str. 1 Rozdział 6 WSZYSCY JEDNOCZEŚNIE WYSZLI, ADAM RZUCIŁ KARABIN nieczłowieka na tylnie siedzenie samochodu. - Zobaczę czy nie dowiem się czegoś po ...
9 downloads
32 Views
114KB Size
Rozdział 6
WSZYSCY JEDNOCZEŚNIE WYSZLI, ADAM RZUCIŁ KARABIN nieczłowieka na tylnie siedzenie samochodu. - Zobaczę czy nie dowiem się czegoś po numerach seryjnych - powiedział - Sposób w jaki ona to zostawiła, prawdopodobnie nie myślała, że możemy wytropić ją w ten sposób, ale głupio by było tego nie sprawdzać. - Będziesz ostrożny - powiedziałam - Kochanie - pochylił się i pocałował mnie - Zawsze jestem ostrożny. - Co mi dasz jeżeli będę na niego uważał? - To nie było to co Ben powiedział, tylko sposób w jaki to powiedział; Nie miałam pojęcia jak sugestywnie brzmiały jego słowa, ale udało mu się. Adam zastrzelił go wzrokiem. Ben uśmiechnął się ze skruchą i schował głowę za bok samochodu a następnie do niego wskoczył. - Byłem w drodze do pracy kiedy dostałem wezwanie, że coś się dzieje - powiedział mi Adam - Muszę wrócić. - Nie martw się - powiedziałam.- Zamknę. Nie sądzę, że zrobię tu jeszcze coś więcej. Otworzył drzwi i stanął z głową odwróconą ode mnie - Przykro mi za ladę. Zrobiłam kilka kroków do przodu aż mój nos dotknął jego pleców i owinęłam jego ramionami - Przykro mi za wiele rzeczy, ale cieszę się, że mam ciebie. Objął mnie ramionami - Ja też - Wynajmijcie pokój - powiedział Ben z wnętrza samochodu. - Wypchaj się - Adam odwrócił się, pocałował mnie i wskoczył do ciężarówki. Sam i Ja patrzeliśmy jak odjeżdża.
ZATRZYMAŁAM SIĘ PRZY SKLEPIE Z KANAPKAMI I KUPIŁAM 10 z podwójnym mięsem i serem. Potem pojechaliśmy Królikiem do parku po stronie rzeki w Kenwick aby zjeść. Nie było jeszcze śniegu, ale to był zimny i ponury dzień tak więc, w pewnej odległości znajdował się
str. 1
jeden biegacz i poważnie wyglądający rowerzysta, więc mieliśmy miejsce dla siebie. Zjadłam pół kanapki i wypiłam butelkę wody. Sam zjadł resztę. - No cóż Sam - zapytałam, kiedy oboje skończyliśmy - Co chcesz dzisiaj robić? Spojrzał na mnie z zainteresowaniem, co mi nie pomogło. - Możemy pójść pobiegać - powiedziałam mu jak wyrzucałam nasze śmieci w pobliżu gdzie zaparkowałam. Pokręcił głową z emfazą. - Polowanie to nie dobry pomysł na dzisiaj? - zapytałam - Myślałam, że to pomoże ci się zrelaksować. Uniósł wargi aby pokazać swoje kły a następnie za kłapał nimi 5 razy i za każdym razem szybciej, bardziej dziko niż poprzednie kłapnięcia. Kiedy przestał był zupełnie spokojny, z wyjątkiem tego, że mogłam zobaczyć jak szybciej oddychał a w jego oczach jest głód, nawet jeżeli przed chwila zjadł dziewięć i pól kanapki napakowanej jak łodzi podwodna. - Dobrze - powiedziałam po chwili, aby upewnić się, że mój głos nie drżał - Polowanie to zły pomysł. Kapuję. Coś spokojniejszego? Otworzyłam drzwi od strony pasażera, aby go wpuścić i zobaczyłam zawiniętą paczkę na tylnim siedzeniu. - Chcesz mi pomóc zwrócić książkę? - Zapytałam.
ŚRÓDMIEŚCIE BYŁO PEŁNE KRZĄTAJĄCYCH SIĘ SOBOTNICH KUPUJĄCYCH i musiałam zaparkować w znacznej odległości od księgarni. Otworzyłam drzwi Samowi. Wyskoczył a potem zamarł. Po sekundzie spuścił nos na ziemię, ale cokolwiek szukał to nie znalazł, ponieważ zatrzymał się i wciągnął głęboko powietrze. Mój nos jest lepszy niż u normalnego człowieka, ale nie tak dobry jak jest, kiedy jestem kojotem. Wzięłam głęboki oddech, zbyt głęboki, ale było tam za dużo ludzi, za dużo samochodów, aby dowiedzieć się, co poruszyło Sama. Otrząsnął się, rzucił mi spojrzenie, którego nie zrozumiałam i wskoczył z powrotem do Królika. Rozpłaszczył się na siedzeniu, rozciągając się i opuścił swój pysk na siedzenie kierowcy. - Zostajesz tutaj, rozumiem? - zapytałam. Nie było nic niebezpiecznego lub nie chciał mnie puścić samą, Sam z jego panującym wilkiem był zawsze bardziej opiekuńczy niż Samuel. Być może jeden z wilkołaków był w pobliżu. Wydawałoby się być rozsądne dla Sama aby ich unikać. Zrobiłam kolejny głęboki wdech. Nadal nie poznałam zapachu, ale węch Samuela był
str. 2
lepszy niż mój nie będąc kojotem. Przeniosłam jego ogon w bezpieczne miejsce i zamknęłam drzwi samochodu. Otworzyłam tylnie, wzięłam książkę i ponownie rozważałam. Sąsiad Phina mógł być nieczłowiekiem i lekko przerażającym, ale to nie znaczyło niczego złego. Ale mogło być a z Samem w samochodzie książka była bezpieczna. Jeśli Phin był w księgarni, wrócę i ja wezmę. Jeżeli jego sąsiad lub ktoś inny niż Phin kręcił się w około, przegrupuję się. - Zamierzam zostawić książkę na tylnim siedzeniu. -powiedziałam Samowi - Zaraz powinnam być z powrotem. W krótkim czasie odkąd opuściliśmy park, temperatura spadła i zerwał się wiatr. Moja lekka kurtka nie chroniła przed wiatrem i wilgocią. Spojrzałam w szare niebo, jeśli będzie padało wieczorem a temperatura znacznie spadnie to możemy mieć prawdziwy, marznący deszcz. Montana może mis strome, wietrzne drogi które są paskudne gdy są pokryte śniegiem i lodem ale to nic w porównaniu z Tri- Cities kiedy marznący deszcz zamienia chodniki w polerowane lodowisko. Pobiegłam przez parking i uniknęłam przejechania przez Subaru, który wycofywał nie patrząc. Miałam oko na innych idiotów, żeby nie było, dopóki nie stanęłam na chodniku i spojrzałam w okno księgarni gdzie zobaczyłam siwą kobietę za ladą. Poczułam ulgę: nie była przerażającym sąsiadem. Dotarłam do drzwi i zobaczyłam, że znak ZAMKNIĘTE nadal wisiał z dopiskiem. Ktoś przykleił kawałek białego papieru z wydrukowanym grubą, czarną czcionką napisem: DO ODWOŁANIA. Kiedy się zawahałam kobieta w środku posłała mi uśmiech i podeszła do drzwi, przekręcając klucz, aby móc je otworzyć. Jej ruchy były zaskakująco żwawe i rześkie jak na kobietę z jej babcinymi okrągłościami i zmarszczkami. - Witaj kochanie - powiedziała - Obawiam się, że mamy dziś zamknięte. Potrzebujesz czegoś? Była nieczłowiekiem. Mogłam wyczuć od niej ziemię, las i magię z domieszką spalenizny, powietrza i wody morskiej. Nigdy czegoś takiego nie czułam a poznałam dwóch Szarych Panów, którzy żądzą nieludźmi. Większość nieludzi pachnie dla mnie jak jeden z pierwiastków, starzy alchemicy twierdzili, że wszechświat składa się z ziemi, powietrza, ognia i wody. Nigdy nie więcej niż jeden. Jednak nie dla tej kobiety. Jej wyblakłe piwne oczy uśmiechnęły się do mnie. - Czy Phin jest w pobliżu? - powiedziałam - Kim jesteś? Nie widziałam cię nigdy wcześniej. Nie byłam stałym klientem; być może pracowała z Phinem cały czas. Ale założyłabym się, że nie. Jeżeli by mu często pomagała to by pachniało nią w sklepie, kiedy pierwszy raz tu przyszłam. Zapamiętałabym gdybym złapała jej zapach. Wiele rzeczy mnie przeraża, wampiry na przykład. Od kiedy je bliżej poznałam to przerażają mnie nawet bardziej niż kiedyś. Wiem, że mogą mnie zabić. Ale zabiłam jednego i pomogłam zabić dwóch następnych.
str. 3
Nieludzie...... W najbardziej przerażającym horrorze nigdy nie zobaczysz, co zabija ludzi. Wiem, że to dlatego że nieznane jest bardziej przerażające niż cokolwiek innego, trochę makijażu i efektów specjalnych i człowiek może być wymyślony. Nieludzie tacy są, ich prawdziwe twarze ukryte są za inną formą i mają na celu komponować się z ludzkim ukrywając to, jakimi na prawdę są. Ten słodki wyraz twarzy osoby, która wygląda jak czyjaś babcia może być jednym z tych, która zjadła dzieci, które zgubiły się w lesie albo, która utopiła młodych mężczyzn, którzy weszli do jej lasu. Oczywiście może być tak, że jest jedną z łagodniejszych nieludzi tak jak wyglądała. Ale nie sądzę. Ja jestem mądrzejsza od Królewny śnieżki, nie zjadłabym żadnego jabłka, które by mi dała. Zignorowała moje pytanie, nieludzie nigdy nie podają prawdziwych nazwisk i powiedziała - Jesteś jednym z jego przyjaciół? Masz dreszcze. Nie sądzę, żeby to cię zraniło, jeżeli wejdziesz, usiądziesz i się rozgrzejesz. Pomagam tylko rozkładac książki kiedy Phina nie ma. - Nie ma? - Nie zamierzałam wchodzić z nią samą do tego sklepu. Zamiast tego, zbiłam ją z tropu zadając pytania tak jak każdy klient.....ok, każdy natrętny klient by zapytał. - Gdzie on jest? Czy wiesz może jak mogę się z nim skontaktować? Czemu sklep nie jest otwarty? Uśmiechnęła się - Nie wiem gdzie jest w tym momencie. - Następne oszustwo. Mogła wiedzieć, że na przykład był w piwnicy, ale nie dokładnie gdzie był. - Na pewno da mi znać, kiedy będzie mógł do mnie zadzwonić. O kim powinnam mu powiedzieć, że przyszedł i pytał o niego? Spojrzałam w jej naiwne oczy i wiedziałam, że Ted miał rację, że się martwił. Wszystko co miałam to: nieodpowiadanie Phina na telefony, gburowatego sąsiada i zamknięty sklep, a mój instynkt wrzeszczał. Coś się stało Phinowi, coś złego. Nie znałam go dobrze, ale lubiłam go. A podążając za telefonem, który dostał Tad cokolwiek mu się przydarzyło było związane z książką, która mi pożyczył. Co spowodowało, że to była moja wina. Może gdybym nie zatrzymała jej do przeczytania w zeszłym miesiącu on nadal byłby bezpieczny w swoim sklepie. Odwzajemniłam jej uśmiech, miły uśmiech - Proszę się tym nie przejmować, Zajrzę innym razem. Pstryknęła palcami - Poczekaj tylko chwilkę. Mój wnuk powiedział mi, że wypożyczył miłej, młodej kobiecie cenną książkę, którą ona powinna wkrótce zwrócić. Podniosłam brwi - Teraz jestem zainteresowana pierwszą brytyjską edycją Hary Potter i Kamień Filozoficzny - nie do końca kłamstwo. Byłoby ciekawie, a ja nie powiedziałam jej, że starałam się kupić ta książkę. Nie wiem czy nieludzie mogą dowiedzieć się czy ktoś kłamie tak
str. 4
jak robią to wilkołaki, ale wszelkie grupy mają zakaz przeciwko kłamstwu, jest to rygorystyczne, a nieludzie pewnie mają swoją metodę wykrywania kłamstw. - Nie powiedział mi o czymś takim - powiedziała podejrzliwie, jak gdyby normalnie. Ale straciła szansę aby przekonać mnie, że była asystentką Phina kiedy zaakceptowała mój komentarz o tym, że była obca w jego sklepie. - podejrzewam, że zajmie mu to trochę czasu - powiedziałam jej - Ja po prostu zatrzymałam się aby sprawdzić czy już coś wiadomo. Wrócę innym razem.- Zastąpiłam zwykłe "dzięki" które miałam na końcu języka " to na razie" i pomachałam ręką. Czułam jej wzrok na plecach dopóki nie zniknęłam za rzędem samochodów i byłam zadowolona, że zaparkowałam z dala od centrum. Sam przeniósł swoją głowę z mojej części siedzenia, bez podnoszenia się, żeby nie być widocznym przez okno. Ukrywa się. Popatrzyłam na niego i zerknęłam na księgarnię jak już przeszłam przez wyjście z parkingu. Kobieta była z powrotem za ladą, robiąc coś nad czymś co wyglądało jak książka rezerwacji. Zbiegów okoliczności w prawdziwym życiu jest mniej niż to robią na filmach. - Sam - powiedziałam - Trzymasz się poza zasięgiem nieczłowieka? Tym który pachnie jak wszystkie elementy naraz? Podniósł podbródek i opuścił z powrotem. - Czy ona jest jednym z dobrych ludzi? -zapytałam. Uczynił gest, który nie był ani "tak" ani "nie" - Kłopoty? Parsknął twierdząco. - Cholera. Zatrzymałam się na stacji benzynowej, zaparkowałam samochód i zadzwoniłam do Warrena, trzeciego po Adamie i mojego przyjaciela. - Cześć Warren- powiedziałam jak odebrał - Czy Kyle ma sejf w tym swoim dziwolągu, w którym mieszka? - Mogłam umieścić książkę w Adama sejfie, ale gdyby nieludzie, którzy oczekiwali na to, że będę się czuć stosunkowo pewna w ukryciu i otoczona wilkołakami. Ale dom ludzkiego chłopaka Warrena będzie mniej prawdopodobnym miejscem i tak samo bezpiecznym. - Kilka - powiedział Warren suchym głosem - I jestem pewien, że byłby zachwycony, jeżeli chciałabyś jeden wynająć. Jesteś teraz przedmiotem szantażu, Mercy? - W tle w jego telefonie były odgłosy, ludzie i echo tego rodzaju, jakie jest w bardzo dużych budynkach.
str. 5
- Czy nie byłoby to coś? - powiedziałam - Jak myślisz ile Adam zapłaciłby, aby zachować film o nim od Internetu? Warren roześmiał się. - Tak - powiedziałam - Też tak myślę. Więc nie będę bogata w przyszłości, szantażu też nie będzie. Czy Ty i Kyle spotkacie się ze mną i Samem u nas w domu wkrótce? - Jestem na służbie. Ale założę się, że Kyle jest w domu. Nie zawsze odbiera domowy telefon. Masz jego numer komórki? Warren pracował dla swojego chłopaka, wiem, że to niezręczne, ale tak dokładnie to on nie został zatrudniony przez” Stop i Rob”, on już tam pracował wcześniej. Kyle potrząsnął kilkoma starcami, przekupił (prawdopodobnie) kilku urzędników i może zaszantażował więcej, ale zdobył dla Warrena licencję detektywa. Warren strzegł klientów i robił ciche dochodzenia dla firmy prawniczej Kyle'a. - Mam - powiedziałam mu - Czy jesteś w Wal-Marcie? - Nie, w sklepie spożywczym. Wal-MArt był godzinę temu. - Biedactwo - powiedziałam ze współczuciem. - Nie - powiedział a jego głos był miękki - Robię coś pożytecznego. Ta pani zasługuje, żeby czuć się bezpiecznie, choć wielu ludziom wydaje się, że jestem odpowiedzialny za jej czarne oko. - Jesteś twardy - powiedziałam bez współczucia - Poradzisz sobie z kilkoma nieprzyjemnymi typkami. Bycie gejem wilkołakiem przez sto lat dało Warrenowi tak grubą skórę, że mogłaby być również jego zbroją, mocno zwichrzonym futrem ale Kylemu to nie przeszkadzało.. - Mam nadzieję, że jej-wkrótce-były pojawi się. - Powiedział cicho; mimo to nie mogła go usłyszeć- Chciałbym mieć możliwość przedstawienia się jemu.
DOM Kyle'a Brooksa jest położony w zachodnim Richland Hills, gdzie mieszkają bogaci ludzie. Ogromny, a jednak delikatnie zaprojektowany, osiada wśród sąsiednich, jak przebiegły kot wśród pudli. Rozmiarem jest taki sam, ale jest pełen gracji i wygodniejszy w świetle pustyni niż reszta. Prawnicze Rozwody, przynajmniej w przypadku Kyle'a, są dobrze opłacane. Zaparkowałam Królika na ulicy, wypuściłam Sama, sięgnęłam po książkę… laska, leżała obok.
str. 6
- Cześć - powiedziałam. Nie zrobiła niczego magicznego lub ciepłego w mojej ręce, ale w jakiś sposób, poczułam się zadowolona z siebie. Popchnęłam drzwi Królika zamykając je biodrem i pobiegłam do drzwi Kyle'a. Znaczenie tej książki właśnie weszło w zupełnie nowy wymiar, gdy stara kobieta w księgarni wspomniała o niej. Chwyciłam ją oburącz i schowałam laskę pod pachę. Kiedy dotarłam do drzwi, nie mogłam zadzwonić dzwonkiem. Sam widział mój dylemat i łagodnie nacisnął dzwonek swoim jednym pazurem. Kyle musiał być tuż przy drzwiach, gdy się odezwał, bo kiedy otworzył drzwi, stał twarzą-do-pazura Sama. Nawet nie drgną. Zamiast tego, wysunął biodro, ustami zrobił całusa, po czym uśmiechnął się uwodzicielsko, zamieniając zwykłe dżinsy i fioletowa podomkę w strój-burdelowy. -Hej, kochanie – powiedział do Sama. -Założę się, że jesteś wspaniały w ludzkiej postaci, hmm? -To Sam - Powiedziałam oschle do Kyle'a. I choć wiedziałam, że to może tylko zwiększyć zamieszanie, jednak musiałam go ostrzec, bo bardzo go lubiłam. -Trzeba uważać, z kim się flirtuje wśród wilków, bo możesz dostać więcej niż się spodziewasz. Kyle mógł czasami dźwigać duży ciężar na ramionach przez odmienność, poza tym życie w konserwatywnej wspólnocie miało swoje konsekwencje na więcej niż jednym homoseksualnym mężczyźnie, i Kyle mógł być czasem rozdrażniony ( i kąśliwy) w artystycznej formie, kiedy myślałby że ktoś może tego nie pochwalać powodując, że czułby się skrępowany. Na szczęście przyjął moje ostrzeżenie w takim znaczeniu, jakie miało być. Z zupełnie innym głosem, powiedział: - Tez cię kocham, Mercy-. Porzucił flirtowanie z prędkością i profesjonalizmem, którego wielu laureatów Oscara pozazdrościłoby mu - Cześć, Samuel. Niestety, nie rozpoznałem cię w tym całym futrze - Popatrzył na to, co trzymałam. Chcesz schować ręcznik w moim sejfie? -To jest bardzo specjalny ręcznik- powiedziałam mu, przechodząc dookoła niego i wchodząc do domu. – Wysuszony włos Elvisa z ostatniego koncertu. -Oooh - powiedział, cofając się, by Sam mógł iść za mną. Zamknął drzwi i, po chwili namysłu, przekręcił klucz. -W tym przypadku, na pewno potrzebujesz czegoś bezpiecznego. Chcesz duży sejf z cała elektroniką czy czegoś lepiej ukrytego? - lepiej ukryte będzie świetne – nie myślałam by elektronika mogła powstrzymać nieczłowieka. Poprowadził przez dom, w górę schodami, obok jego biblioteki, której jedna strona wypełniona była pięknymi prawniczymi książkami obitymi w skórę, z drugiej strony
str. 7
postrzępionymi broszurkami, które zawierały wszystkie prace Nory Roberts. Zrobiłam dwa kroki i stanęłam, cofnęłam się i znów zajrzałam do biblioteki. Jeżeli nieludzie chcieliby książkę i postawiliby na swoim na pewno by mnie śledzili, i już by ją mieli. Zamiast tego, przeleżała dwa dni w moim Króliku zawinięta w ręcznik. Kyle cofnął się i także patrzył na bibliotekę. -To jest książka, prawda? Myślisz o schowaniu jej na widoku?- Potrząsnął głowę. -Możemy tak zrobić, ale, jeżeli ktoś szuka książki, pierwsze miejsce, w którym będzie szukał po sejfie jest właśnie biblioteka. Mam lepszy pomysł. Więc poszłam za nim do sypialni. Była pomalowana na ciemny błękit z czarnymi odbryzgami z dużym podwójnym łóżkiem z kołdrą w Thomas Tank Engine , to nie było dokładnie to, co oczekiwałam kiedykolwiek zobaczyć w domu Kyle'a. Wiedziałem, że nigdy nie odwiedzała go rodzina, więc to mogło być dla siostrzeńca. Kyle wszedł do łazienki więc poszłam za nim. Pazury Sama kliknęły na podłodze. Thomas również rządził w łazience. Plastikowa szczoteczka do zębów w kształcie pociągu wisiała obok zlewu, z kompletem ręczników z wyhaftowanym Thomasem i przyjaciółmi, które wisiały na wieszakach w kształcie torów kolejowych. Kyle otworzył wnękę ścienną obok zlewu, by ujawnić dwie puste półki i jedną wypełnioną ręcznikami różnych kolorów. - Podaj mi to – wiec wręczyłam mu książkę. Ukląkł na podłodze i rozłożył ręcznik, przełożył książkę, a potem złożony ręcznik w taki sam sposób jak wszystkie inne ręczniki. Oddał ją mi, a ja umieściłam ją na dole jednego ze stosów. Kyle popatrzył na moją pracę i wyprostował stos. Książka zawinięta w ręcznik wyglądała dokładnie tak jak cała reszta. Jedna rzecz udająca inną. Z jakiegoś powodu pomyślałam o wydarzeniach z dzisiejszego ranka z Łowcą Głów. Łowca głów i nieczłowiek uzbrojony w plastyczny pistolety załadowany srebrnymi kulami takimi samymi jak w pistolecie Kelly'ego Hearta. Ponieważ on polował na wilkołaki. Być może... być może to nie było to, na co polował nieczłowiek. Adam sugerował, że srebrna amunicja mogłaby zostać użyta tylko po to, by dopasować się do Kelly'ego Hearta, że strzelec mógłby przyjść po któregokolwiek z nas a nie tylko po wilkołaka. Pomyślałam, że chce odwrócić uwagę od siebie i chronił mnie przed martwieniem się o niego. Ale jeśli miał rację? A jeśli nieczłowiek był po mnie? Prawdopodobnie byłam paranoikiem. Świat nie kreci się wokół mnie, mimo wszystko. Tylko, dlatego że przez ostatni rok wampiry, nieludzie i wilkołaki próbują mnie zabic na zmianę nie
str. 8
znaczy, że ktoś był wysłany po mnie obecnie. Stara kobieta w księgarni nie wiedziała, kim jestem. Pewnie. Z pewnością, gdyby nieczłowiek próbował mnie zabijać, rozpoznałaby moją twarz. Być może nieczłowiek był skłonny, by zabić dla książki, którą właśnie schowałam w domu mojego przyjaciela. Warren nie zawsze tu był a Kyle jest tylko człowiekiem. Być może nie powinnam jej tu zostawić. Być może jestem paranoikiem widząc spisek tam gdzie nie było żadnego. - Hej, Kyle? – powiedziałam Spojrzał na mnie. - Nie ryzykuj dla tej książki – powiedziałam, – Jeśli ktoś przyjdzie i będzie ci groził, po prostu oddaj mu ją. Podniósł zadbaną brew. “-Dlaczego nie dasz tego im? Kimkolwiek „oni” są? Uporządkowałam kilka odpowiedzi, ale w końcu powiedziałam, -To jest właśnie to. Naprawdę nie wiem, kim ‘oni’ są lub jest, dlaczego oni chcą tę książkę. Lub czy naprawdę chcą książkę.- Prawdopodobnie przesadziłam ze wszystkim i Phin oddzwoni do mnie w ciągu kilku dni i poprosi o oddanie książki. Prawdopodobnie wydarzenia z Łowcą Glów były dokładnie tym, o czym każdy myślał, że to wszystko było dla rozgłosu wygłodniałych producentów. A uzbrojony nieczłowiek był . . . Moja wyobraźnia zawiodła mnie. Ale mogło być wytłumaczenie, które nie miało nic wspólnego, ze mną lub książką. Naprawdę nie widziałam, jak ktoś zabiłby mnie tak po prostu dla książki. Czy przynajmniej zwróciliby się do mnie najpierw z jakąś propozycja? Zapytaliby mnie o to? Czy powiedzieliby, że, jeżeli nie oddam im tego, to zabiliby Phina? Chyba, że oni już zabili Phina. - w porządku, Mercy? – Spytał Kyle - Świetnie. Po prostu świetnie.
SCHODZILISMY W DÓŁ SCHODAMI, GDY w końcu uległam ciekawości. -W porządku. Kto jest fanem Thomas the Tank Engine ty czy Warren? Kyle odrzucił głowę do tyłu i zaśmiał się. -Być może powinniśmy byli schować to w łazience w pokoju księżniczki. Wtedy mogłabyś spytać sie który z nas lubi spać pod różowym baldachimem nad głową. - Szeroki uśmiech zniknął – Miewam gości, Mercy. Przeważnie rozwody są brudne i bolesne dla wszystkich zaangażowanych. Cała ta rana może eksplodować na złych ludziach. Czasami ludzie potrzebują miejsca, by poczuć się bezpiecznie
str. 9
przez chwilę i, jeżeli jest tam basen i gorące jacuzzi w przydomowym podwórku, to nawet lepiej. Kyle ukrywał tutaj ludzi, dzieci które potrzebowały poczuć się bezpiecznie. Sam warknął. Wyciągnęłam rękę na dół i położyłam ją na jego głowę, ale Kyle nie wydawał się rozpoznawać, że reakcja Sama była małą skrajnością nawet na wilka, który kochał dzieci. Nikt tu i teraz nie był ranny. -Tak - zaczął Kyle schodząc w dół schodami - zgadzam się, Samuelu. To są mężczyznami których naprawdę kocham dobijać w sądzie.- zatrzymał – Także czasami kobiety. Nadużycie i przemoc idzie w obu kierunkach. Czy opowiadałem ci kiedykolwiek o kliencie, którego musiałem bronić, który wziął zlecenie na męża? - Masz na myśli zabicie-za-wysokie zlecenie? Pokiwał głową. -To dla mnie też była pierwsza sprawa. Kto by pomyślał, że to się stanie w naszym miasteczku? Zabójca zabił Go jednym strzałem. Byli małżeństwem przez trzydzieści dwa lata, a zaczął spotykać się z dziewczyną wnuka. Najwyraźniej postanowiła sie rozwieść a zadośćuczynienie finansowe które chciałem dla niej zdobyć nie wystarczyło. Przekręciła się, tego samego popołudnia. Wydając się całkiem zadowolona z tego co zrobiła - Zatrzymał się w kuchni. -Czy chcesz coś do jedzenia? - Myślę że lepiej będzie jak już pójdę – powiedziałam do niego - Wolałabym, żeby nikt sobie nie zdał sprawy, z tego że się tutaj zatrzymałam. -Nie niosłaś ze sobą laski? Czy zostawiłaś ją w łazience? Zniknęła. Niosłam ją i nie zauważyłam, kiedy zniknęła. -Nie przejmuj sie tym- powiedziałam mu. – Znów się pojawi, kiedy będzie chcieć. Posłał mi zachwycony uśmiech. - Racja. To jest to, co powiedział Warren. Ta rzecz podąża za Toba jak szczenię? Wzruszyłam ramionami. - Całkiem fajnie. W drzwiach, uściskał mnie i pocałował w policzek. Sam poważnie podnosił jedną łapę jak dobrze szkolony pies i Kyle potrząsnął łapę rozmiarów lwa bez wzdrygania się. -Troszczysz się o Mercy- powiedział do Sama. – Nie wiem w co tym razem się wpakowała, ale niebezpieczeństwo wydaje się być jej nowym drugim imieniem.
str. 10
-Hej - sprzeciwiłam się. Kyle spoglądał w dół jego nosa na mnie. - Złamana ręka, wstrząs psychiczny, zwichnięta kostka, szwy, porwanie. - pozwolił by jego glos dalej szedł tym tropem-I to nie jest koniec listy, prawda? Trzymaj sie Samuela lub kogoś obok ciebie, dopóki to nie rozejdzie się po kościach. Nie chcę uczestniczyć w twoim pogrzebie, kochanie. -Świetnie- powiedziałam, mając nadzieję, że się myli. -Będę uważać. -Tylko daj znać Warrenowi lub mi, czy możemy ci jeszcze jakoś pomoc.
POJECHAŁAM DO WIELKIEGO CENTRUM HANDLOWEGO w Kennewick, ponieważ czułam, silną potrzebę, nie zatrzymywania sie gdzieś na odludziu i chciałam zadzwonić do Tada. Musiałam zaparkować w Mongolii, ponieważ w sobotę, tam były jedyne wolne miejsca parkingowe. Ale byłam tak oddalona jak można tylko było. Potem zadzwoniłam do Tada. -Hej, Mercy - odpowiedział. -Tato powiedział mi, że brałaś bliski udział w strzelaninie w OK Corral we Wschodnim Kennewick dziś rano. -To prawda - powiedziałam. -Ale pozwól, że opowiem ci o całym dniu i zobaczymy, co o tym myślisz. Przebiegłam przez całą sprawę od początku do końca ukrywając jedynie część, gdzie ukryłam książkę. Kiedy skończyłam, nastała krótka przerwa, podczas której Tad zastanawiał sie co opowiedziałam. Potem zapytał: -Poza tym, co jest w tej książce tak na prawdę? -To książka o nieludziach napisana przez kogoś, kto był nieczłowiekiem - powiedziałem. -Nie sądzę, że jest coś magicznego w niej, lub jeżeli istnieje, nie mogę tego stwierdzić lub użyć. Jest w niej wiele informacji i z drugiej strony dużo bajek. -musiałam się zaśmiać. -Dała mi zupełnie nowe spojrzenie na Rumpelstiltskina i prawdziwą niechęć do przeczytania ponownie historii o Jasiu i Małgosi. - Nic szokującego? -Nie to, co czytałam. Nie wszystko jest o sferze folkloru, choć jest bardzo zorganizowana. Szczególnie w odniesieniu do różnych nieludzi i ich artefaktów. Przypuszczam, że może być coś zadziwiającego w części do której jeszcze nie doszłam lub ukryte przez magię lub tajny kod. . . Niewidzialny atrament, być może? -Moja wyobraźnia znowu mnie zawiodła.
str. 11
-Powiem tacie o tym wszystkim - powiedział Tad -Nie mogę sobie wyobrazić, że jest cos bardzo interesującego, w tak starej książce. Jasne, jest cenna i można by chcieć trzymać ją z dala od ludzkich rąk. Ale to nie byłoby katastrofa, jeśli niema Tam nic więcej niż bajeczki jakie też są w innych książkach. . . Czekaj.- Urwał. -Być może ta stara kobieta w sklepie była babcią Phinensa. -Jego babcia? Ona była starsza, ale nie tak stara. Phin jest. . . –Przypomniała sobie ze odgadnąć wiek Pina było wyjątkowo trudno. Ale był dorosły, przynajmniej około trzydziestki, prawdopodobnie tak stary, jak dobrze zakonserwowana pięćdziesiątka. -W każdym razie, ta kobieta wyglądała na wczesne sześćdziesiąt, nie starzej. Tad odchrząknął. -Jeśli ona jest nieczłowiekiem, Mercy, to nie ma znaczenia na ile lat wygląda. -Phin nie ma wiele z nieczłowieka -powiedziałam. Byłam tego pewna. -Ta kobieta miała swój najlepszy czas w starej szkole Szarych Panów nieludzi. Tad roześmiał się. -Kobieta którą nazywa babką jest prawdopodobnie bardziej jak jego pra, pra, pra. . . i jeszcze dużo więcej pra aż do wielkiego końca. Powiedział mi, że kiedyś, gdy był dzieckiem, przywiozła kilku nieludzi, którzy byli niezadowoleni, że był człowiekiem. . . czy raczej, że, człowiek, miał w ogóle w sobie odrobinę krwi nieludzi. Po tym, zaczęła się z nim coraz rzadziej widywać a następnie ograniczyła sie tylko do telefonu. -Więc ona jest dobrym człowiekiem? Myślisz, że powinnam z nią porozmawiać? Powiedzieć jej o książce i zapytać ją, gdzie jest Phin? - Nie wiem, czy ten kawałek ma jakiś dobrych ludzi i złoczyńców, Mercy – powiedział- I na pewno nie wiem, czy nieczłowiek, którego widziałaś był babcią Phina czy Szarym Panem. A jeśli była. . . Nie ma pewności, że jest bezpieczna. Nieludzie nie są ludźmi, Mercy. Niektórzy z nich mogą zjeść własne dzieci bez gniewu i żalu. Moc motywuje ich bardziej niż miłość, o ile umieją kochać. Niektóre z nich są tak samotne . . Nie masz pojęcia. Zadzwonię do ojca, a następnie oddzwonię do Ciebie. Rozłączył się. - Cóż - zapytałam Sama –wystarczy tych emocji jak na jeden dzień? Czy chcesz iść do domu? Spojrzał na mnie i widziałam, że był zmęczony. Bardziej zmęczony niż mógł tłumaczyć jeden dzień biegania w kółko do samochodu. Smutny, nagle pomyślałam. - Nie martw się, - Powiedziałem mu, schylając się, aż położyłam moje czoło na jego karku. Nie martw się, dla ciebie też znajdziemy rozwiązanie. Westchnął i poruszył głową aż jego pysk znalazł się na moich kolanach. Pojechaliśmy do domu.
str. 12
ROBIŁAM PULPETA WEDŁUG RECEPTURY Samuela, który zawierał wiele jalapenos i kilka innych papryk. Jednodniowe i wyjęte z lodówki, ale mogły spalić usta, jeśli się nie uważa. Mój telefon zadzwonił, spojrzałam na numer. Ustawiłam zegar na piecu, a on nadal dzwonił. -Bran- odpowiedziałam. -Igrasz z ogniem- powiedział. Brzmiał na zmęczonego. - Skąd wiesz, że robię pulpeta Samuela? -Mercedes. -Miałeś dać nam trochę czasu - powiedziałam. Mój żołądek wykręcił się. Potrzebuje więcej czasu, aby udowodnić zdolność Sama do utrzymania spokoju. -Kocham mojego syna - powiedział Bran, - ale ciebie też kocham. Słyszałam, wszystko, czego nie powiedział. Wybierał syna zamiast mnie, tak on to widział. Do tej pory i również ja mogłam to tak odebrać. -On nie zamierza mnie skrzywdzić - powiedziałam, patrząc w białe oczy Sama. Zesztywniał, i przypomniałam sobie, aby spuścić mój wzrok zanim on mnie do tego zmusi po ostatniej nocy. Zazwyczaj, gdy wilk wiedział, że przyznałaś, że on jest szefem, takie rzeczy tylko pojawiają się, gdy bardzo dominujący wilk jest zdenerwowany. -Nie wiem tego. - A ja właściwie tak -odpowiedziałam - Miałam wtargnięcie bandyty do garażu który celował z pistoletu do niego, a on nie zaatakował, bo poprosiłam go, aby tego nie robił i dlatego, że któreś, dziecko mogło być na linii ognia. Nastała bardzo długa przerwa. - Chce żebyś była szczera, z tym co sie dzieje-powiedział. Ale mu przerwałam. -Nie, nie chcesz. Jeśli ci powiem, że wilk Samuela przejął kontrole, będziesz musiał go zabić. Nic nie powiedział. -Może gdyby nie był twoim synem, mógłbyś sobie pozwolić na bycie bardziej łagodnym. Lub jeśli nie wykorzystywałbyś swojej pozycji, jako Marrok na wilku, który raczej nie pozostałby ukryty na otwartej przestrzeni. Straciłbyś dużo moralnego wsparcia, którego jeszcze nie odzyskałeś. Jeśli rozluźnisz te zasady jeszcze bardziej. . . cóż, prawdopodobnie nie stracisz
str. 13
swojej pozycji, ale na ziemi może pojawić się dużo trupów. Może więcej niż można by wyjaśnić ludziom – dużo o tym myślałam. Pozwoliłam zawisnąć tej myśli w powietrzu na chwilę. Potrzebowaliśmy tego tygodnia, aby dać wytchnienie Samowi od innych wilków. - Bądź przy telefonie - powiedział i odłożył słuchawkę. Sam spojrzał na mnie i westchnął, a następnie rozłożył się na boku na podłodze jak wielki futrzany dywan. Kiedy znów zadzwonił telefon był to Charles, brat Samuela i egzekutor Brana. -Mercy? -Tutaj - odpowiedziałam. -Opowiedz mi o Samuelu. -Czy to jest bezpieczne? -Nie będę wiedział, dopóki mi nie powiesz, prawda? Czy on próbuje być zabawny? Z Charlesem, nigdy nie mogłam tego stwierdzić. Spośród wszystkich wilków Marroka, jego najmłodszy syn był najbardziej przerażający przynajmniej dla mnie. -Miałem na myśli dla Samuela- powiedziałam. - Nie jestem na służbie - powiedział, z chłodnym uśmiechem w głosie - zachowam treść naszej rozmowy dla siebie. -Dobrze- Chrząknąłem i zabrałam Charlesa poprzez moje odkrycie, że Samuel próbował popełnić samobójstwo aż do Kelly'ego Hearta, który polował na Adama. -Bawił się z dziećmi?- zapytał Charles. -Tak. Mówiłam ci. Maia, wsiadła mu na plecy i pojechała na nim jak na kucyku. To dobrze dla niego, że nie miała przy sobie uzdy. Nadal płasko na podłodze, Sam uderzył dwa razy ogonem inaczej niż mógłby przez sen. -To dobrze, prawda? - zapytałam. -To oznacza, że ma trochę czasu. -Być może – powiedział Charles -Mercy, wilkołaki każdy z nas ma różne relacje ze swoimi wilkami.- Charles zazwyczaj nie mówił dużo, a kiedy to robił, jego przemówienie było zamierzone, jak gdyby przemyślał wszystko dwa razy, zanim cokolwiek powiedział głośno. Bran brzmiał w ten sposób przez telefon, ale Charles nie cały czas, nawet osobiście.
str. 14
-Pomyśl, o wilkołakach jak o bliźniętach syjamskich. Niektórzy z nas są zupełnie odrębni, ledwie dzieląc się czymkolwiek z naszymi wilkami. Dwa podmioty w tej samej skórze wszyscy zaczynamy inaczej. Kiedy nasz człowiek jest w stanie przejąć kontrolę, wilk i człowiek wypracowują. . . "rozejm" to niewłaściwe słowo. "równowagę" jest lepsze. I tak jak nasza ludzka dusza traci części, tego, co znaczy być człowiekiem, nasze wilki tracą część tego, co znaczy być wilkiem. -Tak więc wilk Samuel nie jest niebezpieczny? -Nie- powiedział szybko, a Sam podniósł głowę, kładąc się na brzuchu i przyjmując bardziej sfinksowa pozę. -Nigdy tak nie myśl. On nie jest już całością, nie jest przyzwyczajony by rządzić. Jak połączenie bliźniąt, on dzieli się swoim sercem i głową z Samuelem. A jeśli uda mu się wygrać pełną kontrolę nad Samuelem, lub jeśli Samuel, pozwoli mu to robić, to serce przestanie bić. Upadłam na kolana i położyłam rękę na ramieniu Sama, ponieważ ból w głosie Charlesa dudnił we mnie jak echo w kopalni. -Wątpię, że będzie długo w tej formie słyszysz mnie, wilku? Górna warga Sama zakręciła się, pokazując zęby. - Nie słyszy. - Będzie zmęczony i bardziej głodny niż zwykle. Będzie powoli poluźniał łańcuchy, którymi Samuel skuł go by go kontrolować, ale wszystkie pękną, gdy będzie wygłodniałym zwierzęciem. Nowy wilk, wilk całkowicie dowodzący, zabija łatwo i często, ale zwykle jest powód, dla czego to robi, nawet, jeśli powodem jest to, że nie lubi zapachu swojej ofiary. To zostanie po Samuelu, gdy będzie zabijać i niszczyć, dopóki nie padnie martwy. -Skąd wiesz? - Charles miał tylko kilka stuleci. Nigdy nie mieszkał w miejscu poza kontrolą Marroka, a Marrok zabijał wilki, które straciły kontrolę. Ale brzmiał absolutnie pewnie. -Powiedzmy, że, tak jak ty, Miałem kiedyś przyjaciela i chciałem mu pomóc, i trzymałem go z dala od wzroku ojca, w miejscu, którym nie mógł nikogo skrzywdzić. Byłbym łaskawszy zabijając go od razu. Moje place wślizgnęły się w futro Sama. - Ile mamy czasu? -Mój przyjaciel był stary, ale nie tak stary, jak Samuel. Stracił ludzkość w ciągu kilku dni, zachorował i na końcu zapadł w letarg. Myślałem, że po prostu zanika, ale wpadł w szał.Umilkł na chwilę -Wtedy właśnie umarł. Mniej niż tydzień. Nie mam pojęcia, jak długo to potrwa u Samuela.
str. 15
-Jeśli straci to, gdy wilk przejmie kontrolę? -zapytałam. -Podobnie jak nowe wilki? Może polepszyłoby mu się? –Byłabym taka szczęśliwa, gdyby nie był inny. -Wtedy będzie musiał żyć aż do momentu, gdy naszego ojca dogoni, ale nie umarł wraz z ludźmi w szpitalu, gdzie go znalazłaś. To już jest lepiej, Mercedes. Ale nie ufaj mu za bardzo. -Czy masz jakieś sugestie, jak mogę mu pomóc? -Po pierwsze to przekonać wilka, aby umożliwił Samuelowi powrót na miejsce kierowcy, tak szybko jak to możliwe. - On chce przetrwać, -Powiedziałam im obu. -Dlatego przejął Samuela w pierwszej kolejności. Jeśli to oznacza oddanie dowodzenia Samuelowi z powrotem, zrobi to. - brzmiałam bardziej przekonana, niż się czułam, ale Sam westchnął i posłał mi zmęczony, słaby jęk. -A potem musisz przekonać Samuela, żeby przetrwał. -A, jeśli nie? Jeśli wilk wypuści Samuela, a on nadal będzie chciał się zabić? -Wtedy wilk będzie musiał walczyć o kontrolę ponownie lub mój brat umrze.- Charles wypuścił powietrze.-Wszystko umiera, Mercedes. Niektórym po prostu zajmuje to więcej czasu niż innym.
str. 16