str. 1 str. 2 Rozdział 1 Rozrusznik zazgrzytał, gdy włączyłam ciężki silnik starego Buicka. Czuje wiele sympatii do tego, od czasów mojej walki w nie ...
6 downloads
28 Views
170KB Size
str. 1
Rozdział 1
Rozrusznik zazgrzytał, gdy włączyłam ciężki silnik starego Buicka. Czuje wiele sympatii do tego, od czasów mojej walki w nie swojej kategorii wagowej, to uczucie jest czymś intymnie znajomym. Jestem zmiennokształtnym kojotem żyjącym w świecie wilkołaków i wampirów, w tym świecie przetrwać to za mało.
- Jeszcze raz - powiedziałam Gabrielowi, mojemu siedemnastoletniemu kierownikowi biura, który siedział za kierownicą Buicka jego matki. Pociągnęłam nosem i wytarłam o rękaw mojego roboczego kombinezonu. Katar jest nieodłączną częścią pracy w zimie.
Uwielbiam być mechanikiem, katar, tłuste ręce i wszystko z tym związane.
Jest to życie pełne frustracji i zadrapanych kostek, poprzedzane krótkimi chwilami triumfu, które sprawiają, że cała reszta się opłaca. Uważam to za schronienie od bałaganu, jaki zagościł w moim życiu ostatnio: Nikt nie umrze, jeśli będę zajmować się naprawami samochodów.
Nawet, jeśli to samochód jego matki. To był krótki dzień w szkole, i Gabriel postanowił poświęcić swój wolny czas, by naprawić Matce samochód. Sprawił że ze źle działającego stał się całkowicie nie działającym, a następnie przyprowadził go do warsztatu, aby zobaczyć, czy mogę to naprawić.
Buick wydał kilka kolejnych niezdrowych dźwięków. Cofnęłam się z otwartej maski. Paliwo, ogień i powietrze sprawia że silnik działa w warunkach, w których można się przypiec.
-To nie zaskakuje, Mercy - powiedział Gabriel, jak gdybym nie zauważyła.
Nerwowo chwycił elegancką kierownicę .Na policzku miał smugę oleju i jedno oko miał czerwone, ponieważ nie założył zabezpieczających okularów kiedy wpełznął pod samochód. Przez co został wynagrodzony dużym kawałkiem paskudnego zardzewiałego metalu i tłuszczu w oku.
str. 2
Nawet mój wielki grzejnik utrzymywał na skraju dopływ zimna, obaj mieliśmy założone kurtki. Nie ma sposobu, utrzymać sklepu dobrze ogrzanego, kiedy drzwi do garażu są otwarte cały dzień
-Mercy, Moja mama musi być w pracy w ciągu godziny.
-Dobrą wiadomością jest to, że nie sądzę, że to ty coś zrobiłeś.- odsunęłam się od otwartej maski i spotkałam się z jego przerażonym wzrokiem. -Zła wiadomość jest taka, że nie będzie działał w ciągu godziny. Wyrok zapadł i nie wiadomo, czy w ogóle wróci z powrotem na drogę.
Wyślizgał się z samochodu i pochylił się pod pokrywą silnika, gapiąc się na mały silnik jakby mógł znaleźć jakiś drut, którego nie zauważyłam, a to cudownie sprawiałoby, że zadziała. Zostawiłam go z jego rozmyślaniami i poszłam przez salę do mojego biura.
Za ladą była brudna, kiedyś-biała tablica z hakami, gdzie wieszałam klucze samochodów, które naprawiałam i pół tuzina tajemniczych kluczy, które były moja własnością. Chwyciłam pęk kluczy z breloczkiem z tęczą, i pospieszyłam z powrotem do garażu. Gabriel z powrotem siedział za kierownicą Buicka jego matki i wyglądał na chorego. Wręczyłam mu klucze przez otwarte okno.
-Weź Robaka -powiedziałem. -Powiedz mamie, że kierunkowskazy nie migają, wiec będzie musiała korzystać z klaksonu. I powiedz jej, żeby nie szarpała za kierownicę zbyt mocno, bo odpadnie.
Miał zawzięty wyraz twarzy.
-Spójrz - powiedziałam zanim mógłby odmówić - to nie będzie mnie nic kosztować. Nie pomieści wszystkich dzieciaków- nie, żeby Buick to zrobił; tam było wiele dzieci - nie ma ogrzewania. Ale działa i go nie używam. Będziemy pracować nad Buickem po godzinach, dopóki nie zadziała i możesz być mi winien te wszystkie godziny.
Byłam dość pewna, że silnik pojechał na wielkie złomowisko w niebie i wiedziałam, że Sylvia, matka Gabriela, nie mogła pozwolić sobie, na kupno nowego silnika, ani nie mogła kupić sobie nowego samochód. Więc zadzwoniłam do Zee, mojego starego mentora, by
str. 3
zadziałał swoją magią na niego. Dosłownie magia nie była metaforą, jeśli chodzi o Zee. On jest nieczłowiekiem, gremlinem, którego naturalnym elementem był metal.
- Robak jest twoim inwestycyjnym samochodem Mercy - Protest Gabriela był słaby. Mój ostatni samochód inwestycyjny, Karmann Ghia1, został sprzedany. Moje dochody, podzielone z przerażającymi mięśniakiem i tapicerem, pozwoliły nabyć mi ’71 Beetle 2 i ’65 VW Bus 3 i jeszcze trochę zostało. Autobus był piękny, ale nie działał; Robak miał inny problem.
- Najpierw popracuje nad Autobusem. Weź klucze.
Wyrażenie na jego twarzy było starsze niż powinno być. -Tylko, jeżeli pozwolisz, przyjść dziewczynom i sprzątać w soboty, dopóki nie oddamy ci Robaka z powrotem.
Nie jestem głupia. Jego małe siostry wiedziały jak pracować i miałam zamiar skorzystać z okazji.
-Umowa stoi - powiedziałam zanim mógł to cofnąć. Wepchnęłam klucze do jego ręki. Zabierz samochód do Sylvii zanim sie spóźni.
- Potem wrócę.
- Jest późno. Idę do domu. Po prostu przyjdź jutro o zwykłej porze.
Jutro będzie sobota. Oficjalnie miałam zamknięte w weekendy, ale niedawne wydarzenia, związane z walką z wampirami zepsuły mój normalny tryb pracy. Więc miałam otwarte do późna i pracowałam w weekendy, by zarobić trochę dodatkowych pieniędzy.
Nie ma żadnej ceny by walczyć ze złem: są tylko przeciwieństwa w moim doświadczeniu. Mam nadzieje, ze skończyłam z wampirami po ostatnich wydarzeniach gdzie prawie 1 2 3
Volkswagen Karmann Ghi - http://pl.wikipedia.org/wiki/Volkswagen_Karmann_Ghia Volkswagen Betele - http://www.1302super.com/71_1302.html Volkswagen Transporter - http://pl.wikipedia.org/wiki/Volkswagen_Transporter
str. 4
zostałam zabita i teraz będę miała szczęście; kobieta, której najlepszym talentem było zmienianie się w kojota, nie miała żadnego interesu by działać w innej lidze.
Wysłałam Gabriela w drogę i zaczęłam proces zamykania. Drzwi od garażu na dół, ogrzewanie przykręcone na sześćdziesiąt, wyłączyć światła, kasa do sejfu, wyjąć portfel. Gdy właśnie sięgałam do ostatniego wyłącznika świateł, zadzwonił mój telefon komórkowy.
- Mercy? - To był syn Zee, Tad, który poszedł do collegu Ivy League na Wschodni Wybrzeżu z pełnym stypendium. Nieludzie byli traktowani jako mniejszość, więc jego oficjalny stan jako pół nieczłowieka i jego kierunek zmuszały go do ciężkiej pracy by się tam utrzymać.
- Cześć, Tad. Co się dzieje?
- Dostałem dziwną wiadomość na moja komórkę zeszłej nocy. Czy Phin dał ci coś?
- Phin?
- Phineas Brewster, facet, do którego kiedyś cie wysłałem, kiedy policja miała mojego Tatę oskarżonego o morderstwo i potrzebowałaś trochę informacji o nieludziach, by odkryć, kto naprawdę zabił tego mężczyznę.
Zajęło mi to sekundę. -Facet z księgarni? On pożyczył mi książkę.- Ociągałam się z oddaniem jej od jakiegoś czasu. Po prostu . . . jak często masz szansę przeczytać książkę o tajemniczych nieludziach, napisaną przez nieczłowieka? Była napisana ręcznie i ciężko było ją rozczytać, powoli to szło i Phin nie wydał się zaniepokojony, by dostać ja jak najszybciej z powrotem, kiedy pożyczał mi ją. -Powiedz mu, że przepraszam i oddam mu ją dziś wieczorem. Mam dziś późną randkę, ale mogę przywieść mu ją przed tym.
Nastała krótka przerwa. -Właściwie, to on był trochę niezrozumiały z tym, czy chce ją z powrotem czy nie. Tylko powiedział " powiedz Mercy, by troszczyła się o tę rzecz, którą jej dałem". Teraz nie mogę dodzwonić się do niego; jego telefon jest wyłączony. Dlatego zadzwoniłem do ciebie - wydał sfrustrowany dźwięk - Chodzi o to, Mercy że on nigdy nie wyłącza tego przeklętego telefonu. Lubi być pewny, że jego babcia będzie mogła się z nim skontaktować.
str. 5
Babcia? Być może Phin był młodszy niż myślałam.
- Martwisz się? - powiedziałam.
Głęboko westchnął -Wiem, wiem. Jestem paranoikiem.
- Niema problemu - powiedział-m. - Powinnam już dawno temu mu to oddać. Chyba, że nie pracuje do późna, i nie będzie go w sklepie do czasu, gdy tam dotrę. Czy masz jego adres domowy?
Miał. Zapisałam go i zanim pozwoliłam mu się rozłączyć trochę podniosłam go na duchu. Gdy zamknęłam drzwi i ustawiłam alarm bezpieczeństwa, spojrzałam na schowaną kamerę. Adam prawdopodobnie nie patrzył, chyba, że ktoś wywołałby alarm. Zazwyczaj kamery działały cały czas i po prostu wysyłały zarejestrowany obraz. Jednak . . . gdy szlam do mojego samochodu, pocałowałam rękę i dmuchnęłam całusa do małej soczewki, która oglądała każdy mój ruch, wtedy bezgłośnie ruszając ustami powiedziałam, - Do zobaczenia dziś wieczorem.
Mój kochanek był zaniepokojony tym jak kojot może żyć z wilkołakami. Bycie Alfa wilkołaków sprawiło, że jest trochę apodyktyczny w związku i bycie CEO firmy ochroniarskiej dla różnych agencji rządowych dało mu wiele możliwości, by pobłażać swoim ochronnym instynktom. Na początku byłam wściekła za kamery, które mi zainstalowano, ale teraz już się uspokoiłam. Kojot przystosowuje się; tak właśnie przeżywa.
PHINEAS BREWSTER MIESZKAŁ NA TRZECIM PIĘTRZE jednego z nowych spółdzielczych kompleksów mieszkalnych w Zachodnim Pasco. Nie wyglądało to na miejsce, gdzie kolekcjoner starych książek powinien mieszkać, ale być może miał dosyć kurzu, pleśni i robaków, które ją robiły w pracy i nie potrzebował tego w domu.
Byłam w połowie drogi między moim samochodem a budynkiem, kiedy uświadomiłam
str. 6
sobie, że nie wzięłam książki, kiedy wysiadałam z samochodu. Zawahałam się, ale zdecydowałam zostawić ja, tam gdzie była, zawinięta w ręcznik na tylnym siedzeniu Królika. Ręcznik miał ochronić książkę na wypadek, gdybym miała brudne ręce od smaru, ale to również działało, na przyszłych złodziei, którzy wydawali się nieprawdopodobni tutaj.
Wspięłam sie po dwóch kondygnacjach schodów i zapukałam do drzwiach oznaczonych 3B. Po tym jak doliczyłam do dziesięciu, zadzwoniłam dzwonkiem. Nic. Zadzwoniłam jeszcze jeden raz, gdy otworzyły sie drzwi 3A.
- Niema go tam - powiedział burkliwy głos.
Obróciłam się, by zobaczyć chudego staruszka, starannie ubranego w stare buty, nowe dżinsy, kowbojska koszule zapinana na guziki i krawat bolo4. Jedyne, czego mu brakowało to kowbojskiego kapelusza. Myślę, że to buty pachniały z lekka koniem. I nieczłowiekiem.
- Nie ma?
Oficjalnie wszyscy nieludzie ujawnili sie społeczeństwu i byli tu przez długi czas. Ale prawda jest, że Szarzy Ludzie, którzy rządzą, nieludźmi byli bardzo wybiórczy, w stosunku do tych, którzy z nich, powinni ujawnić sie społeczeństwu a którzy mogliby zdenerwować ludzi lub byli bardziej przydatni udając ludzi. Jest, na przykład, kilku senatorów, którzy są nieludźmi w ukryciu. Nie ma nic w Konstytucji, co mówiłoby, że nieczłowiek nie może być senatorem i że jest to niezgodne z prawem, ale Szarzy Ludzie chcą by tak to zostało.
Ten nieczłowiek pracował dość mocno w uchodzeniu za człowieka i nie doceniłby mnie gdybym zwróciła mu uwagę, że nim nie był. Więc zatrzymałam swoje odkrycie do siebie. Gdy potrząsnął głowa, pojawiło się migotanie w bladych oczach. -Nie, nie było go w domu cały dzień.
- Czy wiesz, gdzie on jest on?
-Phin?- Starzec zaśmiał się, pokazując zęby tak równe i białe, że wyglądały na sztuczne. Być może takie były. -Cóż, teraz. Spędza większość czasu w swoim sklepie. Czasami 4
Krawat Bolo - rodzaj krawata składającego się z kawałka sznura lub plecionej skóry z ozdobnymi metalowymi końcówkami, spinany metalową spinką lub suwakiem.
str. 7
także noce.
- Czy zeszłej nocy był tutaj? – zapytałam
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. - Nie. Nie on. Być może wykupił bibliotekę z jakiejś posiadłości i pozostawał w sklepie do momentu aż ją skataloguje. Czasami tak robi Sąsiad Phina spojrzał w górę na niebo, określając czas. -Nie otworzy drzwi nawet po godzinach. Zamyka sie w piwnicy i nie słyszy nikogo. Najlepiej jest poczekać i pójść sprawdzić rano w sklepie.
Spojrzałam na swój zegarek. Musiałem wracać do domu i przygotować sie do mojej randki z Adamem.
-Jeżeli masz coś dla niego - starzec powiedział, a jego oczy były czyste jako niebo możesz to mi zostawić.
Nieludzie nie kłamią. Przywykłam myśląc, że nie mogą skłamać, ale książka, którą pożyczyłam rozjaśniła mi wystarczająco, że można było użyć innych sposobów. Sąsiad nie powiedział, że Phin pracuje w sklepie. Powiedział, że być może. Również nie powiedział, że wie, gdzie jest Phin. Moje instynkty dzwoniły dość mocno i musiałam mocno pracować nad tym by wyglądać swobodnie.
-Jestem tu, by go sprawdzić - powiedziałam mu, co było prawdą. -Jego telefon jest wyłączony i martwię sie o niego.- I wtedy spróbowałam -Nie wspomniał, że ma jakichkolwiek sąsiadów, jesteś tu nowy?
Powiedział -Wprowadziłem się nie dawno temu - i zmienił temat. -Być może zostawił ładowarkę w domu. Czy próbowałeś dzwonić do sklepu?
- Mam do niego tylko jeden numer - powiedziałam mu. -Myślę, że to była jego komórka.
-Jeżeli zostawisz mi swoje imię, powiem mu, że byłaś.
Pozwoliłam poszerzyć sie mojemu przyjaznemu uśmiechowi -Nie trzeba. Sama go znajdę. Dobrze wiedzieć, że ma sąsiadów, którzy go pilnują - Nie podziękowałam mu, bo
str. 8
podziękowanie nieczłowiekowi sugeruje, że czujesz się wdzięczna i masz zobowiązania do nieludzi, co jest bardzo złą rzeczą. Tylko radośnie mu pomachałam z dołu schodów.
Nie próbował mnie zatrzymać, ale obserwował mnie przez cały drogą do mojego samochodu. Odjechałam poza zasięg jego wzroku potem zjechałam na pobocze i zadzwoniłam do Tada.
-Cześć - powiedział jego głos -To jest moja automatyczna sekretarka; być może się uczę, a być może dobrze się bawię. Zostaw swoje imię i numer i być może oddzwonię do ciebie.
- Cześć - powiedziałam do sekretarki Tada- Tu Mercy. Phina nie było w domu.- Zawahałam się. Bezpieczna z powrotem w swoim samochodzie, myślałam, że mogłam lepiej przepytać jego sąsiada. Dobrze znam nieludzi, i byli bardziej przerażający niż się wydawali. Ale to prawdopodobnie, dlatego że był nieszkodliwy. Lub, że był naprawdę przerażający ale to nie miało nic wspólnego z Phinen.
Więc powiedziałam, -Spotkałam sąsiada Phina, który jest nieczłowiekiem. Zasugerowałbym zadzwoniła do sklepu. Czy masz numer do sklepu? Czy próbowałeś zadzwonić do niego tam? Nadal będę go szukać.
Rozłączyłam sie i włączyłam Królika na bieg z poważnym zamiarem by jechać do domu. Ale jakoś skończyłam na drodze międzystanowej zmierzającej do Richland zamiast do Finley.
Tajemniczy telefon Phina do Tada i podejrzenia, które czułam do sąsiada Phina sprawiły, że byłam zdenerwowana. Wmawiałam sobie że to krótka podróż do księgarni Phina. Nie zaszkodzi wstąpić. Tad utknął po drugiej stronie kraju i też się denerwował.
Śródmieście jest połączone deptakiem z, najstarszym centrum handlowym Richland. W przeciwieństwie do jego nowszych, w wysokiej skali odpowiedników, Śródmieście wygląda jak gdyby ktoś wziął tuzin sklepów różnych stylów i wielkości, ścisnął je wszystkie razem i otoczył parkingiem.
Mieszczą sie tu rożnego rodzaju firmy, które nie prosperowałyby w większym centrum handlowym w Kennewick: nie sieciowe restauracje, kilka sklepów z antykami (rupieciami),
str. 9
kilka butików z odzieżą, sklep muzyczny, sklep z pączkami, bar lub dwa i kilka sklepów najlepiej opisanych jako eklektycznych.
Księgarnia Phina była blisko południowego końca centrum handlowego, jego duże okna były zasłonięte by ochronić książki przed szkodliwym słońcem. Na największym oknie były pozłacane napisy : BIBLOTEKA BREWSTER, KSIĄŻKI UŻYWANE I KOLEKCJONERSKIE.
Nie było żadnych świateł za ciemnymi zasłonami okien i drzwi były zamknięte. Przyłożyłam ucho do szkła i słuchałam.
W moim ludzkim kształcie, nadal miałam świetny słuch, nie całkiem jak u kojota, ale wystarczająco dobry, by powiedzieć, że nikt nie poruszał się w sklepie. Zapukałam, ale nie było żadnej odpowiedzi.
Na oknie po prawej stronie drzwi był znak z godzinami otwarcia sklepu: od dziesiątej do szóstej od wtorku do soboty. W niedziele i poniedziałek tylko godziny z umówionymi. Była sporządzona lista, którą już znałam. Szósta przyszła i minęła.
Zapukałam do drzwi ostatni raz, i zerknęłam ponownie na zegarek. Jeżeli pojadę na skraju ograniczenia szybkości, miałabym dziesięć minut zanim wilk stanie w moich drzwiach.
SAMOCHÓD MOJEGO WSPÓŁLOKATORA BYŁ NA PODJEŹDZIE, WYGLĄDAJĄC dobrze obok domu, pojedynczej szerokiej przyczepy z ’78, gdzie mieszkałam. Bardzo drogie samochody, są jak prawdziwe dzieła sztuki, kształtując środowisko, by dostosowało się do siebie. Tylko mocą bycia tam, jego samochód uczynił mój dom o klasę wyższej nieważne, jak sam dom wyglądał.
Samuel miał ten sam dar nigdy nie bycia na miejscu, ale zawsze pasując, kiedy równocześnie przekazywał zmysłami, że był tu kimś specjalnym, kimś ważnym. Ludzie lubili go instynktownie i ufali mu. To służyło dobrze lekarzowi, ale byłam skłonna, pomyśleć, że to służyło trochę zbyt dobrze jako mężczyźnie. Był przyzwyczajony, że wszystko dostaje. Kiedy urok nie działał, używał zręcznie mózgu, który przyniósłby zaszczyt Rommelowi.
str. 10
Stąd, jego obecność jako mojego współlokatora.
Zajęło mi chwilę, aby zrozumieć prawdziwy powód jego przeprowadzki do mnie: Samuel potrzebował stada. Wilkołaki nie za dobrze radziły sobie samodzielnie, zwłaszcza stare wilki a Samuel był bardzo starym wilkiem. Starym i dominującym. W jakimś stadzie oprócz jego ojca, byłby Alfą. Jego ojcem był Bran, Marrok, najpotężniejszy wilkołak ze wszystkich.
Samuel był lekarzem i to była, aż za duża odpowiedzialność jak dla niego. On nie chciał być Alfą; nie chciał zostać w stadzie jego ojca.
Był samotnym wilkiem, żyjąc ze mną na terenie Kolumbii Basin Pack, ale nie będąc jego częścią. Nie byłam wilkołakiem, ale też nie byłam bezradnym człowiekiem. Wychowałam się w stadzie jego ojca i to było blisko bycia z rodziną. Dotychczas on i Adam, Alfa miejscowego stada i mój kochanek nie pozabijali się nawzajem. I byłam w miarę pełna nadziei, że tak pozostanie.
-Samuel?- Zawołałam, gdy spieszyłam się do domu. -Samuel?
Nie odpowiedział, ale mogłam go wyczuć. Wyróżniający sie zapach wilkołaka był zbyt silny, by być tylko starym śladem. Pobiegłam wąskim korytarzem do jego pokoju i zapukałam lekko w zamknięte drzwi.
To było niepodobne do niego nie przywitać sie, kiedy wróciłam do domu.
Niepokoiłam się o Samuela wystarczająco, by stać sie paranoiczna. On nie był zrehabilitowany. Był rozbity, ale funkcjonował, pomyślałam, z powracającą depresją, która była czasem lepsza a czasem gorsza, w ostatnich miesiącach. Jego ojciec podejrzewał, że coś było nie tak i byłam dość pewna powodu, dlaczego Samuel mieszkał ze mną a nie w jego własnym domu w, Montanie, ponieważ nie chciał, by jego ojciec wiedział jak bardzo rozbity Samuel naprawdę był.
Samuel otworzył drzwi, wyglądając jak zazwyczaj, wysoki i smukły: atrakcyjny, jak większość wilkołaków, bez względu na strukturę ich kości. Doskonałe zdrowie, trwała młodość i dużo mięśni są niezawodną formułą dla urody.
str. 11
- Dzwoniłaś?- Powiedział imitując Lurcha5, zniżając głos poniżej rejestru basu, jaki kiedykolwiek słyszałem, że potrafi. Oglądaliśmy maraton Rodziny Addamsow w telewizji zeszłej nocy. Jeżeli starał się być zabawny, to całkiem dobrze mu to wyszło. Nawet, jeśli całkiem nie spojrzał mi w oczy, jak gdyby denerwował się tym, co mogłabym w nich zobaczyć. Mrucząca Medea była rozciągnięta na jego jednym ramieniu. Mój mały kot Manx 6posłał mi zadowolone spojrzenie z pół przymkniętych oczu, ponieważ on ja głaskał. Gdy jego ręka przesuwała się po jej plecach, ona wbijała swoje tylnie pazury i wyginała sie w łuk podnosząc bezogonowy tyłek w powietrze.
-Au- powiedział, próbując, odczepić ją, ale wbiła się pazurami przez jego zniszczoną flanelowa koszulkę i zaczepiła się o niego mocniej niż rzep i także bardziej boleśnie.
-Uhm- powiedziałam, próbując się nie śmiać -Adam i ja wychodzimy dziś wieczorem. Sam musisz zrobić sobie obiad. Nie zdążyłam, do sklepu spożywczego, więc resztki są słabe.
Odwrócił sie do mnie plecami, ponieważ pochylił się nad łóżkiem tak, by moc odkleić kota, i by nie spadła na podłogę.
-Świetnie - powiedział. – Au, kocie.. Nie wiesz, że mógłbym cie zjeść jednym kęsem? Nawet bym się nie przejmował, że ogon mógłby wystawać.
Zostawiłem go i pośpieszyłam do mojego własnego pokoju. Moja komórka zadzwoniła zanim dotarłam do drzwi.
- Mercy, on już idzie i mam kilka wiadomości dla ciebie - powiedział głos nastoletniej córki Adama w moim uchu.
- Cześć, Jesse. Dokąd idziemy dziś wieczorem?
Myśląc o nim poczułam jego cieszenie się i gładką skórę kierownicy w jego dłoniach, 5 6
Lurch – lokaj z Rodziny Adamsów Kot Manx - jedna z ras kotów.
str. 12
ponieważ Adam był nie tylko moim kochankiem, był także moją bratnią duszą.
W odniesieniu do wilkołaków dla każdej dobranej pary oznacza się to różnie. My byliśmy związani nie tylko miłością, ale także magią. Nauczyłam się, że niektóre pary ledwo dostrzegają różnicę...a niektóre stały się praktycznie tą samą osobą. My byliśmy gdzieś po środku. Przeważnie.
Mieliśmy przeciążony obwód magii między nami, gdy pierwszy raz zamknęliśmy naszą więź. Od tamtego czasu więź okazała się błędna i inwazyjna, migotała przez kilka godzin a następnie znikała na kilka dni. To było niepokojące. Mam nadzieję, że przyzwyczaję się do posiadania połączenia z Adamem, gdy już będzie ono spójne tak jak Adam zapewniał. Takie jak było teraz raczej mnie zaskakiwało.
Poczułam wibracje kierownicy pod ręką Adama, kiedy zapalił samochód, a następnie już go nie było a ja stałam w moim brudnym kombinezonie i rozmawiałam z jego córką przez telefon.
- Kręgle - powiedziała
- Dzięki, dzieciaku - powiedziałam - przywiozę dla ciebie rożek lodów. Potrzebuję prysznica.
- Jesteś mi winna 5 dolarów, ale lody też nie zaszkodzą - powiedziała do mnie z wyrafinowaną stanowczością, którą mogłam uszanować - Lepiej weź szybko prysznic.
Adam i ja mieliśmy grę, tylko taka rzecz-do-zabawy. Jego wilk bawił się mną, pomyślałam, ponieważ miałam takie przeczucie: prosta gra bez przegranych, czymś, co robili z tymi, których kochali. To nie zdarzyło się często w stadzie jako całości, ale między mniejszymi grupami, tak.
Mój towarzysz nie powie mi gdzie nas zabiera, pozostawi to mnie abym odkryła jego plany w jakikolwiek inny sposób. To był wyraz jego szacunku, że oczekuje od mnie abym odniosła sukces.
Dzisiaj przekupiłam jego córkę, aby zadzwoniła do mnie, jeśli cokolwiek będzie wiedziała,
str. 13
nawet, co miał założone na sobie, kiedy wychodził. Wtedy będę odpowiednio ubrana i grała zdziwioną, że tak dobrze się dopasowaliśmy, kiedy nawet nie miałam pojęcia gdzie mnie zabiera.
Zabawa we flirt, ale także gra mająca na celu odciągnięcie naszej uwagi od umawiania się na randki zamiast mieszkać razem jak towarzysze. Jego stadu nie podobało się, że jego towarzyszem był kojot zmiennokształtny. Jeszcze bardziej niż ich naturalni bracia, oni nie dzielą swojego terytorium z innymi drapieżnikami. Ale mieli wystarczająco dużo czasu, aby przyzwyczaić się do tego i w największej części ustąpili, dopóki Adam nie wprowadza mnie do stada. To nie powinno było być możliwe. Nigdy nie słyszałam o niewilkołaczym partnerze wstępującym do stada.
Określiłam, w co mam się ubrać i wskoczyłam pod prysznic. Prysznic był ustawiony na najniższym poziomie, więc nie trudno było trzymać moje warkocze z dala od strumienia wody podczas gdy tarłam moje ręce mydłem z pumeksem i szczoteczką do paznokci. Byłam już umyta, co nieco pomogło. Dużo brudy było jednak wrośnięte i moje ręce nigdy nie będą wyglądać jak u modelki.
Kiedy wyszłam w ręczniku z łazienki usłyszałam głosy w salonie. Samuel i Adam celowo utrzymywali je na tyle miękkie, że nie mogłam usłyszeć słów, ale nie brzmiały one jakby były między nimi napięcia. Lubili się, ale Adam był Alphą a Samuel samotnym wilkiem, który nie ma mocy wobec niego. Czasami mieli problem będąc w jednym pokoju, ale widocznie nie dziś.
Zaczęłam sięgać po jeansy, które ułożyłam na łóżku.
Kręgle.
Zawahałam się. Nie mogłam sobie tego wyobrazić. Nie samych kręgli, byłam pewna, że Adama cieszą kręgle. Rzucanie ciężkiej kuli na kilka bezradnych szpilek i obserwowanie powstałego chaosu, tą rzecz akurat wilkołaki lubią.
Tego, że nie mogłam zobaczyć jak Adam mówi Jesse że zabiera mnie na kręgle. Nie, kiedy starał się to trzymać przede mną w tajemnicy. Ostatnim razem wszystko, co mogła zrobić to powiedzieć mi, co miał na sobie kiedy wychodził z domu.
str. 14
Może byłam paranoikiem. Otworzyłam szafę i spojrzałam na skromną garderobę. Miałam więcej sukienek niż rok temu. Trzy więcej.
Jesse mogła nie zauważyć jak był ubrany. Spojrzałam na łóżko gdzie moje nowe jeansy i ciemny niebieski T-shirt kusiły mnie swoim komfortem. Łapówki mogą iść w obu kierunkach a Jesse mogła uznać za zabawne zagranie w podwójnego agenta.
Więc wyciągnęłam jasnoszarą sukienkę, elegancką na tyle, że można ją było nosić na wszystkie formalne okazje, ale nie aż tak elegancka że nie będzie wyglądać nie na miejscu w restauracji czy w teatrze. Jeśli naprawdę pójdziemy na kręgle, mogłam rzucać w sukience. Wślizgnęłam się w sukienkę i szybko rozwinęłam warkocz i rozczesałam włosy.
- Mercy nie jesteś jeszcze gotowa? - zapytał Samuel z odrobiną żartu w głosie - Czy nie mówiłaś, że będziesz miała gorącą randkę?
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam, że nie całkiem miałam racje. Adam miał na sobie smoking.
Adam jest niższy niż Samuel, z budową zapaśnika i twarzą....nie wiem. To jest twarz Adama i jest na tyle piękna by odciągać ludzi od mocy, którą przekazuje. Jego włosy są ciemne i krótko obstrzyżone. Powiedział mi kiedyś, że maja je tak pracownicy wojskowi i ze musi się do mich upodobnić, aby czuli się komfortowo, podczas interesow. Ale przez te ostatnie kilka miesięcy, gdy starałam się go bardziej poznać, to myślę, że dlatego że jego twarz go zawstydza. Krótkie włosy usuwają cień próżności i mówią " Oto jestem. Przejdźmy do rzeczy".
Kochałabym go nawet gdyby miał trzy oczy i dwa zęby, ale czasami jego piękno uderza we mnie. Mrugnęłam raz, wzięłam głęboki oddech i odepchnęłam potrzebę zaanonsowania się, więc mogłam wyciągnąć mój umysł z powrotem do trybu interaktywnego.
- Ahhh- Rzekłam łamiąc sobie palce - wiedziałam, że o czymś zapomniałam.
Pobiegłam z powrotem do szafy i chwyciłam błyszczący srebrny szal, który przystroi
str. 15
odpowiednio szarą sukienkę.
Wróciłam i zobaczyłam Samuela dającego Adamowi pięć dolarów.
- Mówiłem ci, że ona to odgadnie - powiedział Adam zadowolony z siebie.
- Dobrze- powiedziałam - możesz tym zapłacić Jesse. Powiedziała mi, że idziemy na kręgle. Muszę znaleźć lepszego szpiega.
Uśmiechnął się, a ja musiałam pracować, aby utrzymać twarz zirytowaną. Co ciekawe, biorąc pod uwagę jego twarz, to nie było piękno uśmiechu Adama, który zachwycał mnie kiedy się uśmiechał mimo iż był spektakularny. To była wiedza, że doprowadzę go do uśmiechu. Adam nie jest podatny na....zabawę, z wyjątkiem mnie.
- Hej, Mercy - Powiedział Samuel jak Adam otworzył drzwi.
Odwróciłam się do niego i dałam buziaka w czoło.
- Będziesz zachwycona - dziwne zdanie przykuło moją uwagę, ale nie było nic dziwnego w tym, co powiedział dalej - Mam zmianę na ostrym dyżurze. Prawdopodobnie nie będę widział, kiedy wrócisz- Spojrzał na Adama, spotkanie oczu w męsko-męskim wyzwaniu zwęziło Adama wzrok - Zaopiekuj się nią. - Potem pchnął nas i zamknął drzwi zanim Adam mógł obrazić się na zawołanie.
Po dłuższej chwili Adam zaśmiał się o potrząsnął głową - Nie martw się - powiedział wiedząc, że inny wilk słucha go za drzwiami - Mercy potrafi o siebie zadbać. Ja tylko sprzątam bałagan później.
Jeśli nie obserwowałabym jego twarzy nie zobaczyłabym fałszu na jego ustach. Jakby nie podobało mu sie to co mówił bardzo dużo.
Uświadomiłam sobie nagle. Podoba mi się tym, kim jestem, ale wielu ludziom nie. Jestem mechanikiem. Pierwsza żona Adama miała opływowe kształty a ja głównie mięśnie. Nie bardzo kobieca, moja matka tak lubiła narzekać. A potem były te dziwactwa, które były następstwem gwałtu.
str. 16
Adam wyciągnął rękę do mnie i schował w swojej. Był dobry w proszeniu o mój dotyk.
Nie dotykając mnie pierwszy. Spojrzałam na nasze splecione ręce, schodząc w dół po schodach ganku. Myślałam, że jestem coraz lepsza, że mimowolnie zmrużę oko, i strach odchodzi. Przyszło mi do głowy, że może po prostu on czuł się lepiej pracując nad moimi obawami.
- Co się stało - zapytał kiedy zatrzymaliśmy się obok jego wozu.
Było tak nowe, że były jeszcze naklejki na oknach na tylnich siedzeniach. Miał zastąpić jego SUV-a po tym jak jeden z jego wilków wgniótł zderzak broniąc mnie a następnie powodując wypadek gdy lodowy elf (trąbiący ogromny nieczłowiek) gonił mnie i spadł z budynku na auto.
- Mercy - Zmarszczył brwi patrząc na mnie - Nie jesteś mi nic winna za przeklęta ciężarówkę
Jego dłoń wciąż trzymała moją, a ja miałam chwilę by uświadomić sobie, że nasza niestała więź dała mu wgląd w to, co myślałam, zanim wizja rzuciła mnie na kola.
BYŁO CIEMNO, ADAM SIEDZIAŁ PRZED KOMPUTEREM w biurze w swoim domu. Piekły go oczy, ręce bolały a kręgosłup zesztywniał od wielogodzinnej pracy.
Jego dom był cichy. Aż za cichy. Nie było żony, którą trzeba bronić przed światem. Od dawna już nie czuł do niej miłości, niebezpiecznie jest kochać kogoś, kto nie odwzajemnia tego uczucia. Był żołnierzem zbyt długo by celowo wystawiać się na niebezpieczeństwo bez dobrego powodu. Ona kochała jego pozycję, jego pieniądze, jego siłę. Kochałaby je jednak bardziej gdyby należały do kogoś, kto robił to, co mu kazała.
Nie kochał jej, ale uwielbiał o nią dbać. Kochał kupować jej drobne prezenty, kochał samą ideę żony.
Utrata jej była nieprzyjemna; utrata córki o wiele, wiele gorsza. Jesse wszędzie dookoła
str. 17
wścibiała swój nos i dodawała otuchy, a jej nieobecność była… trudna. Jego wilk był niespokojny. Wilk, stworzenie chwili. Nie było sposobu by pocieszyć go wiedzą, iż Jesse wróci tu na wakacje. Nie, żeby on również czerpał z tego wiele otuchy. Próbował, więc zatracić się w pracy.
Ktoś zapukał do tylnych drzwi.
Odepchnął fotel w tył i musiał zatrzymać się na chwilę. Wilk był zły, że ktoś ośmielił się naruszyć jego sanktuarium. Nawet stado, w ciągu tych kilku minionych dni, nie miało na tyle odwagi by zbliżyć się do niego w jego domu.
Zanim doszedł do kuchni, miał go już w większości pod kontrolą. Szarpnięciem otworzył tylne drzwi oczekując, że zobaczy za nimi jednego ze swych wilków. Ale to była Mercy.
Nie wyglądała na zadowoloną, lecz z drugiej strony rzadko, kiedy taka bywała, gdy musiała z nim rozmawiać. Była twarda, niezależna i niezbyt szczęśliwa, gdy on w jakikolwiek sposób mieszał się do tej niezależności. Dużo czasu upłynęło od momentu, gdy ktoś rządził nim w sposób, jaki ona to robiła. Lubił to, bardziej niż wilk, który był Alfą przez ponad dwadzieścia lat i zdawał się to lubić.
Pachniała starym olejem samochodowym, jaśminowym szamponem, który używała w tym miesiącu oraz czekoladą. Chociaż to ostatnie mogło pochodzić z ciastek na talerzu, który mu podała.
- Proszę – powiedziała sztywno. I zrozumiał, że to nieśmiałość ściągała do siebie kąciki jej ust. - Czekolada zazwyczaj pozwala mi odzyskać równowagę, gdy życie kopie mnie w zęby.
Nie czekała aż coś odpowie, po prostu odwróciła się i pomaszerowała do swojego domu.
Zabrał ze sobą ciastka z powrotem do biura. Po kilku minutach zjadł jedno. Czekolada, ciemna i gruba, rozlała mu się po języku, jej gorycz łagodziła grzeszna wręcz dawka brązowego cukru oraz wanilii. Zapomniał jeść i nie uświadamiał sobie tego.
str. 18
Ale to nie czekolada sprawiła, że poczuł się lepiej. To dobroć Mercy dla kogoś, kogo postrzegała jako swojego wroga. W tym właśnie momencie zrozumiał coś.
Ona nigdy by go nie kochała tylko za to, co może dla niej zrobić. Zjadł jeszcze jedno ciastko nim wstał i przygotował sobie kolacje.
ADAM ZAMKNAŁ WIĘŹ MIĘDZY NAMI dopóki nie zostało nic więcej niż nici babiego lata.
- Przykro mi - szepnął na ucho - Tak mi przykro. K...a- połknął nieprzyzwoity wyraz zanim opuścił jego usta. Przysunął mnie bliżej a ja uświadomiłam sobie, że siedzimy na żwirowym podjeździe, skuleni obok ciężarówki. A żwir był dla mnie na prawdę bardzo zimny.
- Wszystko w porządku? - powiedział
- Czy wiesz, co mi pokazałeś? - zapytałam. Mój głos był zachrypnięty.
- Myślałem, że to retrospekcja? - odpowiedział. Pokazywał mi je już wcześniej.
- Nie moja -powiedziałam mu - Twoja.
Ucichł - Była zła?
Był w Wietnamie, Był wilkołakiem zanim ja się urodziłam, więc pewnie widział wiele złych rzeczy.
- Wydawało się jak prywatny moment, którego nie musiałam widzieć - powiedziałam mu zgodnie z prawdą - Ale nie był zły.
Widziałam go w momencie gdy stawała się czymś więcej niż tylko przydziałem od Marroka.
Pamiętam to głupie uczucie, gdy stałam na jego ganku z talerzem ciasteczek, człowieka,
str. 19
którego życie poszło z dymem przez paskudny rozwód. Nie miał nic do powiedzenia, kiedy otworzył drzwi, więc zakładałam, że myślał, że to było także głupie. Wróciłam do domu tak szybko jak tylko umiałam nie biegnąc.
Nie miałam pojęcia, że to pomogło. Widział mnie jako twardą i zdolną. Śmieszne, myślałam, że zawsze wyglądałam słabiej od wilkołaków.
Co z tego, że ciągle wzdrygałam się, kiedy on zapominał się i kładł rękę na moim ramieniu? Czas to naprawić. Miałam się dużo lepiej: codzienne wspomnienia gwałtu należały do przeszłości. Pracowaliśmy nad tym. Adam był skłonny czekać na moja zgodę.
A nasza więź była jak z gumy, która czasami rozciągała się a czasami wracała na miejsce i dawała mu dostęp do moich myśli jakby moja głowa była przezroczysta jak szkło.
-Wszystko, czego potrzebujesz- powiedział, a jego ciało uspokoiło się jak wieczorne powietrze – I wszystko, co mogę zrobić.
Rozluźniłam ramiona, chowając nos w jego obojczyk i po sekundzie byłam całkowicie zrelaksowana.
- Kocham Cię - powiedziałam - I musimy pogadać o moim spłaceniu ciebie za samochód ciężarowy.
- Ja nie muszę.
Ucięłam jego słowa. Chciałam położyć palec na jego ustach lub coś w tym rodzaju. Ale szarpnęłam głowę w górę w reakcji na jego przeprosiny i uderzyłam czołem w jego podbródek. Uciszyłam go znacznie bardziej skutecznie niż miałam zamiar i ugryzł się w język.
Śmiał się, kiedy krew kapała w dół na koszulę a ja bulgotałam przeprosiny. Pozwolił głowie z powrotem opaść na drzwi ciężarówki z hukiem.
- Przestań, Mercy. To zagoi sie samo szybciej.
str. 20
Wycofałam się do tylu dopóki nie siedziałam z nim śmiejąc się z siebie, bo choć to chyba bolało trochę, to miał rację, że jego obrażenia goją się w ciągu kilku minut. A to było niewielkie, a on był wilkołakiem.
- Przestaniesz próbować zapłacić mi za SUV-a - powiedział do mnie.
- Ale to była moja wina - powiedziałam mu.
- Nie rzuciłaś na niego ściany - powiedział - Mógłbym pozwolić płacić ci za mojego dentystę.
-Nawet nie próbuj mnie okłamywać - sapnęłam z oburzeniem, a on znowu się zaśmiał.
- Dobrze. Nie będę. Ale jest punkt sporny, bo po uderzeniu w ścianę naprawa wklęśnięć była niemożliwa. A elfi śnieg bez zdanej kontroli był całkowicie błędem wampirów.
Mogłam się nadal z nim kłócić, lubiłam kłócić się z Adamem. Ale były rzeczy, które lubiłam bardziej.
Pochyliłam się i pocałowałam go.
Smakował krwią i Adamem, a on zdawał się nie mieć żadnych problemów z łagodnym przejściem od kłótni do namiętności. Po chwili nie wiem jak długiej Adam spojrzał na swoją koszulę i zaczął się ponownie śmiać - Przypuszczam, że równie dobrze możemy zagrać w kręgle po tym wszystkim. Powiedział, i postawił mnie na nogi.
str. 21
TŁUMACZENIE: madabob + wicher20 4 akapit: dzięki uprzejmości Forum www.mercythompson.pl
str. 22