W polskim Internecie namawiają na
SEKS Z DZIEĆMI INDEKS 356441
http://www.faktyimity.pl
D
laczego kapłani katoliccy tak często łamią prawo – kradną, gwałcą, molestują, pijani jeżdżą samochodami? Ci „wybrańcy narodu” statystycznie robią to o wiele częściej niż przeciętni zjadacze chleba! Czy dzieje się tak dlatego, że większość księży to materialiści z powołania? Przestępczość autorytetów znawcy tematu nazywają emanacją ich prawdziwych pragnień lub po prostu odreagowaniem. Kościół naucza, że im ktoś jest bliżej świętości, tym większe pokusy podsuwa mu szatan... Ü Str. 3
ISSN 1509-460X
Nr 36 (340) 14 WRZEŚNIA 2006 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT)
Ü Str. 9
2
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y POLSKA Reprezentacja piłkarska kultywuje wieloletnią tradycję – jak przegrywała, tak przegrywa.
Ducha nie gaście
Nasz holenderski trener, w odpowiedzi na taką tradycję, odesłał piłkarzy do psychiatry.
Sześć milionów uczniów zaczęło nowy rok szkolny od akademii i mszy w kościele. Modlitwy dzieci i nauczycieli nie zostały wysłuchane. Roman Giertych nadal będzie ministrem oświaty. “Oświata” pochodzi od „oświecenia”. Więc skąd tu ciemniak?
Kampania wyborcza nie może się obyć bez festiwalu demagogii i kłamstw – taka tradycja. W bezczelności na razie prowadzi PO, która pod hasłem RAZEM, idzie do wyborów sama.
Według „Dziennika”, rządząca koalicja chce przed wyborami samorządowymi odgrzebać aferę Orlenu, która nie została zamknięta przez poprzedni Sejm. Celem jest ponowne skompromitowanie SLD i postawienie przed Trybunałem Stanu Leszka Millera oraz Aleksandra Kwaśniewskiego. Prawica uwielbia odwoływać się do sprawdzonych metod i wzorów, ale ile razy może kończyć Leszek Miller?!
Zanim katoprawica będzie się starała wprowadzić nową konstytucję, próbuje poprawić starą. Według LPR, powinien się w niej znaleźć zapis o „ochronie życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci”, co uniemożliwi wszelkie próby legalizacji aborcji lub eutanazji. Pod apelem w tej sprawie podpisali się tacy moraliści jak Jan Pospieszalski, Piotr Semka czy nawiedzony lustrator ksiądz Isakowicz-Zaleski. Dlaczego tak wielkie autorytety nie powstrzymują nas, a wręcz zachęcają do wprowadzenia aborcji, eutanazji...?
Dwaj posłowie LPR, Arnold Masin i Bogusław Sobczak, wyrazili chęć zwrócenia się do Kapituły Orderu Orła Białego o odebranie Jackowi Kuroniowi orderu, jeśli okazałoby się, że „współpracował z komunistami”. Co tam Kuroń! Sam Jan Paweł II wielokrotnie, za tzw. komuny, mówił o „konieczności współpracy Kościoła i władz państwowych”. To albo kłamał, albo...
Powstało Porozumienie Lewicy i Demokratów Wspólna Polska, grupujące SLD, SdPl, Unię Pracy oraz Partię Demokratyczną (trwają rozmowy z RACJĄ). Ma to być alternatywa dla rządzącej koalicji. Sekretarz generalny Platformy Obywatelskiej, Grzegorz Schetyna, stwierdził, że dla nowej koalicji „nie ma miejsca na scenie politycznej”, która jest już podzielona między PiS i PO. Czyli Polacy mają wybór pomiędzy prawicą klerykalną a skrajnie nacjonalistyczno-klerykalną. No i wybierają... Londyn.
Potężna żydowska organizacja – Liga przeciwko Zniesławieniu – zaapelowała do władz polskich i Unii Europejskiej o zajęcie się problemem Radia Maryja, które „jest głównym czynnikiem wzrostu antysemityzmu w Polsce, nieustannie emitującym antysemickie oszczerstwa”. To nieprawda, że Rydzyk nie lubi Żydów. Spytajcie Wierzejskiego.
Zarząd Polskiego Radia zatrudnił Stanisława Michałkiewicza, który swoim antyżydowskim felietonem nadanym wiosną na falach stacji Rydzyka doprowadził do międzynarodowego skandalu, po którym interweniował nawet Watykan. Poza nim felietonistami politycznymi będą mierni, ale wierni piewcy kaczyzmu: Ziemkiewicz, Rybicki i Zalewski. Na okrasę dodano Michała Ogórka z „Gazety Wyborczej”. Polskie Radio pozazdrościło popularności Rydzykowej Maryi. KRAKÓW Emerytka z Nowej Huty, Wanda Gąsior, została skazana na przeproszenie Zbigniewa Wassermanna, koordynatora służb specjalnych, oraz zapłacenie 1400 zł grzywny i karnych opłat. Kobieta zarzuciła Wassermannowi oszustwo, bo nie chciał on zapłacić jej synowi za wykonane prace budowlane, w tym instalację słynnej już wanny z jacuzzi. I o co tyle hałasu? Gdyby Gąsiorowa wygrała z Wassermannem, to byłby dopiero hit!
Według „Gazety Krakowskiej” kandydatem na prezydenta Krakowa ma być ultrakatolicki multimilioner, fan Rydzyka, przyjaciel biskupów, sponsor sanktuarium łagiewnickiego – Roman Kluska. Tym sposobem PiS będzie miał w kieszeni i Kościół toruński, i łagiewnicki. SOPOT Elton John, główna gwiazda tegorocznego festiwalu sopockiego, wygłosił apel o przestrzeganie w Polsce praw gejów i lesbijek. Poseł Wierzejski, moralny autorytet IV RP, specjalista od gejów, uznał artystę za „człowieka głęboko nieszczęśliwego”, godnego współczucia. Jeszcze trochę i byłby skłonny się z Eltonem umówić. SZTUM Na wniosek burmistrza Leszka Tabora w miejscowych szkołach nie odczytano listu ministra edukacji narodowej Romana Giertycha. Tabor uznał, że Giertych, który haniebnie obraził Jacka Kuronia, nie ma prawa zwracać się do młodzieży. Ale zdaniem kuratorium to Tabor nie miał prawa zabraniać odczytywania listu, a dyrektorzy szkół poniosą konsekwencje służbowe za wykonanie poleceń burmistrza. W imię IV RP czasem trzeba zszargać nieboszczyka, żeby ujawnił się układ wrażych burmistrzów. NIEMCY Organizacje lewicowe, gejowskie i wolnomyślicielskie zapowiedziały protesty w związku z wizytą w Bawarii Benedykta XVI w dniach 9–14 września. No, oczywiście, z Bawarii wyszedł Hitler i wszelkie zło. I papież też...
K
rótkie, pourywane, ale ciekawe życie nauczyło mnie, że w 99 przypadkach na 100 nie opłaci się załamywać i rezygnować. Nawet kiedy sprawa z pozoru jest już przegrana, zazwyczaj można jeszcze coś odkręcić. Oczywiście, pod warunkiem, że przypniemy się do problemu i działamy według dobrej piłkarskiej zasady – dla mnie nie ma straconych piłek. Wielokrotnie przekonywałem się też, że to, co w danej chwili było wielkim stresem i wydawało się ogromną tragedią – choćby tylko pozostawione działaniu czasu, stawało się niewiele znaczącym epizodem. Sam czas bowiem nie tylko leczy rany, ale też przynosi i podsuwa nowe rozwiązania i możliwości. Podobnie jest z przyszłością Polski, a także z misją, jaką mają przed sobą „Fakty i Mity”. Wiem, że czasy (z pozoru!) nie skłaniają do optymizmu i rozbudzania nadziei. Wszyscy jesteśmy podłamani chmurną i durną polską rzeczywistością. Ale fakt, że jest źle, nie powinien, nie może nas zwalniać od działania. Wręcz przeciwnie! To najlepszy czas na przygotowanie gruntu pod przyszłe zmiany, na planowanie i budowanie. Podobnie jak najlepszym okresem do inwestowania na giełdzie jest właśnie bessa, gdyż wiadomo, że po niej musi przyjść hossa, czyli zwycięstwo i zbieranie plonów. IV RP jest już de facto państwem wyznaniowym, ale klerykalne działania władz coraz częściej będą skazane na konfrontację z osądem racjonalnie myślących wyborców. A tych przybywa, w miarę jak dorasta nam młodzież, zaś moherowe pokolenie odchodzi do wieczności. Zresztą, wszystko na tym świecie toczy się zgodnie z prawami fizyki, a trzecia zasada dynamiki Newtona mówi, że akcja równa się reakcji, czyli: jeżeli ciało B działa na ciało A, to ciało A działa na ciało B z taką samą siłą co do wartości, lecz przeciwnym zwrocie. Nie muszę tłumaczyć, że B to kościelni Bezbożnicy, zaś A to światli Antyklerykałowie. Tak więc nasza siła jest co najmniej równa ich sile, a w dodatku czas działa na naszą korzyść. Potrzebne jest tylko konsekwentne działanie. I tu my, redaktorzy „FiM”, spotykamy się czasem z zarzutami, że nasze pisanie jest bezproduktywne, że nic się nie zmienia. Otóż jesteście w wielkim błędzie! Tygodnik „FiM” zrodził antyklerykalną partię RACJA, a ta za dwa miesiące będzie miała dużą szansę zdobyć wiele mandatów w wyborach samorządowych, startując wspólnie z SLD (na 90 proc.). Nasze artykuły kreują rzeczywistość. Przekazujemy policji i prokuraturom wszelkie ustalenia, które mogą znamionować popełnienie przestępstw i nadużyć. Oczywiście, dalszy los tych doniesień jest bardzo różny. Zdarzało się, że prokurator, zapewne nawiedzony katolik, zamiast ścigać domniemanego przestępcę, zaczął ścigać nas, tj. wzywać po kilkanaście razy na przesłuchania tylko po to, aby ustalić... skąd mamy takie informacje o panu proboszczu, a w innym przypadku – o biskupie. Jakby nie wiedział, że ochrona informatora jest dla dziennikarza ważniejsza niż tajemnica spowiedzi dla księdza. Po kilku latach dobijania się do różnych drzwi, udało nam się jednak uświadomić wielu stróżom prawa, że ma być ono równe dla wszystkich. Naszej korespondencji z prokuratorami i komendami policji nie drukujemy w „FiM”, bo nie ma na to miejsca. Obiecuję jednak, że będziemy informować – ku pokrzepieniu serc – przynajmniej o dobrych owocach tej współpracy. Strasznie nas wkurza to, że po publikacjach „FiM” nie trzęsie się ziemia i nie pękają drzewa. Inne media (z małymi wyjątkami) nie wspominają o naszych demaskatorskich ustaleniach, a jeśli wspomną, to najzwyczajniej ukradną bez podania źródła. A przecież informacja jest własnością intelektualną – towarem, jak każdy inny. Aby uzyskać informację, trzeba wpierw zainwestować. I tak skradziono nam np. aferę Paetza, nadużycia w fundacji Rydzyka „Nasza Przyszłość”, mafię
paliwową, a ostatnio „Delegata” Jankowskiego, groby Polaków w Niemczech, protekcje na Uniwersytecie Gdańskim i inne pomniejsze. Każda inna gazeta w Polsce, nawet taka regionalna, byłaby cytowana i komentowana – począwszy od „Wiadomości” TVP, a na portalach internetowych skończywszy – gdyby wysmażyła bombę na temat: polskim rzekom grozi zatrucie pestycydami składowanymi na granicy z Ukrainą; gazociąg Rosja–Niemcy może spowodować katastrofę ekologiczną; dlaczego premier Marcinkiewicz musiał odejść; Wałęsa współpracował z SB; prałat Jankowski oskarża arcybiskupów. O „FiM” jest ciągle cicho, ale już nie tak cicho jak pięć lat temu. W ubiegły wtorek na łamach prawicowego „Dziennika” zastępca red. naczelnego Cezary Michalski stwierdził, że publikacja „Rzeczpospolitej” na temat „Delegata” jest plagiatem z „FiM”. Dyskusja na ten temat, już z udziałem przedstawiciela „Rzepy”, przeniosła się do TVN 24. Tak będzie się działo coraz częściej, bo krople wody drążą skałę, a co dopiero puste głowy niektórych decydentów. Potrzeba tylko mnożyć akcje i inicjatywy, a jeśli coś wydaje się zbyt trudne, warto pomyśleć, jak taki zgryz obejść od drugiej strony. Na przykład: potęga Kościoła budzi u wielu podziw i grozę, zresztą sami duchowni uwielbiają poprawiać sobie humor, powtarzając, że Kościół trwa 2 tysiące lat i będzie trwał do końca świata. Hierarchowie szczycą się „katolickim społeczeństwem” i 97 procentami ochrzczonych katolików. No to co my na to? No to my możemy im te cyferki w statystykach trochę poprzestawiać. I tak „FiM” wspólnie z RACJĄ Polskiej Lewicy organizują akcję „Wypisz się z Kościoła”. Mam przyrzeczenie przewodniczącego RACJI, że w siedzibie każdego koła partii będzie można otrzymać do wypełnienia gotowy druk apostazji, który następnie trzeba przesłać lub zanieść do kancelarii parafialnej. Tym sposobem – jeśli oczywiście większość z Was zdecyduje się na ten zbożny krok – możemy odchudzić zastępy katolickie o kilkaset tysięcy baranków! Wiecie jaki z tego będzie szum na cały kraj!? Zresztą rozwody z proboszczami są dzisiaj coraz bardziej trendy. Wiem, co Was powstrzymuje: pogrzeb bez księdza... Kochani, to Wy nie widzieliście prawdziwych świeckich pogrzebów! Jest to tzw. pełny wypas – mistrz ceremonii odziany w piękną szatę, który mówi zawsze mądre kazanie, może przeczytać nad grobem fragment Biblii lub innej księgi (według życzenia) itp. Do tego jest nastrojowa muzyka, przemówienia przyjaciół i rodziny. Wszystko z klasą i kulturą, często większą niż z proboszczem panem. A wracając do działania. Zaangażowałem się w wielki, antyklerykalny projekt, o którym już kiedyś na łamach „FiM” pisałem. Więcej zdradzę wówczas, gdy już nikt nie będzie nam mógł pokrzyżować planów. Projekt ten wymaga jednak wkładu KASY, właśnie takiej dużej. Nigdy nie śmiałem prosić o pieniądze za nic (na szczęście nie byłem proboszczem). Dlatego oferuję Wam moją książkę – zbiór 150 wybranych przeze mnie komentarzy z lat 2000–2005. Każdy z nich jest pewnym zapisem najnowszej historii. Cały dochód ze sprzedaży „Księgi Jonasza” przeznaczam na walkę z ciemnogrodem i nowe, wielkie, humanistyczne dzieło, które zmieni oblicze tej ziemi. JONASZ
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r. Kilka lat temu zabił człowieka. Przed dwoma miesiącami – próbował... Trafił za kratki, ale ma na tyle wpływowego szefa, że ten pociągnął za odpowiednie sznurki i uwolnił swojego człowieka z pudła. Kim są obaj panowie? Czy może należą do jakiejś mafii? Dla ułatwienia podajemy, że ich służbowym uniformem jest sutanna... Ksiądz Krzysztof przeciągnął strunę i w połowie sierpnia opuścił swoją parafię w R. koło Dzierżoniowa (diecezja świdnicka). Wziął urlop zdrowotny. Na nic się specjalnie nie uskarżał, no bo cóż może dolegać 42-letniemu proboszczowi, niepodzielnie
całkiem świeży... Podobnie zresztą, jak ostatnio w Uciechowie, gdzie o mały włos nie odesłał do św. Piotra kobiety jadącej fiatem seicento – dodaje policjant. 18 lipca 2006 r. pleban z R. musiał pić od samego rana, bo około godziny 13 miał już we krwi ponad 2 promile – w sam raz, żeby dosiąść swojego ślicznego volkswagena. Jechał jak zwykle wężykiem i napotkaną na szosie Alinę J. postawił przed bardzo trudnym wyborem: „czołówka” lub ucieczka do głębokiego rowu na poboczu jezdni. Wybrała rów, a ksiądz wcisnął pedał gazu do dechy. – Usiłował się później ukryć, ale świadkowie opisali samochód i od razu było wiadomo, kogo szukać. Na pytanie, dlaczego uciekł, nie próbując udzielić ofierze pomocy, odpowiedział: „Bo byłem wypity”... Ciężko poturbowana kobieta trafiła do szpitala, ksiądz proboszcz – na policyjny
GORĄCE TEMATY nawet zatrzymania pijanych rowerzystów. O groźnym wypadku w Uciechowie, ucieczce sprawcy i pościgowym sukcesie nie ma jednak ani słówka. Jakby ich zamurowało... Dlaczego? – Sprawa była niejasna, dlatego o niej nie informowaliśmy – wyjaśnił „FiM” rzecznik policji, podinspektor Krzysztof Lamorski; l Prokuratura Rejonowa w Dzierżoniowie miała pewne kłopoty z udzieleniem nam odpowiedzi na kilka prostych pytań. Barbara Chodorowska wydawała się zaskoczona trupem w Strzelinie, nie wiedziała, ile razy zatrzymywany po pijanemu ks. Krzysztof wychodził bezkarnie z opresji, jaka była wysokość poręczenia za odzyskaną w lipcu wolność... – Dopiero od niedawna prowadzę tę sprawę – tłumaczyła pani prokurator; ¤¤¤ Alkohol – jak już wspomnieliśmy – nie jest jedyną pasją ks. Krzyszto-
Daleko od szosy panującemu nad blisko tysiącem dusz oraz kieszeniami szat ich powłok cielesnych? Poszedł na ten urlop, gdyż biskup ordynariusz Ignacy Dec (na zdjęciu) martwił się, że wyczerpał już cały zapas egzorcyzmów, dzięki którym prokuratorzy tracili rozum i wzrok: „Słuchaj, synu, powiedzieli mi, że nie będą więcej ryzykować. Minister Ziobro gardłuje o wsadzaniu pijanych kierowców do więzień i że będzie brał za tyłek śledczych, którzy wcześniej przymykali oko na twoje wybryki. Rodziny tych dwóch kobitek też nie dają mi spokoju i nachodzą w kurii. Narobiłeś tyle smrodu, że nie ma wyjścia – musimy cię na jakiś czas schować” – tak z grubsza brzmiała postawiona przez ordynariusza diagnoza, uzasadniająca skierowanie proboszcza z R. do kościelnego sanatorium. ¤¤¤ Ksiądz Krzysztof narobił szefowi smrodu przez dwie pasje: upodobanie do gorzały, po której bardzo chętnie dosiada swojego mechanicznego rumaka, oraz... młode mężatki. – Czasem ledwo trzymał się kierownicy, ale nie było na niego mocnych. Pamiętam, że ledwie skończył wrocławskie seminarium, gdy w 1991 roku nasi policjanci zatrzymali go po długim pościgu i wydmuchał im ponad promil. Sprawę zatuszowano po interwencji jakiegoś wysłannika od kardynała Henryka Gulbinowicza. „Drogówka” zabierała księdzu prawo jazdy, a on jakimś cudem je odzyskiwał. I tak na okrągło. Gdy w 1999 roku zabił w Strzelinie kobietę, trochę się opamiętał. Ale nie na długo... – mówi nam policjant z Komendy Powiatowej w Dzierżoniowie. Śmiertelny w skutkach wypadek uszedł ks. Krzysztofowi na sucho. Czy był wówczas trzeźwy? – Szczegółów nie znam, bo Strzelin to nie nasz powiat. Ale słyszałem od kolegów, że oddech miał nie
dołek. Przy tych wszystkich hasłach głoszonych przez Ziobrę wydawało się, że prokuratura wystąpi o tymczasowy areszt. Wiem, że prowadzący tę sprawę prokurator Krzysztof B. miał nawet zamiar posadzić księdza, ale po osobistej interwencji biskupa Deca coś tam zakręcili i skończyło się na poręczeniu majątkowym. Żeby było ciekawiej – ten wyrywny prokurator został następnie oddelegowany do Świdnicy – ironizuje nasz informator. Niejedyna to ciekawostka: l Na Alinie J. jeszcze nie zdążył wyschnąć gips, gdy odwiedzili ją dwaj księża z Dzierżoniowa. Nie wiadomo, kto pomógł im w odnalezieniu kobiety. Wiemy natomiast, że namawiali ją do „wyciszenia sprawy”, bo „biskup już ukarał winowajcę skierowaniem na leczenie odwykowe”. Dodajmy, że sporo obiecywali, jeśli tylko skieruje prowadzących śledztwo na fałszywy trop. No i – mimo że w pierwszym zeznaniu opisała sytuację na szosie zgodnie z prawdą – później zgodziła się z podpowiedzianą wersją, że „może jednak się zagapiłam i dlatego wylądowałam w rowie...”. Na szczęście pani Alina dziś już oprzytomniała i nabrała pewności, co wydarzyło się na szosie; l Dzierżoniowska policja na swojej stronie internetowej odnotowuje
fa: – Dwa małżeństwa rozbił od czasu, jak został proboszczem w R. Jedno w S. (wieś należąca do parafii – dop. red.), gdzie mąż nie wybaczył zdrady i kobieta została sama z 5-letnią córką, oraz w samym R. Mąż pojechał do pracy w Stanach Zjednoczonych, a ten hultaj „zaopiekował się” jego żoną, przez co rozpadło się małżeństwo z 10-letnią córką. Rodziny obu tych kobiet jeździły do biskupa, prosząc o jakąś interwencję, ale ten tylko wysłuchał i nic nie zrobił – mówi nam... ksiądz z sąsiedniej parafii, rozgoryczony trybem życia konfratra. ¤¤¤ Niewykluczone, że ks. Krzysztof odzyskałby swojego volkswagena, gdybyśmy nie zaczęli dociekać przyczyn „cudownej” bezkarności wielebnego. Po jego ostatniej wpadce z promilami we krwi autko cierpliwie wypatrywało właściciela, stojąc na policyjnym parkingu (patrz zdjęcie). Dopiero gdy zainteresowaliśmy się sprawą, 29 sierpnia pojazd zabrał stamtąd windykator z urzędu skarbowego, wykonując postanowienie prokuratury o zabezpieczeniu volkswagena na poczet grożącej ks. Krzysztofowi grzywny. Przed ludźmi, którzy go osłaniali, jakoś nie ma nas kto zabezpieczyć... DOMINIKA NAGEL
3
Przyganiał kocioł... Już niedługo księża będą ujawniać z ambony nazwiska pijanych kierowców. Takie przymiarki czynione są w kilku diecezjach na południu Polski. Coraz częściej do opinii publicznej docierają informacje o pijanych kapłanach, którzy prowadzą pojazdy, a często są również sprawcami wypadków drogowych. Na przykład prawie 3 promile alkoholu stwierdzili policjanci u Wiesława M., księdza z jednej z podchojnickich parafii, który swoją skodą staranował volvo. Do wypadku doszło na skrzyżowaniu ulic. Wina księdza była bezsporna, ale sprawca zderzenia nie zgodził się na badanie alkomatem i wywołał awanturę. Przed paroma laty przesławny biskup Śliwiński, nawalony jak stodoła, też wjechał w inny samochód, ale on przynajmniej wykazał skruchę. Tak samo pijany jak Wiesław M. był inny kapłan, 43-letni Piotr T. z Działdowa, rzekomo zażarty... antyalkoholik, pomagający proboszczowi w prowadzeniu parafialnej organizacji AA. Amatora jazdy po pijaku zatrzymali stróże prawa na jednej z ulic Nowego Miasta Lubawskiego. Aż 3,5 promila alkoholu stwierdzono u 53-letniego proboszcza
z Rakszawy, ks. Czesława N., który w samo południe jeździł sobie zygzakiem po ulicach Łańcuta. Policja zarekwirowała mu prawo jazdy, ale księżunio nie utracił pojazdu. Na szczęście biskup Michalik surowiej niż policjanci potraktował swojego podwładnego i pozbawił go probostwa. Ostatnio koncertowy popis jazdy na podwójnym gazie zaserwował mieszkańcom Lidzbarka Warmińskiego również tamtejszy ksiądz Jarosław S. Policjanci zatrzymali go nad ranem i stwierdzili 2 promile alkoholu. Jeden z najbardziej dramatycznych przypadków związany jest z byłym proboszczem z Gołdapi, ks. Waldemarem Barnakiem (lat 45), który pod wpływem alkoholu doprowadził do zderzenia z innym samochodem osobowym i śmierci 50-letniej nauczycielki Anny P. Proboszcz uciekł z miejsca wypadku, a potem przez kilka lat unikał odsiadki, zasłaniając się m.in. chorobą. Wyczerpała się cierpliwość Temidy i ksiądz – doprowadzony przez policję – trafił za kratki. W więzieniu pozostanie do marca 2010 r. Prawie wszyscy księża nadal wypełniają księżowskie obowiązki. Teraz sami będą z ambony potępiać pijanych kierowców. Może ich przy tym ruszy sumienie? BS
Nie z Księżyca Nawet 12 lat może spędzić w więzieniu oskarżony o gwałt wielebny Krzysztof J. – proboszcz z Częstochowy. – Nie jestem przecież z Księżyca – odpowiadał w wywiadzie proboszcz parafii Najświętszej Marii Panny Częstochowskiej w Częstochowie, kiedy zapytano go, czy był kiedyś zakochany. I dodawał: – Dziękuję Panu Bogu za dar doświadczenia tego, że można kochać i być kochanym. Jestem wdzięczny Panu za piękno i czystość tego uczucia, szczególnie doświadczanego w ostatnich latach szkoły średniej. Ślicznie. No i masz babo placek. Może gdyby ks. Krzysztof J. miał więcej okazji do kochania, dramatu by nie było, a tak – siedzi w kryminale. Do przestępstwa doszło prawdopodobnie 31 sierpnia na plebanii. To wówczas 21-letnia studentka Anita P. przyszła do księdza, by załatwić wyjazd na rekolekcje. Po krótkiej rozmowie jurny pleban zerwał z niej ubranie i brutalnie zgwałcił. Dziewczynie nie pomógł opór, błagania i krzyki. Przezwyciężyła wstyd
i zawiadomiła policję. Ta w ekspresowym tempie capnęła domniemanego gwałciciela. W ostatnią niedzielę po każdej mszy w miejscowym kościele wikariusze odczytywali specjalny komunikat w związku z aresztowaniem ich plebana. Informowali, że proboszcz został zatrzymany pod zarzutem popełnienia przestępstwa na tle seksualnym. Prosili jednak, by nie zapominać o jego wcześniejszych dokonaniach na innym polu – jako budowniczego kościoła i działacza na rzecz potrzebujących... 44-letni kapłan nie od dziś miał opinię kobieciarza, co – w zestawieniu z zastępami pedofilów w sutannach – nawet mu się chwali. Po święceniach w 1987 r. ksiądz Krzysztof pracował w parafiach: NSPJ w Radomsku, kolegiacie św. Piotra i Pawła w Zawierciu, św. Rodziny w Praszce i św. Wojciecha w Częstochowie. Facet, poza ostrym seksem, lubi też żeglować, a przynajmniej raz w tygodniu spędzać kilka godzin, pływając w basenie. No i wypłynął na głębię... JAROSŁAW RUDZKI
4
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Ja pierdziuśkam! Przychodzi piłkarz do fryzjera i mówi: gol! I to jest wszystko, co można powiedzieć o skopanej (na razie przez Finów) polskiej piłce nożnej. Oczywiście, z wyjątkiem afery korupcyjnej, która ma coraz ciekawsze wątki: wzięto się już nie tylko za sędziów, ale także za trenerów i piłkarzy. Jan Tomaszewski, mój sąsiad z osiedla, legendarny bramkarz teamu „Orły Górskiego”, zupełnie poważnie uważa, że korupcję w PZPN można zlikwidować tylko poprzez... likwidację sędziów. „Tomek” domaga się całkowitej wymiany arbitrów i sięgnięcia po młodych sędziów z trzeciej ligi. Tych, którzy jeszcze nie zdążyli się skorumpować. Proponuje również desant „kaloszy” z zagranicy. Powiedzmy, zgoda. Ale co z piłkarzami i trenerami? Wrocławska prokuratura już zahaczyła o te środowiska. Prokurator Leszek Karpina narzeka na brak współpracy ze strony PZPN. Zatrzymano już 38 sędziów i działaczy, a teraz przyszła pora na trenerów. Tymczasem ludzie związku milczą, jakby się bali, że im się zęby spocą. Andrzej Strejlau, szef kolegium sędziów związku, jest bezradny i poza sugerowaniem sędziom, aby sami się zgłaszali do prokuratury, nic więcej zrobić nie może. Oddycha z ulgą, bo za 4 miesiące przestaje się babrać w tym szambie. Ja sam byłem na meczu Kujawiaka Włocławek z ŁKS, gdzie działy się rzeczy, o których mawiał Ferdek
W
Kiepski: „To są sprawy, o których się nie śniło fizjologom”. Sędzia Zbigniew R. (nie podaję nazwiska, bo niebawem Zbynio zasiądzie na ławie oskarżonych) pokazał cztery (!) czerwone kartki ełkaesiakom, a następnie przerwał mecz przy prowadzeniu Kujawiaka. Zbigniew R. mocno leciał w pliszki, a ja zdębiałem. Ludzie, ludzie, cuda w tej budzie! Zarząd ŁKS-u zgłosił formalny protest do Kolegium Sędziowskiego PZPN. I co? I g...! Zapytacie, a skąd oni mają kasę dla sędziów? Lewe, nieksięgowane bilety albo zrzutka. Na przykład w Górniku Polkowice zbiórka szmalu odbywała się w ten sposób, że piłkarze podpisywali wypłatę premii, ale do ręki dostawali tylko jej część. Reszta szmalu szła do kieszeni arbitrów. Nic więc dziwnego, że Polkowice „wywalczyły” awans do I ligi w napoleońskim stylu: na 34 mecze zdobyły aż 76 punktów. Natomiast na własnym
powalonych wyborczą porażką środowiskach wolnościowych i prospołecznych kipi od analiz, często całkiem trafnych diagnoz i niegłupich pomysłów. Jednak lewicowi wyborcy zamiast dobrego wina z tego fermentu, pić muszą jakąś mętną i niesmaczną ciecz. Co kilka tygodni, a czasem nawet co kilka dni, w środowiskach szeroko rozumianej lewicy odbywają się spotkania i dyskusje, których temat można streścić w jednym pytaniu: „Co dalej z lewicą?”. Mnożą się także artykuły, a nawet całe książki poświęcone tej tematyce. W minione wakacje miałem okazję uczestniczyć w dwóch tego typu spotkaniach: pierwsze zostało zorganizowane przez środowisko Forum Klubowego, związanego z SLD, a drugie – pod wielce wymownym tytułem: „Czy lewica w Polsce się skończyła?” – przez portal www.wyborylewicy.pl, wsparty przez Fundację Róży Luksemburg. Miałem też okazję przeczytać „Rozbrat z ideą” autorstwa Krzysztofa Pilawskiego – wyjątkowo wnikliwą analizę drogi SLD (wówczas SdRP) od prospołecznej i antyklerykalnej partii demokratycznego socjalizmu z 1990 roku do liberalnego i dbającego o interesy Kościoła i wielkiego kapitału ugrupowania po roku 1999. Oceny i refleksje wynikające z tych spotkań są na ogół trafne, ale pozostaje ogromny niedosyt na płaszczyźnie działań największych lewicowych partii. Tak jakby szefostwo tych organizacji było niemal zupełnie odcięte od swojego intelektualnego i wyborczego zaplecza. Wiele wątpliwości może budzić podpisanie porozumienia partii uważających się za lewicowe z Partią Demokratyczną, czyli
boisku Górnik „wygrał” wszystkie spotkania, strzelił 44 bramki, stracił tylko 5. Sędziowie tych spotkań oraz kierownictwo klubu już się spowiadają u „proroka”. Nagonka jest taka, że niedługo strach będzie wygrać 3:0 albo strzelić bramkę z karnego. Lepiej oberwać baty, niż się tłumaczyć przed prokuratorem. A my się dziwimy, że polska piłka podupada... Teraz przyszła pora na Telesfora. Jarosław i Lech Kaczyńscy (to ci, co chodzą tak, jakby mieli jeże pod pachami, a trampki trzy numery za małe) obiecali narodowi, że zrobią porządek w polskim futbolu. Chleb drożeje – będą igrzyska! Wyjaśniam, że tytułowe „Ja pierdziuśkam!” nie oznacza tego, czego się domyślacie, ale w młodzieżowym slangu znaczy „nic mnie to nie obchodzi”. Jestem naprawdę tym wszystkim zmęczony jak 150 dzikich dinozaurów. ANDRZEJ RODAN
Prowincjałki Dwaj młodzi mężczyźni z bloku w Olsztynie w skuteczny sposób uciszyli uciążliwego sąsiada i jego hałaśliwych gości. Kopniakiem otworzyli drzwi, za którymi balowało pijane towarzystwo, młotkiem stłukli telewizor, powywracali meble, a następnie pobili i okradli balangowiczów. AH
SĄSIEDZI
W Buczku kierowca samochodu o mało nie wpadł na nieoświetloną furmankę. Zatrzymał się i zwrócił uwagę woźnicy, że porusza się po drodze publicznej pojazdem bez świateł. Zarobił siekierą. Życiu kierowcy nie zagraża niebezpieczeństwo. Furmana ściga policja. AH
CHŁOP ŻYWEMU...
Mieszkańcowi wsi Dobra pod Słupskiem płonął dom. Strażacy z Ochotniczej Straży Pożarnej w Podolu Małym przyjechali po paru minutach... popatrzeć, jak się pali. Zrozpaczonemu właścicielowi wytłumaczyli, że są strażakami, ale nie mają żadnego sprzętu. Rzeczywiście, w żuku, którym przyjechali, nie było nawet zbiornika na wodę. AH
OGLĄDACZE
Policjanci w Warszawie otworzyli drzwiczki samochodu, z którego wypadł kierowca wiozący pięcioro swoich dzieci na piknik nad Jeziorko Czerniakowskie. Półprzytomnego tatę odwieziono do izby wytrzeźwień, a dzieci – w wieku od 3 do 6 lat – do mamy. Trzeźwej. AH
TATUŚ
Policja z Suchedniowa zatrzymała mężczyznę, który okradł teściową. Mężczyzna wszedł przez wybite okno i wyniósł z domu butelkę wódki, dwa wina, a także 1,5 kg kiełbasy, kurczaka i 1,5 kg kaszanki. Skradziony łup w całości odzyskano. Czynu zięcia wprawdzie nie pochwalamy, ale też co sądzić o teściowej, która chowała przed nim tyle dobra... AH
SKNERA
Mieszkańca Strupina Dużego sąsiedzi znaleźli w kałuży krwi. Jak się szybko wyjaśniło, znany z zamiłowania do trunków wszelakich Jan N. zadał sobie nożem cztery głębokie ciosy w brzuch. Pytany o powody targnięcia się na swoje życie, wyjaśnił, że przyszedł do niego szatan z orkiestrą i zażądał krwawej ofiary. Jeszcze w drodze na salę operacyjną pacjent darł się w niebogłosy, że wzywa go diabeł. Po zakończeniu leczenia chirurgicznego zostanie przekazany pod opiekę psychiatrów. AK
DEMON Z BUTELKI
przechrzczoną Unią Wolności. Zamysł twórców koalicji jest oczywisty – chodzi o to, aby przez ten mariaż „postkomuny” z partią „postsolidarnościową” zmazać z „czerwonych” grzech pierworodny niedobrego w oczach elit, bo pezetpeerowskiego, pochodzenia. Nie jest jasne jednak, czy ten zabieg wybielania ma służyć lepszemu samopoczuciu środowiska przywódców dawnej pokomunistycznej lewicy, czy – jak deklarują pomysłodawcy – przekonania do nowej, szerokiej koalicji jak największego spektrum wyborców. Moim zdaniem – w grę wchodzi raczej to pierwsze, czyli nobilitacja postkomuny przez dawnych solidarnościowców. Pamiętam jednak dobrze, że w 2001 roku 41 procentom wyborców PRL-owska przeszłość samego Millera i SLD bynajmniej nie przeszkadzała w oddaniu głosu poparcia. Poza tym niech elity SLD-owskie nie liczą na to, że ich przeciwnicy polityczni wybaczą im PRL. Media prawicowe, czyli prawie wszystkie w Polsce, do grobowej deski będą im wypominać prawdziwe i domniemane komunistyczne zbrodnie. Połączenie czterech nieprzekonujących ugrupowań (SLD, SdPl, UP i PD) w jeden mało wiarygodny blok nie musi wcale procentować wzrostem zaufania wyborców. Pozostaje mieć nadzieję (choć ja mam jej raczej mało), że sojusz ten ma jedynie taktyczny charakter, spowodowany PiS-owskim zagrożeniem, i że lewica będzie chciała dogadać się sama, we własnym, rzeczywiście prospołecznym gronie, bez udziału pogrobowców Balcerowicza. No i wreszcie nadzieja największa – że zjednoczona, antyklerykalna lewica zacznie wygrywać wybory. ADAM CIOCH
RZECZY POSPOLITE
Ferment
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE Często grałem sam w szachy, warcaby. I grałem też w tę polityczną grę sam. (Lech Wałęsa o Sierpniu ’80)
¶ ¶ ¶
Warto być Polakiem, bo się Polakiem urodziło. (Jarosław Kaczyński)
¶ ¶ ¶
Historia zmienia się w pałkę i wali po głowie ludzi niewinnych. (Donald Tusk)
¶ ¶ ¶
Formacja, która mówiła o tanim państwie, powołuje kosztowną instytucję pod tytułem instytut wychowania. Czy ma to być instytut wychowania, czy może przechowywania? Przechowywania kadr, przyjaciół i znajomych pana wicepremiera ministra Giertycha (...). Gdyby ten instytut jeszcze mógł wychowywać te kadry, gdyby mógł wychować na przykład pana wicepremiera ministra Giertycha (...). Przejawem braku wychowania są też poglądy pana ministra Giertycha, który atakuje lewicę pod hasłem: A może dacie prawa człowieka szympansom i gorylom. A przecież pan wicepremier jako katolik powinien wiedzieć, że owe goryle i szympansy to są bracia mniejsi. (Piotr Gadzinowski)
¶ ¶ ¶
Atak jest na tych, którzy są tolerancyjni, na Radio Maryja czy Telewizję Trwam. Jedna wypowiedź jednego człowieka, który może się wypowiedział niefortunnie. Z czego ten śmiech, panowie posłowie? Z czego to jest śmiech? Co, słuchacie tego radia? (...) to dobrze, dobrze, fajnie. Fajnie, to słuchajcie dłużej, słuchajcie częściej, całą noc słuchajcie, to wtedy przestaniecie się śmiać. (Andrzej Lepper) Wybrała OH
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
Mimo udzielenia szybkiej pomocy lekarskiej – dziewczyna zmarła. Motywem zbrodni była zawiedziona miłość. BS
DZIEŃ DOBRY! 8 września obchodzony jest jako Dzień Dobrej Wiadomości. Po przejrzeniu doniesień agencyjnych z Iraku i Libanu, po zapoznaniu się z PAP-owskimi depeszami o owocach kolejnego dnia wytężonej pracy Prezydenta RP i premiera oraz nowych pomysłach obu wicepremierów i parlamentarzystów LPR, doszliśmy do wniosku, że jedyną dobrą wiadomością jest ta, iż trzymasz, Czytelniku, w ręku kolejny numer „Faktów i Mitów”. MarS
OPOZYCJA PLAKATOWA W obliczu zbliżających się wyborów samorządowych Sojusz Lewicy Demokratycznej przystąpił do działania. Owoce akcji pod nazwą Kampania plakatowa 2006 na razie
policzenia strat materialnych Polski spowodowanych II wojną światową. Nieco wcześniej minister kultury i dziedzictwa narodowego Kazimierz Michał Ujazdowski uroczyście ogłosił inaugurację programu naukowo-badawczego szacowania w Polsce strat osobowych – ofiar represji niemieckich podczas wojny. Obawiamy się, że niebawem spustoszenia spowodowane działaniami LPR będą większe od tych z czasów wojennych... D
SELERY ZAKRAPIANE Kościelne ogłupianie nie ominęło niektórych działkowców. Rodzinne Ogrody Działkowe w Czechowicach-Dziedzicach, obchodzące właśnie 70-lecie istnienia, otrzymały modlitewną oprawę. Specjalnie sprowadzony ksiądz dobrodziej najpierw długo zawodził do niebios o ładną pogodę, a później pokropił selery, kalarepy i inne zielsko. Jeszcze później zainkasował sute „Bóg zapłać”. BS
BISKUP KŁAMCA Czarne chmury zbierają się nad głową biskupa łowickiego Józefa Zawitkowskiego. Może być mu postawiony zarzut poświadczenia nie-
KAGANIEC Plakat przedstawiający Matkę Boską Częstochowską z twarzą mężczyzny i dwoma dzieciątkami o głów-
MON-OGRAFIA UKŁADU W Ministerstwie Obrony Narodowej wiceminister za publiczne pieniądze promuje prywatną książkę. Do rozmaitych redakcji rozesłał faks z nagłówkiem „Centrum Informacyjne Ministra Obrony Narodowej”, podpisany przez rzecznika prasowego MON Piotra Paszkowskiego. Zaprosił dziennikarzy na promocję książki podsekretarza stanu MON Stanisława Kozieja „Między piekłem a rajem – szare bezpieczeństwo na progu XXI wieku”. Zapytaliśmy Stanisława Kozieja, czy MON pomaga w jakikolwiek sposób w promocji jego książki. Odpowiedział, że nie. Oznacza to, że faks, który do nas trafił, musiał zostać napisany po godzinach pracy przez krasnoludki podpisujące się bezczelnie jako rzecznik MON. MaKu
FPP
są tylko na oficjalnej stronie Sojuszu, ale już wkrótce będzie można podziwiać je na billboardach. A zawisną na nich między innymi... pies polujący na kaczki (patrz fot. powyżej), kot rozprawiający się z nierealnymi obietnicami, bocian światowiec czy rozważna sowa. SLD sygnuje plakaty jako prawdziwa opozycja. OH
KONTROLA JAKOŚCI Platformie Obywatelskiej zarzuca się małą aktywność przed wyborami samorządowymi. Tymczasem partia – zamiast rozwieszania billboardów i przygotowywania bajkowych spotów reklamowych, postanowiła zebrać dowody rzeczowe na niekompetencję obecnej władzy. Istotą działania powołanego w tym celu Ruchu Obywatelskiego będzie monitorowanie poczynań koalicji, głównie PiS. Krajowym koordynatorem akcji została Urszula Augustyn. Ma ona zebrać (przy pomocy około 350 pełnomocników w całym kraju) argumenty, które pomogą PO w kampanii wyborczej. Służymy pomocą. OH
HISTORIA I HISTERIA Wicemarszałek Sejmu Marek Kotlinowski poinformował, że LPR złoży projekt ustawy dotyczącej
prawdy, jako że stwierdził w banku, że jest uprawniony do poręczenia 300-tysięcznej pożyczki dla b. wikariusza generalnego – Augustyńskiego, który zwiał z około 0,5 mln zł do Anglii. Z kolei sam złodziej może być dodatkowo oskarżony o symonię, czyli kupczenie (bardzo powszechne w polskim Krk) stanowiskami kościelnymi. Zarówno do kurii, jak i nowego proboszcza łowickiej parafii św. Ducha, w której pracował ks. Augustyński, zgłaszają się teraz po zwrot pożyczek lub zwykłych łapówek kolejni księża. Nie mogą liczyć na zwrot pieniędzy, bo prawo kościelne zabrania udzielania pożyczek przez kapłana innemu księdzu, chyba że za zgodą biskupa. A „pożyczki” dochodziły nawet do 50–60 tys. zł. PS
NA WOLONTARIUSZA Złodzieje stosują różne sposoby, by się obłowić. Jeden z oprychów dokonał kradzieży, korzystając z metody „na śpiocha” (został na noc w kościele), inny bezczelnie wyniósł skarbonę w biały dzień. Ostatnio z sanktuarium Bożego Ciała w Glotowie znikły dwie cenne XIX-wieczne drewniane rzeźby aniołów. Z policyjnego dochodzenia wynika, że zabytki skradziono podczas sprzątania świątyni przez wolontariuszy. BS
5
NA KLĘCZKACH
kach Kaczyńskich zawisł pod koniec sierpnia w centrum Poznania na jednej z tablic billboardowych (o owo „bezeceństwo” podejrzewana jest grupa artystów związana z anarchistyczną formacją Rozbrat). Fakt ten do tego stopnia rozsierdził posła PiS Jana Libickiego, że pobiegł on do prokuratury z doniesieniem o zniesławieniu władz i przedmiotu kultu religijnego. No cóż, satyra ze swojego założenia powstała (i jeszcze trwa) tylko po to, aby dokładać jednym ku radości i satysfakcji innych. ZGROZA! Precz więc z satyrą! A tak na marginesie, to cóżeś uczynił narodowi, Juliuszu Słowacki? Czy pisząc słowa: „Lecz zaklinam, niech żywi nie tracą nadziei i przed narodem niosą oświaty kaganiec”, przypuszczałeś, że zostaną kiedyś one potraktowane opacznie? MarS
LPR ledwo rozpoczęła kampanię wyborczą, a już ma z nią problem. Najważniejsze ulice polskich miast obrzydziły niedawno nudne błękitne billboardy prezentujące nowe logo LPR i hasło przewodnie – „Rodzina, Praca, Polska”. Hasło to jest zerżnięte z sojusznika Hitlera, francuskiego rządu Vichy, który kierował się niemal identycznym sloganem: „Praca, Rodzina, Ojczyzna”. Szybko jednak owe billboardy stały się nad wyraz atrakcyjne dla grafficiarzy. Sprytni przeciwnicy LPR wykonali potężną robotę: na kilkudziesięciu z nich niebieską farbą zamalowano słowo „rodzina”. Teraz na największych arteriach stolicy można podziwiać błękitne billboardy z nowym logo LPR i hasłem przewodnim – „Faszyzm, Praca, Polska”... DP
BRAT NASZEGO BOGA Tego jeszcze nie było. 27 sierpnia 2006 r. – w stulecie urodzin brata Karola Wojtyły, w Teatrze
Polskim w Bielsku-Białej miała miejsce premiera filmowa. Pokazano mianowicie dokument „Brat papieża”, poświęcony Edmundowi Wojtyle, bielskiemu lekarzowi, który zmarł w 1932 roku podczas epidemii szkarlatyny. – Film o bracie papieża jest inscenizowaną impresją dokumentalną – powiedział „Dziennikowi Polskiemu” reżyser filmu Stanisław Janicki. – Zamiast przedstawienia tylko gołych faktów, chciałem zadziałać na wyobraźnię, uczucia i emocje widzów. Teraz tysiące kinomanów czeka na kolejne filmy o członkach rodziny Wojtyłów. Sz
RYNEK NASYCONY Tylko 37 tys. funtów zapłacono na licytacji w Szkocji za papamobil, którym Wielki Podróżnik JPII przed 24 laty jeździł po Wyspach Brytyjskich. Totalnie zawiedziony jest dom aukcyjny Thomsona Roddicka, który liczył nawet na pół miliona funtów za pojazd będący w doskonałym stanie technicznym (ok. 18 tys. km na liczniku). Zaskoczyło to wielu obserwatorów aukcji, bo wcześniej za samą tablicę rejestracyjną samochodu z literami „VIP”, którym JPII poruszał się po Irlandii w 1979 r., rosyjski milioner Roman Abramowicz zapłacił aż 285 tys. funtów. Cóż, odezwały się odwieczne prawa rynku: jak podaż pamiątek po Papie rośnie lawinowo, to i spadek cen jest kaskadowy. BS
NIE CHCĄ JPII! Kilka partii francuskich, a także jedno ze stowarzyszeń gejowskich, wciąż protestuje przeciwko nadaniu placowi przed katedrą Notre Dame imienia Jana Pawła II, co stało się faktem w ostatnią niedzielę. Zdaniem mera Paryża – Bertranda Delano – w ten sposób doceniono wielkość postaci polskiego papieża. Policja nie dopuściła antypapieskich manifestantów do zakłócenia uroczystości zmiany nazwy placu. Według oponentów, JPII z powodu zakazu stosowania prezerwatyw przyczynił się do rozszerzenia AIDS i śmierci tysięcy ludzi na całym świecie. BS
ŚMIERĆ W „KATOLIKU” Świętym Wieluniem, gdzie dzień wcześniej z wielką pompą odsłonięto pomnik JPII, wstrząsnęła tragedia, jaka zdarzyła się na progu liceum katolickiego. 22-letni Karol K. pchnął trzykrotnie nożem 18-letnią Darię, uczennicę tej szkoły. Do mordu doszło wkrótce po zakończeniu inauguracji roku szkolnego.
Fot. DP
6
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
POLSKA PARAFIALNA
Helena użyteczna Za sprawą Heleny podrzucono do Troi konia, co doprowadziło do upadku grodu. Kilka tysięcy lat później do Łodzi podrzucono Helenę, co – zdaniem łodzian – na jedno wychodzi. Pod koniec sierpnia importowana z Lublina wojewodzina Helena Pietraszkiewicz z PiS odwiedziła pątników kroczących w pielgrzymce na Jasną Górę. „Wojewoda razem z dyrektorem generalnym Urzędu Wojewódzkiego Ireneuszem Rymanowskim przyjechała do Lgoty Wielkiej i razem z pielgrzymami pokonała 13-kilometrową trasę do Brzeźnicy Starej. Podczas wędrówki odpowiadała na pytania prowadzących grupy księży i pątników” – oficjalnie poinformował urząd wojewódzki. – Pielgrzymka to swoiste ładowanie duchowych akumulatorów. Jestem rada, że mogę choć tych kilka godzin maszerować razem z wami. Spojrzenie we własne wnętrze, rozmowa z Bogiem, refleksja nad swoim postępowaniem jest potrzebna każdemu. Proszę raz jeszcze o modlitwę nie tylko za siebie, ale i za rząd, który musi sprawiedliwie podzielić tegoroczny, niestety uboższy bochen chleba – oświadczyła wojewodzina. Zapytana przez ks. Andrzeja Ścieżkę o swoje największe łódzkie marzenie, odpowiedziała, że marzy o pomniku św. Faustyny, bowiem patronka miasta zasługuje na to. Trzy dni później Pietraszkiewiczowa w towarzystwie arcybiskupa
Władysława Ziółka wzięła udział w odsłonięciu i poświęceniu pomnika JPII przed kościołem Matki Boskiej Częstochowskiej w Ksawerowie. – Cieszę się też, że w waszej gminie jest dobra współpraca samorządu i parafii owocująca społecznie użytecznymi dziełami – pochwaliła zebranych namiestniczka rządu. Tylko wtajemniczeni wiedzieli, że owe „społecznie użyteczne dzieła” sprowadzają się do pomnika JPII. W tym samym dniu jej zastępca Witold Gwiazda uczestniczył w święcie patronalnym kościoła Matki Boskiej Częstochowskiej w Łodzi, gdzie poza abp. Ziółkiem obecni byli biskupi Adam Lepa oraz Ireneusz Pękalski. KAZIMIERZ CIUCIURKA
Inauguracja Za każdym razem, gdy miłościwie panujący nam rząd obwieści najnowszy swój pomysł, wydaje się, że już nic bardziej niedorzecznego wymyślić nie można. I wtedy pojawia się Roman Giertych. Po amnestii dla maturzystów pan od edukacji postanowił dać uczniom – tym razem wszystkim – kolejny prezent i inaugurację roku szkolnego przełożył z 1 na 4 września. Najbardziej uroczyście miało być w Wadowicach – w szkole, do której uczęszczał Karol Wojtyła – gdzie w asyście samego Romana i „wielkiego przyjaciela papieża”, czyli kard. Stanisława Dziwisza, dziatwa szkolna miała się duchowo przygotować do czekającej ją intensywnej pracy. Jednak niespodziewanie w uroczystej wadowickiej inauguracji zapragnął wziąć udział sam premier Jarosław Kaczyński. I tu pojawił się problem, bowiem 4 września ewidentnie mu nie pasował. Ale czego nie zrobi się dla Małego
Brata! Mirosław Nowak, wicestarosta powiatu wadowickiego, postanowił przenieść uroczystości na 1 września. Aby ściągnąć uczniów szkoły na nieprzewidzianą fetę, zamieszczono ogłoszenia w lokalnych mediach, przekazywano też tę jakże ważną informację pocztą pantoflową. A historia skończyła się tak, że – jak przystało na świeckie państwo – dzieci zagnano do bazyliki Najświętszej Maryi Panny na uroczystą mszę odprawianą przez Dziwisza, a stamtąd orszak złożony z uczniów, księży i zebranych dostojników przewędrował pod budynek szkoły wybranej, gdzie nastąpiło uroczyste odsłonięcie tablicy dedykowanej Janowi Pawłowi II, a także otwarcie auli jego imienia. Z całej tej hecy najmniej zadowolony jest zapewne Roman Edukator, bowiem on – po nieprzewidzianej zmianie terminu – w inauguracji nie mógł wziąć udziału. Ciekawe, co też wymyśli, żeby sobie tę stratę powetować... WIKTORIA ZIMIŃSKA
J
ako ośmiolatka zapytałam kiedyś księdza, czy jeśli będę grzeczna, to mogę przystępować do komunii, nie spowiadając się za każdym razem. Usłyszałam: – Człowiek grzeszy 60 razy na minutę, zawsze ma się z czego spowiadać. O tym, jak bardzo ludzie są grzeszni w oczach przedstawicieli Kościoła, przypomniałam sobie niedawno, kiedy odwiedziłam stronę internetową salwatorianów (www.salwatorianie.pl/spowiedz/). Znajduje się na niej bardzo szczegółowy, wyczerpujący instruktaż, „w jaki sposób małżonkowie winni wyznawać swoje grzechy popełnione przy współżyciu”. Ksiądz Paweł Leks postanowił usystematyzować temat grzechów cielesnych i w celu wyedukowania owieczek stworzył tekst informujący, czego i jak małżonek z małżonką absolutnie robić nie mogą. Ciekawe gdzie ten salwatoriański „seksuolog” zdobył informację o tym, że „jedyną formą łączenia się ludzi, jaką podarował małżeństwu Stworzyciel, jest zjednoczenie wyłącznie w pochwie”... Wszystko to blednie jednak przy wykładzie, jakiego udziela kapłan w szóstym punkcie swojego przysposobienia małżeńskiego. „Środki przeciwrodzicielskie wywierają działanie poronne. Zaliczają się tu zarówno środki mechaniczne: wkładka domaciczna (IUA, dokładniej: IUAD: inter-uterine-abortifiant-device; wkładki nowej generacji są mechaniczno-hormonalne), jak tym bardziej wszelka chemia hormonalna (tabletki doustne, zastrzyki, preparaty podskórne itp.). Osoba działająca bierze wtedy każdorazowo na sumienie odpowiedzialność za życie Nowego Człowieka. Niezależnie od tego, czy w danym cyklu nastąpi poczęcie, czy nie. Środki te wywierają bowiem zawsze działanie między innymi poronne. Informacje zaś reklamowe, iż chodzi tu o środek jedynie hamująco-blokujący owulację [Ovulationshemmer], są kłamstwem obliczonym na
I
zmylenie czujności potencjalnych klientów. Innymi słowy – współżycie z użytym środkiem poronnym jest zawsze szukaniem seksu za cenę ludzkiej Krwi swego – z miłości poczętego i zabitego – Dziecka”. Dalej jest jeszcze lepiej: „Jest jasne, że w przypadku stosowania jakiegokolwiek środka poronnego trzeba przy Spowiedzi świętej wymienić dany środek według nazwy. Gdyby spowiednik zanadto się nie
Poczętego zbyt wcześnie, by nawet matka dowiedziała się o owym Poczęciu. Jeśli ciąży »nie widać« (również np. po użyciu prezerwatywy), nie znaczy to wcale, iż Poczęcie w tym cyklu nie nastąpiło... Okaże się to w Dniu Ostatecznym”. Aż dziw bierze, że kapłan przy całej swej gorliwości nie dodał do swych obliczeń ewentualnych ciąż mnogich. Medykom też się od księdza dostało: „Wypowiedzi lekarza na temat
Zabiłaś, przeproś orientował w mechanizmie działania użytego środka, ma penitent obowiązek poinformowania go o tym. Spowiednik musi z Prawa Bożego wiedzieć, z jakiego rodzaju grzechu rozgrzesza oraz z ilu grzechów rozgrzesza. Oczywiście pod warunkiem, że penitent wyraża decyzję definitywnego zaniechania owych grzechów i zbrodni”. Jeśli ktoś przy zdrowych zmysłach po takich instrukcjach chce jeszcze wyznawać w konfesjonale najbardziej intymne szczegóły swojego życia, musi pamiętać, że spowiedź, na którą się zdobędzie, może zostać przez ks. Leksa uznana za nieważną, „jeśli penitent nie podejmie decyzji natychmiastowego odstawienia tabletki. Jeżeli penitent na spełnienie tego warunku się nie decyduje, uzyskanie rozgrzeszenia jest niemożliwe”. Dalej kapłan podejmuje się żmudnego oświecenia grzeszników: „Stosowanie przez 1 rok środka przeciwpoczęciowego równa się potencjalnie zabójstwu 12 Poczętych. Środek poronny stosowany przez 5 lat oznacza gotowość i poczytalność przyznania się przed Bożym Obliczem do zabicia ok. 60 Poczętych (5 lat x 12 cyklów). Chociażby nawet w żadnym cyklu do poczęcia nie doszło. Inna rzecz, że tabletki itp. prowadzą do pozbawienia życia
nkunabuły i starodruki, szczególnie te najstarsze, wycenia się tylko w wyjątkowych przypadkach, bo przecież wartość tych pamiątek przeszłości trudno mierzyć jedynie zawartością portfela. Znamy już wstępną wartość kilkudziesięciu inkunabułów i starodruków, które z biblioteki Wyższego Seminarium Duchownego w Sandomierzu miał ukraść prof. Uniwersytetu Jagiellońskiego Stanisław Sz. Ekspert powołany przez prokuraturę specjalnie dla potrzeb śledztwa wycenił te dzieła na ok. 500 tys. zł. Specjaliści nie znają jeszcze wartości wszystkich zaginionych pamiątek kultury, szczególnie starych map i grafik, których w opasłych szafach sandomierskiego WSD znajdowało się sporo. Nie tylko Stanisław Sz., utytułowany naukowiec i specjalista pomagający w przeszłości organom ścigania w tropieniu starodruków i inkunabułów skradzionych z Biblioteki Jagiellońskiej, miał lepkie ręce i dorabiał sobie do profesorskiej pensji. Zatrzymano również
etyki małżeńskiej, a nawet działania ściśle medycznego zalecanego lub przepisanego środka, mogą być niemiarodajne, a nierzadko wyraźnie wprowadzają małżonków w błąd. Nikt z lekarzy nie ma władzy nad którymkolwiek z Bożych Przykazań. To samo dotyczy opinii kolegów i koleżanek, którzy nagminnie ignorują Boże Przykazania”. A więc w dziedzinie seksu i płodności najbardziej „miarodajne” mogą być tylko słowa starego kawalera – księdza. Ale najlepsze jest na końcu. „Piątym warunkiem ważnej Spowiedzi świętej jest zadośćuczynienie Bogu i bliźnim. PRZED uzyskaniem rozgrzeszenia trzeba poprosić swego Poczętego – Zabitego (względnie: Poczętych) o przebaczenie: przeprosić za zabicie i prosić o modlitwę u Boga – za matkę, ojca, lekarza, panie w aptekach, które środki sprzedały, za tych, którzy je produkują i nigdy się z grzechów cudzych i współpracy w grzechu innych nie spowiadają, łudząc się, iż mogą spokojnie przystępować do Eucharystii. Wtedy dopiero, PO takiej, zapewne nie łatwej rozmowie ze swymi Zabitymi, można poprosić o przebaczenie z kolei Odkupiciela. Kapłan powinien dopomóc w nawiązaniu takiego dialogu Przebaczenia ze swymi Zabitymi”. I tak 60 razy na minutę... Szczęść Boże. KINGA BARRY
jego wspólnika – antykwariusza. Kilka dni temu policja aresztowała też trzech byłych kleryków WSD, u których znaleziono kilkadziesiąt starodruków. W aferę od początku zamieszany był ksiądz Marek R., dyrektor książnicy, który wyłudził od Ministerstwa Kultury ponad 20 tys. zł na konserwację jednego z inkunabułów, choć w bibliotece od dawna nie było tego cennego dzieła. Brak należytej troski o stare księgi jest w Kościele niemal powszechny. Przed rokiem ujawniono kradzież kilkuset starodruków z biblioteki krakowskich kamedułów (złodziejem okazał się jeden z zakonników), pod koniec lat 80. ubiegłego wieku sporo cennych starodruków wyparowało z łowickiej katedry, zaś jeszcze wcześniej archiwum państwowe w Piotrkowie Trybunalskim okradł... sam szef tej placówki, za co trafił do więzienia. W tym ostatnim przypadku udało się odzyskać tylko część bezcennych starych ksiąg. PIOTR SAWICKI
Książkowe hieny
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
POLSKA PARAFIALNA
7
Dobre uczynki Żeby robić biznes, czasem trzeba zacisnąć zęby i płacić. Za pokropek, lokalizację inwestycji, dyskretne poparcie w przetargu... Na szczęście biednych to nie dotyczy. Polscy przedsiębiorcy doskonale wiedzą, że nic tak nie ułatwia działalności biznesowej, jak wsparcie lokalnego proboszcza, a w większym mieście bądź przy znaczącym przedsięwzięciu – biskupa. Zagraniczniaki dopiero uczą się naszych
...abp Ziółek, wojewoda Pietraszkiewicz i Kropiwnicki
U bram Unionteksu...
udziałowców TriGránit jest finansista o podejrzanie brzmiącym nazwisku Nathaniel Rothschild…) przedstawiciel darczyńcy łamiącym się ze wzruszenia głosem zapewnił: – Sandor Demjan, prezes firmy, w imieniu którego przekazuję tę
1
obyczajów, ale trzeba przyznać, że czynią imponujące postępy. Oto kilka przykładów: l W Gdańsku lada chwila zostanie rozpisany konkurs na dewelopera, który wspólnie z władzami miasta zagospodaruje Targ Sienny i Rakowy. Korporacja, której koncepcja urbanistyczno-architektonicznej zabudowy terenu zwycięży, będzie miała miód-robotę za gigantyczne pieniądze. Przedsięwzięciem tym szalenie zainteresowana jest węgierska firma TriGránit Development Corporation, mająca już pewne doświadczenia zdobyte przy budowie Silesia City Center w Katowicach. Czego się tam nauczyli? W kruchcie spalonego niedawno kościoła św. Katarzyny w Gdańsku uroczyście przekazali (fot. 1) Społecznemu Komitetowi Odbudowy (z prezydentem Pawłem Adamowiczem i arcybiskupem Tadeuszem Gocłowskim na czele) czek na 50 tys. euro, czyli ok. 200 tys. zł. Kwota niebagatelna, bo dotychczasowa na ten cel ofiarność samych gdańszczan sięgnęła zaledwie 160 tys. zł. Podczas uroczystości (księdza prałata Henryka Jankowskiego nie zaproszono, bo jednym ze znaczących
darowiznę, był poruszony wieścią o pożarze kościoła. Bez wahania podjął decyzję o przekazaniu pieniędzy na rzecz odbudowy świątyni i przywrócenia jej dawnego blasku. – Ten gest Węgrów odbieram bardzo ciepło, ale z pewnością nie będzie miał znaczenia w procesie wyłaniania partnera, z którym zabudujemy Targ Sienny i Rakowy – żartował Wiesław Bielawski, zastępca prezydenta Gdańska ds. rozwoju przestrzennego; l Jak już wspomnieliśmy, pierwszą lekcję węgierscy bratankowie pobrali na Śląsku, gdzie przy okazji budowy gigantycznego centrum handlowo2 -rozrywkowego zafundowali w nim metropolicie katowickiemu, arcybiskupowi Damianowi Zimoniowi, elegancką kaplicę za 1,5 mln zł („Kaplica sponsorowana” oraz „Kościół handlowy” – „FiM” 1, 50/2005). Przypomnijmy, że obie układające się strony zgodnie wówczas przekonywały publikę, iż Silesia City Center bez kaplicy to jak kwiat bez zapachu (fot. 2).
Byliśmy niedawno w tej kaplicy: ciemno wszędzie, głucho wszędzie (fot. 3); l Łodzią rządzi „czarny” jak węgiel Jerzy Kropiwnicki (ZChN), toteż jakiekolwiek inwestycje w okolicach miejsc, które nawiedził przed blisko 20 laty papież, muszą tę „szczególną pamiątkę” wyraźnie eksponować. Budynki upadłego ogromnego niegdyś Zakładu Przemysłu Bawełnianego „Uniontex” to dzisiaj obraz nędzy i rozpaczy, a z dawnej tkalni, w której Jan Paweł II spotkał się w 1987 r. z włókniarkami, pozostały jedynie zewnętrzne ściany (strop wpadł do środka, bo „złomiarze” wynieśli wszystkie żeliwne podpory). „Papieską” halę kupili kiedyś Francuzi z E.Leclerca, aby utworzyć tam hipermarket. No, ale było to na długo przed śmiercią JPII i władz miasta nie przekonałoby nawet dziesięć kaplic towarzyszących. Sześć hektarów i ruiny stały się przekleństwem E.Leclerca: ani tego sprzedać, ani czegoś dochodowego wybudować... – Kropiwnicki podobno uważał, że obiekt powinien taki pozostać, gdyż jest to przecież obraz
„zmiany oblicza TEJ ziemi” – pokpiwa z prezydenta jeden z jego współpracowników. Wreszcie miasto zlitowało się i – mając w zanadrzu klienta lepiej rozumiejącego zawiłości polskiego lobbingu – podpisało z E.Leclercem
3
porozumienie, na mocy którego ustalono, że: – teren zostanie sprzedany podmiotowi wskazanemu przez pana prezydenta; – w byłym Unionteksie powstanie Centrum Jana Pawła II; – nowy inwestor nie zapłaci za grunt więcej niż 8 mln zł. Nabywcą okazała się australijska firma Opal Property Development, deklarująca, że oprócz owego Centrum znajdzie się jeszcze na 6 ha miejsce pod mieszkania, obiekty kulturalne, rekreacyjno-sportowe oraz biurowe. „To już jest wasz problem” – oznajmili ludzie „Kropy”, którzy do końca pilnowali tylko, aby zobowiązanie o budowli upamiętniającej JPII zapisano w akcie notarialnym. Australijczycy ogłosili już konkurs na zagospodarowanie terenu. W jury będą zasiadać m.in. przedstawiciele Kościoła, bo inwestor zobowiązał się u notariusza do jeszcze jednego – zwycięski projekt musi uzyskać akceptację arcybiskupa łódzkiego Władysława Ziółka. Nawet w Australii wiedzą już, kto w Polsce rządzi; l Radni z Łomży kilkakrotnie uchwalali, że na wolnym placu w sąsiedztwie Sanktuarium Miłosierdzia Bożego powstanie pierwszy w tym mieście sklep wielkopowierzchniowy. Uchwalony już plan zagospodarowania przestrzennego został uchylony przez Wojewódzki Sąd Administracyjny, ale uparci samorządowcy – na wniosek kieleckiej firmy Echo
Investment – ponownie wskazali tę lokalizację jako jedyną, na której może powstać hipermarket. Nie wiadomo, czy potencjalny inwestor dał nie temu, co trzeba, czy może temu, co trzeba, oferował za mało, czy może wreszcie w ogóle nie chciał dać, w każdym razie finał jest taki: – biskup łomżyński Stanisław Stefanek oznajmił, że market stanie po jego trupie, gdyż „obiekt handlowy naruszyłby charakter miejsca, które w czerwcu 1991 roku gościło papieża”; – prokuratura przymknęła na trzy miesiące architekta miejskiego Łomży pod zarzutem przyjęcia 10 tys. zł łapówki oraz przedstawiciela Echo Investment – za jej rzekome wręczenie; – prezydent Jerzy Brzeziński ceni sobie wolność nadzwyczaj, więc dyplomatycznie czeka, aż Echo Investment „dogada się” z ekscelencją i sprawa rozejdzie się po kościach. Prawdę powiedziawszy ci goście z Echa niezbyt fortunnie ostatnio Investment... Przypomnijmy („Ksiądz bierze, bo nie Ryba” – „FiM” 29/2006), że gdy w lubelskiej kurii metropolitalnej szukali wsparcia na rzecz budowy hipermarketu, usłyszeli, że „da się załatwić” za pośrednictwem księdza kanonika Henryka Olecha, który jak raz jest w ogromnej potrzebie, bo buduje kościół w Puławach. Dali człowiekowi 100 tys. zł darowizny, a wielebny, zamiast skontaktować ich z kimś kompetentnym, wsadził biznesmenów na minę w postaci oszołoma związanego z o. Tadeuszem Rydzykiem. W efekcie wszyscy musieli później świecić oczami przed sądem i tylko abp Józef Życiński szczęśliwie się z tej afery wywinął. ¤¤¤ Kiedy biali kolonizatorzy Afryki i obu Ameryk odwiedzali wioski tubylców, szybko się zorientowali, że oprócz wodza muszą czymś przekupić czarownika. I co my byśmy zrobili bez Kościoła? Kto kultywowałby stare tradycje... ANNA TARCZYŃSKA Fot. WHO BE
8
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
PAŃSTWO W PAŃSTWIE
Polski jezuita, o. Kazimierz Przydatek, od ponad 40 lat pracuje w Rzymie. W spisie zakonnego duchowieństwa figuruje jako misjonarz. Badacze watykańskich służb specjalnych twierdzą, że o. Kazimierz wykonywał misje szpiegowskie z gatunku top secret...
towarzyszących pracownikom CIA, dopiero 7 listopada udało się czteroosobowej rodzinie Kuklińskich ukryć w należącej do ambasady furgonetce i przedostać na teren amerykańskiej placówki dyplomatycznej. Stąd, specjalnym samochodem służącym do przewozów kurierskich, żona i dwaj synowie szpiega zostali przetransportowani do Berlina Zachodniego. On dotarł tam w bliżej nieokreślony sposób. Jak? Tego akurat nie wiadomo, w każdym razie rankiem 8 listopada cała czwórka spotkała się na terytorium Niemiec. ¤¤¤
pozornie wersję wydarzeń uwiarygodniają znane skądinąd fakty, które potwierdzają, że współpraca centrali Kościoła z CIA (pod patronatem papieża Wojtyły) układała się wprost znakomicie: „Watykan otrzymywał absolutnie lepsze informacje niż my i szybsze pod każdym względem. Mieliśmy i swoje bardzo dobre źródła, ale informacje z nich szły do nas bardzo długo, zanim zostały przefiltrowane przez biurokrację w wywiadzie” – ujawnił po latach Alexander Haig, sekretarz stanu. „To był jeden z wielkich tajnych sojuszy wszech czasów, nie w rozumieniu formalnym, lecz w sensie faktycz-
Krzyżem i mieczem (2) O kulisach ucieczki Ryszarda Kuklińskiego z Polski w 1981 r. wiadomo jedynie tyle, ile on sam opowiedział amerykańskiemu dziennikarzowi Benjaminowi Weiserowi, autorowi książki „Tajne życie”. W skrócie rzecz ujmując, było tak: bliżej nieokreślony informator z Watykanu doniósł Rosjanom – a ci zaalarmowali polskich sojuszników – że Centralna Agencja Wywiadowcza zdobyła najnowszą wersję planów wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. W Warszawie dostęp do nich miało zaledwie kilku najwyższych rangą dowódców wojskowych, a oryginały dokumentów przechowywał Kukliński alias Jack Strong, który zaalarmował swoich mocodawców z CIA, że lada dzień zostanie zdemaskowany i musi natychmiast ewakuować się z kraju. Kłopot polegał na tym, że rezydujący w amerykańskiej ambasadzie agenci CIA byli nieustannie obserwowani przez polski kontrwywiad. Sue Burggraf, zastępczyni szefa rezydentury, zdołała spotkać się z Kuklińskim i poinformować go o szczegółach przygotowywanej ucieczki. Po kilku nieskutecznych próbach zgubienia „ogonów”
S
Według innych źródeł (m.in. Eric Frattini w książce „La Santa Alianza”), w ucieczce Kuklińskiego – znanego w Watykanie jako agent o pseudonimie Gull – znacząco partycypowało Święte Przymierze, czyli papieski wywiad. Kierujący nim arcybiskup Luigi Poggi za pośrednictwem jednego z kanadyjskich biskupów uzyskał zgodę na schronienie szpiega w warszawskiej ambasadzie tego kraju, a organizatorem najtrudniejszego etapu ucieczki był jezuita Kazimierz Przydatek (urodzony w 1933 r. w Tarnowskich Górach, od 1964 r. pracujący we Włoszech – dop. red.), ówczesny sekretarz Ośrodka Duszpasterstwa Polskiego Corda Cordi z siedzibą w Rzymie. Zakonnik przyjeżdżał do Polski regularnie, nie wzbudzając jakichkolwiek podejrzeń ze strony komunistycznych służb specjalnych. Gdy techniczna strona operacji była dopięta na ostatni guzik, Przydatek nawiązał kontakt z Kuklińskim, a w umówionym terminie pomógł mu przedostać się do Kanadyjczyków... Watykan uwikłany w tak niebezpieczną grę? Tę niedorzeczną
ensacja! Katolicki, lecz niezależny od Watykanu periodyk „National Catholic Reporter”, poinformował, że papież, zaalarmowany tempem rozszerzania się choroby AIDS, zamierza całkowicie zrewidować stanowisko Kościoła w sprawie kondomów. Oznacza to, że z Watykanu przeciekły tajne informacje. Częściowo potwierdził je kardynał Javier Lozano Barragán, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Zdrowia, oświadczając w wywiadzie udzielonym ww. gazecie, że na polecenie Benedykta XVI rada pracuje nad ważnym dokumentem w sprawie prezerwatyw. Z innych przecieków wynika jednak, że kardynałowie są mocno podzieleni pod względem stosunku do stosunku w gumkach. „Za” są tacy kardynałowie jak: Jean-Marie Lustiger, Carlo Maria Martini, George Cottier ze Szwajcarii, Godfried Danneels z Belgii czy Cormac Murphy-O’Connor z Londynu. Do „prokondomowego lobby” skłania się również sam kard. Barragán, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Zdrowia.
nej zgodności celów” – przyznał Richard Allen, doradca prezydenta USA Ronalda Reagana (obydwa cytaty za tygodnikiem „Time” z 24 lutego 1992 r.). ¤¤¤ Ojciec Przydatek pojawia się na stronach „La Santa Alianza” nie tylko w kontekście Kuklińskiego. 20 marca 1979 r. został zamordowany włoski dziennikarz Mino Pecorelli tropiący afery z udziałem Instytutu Dzieł Religijnych (nieformalny bank watykański): „(...) tego wieczoru w okolicach domu Pecorellego widziano Przydatka, jednak nigdy w tej sprawie nie został przesłuchany przez włoską policję” – odnotowuje Frattini. Polski jezuita był wówczas blisko związany z szefem Instytutu – arcybiskupem Paulem Marcinkusem – i miał przed śmiercią Pecorellego przekonywać go do zaniechania dalszych publikacji o finansach Watykanu. A przypomnijmy (por. „Bank Pana Boga” – „FiM” 18/2005), że w połowie lat 80. władze włoskie usiłowały aresztować arcybiskupa pod zarzutami zlecania płatnych zabójstw, prania brudnych pieniędzy,
Natomiast wśród zagorzałych przeciwników nawet częściowej legalizacji prezerwatyw jest kardynał Alfonso Lopez Trujillo z Wenezueli pełniący funkcję przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Rodziny. Dostojnik ten znany jest na świecie m.in. z wypowiedzi udzielonej
transferu złota skradzionego ofiarom hitleryzmu, fałszowania waluty oraz przemytu broni i materiałów radioaktywnych. Marcinkusa ochronił status dyplomaty, ale adwokat Giorgio Ambrosoli (komisarz-likwidator Prywatnego Banku Włoskiego pośredniczącego w interesach Instytutu Dzieł Religijnych z amerykańską mafią) był bez szans, gdy nocą z 11 na 12 lipca 1979 r. spotkał przed domem zawodowego killera – Williama J. Aricò... „Znów różni świadkowie informowali policję, że kilka dni przed zabójstwem w okolicy widziano wysokiego szatyna, robiącego notatki. Opisowi temu odpowiadał Przydatek, agent papieskiego wywiadu” – twierdzi Frattini.
¤¤¤ Porzućmy sferę hipotez i zejdźmy na twardy grunt. Oto fragment raportu „Delegata” – czyli prałata Jankowskiego – najsłynniejszego ostatnio w Polsce współpracownika tajnych służb PRL, który po powrocie z wizyty delegacji „Solidarności” w Rzymie (styczeń, 1981 r.) donosił m.in.: „Taktykę postępowania Wałęsy i delegacji ustalano codziennie wieczorem na każdy dzień następny. Robione to było w oparciu o serwis prasy włoskiej, którą dostarczał ks. Ksawery Sokołowski i o. Kazimierz Przydatek (...). Obaj robili dużo dobrej roboty na rzecz
Klubowi przewodniczy papież Benedykt XVI, a członkami są tylko cztery osoby: kardynał Mark Ouellet – arcybiskup Quebecu, kardynał Christoph Schoenborn – arcybiskup Wiednia, oraz dwóch jezuitów – Jacques Servais i Joseph E. Fessio. Wszyscy oni
PRZECIEKI Z WATYKANU
Kondomy i ewolucja Telewizji BBC, że wirus HIV jest tak mały, iż „z łatwością przeniknie przez lateks kondoma”, oraz z kilku innych stwierdzeń, w których porównywał aborcję do Holokaustu. Kilka dni temu, w Castel Gandolfo, na trzydniowych obradach spotkali się członkowie ekskluzywnego i mocno tajnego klubu kościelnego o nazwie Casa Baltasar. Temat dyskusji to kwestie związane z darwinowską ewolucją.
albo pisali prace doktorskie pod kierownictwem prof. Josepha Ratzingera, albo uczestniczyli w prowadzonych przez niego kolokwiach. Wysłuchano czterech referatów: kardynała Schoenborna oraz trzech zaproszonych ekspertów: Paula Erbicha – jezuity, emerytowanego profesora Uniwersytetu w Monachium, prof. Roberta Spaemanna, filozofa, i prof. Petera Schustera, znanego biologa,
pozytywnego rezonansu spraw polskich w środowisku włoskim”. A co konkretnie? – Ojciec Przydatek był inicjatorem powstania w 1979 r. ośrodka Corda Cordi i jego pierwszym szefem. Później, od sierpnia 1984 r., placówką tą kierował nasz agent kamuflowany pseudonimami Hejnał, Dominik i Vox, czyli dominikanin ojciec Konrad Hejmo. Przybył on do Rzymu w 1980 roku i Przydatek dosyć serdecznie się nim zajął. Obaj panowie przyjaźnili się, a oprócz opieki nad pielgrzymami współredagowali „Kronikę Rzymską” (dwumiesięcznik, a od 1991 r. kwartalnik – dop. red.). Hejmo zasygnalizował kiedyś oficerowi SB, że „padre Casimiro” spotyka się dyskretnie z dyplomatą amerykańskim i może być ogniwem pośredniczącym w transferze do Polski pieniędzy CIA przeznaczonych dla „Solidarności”. Tych informacji nie zdołaliśmy zweryfikować, natomiast mieliśmy liczne dowody, że Przydatek zorganizował sobie w kraju sieć informatorów, dostarczających mu kanałami kościelnymi zamówione materiały o charakterze zdecydowanie wywiadowczym. Nie sądzę, żeby potrzebował ich dla zaspokojenia własnej tylko ciekawości... – mówi „FiM” były oficer peerelowskiego Departamentu I MSW (wywiad cywilny). ¤¤¤ Pierwsza połowa 1998 r. nie była najszczęśliwsza dla Jana Pawła II. W styczniu został zamordowany papieski szambelan Enrico Sini Luzi, kilka dni później pisarz Alfredo Ormando dokonał samospalenia na placu św. Piotra w Watykanie, w maju zginęło dwóch żołnierzy Gwardii Szwajcarskiej (por. „Kryminalni” – „FiM” 36/2005). Każda z tych tragedii miała tło homoseksualne. Gdzie byli wtedy agenci La Sapinière – watykańskiego kontrwywiadu? O tym już wkrótce... ANNA TARCZYŃSKA
przewodniczącego Austriackiej Akademii Nauk. Trzej pierwsi to zajadli wrogowie nauki o ewolucji, natomiast prof. Schustera zaproszono zapewne w charakterze adwokata diabła. Uważa on bowiem, że bez teorii ewolucji nie da się zrozumieć przyrody. W jednym ze swoich artykułów napisał on np.: „Ewolucja to stwierdzony empirycznie fakt, tak samo oczywisty jak system heliocentryczny Kopernika, zasady dynamiki sformułowane przez Newtona czy teorie Einsteina”. Nie należy jednak spodziewać się rewolucyjnych zmian w stanowisku Krk do ewolucji. Tym bardziej że Watykan zabierał już oficjalnie głos w tej sprawie. Pius XII w encyklice „Humani generis” pisał: „Ewolucja nie może być akceptowana jako wytłumaczenie istnienia i rozwoju życia na Ziemi”. Tymczasem Darwin uważał, że jego teoria ewolucji przeczy wprawdzie celowości w przyrodzie, ale można ją bez kłopotu pogodzić z wiarą w Boga. Świetnie się też zgadza ze zdrowym rozsądkiem. JANUSZ CHRZANOWSKI
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
www.hańba Jeśli Twój tatuś oczekuje od Ciebie seksu, to nie ma w tym niczego złego -– przeciwnie, doznania mogą być dla was obojga piękne – dowiedziała się 13-letnia Ewa, która – pisząc szkolne wypracowanie o „Małym Księciu” Antoine’a de Saint-Exupéry’ego – szukała pomocy w Internecie. Jej zszokowani rodzice zatelefonowali do redakcji „FiM”, a my niezwłocznie dokonaliśmy tych samych, co ich córka, nieskomplikowanych operacji w wyszukiwarce Google i kliknęliśmy na jeden z kilku linków, które się wyświetliły. Naszym oczom ukazała się POLSKA WITRYNA! z podtytułem „Dobra strona pedofilii i dziecięcej seksualności”. ¤¤¤ W ciągu dwudziestoletniej pracy dziennikarskiej udało mi się ujawnić kilkunastu pedofilów i doprowadzić do skazania na więzienie pięciu z nich. Był więc m.in. współżyjący z chłopcami z podstawówki ksiądz wywieziony pospiesznie z Polski przez biskupa (gdy dziennikarze „FiM” zaczęli deptać mu po piętach) i ukryty w ukraińskim klasztorze oraz nauczyciel – dyrektor szkoły z małej wioski Zalasek na południu kraju. „Pedagog” ów gwałcił ręką jedenasto- i dwunastoletnie dziewczynki podczas lekcji, na oczach reszty klasy, bo dopiero to tak naprawdę go podniecało. Wiele godzin (w obecności psychologa) rozmawiałem z tymi dziećmi i pamiętam straszne spustoszenia w ich psychice, jakie wywarły tamte potworne doświadczenia. Spustoszenia nieodwracalne. – Dlaczego płaczesz, głupia? Przyjemności przecież nigdy zbyt wiele – zwykł mawiać śliniący się z pożądania pan nauczyciel, wsuwając dłoń w krocze płaczącej, jedenastoletniej Eweliny. W tym czasie pozostałe dziewczynki też płakały, ale cichutko. Tak, aby nie zwracać na siebie uwagi, by nie przyszła ich kolej. Ale przychodziła. Pamiętam, że równie wstrząsające były opinie niektórych mieszkańców wioski Zalasek (mężczyzn), którzy makabrę w szkole tolerowali od lat, wiedząc o niej doskonale. – Jak mogliście pozwolić, jak mogliście nic nie robić, zdając sobie sprawę z tego, że ten makabryczny dewiant gwałci małe dziewczynki, często wasze córki? – pytałem i nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem: – Małe dziewczynki? Jakie tam małe! Widział pan ich cycki? ¤¤¤ Tamte doświadczenia odreagowałem jakoś podczas długiego urlopu. Teraz koszmar powrócił za sprawą lektury polskich, pedofilskich stron www. Dla panów lubiących seks z małymi chłopcami i dla amatorów małych dziewczynek zredagowane są
profesjonalnie, żeby nie powiedzieć – perfekcyjnie i „estetycznie”. Mamy tu oprawę graficzną (fotosy, reprodukcje malarstwa – patrz fot.), wiele odsyłaczy i wstęp – rodzaj manifestu do pedofilów, zapewniający, że ich preferencje seksualne nie są żadnym zboczeniem, a jedynie odmiennością dającą radość, satysfakcję i spełnienie. Są też cenne porady prawne (jak unikać nieprzyjemnych kontaktów z Temidą). Autorzy, ludzie wykształceni (co widać po sposobie formułowania myśli), stworzyli też całą podbudowę naukową mającą dowieść, że „pedofilia jest czymś pięknym, normalnym, oczywistym i nie czyni dziecku żadnej szko-
dy”! Przeciwnie: „Wiele dzieci odczuwa kontakt seksualny z dorosłym jako coś bardzo przyjemnego”. Na początek lektury zapoznajemy się z poradą, aby raczej stronić od pojęcia „pedofil”. A dlaczego? Poczytajmy: „W związku z tym, że słowo pedofil nabrało ostatnio zabarwienia pejoratywnego radzimy, by ludzie czujący pociąg do dzieci określali siebie mianem ChildLover, a dokładniej, osoba, która czuje pociąg do chłopców, to BoyLover, zaś do dziewczynek, to GirlLover”. Czy pedofilia jest chorobą – pada na stronie retoryczne pytanie, na
które znajdziemy jednak odpowiedź: „Ależ skądże! Nie istnieje żaden naukowy dowód potwierdzający taką tezę (...). Jest za to bardzo wiele przykładów pozytywnego oddziaływania seksu dorosłych na dzieci (...). I istnieje bardzo wiele dowodów naukowych wskazujących, że sama czynność seksualna nie czyni rzeczywistej szkody w psychice dziecka. Tym bardziej że przeżycia seksualne są bardzo dlań przyjemne (...). Najbardziej godną uwagi cechą u tych dzieci, które doświadczyły stosunków seksualnych z dorosłymi, było to, że nie okazywały one znacznie mniej strachu czy urazu niż się można było spodziewać. Wiele z nich odczuwało natomiast przyjemność, radość i satysfakcję”. Autorzy owych zboczonych rewelacji nie poprzestają na podbudowie naukowo-ideologicznej, ale przechodzą też do porad i konkretów.
OSOBY BARDZO WRAŻLIWE PROSIMY, ABY W TYM MOMENCIE ZREZYGNOWAŁY Z DALSZEJ LEKTURY ARTYKUŁU! Na stronie czytamy: „Niektóre dziewczęta będące przed okresem dojrzewania nie są jeszcze dostatecznie rozwinięte, by utrzymywać regularne współżycie płciowe z dorosłymi (penetracja pochwy penisem). Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby uczucie było przekazywane za pomocą wzajemnej masturbacji czy miłości oralnej, a niekiedy analnej (...). Należy również pamiętać, że intensywność i rodzaj pieszczot ma być
Dwa dni próbowaliśmy dowiedzieć się, co – w związku z informacją o istnieniu w polskim Internecie stron namawiających do pedofilii – robi policja. Z Komendy Głównej odesłano nas do Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego Komendy Stołecznej. Przed oddaniem tego numeru „FiM” do druku dowiedzieliśmy się, że policja zasięgnęła opinii seksuologa, profesora Lwa Starowicza, i WSZCZĘŁA ŚLEDZTWO! Jego postępom będziemy się przyglądać. dostosowana do indywidualnych potrzeb małej dziewczynki. Wskazane jest, aby starszy partner przejął rolę nauczyciela i przewodnika po zakamarkach ciała swojej małej kochanki”.
Odwiedzający opisywane strony pedofilskie (ponad 40 tysięcy wejść od początku roku) mogą zapoznać się też z garścią sugestywnych przykładów z życia, mających świadczyć o tym, jak zbawienny dla małego dziecka jest seks z dorosłym. Tak więc: „Siedmioletnia Marysia zapraszała sąsiada, aby brał z nią kąpiel. W jej trakcie onanizowała go, podczas gdy on ją pieścił. W końcu z własnej woli wykonała fellatio – stosunek polegający na braniu penisa w usta – mówiąc, że lubi dobrze robić mężczyznom”. Siedemnastoletni dziś Rafał wspomina zaś: „Kiedy miałem siedem lat, rodzice posłali mnie do szkoły. Byłem zafascynowany bicepsami mojego nauczyciela. Poprosiłem go pewnego dnia, aby je napiął i myślę, że zauważył, jak go namawiam. Wziął mnie na zaplecze i dość szybko zabraliśmy się za genitalia. Było świetnie”. Dwunastoletnia Laura opowiada, a raczej chwali się, że „współżyła wielokrotnie z dwoma na raz mężczyznami. Później przyprowadzała do nich swoje koleżanki. ¤¤¤ Takich i stokroć drastyczniejszych opisów (także na załączonych do stron bogatych forach dyskusyjnych pedofilów) jest na opisywanych witrynach
9
bez liku. Z nich to ma wykształcić się wszechobecna teza: seks z dziećmi nie jest niczym złym, niczym nagannym czy godnym potępienia. Jest dobry! Potępiać zaś należy tych, którzy go potępiają. Jeden z autorów omawianych „dowodów” rozmarza się nawet: „Mam nadzieję, że kiedyś społeczeństwo przestanie piętnować mnie i zostawi wolną wolę dziewczynce, z którą się spotykam. Do jej wyboru będzie należało, z kim chce się przyjaźnić i uprawiać seks. To tylko tzw. nowoczesna cywilizacja zdemonizowała tych, którzy chcą być przewodnikami i nauczycielami w miłości pomimo różnicy wieku. Nadszedł czas, aby zatrzymać niesprawiedliwość”. ¤¤¤ Rzeczywiście, nadszedł taki czas. Przeto przy całkowitej bierności władz i organów ścigania wobec istnienia podobnych, ogólnie dostępnych, ohydnych publikacji zwracam się z prośbą do polskich – świetnie wyszkolonych – hakerów. Wpuśćcie im na te strony takie wirusy, które raz na zawsze zablokują projekcje ich zboczonej wyobraźni. Wiem, że namawiam do przestępstwa, ale „dzieło zniszczenia w wielkiej sprawie jest święte, jak dzieło tworzenia”. Proszę też osoby, które mają jakąkolwiek wiedzę lub choćby podejrzenia co to tożsamości autorów stron Mały Książę i Przełamywanie Tabu o kontakt z redakcją. Gwarantujemy całkowitą anonimowość. MAREK SZENBORN współpr. RYSZARD PORADOWSKI
Socjolog, psycholog dr Henryk Pietrzak: – Nie ma takiego pojęcia jak dobra pedofilia, bo też nie można mówić np. o dobrej zbrodni. Każdy człowiek o skłonnościach pedofilskich broni swego ego i stosuje takie zabiegi psychologiczne, które pozwolą zaakceptować jego odmienność. Pedofile usiłują przekonać społeczeństwo, że ich zachowanie nie jest w gruncie rzeczy złe. Jeśli pozyskają sojuszników dla takiej argumentacji, nie mają sobie nic do zarzucenia. Kolportowanie takich przekonań i szukanie dla nich sojuszników to nic innego jak tworzenie swoistej terapeutycznej grupy wsparcia, forma usprawiedliwienia dla innych o tych samych preferencjach seksualnych. To złudzenie przyzwolenia społecznego ma spowodować, że ludzie z czasem przestaną ostro reagować na „dobrą pedofilię”. Mamy tu do czynienia z groźnym zjawiskiem społecznym, wyjściem sprawy na zewnątrz i tworzeniem grupy wsparcia dla ugruntowanej patologicznej formy zachowań. Dlatego „dobra pedofilia” kolportowana w Internecie (ani też żadna inna) nie może być akceptowana w żadnym stopniu.
10
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
POD PARAGRAFEM
Z
wróciłam się do ZUS-u o przyznanie mi dodatku do renty rodzinnej, którą pobieram po mężu. Od decyzji odmownej odwołałam się do sądu pracy, który skierował mnie na specjalistyczne badania. Mimo że wyniki były dla mnie korzystne, sąd odmówił mi rekompensaty lub dodatku do renty za utracone zdrowie w czasie bombardowania we Lwowie w 1944 r. Sprawę skierowałam do Strasburga, ale odmówiono rozpatrzenia jej z powodu niewykorzystania wszystkich dróg odwoławczych w Polsce. Z powodu wieku, choroby i braku środków finansowych nie skierowałam sprawy do sądu wyższej instancji w Polsce. ZUS odmówił również zakwalifikowania mnie w poczet inwalidów wojennych. Czy słusznie? (Zofia K., Katowice) Ustawa przewiduje dodatek pielęgnacyjny dla osoby uprawnionej do emerytury bądź renty jedynie w sytuacji, gdy została ona uznana za całkowicie niezdolną do pracy i sa-
i warunkach określonych w ustawie. Za inwalidztwo powstałe w związku z działaniami wojennymi lub mającymi charakter wojennych uważa się m.in. inwalidztwo będące następstwem zranień, kontuzji i innych obrażeń lub chorób doznanych w walce z wrogiem, na froncie, w związku z pobytem w niewoli lub w obozie dla internowanych, w związku z udziałem w ruchu podziemnym lub partyzanckim oraz z pobytem w niewoli, w obozach koncentracyjnych lub w więzieniach za udział w tym ruchu. Zaopatrzenie przysługuje natomiast inwalidom wojennym i inwalidom wojskowym oraz członkom ich rodzin, a także członkom rodzin po żołnierzach poległych, zmarłych lub zaginionych (podstawa prawna: Ustawa z 17.12.1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, DzU 2004 nr 39, poz. 353, Konwencja o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, DzU 1993.61.284, Ustawa z 29.05.1974 r. o zaopatrzeniu inwalidów wojennych i wojskowych oraz ich rodzin, DzU 2002 r. nr 9 poz. 87).
Powinny one zostać w miarę możliwości udokumentowane. Niezależnie od odszkodowania przysługuje Pani zadośćuczynienie za doznaną krzywdę, tj. doznane wskutek wypadku ból i cierpienie. Jego wysokość będzie zależała od stopnia doznanego przez Panią uszczerbku na zdrowiu. Jeżeli będzie Pani zmuszona ponosić w przyszłości wydatki na leki i rehabilitację lub inne koszty powstałe w wyniku wypadku, to może Pani także żądać zasądzenia stałej renty na tzw. zwiększone potrzeby. Oczywiście, w pierwszej kolejności powinna Pani wystosować do gminy pisemne wezwanie z żądaniem zapłaty ww. świadczeń, dokumentując wysokość swojego roszczenia. Jeżeli gmina nie wypłaci Pani odszkodowania dobrowolnie (z czym musi się Pani liczyć), wówczas konieczne będzie wystąpienie przeciwko gminie do sądu (podstawa prawna: Kodeks cywilny, DzU z 23.04.1964 r. nr 16, poz. 93).
Porady prawne modzielnej egzystencji albo ukończyła 75 lat. Powyższe powinno zostać stwierdzone przez lekarza orzecznika z ZUS-u. Niezdolność do samodzielnej egzystencji oznacza potrzebę pomocy drugiej osoby przy załatwianiu elementarnych potrzeb, takich jak mycie, przemieszczanie się, jedzenie itp. Fakt, iż cierpi Pani na dolegliwości neurologiczne związane ze zranieniem głowy odłamkiem bomby, może prowadzić do przyznania Pani dodatku pielęgnacyjnego, o ile spełni Pani warunki do jego otrzymania. Z listu i załączonych dokumentów wynika, że warunków tych Pani nie spełnia. Proszę pamiętać, że prawo do zasiłku pielęgnacyjnego uzyska Pani i tak z chwilą ukończenia 75 lat, tj. za dwa lata. Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu słusznie uznał Pani skargę za niedopuszczalną. Konwencja o Ochronie Praw Człowieka stanowi, że Trybunał może rozpatrywać sprawę dopiero po wyczerpaniu wszystkich środków odwoławczych, przewidzianych prawem wewnętrznym. Skoro nie odwołała się Pani od wyroku sądu I instancji, to tym samym nie wyczerpała Pani drogi odwoławczej w Polsce. ZUS nie mógł zakwalifikować Pani w poczet inwalidów wojennych, ponieważ w rozumieniu polskiego prawa nie jest Pani inwalidą wojennym. Zgodnie z przepisami, inwalidą wojennym jest żołnierz, który został zaliczony do jednej z grup inwalidów wskutek inwalidztwa powstałego w związku z działaniami wojennymi lub mającymi charakter wojennych w czasie
¤¤¤ W zeszłym roku poślizgnęłam się i upadłam na nieodśnieżonym chodniku dla pieszych, podległemu administracji miasta. W wyniku upadku doznałam poważnych urazów. Po operacji i trzymiesięcznej rekonwalescencji, chodzę o kulach. Zdaniem lekarza, nigdy już nie odzyskam sprawności w chodzeniu. Od 1975 r. systematycznie opłacam składkę ubezpieczeniową w PZU Życie, ale bez NW. Czy, na jakiej podstawie prawnej, od kogo i w jakiej wysokości przysługuje mi odszkodowanie? Czy można uzyskać odszkodowanie w trybie ugodowym, bez kierowania sprawy do sądu? (Regina S., Strzegom) Nie znając warunków zawartej przez Panią umowy ubezpieczenia, trudno mi powiedzieć, czy przysługuje Pani w tej sytuacji odszkodowanie z PZU. Jak sądzę, zdarzenie, które Panią spotkało, zostało zakwalifikowane jako nieszczęśliwy wypadek. Obowiązkiem gminy jest dopilnowanie tego, aby chodniki były odśnieżone i posolone. Jeżeli wypadek miał miejsce na drodze podlegającej gminie, powinna Pani skierować swoje roszczenie do Urzędu Miasta Wydział Zarządu Dróg. Przysługują Pani trzy rodzaje roszczeń. Może Pani domagać się odszkodowania, którego wysokość powinna obejmować koszty leczenia, w tym koszty zakupu lekarstw oraz rehabilitacji.
¤¤¤ Przez 33 lata byłam pracownikiem administracyjnym w Radach Narodowych PRL-u. W 1978 r. przeszłam na rentę inwalidzką. Obecnie pobieram emeryturę w wysokości 670 zł. Odchodząc,
nie otrzymałam żadnej odprawy za wysługę lat. Z tego, co wiem, obecnie osoby przechodzące na emeryturę otrzymują wielotysięczne odprawy. Otrzymałam informację, że wówczas nie było takiego przepisu. Czy nie mam szans na odprawę za tyle lat pracy? (Barbara Z., Łabowa)
To prawda, że ustawa o pracownikach urzędów państwowych przewiduje jednorazowe odprawy w związku z przejściem na emeryturę lub rentę inwalidzką, które są wyższe niż odprawy przewidziane w Kodeksie pracy i zależą od długości stażu pracy urzędnika. Pani pisze, że przeszła na rentę inwalidzką w 1978 r. Ustawa, o której mowa powyżej, została natomiast uchwalona później, tj. w 1982 r. Nie może Pani otrzymać odprawy na mocy przepisów, które weszły w życie po tym, jak przeszła Pani na rentę. Prawo nie może działać wstecz zarówno w zakresie przyznawanych uprawnień, jak i obowiązków, chyba że co innego stanowi przepis. Jeżeli ustawa obowiązująca w okresie, kiedy przechodziła Pani na rentę, nie przewidywała odprawy rentowej, to nie ma Pani podstaw prawnych, aby żądać wypłaty takiej odprawy (podstawa prawna: Ustawa z dnia 16.09.1982 r. o pracownikach urzędów państwowych, DzU 2001 r. nr 86 poz. 953). ¤¤¤ Mój syn ma 20 lat. Uczy się, jest na moim utrzymaniu, nie pracuje. Pewnego dnia został ukarany mandatem, który przyjął. Stwierdziłem, iż mandat ten był niesłuszny. Co może w tej sprawie zrobić komornik, skoro syn nie posiada majątku? (Krzysztof) Syn jest osobą pełnoletnią i miał prawo mandat przyjąć albo odrzucić i wziąć udział w sprawie o wykroczenie przez sądem grodzkim. Wszelka odpowiedzialność związana z popełnieniem wykroczenia drogowego spoczywa na Pana synu. Dotyczy to również obowiązku zapłacenia mandatu. Skoro syn nie posiada majątku
i żadnych dochodów, to komornik nie może zająć ani Pana wynagrodzenia, ani należących do Pana przedmiotów majątkowych na poczet niezapłaconego przez syna mandatu. Jeżeli natomiast syn podejmie pracę, to komornik będzie mógł zająć część jego wynagrodzenia, pozostawiając mu wolną od potrąceń kwotę najniższego wynagrodzenia. Należy pamiętać o tym, że jeżeli mandat nie zostanie zapłacony w terminie, to wówczas jego kwota zostanie powiększona o odsetki ustawowe oraz koszty egzekucji komorniczej (podstawa prawna: Kodeks cywilny, DzU z 23.04.1964 r. nr 16, poz. 93, Kodeks pracy, DzU 1998.21.94). ¤¤¤ Wraz z żoną oraz dwójką dzieci zamieszkuję w mieszkaniu, którego jestem właścicielem. Z pierwszego małżeństwa mam jeszcze dwójkę dzieci oraz troje wnucząt. Czy w przypadku mojej śmierci dzieci oraz wnuczęta z pierwszego małżeństwa mogą dochodzić na drodze sądowej prawa do połowy mieszkania po mnie, czy każde z osobna i do jakiej kwoty? Jakie działania prawne mogę podjąć za życia, aby uniemożliwić dzieciom i wnukom z pierwszego małżeństwa dochodzenie roszczeń do połowy mieszkania po mojej śmierci? (Julian J., Myślenice) Zgodnie z ustawą, dziedziczą po Panu żona oraz wszystkie dzieci w częściach równych, przy czym udział żony nie może być mniejszy niż jedna czwarta spadku. Prawo traktuje równo wszystkie dzieci małżeńskie, jak również dzieci pozamałżeńskie. W tym wypadku żona dziedziczy 25/100 spadku, a każde dziecko około 19/100. Wnuczęta nie dziedziczą, chyba że któreś z dzieci nie dożyłoby otwarcia spadku. Wówczas dziedziczą po nim wnuki przypadający na niego udział w częściach równych. Jeżeli napisze Pan testament, w którym pominie Pan dzieci z pierwszego małżeństwa, to będą one mogły żądać od spadkobiercy testamentowego zachowku w wysokości równowartości połowy udziału, jaki by im przypadał przy dziedziczeniu ustawowym (a nawet 2/3 udziału, jeśli są trwale niezdolne do pracy). Jeżeli chce Pan pozbawić dzieci z pierwszego małżeństwa jakichkolwiek roszczeń do mieszkania, to może Pan przekazać mieszkanie żonie i dzieciom w drodze darowizny. Wówczas nie będzie ono wchodziło w skład spadku po Panu, ale jednocześnie nie będzie Pan już jego właścicielem (podstawa prawna: Kodeks cywilny, DzU z 23.04.1964 roku nr 16, poz. 93). ¤¤¤ Drodzy Czytelnicy! Informujemy, że odpowiedzi na pytania przysyłane do redakcji e-mailem będą zamieszczane na stronie internetowej tygodnika: www.faktyimity.pl Opracował MECENAS
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
A TO POLSKA WŁAŚNIE
11
Kończ, waść, wstydu oszczędź Minister edukacji Roman Giertych rozpoczął nowy rok szkolny tak jak wszystko – od mszy. Tym razem w kościele Podwyższenia Krzyża Świętego w Dąbrówce (woj. mazowieckie). W miejscowej szkole podstawowej mówił o programie cztery razy P (porządek, patriotyzm, prestiż i prawda). W tym czasie przed ministerstwem w Warszawie trwała manifestacja kampanii społecznej. Zdaniem jej członków, „dojście do władzy zwolenników ideologii nacjonalistycznej, odwołujących się do tradycji politycznej opierającej się na antysemityzmie oraz tolerującej metody bojówkarskie jest haniebnym i niebezpiecznym precedensem”. Minister Giertych przed manifestacją obiecywał młodzieży, że podejmie ją ciastkami, ale obietnicy nie dotrzymał. Nie miał też odwagi stanąć twarzą w twarz z młodymi ludźmi. Wysłał za to swoje bojówki. Łysi faceci do spółki z „moherowymi” babciami i dziadkami usiłowali zagłuszyć manifestację gwizdkami i skandowaniem haseł katolickich i nacjonalistycznych. Narodowi młodzieńcy przyjechali do Warszawy z całej Polski – specjalnie w tym celu wynajętymi busami. Obydwie grupy oddzielał kordon policji. Było w miarę spokojnie. Młodzież, która chce odejścia Giertycha, a także wolnej, apolitycznej i niekościelnej szkoły, zbierała podpisy pod petycją w sprawie
Z
godnie z zapowiedzią nie odpuszczamy tematu dotyczącego śmiertelnie toksycznych pestycydów znajdujących się w silosach, tuż przy polskiej granicy, w ukraińskiej miejscowości Sianki. Pisaliśmy o tym obszernie w „FiM” 26 i 32/2006. Wracamy do tematu, ponieważ otrzymaliśmy kolejny list w tej sprawie z Ambasady Ukrainy w RP.
usunięcia ministra. Do protestujących przyłączyli się członkowie partii RACJA. Manifestacja trwała ponad trzy godziny. Giertych, podróżujący obecnie dwiema limuzynami, nadjechał tuż po jej zakończeniu. Gorąco podziękował swoim bojówkom i zniknął. TŻ Fot. Autor
Ministerstwa Ukrainy do spraw Sytuacji Nadzwyczajnych, nie ma już realnego zagrożenia zanieczyszczeniem środowiska. A informacja najbardziej optymistyczna to: „Niniejszy magazyn chemikaliów znajduje się na terenie Nadsańskiego Parku Krajobrazowego, gdzie na polecenie Prezydenta Ukrainy w najbliższym czasie zostanie rozpoczęta organizacja bazy sportowo-rekreacyjnej dla
Sianki bez trucizny? Jak wynika z tego oficjalnego dokumentu podpisanego przez ministra Wsewołoda Czencowa, nasz artykuł sprzed kilku miesięcy trafił do dwóch ministerstw Ukrainy, które spowodowały ostatecznie, że przeprowadzono prace remontowe (!) „dla uniemożliwienia wycieku chemikaliów z silosów na zewnątrz”, pobrano też próbki gruntu w celu przeprowadzenia niezbędnych badań i poszukuje się funduszy „na rzecz utylizacji nienadających się do użytku agrochemikaliów”. Według
paraolimpijczyków, co świadczy o tym, że rząd Ukrainy przywiązuje szczególną wagę do stanu czystości środowiska w tym regionie”. Dziękujemy władzom Ukrainy za wyjaśnienia i interwencję. Mamy nadzieję, że ranga zagrożenia sprawi, iż groźne dla człowieka silosy śmierci znikną z tej miejscowości, a tym samym odetchną mieszkańcy przygranicznych polskich miast, o czy poinformujemy Czytelników „FiM”. MarS RP
BOMBA, KAWA NA SPODNIACH I WIERSZE, CZYLI...
Życie jak w ZUS-iie Z okazji 30-lecia usamodzielnienia się legnickiego oddziału Zakładu Ubezpieczeń Społecznych dyrekcja ogłosiła konkurs na pracę pisemną nt. „Moja przygoda z ZUS – wspomnienia”. Oto plon. „Miesiąc mijał powoli, bardzo powoli. Dostałam trzy pieczątki, stertę książeczek wpłat składek i przepisy do zapoznania się z nimi. Więc czytałam i stemplowałam te książeczki, czytałam i stemplowałam. Tak przez cały miesiąc”. ¤¤¤ „Podczas przeglądania akt koleżanka Monika niechcący potrąciła kubek z kawą. Chcąc zabezpieczyć akta przed zalaniem, cały kubek kawy skierowała na siebie. Kubek spadł z biurka na kolana Moniki, wylewając się całą zawartością na białe spodnie”. ¤¤¤ „Był mroźny grudniowy poranek. Od samego początku miałam dziwne poczucie, że właśnie tego dnia niespodziewanie i zupełnie przypadkowo wydarzy się coś niezwykłego”. I rzeczywiście – tego dnia pod biurkiem pracownic legnickiego ZUS-u znalazło się dziwne pudełko. Kobiety uznały, że to „bomba”, a kiedy miały już wzywać policję, okazało się, że zamiast trotylu albo plastiku jest tam piesek. Pani Ela wierszem wspomina reformę ZUS z 1999 r.: „Już zamykamy, już wychodzimy, a tu płatnik w ostatniej chwili wpada i woła. Pani Kochana, jak mi nie pomożecie nie wyjdę stąd do rana”.
„Kruszynka” opisuje, jak w czasie dyżuru zaczęła rodzić. Jej koleżanka z innego działu: „Z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych jestem związana (i to nie przez Kasę Zapomogowo-Pożyczkową) już od ponad 14 lat”. Są też wspomnienia szalonych nocy na wspólnych wycieczkach: „Aby wieczorem śpiewać tańczyć po góralsku co żywo Piliśmy herbatkę »z prądem« i z »bombą piwo« ... ¤¤¤ Oddział ZUS w Legnicy zatrudnia ogółem około 900 osób. – Realizujemy codzienne zadania, a obok pracy bieżącej, jak każda tak duża społeczność, mamy wspólne przeżycia i chcemy się integrować. Konkurs jest jednym z elementów tej integracji. Kiedy czytamy wspomnienia naszych koleżanek i kolegów, czujemy się jak jedna wielka rodzina. Świadomość tej wspólnoty daje nam siłę do dalszej wytężonej pracy, do uświadamiania innym, że ZUS tylko realizuje prawo, a nie stanowi prawa. Daje nam też siły do ciągłej poprawy i doskonalenia opieki ubezpieczeniowej, jaką sprawujemy wobec mieszkańców naszej ziemi... To nie jest już tekst konkursowy, tylko proza życia – stanowisko Elżbiety Kurek, rzeczniczki prasowej OZUS w Legnicy. KOW
12
STOP-KLATKA
O
powieść zaczyna się tak: „Pewnego dnia diabeł miał świetny humor. Wpadł bowiem na wspaniały pomysł i zrobił lustro, które posiadało tę właściwość, że wszystko dobre i ładne, miłe i przyjemne, co się w nim odbijało, rozpadało się w nicość. Najwspanialsze krajobrazy wyglądały w tym lustrze jak gotowany szpinak, a najlepsi ludzie byli w nim szkaradni, źli, obrzydliwi.
Christiana Andersena – „Królowa śniegu”. Kończy się dobrze: Gerda odnajduje swojego Kaja, a jego zlodowaciałe serce znów zaczyna bić ciepłem. Jednak w życiu bywa inaczej. Setki odłamków diabelskiego lustra, wirując w odwiecznym kontredansie, dotarły w końcu do środkowej Europy. Wiele z nich wbiło się w oczy i serca Giertychów, Kurskich, Wierzejskich, Cymańskich... I wówczas stała się rzecz straszna – ci dobroduszni, przyzwoici
Bajka dla dorosłych Twarze w tym lustrze były tak wykrzywione, że nie można było ich rozpoznać. Diabeł uważał, że to bardzo zabawne. Uczniowie diabła śmiali się i biegali wszędzie z tym lustrem, aż w końcu rozbili je na tysiące kawałków. Niektóre kawałki lustra były mniejsze niż ziarnko piasku i pofrunęły daleko w świat. Gdy wpadły komuś w oko, tkwiły w nim, a wtedy człowiek ten widział wszystko na odwrót albo widział tylko to, co wstrętne i złe. Byli także ludzie, którym odłamek wpadł do serca, i wtedy działo się z nimi coś okropnego. Serce stawało się jak kawał lodu”. ¤¤¤ Poznajecie? Jasne. Tak zaczyna się jedna z najsłynniejszych baśni Hansa
i mili ludzie zamienili się w demony. Z dnia na dzień w najbardziej zacnym człowieku, np. Kuroniu czy Herbercie, zobaczyli pokraczne zło i kłamstwo. W ich woli porozumienia, wierze w człowieka i nadziei na pojednanie zobaczyli obrzydliwe donosicielstwo. Najlepsze, najwartościowsze społeczne inicjatywy stały się dla nich wstrętne, zaś takie słowa jak przyjaźń, współczucie i prawda okazały się niewiele znaczącymi, godnymi pogardy frazesami. Jaki będzie koniec tej opowieści, którą dla Polski piszą na razie – jak się wydaje – specjaliści od horroru, bracia Grimm, a nie Andersen? Macie jakieś pomysły? Dopiszcie ciąg dalszy. MarS
Epitafia 3 Nasza nieustająca zabawa w epitafia ob rodziła takim plonem, że pewnie niedłu go (może w około 1 listopada) poświęci my jej znacznie więcej miejsca. Na razie kolejna próbka Waszej twórczości, w któ rej – ku naszej wielkiej uciesze – naj częściej uśmiercacie Romana Giertycha. Tu spoczywa Giertych Roman Było bożym zamysłem Obdarzyć go wielkim wzrostem Za to maleńkim umysłem ¤¤¤ Spoczął tu wicepremier Co był takim gadem Że zakończył życie Struty własnym jadem ¤¤¤ Oto jest grób Giertycha Kto chce to niechaj wierzy Nałgał na Jasnej Górze To może i tu nie leży... ¤¤¤ Tu spoczął Marek Jurek Który z tego słynie Że choć już nieżywy Wciąż podkłada świnie ¤¤¤ Tu leży emerytka Postać z tego znana Że ją utopiono W wannie Wassermanna
¤¤¤ Prochem się stali Dwaj bracia mali Księżyc ukradli Polski nie zdołali ¤¤¤ W tym oto grobie leży Dusza mocno nieszczęsna Kiedyś łaziła za dnia Teraz się nocą Wałęsa ¤¤¤ Tutaj Kwaśniewskiego Przywiodły ścieżki kręte Był lewicy grabarzem I Polski prezydentem ¤¤¤ Tu leży kibic sportowy Panu on oddał ducha Wcześniej zaś mundurowym Bejsbol i kawał łańcucha ¤¤¤ O zmarłym nic albo dobrze Takie jest powiedzenie Więc przy mogile Kurskiego Zachowaj lepiej milczenie ¤¤¤ Epitafia MarS wybrał I wciąż zachodzi w głowę Czy to naprawdę wypada Wciąż prosić o nowe i nowe
[email protected]
MNEMOTECHNIKA
Zapomnij o zapominaniu Badania naukowe dowiodły, że człowiek wykorzystuje zaledwie około 30 procent swojego mózgu. Ciężko tę prawdę przełknąć, ale trzeba się z nią pogodzić. Czy rzeczywiście? Okazuje się, że już w starożytności istniały metody zwiększania możliwości intelektualnych naszego umysłu, a w szczególności – metody usprawniające pozyskiwanie i zapamiętywanie różnego rodzaju informacji. Jest to technika zwana mnemoniką lub mnemotechniką. Uważa się, że jej ojcem jest poeta grecki – Simonides z Keos, żyjący w latach 556–467 p.n.e. Sama nazwa pochodzi natomiast od greckiego słowa mneme – pamięć i technikos – biegły. W mitologii greckiej jest też mit opowiadający o tytance Mnemozynie, córce Uranosa i Gai, bogini pamięci, z którą Zeus miał spłodzić dziewięć córek. Każda z tych muz patronuje innej dziedzinie sztuki i nauki. Według mitologii, to właśnie Mnemozyna dała ludziom zdolność zapamiętywania. W dużym skrócie, mnemotechniki są to swego rodzaju sztuczki pamięciowe, np. różnego rodzaju wierszyki, żarty słowne, opowiadania, obrazki szyfrowane, techniki skojarzeniowe. Według Gordona Bowera, amerykańskiego uczonego, można dzięki nim zapamiętać siedmiokrotnie więcej informacji! Według Władysława Kopalińskiego, są to sposoby na zapamiętywanie trudnego materiału, a polegają na jego strukturowaniu i kojarzeniu z łatwiejszymi elementami. Mnemotechniki – co równie ważne – można wykorzystywać w życiu codziennym, a więc przy zapamiętywaniu numerów telefonów, adresów i dat, ale także do nauki języków, matematyki, astronomii, chemii czy ortografii. Najprostszym przykładem niech będzie tutaj kształt Włoch. Każdy z nas miałby spory kłopot z narysowaniem konturów Niemiec czy Ukrainy, ale jeśli chodzi o Italię, ten problem nie istnieje, gdyż ma ona kształt buta, czyli czegoś, co wszyscy dobrze znamy. Są też informacje, które nie wszyscy dobrze przyswajamy, ale jesteśmy do tego zmuszeni. Ot, takie funkcje trygonometryczne... Jak zapamiętać ich przebieg? Dzięki mnemotechnice – nic prostszego: W pierwszej ćwiartce wszystkie funkcje są dodatnie, w drugiej tylko sinus, w trzeciej tangens i cotangens, a w czwartej – cosinus. A chemia? W doświadczeniach z tej dziedziny trzeba być niezwykle ostrożnym. Oto rymowanki, które, nie przesadzając, mogą uratować nam to i owo:
Pamiętaj, chemiku młody, Wlewaj zawsze kwas do wody! Lub bardziej sugestywna: Jeśli chcesz zachować swą urodę, wlewaj zawsze kwas na wodę! I następna ku pamięci: Gdy prędkość cząsteczek mała i odległości małe, to wiadomo nam wszystkim, że to ciało stałe. Gdy odległość większa I cząsteczka się nie wlecze, To zaraz poznamy, Że te ciała to ciecze. W mnemotechnikach najlepsze jest jednak to, że sami możemy je tworzyć w razie potrzeby. I nie trzeba tu specjalnych uzdolnień poetyckich czy plastycznych. Tak to już jest, że szybciej zapamiętujemy rzeczy śmieszne, a nawet głupie, byleby nie były nudne. Maleńki przykładzik z geografii na zapamiętanie stolic afrykańskich państw: Najpierw człowiek się Nairobi (Kenia) w pracy, później wraca Dodoma (Tanzania), a następnie Kampala się (Uganda). Nie pamiętamy w którym roku Kolumb odkrył Amerykę? Wstyd? No to proszę: Jeden, cztery, dziewięć, dwa, Kolumb Amerykę zna. Dla nieco bardziej opornych uczniów rymowanka na zapamiętanie kierunków świata na mapie: W lewej ręce zachód mam, a wschód w ręce prawej, u góry północ, w dole południe. Już kierunki umiem cudnie! No i taka nauka pewnie w las nie pójdzie. Tym bardziej że dzieciaki mogą się nimi posługiwać w odniesieniu do każdej dziedziny zdobywanej wiedzy. Czemu patrzysz, żabko zielona, na głupiego fanfarona? Z pozoru wierszyk pozbawiony sensu, a jednak pomocny. Otóż pierwsze litery oznaczają po kolei kolory tęczy: czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony, niebieski, granatowy i fioletowy. I jeszcze jeden wierszyk w tym guście: Moją wolę znaj, matole, jak się uprę, nie pozwolę. Tutaj z kolei pierwsze litery oznaczają nazwy planet w kolejności ich oddalenia od słońca. Podobna łatwa rymowanka pomaga zapamiętać oznaczenia strun w gitarze: Ela, Hela i Grażynka, Darek, Artur, Ernestynka. Teraz może trochę przykładów przydatnych do nauki naszego
rodzimego języka. Zacznę od banalnego, ale jakże pomocnego: Uje się nie kreskuje. Niby oczywiste, ale dla pierwszoklasisty ortografia to przecież czarna magia. Na pewno będzie też przydatny taki oto wierszyk: Zapamiętaj zawsze tu Pisz otwarte zwykłe „u” W słowach: skuwka i zasuwka Gdyż wyjątkiem są te słówka: W cząstkach: -unka, -un i -unek Opiekunka, zdun, pakunek Pisz je także w cząstce -ulec Więc budulec i hamulec W ulu, dwu, gdzie „u” litera Wyraz kończy lub otwiera Wreszcie – niech nikt nie kreskuje W czasowniku cząstki -uje. Teraz przytoczę parę sztuczek pamięciowych dla nieco starszych dzieci. Nauka historii w szkołach wciąż jeszcze w dużej mierze polega na przyswajaniu ogromu przeróżnych dat. Mnemotechnika na szczęście i na to ma radę. Oto przykłady: Na siedmiu wzgórzach piętrzy się Rzym. To stwierdzenie zawiera w sobie gotową datę powstania Rzymu, czyli rok 753 p.n.e. Z kolei data bitwy pod Cedynią stanie się nagle niezwykle prosta do zapamiętania, gdy powtórzymy sobie w myślach rymowankę: Dziewięć, siedem oraz dwójka – pod Cedynią niezła bójka. A dla całkiem już dorosłych dzieci proponuję odwrócenie sytuacji. Okazuje się, że taka historyczna data jak rok 1410 (bitwa pod Grunwaldem), może stać się przydatna w... kuchni. Jest to gotowy przepis: weź 1 kilogram cukru, 4 litry wody, 10 dekagramy drożdży i bimber masz gotowy. Wyjdźmy jednak z kuchni na salony. Savoir vivre niejednemu z nas spędza sen z powiek. Jest i na to rada: Ryby, drób i cielęcina – lubią tylko białe wina, Zaś pod woły, dziki, wieprze – jest czerwone wino lepsze, Frukty, ciasta i łakotki wolą tylko wina słodkie, A szampana wie to i kiep, można podczas, po i przed. Mnemotechnik jest wiele i nie sposób ich wszystkich wymienić. Jednak zdecydowanie najlepsze są te, które są najłatwiejsze do opanowania i których tworzenie sprawia nam przyjemność. Jest to środek do celu, czyli rozwijania wrodzonych sił pamięci. LIDIA SZENBORN W artykule wykorzystano: Władysław Kopaliński, „Słownik wyrazów obcych” Władysław Kopaliński, „Słownik mitów i tradycji kultury” Publikacje internetowe
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
W samym sercu Warszawy, pośród zgiełku i pośpiechu codzienności, zatrzymał się zegar. W oficynie kamienicy przy Alejach Jerozolimskich 51 od ponad stu lat stoi wehikuł czasu.
Z
anim bracia Lumiére wymyślili kinematograf, w Niemczech pojawiła się nadzwyczajna beczka: po bokach znajdowały się soczewkowe okulary z oryginalnymi podwójnymi zdjęciami. Lekkie przesunięcie fotografowanych obiektów sprawiało, że widzowie mogli oglądać trójwymiarowe obrazy. Wrażenie było szokujące. Notowano przypadki omdleń. Także Warszawa ma taki unikat, być może jeden z najstarszych na świecie. Teraz więc, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, cofamy się do odległej i zapomnianej epoki. Długie podwórze, wąskie przejście obok
zakładu szewskiego, staroświecki szyld i ciemny korytarzyk z zapachem kurzu, potu, starości... Jak w prowincjonalnych kinach, których próżno już dziś szukać. A zaraz potem tajemnicza czarna rura z taboretami wokół. I ten niesamowity klimat żywcem przeniesiony sprzed setki lat. Pan Tomasz Chudy, który prowadzi w sercu Warszawy ten unikalny, oryginalny i nadal działający fotoplastykon, uruchamia maszynerię. Czarny walec zaczyna się kręcić powolutku. Spoglądamy przez specjalne okulary, przenosząc się w czasie i przestrzeni. – To randka z duchami przeszłości – tak o fotoplastykonie mówi jego właściciel. – I pomyśleć, że wszystko
13
zaczęło się na początku lat osiemdziesiątych XIX wieku, gdy wymyślono to nietypowe urządzenie. Natychmiast zyskało sobie olbrzymią popularność i na przełomie wieków w Europie takich urządzeń było już około ćwierć tysiąca. Oto kanał Sueski – zdjęcie z 1869 roku, ukazujące otwarcie gigantycznej inwestycji, pobudzającej wyobraźnię nie tylko Polaków („W pustyni i w puszczy”). Zaraz potem harem w Algierze z kilkoma kobietami na
Przy kręcącej się maszynerii jednocześnie mogą siedzieć 24 osoby, tyle bowiem jest okularów. O, właśnie przyszło kilku cudzoziemców. Piszczą z zachwytu, bo dla nich fotoplastykon – i do tego działający – jest czymś niesamowitym. Z innego wymiaru niemalże. Młoda Angielka z wypiekami na twarzy spogląda przez lunetki na przesuwające się fotografie. – Czegoś takiego nigdzie jeszcze nie widziałam, choć zjeździłam już kawał świata – mówi podniecona i wzruszona. – Ten nasz fotoplastykon pojawił się tu około 1904 roku – opowiada pan Tomasz, z zawodu muzykolog, który wspólnie z małżonką Beatą opiekuje się urządzeniem i udostęp-
Szarych Szeregów – opowiada pan Tomasz. – Któregoś dnia podczas łapanki na podwórzu pojawili się nagle hitlerowcy. Harcerze schronili się w czeluściach maszyny i w ten sposób uratowali życie. Gdy w 1945 roku ludzie oglądali piękne kolorowe zdjęcia Warszawy sprzed wojny, wstępowała w nich nadzieja, bo przecież stolica leżała w gruzach. Później, w latach 50. i 60., fotoplastykon był małą szczeliną w żelaznej kurtynie. Pan Tomasz otwiera niewielkie zamaskowane drzwiczki i na kolanach wchodzimy do „brzucha” urządzenia. Dopiero teraz widać jak na dłoni owe tajemnicze zestawy stereoskopowe, niewielki silnik napędzający maszynerię, dziesiątki lamp elektrycznych,
pierwszym planie. Teraz Egipt i olbrzymie kamienne rzeźby z czasów faraońskich. Niemal bezszelestnie znikają jedne zdjęcia i pojawiają się następne. Afryka, Pekin, Indonezja... I Kostaryka – uprawa kakaowca. Znów przeskok na inny kontynent. Holandia – Rotterdam w 1910 roku. Znika obraz jednej metropolii europejskiej, by po chwili pojawiły się inne zdjęcia – z Londynu, Rzymu i Neapolu. Są też i polskie akcenty – plac Saski z 1910 roku – jakaś manifestacja, tłum warszawiaków. O co chodziło? Nikt dziś nie pamięta... Zostało tylko to zdjęcie. I coś dla pań. Fotograficzny poradnik: Jak spać, by nie uszkodzić fryzury.
nia je zwiedzającym. – Zbudowano go na wzór niemiecki. Kto był pierwszym właścicielem? Nie bardzo wiadomo, wiemy natomiast, że po wojnie fotoplastykon należał do
które z czasem zastąpiły oryginalne oświetlenie gazowe, i leżące z boku kolejne komplety staroświeckich zdjęć. Atmosfera tajemniczości i historii, połączenie magii ze współczesnością. Właśnie ta atmosfera urzeka nie tylko miłośników przeszłości i cu-
rodziny Krępów. Od 1973 do 1980 roku opiekował się nim mój dziadek Józef. Pan Tomasz o tej tajemniczej maszynerii może mówić godzinami, bo też fotoplastykon jest urządzeniem magicznym. Tu jeszcze po wojnie, gdy o dalekich podróżach można było tylko pomarzyć, a w kinach pokazywano głównie filmy zza wschodniej granicy, spotykały się rozkochane pary, by posłuchać jazzu i oglądać Paryż czy Londyn. – Podczas okupacji niemieckiej w nieprzerwanie działającym fotoplastykonie mieścił się punkt kontaktowy
dzoziemców. W fotoplastykonie kręcono zdjęcia do filmu o legendzie polskiego dziennikarstwa – Ryszardzie Kapuścińskim – a teraz, zupełnie jak przed laty, spotkać tu można zakochanych i amatorów niezapomnianych wrażeń, którzy szukają wspomnień, zapomnianego dziś klimatu i ciszy. – Wszystko to urzekło mnie już bardzo dawno, gdy jeszcze jako dziecko przychodziłem do dziadka i spędzałem tu całe dnie – mówi pan Tomasz. – Czyż może być coś bardziej frapującego, wielkiego i uspokajającego w sercu wielkiego, zabieganego miasta? RYSZARD PORADOWSKI MAREK SZENBORN Fot. MarS
14
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
ZE ŚWIATA
WAKACJE Z KREACJONIZMEM Trwające w USA od dawna, a zaostrzone po elekcji Busha przepychanki i walka o wprowadzenie do szkół kreacjonizmu, który miałby zastąpić bezbożną teorię ewolucji, nie ustały podczas miesięcy wakacyjnego relaksu. Ugrupowanie religijno-wczasowe Christian Camp and Conference Association, które organizuje obozy dla 6 mln młodych ludzi rocznie, twierdzi, że połowa ma w programie zajęcia poświęcone kreacjonizmowi. Jak to wygląda w praktyce, pokazuje letni obóz Christian Center w Troy w Wisconsin. Obozowicze odbyli tam „spacer kreacyjny” po siedmiu pokojach domu. Każdy pokój przedstawiał dzieło jednego dnia boskiej pracy. „Zostało to przygotowane po to, by otworzyć młodym ludziom oczy – mówi dyrektor obozu Karen Good. – Kiedy powrócą do szkoły i zaczną im mówić o ewolucji, wówczas powiedzą o niej: – Ach, jakie to głupawe!”. Gruszek w popiele nie zasypiają też obrońcy teorii Darwina. Co ciekawe, znajdują się w ich gronie takie wyznania jak Unitarian Universalist Church z Fresno w Kalifornii. Zorganizował on w stanie Nowy Jork obóz naukowy, którego uczestnicy brali udział w debacie: „Kreacjonizm czy ewolucja”. Podczas szkoleniowych wędrówek zbierali i oglądali naturalne eksponaty dowodzące słuszności darwinizmu. Istnieje również ateistyczny „Camp Quest”, który zorganizował wypoczynek i edukację w kilku miejscach USA, choć amatorów ma niezbyt wielu. W programie były pogadanki dotyczące ewolucji, z dziedziny astronomii oraz wyjaśniające reguły rozdziału religii od państwa. „Mamy wrażenie, że w szkołach nie przykłada się należytej wagi do nauki teorii ewolucji – mówi dyrektor Camp Quest, Chris Lindstrom. – Niektórzy nawet obawiają się ją wykładać”. PZ
anal. Pożycie przebiegałoby sprawnie, a w razie potrzeby para mogłaby zbić majątek na zdjęciach i filmach porno. ST
CZASY INKWIZYCJI... ...przywrócili dla swych sąsiadów mieszkańcy kilku wiosek w Indiach. Ogarnięci szałem religijnym wtargnęli do domu 55-letniego mężczyzny i obcięli głowę jemu, jego żonie i córce. W tym czasie kolejna grupa fanatyków dokonała dekapitacji małżeństwa w innej wiosce. W sumie w taki sposób śmierć poniosło 12 osób. Zginęli, bo zabójcy podejrzewali ich o czarnoksięstwo. CS
HAZARDZISTKA Przychodnia chirurgiczna w Riverhead w stanie Nowy Jork zatrudniała księgową Annie Donnelly. Po trzech latach ze zdumieniem wykryto, że orżnęła pracodawcę na ponad 2,3 mln dolarów. Na początku, w pierwszym roku, ukradła 41 tys., potem nabrała śmiałości i w następnym roku wyprowadziła z kasy 1,4 mln dolarów. Wypisywała sobie lewe czeki, robiła fałszywe przelewy itd. Okazało się, że była nałogowym graczem na loterii. Na zakup losów wydawała dziennie po 6 tys. dolarów. Udało jej się raz trafić 5 tys., a raz 25 tys. dolarów, ale wydała na to ponad 2 melony! Dostanie 12 lat. Będzie też musiała zwrócić pieniądze. Ciekawe, skąd je weźmie. Chyba że w kiciu się odegra... ST
MYDEŁKO I GUMKA Legislatura Kalifornii uchwaliła prawo zezwalające na dystrybucję prezerwatyw w stanowych więzieniach.
OD PRZYBYTKU GŁÓWKA BOLI Pewien 24-letni dżentelmen hinduski zgłosił się do szpitala w New Dehli z arcynietypową przypadłością: jest posiadaczem dwóch penisów. Takie wypadki znane są historii medycyny, ale z reguły drugi organ ma charakter szczątkowy. W tym przypadku nie: obydwa są dorodne i na schwał. Na świecie odnotowano tylko 100 podobnych przypadków; prawdopodobieństwo urodzenia się z dubeltowym narządem jest jak 1 do 5,5 milionów. Operacja jest dość skomplikowana, jeśli chce się zachować sprawność osieroconego członka. Dotąd bliźniaki nie przeszkadzały ich posiadaczowi, teraz jednak postanowił się ożenić i... powstał problem. Naszym zdaniem uczyniłby lepiej, gdyby poszukał pani obdarzonej podwójną waginą lub lubiącej
W tamtejszych zakładach karnych liczba zarażonych wirusem HIV jest ośmiokrotnie wyższa niż na ulicach Los Angeles. Stanowy system penitencjarny, największy w USA, ma pod kluczem 162 tys. więźniów, głównie płci męskiej. Więźniowie zarażają się często na skutek licznych tu gwałtów. Gubernator Schwarzenegger waha się, czy podpisać nową ustawę. CS
POLIGAMISTKI DEMONSTRUJĄ W Salt Lake City przed gmachem sądu odbyła się demonstracja 250 poligamistek, domagających się legalizacji prawa do wielożeństwa, o co zabiegali ich reprezentanci wewnątrz obiektu. Poligamia była ongiś popularna wśród mormonów, ale zdelegalizowano ją, co było warunkiem dokooptowania Utah do Stanów Zjednoczonych w 1890 r. Od tego czasu mormoński Kościół ekskomunikuje poligamistów. Nie oznacza to, że przestali istnieć, co pokazuje ostatnia manifestacja. Dotąd jednak praktykowali swe obyczaje po cichu, bo oprócz klątwy można sobie ściągnąć na głowę prokuratora. W demonstracji brały udział głównie dziewczęta w wieku 10–20 lat. „Z powodu naszych wierzeń wielu ludzi zostało uwięzionych – skarży się 19-latka Tyler. – Pozbawieni są podstawowych praw ludzkich, jak wolność i dążenie do szczęścia. Nie przyszłam tu dziś prosić o pozwolenie wyznawania swych wierzeń. Nie powinnam tego potrzebować”. Wszyscy zabierający głos podczas wiecu podkreślali, że ich rodzice i rodziny prowadzą szczęśliwe życie, pozbawione przemocy i przymusu. Okropne opowieści o nich są wyssane z palca. „Nie jesteśmy niedożywione, zaniedbane, wykolejone; nikt nam nie pierze mózgów, nie jesteśmy analfabetkami. Jesteśmy wolnymi ludźmi, wolnomyślicielami, wybrałyśmy taki styl życia” – deklaruje 17-letnia Jessica. Poligamia jest w USA przestępstwem i demonstrowanie raczej tego nie zmieni. TN
ŻĄDZA WALKI Lato ledwie zbliża się ku końcowi, a religijni konserwatyści już rozpoczynają drugą rundę boju o Boże Narodzenie. W wielowyznaniowych Stanach w oficjalnych życzeniach firmy handlowe nie piszą „Wesołego Bożego Narodzenia”, tylko „Wesołych Świąt”. Wszystko po to, by nie ranić religijnych uczuć żydów, hindusów itp., którzy nie wierzą ani w Jezusa, ani w stajenkę w Betlejem. I to właśnie dla prawicy fundamentalistycznej jest nie do przyjęcia. W ubiegłym roku zdekonspirowali spisek liberałów, którego celem było jakoby (oni sami o tym nie słyszeli) zakazanie chrześcijańskich świąt i zniszczenie Jezusowej religii. Ogłosili więc „Wojnę o Boże Narodzenie” i wzywali do bojkotu domów towarowych pozdrawiających kupujących hasłem „Wesołych Świąt”. W tym roku szturm rozpoczęli już 26 lipca. Organizacja American Family Association wystosowała list do dyrekcji sieci największych domów towarowych na świecie Walmart z żądaniem zrezygnowania z „pogańskiego życzenia” i załączyła ponad 200 tys. podpisów dewotów
popierających inicjatywę. Walmart nawet na list nie odpowiedział. To jednak dopiero pierwsze strzały tegorocznej batalii. JF
KUPMY LICENCJĘ! Amerykański program telewizyjny „Dateline” emituje cykliczny show, w którym dorośli udają w Internecie niepełnoletnich, by zwabić pedofilów w potrzask.
w końcu władze dla świętego spokoju przygotowały rozporządzenie, zakazujące publicznej golizny. Kiedy młodzież dowiedziała się o tym, zorganizowała oblężenie ratusza. Nago, ma się rozumieć. „Mamy kilka mil stąd elektrownię atomową, prowadzimy skandaliczną wojnę na Bliskim Wschodzie, bombardujemy ludzi. Naprawdę nie ma ważniejszych problemów niż chodzenie nago!? – wykrzykiwali młodzi ludzie, wywijając na znak protestu gaciami ST
NA CO MU TO BYŁO?
Kiedy delikwent stawia się na randkę z małolatem gotowy na seks, z sąsiedniego pokoju wychodzi prowadzący program dziennikarz oraz nagrywający wszystko kamerzysta. W pułapkę wpadł ostatnio 56-letni rabin David Kaye, który po serii pikantnych rozmów na internetowym czacie przybył z Rockville w stanie Maryland do Herndon w Wirginii, spodziewając się, że czeka nań spragniony seksu 13-latek. Po chwili rabin był już w kajdankach, a jego wpadkę oglądały miliony telewidzów. Autorzy programu „Dateline” doprowadzili już do ponad 60 wyroków na złapanych na wabia pedofilów. Na przykład namierzony w ten sposób sierżant US Army dostał przed miesiącem 5 lat. Gdyby któraś polska telewizja kupiła licencję na ten program, firma watykańska w naszym kraju natychmiast zaczęłaby cierpieć na braki kadrowe. CS
NAGA PRAWDA Golasy spacerują po parkingu, jeżdżą na rowerach, chodzą po ulicach. Policja ani przechodnie nie zwracają na to uwagi. A wszystko dzieje się w USA! W liberalnym stanie Vermont, w 13-tysięcznym miasteczku Brattleboro, zamieszkałym głównie przez artystów, pisarzy, muzyków i innych łobuzów. Nagość w miejscu publicznym nie jest tam nielegalna, jeśli nie ma intencji pornograficznych. Już wcześniej nikogo nie gorszyły opalające się golasy. W tym roku, gdy miasteczko zaatakowała fala upałów, młodzież postanowiła pójść dalej i gremialnie zrzuciła przepocone tekstylia. Rzecz jasna – nie mogło to trwać wiecznie. Do miasteczka zabłąkała się przyzwoitka, a ujrzawszy sodomę i gomorę poleciała z awanturą do rady miejskiej: „Co za świństwo! Miasto to nie klub striptizowy! Dzieci na to patrzą!”. Tak długo i niestrudzenie ujadała na rozpustę i niemoralność, aż
Zamieszkały na przedmieściach Chicago młody Irakijczyk Mardin Amin został nazwany groźnym terrorystą: usiłował przemycić do samolotu na lotnisku O’Hare bombę. Tak stwierdziła osoba przeszukująca bagaże, a sędzia orzekł, że są podstawy do sądzenia go. Z sakwojażu Amina rewidentka wygrzebała niewielką tubkę. – Co to? – zapytała. – Pompka, zostaw to – odparł zmieszany (matka stała obok) podróżny. Niestety, „pump” wymawia się po angielsku tak jak „bomb” i to właśnie usłyszała funkcjonariuszka. Irakijczyk tłumaczy, że nie dano mu szansy wyjaśnienia, że owa pompka (a nie bombka) służy mu do... powiększania penisa. „To normalna rzecz – stwierdził. – Połowa Amerykanów tego używa”. I znów Ameryka jest górą w wojnie z terroryzmem! JF
PEŁNA (WSTYDU) KONSPIRACJA O tym, jak zgubne są skutki przepracowania, przekonała się tajna izraelska policja. Jej funkcjonariusze otrzymali za zadanie śledzenie dzień i noc ważnego mafiosa z przestępczego półświatka. Inwigilacja w takich przypadkach musi być prowadzona dyskretnie, bo jeśli podejrzany zorientuje się, że jest śledzony, cała operacja zda się psu na buty. Tymczasem łaps jadący za podejrzanym przez miasto Ashkelon, zasnął za kierownicą i... staranował auto śledzonego, raniąc go poważnie. Teraz zamiast złoczyńcy przed sądem stanie policjant. ST
UBÓSTWIENIE UBÓSTWA Wyznawcy kultu Shirdi w Indiach uznali, że tron, na którym spoczywa w świątyni jego pomnik, jest mało reprezentacyjny. Ważący 180 kg tron postanowiono więc zastąpić nowym, o wadze 325 kg, wykonanym... ze szczerego złota. 90 kg złota podarowali już wyznawcy, resztę niedługo się zbierze. Zdecydowano też wzmocnić ochronę, żeby cennego siedziska jakiś niewierny nie buchnął. Zainstalowano kosztowny, izraelski system alarmowy, a do strzeżenia świętego i jego tronu najęto 50 funkcjonariuszy. Nie wiadomo, co na to święty, który jest symbolem ubóstwa. JF
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
K
ościół anglikański pogrąża się w coraz poważniejszym kryzysie wewnętrznym. W początkach lipca jego najważniejszy, brytyjski oddział uchwalił w głosowaniu, że kobieta może być
ZE ŚWIATA
synodem, że Kościoły krajowe będą proszone o podpisanie deklaracji stwierdzającej, że uznają biblijne pryncypia. Zagroził, że ci, którzy nie podpiszą, będą mieli status nie członków, ale stowarzyszonych.
W wywiadzie dla tygodnika „Time” oświadczyła zaś: „Powinniśmy się skupić na karmieniu głodnych ludzi, zapewnianiu dzieciom edukacji, leczeniu ludzi chorych na AIDS, zwalczaniu gruźlicy i malarii oraz na promo-
Anglikanie na rozdrożu biskupem. Wcześniej do takiego wniosku doszło 14 z 38 krajowych Kościołów anglikańskich na świecie, ale głosowanie w Wielkiej Brytanii było najważniejsze. Tym bardziej, że przeciwko kobietom na tym stanowisku publicznie występował zwierzchnik anglikanów, arcybiskup Canterbury, Rowan Williams. 119 delegatów podporządkowało się jego poglądowi, 288 było przeciw. Po raz pierwszy na pastora anglikańskiego wyświęcono kobietę w roku 1987. W roku 1994 przyznano im pełne prawa do pracy w tym zawodzie. Obecnie, po 12 latach, 20 proc. kleru anglikańskiego stanowią kobiety. Na tym napięcia się nie kończą. Abp. Canterbury zaanonsował przed
P
W maju w Kościele episkopalnym (tak anglikanie nazywają się w USA) podczas elekcji w San Francisco o mały włos nie wybrano na biskupa homoseksualisty – z 6 kandydatów trzej byli gejami. Ale miesiąc później Amerykanie na konwencji w Newadzie wybrali sobie na zwierzchnika swego krajowego Kościoła kobietę – bp Jefferts Schori. Po raz pierwszy w historii Kościoła. Konwencja odmówiła zgody na moratorium wybierania na stanowiska biskupie homoseksualistów. Schori popierała nominację pierwszego homoseksualisty na biskupim stolcu w USA, Gene Robertsa, wybranego w roku 2003. Kilka dni po elekcji Schori podczas nabożeństwa użyła określenia „nasza matka Jezus”.
oprzedni papież orzekł kategorycznie, iż o kobietach księżach nie ma mowy. Oficjalnie zamknął na ten temat debatę, a jego następca nie wykazał dotąd ochoty, by ją otwierać. Lecz baby są uparte i jak coś sobie raz umyślą, to łatwo nie ustępują. Międzynarodowa organizacja Roman Catholic Womenpriest zajmuje się wyświęcaniem na księży osób płci żeńskiej. Pierwszy tego typu spektakl odbył się w roku 2002 w Austrii. Siedem wyniesionych do stanu duchownego pań zostało w roku 2003 ekskomunikowanych przez Watykan. Kolejna prowokacja odbyła się właśnie w Pittsburgu: dwanaście kobiet uzyskało tytuł kapłana. Jedna z wyświęconych, 54-letnia Eileen DiFranco, otrzymała wcześniej list od kardynała Justina Rigali z Filadelfii, który ostrzegał ją, że stanowi zagrożenie dla jedności Kościoła. Ale DiFranco zlekceważyła księcia Krk: „Pragnę tylko, by Kościół funkcjonował w oparciu o wyższe standardy” – oświadczyła. Jej wyświęcona w tej samej uroczystości koleżanka, 66-letnia Joan Hulk, zamężna matka sześciorga dzieci, aktywistka w pozbawionym kapłana płci męskiej duszpasterstwie osób chorych i potrzebujących z dwóch parafii katolickich mówi, że ma powołanie. Już
waniu rozwoju. To powinny być nasze naczelne cele”. Deklaracja wzbudziła emocje i protesty, ponieważ zabrakło w niej miejsca na oddawanie czci Bogu. Reagując na nominację Schori, biskup Rochester Michael Nazir-Ali stwierdził, że podziały między liberałami i konserwatystami stały się tak głębokie, iż kompromis nie jest możliwy. Krucho mają się też perspektywy ekumeniczne. Przewodniczący katolickiej Pontyfikalnej Rady Propagowania Jedności Chrześcijańskiej, kardynał Walter Casper, ostrzegł, że zezwolenie kobietom na sprawowanie funkcji biskupich „ochłodziło” stosunki między Kościołami i jeszcze bardziej komplikuje ewentualne porozumienie międzywyznaniowe. CS
wcześniej prowadziła ceremonie chrztów i pogrzeby. Diecezja Pitsburg w komunikacie stwierdza, że święcenie jest nieważne. Dwunastka spodziewa się ekskomuniki. Wyświęcenia dokonała Patricia Fresen, która tytułowana jest biskupem. „Musimy domagać się dla kobiet tych samych praw, które mają mężczyźni – mówi. – Musimy to zrobić wbrew prawu, łamiąc niesprawiedliwe ustawodawstwo, ale stanowczo pragniemy pozostać w strukturach katolickiego Kościoła”. Podkreśla to także Hulk: „Nie zamierzam otwierać własnego Kościoła. Nie zamierzam wyprowadzać ludzi z Kościoła katolickiego, przeciwnie, mam nadzieję, że doń przyjdą”. „Kobiety bezsprzecznie były liderkami we wczesnym okresie funkcjonowania Kościoła; teraz prosimy o przyjęcie nas z powrotem” – stwierdza dyrektor ugrupowania Women Ordination Conference (Konferencja Wyświęcania Kobiet) – Aisha Taylor. Inicjatywy tego rodzaju, choć wyklinane przez Watykan, mają poparcie w USA: sondaż przeprowadzony wśród amerykańskich katolików tuż po zgonie Karola Wojtyły wykazał, że większość społeczeństwa jest za wyświęcaniem kobiet. PZ
Ksiądz dobrodziejka
Miasto zakościołowane Wydarzyła się rzecz niebywała! W dodatku na południu USA, w Teksasie. Radni ze Stafford publicznie narzekają, że kościoły rujnują miasto. Z tego powodu usiłują nie dopuścić do ich dalszej, niekontrolowanej ekspansji. Położone 25 km od metropolii Houston Stafford ma niecałe 20 tys. dusz i 51 kościołów. Już w roku 2003 rada miejska po wydaniu zgody na budowę 45 świątyni zaczęła przemyśliwać, jak zahamować trend budowlany. Jej członkowie nie mają ateistycznych inklinacji i nie zamierzają walczyć z Bogiem. Jest jednak jedna rzecz
ważniejsza dla Amerykanów niż Kościół i religia: dolary. A Stafford jest największym teksańskim miastem, w którym nie ma podatku od nieruchomości. Utrzymuje się z podatku od sprzedaży oraz innych podatków płaconych przez biznesy. Ale kościoły są zwolnione i z tych podatków, więc działki, na których można by umieścić podatkodajne biznesy, rozchwytują księża i pastorzy. Podatków z tego zero. W małym centrum Stafford kościołów jest 17; w centrum zakupowym – 3, a tuż za nim jeszcze jeden. „W świetle prawa federalnego nie możemy powiedzieć, że nie
chcemy już więcej kościołów – mówią radni. – Szanujemy konstytucję, ale 51 to trochę za dużo. Z czegoś trzeba płacić na policję, straż pożarną i szkoły”. Proboszczowie wcale nie są zdania, że kościołów jest za dużo: „Budowa dalszych powinna odbywać się bez przeszkód. Ludzie potrzebują miejsca, by się modlić i słuchać słowa bożego”– mówią, bo co ich obchodzą inne potrzeby miasta. Wśród świątyń są buddyjskie, islamskie, baptystów chińskich, filipińskich, hiszpańskich i wszelkie inne. TN
15
Ora et... B
enedykt XVI najwyraźniej nie tylko nie jest pracoholikiem, ale samarytańsko ostrzega bliźnich przed zbyt ciężką harówką.
Wypowiadając się ze swej rezydencji letniej Castel Gandolfo pod Rzymem, papież oświadczył, że nadmiar pracy może być szkodliwy – nawet dla niego. Na dowód cytował pisma św. Bernarda z Chiaravelle, który był łaskaw żyć na przełomie XI i XII w. „Musimy się strzec przed niebezpieczeństwami przesadnej aktywności, niezależnie od tego, jakie funkcje sprawujemy, bo zbyt wiele zaambarasowania może wywołać stwardnienie serca” – pisał święty. „Ostrzeżenie odnosi się do każdego
rodzaju pracy, nawet dotyczącej zarządzania Kościołem” – podkreślił Benedykt, informując, że porady św. Benedykta adresowane były do ówczesnego papieża Eugeniusza II. Obecnie B16 może pozwolić sobie na tego typu uwagi, ale jeszcze dwa lata temu jego globtroterujący zwierzchnik, który z trudem mógł wysiedzieć kilka miesięcy w Watykanie, z pewnością nie byłby nimi ukontentowany. Na co przeznaczyć więcej czasu? Na modlitwy i kontemplacje – instruuje papież. TW
Czarnoksiężnicy K
onferencja Biskupów Południowoafrykańskich reprezentująca hierarchów z RPA, Suazi oraz Botswany ostrzegła tamtejszych księży, by przestali angażować się na boku w praktyki szarlatańskie, wróżbiarskie oraz czarnoksięskie i „pozostawili czynienie cudów Chrystusowi”. List pasterski w tej sprawie został zamieszczony na stronie internetowej konferencji. Biskupi piszą: „Wiara, że duchy przodków obdarzone są ponadnaturalnymi siłami graniczy z bluźnierstwem. Bóg i tylko Bóg jest wszechmogący i to on powołał przodków do życia”. W krajach południowej Afryki popularne są rytuały „sangomas”, tradycyjnego leczenia i odpędzania złych
duchów. Pełnią one istotną rolę w życiu plemiennym, ludzie tą drogą zabiegają nawet o poprawę życia seksualnego. Niektóre aktywne w Afryce odłamy chrześcijaństwa, jak np. Kościół Syjonistyczno-Chrześcijański, mieszają tradycyjne obrzędy afrykańskie z ortodoksyjnym chrześcijaństwem. Biskupi polecają też księżom, by skupiali się bardziej na duszy niż na ciele. CS
Deszczowy striptiz N
iedawno parlamentarzyści czwartopolscy na wezwanie z Wiejskiej trybuny wymodlili deszcz.
Następnym razem mogą spróbować jeszcze zabawniej i na pewno skuteczniej – na sposób nepalski. 50 niewiast z Nepalu zrzuciło odzienie i wzięło się do orki nago, pragnąc wybłagać koniec suszy. Podejmowane wcześniej modlitwy o deszcz zawiodły na całej linii. Tymczasem rozbieranka pomogła i od
razu posiąpiło. „To była nasza ostatnia broń i poskutkowała” – chełpią się panie. Wedle lokalnych wierzeń striptiz zdolny jest przebłagać bogów deszczu. Przyszłego lata w Polsce reprezentanci narodu mogliby spróbować modlitwy w dezabilu, bo jakoś trudno sobie wyobrazić PiS-owców za pługiem. PZ
16
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
MITY KOŚCIOŁA
PRAWDZIWA HISTORIA KOŚCIOŁA W POLSCE (3)
Tradycja wielkopolska Bajeczne dzieje Polski przekazały legendę o dwóch aniołach przybyłych do Piasta Kołodzieja na postrzyżyny jego syna, Ziemowita. Wtedy to ochrzczony miał być przodek dynastii piastowskiej. W tym mniej więcej czasie, kiedy na południu Polski istniało państwo Wiślan, w jej części północno-zachodniej tworzyły się zawiązki wczesnofeudalnego państwa Polan. Jego bezpośrednią kontynuacją było państwo Mieszka I. Według dworskiej tradycji pierwszych Pistów, utrwalonej z początkiem XII w. w kronice anonima, zwanego w późniejszej historiografii Gallem (wedle ostatnich ustaleń, mnicha z Wenecji), Mieszko I był już czwartym władcą państwa Polan. Przed nim władali tu jego przodkowie: Ziemowit (Siemowit), Leszek (Lestek) i Ziemomysł (Siemomysł). Pradziad Mieszka I, Ziemowit – według Galla Anonima, syn legendarnego Piasta – był pierwszym władcą Polan, założycielem dynastii Piastów. Żyjący, jak można sądzić, w ostatniej ćwierci IX w., objął swym panowaniem całą Wielkopolskę oraz, być może, także terytorium Goplan z grodem Kruszwicą. Zapewne nie bez wpływu potężnego wówczas państwa – chrześcijańskiej Rzeszy Wielkomorawskiej, która podbiła w tym czasie państewko Wiślan i zmusiła do chrztu jej księcia – doszło w Gnieźnie do obalenia panującej nad Polanami dynastii Popielidów, której ostatnim przedstawicielem był Popiel. Jak relacjonuje Gall Anonim, istotną rolę w tym epokowym wydarzeniu odegrali dwaj tajemniczy wędrowcy. „Był mianowicie w Gnieźnie – czytamy w jego „Kronice polskiej” – które po słowiańsku znaczy tyle co
O
»gniazdo«, ksiażę imieniem Popiel, który miał dwóch synów; przygotował on zwyczajem słowiańskim wielką ucztę na ich postrzyżyny, na którą zaprosił wielu co przedniejszych panów i przyjaciół. Zdarzyło się zaś – zgodnie z ukrytym zamysłem Boga – że przybyli tam również dwaj podróżni, których nie tylko nie zaproszono na ucztę, lecz zaiste bezprawnie odpędzono od bram grodu. Uchodząc szybko przed nieludzkością mieszkańców owego grodu, zbiegli na podgrodzie i szczęśliwym trafem dotarli do oracza wspomnianego księcia, który urządzał ucztę dla syna. Ów biedak, pełen współczucia, zaprosił podróżnych do swojej chałupki, oferując im najuprzejmiej swe ubogie pomieszczenie. A oni z wdzięcznością przychylając się do zaprosin ubogiego człowieka i wchodząc do gościnnej chaty, rzekli mu: »Ciesz się, szczęśliwy, żeśmy przybyli, a może nasze przybycie przyniesie wam obfitość dobra wszelkiego, a z potomstwa zaszczyt i sławę«. Mieszkańcami gościnnego domu byli: niejaki Piast, syn Chościska, i jego żona imieniem Rzepka (...). Gdy usiadłszy wedle zwyczaju rozmawiali tak o różnych rzeczach, spytali się wędrowcy, czy nie mają co do picia. Gościnny oracz odpowiedział: »Mam ci ja beczułkę dobrze sfermentowanego piwa, które przygotowałem na postrzyżyny mego jedynaka. Lecz jakiż pożytek z tak małej ilości? (...)”. Goście tedy każą Piastowi nalewać piwa, wiedząc dobrze, że przez picie go nie ubędzie, lecz przybędzie. Opowiadają, że piwa tak długo przybywało,
d setek lat jednym z podstawo wych zajęć Kościoła w naszym kraju jest wmawianie Polakom, że nie istnieje żadna narodowa kultura i tradycja poza tą związaną z katolicyzmem. Zabieg wykrawania ze zbiorowej świadomości narodu wszystkiego, co niekatolickie, jest klerowi bardzo potrzebny. Nie możemy zapominać, że hierarchia, w odróżnieniu od ogółu Polaków, dobrze pamięta, że Kościół w Polsce jest ciałem obcym, przywleczonym z woli egoistycznych władców, zaszczepionym przemocą na ruinach poprzedniej religii i tradycji. Kościół jako ponadnarodowa korporacja ma też cele i interesy rozbieżne z interesami społeczeństwa, na którym pasożytuje. Aby to wszystko skutecznie zamaskować i nieustannie sprawować rząd dusz, potrzebne są zabiegi, które utwierdzą Polaków w przekonaniu, że o ich tożsamości decyduje kler i że nie można wyobrazić sobie życia bez jego asysty i kurateli.
aż napełniono nim wszystkie wypożyczone dzbany i jakie tylko znaleziono próżne naczynia na uczcie księcia. Polecają też wędrowcy zabić prosiaka, którego mięsem – jak wieść niesie – napełniono ku ogólnemu zdumieniu dziesięć naczyń zwanych po słowiansku »cebry« (...). Goście owi postrzygli chłopca i nadali mu imię Ziemowita na wóżbę przyszłych losów. Po tych wypadkach młody Ziemowit rósł z latami coraz silniejszy i z dnia na dzień pogłębiał swą prawość; dlatego też Król królów i Książę książąt ustanowił go chętnie księciem Polski, a Popiela wraz z potomstwem całkowicie pozbawił królestwa”. W pracach historycznych XIX wieku pojawiło się przypuszczenie, że owymi dwoma wędrowcami, którzy przybyli do Piasta, mogli być wysłannicy Cyryla i Metodego, a nawet sami apostołowie Słowian. Taką sugestię wysunął w roku 1828 J. M. Ossoliński. Nieco później M. Wiszniewski w swej „Historii literatury polskiej” napisał: „Owi goszczący u Piasta aniołowie, o których Gallus, Kadłubek i Baszkon wspominają, którzy postrzygli Ziemowita, byli być może wysłani od Metodiusza i Cyrylego apostołowie”. Na łączenie ich postaci z tzw. tradycją wielkopolską wpływ miało ówczesne położenie polityczne większości narodów słowiańskich, w tym również tych późniejszych polskich. Pozbawione
Wielką pracę odświadamiania (to pojęcie wypracowane przez lewicowego filozofa Jerzego Drewnowskiego – jako przeciwieństwo pozytywnego uświadamiania) wykonali w tej dziedzinie dwaj wielcy przywódcy pol-
niepodległości, żyły pod obcym jarzmem. Zwłaszcza dla Słowian pod niemieckim zaborem Cyryl i Metody – którzy przecież zmagali się z klerem niemieckim – stali się symbolem wspólnej walki z ciemiężcą. W zwiazku z jubileuszem 1000-lecia ich misji powstał nawet projekt, by uczcić tysiąclecie Polski (łączono je wówczas powszechnie z misją cyrylometodejską) przez usypanie nad Gopłem mogiły Piasta z kapliczką Cyryla i Metodego oraz wzniesienie dla nich pomnika w katedrze kruszwickiej, gnieźnieńskiej lub innej. Specjalną aktywnością w tej akcji odznaczał się poznański filozof Karol Libelt. Pomysł ten – co ciekawe – znajdował uprawomocnienie w ówczesnej liturgii Krk. Liturgiczny kult Cyryla i Metodego, udokumentowany w Polsce co najmniej od XIV w.,
szczególnie silnie zakorzeniony był w diecezji gnieźnieńskiej, gdzie obchodzono go aż do roku 1880, gdy papież Leon XIII ustanowił ich święto liturgiczne 5 (potem 7) lipca. Czczono ich jako misjonarzy, którzy pierwsi wprowadzili chrześcijaństwo na ziemie polskie. Mówi o tym wyraźnie jedna z XVI-wiecznych modlitw brewiarzowych. Sprzyjały temu również kolejne wątki dodawane do legendy Galla Anonima. I tak podczas
(XI wiek), przez kościelnych historyków zwane pogardliwie reakcją pogańską, było wymierzone w Kościół, jako narzędzie feudalnego i religijnego ucisku? Jak to możliwe, że pierwszy zachowany wiersz
ŻYCIE PO RELIGII
Czyszczenie pamięci skiej filii Krk ostatnich pokoleń – kardynał Stefan Wyszyński i Jan Paweł II. Zrobili to tak skutecznie, że nawet Wojciech Olejniczak – przywódca SLD, największej lewicowej partii – wierzy, że „polska kultura i tradycja mają charakter katolicki”. Doprawdy? Jeżeli tak jest, to jak się to stało, że pierwsze polskie powstanie narodowe
w języku polskim, pochodzący z pierwszej połowy XV wieku powstał w środowisku polskich husytów i miał wybitnie antyklerykalną wymowę. Jeżeli katolicyzm i polskość to to samo, to jak to się stało, że pierwsze podręczniki do nauki naszego języka napisali polscy protestanci, a cała niemal postępowa myśl społeczno-polityczna
postrzyżyn Ziemowita – i to już nie w Gnieźnie, a w Kruszwicy – jeden z wędrowców miał wyrzec niezrozumiałe dla zebranych słowa: „W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego chrzczę cię imieniem Ziemowita”. To wprowadzenie do chaty Piasta postaci Cyryla i Metodego, którzy przy okazji postrzyżyn mieli ochrzcić założyciela dynastii piastowskiej było zresztą szczegółem, który okraszono ową tradycję najpóźniej, bo w XIX w. Skoro w Cyrylu i Metodym czczono apostołów Słowian, ambicją każdego narodu słowiańskiego stawało się powiązanie początków chrześcijaństwa we własnym kraju z ich działalnością. Jak jednak zauważył prof. L. Moszyński z Instytutu Filologii Rosyjskiej i Słowiańskiej, „nie można wykluczyć i tego, że misjonarze apostołów Słowian, Cyryla i Metodego, niezależnie od tego, co działo się u Wiślan, dotarli do Gniezna za czasów legendarnego Piasta i uwiecznieni zostali w świadomości Polaków jako legendarni aniołowie”. Z drugiej strony nie brak argumentów, które przemawiają za tym, że przytoczona przez Galla Anonima opowieść jest jedynie literacką fikcją. Motyw cudownego rozmnożenia piwa i jadła zainspirowany został najpewniej ewangelicznymi cudami Chrystusa – cudem w Kanie Galilejskiej oraz nakarmieniem wielotysięcznej rzeszy. Nietrudno też dostrzec pokrewieństwo owej tradycji wielkopolskiej z opowiadaniami ludowymi rozpowszechnionymi po całym świecie o wędrówkach bóstw w ludzkiej postaci po ziemi po to, by zobaczyć zarówno ludzką przewrotność, jak i pobożność i prawość („Odyseja”, 17, 485 nn.). We wszystkich tych opowiadaniach pojawia się motyw próby, gdyż bogowie proszący o gościnę objawiają się jako nieznani wędrowcy. ARTUR CECUŁA
(Modrzewski, bracia polscy) jest ewidentnie w opozycji do Kościoła? Polski poeta Rej był ewangelikiem, a u Kochanowskiego, niby prawowiernego, trudno nawet znaleźć elementy typowo katolickie. Takie przykłady można by mnożyć, epoka za epoką. Jeżeli Karol Wojtyła sugerował, że trudno zrozumieć polskość bez Kościoła, to równie dobrze można powiedzieć rzecz odwrotną, nie mniej prawdziwą – nie ma polskiej tradycji i kultury, bez tego, co antykatolickie i opozycyjne wobec roszczeń rzymskiego kleru. Polacy żyjący bez Kościoła nie mają się więc czego wstydzić, bo za nimi stoi mocna tradycja mająca znacznie więcej niż 1000 lat. Warto o tym pamiętać w czasach, w których kler w akcji ściemniania polskich umysłów ma na swoich usługach całe media publiczne, a także całe zastępy bezmyślnych, usłużnych dziennikarzy. MAREK KRAK
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
U
formowanie się nowego oblicza zakonu nie przebiegło jednak bez trudności, gdyż w jego łonie istniała spora grupa uczniów oddanych zasadom franciszkańskim. Zwali się oni spirytuałami albo fraticelli. „Wkrótce Inkwizycja zabrała się do braci, zwanych franciszkanami duchowymi lub fraticelli, którzy się powoływali zbyt wiernie na doktrynę swego mistrza, krwawy wyrzut dla chciwości Kościoła rzymskiego” (Reinach). W roku 1230 papież Grzegorz IX wydał bullę „Quo elongati”, w której ogłosił, że „Testament” św. Franciszka nie obowiązuje (dyspensa), bracia mogą ominąć zakaz posiadania
Olivi. Czołowym teologiem spirytuałów był Piotr Olivi (1248–1298), przywódca spirytuałów prowansalskich, który w swych pismach ukazywał Franciszka jako drugiego Chrystusa. Po śmierci Piotr stał się przedmiotem żarliwego kultu, co przyczyniło się do wyraźniejszej polaryzacji w stosunkach z Kościołem katolickim, zwalczanym odtąd przez „czystych” jako apokaliptyczny antychryst. W roku 1317 papież Jan XXII nakazał odkopać szczątki Piotra, a jego grób zniszczyć. Ponadto z frakcją tą sympatyzowało wiele wybitnych osobistości, jak choćby Jacopone da Todi, poeta włoski, który w następstwie zatargu z pa-
PRZEMILCZANA HISTORIA królestwo miłości, wolności i pełnego poznania Boga, a także wolności od pożądania bogactw oraz władzy. Religię ksiąg miała zastąpić religia ducha, zaś sakramenty miały stać się zbędne, podobnie jak kaznodzieje, gdyż każdy człowiek będzie przepełniony intelligentia spirytualis. Papiestwu plan ten nie podobał się o tyle, że nie przewidziano go w nowym świecie – zarówno ojców świętych, jak i biskupów miało już nigdy więcej nie być, a miejsce papieskich rozporządzeń zająć miało Kazanie na Górze. Zwiastunem tego miał być widoczny rozkład Kościoła, nie tylko moralny, ale i rozpad polityczny Wschodu i Zachodu.
w rodzinnej Umbrii św. Franciszka i Ankonie” (Paul Johnson). Przełomem w tej kwestii był przypadek, w którym pewien franciszkański inkwizytor odmówił potępienia spirytuała za to, iż ten głosił, że Chrystus wyrzekł się wszelkiej własności. Herezja obrzydliwa, zelżywa dla pobożnych uszu w tym samym stopniu, co niewygodna dla sakw papieskich. Jan XXII postanowił działać. W marcu 1322 wydał bullę „Quia nonnumquam”, w której proklamował, iż wprawdzie Chrystus miał prawo wyrzec się własności, ale jako głowa Kościoła ją posiadał. Wywołało to wielkie poruszenie w całym franciszkańskim zakonie, który poczuł, iż nawet pozory je-
MROCZNE KARTY HISTORII KOŚCIOŁA (21)
Herezja franciszkańska Zakon franciszkański, który niedługo po śmierci św. Franciszka wraz z dominikańskim stał się częścią machiny inkwizycyjnej, niewiele albo zgoła nic nie miał wspólnego z pierwotnymi ideałami św. Franciszka. dóbr, korzystając z pośrednika, który będzie przyjmował jałmużnę, oraz przyjaciół, którzy z kolei będą przechowywać ich pieniądze. Zrodziło to opór wśród grupy pierwszych towarzyszy Franciszka, skupionych wokół nowego ojca zakonu, Eliasza. Już wówczas bracia zaczęli lądować w więzieniach, a nawet na stosach. W roku 1239 zakon został gruntownie przekształcony w międzynarodową organizację. Kolejne kroki podjął Innocenty IV, który w roku 1245 przyznał wprawdzie, że bracia niczego nie posiadają (ich dobra formalnie są własnością Stolicy Świętej), jednak odszedł od przesłania „Reguły” Franciszka, ustanawiając w roku 1247 dla każdej prowincji prokuratorów, którzy zarządzali funduszami zakonu. Zakon pod wpływem italskich braci eremitów odrzucił papieską bullę z 1247 r. Niebezpieczeństwo schizmy zażegnał św. Bonawentura (1221–1274), który przez swój wkład uznawany jest często za drugiego założyciela zakonu. Słuszniej jednak uznać go za właściwego założyciela franciszkańskiej konfraterni – zmienił statuty zakonne, dość luźno podchodząc do nakazów Franciszka, zinterpretował „Regułę” w zgodzie z papieskimi wypowiedziami, napisał oficjalny, czyli poprawny politycznie żywot św. Franciszka, uwięził wszystkich braci inaczej myślących (spirytuałowie). W wyniku tego zakon szybko zaniechał ideałów ewangelicznego ubóstwa, a braciszkowie zdobyli sobie majątki i przywileje. Sam zakon miał spore dochody i budował okazałe kościoły. Wśród spirytuałów wyłoniło się trzech wielkich przywódców – Angelus Clarenus, Ubertino da Casale i Piotr
pieżem Bonifacym VIII, spowodowanego atakami na bogactwo kleru i zeświecczenie kurii rzymskiej, został obłożony klątwą w roku 1297 i był więziony do 1303 r. Spirytuałowie głosili konieczność powrotu do absolutnego ubóstwa (odrzucenie papieskich dyspens, wyłączających nakazy Franciszka, jako bezprawnych), zaniechania studiów nad filozofią. Można ich uznać za prekursorów dzisiejszej tzw. religijności prywatnej, gdyż sprzeciwiali się formom organizacji religijnej narzucanej z zewnątrz. Według nich – niepodobna ująć sferę sacrum w piśmie, gdyż każdy ma swój własny intelekt duchowo-religijny. Spirytuałowie byli z pewnością najwierniejszymi wyznawcami pierwotnych reguł św. Franciszka, a odróżniało ich tylko jedno: nie chcieli milczeć, kiedy papież mówił. Cechował ich zatem – jak piszą kościelni historycy – brak chrześcijańskiej pokory i cnoty posłuszeństwa. Stali się przez to celem licznych prześladowań i potępień. Joachim z Fiory (zm. 1202) był opatem i autorem apokaliptycznych komentarzy do Pisma Świętego. Ogłosił kilka proroctw, m.in. o trzech częściach historii świata, będących trzema etapami, w których ludzkość wznosi się od poziomu zwierzęcego i ziemskiego, aż do duchowego i niebieskiego: 1. Okres Boga Ojca i Prawa – od stworzenia do Odkupienia; 2. Okres Ewangelii i Syna, w którym mieli ówcześnie żyć; 3. Okres wiecznej Ewangelii i Ducha Świętego – zapowiedziany na 1260 r., w którym władzę objąć miał nowy zakon duchowych ludzi (homines spirytuales), kierowany przez przywódcę podobnego do Chrystusa. Miało to być
Kazanie św. Franciszka do ptaków – fresk Giotta
Proroctwa Joachima popadły w zapomnienie, lecz w 1241 r. odkrył je jeden z franciszkańskich opatów. Spirytuałowie uznali, iż nie ulega wątpliwości, że Joachim pisał o nich. Widzieli siebie w roli nowych apostołów nadchodzącego królestwa Ducha Świętego, a św. Franciszka – w roli drugiego Chrystusa. Ów program zaprezentował Gerard z Borgo San Donnino we „Wprowadzeniu do Wiecznej Ewangelii” (1254) i odtąd został przyjęty przez znaczną część franciszkanów. Oczywiście, doktryny tej nie omieszkała potępić papieska komisja, co było później stale wykorzystywane w walce frakcji w łonie franciszkanizmu i przysporzyło spirytuałom wiele kłopotów. W roku 1317 papież Jan XXII (1316–1334) wydał bullę „Quorumdam exigit”, w której nakazał spirytuałom, aby podporządkowali się swym zwierzchnikom zakonnym (konwentuałom albo minorytom). Rok później zostali potępieni („Gloriosam Ecclesiam”), jednak nadal opowiadali się za absolutnym ubóstwem jako najwłaściwszym sposobem naśladowania Jezusa i apostołów. „Franciszkanów – fraticelli – którzy sprzeciwiali się bogactwu duchowieństwa i przywracali apostolskie praktyki swego założyciela, ścigano i palono na stosach w całej Europie, zwłaszcza jednak
go doktrynalnych założeń zaczęły się rozsypywać. Zebrana wówczas w Perugii kapituła generalna, pod przewodem ministra generalnego Michała z Ceseny, potwierdziła – występując tym samym przeciwko papieskim orzeczeniom – iż przekonanie o absolutnym ubóstwie Chrystusa jest obowiązujące dla wszystkich przyzwoitych chrześcijan. Ojciec Święty zaszedł ich tedy z innej strony – zrzekł się tytułów własności do franciszkańskich dóbr. Stanowiło to dla nich cios, gdyż jakkolwiek uznawali nakaz Franciszka o zakazie posiadania własności, jednak obchodzili ten przepis w ten sposób, iż formalnie
17
własność ich majątków przysługiwała papieżowi, oni zaś korzystali jednie z jej owoców – mieli więc jedynie tytuł użytkowania, a o tym Franciszek nie wspominał. Papieski krok wywołał wśród nich popłoch – własności nie chcieli, ale owoców odmówić sobie nie mogli. Na skutek gwałtownych protestów franciszkańskiej braci papież łaskawie znów przyjął na siebie tytuły własności, ale tylko do nieruchomości. Franciszkanie zostali postawieni przed koniecznością przyjęcia własności ruchomości. W roku 1323 w bulli „Cum inter nonnullos” ostatecznie potwierdził swoje wcześniejsze stanowisko: Chrystus był szczęśliwym posiadaczem tytułu własności, a twierdzenie przeciwne jest herezją. Był to bardzo ciężki okres dla franciszkanów. Nie było już miejsca na przymykanie oczu i udawanie, że wszystko jest dobrze w papieskim kieracie. Prawdziwi wyznawcy św. Franciszka zostali postawieni przed alternatywą: zmienić przekonania albo odejść. Wielu zmieniło, ale część poszła trudniejszą drogą. Przykładem jest choćby minister generalny zakonu Michał z Ceseny, który został wezwany na przesłuchanie, ale zbiegł i oskarżył papieża o herezję. Pod jego adresem papież skierował bullę „Quia vir reprobus” (1329), w której po raz kolejny zapewniał o Chrystusowej własności. Jan XXII nakazał inkwizytorom spalenie na stosie 114 franciszkanów. Spirytuałowie skończyli swą działalność ostatecznie około 1330 r. – wytępieni lub zmuszeni od milczenia. Późniejszy zakon nazywał się wprawdzie zakonem franciszkańskim, ale nie był on już zakonem św. Franciszka. Bo przecież nie we Franciszkowym duchu było urządzanie stosu dla „czarownicy” irlandzkiej w celu zagarnięcia jej majątku (przypadek z XIV wieku – franciszkanie, chcąc zagarnąć olbrzymie dobra Alyce Kyteler, oskarżyli ją o spółkowanie z diabłem; szlachcianka umknęła za granicę, a ci w zastępstwie spalili jej służącą. Był to pierwszy stos za czary w Irlandii), posiadanie licznych seminariów duchownych, Niepokalanowa, ośrodków telewizyjnych, Rycerstwa Niepokalanej i wielu, wielu innych dóbr, jakimi cieszą się współcześni franciszkanie – „papiescy” franciszkanie. MARIUSZ AGNOSIEWICZ www.racjonalista.pl
18
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
ZAMIAST SPOWIEDZI
– Zajmuje się Pani relacjami między państwem a Kościołami i związkami wyznaniowymi. Czy mamy w Polsce równouprawnienie wyznań? – Równouprawnienie Kościołów i innych związków wyznaniowych jest przepisem konstytucyjnym. Ustawa o gwarancjach wolności sumienia i wyznania precyzuje, że równouprawnienie to dotyczy wszystkich Kościołów i innych związków bez względu na formę uregulowania ich sytuacji prawnej, więc zarówno mających regulację ustawową, jak i wpisanych do rejestru MSWiA. W ub. roku była ona po raz drugi ogłoszona w Dzienniku Ustaw, co podkreśliło jej znaczenie i aktualność. Ale przez 9 lat nie zrealizowano przepisu konstytucji, w myśl któ-
Rozmowa z Małgorzatą Winiarczyk-Kossakowską – dr. nauk humanistycznych, posłanką na Sejm II i IV kadencji, podsekretarzem stanu MSWiA w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza, doradcą Prezydenta RP (1998–2001), a obecnie – członkinią Zarządu Krajowego SdPl. FiM: – Niedawno minęło 13 lat od podpisania konkordatu. Czy możemy go wypowiedzieć? M. Winiarczyk-Kossakowska: – Konkordaty i inne umowy z Watykanem nie zawierają klauzul dotyczących czasu obowiązywania ani sposobów ich wypowiedzenia. Polskiego konkordatu z 1993 r. z formalno-prawnego punktu widzenia również nie można wypowiedzieć. Jedynym wyjątkiem był konkordat z Łotwą z 1922 roku, zawarty na 3 lata, po których mógł być przedłużony. Czasami nie są one w ogóle ratyfikowane. Republika Czeska podpisała w lipcu 2002 r. umowę, która w istocie była konkordatem. Nie nazwano jej tak, gdyż obie strony zdawały sobie sprawę, że w Cze-
polskich granic i tym samym naruszał postanowienia konkordatu? – Strona kościelna stale mówi, że to „komuniści zerwali konkordat”, co jest nieprawdą. Do państw bloku socjalistycznego, oprócz Polski, Pius XII wysłał swoich nuncjuszy. Rząd nie mógł akceptować umowy z partnerem, który uważał, że takiego rządu nie ma. Wobec oczywistości obu faktów – trzykrotnego złamania konkordatu przez Watykan i nieuznawania przez niego rządu polskiego,
Upomną się o Malbork chach to nie przejdzie. Kamuflaż jednak nie pomógł: Czeska Izba Poselska odmówiła w 2003 r. zgody na ratyfikację. Konkordatu nie można wypowiedzieć, a jedynie jednostronnie zerwać, chyba że obie strony zgodzą się na zmiany. Napoleon I wymusił na Piusie VII podpisanie w 1813 r. drugiego, korzystniejszego konkordatu z Francją, ale już po 2 miesiącach papież odmówił ratyfikacji. Po 14 latach rokowań w 1984 r. zmieniono zawarty w 1929 r. konkordat z Włochami. Cesarz Austrii potraktował ogłoszenie przez Sobór Watykański I dogmatu o nieomylności papieża jako taką zmianę charakteru Kościoła, że uznał, iż konkordat z 1855 r. przestaje obowiązywać. Polski Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej uznał w 1945 r., że Watykan zerwał w czasie wojny konkordat z 1925 r., gdyż wbrew niemu mianował Niemców rządcami diecezji gnieźnieńsko-poznańskiej i chełmińskiej. Najbardziej drastycznym przypadkiem złamania konkordatu przez Watykan było mianowanie w archidiecezji wileńskiej arcybiskupa Litwina, mimo że na miejscu był polski ordynariusz. Przy tym nominat był politykiem w sutannie, będącym przez kilka lat byłym ministrem spraw zagranicznych Litwy. Polski rząd nie mógł tego poruszyć, skrępowany umową graniczną polsko-radziecką. – Więc to Watykan zawsze respektował postanowienia polskich wrogów dotyczące zmniejszenia
była w tej sprawie zgodność skłóconych w innych sprawach sił politycznych tworzących rząd, którego wicepremierem był Stanisław Mikołajczyk (PSL). Papież też uznawał ratyfikowane konkordaty za nieobowiązujące, gdy stały się one niewygodne dla Kościoła. Na przykład Benedykt XV uznał w 1921 r., że powstałym po I wojnie światowej republikom nie przysługują przywileje przyznane wcześniej w konkordatach cesarzom albo królom i jednostronnie uznał je za wygasłe. – Obecny konkordat przyjął prawicowy rząd, później Aleksander Kwaśniewski. Czy był on faktycznie władzy – bo przecież nie Polsce! – potrzebny? Co robiła wtedy lewica? – Bierut dwukrotnie podejmował w latach 40. rozmowy z Watykanem na temat zawarcia nowego konkordatu. Chodziło o uznanie rządu Polski Ludowej oraz przynależności ziem zachodnich i północnych do Polski. Zabiegi te napotkały na zdecydowaną niechęć. Natomiast w 1993 r. nie było naprawdę istotnego interesu dla Polski. Faktem jest, że mimo dogłębnej i wszechstronnej krytyki lewica poparła jego ratyfikację. Jednak wpłynęła na pewne osłabienie jego przesłania dzięki szerokiej dyskusji. Deklaracja rządu Cimoszewicza z 1997 roku zapobiegła np. uniemożliwieniu chowania niekatolików na cmentarzach katolickich. Bez sprzeciwu lewicy mielibyśmy dodatkowe kłopoty z konkordatem.
– Czy o Polsce można mówić jako o państwie klerykalnym lub wyznaniowym? – Polska jest na drodze do stania się państwem wyznaniowym. Wzrasta obecność hierarchów kościelnych w życiu publicznym, w mediach, w oddziaływaniu na sprawy kadrowe w służbach państwowych. Praktycznie wszystkie uroczystości państwowe są zarazem uroczystościami religijnymi, można usłyszeć zdziwienie wielu ludzi, że w Polsce są jeszcze śluby świeckie. Niemal co tydzień słyszy się o kolejnych dotacjach, zwolnieniach podatkowych, przekazywaniu gruntów oraz nieruchomości. Przypadek z biblioteką rolniczą jest o tyle ciekawy, że w poziomie roszczeń zeszliśmy do czasów rozkwitu Zakonu Krzyżackiego. Aż strach pomyśleć, że rezydujący na południu Europy Wielki Mistrz zacznie upominać się o Malbork i inne posiadłości na Pomorzu. Wyobraźmy sobie, że ktoś wystąpi o odzyskanie zburzonej na początku lat 20. przez władze II RP cerkwi św. Aleksandra. Z jednej strony władze – idąc na ustępstwa Kościołowi katolickiemu – czynią go Kościołem państwowym; z drugiej strony – w sposób niezamierzony mogą uruchomić lawinę roszczeń majątkowych sięgających do początku I RP. Odrębną kwestią jest przejmowanie przez Kościół funkcji państwa w procesie edukacji, a w szczególności – wychowania młodego pokolenia. Oczywiście, w ślad za tym idą również niemałe pieniądze.
rego ustawy regulujące stosunki między państwem a Kościołami i innymi związkami mają być uchwalone na podstawie umów zawartych przez Radę Ministrów z ich właściwymi przedstawicielami. Przepis ten, który miał możliwie najbardziej zbliżyć formę regulacji sytuacji prawnej innych Kościołów do konkordatu, jest martwy. Najbardziej poszkodowany jest Muzułmański Związek Religijny, w którym praktykuje kilkanaście tysięcy osób, głównie obcokrajowców. Wskutek braku wspomnianej umowy i opartej na niej nowej ustawy zawarte w Polsce religijne śluby islamskie nie powodują skutków cywilnych! Szczegółowa regulacja prawna Kościołów i innych związków – mimo równouprawnienia – nie jest jednolita. Nietrudno być luteraninem w miastach, gdzie stanowią oni większość ludności, ale jedynej rodzinie luterańskich „odmieńców” w innych okolicach nie jest łatwo. Cóż dopiero mówić o kilkudziesięciu w skali kraju wyznawcach takich wyznań, które w Polsce istnieją od niedawna. Jest jeszcze problem ludzi bezwyznaniowych, obojętnych religijnie czy mających własny światopogląd. To według GUS (2002 r.) – 7,7 proc. ludności Polski. Ponad dwa razy tyle, co razem wzięci wyznawcy wszystkich Kościołów i innych związków poza Kościołem katolickim. – Lewicy w minionej kadencji wygodnie było nie podejmować kwestii światopoglądowych...
– W 2001 roku i w latach następnych zwyciężyła maniera uprawiania polityki w stylu dawnego PZPR, czyli oficjalnie życzliwe stosunki z Kościołem, a w praktyce – w zaciszu gabinetów rządowych ustępstwa wobec hierarchii. Sprawując władzę, nie można też ulegać złudzeniu, że większość społeczeństwa jest nastawiona krytycznie wobec dominacji Krk. Mamy ostatnio do czynienia z mobilizacją sił krytycznych wobec tej dominacji i wiem, ile wysiłku to wymagało. Ale przecież frekwencja na uważanej słusznie za udaną manifestacji to ułamek frekwencji na jednej procesji Bożego Ciała w średniej wielkości parafii. Generalnie jednak pogląd, że brak konkretnego przeciwstawienia się klerykalizacji Polski zjedna lewicy wpływy wśród ludzi wierzących, nie sprawdził się. Jest też problem stosunku lewicy do religii. W większości partii socjaldemokratycznych na świecie uważa się, że zwolennikami sprawiedliwości społecznej mogą być też osoby czerpiące inspirację z zasad chrześcijańskich, a nie z lektury dzieł Marksa. U nas nurt lewicowy wśród chrześcijan jest jeszcze słabiutki. I dalszy problem: SLD, zarówno w swej poprzedniej postaci luźnej koalicji, jak i potem – jako jednolita partia – nie przykładał odpowiedniej wagi do mediów. Były możliwości np. stworzenia lewicowej radiostacji. Bez mediów lewicowa polityka uprawiana przez rząd i klub parlamentarny nie mogła być skuteczna. To ich brak był jednym z ważniejszych powodów klęski wyborczej lewicy. – Jak Pani zdaniem będzie się kształtować sytuacja? – Świeckość państwa jest i będzie pochodną świeckości społeczeństwa. Ono będzie się laicyzowało, ale powoli. Wiemy, że religijność w Polsce jest dość powierzchowna, znacznie bardziej wyrażająca się w obrzędowości niż w przestrzeganiu moralności katolickiej. Wiadomo też, jaki jest typowo polski stosunek do przepisów prawa. Dlatego też widzę cztery etapy powolnej laicyzacji państwa, najpierw słabnąć będzie polityczny i społeczny wpływ kleru na społeczeństwo, za tym nastąpi dalsze osłabienie wpływu katolickich zasad moralnych, potem dopiero osłabnie obrzędowość, a w ślad za tym pójdą zmiany prawne. Uchyli się przepisy, ale zanim do tego dojdzie, obecna koalicja, która ciągnie Polskę w przeciwnym kierunku niż Europa, spowoduje wyizolowanie nas z niej. Przełoży się to niekorzystnie na nasz rozwój gospodarczy i cywilizacyjny. Historia pokazuje, że – niestety – im więcej Kościoła w państwie, tym mniej państwa, mniej również swobód i wolności obywatelskich. Rozmawiał DANIEL PTASZEK Fot. Autor
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
LISTY Jest lepiej! Według danych GUS, wysokość przeciętnego wynagrodzenia w drugim kwartale 2006 r. obniżyła się w stosunku do pierwszego prawie o całą stówkę. Jak to się ma do PiS-uarowych zapewnień, że obywatelowi IV RP żyje się coraz lepiej? Jak ich zapewnienia mają się do tego, że nasz ogląd sytuacji wskazuje na coś zupełnie odwrotnego? A może my jesteśmy ślepi? Może już dobrobytu dostrzec nie umiemy? Zajrzyjmy więc do najnowszego raportu ich Ministerstwa Pracy. I co dociera do naszych kaprawych oczu, co widzimy? Widzimy ogrom naszej niewiedzy. Oto okazuje się, że w Polsce najbogatszym żyje się coraz lepiej! Z tego samego raportu wynika, iż pogłębia się przepaść finansowa między bogatymi a najbiedniejszymi; że w szczególnie trudnej sytuacji są rodziny z trójką dzieci, że ich średni realny dochód zmniejszył się bardziej niż przeciętne wynagrodzenie; że zwiększa się zagrożenie ubóstwem, że bliskich tej granicy jest aż 62 proc. rodzin z co najmniej czwórką dzieci; że sytuacja finansowa zmusza do oszczędności w wydatkach na edukację dzieci, że robi tak już co trzecia rodzina; że co dziesiąty uczeń nie ma podręczników, że ten problem dotyka głównie dzieci, które mieszkają na wsi; że padła na pysk edukacja przedszkolna, że tylko co piąte wiejskie dziecko chodzi do przedszkola, a w mieście co drugie. Ale kto będzie się czymś takim przejmował? Przecież niektórym żyje się coraz lepiej. I to się liczy. To trzeba dostrzegać i nagłaśniać. Józef Pawłowski
W Polsce utrzymuje się armię katechetów, podczas gdy brakuje tak potrzebnych lekarzy szkolnych – w tym psychoterapeutów. Jak młodzież szkolna ma być uczciwa, prawa, jeżeli już w szkole uczy się podwójnego myślenia i obłudy? Przykładem mogą być kardynalne sprzeczności pomiędzy religią i naukową genezą powstania wszechświata. Stanisław Ch., Opole
Dyplomy do kosza! Obecna władza chce nam udowodnić, że w czasach PRL wszystko było złe, a teraz jest cacy. Dzi-
zdanie i oświadczył, że ośrodki potrzebne mu są do spotkań z politykami innych państw. Ta oczywista prawda jest właśnie wcielana w życie. Prezydent IV RP spotkał się w Juracie z premierem IV RP. Politycznym rozmowom nie było końca. Małżeństwo braci Kaczyńskich NARESZCIE razem, do syta i bez grzechu. Robert R. z Warszawy
Polska to macocha! Parę ekip rządzących w ostatnim 17-stoleciu wciska mi kit, że żyjemy w wolnym i demokratycznym kraju, gdzie wszystkich obej-
głupie decyzje naszych posłów nie kosztują nas o wiele więcej niż jedno referendum? A przecież w każdym referendum można by zadawać kilka pytań albo robić je raz w roku w celu zaoszczędzenia kosztów; 2. Wprowadzenia (może nawet za pomocą głosowania w referendum) ustawy automatycznie poddającej pod głosowanie ogólnonarodowe wszelkie sporne kwestie po zebraniu powiedzmy 400 tysięcy (ponad 1 proc.) podpisów obywateli; 3. Poddania pod głosowanie kwestii finansowania z budżetu państwa Kościołów i związków wyznaniowych, stosowania ulg dla duchownych, z których pieniądze mogłyby pójść na dofinansowanie posiłków dla dzieci, służby zdrowia itp. Antyreligijny
Weźmy się!
wi mnie fakt, że do tej pory nie zrzekli się dyplomów zdobytych w PRL-owskich czasach. Przecież wykładowcy, którzy ich uczyli, mieli niewłaściwy z nimi światopogląd i z pewnością byli z układu. Wobec powyższego wnoszę, aby rządzący oddali PRL-owskie dyplomy i zrzekli się tytułów magistrów, inżynierów, docentów itd. Niech zaczną uczyć się na nowo, w jedynie słusznej IV Rzeczypospolitej. Zbigniew
Religia do kościoła! W związku z rozpoczęciem roku szkolnego 2006/2007 pragnę wyrazić swój sprzeciw wobec nauczania religii w szkołach. Ten przedmiot, wprowadzony do szkół niezgodnie z Konstytucją RP (art. 53), może być wykładany wyłącznie w punktach katechetycznych, poza programem szkolnym. Jego finansowaniem powinien zająć się Kościół. W miejsce religii powinno się wprowadzić np. religioznawstwo, połączone z wiedzą o systemach etycznych, które pozwoli uczniom współczesnej szkoły przygotować się do życia w wielokulturowym świecie. Wprowadzenie religii do szkół w wymiarze dwóch godzin tygodniowo nie zapobiega już istniejącym, jak i nowym formom patologii w środowisku młodzieży szkolnej, a – jak pokazuje praktyka – ekscesy wywoływane przez katechetów w szkołach i kościelne „autorytety moralne” na całym świecie, nie dają właściwego przykładu młodzieży.
LISTY OD CZYTELNIKÓW
Czy ktoś pamięta? Czwarty września – inauguracja roku szkolnego. W Polsce wiele się o tym mówi i pisze w mediach. Pokazuje się problemy uczniów, nauczycieli, szkół. Jednakże nikt nie wspomni, nie pozdrowi nauczycieli seniorów. Nikt nie zaprosi emerytów na inaugurację. Tych pedagogów, którzy kiedyś pokazywali nam w elementarzu litery, uczyli czytać i pisać, wychowywali. Kochani! Zrobiliście fajną robotę, daliście nam wiedzę! Pamiętamy i wspominamy z tęsknotą. Łezka się w oku kręci. Tadeusz D., Olsztyn
Do syta W kampanii wyborczej Prezydent RP obiecywał likwidację rządowych i prezydenckich ośrodków wczasowych (w ramach oszczędności, oczywiście). Potem zmienił
mują jednakowe normy prawne, społeczne, kulturalne, ale to wszystko gówno prawda. Sprawiedliwe państwo to takie, w którym ksiądz płaci takie same podatki jak sprzątaczka; w kiosku z gazetami, u adwokata i w kościele występuje cennik i kasa fiskalna; religia nie jest przedmiotem w publicznej szkole; kobieta decyduje, czy ma zostać matką, czy skończyć niepotrzebną ciążę aborcją; dzieci mają jednakowy start, nie są zagłodzone i pozbawione opieki; nie wyrzuca się ludzi z domów, bo nie są w stanie płacić ogromnych czynszów. Co to za Ojczyzna, z której ludzie muszą wyjeżdżać, żeby żyć? Dzisiaj po eksperymentach rozmodlonej prawicy i rozdrobnionej lewicy, Polska to prawdziwa macocha – wypędza z domu, gładzi i poniewiera, a do tego każe się dewotom modlić. Mam tego dość, również wyjeżdżam. Alicja Lachoń
Tak niewiele potrzeba... Tylko trzech rzeczy: 1. Doprowadzenia ustroju państwa do granic demokracji, gdzie społeczeństwo w jak najczęstszych referendach decydować będzie o najważniejszych, jak i mniej ważnych sprawach (tak jak w Szwajcarii). Oczywiście, wiąże się to z kosztami – Polska nie jest Szwajcarią, ale czy
Znalazłem na Waszej stronie internetowej fajny wzór ulotki reklamowej „FiM” i przypomniałem sobie, że kiedyś wydrukowaliście takie w gazecie – do pocięcia. Pomysł był super, ale wszystko można ulepszyć. Odmawiają Wam reklamy praktycznie wszyscy, więc może by tak położyć ludziom na talerzu gotowy, tani i łatwy sposób. Jeśli wydrukowalibyście w „FiM” ulotki reklamowe tak, żeby na formacie A4 mieściły się 4 sztuki, to ksero jednej strony A4 kosztuje chyba 20 gr. Załóżmy, że jeden człowiek zrobi 10 stron – koszt 2 zł – i ma 40 ulotek. Myślę, że znajdą się ludzie, którzy skopiują dużo więcej. Taką ulotkę można np. wrzucić na spacerze albo na zakupach do przydomowych skrzynek na listy, przejść po osiedlowych blokach, gdzie też są skrzynki, wreszcie – rozdawać przechodniom. Jeśli tylko 200 osób zrobi ksero za 2 zł i rozniesie ulotki, to mamy już 8 tysięcy ulotek! Chyba tańszej reklamy już się nie da zrobić, trzeba tylko pomóc ludziom uświadomić sobie, że robią coś dobrego dla siebie i dla innych. Patrząc na społeczeństwo, nie można się dziwić, że mamy takie elity polityczne, przecież one są jego odbiciem. Trzeba się wziąć za siebie, a nie narzekać na innych. Od tego lepiej nie będzie nikomu. Janusz, Bochnia
Jadem karmieni Skąd bierze się u Polaków brak tolerancji? Doszedłem do wniosku, że między innymi z popularnych przyśpiewek. Weźmy takie „Sto lat”, kończące się tak: „A kto z nami nie wypije, tego we dwa kije, łupu cupu, łupu cupu, niech po polsku żyje”. Ostatnio utwory takie lansowane są w mediach. W Radiu Piekary zespół śpiewa „Sto lat” dla solenizanta: „Kto nie śpiewa, niech go trzaśnie piorun pełen złości”.
19
Podobnie śpiewa zespół Zakopower: „Kto nie śpiewa razem z nami... to ubijem, usieką”. Ile jest podobnych utworów, syczących jadowicie do mózgu słuchaczy, nie sposób zliczyć. Na pocieszenie dodam, że nie tylko u nas tak jest. W języku niemieckim funkcjonuje określenie „Schaden Freude” jako radość z cudzej szkody, ale marna to pociecha. Bronisław Zając, Piekary Śl.
Pytania zasadnicze Pani Grażyna („FiM” 34/2006) słusznie zauważyła, że powstanie życia samo z siebie jest mało prawdopodobne. Zgadza się, jest bardzo mało prawdopodobne, tak jak napisanie książki przez małpę posadzoną przy klawiaturze. Jeśli jednak posadzimy miliardy małp przy komputerach, to w końcu po miliardach lat bezsensownego walenia w klawiatury którejś coś sensownego wyjdzie. Powstanie życia jest mało prawdopodobne – zgadza się. Ale jest prawdopodobne i – biorąc pod uwagę wielkość Wszechświata, a nawet zakładaną mnogość wszechświatów – możliwe, i to wielokrotnie. Można wytłumaczyć powstanie życia ingerencją Boga (jakiegokolwiek), tak samo jak można wytłumaczyć działanie telewizora czy radia obecnością krasnoludków. Zastanówmy się jednak, jaka jest szansa na istnienie Boga. Skąd się wziął? Czy istnienie Boga razem z zaświatami, duszami, niebem, piekłem, krainą „wiecznych łowów” itp. nie jest bardziej nieprawdopodobne? Czy Bóg jest mniej skomplikowany od mogącej się samopowielać cząstki RNA? A więc jeśli mówimy o nikłym prawdopodobieństwie powstania życia z materii jako o dowodzie na istnienie Boga, zastanówmy się, jakie jest prawdopodobieństwo istnienia Boga. Czy nie jest ono znacznie mniejsze? Grzegorz Świnder
Paulin z celi Pijak to ma klawe życie. Takim pijakiem przebywającym w lipcu w łukowskim szpitalu psychiatrycznym był najprawdziwszy paulin. Zakonnik ten został dyscyplinarnie wydalony z Częstochowy do klasztoru w Podkowie Leśnej. Wydalony za hulaszcze życie zakrapiane alkoholem. Na państwowym wikcie, otoczony młodymi pielęgniarkami czuł się tam jak pączuszek w maśle. Jak skowronek fruwał między młodymi dziewuszkami. Fruwał tak sobie, dopóki nie zabrał go jego przełożony. Patrząc na tych panów w sutannach, trzeba się głęboko zastanowić, do czego może doprowadzić życie w wymuszonym celibacie. Jak to się ma do wiary, którą z takim namaszczeniem głoszą? Marian Kozak RACJA PL, Siedlce
20
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
CZUCIE I WIARA
PYTANIA CZYTELNIKÓW
Pochodzenie i nawracanie Wszystkie wyznania chrześcijańskie, nawet te odległe od katolicyzmu czy prawosławia – od nich pochodzą. W związku z tym też ponoszą odpowiedzialność za potworne zbrodnie Kościoła. Czy zatem jakiekolwiek wyznanie mieniące się chrześcijańskim ma jeszcze moralne prawo do ,,nawracania” (przekonywania do swego), czy raczej tylko do głoszenia obiektywnej prawdy o Piśmie Świętym i całej historii Kościoła? Czy wszystkie wyznania chrześcijańskie rzeczywiście pochodzą od prawosławia i katolicyzmu? Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy przede wszystkim zwrócić uwagę na samą genezę chrześcijaństwa. Przypomnijmy, że chrześcijaństwo nie tylko wyrosło na gruncie judaizmu, ale również dziedziczy po nim ogromną spuściznę. Do tej spuścizny należą m.in.: monoteizm (Mk 12. 29); nadzieja mesjanistyczna (Dz 1. 6); system etyczny z Dekalogiem i doktryną grzechu i odkupienia (Mt 1. 21; 5. 17–20; 19. 16–19; 20. 28; 26. 28); Pisma Starego Testamentu (2 Tm 3. 15–17) oraz eschatologia żydowska, która głosi, że nad wszelkim złem ostatecznie zatryumfuje Bóg (zmartwychwstanie i sąd), który urzeczywistni swoje wieczne panowanie (Iz 65. 17; Ap 11. 15–18). Miejscem narodzin chrześcijaństwa była więc Judea, z Jerozolimą jako centrum przełomowych wydarzeń, które rozegrały się podczas święta Paschy (śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa), a następnie w dniu Pięćdziesiątnicy (zesłanie Ducha Świętego). Początek chrześcijaństwa nierozerwalnie związany jest więc z osobą Jezusa z Nazaretu, wylaniem Ducha Świętego oraz z misją apostolską. A zatem chrześcijaństwo – jak głosi apostoł Paweł – powstało ,,na fundamencie apostołów i proroków, którego kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus, na którym cała budowa mocno spojona rośnie w przybytek święty w Panu, na którym i wy się wespół budujecie na mieszkanie Boże w Duchu” (Ef 2. 20–22). Na tym fundamencie powstawały pierwsze autonomiczne zbory chrześcijańskie, które były zarządzane przez równorzędnych sobie starszych zboru (Dz 20. 17, 28). Dopiero w IV stuleciu – obok wielu innych niezależnych grup chrześcijańskich, posądzanych o herezje (niektóre przetrwały do dziś) – wyodrębnił się typ chrześcijaństwa wschodniego, z którego wyrósł Kościół prawosławny (bizantyjski) oraz typ chrześcijaństwa zachodniego, z którego wyrósł Kościół katolicki (rzymski). Wówczas to chrześcijaństwo zostało upaństwowione. Jednak przeniesienie stolicy Cesarstwa z Rzymu do Bizancjum przez
cesarza Konstantyna Wielkiego w 330 roku zaczęło sprzyjać uwydatnieniu się różnic pomiędzy Kościołem wschodnim a zachodnim, które ostatecznie zerwały jedność kościelną przez wzajemne rzucenie na siebie klątwy w 1054 roku. Schizma ta została przypieczętowana w początkach XIII wieku, kiedy papieska krucjata złupiła Konstantynopol. Właśnie ta ekspansjonistyczna polityka Kościoła rzymskiego (krucjaty) z żądzą nieograniczonej władzy nad światem, wszelkie nadużycia (intrygi polityczne, korupcja, nepotyzm, symonia), jego zbrodnicza działalność (mordy i okrucieństwa m.in. inkwizycji), demoralizacja kleru (oszustwa, rozpusta, chciwość, pijaństwo) i odstępstwo od Pisma Świętego ze zmianą Dekalogu i uzurpacją tytułów należnych wyłącznie Bogu lub Chrystusowi – zrodziły wystąpienia antypapieskie. Sprzeciw ten zapoczątkowali waldensi z Piotrem Waldo we Francji, Janem Wiklifem i lollardami w Anglii oraz Janem Husem i jego zwolennikami w Czechach. Prawdziwym jednak przełomem było wystąpienie Marcina Lutra w 1517 roku w Niemczech oraz Urlicha Zwingliego i Jana Kalwina w Szwajcarii w latach następnych. W rezultacie tych wystąpień powstały dwa główne Kościoły protestanckie: ewangelicko-augsburski (luterański) i ewangelicko-reformowany (kalwinistyczny). Tak więc chociaż pierwsze Kościoły protestanckie formalnie wywodzą się z katolicyzmu, to już wszystkie inne, powstałe podczas tzw. drugiej reformacji, nie mają z nim nic wspólnego (poza pewnymi aspektami doktrynalnymi). Faktycznie więc chrześcijaństwo ewangeliczne (biblijne), jak i samo zbawienie ,,pochodzi od Żydów” (J 4. 22, por. Ef 2. 11–19). Jak pokazuje obraz drzewa oliwnego – biblijne chrześcijaństwo nierozerwalnie związane jest z judaizmem (Rz 11. 17–18), a nie z prawosławiem czy katolicyzmem. O pochodzeniu więc nie decyduje wcześniejsza przynależność konfesyjna, na co w większości przypadków mało kto miał wpływ (chrzest niemowląt), lecz wola powrotu do chrześcijańskich korzeni, czyli do źródeł chrześcijaństwa biblijnego.
W jakimś stopniu o powiązaniu z katolicyzmem możemy mówić jedynie wtedy, jeśli nadal zachowuje się coś z doktryny, zwyczajów i świąt rzymskiego Kościoła. Na przyganę nie zasługuje więc ten, kto zrywa wszelkie więzy z tym, co niebiblijne, kto ,,bardziej słucha Boga niż ludzi” (Dz 5. 29), lecz ten, kto ,,odwraca ucho od prawdy, a zwraca się ku baśniom” (2 Tm 4. 4). Całkowite zerwanie z systemem rzymskim może jednak nastąpić poprzez uświadomienie sobie, że biskupi Rzymu nie są spadkobiercami apostoła Piotra, lecz następcami rzymskich imperatorów; że biskup Rzymu nie jest najwyższym kapłanem – jak nazwany został przez Teodozjusza i Justyniana – lecz uzurpatorem tytułu należnego wyłącznie Jezusowi (Hbr 4. 14; 7. 26; 8. 1–2); że zarówno nazwa, pochodzenie, charakter, jak i struktury Kościoła rzymskiego są spuścizną po Imperium Rzymskim, a więc pochodzą z innego źródła, obcego chrześcijańskim korzeniom (Rz 11. 17–18).
W myśl słów Jezusa: ,,Poznacie prawdę, a prawda was wyswobodzi” (J 8. 32), możemy śmiało powiedzieć, że jeśli ktoś rzeczywiście został wyswobodzony, ,,prawdziwie wolny będzie” (J 8. 36) zarówno od grzechu, jak i wszelkiego kościelnego ,,jarzma” (2 Kor 6. 14). O wspólnym pochodzeniu nie może być też mowy, mimo że Kościół rzymski również powołuje się na Jezusa i Biblię. Apostoł Paweł mówi bowiem, że można głosić ,,innego Jezusa”, można przyjąć ,,innego ducha” oraz ,,inną ewangelię” (2 Kor 11. 4). A w takim przypadku ,,co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością albo jakaż społeczność między światłością a ciemnością? Albo jaka zgoda między Chrystusem a Belialem, albo co za dział ma wierzący z niewierzącym [Biblii]? Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami” (2 Kor 6. 14–16)? Podobnie jest z odpowiedzialnością. Nie można wszystkich chrześcijan, a nawet większości wiernych Kościoła rzymskiego (z powodu chrztu w niemowlęctwie) obarczać
odpowiedzialnością i winą za potworne zbrodnie i niesprawiedliwości, których dopuścił się Kościół rzymski. Za ten stan rzeczy odpowiadają głównie inicjatorzy i wykonawcy owych zbrodni oraz sprzymierzeńcy i bierni uczestnicy. Ogólnie rzecz biorąc, dotyczy to przede wszystkim duchowieństwa wyższej rangi, najbardziej świadomego wszelkich nadużyć Kościoła, a dopiero w następnej kolejności wszystkich pozostałych wiernych, godzących się z antysemityzmem, prześladowaniem innowierców, dyskryminacją kobiet, jak również z dyskryminacją rasową i etniczną oraz wszelką nietolerancją wobec odmiennych światopoglądów. Dziś możemy mówić jedynie o odpowiedzialności moralnej. Chociaż kto wie, czy nie należałoby napiętnować konkretnych ludzi Kościoła, tym bardziej że jego doktryna, w imię której dokonywano tych zbrodni, niewiele się zmieniła. Prawdą jest też, że ,,pierwsi” reformatorzy – Luter, Zwingli i Kalwin – również dopuścili się prześladowań, głównie anabaptystów i Żydów. Ale to nie znaczy, że odpowiedzialność ta spoczywa na wszystkich protestantach. Tym bardziej że większość protestantów, a później prawie
wszyscy, szczególnie z kręgów anabaptystycznych, baptystycznych, pietystycznych, metodystycznych, adwentystycznych, braci polskich i morawskich, badaczy Pisma Świętego i świadków Jehowy, po dziś dzień sprzeciwia się wszelkim nadużyciom i stosowaniu przemocy w krzewieniu ewangelii lub zwalczaniu herezji (por. 2 Kor 10. 4; Ef 6. 10–18). Ponadto w przypowieści o kąkolu i pszenicy Jezus wyraźnie rozróżniał pomiędzy ,,synami Królestwa” a ,,synami Złego”. Za wszelkie zło czyni więc odpowiedzialnymi tylko tych, ,,którzy popełniają nieprawość” (Mt 13. 24–30, 36–41). Nigdy nie można o tym zapomnieć, że w jednym zborze (kościele) chrześcijańskim może być zarówno ,,kąkol”, jak i ,,pszenica”. Potwierdza to również wizja siedmiu zborów, w których obok ,,złych” są i ,,dobrzy” (Ap 2–3). Biblia jednak mówi, że jedni nie ponoszą odpowiedzialności (nawet tej moralnej) za winy drugich: ,,Człowiek, który grzeszy, umrze. Syn nie poniesie kary za winę ojca ani ojciec nie poniesie kary za winę syna” (Ez 18. 20).
W jakim więc przypadku można mówić o odpowiedzialności chrześcijan, mimo że nie dopuścili się jakichkolwiek zbrodni? Odpowiedzi na to pytanie udziela Księga Ezechiela. Czytamy w niej: ,,Jeżeli powiem do bezbożnego: na pewno umrzesz, a ty go nie ostrzeżesz i nic nie powiesz, aby bezbożnego ostrzec przed jego bezbożną drogą tak, abyś uratował jego życie, wtedy ten bezbożny umrze z powodu swojej winy, ale Ja uczynię cię odpowiedzialnym za jego krew (...). Gdy zaś sprawiedliwy odwróci się od swojej sprawiedliwości i popełni bezprawie (...), to jeżeli nie ostrzeżesz go, wtedy on umrze z powodu swojej winy (...), lecz ciebie uczynię odpowiedzialnym za jego krew” (Ez 3. 18, 20). Takie stanowisko wyraził też apostoł Paweł: ,,Dlatego oświadczam przed wami w dniu dzisiejszym, że nie jestem winien niczyjej krwi; nie uchylałem się bowiem od zwiastowania wam całej woli Bożej” (Dz 20. 26–27). W ten oto sposób doszliśmy do kwestii nawracania. Na pytanie, czy jakiekolwiek wyznanie chrześcijańskie ma moralne prawo do nawracania (przekonywania do swego), odpowiedź może być dwojaka. Według art. 18 Deklaracji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych z 1948 i 1981 r. oraz Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej (art. 53 i 54), każdemu przysługuje prawo do wolności religijnej i publicznego wyrażania swych przekonań religijnych, nauczania zasad swej religii i jej krzewienia, czyli prowadzenia misji religijnych zmierzających do nawracania słowem. Natomiast według Biblii, chrześcijanie przede wszystkim zobowiązani są do głoszenia Słowa Bożego (1 P 4. 11). Biblia nie daje im więc prawa do ,,nawracania”, w sensie przekonywania do swego, ale zobowiązuje wszystkich wyznawców Chrystusa do głoszenia ewangelii o Królestwie (Mt 24. 14), do głoszenia wszystkiego, co Jezus przykazał (Mt 28. 20), zwiastowania Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego (Dz 8. 5, por. Dz 17. 2–3; 1 Kor 2. 1–2; 15. 1–4; 1 P 2. 9; Rz 10. 13–17), głoszenia całej woli Bożej (Dz 20. 27), a to w tym celu, ,,aby otworzyć ich oczy [słuchaczy], odwrócić od ciemności do światłości i od władzy szatana do Boga, aby dostąpili odpuszczenia grzechów i przez wiarę [w Chrystusa] współudziału z uświęconymi” (Dz 26. 18). Głoszenie Słowa Bożego oraz tego, czego dokonał w życiu człowieka Bóg, jest więc przykazaniem Pańskim (2 Tm 4. 1–5; Mk 5. 19). Przede wszystkim dotyczy ono ewangelii, czyli Dobrej Nowiny o zbawieniu w Jezusie Chrystusie (J 16. 7–11), a w następnej kolejności również samej Biblii i historii chrześcijaństwa. Jak powiedział Jezus: ,,Albowiem nie ma nic ukrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajnego, o czym by się dowiedzieć nie miano. Co mówię wam w ciemności, opowiadajcie w świetle dnia; a co słyszycie na ucho, głoście na dachach” (Mt 10. 26–27). BOLESŁAW PARMA
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
MAREK & MAREK
Po korytarzach Parlamentu Europejskiego można chodzić godzinami. Mimo to na tych rozległych przestrzeniach Polak co chwilę jest czymś zaskakiwany.
COŚ NA ZĄB
Siedziba Parlamentu Europejskiego w Brukseli
Nasi w Brukseli W kawowym barku miłym zaskoczeniem jest na przykład pani Agnieszka z Białegostoku, która z dużą wprawą parzy europosłom kawę, wkłada świeże pomarańcze do wyciskarki soku, sprzedaje bagietki z szynką. Można tam też spotkać prawdziwych żywych posłów – w kiosku z pamiątkami panią Grażynę Staniszewską, w restauracji pana Marka Saryusza-Wolskiego, w kawiarni – Bogusława Liberadzkiego. Posłowie nieprzypadkowo nie byli w swoich biurach, tylko kręcili się po niezmierzonych przestrzeniach europarlamentu. Nie chcieli być pod telefonem, chcieli być niedostępni. Tak naprawdę bowiem powinni być w Ambasadzie
Polskiej w Brukseli, gdyż tam wyznaczyła im spotkanie pani Anna Fotyga, w tym sezonie minister spraw zagranicznych. Ale ona nie ma, niestety, poważania wśród posłów opozycji. – Gdy była tu z nami jako europosłanka, nigdy nie odpowiedziała na moje uprzejme „dzień dobry”. Jak nie, to nie – jeden z moich rozmówców wzrusza ramionami w geście: „jak jej nie zależy, to mnie tym bardziej”. – Zresztą, co ona może nam powiedzieć poza tym, na co jej pozwoli premier – dodaje. Co racja, to racja. Pani Fotyga jest chyba jedynym ministrem spraw zagranicznych, który nie ma zdania w żadnej sprawie, co więcej
– który unika międzynarodowych spotkań. Pani Fotyga jest mistrzynią świata w nicniemówieniu. Jak na osobę, której praca powinna polegać przede wszystkim na mówieniu właśnie, jest to dosyć oryginalna umiejętność. W przypadku ministra spraw zagranicznych milczenie nie zawsze jest złotem. Milczenie w sprawie wybryku Antoniego Macierewicza było wręcz kompromitacją. O tym oczywiście w Brukseli się nie mówi, ale ten wybryk nie pozostał niezauważony. Prof. Geremek, też przecież europoseł, ma tu duże poważanie, znany jest Rosati, pamiętają Skubiszewskiego, szanują Bartoszewskiego. Mieliby oni być rosyjskimi
szpiegami? Jako rosyjscy agenci wprowadzaliby Polskę do Unii Europejskiej? Brak reakcji polskiego ministra w takiej sprawie wystawia mu bardzo złą opinię. Najlepszym dowodem na to, co Europa myśli, jest kariera dotychczasowego ambasadora Polski w Brukseli, Marka Greli. Ten wybitny dyplomata nie cieszy się sympatią PiSiorów. Ale Javier Solana, europejski minister spraw zagranicznych, ma to w nosie. Marek Grela będzie wkrótce jednym z jego najbliższych współpracowników. A przecież ściśle współpracował z „ministrami-szpiegami” w trakcie negocjacji akcesyjnych. Jego zasługi są nieocenione... W kontekście wybryku Macierewicza i milczenia szefowej MSZ awans Greli jest rodzajem odpowiedzi najwyższych czynników Unii na to, co obecnie dzieje się w Polsce. Pani minister Fotyga chyba jednak nie bardzo rozumie, że tak właśnie jest. Europosłowie opozycji od początku więc uważali, że spotkanie z nią to strata czasu. Jest jednak prawdą, że pani Fotyga poniekąd ponosiła konsekwencje zachowania samego premiera. Ten to dopiero potrafi pokazać gdzie kogo ma… Najpierw odwołał zapowiedziany wykład, który miał wygłosić w Parlamencie Europejskim. To jest przyjęta tu forma zaprezentowania się i pierwszej wymiany zdań na jakiś interesujący wszystkich, aktualny temat. Coś takiego jak bal debiutantek, czyli panien, które są dopiero wprowadzane do towarzystwa. Wytrawny polityk, a za takiego pan Jarosław Kaczyński się
GŁASKANIE JEŻA
Czarny Piotruś „Zapraszam do Polski. Na własne oczy przekonacie się, że w Polsce nie ma żadnego antysemityzmu ani homofobii. Obca jest też nam jakakolwiek ksenofobia” – kłamał w Brukseli zagranicznym dziennikarzom premier Jarosław Kaczyński. Nadzieja w tym, że nie przyjadą... Pisząc te słowa, patrzę w okno. Na murze kamienicy po drugiej stronie ulicy ktoś namalował gwiazdę Dawida wiszącą na szubienicy. Był jednak mało zdecydowany, bo obok dopisał: „Żydzi do gazu”. Potrzeba by ton farby, aby zamalować podobne graffiti w całym kraju. Trzeba być głuchym, żeby nie słyszeć szlagierów zespołu Deportacja 68: „Żydzi, Żydzi, parszywa rasa, Żydzi, Żydzi, z mej Polski won, Żydzi, Żydzi, szykujemy dla was zgon”; przesłań i treści audycji Radia Maryja. Potrzeba kilogramów gipsu, aby zatkać gęby politykom, np. posłowi Wierzejskiemu, którzy namawiają do lania pałami homoseksualistów, zamykania ich w gettach, pozbawiania praw obywatelskich. Zagraniczni dziennikarze nie muszą zresztą nad Wisłę przyjeżdżać. Obraz Polski anno 2006 mają skrystalizowany i zasmucająco
trafny. Oto garść cytatów z europejskiej prasy, które wynotowałem w ciągu ostatnich kilku dni: „Polska nie ma żadnego pomysłu na przyszłość Europy, a de facto wypadła już z UE”; „Polska Kaczyńskich nie zadaje sobie trudu, by wyposażyć się w podstawowe środki obrony własnych interesów i idei”; „Jarosław Kaczyński grubo się myli, jeśli sądzi, że wygłoszonymi w Brukseli uwagami rozwiał wątpliwości co do roli Polski w UE, jego zapewnienia nie mają związku z rzeczywistością”; „Ten kraj, którego rząd wywołał quasi-zimną wojnę z Niemcami, swoim głównym sąsiadem i głównym filarem w Unii Europejskiej, spadł już do trzeciej ligi krajów członkowskich”; „Zapewne nikt nie powiedział tego panu Kaczyńskiemu przez grzeczność wobec niego i przez sympatię oraz życzliwość dla Polaków, którzy nie zasługują na taki los i takiego premiera, jednak powiedzieć trzeba otwarcie: nikt już nie pyta, dokąd zmierza Polska, ale jak popchnąć Europę do przodu bez udziału Polski (...)”. Szkoda ze względu na Polskę, szkoda ze względu na Europę, szkoda ze względu na Polaków. Na szczęście nikt nie jest niezastąpiony”; „Kaczyński dostał w Brukseli publiczne ostrzeżenie,
że jest postrzegany jako zagrożenie dla wartości europejskich w związku z poglądami jego i jego koalicji – od kary śmierci po kwestie homoseksualizmu (...); „Jarosław Kaczyński to Czarny Piotruś, najgorsza karta Unii Europejskiej”. Jeszcze raz spieszę podkreślić, że powyższe cytaty nie są złośliwą projekcją „chorych umysłów” polskich łże-dziennikarzy (w tym nawet nie dziennikarzy „FiM”), lecz opiniami komentatorów największych i najbardziej
21
ma, nie powinien rezygnować z takiej okazji, bo to wielki błąd. W Europie – jak na balu – też trzeba stanąć z podniesioną głową i mówić, co ma się do powiedzenia, podejmować dyskusję, prezentować poglądy, własne widzenie świata. Odwołanie takiego spotkania to rejterada. Równie źle została przyjęta przez polskich europarlamentarzystów wiadomość, że premier odwołał także spotkanie z nimi. Tym razem powodem miała być możliwość spotkania z Solaną. Do spotkania rzeczywiście doszło, ale czy miało ono inną wartość niż wyłącznie protokolarną... Wątpię – skoro przygotowywane było na ostatnią chwilę. Właśnie owa mieszanina bałaganu i niekompetencji, która została odebrana jako lekceważenie wszystkich, a także osobiste „zasługi” pani Fotygi na polu zrażania sobie kolegów parlamentarzystów spowodowały, iż żaden z opozycyjnych europosłów nie poszedł na spotkanie z nią. Poszli tylko ci, którzy mieli partyjny obowiązek – posłowie rodem z PiS-u, LPR i Samoobrony. Gdy wróciłem do kraju, w „Dzienniku” przeczytałem: „Premier Kaczyński podbija Europę”. W rzeczywistości jego wizyta miała wdzięk posła Piłki, który takim oto lotnym wicem przy jednej z oficjalnych okazji zaprezentował się swoim niemieckim rozmówcom: Przyszła niemiecka baba do niemieckiego lekarza. Ten zbadał ją, po czym mówi: – Ja panią skądś znam. – Tak jest, znamy się, panie Sturmbannführer! MAREK BARAŃSKI
opiniotwórczych gazet europejskich: „Le Figaro”, „Le Soir”, „Telegraph”, „Dagens Nyheter” i wielu innych. Nie pamiętam – nawet z czasów głębokiej komuny – aby Polska miała tak fatalną prasę, tak złe notowania na świecie. Moja koleżanka, znana dziennikarka (wcale nie łże-dziennikarka), znająca doskonale kilka języków, żaliła mi się ostatnio, że podczas swoich częstych podróży po świecie, a zwłaszcza po Europie, stara się mówić po angielsku, po francusku, niemiecku... byle nie po polsku: – Stary, zwyczajnie się wstydzę. Wstydzę się nie tego, że jestem Polką, ale że jestem z Polski. Mam już dość tych natarczywych pytań i lekceważących, podejrzliwych uśmiechów. Mam dość tego cholernego, okazywanego mi współczucia. Tego zdziwienia zaczynającego się od słów: – Czy to prawda, że u was... Nawet w Grecji udawałam, że jestem Węgierką. Doskonale ją rozumiem. Ja też mam dość! Tylko powiedzcie, jak i gdzie to wszystko przeczekać... Dobrze, że mam przynajmniej jakąś namiastkę normalności i wolności w „Faktach i Mitach”. Tylko że to też jest złudna wolność, bo taka przez okno. MAREK SZENBORN
22
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
NASZA RACJA
ZEBRANIA RACJI PL RACJA PL – Zarząd Krajowy, ul. E. Plater 55/81, 00113 Warszawa; tel. (22) 620 69 66, www.racja.org.pl. Konto bankowe: ING Bank Śląski, nr 04 1050 1461 1000 0022 6600 1722 (wpłaty zawsze z podaniem nr PESEL i dopiskiem „darowizna”). Augustów – Bogdan Nagórski, tel. 601 815 228; Bełchatów – Marek Szymczak, tel. 603 274 363, e-mail:
[email protected]; Będzin – zebrania w każdy trzeci poniedziałek m-ca, godz. 18, ul. Małachowskiego 29; Białystok – 10.09, godz. 10, zebranie ogólne członków i sympatyków. Dyżury: wt., śr., czw., godz.16–18, DH „Koral”, ul. Wyszyńskiego 2, lok. 309, tel. (85) 744 49 39; Biłgoraj – 10.09, godz. 13, ul. Kościuszki 28 (lokal SLD), zebranie członków i sympatyków; tel. 502 686 796; Bolesławiec – Wiesław Polak, tel. (75) 734 34 25; Brzeg – zebrania w każdy ostatni czwartek m-ca, godz. 19, restauracja „Laguna” (przy obwodnicy); Zenon Makuszyński, tel. 696 078 240; Busko Zdrój – Kamil Oliwkiewicz, tel. 600 121 793, e-mail:
[email protected]; Bydgoszcz – dyżury w każdy czwartek, godz. 17–19, ul. Garbary 24; Bytom – dyżury w czwartki, godz. 17–19, ul. Dworcowa 2; Chełm – zebrania w każdą ostatnią niedzielę m-ca, ul. Stephensona 5a, godz. 15, tel. (82) 563 51 93, 501 711 386; Cieszyn – Bogdan Starski, tel. 609 784 856; Dąbrowa Górnicza – zebrania w każdą trzecią środę m-ca, godz. 17, ul. Wojska Polskiego 35 (lokal PZW); Dąbrowa Tarnowska – Bogdan Kuczek, tel. (14) 624 27 93; Dębica – Małgorzata Król-Gierczak, tel. 601 548 707; Elbląg – tel. 601 391 586; Gdańsk – Barbara Krzykowska, tel. 691 943 633; Gdynia – Maria Machnik, tel. (58) 663 02 68, 604 906 246; Gliwice – Andrzej Rogusz, tel. 600 267 076, e-mail:
[email protected]; Głogów – Henryk Mentel, tel. (76) 726 32 65, 600 935 233; Gniezno – Edward Kowalski, tel. 603 257 113; Gorlice – Zbigniew Bosek, tel. (18) 540 71 35; Gorzów Wlkp. – Czesława Król, tel. 604 939 427; Gryfice – Henryk Krajnik, tel. 603 947 963; Gubin – Mirosław Sączawa, tel. 600 872 683; Jasło – Józef Juszczyk, tel. 600 288 627; Jastrzębie – Jan Majewski, tel. 512 203 524, (32) 476 55 64; Jelenia Góra – Mieczysław Bronowicz, tel. (75) 647 54 91, 887 231 740; Kalisz – Stanisław Sowa, tel. (62) 599 88 15, 512 471 675; Katowice – dyżury w każdą pierwszą sobotę m-ca, godz. 16, ul. św. Jana 10, III p. (lokal SLD); Ryszard Pawłowski, tel. (32) 203 20 83, 606 202 093; Kielce – 13.09, godz. 17, zebranie w siedzibie, ul. Warszawska 6, pok. 7; Józef Niedziela, tel. (41) 344 72 72, 609 483 480; Kołobrzeg – dyżury w każdy poniedziałek, godz. 16–18, ul. Rybacka 8, tel. 505 155 172; Konin – Zbigniew Górski, tel. 601 735 455; Kostrzyn – Andrzej Andrzejewski, tel. 502 076 244; Kraków – zebrania w każdy trzeci czwartek m-ca, godz. 17, restauracja „Pod Szablą”, ul. Kamienna 19. zarząd wojewódzki, 31-300 Kraków 64, skr. poczt. 36, tel. (12) 636 73 48, (12) 626 05 07, 695 052 835; Legnica – 18.09, godz. 17, ul. Rynek 32 (lokal SLD) – zebranie członków i sympatyków; Krzysztof Lickiewicz, tel. (76) 854 86 55, 607 375 631, e-mail:
[email protected]; Lublin – 9.09, godz. 16 – spotkanie dla członków i sympatyków; zebrania w każdą drugą sobotę m-ca, godz. 17, ul. Beliniaków 7 (lokal SLD); RACJA PL Lublin, 20-001 Lublin1, skr. poczt. 159; Piotr Podstawka, tel. (81) 479 64 51, 601 165 841, e-mail:
[email protected];
Łowicz – Mirosław Iwański, tel. 837 78 39; Łódź – zebrania w każdy wtorek, godz. 16–18, ul. Zielona 15, I piętro, pok. 10, tel. (42) 632 17 84; Jolanta Komorowska, tel. (42) 684 47 55; Mielec – Zbigniew Maruszak, tel. (17) 788 91 01; Mysłowice – zebrania w każdą drugą sobotę m-ca, godz. 17, lokal „Alf” w Brzęczkowicach; Remigiusz Buchalski, tel. 508 496 086; Nowa Sól – Mieczysław Ratyniak, tel. (68) 388 76 20; Nowy Sącz – Andrzej Idzik, tel. (18) 443 62 61; Nowy Targ – zebrania w każdy trzeci piątek m-ca, godz. 17, bar „Omega” ul. Szaflarska 25; Stanisław Rutkowski, tel. (18) 275 74 04; Nowy Tomyśl – Barbara Kryś, tel. (68) 386 84 37; Nysa – Andrzej Piela, tel. (77) 435 79 40; Olkusz – zebrania w każdą drugą niedzielę m-ca, kawiarnia „Arka” w Rynku, tel. (32) 642 49 48; Olsztyn – 9.09, godz. 12, klub „Alternatywa”, ul. Profesorska 15, zebranie członków i sympatyków koła, obecność obowiązkowa; Witold Tumelis, tel. 693 656 908; Opatów – tel. (15) 868 46 76; Opole i woj. opolskie – Stanisław Bukowski, tel. 663 335 416; Ostrowiec Świętokrzyski – 20.09, godz. 17, zebranie w pizzerii „Margherita”, os. Słoneczne; Eliza Szumlak, tel. 509 107 237; Pabianice – Jacek Rutkowski, tel. 601 217 090; Piła – Henryk Życzyński, tel. (67) 351 02 85; Pińczów – tel. 888 656 655; Płock – Jerzy Paczyński, tel. 603 601 519; Poznań – Witold Kayser, tel. (61) 821 74 06; Wielkopolska: Jarocin, Pleszew, Krotoszyn – tel. 692 675 579; Radom – Maciej Tokarski, tel. 660 687 179; Radomsko – Mariusz Madej, tel. 606 426 948; Rybnik – Bożena Wołoch, tel. 880 754 928 (wieczorami); Rzeszów – dyżury w drugi i ostatni poniedziałek m-ca, w godz. 18–19, pub „Korupcja” ul. Kazimierza 8; Andrzej Walas, tel. 606 870 540; Sanok – Klaudiusz Dembicki, tel. 606 636 273, e-mail:
[email protected]; Siedlce – zebrania w każdy pierwszy piątek m-ca, bar „Smaczek”, ul. Kaźmierzowska 7, godz. 17; Marian Kozak, 08-119 Siedlce 6, skr. poczt. 9, tel. 606 153 691; Słupca – Włodzimierz Frankiewicz, tel. 692 157 291; Słupsk – kontakt: tel. 505 010 972; Starachowice – tel. (41) 274 15 76; Stargard Szczeciński – 9–10.09 – zapraszamy do stoiska partii na Ogólnopolskich Targach Rolnych Pomerania 2006 w Barzkowicach,; Marian Przyjazny, tel. 601 961 034; Staszów – Dariusz Klimek, tel. 606 954 842; Sucha Beskidzka – Andrzej Lenik, tel. 607 988 061; Szczecin – dyżury w soboty, godz. 11–13, ul. Włościańska, I piętro; Zbigniew Goch, tel. (91) 421 55 12, 505 948 530; Świnoujście – zebrania w każda ostatnią sobotę m-ca, godz. 17, ul. Grunwaldzka 62C; Tarnów – Bogdan Kuczek, tel. (14) 624 27 93; Tczew – Waldemar Grzonkowski, tel. 606 330 830; Toruń – dyżury od poniedziałku do piątku, godz. 10–12 i 15–17, ul. Słowackiego 118A/15; dyżury przewodniczącego w piątki, godz. 15–17; Józef Ziółkowski, tel. 607 811 780, e-mail:
[email protected]; Turek – Wiesław Szymczak, tel. 605 094 491; Tychy – 12.09, godz. 18, ul. Grota-Roweckiego 42, III piętro, pok. 311; Wałcz – zebrania w każdy pierwszy piątek m-ca, godz. 17, ul. Dworcowa 14; Józef Ciach, tel. 506 413 559; Warszawa – zebrania w każdy pierwszy czwartek m-ca, godz. 18.30, ul. E. Plater 55/81; Teresa Jakubowska, tel. (22) 621 41 15, 606 37 47 47, e-mail:
[email protected]; Wrocław – dyżury w każdą środę, godz. 16–18, ul. Zelwerowicza 4 (lokal PKPS); Jerzy Dereń, tel. (71) 392 02 02, 698 873 975, e-mail:
[email protected]; Zawiercie – Wojciech Siatko, tel. 509 643 904; Zielona Góra – zebrania w każdy pierwszy piątek m-ca, ul. Sienkiewicza 30, pok. 14; Żary – Andrzej Sarnowski, tel. 507 150 177.
KATEDRA PROFESOR JOANNY S.
Konstytucja dla 115 płodów Przerywanie ciąży jest równie stare, jak zachodzenie w ciążę. Zmienne są regulacje prawne dotyczące legalności aborcji. Nie rozstrzygają one kwestii etycznych związanych z ochroną płodu, a jedynie warunki dopuszczalności jego usunięcia. W Polsce niezwykle restrykcyjne. Zgodnie z obowiązującą od 1993 roku ustawą, ciąża może być usunięta jedynie wówczas, gdy stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety; zachodzi duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej je-
klauzuli sumienia. Wyznaje klauzulę kasy. Liczbę nielegalnych zabiegów organizacje kobiece szacują na 80–200 tysięcy rocznie. Tzw. obrońcy życia – na 7–13 tysięcy. Zaniżanie służy bagatelizowaniu problemu. Wygodniej nie dostrzegać dramatów tysięcy kobiet. Udawać, że zjawisko ma charakter marginalny. Prawica plącze się w danych i argumentacji. Twierdzi, że restrykcyjna ustawa sprzyja dzietności i ratuje kraj przed wyludnieniem. Jednak pod jej rządami rodzi się o wiele mniej dzieci niż w czasach, gdy prawo w tym zakresie było liberalne. Kobiety mają dzieci nie dlatego, że aborcja jest za-
go życiu; istnieje potwierdzone przez prokuratora podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego. W 2003 r. wykonano w Polsce 174 legalne aborcje. 54 ze względu na zagrożenie życia lub zdrowia matki. 112 ze wskazań medycznych odnoszących się do płodu. 3 – gdyż ciąża była następstwem gwałtu. Nawet te kobiety, którym nasze ułomne prawo zezwala na przerwanie ciąży, nie mogą go wyegzekwować. Bezpiecznie, bezpłatnie, w szpitalu. Przeżywają gehennę. Tracą zdrowie. Część zabiegów legalnych dokonuje się w podziemiu, co je z mocy prawa delegalizuje. Za pieniądze można wszystko. Podziemie aborcyjne nie zna
kazana. I nie dlatego ich nie mają, że jest dozwolona. Czy doprawdy tak trudno to zrozumieć? Choć nie ma związku między dzietnością a charakterem przepisów dotyczących przerywania ciąży, prawica chce je zaostrzyć. Kościół przyklaskuje. Podziemie aborcyjne zaciera ręce. Lewica załamuje. Kobiet nikt o zdanie nie pyta. Mają rodzić, bo kraj w potrzebie. Demograficznej. Skoro nie chcą, trzeba przymusić. W PRL był nakaz pracy. W III RP nakaz rodzenia. Poczętych. To za mało. Zacietrzewieni wielbiciele koncepcji Wielkiego Narodu Polskiego powoli zaczynają myśleć o nakazie zapładniania. Planowane przez MEN
zastąpienie wiedzy o antykoncepcji nauczaniem naturalnych metod zapobiegania ciąży jest krokiem w tym kierunku. Jeszcze nie milowym, ale już na miarę IV RP. LPR zapowiada kolejne. Proponuje zapisanie w konstytucji ochrony życia od poczęcia. Zaostrzenie ustawy z 1993 roku poprzez dopuszczenie usuwania wyłącznie ciąży zagrażającej życiu kobiety. Polski ustawodawca chce uznać prawa zygot, embrionów i płodów za ważniejsze od praw kobiet. Sprowadzić kobiety do roli inkubatorów. Odebrać im godność. Ubezwłasnowolnić. To próba siły. Ciemnogrodu. W 2004 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu orzekł, że płodu nie można traktować jako „osoby” z prawem do życia chronionym artykułem 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka („Prawo człowieka do życia jest chronione”). Na razie sprzeczna z tym stanowiskiem jest wykładnia artykułu 38 Konstytucji RP dokonana przez Trybunał Konstytucyjny w 1997 roku. Czy za chwilę będzie z nim sprzeczna także ustawa zasadnicza? Nie zmieni to liczby aborcji nielegalnych. Czy warto więc zmieniać konstytucję dla 115 legalnie usuwanych płodów? JOANNA SENYSZYN Drodzy Czytelnicy! W plebiscycie na najchętniej oglądanego polityka „Szkła kontaktowego” w TVN 24 bierze udział, z numerem 13, nasza stała felietonistka, Profesor Joanna. Tą nominacją doceniono jej intelekt, dowcip i błyskotliwość. Wysyłajmy SMS-y o treści: 13 pod numer: 7124. Nie pozwólmy, aby plebiscyt wygrał Wojciech Wierzejski! Redakcja
Do Elżbiety Kruk, Przewodniczącej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji
RACJA Polskiej Lewicy i „Fakty i Mity” na Jarmarku Dominikańskim w Gdańsku Fot. Waldemar Szydłowski
Pani działalność, jak również środowiska wyraźnie przez panią reprezentowanego, doprowadza klerykalizację naszego kraju do stopnia coraz bardziej przypominającego kraje islamskie. Radio Maryja ma ogromny zasięg, jest słyszalne w każdym zakątku naszego kraju (w przeciwieństwie do radia publicznego). Do tego dochodzi ponad 100 lokalnych stacji katolickich. Mimo to uznała Pani, że ta sieć jest niedostateczna. A może nie uznaje Pani stacji o. Rydzyka za rozgłośnię katolicką? W „Monitorze Polskim” z dnia 26 czerwca 2006 roku czytamy ze zdumieniem pani ogłoszenie o możliwości uzyskania koncesji dla dwóch rozgłośni lokalnych na rozpowszechnianie programu radiowego. Tyle że zaznacza pani z góry, iż programy te muszą być „o charakterze społeczno-religijnym”, czyli muszą przedstawiać zagadnienia wiary papieskiej i problemy życia społecznego z punktu widzenia wiary i społecznej nauki Kościoła katolickiego oraz służące formowaniu postaw katolickich, jak to zostało przedstawione w uzasadnieniu. Gdzie tu równouprawnienie podmiotów i poglądów Polaków? Nic dziwnego, że coraz więcej światłej młodzieży i starszych wyjeżdża z Polski nie tylko w poszukiwaniu pracy, ale także po to, żeby się wyrwać z tego pełnego niedorzeczności klerykalnego zaduchu. Ma pani we wzroście tej emigracji niezaprzeczalne zasługi. RACJA Polskiej Lewicy
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
ŚWIAT SIĘ ŚMIEJE
23
Rozmowa dwóch kolegów: – Słyszałem, że są w sprzedaży takie szkła, przez które wszystko wydaje się piękniejsze, nawet własna żona... – Znam je już od lat. Są dobre, tylko stale trzeba je napełniać.. ¤¤¤ Małżeństwo z dwudziestoletnim stażem. Żona krząta się w kuchni, mąż coś naprawia. W pewnej chwili mąż woła: – Stara! Chodź na chwilę! – Po co? – Potrzymaj ten drucik. Żona posłusznie chwyta kabelek, po czym pyta: – I co? – Nic, widocznie faza jest w tym drugim... ¤¤¤ Dialog: – Ożenisz się ze mną? – Nie. – To złaź! ¤¤¤ Adwokat pyta swojego klienta: – Dlaczego chce się pan rozwieść? – Bo moja żona cały czas szwenda się po knajpach! – Pije? – Nie, łazi za mną... ¤¤¤ – Dlaczego masz taką nieszczęśliwą minę? – Moja żona wyjeżdża na tydzień do swojej matki. – I z tego powodu jesteś taki ponury? – Muszę, bo inaczej nie wyjedzie. ¤¤¤ Kolega dzwoni do kolegi: – Wpadaj do mnie, są dwie znajome, zabawimy się! – Ładne? – Wypijemy, będzie OK...
Rozwiązanie krzyżówki z numeru 34/2006: „Cieniasy”. Nagrody książkowe wylosowali: Anna Krawczyk z Częstochowy, Krzysztof Kostrzewa, z Warszawy, Piotr Banasik z Krakowa. Gratulujemy! TYGODNIK FAKTY i MITY (ISSN 356441); Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępca red. naczelnego: Marek Szenborn; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27; Dział reportażu: Ryszard Poradowski – tel. (42) 630 72 33; Dział historyczno-religijny: Bolesław Parma; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter: Hubert Pankowski; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 639 85 41; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail:
[email protected]; Wydawca: „BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./faks (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów. WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2007 r. Cena prenumeraty – 36,40 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2007 r. Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty w PLN przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 68124010531111000004430494 lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19; infolinia 0 800 12 00 29. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326. 4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 782 1135; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726. Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 listopada na pierwszy kwartał 2007 r. Cena 36,40 zł. Wpłaty (przekaz pocztowy) dokonywać na adres: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna:
[email protected]. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
24
ŚWIĘTUSZENIE Papież na wyprzedaży
Czy papież, który nie „zejdzie” nawet na wyprzedaży, pójdzie na przemiał? Fot. Piotr V.
Czarny humor Dwaj księża umówili się, że po urlopie wyspowiadają się wzajemnie i dadzą rozgrzeszenie. Wrócili i jeden wchodzi do konfesjonału, a drugi zaczyna spowiedź. – Byłem miesiąc na Mazurach. Co dzień balanga, co noc inna laska, chłopcy też się trafiali. Przepiłem całą tacę sprzed wyjazdu. Żeby mieć na powrót, okradłem jednego gościa. Bardzo żałuję. – Rozgrzeszam cię – mówi kolega. – Jako pokutę odmówisz 3 pacierze. Następnie zamienili się miejscami.
Rys. Tomasz Kapuściński
Nr 36 (340) 8 – 14 IX 2006 r.
JAJA JAK BIRETY
– Byłem miesiąc w Sopocie, poznałem fajną dziewczynę, chodziliśmy do kina, wieczorami na spacery po plaży, dużo rozmawialiśmy. Ostatniego dnia zaprosiła mnie do siebie, poszliśmy do łóżka. Było fajnie, ale teraz żałuję, bo zgrzeszyłem. – Rozgrzeszam cię, a za pokutę będziesz tydzień leżał krzyżem, co 6 godzin biczowanie i ścisły post przez miesiąc. – Ale mi dowaliłeś – mówi pierwszy po wyjściu z kościoła. – A ja dałem ci taką lekką pokutę. – Taki już jestem – odparł. – Jak pieprzę, to pieprzę, jak spowiadam, to spowiadam.
Trzy lata później, czyli... Unia w moherowym zwierciadle... Czy to prawda, że po wejściu do UE Polska zyska 10 mld w ciągu dwóch lat? – W zasadzie tak, ale nie w ciągu dwóch lat, a w ciągu roku. Nie 10, ale 20 mld. I nie zyska, tylko straci. Reszta się zgadza. ¤¤¤ – Co mają wspólnego fundusze z Unii Europejskiej z kosmitami? – Ciągle o nich słyszysz, ale nigdy ich nie widziałeś. ¤¤¤ Przychodzi unijna krowa do sklepu: – Poproszę dwa kilo mączki kostnej. W końcu – jak szaleć, to szaleć! ¤¤¤ – Co to, gazdo, wstąpiliście do Unii Europejskiej? – Góral spogląda na swoje kierpce i odpowiada: – Nie, to chyba coś innego śmierdzi. ¤¤¤ – Kiedy odbyło się pierwsze na ziemi referendum według unijnego wzorca? – W raju, gdy Bóg stworzył kobietę, przyprowadził ją do Adama i powiedział: „Wybierz sobie żonę”.
¤¤¤ – Dlaczego pszczoły z całej Polski poleciały do Unii Europejskiej? – Bo poczuły lipę... ¤¤¤ Zebranie w małym miasteczku. Mówi starszy mężczyzna: – My to już chyba tej Unii Europejskiej nie doczekamy, ale ta nasza młodzież to na pewno. Na to odzywa się jakiś staruszek: – I dobrze tak, chuliganom! ¤¤¤ W przedszkolu dla VIP-ów nauczycielka pyta się dzieci, czym zajmują się ich ojcowie. Jedno z dzieci mówi, że jego tata pracuje w MSWiA jako sekretarz stanu; drugie, że jest posłem SLD; inne, że jest dyrektorem UKIE. Nagle Jasio wstaje i mówi: – Mój tata jest zegarmistrzem. – Jak to, Jasiu? – pyta przedszkolanka. – No bo ciągle mówi, że jedzie po wskazówki do Brukseli.
¤¤¤ Dzięki Unii i twój syn znajdzie sobie męża. ¤¤¤ Co musi się zmienić, żeby polskie drogi odpowiadały normom europejskim? – Normy europejskie... Opracowała @