KOŚCIÓŁ GRABI POLSKĘ INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
Ü Str. 7, 8 http://www.faktyimity.pl
Nr 17 (321) 4 MAJA 2006 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT)
22 kwietnia najważniejszymi ulicami Warszawy przeszła potężna manifestacja sprzeciwu wobec postępującej klerykalizacji państwa, zorganizowana przez RACJĘ Polskiej Lewicy oraz „Fakty i Mity”. Tak naprawdę zgromadził nas rydzykowy rząd, zdewociały Sejm i panoszący się wszędzie kler. Polska jest pośmiewiskiem Europy, ale już coś w narodzie pęka. W Warszawie było słychać brzęk zrzucanych kajdan... Ü Str. 12, 13
Jaki dom mi zbudujecie? Bóg nie potrzebuje żadnych świątyń. „Najwyższy nie mieszka w budowlach rękami uczynionych”, „Prawdziwi czciciele będą oddawali Ojcu cześć w duchu i prawdzie” – mówi Biblia. Ale dla kleru katolickiego ważniejsze od Biblii jest zaspokojenie własnej megalomanii. Ü Str. 20
2
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y POLSKA Tydzień minął na roztrząsaniu, jakie ministerstwa do-
Nie rzucim kruchty
stanie Samoobrona i czy założyła ją SB, czy Andrzej Lepper. Ten dał do zrozumienia, że różne świnie się koło niego kręciły, ale tylko dlatego, że jest hodowcą. POLSKA/UE Wraz z drugą rocznicą wejścia Polski do UE nadeszła także druga fala emigracji. W ciągu ostatnich dwóch lat wyjechało z kraju około pół miliona młodych Polaków. Polska jako dom starców to wymarzona ojczyzna dla ojca Rydzyka i księży proboszczów. POLSKA Przed przyjazdem Benedykta XVI Episkopat RP wydał
specjalny w list, w którym zaleca: „Na spotkanie z Namiestnikiem Chrystusa na ziemi powinniśmy przygotować nasze serca”. Poleca także, aby podobnie jak w czasie śmieci i pogrzebu JPII media „pomogły Polakom przeżyć papieskie odwiedziny w kraju”. Nie ma sprawy – „Fakty i Mity” pomogą przeżyć swoim Czytelnikom tę kolejną falę papieskiej histerii.
PiS walczy o zliberalizowanie dostępu do zawodów prawniczych, tyle że bezprawnie, co potwierdził Trybunał Konstytucyjny. Choć raz chcielibyśmy poprzeć PiS, ale nawet w tak oczywistej sprawie nie daje nam szans.
Koniec z marzeniami o emeryturze pod palmami. Z pomysłem nowych, równych dla wszystkich świadczeń wychylił się szef Rady Nadzorczej ZUS, Robert Gwiazdowski. Pomysł miałby dotyczyć jedynie ludzi młodych, obecnie wchodzących na rynek pracy. ZUS zagwarantowałby każdemu minimum dochodów na starość (mówi się o 1200 zł na miesiąc), a osoby objęte tym systemem płaciłyby teraz mniejsze składki. Jak solidaryzm, to solidaryzm. To również sposób na ambitnych – kto będzie chciał się kształcić i piąć po szczeblach kariery, żeby na koniec zrównać się w poborach z dozorcą...
Interesy koncernu medialnego ojca Rydzyka muszą już być bardzo zagrożone, bo w dramatycznym apelu na łamach „Naszego Dziennika” wyznał on, że „nie mamy już na ziemi, a właściwie nie wiemy już, gdzie na ziemi szukać ratunku”. Może by jaką kopalnię albo hutę ojciec „uratował”...
Eurodeputowany Paweł Piskorski nabył 320 ha ziemi, na której sadzi las. W ciągu kilku lat Piskorski zarobi na dopłatach z UE 9 milionów zł. Piskorz, znany z obracania wielką kasą o niewiadomym pochodzeniu, także i teraz ma kłopoty z wyjaśnieniem, skąd wziął 1 mln 250 tys. zł na zakup terenu po byłym PGR. Jak to skąd? Fajnie się jeździ po moście Siekierkowskim...?
Minister spraw zagranicznych Stefan Meller postanowił podać się do misji, jeśli w rządzie znajdzie się Andrzej Lepper. A Kaczory, Ziobro i Wassermann to dobra kompania? KRAKÓW Kościołowi nie wystarczyło publiczne przepraszanie
kardynała Dziwisza przez szefa Kancelarii Prezydenta RP, Andrzeja Urbańskiego, za wypowiedź, że terrorem byłoby, gdyby jeden kardynał decydował o przyszłości politycznej Polski. Urbański niczym Jurand do Szczytna musiał osobiście pojechać do Krakowa, aby ukorzyć się i przepraszać za chwilę słabości. Wniosek: jeden kardynał może decydować o przyszłości Polski.
Na tydzień przed Marszem Tolerancji organizowanym przez środowiska homoseksualne rozpoczęła się tradycyjna wojna podjazdowa prawicy. Najpierw Wyższa Szkoła Bankowości i Zarządzania, na terenie której miała się odbyć sesja naukowa poświęcona mniejszościom seksualnym, nakazała, aby organizatorzy Festiwalu Tolerancji nie informowali publiczności o tej imprezie (sic!). Później miasto oblepiły nienawistne plakaty Chrześcijańskiego Stowarzyszenia im. ks. Piotra Skargi, związanego z LPR. Wreszcie okazało się, że władze miasta zezwoliły Młodzieży Wszechpolskiej na legalny przemarsz w tym samym miejscu i czasie, co Marszowi Tolerancji. Co w oczywisty sposób grozi zamieszkami, a do nich władza dopuścić nie może... GDAŃSK Sąd apelacyjny uznał, że pisarz Paweł Huelle nie musi przepraszać księdza Henryka Jankowskiego za stwierdzenie, że „przemawia jak gauleiter, gensek, nie jak kapłan”, oraz że za dobra materialne mógłby się wyrzec polskości. Tym samym trybunał odwoławczy zniósł decyzję sądu rejonowego, który nakazał przeprosiny. Ksiądz prałat pogniewał się za prawdę, a to kapłanowi nie przystoi. ELBLĄG Prokuratura prowadzi postępowanie wyjaśniające
w spawie 50-letniego rencisty, który rozsyłał przez Internet satyryczne rysunki przedstawiające prezydenta RP. Być może organy ścigania postawią mu zarzut znieważenia prezydenta przez rozsyłanie zdjęcia, na którym kaczory-aniołki mówią: „A teraz pocałujcie nas w kuper”. Donos na rencistę złożył jego korespondent, internauta z Wrocławia. Aż strach zasiąść przed komputerem... WATYKAN Ponoć najczęstszą łaską doznawaną za pośrednic-
twem zmarłego papieża jest narodzenie się dziecka... bezpłodnych par. Tak przynajmniej twierdzi ksiądz Sławomir Oder, postulator procesu beatyfikacyjnego. Czy rozpowszechnianie takich wiadomości nie jest przypadkiem obrazą uczuć religijnych? WĘGRY Przewaga lewicy po drugiej turze wyborów parlamentarnych utrzymała się i socjaldemokraci nadal będą rządzić krajem wraz z socjalliberałami. Lewica, lewica... Czy ktoś pamięta, co to było?
Z
awsze byłem patriotą. Między innymi z tego powodu zrzuciłem sutannę. Idąc do seminarium w 1986 r., miałem nadzieję, że jako ksiądz oprócz Kościoła będę również żył dla ojczyzny, walczył o jej wolność i pomyślność, służył pomocą ludziom. Tymczasem stałem się urzędnikiem w watykańskiej firmie o nazwie cosa nostra – nasza (ICH) sprawa. Wszystko, co myślałem, mówiłem i robiłem, miało być podporządkowane interesom Kościoła, ale wyłącznie tego zamkniętego w prezbiterium, w biskupich pałacach, zakonach i na plebaniach. To miała być odtąd moja jedyna ojczyzna. Ludzie z drugiej strony ołtarza – moi dawni rodacy – potrzebni byli wyłącznie do utrzymywania nas i tych ponad nami – biskupów oraz majątków i naszej stolicy w Watykanie. Mieli pomnażać dobrobyt naszego państwa: oni – żywiciele, my – pasożyty. Ale za to z watykańskim bogiem na ustach. Niestety, urzędnicy watykańscy mają wielu świeckich pomagierów, którzy z przekonania lub dla kariery próbują wdrażać w życie kościelne utopie, także te patriotyczne. Jednym z nich jest minister od kultury z ramienia Opus Dei – Kazimierz Michał Ujazdowski. Ten wielki fundator kościelnych budowli właśnie pochwalił się, że uruchomił specjalny program i nazwał go (chyba dla śmiechu) Patriotyzm Jutra. Minister zakłada, że młode pokolenie Polaków nie kocha ojczyzny, więc trzeba je do tego nakłonić. Pomóc w tym mają wystawy, wycieczki, plakaty, multimedialne prezentacje, pokazy walk, a przede wszystkim msze święte, czuwania itp. Wszystko w duchu kościelno-narodowo-martylorogicznym, m.in. poprzez rozpamiętywanie klęsk narodowych. Jak wiadomo (Ujazdowskiemu) – Matka Boska i opatrzność boża (w tej kolejności) po wielekroć dźwigały ducha narodu, aż do ostatecznego zwycięstwa, czyli powstania prawej i sprawiedliwej IV RP pod rządami braci Kaczyńskich i ojca Rydzyka. Młodzi mają to sobie teraz wbić w makówy. Przestudiowałem założenia programu Patriotyzm Jutra i reszta włosów zjeżyła mi się pod pachami. Ujazdowski twierdzi, że młodzież polska jest idealnym materiałem na patriotów, ponieważ... chodzi do kościoła, jest konserwatywna i szanuje życie poczęte. To – jego zdaniem – wystarczy, aby bronić ojczyzny w potrzebie. Przy okazji: istnieją tysiące dowodów na to, że właśnie konserwatywni katolicy (na czele z wyższym klerem) współpracowali z zaborcami, byli warchołami (szlachta), volksdeutschami lub po prostu nieukami, którzy Polsce przysporzyli jedynie wstydu (jak ta historia lubi się powtarzać!). Na banialuki Ujazdowskiego, a tak naprawdę na promocję wartości katolickich, tylko w tym roku wszyscy wydamy nie mniej niż 15 milionów złotych. Fajnie, co... Tymczasem w Polsce, po latach wojny i (nie)realnego socjalizmu, naprawdę pojawiła się potrzeba wychowania do patriotyzmu, może większa niż kiedykolwiek. Z jednym zastrzeżeniem – patriotyzm w XXI wieku, w środku Europy i w ramach Unii Europejskiej, powinno się rozumieć zupełnie inaczej niż np. w zaborze pruskim czy podczas międzywojnia. Dziś mamy pokój, globalizację i wolny rynek. We współczesnym świecie wygrywa mądrzejszy, zdolniejszy, uczciwszy, bardziej pracowity. Wartości muszą przede wszystkim wspierać gospodarkę. Przynajmniej dopóki będziemy mieli w Polsce bezrobotnych, bezdomnych i głodne dzieci. Ten, kto walczy dzisiaj z biedą, przestępczością i innymi patologiami, jest prawdziwym patriotą. A walka ta polega na doganianiu rozwiniętych społeczeństw – kształceniu się (języki!), zakładaniu nowych firm, uczciwym płaceniu podatków, budowaniu dobrego wizerunku Polaka za granicą. Ale Ujzadowski nie wpadł
na pomysł, żeby np. zrobić wycieczkę po byłych PGR-ach dla młodzieży z dobrze sytuowanych domów. Może widok niedożywionych maluchów biegających na bosaka po kałużach bardziej pobudziłby do refleksji wrażliwe, młode charaktery, niż kazanie starego klechy, z którego na kilometr wieje obłudą. Nowoczesnej gospodarce nie wystarczają: wolny rynek, giełda, banki, stabilna waluta. Z tych mechanizmów korzystają zarówno Japończycy, jak i Polacy. Cóż z tego, kiedy w naszym kraju wciąż panuje niechęć do zamożnych, przyzwolenie na transakcje pod stołem, znieczulica, złodziejstwo, totalny brak zaufania do drugiego człowieka – od sąsiada po polityka w Sejmie. Młodych nikt nie uczy organizacji i kultury pracy. Stąd np. powszechne przeświadczenie u osób, które wracają z dorobku na Zachodzie, że tam pracuje się z pasją i zaangażowaniem, a u nas pracę się udaje. To między innymi katolickie wychowanie do dziadostwa – na zasadzie, że bozia się o wszystko zatroszczy – sprawia, że Polskę przegoniły już w postępie i PKB malutkie kraje postkomunistyczne, takie jak Łotwa, Estonia, Czechy, Węgry czy Słowenia. Dlaczego? Ponieważ są tam większe wskaźniki udziału w wyborach, uczciwości w biznesie, odpowiedzialności itp. Jedyny wskaźnik, który winduje Polaków, to nasza przedsiębiorczość, ale ta skażona jest np. korupcją, brakiem zaufania w transakcjach biznesowych i ograniczana przez głupie posunięcia rządu. Polską młodzież trzeba ratować, ale bynajmniej nie przed utratą katolickiej wiary lub pamięci o „cudach” nad Wisłą czy na murach Jasnej Góry. Według badań, ponad 78 proc. studentów IV i V roku prawa na Uniwersytecie Warszawskim – na pytanie, czy wręczyliby łapówkę, gdyby od niej zależało załatwienie sprawy – odpowiedziało: tak. W szkołach średnich i wyższych na masową skalę przepisuje się prace innych uczniów. W Wyższej Szkole Humanistycznej w Pułtusku, która ma swoich kapelanów, aż 90 proc. oddanych prac z filozofii okazało się plagiatami! W Akademii Ekonomicznej w Krakowie ponad 80 proc. studentów twierdzi, że bez oszustw, łapówek, matactwa, lewych papierów, rozpisywania majątku na rodzinę – nie można się w Polsce dorobić. Oczywiście, zmienić te przekonania można tylko zmieniając polskie realia, a to osiąga się nie tylko wychowaniem, ale także regulacjami systemowymi i prawnymi; w każdym razie na pewno nie odmawiając różaniec. Minister Ujazdowski woli jednak wychowywać Polaków na pokornych żywicieli Kościoła, patriotów watykańskich. W pierwszym rozdaniu w ramach programu Patriotyzm Jutra wydał 270 tys. zł na promocję obchodów Zbrodni Katyńskiej, a 81 tysięcy zakosili dominikanie, za co sfinansują akcję propagandową pt. „Jan Paweł II o Polsce”. Kasa z programu pójdzie też na wystawę plenerową „Apostoł w podróży służbowej” oraz badania zachowania tradycji narodowej Polaków. Wśród 26 projektów nie znalazłem ani jednego, który służyłby walce z korupcją i plagiatami, promocji uczciwości, odpowiedzialności, edukacji, tolerancji itp. Tak więc młodym Polakom w globalnej konkurencji, w awansach lub choćby znalezieniu pracy w Pułtusku czy Londynie pomogą – według PiS-owców i opusdeistów – papież, Katyń i przegrane powstania. No cóż, właśnie przegrani i przygnębieni Polacy potrzebni są tej władzy i Kościołowi. Wszak biednymi o wiele łatwiej sterować – buntować przeciw bogatym, mamić solidaryzmem, przekupić becikowym. Z kolei tylko głupi i zastraszeni kupią ciemnotę wciskaną przez księży. Z różańcem w łapie, klapkami na oczach i dupą wypiętą na Unię Europejską. JONASZ
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
P
racują, a nie zarabiają, mieszkają, ale nie mają mieszkań, jeżdżą, ale za darmo... Analiza oświadczeń majątkowych posłów PiS wprawia w osłupienie. Po wnikliwym przepatrzeniu oświadczeń majątkowych i niezliczonych rozmowach z tymi, którzy chcieli, i tymi, którzy nie chcieli z nami gadać, po przedarciu się przez stosy dokumentów, rzędy cyfr i kolumny liczb – ujrzeliśmy prawdę o „prawych i sprawiedliwych”. Jeśli wierzyć oświadczeniom majątkowym parlamentarzy-
która najwidoczniej nie otrzymywała od swego szefa nawet zwrotu za bilety kolejowe na trasie Łódź–Warszawa–Łódź. A codziennie przecież bidula dojeżdżała do pracy. Druga kategoria polityków PiS to cudotwórcy. Listę otwiera pani senator Dorota Arciszewska-Mielewczyk, która po 8 latach pracy w Sejmie zdołała zgromadzić ledwie 3 tysiące złotych (oświadczenie z czerwca 2005 r.). Wystarczyły jednak trzy miesiące, aby jej lokata bankowa urosła do... 400 tysięcy złotych! Pani senator nie chciała nam zdradzić, jakie
GORĄCY TEMAT
3
do 80 metrów, ale jego wartość nie zmieniła się. Zaś w kwietniu 2005 domek nadal miał 80 metrów, ale wart był już prawie 300 tysięcy. Ostatecznie w czerwcu 2005 r. ktoś Kamińskiemu chatę ukradł, bo nie ma po niej śladu w żadnym z jego oświadczeń majątkowych. Inny przypadek to znikające metry tego samego mieszkania. Niezidentyfikowani złodzieje ukradli kieleckiej pani poseł Halinie Olendzkiej całe 2 metry kwadratowe. W latach 2003 i 2004 jej gniazdko rodzinne liczyło 84 metry, rok później – już
Cuda na Wiejskiej stów z PiS, najgorszymi pracodawcami w Polsce są: Sejm, Senat, Ministerstwo Kultury, Ministerstwo Sprawiedliwości, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji oraz Urząd Miasta Stołecznego Warszawy. Przeanalizowaliśmy oświadczenia majątkowe (z lat 2001–2005) trzynaściorga osób: Jarosława Kaczyńskiego, Kazimierza M. Ujazdowskiego, Zbigniewa Wassermanna, Zbigniewa Ziobry, Ludwika Dorna, Mariusza Kamińskiego, Jerzego Polaczka, Tadeusza Cymańskiego, Jacka Sauka, Kazimierza Marcinkiewicza, Marka Jurka, Jarosława Sellina i Małgorzaty Bartyzel. I tak na przykład z oświadczeń panów Kaczyńskiego, Dorna, Polaczka, Ujazdowskiego, Marcinkiewicza i Kamińskiego wynika, że za zasiadanie w Sejmie (III kadencja pod wodzą marszałka Macieja Płażyńskiego) nie dostali ani złotówki. Z kolei w Senacie kierowanym przez Alicję Grześkowiak za darmo narobił się Sauk. Także w rządzie AWS panowie Ujazdowski i Marcinkiewicz pracowali za darmo – jeden jako minister kultury, drugi jako szef doradców premiera Buzka. Rozbój uprawiano również w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, w której panowie Jurek i Sellin za ciężką i stresującą pracę nie dostali złamanego grosza. To przecież skandal! Na dodatek zagrożony karą odsiadki w więzieniu do lat 3 (oczywiście chodzi o zatajenie swoich dochodów w oświadczeniu majątkowym posła). Podobne obyczaje wprowadził Lech Kaczyński. Jego współpracownicy, zarówno z Ministerstwa Sprawiedliwości, jak z Urzędu Miasta Warszawy, też wykonywali swoje obowiązki „za Bóg zapłać”. Wyjątkowo ciężko została przez los dotknięta pani Małgorzata Bartyzel, mieszkająca w Łodzi szefowa Wydziału Kultury Urzędu Dzielnicy Warszawa Wilanów,
to inwestycje przynoszą 13 333 procent zysku w 120 dni. Odbyliśmy więc kilkadziesiąt rozmów z doradcami inwestycyjnymi, ale ci zgodnie stwierdzili, że rozmnożenie pieniędzy w takim tempie to po prostu cud. Nieco inaczej mają się sprawy z Małgorzatą Bartyzel, Jarosławem Sellinem i Grzegorzem Tobiszewskim. Oni z kolei dostali kredyty hipoteczne od 109 348 franków szwajcarskich (to Sellin) po „drobne” 100 000 zł (to Tobiszewski) i to rodzi naszą troskę, z czego ci biedacy będą takie sumy spłacać... Kwota kredytu pani Bartyzel, która wykazała się prawie całkowitym brakiem dochodów, pozostanie jej słodką tajemnicą. Kolejna grupa to posłowie magicy, którym znikają domy, a mieszkania w cudowny sposób kurczą się. Tę listę otwiera Mariusz Kamiński. Gdy w 2001 r. został ponownie posłem, tym razem PiS-u (poprzednio zdobył mandat z listy AWS, zdobywając ok. 120 głosów), miał dom (120 m kw.) o wartości 250 tysięcy. Po dwóch latach dom ten skurczył się
tylko 82 metry. Wartość te dwa metry musiały mieć nielichą, gdyż swoje lokum w tych latach pani Halina wyceniała na 150 tys. złotych, zaś po „kradzieży” – na 140 tys. Prosty rachunek dowodzi, że metr kwadratowy mieszkania w Kielcach wart jest 5 tysięcy złotych. To jeszcze nic – pani poseł postanowiła też wycenić swoją pięcioletnią toyotę corollę. I dobrze, bo dzięki temu dowiedzieliśmy się, że wartość poselskich samochodów rośnie z ich wiekiem. Zostawmy jednak panią Halinę. W końcu marszałkowi Sejmu Markowi Jurkowi też ktoś ukradł 14 metrów domu, jednak tutaj strata była bezbolesna, gdyż wartość zwędzonej powierzchni oszacowano na zero złotych. To zresztą nie pierwsza zguba marszałka, który już w 2001 roku zawieruszył gdzieś pensję od Klubu Książki Katolickiej. Raz mu płacili 2,5 tysiąca miesięcznie, raz w ogóle nie płacili, potem znów 2,5 tys. i tak w kółko.
Co do mieszkań, to pogubili je również inni: Zbigniew Ziobro, Kazimierz Ujazdowski, Bartłomiej Szrajber, Ludwik Dorn i minister skarbu – Wojciech Jasiński. Na koniec zostawiliśmy sobie senatora prof. Adama Massalskiego, który jest bezkonkurencyjny w każdej z wymienionych wcześniej dziedzin. Ten były rektor Akademii Świętokrzyskiej do 2005 r. był raczej kojarzony z SLD. Gdy w ubiegłym roku skończyła mu się druga kadencja rektora (a SLD stracił w sondażach), pan profesor z radością przyjął ofertę PiS-u na start do Senatu. Zmiana
poglądów – rzecz normalna. Nas zaintrygowało jednak zupełnie co innego. Otóż pan senator, były rektor, nie ma prawie żadnych oszczędności. Jak na polityka PiS-u – mieści się w normie. Jednak wcześniej, gdy bywał na innych salonach, przepuszczał w ciągu roku... 360 tysięcy złotych na drobne wydatki, i to tak doszczętnie, że samochód za 30 tys. zł musiał kupić na raty. A wszystko to w kraju, w którym średnia płaca nie wystarcza na zaspokojenie podstawowych życiowych potrzeb. KATARZYNA PATORA ANNA KARWOWSKA
4
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
RZECZY POSPOLITE
W interesie własnym Polscy pracownicy mogą pozazdrościć skuteczności działań swoim francuskim kolegom. Ich sukcesy – ostatnio ustrzelenie ustawy pogarszającej warunki pracy młodzieży – wynikają przede wszystkim z tego, że potrafią trafnie rozpoznać własne interesy. Sprawa wydaje się oczywista – każdy, nawet intuicyjnie, powinien wiedzieć, co leży w jego interesie, i skutecznie o to zabiegać. To nie jest jednak takie oczywiste, bo o to, co uważamy za nasz własny interes, toczy się zaciekła walka propagandowa. W mediach rozmaite grupy próbują nas uwieść na różne sposoby, abyśmy to, co dobre dla nich, uznali za korzystne dla siebie. Choćby i po naszym trupie. Polska jest krajem, w którym eksperyment uwodzenia i ogłupiania mas udał się w sposób niemal idealny. Nie znam drugiego takiego kraju w Europie, w którym ludzie tak szczerze i ochoczo głosowaliby przeciwko samym sobie. Pamiętam, jak w ubiegłym roku Bożena Łopacka, słynna kasjerka z sieci Biedronka, omal nie została zbałamucona przez Platformę Obywatelską i nie wystartowała z jej listy do parlamentu. Kobiecie, która stała się symbolem walki pracowników hipermarketów z wyzyskiem, Tusk osobiście zaoferował swoją pomoc. Wiedział ten stary lis, że jego partia, która reprezentuje interesy kilku procent najbogatszych Polaków, potrzebuje symbolu, popularnej postaci, która pomoże zbałamucić także i inne grupy społeczne do oddawania głosów na PO. Łopacka w porę się opamiętała i zamiast z PO wystartowała z Socjaldemokracji Borowskiego.
„T
To niewiele lepiej niż u Tuska, ale zawsze mniejszy wstyd dla pracowniczej aktywistki. Gdyby dała się namówić PO, zdobiłaby listy partii jak ostatnia idiotka, która najbardziej zaciekle walczy o likwidację wszelkich praw pracowniczych. Byłaby wówczas rzeczywiście drugim Wałęsą (a tak zaczęto już o niej mówić ze względu na społeczne zaangażowanie), bo skończyłaby jak on – po drugiej stronie barykady.
Ludzie dają się nabierać na pozory, piękne słowa, eleganckie garnitury, nawet na rzekomą pomoc. Pomoc deklarowaną po to, aby jeszcze skuteczniej wykorzystać. Nie mogę się nadziwić, jak bardzo się u nas zwraca uwagę na to, czy jakiś kandydat ładnie się wysławia i czesze, czy ma sympatyczną żonę, dzieci i czy, broń Boże, nie trąci od niego „wiochą”... Bowiem „wiocha” to najgorsza wada polskiego kandydata. Nikt jednak nie zadaje sobie pytania, czyje interesy realizował dotąd dany człowiek, kto finansuje jego
rybuna” (24 kwietnia 2006) urządziła promocję Grzegorzowi Tuderkowi – w tym sezonie członkowi Samoobrony. Autor w ironiczno-przewrotnym tonie pisze, że co prawda Tuderek byłby najlepszym kandydatem na wysokie stanowisko w Ministerstwie Infrastruktury, ale oczywiście nie będzie, bo taki bezkompromisowy fachowiec zagroziłby wielu szemranym interesom. W charakterze „szemranych” wymieniona jest budowa Okęcia II i autostrad. W przetargu na rozbudowę Okęcia była firma Tuderka – Budimex – uczestniczyła od początku i ostatecznie wygrała go wespół z hiszpańskim partnerem. Jak czytamy, Tuderek najlepiej zna tajemnice tego przetargu. Powinien on podobno kosztować około 400 mln dolarów, a kosztuje niecałe 200. O przetarg toczyła się bezwzględna wojna, a jedną z pierwszych jej ofiar był dyrektor naczelny PPL Maciej Kalita. Otóż – twierdzi autor – Tuderek, jako były szef Budimeksu i były przewodniczący Sejmowej Komisji Infrastruktury z ramienia swej poprzedniej partii – SLD, zna te sprawy od podszewki i gdyby od niego zależało, to mógłby „ułożonym” wcześniej stronom kontraktu narobić sporo kłopotów i przysporzyć wielkich szkód... My słyszeliśmy, że Jerzy Widzyk – były minister
kampanię, skąd biorą się na nią pieniądze i dlaczego jest ich tak dużo? Nie szuka się odpowiedzi na najbardziej podstawowe pytanie, czy ta partia, ten człowiek, będzie reprezentował interesy grupy społecznej, do której dany wyborca należy. Może będzie reprezentował tylko interesy własne i tych ludzi, którzy mu za to zapłacą, choćby i pod stołem? Wiele mają tu do powiedzenia życiorysy kandydatów, zwłaszcza to, co w nich pominięto, a co czasem można wyczytać między wierszami. Przykro mi to pisać, ale jesteśmy, niestety, narodem frajerów, którzy dali się wykolegować sprytnym cwaniakom. Błąkamy się, głosując to na jedną partię, to na inną, niczym dzieci we mgle. Nie zadajemy sobie podstawowego pytania: co ja będę z tego miał, że poprę tego czy innego Kaczyńskiego lub Leppera? Co w moim życiu zmieni to, że będą lustrować albo że przyłączą mnie do NATO lub UE? Francuzi wiedzieli, że jak im popsują prawo pracy, to po prostu na tym stracą i nie dali się nabrać na to, że być może spadnie dzięki temu bezrobocie. Powiedzieli rządzącym: „Tego nie chcemy! Jeżeli macie zamiar obniżyć bezrobocie, to zróbcie to inaczej, w końcu za to wam płacimy wysokie pensje. A jeżeli nie podoba wam się rządzenie, to spadajcie, wybierzemy sobie lepszych posłów i administratorów”. Czy Polacy dorośli już do tak prostego, choć skutecznego myślenia, czy może nadal wierzą, że aby było lepiej, najpierw musi być gorzej? I tak już od 17 lat... ADAM CIOCH
w rządzie Jerzego Buzka – zwolnił dyrektora Kalitę w wyniku akcji podjętej przez UOP, który chciał mieć na tym stanowisku swojego człowieka. Ponieważ zamach na Kalitę powiódł się bardzo dobrze, to – logicznie rzecz biorąc – odpowiednie służby dobrze wiedziały, co się z tym przetargiem święci... Bardzo byłoby ciekawe zobaczyć, jak Tuderek wyświetla tę tajemnicę. Ale to oczywiście żart. Tylko śmiechem można bowiem skwitować publikację „Trybuny”, promującą Tuderka. Najpierw członek PZPR, i to pewniak, bo przecież jako szef Budimeksu prowadził roboty eksportowe, więc wiadomo, o co chodzi. Jak się Ludowa położyła do grobu, Tuderek z funduszy Budimeksu wyłożył forsę na wiano dla Porozumienia Centrum – pierwszej partii braci Kaczyńskich. Potem wyłożył forsę na budowę mega-kato-monstrum w Licheniu. Następnie, nie wiadomo dlaczego, głupi Sojusz znów go przygarnął. Chyba tylko po to, żeby Tuderek mógł go przy najbliższej okazji jeszcze raz kopnąć w tyłek. I tak zrobił – założył krawat w biało-czerwone paski i pląsał w rytm kolejnej w swym życiu pieśni masowej: „Polskę trzeba zlepperować”. Wyborcy poznali się na tym lisku chytrusku i pogonili. Ale Endrju o nim nie zapomniał i lansuje. Wespół z „Trybuną”. I on, i ona mało są obrzydliwi, jak się okazuje. JS
Tuderek for ever
Prowincjałki W parku w Białymstoku pobiło się trzech staruszków. Powód? Seniorzy rozprawiali o Kaczyńskich, Lepperze, Tusku i nijak nie mogli dojść do porozumienia. Uczestnicy zajścia mieli 77, 79 i 84 lata. Jednego odwieziono do szpitala, pozostałymi zajęła się policja. KC
WOJNA DOMOWA
Policja z Pabianic zatrzymała po pościgu samochód, którym uciekało czterech pijanych mężczyzn. Kierowca miał 1,2 promila, pozostali – powyżej dwóch. Zatrzymani wyspowiadali się, że właśnie ukradli ten samochód i jechali do Łodzi, gdzie planowali dokonać włamania. AH
SZCZERZY DO BÓLU
Do Wydziału Paszportowego Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy zgłosił się mężczyzna, aby zrzec się polskiego obywatelstwa. Poinformował, że w poprzednim wcieleniu był Japończykiem, nadal się nim czuje i chce wrócić do swojej prawdziwej ojczyzny... AH
PATRIOTA
Białorusinka z Prużan została wydalona z Polski za przemyt prezerwatyw. Kobieta jest rozżalona i pyta, dlaczego z całego pociągu pełnego przemytników z papierosami i spirytusem celnicy zatrzymali tylko ją. To proste: bo działała na szkodę nienarodzonej ludności Rzeczypospolitej Polskiej. AH
CELNICY BRONIĄ ŻYCIA
23-letni mieszkaniec Zielonej Góry przesiadywał przed komputerem. Pod wpływem brutalnych gier komputerowych postanowił zamordować człowieka. Chciał użyć w tym celu młotka i noża. Próba zabójstwa sąsiadki nie udała się. Po zatrzymaniu wyjaśnił, że chciał usłyszeć krzyk mordowanego człowieka. W realu. AH
ZABÓJCZY KOMP
Do komisariatu w Lublinie zgłosił się mężczyzna. Zakomunikował, że znalazł niewybuch. Spokojnie wyjaśnił, że ma go w samochodzie, a auto zaparkował tuż przed komisariatem. Co za szczęście, że Lublin to nie Bagdad. AH
NA SZCZĘŚCIE NIEWYBUCH
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Przepis, który nie pozwala państwu wspomóc budowy (Świątyni Opatrzności – dop. red.), jest dziwny. Budżet państwa składa się m.in. ze środków wypracowanych przez obywateli, którzy w ponad 90 proc. są katolikami. (kard. Józef Glemp)
¶¶¶
Polska miała być krajem, który miał być choć trochę uczciwszy. Czy ktoś po wprowadzeniu takiego człowieka (Andrzeja Leppera – dop. red.) do rządu uwierzy w to, że w Polsce może być uczciwiej? To będzie symboliczny koniec wszelkiej uczciwości. (Jan Rokita)
¶¶¶
Jak człowiek rano wstaje i posłucha jednej rozgłośni radiowej, drugiej, trzeciej i przeczyta dwie, trzy gazety, i obejrzy informacje, wiadomości, dziennik i tak dalej, to wieczorem kładzie się spać głupszy, niż rano wstaje. (Andrzej Lepper)
¶¶¶
W Radiu Maryja uczymy wzajemnej miłości, do której wyzwala pełna prawda. W Radiu Maryja jest otwarty mikrofon, by móc jak ludzie wolni prowadzić dialog na tematy dotyczące całej rzeczywistości, w której żyjemy (...). Szanujemy każdego człowieka, niezależnie od narodowości, stanu, wieku, rasy czy religii. (o. Tadeusz Rydzyk)
¶¶¶
Wierzę, że Kaczyńscy mają koncepcję rozebrania, by zbudować. (Lech Wałęsa)
¶¶¶
Jak skończyliśmy 18 lat, zaczęliśmy palić z Jarkiem oficjalnie w domu. Ja przestałem dziesięć lat temu. Jarek przestał jeszcze wcześniej, na cześć Sierpnia ’80. (Lech Kaczyński)
¶¶¶
Dla mnie kontakt z panią Beger też był emocjonujący. Rzeczywiście, ma w sobie to coś takiego – ja tu nie chcę użyć sformułowania, którego ona sama kiedyś użyła. Ma taki zalotny sposób bycia. Pamiętam, jak jeszcze nie znałem daty swojego przesłuchania i spotkałem ją kiedyś na korytarzu. Przywitałem się i zapytałem: „Kiedy pani poseł zamierza mnie przesłuchać?”. A ona poprawiła swój warkocz i odparła: „Kiedy pan zechce, panie premierze”. (Leszek Miller) Wybrała OH
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
NA KLĘCZKACH
PROHIBICJA Jeśli wszystko dobrze pójdzie, na tegoroczny Dzień Dziecka najmłodsi Polacy dostaną prezent od Sejmowej Komisji Rodziny i Praw Kobiet. Otóż to czcigodne gremium zamierza opracować uchwałę wzywającą wszystkie samorządy, by 1 czerwca wstrzymały na swoim terenie sprzedaż gorzały. Oddzielna,
specjalna odezwa ma być skierowana do sprzedawców. Posłowie, ustami wiceprzewodniczącego komisji – Dariusza Kłeczka (PiS), wyjaśniają, że pragną w tym szczególnym dniu dać dzieciom szczęście w postaci trzeźwych rodziców. A 2 czerwca wszystko ma już wrócić do normy. To my mamy lepszy pomysł. Niech członkowie PiS powezmą uchwałę, że przestaną bez sensu pieprzyć, że to, co oni robią, to jest to, na co my czekamy. Gdy zabraknie powodu do rozpaczy, to może naród przestanie tankować. WZ
tym bardziej że teraz te pamiątki i odlewy chce pokazywać młodym ludziom. RK
HABEMUS 50 ZŁOTYCH
z katechetką, podczas których – jak tłumaczy – dawał wyraz swojej głębokiej dezaprobaty dla kat. Kościoła. Zdaniem nauczycielki, „w sposób wulgarny wyśmiewał się z Boga i prawd wiary”. Wezwana do raportu matka chłopaka ubłagała, żeby „do bierzmowania” syn mógł w dalszym ciągu pobierać nauki religijne. Dyrekcja uległa, no bo aż strach pomyśleć, jak taki nieobierzmowany rzutowałby na wizerunek placówki... Dzieciaka przeniesiono do innej klasy, co wszakże nie zmieniło jego światopoglądu. „Nadal był agresywny” – mówi Danuta Wołk-Karaczewska, rzeczniczka pomorskiej policji.
ŚWIADEK NADZIEI
W tej sytuacji katechetka postanowiła odwiedzić matkę piętnastolatka w domu i rozmówić się ostatecznie w kwestii niepokornego małolata. Ten, dowiedziawszy się o zamiarze wizyty, zapowiedział pani od religii, że może z jego domu nie wyjść o własnych siłach. Nauczycielka zgłosiła sprawę policji. Jak się dowiadujemy, uczeń stanie przed Sądem Rodzinnym i Nieletnich, gdzie odpowie za groźby karalne i obrazę uczuć religijnych. AT
Tuż przed otwarciem tegorocznego sezonu komunijnego na rynek weszły bombonierki z czekoladkami w kształcie... hostii. Pracownicy firmy produkującej słodkie dewocjonalia twierdzą, że tego rodzaju słodycze będą pomagały dzieciom w trenowaniu przyjmowania komunii. Trening czyni mistrza... Albo świętego. AC
Narodowy Bank Polski dość ma już monet ze świętym wizerunkiem Jana Pawła II. Postanowił więc wprowadzić do obiegu banknot z Karolem. Unikat ukaże się dopiero 16 października br., a więc w kolejną rocznicę wyboru Wojtyły na papieża. Wiadomo już, jak będzie ów cud wyglądał – z awersu spojrzy na nas papież z pastorałem na tle kuli ziemskiej, zaś na rewersie pooglądamy scenkę, jak to kardynał Wyszyński składa hołd Janowi Pawłowi II. NBP przewiduje tylko jedną emisję papabanknotu o nominale 50 zł. Za jakie sumy nawiedzeni w Katolandzie będą go kupować, aż strach pomyśleć. OH
ZŁODZIEJ GÓRA
NON POSSUMUS
„Okradałem papieża przez trzy lata” – opowiada „Niedzieli” Jan Góra, największy jajarz wśród dominikanów. „Przede wszystkim z miłości, ale także z prezentów i pieniędzy. Żebrałem o różne rzeczy: autografy, różańce, buty, a Papież nigdy nie odmawiał. Pochylał się nad kard. Dziwiszem i mówił po góralsku: »No dej mu coś, dej mu coś«”. Te wszystkie pamiątki Góra zgromadził w trzech wielkich szafach pancernych. „Czyś ty już zupełnie zgłupiał? – zapytał mnie Ojciec Święty, gdy poprosiłem Go o odlew obu rąk i stóp. Ale przy jednej z kolacji Papież pozwolił na odlew jednej dłoni”... Jak ten Wojtyła rzeczywiście znał się na ludziach. Góra zgłupiał,
Chociaż w 1994 r. JPII formalnie dopuścił dziewczęta do ministrantury, większość księży woli chłopców... W Polsce tylko w dwóch diecezjach biskupi zgodzili się na ministranturę dziewczęcą. W pozostałych 39 mówią, że nie ma zainteresowania. A my i tak swoje wiemy. Oni boją się, że najpierw ministrantki, a potem... kapłanki. Nikt nie lubi konkurencji. A przecież skoro grzeszą kapłani, to mogą się także zdarzyć grzeszne kapłanki. I co wtedy? RP
Nikt nie wie, dlaczego 21-letni Ireneusz T. spod Włodawy na Lubelszczyźnie zdecydował się na tak desperacki krok. Pod osłoną nocy chłopak ściął kilka drewnianych przydrożnych krzyży. Czy był to krok podyktowany obrażeniem się na Pana Boga? A może na jego ziemskich funkcjonariuszy? Na razie nie wiadomo. Ireneusz T. długo nie chciał potwierdzić swojej winy ani wyjaśnić motywów działania. „Pękł” dopiero wówczas, gdy stróże prawa okazali mu ślady przestępstwa. Teraz odpowiadać będzie za zniszczenie obiektów kultu religijnego, a za to grozi kara 2 lat odsiadki lub wysoka grzywna. BS
KATOWANIE
BURZA NAD F-16
Pewien 15-letni uczeń słupskiego gimnazjum, przymuszany przez rodziców do uczestnictwa w lekcji religii, odreagowywał kłótniami
Czy realizacja wartego ponad 3,5 miliarda dolarów kontraktu na dostawę dla Polski amerykańskich samolotów F-16 jest zagrożona?
SŁODKI JEZU!
Jak doniosły media, w Krzesinach pod Poznaniem i w Łasku pod Łodzią roboty budowlane są opóźnione, a poza tym brakuje nam pilotów do obsługi F-16, choć mieliśmy kilka lat na przygotowanie dwóch baz do przyjęcia tych supernowoczesnych maszyn. Ktoś także zapomniał, że odrzutowce hałasują, i zlokalizował ich bazę zaledwie 10 kilometrów od Poznania. Zanosi się zatem na skandal – i w kraju, i na forum międzynarodowym – bo w listopadzie, z okazji przylotu pierwszych maszyn, Polskę ma odwiedzić Wuj Sam, czyli prezydent USA George Bush. Dlaczego właśnie teraz wybuchła „bomba” z F-16? Tego akurat nie wiadomo, ale wiadomo, że tylko na Krzesiny wydano już ponad 350 milionów złotych. Na bazę w Łasku niewiele mniej. RP
WYCIĄŁ KRZYŻE
20 kwietnia br. George Wiegel, biograf Jana Pawła Wielkiego, został udekorowany złotym medalem „Zasłużony Kulturze – Gloria Artis”. Owa wielka „zasługa” to przede wszystkim napisanie monumentalnej biografii Karola Wojtyły pt. „Świadek nadziei”. W Polsce okrzyknięto ją światowym bestsellerem. Medal wręczył sam minister kultury Kazimierz Michał Ujazdowski, i to na Zamku Królewskim w Warszawie. OH
INGRID, CZYLI DZIWISZ Dziwiszem Benedykta XVI jest... 56-letnia panna Ingrid Stampa. Nie dość, że ta postawna Niemka dba o codzienne menu papieża, to jeszcze ćwiczy z nim grę na fortepianie, a nawet potrafi się za niego podpisać. Formalnie jest watykańskim urzędnikiem, choć faktycznie należałoby ją nazwać pomocą domową. Jak trafiła do kardynała Ratzingera? Przez jego siostrę Marię, a potem normalnie, jak
5
w przypadku każdego mężczyzny – przez... żołądek. Kardynał bardzo polubił jej kluski na parze i strucle jabłkowe. Niemiecka zakonnica ma i inne zalety – na przykład przetłumaczyła z języka polskiego na niemiecki kilka książek JPII, zna się znakomicie na muzyce i ogrodnictwie. Na tarasie pałacu papieskiego stworzyła Ratzingerowi ogród. BS
KARETA PAPIEŻY Na niemieckim rynku rozpoczęto sprzedaż kart do gry z wizerunkami najsłynniejszych papieży – od św. Piotra do Benedykta XVI. Do każdej talii producent dodaje cztery świece, za pomocą których grający mogą stworzyć odpowiednią atmosferę... Projektant kart – Christoph Engel – nie obawia się posądzenia o obrazę uczuć religijnych, wyjaśnia bowiem, że jego pomysł to odpowiedź na najnowsze zainteresowania niemieckiej młodzieży, która po wyborze Ratzingera na papieża wprost pochłania wszelką wiedzę na temat historii papiestwa. WZ
BISKUP PRZEPRASZA Biskup Santier z francuskiej diecezji Lucon publicznie przeprosił wiernych, którzy padli ofiarami dyskryminacji w Kościele. Purpurat popadł w przygnębienie po zapoznaniu się z dokumentami, jakie otrzymał z parafii przed synodem diecezjalnym: „(...) wiele osób mówi o zranieniach, jakich doświadczyły ze strony Kościoła i jego członków. Mam na myśli żyjących w separacji, rozwiedzionych, żyjących w związkach niesakramentalnych, a także przeżywających orientację seksualną, której sobie nie wybrali”. W Polsce taki Santier nie miałby czego szukać. Zaraz by mu Urbański powiedział, że nie będzie nam jakiś biskup zabraniał dyskryminować. AC
6
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
COŚ NA ZĄB
Będzie lepiej „No to niech teraz załatwią z Panem Bogiem, żeby w pozostałe dni była pogoda”... Tak rybacy z Władysławowa zareagowali na dobrodziejstwo, którym niespodziewanie obdarował ich minister rolnictwa. Nawet najgłupszy proboszcz z najbardziej zapadłej wiochy wie, że jak są żniwa, to trzeba chłopom pozwolić pracować nawet w niedzielę, a taki Jurgiel nie wie, że dla rybaków żniwa są zawsze, gdy można wyjść w morze. Tłumaczy więc w telewizji, że dlatego zabronił im łowić w siódmym dniu tygodnia, żeby odpoczęli i pobyli z rodziną... Rybaków szlag chce trafić. Gdyby jednak ich zapytać, czy głosowali na PiS, powiedzieliby, że nie. Wstyd staje się wszechogarniający. Jak za Wałęsy. Najpierw nawet pan Wajda deklarował, że mógłby być jego szoferem, a potem nikt się do prostego elektryka nie przyznawał. Dziś nikt nie przyznaje się do bliźniaków. A przecież ok. 10 proc. uprawnionych do głosowania krzyżyk na nich postawiło. W naszym życiu publicznym zagościło jednak coś więcej niż tylko żenada. To poczucie, że codziennie jest obrażana nasza inteligencja. Zwłaszcza wtedy, gdy te chłopki-
W
-roztropki fatalną polszczyzną tłumaczą nam, co to jest przyzwoitość, moralność, co to jest interes społeczny, w którego imieniu niby działają. Na przykład w interesie młodych prawników flekują Trybunał Konstytucyjny. Demolują państwo, bo skoro „mają mandat”, to wszystko im wolno. Wolno im nawet wysłać ministra sprawiedliwości do Torunia na fetę z okazji otwarcia jakichś nowych posiadłości ojca Rydzyka. Oczywiście Ziobro – na co dzień przecież bezkompromisowy rygorysta prawny i moralny – nie zająknie się, czy aby to, w otwarciu czego uczestniczy, nie jest zbudowane przypadkiem za pieniądze pochodzące z przestępstwa, o którym głośno w gazetach. Zamiast zadawać takie pytania, Ziobro nadaje ważność państwową uroczystości organizowanej przez być może oszusta. W imieniu Polski udziela swoistego imprimatur przekręciarzom.
Warszawie powstał komitet do spraw ustalenia wartości strat, jakie Warszawa poniosła w wyniku rządów Lecha Kaczyńskiego. Warszawscy radni wpadli na pomysł, żeby wystawić Kaczyńskiemu rachunek. To bez wątpienia najgorszy prezydent Warszawy, jaki się stolicy trafił. Jego kadencja określana jest wyłącznie tym, czego nie zrobił i co spieprzył (o czym „FiM” pisały do znudzenia). Cztery lata jego prezydentury to dla miasta lata stracone. Postanowiono więc przeliczyć tę rozpierduchę na pieniądze. Pomysłodawcą powołania specjalnego komitetu w tej sprawie jest Maciej Białecki, radny sejmiku wojewódzkiego i wiceprzewodniczący warszawskiej PO. Do komitetu poza radnymi zostali zaproszeni warszawscy biznesmeni oraz studenci. Wstępnie Białecki szacuje straty na około miliard złotych. Wie, co mówi, bowiem jest autorem książki „Lech Kaczyński w Warszawie 2002–2005”. Można w niej przeczytać, co będzie przedmiotem prac komitetu. Na przykład Kaczyński w swoim gabinecie zatrudnił 20 osób, głównie żony baronów PiS. Anna Kamińska, żona posła PiS-u typowanego na szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego – Mariusza Kamińskiego, zatrudniona w biurze prasowym Kaczyńskiego, zarabiała ponad 7 tys. zł. W prezydenckim gabinecie pracowały też żony (była i obecna) szefa klubu parlamentarnego PiS, Przemysława Edgara Gosiewskiego. Doradców prezydenta jest dziesięciu – to zasłużeni działacze PiS lub ludzie z nimi związani. Sami „specjaliści”.
Tym samym ten mąż młody a pobożny, w imieniu własnym i swoich przełożonych, mówi papieżowi: Bujaj się, Benedykt, na Grójec! To miły akcent na miesiąc przed wizytą – takie wsparcie dla rozgłośni, która została skarcona za praktyki odległe od religii i z którą kościelni podwładni Benedykta XVI mają zrobić porządek. Ale to Kaczyńscy wyznaczają teraz standardy. Pod Leppera, bo inaczej nie będzie koalicji. Wolno więc
Podczas gdy stołeczne szpitale zadłużone były na 170 mln zł, Kaczy fundusz nagród dla urzędników ratusza wyniósł 35 mln zł! Nagrody sięgały 43 tys. zł. Działo się to w mieście zarządzanym tak nieudolnie, że fundusze na inwestycje wykorzystywane były zaledwie w 50 proc. Dla porównania – w Krakowie najwyższe nagrody to około 4,5 tys. zł, a w Łodzi – 1,6 tys.
im wynosić do państwowych godności starych partyjniaków: Łopieńskiego, Kryżego czy Jasińskiego, a jednocześnie, z pełnym poczuciem sprawiedliwości, innych członków byłej PZPR traktować jak obywateli ostatniej kategorii. W tych dniach szef wielkiego holdingu grupującego zakłady przemysłu obronnego zwrócił się do Ministerstwa Gospodarki o wystąpienie do prezydenta o odznaczenia dla najbardziej zasłużonych pracowników. Okazja – zbliżający się jubileusz firmy. Dołączono listę osób. Ministerstwo Gospodarki nie wysłało prośby „wyżej”. Kazało sobie wskazać, kto z proponowanych do odznaczenia był w PZPR i kto współpracował ze służbami specjalnymi... To jest teraz ważne. Nie to, że ludzie pracowali dla Polski, przysparzali jej dewiz, zdobywali i opracowywali nowe technologie, które czyniły nasz kraj bezpieczniejszym, poświęcali się pracy w świątek i piątek, byle tylko zrealizować w terminie ważny kontrakt, byle dokończyć ważne próby, doświadczenia. Bujajcie się, jak Benedykt – na Grójec!
ruszyła kampania prezydencka. Przez pierwsze dwa lata urzędowania Lecha nie wybudowano ani jednego mieszkania komunalnego, w trzecim roku zaledwie 100, ale za to owe 3 lata wystarczyły, aby Kaczor podwoił zadłużenie miasta. To z kolei była prawdopodobnie jedna z przyczyn kolejnych strat – według Białeckiego: „(...) na samym Mokotowie spadek
Rachunek dla Kaczyńskiego zł. Fundusz nagród dla straży miejskiej wyniósł 2,5 mln zł. Sam komendant straży Marczuk wziął 20 tys. zł nagrody. W 2004 r. wydatki na administrację Warszawy wynosiły 473 mln zł, a rok wcześniej – 427 mln zł. Wzrost o 46 mln w ciągu roku! Nigdy wcześniej w żadnym polskim mieście taki skok wydatków nie miał miejsca. Pod rządami Lecha Warszawa miała najdroższą administrację w Polsce. Statystycznie biorąc, każdy warszawiak rocznie łożył na nią 203 zł. W Krakowie czy Poznaniu kwota ta wynosi ok. 160 zł. W tym samym czasie urzędnicy ratusza twierdzili, że miasta nie stać na utrzymywanie klas, w których uczy się mniej niż 30 uczniów. Zmniejszono środki przeznaczone na hospicja do 434 tys. zł, co praktycznie spowodowało katastrofę tych placówek. Z budowy drugiej linii metra Kaczyński też zrezygnował. Zaczął o niej mówić w czerwcu 2005 r., gdy
dochodów z nieruchomości to około 50 mln zł. A to tylko jedna dzielnica. Co będzie, jak podliczymy resztę?”. W kwietniu 2005 r. ludzie Kaczora rozstrzygnęli konkurs na koncepcję mostu Północnego. Wybrali dwa projekty, których realizacja miałaby kosztować pomiędzy 390 a 460 mln zł! Dwa razy tyle, co most Siekierkowski, o którym wcześniej Kaczor mówił, że był za drogi. W końcu i tak okazało się, że mostu Północnego w najbliższych latach w ogóle nie będzie. Dzięki nieróbstwu Kaczyńskiego i nieuctwu jego kohorty tysiące ludzi z Tarchomina, Żerania, Białołęki przeżywają koszmar codziennych dojazdów do pracy. Przetarg na budowę mostu został unieważniony przez Urząd Zamówień Publicznych z powodu złamania zasady anonimowości. Kalkulatory Białeckiego grzeją się więc do czerwoności. Jakie czynniki brane są pod uwagę – patrz ramka. Może
Pokażcie mi, proszę, jakikolwiek przemysł obronny na świecie, w którym nie byliby zatrudnieni ludzie w jakiś sposób związani z tajnymi służbami. Nawet Gwardia Szwajcarska ma ochronę kontrwywiadowczą. Ale PiS-owcy zaczynają już odczuwać pierwsze braki. Zaczyna im chyba brakować byłych PZPR-owców do prześladowania. Sięgają więc po żywą konkurencję polityczną. Właśnie spuścili do kanału prof. Marka Rockiego, przewodniczącego Rady Służby Cywilnej. Jeśli chodzi o kwalifikacje, to za prof. Rockim taka Elka Kruk czy Zieliński od edukacji mogą wodę nosić, i to w znacznej odległości. Ale oni są w PiS, a on w PO. No to niech się buja, jak Benedykt – na Grójec! Liczni dziennikarze reżimowi tłumaczą teraz po telewizjach i gazetach, że działalność PiS nie jest szkodliwa i w żaden sposób nie zagraża demokracji. Czasami nie wiadomo, gdzie oczy schować, bo co prawda koledzy występują w pięknie udrapowanych szatach niezależnych publicystów, ale w oczy ostro razi blask ich miedzianych czół. Na szczęście TVN pokazał studentów prawa, w imieniu których PiS wydał wojnę Trybunałowi Konstytucyjnemu. Powiedzieli, że PiS jest fałszywy, że jego „troska” o nich jest podszyta polityczną intencją i nie ma nic wspólnego z prawdą merytoryczną. W tych studentach, proszę Państwa, nadzieja. Pod warunkiem oczywiście, że gdy już wejdą w dorosłe życie, nie wystawią swych czystych dusz na polityczną aukcję. MAREK BARAŃSKI
warto ten schemat zastosować do obliczeń w innych miastach... Rachunek dla Kaczyńskiego będzie gotowy na jesień, żeby warszawiacy dobrze wiedzieli, ile może ich kosztować jakiś nowy głupi wybór. MATEUSZ KUSIAK
¤ Opóźnienia w wydawaniu decyzji administracyjnych – straty mieszkańców i przedsiębiorców. ¤ Opóźnienia w wydawaniu decyzji administracyjnych – kary sądowe. ¤ Błędne decyzje administracyjne, straty mieszkańców i przedsiębiorców. ¤ Procesy, w które zostało zaangażowane miasto: cywilne, karne i z prawa pracy – odszkodowania. ¤ Stan warszawskich ulic – straty użytkowników. ¤ Spadek dochodów z mienia miasta. ¤ Niszczejące budynki. ¤ Pustostany w zasobach komunalnych. ¤ Rozrzutne finansowanie imprez publicznych. ¤ Rozrost administracji miejskiej. ¤ Koszty organizacji nieudanych przetargów. ¤ Koszty organizacji konferencji prasowych i innych imprez kryptowyborczych. ¤ Chybione zakupy inwestycyjne. ¤ Utrata funduszy Unijnych. ¤ Utrata Środków z Kontraktu Regionalnego.
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
G
dy niedawno ujawniliśmy system i skalę dotacji gotówkowych płynących do kat. Kościoła z kasy publicznej („Czarna dziura” – „FiM” 14/2006), wielu Czytelników sygnalizowało, że dopadł ich stan przedzawałowy. Tych prosimy o nieczytanie poniższego tekstu. W Polsce mamy taki stan prawny, że nieruchomości stanowiące własność Skarbu Państwa lub jednostek samorządu terytorialnego można sprzedawać Kościołowi bez przetargu (szczegółowo wyjaśnia tę kwestię wyrok NSA z 18 lipca 2003 r., sygn. II SA/Lu 819/2003). Co więcej, „właściwy organ może udzielić bonifikaty od ceny nieruchomości, jeżeli jest sprze-
tys. zł... z 99-procentową bonifikatą. „Za” głosowało 15 radnych (cała prawica oraz klub SLD). Troje radnych wstrzymało się od głosu (2 radnych PO i Barbara Gajewska z SdPl). Dwóch radnych – Mariusz Wilk i Jakub Osina (SdPl) – sprzeciwiło się prezentowi. W mieście (ok. 40 tys. mieszkańców) działa 5 parafii i 2 kościoły filialne; Warszawa – zdominowana przez Prawo i Sprawiedliwość Rada Miasta zdecydowała (SLD tym razem stanęło okoniem), że grunt – 4,2 tys. mkw. przy ul. Okopowej 55 – wyceniany na co najmniej 9 mln zł sprzeda Caritasowi za 5 proc. wartości. Działka jest uznawana za jeden z najlepszych terenów inwestycyjnych na Woli i – zdaniem deweloperów – w prze-
KOŚCIELNY ROZBIÓR POLSKI ¤ św. Krzysztofa (4311 mkw. przy ul Hożej, 545 tys. zł); ¤ Najświętszego Serca Pana Jezusa (300 mkw. w centrum miasta „na budowę zaplecza socjalnego dla kościoła”. Parafia zapłaciła 975 zł zamiast 97,5 tys. zł, na którą to kwotę wyceniono nieruchomość); Oława (woj. dolnośląskie) – przed siedmiu laty gmina sprzedała Kościołowi greckokatolickiemu (uznaje prymat papieski i jest blisko związany z rzymskokatolickim) budynek wraz z gruntem, które wyceniono na 77,5 tys. zł. Planowano wybudować tam świątynię oraz świetlicę środowiskową, więc władze miejskie zastosowały 90-procentową bonifikatę, nie zastrzegając w akcie notarialnym jej zwrotu w przypadku niedotrzymania
miejscy. W konsekwencji trzy działki o łącznej powierzchni 17 tys. metrów kwadratowych sprzedali za tysiąc złotych („za” głosowało 34 radnych, „przeciw” – nikt, jeden wstrzymał się od głosu); Radom – Caritasowi sprzedano (80 proc. bonifikaty) budynek, w którym mieściła się stołówka Betania, a siostrom michalitkom – za 25 proc. wartości – byłą izbę wytrzeźwień; Kraków – 90-procentową bonifikatę (od kwoty 35 tys. zł) zastosowali radni przy sprzedaży parafii w Bieńczycach działki przy ul. Ludźmierskiej. Grunt był proboszczowi potrzebny, żeby „dokończyć budowę plebanii oraz urządzić drogę procesyjną wokół kościoła”. Parafie Matki Bożej Częstochowskiej na osiedlu Szkla-
Grabież ziemi, tej ziemi
A gdy zapuszczą korzenie, to i z boiskiem zrobią porządek
dawana Kościołom lub związkom wyznaniowym mającym uregulowane stosunki z państwem, na cele działalności sakralnej”. W praktyce sprowadza się to do masowego wprost oddawania nieruchomości. Oddawania, bo trudno nazwać sprzedażą bezprzetargową transakcję, w której Kościół płaci 1–5 proc. wartości gruntów i budynków. Oto kolejna garść informacji z frontu IV rozbioru Polski: Śrem (woj. wielkopolskie) – ksiądz Krzysztof Sobkowiak, proboszcz parafii św. Ducha, zwrócił się do gminy o sprzedaż hektarowego fragmentu Parku Odlewników w celu wybudowania nowego kościoła (w niespełna 30-tysięcznym mieście są już 4 parafie). Działkę wyceniono na 329 tys. zł. Związany z Ligą Polskich Rodzin burmistrz Krzysztof Łożyński wystąpił do Rady Miejskiej o zastosowanie przy sprzedaży 95 proc. bonifikaty. Na głosowanie przybyła delegacja miejscowych księży. Uchwała przeszła jednogłośnie, choć z 21 radnych aż dziesięciu (na ich nazwiska spuśćmy zasłonę miłosiernego milczenia) ma rekomendację SLD; Świdnik (woj. lubelskie) – Rada Miasta sprzedała archidiecezji atrakcyjną działkę budowlaną wartą 200
targu mogłaby osiągnąć cenę kilkudziesięciu milionów złotych. Szczecin – Caritas archidiecezji dostanie reprezentacyjny budynek w centrum miasta o wartości prawie 2 mln zł. Mimo udzielenia 66 proc. bonifikaty do kasy miejskiej wpłynie zaledwie 8 tys. zł, gdyż – według projektu uchwały – w poczet opłaty ma zostać zaliczona kwota 588 tys. zł, czyli nakłady poniesione przez Caritas podczas remontu budynku. Lewicowi radni „wołają na puszczy”, że w owych kosztach remontowych wydatnie – kwotą ok. 250 tys. zł – partycypowało miasto. Parafia Najświętszego Zbawiciela nabyła w centrum miasta „zabudowaną nieruchomość gruntową o powierzchni 1244 mkw.” wycenioną na 440,4 tys. zł. Zastosowano 75 proc. bonifikaty, od której odliczono jeszcze 102,2 tys. zł z tytułu „dotychczasowych nakładów”. Parafia Matki Boskiej Różańcowej – zamiast 342 tys. zł – za działkę przy ul. Lwowskiej zapłaciła 3,4 tys. zł (99 proc. bonifikaty). Również za jedną setną wartości komunalne grunty kupiły parafie: ¤ Opatrzności Bożej (działka przy ul. M. Wańkowicza, warta ok. 50 tys. zł);
Fot. WHO BE
przez Kościół zobowiązań. Jesienią 2005 r. kuria z kilkakrotnym przebiciem odsprzedała nieruchomość osobie prywatnej; Gdańsk – 98 proc. bonifikaty udzielili radni przy sprzedaży działki o powierzchni 16,7 tys. mkw. w Gdańsku Ujeścisku parafii św. Teresy Benedykty („na cele kultury, oświaty i zdrowia”); Bolesławiec – nieruchomość gruntową (264 mkw.) przy placu Zamkowym (w centrum miasta) sprzedano parafii Matki Boskiej Nieustającej Pomocy z 99-procentową bonifikatą; Zembrzyce (woj. małopolskie) – mimo zainteresowania prywatnych inwestorów, zabytkowy dworek oszacowany na 140,6 tys. zł gmina postanowiła sprzedać Caritasowi archidiecezji krakowskiej. Radni chcieli przekazać obiekt bezpłatnie, ale na przeszkodzie stanęło prawo. Ostatecznie, po zastosowaniu 96,45 proc. bonifikaty, za dworek z 32 arami działki Caritas zapłacił 5 tys. zł; Wrocław – „Kościół św. Agnieszki, jak twierdzą przedstawiciele parafii, nie jest wystarczający. Jego rozbudowa nie jest możliwa na miarę rozbudowującego się osiedla i stąd propozycja przekazania gruntu na cele sakralne tej parafii” – usłyszeli radni
ne Domy oraz Najświętszej Rodziny w Krakowie Nowym Bieżanowie otrzymały 98 proc. zniżki. Zakonowi trynitarzy gmina sprzedała za 11,5 tys. zł grunt (273 mkw.) nad zalewem Bagry. Zastosowano 75 proc. bonifikaty, choć mnisi wnioskowali o 50 proc.; Wodzisław (woj. świętokrzyskie) – Rada Gminy wyraziła zgodę na sprzedaż działki (0,3 ha) w Przyłęczku na rzecz parafii Krzcięcice (niespełna 3 tys. wiernych). Proboszcz, ks. Alojzy Królicki, żądał darowizny, lecz – jak wyżej wyjaśniliśmy – prawo zabrania tak wspaniałomyślnych gestów. Stanęło na 80-procentowej bonifikacie, która zostanie odliczona po oszacowaniu wartości gruntu przez rzeczoznawcę; Mikołajki – uchwałą Rady Miejskiej sprzedano parafii św. Maksymiliana Kolbego w Woźnicach nieruchomość o powierzchni 1346 mkw. Bonifikata – 99 proc.; Oleśnica (woj. dolnośląskie) – trzy działki komunalne o łącznej powierzchni 4,5 tys. mkw. radni sprzedali parafii św. Jana Apostoła „na usługi kultu religijnego”. Bez bonifikaty, ale za to wartość gruntu oszacowano na... 7 tys. zł. Zdaniem specjalistów, w przetargu uzyskano by kilkaset tysięcy złotych.
7
W 38-tysięcznym mieście są dwie parafie, dwa kościoły filialne i trzy kaplice; Siedlęcin k. Jeleniej Góry – z 99procentową bonifikatą kupiła miejscowa parafia („na cele działalności sakralnej”) od Rady Miasta i Gminy Wleń działkę (390 mkw.) w agroturystycznym Strzyżowcu; Chełm – uchwałą Rady Powiatu parafia św. Kazimierza otrzymała 99 proc. bonifikaty na użytkowanie wieczyste 3 ha gruntu i na wykupienie znajdujących się na działce budynków; Lubawa (woj. warmińsko-mazurskie) – proboszcz od św. Jana Chrzciciela miał dom parafialny szacowany na 356 tys. zł, a gmina – budynek po byłej szkole, wyceniony (wraz z półhektarowym boiskiem) na 768 tys. zł. Wielebny wolał tę szkołę, więc zaproponował zamianę. Żeby nie smucić go dopłatą różnicy, radni uchwalili 54procentową bonifikatę dla oddawanej Kościołowi nieruchomości; Cegłów (woj. mazowieckie) – gmina budowała kanalizację, a budynek stacji ciśnieniowo-tłocznej musiał być postawiony w miejscu ograniczającym powierzchnię lokalnego targowiska. Oto fragment protokołu z sesji Rady Gminy (z zachowaniem pisowni oryginału): „Wójt wystąpił do Księdza [Jan Chyła] parafii Katolickiej, aby sprzedał lub wydzierżawił dalszy ciąg gruntów na przedłużenie parkingu. Po negocjacjach z Księdzem okazuje się, że o sprzedaży nie może być mowy. (...) Wójt stwierdził, że jest ustna umowa z Księdzem, że wyrazi zgodę na wydzierżawienie gruntów pod warunkiem, aby grunt o powierzchni 880 mkw. został przekazany na rzecz Parafii (...). Radny Pan Mirosław Walas proponuje, aby w tej sytuacji spotkać się i grzecznie porozmawiać z Proboszczem”. Żeby zaś wielebny nie wykopał delegatów za drzwi, jeszcze tego samego dnia podjęli uchwałę o wycenie (na koszt gminy) i sprzedaży upragnionej przez proboszcza działki „z 99-procentową bonifikatą od ceny ustalonej przez biegłego rzeczoznawcę”; Szubin (woj. kujawsko-pomorskie) – ziemię (0,9 ha) oszacowaną na 50 tys. zł gmina sprzedała parafii św. Ojca Pio ze wsi Zamość z 50-procentową bonifikatą; Niwiska (woj. podkarpackie) – 95 proc. bonifikaty dała Rada Gminy parafii Wniebowzięcia NMP w Ostrowach Tuszowskich na zakup ślicznie położonej – w obszarze chronionego krajobrazu – działki (500 mkw.) w Przyłęku; Myszków (woj. śląskie) – za 297 zł nabyła parafia Narodzenia Najświętszej Marii Panny grunt o powierzchni 1015 mkw. (znaczna część wykorzystywana była dotychczas jako parking) na osiedlu Mijaczów; Stare Czarnowo (woj. zachodniopomorskie) – parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa gmina sprzedała z 98,5-procentową bonifikatą 2074 mkw. w atrakcyjnej turystycznie wsi Kołbacz (15 km do centrum Szczecina, zespół klasztorny cystersów, jez. Miedwie); Ü Dokończenie na str. 8
8
N
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
PATRZYMY IM NA RĘCE
a stronie internetowej Prawa i Sprawiedliwości znajduje się takie oto oświadczenie Jarosława Kaczyńskiego z 18 kwietnia 2006 r.: „Szanowni Wyborcy. Prawo i Sprawiedliwość stworzy koalicję rządową z Samoobroną. Ta koalicja powstanie nie po to, by PiS trwał u władzy, jak zarzucają nam niektórzy, a po to, byśmy mogli zmieniać Polskę”. Sięgnęliśmy do wcześniejszych opinii liderów rządzącej partii o dzisiejszych koalicjantach. I nawet nie musieliśmy tych wypowiedzi specjalnie odkurzać... ¤¤¤ Oto Jarosław Kaczyński w Sejmie (cyt. ze stenogramu obrad): ¤ „Panie pośle Lepper! (...) radzę panu przestudiować historię ostatnich 13 lat i wtedy pan zobaczy, kto rzeczywiście walczył o polskie interesy. Pan walczył o swój majątek (12 marca 2003 r.); ¤ „A jeżeli chodzi o te nieustanne ataki ze strony Samoobrony, to rozgarnięci Polacy wiedzą, kto jest w Polsce uczciwy, a kto jest bandą jak wy” (13 czerwca 2003 r.); ¤ „Otóż istnieje Samoobrona i głosi coś, co można porównać z gruszkami na wierzbie (29 kwietnia 2004 r.). Z kolei w wywiadzie dla „Głosu Wybrzeża” prezes PiS powiedział: „Nie potrafię policzyć, ilu ludzi z Samoobrony ma procesy karne, a ilu postępowanie windykacyjne, ale na pewno jest to poważna część ugrupowania z Lepperem na czele. Gdyby wykonywać przepisy prawa, to znaczna część tych pań i panów byłaby zupełnie gdzie indziej, a ci, którzy zostaliby w Sejmie, na pewno nie mieliby już majątku. Wierzę, że przyjdzie dzień, kiedy zajmie się tym Trybunał Stanu. Zresztą Samoobrona jest tworem byłych oficerów Służby Bezpieczeństwa. Mój brat, który był ministrem sprawiedliwości, dostał raport, z którego wynikało, że
Od nienawiści do miłości... jeden krok grupa byłych oficerów SB założyła związek Samoobrona (...). To jest formacja używana do osłony tyłów tego całego układu i ochrony nieporządku, który jest w kraju, i jednocześnie korzystająca z tego nieporządku. To są
Kaczyński to o! – taki pieniacz
ludzie, którzy nabrali kredytów i chcą żyć jak przedsiębiorcy, a mają kwalifikacje do kopania rowów. Cieszę się, że będę na pierwszej linii walki z Samoobroną” (czerwiec 2003 r.). ¤ „My w kolejnej kompromitacji i w otwieraniu Samoobronie drogi do władzy w Polsce uczestniczyć nie będziemy” (Prog. 3 PR, 16 lutego 2004 r.); ¤ „Mamy dwa wyraźne zakazy, które dziś obowiązują w samorządach, a będą też obowiązywać w nowym parlamencie – SLD i Samoobrona. A dziś odwrotnie: Samoobrona i SLD” (czat gazeta.pl, 22 marca 2004 r.); ¤ „Władza Samoobrony w Polsce to będzie kryzys europejski, dużo
Ü Dokończenie ze str. 7 Marki (pod Warszawą) – 1409 mkw. przy ul. Ząbkowskiej sprzedano parafii św. Izydora za 1553,85 zł (99 proc. bonifikaty). U pośredników sprzedaży nieruchomości cena takiej powierzchni oscyluje wokół 200 tys. zł; Białystok – podczas rządów obecnych władz miasta pod kierownictwem prezydenta Ryszarda Tura (wylansowany przez Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe) lokalnym instytucjom kościelnym sprzedano 22 nieruchomości. Wśród nich działkę o powierzchni 5 tys. mkw. (razem z obiektem dawnej szkoły włókienniczej) za 328,5 tys. zł (65 proc. bonifikaty) oraz działkę z budynkiem, w którym funkcjonuje obecnie katolickie liceum i gimnazjum (80 proc. upustu). Obecnie przygotowywana jest transakcja, dzięki której parafia św. Anny stanie się właścicielem 3265 mkw. szacowanych przez deweloperów na co najmniej 1,3 mln zł. Rada Miejska upoważniła Tura do udzielenia 75 proc. bonifikaty; Przeworsk (woj. podkarpackie) – parafia Ducha Świętego (jedna z 4 placówek w 15,5-tysięcznym mieście) nabyła od gminy zabudowaną nieruchomość za 283,70 zł (po
nieudacznikiem i niedojdą, który nie panuje nad własnym klubem, albo zawarto tutaj targ (...). Wreszcie mój apel do Ligi Polskich Rodzin. No, zastanówcie się, czy wspieranie w takim układzie Samoobrony ma sens. Czy ma sens wspieranie podpórki, bycie podpórką podpórki Sojuszu Lewicy Demokratycznej (...). Tak więc może nie warto tutaj wzmacniać Samoobrony i posła Leppera” (26 marca 2003 r.); Kazimierz Ujazdowski (wiceprezes PiS) podczas spotkania z aktywem partyjnym w rodzinnym Wrocławiu zauważył: ¤ „Lepper to marny watażka, który deBędę na pierwszej linii walki moluje państwo polskie i trzeba go jak z Samoobroną najszybciej zatrzymać. To, co robi, to obraza polskiego za nic prawo i jest politycznym awanparlamentu i efekt zbyt wielkiej miłoturnikiem. Poparcie PiS-u dla tego pości własnej” (26 listopada 2001 r.). lityka w jakiejkolwiek sytuacji jest nierealne”. ¤¤¤ Również Ludwik Dorn był kieSamoobrona też miała niedawdyś szczery do bólu. Z mównicy parno ciekawe spostrzeżenia... lamentarnej mówił: „Lech Kaczyński to pospolity pieniacz. Świadczą o tym wyroki sądowe ¤ „Przejdźmy teraz do kolejnej zapadłe w sprawach, gdy ktoś plujuż, nie podpórki, ale jak mówiłem ciem Kaczora się przejął (…). Drużyo tym, wycieraczki, czyli Samoobrona wodza Kaczyńskiego stara się go ny. Ja tylko przypominam, że posłonaśladować. Nie boją się niczego. Powie Samoobrony podpisali wniosek trafią nawet prowadzić w stanie nieo odwołanie pana ministra Pola, a na trzeźwym, mieć wyrok i kandydować Komisji Infrastruktury ci sami posłodo Sejmu”. Albo o Dornie: „To jewie głosowali przeciw temu wnioskoden z bardziej znanych aktywistów PiS, wi. Więc jak to jest, panie Lepper? który z przejęciem i zaangażowaniem Albo panu nie wychodzi, albo jest pan większy niż ten austriacki”. (Trójka, 15 listopada 2002 r.). A teraz brat – Lech Kaczyński: ¤ „Najwyższe funkcje w państwie muszą sprawować ludzie czyści jak łza. Andrzej Lepper udowodnił, że ma
zastosowaniu 99 proc. zniżki) „na cele działalności sakralnej”; Jarosław (woj. podkarpackie) – podczas ostatniej ubiegłorocznej sesji radni miejscy biedzili się nad taką oto dyrektywą (zachowana pisownia oryg.): ,,Proszę o sprzedaż na rzecz Pa-
dwa lata wcześniej dostał za 1 proc. wartości inną nieruchomość na zorganizowanie świetlicy socjoterapeutycznej i dotychczas nawet nie pozorował jej tworzenia. Ostatecznie, uchwałą nr 583/LI/05, jarosławscy radni (z wyjątkiem jednego) pokornie spełnili życzenie plebana.
Grabież ziemi, tej ziemi rafii Rzymsko-Katolickiej p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa działki nr (...). Nieruchomość powyższa (0,12 ha wraz z budynkiem dawnej szkoły – dop. red.) będzie przeznaczona na: plac zabaw dla dzieci, miejsce gier i zabaw dla młodzieży, ogólnodostępny parking. Na tym placu wybuduję własnym kosztem i staraniem kapliczkę dla celów sakralnych przy której będą odprawiane coroczne nabożeństwa majowe i październikowe. Proszę o udzielenie bonifikaty w wysokości 99 proc. Ksiądz Józef Machaj”. Problem polegał na tym, że proboszcz niepotrzebnie zdradził się z parkingiem, którego za Chiny nie da się podciągnąć pod „działalność sakralną”, a ponadto
Kościół inkasuje gigantyczną kasę z cmentarzy, a mimo to: Wejherowo – Rada Miasta postanowiła udzielić parafii Świętej Trójcy 50 proc. bonifikaty „od opłat rocznych z tytułu użytkowania wieczystego nieruchomości o łącznej powierzchni 16,6 tys. mkw. użytkowanej jako cmentarz”; Zbiczno (woj. kujawsko-pomorskie) – uchwałą z 28 września 2005 r. Rada Gminy „wyraża wolę zbycia w drodze darowizny nieruchomości gruntowej (0,37 ha) położonej w miejscowości Sumowo na rzecz parafii rzymskokatolickiej w Sumowie z przeznaczeniem na poszerzenie cmentarza”;
głosi potrzebę odnowy moralnej i bezpardonowej rozprawy z komuchami, a sam swego czasu sekretarzował w PZPR” – informował „Głos Samoobrony” we wrześniu 2005 r. A przewodniczący Lepper oskarżał w Sejmie: ¤ „To pan Kaczyński swego czasu przygotowywał teczki i miał założone teczki dla dziennikarzy, którzy byli niedyspozycyjni, którzy nie chcieli dobrze pisać o jego partii” (14 listopada 2003 r.); ¤ „Zgodnie z ideą Prawa i Sprawiedliwości od sojuszników politycznych nie wymaga się ani prawa, ani sprawiedliwości, a Kaczyńscy są tacy sprawiedliwi (...). Ale ci fachowcy chyba nie wiedzą, jakie pojemne są kieszenie i konta ludzi należących do tzw. układu warszawskiego, ludzi trzymających władzę w Warszawie. Czy szeryf Kaczyński ściga tych ludzi, czy z pompą otwiera, jak sołtys w Wąchocku, tunel wzdłuż rzeki?” (30 września 2003 r.); ¤ „Czy w końcu afera FOZZ zostanie wyjaśniona? Dlaczego pan Pineiro był przetrzymywany tyle czasu w areszcie za rządów, w których ministrem sprawiedliwości był pan Kaczyński, ten prawy i sprawiedliwy? Dlaczego go nie przesłuchiwał wtedy?” (13 czerwca 2003 r.); ¤ „Nie będzie hipokryzji, panie pośle (...) Kaczyński – zapomnieliście, że wy już rządziliście, że robiliście prywatyzację w Polsce. Odpowiecie za to” (11 kwietnia 2003 r.). ¤¤¤ A jednak się pokochali. I kto by pomyślał, że z czystego patriotyzmu, nie zaś z żądzy władzy... DOMINIKA NAGEL
Mogilno (woj. kujawsko-pomorskie) – za złotówkę sprzedali radni miejscy parafii św. Faustyny działkę pod nowy cmentarz. Koszt wyceny gruntu – formalnie niezbędny przy transakcji – będzie tysiąc razy większy. Pieniądze wyłożą podatnicy; Głogów Małopolski (woj. podkarpackie) – parafii św. Trójcy gmina sprzedała pod cmentarz 1,11 ha z 99-procentową bonifikatą; Orzesze (woj. śląskie) – 8 tys. mkw. za 859 zł (99 proc. bonifikaty) kupiła parafia Miłosierdzia Bożego na osiedlu Zazdrość. „W dzielnicy Woszczyce, do której zawsze Zazdrość należała, jest już cmentarz, a w dzielnicy Zazdrość nie jest potrzebne otwieranie nowego i utrudnianie życia mnie oraz innym właścicielom działek budowlanych przez kilku fanatyków religijnych, którzy wyłudzili od Urzędu Miasta teren pod cmentarz” – protestuje w listach „na Berdyczów” jeden z sąsiadów przyszłej nekropolii. ¤¤¤ W Polsce jest 2478 gmin. Przeanalizowaliśmy dokonania pięćdziesięciu, losowo wybranych. Zaprezentowaliśmy wyżej zaledwie część wyników, gdyż skuteczność „trafień” przekroczyła 90 procent. Zawałowców uprzedzaliśmy... ANNA TARCZYŃSKA
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
POLSKA PARAFIALNA
Jest Bosko! Salezjanie prowadzą w Polsce 66 szkół. Ale w jednej chcielibyśmy być. Tylko w jednej bowiem odkryliśmy kapłana z krwi i kości: roztańczonego, swawolnego birbanta... Przyznajemy, że z wielu publikacji „FiM” wyłania się jednobarwny – niczym sutanna – obraz księdza katolickiego: jak nie pedofil, to dziwkarz; jak nie złodziej, to zdzierca, lekceważący „owieczki” bufon. W najlepszym razie nawiedzony smutas. Nasz pryncypał – Jonasz – nieustannie powtarza na zebraniach redakcyjnych: „Szukajcie i piszcie o pozytywnych postaciach wśród duchowieństwa, bo takie też są!”. Nie było łatwo, ale znaleźliśmy... Ksiądz Mirosław Lonczak należy do zgromadzenia salezjanów. Po ukończeniu Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie skierowany został w 2003 r. do parafii Chrystusa Króla we Wrocławiu. Zakonni przełożeni powierzyli mu nauczanie religii w przyparafialnym Prywatnym Salezjańskim Liceum Ogólnokształcącym im. św. Dominika Savio oraz prowadzenie oratorium, czyli świetlicy środowiskowej zwanej urzędowo Lokalnym Centrum Młodzieżowym św. Jana Bosko. Okazało się, że szefowie trafili w dziesiątkę. Ksiądz Mirosław szybko znalazł wspólny język z podopiecznymi, choć – jak widać na zdjęciach – często musi go im rozwiązywać piwkiem. – Mirek jest wporzo gość, nawet z własnej kasy postawi. Dwa, trzy browki na twarz jeszcze nikomu nie zaszkodziły, a bajerka układa się wtedy całkiem inaczej – przekonuje nas, zupełnie niepotrzebnie zresztą, jeden z bywalców oratorium. – Tu na miejscu dżamprez raczej nie organizuje, bo boi się, że proboszcz zobaczy. Wrzucał na luz, jak wyjeżdżaliśmy gdzieś na gibany. Naszej spontanicznej sympatii do młodego kapłana ani na chwilę nie zdołał wygasić pewien szukający dziury w całym malkontent (abstynent?): – Nawet w oratorium organizował balangi, po których toalety pełne były wymiocin, butelek i oszczanych murków. A najgorsze, że pozwalał pić nieletnim. To jest niemożliwe, podłe oskarżenie, kupy się nie trzyma, czyli nie sztymuje z tak zwanymi realiami, czyli śmiesznie niskimi dotacjami przekazywanymi salezjanom
z budżetu samorządowego czy kilkutysięcznymi grantami z organizacji pozarządowych. Dzięki nim można by upić co najwyżej przedszkole, a nie wyrobionych, rutynowanych smakoszy. A jak widzą ks. Lonczaka w Liceum św. Dominika Savio? – Bardzo rozrywkowy człowiek. Pierwszy tancerz na szkolnych imprezach. Podczas konkursu karaoke próbował nawet śpiewać. Jest lubiany, chociaż dziewczyny podśmiewają się, że obrączka, którą nosi na palcu, jest jakimś symbolem
gejowskim. Podsumowując: żaden z niego fanatyk religijny i babciom od ojca Rydzyka z pewnością nie przypadłby do gustu – mówi nam tegoroczny maturzysta salezjańskiej szkoły. Skoro tak – co zresztą potwierdzają załączone obrazki – mamy nadzieję, że Jonasz uzna nam to trafienie! ANNA TARCZYŃSKA współpr. ST
9
10
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
POD PARAGRAFEM
Porady prawne Posiadam I grupę inwalidzką. Z orzeczenia wynika, że inwalidztwo jest trwałe, ale nie wymagam opieki drugiej osoby. Dotychczas byłem zwolniony z opłat radiowo-telewizyjnych. Czy w związku z nową ustawą nadal jestem zwolniony z opłat RTV, czy tylko wtedy, gdy będę dodatkowo pobierał zasiłek pielęgnacyjny? Czy abonament płaci się za posiadanie odbiornika RTV, czy za odbieranie programu telewizji publicznej? (Czesław W., Leszno) Aby uzyskać zwolnienie z opłat RTV, oprócz orzeczenia stwierdzającego inwalidztwo wymagane jest złożenie zaświadczenia o pobieraniu zasiłku albo dodatku pielęgnacyjnego. Prawa te przysługują osobom całkowicie niezdolnym do pracy i samodzielnej egzystencji albo osobom, które ukończyły 75 rok życia. Jeżeli spełnia Pan któreś z tych kryteriów, a nie pobiera Pan emerytury lub renty, to może się Pan ubiegać o zasiłek pielęgnacyjny. W wypadku gdy przysługuje Panu prawo do emerytury lub renty, to zamiast zasiłku otrzyma Pan dodatek pielęgnacyjny. Opłaty abonamentowe pobiera się wprawdzie za używanie odbiorników radiowych i telewizyjnych, ale domniemywa się, że jeśli ktoś posiada odbiornik w stanie umożliwiającym natychmiastowy odbiór programu, to używa tego odbiornika. ¤¤¤ Od 20 lat pracuję w tym samym zakładzie pracy na wydziale obróbki mechanicznej. Od dłuższego czasu pogarsza się mój słuch i jestem pod opieką laryngologa, do którego skierował mnie lekarz zakładowy. W końcu laryngolog uznał, że powinienem zostać przeniesiony do innej pracy i lekarz zakładowy nie wyraził zgody na pozostawanie na tym samym stanowisku. Co mogę zrobić, gdyby doszło do zwolnienia z pracy? Gdzie mogę się odwołać i czy zakład pracy może mnie w takiej sytuacji zwolnić?(Waldemar T., Krotoszyn) Jeżeli lekarz stwierdził u Pana objawy wskazujące na powstawanie choroby zawodowej, to pracodawca ma obowiązek przenieść Pana czasowo do innej pracy. Nowa praca nie może narażać Pana na działanie czynnika, który te objawy wywołał. Za choroby zawodowe uznaje się tylko takie choroby, które zostały ujęte w wykazie chorób zawodowych. Nadto trzeba wykazać, że choroba została spowodowana działaniem czynników szkodliwych dla zdrowia występujących w środowisku pracy albo w związku ze sposobem wykonywania pracy. Do stwierdzenia zawodowego uszkodzenia słuchu wymagane
jest rozpoznanie u pracownika „obustronnego trwałego ubytku słuchu typu ślimakowego, wyrażonego podwyższeniem progu słuchu o wielkości co najmniej 45 dB”. Wiadomo bowiem, że tylko taki rodzaj ubytku słuchu jest skutkiem przewlekłego działania hałasu. Jeżeli stwierdzono u Pana takie właśnie uszkodzenie słuchu i na podstawie orzeczenia lekarskiego zostanie Pan uznany za niezdolnego do wykonywania dotychczasowej pracy, to pracodawca musi przenieść Pana na stałe na inne stanowisko pracy. Jeśli spowoduje to obniżenie wynagrodzenia, to będzie Panu przysługiwał dodatek wyrównawczy przez okres nie przekraczający 6 miesięcy. Pracodawca nie może więc wypowiedzieć z Panem umowy o pracę tylko z tego powodu, iż wystąpiły u Pana objawy choroby zawodowej. Jeżeli to uczyni, może Pan odwołać się do Sądu Pracy z wnioskiem o przywrócenie do pracy lub wypłatę odszkodowania (podstawa prawna: Kodeks pracy, DzU 98.21.94, Rozporządzenie Rady Ministrów z 30.07.2002 r. w sprawie wykazu chorób zawodowych, szczegółowych zasad postępowania w sprawach zgłaszania podejrzenia, rozpoznawania i stwierdzania chorób zawodowych oraz podmiotów właściwych w tych sprawach, DzU z 19.08.2002 r., Nr 132, poz. 1115). ¤¤¤ W sierpniu 2005 r. sprzedałem samochód na raty (12 rat płatnych do 30. dnia każdego miesiąca). Kupujący wpłacił do tej pory dwie raty i nie chce dalej płacić. Odbierając samochód, nie miał uwag co do jego stanu technicznego. Pod koniec listopada otrzymałem od niego list z pretensjami, jakoby samochód miał ukryte wady. Nadto poinformował mnie, że wandale wybili w samochodzie tylną szybę. Chce zwrócić mi samochód. Umowa przewiduje, że w razie niepłacenia rat mogę żądać zwrotu samochodu, a nabywca utraci zapłacone już raty. Ja jednak nie chcę przyjąć samochodu uszkodzonego. Czy mogę żądać od niego 100 zł za każdy dzień eksploatowania samochodu? Czy skarżyć go o wyłudzenie samochodu, czy też zlecić ściągnięcie długu firmie windykacyjnej? (Jan K., Sosnowiec) W tej sytuacji może Pan pozwać kupującego do sądu z żądaniem zapłaty pozostałych rat. Skoro umowa to przewiduje, może Pan też odstąpić od umowy i żądać zwrotu samochodu po uprzednim naprawieniu szkody oraz żądać zapłaty
kwoty odpowiadającej utracie jego wartości. Nie ma Pan jednak podstaw żądać, aby kupujący zapłacił Panu pieniądze z tytułu eksploatowania samochodu, chyba że zastrzegł Pan to wyraźnie w umowie. Przepisy dotyczące umowy sprzedaży przewidują, że z chwilą wydania rzeczy sprzedanej kupującemu przechodzą na niego wszystkie korzyści i ciężary związane z rzeczą oraz niebezpieczeństwo jej przypadkowej utraty lub uszkodzenia. Oznacza to, że to kupujący odpowiada za szkody, które spowodowali wan-
dale. Dobrze się stało, że poinformował Pana o tym zdarzeniu listownie, gdyż dzięki temu ma Pan dowód na piśmie, który może Pan przedstawić w sądzie. Jeśli samochód miał wady ukryte, to kupujący musi udowodnić, że w chwili sprzedaży one istniały. W takim wypadku cena sprzedaży ulegnie obniżeniu o wartość tych wad. (podstawa prawna: Kodeks cywilny, DzU z 23.04.1964 r. Nr 16, poz. 93). ¤¤¤ W październiku odbyło się posiedzenie sądowe w sprawie ze skargi własnej przeciwko wojewodzie. Stawiennictwo było nieobowiązkowe. Czekałam więc na werdykt, ale go nie otrzymałam. Po telefonicznej interwencji dowiedziałam się, że to ja w ciągu 7 dni powinnam wystąpić z wnioskiem o odpis wyroku. Czy to prawda? Co mam zrobić, aby uzyskać odpis wyroku wraz z uzasadnieniem? Czy w sytuacji, gdy moja skarga została oddalona mam prawo odwoływania się? (Krystyna H., Otmuchów) Fakt Pani nieobecności na rozprawie i ogłoszeniu wyroku nie nakłada na sąd obowiązku doręczenia Pani wyroku wraz z uzasadnieniem.
Sam wyrok, bez uzasadnienia, doręcza się stronom tylko w sytuacji, gdy został wydany na posiedzeniu niejawnym (a nie na rozprawie). W przypadku, gdy skarga zostaje oddalona, uzasadnienie wyroku sporządza się tylko na pisemny wniosek strony, który trzeba zgłosić do sądu w ciągu 7 dni od ogłoszenia wyroku. Strona, która uczestniczy w postępowaniu, ma obowiązek interesować się postępowaniem i pilnować swoich spraw. Jeżeli Pani tego nie uczyniła i nie sprawdziła, co się działo na rozprawie, to poniesie Pani negatywne skutki. Podobna zasada dotyczy zarówno sądów cywilnych, jak i wojewódzkich sądów administracyjnych. Od wyroków wojewódzkich sądów administracyjnych przysługuje skarga kasacyjna do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Należy ją złożyć w terminie 30 dni od doręczenia odpisu wyroku z uzasadnieniem. Jeżeli nie złożyła Pani jednak w terminie wniosku o sporządzenie i doręczenie uzasadnienia wyroku, to w tej sytuacji nie przysługiwało Pani prawo odwołania się do NSA (podstawa prawna: Ustawa z 30.08.2002 r. Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi, DzU 02.153.1270, Kodeks postępowania cywilnego, DzU z 1964 r. Nr 43, poz. 296). ¤¤¤ Jestem emerytem. Mam 74 lata. Po śmierci chciałbym przeznaczyć swoje ciało na cel humanitarny, np. cele szkoleniowe dla studentów, lub oddać swoje organy na ratowanie życia. Czy jest to możliwe i jak to załatwić? Czy moje ciało będzie miało jakąś wartość? (Jan K., Nowy Targ) Chcąc przekazać po śmierci zwłoki na cele naukowe, musi Pan zgłosić się osobiście do notariusza, który sporządzi akt darowizny. W Akademii Medycznej, na rzecz której chce Pan dokonać darowizny, uzyska Pan informacje, jaka powinna być dokładna treść takiego dokumentu. Oryginał darowizny sporządzonej u notariusza powinien zostać przekazany AM. Kserokopię dokumentu najlepiej oddać zaufanej osobie, która w momencie Pana śmierci powiadomi o tym fakcie Akademię Medyczną. Wówczas AM zamówi firmę pogrzebową, która przewiezie ciało. Rodzina Pana nie będzie musiała wówczas zajmować się pogrzebem. Jeśli chodzi o możliwość transplantacji organów, to jest to dopuszczalne tylko w razie wypadku, gdy organizm jeszcze całkowicie nie umarł. Z chwilą śmierci potencjalnego dawcy transplantacja organów nie jest już możliwa. Oddanie ciała na cele naukowe może przyczynić się jednak do tego, że w przyszłości zostanie uratowanych wiele istnień ludzkich. W celu uzyskania dokładnych informacji proszę zgłosić się (osobiście lub telefonicznie) do Zakładu Anatomii Akademii Medycznej w wybranym przez Pana mieście.
¤¤¤ Jestem emerytką. Moja emerytura wynosi 580 zł. Wynajmuję mieszkanie bez ogrzewania. Ponieważ nie stać mnie na ogrzewanie prądem, w czasie największych mrozów mieszkałam gdzie się da. Mimo że nie przebywałam w mieszkaniu, moje rachunki za prąd wahały się od 500 do 800 zł. Aby je spłacić, zaczęłam się zadłużać i przestałam płacić komorne. W końcu najemca wypowiedział mi umowę najmu z powodu zaległych rachunków. Czy wymówienie mi prawa do lokalu przed rozprawą sądową jest zgodne z prawem? Jak uchronić się przed eksmisją? (Elżbieta R., Warszawa) Pisze Pani, że płaciła astronomiczne rachunki za prąd, mimo że mieszkanie nie było ogrzewane prądem i było w nim zimno. Aby zbadać, czy prąd był prawidłowo naliczany, powinna Pani zwrócić się do specjalisty w Zakładzie Energetycznym lub w Administracji. Jeżeli po weryfikacji rachunków okaże się, że były one naliczane właściwie, to istnieje podstawa do wypowiedzenia lokalu. W Pani sytuacji stosuje się ustawę o ochronie praw lokatorów z 21.06.2001 r. Zgodnie z tą ustawą, Wynajmujący miał prawo wypowiedzieć Pani umowę najmu, jeśli zalegała Pani z zapłatą czynszu lub innych opłat za lokal co najmniej za trzy pełne okresy płatności. Przed wypowiedzeniem umowy Wynajmujący powinien nadto uprzedzić Panią na piśmie o swoim zamiarze i wyznaczyć dodatkowy, miesięczny termin do zapłaty zaległych i bieżących należności. Dopiero po spełnieniu tych warunków, można skutecznie wypowiedzieć umowę najmu. W braku Pani zgody na opuszczenie lokalu po upływie terminu wypowiedzenia właściciel może pozwać Panią do sądu. Przed sądem wolno Pani będzie powołać się na zasady współżycia społecznego, wskazując na swoją trudną sytuację życiową i być może powództwo zostanie oddalone. Na wypadek eksmisji powinna Pani jednak już teraz zwrócić się do Gminy z wnioskiem o przydzielenie lokalu socjalnego. Stawka czynszu za taki lokal jest o wiele niższa i biorąc pod uwagę stan Pani zdrowia, a także niską emeryturę, być może uda się Pani taki lokal otrzymać. O wiele mniejsze szanse na uzyskanie prawa do lokalu socjalnego ma osoba, która samowolnie zajmuje lokal i wobec której sąd nakazał opróżnienie lokalu (podstawa prawna: ustawa z 21.06.2001 r. o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy i o zmianie Kodeksu cywilnego, DzU 2005 r. Nr 31 poz. 266). ¤¤¤ Drodzy Czytelnicy! Nasza rubryka zyskała wśród Was uznanie. Otrzymujemy dziesiątki pytań tygodniowo. Z tego względu prosimy o cierpliwość – będziemy systematycznie odpowiadać na Wasze pytania i wątpliwości. Odpowiedzi szukajcie tylko na łamach „FiM”. Opracował MECENAS
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
PATRZYMY IM NA RĘCE
11
Gdybyśmy posługiwali się knajackim językiem ministra Ludwika Dorna, powiedzielibyśmy, że aby dorwać się do władzy, liderzy Prawa i Sprawiedliwości kłamali jak bure suki. Ale lepiej niech mówią fakty... Panowie Kaczyńscy zapewniali obywateli, że przy obsadzie stanowisk w spółkach Skarbu Państwa będą się liczyć wyłącznie kompetencje, nie zaś partyjne legitymacje czy rozgałęzienia genealogiczne w przypadku pociotków towarzyszy. „Żadnych synekur, skończymy z kolesiostwem” – powtarzał niczym echo premier Kazimierz Marcinkiewicz, a szef Klubu Parlamentarnego PiS Przemysław Gosiewski posunął się nawet do stwierdzenia: „My mówimy jasno, w spółkach Skarbu Państwa nie mogą pracować osoby skazane za przestępstwa umyślne, bo taki mamy program” (19 stycznia 2006 r. „Salon polityczny Trójki”).
Przewodniczący, który nadzoruje teraz łódzkich energetyków w imieniu Skarbu Państwa, jest człowiekiem wielce zasłużonym dla prawicy. Zaliczył już na Zamojszczyźnie funkcję prezesa regionu Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego (macierzysta partia premiera Marcinkiewicza i marszałka Sejmu Marka Jurka), prezesował później lokalnemu Porozumieniu Centrum (embrion, z którego wykluł się PiS), zasiadał w Radzie Politycznej PiS (najwyższa władza uchwałodawcza w okresach pomiędzy posiedzeniami kongresu). Trudno oprzeć się wrażeniu, że bardzo to wychodziło na zdrowie jego karierze urzędniczej: za rzą-
Towarzysze i obywatele ¤¤¤ 13 stycznia 2006 r. przewodniczącym Rady Nadzorczej Zakładu Energetycznego Łódź Teren SA (jednoosobowa spółka Skarbu Państwa) został znany w Zamościu przestępca („Ale nie pospolity!” – podkreśla w rozmowie z naszym dziennikarzem) Marek Grzelaczyk (na zdjęciu trzeci z prawej). Ten absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego oraz eksponowany – do niedawna – działacz Prawa i Sprawiedliwości ma na swoim koncie całkiem świeży wyrok: 2 tys. zł grzywny, 800 zł nawiązki na cele społeczne, roczny zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych. Na tyle właśnie sąd w Zamościu wycenił 1,5 promila, które pan Marek wydmuchał w policyjny alkomat, gdy w nocy 14 maja 2004 r. zatrzymano go do kontroli drogowej. Przekraczając 0,5 promila (opilstwo do tej granicy jest tylko wykroczeniem), Grzelaczyk został przestępcą, i to jak najbardziej umyślnym, co Gosiewskiemu z kolei czyni z buzi cholewę. Niezależnie od faktu, że fatalna wpadka była – co podkreślamy – incydentalną w 45-letnim życiu towarzysza partyjnego pana Przemysława. ¤¤¤
dów Jerzego Buzka Grzelaczyk był w Zamościu wojewodą, a następnie (1998–2002) prezydentem miasta. Ludzie jednak nie za bardzo musieli za nim przepadać, skoro w kolejnych wyborach dostał zaledwie 1101 głosów i musiał odspawać się od stołka. Pracował potem jako wiceprezes zarządu spółki Zamojska Dyrekcja Inwestycji (2003–2004), skąd trafił na kilka miesięcy (2005) do polsko-amerykańskiej firmy Conseil Development. Obecnie – jak wynika z dossier przesłanego nam przez Ministerstwo Skarbu – oprócz
fuchy w łódzkiej elektrowni, Grzelaczyk ma też stołek prokurenta zamojskiej spółki developerskiej „SAASS”. O jego bardziej wyrafinowanych kwalifikacjach do zarządzania dużym organizmem gospodarczym świadczyć mogą takie oto epizody: – Przestał być prezydentem 1 listopada 2002 r., a już po czterech miesiącach rada nadzorcza Zamojskiej Dyrekcji Inwestycji powołała go na wiceprezesa zarządu spółki. Ewidentnie złamano w tym momencie ustawę antykorupcyjną, ustanawiającą roczną karencję przy zatrudnianiu urzędnika, który brał udział w wydawaniu rozstrzygnięć dotyczących nowego pracodawcy – mówi nam policjant z Zamościa. A. Grzelaczyk nie raz wydawał takie decyzje: kilkakrotnie zlecał ZDI prowadzenie nadzoru inwestorskiego i wykonywanie dla miasta rozmaitych projektów budowlanych. W śledztwie wyjaśnił, że owszem, podpisywał dokumenty, ale tylko takie, które były finalnym produktem przetargów i innych rozstrzygnięć podejmowanych przez jego podwładnych. Sprawa przeciwko trzem członkom rady nadzorczej trafiła do sądu (Grzelaczyk był świadkiem), jednak obwinieni uniknęli kary. „Są osobami z wykształceniem średnim,
Marek Grzelaczyk powiedział „FiM”: – Wiem, że napiszecie tendencyjny artykuł na polityczne zamówienie, pod pozorem solidnego dziennikarstwa. Ja powiem jedno, a w druku ukaże się co innego. Tym niemniej informuję, że ciążący na mnie wyrok za przestępstwo bezspornie niepospolite, nie stanowi – w myśl kodeksu spółek handlowych – przeszkody w sprawowaniu funkcji szefa rady nadzorczej spółki Skarbu Państwa. Jestem do niej merytorycznie przygotowany, legitymuję się zdanym w 1996 roku egzaminem na członków rad nadzorczych. Mam również doświadczenie w tej branży; jeszcze przed rozpoczęciem studiów prawniczych pracowałem w kopalni jako elektryk. O nominację nigdzie nie zabiegałem, nie sprawowałem również ostatnio żadnych funkcji politycznych. Z panem Roszkowskim zetknąłem się po raz pierwszy w Łodzi. To, że trafiłem tu z Zamościa, wynika po prostu ze stosowanej przez ministerstwo zasady dyslokacji. Taka jest prawda, ale wy zapewne wiecie swoje.
nie posiadającymi specjalistycznego wykształcenia. Nie można więc przypisać im winy, gdyż podejmując decyzję, oparli się na opinii radcy prawnego, który nie widział przeciwwskazań do zatrudnienia byłego prezydenta” – stwierdził sąd. Mimo to smród pozostał, a nawet wzmógł się nieco, gdy Grzelaczyk wziął się za robienie interesów w śmieciach... – Jako przedstawiciel spółki Conseil w 2005 r. próbował skłonić władze gminne w Skierbieszowie do budowy w pobliskim Dębowcu zakładu utylizacji odpadów. Pomysł miał sporo zalet, ale jeszcze więcej przeciwników. O sprawie zrobiło się głośno i natychmiast skojarzyliśmy ów Conseil z tajemniczą firmą, na rzecz której u schyłku prezydentury Grzelaczyka miasto robiło wiele dziwnych ukłonów – dodaje radny miejski z Zamościa. Jak niskich? – Kontrola komisji rewizyjnej wykazała, że decyzje Wydziału Planowania Przestrzennego i Budownictwa zapadały zgodnie z oczekiwaniami inwestora. Na przykład spółka, w której Grzelaczyk znalazł później robotę, wystąpiła o wydanie warunków zabudowy i zagospodarowania terenu na budowę parkingu obok hipermarketu. Tymczasem działka, na której ów parking miał powstać, nie była jeszcze wydzielona. Innymi słowy – wnioskowali o coś, czego jeszcze nie było. Ktoś musiał im gwarantować, że będzie... Ta sama spółka, z kapitałem założycielskim 100 tys. zł, jako jedyna przystąpiła do przetargu i za pierwszym podejściem kupiła za 800 tys. zł kolejną działkę w sąsiedztwie hipermarketu. Nawiasem mówiąc – o wpis do KRS-u postarali się półtora miesiąca przed przetargiem. Bardzo to wszystko było wówczas niejasne, jednak żaden organ kontrolny nie dopatrzył się przekrętu – zauważa radny. Nie tylko w tej sprawie...
¤¤¤ Pisaliśmy wcześniej („Hollywood” i „Artykuł 233” – „FiM” 48, 50/2005) o prokuratorskim podsumowaniu dokonań spółki Eastern Enterprises, założonej w Zamościu przez kilku młodych działaczy prawicy. Przypomnijmy: firma kierowana przez oskarżonego później o malwersacje prezesa Artura P. (działacz ZChN i rzecznik prasowy prezydenta Grzelaczyka) robiła ciężkie pieniądze dzięki nadzwyczajnej przychylności starszych kolegów rządzących Pocztą Polską. We władzach EE pojawiali się aparatczycy PiS (poseł Artur Zawisza i warszawski radny Iwo Bender), członkowie rodzin towarzyszy (żona Grzelaczyka) albo ludzie związani z Opus Dei (Sebastian Bojemski). Gdy prokuratura zaczęła się dobierać do Artura P., Bojemski wraz ze swoim kolegą Rafałem Roszkowskim przejął w 2003 r. skompromitowaną spółkę, zmienił jej nazwę i przeniósł siedzibę do Warszawy. I właśnie Roszkowskiego (adwokata) odnajdujemy dzisiaj u boku Marka Grzelaczyka na stanowisku wiceprzewodniczącego Rady Nadzorczej Zakładu Energetycznego Łódź Teren. Bo podobno tylko góra z górą się nie zejdzie... ¤¤¤ „Polityka gospodarcza ogranicza się w Polsce do rozdawnictwa stanowisk. Wraz ze zmianą ekipy rządzącej od nowa następuje obsadzanie stołków. W dodatku ogromna ich większość nie jest nikomu potrzebna. Mam tu między innymi na myśli wszystkie rady nadzorcze. Należałoby zmienić przepisy kodeksu handlowego i te rady polikwidować. Ich działalność to przecież czysta fikcja, branie grubej kasy za nic” – powiedział w lutym Jarosław Kaczyński. Było to w lutym 2002 roku... HELENA PIETRZAK Wsółpraca ST
12
WIOSNA NASZA
Więcej pracy, mniej kościołów!
W
ielki antyklerykalny marsz przeszedł w sobotę przez centrum Warszawy. Prawie 1000 osób protestowało pod kościołami Królewskiego Traktu. Tak znaczącego publicznego sprzeciwu wobec klerykalizmu jeszcze nie było. Marsz „Dość państwa klerykalnego” wyraźnie pokazał, że problem istnieje, a nawet – za sprawą rządzącej ekipy – nabrzmiewa. Obecne były różnorodne środowiska: Polska Partia Pracy, Pracownicza Demokracja, Federacja Młodych Socjaldemokratów, Ruch „NIE” i anarchiści. Patronat medialny nad manifestacją objęły „Fakty i Mity”, „Trybuna” oraz portal Ateista.pl. Jednak główny trzon stanowili organizatorzy – RACJA, jej członkowie i sympatycy oraz Czytelnicy „Faktów i Mitów”. Przyjechali ze wszystkich regionów, także ze wschodu. – Białystok jest tak sklerykalizowany, że mamy tego dosyć – mówiła Bożena Jackowska z Podlasia. Manifestacja miała swój początek przed Sejmem. Poseł SLD Piotr Gadzinowski podkreślał w przemówieniu, że nikomu nie chodzi o walkę z Bogiem czy Kościołem, ale o państwo neutralne światopoglądowo. – Chodzi o elementarne prawa, a nie o uprzywilejowanie jednej religii. Nie lękajcie się! – zakończył. Przewodniczący RACJI Jan Barański wzywał do obrony demokracji, wolności słowa i światopoglądu jako zdobyczy ostatnich kilkunastu lat. Z jednym zasadniczym wyjątkiem... – Dorobkiem, który na pewno nie zasługuje na obronę, jest konkordat – stwierdził. Nie mogło też zabraknąć głosu Jonasza. – Jak po nocy przychodzi
dzień, tak i dla Polaków nadejdzie jutrzenka przebudzenia. Nigdy nie odstąpię od walki z klerykalizacją. „Fakty i Mity” będą niosły sztandar oświecenia – zapewniał uczestników, którzy tę deklarację przyjęli gromkimi brawami. – Jako były ksiądz zapewniam was, że w tym Kościele nie ma prawdy, nie ma Boga – przekonywał później, już pod kolumną Zygmunta. Manifestanci złożyli w Sejmie petycję do parlamentarzystów. Przedstawicieli RACJI i Piotra Gadzinowskiego przyjęto godnie, a petycję odebrano. Czytamy w niej m.in.: „Demokracja to rządy większości z poszanowaniem praw wszelkich mniejszości (...). Konstytucja nakazuje władzom publicznym zachowanie bezstronności w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych”. W Pałacu Prezydenckim nie było już tak łatwo – nikt z urzędników nie chciał odebrać dokumentu od Jana Barańskiego i Jonasza. Zbulwersowani tym faktem demonstranci nie pozostali dłużni. Lecha Kaczyńskiego potraktowali gwizdami i donośnymi okrzykami „Spieprzaj, dziadu, do Watykanu!”. Na czele marszu „szedł” sam... o. Rydzyk. Wielki baner z podobizną dyrektora Radia Maryja zawierał przesłanie: „Takiej władzy mówimy NIE”. Trasa wiodła od Sejmu przez plac Trzech Krzyży, Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście do Pałacu Prezydenckiego i placu Zamkowego. Zainteresowanie przechodniów przemieszane z zaskoczeniem było ogromne, przeciwników zaś niewielu. W porównaniu z ubiegłym rokiem akceptacja wyraźnie większa. Wielu ludzi spontanicznie dołączało się do manifestacji. Na Nowym Świecie gorąco machała
nam znana aktorka Małgorzata Pieczyńska. Za to poseł SLD Wenderlich przeszedł chyłkiem i obojętnie. Wznoszono hasła: „Dość dyktatu konkordatu”, „Polska laicka, nie katolicka” czy też „Więcej pracy, mniej kościołów”. Na placu Zamkowym zatrzymała nas policja. Kolumnę Zygmunta, która była celem marszu, oblegała bowiem grupa ok. 40 działaczy skrajnie prawicowego, faszyzującego Obozu Narodowo-Radykalnego, który zorganizował kontrmanifestację. Nie doszło jednak do bezpośredniego starcia. Mimo obaw, że mogą „fruwać” jajka i kamienie, skończyło się tylko na przekrzykiwaniu. „Miejsce lewicy na szubienicy” oraz „Wielka Polska katolicka” – to sztandarowe hasła łysolków. Antyklerykałowie odpowiadali: „Precz z faszyzmem”. Nasza pokojowa manifestacja zakończyła się „pod Zygmuntem”, gdy działacze ONR wyruszyli w swój marsz. Tym razem oni poszli na Krakowskie, Nowy Świat i tam... zostali zaatakowani jajami przez Radykalną Akcję Antyfaszystowską. Marsz przeciwko klerykalizacji był dużym, ważnym i udanym wydarzeniem. Nie pozostał niezauważony.
Już w czasie manifestacji dojeżdżali do nas fotoreporterzy zaalarmowani wielkością zjawiska. RACJA i antyklerykałowie z innych organizacji pokazali, że nie są bierni i stać ich na odważne i – co najważniejsze – wspólne prezentowanie poglądów wciąż niepopularnych. Ale ktoś przecież musi zmieniać oblicze tej ziemi... – mówił jeden z uczestników manifestacji. DANIEL PTASZEK Fot. Autor
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
K
ilkudziesięciu uczniów krakowskich szkół średnich biczowało się za grzechy pod strażą księdza i przy asyście wojska. Także w Zabrzu i Częstochowie młodzież demonstrowała przeciwko klerykalizacji polskiej szkoły. 22 kwietnia krakowski rynek zapełniony był po brzegi: kilka tysięcy ludzi sączyło piwko pod parasolami, inni oglądali wystawę zdjęć z papieskich wizyt, jeszcze inni ustawili się w kolejce do bazyliki Mariackiej. Nagle wszystkie oczy skierowały się ku młodzieży z Inicjatywy Uczniowskiej. Demonstrowali przeciw katolickiej indoktrynacji uczniów w szkołach. – Nie odpowiada nam pomysł utworzenia Narodowego Instytutu Wychowania, który ma krzepić jedynie słuszne wartości. Popieramy lekcje religioznawstwa zamiast religii. Mówimy „nie” pomysłom wliczania religii do średniej ocen. Głosimy, wbrew Ministerstwu Edukacji, że poglądy ekologiczne nie są szkodliwe. Podpisujemy się pod hasłami antywojennymi! – wykrzykiwali młodzi pod wieżą krakowskiego ratusza. Potem przysłuchującym się rzeszom zaciekawionych turystów tłumaczyli, że chodzi o obronę praw ucznia i rozwijanie edukacji wolnościowej. Niespodziewanie nad Rynkiem Głównym rozlał się przeraźliwy megafonowy krzyk: „Ta demonstracja jest nielegalna, musicie się rozejść!”. Uczniów otoczył kordon uzbrojonych w karabiny „żołnierzy” na czele z „generałem” i „księdzem”. Co bardziej gniewnym demonstrantom „pleban” zakneblował usta, inni dostali do ręki bicze, aby pokutowali za „grzechy”. Eskortowana grupa ruszyła w stronę siedziby Małopolskiego Kuratorium Oświaty. „Ksiądz” przez głośnik wyczytywał przewinienia demonstrującej młodzieży i wymierzał karę. Oczywiście – wszystko na niby. Na razie...
13
Kraków żyje!
Ludzie śmiali się, klaskali, robili sobie fotkę z krakowskiego Papalandu. Tymczasem „klecha” grzmiał: – Na kolana, za to, że ośmieliliście się zburzyć święty spokój krakowskiego grodu! Biczujcie się, bracia – zgrzeszyliście, zbierając się tu nielegalnie, bez zgody rządu, wbrew woli Boga i wybranej władzy
Prawa i Sprawiedliwości. Popełniliście wielkie wykroczenie, samoorganizując się i buntując się przeciw zasadom, na których od tysięcy lat budowana jest Wielka Katolicka Polska. Obrońcom dewiantów wymierzam karę: słuchanie Radia Maryja przez 7 dni w tygodniu przez 24 godziny. W końcu pochód dotarł pod budynek kuratorium. – Tym happeningiem chcemy przywitać nowego kuratora oświaty Józefa Rostworowskiego, ale
to nie znaczy, że nasz bunt to tylko teatr uliczny. Mamy już dość indoktrynacji ideologicznej w szkołach! Tak zakończyła się w Krakowie „procesja nowej młodzieży”, jak o sobie mówią młodzi z Inicjatywy Uczniowskiej. Pikiety przeciwko klerykalizacji odbyły się także 21 kwietnia pod delegaturą kuratorium w Częstochowie oraz 22 kwietnia w Zabrzu. „Etyka w szkołach, religia w kościołach” – brzmiało główne hasło zabrzańskiej pikiety. Szkoły powinny być wolne od jakichkolwiek wpływów kleru, który narzuca młodym nieobiektywne wartości moralne. Masz prawo wyrazić swój sprzeciw – przekonują uczniowie z Inicjatywy Uczniowskiej. Tak trzymać! JAROSŁAW RUDZKI Fot. Autor
Inicjatywa Uczniowska (IU) to nieformalny ruch, który działa na rzecz praw ucznia oraz walczy o zmianę stanu edukacji w zakresie programu i funkcjonowania szkoły jako instytucji. Celem IU jest propagowanie oraz realizowanie w praktyce idei szkół wolnościowych, opartych na samorządzie uczniów i partnerstwie w relacjach uczeń–nauczyciel. Opowiada się także za prowadzeniem nauki bez narzucania jakichkolwiek ideologii, które stanowią szkodliwe ograniczenie wolności i samodzielności człowieka. Inicjatywa Uczniowska postuluje poszanowanie praw ucznia, w tym pełną swobodę w zakresie poglądów oraz prawo do ich demonstrowania. Domaga się wprowadzenia zasad dających rzeczywistą równość i zdrową atmosferę w szkole. Dzisiaj działają już sekcje Inicjatywy Uczniowskiej w Warszawie, Krakowie, Katowicach i w Częstochowie. oprac. JR
14
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
ZAMIAST SPOWIEDZI
Artur Chludziński: – Zajmowała i zajmuje się Pani sprawami mniejszości homoseksualnej, problemem przemocy w rodzinie, prawami kobiet i dzieci – ogólniej mówiąc: prawami człowieka, ale zna-
społeczeństwu, że nie jest to problem jedynie marginesu społecznego. Jak jednak przekonać społeczeństwo, że potrzebne są jakieś działania w tym kierunku i jego aktywne uczestnictwo?
Stosunek do „innych” jest miarą ucywilizowania. Kiedyś wszystkich „innych” niszczono, izolowano, wykluczano. Demokratyzacja polega na procesach wkluczania, na egalitaryzmie. Troska o mniejszości to nasz demo-
Fascynuje mnie myśl ludzka na jest też Pani wrażliwość wobec cierpień zwierząt. Czy to wszystko wynika bardziej z wychowania i środowiska, w jakim Pani dorastała, czy z przyjętej etyki? Magdalena Środa: – Trudno powiedzieć, w jaki sposób kształtują się postawy etyczne. Zapewne jest to wpływ wielu czynników: wychowania, własnej wrażliwości, wiedzy, otwartości na świat i spontanicznej troski o sprawy innych (zwłaszcza słabszych). Jeśli chodzi o zwierzęta, to zapewne jest to sprawa wrażliwości raczej odziedziczonej niż nabytej. Nikogo nie można nauczyć wrażliwości na cierpienie zwierząt ani miłości do nich. Choć można edukować ludzi tak, żeby nie krzywdzili i nie byli gatunkowymi szowinistami. Postawa troski wobec innych zapewne również wynika z tej wrażliwości. Wspiera ją jednak wiedza i znajomość etyki. A właściwie różnych systemów etycznych, bo – wbrew rozpowszechnionemu w Polsce przekonaniu – istnieje wiele systemów etyki normatywnej, a nie tylko dekalog, gdzie, notabene, nic się o zwierzętach nie mówi. – Problem przemocy w rodzinie – jak mu zapobiegać? Najlepszą metodą jest edukacja, zwiększanie wiedzy i uświadamianie
– Uważam, że najważniejsze są przepisy prawne (pozwalają na skuteczną izolację sprawców przemocy od ich ofiar; jak również nakazują reedukację sprawców), ważne są również kampanie świadomościowe, skierowane zarówno na kobiety, jak i na przedstawicieli władzy. Kobiety powinny wiedzieć, że przemoc domowa w różnych jej formach jest przestępstwem, a policja powinna szybko i skutecznie reagować, nie zasłaniając się niechęcią wobec ingerencji w życie prywatne obywateli. Wiele bitych kobiet nie wie, że przemoc jest zła. Trzeba im to uświadomić i pomóc. Potrzebna jest również odpowiednia edukacja antyprzemocowa w szkołach (warsztaty, treningi zamiast lekcji przysposobienia obronnego) – A co z prawami mniejszości – w tym seksualnych i religijnych? Przez kilka najbliższych lat zapewne niewiele w tej sprawie da się załatwić... – Każde społeczeństwo przechodzi przez okresy bardziej cywilizowane pod względem traktowania mniejszości i bardziej barbarzyńskie. Teraz mamy ten bardziej barbarzyński, co nie zwalnia nas od działania.
Fragment listu: Jesteśmy praktykującymi katolikami. I z pewnością nie zetknęlibyśmy się z waszym pismem, gdyby nie przykry incydent. Otóż zamówiliśmy w parafialnym kościele mszę z okazji 18 rocznicy urodzin naszej córki. Ksiądz zapisał do kalendarza datę i godzinę odprawienia mszy. Miała to być niedziela, godz. 11. Skasował nas na 50 zł. Zaprosiliśmy całą rodzinę na mszę za Paulinkę. Już na mszy, kiedy ksiądz zaczął wyczytywać intencje, za kogo się modli – oniemieliśmy. Proboszcz wypowiedział chyba ze 4 intencje: za zmarłego, z okazji imienin, o zdrowie kogoś i na szarym końcu o boże błogosławieństwo dla naszego dziecka. Po mszy poszliśmy zapytać, jak mógł modlić się w takich różnych intencjach. Ksiądz stwierdził krótko: – Pan Bóg na pewno nie pomyli się, kto jest żyjący, a kto już umarł. A poza tym mamy tyle intencji, że musimy je łączyć, inaczej ludzie czekaliby z ich odprawieniem przynajmniej dwa lata – powiedział. Wyszliśmy zdegustowani. Chcieliśmy zapytać, czy tak można? Praktyka tzw. hurtowych mszy (zbiorowych) jest dość częsta. Powód łączenia kilku intencji
kratyczny, obywatelski obowiązek i – niezależnie od kontekstu politycznego – musimy go realizować. I nie chodzi o troskę prywatną, lecz instytucjonalną, prawną. Jest ona, notabene, przedmiotem wielu dyrektyw europejskich, do których Polska będzie musiała się prędzej czy później dostosować. Lepiej więc prędzej, niż później, choć rzeczywiście pod wodzą PiS-u nie będzie łatwo. – Skąd, Pani zdaniem, w ogóle bierze się w społeczeństwie przekonanie, że wszyscy jesteśmy tacy sami i mamy takie same poglądy, postawy życiowe? Czy da się to jakoś wytłumaczyć? – Z braku wiedzy, braku rozsądku, z zaściankowości. Ludzie mało wiedzą o świecie, nie znają jego różnorodności, nie wiedzą, że ta różnorodność sprzyja dobrobytowi. Myślą jak nasi przodkowie, że wszystko, co złe, bierze się od obcych (Żydzi, Cyganie, czarownice). Zawsze uczono ich, że „nasze” – polskie, narodowe,
katolickie – jest w centrum świata, więc tak ten świat widzą. Żeby to widzenie poszerzyć, trzeba wiedzy, podróży, doświadczenia, rozsądku. – Chciałbym zapytać o Pani ateizm: z lektury kilku wywiadów zrozumiałem, że na swój sposób zazdrości Pani osobom wierzącym ich wiary, a ateizmu nie traktuje jako jakiegoś intelektualnego osiągnięcia – czy tak jest rzeczywiście? – Nie, nie! (śmiech) Oczywiście, że nie zazdroszczę. Wiara do niczego nie jest mi potrzebna. Fascynuje mnie jednak – prawie tak samo jak posiadanie talentu muzycznego (którego też jestem pozbawiona) czy malarskiego. Poza tym lubię doświadczać różnych rzeczy (zgodnie z dewizą J.S. Milla – żeby umieć wybierać to, co najlepsze, trzeba poznać wiele rzeczy dobrych i złych), a nigdy dotąd nie było mi dane doświadczenie wiary. Ale – wie pan – nigdy też nie byłam w Meksyku czy na biegunie północnym. Może jeszcze się tam wybiorę i może Bóg, w którego istnienie nie wierzę, obdaruje mnie jakąś łaską, a wtedy – być może – otworzy się przede mną jakiś rodzaj nowych doznań. To taka ciekawość. Ciekawość ludzkiego świata, która jest dobrym czynnikiem wzmacniającym tolerancję. – Z wywiadu, jakiego udzieliła Pani „Gazecie Wyborczej”
Magdalena Środa – etyk, filozof, publicystka i feministka zajmująca się historią idei etycznych, etyką stosowaną, filozofią polityczną i problematyką kobiecą. Pani profesor w rządzie Marka Belki objęła stanowisko pełnomocnika rządu ds. równego statusu kobiet i mężczyzn i piastowała je do 4 listopada 2005 roku, kiedy to nowy premier Kazimierz Marcinkiewicz zlikwidował urząd pełnomocnika, nie mogąc odwołać pani minister z powodu jej wcześniejszego złożenia dymisji (wraz z całym rządem) na ręce poprzedniego premiera. Zadania prowadzone dotychczas przez pełnomocnika zostały przekazane Ministerstwu Pracy i Polityki Społecznej.
PORADY KOŚCIELNE (2)
Msze hurtowe mszalnych przez jednego księdza jest oczywisty: kasa! Tłumaczenie plebanów jest proste: łączymy msze, bo wielu ludzi chce je mieć akurat w tym samym dniu i o tej samej godzinie. Nie będą przecież czekać z jakąś rocznicą pół roku czy dłużej. Więc robimy to dla was – dodają. A że nieraz wychodzi z tego niezła szopka, kiedy np. w czasie pierwszej rocznicy urodzin, celebrujący mszę odprawia ją również za zmarłego, to już inna para kaloszy. Tymczasem Kodeks prawa kanonicznego mówi wyraźnie: „Msze św. powinny być oddzielnie odprawione według intencji ofiarodawców, jeśli ofiara, choćby niewielka, została na osobną mszę św. złożona i przyjęta” (kan. 948). Nie wolno więc samowolnie odprawiać mszy
(z lutego 2005 roku), dowiedziałem się, że w polskim katolicyzmie nic Panią nie denerwuje... Czyżby? – W samej wierze katolickiej? Nic. Denerwuje mnie instytucja Kościoła, jego ekspansja w życie polityczne, brak przejrzystości ekonomicznej, prymitywizm księży, ich niski poziom intelektualny, brak wrażliwości na rzeczywiste zło, deklaratywizm ideologiczny, no i to, że w tym Kościele wszyscy wielbią Jana Pawła II i niemal wszyscy zapomnieli o Jezusie Chrystusie i jego przesłaniu miłości. – À propos poprzedniego papieża – jak ocenia Pani pontyfikat Jana Pawła II? W Polsce na ogół oceniany jest jednoznacznie pozytywnie, na Zachodzie tak już nie jest... Same plusy? A co z licznymi zarzutami wobec JPII (tuszowanie afer seksualnych w Kościele, konserwatyzm w sprawach doktrynalnych, stosunek do praw człowieka)? Nie są przecież chyba całkiem bezpodstawne? – Żeby go ocenić, trzeba mieć swobodę dyskusji. W Polsce o papieżu się nie dyskutuje; jego się wielbi. A tak naprawdę nie interesuje mnie specjalnie ani ten pontyfikat, ani poprzednie, ani kolejne. – A kto jest tu Pani najbliższy? – Fascynacje miałam na studiach: Platon, Spinoza, Nietzsche, Bergson. Teraz fascynuje mnie w ogóle myśl ludzka, kultura. A obecnie – najbardziej – nasz stosunek do inności. Rozmawiał ARTUR CHLUDZIŃSKI Wywiad został przeprowadzony dla portalu www.ateista.pl
zbiorowych, jeśli ofiary zostały złożone i przyjęte na oddzielne msze. Jeden ksiądz odprawia w jednej intencji, także podczas tzw. koncelebry (kilku księży przy ołtarzu). Żadne powody nie upoważniają kapłana do redukowania liczby mszy, a tym samym nabijania sobie kasy w ekspresowym tempie. W kwestii pieniędzy za msze Polska parafialna również wygląda karykaturalnie. Praktyka składania ofiar mszalnych istnieje od początku. Najpierw były to dary w naturze: chleb i wino, które składali wszyscy uczestnicy mszy. W średniowieczu wytworzyła się też praktyka ustanawiania specjalnych fundacji i beneficjów, z których dochody były przeznaczone na odprawienie mszy określonych w akcie fundacyjnym. Kościół zwęszył
niezły biznes i uznał praktykę ofiar mszalnych, widząc w nich... „oznakę ściślejszej łączności z Chrystusem i kapłanem, tytuł do pełniejszego uczestnictwa we mszy i uzyskania obfitszych owoców duchowych oraz formę pomocy Kościołowi”. Czyż nie pachnie to sprytnym handlem? Kodeks prawa kanonicznego ofiarom mszalnym poświęca aż 14 kanonów. Kodeks zaleca, że gdy ksiądz nie ma intencji, powinien odprawiać msze za ubogich; w rzeczywistości jedzie wówczas do kurii, gdzie dostaje płatne intencje od biskupa. Inny kanon (kan. 947) nakazuje, by od ofiar mszalnych bezwzględnie „usuwać wszelkie pozory transakcji lub handlu”. Jeśli zaś ksiądz odprawia w jakimś dniu więcej niż jedną mszę (oprócz Bożego Narodzenia), kasę za pozostałe msze powinien przekazać na cele wyznaczone przez ordynariusza (kan. 951). Ewentualne wyznaczenie wysokości ofiar należy do synodu prowincjonalnego lub zebrania biskupów. Księża nie powinni domagać się więcej. W polskim Kościele najczęściej stosuje się zwyczaj „co łaska, ale nie mniej niż”... – i tu pada kwota (według uznania proboszcza). TEOLOG
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r. Reunion, zagubiony na Oceanie Indyjskim francuski departament zamorski, to jedno z takich miejsc na świecie, gdzie w zgodzie żyją obok siebie chyba wszystkie religie świata. Stąd do Paryża jest 10 tys. kilometrów. Najliczniej reprezentowane są chrześcijaństwo i hinduizm. Hinduiści mają zwyczaj odbywania procesji, często połączonych z rytualnym marszem po rozżarzonych węglach. To barwne wydarzenie nieodmiennie przyciąga tłumy. Popłynęłam więc razem z wielobarwnym, wielonarodowym i wieloreligijnym tłumem... Procesja już z daleka cieszy oczy kolorami kwiatów i ubrań. Otwiera-
błądzą wokół hinduskiej prababci mego przyszłego dzidziusia. Miło pomyśleć, że będzie mieć tak wielorakie, wielokulturowe pochodzenie. Na środku podwórka przygotowany jest szeroki na jakieś 2 i długi na 3 lub 4 metry prostokąt tlących się węgli, od których bije lekki żar. Teraz dopiero uświadamiam sobie, że są naprawdę gorące. Przy jednym z krótszych boków – niewielka fosa wypełniona wodą, aby ci, którzy przejdą po żarze, mogli się natychmiast ochłodzić. Dookoła rozsypano różnobarwne płatki kwiatów. W łoskocie bębnów nadchodzi procesja. Na zarezerwowane specjalnie dla nich miejsce wchodzą rodziny śmiałków, którzy w tym roku pierwszy raz w życiu będą szli po gorących węglach. Aby tego dokonać, przygotowywali się przez 5 tygodni: pozostając w świątyni, jedli specjalne pożywienie, powstrzymywali się
ZE ŚWIATA wieloletniej praktyki. Za nim kilku innych – jak on ubranych na ciemnożółto. Dopiero potem „nowi”, w białych szatach. Jednemu z młodych mężczyzn udaje się spokojnie przejść próbę, dziewczynie również. Młode kobiety w starodawnych sari robią im zdjęcia za pomocą telefonów komórkowych. Trzeci z adeptów od połowy węgli już biegnie, pokracznie wykrzywiając stopy. Niektórzy pokazują go palcami. Co bardziej doświadczeni powtarzają ten rytuał kilka razy. Publiczność nie klaszcze, szepce z podziwem, trochę komentuje, a muzycy cały czas walą w bęben. Po zakończeniu tej części obrzędów dookoła węgli przechodzi procesja kobiet ubranych na biało, pogrążonych w transie tak jak przedtem adepci ognia. Co dwa kroki rzucają się na brzuch w błoto. Nie wiem, co oznacza ta część ceremonii, ale jest ona nie mniej imponująca niż
Francuzi na żarze ją ją dwa ukwiecone wozy. Przed nimi jednak (i przed podążającym za wozami tłumem) biegnie „żako” – hinduskie wcielenie zła, postrach małych kreolów, jakiegokolwiek wyznania by byli. „Żako” to mężczyzna od stóp do głów pomalowany czerwoną farbą. Zdarzały się już wypadki śmiertelne, gdyż skóra takiego biedaka przestaje oddychać przez zatkane farbą pory, tym bardziej że temperatura przez większą część dnia osiąga 34 st. C! Z przodu kroczą ubrani na biało chłopcy z taczkami, na których tli się żar, ciągle przez nich podsycany. Za nimi postępuje „orkiestra”, czyli walący w bębny mężczyźni. Rytm ma wprowadzić w trans uczestników, zwłaszcza tych, którzy dokonają wyczynu przespacerowania się gołymi stopami po gorących węglach. Kobiety ubrane są w rytualne szaty – białe, czerwone, bordowe, złote, zielone... Procesję otaczają „kierujący ruchem”, którzy puszczają samochody raz w jedną, raz w drugą stronę. Procesja wydaje się trwać w nieskończoność. Gapie wędrują za nią krok w krok lub przyglądają się z boku. Nagle tłum zatrzymuje się. Strażnik ognia sięga do taczki z żarem i, mówiąc coś po hindusku, rzuca węgle kawałek po kawałku na wszystkie cztery strony świata. Jeden pada u mych stóp. Zostałam pobłogosławiona! Zaczynam czuć coraz większą sympatię do tych kolorowych czcicieli nieznanego mi boga. Miejsce, w którym ma się odbyć najważniejsza część uroczystości, czyli próba gorących węgli, to prywatna posesja. Za ogrodzeniem czeka już tłum widzów. Mój mąż, kreol, zwraca mi uwagę, żeby nie przechodzić po rozsypanych przed procesją płatkach kwiatów, bo oznaczałoby to brak szacunku. Znowu nie bardzo rozumiem, o co chodzi. Oczywiście robię, jak prosi, ale moje myśli i tak
Przygotowania do obrzędu chodzenia po żarze
od seksu, medytowali itd. Jeśli któryś z nich nie wytrzyma gorąca i bólu i przebiegnie, zamiast przejść, jego rodzina będzie się bardzo za niego wstydzić... „Nowi” muszą też złożyć ofiarę. W zależności od ich stanu posiadania jest to koza lub kura. Ofiara okazuje się krwawa, co powoduje, iż barometr mojej sympatii dla całej ceremonii gwałtownie jedzie w dół. Wraz z procesją pojawia się Strażnik Ognia z olbrzymim mieczem, którego ostrze jest prawie tak wielkie jak on sam. Głowa zwierzęcia musi spaść od jednego ciosu; jeśli nie, to będzie zła wróżba. Już wiem, czego chciała mi oszczędzić teściowa. Odwracam wzrok i myślę o hinduskich dzieciach, które patrzą na to wszystko z bliska. Niestety, spojrzałam na nowo w złym momencie. Oto jeden z mistrzów ceremonii łapie bezgłowe tułowia i krwią skrapia teren wokół węgli. Dopiero teraz śmiałkowie mogą przejść po żarze. Zaczyna Strażnik Ognia. Ze swym wielkim mieczem na ramieniu kroczy powoli, majestatycznie, najwyraźniej nawykły na skutek
Fot. MAK
inne. Nawet mnie udziela się powoli rytm bębna... I nagle przypomina mi się ni z tego, ni z owego, że przecież ci wszyscy „hindusi” mają w kieszeniach swoich wielokolorowych, rytualnych sari ten sam francuski paszport, co stojący dookoła biali czy czarni gapie. Prawdopodobnie na co dzień porozumiewają się po kreolsku, nie zapominając przy tym francuskiego, przydatnego w szkołach, urzędach, u lekarza. Może nawet nigdy nie widzieli Indii, a co zabawne – często wprost ze swoich barwnych i pełnych bóstw świątyń udają się do katolickich kościołów. Warto wszak zapewnić sobie przychylność wszystkich bogów. Ta „przezorność” staje się modna – ostatnio także Francuzi innych wyznań są dopuszczani do marszu po rozżarzonych węglach. Może więc właśnie w tym odległym zakątku ziemi, na Reunion, odkryto sekret dobrego sąsiedztwa, którego powinna nauczyć się debiutująca w Unii Polska? Jaki to sekret? Zachować swoje tradycje, umieć się nimi dzielić i przyjmować inne, pozostając sobą. MAK
15
Rozum w gumie D
laczego w katolickiej Francji nie za bardzo lubią JPII? Oględnie mówiąc – za jego stosunek do środków antykoncepcyjnych. Dla Franków przestrzeganie katolickich zasad przez Polaków jest wprost niepojęte. Para młodych zakopiańczyków mieszka tu od 3 lat. Nazwijmy ich... Krysia i Tomek. Krysia ma 22 lata, pracuje na czarno jako sprzątaczka i nie mówi po francusku. Tomek ma 27 lat, nieźle zarabia na budowie, jakoś sobie radzi. Któregoś dnia, podczas cotygodniowej lekcji francuskiego, zauważyłam, że Krysia jest nerwowa i nie może się skupić. – Co ci jest? – pytam. – Chyba jestem w ciąży – pada odpowiedź. – Tomek się wścieknie, ma już przecież dziecko z pierwszego małżeństwa. Krysia nie używa pigułki, bo nie ma ubezpieczenia. Gdyby Tomek wyrobił sobie papiery, to mieliby ubezpieczenie, ale wtedy zarabiałby trochę mniej. Jej facet (taki chytry?!) nie chce więc żadnych papierów. Bez ubezpieczenia Krysia musiałaby płacić za lekarza, pod warunkiem jednak, że wcześniej jakoś by się z nim... dogadała. Mówię jej, że przecież nic prostszego jak kupić prezerwatywę – kosztuje grosze, a nawet jest za darmo. Dlaczego z tego nie korzystają? Okazuje się, że... ze wstydu! Druga historia dzieje się w Polsce. Jestem na popularnym forum internetowym dla młodych dziewcząt i kobiet. Nagle jedna zadaje pytanie: „Mam takie i takie objawy, czy to może być ciąża? Miałam niezabezpieczony stosunek w dyskotece”. Któraś odpowiada, że objawy są jak najbardziej ciążowe i daje radę: „A ty pomyśl trochę! Jak miewasz niezabezpieczone stosunki, to przede wszystkim powinnaś łykać pigułkę!”. Szybko piszę, wzburzona: „Pigułka to pikuś, przede wszystkim powinnaś takie rzeczy robić z prezerwatywą. Ciąża to jedno, a AIDS to dopiero problem!”. Po raz drugi o mało nie spadam z krzesła, gdy okazuje się, że żadna, absolutnie żadna, mnie nie poparła. Ani natychmiast, ani po kilku godzinach. We Francji antykoncepcja i przeciwdziałanie AIDS należą do priorytetów nie tylko resortu zdrowia, ale również kilkudziesięciu organizacji zdrowotnych lub mających jakikolwiek związek z ludzką seksualnością. Prezerwatywy są bardzo tanie i ogólnodostępne: apteki, sklepy, dystrybutory w restauracyjkach przy autostradach, a nawet w metrze. Kilka miesięcy temu prawicowy prezydent Jacques Chirac podjął decyzję o wprowadzeniu dystrybutorów z prezerwatywami do liceów. Tutaj nikt sobie nie mydli oczu – wszyscy doskonale wiedzą, że młodzież w wieku 17–19 lat przeżywa rewolucję
hormonów. I wszyscy zgodni są co do tego, że skoro tłumaczenie ani żadne kazania nie pomagają, to należy stworzyć warunki, by przynajmniej robili to bezpiecznie. We wszelkich stowarzyszeniach – czy to gejowskich, czy walczących z AIDS – można nie tylko otrzymać wsparcie, dowiedzieć się, jak zapobiegać zarażeniu, ale i dostać paczkę prezerwatyw. W miejscach, o których wiadomo, że łatwo dochodzi tam do stosunków seksualnych (dyskoteki, sauny), prezerwatywy leżą po prostu na kontuarach. Jeśli chodzi o samą antykoncepcję, to udogodnienia są przeróżne. Oprócz łatwo dostępnych prezerwatyw zwykłe pigułki antykoncepcyjne (nie te najnowsze, trzeciej generacji) są refundowane przez podstawowe ubezpieczenie zdrowotne tak jak każdy lek, czyli od 35 do 65 proc. Jeśli ma się wykupione dodatkowe ubezpieczenie, to wychodzi się z apteki, nie wyciągnąwszy portfela. Dodatkowe ubezpieczenie studenckie to gwarancja refundacji wydatków nawet na najnowsze pigułki, plastry i zastrzyki antykoncepcyjne. Chociaż Francuzki, statystycznie rzecz biorąc, są najliczniejszymi w Europie użytkowniczkami środków antykoncepcyjnych, to jednocześnie Francja chlubi się najwyższą liczbą urodzeń w roku 2005. Dwie z trzech kobiet w wieku od 20 do 24 lat biorą pigułkę. Francuzi zrozumieli, że trzeba się chronić. W latach 70. tylko 25 proc. pierwszych stosunków odbywano z prezerwatywą. W 2000 roku liczba ta wzrosła do 85 proc. Jak widać, edukacja przynosi efekty. Tu o AIDS nie tylko się mówi, ale także pomaga się obywatelom ochronić przed tą straszną chorobą. Bardzo intensywnie i szeroko propaguje się także testy wykrywające seropozytywność, czyli zakażenie wirusem HIV. Testy są oczywiście darmowe i anonimowe, a żeby je dostać, nie trzeba mieć skierowania. To prawdziwa przepaść w porównaniu z Polską, gdzie nie propaguje się testów, prezerwatyw, pigułek, o plastrach już nie mówiąc. Środki antykoncepcyjne nie są refundowane, a stan ten popiera sam minister zdrowia – profesor medycyny! Podstawowym środkiem antykoncepcyjnym i przeciwko AIDS, jaki się propaguje, jest wstrzemięźliwość seksualna. W zamian zakony otwierają „okna nadziei”, gdzie można podrzucić noworodka, zamiast dusić go w foliowej torbie... AGNIESZKA ŚWIRNIAK Paryż
16
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
DRZEWIEJ BYWAŁO
i społecznie radykalnych (Józef Ettinger, Jonasz Warschauer, Jozue Funk, Maurycy Krzepicki), lecz również grupy religijno-zachowawcze z rabinem Beerem Meiselsem na czele. Do wojska powstańczego wstąpiło ponad 500 Żydów, a niektórzy objęli nawet funkcje w aparacie urzędniczym władz powstańczych. Rewolucja krakowska trwała od 22 lutego do 3 marca 1846 r. i objęła Kraków z okręgiem oraz pobliskie tereny
O klęsce przesądził też nikły w nim udział chłopów, których Austriacy umiejętnie wykorzystali do tłumienia powstania. Wśród uwięzionych przez zaborców znaleźli się żydowscy aktywiści – Wolf, Warschauer, Neiditz, Rosenzweig i inni. Maurycy Krzepicki – prawnik, działacz społeczny i polityk – był sądzony razem z dyktatorem powstania Janem Tyssowskim. Tytułem kary za udział w powstaniu władze nałożyły na ludność żydowską kontrybucję w wysokości 50 tys. florenów. Ponadto anulowały zarządzenia rządu powstańczego, restytuując wszystkie restrykcyjne ustawy uchwalone przez senat krakowski. Klęska powstania krakowskiego – według J. Lelewela, pierwszej rewolucji socjalnej w Polsce – przesądziła ostatecznie o losie Wolnego
zaboru austriackiego. W założeniu miała być częścią powstania ogólnopolskiego w trzech zaborach. Niestety, wskutek aresztowań większości kierownictwa (m.in. L. Mierosławskiego, który miał być naczelnym wodzem) nie doszło – poza epizodycznymi akcjami – do wybuchu powstania w zaborach pruskim i rosyjskim.
Miasta. Zlikwidowano autonomię Rzeczypospolitej Krakowskiej, a jej terytorium wcielono do Austrii. Rewolucja krakowska odbiła się głośnym echem w całej Europie. Godzi się zauważyć, że niemal wszystkie polskie ugrupowania polityczne na emigracji zadeklarowały, że przyjmują zasady ideowe rządu
ŻYDZI POLSCY (cz. 31)
9 dni emancypacji W nocy z 21 na 22 lutego 1846 r. w Rzeczypospolitej Krakowskiej wybuchło powstanie narodowowyzwoleńcze. Powstańczy Rząd Narodowy w trybie rewolucyjnym przyznał Żydom pełnię praw i wolności. Nowy etap w rozwiązaniu kwestii społecznych na ziemiach polskich rozpoczął rok 1846. W Galicji znalazł wyraz w tzw. rewolucji krakowskiej i rabacji chłopskiej, które należą do najtragiczniejszych wydarzeń w dziejach porozbiorowych. Wczesną wiosną 1846 r. chłopi masowo wystąpili przeciwko uciskowi feudalnemu szlachty w wielu obwodach galicyjskich, domagając się zniesienia poddaństwa i pańszczyzny. Spalili ponad 400 dworów, zabili blisko 700 właścicieli ziemskich i szlacheckich dzierżawców. Władze austriackie szybko jednak spacyfikowały bunt, zaś konserwatywne kręgi ziemiaństwa nie zamierzały realizować chłopskich postulatów. Niemal jednocześnie miała miejsce rewolucja krakowska – powstanie podjęte w Rzeczypospolitej Krakowskiej, które trwało 9 dni. W latach 40. Wolne Miasto Kraków – ze względu na dogodne położenie geograficzne ułatwiające kontakt z każdym z zaborów – stało się ważnym ośrodkiem spiskowym. Najliczniejszą grupę społeczną w Rzeczypospolitej Krakowskiej stanowili chłopi. Odrębną i stosunkowo liczebną grupą byli Żydzi, którzy swobodnie zamieszkiwali 3 miasteczka, a w Krakowie tylko Kazimierz, gdzie mogli bez przeszkód zajmować się handlem i rzemiosłem. Poza obrębem Kazimierza mogli mieszkać tylko Żydzi „cywilizowani”, czyli noszący strój europejski, mający przynajmniej średnie wykształcenie i posiadający znaczny majątek.
P
Powstańczy Rząd Narodowy w „Manifeście do Narodu Polskiego” (22.02.1846 r.) obok hasła wyzwolenia kraju i jedności narodu złożył deklaracje antyfeudalne. Jednakże próby pozyskania chłopów dla rewolucji nie powiodły się. Inna jednak była postawa większej części Żydów. W celu ich pozyskania dla rewolucji władze przyjęły 23 lutego delegację społeczności żydowskiej Krakowa i jeszcze w tym samym dniu wydały odezwę „Do braci Izraelitów”, w której m.in. napisano: „Rewolucja przyjmuje was na łono społeczeństwa, zapewnia wam jako braciom jednej ziemi prawa ludzkie i wita was jako synów Ojczyzny godnych wyswobodzenia i otrzymania bezwzględnej równości”. Był to akt doniosłej wagi historycznej – pierwszy na ziemiach polskich dokument znoszący w trybie rewolucyjnym bariery stanowe, dzielące ludność żydowską od chrześcijańskich mieszkańców kraju. Rząd powstańczy anulował również wszelkie oddzielne przepisy prawne wobec Żydów, wydane zarówno przez Senat Wolnego Miasta Krakowa, jak i władze w prowincjach, które mu podlegały. Po stronie rewolucji opowiedziało się najpierw średniozamożne mieszczaństwo żydowskie, które od lat popierało ruch niepodległościowy, pociągając za sobą masy drobnomieszczaństwa. Znamienne, że w rewolucję zaangażowali się nie tylko ludzie ze sfer zasymilowanych
o angielsku – hangover (w zawieszeniu), morning after (nazajutrz rano), big head (duża głowa), po francusku – gueule de bois (drewniany ryj), po norwesku – jeg her tommermenn (mam drwali w głowie), po portugalsku i hiszpańsku – resaca (łomot młotów górniczych), po fińsku – lasirokko (ospa pijacka) lub pienat sepat (młoteczki), po włosku – stonato (wybity z rytmu), po niemiecku – Katzenjammer (kociokwik). Po polsku – kac. Kac, czyli syndrom dnia następnego, objawiający się bólem głowy, mdłościami, drżeniem rąk i całego ciała, nadwrażliwością na światło, dźwięk, dotyk i zapach, dekoncentracją, zmęczeniem (często połączonym z bezsennością oraz zaburzeniami percepcji) – to dolegliwość stara jak świat. Z medycznego punktu widzenia jest to ostre zatrucie organizmu i choć traktowane jest z przymrużeniem oka, stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia – alarmują lekarze.
Kac na kilkanaście godzin zaburza prawidłowe funkcjonowanie organizmu, zwiększa ryzyko zawału serca, wywołuje stany depresyjne i znacząco obniża sprawność układu immunologicznego.
Antoniego. Staropolskim antidotum od zawsze był sok z kiszonej kapusty i żurek. Wśród ludów północnych za skuteczny środek do dziś uchodzi turlanie się nago po śniegu. Z kolei Japończycy i Chińczycy od
Artykuł na kaca Poszukiwanie skutecznego lekarstwa na kaca ma bardzo długą historię. Starożytni Asyryjczycy zażywali miksturę sporządzoną z łyżeczki jaskółczego dzioba zmielonego z łyżeczką mirry. Grecy radzili wypicie dwóch jaj sowich i nacieranie pach cytryną. Swój przepis mieli także Rzymianie – jeden mały pokój, jedno małe piórko i... niewolnik do trzymania miski. W średniowieczu zalecano spożywanie posypanego migdałami węgorza, a nade wszystko – wzywanie na pomoc świętego
wieków za doskonałe lekarstwo uważają zieloną herbatę. Panaceum znanym pod wszystkimi szerokościami geograficznymi jest tzw. klin. Buster Keaton kurował się surowym jajkiem w szklance zimnego piwa z dodatkiem keczupu, a Elizabeth Taylor – koktajlem z bulionu, soku cytrynowego, chrzanu i „wystarczającej ilości wódki”. Z lodem. Lekarze zalecają dziś szereg specjalistycznych środków neutralizujących alkohol (np. Alka Prim, 2KC) oraz witaminę B complex.
powstańczego o wolności i równości wszystkich mieszkańców kraju. Powstanie potępił klerykalny obóz konserwatywny. Celowały w tym „Dziennik Narodowy” i „Trzeci Maj”, które postrzegały udział Żydów w ruchu demokratycznym jako „maskę” i działalność „niebezpieczną dla narodu polskiego”. Obóz księcia A. Czartoryskiego lansował anachroniczny pogląd o warunkowym dopuszczeniu Żydów jedynie do praw cywilnych, podkreślając, że postulat pełnego równouprawnienia Żydów „sprzeciwia się dobrze rozumianemu interesowi państwa”. Dla konserwatystów związanych z Hotelem Lambert, emancypacja Żydów miała być długim procesem, obliczonym na dziesięciolecia. Fatalnym błędem przywódców ugrupowania było przekonanie, że w połowie XIX wieku obietnicami umiarkowanych i na długie lata obliczonych reform uda się wzbudzić patriotyzm wśród grup ludności od wieków prawnie i społecznie upośledzonych. Po rewolucji 1846 r. stało się jasne, że tylko pełna emancypacja ludności chłopskiej i żydowskiej może zachęcić ją do włączenia się do walki o niepodległość Polski. W drugą rocznicę rewolucji działacze Międzynarodowego Stowarzyszenia Demokratycznego zorganizowali w Brukseli uroczystość, która stała się manifestacją solidarności narodów oraz dążeń demokratycznych. Na uroczystości wystąpili m.in. K. Marks, F. Engels, J. Lelewel i L. Lubliner. Ten ostatni przetłumaczył na język francuski manifest Rządu Narodowego i jego odezwę do Żydów. Rewolucja krakowska była zapowiedzią nadchodzącej rewolucji w krajach europejskich i związanych z tym gwałtownych wstrząsów. Rewolucyjne wrzenie ogarnęło już bowiem Włochy, Niemcy i kraje monarchii habsburskiej. ARTUR CECUŁA
Mimo szeregu antykacowych wynalazków kaca nie da się zlikwidować całkowicie. Można go przetrzymać lub zagłuszyć. Przy okazji warto wiedzieć, że plemię Dajaków z Borneo uważa kaca za stan święty. AK
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
S
połeczne zmiany światopoglądowe i religijne są zjawiskiem normalnym i nieuniknionym. Zmianom tym na ogół towarzyszy „obraza uczuć” i zakwestionowanie tradycji. Nie inaczej zaczęło chrześcijaństwo i Kościół katolicki. Ilekroć mówi się u nas o jakichś szczególnych przywilejach, jakie miałyby przysługiwać tradycji religijnej, ilekroć mówi się o obrazie uczuć religijnych – zawsze warto przypominać początki naszej „tradycji”, która zaczęła nie inaczej, jak pogardzana nowinka, która śmie kwestionować tradycję, a która – kiedy podrosła na tyle, by stać się groźną nowinką – na tradycję rzuciła się z całą furią neofity.
Były trzy zasadnicze kategorie wrogów: tradycja, której najgorliwszymi obrońcami byli arystokraci, sfery wykształcone i ludność wiejska; wrogowie doktrynalni – żydzi, których wiara i ciągłe oczekiwanie na mesjasza były dla chrześcijaństwa wyrzutem sumienia, godziły w najbardziej podstawowy jego sens; i wreszcie konkurencja – ci, którzy sprzeciwiali się monopolowi, oferując podobne, czasami atrakcyjniejsze produkty w zbliżonej cenie, czyli inni bracia chrześcijanie. „Pogan” oskarżono o niemoralność, „heretyków” o wysługiwanie się Księciu Ciemności, zaś żydów – o ukrzyżowanie Zbawiciela. Spośród wymienionych grup najsilniej zwalczały się
OGNIEM I KRZYŻEM barbarzyństwa (nie cała epoka była barbarzyńska!), ale prześladowanie religijne wróciło także w wieku XX, kiedy znalazło dla siebie warunki (vide: casus Chorwacji w latach 1941–1945). To bardzo ważne spostrzeżenie: prześladowania, wojny religijne i totalitaryzm światopoglądowo-obyczajowy nie były wypaczeniem zasad katolickich, jak się czasami głosi, lecz ich naturalną konsekwencją. Słusznie więc pisze wytrawny ironista i historyk Edward Gibbon: „Cesarz [Konstantyn] wraz z wiedzą o prawdzie wchłonął zasady prześladowania, toteż skutkiem triumfu chrześcijaństwa było dręczenie i uciskanie (...)”. Łatwiej się człowiekowi
Wyobraźmy sobie taką scenę. Na Jasną Górę wpada kilkudziesięciu ateistów i antyklerykałów uzbrojonych w kije bejsbolowe, broń palną i ładunki wybuchowe, wykrzykują głośno, że należy zniszczyć siedlisko zabobonu, aby wreszcie zatriumfowała Prawda Rozumu. Na oczach zrozpaczonych i sterroryzowanych wiernych zaczynają demolować przybytek. Niszczą obrazy, zawartość tabernakulum wysypują na ziemię i depczą. Kulminacją jest rozstrzelanie Matki Boskiej Częstochowskiej i porąbanie na drobne kawałki świętego obrazu. Opat, który występuje w obronie obrazu, zostaje rozstrzelany wraz z Maryją. Wierni czują się bezradni, nie próbują szukać spra-
żyje, kiedy jest święcie przekonany, że on ma rację, a inni pozostają w błędzie. Kiedy jednak jego racje są nieracjonalne i nie dają się wyartykułować tak, aby przekonywały siłą własną, to „święte” racje łatwo stają się niebezpieczne dla otoczenia... Spośród wymienionych wyżej trzech kategorii wrogów, z którymi od początku wojował Kościół, udało mu się zniszczyć w zasadzie tylko pierwszego: dawne wierzenia i obyczaje – „pogaństwo”. Być może nie miało ono już potencjału kulturowego do dalszego trwania, lecz jego eksterminacji towarzyszył niezwykły wandalizm i duże zniszczenia cywilizacyjne. Niszczenie posągów bóstw, wycinanie w pień świętych gajów, podpalanie świątyń – to stałe elementy chrystianizacji, które przewijają się w różnych hagiografiach jako „święte uczynki”. Najgorliwsi „święci zadymiarze” i wandale albo tacy, którzy zginęli w trakcie owych akcji – wędrowali na ołtarze i do dziś są okadzani i adorowani.
wiedliwości, bo wiedzą, że ateiści cieszą się sympatią rządu i parlamentu. Tak właśnie musieli czuć się „chrystianizowani” wyznawcy innych religii, którzy zbyt długo zwlekali z przyjęciem Prawdy. „Jeśli jeszcze żyjemy, to życie jest już śmiercią” – pisał jeden z ówczesnych pogan. „Chrześcijańscy mnisi pod dowództwem Szenutego lub Makariusza z Tu plądrowali pogańskie świątynie, palili je, rozbijali wizerunki bóstw, a niekiedy przy okazji mordowali jeszcze świątynną służbę” (J. Lacarrière). To jeden z wielu podobnych opisów, jakie można na ten temat znaleźć w literaturze przedmiotu. „Gdzie tylko chrześcijanie byli liczebnie wystarczająco silni, nie starali się specjalnie o cesarskie pozwolenie na burzenie świątyń; gdzie jednak spotykali się ze znaczną przewagą pogan, znajdowały się środki i sposoby, by uruchomić w tym celu aparat przemocy państwowej” (V. Schultze). Jednym z takich miejsc, gdzie chrześcijanie długo nie mogli uzyskać przewagi i samodzielnie zgnieść
MROCZNE KARTY HISTORII KOŚCIOŁA (2)
Święte profanacje W czasach późnego Cesarstwa Rzymskiego Kościół zdecydował o ostatecznym rozwiązaniu kwestii pogańskiej. Jednocześnie chrześcijaństwo postanowiło zniszczyć to, co ówcześnie nazywano tradycją. Katolicyzm nie zatriumfował tak, jak obecnie rozwija się laicyzm – drogą naturalnych procesów społecznych. Jego zwycięstwu towarzyszyła przemoc, pogarda dla innego i nienawiść do wartości tradycyjnych. Wobec tych ostatnich przyjęto plan „ostatecznego rozwiązania” – całkowite zniszczenie. To, co nie mogło być zniszczone, miało być wchłonięte i zasymilowane – z pewnymi retuszami na służbę nowych idei. W dziele zniszczenia pomagała władza publiczna, ale bynajmniej nie ona była głównym inspiratorem czy wykonawcą hekatomby kulturowej. Jeśli nie dość czynnie była zaangażowana w tępienie dawnej tradycji, zadowalano się tym, że przymykała oczy na ekscesy i gwałty. Pewnym wytłumaczeniem tego, co się wówczas stało, mogłoby być przypuszczenie, iż była to „specyfika ówczesnych czasów”, jak często tłumaczy się brutalizm religijny doby średniowiecza. Nie była to jednak specyfika czasów, a specyfika doktryny. Grecy i Rzymianie nie znali dotąd świata, w którym eksterminuje się za wierzenie w innych bogów. Ich system religijny, światopogląd i mentalność zawierały wiele elementów nowożytnej tolerancji – dziecka humanizmu. Kościół, który oparł swój społeczny triumf na tych warstwach, których mentalność była najbardziej dotknięta resentymentem, wniósł ze sobą idee wojującej nietolerancji.
te, które się najmniej między sobą różniły, nie było tyle nienawiści i zapalczywości między chrześcijanami a poganami czy żydami, co między jednym chrześcijaninem a innym, nieco się od niego różniącym. Dziś przedstawia się to jako paradoks, lecz jest to ocena z perspektywy teologiczno-ekumenicznej, a nie z punktu widzenia interesów grupowych i organizacyjnych. Na rynku największymi konkurentami są gracze oferujący produkty najbardziej do siebie zbliżone, gdyż walczą wtedy o tego samego klienta. Dialog „ekumeniczny” prowadzą wówczas, gdy obaj są równie silni lub równie słabi albo działają na szkodę trzeciego gracza. Mocny ze słabym nie rozmawia, lecz go niszczy (ekonomicznie). Kościół nie miał powodów do ekumenizmu, gdyż był silny, więc niszczył (nie tylko ekonomicznie). Dziś jest słaby i upadający (w Europie!), więc prowadzi ekumenizm. Oczywiście, nie dla samego dialogu, lecz jako rynkowy alians przeciwko nowemu wrogowi – laicyzmowi („cywilizacji śmierci”). Powiedzieliśmy o niewątpliwym novum, jakie pojawiło się wraz z Kościołem: doktrynalna nietolerancja, a tym samym zalążki fanatyzmu i totalitaryzmu, które kwitną zawsze, ilekroć mają do tego grunt, bez względu na to, czy będzie to V, X czy XX wiek. Naturalnie, najbardziej sprzyjającym mu gruntem były czasy średniowiecznego
17
tradycyjnej religii, była Gaza, którą pod opiekę duchową dostał były anachoreta, wielebny Porfiriusz, który w roku 395 został biskupem miasta. Gaza była znanym miejscem pielgrzymkowym, gdzie do wyroczni peregrynowały rzesze pogan, był to więc dla biskupa twardy orzech do zgryzienia. Wkrótce, jak pisze historyk, „konflikt między Chrystusem i Marnasem zawładnął całym życiem miasta”. Często dochodziło do ulicznych starć i bójek między poganami a zwolennikami biskupa. Kilkuset chrześcijan stanowiło jednak siłę na tyle niewielką, że nie byli w stanie zagrozić miejscom kultowym, których w mieście było osiem. Biskup musiał uciec się do pomocy państwowej, w wyniku której zamknięto siedem świątyń pogańskich. Pozostała jednak najznaczniejsza z nich – Marnejon. Cesarz nie był skory do zbyt radykalnych działań, zwłaszcza że żyli tutaj zamożni poganie płacący znaczne podatki. W końcu jednak uzyskano pozwolenie i wsparcie finansowe katolickiej cesarzowej Eudokii. To dzięki niej do Gazy posłano wojsko, które przy czynnym zaangażowaniu lokalnych chrześcijan dokonało dzieła zniszczenia. Przez kilkanaście dni niszczono wszystkie pogańskie świątynie, a najdłużej opierał się sam Marnejon, którego broniło wielu kapłanów. Po jego zdobyciu i spaleniu Porfiriusz dokonał licznych aktów profanacji, m.in. drogę przed chrześcijańskim kościołem kazał wybrukować uważanymi za święte marmurami Marnejonu, „aby deptały je nie tylko nogi mężczyzn, lecz także kobiet, świń i innych zwierząt”. Porfiriusz został, oczywiście, ogłoszony świętym. W nie mniejszej hańbie doszło do powstania klasztoru na Monte Cassino. Wcześniej stała tam prastara świątynia Apollina, czczona przez okolicznych mieszkańców. Kresem jej istnienia był akt wandalizmu św. Benedykta i jego „misjonarzy” – rozłupano posąg boga, zniszczono jego ołtarz, spalono święte gaje, a świątynię zamieniono w kościół. Należy dodać, że władze zasadniczo ograniczały się do dyskryminacji pogan, ale do niszczenia dawnej kultury religijnej były zdecydowanie mniej skore niż duchowieństwo chrześcijańskie. Dowodem tego był np. wydany w 399 r. zakaz niszczenia dzieł sztuki o treści mitologicznej; w roku 423 cesarz Honoriusz wydał edykt grożący surowymi karami za stosowanie przemocy wobec osób i mienia spokojnie żyjących pogan; Teodozjusz II musiał wydać zakaz przemocy wobec pogan i Żydów; w roku 447 Walentynian III zagroził wydaleniem ze stanu duchownego i dożywotnim wygnaniem tym duchownym, którzy będą włamywali się do grobowców pogańskich celem rozbiórki. Pomimo chrystianizacji nie wyzbyli się do cna „ducha pogańskiego”. Zbliżał się już jednak nieubłaganie czas Wieków Ciemnych... MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl
18
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
CZYTELNICY DO PIÓR
Obrazki dają obraz Katolicy, ci od wielkiego dzwonu, wyrabiają sobie opinię o klerze przy kilku okazjach w życiu. Zwykle to wystarczy... Oto kilka obrazków z życia Krk zaobserwowanych przeze mnie. 1. Rok 1996, Legnica, osiedle Piekary, parafia Podwyższenia Krzyża. Próbuję załatwić chrzest swojego 2-miesięcznego dziecka. Ksiądz od progu opieprza mnie, dlaczego tak długo (?!) czekałem z tak ważnym sakramentem. Gdy zbaraniały poprosiłem, aby uroczystość odbyła się w sobotę, czarny funkcjonariusz zdenerwowanym tonem stwierdził, iż chrzty odbywają się tylko w niedziele, zaś sakrament udzielony w innym dniu będzie... grzechem! Po chwili dodał jednak, że mogą być wyjątki, np. goście z zagranicy, którzy oczywiście mogą złożyć ofiarę w zagranicznej walucie! Po czymś takim oddaliłem się śpiesznie, dziecko ochrzciłem
w innej parafii bez problemu (w sobotę). „Ofiarę” złożyłem, choć tamten proboszcz słowem o niej nie wspominał. 2. Druga połowa lat 90., Legnica, osiedle Piekary, parafia pw. Najświętszego Serca Jezusa. Podczas mszy świętej ksiądz proboszcz ogłasza plan, jak uzyskać pieniądze na budowę kościoła: parafianin udaje się do księdza po zaświadczenie, że dokonał darowizny „na cele kultu religijnego”, choć owa darowizna jest oczywiście „lipą”. Zaświadczenie przedkłada się w urzędzie skarbowym razem z rozliczeniem rocznym. Skarbówka zwraca podatnikowi określoną kwotę, którą to parafianin w zębach zanosi do swojego proboszcza. I kościół się wyrychtuje! Traciło państwo, czyli my wszyscy, zyskiwał tylko czarny aparat władzy. 3. Grudzień 2005 r. Legnica, katedra, ogłoszenia parafialne:
C
hciałabym opowiedzieć Wam historię, która przydarzyła mi się, kiedy kolejny raz spróbowałam wypisać się z Krk. Pierwszy raz próbowałam to zrobić dwa lata temu. Proboszcz przyjął nas wtedy serdecznie (byłam z mężem i pewnie proboszcz myślał, że młodzi przyszli po naukę). Serdeczność zmieniła się we wściekłą zajadłość, gdy tylko poznał cel naszej wizyty. Tłumaczenie,
w określonym dniu będzie możliwa spowiedź przez cały (to ważne!) dzień. Zjawiam się więc wraz z córką w danym dniu: rzeczywiście – jest jeden (!) spowiadający akurat funkcjonariusz. Stajemy w kolejce, jesteśmy pierwsi, nieźle... Niestety, spowiedź kobiety przedłuża się (bywa...), mijają minuty, kolejka za nami wydłuża się. Ksiądz beznamiętnie spogląda na stojących w długim ogonku. Po 20 minutach kobieta przed nami nareszcie kończy. Niestety – kończy także „sługa” boży, który wstaje i oświadcza 28 osobom, iż on właśnie ma przerwę i zaprasza za dwie godziny! Widział tłum ludzi, lecz go zlekceważył. W najbliższą niedzielę za to ksiądz infułat nie omieszkał pochwalić się, że przez cały dzień (bez przerwy) w katedrze odbywała się spowiedź wiernych. Jak widać – dla czarnych funkcjonariuszy Kościoła watykańskiego zawsze i ciągle liczy się przede wszystkim forsa, zaś kłamstwo i oszustwo są na porządku dziennym. Dla mnie wystarczy... Andrzej M.
mówi, że ma dosyć już tych sekciarzy i że w ogóle przestanie takich ludzi wpuszczać. Mimo to zaprosił nas do biura na rozmowę. Powiedział, że może jedynie zrobić adnotacje w księdze chrztów, iż rezygnujemy z członkostwa w Krk. Pieczątki ani potwierdzenia nie da i koniec rozmowy. Przy okazji obrażał nas. Wypytywał, skąd mamy formularze i do jakiej sekty się przenosimy, a później zadzwonił po proboszcza. No
Katolickie miłosierdzie że jest to moje konstytucyjne prawo, nie poskutkowało. Proboszcz wyrzucił nas z biura i... postraszył policją. Byłam w głębokim szoku, bo facet potraktował mnie jak przestępcę. Powinnam wtedy walczyć, nie poddawać się tak łatwo, ale ta sytuacja mnie przerosła. Po dwóch latach dowiedziałam się od kolegi, że w biurze przyjmuje młody ksiądz, z którym można się dogadać. Zebrałam się na odwagę i wydrukowałam formularz ze strony http://www.e-kosciol.org/index.php?id=jakwypisac. Było mi bardzo ciężko wrócić do miejsca, w którym mnie tak źle potraktowano, ale jest dla mnie bardzo ważne, żeby zerwać z tą instytucją. Wybrałam się razem z kolegą, który również chciał się wypisać. Kiedy młody ksiądz dowiedział się od pani z biura, po co przyszliśmy, usłyszałam jak w pokoju obok
Pani pozna Pana Bardzo miła, czuła, opiekuńcza, bez nałogów, rozwiedziona, zadbana emerytka, 68/157/69, pozna czystego, zadbanego Pana bez nałogów, w wieku 69–74. Tylko poważne oferty. Konin (1/a/17) Panna spod znaku Wagi swoje szczere serce odda kawalerowi w wieku 30–36 lat, bez nałogów i zobowiązań. Karani wykluczeni. Woj. kujawsko-pomorskie. (2/a/17) Emerytka ze średnim wykształceniem, 67/158/61, zgrabna, zadbana, niezależna, z własnym M-3
i wtedy dopiero się zaczęło. Żadnej rozmowy – proboszcz znowu potraktował nas jak śmieci. Wynocha z jego biura! Na próby tłumaczenia, że to nasze prawo, zareagował telefonem na policję! Więc kolejny raz wyszłam zmieszana z błotem, podeptana i ze świadomością, jak niewiele jest wart człowiek dla opasłych i zadufanych urzędników Krk. Czytałam na różnych forach świadectwa osób, które się uwolniły, ale przedtem księża próbowali je przekonać do pozostania. Ja spotkałam się tylko z nienawiścią, brakiem szacunku i wyzwiskami. Dano mi odczuć na własnej skórze, co to jest katolickie miłosierdzie. Dla mnie instytucja Krk jest ucieleśnieniem zła, obłudy i zepsucia. Agnieszka
i garażem, pozna emeryta o poglądach lewicowych, do lat 73, bez nałogów i zadłużeń. Mile widziany samochód. Brzeg i okolice. (3/a/17) Pan pozna Panią Wysoki kawaler, lat 33, z wyższym wykształceniem i stałą pracą pozna miłą, szczerą i wysoką Panią o nieklerykalnych poglądach, w celu towarzysko-matrymonialnym. Gdynia (1/b/17) Kawaler, 50/183/85, blondyn, niekarany, niezamożny, lubiący rock i heavy metal, wszelkie imprezy, przyrodę, piesze wędrówki, pływanie i plażę, pozna Panią w wieku 25–50 lat. Gdańsk (2/b/17) 40-letni kawaler, wysoki, szczupły, przystojny brunet, kulturalny, niezależny, zadbany – pozna Panią bez fanatyzmu religijnego, uroczą, szczupłą i zgrabną, lubiącą seks i aktywny wypoczynek. Hajnówka (3/b/17)
J
eszcze na początku lat 90. firma zatrudniała ok. 1200 pracowników. Potem już było tylko gorzej – zatrudnienie systematycznie spadało, aż pod koniec lat 90. fabryka padła ostatecznie. Pracownicy do dziś nie otrzymali wynagrodzeń za ostatnie miesiące pracy. W skrajnej rozpaczy pomocy szukali nawet u primadonny telewizyjnych interwencji red. Jaworowicz. Bezskutecznie.
Od szefów Stowarzyszenia ludzie usłyszeli: „Nam wypłacili, wypłacą i wam. Czekajcie cierpliwie”... Czekają do dziś! Tyle że dziś już nikt nie interesuje się ich losem. Przy płocie dawnej fabryki stoi wysoki, stalowy krzyż. Czym kierowali się fundatorzy tego cmentarnego symbolu? Tam, za płotem, została pogrzebana nadzieja kilkuset łomżyńskich rodzin na godziwe życie. Na ich małą stabilizację. Zbliża się finał
Solidarnie wykołowani Po tych doświadczeniach ludzie boją się rozmawiać o przyczynach upadku przedsiębiorstwa. Jeśli już decydują się coś powiedzieć, to anonimowo. Boją się, bo prawda jest taka, iż zakład padł na skutek indolencji gospodarczej jego kierowników rodem z „Solidarności”. Namawiali do strajków, do „brania spraw w swoje ręce”. No i wzięli, mieli swoje pięć minut. Tyle tylko, że zakład nie przeżył tego eksperymentu. Ludzie mówią o swoich podejrzeniach, na przykład że – oprócz kredytu zaciągniętego pod zastaw maszyn – także część pieniędzy pożyczonych przez Fundusz Świadczeń Gwarantowanych na wypłaty zaległych wynagrodzeń solidarnościowy zarząd spółki przeznaczył na nietrafioną produkcję. I stąd dzisiejsza ogromna wierzytelność wobec Funduszu – ok. 4 mln zł – obciążająca masę upadłościową, przy jednoczesnych niezaspokojonych roszczeniach pracowniczych sięgających grubo ponad 1 mln zł. Z odsetkami za wieloletnią zwłokę będzie to już dwa razy tyle. Przez chwilę wydawało się nawet, że jest iskierka nadziei... Dawni działacze zakładowej „Solidarności” założyli Stowarzyszenie Byłych Pracowników, które miało pomóc w odzyskaniu zaległych poborów. Ale ta iskierka zgasła równie szybko, jak rozbłysła.
Inne 58-letnia, świadek Jehowy, szuka korespondencyjnych przyjaciół w celu wymiany myśli o życiu, przyszłości, religii i różnych problemach. Łęczna (1/c/17) Mężczyzna, 44/175/76, nawiąże kontakt z Panem o rubensowskich kształtach. Gdańsk (2/c/17) Samotny, ustabilizowany, męski, 51/177/90, pozna przyjaciela o podobnych cechach, zdecydowanego na stały układ. Dawne woj. skierniewickie (3/c/17) Małżeństwo w wieku 52 lat, mieszkające w Niemczech, chętnie nawiąże znajomość z kulturalnymi ludźmi bez fanatyzmu religijnego (najchętniej ateistów), którzy kochają wędrówki górskie, wycieczki rowerowe, kino oraz przyjemne domowe spotkania. (4/c/17)
sprawy łomżyńskiej „Narwi”. Rada Wierzycieli przedłużyła postępowanie upadłościowe do maja 2006 roku. Po upadłej spółce pozostał wielki teren i niszczejące budynki. Ponieważ pod solidarnościowym zarządem spółka nigdy nie wypracowała zysków, zastawione pod kredyt maszyny stały się własnością Agencji Rozwoju Przemysłu. Pojawiła się co prawda szansa sprzedaży tych nieruchomości, ale roszczenia wierzycieli zaspakajane będą procentowo, łatwo więc przewidzieć, że pracownicy znów wyjdą na tym najgorzej. A odsetki to już chyba będą musieli wypłacić sobie sami. No i taka właśnie jest ta nasza Rzeczpospolita. Dla jednych wszystko: zwrot majątków, wypłata odszkodowań; dla drugich figa z makiem. Państwo bogaczom płaci ogromne sumy, a biedakom nawet na otarcie łez skąpi. W pierwszym przypadku znajdzie tysiąc sposobów, żeby zapłacić, w drugim – ogarnięte jest niemocą i bezradnością, mimo że byli pracownicy „Narwi” mają prawomocne wyroki Sądu Pracy. Jerzy Rzep
Starsze małżeństwo nawiąże bliższą znajomość z kulturalnym młodym małżeństwem, które uznałoby w nas babcię i dziadka. Iława (5/c/17) Jak zamieścić bezpłatne ogłoszenie? 1. Do listu z własnym anonsem (krótki i czytelny) należy dołączyć znaczek pocztowy (luzem) za 1,30 zł i wysłać na nasz adres. Jak odpowiedzieć na ogłoszenie? 1. Wybierz ofertę(y), na którą(e) chcesz odpowiedzieć. 2. Napisz czytelny list z odpowiedzią i podaj swój adres (lub e-mail). 3. List włóż do koperty, zaklej ją, a w miejscu na znaczek wpisz numer oferty, na którą odpowiadasz. 4. Kopertę tę wraz ze znaczkiem za 1,30 zł (liczba znaczków musi odpowiadać liczbie odpowiedzi) włóż do większej koperty i wyślij na nasz adres. Oferty bez załączonych znaczków (luzem) nie będą przekazywane adresatom.
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
LISTY Modlitwa i post Minister „zdrowia i chorób” stwierdził, że mamy w Polsce za dużo szpitali. Nie wiem, czy był to żart, czy efekt psychodegradacji alkoholowej prof. Religi. Zareagowałem wierszykiem: Nie rozumiem wcale Po co nam szpitale? Dzięki niebios pieczy Wszak to takie proste Będziemy się leczyć: Modlitwą i postem! Stanisław Kuryłas
o tym, co naprawdę ważne w kontaktach z najbliższymi. Moim zdaniem, promuje wartości rodzinne znacznie lepiej niż niejeden „specjalista” w koloratce. Kogoś może oczywiście razić łączenie alkoholizmu bohatera z symbolami religijnymi, jednak czy istnieje dosadniejszy sposób ukazania jego życia wewnętrznego, niż zestawienie ich z elementami sfery sacrum, tak w dodatku wszechobecnymi w naszym kraju? Ryszard Nanke
Znikająca kasa Robiąc przedświąteczne zakupy, szczególnie w większych sklepach, nie zauważyłem ani jednego kosza z napisem PCK, do którego wkładałoby
LISTY OD CZYTELNIKÓW Kompletny brak znajomości praktycznych reguł i mechanizmów wolnego rynku (sic!) umożliwił rozpychającemu się łokciami guru wyeliminowanie z działalności gospodarczej ogromnej liczby rentownych, wysokiej klasy przedsiębiorstw, które – wrzucone do jednego worka z dotowanymi, nierentownymi słabeuszami – nie doczekawszy się rozsądnej regulacji ze strony rządu (Balcerowicza), szybko traciły swoją dobrą kondycję finansową i stawały się łatwym łupem czyhających na tę chwilę zagranicznych cwaniaków, nazywanych dla zmyłki partnerami strategicznymi. W taki oto sposób przy pełnej aprobacie głów państwa i zauroczonego profesorem bezkrytycznego parlamentu zniszczono ogromny
doprowadziła go ostatecznie przed wymiar sądu – przypomnijmy, że w tych czasach homoseksualizm był wciąż jeszcze traktowany jako przestępstwo. W celu uniknięcia kary więzienia Turing zgodził się na kurację polegającą na wstrzykiwaniu kobiecego hormonu, estrogenu, mającą na celu zlikwidowanie „złego” popędu płciowego. Niestety, skutkiem owej kuracji była impotencja i rozwój kobiecych cech płciowych, co załamało Tuninga i stało się powodem jego samobójstwa. Dlaczego o tym piszę? Otóż obawiam się, że w dzisiejszych czasach wciąż są miejsca na ziemi, gdzie geniusz Turinga przegrałby z jego homoseksualizmem. Może już nie w Wielkiej Brytanii, może nie w innym cywilizowanym kraju, ale zapewne w jakimś Moherlandzie. Inn
Hojny Sejm Sejm RP hojną ręką przyznał 5 kwietnia br. kilkadziesiąt milionów złotych trzem prywatnym uczelniom katolickim oraz zapowiedział uchwalenie ustawy o pomocy dla represjonowanych w latach 1971–1989. Tymczasem nie ma pieniędzy na kanapki dla głodnych dzieci, na lekarstwa dla emerytów umierających na raka, a są na budowę świątyń katolickich. To już nieopodatkowana taca i sowite opłaty za usługi kościelne nie wystarczają pazernemu Krk? Kiedyś na tacę dawałem, od dzisiaj nie dam ani grosza. Przy okazji pytam się, kiedy Sejm prawie już IV Najjaśniejszej Rzeczypospolitej podejmie ustawę o rekompensacie dla poszkodowanych przez II RP (głodujące dzieci, umierający na raka po 65 roku życia, bezrobotni, tyrający po 16 godzin na dobę za marne grosze oraz tułający się po świecie za byle jaką pracą)? Z poważaniem – bezpartyjny, ale nie kombatant, też ubogi emeryt, ale nie oczekujący rekompensat ani za PRL, ani za III RP. Jerzy Karnecki, Radom
Komu 1 procent
się różne wiktuały dla biednych ludzi. Za to pojemników z wywieszkami „Caritas” było sporo. Czyżby wraz ze śmiercią wspaniałego człowieka, jakim był pan Aleksander Małachowski, odeszła w zapomnienie organizacja z wielkimi tradycjami? Czyżby tylko czarna mafia miała wyłączność na pomoc potrzebującym? Jak ta pomoc wygląda, to widać, a kto nie jest zorientowany, niech pójdzie po nią do księdza, to się przekona. Większość pieniędzy, które państwo przekazuje tej „charytatywnej” organizacji, znika bez śladu. Nie można tego sprawdzić, ponieważ nikt nie ma prawa. Bogdan z Dębicy
Naprawdę wszyscy? Właśnie wróciłem z kina, z filmu „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”, którego tytuł oraz „bluźnierczy plakat” tak bardzo nie spodobał się Pani Julii Jaskólskiej, że wysmażyła dyskwalifikujący go artykuł „Profanacja dźwignią handlu”, zamieszczony w „Naszym Dzienniku” 29 marca br. Że zaś kinowa premiera miała miejsce 21 kwietnia, jest dla mnie oczywiste, iż wielce szanowna „obrończyni wiary” filmu nie obejrzała. Nie przeszkodziło jej to jednak uznać spełniającego rolę informacyjną plakatu za profanację, aby następnie, pogroziwszy twórcom stosownymi paragrafami oraz prokuraturą, wezwać czytelników do bojkotu wyżej wymienionego dzieła. Tymczasem film jest wzruszający – przyznaję się bez bicia: płakałem – i daje do myślenia. Nie zdradzając szczegółów: to film o upadaniu oraz podnoszeniu się (coś wam to mówi?),
Pan Redaktor Cioch! Należą się Panu duże brawa za uwypuklenie w swoim artykule pt. „Profesor od cynizmu” („FiM” 14/2006) jednej z podstawowych cech charakteru Leszka Balcerowicza, W okresie tzw. terapii wstrząsowej, zaaplikowanej polskiej gospodarce przez L. Balcerowicza, pupilka Banku Światowego, i to przy pełnym poparciu władz państwowych, miałem możność uczestniczenia w tej bezmyślnej i nieodpowiedzialnej akcji (pełniłem funkcję dyrektora naczelnego ogromnej huty, liczącej ponad 8 tys. pracowników). Na moich oczach poczynania Leszka Balcerowicza doprowadziły, przy braku jakiegokolwiek sprzeciwu ze strony społeczeństwa, do całkowitego demontażu, a następnie do unicestwienia w Polsce WSZYSTKICH WIODĄCYCH GAŁĘZI GOSPODARKI!
dorobek milionów Polaków w postaci NAJLEPSZEGO WÓWCZAS W EUROPIE przemysłu stoczniowego, z ogromnych zapleczem setek przedsiębiorstw współpracujących. Na oczach społeczeństwa zlikwidowano prawie cały przemysł chemiczny, lekki i przetwórczy oraz zaprzepaszczono szanse potężnego górnictwa i zdolnego do szybkiej modernizacji hutnictwa. Równolegle, w ramach tej samej terapii, roztrwoniono ogromną część majątku narodowego, dokonując dewastacji zadbanych PGR-ów, sanatoriów zakładowych, gminnych i miejskich świetlic młodzieżowych, szkół oraz przedszkoli. Ten facet to jedno z największych, urągających wszelkiej przyzwoitości NIEPOROZUMIEŃ PERSONALNYCH II i III Rzeczypospolitej, o niewiarygodnej szkodliwości dla całego KRAJU! H.K., Katowice
Moher był wszędzie Cieszę się, że w obecnych nieciekawych czasach, zdominowanych przez „jedynie słuszne” media, wy wciąż istniejecie. Chciałbym nawiązać do artykułu z „FiM” 11/2006 pt. „Pamięć elektroniczna”. Warto otóż przypomnieć – co podjął na wstępie autor artykułu – że Alan Mathison Turing był gejem. Co więcej, nie krył się on ze swoją orientacją – już w trakcie studiów w King’s College w Cambridge otwarcie związał się ze znaną postacią ruchów pacyfistycznych – Jamesem Atkinsem. Niestety, otwartość, z jaką Turing traktował swoją seksualność,
Specjalnie dla tych Czytelników, którzy jeszcze nie zdecydowali się na odpisanie 1 proc. od swojego podatku, polecamy kilka organizacji pożytku publicznego: l Fundacja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – 29 1240 1112 1111 0010 0017 7555 (proszę podać swój adres, ponieważ fundacja nadeśle później informację o rozliczeniu datków); l Związek Harcerstwa Polskiego – 95 1020 1097 0000 7202 0085 8670; l Polski Czerwony Krzyż – 13 1160 2202 0000 0000 2987 3563; l Stowarzyszenie na rzecz Rozwoju Dawstwa Szpiku – Kredyt Bank SA IV o. Wrocław, nr konta 07 1500 1793 1217 9000 4136 0000; l Fundacja Anny Dymnej „Mimo wszystko” – Bank Zachodni WBK 65 1090 1665 0000 0001 0373 7343; l Fundacja Rozwoju Kardiochirurgii w Zabrzu – Bank BPH SA 50 1060 0076 0000 4012 9002 8312;
19
l Fundacja dla Dzieci z Chorobami Nowotworowymi „Krwinka” w Łodzi, ul. Pabianicka 34 – nr konta 33 1440 1231 0000 0000 0184 1262; l Fundacja Pomocy Poszkodowanym w Wojskowych Operacjach Pokojowych poza Granicami Polski oraz Ich Rodzinom „Servi Pacis” – BPH SA, 59 1060 0076 0000 3200 0093 3268. RP
Zaproszenie 1 maja 2006 r. o godzinie 11 członkowie Jeleniogórskiego Oddziału Ruchu Społecznego Niezależnej Inicjatywy Europejskiej „NIE” (JORS „NIE”) będą uczestniczyć w pochodzie pierwszomajowym. Obecność członków JORS „NIE” – obowiązkowa. Zbiórka uczestników o godz. 10.30 w Jeleniej Górze na ul. Wojska Polskiego (przy siedzibie SLD). Po części oficjalnej uczestniczyć będziemy w imprezach związanych ze Świętem 1 Maja, a następnie integrować przy sponsorowanym browarku i kiełbaskach na lotnisku, gdzie zawiozą nas specjalnie podstawione autobusy. Nasz adres: 58-560 Jelenia Góra, ul. Wolności 299/21, tel. (75) 75 528 01 lub 603 759 414. Adres e-mail:
[email protected], strona internetowa: www.nie.glt.pl. Józef Pawłowski Prezes JORS „NIE”
Życzenia pierwszomajowe Pracującym – wytchnienia; bezrobotnym – dobrej pracy, a wszystkim – dobrego zdrowia, pełnych portfeli i zadowolenia z owoców codziennego trudu życzy zespół „Faktów i Mitów”
20
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
CZUCIE I WIARA
Orygenes odpowiedział: ,,To prawda, nic z tego nie posiadamy. Ale naszymi świątyniami są nasze serca, podobiznami Boga – wiara, a szatami liturgicznymi – nasze uczynki” („Przeciw Celsusowi” – 245 r. po Chr.). I taką też wykładnię znajdujemy w listach apostolskich, które podkreślają, że to wierzący są świątynią Boga żywego, który powiedział: ,,Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich” (2 Kor 6. 16, por. 1 Kor 3. 16; 6. 19; Ef 2. 19–22; 1 P 2. 5). Historia budowli sakralnych w chrześcijaństwie zachodnim rozpoczyna się więc dopiero z chwilą wydania edyktu tolerancyjnego przez cesarza Konstantyna w 313 roku. Od tego czasu chrześcijanie zaczęli adaptować istniejące budynki dla potrzeb kultu, a z funduszów Konstantyna zaczęły powstawać wciąż nowe budowle – na wzór dawnych królewskich bazylik.
Według proroka Ozeasza, przywódcy zachęcali do budowy ołtarzy i świątyń, podczas gdy zarówno oni sami (4. 1–6), jak i cały Izrael ,,sprzeniewierzyli się prawu (...) odrzucili to, co dobre (...) zapomnieli o swoim Stworzycielu” (w. 1, 3, 14). Czy dziś jest inaczej? Komu służą współczesne bazyliki, katedry, świątynie (np. w Licheniu), kościoły, skoro Bóg nie mieszka w świątyniach ludzką ręką zbudowanych? Komu one służą, skoro Bóg szuka ludzi, którzy by mu oddawali cześć w duchu i w prawdzie, i to niezależnie od miejsca? Komu służą owe gmachy, skoro sami wierzący nazwani zostali świątynią Bożą? Jak te monumentalne, wielomilionowe inwestycje budowlane mogą służyć chwale Bożej, gdy tak wielu ludzi jest bez pracy, cierpi biedę, a tysiące dzieci jest niedożywionych? Jak można domagać się od biednego społeczeństwa ofiar czy też dotacji z budżetu państwa na przykład na Świątynię Opatrzności, skoro wielu Rodaków nie stać nawet na uregulowanie opłat mieszkalnych lub wykupienie lekarstw? Co sądzić o pasterzach wyciągających pieniądze na inwestycje nikomu tak naprawdę niepotrzebne,
Zresztą nawet same pojęcia, takie na przykład jak „kościół” (twierdza), „bazylika” (pałac królewski) czy „katedra” (miejsce sędziego lub nauczyciela) – świadczą o tym, że te okazałe, strzeliste budowle wywodzą się ze starożytnego imperialnego Rzymu i nie mają żadnego związku z postawą i nauką Jezusa oraz z prostotą pierwszych chrześcijan. Historia lubi się powtarzać (Koh 1. 9). Odstępstwo chrześcijaństwa od Pisma Świętego nie jest czymś nowym. Podobnie starożytny Izrael ,,zbudował sobie liczne ołtarze, lecz stały się one ołtarzami grzechu. Chociaż spisałem mu wiele moich wskazań, to jednak lekce je sobie ważyli jako coś obcego (...). Izrael zapomniał o swoim Stworzycielu i zbudował sobie świątynie” (Oz 8. 11–12, 14).
podczas gdy służba zdrowia, oświata i wiele innych resortów pozostają na skraju przepaści? Co sądzić o kapłanach, którzy apelują o ofiarność na wciąż nowe plebanie i kościoły, tłumacząc, że jest to wola Boża? Czy praktyki tego rodzaju nie są godne potępienia, tym bardziej że zbyt często wykorzystuje się szacunek i zaufanie, jakim wielu ludzi darzy swoich kapłanów? Cóż powiedzieć? Chyba to, co powiedział prorok Izajasz: ,,Lud jest złupiony i obrabowany, wszyscy oni są spętani w dołach i zamknięci w więzieniach, stali się łupem, a nie ma nikogo, kto by ratował; wydani na splądrowanie...” (Iz 42. 22). Można jedynie ze zdziwieniem zapytać: Jak długo jeszcze ludzie będą pokornie słuchać tej ciągłej
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Jaki dom mi zbudujecie? Czy do oddawania Bogu czci potrzebne są specjalne, poświęcone budynki – kościoły, kaplice, sale modlitwy? Czy równie dobrze i owocnie można się modlić w mieszkaniu lub np. na łące? Historia biblijnego kultu rozpoczęła się w ogrodzie Eden, który jest obrazem szczęścia, bezpieczeństwa i osobistej społeczności z Bogiem (Rdz 1. 31; 2. 8, 15–16). Pierwszym więc miejscem kultu był ogród. Przyroda bowiem silniej przemawia do zmysłów człowieka i pobudza go do oddawania Bogu czci niż tak zwane obiekty sakralne. ,,Bo niewidzialna jego istota, to jest wiekuista jego moc i bóstwo, mogą być od stworzenia świata oglądane w dziełach i poznane umysłem” (Rz 1. 20, por. Ps 8. 4–5; 19. 2–7). Dzieje biblijnych przedsięwzięć budowlanych rozpoczęły się wraz z budową Przybytku – przenośnej świątyni Izraelitów – zwanej Namiotem Zgromadzenia (Wj 25. 8–9; 29. 44; 33. 7–11; 40. 34–35), który został zastąpiony świątynią zbudowaną przez Salomona w Jerozolimie (1 Krl 5. 5; 6. 1–3; 8. 1–4). Kiedy świątynia ta legła w gruzach w roku 586 przed Chrystusem (2 Krl 25. 8–17), ponownie została odbudowana dopiero w latach 520–515 p.n.e. (Ezd 5. 1–5; Ag 1–2), a rozbudowana i upiększona przez Heroda Wielkiego (J 2. 20). Chociaż świątynie w starożytnym świecie były ważnym ośrodkiem życia religijnego, to jednak w nich samych nie odbywały się zgromadzenia. Lud, który trzy razy w roku miał uczestniczyć w świętych zgromadzeniach, przebywał wyłącznie na dziedzińcu (Wj 23. 14–17; Kpł 23. 4; 16. 17; 17. 5; Lb 18. 1–7). Od samego też początku podkreślano, że ,,Najwyższy nie mieszka w budowlach rękami uczynionych, jak mówi prorok: Niebo jest tronem moim, a ziemia podnóżkiem stóp moich; Jaki dom zbudujecie mi, mówi Pan, albo jakie jest miejsce odpocznienia mego? Czy nie ręka moja uczyniła to wszystko?” (Dz 7. 48–50, por. 1 Krl 8. 27; 1 Krn 28. 2; 29. 16; Iz 66. 1–2). Według Nowego Testamentu, świątynia i odprawiana tam całoroczna służba były więc tylko ,,obrazem i cieniem [świątyni] niebieskiej” (Hbr 8. 5; 10. 1), ,,którą zbudował Pan, a nie człowiek” (w. 2). Służyła ona głównie dziełu pojednania, które ostatecznie dokonało się w Chrystusie (2 Kor 5. 18–19), a On sam został nazwany świątynią (J 2. 19–22; Kol 2. 17). Dlatego też wraz z Jego śmiercią, kiedy to ,,zasłona świątyni rozdarła się na dwoje od góry na dół” (Mt 27. 51),
przybytek ziemski stracił swoje znaczenie zgodnie ze słowami: ,,Nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie oddawali czci Ojcu (...). Lecz nadchodzi godzina i teraz jest, kiedy prawdziwi czciciele będą oddawali Ojcu cześć w duchu i w prawdzie; bo i Ojciec takich szuka, którzy by mu tak cześć oddawali. Bóg jest duchem, a ci, którzy mu cześć oddają, winni mu ją oddawać w duchu i w prawdzie” (J 4. 21, 23–24). Sama zaś świątynia miała zostać zrównana z ziemią (Łk 19. 44; 21. 5–6). Gdzie więc gromadzili się pierwsi chrześcijanie? Początkowo wyznawcy Chrystusa korzystali z możliwości zgromadzeń modlitewnych na dziedzińcu świątyni oraz w synagogach, aby tam głosić ewangelię (Dz 3. 1; 5. 12; 13. 14, 42; 17. 1–3). Jako wspólnota-zbór zbierali się jednak w prywatnych domach (Dz 2. 46; 12. 12; 20. 7–9; 28. 30–31; Rz 16. 5; 1 Kor 16. 19; Kol 4. 15; Flm 1. 2). Chrześcijanie postępowali wówczas zgodnie z zaleceniami Chrystusa: „Gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie”. W niektórych przypadkach, podobnie jak Chrystus i Jan Chrzciciel, wykorzystywali też naturalne warunki. Jedno z takich szabatowych spotkań odbyło się na przykład nad rzeką (Dz 16. 13–15). W innym miejscu czytamy, że apostoł Paweł ,,odłączył uczniów [od synagogi] i począł codziennie nauczać w szkole Tyranosa. I działo się to przez dwa lata, tak że wszyscy mieszkańcy Azji, Żydzi i Grecy, mogli usłyszeć Słowo Pańskie” (Dz 19. 9–10). A zatem dla pierwszych chrześcijan kwestia miejsca zgromadzeń albo miejsca oddawania Bogu czci miała uboczne znaczenie. Ten stan rzeczy trwał zresztą aż do III–IV stulecia, co potwierdza jeden z zarzutów Celsusa, skierowany przeciwko wyznawcom Jezusa: ,,Cóż to za religia, która nie ma ani swoich świątyń, ani podobizn bogów, ani szat i naczyń liturgicznych!”. Na co
żebraniny o pieniądze? Czy można być aż tak naiwnym, aby pozwolić sobą manipulować? A przecież media co jakiś czas donoszą o przekrętach finansowych niektórych urzędników Kościoła. Jedno jest pewne: Bóg nie potrzebuje żadnych świątyń. Również Jezus nie nakazał budować jakichkolwiek obiektów sakralnych. On sam, jak i Jan Chrzciciel, przedkładał piękno naturalnego otoczenia nad gwarne synagogi. Przemawiał na wzgórzach, z rybackiej łodzi, na ulicach i placach oraz w domach bliskich Mu osób. O świątyni zaś powiedział, że stała się ona jaskinią zbójców (Mt 21. 13) i dlatego zapowiedział, że nie pozostanie z niej kamień na kamieniu (Mt 24. 2). Nauczał więc, aby wystrzegać się ostentacyjnej i próżnej pobożności (Mt 6. 1–21), Bóg bowiem bliski jest tylko tym, którzy Go wzywają szczerze (Ps 145. 18). Dlatego też do oddawania Bogu czci nie są potrzebne jakieś specjalne, poświęcone miejsca – kościół czy kaplica – ale wyłącznie poświęcone Mu serca (Mt 22. 37; 1 P 3. 15). W tym celu wystarczy takim szczerym i skruszonym sercem ,,zbliżyć się do Boga, a [On] zbliży się do nas” (Jk 4. 8, por. Ps 51. 19; Oz 14. 2). Nie miejsce kultu jest więc ważne, ale stan ducha, nastawienie! Jeśli jest ono niewłaściwe, wtedy każde chrześcijańskie nabożeństwo – jakkolwiek je nazwiemy i w jakimkolwiek by miejscu się ono odbywało – staje się zgromadzeniem ,,ku gorszemu” (1 Kor 11. 17), a jego uczestnicy ,,podlegają sądowi” (1 Kor 11. 31). Bogu nie zależy więc na naszych kaplicach, kościołach i świątyniach. Te, które już są, mogą oczywiście służyć zgromadzeniom. Najważniejsze jednak, aby to były ,,święte zgromadzenia” (Kpł 23. 4). Jeśli takimi nie są – nie przedstawiają żadnej wartości w Bożych oczach (por. Iz 1. 10–15) i lepiej byłoby ,,zamknąć bramy [takiej] świątyni” (Ml 1. 10), bo bez posłuszeństwa i tak jak powiedział Jezus: ,,Daremnie mi cześć oddają” (Mt 15. 9). Dotyczy to wszelkich tzw. obiektów sakralnych, od Rzymu począwszy, a na Licheniu i Świątyni Opatrzności kończąc. Dlatego też wszyscy, którzy wysyłają i marnują pieniądze na tego rodzaju wydumane budowle, i to w dobie tak żywotnych potrzeb społeczeństwa i milionów ludzi umierających na całym świecie z głodu, uczestniczą w grzechu ludzi, którym bardziej marzy się własna kariera, chwała i zysk niż cześć dla prawdziwego Boga. Jaki więc koniec czeka twórców katolickiej megalomanii budowlanej? ,,W jednej godzinie zniweczone zostanie tak wielkie bogactwo!” (Ap 18. 17). BOLESŁAW PARMA
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
T
ak zwana manna z nieba należy do największych tajemnic historii biblij nej. To podobno dzięki niej trzem milionom ludzi udało się przeżyć na pustyni przez cztery dziesięciolecia. Czym właściwie była manna? Co to jest? – pytali synowie Izraela, gdy po raz pierwszy ujrzeli to dziwne pożywienie (po hebrajsku – man hu). ST opisuje, że podczas wędrów-
SZKIEŁKO I OKO
o smaku miodu, zbieranego przez mrówki. W mannie widziano też porosty (najczęściej misecznicę jadalną), a nawet... spadające z nieba stada gołębi i jaskółek. Najwięcej zwolenników zdobyła sobie hipoteza wysunięta w 1823 r. przez niemieckiego botanika Ch.G. Ehrenburga, że biblijna manna była naturalną substancją wydzielaną przez krzew tamaryszku. Przy suchym powietrzu jego sok krystalizuje się i osiąga wielkość zia-
przed tysiącami lat ktoś wyszukał pewien naród (a więc w pewnym sensie go wybrał), by przeprowadzić na nim eksperyment żywieniowy. Co chciano zbadać? „Prawdopodobnie wolę przetrwania człowieka pozostawionego w skrajnej sytuacji, mającego do dyspozycji jednostronne, ale bogate w białko podstawowe pożywienie” – twierdzi Däniken. Czemu miały służyć te badania? „Do tego samego celu, któremu służą i dziś, kiedy się ba-
NIEŚWIĘTE PISMO
Eksperyment na pustyni ki Izraelitów przez Pustynię Synajską pokryta rosą manna pojawiała się każdego ranka przez sześć dni w tygodniu (z wyjątkiem szabatu) niczym „chleb z nieba”. Była to „drobna, ziarnista” substancja wyglądająca jak szron. Miała smak „placka z miodem”, lecz szybko się psuła – jeśli ktoś chciał ją przechować na kolejny dzień, pojawiały się robaki i gniła (Wj 16. 13–31). Dzban z manną przechowywano w Arce Przymierza na pamiątkę dla przyszłych pokoleń (Wj 16. 32–34). Ponoć król Jozjasz ukrył go, zanim doszło do zburzenia świątyni przez Babilończyków (586 r. p.n.e.), a jego odnalezienie wraz z Arką nastąpi w erze mesjańskiej. Niektórzy są zdania, że manna była sokiem wydzielanym przez gałązki ostu. Inni przypuszczają, że tak naprawdę chodziło o szarańczę albo rodzaj cukru owocowego
K
ren grochu, a rano opada. Słabą stroną wszystkich tych tłumaczeń jest fakt, że ze zjawisk naturalnych można korzystać na pustyni tylko w krótkich okresach i sprzyjających okolicznościach. Własne wyjaśnienie tajemnicy pochodzenia manny ma E. von Däniken, który też najdalej puszcza wodze fantazji. Jego zdaniem, Arka Przymierza była maszyną do produkcji manny i wiele przemawia za tym, że
iedy jest się chorym na chorobę zakaźną, to używanie prezerwatywy nie będzie już sta nowiło grzechu ciężkiego. Wkrótce watykańscy spece od Pana Boga zmienią nauczanie Kościo ła w tej kwestii. Kardynał Javier Lozano Barragan zapowiedział w wywiadzie dla „La Repubblica”, że niebawem światło dzienne ujrzy dokument, w którym tzw. Stolica Apostolska uzna stosowanie kondomów za moralnie dopuszczalne („mniejsze zło”), ale tylko wtedy, gdy jedna ze stron małżeństwa cierpi na chorobę przenoszoną drogą płciową, czyli np. AIDS. Eminencja Barragan uznał tę zmianę za „dowód otwartości Kościoła”. Obawiam się jednak, że dla wszystkich tych, którzy nie cierpią na moralne skrzywienie zaszczepione przez Magisterium Kościoła, decyzja ta jest raczej dowodem duchowej plajty Watykanu. Dla człowieka niezdemoralizowanego przez Kościół nieużywanie przez chorego prezerwatywy jest od zawsze niemoralne, wręcz przestępcze. Bo cóż oznacza cofnięcie zakazu mniej więcej w 25 rocznicę pojawienia się pierwszych zgonów spowodowanych wirusem HIV? Przede wszystkim to, że Kościół pośrednio przyznaje się do błędu w dotychczasowej strategii całkowitego potępiania kondomów. Nikt oczywiście nikogo za ten śmiercionośny błąd nie przeprosi... Za to, że tysiące, może setki tysięcy katolików, którzy na skutek tej strategii zeszli z tego świata lub jeszcze walczą ze straszną chorobą, cierpiało i cierpi na próżno. Że miliony ludzi, którzy doznawali wyrzutów sumienia z powodu używania prezerwatyw, i którzy się z tego powodu spowiadali i doświadczali upokorzeń w konfesjonałach, wyszło teraz na idiotów i ostatnich naiwnych.
da reakcje sportowców i żołnierzy na określony rodzaj pożywienia. Jednak również w podróżach kosmicznych takie źródło żywności jest niezastąpione, zwłaszcza w przypadku dalszych wypraw, jak na przykład na Marsa”. Inne wypowiedzi działają jak kubeł zimnej wody na rozognione głowy. Zakrojone na szeroką skalę badania archeologiczne na Półwyspie Synajskim nie przyniosły najmniejszego dowodu na prawdziwość 40-letniej odysei Żydów. Pustynia nigdy nie była w stanie wyżywić więcej niż kilku tysięcy nomadów, którzy i tak muszą rywalizować w zdobywaniu pożywienia. Zdaniem archeologa I. Finkensteina (i ponad 90 procent uczonych), epizod z manną jest historią zmyśloną – podobnie jak masowy exodus Izraelitów z Egiptu. ARTUR CECUŁA
Watykan, zmieniając decyzję, którą powinien zmienić ćwierć wieku temu, wystawił też na pośmiewisko miliony księży, katechetów, dziennikarzy i pisarzy katolickich, którzy na całym świecie wyjaśniali i usprawiedliwiali dotychczasową strategię Kościoła, pisząc na temat grzeszności kondomów całe rozprawy. Nowa polityka Kościoła postawi też w dziwnym świetle tych rodziców, którzy po to posyłają swoje dzieci na religię, aby „wychować ich na porządnych ludzi”. Okazuje się, że podający się za nieomylnych wychowawcy sami nie wiedzą, co jest dobre, a co złe, bo to, co dziś nazywane jest białym, jutro może zostać nazwane czarnym. Nie jest to zresztą nic nowego. Watykan wielokrotnie zmieniał nauczanie – na przykład w sprawie pożyczek na procent, wojen, mordowania tzw. czarownic i heretyków, niewolnictwa i w dziesiątkach innych kwestii błahych lub gardłowych. Ale zawsze grubo po czasie; czasem dosłownie setki lat za późno. Bo Kościół rzymskokatolicki jest niczym więcej, tylko ślepym przewodnikiem ślepych, a na naszych oczach daje tego kolejny dowód. Decyzja Benedykta XVI ma wymiar szczególny również dla polskiego Kościoła, czego oczywiście nikt w Katolandzie nie odważy się powiedzieć głośno. Okazuje się bowiem, że trwająca ćwierć wieku wojna Karola Wojtyły z prezerwatywami była pomyłką. Że jego upór był tylko żałosnym, ślepym zacietrzewieniem z fatalnymi skutkami dla tych wszystkich, którzy byli na tyle naiwni, że zaufali mu. Że był błądzącym i zagubionym człowiekiem. Że te wszystkie fanfary i chóry pochwalne – to wszystko było na wyrost. I że „Fakty i Mity” miały rację, zdecydowanie przeciwstawiając się temu religijnemu szaleństwu. MAREK KRAK
ŻYCIE PO RELIGII
Łaskawcy
K
iedy w roku 1388 na stosie inkwizycyjnym u mi e r a ł n i e mi e c k i a l chemik Berthold Schwarz, prawdopodobnie nikt ze współczesnych mu, w tym także po bożni sędziowie, nie zdawał sobie sprawy, jak istotna dla przyszłych dziejów ludzkości miała się okazać jego osoba. Otóż mniej więcej osiem lat wcześniej Schwarz opracował własną recepturę czarnego prochu, który przez kilkaset następnych lat stał się podstawą produkcji materiałów wybuchowych. Tak naprawdę jednak oryginalny autor prochu nie jest znany. Schwarz też nie ukrywał, że jedynie ulepszył starsze receptury. W bardzo licznych tekstach wspomina się bowiem o wybuchowych mieszankach saletry z różnymi substancjami. Na przykład w IV wieku p.n.e. Hindusi znali już ognistą broń agnijoga, która wykazywała cechy prochu.
21
rury trzymane w rękach i miotające ogień oraz pociski. Na przełomie XIII i XIV stulecia w chińskiej armii funkcjonowały nawet wyspecjalizowane oddziały artylerii polowej. Erę prochu w Europie zapoczątkowała Italia, co nie jest przypadkiem, zważywszy na ożywiony handel, jaki włoskie miasta prowadziły z Lewantem, czyli wschodnimi wybrzeżami Morza Śródziemnego, oraz Orientem, który był rozumiany bardzo szeroko: od zachodniej Azji aż po Daleki Wschód. Wystarczy przypomnieć kupieckie podróże wenecjanina Marco Polo. Rzecz jednak w tym, że właśnie od Bertholda Schwarza datuje się bardzo szybki rozwój tej dziedziny wiedzy chemicznej i sztuki wojennej. Niedługo potem, bo w roku 1410, Krzyżacy użyli bombard, czyli – mówiąc współcześnie – armat w bitwie pod Grunwaldem. Wszędzie, gdzie docierały europejskie statki, zaczynała się kolonizacja – portugalska, hisz-
HISTORIA WOLNEJ MYŚLI
Kariera alchemika W tym samym czasie Chińczyk Mo Ti opisywał najstarsze armaty. Były to krótkie, grubościenne rury zamknięte z jednej strony. Wsypywano do nich mieszankę zawierającą między innymi saletrę i węgiel. Siła wybuchu tego chińskiego prochu była dostatecznie duża, aby miotać kamienie, a huk słyszano podobno w promieniu kilkunastu kilometrów. W ciągu pierwszego tysiąclecia naszej ery sztuka miotania pocisków i ognia za pomocą eksplodujących substancji chemicznych upowszechniła się nie tylko w Chinach i Indiach, ale pojawiła się też nad Morzem Śródziemnym jako tzw. grecki ogień. Warto przy tym odnotować, że w tym wypadku chodzi przynajmniej o dwa różne wynalazki. Jeden to mieszanka ropy naftowej zamknięta w glinianym naczyniu i rzucana katapultą na przeciwnika. Druga ogniowa broń Greków opierała się na saletrze i oprócz zwykłego podpalania miała dodatkowe zadanie – razić wroga siłą eksplozji. Do zbudowania broni palnej najbardziej jednak przyczynili się Chińczycy. W ciągu IX–X wieku kolejni chińscy alchemicy, poszukując eliksiru wiecznego życia, opracowali różne pod względem proporcji składników receptury czarnego prochu z saletry potasowej, siarki i węgla drzewnego. Proch stosowany był w granatach, które wybuchały po rzuceniu, oraz w bojowych rakietach z bambusa. Te ostatnie, lecąc, ciągnęły za sobą szeroki ogon płomieni. Ling-can około 1044 roku podał jeden z najlepszych przepisów na czarny proch, a na początku XII wieku Chińczycy znali już ręczną broń palną. Były to ciężkie rusznice, czyli
pańska, holenderska, angielska – wspierana przez broń palną i proch Bertholda Schwarza. W samej Europie proch przyczynił się do przebudowy średniowiecznych zamków. Mury stały się bardzo grube, aby mogły wytrzymać siłę armatnich pocisków, a dawne baszty ustąpiły miejsca bastejom. Były to stanowiska dla armat – wysunięte z linii murów i zaokrąglone – skąd można było ostrzeliwać przedpole w wielu kierunkach. Zmienił się też rynsztunek żołnierza. Zbroja uległa redukcji, stając się jedynie elementem zabezpieczenia przed dalekimi, a więc słabymi strzałami lub odłamkami oraz przed bronią białą. Wprowadzono też nową taktykę walki. Oddziały arkebuźników ustawiały się w wieloszeregowe kolumny, a kiedy pierwsza linia opierała swoją jednostrzałową broń na podpórce wbitej w ziemię i strzelała salwą z przyklęku, druga kolumna strzelała ponad ich głowami. Potem dwa pierwsze szeregi ładowały broń, a strzelały dalsze. Po paru chwilach ci z przodu mieli już załadowane arkebuzy, oddawali salwę i wszystko zaczynało się od nowa. Dopiero XVIII wiek miał przynieść nowy proch, bezdymny, doskonalszy od czarnego, a także nową sztukę wojenną. Gwoli sprawiedliwości należy dodać, że czarny proch nie był tylko narzędziem do zabijania. Od roku 1627 był też używany w kopalniach do kruszenia skał i drążenia chodników. Jest to jednak zastosowanie wyraźnie późniejsze i wtórne wobec funkcji militarnych, a sam Schwarz z pewnością nie o tym myślał, kiedy spisywał swoją recepturę. LESZEK ŻUK
22
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
NASZA RACJA
ZEBRANIA RACJI PL Augustów – Bogdan Nagórski, tel. 601 815 228; Bełchatów – Marek Szymczak, tel. 603 274 363,
[email protected]; Będzin – zebrania w każdy trzeci poniedziałek miesiąca, godz. 18, ul. Małachowskiego 29; Białystok – dyżury: wt.–czw., godz. 16–18, DH „Koral”, ul. Wyszyńskiego 2, lok. 309, tel. 502 443 985; Bolesławiec – Wiesław Polak, tel. (75) 734 34 25; Brzeg – zebrania w każdy ostatni czwartek miesiąca, godz. 19, restauracja „Laguna” (przy obwodnicy). Koordynator na Brzeg: Zenon Makuszyński, tel. 696 078 240; Busko Zdrój – 28.04, godz. 17, pensjonat „Willa Ewa”, ul. Kusocińskiego 4a. Zapraszamy wszystkich członków i sympatyków RACJI PL oraz tygodnika „Fakty i Mity”; Kamil Oliwkiewicz, tel. 600 121 793;
[email protected]; Bydgoszcz – ul. Garbary 24, dyżury w każdy czwartek, godz. 17–19; Bytom – 7.05, godz. 10 – zebranie zarządu wojewódzkiego; w drugi piątek miesiąca zebrania rady wojewódzkiej i przewodniczących powiatów; dyżury we czwartki, godz. 17–19, ul. Dworcowa 2; Chełm – kontakt:
[email protected]; Cieszyn – kontakt tel.: 661 210 589, 609 784 856; Dąbrowa Górnicza – zebrania w każdą trzecią środę m-ca, godz. 17, w siedzibie Polskiego Związku Wędkarskiego przy ul. Wojska Polskiego 35; Elbląg – dnia 29.04, godz.16, ul. Grunwaldzka 31 – zebranie członków i sympatyków RACJI PL. Wszystkich chętnych serdecznie zapraszamy; Gdańsk – kontakt: (58) 302 64 93, 691 943 633; Gdynia – 7.05, godz. 12, restauracja „Arkadia”, ul. Władysława IV. Zebrania członków i sympatyków w każdą pierwszą niedzielę m-ca. Kontakt: 604 906 246; Gliwice – Andrzej Rogusz, e-mail:
[email protected], tel. 600 267 076; Gniezno – 28.04. godz. 18, ul. Sienkiewicza 15 – zebranie członków i sympatyków z Gniezna i powiatu; Gorzów Wlkp. – Czesława Król, tel. 604 939 427; Gryfice – Henryk Krajnik, tel. 603 947 963; Gubin – Mirosław Sączawa, tel. 600 872 683; Jastrzębie – kontakt: 604 140 272; Kalisz – Stanisław Sowa, tel. (62) 753 08 74; Katowice – Ryszard Pawłowski, tel. (32) 203 20 83, 606 202 093; Kluczbork – Dariusz Sitarz, tel. (77) 414 20 47; Kołobrzeg – dyżury członków zarządu powiatowego w każdy poniedziałek w godz. 16–18 w siedzibie, ul. Rybacka 8, tel. 505 155 172; Konin – kontakt: Zbigniew Górski, tel. 601 735 455; Kostrzyn – Andrzej Andrzejewski, tel. 502 076 244; Kraków – Zarząd Wojewódzki RACJI PL, 31300 Kraków 64, skr. poczt. 36, tel. (12) 636 73 48; (12) 626 05 07; 695 052 835. Spotkania w trzeci czwartek miesiąca o godz. 17, korty WKS Wawel, budynek nr 38, ul. Podchorążych 3. Zarząd RACJI PL w Krakowie poszukuje chętnych do organizacji struktur powiatowych w Niepołomicach, Wieliczce, Suchej Beskidzkiej, Wadowicach, Andrychowie, Nowym Targu, Bochni i Brzesku. Zgłoszenia – tel. (12) 636 73 48; Legnica – kontakt: Krzysztof Lickiewicz, tel. 854 86 55, 607 375 631; Łowicz – Mirosław Iwański, tel. 837 78 39; Łódź – cotygodniowe zebrania odbywają się we wtorki w godzinach 16–18, ul. Zielona 15, I piętro, pokój 10, tel. (42) 632 17 84. Kontakt: Jolanta Komorowska, tel. (42) 684 47 55; Mysłowice – druga sobota każdego m-ca w Brzęczkowicach, lokal „Alf” (naprzeciwko Mini Kliniki), godz. 17, Remigiusz Buchalski, tel. 508 496 086;
Myszków – Daniel Ptaszek, tel. 508 369 233; Niemodlin – Bogdan Kozak, tel. 694 512 707; Nowa Sól – Mieczysław Ratyniak, tel. (68) 388 76 20; Nowy Targ – każdy 3 piątek m-ca, godz. 17, bar „Omega”, ul. Szaflarska 25, Stanisław Rutkowski, tel. (18) 275 74 04; Nowy Tomyśl – Barbara Kryś, tel. (68) 384 61 95; Nysa – Andrzej Piela, tel. (77) 435 79 40; Olsztyn – tel. 693 656 908; Opatów – tel. (15) 868 46 76; Ostrowiec Świętokrzyski – Arkadiusz Frejlich, tel. 697 264 490; Pińczów – tel. 888 656 655; Płock – 1.05, godz. 10 – pochód pierwszomajowy. Trasa przebiega od Rynku Starego Miasta ulicami: Grodzka, Kościuszki do pomnika Władysława Broniewskiego. W trakcie pochodu będą składane kwiaty przy pomnikach Nieznanego Żołnierza i przy pomniku Broniewskiego. RACJA PL jest współorganizatorem tej uroczystości. Zapraszamy członków i sympatyków z Płocka i okolic; Poznań – 8.05, godz. 17.30, klubokawiarnia „Proletaryat”, ul. Wrocławska 9 – zebranie członków i sympatyków z Poznania i powiatu. Kontakt: Witold Kayser, tel. (61) 821 74 06. Koordynator na powiaty jarociński, pleszewski i krotoszyński – Marcin, tel. 692 675 579; powiat słupecki – Włodzimierz Frankiewicz, tel. 692 157 291; Radom – Maciej Tokarski – przewodniczący Koła RACJA PL w Radomiu, tel. 660 687 179; Rybnik – Bożena Wołoch, tel. (wieczorami) 880 754 928; Rzeszów – spotkania w drugi i ostatni poniedziałek miesiąca, godz. 16, pub „Korupcja”, ul. Króla Kazimierza 8 (róg Słowackiego), tel. 606 870 540, (17) 856 19 14; Sanok – kontakt: Klaudiusz Dembicki, e-mail:
[email protected], tel. 606 636 273; Siedlce – zebranie członków i sympatyków RACJI PL w każdy pierwszy piątek miesiąca o godz. 17 w barze „Smaczek”, ul. Kazimierzowska 7. Kontakt: Kozak Marian, tel. 606 153 691; adres: Siedlce 6, skr. poczt. 9; Siemianowice Śląskie – każdy drugi pn. m-ca, godz. 16., ul. Szkolna 7, kontakt: Zygmunt Pohl, tel. 501 797 260; Słupsk – kontakt: 505 010 972; Starachowice – tel. (41) 274 15 76; Stargard Szczeciński – Marian Przyjazny, tel. 601 961 034; Staszów – Dariusz Klimek, tel. 606 954 842; Szczecin – 1.05, godz. 9 – spotkanie wszystkich członków organizacji miejskiej na manifestacji przy pomniku Czynu Polaków. Biuro zarządu wojewódzkiego i miejskiego przy ul. Włościańskiej 1 czynne w soboty w godz. 11–13, tel. (91) 483 77 54, e-mail:
[email protected]; Tarnów – Bogdan Kuczek, tel. (14) 624 27 93; Toruń – zapraszamy codziennie do naszego biura przy ul. Broniewskiego 15/17 od pn. do pt. w godz. 10–12 i 16–18; Przewodniczący zarządu wojewódzkiego J. Ziółkowski zaprasza w każdy piątek w godz.. 16–18; tel. 607 811 780, e-mail:
[email protected]; Turek – Wiesław Szymczak, 609 795 252; Wałcz – zebrania w każdy pierwszy piątek m-ca, godz. 17, ul. Dworcowa 14. Kontakt: Józef Ciach, tel. 506 413 559; Warszawa – sprawami organizacyjnymi Warszawy i Mazowsza zajmuje się Krzysztof Mróź – przewodniczący Komisji Nadzwyczajnej ds. Mazowsza, tel. 608 070 752, e-mail:
[email protected]; Wrocław – kontakt: Jerzy Dereń, tel.: (71) 392 02 02; (71) 392 07 53; Zawiercie – Daniel Ptaszek, tel. 508 369 233; Zielona Góra – Bronisław Ochota, tel. 602 475 228; Żary – Andrzej Sarnowski, tel. 507 150 177.
1 maja o godzinie 10.00 RACJA POLSKIEJ LEWICY z Łodzi spotka się na manifestacji pierwszomajowej w pasażu Schillera. Serdecznie zapraszamy członków i sympatyków
Z głębokim smutkiem informujemy, że 16 kwietnia 2006 r. w wieku 60 lat odeszła od nas
Alicja Łyczek Zarząd Powiatowy RACJI PL w Stargardzie Szczecińskim
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Trudna miłość Miłość rzadko jest jak muzyka. Lekka, łatwa i przyjemna. Zazwyczaj jest trudna. Wszak nie kochamy za coś, ale pomimo wszystko. Obiekty namiętnych uczuć nieczęsto spełniają pokładane w nich nadzieje. Dobrze, jeśli pozwalają się wielbić. Osły bywają wybrańcami serca nie tylko we śnie. Nocy letniej. I nie tylko w teatrze. W polityce miłość jest częścią roszczeń własnościowych. W odróżnieniu od życia – niekoniecznie seksualnych. Chociaż, kto wie... Od 1989 roku jesteśmy mimowolnymi świadkami coraz trudniejszych miłości. I bardziej toksycznych. Niezależnie od tego, jak się zapowiadają, koniec jest zawsze taki sam. Klapa. Największe nadzieje budziły miłości postsolidarnościowe. Rodziły się na zgliszczach starego systemu. W ogniu walki spalały się, zamiast hartować. Zaprzeczało to powszechnemu przekonaniu, że ludzie i partie o wspólnym rodowodzie tworzą dobrane związki. Były najwyżej pomocne. W dobraniu się do władzy. Wałęsa i Kaczyńscy, AWS i UW są tego klinicznymi przykładami. Nie nauczyły niczego. I nauczyciele, i uczniowie okazali się do maści. Zawistni, zacietrzewieni w nienawiści, zdolni tylko do destrukcji. Najnowszym rozczarowaniem jest nieskonsumowana PoPiSowa miłość. Sięgnęła nie bruku, ale rynsztoka. I całkiem dobrze się w nim czuje. Nie ma, jak
znaleźć swoje miejsce. W życiu i na politycznej scenie. Nawrócony na kulturę Lepper jako pierwszy nawoływał do opamiętania. Z trybuny sejmowej i w mediach. Przypomina się znana fraszka: „Krytyk i eunuch z jednej są parafii. Każdy z nich wie jak, żaden nie potrafi”. Drogą wskazaną przez szefa Samoobrony poszli polscy biskupi. Przewodniczący Episkopatu abp Michalik uznał postępowanie prawicowych polityków za gorszące. Skarcił PiS za brak zdolności koalicyjnej. Z PO. Dla równowagi lub może odmiany – abp Życiński zganił PiS za gotowość do koalicji. Tym razem z Samoobroną. Dzięki kościelnej hierarchii w RP jest jak w bajce. Niestety, tylko Krasickiego. O psie, co to go raz obili, że pana obudził, drugi raz – że nie szczekał. Akurat prawicy trudno żałować. Pocieszające, że teraz znajduje się kij nie tylko na czerwony ryj. Zawszeć to jakiś postęp. Według Prezesa Pana, IV RP niecierpliwie czeka na koalicję jego partii z Samoobroną, LPR i PSL. Wierzę. Jaki pan, taki kram. Rodząca się na naszych oczach nowa prawicowa miłość też do łatwych nie należy. Nie tylko ze względu na brak błogosławieństwa części kościelnych hierarchów. W końcu, jak ślubu odmówi Dziwisz, to udzieli Rydzyk. Za pozostanie rządową rozgłośnią zapomni o kanonicznej przeszkodzie w postaci udzielonej Platformie
obietnicy małżeństwa. Będzie jak bodajże u Konwickiego czy Dygata: pobrali się nie z miłości, lecz z nienawiści. Ona nienawidziła samotności, a on braku pieniędzy. Na szczęście do wzięcia jest dość łupów. W razie czego każdy urząd można rozmnożyć przez podział lub pączkowanie. Na tyle znają biologię rządzenia. Ekumenicznie obdzielą wszystkich swoich. Wyposzczonych przez cztery lata opozycji. Spragnionych dostępu do stanowisk i szmalu. To nowy wymiar taniego państwa. Na tyle taniego, na ile rewolucja PiS jest moralna, patriotyzm – prawdziwy, a dbałość o dobro obywateli – szczera. Koalicja sklecona z żądzy władzy potrwa zapewne do 2009 roku. Miłość krócej. Takie są bezlitosne prawa. Według najnowszych badań – chemii. To ona decyduje o uczuciach. Dlatego miłość przypomina chorobę. Dopada nagle. Dezorganizuje życie. Odbiera zdrowy rozsądek. Czasem rozum. Podobno wcześnie wykryta jest uleczalna. Niestety, chorzy nie chcą się leczyć. Trwają w miłosnym upojeniu, dopóki samo nie minie. Dobrze, jeśli u obu stron w tym samym czasie. Schemat narodzin i śmierci namiętnych uczuć jest zazwyczaj taki sam. Miłość to uczucie głupie, zaczyna się w sercu, a kończy w d... Miłości polityczne, choć zaczynają się z wyborczych kalkulacji, kończą się dokładnie tak samo. JOANNA SENYSZYN
Porządkowanie RACJI RACJA Polskiej Lewicy prawie po czterech latach działania nadal za ważne zadanie uważa budowanie i umacnianie swoich struktur. Przez ostatnie dwa lata działalności RACJA angażowała się w różne przedsięwzięcia – eurowybory, wybory do Sejmu, protesty, pikiety, marsze; wypowiadała się w wielu sprawach istotnych dla swoich członków i społeczeństwa. Na drugi plan zeszła praca u podstaw – budowa struktur partii. Obecnie w partii odbywa się weryfikacja struktur terenowych, podliczanie liczebności poszczególnych organizacji, a w niektórych – zmiany i wybory uzupełniające do władz. Powrócono do działalności pełnomocników partii, odpowiedzialnych za tworzenie nowych organizacji, tam gdzie RACJI jeszcze nie ma. Zakończeniem tego etapu działań będzie wymiana legitymacji członkowskich, spowodowana zmianą nazwy partii oraz potrzebą ostatecznego uporządkowania spraw organizacyjno-kadrowych. Akcja wymiany legitymacji będzie przeprowadzona w drugiej połowie bieżącego roku. Po jej zakończeniu kierownictwo RACJI będzie mieć rozeznanie, na kogo i w jakim zakresie może liczyć. Wiosną przyszłego roku, zgodnie ze statutem partii, odbędzie się kongres RACJI Polskiej Lewicy. Do tego czasu większość problemów organizacyjno-kadrowych powinna być rozwiązana. Jan Barański
Dziękuję! Marsz pod hasłem „Dość państwa klerykalnego” już za nami. Po raz drugi w ciągu kilku miesięcy przeszliśmy przez centrum Warszawy, aby zaprotestować przeciwko zawłaszczaniu państwa przez kler oraz usłużnych wobec Kościoła katolickiego działaczy politycznych i urzędników państwowych. W tym proteście przeciwko narastającej klerykalizacji Polski było zdecydowanie więcej uczestników, niż podczas poprzedniej demonstracji antyklerykalnej. Zdecydowanie cieplej i milej witali uczestników marszu mieszkańcy Warszawy oraz obserwatorzy demonstracji. Ten udany marsz antyklerykalny stał się wspólnym sukcesem organizatorów z RACJI Polskiej Lewicy oraz jego uczestników. Wszystkim im serdecznie dziękuję. Członkom i sympatykom partii, przedstawicielom innych organizacji politycznych i społecznych oraz mieszkańcom stolicy, którzy spontanicznie przyłączyli się do marszu. Szczególnie dziękuję patronom medialnym marszu: gazecie socjaldemokratycznej „Trybuna”, wortalowi „Ateista.pl”, tygodnikowi „Fakty i Mity” oraz jego redaktorowi naczelnemu Romanowi Kotlińskiemu. Dzięki ich wsparciu medialnemu i osobistemu marsz pod hasłem „Dość państwa klerykalnego” miał udany przebieg. Jan Barański Przewodniczący RACJI Polskiej Lewicy
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE Trzy kobiety opowiadają o swoich mężach, porównując, który z nich jest bardziej leniwy. Pierwsza mówi: – Mój mąż znalazł na ulicy 200 zł, ale nie chciało mu się go podnieść. Druga mówi drugi: – A mój wygrał mercedesa na loterii i nie chciało mu się go odebrać. – Mój jest najgorszy – twierdzi trzecia żona. – Byliśmy wczoraj w kinie i mój mąż krzyczał przez cały seans. Kobiety zdziwione patrzą na nią: – A co to ma wspólnego z lenistwem? – Siadając na krześle, przyciął sobie genitalia, ale był zbyt leniwy, żeby się podnieść.
23
– Patrycja, po litrze to z ciebie nawet niezła laska... – Roman, och...jałeś? To ja, Bronek! ¤¤¤ Po randce: – Czy odprowadzisz mnie do domu, Romanie? – Tak, wzrokiem... ¤¤¤ – Co to może być – trzeci dzień nie chce mi się robić?! – Pewnie środa.
Siedzą dwie działaczki Ligi Polskich Rodzin naprzeciwko wejścia do agencji towarzyskiej dla gejów. Ze środka wychodzi dresiarz. – A to łajdak, męt społeczny! Wstydu nie ma! Przez takich nasze państwo tak żałośnie wygląda! Po chwili z agencji wychodzi elegancko ubrany biznesmen. – A to prostak! Przez takich łachudrów wcielili nas do Unii Europejskiej! Tracimy dumę narodową! Z agencji wychodzi Żyd. – Świnia! Manipuluje naszym niepodległym narodem i jeszcze każe się za wszystko przepraszać! Nagle w drzwiach pojawia się dostojny mężczyzna w średnim wieku, rozgląda się ostrożnie na prawo i lewo... – Oooo, nasz ksiądz proboszcz! Dobry człowiek! Jak on się potrafi poświęcać! Pewnie któryś z tych pedziów był umierający! KRZYŻÓWKA Odgadnięte wyrazy 6-lliterowe należy wpisać zgodnie z ruchem wskazówek zegara, rozpoczynając od pola oznaczonego strzałką. 1) narzędzie lustracyjne, 2) gdzie kowboje toczą boje?, 3) adresat meldunku o wykonaniu zadania, 4) radiomaryjny pokój nagraniowy, 5) z petem w urzędzie, 6) nawet nie czuje, jak rymuje, 7) bałagan w głowie – od tego, co mówią posłowie, 8) starszy brat, 9) decyduje, co się drukuje, 10) usuwana przez fachmana, 11) z uszkiem pod łóżkiem, 12) przyciąga do telewizora na dobre i na złe, 13) podstępna twierdza El, 14) cierpliwy przyjaciel grafomana, 15) niszczący proces, 16) znak pamiątkowy – po wybijaniu głupot z głowy, 17) jesienią kwitną koło szosy, 18) nieopodal Raju, 19) kabluje do centrali, 20) świąteczny przebieraniec, 21) zmieszany Wiktor, 22) ognisty ptak, 23) arystokrata nad oknem, 24) ciągle chodzi rozmazany, 25) czapeczki dla bliźniaków, 26) dzika wokół równika, 27) przyklejony do stołka, 28) huzia na Józia, 29) między ułanem a bułanem, 30) „Będziemy was wspierać za stołek wicepremiera”, 31) łów lwich głów, 32) pięć stówek za pochówek, 33) „Spieprzaj, dziadu!”, 34) Nowa na antypodach, 35) wypłacone, choć zadanie jeszcze nie skończone, 36) „Mamusiu, chcę ...”, 37) dawany, gdy czas brać nogi za pas, 38) siane w telewizji, 39) do spuszczania nosa, 40) jego broń to woń, 41) jaja w sklepie, 42) pęka przed zastrzykiem, 43) kącik ciasny, ale własny, 44) pokazał „Licencję na zabijanie”, 45) gdzie tłum marynarzy gwarzy?, 46) sos z zup, 47) „Do roboty!”, 48) pali się, 49) służył po węgiersku, 50) chodzi na pasku, 51) watykański „grafficiarz”, 52) kawałek klawiatury, 53) święta – na ołtarz ze stosu wzięta, 54) ma swoje prawa, 55) śmiertelne opóźnienie, 56) bez wątpienia do tępienia, 57) boski przystojniak, 58) łysa do jeżdżenia, 59) wędlina z klasą, 60) ze skrzydłami nad chmurami. Rozwiązanie krzyżówki z numeru 15/2006: „W Wielki Piątek bez szemrania bierz się do jaj malowania”. Nagrody (koszulka + czapka „FiM”) wylosowali: Piotr Iwański z Kutna, Weronika Babrecka z Wrocławia, Krystyna Woźniak z Warszawy. Gratulujemy! Aby wziąć udział w losowaniu nagród, wystarczy w terminie 10 dni od ukazania się aktualnego numeru „FiM” przesłać hasło krzyżówki e-mailem na:
[email protected] lub pocztą WYŁĄCZNIE NA KARTKACH POCZTOWYCH na adres redakcji podany w stopce. W rozwiązaniu prosimy podać numer tygodnika, wybrany wzór (do obejrzenia na www.faktyimity.pl), rozmiar koszulki oraz adres, na który mamy wysłać nagrodę. TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Barański, Marek Szenborn; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Hubert Pankowski; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 maja na trzeci kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 maja na trzeci kwartał 2006 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł kwartalnie. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat) 88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 maja na trzeci kwartał 2006 r. Cena 36,40 zł. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
24
Nr 17 (321) 28 IV – 4 V 2006 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE
Oferta last minute
N
a początku jest wielka miłość, później już tylko proza życia, a w końcu... W pierwszym roku małżeństwa pełen entuzjazmu i oddania mąż mówi do swej dopiero co poślubionej
¤¤¤ W czwartym roku nasz ukochany zupełnie pozbawia nas złudzeń: – Nie ma sensu, żebyś gdziekolwiek wychodziła, skoro jesteś przeziębiona. Kiedy już skończysz mycie na-
W szóstym roku robi się niemiło: – Powinnaś przepłukać gardło jakimś płynem, zamiast siedzieć tak i szczekać jak pies! Już nie mogę tego słuchać! ¤¤¤
Etapy (niedo)rozwoju męża
Rys. Tomasz Kapuściński
Czyżby dominikanie znali datę końca świata?
Fot. WHO BE
żony: – Cukiereczku, to twoje pociąganie noskiem naprawdę bardzo mnie martwi. Nie przyjmuję do wiadomości, że w domu jest tyle do zrobienia. Ja się wszystkim zajmę, a ty pójdziesz na kilka dni do szpitala, odpoczniesz sobie. Wiem, że karmią tam nędznie, więc będę codziennie przynosił ci najlepsze jedzenie z twojej ulubionej włoskiej restauracji. ¤¤¤ W drugim roku jest już nieco mniej czuły, ale nadal poprawny: – Posłuchaj, kochanie, nie podoba mi się jak kaszlesz. Zadzwonię po lekarza, niech wpadnie tutaj i obejrzy twoje gardło. Dlaczego nie położysz się do łóżka i nie odpoczniesz? Ja posprzątam i przygotuję obiad. ¤¤¤ Trzeci rok – bez zbędnej czułości: – Może byś się położyła? Na pewno potrzebujesz odpoczynku. Przyniosę ci coś do jedzenia... Tylko mi powiedz, czy mamy gdzieś w domu jakąś zupkę chińską.
czyń po kolacji, wykąpiesz dzieci, przeczytasz im bajkę i położysz je spać, powinnaś też się położyć! ¤¤¤ Piąty rok charakteryzuje się oschłością: – Dlaczego nie weźmiesz aspiryny? ¤¤¤
Zaś w siódmym pozostaje już naga prawda o naszym ślubnym: – Do jasnej cholery, przestań kichać i kaszleć! Chcesz, żebym się zaraził i dostał zapalenia płuc? Ruszyłabyś lepiej tyłek i przyniosła z apteki jakieś leki. Opracowała @