JAK OBALILIŚMY IV RP INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 43 (399) 1 LISTOPADA 2007 r. Cena 3 zł (w tym 7% VAT)
Fot. PAP/Tomasz Gzell. Collage: TK
Str. 2, 3
Szefowi Katolickiego Ruchu Antynarkotycznego KARAN – księdzu Bronisławowi R. – wszystko kojarzyło się z dupą. Przed świeckimi pracownicami wykonywał ruchy frykcyjne, merdając przy tym językiem, łapał je za piersi, wymuszał pocałunki. Właśnie stanął przed sądem – oskarżony o molestowanie seksualne. Pomimo druzgocących zarzutów prokuratury, wspartych zeznaniami pokrzywdzonych, nadal pełni swoją funkcję, chroniony przez hierarchię kościelną. Str. 7
Str. 20 Str. 22
ISSN 1509-460X
, 13
Str. 12
2
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FAKTY Premier Kaczyński twierdzi, że gwoździem do trumny przegranych wyborów są nie tylko „Fakty i Mity”, ale też przerżnięta przez niego debata telewizyjna z Donaldem Tuskiem. „Trzeba było albo lepiej się do niej przygotować, albo zrezygnować z pomysłu. To był błąd” – oświadczył starszy brat. Teraz pozostaje mu tylko rozsyłanie CV: „Starzejący się mężczyzna, bez żony, bez prawa jazdy, bez konta, bez kwalifikacji i bez nadziei. Posiada mamusię i kota. Poszukuje pracy”. Kolejna kwestia, która przyczyniła się do porażki PiS, to błędna akcja TVP: „Idź na wybory – zmień Polskę”, gdyż... zupełnie niepotrzebnie zmobilizowała młodych Polaków – rozbrajająco i bez cienia wstydu oświadczył Kaczor. A akcja pod hasłem: „Lokal wyborczy masz o rzut beretem” byłaby w sam raz? Donald Tusk, który oświadczył, że zgodzi się być premierem RP, rozmawiał z Pawlakiem z PSL o utworzeniu wspólnego rządu. Podpowiadamy, że tylko szeroka koalicja PO-LiD-PSL pozwoli odrzucać prezydenckie weto. Albo PO-PSL i... rozbicie LiD-u, a następnie wyłuskanie z niego „Demokratów”. A z chłopami łatwiej świnię za pół ceny wytargować, niż ugodzić się co do podziału władzy. Największe poparcie (ponad 70 procent) Platforma Obywatelska miała w zakładach karnych i w aresztach śledczych – tę akurat informację, nie bez ironicznej radości, kolportują działacze PiS. No to my spieszymy donieść, że w większości szpitali psychiatrycznych PiS znalazł prawie 90-procentowy elektorat! Według danych telemetrycznych, 12,7 miliona telewidzów, radiosłuchaczy i internautów zapoznało się ze słowami premiera o tym, że rządy PiS i całą koncepcję IV RP obalił front, na czele którego stoją „Fakty i Mity” (podczas licznych powtórek liczba ta niemal się podwoiła). Na forach internetowych trwa spór, ile Jonasz zapłacił Kaczyńskiemu za tak niesłychaną reklamę. Jareczku, mordo ty nasza!
Jak obaliliśmy IV RP P
anie Kowalski, Pani Nowakowa, Drodzy Czytelnicy „FiM” – melduję wykonanie zadania: „Fakty i Mity” obaliły IV RP! Potwierdził to po wielokroć sam premier Jarosław Kaczyński. Dumni jesteśmy z tego zaszczytu jak jasna cholera, boć przecież obalić reżim to nie lada wyczyn; w dodatku metodami pokojowymi, rozlewając morze atramentu, a nie krwi. Chwila jest szczególna, a więc zafundujmy sobie odrobinę tryumfalizmu. I szczerości, bo jest już przecież „po ptakach”. Tak, to prawda, byliśmy zawsze przeciwko braciom Kaczyńskim. No może film z ich udziałem mógł się nam jako dzieciom podobać, ale to było dawno temu. Jako pierwsi wytropiliśmy i opisaliśmy ich przewały z przejęciem majątku RSW i fundacją „Solidarności”. Premier nie skłamał też, kiedy oświadczył, że Donald Tusk korzystał z naszego raportu, który po nas powieliły inne media. Musiał skorzystać, skoro sztab wyborczy PO poprosił „FiM” o jego przesłanie. Tępiliśmy na naszych łamach oszołomstwo liderów Porozumienia Centrum, pierwszej
Na Leszka Millera zagłosowało 4142 wyborców. To rezultat, z jakim trudno zostać wójtem średniej gminy. Na jego rywala, Olejniczaka, głosowało ponad 52 tys. osób. Ponad 13-procentowy wynik LiD-u były przywódca SLD nazwał wielką porażką. Jeśli tak, to spieszymy przypomnieć, że Miller w wyborczym roku 2001 dostał grubo ponad 145 tysięcy głosów. 35 razy więcej niż obecnie! „W związku z fatalnym wynikiem wyborczym i czerwoną kartką, jaką dostaliśmy od społeczeństwa, nie znajdując nic na usprawiedliwienie tego faktu, podajemy się do dymisji” – oto treść komunikatu wrocławskiego koła Ligi Polskich Rodzin. Wiadomość tę cytujemy z niekłamanym uznaniem. Oto okazuje się, że wśród LPR-owców są ludzie honoru, a nie tylko fasadowego Boga, honoru i ojczyzny. Szykuje się nadzwyczajny kongres rozłamowy w SLD. Wk...ni działacze chcą z hukiem pożegnać się z Aleksandrem Kwaśniewskim i Wojtkiem Olejniczakiem. O ile jednak ten pierwszy pogrzebał LiD, to wina tego drugiego polega na zaufaniu do grabarza i biernej asyście podczas pogrzebu.
w Szwecji, gdzie wpisałem do księgi z intencjami rozpaczliwą prośbę w imieniu swoim i Czytelników „FiM” (na zdjęciach)... A tuż przed wyborami w komentarzu zdemaskowałem chorobę psychiczną Jarosława Kaczyńskiego – paranoję. To właśnie tej chorobie przypisuję kłamliwą insynuację, jakoby „FiM” zatrudniały kiedykolwiek Grzegorza Piotrowskiego, zabójcę księdza Popiełuszki. Kaczyński powtórzył to po publikacji brukowego dziennika „Fakt”, który pozwaliśmy za to kłamstwo do sądu. W tej chwili wspólnie z prawnikami rozważamy, czy nie zrobić tego samego z Kaczorem (papugą), ale jest problem, bo, niestety, Kaczor dostał się do Sejmu, więc chroni go immunitet. Owszem, Piotrowski pojawił się w marcu 2000 roku na konferencji prasowej inaugurującej powstanie „FiM”. Ujawnił na niej nowe, sensacyjne okoliczności zamachu na ks. Jerzego. Opisaliśmy to w pierwszych kilku numerach. I co z tego? Wywiady ze skazańcami publikują wszelkie inne gazety, pokazują telewizje i nikt z tego powodu nie utożsamia medium z rozmówcą, nie ogłasza, że ten w nim pracuje! Jeśli ktoś tak twierdzi, to jest właśnie paranoikiem i demagogiem jak Jarosław Kaczyński. Oczywiście, zrobił to sprytnie, w swoim stylu. Postawienie kogoś, kto pokonał w wyborach PiS, w jednym szeregu z pismem, „w którym pracował kiedyś Grzegorz Piotrowski”, miało z Donalda zrobić ostatnią
Poseł senior Tadeusz Ross – satyryk powszechnie znany jako Zulu Gula – uroczyście otworzy pierwsze posiedzenie Sejmu. W ten sposób fakt, że mamy do czynienia z kabaretem na Wiejskiej, nareszcie przestanie być wstydliwie skrywaną tajemnicą. Powołania sejmowej speckomisji do spraw zbadania nadużywania przez Kaczyńskich władzy i ich antydemokratycznych działań domaga się Lech Wałęsa. Panie prezydencie, szkoda energii, czasu i pieniędzy... Prędzej czy później cała Polska stanie za Kaczyńskimi murem. Więziennym! Witold Kołodziejski, dziennikarz i katolicki fanatyk, absolwent wydziału filozofii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego został – w miejsce Elżbiety Kruk – nowym szefem Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. My wolelibyśmy na tym stanowisku np. biskupa Głódzia, bo wtedy wszystko byłoby jasne. Kilka dni po wyborach odwaga nagle staniała. Cóż, i tak lepiej późno niż wcale. Ostrołęccy sędziowie powiadomili Sąd Najwyższy, że policja i prokuratura, walcząc jakoby z korupcją, posunęły się do „fałszowania i zatajania dokumentów, celowego manipulowania dowodami, inwigilowania sędziów i nacisków na nich”. „FiM” donoszące o tym zjawisku przez 2 lata (i to w skali ogólnopolskiej) były przemilczane i ignorowane. Dziwy nad dziwami dzieją się też i w innych sądach. Nagle – ni stąd, ni zowąd – Marek Dochnal, lobbysta siedzący w areszcie trzy lata bez wyroku, może – po zapłaceniu kaucji – wyjść na wolność. Tak niespodziewanie postanowili sędziowie katowiccy. Dochnal siedział w tzw. areszcie wydobywczym i służył Ziobrowym prokuratorom jako nieoceniona skarbnica wiedzy. Niewykluczone, że zwolni im miejsce w celi... Nie ma stadionów, nie ma autostrad, terminali lotniczych i choćby jednego porządnego dworca kolejowego. A co jest? Nadzieja na EURO 2012. I jeszcze są polskie prostytutki. Te, jako jedyne, nie olały wielkiej imprezy i wyszły frontem do klienta. Stolica pełna jest ich kolorowych wielojęzycznych ulotek o treści: „Zapraszamy kibiców”, „Zadbamy o waszą kondycję”, „Czy chcesz zagrać?”, „Potrenujmy razem”. Brawo, miłe panie, nareszcie ktoś poważnie potraktował mistrzostwa Europy.
Kaczej partii. Jako pierwsi zdemaskowaliśmy polityków członków Opus Dei i sojusz tej szemranej organizacji z PC. Na pierwszej stronie numeru wyborczego z 2005 roku zamieściliśmy wymowny, proroczy rysunek: albo urna wyborcza (i głos oddany przeciwko PiS), albo urna z prochami Polski. Patrzyliśmy na ręce każdemu ministrowi tego (nie)rządu i punktowaliśmy wszelkie głupie i szkodliwe decyzje, m.in. przedłużenie okupacji Iraku, wysłanie żołnierzy do Afganistanu i narażenie ich na zamachy przez likwidację WSI. Tak, bo ten rząd ośmielał się szafować nie tylko bytem i dobrym imieniem, ale nawet życiem Polaków! Nieliczne inne gazety robiły to samo co my, ale sporadycznie, z doskoku. My poświęcaliśmy bezprawiu i niesprawiedliwości PiS-u co najmniej połowę każdego numeru! Dlatego właśnie premier postawił nas na czele frontu, któremu PiS „nie dał rady”. Ujawniliśmy wszak i opisaliśmy setki afer, nieudolnych decyzji, zaniedbań i wpadek ośmieszających Polskę. Już 13 sierpnia, kiedy zapadła decyzja o przyspieszonych wyborach, ogłosiliśmy koniec kaczyzmu. PiS-owcy odszczekiwali się, ale nie mogli podważyć prawdziwości choćby jednej informacji. Stać ich było tylko na obraźliwe inwektywy w rodzaju: „kloaczny znak tygodnika »Fakty i Mity«”, za co sekretarz generalny PiS Joachim Brudziński tłumaczy się teraz w warszawskim sądzie. Na 10 dni przed wyborami ja – były ksiądz katolicki, dziś agnostyk – udałem się nawet do protestanckiej, „słynącej cudami” katedry w Landskronie,
szmatę i wyrzutka, a jego zwycięstwo skutecznie w oczach Polaków zdeprecjonować. Wpisuje się to idealnie w Dornowych „wykształciuchów” i niepokornych lekarzy, których trzeba „wysłać w kamasze”; w Ziobrowego doktora G., przez którego „już nikt nigdy nie umrze” czy wreszcie w Kacze „ZOMO pod Stocznią Gdańską”. Według uznania tych panów, którym już dziękujemy, białe bywało czarne i na odwrót. Albo czerwone, jeśli ma na przykład kształt... torby. Zaiste bowiem, tak rozumując, nawet z bohatera dziecięcej kreskówki, Twinky Winky, paranoicy zrobili geja ekshibicjonistę. Na szczęście zdrowa na umyśle większa część narodu dała w niedzielę odpór tej patologii. Wysoka, ponad 50-procentowa frekwencja załatwiła PiS – stało się dokładnie tak, jak przepowiedziałem tydzień temu. Ale również wielokrotnie wcześniej, kiedy pisałem, że całą nadzieję na normalną Polskę upatruję w młodym pokoleniu, które woli „Radiostację” od Radyja. Wielkimi przegranymi tych wyborów są nie tylko Kaczyńscy, ale również ich sojusz z Tadeuszem Rydzykiem, który – przy niskiej frekwencji – mógł po raz kolejny okazać się skuteczny i pogrążać kraj przez następne cztery lata. Frekwencja na ścianie wschodniej wyniosła niespełna 40 procent – to też ważne. Mohery, jeśli nawet znalazły swoje dowody osobiste, zostały pobite głosami młodzieży i wykształciuchów.
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r. Tak wspaniała, bo oddolna mobilizacja światłej części społeczeństwa jest dla Polski bardzo dobrym znakiem. Może owocować na przyszłość, a mądry rząd powinien ją podtrzymać i aktywizować. PiS nie był w stanie podjąć rywalizacji na polu SMS-ów i internetu, gdyż jego liderzy żyją jeszcze w rzeczywistości radiomaryjnych kołchoźników, a najwięcej informacji czerpią z niedzielnych kazań. Oni zatrzymali się na elektoracie, którego znaczenie będzie ciągle maleć. Klęska politycznego projektu Lewica i Demokraci była do przewidzenia. Paradoksalnie otwiera to zupełnie nowe pole do działania dla prawdziwej liberalnej światopoglądowo lewicy. Nie da się już dłużej zamiatać pod dywan problemu ekspansji klerykalizmu. Wielu liberałów z PO czuje ten problem lepiej niż starzy „czekiści” z PZPR. Do przeszłości przeszli już grabarze lewicy – Kwaśniewski i Miller. Zachowanie byłego prezydenta zniechęciło zwłaszcza młodych wyborców. I nie tyle chodzi tu o samo picie, co o późniejsze robienie z ludzi idiotów. Ponadto pokolenie ’89 zaakceptowało wolną gospodarkę i – podobnie jak na obłudę – jest bardzo czułe na ataki na nią, a czynił to PiS. LiD natomiast nie tłumaczył, że jest wolnorynkowy i antyklerykalny. Klęska LiD – wbrew pozorom – może być zwycięstwem antyklerykałów. Lewica wymaga głębokiej naprawy, skończyły się rządy partyjnych karierowiczów. Nastał czas ludzi idei walczących z otwartą przyłbicą. A tacy odważni ludzie są w RACJI Polskiej Lewicy i są Czytelnikami „Faktów i Mitów”. Nie udało się już dłużej przemilczeć odważnej walki „FiM”, bo tylko uparcie powtarzana prawda może nas wyzwolić. Wspólnie obaliliśmy paranoiczną IV RP, ale przed nami jeszcze lata walki o normalne, świeckie państwo, humanistyczne wartości, w pełni racjonalne rządy. W tej walce też zwyciężymy. Do tej pory „FiM” – tygodnik, którego przez 8 lat „nie było” – czytało prawie pół miliona obywateli RP. Ale dzięki odwadze cywilnej premiera Kaczyńskiego, który przyznał się do kapitulacji i nazwał po imieniu zwycięzców, już na drugi dzień po wyborach wymiotło z kiosków resztę naszych gazet. Jest nas teraz więcej, coraz więcej, jeszcze więcej! Ale też wiele jest jeszcze do zrobienia. Nie łudzimy się, rząd PO nie jest tym z naszej bajki, choć w obliczu kaczyzmu jego powołanie to wielki sukces i nadzieja na ewolucję w dobrym kierunku. Dziękuję za tysiące gratulacji z okazji zwycięstwa nad kaczyzmem, które wciąż spływają do naszej redakcji. Drodzy, Kochani Czytelnicy! Cieszę się, że po latach czytania naszej gazety w podziemiach Katolandu uwierzyliście w nas. Ale to nie my, lecz Wy wygraliście te wybory. Każdym swoim głosem. JONASZ
GORĄCY TEMAT
3
Stalingrad Kaczyńskich... ...czyli echa światowych mediów po wyborach w Polsce .
„Przedterminowe wybory w Polsce to Stalingrad Kaczyńskich. Po raz drugi po demokratycznej rewolucji roku 1989 Warszawa wraca wraz z postępowym przełomem do Europy. Cała Unia Europejska oczekiwała z zapartym tchem na wynik głosowania, a radość podzielają na odległość Bruksela, Berlin i inne europejskie stolice. To ciężki cios dla Waszyngtonu. Spadkobiercy Wałęsy miażdżą bliźniaków. Kaczyńscy podsycali otwarcie nienawiść wobec niemieckich i rosyjskich sąsiadów, kultywowali wrogość wobec Europy i jej instytucji, a gdyby mogli, przywróciliby karę śmierci i zakaz aborcji także w najbardziej dramatycznych przypadkach. W Polsce obserwowaliśmy też przypadki cenzurowania książek historycznych, wprowadzenia »kultury podejrzeń« przy pomocy »trybunałów pamięci«, wykorzystywanie bez skrupułów tajnych służb, by grozić sojusznikom i politycznym przeciwnikom, oraz opieranie się na najbardziej reakcyjnym skrzydle kleru o antysemickich nutach. W obliczu tego spektaklu i przede wszystkim w reakcji na poczucie odizolowania od innych Europejczyków, Polacy zrozumieli, że nadszedł czas, by odwrócić kartę i z powrotem zaczęli korzystać ze swych demokratycznych praw. Nawet jeżeli nikt dzisiaj nie potrafi powiedzieć, czym jest Europa, wszyscy są w stanie zobaczyć, kiedy narusza się jej parametry cywilizacyjne. Pomiędzy bliźniakami a walką o władzę związek jest stary jak ludzkość: od Romulusa i Remusa do braci Kaczyńskich. Jeden u władzy, drugi w opozycji. Współczesny epilog historii z dawnych czasów”.
„W tych wyborach Polska wybrała normalność. Prawo i Sprawiedliwość dostało prawdziwe baty. Wyborom towarzyszyła skrajna polaryzacja nastrojów, a także wielkie emocje. To było referendum w sprawie działalności braci Kaczyńskich, więc do urn poszło wyjątkowo dużo Polaków – o 15 procent więcej niż przed dwoma laty. Naprzeciwko siebie stanęły w konfrontacji dwie Polski: jedna otwarta na modernizację, zmiany, ekonomię rynkową, druga – niechętna wobec nowego, związana z tradycjami, sceptyczna, jeśli nie wręcz wroga wobec Unii Europejskiej, wierna mottu Kaczyńskich: Bóg, ojczyzna i rodzina.
Wynik głosowania odzwierciedla pragnienie tych, którzy chcą spuścić zasłonę na przeszłość, poprawić stosunki z sąsiadami, wzmocnić demokrację, stworzyć państwo nowoczesne i sprawnie działające. Wielu Polakom nie podobała się walka z korupcją, prowadzona poprzez nagłaśnianie skandali, archiwa Instytutu Pamięci Narodowej, zawłaszczenie instytucji, bezceremonialne wykorzystywanie tajnych służb do atakowania przeciwników. Na decyzjach wyborców zaważyło przede wszystkim przekonanie, że polska demokracja zmierzała ku drodze pełnej niewiadomych, drodze kontroli i ograniczeń praw. Zaufali Tuskowi, programowi modernizacji gospodarki, który zawiera silny impuls dla prywatyzacji i wprowadzenie jednej stawki podatków, już przyjętej w innych państwach środkowej Europy i krytykowanej przez konserwatystów jako przynoszącej korzyść jedynie bogatym, a pogłębiającej trudności warstw mniej zamożnych”.
„Polska mówi do widzenia braciom Kaczyńskim. Polacy bardzo emocjonalnie podeszli do swoich wyborów, biorąc pod uwagę fakt, że frekwencja wyniosła 55,3 proc., co jest rekordem od czasu upadku komunizmu w 1989 roku. Po dwóch latach rządów nacjonalistycznych, antyeuropejskich i autorytarnych bliźniacy Kaczyńscy otrzymali cios, który może oznaczać ich koniec na arenie politycznej”.
„Pożegnanie z erą Kaczyńskich to było referendum za lub przeciw ich polityce, a o porażce PiS zadecydowała między innymi dość wysoka frekwencja”.
„Setki tysięcy młodych Polaków wracały w ostatnich tygodniach do domów z Wielkiej Brytanii czy Irlandii, a dalsze tysiące stały w kolejkach w polskich konsulatach. Wszyscy po to, by głosować. W ten sposób Prawo i Sprawiedliwość Kaczyńskiego straciło większość swych fortec. Żaden z dotychczasowych partnerów koalicyjnych PiS – ani Samoobrona, ani Liga Polskich Rodzin – nie dostał się do parlamentu.
Tymczasem PO może w teorii sformować koalicję zarówno z Lewicą i Demokratami, jak i Polskim Stronnictwem Ludowym. Ten wynik powinien nareszcie oznaczać okres stabilnego politycznego rządzenia. Wybory mogą zwiastować początek politycznego końca braci Kaczyńskich – polityków, którzy w ostatnim roku osiągnęli rangę najdziwniejszego tandemu Europy. Prezydent pozostanie u władzy do 2010 roku i będzie tworzył niespokojną kohabitację z rządem Donalda Tuska. Teoretycznie ma możliwość weta. Europa ma nadzieje, że tylko teoretycznie...”.
„Jarosław Kaczyński przyznaje się do porażki. Brytyjczycy podkreślają wypowiedź premiera, że padł ofiarą »szerokiego frontu«. Reakcja Prawa i Sprawiedliwości to mieszanka oporu, przygnębienia i złości, a polskie społeczeństwo w dalszym ciągu pozostaje spolaryzowane”.
„To wspaniała nowina dla całego świata: wygrała partia, która chce wycofać wojska z Iraku. Polacy znów, tak jak przez stulecia, są przyjaciółmi Arabów!”.
„PiS wciąż wydaje się być groźnym oponentem. Sam Rydzyk dostarczył tej partii 1,5 mln głosów, ponad połowę tego, ile PO udało się zebrać w poprzednich, przegranych wyborach. Ale bez defetyzmu. Bratu prezesa PiS, wciąż na stanowisku, nie będzie łatwo rzucać kłody pod nogi politycznym adwersarzom: jego prawo weta wydaje się do przezwyciężenia”.
„Kaczor – nie, Donald – tak. Ta decyzja wyborców sprawiła, że wielu europejskich przywódców odetchnęło z ulgą. Kaczyńscy kłócili się z UE o wszystko. Na szczęście styl
i język oraz podejście nowego rządu będzie zupełnie inne. Prawdopodobnie polityka stanie się mniej proamerykańska. Kaczyńscy zawsze stawiali sprawę jasno: USA są jedynym sojusznikiem, który się liczy. Teraz to się może zmienić. Tusk obiecuje wycofanie kontyngentu polskiego z Iraku. Rozmieszczenie amerykańskiej tarczy w Polsce wprawdzie popiera, ale krytykuje Kaczyńskich za zbytnią ugodowość. Telewizja CNN przytacza wypowiedź szefa Pentagonu, Roberta Gatesa, podczas wizyty w Kijowie. Wykręcając się od oceny efektu zmiany ekipy rządzącej na bilateralne relacje RP-USA, stwierdził: »Stosunki między obu krajami są bardzo bliskie niezależnie od składu rządu. Mamy nadzieję, że kooperacja, która ma miejsce w Iraku i Afganistanie, oraz postępy negocjacji na temat tarczy antyrakietowej będą kontynuowane«”.
„Premier nie umie zejść ze sceny z minimum godności. Świadczą o tym jego słowa, że zabójca księdza Jerzego Popiełuszki znajduje się pośród przeciwników PiS. Szef rządu polskiego przyznał się do przegranej w wyborach, z ziemistym, skamieniałym obliczem i nie szczędził trucizn. Długie kolejki do lokali wyborczych symbolizują Polskę, która powróciła do praktykowania procedur demokracji i uwierzyła w obywatelskie zaangażowanie. Polskę, która powraca do Europy”.
„Najlepszą wiadomością jest to, że wyborcy wyciągnęli prawidłowe wnioski z okresu przynależności Polski do UE i odrzucili polityczny ekstremizm. A taką właśnie agresywną i zawierającą nawet elementy »paranoidalnego stylu« politykę uprawiali bracia Kaczyńscy zarówno w kraju, jak i na arenie międzynarodowej. Dzięki zwycięstwu PO najpewniej nastąpi zmiana w tej dziedzinie. Szansa, że teraz Polska zacznie traktować UE jako swe oparcie, a nie jak przeciwnika, jest dobrą wiadomością dla wszystkich państw członkowskich. A szczególnie dla Szwecji”. Zebrali: Mars i CS
4
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Sierotka po PiS Wszyscy narzekali na rządy PiS. A oni rozwiązali wiele problemów, np. bezrobocie. Polakom pozostawili tylko jeden wybór: Anglia czy Irlandia? Ostatnio polskie seriale to nędza z bidą z Polski idą. Są zdecydowanie apolityczne, podobnie jak Mariusz Kamiński – reżyser filmów o korupcji, szef nowej bezpieki zwanej CBA. W serialach nie było nawet słowa o wyborach. A kogo to obchodzi, że w „Na Wspólnej” Joanna Jabłczyńska (Marta Hoffer) jest w ciąży z Marcinem Chochlewem (Filip Konarski)? Małgorzata Pieczyńska, mamusia Filipa, namawia młodych do aborcji. Chryste, jak się Rydzyk dowie, to każe ich ogolić na łyso. Wisi mi też, że Piotr Adamczyk (filmowy Marcin, a wcześniej Jan Paweł II) złamał nogę w trakcie kręcenia „Nie kłam, kochanie”. A „Hela w opałach”? Tragedia. 21 października – zamiast na wybory – Leszek i Hela poszli na kurs zarządzania nieruchomościami. W „M jak miłość” Jolka zacznie rodzić nieślubnego synka, którego pewnie nawet nie ochrzci, czarownica jedna. Mówcie do mnie jeszcze, bo mam dreszcze. W Polsce tworzy się nowy horyzont wszelkiej pomyślności i szczęśliwości, a aktorzy grają jak zdechnięte karpie. Chyba najlepiej na wyborczej przegranej wyjdzie Przemek Gosiewski (ksywka: Al Capone). Hollywood ma go zatrudnić w roli Gapcia, w nowej wersji disnejowskiej „Królewny
K
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
Śnieżki”. Gdyby był dobrym kolesiem, to poleciłby Jarka Kaczyńskiego (ksywka: Edward Nożycoręki), bo podobno jeszcze Gburek jest nieobsadzony. Natomiast, jeśli o mnie chodzi, to tak się załamałem klęską Pisiołków Wesołków, że poszedłem wyrzucić śmieci. Jakiś menel grzebiący w śmietniku mnie zobaczył i chciał poczęstować bułką. Och, ta rozpacz zrobiła ze mnie Sierotkę PiSdusię, podobnie jak tych wszystkich Cymańskich, Kuchcińskich, Gilowskie, Religi, Ziobry czy Nelly Rokitę. Jak spoglądałem na Nelly (ksywka: Miss Uralu) w wieczorze wyborczym, to wyglądała tak, jakby ją wymiętolił jakiś przystojny agent z CBA. Ciekawe, co teraz zrobi Jan
aczyńscy, mimo przegranych właśnie wyborów, zachowują stałe poparcie sporej części elektoratu – od 1/4 do 1/3 Polaków. Skąd wysokie zaufanie dla partii, która tak bezczelnie oszukała wyborców – m.in. przysłowiowym już „tanim państwem”? Popularność PiS-u to coś znacznie poważniejszego i głębszego niż proste uwiedzenie obietnicami wyborczymi. Partia Kaczyńskich jest wcieleniem kompleksów i moralnych chorób sporej części Polaków. Ludzie ci, patrząc na Kaczyńskich, widzą w nich własne odbicie – dlatego pozostaną im wierni bardzo długo. Aż do własnego wyzdrowienia. Jakie są symptomy tej choroby, którą na potrzeby tego tekstu nazwaliśmy kaczą grypą? Przede wszystkim zanik krytycznej, trzeźwej oceny świata i procesów w nim zachodzących. Dotknięci kaczą grypą nie widzą zjawisk zachodzących na świecie jako wyników układu sił ekonomicznych i politycznych. Dla nich wszystko jest sterowane zza kulis, metodą spisku, poprzez „układ”. Nawet przegrane wybory to – dla Jarosława – wynik zmowy wydawców prasy, z „Faktami i Mitami” na czele. W zależności od odmiany choroby spiskują bądź komuniści, bądź homoseksualiści. Radiomaryjno-LPR-owska odmiana kaczej choroby, o objawach jeszcze cięższych niż PiS-owska, węszy na ogół spisek masońsko-żydowski lub ateistyczny. Jednym z powodów kaczej grypy jest ogólne osłabienie organizmu po przeżytej traumie życiowej. Zapadają
Maria (ksywka: Jaś Fasola). Moim zdaniem, Jasiek powinien Nelci zdjąć kapelusz, uczesać kłaki, wykąpać i do garów! Ale największą sierotką PiSdusią z tego Muppet Show został prezydent Lech Kaczyński. Podobno zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów pojechał do Jarka i zaczął go bić za to, że ten nie wykonał zadania, ale rozdzieliła ich mama. Co będzie dalej w kraju? Wiadomo: powtórka z rozrywki. Chłopaki z PO już prężą muskuły. Żebym ja miał taki power jak oni, tobym z izby wytrzeźwień nie wychodził. Najbardziej jednak szkoda mi Tomka Lisa. Trzy lata chłopak się pytał, „Co z tą Polską?”, a i tak się nie dowiedział. Tylko Jonasz wszystko przewidział. Teraz to będzie fajniutko, zobaczycie! Donald szykuje nowe miejsca pracy. Tworzy szeroki front robót. Już poszukują palaczy do kotłowni za tysiąc złotych miesięcznie (brutto). Jest tylko jeden warunek: muszą mieć swój węgiel! ANDRZEJ RODAN
Prowincjałki Niezwykłą determinacją w walce o trzy palce przyoranego pola wykazał się mieszkaniec Kierwałdu (gmina Morzeszczyn). Zaopatrzony w kosę, nóż i widły udał się na pole sąsiada oracza, żeby przekonać go do swoich racji. Sąsiad z ranami ciętymi głowy trafił do starogardzkiego szpitala. Nadal nie jest przekonany...
TRZY PALCE
Przez kilka lat Władysława D. dorabiała do emerytury, sprzątając kamienice w centrum Wadowic. Jeden z budynków bardzo jej się spodobał. Z nowym życiorysem, w którym jak byk stało, że jest córką żydowskich właścicieli domu, poszła do wadowickiego sądu. Żeby ją do księgi wieczystej wpisali jako najmłodsze dziecko Adolfa Lange – ocalone przed gestapo i szczęśliwie wywiezione do góralskiej rodziny. Kłamała. Ma 67 lat. Kolejne 3 spędzi w więzieniu.
POSPRZĄTA CELĘ
Do pociągu wsiadły dwie staruszki, mieszkanki Śląska. Jechały na pogrzeb do Łańcuta, ale tak się po drodze zagadały, że przegapiły docelową stację. Niewiele myśląc, chwyciły zakupiony dla zmarłego wieniec i... wyskoczyły z jadącego składu. Zamiast na ceremonię pogrzebową – 65-latka i jej starsza o czternaście lat koleżanka trafiły do miejscowego szpitala. Przeżyły.
DESPERATKI
Na niecodzienny pomysł aktywizowania bezrobotnych i bezdomnych wpadł ksiądz Jarosław Ciechanowski – dyrektor toruńskiego Caritasu. Teraz na nędzną zupkę z równie mizerną wkładką każdy musi tam zapracować. Do wyboru: segregacja rzeczy dla ubogich, grabienie liści, sprzątanie w ośrodku, praca przy wykopkach. Ksiądz Jarosław jest dumny z efektów swojej terapii, bo kilkudziesięcioosobowa kolejka nierobów skurczyła mu się nagle do zaledwie kilku osób. Dodać wypada, że na cienkie obiadki urząd miasta daje księdzu rocznie 21 tys. zł.
DARMOZJADY
Z powszechnego respektowania świętych obrazków postanowili skorzystać ekolodzy. Wymyślili sobie, że pobożny lud polski nie odważy się usunąć niczego, co zostanie opatrzone wizerunkiem Najświętszej Panienki. W Jonkowie poprzybijali więc kapliczki do drzew zagrożonych usunięciem. Nieoczekiwanie przeciw sacrum wystąpił krajowy duszpasterz kierowców, ks. Marian Madura, który stwierdził, że taki szantaż świątkami jest nie do przyjęcia.
ŚWIĘTE DRZEWA
56-letni Jan nie mógł się zdecydować na żadną z dwóch kobiet, do których mocniej zabiło jego serce. Zamieszkał więc z obiema. Żyli tak w grzesznym stadle szczęśliwie... aż do pierwszej kłótni. Kobiety zgodnie spakowały manatki oraz wszystkie oszczędności pana Jana i wyruszyły na poszukiwanie nowych przygód. Mężczyzna do swoich pieniędzy był jednak przywiązany na tyle, że powiadomił policję, która zatrzymała złodziejki. Opracowała WZ
TULIPANKI
na nią często ofiary transformacji z lat 90., a także osoby, którym nie udało się odnieść sukcesów we własnych zawodach, czego przykładem jest zresztą sam Jarosław Kaczyński lub Zbigniew Ziobro. Ludzie ci potrzebują znalezienia winowajców odpowiedzialnych za ich kompleksy i niepowodzenia. Nie starają się zrozumieć, że winny może być na przykład niesprawiedliwy system społeczny albo brak równowagi między kapitałem a pracą; może to być chora demokracja, w której rządzący nie reprezentują postulatów i potrzeb wyborców lub po prostu własne błędy. To dla chorych na kaczą grypę jest za trudne – oni potrzebują zdemaskowania jakiegoś konkretnego wroga, którego można by łatwo zidentyfikować i zniszczyć. Kacza grypa charakteryzuje się dodatkowo sporą dozą zawiści, zazdrości oraz wiarą, że państwowy zamordyzm jest lekarstwem na wszelkie zło. Bezzasadnym byłoby porównywanie PiS do NSDAP, ale zachodzi zdumiewająca analogia między wpływami i popularnością ideologii PiS-u a sukcesami Hitlera – człowieka będącego wcieleniem kompleksów tej części Niemców, którzy nie mogli pozbierać się po traumie I wojny światowej. Hitler był lustrem, w którym zobaczyło się wielu Niemców. Ofiary chorób – niemieckiej i polskiej – wymagają długiej rekonwalescencji. W Niemczech zafundowali ją alianci jako denazyfikację – długotrwały proces rozliczeń, demaskowania i reedukacji. Kto zrobi ją w Polsce dla ofiar kaczej grypy? ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Kacza grypa
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Jeżeli PiS utrzymałoby się w Polsce u jedynowładzy, do której dąży, to my z żoną wyjeżdżamy z kraju jako emigranci polityczni. Moja żona ma 80 lat, ja mam 85: chcemy umrzeć w demokracji. (Władysław Bartoszewski)
Potwierdzałoby to (nieodcięcie się D. Tuska od słów Kwaśniewskiego o końcu IV RP – dop. red.) merytoryczny charakter wielkiego sojuszu od „Faktów i Mitów” do Donalda Tuska. Członkowie sojuszu nienawidzą IV Rzeczypospolitej, gdyż była ona przeciwko tym, którzy w sposób nieuprawniony zdobyli wysoką pozycję ekonomiczną. (Jarosław Kaczyński o powodach przegranej PiS)
Przypomnijmy, że wielki papież Polak Jan Paweł II uznawał sponiewierany przez Kutza polski dorobek umysłowy XIX wieku za największy w naszej historii kultury. Bo rzeczywiście był największy, zdecydowanie większy niż w XX wieku. I to wszystko jest szkalowane przez anty-Polaka Kutza, który nigdy nie powinien znaleźć się w polskim parlamencie. (Radio Maryja)
To jest na tej zasadzie, jakby ktoś postawił pytanie, czy ja mogłem zgwałcić staruszkę, czy nie mogłem. Teoretycznie mogłem. (Ludwik Dorn o informacjach prasowych dotyczących polityków)
Nie czułam się dobrze w partii, która przypominała mi Związek Radziecki – piękne hasła, a w środku dyktatura. (Nelly Rokita o PO) Wybrała OH
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
NA KLĘCZKACH
„FiM” I UKŁAD Opiniotwórczy miesięcznik „Press” zauważył aktywność naszego dziennikarza, który w sposób bardzo efektowny i widoczny podstawia kostkę mikrofonu z logo „FiM” na konferencjach prasowych w Sejmie i rządzie. Ponieważ w relacjach telewizyjnych pojawia się także mikrofon innego tygodnika z redakcją w Łodzi – „Angory” – „Press” zastanawia się, czy nie jest to przypadkiem jakiś układ... zdemaskowany przez premiera Kaczyńskiego, który oświadczył, że „FiM” doprowadziły do upadku jego rządu. RG
73-letni staruszek, mieszkaniec tej miejscowości, zginął na miejscu. Prokuratura prowadzi dochodzenie w tej sprawie. PP
RYDZYKOWNE RADIO
„NASZE MORDY”
NAGONKA W WIERZE Katolicki portal wiara.pl zorganizował nagonkę medialną na Alicję Tysiąc, która ostatecznie wygrała w Strasburgu proces w sprawie odszkodowania za brak możliwości dokonania aborcji. Portal kolportuje specjalny protest skierowany do prezydenta RP oraz Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Jego treść kłamliwie sugeruje, że trybunał wydał wyrok wbrew prawu obowiązującemu w Polsce. Autorzy zapomnieli, że prawo międzynarodowe obowiązuje nawet w Katolandzie... AC
PACIOREK W KOMÓRCE Polska myśl technologiczna wzbogaciła się w październiku o nowy wynalazek. Artur Polit, student Wydziału Informatyki i Zarządzania Politechniki Poznańskiej, oficjalnie zademonstrował prototyp „różańca komórkowego”, który ma ułatwić odmawianie modlitw oraz przysporzyć „większej chwały Panu Bogu i NMP”. Do stworzenia różańcowej aplikacji na telefon komórkowy (wersja testowa do pobrania w internecie) przyszłego inżyniera zmobilizowała jedna z sióstr podczas pielgrzymki na Jasną Górę. Zamieszczona na stronie internetowej twórcy instrukcja obsługi różańca w komórce jest prosta: „Zamiast przesuwać koraliki w palcach, wciska się guzik »Kolejny«, a kiedy natrafiamy na koraliki między dziesiątkami (kolej na »Chwała Ojcu«), telefon wibruje. Dzięki temu możemy używać go dyskretnie w autobusie, tramwaju, gdziekolwiek. Komórka może być w kieszeni, wystarczy wyczuć klawisz”. AK
RÓŻANIEC OFIARNY 16 bm. w Czarnej Tarnowskiej (woj. małopolskie) ksiądz Stanisław J., zaraz po odprawieniu nabożeństwa różańcowego, pospiesznie odjechał swoją toyotą i uderzył w dwóch mężczyzn prawidłowo idących poboczem. Jeden z nich,
pisaliśmy w „FiM” 15 i 20/2007). Terapia polega na intensywnym udziale w praktykach religijnych, katechezach, rekolekcjach, pielgrzymkach i spotkaniach z ludźmi głęboko wierzącymi. AK
Radio Maryja wzbudza u swych słuchaczy skrajne emocje. Kolejny owoc rydzykowa „ewangelizacja” zebrała w Krakowie, gdzie 43-letni Krzysztof T. zaatakował młotkiem swoją 72-letnią matkę, która zmuszała go do słuchania rozgłośni ojca Tadeusza. Finał nadmiaru ,,głosu katolickiego” jest taki, że Maria T. walczy o życie w szpitalu, a Krzysztof T. przebywa w areszcie z zarzutem usiłowania morderstwa. Sąsiedzi, a zwłaszcza znajomi Marii T. z kółka różańcowego, są wstrząśnięci postępkiem Krzysztofa. Zgodnie twierdzą, iż pani Maria była wspaniałą matką, która więcej czasu spędzała w kościele niż w domu. Przy synu... PP
RAK NIEWIARY Osłabienie kondycji fizycznej i niechęć do życia, która w krańcowych wypadkach może doprowadzić nawet do samobójstwa, to – według ks. Romualda Jaworskiego – biologiczne objawy kryzysu wiary. Kryzys religijny manifestuje się rozdrażnieniem psychicznym, przemęczeniem, poczuciem bezsensowności; w wymiarze duchowym natomiast objawiać się ma zaburzeniami hierarchii wartości, sensu życia, wewnętrzną izolacją, odcinaniem się od ludzi i Boga, którego przestaje się traktować jako punkt odniesienia. Po zdiagnozowaniu kryzysu religijnego – delikwenta w żadnym wypadku nie wolno pozostawić samego sobie, ostrzega ks. Jaworski. Brak skutecznej interwencji może bowiem doprowadzić do apostazji. Indywidualnie dobrany do konkretnych „pacjentów” program zwalczania stanu ostrego kryzysu religijnego oferuje m.in. Centrum Psychologiczno-Pastoralne „Metanoia” w Płocku (o przekrętach finansowych owego centrum
Dwie podpory prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego – aktualny wiceprezydent Włodzimierz Tomaszewski i były wiceprezydent Karol Chądzyński – zasiedli na ławie oskarżonych z powodu przyjęcia łapówki (100 tys.) od rzgowskiego biznesmena Andrzeja Gałkiewicza. Pieniądze miały iść na kampanię wyborczą Kropy, ale jakoś nie poszły, bo, zdaniem prokuratora, trafiły do kieszeni oskarżonych. Kropiwnicki rżnie głupa i broni swoich współpracowników. Ci, oczywiście, idą w zaparte. BS
MŁODZI WYZNAWCY Spełniono marzenia maluchów z przedszkola nr 10 przy ul. Strąkowej w Krakowie! Od 18 października ich przedszkole nosi imię JPII. Odsłonięcia i popsikania pamiątkowej tablicy dokonał „najbliższy przyjaciel”, kard. Dziwisz. Rozanielona pani dyrektor Teresa Sternal oznajmiła, iż wybór patrona mógł być tylko jeden, ponieważ przedszkole znajduje się nieopodal mauzoleum Wojtyły w Łagiewnikach. Imprezę zakończył występ dzieci, które (jak to już kiedyś w historii bywało...) śpiewały piosenki i recytowały wierszyki na cześć i ku czci patrona. Później wszyscy dostali drewniane serduszka z wizerunkiem Papy. PP
PAGODA JPII Centrum Jana Pawła II w krakowskich Łagiewnikach zaprojektują (być może)... Chińczycy z Szanghaju. W każdym razie ich projekt znalazł się w zwycięskiej trójce najlepszych propozycji. Ostatecznie o wyborze zadecyduje eminencja Dziwisz – z pewnością najbliższy współpracownik JPII, ale czy znawca architektury? Podobne centra JPII mają powstawać jak grzyby po deszczu także w innych miastach, m.in. Łodzi i Warszawie. W stolicy znajdzie się ono w nieszczęsnej Świątyni Opatrzności Bożej – na co pójdą, rzecz jasna, publiczne środki. BS
SPRZEDALI HUTY Rząd, który obiecał swoim wyborcom, że będzie stał na straży majątku narodowego i walczył z pochopną prywatyzacją, właśnie 16 bm.
sprzedał ostatnie 25 procent akcji koncernu Polskie Huty Stali (w jego skład wchodzi krakowska Huta im. Tadeusza Sendzimira) hinduskiemu konsorcjum Mittal Steel. Hindusi są potentatami w produkcji stali i w ten sposób pozbyli się znaczącej polskiej konkurencji. Skarb Państwa pozbył się hut właśnie teraz, gdy na świecie – dzięki szalejącej gospodarce chińskiej – pokaźnie wzrosło zapotrzebowanie na stal i otworzyła się wielka szansa dla tego przedsiębiorstwa. Jedna z nich, Huta im. Tadeusza Sendzimira, była kiedyś sztandarowym przedsięwzięciem Polski Ludowej (a może o to chodzi!). W swoim szczytowym okresie zatrudniała ok. 50 tys. pracowników i przy niej wyrosło trzystutysięczne miasto, dziś największa dzielnica Krakowa. PP
„TARCZA” W ZAKOPANEM Wyjaśniamy na wstępie – nie chodzi o antyrakietowy system, który ma być zainstalowany w Czechach i w Polsce, lecz o program przeciwpożarowy finansowany niemal całkowicie przez UE. Program objął m.in. odrestaurowany właśnie drewniany kościółek na Pęksowym Brzysku. Specjalnie skonstruowane urządzenia w przypadku pożaru świątyni automatycznie ugaszą ogień mgłą wodną i pianą, zanim pojawi się straż pożarna. Wspomnianym programem objęto już 12 z 15 najcenniejszych drewnianych kościołów archidiecezji krakowskiej. To miło, tyle że tarcza antyogniowa przydałaby się także obiektom polskim, a Watykan mógłby sam występować o ochronę i dofinansowanie swoich włości. RP
WYMODLĄ PAPU Wydawać by się mogło, że we współczesnych czasach nie może powstać zakon na wzór średniowieczny. Ale w Katolandzie nie takie cuda się zdarzają. W Witynach k. Ełku wmurowano właśnie kamień węgielny pod budowę klasztoru kontemplacyjno-klauzurowego karmelitanek bosych, które na reszcie świata już prawie wymarły. Karmelitanki, które ponad połowę
5
dnia spędzają na modlitwach, na razie przebywają w jednej z parafii Ełku, ale przed zimą (choć buty mają jak najbardziej...) przeniosą się do zadaszonego już jednego skrzydła nowego klasztoru. Wciąż apelują o finansowe wsparcie ich inwestycji. RP
PAPIEŻ NA POKUCIE Niedawno w Fatimie poświęcono nowy pomnik JPII, dłuta prof. Czesława Dźwigaja. Monument przedstawia Wojtyłę, który na klęczkach pokonuje ścieżkę pokutną prowadzącą w kierunku kaplicy słynnych objawień (ciekawe, za co była taka ciężka pokuta...). Pomniki JPII to po księżach katolickich nowa polska specjalność eksportowa. Trudno natomiast dziwić się mieszkańcom Fatimy, bo to właśnie Wojtyła z lubością reklamował w świecie to urokliwe miasteczko. PP
POLACY – WON! W ciągu czterech lat z Białorusi muszą wyjechać wszyscy księża obcokrajowcy – zapowiadają tamtejsze władze. Te restrykcyjne kroki skierowane są szczególnie w stronę polskich kapłanów, których jest ponad 180 (na 190 obcokrajowców). Jakie zarzuty stawiają władze Polakom? Przede wszystkim, że nie znają języka i mentalności Białorusinów, a przecież Słowo Boże powinno rozbrzmiewać w języku ojczystym. Wygląda na to, że władze Białorusi, które myślą o zawarciu konkordatu z Watykanem, użyją obcokrajowców w sutannach jako swoistej karty przetargowej. Jedno jest pewne – władza chce sprawować pełną kontrolę nad życiem religijnym. Całkiem odwrotnie niż u nas. PS
WYMODLILI KASĘ Czeski rząd prawicowy planuje oddanie kościołom majątku znacjonalizowanego przez komunistów w 1948 roku. Jedna trzecia nieruchomości ma zostać oddana w naturze, a za pozostałe 2/3 – o równowartości 12 miliardów złotych – wypłacona będzie gotówka, w ratach, w ciągu najbliższych... 60–70 lat. AC
6
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
POLSKA PARAFIALNA
Wojna o kaplicę K
witnie życie religijne w stolicy Podkarpacia. Wierni najsłuszniejszego obrządku modlą się tu nawet przez internet, prawosławni zbudowali cerkiew, a grekokatolicy mają objąć kościółek rektoralny. – Po naszym trupie! – zapowiadają jego katoliccy obrońcy. Ponad dwieście stroskanych dusz podpisało protest do biskupa Kazimierza Górnego, ordynariusza diecezji rzeszowskiej, który nie dość, że grekokatolikom chce zrobić dobrze, to jeszcze nie odpowiada na wcześniejsze listy obrońców kościółka pw. Świętej Trójcy, czyli dawnej kaplicy cmentarnej, a obecnie kościoła filialnego parafii farnej, nadzorowanego przez rektora z kurii. Nie ma tu proboszcza, parafii i przypisanych do niej wiernych, bo to centrum miasta i o rzut beretem są inne kościoły, ale ludzie przyzwyczaili się do dawnej kaplicy i tu się modlą. Ruszyło ich, gdy dowiedzieli się, że niedługo mają ją przejąć grekokatolicy. Twierdzą, że akt notarialny w tej sprawie jest już gotowy i czeka tylko na podpisanie. A kuria milczy. Zlikwidowana w 1947 r. i reaktywowana po 55 latach przerwy parafia greckokatolicka nie ma swojego kościoła, bo jej cerkiew w Zalesiu włączonym już do Rzeszowa zaanektowano na kościół Wniebowzięcia NMP. Od 2001 r. rzeszowscy grekokatolicy, goście przybywający do stolicy Podkarpacia, mieszkający tu studenci i pracownicy
z Ukrainy modlą się w św. Trójcy – na przemian z łacinnikami. To raptem kilkadziesiąt osób, ale chcieliby mieć swoją parafialną cerkiew. Nie godzą się na to „kaplicznicy” z bardziej słusznej wiary, którzy stawiają sprawę jasno: – Możecie nadal się tu modlić, ale tylko jako goście, bo kościół jest nasz i za nasze pieniądze został wyremontowany! Obrońcy „polskości” nie kryją, że tak łatwo z nimi nawet sam bp Górny nie wygra i na wszelki wypadek zmontowali już czujki strażnicze. Internauci w Rzeszowie nie żałują sobie: „Ot, mentalność moherowych beretów – ciągle im mało i piana na ustach”. Są jednak i tacy, którzy dają odpór „ruskim”: „Ten fakt musi nam, Polakom, uświadomić prawdę, że wszystkie nowe cerkwie na polskich terenach są przyczółkiem podstępnej i bardzo niebezpiecznej ekspansji, zagrażającej naszej polskiej państwowości, zachodniej kulturze oraz cywilizacji”. Czy to nie podkarpackie pokłosie płomiennej oracji o „jedności narodu”, jaką na konwencji PiS w Białymstoku wygłosił premier Kaczyński?... JANUSZ ADAMSKI
Na wilku na golasa W
ładze i mieszkańcy położonej przy granicy z Ukrainą gminy Mircze głęboko wierzą, że rozwój ich regionu i – co się z tym wiąże – spadek bezrobocia zapewnić może przywrócenie dawnej rangi kultowi św. Mikołaja i... wilka na Wilczym Uroczysku. Jeszcze przed II wojną światową, w noc z pełnią księżyca, do sanktuarium w Kolonii Kryłów przywożono ślepców oraz ludzi sparaliżowanych i cierpiących na choroby skórne, nacierano ich źródlaną wodą i oczekiwano na nadprzyrodzoną interwencję. Czasy świetności sanktuarium na Wilczym Uroczysku przeżywało jednak w drugiej połowie XIX wieku. Wówczas było to jedno z najsławniejszych miejsc pielgrzymkowych na terenie Chełmszczyzny, Zamojszczyzny i Wołynia, a do ustawionych nad bijącym źródłem figur św. Mikołaja i wilka ściągały tłumnie pielgrzymki spragnionych cudów katolików i prawosławnych (św. Mikołaj otaczany jest szczególnym kultem przez Kościół prawosławny – m.in. broni wiernych przed herezjami). Kryłowskie sanktuarium musiało być nadzwyczaj dochodowe, skoro w czasie zaborów o cudowne źródełko i samego św. Mikołaja procesowali się prawosławni i katolicy. Spór ekumeniczny ostatecznie rozstrzygnięto, ustalając, że skarbonkę z datkami co tydzień na zmianę opróżniać
będą duchowni obu obrządków. Tylko do wiary w cudowną moc świętego wilka nie przyznawał się żaden Kościół. Lud tymczasem wiedział swoje – to pogański kult wilka, a nie św. Mikołaja, który był jedynie chrześcijańskim dodatkiem, zapewniał miejscu tak wielką renomę i frekwencję. Wilk w cudowny sposób miał uzdrawiać kobiety, które nie mogły zajść w ciążę. Wedle instrukcji, należało przed wschodem słońca usiąść nago okrakiem na figurze wilka, pocałować go w łeb, pogłaskać po brzuchu i na chwilę wskoczyć do źródlanej wody, aby po takiej kuracji dzieci rodziły się jak kluchy, jedno po drugim. Obecnie Wilcze Uroczysko nadal chętnie odwiedzają pielgrzymi, ale władzom gminy marzy się, żeby było ich dużo, dużo więcej. Zwłaszcza prawosławnych pielgrzymów z Ukrainy. Przywrócenie dawnej rangi sanktuarium w Kolonii Kryłowie oraz ożywienie ruchu pielgrzymkowego wymieniają nawet jako jeden z argumentów przemawiających za rozbudową przejścia granicznego w Kryłowie. SK
P
olscy listonosze nie mają łatwej roboty. Oprócz stert zwyczajnych listów muszą nosić koperty z Matką Boską Blaszaną. Nadawca – świeccy ultrakatolicy z krakowskiego Stowarzyszenia Kultury Chrześcijańskiej im. Piotra Skargi. Ci sami, którzy w obronie życia poczętego – jako świętości najwyższej – walczą z determinacją równą tej, z jaką tępią homoseksualizm. Bo geje i lesbijki to dewianci. Do tego groźni. Adresaci – tysiące polskich emerytów, statystycznie najbardziej podatnych na język katolickiej propagandy. Zawartość koperty – „cudowny medalik”, nowenna do Najświętszej Maryi Panny, blankiet wpłaty na rzecz stowarzyszenia oraz list. W końcu nie może być tak, żeby cały podatek od emerytur spływał do Torunia. Aby bieg strumienia zmienić, marketingowcy od „Skargi” postanowili rodaków przestraszyć. Postarał się o to sam Sławomir Olejniczak, prezes. Stworzył list arcydzieło – katolickiej propagandy okraszonej patriotycznymi zadęciami, kultem Matki Boskiej i odwołaniem do katolickiej wiary w cudeńka. Epistoła zaczyna się od proroctwa wypowiedzianego jakoby przez Maryję 200 lat temu (podczas „objawienia” w Paryżu): „Cały świat nawiedzą nieszczęścia wszelkiego rodzaju (...). Ludzie będą myśleć, że wszystko jest stracone. Wtedy będę z wami”. Prezes Olejniczak i reszta towarzystwa postanowili ludzi ocalić. „Zdecydowałem się przesłać Panu w prezencie ten medalik, którego wzór został przekazany przez samą Matkę Boską. (...) noszony z ufnością i wiarą może być źródłem pomocy w czasach, w których żyjemy”. Gdyby ktoś nie zdecydował się od razu, prezes wylicza dokonania cudownego medalika: niezliczona ilość nawróceń, uzdrowień, niezwykłych wydarzeń. Są naturalnie świadectwa tych, co to z mocy medalika czerpią na co dzień – Teresa z Dolnego Śląska będzie mamą, pani Wanda wyszła cało z wypadku, a syn Anny ze Śląska nie stracił pracy. Nie ma się
S
Przebudźcie się!
więc co zastanawiać: „Z pewnością także Pan potrzebuje wielkich łask!”. Gdyby i to nie pomogło, pozostaje amunicja najcięższego kalibru: „Czy Pan i ja nie mamy obowiązku zrobienia czegoś konkretnego dla szerszego rozpowszechnienia medalika Najświętszej Maryi Panny? Zwłaszcza dziś, gdy samobójstwa, narkotyki i pornografia niszczą naszą młodzież, a wiele rodzin i nastolatków nie zna obietnicy Maryi złożonej tym wszystkim, którzy noszą cudowny medalik? (...)”. Co trzeba zrobić, aby ocalić świat i mieć ogromne zasługi w oczach Boga? Prosta sprawa. Skorzystać z załączonego, wypełnionego już blankietu. „Bardzo Pana proszę, aby wsparł Pan działalność naszego Instytutu, która streszcza się w haśle: Przebudźmy sumienia Polaków, modlitwą oraz ewentualnym datkiem w wysokości
kąd wziąć miliony na sfinansowanie projektu krakowskiego Centrum Jana Pawła II „Nie lękajcie się!”, hucznie powołanego do życia 2 stycznia 2006 roku przez kard. Dziwisza? Genialny pomysł ma na to Związek Miast Polskich. Postanowił mianowicie w dotację budowy Centrum JPII „wymiernie” zaangażować wszystkie miasta i gminy (w liczbie 299) oraz dwa powiaty, które przyznały honorowe obywatelstwo papieżowi. Zasady wszak zobowiązują... W wystosowanym do prezydentów, burmistrzów, wójtów miast i gmin oraz starostów powiatów liście zaproszeniu na V spotkanie miast i gmin papieskich (15–16 października br.), podpisanym przez prezesa Związku Miast Polskich i prezydenta Poznania w jednej osobie – Ryszarda Grobelnego – wiceprezesa Związku Miast Polskich i prezydenta Częstochowy – Tadeusza Wronę – oraz prezesa Centrum Jana Pawła II, ks. Jana
20 zł, 30 zł lub 50 zł albo innym, jaki uzna Pan za stosowny”. Wielu starszych i osamotnionych ludzi nie jest w stanie oprzeć się tak ordynarnej propagandzie. No bo jak tu odmówić pomocy dziełu ocalenia ludzkości! ~~~ Medaliki (w kraju rozprowadzono ich ponad 500 tysięcy, co – lekko licząc – daje minimum 17 mln zł) to jednak nie jedyne sacrolody, jakie kręci się w instytucie. Są jeszcze książki o Fatimie (12 zł za egzemplarz) – 600 tysięcy jak dotąd rozprowadzonych sztuk daje około 7,2 mln zł, a różańców (12 zł sztuka) wraz z instrukcją obsługi sprzedano dotąd 90 tysięcy, co daje 1,08 mln zł. Nieźle, jak na organizację o celach niezarobkowych... JULIA STACHURSKA
Kabzińskiego, czytamy: „Proponujemy zatem, by zainteresowane miasta i gminy dokonały wpłat na budowę Centrum w wysokości 1 zł na mieszkańca. Nasze budżety wynoszą obecnie 2000–3000 zł na mieszkańca rocznie, więc proponowane kwoty stanowią tylko ok. 0,04 proc. W załączeniu opracowana przez biuro ZMP lista miast, gmin i powiatów, które nadały Janowi Pawłowi II honorowe obywatelstwo, z liczbą ich mieszkańców, która obrazuje spodziewany, jakże znaczący efekt”. Ten spodziewany efekt skromnego uszczuplenia budżetów „papieskich” miast, gmin i powiatów zaledwie o jedną złotówkę od każdego mieszkańca (według zestawienia dokonanego przez ZMP, łączna liczba mieszkańców – 12 771 005) powinien wynieść dokładnie 12.771.005 zł. Prawie trzynaście milionów... na papieskie Centrum w Krakowie „ku pożytkowi naszych społeczności lokalnych, których współobywatelem jest Jan Paweł II”. AK
Miliony na JPII
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
Prokuratura oskarża znanego zakonnika o molestowanie seksualne podległych mu kobiet. Hierarchia kościelna chowa głowę w piasek, więc wielebny wciąż błyszczy na salonach... W rozwiązywaniu pewnych problemów społecznych państwo chętnie wyręcza się organizacjami kościelnymi: płaci im ciężkie pieniądze i chce mieć święty spokój z rodzinami patologicznymi, bezdomnością, szkodliwymi uzależnieniami, beznadziejnie chorymi itp. Zawiązany w 1992 r. Katolicki Ruch Antynarkotyczny KARAN to jedno ze stowarzyszeń najsilniej wspieranych przez państwo (ok.
Pierwsza, nazwijmy ją Kobietą 1, która ośmieliła się zeznawać, opowiadała prokuratorowi m.in. o: ~ kryteriach rekrutacji pracownic („Musisz być dyspozycyjna, żeby wyjeżdżać razem ze mną” – żądał szef KARAN-u) oraz ocen dotyczących ich kwalifikacji („Masz całkiem fajną dupę”, „Nie mogę się napatrzeć na twoje nogi, więc przestań wreszcie przychodzić do pracy w spodniach” itp.);
POD PARAGRAFEM pewnie dlatego, bo jestem gruby i brzydki”). W sumie siedem byłych pracownic KARAN-u oświadczyło prokuratorowi do protokołu, że były przez szefa bardziej lub mniej nachalnie molestowane, a jego podobne zachowania – uzupełniane rękoczynami – wobec niektórych pacjentek warszawskiego ośrodka były standardem. ~~~ Ksiądz R. odebrał w zakonie palotynów niewątpliwie staranne wychowanie, ale chyba nie na wszystkich lekcjach uważał... ~ „Możesz stąd spierdalać i sprzedawać swoją dupę na dworcu za parę groszy, bo przecież nikt za ciebie więcej nie da” – proponował (zdaniem jednego ze świadków) szarpiącej się z nałogiem narkomance; ~ „Ma depresję? No to niech się zabije” – doradzał początkują-
kazał mu się powiesić. Tak też uczynił... – twierdzi Kobieta 4. Procesu księdza R. relacjonować, niestety, nie będziemy, bo rozprawy są utajnione dla „ochrony dobrego imienia oskarżonego”, a przewodniczący składu orzekającego sędzia Radosław Myka ostrzegł strony, że naruszenie dyskrecji może skutkować odpowiedzialnością karną. Wiadomo już wszakże, że: ~ ks. Bronisław Paweł stanowczo odrzuca wszelkie oskarżenia, określając je mianem „podłych pomówień”, a przelotne „całusy lub przytulanki miały charakter absolutnie platoniczny i pozbawiony podtekstów erotycznych”; ~ arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, na którego terytorium grasuje duchowny oskarżany o molestowanie seksualne, okazuje désintéressement, stwierdzając (ustami kancle-
sKARANie boskie 4 mln zł rocznie), a zajmujących się na koszt podatników zapobieganiem narkomanii. Jego ojcem założycielem, szefem, medialną „twarzą” oraz wszelką „alfą i omegą” jest ksiądz dr Bronisław Paweł R. z zakonu palotynów. Kapłan ów przed kilkoma dniami zasiadł na ławie oskarżonych Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi-Północ. Najcięższy z postawionych mu zarzutów to wyjątkowo obrzydliwe molestowanie seksualne personelu, wyczerpujące – zdaniem prokuratury – znamiona przestępstwa z art. 199 par. 1 kodeksu karnego („Kto, przez nadużycie stosunku zależności lub wykorzystanie krytycznego położenia, doprowadza inną osobę do obcowania płciowego lub do poddania się innej czynności seksualnej albo do wykonania takiej czynności, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”). Mimo procesu, zakonnik w dalszym ciągu sprawuje swoją funkcję. Konfratrzy zafundowali mu jednego z najdroższych w Polsce adwokatów, a nasze państwo wciąż – jak gdyby nigdy nic – honoruje księdza R. ~~~ Najbardziej eksponowana agenda KARAN-u (stowarzyszenie wykazuje w sprawozdaniach, że prowadzi w Polsce kilkanaście świetlic, poradni oraz ośrodków rehabilitacyjno-readaptacyjnych) mieści się Warszawie przy ul. Grodzieńskiej 65. Tam też właśnie ks. Bronisław Paweł, w przerwach między występami w telewizji i szkoleniami dla nauczycieli, pozwalał sobie na doprawdy najdziksze – zdaniem pokrzywdzonych kobiet – swawole.
~ wyższości herbaty zielonej nad innymi jej gatunkami („Po zielonej jest lepszy orgazm” – zwykł mawiać kapłan, demonstrując ruchy frykcyjne lub znacząco merdając wysuniętym językiem); ~ sprawdzaniu gotowości seksualnej personelu (obłapywanie za piersi i kolana, próby wymuszania pocałunków); ~ „dawaniu dupy” (tak określał zakonnik wszelkie niezadowalające go zachowania żeńskiego personelu). Nawiasem mówiąc, prawie wszystko kojarzyło mu się z dupą, niezależnie od płci. ~ „Oj, ty figlarzu! Widzę, że lubisz brać ostro w pupcię” – rzekł kiedyś kapłan do pracownika siedzącego na kancie stołu; ~ „Kroiłem mięso na obiad i odganiałem czymś muchę. A ksiądz na to: Ściągnij spodnie i wystaw dupę. Masz taką nieapetyczną, że muchy z pewnością się przestraszą” – to do wolontariusza opiekującego się pacjentami KARAN-u na koloniach letnich. Ks. Bronisław Paweł zdecydowanie optował jednak za paniami. Oto Kobieta 2 (psycholog z wykształcenia) zeznała w prokuraturze o: ~ wyjątkowej operatywności języka księdza R., wpychanego na siłę do jej ust podczas prób pocałunków lub całkiem niedwuznacznych zachęt do seksu oralnego; ~ erotycznie zabarwionych, niechcianych dotykach; ~ otwartym nakłanianiu do seksualnego „trójkącika” z udziałem potwierdzającej te zeznania Kobiety 3; ~ analizach odmowy intymnego współżycia („Nie chcesz mnie
„Musisz być dyspozycyjna, żeby wyjeżdżać razem ze mną” – żądał Fot. Tomasz Kapuściński
cej terapeutce, co ma zrobić z pewnym kłopotliwym przypadkiem. Jeden z takich „przypadków” – mający na wyciągnięcie ręki świeckich psychologów i terapeutów – wziął sobie radę kapłana do serca... – Młody chłopak, który po wyjściu z nałogu został w KARAN-ie i tam pracował, popełnił samobójstwo. Był nieustannie poniżany przez księdza, a tuż przed śmiercią opowiadał mojej koleżance, że szef
rza kurii warszawsko-praskiej ks. Wojciecha Lipki), że „sytuacja w KARAN-ie to wewnętrzna sprawa palotynów”. ~~~ Wspomnieliśmy na wstępie, że stowarzyszenie KARAN jest sowicie finansowane ze środków publicznych kwotą ok. 4 mln zł rocznie. Pensje dla 60–62 pracowników są umiarkowane i oscylują wokół 1,5 tys. zł miesięcznie (brutto). Znaczna część środków (ok. 1 mln zł)
7
przepływa do wykonawców umów-zleceń, umów o dzieło oraz wydawców rozmaitych broszur i materiałów reklamowych. Z jaką efektywnością wydawane są te pieniądze? Mamy oto przed sobą dwa sprawozdania KARAN-u za kolejne lata 2005 i 2006, złożone (akt konieczny, wobec posiadanego przez tę organizację statusu) w Departamencie Pożytku Publicznego Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Czytamy w owych dokumentach m.in., że: ~ „w 2005 r. Stowarzyszenie prowadziło 14 świetlic socjoterapeutycznych w 8 miejscowościach na terenie Polski. Łącznie objęto opieką 484 dzieci”, natomiast „w Kaliszu, Rzeszowie, i Radomiu przeprowadzane były prelekcje z zakresu profilaktyki uzależnień i HIV/AIDS w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych. Na terenie woj. wielkopolskiego uczestniczyło w nich ok. 600 osób, w Radomiu – ok. 150, Rzeszowie – ok. 155 uczniów, Elblągu – 147, we Wrocławiu – 225”; ~ „w 2006 r. Stowarzyszenie prowadziło 14 świetlic socjoterapeutycznych w 8 miejscowościach na terenie Polski. Łącznie objęto opieką 484 dzieci”, zaś „w Kaliszu, Rzeszowie, i Radomiu przeprowadzane były prelekcje z zakresu profilaktyki uzależnień i HIV/AIDS w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych. Na terenie woj. wielkopolskiego uczestniczyło w nich ok. 600 osób, w Radomiu – ok. 150, Rzeszowie – ok. 155 uczniów, Elblągu – 147, we Wrocławiu – 225”. Kalka? Analizując całość obu tych sprawozdań, nie mamy najmniejszych wątpliwości, że zarówno liczby, jak i szczytne (rzekome?) działania w nich opisywane są prawie identyczne. Fakt ów prowadzi do wniosku, że ksiądz R. ma nieco więcej za uszami za nasze – podatników – 4 melony rocznie! Dodajmy jeszcze, że dzień po oddaniu niniejszego numeru „FiM” do druku rozpocznie się w Warszawie IV Międzynarodowa Konferencja „Stop Przemocy w rodzinie i w szkole”, poświęcona „zjawisku agresji oraz prezentacji aktywnych metod jej zapobiegania, praktykowanych w USA, Szwecji, Kanadzie oraz w Polsce” (komunikat wystosowany do mediów przez księdza R.) Z tegoż komunikatu dowiadujemy się ponadto, że „konferencja została objęta honorowym patronatem Prezydenta Miasta st. Warszawy, Ministra Edukacji Narodowej, Rzecznika Praw Dziecka oraz Marszałka Województwa Mazowieckiego”, a głównym rozprowadzającym czcigodnych i uczonych gości (m.in. kardynał Józef Glemp, abp Kazimierz Nycz, prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz) będzie sam... ks. Bronisław Paweł. Będziemy uważnie obserwować, kto z oficjeli wymieni z nim uściski... ANNA TARCZYŃSKA
8
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Ordery miały być tylko dla „jedynie słusznych”, a nie są. Zbadaliśmy, czyja to robota... W kancelarii pana prezydenta zagnieździł się kret. Ani chybi wpuścił go tam „układ” (vide: kariera byłego ministra Janusza Kaczmarka), dybiący na potknięcia głowy państwa i narażający Lecha Kaczyńskiego na połajanki ze strony o. Tadeusza Rydzyka.
~ Kilkanaście dni temu kret wykopał pod panem prezydentem kolejną pułapkę. „10 października 2007 r. w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej odbyła się uroczystość nadania odznaczeń przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego tym,
(13 sierpnia 1952 r. zmarł w obozie pod Stalingradem). Z drugiej zaś strony... ~ „Czy z więzień i domów wariatów wypuszczono przestępców i umysłowo chorych, którzy funkcjonują jak krwiożercze psy? Niestety, nie, są to ludzie, którzy zajmują poważne stanowiska w naszym państwie” – odnotował Hosenfeld w pamiętniku pod datą 23 lipca 1942 r.; ~ Nie ulega wątpliwości, że Niemiec uratował później życie m.in.
2. Biografia pułkownika Łyjaka jest – dla odmiany – prosta jak konstrukcja cepa. Ma za sobą wieloletnią służbę w szeregach Ludowego Wojska Polskiego, doktorat habilitowany przyznany przez Akademię Sztabu Generalnego im. gen. Karola Świerczewskiego za pracę pt. „Służba weterynaryjna Wojska Polskiego w latach 1936–1956” oraz niewdzięczną pamięć kilku byłych podkomendnych, wspominających płka Łyjaka jako wybitnie... żarliwego komucha.
Kępa Gostecka Żydów – uciekinierów z getta – za co zostali odznaczeni przez izraelski instytut Yad Vashem medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Ani nam też w głowie wypominać pułkownikowi, że nie miał w owym chlubnym dziele osobistych zasług. Ale jak zareaguje o. Rydzyk? Strach pomyśleć, jakimi znów epitetami obdarzy pana prezydenta, jeśli na domiar złego okaże się, że to ten sam Zygmunt Łyjak, który ma
Cud niepamięci Popatrzmy na efekty kreciej roboty... ~ Najpierw była bardzo bolesna dla pana prezydenta wpadka z „nieświadomym” – jak tłumaczono – odznaczeniem generała Wojciecha Jaruzelskiego Krzyżem Zesłańców Sybiru. Przypomnijmy, że Generał honorowo odesłał Krzyż młodszemu Kaczyńskiemu, nie omieszkając wymierzyć mu klapsa komentarzem: „Ubolewam, że powstała sytuacja może sprawiać panu prezydentowi osobistą przykrość”; ~ Przed tygodniem ujawniliśmy (por. „Polish jokes” – „FiM” 42/2007) kłopotliwy dla obozu jeszcze rządzącego fakt wręczenia przez Lecha Kaczyńskiego Krzyża Komandorskiego Orderu Zasługi RP burmistrzowi Chicago Richardowi M. Daleyowi – człowiekowi wielce zasłużonemu... w obronie praw gejów i lesbijek. Dodajmy, że wydarzenie to było żywo komentowane w kręgach radiomaryjnych słowami, których nie ośmielimy się powtórzyć;
którzy ratowali Żydów w czasie Zagłady. Uhonorowanie odznaczeniami państwowymi Sprawiedliwych to złożenie hołdu bezprzykładnemu bohaterstwu zwyczajnych ludzi, a także wskazanie wzorów postępowania obecnym i przyszłym pokoleniom, które z ich poświęcenia winny czerpać wiarę w człowieka i nadzieję na przyszłość” – czytamy w oficjalnym komunikacie. Dowiadujemy się z niego dalej, że wśród wyróżnionych Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski znaleźli się m.in. panowie Zygmunt Łyjak oraz – pośmiertnie – Wilhelm Hosenfeld. Wyjaśnijmy, w czym tkwi podstęp... ~~~ 1. Życiorys kapitana Hosenfelda jest nad wyraz skomplikowany. Wiadomo, że był oficerem Wehrmachtu i członkiem nazistowskiej partii NSDAP, a za bliżej nieokreślone „zbrodnie wojenne” został skazany przez Rosjan na karę śmierci, zamienioną później na 25 lat łagru
Jak poseł Artur Górski z PiS wystraszył się dziennikarza „FiM”. Uniwersytet Warszawski, debata koła naukowego Libertas et Lex o państwie, Kościele i polityce we współczesnej Polsce. Z jednej strony kontrowersyjny Artur Górski, pomysłodawca intronizacji Jezusa Chrystusa na króla Polski, członek Opus Dei, obok kandydat na posła Prawicy RP (tej od Marka Jurka), Piotr Strzembosz, z drugiej strony liderka RACJI, prof. Maria Szyszkowska, i młody gniewny z SLD – Tomasz Kalita. Publiczność w osobach żądnych wiedzy studentów liczyła na prawdziwe iskry strzelające ze ścierania się zupełnie różnych wizji miejsca Kościoła w państwie. I choć sama dyskusja zaspokoiła pobudzone żądze, to bombą było coś zupełnie innego. Na tak ciekawie zapowiadającej się imprezie nie mogło, oczywiście, zabraknąć nas. Jako że zwykliśmy podobnego typu spektakle rejestrować, pojawił się słynny
Władysławowi Szpilmanowi – znakomitemu polskiemu kompozytorowi i pianiście żydowskiego pochodzenia (historię tę spopularyzował Roman Polański w oscarowym filmie „Pianista”). Żydzi i „dobry” Niemiec?! Rydzykowy „Nasz Dziennik” wręcz zawył z wściekłości, pisząc o podjęciu przez Lecha Kaczyńskiego „skandalicznej decyzji” uhonorowania katolika Hosenfelda „za rzekome ratowanie Polaków i Żydów, choć nie ma na to niezbitych dowodów”. „Kaczyński wręcza te ordery jak z koszyka” – pieklił się Jan Podhorski – prezes „jednie słusznego” Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych. „Może niebawem oprawcy z UB też zaczną dostawać ordery?” – ironizował „Nasz Dziennik”. Po tych połajankach Kancelaria Prezydenta wzięła ogon pod siebie, odmawiając jakichkolwiek komentarzy. Do czasu zdemaskowania kreta...
Podsekretarz stanu Ewa Junczyk-Ziomecka, Prezydent oraz Avner Shalev, dyrektor jerozolimskiego instytutu Yad Vashem, podczas uroczystości
Żeby była jasność: nam taki życiorys ne vadi, bo facet był w porządku i nikomu krzywdy nie zrobił. Tym bardziej że podczas wojny rodzice nastoletniego wówczas Zygmusia faktycznie ukrywali we wsi
Dał nogę już mikrofon „FiM”. Pan poseł Górski, gdy tylko zobaczył nasz znak, oświadczył, że w takim towarzystwie za nic w świecie nie wystąpi. Uparł się i koniec: „Jako prelegent mam prawo pewne warunki postawić. Nie mogę wziąć udziału w tym spotkaniu” – oświadczył publicznie, nazywając nas mianem gazety nieuczciwej, kłamliwej i skrajnie manipulującej (za co pewnie trafi do sądu). Że poseł reprezentuje katonarodowy beton, wiadomo nie od dziś, ale że jest tak wrażliwy? Ostatecznie czmychnął ze spotkania, gdy organizator ogłosił, że na uniwersytecie cenzury i blokowania mediów (jakichkolwiek) nie będzie. ~~~ Wróćmy do samej dyskusji, która nawet bez najbarwniejszego panelisty była całkiem udana i rzeczowa, mimo że strony raczej nie przekonały się do swoich racji. No,
może poza jednym wyjątkiem. Drugi prawicowy dyskutant podjął rękawicę i sumiennie bronił konserwatywnej wartości, jaką jest
I tyle po nim zostało...
w IPN-ie teczkę o sygnaturze (00283/993) zarezerwowanej dla tajnych współpracowników peerelowskich specsłużb... Czyż nie krecia to robota? DOMINIKA NAGEL
dla niego obecność Kościoła katolickiego w życiu społecznym, a nawet politycznym: „W polskich realiach wspólnota polityczna i wspólnota kościelna w dużej mierze się pokrywają” – zauważył trafnie. Uznał, że należy kultywować tę tradycję i obyczaj. W jednym zgodził się ze stroną lewą: „Ja też jestem za podatkiem kościelnym. Byłoby dobrze, gdyby każda wspólnota mogła adekwatnie do swojej liczebności być finansowana. Byłoby to uczciwe” – oznajmił, dodając szybko, że to jego prywatny pogląd. Prof. Szyszkowska mówiła z pozycji filozofa o wieloświatopoglądowości jako o podstawowym elemencie ustroju demokratycznego. Natomiast Tomka Kality z SLD i jego zapewnień nie powstydziłoby się najbardziej antyklerykalne gremium. Walka o lewicowy wymiar historii oraz totalny rozdział państwa i Kościoła należą do najważniejszych idei, jakie przyświecają jego działalności. Nadchodzi czas na radykalny program społeczny i zaprowadzenie właściwych stosunków państwo-Kościół na wzór francuski – przekonywał. DANIEL PTASZEK Fot. Autor
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
Finansowanie Kościoła ze środków publicznych to temat rzeka. Rzeka naszych pieniędzy wpływających do „czarnej dziury”... W Polsce jest 16 województw, 379 powiatów, 2478 gmin, 10200 parafii i... tylko jedne „Fakty i Mity”. Nie mamy ochoty zwariować przy obliczeniach, jakimi – w skali całego kraju – kwotami i metodami wspierany jest niemiłosiernie nam panujący Kościół. Garść najnowszych przykładów wymownie ilustruje zjawisko: 1. Nysa (woj. opolskie) 30 września odbyły się w tym mieście obrzędy związane z beatyfikacją Marii Luizy Merkert – założycielki Zgromadzenia Sióstr Elżbietanek. Na organizację kościelnej imprezy Rada Miasta wydała 200 tys. zł, kolejne 100 tys. zł wyłożył Sejmik Województwa Opolskiego. Nieznany jest koszt zaangażowania funkcjonariuszy Komendy Powiatowej Policji, zastępów Straży Pożarnej, personelu medycznego czy wreszcie utrudnień wynikających z 2-dniowego zamknięcia dla ruchu centrum miasta. „Spory ciężar finansowy wzięły też na siebie siostry elżbietanki, które na koszt zgromadzenia przyjęły i wyżywiły duchownych gości”– frasowały się lokalne media. Wyjaśnijmy, że chodziło o kilkudziesięciu hierarchów kościelnych, bo najznakomitszy z „cywilnych” gości – Ryszard Kaczorowski (niegdysiejszy tzw. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej na Uchodźstwie) – już się nie załapał na poczęstunek u zakonnic. I dobrze. W ramach obchodów beatyfikacji odbył się też koncert „gwiazdy muzyki chrześcijańskiej”, bo tak określono w komunikatach Urzędu Miasta niejaką Magdę Anioł. „Przybyła nań również burmistrz Nysy Jolanta Barska, która była pomysłodawczynią koncertu i współorganizatorem. Scena Nyskiego Domu Kultury wypełniła się po brzegi (bilet kosztował zaledwie 2 zł – dop. red.), a rytmy muzyki chrześcijańskiej rozbudziły publiczność, która włączyła się do wspólnego śpiewania radosnych pieśni” – radował się magistrat, dodając, że „burmistrz Nysy już zapowiada rozpoczęcie przygotowań do obchodów I Rocznicy Beatyfikacji Marii Merkert”. Oprócz „dyżurnych” entuzjastycznych komentarzy, dały się słyszeć i takie:
POLSKA PARAFIALNA
9
Płać i zgrzytanie zębów – Pani burmistrz Barska zapowiadała wielkie „halo” i promocję dla naszego miasta, a w rzeczywistości nic nadzwyczajnego się nie działo. Oprócz władz kościelnych, samych elżbietanek i ludzi starszych wiekiem, mało kto zainteresował się tym wydarzeniem. Taka uroczystość jest przede wszystkim dla wiernych, a tymczasem do kościoła wchodziły tylko VIP-y. Dobrze, że chociaż pogoda dopisała, bo w przeciwnym wypadku nikogo nie byłoby pod kościołem. – Miało być około 30 tysięcy przybyszów – chyba z kosmosu. Faktycznie pojawiło się ze 2–3 tysiące ludzi, choć w telewizji gadali, że kilkanaście tysięcy. Prawdopodobnie policzyli tych przed ekranami odbiorników. – To skandal, że miasto mające najwyższy w powiecie nyskim, prawie 30-procentowy wskaźnik bezrobocia wywala setki tysięcy złotych na jakieś wewnątrzkościelne rytuały.
– Często bywam w Czechach. Nasi południowi sąsiedzi nie kryją zdumienia, że oddajemy w Polsce honory facetom przebranym w śmieszne ciuszki i dziwne czapeczki. A to, że spowiadamy się „na ucho” komuś, kto prowadzi podwójne życie z panienkami, libacjami i nocnym internetem, powala ich całkowicie. ~~~ W oficjalnym liście zapowiadającym beatyfikację burmistrz Barska napisała do mieszkańców Nysy: „Zapraszam wszystkich Państwa do udziału w tej odbywającej się raz na 850 lat uroczystości”. Nie wiadomo, który szaman jej to wywróżył, ale tubylcy, a zwłaszcza bezrobotni i miejscowi nędzarze,
z góry radują się, że nieco wcześniej będą jeszcze wybory samorządowe... 2. Olsztyn W stolicy Warmii i Mazur chcą za 14 mln zł wybudować najdroższą w Polsce umieralnię. Ma nosić imię Jana Pawła II – jakżeby
inaczej – i być „symbolem wdzięczności za pontyfikat Papieża Polaka”. Za przygotowanie dokumentacji przyszłego hospicjum miasto zapłaci 800 tys. zł. Inicjatywa – za podszeptem kurii biskupiej – wyszła od radnego Ligi Polskich Rodzin Janusza Prucnala, ale pomysł natychmiast kupił prezydent Olsztyna Czesław Małkowski (były aparatczyk nieboszczki
PZPR, później działacz SLD, obecnie bezpartyjny). Według pierwotnej koncepcji, hospicjum miało kosztować podatników ok. 18 mln zł. Gdy to i owo ucięto, stanęło na 14 mln zł. Problem w tym, że w budżecie miasta zarezerwowano kwotę trzy razy mniejszą. Miejscowego kleru, który już przymierza się do zarządzania obiektem, pierdoły dotyczące miejskiej kasy nie interesują.
– Nie mieliśmy żadnych planów co do wykorzystania tych obiektów, dlatego zdecydowaliśmy o ich sprzedaży – wyjaśnia starosta ełcki Krzysztof Piłat (Platforma Obywatelska). 4. Mszana Dolna (woj. małopolskie) W finansowanym ze środków publicznych „Programie Rewitalizacji Miasta na lata 2007–2022” przewidziano takie oto – dochodzące do 2 mln zł, według wstępnych szacunków – beneficja „dla parafii św. Michała Archanioła:
– Nie ulega wątpliwości, że nasze miasto potrzebuje placówki z prawdziwego zdarzenia – twardo stawia sprawę dyrektor Caritasu Archidiecezji Warmińskiej ks. Roman Lompa. Jego współpracownica – Irena Telesz-Burczyk – uspokaja, że 14 mln złotych „to jest kwota z uwzględnieniem wyposażenia, którego część już Caritas posiada”. 3. Ełk (woj. warmińsko-mazurskie) Zarząd Powiatu postanowił „sprzedać” Caritasowi diecezji ełckiej z 99-procentową bonifikatą dwa atrakcyjnie położone budynki przy szpitalu miejskim. Za nieruchomości oszacowane na ok. 650 tys. zł, Caritas zapłaci mniej więcej 7 tys. zł.
z adaptacja nieruchomości parafii na potrzeby kulturalno-rozrywkowe mieszkańców Miasta; z kapitalny remont Orkanówki wraz z adaptacją na salę widowiskową; z adaptacja pomieszczeń gospodarczych na muzeum sakralne oraz regionalne, a także na salę wystawową; z urządzenie na gruntach parafialnych ogrodu rekreacyjnego (plac zabaw, spacerniak, ogród różańcowy); z remont kościoła parafialnego”. 5. Leszno (woj. wielkopolskie) Radni miejscy, niedawną uchwałą nr X/104/2007, postanowili o udzieleniu dotacji: „(...) parafii św. Jana Chrzciciela w kwocie 300 tys. zł (...) i parafii Świętego Krzyża w kwocie 200 tys. zł (...)”. Przeznaczenie? Drobne remonty warsztatów pracy sutannowych biznesmenów, mających przecież duże wydatki na rzecz utrzymania stopy życiowej na przyzwoitym poziomie... Nawiasem mówiąc, Leszno mogłoby posłużyć za przykład dla władz województwa dolnośląskiego, które w 2007 r. wysupłały dotychczas z budżetu zaledwie 4,3 mln zł na potrzeby 76 parafii, czyli po ok. 56,5 tys. zł na głowę jednego proboszcza, biednego – jak powszechnie wiadomo – niczym mysz kościelna. ANNA TARCZYŃSKA
10
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
Z PRAWA... I Z LEWA
P
roszę o informację, czy mojej żonie po ukończeniu 75 roku życia będzie przysługiwał dodatek pielęgnacyjny. Nadmieniam, że żona nie pobiera ani renty, ani emerytury, ponieważ nie pracowała zawodowo. Ja pobieram emeryturę z wojskowego Biura Emerytalnego, które dla
w zakładzie pielęgnacyjno-opiekuńczym (chyba że przebywa poza tą placówką przez okres dłuższy niż 2 tygodnie w miesiącu). Świadczenie to nie przysługuje więc Pańskiej żonie, ponieważ nie jest ona ani rencistką, ani emerytką. Innym świadczeniem jest zasiłek pielęgnacyjny uregulowany w ustawie o świadczeniach rodzinnych.
Zasiłek pielęgnacyjny nie przysługuje jednak osobie przebywającej w instytucji zapewniającej całodobowe utrzymanie, finansowanej częściowo lub całkowicie z budżetu państwa lub z NFZ – tj. m.in. domu pomocy społecznej, zakładzie opiekuńczo-leczniczym, zakładzie pielęgnacyjno-opiekuńczym – a także osobie uprawnionej do dodatku pielęgnacyjnego na
Porady prawne mojej żony tego dodatku nie wypłaci, ponieważ nie jest do takich świadczeń zobowiązane. Proszę o informację, do jakiej instytucji mam się zgłosić, ponieważ żona jest po przebytym wylewie i sama nie może tego załatwić. Przede wszystkim należy w tym miejscu zaznaczyć różnicę pomiędzy dodatkiem pielęgnacyjnym a zasiłkiem pielęgnacyjnym. Świadczenie o nazwie dodatek pielęgnacyjny stanowi dodatek do rent i emerytur i przysługuje jedynie osobie uprawnionej do emerytury lub renty, jeżeli osoba ta została uznana za całkowicie niezdolną do pracy oraz do samodzielnej egzystencji albo ukończyła 75 lat, pod warunkiem że nie przebywa w zakładzie opiekuńczo-leczniczym lub
W
Z uwagi na przedstawiony przez Pana stan faktyczny, prawdopodobnie będzie on przysługiwał Pana żonie. Przysługuje on obywatelom polskim zamieszkałym na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, a także cudzoziemcom, którzy posiadają kartę stałego pobytu w Polsce. Zgodnie z nowym brzmieniem przepisów ustawy o zasiłkach rodzinnych, pielęgnacyjnych i wychowawczych zasiłek pielęgnacyjny przysługuje następującym osobom: – dziecku w wieku do lat 16 w przypadku uznania go za niepełnosprawne, – osobie w wieku powyżej lat 16, jeżeli jest niepełnosprawna w stopniu znacznym, jak również w przypadku, gdy jest niepełnosprawna w stopniu umiarkowanym, jeżeli niepełnosprawność powstała w wieku uprawniającym do zasiłku rodzinnego na dziecko, – osobie, która ukończyła 75 lat.
prowadzenia obowiązkowego wykładania w szkołach publicznych czterech godzin lekcji religii oraz jednej godziny śpiewu religijnego tygodniowo, pełnej zgodności programów nauczania z zasadami katolicyzmu, poddania szkół nadzorowi władz kościelnych, dopuszczenia do wykonywania zawodu nauczyciela wyłącznie katolików oraz oddzielnych szkół dla niekatolików – tego domagał się Kościół w II Rzeczypospolitej. Polski episkopat nie szczędził również słów potępienia nie tylko wobec idei koedukacji czy włączenia teorii ewolucji do szkolnych programów nauczania, ale nawet dla lekcji gimnastyki, które miały ponoć stanowić wyjątkowo groźne źródło demoralizacji młodzieży katolickiej. W 1929 roku walczącym o maksymalną klerykalizację szkoły przybył w sukurs Watykan, ogłaszając encyklikę „O chrześcijańskim wychowaniu młodzieży”. Oto jak Pius XI pouczał w niej wszystkich wiernych i niewiernych: „(...) nie przez to samo, że w szkole udziela się nauki religii, staje się ona zgodną z prawami Kościoła i chrześcijańskiej rodziny i godną, by do niej uczęszczali katoliccy uczniowie. By była ona taką, potrzeba, żeby całe nauczanie i całe urządzenie szkoły: nauczyciele, programy, książki wszystkich przedmiotów były przejęte chrześcijańskim duchem pod macierzyńskim kierunkiem i czujnością Kościoła w ten sposób, żeby religia była prawdziwie podstawą i uwieńczeniem całego wykształcenia (…)” . Jednak najwięcej uwagi kościelne autorytety II RP poświęcały deprecjonowaniu
podstawie przepisów ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz na podstawie innych ustaw. Prawo do zasiłku pielęgnacyjnego nie jest uzależnione od wysokości dochodu przypadającego na osobę w rodzinie. Zasiłek pielęgnacyjny wynosi 10 proc. przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w kwartale kalendarzowym poprzedzającym termin ostatniej waloryzacji emerytur i rent. W celu ustalenia prawa do zasiłku pielęgnacyjnego niezbędne jest złożenie wniosku o ustalenie prawa do zasiłku, a także przedłożenie innych dokumentów, których wzory zostały wydane przez ministra pracy i polityki socjalnej. Formularze te może Pan pobrać w siedzibie ZUS (podstawa prawna: ustawa z dnia 17 grudnia 1998 roku o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, DzU
edukacji neutralnej religijnie i straszeniu „owieczek” jej rzekomo zgubnymi skutkami. Szkoła bezwyznaniowa to „rozpłodnik anarchii we wszelakiej sferze” – groził bp Józef Sebastian Pelczar, a pedagog ks. Walenty Gadowski z równą zaciekłością twierdził, że uczniowie uczęszczający do „bezbożnych” szkół „spadają tym samym na
z 2004 roku, nr 39, poz. 353 z późn. zm.; ustawa z dnia 28 listopada 2003 r. o świadczeniach rodzinnych, DzU nr 228, poz. 2255 z późn. zm.). ~~~ W roku 1964 nabyłem działkę budowlaną w pobliżu lasu. Wybudowałem na niej dom i pomieszczenia gospodarcze. Resztę terenu przeznaczyłem na pasiekę. Jak się później okazało, część zagrodzonej przez poprzedniego właściciela działki nie należy do mnie, tylko do Lasów Państwowych, które dostały tę ziemię od gminy. Niemniej jednak Lasy Państwowe nie wyraziły sprzeciwu wobec użytkowania przeze mnie gruntów niezalesionych, stanowiących ich własność. W roku 2004 sporządzono ze mną umowę użyczenia, dzięki czemu mogę użytkować ten grunt bez jakichkolwiek obaw. Niedawno dowiedziałem się o możliwości zasiedzenia gruntów. Czy ma ono zastosowanie w moim przypadku? Jakie czynności powinienem podjąć? Kodeks cywilny wśród sposobów nabycia własności przewiduje zasiedzenie. Polega ono na nabyciu własności przez posiadacza samoistnego, jeżeli posiada nieruchomość nieprzerwanie od lat dwudziestu, chyba że uzyskał posiadanie w złej wierze, wtedy bowiem nabywa jej własność po upływie trzydziestu lat. Z przedstawionego przez Pana stanu faktycznego wynika, iż był Pan posiadaczem samoistnym nieruchomości, ponieważ władał Pan nią jak właściciel. Posiadanie zaś uzyskał Pan w dobrej
i moralności katolickiej, nie mając przede wszystkim zrozumienia dla najważniejszego w życiu katolika czynnika, dla życia łaski, współżycia z Bogiem już na ziemi”; „Nauczania i nauki »neutralnej« nie ma. Ktokolwiek mówi o rzekomej »neutralności« nauki (…), już stanął na stanowisku światopoglądu antychrystusowego”. (Bp Stanisław Adamski)
wierze i nie było ono przerwane. Zgodnie z kodeksem cywilnym, do nabycia nieruchomości w drodze zasiedzenia dochodzi na skutek upłynięcia wskazanego terminu. Ewentualne późniejsze postanowienie sądu ma jedynie charakter deklaratoryjny, tzn. sąd stwierdza tylko, że rzeczywiście nabył Pan wcześniej nieruchomość w drodze zasiedzenia. Biorąc pod uwagę powyższe oraz fakt, że był Pan posiadaczem samoistnym przez 40 lat (od 1964 r. do 2004 r.), nabył Pan wskazaną nieruchomość w drodze zasiedzenia. Powinien Pan wobec tego przede wszystkim wystąpić z wnioskiem o stwierdzenie zasiedzenia do sądu właściwego ze względu na miejsce położenia nieruchomości. W sprawie zaś umowy użyczenia, którą zawarł Pan z Lasami Państwowymi, to jeżeli rzeczywiście doszło do zasiedzenia, jest ona nieważna, ponieważ w momencie jej zawierania Lasy Państwowe nie były właścicielami nieruchomości (podstawa prawna: ustawa z dnia 23 kwietnia 1964 r. „Kodeks cywilny”, DzU 64.16.9). ~~~ Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie. Będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Prosimy o nieprzysyłanie znaczków pocztowych, bowiem odpowiedzi znajdziecie tylko na łamach „FiM”. Informujemy, że odpowiedzi na pytania przysyłane do redakcji e-mailem będą zamieszczane na stronie internetowej tygodnika: www.faktyimity.pl. Opracował MECENAS
dzieci katolickich, dlatego może się zdarzyć i niestety zdarza się, że się przydziela dzieci lub nauczyciela wyznania niekatolickiego do szkoły, w której nie ma żadnych lub prawie żadnych dzieci niekatolickich”; „W szkole katolickiej wszystkie przedmioty tzw. świeckie zaznajamiają ucznia z tym, co Bóg stworzył, uczą go odcyfrowywać księ-
Kościoła walka o szkoły w II RP poziom moralności ludożerców, którzy mówią: gdy ja ciebie zjem, to dobrze, ale gdy ty mnie zjesz, to niedobrze”. Tymczasem jak II Rzeczpospolita długa i szeroka jedyną świecką szkołą (w której nie wykładano żadnej religii, ale odbywały się za to lekcje etyki) było zalegalizowane przez państwo w 1934 roku Gimnazjum im B. Limanowskiego na warszawskim Żoliborzu, prowadzone przez Robotnicze Towarzystwo Przyjaciół Dzieci. Cytaty z przedwojennych klasyków – „obrońców katolickich ideałów wychowawczych” – mówią same za siebie: „Wierni nie powinni godzić się na powierzanie w szkołach przeznaczonych dla katolików wychowania młodzieży nauczycielom innowiercom, którzy z natury rzeczy nie mogą z pełnym skutkiem być wychowawcami młodzieży katolickiej, nie doceniając i nie praktykując sami obowiązków wiary
„Rozsiewnikiem niedowiarstwa jest szkoła bezwyznaniowa. Nieprzyjaciele religii, skoro tylko dochodzą do władzy, starają się rugować wpływ Kościoła z wychowania publicznego, a natomiast zakładają szkoły bezwyznaniowe, by wychować młode pokolenia w ateizmie; krom tego wciągają do swego obozu nauczycieli wyższych i niższych (…). Co gorsza, dzisiejszy duch antychrześcijański zakłada wyższe szkoły żeńskie bez wszelkich wykładów religii, by kobiety olśnić blichtrem powierzchownej wiedzy i wzbić w dumę umysłową, a tym samym wyrwać spod wpływu Kościoła”; „Jeżeli dobrze życzymy ludowi i społeczeństwu, a życzymy tak wszyscy, oprzyjmy całą pracę około szerzenia oświaty ludowej w szkole i poza szkołą na wiecznych i jedynie trwałych podwalinach religii”. (Bp Józef Sebastian Pelczar) „Ponieważ nie ma formalnego określenia szkoły polskiej jako szkoły wyznaniowej dla
gę przyrody, którą nam Bóg dał, i prowadzą go poprzez rzeczy stworzone do Stwórcy. A nauka religii, współpracując z przedmiotami świeckimi, uzupełnia je i wzbogaca tym, co na podstawie naukowo opracowanych źródeł teologicznych wiemy o Bogu, o rzeczywistym, realnym świecie Bożym”; „Polskie podręczniki pedagogiczne, instytuty pedagogiczne właściwie wychowują niechrześcijańskich lub neutralnych pod względem religijnym nauczycieli i wychowawców dla szkół laickich, neutralnych lub międzywyznaniowych (…). Absolwenci tych pedagogiów znają najróżniejsze systemy pedagogiczne, tylko o katolickich zasadach pedagogiki nieraz pojęcia nie mają”. (Ks. Walery Jasiński) „Kościół nie czyni »zamachu« na szkołę, nie zwalcza szkół prowadzonych przez świeckich, domaga się tylko, by w szkołach tych respektowano jego prawa”. (Ks. Michał Klepacz) AK
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
S
kąd się wzięli bracia Kaczyńscy? Z filmidła „O dwóch takich...”? Owszem, ale nie tylko, a nawet nie przede wszystkim. Początki prawdziwej kariery rodzeństwa sięgają Komitetu Obrony Robotników (lata 1977–1980), jednak bez jakichś oszałamiających sukcesów. Tak naprawdę narodziny politycznych Kaczorów można datować dopiero na rok 1989, kiedy to obaj panowie stają się promotorami rządu Tadeusza Mazowieckiego. Jednak bardzo szybko swoją miłość do premiera zamieniają w nienawiść. Czas pokaże, że podobnie będzie z ich kolejnymi namiętnościami.
– należy posiadać jakąś kasę. Bracia nie mają ani jednego, ani drugiego. Ale od czego mamy służebną rolę państwa wobec grupy trzymającej władzę! Bank Przemysłowo-Handlowy (wówczas jeszcze własność RP) przekazuje Fundacji pieniądze (jako darowiznę!) w kwocie równej kosztom trzymiesięcznej pracy redakcji – prawie 2 mld starych zł. Ale to wszystko mało i mało. I tu właśnie ujawniają się nieodkryte dotąd talenty bliźniąt. Otóż wynajmują oni bankowi BPH budynek przy Alejach Jerozolimskich 125/127, pobierając czynsz... za 10 lat z góry! To są ogromne pieniądze. Dziś za taką kasę można by utworzyć nowy ogólnopolski dziennik. Żeby było
O dwóch takich... Na prośbę wielu Czytelników powtarzamy tekst z 2005 roku („FiM” 18/2005), na który powoływał się Donald Tusk w kampanii wyborczej. Wiosna roku 1990. Kaczyńscy zacierają ręce na wieść o konflikcie między Mazowieckim a Wałęsą i zakładają partię rozłamu „Solidarności”, czyli Porozumienie Centrum. Tak naprawdę nie chodzi jednak o PC – ma ono stanowić przykrywkę przekrętu na miarę kradzieży księżyca. Prawdziwego. Jarek i Lech zakładają oto Fundację Prasową „Solidarność”. Kogóż jeszcze widzimy w tej firmie? Jest arcybiskup Gocłowski, jest Maciej Zalewski (obecnie w więzieniu za pomoc Gąsiorowskiemu i Bagsikowi w ucieczce z Polski), a także Sławomir Siwek (milioner), Krzysztof Czabański (powiernik Kaczorów) i Maria Stolzman – później wiceminister rolnictwa, obecnie polityk Unii Wolności. Zarządza Fundacją Rolniczą. To taka firemka, która kieruje częścią interesów Kościoła na wsi. Fundacja Prasowa „Solidarność” z Kaczorami na czele, dysponując kapitałem założycielskim w kwocie – UWAGA! – 180 zł, nabywa „Express Wieczorny” – jeden z największych wówczas dzienników w Polsce o nakładzie przewyższającym nakład „Wyborczej” i „Życia Warszawy”. Powiedzmy to jeszcze raz: dwaj braciszkowie dostają za 180 zł (tak działo się wówczas, podczas podziału RSW) największą polską gazetę! I co z nią robią? Od razu mianują naczelnym Krzysztofa Czabańskiego – człowieka bez reszty im oddanego. Jednak aby wydawać dziennik, trzeba po pierwsze – mieć o tym pojęcie, a po drugie (i najważniejsze)
jeszcze ciekawiej, Lech i Jarosław Kaczyńscy wynajęli tę nieruchomość i... wzięli za wynajem pieniądze, chociaż ona nigdy do nich nie należała. Lecz i to wciąż za mało. Kolejna państwowa firma, która wysupłała darowiznę na rzecz Fundacji braciszków, to Budimex. Ten sam, który wybudował Licheń i miał Tuderka za szefa. Ile dał? Nie wiemy dokładnie ile, ale wiemy, że bardzo dużo. Czytelnik w tym momencie jest przekonany, iż Kaczory potężną kasę z pieniędzy podatników pakowały w „Express Wieczorny” – w jego rozwój. Nic bardziej mylnego. Forsa szła na finansowanie działalności PC oraz na wydawanie tygodnika „Polska Dzisiaj”. Ów tygodnik w ciągu dwóch lat trafił cztery razy do kiosków! Reszta kasy trafiała do „Tygodnika Centrum”, Stowarzyszenia Dziennikarzy Katolickich, „Tygodnika Solidarność” oraz „Ziemi Garwolińskiej”
Kamienica przy ul. Srebrnej 16
PATRZYMY IM NA RĘCE – pisemka o nakładzie 2 tys. sztuk. A dlaczego? A dlatego, że „Ziemią Garwolińską” zarządzał wówczas Marek Suski, zaufany braci, a dziś czołowy działacz i poseł Prawa i Sprawiedliwości. No i na to właśnie poszła cała forsa, a tu raptem zbliża się kampania wyborcza. Skąd wziąć na nią środki?! – biedzą się bliźniacy. I wpadają na pomysł: opylimy „Express Wieczorny”; wyssaliśmy z niego wszystko, więc teraz trup pójdzie pod młotek. Pojawiają się Szwajcarzy (ot, głupki jedne) chętni do zakupu. Dochodzi do transakcji na kwotę... No i tu są różne dane. Według naszych ustaleń, Kaczory spuszczają „Express” za mniej więcej 25 miliardów starych złotych. Z tych pieniędzy PC finansuje swoją kampanię wyborczą w roku 1993 i... przegrywa na całej linii. Na otarcie łez tylko Lech Kaczyński zostaje prezesem Najwyższej Izby Kontroli. A tymczasem Fundacja Prasowa „Solidarność” już ledwo zipie. Wszystkie wszak środki władowała w elekcję Kaczorów i w kasie pojawiło się dno. Ale braciszkowie mają główki na miejscu. Nigdy wszak nie ma tak, żeby nie można było jeszcze czegoś chapnąć. Są przecież nieruchomości Skarbu Państwa zarządzane przez Fundację. No to trzeba je sprzedać. Ale jak sprzedać nie swoje? Jak spieniężyć dla siebie coś, co jest własnością podatników? Otóż bardzo prosto – wystarczy tylko bezczelny pomysł! W lutym 1994 roku Lech i Jarosław upoważniają zarząd Fundacji do założenia trzech spółek: „Srebrna”, „Interpoligrafia” i „Celsa”. Po co one? A po to, że mają sprzedać z majątku Fundacji, co się tylko da. A da się sprzedać np. biurowce przy Alejach Jerozolimskich i ulicy Srebrnej, drukarnie przy ul. Nowogrodzkiej, a także mały obiekt przy Ordona 3. Sąd Gospodarczy jakoś nie ma czasu na sprawdzenie, czy nieruchomości są własnością firmy Kaczorów. Jest to co prawda jego obowiązek, ale kto to wysokiemu sądowi wytknie? Bezczelność Kaczyńskich osiąga już taki pułap, że jeden jedyny budynek (ten przy Alejach Jerozolimskich plus dwa samochody) wnoszą aportem do ww. trzech spółek. Do każdej oddzielnie. Ślepa Temida klepie bez niczego to jawne oszustwo. Stan więc mamy taki: są trzy spółki – wszystkie pod kontrolą braciszków – i... przestępstwo (wniesienie
11
Biurowiec przy Alejach Jerozolimskich 125/127
aportem nie swojej własności) zostaje zalegalizowane. Otóż 29 grudnia 1994 r. w gabinecie kierownika Urzędu Rejonowego w Warszawie zostaje podpisany akt notarialny, na mocy którego Skarb Państwa (czyli my wszyscy) przekazuje wspomniane wcześniej budynki i działki, na których stoją, Fundacji Kaczorów. Niesamowite? A jednak prawdziwe! Bracia mają poza umiejętnością trzepania kasy jeszcze jedną właściwość – talent do skłócania przyjaciół. Tak się stało nie tylko z Wałęsą, ale np. ze Sławomirem Siwkiem. Poszło o pieniądze oczywiście. Było tak: Siwek znacznie poniżej kosztów własnych drukował braciszkom „Nowe Państwo”, a w zamian miał dostać na własność spółkę „Interpoligrafia” – razem z jej maszynami poligraficznymi. Miał i dostał, ale nie do końca. Dostał też bowiem anioła stróża, czyli nowego akcjonariusza – biskupa Andrzejewskiego. Co na to niezawisły sąd? Nic! Klepie kolejne sprawozdania finansowe spółki i udaje, że nie widzi, iż całkiem zmienili się jej akcjonariusze. Kaczyńscy zabrali się też do zarządzania nieruchomościami przy Alejach Jerozolimskich i ul. Srebrnej. W tym celu tworzą kolejną spółkę – „Srebrna Media” to klon spółki „Srebrna”. Powstaje też kolejna fundacja – „Nowe Państwo” – którą zakładają: arcybiskup Gocłowski, Jarosław Kaczyński i Ludwik Dorn. Jakby tego było jeszcze mało, szeregi fundacji zasilają spółki „Srebrna” i „Srebrna Media”. Dostałeś, Czytelniku, zeza? My też, ale o to właśnie Kaczorom chodziło – żeby jak najbardziej wszystko zagmatwać. Jak już wszystko jest „cacy”, to nieruchomości Kaczorowe zostają powynajmowane. Wszystkie – na biura instytucji państwowych, a więc takich, które płacą dużo i w terminie. No to Kaczory śpią na pieniądzach? Praktycznie tak, ale teoretycznie – dla fiskusa – wynajem nieruchomości na papierze przynosi bliźniakom same straty. Rok w rok – około 3 mln zł. Niesłychane, bo przecież
biznesem zarządzali i zarządzają sami „najlepsi eksperci” PiS od gospodarki, czyli: Jarosław Kaczyński, Lech Kaczyński, Ludwik Dorn, Adam Lipiński, Wojciech Jasiński, Marek Suski oraz inni pomniejsi – w tym małżonki niektórych wspomnianych. Czy Kaczyńscy są zatem idiotami? Udowodnimy, że nie są, gdy wspomnimy, iż w 1995 r. na rynku pojawił się tygodnik „Nowe Państwo”. Ten hit przygarniający sieroty po „Życiu Warszawy” kreowanym przez Wołka rozchodzi się w nakładzie 700 egzemplarzy (30 prenumeratorów, w tym – nie wiedzieć czemu – „FiM”). Po co Kaczorom taki gniot? Otóż „Nowe Państwo” to chyba jedyny periodyk w historii dziennikarstwa, który płaci autorom za materiały nieopublikowane. Te należności sięgają miliona czterystu tysięcy złotych rocznie. Jak to przełożyć na język zrozumiały? Na przykład tak: Jonasz ma siostrę, a ona pisze sobie pamiętnik. No więc naczelny zamawia u niej ten pamiętnik za jakieś pół miliona zł, wiedząc z góry, że nigdy podobnego gniota nie wydrukuje. Płaci jej za to kupę szmalu. No i ten szmal pierze do czysta... Wszystko jasne? Jak braciszkom takie przekręty się udają? A tak, że nie od parady zatrudnili arcybiskupa Gocłowskiego. Stanowi on bowiem skuteczny parasol ochronny przed sądami wszelkiej maści. Pokażcie nam bowiem takiego gieroja sędziego, który wezwie na przesłuchanie biskupa. Czy tenże jest altruistą darzącym braci K. wielką miłością i wszystko, co robi, robi za darmo? Może i tak, ale co rok przydaje mu się prawie pół miliona, które – według naszych informacji – dostaje. MAREK SZENBORN ANNA KARWOWSKA PS Do jakiego stopnia posuwa się bezczelność PiS-u, niech świadczy fakt, że Jolanta Szczypińska – kadrówka Kaczorów – pisze w deklaracji majątkowej, że nie zasiada w żadnej radzie nadzorczej. A my mamy przed sobą aktualny wykaz członków rady spółki „Srebrna” i Szczypińska tam stoi, a raczej siedzi jak wół.
12
Z SERCA I ZE SPIŻU
Jeszcze nie człowiek... ...a już nie pies – taki napis wyryto w kamieniu nagrobnym wyżła na cmentarzu zwierząt w Koniku Nowym koło Warszawy. – Ludzie kochający zwierzęta są lepsi – mówi pani Ania, która do nietypowej nekropolii w Koniku przyjechała ze swoim sznaucerkiem. Dwa lata temu pochowała tu owczarka, tak naprawdę członka rodziny. Niedaleko znajduje się mogiłka Bedy. Na marmurowej płycie napis: „Byłaś z nami 9 lat”. O innym piesku, Ralfie, ktoś nie może zapomnieć do dziś, więc napisał: „Cały świat i kawałek”. A 16-letni Nadir? Pewnie przez całe życie wiedział to, co wyryto mu po śmierci: „Kochałeś i byłeś kochany”. A Lula? Lula to było – „Psie słoneczko”. Co roku w pierwszą niedzielę października do Konika zjeżdżają tysiące takich, którzy odwzajemnili „psią miłość”. Święto zmarłych czworonogów niczym szczególnym się właściwie
nie różni od tradycyjnego „ludzkiego” 1 listopada. Na grobikach pojawiają się kwiaty. Płoną znicze. Smutni „pozostali” spędzają sporo czasu przy mogiłach pupilów. Nierzadko modlą się. Płaczą. – Mój Bingo był najprawdziwszym przyjacielem i członkiem rodziny, dlatego wspominamy go do dziś z olbrzymim wzruszeniem – mówi Kazimierz z Warszawy. Przy grobie pieska jest już od dwóch godzin. Przyprowadził wnuczka. Cmentarz zwierząt domowych w Koniku Nowym powstał w maju 1991 roku. Przez wiele lat był jedynym w Polsce tego typu miejscem grzebania psów i kotów. Dopiero po latach pojawiły się podobne nekropolie w innych miastach. Dziś w Koniku jest ponad 400 grobów. – Nie podchodzę do tego jak do biznesu. Ot, kocham zwierzęta tak samo jak ci ludzie – mówi pan Emil, właściciel nekropolii. R. PORADOWSKI Fot. Autor
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
W Polsce może być biednie, może rządzić prawica albo lewica, może brakować autostrad, a nawet chleba na półkach. Jednego wszakże mamy pod dostatkiem – pomników Jana Pawła II.
4
Rozmowa z kamieniem Stoją wszędzie. W miastach (zwykle po kilka), miasteczkach, a nawet na wsiach. Przy ogólnopolskiej modzie na podobiznę Papy wstyd już bowiem nie poszczycić się własną wizją jego osoby. Aby zdążyć na VII Dzień Papieski (14 października br.) komitety budowy uwijały się jak w ukropie, bo dziś zebrać od wiernego ludu kilkadziesiąt do kilkuset tysięcy złotych to nie lada sztuka. Ludzie powoli się wypinają. Wolą inwestować w swoje żywe dzieci niż w kamiennego papieża. Tak czy inaczej dwa pierwsze tygodnie października przyniosły kolejną falę podobizn Karola Wojtyły w najprzeróżniejszych odmianach. Na placu przed kościołem Chrystusa Dobrego Pasterza w Szczecinie (fot. 1) ustawiono 7-metrowego Karola z brązu. Klęczy pod bramą, co ma symbolizować – według twórczej myśli Czesława Dźwigaja – wprowadzenie Kościoła w trzecie tysiąclecie. Na odsłonięcie pofatygował się sam prymas Glemp. Sekundował mu metropolita szczecińsko-kamieński abp Zygmunt Kamiński, który przekonywał: „Raduje się cała Polska (...). Ten pomnik jest znakiem wielkiej miłości do Boga i człowieka”. „Piękniej uczcimy pamięć zmarłego papieża przez tworzenie kuchni dla ubogich, świetlic dla dzieci, hospicjów dla chorych czy młodzieżowych ośrodków
13 3
1
kultury im. Jana Pawła II niż przez zmianę nazw ulic czy stawianie papieskich pomników” – twierdzi z kolei metropolita lubelski Józef Życiński. Nie przeszkodziło mu to jednak w wyprawie do podlubelskiej Dąbrowicy, gdzie przed kościołem Narodzenia NMP zamaszyście pokropił pomnik JPII (fot. 2), podobno jedyny w całości sfinansowany ze zbiórek wiernych. Trochę mniej szczęścia mieli inicjatorzy budowy pomnika w Tczewie. Tu musiało być z rozmachem, bowiem na czele społecznego komitetu budowy stał Kazimierz Smoliński, lokalny polityk PiS i prezes Stoczni Gdynia. Zamarzył sobie papieża oryginalnego, niepowtarzalnego. Miasto kornie przygotowało teren pod monument (brukowa i kamienna kostka, ścieżki spacerowe, ławki oraz latarnie). Roman Liebrecht, twórca pomnika, też stanął na wysokości zadania – biały marmur na Papę sprowadził z Brazylii, zaś granit na postument i skrzydła – z Norwegii. No i tutaj dobra passa się skończyła, bo na fanaberię, która kosztowała ponad 100 tysięcy złotych, nie miał się kto zrzucić. Niespłacony do końca pomnik uśmiechniętego ponaddwumetrowego papieża stanął ostatecznie na placu przed kościołem NMP Matki Kościoła (fot. 3). W Skawinie z mozołem stawiają pomnik 2
upamiętniający kilkuminutowy pobyt Papy w mieście. Jak na razie – z braku finalnego dzieła – wierni ze Skawiny czczą kawałek trawnika (fot. 4), na którym kiedyś miasto postawi Jego. Radni klepnęli na pomnik 200 tys. zł. Jednogłośnie. Nie mogą się za to za żadne skarby dogadać w Brodnicy. Tutejszy samorząd tuż po śmierci JPII przyjął uchwałę o budowie pomnika. Nie ma go do dziś, bo... radni nie radzą sobie z ustaleniem lokalizacji monolitu, a mieszkańcy jakoś w ogóle przestali się sprawą interesować, wobec czego na specjalnie utworzonym koncie uciułało się niecałe 20 tys. zł, co jest, oczywiście, kroplą w morzu potrzeb. A przecież za rok kolejny jubileusz... WIKTORIA ZIMIŃSKA Fot. Autor, TI, tcz.pl
14
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
ZE ŚWIATA
Pożytki z wyrostka D
otąd jedyna odpowiedź na pytanie, po co nam wyrostek robaczkowy, brzmiała: do zatruwania życia i wyprawiania niektórych jego posiadaczy na tamten świat. Teza ta traci aktualność, bowiem okazuje się, że ślepa kiszka też ma swoją rolę do spełnienia. Chirurdzy i immunolodzy ze szkoły medycznej Duke University doszli do wniosku, że wyrostek jest wytwórnią i magazynem bakterii: nie tych szkodliwych, nie chorobotwórczych, ale potrzebnych do trawienia. Znaczne ich ilości znajdują się w całym układzie pokarmowym. Jednak niektóre choroby, takie jak cholera czy dyzenteria, niszczą je, a wtedy „ślepa kiszka” okazuje się pożyteczna. Ponieważ w cywilizacji zachodniej choroby te raczej nie występują, a w przypadku
utraty pożytecznych bakterii można się nimi bez trudu „zarazić” od innych ludzi, bez wyrostka da się żyć. Dlatego ludzie po wycięciu go, nawet profilaktycznym, nie mają żadnych problemów zdrowotnych. Lecz w przeszłości było inaczej, podobnie jak we współczesnych społeczeństwach prymitywnych, gdzie wyrostek wciąż spełnia pożyteczną rolę. Badacze są przekonani, że kiedyś okaże się, iż migdałki również pełnią jakąś funkcję. CS
Uzda konia mechanicznego P
ościg policyjny jest częstą konsekwencją zlokalizowania skradzionego samochodu ze złodziejem w środku. Natomiast konsekwencją pościgu jest wypadek, bowiem rozwija się dużą prędkość i nie zwraca uwagi na inne osoby na drodze. W USA odnotowuje się 30 tysięcy policyjnych pościgów rocznie. 400 osób ginie w wypadkach spowodowanych gonitwami. Ale właśnie wymyślono rozwiązanie tego problemu. General Motors wyposaży 1,7 mln modeli samochodów rocznika 2009 w sprytne urządzenie. Sygnał wysłany z auta policyjnego do komputera silnika ściganego samochodu nakaże mu zmniejszenie prędkości. Silnik zacznie wówczas pracować
na jałowym biegu, choćby złodziej cisnął gaz do dechy. Jednocześnie hamulce i wspomaganie kierownicy będą działać normalnie. Na razie wszystkie nowe pojazdy GM są fabrycznie wyposażone w system OnStar, który wysyła sygnały do satelity i pozwala zlokalizować skradziony samochód. Przez pierwszy rok namiar jest za darmo, potem trzeba wykupić abonament. Skorzysta z tego 60 procent kierowców. ST
P
rzedwyborcze bijatyki polityczne skupiły więcej uwagi na zamorskich eskapadach polskich wojsk. Kaczyński, nokautowany przez Tuska, szermował argumentem „dezercji”. Dotąd mniemaliśmy, że suwerenne państwo ma prawo zmieniać decyzje dotyczące użycia swoich sił zbrojnych, w zależności od sytuacji i sensowności kontynuowania zagranicznego zaangażowania. Jeszcze bardziej chory jest apel Szczygły, by... przestać dyskutować na ten temat. Zrozumiałe, że PiS wolałby ciszę nad tą trumną (także dosłownie...), jednak niezrozumiałe jest, czemu przywołuje strategię polityczną PRL. Wtedy też nie można było mówić o kosztach sojuszu z ZSRR, nie wolno było krytykować partii ani Kremla. Kaczyńscy odziedziczyli udział Polski w amerykańskich inwazjach po lewicowych poprzednikach u władzy. Miller i Kwaśniewski mieli wszczepiony w politycznej młodości instynkt podporządkowywania się i zadowalania suwerena. Kaczyńscy postanowili wykorzystać nowego wielkiego brata jako budzącego respekt giganta, zza którego nogawki mogliby bezkarnie oszczekiwać Rosję i grać na nosie Unii Europejskiej. Zamierzali to uzyskać, świadcząc usługi serwilistyczno-lojalnościowe kosztem polskiej krwi. Ale Amerykanie, przyjmując je, nigdy nie obiecywali rewanżu. Ograniczyli się do poklepywania po plecach. Po co płacić za coś, co można mieć darmo? – to jedno z kardynalnych pryncypiów biznesowej mentalności amerykańskiej. Kraje, które się USA stawiają, w końcowym efekcie wychodzą na tym lepiej niż te, które się łaszą. Wystarczy rzucić okiem na rozmiary pomocy dla nas i dla innych. „Jesteśmy sojusznikiem o trzeciorzędnym znaczeniu dla USA” – wylał nam na głowy wiadro zimnej wody Zbigniew Brzeziński. W ustroju demokratycznym władze – szanując wolę ludu – powinny już dawno ściągnąć wojska do domu,
Z
Dziadek ojcem C
zy ojciec może mówić do swego wnuka: „synku”? Odpowiedź negatywną trzeba zaopatrzyć w wyjątek dotyczący 72-latka z Londynu.
Zgodził się on podarować swe leciwe plemniki (stare, ale jare...) własnemu synowi, którego spermę uznano za niskiej jakości. Po urodzeniu dziecko stanie się nie tylko potomkiem swego biologicznego ojca, ale i bratem ojca, który go adoptował jako syna. Uff! Dyrektor kliniki stwierdza, że nigdy nie miał do czynienia z takim przypadkiem, ale – wedle prawa – wszystko jest legalne. W Tokio 60-letnia seniorka zostanie mamusią. Samotną. Lekarze
w USA wszczepili jej zapłodnione jajo, ale problemy zaczęły się po powrocie do Japonii: żaden lekarz nie chciał się podjąć opieki nad ciężarną babcią (w 15 tygodniu) ani odebrać porodu. Wreszcie znaleziono jednego ochotnika. Japonka nie jest rekordzistką, jeśli chodzi o ciążę: najstarszą matką świata jest Rumunka, która w roku 2005 urodziła dziecko w wieku 66 lat. W ubiegłym roku cesarskim cięciem zakończono ciążę 63-letniej Brytyjki. ST
Dezercja rozsądku bo opowiada się za tym ogromna większość społeczeństwa. Postanowiły inaczej. Spójrzmy na kilka najświeższych akcji i wypowiedzi. 5 dni po zamachu bombowym na ambasadora Pietrzyka przed polską ambasadą wybuchła bomba. 15 października dwa szyickie ugrupowania ostrzelały z moździerzy i broni
maszynowej dwie polskie bazy w Iraku. 14 października Reuters pokazał w telewizji wypowiedzi dwóch szyickich imamów. Polska sprzymierzyła się z amerykańskim szatanem – powiedzieli. – Podobnie jak on torturuje naszych jeńców. I dodali: „Chcemy powiedzieć Polsce, że jest jednym z celów ruchu oporu w Iraku: jej dyplomaci, firmy, żołnierze. Oszczędzamy tylko dziennikarzy”. Gen. Ricardo Sanchez (na zdjęciu) był głównodowodzącym wszystkich sił zbrojnych w Iraku w latach 2003–2004. Obecnie – w stanie spoczynku – przed kilku dniami zabrał głos. – Kiedy byłem w aktywnej służbie, nie wolno mi było publicznie oponować, musiałem wykonywać rozkazy – powiedział. – Teraz czuję się zobligowany, by powiedzieć to, co myślę. „Ta wojna jest koszmarem,
akończyło się coroczne typowanie laureatów Nagród Nobla. Dobiegło również finału honorowanie osób będących autorami najzabawniejszych i najbardziej jajcarskich dokonań na niwie naukowej i paranaukowej. Przyznane im wyróżnienia (10 rocznie) zwane są „Ig Noblem”. Z jednego z wyróżnionych odkryć mogą się cieszyć chomiki. Zespół naukowy z argentyńskiego uniwersytetu w Buenos Aires dowiódł, że te z gryzoni, które zażywają viagrę, o wiele łatwiej adaptują się do nowej strefy czasowej po transkontynentalnej podróży. Czy rezultat przełoży się na seksualnie rączych (po viagrze) ludzkich seniorów? Może, choć nie wszyscy gromadzą ziarno w wolach policzkowych na chomiczą modłę. Świat oświecił też Dan Mezer ze stanu Tennessee, jeden z kilkudziesięciu czynnych zawodowo połykaczy noży. Swoją teorię wyłożył w opublikowanej na łamach „British Medical Journal” pracy pt. „Uboczne efekty połykania noży”. Studium naukowe potwierdziło przypuszczenia laików: łykając ostre narzędzia, można się skaleczyć w gardło lub przełyk. Brawo!
którego końca nie widać. Od samego początku była katastrofalnie zaplanowana i nierealistycznie optymistyczna. Rząd nie zapewnił środków koniecznych do zwycięstwa. Konsekwentnie ignoruje raporty dowódców z placu boju. Nie jesteśmy w stanie zwyciężyć. W najlepszym razie możemy odwlec porażkę. Za tę sytuację odpowiada Bush, Departament Stanu i Kongres. Politycy kierują się sondażami i „żądzą władzy”, a nasi żołnierze giną – konkluduje gen. Sanchez. Grupa brytyjskich ekspertów Oxford Research Group opublikowała raport o sytuacji w Iraku i Afganistanie. Prowadzona przez USA inwazja jest „katastrofalną pomyłką” – czytamy. Autorzy raportu rekomendują natychmiastowe wycofanie z Iraku wszystkich cudzoziemskich wojsk okupacyjnych i wszczęcie intensywnego zaangażowania dyplomatycznego w regionie. „Wojna z terrorem” nie powiodła się; zamiast go zwalczać, napędza al Kaidzie tysiące nowych bojowników i aktywizuje islamski ekstremizm – stwierdza raport. – Naprawa popełnionych błędów zajmie co najmniej 10 lat! Najnowszy raport misji ONZ w Iraku opisuje „pogłębiający się kryzys humanitarny, brak żywności i dostępu do podstawowych usług”. Ponad 2 mln Irakijczyków uciekło z kraju. Czy ta garstka doniesień z kilku ostatnich tygodni mówi coś rządzącym Polską? Czy zakończenie misji (wiele innych rządów uczyniło to już przed nami) wobec tak tragicznej i beznadziejnej sytuacji, wobec bezpośredniego zagrożenia życia Polaków i interesów kraju może być przez odpowiedzialnego polityka określane mianem dezercji? Czekamy na decyzję nowego rządu. PIOTR ZAWODNY
Świat nauki wzbogacił się także dzięki pionierskim badaniom prof. Briana Wansika z Uniwersytetu Cornell nad miskami do zupy. Okazuje się, że jeśli do miski podłączyć rurkę i tłoczyć przez nią zupę pomidorową tak, by talerz był wciąż pełen, konsumenci wrąbią jej o 73 procent więcej. Zadziwiające... Prof. Mahedevan miał najwidoczniej w swym chilijskim uniwersytecie masę czasu, więc zastosował metody matematyczne do badania struktury zmarszczek. Okazało się, że pokryta nimi skóra jest podobna do pomiętego prześcieradła... Ig Noblem wyróżniono też w tym roku holenderskiego uczonego, który dokładnie przyjrzał się łóżku i sporządził katalog wszystkich zamieszkujących go pasożytów. Z kolei inny gigant nauki opatentował sposób unieszkodliwiania bankowych bandytów przez narzucanie na nich siatki podobnej do tej, którą stosuje Spider-Man. Od przyjęcia nagrody uchylili się członkowie zespołu badawczego lotnictwa wojskowego USA, którzy opracowali specjalną bombę: potraktowani nią żołnierze wrogiej armii rzucają giwery, tracą zapał bojowy i zaczynają się ze sobą kochać. CS
Jajcarski Nobel
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
K
siądz przed sądem. W roli świadka w bardzo mocnych słowach krytykującego Kościół. Kapłana Rubena Capitanio wywołała do odpowiedzi historia. W latach 1976–1983 jego kraj, Argentyna, rządzony był przez prawicową, bestialską juntę wojskową. Sadystyczni
KOŚCIÓŁ POWSZEDNI
Jednocześnie obłudnie pocieszał rodziny porwanych przez szwadrony śmierci. Po obaleniu junty zbiegł do Chile i pod przybranym nazwiskiem funkcjonował jako ksiądz w nadmorskiej miejscowości El Quisco. Oczywiście, ukryli go jego kościelni zwierzchnicy. W roku 2003
Kościelny kat... olik generałowie i ich tajna policja zabili ponad 15 tys. ludzi, a dziesiątki tysięcy torturowano. Kościół błogosławił morderców. Byli w nim i tacy, co czynnie pomagali w zbrodniach. „Stanowisko Kościoła było skandalicznie grzeszne i bliskie dyktatury – oświadczył Capitanio. Kościół zachowywał się jak matka, która porzuca własne dzieci”. Ksiądz został wezwany na świadka w procesie swego kolegi z seminarium, ks. Christiana von Wernicha, oskarżonego o kolaborację z juntą. Wernich był kapelanem policji. Był obecny podczas torturowania ludzi, a podczas spowiedzi wyciągał od nich informacje, którymi dzielił się następnie z oprawcami.
J
Wernicha wytropili dziennikarze i aktywiści organizacji obrony praw ludzkich. Przez 3 miesiące sąd wysłuchiwał wstrząsających zeznań ofiar i świadków. Okazało się, jak bardzo Kościół wspierał prawicową soldateskę. Wernich pojawiał się na sali sądowej sporadycznie, w kamizelce kuloodpornej, za szybą. Nie zabierał głosu. Jego adwokat utrzymywał, że z klienta „zrobiono katolickiego kozła ofiarnego”.
uż dawno między Watykanem a Białym Domem nie było takiego napięcia. A przecież jeszcze kilka lat temu stosunek najpierw kardynała Ratzingera, a potem papieża Benedykta do USA był prawie serdeczny. W czerwcu 2004 roku Bush, będąc w Watykanie, poskarżył się Papie: „Nie wszyscy biskupi amerykańscy mnie popierają”. Ratzinger zareagował listem do hierarchów w Stanach, w którym dawał im polecenie odmówienia komunii politykom popierającym prawo do aborcji, co było jawnym sabotażem kampanii kandydata demokratów, Johna Kerry’ego. Pogroził palcem również wiernym, ostrzegając, że głosując na takich ludzi, katolicy stają się współtwórcami zła i nie powinni dostawać opłatka. Jeszcze wcześniej kard. Ratzinger firmował podejrzaną fundację brata Dablju, Neila Busha, i partycypował w jej działalności. W roku 2005 Waszyngton zrewanżował się za lojalność i solidarność. Gdy Benedykt został oskarżony przed sądem w USA o spiskowanie na rzecz tuszowania przestępstw seksualnych kleru, Departament Stanu anulował oskarżenie, uznając, że jest ono „niezgodne z interesami polityki zagranicznej USA”! Potem relacje zaczęły się psuć. Benedykt popierał prace Agencji Energii Atomowej ONZ, którą Bush
Proces dobiegł końca, a teraz trójka sędziów ma zadecydować o wyroku. 62-letniemu Wernichowi, oskarżonemu o współudział w 7 morderstwach oraz 42 porwaniach i torturach, grozi dożywocie, ale przypuszcza się, że będzie ono miało postać aresztu domowego. Dziennikarz Hernan Brienza, który przyczynił się do wytropienia Wernicha, a potem napisał książkę o nim i innych duchownych zbrodniarzach, uważa, że podobne zarzuty należałoby postawić co najmniej 50 innym księżom argentyńskim. Podobne historie miały niedawno miejsce w innych krajach latynoamerykańskich, którymi rządziły prawicowe dyktatury wojskowe. W Brazylii, po 11-letnim śledztwie, opublikowano w ubiegłym roku 500-stronicowy rządowy raport, dotyczący osób zabitych przez tajną policję w okresie dyktatury w latach 1961–1988. W minionym miesiącu w Chile postawiono przed sądem księdza katolickiego, oskarżonego o współudział w zabójstwie 28 działaczy opozycji w październiku 1973 roku po puczu Pinocheta. ZW
najchętniej by zlikwidował; papież wyrażał zatroskanie globalnym ociepleniem i niepokojącymi zmianami klimatycznymi, a Bush temu zaprzeczał. Wszystko zmienił Irak. Jeszcze Jan Paweł II posłał osobistego wysłannika do Białego Domu, chcąc odwieść Busha od inwazji. Został spławiony. Watykan takich policzków nie zapomina. W sierpniu 2007 roku kard. Jean-Louis Tauran oświadczył, że inwazja i okupacja są „zbrodnią przeciw pokojowi”, a chrześcijanie w Iraku czuli się bezpieczniej za Husajna. Kiedy sekretarz stanu Condoleezza Rice umyśliła sobie, że wizyta u Benedykta zrobi dobre wrażenie przed jej misją na Bliskim Wschodzie i usiłowała umówić się na prywatną audiencję – usłyszała od asystenta Benedykta, że papież jest na wakacjach. To było wystudiowane upokorzenie aroganckiego mocarstwa. Dzięki listowi Ratzingera przed elekcją 2004 roku – na Busha zagłosowało dodatkowo 6 proc. amerykańskich katolików, przechylając szalę zwycięstwa na jego stronę. W przyszłorocznych wyborach może być odwrotnie: większość z 75 mln katolików w USA, mających dosyć – jak większość społeczeństwa – wojny, poprze demokratów dążących do wycofania wojsk okupacyjnych. JF
Brawo, Papa!
Biskupi przeciw Bushowi Władze Australii – podobnie jak władze w Polsce – zgadzają się z okupacją Iraku przez USA i wspierają ją własnymi siłami zbrojnymi. Podobnie jak w Polsce – społeczeństwo australijskie wcale tego nie popiera. Ostatnio – niepodobnie jak w Polsce – głos w tej sprawie zabrali biskupi z antypodów. Konferencja Biskupów Australijskich wystąpiła z oświadczeniem,
że nie uważa inwazji na Irak za usprawiedliwioną i ostrzegła przed angażowaniem się w ewentualną następną wojnę prewencyjną. Doktryna wojny prewencyjnej jest sprzeczna z nauczaniem katolickim – stwierdzają hierarchowie – „Zobowiązania sojusznicze nie mogą obejmować zobowiązań angażowania się w wojnę, która nie jest sprawiedliwa”. Terroryzm – mówią
członkowie konferencji – stwarza nowe zagrożenia dla krajów świata, ale pytanie, jakie akcje przeciw niemu są usprawiedliwione, pozostaje otwarte. 65 proc. Australijczyków oponuje przeciw udziałowi ich wojsk (obecnie ok. 1500 żołnierzy) u boku Amerykanów w Iraku. 50 proc. nie uważa, że powinni uczestniczyć w operacjach w Afganistanie. ZW
15
Homo-W Wallenrod P
rałat Tommaso Stenico, dyrektor jednego z trzech departamentów watykańskiej Kongregacji ds. Kleru, który został zawieszony w obowiązkach za udzielenie telewizyjnego wywiadu o księżach homoseksualistach, twierdzi, że udawał tylko, iż jest gejem.
Ukryta kamera pokazuje go zalecającego się do młodego człowieka i zapewniającego, że seks homo nie jest grzechem. Zaprasza go do swego biura i wyznaje fascynację sadomasochizmem. Kiedy wybranek Stenico wciąż opiera się, wyrażając zastrzeżenia moralne, duchowny traci cierpliwość i odprawia go. Biedak nie wiedział, że facet, do którego się zaleca, pracuje dla telewizji i jest wystawiony jako wabik, aby kusić duchownych... Wkrótce po zawieszeniu, w wywiadzie udzielonym gazecie „La Repubblica”, 60-letni Stenico przekonuje, że brał udział w czatach na stronach internetowych
homoseksualistów w ramach pracy zawodowej jako psychoanalityk. Grał geja, by rozpracować środowisko od środka, „lepiej zrozumieć tajemniczy i odległy świat” i zebrać informacje „o tych, którzy niszczą wizerunek Kościoła swą aktywnością homoseksualną”. Watykan rozpoznał na filmie Stenico (którego twarz była zamazana) po detalach jego gabinetu. Organizacja Arcigay wyraziła solidarność z zawieszonym prałatem. „Tłumaczenie wysokiej rangi duchownego jest ujmująco infantylne” – rozlega się szyderczy śmiech policjantów i prokuratorów, którzy na co dzień słyszą taką argumentację od aresztowanych. TN
Kocim okiem U
waga, polscy literaci cierpiący na brak inwencji twórczej: któryś z was może napisać książkę ukazującą egzystencję Jarosława Kaczyńskiego widzianą oczami jego kota. Że to bez sensu, bo skończy się w sądzie oskarżeniem o zniewagę jednej z dwu jednojajowych głów państwa? Nic podobnego! Kaczyński będzie musiał wyrazić ukontentowanie, co zaowocuje zamówieniami. Skąd ta pewność? Właśnie pan papież Benedykt zgodził się, by Jeanne Perego, pochodząca z Mediolanu autorka książeczek dla dzieci, popełniła dziełko dla milusińskich o szefie Kościoła, oglądanym oczami jego kota. Zatytułowane – dość protekcjonalnie – „Joseph i Chico”. Na 44 stronach utrwalono refleksje kocura oglądającego Ratzingera od czasów młodości w Hitlerujgend do chwili wyboru na papieża. Niestety,
tego, co potem i co naprawę ciekawe – kotu oglądać nie pozwolono, a może po prostu zwierzakowi się zdechło. W książce są nawet sceny pełne brutalności i agresji: pewnego Bożego Narodzenia Chico rzucił się na swego pana z pazurami i przeorał mu buzię. Zostało mu to natychmiast wybaczone... Papież nie tylko nie boczył się na pomysł literacki, ale zezwolił swemu sekretarzowi – ks. Georgowi Gansweinowi – na napisanie wstępu. „Zobaczycie – informuje Ganswein czytelników – że tak jak koty, papież kocha dzieci (sic!) i modli się o was codziennie”. Hm... W przypadku książki o kocie Kaczora wstęp trzeba by nieco zmodyfikować. ST
Tabletki modlitewne W
grudniu 2006 roku Benedykt kanonizował franciszkańskiego mnicha Antonio de Sant’Anna Galvao, zmarłego w 1822 roku w São Paulo. Był on znany z dystrybucji cudownych pastylek z papieru ryżowego, na którym spisana była modlitwa. Wierni poddawali się kuracji tabletkami modlitewnymi na okoliczność wszelkich problemów zdrowotnych. Po śmierci świątobliwego farmaceuty zakonnice z jego klasztoru uruchomiły seryjną produkcję specyfiku – jak należy się domyślać, o cudownych właściwościach. Kiedy proces beatyfikacyjny Galvao nabierał rozpędu,
zakonnice produkowały aż do 10 tys. pigułek dziennie, czego nie powstydziłaby się fachowa wytwórnia farmaceutyczna. Jednak wydajność siostrzyczek spotkała się z negatywnym przyjęciem lokalnego arcybiskupa, który określił proceder mianem „podejrzanego”. Watykan nie miał takich problemów i produkcję właśnie zaklepał. ZW
16
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
NASI OKUPANCI
PRAWDZIWA HISTORIA KOŚCIOŁA W POLSCE (60)
Ksiądz rewolucjonista Piotr Ściegienny był księdzem katolickim, ale przede wszystkim działaczem niepodległościowym i przywódcą chłopskim. Głosił postępowe idee, za co został pozbawiony kapłaństwa i zesłany na Sybir. Przez wieki kler wpajał masom poszanowanie dla panującego porządku feudalnego, którym sam się najwięcej karmił. Za umacnianie nierówności społecznej królowie, książęta i szlachta odwdzięczali się Kościołowi hojnymi darowiznami i przywilejami. Kler posiadł w końcu więcej ziem i majątków niż szlachta. Jednak już w końcu XVIII w. Polska mogła poszczycić się także szeregiem postępowych księży, którzy – wbrew stanowisku Kościoła, papieża i hierarchów kościelnych – wzywali do obalenia stosunków feudalnych i nieodrabiania pańszczyzny. W połowie XIX w. mamy taką wspaniałą postać – księdza Piotra Ściegiennego. Ściegienny pochodził z ubogiej chłopskiej rodziny. Jego ojciec był chłopem pańszczyźnianym, ale należał do zamożniejszych gospodarzy we wsi i jako gajowy był zwolniony od świadczeń na rzecz dworu. Umożliwiło to edukację syna, który ukończył szkołę parafialną, a następnie – mimo szykan ze strony uczniów i nauczycieli, wypominających mu chłopskie pochodzenie – szkołę wojewódzką (późniejsze gimnazjum) w Kielcach. Został nauczycielem szkółki elementarnej, lecz jego marzeniem była kariera duchowna. We wrześniu 1827 r. wstąpił jako kleryk seminarzysta do zakonu
K
pijarów w Warszawie i 5 lat później otrzymał święcenia kapłańskie. Władze dokonały jednak kasacji jego zakonu i Ściegienny został księdzem diecezjalnym, obejmując funkcję wikarego w parafiach południowej Lubelszczyzny. Po dziesięciu latach był już proboszczem. Tak jak wielu jego kolegów po fachu miał szansę, by wieść odtąd spokojne i dostatnie życie bez narażania się władzom. Wybrał jednak inną drogę – niebezpieczną i pełną poświęceń. Stał się żarliwym obrońcą ludu i jego praw do wolności, odważnym organizatorem i przywódcą, inicjatorem rewolucji chłopskiej, którą zamierzał zrealizować poprzez zbrojną walkę z zaborcami. Już w powstaniu listopadowym Ściegienny zapisał w swoim życiorysie patriotyczny epizod. W okresie popowstaniowym, gdy do kraju zaczęły docierać zakazane pisma emigracyjne, w jego ręce wpadły dzieła Lelewela, Mochnackiego oraz poezja Mickiewicza. Rozczytywał się w nich i rozpowszechniał ich idee. Jako człowiekowi z ludu szczególnie bliski był mu program poprawy doli chłopstwa. Około 1840 roku ks. Ściegienny rozpoczął agitację rewolucyjną wśród chłopów Lubelszczyzny i Kielecczyzny i założył tajną organizację – Związek Chłopski.
ościół zabrał Polakom nie tyl ko ich pierwotną religię oraz wolność. On pozbawił nas nawet pamięci o tym, że istniała kiedyś Pol ska niekatolicka. Wielokrotnie pisaliśmy na łamach „FiM” o przymusowej katolicyzacji Polski przez rodzinę Piastów, a także o oporze, jaki stawiano nowej religii oraz uciskowi feudalnemu, który nasilił się wraz z jej odgórnym wprowadzaniem. Okazuje się jednak, że Kościół zrobił o wiele więcej – wyrzucił z pamięci Polaków tych władców, którzy odważyli się mu sprzeciwić. W tygodniku „Polityka” ukazał się zaskakujący artykuł na temat pierwszego stulecia historii państwa polskiego. Autor, Sławomir Leśniewski, dowodzi w nim, że z naszej oficjalnej historii wycięto dwóch władców, którzy mieli odwagę przeciwstawić się religii przywleczonej do naszego kraju przez Mieszka I. Wielu z nas uczyło się w szkole średniej o Bolesławie II, zwanym także „Zapomnianym”, najstarszym synu Mieszka II i wnuku Bolesława Chrobrego. Jego istnienie bywa do dzisiaj kwestionowane przez część historyków, przez wielu innych jest jednak uważane za pewne. W niektórych dokumentach
Swój program ideowy zawarł w „Złotej książeczce”, wyjaśniającej przyczyny nierówności i ucisku narodowościowego na ziemiach polskich. Był też autorem fałszywej bulli papieskiej (!), którą przypisał papieżowi Grzegorzowi XVI – zagorzałemu wrogowi wszelkiej rewolucji i polskości. Wzywał w niej (jako papież!) chłopów do walki zbrojnej o wolność. Uzasadniał aktywny udział chrześcijan w przewrotach społeczno-politycznych i rewolucjach, które w sposób gwałtowny obalały dotychczasowy porządek (tzw. teologia rewolucji). Wbrew papieżowi, biskupom i większości duchowieństwa, które we własnym i zaborców interesie pracowało nad umocnieniem w chłopach posłuszeństwa wobec panujących stosunków i przedstawiało pańszczyznę i poddaństwo jako zrządzenie boże, ks. Ściegienny twierdził, że przypisywanie woli i dopuszczeniu boskiemu cierpień doczesnych ludu jest wymysłem tych, którym szerzenie takich poglądów wychodzi na korzyść. „Obowiązkiem człowieka – głosił – jest powstać czynnie przeciwko krzywdzie, przeciwko zmowie ciemiężycieli”. Przemawiał do wyobraźni chłopów łatwo zrozumiałymi obrazami; brał na przykład na dłoń garść wymłóconej pszenicy, mówiąc: „Ziarno to wy, chłopi. Panowie to plewy”. „Nie wierzcie – mówił – żeby Bóg miał postanowić króla lub cara (...).
zachowała się wzmianka o tym, że Bolesław miał się dopuścić „wielu potworności” i zostać „wymazanym z rzędu panujących”. Tak głosi m.in. „Kronika Wielkopolska” oraz „Roczniki Świętokrzyskie”. Cóż takiego strasznego mógł uczynić Bolesław, że wymazano go z pamięci rodaków? Prze-
Monarchowie to najwięksi złodzieje i zbóje, a zbójów i złodziejów Bóg nie stanowi”. Piętnował tym samym także obłudę papieży, którzy – potępiając polski ruch narodowowyzwoleńczy – pisali w encyklikach, iż władza carów i cesarzy ustanowiona została przez Boga i że obowiązkiem Polaków jest słuchać pokornie i posłusznie ciemiężycieli. Uczył chłopów solidarności i wzywał do walki o „pełną swobodę”, prowadzonej wspólnie z ludem rosyjskim aż do zniesienia monarchii. „Jeżeliby was wołano na wojnę – tłumaczył – i powiedziano wam, że po
solidarny bojkot ze strony czołowych kościelnych kronikarzy: Jana Długosza, Wincentego Kadłubka i Galla Anonima. Bolesław II miał panować krótko – w latach trzydziestych XI wieku – i doprowadzić do wybuchu otwartego buntu przeciwko Kościołowi. Bolesław nie był pierwszym
ŻYCIE PO RELIGII
Władcy pamięci cież jego krewnym kościelni kronikarze i hierarchowie kościelni gotowi byli przebaczyć bratobójstwo (Bolesław Krzywousty), zabójstwo żony (Przemysław II), a wreszcie, choć z pewnym trudem, Bolesławowi Śmiałemu odpuszczono wysłanie do Królestwa Niebieskiego zdrajcy, a obecnie świętego i patrona Polski – biskupa Stanisława ze Szczepanowa. Jedyny „grzech”, który wydaje się niemożliwy do wybaczenia, to apostazja – odejście od wiary katolickiej oraz próba usunięcia jej z Polski. Tylko takie wydarzenie mogło spowodować
buntownikiem, lecz poszedł w ślady swego stryja, księcia Bezpryma (panował w latach 1031–1032), pierworodnego syna Bolesława Chrobrego, który w walce o władzę także zwrócił się przeciwko ekspansji Kościoła. Zarówno Bolesław Zapomniany, jak i Bezprym – za podniesienie na Kościół ręki – zapłacili głową i próbą usunięcia ich z historii. Ten ostatni stracił nawet własne imię, bowiem słowo „Bezprym” wygląda raczej na przezwisko, świadczące o tym, że był „bez prymatu”, który powinien mu się należeć z prawa starszeństwa.
wojnie zaprowadzone będą wolność, równość i braterstwo, że ziemia, którą teraz uprawiacie, będzie wasza; stodoły, sprzęty, bydło, które macie, będzie wasze; że pańszczyzny robić, a czynszów panom płacić nie będziecie (...); że będziecie mieli szkoły i dzieci wasze bezpłatnie uczyć się będą; że ani za chrzest, ani za śmierć, ani za ślub płacić, ani dziesięciny księżą składać nie będziecie (...) – na taką wojnę idźcie, a idźcie wszyscy, bo taka wojna będzie o wasze szczęście”. Głównym celem ks. Ściegiennego było wywołanie na Kielecczyźnie powstania, którego rozpoczęcie – w porozumieniu z innymi organizacjami patriotycznymi – zaplanowano na 24 października 1844 r. Spiskowcy mieli uderzyć na Kielce. Niestety, jawne wystąpienie na wiecu we wsi Krajno – wskutek zdrady jednego z chłopów – zdekonspirowało ks. Ściegiennego. Próbował jeszcze wyrwać się z obławy, ale policja carska aresztowała go w Kielcach. Po długotrwałym procesie ks. Ściegienny skazany został na karę śmierci. Wyrok miano wykonać na placu odpustowym przed katedrą kielecką. Dosłownie w ostatniej chwili, gdy Ściegienny miał już stryczek na szyi, przybył posłaniec z ułaskawieniem; karę śmierci zamieniono na katorgę – zesłanie do Nerczyńska na Syberii. Nie był już wówczas księdzem. 4 maja 1846 r. sąd kurii biskupiej w Lublinie rzucił na niego klątwę, stwierdziwszy: „(...) niniejszym wyrokiem stanowczym za pozbawionego na zawsze godności kapłana, czyli degradowanego tegoż Piotra Ściegiennego słownie uznajemy, stanowimy i ogłaszamy”. Pod szubienicą na rynku w Kielcach triumfujący przedstawiciele kurii biskupiej zdarli ze Ściegiennego szaty kapłańskie. ARTUR CECUŁA
Kiedy umarł Bolesław, powstanie antykościelne jeszcze się nasiliło. Musiał kler Polakom mocno zaleźć za skórę, skoro „Kronika Wielkopolska” pisze, że w odwecie „znęcano się nad księżmi, zabijając ich różnymi sposobami. Jednych przebijano nożami lub dzidami, innym podrzynano gardła, jeszcze innych kamienowali, jakby jakieś ofiary”. Takie to były owoce rzekomo pokojowego chrztu Polski, dokonanego dwa pokolenia wcześniej... Kościół jednak nie dawał za wygraną. Już w 1039 roku wysłano do zbuntowanej Polski wychowanego przez Kościół Bolesławowego brata – Kazimierza zwanego Odnowicielem (od odnowy kościelnego panowania w Polsce). Z pomocą wojsk niemieckich i ruskich oraz z finansowym wsparciem cesarza z powrotem wprowadził on do Polski katolicyzm. Kościół nałożył na Polaków specjalne kary – mężczyznom zakazano noszenia długich włosów, a Wielki Post miał u nas trwać o trzy tygodnie dłużej niż w innych krajach. Pranie mózgu przeprowadzono tak skutecznie, że jeszcze w średniowieczu obca, znienawidzona i narzucona religia stała się wyznaniem swojskim, własnym i jedynym możliwym do pomyślenia. I tak, z krótkimi przerwami, trwa ta sytuacja do dzisiaj. MAREK KRAK
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r. iskupi pisali jak zwykle pokrętnie: „Nie wycofując się z potępienia określonych religijno-obyczajowych błędów, jakiemu daliśmy wyraz w naszych wcześniejszych działaniach, episkopat mniema, iż może żywić zaufanie, że wymienionych uprzednio ogólnych zakazów i ostrzeżeń nie trzeba już będzie uważać za konieczne (...). Katoliccy chrześcijanie, dla których głos ich Kościoła jest święty, również w chwili obecnej nie potrzebują szczególnego napomnienia do wierności wobec prawowitej zwierzchności oraz do sumiennego wypełniania obowiązków obywatelskich przy zasadniczym odrzuceniu wszelkiego
B
W związku z tym o. Stratman, kapelan Uniwersytetu Berlińskiego, pisał 10 kwietnia do kard. Faulhabera: „Wskutek tyranii narodowych socjalistów dusze życzliwie nastawionych wiernych są wzburzone i kiedy mówię, że niby-poparcie biskupów dla ruchu nazistowskiego podkopało w oczach niezliczonych katolików i niekatolików ich autorytet, to stwierdzam po prostu fakt”. Również katolicka elita starała się pogodzić ścieżki faszyzmu oraz katolicyzmu. Teolog Joseph Lortz usprawiedliwia dotychczasowe, niechętne stanowisko Kościoła wobec narodowego socjalizmu, które tłumaczy tym, że była to „wręcz tragiczna nieznajomość imponujących pozytywnych sił,
PRZEMILCZANA HISTORIA zatem żadnej nowej postawy wobec narodu i ojczyzny, lecz możemy tylko bardziej świadomie i z większym zaangażowaniem kontynuować to, co dotychczas uważaliśmy za swój naturalny i chrześcijański obowiązek, i co realizowaliśmy (...). I dlatego też nie jest nam wcale trudno zdobyć się na aprobatę dla akcentowania autorytatywności w funkcjonowaniu państwa niemieckiego i podporządkować się temu z gotowością, która jawi się jako cnota naturalna, ale i nadprzyrodzona, bo we wszelkiej zwierzchności dopatrujemy się odzwierciedlenia władzy Boga i cząstki wiecznego autorytetu Boga (Rz 13, 1 i nast.) (...). Również cele wysuwane przez nowe władze państwa
9 listopada (1934 roku) do hitlerowskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych: »Pilną koniecznością jest wprowadzenie przez policję zakazu sprzedaży tego wydania gazety, które zawiera ów haniebny, podżegający artykuł, oparty na marksistowskim fałszerstwie, oraz to, by opinia publiczna jak najrychlej dowiedziała się o tamtym bezwstydnym kłamstwie, i o to właśnie proszę z całą powagą i stanowczością«. Tak więc informacje o rzekomym wystąpieniu w obronie Żydów i przeciw nienawiści rasowej nazwał kardynał Faulhaber pod koniec 1934 roku marksistowskim fałszerstwem, bezwstydnym kłamstwem, albo – jak pisze on w tymże kontekście – »obłąkańczymi stwierdzeniami«”.
MROCZNE KARTY HISTORII KOŚCIOŁA (78)
U boku Wodza Kościół zgromił nazistów jeszcze przed marcowymi wyborami do Reichstagu z 1933 r. Jednak tuż po zwycięstwie Hitlera Konferencja Episkopatu Niemiec w publicznym oświadczeniu z 28 marca 1933 r. zmieniła front... zachowania sprzecznego z prawem czy też wywrotowego”. Odtąd jednak coraz częściej słyszane były wypowiedzi jaskrawo przeciwne wcześniejszym deklaracjom. W praktyce było to już jawne poparcie hitlerowców. 25 kwietnia 1933 r. arcybiskup Fryburga Gröber pouczał wiernych, że nie można „wyrażać dezaprobaty dla nowego państwa, lecz należy odnosić się doń pozytywnie i bez zastrzeżeń współpracować z jego władzami”. Biskup Bornewasser z Trewiru oddał się... ciałem i duszą: „Z podniesioną głową i energicznym krokiem wkroczyliśmy do nowej Rzeszy i jesteśmy gotowi służyć jej z wszystkich sił, ciałem i duszą”. Biskup sufragan Burger oświadczył: „Cele rządu Rzeszy są od dawna celami naszego Kościoła katolickiego”. Kardynał Faulhaber z Monachium pisał do Hitlera tak: „Mówimy szczerze, z głębi duszy: oby Bóg zachował naszemu narodowi jego kanclerza”. Dziś Kościół robi co może, aby wybielać swoich książąt – zresztą, kiedy zaczęły się klęski Hitlera, duchowieństwo niemieckie zrobiło woltę i odstąpiło od niego. Szerzono od tego czasu wiele kłamstw, np.: „Kardynał Faulhaber był niejako księciem pośród wielkiej armii niemieckich katolików, którzy stale i nieustraszenie przeciwstawiali się Hitlerowi i jego satelitom” (ksiądz prałat Johann Neuhäusler w swojej książce). Na podstawie takich wypowiedzi pisze się, „nową” historię, historię wygładzoną... Wobec tego przekręcenia się purpuratów na stronę Führera wielu katolików zaangażowanych poprzednio w opór przeciwko polityce nazistowskiej, teraz poczuło konsternację.
idei oraz planów narodowego socjalizmu, które zostały w sposób zrozumiały dla każdego i prawdziwie wyłożone już w roku 1925 w książce Hitlera »Mein Kampf«, a o pozycji tej wypowiada się jednoznacznie: „(...) doprawdy wielkie dzieło”. Dopatrzył się w nim nawet „pokrewnych pryncypiów doktryny narodowosocjalistycznej i katolicyzmu”. „Pod wieloma względami tylko katolicyzm może być spełnieniem narodowego socjalizmu” (sic!) – orzekł Lortz, a gdzie indziej uzupełnił ten pogląd: „Wręcz wyzwoleniem jest natomiast ten fakt, że wreszcie w czasach najnowszych poza Kościołem pojawiają się wielka siła i wielkie kształtowanie życia, które obiecują i w znacznym stopniu realizują to, co w XIX wieku głosili papieże Grzegorz XVI, Pius IX, jak też Leon XIII, narażając się na wzgardliwy śmiech całego świata tak zwanych ludzi wykształconych, postępowych, walczących o »kulturę«, ludzi, którzy odrzucali to, czemu przeciwstawiali się owi papieże: przecenianie majoryzacji i mylenie jej z władzą; żądanie bezgranicznej wolności prasy i słowa, krótko mówiąc, wszystkie te wypaczenia, które indywidualistyczny liberalizm niesłusznie uważał za istotę wolności”. W czerwcu 1933 r. biskupi zredagowali wspólny list pasterski, w którym czytamy m.in.: „Gdy porównamy nasze czasy z przeszłością, to stwierdzimy nade wszystko, że naród niemiecki bardziej niż dotąd uświadamia sobie własny charakter i służy to uwypukleniu jego wartości i mocy. My, biskupi niemieccy, nie zamierzamy bynajmniej lekceważyć tego przebudzenia narodu ani też przeciwstawiać się mu (...). My, katolicy niemieccy, nie potrzebujemy
Karykatura z AIZ Magazine z 1934 r. wyszydzająca prohitlerowskie sympatie duchownych
jako te, które mają zapewnić naszemu narodowi wolność, musimy powitać z uznaniem, skoro jesteśmy katolikami”. W roku 1934 doszło do afery: kardynałowi Faulaberowi przypisano kazanie w obronie Żydów, a przeciwko nienawiści rasowej, którego ten, oczywiście, nigdy nie wygłosił. Wielce rozzłościło kardynała takie podejrzenie! Sprawę relacjonuje Deschner: „Organ niemieckich socjaldemokratów, »Der Sozialdemokrat«, wychodzący w Pradze, zamieścił w sierpniu 1934 r. kazanie Faulhabera przeciw antysemityzmowi i nienawiści rasowej (...), kardynał zaczął we wszystkie strony przesyłać protesty i sprostowania. Telegrafował bądź zwracał się listownie do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Rzeszy (w Berlinie), do Ministerstwa Oświecenia Publicznego i Propagandy (w Monachium), do Bawarskiej Kancelarii Państwowej (w Monachium), do poselstwa Rzeszy w Pradze, do licznych redakcji gazet krajowych i zagranicznych, a nawet do osób prywatnych; ten wielki wyznawca nie omieszkał poinformować całego świata o tym, iż nigdy, ani jednym słowem nie wystąpił w kazaniach przeciw nienawiści rasowej i antysemityzmowi. Przykładowo redakcja »Basler Nationalzeitung« otrzymała następujący telegram z Sekretariatu Arcybiskupiego: »Kazanie Faulhabera przeciwko nienawiści rasowej nigdy nie wygłoszone. Prosimy o sprostowanie błędnej informacji«. Sam Faulhaber napisał, co wymowne,
Kazania, które pochopnie i niesłusznie oceniono jako obronę Żydów, w istocie skierowane były przeciwko podważaniu przez nazizm Starego Testamentu, a to dla kardynała nie było, oczywiście, to samo. Kazania, które rozprowadzano za granicą pod tytułem „Judaizm, chrześcijaństwo, Niemcy”, zawierały wręcz wiele „tradycyjnych antysemickich frazesów religijnych” (Friedländer). Faulhaber bronił nie Żydów, lecz tych Żydów, którzy przeszli na katolicyzm. Sam wyznał później: „Broniłem Starego Testamentu. Nie zająłem stanowiska wobec obecnej kwestii żydowskiej”. Mimo to himmlerowski funkcjonariusz donosił zwierzchnictwu, że Faulhaber „uważany jest powszechnie, zwłaszcza przez zagraniczną prasę,
17
za duchowego przywódcę katolickiego oporu przeciwko narodowosocjalistycznemu państwu”. Tak więc został nim mimowolnie. Widać więc, że potrzeba tego była tak duża, że ludzie, zwłaszcza za granicą, dopatrywali się oporu tam, gdzie go w istocie nie było. Przynajmniej nie u Faulhabera. Jakże dzisiaj wygodne są dla biskupów niemieckich dawne konfabulacje i prowokacje marksistów! A na nie również się powołują. Dziś o kardynale wiemy to, że rzekomo „od roku 1933 wstawiał się za Żydami, był brutalnie prześladowany w Trzeciej Rzeszy”. Kazanie, którego Faulhaber nigdy nie wygłosił, figuruje do dziś w kościelnej retoryce, ponieważ jest wygodne. W dokumencie kościelnym wydanym 16 marca 1998 r. przez Komisję ds. Kontaktów Religijnych z Judaizmem, pt. „Pamiętamy: refleksje nad szoach”, czytamy: „Głośne kazania adwentowe, które kard. Faulhaber wygłosił w 1933 r., a więc już w roku objęcia władzy przez narodowy socjalizm, i których słuchali nie tylko katolicy, ale także protestanci i Żydzi, wyrażały jednoznaczne odrzucenie antysemickiej propagandy nazistowskiej” (za opoka.org). Również w prokościelnej „Historii Kościoła” czytamy, że Faulhaber był „znany z odważnego stanowiska w obronie Żydów”. Takie kłamstwa dziś tworzą historię! Sam Faulhaber odnośnie Żydów mówił coś innego: „Najohydniejsze oszczerstwo pod adresem Ojca Świętego, Piusa XI, zostało zaprezentowane narodowi w pierwszym dniu nowego roku przez jedną z niemieckich gazet: napisano, że papież jest pół-Żydem, że jego matka była holenderską Żydówką. Widzę, że moi słuchacze są tym poruszeni. W Niemczech to kłamstwo może szczególnie łatwo wystawić papieża na pośmiewisko”. W liście do Pacellego Faulhaber argumentował, iż protest wobec ataków nazistów na Żydów byłby szkodliwy, gdyż mógłby zaszkodzić katolikom. „Żydzi mogą pomóc sobie sami” – pisał Faulhaber, „obrońca Żydów”. Ten sam Faulhaber, który dziś jest gloryfikowany za rzekomy opór przeciwko hitleryzmowi, zasłynął już w czasie pierwszej wojny światowej, której był, oczywiście, zwolennikiem, a uważał ją za akcję, która wejdzie do kronik etyki chrześcijańskiej (!) jako „prototyp wojny sprawiedliwej”. MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl
18
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Cieniasy kampanii Miniona kampania wyborcza pokazała prawdziwe twarze wielu polityków oraz trochę nowych talentów. Niewątpliwie jej bohaterem i zwycięzcą jest Donald Tusk. Polacy nie zgodzili się na PiS-owski sposób sprawowania władzy i postrzeganie państwa. Zajmę się tu cieniasami tej kampanii – politykami, którzy, moim zdaniem, odjęli swym ugrupowaniom głosy albo zmarnowali okazje. Cienias nr 1 to niewątpliwie Jarosław Kaczyński. Panie PiSprezydencie, melduję niewykonanie zadania! Debata z Tuskiem przejdzie do historii debat, bo nigdy nikt nie zebrał takich batów jak Kaczor. Prowadzący w sondażach PiS stracił wszystko. Ranne zwierzę zaczęło gryźć na oślep, miotać obelgi, zostało zmuszone do błędu. Użyli w kampanii służb specjalnych do zniszczenia kobiety (Sawicka), co ostatecznie otworzyło oczy dużej części naiwnych, którzy wierzyli w komunały o walce z korupcją. Zrozumieli, że to głównie walka z przeciwnikami politycznymi. I tak się Kaczorowi upiekło, bo opozycja nie potrafiła zdyskontować jego kompletnego oderwania od życia i rzeczywistości. W każdej kampanii
na Zachodzie byłby do bólu ośmieszany za brak rodziny, konta bankowego, prawa jazdy, nieznajomość języków, mieszkanie z mamusią, nie mówiąc o katastrofalnej aparycji. Czy ktoś taki może mieć jakiekolwiek pojęcie o problemach ludzi? Cienias nr 2 to Lech Kaczyński. Skąd tu prezydent państwa? W historii polskiej demokracji nie zdarzyło się, aby urzędujący prezydent aktywnie włączył się w kampanię wyborczą jakiejś partii. K.Lech nie tylko złamał tę świętą zasadę, ale i użył w partyjnej kampanii pieniędzy publicznych. Bo za czyje pieniądze pojechała z nim do USA Nelly Rokita, kandydująca w stolicy? A wyborcy w USA głosują na listę warszawską. Swoimi wypowiedziami też włączał się w partyjną kampanię, np. szkalując polityków Platformy, jakoby były podstawy do uchylenia niektórym immunitetu, co sugeruje popełnienie przestępstw. Aktywny udział w kampanii brali też urzędnicy jego kancelarii. Nie było wyjaśnień, że robili to w ramach urlopów. Nawet prasa niemiecka w czasie jego niedawnej wizyty w Niemczech zarzucała mu prowadzenie kampanii wyborczej. Tym pokazał, że jest PiSprezydentem.
Pani pozna Pana Samotna, niezależna wdowa pozna partnera życiowego na dobre i na złe, agnostyka do lat 62, z różnorodnymi zainteresowaniami. Poznań i okolice (1/a/43) 57-latka z Warszawy, pozostająca w separacji, bezdzietna, pracująca, lubiąca przyrodę i ludzi, potrafiąca słuchać – pozna Pana bez ograniczeń wiekowych, inteligentnego i wykształconego. (2/a/43) Pracująca warszawianka z własnym dużym mieszkaniem, 49/171 – poszukuje Pana do lat 58, o wzroście powyżej 175 cm, wolnego wdowca, najchętniej wojskowego, z Warszawy lub okolic. (3/a/43) Żywiołowa, z poczuciem humoru, pięćdziesięciolatka, wdowa, zgrabna brunetka – pozna uczciwego Pana do lat 60. Nowy Sącz (4/a/43) Wdowa, lat 73, pozna wrażliwego Pana bez nałogów, ateistę w odpowiednim wieku. (5/a/43)
Cienias nr 3 to były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Twarz lewicy. Miał jej pomóc, a zaszkodził. Jakby się podpisał pod naszym felietonem „Kwaśne srebrniki” („FiM” 39/2007) i jeszcze parę argumentów dołożył. Wspomniany tam jego nieszczęsny wywiad dla niemieckiej gazety, w przypadku polityka akcentującego swoje doświadczenie, nasuwa podejrzenie celowego
szkodzenia lewicy. Publiczne występy w pijanym widzie w czasie kampanii to skrajna nieodpowiedzialność, cuchnąca premedytacją. Jakby tego było mało, przedstawiany jako kandydat na premiera, w czasie kampanii ogłosił swoje odejście z polityki po wyborach... To już zupełna katastrofa, to wprost odtrąbienie klęski w czasie bitwy, ucieczka wodza z pola walki. Cienias nr 4 to Tomasz Dudziński, szef kampanii medialnej PiS-u, odpowiedzialny m.in. w czasie debaty za publiczność. Potem, szczęśliwie dla Platformy, desperatowi pomyliły się bramki i zaczął pakować bomby do własnej.
Pan pozna Panią 65-letni, skromny, samotny kawaler z problemem słuchowym zaprzyjaźni się z niepełnosprawną, bezdzietną, niekonfliktową i uczciwą rencistką lubiącą pić mleko i uprawiać warzywa, gotową zmienić miejsce zamieszkania, w celu stworzenia wspólnej przyszłości. Zdjęcie mile widziane. Żywiec (1/b/43) Emeryt z Warszawy pozna samotną emerytkę (najchętniej pielęgniarkę) w wieku około 65 lat, bez nałogów, o antyklerykalnych poglądach, w celu nawiązania bliższego kontaktu i wzajemnej opieki. Do dyspozycji samodzielny pokój. (2/b/43) 57-letni poznanianin, 189/94, ze średnim wykształceniem, pozna wysoką, miłą Panią do lat 54, z Gniezna, Szamotuł lub Wrześni, chętnie nieklerykałkę. Cel – niezobowiązująca przyjaźń. (3/b/43) Miły i sympatyczny 37-latek, czuły blondyn bez nałogów, potrafiący słuchać, ze średnim wykształceniem, pozna opiekuńczą Panią o dobrym sercu, w wieku bez znaczenia, w celu stworzenia stałego, szczęśliwego związku. Tylko poważne oferty. (4/b/43) Wesoły 21-latek, chwilowo przebywający w ZK, interesujący się motoryzacją, lubiący dobrą książkę i muzykę, poszukuje koleżanki do korespondencji lub na dłużej. (5/b/43)
Cienias nr 5 to PiS-owski były już minister zdrowia Zbigniew Religa. Polacy okazują wprost niebywałą tolerancję wobec tego znakomitego kardiochirurga, dla którego ministrowanie jest pierwszym szczeblem niekompetencji. Dla stołka zdradził poprzednie ugrupowanie i przeniósł się do PiSkomuchów. Przez dwa lata nie potrafił przeciwstawić się poniżaniu zawodu lekarza w oczach społeczeństwa. Doszło do załamania polskiej transplantologii, wielkiego strajku w służbie zdrowia, ewakuacji szpitali, masowej emigracji lekarzy i pielęgniarek. Minister nie potrafił zaprotestować ani powstrzymać wstrętnej politycznej rozprawy z własnym środowiskiem – w czasie strajku niczym strażak jeździł gasić pożary. Cienias nr 6 to Waldemar Dubaniowski, pełnomocnik Kwacha do debat. To przykład, jak prawa ręka nie potrafi bronić szefa. W TV wypunktował go do zera PiS-owiec Kamiński, który zaciekle atakował Kwacha za „chorą goleń” sprzed laty (w Charkowie). Trudno pojąć, dlaczego Dubaniowski nie wykorzystał faktu, że to właśnie Kamiński z Markiem Jurkiem także przed laty odwiedzili w szpitalu w Londynie zbrodniarza Pinocheta
Miły, sympatyczny 29-latek z poczuciem humoru, otwarty na różne propozycje od dziewczyn i kobiet bez względu na wiek. Tylko poważne oferty. (6/b/43) 47-letni, wzrost 168 cm, z maturą i prawem jazdy, uczciwy, lubiący domowe ognisko i przyrodę, pozna panią w wieku 30–36. Poznań (7/b/43) 42-letni technik żywienia, wysoki szatyn ceniący życie rodzinne, pozna Panią do 40 lat. Medyka (8/b/43) Wdowiec po 60., zodiakalna Waga, pozna Panią, najchętniej z regionu Górnego Śląska, w celu towarzyskim lub matrymonialnym. (9/b/43) 58-letni niepalący rencista, z wyższym wykształceniem, pozna Panią do lat 68. Mogilno (10/b/43) Wrażliwą antyklerykałkę po 40., niepalącą i lubiącą zwierzęta, pozna wolny, wykształcony, bez nałogów, choć niepozbawiony wad mężczyzna z północnej Polski. Pogórze (11/b/43) 40-latek, 178/80, z wykształceniem średnim, niepalący, pozna Panią do 45 lat, czułą, wyrozumiałą i myślącą o poważnym związku. (12/b/43) Inne Optymistka uważająca, że wszystko w życiu jest możliwe, pozna Panią z Gdyni lub okolic, także ze Szwecji, entuzjastkę i czytelniczkę „Faktów i Mitów”,
i złożyli mu hołd. Dlatego akurat Kamiński nie ma prawa nikomu wytykać żadnych przewin sprzed lat. Hołd Pinochetowi to czyn tak haniebny, że powinien wyeliminować obu tych miłośników mordercy z polityki na zawsze. Ten hołd jest dowodem kompletnego braku obiektywizmu mediów, które za byle co linczują polityków lewicy, a milczą o najohydniejszych draństwach katooszołomów. Nadto, czy celną ripostą na „chorą goleń” nie jest śmierdząca „boleźń weimarska” K.Lecha, która ośmieszyła go w całej Europie? Chyba każdy woli Kwacha na rauszu od trzeźwego, ale zes...trachanego K.Lecha. Powszechnie mówi się, że to sztab PiS-u pomógł Kwachowi zaatakować Tuska prywatyzacją szpitali, podsuwając odpowiednie materiały. Gdyby nie to, zwycięstwo Tuska byłoby zupełne. Pamiętając bezradność Dubaniowskiego w dyskusji z Kamińskim, jest to bardzo prawdopodobne.
Wybory dowiodły, że mija czas amatorszczyzny, nadchodzi czas profesjonalistów. Animatorami przyszłych kampanii będą kosztowne zespoły specjalistów, a to źle wróży kandydatom i ich partiom. Także nam, wyborcom, bo wydatki na kampanię wybrańcy narodu będą musieli sobie odbić. Na nas. LUX VERITATIS
z którą nie tylko rozmowa, ale i milczenie, przyniosą radość zwykłym dniom. Konin (1/c/43) Neoromantyk w estetyce i materialista w filozofii poszukuje osób obojga płci, młodych duchem, z pasjami (muzyka, malarstwo, kontemplowanie natury w aspekcie filozoficznym i estetycznym), lubiących spotkania towarzyskie i wycieczki. (2/c/43) Jak zamieścić bezpłatne ogłoszenie? 1. Do listu z własnym anonsem (krótki i czytelny) należy dołączyć znaczek pocztowy (luzem) za 1,35 zł i wysłać na nasz adres z dopiskiem „Anons”. Jak odpowiedzieć na ogłoszenie? 1. Wybierz ofertę(y), na którą(e) chcesz odpowiedzieć. 2. Napisz czytelny list z odpowiedzią i podaj swój adres (lub e-mail). 3. List włóż do koperty, zaklej ją, a w miejscu na znaczek wpisz numer oferty, na którą odpowiadasz. 4. Kopertę tę wraz ze znaczkiem za 1,35 zł (liczba znaczków musi odpowiadać liczbie odpowiedzi) włóż do większej koperty i wyślij na nasz adres. Oferty bez załączonych znaczków (luzem) nie będą przekazywane adresatom.
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
LISTY Szanowni liderzy i działacze PO! Gratuluję zwycięstwa i wysokiego wyniku wyborczego. Pamiętajcie, że osiągnęliście go nie tylko głosami Waszych sympatyków. Wielu ze stałego elektoratu polskiej lewicy podjęło decyzję strategiczną, by odsunąć od władzy politycznych pieniaczy – kaczystów, jak nazwała zwolenników PiS Joanna Senyszyn. Z tego powodu tym bardziej będziemy uważnie przyglądać się poczynaniom PO. Donald Tusk powiedział: „Zrobimy wszystko, abyście Wy poczuli się jak w domu”. Mam nadzieję, że to „Wy” obejmuje także homoseksualistów, ateistów, innowierców, ludzi o różnym pochodzeniu etnicznym. Mam nadzieję, że Polska po IV RP stanie się krajem, gdzie żadna z grup społecznych nie będzie dyskryminowana ani żadna, jak np. księża, nadmiernie faworyzowana. „Dwojako chybiamy w naszych stosunkach z ludźmi: gdy ich krzywdzimy i gdy im nie pomagamy, choć pomóc możemy” – Augustyn z Hippony. Cz
Do spowiedzi! Jestem w szoku. Ludzie opowiadają, że duchowny z katolickiego kościoła w Kończycach Wielkich powiedział na nabożeństwie, że będzie wypytywał swoich wiernych podczas spowiedzi w konfesjonale, na kogo głosowali. Kończyce Wielkie leżą 10 min. drogi od Cieszyna. Na Śląsku Cieszyńskim większość stanowią protestanci, którzy pewnie nie zagłosowali na PiS... Czytelnik
Jakim cudem?! W niedzielę ksiądz w kościele w Giżycku stwierdził: „Ja nie mogę wam mówić, na kogo macie głosować, ale powinniście głosować na tych, którzy są prawi i sprawiedliwi”. Dzisiaj w szkole na religii (jestem w klasie maturalnej, wierzę w Boga, ale nie zgadzam się z Kościołem; na religię chodzę, gdyż lubię dyskutować z księdzem) były u nas dwie siostry brygidki. Mówiły o genezie zakonu. Okazało się, że św. Brygida miała objawienie. Zapytałam, jak ono przebiegło. Odpowiedziały, że Jezus przemówił do niej z krzyża. Ja na to: „I siostra w to wierzy? Jakim cudem Jezus przemówił do niej z krzyża? Przecież nie ma nieba ani piekła, nikt w chmurach nie siedzi ani diabeł go widłami nie stuka, po śmierci chodzi tylko o spokój duszy, więc nie może duch przemówić do kogoś”. Odpowiedziały, że to chodzi o wiarę i że objawienia zdarzają się tylko osobom głęboko wierzącym. Zripostowałam, że skoro była taka mocno wierząca, to sama sobie to wymyśliła. W odpowiedzi usłyszałam, że
Kościół to bada, a on się w tych sprawach nie myli. Żenujące. Jutro spytam księdza, czy nie uważa, że modlenie się do patronów to zwykłe bałwochwalstwo. Na każdą możliwą odpowiedź już przygotowałam ripostę. Jeśli ksiądz powie coś ciekawego, to chętnie się z Wami podzielę.
Mam nadzieję, że Wasza gazeta będzie cały czas się rozwijać, bo robicie naprawdę kawał dobrej roboty. Dzięki Wam mogę zadawać kłopotliwe pytania księdzu, i nie tylko jemu. A ksiądz może mnie pytać, po co chodzę na religię. Beata PS Ksiądz uczący mnie religii powiedział, że wyśle mnie na rekolekcje do tych zakonnic, żebym się nawróciła.
Wybory w USA Jestem mieszkańcem Chicago IL w USA i brałem dzisiaj udział w głosowaniu w Komisji Wyborczej zlokalizowanej przy 3636 W. Wolfram St., Chicago, IL 60618. Były to moje pierwsze wybory za granicą – wcześniej brałem udział w wyborach w różnych miastach w Polsce. To, co zobaczyłem dzisiaj w USA, to był jeden wielki chaos. Już przy samym wejściu do sali, jak i w środku, stał tłum ludzi i ciężko było się gdziekolwiek dostać. Wszyscy wypełnili malutką salkę, przeciskając się jeden przez drugiego. W sali, w której odbywały się wybory, słychać było okropne kłótnie i wyzwiska pod adresem kandydatów. Niektóre z osób, które dostały już listy wyborcze, udawały się na korytarz przez otwarte drzwi, gdzie można było spokojnie postawić znak „x”. Na dworze było kilka osób chodzących sobie bezkarnie z listami wyborczymi, a między nimi ja. List wyborczych nie podpisywało się. Każdy mógł sobie spokojnie pojechać do domu lub punktu ksero, narobić kilkanaście kopii list wyborczych i pozaznaczać „iksy” na swoją partię. Osobiście widziałem, jak jedna osoba przyjechała autem i wychodziła z niego z gotową listą wyborczą. Urny
LISTY OD CZYTELNIKÓW były szturmowane, nikt ich nie pilnował, ludzie pchali się ze wszystkich stron i niektórzy wrzucali po kilka list swoich znajomych. Tego nie można nazwać demokratycznymi wyborami. Biorąc pod uwagę fanatyzm mieszkańców Chicago, w dużej mierze jestem przekonany, że w wyborach
doszło do oszustw. Uważam również, że wszystkie osoby przy stanowiskach z kartami również sympatyzowały z PiS-em i dlatego patrzyły na ten cyrk przez palce. Zdegustowany
Ubecy z PiS-u Jest czymś nikczemnym, że służby podległe Kaczyńskiemu i jego ministrom stwarzają sytuacje korupcjogenne, a nie zajmują się samą korupcją. W ten sposób można zmanipulować człowieka, który okazał słabość. Najgorsze jest to, że wbrew zasadom moralnym, o których ci ludzie tak krzyczą, agent CBA wchodzi w kontakty osobiste z ofiarą, rozmiękcza ją, wykorzystuje kobiece uczucia i ufność, po czym prowokuje sytuację korupcyjną za wiedzą przełożonych. Podobnie postępowali spece wszechwładnego Stalina i tak postępowali w Polsce ubecy i esbecy. Niestety, muszę to nazwać po imieniu – ci dranie z zimną krwią zniszczą każdego człowieka, aby osiągnąć określone cele polityczne, aby uderzyć w przeciwników. Przedsmak tego mieliśmy, kiedy Trybunał Konstytucyjny wyrzucił do kosza ustawę lustracyjną, kiedy premier publicznie ostrzegał, że jeśli zaskarżona ustawa nie będzie po jego myśli, zajmie się samym Trybunałem. Obecnie premier jawnie mówi, że chce zmienić konstytucję, a w domyśle – chce całkowicie podporządkować sobie instytucje państwa podług własnej miary. Chce zawłaszczyć państwo całkowicie i niepodzielnie, chce rządów autorytarnych, nie dla wyplenienia zła, lecz dla samej władzy. Oto mamy przedsmak państwa Orwellowskiego (ubeckiego)... Po wyborach będzie potrzebna i konieczna weryfikacja dwuletnich rządów Jarosława Kaczyńskiego i PiS-u. Wyborca
Lżej na duszy Dzisiaj wykreśliłem się z Kościoła rzymskokatolickiego. Nosiłem się z tym zamiarem od wielu tygodni, ale w ostatnim czasie postawa Kościoła i jego służalczej partii przyspieszyła tę decyzję. Proboszcz mojej parafii powiedział mi, że jest niekompetentny, by wykreślić mnie z rejestru, i skierował do kurii metropolitarnej. Tam ksiądz początkowo twierdził, że uchwałą episkopatu muszę to uczynić u proboszcza w obecności 2 świadków. Na moje stwierdzenie, że jest to moja osobista decyzja i nie będę szukał świadków i wracał, skąd przyszedłem, po dłuższym wahaniu zdecydował się przyjąć moją rezygnację, uprzednio prosząc 2 zakonnice (sic!) z pokoju obok, żeby moją rezygnację podpisały. Poprosiłem nawet o pieczątkę. Powiem Wam szczerze, że jak wyszedłem na ulicę, to zrobiło mi się lżej na duszy (a może ją mam?). Zawdzięczam to Wam (jako stały czytelnik) i Richardowi Dawkinsowi, którego wszystkie książki, jakie były w Polsce wydane, przeczytałem, a „Boga urojonego”, którego sobie kupiłem, czytam już drugi raz. ZP
Skubanie na ołtarz Jak musi być zdesperowany człowiek, aby przeciwstawić się swojemu proboszczowi? Zadzwoniła do mnie parafianka z parafii św. Miłosierdzia Bożego w Sokołowie Podlaskim i poinformowała, że proboszcz zbiera na nowy ołtarz! Ołtarz ma być z granitu i, jak obliczył wielebny, każda rodzina powinna wpłacić po 300 zł. Od września trwa zbieranie pieniędzy przez wikarego, który odwiedza swoich wiernych, napychając sutannowe kieszenie. Dobrze, że ten ołtarz nie jest z bursztynu jak u ks. Jankowskiego... Każda metoda jest dobra, aby oskubać owieczki. Zapomina się o tym, czego uczył Jezus: „Nie będziesz służył Bogu i mamonie” i że Kościół to ludzie, a nie budynek. Nie słyszałem, by jakiś proboszcz rozliczył się przed swoimi wiernymi z zebranych od nich pieniędzy. Wiem z praktyki, że proboszcz budujący lub remontujący kościół przeważnie jeździ nowym samochodem. Natomiast parafianin chodzi piechotą, gdyż za jego pieniądze proboszcz ma ślicznego osiołka. Na sianko zbierze się od wiernych z tacy. W styczniu znowu do swych wiernych udadzą się urzędnicy Krk, aby zebrać daninę za pokropek. MiniStrant, Siedlce
Zaduszą nas! Niedługo będziemy musieli szukać krajów, które zechcą udzielić nam azylu ze względu na prześladowania religijne, bo Kościół nie tylko wyciąga pieniądze z tzw. kasy publicznej, czyli z kieszeni wszystkich obywateli, niezależnie od wyznania.
19
Inne przykłady jego działalności to: blokowanie dróg podczas manifestacji religijnych, a tym samym zmuszanie nas do objazdów; dzwonienie na cały regulator (jeśli w mieście jest kilkanaście kościołów, to huk jest gorszy niż na lotnisku); indoktrynacja dzieci w szkołach; zajmowanie czasu antenowego w telewizji itp., itd. Przechodząc w niedzielę koło kościoła, słyszę, jak ksiądz drze się przez megafon: „Za duszę Jana, za duszę Piotra, za duszę Krzysztofa, za duszę Pawła...”. Mocno zaniepokojony pomyślałem: psychopata – wszystkich chce wydusić. Za mało na tacę dali, czy co? Przerażony
„To jest chore”... ...tak brzmi tytuł komentarza Romana Kotlińskiego z jednego z ostatnich numerów „Faktów i Mitów”. A co przeczytaliśmy w tym komentarzu? Otóż Naczelny podejrzewa braci Kaczyńskich o chorobę psychiczną zwaną paranoją i na poparcie swoich podejrzeń przytacza opis szeregu cech, którymi charakteryzuje się ta choroba. Przeanalizowałam je i doszłam do wniosku, że nie tylko bracia Kaczyńscy cierpią na tę chorobę, ale i duża część narodu. Każdy człowiek w jakimś stopniu wykazuje cechy paranoika, lecz jakże pięknie rozwinęły się one w polskim społeczeństwie w czasach rządu obu braci. Jako społeczeństwo stajemy się coraz bardziej sfrustrowani, podejrzliwi, skłóceni, zacietrzewieni, zadufani, aroganccy i nieufni. We wszystkich widzimy wrogów, wszędzie węszymy podstęp i zdradę. Jako naród nie potrafimy odnaleźć się w Unii Europejskiej, bo to przecież Unia powinna słuchać Nas i Nam się podporządkować – Polsce, która jest przecież „pionierem chrześcijaństwa”, „narodem wybranym”. Takie stwierdzenia to paranoja. Zastanawiam się, dlaczego tak się dzieje. Być może dlatego, że Polacy w ogromnej większości deklarują się jako wyznawcy jedynie słusznej i prawdziwej, według nich, religii – religii rzymskokatolickiej. Garstka zdrowo i racjonalnie myślących Polaków, a za takich uważam czytelników „Faktów i Mitów”, boi się tej większości i nie chce wyrażać swoich postaw i poglądów. Powinniśmy to jednak robić choćby dlatego, żeby pokazać, że tacy ludzie jak my też są wśród Polaków. Pomóżmy Jonaszowi „siać, siać...”. Danuta Wójtowicz, Chrzanów
Przepraszamy Kolegów z redakcji tygodnika „Angora” za zamieszczenie w ostatnim numerze „FiM” na str. 23 rysunku premiera Kaczyńskiego siedzącego na kocie – bez podania źródła. Rysunek pochodził z okładki „Angory” sprzed kilku miesięcy. Redakcja „FiM”
20
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
OKIEM BIBLISTY
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Boży dopust Od dość dawna interesuje mnie jeden temat. Chodzi mi o pytanie postawione przez amerykańskiego religioznawcę Hudsona Smitha, który w swojej książce „Religie świata”, omawiając judaizm, zapytał: „Jaki ma sens doktryna wybranego narodu, jeśli Bóg dopuścił taką zbrodnię (Holokaust) na narodzie żydowskim? Niektórzy zastanawiają się, czy dotąd słusznie pojmowali boską sprawiedliwość” (str. 298). Czy mógłby pan ustosunkować się do pytania H. Smitha i przedstawić biblijny punkt widzenia na ten temat? Na wiele pytań nie ma prostych, jednoznacznych i zadawalających odpowiedzi, a na sporo innych, być może nie znajdziemy ich do końca swego życia. W Księdze Powtórzonego Prawa czytamy: „To, co jest zakryte, należy do Pana [JHWH], Boga naszego, a co jest jawne, do nas i do naszych synów po wieczne czasy” (29. 28). Innymi słowy: Boże myśli, to nie myśli nasze, a drogi nasze, to nie drogi Boże (por. Iz 55. 8–9). Nie oznacza to jednak, że Biblia nie pozwala nam szukać przyczyn np. często tragicznej historii narodu żydowskiego i wyciągać z tego pewnych wniosków. A zatem zastanówmy się, dlaczego Bóg, jeśli istnieje – bo do tego w zasadzie sprowadza się pytanie H. Smitha – dopuścił do tak straszliwego wydarzenia, jakim był Holokaust? Przede wszystkim podkreślić należy, że tragicznych doświadczeń, przez jakie przeszedł naród żydowski w XX wieku, nie można rozpatrywać w oderwaniu od ich historycznego kontekstu. Historia Żydów mogłaby się bowiem równie dobrze zakończyć już w Egipcie, gdzie po raz pierwszy zaplanowano ich zagładę. Biblia podaje, że faraon nakazał, aby każdego chłopca hebrajskiego, który się urodzi, od razu wrzucać do Nilu (Wj 1. 22). Jakkolwiek więc naród żydowski był uciskany i skazany na eksterminację, Pismo mówi, że Bóg ostatecznie wyrwał go z mocy Egiptu i zawarł z nim przymierze (Wj 19. 4–6). Dlaczego? Oto odpowiedź: „Nie dlatego, że jesteście liczniejsi niż wszystkie inne ludy, przylgnął Pan [JHWH] do was i was wybrał (...). Lecz z miłości swej ku wam i dlatego, że dochowuje przysięgi, którą złożył waszym ojcom, wyprowadził was Pan możną ręką i wybawił cię z domu niewoli, z ręki faraona, króla egipskiego. A tak wiedz, że Pan, Bóg twój, jest Bogiem wiernym, który do tysiącznego pokolenia dochowuje przymierza i okazuje łaskę tym, którzy go miłują i strzegą jego przykazań. Lecz sam odpłaca tym, którzy go nienawidzą” (Pwt 7. 7–10).
Żydzi zostali więc powołani i wybrani do świętości (Kpł 11. 44–45; 19. 2), by przez nich – potomków Abrahama – błogosławione były wszystkie narody (Rdz 12. 2–3). Niestety, Biblia jednak podaje, że był to lud „twardego karku”, który często dopuszczał się wiarołomstwa, przez co popadał w liczne nieszczęścia. Bóg nie porzucił jednak swego ludu (Sdz 2. 18; 3. 9). Nawet wtedy, gdy ten z własnej winy dostał się do niewoli asyryjskiej (Królestwo Północne), czy też do niewoli babilońskiej (Judea). Przeciwnie – przez proroków starał się na powrót unaocznić synom Jakuba, że lekceważąc jego łaskę i dobroć, z własnej woli zdają się na „łaskę” swoich wrogów. Bóg dopuszczał więc do karania Izraela, ale nigdy nie pozostawiał go bez pomocy. Jak napisał prorok Jeremiasz: „Ten, który rozproszył Izraela, zgromadzi go i strzec go będzie jak pasterz swojej trzody. Gdyż Pan [JHWH] wyzwolił Jakuba i odkupił go z ręki mocniejszego odeń” (Jr 31. 10–11). Często też Żydzi byli szykanowani z powodu swej odrębności religijnej. Oto słowa Hamana – jednego z największych wrogów narodu izraelskiego: „Jest jeden lud rozproszony między innymi ludami i oddzielony od innych ludów we wszystkich prowincjach twojego królestwa, mający inne prawa niż wszystkie ludy; nie przestrzegają oni praw królewskich, toteż nie jest rzeczą korzystną dla króla tak ich pozostawić. Jeżeli król uzna to za dobre, niech zostanie wydane zarządzenie, że mają być wytępieni, a wtedy ja odważę dziesięć tysięcy talentów srebra do rąk wykonawców, aby je wnieśli do skarbców królewskich” (Est 3. 8). Haman jest więc symbolem zła, podobnie jak faraon czy Antioch IV Epifanes, czy Rzym cezarów, a później Rzym papieży z ich okrutną inkwizycją, czy też Adolf Hitler, który stwierdził, że gdyby naziści zostali pokonani, naród żydowski świętowałby „drugie triumfalne Purim”. Zdaniem wielu rabinów,
przetrwanie narodu żydowskiego w tych wszystkich dotkliwych uciskach to dowód, że Bóg wciąż działa poza kulisami zdarzeń, którego nie sposób jednak dostrzec w oderwaniu od Biblii. Rozpatrując straszliwe doświadczenia narodu żydowskiego, nie można zapomnieć, że już Mojżesz opisał przyszłą tragedię swego ludu. „I rozproszy cię Pan [JHWH] pomiędzy wszystkie ludy od krańca po kraniec ziemi (…). Ale u tych ludów nie będziesz miał wytchnienia i nie będzie odpoczynku dla stopy twojej nogi, lecz Pan da ci tam serce zatrwożone, oczy przygasłe i duszę zbolałą. Życie twoje będzie ustawicznie zagrożone i lękać się będziesz nocą i dniem, i nie będziesz pewny swego życia. Rano będziesz mówił: Oby już był wieczór, a wieczorem będziesz mówił: Oby już było rano, z powodu trwogi twego serca, która cię ogarnie, i na widok tego, co będziesz oglądał twymi oczyma” (Pwt 28. 64–67). Nad przyszłymi tragediami bolał też Jezus, mówiąc: „Przyjdą na ciebie dni, że twoi nieprzyjaciele usypią wał wokół ciebie i otoczą,
tylko zresztą Izraela, ale i wszystkich narodów – jest „władca tego świata” (J 12. 31), który stoi za kulisami tych zdarzeń (Mt 13. 24–25, 39; J 8. 44; Ap 3. 10; 12. 12–17; 13. 10; Dn 10. 13). Jednak Biblia również dodaje, że nie tylko on jest odpowiedzialny za ten stan rzeczy, ale również „dzieci diabelskie”, czyli „synowie Złego” (Mt 13. 38, 41), którzy podobnie jak Kain zdolni są do największych zbrodni, popełnionych również na „starszych braciach” w wierze – Żydach (1 J 3. 10, 12). W tym miejscu trzeba przypomnieć, że drogę do holocaustu utorował m.in. katolicki i protestancki antysemityzm. Na obu tych tradycjach kościelnych ciąży bowiem brzemię nienawiści do Żydów. Szczególnie negatywną rolę odegrało w tym dramacie papiestwo, które podpisało konkordaty z faszystowskimi rządami Włoch, Hiszpanii i Niemiec i zachowało podejrzane milczenie w obliczu straszliwych zbrodni popełnianych na narodzie żydowskim (czy mogło być inaczej, skoro przez wszystkie wieki najwyżsi przedstawiciele Kościoła rzymskiego
i ścisną cię zewsząd. I zrównają cię z ziemią i dzieci twoje w murach twoich wytępią, i nie pozostawią z ciebie kamienia na kamieniu, dlatego żeś nie poznało czasu nawiedzenia swego” (Łk 19. 43–44). Jezus, który jak nikt inny doświadczył cierpienia (Hbr 2. 18; 4. 14), a mimo to zachował wierność Bogu, stwierdził, że w obliczu tych wszystkich zagrożeń jedynym ratunkiem jest ucieczka (Łk 21. 20–21). Nigdy nikomu nie obiecywał łatwej drogi, ale wręcz przeciwnie (J 15. 18–21; 16. 1–4, 33). Nie pozostawił też wątpliwości, że wojny, głód, mór, kataklizmy, prześladowania wpisane są w dzieje tego świata (Mt 24. 6–9), ponieważ „cały świat tkwi w złem” (1 J 5. 19). Wydarzenia te zaś – jak powiedział Jezus – miały jedynie sygnalizować „początek boleści” (Mt 24. 8), czyli czas największych cierpień dla Izraela oraz innych narodów, zwany też czasem „wielkiego ucisku” (Mt 24. 21, por. Jr 30. 7). W kilku miejscach Nowego Testamentu czytamy, że źródłem całego zła – nieprawości, ludzkich dramatów oraz tragicznych losów, nie
wpajali ludziom, że los Żydów to kara za odrzucenie i ukrzyżowanie Chrystusa?). Bez winy nie pozostają jednak i inne narody, które zachowały obojętność i bierność wobec masowej zagłady Żydów. Kiedy w 1938 r. prezydent Roosevelt zwołał we Francji konferencję, aby zastanowić się nad losem europejskich Żydów, z przedstawicieli trzydziestu państw tylko Dania i Holandia były gotowe przyjąć kilka tysięcy potomków Abrahama. Ale na tym nie koniec: winę bowiem ponoszą również sami Żydzi, konkretnie ci, którzy żyli w Ameryce bezpiecznie i dostatnio, a nic nie zrobili, by pomóc swoim braciom. Holocaust obnaża więc i potępia zamysły diabelskie, polityczny i religijny antysemityzm oraz wszystkich, którzy bezpośrednio lub pośrednio przyczynili się do tego straszliwego ucisku, który kosztował życie 6 milionów Żydów. Był kulminacją buntu szatana oraz wrogości do narodu wybranego, który jako pierwszy usłyszał: „Wy jesteście moimi świadkami – mówi Pan [JHWH]” (Iz 43. 10).
A zatem – jak powiada wielu Żydów – Bóg nie umarł w Auschwitz. Tak bowiem można by powiedzieć tylko wówczas, gdyby Izrael zniknął z powierzchni ziemi, jak tego chcieli dawni i XX-wieczni wrogowie tego narodu. Tak się jednak nie stało. Przeciwnie. Chociaż wcześniej większość Żydów, zadowolona z warunków życia, nie planowała powrotu do swojej dawnej ojczyzny – do czego wzywał w 1897 roku Teodor Herzl – po piekle zgotowanym im przez Adolfa Hitlera, nie miała już wątpliwości, że czas wracać do ziemi obiecanej. Przetrwanie narodu żydowskiego, jego powrót do ziemi ojców i powstanie państwa izraelskiego stanowi zatem znak – zarówno w ocenie Żydów wierzących w Chrystusa, jak i wielu rabinów – że Bóg nadal działa pośród swego ludu. Już samo ich przetrwanie – chociaż niemal cały świat nie miał nic przeciwko ich śmierci – świadczy o tym, że Bóg jest wierny swoim obietnicom (por. Pwt 7. 9; Jr 31. 35–36). A to oznacza, że Bóg najgorsze nawet zło potrafi obrócić w dobro (por. Rdz 50. 20). I wreszcie, według Biblii, nasilające się katastrofy naturalne z uciskiem narodu żydowskiego włącznie, to znaki, które zapowiadają powtórne przyjście Chrystusa – Mesjasza. Ucisk ma bowiem poprzedzać nastanie Królestwa Mesjańskiego (Mt 24. 21–22). Cokolwiek by więc powiedzieć o zagładzie Żydów, jedno jest pewne: nie doszłoby do niej, gdyby Żydzi nie ufali nadmiernie poczuciu własnego bezpieczeństwa, żyjąc w tak nieprzyjaznym otoczeniu; gdyby przylgnęli do Boga, jak on przylgnął do nich (Pwt 7. 7), oraz gdyby ludzkość (cywilizacja chrześcijańska?!) respektowała przykazania „Nie będziesz zabijał!”, „Miłujcie nieprzyjaciół waszych” (Mt 5. 21, 44) oraz „Włóż miecz swój do pochwy” (Mt 26. 52). Według Biblii, Bóg jest sprawiedliwy i święty. W stosownym więc czasie dokona sprawiedliwego sądu i pomści „krew proroków i świętych, i wszystkich, którzy zostali pomordowani na ziemi” (Ap 17. 24, por. 19. 2), którzy wołali donośnym głosem: „Kiedyż, Panie święty i prawdziwy, rozpoczniesz sąd i pomścisz krew naszą na mieszkańcach ziemi” (Ap 6. 10). Wtedy też urzeczywistni swój odwieczny plan, kiedy to narody „przekują swoje miecze na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy”. I dopiero wtedy „żaden naród nie podniesie miecza przeciwko drugiemu narodowi i nie będą się już uczyć sztuki wojennej” (Iz 2. 4). BOLESŁAW PARMA W sprzedaży jest książka Bolesława Parmy „Niepokorni synowie Kościoła” (192 str., twarda okładka, cena egzemplarza – 20 zł plus koszty przesyłki). Zamówienia można składać na adres: Bolesław Parma, skr. poczt. 35, 44-300 Wodzisław Śl., na e-mail:
[email protected] lub przez telefon komórkowy – 0 661 316 897
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
T
o miał być pomysł na nowoczesną centrolewicę. To miał być patent na uszlachetnienie SLD, na zmycie z niego postkomunistycznego zapaszku. To miały być nie tylko nowe dekoracje, ale też nowa sztuka... Co z tego wyszło? Aleksander Kwaśniewski, „twarz LiD-u”, już po wytrzeźwieniu „wziął wszystko na siebie”. Jednostki jak on altruistyczne i szlachetne „na siebie” biorą na ogół nie sukces i powodzenie, lecz porażki i klęski.
Nowe logo, nowe znaczki w klapach – to jeszcze nie nowa tożsamość. Odnosi się wrażenie, że głównym celem tej bardzo drogiej kampanii było ponowne zainstalowanie w Sejmie Marka Borowskiego i jego ferajny puczystów. Borowski ma więc to, czego chciał. A co z SLD? Jak obliczyła „Gazeta Wyborcza”, swój sukces Platforma Obywatelska zawdzięcza wielkim miastom i wyborcom, którzy w poprzednich wyborach nie poszli do urn, czyli głównie młodzieży. Mobilizacja młodzieży była
MAREK & MAREK naszymi reprezentantem nie był PiS. W LiD-zie młodzież nie dojrzała wehikułu, który zawiózłby ją do tego celu, który byłby skuteczny w odsunięciu kompromitacji w postaci Kaczyńskich, ich gwardii i ich świata. LiD grał na złej nucie. Spóźnił się nawet z dostrzeżeniem swojego żelaznego elektoratu, a gdy już go dostrzegł, to zwracał się do niego językiem niewiarygodnym, językiem Wojciecha Olejniczaka, który od PRL odgradza się murem ze swojej metryki. Nad całym LiD-em zresztą zaciążyło niezmienne
COŚ NA ZĄB
Dupa blada Podają się do dymisji też na ogół przegrani. Aleksander Kwaśniewski nie zajmuje żadnej pozycji, w związku z którą mógłby składać dymisję, więc zapowiedział, że wycofuje się z polityki. Krzyż na drogę. Postawa Kwaśniewskiego, głównego, ale nie jedynego grabarza SLD, przeczy urzędowym zapewnieniom, że lewica w tych wyborach wypadła nieźle, może nawet dobrze, a na pewno uzyskała wynik „solidny”. „Wynik solidny” to określenie drugiego ze współtwórców „wyborczego sukcesu” SLD – Marka Borowskiego. LiD okazał się niespełnioną nadzieją. Kampania wyborcza, której ciężar dźwigał głównie SLD, od początku była krytykowana, a teraz jest krytykowana coraz głośniej. Słynne „sto konkretów” to „sto bzdetów”. Do wyborów idzie się z jednym nośnym hasłem, a nie ze stoma „konkretami”. Na dodatek tym „stu konkretom” zabrakło nowych wizji, nowego języka, własnej tożsamości.
imponująca. Główny środek młodzieżowej ekspresji, ekspansji i komunikacji – internet – grzał się do czerwoności od dyskusji i nawoływań. Natomiast podstawowy spot wyborczy LiD-u pokazywał kolana jakiegoś gościa, a między nimi starą maszynę do pisania... Gość coś pisał i czytał to, co pisał: do prezydenta na przykład albo po prostu „do nich”, czyli do władzy. Ten pomysł jest kwintesencją obciachu. Dziś nie ma maszyn do pisania, dziś jest klawiatura komputera, komputer zaś jest podstawowym narzędziem, z którym młodzież idzie przez życie. Dziś nie ma też ludzi „bez twarzy”. Same kolana są dobre u ładnej panienki, a polityk pragnący kogoś przekonać musi mieć twarz. Młodzież miała przed sobą jeden cel: nie wybieramy tych – mówili – których chcielibyśmy widzieć jako swoich reprezentantów; wybieramy tak, żeby
przekonanie liderów, że tradycyjny elektorat lewicy i tak musi na nich zagłosować, bo nie ma innego wyjścia. Odpłacił im więc pięknym za nadobne. W roku 2005 na SLD głosowało 1 335 257 osób. W tym 2 122 981, czyli o 787 724 osoby więcej. Na Platformę Obywatelską w roku 2005 głosowało 2 849 259 osób, w tym roku – 6 701 010, a więc o 3 851 751 osób więcej. To oznacza, że z wielkiej dodatkowej frekwencji, która była największą wartością wyborów 2007 roku, lewica pozyskała, z grubsza
GŁASKANIE JEŻA
Krajobraz po IV RP Wyparowały bąbelki szampana, opadł kurz bitewny i konfetti, a wraz z nimi emocje i euforia. Czas skonstatować: 22 października obudziliśmy się w całkiem innej rzeczywistości. W Polsce, która jest pokaleczona, poraniona i popękana. Ledwo żywa, ale „jeszcze nie zginęła”... ...i jakimś cudem kolejny raz pokonała piekielnie niebezpieczny wiraż swojej historii. Lecz czy po wygranym plebiscycie wyjdzie na prostą? Właśnie tak – nie po wyborach, a po plebiscycie, w którym przyszło nam wszystkim odpowiedzieć na dwa tylko, ale za to jakże fundamentalne pytania: czy wybieramy przyszłość, nadzieję i radość wspólnoty, czy też wolimy tkwić w historii, w bagnie oskarżeń i rozliczeń, w ksenofobicznym świecie wyimaginowanych wrogów? W listach Wildsteina, w lustracjach, połajankach, dyktafonach i we wszechwładzy dyspozycyjnych prokuratorów. No i odpowiedzieliśmy. Odpowiedziała młodzież, odpowiedziały wykształciuchy i tacy, co
to teraz „stoją tam, gdzie kiedyś ZOMO”; wyimaginowani oligarchowie i zwykli, zmęczeni, przestraszeni ludzie, których wpakowano w gorset jakiegoś układu. „Nie!” – powiedzieli ci wszyscy, którym przez dwa lata wmawiano, że są mniej Polakami, mniej obywatelami, że są marginesem, nawet rakiem zdrowej, radiomaryjnej tkanki katolickiego narodu, który chce pożreć szatańska Europa. Akcja rodzi reakcję. Jakież to szczęście, że Kaczyńscy i Putrowie, Cymańscy i Ziobrowie, Gosiewscy i Kamińscy, Wassermannowie i Kuchcińscy nie nauczyli się w szkole tej niepodważalnej prawdy fizyki ciała stałego... i blisko czterdziestu milionów innych ciał. No to czas na odwet! Kosy na sztorc, szable w dłoń i... pomścimy upokorzenia, wstyd oraz poniewierkę. O nie! To najgorsze, co moglibyśmy teraz zrobić. Nie da się, nie wolno wykluczyć jednej trzeciej narodu, tylko z tego powodu, że ta jedna trzecia próbowała wykluczyć nas. Tak
licząc, cztery razy mniej głosów niż PO. Platforma przekonała do siebie (a przynajmniej przekonała, że tylko ona potrafi odsunąć PiS od władzy) aż 58 proc. tych wyborców, którzy poprzednie wybory zbojkotowali. Co więcej – obliczono już, że 38 proc. elektoratu, który poprzednio głosował na SLD, teraz zagłosował na PO! W sumie więc LiD ma mniej zwolenników, niż liczyła kiedyś członków PZPR, co oznacza, że starych wyborców lewica straciła, a nowych nie zyskała. Dlatego LiD będzie przydatny jedynie do rozgrywek wewnątrzsejmowych, ale nie będzie miał społecznego znaczenia. Co warto zauważyć – w drugiej fazie kampanii od LiD-u odsunęła się nawet „Gazeta Wyborcza”, do tej pory sprzyjająca mu tak bardzo, że w Warszawie żartowano już nawet, że to nie „Gazeta” a „LiD-owe Nowiny”. Z wyniku wyborczego może być więc rzeczywiście zadowolony jedynie Marek Borowski, bo choć przegrał w Warszawie czwartą kampanię z rzędu i uzyskał marniutkie sześć procent, to jednak do emerytury ma dobrze płatną posadę w Sejmie, a jego pogrążona w niebycie SdPl znów urosła – na plecach SLD – do parlamentarnego znaczenia. Gdy więc Borowskiemu zechce się zgromadzić „swoich” posłów wokół siebie i utworzyć koło czy może nawet klub, to główny składnik LiD-u – SLD – będzie miał jedynie trzydziestu paru posłów – najmniej w swojej historii. Dlatego Borowski mówi, że LiD stopniowo będzie się przekształcał w jedną partię, bo to „proces naturalny i nieuchronny”,
myśląc i dysząc zemstą, szybko musielibyśmy skonstatować, że tak naprawdę jesteśmy tacy sami jak Oni. Że w zasadzie nic się nie zmieniło, tylko dotychczasowi myśliwi stali się łowną zwierzyną, a polowanie trwa nadal. Tak samo krwawe, tak samo wyniszczające i bezwzględne, doprowadzające do coraz większych pęknięć i ran, których być może nie da się już nigdy (a na pewno w tym pokoleniu) zaleczyć. A przyszłość, którą teraz musimy dogonić, znów ucieknie nam sprzed nosa. Rewanżyzm – oto najgorszy pomysł, jaki mógłby w tym momencie wpaść nam do głowy. Czyli co? Udawać, że nic się nie stało? Wybaczyć, zakasać rękawy i wziąć się za ratowanie tego wszystkiego, co jeszcze uratować się da? Nic podobnego. Czeka nas teraz praca organiczna, czyli pokazanie i udowodnienie kilku milionom Polaków, że zostali oszukani, omamieni i poszczuci na rodaków przez grupę żądnych krwi i władzy paranoików. Tych, co to ustami Jarosława Kaczyńskiego głoszą, że pod przywództwem „Faktów i Mitów” wygrał wrogi Polsce „front”. Owe stwierdzenia, choć oczywiście mile nas łechcą, są przykładem aberracji w stopniu klinicznym, a może nawet (mam nadzieję) terminalnym. Owszem, mieliśmy swój wkład
21
zaś Jerzy Szmajdziński mówi o odbudowie siły i znaczenia SLD. Jego zdaniem, „silny SLD w LiD-zie, to silny LiD”. Olejniczak nic nie mówi, ale rzeczywiście to nie jest proste znaleźć ścieżkę między radością z dobrego wyniku indywidualnego w Łodzi, a poważną refleksją nad marnym wynikiem całej formacji, której jest liderem. SLD stoi w obliczu rozliczenia tej kampanii. Niezadowolonych jest więcej niż zadowolonych i niewątpliwie ocena przywództwa jest sprawą otwartą. Czy Olejniczak wyjdzie z niej zwycięsko – czas pokaże. Łaska pańska na pstrym koniu jeździ – może go podtrzymać, ale może też zwrócić swe oczy gdzie indziej. Na przykład ku Szmajdzińskiemu, który w partii cieszy się uznaniem ze względu na dominującą w jego postawie siłę spokoju, umiar, a także ze względu na powszechnie znaną pracowitość, która zapewnia mu niezmiennie bardzo dobre wyniki wyborcze. Szmajdziński jest zbyt wytrawnym politykiem, by nie dostrzec niebezpieczeństwa, jakie zawisło nad SLD: żarłoczne i bezwzględne piranie mogą pożreć tego wieloryba. Ślepy nie jest także Grzegorz Napieralski, sekretarz generalny SLD, którego rola na tyle została ograniczona, że teraz śmiało może on występować w roli recenzenta. Jak na przywódcę przystało, cenę może zapłacić Olejniczak – nie tyle za wynik poniżej obietnic, które sam składał, ile za wywianowanie kosztem SLD znienawidzonego w partii Borowskiego. Bowiem tylko człowiek, który zdradził SLD, wyszedł na LiD-zie dobrze, lewica natomiast wyszła bardzo „tak sobie”. Jej siła określana na 13,15 proc. jest porównywalna z siłą słynnego wina „Arizona”. Ono jest mało smaczne, wali w łeb bez finezji, ale niektórym smakuje. MAREK BARAŃSKI
w zwycięstwo „frontu” zdrowego rozsądku nad pogardą dla tegoż, ale wyłącznie jako cierpliwi kronikarze i demaskatorzy coraz bardziej chorej polskiej rzeczywistości. Bo słowo, zwłaszcza to pisane, drąży skałę, choćby to były skamieniałe umysły wielu rodaków. To zadziałało! Sprawdziło się i – jestem przekonany – nadal będzie owocować. Nie rozpalajmy więc stosów. Nienawiść rodzi tylko nienawiść. A IM o to właśnie chodzi. I nadal są groźni. Choćby w takim aspekcie, że pod sztandarem połowy bliźniaczego, jeszcze ostałego miotu będą próbowali blokować sejmowe ustawy. Takie chore pomysły może bez trudu storpedować tylko koalicja rozsądku PO-PSL-LiD. Jeśli nie da się poróżnić i po raz nie wiem który skłócić. To byłaby nasza kolejna klęska i ICH ostateczne (a przynamniej długotrwale) zwycięstwo. ~ ~ ~ Ten mój pokojowy i pojednawczy nastrój wcale nie oznacza, że bladym świtem w mieszkaniach kilkudziesięciu prominentnych hodowców i siewców niezgody oraz pogardy nie powinni pojawić się funkcjonariusze nowo powołanej AZR – Agencji Zdrowego Rozsądku – wspierani przez CBORM – Centralne Biuro Ochrony Racjonalnego Myślenia. MAREK SZENBORN
22
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
RACJONALIŚCI
T
en mało znany, ale znakomity tekst Tuwima powinni przeczytać i dokładnie zapamiętać wszyscy. Ale przede wszystkim przyszły premier (Tusk?) i całe jego ugrupowanie, i jeszcze panowie i panie parlamentarzyści z LiD oraz PSL. Obudzeni w środku nocy MUSZĄ znać przesłanie wiersza „Nóż” na wyrywki. Dokładniej niż pacierz. A PiS? Nie, ci akurat nie muszą. Na pewne sprawy jest już bowiem za późno.
Okienko z wierszem – Wielmożny panie! Nie mam gdzie spać! Noc ciemna i zimno na dworze. Czy możesz mi nocleg u siebie dać Choćby na słomie w oborze? – Bracie mój! Bliźni! Jakżebyś tam Śród bydła mógł spać na gnoju? Dla bliźnich łoże puchowe mam W ciepłym zacisznym pokoju. – O, dobry panie! Wstyd mi tych łez, Lecz z głodu, ach! Z głodu płaczę! Gdy trochę żarcia zostawi twój pies, Daj mi ten ochłap sobaczy. – Gościu mój miły! Oto jest drób, Pieczeń, kiełbasa, zwierzyna! Siadaj do stołu! Zaszczyt mi zrób I napij się ze mną wina! – Jakże mam z tobą do stołu siąść, Mój dobroczyńco kochany? Bosy, obdarty jest, panie, twój gość I wiszą na nim łachmany. – Weź najładniejszy z mej szafy strój I wszystko, czego ci trzeba. A na śniadanie masz, bracie mój, Ten świeży bochenek chleba. A kiedy północ wybiła już, Gdy spali i pan, i sługi Włóczęga wyjął z zanadrza nóż Ostry, błyszczący i długi. Nóż w jego ręku tak drżał i lśnił Jak gwiazdy z mroźnego nieba, Aż wreszcie podszedł i nagle – wbił W bochenek świeżego chleba! Świtem włóczęga zniknął – bo cóż? Wyspał się, najadł... W porządku. Lecz w świeżym chlebie zostawił nóż, Zostawił go – na pamiątkę: Że kto ma dom swój, stragan czy sklep, Ten może spokojnie chrapać, Póki nędzarze mają ten chleb, Żeby w nim noże zatapiać!
Najnowszą książkę pod red. Marii Szyszkowskiej „Ideowość w polityce” (i inne pozycje tej autorki) oraz powieść Macieja Nawariaka „Według niej” można kupić poprzez biuro RACJI PL. Tel.: (022) 620 69 66 lub 0 399 10 88 99 (w godz. 7–9, 17–21) Darowizny na działalność RACJI PL (adres: ul. E. Plater 55/81, 00-113 Warszawa) ING Bank, nr 04 1050 1461 1000 0022 6600 1722 (niezbędny PESEL darczyńcy w tytule wpłaty)
RACJA Polskiej Lewicy www.racja.org.pl, tel. (022) 620 69 66
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Święte krowy Hinduski kult krowy ma racjonalne uzasadnienie. Krowa to samoreprodukująca się żywicielka (mleko) i dostarczycielka opału (suszone odchody). Korzyści, które odnoszą ludzie z uznania jej przed wiekami za świętą, są niezaprzeczalne. Święte krowy są naturalnie wszędzie. W Polsce chyba więcej niż gdziekolwiek. W postaci ludzkiej nie przynoszą jednak żadnego pożytku. Przeciwnie. Największe stado stanowią pijący. Okolicznościowo pije kto żyw. Nałogowo – parę milionów. Kiedyś głównie mężczyzn. Teraz już niekoniecznie. Po wojnie piło się w przeświadczeniu dobrze spełnianego obowiązku. Z każdej ćwiartki złotówka szła na odbudowę stolicy! W stanie wojennym – po godz. 13. W stanie wskazującym na spożycie można było więcej. Głównie narozrabiać. Gdzieś do połowy lat 60. alkohol we krwi stanowił okoliczność łagodzącą. W prawie. W życiu stanowi do dzisiaj. Panowało powszechne przekonanie, że kto nie pije, ten kapuje. Z liczby teczek w IPN wynika jednak, że gdyby były to kategorie rozłączne, zabrakłoby OZI, o OCHUJach nie wspominając. Służby więc nie przebierały. Nie tylko w środkach. Brały jak leci. Jak jest teraz, okaże się przy okazji rozliczania zbrodni kaczystowskich.
W RP picie obciąża tylko lewicę. W odróżnieniu od posłanki Śledzińskiej-Katarasińskiej – Szynalska za wypadek z promilami wyleciała z partii i z polityki. Pomroczność jasna odeszła wraz z ojcem Wałęsowicza i nie wróciła z bratem, ale Kwaśniewską dolegliwość goleni wspomina się co wybory. Odmianę wprowadziła dopiero kijowska mutacja choroby, szybko zresztą wyparta przez filipińską. Potencjalni wyborcy LiD-u nie docenili urozmaicenia. Kilka procent
przerzuciło się na PO, którego szef wytrąbił cztery butelki wina z prezydentem Kaczyńskim. Prawicy wolno więcej. Nie tylko wypić. Wyborczy wynik wskazuje, że nic się nie zmieni w kwestii uprzywilejowania katolickiego kleru. Tuskowi liberałowie popierali miliony na Świątynię Opatrzności Bożej, katolickie kościoły i szkoły. Sprzeciwiali się likwidacji Funduszu Kościelnego i opodatkowaniu pseudoreligijnej działalności Kościoła. Spokojnie może spać nawet Rydzyk. Podpadł, nie zapraszając Tuska do swojego radyjka, ale dostanie szansę rehabilitacji. Wszak wybory prezydenckie już za trzy lata i trzeba składać głosy. Moherowe do aksamitnych. Z grona świętych krów wylecieli kaczyści. Jarosław, jeszcze premier, Kaczyński buńczucznie oświadczył, że przegrał bitwę, ale nie wojnę. Nie przyjmuje do wiadomości upadku IV RP. Może liczy, że zaprocentuje wypite w Belwederze wino? 52 opozycyjne szable lewicy i jedna demokratów są gotowe do dekaczyzacji. Jestem wśród nich. Dzięki Waszemu poparciu i nieocenionemu wsparciu „Faktów i Mitów” uzyskałam 25 193 głosy. Trzeci wynik w całym okręgu. Nie zawiodę. Dziękuję. JOANNA SENYSZYN PS Zapraszam na www.senyszyn.blog. onet.pl
Bezprawie z mocy prawa Krzyż stał się nieodłącznym atrybutem większości lokali wyborczych. I choć konstytucja RP (art. 25, art. 43) wyraźnie zabrania takich praktyk, PKW jest innego zdania. O problemie, jakim dla wielu wyborców o wyznaniu innym niż chrześcijańskie, bezwyznaniowych czy niewierzących może być obecność krzyża w lokalu wyborczym, pisaliśmy już wielokrotnie. Zapewne sam symbol nikomu nie przeszkadza w oddaniu głosu, niemniej jednak prawo i zasady powinny zobowiązywać... Tuż przed wyborami Państwowej Komisji Wyborczej przypomniały o tym „Fakty i Mity” oraz RACJA Polskiej Lewicy. Podczas konferencji prasowej PKW Fot. W.K. Jedna z setek w Polsce „kaplic wyborczych” zapytaliśmy przewodniczącego Ferdynanda Rymarza, czy w kontekście konstytucji i uchwały zawierającej szczegóły wystroju lokalu wyborczego może w nim wisieć krzyż, a jeśli tak, to czy wyborca może zażądać jego zdjęcia. Okazało się, że PKW nie ma na to wpływu! Lokale wyborcze są wynajmowane, a ich wystrój zależy od właściciela – ogłosił przewodniczący Rymarz. Wyborca także nie może żądać zdjęcia krzyża, tak jak nie żąda się zdjęcia np. gazetki szkolnej czy obrazków maluchów, jeżeli lokal mieści się w przedszkolu. Nie może być tylko żadnych materiałów agitacyjnych. Idąc tym tokiem myślenia, można przyjąć, że nikt nie mógłby domagać się zdjęcia np. symboli satanistycznych. Rymarz oświadczył, że przepisy nie określają szczegółowych warunków wyposażenia i wystroju lokali wyborczych. Nie ma też mowy o naruszeniu konstytucji czy ordynacji, a przepisy te nie dają podstaw prawnych do usuwania z lokali symboli religijnych, jeżeli wiszą one tam zwyczajowo, bowiem „nie stanowią zakazanych elementów agitacji wyborczej”. „Komisja uznaje za pozbawione podstaw prawnych zarówno żądania o umieszczenie w lokalach wyborczych symboli religijnych, jak i żądania o ich usuwanie z tych lokali” – zamyka temat PKW. DANIEL PTASZEK
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
23
Mężowi zaginęła żona. Zupełnie oszalał: wydzwania na policję, pogotowie, szuka po szpitalach, dręczy rodzinę i znajomych – nic! Po dwóch dniach usilnych poszukiwań wpada do domu i… słyszy jakiś hałas w kuchni. Zagląda i widzi, że żona krząta się, przygotowując mnóstwo kanapek… – Kochanie, ja od zmysłów odchodzę, co się stało, gdzie byłaś, pół miasta cię szuka! – Ach, skarbie, nie uwierzysz, co mi się przytrafiło: porwało mnie paru facetów, zawiozło na chatę, a tam seks: orgie, pozycje takie, siakie, z przodu, z tyłu, afrodyzjaki, gadżety, no mówię ci – koszmar! I tak przez cały tydzień! – Zaraz, zaraz, skarbie, jaki tydzień? Przecież nie było cię dwa dni! – No tak, ale ja tylko wpadłam po kanapki… ~ ~ ~ Staje nagi facet przed lustrem. Długo ogląda wymiętą, nieogoloną twarz, spogląda na zarośnięty jak u małpy tors, patrzy na swoje czerwone oczy... Potem kieruje wzrok w bok lustra, gdzie widać odbicie leżącej w łóżku pięknej dziewczyny. Facet jeszcze raz spogląda na siebie i mruczy: – Nie rozumiem… Jak można do tego stopnia kochać pieniądze?! ~ ~ ~ Do marynarskiej knajpy wchodzi 90-letnia babcia z papugą na ramieniu i mówi: – Kto zgadnie, co to za zwierzę, będzie mógł kochać się ze mną całą noc. Cisza. Nagle z końca sali odzywa się zapijaczony głos: – Aligator. Na to babcia: – Skłonna jestem uznać… ~ ~ ~ Pan Nowak udał się do szpitala po wyniki badań żony. Pracownik szpitala mówi: – Wyniki pańskiej żony wróciły z laboratorium razem z wynikami jakiejś innej pani Nowak i teraz nie wiemy, które są które. Szczerze mówiąc, ani te, ani te nie są nadzwyczajne. – Co to znaczy? – Jedna z pań ma alzheimera, a druga uzyskała pozytywny wynik testu na AIDS. – Ale chyba badania można powtórzyć?! – Teoretycznie można, ale te badania są bardzo drogie, a Narodowy Fundusz Zdrowia nie zapłaci za dwa testy dla tego samego pacjenta. – To co ja mam robić? – Narodowy Fundusz Zdrowia zaleca w takiej sytuacji, by zawiózł pan żonę do śródmieścia i tam zostawił. Jeżeli sama trafi do domu, po prostu proszę zrezygnować ze współżycia.
Fot. A.K.
– Mam dla państwa dwa komunikaty w sprawie wypłaty wynagrodzenia w tym miesiącu. Jeden jest dobry, a drugi zły – powiedział szef. – Zacznę od złego: z powodu przejściowych trudności pensja w bieżącym miesiącu będzie, niestety, niższa niż w ubiegłym... Po sali przebiegł szmer dezaprobaty. – Ale za to, i to jest ta dobra wiadomość – kontynuował szef – będzie wyższa niż w miesiącu przyszłym! KRZYŻÓWKA POZIOMO: 3) Zachwyca nim krasawica, 9) Wypłata laureata, 11) W ankiecie i w gazecie, 12) Pierścieni, 13) Stolica w delcie rzeki Menam, 14) Szeroki jak długi, 15) Córka Karwowskiego, 18) Człowiek z marmuru, 19) Ze spalonego teatru, 23) Kaletnik z nożem, 25) Łukasiński, wolnomularz, 28) Przerobiony sweter, 29) Biszkoptowo-wołowa, 32) Nerki w karcie dań, 33) Rodzima włóczka na sweter dla wnuczka, 34) Mata z tatą, 35) Łasa krasy, 36) Setka dla spóźnionego, 37) Sucha w czasie suszy. PIONOWO: 1) Banda z wrzawą, 2) Pierwsze B z BB, 3) Przeginana lub zalewana, 4) Kino w domu, 5) Knoty to efekt jego roboty, 6) Gadu-gadu bez obiadu, 7) Kruczek, 8) Miała swojego sekretarza, 10) Bliźniacze naczynia, 16) Rodzinne i winne, 17) Logan na drodze, 20) Polityka okrutnika, 21) Wełna prawie jak wyspy, 22) Daleki w rodzinie, 24) Rzadki, choć niekoniecznie płynny, 25) Lubi pohulać, 26) Gdy trzeba, zajrzy do nieba, 27) Broniona przez Ordona, 30) Gra z kabaretem, 31) Pionek po awansie. Rozwiązanie krzyżówki z numeru 41/2007: „Pokaż lekarzu, co masz w garażu”. Nagrody otrzymują: Barbara Małek z Tarnowa, Wojciech Jarentowski z Koszalina, Andrzej Serafin z Legnicy. Gratulujemy! Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 10 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na:
[email protected] lub pocztą WYŁĄCZNIE NA KARTKACH POCZTOWYCH na adres redakcji podany w stopce. W rozwiązaniu prosimy podać numer tygodnika oraz adres, na który mamy wysłać nagrody. TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępca red. naczelnego: Marek Szenborn; Sekretarz redakcji: Adam Cioch; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma, e-mail:
[email protected]; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected], tel./faks (42) 630 70 65; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze. Cena prenumeraty – 39 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty w PLN przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 68124010531111000004430494 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19; infolinia 0 800 12 00 29. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 349 1002. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: cena 39 zł. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
24
ŚWIĘTUSZENIE
Akcja katolicka
I wszystko na nic... Nie pomogło straszenie śmiercią Polski i odwoływanie się do wiary. Może właśnie to ostatnie najbardziej zaszkodziło... Fot. A.K.
Rys. Tomasz Kapuściński
Nr 43 (399) 26 X – 1 XI 2007 r.
JAJA JAK BIRETY
G
łówną atrakcją tych wyborów została bezapelacyjnie Chlap-Nelly Rokita. Mamy nadzieję, że Jan Maria, który widać ufał odwiecznej mądrości: „głupia i pracowita żona to dar niebios”, sprawdził też, że jest pracowita. Nie wiedzieć czemu, PiSprezydent, dobierając sobie doradcę ds. kobiet, też kierował się tą zasadą, a przynajmniej jej pierwszą częścią. Swój do swego? Była boska. Gdy PiS prowadził, a duch w narodzie upadał, wychodziła ONA. Podtrzymywała nas na duchu w chwilach zwątpienia. Jej występy nas uskrzydlały, podbijały adrenalinę podwójnie, bo nasza radość oznaczała sraczkę, o pardon, nagłą chorobę końca przewodu pokarmowego Kaczorów, tzw. boleźń weimarską. Najpierw sprawiło nam ucztę archiwalne nagranie jej spotkania ze studentami Uniwersytetu Warszawskiego. Szczera do bólu Chlap-Nelly chlapnęła: „(...) dlia kobjet za komuchów to było liepiej, bez wątpienia nawet ssię zgodzę, w jakiś spłosób tak: abłorcja była dozwoliona, pani mogła być triaktorzystką i gwiazdą mogła być”. Potem była wizyta Lecha K. w USA, gdzie Chlap-Nelly chlapnęła: „Abłorcia to autionomiczna sprawa kobjety”.
Chlap-N Nelly Na temat abłorcji w „Kropce nad i” oniemiała Monika Olejnik usiłowała dociec: „To pani jest przeciwko aborcji czy za aborcją, bo ja nie wiem?”. Na to Chlap-Nelly, że kobieta ma prawo do decyzji o aborcji, bo... do więzienia i tak pójdzie ginekolog. Po czym okazała należny szacunek swemu pracodawcy: „Jedynym organem stabilnym w państwie jest organ zarządzany przez pana prezydenta”. Niestety, wysiłki Chlap-Nelly spartaczył Kaczor, który przyznał się do takiego małego PiStolecika. A że bliźniacy jednojajowi...
Jak rasowy socjotechnik dowaliła na finiszu kampanii. Porwała naród szczerym: „PiS absoliutnie nie dojrzało do samodzielnego rządzenja”. To wie każdy, ale że także numer 2 PiS-u w stolicy, doradca PiSprezydenta, to jest numer! Potem chlapnęła, że premierem powinien być jej mąż. Zdumieni dziennikarze pytali o los jej szefa – premiera Kaczyńskiego. Chlap-Nelly uznała, że to pytanie jest złośliwe, a dziennikarze manipulują jej słowami. Dopiero teraz pojęliśmy diabelski plan nomen omen Rokity. To on podrzucił Chlap-Nelly Kaczorom! Chlap-Nelly to był koń trojański Platformy, którego PiS chętnie przyjął na wróżbę zwycięstwa. Dali się nabrać. Kampania bez Chlap-Nelly byłaby ponura. Mamy nadzieję, że K.Lech nie wywali jej z roboty, bo zrobi się smutno. Właściwie to mogłaby w zastępstwie prezydenta kompromitować Polskę za granicą, przynajmniej zna języki. LUX VERITATIS