James Patterson Maximum Ride 4 – The Final Warning Rozdział 21 - Gdzie się schowamy następnym razem, Max? - Kuks ostrożnie obróciła swojego hot doga w...
7 downloads
16 Views
158KB Size
James Patterson Maximum Ride 4 – The Final Warning
Rozdział 21
- Gdzie się schowamy następnym razem, Max? - Kuks ostrożnie obróciła swojego hot doga wokół małego otwartego ognia. Rozmyślałam właśnie o tym przez cały dzień. - Chili? - Pomieszałam otwartą puszką, umieszczoną wśród palących się rozżarzonych węgielków, czystym, oskrobanym patykiem. Gazik wyciągnął swojego hot doga, a ja wycisnęłam na to trochę chili. Nie był to schludny proces. - Wracajmy do Francji – powiedziała Kuks. – Pokochałam Francję. - Tak, Francja była miła – zgodziłam się. - Z wyjątkiem czterech oddziałów Itexu. Ostatnio zrobiliśmy sobie Wycieczkę Dzieci Ptaków Wokół Europy, skupiając się na różnych miejscach pozbawiających wolności i nadużycia, prowadzonych przez wariatów i wariatki pod przykrywką Korporacji Itexion mieszającej się z ciastkami i modną europejską modą. Nasze życie było niczym jeśli nie było elektryczne. - A co z Kanadą? – zasugerował Iggy. – Wydaje się fajna. - Hm – powiedziałam. Mówiąc szczerze, jeszcze nie zadecydowałam. Nigdzie nie wydaje się wystarczająco daleko od sługusów Itexu albo Szkoły albo Istytutu lub którejkolwiek z innych anonimowych jednostek, które wydawały się zacięte by używać nas lub zniszczyć. Chciałam być daleko, daleko od wszystkich. Iggy szukał śmieci na ziemi, wpychając je do plastikowej torby ze sklepu spożywczego. Słyszałam jak mamrotał: -Biały. Brązowy. Ooh, jasne, dziwne. Brązowy. Niebieski – kiedy dotykał różnych rzeczy.
- Oh, zgadnijcie co się stało – odezwała się Angela, gryząc kawałek hot doga. Słysząc te słowa wypływające z usta Angeli, zawsze stawałam się napięta. – Mam nową umiejętność! Oh, świetnie. Kieł i ja zrobiliśmy przerażone miny do siebie ponad głową Angeli. - Masz na myśli – poza tymi w rodzaju mówienia-do-ryb? – zapytałam ostrożnie. Skinęła głową. O, kurczę blade, pomyślałam, mając nadzieję że nie rozwinęła nagle swojej umiejętności do strzelania piorunami swoimi oczami. Czy coś. - Um, co to takiego? Proszę, nie pozwól mi zwariować przez odpowiedź. - Patrzcie. - Podniosła głowę i spojrzała na moją twarz. Całe stado przechyliło się bliżej, patrząc na nią. Przeszukałam twarz Angeli, błagając by rogi nie wyskoczyły z jej czoła. Właśnie miałam spytać, czym jej umiejętność była, gdy to zobaczyłam. - Widzicie? – spytała. - Um, tak – odpowiedziałam, gapiąc się. Wpatrując się w jej gładką, jasnobrązową skórę, ciemne brązowe oczy, jej znacznie prostsze brązowe włosy. - Mogę zmienić to jak wyglądam! – powiedziała niepotrzebnie. - Mhmmm, tak, widzę – odparłam. - Pokaż im dziewczynę ptaka – powiedział Total. – Kocham to. Angela uśmiechnęła się. Podczas gdy wszyscy czekaliśmy, wstrzymując nasze oddechy, zaczęła zmieniać się jeszcze raz. Dwie minuty później, mieliśmy niebieskiego rajskiego ptaka z oczami Angeli. Mam na myśli, wciąż miała ludzki kształt. Ale jej twarz i głowa były otoczone grzywą turkusowych piór i miała dwa spektakularne pióra. To była najdziwniejsza dziwna rzecz jaką kiedykolwiek widziałam, i uwierzcie, kiedy to mówię, to coś znaczy. Wyciągnęła smukłe ręce, lekkie jak piórko i poruszyła swoimi palcami. - O mój Boże – wyszeptała Kuks. – To jest takie niesamowite. Angela uśmiechnęła się i, po prostu tak szybko, przemieniła się powrotem w siebie. - Jak na razie potrafię przemienić się tylko w te dwie rzeczy – powiedziała. – Ale założę się, że jak poćwiczę, mogę robić inne rzeczy. - Mhmm – powiedziałam z trudem. - Jakim cudem ona potrafi robić takie rzeczy, a ja nie? – zapytał Gazik. - Jesteście rodzeństwem, nie bliźniakami – powiedziałam, dziękując w myślach. - My wszyscy dużo się zmieniamy – powiedziała Kuks, brzmiąc na zmartwioną. Zmieniamy się w sposób, w jaki oni nie planowali, nie oczekiwali. - Tak – odezwał się Iggy. – Pod koniec tygodnia będziemy kijankami. - Iggy – powiedziała Kuks. – Mówię poważnie. Nie wiemy co się będzie z nami działo.
Spojrzałam na moje stado. Kieł był ostrożny; reszta wyglądała w różnym stopniu na niespokojnych. Czas założyć mój kapelusz przywódcy. - Posłuchajcie, ludzie – powiedziałam, brzmiąc spokojnie i odpowiedzialnie. Powinnam być na Brodwayu, naprawdę powinnam. – To prawda, że się zmieniamy, i w pewnym stopniu oni tego nie zaprogramowali. I nie mamy pojęcia co się później stanie. Ale wiecie co? Nikt inny też tego nie wie. To jest jedyne co łączy nas z resztą pozostałych ludzi tam na zewnątrz. - Machnęłam swoimi ramionami by zademonstrować “świat”. - Nikt nigdy nie wie, co się może wydarzyć – ciągnęłam dalej. – Ludzie cały czas się zmieniają, i nie są pewni jaki będzie skutek końcowy. Mogą być niscy albo wysocy, zdolni grać na fortepianie lub nie; mogą mieć oczy swojej mamy albo nos ojca albo łysinę wujka. To jest zawsze tajemnicą. To jest element stały, wszędzie, z każdym. Jesteśmy po prostu trochę bardziej ekscytujący, trochę bardziej cool niż wszyscy. Byłam dobra albo byłam dobra? Moje stado wyglądało na spokojniejsze, weselsze. Kiwnęli głową i uśmiechnęli się. - Ok, teraz - powiedziałam bardziej dziarsko. - Czas do łóżka. - Wyciągnęłam swoją pięść. Jedno po drugim, moje stado kładło swoją na szczycie, a następnie ukryliśmy się w koronach drzew by spać snem niewinnych. Cóż, dobrze, może nie tak niewinnych. Ale snem z dużo mniejszą winą niż inni, z całą pewnością.
Rozdział 22
Czytasz Blog Kła. Witaj! Jesteś gościem numer: 98,345
Pozdrowienia, wierni czytelnicy. To miejsce miało około 600,000 odwiedzających, co jest niewiarygodne. To nie jest tak, że my jesteśmy tu wrzucając Mentosa do butelek coli czy coś. To po prostu my. Ale cieszę się, że uczestniczycie w tym. Najważniejsza wiadomość dnia dzisiejszego jest ta, że my wszyscy postanowiliśmy osiedlić się i iść do zwykłej szkoły i te rzeczy, a Fox ma zamiar zrobić reality show, nazwany Dzieci Ptaki w Domu! Będą mieli jakieś sto kamer wokół tego miejsca i będą mogli filmować Iggiego jak gotuje i Angelę jak robi swoje dziwne rzeczy i Totala słuchającego swojego iPoda. Będą mogli filmować Max przewodzącą. Nie, ja tylko żartowałem. Żadnego reality show. Nasze życie prawdopodobnie jest zbyt realne dla większości ludzi, jeśli wiecie o co mi chodzi. Chyba że, hej, jeśli ktoś z Fox to czyta, zaproponuj nam ofertę! Nie jesteśmy pewni co się stanie dalej. Po naszym dziwnym spotkaniu w DC, pragniemy więcej świeżego powietrza i mniej oszukańczych biurek. Ale zaczęło docierać do mnie (wybaczcie mi, jeżeli byłem trochę wolny), że być może my, stado, mam na myśli, powinno pracować w kierunku czegoś, oprócz po prostu starania się zjeść wystarczająco każdego dnia. Przez długi czas, naszym celem było odnalezienie naszych rodziców. I spójrzcie jak dobrze to wyszło na nas. Teraz jesteśmy wyczyszczeni z celów i wiecie co?To jest trochę… nudne. To znaczy, jeśli nie mamy skopać tyłków dupkom, którzy niszczą świat, to co my robimy? Co jest naszym celem? Dlaczego tutaj jesteśmy? Przyznaję, nasze możliwości są nieco ograniczone, biorąc pod uwagę liczbę osób, które chcą nas zabić, lub gorzej. Dodatkowo, rozumiem że są upierdliwe pracujące-dzieci, które będą na naszej drodze. Szczerze mówiąc, jednak możemy robić rozmaite fajne rzeczy, w rzeczywistości nie kwalifikujemy się do wielu zawodów. Tak jak jakikolwiek zawód, który wymaga rzeczywistego wykształcenia. Co całkiem dużo pozostawia przemysł rozrywkowy. Ale tak sobie myślałem… może moglibyśmy zostać mówcami mutantów. Dla różnych przyczyn. Moglibyśmy być dziećmi na plakacie zarówno dla zwierząt maltretowanych dzieci, na przykład. Jeśli ktoś ma jakieś odpowiedzi, napiszcie do mnie. - Kieł wyszedł
Rozdział 23 Część druga LODOWI KSIĘŻA I KSIĘŻNICZKI MAX. LEĆ WEDŁUG TYCH WSPÓŁRZĘDNYCH. Potarłam swoje oczy, mając nadzieję, że to był sen. Następnie mapa topograficzna pojawiła się w mojej głowie, nawet kiedy Głos podawał mi instrukcje. Jęknąłem w duchu, mając nadzieję, że Głos mógł to usłyszeć. To tyle, jeśli chodzi o nasz kawałek czasu przestoju. Kiedy obserwowałam stado powoli budzące się, Głos kontynuował dawanie mi instrukcji. Potem powiedział coś zdumiewającego. Twoja mama na Ciebie czeka. - Dobra, wszyscy wstawać! - powiedziałam, klaszcząc w ręce. - W górę i na nich! To jest całkiem nowy dzień! - Jestem głodna – powiedziała Kuks, ziewając. - Wiesz, co byłoby dobre? Na przykład jedna za tych kiełbasek McHeart –Attack. Te herbatniki. Chcę osiem z nich. - Wstała i balansowała na swojej gałęzi, przecierając dżinsy, które już dawno temu doszły do wskaźnika kryzysowego “ brudne ”. - Będziemy jedli w drodze – odparłam. – Głos powiedział, że musimy iść w pewne miejsce, spotkać moją mamę. - To mogłaby być pułapka? – Angela wyglądała na zmartwioną. - To zawsze może być pułapka, cukiereczku – powiedziałam i wyskoczyłam w powietrze. Chwała latania była wciąż chwałą latania. Ten poranek był ostry, zimny, i przemoczony światłem słonecznym. Lecieliśmy ponad chmurami prawie godzinę, robiąc jedną napędzająca przerwę przy miejscu z fast foodem. (Jeśli byłabym milionerem, założyłabym sieć zdrowych restauracji z fast foodem, tyle, że rzeczy w menu rzeczywiście smakowałyby dobrze i ludzie chcieliby je jeść. Koktajle, małe kluski. Mogłabym na to pójść.) Ale ten ranek był tak piękny, że nie potrafiliśmy martwić się czy lecieliśmy w kierunku pułapki albo czy nasze ubranie potrzebowało prania. Dziś rano było więcej powietrza, i my wzrastaliśmy, pływaliśmy, graliśmy w prądach, i to było jakby jedna cała wyszczerbiona układanka kawałków naszych dziwnych przeżyć zebrała się idealnie, tu i teraz.
Zeszliście z kursu. Popraw o trzy stopnie, południe-południowy zachód. Przesunęłam swoje lewe skrzydło nieznacznie i dostosowałam nasz kurs, i pozostali zrobili to samo za mną. Godzinę później, byliśmy na naszych współrzędnych. Co odpowiadało prywatnym prowizorycznym pasom startowym wyrzeźbionym w środku gęstego lasu, niedaleko od Pittsburga. Mały, błyszczący biały odrzutowiec stał na samotnym pasie startowym. Dwóch ludzi w pomarańczowych kombinezonach przenosiło stożki drogowe, żółte flagi włożyli pod swoje ramiona. To wszystko wydawało się, oh. tak znajome, jeśli wiecie, o czym mówię. Chodzi mi o to, ile tajemniczych prowizorycznych pasów do lądowania jest usytuowanych w kryjówce w poprzek całej Ameryki? Dlaczego ktoś tego nie śledzi? Zawisłam w powietrzu, moje oczy były zwężone. Następnie zobaczyłam, jak moja mama wyszła z samolotu, patrząc w górę na niebo, ocieniając swoje oczy. - To nie wygląda bardzo zdradliwie – powiedziała Kuks. - Nie – ale bądźcie w pogotowiu, tak na wszelki wypadek – powiedział Kieł. Kiwnęłam głową i ustawiłam z powrotem moje skrzydła pod kątem, wzdłuż mojego ciała, tracąc szybko wysokość. Nie wiedziałam, co na nas czekało, ale byłam gotowa się tego dowiedzieć.
Tłum.: Artemida89 oraz Tasia2902 Beta: Tasia2902