Kolejne kłamstwo. Mikel chroniłby Inno nawet przed jego partnerem. Musi przyszpilić swojego kochanka, dowiedzieć się, co go martwi, a potem się tym zająć.
Tłumaczenie: panda68
~ 48 ~
Rozdział 5 Inno mieszał rozpuszczone masło, uśmiechając się na błyszczący połysk mieszanki na ciastka. - Dobrze to wygląda – powiedział Henry nad jego ramieniem. - Dzięki. To nowy przepis. - Jest coś, o czym chciałbyś porozmawiać? Inno poświęcił ciastu całą swoją uwagę. - Nie. Dlaczego pytasz? - Ponieważ gotuję w ten sposób, kiedy martwią mnie jakieś sprawy. Inno się roześmiał. - Przypuszczam, że jestem za bardzo subtelny. - Niee, tylko że jeden kucharz widzi, kiedy drugi jest zdenerwowany. Chcesz o tym pogadać? Inno wzruszył ramionami. Fakt, że Henry z nim rozmawiał, chociaż wiedział, że duży kucharz nie miał skłonności do szukania ludzi, znaczyło, że kucharz naprawdę się martwił. - Tylko to, że moja siostra jest w ciąży z mutantem i teraz chce, żebym porozmawiał z Anthonym o jego powrotnej zmianie, a ja nie wiem czy on na to zasługuje. – Inno nienawidził brzmieć tak negatywnie o swoim przyszłym szwagrze, ale coś w mutancie mu nie pasowało. Jaki facet nie uważał, że nie ma problemu z porywaniem ludzi, nawet jeśli myślał, że to jest dla ich własnego dobra? Inno nie całkiem wierzył w historię Adana. - A ty myślisz, że to jest zły pomysł? – Henry oparł się plecami o ścianę obok kuchenki i poświęcił Inno swoją pełną uwagę.
~ 49 ~
Inno nadal mieszał swoje ciasto, niepewny co jeszcze powiedzieć. Bogaty zapach czekolady uspokajał go. To rozumiał. Jedzenie nie próbowało wymuszać na tobie odczytywania ich tajemnic. Mieszanie tych samych składników za każdym razem dawało ci taki sam smak. Gdyby tylko wampiry i siostry były tak łatwi do zrozumienia. - Nie wiem. To tylko przeczucie. - Idź za swoim instynktem – poradził Henry. – On wie więcej niż mózg. - Hej, Inno. – Anthony wszedł do kuchni. Inno zamarł. - C-ześć, Anthony, sir. - Odpręż się, Inno. – Anthony się uśmiechnął. Inno nigdy tak naprawdę nie mógł odprężyć się przy Anthonym. Partner alfy promieniował mocą i wprawiał wilka Inno w szał. Jego wewnętrzny wilk chciał uklęknąć przed Anthonym, może polizać jego kostki i pogrążyć się w jego zapachu. Wilk Inno mógł wybrać Mikela na swojego partnera, ale jednocześnie chciał wielbić Anthony’ego. - Przepraszam, sir, ale wprawiasz mojego wilka w lekkie szaleństwo. - To przez leśną wiedźmę we mnie – odparł Anthony z życzliwym uśmiechem. - Myślę, że wciąż masz trochę pozostałości po wilku alfa od Zeusa – powiedział Henry. - Tak myślisz? – Anthony zanurzył łyżkę w cieście Inno, a potem ją oblizał. – Oh, to jest fantastyczne. Trin zjawił się z nikąd i wylądował w ramionach Anthony'ego. - Gryza! - Zawsze wiesz, kiedy w pobliżu jest czekolada. Henry, możesz podać mi drugą łyżkę? Henry wyjął jedną z pobliskiej szuflady i podał. - Dzięki.
~ 50 ~
Anthony zanurzył łyżkę w cieście i dał chłopcu, który lizał ją jak lizaka, rozmazując ciasto po swoich pucołowatych policzkach. Gdy skończył, oddał łyżkę z powrotem ojcu. - Dzięki. – Oschły ton Anthony'ego wywołał u Inno chichot. - Wilk zły człowiek – powiedział Trin, wpatrując się w Inno. Serce Inno zatonęło. - M-myślisz, że jestem zły? - Nie. – Trin przemknął do Inno. Rzucił łyżkę do mieszania do ciasta, by złapać dziecko. – Inny wilk. Unikać. Zanim mógł odpowiedzieć, Trin ponownie zniknął. - Hm. – Inno złapał łyżkę i zaczął znowu mieszać. - Chcesz coś powiedzieć? – zapytał Anthony. Inno kiwnął głową i wyrzucił z siebie wszystko o Claudii i mutancie. - Uważam, że jego historia jest podejrzana. Nie pachniał kłamstwem, jeśli jednak myślał, że jest po dobrej stronie, to tak nie było. - To prawda. Spotkam się z tym mutantem. Możesz to zorganizować. Nie lubię nikogo, kto myśli, że może wyciągnąć coś od watahy. On może również nie działać sam. Musimy się dowiedzieć. – Anthony przyjrzał się garnkowi. – Skończ ciasteczka, a kiedy będą w piekarniku, możesz zadzwonić do swojej siostry i nagrać spotkanie. - Tak, sir. – Inno był bardziej niż szczęśliwy, że ma już problem za sobą. Anthony był dużo bardziej zręczny w zajmowaniu się zwodniczymi mutantami. Inno ledwie udało się wyjść niezmienionym ostatnim razem. - Gdy będziesz to robił, ja skontaktuję się z Blakiem i zobaczę, czy zna tego Adana. - Dziękuję. Naprawdę jestem wdzięczny za twoją pomoc. Spotkałem go tylko na krótko, gdy byłem w laboratorium. – Nie mógł wyrazić jak bardzo potrzebuje pomocy. Tylko Mikel mógł pomóc tak bardzo, gdy chodziło o politykę wilków. - Myślisz, że zrobił jej brzuch celowo? – zapytał Henry. Inna zmroziło.
~ 51 ~
- Nawet o tym nie pomyślałem. Kiedy pierwszy raz mnie złapali, nie miałem żadnych powiązań z Watahą Moon, więc nie wiem jak oni mogli wcześniej spodziewać się ode mnie pomocy. - To mógł być plan na zdobycie okazji. Jeśli naprawdę zapłodnił ją zanim się zmutował, w takim razie prawdopodobnie powiedziała mu później o twoich więzach z Watahą Moon – dumał Anthony. - On wie o tobie i twojej umiejętności zmieniania mutantów. Wyraźnie wspomniał o tobie – przypomniał sobie Inno. Wziął czekoladę z palnika, a potem wlał ją do czekającej miski, by zmieszać z innymi składnikami. - Nie robiliśmy z tego tajemnicy, że mogę odwrócić mutacje – stwierdził Anthony. – Mógł dowiedzieć się tego gdziekolwiek, niekoniecznie od twojej siostry. Inno posłał Anthony'emu słaby uśmiech. - Doceniam to, że nie próbujesz wytykać palcami, ale ona jest tą, która wydała mnie do zmutowania. Kwestia naszego zaufania dość mocno została nadszarpnięta. Obecnie jestem bez rodziny. Dziura w jego piersi potwierdzała w jego nowej rodzinie mniejszą pozycję. Stracił oboje rodziców, ale aż do teraz zawsze miał siostrę. Do tej chwili nawet nie wiedział, czy byłby mile widziany, jako wuj, jak tylko Anthony zajmie się Adanem. Anthony chwycił ramię Inno. Szarpnięcie energii przebiło się przez Inno, sprawiając, że prawie stracił chwyt na łyżce. - Jesteś jednym z nas, Inno, nieważne czy oficjalnie dołączysz do watahy czy nie. Pracujesz dla nas i jesteś sparowany z dobrym przyjacielem watahy. Chcemy, żebyś był szczęśliwy. Jeśli on dowiedzie, po tym wszystkim, że jest niewinny, z przyjemnością zmienię go z powrotem. Jeśli okaże się być złym wilkiem, jak powiedział mój syn, tym też się zajmę. Tak czy owak, upewnię się, żeby twoja siostra obarczyła winą mnie za to fiasko, a nie ciebie. - Dziękuję, Anthony. Jesteś pewny, że to nie jest zbyt duży kłopot? – Silver nie lubił, kiedy Anthony błąkał się tak daleko od jego zwykłych terenów. Alfa martwił się o bezpieczeństwo Anthony'ego. Nie pomagało również to, że wciąż byli atakowani. Anthony wzruszył ramionami. - Przynajmniej to zajmie jakoś moich strażników. Tylko siedzą bezczynnie wpatrując się we mnie, gdy jestem w biurze. ~ 52 ~
Inno przygryzł wargę. - Silverowi może się to nie spodobać. O cholera, zamierzał wpaść w kłopoty z alfą. Jego wewnętrzny wilk zajęczał na myśl o wywoływaniu niezadowolenia u Silvera. Może nieoficjalnie dołączył do Watahy Moon, ale jego wilk uznał potężniejszego przywódcę, jako tego wartego posłuszeństwa. Anthony się roześmiał. - Najpierw wyjaśnię to z Silverem, obiecuję. - W takim razie w porządku. – Inno kiwnął głową. –Jeśli to nie wpakuje nas w kłopoty. Nie miał wątpliwości, że Anthony mógł sam wydostać się z tarapatów, ale Inno nie byłoby zdolny do słodzenia alfie ignorując naruszenia protokołu. - Jesteś zachwycający. – Anthony poklepał Inno po plecach. – Pozwól mnie się o to martwić. Inno zebrał się na szarpnięcie, ale drugi raz nie było tak źle. - Śniadanie będzie gotowe za parę minut – powiedział Henry. - Świetnie, powiem mojemu partnerowi. – Anthony nalał dwie filiżanki kawy zanim ponownie wyszedł. Inno wlał swoje ciasto do formy i wsunął do piekarnika. Wataha dodała drugi rząd podwójnych piekarników do kuchni, by Inno mógł je używać, więc nie wchodził w drogę Henry'ego, kiedy piekł. - On mnie przeraża – wyznał Inno jak tylko zostali sami. Henry zmarszczył brwi. - Anthony? Inno kiwnął głową. - Tak, on ma tak dużo energii. Henry wyciągnął kilka quiche'ów z piekarnika i umieścił na trójnogach na długim stole zanim się odezwał.
~ 53 ~
- Anthony jest niezwykle potężny, ale serce ma po właściwej stronie. Nie ma czegoś takiego, czego by nie zrobi dla Silvera czy watahy. To nie jego wina, że jest potomkiem boga. - Nie, wiem. – Wina zaatakowała Inno. Wiedział jak to jest być osądzonym za rzeczy, których nie mógł kontrolować. – Nie chciałem, żeby zabrzmiało to tak, jakbym go winił. Po prostu… uważam go za wytrącającego w równowagi. - Tak. – Henry się skrzywił. – Przyzwyczaisz się do tego. - A ty? - Niespecjalnie, ale wciąż mówię sobie, że tak będzie. Na plus, mój wilk mówi mi, że Silver umie sobie z nim poradzić – powiedział Henry. Inno się odprężył. - To dobrze. Henry miał doskonałe wilcze instynkty. Skoro jego zwierzęca połowa mówiła, że alfa potrafi poradzić sobie ze swoim partnerem, kim był Inno, by twierdzić inaczej? Zadzwonił telefon Inno. Sprawdziwszy wyświetlacz, jęknął. - Złe wieści? - Siostra. – Westchnął, ponieważ w kółko dzwonił. - Zamierzasz odebrać? – zapytał Henry. Nie było oskarżenia, jedynie ciekawość w jego tonie. - Tak sądzę. – Inno nacisnął odbierz. - Inno, pomocy! – wrzasnął głos Claudii przez linię. - Co się dzieje? - Mutanty! Oni atakują piekarnię! – Zaczęła spazmatycznie szlochać. - Zamknij drzwi i zostań w środku. – Znając Claudię, wyszłaby tam i próbowała pomóc, ignorując fakt, że jest w ciąży i bez pazurów. - Pospiesz się! – krzyczała. - Zaraz będę. – Inno się rozłączył.
~ 54 ~
- Chcesz, żebym poszedł z tobą? – Henry już ściągnął swój fartuch. Inno kiwnął głową. - Jeśli możesz. Piekarnia została zaatakowana. Henry odchylił głowę do tyłu i zawył. Minutę później para alf wbiegła do kuchni. - Coś nie tak? – zapytał Silver. - Claudia powiedziała, że piekarnia została zaatakowana – odparł Inno. Jego ręce drżały, gdy próbował schować telefon do kieszeni. - Pójdziemy z tobą – oznajmił Anthony. – Nie możesz iść sam. Zadzwoń tymczasem do Mikela. - Zbiorę wszystkich. – Teraz Silver odchylił głowę i zawył. W mniej niż pięć minut grzmot kroków wyprzedził zapełnienie się kuchni zmiennymi, w większości wilkami, ale też w gromadzie były dwa tygrysy. - Co się dzieje? – Dare zrobił krok do przodu, jego spojrzenie omiotło wkoło, jakby próbował ocenić źródło niebezpieczeństwa. Jego partner Steven przecisnął się przez tłum, żeby stanąć u boku Dare’a. - Siostra Inno jest w tarapatach – powiedział Anthony. – Jedziemy tam, by załatwić atak mutantów. - Nie wiedziałem, że Inno dołączył do watahy – odezwał się Steven. Podniósł ręce, dłońmi na zewnątrz, gdy Silver spiorunował go wzrokiem. – Nie powiedziałem, że nie pójdę. Byłem tylko ciekawy. - Nie oficjalnie – przyznał Inno. – Jeśli nie chcecie iść, nie musicie. - Tak, musimy – odparował Silver. – Sklep Claudii jest na terenie Watahy Moon. Jeśli pozwolimy jednemu wyzwaniu przejść niezakwestionowanym, zaczną myśleć, że mogą najeżdżać, kiedy im się podoba. Anthony powiedział mi również, że Claudia jest w ciąży. Warczenie przepłynęło przez watahę, kiedy ich wilcza natura doszła do głosu. Zmienni chronili potomstwo z prawie fanatyczną gorliwością. Inno szybko zadzwonił do swojego partnera, podczas gdy Silver nakreślał plan. - Hej, dziecino – odpowiedział Mikel.
~ 55 ~
- Dzwoniła Claudia. Mutanty atakują jej sklep. Jadę tam razem z watahą. - Ani się waż! Inno się wzdrygnął. - Muszę iść. Rozłączył się ze swoim partnerem. Nie mógł koncentrować się na uczuciach swojego kochanka i jednocześnie ratować swojej siostry. - Czyżbyś dzwonił do Mikela? – zapytał Anthony. - Nie był zadowolony. – Jego mina musiała mówić sama za siebie, ponieważ Anthony porzucił temat i pomógł Silverowi skoordynować atak. Jak tylko wszystkim zostały przydzielone ich obowiązki, grupa wyjechała w konwoju samochodów.
Tłumaczenie: panda68
~ 56 ~
Rozdział 6 Mikel pobiegł do limuzyny. W połowie miał nadzieję, że Claudia kłamała. Jeśli postawi Inno w niebezpieczeństwie, złamie jej szyję jak tylko urodzi. Zrobi światu przysługę. Jego kierowca Horacy otworzył drzwi. - Gdzie, szefie? - Piekarnia Claudii. Została zaatakowana przez mutanty. Jeśli chcesz mnie zostawić, jak tylko mnie podrzucisz, nie ma sprawy. - Nigdy nie uciekałem przed walką i nie zamierzam zacząć teraz – odpowiedział Horacy. - W takim razie ruszajmy, Inno już tam jest. – Nie wiedział jak wielu z Watahy Moon poszło razem z nim, ale nie mógł zostawić Inno, by walczył bez swojego partnera. Zadzwonił jego telefon. Prawie go zignorował, gdy zobaczył, że to Moorhaven. Wymienili się numerami na wypadek, gdyby Mikel mógł odpowiedzieć na jeszcze jakieś pytania, gdy Alesandro był poza miastem. Pragnął, żeby jego przywódca sprowadził już swoją dupę z powrotem, ponieważ świat rozpadał się bez niego. Mikel nigdy nie zdawał sobie sprawy, ile Alesandro robi, dopóki nie zostawił Mikela w zastępstwie. Telefon nadal dzwonił, dopóki w końcu Mikel nie nacisnął guzika połączenia. - Co? - Widzę, że nasz okres dogadywania się właśnie się skończył – powiedział Moor. - Mój partner zmierza prosto w atak mutantów. Nie mam czasu na uprzejmości. - Gdzie? Z przyjemnością wezmę udział.
~ 57 ~
Mikel prawie zbeształ wampira, ale potem zdał sobie sprawę, że może wykorzystać pomoc. Podał adres i po dostaniu obietnicy o pomocy od starszego wampira, Mikel się rozłączył. Wreszcie ukazała się piekarnia. Limuzyna zatrzymała się w tym samym czasie, kiedy ciemna chmura zasłoniła słońce. Mikel wysiadł z limuzyny i zauważył Moora wysiadającego z jego własnego samochodu. Horacy wyskoczył z limuzyny i podał Mikelowi broń. - Będę chronił tyły. - Dzięki. – Mikel poklepał Horacego po plecach, kiedy Moor się zbliżył. - Ty to zrobiłeś? – Mikel wskazał na chmurę. Moor wzruszył ramionami. - Bycie starym ma swoje korzyści. Zastanowił się na chwile, gdzie zniknął partner Moora, ale domyślił się, że potężny wampir nie pozwoliłby swojemu małemu elfowi wpakować się w niebezpieczeństwo. Mikel rozciął gardło pierwszego mutanta, na którego wpadł. Żaden z nich nie zasługiwał, by żyć, nie wtedy, gdy zagrażali jego partnerowi. Okrzyk wojenny wilków wypełnił powietrze. Duże bestie zaatakowały mutanty z dzikością, jakiej nigdy wcześniej nie widział. Piorun trzasnął i zaiskrzył, sypiąc się z nieba i smażąc mutanty tam, gdzie stały. Moorhaven podbiegł do boku Mikela. Nie widział Inno. Przebiegła przez niego panika. - Spokojnie Mikel, on gdzieś tu jest, wyczuj go – powiedział Moor. Mikel nie zamierzał mówić Moorowi, że nie mógł połączyć się z Inno, ponieważ jeszcze odpowiednio się nie sparowali. Następnym razem nie pozwoli swojemu partnerowi się zostawić zanim ten go nie zatwierdzi. Pod przytłaczającym zapachem mutantów nie mógł wyczuć Inno. Wytężając słuch, wciąż nie mógł usłyszeć głosu Inno w tłumie. Nic. Mutant zamachnął się pazurzastą łapą na Mikela. Zrobił unik i strzelił stworzeniu w głowę. Dobrze, że Horacy przyniósł Mikelowi broń. Spostrzegł Silvera i ruszył w jego ~ 58 ~
kierunku. Może Inno będzie koło alfy. Zobaczył Moora na skraju, zabijającego mutanty z tak swobodną łatwością, jakby przechadzał się po parku, a nie walczył z mutantami. Stłumił swoje szarpnięcie zazdrości. Przyjąłby każdą pomoc, jeśli to tylko podniesie jego szanse na znalezienie Inno. Wydawało się, jakby czas zwolnił do pełzania w tył zanim w końcu dotarł do Silvera. Kiedy się zbliżali, alfa machnięciem pazurów ciął gardło mutanta. Stworzenie runęło na ziemię. - Gdzie jest Inno? – krzyknął Mikel, tak by być słyszanym ponad odgłosem bitwy. Niektórzy z watahy zmienili się w wilki, więc wycia i warknięcia stworzyły ścianę odgłosów wokół nich. Silver wzruszył ramionami. - Kiedy ostatni raz go widziałem, kierował się do piekarni. Panika omiotła Mikela. Nikt nie strzegł tyłów jego partnera? Wskazując w stronę piekarni skinął na Horacego, by poszedł za nim. Moor kiwnął głową zgadzając się na ich kierunek. Trio wycięło szeroki pas przez atakujące bestie. Co spowodowało, że mutanty ruszyły na Watahę Moon? Czy to była wyłącznie sprawa terytorium czy też silniejsza kwestia leżała u podłoża? Mutant biegł prosto na nich, lecz zanim mógł mrugnąć, Moor złamał stworzeniu szyję. Cholera, zanotował sobie, żeby nie stawać po złej stronie Moora. Okrzyk bólu z wnętrza piekarnia zabrzmiał niepokojąco znajomo. Mikel przepchnął się między innymi, by znaleźć klęczącego na kuchennej podłodze Inno i szlochającego nad swoją siostrą. Leżała na kremowych płytkach, jej gardło było rozerwane, a krew tryskała z rany. Anthony klęczał obok Inno. - Odsuń się. – Machnął rękami i rana na jej szyi się zasklepiła, ale ona nie zaczęła oddychać. – Nie mogę jej uratować, Inno, ale mogę uratować jej dziecko. Inno podniósł zalaną łzami twarz. - Dlaczego nie możesz jej uratować? Wyleczyłeś ją.
~ 59 ~
- Ponieważ jej dusza już odeszła. – Smutek wyrył się na twarzy Anthony'ego. – Widzę jej ducha obok ciebie. Przeprasza, że cię zdradziła, ale chce, byś wychował jej dziecko. - A co z ojcem? – zapytał Mikel. - Zniknął – odparł Anthony. – Jeśli żyje, odejdzie z innymi. Jesteś wszystkimi, co dziecku zostało. Mikel przykucnął przy swoim kochanku. - Nie martw się, Claudio, będziemy strzec twoje dziecko. – Zabłąkana bryza poruszyła włosami Mikela i wiedział, że jej duch go usłyszał. Szlochy Inno rozlegały się od ścian, towarzysząc smrodowi masakry, która ich otaczała. - Wezwę wampiry, żeby wszystko posprzątały. – Mikel znał dobrą wampirzą ekipę sprzątającą, która zajmie się wszystkim tak, że będzie jak nowe. Anthony poklepał ramię Inno. - Inno, chciałbym zabrać Claudię do domu Watahy Moon, by ją monitorować. Będzie bezpieczniejsza w naszym domu. Mogę podtrzymywać jej ciało, podczas gdy płód będzie się rozwijał. - Czy w domu watahy jest mieszkanie, które możemy wynająć? – zapytał Mikel. Inno dostał czkawki. - Nie możemy tego zrobić, Mikel. Nie chcę rujnować twojego życia. Może będzie lepiej, jeśli odejdę. Nie chcesz dziecka, które niszczyłoby twoje doskonałe miejsce. Mikel chwycił brodę Inno i odwrócił swojego kochanka twarzą do siebie. - Zrobię wszystko, żebyś był szczęśliwy. Czy planowałem mieć dziecko? Nie. Ale wiem, że będziesz znakomitym ojcem i będę zachwycony móc wychowywać szczeniaka z twoją krwią w nim. - Albo niej. To może być dziewczynka – powiedział Inno. - Zobaczymy, gdy się urodzi – odparł Mikel. – Nie chciałbym zniszczyć niespodzianki. - Ale właśnie ją dostaliśmy – stwierdził Inno. ~ 60 ~
- Jeśli chcesz oddać dziecko do adopcji, jestem pewny, że znajdziemy mu dobry dom – zaproponował Anthony. - Nie! – warknął Inno. – Jest moje! - Zamilcz, Inno – teraz warknął Silver, wchodząc do piekarni. – Pozwolę, by uszło ci na sucho twoje zachowanie z powodu śmierci twojej siostry, ale nie brak szacunku do mojego partnera. - Nie, w porządku – zaczął Anthony. - Nie, on ma rację. – Inno pochylił głowę przed alfą i jego partnerem. – Przepraszam. Na końcu okazało się, że to ja zawiodłem moją siostrę. Nie zrobię tego jej dziecku. Obiecałem jej, że zaopiekuję się jej dzieckiem i to mam zamiar zrobić. Mikel uścisnął ramię Inno. - My zamierzamy zrobić. Inno poklepał rękę Mikela. - Tak, my zamierzamy zrobić – poprawił. - Wracajmy do domu watahy i znajdźmy wam miejsce do zamieszkania. Wiem, że mamy kilka apartamentów obok siebie. Możemy umieścić twoją siostrę w pobliżu – zaproponował Silver. - Dziękuję – powiedział Inno. Wstał. Mikel natychmiast się wyprostował i zawinął ramię wokół pasa Inno. Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, jego partner potrzebował jego siły. Nie tylko, by przejść przez śmierć jego siostry, ale by podołać ojcostwu. - Wszystko się ułoży – szepnął do ucha Inno. - Tak myślisz? – Zmartwione oczy Inno skręciły serce Mikela. Gdyby już nie kochał swojego zmiennego wilka, zakochałby się w tym momencie. Jego piękny wilk potrzebował go i Mikel był bardziej niż szczęśliwy, by to udowodnić. - Wiem, że tak. Tak długo jak będziemy wspierać się nawzajem. – Mikel mówił poważnie każde słowo. Nie rozmawiali, gdy wsiedli do limuzyny i wrócili do domu watahy.
~ 61 ~
Rozdział 7 Pełnia wisiała jak latarnia na niebie. Inno przyglądał się temu, urzeczony. Mikel siedział w limuzynie wśród innych nie-zmiennych partnerów z kieliszkiem wina, a Anthony i bliźniaki fae dotrzymywały mu towarzystwa. Mówili o tym, że Vien, Viell i Gabe przenoszą się do świata fae, ale jeszcze się tym nie zajęli. - Dobrze cię widzieć, Inno – powiedział Dakota. Inno się uśmiechnął. - Dzięki. – Dakota zazwyczaj nie rozmawiał z innymi zmiennymi, więc to poprawiło jego humor, że wilk zmieniony w człowieka odezwał się do niego. Może Henry namówił go do tego. Odkąd Inno przejął piekarnię swojej siostry, dostawał zwiększone zamówienia od Watahy Moon. Zgodził się robić im specjalne mrożone desery, które mogli wyciągać, kiedy potrzebowali, ale najwyraźniej Trin odkrył, gdzie je chowają i nie mogli trzymać ich na zapas. Silver wyszedł przed front grupy i przemówił do nich. - Witam, Wataho Moon. Z przyjemnością witam też Inno, naszego ulubionego piekarza. – Salwa oklasków nastąpiła po słowach Silvera. Gdy się uspokoili, przemówił jeszcze raz. – Proszę miejcie go na oku, podczas biegu i sprawcie, aby dobrze się czuł. To wszystko na teraz. Na bieg! Wszyscy zaczęli się rozbierać. Ta część zmiany nadal wywoływała w Inno dyskomfort. Było jak w szatni fitness klubu, każde ciało szczupłe i opalone. Nie było wielu grubych zmiennych, dopóki nie przestawali biegać w postaci wilka. Tylko naprawdę stare czy niedołężne przestawały się zmieniać. Inno próbował trzymać swoje spojrzenie na ziemi, kiedy zdejmował ubranie, a potem złożył je starannie na trawie, obok drzewa, które łatwo mógł rozpoznać, kiedy wróci po biegu. Wzywając moc księżyca, Inno pozwolił objąć się zmianie i ze zdenerwowanego faceta przeszedł w pełnego wigoru wilka.
~ 62 ~
Jego zwierzęca połowa skoczyła do przodu, chętna do zabawy z jego kolegami z watahy. Chociaż jego ludzka strona odnosiła się z rezerwą do ludzi, których zbyt dobrze nie znał, jego wilk witał się z nimi radośnie, jako z jego watahą. Trochę sapania i szczypania innych poprzedziło grupowy bieg. Inno biegł i biegł, dopóki jego nogi się nie zmęczyły, a oczy zaczęły opadać. Rozglądając się wokół, zdał sobie sprawę, że odłączył się od innych. Zrobił głęboki wdech i zaciągnął się zapachem Mikela. Obróciwszy się, wilk skierował się z powrotem do swojego partnera. Prychnął na ćmę, która przeleciała zbyt blisko, a potem obrócił się na łapach i pobiegł z powrotem drogą, którą przyszedł. Dziwny gwizd w powietrzu był jedynym ostrzeżeniem przed czymś, co dźgnęło go w bark. Au. Inno obrócił głowę i zobaczył, wystającą z niego, puszysto zakończoną strzałkę. Został uśpiony. To były jedyne słowa, jakie potrafił wydobyć zanim świat pociemniał.
Obudził się w budzie. Znany scenariusz, za który dałby wszystko, by zapomnieć. - O dobrze, nie śpisz. Inno zamrugał na mutanta wiszącego nad klatką. Adan uśmiechnął się do niego, ale odskoczył do tyłu zanim kłapiące szczęki Inno mogły go dosięgnąć. - Głupi chłopak. Myślisz, że możesz mnie pokonać? Pragnął móc odgryźć twarz mężczyzny. Jego wilk warknął z zadowoleniem na tę myśl. - Jestem dużo starszy niż myślisz i zabiłem już moją działkę głupich szczeniąt. Teraz powiedz mi, gdzie jest Claudia, a pomyślę nad tym, by pozwolić ci żyć. Nie mogę dopuścić, by obcy wychowywali moje dziecko. Jak mam odkryć, czy może przemienić się w mutanta, kiedy jest dzieckiem? Może będzie mógł zmieniać się w tę i z powrotem, jeśli damy mu lek w młodym wieku?
~ 63 ~
Czubek! - Hmm, nie zamierzasz zmienić się i pogadać? No cóż, jestem pewny, że możemy zmusić twojego głupiego partnera, by przyszedł po ciebie. Claudia uwierzyła mi, gdy powiedziałem jej, że jesteśmy partnerami. Myślę, że nasłuchała się zbyt wielu twoich idiotycznych historii, gdzie partnerzy wiążą się i żyją długo i szczęśliwie. Bardzo pragnęła w to wierzyć. Myślałem, że nigdy nie przestanie płakać, po tym jak jej powiedziałem, że wrobiłem ją w to, by cię zabić. No cóż, nie z początku, ale okazałeś się być naprawdę użytecznym narzędziem. Jeśli wystarczająco ci zapłacę, założę się, że moglibyśmy namówić cię do zaatakowania Silvera, tak wielu ludzi zostaje zaślepionych przez odrobinę gotówki. Inno oparł się pragnieniu rozmowy. Pozostanie wilkiem, dopóki nie znajdzie go jego partner. - Hmm, nie zamierzasz rozmawiać, co? No cóż, zostawię cię na chwilę, byś o tym pomyślał, zanim zacznę zrywać futro. – Uśmiechnął się zanim się obrócił i wyszedł przez drzwi. Miał nadzieję, że pewność siebie Adana jest sztuczna. Gdzie był? Przeczesał wzrokiem pokój, ale wszystko, co mógł zobaczyć, to metalowe półki i szafki. Stąd gdzie siedział, nawet nie mógł zobaczyć, co na nich było. Mikel, przyjdź mnie znaleźć. Przygnębiony, oparł głowę na swoich łapach i zamknął oczy. Nie wiedział, że ile czasu upłynęło zanim ktoś przyszedł i otworzył drzwi jego klatki. Prawie zasnął z nudów. - Widzę, że złapałeś niższego rangą wilka – powiedział nowy głos. Inno zamrugał, a potem ziewnął obejmując przerażające oblicze nowoprzybyłego. - On będzie doskonałą pułapką, tylko poczekaj – odparł Adan. Do jego uda przypięta była broń niczym u starego rewolwerowca z zachodu. Najwyraźniej przygotował się na inwazję. - Kogo mamy tu zwabić? – zapytał drugi mutant. - Jego wampirzego partnera. - Hmm. – Nowoprzybyły potarł swoją brodę. – Kim jest jego partner?
~ 64 ~
- Niech pomyślę. Claudia mi powiedziała… Mikel. Tak jest, Mikel. - Co? Jesteś idiotą? – Nowy podniósł Adana i rzucił nim przez długość podłogi. – Mikel zabije nas wszystkich za zabranie jego partnera! - Odpręż się, co jeden mały wampir może zrobić? – Adan wstał na nogi i spiorunował wzrokiem drugiego mutanta. Inno nie znał faceta, ale niedowierzająca mina, pozwoliła Inno domyśleć się, że Adan był samotniony w tym pomyśle. Odgłos eksplozji sprawił, że Inno zamachał ogonem. - O, cholera. – Drugi mutant obrócił się do Inno. – Powiedz mu, że to wszystko był pomysł Adana. Nie miałem z tym nic wspólnego. Inno kiwnął głową. Nie mógł powstrzymać tego, co działo się na zewnątrz, jeśli jednak Mikel przyjdzie bliżej, powie mu prawdę. - Tchórz! – wykrzyknął Adan, gdy drugi mutant umknął. Inno go nie winił. Gdyby był w podobnej sytuacji, też by uciekł. - Inno! – wykrzyknął Mikel. Inno zmienił się w człowieka. - Tu jestem. Adan podszedł bliżej do klatki. - Dlaczego mu to powiedziałeś? - Ponieważ chcę zostać ocalony. - Ale on jest wampirem! - A ty jesteś psychopatą. Daj mi wampira każdego dnia. Adan warknął. - Claudia nie uważała, że on jest odpowiedni dla ciebie. - Claudia pozwoliła ci przekazywać mnie Korlowi, więc jej opinie nie były najlepsze.
~ 65 ~
Przebiegły przez niego wyrzuty nawet na samo wymówienie imienia siostry. Cholera, będzie za nią tęsknił. Drzwi otworzyły się z trzaskiem i wmaszerował Mikel. - Odsuń się od mojego partnera! - Zbliż się, a go zabiję – oznajmił Adan. Podszedł do przodu i sięgnął po Inno. Inno obnażył swoje pazury i zamachnął się na jego rękę. - Aj, dlaczego to zrobiłeś? - Właśnie zagroziłeś, że mnie zabijesz. – Adanowi najwyraźniej brakowało kilku klepek. - Ale nie mówiłem poważnie. Jeśli cię zabiję, kto zaopiekuje się dzieckiem? - Co z tobą jest nie w porządku? – zapytał Inno. – Właśnie powiedziałeś, że chcesz robić eksperymenty na swoim dziecku. Adan potrząsnął głową. - N-nie wiem. Nic nie ma sensu. - Zatrucie mutanta – powiedział Anthony, wchodząc do pokoju. – Obecnie widzimy to coraz częściej. Korl nie wystarczająco zbadał swoją surowicę. Ci narażeni na substancje chemiczne zaczynają wariować. Utrata pamięci, choroba i w niektórych przypadkach śmierć. - Nie! To nie miało tak być. Korl obiecał mi wieczność. Powiedział, że jeśli pomogę mu sprowadzić innych, będę żył na wieki, tylko że nie chcę żyć w ten sposób. – Łzy skapywały po twarzy Adana. – Chcę wrócić tam, gdzie byłem wcześniej. Zmień mnie z powrotem! - Nie mogę – powiedział Anthony. – Niektóre partie surowicy mutowania były niewłaściwe i teraz ci ludzie nie mogą być zmienieni z powrotem. Nawet z moją magią, nie mogę sprawić, byś stał się znowu mężczyzną. – Żal przemknął po twarzy Anthony'ego. – Przykro mi. - Przykro ci! Wyglądam w ten sposób, a tobie jest przykro. – Odwrócił się do Inno. – Zaopiekuj się moim dzieckiem.
~ 66 ~
I zanim ktoś mógł go powstrzymać, Adan wyciągnął broń z kabury na pasku i rozwalił swój mózg. - Nie! – wykrzyknął Inno. Krew i tkanka mózgowa pokryły jego i ścianę za nim. Podnosił się kilka razy zanim zwymiotował w kącie, zwiększając bałagan w celi. - Chodź tu, skarbie. – Mikel pospieszył do jego boku i zdjął swoją koszulę, by wytrzeć twarz Inno. - Sekundkę. – Anthony zrobił coś swoimi rękami i Inno stał się nieskazitelnie czysty. Zapach śmierci wciąż wisiał w powietrzu, wraz z widokiem zwłok, ale ludzka tkanka już nie pokrywała Inno. - Dzięki. – Inno dławił się od zatykających uczuć w jego gardle. - Chodźmy do domu – powiedział Mikel. Inno kiwnął głową. Miejsce w sforze Moon mogło nie być ich wymarzonym domem, ale było ich i – krzyżując palce – niedługo będzie też domem ich dziecka. - Limuzyna jest na zewnątrz. - Wziąłeś limuzynę, by mnie ocalić? Mikel uścisnął mocno Inno. - Zabieram limuzynę wszędzie. W tym przypadku, nie byłem pewny czy znajdziemy cię przed wschodem słońca i chciałem być gotowy. - Ma sens. – Nie mógł sprzeczać się z logiką Mikela.
Inno prawie płakał, gdy w końcu wpełzł do ich łóżka. - Jestem taki szczęśliwy, że jestem w domu. - To było ciężkich kilka tygodni – powiedział Mikel, kładąc się obok niego. - Co się dzieje, Mikel? – Inno nie mógł już dłużej znieść rozpaczy swojego partnera. - Oznacz mnie, jako twojego! – warknął Mikel. Usta Inno opadały.
~ 67 ~
- Już jesteś mój. Mikel przewrócił się, by patrzeć Inno w twarz. - W takim razie, dlaczego mnie nie zatwierdziłeś? Czy to dlatego, że nie jestem wilkiem? - Nie! – Inno szukał właściwych słów, ale nie mógł je znaleźć. – Dla mnie zatwierdzenie cię oznacza, że muszę cię ugryźć podczas seksu. Nie sądziłem, że będziesz tego chciał. Mikel przykrył policzek Inno. - Dziecino, tak bardzo chcę, żebyś był mój, że to aż boli. - O to chodzi, prawda? Dlatego pachniałeś ostatnio takim smutkiem. - Tak. Wezbrała w nim ulga. - A ja myślałem, że może żałujesz sparowania się z tak uległym wilkiem. Nie jestem tak niebezpieczny jak większość zmiennych. Nigdy nie będę twardzielem ani nie będę potrafił stanąć przy tobie jak należy w walce. Miękki śmiech Mikela złagodził lęki Inno. - Nie potrzebuję wojownika, mój słodki wilku. Potrzebuję kogoś do kochania. Dla mnie jesteś doskonały. Jedyną skazą, jaką masz, to twoja ślepota w zobaczeniu tego jak jesteś cudowny. Jeśli musisz mnie wypieprzyć, by uczynić mnie swoim, zatem zrób to. - Nie wiem czy muszę czy nie. Mogę zadzwonić do Silvera? – Zaczął się podnosić, by znaleźć swoje spodnie i odzyskać telefon. Mikel pchnął go z powrotem na materac. - Co powiesz na to, żebym był na górze, ale jednocześnie będziesz we mnie? Nie chcę, żebyś zaczął gadać z jednym z twoich wilczych przyjaciół, nie teraz. Potrzebuję twojej uwagi na sobie. - Moja uwaga zawsze jest na tobie – wyznał Inno. – Nawet wtedy, gdy nie jesteśmy razem, wszystko, o czym mogę myśleć, to ty. - To dobrze. – Wydłużone zęby Mikel błysnęły w przyćmionym świetle. – Bardzo dobrze.
~ 68 ~
- Tak, Mikel. – Inno mógł wątpić sam w siebie, ale nie mógł sprzeczać się, że Mikel go potrzebuje. Mikel wysunął szufladę w stoliku i wyciągnął nawilżacz. - Przygotuję nas. Z gładką sprawnością, Mikel rozsmarował śliski płyn na erekcji Inno zanim zagłębił dwa palce w swojej własnej dziurce. - O, cholera, to jest gorące. – Zawsze był pod spodem, więc aż do tego momentu Inno nie uświadamiał sobie jak seksowne jest przyglądanie się czyimś przygotowaniom. - Teraz wiesz, dlaczego tak lubię przyglądać się, kiedy się rozluźniasz. Inno kiwnął głową. Oblizał swoje nagle wyschnięte wargi. - Tak, teraz mogę to zrozumieć. Mikel rzucił tubkę w stronę stolika. Smyrgnęła po powierzchni i wylądowała za łóżkiem. Inno się roześmiał. Kiedy Inno patrzył jak pojemnik znika, Mikel zsunął się w dół po fiucie Inno. - O cholera. – Inno złapał biodra Mikel, gdy jego partner wziął go całego w siebie. Mikel chwycił ręce Inno i zawinął je wokół słupków wezgłowia. - Samo to, że jesteś we mnie, nie przyczynia się do twojej kontroli. Trzymaj tu swoje ręce, gdy będę cię pieprzył. Inno zajęczał. Drapieżny uśmiech Mikela ani trochę nie pomniejszył tego momentu. Wiedział, który z nich jest zdobyczą, i rozkoszował się swoją pozycją. Mocno i szybko, Mikel ujeżdżał Inno niczym narowisty koń na rodeo, który musiał zrzucić siodło. Jego knykcie pobielały i nie mógł powstrzymać swoich bioder od mimowolnego napinania się, by napotkać seksowne ruchy Mikela. - Nie wytrzymam już – wysapał Inno. Jego kontrola była w strzępach jak lina nad ogniem. - Ugryź mnie! – rozkazał Mikel. Pochylił się do przodu i przechylił głowę.
~ 69 ~
Niezdolny oprzeć się poleceniu swojego partnera, Inno uderzył. Wgryzł się mocno, przecinając skórę między ramieniem, a szyją Mikela, swoimi wydłużonymi siekaczami. Jego wilk był zdecydowany zatwierdzić swojego partnera tak gruntownie jak to możliwie. Żaden inny zmienny już nigdy nie pomyśli, że ma szansę uczynić Mikela swoim. - Inno! – wykrzyknął Mikel. Wilgoć trysnęła między nimi. Zapach wytrysku Mikela uruchomił spełnienie Inno i wypełnił swojego kochanka swoim nasieniem. Wilk Inno zawarczał, zaborczym warknięciem posiadania. Mikel nigdy nie uwolni się od ich parowania, dopóki śmierć ich nie rozłączy. - Nawet w śmierci, będziemy połączeni, moja miłości – powiedział Mikel. Inno wysunął zęby ze swojego kochanka, a potem lizaniem zasklepił jego rany. - Usłyszałeś mnie? Tak. Jesteśmy jednym. Głowa Inno szarpnęła się do tyłu, gdy usłyszał głos Mikela w swojej głowie. Wiedział, że wampir mógł czytać w jego myślach, ale to była zupełnie inna sytuacja. Mój partner. - Tak, twój. – Pocałunek Mikela, mocny i żądający, zatwierdził Inno w inny sposób. – Dziękuję. - Nie ma za co. Nie wiedziałem czy chciałbyś mojego ugryzienia – przyznał. - Chcę wszystkiego, co pokaże światu, że należymy do siebie. Teraz idę wziąć długą kąpiel. Minęły wieki odkąd byłem brany, więc nawet z moimi zdumiewającymi leczniczymi mocami, mój tyłek będzie obolały. – Mikel skrzywił się, gdy zsunął się z Inno. - Mogę cię wyleczyć – zaoferował Inno. Mikel zmarszczył brwi. - Myślałem, że możesz leczyć tylko swoją śliną. - Tak. – Inno wyskoczył z łóżka i skierował się do łazienki, pozwalając swojemu partnerowi rozszyfrować jego słowa.
~ 70 ~
- Oh, do diabła, tak. Inno słyszał kroki Mikela za sobą i się uśmiechnął. Będą musieli popracować nad swoją komunikacją. Mogli to załatwić już dawno temu.
Tłumaczenie: panda68
~ 71 ~
Rozdział 8 Dwa miesiące później
Inno siedział obok Mikela w poczekalni. Zadzwonił Anthony i powiedział im, że dziecko urosło wystarczająco duże, by się urodzić. Dowiedział się, że zmienni potrzebują tylko sześciu miesięcy do stworzenia w pełni rozwiniętego szczeniaka. Najwyraźniej dziecko Claudii podążało za zasadami zmiennych. Tylko przez połączenie medycyny i magii Anthony'ego, byli zdolni doprowadzić dziecko do pełnego terminu, ale jednak jego siostra nie żyła i Inno nie mógł znieść przyglądania się jak ją rozcinają, nawet jeśli to miało dać dziecku życie. Silver znalazł prywatny szpital, który obsługiwał paranormalnych. Tamtejszy lekarz zgodził się pomóc sprowadzić dziecko Claudii na świat. - Dlaczego to trwa tak długo? – zapytał Inno. Wpatrywał się w drzwi poczekalni, chcąc, aby pojawił się lekarz. - To będzie trwało tak długo jak musi. Nie możesz przyspieszać takich rzeczy. Nie chcesz, żeby lekarze popełnili błędy, prawda? – odparł Mikel. - Nie. – Ale mimo to chciał powiedzieć tak, ale Mikel miał rację. Pośpiech mógł wywołać problemy. Raczej był za tym, by się nie spieszyli i wyciągnęli zdrowe dziecko, niż zrobili to za szybko, a problemy pojawiłyby się później. Anthony i Silver wyszli z sali i usiedli naprzeciw nich. - Nie powinieneś tam być? – Inno zapytał Anthony'ego. - Nie. Zrobiłem wszystko, co mogłem zrobić do końca. Teraz wszystko zależy od dzieci. – Anthony przytknął rękę do swoich ust. - Dzieci? Jest więcej niż jedno? – Mroczki zatańczyły przed oczami Inno. - Nie trać teraz głowy, kochany – powiedział Mikel, ale jego głosowi brakowało jego zwykłej siły.
~ 72 ~
- Jestem zaskoczony, że utrzymał to tak długo – stwierdził Silver. - Phi, umiem dochować sekretu. – Anthony popatrzył gniewnie na swojego partnera. - Umiesz, ale nie lubisz, zwłaszcza jeśli jest radosny – powiedział Silver, zakładając włosy Anthony'ego za jego ucho. Urosły już dość długie przez minione miesiące i teraz wisiały za jego uszami. Prywatnie, Inno uważał, że pół-bóg wyglądał bardzo twarzowo. - Nie mogę się oprzeć. Tak rzadko dostajemy dobre wieści. – Dolna warga Anthony'ego wysunęła się w zachwycającym wydęciu. Drzwi się otworzyły i w otworze pojawił się lekarz mający na sobie strój chirurga. - Panowie pozwolą za mną? Wszyscy czterej poderwali się na nogi i pognali za lekarzem. Ponieważ mężczyzna nie szedł tak szybko, prawie potknęli się o ich własne stopy. - Co z nimi? – zapytał Inno. - Wszystko poszło świetnie. Powiedziano mi, że wy dwaj macie być zarejestrowani, jako ojcowie. - Tak – powiedział Mikel. - Pielęgniarka będzie miała dla was formularze do wypełnienia wraz z metrykami. I nie martwcie się ich wielkością. Są małe, ale zdrowe. - Okej. – Niepokój wypełnił Inno. A co jeśli temu nie podołają? Co jeśli będzie najgorszym ojcem świata? Poradzisz sobie, mój kochany. Jesteś wspaniałym człowiekiem, który będzie fantastycznym ojcem. Inno zrobił głęboki wdech i przytaknął Mikelowi. Nie miało znaczenia, że myślał, iż będzie kiepski. Dzieci były zależnie od niego. - Potrafimy to zrobić. - Nie jesteś sam, Inno. Cała wataha pomoże. Dare już przysłał mi trzy e-maile pytające czy nie będziesz potrzebował niańki – powiedział Silver. Inno się uśmiechnął. Każdy wiedział, że duży zmienny tygrys kocha dzieci.
~ 73 ~
- Będę go miał na uwadze. – Do diabła, prawdopodobnie będzie go miał na szybkim wybieraniu. - Zwykle przy wcześniakach, rozdałbym rękawiczki i maski, ale te są w połowie zmiennymi, więc nie jest to konieczne. Nie będą w stanie niczego złapać – oznajmił lekarz. - Czy będą potrafiły się zmienić? – Inno nie życzył nikomu swojej sytuacji. Dorastanie, jako pół-zmienny bez żadnych wilczych umiejętności, było okropne. Żadna wataha go nie chciała i nigdy nie pasował do w pełni ludzkich dzieci. - Nie sądzę, żeby to był problem. – Zaprowadził ich do kołyski, gdzie leżały dwa maleńkie wilki, zwinięte razem. Jeden biały i jeden czarny jak doskonały symbol jin i jang. - Przypuszczam, że pytaniem jest czy będą mogły zmienić się w człowieka? – zapytał Silver. Lekarz kiwnął głową. - Były ludźmi, gdy je wyciągnęliśmy. Podejrzewam, że zmieniły się w wilka, by ochronić się w obcym środowisku, taki rodzaj instynktu przetrwania. - To chłopcy czy dziewczynki? – spytał Inno. Ponieważ leżały na brzuszkach, nie mógł tego stwierdzić. - Czarny wilk jest dziewczynką, a biały wilk chłopcem – oświadczył lekarz. - Chciałbym nazwać dziewczynkę Claudia Silver, a chłopca Anthony Adan. Będziemy wołać na niego Tony. – Inno spojrzał na parę alf. – Bez Silvera, który pomógł mi z moim wilkiem, i magią Anthony'ego, utrzymującą dzieci przy życiu, nie żyłyby. Chciałbym również, abyście zostali ich ojcami chrzestnymi. – Inno miał nadzieję, że nie przeholował. Anthony się uśmiechnął. - Z przyjemnością. Silver kiwnął głową, ale nic nie powiedział. Jego oczy miały dziwny połysk, ale gdy zamrugał, Inno zdecydował, że musiał to sobie wyobrazić. Alfa by nie płakał. - Sądzę, że musimy wszystko podwoić – powiedział Mikel.
~ 74 ~
- Już się tym zajęto – odparł Anthony. – Nie chciałem zrujnować niespodzianki, więc już zarządziłem o podwojeniu wszystkiego, co dostaliście. Schowałem to w magazynie w piwnicy. Zadzwonię i każę sforze przenieść to wszystko do waszego apartamentu. - Nigdy wystarczająco nie zdołamy podziękować wam za to wszystko – oznajmił Inno. - Tak, nie zdołamy – zgodził się Mikel. - Witam wszystkich – odezwał się Alesandro, wchodząc do sali szpitalnej. - Alesandro. – Mikel ruszył do przodu i uścisnął ręce ze swoim przywódcą. – Co ty tu robisz? - Mój partner powiedział, że w zwyczaju jest przynieść nowemu dziecku prezenty. – Alesandro wskazał za siebie. Inno kiwnął Calvinowi, który ukrywał się za ciałem Alesandro. - Cześć. – Calvin wręczył kosz wypełniony dziecięcymi rzeczami. Inno podszedł bliżej, by przytulić człowieka, tylko po to by otrzymać warknięcia od dwóch wampirów. - Oh, cicho tam – powiedział Inno. Calvin roześmiał się i szybko go uścisnął zanim się cofnął. - To tacy zaborczy dranie. - Taa. – Inno wymienił znaczące uśmiechy z Calvinem. Jako człowiek miał swoje własne problemy w dawaniu sobie rady z wampirem. Zrobił sobie umysłową notatkę, by lepiej poznać Calvina. Któregoś dnia, życie zwolni dla niego na tyle, by nadrobić wszystkie te rzeczy, jakie chciał zrobić. Miękkie sapiące prychnięcie z kołyski dało mu znać, że dzisiaj nie będzie dniem, kiedy jego życie stanie się wolniejsze. - Kiedy będziemy mogli zabrać je do domu? – zapytał Inno, podchodząc z powrotem do szczeniąt. Lekarz zrobił krok do przodu. - Chciałbym zatrzymać je na noc na obserwację. ~ 75 ~
Inno przygryzł wargę. - Możemy z nimi zostać? – Nie mógł spuścić z nich wzroku. Nie teraz. - Możemy zorganizować dwudziestoczterogodzinną ochronę – stwierdził Alesandro. – Nie musisz się bać o swoje szczenięta. - Wataha też może je strzec – powiedział Silver, jego oczy błyszczały wyzwaniem. Powiedzieć alfie watahy, że nie może chronić swoich pobratymców, było poważną zniewagą. Alesandro uniósł ręce w uspokajającym geście. - Bez obrazy, alfo, ja tylko proponując pomoc członkowi mojej grupy. Silver wziął kilka wolnych wdechów zanim kiwnął głową. - Przepraszam, mój wilk przyjął to, jako zniewagę naszych zdolności. - Nowi rodzice nigdy nie mają za dużo pomocy – oznajmił Inno. - Dobrze powiedziane, młody wilku. – Alesandro poklepało Inno po plecach. - W każdym pokoju jest jeden rozkładany fotel – wtrącił się lekarz. – Nie są super wygodne, ale są lepsze od metalowych krzeseł. - Dostawimy drugi składany fotel – zaproponował Anthony. - Dzięki. Nie chcę wychodzić – powiedział Inno. Mikel uścisnął jego rękę. - Zostanę tu z tobą.
***
- Hej, otworzę wam. – Dare wziął klucz od Mikela i popędził do przodu, by odkluczyć im drzwi. Otworzył je szeroko. – Proszę bardzo. - Dzięki, Dare. – Mikel żonglował Tonym i dużą czarną dziecięcą torbą, podczas gdy Inno niósł Claudię.
~ 76 ~
Żaden z nich nie spał za dużo poprzedniej nocy, wciąż się budzili i wpatrywali w wilki. Dzieci wciąż się zmieniały z wilka w dzieci i z powrotem w wilka. Przytulały się do siebie, obojętnie jaką postać przybierały, wydając się zabierać pociechę od siebie nawzajem. Młode zaczęły się denerwować, dopóki nie położyli ich razem w jednym łóżeczku. I natychmiast się przytuliły. - Teraz mamy rodzinę – powiedział Inno. Mikel go pocałował. - Jak tylko cię znalazłem, miałem moją rodzinę. Szczenięta są premią, fantastyczną premią, ale żeby nie było nieporozumień Inno, moja rodzina była kompletna z samym tobą. - Ja też cię kocham, Mikel. – Inno pocałował swojego partnera. Dużo przeszli razem przez parę ostatnich miesięcy i wyszli z tego jeszcze lepiej. - Cieszę się, że znalazłem cię w tej alei. – Mikel pocałował łagodnie Inno zanim przyciągnął go do swojego boku, by mogli przyglądać się jak ich szczenięta śpią. W pokoju pojawił się Trin, przysiadając na krawędzi łóżeczka. - One będą ważne. Inno podszedł bliżej, by złapać brzdąca, ale odsunął się poza zasięg. - Trin, ostrożnie z młodymi – powiedział Dare, wchodząc do pokoju. - Nie skrzywdzę ich. – Trin popatrzył gniewnie na zmiennego tygrysa. – One potrzebują ochrony. - Od czego? – zapytał Mikel. - Od samozwańca. On nadchodzi. On myśli, że może dostać Tatusia. – Oczy Trina błysnęły srebrną błyskawicą. – Nie może. Ale musicie być ostrożni, kiedy przyjdzie. On wykorzysta wilki, by dostać Tatusia. - Dziękuję za ostrzeżenie. – Mikel ukłonił się brzdącowi. Trin zniknął tak szybko jak się pojawił. - Prawdopodobnie nie powinienem tego mówić, ale to dziecko mnie martwi. – Inno zadrżał. ~ 77 ~
- On jest połączeniem syreny, wilka i półboga. Byłoby źle, gdyby tego nie robił – powiedział Dare. – Zastanawiam się czy alfy wiedzą, że on jest jasnowidzem. - Dlaczego ich obu nazywasz alfami? – zapytał Mikel. Dare wzruszył ramionami. - Bo chociaż Silver jest alfą naszej watahy, Anthony jest jego partnerem i jest równie potężny na swój własny sposób. To nasz sposób na uznanie związku Anthony'ego z Silverem. - Co to ma wspólnego ze mną i Inno? - Macie szczęście – powiedział Dare. – Bycie alfą to dużo pracy. - Taa, nie chciałbym tej pracy. – Inno zadrżał. Jego uwaga zwróciła się na wilcze szczenięta. – Mam teraz dość roboty.
Tłumaczenie: panda68
~ 78 ~
Epilog - Jak łatwo nimi manipulować. Anthony znał ten głos. Dręczył jego sny i czasami w ciągu dnia. - Znowu ty? – Próbował utrzymać swój głos spokojnym, podczas gdy jego serce bębniło niczym gepard umykający przed ogniem. - Mam nadzieję, że się mną jeszcze nie znudziłeś, słodki chłopcze. Mam tak wiele planów względem ciebie. Chyba nie myślałeś, że te głupie mutanty zaplanowały to same, prawda? - Ty to zrobiłeś? – Pamiętając spustoszenie Inno, Anthony dodał ten czyn do kolumny rzeczy, za które sprawi, że ten dupek zapłaci. Dymna istota wzruszyła ramionami. - Mogłem dołożyć do tego rękę. Oni naturalnie chcieli zdobyć więcej. - Po co? Zabijamy ich tylko, gdy wchodzą na nasz teren. Nie szukamy ich. - Nie? Ale zbieracie wszystkie zasoby. Oni przychodzą do was, a wy ich zabijacie – szydził. – Jak szlachetnie z waszej strony. - Zabiliśmy ich, gdy wysadzili drzwi do naszej kuchni i, kiedy zabili niewinną kobietę. - Obaj wiemy, że ta kobieta nie była taka niewinna. Tylko dlatego, że później czuła się winna, nie oznacza, że nie była odpowiedzialna za to, co się wydarzyło. Mogła powiedzieć Inno, żeby nie przychodził i zaoszczędzić mu traumy zobaczenia jej śmierci. W końcu, egoistycznie chciała zobaczyć swojego brata zanim umarła i zrzucić ciężar jej niechcianego dziecka. - Dlaczego myślisz, że było niechciane? – Czyżby wiedział więcej o sytuacji niż oni? Ale najwyraźniej nie wiedział, że jest dwójka dzieci. - Nie była mężatką. Dlaczego miałaby chcieć nieślubne potomstwo? Zeus z pewnością nigdy nie chciał. ~ 79 ~
Więcej żarówek zabłysło w umyśle Anthony'ego. - My wciąż rozmawiamy o siostrze Inno? - Myślisz, że jesteś taki bystry! – zagrzmiał byt. – Zeus lubi pieprzyć wszystko, co się rusza, ale nie dba o konsekwencje. Próbuje przekonać Herę, że jest wierny, ale ona wie i sprawia, że dzieci, których sama nie stworzyła, cierpią. Jesteś jedynym, którego oszczędziła, ponieważ twoja matka jest jedną z ulubionych osób Hery. Byłeś dwukrotnie błogosławiony, głupie dziecko. Anthony nic nie wiedział na temat opinii Hery o swojej matce. Nigdy nie spotkał bogini. Nie kręciła się koło Zeusa, ponieważ ich małżeństwo nie było spokojne. Tych kilka razy, gdy ją spostrzegł, była daleko i miała nieprzystępną aurę. - Dlaczego jesteś taki zły? - Ponieważ z tą mocą, jaką mam, nigdy nie będę pełnym bogiem, a jeśli będzie po mojemu, ty też nim nie będziesz. Powoli będę zabierał ci wszystko, dopóki nie zgodzisz się, by Zeus dał mi twoją boskość. Wtedy, i tylko wtedy, uwolnisz się ode mnie. Anthony drgnął przebudzony, trzęsąc się. Dawanie psychopacie więcej mocy niż miał nie było właściwe. Skoro teraz był taki zły, Anthony nawet nie chciał sobie wyobrażać, jaki by był z niewyobrażalną magią. Silver drgnął w swoim śnie, więc Anthony rzucił lekkie zaklęcie snu na swojego wilka. Nie, Silver nie musiał się do tego budzić. Anthony zignorował głosy przypominające mu o tym, co zrobił ostatnim razem bez wiedzy swojego partnera. Posiadanie wilka było całkowicie różne od tego, co miał zrobić teraz. Anthony wysunął się z łóżka. Wysunąwszy się z łóżka złapał sferę ze stolika przy łóżku. Wyniósł jarzącą się kulę na zewnątrz, na ich mały balkon. Biorąc głęboki wdech rozbił ją o cementową podłogę. Uderzyła w niego energia i upadł na tyłek. Wokół niego zawirował kolor, a elektryczność zaskwierczała w dół jego kręgosłupa. Krzyknął, a jego plecy wygięły się od pulsującej w nim magii. - Dziadku, na pomoc. – Zeus powiedział, że będzie tu dla niego. Gdzie był? - Masz jakiś problem, drogi chłopcze? Oczy Anthony'ego otworzyły się nagle i wpatrzył się w zimne oczy bogini. Nawet nie mógł wstać, by ją przywitać. Przy odrobinie szczęścia, widząc go jak płaszczy się na cemencie, może uzna to za ukłon.
~ 80 ~
- H-Hera? - To mogę być ja. Anthony oblizał wargi. - G-gdzie jest Zeus? Wysilał swój mózg, by skontaktować się z dziadkiem. Skoro Hera była tu w jego zastępstwie, to mogło oznaczać, że znowu złapała go w jakiś sposób. Słyszał o kilku jej karach, gdy odkryła, że Zeus był niewierny, i to zdarzało się częściej niż miało. - Jest związany na trochę. – Machnęła stopą tam i z powrotem, a potem usiadła na balustradzie balkonu. - Proszę, muszę z nim porozmawiać. – Zaciskał i rozwierał swoje palce, próbując odzyskać czucie w swoich rękach. - Obawiam się, że to jest niemożliwe. – Uniosła małe lusterko i poprawiła kosmyk włosów. Skąd miała to lusterko? Czyżby nosiła je wszędzie ze sobą? Cholera. Co miał teraz zrobić? - W-wiesz, kiedy będzie osiągalny? Odsunęła lusterko. - Za tysiąc lat albo coś w tym stylu. Łza spłynęła po policzku Anthony'ego. To było jak ponowne posiadanie wilka ze zbyt dużą mocą i za małą wiedzą. Nie chciał zranić Silvera tym razem. Coś się w nim poruszyło, ale Anthony to odepchnął. Nie pragnął ożywiać ducha wilka. Nigdy więcej. - W czymś mogę ci pomóc? – zapytała Hera, jej rozbawione spojrzenie nie zachęcało go do myślenia, że naprawdę chciała mu pomóc. Anthony wydobył z siebie histeryczny śmiech i spróbował zebrać dość oddechu, by przemówić. - Nie, chyba że możesz dać mi sposób na kontrolowanie mojej boskości zanim moi wrogowie przyjdą zgnieść mnie jak robaka. Hera zeskoczyła z poręczy i uklękła przy nim. Jej moc zawinęła się wokół niego niczym krępujące imadło.
~ 81 ~
- Nie chcesz całej tej wspaniałej mocy dla siebie? - Nie. Chcę żyć długo i szczęśliwie z moim partnerem, ale ludzie po prostu nie chcą nas, do cholery, zostawić samych. – Spojrzał na Herę. – Przepraszam za przeklinanie. Czuł jak jego energia umyka. Walczył z tym. Nie chciał zostawiać Silvera bez ochrony. Hera przechyliła głowę, jakby go badała. - Jesteś raczej dziwnym młodym mężczyzną. Naprawdę w ogóle nie jesteś głodny władzy. Ilekroć Zeus mówił o tobie, zawsze był taki dumny. Myślałam, że jesteś żądnym władzy dupkiem tak jak inni. Ale ty jesteś bardziej szlachetny, prawda? Naprawdę chcesz chronić swoich ludzi. Pozostaną bezpieczni, gdy Zeus będzie zajęty. W zamian, chcę jednej przysługi. - Jakiej przysługi? – Anthony wiedział, że lepiej nie zadawać się z bogami. Oni zawsze wycofywali się albo znajdowali lukę, kiedy mieli pomóc. - Chcę twojej umiejętności rzucania błyskawicami. Zawsze chciałam strzelać piorunami. To wygląda na dość emocjonujące. - Przepraszam, ale nie wiem, co miałabyś robić z tą umiejętnością, a ja odebrałem moją lekcję odnośnie wymiany mocy. - Ta sprawa z wilkiem wciąż cię wkurza? – zapytała Hera. Anthony kiwnął głową. - Nie masz pojęcia. – Zwłaszcza teraz, kiedy mógł poczuć jak znowu się w nim rusza. - Założę się, że Zeus nie powiedział ci, że wciąż możesz zmienić się w bestię, nieprawdaż? – spytała Hera. - Co? – Zwiększona potrzeba na krwistą wołowinę i jego sporadyczne ataki agresji zaczynały teraz mieć sens. – Myślałem, że usunął ze mnie ducha. Rozpaczliwie miał nadzieję, że jego dziadek tak zrobił. - Usunął trochę, na tyle, że to nie byłaby łatwa zmiana. Jednak możesz to robić. To jest coś, co możesz chcieć zapamiętać, kiedy zdarzy się nagły wypadek.
~ 82 ~
- Dzięki. – Mówił poważnie, naprawdę. Im większy był jego arsenał, tym miał lepsze umiejętności do ochrony swojej rodziny. – Nie przypuszczam, żebyś uwolniła Zeusa? Hera się uśmiechnęła. - Dla ciebie, skusiłabym się na to, ale niestety to nie ja uwięziłam go tym razem. Nie cierpiał pytać, ale i tak to zrobił. - A kto? - Ooo, gdybym tak po prostu zdradziła taką informację, gdzie byłaby zabawa? Pomyśl nad tym trochę, młody Anthony. Nawet mogę podesłać ci jakieś tropy. Zniknęła. - Cholera! – Anthony wywrzeszczał swój gniew. Drzwi balkonowe się rozsunęły i wyszedł Silver. - Co się stało? Anthony pozwolił Silverowi postawić się na nogi. Opadł na swojego partnera. - Mamy problem, partnerze. - Co? - Zeus zniknął i to nie Hera go zabrała. Silver warknął. - A kim, do diabła, jest Hera? - Żoną Zeusa. - Nawet nie zamierzam pytać, dlaczego to najpierw ją podejrzewałeś. Jacy inni bogowie byliby zdolni porwać Zeusa? Anthony westchnął. - Wymień boga. Zeus tak naprawdę nie ma najmilszej reputacji. Silver przeczesał palcami przez swoje włosy. - W takim razie mamy problem, prawda? ~ 83 ~
- Tak. – Anthony zamknął oczy, wchłaniając ciepło Silvera. – Mam moją magię, ale nie wiem jak jej używać. Moc w nim pulsowała, tak że nawet bolały go gałki oczne. Zamknął oczy, mając nadzieję, że to pomoże. - A co z twoim ojcem? Czy nie czas go wezwać? - Może, ale z ojcem czasami dostajesz więcej niż się spodziewasz. - To prawda, ale kończą nam się opcje – powiedział Silver, trącając nosem głowę Anthony'ego. - Tak, kończą się.
Tłumaczenie: panda68
~ 84 ~